Professional Documents
Culture Documents
Przez przysłowiowe już "osiem ostatnich lat" związkowcy mogli spać spokojnie. Rząd
PiS faworyzował jedną organizację — Solidarność — ale generalnie prowadził
propracowniczą politykę. Teraz do władzy wraca Donald Tusk, który wcześniej
podwyższał wiek emerytalny i uelastyczniał Kodeks pracy. Od tego czasu wszystko się
jednak zmieniło — programy partyjne, układ koalicyjny, związki zawodowe i rynek
pracy. Związkowcy po cichu liczą, że zmienił się też sam Donald Tusk.
Związkowcy wielokrotnie sprzeciwiali się rządowi Donalda Tuska. Na zdjęciu protest
trzech związkowych centrali w 2013 r.
Związkowcy wielokrotnie sprzeciwiali się rządowi Donalda Tuska. Na zdjęciu protest
trzech związkowych centrali w 2013 r. | Foto: Bartosz Krupa / East News / East News
Poprzedni rząd Donalda Tuska nie dogadywał się ze związkami zawodowymi. Nowy
gabinet też musi liczyć się ze sporami, w tym w szczególności z NSZZ "Solidarność",
sojuszniczką ustępującego PiS
W rządzie znajdzie się jednak Lewica, a to może oznaczać dobre relacje z innymi
związkowymi centralami, w tym OPZZ
Związkowcy liczą, że nowa większość sejmowa odrobiła lekcje i będzie prowadzić
dialog z partnerami społecznymi i ambitną politykę socjalną. "Osiem lat temu nie
wsłuchiwali się w potrzeby pracowników i przez to stracili władzę" — podkreślają
szefowie związkowych centrali
Są też jednak punkty zapalne, które mogą doprowadzić do konfliktów. Chodzi
m.in. o to, czy nowa większość spełni obietnice wyborcze, zwłaszcza zapowiadane
podwyżki w budżetówce
Więcej informacji o biznesie znajdziesz na Businessinsider.com.pl
— Są obawy, ale to już nie ta sama koalicja, bo do PO i PSL dołącza Lewica i Polska
2050. Zmieniło się społeczeństwo, nie ma już powrotu do oszczędzania na polityce
społecznej. Liczymy, że nowa większość odrobiła lekcję — wskazują związkowcy.
Mało kto pamięta już, że w czerwcu 2013 r. trzy ogólnopolskie centrale związkowe —
Solidarność, OPZZ i FZZ — opuściły komisję trójstronną, czyli ówczesne forum
dialogu rządu, związkowców i pracodawców. Była to forma sprzeciwu działaczy
przeciwko pomijaniu ich głosu i faworyzowaniu pracodawców przez rząd Donalda Tuska.
Czarę goryczy przelała rządowa nowelizacja Kodeksu pracy, która umożliwiła
wydłużanie okresów rozliczeniowych czasu pracy, czyli — w uproszczeniu —
korzystniejsze dla firm rozliczanie nadgodzin. Czy nowy rząd musi liczyć się z tym,
że po przejęciu władzy odżyją dawne konflikty?
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Wiadomości
Nowa koalicja popełnia grzechy PiS. Patolegislacja trzyma się mocno [KOMENTARZ]
piątek 06:10 | Bartek Godusławski
Nowa koalicja popełnia grzechy PiS. Patolegislacja trzyma się mocno [KOMENTARZ]
Podatki
Siedem sposobów, żeby obniżyć PIT za 2023 r. Z kilku można skorzystać tylko do
końca grudnia
24.11.2023 | Łukasz Zalewski
Siedem sposobów, żeby obniżyć PIT za 2023 r. Z kilku można skorzystać tylko do
końca grudnia
Na pewno związkowcy będą patrzeć na ręce nowej władzy, ale nie musi to oznaczać
automatycznego powrotu do sporów.
— Jeśli nie zrozumieli, że osiem lat temu utracili władzę, bo nie słuchali głosu
społecznego, to może okazać się, że historia się powtórzy, czyli PiS tryumfalnie
wróci do władzy. Chcę wierzyć, że nowa większość to rozumie, chce słuchać i
prowadzić dialog. Dajemy kredyt zaufania, jesteśmy otwarci na współpracę – dodaje
szef OPZZ.
— Nie ma sensu na razie myśleć w kategoriach różnic i tego, co może pójść nie tak.
Chcemy się skupić na przywracaniu dialogu społecznego, na tym, aby nie załatwiać
spraw pracowniczych w stylu, w jakim to się działo w ostatnich latach. W pierwszej
kolejności będziemy monitorować realizację obietnic w zakresie podwyżek dla
budżetówki i nauczycieli — podkreśla szefowa związkowej centrali.
Czytaj też: Koniec zakazu handlu w niedzielę? Z Lewicą w rządzie to nie takie pewne
To już inny rząd, inne związki zawodowe
Niejednolity jest też jednak rząd. Wcześniej koalicje tworzyła bardzo silna PO i
znacznie mniejszy PSL. Obecną większość tworzą cztery partie, a przewaga Koalicji
Obywatelskiej nie jest tak znacząca. Na dodatek w rządzie jest Lewica, która
najprawdopodobniej obsadzi stanowisko ministra rodziny i polityki społecznej, czyli
— obok resortu finansów — kluczowe stanowisko dla związkowców. Obecność tej partii
w rządzie daje działaczom gwarancje, oczywiście na razie "na papierze", że nowa
władza nie będzie zaskakiwać pracowników niekorzystnymi zmianami w Kodeksie pracy
lub przepisach emerytalnych.
