Professional Documents
Culture Documents
Rozmowy Z Katem - Kazimierz Moczarski
Rozmowy Z Katem - Kazimierz Moczarski
Rozmowy z katem
IV. Redaktor
wojnie Niemcy prawie nie ponios�y bezpo�rednich strat wewn�trz kraju. Kl�ska
militarna Detmoldu polega�a na tym, �e miecz Cherus-k�w nie dostarczy�
zaplanowanych wp�yw�w: cudzego z�ota.
Pomnik Hermanna sta� na miejscu, zakonserwowany. I dalej naucza� (mimo ostatnich
do�wiadcze�), �e jedyna droga do osi�gni�cia teuto�skich cel�w wiedzie przez
�o�nierk�.
- Pierwszy spacer, jaki odby�em po powrocie do domu - wspomnia� raz Stroop - by�
pielgrzymk� do st�p wielkiego �o�nierza--Germanina.
Tam, na pomnikowym wzg�rzu wodza Cherusk�w, rozmy�la� zapewne o s�owach Mackensena
na W�grzech. Skrzydlaty he�m Hermanna i bermyca Mackensena wyra�nie si�
uzupe�nia�y.
Stroop zarabia� ma�o jako niewykwalifikowany pracownik urz�du katastralnego.
Szefowie przydzielali mu nie najlepsze roboty, ale nie by�o w tym nawet cienia
zamiaru dyskryminacji. Stroop by� pedantyczny, sumienny, dobry w kaligrafii i
kre�leniach. Nie buntowa� si�. Wi�c udzielano mu nawet pochwa�. Buty mia� zawsze
wyczyszczone. Ubranie wyszczotkowane, jak w koszarach. Ogolony, wyczesany, pachnia�
czysto�ci�. Bola�a go (jak wynika�o ze zwierze� wi�ziennych) niemo�no�� dyrygowania
lud�mi. Gdzie te czasy, kiedy rzuca� przed dwuszeregiem �o�nierzy g�o�ne rozkazy,
automatycznie wykonywane!
Na miejskiej promenadzie spotyka� towarzyszy bro,ni i ich dziewczyny. To one
wytwarza�y klimat glorii wok� podstrzy�onych g��w by�ych kombatant�w. Zacz�y si�
romansiki. Odwa�ne, bo ju� po szkole rumu�sko-g�ralskiej.
Stroop nienawidzi� "wsp�sprawc�w" przegranej wojny. Raz na Paulinenstrasse uda?, �e
nie zna i nie odk�oni� si� koledze z lat dziecinnych. �ydowi, Maksowi R., chocia�
ten by� inwalid� wojennym i szczyci� si� odznaczeniami bojowymi. - Maks sprzyja�
marksistowskim tendencjom - wyja�nia� Stroop, kt�ry nie lubi� r�wnie� naukowc�w,
profesor�w, literat�w, muzyk�w, lekarzy i dziennikarzy. Grupy te nadawa�y w�wczas
ton w Detmoldzie. Stroop pogardza� tak�e "ceglarzami" i "koziarzami".
REDAKTOR 61
"Ceglarze" i "koziarze" to biedniejsza cz�� ludno�ci z przedmie�� Detmoldu, z
miasteczek i wsi Freistaatu: ch�opi i p�mieszczanie, posiadacze lub dzier�awcy
cha�upek i dzia�ek przyzagrodowych, kt�rzy nie mogli sobie pozwoli� na og�lnie
przyj�ty standard hodowlany, na krow�. Trzymali kozy. St�d pogardliwe przezwisko
"koziarze". ,,Ceglarzami" zwano ich dlatego, �e migrowali sezonowo do bliskich
rejon�w przemys�owych, gdzie r�s� popyt na niewykwalifikowan� si�� robocz�,
szczeg�lnie przy produkcji ceg�y i transporcie budowlanym.
"Ceglarze" i "koziarze" odczuli najdotkliwiej ci�ary wojny. Licznie polegli za
Yaterland.
Mimo niskich zarobk�w Stroop szybko wychodzi� z powojennej depresji. Pozosta� mu
przecie� nimb kombatanta. By� pos�giem na chwilowej emeryturze. W zamku ksi���cym
miano zaufanie do J�zefa Stroopa, na kt�rym w�adza mo�e polega� i kt�ry jest
kawalerem �elaznego Krzy�a.
Wsp�lnota by�ych �o�nierzy nie rozpada�a si�. Wprost przeciwnie. Coraz mocniej
czuli si� zwi�zani nadziej� na odkucie si�. Z podoficerami i oficerami obu
detmoidskich pu�k�w Stroop utrzymywa� cz�ste kontakty. Wi�kszo�� z nich mieszka�a w
ksi�stwie Lippe. Niekt�rzy byli zamo�nymi bauerami i wp�ywowymi urz�dnikami.
Kilkunastu mia�o sklepy.
Przybyli do Detmoldu emisariusze tajnych czy p�tajnych zwi�zk�w wojskowych. Kr��y�y
powielane rozkazy, pisemka, odezwy. Spotykano si� pod pomnikiem Hermanna. Czasem
Stroopa wzywali byli oficerowie frontowi. Stawa� przed nimi na baczno��, z
gotowo�ci� cywilno-bojow�.
- Ale zm�czy�em si� wojn�, troch� chorowa�em i nie zaci�gn��em si� do Freikorps�w3.
By�, wed�ug mnie, za bardzo mieszczaninem i za bardzo detmold-czykiem, �eby si�
wtedy a� tak nara�a�.
3 Freikorpsy - niemieckie ochotnicze formacje wojskowe, organizowane od grudnia
1918 r. do walki z rewolucj� w Niemczech, uczestniczy�y tak�e w interwencji na
�otwie i w walce z powsta�cami �l�skimi. Licz�ce w po�owie 1919 r. oko�o 400
tysi�cy �o�nierzy, sk�ada�y si� przewa�nie z by�ych m�odszych oficer�w frontowych,
dobrze wyszkolonych, nastawionych nacjonalistycznie, cz�sto zmieniaj�cych si� w
awanturnik�w i wykoleje�c�w.
62 ROZMOWY Z KATEM
Mieszka�cy Detmoldu, szczeg�lnie kobiety, uwa�ali Stroopa za co� w rodzaju oficera.
Przyj�� ten spo�eczny awans. Zacz�� ch�odzi� z monoklem w oku i z wilczurem. Oraz z
pejczem.
Ma�omiasteczkowa fama reklamowa�a jego odwzajemnion� mi�o�� wojenn� do jakiej�
ognistej hrabianki w�gierskiej. W ten spos�b �ona C. z Brze�an zmieni�a, nic o tym
nie wiedz�c, narodowo�� i pozycj� socjaln�, gdy� familia Stroopa nie chcia�a
ujawnia� kompromituj�cego, wed�ug nich, uczucia syna do S�owianki.
Panny detmoidskie nie by�y zbyt oporne zalecankom zdemobilizowanych wojak�w,
szczeg�lnie gdy nosili wst��ki orderowe. Pami�ta�y same z opowiada� starszych
si�str i matek, jak "ci�ko bez ch�opa w okresie wojny". Chodzi�y z J�zefem na
spacery, szepta�y po sieniach kamieniczek oraz - co �mielsze - s�ucha�y s�owik�w w
poddetmold-skich zagajnikach. Stroop bra� je na wojskow� krzep� oraz �o�nierskie
komplementy. I stwierdza�, �e w tych sprawach jest w domu, tzn. w rodzinnym Lippe,
naj�atwiej i najwygodniej.
Raz pozna� Stroop pann�, trzy lata od niego m�odsz�, kt�ra mu zaimponowa�a. Pann�
"z prawdziwego towarzystwa" - jak m�wi� Stroop - z kr�g�w intelektualno-
protestanckich. Ojciec jej, Georg B., by� z dziada pradziada cz�onkiem elity
duszpasterskiej Niemiec, naukowcem i pedagogiem.
C�rka pastora czy nawet superintendenta, Kathe B., zakocha�a si� od pierwszego
wejrzenia w adonisie-kombatancie. Nie bra�a pod uwag� skromnego pochodzenia
wybranka - to dobrze o niej �wiadczy�o. Ale fakt, �e nie dostrzeg�a intelektualnego
poziomu J�zefa Stroopa, dowodzi, i� uczony pastor nie zdo�a� przekaza� c�rce swej
wiedzy �yciowej.
Rodzina panny liczy�a si� w mie�cie: dobra opinia, "pi�kne tradycje", niez�e
dochody i pewien kapita� umieszczony w bibliotece, obrazach i urz�dzeniu domu.
M�odzi prowadzali si� ze sob� do�� d�ugo. Miasto gada�o, �e
REDAKTOR 63
Stroop dzielnie sobie z pann� poczyna. By� w miar� nonszalancki. Na pota�c�wkach
Kathe z oddaniem patrzy�a mu w oczy.
Matce Stroopa przypad�aby do gustu synowa z takich kr�g�w spo�ecznych, ale
sprzeciwia�a si� ma��e�stwu ze wzgl�d�w pryncypialnych: J�zef by� katolikiem, a
Kathe protestantk�. Podobny zwi�zek by�by dla Frau Stroop grzechem �miertelnym,
wi�c zakazywa�a synowi kontakt�w z Kathe. Znajdowa�a, nie wiedz�c o tym, poparcie
ojca panienki, kt�ry - mimo �e duchowny - nie by� tak dogmatyczny. Lecz
przeciwstawia� si� ma��e�stwu po pierwszej rozmowie z J�zefem Stroopem.
Stroop, przemy�lawszy spraw� (zawsze d�ugo my�la�), zacz�� twardo realizowa� sw�j
plan. Maj�c po stronie aktyw�w przychylno�� zadurzonej panny, ujrza� korzy�ci:
wej�cie w ustosunkowan� rodzin�, posag i przysz�� mas� spadkow� po s�dziwym
pastorze.
Sta�o si�, jak projektowa�. Po wielodniowych awanturach matka--katoliczka ust�pi�a.
Przysz�y te�� - jak opowiada� Stroop - zmar� tymczasem. 5 lipca 1923 Stroop wzi��
�lub z Kathe B., urodzon� w Stendal.
Zwi�zek ma��e�ski poprzedzi�y przygotowania posagowe. Wynaj�to mieszkanie, kupiono
jadalni�, sypialni�, salon, kapy, firanki. Wyposa�ono kuchni�, kredens i spi�arni�.
Stroop zg�asza� coraz to nowe, ale niezbyt du�ego formatu zapotrzebowania.
Spe�niano je. Spisano umow� i m�odzi, po obrz�dach obyczajowo-ko�cielnych, zlegli
na �o�u, gdzie romantycznej protestantce m�� katolik przekazywa� do�wiadczenia
nabyte od prawos�awnej g�ralki rumu�skiej.
Stroop wkr�tce zwa�nia�. Zaczyna� kroczy� z du�� godno�ci�, ale zawsze wachlowa�
ramionami. Sk�ada� wizyty rodzinie i s�siadom, udawa� si� z �on� na spacer
niedzielny do parku zamkowego, bywa� w ksi���cej operze. Potrafi� d�� w detmoidskie
dudki - ale czy umia�by �y� inaczej?
W biurze co� nieco� awansowa�. Poniewa� Kathe skonstatowa�a, �e m�� musi si�
dokszta�ca�, Stroop chodzi� na parotygodniowe kursy i przygotowywa� si� przy pomocy
�ony do egzamin�w urz�dniczych.
64 ROZMOWY Z KATEM
W lutym 1928, czyli prawie pi�� lat po �lubie, z�o�y� inspektorski egzamin
mierniczy. W dalszym ci�gu ma�o mia� wsp�lnego z przeprowadzaniem pomiar�w, gdy�
zajmowa� si� g��wnie sprawami podatkowymi.
W tym�e samym lutym �ona obdarzy�a go c�reczk�, Renat�. Potomek Cherusk�w i kawaler
�elaznego Krzy�a pragn�� (rzecz jasna) syna. P�niej, znacznie p�niej, bola� nad
tym, �e dopu�ci� do nadania c�rce imienia Renat�.
- �ona i jej rodzina - opowiada� w celi - uparli si� przy tym imieniu, kt�re
wydawa�o mi si� w�wczas do�� �adne. Ale po latach zrozumia�em, �e Renat� nie jest
imieniem dla prawdziwej Niemki. Renat� to co� francusko-�r�dziemnomorskiego. A ja
jestem zwolennikiem imion nordyckich, jak Christina, Ingeborga, Sigrid. M�j syn
urodzi� si�, gdy ju� posiada�em odpowiedni� wiedz�, i nazwa�em go Olafem.
- Pa�ska matka i �ona mia�y przecie� �adne imiona. Obie Katarzyny. A te�ciowa
nosi�a imi� Marii, matki Chrystusa - powiedzia� raz Schieike.
- Maria! Typowe imi� �ydowskie i B�g mnie strzeg�, �e u nas tylko te�ciowa by�a
Mari�.
Opowiadaj�c cz�sto o swoim ma��e�stwie, Stroop podkre�la� powag�, znaczenie i rang�
spo�eczn� nieboszczyka te�cia. M�wi� o nim, jak o kim� bardzo bliskim, kto by�
g�ow� jego rodziny (intelektualist�w!). W celi Stroop uwa�a� siebie za
przedstawiciela rodu B.
Z zachwytem opowiada� o bibliotece zmar�ego te�cia. I tu trafi� na m�j czu�y punkt.
Ale gdy wypytywa�em, jakie ksi��ki posiada� stary pastor, Stroop odpowiada�:
- Tam by�o bardzo du�o tom�w, kilka tysi�cy. To zbi�r rodzinny, uzupe�niany przez
kilka pokole�. Nie umiem panu bli�ej scharakteryzowa� tych ksi��ek, ale widzia�em
je. Wiele w sk�rzanych oprawach. Inne mia�y z�ocone brzegi. Niekt�re po��k�y i
w�a�ciwie powinny znajdowa� si� na ladzie sklepowej do owijania �ledzi. Na og�
starzyzna.
REDAKTOR 65
- Co pan zrobi� z bibliotek�? Pewno j� umie�cili�cie w ma��e�skim apartamencie?
Po�echtany s�owem apartament, Stroop nabra� wigoru i zacz�� opowiada� o swych
sukcesach zwi�zanych z ksi�gozbiorem, kt�ry by� wiekowym dorobkiem rodziny B.
- Biblioteka by�a wspania�a - m�wi�. - Nigdy nie przypuszcza�em, �e ksi��ki mog�
tyle kosztowa�. Co prawda s� ci�kie. Wskutek tej wagi i s�abych sufit�w w domu,
gdzie mieszkali�my...
- Iz braku forsy... - dorzuci�em.
- Tak, pieni�dzy w�wczas nie mia�em za du�o. Wi�c chcia�em sprzeda� bibliotek�. I
sprzeda�em.
- A �ona nie protestowa�a?
- Przecie� ja by�em panem domu, a nie �ona. I spadkiem �oninym r�wnie� zarz�dza�em.
- Jak pan sp�awi� bibliotek�?
- W Detmoldzie nikt nie chcia� jej kupi�. Napisa�em do antykwariatu w Bielefeld. To
by�a uczciwa firma i przys�a�a swego agenta-rzeczoznawc�. Siedzia� tydzie�.
Wszystko spisa�, duplikat dla mnie i po rozmowie telefonicznej ze swym szefem
zaproponowa� dobre kilka tysi�cy marek. Uca�owa�em �on� ze szcz�cia i czym pr�dzej
wzi��em zaliczk�. Nast�pnego dnia przyjecha�a ci�ar�wka, za�adowali ksi��ki, ale
przedtem je popakowali, ka�d� z osobna. Nigdy nie my�la�em, �e taki szajs mo�e by�
tyle wart.
- A czy tam by�y rzadko spotykane ksi��ki?
- Czy ja wiem? Nie znam si� na tym. Ale by�y jakie� religijne czy filozoficzne
szparga�y z XVII wieku. I starsze r�wnie�.
�ycie bieg�o mu w tym czasie -jak m�wi� w celi - ,,wspaniale", cho� potrzeb
materialnych nie mia� ca�kowicie zaspokojonych.,,Wspania�e" �ycie! Wszystko
u�o�one, usystematyzowane, skontrolowane. Ka�dy fakt wykraczaj�cy poza normy
obyczaj�w, nawyk�w i przes�d�w ^miasteczka - nosi stempel wariatowo�ci lub
skandalu. Na pewno takie "wspania�e �ycie" jest idea�em wielu ludzi. - Ka�dy ma
5 - Rozmowy z katem
66 ROZMOWY Z KATEM
swoj� przyjemno��: jeden lubi wiersze, drugiemu pachn� nogi - powtarza� nieraz w
celi Gustaw Schieike.
Stroop trzyma� dom �elazn� r�k�. �on� traktowa� jak swoj� w�asno��. "Kinder,
Kliche, Kirche"4 - oklepany frazes o kobietach niemieckich znalaz� odbicie w
ma��e�stwie Stroopa.
W g�owie mia� my�li, jakie poddawa�a prasa. �owi� przy tym koniunktur�. Wierzy�
ksi�ciu i jego dworzanom, przemys�owcom, wi�kszym kupcom, dyrektorom, hofratom,
emerytowanym oficerom i okolicznym ziemianom. Lecz przede wszystkim braci
frontowej. W ten spos�b trwa� ci�g szkolenia ideologicznego, wpajany przez
tradycj�, rodzic�w, nauczycieli, dow�dc�w i zwierzchnik�w. Ordnung muss sein!5
Wyrobi� sobie wtenczas ostatecznie, a mo�e tylko pog��bi�, cnot� rezerwy wobec
ludzi. Rezerwa - dobra rzecz, bo nie obna�a cz�owieka. A jednocze�nie wyst�powa�a u
Stroopa inna cecha: stara� si� nie k�ama�.
Stroop uformowa� ostatecznie w tym okresie swoj� taktyk� post�powania: m�wi� w
zasadzie prawd�, ale du�o milcze�. I nie da� si� sprowokowa� do wypowiedzi w
niewygodnych sytuacjach.
Czy mu si� uda�o t� metod� w pe�ni zastosowa�? My�l�, �e nie, gdy� �ycie ma powaby
i smutki rozpr�aj�ce cz�owieka. Zdarza�y si� godziny, w kt�rych Stroop musia�
opowiada�, chwali� si� i g�o�no wspomina�.
Ze wszystkimi stara� si� �y� w latach 1922-1931 dobrze i rzadko komu si� narazi�.
Czasem pe�ga� jak p�omyczek, czasem �lizga� si� w�owato, czasem pcha� si� do
wy�szych rejon�w drabiny spo�ecznej, towarzyskiej i urz�dowej. Co prawda awanse
(uzyskane przy pomocy stosunk�w mamy i znajomo�ci �ony) przynosi�y niedu�e efekty
pieni�ne. Ale dla Stroopa, oszcz�dnego Stroopa, ka�de 10 marek podwy�ki czy nagrody
by�o osi�gni�ciem piel�gnowanym w duszy przez miesi�ce.
Politycznie wy�ywa� si� tylko w�r�d by�ych �o�nierzy frontowych,
4 "Kinder, Kliche, Kirche" (niem.) - ,,dzieci, kuchnia, ko�ci�".
5 Ordnung muss sein! (niem.) - porz�dek (�ad) musi by�!
REDAKTOR 67
zorganizowanych we wp�ywowe ju� kombatanckie Yereiny6. Zbierali si� coraz cz�ciej.
