You are on page 1of 41

Rozdział 1

ACT w pigułce

Czym jest umysł?


To jest zbyt trudne. Nie umiem tego zrobić. Dlaczego to nie przynosi efektów?
Wszystko wydawało się takie proste, kiedy czytałem o tym w książce. Szkoda, że
nie ma tu prawdziwego terapeuty, który powiedziałby mi, co mam robić. Być
może nie nadaję się do tego rodzaju pracy. Jestem taki tępy. Może powinienem
skierować tego klienta do kogoś, kto wie, co robi.
Czy twój umysł czasami podszeptuje ci takie rzeczy? Mój tak. Podobnie jak
umysły wszystkich znanych mi terapeutów. Zastanówmy się przez chwilę, jakie
inne mało pomocne rzeczy robi twój umysł. Na przykład: czy kiedykolwiek
porównywał cię w szorstki sposób z innymi, krytykował twoje starania albo
mówił, że nie wolno ci robić tego, co chcesz? Czy zdarza mu się przywoływać
nieprzyjemne wspomnienia dotyczące wydarzeń z przeszłości? A może czepia
się twojego obecnego życia i nieustannie podsuwa ci jego alternatywne wersje,
w których jesteś znacznie szczęśliwszy? Czy podpowiada przerażające
scenariusze dotyczące przyszłości i przestrzega cię przed wszystkim, co może
się nie udać? Jeśli tak, to zdaje się, że masz normalny umysł. W terapii
akceptacji i zaangażowania wychodzimy z założenia, że normalne procesy
psychologiczne zachodzące w normalnym umyśle łatwo stają się destrukcyjne
i prędzej czy później wszystkim przysparzają psychicznego cierpienia. Terapia
ta zakłada także, że cierpienie psychiczne jest zakorzenione w naszym języku.

Język i umysł
Język to niezwykle złożony system symboli obejmujących słowa, obrazy,
dźwięki, wyrazy twarzy i gesty. Człowiek posługuje się nim w dwóch
domenach: publicznej i prywatnej. Publiczne korzystanie z języka obejmuje
mówienie, rozmawianie, mimikę, gestykulację, pisanie, malowanie, rzeźbienie,
śpiewanie, tańczenie, odgrywanie ról i tym podobne. Prywatne korzystanie
z języka obejmuje rozmyślanie, wyobrażanie sobie, snucie marzeń, planowanie,
wizualizowanie, analizowanie, martwienie się, fantazjowanie i tak dalej
(terminem stosowanym powszechnie na określenie prywatnego korzystania
z języka jest myślenie).
Umysł zdecydowanie nie jest rzeczą ani obiektem. Słowo „umysł” opisuje
niezwykle skomplikowany zestaw procesów poznawczych, takich jak
analizowanie, porównywanie, ewaluacja, planowanie, zapamiętywanie,
wizualizacja i tym podobne. Wszystkie te złożone procesy opierają się na
zaawansowanym systemie symboli, który nazywamy ludzkim językiem. Stąd
w ACT słowo „umysł” jest metaforą języka człowieka.

Twój umysł nie jest twoim przyjacielem – ani twoim


wrogiem
Terapia akceptacji i zaangażowania postrzega umysł jako miecz obosieczny. Jest
on użyteczny z wielu powodów, zrani nas jednak, jeśli nie nauczymy się nim
skutecznie posługiwać. Co pozytywne, język pomaga nam sporządzać mapy
i modele świata, przewidywać i planować przyszłość, dzielić się wiedzą, uczyć
się na podstawie doświadczenia, wyobrażać sobie i tworzyć rzeczy, które nigdy
nie istniały, wymyślać reguły rządzące naszym zachowaniem i pozwalające nam
rozwijać się jako społeczeństwu, komunikować się z ludźmi będącymi daleko
oraz uczyć się od tych, którzy już odeszli z tego świata.
Co negatywne, język pomaga nam kłamać, manipulować i oszukiwać, szerzyć
insynuacje, oszczerstwa i ignorancję, podsycać nienawiść, uprzedzenia
i przemoc, tworzyć broń masowej zagłady i budować przemysł
zanieczyszczający środowisko, rozpamiętywać i ponownie przeżywać bolesne
wydarzenia z przeszłości, straszyć samych siebie wyobrażeniami nieprzyjemnej
przyszłości, porównywać, oceniać, krytykować i potępiać zarówno siebie, jak
i innych, a także tworzyć ograniczające nasze życie lub destrukcyjne zasady.
Ponieważ język jest zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem, w ACT
powtarzamy często: „Twój umysł nie jest twoim przyjacielem – ani twoim
wrogiem”. Skoro wiemy już, czym jest umysł, wróćmy do bardzo ważnego
pytania.

Co jest celem ACT?


Celem terapii akceptacji i zaangażowania, mówiąc prosto, jest życie bogate,
pełne i znaczące, przy jednoczesnej akceptacji nieuchronnie towarzyszącego mu
bólu. W dalszej części tego rozdziału przedstawię bardziej specjalistyczną
definicję ACT, najpierw jednak zastanówmy się przez chwilę nad następującym
pytaniem: dlaczego życie nieuchronnie wiąże się z bólem?
Oczywiście powodów jest mnóstwo. Każdy z nas przeżywa frustrację,
rozczarowanie, odrzucenie, stratę i porażkę. Wszyscy doświadczamy chorób
i urazów oraz się starzejemy. Każdy z nas stanie oko w oko ze śmiercią – własną
i bliskich. Na dodatek wiele podstawowych emocji – normalnych uczuć, których
wszyscy wielokrotnie doświadczamy w życiu – jest z natury bolesnych, jak
choćby strach, smutek, poczucie winy, gniew, szok czy obrzydzenie.
Gdyby tego było mało, każdy z nas ma umysł, który w dowolnej chwili może
wywołać ból. Niezależnie od tego, gdzie jesteśmy i co robimy, dzięki językowi
zawsze możemy doświadczyć nagłego bólu. W każdej chwili możemy przeżyć
na nowo bolesne wspomnienie lub zagubić się w przerażającej wizji przyszłości.
Możemy też wpaść w pułapkę niekorzystnych porównań („Ona ma lepszą pracę
niż ja”) lub negatywnej oceny swojej osoby („Jestem za gruba”, „Nie jestem
dostatecznie bystry”).
Dzięki językowi możemy doświadczyć bólu nawet w najszczęśliwszym dniu
naszego życia. Oto przykład. Susan wychodzi za mąż, więc jej przyjaciele
i członkowie rodziny zebrali się, by wraz z nią świętować to wydarzenie.
Kobieta jest bezgranicznie szczęśliwa. Nagle pojawia się myśl: „Szkoda, że nie
ma tu mojego ojca” i Susan zaczyna wspominać, jak jej ojciec popełnił
samobójstwo, gdy ona miała zaledwie szesnaście lat. W jednym
z najszczęśliwszych dni swojego życia kobieta odczuwa ogromny ból.
Z nami wszystkimi jest podobnie. Bez względu na to, jak dobre jest nasze
życie i w jak uprzywilejowanej sytuacji się znajdujemy, możemy sobie
przypomnieć jakieś negatywne zdarzenie z przeszłości, pomyśleć o czymś, co
złego zdarzy się w przyszłości, surowo ocenić siebie lub porównać własne życie
z cudzym, które zdaje się nam lepsze, by natychmiast poczuć ból.
Ze względu na wyrafinowanie ludzkiego umysłu ból towarzyszy nawet
możliwie najlepszemu życiu. Niestety większość ludzi nie potrafi skutecznie
radzić sobie z bólem. Kiedy doświadczamy bolesnych myśli, uczuć i doznań,
zdecydowanie zbyt często reagujemy w sposób na dłuższą metę szkodliwy lub
autodestrukcyjny. Dlatego też jednym z podstawowych elementów ACT jest
nauka skutecznego radzenia sobie z bólem za pomocą umiejętności związanych
z uważnością.
Czym jest uważność?
Uważność to starożytna koncepcja, którą znajdziemy w wielu tradycjach
duchowych i religijnych, takich jak buddyzm, taoizm, hinduizm, judaizm, islam
i chrześcijaństwo. Zachodnia psychologia dopiero niedawno zaczęła dostrzegać
liczne korzyści płynące z rozwijania uważności. Jeśli przeczytasz kilka książek
na ten temat, to zauważysz, że uważność bywa definiowana na wiele sposobów,
ale zasadniczo wszystkie definicje sprowadzają się do jednego stwierdzenia:

Uważność oznacza skupianie uwagi z elastycznością, otwartością i ciekawością.

Ta prosta definicja podkreśla trzy istotne rzeczy. Po pierwsze, uważność to


proces związany ze świadomością, a nie z myśleniem. Polega ona na
uświadamianiu sobie własnych doświadczeń w danej chwili lub zwracaniu na
nie uwagi, w przeciwieństwie do zatapiania się w myślach. Po drugie, uważność
obejmuje szczególną postawę: otwartości i ciekawości. Nawet jeśli twoje
doświadczenie jest teraz trudne, bolesne lub nieprzyjemne, to możesz pozostać
na nie otwarty i traktować je z ciekawością zamiast uciekać od niego lub z nim
walczyć. Po trzecie, uważność wiąże się z elastycznością uwagi, czyli
umiejętnością celowego kierowania czy poszerzania uwagi lub skupiania jej na
rozmaitych aspektach własnego doświadczenia.
Uważność pomaga „obudzić się”, nawiązać kontakt z samym sobą i docenić
pełnię każdej chwili życia. Możemy z niej korzystać, aby poszerzyć wiedzę
o sobie – dowiedzieć się czegoś więcej o tym, jak się czujemy, jak myślimy i jak
reagujemy. Możemy z niej korzystać, aby nawiązać głęboki i intymny kontakt
z ludźmi, na których nam zależy, w tym z samym sobą. Możemy też korzystać
z niej, aby celowo wpływać na własne zachowanie i zwiększać zakres reakcji na
świat, w którym żyjemy. Uważność to sztuka świadomego życia – to dogłębny
sposób wzmacniania odporności psychicznej i zwiększania satysfakcji z życia.
Oczywiście terapia akceptacji i zaangażowania to znacznie więcej niż tylko
uważność. W ACT chodzi także o wartościowe życie: o stałe podejmowanie
działań wyznaczanych przez podstawowe wartości i zgodnych z owymi
wartościami. Celem nauki umiejętności związanych z uważnością jest ułatwienie
podejmowania wartościowych działań, czyli pomaganie ludziom w tym, by żyli
zgodnie z własnymi wartościami. Innymi słowy, celem terapii akceptacji
i zaangażowania jest uważne, wartościowe życie. Kwestię tę rozjaśni nieco
kolejny podrozdział, poświęcony sześciu podstawowym procesom ACT.
Sześć podstawowych procesów terapeutycznych ACT
Sześć podstawowych procesów terapeutycznych ACT to: kontakt z chwilą
obecną, akceptacja, defuzja poznawcza, Ja jako kontekst, określanie wartości
i zaangażowane działanie. Zanim przeanalizujemy każdy z nich, przyjrzyjmy się
diagramowi na rycinie 1.1, czyli tak zwanemu heksafleksowi ACT.

Kontakt z chwilą obecną (bądź tu i teraz)


Kontakt z chwilą obecną oznacza psychologiczną obecność: świadome
kontaktowanie się ze wszystkim i angażowanie we wszystko, co dzieje się
w danej chwili. Pozostawanie stale obecnym jest bardzo trudne. Doskonale
wiemy, jak łatwo jest pogrążyć się w myślach i stracić kontakt ze światem
zewnętrznym. Możemy przez długi czas rozmyślać o przeszłości lub przyszłości.
Zdarza się, że zamiast zachowywać pełną świadomość swoich doświadczeń
działamy „na automatycznym pilocie”, mechanicznie wykonując kolejne ruchy.
Kontakt z chwilą obecną oznacza elastyczność w uświadamianiu sobie albo
zewnętrznego świata fizycznego, albo wewnętrznego świata psychicznego, albo
obu światów jednocześnie. Oznacza też celowe skupianie uwagi na
doświadczaniu tu i teraz, a nie odpływanie myślami czy działanie „na
automatycznym pilocie”.
Rycina 1.1. Heksafleks ACT
Źródło: opracowanie własne.

Defuzja (obserwuj swoje myśli)


Defuzja oznacza zrobienie kroku w tył i oddzielenie się lub oderwanie od
własnych myśli, wyobrażeń i wspomnień. (Pełna nazwa tego procesu to „defuzja
poznawcza”, zazwyczaj jednak używamy słowa „defuzja”). Nie dajemy się
porwać naszym myślom ani nie słuchamy ich rozkazów, lecz pozwalamy im
pojawiać się i znikać, tak jakby były samochodami przejeżdżającymi obok
naszego domu. Cofamy się o krok i przyglądamy im zamiast się w nie zanurzać.
Postrzegamy je jako to, czym są – a nie są niczym więcej, jak tylko słowami lub
obrazami. Trzymamy je delikatnie zamiast kurczowo się w nie wczepiać.
Akceptacja (otwórz się)
Akceptacja oznacza otwieranie się na bolesne uczucia, doznania, pragnienia
i emocje oraz robienie im miejsca. Przestajemy się z nimi mocować, dajemy im
przestrzeń i pozwalamy im być takimi, jakie są. Zamiast z nimi walczyć, stawiać
im opór, uciekać od nich czy dać się im przytłoczyć otwieramy się na nie
i pozwalamy im być. (Uwaga: to nie oznacza, że mamy je lubić lub ich chcieć.
Chodzi po prostu o zrobienie im miejsca!).