Trzeba też przyznać, że przez osiem ostatnich lat zmienił się też kurs polityczny w
samej KO. Program partii "przesunął się w lewą stroną" czego przykładem mogą być
propozycje znaczących podwyżek w budżetówce, walki z nierównościami płacowymi,
wypłaty tzw. babciowego.
Kto się wzmocni?
Nie jest też tajemnicą, że tradycyjnie z Lewicą blisko współpracuje OPZZ. Partia
wprowadziła do swojego programu wiele propozycji programowych związku, w tym np.
skrócenie czasu pracy, zapewnienie prawa do dwóch wolnych niedziel w miesiącu,
zmiany w zakresie tzw. renty wdowiej. Można więc spodziewać się, że przez
najbliższe cztery lata to ta organizacja będzie miała większy wpływ na warunki
zatrudnienia i zmiany w Kodeksie pracy, przepisach emerytalnych, świadczeniach itp.
Zajmie więc pozycję, którą przez ostatnie lata zajmowała "Solidarność". Ta ostatnia
— co prawdopodobne — przejmie z kolei rolę głównego oponenta nowego rządu, co też
zrozumiałe, bo przez osiem lat — w imię dobrej współpracy z PiS — musiała wiele
razy gryźć się w język, choćby w kwestii płac w budżetówce, emerytur stażowych czy
strajku nauczycieli.
"Przed nami ciężki okres, ale Solidarność zawsze szła pod prąd i z tego rodziły się
piękne sprawy. Jesteśmy wyjątkowym związkiem zawodowym, który dba o prawa
pracownicze, ale także o nasze wartości. Jesteśmy jedyną instytucją, która tak się
oczyściła z tajnych współpracowników. Dalej będziemy robić swoje, często
osamotnieni, ale nie przejmujemy się tym. Dlatego zwróciliśmy się z apelem do
marszałka Hołowni, aby odmroził najważniejszy dla nas projekt emerytur stażowych.
Będziemy także pilnować dziecka Solidarności – Instytutu Pamięci Narodowej" –
podkreślił przewodniczący Piotr Duda, cytowany przez Tygodnik Solidarność.
Czy zatem w nowej kadencji czeka nas idealna współpraca na linii rząd — związki
zawodowe? Współpraca może być co najmniej dobra, o ile strony unikną potencjalnych
raf. Tych ostatnich jednak nie brakuje, w szczególności na początku nowej kadencji.
Punktem zapalnym może być przede wszystkim kwestia podwyżek w sferze budżetowej.
Jeśli nowy rząd nie podwyższy — zgodnie ze złożonymi obietnicami — wynagrodzeń
nauczycieli o 30 proc. a pozostałych pracowników o 20 proc., to musi liczyć się ze
sporem ze związkowymi centralami. Pensje w sferze budżetowej to teraz najbardziej
newralgiczny punkt i z drugiej strony, jeśli rząd zrealizuje zapowiadany wzrost
płac, to nie tylko przekona do siebie przynajmniej część związkowców, ale też
politycznie mógłby pochwalić dobrym "otwarciem" nowej ekipy.
Kolejnym punktem zapalanym może być złamanie innych obietnic wyborczych, w tym w
zakresie polityki społecznej. W trakcie kampanii politycy koalicji podkreślali
m.in. że "nic co dane nie zostanie odebrane", co oznaczało, że rząd utrzyma
transfery społeczne wprowadzone przez PiS, w tym 500 plus (od stycznia 800 plus)
oraz trzynaste i czternaste emerytury. To drażliwa kwestia, w szczególności w
zakresie trzynastek i czternastek. Po wyborach niektórzy przedstawiciele nowej
większości sejmowej zaczęli sugerować, że są lepsze rozwiązania dla seniorów niż
dodatkowe świadczenia roczne.
Trudno nie dostrzec, że zarzewiem konfliktu może być też ewentualne odwołanie
zakazu handlu w niedzielę. Może być to w szczególności "paliwo" dla niechętnej
Tuskowi Solidarności, bo to ten związek zainicjował wprowadzenie zakazu. Nowy rząd
nie powinien bagatelizować tej kwestii. W handlu pracuje ok. 1,6 mln osób, w
większości kobiet. Odebranie im wolnych niedziel, nawet w zamian za wyższe stawki
wynagrodzenia, może być większym problemem, niż się wydaje rządzącym, co dostrzega
choćby np. Solidarność (sądząc po cytowanej wcześniej wypowiedzi Piotra Dudy).
— Nasze wątpliwości budzi np. propozycja, aby chorobowe było finansowane z ZUS już
od pierwszego dnia absencji w pracy. W praktyce oznacza to bowiem, że koszt ten
będzie finansowany ze składek lub dotacji budżetowej do ZUS, czyli przerzucony na
pracowników. Takie rozwiązanie wymaga solidnej analizy – wskazuje Piotr Ostrowski.
Czytaj też: Zwalniani pracownicy wracają do firm, ale nie wszyscy. Jest
precedensowa odmowa [TYLKO U NAS]
Konieczne partnerskie relacje
Rząd powinien też wzmocnić dialog społeczny. W ostatnich latach Rada Dialogu
Społecznego, następczyni komisji trójstronnej, była w praktyce marginalizowana, o
czym pisaliśmy w Business Insider. Dla rządu było to wygodne, bo nie musiał liczyć
się z silnym, jednolitym głosem partnerów społecznych.