Wypijali anta�ki piwa, �piewali marsze, a� echo grzmia�o po uliczkach Detmoldu.
Wys�uchiwali referat�w swych by�ych dow�dc�w. Czcili nie tylko Hermanna der
Cheruskera, ale i Barbaross�, Wielkiego Fritza, Bismarcka, Hindenburga, Mackensena
i Ludendorffa.
Szczeg�lnie to ostatnie nazwisko cz�sto wymienia� Stroop w wi�zieniu. M�wi� o
generale Erichu Ludendorffie7 jako o ,,genialnym" organizatorze armii. Wyra�a� si�
r�wnie� ze szczeg�lnym szacunkiem o Frau Doktor Mathilde Ludendorff8.
- Jej my�l, to znaczy my�l Frau Doktor i jej m�a, bardzo nam odpowiada. To ona
przecie� ujawni�a prawd� o z�owieszczej roli ko�cio�a katolickiego w Niemczech. Ona
przywr�ci�a nas prawdziwym bogom germa�skim. Ona przypomnia�a czysty obyczaj
pragerma�ski oraz ujawni�a zgnilizn� chrystusowo-�ydowskich p�t moralnych i
organizacyjnych, jakie opl�tywa�y organizm Rzeszy od dwunastu setek lat. Gdyby nie
by�a bab�, Frau Doktor Ludendorff, to zrobiliby�my j� cz�onkiem honorowym
�o�nierskich zwi�zk�w. Dzi�ki nauce, jak� mia�em szcz�cie naby� z ksi��ek Frau
Doktor Ludendorff, uda�o mi si� �atwo pokona� przes�dy religijne, a potem wpisywa�
do rubryki wyznania: Gottglaubig.
- A co na to mama?
- Z Mutii mia�em wiele przej��. Ruga�a mnie. Musia�em si� z ni� liczy�, bo to
przecie� nasza matka i mia�a wp�ywy w mie�cie, a ksi��� j� lubi�. Ale przecie�
by�em i jestem nowoczesnym, post�powym cz�owiekiem. I zdo�a�em - tu wypi�� pier� -
po �o�niersku wyzwoli� si� z niewoli katolicyzmu.
- Ale pan wierzy w Boga?
- Jasne. Lecz wierz� w prawdziwych bog�w, w bog�w naszych przodk�w germa�skich. Oni
kieruj� ka�dym czynem Niemca i nad nim czuwaj�.
- Czy nad panem tak�e? Nie odpowiedzia�.
6 Yerein (niem.) - zwi�zek.
7 Erich von Ludendorff (1865-1937), niemiecki genera�, szef Oddzia�u Operacyjnego
Sztabu Generalnego.
8 Mathilde Ludendorff z domu Spiess (1877-1966).
68 ROZMOWY Z KATEM
Nie opu�ci� J�zef Stroop �adnej uroczysto�ci wojskowej lub kombatanckiej, jaka si�
odbywa�a w Detmoldzie. Musia� te zdarzenia silnie prze�ywa�, bo w trzydzie�ci lat
p�niej, w celi, opowiada� o nich tak, jak by mia�y miejsce wczoraj.
- Wi�c oni stali, ci spensjonowani oficerowie-bohaterzy, na miejscu honorowym, w
pi�knych mundurach, wsp�czesnych i z XIX wieku. Bermyce, pikielhauby, kaszkiety,
okr�g�e czapki, szamerunki, ostrogi, pasy, ordery. Twarze marsowe. Posiwia�e w�sy.
Sztandary. Chor�gwie. Orkiestra. Werble. Ogie� stu pochodni o�wietla� nasz�
�o�niersk� wsp�lnot�. Zako�czyli�my uroczysto�� ch�ralnym od�piewaniem
Niederlandisches Dankgebet. Mn�stwo os�b zjecha�o si� z ca�ego ksi�stwa. W�r�d nich
prawie wszyscy okoliczni ziemianie.
- Pan ich zna� osobi�cie, tych w�a�cicieli ziemskich?
- Tak. Przecie� wielu z nich to oficerowie rezerwy. Niekt�rych zna�em z kampanii
wojennej, wi�c zapraszali mnie czasem do siebie. Fajne ch�opy. Bardzo patriotyczni
i z du�� brawur�. �wietnie je�d�� konno. Dobrze pij� i lubi� m�skie pohulanki.
- Bra� pan udzia� w ich eskapadach?
- Oczywi�cie. Ale dopiero gdy wr�ci�em z wojny. Zaprasza� mnie syn barona von O.
oraz jedynak freiherra von B. Ten mia� �adn� i odwa�n� siostr�. Gonili�my czered�
po lasach i polach. Nasze ziemia�stwo jest patriotyczne, szlachetne i nie da�o
sobie dmucha� w kasz�. Prawdziwi potomkowie Cherusk�w.
Pewnego dnia Stroop o�wiadczy�, �e by� niegdy� dziennikarzem. Przyznaj�, �e
zastrzeli� mnie tym wyznaniem. Nadawa� si� m�g� bowiem, zale�nie od okoliczno�ci,
na wiele nieprzewidzianych funkcji, nawet dygnitarskich i dobrze p�atnych, ale �eby
mia� pracowa� jako redaktor, to ju� by�o dla mnie za wiele. Od dziennikarza wymaga
si� przecie� pewnego quantum wszechstronnej wiedzy, inteligencji (kt�ra wyra�a si�
m.in. szerokim wachlarzem szybkich skojarze�) oraz sk�onno�ci do niezale�nych
warto�ciowa� i do obiektywnej krytyki.
REDAKTOR 69
- Co pan redagowa�? Gazet� kompanijn� w Bukareszcie?
- Nie. Prowadzi�em pismo drukowane w ksi�stwie Lippe przez b. �o�nierzy 55 i 256
pu�k�w piechoty. Regionalny zwi�zek kombatancki wyznaczy� mnie na redaktora. C� to
za trudna robota! �ona pracowa�a tam r�wnie�!
- Honorowo?
- Sk�d�e znowu! P�acono nam. �ona dostawa�a nawet du�y pieni�dz, 100 marek
miesi�cznie.
- Nak�ad?
- Oko�o 800 egzemplarzy. Pami�tam, jak w jednym z numer�w opublikowali�my reporta�
z �ycia by�ego gefreitera, kt�ry w swoim bauerhofie produkowa� po wojnie konserwy i
dorobi� si� grubej forsy. Po ukazaniu si� reporta�u ten kumpel pu�kowy przysy�a�
mej �onie i paki z puszkami mi�snymi. Tak, panie, prasa to pot�ga!
V. Objawienie w Monachium
J�zef Stroop wst�pi� do ugrupowa� hitlerowskich dopiero wiosn� 1932 roku. A jak
przejawia�a si� jego postawa wobec Fiihrera w latach poprzednich? I tu Stroop
musia� mie� co� na sumieniu "wzorowego nacjonalisty". Tak wyczuwa�em z rozm�w o
przed�wicie "ery Adolfa Hitlera". Sygna�y "wielkiego ruchu" przenik�y do Detmoldu w
1919/20.
- Przynie�li je byli wojskowi. Dumni byli�my - opowiada� Stroop w celi - �e
�o�nierz frontowy i kawaler �elaznego Krzy�a...
- Pan genera� posiada r�wnie� EK' z pierwszej wojny - wtr�ci� Schieike.
- Odznaczono mnie za Francj� �elaznym Krzy�em, ale drugiej klasy. Adolf Hitler za�
mia� pierwsz� klas�.
- Lecz on wyszed� z wojny Gefreiterem, a pan Yizefeldweblem. M�g�by wi�c pan
stawia� w 1918 Hitlera na baczno��!
- Fuhrera? Ja? Nigdy! - wybe�kota�, patrz�c na mnie, jak na blu�nierc�. Schieike
u�miechn�� si� i za�wista�. Chwil� nie m�wili�my. Stroop machn�� r�k�. Rezygnowa� z
potyczek s�ownych, gdy mia� dw�ch przeciw sobie.
Frontowcy traktowali Hitlera z sympati�, zrozumieniem i nadziej�.
- Bo i kombatant, i wszechgermanin, i nienawidzi� �ydokomuny - motywowa� Stroop. -
Jasno klarowa�, czego chcia�. By� dynamiczny i nie patyczkowa� si�. Spo�ecze�stwo
niemieckie potrzebowa�o konkretnych cel�w politycznych i r u c h u, a nie zat�ch�ej
ka�u�y weimarskiej. Lwia cz�� narodu ��da�a nie bujd kosmopolityczno-�ydowskich,
EK, Eisernes Kreuz (niem.) - �elazny Krzy�.
OBJAWIENIE W MONACHIUM 71
nie liberalizmu, wiod�cego zawsze do anarchii, ale �o�nierskiego dzia�ania w
polityce, w administracji, domu, �yciu spo�ecznym. Niezb�dny by� ruch masowy i
jednocze�nie z d r o w y w za�o�eniach.
Zdrowy, to wed�ug Stroopa: nacjonalistyczny i ordnungowy. Takie cechy zawiera�a -
jak m�wi� - ,,pionierska" dzia�alno�� Hitlera, G�ringa i Himmlera, gdy budowali
parti� w Monachium.
- O ile mi wiadomo, to nie Hitler za�o�y� wasz� parti�. On by� si�dmym, w
kolejno�ci przyst�pienia, cz�onkiem Deutsche Arbeiter-partei (przemianowanej
wkr�tce na NSDAP), kt�r� stworzy� Drexler2 - przypomnia�em.
- To s� wszystko propagandowe bujdy, Herr Moczarski. Adolf Hitler by�, jest i
b�dzie pierwszym cz�onkiem i za�o�ycielem NSDAP.
- Ale Roehm wst�pi� do partii przed Hitlerem i zaagitowa� go nie tylko do
ugrupowania Drexlera, lecz my�l�, �e i do wywiadu wojskowego.
- Adolf Hitler nigdy nie by� agentem wywiadu - zdenerwowa� si� Stroop.
- Dok�adnie nie wiem - odpowiedzia�em. - Ale, o ile znam histori� oraz metody
dzia�a� organizacyjno-politycznych, to kapitan Roehm powinien zwerbowa� Hitlera, i
chyba zwerbowa�, do zwalczania marksistowskich ugrupowa� robotniczych. Inwalida z
pierwszej wojny, lecz aktywny i ambitny, Roehm by� w�wczas oficerem do spraw
wywiadowczo-politycznych Reichswehry w sztabie armii w Monachium3.
Stroop na to:
- Pan, przepraszam pana, nas�czony jest k�amliw� informacj� prasy �ydowsko-
komunistyczno-anglosaskiej. W�dz nie by� nigdy,
2 Monachijski �lusarz Anton Drexler za�o�y� w marcu 1918 r. Freier Arbeiteraus-
schuss (Komitet Niezale�nych Robotnik�w), a w styczniu 1919 r. Deutsche Arbeiter-
partel, DAP (Niemieck� Parti� Robotnicz�).
1 Adolf Hitler b�d�cy w�wczas oficerem o�wiatowym (Bildungsoffizier) 41 pu�ku
piechoty, a faktycznie agentem kpt. Ernesta R�hma, szefa wywiadu 7 Dywizji Piechoty
w Monachium, na polecenie R�hma wzi�� udzia� w otwartym zebraniu DAP w dniu 12
wrze�nia 1919 r. i po trzech dniach zosta� si�dmym cz�onkiem tej partii,
przemianowanej w lutym 1920 r. na NSDAP.
72 ROZMOWY Z KATEM
powtarzam, agenciakiem wywiadu. Roehm opowiada� m�g�, co chcia�. Roehm by� �wini�
homoseksualistyczn�.
- I za to poszed� pod chodnik w 1934 roku?4
- Tak. Roehm by� zdrajc� ruchu i Fuhrera. Ho�dowa� zboczeniom niegodnym Germanina i
szkoda, �e tego pederasty wcze�niej nie wyko�czono!
Do tej rozmowy w��czy� si� Schie�ke, kt�ry zna� nie�le �wiat homoseksualist�w
niemieckich. S�u�y� przecie� d�ugo w Sittenpolizei, gdzie dysponowano kartotekami
biernych oraz aktywnych pederast�w. I o�wiadczy�, �e niewielu homoseksualist�w w
NSDAP potraktowano tak "niedelikatnie", jak Roehma.
- Pan, Herr Schie�ke, nazywa niedelikatnym traktowaniem czyny, kt�re zawodowy
policjant winien nazywa� mordem - zaatakowa�em Sittenpolizist�.
- Zgadzam si�, Herr Moczarski. Szpokojnie, szpokojnie! Wi�c stwierdzam, �e tylko
nielicznych pederast�w-partyjniak�w zamordowano. Inni, a by�o ich wielu, pozostali
przy �yciu, dzia�ali, awansowali, powodzi�o im si�. Niekt�rzy z homoseksualist�w
(jak np. s�ynny tenisista, arystokrata von Cramm) korzystali z protekcji, a nawet
ze szczeg�lnej ochrony superbonz�w NSDAP.
Stroop nagle przerwa� Schieikemu takim komentarzem:
- Tenisista von Cramm by� bliskim kuzynem ksi�cia Lippe z konnego SS, gdy� matka
ksi�cia pochodzi�a z rodziny von Cram-m�w...
Ale Stroopowi nie uda�o si� przerzuci� dyskusji na inne tory, bo Schie�ke ci�gn��
nieust�pliwie:
- Dzi�ki G�ringowi u�atwiono von Crammowi wyjazd za granic�, mimo �e facet (zgodnie
z �wczesnymi przepisami) powinien siedzie� w mamrze. Prowadzi�em dochodzenie w jego
sprawie. Gdyby wobec wszystkich nazist�w zastosowano takie antyhomoseksualistyczne
sankcje, jak wobec Roehma, to tysi�ce Parteigenossen musia�oby umrze�, gdy�
"ha�bili" parti�.
4 E. R�hm, p�niejszy szef sztabu i faktyczny dow�dca Sturmabteilungen (SA), zosta�
zamordowany w czasie "nocy d�ugich no�y" 30 czerwca 1934 r.
Rezultaty monachijskiego puczu Hitlera z 9 listopada 1923 zorganizowanego przy
udziale Ludendorffa i zako�czonego fiaskiem oraz trupami pod Feldhermhalle5,
musia�y zachwia� wiar� kombatanta Stroopa w powodzenie nacjonal-socjalizmu. Co
prawda raz czy dwa frazesowa! w celi o bohaterstwie i zas�ugach odznaczonych
Blutor-denem6. By�a to jednak, moim zdaniem, deklamacja (on od pocz�tku wierny!),
albo recytowanie tekst�w wbijanych latami przez aparat propagandy.
Lecz z drugiej strony, agresywne mowy obro�cze Hitlera przed s�dem monachijskim
(luty-marzec 1924) szybko mog�y przywr�ci� Strbopa na �ono Flihrera. W owych latach
Stroop zastosowa� tak� metod� w �yciu osobistym, jak Hitler w �yciu politycznym po
wyj�ciu z wi�zienia: szed� drog� pozornego legalizmu. Czeka�, nie wychyla� si�
zbytnio, by� formalnie lojalny wobec aktualnej w�adzy, a po cichu robi� swoje.
Hitler co prawda jawnie wychyla� si�, ale - sparzony w 1923 roku - d��y� do
legalnego obj�cia stanowiska kanclerskiego. Legalne s� gry, triki, szwindle i
k�amstwa polityczne.
Z dalszych wynurze� o tych czasach doszed�em do wniosku, �e nie jest wykluczone, i�
Stroop i jego towarzysze detmoidscy po prostu bali si� przyst�powa� zbyt wcze�nie
do NSDAP, pomimo �e w masie, dzi�ki tradycjom i wychowaniu, byli potencjalnymi
zwolennikami Hitlera. Dla nich Hitler to objawienie. Ale sytuacja nie rysowa�a si�
prosto.
- W Land Lippe od czas�w rewolucji7 - opowiada� Stroop - rz�dzi�a socjaldemokracja.
Ros�y wp�ywy komunist�w. Ksi��� przejawia� sk�onno�ci liberalne. Nie mo�na by�o
lekcewa�y� lokalnej lo�y maso�skiej. Wi�kszo�� ziemian tak�e ba�a si� pocz�tkowo
przymiotnika socjalistyczny w nazwie partii hitlerowskiej.
5 Feldhermhalle - po�o�one w centrum Monachium mauzoleum bawarskich bohater�w
wojennych.
6 Blutorden (niem.) - Order Krwi, odznaczenie ustanowione w marcu 1934 r. dla
uczestnik�w puczu w Monachium 9 listopada 1923 r.
7 Mowa o wydarzeniach rewolucyjnych lat 1918-1919.
74 ROZMOWY Z KATEM
NSDAP ros�a. W wyborach do Reichstagu w 1930 roku uzyska�a niespodziewanie a� 107
mandat�w (w 1924 mia�a ich 14, a w 1928 - 12). Tote� w tym�e 1930 roku Freistaat
Lippe rozko�ysa� si� politycznie.
- Dotychczasowe partie o�ywi�y si� i dzia�a�y w kierunku niepo��danym dla naszej
idei - relacjonowa� Stroop.
Osi�gn�� niedawno stopie� starszego sekretarza mierniczego. Manifestowa�
bezpartyjno�� i "obiektywizm og�lnonarodowy". By� rzecznikiem munduru i �o�nierki,
co by�o zawsze mi�e przeci�tnemu Niemcowi. Nie eksponowa� si� politycznie. Mo�e
l�ka� si� dotychczasowych szef�w, kt�rych w�adza pochodzi�a tak�e od �wi�tych
germa�skich. Mo�e Kathe (�ona) doradza�a, �eby "bro� Bo�e nie wychyla� si�". A mo�e
Stroop po prostu mia� zmys� dyplomatyzowania, jak ksi���, i spryt, jak �w
konserwiarz, kt�rego Stroop reklamowa� w gazecie b. kombatant�w.
Pocz�tek 1932 roku. Przebieg wydarze� w ca�ej Rzeszy wskazuje, �e Hitler idzie w
cuglach i z maczug� po w�adz�. Stroop zapisuje si�... nie do partii, lecz do
�eam^�Abimd_u8 przy NSDAP i otrzymuje w tej organizacji "zawodowej" numer
cz�onkowski 2418.
W Detmold dzia�aj� ju� silne kom�rki hitlerowc�w, przesi�kni�te, niestety,
"koziarzami" i ,,ceglarzami", ale - m�wi� Stroop - taki uk�ad personalny szereg�w
NSDAP w Lippe uleg� potem zmianie.
Stroop decyduje si� w ko�cu, wbrew matce i przy braku poparcia ze strony �ony.
Decyduje si�, bo widzi pomy�ln� przysz�o��, ale nie t� najdalsz�. Nie ��dajmy
genialnej prospekcji!
Ju� zwalczy� w�tpliwo�ci, odnalaz� "prawid�owy kierunek", wkracza na nowoczesny
szlak Cherusk�w i l lipca 1932 roku zaci�ga si� do SS, a potem - dopiero l wrze�nia
1932 - do NSDAP. Jego SS-Ausweis mia� numer 44611, a partyjny - o wiele wy�szy, bo
p�ny: 1292297.