Ja jako kontekst (czysta świadomość)


W codziennych rozmowach mówimy o umyśle, nie zwracając uwagi na to, że
istnieją dwie jego części: Ja myślące i Ja obserwujące. Wszyscy dobrze znamy
Ja myślące: jest to ta część nas samych, która zawsze myśli – wytwarza myśli,
przekonania, wspomnienia, oceny, fantazje, plany i tak dalej. Większość z nas
jednak nie zna Ja obserwującego: tej części nas samych, która jest świadoma
tego, co myślimy, czujemy, przeczuwamy lub robimy w danej chwili. Ja
obserwujące możemy też nazwać czystą świadomością. W ACT używamy
określenia „Ja jako kontekst”. Z biegiem życia zmieniają się twoje ciało, twoje
myśli, twoje uczucia i twoje role, jednak potrafiące obserwować to wszystko Ja
nie zmienia się nigdy. Owo Ja jest niezmienne przez całe twe życie. W pracy
z klientami używamy raczej określenia „Ja obserwujące” niż specjalistycznego
terminu „Ja jako kontekst”.

Wartości (rozpoznaj, co jest ważne)


Jak w głębi duszy chcesz, by wyglądało twoje życie? Jakie wyznajesz ideały?
Co chcesz zrobić w tym krótkim czasie, jaki możesz przeżyć na naszej planecie?
Co tak naprawdę jest dla ciebie ważne? Wartości to pożądane cechy twojego
działania. Innymi słowy, opisują one, jak chcesz zawsze postępować. Określanie
wartości to niezbędny krok w budowaniu sensownego życia. W ACT często
mówimy, że wartości to wybrany kierunek w życiu. Zazwyczaj porównujemy je
do kompasu, ponieważ wyznaczają nam kierunek działania i prowadzą nas
w podróży przez życie.

Zaangażowane działanie (rób to, co należy)


Zaangażowane działanie oznacza działanie skuteczne i zgodne z naszymi
wartościami. Dobrze jest znać swoje wartości, ale nasze życie staje się bogate,
pełne i istotne tylko dzięki działaniom, które są spójne z owymi wartościami.
Innymi słowy, nie zajdziemy daleko, jeśli będziemy się jedynie wpatrywać
w kompas – podróż rozpocznie się wtedy, gdy zaczniemy poruszać rękami
i nogami w wybranym kierunku. Działanie zgodne z wartościami daje początek
szerokiemu zakresowi myśli i uczuć, zarówno przyjemnych, jak
i nieprzyjemnych, wywołujących miłe doznania i bolesnych. Tak więc
zaangażowane działanie oznacza robienie tego, co należy, być żyć zgodnie
z własnymi wartościami, nawet gdy to wiąże się z bólem i dyskomfortem.
W przypadku tego elementu modelu ACT można stosować wszystkie typowe
interwencje behawioralne, takie jak wyznaczanie celów, ekspozycja, aktywizacja
behawioralna i trening umiejętności. Można zatem rozwijać wszelkie
umiejętności, które wzmacniają i wzbogacają życie – od negocjacji po
zarządzanie czasem, od asertywności po rozwiązywanie problemów, od
uspokajania siebie po radzenie sobie z kryzysem (o ile służą one wartościowemu
życiu, a nie unikaniu doświadczania, o którym piszę w rozdziale 2).

Elastyczność psychologiczna2: sześciofasetowy diament


Pamiętaj, że opisane podstawowe procesy ACT są ze sobą powiązane. Choć ze
względów praktycznych omawiam je osobno (żeby pomóc terapeutom
i klientom opanować i stosować model ACT), to jednak lepiej myśleć o nich
jako o sześciu fasetach jednego diamentu. Owym diamentem zaś jest
elastyczność psychologiczna.
Elastyczność psychologiczna to umiejętność bycia obecnym w bieżącej
chwili, z pełną świadomością i otwartością na własne doświadczenie, oraz
podejmowania działania zgodnego z własnymi wartościami. Mówiąc prościej,
jest to umiejętność bycia obecnym, otwierania się i robienia tego, co ma
znaczenie. Z technicznego punktu widzenia celem ACT jest zwiększenie
elastyczności psychologicznej. Im lepiej potrafimy być w pełni świadomi
i otwarci na własne doświadczenie oraz działać zgodnie z naszymi wartościami,
tym nasze życie ma lepszą jakość, ponieważ potrafimy znaczne skuteczniej
reagować na problemy i wyzwania, jakie ono nieuchronnie ze sobą niesie. Co
więcej, angażując się w pełni w swoje życie i pozwalając, by prowadziły nas
nasze wartości, rozwijamy poczucie znaczenia i celu oraz doświadczamy
witalności. W ACT często posługujemy się słowem „witalność”. Musisz
wiedzieć, że witalność nie jest uczuciem – jest to poczucie pełni życia oraz
przyjmowania tu i teraz bez względu na uczucia, jakie nam towarzyszą w danej
chwili. Możemy jej doświadczyć na łożu śmierci lub gdy odczuwamy głęboki
smutek, ponieważ „w chwili bólu jest więcej życia niż w chwili radości”
(Strosahl, 2004, s. 43).

Trifleks działania
Sześć podstawowych procesów można zgrupować w trzy funkcjonalne
jednostki, tak jak pokazuje to rycina 1.2. Defuzja i akceptacja dotyczą
oddzielania się od myśli i uczuć, postrzegania ich jako tego, czym naprawę są,
robienia dla nich miejsca oraz pozwalania, by przychodziły i odchodziły we
własnym tempie. Innymi słowy: otwierania się.
Ja jako kontekst (lub Ja obserwujące) oraz kontakt z chwilą obecną wiążą się
z nawiązywaniem kontaktu z werbalnymi i niewerbalnymi aspektami
doświadczania tu i teraz. Innymi słowy: z byciem obecnym.
Określanie wartości i zaangażowane działanie obejmują efektywne używanie
języka w celu ułatwienia działania poprawiającego życie. Innymi słowy: dotyczą
robienia tego, co ma znaczenie.
Elastyczność psychologiczna jest zatem umiejętnością bycia obecnym,
otwierania się i robienia tego, co ważne.
Rycina 1.2. Trifleks ACT
Źródło: opracowanie własne.

Skrótowiec ACT
Istnieje prosty skrótowiec, który zwięźle ujmuje cały model i którym warto się
podzielić z klientami. Brzmi on – uwaga! – ACT, czyli:

• A – akceptuj swoje myśli i uczucia oraz bądź obecny.


• C – chwytaj za ster i kieruj się ku wartościom.
• T – teraz działaj.

(Chciałbym wspomnieć, że również określenia „myśli i uczucia” używam


w całej książce jako swego rodzaju skrótu. Przez „myśli” rozumiem wszelkie
rodzaje poznania, w tym wspomnienia i wyobrażenia, a przez „uczucia” –
emocje, doznania i pragnienia).
Zwięzła metafora ACT
W tym podrozdziale przytaczam fizyczną metaforę, którą stworzyłem na
potrzeby szybkiego podsumowania modelu ACT dla moich klientów. Wielu
autorów podręczników na temat terapii akceptacji i zaangażowania przestrzega
przed dydaktycznym objaśnianiem tego modelu klientom, gdyż możemy
ugrzęznąć w niekończących się wyjaśnieniach albo klient może dokonać
intelektualizacji modelu. Niemniej jednak zdarzają się sytuacje, w których warto
go metaforycznie – a nie dydaktycznie – wytłumaczyć. Możesz dokonać
adaptacji poniższej metafory na wiele sposobów. Czytając tę książkę,
zauważysz, że możesz wykorzystywać i modyfikować poszczególne fragmenty
do realizacji wielu celów, zwłaszcza zaś techniki pracy nad defuzją i akceptacją.
Przytoczona poniżej rozmowa odbyła się pod koniec pierwszej sesji, a dotyczyła
świadomej zgody (aby lepiej zrozumieć, jak przeprowadzić to ćwiczenie,
możesz obejrzeć nagranie The „ACT in a nutshell” metaphor dostępne na:
www.actmindfully.com.au/free_resources_video). Składa się ona z pięciu części,
które ponumerowałem, aby później móc łatwo się do nich odwołać.

Część 1
Terapeuta: Trudno wytłumaczyć, czym jest ACT, po prostu ją opisując, i nawet gdybym
spróbował, nie miałoby to pewnie większego sensu. Czy mogę zatem wyjaśnić istotę tej
terapii za pomocą metafory?
Klientka: Oczywiście.
Terapeuta: Świetnie. [Bierze do ręki podkładkę do pisania (albo książkę w dużym formacie
i w twardej oprawie) i pokazuje ją klientce]. Chciałbym, żebyś3 sobie wyobraziła, że ta
podkładka reprezentuje wszystkie trudne myśli, uczucia i wspomnienia, z którymi zmagasz
się od długiego czasu. Teraz chwyć tę podkładkę tak mocno, żebym nie mógł jej tobie
odebrać. [Klientka delikatnie chwyta podkładkę]. Teraz unieś podkładkę na wysokość swojej
twarzy, tak żebyś mnie nie widziała, i przysuń ją tak blisko, żeby niemal dotykała twojego
nosa. [Klientka trzyma podkładkę tuż przed oczami, tak że ta zasłania jej terapeutę i całe
pomieszczenie].
Terapeuta: Powiedz, jak ci się ze mną rozmawia, kiedy jesteś całkowicie pochłonięta swoimi
myślami i uczuciami?
Klientka: Bardzo trudno.
Terapeuta: Czy czujesz, że masz ze mną kontakt? Że jesteśmy zaangażowani we wspólne
działanie? Czy możesz odczytać wyraz mojej twarzy? Gdybym teraz zatańczył i zaśpiewał,
czy byłabyś w stanie to zobaczyć?
Klientka: [Chichocząc] Nie.
Terapeuta: A jaki masz widok na pokój, kiedy jesteś pochłonięta tymi sprawami?
Klientka: Nie widzę niczego poza podkładką.
Terapeuta: Czyli kiedy jesteś zaabsorbowana tymi sprawami, dużo tracisz. Tracisz kontakt ze
światem wokół, tracisz kontakt ze mną. Zauważ, że kiedy trzymasz się kurczowo tych
spraw, nie możesz robić niczego, dzięki czemu twoje życie jest dobre. Sprawdź sama.
Chwyć podkładkę najmocniej, jak potrafisz. [Klientka wzmacnia chwyt]. Gdybym teraz
poprosił, żebyś przytuliła dziecko, uścisnęła kogoś, kogo kochasz, poprowadziła samochód,
ugotowała obiad lub napisała coś na komputerze, trzymając jednocześnie mocno
podkładkę, czy potrafiłabyś to zrobić?
Klientka: Nie.
Terapeuta: Czyli kiedy jesteś całkowicie pochłonięta tymi sprawami, nie tylko tracisz kontakt
ze światem wokół i wyłączasz się ze swoich relacji, ale także nie potrafisz robić niczego,
dzięki czemu twoje życie byłoby dobre.
Klientka: [Kiwając głową] Zgadza się.

Część 2
Terapeuta: Czy mogę teraz tak przesunąć krzesło, żeby siedzieć obok ciebie? Chcę ci coś
pokazać.
Klientka: Oczywiście.
Terapeuta: [Ustawia swoje krzesło obok krzesła klientki]. Czy możesz dać mi na chwilę tę
podkładkę? [Bierze od klientki podkładkę]. Chciałbym się upewnić… Nie masz żadnych
problemów z karkiem ani z ramionami, prawda?
Klientka: Nie mam.
Terapeuta: To dobrze. Pytałem o to, ponieważ spełnienie kolejnej mojej prośby wiąże się
z pewnym wysiłkiem fizycznym. Chciałbym, żebyś położyła dłonie płasko na podkładce z tej
strony, podczas gdy ja zrobię to samo z drugiej strony, i żebyś odpychała podkładkę od
siebie. Pchaj pewnie, ale nie za mocno, bo mnie przewrócisz. [Kiedy klientka napiera na
podkładkę, terapeuta stawia opór. Im bardziej klientka napiera, tym większy opór stawia
terapeuta]. Bardzo mocno się starasz odepchnąć od siebie wszystkie bolesne myśli
i uczucia. Robisz to od lat, ale czy one gdzieś odchodzą? Jasne, trzymasz je na odległość
swojego ramienia, ale jakim kosztem? Co czujesz w ramionach?
Klientka: [Chichocząc] Właściwie nic takiego. To dobre ćwiczenie.
Terapeuta: [Napierając mocniej] Dobrze, na razie jest w porządku, gdyż robimy to przez kilka
sekund, ale jak byś się czuła, robiąc to przez cały dzień?
Klientka: Byłabym dość zmęczona.
Terapeuta: [Ciągle stawiając opór napierającej na podkładkę klientce] A gdybym poprosił cię,
żebyś teraz napisała coś na komputerze, poprowadziła samochód, przytuliła dziecko lub
kogoś uściskała, czy byłabyś w stanie to zrobić?
Klientka: Nie.
Terapeuta: A jak ci się ze mną rozmawia, gdy odpychasz podkładkę?
Klientka: To bardzo rozpraszające.
Terapeuta: Czujesz się trochę zamknięta albo odcięta?
Klientka: Tak.

