You are on page 1of 2

Gulin, 07.01.2024r.

SzP Maria Grzegorzewska

ul. Smulikowskiego 1,

Dom Związku Naucz. Polsk.

Warszawa

Droga Pani Mario Grzegorzewska,

Nazywam się Magdalena Czerwaty i piszę ten list z pozycji nieco już doświadczonego
nauczyciela. Pamiętam, gdy w dzieciństwie często bawiłam się na drewnianych schodach
kamienicy, w której mieszkałam w szkołę. Lubiłam te zabawy i moi koledzy i koleżanki też.
Często wskazywali mnie właśnie na nauczycielkę, ale wtedy zupełnie jeszcze nie myślałam o
tym, jako moim zawodzie w przyszłości. Potem przyszły studia, właściwie wybrałam filologię
polską, bo nic innego nie wydawało mi się dostatecznie ciekawe. Zresztą na studiach tych
jedyną specjalizacją dostępną dziennie była redaktorsko-medialna, wiec dłuższy czas nie
myślałam o pracy w szkole (specjalizację nauczycielką zrobiłam tylko jako ,,ścieżkę awaryjną”
zaocznie na 4 roku).

Po studiach długo nie mogłam znaleźć pracy, ale wtedy wiedziałam już, że chciałabym
pracować w szkole, bo czas spędzony na praktykach pozwolił mi posmakować jak to jest mieć
do czynienia z ,,żywym organizmem”, być dla niego pomocą i drogowskazem, powiernikiem i
wsparciem. Wyjechałam za granicę i postanowiłam rozwijać się dalej studiując anglistykę. Po
powrocie do kraju szukałam pracy dalej od miejsca zamieszkania i się udało. Otrzymałam
propozycję zastępstwa w gimnazjum z wychowawstwem w klasie III, o której mówiono
,,problemowa” i ,,okropna”. Z radością przyjęłam propozycję i nie śpiąc po nocach
zastanawiałam się jak sobie poradzę. Uczniowie okazali się wspaniali, ciepli i łaknący sympatii.
Mieli swoje słabości i problemy, ale pragnęli akceptacji. Ponieważ często mówi się o mnie, że
,,uśmiech nie schodzi mi z twarzy”, tym właśnie orężem i konsekwencją oraz zasadami i
poszanowaniem godności moich uczniów zdobyłam ich serca. Byłam nauczycielem, który
bardzo chciał przygotować ich do egzaminu gimnazjalnego najlepiej jak potrafi, ale też takim,
który zainteresuje ich światem literatury i sztuki.
Poprzedni wychowawca nie zabierał klasy na wycieczki, bo tłumaczył, że nie zasłużyli.
Ja pojechałam z nimi w różne miejsca, czasem nie obyło się bez uwag w dzienniku czy nagany
wychowawcy, ale fakt, że nie traktowałam ich jak najgorszych w szkole, sprawił, że nawiązała
się między nami wieczna nić pamięci i wzajemnej sympatii. Do dzisiaj mam na biurku zdjęcie,
na którym stoję przed tortem, który upiekli w domu na moje imieniny. W pudełku z pamiątkami
przechowuję plakat, który samodzielnie zrobili, chcąc napisać jak bardzo mnie lubią. Byłam
ich nauczycielem i wychowawcą tylko rok, a zapisaliśmy się w swoich sercach tak wyraźnie,
jakbyśmy znali się co najmniej dekadę.

To doświadczenie utrwierdziło mnie w przekonaniu, że właśnie praca w szkole z


młodzieżą, dziećmi jest moim przeznaczeniem. Dowiedziałam się również, że muszę starać się
służyć moim podopiecznym nie tylko wiedzą, ale swoją osobą, być dla nich wzorem, ustalać
granice i zasady, których przestrzegamy wszyscy. Chce zawsze być dla nich oparciem, osobą
do której będą mogli się zwrócić w każdej sytuacji. Zawsze powtarzam im ,,że mylić się jest
rzeczą ludzką”, a ,,błędów nie popełnia ten , kto nic nie robi”. Wyznaję zasadę, że każdemu
trzeba dać szansę i że każdy ma swoje obowiązki, które musi wypełniać.

Po dwunastu latach pracy wciąż czuję radość na spotkanie z moimi uczniami. W pracy
mówi się o mnie, że denerwuję wszystkich swoim optymizmem. Może to właśnie uśmiech na
mojej twarzy jest dowodem na to, że zajmuję się w życiu tym, co kocham.

Z poważaniem

Magdalena Czerwaty

You might also like