W kilkana�cie lat potem, w Warszawie, si�gnie przed s�dem do
8 Beamtenbund (niem.) - Zwi�zek Urz�dnik�w.
OBJAWIENIE W MONACHIUM 75
argument�w odci��aj�cych i usprawiedliwiaj�cych, �e nie by� nigdy politykiem, tylko
wojskowym, nawet ,,zawodowym wojskowym", i �e uleg� patriotycznym elementom by�ych
kombatant�w, kt�rzy jego, "fachowca od wojskowo�ci", prosili o wst�pienie do SS -
"organizacji paramilitarnej".
Wyobra�am sobie, jaki on by� weso�y i pe�en nadziei w lipcu 1932 roku, gdy partia
Hitlera zdoby�a 230 mandat�w w 608-osobowym Reichstagu. Deutsch-Nationale uzyskali
tylko 40 miejsc, wielkokapitalistyczni libera�owie (Deutsche Yoikspartei) - 7
miejsc, katolickie Centrum - 75 (lekki wzrost), pogardzani przez Stroopa
socjaldemokraci - 133, a komuni�ci - 89 mandat�w.
- Szalenie w�wczas, w 1932 i 1933 roku, pracowa�em - zwierza� si� Stroop. - Odda�em
si� ca�kowicie partii i wodzowi. Ci�g�e zbi�rki, zebrania, podr�e agitacyjne,
musztry, �wiczenia, kursy, szkolenia.
Przyda� si� w NSDAP taki systematyczny i kaligrafuj�cy cz�owiek, �lepo
zaanga�owany, wierny i wierz�cy w ka�d� podan� odg�rnie prawd�, m.in. w to, �e
b�dzie b�j, a potem t�uste po�cie w spichlerzu. By� jednym z pierwszych SS-owc�w w
Lippelandzie. Zosta� SS--Anwarterem9 i mimo aspiranckiego stopnia kierowa�
jednostk� Sztafet Ochronnych 10 w Detmoldzie.
- S�uchali si� was cz�onkowie SS? Czy spo�ecze�stwo si� z wami liczy�o?
- Kilku SS-man�w uspokoili�my. Tych, co byli za Hitlerem, ale gadali jak
socjali�ci. A co do spo�ecze�stwa, bywa�o r�nie.
Nie bardzo chcia� na ten temat m�wi�, ale kiedy� wr�ci� do prze�y� z lat 1932-1933:
- Rozumie pan, �e ide� republiki weimarskiej, inspirowanej przez Anglik�w,
Francuz�w, USA, socjaldemokracj�, masoneri�, mi�dzynarod�wk� �ydowsk� i agent�w
sowieckich, by�o zanarchizowanie Rzeszy,
9 SS-Anwarter (niem.) - kandydat na cz�onka SS.
10 Schutzstaffein der Nationalsozialistischen Deutschen Arbeiterpartei, SS (niem.)
- Sztafety Ochronne Narodowo-Socjalistycznej Niemieckiej Partii Robotniczej.
76 ROZMOWY Z KATEM
a przez to Europy. Ostro przeciwstawili�my si� tym usi�owaniom. W Detmoldzie
r�wnie� trzeba by�o uspokoi� spo�ecze�stwo i wprowadzi� je na drog� porz�dku i
rygoru. Naj�atwiej sz�o z by�ymi wojskowymi i bogatszymi mieszczanami oraz
przemys�owcami. Z �ydami od razu rozprawili�my si�, legalnie.
Tutaj rzuci�em pytanie "na rybk�":
- Legalnie? A jak by�o z rozbiciem kilku sklep�w i z po�amaniem ko�ci jakiemu�
�ydowi w podmiejskim zagajniku?
Stroop poblad�, zapeszy� si�, spojrza� podejrzliwie na mnie i szepn�� Schieikemu do
ucha: "Yorsichtig!" n. Nie mia�em w�wczas najlepszego s�uchu (bola�o mnie lewe
ucho), ale s��wko Stroopowskie dobieg�o i natychmiast zareagowa�em:
- Do jasnej cholery, czy pan my�li, �e mog� by� kapusiem? Stroop, t�umacz�c si�
gor�co, wyja�ni� sytuacyjny sens s�owa Yorsichtig. Uwierzy�em, bo znali�my si� ju�
nie�le, i odpowiedzia�em.
- Ja, Herr Stroop, �wiadkiem na pa�skim procesie nie b�d�. Wie pan o tym dobrze.
Ale pami�tam z prasy, �e wasze boj�wki nie ceregielowa�y si� z przeciwnikiem.
Zaprzeczy pan?
Popar� mnie Schieike i zacz�� opowiada� histori� drastycznych dzia�a� i zaniechan,
do jakich "zmuszano" ich, policj� kryminaln�, w 1932/33 roku. Opowiada� o terrorze
wobec �yd�w, nawet najwi�kszych patriot�w niemieckich. M�wi� o gwa�tach ulicznych,
zatajonych cz�ciowo przed opini� publiczn�, o demolowaniu sklep�w, biciu, paleniu
mieszka� �ydowskich.
- A my, str�e prawa i porz�dku - ko�czy� sw� relacj� Schieike - zmuszeni byli�my
nie reagowa� na bezprawie i z przymkni�tymi oczami czuwa� nad bezpiecze�stwem
g�wniarzy z SA.
Ta szczero�� zmi�kczy�a Stroopa. Nie chc�c si� przeciwstawia� jednakiej postawie
Schieikego i mojej, przyzna� nam racj� i odrobin� opowiedzia� o akcjach SS w
Detmoldzie, "nakazywanych" przez partyjne w�adze hitlerowskie. A potem powt�rzy� po
raz setny chyba - Befehl ist Befehl!
Pewnego razu, pod koniec wsp�lnego pobytu w celi, dotkn��em
" Yorsichtig! (niem.) - ostro�nie!
OBJAWIENIE W MONACHIUM 77
jeszcze raz prze�omu 1932/33 i, przystosowuj�c si� do s�ownictwa Stroopa, rzuci�em
mimochodem:
- Pan by� mieczem Hermanna der Cheruskera. Tym mieczem Hitler, Goebbels, G�ring i
Himmler zaprowadzili porz�dek w waszym ksi�stwie.
- Chyba zbyt zaszczytne por�wnanie - odpowiedzia� powa�nie i po chwili namys�u
doda�: - Musi pan zrozumie�, Herr Moczarski, �e na nas - �o�nierzach armii
niemieckiej, zawodowych i rezerwistach, spoczywa�a odpowiedzialno�� za losy narodu.
Reprezentowali�my honor germa�ski i tak nas traktowa�y szerokie warstwy ludno�ci,
te najcenniejsze, bo patriotyczne.
Opowiadaj�c o dzia�alno�ci politycznej w roku 1932/33, Stroop podkre�la� jeden z
element�w programu hitlerowskiego. Mianowicie:
konieczno�� naprawiania "potwornych krzywd dyktatu wersalskiego", odbudowania
silnej armii, powrotu ziem ,,zagrabionych przez Francuz�w, Belg�w, Holendr�w,
Du�czyk�w, W�och�w, Czech�w, Polak�w". I "bezdyskusyjny nakaz sprawiedliwo�ci
dziejowej, nakaz nowych zdobyczy terytorialnych", Lebensraumu12, dla wielkiego "naj
kulturalniej szego, najbardziej cywilizowanego i napracowitszego" spo�ecze�stwa,
kt�re si� ,,dusi�o" w �wczesnych granicach Rzeszy.
Stroop nabra� w 1932 roku nacjonal-socjalistycznego sznytu. �yka� pigu�ki
hitlerowskiej ewangelii, d�awi�c si� z zachwytu jak foksterier, kt�ry boryka si� z
ko�ci� kurcz�cia. Ju� biegle pos�ugiwa� si� partyjnym j�zykiem. Chodzi� w d�ugich
butach, z pejczem i mia� dwa wilczury. Zaniecha� noszenia monokla. Nie dlatego, �e
mu si� poprawi� wzrok (zawsze mia� zdrowe oczy), ale �e monoki by� �le widziany w
partii. (Wr�ci Stroop w latach 1940-tych do monoklowych fason�w, gdy zostanie SS-
owskim genera�em. W celi tak�e zak�ada� czasami monoki.)
W Detmoldzie je�dzi� konno na partyjne kontrole, zebrania, �wiczenia i spacery.
- Sk�d pan bra� wierzchowca? - pytam raz.
- Od bauer�w, ziemian i innych koniarzy. Oni si� zg�aszali sami z pomoc�.
Lebensraum (niem.) - przestrze� �yciowa.
78 ROZMOWY Z KATEM
Czu� narastaj�ce mo�liwo�ci osi�gni�cia w�adzy i mia� jedno, jak si� zwierza� w
ce�i, skryte pragnienie: cwa�owa� na czele oddzia�u SS-Reiterei po wzg�rzach i
dolinach Lippelandu. I �eby koniecznie dow�dc� by� on, syn Oberwachtmeistra. A za
nim - kilku hrabiowskich i ziemia�skich syn�w oraz przysz�ych spadkobierc�w
bogatych kupc�w.
Pewnego niedzielnego dnia na korytarzu wi�ziennym �wi�teczny spok�j. Wi�c Stroop
pokazywa� w celi, jak si� je�dzi konno. Na przygi�tych nogach ko�ysa� si� miarowo,
raz st�pa, raz truchtem, potem galopem, wreszcie cwa�em. Wydawa� okrzyki, cmoka�,
smaga� wyimaginowanego rumaka oraz parska� i r�a� jak ko�.
Stroop nie by� nigdy (i tego �a�owa�) w konnych oddzia�ach SS. Ale je w ksi�stwie
Lippe aktywnie wsp�organizowa�.
Instytucje SS-Reiterei13 to s�abo dotychczas zbadane zjawisko III Rzeszy. My�l�, �e
zaci�ganie si� do jazdy SS stanowi�o w do�� du�ym zakresie wyraz oportunizmu ludzi,
kt�rzy mieli co� do stracenia w politycznej grze i gospodarczych uk�adach tamtych
czas�w. Konni SS-owcy, w wi�kszo�ci arystokraci lub ziemianie, byli jednocze�nie i
sportowcami, i cz�onkami elity partyjnej, jak� tworzy�y Sztafety Ochronne. SS-
Reiterei dawa�a wygodn� p�aszczyzn� wyj�ciow� dla przysz�ego ustawiania si� w
polityce, w ewentualnym dygnitarstwie hitlerowskim, wzgl�dnie w nieponoszeniu
pe�nej odpowiedzialno�ci za hitleryzm. Stroop m�g� to dobrze rozumie�, gdy� zna�
wszystko, co dotyczy�o koni. Opowiada� mi raz, dlaczego jeden z ksi���t Lippe nie
dzieli po wojnie losu SS-owc�w. Rozszyfrowa� jednocze�nie podszewk� tego ust�pu
Wyroku Norymberskiego, kt�ry w rozdziale dotycz�cym
13 SS-Reiterei, Reiter-SS (niem.) -jazda SS, konne oddzia�y SS. Nie nale�y myli� z
SS-Reiterstandarten, bior�cymi udzia� w akcjach pacyfikacyjnych na terenach
okupowanych.
OBJAWIENIE W MONACHIUM 79
SS, m�wi: "Nicht mit eingegriffen sind die Mitglieder der sogennanten Reiter-SS"
14.
Stroop twierdzi�, �e cz�onkowie konnych formacji SS zostali dlatego wy��czeni z
przynale�no�ci do Schutzstaffe�n, kt�re w Norymberdze uznano za organizacj�
zbrodnicz�, �e ,,mi�dzynarod�wka" arystokratyczna, i jednocze�nie
wielkoobszarnicza, chroni�a w ten spos�b braci skompromitowanych (niekiedy tylko
formalnie) wsp�prac� z Himmlerem. Wed�ug Stroopa, �w m�ody ksi��� Lippe �ur
Biesterfeid, jego znajomy i przez 3-4 lata SS-owski towarzysz (od 1933), wymiga�
si� w ten spos�b od odpowiedzialno�ci. Przez konie - do niewinno�ci! Czy Stroop
mia� racj�, nie umiem da� odpowiedzi.
W pocz�tku drugiego p�rocza 1932 37-letni J�zef Stroop �y� na fali rosn�cego
powodzenia, komenderowa� i nakazywa�. Maltretowano, a nieraz bito, ,,wszystkich
tych bezkr�gowc�w, tych mi�czak�w", kt�rych mo�na by�o bi�.
- �yd�w u nas, w Detmoldzie i ksi�stwie, by�o niedu�o - m�wi�. - Szybko zostali
wyrzuceni. Pan si� pyta o mason�w? Z r�k� na sercu musz� powiedzie�, �e mason�w nie
rusza�em, cho� zna�em wn�trze ich gmachu. Oni za dobrze byli z furstem, z
ziemianami i z naszymi plutokratami. Katolik�w niewielu mieszka�o w Detmoldzie.
Podgryzali�my ich agitacj� ideologiczn�. Zreszt� naukowa dzia�alno�� Frau Doktor
Ludendorff przygotowa�a nam grunt.
- A niech mi pan naprawd� powie - rzek�em raz do Stroopa - czy dzia�aj�c
antykatolicko w Detmoldzie nie ba� si� pan troch� mamy, kt�ra by�a przecie� aktywn�
katoliczk�?
14 Mi�dzynarodowy Trybuna� Wojskowy uznaj�c w procesie norymberskim SS za
organizacj� przest�pcz�, okre�li� jej cz�ci sk�adowe w spos�b nast�puj�cy: "SS
obejmuje wszystkich oficjalnych cz�onk�w tzw. Allgemeine SS, cz�onk�w Waffen SS,
cz�onk�w SS Totenkopfverbande i cz�onk�w jakichkolwiek oddzia��w policyjnych,
kt�rzy r�wnocze�nie byli cz�onkami SS. Trybuna� wy��cza tzw. Reiter SS" (to
ostatnie zdanie cytuje autor) - zob. Materia�y norymberskie. Umowa - statut - akt
oskar�enia - n\'rok - radzieckie vofum, opracowali Tadeusz Cyprian i Jerzy Sawicki,
Warszawa 1948. s. 257.
80 ROZMOWY Z KATEM
- Nie chcia�em jej robi� przykro�ci. Poza tym, ona zna�a wiele os�b w mie�cie. A
zreszt� katolicy to przecie� tak�e w wi�kszo�ci dobrzy, cho� nieraz mgli�ci,
patrioci. Naturalnie nie m�wi� o jezuitach i o tych kanalijnych politykach
papieskich w Niemczech. Ale w og�le, to�my tych pi�knoduch�w detmoidskich, ca�� t�
band� marksistowsko--katolicko-�ydowsk� mocno podkr�cili. Nic nie mieli p�niej do
gadania!
- Ale znacznie p�niej, w 1933 roku? - zapyta�em.
- Tak. Sko�czyli�my ich w trzydziestym trzecim...
- Nie tak bardzo zn�w sko�czyli�my - wtr�ci� si� nagle Schieike. - Po co mamy tu, w
celi, przesadza�! Chocia� hitlerowcy...
- Trzeba m�wi�: my, hitlerowcy - zgry�liwie przerwa� Stroop.
- Si� haben Recht, Herr Genera�15 - przytakn�� s�u�bi�cie Schieike. - Ale nie
jestem dzisiaj hitlerowcem, gdy� partii ju� dawno nie ma. Wi�c chocia� hitlerowcy
przystrzygli mocno krzewy socjaldemokratyczne, jezuickie, maso�skie, �ydowskie oraz
obce ideologicznie, a czasami i reakcyjne, to jednak cz�� narodu nie da�a si� tak
�atwo zglajchszaltowa�.
- Bo zawsze - odpowiedzia� gwa�townie Stroop - w ka�dym kraju s� grupy warcho��w,
indywidualist�w i g�upc�w, kt�rzy nie rozumiej�, �e wierno�� idei, �e
skoncentrowane, jednoosobowe kierownictwo i stuprocentowe pos�usze�stwo s� podstaw�
bytu narodowego. Wierno��, wierno��, wierno�� - oto cecha prawdziwego cz�owieka.
"Meine Ehre heisst Treue" 16, napis wygrawerowany na honorowym sztylecie i
honorowej szpadzie SS ma najszlachetniejsz� ludzk� i obywatelsk� tre��.
- Pan m�wi cz�sto o wierno�ci - rzek�em. - To �adna i rzadko spotykana cecha. Ale
komu nale�y by� wiernym? Ka�demu cz�owiekowi, ka�dej idei, ka�dej sprawie? Czy
dobrze si� sta�o, �e pan by� wierny ludziom, kt�rzy doprowadzili wasz kraj do
takiej kl�ski?
Stroop zdenerwowa� si�.
- Przegrali�my wojn� tylko dlatego - wyrzuca� z pasj� - �e intrygi mi�dzynarod�wki:
reakcyjnej, anglosaskiej, �ydowskiej, soc-
15 Si� haben Recht, Herr Genera� (niem.) - Ma pan racj�, panie generale.
16 "Meine Ehre heisst Treue" (niem.) - "Moim honorem jest wierno��".
OBJAWIENIE W MONACHIUM 81
ja�istycznej, komunistycznej, maso�skiej i katolickiej, rozsadza�y nasz nar�d.
Byli�my, jak si� okazuje, za bardzo liberalni. Rzesz� zdo�ano pobi� tylko przy
pomocy cz�ci spo�ecze�stwa niemieckiego, przy pomocy takich Canaris�w17,
G�rdeler�w18, Stauffenberg�w19, Thalmann�w20, Schumacher�w21, Niem�ller�w22,
Klug�w23, Paulu-s�w24, Pieck�w25, takich bezczelnych g�wniarzy norweskich jak Wilu�
Brandt26 oraz wielu innych kanalii. Trzeba by�o ich mocniej trzyma� przy pysku!
17 Wilhelm Canans (1887-1945), admira� niemiecki, szef wywiadu i kontrwywiadu
wojskowego (Abwehry) do lutego 1944 r, czo�owy przyw�dca opozycji w armii
niemieckiej, aresztowany 23 lipca 1944 r i powieszony w obozie koncentracyjnym we
Flossenburgu 9 kwietnia 1945 r
18 Car! Gordeler (1884-1945), by�y burmistrz Lipska, komisarz rz�dowej komisji
kontroli cen, czo�owa posta� opozycji w �rodowisku cywilnym, przewidywany przez
spiskowc�w na kanclerza, aresztowany w sierpniu 1944 r i stracony w lutym 1945 r
19 Ciaus von Stauffenberg (1907-1944), pu�kownik, szef sztabu Armii Rezerwowej,
wykonawca nieudanego zamachu na Hitlera 20 lipca 1944 r , zastrzelony w nocy z
20/21 lipca 1944 r
20 Ernst Thalmann (1886-1944), przyw�dca KPD - Komunistycznej Partii Niemiec,
wi�ziony od 1933 r, zamordowany w Buchenwaldzie w sierpniu 1944 r
21 Kurt Schumacher (1895-1952), dzia�acz socjaldemokratyczny, deputowany do
Reichstagu, od 1933 r wi�ziony w obozach koncentracyjnych, po wojnie od 1946 r
przewodnicz�cy SPD - Socjaldemokratycznej Partii Niemiec
22 Martin Niemoller (1892-1984), b kapitan niemieckiego okr�tu podwodnego w czasie
I wojny �wiatowej, pastor, antyfaszysta, w latach 1937-1945 wi�ziony w obozach
koncentracyjnych, honorowy przewodnicz�cy �wiatowej Rady Pokoju
23 Gunther von Kluge (1882-1944), feldmarsza�ek niemiecki, dow�dca Grupy Armii ,,B"
i Frontu Zachodniego, odm�wi� poparcia spiskowcom po nieudanym zamachu na Hitlera
14 Fnednch von Paulus (1890-1957), feldmarsza�ek niemiecki, dow�dca 6 Armii
rozbitej pod Stalingradem, potem cz�onek Komitetu Narodowego ,,Wolne Niemcy"
25 Wilhelm Pieck (1876-1960), od 1933 r w ZSRR, po aresztowaniu Thalmanna przyw�dca
Komunistycznej Partii Niemiec, po wojnie w latach 1949-1960 prezydent Niemieckiej
Republiki Demokratycznej
26 Willy Brandt, w�asc Herbert Frahm (ur 1913), dzia�acz SPD, od 1933 r na
emigracji w Norwegu, korespondent prasowy w czasie wojny
Nieraz w ma�ych celach rodz� si� du�e napi�cia. Wzajemne oddzia�ywanie jest tak
intensywne, �e gdy wi�zie� (nawet to ukrywaj�c) prze�ywa wzloty czy upadki -
pozostali natychmiast reaguj� k��tniami, depresj�, smutkiem lub eufori�.