Część 3
Terapeuta przestaje stawiać opór. Zwalnia nacisk i bierze podkładkę do ręki.

Terapeuta: Dobrze. Spróbujmy teraz czegoś innego. Czy mogę położyć podkładkę na twoich
kolanach? [Klientka potwierdza skinieniem głowy, a terapeuta kładzie podkładkę na jej
kolanach]. Czy to nie jest mniej męczące? Jak twoje ramiona?
Klientka: Znacznie lepiej.
Terapeuta odstawia swoje krzesło na miejsce.

Terapeuta: Zauważ, że teraz możesz wykorzystać energię do konstruktywnego działania.


Gdybym cię poprosił, żebyś ugotowała obiad, zagrała na pianinie, przytuliła dziecko lub
uściskała kogoś, kogo kochasz, czy mogłabyś to zrobić?
Klientka: [Chichocząc] Tak.
Terapeuta: A jak ci się teraz ze mną rozmawia, w porównaniu z sytuacją, gdy robiłaś to
[pokazuje odpychanie podkładki] albo to [pokazuje trzymanie podkładki tuż przed oczami]?
Klientka: Łatwiej.
Terapeuta: Czy czujesz się teraz bardziej zaangażowana w rozmowę ze mną?
Klientka: Tak.
Terapeuta: Zauważ, że teraz dokładnie widzisz cały pokój. Możesz wszystko dostrzec.
Gdybym zaczął śpiewać i tańczyć, widziałabyś to.
Klientka: [Uśmiechając się] Tak. [Wskazując dłonią podkładkę] Ale to ciągle tu jest. Nie chcę
tego.

Część 4
Terapeuta: Oczywiście, że jest. I oczywiście ty tego nie chcesz. Któż by chciał doświadczać
wszystkich tych bolesnych myśli i uczuć? Zauważ jednak, że teraz ma to na ciebie znacznie
mniejszy wpływ. Jestem pewien, że w idealnym świecie chciałabyś zrobić to [pokazuje gest
zrzucania podkładki na podłogę]. Prawda jest taka, że od lat starasz się to robić.
Podsumujmy krótko twoje działania. Próbowałaś leków, alkoholu, poradników, terapii,
odsuwałaś się od świata, leżałaś w łóżku, unikałaś trudnych sytuacji, krytykowałaś siebie,
obwiniałaś swoich rodziców, szukałaś czegoś, co cię rozproszy, usiłowałaś zmienić
przeszłość, chciałaś się zorientować, dlaczego jesteś taka, jaka jesteś, starałaś się ciągle być
zajęta, chodziłaś na kursy samorozwoju… Idę o zakład, że robiłaś jeszcze mnóstwo innych
rzeczy. Nikt więc nie może powiedzieć, że jesteś leniwa! Zdecydowanie poświęciłaś
mnóstwo czasu, wysiłku i pieniędzy, żeby pozbyć się wszystkich tych myśli i uczuć. One
jednak ciągle wracają. Są dzisiaj tutaj [wskazuje podkładkę na kolanach klientki]. Niektóre
z twoich zabiegów na krótką chwilę odganiają te myśli i uczucia, one jednak wracają
ponownie, prawda? A czy nie jest tak, że teraz owe problemy są większe i cięższe niż lata
temu, kiedy dopiero zaczynałaś się z nimi zmagać? Uczucia, myśli i wspomnienia są teraz
bardziej bolesne niż pięć lat temu, prawda?
Klientka: Tak.
Terapeuta: Chociaż taką strategię [pokazuje gest zrzucania podkładki na podłogę] podpowiada
ci twój instynkt, to ona najwyraźniej nie przynosi pożądanych efektów. Tak naprawdę tylko
wszystko pogarsza. Chyba nie chcesz dłużej robić tego, co nie działa, prawda?
Klientka: Raczej nie.

Część 5
Terapeuta: Oto na czym polega ACT. Będziemy się uczyć pewnych umiejętności, nazywanych
umiejętnościami związanymi z uważnością, dzięki którym będziesz znacznie skuteczniej
radzić sobie z bolesnymi myślami i uczuciami – tak że te będą miały na ciebie znacznie
mniejszy wpływ. Zamiast robić to [podnosi podkładkę i trzyma ją przed twarzą] albo to [udaje,
że odpycha podkładkę] możesz zrobić to [upuszcza podkładkę na kolana i pozwala jej spaść].
Zauważ, że to nie tylko pozwala ci pozostawać w kontakcie ze światem wokół i angażować
się w to, co robisz, ale także uwalnia cię, abyś mogła podejmować skuteczne działania. Już
nie zmagasz się z problemami, nie jesteś nimi pochłonięta ani kurczowo się ich nie
trzymasz. Jesteś wolna [unosi ręce w geście wolności].Teraz możesz skierować swoją energię
na działania, które poprawią jakość twojego życia, takie jak przytulanie ludzi, których
kochasz, jazda na rowerze czy gra na gitarze [pokazuje każdą z tych czynności]. Co o tym
myślisz?
Klientka: [Uśmiechając się] Wydaje się to w porządku.

Oczywiście nie zawsze wszystko idzie tak gładko (czy terapia kiedykolwiek
przebiega tak bezproblemowo, jak opisuje się to w podręcznikach?), mam
jednak nadzieję, że ta metafora pozwoliła ci zrozumieć, na czym polega ACT: na
kreowaniu bogatego i znaczącego życia oraz akceptowaniu jednocześnie
towarzyszącego mu bólu. Przytoczona metafora pokazuje też, że uczymy
klientów umiejętności związanych z uważnością nie jako duchowej drogi
prowadzącej do oświecenia, lecz po to, by ułatwić im skuteczne działanie. (Ze
względu na brak miejsca nie mogę tu niestety opisać, jak klienci sprzeciwiają się
tej metaforze oraz jak reagować na ich sprzeciw. Stosowne materiały znajdziesz
na:
http://thehappinesstrap.com/upimages/nutshell_metaphor_objections_and_responses.pdf

Analiza metafory
Terapia akceptacji i zaangażowania zakłada, że za większość cierpienia
psychicznego odpowiadają dwa podstawowe procesy psychologiczne: fuzja
poznawcza i unikanie doświadczania. W pierwszej części przytoczonej rozmowy
znajdziemy metaforę fuzji poznawczej: pochłonięcie własnymi myślami,
zaplątanie się w nie, kurczowe trzymanie się ich. Część druga to metafora
unikania doświadczania: nieustannej walki, by uniknąć niechcianych myśli,
uczuć, wspomnień i innych „osobistych doświadczeń” (doświadczenia osobiste
to takie doświadczenia, o których nie wie nikt poza tobą, chyba że komuś o nich
powiesz: emocje, doznania, wspomnienia, myśli i tak dalej), stłumić je lub
pozbyć się ich. Notabene opisane ćwiczenie nie powinno się przekształcić
w próbę sił czy zawody w przepychaniu. Jeśli podejrzewasz, że klient może
agresywnie napierać na podkładkę, uprzedź jego próbę. Powiedz: „Gdy proszę
o napieranie na podkładkę, nie chodzi mi o to, żebyś pchał za mocno. Nie staraj
się mnie przepchnąć, po prostu naciskaj z umiarem”. Zmieniaj też siłę swojego
nacisku. Po kilku sekundach możesz zmniejszyć nacisk i po prostu pozwolić, by
podkładka utrzymywała się w powietrzu między waszymi dłońmi.
Część trzecia to metafora akceptacji, defuzji i kontaktu z chwilą obecną.
Zamiast terminu „akceptacja” często używamy określeń „zaniechanie walki”,
„bycie/siedzenie z uczuciem”, „przyzwalanie na uczucie”, „robienie miejsca
uczuciu” albo „gotowość na odczuwanie uczucia”. Jak widzisz, te określenia
dobrze pasują do fizycznej metafory przyzwalania, by podkładka leżała na
kolanach klienta. Zamiast o defuzji mówimy często o puszczaniu, cofnięciu się
lub zdystansowaniu, oddzieleniu, wyplątaniu lub porzuceniu tematu – także
w tym przypadku, gdy klient oddziela się od podkładki, to znaczy puszcza ją,
metafora dobrze nawiązuje do takiego stylu mówienia.
Część czwarta podkreśla bezskuteczność oraz koszty unikania doświadczania.
W terapii akceptacji i zaangażowania określamy to jako „twórczy brak nadziei”
lub „konfrontacja z planem”. Skąd takie dziwne nazwy? Staramy się bowiem
wzbudzić poczucie braku nadziei w kontekście planów klienta, by kontrolować
własne myśli i uczucia. W ten sposób otwieramy drogę do alternatywnego planu
uważności i akceptacji, co stanowi przeciwieństwo kontroli.
Wreszcie, piąta część przytoczonej rozmowy podkreśla związek między
uważnością, wartościami a zaangażowanym działaniem. Wyjaśnienie ACT za
pomocą zwięzłej metafory to ćwiczenie, które na ogół nie trwa dłużej niż pięć
minut.

Co dalej?
W następnym rozdziale przyjrzymy się bliżej fuzji poznawczej i unikaniu
doświadczania. Przekonasz się, w jak czytelny sposób prowadzą one do sześciu
patologicznych procesów, które stanowią odwrotność sześciu podstawowych
procesów terapeutycznych. Zanim jednak przejdziesz do lektury rozdziału 2,
może wypróbujesz ćwiczenie „Zwięzła metafora ACT” na przyjacielu lub
współpracowniku, żeby sprawdzić, czy potrafisz podsumować istotę tej terapii?
Zalecam na początek przećwiczenie kolejnych kroków z wyobrażonym
klientem, tak jak aktor robiący próby przed przedstawieniem. Potem spróbuj
z realną osobą.
To ćwiczenie może budzić w tobie pewien opór. Może pomyślisz, że jest
głupie, nieważne albo po prostu nie w twoim stylu. Jednak nawet jeśli nigdy nie
wykorzystasz tego ze swoimi klientami, to przećwiczenie stosowania opisanej
metafory jest cennym doświadczeniem edukacyjnym. Nie tylko ułatwi ci
uchwycenie istoty modelu ACT, ale będzie bardzo pomocne, gdy zechcesz
objaśnić ów model zainteresowanym tym znajomym, współpracownikom,
krewnym czy gościom przy obiedzie. Dlaczego więc nie spróbować, nawet jeśli
się wahasz? Rezultaty mogą cię mile zaskoczyć.
Rozdział 2

Zablokowany, nie „popsuty”

Gdzie jest ból, tam jest życie


Model ACT jest z natury optymistyczny. Zakłada, że nawet w wielkim bólu
i cierpieniu można odnaleźć sens, cel i witalność. Budzące podziw przykłady
takiego podejścia znajdziemy choćby w książce Człowiek w poszukiwaniu sensu
Viktora E. Frankla (2009), która stanowi kronikę doświadczeń autora z pobytu
w obozie koncentracyjnym w Auschwitz, czy w autobiografii Nelsona Mandeli
(1994) Long walk to freedom. W ACT nie dążymy jedynie do zredukowania
cierpienia; naszym celem jest też pomóc klientom uczyć się i rozwijać dzięki
cierpieniu oraz wykorzystać cierpienie jako odskocznię do uczynienia swojego
życia bogatym i sensownym. To optymistyczne nastawienie widoczne jest
w powiedzeniu, którym posługują się terapeuci ACT: „Nasi klienci nie są
»popsuci«, oni jedynie się zablokowali”. Cóż takiego sprawia, że zwykli ludzie
są tak zablokowani, iż wpadają w depresję czy uzależnienie, izolują się, mają
fobie i myśli samobójcze? Dwa normalne procesy normalnego umysłu: fuzja
poznawcza i unikanie doświadczania.

Fuzja poznawcza
Skąd określenie „fuzja”? Wyobraź sobie dwa kawałki metalu, które uległy fuzji.
Gdybyś nie mógł użyć słów „uległy fuzji”, jak inaczej mógłbyś to nazwać?
Zespoliły się? Zespoiły? Połączyły? Złączyły? Powiązały? Skleiły? Wszystkie te
określenia niosą jedno znaczenie: wskazują na brak rozdzielenia. W stanie fuzji
poznawczej nie możemy się oddzielić od swoich myśli. Jesteśmy z nimi
zespoleni, zespojeni, złączeni, powiązani, sklejeni – tak bardzo nimi pochłonięci,
iż nie zdajemy sobie nawet sprawy z tego, że myślimy. Stąd defuzja oznacza
oddzielenie się, odłączenie lub zdystansowanie od własnych myśli – zrobienie
kroku w tył i postrzeganie ich jako to, czym są. A nie są niczym więcej ani
niczym mniej, jak tylko słowami lub obrazami.
W stanie fuzji poznawczej nasze myśli dominują nad naszym zachowaniem.
Stąd w ACT możemy rozmawiać z klientami o tym, że ich myśli nimi dyrygują,
że klienci pozwalają swoim myślom, by dyktowały im, co mają robić. Możemy
porównywać myśli do dręczycieli, a umysł do faszystowskiego dyktatora, albo
pytać: „Co się dzieje, kiedy pozwalasz, by ta myśl rządziła twoim życiem?”.
Podobnie gdy myśli dominują nad naszą uwagą, często mówimy, że nas
pochłonęły, dopadły, że jesteśmy przez nie ogarnięci, zaplątani w nie.
(Przypominam, że w ACT słowa „myślenie”, „myśli”, „poznanie” i „umysł” to
metafory języka, obejmujące przekonania, przypuszczenia, myśli, postawy,
wspomnienia, wyobrażenia, słowa, gesty, fantazje i pewne aspekty emocji).

