You are on page 1of 35

Tomasz J.

Kosiński

„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych


ambicji historyka na zlecenie
Streszczenie
Owiana aurą podejrzeń, wątpliwości i skandali „Kronika Prokosza”, zwana też Kroniką
słowiańsko-sarmacką wróciła, jako przedmiot sporów w dyskusji publicznej, po dwu stuleciach od
jej wydania w 1825 roku. Kontrowersje dotyczą nie tylko jej autentyczności, ale i samego autora,
którym miał być zdaniem Joachima Lelewela – Przybysław Dyjamentowski, podejrzewany o liczne
fałszerstwa genealogii rodów szlacheckich za wynagrodzeniem, a ostatnio Piotr Boroń postawił tezę,
że mógł nim być generał Franciszek Morawski. Jak widzimy, nawet w tej kwestii uczeni nie są
zgodni, choć jednym głosem twierdzą, że to z pewnością fałszerstwo, opierając się na wątpliwej
reputacji Dyjamentowskiego lub rubasznym stylu bycia zblazowanego weterana wojennego.
Swoją krytykę tego kontrowersyjnego dzieła przedstawił wcześniej Lelewel, który dopatrywał się
tu mistyfikacji i wymyślonych kronikarzy, jako wyraz niespełnionych ambicji historyka na zlecenie.
Wiele wskazuje na to, że miał w tym dużo racji. Jednak i on sam zalecał spokojne studiowanie tego
opracowania, w którym wymieszano fakty i wymysły.
W artykule przedstawiam krótki skrót dyskusji na temat tej wątpliwej kroniki i innych prac ze
„skrzyni Dyjamentowskiego”. Zwracam uwagę też na niektóre ciekawe informacje podane w niej
przez autora, zwłaszcza na temat bogów Polaków, które wydają się być zgodne z wiedzą na ten
temat, jaką zdobyłem podczas przygotowania materiałów do moich książek o wierzeniach Słowian,
a nie są łatwe do znalezienia w znanych nam źródłach pisanych.
Obecne opracowanie jest rozwinięciem mojego wcześniejszego tekstu na ten temat, który
uzupełniłem o pewne treści oraz nowe wnioski. Oczywiście nie wyczerpuje on tego tematu. Nie staję
też tutaj po żadnej stronie sporu na temat wiarygodności kroniki Prokosza. Moim zdaniem, co
wynika jasno z jej treści, powinna się ona nazywać „Kroniką Dyjamentowskiego”, bo zawiera
przecież masę odniesień do późniejszych autorów i sam autor/komentator nie ukrywa, że pochodzi
ona z XVIII wieku, podając całą listę kronikarzy i historyków, na których się opierał w swojej pracy.
Dlatego uważam, że problemem jest tutaj nie brak autentyczności pracy Dyjamentowskiego, ale
istnienie podanych przez niego kronikarzy, nieznanych nauce, na których on się powołuje.

Słowa kluczowe: Kronika Prokosza, Przybysław Dyjamentowski, wątpliwe źródła historyczne,


manuskrypty, mistyfikacje w piśmiennictwie, Lechia, historia Polski, poczet władców Lechii,
bogowie Polaków.

Uwagi: Wszelkie tłumaczenia w tekście, o ile nie podano inaczej, są dziełem autora niniejszego
opracowania. Dopiski autorskie w cytatach podano w nawiasach kwadratowych. Wszystkie grafiki
oznaczone, jako dzieło autora niniejszego opracowania, jeśli nie podano inaczej, są udostępniane na
licencji CC BY 4.0. Teksty można kopiować na zasadach prawa cytatu, z podaniem pełnego imienia
i nazwiska autora: Tomasz J. Kosiński. Autor nie wyraża zgody na dokonywanie w nich
jakichkolwiek zmian, które mogą wypaczyć sens przekazu.

Tomasz J. Kosiński
Slawistyka, historia, archeogenetyka, antropologia kulturowa, etnolingwistyka
E-mail: tomasz@kosinski.pl
ORCID: 0000-0002-2746-1056

1
„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych ambicji historyka na zlecenie

"Prokosz's Chronicle" – the effect of the


unfulfilled ambitions of a commissioned
historian
Abstract
Shrouded in an aura of suspicions, doubts and scandals, "Prokosz’s Cronicle", also known as the
Slavic-Sarmatian Chronicle, returned as a subject of dispute in public discussion two centuries after
its publication in 1825. Controversies concern not only its authenticity, but also the author himself,
who, according to Joachim Lelewel, was supposed to be Przybyslav Dyjamentowski, suspected of
numerous forgeries of genealogies of noble families for remuneration, and recently Piotr Boroń put
forward the thesis that it could be General Franciszek Morawski. As we can see, even on this point,
scholars do not agree, although they unanimously claim that it is certainly a forgery, based on
Dyjamentowski's dubious reputation or the rude manner of a jaded war veteran.
Earlier, Lelewel presented his criticism of this controversial work, who saw here mystifications
and imaginary chroniclers, as an expression of the unfulfilled ambitions of a commissioned historian.
There are many indications that he was right about that. However, he himself recommended a quiet
study of this study, in which fact and fiction were mixed.
In the article I present a short summary of the discussion on this dubious chronicle and other
works from the "Dyjamentowski chest". I also draw attention to some interesting information
provided in it by the author, especially about the gods of Poland, which seem to be consistent with
the knowledge on this subject that I gained while preparing materials for my books on Slavic beliefs,
and are not easy to find in known us written sources.
The current study is a development of my earlier text on this subject, which I supplemented with
some content and new conclusions. Of course, it does not exhaust this topic. I am also not here on
any side of the dispute about the credibility of "Prokosz's Chronicle". In my opinion, which is clear
from its content, it should be called "Dyjamentowski's Chronicle", because it contains a lot of
references to later authors and the author/commentator himself does not hide the fact that it comes
from the eighteenth century, giving a whole list of chroniclers and historians, for which he relied on
in his work.
Therefore, I believe that the problem here is not the lack of authenticity of Dyjamentowski's work,
but the existence of the chroniclers he quoted, unknown to science, to whom he refers.

Keywords: Prokosz’s Chronicle, Przybyslav Dyjamentowski, dubious historical sources,


manuscripts, hoaxes in literature, Lechia, history of Poland, group of rulers of Lechia, gods of Poles.

Notes: All translations in the text, unless stated otherwise, are the work of the author of this study.
Author's notes in quotations are given in square brackets. All graphics marked as the work of the
author of this study, unless stated otherwise, are available under the CC BY 4.0 license. Texts can be
made available on the basis of the right of quotation, with the full name of the author: Tomasz
J. Kosinski. The author does not agree to make any changes in them that may distort the meaning of
the message.

Tomasz J. Kosinski
Slavic studies, history, archaeogenetics, cultural anthropology, ethnolinguistics
E-mail: tomasz@kosinski.pl
ORCID: 0000-0002-2746-1056

2
Tomasz J. Kosiński

"Chronik von Prokosz" – das Ergebnis


unerfüllter Ambitionen eines beauftragten
Historikers
Zusammenfassung
Eingehüllt in eine Aura von Verdächtigungen, Zweifeln und Skandalen kehrte die "Prokosz-
Chronik", auch als slawisch-sarmatische Chronik bekannt, zwei Jahrhunderte nach ihrer
Veröffentlichung im Jahr 1825 als Streitgegenstand in die öffentliche Diskussion zurück.
Kontroversen betreffen nicht nur seine Echtheit, sondern auch den Autor selbst, der laut Joachim
Lelewel Przybyslav Dyjamentowski sein sollte, der zahlreicher Fälschungen von Genealogien von
Adelsfamilien gegen Entgelt verdächtigt wurde, und kürzlich stellte Piotr Boroń die These auf, dass
es sich um einen General handeln könnte Franziskus Morawski. Wie wir sehen können, sind sich die
Gelehrten auch in diesem Punkt nicht einig, obwohl sie einhellig behaupten, dass es sich sicherlich
um eine Fälschung handelt, basierend auf Dyjamentowskis zweifelhaftem Ruf oder der unhöflichen
Art eines abgestumpften Kriegsveteranen.
Zuvor hatte Lelewel seine Kritik an diesem umstrittenen Werk, der hier Mystifizierungen und
imaginäre Chronisten sah, als Ausdruck unerfüllter Ambitionen eines beauftragten Historikers
dargestellt. Vieles deutet darauf hin, dass er damit Recht hatte. Er selbst empfahl jedoch ein ruhiges
Studium dieser Studie, in der sich Fakten und Fiktion vermischten.
In dem Artikel stelle ich eine kurze Zusammenfassung der Diskussion um diese dubiose Chronik
und andere Werke aus der „Dyjamentowski-Truhe“ vor. Ich mache auch auf einige interessante
Informationen aufmerksam, die der Autor darin gibt, insbesondere über die polnischen Götter, die
mit den Kenntnissen zu diesem Thema, die ich bei der Vorbereitung von Materialien für meine
Bücher über den slawischen Glauben gewonnen habe, übereinstimmen und nicht einfach sind in uns
bekannten schriftlichen Quellen finden.
Die vorliegende Studie ist eine Weiterentwicklung meines früheren Textes zu diesem Thema, den
ich um einige Inhalte und neue Schlussfolgerungen ergänzt habe. Damit ist dieses Thema natürlich
nicht erschöpft. Auch im Streit um die Glaubwürdigkeit der "Chronik von Prokosz" stehe ich hier auf
keiner Seite. Meiner Meinung nach sollte es, was aus seinem Inhalt hervorgeht, "Dyjamentowskis
Chronik" heißen, weil es viele Hinweise auf spätere Autoren enthält und der Autor/Kommentator
selbst die Tatsache, dass es aus dem achtzehnten Jahrhundert stammt, nicht verhehlt eine ganze Liste
von Chronisten und Historikern, auf die er sich bei seiner Arbeit stützte.
Daher glaube ich, dass das Problem hier nicht die mangelnde Authentizität von Dyjamentowskis
Werk ist, sondern die der Wissenschaft unbekannte Existenz der von ihm zitierten Chronisten, auf
die er sich bezieht.

Schlüsselwörter: Chronik von Prokosz, Przybysław Dyjamentowski, dubiose historische


Quellen, Manuskripte, Scherze in der Literatur, Lechia, Geschichte Polens, Herrschergruppe von
Lechia, Götter der Polen.

Tomasz J. Kosinski
Slawistik, Geschichte, Archäogenetik, Kulturanthropologie, Ethnolinguistik
E-mail: tomasz@kosinski.pl
ORCID: 0000-0002-2746-1056

3
„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych ambicji historyka na zlecenie

"Хроника Прокоша" – результат


несбывшихся амбиций заказного историка
Резюме
Окутанная ореолом подозрений, сомнений и скандалов, «Летопись Прокоша», известная
также как Славяно-Сарматская летопись, через два столетия после ее публикации в 1825 году
снова стала предметом споров общественного обсуждения. Споры касаются не только его
подлинности, но и самого автора, которым, согласно Иоахиму Лелевелю, должен был быть
Пшибислав Дьяментовский, подозреваемый в многочисленных подделках генеалогий
дворянских родов за вознаграждение, а недавно Петр Борон выдвинул тезис о том, что это мог
быть генерал Францишек Моравски. Как видим, даже в этом вопросе ученые не согласны,
хотя и единодушно утверждают, что это безусловно подделка, основанная на сомнительной
репутации Дьяментовского или грубости пресыщенного ветерана войны.
Ранее свою критику этого противоречивого произведения Лелевель представил, увидев
здесь мистификации и мнимых летописцев, как выражение нереализованных амбиций
заказного историка. Есть много признаков того, что он был прав в этом. Однако сам он
рекомендовал спокойно изучить это исследование, в котором смешались правда и вымысел.
В статье я представляю краткий итог обсуждения этой сомнительной хроники и других
произведений из «груди Дьяментовского». Также обращаю внимание на некоторые
интересные сведения, приведенные в нем автором, особенно о польских богах, которые вроде
бы согласуются со знаниями по этому предмету, полученными мной при подготовке
материалов для моих книг о славянских верованиях, и непросты для понимания. найти в
известных нам письменных источниках.
Настоящее исследование является развитием моего более раннего текста на эту тему,
которое я дополнил некоторым содержанием и новыми выводами. Конечно, этим тема не
исчерпывается. Я также не нахожусь здесь ни на чьей стороне в споре о достоверности
«Хроники Прокоша». На мой взгляд, что ясно из ее содержания, ее следует называть
«Хроникой Дьяментовского», потому что в ней много отсылок к более поздним авторам и сам
автор-комментатор не скрывает, что она восходит к XVIII веку, давая целый список
летописцев и историков, на которых он опирался в своей работе.
Поэтому я считаю, что проблема здесь не в недостаточной достоверности работы
Дьяментовского, а в существовании неизвестных науке цитируемых им летописцев, на
которых он ссылается.

Ключевые слова: Хроника Прокоша, Пшибыслав Дьяментовский, сомнительные


исторические источники, рукописи, мистификации в литературе, Лехия, история Польши,
группа правителей Лехии, боги поляков.

Томаш Ю. Косински
Славяноведение, история, археогенетика, культурная антропология, этнолингвистика
E-mail: tomasz@kosinski.pl
ORCID: 0000-0002-2746-1056

4
Tomasz J. Kosiński

Przybysław „Mutyna” Dyjamentowski i jego


„skrzynia pełna cudów”
Istnieje kilka źródeł o polskich dziejach, które wzbudzają wątpliwości akademików i pasjonatów
historii, choć niektórzy z nich uznają je za wiarygodne. Do tego grona należy z pewnością tzw.
„Kronika Prokosza”, wydana w 1825 roku z rękopisu przygotowanego do druku przez Hipolita
Kownackiego 1. Chyba jest ona ostatnio najbardziej komentowanym i wzbudzającym największe
emocje zabytkiem piśmiennictwa historycznego w Polsce, przebijając Kronikę Polską Wincentego
Kadłubka, który zdaniem Joachima Lelewela opisał „dzieje bajeczne”, z czym akurat trudno mi się
zgodzić, ale nie o Mistrzu Wincentym tu mowa.
Nie każdy jednak zapewne wie, iż „Kronika Prokosza” to tylko jedna z kilku pozycji o wątpliwym
rodowodzie, prawdopodobnie pióra jednego autora, Prz ybysława Dyjamentowskiego, który
pozostawił po sobie kufer rękopisów mających być odpisami z najstarszych kronik polskich. Niestety
wiele wskazuje na to, iż większość z nich spreparował, podobnie jak genealogie znanych rodów
szlacheckich, Toporczyków, czy Doliwów.
Według XIX-wiecznej Encyklopedii powszechnej Orgelbranda, Przybysław Mutyna
Dyjamentowski urodził się prawdopodobnie w 1694 roku i pochodził ze szlacheckiej rodziny herbu
Drya2. Tytułował się stolnikiem urzędowskim. Mimo, iż doskonale znał łacinę oraz był obeznany
w polskich i europejskich źródłach historycznych w jego biogramie encyklopedycznym Orgelbranda
napisano, że „wszystko to użył na złe, dogadzając próżności ludzkiej lub dla korzyści pieniężnej”.
Oskarżany był bowiem o fałszowanie wywodów genealogicznych i kronik. Zmarł w 17743.
Biogram nakreślony ponad 100 lat po śmierci domyślnego autora „Kroniki Prokosza” nie
przedstawia go w dobrym świetle i nietrudno się domyśleć, iż opiera się na opinii Lelewela w tej
sprawie, który jest w nim zresztą przywoływany. Jego osoba pojawiła się też w Polskim Słowniku
Biograficznym (1948)4.