W tym dniu dogryzali�my sobie ze zdenerwowania i Stroop, wyprowadzony z r�wnowagi
brakiem papieru klozetowego, por�wna� wi�zienie z obozem koncentracyjnym.
- W Konzentrationslager Dachau - m�wi� - ka�demu zapewniono szczoteczk� do z�b�w,
myd�o, papier klozetowy... Cholera mnie wzi�a:
- Bajki pan opowiada! I to w 1949 roku, gdy ju� prawie wszystko wiadomo o waszych
zbrodniach obozowych. Jak mo�na por�wnywa� kacety z powojennymi wi�zieniami?!
- Idzie o lata przed drug� wojn�, Herr Moczarski. Sam widzia�em w Dachau na p�kach
wi�ni�w szczoteczki do z�b�w, r�wno u�o�one i papier higieniczny w ust�pach.
- W jakim charakterze pan tam by�? Czy czasami...
- W takich oddzia�ach SS nigdy nie s�u�y�em - przerywa po�piesznie. -
Odkomenderowano mnie z Hamburga do SS--Fiihrerschule' M-D...
- M-D? Co to znaczy?
- Munchen-Dachau.
- Dlaczego dwie nazwy?
- Bo SS-Fuhrerschule umieszczono w Dachau, niedaleko
SS-Fuhrerschule (niem.) - szko�a oficerska SS.
120 ROZMOWY Z KATEM
Monachium. Jako Standartenfuhrer zosta�em tam wys�any na trzeci z kolei kurs
szkoleniowy, w styczniu i lutym 1938 roku. Trwa� sze�� tygodni. W szkole pozna�em
organizacj� i urz�dzenia obozu, ulokowanego w tej samej miejscowo�ci. Raz
z�o�yli�my wizyt� komendantowi Lagru. Wtedy widzia�em szczoteczki i papier do
podcierania.
- To ob�z by� dla was pomoc� warsztatow�, warsztatem wzorcowym?
- Nie! Program wyszkolenia nie obejmowa� tych temat�w.
- G�ra uzna�a, �e pan musi wy szlifowa� wiedz� nacjonal--socjalistyczn� i wys�ano
pana na wy�sze kursy? - ci�gn� kwesti�.
- Chyba tak. Nale�a�o si� troch� pouczy� i przygotowa� do odpowiedzialniej szych
zada�. Flihrerschule do tego si� nadawa�a. Odseparowanie, nastr�j klasztorny...
- ...i koszarowy - podchwytuj�.
- Panu idzie o dyscyplin�? Racja! Trzymali nas kr�tko. S�u�y�em za kajzera w
pruskim wojsku, gdzie uczono �elaznej karno�ci. Ale dryl, pos�usze�stwo i wpajanie
porz�dku sta�o w szkole SS o wiele wy�ej ni� w armii fryderycja�sko-wilhelmowskiej.
Takie wychowanie jest najlepsze.
- Lecz chyba szkolny re�im za bardzo niwelowa� was psychicznie?
- Czy to co z�ego? W ujednoliceniu pomaga�o umundurowanie �wiczebne, bez
dystynkcji. M.in. dzi�ki temu panowa�o w�r�d elew�w braterstwo.
- Dawali ostro w ko��, to trzymali�cie sztam�. Ale, wracaj�c do szko�y, na czym
polega�y zaj�cia?
- Ka�d� minut� wype�niano. Program k�ad� nacisk na sprawno�� fizyczn�, wychowanie
polityczne, umiej�tno�� luhrerowania i wiedz� organizacyjno-biurow� SS. Wszystko w
stopniu najwy�szym.
- Chyba z wyj�tkiem sprawno�ci fizycznej, bo nie byli�cie m�odzie�cami. Wiele pan
mia� wtedy lat?
- Czterdzie�ci dwa i p�. Ich war damals2 ein "sztary byk", jak m�wi� Polacy.
- Najm�odszy pan nie by�... Czego od was wymagano w kwestiach ideologicznych?
Ich war damals... (mem.) - By�em w�wczas.
DACHAU, WILLA BENESZA I WANNA CHURCHILLA 121
- Wielu przedmiot�w uczyli�my si� i przypominali. Ale g��wnie sz�o o gruntown�
znajomo�� Mein Kampfu3, Mitu XX wieku Rosen-berga4 oraz dzie�a o rasach i o
bauerstandzie Waltera Darre5. Wyk�ady i seminaria obejmowa�y m.in. biografi� Adolfa
Hitlera, doktryn� narodowosocjalistyczn�, poszerzony kurs historii NSDAP oraz
teori�
rasizmu.
Stroop zna� si� (w rozumieniu hitlerowskim) na rasach. W kilka dni po moim
przybyciu do celi powiedzia�:
- Pan jest "dynaria".
I zacz�� analizowa� moje cechy antropologiczne. Widz�, �e jest SS-owskim
specjalist� do spraw rasowych. Pytam o elementy typu dynarskiego. Stroop ch�tnie
t�umaczy. Si�ga do ksi��ek (przypominam, �e mia� ich w celi oko�o 180), pokazuje
ilustracje, uczy rozpoznawania poszczeg�lnych ras, grup, rodzaj�w, odchyle� od
normy itp. Na ka�dego cz�owieka, pos�g czy wizerunek patrzy z punktu widzenia
rasy ,,nordyckiej".
Jego idea�em by� cz�owiek wysoki, smuk�y, jasny, d�ugog�owy, o w�skim czole. I bez
w�os�w na sk�rze, z wyj�tkiem g�owy, pach i narz�d�w p�ciowych. Stroop troch�
odbiega� od tego wzorca.
- Czo�o mam za szerokie - wyzna� pod koniec naszego wsp�lnego kiblowania. - Kto� z
moich przodk�w musia� dogoni� nieca�kowit� "nordyczk�".
- Czy to nie wszystko jedno? - pyta Schieike.
- Absolutnie nie!
Stroop chcia�, jak wywnioskowa�em z opowiada� i z zachowania si� w wi�zieniu,
koniecznie wygl�da� na stuprocentowego "nordyka",
3 Wydanie pierwsze Mein Kampf (Moja walka) Adolfa Hitlera w dw�ch tomach
opublikowano w latach 1925-1927. Do 1942 r. ��czny nak�ad wszystkich wyda� si�gn��
8 milion�w egzemplarzy.
4 Alfred Rosenberg, Der Mythus des 20. Jahrhunderts (Mit XX wieku), pierwsze
wydanie w 1930 r. Ksi��ka pot�piona przez Ko�ci�.
5 Walter Richard Darre, Bauerntum als Lebensquelle der nordischen Rasse {Ch�opstwo
jako �r�d�o �ycia rasy nordyckiej).
122 ROZMOWY Z KATEM
do czego predestynowa�y go: niebieskawe oczy z zielonymi refleksami, ciemnoblond
w�osy, wzrost i asteniczna budowa cia�a. Ale przeszkadza�o: zbyt szerokie, wed�ug
niego, czo�o. �eby dosi�gn�� idea�u, strzyg� si� nad uszami mo�liwie kr�tko, a gdy
tam mu w�osy odros�y, przyg�adza� je �lin�. Przywyk� do tych gest�w. Cz�sto zwil�a�
wargami palec i dotyka� skroni. Potem przygl�da� si� w "lustrze" - szybie okna
otwartego do wewn�trz celi - i spacerowa� wojskowym krokiem, wachluj�c ramionami,
spreparowany na w�skoczo�ego.
Je�li idzie o "nordyckie" cia�o, Stroop by� inaczej podfabrykowany - na sta�e.
Kt�rego� dnia, w k�pieli, zauwa�y�em na �r�dpiersiu Stroopa liczne punkciki - �lady
po sztucznie usuni�tych w�osach. Sk�r� mia� na og� s�abo zaro�ni�t�, ale chcia� si�
pozby� wszystkich "ma�pich futer".
Stroop wierzy� w hitlerowsk� teori� ras, w przyrodzon� "wy�szo�� krwi germa�skiej".
Pierwsze nas�czenie odebra�, jak wspomnia�em, z ksi��ek Frau Doktor Ludendorff.
Potem wr�s� w nauki partyjnych fachman�w i w praktyki Himmlera.
- Heinrich Himmler - powtarza� nieraz w celi - by� jednym z najlepszych znawc�w
ras. Poza g��bokimi wiadomo�ciami posiada� tw�rcz� intuicj� i odwag� poszukiwa�
naukowych. Wys�a� m.in. grup� specjalist�w z SS do Tybetu.
- W celach szpiegowskich? - wtr�ci�em.
- Sk�d�e?! Tylko do bada� antropologiczno-rasowych i j�zyko-wo-runicznych.
Rozmawia�em z uczestnikami ekspedycji. Opowiadali, �e Dalaj-Lama po raz pierwszy w
�yciu pozwoli� si� wtenczas fotografowa� w swojej komnacie. W�a�nie Niemcom! I
niech pan sobie wyobrazi, �e wszystkie klatki filmu, na kt�rych mia� by� Dalaj-
Lama, zosta�y prze�wietlone si�� jego oczu czy jakich� nieznanych zmys��w.
S�siednie klatki uda�y si� i zrobiono z nich odbitki. Ale te z Dalaj-
DACHAU, WILLA BENESZA I WANNA CHURCHILLA 123
-Lam� Tybeta�czycy zniszczyli w niewyt�umaczony spos�b, bez dotykania. Wracaj�c do
Heinricha Himmlera, to on by� naprawd� opok� nauki o rasach...
Z wi�ziennych dyskusji i zwierze� na tematy rasowe wyrobi�em sobie opini�, �e
Himmler obdarza� Stroopa poparciem nie tylko za zas�ugi w Lippe i za pos�usze�stwo,
ale chyba i dlatego, �e byli jak bli�niacy - ze stemplem ,,nauki runicznej" i wiary
w "arystokratyzm krwi nordyckiej". Lecz Himmler by� majstrem, a Stroop - podmaj-
strzym, a mo�e tylko czeladnikiem.
Co najmniej trzy czwarte czasu szkolnego w Dachau poch�ania�y - wed�ug Stroopa -
kwestie nie intelektualne, lecz formalno-organizacyjne. �wiczono tam i zwracano
szczeg�ln� uwag� na postaw� w sensie fizycznym (si�a zewn�trzna i elegancja), na
pedantyczn� czysto��, zachowanie si� w s�u�bie S S i w czasie zebra� towarzyskich,
na s�ownictwo rozkazodawcze, stosunek do prze�o�onych i koleg�w, na umiej�tno��
panowania nad szeregami SS-ma�skimi, terenoznawstwo, sport itp.
- SS-Flihrerschule doskonali�a nas tak�e - m�wi� Stroop - w praktyce kancelaryjnej.
�wiczyli�my pisanie, sk�adni�, gramatyk� (ich trzeba by�o tego doucza�?! - KM) oraz
s�ownictwo specjalistyczne, korespondencj�, zarz�dzanie urz�dem, gospodarzenie
przedsi�biorstwem SS itp. Badano i rozwijano drog� dyskusji i �wicze� - ci�gn�� -
pewne cechy naszego charakteru. Ale przede wszystkim sz�o o zdyscyplinowanie
partyjne.
- O �lepe pos�usze�stwo starszemu rang�.
- Nie o �lepe, ale o lojalne! Poza tym pomija pan inn� stron� zagadnienia,
mianowicie zdolno�� trzymania podw�adnych w dystansie, "za mord�", jak m�wi�
Polacy. Tego nauczano w SS-Flihrerschule. Kierownictwo dba�o r�wnie� o nasz�
geistige Frische6, o Wille7, i o opanowanie strachu oraz takich s�abo�ci, jak
lito�� i wsp�czucie.
6 Geistige Frische (niem.) - m�odo�� ducha, �wie�o�� ideologiczna.
7 Wille (niem.) - wola.
124 ROZMOWY Z KATEM
- Lito�� i wsp�czucie s� szkodliwe?
- W wojsku, polityce i �yciu publicznym, na pewno tak! - stwierdzi� tonem
granicz�cym z pych�.
- A konieczno�� post�powania moralnego?
- Nakazem dzia�a� patriotycznych, narodowych, jest s k u t e -c z n o � �, a nie
tak zwana moralno�� - wyrecytowa� jednym tchem.
- Wi�c nie uznaje pan mi�o�ci bli�niego i uczu� samaryta�skich?
- Uznaj�, ale tylko wobec Niemc�w, kt�rzy budowali z nami Rzesz� Adolfa Hitlera!
Z Dachau wr�ci� Stroop do Hamburga jako dyplomowany cz�onek grupy przyw�dczej SS.
Jego dyplom mia� form� Beurteilungu8 i zawiera� nast�puj�ce opinie: "rzetelny,
�o�nierski, surowy", "zdecydowanie silna wola", "bojowe i idealistyczne pojmowanie
�ycia, pozwalaj�ce sprosta� ka�dej sytuacji", "�ywotna pilno�� w dziedzinie
�wiatopogl�dowej", "porz�dny nacjonal-socjalista"9. Je�li idzie o poziom
intelektualny, Stroop zosta� w Dachau tak oceniony: "Potrafi�, mimo skromnego
wykszta�cenia szkolnego, sam przyswoi� sobie du�o wiadomo�ci"10. Wreszcie pisz�
tam: "Dzi�ki niestrudzonej operatywno�ci oraz sprawno�ci w wygl�dzie i w postawie
b�dzie w ka�dej sytuacji na w�a�ciwym poziomie11 (podkre�lenie moje - KM).
8 Beurteilung (niem.) - �wiadectwo opiniodawcze. Fotokopia w zbiorach G��wnej
Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Warszawie [obecnie: G��wna Komisja Badania
Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu - Instytut Pami�ci Narodowej] - przyp. aut.
9 "Ehriich, soldatisch, straff", "ausgepragte Willensnatur", "kampfrische, idealis-
tische Lebensauffassung, die allen Lagen gerecht wird", "rege Fleiss in den weltan-
schaulichen Gebieten", "anstandiger Nationalsozialist" - przyp. aut.
10 "Hat sich uber seine einfache Schulbildung hinaus ein gutes Wissen selbst
angeeignet" - przyp. aut.
n ,,Durch seine unermudliche Einsatzbereitschaft und Gewandheit in From und Haltung
wird er jeder Lag� sich gewachsen zeigen" - przyp. aut.
Wkr�tce po powrocie Stroopa z Dachau do Hamburga - Hitler zagarnia Austri� i
wprowadza Niemc�w w nacjonalistyczn� ekstaz�.
- Ca�y nar�d szala� z rado�ci. Popi�em sobie, co rzadko mnie si� przytrafia�o -
powiedzia� w celi Stroop. - Zala�em si� w pech�!
- Czym pan najch�tniej sp�ukiwa� gard�o? - zagaduj�. - Piwem, winem czy w�dk�?
- Wszystkim. Nie nale�� do �adnej z alkoholowych grup moich rodak�w. Ani do Wein-
Deutsch�w, ani do Schnaps-Deutsch�w, ani do Bier-Deutsch�w. W m�odo�ci pi�em
przewa�nie wino, bo Lippe le�y 150 km od Renu, oraz piwo. Produkujemy w Detmoldzie
od setek lat wy�mienite Bier vom Faikenkrug. Nie gardzi�em sznapsem, nawet go
lubi�em, szczeg�lnie od pierwszej wojny. Jestem nowoczesny Niemiec. Wszystkie
napoje alkoholowe ch�tnie pija�em, ale w m i a r �!
- W piciu musi by� Ordnung?
- Tak jest!
Zdarzenia roku 1938 podnieca�y Stroopa nie tylko przez sukces austriacki.
Wci�gni�to go bowiem do tajnych przygotowa� w Sudeten-landzie i Egerlandzie
(powtarzam za Stroopem niemieckie nazwy tych teren�w)12. Wkr�tce po "studiach" w
Dachau opracowuje szczeg�y planu zorganizowania XXXVII SS-Abschnittu w mie�cie
obcego pa�stwa - Czechos�owacji, w Libercu, kt�ry Niemcy przechrzcili na
Reichenberg. Zaczyna interesowa� si� problematyk� czechos�owack�, pr�buje czyta�
opracowania dostarczone przez central� S S.
- Co� nieco� nauczy�em si� z tych profesorskich kompendi�w przesy�anych z Berlina -
opowiada� Stroop. - Ale (z braku czasu) przestudiowa�em tylko mapy i listy
podejrzanych na moich przysz�ych terenach.
12 Sudetenland, Egerland - niemieckie nazwy przygranicznych obszar�w Czecho-
towacji, zamieszkanych r�wnie� przez mniejszo�� niemieck�. Eger - niemiecka nazwa
niasta Cheb.
126 ROZMOWY Z KATEM
- Podejrzani to kryminali�ci?
- Nie. �ywio��w przest�pczych by�o tam niedu�o. Sz�o o �yd�w, marksist�w rozmaitej
ma�ci oraz o cz�onk�w wielkiej dywersji, o czesk� pi�t� kolumn�, kt�ra w
Sudetenlandzie operowa�a jeszcze za czas�w Austrii, atakuj�c niemiecki stan
posiadania.
- Przecie� Czechy wraz z terytoriami sudeckimi s� od wiek�w obszarami s�owia�skimi.
- Sk�d�e? - oburzy� si�. - Sudetenland i Egerland stanowi�y od tysi�cy lat
pragerma�skie ziemie. Wi�kszo�� Czech�w pochodzi z jakiej� mieszaniny germa�sko-
celtyckiej, a nie z plemion s�owia�skich.
I, jak nieraz bywa�o w celi, Stroop wyg�osi� "referat" oparty na hitlerowskiej
Geschichte des deutschen Volkes n. S�ucha�em cierpliwie. Gdy wy�adowa� akumulator
"wiedzy", spyta�em:
- No, dobrze, dobrze! Ale niech pan powie, dlaczego Czesi, ci rzekomo nie-
S�owianie, m�wi� s�owia�skim j�zykiem?
- Bo ich podbi�y i zasymilowa�y, cz�ciowo wyrzynaj�c, plemiona s�owia�skie, kt�re z
Azji �rodkowej przyw�drowa�y po�udniow� odnog� swej ekspansji na Europ� -
odpowiedzia� bojowo.
