You are on page 1of 171

Artur Schopenhauer

O Podstawie Moralności

Pytanie, postawione przez Towarzystwo Królewskie, wraz z


poprzedzającym je wstępem brzmi, jak następuje:

Zważywszy, że pierwotna idea moralności, czyli zasadnicze


pojęcie najwyższego prawa moralnego, występuje z właściwą
jej, choć bynajmniej nie logiczną koniecznością zarówno w
tej nauce, której celem jest wyjaśnić nasze pojęcie o tem, co
jest moralne, jak i w życiu, gdzie ujawnia się bądź w postaci
sądu sumienia nad naszemi własnemi postępkami, bądź w
postaci oceny postępków innych ludzi; zważywszy dalej, że
niektóre zasadnicze pojęcia, nie dające się od tej idei
oddzielić i z niej biorące początek, jak np. pojęcie obowiązku i
odpowiedzialności, występują z podobnąż koniecznością i
w tym samym zakresie; zważywszy wreszcie, że, wobec
dróg i kierunków współczesnego badania filozoficznego,
poddanie przedmiotu tego pod dyskusyę zdaje się rzeczą
wielkiej wagi; - Towarzystwo pragnie, aby wzięto pod
dokładną rozwagę i opracowano następujące pytanie:
„Czy początku i podstawy moralności należy szukać w
idei moralności danej bezpośrednio w świadomości i w
innych pojęciach zasadniczych, pochodzących z tej idei, czy też
w jakiej innej zasadzie poznawania?"
Rozdział I

Wstęp

§ 1. O zagadnieniu

Holenderskie Towarzystwo Królewskie w Haarlem ogłosiło


w 1819 roku konkurs na następujące pytanie, które zostało roz-
wiązane przez J.C.F. Meistera: „Dlaczego filozofowie, różniąc się tak
dalece między sobą w kwestii zasad etyki, zgadzają się jednak
we wnioskach, gdy chodzi o to, aby z tych uznawanych przez nich
zasad wyprowadzić nasze obowiązki?" Pytanie to było prostą
zabawką w porównaniu z naszym obecnym zadaniem. W samej
rzeczy:
1. W zagadnieniu, postawionym nam dziś przez Towarzystwo
Królewskie, idzie ni mniej ni więcej, tylko o obiektywnie rzeczywistą
podstawę etyki, a zatem i moralności. Zagadnienie to stawia nam
Akademia: - Akademia nie może żądać od nas pracy, mającej na
widoku cele praktyczne, to jest nawoływania do uczciwości i cnoty
na podstawie takich zasad, których pewne strony trzeba
uwydatnić rozmyślnie, zasłaniając jednocześnie strony słabe,
podobnie jak to ma miejsce w traktatach popularnych. Akademia
nie zna względów praktycznych, a uznając jedynie względy
naukowe, wymaga wykładu czysto filozoficznego, tj. niezależnego
od wszelkich ustaw pozytywnych, od wszelkiej nieuzasadnionej
hipotezy, a więc i od wszelkiej hipostazy metafizycznej czy
mitologicznej; wymaga bezstronnego, nieprzybranego w
fałszywe ozdoby i jak gdyby nagiego wykładu ostatecznej
zasady prawego postępowania. Niezmiernej trudności tego
zagadnienia dowodzi choćby tylko ten jeden fakt, że nie tylko to, iż
filozofowie wszystkich krajów i czasów zęby sobie na nim stępili,
lecz co więcej, że temu to właśnie zagadnieniu zawdzięczają swe
istnienie wszyscy bogowie Wschodu i Zachodu. Jeśli więc tym warunkach, zdołam r z e c z y w i ś c i e czegoś dokonać, to już
razem zagadnienie zostanie rozwiązane, to zaiste, złoto będzie można powiedzieć, że dokonałem wiele.
Towarzystwa Królewskiego nie pójdzie na marne. Ale nastręczają mi się jeszcze inne trudności.
2. Lecz oto druga trudność, na którą naraża się ten, kto szuka Towarzystwo Królewskie żąda, aby przedmiotem wykładu,
podstawy etyki: badanie jego może się łatwo wydać podważaniem zawartego w krótkiej monografii, była tylko podstawa etyki,
pewnej części gmachu, która - będąc zachwianą - spowoduje rozważana sama w sobie, a zatem niezależnie od całokształtu
upadek całości. Wzgląd praktyczny jest tu tak ściśle związany z jakiegokolwiek systematu filozoficznego, czyli od właściwej
kwestią teoretyczną, że mimo najczystszych zamiarów badacz metafizyki. Warunek ten nie tylko że utrudnia zadanie, lecz także
nie zawsze będzie umiał ustrzec się od wkroczenia w zapale na obce zmusza do pozostawienia go niedokończonym. Już Krystian Wolf
terytorium. Z drugiej zaś strony nie każdy zdoła odróżnić powiedział: Tenebrae in philosophia practica non dispelluntur,
badanie czysto teoretyczne, wolne od wszelkich względów, nie nisi luce metaphysica affulgente „Ciemności filozofii praktycznej
wyłączając względów moralności praktycznej, badanie, którego może rozproszyć tylko światło metafizyki" (Filozofia
jedynym celem jest prawda sama w sobie - od wycieczek praktyczna), a Kant: „Metafizyka musi poprzedzać filozofię
lekkomyślnego umysłu przeciw najświętszym przekonaniom moralną, i w ogóle filozofia moralna nie może istnieć bez
duszy. metafizyki" (Podstawy metafizyki obyczajów; Przedmowa).
Jeśli więc coś trzeba mieć na uwadze przy takiej pracy, to przede Żadna
wszystkim to, że jesteśmy tu w miejscu jak najbardziej oddalonym od
10
miejsc publicznych, gdzie ludzie pracują i poruszają się w kurzu i zgiełku;
że jesteśmy w schronieniu, gdzie panuje głębokie milczenie, w sanktua-
rium Akademii, do którego nie dochodzi z zewnątrz żaden hałas, i gdzie
żadne bóstwo nie ma ołtarzy, prócz nagiej, majestatycznej prawdy.
Z dwóch tych przesłanek wyciągam wniosek, że naprzód mogę
sobie pozwolić na zupełną szczerość, nie mówiąc już o tym, że mam
prawo wszystko kwestionować; po wtóre, że jeżeli w takich nawet
potrzebują siebie nawzajem, i dopiero przez ich połączenie objaśnić
można istotę rzeczy i bytu w ogóle. Stąd też ten, kto by chciał
zbadać jedną z nich trzech aż do jej ostatecznych podstaw, musiałby
religia na świecie, przepisując ludziom pewną moralność, nie po-
zarazem włączyć w swe wyjaśnienie i dwie pozostałe. I podobnie,
zostawia jej bez oparcia; wszystkie opierają ją na jakiejś dogmatyce,
kto by o jakiejś j e d n e j rzeczy tego świata posiadał wiedzę
której głównym celem jest właśnie być podstawą dla moralności.
wyczerpującą i jasną we wszystkich szczegółach, ten znałby przez
Podobnie i w filozofii, podstawa etyki, jakiegokolwiek byłaby
to i całą resztę wszechświata.
rodzaju, musi z kolei wspierać się na jakiejś metafizyce, tj. na
Biorąc za punkt wyjścia pewną daną matafizykę, uznaną
jakimś tłumaczeniu świata i bytu w ogóle; ostateczne bowiem
przez nas za prawdziwą, doszlibyśmy drogą s y n t e t y c z n ą
prawdziwe wyjaśnienie wewnętrznej istoty wszechrzeczy musi stać
do odkrycia podstawy etyki; w ten sposób podstawa byłaby
w ścisłym związku z wyjaśnieniem etycznego znaczenia postępo-
budowana od spodu, wskutek czego i sama etyka zyskałaby trwałe
wania ludzkiego. W każdym zaś razie, jeśli podstawą etyki nie
oparcie. Lecz wobec tego, że zadanie każe nam koniecznie
ma być jakieś twierdzenie czysto abstrakcyjne, oderwane od świata
oddzielić etykę od
rzeczywistego i bujające swobodnie gdzieś w .przestrzeni, to musi
nią być albo jakiś fakt świata przedmiotowego, albo też fakt z
* W ten sposób zaznaczono miejsca w oryginale zapisane
dziedziny ludzkiej świadomości; fakt zaś taki może być tylko
literami greckimi
zjawiskiem i - jak wszystkie zjawiska na świecie - wymagać
będzie dalszego wyjaśnienia, po które zwrócimy się do metafizyki.
W ogóle, filozofia tworzy całość tak spójną, że niepodobna wy-
czerpująco wyłożyć jednego z jej działów, nie dołączywszy do
niego wszystkich innych. Stąd też'słusznie mówi w Fajdrosie Platon:
Animae vero naturom absąue totius natura sufftcienter cognosci
posse existimas?* „Czy sądzisz, że można poznać naturę duszy
w sposób zadowalający umysł, nie znając natury wszystkiego?".
Metafizyka Natury, metafizyka Obyczajów i metafizyka Piękna,
wszelkiej metafizyki, nie pozostaje nam nic innego, jak postępować gotów do wydawania rozkazów, co czynić należy, a czego
drogą a n a l i z y , wychodzącej z danych czy to doświadczenia unikać; że już nie wspomnę o innych konkretnych podstawach
zmysłowego, czy świadomości: Nie ulega wątpliwości, że można etyki. Ale powołam się w tym miejscu na słowa Eklezjasty (4, 6):
dotrzeć aż do ostatecznego źródła tych danych, tkwiącego w „lepsza garść spokoju, niż dwie garście trudu i próżności".
duszy ludzkiej. Lecz samo owo źródło - jako fakt zasadniczy, Prawdy autentycznej i wytrzymującej próbę [czasu],
jako zjawisko pierwotne - nie da się już sprowadzić do niczego niezniszczalnej, jest we wszelkiej wiedzy zawsze mało, podobnie jak
innego; skąd wynika, że całe objaśnienie pozostanie czysto w rudzie cetnar kamienia zawiera zaledwie parę uncji złota. Może
p s y c h o l o g i c z n y m . Co najwyżej będzie można na znajdą się tacy, co wraz ze mną przedłożą własność p e w n ą
marginesie zaznaczyć jego związek z jakąś ogólną zasadą nad własność z n a c z n ą - odrobinę pozostałego w tyglu złota
metafizyczną. Tymczasem, gdybyśmy mieli prawo zacząć od nad wielką masę, która rozmywa się w czasie płukania. Może
metafizyki i z niej dopiero, drogą syntezy, wyprowadzić etykę, przeciwnie, oskarżą mnie, iż odejmuję etyce fundament,
to tym samym znaleźlibyśmy podstawę i dla samego owego zamiast go jej zapewnić, ponieważ dowodzę, że słuszne i
zasadniczego faktu, dla pierwotnego zjawiska etycznego. Ale to chwalebne uczynki ludzkie często nie zawierają żadnego
wymagałoby wykładu całego systemu filozofii, co by przekraczało pierwiastka czysto moralnego, najczęściej zaś zawierają go
granice postawionego tu pytania. Wobec tego jestem zmuszony tylko w drobnej cząstce,
odpowiedzieć na nie w takich granicach, jakie zakreśliło jego
wyróżnienie.
Wreszcie po trzecie, podstawa, na której zamierzam
resztę swego pochodzenia zawdzięczając pobudkom, które w ostate-
wznieść etykę, będzie bardzo wąska, dzięki temu okaże się, iż w
cznej analizie dadzą się zawsze sprowadzić do egoizmu
liczbie czynów ludzkich, uważanych ogólnie za słuszne, godne
działającej jednostki. Którakolwiek z tych alternatyw się sprawdzi,
uznania i pochwały, drobna tylko cząstka wynika z pobudek czysto
przechodzę ponad nimi nie bez troski, lecz z rezygnacją, od
moralnych, cała zaś reszta przypada na motywy odmiennej natury.
dawna bowiem uznałem słuszność tych słów Zimmermanna,
Bez wątpienia mniej to zadowala i nie wygląda tak świetnie, jak np.
„Zachowaj w sercu myśl tę aż do śmierci: nie ma na świecie nic
imperatyw kategoryczny, który jest zawsze na nasze usługi,
równie rzadkiego, jak dobry sędzia" (O samotności; część I,
rozdz. 3, str. 93) do niej należy}. Wprawdzie u tych, którzy wiele przeżyli i pracowali,
Widzę już w duchu moją teorię obok teorii moich współ- zdanie to już nie tak silnie podnosi na duchu. Niemniej, powierzę
zawodników: na jakże wąskiej podstawie muszą się - według się na ten raz prawdzie, gdyż cokolwiek się zdarzy, mój los
niej - mieścić wszystkie dobre uczynki prawdziwe i dobrowolne, będzie zarazem jej losem.
wszelka miłość bliźniego, wszelka szlachetność, gdziekolwiekby
się objawiała; tymczasem tamte wystawiają fundamenty szerokie, § 2. Rzut oka wstecz na całość
wytrzymałe na wszelkie ciężary; gdyby zaś ktoś ośmielił się podać
Na użytek ludu, moralność opierana bywa na teologii i
je w wątpliwość, odwołują się do jego sumienia, równocześnie
podawana za objawioną wolę Boga. Filozofowie, przeciwnie, z
mierząc z ukosa groźnym spojrzeniem jego własną moralność.
małymi wyjątkami, usiłują wykluczyć ten rodzaj uzasadniania
Wobec nich moja teoria stoi cicha i uboga, podobna do stojącej
etyki, w potrzebie przedkładając nadeń nawet argumenty
przed królem Learem Kordelii, której proste zapewnienia o po-
sofistyczne. Skąd pochodzi to przeciwieństwo? Z pewnością
czuwania się do swych obowiązków nikną wobec gromkich zaklęć
bowiem trudno wyobrazić sobie postawę etyczną trwalszą nad
jej sióstr, wymowniejszych od niej. - W takim stanie rzeczy nie
tę, której dostarcza teologia: gdzie znaleźć zuchwalca, który by
jest zbyteczne powtórzyć sobie dla otuchy zdanie mędrca: magna
ośmielił się opierać woli Wszechmocnego i Wszechwiedzącego?
est vis veritatis, et praevalebit [Prawda jest potężną i zwycięstwo
Nigdzie bez wątpienia, byle tylko wola ta
12 13
została objawiona w sposób zupełnie autentyczny, wyższy ponad które sprawiły, że wszystkie poprzednie okresy życia ludzkości
wszelką wątpliwość, w sposób, że się tak wyrażę, oficjalny. Cała wobec naszego wydają się okresami dzieciństwa; wreszcie za-
rzecz w tym, że warunek ten jest właśnie nie do spełnienia. Te- znajomienie się z literaturą sanskrycką, z braminizmem i bud-
ologowie nawet raczej odwracają kwestię i na dowód boskiego dyzmem, tymi dwiema najstarszymi i najbardziej rozpowszech-
pochodzenia jakiegoś prawa usiłują wykazać jego zgodność z na- nionymi, to znaczy najpierwszymi w czasie i przestrzeni religiami
szymi pojęciami moralnymi, otrzymanymi skądinąd, tj. z natury; ludzkości. Braminizm i buddyzm są nawet pierwotną
tym więc sposobem odwołują się do niej jako do czegoś pewniejszego narodową religią naszej własnej rasy, która, jak wiadomo,
i bardziej bezpośredniego. Do tego dołącza się jeszcze inna refleksja: pochodzi z Azji, a dziś w swej nowej ojczyźnie, otrzymuje swoje
czyn moralny, spowodowany groźbą kary lub obietnicą nagrody, spóźnione, powtórne jej objawienie. Otóż, wskutek wszystkich
byłby moralny raczej pozornie aniżeli w rzeczywistości; w gruncie tych przyczyn, podstawowe pojęcia filozoficzne uczonych
rzeczy zasadą jego byłby egoizm, a o jego spełnieniu europejskich uległy przekształceniu, do czego niejeden może
decydowałaby w ostatniej instancji tylko większa lub mniejsza niechętnie się przyznaje, ale czemu nikt nie może zaprzeczyć.
łatwość, z jaką dany osobnik byłby skłonny wierzyć bez Przez to także i dawne podstawy e t y k i jak gdyby zmurszały.
dostatecznych dowodów. Wreszcie dziś, gdy Kant zburzył podstawy Przekonanie jednak,
t e o l o g i i s p e k u l a t y w n e j , uważane do jego czasów za
niewzruszone, a następnie, odwracając dotychczasowy porządek,
usiłował oprzeć ją na etyce, której ona dotąd stanowiła
fundament, i nadać jej w ten sposób pewien byt, choćby tylko
zupełnie idealny - dziś mniej niż kiedykolwiek można myśleć o
ugruntowaniu etyki na teologii: nie wiadomo już bowiem, która
z nich ma być podstawą dla pozostałej; koniec końców
wytworzyłby się z tego circulus vitiosus.
W ciągu ostatnich lat pięćdziesięciu, trzy rzeczy wpływały
na nas: filozofia Kanta, nieporównane postępy nauk przyrodniczych,
że sama etyka upaść nie może, utrzymuje się w dalszym ciągu; sofizmatów. Zwrócono się tedy z kolei do twierdzeń czysto
znaczy więc, że na miejsce dawniejszych podstaw muszą się obiektywnych, abstrakcyjnych, wykrytych bądź a posteriori,
znaleźć inne, bardzej zgodne z odnowionymi przez postęp bądź a priori, a z których w razie potrzeby dałoby się
pojęciami naszej epoki. Bez wątpienia właśnie w uznaniu tej wyprowadzić przepisy prawego postępowania; ale tym znowu
potrzeby, z każdym dniem stającej się pilniejszą, Towarzystwo brakowało punktu oparcia w naturze człowieka, brak ten zaś
Królewskie ogłosiło niniejsze ważne pytanie. pozbawia je siły potrzebnej do wpływania na jego dążenia w
Dobra moralność bywała głoszona często i po wszystkie kierunku sprzecznym z jego samolubnymi skłonnościami.
czasy, ale jej uzasadnienie zawsze pozostawiało wiele do życzenia. Stwierdzenie wyżej powiedzianego za pomocą wyliczania i
W ogóle próby takiego uzasadnienia zdradzają dążenie do krytyki wszystkich dotychczasowych podstaw moralności
znalezienia przedmiotowej prawdy, z której logicznie dałoby się wydaje mi się zbyteczne, po pierwsze dlatego, że podzielam
wyprowadzić przepisy etyczne. Szukano tej prawdy bądź w zdanie św. Augustyna: non est pro magno habendum quid
naturze rzeczy, bądź w naturze ludzkiej, lecz bezowocnie. W homines senserint, sed quae sit rei veritas [Należy baczyć nie na
rezultacie zawsze się okazywało, iż wola człowieka dąży tylko opinię ludzką, lecz na prawdę samą w sobie]; po drugie zaś i
do jego własnego dobra, do tego, czego suma zawiera się w przede wszystkim dlatego, że byłoby to to samo, co „zanosić
pojęciu s z c z ę ś c i a ; dążenie zaś to sprowadza ją na drogę sowy do Aten"*. Towarzystwo Królewskie zna dostatecznie
zupełnie inną niż ta, którą wskazywałaby jej moralność. Wobec dawniejsze próby w przedmiocie ugruntowania etyki i przez
tego starano się przedstawić szczęście bądź jako samo ogłoszenie konkursu daje do poznania, iż odczuwa ich
r ó w n o z n a c z n e z cnotą, bądź też jako skutek i działanie niedostateczność. Mniej dobrze poinformowany czytelnik znajdzie
tej ostatniej; tak jedno jak drugie spotkało się z niezupełne wprawdzie, lecz co do najważniejszych
niepowodzeniem, mimo że nie szczędzono przy tym
14 15
kwestii wystarczające streszczenie dawniejszych usiłowań w Prze- że była najnaturalniejszą.* W istocie moje rozwiązanie zagadnienia
glądzie najważniejszych zasad teorii obyczajów Garve'a, w Historii przypomni niejednemu czytelnikowi jajko Kolumba.
filozofii moralnej Staudlina i w tym podobnych dziełach. - Bez Uczynię wyjątek tylko dla o s t a t n i e j próby ugruntowania
wątpienia, zniechęcająco działa myśl, że los etyki, nauki tak etyki, dla próby Kanta; zbadam ją krytycznie, i to szczegółowo,
bezpośrednio dotyczącej naszego życia, jest równie nieszczęśliwy po części dlatego, że wielka reforma Kanta dała etyce podstawę,
jak los ciemnej niedociekłej metafizyki, i że od chwili zapo- mającą rzeczywistą wyższość nad poprzedzającymi, po części zaś,
czątkowania jej przez Sokratesa, po tylu nieustannych wysiłkach, . ponieważ w historii etyki była ona właściwie ostatnim ważnym
jest ona ciągle jeszcze zmuszona poszukiwać swej pierwszej zasady. wydarzeniem. Zasada, na której Kant oparł etykę, dziś jeszcze
Ale bo też w etyce, bardziej niż w jakiejkolwiek innej nauce, cieszy się ogólnym uznaniem. Wykłada sieją powszechnie, choć z
najistotniejsze są pierwsze twierdzenia; wnioski zaś są tak łatwe, pewnymi modyfikacjami, które polegają zresztą tylko na pewnych
że wynikają same przez się. W n i o s k o w a ć wszyscy umieją, zmianach w porządku wykładu, lub na przybraniu jej w inne
niewielu umie s ą d z i ć . I dlatego właśnie wszystkie grube pod- wyrażenia. Jest ona etyką
ręczniki i traktaty moralne są równie bezużyteczne, jak nudne.
' „Nie umiem powiedzieć jaki traf, albo raczej jakie
Niemniej, doznaję ulgi na myśl, iż mogę uważać swoich czytelników
przeznaczenie fatalne sprawia, że większą wiarę dajemy
za obznajmionych ze wszystkimi dawniejszymi podstawami etyki.
oszustwu, niż prostej i nagiej prawdzie". (Casti)
Kto bowiem obejmie wzrokiem działalność filozofów dawnych
i nowych, ich różnorodne, a często tak dziwaczne argumenty, za 16
pomocą których usiłowali uzasadnić ogólne wymagania mo-
ralności, jak również ich oczywiste niepowodzenie - ten będzie
w stanie zmierzyć trudności zagadnienia i według nich ocenić
moje dzieło. Kto zaś przekonał się, jak dalece mijają się z celem
drogi, dotychczas używane, ten będzie skłonniejszy wstąpić wraz
ze mną na drogę zupełnie inną, drogę, której dotąd albo nie
dostrzegano, albo też omijano pogardliwie. Być może dlatego,
ostatnich lat sześćdziesięciu, i aby iść naprzód, trzeba nam najpierwją wydeptywano coraz szerzej, tarzają się osły - to już zbyt ciężko. Mam
usunąć z drogi. Zbadanie etyki Kanta da mi sposobność do tu na myśli owych układaczy podręczników, którzy z właściwą
rozważenia i wyjaśnienia większej części zasadniczych pojęć etycz- głupocie spokojną pewnością siebie sądzą, że uzasadnili etykę, gdy się
nych, z tych zaś pierwiastków wyciągnę następnie moje rozwiązanie. odwołali do p r a w a m o r a l n e g o , rzekomo zamieszkujące-
Nade wszystko zaś, ponieważ pojęcia przeciwne oświetlają się go w naszym r o z u m i e ; i gdy już zdołali za pomocą wieloznacz-
nawzajem, przeto krytyka podstawy moralności według Kanta nych, zawiłych frazesów uczynić niezrozumiałymi najprostsze i naj-
będzie najlepszym wstępem i przygotowaniem, powiedzmy nawet, bardziej jasne stosunki życiowe, rozumie się przy tym, że w ciągu całej
najprostszą drogą do mojej własnej teorii, która w najważniejszych tej pracy ani razu poważnie nie zadali sobie pytania, czy też istnieje
punktach jest diametralnie przeciwna teorii Kanta. Wobec tego nie naprawdę takie „prawo moralne", taki wygodny kodeks etyczny,
należy pomijać poniższej krytyki i przechodzić od razu do pozytyw- wyryty w naszym mózgu, łonie czy sercu. Toteż, wyznaję, ze
nej części mego wykładu, gdyż wzięta w oderwaniu, część ta może być szczególną przyjemnością przystąpię teraz do zabrania etyce tej
nie całkiem zrozumiała. szerokiej poduszki. Zamiarem moim, który z góry odsłaniam, jest
W ogóle, czas już, aby etykę raz nareszcie poddano poważnemu wykazać, że praktyczny rozum i kategoryczny imperatyw Kanta są
badaniu. Już pół wieku z górąjak spoczywa na wygodnej poduszce, i, 1.1.. !«.
podłożonej jej przez Kanta, na „kategorycznym imperatywie prak- 17
tycznego rozumu". Prawda, że za naszych czasów ten imperatyw
przybrał nie tak pompatyczną, a za to gładszą i popularniejszą nazwę
„prawa moralnego"; pod tym imieniem, złożywszy lekki pokłon
rozsądkowi i doświadczeniu, wślizguje się cichaczem do domu, gdy
zaś raz się tam usadowi, wtedy już bez końca rządzi i wydaje rozkazy,
nikomu nie zdając rachunków. Że Kant zatrzymał się na kategorycz-
nym imperatywie, to było konieczne i słuszne, on sam bowiem był
jego wynalazcą i za jego pomocą wyrugował inne, grubsze błędy. Ale
patrzeć, jak na tej poduszce, którą on położył, a którą od owego czasu
nieuzasadnionymi, bezpodstawnymi, urojonymi hipotezami: do-
wieść, że etyka Kanta jest pozbawiona trwałej podstawy, i tym
sposobem przywrócić etykę do jej dawniejszego stanu kompletnej Rozdziali!
niepewności.
Krytyka podstawy etyki podanej przez Kanta
Wówczas dopiero przystąpię do wyłożenia prawdziwej
zasady moralnej, której źródło leży w samej naszej istocie, a
skuteczność nie podlega wątpliwości. Zasada ta nie daje nam § 3. Rzut oka na przedmiot
podstawy tak szerokiej, jak dawniejsza poduszka. Toteż ci,
Kant oddał etyce jedną wielką usługę, mianowicie oczyścił
którym z nią wygodniej, nie prędzej opuszczą swoje stare
ją z wszelkiego eudajmonizmu. Etyka starożytnych była
posłanie, aż się wyraźnie przekonają o głębokim zaklęśnięciu
doktryną szczęścia; etyka nowożytnych, po większej części, teorią
miejsca, na którym ono leżało.
zbawienia. Starożytni chcieli wykazać, że cnota utożsamia się ze
szczęściem, lecz bezskutecznie, były to bowiem jakby dwie
figury nie pokrywające się nawzajem, jakkolwiek byśmy je
nakładali. Nowożytni chcieli związać je ze sobą stosunkiem nie
t o ż s a m o ś c i , lecz p r z y c z y n o w o ś c i , tj. wykazać, że
szczęście jest skutkiem cnoty, w tym celu musieli jednak albo
uciekać się do sofizmatów, albo też brać za podstawę do swych
wniosków jakiś inny świat, aniżeli ten, który jest dostępny dla
naszego poznania. Wśród starożytnych jedynym wyjątkiem jest
Platon, jego etyka nie jest eudajmonistyczna - w zamian za to
jest mistyczna. Nawet etyka cyników i stoików jest tylko
szczególnego rodzaju eudajmonizmem; nie zbrakłoby mi na to
dowodów i uzasadnień, ale wobec mego obecnego zadania
ograniczoność miejsca nie pozwala mi na ich przytaczanie*. Zachował on pewien potajemny związek między cnotą a
Tak więc, wyjąwszy Platona, zarówno dla starożytnych, jak i szczęściem w swojej teorii najwyższego dobra; jest tam
późniejszych, cnota była tylko środkiem prowadzącym do
* Szczegółowy wykład znajduje się w moim dziele „Welt als
pewnego celu. Właściwie nawet i Kant, ściśle biorąc, raczej
Wille und Yorstel-lung", tom I § 16, oraz t.2, roz. 16.
pozornie niż w rzeczywistości wygnał z etyki wzgląd na szczęście.
19
pewien rozdział odległy i ciemny, gdzie te dwie rzeczy łączą się jest najistotniejsze w jego etyce. Wykład najzwięźlejszy, najdokład-
ze sobą, chociaż publicznie cnota traktuje szczęście jako rzecz niejszy i najbardziej systematyczny, jaki nam Kant dał w tym
sobie obcą. Poza tym jednak zasada moralności u Kanta jest przedmiocie. Prócz tego, książka ta posiada jeszcze tę ważną zaletę, iż
niezależna od doświadczenia i wyprowadzanej zeń nauki. Jest jest najwcześniejszym z dzieł etycznych Kanta - jest ona tylko
ona transcendentalna, metafizyczna. Kant uznaje, że po- o cztery lata późniejsza od Krytyki czystego rozumu, to znaczy,
stępowanie człowieka posiada pewne znaczenie, które sięga dalej pochodzi z okresu, kiedy mimo sześćdziesięciu jeden lat Kanta,
niż wszelka możliwość doświadczenia i wskutek tego stanowi ujemny wpływ starości na jego umysł nie był jeszcze widoczny.
właściwy pomost prowadzący do tego świata, który on nazywa Wpływ ten daje się już łatwo zauważyć w Krytyce praktycznego
rozumowym, mundus noumenon, światem rzeczy samych w sobie. rozumu, wydanej w r. 1788, tj. w rok po d r u g i m wydaniu
Zdobytą sławę etyka Kanta zawdzięcza - oprócz wspomnianych Krytyki czystego rozumu, w którym Kant nieszczęśliwą przeróbką
już zalet - przede wszystkim czystości i szlachetności swych wnios- zepsuł swe nieśmiertelne dzieło. Fakt ten był analizowany w przed-
ków. Większość zadowoliła się tym i nie troszczyła się bardzo o ich mowie do nowej Rosenkranzowskiej edycji tego dzieła. Po rozpat-
uzasadnienie; bo też i w samej rzeczy jest to dzieło niezmiernie rzeniu się w przedmiocie mogę wyrazić tylko swoją zupełną zgodę na
skomplikowane, abstrakcyjne, o formie nadzwyczaj sztucznej, w którą
20
Kant, aby jej nadać pozór trwałości, musiał włożyć cały swój zasób
subtelności i daru kombinacyjnego. Na szczęście, traktował on
kwestię p o d s t a w y s w o j e j etyki oddzielnie od etyki samej w
specjalnym dziele pt. Podstawy metafizyki obyczajów. Dzieło to
zatem ma ten sam przedmiot, co i niniejsze zagadnienie. W samej
rzeczy we wstępie czytamy tam: „Treścią niniejszej pracy jest jedynie
poszukiwanie i stwierdzenie najwyższej zasady moralności, co stanowi
zupełnie oddzielną kwestię i, ze względu na swój cel, daje się
wyodrębnić jako całość od wszelkiego innego badania w przedmiocie
obyczajów". W książce tej znajdujemy wykład podstawy, tj. tego, co
poinieszczoną tam krytykę*. Krytyka praktycznego rozumu zawiera w
walinach, byłoby bardzo pożądane, aby czytelnik raz jeszcze odczytał

głównych zarysach to samo, co i wspomniana Podstawa; tylko że w z uwagą Podstawę, do której się ona odnosi bezpośrednio, i uprzyto-

Podstawie przedmiot jest traktowany w formie zwięzłej i daleko mnił sobie jej treść. [...]

ściślejszej, podczas gdy w Krytyce jest rozwinięty szeroko i poprze-


rywany dygresjami, oraz gdzieniegdzie dla wywarcia głębszego §4. O nakazującej formie etyki Kanta

wrażenia deklamacją na temat moralności. W/ chwili pisania tego


Pierwszy błąd* Kanta spoczywa w jego sposobie
dzieła Kant osiągnął już był wreszcie, choć zbyt późno, swoją
pojmowania samej etyki. Najdokładniejszym wyrazem tego
zasłużoną sławę; więc też pewien niezmordowanej uwagi czytelnika,
pojmowania jest zdanie następujące: „W filozofii praktycznej
zaczął bardziej ulegać starczej wielomówności. Prócz tego, co jej jest
chodzi nie o wyjaśnienie przyczyn tego, co się dzieje, lecz o
wspólne z Podstawą, Krytyka praktycznego rozumu zawiera jeszcze:
prawa tego, co d z i a ć s i ę
po pierwsze, wyższą ponad wszelkie pochwały i prawdopodobnie
wcześniej stworzoną teorię stosunku między wolnością a koniecznością, * Ja sam jestem jej autorem, ale występuję incognito.
teorię, która jest w zupełnej zgodzie z tą, jaką znajdujemy w
21
Krytyce czystego rozumu; po wtóre teologię moralną, która -jak się o
tym przekonamy - była właściwym celem tego dzieła. Wreszcie w
Metafizycznych pierwiastkach teorii cnoty, napisanych w 1797 r., a
stanowiących pendant do jego opłakanej Teorii prawa, wpływ
starości występuje już w całej pełni. Dla wszystkich tych powodów, za
podstawę do mej obszernej krytyki wezmę dzieło, które najpierw
wymieniłem, tj. Podstawę metafizyki obyczajów; do tego właśnie
dzieła będą się odnosiły wszystkie cytaty nie opatrzone żadną
wzmianką. Co do dwóch pozostałych prac, będę je uwzględniał tylko
drugorzędnie i drugoplanowo. Dla dobrego zrozumienia tej krytyki,
której celem jest podważyć etykę Kanta w jej najgłębszych pod-
p o w i n n o , c h o ć b y n a w e t n i g d y s i ę n i e działo". tych praw natury, drobna tylko cząstka może być wykryta a priori
Jest to stanowczo petitio principii. Skąd wiemy, że istnieją jakieś i stanowi to, co Kant bystrym swym umysłem wydzielił i połączył pod
prawa, którym my p o w i n n i ś m y poddawać nasze postępowa- nazwą m e t a f i z y k i n a t u r y . W o l a l u d z k a ma również
nie? Skąd wiemy, że p o w i n n o d z i a ć s i ę to, co s i ę n i g d y swoje p r a w o , ponieważ człowiek należy do natury. Jest to prawo
n i e d z i e j e? Na jakiej zasadzie z góry przyjmujecie takie dające się ściśle wykazać, prawo niezłomne, nie znające wyjątku,
twierdzenie, a następnie, wychodząc zeń, narzucacie nam, jako niewzruszone, które posiada, nie - jak kategoryczny imperatyw -
jedynie możliwą, jakąś etykę o formie prawodawczo-nakazującej? Co jakąś ąuasi-konieczność, ale konieczność rzeczywistą. Jest to
do mnie, w przeciwieństwie do Kanta utrzymuję, że moralista, jak p r a w o m o t y w a c j i (prawo determinizmu pobudek): jedna z
i filozof w ogóle, powinien zadowalać się wyjaśnianiem i komen- form prawa przyczynowości, a mianowicie przyczynowość, która
towaniem danych doświadczenia, tj. tego, co rzeczywiście dzieje się przeszła przez pośrednictwo samowiedzy. Jest to jedyne prawo, które
lub istnieje, dążąc do tego, aby mógł je zrozumieć. Jeżeli się tym da się wykazać dla woli ludzkiej i któremu jest podległa ta wola,
zajmie, to już będzie miał bardzo wiele do dokonania, znacznie więcej j a k o t a k a . Polega ono na tym, że wszelki postępek musi być
niż to, czego dokonano dotychczas w ciągu całych tysięcy lat. wynikiem dostatecznej pobudki. Jest ono, jak i prawo przyczynowo-
Zgodnie z powyższym petitio principii Kant, już w przedmowie, która
stanowi jedność z samym dziełem, p r z e d rozpoczęciem wszelkiego
badania, przyjmuje istnienie p r a w czysto moralnych, następnie zaś
utrzymuje to twierdzenie i czyni zeń podwalinę całego swego systemu.
Co do nas, zbadamy przedtem samo pojęcie p r a w a . Wyraz ten
w swym znaczeniu właściwym, pierwotnym, oznacza tylko p r a w o
cywilne, lex, urządzenie ludzkie i zależne od ludzkiej woli. Prócz tego
pojęcie prawa ma jeszcze inne znaczenie, pochodne, przenośne,
metaforyczne, mianowicie w zastosowaniu do natury. Prawami
natury nazywamy w przenośni stałe fakty i procesy przyrodnicze,
bądź stwierdzone a priori, bądź poznawane a posteriori. Spomiędzy
ści w ogóle, prawem natury. Przeciwnie zaś, niepodobna bez wszystkim wykazać i wyprowadzić istnienie tych praw; szczególnie,

dowodów przyjąć istnienia jakichś p r a w m o r a l n y c h , nie- jeśli się ma zamiar nie tylko nawoływać do uczciwości, lecz także

zależnych od ludzkich postanowień, od urządzeń państwowych, od samemu ją praktykować. Do czasu zaś złożenia odnośnych dowodów

teorii religijnych. Przypuszczając więc z góry istnienie podobnych twierdzić będę, że wprowadzanie do etyki takich pojęć, jak:

praw, Kant popełnia petitio principii. To przesądzanie faktów p r a w o , p r z e p i s , p o w i n n o ś ć , wynika ze źródła, nie mają-

okazuje się tym bardziej zuchwałe, że zaraz na str. VI cego nic wspólnego z filozofią, a mianowicie z Dekalogu Mojżesza.

przedmowy Kant dodaje, iż prawo moralne powinno posiadać W samym wyżej przytoczonym przykładzie prawa moralnego - pier-

charakter „ b e z w z g l ę d n e j k o n i e c z n o ś ć i". Lecz cechą wszym, jaki Kant podaje w tym przedmiocie, jest znak pewien,

takiej konieczności jest to, że skutki jej są nieuniknione. Czy wobec naiwnie zdradzający to pochodzenie, a mianowicie, pisownia wyrazu

tego może być mowa o bezwzględnej konieczności rzekomych praw „du sollst" (powinieneś). Jeśli jednak jakieś pojęcie nie może wykazać

moralnych? Jako przykład takiego prawa Kant podaje żadnego innego źródła, prócz tego, któreśmy wyżej przytoczyli, to nie

przykazanie: „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw ma prawa wciskać się tak bez ceremonii do etyki filozoficznej i nie

bliźniemu swemu" (Du sollt nicht lugeri). Tymczasem wiadomo - i może liczyć na przyjęcie, dopóki nie zostanie poparte dostatecznymi

sam Kant to przyznaje - że podobne przykazania w znacznej dowodami. U Kanta jest ono pierwszym, i to poważnym petitio

części są bezskuteczne, a nawet, że ich bezskuteczność jest principii.

wprost zasadą, od której tylko zdarzają się wyjątki. W etyce liznąwszy tym sposobem we wstępie prawo moralne za rzeczywi-

naukowej, aby móc twierdzić, że wola ludzka poza prawem stość daną i niezaprzeczalną, Kant idzie dalej i czyni to samo z

motywacji podlega jeszcze jakimś innym prawom pierwotnym i pokrewnym temu pojęciem obowiązku. Nie poddając go długiemu

niezależnym od wszelkich instytucji ludzkich, trzeba przede badaniu, wprowadza je do etyki w charakterze pojęcia dla niej

22 23
Kantem, że dla zastąpienia tych hipotez dość będzie wspomnieć o
istotnego. Ale ja jestem zmuszony ponowić tu swój protest. Pojęcie to,
b e z w z g l ę d n e j powinności i b e z w a r u n k o w y m obo-
wraz ze wszystkimi pokrewnymi mu pojęciami p r a w a ,
wiązku, to karmić czytelnika słowami, a nawet po prostu częstować
prz ykazania, p o w i n n o ś c i , wzięte w znaczeniu bez-
go c o n t r a d i c t o in a d i e c t o . P o w i n n o ś ć ma sens i
względnym, jest zapożyczone z etyki teologicznej i w etyce filozoficznej
znaczenie jedynie wtedy, gdy jej towarzyszy groźba kary lub
pozostanie obce dopóty, dopóki nie znajdzie dostatecznego
obietnica nagrody. Toteż o Kancie mowy jeszcze nie było, kiedy
usprawiedliwienia bądź w istocie natury ludzkiej, bądź w istocie
Locke już mówił: „Próżne jest przypuszczenie, że można by wolnym
świata przedmiotowego. Dopóki to nie nastąpi, nie mogę przyznać
postępkom człowieka narzucić jakieś prawidło, nie dołączając doń
zarówno jemu, jak i pokrewnym mu pojęciom, innego pochodzenia, jak
żadnej sankcji w postaci kary lub nagrody, które nadałyby kierunek
z Dekalogu. W ogóle, w epoce chrześcijaństwa, etyka filozoficzna
jego woli; stąd też wszędzie, gdzie przypuszczamy prawo, musimy
bezwiednie zapożyczała swą formę od etyki teologicznej; ponieważ
zarazem przypuścić jakąś karę lub nagrodę, związaną z tym pra-
zaś ta ostatnia jest z natury swej n a k a z u j ą c a , więc też i etyka
wem". Wszelka zatem powinność jest niezbędnie uwarunkowana
filozoficzna przyjęła postać zbioru przepisów, teorii obowiązków, w
karą lub nagrodą, czyli - mówiąc językiem Kanta -jest ona z natury
prostocie ducha i nawet nie przypuszczając, że nie ma do tego
swej h i p o t e t y c z n a , nie zaś - jak on twierdzi
dostatecznego prawa, a przeciwnie, w przekonaniu, że to właśnie jest jej
formą istotną i przyrodzoną. Faktem jest niezaprzeczalnym i
uznawanym przez wszystkie ludy, czasy, religie i (z wyjątkiem
materialistów właściwych) przez wszystkich filozofów, stanowi to, że
czyny ludzkie mają wartość metafizyczną, tj. że ich doniosłość
etyczna przechodzi sferę świata zjawiskowego a wkracza w sferę
wieczności; z tego jednak nie wynika, iżby ta wartość musiała być
ujmowana w formę rozkazu i posłuszeństwa, prawa i obowiązku.
Gdy się te pojęcia oddzieli od hipotez teologicznych, które je
zrodziły, tracą one wszelkie znaczenie; wyobrażać zaś sobie, wraz z
- kategoryczna. Znieśmy myślą te warunki, a pojęcie znaczenie czerpią tylko z groźby kary lub obietnicy nagrody. Tym
powinności utraci wszelkie znaczenie; dlatego też, p o w i n n o ś ć sposobem okazuje się, że cnota pozornie tylko pracowała bez
b e z w z g l ę d n a j e s t to c o n t r a d i c t i o in a d i e c t o . Głos widoków zapłaty; tylko że nagroda, której autor domaga się dla niej
nakazujący, czy pochodzi z wewnątrz, czy z zewnątrz, musi apres coup, występuje przyzwoicie zawoalowana pod nazwą
przemawiać tonem groźby lub obietnicy; inaczej nie możemy go sobie n a j w y ż s z e g o d o b r a , które polega na połączeniu cnoty ze
wyobrazić; ale też wobec tego posłuszeństwo -zależnie od okoliczności - szczęściem. Tak więc, w gruncie rzeczy cała ta etyka oparta jest na
może być tylko dowodem rozsądku lub głupoty, zawsze jednak będzie poszukiwaniu szczęścia, na interesie, czyli że po prostu jest ona tym
interesowne, czyli pozbawione wartości moralnej. Niezrozumiały, samym eudajmonizmem, który Kant uznając za heteronomiczny
niedorzeczny charakter tego pojęcia powinności - tak uroczyście wyrzucił ze swego systemu przez główne
b e z w z g l ę d n e j , które legło u samej podstawy systemu Kanta, wejście, a który teraz, pod nazwą najwyższego dobra, wsuwa
objawia się następnie w samym systemie, mianowicie w Krytyce się tam tylnymi drzwiami. Tak mści się na swym twórcy za swoją
praktycznego rozumu; podobnie jak trucizna, potajemnie wprowa- sprzeczność wewnętrzną przypuszczenie bezwzględnej,
dzona do organizmu, nie może w nim pozostać, lecz gwałtownie bezwarunkowej powinności. Z drugiej jednak
wydostaje się na jaw. W samej rzeczy, owa p o w i n n o ś ć tak strony, powinność u w a r u n k o w a n a nie może być podstawą
zupełnie n i e u w a r u n k o w a n a kończy się jednak na tym, że etyki; wszelki czyn bowiem, dokonany ze względu na jakąś
stawia jako swój postulat pewien warunek, a nawet kilka nagrodę lub karę, jest oczywiście czynem samolubnym, czyli
warunków, jak: nagroda, nieśmiertelność istoty, która ma być pozbawionym wartości czysto moralnej. Z tego wszystkiego jasno
nagrodzona, wreszcie rozdawcę nagród. Jest to zresztą nieuniknione z wynika, że jeśli
chwilą, gdy za podstawowe pojęcia etyki bierze się obowiązek i
25
powinność; pojęcia te bowiem są z natury swej względne i całe swe
24
istotnie pragniemy zgłębić doniosłość postępowania ludzkiego, człowieka od jakiejś obcej woli, która mu rozkazuje i zapowiada
doniosłość wieczną, przekraczającą granice świata kary i nagrody; nie da się ono oderwać od tej podstawy. Lecz o
zjawiskowego, to musimy pojąć etykę w sposób bardziej ile taka hipoteza jest na swym miejscu w teologii, o tyle
wzniosły i bardziej przenoszenie jej żywcem do etyki filozoficznej nie może być
niezależny. dozwolone. Wobec tego zaś nie mamy prawa twierdzić z góry, że
Tak więc wszelka p o w i n n o ś ć jest podporządkowana jakie- f o r m a n a k a z u j ą c a oraz dyktowanie praw, przykazań i
muś warunkowi - i to samo stosuje się do o b o w i ą z k u. Pojęcia te obowiązków jest istotną właściwością etyki filozoficznej i rozumie
bowiem są blisko ze sobą spokrewnione i niemal równoznaczne. się sama przez się. Zastępując warunek zewnętrzny, który jest
Jedyna różnica polegałaby może na tym, że p o w i n n o ś ć w koniecznym i przyrodzonym towarzyszem tych pojęć, wyrazem
o g ó l e może wspierać się na samej tylko sile, podczas gdy „bezwzględny" lub „kategoryczny" dopuszczamy się prostego
o b o w i ą z e k każe przypuszczać zobowiązanie, tj. przyjęcie na wybiegu, a wynikiem tego jest, jak już powiedziałem,
siebie obowiązku; taki stosunek istnieje między panem a służącym, c o n t r a d i c t i o in a d i e c t o .
zwierzchnikiem a podwładnym, rządem a poddanymi. Ponieważ nikt Tak więc Kant po kryjomu, cichaczem zapożyczył
nie przyjmie na siebie obowiązku bez zapłaty, przeto wszelki n a k a z u j ą c ą f o r m ę swej etyki od moralności teologicznej;
obowiązek stwarza prawo. Niewolnik nie ma obowiązków, ponieważ przesłanki tej ostatniej, tj. teologia, stanowiły właściwie całą
nie posiada praw; niemniej ulega pewnej powinności, której rację
zasadą jest siła. W następnej części wykażę, do czego się sprowadza
w etyce znaczenie wyrazu o b o w i ą z e k .
Nadawanie etyce formy n a k a z u j ą c e j , pojmowanie jej jako
t e o r i i o b o w i ą z k ó w , wreszcie utożsamianie wartości moral-
nej czynów ludzkich z pełnieniem o b o w i ą z k ó w , zaś niegodziwo-
ści z ich gwałceniem, ma niezaprzeczalnie, wraz z pojęciem powinno-
ści, za jedyne swe źródło etykę teologiczną, a zatem Dekalog. Takie
pojmowanie etyki z natury swej opiera się na hipotezie zależności
bytu tej formy, która z nich jedynie czerpała swą wartość i znaczenie; powinien był postawić jako zasadę lub hipotezę (teologię), za
były zatem od niej nieodłączne, co więcej, zawierały się w niej przesłankę zaś to, co był powinien znaleźć na końcu swej dedukcji,
implicite. Wobec tego nietrudno było Kantowi w końcu swego jako jej wynik (przykazanie). Gdy w ten sposób cały gmach został
wykładu z kolei wyprowadzić z etyki teologię, ową słynną teologię postawiony do góry nogami, nikt, nawet sam Kant nie poznał w nim
moralną. Trzeba mu tylko było wrócić do owych pojęć, które tego, czym on był w samej rzeczy - tj. starej, dobrze znanej etyki
poprzednio uznał był milcząco za pośrednictwem pojęcia teologicznej. W paragrafie szóstym i siódmym zbadamy, w jaki
p o w i n n o ś c i , i które stanowiły ukrytą podstawę jego etyki, sposób Kant wykonał tę zręczną sztukę.
wydobyć je na jaw i postawić explicite, jako postulaty praktycznego Jeszcze przed Kantem filozofowie często podawali etykę w formie
rozumu. W ten sposób, ku wielkiemu zbudowaniu świata, powstała nakazującej, jako teorię obowiązków; tylko że w ten czas opierali
teologia, oparta wyłącznie na moralności, a nawet z niej wyłącznie samą etykę na woli jakiegoś Boga, którego istnienie było już gdzie
powstała. Przyczyna tego była bardzo prosta: [taka] oto, że sama ta indziej dowiedzione, i w ten sposób nie popełniali
moralność zasadza się na ukrytych hipotezach teologicznych. Nie niekonsekwencji. Kto jednak, jak Kant, chciał dać etyce
chciałbym czynić satyrycznych porównań; ale wypadek ten przed- podstawę niezależną od teologii i wznieść ją bez pomocy
stawia wiele podobieństwa z przedstawieniem zręcznego sztukmist- jakiejkolwiek hipotezy metafizycznej, ten nie miał prawa nadawać
rza, który wprowadza nas w podziw, pokazując jakiś przedmiot tam, jej formy nakazującej i opierać jej na owym: „powinieneś" i „to
gdzie go przedtem sam położył. Wyrażona w terminach oderwanych twój obowiązek", znikąd uprzednio nie wyprowadzonym.
metoda Kanta przedstawia się następująco: bierze on za wynik to, co
26 27
§ 5. O obowiązkach względem samego siebie, w szczególności wszelkiej innej miłości. Lecz przykazanie nie mówi dalej: „miłuj
siebie samego, jak bliźniego swego", gdyż każdy czuje, że to zbyt
Kant nie tylko w teorii, ale i w wykonaniu zachował bez małe wymaganie; byłby to chyba jedyny obowiązek, przy którego
zmiany ową tak przez siebie umiłowaną, formę teorii obowiązków; spełnianiu opus supererogationis [praca nadobowiązkowa] byłby na
podobnie bowiem jak i jego poprzednicy, obok obowiązków porządku dziennym. Sam Kant mówi to w swych Pierwiastkach
względem bliźnich stawia także i obowiązki względem samego metafizycznych teorii cnoty „To, czego każdy chce w sposób
siebie. Ponieważ stanowczo odrzucam hipotezę tych ostatnich, przeto konieczny z własnego popędu, nie może być podciągnięte pod pojęcie
mimochodem wyjaśnię tu moje zapatrywanie w tym względzie. obowiązku". A jednak to pojęcie obowiązków, które jakoby mamy
Obowiązki względem samego siebie muszą, podobnie jak wszys- względem samych siebie, jest dotąd jeszcze w poszanowaniu, a nawet
tkie inne, być obowiązkami albo s p r a w i e d l i w o ś c i , albo cieszy się szczególniejszymi względami. I nie należy się temu dziwić.
miłości. Obowiązki s p r a w i e d l i w o ś c i względem samego Niemniej, zabawnie to wygląda, gdy ludzie zaczynają troszczyć się
siebie istnieć nie mogą na mocy samej przez się oczywistej o własną osobę i z całą powagą rozprawiają o obowiązku samozacho-
zasady „volenti non fit injuria" [„względem chcącego nie ma
niesprawiedliwości"]. W samej rzeczy: to, co czynię, jest zawszę
tym, co chcę uczynić; zatem to, co mi się zdarza z mojej własnej
przyczyny, staje się zawsze za moją zgodą, a więc nigdy nie jest
niesprawiedliwością. Co się zaś tyczy o b o w i ą z k ó w m i ł o ś c i
względem samych siebie, to etyka spóźniła się z ich nakazaniem,
rzecz bowiem została dokonana i bez jej wstawiennictwa.
Wykroczyć przeciw obowiązkowi miłowania samego siebie jest
rzeczą niemożebną. Na tej niemożebności opiera się najwyższe
przykazanie etyki Chrystusowej, które głosi „kochaj bliźniego
swego, jak siebie samego". Miłość, jaką każdy ma dla siebie
samego, jest tu uważana z góry za m a x i m u m oraz za warunek
wania; wówczas gdy każdemu doskonale wiadomo, że sam traktować inaczej, jak rzeczy bez znaczenia i nie zasługujących na
strach wystarcza, aby ich zmusić do ucieczki przed odpowiedź. Śmiech bierze na myśl, że podobne refleksje miałyby
niebezpieczeństwem, i że nie trzeba ich wtedy popędzać w imię wytrącić sztylet z rąk Katona, Kleopatry, Coccejusa Nerwy (Tac.,
obowiązku. Ann. VI, 26) lub Arrii żony Poetusa (Plin. Ep. III, 16). Jeśli w
To, co zwykle rozumiemy przez wyraz „obowiązki samej rzeczy istnieją argumenty prawdziwie moralne przeciwko
względem samego siebie", jest to pełne przesądów i oparte na samobójstwu, to należałoby ich szukać w takich głębiach, gdzie nie
najpłytszych w świecie argumentach dowodzenie przeciwko sięga sonda zwykłej moralności; objawiają się one jedynie takiej
s a m o b ó j s t w u . W całej przyrodzie człowiek jedynie - i to go myśli, która staje na punkcie widzenia bez porównania wyższym
właśnie odróżnia od zwierzęcia - jest narażony na cierpienia nie nawet niż ten, na którym znajdujemy się w niniejszym szkicu.*
tylko f i z y c z n e , zamknięte całkowicie w teraźniejszości, Poza tą kwestią, to co się zwykle podaje pod kwalifikację
lecz i na dotkliwsze bez porównania cierpienia m o r a l n e , obowiązków względem samego siebie, są to z jednej strony prawidła
które z istoty swej obejmują przeszłość i wkraczają do przyszłości. roztropności, z drugiej - przepisy higieny; ani jedno, ani drugie
W zamian za to natura dała mu przywilej dowolnego skracania nie należy jednak do etyki właściwej. Wreszcie włącza się do nich
sobie życia, jeszcze zanim dosięgło przez nią postawionego kresu, jeszcze zakaz uciech przeciwko naturze, tj. onanizmu, pederastii i
i w ten właśnie sposób pozwoliła mu żyć, nie jak zwierzęciu, bestialstwa. Co do onanizmu, to jest to przeważnie grzech
dopóki m o ż e , lecz tylko, dopóki c h c e . Czy posiadając ten dzieciństwa i walka z nim wchodzi daleko bardziej w zakres higieny
przywilej, człowiek ma się go zrzekać dla pewnych względów niż moralności; toteż
etycznych? Jest to kwestia bardzo trudna do rozstrzygnięcia, w
' Są to argumenty etyki ascetycznej, które zamieszczam w
każdym zaś razie nie da się ona rozwiązać za pomocą tych płytkich
księdze 4-ej mego głównego dzieła, „Welt als...". tom l, §69.
argumentów, jakimi zwykle ludzie posługują się w tym celu. Nawet
tych, którymi Kant nie pogardził i które przytacza, nie mogę
28 29
widzimy, że książki, mające na celu jego zwalczanie, są pisane W paragrafie wykazaliśmy, że n a k a z u j ą c a forma etyki kryje
przez lekarzy (jak Tissot i inni), nie zaś przez moralistów. p e t i t i o p r i n c i p i i ; otóż z tą formą wiąże się bezpośrednio
Dietetyka i higiena wystarczają w zupełności, aby pogromić ten pewne ulubione wyobrażenie Kanta, wyobrażenie, które można
występek za pomocą nieprzepartych argumentów, i gdyby jeszcze wprawdzie usprawiedliwić, lecz którego przyjąć niepodobna.
z kolei etyka chciała wtrącić się do niego, to zastałaby pracę już Nieraz widzimy, jak lekarz, któremu się raz udało osiągnąć dobre
dokonaną i to tak dobrze, że jej samej niewiele już zostałoby do rezultaty za pomocą pewnego środka, następnie zapisuje go
zrobienia. Bestialstwo jest występkiem zupełnie anormalnym, prawie we wszystkich chorobach, do takiego lekarza
bardzo rzadkim, a zatem istotnie wyjątkowym, prócz tego zaś tak przyrównałbym Kanta. Przez odróżnienie w ludzkim poznawaniu a
oburzającym i tak wstrętnym ludzkiej naturze, iż dzięki tym p r i o r i od a p o s t e r i o r i , dokonał on najpraktyczniejszego i
właśnie cechom odstrasza od siebie skuteczniej niż mogłyby to najbardziej płodnego w rezultaty odkrycia, jakim może poszczycić
uczynić jakiekolwiek dowody rozumowe. Zresztą, ponieważ się metafizyka. Cóż dziwnego, że następnie usiłował wszędzie
poniża naturę ludzką, przeto jest raczej występkiem przeciwko zastosować tę metodę i to rozróżnienie. Wskutek tego i etyka
rodzajowi jako takiemu i i n a b s t r a c t o, nie zaś przeciwko ma składać się
pojedynczemu osobnikowi ludzkiemu. Tym sposobem, wśród
trzech wymienionych występków przeciwko naturze, jedna tylko
pederastia podlega kompetencji etyki i znajdzie właściwe swoje
miejsce przy rozstrząsaniu kwestii sprawiedliwości. Jest ona
wykroczeniem przeciwko tej ostatniej i nawet twierdzenie,
ż e v o l e n t i n o n f i t i n j u r i a, nie może znaleźć tu
zastosowania: niesprawiedliwość bowiem polega tu na tym, że
młodszy i mniej doświadczony z dwóch uczestników został uwiedzio-
ny i zepsuty fizycznie oraz moralnie.