Biogram Przybysława Dyjamentowskiego z Encyklopedii powszechnej Orgelbranda (1899)

1
Kronika polska przez Prokosza w wieku X napisana : z dodatkami z kroniki Kagnimira, pisarza wieku XI, i z przypisami
krytycznemi komentatora wieku XVIII pierwszy raz wydrukowana z rekopisma nowo wynalezionego, nakładem
i drukiem N. Glücksberga, Warszawa 1825.
2
Nazwisko Dyjamentowski wygląda na pochodne od nazwy herbu – D[r]yja, jako pewne uproszczenie.
3
S. Orgelbrand, Encyklopedja powszechna z ilustracjami i mapami. T.4, Warszawa1899, s. 597, online:
https://cybra.lodz.pl/dlibra/publication/725/edition/1192/content [dostęp: 21.01.2023].
4
W. Ogrodziński, Przybysław Dyamentowski, w: Polski Słownik Biograficzny, t. 6, Kraków 1948.

5
„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych ambicji historyka na zlecenie

Jan Tazbir tłumaczył, że Przybysław Dyjamentowski zabrał się do pisania najstarszych kronik
do dziejów Polski, gdyż był dotknięty „brakiem źródeł odnoszących się do najdawniejszej historii
ojczyzny”. Miał on zamiar stworzyć szereg apokryfów, przypisując je takim kronikarzom, jak Wojan
(kilkaset lat p.n.e.), Prokosz (zm. 986 lub 996), Zolaw (1067), Kagnimir (1070), Gora (1100),
Świętomir (1173), Nyczko (1224), Thomko (1255), Boczula (1268), Gorczysław (1303) i innym5.
W swym wykazie najdawniejszych kronikarzy polskich wymienił też potwierdzonych autorów, jak
Maczkona (Mateusza) Cholewę z Opatowic (1164), Wiczko (Wincenty) z Kadłubka (zm. 1223),
Bogufała (m. 1252), G. Bascho – Baszko (zm. 1274), Długosz (zm. 1480) oraz Macieja z Miechowa,
Kromera, Gwagnina, Stryjkowskiego. Łubieńskiego, Orzechowskiego, Bielskiego, Sarnickiego, czy
Kochowskiego oraz wielu innych późniejszych znanych historyków6.
Te wątpliwe „dzieła” znalazły się w kufrze pozostawionym przez kontrowersyjnego autora,
zwanym podobno w XIX wieku „skrzynią Dyjamentowskiego”, co miało oznaczać „stek grubych
fałszów i bezmyślnego kłamstwa”7. Nie są one uznawane za wiarygodne przez historyków, choć
uparcie broni ich Janusz Bieszk, opierający na nich znaczną część treści swoich książek,
zwłaszcza przy rekonstrukcji najdawniejszych dziejów Lechii i pocztu jej władców.
Moim zdaniem, informacje z Prokosza można traktować w tej kwestii, jako wyjściowe,
optymistycznie zakładając, że Dyjamentowski nie pozmyślał wszystkiego, a jedynie wykreował, na
podstawie własnych domysłów, wiele uzupełnień do przekazów kronikarskich wcześniejszych
autorów. Być może chciał wnieść do historiografii coś nowego, ale najwidoczniej zabrakło mu albo
czasu albo odwagi, by opublikować swoje prace. Do najważniejszych z nich należą8:

 Kronika polska przez Prokosza w wieku X napisana, z dodatkami z kroniki Kagnimira pisarza XI
wieku i z przypisami krytycznymi komentatora wieku XVIII pierwszy raz wydrukowana,
z rękopisma nowo wynalezionego (nakładem i drukiem N. Glücksberga, ed. H. Kownacki),
Warszawa 1825; przekł. łaciński (wyd. H. Kownacki): Prokosz. Chronicon Slavo-Sarmaticum
saeculi X scriptoris, atque de origine Toporeorum, ex libris Zolavi et Kagnimiri saeculi XI
scriptoprum excerpta, Warszawa 1827;
 Kagnimir, to jest dzieje pierwszych czterech królów chrześcijańskich w Polsce w wieku XI
pisane, z „Historii polskiej” Długosza przedrukowane, z tłumaczeniem polskim i aneksami (wyd.
H. Kownacki), Warszawa 1825; przekł. łaciński: Warszawa 1826;
 Kronika wieku XII, czyli dzieje Władysława I, Bolesława III, Władysława II i Bolesława IV,
monarchów polskich, z księgi IV i V kompilacji Długosza wytłumaczone (wyd. H. Kownacki),
Warszawa 1831;
 Trzech kronik polskich najdawniejszych wydrukowanych w latach 1825 i 1831 dokończenie
(niewydane drukiem):
o 1: Kroniki Prokosza rozdział VII, opisujący dzieje Mieczysława I, księcia polskiego,
o 2: Wyjątki z Kroniki saskiej Dythmara dziejów Bolesława I, króla polskiego, opuszczonych
w kronice Kagnimira,
o 3: Kroniki wieku XII część wtóra, opisująca dzieje Władysława II i Bolesława IV,
monarchów polskich.

5
J. Tazbir, Z dziejów fałszerstw historycznych w Polsce w pierwszej połowie XIX wieku, w: Przegląd Historyczny, t. 57,
1966; tenże, Spotkania z historią, Warszawa 1979.
6
Kronika polskia przez Prokosza w wieku X napisana…, s. 247–267.
7
M. Teler, Kronika Prokosza: przebiegłe fałszerstwo i dziecko swoich czasów, 27.09.2017, online:
https://histmag.org/Kronika-Prokosza-przebiegle-falszerstwo-i-dziecko-swoich-czasow-15761 [dostęp: 21.01.2023].
8
Niektóre z nich znajdują się w wersji cyfrowej na portalu Polona.

6
Tomasz J. Kosiński

Strony tytułowe kronik wydanych w 1825 roku: Prokosza (po lewej) i Kagnimira (po prawej)

Powinniśmy też wiedzieć, że w archiwum Dyjamentowskiego znaleziono nie tylko odpisy


z rękopisów wątpliwych autorów, ale także na przykład Reges, sancti, bellatores, scriptores Poloni
(Rzym 1601) znanego historyka Krzysztofa Warszewickiego9.
Są tam też chronologie władców różnych ludów, w tym także scyto-sarmackich, czyli według
Dyjamentowskiego – odwołującego się do Prokosza i Wojana – słowiańskich. Dodatkowo
w archiwum pozostawionym przez autora znaleziono także opracowania genealogiczne rodów
polskich i obcych, np. Sapiehów, Jabłonowskich, czy Załuskich. To dlatego zapewne obdarzany był
takim poważaniem przez ówczesnego biskupa pochodzącego z jednej z tych rodzin10.
Problem z wiarygodnością Dyjamentowskiego polega jednak na tym, że nie znaleziono, żadnych
rękopisów, tychże nieznanych historykom kronikarzy, z których miał robić odpisy, co wskazuje, albo
na ich nieistnienie, a tym samym zmyślanie nazwisk dziejopisów i faktów przez nich podawanych,
do czego się odwołuje w swoich opracowaniach, albo zostały one po wykorzystaniu zdeponowane
w bezpieczniejszym miejscu niż kufer na książki i dokumenty, być może w archiwum jednej
z zaufanych bibliotek, jak najbardziej znana – Załuskich. Biskup Józef A. Załuski szczycił się, na
9
Ch. Varsevicii, Reges, sancti, bellatores, scriptores Poloni (Rps 12391 I), Polona, online:
https://polona.pl/item/materialy-historyczne-i-heraldyczne,MzA2MDE5MTU/7/#info:metadata [dostęp: 21.01.2023].
10
P. Dyjamentowski, Wykazy władców i materiały genealogiczne do różnych rodzin (Rps 12390 IV), Polona, online:
https://polona.pl/item/wykazy-wladcow-i-materialy-genealogiczne-do-roznych-rodzin,MzA2MDE5MTA/ [dostęp:
21.01.2023].

7
„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych ambicji historyka na zlecenie

przykład, że ma w swoich zbiorach kronikę Nakorsza Warmisza, która niestety zaginęła w dziwnych
okolicznościach, więc autorytet tej biblioteki legł w gruzach. Ale to podsuwa myśl, że i inne,
podobne rękopisy zniknęły w taki podejrzany sposób. Nie wiemy, czy to tylko wymówka, aby ukryć
fakt o ich nieistnieniu, czy też próba zakamuflowania przenosin manuskryptów w inne, nieznane
miejsce.
Należy zauważyć, że Dyjamentowski do swoich chronologii używał kalendarza żydowskiego, tzn.
od „stworzenia Świata”, co według rabinów miało miejsce w roku 3761 p.n.e. Dlatego protoplasta
Wenetów – Honath I, według niego, panujący 27 lat, między 2909–2936, zgodnie z nową,
chrześcijańską rachubą lat od narodzin Jezusa, rządził Henetami w okresie 852–825 p.n.e. Natomiast
praojciec Wandalów według kalendarza biblijnego (żydowskiego) dzierżył władzę w latach 2466–
2511, tj. odpowiednio – 1295–1250 p.n.e.

Chronologia władców Henetów (Wenetów), według Prokosza, na podstawie Wojana, z rękopisu


P. Dyjamentowskiego zachowanego w jego archiwum

8
Tomasz J. Kosiński

Chronologia władców Wandalów (Wiendalów), według Prokosza, z rękopisu P. Dyjamentowskiego


zachowanego w jego archiwum

9
„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych ambicji historyka na zlecenie

Jedna z kart (ok. 1745–1759) z materiałów genealogicznych i wykazu władców z archiwum


P. Dyjamentowskiego11

Drzewo genealogiczne z Załuskich z rękopisu P. Dyjamentowskiego, zachowanego w jego archiwum

11
Rps 12389 IV (BN), Polona, online: https://polona.pl/item/materialy-genealogiczne-i-wykazy-
wladcow,MzA2MDE5MDI/8/#info:metadata [dostęp: 21.01.2023], zob. Inwentarz rękopisów Biblioteki Kapituły
Greckokatolickiej w Przemyślu, 2010, s. 252.

10
Tomasz J. Kosiński

Jedna z kart rękopisu P. Dyjamentowskiego do księgi rodowej Załuskich, których wywodził od Getho

11
„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych ambicji historyka na zlecenie

„Kronika Prokosza”
– kompilacja faktów, mitów i domysłów
Cały tekst rękopisu, zw. „Kroniką Prokosza”, obejmuje wypisy z różnych kronik, a Kownacki
w swoim wydaniu starał się oddzielić to, co miało pochodzić od samego Prokosza, od komentarzy
kompilatora z XVII i XVIII wieku. Wyraźnie o tym czytamy w Przedmowie Wydawcy do tegoż
wydania, gdzie jest mowa o tym, że rękopis Morawskiego to dzieło autora z XVIII wieku, co by
wskazywało, zgodnie z późniejszą sugestią Lelewela, na Prz ybysława Dyjamentowskiego. To
oddzielenie treści samego Prokosza od tekstu kompilatora nie za bardzo wyszło edytorowi, czyli
Kownackiemu, co i sam wydawca podkreśla w Przedmowie, gdyż w głównym materiale
przypisywanym Prokoszowi, drukowanym dużą czcionką, znajdują się też odwołania do tegoż
Prokosza, np. XI. Sedones albo Sidones gdzie teraz Sendomirz nad rzeką Wisłą według Prokosza
i innych (str. 8) lub LECH według Prokosza LEK syn Helissy II, a wnuk Sarmata osiadł w tych
kraiach czasów bliskich ро potopie około roku świata 2082 (str. 19).
Wydawca informuje także, że tekst wygląda właściwie na dzieło dwóch autorów: „Pierwszy
w wieku XVI wytłómaczył Prokosza i Kagnimira i niektóremi przypisami obiaśnił. Drugi w wieku
XVIII tamtego dzieło przepisał, przekształcił, i obszernemi przypisami pomnożył”. Czyli kompilator
(komentator), zdaniem wydawcy, nie wymyślił treści pochodzących od Prokosza i Kagnimira, ale
oparł się na czyimś, wcześniejszym opracowaniu tych kronikarzy. Wynikałoby z tego, że
Dyjamentowski nie był fałszerzem, ale autorem roboczej wersji własnej kroniki dziejów Polski,
opracowywanej zapewne przez długie lata, także w oparciu o mniej powszechne lub dotychczas
nieznane historykom źródła, które jakimś trafem wpadły w jego ręce. Nie opublikował jej, bo była
nieskończona, a zrobiono to przecież bez jego zgody, po jego śmierci. Nie znając oryginału tego
rękopisu trudno nam to jednoznacznie ocenić, ale mając na uwadze dość uczciwe podejście
wydawcy do przedmiotu, który chciał udostępnić tę roboczą, ale wystarczająco ciekawą wersję
czytelnikom, można dać mu wiarę.
W zachowanym rękopisie, zwanym w uproszczeniu Wypisami Kownackiego12, jasno i czytelnie
ten edytor Kroniki Prokosza (1825) zaznacza, że wydrukowany przez niego tekst to dzieło
kompilatora, a nie samego Prokosza. Autor kompilacji odwołuje się tylko do pracy Prokosza i innych
kronik, co jest zdaniem Kownackiego, szlachetne, bo „sławy innych nie przywłaszcza”. Zamiarem
tego nieznanego z imienia Kownackiemu autora, było zapewne stworzenie dzieła pełniejszego
i wierniejszego od Długosza. Kownacki, zapewne za Dyjamentowskim, zarzuca zresztą Długoszowi
kompilację bez podania źródeł, np. do Kroniki Kagnimira, którą sam wydaje w tym samym roku
(1825), jako osobne dzieło w trzech częściach, właśnie z zaznaczeniem, że jest przedrukowana
z Roczników Długosza13. Czyli po raz kolejny robi ten sam zabieg wyciągania z czyjegoś dzieła
treści innego autora, z którego tenże korzystał. Być może tak uczynił Dyjamentowski z Kagnimirem
wyodrębnionym z roczników Długosza, co zainspirowało Kownackiego do zrobienia tego samego
z Prokoszem wydzielonym od tekstu Dyjamentowskiego.