Tego dnia opanowa� mnie rzadko osi�galny stan zerowych napi�� emocjonalnych, o
kt�rych Leopold Staff pisze: "Nie czuj� si� szcz�liwy ani nieszcz�liwy. Jestem
czym� poza wszystkim, acz tkwi� w �wiata �onie" 14. Oboj�tnie reagowa�em wi�c na
opinie i tony Stroopa, dzi� impulsywnego. Ale westchn��em: Och! Mensch Meier15.
Schieike w �miech, a Stroop przesta� u�wiadamia�.
W jaki� czas potem Stroop che�pliwie i z wigorem podkre�la�, �e wojna rozpocz�a si�
dla niego we wrze�niu 1938 roku.
- Opu�ci�em wtedy dom i od tego czasu moje �ycie rodzinne by�o samotno�ci� albo
koczowaniem z �on� i dzie�mi. W okresie Monachium zmobilizowano mnie do akcji
sudeckiej. Wraz z osobistym sztabem...
13 Geschichte ... (niem.) - Historia narodu niemieckiego.
14 Leopold Staff, Wiecz�r, z tomu �ab�d� i lira (1914).
15 Mensch Meier (niem.) - naiwny cz�owiek; okre�lenie ironiczno-�artobliwe.
DACHAU, WILLA BENESZA I WANNA CHURCHILLA 127
- Czy z hamburskiej 28 SS-Standarte?
- Nie. Pu�kiem hamburskim SS ju� od powrotu z Dachau praktycznie si� nie
zajmowa�em. Ten kilkuosobowy sztab, jako kom�rka specjalna, mia� pod moim
dow�dztwem, po wej�ciu naszej armii do Sudet�w i Czeskiego Lasu, jak najszybciej
zorganizowa� odcinek SS w Reichenbergu.
- W Libercu - sprostowa�em.
- Nie, panie, to miasto nazywa�o si� zawsze Reichenberg, tylko Czesi zeslawizowali
je na Liberec.
- Herr Stroop, pan si� myli. Lecz je�eli nie chce si� pan zgodzi� z historyczn�
prawid�owo�ci� miana Liberec, to niech pan uzna si��, kt�ra pozwala dzisiaj Czechom
nazywa� miasto, jak chc�, oraz wymaga�, aby inni respektowali ich nomenklatur�
geograficzn� - powiedzia�em do�� ostro.
Stroop chwil� pomy�la�, przymkn�� oczy i, otwieraj�c je, odpowiedzia�:
- Przekona� mnie pan. Oni zwyci�yli. Oni maj� racj�!
- No!... Wi�c od wrze�nia 1938 czeka� pan nad granic� niemiec-ko-czesk�, aby
zorganizowa� SS w Libercu.
- Tak. Ca�y czas by�em w pogotowiu bojowym i w kontakcie z lud�mi Henieina16.
Czekali�my tylko na rozkaz z Berlina, aby wkroczy� do Sudet�w. Kilka razy
mieli�my...
- ...wtargn�� do Czech...
- Mo�e pan to nazwa� wtargni�ciem... I zawsze w ostatniej chwili nas odwo�ywano.
Niech pan sobie wyobrazi, �e (aby osi�gn�� ten Liberec) wjecha�em na teren Sudet�w
kilkana�cie godzin przed oficjalnym wkroczeniem naszej armii. Pomy�ka zrozumia�a. W
czasie obrad Hitlera z Mussolinim, Chamberlainem i Daladierem panowa� z obu stron
granicy ba�agan, szczeg�lnie u Czech�w. Ich spoisto�� rozkrusza�a si� od ko�ca
sierpnia. W nocy z 30 wrze�nia na l pa�dziernika 1938 przejechali�my granic� autem.
Droga trzeciorz�dna. Wsie u�pione. Nawet nie spostrzeg�em linii dziel�cej oba
pa�stwa. Krajobraz
16 Konrad Heniein (1898-1945), za�o�yciel i przyw�dca Partii Niemc�w Sudeckich
(SdP), potem gauleiter NSDAP na terenie Sudet�w. Aresztowany przez aliant�w,
pope�ni� samob�jstwo.
128 ROZMOWY Z KATEM
i domy takie same. Ani �ladu �o�nierzy �SR lub celnik�w. Po kilkunastu kilometrach,
w sadzie, przy p�ocie, cienie dw�ch postaci. To nasi, henieinowcy, z grup
konspiracyjno-wojskowych. Informuj�, �e wkroczenie wojsk genera�a von Loeba do
Sudet�w ustalono na ten�e sam dzie�, l pa�dziernika, lecz dopiero o godzinie 13-tej
czy 14-tej. Mieli radiow� wiadomo��. Zalecaj� ucieka�. Co prawda w�adze czeskie
ewakuuj� si�, ale mog� nas jeszcze rozwali�. Szybko wycofali�my si�. Ponownie
wkroczyli�my w kilkana�cie godzin potem.
- Mia� pan stracha w tej nieudanej nocnej podr�y?
- Pewno! To nie przelewki. W dodatku "ciemno, zimno i do domu daleko".
- Poza tym, nie mia� pan bezpo�redniego oparcia w wi�kszej grupie w�asnej. A walka
w pojedynk�, czy w kilku, nie jest najprzyjemniejsza.
- Tak. Wol� chodzi� w oddziale.
- Jak si� traci poczucie uzbrojonej wsp�lnoty, na obcym terenie, cz�owiek gubi si�.
Niemcy nie lubi� walki w lesie. Czujecie si� wtedy nieswojo.
- My boimy si�? Nigdy!
- Bez przesady! Niemcy, o ile wiem, mieli na og� trudno�ci z lasem w czasie wojny.
Prawda, Herr Schieike?
- Tak, tak - odpowiedzia� berli�skim akcentem hanowerczyk. - Co prawda, to prawda.
Na ka�dy le�ny oddzia� partyzancki przeznaczali�my w Generalnej Guberni
kilkakrotnie wi�ksze od waszych si�y. I przed zapadni�ciem zmroku wycofywali�my si�
z lasu na now� postaw� wyj�ciow�.
- Sk�d pan wie? Przecie� ca�� wojn� sp�dzi� pan wygodnie w Krakowie, w kancelarii
Bierkampa17 - ironizowa� Stroop.
- Ca�e szcz�cie. Przynajmniej nikogo nie zabi�em! - odgryz� si� Schieike. - A stan
faktyczny znam od m�odszych koleg�w oraz z raport�w segregowanych w krakowskim
archiwum. My, Niemcy, do takiej partyzancko-nocnej roboty nie bardzo si� nadajemy.
Ale i nie lubimy chodzi� z go�ymi r�kami na zdobycie broni. Jak poniekt�rzy.
17 SS-Brigadefuhrer dr Walter Bierkamp, Dow�dca Policji Bezpiecze�stwa i S�u�by
Bezpiecze�stwa (BdS, Befehishaber der Sicherheitspolizei und des Sicherheitsdienst)
w Generalnym Gubernatorstwie od lipca 1943 do stycznia 1945 r. z siedzib� w
Krakowie.
Stroop nie zagrza� d�ugo miejsca w Libercu. Co� nieco� pocz�� montowa� przy XXXVII
Abschnittcie SS, lecz wkr�tce znalaz� si� na wa�niejszej funkcji i w luksusowym
uzdrowisku. Zostaje organizatorem oraz p.o. dow�dcy ("mit dem Flihrung beauftragt")
XXXVIII SS-
-Abschnittu w Karlovych Yarach. Ma stanowisko. Rz�dzi i wygodnie �yje w s�ynnym
kurorcie.
Po wst�pnych k�opotach (l�k przed ewentualnym podziemiem czeskim) zaczyna si� czu�
jak feuda�. Zajmuje letni� rezydencj� prezydenta Benesza18 na lokal dow�dztwa SS.
Sam rekwiruje poblisk� will� Czecha, kt�remu uda�o si� wyjecha� za granic�. Do
luksusowo urz�dzonego mieszkania sprowadza rodzin�.
- C�rk� zaraz umie�ci�em w szkole w Karisbadzie - opowiada�.
- Renat� mia�a w�wczas dziesi�� i p� lat. Posz�a o jedn� klas� wy�ej, ni� nale�a�o.
- Przeskoczy�a jedn� klas�? W jaki spos�b m�g� pan to zrobi�?
- pyta Schieike.
- W niemieckich szko�ach Sudetenlandu uczniowie byli w pa�dzierniku 1938 roku na
ni�szym poziomie ni� w Rzeszy. A Renat� chodzi�a przedtem do pierwszorz�dnej szko�y
hamburskiej i dobrze uczy�a si�. W Kars�badzie poznali si� na jej umiej�tno�ciach.
Dyrekcja sama przesun�a Renat� do wy�szej klasy.
- Dyrekcja liczy�a si� z panem, wa�nym szefem SS. Przecie� od razu chyba
pokazali�my tam siln� r�k� - odpowiada Schieike.
- Pan my�li, �e c�rka przeskoczy�a klas� przez protekcj�? - zaperzy� si� Stroop.
- Tak! - przy��czy�em si� do Schieikego. - Nie wyobra�am sobie, aby jakikolwiek
dyrektor szko�y przyj��, bez rozkazu lub presji, ucznia z innej uczelni do klasy
wy�szej, ni� nale�y. Ale czego si� nie robi dla kolonialnego gubernatora Karlovych
Yar�w!
- Sudety koloni�? - czuj� w g�osie Stroopa w�ciek�o��. M�wi jednak spokojnie, nawet
lodowato: - Pan �artuje, Herr Moczarski.
18 Edward Benesz (1884-1948), prezydent Czechos�owacji w latach 1935-1938 11940-
1948.
9 - Rozmowy z katem
130 ROZMOWY Z KATEM
Tam gruba wi�kszo�� autochton�w to Niemcy. My�my tylko odebrali nasz� historyczn�
dzielnic�.
- Dla was Odra, Wis�a, Dniepr, Wo�ga s� pragerma�skie. I rumu�skie Karpaty, bo
trwoni� pan tam swoje plemniki podczas pierwszej wojny. Ararat r�wnie�. Noe by�
Germaninem, prawie Wein-Deutschem, i upi� si� re�skim winem!
Schieike zacz�� si� �mia�, coraz szczerzej. Stroop poczerwienia� ze z�o�ci. Ale
kalifaktorzy przynie�li kocio� z obiadem i pogodzi�o nas wsp�lne nape�nianie
brzucha - "tej zmory, kt�ra tyle z�a ludziom wyrz�dzi�a: to dla niego wyruszaj� na
niespokojne morza spoiste okr�ty, by w obce ziemie nie�� zbrodni�" 19.
Wr�cili�my kiedy� do ,,czeskiej" rozmowy i szczeg�owo omawiali�my siedzib� Benesza
w Kar�o vych Yarach.
- Czy dom, gdzie zakwaterowali�cie SS-owski urz�d, by� w�asno�ci� Benesza? -
zapyta�em.
- Nie. To by�a wypoczynkowa rezydencja prezydenta Republiki Czechos�owackiej. Nie
wiem, czy tam przyje�d�a� Masaryk20. Ale Benesz tak.
- Wybrali�cie sobie reprezentacyjny gmach. Architektonicznie �adny?
- Niez�y i obszerny. W takim kurorcie prezydent pa�stwa, kt�re dzi�ki Wersalowi
zagarn�o Karisbad, musia� mie� prima budowl�. Tylko ona mia�a feler.
- Jaki?
- Pewne fragmenty by�y zbyt oryginalne i niepowa�ne. Na przyk�ad okr�g�a czy raczej
owalna salka. Co przysz�o do g�owy pepiczkom, �e wybudowali taki okr�glak?
- To mog�o by� �mia�e i �adne rozwi�zanie. Czesi maj� star� kultur�
architektoniczn�. I dobrze, �e nie stroni� od nowoczesno�ci.
19 Cytat z Odysei Homera w przek�adzie Jana Parandowskiego
20 Tomasz Masaryk (1850-1937), pierwszy prezydent Czechos�owacji w latach 1918-
1935.
DACHAU, WILLA BENESZA I WANNA CHURCHILLA 131
- My s�dzimy inaczej. Taki okr�glak jest i frywolny, i niewygodny. Kaza�em go
przebudowa� wed�ug tradycyjnego smaku. Zreszt� karisbadzka siedziba Benesza nie
by�a zn�w taka najnowsza. A je�li idzie o dzisiejsze, supernowoczesne budownictwo,
to ta modernistyczna architektura, pude�ka, szk�o, aluminium, brak ozd�b,
amerykanizmy, kubizmy, ten Le Corbusier21, czy jak si� �w francuski �yd nazywa -
wszystko jest �wi�stwem judaistycznym. Owalny pok�j w Karisbadzie by�by dobry dla
paryskiego domu rozkoszy, gdzie nadzy m�czy�ni uganiaj� si� za go�ymi dziwkami na
wrotkach, a starcy podgl�daj� przez �cienne wizjerki igraszki samc�w, kt�rzy nie
przeczuwaj�, �e obserwowani s� przez degenerat�w.
- Sk�d pan zna takie paryskie uciechy?
- Koledzy opowiadali - odpowiada, niezbyt klarownie.
- By� pan w Pary�u?
- Kilka razy w czasie wojny.
- Mniejsza z tym... Ale owalna forma sali czy pokoju mo�e by� pi�kna - broni� swego
stanowiska.
- Nie dla nas. Wi�c kaza�em przerobi� cz�� budynku. Poprawili�my Czech�w. I z
powodzeniem.
- Herr Genera� - wtr�ci� si� Schieike. - Czy to by�o pilne? Po kiego diaska wydawa�
fors� na przebudow�? To takie samo marnotrawstwo, jak przerabianie zamku w
Sudetach, o czym pan opowiada�.
I nie czekaj�c na odpowied� Stroopa, zwr�ci� si� do mnie:
- SS-Abschnitt w Karlovych Yarach za miliony marek unowocze�ni� na star� mod� zamek
czy wielki pa�ac w karisbadzkim rejonie. Dla jakich� tam swoich cel�w. Prawda? Herr
Stroop.
Stroop nie zaprzeczy�.
- Zamek by� w dobrym stanie i zamieszkany - szybko m�wi� Schieike. - Lepiej go by�o
zostawi�, jak sta�, a nie pakowa� w 1939 roku mn�stwo pieni�dzy na stworzenie dla
SS siedziby w stylu jakiego� gotyku czy innego Sans-Souci?!22
- Co w zamku si� mie�ci�o? - pytam.
21 Le Corbusier, w�a�ciwie Charles Jeanneret (1887-1965), �wiatowej s�awy architekt
i urbanista.
22 Sans-Souci - pa�ac i park pod Poczdamem z XVIII w.
132 ROZMOWY Z KATEM
- Eh! - b�kn�� Stroop. - Kursy m�odzie�owe. Poza tym urz�dzili�my miejsce
wypoczynkowe dla towarzyszy z SS.
- Dla wy�szych czy dla Mannschaftu?23 - indaguje Schieike.
- Dla wy�szych dow�dc�w SS.
Kt�rego� dnia zapyta�em, czy w sk�ad SS-owskich oddzia��w Stroopowskiego Abschnittu
w Karlovych Yarach wchodzili Niemcy z przedwojennej Rzeszy.
- Na og� nie. Tylko wy�si SS-fuhrerzy i instruktorzy byli ze starego Reichu. Reszta
to Niemcy sudeccy z oddzia��w Henieina. Z pocz�tku by�y spore r�nice w wyrobieniu,
w kulturze osobistej, zwyczajach i j�zyku. Potem wszystko si� zatar�o. Szybko
podci�gn�li si�. Gdy po roku urz�dzili�my w Marienbadzie wieczornic� taneczn�
oficer�w SS, nikt by nie pomy�la�, �e Sudety by�y kiedy� terytorium czeskim, lecz
�e to przyj�cie w Hamburgu lub nawet przedwojenny bal u fursta Lippe. Kobiety w
jedwabiach. Bi�uteria. Wino. Ta�ce. Sehr elegant!24
D�ugo pan mieszka� w Karlovych Yarach? - spyta�em kiedy�.
- Prawie rok. W pocz�tku pa�dziernika 1939 centrala przenios�a mnie do Poznania.
Ale przez dwana�cie karisbadzkich miesi�cy przyzwyczai�em si� do Sudet�w, do
pi�knych okolic...
- I do k�pieli - doda� Schieike.
- Owszem. Korzysta�em z karisbadzkiej kuracji, mimo �e by�em zdr�w i nie
zdegenerowany fizycznie, jak ci �ydzi, arystokraci, ob�artuchy z ca�ej Europy,
plutokraci, bonzowie, ministrowie i mi�dzynarodowi bankierzy, kt�rzy przed wojn�
okupowali Karisbad. Tamtejsze wody doskonale wp�ywaj� na samopoczucie cielesne.
Bra�em k�piele zaordynowane przez SS-Arzta25.
- Nie mieli�cie wtedy wielu kuracjuszy?
23 Mannschaft (niem.) - �o�nierze, szeregowi
24 Sehr elegant (niem ) - bardzo elegancko
25 SS-Arzt (niem ) - lekarz SS-owski.
DACHAU, WILLA BENESZA I WANNA CHURCHILLA 133
- Najpierw by� konflikt z Czechami, potem wojna, wi�c kto mia� przyje�d�a� na
leczenie? - w��czy� si� Schieike. - Troch� rannych �o�nierzy i wy�szych
partyjniak�w z Rzeszy. Jak mieszka�o si� na miejscu, to dlaczego nie popluska� si�
w wannach!
Stroop nie wiedzia�, czy Schieike �artuje. Zrobi� niewyra�n� min�, ale mog�em
spodziewa� si� konfliktu mi�dzy nimi. Milczeli�my. Nie przerywa�em chwilowej ciszy,
bo nauczy�o mnie do�wiadczenie, �e mo�e ona niekiedy gasi� wi�niarskie niepokoje.
Dobieg�o klekotanie drewniak�w - konwojowany wi�zie� przy kracie XI Oddzia�u
Mokotowa. Brz�k kluczy i trzaskanie rygli. Kroki cichn�, bo nieznany kumpel schodzi
po kamiennych schodach. Odg�os rzeczywisto�ci.
Nie chc�c, aby nasze zapeszenie pog��bi�o si�, zagadn��em Stroopa:
- Zak�ady lecznicze w Kar�o vych Yarach na pewno s� doskona�e. Maj� kilkusetletni�
tradycj�.
- Niew�tpliwie. Tam znaj� si� na stosowaniu w�d. I dysponuj� urz�dzeniami, kt�re
s�u�� od wiek�w. K�pa�em si� w staro�ytnej drewnianej wannie u�ywanej niegdy� przez
Churchilla, Agh�-Khana26, kr�l�w i milioner�w. Nazywali�my j� wann� Churchilla.
- Czy zauwa�y� pan r�nic� mi�dzy "wann� Churchilla" a dzie-siejsz� wann�
�azienkow�?
- Je�li idzie o k�piel, to nie. Ale dotkni�cie cia�em �cian "wanny Churchilla" jest
szczeg�lnie mi�e. Urz�dzenie sprzed setek lat wytwarza poczucie wi�zi z dawnymi
pokoleniami oraz pewno��, �e jest naprawd� dobre, �e na pewno uzdrawia i pomaga.
- Czy pan nie snobizuje? - pytam.