§ 6. O podstawie etyki Kanta


z dwóch pierwiastków, z których jeden czysty, tj. znany a p r i o r i , świata (fakcie przedmiotowym)", a dalej stwierdza, że przy
drugi zaś empiryczny. Ten drugi pierwiastek Kant odsuwa, formułowaniu tego samego prawa „nic, bezwarunkowo nic, nie
jako nieodpowiedni do oparcia na nim etyki. Wydobycie zaś i powinno być zapożyczone z naszej wiedzy o człowieku, tj. z
wyodrębnienie pierwszego jest przedmiotem Podstawy metafizyki antropologii". Mówi on jeszcze, że „nie powinno nam nawet
obyczajów. Metafizyka ta będzie zatem nauką czysto aprioryczną w przychodzić do głowy, żeby chcieć wyprowadzać rzeczywistość
tym samym znaczeniu, co i jego Metafizyczne pierwiastki nauk zasady moralnej ze specjalnej organizacji natury ludzkiej.
przyrodniczych. Tym sposobem owo p r a w o m o r a l n e , które Podobnie „Cokolwiek dałoby się wyprowadzić z jakiejś specjalnej
Kant uznał był bez żadnych upoważniających do tego danych i bez wrodzonej skłonności rodzaju ludzkiego, z jakichś uczuć lub
żadnej dedukcji czy dowodu, ma być jeszcze w dodatku prawem popędów, lub nawet jeśli to możliwe z jakiegoś szczególnego
poznawalnym a p r i o r i i niezależnym od wszelkiego kierunku właściwego naturze ludzkiej -jeśliby rezultat nie dotyczył
doświadczenia wewnętrznego i zarazem w s z e l k i e j i s t o t y r o z u m n e j, to nie mógłby
z e w n ę t r z n e g o . Według słów Kanta „ma się ono zasadzać służyć za podstawę dla prawa moralnego". Jest to dowód
jedynie na pojęciach c z y s t e g o r o z u m u , ma być s ą d e m niezbity, że u Kanta owo rzekome prawo moralne nie jest
s y n t e t y c z n y m a p r i o r i". (Krytyka praktycznego rozumu). f a k t e m ś w i a d o m o ś c i , faktem, dającym się stwierdzać
Z tego wszakże wynika, że prawo to, tak jak wszystko, co jest empirycznie - za jaki usiłowali go przedstawić nasi współcześni
znane a p r i o r i , musi być czysto f o r m a l n e , że zatem filozofujący mędrkowie. Odrzucając doświadczenie wewnętrzne,
będzie się odnosiło tylko do f o r m y czynów, nie zaś do ich Kant jeszcze bardziej stanowczo odrzuca doświadczenie
t r e ś c i . Spróbujmy wyobrazić to sobie! Kant dodaje wyraźnie zewnętrzne i pozbawia w ten sposób etykę wszelkiej podstawy
(Przedmowa do Podstawy), że „prawa tego nie należy szukać empirycznej. Tak więc, proszę to dobrze zauważyć, nie opiera on swej
ani w naturze człowieka (fakcie podmiotowym), ani w zjawiskach
30 31
zasady moralnej ani na żadnym, dającym się wykazać f a k c i e i dla ludzi jedynie, lecz w ogóle dla w s z e l k i c h
ś w i a d o m o ś c i , jak np. jakaś właściwość wewnętrzna, ani na m o ż l i w y c h i s t o t r o z u m n y c h i „tylko dlatego",
żadnym przedmiotowym stosunku rzeczy w świecie zewnętrznym. a więc nawiasowo i p e r a c c i d e n s także i dla ludzi.
Nie! To dawałoby podstawę empiryczną. Natomiast c z y s t e Dlatego właśnie Kant oparł ją nie na żadnym uczuciu, lecz na
p o j ę c i a a p r i o r i , tj. pojęcia, nie zawierające jeszcze żadnej treści, c z y s t y m rozumie (który nie zna nic prócz siebie samego i
zaczerpniętej z doświadczenia zewnętrznego czy wewnętrznego, puste zasady przeciwieństwa). Tym sposobem c z y s t y rozum
łupiny bez jądra - oto istotne punkty oparcia dla etyki. Proszę rozważyć jest tu wzięty nie w znaczeniu władzy poznania u
znaczenie tych słów: usunięto nam spod stóp zarówno ludzką człowieka, czym przecież jest w istocie, lecz
świadomość, jak i cały świat zewnętrzny, wraz z całym zawartym w nim przeistoczony bez żadnej zasady w jakąś r z e c z m a j ą c ą
doświadczeniem i faktami. Nie mamy na czym stać. Czegóż wiec mamy b y t s a m o i s t n y ; był to zgubny przykład i precedens, jak
się trzymać? Oto kilka pojęć, zupełnie oderwanych, jeszcze zupełnie tego dowodzi nędzny stan filozofii naszego okresu. Kant
pozbawionych treści i, podobnie jak my, unoszących się w prze- jednak przywiązywał tak wielką wagę do tego ustanowienia
strzeni. Z nich to, a nawet właściwie z nagiej formy ich wiązania się w etyki nie tylko dla ludzi jako ludzi, lecz w ogóle dla
sądy, ma wyjść p r a w o , obowiązujące nas z tak zwaną wszystkich istot rozumnych, i tak dalece
k o n i e c z n o ś c i ą b e z w z g l ę d n ą i mające dość mocy, aby umiłował ten pogląd, że
okiełznać porywy żądz, burze namiętności i olbrzymią potęgę egoizmu.
Zobaczymy.
Z tym z góry powziętym pojęciem, że podstawa etyki
powinna być koniecznie a p r i o r y c z n a i wolna od wszelkiego
pierwiastka empirycznego, łączy się jeszcze inne ulubione
pojęcie Kanta, a mianowicie: że poszukiwana zasada moralności
ma być s ą d e m s y n t e t y c z n y m a p r i o r i o t r e ś c i
c z y s t o f o r m a l n e j , a zatem pochodzić tylko z czystego
rozumu, - ponieważ - jako taka, powinna być obowiązująca nie
nie omijał żadnej sposobności powtórzenia go. Tymczasem ja, dla owych urojonych i s t o t r o z u m n y c h . Mówić o istotach
wbrew Kantowi, utrzymuję, że nie mamy prawa ustanawiać rozumnych poza ludźmi, jest to to samo, co mówić o r z e c z a c h
r o d z a j u , który byłby nam znany tylko z jednego gatunku; do c i ę ż k i c h poza ciałami. Niepodobna obronić się podejrzeniu,
tego bowiem pojęcia rodzajowego moglibyśmy wnieść tylko takie że Kant miał tu na myśli aniołów, a przynajmniej, że liczył na
cechy, jakie byśmy wzięli z pojęcia tego j e d y n e g o gatunku, i tym ich pomoc w przekonywaniu czytelnika. W każdym bądź razie
sposobem wszystko, cokolwiek byśmy mówili o rodzaju, zawiera się w tym milczące przypuszczenie istnienia duszy
właściwie odnosiłoby się, tylko do tego j e d n e g o jego przed- rozumnej (anima rationalis), zupełnie odrębnej od duszy czującej
stawiciela; tym bardzhj, że bezzasadnie wyłączając dla utworzenia (anima sensitivd) oraz duszy roślinnej (anima vegetativa), a która
rodzaju niektóre właściwości owego gatunku, moglibyśmy przy- trwałaby po śmierci, istniejąc już tylko jako dusza r o z u m n a .
padkiem usunąć te właśnie cechy, które stanowią warunek istnienia Lecz takiemu transcendentnemu uosabianiu sam Kant wyraźnie
wszystkich pozostałych, uosobionych w pojęciu rodzaju. Podobnie i dokładnie położył kres w swojej Krytyce czystego rozumu. Niemniej
jak i n t e l i g e n c j a w o g ó l e jest nam znana tylko jako wła- w etyce jego, szczególnie w Krytyce praktycznego rozumu, usta-
ściwość ustrojów zwierzęcych, i dlatego nie mamy prawa wyobrażać wicznie przebija się myśl, że właściwą i wiekuistą istotą człowieka
jej sobie jako istniejącą poza nimi i niezależnie od nich; podobnież i jest r o z u m . Ponieważ o przedmiocie tym mówimy tutaj tylko
r o z u m jest nam znany tylko jako właściwość ludzkiego gatunku, a ubocznie, przeto muszę poprzestać na gołosłownym twierdzeniu
stąd bezwarunkowo nie mamy prawa wyobrażać go sobie jako przeciwnym, a mianowicie, że rozum i w ogóle władza
istniejący poza tym ostatnim, ani też tworzyć rodzaju „istot ro- poznawania jest w człowieku czymś drugorzędnym, częścią
zumnych", który byłby odrębny od jedynego swego gatunku, zjawiskowości naszej, uwarunkowaną nawet wprost przez
„człowieka"; tym mniej zaś - ustanawiać in a b s t r a c t o praw organizm. Właściwym zaś

32 33
rdzeniem człowieka, jedynym pierwiastkiem metafizycznym, a wsku- rzeczy podciągnięto tu pod jedną nazwę „a p r i o r i"! Przy tym

tek tego niezniszczalnym, jest j e g o w o l a . Kant przeoczył, że według jego własnej teorii, wyłożonej w

Kant zatem przeniósł do filozofii praktycznej metodę, którą filozofii teoretycznej, właśnie wskutek swego

tak szczęśliwie stosował w filozofii teoretycznej, zapragnął tutaj a p r i o r y c z n e g o charakteru owe pojęcia, niezależne od do-

także oddzielić czyste poznanie a p r i o r i od empirycznego a świadczenia, ograniczają się tylko do z j a w i s k , tj. do takiego

p o s t e r i o r i ; jako rezultat zaś postawił twierdzenie, że po- wyobrażania świata, jakie się dokonuje w naszej głowie, i że

dobnie jak poznajemy a p r i o r i prawa czasu, przestrzeni i przy- przez to samo nie mogą być w żaden sposób stosowane do

czynowości, podobnież, albo przynajmniej w analogiczny sposób, substancji rzeczy, tj. do tego, co istnieje w rzeczywistości i poza

posiadamy przed wszelkim doświadczeniem prawidło moralne, obrębem naszego poznawania. Zgodnie z tym, i w filozofii pra-

które ujawnia się jako kategoryczny imperatyw, jako ktycznej, jeśli owo mniemane prawo moralne powstaje a p r i o r i

bezwzględna powinność. Lecz jakaż ogromna r ó ż n i c a między w naszej głowie, to powinno być ono tylko formą

jednym a drugim! Z jednej strony teoretyczne pojęcia a p r i o r i , z j a w i s k a i w niczym nie dotykać istoty rzeczy. Lecz taki

wyrażające tylko formy, tj. funkcje naszego umysłu; są to wniosek byłby najzupełniej sprzeczny zarówno z rzeczywistością,

formy, za których pośrednictwem ujmujemy i jedynie jesteśmy jak i z poglądem Kanta na tę sprawę; twierdzi on bowiem z

zdolni ujmować świat przedmiotowy, a więc formy, w których naciskiem, że właśnie

ów świat m u s i nam się objawiać. Stąd są one dla świata


zewnętrznego prawami bezwzględnymi, tak że doświadczenie we
wszystkich możliwych wypadkach m u s i się do nich ściśle
stosować, z taką samą koniecznością, z jaką to, na co patrzę
przez szkło niebieskie, musi wyglądać niebiesko. Z drugiej -
owo mniemane prawo moralne a priori, któremu
doświadczenie na każdym kroku kłam zadaje do tego stopnia, że
według słów samego Kanta wątpliwym jest, czy kiedykolwiek
naprawdę się doń zastosowało. Jakże zupełnie niepodobne
p i e r w i a s t e k m o r a l n y , jaki w nas istnieje, pozostaje w jak żadnej skłonności serdecznej ku temu, pozostając chłodnym i
najściślejszym związku z prawdziwą i s t o t ą r z e c z y s a m y c h obojętnym na cierpienia bliźnich, a nawet w ł a ś c i w i e n i e b ę d ą c
w s o b i e , a nawet, że ją bezpośrednio wyraża. Podobnie i w Kry- d o b r o c z y n n y m z n a t u r y . Jest to twierdzenie, które po
tyce czystego rozumu wszędzie, gdzie owa tajemnicza r z e c z prostu oburza prawdziwy zmysł moralny, apoteoza nieczułości,
s a m a w s o b i e występuje wyraźniej, wszędzie tam można sprzeczna zasadniczo z doktryną chrześcijańską, która stawia
odgadnąć, że nie jest ona niczym innym, jak tylko naszą i s t o t ą ponad wszystko miłość i bez niej odmawia wszystkiemu wartości
m o r a l n ą , tj. wolą. - Ale Kant mało dba o te rzeczy. moralnej; jest to pozbawiony taktu pedantyzm moralny. Schiller
W paragrafie 4-ym wykazałem, że Kant, bez żadnych wyjaśnień, wyśmiał tę teorię w dwóch trafnych epigramatach pt. Skrupuły
zapożyczył od etyki teologicznej f o r m ę n a k a z u j ą c ą etyki, sumienia i Rozstrzygnięcie'. Bezpośrednim powodem do tych
czyli pojęcia powinności, prawa i obowiązku - choć jednocześnie nie epigramatów były, zdaje się, niektóre ustępy z Krytyki
mógł zapożyczyć zasady, od której tam one brały całą swą siłę praktycznego rozumu, które nie od rzeczy będzie tu przytoczyć.
i znaczenie. Trzeba jednak było znaleźć dla nich jakiś punkt oparcia. Tamże czytamy: „Usposobienie, jakie ma posiadać człowiek
Wobec tej konieczności Kant posuwa się tak daleko, iż żąda, przy spełnianiu nakazu prawa moralnego, powinno być
aby samo p o j ę c i e o b o w i ą z k u było zarazem z a s a d ą
* „Skrupuły sumienia". - Z chęcią niosę pomoc przyjaciołom -
s p e ł n i a n i a obowiązku, to jest tym vczynnikiem, który obowią-
lecz niestety! czynię to zawsze z popędu serca, i dlatego dręczą
zuje. Podług niego czyn pewien, tylko wtedy posiada rzetelną
mnie wyrzuty sumienia, że nie jestem cnotliwy.
wartość moralną, gdy jest spełniony jedynie z poczucia
„Rozstrzygnięcie". - Jedna jest tylko na to rada: trzeba, żebyś się
o b o w i ą z k u i tylko dla miłości o b o w i ą z k u , bez udziału
nauczył gardzić popędem serca i wykonywać ze wstrętem to, co
żadnej skłonności naturalnej, która by popychała do jego
ci nakazuje obowiązek.
spełnienia. Charakter osobnika wtedy dopiero nabiera wartości,
gdy ów osobnik jest zdolnym czynić dobrze z obowiązku, bez

34 35
niewłaściwie jest tłumaczony, lub że pociągnął za sobą szkodliwe
tego rodzaju, aby spełnienie wypływało z o b o w i ą z k u , a
nie z dobrowolnej skłonności lub z nie skutki, wówczas usprawiedliwia się, powołując się na pobudki swego
działania. Otrzymujemy wreszcie definicję zasadniczego pojęcia
n a k a ż ą n e g o, samorodnego popędu". N a k a z u wiec trzeba do
etyki Kaniowskiej - pojęcia obowiązku: jest to
spełnienia dobrego czynu! Co za niewolnicza moralność! I tamże:
konieczność pewnego czynu, w y p ł y w a j ą c a z
„Uczucia litości i serdecznego współczucia są nawet wprost niegodne
poszanowania prawa. Lecz jeśli coś jest k o n i e c z n e , to
ludziom dobrej woli, gdyż mącą jedność ich wyrozumowanych zasad;
urzeczywistnia się i jest nieuniknione. Tymczasem, nie tylko że
dlatego też ludzie tacy pragnęliby pozbyć się tych uczuć i poddać się
nie widzimy, aby ludzie spełniali jakieś czyny w imię czystego
r o z u m o w i , jako jedynemu prawodawcy". Ja zaś twierdzę z całą
obowiązku, ale nawet jak sam Kant to przyznaje „nie możemy
pewnością, że jeśli co kieruje owym dobroczyńcą nielitościwym,
stwierdzić doświadczalnie ani jednego pewnego
obojętnym na ludzkie cierpiernia, którego portret Kant nam podaje, to
p r z y k ł a d u , z którego byłoby widoczne, iż jakiś czyn, zgodny
(w braku innych ubocznych celów) tylko niewolnicza bojaźń jakiegoś
z przepisami obowiązku, wynikł tylko z wyobrażenia
boga. Czy zaś jego fetysz nosi nazwę „kategorycznego imperatywu", czy
Fitzliputzli*, to już w niczym nie zmienia istoty rzeczy. Cóż bowiem,
' Właściwie Huitzilopochtli, bóstwo meksykańskie.
prócz strachu, mogłoby poruszyć podobnie twarde serce?
Zgodnie z powyższymi poglądami, według tego, co czytamy u
Kanta, wartość moralną nadaje czynowi nie i n t e n c j a, z jaką został
spełniony, lecz zasada, w imię której postąpiono. Ja zaś przeciwnie
utrzymuję - i zdanie to poddaję pod rozwagę - że tylko intencja
rozstrzyga o wartości moralnej danego czynu, wskutek czego jeden i ten
sam postępek zależnie od intencji osobnika działającego może być
uważany za godny pochwały lub potępienia. Dlatego też ile razy między
ludźmi powstaje spór co do znaczenia moralnego pewnego czynu, każdy
stara się przede wszystkim zbadać intencję i sądzi go jedynie według tej
ostatniej; podobnie jak z drugiej strony, gdy ktoś widzi, że czyn jego
obowiązku". W jakimże więc znaczeniu mamy przypisywać podob- nazywa się tylko posłuszeństwem. Jednakże wyraz „poszanowanie"
nym czynom charakter k o n i e c z n o ś c i ? Ponieważ każdego nie bez powodu został tak niewłaściwie postawiony na miejsce
autora należy komentować w sposób dlań najkorzystniejszy, zatem wyrazu „posłuszeństwo"; działało tu oczywiście nie co innego, jak
powiemy, że myślą Kanta było w tym razie, iż czyn zgodny z tylko chęć ukrycia faktu, że zarówno forma nakazująca etyki,
obowiązkiem jest konieczny p r z e d m i o t o w o , chociaż jest jak i pojęcie obowiązku pochodzą od moralności
przypadkowy p o d m i o t o w o . Ale łatwiej to powiedzieć niż t e o l o g i c z n e j . PoHobnie widzieliśmy już poprzednio, że wyraże-
zrozumieć: gdzież jest bowiem p r z e d m i o t tej konieczności nie „konieczność-czynu", które tak niezręcznie i w tak naciągany
p r z e d m i o t o w e j , której skutków najczęściej, a może nawet sposób zastępuje wyraz „powinieneś", zostało wybrane jedynie
nigdy nie spotykamy w przedmiotowej rzeczywistości? Pomimo dlatego, iż wyraz „powinieneś" jest formułką Dekalogu. Definicja
najlepszych chęci w komentowaniu Kanta, nie mogę powstrzymać się powyższa: „Obowiązek jest to konieczność pewnego czynu, wy-
od powiedzenia, że wyrażenie „konieczność czynu" w definicji pływająca z poszanowania prawa", w mowie prostej i nie ukrywają-
obowiązku jest niczym innym, jak tylko sztucznie ukrytym i bardzo cej swej treści brzmieć będzie jak następuje: „ O b o w i ą z e k
naciąganym omówieniem wyrazu „powinieneś". Uwydatni się to jest to czyn, który p o w i n i e n być spełniony przez posłuszeństwo
jeszcze silniej, gdy zwrócimy uwagę, że w tej samej definicji Kant względem pewnego prawa". Taka jest zakulisowa postać teorii.
używa wyrazu „poszanowanie" tam, gdzie ma na myśli „po- A teraz prawo samo, ów kamień węgielny etyki kaniowskiej? Jaka
słuszeństwo". Tak np. czytamy: „ P o s z a n o w a n i e oznacza jest j e g o t reść? I g d z i e j e s t o n o z a p i s a n e ? Oto
tylko podporządkowanie mojej woli pewnemu prawu, bezpośrednie najważniejsze pytanie. Zwracam przy tym uwagę, że mamy
kierowanie się prawem oraz świadomość tego nazywa się przed sobą właściwie dwa pytania: jedno dotyczy z a s a d y ,
p o s z a n o w a n i e m". W jakim języku? To, o czym tu mowa, drugie
57
36
- p o d s t a w y e t y k i , zatem dwóch rzeczy zupełnie odmiennych, tylko rzeczy samej, lecz zarazem i przyczyny rzeczy. Można się
chociaż najczęściej mieszano je ze sobą, nierzadko nawet umyślnie. o tym łatwo przekonać na przykładzie wielu znanych zasad
Za s a d a , czyli pierwsze t w i e r d z e n i e etyki, jest to najkrótsza i moralnych. Co do mnie, nie mam zamiaru uciekać się do podobnych
najbardziej zwięzła formuła postępowania, które ona przepisuje, lub, kuglarstw; będę postępował uczciwie, nie starając się podawać
jeśli nie posiada formy nakazującej - postępowania, któremu z a s a d y etyki za jej p o d s t a w ę, lecz przeciwnie, ściśle
przypisuje istotną wartość moralną. Jest to więc ogólna formuła rozgraniczając jedną od drugiej; dlatego też od razu sprowadzę owo
cnoty, zawarta w j e d n y m zdaniu, czyli „czym jest"* cnoty. Zaś „czym jest"*, tj. z a s a d ę , p i e r w s z e t w i e r d z e n i e etyki, co
podstawa etyki jest to „dlaczego jest"* cnoty, u z a s a d n i e n i e do którego właściwie wszyscy moraliści zgadzają się na jedno, mimo
owego nakazu, zalecenia lub pochwały, wyprowadzone bądź z natury że je ubierają w rozmaite formy - do jego najprostszego, według
człowieka, bądź ze stosunków świata zewnętrznego, bądź z jakich mnie, i najczystszego wyrazu: Neminem laede, imo omnes, ąuantum
innych danych. W etyce, tak samo jak i w każdej innej nauce, potes, iuva [Nie krzywdź nikogo, wspieraj raczej każdego
nusimy wyraźnie rozróżniać „czym jest"* od „dlaczego jest"*. według możności swojej]. Oto jest, w gruncie rzeczy,
Tymczasem większość moralistów rozmyślnie zaciera tę różnicę, twierdzenie, które wszyscy moraliści starają się uzasadnić -
prawdopodobnie dlatego, że o ile łatwo jest wyłożyć „czym jest"*, wspólny wynik ich tak różnorodnych dedukcji. Jest to owo „czym
o tyle znowu trudno jest wyjaśnić „dlaczego jest"*. Zapewne jest"*, którego „dlaczego
skłania ich także do tego nadzieja, że potrafią bogactwem,
nagromadzonym z j e d n e j strony, osłonić ubóstwo innych
stron teorii i łącząc je w jednym twierdzeniu stworzyć szczęśliwe
stadło między nędzą* i bogactwem*. Uskutecznia się to najczęściej w
ten sposób, że zamiast wypowiedzieć owo wszystkim dobrze znane
„czym jest"* w całej jego prostocie, wprowadza sieje do jakiejś
sztucznej formuły, z której następnie nie można otrzymać go
inaczej, jak tylko w charakterze wniosku z danych przesłanek;
tym sposobem czytelnik ma wrażenie, jak gdyby dowiadywał się nie
jest"* ciągle jest jeszcze poszukiwaniem, wniosek, którego doprowadza doń pośrednio, a przez to nabiera pozoru, jak gdyby

przesłanki uzasadniające poznać należy; jest to więc dopiero d a t u wraz z prawidłem podawała i jego uzasadnienie, jego „dlaczego

m, którego ąuaesitum stanowi zagadnienie wszelkiej etyki, jak jest"*. W rzeczywistości nic podobnego nie zachodzi, gdyż z tego, że

również i pracy niniejszej. Rozwiązanie tego zagadnienia da nam ja nie życzę sobie, aby mi się coś stało, nie wynika bynajmniej, iż bym

właściwą podstawę etyki, która na kształt kamienia nie miał czynić tego innym. To samo da się zastosować do

filozoficznego jest przedmiotem poszukiwań już od lat tysięcy. Że wszystkich pewników moralnych, do wszystkich najwyższych

zaś formuła powyższa jest istotnie wyrazem owego datum, „czym zasad etyki, jakie dotychczas były podawane.

jest"*, owej zasady, jest to widoczne choćby z tego, że w Jeśli teraz wrócimy do naszego poprzedniego pytania, a mianowi-

stosunku do każdej innej zasady moralnej przedstawia nam się cie: jaka jest treść p r a w a , na którego spełnianiu, według Kanta,

ona jako wniosek w stosunku do przesłanek, czyli jako to, czego polega obowiązek? I na czym się ono opiera? - to ujrzymy, że i

osiągnięcie było właśnie celem poszukiwań. Tak że wszelką inną Kant także w nader sztuczny sposób związał ściśle z a s a d ę

zasadę moralną należy uważać za omówienie, za etyki z jej p o d s t a w ą . Przypominam w tym miejscu rozważane

niebezpośrednie, przenośne wyrażenie tego właśnie prostego twier- już poprzednio twierdzenie Kanta, że zasada etyki powinna być

dzenia. Taką jest np. nawet owa powszechnie znana zasada, czysto formalną, że powinna być sądem syntetycznym a p r i o r i, a

uważana za najprostszą: „Quod tibi fieri non vis, alteri ne wskutek tego nie może mieć żadnej treści materialnej, ani też

feceris"*, jest ona niepełna, gdyż wyraża same tylko obowiązki opierać się na czymkolwiek doświadczalnym, tj. na czymś

sprawiedliwości bez obowiązków cnoty; brakowi temu wszakże przedmiotowym w świecie zewnętrznym lub podmiotowym w

można łatwo zaradzić, powtarzając ją drugi raz z opuszczeniem świecie świadomości, jak np.

wyrazów non i ne-i wtedy będzie ona wyrażała nie co innego, jak: * „Nie czyń innym, czego byś nie chciał, aby tobie
„Neminem laede, imo omnes, ąuantum potes, iuva" - tylko że czyniono". - Hugo Grotius przypisuje ją cesarzowi Sewerusowi.
38 39
imperatywu musi być zbadana zupełnie apriorycznie, nie mamy bowiem
uczucie, skłonność, popęd. Kant czuł dobrze trudność tego zadania,
możności sprawdzenia jego istnienia doświadczalnie". Natomiast
mówi on: „Położenie filozofii jest tu istotnie krytyczne, punkt na
już pierwszy jego uczeń, Reinhold, popełnia wspomniany błąd, gdy w
którym się znajduje, powinien być pewny, a jednak ani w niebie, ani
swych Przyczynkach do przeglądu filozof ii z początku XIX-go
na ziemi z niczym się nie łączy i na niczym się nie opiera". Z tym
stulecia zeszyt 2-gi, str. 21 mówi: „Kant uznaje prawo moralne za
większym natężeniem czekamy rozwiązania zagadnienia, które sam
fakt bezpośrednio pewny, za pierwotny fakt świadomości
Kant sobie postawił, chciwie czekając chwili, kiedy z niczego stanie
moralnej". Lecz gdyby Kant istotnie chciał udowodnić
się coś, tj. kiedy z pojęć apriorycznych, pozbawionych wszelkiej treści
empirycznie istnienie kategorycznego imperatywu, to nie
empirycznej i konkretnej, wywiążą się prawa konkretnego ludzkiego
omieszkałby pokazać go właśnie w tej postaci. Tymczasem nigdzie
postępowania, symbol tego zjawiska moglibyśmy odnaleźć w procesie
nie znajdujemy nic podobnego. O ile mi wiadomo, imperatyw
chemicznym, gdy z trzech gazów niewidzialnych (azotu, wodoru i
kategoryczny występuje po raz pierwszy w Krytyce czystego rozumu,
chloru), zatem w pozornie próżnej przestrzeni, powstaje na naszych
gdzie pojawia się bez żadnego uprzedniego oznajmienia,
oczach salmiak, ciało stałe. - Lecz ja postaram się przedstawić ów
zupełnie ex n u n c, związany z poprzedzającym zdaniem
proces, za pomocą którego Kant rozstrzyga to trudne zadanie, w
za pomocą nie mającego w danym razie żadnej racji bytu
sposób jaśniejszy, niż on sam chciał, czy mógł tego dokonać. Jest to tym
spójnika
potrzebniejsze, że mało kto rozumie go dokładnie w tym punkcie.
Wszyscy niemal kantyści są mylnego przekonania, że dla Kanta
40
„kategoryczny imperatyw" przedstawia się jako fakt
świadomości; ale w takim razie „imperatyw" byłby uzasadniony
antropologicznie, przez doświadczenie, choćby
tylko wewnętrzne, a zatem oparty na podstawie empirycznej. Jest to
wprost przeciwne poglądowi Kanta, który też nieraz zwalczał takie
pojmowanie rzeczy. Tak np. mówi on: „niepodobna dowieść za
pomocą doświadczenia, czy podobny kategoryczny imperatyw ist-
nieje rzeczywiście"; a zaraz dalej: „możliwość istnienia kategorycznego
„zatem". Formalnie zaś występuje dopiero w Podstawie metafizyki ktokolwiek z tych, co pisali takie niezliczone dzieła o filozofii Kanta,
obyczajów, którą tu specjalnie uwzględniamy, otrzymany na drodze zauważył przeróbkę, którą Kant w drugim wydaniu zeszpecił Kryty-
czysto apriorycznej, jako wniosek wyprowadzony z pojęć. Tymczasem w kę czystego rozumu, czyniąc ją dziełem niespójnym i pełnym sprzecz-
5-ym zeszycie wspomnianego już, a tak dla filozofii krytycznej ności? Fakt ten został dopiero teraz wyprowadzony na jaw i jak
ważnego wydawnictwa Reinholda znajdujemy pod nagłówkiem się zdaje, zupełnie ściśle poddany analizie w przedmowie do
„Formuła concordiae krytycyzmu" twierdzenie treści następującej: drugiego tomu ogólnego wydania dzieł Kanta przez Rosenkranz'a.
"Odróżniamy samowiedzę moralną, jako f a k t pierwotny, poza który Zwróćmy uwagę, że nieustanne wykładanie w pismach i z
wiedza nasza nie sięga, od d o ś w i a d c z e n i a, z którym jest ona katedry zostawia wielu uczonym zbyt mało czasu do nabycia
związana w świadomości ludzkiej; pod owym zaś wyrazem „samowie- gruntownej wiedzy. Przysłowie docendo disco [Ucząc innych,
dza moralna" rozumiemy b e z p o ś r e d n i ą świadomość sam się uczę] nie jest bezwarunkowo prawdziwe; przeciwnie,
obowiązku, tj. k o n i e c z n o ś c i , aby za pobudkę i prawidło często można by je sparodiować, zastępując przez: semper
naszych swobodnych czynności przyjąć zgodność woli z prawem, docendo nihil disco [Ucząc ciągle innych, sam się niczego nie
zgodność niezależną od naszej chęci lub niechęci". Naturalnie, wtedy uczę], zaś siostrzeniec Rameau Diderot'a nie bez słuszności mówi:
mielibyśmy istotnie „poważną zasadę", i to taką, która „rzeczywiście „A czy sądzisz pan, że owi mistrze znają
coś zawiera" (Schiller). Lecz mówmy poważnie: na jakąż bezczelną
41
petitio principii wyrosło tu prawo moralne Kanta! Gdyby prawdą
było to, co mówi Reinhold, to etyka miałaby podstawę nieporównanej
trwałości i nie trzeba by już było konkursów, zachęcających ludzi do jej
poszukiwania. Dziwnym by tylko było, że odkrycie tego faktu
świadomości nastąpiło tak późno, mimo że przez całe tysiące lat
dokładano wszelkich starań, aby odnaleźć podstawę etyki. Niżej
wykażę, w jaki sposób sam Kant przyczynił się do tej omyłki.
Niemniej, dziwić by się należało, że wśród kantystów nikt nie
podniósł głosu przeciwko tak zasadniczemu błędowi: ale też, czy
nauki, które wykładają? Bajki, panie kochany, bajki! Gdyby znali prawowitości jest to, że się stosuje do wszystkich, czyli

te rzeczy w stopniu dostatecznym, aby je móc wykładać, to by ich p o w s z e c h n o ś ć . Ta ostatnia więc będzie materiałem prawa.

nie wykładali. - I czemuż to? - Ponieważ całe życie przeszłoby Zawartość prawa sprowadza się do samej p o w s z e c h n o ś c i

im na ich zgłębianiu". - Podobnie mówi Lichtenberg: „Nieraz już prawa, skąd wynika formuła: „Postępuj tylko według takiej zasady,

miałem sposobność zauważyć, że wcale nie fachowcy najlepiej co do której mógłbyś zarazem pragnąć, aby była powszechnym

znają swój przedmiot". Lecz wracając do etyki Kanta, większość prawem dla wszystkich". Oto więc jest właściwie owa dotychczas

tych, co się nią interesują, dba głównie o wyniki; jeżeli wynik błędnie przez wszystkich interpretowana m e t o d a , za pomocą

jest zgodny z ich uczuciami moralnymi, natenczas przyjmują od której Kant ustanawia z a s a d ę m o r a l n ą , a zatem i sama

razu, że i wnioskowanie było poprawne; jeśli zaś okaże się ono p o d s t a w a jego etyki. - Składam hołd szczerego podziwu dla

zbyt trudne do sprawdzenia, wtedy nie zagłębiając się w nie subtelności, jaką Kant wykazał w tym razie, lecz w badaniu swoim

zbytecznie, pozostawią tę sprawę do rozstrzygnięcia „fachowcom". będę i nadal trzymał się tylko kryterium prawdy. Zauważę tu tylko,

Tak więc, metoda, za pomocą której Kant ustanawia swoje zamawiając sobie w następstwie możność powrotu do tej kwestii, że

prawo moralne, nie polega ani na empirycznym uznaniu go za fakt rozum, o ile dokonuje powyższego rozumowania i dlatego, że go

świadomości, ani na odwoływaniu się do poczucia moralnego, ani też


na przyjęciu owej p e t i t i o p r i n c i p i i , znanej dziś pod szum-
nym mianem „absolutnego postulatu". Zasadza się ona na rozumo-
waniu bardzo subtelnym, które Kant powtarza dwukrotnie, a które,
gdy je wyrazimy bardziej zrozumiale przedstawi się, jak następuje:
Kant, w swej pogardzie dla wszelkich pobudek empirycznych,, z
góry usunął -jako empiryczne - wszystkie pierwiastki obiektywne i
subiektywne, na których można by oprzeć jakieś prawo dotyczące
woli ludzkiej. W ten sposób, jako jedyny m a t e r i a ł prawa,
pozostała mu tylko f o r m a prawa. Ta forma jest tylko tym, co
się nazywa c h a r a k t e r e m prawowitości. Istotą zaś
dokonuje, nosi nazwę p r a k t y c z n e g o r o z u m u . Zaś kate- w taki sposób; trzeba bowiem by było, aby człowiek sam z siebie
goryczny imperatyw praktycznego rozumu jest prawem, które powziął myśl wyszukania pewnego prawa dla podporządkowania
otrzymujemy jako wynik podanego procesu myślowego; zatem mu następnie swojej woli. Lecz to właśnie nie przyjdzie mu nigdy do
rozum praktyczny nie jest bynajmniej tym, za co go brała większo głowy samorodnie; co najmniej trzeba by było, aby jakiś inny bodziec
ść uczniów Kanta, a nawet już i Fichte, tj. jakąś specjalną moralny, działający pozytywnie, realny, i dający się poznać jako taki,
władzą, nie dającą się już do niczego sprowadzić, jakąś q u a l i t a s pojawiający się bez wezwania, a nawet narzucający się człowiekowi,
o c c u 11 a, rodzajem instynktu moralnego, podobnego do był ku temu pierwszym powodem i impulsem. Ale to właśnie jest
m o r a ł s e n s e Hutcheson'a; ale, jak to zresztą sam Kant wyraża w zupełnej sprzeczności z poglądem Kanta, według którego s a m
w Przedmowie, jest jednym i tym samym, co r o z u m tylko proces myślowy jest źródłem wszystkich pojęć moralnych,
t e o r e t y c z n y ; jest tymże samym rozumem teoretycznym, o ile p u n c t u m s a l i e n s moralności. O ile więc tamtemu warun-
rozważamy ten ostatni przy dokonywaniu powyższego procesu kowi nie stanie się zadość - a nie stanie się, ponieważ e x
myśli. Fichte np. nazywa kategoryczny imperatyw Kanta h y p o t h e s i , prócz owego procesu myślowego nie istnieje
a b s o l u t n y m p o s t u l a t e m . (Podstawa całokształtu teorii żaden inny bodziec moralny - o tyle jedynym prawidłem
wiedzy, Tubinga, 1802, str. 240, Uwaga). Jest to nowożytna uprzejma ludzkiego postępowania będzie egoizm, poddany prawu
nazwa dla p e t i t i o p r i n c i p i i , ponieważ Fichte stale brał determinizmu wewnętrznego; co znaczy, że każdorazowe, zupełnie
kategoryczny imperatyw w tym znaczeniu, przeto popełnił ten empiryczne i egoistyczne pobudki będą w każdym pojedynczym
właśnie błąd, który wytknęliśmy poprzednio. wypadku określały postępowanie człowieka, niepodzielnie i bez
Opierając swą etykę na takiej podstawie, Kant przede wszystkim przeszkód. W samej bowiem hipotezie nie widzimy żadnej racji,
naraża się na zarzut, że prawo moralne nie mogłoby powstać w nas która mogłaby skłonić

43
W trudach i znoju życia nikt nawet nie zwróci na nie uwagi, a wobec
myśl człowieka do zastanawiania się nad tym, czy istnieje prawo,
prądów namiętności znaczą one tyleż, co działanie szprycki wobec
które by miało ograniczać jego wolę i któremu on miałby ją
pożaru. Wyżej już wspomniałem, że Kant za największą zaletę swego
poddawać - a tym mniej nie widzimy nic takiego, co by mu kazało
prawa poczytał to właśnie, że opierało się ono tylko na oderwanych,
poszukiwać tego prawa i rozmyślać nad nim; byłby to jednak
czystych pojęciach a priori, a zatem na c z y s t y m r o z u m i e ,
pierwszy warunek do wprowadzenia go na krętą drogę wyżej
przez co jakoby stawało się obowiązującym nie tylko dla ludzi, lecz
przytoczonych refleksji. Wniosek nasz pozostanie słusznym bez
w ogóle dla wszystkich istot rozumnych. Wobec tego tym bardziej
względu na to, czy będziemy brali ów p r o c e s myślowy w
musimy żałować, że owe oderwane, czyste pojęcia a priori, nie mające
znaczeniu jasnej, wyraźnej refleksji, czy też sprowadzimy go do
ani realnej treści, ani jakiejkolwiek empirycznej podstawy, nie są
poziomu jakiegoś niejasno uświadomionego rozważania. Żadna
w stanie wywierać wpływu choćby t y l k o na l u d z i - o innych
bowiem zmiana w jego komentowaniu nie będzie mogła zniszczyć tej
istotach rozumnych nie mam w tym względzie nic do powiedzenia.
zasadniczej prawdy, że z niczego nie powstaje nic, oraz, że każdy
Oto więc drugi błąd kaniowskiej podstawy moralności: brak treści
skutek musi mieć swoją przyczynę. Bodziec moralny, podobnie jak i
realnej. Dotychczas nikt tego nie zauważył; prawdopodobnie dlate-
każdy czynnik, który wpływa na naszą wolę, musi bezwarunkowo być
siłą, objawiającą się samą z siebie, zatem działającą pozytywnie, czyli
44
r e a l n ą ; a ponieważ dla człowieka rzeczywistym jest to, co jest
przedmiotem doświadczenia, lub co by mogło przypuszczalnie stać
się nim w pewnych okolicznościach, przeto i bodziec moralny musi
być także przedmiotem doświadczenia, tj. zjawiać się bez
wezwania, nie czekając, aż go zaczniemy poszukiwać, i narzucać nam
swoją akcję z dostateczną siłą, aby jego zwycięstwo nad przeciw-
stawiającymi się mu czynnikami, nad olbrzymią potęgą samolub-
stwa, byłoby choćby tylko możliwe. Moralność bowiem ma do
czynienia tylko z r z e c z y w i s t y m postępowaniem człowieka.
Jakież znaczenie mogą mieć dla niej te domki z kart, stawiane apriorfi
go, że wśród tych wszystkich, którzy wysławiali i propagowali ową Kant sam prawdopodobnie w cichości ducha zdawał sobie
p o d s t a w ę etyki kaniowskiej, mało kto rozumiał ją gruntownie. sprawę z niedostateczności takiej podstawy etyki, złożonej jedynie
Brak realności jednocześnie uniemożliwia oddziaływanie. Podstawa ta z kilku pojęć oderwanych i pozbawionych treści. Już bowiem
unosi się w przestrzeni jak pajęczyna, utkana z najsubtelniejszych, w Krytyce praktycznego rozumu, gdzie Kant, mając ustaloną sławę,
najbardziej pozbawionych treści pojęć, sama zaś na niczym się nie zaniedbuje się pod względem ścisłości i metody w rozumowaniu, jego
opiera, a przeto też nie może nic ani udźwignąć, ani poruszyć. A podstawa etyki zmienia stopniowo charakter, zapomina niemal, że
tymczasem Kant włożył na nią ciężar nieskończonej wagi - hipotezę jest tylko tkanką oderwanych kombinacji intelektualnych i
w o l n o ś c i wol i . Mimo wielokrotnie wygłaszanego przekonania, zdradza ochotę do nabycia bardziej konkretnej treści. Tak np.
że w ludzkich postępkach dowolność wcale nie może mieć miejsca, czytamy: „prawo moralne jest, że tak powiem, f a k t e m
że teoretycznie niepodobna nawet przypuścić jej możliwości (Krytyka c z y s t e g o r o z u m u". Co mamy rozumieć przez to dziwne
praktycznego rozumu), że gdybyśmy dokładnie znali charakter danego wyrażenie? Wszędzie gdzie indziej u Kanta to, co jest faktem,
człowieka oraz wszystkie działające nań pobudki, to moglibyśmy przeciwstawia się temu, co jest poznawalne za pomocą czystego
wyrachować jego postępowanie równie ściśle i dokładnie, jak rozumu. - Podobnież jest
wyliczamy zaćmienie księżyca. Kant tylko na wiarę owej unoszącej
45
się w powietrzu podstawy moralności, przyjmuje, jakkolwiek tylko i d
e a l i t e r i jako postulat, w o l n o ś ć w o l i w owej słynnej
konkluzji: M o ż e s z , g d y ż p o w i n i e n e ś . Lecz co pomoże
stawianie postulatów, jeśli dokładnie wiemy, że coś n i e j e s t i
b y ć n i e m o ż e ? Raczej należałoby odrzucić wtedy to twierdzenie,
na którym opiera się postulat, odrzucić je, jako przypuszczenie
niemożliwe do przyjęcia, zgodnie z prawidłem, które głosi, że a non
posse ad non esse valet conseąuentia [z niemożności można
wnioskować o nieistnieniu] i tym sposobem, sprowadzając rzecz do
absurdu, obalić zarazem podstawę kategorycznego imperatywu.
mowa o „rozumie, b e z p o ś r e d n i o determinującym wolę" itd. bezpośrednio poznawany przez świadomość, nie da się już
Należy zaś pamiętać, że w swej Podstawie Kant niejednokrotnie sprowadzić do niczego innego". - Lecz w takim razie uzasadnienie
i wyraźnie odrzuca wszelkie uzasadnianie antropologiczne kategorycznego imperatywu byłoby antropologiczne, opierałoby
etyki, wszelkie sprowadzanie kategorycznego imperatywu do się na doświadczeniu, co staje w zupełnej sprzeczności z
jakiegobądź faktu świadomości, ponieważ byłoby to wyjaśnieniami, które Kant powtarza wielokrotnie i z naciskiem. -
[wnioskowanie] e m p i r y c z n e . - Tymczasem naśladowcy Mimo to ibid. na str. 108 czytamy, co następuje: „Zarówno w
Kanta, rozzuchwaleni wyrażeniami, których on użył tylko praktycznej filozofii krytycyzmu, jak i we wszelkiej filozofii
nawiasowo, zaszli bez porównania dalej na tej drodze. Fichte transcendentalnej, oczyszczonej czyli wyższej, samorząd
(Systematyczny wykład teorii obyczajów) wprost ostrzega przed wewnętrzny jest tym, co samo sobie służy za podstawę, co nie
„dalszym objaśnianiem świadomości tego, że mamy obowiązki, może być oparte na żadnej innej dalszej podstawie i co żadnej
oraz przed wyprowadzaniem jej z jakichkolwiek różnych od niej innej nie potrzebuje; jest on faktem pierwotnym, który sam przez
zasad, gdyż to przynosiłoby ujmę godności i bezwzględnemu się jest pewny i prawdziwy, prawdą pierwotną, prius
charakterowi prawa". Ładna wymówka! - A następnie mówi on, że wszystkiego*, zasadą absolutną". -Toteż kto przypuszcza, że źródło
„zasada moralności jest myślą, która się opiera na intelektualnej tego samorządu znajduje się poza nim, kto nie w nim samym szuka
intuicji czystej działalności intelektu i jest bezpośrednim pojęciem jego uzasadnienia i pragnie go znaleźć, o tym szkoła Kaniowska
czystego intelektu o samym sobie". - W jakie to kwiatki stylowe
46
blagier przystraja swoją bezradność! - Kto chce się przekonać, do
jakiego stopnia doszło u kantystów zapomnienie, a nawet
nieznajomość metody, za pomocą której Kant uzasadnił i
wyprowadził swoje prawo moralne, niech przeczyta godny uwagi
artykuł w Przyczynkach do przeglądu filozofii z początku XIX-go
stulecia Reinhold'a, zeszyt 2-gi, 1801 r. Autor artykułu na str.
105 i 106 twierdzi, że „samorząd moralny (który stanowi jedno z
kategorycznym imperatywem) jest faktem świadomości i, jako
musi nabrać przekonania, albo, że jest pozbawiony poczucia moral- wieszczające wprawdzie nie to, co się stanie, ale to, co się stać

nego,* albo że je zatracił przez operowanie fałszywymi pojęciami. p o w i n n o . Niestety, gdy tylko raz udało się przyjąć, albo

Szkoła zaś Fichte-Schellingowska uzna go za człowieka o duszy raczej uzyskać podstępem i przemocą, ową b e z p o ś r e d n i o ś ć

tępej i nieokrzesanej, która czyni [go] niezdolnym do filozofii i p r a k t y c z n e g o r o z u m u , pospieszono zaraz przenieść ją i

cechuje bezbożny tłum i leniwe bydło ludzkie, czyli, jak Schelling na r o z u m teoretyczny, a to tym skwapliwiej, iż s a m Kant

wyraża się łagodniej - „profanum vulgus i ignarum pecus". - utrzymywał często, że oba stanowią jeden i ten sam rozum (np. w

Każdy czuje, co musi być warta nauka, którą adepci podtrzymują Przedmowie). Z chwilą bowiem, gdy w dziedzinie p r a k t y k i

podobnie zuchwałymi argumentami. A jednak owa iście dziecinna uznano istnienie rozumu „ex tripode" ogłaszającego swe wyroki,

łatwowierność, z jaką kantyści przyjęli kategoryczny imperatyw, natenczas krok jeden tylko wystarcza, aby przyznać ten sam

uważając go za sprawę zupełnie dowiedzioną, nie da się przywilej rozumowi teoretycznemu, który jest

wytłumaczyć inaczej, jak przypuszczeniem, że podobne rodzonym bratem tamtego, a nawet właściwie jest z nim

argumenty wzbudzały u nich szacunek. W samej rzeczy, współsubstancjalny, i obdarzyć go władzą równie bezpośrednią.