12
Wypisy i szkice Hipolita Kownackiego do dwóch prac historycznych, BJ Rkp. 8199 II (1825), online:
https://polona.pl/item/wypisy-i-szkice-hipolita-kownackiego-do-dwoch-prac-
historycznych,OTIxNzM2MTI/0/#info:metadata [dostęp: 21.01.2023]
13
Kronika Kagnimira to iest dzieie pierwszych czterech królów chrześcianskich w Polsce w wieku XI pisane: z Historyi
polskiey Długosza przedrukowane, z tłomaczeniem y annexami. Cz. 1, Dzieie Bolesława I. Chrobrym zwanego
pierwszego króla chrześciańskiego, Cz. 2, Dzieie Mieczysława II. y Kazimierza I. królów polskich, Cz. 3, Dzieie
Bolesława II. króla polskiego, Warszawa 1825; Kagnimiri, Chronicon Polonorum: in quo quatuor regum munitorum
ritu christiano eorumque gesta descripta sunt, Warszawa 1826, online: https://polona.pl/item/kagnimiri-chronicon-
polonorum-in-quo-quatuor-regum-munitorum-ritu-christiano-eorumque,OTgwNzQ0MDc/4/#info:metadata [dostęp:
21.01.2023].

12
Tomasz J. Kosiński

Odpis autorstwa H. Kownackiego z pierwszą stroną wprowadzającą do rozdziału VII, którego brakowało
w rękopisie Morawskiego, wydanym w 1825 roku, a był częścią rękopisu Towiańskiego, znalezionego przez
Lelewela rok później

13
„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych ambicji historyka na zlecenie

Fakt z wycięciem treści przypisywanych Kagnimirowi z dzieła Długosza przez


Dyjamentowskiego może wskazywać nam także na główne motywy napisania jego pracy, czyli
nowej, bardziej rzetelnej kroniki polskiej, z uczciwym potraktowaniem autorów źródłowych.
Wydanie z 1825 roku powstało na podstawie rękopisu, który miał znaleźć na żydowskim kramie
w Lublinie generał Franciszek Morawski . Rękopis ten podobno znajduje się obecnie
w Bibliotece Narodowej (BN), nr akc. 6940 (Archiwum Wilanowskie, sygn. 218), choć mi nie udało
się go znaleźć po takiej sygnaturze na witrynie BN. Na moje zapytanie w tej sprawie skierowane do
BN 4 kwietnia 2021 roku nie dostałem jak dotąd odpowiedzi.

Generał Franciszek Morawski

14
Tomasz J. Kosiński

Dzieło, którego autorem ma być arcybiskup krakowski Prokosz, ma pochodzić z 936 roku, co już
samo w sobie jest mało wiarygodne, bo przed chrztem Mieszka I raczej żadnych biskupów,
kanoników i chrześcijańskich kronikarzy w Polsce nie było. Kownacki jednak jest pewny istnienia
benedyktyna, pierwszego na katedrze krakowskiej arcybiskupa Prokosza, koło roku 896, zmarłego
w 986. Wydawca tej kroniki z 1825 roku zwraca uwagę, że komentator tekstu uważa, iż Prokosz żył
w czasach Mieczysława (Mieszka I), a data jego śmierci w 986 pochodzi z rozdziału VII o dziejach
tegoż Mieczysława.
W katalogach biskupów krakowskich widnieje Prohor (łac. Prohorius, pontyfikat 969–986),
który może być utożsamiany z Prokoszem, domniemanym autorem kroniki14. Jego imię odnotowuje
najstarszy znany z redakcji z 1266 r. Rocznik kapitulny krakowski (Haec sunt nomina pontificum
cracoviensium Prohorius, Proculphus, Poppo, Gompo, Rachelinus, Aaron archiepiscopus quintus,
Sula cognominatus Lamberlus, beatus Stanislaus Martyr) oraz Rocznik Traski (Prohorius primus
episcopus Cracoviae ordinatur)15, nie podano tam jednak lat ordynacji pierwszych biskupów
w Krakowie. Najprawdopodobniej związany był z biskupstwem praskim bądź ołomunieckim,
a działalność w Krakowie, jako biskup misyjny mógł rozpocząć pomiędzy rokiem 970 a 974
i kontynuować do 986.
Wydawca zauważa też, że w tym rozdziale komentator odwołując się do Prokosza podaje
biskupów benedyktyńskich, którzy mieli występować po Prokoszu, co jest niemożliwe przecież, by
to sam Prokosz mógł pisać, mając też na uwadze, że w X wieku w Polsce nie było zakonu
benedyktynów.
Dalej wydawca przytacza przypiski komentatora przekonując, że Prokosz nie w wieku X, ale
w XII tę historię pisał, gdyż przywołuje on nuncjusza papieża Jana III pod imieniem Idziego, który
miał być przysłany do Polski, by podzielić ją na diecezje. Papież Jan III urzędował w XII wieku,
a także kardynał Idzi jest wtedy wzmiankowany, zatem to z tego okresu mają pochodzić zapiski
Prokosza16.
Mimo tych niejasności, można stwierdzić, że niektórzy zapalczywi krytycy tego rękopisu chyba
się trochę pogubili, bo twierdzą, że turbosłowianie uważają, iż opublikowany przez Kownackiego
tekst jest dziełem samego Prokosza na podstawie rękopisu z X wieku. Zarzucają przy tym, temu
tekstowi stylistykę właściwą XVIII wiekowi a nie X, podawanie wydarzeń późniejszych i inne
pseudoargumenty, które mają świadczyć o fałszerstwie. Nie twierdzę, że Prokosz i Kagnimir napisali
jakieś dzieła o dziejach Polski, czy też nie, bo nie mam na to wystarczających dowodów, ale
argumentacja krytyków takich jak J. Strzelczyk, czy P. Boroń, nie mówiąc już o blogerach
zajmujących się głównie hejtowaniem wszelkich poglądów spoza kręgu jedynie słusznej wersji
historii, jak R. Żuchowicz, A. Wójcik, czy P. Miłosz, jest słaba, tendencyjna i nienaukowa. A wiele
wskazuje, że nawet nie zajrzeli oni do wydania z 1825 roku, albo nie rozumieją, co jest tam napisane.
Weźmy chociażby argument krytyków o języku kroniki, który nie jest właściwy dla
średniowiecza i dlatego podważają jej wiarygodność. Żaden z krytyków nie bierze tu jednak pod
uwagę, że słownictwo tej księgi jest bardziej współczesne (XVIII wiek), bo to przepisana kopia,
dlatego rękopis jest na papierze, a nie pergaminie. Nikt, nawet pobieżnie zaznajomiony z tą pracą,
przecież nie twierdzi, że rękopis pochodzi z X wieku, ale, co najwyżej, że zawiera informacje
pochodzące m.in. z kroniki z tamtego okresu niejakiego Prokosza oraz kronik późniejszych.
Kompilator z XVIII wieku mógł „uwspółcześnić” językowo jej zapisy, by były łatwiej przyswajalne
przez ówczesnych czytelników. Kwestia tylko do ustalenia, czy opierał się przy tym na rzeczywiście
istniejącej kronice lub jej kopii, czy to powymyślał opierając się częściowo na treściach innych
zachowanych przekazów historycznych, które zresztą komentator przytacza, nawet z XVI wieku.

14
Katalogi biskupów krakowskich, red. J. Szymański, w: Pomniki Dziejowe Polski, seria II, t. X, cz. 2, Warszawa 1974.
15
S. Szczur, Pierwsze wieki kościoła krakowskiego, w: Kościół krakowski w tysiącleciu, Kraków 2000.
16
J. Lelewel, O kronice czasów bajecznych Polski Prokosza kronikarza z X wieku, w: Polska, dzieje i rzeczy jej
rozpatrywane przez Joachima Lelewela, t. XVIII, tom drugi, Poznań 1865, s . 161–168.

15
„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych ambicji historyka na zlecenie

Twierdzenie, że ktoś może zakładać, iż cały tekst to jakiś artefakt z X wieku jest niepoważne,
a przypisywanie takiego poglądu niezależnym badaczom i pasjonatom historii jest celową
manipulacją.
Mówiąc o tekście tzw. Kroniki Prokosza wydanej w 1825 roku, musimy pamiętać, że mamy tam
tak naprawdę:
1) treści od wydawcy – Natana Glücksberga [Wstęp i przypisy oznaczone (*)],
2) autora rękopisu, zwanego w drukowanym wydaniu Komentatorem lub Kompilatorem –
zapewne Przybysława Dyjamentowskiego,
3) przypisy autora,
4) przypisy i uwagi Edytora, przygotowującego tekst do druku opatrzony jego komentarzami –
Hipolita Kownackiego (choć gdzieniegdzie można spotkać, że redaktorem ma być sam Franciszek
Morawski17, albo, że kronika została wydana jego nakładem, co jest nieprawdą18),
4) Prokosza, Kagnimira i innych kronikarzy, do których autor kompilacji się odwołuje, a edytor
próbował je wydzielić i umieścić w głównym tekście.

Praca zwana Kroniką Prokosza jest de facto nienazwanym i nieskończonym dziełem


anonimowego autora, wydanym przez Glücksberga, po edycji przez Kownackiego, na dodatek
próbującego z niego wydobyć jedynie teksty z Prokosza, do którego tenże autor się tylko dość często
odwołuje, przytaczając jednak masę informacji z innych, późniejszych źródeł. Autor rękopisu
Morawskiego nazywany jest w tym wydaniu Komentatorem lub Kompilatorem (dopiero Lelewel rok
po jego wydaniu podaje na podstawie podobnego rękopisu, zw. Towiańskim, że może to być
Dyjamentowski).
W rozdziale I ów komentator informuje, że będzie w nim mowa o „starodawnych narodach na
miejscu teraźniejszej Polski mieszkających”. Wymienia licznych autorów piszących o Sarmatach,
m.in. takich jak Pomponiusz Mela, Ptolemeusz, Pliniusz, Tacyt, Strabo, Krantz, Sarnicki, Jordanes,
Prokopiusz, ale i Prokosz, Kagnimir, Adam z Bremy, Helmold, itd. To już każdemu krytykowi
powinno jasno wskazać, że cały tekst jest nie dziełem Prokosza, jak rzekomo mają twierdzić
turbosłowianie, ale autora, który starał się stworzyć własne dzieło kronikarskie w oparciu
o informacje zaczerpnięte od innych autorów, przytaczając ich z nazwiska, zgodnie z regułami
naukowymi. Jeśli Prokosz i Kagnimir nie istnieli i są owocem wyobraźni autora, to jego przewiną
jest, co najwyżej, wplecenie treści, rzekomo od nich pochodzących, do swego opracowania. Niestety
pozostaje to sprawą dyskusyjną, gdyż w wielu uznanych kronikach przywołuje się źródła nieznane
współczesnym historykom. Chociażby Jordanes powołuje się na Kasjodora, którego żadnej pracy nie
znaleziono, ale większość uczonych daje wiarę w to, że takowy autor istniał w VI wieku na
podstawie jego świadectwa. Przywołuje też nikomu nieznanych autorów, jak Ablabiusza (rzekomego
autora o Gotach), czy Fabiusza (opisującego oblężenie Rawenny). Nadmieńmy, że praca Jordanesa
została cudownie „odkryta” w XV wieku i nie była cytowana we wcześniejszych dziełach.
Dalej w rozdziale I komentator (autor) odwołuje się do Klemensa Janickiego (łac. Clemens
Janitius), polskiego poety z XVI wieku, piszącego, że Lech był jednym z królów (Principum) Polski
(Corpore Hist. Pol. pag. 398), który swego czasu opuścił Sarmację. Przytaczając z kolei dzieło
Carolusa Stephanusa (Stefana Bizantyjskiego) z VI wieku (Dictionarío Historico et Geogrphico pag.
1771) mówi o dwóch Sarmacjach, do europejskiej należy królestwo Polski, a do azjatyckiej – ziemie
Tatarów.

17
Kronika polska przez Prokosza…, Google Books, online:
https://books.google.com.ph/books/about/Kronika_polska_przez_Prokosza_w_wieku_X.html?id=KjfIGwAACAAJ&re
dir_esc=y [dostęp: 23.01.2023].
18
Biogram Przybysława Dyjamentowskiego, Wikipedia, online:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Przybys%C5%82aw_Dyjamentowski [dostęp: 23.01.2023].