- Ja, snob?! - denerwuje si� Stroop.
Nie zd��y�em odpowiedzie�, bo Schieike zaatakowa� Stroopa:
- Ale ja nie mog�em si� k�pa� w "wannie Churchilla". Ani �aden szeregowiec z SS.
Ani robotnik.
- Bo pan goni� w tym czasie za by�ymi "kochankami" pederasty Roehma - m�wi Stroop
podniesionym g�osem.
- A Herr Genera� sp�dza� wojn� w kurortach - szepn�� k��liwie Schieike.
26 Ksi��� Aga Khan, przyw�dca muzu�ma�skiej sekty izmaelit�w w Indiach.
X. Z�owr�bna sowa
Poza opisan� poprzednio egzekucj� i polsk� krwi� trudno by�o z Jlirgena Stroopa co�
wydoby� o jego dzia�aniach w Wielkopolsce. Widocznie mia� w Pozna�skiem sporo na
sumieniu. A przy tym �ledztwo prowadzone w Warszawie nie dysponowa�o pog��bionym
materia�em dowodowym na okoliczno�� jego zbrodni w Kraju Warty. Stroop szybko si� w
tym zorientowa� i (nawet nam) nie ujawni� wielu element�w z tego okresu.
Nierzadko wraca� jednak w dyskusji do Warthelandu. Musia�o mu si� tam dobrze
powodzi� jako dygnitarzowi, SS-Oberfuhrerowi. Na aksamitnoczarnych patkach
ko�nierza nosi� po dwa Eichenlauby (listki d�bowe). Od sz�stego marca 1940 dowodzi�
XXXII Odcinkiem SS w Gnie�nie. Funkcj� t� sprawowa� formalnie do listopada 1942.
Ale faktycznie ju� w lipcu 1941 opuszcza Gniezno i rozpoczyna faz� "wielkich
przyg�d na wschodzie Europy", jak wielokrotnie podkre�la�. W tym�e lipcu awansuje
do stopnia porucznika rezerwy Waffen SS'.
- Jak to mog�o by� - pytam - �e pana, w�wczas cz�onka korpusu generalskiego SS,
mianowano porucznikiem rezerwy w oddzia�ach liniowych? Co za awansowa dwoisto��? I
jaki jej sens?
- My�my, Herr Moczarski, �ci�le rozgraniczali funkcje SS-owskie od funkcji
wojskowych...
- Gra�a w was pragerma�ska tradycja, �e wojsko to lepsza i najbardziej zaszczytna
kategoria s�u�by pa�stwowej. Odczuwali�cie mistyczny szacunek dla munduru
oficerskiego. Mimo podporz�dkowania sobie (w znacznej mierze) genera��w i sztabu
g��wnego
SS-Obersturmfuhrer
148 ROZMOWY Z KATEM
Wehrmachtu, nie byli�cie w stanie zmieni� swych indywidualnych postaw, nie
chcieli�cie zreszt� zra�a� opinii publicznej i ka�dy z was stara� si� usadowi�
najwy�ej w hierarchii prawdziwie wojskowej.
- Tak. Adolf Hitler, Heinrich Himmler i ca�a czo��wka oraz Mannschaft SS bardzo
szanowali�my stopie� oficerski. Tote� polecali nam, aby s�u�y� przez pewien czas w
oddzia�ach wojskowych dla zadokumentowania wi�zi z Wehrmachtem.
- Z pocz�tku cenili�cie istotnie Wehrmacht - odpowiadam Stroopowi - ale p�niej
to�cie sobie armi� bimbali, odrzucaj�c nawet gr� pozor�w. Przecie� po nominacji na
porucznika nie awansowa� pan wy�ej w Wehrmachcie, nie mianowano pana nigdy
kapitanem, a mimo to skoczy� pan w 1943 od razu w siod�o generalskie. Zosta� pan
genera�em-leutenantem Waffen SS. Takie post�powanie Himmlera nie by�o prawid�owe, a
pana chyba swoi�cie kompromitowa�o w p�aszczy�nie wiedzy i praktycznych
umiej�tno�ci militarnych.
Stroop nie odpowiada. Spaceruje wojskowym krokiem po betonie celi i przyg�adza
w�osy na skroniach.
- Kiedy pan poszed� na front w drugiej wojnie �wiatowej? - pytam niecierpliwie.
- Przydzielono mnie jako porucznika do dywizji "Totenkopf" Waffen SS w dniu 7 lipca
1941. Pojecha�em na pierwsz� lini� frontu p�nocnego, w okolic� jeziora Ilmen. Tam
pe�ni�em zwyk�e funkcje porucznikowskie.
- Czy to obszar frontowy?
- Tak. Ale walk bezpo�rednich ma�o, cho� trwali�my w ci�g�ym pogotowiu. Trudny
odcinek. Wie� w g��bokich lasach, z obu stron rzeki, przez kt�r� szed� most
kolejowy. Musieli�my go pilnowa� ca�� kompani� Waffen S S, kt�r� dowodzi�em. To
by�o wyczerpuj�ce. Napi�cie, alarmy i trudny kontakt z zapleczem odleg�ym o oko�o
25 kilometr�w.
- Straty du�e?
- Niewielkie. Kilku zabitych i rannych. Najwi�ksze k�opoty by�y ze s�u�b�
patrolow�. W�r�d podkomendnych mia�em dw�ch cwaniak�w, kt�rzy czuli las jak
Indianie i znali rosyjski. Ale nie mog�em ich stale wysy�a� na zwiady. W ko�cu
utar�o si�, �e na patrole kierowa�em ca�� dru�yn� i dodatkowo musia�em pcha� za
nimi
NA "TY�OWYM" FRONCIE 149
samochody pancerne dla ewentualnego wsparcia trudniejszego spotkania z
nieprzyjacielem.
Stroop, jak ju� podkre�la�em, by� wra�liwy na przyrod�. Opowiada� o pi�knie
tamtejszego krajobrazu, o borach, lasach jod�owych i licznych jeziorach. Kiedy� to
tak si� rozmarzy�, �e opisywa� interesuj�co i obrazowo zach�d s�o�ca nad jeziorem
Ilmen.
Z ca�okszta�tu tych relacji wynika�o, �e jego s�u�ba frontowa nie by�a zbyt m�cz�ca
ani krwawa. Odbywa� j� w lecie, wi�c unikn�� mroz�w. Nie przeszed� tragedii
milion�w wehrmachtowc�w zagubionych w twardej zimie rosyjskiej. Poniewa�
wielokrotnie wspomina� z przesad� ,,ci�kie czasy frontowe", zez�o�ci�em si� kiedy�
i powiedzia�em do�� niegrzecznie:
- Pa�ski front to raj w por�wnaniu z prze�yciami wojennymi wielu Niemc�w. Nie
bajtlujmy si�, panie Stroop! Aby mie� w �yciorysie stwierdzenie, �e by� pan r�wnie�
w drugiej wojnie �o�nierzem pierwszej linii, zosta� pan przez przyjaci� z SS
skierowany na trzymiesi�czny, letni sta� do raczej nie walcz�cych w�wczas oddzia��w
z dywizji "Totenkopf". Praktycznie by� pan miesi�c na plac�wce, kt�r� mo�na nazwa�
frontow�, w tej wiosce przy mo�cie kolejowym. Ma�o dzia�a� bojowych na cho�by
�redni� skal�. Czym si� r�ni pilnowanie mostu w borach p�nocno-zachodniej Rosji od
dozorowania takiego� mostu w Generalnej Guberni? Jak pan m�wi�, liczba okolicznych
mieszka�c�w by�a kilkana�cie razy mniejsza od liczby ludno�ci na terenach
przyleg�ych do analogicznej wachy mostowej w Polsce. Wi�c i niebezpiecze�stwo
partyzanckie mniejsze.
- Ja nie walczy�em na froncie wschodnim podczas drugiej wojny �wiatowej - wtr�ci�
Schieike - ale z tego, co Herr Genera� opowiada, to w owym upalnym lipcu i sierpniu
1941 roku na pewno nie by�o tam piek�a. Partyzanci dogryzali, ale bardziej chyba
dogryza�y komary.
Stroop s�u�y� w SS "Totenkopf od 7 lipca do 15 wrze�nia 1941, tzn. dwa miesi�ce i
tydzie� - z tego tylko jeden pe�ny miesi�c na "frontowej" plac�wce przy mo�cie
kolejowym. Potem przerzucono Stroopa do zapasowego batalionu SS
Leibstandarte ,,Adolf Hitler". Nic w tym batalionie praktycznie nie robi�. By� na
przyprz��k�. Ale potrzebowa� owego przydzia�u do akt personalnych, �eby m�g� si�
p�niej chwali� (i z tego korzysta�), �e jako wojownik gwardii Hitlera
150 ROZMOWY Z KATEM
walczy� na wschodzie o "wielko�� Trzeciej Rzeszy i przysz�o�� narodu niemieckiego".
- D�ugo pan dzia�a� w batalionie SS Leibstandarte "Adolf Hitler"?
- Troch� d�u�ej ni� miesi�c, bo 20 pa�dziernika 1941 roku (zawsze b�d� pami�ta� t�
dat�) zosta�em odwo�any do sztabu Reichs-fuhrera SS dla przygotowania si� do
specjalnego zadania, kt�re zleci� mi Heinrich Himmler.
Uderzony tonem dumy w jego g�osie oraz zaciekawiony, przyznaj�, zadaniem, kt�rym
Himmler obarczy� Stroopa, zapyta�em:
- Zapewne Himmler chcia� przygotowa� pana do prowadzenia zwyci�skiej parady SS i
policji po triumfalnym zako�czeniu wojny?
Stroop, zaatakowany w�asnymi wspomnieniami, nie zauwa�y� ironii i szybko
odpowiedzia�:
- Do niedawna nigdy nie m�wi�em, o jakie to sz�o specjalne zlecenie Reichsfuhrera
SS. Ale teraz mog� powiedzie�, �e w�a�nie w pa�dzierniku 1941 zakomunikowano mi, i�
musz� przygotowa� si�, w wielkiej tajemnicy, do obj�cia funkcji dow�dcy SS i
policji na Kaukazie.
- Ale wasze wojska znajdowa�y si� wtedy daleko od Kaukazu.
- Panie Moczarski, Polska jest dzisiaj krajem opartym o zasady planowania. My,
Niemcy Adolfa Hitlera, r�wnie� stosowali�my t� sam� metod� na wielu odcinkach �ycia
pa�stwowego i partyjnego. I dlatego, chc�c, �ebym zosta� SS-Fuhrerem na Kaukazie...
- ...ksi�ciem na Kaukazie - przerwa�em mu, �miej�c si�.
- Pan dzisiaj lubi �artowa�, Herr Moczarski - w oczach Stroopa weso�e b�yski, bo
by� tego dnia i zarozumia�y, i dumny, i do�� �agodny. - Je�eli mieli�my zaprowadzi�
nowy Ordnung na Kaukazie, to musia� tam kto� dowodzi� i mie� siln� w�adz�, aby
plemiona gruzi�skie, azerbejd�a�skie, ormia�skie nie dzia�a�y zbyt anarchistycznie
i dobrze pracowa� y. W pierwszych etapie po zwyci�skiej wojnie tak� w�adz� m�g�
mie� tylko SS- und Polizei Flihrer z siedzib� w Tyflisie.
- Aby obj�� te funkcje - ci�gn�� dalej Stroop - musia�em przej�� odpowiednie
przeszkolenie w centrali berli�skiej. Sko�czy�em tam specjalny kurs dla dow�dc�w SS
i policji. Odby�em kr�tkie praktyki w Hauptamt Ordnungspolizei oraz Hauptamt
Sicherheits-
NA "TY�OWYM" FRONCIE 151
polizei dla zaznajomienia si� z ich metodami pracy, organizacj� i systemem
kancelaryjnym. Ponadto nauczono mnie zasad polityki wobec Volksdeutsch�w we
wszystkich krajach na wsch�d od Rzeszy. To nie�atwie kwestie. Musia�em przeczyta�
wiele opracowa� i wytycznych oraz wzi�� udzia� w kilkunastu instrukta�owych
zebraniach prowadzonych przez specjalist�w.
- Czy pan si� spotka� na froncie z je�cami radzieckimi? - zapyta�em kiedy�.
- Tak. Jeden z oddzia��w z dywizji "Totenkopf zagarn�� grupk� sowieckich
wojskowych. Przygl�da�em si� im zaraz po przyprowadzeniu do dow�dztwa. Byli to
mocni ludzie, ogorzali, wysportowani, spokojni. Oczywi�cie my�my badali tylko
oficer�w sowieckich, w�r�d nich trzy kobiety w stopniach podporucznik�w. Jak mi
p�niej m�wi� oficer wywiadu, oficerowie ci nie udzielili �adnych konkretnych i
wa�nych informacji. Te trzy kobiety przydzielono potem do obs�ugi naszych kwater.
- Herr Genera� zawsze �asy na baby - za�mia� si� Schieike, dobrotliwie i z�o�liwie.
- Ale my�l�, �e nie dosz�o tam do Rassen-schande?
- Pan wie, Herr Schieike, �e �aden oficer SS i SS-mann nie zha�bi�by si� stosunkiem
p�ciowym ze S�owiank�. O tym nie ma mowy. One sprz�ta�y nasze kwatery, gotowa�y
wod�, nakrywa�y do sto�u itp.
- Wi�c oficer�w wroga, bo one by�y podporucznikami, zmuszali�cie do lokaj skich
pos�ug! - stwierdzi�em z zawzi�to�ci�.
- Poniewa� w armii niemieckiej nie by�o kobiet-oficer�w, to�my nie uznawali r�wnie�
oficerskich stopni tych Rosjanek.
- Jak pan je ocenia, je�li chodzi o poziom moralny, schludno�� i inteligencj�? -
pytam.
- Musz� panu powiedzie�, �e to mi�e kobiety. Skromnie ubrane, ale czyste, sprawne i
spokojne. Trudny by� z nimi pocz�tkowy kontakt, bo s�abo znali�my rosyjski, ale o
dziwo, dwie z nich m�wi�y po niemiecku i troch� po francusku. Przypuszczam, �e by�y
studentkami uniwersytetu.
152 ROZMOWY Z KATEM
- D�ugo sprz�ta�y w waszej izbie?
- Po trzech tygodniach ju� ich nie by�o. Gdy pewnego dnia wr�cili�my z wyprawy do
lasu, powiedziano, �e zosta�y odkomenderowane gdzie indziej.
- Przypuszczam, �e pa�scy podw�adni zamordowali je, a trupy zakopali gdzie� w
pobli�u. Sam pan przecie� m�wi�, �e mieli�cie du�e trudno�ci ��czno�ciowe z wasz�
baz�, kt�ra znajdowa�a si� oko�o 25 kilometr�w na zach�d. Je�eli kuriera z
meldunkami przesy�ali�cie w eksorcie kilku samochod�w pancernych, to nie byli�cie
chyba w stanie przetransportowa� t� sam� drog� oddzia�u je�c�w.
Stroop milcza�. A ja my�la�em o losie dziewczyn-podporucznik�w, kt�re po
trzytygodniowym pucowaniu kwater oficer�w SS rozwalono zapewne schmeisserami w
pi�knych lasach przy jeziorze Ilmen. Mo�e i Stroop my�la� o tym samym.
Kt�rego� dnia Stroop wr�ci� do relacji o swej s�u�bie na froncie wschodnim.
Opowiada� o organizacji SS-owskiej dywizji oraz o jej wyposa�eniu w sprz�t bojowy,
transportowy, in�ynieryjny, amunicj�, aparatur� radiow� i �ywno��. Z jego wspomnie�
wynika�o, �e dywizja by�a wyj�tkowo uprzywilejowana. Niczego tam nie brakowa�o.
Dysponowa�a nawet specjalnymi samolotami ��czno�ci z central� berli�sk�. Kwatery,
jak na wojn�, luksusowe. Oddzia�y pionierskie i saperskie wybudowa�y liczne
urz�dzenia obronne, przewa�nie drewniano-ziemne. Niemcy ze wzgl�d�w bezpiecze�stwa
wyr�bali wzd�u� trakt�w kolejowych i drogowych pas lasu o szeroko�ci stu metr�w.
Maj�c du�o dobrego drewna, zu�ywali je na budow� sza�c�w i na opa� w czasie zimy.
Gdzieniegdzie tylko postawili betonowe bunkry ze stanowiskami karabin�w maszynowych
i lekkich dzia�.
Tak uprzywilejowanych jednostek taktycznych, jak dywizja Waf-fen SS "Totenkopf,
mia�y Niemcy coraz wi�cej. Na pocz�tku wojny istnia�y tylko trzy SS-owskie dywizje.
Pod koniec - trzydzie�ci pi��, o og�lnym stanie ponad p� miliona ludzi.
Ta nieb�aha si�a zbrojna, oddana bez zastrze�e� Hitlerowi i Him-mlerowi, mia�a w
przysz�o�ci zast�pi� Wehrmacht w Wielkiej Rzeszy
NA "TY�OWYM" FRONCIE 153
Niemieckiej. Imperium hitlerowskie jednoczy�oby po wygranej wojnie wszystkie narody
Europy po Ural. Si��, kt�ra by utrzymywa�a nowy, germa�ski �ad w �wiecie, mog�o by�
- wed�ug Hitlera, Himmlera i Stroop�w - jedynie SS.
- Mieli�my do spe�nienia wa�ne zadania po zwyci�stwie nad /degenerowan� cz�ci�
�wiata - zwierza� si� raz w celi Stroop. - My, Sztafeta Ochronna Niemieckiej
Rzeszy, zorganizowana w milionow� instytucj� policyjno-wojskow�, powinni�my czuwa�,
aby w�adza Rzeszy w poszczeg�lnych rejonach Europy nie dozna�a uszczerbku. Tylko
taka formacja, wieczy�cie wierna Fuhrerowi, narodowi niemieckiemu i rasie
nordyckiej, mog�a w przysz�o�ci zagwarantowa� zniweczenie ka�dego buntu, wywo�anego
przez elementy anarchistyczne, pro�ydowskie i proazjatyckie oraz marksistowskie,
katolickie, wolno-mularskie, proletariackie, psychopatyczne, kryminalne. Wehrmacht
z samej jego istoty i spetryfikowanych tradycji nie by� zdolny do takich zada�.
Nadzieja Niemiec i Europy le�a�a tylko w SS.
Trudno mi powiedzie�, jakie by�y w innych miesi�cach losy SS-owskiej dywizji
"Totenkopf", w kt�rej Stroop odbywa� sta� awansowy. Ale jestem pewien, �e w lecie
1941 roku nie prze�ywa� porucznik Waffen SS (i jednocze�nie SS-Oberfuhrer) Jlirgen
Stroop ci�kich boj�w, nawa�nicy ognia, szturm�w, forsownych marsz�w, g�odu, ch�odu
i mrozu - co by�o losem wi�kszo�ci �o�nierzy Hitlera w d�ugotrwa�ej kampanii
wschodniej.
By� to co prawda pas frontowy, ale - jak zauwa�y� Schieike - Stroop bra� udzia� w
walkach na "froncie ty�owym". I za ten letni, "przygodowy" udzia� w pasywnych
bojach ko�o jeziora Ilmen Stroop otrzyma� "Spange"2 do �elaznego Krzy�a II Klasy
(nadanego - przypominam - za ran� w 1914 roku).