krytykowanie dzieła teoretycznego z łatwością mogło dać powód do Korzyści, stąd wypływające,

posądzeń o przewrotność moralną; toteż każdy, choć w swej * „Rzecz prosta! - Gdy już nie mogą dać żadnej rozumnej
własnej świadomości nie bardzo odczuwał istnienie odpowiedzi, wnet godzą w sumienie przeciwnika". (Schiller)
kategorycznego imperatywu, wolał nie zdradzać się z tym
faktem przed innymi, w przekonaniu, że może u tamtych był on 47

silniej rozwinięty i występował wyraźniej. Nikt bowiem chętnie nie


wywraca swego sumienia podszewką na wierzch.
Tym sposobem w szkole kaniowskiej rozum praktyczny wraz ze
swym kategorycznym imperatywem przybiera w coraz to silniejszym
stopniu postać faktu nadprzyrodzonego, zamienia się na coś w
rodzaju świątyni delfickiej, która się wznosi w duszy ludzkiej, a
z której mrocznego sanktuarium rozbrzmiewają wyrocznie ob-
panowanie historia filozofii zapisze kiedyś pod nazwą „okresu
są równie wielkie, jak oczywiste. I oto widzimy, jak wszyscy
nieuczciwości". Zanikła w nim bowiem u c z c i w o ś ć , zanikł
pseudo-filozofowie i dyletanci, z denuncjantem ateistów
zwyczaj badania, prowadzonego wespół z czytelnikiem, który
J.H.Jacobim na czele, dążą ku furtce, która tak niespodziewanie
cechuje wszystkich dawniejszych filozofów; pseudo-filozofom
otwarła się przed nimi, by przez nią ponieść na rynek swoją
nowej epoki chodzi nie o to, żeby nauczyć czytelnika, lecz
tandetę, lub przynajmniej uratować co najdroższe rzeczy ze
aby go obałamucić - świadczy o tym niemal każda stronica.
starego dziedzictwa, któremu krytyka kaniowska zagroziła zbu-
Jako bohaterowie tego okresu świetnieją Fichte i Schelling,
rzeniem. - W życiu człowieka często j e d e n błąd młodości
następnie zaś - ich nawet niegodny i stojący pod każdym względem
rujnuje całą przyszłość; podobnież j e d n o mylne twierdzenie
niżej od tych bądź co bądź utalentowanych ludzi, ciężki, bezmózgi
Kanta - uznanie istnienia p r a k t y c z n e g o rozumu, za-
szarlatan Hegel. Wtórowali rozmaici profesorowie filozofii, którzy
opatrzonego w nieograniczony kredyt transcendentalny i wy-
z całą powagą opowiadali swemu audytorium o Nieskończoności,
rokującego na kształt najwyższych trybunałów apelacyjnych „bez
Absolucie, oraz o wielu innych rzeczach, o których sami z całą
przytoczenia motywów" - pociągał za sobą ten skutek, że z trzeźwej,
pewnością nic wiedzieć nie mogli.
ścisłej filozofii krytycznej, wyprowadzono doktryny najbardziej z
nią sprzeczne; w doktrynach tych widzimy, jak Rozum najpierw
48
tylko nieśmiało „przeczuwa" „nadzmysłowość", następnie już ją
wyraźniej „pojmuje", wreszczie ujmuje ją w żywej postaci za
pomocą „ i n t u i c j i i n t e l e k t u a l n e j", ogłasza swoje wyroki
absolutne i ciska je ex tripode jako objawienia; odtąd też
staje się płaszczykiem, pod którym każdy dyletant może
wygodnie podsuwać ludziom swoje własne pomysły. Nowy ten
przywilej został należycie wyzyskany. Tu zatem leży źródło owej
metody filozoficznej, która zjawiła się bezpośrednio po Kancie,
a polegała na mistyfikacji, imponowaniu, wprowadzaniu w błąd,
rzucaniu piaskiem w oczy i samochwalstwie - metody, której
Za jeden ze szczebli do owej g o d n o ś c i p r o r o k a , na którą myślenia zaś dają człowiekowi świadomość nie tylko teraźniejszości,
rozum został wyniesiony, nie wahano się użyć nawet nędznej gry tę bowiem posiadają i zwierzęta, lecz także i przeszłości i przyszłości
słów; twierdzono mianowicie, że ponieważ wyraz Yermmft jako takich; stąd zaś pochodzi wyraźne przypominanie, rozmyśl,
(rozum) pochodzi od vernehmen (słyszeć a zarazem pojmować), to przewidywanie, stawianie celów, planowe współdziałanie wielu,
stąd wynika, że rozum jest władzą pojmowania rzeczy tzw. społeczeństwo, przemysł, sztuki, nauki, religie i filozofie - słowem
nadzmysłowych*, (państwo kukułcze w chmurach). Pomysł ten wszystko, co w tak widoczny sposó odróżnia życie ludzkie od
znalazł niezmierne uznanie; przez 30 lat w Niemczech nie tylko że zwierzęcego. Dla zwierzęcia istnieją jedynie p o s t r z e g a l n e
przytaczano go bez wytchnienia i z niewypowiedzianą przy- wyobrażenia, a wskutek tego także i tylko postrzegalne motywy;
jemnością, lecz nawet użyto za kamień węgielny gmachu doktryny stąd też zależność jego aktów woli od pobudzeń od razu rzuca
filozoficznej. Tymczasem jasnym jest jak słońce, że wprawdzie się w oczy. Zależność ta nie mniejsza jest i u człowieka; i człowiek
wyraz Yernunft rzeczywiście pochodzi od vernehmen, lecz powód w granicach swego indywidualnego charakteru, jest z najściślejszą
tego jest całkiem prosty: r o z u m daje człowiekowi tę przewagę koniecznością rządzony przez pobudki - wszakże te ostatnie
nad zwierzętami, że pozwala mu nie tylko s ł y s z e ć , lecz i są to po większej części wyobrażenia niepostrzegalne,
r o z u m i e ć - wszakże nie to, co się dzieje w państwie kukułek
49
między chmurami, lecz to, co jeden obdarzony rozumem człowiek
mówi do drugiego; ta zdolność pojmowania nosi nazwę rozumu
(Vernunff). Wszystkie ludy po wszystkie czasy i we wszystkich
mowach brały pojęcie rozumu w tym właśnie znaczeniu, jako
zdolność tworzenia idei ogólnych, oderwanych, przekraczających
czystą intuicję, zwanych p o j ę c i a m i , a oznaczanych i ustalanych za
pomocą wyrazów; zdolność ta stanowi jedyną wyższość człowieka nad
zwierzętami. W samej rzeczy: te oderwane idee, te p o j ę c i a ,
obejmujące w i e l o ś ć pojedynczych rzeczy, warunkują
mowę, a przez to i właściwe m y ś l e n i e , za pośrednictwem
także i zwierzętom, tylko w rozmaitych stopniach, człowiekowi
i n t u i c y j n e , lecz o d e r w a n e , tj. pojęcia, myśli, które jednak
stanowią rezultat dawniejszych postrzeżeń, czyli oddziaływania zaś w najwyższym, a mianowicie jest bezpośrednim, poprze-
dzającym wszelkie doświadczenie poznaniem p r a w a przy-
z zewnątrz. Okoliczność ta daje mu pewną swobodę, zwłaszcza
c z y n o w o ś c i , które to prawo właśnie stanowi formę i istotę
w porównaniu ze zwierzętami. Człowiek bowiem - w prze-
poznawania, inteligencji. Jest ona pierwszym warunkiem postrzega-
ciwieństwie do zwierzęcia - jest kierowany nie przez swe obecne,
nia świata zewnętrznego: zmysły bowiem same przez się zdolne są
p o s t r z e g a l n e , odczuwane otoczenie, lecz przez myśli, wy-
tylko do przyjmowania w r a ż e ń , które bynajmniej nie są
ciągnięte z dawniejszych doświadczeń lub nabyte dzięki wychowaniu.
p o s t r z e ż e n i a m i , lecz dopiero materiałem na postrzeżenia:*
Stąd też pobudka, która determinuje niezbędne postępowanie czło-
„Umysł widzi, umysł słyszy, reszta jest ślepa i głucha". Postrzeżenie
wieka, nie uwidacznia się postronnym świadkom równocześnie
powstaje wtedy, gdy wrażenie zmysłowe odnosimy bezpośrednio do
z czynem dokonanym; jest ona ukrytą w duszy tego, kto wykonuje
jego przyczyny, wskutek tego aktu intelektualnego przyczyna owa
dany czyn. Wszystko to, w porównaniu z postępowaniem zwierzęcia,
przedstawia się nam jako p r z e d m i o t z e w n ę t r z n y we
nadaje pewną cechę odrębną nie tylko czynom ludzkim i po-
właściwej nam p r z e s t r z e n n e j formie postrzegania. To
stępowaniu, wziętym w całości, lecz i każdemu poszczególnemu
poruszeniu człowieka; wygląda on tak, jak gdyby był poruszany
50
przez cienkie, niedostrzegalne nici; stąd też wszystkie jego działania
noszą cechę czegoś uplanowanego, celowego, co mu nadaje pozór
niezależności, odróżniający je całkowicie od zachowań zwierzęcia.
Wszystkie zaś te różnice, tak wybitne, zależą wyłącznie i jedynie
od zdolności tworzenia i d e i o d e r w a n y c h , p o j ę ć . Zdolność
ta więc stanowi istotę r o z u m u , władzy wyróżniającej człowieka,
zwanej: (*), ratio, la ragione, U discorso, raison, reason, discourse
of reason. - Jeśli teraz ktoś zada mi pytanie, czym różni się
rozum od umysłu, intellectus, Yerstand, entendement, understan-
ding, to odpowiem, że ta ostatnia jest władzą poznawczą, właściwą
właśnie dowodzi nam, że prawo przyczynowości jest nam znane a wyróżniający charakter zasad o s o b n i k a . Do-
p r i o r i , nie zaś z doświadczenia; doświadczenie bowiem każe piero od czasów Kanta, gdy zaczęto wyprowadzać cnotę z czystego
przypuszczać postrzeganie, postrzeganie zaś staje się możliwe rozumu, wyrazy: „cnotliwy" i „rozumny" stały się jednoznaczne, i to
dopiero dzięki prawu przyczynowości. Cała wyższość umysłowa, wbrew zwyczajowi, przyjętemu we wszystkich językach, zwyczajowi,
cała mądrość, rozsądek, przenikliwość, bystrość polega na który nie jest dziełem przypadku, lecz wytworem powszechnego
d o s k o n a ł y m ujmowaniu s t o s u n k ó w p r z y c z yn o w yc h , współdziałania inteligencji ludzkich, wyrażających pewną zgodność.
gdyż to ujmowanie jest podstawą znajomości z w i ą z k u , zachodzą- „Rozumny" i „występny" daje się doskonale połączyć ze sobą,
cego między rzeczami, w najszerszym znaczeniu tego wyrazu. Dzięki a nawet dopiero z ich połączenia rodzą się wielkie, daleko idące
większej bystrości i umiejętności w ujmowaniu tego związku, jeden zbrodnie. I tak samo dobrze nierozsądek może iść w parze ze
człowiek jest inteligentniejszy, przenikliwszy, chytrzejszy od drugie- szlachetnością; np. jeśli dziś oddam potrzebującemu to, czego jutro
go. R o z u m n y m zaś po wszystkie czasy nazywano takiego czło- będę daleko bardziej potrzebował, niż on; jeśli uniesiony współ-
wieka, którego postępowaniem kierują nie bezpośrednio otrzymane czuciem podaruję człowiekowi, będącemu w kłopocie, sumę, na którą
wrażenia, lecz m y ś l i, p o j ę c i a, i który wskutek tego postępuje czeka mój wierzyciel - i w wielu podobnych wypadkach.
rozważnie, konsekwentnie i z namysłem. Wszystko to jednak nie ma
57
nic wspólnego ze sprawiedliwością ani miłością bliźniego. Przeciwnie
nawet, ktoś może być bardzo rozumny, a więc postępować rozważ-
nie, z namysłem, konsekwentnie, planowo, metodycznie, a jednocześ-
nie trzymać się zasad jak najbardziej samolubnych, niesprawied-
liwych, a nawet przewrotnych. Toteż nikomu p r z e d K a n t e m ,
nie przyszło na myśl utożsamiać postępowanie sprawiedliwe, szlache-
tne, cnotliwe, z postępowaniem r o z u m n y m ; rozróżniano je
zawsze bardzo ściśle i oddzielano jedno od drugiego. W jednym
wypadku zwracamy uwagę na t o, w j a k i s p o s ó b c z y n y
łączą się z mot ywami, w drugim zaś - jakim jest
Lecz jak już wyżej powiedziano, to wyniesienie rozumu do - równie zasadniczo różniących się - systematów
godności źródła cnoty, na zasadzie twierdzenia, że jako r o z u m filozoficznych; wówczas też każdy, kto by pod względem bądź
p r a k t y c z n y wydaje on czysto a p r i o r i, na kształt wyroczni, religijnym, bądź filozoficznym odstępowałby od poglądów
bezwarunkowe nakazy - w połączeniu z zawartym w Krytyce ogółu, musiałby być uważany za niespełna rozumu. Z nie
czystego rozumu błędnym objaśnieniem r o z u m u teorety- mniejszą koniecznością nasunęłaby się także inna uwaga, równie
c z n e g o , jako władzy skierowanej ku jakiemuś A b s o l u t o w i , prosta. Gdybyśmy odkryli jakiś gatunek małp, celowo
przyjmującemu postać trzech jakoby idei (a którego niemożliwość wyrabiających narzędzia walki, budowania lub jakiego bądź
rozsądek jednocześnie uznaje a p r i o r i) - doprowadziło bredzą- innego użytku, to niezwłocznie przyznalibyśmy im r o z u m ;
cych filozofów z Jakobim na czele do wniosku, jakoby r o z u m tymczasem nie przyszło by nam do głowy odmawiać
bezpośrednio p o z n a w a ł „ n a d p r z y r o d z o n e", oraz do r o z u m u dzikim ludom, żyjącym bez wszelkiej religii i
niedorzecznego twierdzenia, że jest on władzą, przeznaczoną specjal- metafizyki
nie do ujmowania rzeczy, leżących poza sferą doświadczenia, tj. do - wiemy zaś, że takie ludy istnieją. Kant krytyką swoją zamknął
Metafizyki, i że poznaje bezpośrednio i intuicyjnie ostateczne zasady we właściwych granicach Rozum, który d o w o d z i ł swych
wszechrzeczy i wszelkiego istnienia - Nadzmysłowość, Absolut, mniemanych nadzmysłowych wiadomości, lecz gdyby znał
Bóstwo itp. - Gdyby, zamiast wynosić Rozum do godności bóstwa, ów Rozum Jakobiego, bezpośrednio ujmujący
zechciano się nim tylko posługiwać, to wszystkim tym teoriom „nadzmysłowe"; to uznałby
przeciwstawiono by natychmiast bardzo prostą uwagę: a mianowicie,
że gdyby człowiek, dzięki posiadaniu specjalnego narządu do roz- 52

wiązywania zagadki świata, którym to narządem ma być rozum,


nosił w sobie wrodzoną metafizykę, potrzebującą tylko rozwinięcia,
wówczas w przedmiocie metafizyki między ludźmi panowałaby taka
sama zgodność, jaka panuje w przedmiocie prawd arytmetyki i
geometrii; wówczas nie byłoby na ziemi tak wielkiej liczby
zasadniczo różniących się między sobą religii, a jeszcze większej
go bez wątpienia za stojący n i ż e j wszelkiej krytyki. Tymczasem stawił twierdzenie, które przyjął za główną swą zasadę, a mianowicie:
jednak takim właśnie pojęciem Rozumu, jako jakiejś bezpośredniej Substantia cogitans et substantia extensa una eademąue est substantia,
potęgi, mistyfikują po dziś dzień w uniwersytetach Bogu ducha winną quae iam sub illo attributo comprehenditur [Substancja myśląca
młodzież. i substancja rozciągła są jedną i tą samą substancją, rozważaną
w dwóch różnych atrybutach]. (Etyka, cz.II, twierdzenie 7-me).
Następnie L o c k e, który, zwalczając pojęcie idei wrodzonych,
UWAGA
wyprowadzał całe poznanie ze zmysłów, naucza, iż nie jest niemoż-
Dla zbadania właściwej podstawy hipotezy praktycznego rozu- liwym, aby materia mogła myśleć. Wreszcie Kant dowiódł błędności
mu, musimy sięgnąć głębiej do jej rodowodu. Wtedy spostrzeżemy, że Kartezjuszowego twierdzenia swą krytyką psychologii racjonalnej,
jej źródłem jest teoria, którą Kant sam w sposób zasadniczy taką, jaka się znajduje w pierwszym wydaniu. Przeciwstawiają się
podważył, a która mimo to powraca, jako reminiscencja dawnego temu kierunkowi L e i b n i t z i W ó l f, jako adwokaci strony
sposobu myślenia, by potajemnie, bez wiedzy samego autora zjawić oskarżonej; dzięki temu Leibnitz dostąpił niezasłużonego zaszczytu
się jako podstawa hipotezy praktycznego rozumu z towarzyszącymi
jej pojęciami nakazu i samorządu. Teoria ta - to psychologia
racjonalna, według której człowiek składa się z dwóch całkowicie
różnych substancji: z materialnego ciała i niematerialnej duszy.
Platon pierwszy z filozofów postawił ten dogmat w sposób formalny i
starał się go dowieść jako prawdę przedmiotową. Lecz dopiero
Kartezjusz doprowadził go do jego szczytu, nadając mu dokładniej-
szą formę i ścisłość naukową. Ale właśnie dzięki tej ścisłości i
dokładności wyszła na jaw błędność teorii, wykazywana następnie
kolejno przez Spinozę, Locke'a i Kanta. S p i n o z a (którego
filozofia polega głównie na zbijaniu podwójnego dualizmu jego
mistrza) dwóm substancjom Kartezjusza wręcz i wyraźnie przeciw-
przyrównania go do tak różnego odeń wielkiego Platona. Nie tu niższej natury i po większej części złych dążności, gdyż w po-
jednak miejsce, [aby] bliżej wszystko to wyjaśniać. Otóż według owej stanowieniach swoich kierowaną była przez pobudki zmysłowe,
psychologii racjonalnej, dusza jest istotą przede wszystkim i z natury podczas gdy tamta, wola szlachetnej natury, była kierowana
swej p o z n a j ą c ą , a dopiero wskutek tego obdarzoną wolą. W tych przez czysty rozum i była właściwa tylko niematerialnej duszy.
dwóch zasadniczych swych czynnościach, dusza, zależnie od tego, Teorię tę wyłożył najdokładniej zwolennik kartezjanizmu de la
czy działa tylko dla siebie samej, oddzielnie od ciała, czy też w Forge w swym Tractatus de mente Humana. W dziele tym, w rozdziale
połączeniu z tym ostatnim, objawia wyższą albo niższą władzę 23-im czytamy: „Ta sama wola w jednym wypadku nazywa się
poznania i woli. Przy wyższej formie tych władz niematerialna dusza pożądaniem zmysłowym, gdy za pobudkę jej działań służą sądy
jest czynna tylko dla siebie i bez współudziału ciała. Stanowi wtedy wynikające z postrzegania zmysłowego. W drugim zaś nazywa
ona „intellectus purus" i ma do czynienia z pojęciami sobie tylko się pożądaniem racjonalnym - gdy umysł tworzy sądy ze
właściwymi, a zatem nie zmysłowymi, lecz czysto duchowej natury swoich własnych idei i niezależnie od myśli zmąconych
i z takimiż samymi aktami woli; w tym wszystkim nie ma żadnego zmysłami, które są przyczyną
pierwiastka zmysłowego, pochodzącego z ciała.* Wtedy poznaje
' „Intellectio pura est intellectio, qua circa nullas imagines
same czyste abstrakcje, idee ogólne, pojęcia wrodzone, aeternas
corporeas versatur". Kartezjusz, „Medytacje".
veritates itp. I odpowiednio do tego wola jej znajduje się pod
wpływem wyobrażeń czysto duchowych tegoż samego rodzaju. 54
Przeciwnie zaś, n i ż s z a władza poznania i woli jest dziełem duszy,
działającej w połączeniu z ciałem i jego narządami i ściśle z nim
związanej, co też odbija się ujemnie na jej czysto duchowej działalno-
ści. W zakres tej niższej władzy poznawania wchodziło wszelkie
poznawanie za pomocą p o s t r z e g a n i a , uważane wskutek tego
za niejasne i niewyraźne; jasnym zaś miało być poznanie abstrakcyj-
ne, składające się z pojęć oderwanych. Wola determinowana przez
poznawanie, podporządkowane zmysłom, uważaną była za wolę
popędów.(...)Te dwa różne kierunki woli uważano często za dwa czysto materialnym, cielesnym, mózgowym; niematerialnej zaś
różne pożądania, wskutek tego, że najczęściej przeciwstawiają się one duszy pozostaje tylko myślenie, rozważanie i wyprowadzanie
sobie; bywa często, że zamiar pewien, który umysł sam stworzył na wniosków.
podstawie swoich własnych idei, jest w niezgodzie z tymi myślami, - Lecz doprowadzona do takiej postaci rzecz staje się
które poddaje stan organizmu, i tym sposobem, ciało zmusza do wątpliwa, co też musiano odczuć. Jeśli bowiem materia jest
pragnienia jakiejś jednej rzeczy, podczas gdy rozum do pożądania zdolna do postrzegania i do tak złożonego ujmowania świata, to
innej". Z niewyraźnie uświadomionych reminiscencji tych właśnie jest niepojęte, czemu by nie miała być zdolną i do wyciągania
poglądów powstała nauka Kanta o a u t o n o m i i w ó l i; auto- abstrakcji ze swych postrzeżeń, a przez to i do wszystkiego
nomia ta, jako głos czystego i praktycznego rozumu, jest nakazem innego. Abstrahowanie, jak wiadomo, jest niczym innym, jak
stanowiącym prawo dla wszystkich istot rozumnych jako takich; tylko pojmowaniem
pobudki, ją determinujące, są czysto f o r m a l n e j natury, w przeci- - odpowiednio do danego celu - cech niekoniecznych, a zatem
wieństwie do pobudek m a t e r i a l n y c h determinujących niższe różnic indywidualnych i gatunkowych; np. jeśli pomijam to, co
pożądania, którym przeciwdziała wyższa wola człowieka. stanowi właściwość barana, wołu, jelenia, wielbłąda itp. i
Zresztą, doktryna ta, wyłożona systematycznie po raz pierwszy przez to dochodzę do pojęcia „zwierząt przeżuwających", przy
przez Kartezjusza, znajduje się już jednak u Arystotelesa, który czynności tej wyobrażenia tracą swoją cechę postrzegalności, a
wykłada ją dość wyraźnie w dziele De anima. A nawet przedtem stają się
jeszcze zaznacza ją Platon w Fedonie. - Dzięki usystematyzowaniu
55
i ustaleniu tej doktryny przez Kartezjusza, w sto lat później
widzimy ją rozzuchwaloną, wyniesioną do szczytu, ale też wskutek
tego i wystawioną na światło dzienne, które rozprasza złudzenia.
Tak np. znajdujemy ją w książce Muratoriego Delia forze delia
fantasia, która streszcza bieżące pojęcia owego czasu. Książka
ta traktuje o wyobraźni, która stwarza z danych zmysłowych
całkowity obraz świata zewnętrznego i która ma być narządem
wyobrażeniami oderwanymi, pojęciami, które musimy ubrać w sło- Pytanie tylko, kto go właściwie zrealizuje. Mówiąc po prostu,

wa, aby je ustalić w świadomości i móc posługiwać się nimi. będzie to kasjer, którego się tu nikt nie spodziewał, a mianowicie -

Kant jednak, tworząc swą teorię praktycznego rozumu wraz z jego E g o i z m. Zaraz to jasno udowodnię.

imperatywem, znajdował się pod wpływem tej właśnie starej do- Przypuśćmy więc, że owo prawidło, co do którego

ktryny. mógłbym c h c i e ć , żeby się nim wszyscy kierowali, jest


istotną zasadą moralności. To, czego mógłbym chcieć, jest
§7.0 pierwszej zasadzie etyki kaniowskiej właśnie osią danej mi wskazówki. Ale czego ja właściwie mogę
chcieć, a czego nie mogę? Oczywista, że dla określenia tego,
Zbadawszy w poprzednim paragrafie właściwą podstawę etyki
czego m o g ę chcieć w danym względzie, trzeba mi jeszcze
Kaniowskiej, przechodzę teraz do spoczywającej na tym fundamen-
jednej dyrektywy; bez tego brak mi klucza do wskazówki,
cie i ściśle z nim złączonej, a nawet zrośniętej n a j w y ż s z e j
wręczonej mi na kształt zapieczętowanego rozkazu. Gdzież
z a s a d y t e j e t yk i . Przypominamy sobie, że zasada ta
szukać tej nowej dyrektywy? - Nigdzie indziej, jak tylko w moim
brzmiała: „postępuj według takiego prawidła, co do którego
egoizmie, owej najbliższej, zawsze w pogotowiu będącej,
mógłbyś zarazem chcieć, żeby się stało
pierwotnej i żywej normie wszystkich aktów woli, która też
powszechnym prawem dla wszystkich istot rozumnych". Przede
wszystkim, dziwna to metoda, radzić komuś, kto szuka prawidła dla
swego własnego postępowania, aby najpierw postarał się odnaleźć
prawo, które powinno rządzić postępowaniem wszelkich
możliwych istot rozumnych; pomińmy to jednak i stwierdźmy tylko
ten fakt, że najwidoczniej, owo pierwsze prawidło, postawione
przez Kanta, nie jest jeszcze zasadą moralności, lecz tylko
prowadzącym do niej heurystycznym prawidłem, tj. wskazówką,
gdzie go należy szukać; nie jest to jeszcze gotowy pieniądz,
lecz tylko przekaz, dający wszelką rękojmię otrzymania gotówki.
przed wszelką inną zasadą moralną posiada przynajmniej i u s mimo wszelkich owych wzniosłych przygotowań a p r i o r i , właś-
p r i m i o c c u p a n t i s . - Wskazówka, zawarta w pierwszym ciwie na krześle sędziowskim zasiada i wyroki wydaje Egoizm; gdy
prawidle Kanta, i rzekomo prowadząca do odszukania właściwej zaś rozstrzygnie sprawę z punktu widzenia roli b i e r n e j , w jakiej
zasady moralności, opiera się mianowicie na milczącym przypusz- ewentualnie może się znaleźć osobnik, natenczas ogłasza zarazem
czeniu, że mogę chcieć tylko t e g o , na czym sam najlepiej bym wyrok za prawomocny i dla strony c z y n n e j . I tak czytamy: „n i e
wychodził. Ustanawiając jakąś zasadę ogólnej doniosłości, muszę m o g ę ż y c z y ć s o b i e , a b y kłamstwo stało się prawem
niezbędnie rozważać siebie nie zawsze tylko jako stronę c z y n n ą , powszechnym, gdyż wówczas nikt by mi nie uwierzył, albo też
lecz ewentualnie czasami także i b i e r n ą; z tego punktu widzenia odpłacano by mi tą s a m ą m on et ą " . „Powszechność prawa,
e g o i z m mój oświadcza się za sprawiedliwością i miłością bliź- według którego każdy mógłby obiecywać, co mu się podoba, z góry
niego: nie dlatego, że ma ochotę sam je p r a k t y k o w a ć , lecz samemu postanawiając nie dotrzymywać obietnicy,
dlatego, że chciałby ich także i d o ś w i a d c z y ć , podobnie jak ów uniemożliwiałoby zarówno dawanie obietnic, jak i sam nawet cel
skąpiec, który wysłuchawszy kazania na temat dobroczynności, woła takiego postępowania; nikt bowiem n i e c h c i a ł b y w i e r z y
„Jakże gruntownie wyłożone, jak pięknie powiedziane! miałbym ć". W kwestii obojętności na ludzkie cierpienia czytamy u Kanta:
niemal ochotę sam zostać żebrakiem". „Wola, która to by sobie postanowiła, zaprzeczyłaby samej sobie,
Sam Kant nie może postąpić inaczej, jak tylko dołączyć ów klucz mogłoby się bowiem zdarz yć, że sama
niezbędny do wskazówki, zawartej w jego pierwszej zasadzie moral- potrzebowałaby miłości i współczucia, a tymczasem dzięki
ności; czyni to jednak nie zaraz po sformułowaniu prawidła, z obawy, takiemu prawu natury, któremu sama dałaby początek, pozbawiłaby
aby nas nie urazić, lecz dopiero później w przyzwoitej odległości i się wszelkiej n a d z i e i o t r z y m a n i a p o m o c y , k t ó r e j
głębszym ukryciu wśród tekstu, tak aby nie było zbyt rażące, że s o b i e życz y".-Tak
56 57
samo w Krytyce praktycznego rozumu, „Gdyby każdy spoglądał jest następujące: gdyby wola uświęciła zasadę niesprawiedliwości
obojętnie na nędzę bliźniego, a ty gdybyś s t a n o w i ł c z ą s t k ę i obojętności, to następnie, stając się ewentualnie ze strony
podobnego porządku rzeczy, czy należenie doń zgadzałoby się z c z y n n e j stroną b i e r n ą , musiałaby tę zasadę odwołać, a przez
twoją wolą?" - „Jak lekomyślnie na samych siebie ustanawiamy to s t a n ą ć w s p r z e c z n o ś c i sama ze sobą.
niesłuszne prawo!" - odpowiedzielibyśmy na to. Ustępy te wskazują Z wyjaśnienia tego wynika zupełnie jasno, że owo zasadnicze
dosyć wyraźnie, w jakim znaczeniu należy brać „możność chcenia" prawidło Kanta nie jest bynajmniej nakazem k a t e g o r y c z n y m ,
w Kaniowskiej zasadzie moralności. Lecz najwyraźniej występuje jak to Kant twierdzi, lecz h i p o t e t y c z n y m ; w samej rzeczy
właściwe znaczenie tej zasady w Metafizycznych podstawach teorii w podstawie jego leży domyślny warunek, że prawo, które ma rządzić
cnoty, §30: - „W samej rzeczy, każdy chce, aby mu p o m a g a n o ; m o i m p o s t ę p o w a n i e m , podniesione do godności powsze-
lecz gdyby kto jawnie głosił swe zasadę niepomagania chnego, staje się zarazem prawem dla postępowania i n n y c h
i n n ym , wówczas każdy m i a ł b y p r a w o nawzajem odmówić w z g l ę d e m m n i e , i że wobec tego ja, jako strona, która
mu pomocy. W ten sposób samolubna zasada staje w sprzeczności ewentualnie może stać się bierną, n i e mogę oczywiście
z samą sobą" - M i a ł b y p r a w o , czytamy czarno na białym, p r a g n ą ć panowania niesprawiedliwości i obojętności. Jeśli
miałby p r a w o ! Jest to więc jak najwyraźniej wypowiedziana
58
teza, że obowiązek moralny opiera się jedynie i wyłącznie na
przypuszczalnej w z a j e m n o ś c i , a zatem jest tylko samolubnym
i otrzymuję treść swoją od egoizmu, który, pod warunkiem
wzajemności przezornie skłania się do kompromisów. Mogłoby
to być odpowiednie przy ustanawianiu zasady państwowej, lecz
nigdy tam, gdzie chodzi o zasadę etyki. Toteż gdy w Podstawach....
czytamy: „Zasada: postępuj zawsze według takiego prawidła, abyś
zarazem mógł pragnąć jego powszechności jako prawa, - jest
jedynym warunkiem, pod jakim wola nigdy nie staje w sprzeczności
sama ze sobą" - To istotne znaczenie wyrazu s p r z e c z n o ś ć
jednak zniosę powyższy warunek i zaufawszy przewadze mej ąuantum potes, juva", którą ja uważani za najprostsze i najczystsze
siły duchowej czy fizycznej, przy wyborze powszechnej zasady sformułowanie sposobu postępowania, jednomyślnie przepisywane-
będę rozważał siebie jako stronę wyłącznie c z y n n ą , a n i g d y go przez wszystkie systemy moralne. Zasada ta jest i pozostanie
b i e r n ą , to - przypuściwszy, że nie istnieje żadna inna istotną, czystą treścią moralności. Ale na czym się ona opiera? Co
podstawa moralna prócz Kaniowskiej - mogę bardzo łatwo nadaje siłę zawartemu w niej żądaniu? I oto odwieczne, trudne
zapragnąć, aby niesprawiedliwość i obojętność względem zagadnienie na nowo zjawia się przed nami. Z drugiej bowiem strony
innych stały się zasadą powszechną i chcieć rządzić światem egoizm krzyczy głośno: „Neminem juva, imo omnes, si forte
„Według tego prostego planu, że niech bierze ten, kto ma siłę, a conducit, laede" - [„nie pomagaj nikomu, przeciwnie krzywdź
trzyma - ten kto może" (Wordsworth). wszystkich, jeśli w tym znajdziesz swój interes"] - a złość daje do tego
W poprzednim paragrafie wykazaliśmy, że pierwsza zasada etyki wariant: „imo omnes, ąuantum potes, laede!" - [„krzywdź wszyst-
Kaniowskiej jest pozbawiona realnej podstawy; teraz zaś widzimy, że kich ile tylko możesz"]. - Temu egoizmowi, tej złości przeciwstawić
prócz tego, wbrew zapewnieniom Kanta, jest ona natury szermierza, który by im dorównał, a nawet przewyższył ich siłą - oto
h i p o t e t y c z n e j , że opiera się na czystym e g o i z m i e i że zadanie wszelkiej etyki. Hic Rhodus, hic salta!
jedynie egoizm dać nam może klucz do zawartej w niej wskazówki.
59
Dalej, rozważana jako formuła, zasada ta jest niczym innym, jak
tylko omówieniem, przebraniem, przystrojeniem znanego prawidła:
„quod tibi fieri non vis, alteri ne feceris", zwłaszcza, jeśli przez
odrzucenie n o n i n e uwolnimy to prawidło od zarzutu, że
zawiera przepis tylko prawa, a nie miłości. Jest to istotnie jedyna
zasada, co do której (rozumie się, ze względu na moją ewentualną
rolę b i e r n ą , tj. na mój egoizm) mógłbym pragnąć, aby wszyscy
według niej postępowali. Lecz ze swej strony prawidło to, quod tibi
fieri etc., jest tylko omówieniem, lub, jeśli kto woli, przesłanką
postawionej przeze mnie zasady „Neminem laede, imo omnes,
Kant usiłuje usprawiedliwić swoją zasadę etyki jeszcze i w ten dyplomacji; rozstrzyga zaś stale surowa siła. Tymczasem fakty
sposób, że wyprowadza z niej dawno uznany i zupełnie uzasadniony prawdziwej tj. niewymuszonej sprawiedliwości zdarzają się wpraw-
podział obowiązków na obowiązki sprawiedliwości (zwane także dzie niekiedy, lecz tylko w charakterze wyjątków z ogólnego
doskonałymi, bezwzględnymi, ścisłymi) i na obowiązki cnoty czystej prawa natury. Do tego w przykładach, które poprzedzają
(zwane również niedoskonałymi, dalszymi, dającymi zasługę - lub dotyczący rozdział, Kant przede wszystkim, jako obowiązek
lepiej - obowiązkami miłości). Próba jednak wypada tak fatalnie, że sprawiedliwości, przytacza tak zwany obowiązek względem samego
staje się silnym argumentem przeciwko postawionej zasadzie. Miano- siebie, polegający na tym, że nie należy samowolnie odbierać sobie
wicie, obowiązki sprawiedliwości mają się opierać na takim prawidle, życia, gdy w nim złe przeważa nad dobrym. I ta oto zasada ma
którego przeciwieństwo nie mogłoby nawet b yć być jako ogólne prawo natury, niemożliwa nawet do
p o m y ś l a n y m bez wewnętrznej sprzeczności jako ogólne prawo p o m y ś l e n i a . Ja zaś mówię, że ponieważ podobne wypadki
natury; zaś obowiązki cnoty - na takim, którego przeciwieństwo z natury rzeczy są wyjęte s p o d interwencji państwa, więc w
można sobie w y o b r a z i ć jako ogólne prawo natury, lecz w żaden nich właśnie ta zasada przejawia się bez przeszkód, jako faktycznie
sposób n i e p o d o b n a go p r a g n ą ć . A teraz upraszam istniejące prawo natury. Jest bowiem z całą pewnością ogólnym
czytelnika, aby wziął pod uwagę fakt, że zasada niesprawiedliwości prawidłem, że człowiek ucieka się do
i siły przed prawem, której istnienie w charakterze ogólnego prawa
natury według Kanta nawet p o m y ś l e ć się nie daje, w gruncie
rzeczy jest prawem istotnie i faktycznie panującym w naturze, i to nie
tylko w świecie zwierzęcym, ale także i w ludzkim. U ludów
cywilizowanych usiłowano zapobiec jego szkodliwym skutkom przez
ustanowienie państwa, lecz gdy tylko się udaje, gdzie bądź i w jaki
bądź sposób, znieść lub obejść to ostatnie, prawo natury z całą siłą
występuje na jaw na nowo. W stosunkach międzynarodowych panuje
ono niepodzielnie; mowa sprawiedliwości, jakiej się w nich od czasu
do czasu używa, jest, jak wiadomo, tylko kancelaryjnym stylem
samobójstwa z chwilą, gdy ogrom cierpień przeważy wrodzony mu wypływa z niej bez żadnych przeszkód i całkiem naturalnie, dzięki
potężny popęd samozachowawczy; dowodzi nam tego codzienne temu, że zasada klasyfikacji wynika z samej natury rzeczy i daje
doświadczenie. Wobec tego, dziwnie śmiałym wydaje się twierdzenie, nam wyraźnie zakreśloną linię graniczną; tak że w rezultacie te
że m y ś l jakaś mogłaby powstrzymać go od targnięcia się na dowody, na które Kant powoływał się niesłusznie przy
własne życie tam, gdzie bezsilną się okazała nawet tak potężna, a tak uzasadnianiu swojej etyki, służą do poparcia tezy, postawionej
silnie z naturą wszelkiego żyjącego stworzenia związana o b a w a przeze mnie.
ś m i e r c i ; a wyda nam się jeszcze dziwniejszym, gdy zwrócimy
uwagę, że myśl owa jest tak trudna do znalezienia, iż moraliści dotąd
§ 8. O formach pochodnych pierwszej zasady etyki Kaniowskiej
jeszcze nie są w stanie wskazać jej z całą stanowczością. Przynajmniej
takie argumenty, jak te, które Kant przy tej sposobności przytacza, Kant, jak wiadomo, podał w innym jeszcze sformułowaniu
jeszcze nikogo nawet na chwilę nie wstrzymały od samobójstwa. Tym pierwszą zasadę swej etyki, wypowiadając ją już nie pośrednio,
sposobem podział obowiązków, wynikający z przyjętej przez Kanta w formie wskazówki, jak jej należy szukać, ale wprost jako
zasady etyki, wymaga, aby niezaprzeczalnie rzeczywiste i codziennie zasadę. W tym celu już toruje sobie ku niej drogę przez dziwaczne,
objawiające się prawo natury, przeistoczyło się w rzecz, która n i e naciągane do niemożliwości, a nawet wprost wykrętne definicje
d a j e s i ę n a w e t p o m y ś l e ć bez sprzeczności. - Wyznaję, iż nie pojęć c e l u i ś r o d k a , które przecież dadzą się określić w
bez zadowolenia spoglądam stąd na tę podstawę etyki, którą sam sposób daleko prostszy i słuszniejszy, a mianowicie: c e l jako
podaję w następnej części; podział na obowiązki sprawiedliwości i motyw bezpośredni pewnego aktu woli, ś r o d e k - jako
obowiązki miłości (właściwiej: sprawiedliwości i miłości bliźniego) motyw pośredni (simplex

60 61
sigillum veri [Prostota jest cechą prawdy]). Lecz Kant drogą trzeba było dłużej jeszcze nad tym się zatrzymywać. - Podobnie jak
swych dziwacznych definicji dochodzi do zdania, że: „Człowiek, i te dwa określenia sprzeciwiają się logice, podobnie prawdziwą
w ogóle wszelka istota rozumna, i s t n i e j e j a k o c e l s a m w moralność obraża zdanie, że istoty bezrozumne (a więc zwierzęta) są
s o b i e". Tutaj muszę zaznaczyć, że wyrażenie „istnieć jako cel sam w rzeczami, i wskutek tego mogą być traktowane jako środki, które nie
sobie" jest nonsensem i zawiera contradictio in adiecto. Być celem są zarazem c e l a m i. W zgodzie z tym zdaniem w Metafizycznych
znaczy to, być przedmiotem jakiegoś pragnienia. Tylko w tym podstawach teorii cnoty, §16, Kant powiada wyraźnie: „Człowiek nie
stosunku pojęcie c e l u posiada znaczenie, traci je zaś z chwilą, gdy ze ma obowiązków względem żadnych innych istot prócz ludzi",
stosunku tego wychodzi. Otóż, ten względny charakter celu wyklucza następnie zaś w §17-ym czytamy: „Okrutne obchodzenie się ze
bezwarunkowo wszelkie „samo w sobie". „Cel sam w sobie" znaczy zwierzętami sprzeciwia się obowiązkowi, jaki człowiek ma względem
tyleż, co „przyjaciel sam w sobie", - „wróg sam w sobie", „wuj sam samego siebie; przytępia ono w człowieku współczucie dla cierpienia,
w sobie", „wschód lub też pomoc sama w sobie", „wysoko lub nisko a przez to osłabia wrodzoną skłonność, oddającą w moralności
samo w sobie" itp. W gruncie rzeczy jednak „cel sam w sobie" wielkie usługi w stosunku do i n n y c h ł u d ź i". A zatem, litość
pochodzi z tego samego źródła, co i „bezwzględna powinność"; w nad zwierzętami ma mieć jedynie wagę ćwiczenia, przez które
podstawie tak jednego jak drugiego, jako ich warunek, potajemnie, a przygotowujemy się do wykonywania aktów współczucia, jakby
nawet nieświadomie, leży jedna i ta sama myśl - myśl teologiczna.- na jakichś preperatach. Ja, wraz z całą
Takież samo znaczenie ma i „bezwzględna wartość", którą ma
posiadać ów rzekomy, lecz nie dający się pomyśleć „cel s a m w
s o b i e". „Wartość" tę muszę bezlitośnie napiętnować, jako
contradictio in adiecto. Wszelka wartość jest wielkością wynikającą z
porównania, a nawet z konieczności wchodzi w stosunek podwójny.
Po pierwsze jest w z g l ę d n a , gdyż przedstawia wartość dla kogoś: po
drugie, jest p o r ó w n a w c z a , gdyż istnieje w porównaniu z czymś
innym, co jest miarą oceny. Poza tymi dwoma stosunkami pojęcie
wartości traci wszelkie znaczenie. Jest to rzecz zbyt jasna, aby
niezislamizowaną (tj. niezjudaizowaną) Azją, uważam nefas, Kant dochodzi do drugiego sformułowania głównej
podobne twierdzenie za wstrętne i oburzające. Jednocześnie zasady swej etyki: „Postępuj tak, abyś, zarówno w twej własnej
raz jeszcze się okazuje, jak dalece cała ta moralność osobie, jak i w osobie innych, traktował ludzkość zawsze jako cel,
filozoficzna, która jak to wyżej wyłożyłem, jest tylko a nigdy tylko jako środek". Jest to nic innego, jak tylko w wielce
zamaskowaną moralnością teologiczną, zależy od moralności sztuczny i zawiły sposób wyrażona zasada: „miej na względzie nie
biblijnej. Ponieważ moralność chrześcijańska (o czym później) tylko siebie samego, lecz także i innych", która znów ze swej
zwierząt nie uwzględnia, więc też etyka filozoficzna ogłasza je strony jest tylko innym omówieniem prawa: „Quod tibi fieri non
natychmiast za będące poza prawem, za zwyczajne „rzeczy", vis, alteri ne feceris"; nie zapominajmy jednak, że to ostatnie
za proste środki służące do określonych celów, a więc do zawiera dopiero przesłanki do wniosku, będącego ostatecznym i
wiwisekcji, polowania par force, do walki byków, wyścigów, istotnym celem wszelkiej moralności i wszelkiego moralizowania, a
bicia na śmierć koni zaprzężonych do wozu naładowanego mianowicie: „Neminem laede, imo omnes, ąuantum potes, juva" - w
kamieniami i nie dającego się poruszyć z miejsca itp. Hańba tym zaś twierdzeniu, jak wszędzie zresztą, prawda wydaje się tym
takiej etyce parjów, czandalów, mlekhów, etyce, która zapoznaje piękniejsza, im bardziej jest naga. - Cała racja bytu owej drugiej
wieczną istotę, blaskiem pełnym niezgłębionego wyrazu formuły moralności polega na tym, że zawiera ona także rzekome
jaśniejącą we wszystkim co żyje, istnieje, i błyszczącą we obowiązki względem samego siebie, które Kant umyślnie i
wszystkich oczach, które oglądają światło dzienne. Lecz owa niezręcznie do niej włączył. O tych obowiązkach wyraziłem już
moralność uznaje tylko własny godny gatunek, a cecha tego wyżej swoje zdanie.
gatunku, r o z u m , jest dla niej wyłącznym warunkiem, pod Prócz tego można by nadmienić przeciwko owej formule
jakim dana istota może się stać przedmiotem poszanowania jeszcze i to, że przestępca skazany na śmierć słusznie i
moralnego. sprawiedliwie jest
Po takiej drodze nierówności pełnej [wątpliwości], per f as et
62 63
traktowany tylko jako środek, a niejako cel; jest to w istocie jedyny i innych; okazuje się to w najrozmaitszych rzeczach. Tak np. prosząc
środek dla zachowania prawu siły postrachu, która jest jego celem. kogoś o radę lub wskazówkę, niezwłocznie tracimy ufność w jego
A teraz, jeśli ta druga fąrmuła Kanta w niczym się nie przyczynia do zdanie, gdy spostrzeżemy, że on sam jest choćby tylko trochę, choćby
oparcia etyki na pewnej podstawie i jeśli nie może być uważana za w dalszy sposób zainteresowany w tej samej sprawie. Wtedy bowiem
pełny, bezpośredni wyraz jej przepisów, za jej najwyższą zasadę, to zaraz zaczynamy przypuszczać, że zechce użyć nas za ś r o d e k do
niemniej posiada jedną ważną zasługę: zawiera mianowicie subtelny własnego celu i że udzieli nam rady zgodnej nie ze swym
aperfu psychologiczno-moralny, ujawniający nam jedną z najbar- p o g l ą d e m , lecz ze s w o i m i w i d o k a m i , i to nawet wtedy,
dziej charakterystycznych cech e g o i z m u ; cecha ta zasługuje na gdyby jego pogląd był zupełnie wyrobiony, a interes mało znaczący.
bliższe rozpatrzenie. Wszyscy posiadamy wielki zasób egoizmu, lecz Wszyscy bowiem dobrze wiemy, że j e d e n c a l s z e ś c i e n n y
staramy się go ukryć jako naszą p a r t i e h o n t e u s e i nawet pragnienia waży więcej niż cal sześcienny sądu o
specjalnie w tym celu wynaleźliśmy g r z e c z n o ś ć . Mimo to rzeczach. Z drugiej strony, wobec naszego pytania: „co mamy
jednak, egoizm przegląda przez wszystkie nałożone nań osłony, czynić" tamtemu przyjdzie przede wszystkim do głowy to, co
a najczęstszym i instynktownym jego objawem jest to, że w każdym, powinniśmy uczynić, aby to było w zgodzie z jego celami;
z kim mamy do czynienia, widzimy przede wszystkim tylko ewentual- wtedy, nawet nie
ny ś r o d e k do osiągnięcia jednego z naszych licznych c e l ó w .
64
Z każdą nową znajomością, pierwszą naszą myślą jest pytanie, czy
dany osobnik będzie mógł być nam w czymś użyteczny. Jeśli n i e
m o ż e, to z chwilą, gdyśmy się o tym przekonali, dla większości z nas
on s a m staje się n i c z y m . Poszukiwanie w ludziach środka,
narzędzia do urzeczywistnienia naszych zamiarów, jest tym natural-
nym popędem, który daje się wyczytać w każdym niemal spojrzeniu;
czy zaś samo narzędzie przy tej sposobności mniej lub więcej n i e
u c i e r p i - to jest to myśl. która zjawia się u nas znacznie później,
a nawet często - wcale. O takiż sam sposób myślenia posądzamy
pomyślawszy o n a s z y c h celach, mechanicznie i niezwłocznie, charakterystyczną cechę, po której można odróżnić egoizm od jego
zanim jeszcze pytanie zdążyło się przedostać przed forum jego przeciwieństwa; jest to najcenniejszy punkt jego teorii i tym
rzeczywistego sądu, da nam odpowiedź, podyktowaną bezpośrednio chętniej zwracam nań uwagę, że w ogóle, niestety, niewiele
przez własną wolę i w ten sposób, często zupełnie bezwiednie, usiłuje będę mógł zachować z jego podstawy etyki.
pokierować nami odpowiednio do swych celów - i sądzi, że mówi Trzecią i ostatnią formą, w jakiej Kant podaje nam swą zasadę
z przekonania, podczas gdy w gruncie rzeczy przemawiają przezeń moralną, jest a u t o n o m i a (samorząd) woli: „Wola każdej
jego własne widoki; często ludzie dochodzą nawet do tego, że istoty rozumnej stanowi prawo powszechne dla wszystkich istot
popełniają w takich razach kłamstwo, wcale sobie z tego sprawy nie rozumnych". Oczywiście, wypływa to z pierwszej formuły. Z
zdając. Tak dalece wpływ woli przeważa nad świadomością. Nawet niniejszej jednak wynikałoby, że cechą charakterystyczną
świadectwo naszego własnego umysłu nie daje miary, czy mówimy kategorycznego imperatywu jest to, iż wola, którą determinuje
z przekonania, czy też dla naszych celów; poznać to można dopiero, obowiązek, w y r z e k a się wszelkiego interesu.
rozważając nasz interes. Weźmy inny wypadek: ktoś w trwodze Według Kanta, wszystkie dawniejsze p i e r w s z e z a s a d y
śmiertelnej ucieka przed goniącym go nieprzyjacielem, spotyka moralne dlatego okazują się źle wybrane, ponieważ „każda z nich,
wędrownego kramarza i prosi o wskazanie jakiejś bocznej ścieżki; nie w formie przymusu
byłoby w tym nic dziwnego, gdyby kramarz odrzekł mu na to: „czy
65
nie potrzebuje pan nic z mego towaru?" Zapewne, nie można
powiedzieć, żeby się tak zawsze dziać miało; niejeden człowiek bierze
żywy, bezpośredni udział w doli i niedoli bliźniego, czyli - w języku
Kanta - patrzy nań jako na cel, a nie jako na środek. Skłonność ta
objawia się zresztą w różnych stopniach, i stąd pochodzą te wielkie
różnice w charakterach ludzkich. Poznanie tego, co w ostatniej
instancji rozstrzyga o owej różnicy, jest właśnie poznaniem praw-
dziwej podstawy etyki, którą zajmę się następnym rozdziale.
Tak więc, w drugiej swej formule Kant podał nam bardzo
czy zachęty, kładła w podstawie czynów jakiś i n t e r e s , hipotezy, wystarczało sprowadzić pojęcia do ich właściwego
b ą d ź w ł a s n y b ą d ź c u d z y " - (nawet i c u d z y , proszę znaczenia, zaciemnionego przez używanie wyrazu „interes".
to dobrze zauważyć). „Tymczasem wola, jako prawodawca Niemniej Kant święci triumf swojej autonomii woli, stawiając
powszechny, przemawia w imię obowiązku i przypisuje czyny, nam przed oczy utopię moralną, którą nazywa „państwem
n i e w y n i k a j ą c e z ż a d n e g o i n t e r e s u". A teraz celów". Ludność tego państwa składa się z samych istot
proszę rozważyć, co to właściwie oznacza: ni mniej, ni więcej, rozumnych in abstracto. Wszystkie razem i każda z osobna
tylko c h ę ć b e z p o b u d k i , skutek bez przyczyny. Interes i ustawicznie chcą, nie chcąc niczego tj. nie będąc kierowanymi
pobudka są pojęciami jednoznacznymi, czyż interes nie jest przez żaden interes. Chcą one tylko jednej rzeczy, a
właśnie tym „quod mea interest" na czym mi zależy? A czyż do mianowicie, żeby wszystkie wole kierowały się jedną zasadą,
tego właśnie nie sprowadza się wszystko, cokolwiek pobudza, zasadą autonomii. Difficlle esł, satiram non scribere [Trudno
wprowadza w ruch moją wolę? Czymże więc jest interes, jeśli się powstrzymać od pisania satyr].
nie działaniem pewnej pobudki na moją wolę? Tam więc, gdzie Lecz poza tym małym, niewinnym państwem celów, które
pobudka działa na wolę, tam wola ma i n t e r e s ; lecz tam, możemy zostawić w spokoju dzięki jego kompletnej
gdzie żadna pobudka w ruch jej nie wprawia, tam wola nie nieszkodliwości, pojęcie autonomii woli prowadzi Kanta
może nic zdziałać, podobnie jak kamień nie może poruszyć się jeszcze do czegoś innego, czego skutki są o wiele poważniejsze,
z miejsca, jeśli go coś nie popchnie lub nie pociągnie. Przed mianowicie do pojęcia ludzkiej
wykształconym czytelnikiem nie ma chyba potrzeby dłużej się
66
nad tym rozwodzić. Lecz stąd wypływa, że, ponieważ każdy
czyn musi wynikać z jakiejś pobudki, przeto każdy z
konieczności każe przypuszczać jakiś interes. Kant jednak
ustanawia inny, zupełnie nowy rodzaj czynów - czynów
dokonywanych bez żadnego interesu, a zatem bez żadnej
pobudki. I to mają być czyny, natchnione sprawiedliwością i
miłością bliźniego! Dla obalenia całej tej monstrualnej
godności. Ta godność opiera się tylko na autonomii człowieka, (według Diogene-sa Laertiosa, Lib. VII, c. 106), że: „Wartość

a polega na tym, że człowiek sam ustanawia prawo, któremu danego przedmiotu jest to cena, którą ustanawia dlań człowiek

jest posłuszny, a zatem znajduje się względem niego w takim kompetentny; tak np. gdy się wymienia pszenicę na owies z

samym stosunku, w jakim obywatele państwa konstytucyjnego dodatkiem muła"*. To też wartość nieporównana,

znajdują się względem swego prawodawstwa. Mogłoby to bezwarunkowa, bezwzględna, jaką ma być godność ludzka, jest

sobie zresztą zostać jako ozdoba Kaniowskiego systemu etyki. - podobnie jak wiele rzeczy w filozofii - zdaniem werbalnym z

Lecz owo wyrażenie „godność człowieka", raz użyte przez którego należy wyciągnąć jakąś myśl, tak samo nie dającą się

Kanta, stało się następnie szablonem dl i wszystkich pomyśleć, jak np. największa liczba lub najobszerniejsza

bezmyślnych i bezradnych moralistów, którzy pod owym przestrzeń.

imponującym wyrażeniem „godność człowieka" starali się „Lecz właśnie tam, gdzie nie ma pojęć, tam w porę zjawia

ukryć swój brak rzeczywistej lub przynajmniej cokolwiek się słowo."

mówiącej podstawy etyki. Rachowali oni nie bez słuszności, że Tak też było i z „godnością człowieka". Słowo to zjawiło się w

czytelnikowi miło będzie ujrzeć się przyodzianym w taką godność i samą porę, aby dostarczyć szerokiej podstawy etyce, utkanej ze

że to go zupełnie zadowoli.* Lecz zbadajmy bliżej to pojęcie, wszystkich

przymierzając je do rzeczywistości. - Kant określa godność


* Pierwszym, który pojęcie „godności człowieka" wyraźnie i
jako „wartość bezwzględną, nieporównaną". Określenie to do
w sposób wyłączny uczynił kamieniem węgielnym etyki i
tego stopnia imponuje swym wzniosłym dźwiękiem, że nie
konsekwentnie je wprowadzał, był -jak się zdaje - G.W.Block,
każdemu starczy odwagi zbliżyć się doń dla dokładniejszego
autor Nowych podstaw filozofii obyczajów.
zbadania. Wówczas jednak przekonałby się, że i ono jest tylko
pustą hiperbolą, w której wnętrzu, jak robak, gnieździ się 67

contradictio in adiecto. Wszelka wartość jest oceną jakiejś


rzeczy w porównaniu z jakąś inną, jest więc pojęciem
porównawczym a zatem względnym, i właśnie ta względność
stanowi istotę pojęcia wartości. Już stoicy słusznie pouczali
rodzajów obowiązku i ze wszelkich przypadków kazuistyki - podstawy, zmistyfikować czytelników. Lecz jeśli dzisiejsza publiczność,
z której wyżyn mogłaby ona odtąd wygodnie prawić swe kazania. zajmująca się w Niemczech filozofią, usprawiedliwiałaby podobne
W końcu swego wykładu Kant mówi: „A teraz, w jaki sposób przypuszczenie, to za czasów Kanta, nieuctwo jej jeszcze się nie
czysty rozum bez żadnych pobudek, które mogłyby być zaczerpnięte objawiało w tym stopniu co później. Zresztą, ze wszystkich
skądkolwiek indziej, może sam przez się stać p r a k t y c z n y ? tj. tematów etyka najmniej nadaje się do żartów. Musimy zatem
w jaki sposób sam tylko przymiot powszechności zasad tego rozumu pozostać przy przekonaniu, że jeśli coś nie da się pojąć jako możliwe,
- jako praw bez żadnego przedmiotu woli zdolnego wzbudzić ani udowodnić jako rzeczywiste, to nie mamy żadnego powodu
naprzód zainteresowanie - mógłby sam z siebie stać się pobudką wierzyć w istnienie tego czegoś. - A teraz, jeśli spróbujemy ująć to
i stworzyć interes, który moglibyśmy nazwać czysto moralnym? coś wyobraźnią i przedstawić sobie czytelnika z duszą
Innymi słowy, w jaki sposób czysty rozum może się stać praktycz- opanowaną - na kształt jakiegoś demona - przez bezwzględny
nym? - Cały rozum ludzki nie jest w stanie tego wyjaśnić i wszelki obowiązek, który przemawia tylko kategorycznymi nakazami i prag-
trud i praca w tym względzie są nadaremne". - Zdawałoby się wobec nie kierować wszystkimi postępkami tego człowieka wbrew jego
tego, że jeśli utrzymujemy, iż istnieje jakaś rzecz, której możliwość nie skłonnościom i życzeniom - to ujrzymy w tym nie istotny obraz
daje się pojąć, to powinniśmy przynajmniej faktami dowieść jej natury ludzkiej, nie nasze wewnętrzne procesy, lecz sztucznie wy-
istnienia. Lecz Kant wyraźnie zaznacza, że kategoryczny imperatyw
nie jest faktem świadomości i że pojęcie jego nie opiera się na
doświadczeniu. Przeciwnie, często spotykamy się z przestrogą, że
nie należy go szukać na drodze antropologiczno-doświadczalnej. W
dodatku Kant niejednokrotnie zapewnia, że „Żadnym
przykładem, a zatem doświadczalnie w żaden sposób nie podobna
dowieść, czy w ogóle istnieje podobny imperatyw". A zaraz dalej
czytamy, że „rzeczywistość kategorycznego imperatywu nie jest
daną doświadczenia". Gdy wszystko to zestawimy, mimowoli
rodzi się w nas przypuszczenie, że Kant chce po prostu
tworzony surogat moralności teologicznej, który tak się ma do teologii moralnej, zamaskowana m o r a l n o ś ć
tej ostatniej, jak noga drewniana do żywej. t e o l o g i c z n a demaskuje się we własnych rękach Kanta.
W rezultacie dochodzimy do wniosku, że i etyce Kanta, podobnie Wszystko jednak nie wystarczało, aby oświecić tak jego samego,
jak wszystkim dawniejszym, brak pewnej niewzruszonej podstawy. jak i publiczność co do istotnego stanu rzeczy. Przeciwnie -
Jak to wykazałem w podanej na samym początku krytyce nakazującej zarówno Kant, jak i czytelnicy cieszyli się, widząc, że etyka
formy tej etyki, jest ona w gruncie rzeczy tylko etyką teologiczną, dostarcza punktu oparcia wszystkim artykułom ich wiary (choćby
odwróconą i przebraną w formułki bardzo abstrakcyjne i pozornie tylko i d e a l i t e r i do praktycznego użytku). Brali bowiem w
odnalezione a priori. Przebranie to było widać bardzo sztuczne i dobrej wierze skutek za przyczynę, nie widząc, że wszystkie te
niełatwe do rozpoznania, jeśli sam Kant uległ złudzeniu i mniemane wnioski leżały już poprzednio w założeniu etyki jako
naprawdę sądził, że pojęcia p r a w a i p r z y k a z a n i a , które jej przesłanki konieczne, choć ukryte i tylko domyślne.
najoczywiściej mają znaczenie tylko w moralności teologicznej, Gdyby mi wolno było teraz dla rozweselenia czytelnika zakoń-
dadzą się stwierdzić niezależnie od wszelkiej teologii i oprzeć na czyć to badanie surowe i nużące żartobliwym, a nawet nieco lekkim
czystym poznaniu a priori. Dowiodłem z dostateczną jasnością, iż, porównaniem - to przyrównałbym Kanta, uwikłanego w tę auto-
wbrew jego przypuszczeniu, pojęcia te nie mają u niego żadnej mistyfikację, do człowieka, który na balu maskowym przez
realnej podstawy i z niczym nie są związane. Zresztą pod cały wieczór ubiega się o względy zamaskowanej piękności w
koniec, w teorii najwyższego dobra, w przekonaniu, że to jakaś nowa znajomość. Pod koniec piękność owa
p o s t u l a t a c h p r a k t y c z n e g o r o z u m u i nareszcie w zdejmuje maskę i daje się poznać jako - jego własna żona.
68 69
§ 9. Teoria sumienia u Kanta pozwalają człowiekowi poznać empirycznie zarówno siebie,
jak i innych, i tylko o n e mogą obciążać s u m i e n i e . Czyny

Rzekomy rozum praktyczny wraz ze swym kategorycznym bowiem nie podlegają już wątpliwościom, jakim mogą

imperatywem znajduje się w bliskim pokrewieństwie z s u m i e - podlegać myśli; czyny, w przeciwieństwie do myśli, są

n i e m - z tą ważną różnicą, że kategoryczny imperatyw, jako p e w n y m i (gewiss), i nie dają się odmienić; są nie tylko

rozkazodawca, przemawia z konieczności p r z e d spełnieniem czy- pomyślane, lecz i wiadome (gewusst). Toż samo oznacza i łaciński

nu, podczas gdy głos sumienia daje się słyszeć właściwie p o wyraz c o n s c i e n t i a , jest to owo Horacjańskie conscire

czynie spełnionym. Przed dokonaniem czynu sumienie może co sibi, pallescere culpa [Stać w obliczu swego sumienia, blednąc

najwyżej przemawiać w sposób p o ś r e d n i , za pomocą refleksji, wobec swej zbrodni]*. Jest to świadomość tego, cośmy uczynili.