16
Tomasz J. Kosiński

Wandali albo Wendy nazywali się od rzeki Wandal (Wisły), co w jego wątpliwym domyśle
przeszło na Wilsy (Wilcy) u Niemców. Wizygoci, a właściwie Wisłogoci to Goci znad Wisły.
Peucynów wyprowadza od gr. peuci – sosna, a mają oni być mieszkańcami borów z okolic
Smoleńska i Połocka. Biessy mieli mieszkać w okolicach Bieszczad. Burgundów nazywa „ludźmi
wojennymi” (stsł. bur – walka). Jazygów, komentator (autor) wyprowadza od jarzma wołów, które
stosowali do uprawy pól, albo powołując się na Prokosza – od języka i wielomówstwa, nazywając
ich „języcznymi”. Ten ostatni przykład pokazuje wyraźnie, że autor tekstu, uznawał Prokosza tylko
za jedno ze źródeł. Dlatego zabieg Kownackiego wyodrębnienia z rękopisu Morawskiego samego
tekstu Prokosza, jest jego pomysłem, a nie Dyjamentowskiego, który miał ambicję napisania nowej
kroniki Polski, na podobieństwo może i samego Długosza, ale bardziej w stylu Orbiniego, podając
różne, także mniej znane źródła.
Powołując się na Prokosza, Kagnimira, ale i Kromera, pisze, że Słowianie to Sarmaci, którzy taką
nową nazwę przyjęli po zwycięskich bojach nad Rzymianami i innymi narodami. W przypisie jednak
podaje, że i to prawda, iż pradawni Polacy zwali się Słowakami, czyli ‘słownymi” (dotrzymującymi
danego słowa), choć w jego czasach łac. verbum – słowo, oznaczające potocznie ‘szlachcica’,
a Słowacy (Słowianie) to verbosi, czyli „wielomowni”, bo dużo gadają, a mniej robią, czym
wyraźnie wpisuje się w późno XVIII-wieczną krytykę sarmatyzmu.
Rozdział II jest poświęcony początkom i dziejom Królestwa Polskiego. Pierwsze imię Polski to
Sarmacja, ale pochodzące nie od Assarmota, czy Sarmaty syna Histry albo Iektana wnuka
Semowego, jak to sugerują niektórzy kronikarze, ale raczej od Sarmata syna Helisy I, wnuka
Jawanowego, który, zdaniem autora, mógł pochodzić od Tatarów, bo nazwa Sarmatae ma pochodzić
od greckiego sauros omma i oznaczać ‘jaszczurze oczy’.
Lechia ma być drugim imieniem Polski i pochodzić od Lecha, Ojca Narodu, syna Helisy II
i wnuka Sarmaty. Trzecie imię Polski to Polonia, nazwana tak od króla Polaka (Polacha). Ale
przytacza też tutaj wywody na ten temat Kadłubka, Boguchwała, Sarnickiego, Kromera,
Orzechowskiego, Warszewickiego i innych, pokazują różne etymologie i podejście do kwestii
pochodzenia obecnej nazwy naszego kraju. Jakże więc taki tekst można nazwać „Kroniką polską
Prokosza”? Raczej należałoby go nazwać „Kroniką polską Dyjamentowskiego”. Zresztą to nie autor
tak niefortunnie nazwał to opracowanie, ale jego wydawca H. Kownacki i to raczej jego nieudolne
starania wydawnicze w tym przypadku powinny być krytykowane, zwłaszcza, że zamiast
opublikować rękopis w otrzymanej formie, zaczął nim kombinować, by wydzielić wątki
z tytułowego Prokosza, komplikując przy tym chyba nieświadomie odbiór całości i powodując
niepotrzebne zamieszanie w tym temacie.
Zdaniem Lelewela, który niedługo po wydaniu rękopisu Morawskiego, znalazł podobny w Wilnie,
to Przybysław Dyjamentowski, miał spreparować ową kronikę. To on jest podpisany na
odnalezionym w klasztorze benedyktynów egzemplarzu Towiańskiego, datowanym na 21 czerwca
1764 roku. Swoją drogą, warto się przy tym zastanowić, że dziwny to fałszerz, który podpisuje
i datuje swoje sfabrykowane dzieła.
Problem też w tym, że znany w źródłach historycznych zakonnik wileński Feliks Towiański
(ur. 1719), biskup pomocniczy w Wilnie do roku 178219, w 1826, czyli dacie odnalezienia w jego
zbiorach, według poświadczenia Lelewela, miałby 107 lat. Dziwne też, że znana jest jego data
urodzenia, ale nie śmierci.
Mało prawdopodobne jest by chodziło tu o innego, młodszego Feliksa Towiańskiego, nieznanego
historykom, zatem nie można wykluczyć, że udział w „cudownym” odnalezieniu drugiego rękopisu
w rok po wydaniu pierwszego, miał młody mistyk Andrzej Towiański , który być może otrzymał
go od swego krewnego Feliksa, albo tak powiedział Lelewelowi. Feliks i Andrzej pochodzili
z jednego rodu Towiańskich, z ich litewskiej odnogi. Andrzej Towiański ur. 1799, a więc w 1826 r.,
gdy Lelewel odnalazł rękopis zw. Towiańskim, miał 26 lat i już wtedy zapewne wykazywał poglądy
19
Słownik Polskich Pisarzy Franciszkańskich, pod red. H. E. Wyczawskiego, Warszawa 1981.

17
„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych ambicji historyka na zlecenie

mesjanistyczne, które przerodziły się później w grupę o charakterze sekciarskim – Koło Sprawy
Bożej, do której należeli m.in. Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki. Możliwe, że słowianofil
A. Towiański był w posiadaniu odpisu Kroniki Prokosza z „kufra Dyjamentowskiego” i liczył na to,
że przez podrzucenie go Lelewelowi, nie bacząc na podpis autora, sprawa nabierze wiarygodności.
Niestety Lelewel skrytykował „dzieło”, uznając je za wytwór Dyjamentowskiego, właśnie na
podstawie umieszczonej tam jego sygnatury.
Dyjamentowski miał pracować nad swą kompilacją od lat młodzieńczych (prawdopodobnie od
1711 roku, kiedy to ukazało się nowe wydanie Roczników Długosza, które mogło być jego
inspiracją), aż do końca życia. Sam jednak nie odważył się za swego życia opublikować
opracowanych rękopisów, które wyglądają raczej jak brudnopis, a nie odpisy z jakichś oryginalnych
dokumentów (pozostawione puste miejsca na dopiski).
W recenzji Lelewela20 czytamy o tym:

„…summa zaś, albo krótkie Polski zebranie, jest to: począwszy od roku 550, którego Lech wielki do Polski
przyszedł, aż do roku pańskiego 1711, polski naród stoji już szczęśliwie lat 1161 (p. 24): a z tąd wnosić by
można, że to jest data pisania téj kompilacji, albo że jeżeli nie jest to znowu czego nieco dawniejszego
przywiedzenie, że jest datą, w którym kompilator swoję kompilacją klecić rozpoczął. Może to być rok
rozpoczęcia, gdyż jeszcze późniejsze w nim daty dostrzegam. Pomiędzy dziełami przezeń używanemi,
drukowane są z wieku XVI, albo XVII przed rokiem 1700 z druku wyszłe, atoli oprócz tych, dwa są po
tym 1700 drukowane dzieła: takiém jest wydanie Lipskie Długosza z 1711 roku, oraz zbiór kronik
Sommersberga w 1729 ogłoszony, z tego zbioru, a nie z kąd jinąd przytaczane są kronik Bogufała
i Szląskich karty. Tym sposobem, są ślady oczywiste że między 1711 a 1730, kompilator nad swoją
kompilacją pracował.”

Jego praca polegała na wplataniu ewidentnych wymysłów między fakty historyczne z innych
kronik, dlatego nie można odrzucać wszystkiego, co w niej napisano. Ta mozolna praca wygląda na
nieskończoną, co Lelewel w swojej recenzji ujął słowami:

„…tyle zmyślonych i fantasticznych a śmiesznych i dziwacznych przyswojiła sobie osobliwości, i to


pewna że po długiéj i obszérnéj pracy, została niewykończoną (…) że robota jest niewykończona,
dowodem tego jest,
1, że lata wieku XIII, mniéj są wypracowane od lat wieku X, a te, mniéj od początkowych;
2, że po wielu bardzo miejscach są pozostawiane okienka białe, do wpisania, nietylko nazwisk
i wyrazów, ale wielu linij i perjodów, pozostawiane nawet białe półarkusze do dokomponowania całych
paragrafów;
3, że rozdział siódmy, bardzo jest nieszykownie ułożony, bo po ochrzczeniu Mieczysława, jeszcze
o nim jak o poganinie mowa, bo są odwołania do własnych opowiadań które się nieznajdują, jako
naprzykład, o opowiadaniu chrześciaństwa przez świętego Wojciecha.
A niewykończenie takowe wynika, nie z przepisania, ale z samego przepisywanego originału, ponieważ
w obudwu kodexach rękopiśmiennych, w tém co obadwa w sobie mają, jednostajne są defekta, w obu
jednostajnie są zostawione do zapełnienia okienka, zakątki i białe kartki.”

Już na samym wstępie swojej krytyki Lelewel tak pisał:

„O jile ważne i drogie są dla nas zabytki dziejów ojczystych, o tyle z drugiej strony, strzec należy, aby
bezkarnie pod jimieniem dawnych kronik, nie wychodziły na widok publiczny zbiory niezdolne
wytrzymać żadnej historicznéj kritiki i niemające cechy wiarogodności. Do takowych utworów, należy
niezaprzeczenie kronika Prokosza. Lubo samo jej przeczytanie, bez dalszych badań już dostatecznie
przekonywa, że dzieło to na żadną wiarę niezasługuje, jako obejmujące mnóstwo sprzeczności,
anachronismów, płonnych domysłów, niezgodne z obyczajami i duchem czasów w niej opisywanych,

20
J. Lelewel, Kronika Polska Prokosza wydanie Hipolita Kownackiego, w: Rozbiory dzieł różnymi czasy przez Joachima
Lelewela ogłaszane, Poznań 1844.

18
Tomasz J. Kosiński

opartych wyłącznie, na przyjętych i upowszechnionych o początku narodu polskiego bajkach, które tylko
rozszerza, i uzupełnia wszelako nieodrzeczy sądziłem, zwrócić na nie uwagę, nie tak dla zbicia twierdzeń
Prokosza, jako raczej dla wyszukania, z kąd podobne zmyślenia pochodzić mogą?”.

Lelewel wyjaśniał, że

„Autor téj kroniki, jest kompilator niemałej inwencji. Czytał bardzo wielką liczbę dzieł rzeczywiście
existujących i zmyślonych, krajowych i cudzoziemskich, a mianowicie niemieckich; z nich przywodzi, co
rzeczywiście mówili, a czasem i to czego niepowiedzieli; a to wszystko, nie dla kłamstwa, nie dla żartu, ale
na serjo, aby zupełniejszą historją polską napisać.”

Nie wiedzieć czemu Bieszk, gloryfikujący Kronikę Prokosza, nie wspomina o tym, że w jej
tekście jest informacja o żydowskim pochodzeniu imienia Lech. Lelewel jednak dostrzega to
w tekście rękopisu

„Zrazu zajmuje go Lech, który według Prokosza był prawnukiem Jawana i wraz po potopie panował.
Jakoż, mówi nasz kompilator: podobieństwo wielkie, ponieważ to jimie jest pure hebrajskie, jakto widać
z księgi paralipomenon cap. IV, v. 21 (p. 19), gdzie wymieniony jest między Izraelitami do ziemi
obiecanéj wracającemi, Lech żyd z pokolenia Juda. Lech ten po potopie panujący, zmienił w herbie ciołka
na orła białégo.”

Jest to oczywiście usilna, acz chybiona, próba wyprowadzenia rodowodu Polaków z Biblii,
a jedyną możliwością jest odwołanie się do jakiegoś żydowskiego potomka tam wymienionego.
Kompilator nawiązuje tym samym do trendu z czasów renesansu dotyczącego szukania biblijnych
korzeni narodów, który widoczny jest także u polskich kronikarzy z XVI wieku. Ma to
najprawdopodobniej dodatkowo uwiarygadniać powstanie kompilacji i pisanie komentarzy właśnie
w tym okresie.
O czasach Mieczysława (Mieszka I) kompilator tak pisze według Lelewela:

„O Mieczysławie jest cały długi siódmy rozdział Cztéry widoki naszego kompilatora, z niemałą
dokładnością zajmują. Ochrzczénie się Polski, bałwochwalstwo, pozakładanie biskupstw i wojny
Mieczysława. W pierwszych dwóch razach jest baśniarska gadanina, na posadzie rzeczywistéj
inwentowana; w jinnych dwóch razach, o tém tylko gada co zmyślone, a nic prawdziwego nie pisze.
Jeszcze i w tym razie jimie Prokosza jest duszą całego konceptu. A ponieważ, mówi Kompilator, jednego
dnia niemogli się wszyscy Polacy ochrzcić, więc książe Mieczysław pod konfiskacją dóbr i kary wygnania
z Polski przykazał, żeby po miastach znaczniejszych oraz miasteczkach i wsiach, wszystkie pokruszywszy
bałwany i one w jeziorach lub téż w jinnych potopiwszy wodach, albo téż poprzywalawszy kamieniami,
dnia 7 marca, wszyscy chrzest przyjęli Polacy.” Nawet wymienia z nazwiska panów, którzy się wówczas
z księciem Mieczysławem pochrzcili, wśród których oczywiście nie może zabraknąć Toporczyków.”

Z treści „Kroniki Prokosza” dowiadujemy się też, że Mieczysław posiadał według obyczaju
siedem żon. Wprowadził własne pieniądze ze srebra i brązu na wzór liścia, pieczętowane orłem
(herbem królestwa) z literami henetyckimi (slawońskimi) i imieniem księcia. Zakazał też wwożenia
obcych monet na teren kraju, wcześniej używanych w obiegu, głównie rzymskich. Po wygranej
bitwie z Prusami Mieczysław złożył bogom ojczystym uroczyste ofiary oddając pod topór, co
wybitniejszych jeńców.
To dość ciekawe informacje i zapewne dlatego, że jest ich całkiem sporo, Lelewel pisał, że
Prokosz intryguje, a przez to, iż kompilator posiłkuje się faktami z innych kronik, zasłużony historyk
w swojej recenzji twierdził, że nie wszystko tam jest zmyślone.
Na koniec swojej krytyki Lelewel jednak nie zostawia na autorze tego opracowania suchej nitki:

„Nad takiemi ramotami ślęczył niegdyś osowiały umysł, w pocie czoła i wytężonym koncepcie puszczał
się na wybryki wysmażonych jigraszek i wymysłów. Zdumiony na te inwencje zdrowy rozsądek, pyta? czy

19
„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych ambicji historyka na zlecenie

to są żarty czy drwiny? czy niezgrabne oszustwo? z trudnością przyzwala na to, że to jest owoc obłędu,
z trudnością niekiedy powściąga słuszny na nieszykowne i niezgrabne zmyślania i rzetelne fałsze, gniew,
lub uśmiechem głuszy wzgardę obudzoną tém miałkiem niedołęstwem rozumu, który pozbawiony
zacniejszych zatrudnień, upośledzony w wyższych zdolnościach, rzucał się w nikczemny i ckliwy zawód,
jedynie czas i pracę do czego lepszego przeznaczoną marnujący; zawód bez najmniejszego użytku: ni tu
poeta, ni historik, ani artista, ani przyjemnej lektury szukający czytelnik, dla siebie posilnego co znajdzie.
Wydęta bańka, pęka i niknie przed każdym, jak znikomy sen myśli pozbawiony, co przy ocknieniu ulatuje.
Jeden historik, znalazłszy w tym dowód podupadłego wieku, on jeden zniewolony jest do marnowania
niemałego czasu, aby ocenić ten owoc pracy ludzkiej, pracy jałowej.”