- G�ra SS przydziela�a hojnie odznaczenia i �wiecide�ka swoim kompanionom -
powiedzia� raz Schieike na temat tej "szpangi", gdy Stroopa nie by�o w celi.
2 Spange (niem.) - okucie na wst��ce orderu.
Stroop nad podziw dobrze pami�ta� przebieg Wielkiej Akcji. Potrafi� sypa�, na
wyrywki, datami i godzinami zdarze�, liczb� schwytanych w ka�dym dniu i zabitych
�yd�w, danymi o stanie personalnym niemieckich oddzia��w itp. W zakresie spraw
getta mia� pami�� fenomenaln�. Raz powiedzia�:
- Zatar�o si� ju� wiele szczeg��w z mojego �ycia. Wida�, �e m�zgownica nie dzia�a
naj genialniej. Zreszt� by�em przeci�tnym .cz�owiekiem. Zawsze wkuwa�em si� w
szkole i na kursach, a p�niej ~ jako doros�y - musia�em notowa� rozmaite dane. Nie
mog� si� dzisiaj tak nauczy� polskich nazw kolor�w, abym m�g� je recytowa� ibez
namys�u i bez b��du. Ale je�li idzie o prze�ycia z kwietnia 1943 iroku, to pami��
s�u�y b�yskawicznie i o ka�dej porze. Wydaje mi si�, l�� raport o likwidacji
warszawskiego getta mam wydrukowany Iw g�owie. Po prostu go widz�, strona po
stronie. Musia�em by� wtedy iw transie, kt�ry utrwali� na zawsze wszystkie
prze�ycia tamtych dni.
Stroop nie pomija� w czasie relacji o Grossaktion swych rozm�w i� Himmlerem,
Kaltenbrunnerem i Kriigerem oraz cz�stych konsultacji z doktorem Hahnem i doktorem
Kah'. Wspomina� tak�e o wymianie izda� z ,,mniej wa�nymi Niemcami w Warszawie", do
kt�rych zalicza� ;m.in. "tego lokaja u Hansa Franka i komedianta - gubernatora
'Ludwika Fischera".
' SS-Sturmbannfuhrer/SS-Obersturmbannfuhrer dr Ernst Kah (1899-1969), od ko�ca 1941
r. do ko�ca 1943 r. kierownik Wydzia�u III (Sicherheitsdienst, SD) i zast�pca
Dow�dcy Policji Bezpiecze�stwa i S�u�by Bezpiecze�stwa w dystrykcie 'Warszawa
(KdSW) L. Hahna.
216 ROZMOWY Z KATEM
- Inspiratorem i kontrolerem naszej polityki w Warszawie by� zesp� SS-owskich
dow�dc�w i sztabowc�w, kt�rzy urz�dowali w dw�ch warszawskich gmachach. W alei
Szucha, gdzie dowodzi� doktor Hahn, i w pa�acowej kamienicy przedwojennych ambasad:
belgijskiej i holenderskiej w Alejach Ujazdowskich 23, mi�dzy Szopena a Pi�kn�. Tam
si� znajdowa�a siedziba oficjalna SS-und Polizeifuhrera in Distrikt Warschau, moja
siedziba. Teraz rozumie pan, Hen Moczarski, dlaczego by�em w sta�ym kontakcie i z
Hahnem, i z doktorem Kah. Poza tym konsultowa�em si�, lecz nie tak cz�sto, z SS--
Hauptsturmfuhrerem Alfredem Spiikerem, kt�ry sw� m�dro�ci� i pilno�ci� dor�wnywa�
Hahnowi i doktorowi Kah. Spiiker ma�o m�g� mi po�wi�ci� czasu, bo podlega�
bezpo�rednio krakowskiej centrali2.
Tu wtr�ci� si� Schie�ke:
- Spiikera zna�em sprzed wojny, z Hanoweru. Wykszta�cony i zdolny cz�owiek,
utalentowany oficer policji kryminalnej. I nie twardog�owy; przeciwstawienie
policjanta-rze�nika. M�wiono mi, �e zgin�� w 1945 roku w czasie walk o Pozna�. Wi�c
to Spiiker wraz z tym milczkiem, doktorem Kah, pomagali panu genera�owi w
zlikwidowaniu getta warszawskiego?
SS-Gruppenfuhrer nie odpowiedzia� od razu. Pospacerowa� po celi, masowa� si� po
karku i przyg�adza� �lin� w�osy na skroniach. Zmarszczy� brwi i w ko�cu rzek� nie
najch�tniej:
- Przyciskacie, Meine Herren, to powiem prawd�. Doktor Hahn by� moj� g��wn�
podpor�. Rozmawia�em z nim kilka, a nawet kilkana�cie razy dziennie. Doktor Kah za�
zg�asza� si� zawsze telefonicznie lub przez kr�tkofal�wk� na moje miejsce postoju
do getta wtedy, gdy mia�em wahanie i prze�ywa�em k�opotliwe chwile. Doktor Kah to
chyba telepata. Umia� grzecznie, z szacunkiem dla mojej rangi, podsun�� projekt
trafnej decyzji. Hahn i Kah stanowili monopolistyczny trust m�zg�w z alei Szucha.
Nie Jesuiter, ale oni pe�nili w rzeczywisto�ci funkcje oficer�w koncepcyjnych w
moim sztabie.
2 SS-Hauptsturmfuhrer Alfred Spiiker, od marca 1942 r. dow�dca Sond�-rkommando IVAS
- specjalnej jednostki Policji Bezpiecze�stwa (Sicherheitspolizei, Sipo) w
Warszawie, podleg�ej bezpo�rednio Dow�dcy Policji Bezpiecze�stwa i S�u�by
Bezpiecze�stwa w Generalnym Gubernatorstwie. Poleg� w walkach o Pozna� w 1945 r.
WIELKIE �OWY 217
Spiiker pom�g� mi tylko raz, przy zwalczaniu �ydowskiej "partyzantki nocnej" w
getcie.
- Co to za "nocna partyzantka"? - przerywa Schieike.
- Wyja�ni�, gdy przyjdzie czas - warkn�� Stroop. - Musz� przecie� teraz opowiedzie�
panom o moich dzia�aniach drugiego dnia �wi�t wielkanocnych, 26 kwietnia 1943 roku.
Ot� rozpocz�li�my akcj� z op�nieniem. Nie o godzinie 10, jak nakaza�em, ale o
10.45. Cz�� grenadier�w pancernych SS nie zjawi�a si� na czas. Solidnie zwymy�la�em
oficer�w. Potem pu�ci�em w getto, jak poprzedniego dnia, siedem oddzia��w
szturmowych po siedemdziesi�ciu ludzi plus oficer...
- �adna sfora - Schieike zn�w si� w��cza. - 497 brytan�w, o ile znam tabliczk�
mno�enia. Stroop �achn�� si�:
- To nie psy penetrowa�y getto, Herr Schieike, lecz �o�nierze walcz�cy o wielko��
III Rzeszy.
G�os ma patetyczny i jednocze�nie �mijowaty. Schieike, ciekaw dalszych relacji,
sprytnie wywija si� z mo�liwego konfliktu i m�wi bardzo powa�nie:
- Por�wna�em pa�sk� rol� w Grossaktion do roli wytrawnego my�liwego. My�liwy i
kawalerzy sta by� zawsze wzorem prawdziwego Germanina. Hermann der Cherusker te�
przeprowadza� �owy na Rzymian w Teutoburskim Lesie. Hermann G�ring niezwykle sobie
ceni� tytu� Wielkiego �owczego Rzeszy i nieraz m�wi� z dum�, �e wypuszcza na
zjudaizowan� Angli� sfory pilot�w z tysi�cami bomb lotniczych.
Takie por�wnania u�agodzi�y Stroopa. Od razu nabra� humoru i opowiada�:
- Mo�e pan ma racj�, u�ywaj�c my�liwskiej przeno�ni, bo rzeczywi�cie moi �o�nierze
tropili nieprzyjaciela, a gdy z�apali wiatr, to wgryzali si� w zakamarki i
labirynty getta, p�ki nie wykurzyli i nie zniszczyli �yd�w. Ta metoda wyznaczania
grup szturmowych na teren znany im z poprzedniego dnia zda�a egzamin. SS-manni
orientuj�c si� w topografii rejonu, czuli si� pewniej i dzia�ali szybciej. Jednak�e
akcja sz�a wolno. Wszystkie oddzia�y natkn�y si� na op�r, kt�rego bez podci�gni�cia
saper�w, miotaczy p�omieni i nawet artylerii nie mo�na by�o zlikwidowa�. Ka�da
operacja trwa�a od godziny do czterech
218 ROZMOWY Z KATEM
godzin. Chodzi�o o zdobywanie umocnie� i kryj�wek, bo �aden �yd nie wyszed� tego
dnia dobrowolnie z bunkra. Musieli�my wysadza� w powietrze wej�cia do piwnic i
korytarzy, a r�wnie� niekt�re bramy i partery dom�w. To ju� nie by�y przelewki!
Odczuwali�my coraz wyra�niej i coraz dotkliwiej, �e przysz�a kolej na walk� z
najbardziej zaci�tymi powsta�cami, z elit� �ydowskiej Organizacji Bojowej.
- C� w tym dniu by�o jeszcze wa�nego? - Stroop na chwil� przerwa� sw�j wyw�d, potem
u�miechn�� si�, jak zawsze, gdy m�g� wsadzi� szpil� wehrmachtowcom. - No! W tym
dniu nakaza�em ewakuacj� jednego zak�adu przemys�u zbrojeniowego, kt�ry
pozostawi�em by� pod opiek� Wehrmachtu i nie obj��em stref� bezpo�rednich dzia�a�
bojowych. Oficerowie od genera�a Schindlera zaklinali mnie od pocz�tku Wielkiej
Akcji, aby da� im czas na ewakuacj� zak�adu, kt�ry mia� by� w przysz�o�ci niezwykle
przydatny i w kt�rym znajduje si� "cenny maj�tek wojska". Czeka�em tydzie�. A
wehrmach-towcy nie wywo�� zak�adu i jeszcze �yd�w przetrzymuj�. Wi�c - po
telefonicznej rozmowie z doktorem Kah - zlikwidowa�em t� enklaw� spokoju, lenistwa
i sabota�u. Tak, Herr Moczarski, powtarzam:
sabota�u! Kaza�em podstawi� ci�ar�wki, przyprowadzi� pod konwojem robotnik�w-
Polak�w i wyewakuowa�em "skarb genera�a Schindlera". By�em tam osobi�cie. I co
znalaz�em? Troch� ma�o sprawnych maszyn i archaicznych urz�dze� oraz troch�
gotowych towar�w. Za to - wielu �yd�w. Zrobi�em awantur�. Oficer�w i podoficer�w
Wehrmachtu zwymy�la�em od "szabes-goj�w", a �yd�w, kt�rzy tam "pracowali",
przenios�em gdzie indziej.
- Tymczasem w siedmiu rejonach siedmiu grup szturmowych trwa�y walki, a ogie�
po�yka� coraz to nowe domy. Nad gettem kot�owa�y si� dymy - czarne, br�zowe, szare,
niebieskawe. Z okien i dach�w wyrywa�y si� p�omienie. Wiatr ni�s� iskry i kurz. I
spalenizn�. Huki, dono�ne g�osy komendy SS-ma�skiej, p�acze, przekle�stwa, j�ki i
wybuchy granat�w. Z bunkra, z dymu wyczolguj� si� �ydzi i �yd�wki...
- ...dzieci tak�e? - pyta Schie�ke.
- Tak�e. Widzia�em taki przypadek: najpierw wyci�gn�li�my matk�. P�przytomna,
brudna, blada, cera piwniczna, patrzy jak zahipnotyzowana w otw�r bunkra, gdzie
pozosta�o jej dziecko, male�ki synek...
WIELKIE �OWY 219
- Niech pan nie m�wi dalej, niech pan milczy! - krzykn��em
agle. - Panie Stroop, niech pan nic nie m�wi... Prosz�. By�a to pierwsza moja
pro�ba do Stroopa. I ostatnia. Tego dnia wi�cej nie rozmawiali�my. Nikt nie czyta�
ksi��ek. Nikt
ie nuci� piosenek i marsz�w.
A jednak wr�ci� Stroop do poniedzia�ku, do 26 kwietnia 1943. powiedzia� g�osem
rutyniarza policyjnego:
- Tego dnia wys�a�em do "Werke Poniatowa. GmbH" trzy-aestu wysoko kwalifikowanych
metalowc�w �ydowskich. Moi ludzie astrzelili 1700 �yd�w i �yd�wek, z tego oko�o
czterystu os�b y bezpo�rednich walkach. Zdobyli�my 13 bunkr�w.
- We wtorek, 27 kwietnia, zastosowa�em now� taktyk�. Od ;odziny 9 do 15 mniejsze
oddzia�y bojowe (by�o ich 24) przeszukiwa�y iRestghetto" i wy�apa�y oko�o o�miuset
�yd�w oraz zastrzeli�y ponad etk� stawiaj�cych op�r, cz�sto zbrojny. A po godzinie
16 zaatakowali�my ufortyfikowane domy przy ul. Niskiej.
Tu musz� zwr�ci� uwag� Czytelnika, �e Stroop bardzo rzadko >odawa� nazwy ulic w
getcie. Wymienia� tylko Nisk�, Mi��, Karmelick� Karmelitenstrrasse), plac
Muranowski, Bonifratersk�, Prost�, Nalewki - ale ich nie umia� dok�adnie
umiejscowi� (z wyj�tkiem Mi�ej, Prostej placu Muranowskiego).
- Do oczyszczenia ulicy Niskiej - wspomina Stroop - u�y-em oko�o czterystu
wybranych SS-mann�w i ca�y podleg�y mi Yehrmacht. Walczyli�my do nocy, do godziny
22.30. Metoda wowadzenia ,,bitwy o ulic� Nisk�" taka sama, jak dawniej. Marsz
jbli�enia. Pierwsza wymiana ognia. Podci�gni�cie artylerii. Kr�t-[otrwa�e natarcie.
Gdy mamy pierwszych rannych (w tym jeden >askaris"), wysuwam na czo�o obs�ug�
miotaczy p�omieni. Ca�y |zas karabiny maszynowe graj�. Ogie� posuwa si� naprz�d
(pod-alamy z wiatrem). My - za ogniem. Powoli, powoli. Szukamy uchomych cel�w.
�ydzi skacz� z okien, balkon�w, strych�w, ach�w. Wyborowi strzelcy chwytaj� na
muszk� "spadochroniarzy". lektorzy �ydzi zrozpaczeni i zrezygnowani. Inni - bojowi
i za-
220 ROZMOWY Z KATEM
dziorni do ostatniej sekundy. Z�orzecz� nam. Wymy�laj�. �piewa polski hymn
narodowy, niekt�rzy psalmy.
- Tymczasem grupy specjalne, z saperami, rozpoczynaj� poszul;
wanie i wysadzanie bunkr�w na terenach ju� troch� wystyg�ych p po�arze. Wi�kszo��
bunkr�w si� opiera i broni. Trzeba wrzuca� �wie< dymne, czasem u�y�. miotacza
p�omieni. Wyci�gamy �yd�w z bunkr�w Segregacja. Likwidowanie opornych lub
bezczelnych itd., itd.
- A tu mi doktor Hahn donosi, �e tu� za gettem, od p�nocn< -wschodniej strony,
zgromadzili si� �ydzi i "aryjczycy", �e m� w "melinie" bro� i jest ich wielu. A
mo�e to jaka� cz�ciowa mobilizac polskiego Widerstandsbewegung? Posy�am szybko
szturmowc�w po dow�dztwem zabijaki, Oberleutnanta policji Diehia. Nasi walcz�. A
przeciwnik silny. Hahn podrzuca posi�ki. Doktor Kah zaleca racz dyskretne
dzia�anie: przeci�gn�� do nocy, obstawi� kordonami - byle n rozdra�ni� Polak�w,
byle ich nie zmusi� do akt�w rozpaczy, bo "po�< wyp�ynie z getta na ca�� Warszaw�,
a wtedy mog� by� szalone k�opoty' Diehl donosi, �e w�r�d tej grupy obl�onej poza
gettem znajduj� s;
Wehrmachtowcy. My�la�em, �e Diehl zwariowa�3. Zawiadamiam o t ca�ej historii
Berlin. Nie my�l� ju� o getcie, o ulicy Niskiej, kt�r� m< SS-manni metodycznie pal�
i burz�. Wreszcie genera� Kriiger zlec Hahnowi, aby si� zaj�� grup� obl�on� przez
oddzia� Diehia. Hahn i Ka spraw� za�atwiaj�, ale nie metod� wojskow�, lecz
policyjn�. Dzia�aj� cal noc i do po�udnia nast�pnego dnia. W ko�cu zlikwidowano
oko�o 7 procent tych zgromadzonych pod murami getta �yd�w i Polak�w. Reszt zdo�a�a
uciec. Jak m�wi� p�niej doktor Kah, byli tam i �OB-mann i AK-owcy, i AL-owcy, i
konspiratorzy z innych drobnych ugrupowa polskich oraz polscy policjanci, tak zwani
"granatowi"4. Doktor Ka
3 Mowa o �o�nierzach podziemia polskiego, przebranych w mundury niemiecki!
4 Mowa o walce "specjalnego oddzia�u szturmowego" (jak pisze w sprawozdani Stroop)
z oko�o 120-osobow� grup� powsta�c�w, kt�rej uda�o si� opu�ci� teren gett i
schroni� w jednym z blok�w przy pl. Muranowskim, gdzie do��czy�a do nil 18-osobowa
grupa �o�nierzy Organizacji Wojskowe) - Kadra Bezpiecze�stwa. Wedtu Stroopa w walce
zabito i uj�to 52 "bandyt�w" oraz 17 Polak�w, w tym dw�c policjant�w "granatowych"
- zob. J, Gumkowski, K. Leszczy�ski, Raport Stroopa, l 163-164, B. Mark, Walka i
zag�ada warszawskiego getta, wyd. 2, Wydawnictwo MOM Warszawa 1959, s. 362.
;
WIELKIE �OWY 221
kaza� tych policjant�w natychmiast rozwali�. Hahn i Kah bardzo nie lubili polskich
policjant�w. M�wili, �e musz� respektowa� decyzje w�adz centralnych i generalnego
gubernatora Franka o utrzymywaniu polskiej policji kryminalnej, ale wiedz�, �e co
najmniej 40 procent tych policjant�w to aktywni, zaprzysi�eni i g��boko
zakonspirowani cz�onkowie polskiego podziemia i londy�skiego wywiadu.
- Og�em uj�to tego dnia prawie trzy tysi�ce �yd�w i kilkudziesi�ciu "aryjczyk�w", a
zastrzelili�my oko�o tysi�ca ludzi. Pracowity i denerwuj�cy by� ten wtorek, 27
kwietnia 1943.
Nast�pne dni likwidacji getta warszawskiego dawa�y si� r�wnie� we znaki ludziom
Jurgena (J�zefa) Stroopa.
- To ju� nie bezwolne masy - opowiada� - ale elita syjonistyczna. Ci ludzie
wiedzieli, po co si� bij� i za co si� bij�. Byli twardzi. Mieli charakter.
Wyszkoleni. Zaopatrzeni. Wytrwali i sprytni. Oraz zdecydowani na �mier�.