która przywołuje na pamięć wspomnienia wydarzeń dawniejszych, Po drugie: sumienie czerpie ustawicznie swoją treść z
gdzie czyny podobne ściągnęły na siebie naganę sumienia. Tym doświadczenia, czego kategoryczny imperatyw, będąc czysto
się nawet, według mnie, tłumaczy etymologia niemieckiego wyrazu apriorycznym, czynić nie może. Niemniej, mamy prawo
„sumienie" (Gewisseri), bowiem pewnymi (gewiss) mogą być tylko przypuszczać, że kantowska
czyny dokonane. Każdy, nawet najlepszy człowiek miewa chwile,
70
kiedy pod wpływem jakiejś okoliczności zewnętrznej, jakiegoś pod-
niecenia lub wewnętrznego rozstroju, powstają w nim nieczyste,
niskie i złe myśli i pożądania; nie jest on jednak moralnie za nie
odpowiedzialny i nie mogą one obciążać jego sumienia. Wskazują
bowiem tylko, do czego jest zdolny nie tyle on, co c z ł o w i e k
w o g ó l e. U niego tym myślom i pożądaniom przeciwstawiają
się inne pobudki, a choć nie występują niezwłocznie i równocześnie
z tamtymi, to jednak nie pozwalają im w czyn się zamienić, tak
że ostatecznie złe pobudki stają się podobne do mniejszości
przegłosowanej na zgromadzeniu, które rozstrzyga. Tylko c z y n y
teoria sumienia rzuci światło i na tamto nowo wprowadzone ale po prostu tak głupi, żeby się odważył postąpić wbrew sumieniu.
przezeń pojęcie. Główny wykład tej teorii znajduje się w jego Takie specjalnego rodzaju nadprzyrodzone urządzenie w naszej
Metafizycznych podstawach teorii cnoty §13. Przystępując do krytyki świadomości, taki zamaskowany święty trybunał w tajemniczych
tej teorii, będę przypuszczał, że czytelnik ma p r z e d o c z y m a mrokach naszego wnętrza, powinien przenikać by każdego przeraże-
te kilka stronic. niem i bogobojną trwogą, a zakazy i groźby tej straszliwej, nad-
Sposób, w jaki Kant przedstawia sumienie, czyni wrażenie przyrodzonej mocy, która objawia się tak wyraźnie i tak blisko,
imponujące i przenika szacunkiem i trwogą; czytelnik nie śmie powinny powstrzymać go od chwytania krótkotrwałych, przelotnych
wystąpić z krytyką, tym bardziej, że zawsze może się obawiać, iż jego korzyści. - Tymczasem w rzeczywistości dzieje się wprost przeciwnie:
zarzuty teoretyczne będą utożsamione z praktycznym odstępstwem wpływ sumienia był powszechnie uważany za tak słaby, że wszystkie
od zasad moralnych, oraz że -jeśli zaprzeczy słuszności teorii Kanta, ludy uznały za konieczne wesprzeć go religią, a nawet wprost zastąpić
to może z łatwością ściągnąć na siebie podejrzenie, że sam jest sumienie przez tę ostatnią. Zresztą, gdyby sumienie posiadało
pozbawiony sumienia. Mnie to jednak nie powstrzyma; chodzi tu istotnie podobne właściwości, to Towarzystwu Królewskiemu nie
bowiem o teorię, a nie o praktykę, o poddanie ścisłej krytyce przyszłoby nigdy na myśl ogłaszać konkurs na niniejsze pytanie.
ostatecznych podstaw etyki, nie zaś o nauczanie moralności.
71
Przede wszystkim, Kant posługuje się ustawicznie wyrażeniami
łacińskimi, prawnymi, które przecież, jak sądzę, w bardzo małym
stopniu nadają się do wyrażania najtajniejszych poruszeń serca
ludzkiego. Nie mniej Kant zatrzymuje aż do końca i tę terminologię
i prawniczy sposób wykładu, skąd zdaje się wynikać, jakoby tak
jedna, jak drugi były istotnymi i właściwymi samej treści. Kant
ukazuje nam w naszym wnętrzu cały trybunał z wytaczaniem sprawy,
sędzią, oskarżycielem, obrońcą i wyrokiem. Gdyby ów proces
wewnętrzny w istocie odbywał się tak, jak go Kant przedstawia, to
dziwić by się należało, że może znaleźć się ktoś, nie mówię już tak zły,
Bliższe zbadanie sposobu, w jaki Kant przedstawia sumienie, nieubłagany wyrok: „Głupstwo popełniłeś!" a ciężar tych słów
pozwala nam odnaleźć przyczynę tego imponującego wrażenia; przytłacza mnie aż do ziemi.
oto Kant w opisie aktu sądu moralnego, jaki człowiek wykonuje O większości pozostałych opisów Kanta da się powiedzieć
nad samym sobą, przypisał temu aktowi, jako właściwą i istotną, to sarno, co o jego ulubionej formie procedury sądowej. Tak
taką formę, która wcale istotną dlań nie jest; forma ta może być np. to, co Kant zaraz na początku paragrafu mówi o sumieniu i
zastosowana tak samo dobrze do tego aktu, jak i do każdego co uważa za jego specyficzną cechę, stosuje się tak samo
innego rozmyślania nie mającego nic wspólnego z właściwymi dobrze do skrupułów zupełnie innego rodzaju; może np. być
względami moralności, rozmyślania nad tym, cośmy uczynili i jak dosłownie zastosowane do ukrytych refleksji kapitalisty, który
mogliśmy postąpić inaczej. Nie dosyć, że podobną formę wie, że jego wydatki przewyższają procenty, że kapitał jest
oskarżenia, obrony i wyroku, może przybierać sumienie, o naruszony i że topnieje powoli: „myśl ta idzie za nim jak cień,
którym wiemy, że jest błędne, sumienie sztucznie wytworzone - wówczas gdy on sądzi, że się już od niej uwolnił; rozrywki i
jak np. kiedy Hindus wyrzuca sobie, że przyczynił się do przyjemności mogą wprawdzie dać mu chwilowo sen lub za-
zabicia krowy, lub kiedy Żyd sobie przypomina, że w szabas pomnienie, lecz to nie przeszkadza, że gdy się z nich obudzi
wypalił w domu fajkę. Przybiera taką formę często nawet i takie
badanie samego siebie, które nie ma żadnego etycznego punktu
wyjścia, a nawet jest raczej niemoralne niż moralne. Jeśli np.
dobrodusznie a nierozważnie poręczę za przyjaciela, a
następnie uprzytomnię sobie, jak ciężką wziąłem na siebie
odpowiedzialność i jak wielkie mogą wyniknąć stąd dla mnie
kłopoty, przepowiadane przez starą mądrość życiową, wówczas
w moim wnętrzu występuje oskarżyciel, przeciw niemu staje
obrońca, usiłujący usprawiedliwić owo nieszczęsne poręczenie
naciskiem okoliczności, zobowiązań, brakiem ryzyka, a nawet
pochwałą własnej dobroci, w końcu zaś zjawia się sędzia i wydaje
lub otrzeźwieje, rozlega się nad jego uchem straszny głos" etc. już samo wychowanie przyswoiło mu te pojęcia, a nawet
etc. Przedstawiwszy w ten sposób ową formę procedury sądowej, wprost uczyniło z nich jego drugą naturę. Gra więc była bardzo
jako istotną dla samej sprawy i wskutek tego zachowując ją aż łatwa. Kant jednak lepiej by uczynił, gdyby z niej zrezygnował",
do końca, Kant posługuje się nią dla zbudowania następnego zastanowiwszy się nad tym, że należało nie tylko głosić uczciwość,
subtelnego sofizmatu. „Wyobrażać sobie mówi on: sprawę w taki lecz ją także i w y k o n y w a ć . - Odrzucam bezwarunkowo całe
sposób, jakby sędzia oraz ten, którego sumienie oskarża, stanowili przytoczone wyżej twierdzenie i wszystkie wypływające zeń
jedną i tę samą osobę, byłoby to wyobrażać sobie trybunał w wnioski; nie dość na tym, ogłaszam je za wykręt. N i e p r a w d ą
sposób bardzo niedorzeczny, wówczas bowiem oskarżyciel j e s t , jakoby oskarżyciel zawsze musiał przegrywać, gdy
mógłby stale być pewnym przegranej" - i objaśnia to bliżej za sędzia i oskarżony stanowią jedną osobę, przynajmniej nie
pomocą uwagi bardzo sztucznej i niejasnej. Stąd zaś wyprowadza wtedy, gdy wytacza się sprawę przed trybunał w e w n ę t r z n y ;
wniosek, że aby się nie znaleźć w sprzeczności z samymi sobą, czyż to np. oskarżyciel przegrał w poprzednim moim
jesteśmy zmuszeni wyobrazić sobie owego wewnętrznego sędziego przykładzie o poręczeniu? Albo też czy trzeba było, dla
(z sądowego dramatu sumienia), jako k o g o ś o d r ę b n e g o od uniknięcia sprzeczności, i w tym wypadku przyjąć twierdzenie
n a s s a m y c h , jako znawcę naszego serca, jako wszech- Kanta i wyobrazić sobie koniecznie, że to ktoś przedmiotowo
wiedzącego, obdarzonego mocą rozkazywania wszystkim i, wzią- rzeczywisty, odrębny od nas wydał ów piorunujący wyrok:
wszy pod uwagę jego charakter władzy wykonawczej, jako wszech- „Głupstwo zrobiłeś". Byłżeby to Merkury we własnej osobie?
mocnego. W ten sposób po gładkiej drodze, prowadzi czytelnika albo też wcielenie owej Mojry* o której mówi Homer? W ten
od sumienia do bojaźni bożej, jako do koniecznego następstwa, sposób weszlibyśmy znów na drogę bojaźni bożej, tym razem już
potajemnie ufając, że czytelnik pójdzie za nim tym chętniej, iż pogańskiej.
72 73
Prawda, że Kant, podając ów krótki, lecz co do najważniejszych pewnego szczególnego rodzaju, niezadowolenie, które ma to do
punktów wystarczający zarys swej teologii moralnej, strzeże się siebie, że dotyczy nie skutku, lecz samego postępku, oraz, że
nadawać jej jakąkolwiek wartość przedmiotową i przedstawia ją nie wynika z pobudek egoistycznych, jak to się dzieje wtedy
jako formę tylko subiektywnie konieczną; wszystko to jednak nie np., gdy żałujemy jakiegoś kroku nierozważnego; tu przeciwnie,
uwalnia jego teorii od zarzutu dowolności, gdyż ta konieczność, żałujemy właśnie tego, że postąpiliśmy zbyt egoistycznie, że za
choćby nawet tylko subiektywna, opiera się u niego na bardzo mieliśmy na względzie własne dobro, a za mało - dobro
przypuszczeniach, pozbawionych wszelkiej podstawy. bliźniego, albo nawet, że bez widoków własnej korzyści - po-
Pewną jest więc rzeczą, że cała ta forma prawno-dramatyczna, stawiliśmy sobie za cel jego krzywdę, zło dla miłości złego. Możemy
w której Kant wyobraża sumienie i którą tak ściśle zachowuje być wtedy niezadowoleni z siebie, możemy smucić się, n i e z
od początku do końca, jak gdyby ona stanowiła jedno z samą powodu cierpienia, którego sami d o z n a l i ś m y , lecz z powodu
istotą rzeczy, że forma ta, powtarzamy, dla sumienia nie jest tego, które s p r a w i l i ś m y i n n y m , tak się przedstawia nagi
bynajmniej ani istotna, ani charakterystyczna. Jest ona daleko fakt i istnieniu takiego faktu nikt nie zaprzeczy. W jaki sposób
ogólniejsza; rozważanie wszelkiej sprawy praktycznej może z ła- fakt ten wiąże się z jedyną prawdziwą podstawą moralności - to
twością przybrać taką formę; wynika zaś ona głównie z zachodzącego
przy tej sposobności starcia sprzecznych pobudek, których względną 74

ważność rozum kolejno poddaje badaniu; przy tym jest rzeczą


obojętną, czy te pobudki są natury moralnej, czy też egoistycznej,
oraz czy mamy na względzie rozważanie rzeczy dopiero mającej
się stać, czy rozmyślanie o rzeczy już dokonanej. Jeśli jednak
odrzucimy ową prawno-dramatyczna formę, którą Kant całkiem
dowolnie nadał swojej teorii sumienia, wówczas ujrzymy, jak je-
dnocześnie rozwiewa się i otaczająca ją aureola i wywierane przez
nią imponujące wrażenie. Pozostaje zaś tylko znany fakt, że roz-
myślając nad swymi postępkami, czujemy czasami niezadowolenie
zobaczymy później. Tymczasem Kant, jak zręczny adwokat, starał twierdzić, że istnieje wolność woli w pojedynczych postępkach,

się ten fakt pierwotny upiększyć i nadać mu większe znaczenie, „liberum arbit-rium indifferentiae". Kant, przyjmując niezbite

a to w tym celu, aby zyskać w nim szeroki fundament dla swojej zresztą dowody swych poprzedników, uznał całkowitą

etyki i teologii moralnej. konieczność aktów woli za rzecz rozstrzygniętą i nie podlegającą
żadnej wątpliwości; dowodzą tego te ustępy, gdzie mówi o wolności
tylko z t e o r e t y c z n e g o punktu widzenia. Niemniej prawdą
§ 10. Nauka Kanta o charakterze numenalnym i
jest, że postępkom naszym towarzyszy stale z naszej strony
empirycznym
poczucie samowładzy oraz tego, że m y s a m i jesteśmy ich
Teoria wolności
jedynym, pierwotnym źródłem; dzięki temu poczuciu uznajemy je
W interesie prawdy musiałem zadawać etyce Kaniowskiej za własne dzieło; każdy z nieomylną pewnością uważa się za
ciosy, które nie ograniczają się, jak u moich poprzedników, do jej istotnego sprawcę swoich czynów i czuje się za nie moralnie
powierzchni, lecz podważają ją w jej najgłębszych podstawach. o d p o w i e d z i a l n y moralnie. Lecz
Teraz, gdy się z nią już rozstaję, sprawiedliwość sama, jak sądzę,
75
wymaga, bym podniósł wielką i świetną zasługę Kanta w dziedzinie
etyki. Zasługę tę stanowi nauka o współzależnym istnieniu
wolności i konieczności; Kant podaje ją po raz pierwszy w
Krytyce czystego rozumu, wyraźniejsze zaś jej sformułowanie
znajduje się w Krytyce praktycznego rozumu.
Hobbes pierwszy z kolei, następnie Spinoza, Hume, Kolbach
w swoim Systeme de la naturę, wreszcie zaś Priestley, ten ostatni
najgruntowniej i najobszerniej z nich wszystkich, wyraźnie wykazali
ścisłą i konieczną zależność aktów woli od działających pobudek,
tak że dziś można ją zaliczyć do prawd dowiedzionych; teraz już
chyba tylko umysły nieoświecone i nieokrzesane mogłyby
o d p o w i e d z i a l n o ś ć każe domniemywać możności postąpie- szereg. W ten sposób wytłumaczono racjonalnie, a zatem i filozoficz-
nia inaczej, a zatem - bądź co bądź - wolności woli; w ten nie stwierdzono, ową niezmienność, ową nieugiętą odporność em-
sposób poczucie odpowiedzialności zawiera w sobie pośrednio pirycznego charakteru każdego człowieka, dawno już
poczucie wolności woli. Klucz do rozwiązania tej spostrzeżoną przez wszystkie umysły wyższe (tylko bowiem umysły
sprzeczności, która wynika z samej treści rzeczy, znalazł Kant w nieoświecone mogły być zdania, że charakter ludzki daje się
swym głęboko pomyślanym rozróżnieniu między zjawiskiem a przekształcać za pomocą rozsądnych przedstawień i napomnień
rzeczą samą w sobie, rozróżnieniu które stanowi rdzeń całej jego moralnych); usunęło to rozdźwięk między doświadczeniem a
filozofii i jej najważniejszą zasługę. filozofią; filozofia może już odtąd nie czuć się upokorzona
Osobnik, obdarzony wrodzonym, niezmiennym charakterem, we wobec mądrości ludowej, która dawno już wypowiedziała tę
wszystkich swych zewnętrznych przejawach jest ściśle uwarunkowa- prawdę w hiszpańskim przysłowiu: „Lo que entra con el capillo,
ny przez prawo przyczynowości, które tu, jako działające za sale con la mortaja" - („To co wchodzi z dziecinnym
pośrednictwo umysłu, nosi nazwę m o t y w a c j i , - osobnik jest czepeczkiem, wychodzi dopiero razem z całunem") albo: „Lo
tylko z j a w i s k i e m . R z e c z sama w. s o b i e, która jest que en la leche se mama, en la mortaja se derrama" („Co zostało
przyczyną tego zjawiska, znajduje się poza czasem i przestrzenią i, wyssane z mlekiem, to z powrotem wylewa się z całunu").
jako taka, jest wolna od wszelkiej wielości i następstwa aktów, jest
jedna i niezmienna. Istotę tej rzeczy samej w sobie stanowi
charakter n u m e n a l n y , który jest równomiernie obecny
we wszystkich postępkach osobnika i wyciska na wszystkich swoje
piętno, podobnie jak znak sygnetu odciska się na tysiącach
pieczęci. Charakter numenalny determinuje charakter
e m p i r y c z n y zjawiska, wyrażający się w czasie i następstwie
aktów; wskutek tego, zjawisko we wszystkich przejawach, jakie
w nim wywołują pobudki, musi wykazywać stałość właściwą prawu
natury; stąd też wszystkie czyny muszą się łączyć ze sobą w konieczny
Tę to naukę Kanta o współistnieniu wolności i konieczności rzeczy stanowi c h a r a k t e r e m p i r y c z n y ; ostateczna zaś
uważam za najwyższe ze wszystkich dzieł myśli ludzkiej. Teoria wewnętrzna przyczyna tego charakteru, niedostępna dla doświad-
ta wraz z estetyką transcendentalną są to dwa wielkie diamenty czenia, jest c h a r a k t e r e m n u m e n a l n y m, czyli i s t o t ą
w koronie sławy Kanta, sławy, która nigdy nie przebrzmi. - s a m ą w s o b i e danej rzeczy. Człowiek nie stanowi pod tym
Schelling dał, jak wiadomo, w swej rozprawie o wolności względem wyjątku z całej przyrody; i on również posiada nie-
przeróbkę nauki Kanta, daleko przystępniejszą dla wielu dzięki zmienny charakter, który wszakże jest zupełnie indywidualny i dla
swemu żywemu kolorytowi i jasności wykładu; uznałbym to za każdego inny. Ten niezmienny charakter jest e m p i r y c z n y dla
godne pochwały, gdyby jednocześnie Schelling był o tyle naszego pojmowania, ale właśnie dlatego jest tylko z j a w i s k i e m .
uczciwy, aby dodać, że podaje w niej rezultaty myśli Kanta, nie To zaś, czym jest w samej swej istocie, nosi nazwę c h a r a k t e r u
zaś własnej, jak to dziś jeszcze mniema pewna część filozoficznej n u m e n a l n e g o . Pobudki determinują zewnętrzną stronę czyn-
publiczności. ności ludzkich, ale żadna z tych czynności nie może wypaść
Ta nauka Kanta, i w ogóle istota wolności stanie się dla nas inaczej, jak tylko zgodnie z niezmiennym indywidualnym
jeszcze łatwiejsza do ujęcia, gdy ją połączymy z pewną ogólną charakterem człowieka: jakim kto jest, takimi muszą być jego
prawdą, której najpełniejszym wyrazem jest, według mnie, często czyny. Toteż dla danego osobnika w każdym danym pojedynczym
wypowiadane przez scholastyków zdanie: „operari seąuitur esse", tj., wypadku możliwe jest bezwarunkowo tylko jedno
że każda rzecz na świecie d z i a ł a zgodnie z tym, czym j e s t, zgodnie postąpienie: „operari seąuitur esse". Wolność jest właściwą nie
ze swą naturą; wszelkie przejawy tej rzeczy istnieją już in potentia, charakterowi empirycznemu, lecz numenalnemu. Postępowanie
występują zaś „actu" pod wpływem przyczyn zewnętrznych; w nich danego człowieka jest koniecznie uwarunkowane z zewnątrz przez
to właśnie objawia się sama natura danej rzeczy. Ta natura danej pobudki, z wewnątrz - przez charakter;

76 77
dlatego też wszystko, co człowiek czyni, dzieje się w sposób jest tylko znajomością samego siebie, znajomością, która powstaje

konieczny. Ale w istnieniu jego leży wolność. Mógł b yć , mógł z rozważania naszego postępowania i staje się z czasem coraz

z o s t a ć innym, i w tym, czym j e s t , zawiera się jego wina dokładniejsza. Dlatego też sumienie oskarża właściwie istotę samą,

lub zasługa. Wszystko bowiem, co czyni, wynika - jako prosty chociaż czyni to z okazji postępowania. Ponieważ zaś w o l n o ś ć

wniosek - z tego czym jest. - Teoria Kanta wyprowadza nas z dochodzi do naszej świadomości tylko za pośrednictwem

zasadniczego błędu, który przypisywał konieczność do esse, a o d p o w i e d z i a l n o ś c i , więc też musi znajdować się tam, gdzie

wolność do operari, i doprowadza nas do poznania, że rzeczy znajduje się odpowiedzialność, czyli esse. Operari jest podległe

mają się wprost odwrotnie. Stąd też, choć bezpośrednio i namacalnie konieczności. Lecz i samych siebie, podobnie jak i innych, poznajemy

odpowiedzialność moralna dotyczy tego, co człowiek c z y n i , to tylko empirycznie i nie wiemy nic a priori o swym własnym

jednak, w gruncie rzeczy, odnosi się do tego, czym j e s t ; ponieważ, charakterze. Pierwotnie też mamy o nim bardzo wysokie wyo-

z chwilą gdy jest takim a nie innym, postępowanie jego przy brażenie, gdyż zdanie ąuisąue praesumitur bonus, donec probetur

danych pobudkach nie mogło wypaść inaczej, niż wypadło. Ale contratium [Każdy jest uważany za uczciwego aż do chwili prze-

jakkolwiek ścisłą byłaby konieczność, z jaką przy danym charakterze ciwnego dowodu] stosuje się i do naszego trybunału wewnętrznego.

pewne pobudki wywołują dane czyny, to jednak nikomu, nie


wyłączając nawet tych, którzy o tej konieczności najmocniej są
przekonani, nie przyjdzie do głowy zdejmować winy z siebie, a
składać ją na pobudki; każdy bowiem czuje dokładnie, że z punktu
widzenia samej sprawy i jej okoliczności, a zatem o b i e k t y w n i e ,
jakieś postąpienie całkiem inne, a nawet wprost przeciwne, było
zupełnie możliwe; co więcej, z pewnością miałoby miejsce rze-
czywiście, g d y b y t y l k o on s a m b y ł i nn y. Ponieważ zaś, jak
tego dowodzi jego postępek, jest on nie inny, lecz właśnie taki,
więc czuje się za to odpowiedzialny; tego to właśnie miejsca,
owego ludzkiego esse dotyka żądło sumienia. Sumienie bowiem
UWAGA interesującego się tym czytelnika zachęcić do wzięcia do ręki
samego Stobaeosa. Pozna wtedy, że mit platoński może być
Kto jest w stanie rozpoznać istotną treść pewnej myśli bez
uważany za alegorię owego głębokiego, wielkiego pojęcia, które
względu na jej najrozmaitsze przebrania, ten uzna wraz ze
Kant podał w jego abstrakcyjnej czystości jako naukę o charakterze
mną, że nauka Kanta o numenalnym i empirycznym
numenalnym i empirycznym; że zatem w najgłówniej-szych jego
charakterze była już na długo przedtem wypowiedziana przez
zarysach, Platon doszedł do tego pojęcia już tysiące lat temu, a
Platona; tylko że Kant podniósł ją do abstrakcyjnej ścisłości,
nawet że historia jego sięga jeszcze dalej, ponieważ, zdaniem
podczas gdy Platon, który nie doszedł do poznania idealności
Porfiriusza, Platon przejął je od Egipcjan. Zaś kapłani egipscy,
czasu, mógł ją przedstawić jedynie w formie czasowej, a zatem
według wszelkiego prawdopodobieństwa, zaczerpnęli
w postaci mitu i w związku z metam-
pierwiastki swej wiedzy z braminizmu, którego nauka o
psychozą. Tożsamość obu tych nauk uwydatnia się nam wyraziście
przechodzeniu dusz zawiera już owo pojęcie. Wspomniany § 39
dzięki komentarzom i rozbiorowi mitu platońskiego przez Por-
brzmi następująco.
firiusza; ten ostatni komentuje go z taką ścisłością i jasnością, że
„Oto w streszczeniu, jaką mi się wydaje, iż była myśl Platona:
zgodność mitu z abstrakcyjną teorią Kanta występuje tu w sposób
dusze - zanim wcieliły się i weszły w różnorodne istnienia - miały
nie dający się zaprzeczyć. Stobaeos w drugiej księdze swych eklog
wolność wyboru między takim lub innym istnieniem, i
(roz. 8, §§ 37 - 40) zachował in extenso ów komentarz, wyjęty z
dokonywały tego wyboru, poddając się pewnemu rodzajowi życia w
nieistniejącego już dzieła; Porfiriusz rozbiera tam
odpowiednim do tego organizmie (gdyż dusza może tak samo
wzmiankowany mit, podany przez Platona w drugiej połowie
wybrać istnienie lwa, jak i człowieka). Lecz wolność ta, z chwilą gdy
dziesiątej księgi Państwa, wyjątek ten jest w wysokim stopniu
dusza weszła w jeden z typów życia, staje się skrępowana.
godny uwagi. Przytaczam tu na próbę krótki fragment (§ 39), aby
Zstąpiwszy do ciał i stawszy się

78 79
z dusz niezależnych duszami żyjących, mają one ten rodzaj postanowił za pomocą mistyfikacji filozoficznej wywołać
wolności, jaki jest właściwy naturze istot, którymi się stały. wrażenie i utrwalić dobrobyt swój i swoich bliskich;
Jedne z nich posiadają wolność bogatą w idee i działającą w przeprowadził zaś swój plan - który ze względu na poziom
różnych kierunkach -jak u ludzi, inne zaś wolność mało aktywną i umysłowy niemieckiej publiczności był zupełnie stosowny i z tego
całkowicie skierowaną w jedną tylko stronę - jak u wszystkich powodu godny uznania - głównie w ten sposób, że starał się we
prawie innych zwierząt. Wolność ta zależy od organizmu istoty wszystkim K a n t a p r z e l i c y t o w a ć , że występował jako
żyjącej, działa ona sama przez się, lecz kieruje wedle pożądań, które jego żyjący superlatyw, oraz, że przez rozszerzanie pewnych
powstają w samym organiz- fragmentów Kantowskiej filozofii dał nam właściwie jej karykaturę;

mię tego samego dokonał i w dziedzinie etyki. W jego Systemie teorii


obyczajów imperatyw kategoryczny wyrasta na imperatyw
§ 11. Etyka Fichtego jako zwierciadło powiększające despotyczny. Bezwzględna powinność, rozum nadający prawa,
biedy etyki Kantowskiej oraz przykazania przepisujące obowiązki, zamieniają się u
Fichtego w jakieś f a t u m m o r a l n e , w niezbadaną
Podobnie jak w anatomii i zoologii wiele cech wspólnych jawi się
uczniom mniej wyraźnie w preparatach i produktach 80
naturalnych, niż na miedziorytach, które zawsze uwydatniają je z
pewną przesadą, podobnie, kogo krytyka podana w poprzednich
paragrafach jeszcze niezupełnie przekonała o nicości kaniowskiej
podstawy etyki, temu mogę polecić System teorii obyczajów
Fichtego, jako środek ułatwiający dojście do tego przekonania.
W dawnym niemieckim teatrze marionetek cesarzowi lub bohate-
rowi dodawano stale błazna, który wszystkie słowa i czyny bohatera
powtarzał następnie na swój sposób i z przesadą; tak samo obok
wielkiego Kanta stoi twórca „Wissenschaftslehre" (Teorii nauk),
albo raczej „Wissenschaftsleere" (próżni naukowej). Człowiek ten
konieczność, która sprawia, że rodzaj ludzki ściśle stosuje swoje empiryczna, istniejąca w czasie, staje się dokładnym odbiciem
postępowanie do pewnych prawideł etycznych (str. 308-309). pierwotnego , ja". - „Cały człowiek jest tylko narzędziem prawa
Sądząc z tego całego aparatu moralnego, można by przypuszczać, moralnego." - „Jestem tylko narzędziem prawa moralnego,
że posiada on wielką wagę, nigdzie jednak nie możemy się bynajmniej nie jego celem". - „Każdy jest celem jako środek
dowiedzieć, j a k ą mianowicie. Widzimy tylko, że podobnie jak do urzeczywistniania rozumu, to realizowanie rozumu jest
pszczołom właściwy jest popęd do wspólnego budowania ostatecznym celem jego istnienia; istnieje jedynie w tym celu, a
komórek i plastrów, podobnie w ludziach, rzekomo, spoczywa gdyby urzeczywistnianie rozumu nie miało mieć miejsca, to i jego
popęd do odgrywania wspólnymi siłami wielkiej, ściśle moralnej istnienie stałoby się zbyteczne". - „Jestem narzędziem prawa
wszechświatowej komedii - tak jak gdyby bylibyśmy tylko ma- moralnego w świecie zmysłowym!" - „Prawo moralne nakazuje,
rionetkami i niczym więcej. Zachodzi tu jednak pewno ważna abyśmy żywili nasze ciało i starali się o utrzymanie jego zdrowia,
różnica: oto pszczoły naprawdę budują swój plaster, tymczasem rozumie się, że powinniśmy mieć przy tym na względzie nic
na scenie świata zamiast komedii moralnej rozgrywa się komedia innego, jak tylko to, abyśmy stali się d o b r yr n n a r z ę d z i e m do
wysoce niemoralna. Widzimy tu, jak Fichte rozwijając dalej przeprowadzenia celów rozumu". „Ciało każdego
nakazującą formę etyki Kanta -jego prawo moralne i bezwzględną człowieka\jest narzędziem do przeprowadzania celów rozumu;
powinność, przekształca je w system f a t a l i z m u m o r a l n e g o , dlatego też powinienem postawić sobie za cel jak największą
i jak w formowaniu tego systemu dochodzi niekiedy aż do zdatność każdego narzędzia; powinienem starać się o to w
śmieszności.* imieniu każdego". W ten to sposób wyprowadza Fichte miłość
Jeśli etyka Kanta tchnie pewnym pedantyzmem moralnym, to ludzkości! - „Mogę i powinienem dbać o siebie tylko o tyle i tylko
u Fichtego pedanteria najśmieszniejszego gatunku dostarcza bogate- dlatego, że jestem narzędziem prawa moralnego", - „Bronić
go materiału do satyry. Proszę przeczytać np. w jaki sposób prześladowanego nawet z narażeniem własnego życia jest
powinnością bezwarunkową, z chwilą, gdy życie jakiegoś
* Na poparcie wyżej powiedzianego, przytoczę tu tylko
człowieka znajduje się w niebezpieczeństwie, nie mamy prawa
niektóre ustępy: - „Popęd moralny jest absolutny i stawia
myśleć o bezpieczeństwie własnym". - „W dziedzinie prawa
wymagania bezwzględne, których sam jest jedynym celem". - „W
moralnego nie obowiązuje mnie w stosunku do mego bliźniego
ten sposób, wskutek działania prawa moralnego, istota
żaden inny wzgląd prócz tego, że jest on narzędziem rozumu".

81
rozstrzyga on znany kazuistyczny przykład, gdzie z dwóch istnień Kanta, mówi rzeczy wprost sprzeczne z wyżej przytoczonymi ustę-
ludzkich jedno tylko może być uratowane. Podobnie odnajdujemy pami, lecz fakt ten, podobnie jak wiele innych sprzeczności znaj-
u niego wszystkie błędy Kanta, podniesione do najwyższej potęgi. dujących się w jego pismach, dowodzi tylko, że nie brał on
Tak np. czytamy: „Iść za popędem sympatii, współczucia ludzkości, nigdy na serio swych poszukiwań prawdy i że nie miał żadnych
nie jest wcale rzeczą moralną; uczynek spełniony tylko w imię stałych przekonań, bo też co prawda były one zupełnie zbyteczne
tych uczuć jest przeciwny moralności"! „Usłużność nie powinna do jego celów. Nie ma nic śmieszniejszego nad wysławianie żelaznej
być nierozważną dobrodusznością, za pobudkę służyć jej powinien konsekwencji tego człowieka, który tylko tonem pedanta rozwodził
wyraźnie postawiony cel urzeczywistniania w miarę możności przy- się nad rzeczami zupełnie banalnymi.
czynowości rozumowej". Lecz gdy Fichte następnie z całą powagą Najlepszy wykład tego s ys t e m u f a t a l i z m u m o r a l n e g o
stawia liberum arbitrium indifferentiae, przytaczając na jego poparcie Fichtego znajdujemy w ostatnim z jego dzieł, zatytułowanym
szereg najwulgarniejszych dowodów - wtedy spomiędzy owych Ogólny zarys teorii nauk. Dziełko to ma tę dobrą stronę, że składa
objawów pedanterii wyziera już jego własne nieuctwo filozoficzne się tylko z 46-ciu stron, a mimo to zawiera in „nucę" całą
- jak tego zresztą należało się spodziewać po człowieku, któremu filozofię Fichtego; dlatego też polecam je wszystkim tym, których
nauczanie nie zostawiło czasu na naukę. Kto jeszcze nie jest
całkowicie przekonany, że pobudka, chociaż działa przez pośre-
dnictwo poznania, jest taką samą przyczyną jak i każda inna, że
jak każda przyczyna, zawiera w sobie konieczność skutku, i że
wskutek tego wszystkie ludzkie postępki noszą charakter ścisłej
konieczności - ten jest jeszcze zupełnie nieprzygotowany do
filozofii i nie posiada nawet elementarnego wykształcenia fi-
lozoficznego. Przekonanie o istnieniu ścisłej konieczności ludzkich
postępków jest linią graniczną, która oddziela umysły filozoficzne
od innych; Fichte doszedłszy do tej granicy, dowiódł wyraźnie,
że należy właśnie do tych innych. Wprawdzie dalej, idąc śladem
czas jest zbyt drogi, aby go chcieli marnować na czytanie większych zaś sposób pokazał światu, jak wygląda kompetencja niemieckiej
utworów tego człowieka, pisanych w stylu Kristiana Wolfa, publiczności filozoficznej; wydało się bowiem w ten sposób, że
nudnie i rozwlekle, a obliczonych nie na pouczenie czytelnika, ta publiczność jest dzieckiem, które pozwala wyłudzić sobie ko-
lecz na zamydlenie mu oczu. W tym to małym dziełku na stronie sztowny klejnot w zamian za norymberską zabawkę. Chwała,
32 czytamy: „Postrzeganie świata zmysłowego zostało nam dane którą przez to osiągnął, żyje po dziś dzień na skutek ludzkiego
tylko na to, aby na tym świecie ,ja" mogło postrzegać samo uporu i dziś jeszcze Fichte bywa wymieniany obok Kanta, jako
siebie, jako nosiciela a b s o l u t n e j p o w i n n o ś ć i". Na stronie jemu podobny (Hercules et simia! [Hercules i małpa!]), a nawet
następnej czytamy nawet, że ta „ p o w i n n o ś ć m u s i a ł a stać często stawiany wyżej od niego.* To też jego przykład znalazł
się dostępna dla postrzegania", a na stronie 36, o konieczności naśladowców w sztuce filozoficznego mistyfikowania publiczności
uznawania p o w i n n o ś c i . - Do tego zatem doprowadziła niemieckiej; ten sam duch ich ożywiał, i to samo powodzenie
zaraz po Kancie, jako „exemplar vitiis imitabile", nakazująca uwieńczyło ich usiłowania. Znamy ich wszyscy i nie miejsce tu
forma etyki Kaniowskiej z jej niedowiedzioną
' Na poparcie powyższych słów przytaczam wyjątek z
p o w i n n o ś c i ą , którą sobie obrała jako wygodny punkt
najnowszej literatury filozoficznej. Pan Feuerbach, heglista (c'est
oparcia.
tout dire), w swojej książce pt. „P.Bayle. Przyczynek do historii
Zresztą nic z tego, co tu powiedziałem, nie umniejsza zasługi
literatury", 1838, s. 80, zamieszcza następujące zdanie: „Lecz
Fichtego, zasługą zaś jego było, że przez swe przesadne superlatywy,
jeszcze bardziej wzniosie od idei Kanta są idee Fichtego,
przez swe dziwactwa, przez niedorzeczność swej Podstawy cało-
wypowiedziane przezeń w jego teorii moralności i rozsiane w
kształtu teorii nauk występującej pod maską głębokich myśli, za-
pozostałych dziełach. Nauka chrześcijańska nie zawiera nic, co
ciemnił filozofię Kanta, owo późne arcydzieło myśli ludzkiej, a nawet
pod względem wzniosłości mogło by być postawione obok idei
wyrugował ją spośród narodu, wśród którego powstała. W ten
Fichtego".
82 83
mówić o nich szczegółowo, chociaż profesorowie filozofii
ciągle jeszcze długo i szeroko wykładają ich teorie i dysputują
nad nimi z całą powagą, jak gdyby w samej rzeczy mieli do Rozdział III
czynienia z filozofami. Fichtemu zatem zawdzięczamy
Podstawa etyki
istnienie spornych akt, które kiedyś zostaną oddane pod sąd
potomności; potomność jest bowiem trybunałem kasacyjnym
dla sądów współczesnych, i prawie po wszystkie czasy była dla
autentycznych zasług tym, czym dla świętych jest sąd ostateczny.

§ 12. Wymagania

A zatem i ta podstawa, którą Kant dał etyce, a która od lat


sześćdziesięciu uchodziła za jej niewzruszony fundament,
zapada na naszych oczach w głęboką, może nawet niemożliwą
do zapełnienia otchłań błędów filozoficznych; okazało się
bowiem, że jest ona jedynie hipotezą, która nie wytrzymuje
krytyki, oraz zamaskowaną moralnością teologiczną. -
Dawniejsze próby oparcia etyki na pewnych podstawach są jeszcze
mniej zadowalające; jak już powiedziałem, fakt ten z góry
przyjmuję jako znany i ustalony. Są to w większej części
twierdzenia niedowiedzione, bezpodstawne i zarazem - podobnie
jak u samego Kanta, sztuczne subtelności, wymagające
najdrobiazgowszych rozróżniań i oparte na najbardziej
abstrakcyjnych pojęciach; są to powikłane kombinacje,
heurystyczne prawidła, twierdzenia, utrzymujące się w ró-
wnowadze na ostrzu igły, oraz maksymy, osadzone na szczudłach,
z których wysokości już się nie dostrzega rzeczywistego życia
z jego ściskiem i gwarem. Dlatego doskonale się nadają do
rozbrzmiewania w audytoriach i do ćwiczenia bystrości umysłowej;
ale nie one streszczają ów poryw do sprawiedliwości i dobroci,
który przecież istnieje w człowieku, nie one dostarczą przeciwwagi
silnym popędom do niesprawiedliwości i nieczułości i nie one
dadzą początek wyrzutom sumienia. Wyprowadzać wyrzuty su-
mienia z pogwałcenia podobnie subtelnych zasad, jest to tylko
ośmieszać te ostatnie. Poważnie rzecz biorąc, tego rodzaju sztuczne
kombinacje pojęć nie mogą w żaden sposób dawać impulsu
do czynów sprawiedliwości i miłości bliźniego. Źródło tego pozytywnych religiach. Prawo i policja nie wszędzie mogą
impulsu musi być raczej czymś takim, co nie wymaga wiele wystarczyć; bywają przestępstwa trudne do wykrycia; bywają i
namysłu, a jeszcze mniej abstrakcji kombinowania, czymś, co takie wykroczenia, których karanie może być ryzykowne; w
niezależnie od stopnia rozwoju umysłowego przemawiałoby do podobnych wypadkach jesteśmy pozbawieni opieki społecznej.
każdego człowieka, nie pomijając najdzikszych, czymś, co by Zresztą prawo cywilne może nakazywać sprawiedliwość, ale nie
wynikało tylko z rzeczywistego ujmowania i było nam narzucane może narzucać obowiązku miłości bliźniego i czynienia dobrze -
bezpośrednio przez samą rzeczywistość. - Dopóki etyka nie choćby z tego powodu, że wówczas każdy chciałby być stroną
posiądzie takiej podstawy, próżne będą wszelkie dyskusje, bierną, a nikt stroną czynną. Spostrzeżenia tego rodzaju dały
prowadzone nad nią w audytoriach, rzeczywiste życie zada im początek hipotezie, że moralność opiera się jedynie na religii i
kłam. Dlatego też udzielę moralistom paradoksalnej rady: aby, że obie mają za cel uzupełniać urządzenia państwowe i
zanim zaczną budować etykę, najpierw przyjrzeli się samemu życiu prawodawcze, tam, gdzie te urządzenia okazują się
ludzkiemu. niedostateczne. Według tej hipotezy nie ma moralności
naturalnej czyli wypływającej z samej natury rzeczy lub natury

§13. Pogląd sceptyczny człowieka; skąd jasno wynika, że filozofowie

Gdy jednak rzucimy okiem wstecz na owe dwa tysiące lat


daremnych usiłowań oparcia moralności na trwałej, pewnej pod-
stawie, to łatwo zjawić się może przypuszczenie, że może też
właściwie nie ma żadnej moralności naturalnej, niezależnej od
ludzkiego ustawodawstwa, że może moralność jest faktem na
wskroś sztucznym, środkiem wynalezionym jedynie w celu ła-
twiejszego okiełznania samolubnej, złośliwej ludzkości, oraz, że
nie mając naturalnej podstawy i świadectwa wewnętrznego, upa-
dłaby niezawodnie, gdyby nie podpora, jaką znajduje w
na próżno starają się odnaleźć jej podstawę. Pogląd ten nie jest na pokaz i którą chcą mieć wyższą ponad wszelkie wątpliwości,
pozbawiony pozoru prawdy. Już Pyrronnicy wypowiadali go całe owo wspaniałe oburzenie cnotliwych, gotowych przy naj-
[twierdzili że] (Sext. Emp. adv. Math., XI, 140), „Nic nie jest mniejszym podejrzeniu zapłonąć świętobliwym gniewem. Cała ta
złe lub dobre z natury, różnica ta jest ustanowiona przez opinię zwyczajna sprawiedliwość, którą ludzie rządzą się we wzajemnych
ludzką"* [według Timona], a i w nowszych czasach myśliciele stosunkach i która jest uważana za niewzruszoną zasadę,
przyznawali się do niego. Dlatego też pogląd ten zasługuje na wypływa z dwóch konieczności zewnętrznej natury: po pierwsze z
staranne rozpatrzenie, choć byłoby niezaprzeczalnie wygodniej porządku prawnego, za pomocą którego władza państwowa
usunąć go inkwizytorskim rzutem oka na sumienie tych, u których broni praw jednostki, i po drugie stąd, że aby uzyskać
myśl podobna powstać mogła. powodzenie w świecie, trzeba koniecznie zachować dobre imię
Wielki i bardzo młodzieńczy błąd popełnia ten, kto sądzi, że i cześć obywatelską. Wskutek tej ostatniej konieczności każda
wszystkie sprawiedliwe i uprawnione postępki ludzkie są istotnie jednostka znajduje się pod kontrolą opinii publicznej, która z
moralne. Między sprawiedliwością, jaką zwykle ludzie się rządzą, nieubłaganą surowością sądzi wszelkie wykroczenia w tym
a rzeczywistą prawością serca zachodzi raczej zwykle stosunek względzie i ściga za nie winnego aż do śmierci. Opinia w tym
podobny do tego, jaki istnieje między objawami grzeczności, a wypadku kieruje się prawdziwą mądrością, wychodzi bowiem
prawdziwą miłością bliźniego. Ta ostatnia w samej rzeczy z zasady, że „operari seąuitur esse", to znaczy uznaje pogląd,
przezwycięża egoizm, podczas gdy grzeczność czyni to tylko że charakter jest niezmienny i że ktoś, co - r a z j e d e n
pozornie. Trzeba być bardzo prostodusznym lub niedoświadczonym, postąpił w pewien sposób, przy podobnych okolicznościach
aby brać za dobrą monetę i za objaw wrażliwego poczucia bezwarunkowo postąpi tak samo po raz drugi. Te więc dwa
moralnego i sumienia całą ową uczciwość, którą ludzie wystawiają względy czuwają nad uczciwością
86 87
publiczną, i mówiąc otwarcie, źle by nam było bez nich, szczególniej sposób, to w każdym razie nie zdobywamy jej właściwą pracą
co się tyczy własności, tego środkowego punktu życia ludzkiego, w pocie czoła, lecz tylko dzięki mądrym myślom lub pomysłom,
wokół którego krążą wszystkie zabiegi. Czysto etyczne pobudki jak np. w handlu spekulacyjnym; ba, czasem nawet dzięki głupim
do uczciwości, przyjmując, że takowe istnieją, mogłyby tylko pomysłom, które D e u s E v e n t u s uwieńcza powodzeniem za
w sposób pośredni znaleźć zastosowanie w sprawach prywatnego pośrednictwem przypadku. Tylko w niewielkiej ilości faktów
posiadania. Bezpośrednio bowiem mogą one odnosić się jedynie jest ona owocem rzeczywistej pracy i trudu, a i to często tylko
do prawa n a t u r a l n e g o , do prawa zaś p o z y t y w n e g o pracy umysłowej, jak np. u adwokata, lekarza, urzędnika, nau-
odnoszą się pośrednio i tylko o tyle, o ile to prawo pozytywne czyciela, czyli takiej, która w oczach człowieka niewykształconego
wspiera się na prawie naturalnym. Lecz prawo naturalne jest uchodzi za lekką. Trzeba już znacznego stopnia wykształcenia,
przywiązane tylko do takiej własności, która została zdobyta aby uznać prawo etyczne takiego posiadania i aby je szanować
własną pracą; wtedy bowiem zamach na własność staje się z pobudek czysto moralnych. Dlatego też wielu ludzi patrzy na
zamachem na siłę, włożoną w nią przez posiadacza, a przez to własność swoich bliźnich tylko jako na posiadanie, zabezpieczone
pozbawieniem go tej siły. - Teorię zawładnięcia odrzucam
bezwarunkowo, lecz nie mogę tu wdawać się w jej obalanie.* ' Zobacz „Die Welt als ...", tom I, § 62, oraz tom II, rozdz. 47.

Prawda, że wszelkie posiadanie, oparte na prawie pozytywnym,


wypływa ostatecznie z naturalnego prawa własności, które jest
jego źródłem pierwotnym, jakkolwiek oddzielonym odeń przez
wiele ogniw pośrednich. Lecz jakże daleko w większości
wypadków nasze prawo cywilne odbiega od swojego
pierwotnego źródła, od naturalnego prawa własności. Po
większej części byłoby rzeczą nie tylko trudną, ale nawet
wprost niemożliwą wykazać związek między jednym a drugim:
własność naszą dziedziczymy, otrzymujemy w posagu,
wygrywamy na loterii lub nawet dochodzimy do niej nie w ten
przez prawo pozytywne. I dlatego, jeśli tylko mają sposób wydarcia się przydać, i dlatego należy podtrzymywać je nawet wtedy,
im tej własności bądź przez zastosowanie prawa, bądź przez gdy wymagają od nas pewnych ofiar, wszak kto posiada żyzne
jego obejście, to nie zawahają się go użyć; zdaje im się bowiem, pola, ten nie waha się ponieść pewnych kosztów dla zebrania
że tamci tracą swój majątek taką samą drogą, jaką go poprzednio plonu. - W rzeczywistości jednak uczciwość, oparta na takich
zdobyli, a stąd też uważają swoje pretensje do niego za równie względach, istnieje tylko między ludźmi zamożnymi lub przynajmniej
dobrze uzasadnione, jak i pretensje do dawnego posiadacza. Z takimi, którzy mają jakiś korzystny sposób zarobkowania; szcze-
ich punktu widzenia w społeczeństwie mieszczańskim prawo gólnie zaś jest [ona] właściwa kupcom, kupcy bowiem żywią
mocniejszego ustąpiło miejsca prawu mądrzejszego. - Zdarza się wyraźne przekonanie, że rzetelność, zaufanie wzajemne są niezbędną
jednak czasem, że bogacz jest rzeczywiście człowiekiem nie- podporą handlu; stąd też i honor kupiecki jest całkiem odrębnego
złomnej prawości, przywiązanym całym sercem do prawa, od gatunku. - Inaczej przedstawia się kwestia, gdy chodzi o biednego:
którego stosowania zawisło całe jego posiadanie wraz ze wszystkimi biedny jest stroną poszkodowaną w tej sprawie; nierówność
związanymi z nim przywilejami; dlatego też zupełnie szczerze majątkowa skazuje go na pracę ciężką i niedostatek, podczas
przyznaje się do zasady „suum cuiąue" [każdemu co mu się gdy inni żyją w zbytku i bezczynności; zgodzić się zaś na to, że
należy] i nie odstępuje od niej. Zdarza się w samej rzeczy podobnie nierówność własności odpowiada tylko nierówności zasług i
o b i e k t y w n e przywiązanie do prawideł rzetelności i dotrzy- uczciwego zarobku - jest dlań rzeczą trudną. Lecz jeśli tego
mywania słowa, oraz nabożne ich zachowywanie; lecz źródło n i e u z n a , to skąd w takim razie ma się wziąć u niego czysto
tego poszanowania leży tylko w tym, że słowność i rzetelność etyczna pobudka do uczciwości? Pobudka, która byłaby w
są podstawą swobodnych stosunków między ludźmi, podstawą stanie powstrzymać go od wyciągania ręki po cudzy nadmiar?
porządku i pewności posiadania; dzięki temu mogą i nam samym
88 89
Po większej części powstrzymuje go od tego prawo. Lecz co go ludzi, którzy by usiłowali ujść ich czujności i uważali
powstrzyma, jeżeli rzadki zbieg okoliczności pozwoli mu, bez sprawiedliwość i prawość tylko za szyld, za sztandar, pod
obawy o interwencję prawa, jednym, jedynym czynem zrzucić z którego osłoną z tym lepszym skutkiem mogą popełniać swoje
siebie przytłaczający ciężar niedostatku, który widok cudzego krętactwa. Toteż nie trzeba zaraz wpadać w święty zapał i
zbytku jeszcze dotkliwszym czyni, i stać się posiadaczem tych oburzenie, gdy wobec tych faktów moralista jakiś zada sobie
dóbr, na które tyle razy spoglądał z zazdrością? Czy dogmaty pytanie, czy w ogóle cała prawość i sprawiedliwość ludzka w
religijne? Wiara rzadko bywa tak niewzruszona. Czy pobudki gruncie rzeczy nie jest tylko wynikiem umowy, i gdy trzymając się
czysto moralnej natury? Być może, w niektórych wypadkach; w dalszym ciągu tej zasady, stara się i całą pozostałą moralność
ale w większości wypadków będzie to tylko troskliwość o dobre sprowadzić do przyczyn dalszych, pośrednich, a w rezultacie
imię i cześć obywatelską, na których zachowaniu zależy nawet egoistycznych -jak to w swoim czasie usiłowali uczynić Holbach,
bardzo nieznaczącemu człowiekowi; będzie to oczywiste niebez- Helvetius, d'Alembert i inni. Jak już wyżej wykazałem, jest to rzeczą
pieczeństwo wygnania z wielkiej loży masońskiej uczciwych ludzi, zupełnie prawdziwą i słuszną pod względem większej części
którzy trzymają się prawa sprawiedliwości i według tego prawa uczciwych postępków. Nie ulega także wątpliwości, ze jest rzeczą
na całej ziemi podzielili między siebie własność i nią rozporządzają; prawdziwą i w zastosowaniu do znacznej części uczynków miłości
będzie to obawa, że ten jeden jedyny nieuczciwy postępek uczyni
go pariasem mieszczańskiego społeczeństwa, osobistością której
nikt nie wierzy, z którą nikt nie chce mieć nic wspólnego, dla
której wszelka droga jest zamknięta; słowem, że dzięki temu
postępkowi zostanie już na zawsze w oczach wszystkich „takim
co ukradł", przysłowie bowiem mówi: „Kto raz popełnił kradzież-,'
ten już na całe życie zostanie złodziejem."
Tak zatem wyglądają strażnicy uczciwości społecznej. Kto żył
i miał oczy otwarte, ten przyzna, że im to zawdzięczamy większą
część faktów uczciwości w stosunkach ludzkich, że nawet nie brak
bliźniego; te ostatnie wynikają często z próżności, często z wiary w samej rzeczy na świecie uczciwi ludzie - tak samo jak jest i
w przyszłą nagrodę, która za dobry czyn odpłaci dziesięciokroć czterolistna koniczyna. Ale swoją drogą Hamlet nie dopuszcza się
- a kto wie, może nawet i stokrotnie - a mogą wynikać i z innych przesady, gdy mówi: „Na tym świecie być uczciwym człowiekiem, jest
egoistycznych pobudek. Ale prawdą jest również, że istnieją uczynki, to być jednym na dziesięć tysięcy". - Można by wprawdzie spotkać
które wynikają z bezinteresownej miłości bliźniego i z dobrowolnej się z zarzutem, że wyżej przytoczone uczynki mogły wynikać z
sprawiedliwości. Powołując się nie na fakty świadomości, lecz jedynie dogmatów religijnych, czyli ze względów kary i nagrody w przy-
na fakty doświadczenia, przytoczę, jako dowody takich czynów, szłym życiu, lecz odpowiedź na to znajdujemy w wypadkach, kiedy
pojedyncze, lecz nie podlegające wątpliwości wypadki, gdzie wy- sprawcy takich czynów nie należeli do żadnego wyznania; fakt zaś
kluczone było nie tylko niebezpieczeństwo sądowego ścigania, lecz bezreligijności jest daleko częstszy, niż się ludzie przyznają do tego
nawet obawa wykrycia lub choćby tylko podejrzenia, a gdzie mimo to publicznie.
biedny oddawał bogatemu jego własność; takie np. wypadki, kiedy Niektórzy upatrują w istnieniu s u m i e n i a argument prze-
znalazca zwracał rzecz zgubioną; kiedy ktoś oddawał właścicielowi ciwko poglądowi sceptycznemu. Lecz naturalne pochodzenie su-
depozyt, złożony przez osobę trzecią, a już nieżyjącą; kiedy człowiek mienia także podlega wątpliwości. W każdym bądź razie istnieje
ubogi wiernie przechowywał depozyt, zostawiony u niego w tajem- także tzw. sumienie bękarcie, które często bywa brane za tamto.
nicy przez kogoś, kto był zmuszony do opuszczenia kraju, a następnie Skrucha i niepokój, które niejeden odczuwa po spełnieniu
zwracał go w całości. Wypadki podobne zdarzają się, to nie ulega czynu, są często niczym innym, jak tylko obawą przed tym, co
wątpliwości; ale już samo zdziwienie, wzruszenie, szacunek, jakie go może za to spotkać. Często uchybienie jakimś zewnętrznym,
względem nich odczuwamy, dowodzą wyraźnie, że bądź co bądź dowolnym a nawet bezsensownym regułom, staje się przyczyną
należą one do rzeczy nieoczekiwanych, do rzadkich wyjątków. Są