Jeszcze krytyczniej wypowiadał się o tym „dziele” Wiszniewski, choć swoją opinię opierał
jedynie na argumentach przytoczonych przez Lelewela21.
H. Kownacki, wydał w 1827 roku także łacińską wersję Kroniki Prokosza (Chronicon Slavo-
Sarmaticum), obejmującą pominięty wcześniej rozdział VII m.in. z opisami słowiańskich bóstw
i dziejami Mieczysława (Mieszka I), który jest dostępny w rękopisie w zbiorach BN 22. Do końca
życia nie przestał też wierzyć w jej prawdziwość, a jego pogląd w tej kwestii podzielali m.in.
Wolański i Niemcewicz.
Tadeusz Wolański pisał: „..tak Prokosz, jako też Mateusz Cholewa bynajmniej nie błądzą,
kiedy sławę naszych Lechów na tysiąc lat w tył, niżeli pospolicie przyjęto, odnoszą23.
O ile postać Wolańskiego wzbudza wiele kontrowersji wśród akademików i z pewnością nie jest
dla nich jakimś szczególnym autorytetem, choć moim zdaniem należy mu oddać należną cześć za
mrówczą pracę i podejmowanie prób odkrywania prawdy o naszych dziejach, a na pewne jego
fantazje patrzeć z przymrużeniem oka, to osoba Juliana Ursyna Niemcewicza , jest raczej
powszechnie poważana. Był on współtwórcą Konstytucji 3 Maja oraz towarzyszem Kościuszki
podczas jego bojów, z którym wyruszył do Ameryki, skąd powrócił po kilku latach, mimo
otrzymania amerykańskiego obywatelstwa, jako pierwszy Polak w historii. Od 1827 r. był prezesem
Towarzystwa Przyjaciół Nauk. To erudyta, obeznany ze światem, zorientowany dobrze
w wielu ważnych sprawach, w tym historii, polityce i nauce. W 1823 r. zamieszkał w bardzo
niewielkim majątku ziemskim na terenie obecnego Ursynowa, który nazwał Ursinowem 24. Po
przegranym powstaniu listopadowym, Niemcewicz udał się na emigrację do Paryża, gdzie zmarł.
Trudno stwierdzić, na jakiej podstawie tak oczytana i światowa osoba stała się zwolennikiem tak
wątpliwego „odkrycia” jak Kronika Prokosza. Prawdopodobnie zadziałały tutaj względy
patriotyczne, których Niemcewiczowi nie można było odmówić, o czym świadczy jego życiorys
i prowolnościowa działalność. Możliwe też, że zdawał on sobie sprawę z tego, że autorem tejże
„kroniki” nie jest Prokosz, ale Dyjamentowski, czy inny kompilator. Natomiast przedstawiane tam
fakty w dużej mierze musiał on uznać za zgodne z innymi poświadczeniami historycznymi, co też
przyznawał po części i Lelewel, a wszelkie dopiski i wymysły autorskie potraktował jedynie, jako
twórcze dopełnienie naszych dziejów.

21
M. Wiszniewski, Historia literatury polskiej, t. II, Kraków 1840.
22
Trzech kronik polskich naydawnieyszych, wydrukowanych w latach 1825 i 1831, dokończenie, Rps 6858 II (Archiwum
Potockich, Archiwum Branickich, Archiwum Główne Akt Dawnych), online: https://polona.pl/item/trzech-kronik-
polskich-naydawnieyszych-wydrukowanych-w-latach-1825-i-1831-dokonczenie,Mjk2NDY3NTU/6/#info:metadata
[dostęp: 21.01.2023].
23
T. Wolański, Odkrycie najdawniejszych pomników narodu polskiego, 1843, s. 4.
24
To nasunęło mi na myśl kolejny trop do poznania etymologii nazwy „Rus – Rusin”, która może być związana właśnie
z określeniem „Ursin”, czyli „syn Ur” (*ura – góra), po przestawce. W takim rozumieniu byłby to zatem Góral
(Germanin – Chorwat). Wówczas można by też wyjaśnić zbieżność legendarnego Lecha (Lach) z Kijem (kij=lacha),
Szczeka („z Czecha”) z Czechem, a Chorywa z Rusem (Mech – Mesko > Meskowicze > Moskowicze).

20
Tomasz J. Kosiński

Portret Juliana Ursyna Niemcewicza (Jan Chrzciciel Lampi, 1796)

Ostatnio pojawiła się też nowa teoria dotycząca powstania tego kontrowersyjnego rękopisu. Jak
twierdzi Piotr Boroń, „Kronika Prokosza” została napisana, jako żart towarzyski około 1825 roku
przez generała Franciszka Morawskiego25. Co więcej, twierdzi on też, że generał Morawski, znany
żartowniś, miał podsunąć rzekomo znaleziony na kramie egzemplarz (zwany rękopisem
Morawskiego) Niemcewiczowi w celu zdemaskowania fałszerstwa. Gdy ten jednak uznał jej
wiarygodność prezentując ją w Towarzystwie Warszawskim Przyjaciół Nauk, co zapewne
przyczyniło się jeszcze tego samego roku (1825) do wydania jej drukiem, podrzucił inny egzemplarz
Lelewelowi, który miał go znaleźć następnego roku w Wilnie. Ten był już opatrzony datą 1764
i podpisem Dyjamentowskiego, co skłoniło znanego historyka do uznania mistyfikacji i poddania go
krytyce26.

25
P. Boroń, Uwagi o apokryficznej kronice tzw. Prokosza, w: Ad fontes. O naturze źródła historycznego, red. S. Rosik
i P. Wiszewski, Acta Universitatis Wratislaviensis nr 2675, Wrocław 2004; K. Rejmer, Zapomniana historia nauki.
Panny apteczkowe, znachorzy, kołtuny, 2019.
26
J. Strzelczyk, Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian, Poznań 2007, s. 162–163.

21
„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych ambicji historyka na zlecenie

Sama postać Dyjamentowskiego, jak i wszystkie pozycje z jego zbioru też miały być wymyślone
przez Morawskiego, możliwe, że przy wsparciu przyjaciela Andrzeja Koźmiana, kolekcjonera
starożytnych ksiąg i właściciela m. in. oryginalnego wydania Sarnickiego z autografem autora.
Celem tego dość wyszukanego żartu miało być naigrywanie się z Jaksy Marcinkowskiego herbu
Topór, marnego poety, dumnego ze swego pochodzenia, którego Morawski oficjalnie wspierał, ale
de facto naśmiewał się z jego megalomanii i wierszoklectwa. Dlatego tak wiele informacji mamy
tutaj o członkach rodu Toporczyków, a nawet ich dokładną genealogię27.
Wszystko wskazuje jednak na to, że to błędny trop, a Morawski jedynie wykorzystał zamieszanie
z wątpliwym Prokoszem do naigrywań się z Jaksy, o czym pisał m.in. w liście do Wincentego
Krasińskiego, u którego Marcinkowski pomieszkiwał:

„Próżne wysilenie, ród Jaxów daleko starszy zostanie w dziejach. Powiedz mu


że na samo wspomnienie Pan Inspektor Płocki
Występuje do rymu nie tylko Paprocki
Ale wszystkie Prokosze i cały wiek gocki”

W liście do Koźmiana generał Morawski pisze kolei:

„Powiedz Jaxie, ieżeli tam ieszcze iest, że się niezmiernie gniewam na niego, iż nie przyszedł się nawet
pożegnać ze mną. Ileż razy był tam ten Prokosz u Ciebie”.

Wynikać może z tego, że przekornie nazywał żałosnego wierszokletę Prokoszem, gdyż sam wątpił
w prawdziwość tej kroniki i starożytności rodu Toporów, z którego i Jaksa miał się wywodzić.

Jak twierdzi Boroń28 i Rejmer29, dowodem na autorstwo Morawskiego „Kroniki Prokosza” ma być też
jego list do syna Kajetana, Andrzeja Koźmiana:

„Bo cóż nam pozostaje z ostatnich lat składu


Oprócz Jaxy tabaku Prokosza i gradu.”

Trudno takie domysły nazwać metodologią naukową. Moim zdaniem, nic takiego, co sugerują
obaj autorzy, z owych zdań Morawskiego nie wynika. Co najwyżej, widzimy tu porównywanie Jaksy
do Prokosza, który był równie jak on tematem salonowych dyskusji, sporów i żartów. Nic więcej.
Istnienie Dyjamentowskiego potwierdza zresztą biskup kijowski Józef Andrzej Załuski
w jednej ze swoich prac (1768)30. Wiadomo, że uczony duchowny był posiadaczem równie
wątpliwej Kroniki Nakorsza Warmisza. Jeśli przyjmiemy, że Dyjamentowski był fałszerzem, mógł
on podsunąć szacownemu duchownemu tę kronikę, zyskując jego wdzięczność i zaufanie. Według
wzmianki tego uczonego biskupa, Kronika Nakorsza Warmisza obejmowała dzieje Polski do roku
700. Była to duma jego biblioteki, choć w dziwnych okolicznościach potem zaginęła. Została ona,
według relacji Załuskiego, wypożyczona z biblioteki i do niej nie wróciła. Trudno uwierzyć, że ten
znany kolekcjoner wypożyczył swój skarb, ale nie można tego wykluczyć, iż mógł to zrobić
w dobrej wierze do celów naukowych. Szkoda tylko, że nie podaje więcej szczegółów na temat
okoliczności utraty „dumy swej biblioteki”, ani nazwiska osoby, która przywłaszczyła sobie tenże
rękopis. Można też przyjąć, że ktoś z kręgów kościelnych celowo naciągnął naiwnego Załuskiego na

27
P. Boroń, Uwagi o apokryficznej kronice tzw. Prokosza…; K. Rejmer, Wielka Lechia czyli gromki śmiech generał
Franciszka Morawskiego, 28.05.2019, online: https://old.histmag.org/Wielka-Lechia-czyli-gromki-smiech-generala-
Franciszka-Morawskiego-18794/3 [dostęp: 21.01.2023].
28
P. Boroń, Uwagi o apokryficznej kronice tzw. Prokosza…
29
K. Rejmer, Wielka Lechia czyli gromki śmiech generał Franciszka Morawskiego…
30
J.A. Załuski, Józefa Jędrzeja Załuskiego biskupa kijowskiego i czerniechowskiego Biblioteka historyków, prawników,
polityków i innych autorów polskich lub o Polsce piszących, Kraków 1832.

22
Tomasz J. Kosiński

wypożyczenie kontrowersyjnego dzieła dotyczącego czasów pogańskich, w celu jego zniszczenia.


Nazwiska tej persony biskup natomiast nie podał, gdyż mogło ono dotyczyć jakiegoś hierarchy
papieskiego, z którym Załuski nie chciał iść na wojnę. Może też wierzył, że trafiło ono do innej
biblioteki kościelnej (na przykład watykańskiej) i przetrwało, więc nie ma co rozgłaśniać tej sprawy
i użalać się nad jego stratą.

Biskup Józef Andrzej Załuski (autor: Johann Friedrich Mylius)

23
„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych ambicji historyka na zlecenie

W Rękopismie o Literaturze Polskey Załuski wspomniał Dyjamentowskiego, jako mu


współczesnego autora, przez co nie powinniśmy mieć raczej wątpliwości na temat jego istnienia, co
niektórzy nieodpowiedzialni krytycy sugerują:

„Pan Dyjamentowski Drya Przybysław mąż biegły


Równie w dziejach Polskich i Genealogiach.
Zbiera gdy ia to piszę Genealogię
Panów Bielinskich. A że ci też Juraszwie
Isć mogę pozyskować z czasem z iego pracy”.31

Trudno zatem zakładać, że i z nim generał był w zmowie przy kręceniu całej intrygi. Wszystko
wskazuje na to, że Morawski wykorzystał jedynie materiały Dyjamentowskiego, które wpadły mu
w ręce przez koligacje rodzinne z Łubnieńskimi, posiadającymi skrzynię z rękopisami
Dyjamentowskiego. Umierający bowiem Dyjamentowski zostawił swój „skarb” synowi
Świętosławowi. Jednak jego opiekun Bartoszewicz przekazał go pod nadzór hrabiemu Feliksowi
Łubieńskiemu rezydującemu w Guzowie koło Żyrardowa, gdzie Morawski miał bywać.
Morawski raczej też nie miał ani tyle czasu ani wiedzy, by napisać taką pracę, pełną odwołań do
autorów historycznych, którzy są poświadczenie w starych źródłach, ale pozostają mało znani nawet
ówczesnym historykom polskim, np. jak Stefan Bizantyjski.
Co więcej, istnienie Żyda, który był posiadaczem rękopisu z Kroniką Prokosza, o którego
straganie mówił Morawski, potwierdza wydawca dzieł Lelewela J.K. Żupański:

„Był w Lublinie r. 1823 zacny Izraelita, przezwany jednookim; nieco literat, skupował stare księgi,
szpargały, a między XI niemi nalazła się i kronika Prokosza, w której od razu coś nadzwyczajnego
upatrywał. Ustąpił jej swojemu znajomemu P. J. Ostrowskiemu, którego publiczność lubelska także
uczonym mianowała, wyrzucając mu przecież, że z żydem w blizkich przyjaznych był stosunkach.
Ostrowski od niego powziął wiadomość, że mieszczanin Kazimierza nad Wisłą posiada wiele ksiąg
dawnych i rękopismów. — Tę wiadomość i o znalezieniu Prokosza udzielił natychmiast Morawskiemu,
który móg się zająć i zaniechał.”32

Dlatego sugestie Boronia o Morawskim, jako autorze tego rękopisu oraz domniemanie
nieistnienia samego Dyjamentowskiego są naiwne, mało przekonujące i pozostają tylko niczym
niepopartymi domysłami tego autora.
Tak czy inaczej, wszystkie prace ze zbioru Dyjamentowskiego oficjalnie uznawane są za
fałszerstwa, podobnie jak zaginiona Kronika Nakorsza Warmisza ze zbiorów Załuskiego.

Bogowie Polaków według „Prokosza”


W rozdziale VII kroniki Prokosza, nigdy niewydanego drukiem po polsku, a znanym dotychczas
jedynie z odpisu Kownackiego, zachowanego w Bibliotece Narodowej, znajdują się m.in. opisy
słowiańskich wierzeń i bóstw. Wspominał o nich jedynie Lelewel w swojej krytyce, twierdząc, że
informacja o słowiańskich bogach znajduje się w posiadanym przez niego egzemplarzu tzw.
Towiańskim (od nazwiska jego posiadacza, zakonnika z Wilna)33.

31
Tamże.
32
Przedmowa J. K. Żupańskiego, w: Polska, dzieje i rzeczy jej rozpatrywane przez Joachima Lelewela, t. XVIII, Poznań
1865.
33
J. Lelewel, Kronika Polska Prokosza wydanie H. Kownackiego…

24
Tomasz J. Kosiński

Strony tytułowe łacińskich wydań Kroniki słowiańsko-sarmackiej Prokosza (Cronicon Slavo-Sarmaticum)


z dodatkowym opisem pochodzenia rodu Toporczyków, a także wyjątkami z Zoławy i Kagnimira z 1827 roku
– po lewej oraz Kroniki polskiej Kagnimira (Kagnimiri Chronicon Polonorum) z 1826 roku – po prawej

Dwa lata po pierwszym wydaniu kroniki, w 1827 roku, ukazało się jej łacińskie tłumaczenie, już
z wymienionymi bogami-bohaterami (Trzy, Żywie, Jesse, Nyja, Marszyn, Lado, Lel, Polel – Polak),
znanymi z pominiętego rozdziału VII we wcześniejszym polskim wydaniu z 1825 r., ale nie
wiadomo czy na podstawie „oryginalnego” rękopisu spisanego po łacinie, czy też, jako tłumaczenie
dwóch zachowanych egzemplarzy po polsku (Morawskiego i Towiańskiego), bo wydawca o tym nie
informuje34. Wszystko wskazuje na to, że był to jednak przekład dokonany przez H. Kownackiego.
W słowie od wydawcy ani na karcie tytułowej nie ma żadnej informacji na temat tego, kto
dokonał przekładu, tak jakby był to oryginalny przedruk z łacińskiego rękopisu. Jest tam za to mowa,
o zgodności obu egzemplarzy Morawskiego i Lelewela:

„Biua exemplaria M. S. Compilationis Historiarum Poloniae (initio saeculi XVIII sermone vulgari
conscriptae hucusque incognitae) obtulerunt nuper Inclytae Societati Regaie Philomaticae Varsaviensi
Sodales ejusdem Franciscus Morawski Generalis exercituum Regni ac Joachimus Lelewel, casu, (nescio
quo) felici a se detecta, atque plane conformia ac consona: exceptis nonnullis in alterutro desideratis quae
altero suppleri poterant.”

