Professional Documents
Culture Documents
Ewa Skarżyńska
Liście
To podlecą, to opadną,
Spłoszoną gromadą,
Aż bezsilne i omdlałe
Pokotem się kładą.
M. Gerson-Dąbrowska
……… …………………………………
Jesień
Jesień na paluszkach
Spaceruje w parku
I rozdaje wszystkim
Swe skarby w podarku
Nasypie w berety
Albo do kieszeni –
Kasztanów, żołędzi
I złotych promieni
Pozdrowi wiewiórkę
Roześmianym echem
A potem pożegna –
Cichutko, z uśmiechem…
………………………………………………….
Rączka
………………………………………
Tu paluszek, tu paluszek,
kolorowy mam fartuszek.
Tutaj rączka, a tu druga,
a tu oczko do mnie mruga.
…………………………………………..
„Asy w przedszkolu”
Na straganie - J. Brzechwa
Na straganie w dzień targowy takie słyszy się rozmowy
- Może pan się o mnie oprze Pan tak więdnie panie koprze.
- Cóż się dziwić, mój szczypiorku leżę tutaj już od wtorku...
Rzecze na to kalarepa:
- Spójrz na rzepę, ta jest krzepka.
Groch po brzuszku rzepę klepię:
- Jak tam rzepką? Coraz lepiej.
- Dzięki, dzięki panie grochu, jakoś żyje się po trochu.
Lecz pietruszka - z tą jest gorzej, blada, chuda, spać nie może.
- A to feler - westchnął seler.
Burak stroni od cebuli, a cebula doń się czuli.
- Mój buraczku, mój czerwony, czy byś nie chciał takiej żony?
Burak tylko nos zatyka
- Niech no pani prędzej zmyka, ja chcę żonę mieć buraczą, bo przy Pani
wszyscy płaczą.
- A to feler - jęknął seler.
Naraz słychać głos fasoli:
- Gdzie się pani tu gramoli?
- Nie bądź dla mnie taka wielka - odpowiada jej brukselka.
- Widzieliście jaka krewka - zaperzyła się marchewka.
- Niech rozsądzi nas kapusta,
- Co? Kapusta? Głowa pusta.
A kapusta rzecze smutnie.
- Moi drodzy, po co kłótnie, po co wasze spory głupie - wnet i tak zginiemy w
zupie.
- A to feler jęknął seler.
Listki
Wietrzyk chodzi po ogródku
Strąca złote liście.
Wietrzyk gra, a one tańczą
Raźno zamaszyście.
Szur – szur – szur.
Lecą, lecą liście z drzewa
Żółte i czerwone.
Kręcą, kręcą się w powietrzu
W tą i w tamtą stronę.
Szur – szur – szur.
Przybywa jesień
Spadają liście, szeleszczą wkoło,
wiatr je unosi gwiżdżąc wesoło.
Lecą kasztany, cieszą się dzieci.
Słabiej niż latem słoneczko świeci.
Nagle żołędzie z drzewa spadają,
Chętnie je zaraz dzieci zbierają.
Piękne korale ma jarzębina,
to znak, że jesień już się zaczyna.
!
Jeż
Krótkie nóżki, długi ryjek,
ostre kolce ciało kryją.
Ach, cóż to za groźny zwierz?
To jest jeż, malutki jeż.
Węszy noskiem w lewo, w prawo,
to pod listkiem, to pod trawą,
gdzie się kryje dobry łup.
Drepcze mały jeż - tup, tup.
Drepcze poprzez lasu gąszcze,
łapie myszy, węże, chrząszcze...
Gdy zimowe przyjdą dni,
zagrzebany w liściach śpi.
Fruwały krówki
nad modra łąką,
śpiewało z nieba
zielone słonko.
Gniazdka na kwiatach
wiły motylki.
Trwało to wszystko
może dwie chwilki.
A zobaczyłem
ten świat uroczy,
gdy miałem właśnie
przymknięte oczy.
Gdym je otworzył,
Wszystko się skryło
I znów na świecie
Jak przedtem było.
12 miesięcy
Pierwszy miesiąc, czyli styczeń
Zwykle śniegiem w oczy dmucha.
Drugi miesiąc, czyli luty
Rzadko chodzi bez kożucha.
Trzeci miesiąc, czyli marzec
Co dzień zmienia nam pogodę.
Czwarty miesiąc, czyli kwiecień
Wczesnej wiosny ma urodę.
Piąty miesiąc, maj zielony
Hojną ręką rzuca kwiaty.
Szósty miesiąc, czyli czerwiec
Ziołom daje aromaty.
Ósmy miesiąc, czyli sierpień
Jabłkiem błyska na jabłoni.
A dziewiąty, czyli wrzesień
Fioletami barwi wrzosy.
A październik, a dziewiąty
Rankiem nam czerwieni nosy.
Jedenasty ten listopad
Lubi deszcze i szarugi.
Zaś dwunasty, czyli grudzień
Twardym lodem kryje strugi.
Tydzień - J. Brzechwa
Tydzień dzieci miał siedmioro:
"Niech się tutaj wszystkie zbiorą!"
Ale przecież nie tak łatwo
Radzić sobie z liczną dziatwą:
Poniedziałek już od wtorku
Poszukuje kota w worku,
Wtorek środę wziął pod brodę:
"Chodźmy sitkiem czerpać wodę."
Czwartek w górze igłą grzebie
I zaszywa dziury w niebie.
Chcieli pracę skończyć w piątek,
A to ledwie był początek.