90 91
wewnętrznych udręczeń, zupełnie podobnych do wyrzutów su- to, żeby utrzymywać sumienie". - Ludzie religijni - jakiej bądź
mienia. Tak np. niejeden Żyd bigot czyni sobie ciężkie wymówki wiary - pod wyrazem s u m i e n i e rozumieją zbiór dogmatów i
za to, że palił fajkę w sobotę, choć w czwartej księdze Mojżeszowej przepisów ich religii, jak również ocenę samych siebie co do ich
rozdz. 35, 3, napisano: „nie będziesz palił ognia w mieszkaniu wykonywania; w tym też znaczeniu bywają używane wyrażenia:
twym w dzień szabasowy". Niejednego szlachcica lub oficera wyrzuty sumienia, cz ystość sumienia.
dręczą potajemne wyrzuty, jeśli w jakimś wypadku nie zastosował Teologowie, scholastycy i kazuiści wieków średnich brali je w tym
się ściśle do przepisów owego kodeksu głupców, zwanego kodeksem samym znaczeniu. S u m i e n i e m danego osobnika było wszystko
honoru. Tak zaś daleko posuwa się poszanowanie tego kodeksu, to, co wiedział o ustawach i przepisach Kościoła w połączeniu z
że niejeden człowiek tego stanu, postawiony w niemożności do- postanowieniem ich wykonywania. Zgodnie z tym istniało sumienie
trzymania słowa honoru lub nawet tylko uczynienia zadość prze- wątpiące, sądzące, błądzące itp. Jak dalece nieokreślone było
pisom w jakiejś kwestii spornej, woli się zastrzelić niż dźwigać pojęcie sumienia, jak rozmaitą treść mu przypisywano, jaką chwiej-
na sobie brzemię hańby. (Sam byłem świadkiem wydarzeń obu ność okazywali pod tym względem różni pisarze, o tym możemy
tych rodzajów). Tymczasem ten sam człowiek z lekkim sercem się przekonać z dzieła Staudlina pt. Historia teorii sumienia.
złamie słowo, do którego nie dodał pieczątki „honoru". - W ogóle,
wszelka niekonsekwencja lub nierozwaga, wszelkie postąpienie
wbrew zasadom, zamiarom, przekonaniom jakiegokolwiek rodzaju,
a nawet wszelka popełniona niedyskrecja, pomyłka, wszelka nie-
zręczność zostawia nam żądło w sercu i staje się powodem
tajemnego zmartwienia. Niejeden zdziwiłby się bardzo, gdyby
zobaczył, z czego się składa jego sumienie, które jemu wydaje
się zupełnie przyzwoitym: oto mniej więcej 1/5 obawy ludzkiej
opinii, 1/5 bojaźni bożej, 1/5 przesądów, wreszcie 1/5 przyzwy-
czajenia - tak, że w gruncie rzeczy nie jest on wcale lepszy od
owego Anglika, który mawiał po prostu: „nie stać mnie na
Fakty tego rodzaju bynajmniej nie przemawiają za realnością usiłują wpoić swym wychowankom przekonanie, że na tym
sumienia. Owszem, przyczyniają się jeszcze do postawienia świecie panują cnota i prawość - sadząc, że w ten sposób
pytania, czy też rzeczywiście istnieje sumienie wrodzone. W § przyczyniają się do rozwinięcia w nich uczuć moralnych;
10-tym, mówiąc o moralności, podałem w skrócie i moje tymczasem później, i to często kosztem przykrego doświadczenia
pojmowanie sumienia; dalej powrócę doń jeszcze. wychowankowie dowiadują się, że w samej rzeczy dzieje się
Wnioski ze wszystkich tych sceptycznych rozważań nie posiadają zupełnie inaczej; a wówczas odkrycie, że nauczyciele z ich lat
dość mocy, aby na ich zasadzie można było zaprzeczyć istnieniu młodzieńczych pierwsi ich oszukali, może wpłynąć na ich
prawdziwej moralności; w każdym jednak razie przyczyniają się własną moralność daleko ujemniej, niż gdyby ci nauczyciele
do umiarkowania nadziei, pokładanych w moralnych skłonnościach dali im pierwszy przykład szczerości i prawości, mówiąc bez osłonek:
człowieka, które są naturalnymi podstawami etyki. Wiele bowiem „Świat jest pogrążony w złym, ludzie nie są takimi, jakimi być
z tego, co było przypisywane tym skłonnościom, ma swoje źródło, powinni, lecz nie dawajcie się pociągnąć złym przykładom i bądźcie
jak już wykazaliśmy, w pobudkach zupełnie innej kategorii; z lepsi".
drugiej zaś strony, zepsucie moralne jakie napełnia świat, Wszystko to, jak już wyżej powiedziano, utrudnia nam poznanie
dowodzi dostatecznie, że popęd do dobrego nie jest tak dalece rzeczywistego stanu n i e m o r a l n o ś c i rodzaju ludzkiego. Państ-
silny - tym bardziej, że nie działa tam nawet, gdzie pobudki wo, owo arcydzieło świadomego siebie, rozumnego, zsumowanego
przeciwne nie są zbyt potężne, chociaż w tym względzie ważne egoizmu wszystkich, powierzyło obronę praw jednostki potędze,
znaczenie posiadają indywidualne różnice charakterów. Poznać która nieskończenie przewyższa siłę tej ostatniej i tym samym
całą głębię zepsucia moralnego jest tym trudniej, że prawo, zmusza ją do uszanowania praw innych jednostek. Wobec tej
konieczność zachowania honoru, ba, nawet grzeczność hamują potęgi,
i pokrywają jego objawy. Dodajmy do tego, że wychowawcy
92 93
bezgraniczny egoizm prawie wszystkich, złość wielu, oraz okru- prawdziwie moralne i okazały otwarcie swoje działanie; wtedy
cieństwo niektórych, nie mają możności się przejawiać - przymus też najłatwiej byłoby je poznać; jednocześnie zaś wystąpiłaby
wszystkich okiełznał. Bywają wszakże wypadki, kiedy władza pań- w całej pełni nieprawdopodobnie wielka moralna rozmaitość cha-
stwowa nie ma dość siły, kiedy sprawa przekracza jej kompetencję, rakterów i okazałaby się ona nie mniejsza od intelektualnej
lub po prostu, kiedy przestępcy udaje się ją oszukać; wówczas różnicy umysłów.
występują na jaw: nienasycona chciwość, nikczemna żądza pie- Może ktoś zechce odpowiedzieć mi tutaj, że etyka jest
niędzy, głęboko ukryty fałsz, podstępna złość ludzka; ale złudzenie, nauką, która podaje jak ludzie p o w i n n i postępować, i że wobec
jakiemu ulegamy skutkiem zapobiegawczej działalności państwa, tego nic ją nie obchodzi, jak postępują rzeczywiście. Lecz ja
jest tak silne, iż na ten widok podnosimy protest w przekonaniu, zaprzeczam temu twierdzeniu. W części krytycznej tego dzieła
że mamy do czynienia z jakąś niebywałą potwornością. Tymczasem, wykazałem z dostateczną ścisłością, że pojęcie p o w i n n o ś c i ,
gdyby nie przymus państwowy i nie konieczność zachowania nakazująca forma etyki, jest na miejscu jedynie w moralności
czci obywatelskiej, wypadki tego rodzaju byłyby na porządku teologicznej, poza tym zaś traci wszelką treść i znaczenie. Wbrew
dziennym. Trzeba się wczytać w historie kryminalne i w opisy tamtemu twierdzeniu, ja za cel etyki uważam wytłumaczenie,
sytuacji anarchii, aby poznać, czym jest właściwie człowiek pod wyjaśnienie postępowania ludzkiego, tak
względem moralnym. Te tysiące, które w naszych oczach spokojnie
obcują ze sobą, są niczym innym, jak stadem wilków i tygrysów,
którym tylko nałożono kagańce. Lecz wyobraźmy sobie, że władza
państwowa naraz została zniesiona czyli, że wilkom i tygrysom
udało się pozbyć kagańców; wówczas każdy umysł przewidujący
wzdrygnie się na widok, jakiego należałoby oczekiwać - okaże
zaś tym samym, jak niewielkie w gruncie rzeczy nadzieje pokłada
w działaniu religii, sumienia, i w jakichkolwiek naturalnych pod-
stawach moralności. Ale też wówczas do walki z owymi spu-
szczonymi z łańcucha potęgami niemoralności stanęłyby popędy
wielką przedstawiającego rozmaitość pod względem moralnym, tegorycznych imperatywów, do sloganu ludzkiej godności, do
i wykazanie jego ostatecznej przyczyny. Stąd też według mnie czczej gadaniny, fantazjowania i baniek mydlanych, produkowanych
do wykrycia podstawy etyki prowadzi tylko jedna droga, droga przez szkoły filozoficzne, do zasad, którym doświadczenie na
empiryczna, która polega na zbadaniu, czy w ogóle istnieją czyny, każdym kroku kłam zadaje, i o których, poza audytoriami, nikt
którym bylibyśmy zmuszeni przyznać istotną wartość moralną - nic nie słyszał i nie wie. Tymczasem ta podstawa, do jakiej
tj. czyny wypływające z dobrowolnej sprawiedliwości, z czystej dochodzimy drogą przeze mnie wskazaną, opiera się na doświad-
miłości bliźniego i prawdziwej szlachetności. Stwierdziwszy istnienie czeniu, i doświadczenie potwierdza ją każdego dnia i o każdej
takich czynów, będziemy mogli uważać je za zjawisko dane, godzinie.
które należy wyjaśnić, tj. sprowadzić do jego istotnych przyczyn,
czyli odnaleźć ową bądź co bądź odrębnej natury pobudkę, która § 14. Pobudki antymoralne
skłania ludzi do czynów tej kategorii, specyficznie różnej od
Główną i zasadniczą pobudką, działającą w człowieku, jest
wszystkich innych. Ta pobudka oraz wrażliwość na jej działanie
e g o i z m czyli dążenie do zachowania istnienia i dobrobytu.
będą stanowiły ostateczną przyczynę moralności, znajomość zaś
Niemiecki wyraz Selbstsucht (samolubstwo) zawiera jeszcze
tej przyczyny da nam podstawę etyki. Oto jest skromna droga,
błędne współpojęcie choroby. Wyraz zaś Eigennutz (interesowność)
którą ja zakreślam etyce. Nie jest to konstrukcja a priori i nie
oznacza egoizm, który dzięki kierownictwu rozumu staje się
zawiera żadnych absolutnych praw, obowiązujących wszystkie istoty
zdolny do p l a n o w e g o działania; dlatego możemy mówić o
rozumne in abstracto. Toteż, komu wyda się ona nie dość dy-
zwierzętach, że działają pod wpływem egoizmu, lecz nie
styngowana, katedralna i akademicka, ten niech wraca do ka-
możemy nazywać ich
94 95
interesownymi. Z tych względów zachowani dla tego szerszego za środkowy punkt świata i odnosi do siebie wszystko, co się na
pojęcia wyraz „egoizm". Ów e g o i z m jest w ścisły sposób nim dzieje; największe zmiany, zachodzące np. w losie całych
związany z rdzeniem i naturą zarówno zwierzęcia, jak i człowieka, narodów, rozważa przede wszystkim z punktu widzenia swojego
a nawet jest z nią identyczny. Dlatego też, w ogóle wszystkie interesu, i choćby ten interes był nie wiem jak mały i
postępki mają swe źródło w egoizmie, i w egoizmie należy nieznaczący, o nim najpierw pomyśli. Nie ma większego kontrastu
najpierw szukać wyjaśnienia każdego danego postępku; na zna- nad ten, który zachodzi między wielkim i wyłącznym zainte-
jomości działania egoizmu opiera się i wybór rozmaitych środków, resowaniem, z jakim każdy spogląda na siebie samego, a tą
za pomocą których ludzie dają się prowadzić do rozmaitych obojętnością, z jaką zwykle patrzą nań inni; on zresztą odpłaca
celów. Egoizm jest z natury swej bezgraniczny, człowiek chce im tą samą monetą. Komiczny jest nawet widok owych niezliczonych
bezwarunkowo zachować swe istnienie, chce bezwarunkowo uchro- jednostek, z których każda, przynajmniej w praktyce, uważa
nić je od cierpień, do których zalicza się także wszelki brak i siebie za jedyną istotę r e a l n ą , na wszystkie zaś inne patrzy
niedostatek, chce doznać wszystkich przyjemności, które jest w jak na cienie. Wynika to stąd, że każdy dla siebie jest daną
stanie odczuwać, a nawet stara się, o ile możności, rozwinąć w b e z p o ś r e d n i ą , podczas gdy inni są dlań tylko danymi
sobie nowe zdolności używania. Wszystko, co staje na prze-
szkodzie dążeniom jego egoizmu, wywołuje w nim gniew, niechęć
i nienawiść, stara się zniszczyć tę przeszkodę, na którą patrzy
jak na swego wroga. Chciałby, jeśli można, wszystkiego użyć,
posiąść wszystko, a ponieważ nie jest to możliwe - przynajmniej
nad wszystkim panować. „Wszystko dla mnie, nic dla innych"
jest jego ulubioną dewizą. Egoizm nie zna granic, przerasta
świat. Gdyby każdemu poszczególnemu człowiekowi dać do
wyboru albo unicestwienie świata, albo unicestwienie jego samego,
zbytecznie byłoby chyba długo zastanawiać się nad tym, co
wybrałaby zdecydowana większość ludzi. Każdy uważa siebie
p o ś r e d n i m i , ujmowanymi za pomocą wyobrażeń, jakie posiada równoznaczna z końcem świata. Oto są pierwiastki, z których na

w swym umyśle. Bezpośredniość zachowuje tu swe prawa. Mia- gruncie woli do życia wyrasta egoizm, stale leżący, jak

nowicie wskutek właściwego każdej świadomości subiektywizmu, przepaść szeroka, między człowiekiem a człowiekiem. Jeśli się

jednostka jest dla siebie całym światem; wszystko bowiem co zdarzy, że ktoś przez nią przeskoczy, spiesząc bliźniemu z pomocą,

przedmiotowe istnieje tylko pośrednio, jako wyobrażenie subiektu to wypadek taki jest uważany niemal za cudowny i wywołuje

- tak że wszystko stale zależy od jego samowiedzy. Jedynym podziw i pochwały. Wyżej, w § 8-mym, przy wyjaśnianiu zasady

światem, jaki każdy zna rzeczywiście, i o jakim wie, jest ten, moralnej Kanta, miałem sposobność wykazać w jaki sposób

który nosi w sobie jako wyobrażenie - a w skutek tego każdy egoizm występuje w życiu codziennym, i jak zawsze wychodzi

uważa siebie za punkt środkowy tego świata. Dlatego też właściwie niczym szydło z worka, mimo że się go osłania grzecznością

każdy jest dla siebie wszystkim; uważa siebie za posiadacza niby listkiem figowym. Grzeczność jest umówionym, systema-

całej rzeczywistości i wobec tego oczywiście nic nie może być tycznym wypieraniem się egoizmu i powszechnie wiadomą obłudą;

dlań ważniejsze nad niego samego. Tymczasem to ja, które mimo to wszyscy ją pochwalają i jej wymagają; to bowiem

w jego subiektywnym wyglądzie dochodzi do takich olbrzymich co się pod nią ukrywa, jest tak szkaradne, że nie chcemy

rozmiarów, w obiektywnym - kurczy się prawie do zera, a mia- tego wiedzieć, choć wiemy doskonale, co się tam znajduje;

nowicie do jakiejś jednej bilionowej cząsteczki żyjącej ludzkości. zupełnie tak samo jak wymagamy, aby przedmioty wstrętne

Przy tym każdy wie, z całą pewnością, że owo j a ważniejsze były okrywane choćby zasłoną. Egoizm dąży bezwzględnie do

nad wszystko, ów mikrokosmos, w stosunku do którego cały swoich celów wszędzie tam, gdzie mu nie staje na przeszkodzie

makrokosmos jest tylko modyfikacją, akcydensem, owo ja, które albo jakaś siła zewnętrzna, jak np. obawa przed jakąś ziemską

jest jego światem - podlega śmierci; stąd też śmierć jest dlań
96 97
jacielskiej, przeciwstawia się przede wszystkim cnocie
lub nadziemską potęgą, albo też jakaś pobudka prawdziwie
s p r a w i e d l i w o ś c i , która według mnie jest pierwotną i rze-
moralna; wobec tego i wobec nieskończonej liczby jednostek
czywiście kardynalną cnotą.
egoistycznych „bellum omnium contra omnes" byłoby na porządku
Dalej, cnocie m i ł o ś c i b l i ź n i e g o przeciwstawia się
dziennym ku ogólnemu nieszczęściu. Toteż rozum tworzy wkrótce
często n i e ż y c z l i w o ś ć lub n i e n a w i ś ć . Zbadajmy
ustrój państwowy, który sam będąc wynikiem wzajemnej obawy
źródło i hierarchię tych ostatnich. N i e ż y c z l i w o ś ć w
przed wzajemną przemocą, zapobiega ujemnym skutkom po-
niższych swoich stopniach jest rzeczą bardzo częstą, niemal
wszechnego egoizmu przynajmniej o tyle, o ile można mu zapobiec
zwyczajną, i łatwo przechodzi w wyższe. Goethe ma słuszność,
na drodze n e g a t y w n e j . Lecz tam, gdzie te dwie potęgi
gdy mówi, że na tym świecie obojętność i niechęć są jak u siebie
nie są w stanie czynnie mu przeciwdziałać, tam egoizm występuje
w domu (Powinowactwa z wyboru, cz.I rozdz.3). Szczęściem dla
natychmiast w całej swej okazałości - a widok to wcale nie
nas, rozsądek i grzeczność osłaniają je swoim płaszczem, nie
piękny. Chcąc zwięźle wyrazić siłę tej antymoralnej potęgi i jednym
pozwalając nam dostrzec jak dalece powszechna jest ta wzajemna
pociągnięciem pióra nakreślić całą wielkość egoizmu, długo szu-
nieżyczliwość i jak ustawicznie rozgrywa się „bellum omnium
kałem hiperboli dość emfatycznej, aby mogła sprostać zadaniu, i
contra omnes" - choćby w myślach,
wreszcie znalazłem następującą: niejeden człowiek byłby w stanie
zabić bliźniego w tym celu, aby jego tłuszczem wysmarować
98
sobie buty. Lecz potem ogarnęła mnie niepewność, czy też to
rzeczywiście tylko hiperbola. - Egoizm zatem jest pierwszą i
najważniejszą, choć nie jedyną potęgą, którą pobudka
moralna ma do zwalczenia. Stąd już widzimy, że aby móc
przystąpić do walki z takim przeciwnikiem, pobudka ta musi być
czymś bardziej realnym niż próżne mędrkowanie lub aprio-
rystyczna bańka mydlana. - Na wojnie pierwszą rzeczą jest
zasięgnięcie wiadomości o sile i pozycji nieprzyjaciela. W walce,
o jakiej mowa, e g o i z m , jako główna potęga strony nieprzy-
jeśli nie można inaczej. Gdzieniegdzie zdarza się jej wyptynąć est). Jednakże stopnie zazdrości bywają bardzo rozmaite. Naj-
na powierzchnię, jak np. w wypadkach tak częstej, a tak nic i jadowitsza i najbardziej nieubłagana jest zazdrość wtedy, gdy
nikogo nie oszczędzającej obmowy; ale najsilniej wojna ta objawia odnosi się do czyichś przymiotów osobistych; wówczas bowiem
się w wybuchach gniewu, które w większości rozmiarami swymi zazdroszczący nie może mieć żadnej nadziei dorównania temu,
po wielokroć przewyższają rozmiary powodów i nigdy nie mogłyby komu zazdrości; jest wtedy zarazem najnikczemniejsza, gdyż opa-
być tak silne, gdyby nie to, że jak proch w fuzji, długi czas były nowany przez nią człowiek nienawidzi tego, co powinien czcić
ściskane, tłumione w postaci żywionej wewnętrznie i długo i kochać. Ale tak to już zwykle bywa: „Najbardziej, zdaje się,
przeżuwanej nienawiści. - Nieżyczliwość w większości wypadków zazdrościmy tym, którzy siłą własnych skrzydeł porzucają
powstaje z nieuniknionych i na każdym kroku występujących wspólną nam wszystkim klatkę" skarżył się już Petrarca.
starć różnych egoizmów. Prócz tego bywa czasem wywołana obie- Obszerniejsze uwagi nad zazdrością znajdzie czytelnik w drugim
ktywnie, widokiem rozmaitych występków, błędów, słabości, tomie Parergów, § 114. - Pod pewnym względem pokrewna
głupstw, wad i wszelkiego rodzaju niedoskonałości, które każdy zazdrości jest r a d o ś ć z cudzego nieszczęścia.
z nas w mniejszym lub większym stopniu posiada i popełnia, Odczuwać zazdrość jest to jeszcze rzecz szczerze ludzka - lecz
choćby tylko przypadkiem. Niechęć ta dochodzi czasem do takich radość z cudzego nieszczęścia jest
rozmiarów, że niejednemu z nas, szczególnie w chwilach hipo-
99
chondrii, świat może się wydawać z estetycznego punktu widzenia
gabinetem karykatur, z intelektualnego - domem obłąkanych, zaś
z moralnego -jaskinią oszustów i zbrodniarzy. Jeśli usposobienie
takie trwa czas dłuższy, to przeradza się w mizantropię. - Wreszcie
głównym źródłem nieżyczliwości jest z a z d r o ś ć - albo raczej
sama zazdrość jest już nieżyczliwością, wywołaną przez cudze
szczęście, majątek, wyższość lub przywileje. Nikt nie jest od niej
wolny, i już Herodot (111,80) wypowiedział zdanie, że „zazdrość
jest człowiekowi wrodzona"* - (invidia ab origine homini insita
już czymś szatańskim. Rys czystej, prawdziwej radości tego rodzaju w zakres systematycznego wykładu etyki. Etyka systematyczna
jest najbardziej niemylną oznaką zupełnie złego serca - i głębokiej wyprowadziłaby z e g o i z m u obżarstwo i pijaństwo, rozpustę,
nikczemności. Należy raz na zawsze unikać tego, kto go objawił: sobkostwo, skąpstwo, chciwość, niesprawiedliwość, brak serca,
Hic niger est, hunc tu, Romane caveto" [Ten, oto jest czarnym, dumę, pychę itp.; -z n i e ż y c z l i w o ś c i zaś niechęć, zazdrość,
tego właśnie, Rzymianinie, strzeż się]. - Zazdrość i radość z cudzego złośliwość, radość z cudzego nieszczęścia, szpiegującą ciekawość,
nieszczęścia, wzięte same w sobie, są wadami teoretycznymi: w pra- oszczerstwo, zuchwalstwo, swawolę, nienawiść, gniew, zdradę,
ktyce objawiają się jako złośliwość i okrucieństwo. Egoizm może złość, mściwość, okrucieństwo itp. - Pierwszy z tych dwóch
prowadzić do zbrodni i do przestępstw wszelkiego rodzaju; lecz pierwiastków jest bardziej zwierzęcy, drugi - raczej szatański.
krzywdy i cierpienia, jakie wyrządza innym, są dlań środkiem Przewaga jednego lub drugiego, albo też przewaga popędu mo-
jedynie, nie zaś celem, a zatem towarzyszą mu tylko przypadkowo. ralnego, o którym dalej powiem, służyć może jako główna wytyczna
Dla złości i okrucieństwa - przeciwnie: ból i cierpienie innych w moralnej klasyfikacji charakterów. Nie ma człowieka, którego
jest dla nich celem, osiągnięcie zaś tego celu - rozkoszą. Dlatego charakter nie zawierałby wszystkich trzech, choć w nieznacznej
też złość i okrucieństwo stanowią wyższy stopień zła moralnego. domieszce.
Zasadą najwyższego egoizmu jest: „Neminem juva, imo omnes,
100
si forte conducit (a zatem zawsze tylko warunkowo!) laede" [Nie
pomagaj nikomu, przeciwnie, krzywdź wszystkich, jeśli w tym
znajdziesz swój interes]. Lecz złość wyznaje zasadę: „Omnes, qu-
antum potes, laede" [Wszystkich, o ile możesz, krzywdź]. - Podobnie
jak radość z cudzego nieszczęścia jest okrucieństwem w stanie
teorii, podobnież okrucieństwo jest tą radością w czyn zamienioną, i
przy nadarzającej się sposobności pierwsza zawsze przechodzi w
drugie.
Wyprowadzenie z tych dwóch zasadniczych potęg złego po-
szczególnych występków, które z nich wypływają, wchodzi już
zamierzony skutek; wówczas osiągnięto by wprawdzie w ten
Skończyłem ów straszny przegląd potęg antymoralnych,
sposób legalność postępowania, nawet przechodzącą granice, do
podobny do tego, którego w „Pandemonium" Miltona
których sięga prawo i policja - lecz każdy czuje, że nie będzie to
dokonuje książę ciemności. Plan mój wymagał, abym
bynajmniej to, co właściwie rozumiemy pod moralnością
najpierw wziął pod rozwagę ciemne strony ludzkiej natury;
uczuć i zamiarów. Czyny, wywołane przez pobudki t e g o
wskutek tego droga moja odbiega od ścieżek, wydeptanych
r o d z a j u miałyby przecież najoczywiściej źródło w egoizmie.
przez innych moralistów, a staje się podobną do drogi Dantego,
Jakże mógłbym mówić o swej bezinteresowności, gdyby do jednych
prowadzącej najpierw do piekła.
czynów mnie pociągała nagroda, a od innych odstraszała kara?
Zadaniem naszym jest odnaleźć taką pobudkę, która byłaby
Kto silnie wierzy w nagrodę na tamtym świecie, ten patrzy
w stanie skłonić człowieka do postępowania wbrew owym popędom
na nią jak na weksel, zupełnie pewny, choć długoterminowy.
samolubnym i złym, tkwiącym tak głęboko w naturze, lub - gdyby
Obietnica, którą szafują żebracy, że na tamtym świecie datek
fakty postępowania wbrew tym popędom były nam dane w do-
wróci się stokrotnie, mogłaby niejednego skąpca skłonić do
świadczeniu - odnaleźć taką pobudkę, która by je nam wytłumaczyła
szczodrej jałmużny, udzieliłby jej chętnie w przekonaniu, że
w sposób prosty a dostateczny; podany wyżej przegląd potęg
antymoralnych daje miarę trudności tego zadania. Jest ono tak 101
dalece trudne, że aby je rozstrzygnąć dla ludzkości w ogóle,
musiano wszędzie uciekać się do pomocy maszynerii nie z tego
świata. Powoływano się na bogów, którzy nakazywali postępowanie
pewnego rodzaju i sankcjonowali swój nakaz za pomocą kar i
nagród, udzielanych rzekomo na tym świecie, lub na innym, do
którego mieliśmy dostawać się po śmierci. Przypuśćmy, że
wiara w taką naukę zakorzeniła się powszechnie, co byłoby
zupełnie możliwe, gdyby ją wpajano od najwcześniejszego dzie-
ciństwa; przypuśćmy dalej - co już jest daleko trudniejsze i znajduje
daleko mniej potwierdzenia w doświadczeniu - że wywołała
czyni korzystny wkład pieniężny, dzięki któremu na tamtym $75. Kryterium wartości moralnej czynów
świecie zmartwychwstanie znowu jako bogacz. - Być może, że
Teraz należałoby najpierw rozstrzygnąć empiryczne pytanie, czy
wielkie masy ludności poprzestają na pobudkach tego rodzaju;
rzeczywiście zdarzają się w doświadczeniu czyny dobrowolnej spra-
toteż religie, które są metafizyką ludu, nasuwają mu właśnie
wiedliwości oraz bezinteresownej miłości bliźniego, sięgającej niekie-
takie pobudki. Trzeba tu jednak zauważyć, że bardzo często
dy szczytów szlachetności i wspaniałomyślności. Niestety, zagad-
mylnie oceniamy pobudki zarówno naszego własnego, jak i cudzego
nienie to nie daje się rozwiązać w sposób czysto empiryczny.
postępowania; niejeden człowiek przypisuje z całą pewnością
Doświadczenie podaje nam zawsze tylko sam f a k t, co do pobudek,
swoje najszlachetniejsze postępki pobudkom powyższej kategorii,
możemy się ich jedynie domyślać; wobec tego zawsze może
gdy tymczasem w rzeczywistości spełnia je z pobudek daleko
pozostawać wątpliwość, czy na dany czyn dobry lub sprawiedliwy
czystszych i donioślejszych, choć jednocześnie daleko trudniejszych
nie wpłynęła jakaś pobudka natury egoistycznej. Nie użyję tutaj
do wykazania - i często czyni coś pod wpływem bezpośredniej
niedozwolonego wykrętu i nie odwołam się w tej sprawie do
miłości bliźniego, nie umiejąc sam sobie wytłumaczyć swego
sumienia
postępowania inaczej, jak tylko rozkazem swego Boga. Tymczasem
filozofia, tak w tym razie, jak i we wszystkich innych, szuka
dla swego problematu wyjaśnienia prawdziwego, ostatecznego,
opartego na danych natury ludzkiej, niezależnego od jakichkolwiek
mitycznych komentarzy, religijnych dogmatów i transcedentalnych
hipostaz, i chce znaleźć to wyjaśnienie w faktach
doświadczenia zewnętrznego lub wewnętrznego. Nasze
zadanie jest zadaniem filozoficznym; dlatego też pominiemy
milczeniem wszelkie rozwiązania, podawane przez religie; jeśli
tu o nich wspomniałem, to tylko w tym celu, aby wykazać
wielką trudność naszego zagadnienia.
czytelnika. Sądzę jednak, że niewielu znalazłoby się takich, którzy sobie, że Arnold von Winkelried krył jakieś samolubne zamiary

by wątpili, lub którzy by we własnym doświadczeniu nie zaczerpnęli w chwili, kiedy z okrzykiem: „Żegnajcie, mili związkowi, pamiętajcie

przekonania, że często ludzie spełniają jakiś czyn sprawiedliwy o mojej żonie i dziecku!" objął tyle dzid nieprzyjacielskich, ile

tylko i jedynie dlatego, żeby się nie przyczynić do czyjejś krzywdy; ich mógł uchwycić; -ja nie czuję się zdolny do takiego zapatrywania.

a nawet, że są tacy, którym w r o d z o n a jest zasada oddawania - W §13-tym miałem już sposobność zwrócić uwagę czytelnika

każdemu, co mu się słusznie należy; ludzie tego rodzaju nikogo na wypadki dobrowolnej sprawiedliwości, którym niepodobna za-

umyślnie nie krzywdzą; nie szukają w sposób bezwzględny tylko przeczyć, nie narażając się na zarzut umyślnego szykanowania

własnej korzyści, lecz uwzględniają przy tym i prawa innych; lub uporu. - Gdyby ktoś jednak mimo to uporczywie przeczył

gdy wchodząc z kimś w jakąś umowę, czuwają nie tylko nad istnieniu podobnych faktów, to chcąc być konsekwentnym, musiałby

tym, aby ów ktoś s p e ł n i ł wszystko, do czego się zobowiązał, się zgodzić, że etyka jest nauką bez realnego przedmiotu, podobną

lecz także i nad tym, aby o t r z y m a ł wszystko, co mu się z tego względu do astrologii lub alchemii; wobec czego dalsza

należy, szczerze bowiem nie życzą sobie, aby ktoś, kto z nimi dyskusja nad jej podstawami byłaby tylko próżną stratą czasu.

ma do czynienia, doznał z tego powodu jakiejś krzywdy. Są to Toteż nie miałbym mu już nic do powiedzenia, i w dalszym

ludzie istotnie u c z c i w i , nieliczni a e q u i (sprawiedliwi) między ciągu zwracam się tylko do tych, którzy wierzą w rzeczywistość

niezmierzoną ciżbą i n i q u i (niesprawiedliwych). Jest ich takich faktów.

niewielu, jednakże są. Podobnież sądzę i przyzna to każdy, że A zatem właściwą wartość moralną przyznajemy czynom tylko

niejeden pomaga i daje, i działa, i wyrzeka się, nie żywiąc w tej kategorii. Ich cechę istotną, charakterystyczną stanowi to, że z

duszy żadnego innego zamiaru, jak tylko ten, żeby wspomóc liczby ich motywów wykluczone są pobudki, właściwe wszystkim

kogoś, kto się znajduje w potrzebie. Niechaj kto chce wierzy innym

102 103
czynom ludzkim, a więc wszelkie pobudki s a m o l u b n e w naj- Stwierdziwszy istnienie czynów, posiadających istotną wartość

szerszym znaczeniu tego wyrazu. Stąd, wykrycie jakiejkolwiek moralną, i uznawszy je za dane faktyczne, będziemy je teraz

pobudki samolubnej, jeśli była wyłączną przy działaniu, znosi rozważali jako zjawisko wymagające objaśnienia; naszym zadaniem

zupełnie wartość moralną postępku, jeśli zaś była uboczną - zmniej- będzie zbadać, c o skłania człowieka do czynów tego rodzaju;

sza ją. Z tego wynika, że s p r a w d z i a n e m w a r t o ś c i jeśli badanie to będzie uwieńczone powodzeniem, to odsłoni nam

m o r a l n e j d a n e g o c z y n u jest nieobecność motywacji ego- istotną naturę pobudki moralnej, ponieważ zaś ta pobudka

istycznej. Można by wprawdzie zauważyć, że czyny, wypływające stanowi podstawę etyki, przeto i zagadnienie nasze będzie roz-

z czystej złośliwości lub okrucieństwa, są tak samo pozbawione wiązane.

cech samolubstwa, interesowności; rzecz jasna jednak, że w tym


razie nie możemy ich mieć na myśli, ponieważ są one właśnie
przeciwieństwem czynów, o których mowa. Komu zaś chodzi
o ścisłość definicji, ten niech wyraźnie wydzieli tamte czyny
na zasadzie ich cechy istotnej, a mianowicie krzywdy cudzej,
która jest ich celem. - Do powyższej cechy czynów, które
posiadają wartość moralną, dołącza się jeszcze inna cecha,
zupełnie wewnętrzna, a stąd i nie tak dostrzegalna, polegająca
na tym, że czyny takie pozostawiają nam pewne zadowolenie z
nas samych, zwane zadowoleniem wewnętrznym; tak samo jak
czyny niesprawiedliwości i obojętności, a w jeszcze wyższym
stopniu, złośliwości i okrucieństwa wywołują w tym, kto je
popełnia, uczucia wprost przeciwne. Jeszcze inna cecha,
zewnętrzna, podrzędna i przypadkowa, polega na tym, że czyny
pierwszej kategorii wywołują u świadków postronnych pochwałę
i szacunek, drugiej zaś - naganę i pogardę.
§16. Jedyna istotna pobudka moralna i dowód jej istnienia poprzednich przesłankach.
1. Żaden postępek nie może być wykonany bez dostatecznego
Po dotychczasowych niezbędnych przygotowaniach powodu, zupełnie tak samo, jak kamień nie może się poruszyć,
przechodzę teraz do wykazania pobudki moralnej, która jest jeśli nie został pchnięty lub pociągnięty z dostateczną siłą.
źródłem wszystkich postępków, które posiadają prawdziwą 2. Podobnie nie może pozostać niespełniony czyn, do którego
wartość moralną. Teraz okaże się, że ową pobudką jest c o ś, co pchają powody dostateczne z uwagi na charakter osobnika działają-
dzięki swej niewątpliwej realności i swej powadze, odbiega cego, jeśli tylko inne powody, sprzeczne z tamtymi, a od nich
bardzo daleko od wszelkich mędrkowań, sofizmatów, z powietrza silniejsze, nie wpływają na jego zaniechanie.
wziętych twierdzeń i apriorycznych baniek mydlanych, podawanych 3. Na wolę wpływa jedynie dobro lub zło, wzięte w ogóle i
przez dotychczasowe systemy za źródło moralnego postępowania w najszerszym znaczeniu tego wyrazu; i odwrotnie: „dobro"
i za podstawę etyki. Zamiarem moim jest nie [tyle] p o d a ć tę oznacza tylko to, co jest z g o d n e z w o l ą , „zło" - to, co jest
pobudkę moralną, jako rzecz którą można stosownie do z nią s p r z e c z n e. W ten sposób każdy motyw musi znajdować
upodobania przyjąć lub odrzucić, lecz d o w i e ś ć, że jest ona się w pewnym stosunku do zła lub dobra.
jedyną p r a w d z i w ą pobudką moralną.-Lecz dowodzenie to
4. Z tego wynika, że ostatecznym celem każdego postępku
wymaga jednoczesnego objęcia myśli; dlatego też najpierw podam
jest jakaś istota wrażliwa na dobro i zło, przyjemność i cierpienie.
pewne przesłanki, na których opiera się dowodzenie, a które, za
5. Tą istotą może być albo sam osobnik działający, albo też
wyjątkiem dwóch ostatnich, mogą być uważane za a k s j o m a t y ,
jakiś inny, będący stroną bierną w postępku, skierowanym ku
dwie ostatnie powołują się na rozumowanie, przeprowadzone w
jego korzyści lub szkodzie.

104 105
6. Każdy postępek, którego ostateczną pobudką jest dobro innego, który jest biernym uczestnikiem danego czynu. W
lub zło samego działającego osobnika, jest e g o i s t y c z n y . pierwszym wypadku czyn jest bezwarunkowo
7. Wszystko, co mówiliśmy tu o spełnianiu postępków, e g o i s t y c z n y , ponieważ wynika z pobudek samolubnych.
stosuje się tak samo do niespemiania takich postępków, przy Stosuje się to nie tylko do takich przypadków, gdy
których zjawiają się także powody za i przeciw. przedsiębierzemy pewne postępki z widokiem bezpośredniego
8. Zgodnie z tym, co powiedziano w powyższych punktach, zysku lub korzyści, lecz i do takich, gdy oczekujemy od nich
e g o i z m oraz w a r t o ś ć m o r a l n a jakiegoś czynu bez- owoców d l a s i e b i e w bardzo odległej przyszłości, na tym lub
warunkowo wykluczają się nawzajem. Jeśli motywem danego tamtym świecie; a także i do takich, kiedy mamy na względzie swój
czynu był jakiś cel egoistyczny, to czyn ten nie może posiadać honor i reputację, szacunek lub sympatię widzów itp., albo też,
wartości moralnej; jeśli ma posiadać wartość moralną, to jego kiedy spełniamy coś dla podtrzymania i zachowania zasady, od
motywem nie może być ani pośrednio ani bezpośrednio, ani z której powszechnego stosowania możemy ewentualnie oczekiwać
daleka, ani z bliska żaden cel egoistyczny. korzyści d l a s i e b i e , jak np. zasady sprawiedliwości, powszech-
9. W §5-ym z liczby obowiązków wykluczyliśmy nej wzajemnej pomocy itd., lub kiedy chcemy uczynić zadość
mniemane obowiązki względem siebie samego. Zgodnie z tym, dany jakiemuś absolutnemu przykazaniu, pochodzącemu rzekomo od
czyn posiada znaczenie moralne tylko o tyle, o ile dotyczy innych, siły
tylko w tym razie może posiadać wartość moralną lub być godnym
potępienia, może być czynem sprawiedliwości i miłości bliźniego
lub przeciwnie.

***

Z tych przesłanek wynika wniosek następujący: d o b r o lub


z ł o , które (patrz przesłanka 3-cia) jest ostatecznym motywem
spełnienia lub zaniechania jakiegoś czynu, może być dobrem lub złem
albo dla samego osobnika działającego, albo też dla jakiegoś
niewidzialnej wprawdzie, lecz oczywiście wyższej - wtedy ma na względzie jedynie przyjemność lub cierpienie t e g o i n n e g o

bowiem działa nie co innego, jak tylko o b a w a przed złymi i nie stawia sobie przy tym żadnych innych celów, jak tylko to, aby

skutkami nieposłuszeństwa, choćbyśmy nawet ów inny nie doznał krzywdy, a nawet żeby doznał pomocy, poparcia

wyobrażali sobie te skutki w sposób zupełnie ogólny i nieokreślony; lub ulgi. T y l k o t e n j e d e n c e l może nadawać spełnieniu lub

stosuje się to również i do takich wypadków, kiedy przez zaniechaniu jakiegoś czynu cechę wartości moralnej; czyli że wartość

spełnienie lub zaniechanie pewnego czynu chcemy potwierdzić moralna postępku zasadza się wyłącznie na tym, aby postępek był

przed samymi sobą wysokie mniemanie o sobie, o naszej spełniony t y l k o dla dobra i pożytku i n n y c h . Jeżeli zaś n i e

wartości czy godności, mniemanie, którego w przeciwnym razie t o jest wyłącznym celem danego czynu, to wobec tego, że k a ż d y

musielibyśmy się zrzec, co obrażałoby naszą dumę, a wreszcie i do c z y n i k a ż d e powstrzymanie się od czynu wypływa z

takich, kiedy w myśl zasady Wolfa mamy na widoku pracę nad pobudek przyjemności lub cierpienia, celem tym może być tylko

swoim własnym udoskonaleniem. Słowem, jakiekolwiek motywy przyjemność lub cierpienie samego osobnika

przypisalibyśmy podobnemu postępkowi, zawsze w ostatecznym d z i a ł a j ą c e g o ; wtedy jednak postępek staje się egoistyczny,

wyniku okaże się, że właściwą pobudką była p r z y j e m n o ś ć czyli p o z b a w i o n y w a r t o ś c i m o r a l n e j .

lub p r z y k r o ś ć samego osobnika działającego, czyli że Lecz do tego, abym coś uczynił t y l k o ze w z g l ę d u na

postępek był e g o i s t y c z n y , a zatem p o z b a w i o n y k o g o ś i n n e g o , trzeba, aby z ł o l u b d o b r o t e g o

w a r t o ś c i m o r a l n e j . Nie stosuje się zaś to tylko do jednego k o g o ś stało się dla mnie p o b u d k ą b e z p o ś r e d n i ą , taką

wypadku; a mianowicie, kiedy ostatecznym motywem samą, jaką jest dla mnie moje własne zło lub dobro. Ten warunek

spełnienia lub zaniechania jakiegoś czynu jest po prostu i pozwala nam nadać naszemu zagadnieniu sformułowanie węższe,

wyłącznie d o b r o lub z ł o i n n e g o o s o b n i k a, będącego a mianowicie:

przy danym działaniu tylko stroną bierną, czyli, kiedy strona czynna
106 107
jakim sposobem przyjemność lub cierpienie k o g o ś innego wet wcale nie tak rzadkim; jest to codzienne pospolite zjawisko
może wpływać na moją wolę tak samo bezpośrednio, jak moje w s p ó ł c z u c i a , czyli zupełnie bezpośredniego, niezależnego
własne zło lub dobro, a zatem stać się moim bezpośrednim motywem; od jakichkolwiek względów ubocznych, u d z i a ł u najpierw
niekiedy nawet do tego stopnia bezpośrednim, że staję się zdolny w c i e r p i e n i a c h jakiejś innej istoty, a następnie w staraniach
motywowi temu podporządkować moje własne zło lub dobro, koło przyniesienia ulgi w tych cierpieniach lub wokół ich usu-
owo jedyne poza tym źródło pobudek mego postępowania. nięcia; jest to równoznaczne ze staraniem o d o b r o tej istoty;
- Oczywiście, tylko w ten sposób, że ów ktoś inny stanie się wszelkie bowiem zadowolenie, wszelkie poczucie dobrobytu,
ostatecznym c e l e m mojej woli zupełnie tak samo, jak wszelkie szczęście polega w gruncie rzeczy tylko na braku
zwykle ja sam jestem tym celem; że będę zupełnie bezpośrednio cierpień. To współczucie jest jedyną rzeczywistą podstawą
pragnął jego dobra, a nie chciał jego krzywdy, tak samo bez- dobrowolnej sprawiedliwości i prawdziwej
pośrednio, jak tego pragnę lub nie chcę dla siebie samego. Ale miłości b l i ź n i e g o . Wszelki czyn tylko o tyle posiada
to stanie się możliwe tylko wtedy, jeśli j e g o krzywdę będę odczuwał wartość moralną, o ile wynika ze współczucia; czyn zaś. który
tak, jak odczuwam własną, jeśli będę jej współczuł dlatego, że wynika z jakichkolwiek innych pobudek, nie posiada żadnej
jest krzywdą, a wskutek tego, jeśli będę pragnął jego dobra, tak
jak pragnę własnego. To wszakże wymaga, abym się z nim w
pewien sposób u t o ż s a m i ł , tj., aby przynajmniej do pewnego
stopnia zniesiona została istniejąca między mną a innymi
r ó ż n i c a , na której właśnie zasadza się mój egoizm. Ponieważ
jednak nie mogę w e j ś ć w s k ó r ę tego kogoś, przeto mogę
utożsamić się z nim za pośrednictwem poznania, czyli wyobrażenia,
jakie o nim posiadam w swym umyśle - utożsamić o tyle, aby
czyny moje świadczyły o zniesieniu tej odrębności. Proces, który
tu analizuję, nie jest bynajmniej czymś urojonym, wziętym z wy-
obraźni; przeciwnie, jest on czymś zupełnie rzeczywistym, a na-
wartości moralnej. Z chwilą, gdy we mnie budzi się współczucie, same w sobie - m e t a f i z y c z n y m . Metafizyczne zaś wyjaśnienie
dobro lub krzywda innej istoty staje się dla mnie czymś pierwiastkowego zjawiska etycznego leży już poza granicami pyta-
bezpośrednim i bliskim, zupełnie w ten sam sposób, choć nie nia, postawionego przez Towarzystwo Królewskie, a mającego za
zawsze w tym samym stopniu, co i moje własne; a wówczas, przedmiot podstawę etyki. Wyjaśnienie to może być co najwyżej
różnica między mną a ową istotą przestaje być absolutna. dołączone w charakterze dodatku, danego i przyjętego stosownie do
Bez wątpienia, proces ten jest dziwny, a nawet tajemniczy. uznania. - A teraz, zanim przystąpię do wyprowadzenia głównych
Zaprawdę, jest on wielką tajemnicą etyki, jest zjawiskiem pierwiast- cnót z wyżej postawionej zasadniczej pobudki, dodam jeszcze dwie
kowym, linią graniczną, poza którą przejść może już tylko spekulacja, uwagi, które posiadają ważne znaczenie.
metafizyczna. Widzimy, jak w tym procesie znika owa przegroda, na 1. Dla ułatwienia uprościłem powyższą dedukcję
którą wskazuje „światło przyrodzone" (tak teolodzy nazywają współczucia, jedynego źródła czynów posiadających wartość
rozum), a która dzieli jadną istotę od drugiej; widzimy, jak „nie-ja" moralną, w ten sposób, że umyślnie nie uwzględniłem pobudki
przeistacza się w pewnej mierze w „ja". Zresztą, pozostawmy teraz na z ł o ś c i , która, będąc równie bezinteresowną jak i współczucie -
stronie metafizyczne wyjaśnienie tego zjawiska i zobaczmy najpierw, stawia sobie za cel ostateczny c u d z e c i e r p i e n i e . Ale teraz
czy rzeczywiście wszystkie fakty dobrowolnej sprawiedliwości i pra- możemy włączyć ją na powrót i uzupełniając wyżej podane
wdziwej miłości bliźniego mają za podstawę ów proces. Gdy rozumowanie, streścić je w sposób następujący:
wykażemy, że ostateczna podstawa moralności spoczywa w samej Istnieją w ogóle tylko t r z y z a s a d n i c z e p o b u d k i
naturze ludzkiej, zagadnienie nasze będzie tym samym rozwiązane; ludzkich czynów, i wszelkie motywy mogą działać tylko dzięki
sama bowiem podstawa nie może już być zagadnieniem temu, że zaliczają się do którejś z tych trzech kategorii. Są to:
e t y c z n y m , lecz, podobnie jak wszystkie rzeczy rozpatrywane
108 109
a. Egoizm, który pragnie własnego dobra (jest bezgraniczny). których zalicza się także wszelki brak, niedostatek, potrzeba, a nawet
b. Złość, która pożąda cudzego cierpienia (dochodzi do ostat- wszelkie pragnienie, są czymś poz yt ywnym, czymś
nich granic okrucieństwa). bezpośrednio odczuwanym. Tymczasem natura
c. Współczucie, które chce cudzego dobra (dochodzi do zadowolenia, przyjemności, szczęścia polega tylko na tym, że jakiś
szczytów szlachetności i wspaniałomyślności). brak został zapełniony, jakiś ból usunięty. Zatem zadowolenie,
Każdy czyn ludzki da się sprowadzić do jednej z tych trzech szczęście etc. działają n e g a t y w n i e . Stąd też potrzeba,
pobudek, chociaż mogą działać i dwie złączone razem. Ponieważ pragnienie stanowią warunek wszelkiej przyjemności. Już Platon
doszliśmy do przekonania, że postępki, które posiadają wartość uznał te zasady i wyłączył z nich tylko zapachy oraz rozkosze
moralną, istnieją faktycznie, przeto musimy przyjąć, że wynikają duchowe. (De Rep.,IX) Podobnie twierdzi Yoltaire: „Tylko
one z jednej z tych zasadniczych pobudek. Lecz - zgodnie z prawdziwe potrzeby dają początek prawdziwym przyjemnościom";
przesłanką 8-mą, nie mogą one wypływać ani z p i e r w s z e j A zatem rzeczą pozytywną, występującą bezpośrednio jest ból;
pobudki, ani tym bardziej z d r u g i e j ; czyny powstałe ze zadowolenie i przyjemności są tylko rzeczą negatywną, polegającą
z ł o ś c i są z punktu widzenia moralnego godne potępienia, zaś e na usunięciu bólu. I to właśnie jest przyczyną, że tylko cierpienie,
g o i z m daje początek czynom po części obojętnym moralnie. A brak, niebezpieczeństwo, bezsilność innych ludzi,
zatem muszą one wynikać z t r z e c i e j pobudki; dowody
przytoczone niżej stwierdzą to a posteriori.
2. Bezpośrednie współczucie, jakie mamy dla innych,
ogranicza się do ich c i e r p i e ń i nie bywa w nas wywoływane, a
przynajmniej nie wprost, przez ich d o b r o b y t ; dobrobyt
cudzy sam przez się nie wzrusza nas. To samo mówi i J.J.
Rousseau w Emilu „W naturze ludzkiej nie leży stawiać się w
położeniu ludzi szczęśliwszych od nas, lecz tylko takich, którzy
są bardziej godni pożałowania".
Przyczyna tego zjawiska leży w tym, że ból, cierpienie, do
same przez się i bezpośrednio wzbudzają nasze współczucie. Czło- nasze współczucie dla nich polega na utożsamieniu się z nimi?
wiek szczęśliwy, zadowolony, j a k o t a k i , pozostawia nas obojęt- Nawet wprost przeciwnie: widok człowieka szczęśliwego i
nymi, dlatego, że jego stan jest negatywny, polega na zadowolonego, j a k o t a k i e g o może bardzo łatwo pobudzić nas
nieobecności bólu, braku, potrzeby. Możemy wprawdzie cieszyć do zazdrości, której zarodki kryją się w każdym człowieku, a która
się ze szczęścia, dobrobytu, zdrowia i przyjemności innych wyżej znalazła swe miejsce wśród potęg antymoralnych.
ludzi, lecz to uczucie radości jest objawem wtórnym i zjawia Współczucie więc polega na tym, że cierpienia innych działają
się tylko dzięki temu, że poprzednio smucilibyśmy się z powodu na nas bezpośrednio, że stają się bezpośrednią pobudką naszego
ich cierpień i niedostatku; bierzemy także udział w czyimś postępowania. Zgodnie z takim pojmowaniem rzeczy muszę tu
szczęściu i zadowoleniu, dlatego, że ten ktoś jest naszym ojcem, jeszcze zauważyć często powtarzany błąd Cassiny (Saggio
dzieckiem, przyjacielem, krewnym, sługą, poddanym itp. Ale w analitico sulla composione, 1788, tłum. na niemiecki przez
takim razie, owo współdziałanie nasze nie jest wywołane widokiem Pockels'a 1790), który sądził, że źródłem współczucia jest
szczęścia i zadowolenia j a k o t a k i c h , lecz właśnie względami chwilowe złudzenie wyobraźni polegające rzekomo na tym, iż
pokrewieństwa, przyjaźni etc., a więc nie jest tak bezpośrednie jak stawiamy się sami na miejsce cierpiącego i że zdaje nam się, jak
to, które w nas wzbudza czyjś brak lub nieszczęście. Jest to zresztą byśmy j e g o cierpienia odczuwali na w ł a s n e j o s o b i e . Tak
bardzo proste: wszakże i w n a s s a m y c h na pobudzenie wcale nie jest: przeciwnie, w każdej chwili jasno zdajemy sobie
naszej działalności wpływają właściwie tylko cierpienia, do sprawę z tego faktu, że cierpi o n, a nie m y, i cierpienie, które
których zaliczać należy wszelki brak, potrzebę, pragnienie, a nas zasmuca, czujemy właśnie w j e g o osobie, a nie we
nawet nudę, stan zaś błogiego zadowolenia usposabia nas do w ł a s n e j . Cierpimy razem z nim, a więc w nim; odczuwamy
bezczynności i do leniwego spokoju: dlaczego więc miałoby jego ból, jako j e g o własny i nie mamy wcale złudzenia,
być inaczej w stosunku do innych, zwłaszcza, gdy zważymy, że
110 111
jakoby ten ból był naszym bólem; przeciwnie nawet, im szczęśliw- złości, powstrzymuje mnie tylko od wyrządzenia krzywdy,
szym jest nasz własny stan i im silniejsza sprzeczność zachodzi między czyli od sprowadzenia takiego stanu rzeczy, który nie istniał
jego a naszym położeniem, tym dostępniejsi stajemy się dla poprzednio; słowem, od tego, abym sam stał się przyczyną
uczucia litości. Wyjaśnienie tego ważnego zjawiska nie jest łatwe i cudzych cierpień; na stopniu wyższym, działając pozytywnie,
nie da się osiągnąć tylko za pomocą psychologii, jak to pobudza mnie do czynnej pomocy. Rozdział między tak
przypuszczał Cassina. Jedna tylko metafizyka może nam go zwanymi obowiązkami sprawiedliwości, a obowiązkami cnoty,
dostarczyć. - W ostatnim rozdziale postaram się dać owo czyli właściwie między sprawiedliwością a miłością bliźniego,
wyjaśnienie metafizyczne. który u Kanta jest tak sztuczny, tutaj wynika w sposób
Teraz zaś przechodzę do następnego punktu i wyprowadzę zupełnie prosty i sam przez się, potwierdzając tym samym
ze wskazanego wyżej źródła czyny, posiadające prawdziwą słuszność tej zasady. Jest to naturalna, ścisła, nie dająca się
wartość moralną. Jako powszechną zasadę takich czynów, a zapoznać granica między negatywnym a pozytywnym, między
zatem jako najwyższą zasadę etyki, podałem już w poprzednim nieszkodzeniem a pomocą. Dotychczasowe nazwy obowiązków
rozdziale zasadę: N e m i n e m laede, i m o omnes, ą u a n t u m sprawiedliwości i obowiązków cnoty, które to ostatnie nazywano
potes, i u v a. Zasada ta zawiera dwa prawidła; podobnie jeszcze obowiązkami miłości,
odpowiadające jej postępki dzielą się na dwie klasy.