(„Dwa egzemplarze M. S. Zbioru Dziejów Polski (napisanego w języku narodowym na początku XVIII
wieku i dotychczas nieznanego) zostały niedawno ofiarowane Towarzystwu Warszawsko-Królewskiemu

34
Chronicon slavo-sarmaticum: Procosii saeculi X..., wydanie w j. łacińskim, w opracowaniu H. Kownackiego,
Warszawa 1827.

25
„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych ambicji historyka na zlecenie

Przyjaciół Nauk przez jego członków: Franciszka Morawskiego, generała wojsk Królestwa, i Joachima
Lelewela, przypadkowo (nie wiem jak) pomyślnie przez niego odkrytego, oba wyraźnie zgodne,
z wyjątkiem pewnych rzeczy, których brakuje w każdym z nich, a znajdujących się w drugim.”)

O ile Bieszk zafascynował się pocztem lechickich królów, który w innych źródłach wygląda
zupełnie inaczej, zarówno w kwestii imion, jak i datacji panowania poszczególnych władców, to
mnie w tym opracowaniu najbardziej zainteresował właśnie ten tekst z rozdziału VII o wierzeniach
Polaków. Nie kryję, że kilka informacji podanych przez autora tej kompilacji wygląda przekonująco
i po części zgadza się z moimi poglądami na temat rodzimej wiary Słowian35.

Z recenzji Lelewela do polskiego wydania tej kroniki z 1825 roku oraz jej łacińskiej wersji
opublikowanej w 1827 roku, a także rękopisu w języku polskim rozdziału VII (przepisanego przez
pasjonata historii Waldemara Wróżka i udostępnionego przez niego w Internecie oraz w publikacji
Bieszka), dowiadujemy się, że domniemany autor kroniki niejaki Prokosz uznawał wielu
słowiańskich bogów za deifikowanych bohaterów. Polacy mieli, poza wymienionymi bogami-
bohaterami spisanymi z panteonu Długosza, czcić także słońce, księżyc i planety, a pochówki
ciałopalne zapożyczyli od Rzymian.
Czytamy tam:

„Bogowie, których porzucił Xże Mieczysław i Polacy (których Oyczystemi zwano) byli Marzanna Jessa
Ladon Nya Lel Polel Trzy Potrzy. Mieli oprócz tych Polacy za Boga Słońce i Miesiąc, które planety
między wszystkiemi naystarszemi u nich byli Bogami.”36

Dalej napisano:

„Zkąd snadno można poznać, iż te narody w bliskim czasie po potopie świata w sprośne
bałwochwalstwa wpadłszy potym z ludzi Rycerskich królów i wodzów, dla znamienitych ich dzieł
poczyniło sobie to iakich świętych: których potym w prostych wiekach gruba prostota (przez diabła oyca
kłamstwa i zdrady, który pierwszych rodziców bogami chciał uczynić omamiona) porównawszy ich do
słońca i Xiężyca, na ostatek w bogi przemieściła: którym pewne ustanowiwszy ku czci święta uroczyste
sprawowali offiary z bydląt ptactwa a częstokroć i ludzi samych. W tym iednakże sprośnym błędzie
pogaństwa mieli w sobie iskierkę cnoty że dobrze rozumieli o nieśmiertelności dusz ludzkich po śmierci.
Pogrzeby ich w lasach zwyczaynie albo też w polach bywały: gdzie grzebiąc swoie umarłe mogiły
z kamienia nakształt piramid albo pagórków ku górze ułożone umyślnie wystawiali. Co długi czas
w Polszce zachowywano. Niektórzy zaś z nich przeiąwszy sposób od Rzymian (zwłaszcza, którzy
pozachodzili albo też zabrani byli pod czas woyny z Rzymskich prowincyi) palili trupy i popioły
w trunnach kamiennych, albo też w trwałych iakich naczyniach w ziemi zakopywali: które i do dziś dnia
ieszcze na wielu mieyscach znaydowane bywaią.”

Autor rękopisu, nie wiedzieć czemu, powtarza dalej przytoczoną wcześniej informację
o deifikacji bohaterów, co wygląda na nie do końca zedytowany tekst całości:

„Według Prokosza Bogowie, których do czasu Mieczysława Xcia czcili Polacy, byli ze starodawnych
ustanowieni Królów i Wodzów tego narodu walecznych; których dla znamienitych dzieł protektorami niby
wprzód poczyniwszy, tychże potym samych (albo przez zapomnienie wiekom wkorzenione, albo też przez

35
T.J. Kosiński, Wiara Słowian, Warszawa 2021.
36
Rozdział VII Kroniki Prokosza, z rękopisu H. Kownackiego, niewydany drukiem, przepisany i udostępniony
publicznie przez W. Wróżka, na podstawie rękopisu ze zbiorów BN w Warszawie; por. J. Lelewel, O bałwochwalstwie
i niektórych zwyczajach dawnych Polaków – wyjątek z Kroniki Prokosza rozdział VII w rękopiśmie biblioteki
Towarzystwa Królewsko Warszawskiego Przyjaciół Nauk znajdującego się, w: Polska, dzieje i rzeczy jej rozpatrywane
przez Joachima Lelewela, t. XVIII, Poznań 1865, s. 179–183.

26
Tomasz J. Kosiński

wyniosłość swoich Królów, czyniąc tym godności królewskiey i imieniowi wieczną sławę) w bogów sobie
zamienili.”

O Jessie, głównym bogu Polaków kompilator informował, że według Prokosza:

„…walecznym będąc Lechitów królem około Roku świata 2385 dla znamienitych swoich dzieł,
uroczystym za patrona poświęcony był obrządkiem... Tego tedy Jessa rozumieli Polacy za naybliższym
wszechmocnych Bogów: i onego prosili, aby o doczesnych ich dobrach tak w szczęściu iako nieszczęściu
maiąc staranie, zanosił do Bogów swoią instancyą i łaskawym ich był orędownikiem: rozumiejąc, że iako
ten król łaskawym szczodrobliwym i miłosiernym za swego królowania był dla poddanych panem, tak i po
śmierci (ziednawszy tym sobie u nieśmiertelnych Bogów łaskę) miał im podobnie oświadczać te łaski, do
których udzielania tak mocno za życia był przywiązany.”

Według niego, Prokosz wyraźnie pisze, że

„Marszyn był król Słowiański osobliwie woienny i waleczny, tak, iż cały czas swego panowania
nieustannie woiuiąc zawsze nad swoiemi tryumfował nieprzyiaciołami. Otóż ludzie rycerscy czyniąc tym
samym iego dzielności pamięć (o którey rozumieli że od Bogów miał onę udzieloną) po śmierci
wykrzyknąwszy go świętym człowiekiem, za patrona go Żołnierskich dzieł swoich portanowili: Któremu
pod woyny swoie życie swoie szczęście polecaiąc, prosili onego aby im to u nieśmiertelnych wyrobił
Bogów »żeby mieli ducha woiennego, żeby zawsze mogli być walecznemi, i we wszelkich, tak iako on
szczęśliwi potyczkach« ...”

Zatem zamiast wspomnianej wcześniej Marzanny mamy faktycznie Marszyna wojowniczego.


O Nyi natomiast konkludował tak:

„Że Pluto nie mógł być nigdy Nyą ponieważ ta Nya będąc u Słowianskich narodów królową i ostatnią
białey płci Lecha potomką, panowała tego czasu kiedy sławny Herkules Lybius żył na świecie: który
gdysię w północnym poiawił kraiu, wszystkie prawie lustruiąc państwa i onę z oppressyi własnych
poddanych wyrwał iako wyraża Prokosz. Miała z nim synów trzech: z których naystarszy Szczyth, który
Słowianskici narodów rodzay rozmnożył ... A ponieważ pomieniona Nya po odeyściu potym Herkulesa do
Włoch szczęśliwie i łaskawie tym tu panowała narodom, atoż grube pogaństwo czyniąc iey w tym samym
wdzięczność wprzódy między święte dla osobliwszych cnót, a potym zaś między boginie onę policzył.
Gdzie wystawiwszy iey w stołecznym mieście Lemissal wspaniały kościół, ku czci teyże wystawiło statuę
na ołtarzu. A lubo potym to miasto od króla Polaka swoie Starożytne imie na Gniezno przeniósł, bożnica
iednakże raz oney postawiona trwała pod iey imieniem nieodniennie aż do czasu Mieczysława.”

Co więcej w przypadku Nyi, która miała być w związku z Herkulesem, kompilator powołując się
na Prokosza odwołuje się w przypisach do Diodora Sycylijskiego II i Pliniusza VII, choć nie ma
w tych źródłach mowy o żadnej Nyi, ale o Echidnie i Alazji, co wnikliwie sprawdził Lelewel.
Potwierdza to jedynie radosną twórczość i nadinterpretacje dokonywane przez kompilatora tejże
kroniki.
O Lado z kolei pisał, iż:

„…nie był Plutonem ale walecznym królem Sarmatów-Lechitów, którym około Roku świata 2568
zacząwszy panować po lat pięćdziesiąt czterech żyć przestał. Który ponieważ pomiędzy grubym owym
narodem postanowił pewny porządek względem liczby żon, wychowania dzieci i zwyczaiów weselnych,
atoż na zawdzięczenie mu owey cnoty za czasem ozdobiło go pogaństwo boską czcią, ogłosiwszy
orendownikiem weselnych aktów, tak iako niegdyś wytworni grekowie wymyślili sobie sławnego
Hymena. I od tego czasu na pamiątkę iego, każdego wesela kilka krotnie onego powtarzać zwykli...
Według Prokosza Lib I., za którym i Kagnimir idzie, ten Łado król Lechitów miał za herb Lwa w koronie
złotey wspiętego na poślednie nogi, a w przednich trzymaiącego miecz do góry wyniesiony na czerwonym
szczycie: którego wszystkich Słowianskich narodów królowie pospolicie zażywali, i którego też
potomność trwa ieszcze do tąd w wielu zacnych Polskiego Królestwa Familiach.”

27
„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych ambicji historyka na zlecenie

Co ciekawe, raczej słusznie zauważa też, że:

„Według Długosza, Bielskiego Miechowity, Venus nazywała się u Polaków Dziedzilia według Kromera
Zezylia według zaś Gwagnina Marzanna ... Ale to być nie może i ci w zdaniu swoim bardzo się zawodzą
Autorowie, ponieważ czy to Dziedzilia czy dziedulia czy dziewonia czy dziewanna, czy na ostatek Zezylia
iest iedno: i niebyła to Bogini ale bożek nazwany Żywie. Tego bożka była wystawiona na górze Grzegotka
(od iego imienia Żywiec nazwaney) bożnica gdzie chołd pierwszych dni maia gwoli nabożeństwa wielkie
zchodziły się tłumy. Tego zaś bożka w takim poszanowaniu mieli starodawni Polacy, że go równo
w takowey kładli zacności, i tak o nim rozumieli iak Rzymianie o swoim naywyższym Jowisza: dla nie
wesela (iako ci popisali historycy) ale życia uznaiąc go panem, upraszali onego o długi wiek i szczęśliwy:
czyniąc mu pokłony swoie i ofiary na ten czas, kiedy który z nich usłyszał pierwszy raz kukawkę kukaiącą
na drzewie w lesie albo też w sadzie: która po słowiansku nazywa się Zezula. Atoż takie mieli w tym
swoie zabobony, że siła razy pomieniony ptak zakukał, tyle lat żyć ieszcze na świecie ominowali sobie: co
nawet i do tych czas trwa ieszcze ten od pogaństwa wniesiony zwyczay w niektórych częściach Polski,
w górach osobliwie między prostotą tamteyszych obywateli. Rozumieli tedy o tym Żywie bogu, że on był
naystarszy nad wszystkiemi bogami i całym rządzący światem: i że przemieniał się umyślnie w kukułkę,
aby ich o dalszym życiu przestrzegał którego użyczaą miał na dalszy czas z bliskiey swoiey łaskawości.
Dla czego wielki był skrupuł ktoby się ważył zabić Zezulę: a kto zaś tego dopuścił się, ten występku tego
życiem od zwierzchności przypłacić musiał... Jest zaś pewna że na Żywcu górze znayduią się w ziemi
fundamenta iakiegoś gmachu i niby zamku: z kąd wnieść snadno że tam ludzie niegdyś zdawna
mieszkali...”

Lelewel zwraca uwagę, że Dziedzilia, według kompilatora kroniki, to tak naprawdę bożek Żywie,
jak inaczej zwano Herkulesa, który romansował z królową Nyją:

„Tego tedy Herkulesa, nazywali starzy Polacy, Zewa, Deusza, to jest bóg żywy, którego bóźnica na górze
Zywcu, zwała się Grzegrzołka. – Był to Herkules Dziedzilja bóg życia i dotąd jego pamięć trwa
w zabobonnym u ludu kukułki zezulą nazywanej i w jéj kukaniu obserwacji.”

Tu warto zauważyć też, że skoro kompilator odwołuje się do Długosza (XV w.), Bielskiego (XVI
w.), Miechowity (XVI w.), Kromera (XVI w.), Gwagnina (XVI w.), Sarnickiego (XVI w.), to jego
komentarze, a tym samym cała praca, muszą pochodzić nie wcześniej niż z XVI wieku.
Komentator kroniki, powołując się na Prokosza, ma krytyczny stosunek do słowiańskiej bogini
podobnej do Cerery, którą Długosz nazywa Marzanną. Wyraża to słowami:

„Tu tylko należy mi objaśnić, co się tycze Cerery, którą między bogami starożytnych Polaków
niepotrzeboie w regestrze położono: ponieważ to iest rzeczą pewną że tey Polacy nigdy za boginią
nieczcili ani nawet słyszeli o niey. Nowotni dzieiów pisarze przez płonne swoie domysły nawymyślali
Polakom więcey ieszcze bogów niżeli onych w bożnicach swoich mieć mogli: a to tym sposobem, że
iednego bożka (coraz inaksze dawaiąc onemu nazwisko, albo odmieniaiąc imie każdy według swego
upodobania) kilka razy opisywali, z iakimkolwiek do Rzymskich bożyszczów porównaniem, aby mieli
przyczynę pisania i dysputy. Ja zaś w Prokoszu czytam i wyrażam, że Polacy nie Cererę, ale ZIEMNE to
iest ziemię czcili za boginią taką, którey wszelki urodzay tak zboża iako i drzewnych owoców
przypisywali. Jey osobliwszym sposobem dwa razy do roku czynili offiary: to iest raz, kiedy dostawały
zboża, a drugi raz, kiedy ze drzew po otrząsali owoce. Na ten czas, kiedy zebrali z pól do gumien swoich
oracze, ziarna różnego rodzaiu przy offierze oney rzucaiąc na posąg prosili o żyzność albo urodzay roli:
a kiedy zaś obrali z drzewa owoc upraszali, aby obfitemi na przyszły urodzay czyniła drzewa w ich
sadach.”