Metafora rąk jako myśli


Wyobraź sobie, że twoje ręce to twoje myśli. Po przeczytaniu tego akapitu odłóż
książkę i zbliż ręce do siebie, trzymając otwarte dłonie tak, jakby były stronicami
otwartej książki. Następnie powoli zbliżaj dłonie do swojej twarzy, aż zakryją ci oczy.
Później przez kilka sekund przyglądaj się otaczającemu cię światu przez szpary
między palcami i zauważ, jak to wpływa na postrzeganie przez ciebie otoczenia.
Proszę, wykonaj to ćwiczenie teraz, zanim przejdziesz do dalszej lektury.

Ludzie funkcjonują w dwóch odrębnych światach. W chwili narodzin


funkcjonujemy tylko w „świecie bezpośredniego doświadczenia”, który
poznajemy bezpośrednio za pomocą pięciu zmysłów – który możemy zobaczyć,
usłyszeć i powąchać, którego możemy dotknąć i posmakować. W miarę
dorastania uczymy się myśleć i wraz z rozwojem tej umiejętności zaczynamy
spędzać coraz więcej czasu w drugim świecie – „świecie języka”. Fuzja oznacza,
że jesteśmy zablokowani w świecie języka; jesteśmy tak pochłonięci wszystkimi
słowami i obrazami, które krążą w naszej głowie, że tracimy kontakt ze światem
bezpośredniego doświadczenia. Uważność jest niczym prom kursujący między
tymi światami: przenosi nas ze świata języka do świata bezpośredniego
doświadczenia.
A gdybyś musiał przez cały dzień mieć oczy zasłonięte dłońmi? Jak bardzo to
by cię ograniczało? Jak dużo byś przez to tracił? W jaki sposób to ograniczyłoby
twoją zdolność reagowania na otaczający cię świat? Podobnie jest z fuzją:
stajemy się tak pochłonięci swoimi myślami, że tracimy kontakt z wieloma
aspektami własnego doświadczenia tu i teraz, a myśli mają tak wielki wpływ na
nasze zachowanie, że znacznie ograniczają naszą zdolność skutecznego
działania.
Po przeczytaniu tego akapitu ponownie zakryj oczy dłońmi, a następnie zacznij
bardzo powoli odsuwać dłonie od twarzy. W miarę zwiększania się odległości między
twoimi dłońmi a twoimi oczami zauważaj, o ile łatwiej jest ci połączyć się ze światem
wokół. Proszę, wykonaj to ćwiczenie, zanim zaczniesz czytać dalej.

Powyższe ćwiczenie przypomina defuzję. Jak dalece jest ci łatwiej


podejmować skuteczne działanie, gdy nie zasłaniasz oczu dłońmi? O ile więcej
informacji możesz uzyskać? O ile bardziej jesteś połączony ze światem wokół
ciebie?
Ta metafora (Harris, 2009), którą możesz stosować, by wyjaśnić klientom
fuzję i defuzję, pokazuje cel defuzji: zaangażować się w pełni we własne
doświadczenie i ułatwić sobie skuteczne działanie. Ludzie często czują się lepiej,
gdy dokonają defuzji od bolesnych myśli i wspomnień, w ACT jednak uważamy
to za bonus lub efekt uboczny; nie jest to naszym zamiarem ani celem.
(Pamiętaj, że nie staramy się ograniczyć ani wyeliminować objawów. Staramy
się w zasadniczy sposób przekształcić swoje relacje z bolesnymi myślami
i uczuciami, dzięki czemu nie będziemy już postrzegać ich jako objawów).
Defuzja nie jest zmyślnym narzędziem kontrolowania uczuć, lecz sposobem na
to, by stać się obecnym i podjąć skuteczne działanie. Musisz to dobrze
uświadomić klientom, ponieważ jeśli zaczną stosować techniki defuzji do
kontrolowania swoich uczuć, to szybko się rozczarują.
Defuzję ułatwiają ćwiczenia oparte na doświadczaniu. Gdybyśmy starali się
przedstawić jej mechanizm przed wykonaniem ćwiczeń, prawdopodobnie
wdalibyśmy się w czasochłonne intelektualne rozważania. Jednak po wykonaniu
z klientami ćwiczeń dotyczących defuzji możemy przedstawić im merytoryczne
wyjaśnienia, tak jak poniżej.

Fuzja i defuzja – krótkie podsumowanie


W stanie fuzji może ci się wydawać, że myśl to:

• prawda absolutna;
• polecenie, które musisz wykonać, lub zasada, której musisz przestrzegać;
• zagrożenie, które musisz wyeliminować jak najszybciej;
• coś, co dzieje się tu i teraz, choć dotyczy przeszłości lub przyszłości;
• coś bardzo ważnego, co wymaga twojej pełnej uwagi;
• coś, czego nie chcesz puścić, mimo że pogarsza jakość twojego życia.

W stanie defuzji postrzegasz myśl jako to, czym ona faktycznie jest, a nie jest ona
niczym mniej ani niczym więcej, jak tylko kilkoma słowami lub obrazami w twojej
głowie. W stanie defuzji rozpoznajesz, że myśl:
• może, choć nie musi, być prawdziwa;
• z pewnością nie jest poleceniem, które musisz wykonać, ani zasadą, której należy
przestrzegać;
• z pewnością ci nie zagraża;
• nie jest czymś, co się dzieje w świecie fizycznym – to zaledwie słowa lub obrazy
w twojej głowie;
• może być istotna lub nie – to ty decydujesz, ile uwagi jej poświęcisz;
• to coś, czemu możesz pozwolić przyjść i odejść we własnym tempie, nie musząc
kurczowo się tego trzymać ani nie musząc tego odpychać.

Użyteczność4
Cały model ACT opiera się na kluczowym koncepcie użyteczności. Proszę,
zapamiętaj raz na zawsze to słowo, ponieważ użyteczność stanowi sedno każdej
naszej interwencji. Aby ją określić, zadajemy klientom pytanie: „Czy to, co
robisz, sprawia, że twoje życie jest bogatsze, pełniejsze i bardziej znaczące?”.
Jeśli odpowiedź brzmi „tak”, mówimy, że jest to użyteczne, więc nie ma
potrzeby tego zmieniać. Jeśli odpowiedź brzmi „nie”, mówimy, że jest to
nieużyteczne, i rozważamy lepsze rozwiązania alternatywne.
Dlatego w ACT nie skupiamy się na tym, czy myśl jest prawdziwa, czy też
nieprawdziwa, lecz na tym, czy jest użyteczna. Innymi słowy, chcemy wiedzieć,
czy myśl pomaga klientowi zmierzać w stronę bogatszego, pełniejszego
i bardziej znaczącego życia. Aby to stwierdzić, możemy zadać następujące
pytania: „Jeśli pozwolisz, by ta myśl kierowała twoim zachowaniem, to czy
pomoże ci to wieść bogatsze, pełniejsze i bardziej znaczące życie? Jeśli będziesz
się jej kurczowo trzymał, to czy pomoże ci to stać się takim człowiekiem, jakim
chcesz być, i robić to, co chcesz robić?”.
Oto dialog obrazujący to podejście.

Klientka: Ale to prawda. Jestem gruba. Popatrz na mnie [chwyta i ściska dwa duże fałdy tłuszczu
w okolicy brzucha].
Terapeuta: Mogę cię zapewnić o jednym: w tym pokoju nigdy nie będziemy dyskutować
o tym, co jest prawdą, a co nie. Interesuje nas to, co jest pomocne albo użyteczne, albo co
pomaga ci wieść lepsze życie. Co się dzieje, kiedy twój umysł zaczyna ci mówić: „Jestem
gruba” i kiedy zaczynają cię pochłaniać takie myśli?
Klientka: Czuję do siebie wstręt.
Terapeuta: A potem?
Klientka: Potem jestem przygnębiona.
Terapeuta: Gdybym oglądał nagranie z tobą w roli głównej, co bym zobaczył, kiedy wpadasz
w przygnębienie i czujesz do siebie wstręt?
Klientka: Prawdopodobnie siedziałabym przed telewizorem i jadłabym lody.
Terapeuta: Czyli całkowite pochłonięcie myślą „Jestem gruba” nie wydaje się zbyt pomocne?
Klientka: Nie, ale to prawda!
Terapeuta: Pozwól, że jeszcze raz powtórzę: w tym podejściu interesuje nas nie to, czy myśl
jest prawdziwa, ale to, czy jest użyteczna. Kiedy dana myśl przychodzi ci do głowy, jest
pomocna czy może zaczyna cię całkowicie pochłaniać? Czy motywuje cię do ćwiczeń, do
odżywiania się zdrowo lub do spędzania czasu w sposób, który wzbogaca twoje życie i jest
satysfakcjonujący?
Klientka: Nie.
Terapeuta: A gdybyśmy zrobili coś, co mogłoby przynieść zmianę? Na przykład, gdybyś
nauczyła się umiejętności, która pozwoli ci następnym razem, kiedy umysł powie: „Jestem
gruba”, nie dać się całkowicie tym zaabsorbować?

Stosując podstawowe kryterium użyteczności, nie musimy oceniać


zachowania klienta jako dobrego lub złego, odpowiedniego czy
nieodpowiedniego. Zamiast tego możemy pytać nieoceniająco i współczująco:
„Czy to pozwala ci wieść takie życie, jakiego pragniesz?”. Podobnie nigdy nie
oceniamy myśli jako nieracjonalnych czy dysfunkcyjnych ani nie wdajemy się
w dyskusję o tym, czy są one prawdziwe. Zamiast tego możemy po prostu
zapytać: „Czy kurczowe trzymanie się tych myśli pomaga ci wieść takie życie,
jakiego naprawdę pragniesz?”, „Jak to się sprawdza w długofalowej
perspektywie, gdy pozwalasz temu przekonaniu przejąć odpowiedzialność za
twoje życie?”, „Czy pochłonięcie tymi myślami pomaga ci robić to, co chcesz?”
bądź „Czy pozwalanie tym myślom, by tobą dyrygowały, pomaga ci być taką
osobą, jaką chcesz być?”.
Zauważ, że w ostatnim dialogu terapeuta nie starał się zmienić treści myśli.
W ACT treść myśli nie jest uważana za problem. To fuzja z myślą stanowi
problem. W wielu podręcznikach do psychologii można znaleźć następujący
cytat z Williama Szekspira: „Nic nie jest złem ani dobrem samo przez się, tylko
myśl nasza czyni to i owo takiem”. Tymczasem założenie ACT jest zasadniczo
odmienne: „Myśl nie czyni niczego złym ani dobrym. Dopiero twoja fuzja
z myślą może stworzyć problem”.

Unikanie doświadczania
Unikanie doświadczania oznacza próby uniknięcia niechcianych osobistych
doświadczeń, pozbycia się ich, stłumienia lub ucieczki od nich. (Jak już
wspomniałem, w ACT używamy terminu „doświadczenia osobiste” na
określenie doświadczeń, o których nie wie nikt poza tobą, chyba że komuś
o nich powiesz. Są to na przykład myśli, emocje, wspomnienia, wyobrażenia,
pragnienia i doznania). Każdemu z nas naturalnie zdarza się unikać
doświadczania. Dlaczego? Oto jak wyjaśniamy to naszym klientom.

Maszyna do rozwiązywania problemów: klasyczna metafora ACT


Gdybyśmy mieli wybrać jedną umiejętność ludzkiego umysłu, dzięki której staliśmy
się tak zaradni, że nie tylko zmieniliśmy oblicze naszej planety, ale zaczęliśmy także
podbijać kosmos, musiałaby to być umiejętność rozwiązywania problemów. Czym
w istocie jest rozwiązywanie problemów? Problem to coś niechcianego.
Rozwiązywanie zaś to unikanie lub pozbywanie się problemu. W świecie fizycznym
rozwiązywanie problemów często sprawdza się bardzo dobrze. Przed twoim domem
stoi wilk? Pozbądź się go – rzuć w niego kamieniem lub włócznią albo go zastrzel.
Śnieg, deszcz, grad? Cóż, wprawdzie nie możesz się ich pozbyć, ale możesz ich
uniknąć, chowając się w jaskini, budując schronienie lub zakładając odpowiednie
ubrania. Wysuszona, jałowa ziemia? Tego problemu możesz się pozbyć, nawadniając
i nawożąc ziemię, albo możesz go uniknąć, przenosząc się w lepsze miejsce.
Nasz umysł jest niczym maszyna do rozwiązywania problemów i bardzo dobrze
radzi sobie z tym zadaniem. A ponieważ rozwiązywanie problemów tak świetnie
sprawdza się w świecie materialnym, siłą rzeczy umysł stara się robić to samo
w świecie wewnętrznym – w świecie myśli, uczuć, wspomnień, wrażeń i pragnień.
Niestety aż nazbyt często nie udaje się to wtedy, gdy staramy się uniknąć lub pozbyć
niechcianych myśli czy uczuć – a jeśli nawet się udaje, to w całym tym procesie
zadajemy sobie mnóstwo bólu.

