You are on page 1of 7

Zawsze i na wieczność

Gdy ziemia nabiera miliony barw,


Oświetlona słońca porannymi promieniami,

Słychać śpiew skowronków niczym tuzin harf,


Trawy rosą skropione rzewnymi łzami.

Rozumem pojąć nie można,


Jak tęskno matce do takich poranków.
Tam gdzie łąka pełna kwiatów bezdrożna,
Tam gdzie dziecina plecie pęk wianków.

Bosymi stópkami stąpając po rzece,


Złapała matulę delikatną rączką,
Spojrzała głęboko w te oczy kobiece
Swoją malowaną uśmiechem buzieczką.

„Czym jest miłość, mamusiu?”


„To niezwykłe uczucie, łączące osoby,
Darzące się troską i radością, córusiu,
Ale także bólem i strachem jakoby.

Kochając, zaznajemy dużo szczęścia


I błogiego spokoju, serca niedorzeczność,
Że tęsknota powoduje bólu nadejścia,
Lecz to więź zawsze i na wieczność”

Poranki stały się ulotną chwilą,


Wspomnieniem, której szara monotoniczność
W głowie cierpiącej matki szpilą,
Myśl „zawsze i na wieczność…”
Mgła

Las powity ciemnością, czarny cień drzew


Pada na polany błyszczące w świetle księżyca.
Noc cicha i spokojna, nawet przestała trelować głuszyca.
Tam w oddali głucho szepcze nawet krzew.

Zatrważająca cisza tworzy groźny śpiew,


Gęsta mgła rozległe bory zaszczyca.
W nieprzeniknionym mroku ukrywa się upiorzyca,
Gdzie głęboko utajony gniew i przelana krew.

Mroczne sekrety często spowija mgła,


Okrywa ciężkim płaszczem tajemnice,
Których wyjście na jaw prawda nieubiegła.

Zgubić można duszę zapędzając się w tamte okolice.


Bólu, cierpienia, tortur karuzela ciągła.
Zatracić można wszelkie rozsądku granice.
Lustro

Patrzysz na tą postać po drugiej stronie,


Wyciąga do ciebie rękę i uśmiecha się przekornie.
Chcesz jej dotknąć, lecz powstrzymuje cię nieufność,
Twój lęk nabiera abstrakcyjnej formy.

Tak bardzo pragniesz być tą


Ukrytą w kawałku szkła.
Przez łzy uśmiechasz się,
Widząc jak jest piękna.

Dla ciebie pozostaje to tylko marzeniem,


Choć masz je na wyciągnięcie ręki.
Odchodzisz, a postać znika za tobą.
Dlaczego więzisz tą piękną, radosną dziewczynę?
Oceany łez

Każdego dnia przelewane są łzy.


Łzy szczęścia, miłości, smutku, bólu.
Lecz wszystkie w ukryciu.

Zamknięte szczelnie w kącie pokoju.


W samotności, by nikt nie zauważył.
Ukryte łzy zlewają się w ocean.

Nieprzemierzony ocean łez,


Tych prawdziwych uczuć,
Które znane są tylko sercom.

Strach przed ukazaniem się


Przygnębia duszę uciśnioną,
Która każdą łzę tłumi w sobie.
Gwiazdy

Olśniewające, migoczące światła na niebie


Wypełniają czarną, pustą przestrzeń.
Tworzą niezwykłe kształty będąc blisko siebie,
Lecz tak daleko od naszych spojrzeń.

Światła zachwycają każdą nocą,


Lecz tylko nasz wzrok wabiony.
Albowiem piękny widok północą
Nie istnieje już lat miliony.

Choć światło już wymarłe


Dopiero blask dociera do oczu naszych.
Tak ulotne chwile obumarłe
Pozostawiają płomień w sercach naszych.

Wspomnienia jak gwiazdy nieżywe


Swoim blaskiem rozświetlają serce mroczne.
Każdej nocy złudzenie fałszywe
Przywołuje chwile tylko nam widoczne.
Chłodny powiew serca
Wrażliwość jest twoją słabością,
Oznaką bycia nieporadnym.
Okazywanie słabości jest wykluczone,
bo gdy tylko ją zauważą,
wykorzystają w każdy możliwy sposób.
Pokazywanie uczuć, emocji jest wyszydzane.
Musisz być twardy, nie pozwolić sobie na upadek,
Popełnianie błędów nie wchodzi w grę,
Zawsze z dumą noś głowę wysoko,
Wyżej niż sam unieść nie potrafisz.
Jednak pamiętaj i tak nigdy nic nie osiągniesz.
Bycie miłym i otwartym nie popłaca,
Zdobywaj zaufanie, ale nigdy
nie odkrywaj swoich zamiarów.
Przede wszystkim nie daj się złamać,
Bezuczuciowość stanowi twoją siłę.
Ale czy twoje serce nie zamieni się w kamień?
Czy będziesz w stanie jeszcze kochać?
Czy długo wytrzymasz tłamsząc emocje,
które i tak się pojawiają?
Czy życie nie stanie ci się obojętne?
Czy można cię jeszcze nazwać człowiekiem?
Albowiem czy to nie słabość ludzkiej egzystencji
stanowi o naszym człowieczeństwie?
Absolutnie nic

Tak bardzo paraliżujący strach,


przeszywający aż do kości.
Powodujący niewyobrażalny ból,
odbierający wszelkie siły.
Potęgujący lęk przeradzający się w paranoję,
odbierający już nad tym kontrolę.
Urosły do takiej potęgi,
że nie pozwala do niego dotrzeć.
Tworzy barierę nie do przebicia.
Powodując jeszcze większy lęk,
przed otwarciem rany na nowo.
Czuje się bezpiecznie szczelnie zamknięty.
Tak odizolowany, powoli wygasa,
aż w końcu znika bezpowrotnie.
Nie odczuwa już absolutnie nic.

You might also like