§17. Cnota sprawiedliwości

Przy bliższym podaniu procesu współczucia, które, jak wy-


kazaliśmy, jest pierwotnym zjawiskiem etycznym, okazuje się,
że cudze cierpienie może się stawać bezpośrednią pobudką mego
postępowania w stopniu niższym lub wyższym, oraz, że te dwa
stopnie są wyraźnie rozgraniczone między sobą. Na pierwszym
stopniu współczucie, przeciwdziałając pobudkom egoizmu lub
„ludzkość" używamy często, jako synonimu litości, współczucia. A
czyli niedoskonałymi, zawierają przede wszystkim ten błąd, że zatem pierwszy stopień działania tej prawdziwej i przyrodzonej
podporządkowują rodzaj gatunkowi: sprawiedliwość bowiem jest pobudki moralnej jest tylko n e g a t y w n y . Pierwotnie jesteśmy
przecież także cnotą. Następnie, nazwy te opierają się na zbytnim wszyscy skłonni do niesprawiedliwości i przemocy; n a s z e
rozszerzaniu pojęcia obowiązku, które ja niżej postaram się bowiem potrzeby, nasze pożądania, nasz gniew i nasza nienawiść
sprowadzić do jego właściwych granic. Na miejsce tych dwóch występują w świadomości bezpośrednio i dzięki temu korzystają
klas obowiązków stawiam dwie cnoty: cnotę sprawiedliwości i z i u r i s p r i m i o c c u p a n t i s ; tymczasem cudze cierpienia,
cnotę miłości bliźniego, które nazywam kardynalnymi, ponieważ zrządzone przez naszą przemoc i niesprawiedliwość, dochodzą
w praktyce wszystkie inne z nich wynikają, a teoretycznie dają do naszej świadomości dopiero drogą w y o b r a ż e n i a , poprzez
się wyprowadzić. Źródło obu tkwi w przyrodzonym współczuciu. doświadczenie, a więc p o ś r e d n i o , dlatego też Seneka mówi:
Samo zaś współczucie jest niezaprzeczalnym faktem ludzkiej Adneminem ante bona mens venit, quam mala [Nie ma człowieka, u
świadomości, jest jej istotnie właściwym i nie opiera się na którego dobre intencje zjawiałyby się przed złymi]. Tak więc na
żadnych przypuszczeniach, pojęciach, religiach, dogmatach, po- pierwszym stopniu działanie współczucia sprowadza się do tego, że
daniach, wychowaniu ani wykształceniu; jest pierwotne i bez- nie pozwala mi na zadawanie innym cierpień, które mógłbym im
pośredne, tkwi w samej naturze ludzkiej i dlatego właśnie zdolne zadać dzięki tkwiącym we mnie popędom antymoralnym, że woła
jest oprzeć się wszelkim próbom, przejawia się we wszystkich na mnie: „stój!" i że staje między mną a innymi ludźmi na kształt
krajach i epokach; do niego, jako do istniejącego koniecznie w tarczy, chroniącej ich przed krzywdą, którą mógłby wyrządzić im
każdym człowieku, ludzie odwołują się wszędzie z całym mój egoizm lub moja złość. W ten sposób z pierwszego stopnia
zaufaniem, i nigdzie nie należy ono do „bogów cudzych". Nazywamy współczucia wynika prawidło
„nieludzkim" tego, kto wydaje się go pozbawionym, wyrazu zaś

112 113
„ n e m i n e m l a e d e", czyli zasada s p r a w i e d l i w o ś c i ; jest to ma duszę szlachetną, poznanie to wystarczy raz na zawsze do
jedyne źródło tej cnoty, źródło czysto moralne, wolne od jakiej wyprowadzenia zeń zasady n e m i n e m l a e d e; refleksja nasza
bądź przymieszki; sprawiedliwość nie może wypływać z innego przemienia tę zasadę w stałe postanowienie, aby szanować prawa
źródła, gdyż inaczej musiałaby wspierać się na egoizmie. Jeśli każdej jednostki, nie dopuszczać się do żadnego bezprawia, za-
dusza moja jest dostępna współczuciu w tym stopniu, to to chować sumienie wolne od zarzutu, że się jest przyczyną cudzej
współczucie nie pozwoli mi nigdy posługiwać się cudzym krzywdy - a więc nie sprowadzać na innych przemocą lub podstępem
cierpieniem dla osiągania mych własnych celów, bez względu na tych cierpień i ciężarów życia, jakie nam przypadły w udziale,
to, czy to cierpienie byłoby skutkiem natychmiastowym czy póź- lecz nieść je samemu, aby innym ich nie przysparzać. Chociaż
niejszym, bezpośrednim czy też pośrednim, które zjawia się jako bowiem z a s a d y i w ogóle poznanie abstrakcyjne nie są ani
dalsze ogniwo łańcucha następstw. Znaczy to, że nie będę czynił źródłem, ani pierwszą podstawą moralności, to jednak dla życia
zamachów ani na własność, ani na osobę bliźniego, że nie będę moralnego są bezwarunkowo niezbędne; odgrywają one w nim
mu zadawał cierpień, ani cielesnych ani moralnych; czyli, że nie rolę rezerwuaru do przechowania uczuć płynących ze źródła mo-
tylko powstrzymam się od jakichkolwiek gwałtów fizycznych, ale ralności, które nie jest stale czynne; gdy nadchodzi chwila za-
nie wyrządzę mu żadnej krzywdy moralnej ani przez obrazę,
ani przez groźby, potwarz lub przykrości. To samo współczucie
nie pozwoli mi zaspokoić mych żądz kosztem szczęścia całego
życia kobiety, ani uwodzić cudzej żony, ani przyczyniać się do
moralnego i fizycznego zepsucia młodzieńców przez nakłanianie
ich do pederastii. Przy tym nie trzeba wcale, żeby w każdym
pojedynczym wypadku współczucie było rzeczywiście pobudzone;
wtedy bowiem często zjawiałoby się za późno; kto raz doszedł
do poznania krzywdy, którą każdy czyn niesprawiedliwy wyrządza
innym, krzywdy, którą w skrzywdzonym potęguje jeszcze poczucie
doznanej niesprawiedliwości czyli cudzej przemocy, temu, jeśli
stosowania tych uczuć, wypływają one ze zbiornika za pomocą przemawia bezpośrednio do współczucia, współczuciu zaś

kanałów odprowadzających. W dziedzinie moralnej zachodzi to kobiety są stanowczo daleko bardziej dostępne niż mężczyźni. Z

samo, co i w dziedzinie fizjologicznej, gdzie np. pęcherzyk żółciowy tym wszakże zastrzeżeniem, że tylko rzeczy namacalne,

jest potrzebny jako rezerwuar dla produktów wątroby, i teraźniejsze, bezpośrednio realne posiadają w ich oczach rzeczywiste

podobnie w wielu innych wypadkach. Bez stałych z a s a d istnienie; wszelkie zaś rzeczy dalekie, nieobecne, przeszłe, przyszłe,

stawalibyśmy się ofiarą popędów antymoralnych we wszystkich słowem, wszystko co może być poznane tylko za pomocą pojęć,

tych wypadkach, kiedy pod działaniem wrażeń zewnętrznych, te są już dla nich trudne do ujęcia. Tak więc jedno kompensuje się

popędy zamieniają się na afekty. Stałe trzymanie się zasad wbrew drugim: sprawiedliwość jest cnotą bardziej męską, miłość

przeciwdziałającym im pobudkom jest p a n o w a n i e m n a d bliźniego - bardziej kobiecą. Myśl, że kobiety mogłyby zasiadać

s o b ą . Stąd to właśnie kobiety, które wskutek właściwej słabości na krześle sędziowskim, wzbudza śmiech, ale siostry

rozumu, są daleko mniej zdolne od mężczyzn do pojmowania miłosierdzia stoją częstokroć daleko wyżej od braci mi-

z a s a d , do trzymania się ich i obierania ich za wytyczną dla łosiernych. - Z w i e r z ę t a , jako całkowicie pozbawione władzy

swego postępowania, w ogóle stoją też niżej od mężczyzn pod abstrahowania czyli poznawania za pomocą rozumu, są zupełnie

względem cnoty sprawiedliwości, czyli są i mniej sumienne i niezdolne do tworzenia jakich bądź postanowień, nie mówiąc

mniej uczciwe, niesprawiedliwość i fałsz są najpospolitszymi ich już o zasadach; nie posiadają też władzy p a n o w a n i a n a d s

wadami, a kłamstwo - właściwym [ich] żywiołem. W zamian za o b ą i są zupełnie nieodporne wobec wrażeń i afektów. Dlatego

to przewyższają mężczyzn pod względem cnoty m i ł o ś c i też właśnie nie mają świadomej moralności, chociaż gatunki, a w wy-

b l i ź n i e g o , a to dlatego, że pobudką do wykonania jakiegoś ższych rodzajach nawet i osobniki, okazują wielkie różnice pod

aktu tej cnoty bywa w większości coś n a m a c a l n e g o , coś, co względem dobroci lub złości charakteru. Zgodnie z tym, co wyżej

114 115
powiedzieliśmy, w pojedynczych postępkach człowieka sprawie- Uwagi te wykażą, mam nadzieję z dostateczną jasnością, że
dliwego współczucie działa nie wprost, ale za pośrednictwem sprawiedliwość - jakkolwiek nieprawdopodobne mogłoby się to
zasad, i nie tylko tn actu, ile raczej in potentia. Podobnie jak w wydawać na pierwszy rzut oka - jako rzeczywista, dobrowolna
statyce większa s z y b k o ś ć , którą otrzymujemy, przedłużając cnota, początek swój ma we współczuciu. Komu zaś zdawałoby się,
jeden z drążków u wagi, a dzięki której mniejsza masa równoważy że współczucie stanowi grunt zbyt ubogi, aby na nim mogła wyrosnąć
większą, w stanie spokoju działa tylko p o t e n t i a , a jednak owa cnota wielka i w całym znaczeniu tego wyrazu kardynalna,
zupełnie tak samo, jak i a c t u. - Z tym wszystkim, współczucie główna, ten niech przypomni sobie z tego, co wyżej było powiedziane,
zawsze gotowe jest do wystąpienia czynnego; dlatego też, jeśli jak rzadko spotykamy między ludźmi sprawiedliwość prawdziwą,
kiedy, w pojedynczych wypadkach, zasada sprawiedliwości dobrowolną, bezinteresowną, nieobłudną; zaprawdę, uczynki, nace-
chwiać się poczyna, żadne pobudki (egoistyczne odsuwamy na chowane taką sprawiedliwością, należą do uderzających wyjątków,
bok) nie wpływają tak silnie na wzmocnienie sprawiedliwych a ich stosunek do podrabianego naśladownictwa, do uczynków
postanowień, jak właśnie te, które wypływają z samego sprawiedliwości, tak głośno wysławianej, a wypływającej jedynie ze
współczucia. Jest to prawdziwe nie tylko względem faktów względów praktycznych, jest, tak pod względem jakości jak i ilości,
gwałtu popełnionego na czyjeś osobie, lecz także i tam, gdzie mniej więcej takie samo, jak stosunek złota do miedzi. Sprawied-
chodzi o pogwałcenie zasady słuszności. Tak np. jeśli ktoś ma
ochotę zachować dla siebie jakiś znaleziony przedmiot
wartościowy, to - wykluczamy wszelkie pobudki praktyczne i
religijne, jakie przemawiałyby za zwrotem - nic nie skieruje go
tak łatwo na drogę sprawiedliwości, jak wyobrażenie troski,
przykrości i lamentu osoby, która ów przedmiot zgubiła. W
poczuciu tej to prawdy często, wzywając publicznie znalazcę
do zwrotu zgubionych pieniędzy, ogłaszający dołącza
zapewnienie, że poszkodowany jest człowiekiem ubogim, potrze-
bującym itp.
liwość tego drugiego typu nazwałbym „sprawiedliwość filozoficznej nauki prawa, Hugo Grotius, podaje w przedmiocie
ludowa"*, a pierwszego „sprawiedliwość niebieska tego pojęcia na wstępie swego dzieła „De jurę bellit et pacis":
[niebiańska]*"; opuściła bowiem [ona], według Hezjoda, lus hic nihil alind, ąuam quod iustum est significat, idąue
ziemię w okresie żelaznym, aby zamieszkać wśród bogów negante magis sensu, ąuam aiente, ut ius sit, ąuod iniustum non
nieśmiertelnych. Dla tej rośliny tak rzadkiej, tak egzotycznej na est [Wyraz prawo znaczy tutaj po prostu - to co jest
ziemi, grunt współczucia jest zupełnie dostateczny. sprawiedliwe - i ma raczej negatywne niż pozytywne znaczenie,
N i e s p r a w i e d l i w o ś ć czyli b e z p r a w i e polega na tak że prawem jest właściwie to co nie jest niesprawiedliwe].
skrzywdzeniu jakiejś istoty. S.tąd pojęcie b e z p r a w i a jest Nawet trywialna definicja „oddawać każdemu co do niego
pojęciem p o z y t y w n y m i poprzedza pojęcie p r a w a , które należy", dowodzi, wbrew swym pozorom, negatywnego
jest n e g a t y w n e , służące do oznaczenia tylko takich charakteru sprawiedliwości. Jeśli coś do kogo należy, to nie ma
postępków, które można wykonywać, nie krzywdząc nikogo, tj. nie potrzeby oddawać mu tego; właściwy zatem sens definicji[brzmi]:
popełniając b e z p r a w i a . Stąd łatwo wywnioskować, że do „nikomu nie zabierać tego, co do niego należy." - Negatywny
tej ostatniej kategorii postępków należą także i takie, których charakter wymagań sprawiedliwości sprawia, że można ją wpro-
celem jest jedynie obrona przed krzywdą, jaką ktoś mi chce wadzić drogą przymusu: zasada n e m i n e m l a e d e może być
wyrządzić. Żaden wzgląd współczucia dla bliźniego nie może na stosowana przez wszystkich jednocześnie. Instytucją, stwa-
mnie wymóc, abym pozwolił mu się skrzywdzić, tj, zniósł z jego rzającą ten przymus, jest p a ń s t w o , którego jedynym celem
strony pogwałcenie mego prawa. N e g a t y w n o ś ć pojęcia jest obrona jednych jednostek przed drugimi, oraz zabezpieczenie
prawa w przeciwstawieniu d o p o z y t y w n o ś c i pojęcia całości od napaści wrogów zewnętrznych. Niektórzy niemieccy
bezprawia wynika także z objaśnienia, jakie ojciec pseudo-filozofowie naszej sprzedajnej epoki chcieliby zeń uczynić

116 117
jakąś instytucję wychowawczo-umoralniająco-budującą; chęci przed gwałtem, są niezależne od jakiegokolwiek prawodawstwa
te kryją jezuicki zamiar zniesienia wolności osobistej i pozytywnego i odeń wcześniejsze; jest to rzecz oczywista; stąd zaś
zatamowania indywidualnego rozwoju jednostki w tym celu, wynika, że istnieje prawo czysto etyczne czyli przyrodzone i czysta, tj.
aby ją zamienić na kółeczko jakiejś chińskiej maszyny niezależna od jakichkolwiek ustaw pozytywnych nauka prawa.
państwowej i religijnej. Taka sama droga niegdyś Zasady tej nauki mają wprawdzie podkład empiryczny, ponieważ
doprowadziła do inkwizycji, palenia na stosie i wojen powstają z pojęcia krzywdy, lecz wzięte same w sobie, opierają się
religijnych; słowa Fryderyka Wielkiego, który rzekł: „W moim na czystym rozumie, który a priori daje nam zasadę: c a u s a
kraju każdy będzie miał prawo starać się o swe zbawienie w taki c a u s a e e s t c a u s a e f f e c t u s [przyczyna przyczyny jest
sposób, jaki sam uzna za odpowiedni", dowodziły, że nie chciał na przyczyną skutku], w danym wypadku zasada ta znaczy, że nie ja
nią wstąpić. Tymczasem dziś jeszcze widzimy, jak wszędzie jestem przyczyną tego, co muszę czynić, aby obronić się przed
(za wyjątkiem, zresztą raczej pozornym niż rzeczywistym, krzywdą, którą ktoś mi wyrządza, ale sam sprawca krzywdy, oraz że
Stanów Ameryki Północnej) państwo bierze na siebie zadanie mogę opierać się wszelkim z jego strony zamachom na moje prawa,
zaspokojenia metafizycznych potrzeb swoich członków. Rządy, nie stając się sam względem niego winny niesprawiedliwości. Jest to
jak się zdaje, przyjęły za swą zasadę następujące zdanie jak gdyby prawo odbijania się fal, przeniesione do świata moralnego.
Quintusa Curtiusa: Nulla res efficacius multitudinem regit, quam Z połączenia empirycznego pojęcia gwałtu z powyższym prawidłem,
superstitio: alioąuin impotens, saeva, mutablis; ubi vana religiom
capta est, melius vatibus, ąuam ducibus suis paret [Nic nie jest
skuteczniejsze przy kierowaniu pospólstwem, jak przesąd. Bez
przesądów pospólstwo staje się porywcze, okrutne i zmienne,
uwiedzione zaś kłamstwami jakiej bądź religii, staje się
posłuszniejsze swoim kapłanom, niż nim było względem swoich
wodzów].
Pojęcia b e z p r a w i a i p r a w a , jako równoznaczne z poję-
ciem gwałtu, które to ostatnie pojęcie zawiera w sobie jeszcze i obronę
dostarczonym nam przez czysty rozum, powstają zasadnicze pojęcia jakiegoś działania i rozważa te same postępki, jako takie, których
bezprawia i prawa, które każdy ujmuje a priori; stosuje zaś [je] nikt nie jest obowiązany znosić, ponieważ nikomu nie powinna
w praktyce, skoro tylko doświadczenie da mu do tego powód. dziać się krzywda. Przeciwko tym postępkom państwo wznosi
Empirykowi, który temu by zaprzeczał, można dać za przykład tamę w postaci prawa pozytywnego. Celem działalności państwa
(wobec tego, że w jego oczach znaczenie mają tylko dane do- jest, aby nikt nie c i e r p i a ł bezprawia, celem moralnej nauki
świadczenia) dzikich, którzy bardzo dobrze, a często bardzo do- prawa - aby nikt go nie popełniał.*
kładnie i subtelnie odróżniają prawo od bezprawia. Szczególnie Pod względem j a k o ś c i o w y m bezprawie jest zawsze jed-
jest to widoczne przy zamianach handlowych i w ogóle przy nakowe we wszystkich niesprawiedliwych uczynkach; jest to miano-
wszelkich umowach, w jakie wchodzą z załogami okrętów eu- wicie zawsze czyjaś krzywda, skrzywdzenie kogoś na jego
ropejskich, wreszcie podczas odwiedzin na tych okrętach. Są zu- osobie [ciele] lub honorze, pogwałcenie jego swobody lub prawa
chwali i pewni siebie tam, gdzie czują, że słuszność mają za własności. Lecz z ilościowego punktu widzenia
sobą, a bojaźliwi, gdy słuszność jest nie po ich stronie. W kwestiach niesprawiedliwe uczynki mogą się bardzo różnić między sobą.
spornych chętnie przystają na prawne rozstrzygnięcie nieporozu- Moraliści nie dość ściśle zbadali owe różnice co do r o z m i a r ó w
mienia; natomiast niesprawiedliwość popycha ich do wojny. b e z p r a w i a , ale w życiu praktycznym różnica ta jest wszędzie
N a u k a p r a w a jest częścią etyki, wykazującą jakich czynów uznawana, a odpowiadają jej rozmiary nagany, z jaką spotyka
nie powinniśmy popełniać, jeśli nie chcemy dopuszczać się bez- się dany uczynek. Podobnie i w kwestii stopnia słuszności,
prawia. Etyka zatem zajmuje się w tym razie stroną c z y n n ą . sprawiedliwości, wartości postępków.
Ten sam rozdział etyki wchodzi jednocześnie w przedmiot pra-
' Obszerniejsze wyjaśnienie doktryny prawa znajduje się w
wodawstwa, [gdzie] odwracając kwestię, uwzględnia stronę b i e r n ą
„Die Welt als ...", tom I, § 62.
118 119
Dla lepszego wyjaśnienia wezmę parę przykładów: tak np., kto niej wstrętem, jak względem czegoś wołającego o pomstę do
kradnie bochenek chleba, aby uniknąć śmierci głodowej, ten popełnia nieba, jakiejś niesłychanej zbrodni, jakiegoś świętokradztwa,
bezprawie - lecz jakże drobne jest ono w porównaniu z nie- wobec którego sami bogowie zakrywają swe oblicza. Ta
sprawiedliwością bogacza, który, w jakikolwiek by to było sposób, niesprawiedliwość podwójna zdarza się w takich wypadkach,
pozbawia biednego jego własności. Bogacz, który wypłaca na- kiedy ktoś wyraźnie zobowiązał się bronić, ochraniać kogoś
jemnikowi jego należność, postępuje rzetelnie - lecz jakże mało innego, a zatem, kiedy już samo niedopełnienie zobowiązania
znaczy jego rzetelność w porównaniu z sumiennością biedaka, byłoby połączone z krzywdą tego, na czyją korzyść było
który bogaczowi odnosi znalezioną sakiewkę złota. Stosunek wza- zrobione, czyli stanowiłoby fakt bezprawia; - on zaś nie tylko,
jemny tych tak znacznych różnic w rozmiarach sprawiedliwości że swego zobowiązania nie dopełnia, ale jeszcze krzywdzi
lub niesprawiedliwości nie jest absolutny i prosty, jak np. stosunek tego, kogo miał bronić. Do takich należą wypadki, kiedy najęty
podziałów [na] linii mierniczej, lecz bezpośredni i względny, jak przewodnik zabija, zaufany stróż okrada, kiedy opiekun
stosunek podstawy do stycznej. Postawiłbym formułę następującą: pozbawia majątku swych pupilów, adwokat sprzeniewierza się,
wielkość niesprawiedliwości mego postępku równa się wielkości sędzia daje się przekupić, ktoś proszony o radę umyślnie źle
krzywdy, jaką wyrządzam komuś innemu, podzielonej przez wiel- radzi pytającemu itp. Wszystko to razem wzięte
kość korzyści, jaką sam przez to osiągam; - zaś wielkość spra-
120
wiedliwości mego czynu jest równą wielkości korzyści, jaką przy-
niosłoby mi skrzywdzenie kogoś, podzielonej przez szkodę, jaką
ów ktoś poniósłby w tym razie. - Ale prócz tego istnieje jeszcze
n i e s p r a w i e d l i w o ś ć p o d w ó j n a , specyficznie różna od
wszelkiej niesprawiedliwości prostej, bez względu na rozmiary
tej ostatniej; poznać ją można po tym, że oburzenie
bezstronnych świadków, które jest zawsze proporcjonalne do roz-
miarów niesprawiedliwości, najwyższego swego stopnia dosięga
tylko wobec niesprawiedliwości podwójnej i objawia się względem
wchodzi [w zakres] pojęcia z d r a d y , która jest przedmiotem z o b o w i ą z a ł się do niego. Stąd też wszelkie obowiązki wy-
wstrętu dla całego świata; to też, zgodnie z tym powszechnym pływają z uprzedniego z o b o w i ą z a n i a . Zobowiązanie w prze-
zapatrywaniem, Dante umieszcza zdrajców w najniższych kręgach ważnej większości wypadków, jest to wyraźna umowa, jak np.
piekła, tam gdzie przebywa sam Szatan (Piekło, XI). między panującym a ludem, rządem a urzędnikami, panem a sługą,
Ponieważ wspomnieliśmy o z o b o w i ą z a n i u , przeto należa- adwokatem a klientem, lekarzem a chorym, i w ogóle między
łoby ustalić pojęcie o b o w i ą z k u , które tak często bywa wspomi- każdym, kto się podejmuje dostarczenia pewnych usług, a jego
nane zarówno w życiu, jak i w etyce, lecz którego granice ulegają mocodawcą w najobszerniejszym znaczeniu tego wyrazu. Dlatego
zwykle zbytniemu rozszerzaniu. Stwierdziliśmy, że bezprawie polega też z każdego obowiązku wypływa jakieś prawo; nikt bowiem nie
na wyrządzeniu komuś krzywdy bądź fizycznej, bądź moralnej oraz może się zobowiązać bez dostatecznego motywu, tj. w danym
na pogwałceniu jego praw swobody i własności. Stąd zdaje się wypadku bez mającej wyniknąć stąd dla niego korzyści. Znam
wynikać, że bezprawie musi koniecznie przybierać postać jakiegoś tylko j e d e n rodzaj zobowiązania, który ludzie przyjmują na
pozytywnego zamachu, jakiegoś czynu. Bywają jednak uczynki, siebie nie za pośrednictwem umowy, lecz bezpośrednio, samym
których samo tylko z a n i e d b a n i e jest już bezprawiem. Uczynki czynem, a to dlatego, że w chwili przyjęcia zobowiązania istoty, do
podobne noszą nazwę o b o w i ą z k ó w . Taka jest prawdziwie której się ono
filozoficzna definicja pojęcia obowiązku, wszelka zaś odrębność
121
tego pojęcia, a nawet pojęcie samo [sam jegof sens], zatraci się
[znika] z chwilą, gdy chcemy, jak w dotychczasowej etyce, nazywać
obowiązkiem wszelki uczynek godny uznania, zapominając, że
obowiązek znaczy to samo, co p o w i n n o ś ć . Zatem
o b o w i ą z e k , (•), le devoir, duty - j e s t to t a k i u c z y n e k ,
p r z e z którego samo zaniedbanie wyr z ądz am y
k o m u ś k r z yw d ę , c z y l i p o p e ł n i a m y b e z p r a w i e .
Oczywiście stosuje się to tylko do takich wypadków, kiedy ktoś
dobrowolnie podjął się spełnienia pewnego czynu, czyli właśnie
odnosiło, nie było jeszcze na świecie: jest to zobowiązanie rodziców rządzonej szkody. Lecz odszkodowanie, jako usiłowanie naprawy

względem dzieci. Kto daje dziecku życie, ten bierze tym samym na złych skutków niesprawiedliwego czynu, jest czymś tylko negatyw-

siebie obowiązek utrzymania go aż do czasu, kiedy dziecko będzie nym, powstałym stąd, że właściwie sam czyn powinien był pozostać

w stanie samo się utrzymywać; a jeśli ta chwila nie ma n i g d y niespełniony. - Zauważmy jeszcze przy tej sposobności, że słuszność

nadejść, jak to np. bywa w razach kiedy dziecko jest niewidome, gdy (aeąuitas) jest często wrogiem sprawiedliwości i wyrządza jej dużą

jest kaleką, kretynem, to i obowiązek nie kończy się n i g d y . szkodę; dlatego też nie należy dawać jej zbyt wiele miejsca. Niemiec

Samo bowiem niedanie pomocy i opieki, czyli zaniedbanie jest zwolennikiem słuszności, Anglik trzyma się zasady sprawiedliwo-

pewnych uczynków, byłoby połączone z krzywdą dziecka, a ści.

nawet mogłoby przyprawić je o utratę życia. Moralny obowiązek Prawo motywacji jest równie ścisłe, jak prawo fizycznej przy-

dzieci względem rodziców nie jest tak bezpośredni ani tak czynowości, czyli, jego cechą charakterystyczną jest nieodparta

bezwarunkowy. Wynika on stąd, że ponieważ każdy obowiązek konieczność. Zgodnie z tym istnieją dwa sposoby, dwie drogi do

stwarza pewne prawo, przeto i rodzice muszą posiadać jakieś popełniania bezprawia: droga przemocy i droga podstępu.

prawo w stosunku swym do dzieci; prawo to daje początek Używając przemocy, mogę kogoś zabić, ograbić lub zmusić do

obowiązkowi posłuszeństwa dzieci wobec rodziców, lecz posłuszeństwa; zupełnie tego samego mogę dokonać i za pomocą

obowiązek ten znika wraz z prawem, z którego powstał. Miejsce podstępu, pod-

jego zajmuje wówczas wdzięczność za to, co rodzice uczynili ponad


$vój obowiązek. Mimo to jednak, chociaż niewdzięczność jest
występkiem szkaradnym, a nawet często wprost oburzającym,
wdzięczności nie możemy zaliczyć do obowiązków; brak bowiem
wdzięczności nie staje się źródłem niczyjej krzywdy, a zatem nie
jest b e z p r a w i e m . W przeciwnym razie dobroczyńca chyba by
uważał swoje postępowanie za wynik milczącej umowy. - Za
zobowiązanie, wypływające bezpośrednio z uczynku, można
uznać by jeszcze i obowiązek odszkodowania, wynagrodzenia wy-
suwając umysłowi mej ofiary fałszywe motywy, dzięki którym uczyni bezbronną], jeszcze zanim ją napadnie. Szczytem oszustwa jest
ona to, czego w innym razie by nie uczyniła. Za środek służy tu z d r a d a , która jest przedmiotem głębokiego wstrętu, ponieważ
k ł a m s t w o; to właśnie sprawia, że kłamstwo jest złem, ale też należy do kategorii n i e s p r a w i e d l i w o ś c i p o d w ó j n ej.
jest złem tylko o tyle, o ile jest narzędziem podstępu, czyli Ale podobnie, jak nie staję się winnym bezprawia, gdy przemoc
przymusu za pośrednictwem motywacji. W większości jest ono odpieram przemocą, i jak mam prawo używać siły w wypadku
właśnie tym narzędziem. Nikt nie kłamie bez dostatecznego własnej obrony, podobnie, gdy brak mi siły, lub gdy jej nie chcę
motywu; motyw zaś ten, z rzadkimi wyjątkami, bywa użyć, mam prawo odeprzeć przemoc i podstępem. W tych samych
niesprawiedliwy; motywem tym jest prawie zawsze chęć więc wypadkach, kiedy mam prawo użyć siły, mam także prawo
narzucenia naszej woli tym, nad którymi nie mamy żadnej uciec się i do k ł a m s t w a ; tak np. podstępem wciągam w
władzy, czyli chęć wywarcia na nich przymusu za pomocą zasadzkę zbójców, lub innych ludzi, nieprawnie używających
motywacji. Nawet zwyczajne przechwałki zaliczają się do przemocy. Dla tegoż powodu i obietnica, wymuszona przemocą, nie
kłamstw tego samego typu, ponieważ ten, kto się przechwala obowiązuje tego, kto ją dał. Ale w rzeczywistości prawo do
przed innymi, czyni to w tym celu, aby pozyskać w ich oczach kłamstwa idzie jeszcze dalej: zjawia się ono wobec wszelkich
większe znaczenie, niż to, na jakie zasługuje. Moc pytań nieuprawnionych, a dotyczących moich osobistych spraw i
obowiązująca o b i e t n i c y i u m o w y wypływa stąd, że w razie interesów, czyli wobec wszelkich pytań niedyskretnych -
niedotrzymania tak jedna, jak druga stają się najuroczystszym zwłaszcza, że w tych razach nie tylko szczera odpowiedź, ale nawet
[jawnym] kłamstwem, którego cel - chęć wywarcia moralnego odmowa odpowiedzi może często wzbudzać podejrzenie i narażać na
przymusu - jest tym widoczniejszy, że motyw kłamstwa - usługa przykrość lub niebezpieczeństwo. Kłamstwo jest w tym razie jedyną
wymagana od drugiej strony - jasno był wyrażony. Oszustwo obroną przed nieusprawiedliwioną ciekawością, której pobudki
jest dlatego godne pogardy, że rozbraja swoją ofiarę [czyni

722 125
rzadko kiedy bywają życzliwe. Jeśli bowiem mam prawo kłamstwem; tym gorzej dla niego, jeśli to kłamstwo wprowadzi go
przeciwstawiać fizyczny opór fizycznej przemocy i w w błąd, którego następstwa mogą być dlań szkodliwe.
przewidywaniu czyichś złych zamiarów przygotowywać się do Kłamstwo w takim wypadku jest jedynym środkiem na
obrony na ryzyko tego, kto by chciał mnie skrzywdzić; to tak samo ciekawość natrętną a podejrzaną; jesteśmy wtedy w wypadku
dobrze mam prawo używać wszelkich sposobów, aby utrzymać w koniecznej samoobrony. Nie pytaj, to ci nie odpowiem nieprawdy
tajemnicy to, z czego inni mogliby skorzystać na moją szkodę; - powinno być zasadą postępowania w tym względzie. Anglicy, u
mam zaś wszelkie podstawy do przedsiębrania takich ostrożności, których zarzut kłamstwa jest najcięższą obrazą i którzy też z tego
ponieważ i tu bardzo łatwo mogę przypuszczać czyjąś złą wolę powodu rzeczywiście kłamią mniej niż inne narodowości,
względem mnie. Dlatego to mówi Ariosto: „Chociaż udawanie jest uważają wszelkie wypytywanie o cudze sprawy za rzecz nieprzy-
najczęściej nagany godne i świadczy o złych zamiarach, to jednak zwoitą, określaną u nich nazwą „to ask ąuestions". - Człowiek
przynosiło oczywisty pożytek, chroniąc od szkody, hańby lub rozumny, choćby jak najbardziej prawy, trzyma się zawsze tego
śmierci. Wszak nie z samymi bowiem tylko przyjaciółmi prawidła. Jeśli np. wraca z jakiejś oddalonej miejscowości,
rozmawiamy w tym życiu śmiertelnym, pełnym zazdrości, i raczej skąd wiezie pieniądze, a po drodze przyłączy się do niego jakiś
chmurnym niż pogodnym". (Orlando szalony, IV) nieznajomy i zwyczajem podróżnych zacznie wypytywać,
Tak więc mogę, nie dopuszczając się bezprawia, przeciwstawić najpierw d o k ą d jedzie, potem s k ą d, a wreszcie w jakim c e l u
podstęp przypuszczalnym zamiarom wyrządzenia mi krzywdy; nie tam jechał; wówczas,
mam obowiązku zdawać rachunku ze swoich spraw osobistych
124
każdemu, kto chce je przeniknąć, nie mając do tego żadnego prawa,
ani też słowami: „o tym nie chcę mówić", dobrowolnie wskazywać
mu, gdzie leży tajemnica, której odkrycie mogłoby być dla
mnie niebezpieczne, dla niego korzystne, a w każdym razie
dawałoby mu nade mną przewagę. Scire volunt secreta domus,
atąue inde timeri [Pragną poznać tajemnice domu, aby się ich
obawiano]. Przeciwnie, mam wtedy zupełne prawo zbyć go
aby uniknąć możliwości ograbienia, odpowie na to badanie kłamst- kłamstwa w s p a n i a ł o m y ś l n e , np. jak w „Don Carlosie"
wem. Młodzieniec, spotkany przypadkiem w domu człowieka, o kłamstwo markiza Pozy, lub w „Jerozolimie wyzwolonej" i w ogóle
którego córkę się stara, i zapytany o powód tej niespodziewanej we wszystkich wypadkach, kiedy ktoś bierze na siebie cudzą
bytności, jeśli tylko nie jest w ciemię bity, bez namysłu da odpowiedź winę. Wreszcie sam Jezus Chrystus kiedyś umyślnie powiedział
wymijającą lub niezgodną z prawdą. I wiele jest jeszcze podobnych nieprawdę (Jan, VII, 3-10).* Campanella w swoich „Poesie
wypadków, w których człowiek rozsądny bez skrupułów dopuszcza filosofische", mówi
się kłamstwa. Tylko takie zapatrywanie może usunąć ową jaskrawą
sprzeczność, jaka dziś zachodzi między moralnością głośno wy- ' „Rzekli tedy do Niego bracia Jego: odejdź stąd, a idź do

znawaną, a tą, którą codziennie praktykują nawet najuczciwsi i Żydowskiej ziemi, aby i uczniowie twoi widzieli dzieła twe, które

najlepsi. Lecz używanie kłamstwa musi być ściśle ograniczone do czynisz. Albowiem żaden nic w skrytości nie czyni, a sam chce

wypadków koniecznej samoobrony; inaczej teoria nasza otworzyła- być na jawie. Jeśli te rzeczy czynisz, oznajmij sam siebie światu.

by drogę do najwstrętniejszych nadużyć; kłamstwo bowiem samo Bo i bracia jego weń nie wierzyli. Rzekł im tedy Jezus: Czas mój

przez się jest narzędziem nader niebezpiecznym. Podobnie jednak, jeszcze nie przyszedł: ale czas wasz zawżdy jest w pogotowiu. Nie

jak nawet w czasie pokoju prawo dozwala osobom prywatnym może was mieć świat w nienawiści, ale mnie ma w nienawiści, że

posiadać broń i używać jej w razie koniecznej potrzeby, podobnie ja świadectwo daję o nim, iż sprawy jego są złe. Idźcie wy na ten

i etyka pozwala w takich wypadkach na użycie kłamstwa - ale też dzień święty, ja nie pójdę na ten dzień święty, bo czas mój jeszcze

tylko w takich wypadkach. Poza tym, tj. za wyłączeniem wypadków się nie wypełnił. To powiedziawszy został sam w Galilei. A gdy

koniecznej samoobrony przeciwko podstępowi lub przemocy, każde poszli bracia jego, tedy i on poszedł na dzień święty, nie jawnie,

kłamstwo jest bezprawiem; dlatego też sprawiedliwość wymaga od ale jakoby potajemnie".

nas prawdomówności względem każdego. Ale przeciwko bezwzględ-


125
nemu potępieniu kłamstwa, potępieniu, nie dopuszczającemu żad-
nych wyjątków i wynikającemu jakoby z samej natury, przemawia
choćby tylko fakt, że są wypadki, kiedy kłamstwo staje się
o b o w i ą z k i e m , jak np. często w praktyce lekarskiej. Są także
wprost: Pięknym jest kłamstwo, które stwarza wielkie dobro. Ale krwią oskarżyciela; lecz zasada ta nie wypływa bynajmniej z przekona-
powszechnie przyjęta teoria „kłamstwa przymusowego" jest tylko nia, że kłamstwo jest b e z p r a w i e m , w przeciwnym bowiem
nędzną łatą na szacie ubogiej moralności. Niektóre podręczniki, śladem razie oskarżenie o popełnione przemocą bezprawie, powinno by być
Kanta, wyprowadzają bezprawność kłamstwa z tego faktu, że człowiek uważane za równie ciężkie; - tymczasem, jak wiadomo, dzieje się
jest o b d a r z o n y m o w ą ; jest to rozumowanie tak płytkie i zupełnie inaczej. Źródło tego poglądu na kłamstwo tkwi w tym, że
dziecinne, że dlatego tylko, aby stanąć z nim w sprzeczności, według zasad czci rycerskiej, prawu daje początek siła; wobec
mielibyśmy ochotę rzucić się w objęcia choćby samego diabła i wyrzec tego, kto ucieka się do kłamstwa, aby popełnić jakieś bezprawie,
wraz z Talleyrandem: Człowiek po to otrzymał mowę, aby móc ukrywać ten tym samym składa świadectwo, że mu brak albo siły, albo też
swoje myśli. Bezgraniczny, bezwzględny wstręt do kłamstwa, jaki Kant odwagi do jej użycia. Każde kłamstwo jest dowodem tchórzostwa,
okazuje przy każdej sposobności, wypływa albo z przesady, albo bojaźni; zarzut zaś bojaźni wystarcza, aby według rycerskiego
z przesądu. W jednym z rozdziałów swej Teorii cnoty Kant obsypuje kodeksu, odsądzić kogoś od czci i wiary.
kłamstwo wszelkimi możliwymi przezwiskami, ale nigdzie właściwie nie
wykazuje, dlaczego ono ma być tak dalece godne potępienia. A jednak
byłby to środek daleko skuteczniejszy. Łatwiej deklamować niż dowieść
jakiegoś twierdzenia, a prawić morały łatwiej niźli samemu być
prawdomównym. Kant lepiej by uczynił, gdyby był zwrócił cały
wydatkowany przy tej sposobności zapał przeciwko r a d o ś c i
z c u d z e g o n i e s z c z ę ś c i a ; nie kłamstwo bowiem, ale właśnie ta
radość jest występkiem szatańskim. Radość z cudzego nieszczęścia
jest wprost przeciwna współczuciu i jest niczym innym, jak tylko
bezsilnym okrucieństwem. Ludzie, radujący się z cudzych cierpień,
których sami nie mogli spowodować, składają w ten sposób dzięki
[podziękowanie] przypadkowi, który ich w tym zastąpił. Według zasad
czci rycerskiej zarzut kłamstwa jest tak ciężki, iż zmyć go można tylko
§ 18. Cnota miłości miłości bliźniego; tak np. u Cycerona,(De finib, V), a nawet już
i Pitagorasa (według dzieła Jamblichusa „De vita Pythagorae").

Tak więc sprawiedliwość jest najpierwszą i najbardziej zasadniczą Moim zadaniem jest dać teraz filozoficzną dedukcję tej cnoty z

cnotę główną. Za taką też uważali ją i filozofowie czasów starożyt- postawionej [przedstawionej] zasady.

nych, którzy jednak nieodpowiednio dobrali do niej jeszcze trzy inne, Miłość bliźniego stanowi drugi stopień procesu w s p ó ł -

uznane przez nich za współrzędne. Za to miłości bliźniego c a r i t c z u c i a , którego istnienia dowiedliśmy wyżej za pomocą

a s, (•), nie uznawali jeszcze za cnotę. Nawet Platon, który pod faktów, choć źródło jego pozostało nie zbadane. Na tym

względem pojęć etycznych wzniósł się najwyżej z nich wszystkich, stopniu cudze cierpienie staje się samo przez się, jako takie,

dochodzi zaledwie do pojęcia dobrowolnej, bezinteresownej bezpośrednią pobudką mego postępowania. Stopień ten różni się

sprawiedliwości. Niezależnie od tego, w praktyce, w faktach, miłość od poprzedzającego pozytywnym charakterem

bliźniego istniała w każdej epoce. Ale dopiero chrystianizm uznał ją wynikających zeń uczynków: współczucie, podniesione do tej

teoretycznie i formalnie za cnotę, i to największą ze wszystkich, oraz potęgi, nie tylko że powstrzymuje mnie od szkodzenia innym, ale

postawił wymaganie, aby ją stosowano nawet względem nieprzyja- jeszcze skłania mnie do udzielania im czynnej pomocy. Im żywszy i

ciół. Na tym polega wielka zasługa chrystianizmu dla Europy. W Azji głębszy jest ten udział w cierpieniach bliźniego, im większa i

bowiem już na tysiące lat wcześniej, miłość bliźniego była przed- bardziej nagląca jest potrzeba, w jakiej tenże się znajduje, do tym

miotem nauczania, treścią przepisów, jak niemniej i praktyki; Veda, większej ofiary na jego korzyść może mnie pobudzić ów czysto

Dharma-Sastra, Itihaza, Purana, tak samo jak i nauka Buddy, etyczny motyw; ofiara zaś ta może polegać na poświęceniu dla

Sakya-Muni głoszą ją z niezmordowaną wytrwałością. - Ściśle rzeczy kogoś sił fizycznych lub umysłowych, majątku,

biorąc, i u starożytnych znajdujemy ślady zalecania ludziom cnoty


126 727
zdrowia, swobody, a nawet życia. To bezpośrednie współczucie, nie jej własne cierpienie; albo w tym celu, aby zawstydzić kogoś, kto nie
oparte na żadnej argumentacji i obywające się bez niej, jest jedynym wspomógł osoby obdarowanej przeze mnie, albo wreszcie dlatego,
źródłem miłości bliźniego, c a r i t a s, (•), czyli cnoty, której zasadą aby upokorzyć samą tę osobę, której wyrządzam dobrodziejstwo.
jest: o m n e s , ą u a n t u m p o t e s , i u v a ; a z której [to zasady] Częściej jednak motyw dobrego czynu należy do p i e r w s z e j
z kolei wypływa to wszystko, co etyka przepisuje pod nazwą kategorii; wtedy, czyniąc dobrze, mam na widoku swoje w ł a s n e
obowiązków cnoty, obowiązków miłości, cnót niedoskonałych. Ten d o b r o , choćby bardzo odległe i pośrednio sprowadzone; tak np.
zupełnie bezpośredni, a nawet wprost instynktowny udział w cudzych kiedy kieruje mną wzgląd na nagrodę na tym lub tamtym świecie,
cierpieniach jest jedynym źródłem czynów, p o s i a d a j ą c y c h chęć pozyskania u ludzi szacunku lub reputacji szlachetnego serca,
w a r t o ś ć m o r a l n ą , tj. takich czynów, które są wolne od refleksja, że ten, komu ja dziś pomagam, kiedy indziej może mnie dać
jakichkolwiek pobudek samolubnych i które, -wskutek tego, w nas jakąś pomoc, być mi pożytecznym, oddać usługę; wreszcie myśl, że
samych wzbudzają stan zadowolenia wewnętrznego, znanego pod należy utrzymać zasadę szlachetności i wspaniałomyślności, ponie-
nazwą czystego, zaspokajonego sumienia, a w widzach - szczególne- waż kiedyś i mnie może się przydać stosowanie tej zasady przez
go rodzaju uznanie, szacunek i podziw. Jeśli zaś jakiś dobry postępek innych - słowem, we wszystkich wypadkach, kiedy mam na widoku
wypływa z jakiejkolwiek innej pobudki, to pobudka ta nie może być
tylko albo samolubna, albo złośliwa. Trzy są bowiem pierwiastkowe
pobudki czynów ludzkich, a mianowicie: egoizm, złość, współczucie;
i odpowiednio do tych pobudek, m o t y w y , które w ogóle mogą
kierować człowiekiem, dzielą się na trzy najogólniejsze; najwyższe
kategorie a) własne dobro, b) cudze zło, c) cudze dobro. Jeśli więc
motyw jakiegoś dobrego czynu nie należy do t r z e c i e j kategorii,
to musi bezwarukowo należeć do p i e r w s z e j lub do d r u g i e j .
Ten ostatni wypadek rzeczywiście zdarza, się niekiedy, np. gdy czynię
komuś dobrze w tym celu, aby tym dotknąć jakąś osobę trzecią,
której nie wyrządzam dobrodziejstwa lub aby dać jej dotkliwiej uczuć
co innego niż ten czysto obiektywny cel udzielenia komuś pomocy, zależało, to datek twój właściwie nie był jałmużną, ale ceną, za którą
wyswobodzenia go z jarzma nędzy lub ucisku, usunięcia jego chciałeś coś kupić; w takim razie oszukałeś się. Lecz jeśli zależało ci na
cierpień, lub przyniesienia w nich ulgi - i nic poza tym, i nic obok tym, aby wspomóc tego, kogo gnębi niedostatek, to osiągnąłeś swój
tego! Kto stawia sobie taki cel, ten - i tylko ten - składa dowody cel; - osiągnąłeś to, że ów człowiek mniej cierpi, i możesz dokładnie
prawdziwej miłości bliźniego, c a r i t a s, (•), której głoszenie stano- ocenić, w jakiej mierze opłacił ci się twój datek." - Jakże to jednak być
wi wielką zasługę chrystianizmu. Przepisy, które ewangelia dołącza może, aby cierpienie, które nie jest m o i m i n i e m n i e dotyka,
do swego przykazania miłości, jak np. sinistm tua manus haud działało na mnie równie bezpośrednio, stawało się równie bezpośred-
cognoscat, quae dextra facit* [Niechaj nie wie lewica, co czyni nią pobudką mego postępowania, jak i moje własne? Jak już wyżej
prawica.] i temu podobne, opierają się na poczuciu tego, co tu powiedziałem, dzieje się to dzięki temu jedynie, że chociaż to
wyprowadziłem za pomocą rozumowania; a mianowicie, że jeśli czyn cierpienie jest mi dane tylko jako coś zewnętrznego, co dochodzi do
mój ma posiadać wartość moralną, to nie powinien wypływać z mej świadomości za pośrednictwem zewnętrznego postrzegania, to
żadnych innych pobudek, jak tylko z tej, że ktoś cierpi. Ale księgi jednak ja w s p ó ł o d c z u w a m je razem z tym, kogo ono dotyka,
Vedy przemawiają z większym jeszcze namaszczeniem, gdy po o d c z u w a m je j a k o s w o j e , n i e w s o b i e j e d n a k , tylko
wielokroć zapewniają, że kto pożąda jakiejkolwiek zapłaty za czyny w tym kimś innym; dzieje się wtedy to, co już Calderon wyraził,
swoje, ten jest jeszcze na drodze ciemności i nie dojrzał do zbawienia. mówiąc: „Między widokiem cierpienia a cierpieniem samym żadnej
Gdyby ktoś, dając jałmużnę, zapytał mnie, co mu z tego przyjdzie, nie ma różnicy".
odpowiedziałbym mu według mego sumienia: „to, że obdarowany Ale to nasuwa przypuszczenie, że do pewnego stopnia utoż-
biedak dozna ulgi w niedoli, ale poza tym bezwarunkowo nic. Jeśli ci samiłem się z tym kimś cierpiącym, czyli, że granica między „ja"
nie chodziło o przyniesienie tej ulgi i jeśli w ogóle nic ci na tym nie
128 129
i „nie-ja" została chwilowo zniesiona - i w samej rzeczy, wtedy naród angielski po długich i ciężkich debatach ofiarował

dopiero sprawa tego kogoś, jego niedostatek, nędza, jego dwadzieścia milionów funtów sterlingów, aby wykupić na

cierpienia mogą się stać bezpośrednio moimi; przestaję go wolność czarnych niewolników w koloniach angielskich. Kto

widzieć takim, jakim mi go pokazuje empiryczne postrzeganie, by sądził, że ten piękny czyn w wielkim stylu nie wypłynął

przestaję patrzeć nań jako na istotę obcą, obojętną i całkiem wprost z pobudek współczucia, i chciał go przypisywać wpływom

odrębną ode mnie - i wtedy, pomimo, że czuję nie jego nerwami, chrystianizmu, ten niech przypomni sobie, że w całym Nowym

niemniej cierpię w n i m i razem z nim. Tylko w takim razie Testamencie nie ma ani jednego słowa przeciwko niewolnictwu,

jego potrzeba, j e g o ból mogą oddziałać na moje które jednak było wówczas zjawiskiem powszechnym, oraz że

postępowanie, stać się pobudką do pewnych czynów, poza tym jeszcze w 1860 roku w Ameryce Północnej, podczas rozpraw

tylko moje własne cierpienia mogą oddziaływać na mnie w taki nad zniesieniem niewolnictwa, jeden z uczestników Kongresu

sposób. P r o c e s t e n , powtarzam, jest pełen tajemnic: jest on powołał się na to, że Abraham i Jakub także mieli niewolników.

bowiem czymś, z czego rozum nie może bezpośrednio zdać Wykład tego, jakimi w każdym poszczególnym wypadku

sprawy, oraz czego przyczyny nie dają się wykryć za pomocą będą praktyczne wyniki owego tajemniczego procesu, należy do

doświadczenia. A jednak jest on zjawiskiem powszednim. zadań samej etyki w jej rozdziałach i paragrafach o

Każdy z nas doświadczał go wewnętrznie, i nawet najbardziej obowiązkach cnoty,

samolubni i najtwardsi ludzie nie pozostają mu całkiem obcy.


Daje się ono obserwować codziennie u różnych osobników i w
drobnych przejawach wszędzie tam, gdzie pojedyncza jednostka
wspiera inną jednostkę lub spieszy jej na pomoc bez namysłu,
idąc za natychmiastowym popędem, często z narażaniem
własnego życia, i czynią to często dla kogoś, kogo widzą po raz
pierwszy, dlatego jedynie, że ów ktoś znajduje się w wielkiej
potrzebie lub w niebezpieczeństwie. Przybiera zaś wielkie
rozmiary w takich wypadkach, jak np. kiedy wspaniałomyślny
czyli obowiązkach miłości, czyli obowiązkach niedoskonałych, § 19. Potwierdzenie podstawy moralności
czy jak tam jeszcze inaczej. Podstawą, źródłem wszystkich tych
Prawda wypowiedziana przeze mnie, że współczucie, jako
obowiązków jest ta podstawa, którą tu wyłożyłem, a która daje
jedyna pobudka nieegoistyczna, jest zarazem jedyną pobudką
początek zasadzie: „omnes, ąuantum potes, iuva". Podobnie
moralną, może się wydać paradoksalna. Dziwne to, nawet
jak z pierwszej połowy mej zasady, czyli z „neminem laede"
niepojęte, a jednak prawdziwe. Dlatego też postaram się
dają się wyprowadzić obowiązki sprawiedliwości, podobnie z
najpierw przybliżyć ją nie tak obcą przekonaniom czytelnika,
tej dają się wyprowadzić wszystkie pozostałe. Etyka, zaprawdę,
wykazując w jaki sposób prawda ta znajduje potwierdzenie w
jest najłatwiejszą ze wszystkich nauk; i nawet nie może być
doświadczeniu i w wyrazie powszechnych uczuć ludzkich.
inaczej wobec tego faktu, że każdy musi sam ją sobie budować,
1. W tym celu wezmę za przykład pierwszy lepszy
sam z najwyższej, tkwiącej w jego sercu zasady wyprowadzać
dowolnie wymyślony wypadek, który przy niniejszym badaniu
zasady dla swego postępowania w każdym poszczególnym
posłuży nam za e x p e r i m e n t u m c r u c i s . Żeby jednak nie
wypadku. Niewielu bowiem jest takich, co by mieli dość czasu i
ułatwiać sobie zadania, wezmę nie jakiś czyn miłości bliźniego,
cierpliwości, aby wyuczyć się jakiejś etyki już gotowej.
ale przeciwnie, fakt pogwałcenia prawa i to pogwałcenia
Sprawiedliwość i miłość bliźniego dają początek wszystkim
najsilniejszego, jakie w ogóle
innym cnotom i dlatego nazywamy je cnotami głównymi. Przez
wykazanie ich wspólnego źródła położyliśmy kamień węgielny
„Do Rzymian" XIII, 8-10.
pod gmach etyki. - Sprawiedliwość wyczerpuje całą etyczną treść
Starego Testamentu, miłość bliźniego jest treścią Nowego - ona
to stanowi owo „prawo • nowe"* (Jan, 13, 34), w którym
według Pawła* zawierają się wszystkie cnoty chrześcijańskie.