W jaki sposób unikanie doświadczania nasila cierpienie


Do metafory maszyny do rozwiązywania problemów wrócimy w dalszych
rozdziałach. Teraz zastanowimy się nad tym, dlaczego unikanie doświadczania
nasila cierpienie. Oczywistym przykładem są uzależnienia. Wiele uzależnień ma
początek w próbach uniknięcia lub pozbycia się niechcianych myśli i uczuć,
takich jak znudzenie, samotność, lęk, poczucie winy, smutek i tym podobne. Na
krótką metę hazard, narkotyki, alkohol i papierosy często pomagają uniknąć
i pozbyć się tych uczuć na jakiś czas, jednak w perspektywie długofalowej
wywołują dużo bólu i cierpienia.
Im więcej czasu i energii poświęcamy na próby unikania i pozbywania się
niechcianych osobistych doświadczeń, tym bardziej jest prawdopodobne, że na
dłuższą metę doznamy cierpienia psychicznego. Dobrym przykładem są tu
zaburzenia lękowe. To nie obecność lęku stanowi istotę takiego zaburzenia. Lęk
jest przecież zwykłą emocją, której doświadczają wszyscy ludzie. U podstaw
każdego zaburzenia lękowego leży przesadne unikanie doświadczania: życie
zdominowane przez usilne próby unikania lub pozbywania się lęku. Załóżmy, że
odczuwam lęk w sytuacjach społecznych i żeby go uniknąć, przestaję spotykać
się z ludźmi. Mam teraz „fobię społeczną”. Krótkotrwałe korzyści są oczywiste
(udaje mi się uniknąć pewnych podszytych lękiem myśli i uczuć), jednak
długotrwałe koszty są ogromne – jestem odizolowany od ludzi, a moje żyje
zostało ograniczone.
Mogę też próbować zredukować odczuwany lęk, odgrywając rolę dobrego
słuchacza. Staję się empatyczny i troskliwy wobec innych, a wchodząc z ludźmi
w interakcje, dowiaduję się wiele o tym, co myślą, czują i czego pragną, sam
jednak ujawniam niewiele bądź nie ujawniam niczego. Na krótką metę taka
strategia pomaga mi zredukować strach przed oceną lub odrzuceniem, lecz na
dłuższą metę skutkuje tym, że w moich relacjach z ludźmi brakuje intymności,
otwartości i autentyczności.
Teraz przypuśćmy, że w celu zredukowania lęku zażywam valium lub jakieś
inne benzodiazepiny. Ponownie krótkotrwała korzyść jest oczywista: odczuwam
mniejszy lęk. Jednak długofalowe koszty stosowania benzodiazepin,
antydepresantów, marihuany czy alkoholu w celu złagodzenia stresu mogą
obejmować: (1) psychiczne uzależnienie od stosowanego środka, (2)
uzależnienie fizyczne, (3) inne fizyczne i emocjonalne skutki uboczne, (4)
koszty finansowe, (5) niemożność nauczenia się bardziej skutecznych reakcji na
lęk, przez co problem nie znika albo wręcz się nasila. Jeszcze inną reakcją na lęk
społeczny może być zaciśnięcie zębów i spotykanie się z ludźmi mimo
odczuwania takiego lęku, a więc tolerowanie uczuć, choć wywołują one dystres.
Z perspektywy ACT to również jest unikanie doświadczania. Dlaczego?
Ponieważ choć nie unikam sytuacji, to jednak walczę ze swoimi uczuciami
i mam rozpaczliwą nadzieję, że te kiedyś znikną. To zaś jest tolerowanie, nie
akceptowanie. Jeśli naprawdę akceptuję swoje uczucia, to nawet gdy one są
bardzo nieprzyjemne i niewygodne, nie dręczą mnie i nie powodują cierpienia
psychicznego.
Aby zrozumieć różnicę między tolerowaniem i akceptowaniem, zastanów się,
czy chciałbyś, żeby ludzie, których kochasz, tolerowali twoją obecność
z nadzieją, że niedługo sobie pójdziesz, sprawdzając co chwilę, czy już sobie nie
poszedłeś. A może wolałbyś, żeby akceptowali cię w pełni takiego, jakim jesteś,
ze wszystkimi twoimi wadami i dziwactwami, i pragnęli mieć cię w pobliżu tak
długo, jak długo sam byś tego chciał?
Koszty tolerowania odczuwanego lęku (to znaczy zaciskania zębów
i wchodzenia w interakcje) wiążą się z tym, że poświęcam sporo wysiłku
i energii na kontakty z ludźmi oraz mam trudności z pełnym zaangażowaniem
się w jakąkolwiek interakcję społeczną. W konsekwencji tracę większość
przyjemności i spełnienia, które zazwyczaj towarzyszą takim interakcjom. To
z kolei nasila mój lęk dotyczący przyszłych sytuacji społecznych, ponieważ:
„Nie spodoba mi się to”, „Będę się czuł okropnie” oraz „To dla mnie za duży
wysiłek”.
Niestety im większą wagę przykładamy do unikania lęku, tym bardziej
obawiamy się swojego lęku. To błędne koło stanowi sedno każdego zaburzenia
lękowego (cóż jest podstawą ataku paniki, jeśli nie lęk przed lękiem?). Wiele
badań potwierdza, że nasilone unikanie doświadczania jest powiązane
z zaburzeniami lękowymi, przesadnym zamartwianiem się, depresją, gorszymi
wynikami w pracy, częstszym nadużywaniem substancji psychoaktywnych,
gorszą jakością życia, ryzykownymi zachowaniami seksualnymi, zaburzeniem
osobowości typu borderline, większym nasileniem zaburzenia stresowego
pourazowego, długotrwałą niepełnosprawnością i wyższym stopniem ogólnej
psychopatologii (Hayes, Masuda, Bisset, Luoma i Guerrero, 2004). Jest to
niewątpliwie najistotniejszy pojedynczy czynnik sprawczy psychopatologii.
Zapewne dostrzegasz już jeden z powodów, dla których ACT nie koncentruje
się na redukcji objawów. Skupienie się na redukowaniu objawów
najprawdopodobniej wzmacnia unikanie doświadczania, czyli proces, który leży
u źródła większości problemów klinicznych. Poza tym próby redukowania
symptomów paradoksalnie mogą prowadzić do nasilenia objawów. Na przykład
badania pokazują, że tłumienie niechcianych myśli może wywołać efekt odbicia,
czyli zwiększenie zarówno intensywności, jak i częstotliwości niechcianych
myśli (Wenzlaff i Wegner, 2000). Z badań wynika również, że próby tłumienia
nastroju mogą go w istocie nasilić na zasadzie samowzmacniającej się pętli
(Feldner, Zvolensky, Eifert i Spira, 2003; Wegner, Erber i Zanakos, 1993).
Jednym z podstawowych elementów protokołu ACT jest zaznajomienie
klienta z kosztami i daremnością unikania doświadczania. Działanie to służy
podważeniu planu kontroli (to znaczy planu kontrolowania własnych myśli
i uczuć) oraz stworzeniu przestrzeni dla alternatywnego planu: akceptacji.
Niemniej jednak, choć chcemy ułatwić klientom uważne, wartościowe życie, to
nie chcemy zamienić się w „faszystów uważności”.

„Faszyści uważności”
Terapeuci ACT nie są „faszystami uważności”. Nie upieramy się przy tym, by
ludzie zawsze byli obecni w bieżącej chwili, zawsze w stanie defuzji i zawsze
akceptujący. Nie tylko byłoby to śmieszne, ale także obróciłoby się przeciwko
nim. Wszyscy do pewnego stopnia unikamy doświadczania. Wszyscy też
czasem dokonujemy fuzji ze swoimi myślami. Poza tym unikanie doświadczania
i fuzja poznawcza nie są z natury złe czy patologiczne; bierzemy je na cel tylko
wtedy, gdy przeszkadzają nam wieść bogate, pełne i sensowne życie.
Innymi słowy, istotna jest przede wszystkim użyteczność. Jeśli od czasu do
czasu sięgamy po aspirynę, by pozbyć się bólu głowy, to jest to unikanie
doświadczania, ale z dużym prawdopodobieństwem użyteczne – to znaczy na
dłuższą metę poprawiające jakość życia. Jeśli wypijamy wieczorem lampkę
czerwonego wina głównie po to, by pozbyć się napięcia i stresu, to również jest
to unikanie doświadczania – o ile jednak nie mamy problemów zdrowotnych,
także nie będzie to szkodliwe czy toksyczne ani nie wpłynie niekorzystnie na
nasze życie. Przeciwnie, będzie dobre dla naszego serca. Niemniej wypijanie co
wieczór dwóch butelek wina to już zupełnie inna historia.
To samo dotyczy fuzji. W określonych sytuacjach, choć jest ich niewiele,
fuzja ma pozytywny wpływ na nasze życie, na przykład gdy zatracamy się
podczas lektury powieści czy oglądania filmu. W innych sytuacjach, w których
dokonujemy fuzji z własnymi myślami, proces ten, mimo iż nie wzbogaca życia,
to zazwyczaj nie stanowi problemu, na przykład gdy śnimy na jawie, stojąc
w kolejce do kasy w supermarkecie. Ogólnie jednak jest lepiej, gdy choćby
w małym stopniu dokonujemy defuzji od naszych myśli. (Żeby rozwiać
ewentualne wątpliwości, przypomnij sobie ćwiczenie polegające na zakrywaniu
oczu dłońmi. Już niewielka szpara między twarzą a dłońmi powoduje, że dociera
do ciebie znacznie więcej informacji o świecie wokół).

Akceptacja a kontrola – bardzo istotna uwaga


Terapia akceptacji i zaangażowania nie zaleca, by w każdych okolicznościach
akceptować wszystkie myśli i uczucia. Takie podejście byłoby nie tylko bardzo
sztywne, ale też zupełnie niepotrzebne. ACT opowiada się za akceptacją w dwóch
przypadkach:

• kiedy kontrola myśli i uczuć jest ograniczona lub niemożliwa;


• kiedy kontrola myśli i uczuć jest możliwa, ale stosowane metody tej kontroli
pogarszają jakość życia.

Jeśli kontrola jest możliwa i pomaga w wartościowym życiu, to nie należy jej
odrzucać. Proszę, zapamiętaj tę uwagę. Początkujący praktycy ACT często o niej
zapominają lub źle ją interpretują, tymczasem pamiętanie o niej może zaoszczędzić
ci wielu nieporozumień.
Sześć podstawowych procesów patologicznych
Fuzja poznawcza i unikanie doświadczania dają wspólnie początek sześciu
patologicznym procesom, które zostały pokazane na rycinie 2.1 (można je
traktować jako odwrotność sześciu podstawowych procesów terapeutycznych).
Omawiając każdy z nich, będę podawał przykłady dotyczące depresji klinicznej.

Fuzja poznawcza
Jak już wyjaśniłem, fuzja oznacza uwikłanie się we własne myśli do tego
stopnia, że te zaczynają dominować w naszej świadomości i mieć olbrzymi
wpływ na nasze zachowanie. Klienci z depresją dokonują fuzji z różnego
rodzaju niezbyt pomocnymi myślami, takimi jak: „Jestem zła”, „Nie zasługuję
na nic lepszego”, „Nie potrafię się zmienić”, „Zawsze taki byłem”, „Życie jest
do niczego”, „To wszystko jest zbyt trudne”, „Terapia nie zadziała”, „Nigdy nie
będzie lepiej”, „Kiedy tak się czuję, nie potrafię wstać z łóżka”, „Jestem zbyt
zmęczona, żeby cokolwiek zrobić”. Często też dokonują fuzji z bolesnymi
wspomnieniami dotyczącymi na przykład odrzucenia, rozczarowania, porażki
czy wykorzystania (skrajna fuzja ze wspomnieniem, gdy wydaje się, że ono
dzieje się tu i teraz, jest określana jako flashback). Przejawy fuzji w depresji
klinicznej obejmują zamartwianie się, przetrawianie w myślach, próby
zrozumienia, „dlaczego taki jestem”, oraz nieustanne negatywne komentarze
(„To przyjęcie jest do bani. Wolałbym leżeć w łóżku. Jaki jest sens, żebym tu
był? Wszyscy tak dobrze się bawią. Nikt mnie tu tak naprawdę nie chce”).
Rycina 2.1. Model psychopatologii według ACT
Źródło: opracowanie własne.