Podobna rzecz ma się, jeśli chodzi o Lela i Polela:

„LEL i POLEL według Długosza Miechowity i Kromera Castor i Pollux nazwani ... Ale to być nie
może, i ci Autorowie dużo się wtym w zdaniu swoim zawiedli: ponieważ Castor i Pollux wyniesieni są od
Greków na honor boski, a z Grekami nic nigdy nie mieli pierwsi Polacy ... Ale ponieważ nigdzie nie
czytamy o tym żeby, kiedy Słowacy [Słowianie] hołd nwaki Grekom albo Grekowie Słowakom

28
Tomasz J. Kosiński

[Słowianom], więc to idzie za tym że ich trudno przyznawać za polskich bogów iako ich mieć chcą ci
historycy. Ja zaś w tey mierze z Prokoszem trzymam, który Lib I. pisze: LEL albo raczey Lelum był król
słowiański waleczny, Łony sławney królowey mąż: którego (na zawdzięczenie cnót wielkich iego
okazanych przez dzielność Rycerską i osobliwszą nad poddanemi łaskawość) naród boskim honorem
przyozdobił: i który to naypierwszy obrawszy sobie za herb miesiąc, znak niegdyś Scyta przodka swoiego,
do góry obiema rogami wyrażony na szczycie niebieskim nim się znaczył ...
Rozumiem tedy żem zadosyć uczynił moiey intencyi ze strony wywodu Castora którego Długosz
Miechowita i Kromer niepotrzebnie odmienili w LELA. Teraz idę do Polluxa abym to także pokazał że ten
bożek niebył POLELEM ani też polski POLEL Polluxem. A co ieszcze osobliwsza ies to że Lel poprzedził
Polela daleko wyższym czasem, tak dalece że on nie tylko współczesnym Polluxem ale i prawnukiem iego
być nie mógł. Nie kto tedy inny pomieniony był Polel tylko POLACH albo Polak I. niegdyś król waleczny
Lechitów (Scythami pospolicie od Greków nazwanych). Który około Roku świata 3530 tym tu panuiąc
narodom pierwszy z Illiryku na te tu mieysca (gdzie teraz Polska) z piącią swoich braci (po piąciu set lat
iak przodek iego rugowany był od Alanów) powróciwszy, one szczęśliwie znowu osiadł. A ponieważ on
przywrócił narodowi dawną oyczyznę, i tego dokonał, czego nie mogło dokazać kilkunastu królów, atoż
cały Lechitów naród na zawdzięczenie za tak osobliwsze dobrodzieystwo, uniwersalną zgodą, czyniąc tym
samym pamięć dzieł iego nieśmiertelną, przyozdobił onego po śmierci czcią bóstwa: gdzie odmieniwszy
mu pierwsze imie Polaka i w regestrze bogów oyczystych naznaczywszy mu wtóre mieysce po LELU
królu niegdyś swoim a po tym bogu, POLELEM z tey przyczyny onego nazwał.
Ich bożnica wystawiona była z kamienia białego w mieście stołecznym Carodom* nad rzeką Wisłą nie
daleko gór nazwanych Tatry: gdzie pewnych czasów zchodząc się lud wielkiemi tłumami oddawał onym
bałwochwalskie offiary, naywięcey z wieprzów tłustych to iest karmionych umyślnie ... (n) Bożka LELA
Polacy pogani czcili iako obrońcę wolności: dla tego też pospólstwo nazywało go czasem SWOBODA.
Zaś POLELA nazywali Stróżem oyczyzny swoiey, iakoby ten urząd był onemu zlecony od wielkich
Bogów TRZY i ŻYWIE. Polel naywięcey od Xiążąt samych i od znacznieyszych w państwie ludzi
odbierał offiary. Lel zaś był wszystkim do czczenia pospolity iako Trzy i Żywie.

* Carodom nazwisko starożytne miasta Krakowa ma podobieństwo z nazwiskiem przedmieścia


teyże stolicy rzeczonego Stradom… W zborze Lela Polela (w Carodomie) stały na ołtarzu dwie statuy nie
wielkie ze Spiżu odlewane, ludzi nagich reprezentuiące, w kształcie ułożeni przedziwnym: które potym
S. Woyciech przyszedłszy do Polski Roku 998 kazał był pozrzucać i pod mur bożnice oney porzucić,
a mieysce samo na chwałę boską poświęcił, i kazania tam przez wszystek czas póki tylko w Krakowie
bawił, do ludu miewał, iakie się, iako się na swoim mieyscu wyrazi ...”

W dalszej części opisano także wielkie bóstwa – Trzy i Żywie:

„Należy mi tu opisać ieszcze niektórych bożków tak, iako na ówczas w swoich znaydowali się statuach.
Nayprzód Według Prokosza TRZY według innych Tero, czyli Terum miał trzy głowy z oczami o iednym
na ramionach karku. Tego starodawni Polacy czcili za naystarszego pomiędzy wszystkiemi swemi bogami,
powiedaiąc, że ŻYWIE był synem iego, któremu dał urząd ażeby o życiu ludzkim szczęściu i nieszczęściu
miał staranie, i aby on tego pilnie strzegł ażeby inni bogowie zadosyć czynili zleconym sobie urzędom
swoim.
Kto tedy był ŻYWIE iużem nadmienił wyżey i obszerną zdałem z siebie explikacyą: teraz to tylko
ieszcze przydam, że w stołecznym Krakowie bożek ten miał wystawiony kościół za miastem nad Wisłą
(gdzie teraz panien Norbertanek klasztor) w którym stała na ołtarzu statua iego spiżowa skórą lwią nagość
okrywaiąca, w ręku trzymaiąca kiy sękowaty duży nakształt pałki: pod nogami zaś ony wyrażone była
figura wieprza i wołu. Którą statuę Mieczysław Xże po przyięciu wiary kazawszy utopić w Wiśle, po
wyrugowaniu bałwana, kazał poświęcić kościół ów pogański na cześć zbawiciela świata Chrystusa
pana.”37

W recenzji Lelewela czytamy, że „na wielu jinnych tylko przygotowane i próżne niedopisane

37
Tekst VII rozdziału „Kroniki Prokosza” podaję za wersją udostępnioną publicznie przez W. Wróżka, na podstawie
rękopisu ze zbiorów BN w Warszawie.

29
„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych ambicji historyka na zlecenie

paragrafy pozostały”, co może świadczyć o tym, że autor kompilacji zwanej umownie „Kroniką
Prokosza”, miał świadomość istnienia jeszcze innych bogów, ale nie zdążył wstawić ich imion
i opisów z innych źródeł.
Kompilator „Kroniki Prokosza” słusznie natomiast zauważa, że „daleko mniej bogów Polacy
mieli, a niżeli zwykle o tym piszą: ponieważ jedno bóstwo rozmajite miewało nazwiska, a pisarze
tego porozumieć nieumieli”.
Reasumując, z tekstu owego Prokosza dowiadujemy się, że Polacy czcili następujące bóstwa:
Jessa, Marszyn (Marzanna), Nya, Ladon, Lel (Swoboda), Polel (Polach – Polak), którzy byli
deifikowanymi bohaterami, królami. Czczono również wielkich bogów, a mianowicie Trzy i Potrzy
(Żywie – Herkules), a nasi przodkowie wyznawali także kult Słońca, Miesiąca (Księżyca) i Ziemi
(Ziemne).

Podsumowanie
Widać ciągłe zainteresowanie „Prokoszem”, którego kronika cofa dzieje Polski, jako
niepodległego narodu o kilka pokoleń poza akceptowany początek dynastii Piastów i wspiera
związek między średniowiecznymi Polakami a starożytnymi Sarmatami i ludami wschodnich Indii.
Ta uwaga skupiona na tym kontrowersyjnym dziele dotyczy nie tylko historyków XIX-wiecznych,
jak Lelewel, Niemcewicz, czy Wiszniewski, ale także współczesnego świata akademickiego, gdzie
pojawiły się krytyki m.in. Strzelczyka (2007), Tazbira (1966/1979), Boronia (2004), Michalskiego
(2013)38.
Pamiętajmy jednak, że Lelewel, powątpiewający w istnienie kronikarza Prokosza, zalecał badanie
tekstu opracowania Dyjamentowskiego, który zebrał mnóstwo faktów, przeplatając je, co prawda,
mitami i domysłami, ale który z kronikarzy średniowiecznych, polskich, niemieckich i innych, tego
nie robił. Co więcej, przy całym swym sceptycyzmie, Lelewel potrafił nawet pokusić się
o wykorzystanie podanych informacji przez Prokosza do porównań z innymi kronikami, a także
autorami starożytnymi, przygotowując oddzielne artykuły na ten temat39.
Temat ten przewija się także obecnie w literaturze popularno-naukowej, gdzie najczęściej
powtarzane są krytyczne uwagi akademików (np. Rejmer 2019, Bak i in 2014 40). Z drugiej strony na
rynku ukazały się, poza książkami Bieszka odwołującymi się do prac ze „skrzyni
Dyjamentowskiego”, także reprinty samej „Kroniki Prokosza”. W ostatnich latach przygotowały
takie pozycje dwa wydawnictwa: Armoryka (2015)41 i Bellona (2017)42, a pominięty w nich VII
rozdział opublikował Bieszk w jednej ze swoich książek (2019)43.
To oznacza, że „zapomniana” od dwóch wieków „kronika” wróciła do dyskusji publicznej, jak
bumerang rzucony przez nieznanego autora i podchwycony przez Szydłowskiego i Bieszka, którzy
chyba jednak nie do końca potrafią podejść do tego wyrobu krytycznie. Jak jednak postulował
Lelewel, dziełko nieskończone, wytwór niespełnionych ambicji, ma jednak pewną wartość

38
M. Michalski, Dawni Słowianie w tradycji polskiej I połowy XIX w., Poznań 2013, s. 147.
39
J. Lelewel, Styczności Kroniki Słowiańsko-Sarmackiej Prokosza z innemi Kronikami, w: Polska, dzieje i rzeczy jej
rozpatrywane przez Joachima Lelewela, t. XVIII, tom drugi, Poznań 1865, s . 169–175; tenże, Styczności geograficzne
Kroniki Słowiańsko-Sarmackiej Prokosza z Autorami Starożytnemi, w: tamże, s. 175–179.
40
J.M. Bak, P.J. Geary; G. Klaniczay: Manufacturing a Past for the Present: Forgery and Authenticity in Medievalist
Texts and Objects in Nineteenth-Century Europe, National cultivation of culture. Vol. 7, Leiden 2014, s. IX.
41
Prokosz, Kronika Polska przez Prokosza w wieku X napisana. Z dodatkami z kroniki Kagnimira, pisarza wieku XI,
i z przypisami krytycznemi kommentatora wieku XVIII, Wydawnictwo Armoryka, Sandomierz 2015.
42
Prokosz. Kronika Słowiańsko-Sarmacka, Bellona, Warszawa 2017.
43
J. Bieszk, Starożytne Królestwo Lehii. Kolejne dowody, Warszawa 2019.

30
Tomasz J. Kosiński

informacyjną i na tym tu bym się bardziej skupiał, a nie na całkowitym odrzucanie zawartych tam
treści, czy też, z drugiej strony, przyjmowaniu wszystkiego, co tam napisano, za „dobrą monetę”.
Obie strony sporu o autentyczność tej pracy charakteryzuje nadmierny ładunek emocjonalny,
uniemożliwiający trzeźwe spojrzenie na fakty. Jedni zarzucają nie zawodowym historykom brak
umiejętności krytyki źródeł, a ci, w odpowiedzi, oskarżają akademików o zaślepienie
i filogermanizm oraz tendencyjność ocen. Prawda jak zwykle leży po środku. I nie mi decydować,
kto ma rację. Mogę przedstawić jedynie swoje stanowisko w kilku kwestiach związanych z treścią tej
kroniki oraz okolicznościami jej „odkrycia”, co starałem się uczynić w niniejszym opracowaniu.

Okładka reprintu Prokosz. Kronika słowiańsko-sarmacka (Bellona, 2017) z przedmową i poleceniem Janusza
Bieszka, który dość niefortunnie na okładce umieścił mądre motto, ale błędnie przypisał je Mahatmie
Gandiemu, choć jego autorem, w trochę innym brzmieniu, jest Nicholas Klein (1918), który z kolei inspirował
się stwierdeniem Artura Schopenhauera o trzech etapach prawdy (1913)

31
„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych ambicji historyka na zlecenie

Mając na uwadze wszystkie omawiane powyżej wątpliwości, moim zdaniem, do całości tego
„dzieła” należy podchodzić z wielką ostrożnością. Jednak w mojej ocenie akurat nazwy i funkcje
poszczególnych bogów omawianych w tekście tej kroniki odpowiadają posiadanej przez nas wiedzy,
co może świadczyć, że materiał do tej części pochodzi ze znanych i przytaczanych przez kompilatora
kronik z XV–XVI wieku, głównie od Długosza oraz wiedzy ogólnej autora zaczerpniętej z innych
źródeł. Nowinką jest tutaj z pewnością informacja o bogach ojczystych, czyli deifikowanych
bohaterach, królach, a także synonim imienia Żywie, jako Potrzy, wskazujący na pochodzenie życia
od Trzygłowa. I chociażby z tego powodu należy traktować tę pracę, jako ciekawostkę, którą należy
poddać wnikliwym badaniom oraz weryfikacji pod kątem zgodności historycznej i kulturowej.
A moim zdaniem, może być też ona źródłem wiedzy, która po zweryfikowaniu przez inne przekazy
historyczne, archeologiczne i etnograficzne, może zasługiwać na uwagę.