130 131
zdarzyć się może. - Przypuśćmy, że mamy przed sobą dwóch że przy pomocy swej ukochanej, stworzyłby wkrótce nowe narzędzie
młodzieńców, Kajusa i Tytusa; obaj są szalenie zakochani, każdy do realizowania prawa moralnego). - Mógłby także powiedzieć
w innej, i każdemu stoi na drodze rywal, który dzięki okolicznościom jak Wollastone; „Rozważyłem, że ów postępek byłby wyrazem
zewnętrznym ma więcej od nich szans powodzenia. Każdy z nich błędnego sądu". - Albo jak Hutcheson: „Zmysł moralny, którego
postanawia wyprawić swego rywala na tamten świat, obaj zaś działanie jest równie niezbadane, jak i działanie innych zmysłów,
są zupełnie zabezpieczeni nie tylko przed wykryciem zbrodni, skłonił mnie do zaniechania tego czynu". - Albo jak Adam Smith:
lecz nawet przed najlżejszym posądzeniem. Gdy jednak zbliża „Przewidziałem, że czyn mój nie wzbudziłby w widzach sympatii
się chwila spełnienia zbrodniczego czynu, tak jeden, jak drugi, dla mnie". - Albo jak Krystian Wolf: „Zrozumiałem, że ten
po krótkiej walce wewnętrznej odstępuje od swego zamiaru. Teraz czyn stałby w sprzeczności z moim własnym doskonaleniem się,
niech każdy z nich zda nam sprawę z powodów, które go skłoniły a zarazem nie przyczyniłby się do niczyjego innego udoskonalenia".
się do cofnięcia się przed morderstwem. - Pozostawiam czytelnikowi - Lub wreszcie jak Spinoza: Homini nihil utiluis homine, ergo
wolny wybór między motywami, jakie nam poda Kajus. Mogły kominem interimere nolui [Nic użyteczniejszego dla człowieka jak
go powstrzymać względy religijne, jak np. wola boska, możliwość człowiek, ergo nie chciałbym zabić człowieka.] - Słowem, niech
kary, sąd przyszły itp. Albo też może on nam powiedzieć: „U-
132
przytomniłem sobie, że zasada mego postąpienia [uczynku] w danym
wypadku nie mogłaby się stać powszechnym prawem, obowią-
zującym dla wszelkich istot rozumnych; rywal mój bowiem byłby
dla mnie w tym wypadku tylko środkiem, nie zaś jednocześnie i
celem". Mógłby także powiedzieć wraz z Fichtem: „Każda istota
ludzka jest narzędziem do urzeczywistnienia prawa moralnego;
wobec tego, o ile nie jestem obojętny na samo urzeczywistnienie
prawa moralnego, nie mogę zabijać kogoś, kto się do tego urze-
czywistnienia przyczynia" (Teoria obyczajów). (Co prawda, od
tego skrupułu Kajus mógłby uwolnić się zwycięskim argumentem,
Kajus mówi sobie, co chce. - Lecz Tytus, którego odpowiedź zdejmuje nas przerażenie, a z piersi wyrywa się okrzyk: „Jak można
rezerwuję dla siebie, jako wyrażającą mój własny pogląd, powie dopuścić się czegoś podobnego!" - Co oznacza takie pytanie?
nam: „Gdy już nadeszła chwila przygotowań do morderstwa, Czy nie znaczy przypadkiem: jak można tak dalece nie bać się
wtedy musiałem z konieczności na chwilę oderwać myśl od mej kary w życiu przyszłym? - Trudno to przypuścić. Albo: jak
namiętności, a skierować ją na mego rywala. Wtedy też dopiero można postępować według zasady tak dalece nieodpowiedniej do
uprzytomniłem sobie jasno, co właściwie ma się z nim stać. Ale przyjęcia za ogólne prawo dla wszystkich istot rozumnych? - Z
też równocześnie zdjęła mnie taka litość i współczucie dla niego, pewnością, nie. - Lub też: jak można tak mało dbać o własne i
, tak zacząłem go żałować, że już nie byłem w stanie cudze doskonalenie się? - Bynajmniej. - Pytanie to z pewnością
przezwyciężyć się i przystąpić do wykonania zamiaru. Nie mogłem nie znaczy nic innego, jak tylko: jak można być tak
tego uczynić!" - A teraz pytam każdego uczciwego i niemiłosiernym! - Znaczy więc, że najwyższy stopień braku
nieuprzedzonego czytelnika: „Który z tych dwóch ludzi jest współczucia jest właśnie tym, co wyciska na danym postępku piętno
lepszy? - Któremu chętniej powierzyłby własne życie? - Czyje największej zbrodniczości i niegodziwości moralnej. A zatem
pobudki były czystsze? - A zatem: gdzie leży podstawa moralności? współczucie jest istotną i właściwą pobudką czynów moralnych.
2. Nic tak głęboko nie oburza naszego poczucia moralnego,
133
jak okrucieństwo. Każdą inną zbrodnię bylibyśmy zdolni prze-
baczyć, tylko nie tę, która płynie z okrucieństwa. Przyczyna tego
faktu leży w tym, że okrucieństwo jest przeciwieństwem współczucia.
Niedawno np. dzienniki doniosły o matce, która zabiła swego
pięcioletniego synka, zalewając mu gardło wrzącym olejem, a mło-
dsze dziecko żywcem zakopała w ziemi; albo np. z Algieru do-
niesiono, że w przypadkowej kłótni i bójce między jakimś Hiszpanem
a Algierczykiem, ten ostatni, jako silniejszy, wyrwał swemu prze-
ciwnikowi całą dolną szczękę i zabrał jako trofeum, pozostawiając
tamtego przy życiu. - Na wiadomość o podobnych faktach
3. W ogóle ta podstawa etyki, a zarazem ta pobudka moralnego Greków miała tendencję moralną bardzo nieznaczną, sprowadzającą
postępowania, którą tu podałem, jest jedyną zasadą, która, jak się to się niemal jedynie do uświęcenia przysięgi; nie uczono u nich żadnego
daje dowodnie wykazać, wywiera rzeczywisty i daleko sięgający dogmatu i nie głoszono publicznie żadnej moralności; mimo to nie
wpływ na sprawy ludzkie. Nikt zaś chyba nie powie tego samego widzimy bynajmniej, aby Grecy byli pod względem moralnym gorsi
o którejkolwiek z zasad moralnych, zalecanych nam przez filozofów; od ludzi, żyjących w wiekach chrześcijańskich. Etyka chrystianizmu
te ostatnie bowiem składają się z sądów oderwanych, w części nawet należy do typu daleko wyższego, niż etyka wszystkich innych religii,
wykrętnych, bez żadnej innej podstawy, jak tylko pewne sztuczne jakie kiedykolwiek występowały w Europie; kto jednak chciałby na
kombinacje pojęć, tak, że stosowanie ich do rzeczywistego po- tej zasadzie sądzić, że moralność europejska podniosła się w tym
stępowania nie byłoby nawet pozbawione stron komicznych. Tak np. samym stopniu i że wyróżnia się doskonałością między współczes-
dobry uczynek, spełniony jedynie gwoli Kaniowskiej zasadzie moral- nymi, tego w krótkim czasie można przekonać, że jest w błędzie.
nej, byłby w gruncie rzeczy dziełem pedantyzmu filozoficznego; Można by mu dowieść nie tylko tego, że wśród mahometan,
chociaż mogłoby się zdarzyć, że sprawca tego czynu uległby złudze- gwebrów, Hindusów i buddystów napotykamy przynajmniej tyleż
niu i przypisał działaniu kategorycznego imperatywu, oraz na niczym uczciwości, wierności, tolerancji, łagodności, dobroczynności, szła-
nie opartego uczucia obowiązku postępek, wynikły być może z pobu-
134
dek daleko szlachetniejszych. To, co tu mówimy o zasadach
f i l o z o f i c z n y c h , obrachowanych na czystą teorię, da się za-
stosować i do zasad r e l i g i j n y c h , które mają na widoku cele
wyłącznie praktyczne; one także rzadko kiedy wykazują jakiś wpływ
stanowczy. Dowodzi nam tego najpierw fakt, że chociaż na świecie
jest bardzo wiele rozmaitych religii, to jednak stopień moralności
albo raczej niemoralności, jakie panują w rozmaitych miejscach, nie
wykazuje różnic, które odpowiadałyby różnicom wyznań, ale jest
mniej więcej wszędzie jeden i ten sam. Tylko nie należy prostoty
i subtelności brać za jedno z niemoralnością i moralnością. Religia
Lecz czyn jest twardym kamieniem probierczym dla naszych
chetności i zaparcia się siebie, co i wśród ludów chrześcijańskich;
przekonań; gdy nadchodzi chwila, że trzeba dowieść swej wiary
ale jeszcze można by przechylić szalę porównania na niekorzyść
ciężkim zaparciem się siebie, wielką ofiarą, wtedy dopiero okazuje
chrystianizmu, wskazując na długą listę nieludzkich okrucieństw,
się, jak dalece wiara ta jest słaba. Gdy człowiek zaczyna
które towarzyszyły jego panowaniu: na niezliczone wojny religijne,
poważnie obmyślać jakieś przestępstwo, znaczy to, że już
na nie dające się usprawiedliwić żadnymi względami moralnymi
przekroczył granicę prawdziwej, czystej moralności. Pierwszą rzeczą,
wojny krzyżowe, na wypędzenie z rodzinnych siedlisk większej
jaka go potem może powstrzymać, jest wzgląd na sprawiedliwość
części pierwotnych mieszkańców Ameryki oraz zaludnienie tej
sądową i policję. Jeśli nadzieja uniknięcia kary skłoni go do przejścia
części świata niewolnikami murzyńskimi*, przywleczonymi z
ponad tym względem, to jeszcze myśl o honorze może wznieść drugą
Afryki bezprawnie, bez najmniejszego nawet pozoru prawa,
zaporę między nim a przestępstwem. Jeśli i tę przekroczy, to
odrywanymi od rodziny, od ojczyzny, od właściwej im części
pozostaje bardzo mało szans, aby jakikolwiek dogmat religijny
świata i skazywani na wieczyste ciężkie roboty; można by wskazać
zdołał powstrzymać go od czynu, od którego nie powstrzymały go
na niezmordowane prześladowania kacerzy i wołające o pomstę do
nieba trybunały inkwizycyjne, na noc św. Bartłomieja, na wyrok * Według Biwtona „The African salvetrade" 1839, liczba
śmierci wydany przez Albę na 1800 Holendrów itp. W ogóle, ich wzrastała w tym czasie corocznie blisko o 150 tyś. nowych
gdy porównamy doskonałą moralność, głoszoną przez religię niewolników, przy których chwytaniu i przewożeniu traciło
chrześcijańską, a mniej więcej także i przez każdą inną - z życie jeszcze przeszło 200 tyś. innych.
postępowaniem jej wyznawców; gdy wyobrazimy sobie, w co
by się obróciło to postępowanie, gdyby ramię ziemskiej 735

sprawiedliwości nie osłaniało nas przed przestępstwami, gdyby


działanie praw ustało choćby na dzień jeden - to zmuszeni
jesteśmy przyznać, że wpływ religii na moralność był i jest
właściwie bardzo nieznaczny. Przyczyną tego jest co prawda
słabość wiary. Teoretycznie, i o ile chodzi tylko o pobożne
rozmyślania, każdemu zdaje się, że trwa silnie przy swojej wierze.
owe względy tak silnie działające. Kogo bowiem nie przeraża wartość moralną.

niebezpieczeństwo bliskie i pewne, ten nie przestraszy się także myśli 4. Nieograniczone współczucie dla wszystkich istot żyjących jest

o niebezpieczeństwie dalekim, opartej zresztą tylko na wierze. najtrwalszą i najpewniejszą rękojmią moralnego postępowania i oby-

Prócz tego czynom wynikającym jedynie z przekonań religijnych, wa się bez kazuistyki. Kto jest przejęty tym współczuciem, ten

można zarzucić brak bezinteresowności; w samej rzeczy, jako nikomu nie wyrządzi krzywdy, niczyich praw nie pogwałci, nikomu

czyny spełniane ze względu na przyszłą karę lub nagrodę, nie mają nie sprawi cierpienia; przeciwnie, będzie dla każdego pobłażliwy,

one wartości czysto moralnej. W jednym z listów słynnego księcia każdemu przebaczy, każdemu w miarę sił pomoże, a wszystkie jego

weimarskiego Karola Augusta znajdujemy ten pogląd jasno czyny będą nacechowane sprawiedliwością i miłością bliźniego.

sformułowany w następujących wyrazach: „Baron Weyhers Spróbujmy zaś sformułować sąd w rodzaju następujących: „Czło-

wyraził nawet zdanie, że człowiek, który postępuje dobrze tylko wiek ten jest cnotliwy, ale nie zna litości", albo też: „Jest to człowiek

dzięki religii, nie zaś dzięki wrodzonym skłonnościom, musi być niesprawiedliwy i złośliwy, ale mimo to bardzo miłosierny", a sprze-

złym człowiekiem. In vino veritas" (Listy do J.H. Mercka, List czność ujawnia się bez zwłoki. - Różne są gusta, ale co do mnie, nie

239) - A teraz proszę rozważyć działanie wskazanej przeze mnie znam piękniejszej modlitwy nad tę, która kończyła widowiska

pobudki. Kto ośmieli się zakwestionować, choćby na chwilę fakt, starożytnych Hindusów (podobnie jak dawniej wszystkie widowiska

że pobudka ta działa i działała po wszystkie czasy i wśród


wszystkich ludów, we wszystkich okolicznościach życia, nawet w
takich, kiedy ustaje działanie prawa, nawet wśród okropności
rewolucji i wojny; że w rzeczach wielkich i drobnych co dzień i co
godzina rozwija działalność stanowczą i prawdziwie cudowną, że
staje na przeszkodzie niejednej krzywdzie, że często zupełnie
niespodziewanie rodzi dobre czyny, nie oparte na żadnej nadziei
nagrody, oraz, że tam gdzie była ona czynna - i wyłącznie ona -
tam wszyscy my, przejęci wzruszeniem i szacunkiem,
przyznajemy danemu postępkowi bezwarunkową i istotną
angielskie kończyły się modlitwą za króla). Modlitwa ta brzmi: sumienia, ale to tylko dlatego, że łamie zasadę szanowania
„Oby wszystkie istoty żyjące wolne były od cierpień!" w s z e l k i e g o prawa, uznawaną przez każdego człowieka
5. Istnieją także dalsze przesłanki, dowodzące nam, że honoru - a zatem tylko pośrednio i w daleko niższym stopniu.
prawdziwą podstawową pobudką moralną jest współczucie. Tak Gdy jednak nadużycie zostało popełnione przez kogoś, komu
np. pozbawić kogoś stu talarów przy pomocy wybiegów właśnie ta kasa państwowa była p o w i e r z o n a , wówczas
prawnych jest zawsze jednakowo niesprawiedliwe, niezależnie od postać rzeczy ulega zmianie: wówczas występuje ustalone wyżej
tego, czy poszkodowany jest człowiekiem bogatym czy ubogim; pojęcie n i e s p r a w i e d l i w o ś c i p o d w ó j n e j ze wszystkimi
a jednak w tym drugim wypadku wyrzuty sumienia oraz nagana jego specyficznymi właściwościami. Powyższa analiza tłumaczy
bezstronnych świadków, będą daleko głośniejsze i nam, dlaczego najcięższym wyrazem potępienia dla chciwych łotrów
gwałtowniejsze. Już i Arystoteles mówi: iniguius autem est, i legalnych wyzyskiwaczy jest zarzut, że rabują mienie wdów i sierot:
iniuriam homini infortunato, quam fortunata, intulisse* dlatego właśnie, że wdowy i sieroty, jako istoty zupełnie bezbronne,
[Gorszym jest skrzywdzić nędzarza, niż człowieka bogatego]. - powinny budzić współczucie w jeszcze wyższym stopniu, niż inni
Przeciwnie zaś, gdyby chodziło o uszczerbek wyrządzony kasie ludzie. Tak więc przewrotnymi czyni ludzi zupełny brak współczucia.
państwowej, wyrzuty byłyby jeszcze lżejsze niż w pierwszym 6. Związek między miłością bliźniego a współczuciem jest
wypadku, gdyż kasa nie może być przedmiotem współczucia. jeszcze bardziej oczywistszy, niż związek współczucia ze spra-
Widzimy stąd, że nie złamanie prawa, jako takie, staje się wiedliwością. Człowiek, któremu pod każdym względem dobrze
bezpośrednim powodem do własnej i cudzej nagany, lecz się dzieje, nie otrzyma nigdy od innych ludzi dowodów prawdziwej
wyrządzone komuś przez to cierpienie. Wprawdzie i samo miłości bliźniego. Wprawdzie nieraz bliscy i przyjaciele dają mu
naruszenie prawa, jak np. przytoczone wyżej nadużycie w kasie dowody życzliwości i przywiązania, ale objawy owego
państwowej, ściąga na siebie potępienie ludzkie i własnego czystego,

136 757
bezinteresownego, przedmiotowego współczucia dla cudzego stanu przyjaciół. Kto z nas nie doświadczył na samym sobie czegoś
i losu, jakie wynikają z miłości bliźniego, są zachowywane wyłącznie podobnego, choćby w słabszym stopniu? Nieraz, gdy zaskoczy nas
dla ludzi cierpiących. Człowiek szczęśliwy, jako taki, nie budzi jakieś nieszczęście, widzimy ze zdziwieniem, jak ci, którzy
naszego współczucia i pozostaje obcy naszemu sercu: habeat sibi dotychczas okazywali nam większy chłód, a nawet niechęć,
sua [Niech zachowa dla siebie swoje dobro]. Więcej nawet, jeśli teraz zbliżają się do nas z nieudawanym współczuciem. Bo
los jego jest o wiele szczęśliwszy od losu innych ludzi, to łatwo nieszczęście jest warunkiem współczucia, a współczucie - źródłem
wzbudza zazdrość, która w razie jego upadku ze szczytu miłości bliźniego. - Wiadomo także, że nic tak łatwo nie uśmierza
szczęścia, łatwo może zmienić się w złośliwą radość. Ale najczęściej naszego gniewu, nawet wtedy, gdy jest to gniew słuszny, jak
przemiana ta nie miewa miejsca i bieg rzeczy nie odbiega od słowa: „to nieszczęśliwy człowiek!" wyrzeczone o tym, który
Sofoklesowego: oto śmieją się moi wrogowie* [rident inimici]. jest jego przedmiotem. Albowiem, czym jest woda dla ognia,
Z chwilą, gdy szczęśliwy upada, w sercach jego otoczenia odbywa tym jest współczucie dla gniewu. Dlatego też każdemu, kto
się wielki przewrót, bardzo pouczający dla rezultatów naszego chciałby nie żałować swych postępków, a pała gniewem
badania. Najpierw tedy okazuje się, jakiego rodzaju uczucia żywili przeciwko komuś i chciałby mu wyrządzić jakąś wielką krzywdę,
dlań ci, którzy w szczęściu mienili się jego przyjaciółmi: diffugiunt radzę, aby wyobraził sobie,
cadis cum faece siccatis amid [Kiedy beczki osuszone aż do
dna, rozpraszają się przyjaciele]. Ale z drugiej strony, rzecz której
bardziej się jeszcze obawiał niż samego nieszczęścia, i której
myśl była mu nieznośna - uciecha tych, którzy mu jego szczęścia
zazdrościli, szyderski śmiech złośliwej radości - rzecz ta w
większości' wcale się nie objawia: zazdrość uspakaja się i zanika
wraz z tym, co ją powodowało, a współczucie, które zajmuje jej
miejsce, rodzi miłość bliźniego. Zdarzało się nieraz, że
zazdrośnicy i nieprzyjaciele jakiegoś szczęśliwca z chwilą jego
upadku przemieniali się w spieszących z pociechą i pomocą
że już ją wyrządził, że widzi, jak jego ofiara zmaga się teraz ze języku owej moralności, jakobyśmy względem zwierząt nie mieli

swym cierpieniem duchowym czy cielesnym, albo z niedostatkiem i żadnych obowiązków, pogląd ten jest oburzającym dowodem

nędzą, i aby powiedział sobie: „oto moje dzieło". Jeśli coś jest barbarzyństwa Zachodu, barbarzyństwa, którego źródło leży w

w stanie przytłumić jego gniew, to właśnie ten widok. Współ- [myśli] żydostwie. W filozofii pogląd ten wypływa z przyjętej

czucie bowiem jest prawdziwym antidotum dla gniewu, za pomocą przez nią, wbrew wszelkiej oczywistości, zasady zupełnej

zaś wywołanego nieszczęścia budzimy jeszcze w czas - litość, odrębności między człowiekiem a zwierzętami. Najjaskrawiej i

która - gdyśmy już pomszczeni - występuje o swoje prawa najbardziej stanowczo wypowiedział tę zasadę Kartezjusz, u

(Volf., Semiramis). W ogóle, nigdy niechęć nasza ku komuś którego jest ona koniecznym wynikiem jego filozoficznych

nie ustępuje tak łatwo, jak wtedy, gdy spojrzymy nań jako na błędów. Gdy kartezjańsko-leib-nitzowsko-wolfowska filozofia

kogoś takiego, kto potrzebuje naszego współczucia. Widzimy zbudowała z oderwanych pojęć gmach psychologii racjonalnej i

także, że rodzice zwykle okazują najwięcej przywiązania dzieciom' stworzyła pojęcie nieśmiertelnej a n i m a rationalis,

chorowitym, dlatego właśnie, że takie dzieci budzą największe wtedy naturalne pretensje świata zwierzęcego wystąpiły z całą

współczucie. oczywistością przeciwko temu wyłącznemu przywilejowi i

7. Pobudka moralna wskazana przeze mnie dowodzi swej patentowi na nieśmiertelność dla rodzaju ludzkiego, i natura, jak

prawdziwości tym jeszcze, że bierze w obronę i zwierzęta, o które we wszystkich podobnych wypadkach, złożyła swój cichy

inne europejskie systemy moralności tak niewypowiedzianie mało protest. Filozofowie, którym ich intelektualne sumienie nie

się troszczą. Pogląd, jakoby zwierzęta stały poza obrębem dawało spokoju, musieli wobec tego starać się oprzeć

prawa, jakoby nasze postępowanie względem nich nie psychologię racjonalną na empirycznej [bazie] i oddzielić

podlegało żadnemu sądowi moralnemu, czyli, wyrażając się w człowieka od zwierzęcia taką olbrzymią otchłanią, taką niezmierzoną

138 139
odległością, aby wbrew wszelkiej oczywistości, móc maską różnorodności słów ukryć całkowitą tożsamość rzeczy.
przedstawić te dwa światy, jako zasadniczo różne. Już Języki starożytne nie znają tej dwulicowej mowy, i nie krępując
Boileau wyśmiewa się z tych usiłowań: się bynajmniej, nazywają tę samą rzecz tym samym słowem: dowodzi
to, że ów nędzny wybieg jest niewątpliwie dziełem
Czy zwierzęta mają uniwersytety?
europejskiego kleru, który w ciemnocie swej sądził, że
czy widzimy, aby kwitły na nich cztery fakultety?
niepodobna posunąć się za daleko w bluźnierczym negowaniu

Doszło do tego, że zwierzęta miały nie odróżniać siebie od wiecznej istoty, która żyje, we wszystkich zwierzętach; przez tę

świata zewnętrznego, nie posiadać świadomości samych siebie, negację kler uzasadnił owo złe obchodzenie się ze zwierzętami i

swojego ,ja"! Dla obalenia podobnie niedorzecznych twierdzeń praktykowane względem nich okrucieństwo, z którym

wystarczy wskazać na bezgraniczny egoizm właściwy spotykamy się w Europie, a na które Azjata może spoglądać ze

wszystkim zwierzętom, nie wyłączając najmniejszych i najniżej słusznym wstrętem. W języku angielskim nie ma tego

stojących; jest on dostateczną ilustracją faktu, do jakiego stopnia niegodnego wybiegu; bez wątpienia dlatego, że Saksonowie w

zwierzęta posiadają świadomość swego ,Ja" w chwili zawojowania Anglii nie byli jeszcze chrześcijanami. Za to

przeciwstawieniu do świata, czyli do „nie-ja". Gdyby tak jakiś fakt analogiczny z poprzednim znajdujemy w tej

zwolennik Kartezjusza znalazł się nagle w kłach tygrysa,


przekonałby się w jednej chwili, jaką wyraźną granicę tygrys
ustanawia między swoim „ja", a „nie-ja". U ludu [W myśli
ludowej] znajdujemy pojęcia, odpowiadające tym sofistycznym
wywodom filozofii: niektóre języki, a między innymi i
niemiecki, odznaczają się tym, że na oznaczenie takich rzeczy,
jak jedzenie, picie, ciężarność, rodzenie, umieranie oraz trup
posiadają dla zwierząt wyrazy zupełnie oddzielne - a to dlatego,
aby nie być zmuszonym do używania tych samych wyrazów, które
oznaczają odpowiednie akty u człowieka, i aby w ten sposób pod
właściwości języka angielskiego, że w nim nazwy wszystkich zwierząt którzy trzymają stronę prawdy i natury, dalecy od obłudy,
są rodzaju nijakiego i bywają zastępowane przez zaimek „it", pochlebstw i wysługiwania się duchowieństwu.
zupełnie tak samo, jak przedmioty nieożywione. Jest to szczególnie Trzeba być albo ślepym na wszystkie zmysły, albo też
oburzające, gdy dotyczy ssaków, jak psa, małpy, i jest niewątpliwie kompletnie zachloroformowanym [oszołomionym] przez f o e t o
sztuczką duchowieństwa, wymyśloną w tym celu, aby obniżyć r i u d a i c u s, aby nie uznać, że to, co jest istotne i
godność zwierząt do znaczenia rzeczy. Starożytni Egipcjanie, któ- najważniejsze w człowieku i zwierzęciu, jest u nich jednym i
rych całe życie było poświęcone celom religijnym, kładli do tych tym samym, to zaś, co odróżnia zwierzę od człowieka, leży nie
samych grobów, co i mumie ludzkie, i obok tych ostatnich - w rzeczach pierwszorzędnych, zasadniczych, naczelnych, nie w
mumie krokodyli, ibisów itp.; lecz w Europie poczytano by za istocie wewnętrznej, nie w r d z e n i u tych dwóch zjawisk, który
zbrodnię i ohydę, gdyby wierny pies został pogrzebany obok stanowi w o l a osobnika, lecz jedynie w fakcie wtórnym, a
mogiły swego pana, na której doczekał się śmierci, dając tym mianowicie w intelekcie, w stopniu władzy poznania. Dzięki
dowód wierności i przywiązania, jakich na próżno szukalibyśmy zdolności poznania abstrakcyjnego, zwanego
między ludźmi. - Nic równie stanowczo nie doprowadza do r o z u m e m , władza ta jest u człowieka rozwinięta w stopniu
uznania tożsamości najistotniejszych cech ludzkich i zwierzęcych, daleko wyższym; rozwój ten jednak, jak się to daje udowodnić,
jak badanie anatomii i zoologii. Cóż więc mamy powiedzieć zależy jedynie od większego rozwoju mózgu, a zatem od
wobec tego, gdy dziś (1839) pewien zootom, udający różnicy zachodzącej w jednej części organizmu, i to różnicy
pobożnego, ośmiela się ustanawiać radykalną i zasadniczą ilościowej. Tymczasem rzeczy jednorodnych u człowieka i
różnicę między człowiekiem a zwierzęciem i posuwa się w zwierzęcia jest bez porównania więcej, zarówno pod względem
tym tak daleko, iż zaczepia i spotwarza uczciwych zoologów, psychicznym, jak i somatycznym.
140 141
Takiemu zachodniemu, zjudaizowanemu czcicielowi rozumu, który charakterystyczna sprzeczność zachodzi między ewangelicznym poda-

zwierzęta ma w pogardzie, należałoby przypomnieć, że podobnie jak on niem o połowie Piotra, a podaniem o wtajemniczonym w mądrość

był wykarmiony przez s w o j ą matkę, tak jego pies był wykarmiony egipską Pitagorasie: Zbawiciel swym cudownym błogosławieństwem

przez swoją. Wyżej wskazałem, że nawet Kant wpadł w błędy swoich sprawia, że sieci napełniają się rybami niemal aż do zatopienia łodzi;

współziomków i swej epoki. Moralność chrześcijańska zwierząt Pitagoras, przeciwnie, odkupuje od rybaków cały ich połów, póki

nie uwzględnia; jest to brak, do którego lepiej się przyznać, niż go jeszcze sieci leżą w wodzie, aby złowionym rybom przywrócić wolność

utrwalić, a który dziwi tym więcej, że co do pozostałych punktów (Apulejusz, „De magia"). - Współczucie dla zwierząt znajduje się

moralność ta okazuj" jak największą zgodność z bramanizmem i w nader ścisłym związku z dobrocią charakteru; można z całą pewnością

buddyzmem, z tą tylko różnicą, że posiada mniej siły w wyrażaniu utrzymywać, że kto jest okrutny dla zwierząt, ten nie może być dobrym

swych zasad i nie doprowadza ich do ostatecznych konsekwencji. Nie człowiekiem. Fakty zresztą wskazują, że to współczucie pochodzi z

ulega wątpliwości, że moralność chrześcijańska, podobnie jak i idea tego samego źródła, co i cnota praktykowana względem ludzi. Tak np.

Boga, który się stał człowiekiem (Avatar) narodziła się w Indiach, a osoby wrażliwe na myśl, że w przystępie gniewu, złego humoru

stamtąd przez Egipt przedostała do Judei; chrystianizm byłby albo po pijanemu obiły bez powodu swego konia, psa lub małpę,

więc tylko odblaskiem hinduskiego pra-światła, odbitym od ruin odczuwają taką samą skruchę, takie samo niezadowolenie z samych

egipskich, odblaskiem, który na nieszczęście padł na grunt żydowski. siebie, jakie się

Doskonałym symbolem tej luki w moralności chrześcijańskiej,


142
pomimo zresztą jej wielkiej zgodności z hinduską, jest następujący
przykład, zaczerpnięty z Pisma Świętego: oto Jan Chrzciciel, który
jest zupełnie podobny do jakiegoś hinduskiego Saniassi, odziewa się w
skóry zwierzęce; dla Hindusa byłoby to czymś okropnym. Przecież
nawet Towarzystwo Królewskie w Kalkucie otrzymało swój
egzemplarz ksiąg Vedy nie inaczej jak z zastrzeżeniem, że nie oprawi go
europejskim zwyczajem w skórę; i istotnie, w bibliotece Towarzystwa
widzimy ów egzemplarz oprawny w jedwab. Podobna
odczuwa na wspomnienie krzywdy, wyrządzonej człowiekowi, i jakie prawodawstwa luki, pozostawionej w moralności przez religię. Ta
nazywamy wówczas głosem karzącego sumienia. Czytałem właśnie luka jest przyczyną faktu, że w Europie i Ameryce
kiedyś, pamiętam, o pewnym Angliku, który w Indiach, na trzeba zakładać towarzystwa opieki nad zwierzętami
polowaniu, zastrzelił małpę; spojrzenie, które konające zwierzę - a te mogą działać jedynie przy pomocy sądów i policji. W
nań rzuciło, utkwiło mu tak głęboko w pamięci, że postanowił Azji religie otaczają zwierzęta dostateczną opieką, dlatego też
odtąd nigdy już nie polować na małpy. Podobne zdarzenie tam nikt nie myśli o zakładaniu podobnych stowarzyszeń.
opisuje William Harris; prawdziwy Nemrod, który dla samej Jednakże już i w Europie budzi się poczucie praw, z jakich
tylko przyjemności polowania zapuścił się w latach 1836-37 powinny korzystać zwierzęta, i rozwija się w miarę tego, jak bledną i
głęboko we wnętrze Afryki. W swojej, wydanej w Bombaju w zanikają dziwaczne idee, [które twierdzą], że świat zwierzęcy
1838 r. „Podróży", opowiada on, że pewnego razu, istnieje tylko dla pożytku i przyjemności człowieka. To pojęcie
zastrzeliwszy po raz pierwszy słonia (była to samica), bowiem jest przyczyną twardego i bezwzględnego obchodzenia się
wyprawił się nazajutrz rano po zabite zwierzę; wszystkie inne ze zwierzętami w Europie, samo zaś ma swe źródło w Starym
słonie pouciekały z okolicy, jedno tylko Testamencie, jak wykazałem to w drugim tomie Parergów
- młode zabitego słonia, które spędziło całą noc przy nieżywej §117. Na pochwałę Anglików trzeba przyznać, że u nich
matce, podeszło do myśliwych, nie okazując bojaźni i z pierwszych w świecie cywilizowanym prawo zupełnie poważnie
najwyższymi i najwyraźniej szymi oznakami nieutulonego żalu wzięło zwierzęta w obronę przed okrutnym
obejmowało ich swoją małą trąbką, jak gdyby wzywając
143
pomocy. Wtedy, pisze Harris, zdjął mnie prawdziwy żal za mój
czyn i doznałem takiego wrażenia, jak gdybym popełnił
zabójstwo. W ogóle, wrażliwy naród angielski wyróżnia się
spomiędzy wszystkich innych współczuciem dla zwierząt, które
przejawia się przy każdej sposobności i doszło do takiej potęgi,
że na przekór cechującemu Anglików i poniżającemu ich
„chłodnemu przesądowi", zmusiło ich do wypełnienia za pomocą
traktowaniem. Odtąd złoczyńca, który męczy zwierzęta, wczoraj na ulicy Lisiej w Birminghamie miało się odbyć szczucie
ponosi w Anglii zasłużoną karę, choćby nawet ofiary były jego psów, Towarzystwo Opieki nad zwierzętami postanowiło mu
własnością. Nie dość tego: w Londynie istnieje dobrowolnie zapobiec i w tym celu zapewniło sobie pomoc policji; silny
zorganizowane Towarzystwo opieki nad zwierzętami, Society oddział tejże udał się na miejsce zabawy i zaaresztował
for the prevention of cruelty to animals, które drogą prywatnych wszystkich obecnych. Następnie, powiązawszy ich parami za
usiłowań i ze znacznym nakładem pieniężnym stara się pomocą ręcznych kajdanów i połączywszy wszystkie pary drugą
zapobiegać męczeniu zwierząt. Delegaci tego stowarzyszenia linją, przeprowadzoną przez środek, zaprowadzono ich na ratusz,
wypatrują potajemnie wszelkie wypadki dręczenia zwierząt, po gdzie właśnie burmistrz wraz z radnemi odbywał posiedzenie.
czym występują ze skargą na dręczycieli istot obdarzonych Dwaj organizatorowie zostali skazani na karę pieniężną w
czuciem, choć niemych, wszędzie można spodziewać się ich wysokości jednego funt. szter. oraz 8,5 szylinga kosztów, a w razie
obecności.* Na stromych mostach londyńskich Towarzystwo nieuniszczenia na dwa tygodnie ciężkich robót w więzieniu.
utrzymuje zaprzęg konny i ofiaruje bezpłatne korzystanie zeń Pozostałych uwolniono od odpowiedzialności - Eleganccy
wszystkim ciężko naładowanym wozom. Czy to nie piękny panowie, których nigdy nie brak na podobnie szlachetnych
czyn? Czy nie zmusza nas do szacunku i uznania zupełnie tak zabawach, musieli mieć miny bardzo zażenowane podczas tej
samo, jak dobrodziejstwo ludziom wyświadczone? procesji. - Ale w „Timesie" z dnia 6-go kwietnia 1855 r.
Philantropic Society ze swej strony wyznaczyło w 1837 roku znajdujemy przykład kary jeszcze surowszej i to zastosowanej
30 funtów nagrody za najlepszą rozprawę moralną, przez samego „Times'a". „Times" donosi mianowicie o sprawie
wymierzoną przeciwko dręczeniu zwierząt, stawiając jednak sądowej, wytoczonej córce pewnego bardzo majętnego
warunek, aby szkockiego barona, która z niesłychanym okrucieństwem
dręczyła swego konia polanem i nożem, za co została skazana na
* Jak poważnie prawo zapatruje się na podobne rzeczy, karę 5-ciu funt. szter. Z tego co prawda bogata panna niewiele by
dowodzi nam następujący świeży przykład, który cytuję za sobie robiła, i właściwie zły posiępek uszedłby jej bezkarnie,
„Birmingham Journal" z grudnia 1838 r. - Uwięzienie gdyby „Times" nie pospieszył ukarać jej w sposób należyty a
stowarzyszenia 84-ch szczwaczy psów. - Dowiedziawszy się, że dotkliwy. Wydrukowawszy mianowicie imię jej i nazwisko
tłustymi czcionkami, pisze dalej: Nie możemy powstrzymać się od argumenty czerpane były głównie z nauki chrześcijańskiej, co
uwagi, że parę miesięcy więzienia oraz chłosta, zaaplikowana w znacznym stopniu utrudniło zadanie. Nagroda została
pannie N.N privatim, ale przez najsilniejszą kobietę w całym przyznana p. Macnamara. W Filadelfii istnieje A n i m a l s
Hampshire, byłyby karą daleko dla niej odpowiedniejszą. Friends S o c i e t y , mające podobne cele. T. Forster
Nędznica tego rodzaju utraciła prawo do wszelkich względów i (Anglik) poświęcił prezesowi tego Towarzystwa swoje dzieło
przywilejów, jej płci należnych. Nie możemy już uważać jej za p.t. „Philozoia. Morał reflections on the actual condition of
kobietę. animals and the means of improving the sance" [Filozoia czyli
uwagi moralne nad obecnym bvtem zwierząt oraz środki jego
144
poprawy] (Bruksela, 1839). Książka jest oryginalna i dobrze
napisana. Autor, jako Anglik, stara się naturalnie swoje
nawoływania do ludzkiego obchodzenia się ze zwierzętami,
oprzeć na Piśmie Świętym, ale nigdzie nie znajduje
poszukiwanego punktu oparcia; tak, że w końcu chwyta się,
jako argumentu, tego faktu, że Jezus Chrystus narodził się w
stajence, gdzie były woły i osły, co ma symbolicznie oznaczać, że
powinniśmy uważać zwierzęta za braci naszych i odpowiednio z
nimi postępować. - Wszystko co przytoczyłem, dowodzi, że struna
moralna, o której tu mowa, zaczyna dźwięczeć i w świecie
zachodnim. Zresztą, współczucie dla zwierząt niekoniecznie
musi nas prowadzić tak daleko, abyśmy jak brahmani
powstrzymywali się od pokarmu mięsnego; w naturze zdolność
do cierpienia wzrasta równomiernie z rozwojem inteligencji;
stąd wynika, że człowiek, szczególnie na północy, bardziej by
cierpiał z powodu braku pokarmów mięsnych, niż zwierzę
cierpi z powodu śmierci szybkiej i zawsze nieprzewiadzianej;
zresztą śmierć tę można by uczynić jeszcze lżejszą, posługując
się przy zabijaniu chloroformem lub innymi podobnymi
środkami. Na północy rodzaj ludzki nie mógłby nawet istnieć bez
pokarmu zwierzęcego. Z tych samych powodów człowiek może
kazać zwierzęciu pracować dla siebie i dopiero wymaganie
nadmiernych wysiłków staje się okrucieństwem.
8. Usuńmy na stronę wszelkie, możliwe być może,
metafizyczne badanie ostatecznej przyczyny współczucia, które
jest jedynym źródłem postępków nieegoistycznych i spójrzmy na
nie z empirycznego punktu widzenia, jako na rzecz,
ustanowioną przez samą naturę; wówczas ujrzymy jasno, że
natura nie mogła stworzyć skuteczniejszego środka do
łagodzenia niezliczonych a najrozmaitszych cierpień, na jakie
jest wystawione nasze życie i jakich nikt z nas nie może
całkowicie usunąć, ani też lepszej przeciwwagi

145
dla strasznego egoizmu, który przenika wszystkie istoty i często 9. To ostatnie spostrzeżenie wskazuje pełną zgodność z na-
przechodzi w złośliwość - jak właśnie wkładając w serce ludzkie stępującą okolicznością. Dając etyce za podstawę współczucie,
ową cudowną zdolność, dzięki której współodczuwamy z innymi znalazłem się bez poprzedników między [wśród] filozofami tworzący-
ich cierpienia, a której głos, stosownie do okoliczności, głośno mi szkoły; w zestawieniu z ich poglądami moja teoria może się nawet
i wyraźnie woła na tego: „Oszczędź!", na tamtego „Pomóż!" wydać paradoksalna, wobec tego, że wielu spomiędzy nich, jak
Od wynikającej stąd wzajemnej pomocy można np. stoicy (Seneka., De ciem., II, 5) Spinoza (Eth., IV), Kant
bezwarunkowo oczekiwać daleko więcej dla powszechnego (Krytyka praktycznego rozumu), po prostu odrzucają i potępiają
dobra, niż od ogólnych i abstrakcyjnych przykazań o samo współczucie. W zamian za to moja podstawa etyki ma za
obowiązkach, jakie wynikają z intelektualnych rozważań i z sobą powagę największego z moralistów nowoczesnych:
kombinowania pojęć; działanie tych ostatnich byłoby tym największym z nich bowiem jest niewątpliwie JJ.Rousseau, ów
mniej skuteczne, że dla ludzi niewykształconych i głęboki znawca serca ludzkiego, który swą mądrość czerpał nie z
nierozwiniętych umysłowo sądy ogólne i prawdy oderwane są ksiąg, lecz z życia, a swą naukę przeznaczał nie dla katedry, lecz
zupełnie niedostępne i tylko rzeczy konkretne mają dla nich dla ludzkości; ów wróg przesądów, wychowanek natury, jedyny
znaczenie; cała zaś ludzkość za wyjątkiem bardzo maleńkiej który otrzymał od niej dar moralizowania, nie stając się nudnym,
cząstki, była zawsze umysłowo nierozwinięta i musi nią pozostać, a to dlatego, że zawsze
ponieważ ogromna ilość pracy fizycznej, niezbędnej dla
utrzymania całości, nie pozwala na rozwój duchowy.
Przeciwnie zaś - dla obudzenia współczucia, na które tu
wskazuję jako na jed yne źródło po st ępk ó w
niesamolubnych, a z a t e m j a k o na p r a w d z i w ą
p o d s t a w ę m o r a l n o ś c i , nie trzeba pojęć abstrakcyjnych;
wystarcza tutaj intuicja, prosta i czysta znajomość pewnego faktu
konkretnego, który przemawia do naszego współczucia bez
rozbudowanego pośrednictwa myśli.
odgadywał prawdę i wzruszał serce. Dotychczas byłem bardzo jeśli nie w s p ó ł c z u c i e m w zastosowaniu do słabych,
oszczędny w cytaty, ale z Rousseau'a pozwolę sobie przytoczyć występnych lub do rodzaju ludzkiego w ogóle? Życzliwość, a nawet
parę ustępów na potwierdzenie mego poglądu. przyjaźń sama, dobrze rzeczy rozważywszy, nie są niczym innym,
W swym dziele „Discours sur 1'origine de 1'inegalite" jak tylko współczuciem, ześrodkcwanym na jednym po-
[Rozprawa o pochodzeniu nierówności] mówi on: „Jest jeszcze szczególnym przedmiocie; czym że jest bowiem pragnienie, żeby ktoś
inna zasada, której Hobbes nie zauważył; zasada ta, dana nie cierpiał, jak nie pragnieniem, aby był szczęśliwy? Współczucie
człowiekowi dla łagodzenia w pewnych okolicznościach będzie tym silniejsze, im ściślej o s o b n i k - w i d z u t o ż s a m i
dzikości jego egoizmu, miarkuje zapał z jakim każdy pożąda s i ę z o s o b n i k i e m c i e r p i ą c y m.[...] Jest więc rzeczą
swego dobra, przez w r o d z o n y w s t r ę t do w i d o k u pewną, że współczucie jest to uczucie naturalne, które miarkuje w
c i e r p i e ń s w o i c h b l i ź n i c h . Sądzę, że nie wpadam w każdym osobniku jego samolubstwo i w ten sposób przyczynia
żadną sprzeczność, przyznając człowiekowi tę j e d y n ą c n o t ę się do wzajemnego zachowania całego gatunku. W stanie natury
n a t u r a l n ą , której istnienie byłby zmuszony uznać największy współczucie zastępuje prawa, moralność i cnoty, a posiada
potwarca ludzkości. Mówię tu o w s p ó ł c z u c i u [...]. jeszcze tę przewagę, że nikt nie próbuje opierać się jego
Mandeville odczuł [rozumiał] to dobrze, że ludzie, przy całej słodkiej mowie; współczucie nie pozwoli dzikiemu, będącemu w
swojej moralności, byliby potworami, gdyby natura nie pełni sił, odbierać z trudem zdobytego posiłku słabemu dziecku
obdarzyła ich w s p ó ł c z u c i e m , które przychodzi rozumowi lub niedołężnemu starcowi, o ile może mieć nadzieję, że zdobędzie
z pomocą, ale nie spostrzegł, że z t e go jedynego go dla siebie w inny sposób; współczucie, w miejsce owej wzniosłej
prz ymiotu w ynikają wszys t k i e cnoty zasady sprawiedliwości wyrozumowanej „czyń drugiemu, co
s p o ł e c z n e , których on chce ludziom odmówić. W samej chciałbyś, aby tobie
rzeczy, czym że jest wspaniałomyślność, miłosierdzie, ludzkość,
146 147
czyniono", wpaja ludziom zasadę inną, zasadę dobroci czyć żadnych powag [autorytetów] ze strony szkół
naturalnej, nie tak doskonałą, ale może daleko pożyteczniejszą filozoficznych, więc przytoczę jeszcze fakt następujący: Chińczycy
od poprzedzającej: „staraj się o własne dobro z możliwie uznają pięć cnót kardynalnych, między którymi współczucie (Sin)
najmniejszą krzywdą bliźniego". Słowem, w t y m to w ł a ś n i e zajmuje pierwsze miejsce. Cztery pozostałe są to: sprawiedliwość,
uczuciu wrodzonym, raczej niż w subteln yc h uprzejmość, mądrość i prawość. To samo znajdujemy u
argumentach, należałoby upatrywać źródła Hindusów: na tablicach pamiątkowych, rytych na cześć zmarłych
w s t r ę t u , j a k i k a ż d y c z ł o w i e k , nawet niezależnie od władców, współczucie dla zwierząt i ludzi zajmuje pierwsze miejsce
zasad, w jpkich był chowany, o d c z u w a d o c z y n i e n i a ź l e między przypisywanymi im cnotami. W Atenach współczucie
i n n y m [innym zła]". Porównajmy z tym to, co Rousseau miało swój ołtarz na forum: „W Atenach na placu publicznym
mówi w Emilu, gdzie między innymi, w Księdze IV czytamy: wznosi się ołtarz Współczucia; Ateń-czycy, uważając, że
„W samej rzeczy, w jaki sposób może w nas powstać pomiędzy wszystkimi bóstwami ono przynosi ludziom największą
współczucie, jeśli nie dzięki temu, że przenosimy się poza granice pomoc w tym tak pełnym zmian życiu, ustanowili kult jego, jedyni
siebie samych i u t o ż s a m i a m y s i ę z o s o b n i k i e m spomiędzy wszystkich Greków"*. O tym ołtarzu wspomina
c i e r p i ą c y m ? -iż p o r z u c a m y, że tak powiem, s w o j ą również Lucjan w „Tymonie" §99. - Sentencja Focjona,
w ł a s n ą istotę, aby prz ybrać istotę osobnika zachowana nam przez Stobaeosa, mówi o współczuciu, jako o naj-
c i e r p i ą c e g o ? Cierpimy tylko o tyle, o ile mniemamy, że on
cierpi. Należy postawić młodzieńcowi przed oczy takie przedmioty,
na które mogłaby działać ekspansywna siła jego serca, przedmioty,
które rozszerzałyby jego serce, które przenosiłyby jego uczucia
na inne istoty, które sprawiałyby, że wszędzie
odnajd yw ałb y siebie poza granicami siebie
s a m e g o ; usuwać zaś starannie takie, które zacieśniałyby i
skupiały to serce wokół idei jego Ja".
Ponieważ, jak już mówiłem - nie mogę na swe poparcie przyto-
świętszym z uczuć ludzkich: Nie trzeba odbierać ani świątyni ołtarza Ostatnie pytanie, na które trzeba jeszcze odpowiedzieć dla
ani naturze ludzkiej współczucia*. - W „Sapientia Indorum", która uzupełnienia wyłożonej podstawy etyki, jest następujące: Skąd
jest greckim przekładem Pancza Tantra, czytamy: Gdyż, wynikają owe wielkie różnice, jakie spostrzegamy w
mówią, pierwszą między cnotami jest współczucie*. - Widzimy moralnym postępowaniu ludzi? Jeśli współczucie jest główną
zatem, że wszystkie czasy i wszystkie kraje wiedziały, gdzie pobudką prawdziwej tj. bezinteresownej sprawiedliwości i miłości
należy szukać źródła moralności; nie wiedziała tylko Europa. bliźniego, to skąd pochodzi [wynika], że jedni ludzie dają mu się
Przyczyna zaś tego leży w f o e t o r i u d a i c u s , który tu powodować, inni zaś nie dają? - Może etyka przez wykrycie
wszystko przenika. Wobec tego naturalnie Europejczycy muszą pobudki moralnej mogłaby skłonić i tych ostatnich do
się uciekać do przykazań, do prawa obyczajowego do powodowania się współczuciem. Może mogłaby przemienić
imperatywu, słowem, do jakiegoś nakazu, i nie chcą od niego człowieka nieczułego w pełnego współczucia, a poprzez to w
odstąpić, i nie chcą dać się przekonać, że podstawą tego wszystkiego sprawiedliwego i miłującego bliźnich? Stanowczo nie: różnice
jest egoizm. U niektórych tylko jednostek objawiła się ta charakterów są wrodzone i niezniszczalne. Złemu człowiekowi złość
przeczuwana prawda, do tych należy Rousseau, którego już jest równie wrodzona, jak żmii wydrążone zęby i pęcherzyk z jadem,
wyżej cytowałem, a także i Lessing, który w jednym ze swych i podobnie jak żmija nie może się pozbyć swego jadu, tak zły
listów z 1756 r. pisze: „Człowiek najmiłosierniejszy jest zarazem człowiek nie może się pozbyć swej złości. Velle non discitur [Nie
najlepszy i najbardziej skłonny do wszelkich cnót społecznych, do można nauczyć się chcieć], powiedział wychowawca Nerona. Platon
wszelkich rodzajów wspaniałomyślności". w „Menonie" poddaje ścisłemu badaniu kwestię, czy można kogoś
nauczyć cnoty, czy też nie i przytacza ustęp z Teognisa: sed

§ 20. O etycznej różnicy charakterów


148 149
docendo nunąuam ex malo bonum kominem facies* także przedrukowane w „Opuscula Graecorum sententiosa et
(Nauczaniem nigdy nie przemieni się złego człowieka na moralia". Czytamy tam, w doryckim narzeczu: (•) Takie cnoty,
dobrego), i dochodzi do następującego rezultatu: virtus utiaue nec które posługują się rozumowaniem i sprawdzaniem, mogą być
doctrina, neąue natura nobis aderit; verum divina sorte, absąue nazwane naukami, lecz przez wyraz cnota rozumiemy
mente, in eum, qui illam sortitus iuerit influet9 [Cnota, bez usposobienie moralne, najlepsze, części nierozumującej duszy. Od
wątpienia, nie jest ani wytworem natury, ani wytworem tego Susposobienia zależy charakter, który posiadamy i dzięki
wychowania, lecz jeżeli człowiek ma to szczęście, że ją posiada, któremu nazywają nas wspaniałomyślnymi, sprawiedliwymi i roz-
dzieje się to nieświadomie za łaską bogów]. Przy czym, o ile mnie sądnymi. Gdy rozejrzymy się w spisie cnót i występków, które
się zdaje, różnica między naturą* a przeznaczeniem* Arystoteles zebrał w swej księdze De virtutibus et vitiis [O cnotach
odpowiada mniej więcej różnicy między fizycznym a i występkach], to nabierzemy przekonania, że nie można ich sobie
metafizycznym. Już ojciec etyki Sokrates, według słów Ary- wyobrazić inaczej, jak tylko jako przymioty wrodzone, - a nawet,
stotelesa, twierdził: in nostra poteste non est, bonos aut malos że tylko w tym razie są one rzeczywiste; gdyby zaś mogły być
esse* (Eth. magna, 1.9) [Nie jest w naszej mocy być owocem rozwagi i gdyby można było przybierać je dowolnie,
cnotliwym lub występnym]. Sam Arystoteles wyraża podobne wtedy właściwie nosiłyby charakter obłudy i byłyby nieistotne;
przekonanie: singuli enim mores in omnibus hominibus wtedy też oczywiście nie można by było liczyć na ich zachowanie
ąuodammodo videntur inesse natura: namąue ad iustitiam,
temperantiam fortitudinem, ce-terasąue virtutes apli atąue habiles
sumus, cum primum nascimur* [Charaktery zdają się być tym, co
daje Natura, gdyż jeżeli jesteśmy sprawiedliwi, rozsądni, etc.,
jesteśmy takimi z urodzenia] („Etyka Nikomachejska", VI, 13).
To samo przekonanie odnajdujemy, wyrażone w sposób bardzo
stanowczy, we fragmentach, jeśli nie autentycznych, to w
każdym razie bardzo dawnych pitagorejczyka Architasa, które
Stobaeos zachował we „Florilegiu", (I,§77). Te fragmenty były
i stałość pod naciskiem okoliczności. To samo dotyczy i cnoty swoją nauką o c h a r a k t e r z e empirycznymi n o-
miłości bliźniego, której brak u Arystotelesa, jak w ogóle i u wszy- u m e n a l n y m ; według tej teorii, c h a r a k t e r e m p i r y c z n y,
stkich starożytnych. Montaigne przemawia w tym samym jako zjawisko, objawia się w czasie i w wielości postępków, jego
sensie, choć zachowuje przy tym swój ton sceptyczny: „Byłoby podstawę stanowi c h a r a k t e r n o u m e n a l n y , który jest
to prawdą, że aby być zupełnie dobrym, trzeba nim być na istotą rzeczy samej w sobie tego zjawiska, a wskutek tego jest
mocy jakiejś właściwości tajemniczej, wrodzonej i powszechnej, niezależny od przestrzeni i czasu, wielości i zmiany. W ten
niezależnie od praw, rozumu i przykładów?" Lichtenberg zaś sposób jedynie daje się wyjaśnić owa dziwna, nieugięta niezmienność
mówi po prostu: „Cnota wynikająca z zasady jest niewiele charakterów, dobrze znana wszystkim ludziom doświadczonym;
warta. Cnota jest to uczucie lub przyzwyczajenie". (Pisma różne, rzeczywistość i doświadczenie po wszystkie czasy przeciwstawiały
„Uwagi moralne). Ze swej strony pierwotna nauka ją pretensjom etyki, pragnącej moralnej poprawy ludzi i mówiącej
chrześcijańska zgadza się z tym poglądem. W samym bowiem o postępach w cnocie - dowodząc tym samym, że cnota jest
Kazaniu na górze u św. Łukasza, czytamy: homo bonus ex bono wrodzona i nie daje się wpoić za pomocą kazań i namowy.
animi sui thesauro profert bonum, malusąue ex malo animi sui Gdyby charakter nie był, jako rzecz pierwiastkowa, niezmienny,
thesauro profert malum [Człowiek dobry z dobrego skarbu gdyby nie było rzeczą niemożliwą poprawiać go, prostując błędy
serca swego wynosi dobre, a zły człowiek ze złego skarbu poznania, gdyby przeciwnie, w myśl twierdzeń owej płytkiej etyki,
serca swego wynosi złe]; a do słów tych w dwu poprzednich poprawa charakteru dzięki wpływom umoralniającym była możliwa,
wierszach dodano jeszcze objaśnienie w formie przykładu o a zatem, gdyby był możliwy także „stały postęp na drodze do
owocu, który jest zawsze takim, jakim jest drzewo. dobrego", to wówczas - chyba że wszystkie instytucje religijne
Ale dopiero Kant wyświetlił należycie ten ważny problem
150 151
i wyniki moralizatorskie stale chybiałyby swego celu - starsza ludzie nie dają się wprowadzić w błąd obietnicom moralistów,
połowa ludzkości musiałaby, przynajmniej przeciętnie, być temu, kto raz okazał się złym, nigdy już nie wierzą, a na tego,
znacznie lepsza od młodszej. Tymczasem jest to tak dalece kto raz złożył dowód szlachetności, zawsze, jakiekolwiek zmiany
niezgodne z prawdą, że całkiem przeciwnie, prędzej spodziewamy się by zajść mogły, spoglądają z ufnością. O p e r a r i s e ą u i t u r e
czegoś dobrego od młodych niż od starych, których s s e; jest płodnym zdaniem scholastyki. Każda rzecz na świecie
doświadczenie uczyniło gorszymi. Zdarza się wprawdzie, że na działa według swej niezmiennej natury, która stanowi jej istotę
starość, jeden staje się lepszy, inny gorszy, niż był za młodu; - jej e s s e n t i a m, i tak samo człowiek. Jakim kto jest,
pochodzi to wszakże tylko stąd, że na starość, dzięki odpowiednio do tego musi postępować, zaś l i b e r u m
dojrzalszemu i wielokrotnie korygowanemu poznaniu - charakter a r b i t r i u m i n d i f f e r e n t i a e jest wynalazkiem filozofii z
występuje jaśniej i wyraziściej, podczas gdy za młodu okresu jej dzieciństwa, wynalazkiem, który już dawno w proch
nieświadomość, błędy i złudzenia to wysuwały naprzód błędne się rozsypał, i z którym noszą się już tylko niektóre stare baby
pobudki, to zakrywały prawdziwe. Wykazałem to już w po- w doktorskim birecie.
przedniej rozprawie (O wolności woli). Znany jest także fakt, Trzy zasadnicze pobudki etyczne człowieka, egoizm,
że wśród przestępców, karanych za zbrodnie, młodych jest daleko złość, współczucie, istnieją w każdym, ale u każdego w innych
więcej niż starych, Pochodzi to stąd, że tam, gdzie usposobienie i nie
do podobnych czynów leży w charakterze, tam ono prędko znajduje
752
sposobność do wystąpienia na jaw i prędko też osiąga swój cel:
galery lub szubienicę; i odwrotnie, kogo okoliczności długiego
żywota nie były w stanie pobudzić do zbrodni, ten i później
niełatwo natrafi na powody skłaniające do jej popełnienia. Stąd
też, według mnie, przyczyna szacunku, jakim zwykle starość bywa
otaczana, leży w tym, że starzec przetrwał próbę długiego żywota
i zdołał już dowieść swej nieskazitelności; nieskazitelność bowiem
jest warunkiem szacunku. Zgodnie z tym poglądem, w rzeczywistości
do uwierzenia rozmaitych stosunkach. Stosownie do tego, która kszego współczucia, niż cielesne tylko i nie tak dotkliwie odczuwane
z nich przeważa, dany osobnik poddaje się działaniu tych a nie cierpienia zwierząt. Dobroć charakteru przede wszystkim powstrzy-
innych motywów, i postępki jego noszą ten, a nie inny charakter. ma obdarzonego nią osobnika od wyrządzenia innemu jakiejkolwiek
Człowiek o charakterze samolubnym będzie ulegał tylko motywom krzywdy, następnie będzie go skłaniała do niesienia pomocy
egoistycznym, wszelkie zaś inne motywy, bądź współczucia, bądź wszędzie tam, gdzie wzrok jego spotyka się z cudzym
złości, będą musiały ustępować przed tamtymi; człowiek taki nie cierpieniem. I tu widzimy to samo zjawisko, co w złości, tylko
poświęci swych interesów ani dla pomsty nad nieprzyjacielem, działające w przeciwnym kierunku: mianowicie ludzie rzadkiej
ani dla przyjścia w pomoc przyjacielowi. Inny, wrażliwy na dobroci bardziej biorą do serca cierpienie cudze niż swoje własne
motywy złośliwości, często nie cofnie się przed własną szkodą, i dlatego ponoszą dla innych ofiary, wskutek których sami
byle tylko móc zaszkodzić innemu. Są bowiem charaktery, cierpią więcej, niż poprzednio cierpieli ci, którym przyszli z
znajdujące w przyprawianiu innych o cierpienia rozkosz, która jest pomocą. Tam zaś, gdzie można od razu przyjść w pomoc kilku
w stanie przeważyć ich własne cierpienie równie wielkie; „dum lub wielu bliźnim, tam ludzie tacy nie cofną się w danym razie i
alteri noceat sui ne-gligens" [Aby tylko mógł zaszkodzić przed całkowitym poświęceniem; tak np. postąpił Arnold von
innym, zapomni o sobie]. (Seneka, de ira, 1,1). Ludzie tacy z Winkelried. O Paulinie, biskupie miasta Noli, żyjącym w piątym
rozkoszą rzucają się w wir walki, z której mogą wynieść wieku naszej ery podczas
obrażenia równie ciężkie, jak te, które zadadzą, ba, nawet z
153
rozmysłem zabiją tego, kto im wyrządził krzywdę, a potem, aby
ujść kary, sobie śmierć zadadzą; doświadczenie zna wiele
wypadków tego rodzaju. W przeciwieństwie do tego,
d o b r o ć s e r c a polega na głębokim, wszechogarniającym
współczuciu dla wszystkiego, co jest obdarzone życiem, przede
wszystkim zaś dla ludzi. Wrażliwość bowiem na cierpienie
wzrasta równomiernie z rozwojem inteligencji; stąd niezliczone
duchowe i cielesne cierpienia człowieka domagają się daleko wię-
napadu afrykańskich Wandalów na Włochy, J.y.Muller (Hist. powsze- przestały być obojętne, aby drugi przestał szukać własnej rozkoszy
chna, księga 10, rozdz. 10) opowiada fakt następujący: Kiedy już w przyprawianiu innych o cierpienia, aby u trzeciego każde, nawet
oddał na wykup jeńców wszystkie skarby kościoła, majątek własny i najmniejsze powiększenie jego dobrobytu przestało przeważać nad
mienie swych przyjaciół, spotkał pewną wdowę, która była wszystkimi innymi pobudkami i paraliżować ich działanie.
pogrążona w rozpaczy, ponieważ zabierano jej jedynego syna, i Wszystko to jednak jest jeszcze bardziej niemożliwe, niż przemiana
zaofiarował się pójść w niewolę zamiast niego. Każdy bowiem, ołowiu w złoto. Aby to bowiem uskutecznić, trzeba by niejako
kto miał wiek odpowiedni, a nie padł od miecza, brany był do odmienić serce człowieka, przetworzyć jego najbardziej wewnętrzne
niewoli i uprowadzany do Kartaginy. uczucia. Tymczasem jedyna rzecz, jaką można zrobić, jest to oświecić
Zgodnie z tym, że owe niezliczone różnice pomiędzy charak- r o z u m człowieka, sprostować jego p o z n a n i e , doprowadzić
terami są wrodzone i pierwotne, każdy będzie się poddawał go do lepszego pojmowania rzeczy, które istnieją obiektywnie,
działaniu i przewadze takich motywów, na które przede rzeczywistych stosunków życiowych. Osiągniemy zaś przez to tylko,
wszystkim jest wrażliwy; podobnie do tego, jak jedne ciała że odtąd wola jego zacznie się przejawiać w sposób bardziej
reagują tylko na kwasy, inne tylko na alkalia i te reakcje konsekwentny, wyraźny, stanowczy i prawdziwy. Podobnie bowiem
charakterów są równie niezmienne, jak reakcje ciał. Pobudki jak niejeden dobry czyn wynika z pobudek błędnych, np. z pod-
ludzkości, które tak silnie działają na dobry charakter, nie mają
żadnej mocy nad tym, który jest dostępny jedynie dla pobudek
samolubnych. Chcąc samoluba skłonić do uczynków, mających na
celu dobro bliźniego, trzeba weń wmówić, że zmniejszenie cudzych
cierpień może być z k o r z y ś c i ą d l a n i e g o s a m e g o (i
w samej rzeczy, przeważna liczba teorii moralnych są to tylko
próby perswazji w tym kierunku). W ten sposób jednak wola
jego jest wprowadzona w błąd, lecz nie poprawiona. Dla
istotnej poprawy należałoby przekształcić całą wrażliwość na
pobudki i sprawić, aby np. jednemu cudze cierpienia jako takie
suniętego w dobrych zamiarach przekonania, że pociągnie za nikomu nie wyperswaduje się jego samolubstwa lub złości, zupełnie
sobą nagrodę na tym lub tamtym świecie, podobnie i niejedno tak samo, jak niepodobna wyperswadować kotu jego pociągu do
przestępstwo jest tylko owocem błędnej znajomości ludzkich myszy. Nawet dobroć charakteru, dzięki pomnożeniu liczby
stosunków życiowych. Z tego właśnie stanowiska wychodzi wiadomości, dzięki lepszej znajomości stosunków życiowych, czyli
amerykański system karny: ma on na celu nie poprawę s e r c a za pośrednictwem oświecenia rozumu, może dojść do tego, że jej
przestępcy, lecz oświecenie jego r o z u m u i wpojenie weń w ten natura będzie się przejawiała w sposób doskonalszy i lepiej od-
sposób przekonania, że praca i uczciwość pewniej, a nawet powiadający celowi; tak np. rozum oświecony wskazuje na dalsze
łatwiej prowadzą do dobrobytu, aniżeli złodziejstwo. następstwa, jakie czyny nasze mogą mieć dla innych, dajmy na to, na
Za pomocą odpowiednio dobranych motywów można cierpienia jakie powstają dopiero z biegiem czasu i pośrednio z
wymusić na ludziach l e g a l n o ś ć [prawość] postępowania, ale uczynków, których nie uważaliśmy za tak bardzo złe, albo też na złe
nie można osiągnąć moralności; można zmienić czyjeś skutki niejednego dobrodusznego czynu, jak np. osłanianie złoczyń-
p o s t ę p o w a n i e , ale nie można przekształcić właściwej ców; przede wszystkim jednak poucza nas o pierwszeństwie, jakie
w o l i , która sama tylko nadaje wartość moralną. Nie można powszechnie należy się zasadzie „Neminem laede" przed zasadą
zmienić celów, do których wola dąży, lecz tylko drogę, którą „Omnes iuva". W tak zakreślonych granicach można istotnie mówić
obiera. Pouczanie może zmienić wybór środków, ale nie ostateczne, o wykształceniu moralnym i o doskonalącym wpływie etyki; ale poza
ogólne cele: te ostatnie wola sobie stawia zgodnie ze swą pierwotną nie wpływ ten nie sięga, granice zaś te są łatwo dostrzegalne. Głowa
naturą. Można wykazać samolubowi, że przez wyrzeczenie się daje się oświecić, serce pozostaje niepoprawne. Zarówno pod wzglę-
drobnych korzyści może osiągnąć większe złośliwemu - że dem moralnym, jak umysłowym i fizycznym, najistotniejsze, roz-
zadając innym cierpienia, sobie gotuje jeszcze dotkliwsze. Ale strzygające są właściwości w r o d z o n e, tak tu, jak tam sztuka może