Unikanie doświadczania
Jak już wspomniałem, unikanie doświadczania oznacza próby pozbycia się
niechcianych osobistych doświadczeń (takich jak myśli, uczucia, wspomnienia),
uniknięcia ich lub ucieczki od nich. Jest to całkowite przeciwieństwo akceptacji
(akceptacji doświadczania). W ramach przykładu przyjrzyjmy się roli unikania
doświadczania w depresji.
Depresyjni klienci zazwyczaj usilnie próbują uniknąć lub pozbyć się
bolesnych emocji i uczuć, takich jak lęk, smutek, zmęczenie, gniew, poczucie
winy, samotność, letarg i tym podobne. Często na przykład wycofują się
z kontaktów z ludźmi, aby uniknąć niewygodnych myśli i uczuć. To może się
wydawać niejasne na pierwszy rzut oka, więc przyjrzyjmy się temu bliżej.
W miarę zbliżania się terminu spotkania towarzyskiego takie osoby
najprawdopodobniej dokonują fuzji z rozmaitymi myślami w rodzaju: „Jestem
nudna”, „Jestem dla innych ciężarem”, „Nie mam nic do powiedzenia”, „Nie
będzie mi się podobało”, „Jestem zbyt zmęczony”, „Nie będę sobie tym
zawracać głowy”, jak również ze wspomnieniami minionych wydarzeń
towarzyskich, które okazały się niesatysfakcjonujące. Równocześnie odczuwają
coraz większy lęk i często mają poczucie antycypacyjnego strachu. Natomiast
w momencie, gdy odwołują spotkanie, odczuwają natychmiastową ulgę:
wszystkie nieprzyjemne myśli i uczucia od razu znikają. I choć ta ulga nie trwa
długo, to jest bardzo wzmacniająca, co zwiększa prawdopodobieństwo, że dana
osoba będzie w przyszłości wycofywać się z kontaktów społecznych.
Fuzja i unikanie zazwyczaj występują razem. Na przykład klienci z depresją
często bardzo się starają odepchnąć od siebie właśnie te myśli i wspomnienia,
z którymi dokonują fuzji, na przykład bolesne myśli typu: „Jestem
bezwartościowy” czy „Nikt mnie nie lubi” bądź nieprzyjemne wspomnienia
dotyczące odrzucenia, rozczarowania czy porażki. Mogą próbować wszystkiego,
od narkotyków, alkoholu i papierosów po oglądanie telewizji czy spanie bez
umiaru, daremnie starając się uniknąć takich myśli.

Dominacja skonceptualizowanej przeszłości


i przyszłości, ograniczona samowiedza
Fuzja i unikanie szybko prowadzą do utraty kontaktu z doświadczeniem tu
i teraz. Bez trudu dajemy się porwać skonceptualizowanej przeszłości
i przyszłości: roztrząsamy bolesne wspomnienia i rozmyślamy o tym, dlaczego
coś się potoczyło tak, a nie inaczej. Fantazjujemy o przyszłości, martwimy się
tym, co jeszcze się nie wydarzyło, i skupiamy się na wszystkim, co musimy
zrobić w następnej kolejności. W tym procesie umyka nam życie tu i teraz.
Kontakt z chwilą obecną dotyczy świata wokół nas i wewnątrz nas. Jeśli
tracimy kontakt ze swoim wnętrzem, ze światem psychicznym – gdy nie mamy
łączności z własnymi myślami i uczuciami – to brakuje nam samowiedzy. Bez
samowiedzy natomiast znacznie trudniej jest zmienić swoje zachowanie
w sposób adaptacyjny.
Wielu klientów z depresją często jest w stanie fuzji ze skonceptualizowaną
przeszłością. Osoby te rozmyślają o minionych bolesnych zdarzeniach,
nierzadko zmagając się z odrzuceniem, stratą i porażką. Dokonują też fuzji ze
skonceptualizowaną przyszłością, to znaczy martwią się wszystkimi złymi
rzeczami, które mogą je spotkać.

Brak jasnych wartości lub kontaktu z wartościami


Gdy naszym zachowaniem w coraz większym stopniu kierują fuzja i mało
pomocne myśli lub próby unikania nieprzyjemnych osobistych doświadczeń,
wówczas często gubimy swoje wartości, zaniedbujemy je lub zapominamy
o nich. Jeśli nie mamy jasności co do własnych wartości lub nie mamy z nimi
psychicznego kontaktu, to nie możemy skutecznie korzystać z nich jako
wskazówek dla naszych zachowań. Klienci z depresją często tracą kontakt
z wartościami dotyczącymi nawiązywania więzi i bycia z ludźmi,
produktywności, dbania o zdrowie i dobrostan, czerpania radości z życia czy
angażowania się w działania stanowiące wyzwanie, takie jak sport, praca
i hobby.
Naszym celem w ACT jest sprawienie, by zachowanie było w coraz
większym stopniu kształtowane przez wartości, a nie fuzję lub unikanie.
(Uwaga: także do wartości należy podchodzić lekko, a nie dokonywać fuzji
z nimi. Jeśli dokonamy fuzji z wartościami, te szybko staną się sztywnymi
zasadami). Rozważ różnice między następującymi trzema motywami chodzenia
do pracy:

1. Głównie fuzja z przekonaniami ograniczającymi Ja (typu: „Jestem skazany na


tę pracę. Tylko do tego się nadaję”).
2. Głównie unikanie – dana osoba chodzi do pracy, aby uniknąć poczucia, że jest
nieudacznikiem, bądź pozbyć się uczucia lęku związanego z napięciem
w domu.
3. Głównie wartości – dana osoba wykonuje swoją pracę, kierując się
wartościami dotyczącymi przyczyniania się do wspólnego dobra,
samorozwoju, bycia aktywną i budowania więzi z innymi.

Który z wymienionych rodzajów motywacji skutkuje najsilniejszym poczuciem


witalności, sensu i celu?

Nieużyteczne działanie
Nieużyteczne działanie to wzorce zachowania, które oddalają nas od uważnego
i wartościowego życia oraz nie przyczyniają się do tego, że nasze życie staje się
bogatsze i pełniejsze, lecz blokują nas lub nasilają nasze zmagania. Jest to
działanie impulsywne, reaktywne lub automatyczne, a nie uważne, przemyślane
i celowe; działanie stale motywowane przez unikanie doświadczania, a nie przez
wartości; to brak aktywności lub prokrastynacja zamiast efektywnych działań na
rzecz poprawy jakości życia. Do typowych przykładów nieużytecznego
działania w depresji należą: nadużywanie narkotyków lub alkoholu, wycofanie
społeczne, fizyczna bezczynność, przerwanie aktywności, które kiedyś sprawiały
przyjemność, unikanie pracy, nadmierne spanie lub oglądanie telewizji, próby
samobójcze, przesadne odwlekanie ważnych zadań… Listę tę można
kontynuować w nieskończoność.

Przywiązanie do skonceptualizowanego Ja
Każdy ma swoją opowieść o tym, kim jest. Opowieść ta jest wielowarstwowa.
Składają się na nią obiektywne fakty, takie jak nasze imię, wiek, płeć, tło
kulturowe, stan cywilny i tak dalej. Obejmuje ona także opisy i oceny ról, które
odgrywamy, relacji, w które wchodzimy, jak również nasze mocne i słabe
strony, to, co lubimy i czego nie lubimy, nasze nadzieje, marzenia i aspiracje.
Jeśli podchodzimy do tej opowieści z lekkością, to może nam ona zapewnić
poczucie Ja, które pomaga określić, kim jesteśmy i czego pragniemy w życiu.
Jeśli jednak dokonujemy z nią fuzji (gdy zaczynamy myśleć, że jesteśmy tą
opowieścią), to szybko staje się ona źródłem wszelkich problemów.
W większości podręczników ACT określą się tę opowieść jako „Ja
skonceptualizowane” lub „Ja jako treść”. Sam preferuję termin „Ja jako opis”,
który ukuła psycholog Patty Bach, ponieważ tym właśnie jest owa opowieść –
sposobem opisywania siebie. Kiedy dokonujemy fuzji z opisem siebie, wydaje
się, że jesteśmy tym opisem, że wszystkie składające się nań myśli oddają istotę
tego, kim jesteśmy: Ja jako opis.
Zauważ, że nawet fuzja z bardzo pozytywnym opisem swojej osoby może być
źródłem problemów. Na przykład z jakim niebezpieczeństwem może się wiązać
fuzja z myślą: „Jestem silny i niezależny”? Z pewnością gwarantuje mi ona
wysoką samoocenę, co jednak się stanie wówczas, gdy będę potrzebował
pomocy, a silna fuzja z pozytywnym opisem siebie nie pozwoli mi tej pomocy
przyjąć ani o nią poprosić? Jakie potencjalne ryzyko wiąże się z fuzją z myślą:
„Jestem świetnym kierowcą, potrafię nadzwyczaj dobrze prowadzić nawet pod
wpływem alkoholu”? Taka fuzja również zapewnia mi wysoką samoocenę, ale
bez trudu może doprowadzić do katastrofy.
Klienci w depresji na ogół dokonują fuzji z bardzo negatywnym opisem
siebie: „Jestem zła / nic niewart / beznadziejna / odstręczający / tępa / nudny /
antypatyczna” i tak dalej. Niemniej jednak i tu można odnaleźć pozytywne
elementy, na przykład: „Jestem silną osobą, nie powinnam w ten sposób
reagować”, „Jestem dobrym człowiekiem, dlaczego spotyka mnie to wszystko?”
czy „Nie potrzebuję żadnej pomocy. Sam sobie z tym poradzę”.

Nakładanie się procesów patologicznych


Zapewne zauważysz, że procesy patologiczne w znacznym stopniu nakładają się
na siebie; tak jak w przypadku elastyczności psychologicznej są wzajemnie ze
sobą powiązane. Jeśli na przykład twój klient nieustannie się zastanawia:
„Dlaczego jestem takim nieudacznikiem?”, to możesz zaklasyfikować takie
zachowanie jako fuzję lub Ja jako opis. Jeżeli klient przez cały wieczór chodzi
tam i z powrotem, zastanawiając się nad zrobieniem czegoś, co poprawiłoby
jego życie, możesz uznać to za działanie nieużyteczne. Natomiast jeśli zatapia
się w rozmyślaniach, kiedy spędza czas z żoną i dziećmi, to traci kontakt nie
tylko z chwilą obecną, ale także z wartościami dotyczącymi nawiązywania więzi
i bycia z ludźmi. Pogrążanie się w myślach może nawet pełnić funkcję unikania
doświadczania, jeżeli klient robi to głównie po to, by uniknąć myślenia
o bolesnych sprawach i radzenia sobie z nimi albo odwrócić uwagę od doznań
z własnego ciała.

Dla kogo odpowiednia jest ACT?