Tomasz J. Kosiński
20.09.2019 (poprawki i uzupełnienia: 23.01.2023)

Bibliografia
Bak J.M., Geary P.J.; Klaniczay G.: Manufacturing a Past for the Present: Forgery and Authenticity
in Medievalist Texts and Objects in Nineteenth-Century Europe, National cultivation of culture.
Vol. 7, Leiden 2014, s. IX.
Bieszk J., Starożytne Królestwo Lehii. Kolejne dowody, Warszawa 2019.
Biogram Przybysława Dyjamentowskiego, Wikipedia, online:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Przybys%C5%82aw_Dyjamentowski [dostęp: 23.01.2023].
Boroń P., Uwagi o apokryficznej kronice tzw. Prokosza, w: Ad fontes. O naturze źródła
historycznego, red. S. Rosik i P. Wiszewski, Acta Universitatis Wratislaviensis nr 2675, Wrocław
2004; K. Rejmer, Zapomniana historia nauki. Panny apteczkowe, znachorzy, kołtuny, 2019.
Chronicon slavo-sarmaticum: Procosii saeculi X..., wydanie w j. łacińskim, w opracowaniu
H. Kownackiego, Warszawa 1827.
Dyjamentowski P., Wykazy władców i materiały genealogiczne do różnych rodzin (Rps 12390 IV),
Polona, online: https://polona.pl/item/wykazy-wladcow-i-materialy-genealogiczne-do-roznych-
rodzin,MzA2MDE5MTA/ [dostęp: 21.01.2023].
Inwentarz rękopisów Biblioteki Kapituły Greckokatolickiej w Przemyślu, 2010, s. 252.
Kagnimiri, Chronicon Polonorum: in quo quatuor regum munitorum ritu christiano eorumque gesta
descripta sunt, Warszawa 1826, online: https://polona.pl/item/kagnimiri-chronicon-polonorum-in-
quo-quatuor-regum-munitorum-ritu-christiano-eorumque,OTgwNzQ0MDc/4/#info:metadata
[dostęp: 21.01.2023].
Katalogi biskupów krakowskich, red. J. Szymański, w: Pomniki Dziejowe Polski, seria II, t. X, cz. 2,
Warszawa 1974.
Kosiński T.J., Wiara Słowian, Warszawa 2021.
Kronika Kagnimira to iest dzieie pierwszych czterech królów chrześcianskich w Polsce w wieku XI
pisane: z Historyi polskiey Długosza przedrukowane, z tłomaczeniem y annexami. Cz. 1, Dzieie
Bolesława I. Chrobrym zwanego pierwszego króla chrześciańskiego, Cz. 2, Dzieie Mieczysława II.
y Kazimierza I. królów polskich, Cz. 3, Dzieie Bolesława II. króla polskiego, Warszawa 1825.
Kronika polska przez Prokosza w wieku X napisana: z dodatkami z kroniki Kagnimira, pisarza wieku
XI, i z przypisami krytycznemi komentatora wieku XVIII pierwszy raz wydrukowana z rekopisma
nowo wynalezionego, nakładem i drukiem N. Glücksberga, Warszawa 1825.
Kronika polska przez Prokosza…, Google Books, online:
https://books.google.com.ph/books/about/Kronika_polska_przez_Prokosza_w_wieku_X.html?id=
KjfIGwAACAAJ&redir_esc=y [dostęp: 23.01.2023].

32
Tomasz J. Kosiński

Lelewel J., Kronika Polska Prokosza wydanie Hipolita Kownackiego, w: Rozbiory dzieł różnymi
czasy przez Joachima Lelewela ogłaszane, Poznań 1844.
Lelewel J., O bałwochwalstwie i niektórych zwyczajach dawnych Polaków – wyjątek z Kroniki
Prokosza rozdział VII w rękopiśmie biblioteki Towarzystwa Królewsko Warszawskiego Przyjaciół
Nauk znajdującego się, w: Polska, dzieje i rzeczy jej rozpatrywane przez Joachima Lelewela,
t. XVIII, Poznań 1865, s. 179-183.
Lelewel J., O kronice czasów bajecznych Polski Prokosza kronikarza z X wieku, w: Polska, dzieje
i rzeczy jej rozpatrywane przez Joachima Lelewela, t. XVIII, Poznań 1865, s. 161–168.
Lelewel J., Styczności geograficzne Kroniki Słowiańsko-Sarmackiej Prokosza z Autorami
Starożytnemi, w: tamże, s. 175–179.
Lelewel J., Styczności Kroniki Słowiańsko-Sarmackiej Prokosza z innemi Kronikami, w: Polska,
dzieje i rzeczy jej rozpatrywane przez Joachima Lelewela, t. XVIII, tom drugi, Poznań 1865,
s. 169–175.
Michalski M., Dawni Słowianie w tradycji polskiej I połowy XIX w., Poznań 2013.
Ogrodziński W., Przybysław Dyamentowski, w: Polski Słownik Biograficzny, t. 6, Kraków 1948.
Orgelbrand S., Encyklopedja powszechna z ilustracjami i mapami. T.4, Warszawa1899, s. 597,
online: https://cybra.lodz.pl/dlibra/publication/725/edition/1192/content [dostęp: 21.01.2023].
Prokosz, Kronika Polska przez Prokosza w wieku X napisana. Z dodatkami z kroniki Kagnimira,
pisarza wieku XI, i z przypisami krytycznemi kommentatora wieku XVIII, Wydawnictwo Armoryka,
Sandomierz 2015.
Prokosz. Kronika Słowiańsko-Sarmacka, Bellona, Warszawa 2017.
Przedmowa J. K. Żupańskiego, w: Polska, dzieje i rzeczy jej rozpatrywane przez Joachima Lelewela,
t. XVIII, Poznań 1865.
Rejmer K., Wielka Lechia czyli gromki śmiech generał Franciszka Morawskiego, 28.05.2019, online:
https://old.histmag.org/Wielka-Lechia-czyli-gromki-smiech-generala-Franciszka-Morawskiego-
18794/3 [dostęp: 21.01.2023].
Rps 12389 IV (BN), Polona, online: https://polona.pl/item/materialy-genealogiczne-i-wykazy-
wladcow,MzA2MDE5MDI/8/#info:metadata [dostęp: 21.01.2023].
Słownik Polskich Pisarzy Franciszkańskich, pod red. H. E. Wyczawskiego, Warszawa 1981.
Strzelczyk J., Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian, Poznań 2007.
Szczur S., Pierwsze wieki kościoła krakowskiego, w: Kościół krakowski w tysiącleciu, Kraków 2000.
Tazbir J., Z dziejów fałszerstw historycznych w Polsce w pierwszej połowie XIX wieku, w: Przegląd
Historyczny, t. 57, 1966; tenże, Spotkania z historią, Warszawa 1979.
Teler M., Kronika Prokosza: przebiegłe fałszerstwo i dziecko swoich czasów, 27.09.2017, online:
https://histmag.org/Kronika-Prokosza-przebiegle-falszerstwo-i-dziecko-swoich-czasow-15761
[dostęp: 21.01.2023].
Trzech kronik polskich naydawnieyszych, wydrukowanych w latach 1825 i 1831, dokończenie, Rps
6858 II (Archiwum Potockich, Archiwum Branickich, Archiwum Główne Akt Dawnych), online:
https://polona.pl/item/trzech-kronik-polskich-naydawnieyszych-wydrukowanych-w-latach-1825-i-
1831-dokonczenie,Mjk2NDY3NTU/6/#info:metadata [dostęp: 21.01.2023].
Varsevicii Ch., Reges, sancti, bellatores, scriptores Poloni (Rps 12391 I), Polona, online:
https://polona.pl/item/materialy-historyczne-i-heraldyczne,MzA2MDE5MTU/7/#info:metadata
[dostęp: 21.01.2023].
Wiszniewski M., Historia literatury polskiej, t. II, Kraków 1840.
Wolański T., Odkrycie najdawniejszych pomników narodu polskiego, 1843.
Wypisy i szkice Hipolita Kownackiego do dwóch prac historycznych, BJ Rkp. 8199 II (1825), online:
https://polona.pl/item/wypisy-i-szkice-hipolita-kownackiego-do-dwoch-prac-
historycznych,OTIxNzM2MTI/0/#info:metadata [dostęp: 21.01.2023]
Załuski J.A., Józefa Jędrzeja Załuskiego biskupa kijowskiego i czerniechowskiego Biblioteka
historyków, prawników, polityków i innych autorów polskich lub o Polsce piszących, Kraków 1832.

33
„Kronika Prokosza” – owoc niespełnionych ambicji historyka na zlecenie

Nota autorska
Tomasz Józef Kosiński. Urodzony w 1970 roku. Kielczanin.
Z wykształcenia magister nauk społecznych, z zamiłowania historyk,
etnolog i słowianofil. Uczeń prof. Andrzeja Wiercińskiego,
antropologa kultury. Zwolennik metody etnograficznej Bronisława
Malinowskiego. Były wykładowca akademicki (Uniwersytet Jana
Kochanowskiego w Kielcach). Kierownik i trener wielu projektów
edukacyjno-rozwojowych.
Aktywny społecznik, założyciel i członek kilku organizacji
pozarządowych, organizator imprez kulturalnych, wypraw i szkoleń.
Popularyzator idei regionalizmu. Fotograf, grafik i webmaster.
Licencjonowany pilot wycieczek zagranicznych, pasjonat świadomej turystyki, zwiedził 118 krajów
świata na 6 kontynentach. Certyfikowany żeglarz i nurek, sympatyk survivalu, slow life i off-grid.
Zna dobrze kilka języków obcych. Czasowo mieszka na Filipinach, gdzie prowadzi ekoresort
zgodnie z ideą życia blisko natury.
Wydawca, redaktor, publicysta, pisarz. Niezależny badacz słowiańskich dziejów, propagator
wiedzy i tropiciel prawdy.

Autor następujących książek na temat Słowiańszczyzny:


1. Rodowód Słowian (2017),
2. Słowiańskie skarby. Tajemnice zabytków runicznych z Retry (2018),
3. Runy słowiańskie (2019),
4. Bogowie Słowian. Bóstwa, biesy i junacy (2019),
5. Wiara Słowian (2020),
6. Życie erotyczne Słowian (2021),
7. Fenomen Wielkiej Lechii (2021),
8. Bohaterowie dawnych Słowian (2022).

Wszelkie uwagi do mojej aktywności twórczej i wyników moich badań należy kierować na adres
poczty elektronicznej tomasz@kosinski.pl lub poprzez prowadzone przeze mnie profile autorskie na
portalach internetowych, gdzie można także znaleźć więcej informacji o mojej działalności oraz
artykuły i fragmenty publikacji mojego autorstwa:
 Academia.edu
 Researchgate.net
 ORCiD
 Facebook

Moje wybrane artykuły:

1. „Geograf Bawarski” o Słowianach – przegląd, analiza, weryfikacja i nowe wyjaśnienia nazw,


22.01.2022, Researchgate.net, DOI:10.13140/RG.2.2.27400.08960 [dostęp: 07.01.2023].
2. „Germania” Tacyta, autentyk czy mistyfikacja?, 09.10.2022, Researchgate.net,
DOI:10.13140/RG.2.2.32957.54245 [dostęp: 07.01.2023].
3. „Słowiano-Aryjskie Wedy”, „Księga Welesa” i inne niepewne źródła o Słowianach,
06.09.2022, Researchgate.net, DOI:10.13140/RG.2.2.17333.76006 [dostęp: 07.01.2023].
4. Archeogenetyka, jako metoda naukowa pomocna w ustaleniu etnogenezy Słowian, 02.01.2023,
Researchgate.net, DOI:10.13140/RG.2.2.32419.32804 [dostęp: 07.01.2023].

34
Tomasz J. Kosiński

5. Autochtonizm kontra allochtonizm, odwieczny spór o pochodzenie Słowian – analiza


problemu z uwzględnieniem najnowszych wyników badań archeogenetycznych
i paleolingwistycznych, 31.12.2022, Researchgate.net, DOI:10.13140/RG.2.2.23873.43367/1
[dostęp: 07.01.2023].
6. Bitwa pod Wilczynem nad Dolenicą, zwana „Pomorską Troją”, 14.09.2022, Researchgate.net,
DOI:10.13140/RG.2.2.24044.64642 [dostęp: 07.01.2023].
7. Dagome iudex – reinterpretacja, 12.02.2022, Researchgate.net,
DOI:10.13140/RG.2.2.20689.20324 [dostęp: 07.01.2023].
8. Dewaluacja etnonimu ‘Słowianin’ do pejoratywnego znaczenia ‘niewolnik’, jako przykład
znieważenia wizerunku tego wolnościowego ludu, 15.10.2022, Researchgate.net,
DOI:10.13140/RG.2.2.34579.55846 [dostęp: 07.01.2023].
9. Etnonim 'Słowianie' czy 'Sławianie'?, 09.10.2022, Researchgate.net,
DOI:10.13140/RG.2.2.12720.02561 [dostęp: 07.01.2023].
10. Nestor, mity minionych lat, 16.02.2022, Researchgate.net, DOI:10.13140/RG.2.2.13978.31680
[dostęp: 07.01.2023].
11. Rola niezależnych badań i wkład pasjonatów w odbudowę wiedzy o naszym słowiańskim
dziedzictwie, 14.09.2022, Researchgate.net, DOI:10.13140/RG.2.2.36208.12806 [dostęp:
07.01.2023].
12. Słowiańscy Wandalowie w Germanii według „Wandalii” Alberta Krantza, 04.10.2022,
Researchgate.net, DOI:10.13140/RG.2.2.16075.46881 [dostęp: 07.01.2023].
13. Słowiańska symbolika, 18.09.2022, Researchgate.net, DOI:10.13140/RG.2.2.29497.24162
[dostęp: 07.01.2023].
14. Uwagi o piśmie i języku gockim oraz autentyczności „Biblii Gockiej” Wulfili, 21.01.2023,
Researchgate.net, DOI:10.13140/RG.2.2.27184.23045/1 [dostęp: 22.01.2023].
15. Ważniejsze źródła historyczne o początkach Słowian i ich pierwotnych siedzibach, 06.01.2023,
Researchgate.net, DOI:10.13140/RG.2.2.15937.02405 [dostęp: 07.01.2023].
16. Wątki wendo-słowiańskie w poemacie „Widsith” oraz analogie do innych utworów literatury
starogermańskiej, 01.09.2022, Researchgate.net, DOI:10.13140/RG.2.2.30755.53288 [dostęp:
07.01.2023].
17. Wendyjskie (prasłowiańskie) motywy i źródłosłowy w „Wojnie galijskiej” Juliusza Cezara,
12.12.2021, Researchgate.net, DOI:10.13140/RG.2.2.12300.59529 [dostęp: 07.01.2023].
18. Zapomniane „Królestwo Słowian” Mauro Orbiniego, 18.09.2022, Researchgate.net,
DOI:10.13140/RG.2.2.22786.35526 [dostęp: 07.01.2023].

Zapraszam też do zapoznania się z danymi na WorldCat, gdzie znajduje się wykaz światowych
bibliotek (np. Biblioteka Kongresu USA) i uniwersytetów (m.in. Harvard, Columbia, Princeton, czy
Humboldta), które posiadają w swoich zbiorach moje książki.

35

You might also like