154 155
jedynie je wspomagać. Każdy jest tym, czym jest, „z bożej podlegające przekształceniom, lecz to, co w nich jest trwałe,
laski", i u r e d i v i n o (*) istniejące raz na zawsze. A gdy przypadkiem zmieniamy o nich
zdanie, to nie mówimy, że oni się zmienili, ale że my
„Koniec końców jesteś tylko tym - czym jesteś.
pomyliliśmy się co do nich. I podobnie, przedmiotem naszego
Załóż perukę z milionem loków, stąpaj na obcasach
zadowolenia lub niezadowolenia z samych siebie jest to, czym
wysokich
j e s t e ś m y i czym nieodwołalnie musimy pozostać; rozciąga
pozostaniesz zawsze tylko tym - czym jesteś" („Faust").
się to nawet na nasze właściwości umysłowe, ba, nawet na rysy

Ale od dawna już słyszę pytanie czytelnika: gdzież więc naszej twarzy. Jakże wobec tego wina i zasługa nie miałyby

jest wina i zasługa? - Po odpowiedź odsyłam go do paragrafu leżeć w tym, czym j e s t e ś m y ? - Coraz to dokładniejsza

10-go. Tam już zamieściłem to, co właściwie tutaj należałoby znajomość samych siebie, protokół czynów,

powiedzieć, ponieważ kwestia ta stoi w ścisłym związku z nauką uzupełniający się z dniem każdym, oto czym jest nasze

Kanta o współistnieniu wolności i konieczności. Proszę zatem o s u m i e n i e . Bezpośrednim przedmiotem roztrzą-sań sumienia

ponowne przeczytanie tutaj tego, co tam było powiedziane. są nasze czyny, przed innymi zaś te, w których albo kierując się

Zgodnie z tym, o ile zachodzą dane pobudki, o p e r a r i staje samolubstwem lub nawet złością, nie usłuchaliśmy

się koniecznym; stąd też w o l n o ś ć , która objawia się w postaci


odpowiedzialności, może leżeć tylko w e s s e.
Wprawdzie wyrzuty sumienia bezpośrednio i widzialnie dotyczą
tego, co u c z y n i l i ś m y ; w gruncie rzeczy jednak i właściwie
odnoszą się do tego, czym j e s t e ś m y ; czym zaś jesteśmy, o tym
świadczą nasze czyny, które względem naszego charakteru są
tym, czym symptomy względem choroby. W e s s ę zatem, w
tym czym j e s t e ś m y , musi także leżeć nasza wina i zasługa. To,
co w innych jest przedmiotem naszego szacunku i miłości, lub
też nienawiści i pogardy, to nie są ich właściwości zmienne i
głosu współczucia, wzywającego nas do niekrzywdzenia innych; uwielbienia albo też nagany, wstrętu lub pogardy. Że wyrzuty,
albo też gdy pomijając obie te pobudki, poszliśmy za jego na- jakie im czynimy, p o z o r n i e tylko odnoszą się do czynów,
woływaniem. Oba te rodzaje czynów pokazują nam stopień w ł a ś c i w i e zaś mają na względzie niezmienny charakter tych
r ó ż n i c y , jaką czynimy m i ę d z y s o b ą a i n n y m i . Od tej ludzi, że cnota i występek są powszechnie uważane za stałe,
różnicy zależy w ostatecznym wyniku stopień moralności, lub nieodłączne właściwości charakteru, o tym świadczą znane i często
niemoralności tj. sprawiedliwości i miłości bliźniego oraz ich używane wyrażenia w rodzaju następujących: „Teraz widzę, kim
przeciwieństwa. Coraz to bogatszy zasób wspomnień, które jesteś!" - „Pomyliłem się co do ciebie!" - „Nie jestem taki jak
odnoszą się do czynów charakterystycznych w tym względzie, ci się wydaje", - „Nie jestem taki, żebym był zdolny ciebie
uzupełnia wciąż obraz naszego charakteru i daje nam coraz to podejść" itp.; albo też takie, jak: „les ames bien nees"; tożsamo
prawdziwszą znajomość samych siebie. Stosownie zaś do tego, po hiszpańsku: „bien nacido"; (•).
czy w tych czynach przeważały egoizm, złość lub współczucie, Rozum o tyle tylko wpływa na sumienie, że warunkuje
tj. czy różnica, jaką czyniliśmy między sobą a innymi, była większa ciągłość pamięci i wyrazistość wspomnień. W naturze rzeczy leży, że
czy mniejsza, ze znajomości tej wynika zadowolenie lub nieza- sumienie przemawia dopiero po f a k c i e ; dlatego też nazywamy
dowolenie z nas samych, z tego, c z y m j e s t e ś m y . Tą samą je s ę d z i ą . Jeśli przemawia u p r z e d n i o , to nie we
miarą mierzymy i innych ludzi, których charakter poznajemy w właściwym znaczeniu, lecz tylko pośrednio za pomocą
sposób równie empiryczny, jak i własny, tylko że daleko mniej rozwagi, która na zasadzie wspomnień, pozostawionych przez
dokładnie: to, co przy sądzeniu samych siebie objawiało się, wypadki poprzednie, wnioskuje o przyszłym niezadowoleniu z
jako zadowolenie lub też niezadowolenie, dochodzące niekiedy aż zamierzonego czynu. - Tak się przedstawia etyczny fakt
do męczarni sumienia, występuje tu w formie pochwały, poklasku, świadomości; sama zaś istota tego
156 157
faktu jest zagadnieniem metafizycznym, które nie wchodzi bez- prawda bowiem może zawsze pozostawać w zgodzie z sobą i z
pośrednio do naszego zadania, lecz którego dotknę w rozdziale naturą; wszystkie zaś poglądy są zasadniczo błędne w wiecznej
ostatnim. - Tak więc, sumienie jest to tylko znajomość własnego wewnętrznej rozterce z samymi sobą i w zewnętrznej
niezmiennego charakteru, osiągnięta za pomocą rejestrowania sprzeczności z doświadczeniem, które na każdym kroku składa
czynów w pamięci; wrażliwość zaś na pobudki samolubstwa, przeciw nim swój cichy protest.
złości i współczucia, od której zależy cała wartość moralna Mimo to, zdaję sobie dokładnie sprawę, że prawdy tu wyłożone,
człowieka, a która jest tak rozmaita u rozmaitych ludzi, nie jest szczególnie te, które zjawiają się jako wynik końcowy, zasadniczo
faktem możliwym do wyjaśnienia za pomocą innych faktów, ani się sprzeciwiają zakorzenionym głęboko przesądom i błędom;
faktem możliwym do osiągnięcia za pomocą kształcenia, a mianowicie zaś owej w modzie dziś będącej etyce do użytku
zatem powstającym w czasie i zmiennym, a nawet po prostu szkół początkowych; nie doznaję jednak z tego powodu skruchy i
zależnym od przypadku, lecz faktem wrodzonym, niezmiennym żalu. Przede wszystkim bowiem przemawiam tu nie do dzieci ani
i nie dającym się wyjaśnić; twierdzenie zaś to jest w ścisłej i do ludu, lecz do oświeconej akademii, której czysto teoretyczne
zupełnej zgodności z poprzednim. Odpowiednio do tego cały pytanie dotyczyło zasadniczych prawd etyki, i która, ze względu
bieg życia ludzkiego wraz z całą swą rozmaitością działań, na doniosłość tego
byłby niczym więcej, jak tylko zewnętrznym cyferblatem owej
pierwotnej maszynerii wewnętrznej, albo też zwierciadłem,
objawiającym umysłowi każdego człowieka naturę jego własnej
woli, jego istotę właściwą.
Kto zada sobie trochę pracy i starannie rozważy to, co po-
wiedziałem tu i we wspomnianym już paragrafie 10-tym, ten
będzie musiał uznać, że podstawa, jaką ja daję etyce, odznacza
się z jednej strony konsekwencją i spójnością, których brak wszy-
stkim innym, zaś z drugiej, zgodnością z danymi doświadczenia,
na której tamtym zbywa w stopniu jeszcze wyższym. Tylko
pytania, oczekuje poważnej na nie odpowiedzi. Po drugie zaś jestem uczynić miarą prawdy oraz granicą, której nie wolno
zdania, że nie ma błędów uprzywilejowanych, ani pożytecznych, przekroczyć, gdy się prawdę wykłada, wówczas byłoby uczciwiej
ani nawet nieszkodliwych, ale że każdy błąd przynosi daleko od razu zlikwidować wszystkie akademie i wydziały filozoficzne,
więcej szkody niż korzyści. - Gdyby zaś chciano istniejące przesądy gdyż to, co nie istnieje, nie powinno łudzić pozorami istnienia.
158
kresu każdego badania i każdej realnej nauki, tak i tu staje on
wobec jakiegoś zjawiska pierwotnego, które wprawdzie
RozdzialW
wyjaśnia wszystko, co pod nie się podciąga i co zeń wynika, ale
Przyczynek do metafizycznego wytłumaczenia podstawowego faktu moralności samo pozostaje niewyjaśnione i stoi przed nami jako zagadka. I
tu zatem zjawia się pragnienie metafizyki, tj. ostatecznego
wytłumaczenia zjawisk pierwotnych, jako takich, oraz świata,
§ 21. Wyjaśnienie co do tego dodatku
jako całokształtu zjawisk. Dzięki temu pragnieniu powstaje

W poprzednich rozdziałach wykazałem fakt istnienia pobudki pytanie, dlaczego rzeczywistość, istniejąca

moralnej i dowiodłem, że jedynie ona może być źródłem bez-


interesownej sprawiedliwości i prawdziwej miłości bliźniego, dwóch
cnót kardynalnych, z których wypływają wszystkie inne. Jest to
dostateczne [wystarczające], gdy chodzi o wykazanie podstaw
etyki; etyka bowiem musi koniecznie opierać się na czymś fa-
ktycznym i istniejącym w sposób dający się udowodnić, bądź
w świecie zewnętrznym, bądź w świadomości, o ile tylko ktoś
nie zechce, jak to czyniło wielu z moich poprzedników,
wyprowadzać przepisów etycznych z jakiegoś dowolnie
obranego za punkt wyjścia sądu abstrakcyjnego, lub też jak
Kant - z nagiego pojęcia, pojęcia p r a w a . Zadanie więc moje,
o ile chodzi o zagadnienie, postawione przez Towarzystwo
Królewskie, jest spełnione; zagadnienie bowiem dotyczyło
jedynie podstawy etyki i nie żądało dalszego ugruntowania tej
podstawy za pomocą metafizyki. Wiem jednak dobrze, że duch
ludzki nie może w tym znaleźć ostatecznego zaspokojenia. Jak u
dla naszych zmysłów i pojmowania, przedstawia się tak, a nie prawodawcy Zaleukosowi, lecz który, według Bantleya i
inaczej, oraz w jaki sposób dany charakter zjawisk z istoty Heynego pochodzi od któregoś z pi-tagorejczyków. Ustęp ten
rzeczy wynika. Potrzeba metafizycznej podstawy w etyce jest brzmi jak następuje: Oportet ante oculos sibi ponere punctum
tym silniejsza, że, jak twierdzą jednogłośnie wszystkie systemy temporis illud, quo unicuiąue e vita excedendum est: omnes enim
religijne i filozoficzne, etyczne znaczenie czynów ludzkich moribundos poenitentia corripit, e memoria eorum, ąuae iniuste
posiada zarazem charakter metafizyczny, tj., że wpływ tych egerint, ae vehementer optant, omnia sibi iuste peracta fuisse.*
czynów sięga poza dziedzinę zjawisk, a zatem poza sferę [Należy wyobrazić sobie chwilę, która u każdego z nas
możliwości doświadczenia, że stoi w jak najściślejszym poprzedza rozstanie z tym światem. Wszyscy umierający są ogarnięci
związku z całym bytem świata i przeznaczeniem ludzkości, gdyż żalem, wspominając zło, które wyrządzili, chcieliby wówczas aby
jeśli szukamy ostatecznego celu i sensu istnienia, widzimy że wszystkie ich czyny były sprawiedliwymi]. Podobnie - że
celem tym jest nie co innego, jak tylko dobro moralne. wezmę tu przykład historyczny - widzimy, jak Perykles na łożu
Dowodem tego ostatniego twierdzenia jest fakt śmierci nie chciał słyszeć o żadnym ze swych wielkich czynów,
niezaprzeczalny, że wraz ze zbliżaniem się śmierci bieg myśli a wspominał to tylko, że nigdy żaden obywatel nie nosił żałoby
każdego człowieka niezależnie od tego, czy tenże uznawał z jego winy (Plutarch in Pericl). Przypominam sobie także inne
jakiekolwiek dogmaty religijne, przybiera kierunek m o r a l n y , zdarzenie, zupełnie innego rodzaju; znalazłem je w sprawozdaniu
i że taki człowiek stara się koniecznie m o r a l n i e zamknąć z zeznań składanych przed pewnym angielskim sądem przysięgłych.
swoje rachunki z życiem. Ważne są w tym względzie Fakt dotyczy na pół dzikiego piętnastoletniego Murzyna, który
świadectwa starożytnych, ponieważ nie działały jeszcze wtedy zmarł na okręcie od ran, otrzymanych w jakiejś bójce; przed
wpływy chry-stianizmu. U Stobaeosa (Floril, Tit.44. §20) śmiercią chłopiec ów kazał pośpiesznie zwołać wszystkich swych
znajdujemy fragment, który przypisywano starożytnemu
160 161
towarzyszy i pytał każdego, czy go kiedy nie skrzywdził lub nie spaja ją z nim tak ściśle, że wydają się nierozdzielne. Kapłani
obraził, otrzymawszy zaś odpowiedź przeczącą, doznał wielkiej usiłują nawet wpoić przekonanie, że niewiara i niemoralność
ulgi. Jest to zresztą fakt powszechny, że umierający starają są jednym i tym samym. Stąd pochodzi, że człowiek wierzący
się zawsze przed zgonem pogodzić ze wszystkimi. Innego rodzaju utożsamia niewierzącego z niemoralnym; dowodem tego jest fakt,
świadectwo dla naszego twierdzenia znajdujemy w równie znanym że wyrażenia takie jak: bezbożny, ateusz, niechrześcijanin, kacerz,
powszechnym fakcie, że ludzie chętnie pozwalają się wynagradzać są używane jako synonimy moralnego zepsucia. Religie mają
za zasługi intelektualne, choćby to były największe arcydzieła zadanie w znacznym stopniu ułatwione; biorąc bowiem w i a r ę
świata, natomiast za spełnienia czynu wysokiej wartości moralnej za punkt wyjścia, mogą też domagać się wiary w swoje dogmaty,
stale odmawiają wszelkiej nagrody. Dotyczy to szczególnie po- a nawet wymuszać ją groźbami. Systemy filozoficzne napotykają
święcenia, jak np. gdy ktoś uratuje życie jednemu lub wielu w tym względzie na daleko większe trudności; toteż rozważając
ludziom z narażeniem własnego; zbawca prawie zawsze stanowczo wszystkie systemy po kolei, widzimy, że żaden z nich nie sprostał
odmawia wynagrodzenia, gdyż czuje, że ucierpiałaby na tym swemu zadaniu, ani w uzasadnieniu etyki, ani też w związaniu
metafizyczna wartość jego czynu. Poetyczny obraz takiego faktu jej z pewną metafizyką. A jednak konieczność oparcia etyki
daje nam Burger w końcu pieśni o dzielnym człowieku. Ale i
w rzeczywistości dzieje się najczęściej tak samo, i nieraz zdarzało
mi się czytać w dziennikach angielskich o podobnych zdarzeniach.
Fakty tego rodzaju są powszechne i zdarzają się bez różnicy
religii. Zresztą, wobec tej nie dającej się zaprzeczyć etycz-
no-metafizycznej tendencji życia, żadna religia na świecie przyjąć
by się nie mogła, gdyby nie tłumaczyła życia zgodnie z tą
tendencją: punktem oparcia religi w duszach ludzkich jest jej
strona etyczna. Człowiek odczuwa pobudkę moralną, ale stąd
nie wynika jeszcze, żeby ją rozumiał i zdawał sobie sprawę
z racji jej istnienia, religia daje jej za podstawę swój dogmat i
na metafizyce jest nieunikniona, jak to już wykazałem we Wstępie, utrudniła mi już wykład podstawy etyki, i to do tego stopnia, że

wspierając się powagą Wolfa i Kanta. teraz patrząc nań, doznaję wrażenia, jak gdybym dokonał

Jednak pomiędzy wszystkimi zagadnieniami, jakie duch ludzki jakiejś sztuki nadzwyczaj trudnej, na podobieństwo np. tej, gdy

usiłuje rozstrzygnąć, problemat metafizyki jest do tego stopnia ktoś wykonuje w powietrzu to, co się zwykle czyni na stałej

najtrudniejszy, że wielu myślicieli uznało go za całkowicie podstawie. Z chwilą jednak, gdy chodzi o metafizyczne

nierozwiązalny. Ja w danym razie mam do czynienia jeszcze z wytłumaczenie podstawy etyki, trudność operowania bez przesłanek

jedną trudnością dodatkową, którą powoduje tutaj forma staje się tak wielka, że widzę z niej tylko jedno wyjście: a

oderwanej monografii; mianowicie, nie mogę wziąć za punkt mianowicie, dać tylko zarys ogólny, zaznaczyć raczej niż

wyjścia żadnego określonego systemu metafizycznego, który wdawać się w objaśnienia, wskazać drogę, która tu prowadzi do

uznawałbym za swój; gdyż musiałbym albo go wyłożyć, co celu, nie idąc po niej aż do końca, i w ogóle powiedzieć tylko

zabrałoby zbyt wiele miejsca, albo też przyjąć go jako dany i bardzo małą cząstkę tego, co miałbym do powiedzenia w

pewny, co byłoby zbyt ryzykowne. Z tego zaś znów wynika, że innych warunkach. Na usprawiedliwienie takiego postępowania

i tu tak samo jak w poprzednich rozdziałach, nie mogę się powołuję się, obok powodów wyżej wymienionych, jeszcze i na

posługiwać metodą syntetyczną, lecz tylko analityczną, tj. że to, że właściwe zadanie rozwiązałem już w poprzednich paragrafach,

zamiast iść od przyczyn do skutków, muszę ze skutków a zatem to, co tutaj daję, jest to tylko o p u s super

wnioskować o przyczynie. Jestem zatem zmuszony wyrzec się erogationis, dodatek dany dobrowolnie, i który też

wszelkich przypuszczeń i wychodzić z takiego tylko stanowiska, dowolnie można przyjąć lub odrzucić.

które byłoby wspólne dla wszystkich; ta twarda konieczność


762 163
wdzięczności, ponieważ uważają tylko za wynik głupoty innych potrzebującemu jałmużnę, nie mając przy tym na względzie nic
ludzi. Inaczej bowiem musiałby uznać w kimś innym własną istotę, innego, jak tylko przyniesienie ulgi człowiekowi, którego trapi
do tego zaś nie jest zdolny nawet wtedy, gdy z tamtej strony niedostatek; czyn taki byłby niemożliwy, gdyby dawca nie był
objawia mu się to w postaci nieomylnych znaków. Dlatego właśnie przekonany, że to jego własna istota objawia się jemu w owej
niewdzięczność tak nas oburza. Odosobnienie moralne, w którym smutnej postaci nędzarza, gdyby w tym obcym zjawisku nie
zły człowiek z natury swej przebywa i z którego nie może się rozpoznał samego siebie, swojej istoty wewnętrznej. Dlatego to w
wydostać, z łatwością wtrąca go w rozpacz. - Człowiek zaś dobry poprzednim rozdziale nazwałem współczucie wielką tajemnicą
z tym większą ufnością odwołuje się do pomocy innych, ponieważ w etyki.
sobie samym poczuwa gotowość przyjścia im z pomocą w razie Kto idzie na śmierć dla ojczyzny, ten uwolnił się od
potrzeby. A to dlatego, że, jak już wyżej powiedziano, dla złudzenia ograniczającego byt do jego własnej osoby, ten
pierwszego świat przedstawia się jako „nie-ja", dla drugiego zaś rozszerzył swoje istnienie na swych współziomków, w których
-jako „to samo ja". - Człowiek wspaniałomyślny, który dalej żyć będzie, a nawet na potomnych, dla których pracował -
przebacza nieprzyjaciołom i za złe dobrem płaci, człowiek taki dla takiego śmierć jest jak mgnienie powiek, które nie przerywa
jest wzniosły i zasługuje na największą pochwałę; poznał on widzenia.
bowiem swoją własną istotę nawet tam, gdzie ta istota Dla człowieka zaś, który na wszystkich innych patrzył jako
stanowczo się go wyparła. na „nie-ja", który własną tylko osobę uważał za istotnie realną,
Jeśli sięgniemy aż do dna rzeczy, to ujrzymy, że wszelki na wszystkich zaś innych spoglądał właściwie jak na widma,
czyn prawdziwej dobroci, wszelka pomoc prawdziwie i przyznając im istnienie jedynie względne, o ile służyli mu za
zupełnie bezinteresowna, która nie ma żadnej innej pobudki, narzędzia do jego
jak tylko potrzebę bliźniego, nosi właściwie charakter jakiegoś
772
aktu tajemniczego, jest mistycyzmem, ujawnionym w praktyce;
jej źródłem bowiem i ostateczną zasadą jest ta sama prawda, która
stanowi podstawę wszelkiego mistycyzmu, wszelkie inne
objaśnienie byłoby niezgodne z prawdą. Oto np. ktoś daje
celów, albo też stawali mu na przeszkodzie; dla człowieka, doczekawszy spełnienia obietnicy.
który w ten sposób wytwarzał między sobą a innymi głęboką - Podobnie i ja: uświadamiam sobie doskonale całą
przepaść, niezmierzoną różnicę, a zatem istniał wyłącznie we paradoksalność, jaką moje wyjaśnienie metafizyczne etycznego
własnej osobie prazjawiska musi mieć w oczach wykształconego na sposób
- dla takiego człowieka, w śmierci razem z jego istnieniem, zachodni człowieka, i przyzwyczajonego do opierania etyki na
ginie wszelka rzeczywistość i świat cały. Tymczasem ten, kto we zasadach zupełnie odmiennych; ale nie mogę zadawać gwałtu
wszystkich innych ludziach, a nawet we wszystkim co żyje, prawdzie. Wszystko, na co mogę zdobyć się w tym względzie,
widział siebie samego, swoją własną istotę, ten którego byt to dowieść cytatem, że taka metafizyka etyki stanowiła już od
zlewał się z bytem wszystkich istot żyjących, ten przez śmierć lat tysięcy zasadniczy pogląd mądrości hinduskiej; powołuję się
traci zaledwie drobną cząstkę własnego istnienia; żyje on w tutaj na nią, jak Kopernik powoływał się na system
dalszym ciągu we wszystkich tych, w których rozpoznawał astronomiczny pitagorejczyków, wyparty kiedyś przez
siebie samego, których kochał; znika tylko złudzenie, które Arystotelesa i-Ptolorneusza. W „Bhaghavad Gita", (tłumaczenie
oddzielało jego świadomość od świadomości innych ludzi. Tą A.W.Schlegla) czytamy: Eundem in omnibus animatibus
różnicą usposobień tłumaczy się, nie we wszystkich consistentem summum dominum, istis pereuntibus haud
wprawdzie wypadkach, ale przeważnie, odmienność pereuntem qui cernit, is vere cernit. Eundem vero cernens
zachowania się w obliczu śmierci ludzi wielkiej dobroci i ludzi ubiąue praesentem dominum, non violat semet ipsum sua ipsius
szczególnie nikczemnych. culpa: exinde pergit ad summum iter. „Ten, kto na dnie
Po wszystkie czasy biedna prawda musiała rumienić się za wszystkiego co żyje, widzi
to, że wyglądała jak paradoks; a przecież nie ma w tym jej
173
winy. Nie może przyjąć na siebie postaci panującego
powszechnie błędu. Z westchnieniem tedy wznosi wzrok ku
swemu bóstwu opiekuńczemu, ku czasowi, który obiecuje jej
sławę i zwycięstwo. Lecz rozmachy skrzydeł czasu są tak
olbrzymie i powolne, że osobnik tymczasem umiera, nie
§ 22. Podstawa metafizyczna przynajmniej za cło osłonięcia jej niedostatku.* Zwyczaj ten zmusza
mnie do ii :^ wyjaśnienia, że pojęcia te nie są ani proste, ani tym
porzucamy stały grunt doświadczenia, po którym y
rćrćas ćir-e a priori. Wyrażają one po prostu pewien stosunek i są
docychczas i idziemy szukać ostatecznego zaspokojenia
"?.TfTp±e:e z najbardziej codziennego doświadczenia. Wszystko, co
s? w dziedzinie, gdzie nie ma nawet możliwości do--
jes w ZE>±ZK z dążeniami jakiejkolwiek indywidualnej woli, nazywa ae
szczęśliwi, jeśli uda nam się pochwycić choćby
f 5£sniku do tej ostatniej d o b r y m; w tym znaczeniu mówimy:
drobną m^zzówkę, choćby przelotny błysk prawdy. Ale to z
±£ce tózsnie. dobre drogi, dobry znak; - przeciwieństwo tego jest z
czego r*? zrezygnujemy do końca, to dotychczasowa rzetelność
ł e n. JeśE jakiś człowiek dzięki swemu charakterowi nie znajduje -
pcstspcwszis; nie będziemy, za przykładem szkoły tzw.
rryg— vsn w stawianiu przeszkód dążeniom innych ludzi, a prze-
pokan-K^sti^. ii±x?wać się w marzeniach, opowiadać bajek,
imponować ssys-EHE i szrać się mydlić czytelnikowi oczu, w czystości swojej jest pojęciem pierwotnym,
niewiele obiecujemy, kcz to. o? damy, będą to twierdzenia, absolutną ideą, rs: nrt se w nieskończoności." (Bouterweck,
wypowiedziane szczerze „Aforyzmy praktyczne"). Jak 17. rrrcssso. a nawet
IBEZZŻWE. trywialnego pojęcia dobra, Bouterweck miałby ochotę c
To. co dotychczas służyło nam jako podstawa tłumaczenia, aę jŁcesc-5 posłańca Jowisza, aby następnie, jak jakiego
obecnie w problemat: chodzi nam mianowicie o istotę so bożka umieścić je
EŁiciałnego, wrodzonego każdemu człowiekowi i nieznisz-
czzkeso ^pófczucia, które uznaliśmy za jedyne źródło
czynów iiESEiacizitiydi: takie zaś jedynie posiadają wartość
moralną. Wielu 3o20>?ć«e nowożytnych ma zwyczaj traktować
pojęcia d o b r e g o : złe r ;_ jiko pojęcia proste, tj. nie
wymagające żadnego dalszego ani nawet dające się objaśnić.
Większość też mówi ujemniczo i z namaszczeniem o jakiejś
idei dobra, EĆCB. in ihrży za fundament dla ich etyki, albo
ciwnie, o ile może, zachowuje się względem nich oczach egoisty jest jeszcze dość wielka, aby pozwolić mu w danym
przychylnie; jeśli nie krzywdzi innych, lecz raczej w miarę razie zapatrywać się na cudzą wielką krzywdę, jako na środek
możności przychodzi im z pomocą i poparciem: wówczas ci do osiągnięcia niewielkiej korzyści dla siebie. Zatem w oczach
inni będą go nazywali pod tym właśnie względem d o b r y m obu tych gatunków ludzi pomiędzy „ja", które ogranicza się do
człowiekiem; czyli, że pojęcie „dobry" jest doń własnej osoby, a „nie-ja" obejmującym całą resztę świata,
stosowane z tego samego punktu widzenia, co i w zachodzi potężna różnica, która na kształt szerokiej przepaści
poprzednich przykładach: z punktu widzenia względnego, dzieli dwa te światy. P a r e a t m u n d u s , d u m e g o s a l v u s s i
empirycznego i leżącego w podmiocie biernym. Rozważmy m [Niech ginie świat, bylebym ja się ocalił.] - oto ich zasada.
jednak charakter takiego człowieka nie tylko w stosunku do Dla człowieka dobrego różnica ta nie jest tak wielka, w świetle
innych, lecz sam w sobie. Z wcześniejszego wiemy, że cnoty zaś czynów szlachetnych widzimy ją jako całkiem zniesioną; wtedy
sprawiedliwości i miłości bliźniego wypływają z bowiem cudze dobro bywa osiągane kosztem własnego, czyli,
bezpośredniego odczuwania cierpień i radości innych, którego że człowiek szlachetny cudze „ja" stawia na równi z własnym.
źródłem jest współczucie. Jeśli jednak zapragniemy wniknąć Tam zaś, gdzie chodzi o uratowanie w i e l u ludzi, tam jednostka
w istotę takiego charakteru, to odnajdziemy ją bez wątpienia w oddając za nich życie, składa im w całkowitej ofierze swoje własne
tym, że c z ł o w i e k p o d o b n y cz yni mniejsz ą „ja".
r ó ż n i c ę m i ę d z y s o b ą a i n n y m i , niż inni ludzie. Teraz zachodzi pytanie, które z tych dwóch pojmowań
R ó ż n i c a ta w oczach człowieka złego jest tak wielką, że stosunku między „ja" własnym a cudzym jest błędne i polega na
cudze cierpienie sprawia mu bezpośrednią rozkosz, której złudzeniu: czy to, które jest podstawą czynów dobrych i
poszukuje bez względu na inne jakiekolwiek korzyści, a nawet szlachetnych, czy też to, na którym opiera się egoizm i złość?
wbrew swym własnym interesom. Ta sama r ó ż n i c a w
165
mądrości teoretycznej; ta ostatnia bowiem zawsze pozostaje jaka zjawia się mnie samemu w granicach mojej świadomości".
niezupełna i dopiero powolną drogą wnioskowania dochodzi do - Zawarta w tych słowach prawda, posiadająca w sanskrycie swą
celu, który tamta osiąga od razu. Człowiek szlachetny, ja- stałą formułę „tat-twam asi", to znaczy „to jesteś ty", objawia się
kiekolwiek byłyby jego braki pod względem intelektualnym, do- nam w postaci w s p ó ł c z u c i a , które jest podstawą wszelkiej cnoty
wodzi swymi czynami najgłębszej wiedzy i najwyższej mądrości prawdziwej, tj. bezinteresownej, i znajduje swój wyraz realny w każ-
i zawstydza człowieka genialnego i uczonego, który by swym dym dobrym uczynku. Do przekonania o tej prawdzie, jako do
postępowaniem zdradzał, że owa wielka prawda pozostała obcą ostatecznej podstawy naszej prośby, odwołujemy się zawsze,
jego sercu. ilekroć zwracamy się do czyjejś wyrozumiałości, dobroci i
„Indywidualizacja jest rzeczywistą, p r i n c i p i u m i n d i - miłosierdzia; wtedy bowiem uświadamiamy naszemu
v i d u a t i o n i s wraz z zależną od niej rozmaitością osobników słuchaczowi stanowisko, skąd wszystkie istoty ukazują się, jako
jest porządkiem rzeczy samych w sobie. Każdy osobnik jest zlane w jedną. Przeciwnie zaś, samolubstwo, zazdrość, nienawiść,
istotą zasadniczo różną od wszystkich innych. W sobie jedynie prześladowanie, nieczułość, zemsta, radość z cudzego nieszczęścia,
rzeczywiście istnieję, cała zaś reszta nie jest mną i jest mi obca". okrucieństwo - odwołują się do tamtego pierwszego przekonania

Taki jest pogląd, za którego prawdziwością przemawia i na nim się opierają. Radość

ciało i kość nasza, pogląd który stanowi podstawę wszelkiego


170
egoizmu, a którego realnym wyrazem jest wszelki czyn
niemiłosierny, niesprawiedliwy lub złośliwy.
„Indywidualizacja jest jedynie zjawiskiem, powstającym za po-
średnictwem czasu i przestrzeni; czas zaś i przestrzeń są niczym
innym, jak tylko formami wszelkich przedmiotów mego poznania,
uwarunkowanego moim uzdolnieniem mózgowym ; stąd też wielość i
odrębność osobników są także tylko zjawiskiem, tj. istnieją jedynie w
moim w y o b r a ż e n i u . Moja prawdziwa wewnętrzna istota
znajduje się we wszystkich tworach żyjących i jest tam taka sama,
i wzruszenie, których doznajemy przy opowiadaniu o jakimś szlache- nastroju będzie niechęć, podejrzliwość, zazdrość, radość z cudzego
tnym uczynku, w wyższym jeszcze stopniu - na jego widok, w nieszczęścia. - Przeciwnie, człowiek d o b r y przebywa w świecie
najwyższym zaś - gdy go sami spełniamy, wynikają w gruncie zewnętrznym, jednorodnym z jego własną istotą, inni ludzie
rzeczy stąd, że taki uczynek daje nam pewność, iż poza wielością i przedstawiają mu się nie jako „nie-ja", lecz jako „jeszcze jedno
zróżnicowaniem osobników przez principium ja". Stąd też i jego stosunek do każdego jest zasadniczo
i n d i y i d u a t i o n i s ukrywa się ich jedność rzeczywista, dostępna życzliwy: czuje się on wewnętrznie spokrewniony ze
nawet dla nas, ponieważ dopiero co przejawiła się w faktach. wszystkimi istotami, bierze bezpośredni udział w ich radościach i
Stosownie do tego, które z tych dwóch przekonań przeważa, cierpieniach i ufa, że one tak samo zachowują się względem
między istotami przejawia się przyjaźń* lub nienawiść* Em- niego. W tym leży źródło jego głębokiego wewnętrznego
pedoklesa. Lecz ten, kto mógłbyby wysiłkiem nienawiści przeniknąć spokoju, jego usposobienia ufnego, pogodnego, zadowolonego,
swego najbardziej znienawidzonego przeciwnika i dotrzeć aż do jego dzięki któremu każdy dobrze się czuje w jego pobliżu. - Zły
najgłębszego wnętrza, ten ku zdumieniu swemu odnalazłby w nim nie człowiek, gdy znajdzie się w potrzebie, nie wierzy w cudzą
co innego, jak samego siebie. Wszystkie zjawiające się nam we śnie pomoc, jeśli się do niej odwołuje, to bez ufności; otrzymawszy zaś
osoby są tylko różnymi formami, pod którymi ukrywamy się my przyjmuje bez prawdziwej
sami, to samo bywa i na jawie - chociaż nie tak łatwo nam to
777
rozpoznać. Ale „tat-twam asi".
Przewaga jednego z tych dwu przekonań objawia się nie tylko
w poszczególnych uczynkach, ale i w całej świadomości i
usposobieniu; dlatego też usposobiebie i świadomość człowieka
d o b r e g o zasadniczo różnią się od świadomości i usposobienia
człowieka z ł e g o . Człowiek z ł y stale odczuwa wyraźną granicę
między sobą a wszystkim, co jest poza nim. Świat przedstawia
mu się jako b e z w z g l ę d n e „n i e-j a", jego stosunek zaś do
świata jest zasadniczo wrogi; stąd też i zasadniczym tonem jego
zawiera się w Upanishadach.* Odnajdujemy ją tam nieomal na każdej najnowszymi wynikami nauk przyrodniczych; pospiesznie zmieszał
stronicy, powraca ona niezmordowanie w niezliczonych zwrotach, to wszystko w jedną całość i podał ku tymczasowemu zaspokojeniu
wyjaśniana za pomocą najrozmaitszych obrazów i porównań. To, że naglącego głodu swoich współczesnych, potem zaś odtwarzał tylko
ta sama wielka myśl jest podstawą filozofii Pitagorasa, to nie ulega
żadnej wątpliwości nawet wobec niedostatecznych informacji, ' Autentyczność Qupnekhatu poddana była w wątpliwość

jakie posiadamy o tej filozofii. To, że w nauce tej zawierała się kilkoma marginalnymi uwagami dodanymi przez

prawie cała filozofia szkoły Eleatów, jest to rzecz powszechnie mahometańskich przepisywaczy, które to uwagi następnie

wiadoma. W czasach późniejszych natchnęła ona neo-platoników; ci przedostały się do tekstu. Autentyczności tej jednak dowiódł

ostatni uczyli, że propter omnium unitatem cunctas animas unam znawca sanskrytu F.H.H. Windischmann (syn) w swym dziele

esse*. [Dzięki jedności wszystkich rzeczy dusze wszystkie tworzą „Sancara. Sive de theologumenis Yedanticorum", 1833, jak

tylko jedną]. W IX-ym stuleciu niespodziewanie pojawia się ona w również Bochinger w książce p.t. „De la vie contemplative chez

Europie za pośrednictwem Erygenesa, który przejął się nią i les Indous", 1831. - Porównując nowsze tłumaczenia

usiłował ją przybrać w formy i wyrażenia religii chrześcijańskiej. pojedynczych Upanishad, dokonane przez Rammohun Roya,

Wśród mahometan odnajdujemy ją w postaci natchnionej mistyki Poleya, a nawet Colebrooke'a, jak również najnowsze przez

Sufisów. Na zachodzie Giordano Bruno musiał odpokutować Roera z dosłownym przekładem łacińskim perskiego

haniebną i męczeńską śmiercią to, że nie mógł oprzeć się pragnieniu tłumaczenia męczennika tej nauki, sułtana Darashakoh'a,

wypowiedzenia owej prawdy. A jednak i sami chrześcijańscy dokonanym przez Anquetil'a, nawet nie znający sanskrytu

mistycy, jacy gdziekolwiek i kiedykolwiek istnieli, wbrew woli czytelnik może się dokładnie przekonać, że Anąuetil opierał się

swej i zamiarom, stale zwracali się do niej. Imię Spinozy utożsamiło na ścisłym i doskonałym rozumieniu języka, podczas, gdy tamci

się z nią. Wreszcie za naszych czasów, gdy Kant dokonał zburzenia w większości szli po omacku i pomagali sobie odgadywaniem. -

starego dogmatyzmu, a świat przerażony stanął nad jego Bliższe szczegóły w tej kwestii znajdzie czytelnik w drugim

dymiącymi zgliszczami, świadomość tej prawdy zbudziła się znowu tomie „Parergów", roz. 16, § 184.

dzięki filozofii eklektycznej Schellinga; ten ostatni dokonał tylko


168
połączenia nauk Plotyna, Spinozy, Kanta i Jakuba Boehme, z
ten sam temat w różnych jego wariantach; skutkiem tego nauka ta wyrazem tego pojmowania. Pojmowanie to stanowiłoby zatem
dostąpiła powszechnego uznania wśród niemieckich uczonych, a na- podstawę etyki i polegałoby na tym, że j e d e n osobnik
wet rozpowszechniła się wśród oświeconej publiczności.* Jedyny bezpośrednio poznawałby w d r u g i m samego siebie, własną
wyjątek pod tym względem stanowią dziś filozofowie uniwersyteccy, prawdziwą istotę. W ten sposób mądrość praktyczna, która polega
na których ciąży trudny obowiązek przeciwdziałania tzw. panteiz- na zachowywaniu sprawiedliwości i czynieniu dobra, stykałaby się
mowi; obowiązek ten wprawia ich w taki kłopot i zamieszanie, że w swych rezultatach z najgłębszą nauką najdalej posuniętej
w swej trwodze serdecznej uciekają się na przemian, to do politowa- mądrości teoretycznej, filozof praktyczny zaś, tj. człowiek
nia godnych sofizmatów, to do pompatycznych frazesów, z sprawiedliwy, dobroczynny, wspaniałomyślny wyrażałby tylko
których mają nadzieję uszyć przyzwoity kostium maskaradowy czynem ten sam pogląd, który jest ostatecznym wynikiem
dla swej ukochanej i dozwolonej dziadowskiej filozofii. Słowem najgłębszego rozważania i najtrudniejszych dociekań filozofa teore-
zdanie „jedno i wszystko" było po wsze czasy celem tycznego. Swoją drogą doskonałość moralna stoi wyżej od wszelkiej
szyderczych ataków ze strony głupców, dla mędrców zaś
* „Można u nas dość długo zamykać drzwi przed słusznością,
przedmiotem nieskończonych rozmyślań. Ścisły jednak dowód
lecz z chwilą, gdy raz się zręcznie do domu przedostanie,
jego prawdziwości da się wyprowadzić, jak tego wyżej
pozostaje w nim, i wkrótce staje się jego panią". (Yoltaire).
dokonałem jedynie z nauki Kanta, chociaż sam Kant tego nie
uczynił, [a] tylko metodą mądrych mówców, dał przesłanki, 169
pozostawiając słuchaczom przyjemność wyprowadzenia wniosków.
Jeśli więc wielość i rozdzielność cechują jedynie z j a w i s k o
i jeśli wszystko, co żyje, jest przejawem jednej i tej samej istoty, to
wobec tego, takie pojmowanie, które znosi różnicę pomiędzy „ja"
a „nie-ja", nie może być mylne; mylny będzie raczej pogląd
przeciwny. Toteż Hindusi oznaczają ten ostatni nazwą M a j a , czyli
pozór, złudzenie. Co do pierwszego, to znaleźliśmy, że jest on
zasadą współczucia, czyli że współczucie jest po prostu realnym
Pojmowanie będące podstawą egoizmu, e m p i r y c z n i e bio- Kant, „ja" poznaje siebie tylko jako zjawisko, nie zaś jako to,
rąc, daje się usprawiedliwić w zupełnie ścisły sposób. czym może być samo w sobie.
Doświadczenie ukazuje nam różnicę między osobowością naszą Dostępna naszemu poznaniu część jest wprawdzie inna u
własną i cudzą, jako coś bezwzględnego. Odmienność każdego osobnika i wyróżnia jednych od drugich, ale stąd
przestrzeni odgradzająca mnie od kogoś innego, odgradza mnie bynajmniej nie wynika, aby ta różnorodność była właściwa i
także od jego cierpień i przyjemności. - Przeciwko temu można tamtej części podstawowej i istotnej, która pozostaje zakryta i
by przede wszystkim zauważyć, że posiadana przez nas nieznana. Co do tej części pozostaje zatem przynajmniej możliwość,
świadomość naszego własnego „ja" nie jest ani wyczerpująca, ani że jest we wszystkich jedna i tożsama.
też jasna w swych ostatecznych głębiach. Za pomocą Na czym wobec tego zasadza się wszelka wielość i liczebna
postrzegania dokonywanego przez mózg na zasadzie danych rozmaitość istot? - Na przestrzeni i czasie; one jedynie czynią ją
zmysłowych, a więc pośrednio, poznajemy własne ciało, jako możliwą; wielość nie daje się pomyśleć ani wyobrazić inaczej,
przedmiot w przestrzeni; za pomocą zmysłu wewnętrznego jak w postaci wielu istniejących obok siebie lub po sobie przed-
poznajemy bieżący szereg naszych dążeń i aktów woli miotów. Ponieważ zaś przedmioty jednorodne są to o s o b n i k i ,
powstających pod wpływem bodźców zewnętrznych, oraz i n d y w i d u a , przeto ze względu [na to,] że czas i przestrzeń
różnorodne, słabsze lub silniejsze poruszenia woli, do których
dadzą się w rezultacie sprowadzić wszystkie uczucia wewnętrzne.
Oto i wszystko: samo bowiem poznanie poznawaniu nie podlega.
Sam zaś właściwy substrat całego tego zjawiska, nasza wewnętrzna
i s t o t a s a m a w s o b i e , to, co chce i poznaje, nie jest dla
nas dostępne; widzimy tylko stronę zewnętrzną, wnętrze zaś po-
zostaje pogrążone w mroku. Dlatego też i nasza znajomość samych
siebie nie jest ani całkowita, ani wyczerpująca; jest ona raczej
bardzo powierzchowna; większa ł najważniejsza część nas samych
pozostaje dla nas nieznana i zagadkowa, albo też, jak mówi
są warunkami wielości, nazywam je p r i n c i p i u m i n d i v i- sobie, tj. prawdziwej istocie świata obce są c z a s i
d u a t i o n i s, nie troszcząc się o to, czy sens, nadawany przeze p r z e s t r z e ń , to obca jest jej także i w i e l o ś ć ; skąd
mnie temu wyrażeniu, jest ściśle ten sam, w jakim brali je wynika, że rzecz sama w sobie może być jedna we wszystkich
scholastycy. niezliczonych zjawiskach świata zmysłowego, i że we wszystkich
Jeśli między odkryciami, jakie dała światu podziwu godna tych zjawiskach może się przejawiać jedna i tożsama istota. I
myśl Kanta, jest cokolwiek niewątpliwie prawdziwego, to tym odwrotnie: to co się przedstawia jako mnogie, a zatem w czasie i
czymś jest właśnie e s t e t y k a t r a n s c e n d e n t a l n a , czyli przestrzeni, nie może być rzeczą samą w sobie, lecz tylko
nauka o idealności czasu i przestrzeni. Jest ona tak jasno uza- z j a w i s k i e m . Zjawisko jednak, jako takie, istnieje tylko
sadniona, że niepodobna podnieść przeciwko niej ani jednego wobec naszej świadomości, świadomości ograniczonej wieloma
zarzutu, który miałby choćby pozory słuszności. Stanowi ona warunkami, a nawet bezpośrednio wprost zależnej od pewnej
istotny triumf Kanta i należy do tej bardzo nielicznej grupy funkcji organicznej; nie istnieje zaś poza nią.
teorii metafizycznych, które można uważać za rzeczywiście do- Teoria, że wszelka wielość jest tylko pozorna, że wszystkie
wiedzione i za prawdziwe zdobycze w dziedzinie metafizyki. osobniki tego świata, cała nieskończona ilość tych osobników, które
Według tej teorii czas i przestrzeń są tylko formami naszego istnieją obok siebie lub po sobie, byłaby tylko przejawem jednego
własnego postrzegania, są właściwe postrzeganiu, nie zaś i tego samego, jednej wszechobecnej i tożsamej rzeczywisty
rzeczom poznawanym za jego pomocą, a zatem nie mogą w byt mającej istoty, teoria ta znana była już na długo przed
żadnym razie warunkować rzeczy samych w sobie; są one Kantem, a nawet rzec można, po wszystkie czasy. Jest to przede
właściwe tylko o b j a w i a n i u się tych rzeczy takiemu, jakie jest wszystkim główna i podstawowa doktryna najstarszej księgi na
możliwe w naszej, związanej warunkami fizjologicznymi, świecie, świętych Ved, których część dogmatyczna, albo raczej
świadomości świata zewnętrznego. Jeśli jednak rzeczy samej w ezoteryczna doktryna

166 167
tego samego władcę, władcę który pozostaje nieśmiertelny gdy wszystko umiera - ten widzi
prawdę. Widząc wszechobecność władcy nie skala się żadną winą, która by z niego
pochodziła, dzięki temu idzie drogą prowadzącą na wyżyny".
Na tych wskazówkach co do metafizyki moralności zmuszony jestem poprzestać, choć jeden
ważny krok pozostał w niej jeszcze do zrobienia. Aby go jednak uczynić, należało i w samej
e t y c e postąpić o krok dalej; zaś nie mogłem uczynić, ponieważ w Europie za najwyższy cel
etyki uważa się teorię sprawiedliwości i cnoty, wszystko zaś, co wychodzi poza jej granice, jest
jest albo nieznane, albo też nieuznawane. Temu więc przymusowemu zaniechaniu dalszego
kroku należy przypisać, jeśli podane tu zarysy metafizyki moralności nie pozwalają dojrzeć,
choćby tylko z daleka szczytów metafizycznego gmachu ani właściwego związku między
poszczególnymi częściami d e l i a D i v i n a C o m m e d i a . Ale to nie leżało w granicach ani
mojego zadania, ani planu. Wszystko bowiem nie daje się wypowiedzieć od jednego razu, a przy
tym nie należy odpowiadać, na więcej niż na pytanie.
Kto pracuje nad rozszerzeniem granic ludzkiego poznania ten zawsze się spotka z oporem
czasu, działającym jak ciężar, który trzeba ciągnąć, a który przygniata do ziemi, urągając
wysiłkom. Niech jednak pocieszy się pewnością, że jeśli przeciwko sobie ma przesądy, to w
zamian prawda jest po jego stronie; prawda zaś, gdy tylko współdziałać z nią zacznie czas jej
sprzymierzeniec, może być zawsze pewna zwycięstwa. A więc jeśli nie dziś, to jutro.
Spis treści

Rozdział I Wstęp . .

Rozdział II
Krytyka podstawy etyki podanej przez Kanta

Rozdział III
Podstawa etyki . . . . . . . . . . . . . . . . .

Rozdział IV

Przyczynek do metafizycznego wytłumaczenia podstawowego faktu moralności . . . . . . .

You might also like