Na podstawie badań naukowych wykazano, że ACT jest skuteczna w przypadku
wielu problemów, między innymi: lęku, depresji, zaburzenia obsesyjno-
kompulsyjnego, fobii społecznej, zaburzenia lękowego uogólnionego,
schizofrenii, zaburzenia osobowości typu borderline, stresu w miejscu pracy,
przewlekłego bólu, używania narkotyków, psychicznego przystosowania do
nowotworu, epilepsji, kontrolowania masy ciała, rzucania palenia i samodzielnej
kontroli cukrzycy (Bach i Hayes, 2002; Bond i Bunce, 2000; Brown i in., 2008;
Branstetter, Wilson, Hildebrandt i Mutch, 2004; Dahl, Wilson i Nilsson, 2004;
Dalrymple i Herbert, 2007; Gaudiano i Herbert, 2006; Gifford i in., 2004; Gratz
i Gunderson, 2006; Gregg, Callaghan, Hayes i Glenn-Lawson, 2007; Hayes,
Masuda, Bissett, Luoma i Guerrero, 2004; Hayes i in., 2004; Lundgren, Dahl,
Yardi i Melin, 2008; Ossman, Wilson, Storaasli i McNeill, 2006; Tapper i in.,
2009; Twohig, Hayes i Masuda, 2006; Zettle, 2003)5. Kiedy jakiś terapeuta pyta
mnie, dla kogo odpowiednia jest terapia akceptacji i zaangażowania,
odpowiadam: „Czy możesz sobie wyobrazić kogoś, dla kogo nie jest
odpowiednia?”. Któż nie skorzystałby na tym, że jest bardziej obecny
psychicznie, ma lepszy kontakt ze swoimi wartościami, lepiej potrafi przyjąć
nieunikniony ból życia czy dokonać defuzji od mało pomocnych myśli,
przekonań i wspomnień, umie podjąć skuteczne działania w warunkach
dyskomfortu emocjonalnego, zaangażować się w pełni w to, co robi, oraz
doceniać każdą chwilę swojego życia bez względu na to, jak się czuje?
Wszystkie te korzyści – a nawet więcej – zapewnia elastyczność
psychologiczna. ACT wydaje się więc odpowiednia dla każdego.
(Oczywiście w przypadku osób o znacznie ograniczonej zdolności
posługiwania się językiem, na przykład z powodu autyzmu, nabytego
uszkodzenia mózgu lub innej niepełnosprawności, zastosowanie ACT może być
ograniczone. Niemniej jednak teoria ram relacyjnych ma wiele użytecznych
zastosowań w tych populacjach klientów).
Aby pomóc ci zacząć myśleć kategoriami modelu ACT, zakończę ten rozdział
ćwiczeniem dotyczącym konceptualizacji przypadku. Proszę, wybierz jednego
ze swoich klientów i poszukaj w jego zachowaniu przykładów sześciu
podstawowych procesów patologicznych, które opisałem w tym rozdziale.
Wykorzystaj do tego formularz „Ocena nieelastyczności psychologicznej: sześć
podstawowych procesów” (zamieszczony na końcu tego rozdziału). Nie
przejmuj się, jeśli utkniesz na którymś punkcie, i przejdź do kolejnego. Pamiętaj,
że te procesy w dużym stopniu się na siebie nakładają, więc jeżeli się
zastanawiasz, czy to fuzja, czy też unikanie doświadczania, to odpowiedź
prawdopodobnie brzmi „tak” – i taką odpowiedź wpisz w obu punktach. To
ćwiczenie ma pomóc ci wykonać pierwszy krok. W dalszych rozdziałach
zajmiemy się konceptualizacją przypadku nieco dokładniej. Teraz po prostu
spróbuj, aby się przekonać, jak ci pójdzie.
Jeszcze lepiej będzie, jeśli zrobisz to ćwiczenie w odniesieniu do dwóch lub
trzech klientów. Tak jak zawsze bowiem z każdym powtórzeniem wszystko staje
się łatwiejsze.
Jeżeli zaś naprawdę chcesz poznać opisane podejście do psychopatologii, to
najlepiej wybierz dwa lub trzy zaburzenia wyróżnione w najnowszej wersji DSM
i przeanalizuj je pod kątem fuzji, unikania doświadczania oraz nieużytecznego
działania. Z jakiego rodzaju treściami mentalnymi osoby dotknięte danym
zaburzeniem dokonują fuzji (biorąc pod uwagę zamartwianie się, roztrząsanie,
obraz Ja oraz krzywdzące dla siebie przekonania i postawy)? Jakich uczuć,
pragnień, wrażeń, myśli i wspomnień nie chcą lub aktywnie unikają? Jakie
nieużyteczne działania na ogół podejmują? Z jakimi podstawowymi wartościami
tracą kontakt?
Na koniec – choć wcale nie jest to najmniej ważne – wykonaj ćwiczenie na
sobie. Jeśli chcesz nauczyć się ACT, to najlepszą osobą, na której możesz
praktykować to podejście, jesteś ty. Poświęć zatem na ćwiczenie trochę czasu
i wykonaj je na poważnie: określ, z czym dokonujesz fuzji, czego unikasz,
z jakimi wartościami tracisz kontakt i jakie nieskuteczne działania podejmujesz.
Im częściej będziesz korzystać z tego modelu w przypadku własnych problemów
i obserwować, jak on działa w twoim życiu, tym więcej nabierzesz
doświadczenia, do którego będziesz mógł się odwołać w gabinecie
terapeutycznym.
Ocena nieelastyczności psychologicznej: sześć
podstawowych procesów

1. Dominacja skonceptualizowanej przeszłości i przyszłości, ograniczona samowiedza.


Ile czasu klient spędza na rozmyślaniu o przeszłości lub na fantazjowaniu o przyszłości
bądź zamartwianiu się nią? Nad jakimi elementami przeszłości lub przyszłości rozmyśla?
W jakim stopniu jest oderwany od własnych myśli, uczuć i działań lub ich sobie nie
uświadamia?
2. Fuzja poznawcza. Z jakiego rodzaju niepożądaną treścią poznawczą klient dokonuje fuzji
(sztywne zasady lub oczekiwania, przekonania ograniczające Ja, krytycyzm i ocena,
uzasadnianie, wymówki, poczucie braku nadziei lub bezwartościowości, inne)?
3. Unikanie doświadczania. Jakich doświadczeń osobistych (myśli, uczuć, wspomnień) klient
unika? W jaki sposób to robi? Jak dalece wszechobecne w jego życiu jest unikanie
doświadczania?
4. Przywiązanie do skonceptualizowanego Ja. Jakie jest skonceptualizowane Ja klienta? Na
przykład, czy klient postrzega siebie jako załamanego, skrzywdzonego, antypatycznego,
słabego, głupiego i tak dalej, czy też jako silnego, ponadprzeciętnego, odnoszącego
sukcesy? W jakim stopniu dokonał fuzji z tym obrazem Ja? Czy definiuje siebie
w kategoriach swojego ciała, cechy charakteru lub konkretnej roli, zawodu bądź diagnozy?
5. Brak jasnych wartości lub kontaktu z wartościami. Co do jakich wartości klient nie ma
jasności, jakie wartości zaniedbuje lub wyraża niekonsekwentnie w swoim zachowaniu? (Na
przykład do często zaniedbywanych wartości należą więź z innymi, troskliwość,
przyczynianie się do wspólnego dobra, autentyczność, otwartość, troska o siebie,
współczucie dla siebie, miłość, opieka, życie teraźniejszością).
6. Nieużyteczne działanie. Jakie impulsywne, unikające lub niekorzystne dla Ja działania
podejmuje klient? Czy brakuje mu wytrwałości, gdy konieczne jest wytrwałe działanie?
A może niepotrzebnie kontynuuje nieskuteczne działania? Jakich ludzi, miejsc, sytuacji
i działań unika albo z jakich relacji, miejsc, sytuacji i działań się wycofuje?
Rozdział 3

Dom ACT

Dlaczego tak długo to trwało, ACT?


Dlaczego upowszechnienie się terapii akceptacji i zaangażowania trwało tyle
czasu, skoro prowadzone już w 1986 roku randomizowane badania z grupą
kontrolną wykazywały, że jest ona tak samo (a nawet bardziej) skuteczna jak
tradycyjne terapie poznawczo-behawioralne w leczeniu depresji? Steven C.
Hayes, twórca ACT, wyjaśnia to następująco:

Gdyby ACT stała się popularna dwadzieścia lat temu, mogłaby nie wytrzymać
kontroli. Model nie był jeszcze dostatecznie opracowany, a jego podstawy były słabe
[…]. Przed publikacją podejścia w formie książkowej (w 1999 roku) chcieliśmy przez
kilka lat popracować nad filozofią, podstawami teoretycznymi, wskaźnikami
i praktycznym zastosowaniem terapii […]. Ponieważ jednak odczekaliśmy i solidnie
opracowaliśmy podstawy, teraz, gdy ludzie odkrywają kolejne warstwy, dostrzegają,
jak wiele zostało zrobione na samym początku (Harris, 2008b).

W wyniku tej pracy u podstaw ACT przypomina teraz najwyższe piętro


trzypoziomowej rezydencji. Na piętrze poniżej znajdziesz teorię ram
relacyjnych, czyli behawioralną teorię ludzkiego języka i poznania. Na parterze
znajdziesz stosowaną analizę zachowania, doskonały model służący
przewidywaniu i kształtowaniu zachowania, który ma olbrzymi wpływ na
niemal każdą gałąź współczesnej psychologii. Natomiast fundamentem, na
którym stoi cała rezydencja, jest filozofia zwana kontekstualizmem
funkcjonalnym.
Podczas gdy w pozostałych rozdziałach tej książki koncentrujemy się na
terapii akceptacji i zaangażowania, w tym rozdziale przyjrzymy się krótko
kontekstualizmowi funkcjonalnemu. Nie musisz się zaznajamiać z tym
zagadnieniem. Jeśli chcesz, możesz pominąć ten rozdział, zachęcam cię jednak
do jego lektury, ponieważ pomoże ci zrozumieć ACT. Początkowo zawierał on
też wprowadzenie do stosowanej analizy zachowania i teorii ram relacyjnych,
ale ze względu na ograniczenie objętości książki musiałem zrezygnować z tych
fragmentów (znajdziesz je na:
http://thehappinesstrap.com/upimages/the_house_of_ACT.pdf).

Kontekstualizm funkcjonalny i krzesło o trzech nogach

Proszę, wyobraź sobie krzesło, które ma cztery nogi, ale któremu jedna noga odpada
w momencie, gdy ktoś na nim siada. Czy określiłbyś takie krzesło jako zepsute,
wadliwe albo uszkodzone? Czy nazwałbyś je dysfunkcyjnym lub nieadaptacyjnym?
Zadałem te pytania setkom terapeutów, którzy zawsze przynajmniej na jedno z nich
odpowiadali twierdząco. Problem polega na tym, że ta instynktowna odpowiedź
(„Tak, w tym krześle coś jest zepsute, wadliwe lub uszkodzone”) nie bierze pod uwagę
niezmiernie ważnej roli kontekstu. Zapraszam cię więc do myślenia lateralnego:
pomyśl o co najmniej trzech lub czterech kontekstach, w których moglibyśmy
powiedzieć, że takie krzesło dobrze służy naszym celom.

Czy udało ci się coś wymyślić? Oto kilka moich propozycji:

• rekwizyt do zrobienia komuś kawału;


• eksponat na wystawę zepsutych mebli;
• rekwizyt dla klauna lub do przedstawienia komediowego;
• przykład wad projektu na zajęcia z budowania mebli;
• przyrząd do ćwiczenia równowagi, koordynacji i siły mięśni (starasz się usiąść
na krześle tak, by noga nie odpadła);
• mebel pozwalający liczyć w pracy na wypadek, za który można dostać
odszkodowanie.

W każdym z tych kontekstów krzesło bardzo dobrze służy realizacji naszych


celów. Przytoczony przykład pokazuje, w jaki sposób kontekstualizm
funkcjonalny zyskał swą nazwę – nurt ten sprawdza, jak dana rzecz funkcjonuje
w określonym kontekście. Z jego perspektywy żadna myśl ani żadne uczucie nie
są z natury dysfunkcyjne czy patologiczne ani nie stanowią problemu.
W kontekście obejmującym fuzję poznawczą i unikanie doświadczania nasze
myśli, uczucia i wspomnienia często funkcjonują w sposób toksyczny,
krzywdzący lub wypaczający życie. Niemniej jednak w kontekście defuzji
i akceptacji (tj. uważności) te same myśli, uczucia i wspomnienia funkcjonują
w odmienny sposób: mają na nas znacznie mniejszy wpływ. Nadal mogą być
bolesne, nie są już jednak toksyczne, krzywdzące czy wypaczające życie. A co
najważniejsze, nie powstrzymują nas przed wartościowym życiem.
Większość modeli psychologii opiera się na filozofii zwanej
mechanicyzmem. Modele mechanistyczne traktują umysł tak, jakby był
maszyną złożoną z wielu oddzielnych części. Stanowiące problem myśli
i uczucia uważa się za wadliwe części maszyny lub błędy w jej budowie. Celem
wspomnianych modeli jest naprawa, wymiana lub usunięcie owych wadliwych
części, tak by maszyna mogła normalnie funkcjonować. Mechanistyczne modele
psychologii zakładają, że istnieją z natury dysfunkcyjne, nieadaptacyjne lub
patologiczne myśli, uczucia i wspomnienia. Innymi słowy, że pewne
wspomnienia, myśli, uczucia, emocje, pragnienia, schematy, narracje, stany ego,
podstawowe przekonania i tym podobne są zasadniczo dysfunkcyjne lub
patologiczne i podobnie jak wadliwe krzesło trzeba je naprawić, wymienić lub
wyrzucić.
Mechanicyzm okazał się filozofią nauki cieszącą się największym
powodzeniem w większości dziedzin naukowych, nie dziwi zatem, że
przeważająca część modeli w psychologii opiera się na jakimś rodzaju filozofii
mechanistycznej. W mechanicyzmie nie ma nic złego, nieodpowiedniego,
gorszego czy podstawowego. Podkreślam jedynie, że kontekstualizm
funkcjonalny różni się radykalnie od podejść filozoficznych głównego nurtu
i naturalnie prowadzi do innego sposobu prowadzenia terapii.

Czy klienci to „towar uszkodzony”?


Klienci często przychodzą na terapię z nastawieniem mechanistycznym. Wierzą,
że są wadliwi, uszkodzeni, że mają jakąś skazę i potrzebują naprawy. Niekiedy
nawet mówią o sobie, że są „towarem uszkodzonym”. Często sądzą, że brak im
jakiegoś ważnego komponentu, na przykład pewności siebie czy poczucia
własnej wartości. Albo że jakaś ich część jest wadliwa, na przykład uczucie
lęku, negatywne myśli lub bolesne wspomnienia, i należy ją usunąć. Większość
modeli mechanistycznych bez trudu wzmacnia tego rodzaju przekonania
poprzez:

• stosowanie słownictwa (np. słów „dysfunkcyjny”, „nieadaptacyjny”,


„irracjonalny”, „negatywny”) implikującego, że w naszym umyśle znajdują
się wadliwe bądź uszkodzone części;
• stosowanie wielu narzędzi i technik opracowanych z myślą o bezpośrednim
ograniczeniu, zamianie bądź usunięciu niechcianych myśli i uczuć (zazwyczaj
na podstawie założenia, że jest to istotny krok w kierunku poprawienia jakości
życia).