Zamyśliła się sobota:
"Toż dopiero jest robota!"
Poszli razem do niedzieli,
Tam porządnie odpoczęli.
Tydzień drapie się w przedziałek:
"No a gdzie jest poniedziałek?"
Poniedziałek już od wtorku
Poszukuje kota w worku -
I tak dalej...
Katar
Spotkał katar Katarzynę -
A - psik!
Katarzyna pod pierzynę -
A - psik!
Sprowadzono wnet doktora -
A - psik!
Pani jest na katar chora -
A - psik!
Terpentyną grzbiet jej natarł -
A - psik!
A po chwili sam miał katar -
A - psik!
Poszedł doktor do rejenta -
A - psik!
A to właśnie były święta -
A - psik!
Stoi flaków pełna micha -
A - psik!
A już rejent w michę kicha -
A - psik!
Od rejenta poszło dalej -
A - psik!
Bo się goście pokichali -
A - psik!
Od tych gości ich znów goście -
A - psik!
Że dudniło jak na moście -
A - psik!
Przed godziną jedenastą -
A - psik!
Już kichało całe miasto -
A - psik!
Aż zabrakło terpentyny -
A - psik!
Z winy jednej Katarzyny -
A - psik!
Motylek - A. Przemyska
Motylek lekki fruwa nad łąką,
w dole są kwiaty, w górze jest słonko.
Fru, fru, fii, fii!-
wesoło, wesoło mu.
Motylek lekki w trawie się błąka,
myśli, że kwiaty to małe słonko.
Fru, fru, fii, fii!-
wesoło, wesoło mu.
Motylek lekki fruwa nad światem,
myśli, że słońce jest dużym kwiatem.
Fru, fru, fii, fii!-
wesoło, wesoło mu.
Mamo!!!
Mamo - zapnij mi guziczki.
Mamo - wciągnij mi buciczki.
Mamo - zawiąż sznurowadło.
Mamo - podnieś bo coś spadło.
Mamo - przynieś mi łyżeczkę.
Mamo - popraw poduszeczkę.
We dnie, w nocy, wieczór, rano,
ciągle tylko - pomóż mamo.
Za to beczeć umie sam,
znasz takiego, bo ja znam
Moja rodzina
My rodzinę dobrą mamy, zawsze razem się trzymamy
I choć czasem czas nas goni, my jak palce jednej dłoni.
Mama, tata, siostra, brat i ja to mój mały świat
Dużo słońca, czasem grad, to wesoły jest mój świat.
Mama zawsze kocha czule, ja do mamy się przytulę,
Tata kocha lecz inaczej, uspokaja, kiedy płaczę.
Gdy napsocę i nabroję, siedzę w kącie, bo się boję.
Tata skarci, pożałuje, a mamusia pocałuje.
Kiedy nie ma taty, mamy, wszyscy sobie pomagamy
I choć sprzątać nie ma komu, jest wesoło w moim domu.
Dla taty
Mój Tata jest duży jak wieża,
a nogi ma długie jak struś.
Przedwczoraj pokazał mi jeża
i liczyć nauczył do stu.
Usmaży jak nikt jajecznicę
i guzik przyszyje raz dwa.
Gdy razem idziemy ulicą,
to powie gdzie mazda, gdzie fiat.
Na mapie pokaże mi Paryż,
a w parku wiewiórkę i psa.
Opowie jak dawniej bywało,
gdy Tata był mały jak ja.
Mój Tata to wszystko potrafi
i rower naprawi mi sam.
On wie co jadają żyrafy
i gdzie nosorożec chce spać.
Czasami mój Tata jest smutny,
zmęczony, lub boli go ząb.
Ja staram się siedzieć cichutko
i nie denerwować go.
Ach te mamy
Ach te mamy, nasze mamy
To są śliczne, piękne damy.
Jak gustownie są ubrane,
a jak pięknie uczesane.
Jak się śliczne uśmiechają,
jak radosne oczy mają,
suknie mają w kwiatki, groszki,
ładne butki i pończoszki.
Moja babcia
Moja Babcia co dzień opowiada bajki,
A mój dziadziuś na dobranoc śpiewa kołysanki.
Bardzo lubię słuchać baśni,
Dziadziuś głos ma miły
I dlatego Babcię, Dziadka kocham z całej siły.
Babcia i dziadziuś
Moja babcia piecze ciasto,
Takie smaczne, że o jej.
Smaży pyszne konfitury
i najsłodszy robi krem.
Chodzi ze mną na spacery
czy to słońce, czy to deszcz.
Razem z babcią jest mi dobrze,
bo najlepszą babcią jest.
Kiedy robię jakąś psotę,
gdy rodzice skrzyczą mnie,
To mój dziadziuś mi wybaczy
i przytuli mocno mnie.
Potem weźmie na kolana
i opowie bajek sto,
Bo mój dziadziuś jest wspaniały
i dlatego kocham go.
„Piękne zwyczaje”
Cz. Janczarski
Słonko ma bardzo piękne zwyczaje;
mówi "dzień dobry", gdy rano wstaje.
A drzewa, lśniące rosą nad ranem,
szumią "dzień dobry, słonko kochane".
Gdy słonko chmura zasłoni siwa,
mówi "przepraszam", potem odpływa.
Gdy ciepłym deszczem sypie dokoła,
"dziękuję"- szumią trawy i zioła.
Słonko cały dzień po niebie chodzi
"Dobranoc" mówi, kiedy zachodzi.
Mrok szary wkoło, trawy i drzewa
"dobranoc" szumią z prawa i lewa.