Podejście ACT jest inne. Nie chcemy redukować ani eliminować objawów,
zmierzamy zaś do zasadniczej zmiany relacji klienta z jego myślami i uczuciami,
tak by nie postrzegał ich już jako objawów. W momencie, gdy określamy daną
myśl lub dane uczucie jako objaw, zakładamy, że są one złe, krzywdzące,
nienormalne, czyli że trzeba się ich pozbyć, aby być normalnym i zdrowym.
Takie podejście prowadzi do walki z myślami i uczuciami – walki, której skutki
często są katastrofalne.
Załóżmy, że pośrodku ogrodu przed twoim domem rośnie roślina, którą
uważasz za wstrętną. Załóżmy też, że jedynym sposobem, aby się jej pozbyć,
jest zniszczenie całego ogrodu. (Być może myślisz teraz: „Musi być jakiś
sposób, żeby się jej pozbyć”. Jeśli tak, to zrób krok w tył i poczyń założenie
hipotetyczne: dla celów tego ćwiczenia wyobraź sobie, że nie można pozbyć się
tej rośliny bez zniszczenia twojego ogrodu). Jeżeli uważasz tę roślinę za chwast,
to jak taka ocena wpływa na twoją relację z tą rośliną? Najprawdopodobniej
roślina ci się nie podoba i nie chcesz jej w swoim ogrodzie. Możesz też się
złościć i denerwować z jej powodu. Możliwe, że straciłeś mnóstwo czasu na
rozmyślaniu, o ile lepiej wyglądałby twój ogród bez tej rośliny pośrodku.
Wahałeś się, czy wpuszczać do ogrodu ludzi, ze strachu przed tym, że będą cię
oceniać na jego podstawie. Być może nawet zacząłeś wychodzić z domu tylnymi
drzwiami, żeby nie musieć patrzeć na ten wstrętny chwast. Innymi słowy, ów
wstrętny chwast stał się CZYMŚ BARDZO ISTOTNYM w twoim życiu – tak
istotnym, że ma znaczący wpływ na twoje zachowanie.
A jeśli zamiast uważać tę roślinę za wstrętny chwast zaczniesz postrzegać ją
jako niefortunny życiowy fakt: naturalny element krajobrazu, typowy przykład
lokalnej flory? To nadal ta sama roślina, rosnąca w tym samym miejscu, jednak
twoja relacja z nią zmieniła się zasadniczo. Teraz już nie musisz walczyć
z rośliną. Nie musisz denerwować się ani wstydzić przez nią, nie musisz
marnować mnóstwa czasu na myślenie o niej. Możesz bez wahania wpuszczać
ludzi do ogrodu, a z domu wychodzić frontowymi drzwiami. Sama roślina się
nie zmieniła, tylko ty już nie czynisz z niej CZEGOŚ BARDZO ISTOTNEGO.
Teraz ona ma na ciebie znacznie mniejszy wpływ.
Uważność umożliwia nam podobną zmianę nastawienia wobec wszystkich
myśli, uczuć, wrażeń i wspomnień, które tak chętnie uznajemy za problem;
umożliwia nam wybór naszych relacji z nimi. Zmieniając kontekst z fuzji
i unikania doświadczania na defuzję i akceptację (tj. uważność), zmieniamy też
funkcję tych myśli i uczuć, tak by miały na nas mniejszy wpływ. W kontekście
uważności one nie są już objawami, problemami ani czymś, co przeszkadza nam
wieść bogate i pełne życie – są tylko myślami, uczuciami, doznaniami,
wspomnieniami i tak dalej.
W pewnym sensie uważność to podstawowe narzędzie zmiany ram: przenosi
wszystkie bolesne myśli i uczucia ze starej ramy „nieprawidłowych objawów
patologicznych przeszkadzających wieść pełne i sensowne życie” w ramę
„normalnych ludzkich doświadczeń stanowiących naturalne elementy bogatego
i sensownego życia”.

Jaki jest cel funkcjonalnego kontekstualizmu?


Celem funkcjonalnego kontekstualizmu jest dokładne i skuteczne
przewidywanie zachowań oraz oddziaływanie na zachowania za pomocą
potwierdzonych empirycznie zasad. A czemu służą przewidywanie zachowań
i oddziaływanie na nie? W ACT służą one temu, by pomóc ludziom wieść
bogate, pełne i sensowne życie, czyli życie wartościowe i uważne. Dlatego
w terapii akceptacji i zaangażowania uczymy klientów zwiększania świadomości
własnych zachowań (publicznych i prywatnych) i zauważania, jakie funkcje te
zachowania pełnią w kontekście ich życia: czy poprawiają, czy też raczej
pogarszają jego jakość. Być może przypominasz sobie, że w ACT nazywamy to
użytecznością. Zastanówmy się przez chwilę nad słowem „funkcja”. Jest to
termin fachowy – którego nie używamy z klientami – pojawiający się
w większości podręczników ACT. Kiedy pytamy: „Jaką funkcję pełni to
zachowanie?”, mamy na myśli: „Jaki rezultat wywoła to zachowanie? Jakie będą
jego konsekwencje?”. Innymi słowy: „Jaki cel ma to zachowanie? Do czego ma
doprowadzić?”.

Aby dobrze to zrozumieć, wyobraź sobie pięć osób w pięciu różnych sytuacjach, które
nożem robią sobie nacięcie na przedramieniu. Czy możesz wskazać pięć możliwych
funkcji takiego zachowania?

Oto kilka propozycji:

• zwrócenie na siebie uwagi;


• ukaranie siebie;
• uwolnienie napięcia;
• odwrócenie uwagi od bolesnych emocji;
• forma body art;
• próba poczucia czegokolwiek, gdy jest się całkowicie odrętwiałym;
• próba dostania się do szpitala.

Zauważ, że we wszystkich przypadkach forma zachowania jest taka sama


(cięcie przedramienia), ale jego funkcja – cel, któremu ono służy – jest
odmienna.

Teraz załóżmy, że bliska ci osoba jest pogrążona w myślach, a twoim celem jest
skupienie na sobie jej uwagi. Wskaż pięć form zachowania, za pomocą których
możesz osiągnąć swój cel.

Oto kilka propozycji:

• pomachanie do tej osoby;


• zawołanie: „Halo! Jest tam kto?”;
• wylanie tej osobie na głowę kubka wody;
• uderzenie głośno w jakiś mebel;
• powiedzenie: „Kochanie, czy przez chwilę możesz mi poświęcić uwagę?”.

Ostatni przykład pokazuje wiele różnych form zachowania, które pełnią tę samą
funkcję: prowadzą do celu, jakim jest zwrócenie na siebie uwagi drugiej osoby.
Funkcjonalny kontekstualizm interesuje się raczej funkcją zachowania, a nie
jego formą. Zauważ jednak, że funkcję zachowania możemy poznać tylko
wtedy, gdy znamy kontekst, w jakim owo zachowanie się pojawia. Czemu służy
na przykład podniesienie ręki? Czy osoba podnosząca rękę znajduje się w sali
wykładowej i zadaje pytanie? Czy pokazuje lecący wysoko samolot? A może
chce zatrzymać taksówkę? Nie znając kontekstu, nie poznamy funkcji
zachowania – i odwrotnie. To zaś prowadzi do kolejnego ważnego pytania. Co
mamy na myśli, mówiąc „zachowanie” i „behawioryzm”?

„Behawioryzm” – słowo błędnie rozumiane


Kiedy zetknąłem się z ACT po raz pierwszy, nie mogłem uwierzyć, że taki
duchowy, humanistyczny model wywodzi się z behawioryzmu. Sądziłem, że
behawioryści traktują ludzi jak roboty lub szczury, że nie interesują się myślami
ani uczuciami, które uważają za nieważne lub bez znaczenia. Jakże się myliłem!
Wkrótce odkryłem, że istnieje kilka różnych szkół behawioryzmu i że zasady
niektórych z tych szkół są sprzeczne z podstawowymi założeniami terapii
akceptacji i zaangażowania oraz teorii ram relacyjnych. ACT wywodzi się ze
szkoły znanej pod (nieco niefortunną) nazwą „radykalny behawioryzm”6. Nie
pozwól, by ta nazwa cię odstraszyła. Radykalni behawioryści nie biegają
w pełnym umundurowaniu, uzbrojeni w karabiny szturmowe. Nazwę swojej
szkoły zawdzięczają radykalnym poglądom. Uważają bowiem, że wszystko, co
robi organizm, jest zachowaniem. Tak, dobrze widzisz: wszystko, co robi
organizm, jest zachowaniem. Stąd też radykalny behawiorysta będzie uważał
takie procesy jak myślenie, odczuwanie czy wspominanie za formy zachowania
– i to bardzo istotne.
Radykalni behawioryści mówią o dwóch obszernych sferach zachowania.
Jedna to zachowanie publiczne, czyli takie, które może być bezpośrednio
obserwowane przez innych ludzi (o ile są jego świadkami). Gdybyśmy oglądali
nagranie wideo twojej osoby, wszystkie twoje zachowania i wypowiedzi, które
byśmy widzieli i słyszeli, byłyby zachowaniem publicznym. Potocznie
zazwyczaj nazywamy je działaniem. Druga sfera to zachowanie prywatne, czyli
takie, które może być bezpośrednio obserwowane jedynie przez wykonującą je
osobę, jak myślenie, wspominanie, fantazjowanie, wyczuwanie smaku, zapachu
i tym podobne. Zainteresowania radykalnych behawiorystów dotyczą obu tych
sfer. Behawioryzm miał ogromny wpływ na psychologię kliniczną. Dzięki
rygorystycznie prowadzonym badaniom naukowym behawioryści odkryli wiele
niezawodnych metod skutecznego oddziaływania na zachowanie człowieka
(zarówno publiczne, jak i prywatne), obejmujących ekspozycję, wzmacnianie,
kształtowanie reakcji, wygaszanie oraz warunkowanie klasyczne
i instrumentalne . Koncepcje te miały olbrzymi wpływ na szereg modeli
7
terapeutycznych, choć wielu tego nie przyznaje, a nawet nie zdaje sobie z tego
sprawy. W rzeczywistości trudno sobie wyobrazić skutecznego terapeutę czy
coacha, który nie korzystałby z przynajmniej niektórych podstawowych zasad
behawioryzmu, biorąc pod uwagę ich udowodnioną skuteczność w ułatwianiu
zmiany behawioralnej. Wiele z tych koncepcji jest powszechnie
wykorzystywanych w codziennym życiu. Na przykład w programach dla liderów
biznesu zaleca się menedżerom, by zauważali, co ich pracownicy robią dobrze,
i udzielali za to szczerych pochwał. Podobnie w programach pozytywnego
rodzicielstwa zachęca się rodziców, by aktywnie zauważali dobre zachowanie
dziecka i nagradzali dziecko z takie zachowanie. Te doskonałe rady opierają się
na bardzo ważnej behawioralnej zasadzie wzmocnienia pozytywnego.
Trzy fale behawioryzmu
W tym podrozdziale krótko omawiam dzieje behawioryzmu, aby stało się jasne,
w jaki sposób dotarliśmy do miejsca, w którym obecnie się znajdujemy.
W ostatnim stuleciu mieliśmy do czynienia z trzema falami terapii
behawioralnych. Pierwsza fala, której szczyt popularności przypadł na lata
pięćdziesiąte i sześćdziesiąte XX wieku, koncentrowała się głównie na zmianie
zachowań publicznych i korzystała z technik powiązanych z zasadami
warunkowania klasycznego i instrumentalnego. Wielu praktyków przykładało
niewielką wagę do myśli i uczuć, co niestety skutkowało tym, że wszystkich
behawiorystów uznano za traktujących ludzi jak szczury lub roboty.
Przedstawiciele drugiej fali behawioryzmu, która rozpoczęła się w latach
siedemdziesiątych XX wieku, za kluczową strategię zmiany zachowania
uznawali interwencje poznawcze. Mówiąc dokładniej, kładli szczególny nacisk
na podważanie czy kwestionowanie irracjonalnych, dysfunkcyjnych,
negatywnych lub błędnych myśli i zastępowanie ich bardziej racjonalnymi,
funkcjonalnymi, pozytywnymi lub realistycznymi. Ostatecznie drugą falę
zdominowała terapia poznawczo-behawioralna, tuż za nią racjonalno-emotywna
terapia behawioralna.
Terapia akceptacji i zaangażowania należy do trzeciej fali terapii
behawioralnych, wraz z dialektyczną terapią behawioralną, terapią poznawczą
opartą na uważności, psychoterapią opartą na analizie funkcjonalnej i wieloma
innymi. Wszystkie one, obok tradycyjnych interwencji behawioralnych, kładą
główny nacisk na akceptację i uważność.

Czy to koniec zwiedzania?


Jeśli chcesz zwiedzić pozostałą część domu ACT, to polecam książkę The ABCs
of human behavior: Behavioral principles for the practicing clinician Jonasa
Ramnerö i Niklasa Törneke. To świetny tekst, który w przystępny i zrozumiały
sposób wyjaśnia krok po kroku wszystkie szczegółowe zagadnienia dotyczące
funkcjonalnego kontekstualizmu, stosowanej analizy zachowania i teorii ram
relacyjnych, wiążąc je z terapią akceptacji i zaangażowania za pomocą wielu
przykładów klinicznych i opatrzonych przypisami transkrypcji sesji
terapeutycznych. Ponadto na https://contextualscience.org/rft_tutorial znajdziesz
link do darmowego kursu online.
Kończę te intelektualne rozważania. Pora przejść do ćwiczeń…

You might also like