- A nie uwa�a pan, �e powsta�cy w getcie wiedzieli r�wnie�, �e nie jest
najwa�niejsza �mier�, lecz to, jak si� umiera, �e bronili godno�ci ludzkiej i
przysz�ej pami�ci swego spo�ecze�stwa? - zapyta�em raz Stroopa. Ten natychmiast
odpowiedzia� tonem i j�zykiem wyuczonym, partyjnym, NSDAP-owskim:
- �ydzi nie maj�, nie s� w stanie mie� poczucia honoru i godno�ci. Przecie� �yd nie
jest pe�nym cz�owiekiem. �ydzi to ^ podludzie. Maj� inn� krew, inne tkanki, inne
ko�ci, inne my�li ni� i my - Europejczycy, "aryjczycy", a szczeg�lnie ni� my -
"nordycy".
Do l maja 1943 walki w getcie mia�y, jak opowiada� nam Stroop, podobny charakter i
nasilenie. A wi�c �mudne i pedantyczne przeszukiwanie zdobytych ju� teren�w getta,
wkraczanie do nowych blok�w. Wzajemna wymiana ognia. "Cocktaile Mo�otowa", granaty,
�ydowskiej produkcji, miny. Niezmordowana ruchliwo�� �yd�w. Coraz
222 ROZMOWY Z KATEM
ci�sze i d�ugotrwa�e walki z za�ogami bunkr�w. Wykrywanie podziemnych mieszka�.
- 28 kwietnia - relacjonowa� Stroop - otworzyli�my po kilkudniowym mozole
najwspanialszy bunkier �ydowski, jaki w �yciu widzia�em. Na g��boko�ci dw�ch pi�ter
od powierzchni gruntu, zaopatrzony w nowoczesn�, potr�jn� sie� wentylacyjn�, z
trzema �r�d�ami zasilania w energi� elektryczn�, z kuchniami, klozetami,
prysznicami, dop�ywem wodoci�g�w miejskich i studzienk� artezyjsk�. Ponadto bunkier
posiada� magazyny paliwa, zbiorniki wody, obszerne spi�arnie i ch�odnie na
wiktua�y. M�dra konstrukcja. Bunkier by� nad wyraz funkcjonalny. Posiada� kilka
wyj�� przez d�ugie korytarze oraz pancerne drzwi mi�dzy izbami. Wykryli�my go po
wst�pnej obserwacji terenu w nocy oraz przy pomocy ps�w policyjnych, tak�e aparat�w
- sond akustycznych. W ci�gu dnia sondy niczego nie mog�y wykaza�, bo by�
powszechny ha�as. Ale noc�, gdy zapada�a wzgl�dna cisza, sondy wykrywa�y d�wi�ki
rozm�w i motork�w elektrycznych w bunkrze. A psy (i jeden z SS-mann�w o nosie na
wag� z�ota: mia� fenomenalny w�ch i w cywilu by� ekspertem w fabryce perfum)
wyczuwa�y noc�, gdy nie by�o silnego wiatru, sk�d ci�gn� si� smugi zapach�w
bunkrowych kuchni. W zakonspirowanym bunkrze mo�na grza� tylko niekt�re produkty
�ywno�ciowe, wytwarzaj�ce nik�� wo� przy gotowaniu.
- Z tego bunkra wywlekli�my oko�o trzystu �yd�w i �yd�wek z dzie�mi. Byli to bogaci
ludzie, niegdy� bardzo wp�ywowi i ustosunkowani. Zaimponowali nam bunkrem, ale za
to, �e byli tacy sprytni i tak nam zaimponowali - dostali porz�dnie w ko��.
- Od 28 kwietnia do l maja w��cznie zlikwidowali�my ponad sto bunkr�w, uj�li�my
ponad sze�� tysi�cy �yd�w. Zastrzelili�my w walce oko�o siedmiuset pi��dziesi�ciu
bojowc�w. W�r�d nich byli ludzie ze sztabu �ydowskiej Organizacji Bojowej. Liczba
wszystkich uj�tych od 19 kwietnia �yd�w wzros�a do 38 500. Te wszystkie liczby s�
szacunkowe i niepe�ne. Mi�dzy innymi ludzie doktora Hahna zastrzelili poza gettem,
w Warszawie "aryjskiej" i w osiedlach podmiejskich, kilkuset, a mo�e nawet tysi�c
uciekinier�w z getta. S� to liczby niebagatelne. I dlatego Wielka Akcja tak si�
przeci�ga�a Rzeczywista liczba �yd�w w getcie, wi�ksza o 50-60 procent od liczby
WIELKIE �OWY 223
przewidywanej, by�a jedyn� przyczyn�, �e Grossaktion trwa�a tak d�ugo.
S�uchaj�c wywod�w i relacji Stroopa, nie zabiera�em na og� g�osu - ze zrozumia�ych
wzgl�d�w. Od czasu tylko do czasu, gdy SS-Gruppenfuhrer i General-leutnant der
Waffen SS przeholowa� w s�ownictwie lub w opiniach i wnioskach, reagowa�em. Tak te�
zdarzy�o si� w przypadku formu�owania przez Stroopa przyczyn przed�u�ania si� walk
w getcie.
- Co pan b�dzie nam opowiada�, Herr Genera� - zwr�ci�em si� do Jlirgena Stroopa.-
Plan akcji by� zakre�lony pocz�tkowo na trzy dni.
- Jasne! - popar� mnie Schie�ke. - Plan by� trzydniowy, plus "roboty nast�puj�ce po
produkcji", jak m�wi Herr Moczarsh.
- A tymczasem - prowadzi�em g�o�no rozumowanie - Grossaktion trwa�a pe�ne 28 dni.
Od rana 19 kwietnia do p�nego wieczora 16 maja 1943. Wi�c okres walk by� przesz�o
dziewi�� razy d�u�szy od zaplanowanego.
- Gdyby pan tam by�, Herr Moczarski - w g�osie Stroopa akcenty szczero�ci - toby
pan doszed� do wniosku, �e i tak Grossaktion trwa�a kr�tko. Przecie� tamte czasy
dawno min�y, wszystko si� wywr�ci�o do g�ry nogami, mo�emy wi�c m�wi� tu, mi�dzy
nami, wi�niami, prawd�. �ydzi zaskoczyli mnie i moich podw�adnych, i doktora Hahna
sw� wol� walki. My, dawni kombatanci pierwszej wojny i SS-owcy, my wiemy, co to
jest wola walki. Wyrabiano w nas tak� wol�, hart, up�r, twardo��. I w�a�nie u �yd�w
warszawskich ^pokaza�a si� taka wola, zaskakuj�c nas ca�kowicie. Dlatego boje i w
getcie tak si� przed�u�a�y.
- Dzie� l maja wbi� mi si� w pami�� z kilku wzgl�d�w. Pomijam normalne dzia�ania
bojowe moich podw�adnych, kt�re na samym pocz�tku Grossaktion wydawa�y si�
niezwyk�e, nawet egzotyczne. Te normalne ju� w dniu l maja dzia�ania nie by�y �atwe
i bezpieczne. Z ka�dego k�ta, za�omu �ciany, piwnicy, z ka�dej wypalonej ruiny
mo�na by�o dosta� pigu�k� z broni palnej, granat lub
224 ROZMOWY Z KATEM
p�omie� z "cocktailu Mo�otowa". Pomijam salwy dzia�ek przeciwlotniczych,
grzechotanie pistolet�w maszynowych, ca�y ten wojenny zgie�k, dym, kurz, po�ary,
rozwalanie mur�w, wysadzanie w powietrze stanowisk wroga - pomijam ten nasz
codzienny chleb gettowy. Znacie to ju� panowie doskonale.
- Ale tego� l maja by�em �wiadkiem niezwyk�ej sceny. Na placu zebrano je�c�w. Cz��
ich - zgn�biona do ostateczno�ci. Ale niekt�rzy trzymali si� hardo. Pokornie, ale
hardo. Sta�em opodal, otoczony pocztem ochronnym. Przygl�da�em si� tym m�czyznom.
Raptem s�ysz� suchy trzask i widz�, jak m�ody �yd, w wieku 25-28 lat, strzela z
pistoletu do oficera naszej policji. B�yskawicznie odda� trzy strza�y. Jeden pocisk
trafi� oficera w d�o�. Wszyscy, jak tam byli�my, posiali�my po �ydzie ogniem.
Zd��y�em wyszarpn�� m�j pistolet z kabury i strzeli� �ydowi w tu��w, gdy pada�.
Stan��em nad nim - kona�. Takie s� prawa rzemios�a wojennego. Kona�, ale toczy�
m�ciwym wzrokiem. I wie pan, co on zrobi�? Splun�� w moim kierunku. Gdy to
zobaczyli ludzie z ochrony - popruli go ogniem ci�g�ym pistolet�w maszynowych.
Wygl�da� jak krwawy, sp�aszczony worek z mi�sem.
Nie mog�em tego s�ucha�, a s�ucha�em. Zasch�o mi w ustach. Gustaw Schieike podbieg�
do dzbanka z wod� i wypi� duszkiem kubek. Po chwili kalifaktorzy wnie�li obiad.
Stroop zjad� z apetytem swoje dwie porcje wi�ziennego wiktu.
Po obiedzie, po zmyciu misek i po zamieceniu celi (na Stroopa przypada� w�a�nie
dy�ur sprz�tacza), Gustaw Schieike przypomnia� SS-Gruppenfuhrerowi, �e mia� jeszcze
co� ciekawego nam opowiedzie� o dniu l maja. Stroop nie mia� wielkiej ch�ci na
gadanie, ale Schieike wierci� mu dziur� w brzuchu, wi�c zacz��:
- Ju� po tygodniu walk w getcie zwr�ci�em uwag� na tre�� tych meldunk�w, kt�re
sugerowa�y, �e �ydzi �a�� jak koty po nocach, �e si� wtedy przegrupowuj�,
przekazuj� sobie poczt�, przewo�� z magazyn�w �ywno��, wod� i amunicj� oraz �e na
nasze strza�y odpowiadaj� ogniem. W czasie odpraw zwraca�em na to uwag�, ale nie
mia�em koncepcji, jak ten problem rozwi�za�. A tu tymczasem noc z 30
WIELKIE �OWY 225
kwietnia na l maja sta�a si� dla nas krwawa. �ydzi postrzelili noc� trzech ludzi i
dw�ch SS-mann�w zabili. Strzelanina wybucha�a kilkana�cie razy. Adiutant musia�
mnie budzi� w nocy. By�em w�ciek�y, bo to nowe komplikacje. Pierwszego maja
przeprowadzi�em konsultacje na ten temat z ekspertami. Rozesz�y si� plotki w
intryganckim �wiatku moich rodak�w w Warszawie, �e w dzie� to zdobywam je�c�w,
rozwalam �yd�w, ale noc� pozwalam na gubiene naszych ludzi.
W ko�cu Alfred Spiiker znalaz� dobrego eksperta. By� to ros�y, m�ody oficer SS od
Skorzenego5. Znalaz� si� przypadkiem w Warszawie. Poradzi�, aby z najbardziej
sprytnych i wyszkolonych w dywersji SS-mann�w zorganizowa� nocne patrole, ale o
typie wojsk partyzanckich, a nie regularnych. Zatelefonowa�em do genera�a Kriigera,
niegdy� speca od walk ulicznych, dziennych i nocnych. Kriiger zaakceptowa� plan i
kaza� natychmiast uruchomi� pi�� takich patroli, po dziewi�ciu SS-mann�w, a
nast�pnie przygotowa� jeszcze, na wszelki wypadek, pi�� analogicznych grup. W ci�gu
kilku godzin wybra�em ludzi (kto na ochotnika do ciekawej roboty? - zg�osi�o si�
wielu). Poinstruowali�my ich na chybcika. Najbardziej pom�g� mi ten spadochroniarz
od Skorzenego, Spiiker i - o dziwo - doktor Kah. Na czym si� ten milczek Kah nie
zna�?!
- Pierwszego maja o godzinie 22.00 odprawi�em moje nowe formacje partyzanckie.
Kaza�em myszkowa� po getcie kr�tymi drogami i w nieregularnych odst�pach czasu. Ich
zadaniem by�o ustalenie ruch�w oddzia��w i patrol�w nieprzyjaciela, tropienie
bunkr�w, nads�uchiwanie i likwidowanie przeciwnika. Wyposa�y�em ich
pierwszorz�dnie. Pistolety maszynowe z du�� ilo�ci� amunicji, granaty, ino�e,
rakietnice, obuwie na gumowych podeszwach. �adnych b�yskotek Ina wierzchu. Twarze
upudrowane na ciemno. Pod mundury kaza�em im w�o�y� koszulki dziane ze stalowego
drutu, co to ich ani sztylet, ani kula pistoletowa nie przebije. No! I zacz�a si�
nasza ,,nocna partyzantka" w getcie.
5 SS-Obersturmbannfuhrer Otto Skorzenny, kt�ry 12 wrze�nia 1943 r. na czele 90
�o�nierzy ze szkolnego batalionu spadochroniarzy, przetransportowanych na 10
szybowcach, uwolni� Benito Mussoliniego, wi�zionego w hotelu w Campo d'Imperatore
hv �a�cuchu Abruzz�w (Apeniny �rodkowe) z rozkazu nowego rz�du W�och.
'15 - Rozmowy z katem
226 ROZMOWY Z KATEM
- Teraz ju� pan wie, Herr Schieike, co rozumia�em pod tym zagadkowym dla pana
terminem. Kto by pomy�la�, �e warszawscy �ydzi zmusz� mnie i moich SS-owc�w do
uprawiania noc w noc sztuki partyzanckiej w centrum milionowego miasta! Miasta,
kt�re by�o dla nas wa�nym punktem strategicznym, g��wnym w�z�em kolejowym, baz�
zaopatrzeniow� i remontow�, garnizonem wszystkich broni i siln� za�og� policyjn�.
- W dniu naszego �wi�ta partyjnego i pa�stwowego, mianowano pana, Herr Genera�,
szefem hitlerowskiej partyzantki przeciwko �ydom konaj�cym w getcie. To du�a rzecz
i zaszczytny awans, Mein SS--Gruppenfuhrer! - zauwa�y� z p�u�miechem Gustaw
Schieike.
- Drugiego maja 1943 przyjecha� do Warszawy H�here SS-und Polizeifuhrer Ost, SS-
Obergruppenfuhrer, genera� policji Friedrich Wilhelm Kriiger. By� to czo�owy
dzia�acz NSDAP i jeden z najwybitniejszych cz�onk�w SS. Gdy ja - opowiada� Stroop -
mia�em numer legitymacji SS 44 611, to numer Kriigera by� daleko ni�szy co� ponad
6000. Kruger, stary bojownik Alte Gard�6 jeszcze z pierwszych czas�w monachijskich,
zna� doskonale Adolfa Hitlera, G�ringa, Goebbelsa, Heinricha Himmlera, i by� po
imieniu z czo�ow� setk� naszych przyw�dc�w. Jego zas�ugi powszechnie znano. On to
w�a�nie organizowa� w pocz�tkowym okresie, w latach 1929-1932, wszystkie
najwa�niejsze demonstracje i akcje NSDAP. Wyspecjalizowa� si� w dzia�aniach
bezpo�rednich, w rozbijaniu wiec�w naszych przeciwnik�w politycznych, w prowadzeniu
star� ulicznych oraz w zdobywaniu broni dla SA i SS.
- Adolf Hitler powiedzia� kiedy� publicznie, �e Friedrich Kriiger by� "pierwszym
zbrojmistrzem NSDAP i umia� zawsze dostarczy� po��dan� liczb� pistolet�w, karabin�w
maszynowych, granat�w ka�dej kom�rce partyjnej - na czas". A SS-Reichsfuhrer
za�artowa� raz, �e gdyby Adolf Hitler rozkaza� Kriigerowi dostarczy� w 1929 roku do
Brunatnego Domu s�awn� "Grub� Bert�", to Kriiger by j� ukrad�
6 Alte Gard� (niem.) - stara gwardia.
WIELKIE �OWY 227
Francuzom, rozebra� b�yskawicznie na cz�ci i przeszmuglowa� do Monachium, nawet
gdyby wszyscy celnicy, policjanci, wywiadowcy i agenci europejscy mu w tym
przeszkadzali.
- Kriiger to pistolet - doda� Stroop. - I wed�ug mnie najwa�niejszy cz�owiek w
Generalnej Guberni. Heinrich Himmler obdarza� go wielkim zaufaniem, mimo �e
rozmaicie si� plotkowa�o o postawie Kriigera w skomplikowanych niegdy� stosunkach
mi�dzy Heinrichem Himmlerem a Roehmem. Ernest Roehm postawi� podobno na Kriigera, a
m�dry i odwa�ny Kriiger - na Heinricha Himmlera.
- Kriiger, znawca spraw rasowych, przywi�zywa� du�� wag� do zlikwidowania
wszystkich �yd�w w GG. Dlatego zam�cza� mnie telefonami, stale kontrolowa�, a
teraz, 2 maja, nagle si� zjawi�.
- Nie ba� si� pojecha� do getta w pe�nym mundurze SS-�Obergruppenfuhrera. Mia� po
trzy Eichenlauby plus kwadratowa gwiazdka na aksamitnych, generalskich patkach SS.
Poszed� ze mn� na pierwsz� lini� gettowego frontu. Wszystko zauwa�y�, do
wszystkiego si� wtr�ca�. Da� mi mas� wskaz�wek, instrukcji i rad.
- Kriiger niepokoi� si�, �e Grossaktion tak si� przed�u�a. Ale gdy zobaczy� na
miejscu, jak trudna sta�a si� sytuacja, jak uparci i zdeterminowani s� �ydzi, jak
nawet najmi�kszy pozornie �yd przekszta�ca si� w fantastycznego bojowca, gdy ujrza�
"Haluzzenmadein", gdy wys�ucha� raport�w oficer�w SS oraz opinii Hahna i doktora
Kah - zmieni� sw�j pogl�d. ,, Rozumiem, �e w tej nowej dla nas sytuacji trudno by�o
osi�gn�� b�yskawiczne sukcesy" - powiedzia� mi Kriiger na po�egnanie. A potem
rzek�: "Dzia�aj pan dalej. Dobrze by�oby, �eby na 15 maja mo�na by�o formalnie
zako�czy� Grossaktion. Zako�czenie musi by� fajerwerkowe. Ostatni akord, o
charakterze politycznym, propagandowym, to wysadzenie w powietrze centralnej
Synagogi warszawskiej. Jesuiter dosta� plan techniczny, jak i gdzie borowa� otwory
w murach Synagogi dla za�o�enia �adunk�w wybuchowych. Plan opracowa� i obliczy�
najlepszy saper w moim krakowskim sztabie."
- Inspekcja Kriigera wypad�a dla mnie pozytywnie i podnios�a bardzo na duchu m�j
sztab i wszystkich �o�nierzy. Niech pan nie zapomina, �e Kriiger by� w Polsce od
listopada 1939 roku i �e pe�ni� r�wnie� funkcj� sekretarza stanu do spraw
bezpiecze�stwa w rz�dzie Generalnej Guberni.
228 ROZMOWY Z KATEM
- W czasie pobytu Knigera w Warszawie uj�li�my tego 2 maja w getcie oko�o dwu
tysi�cy �yd�w, a zastrzelono ich oko�o pi�ciuset. Ponadto wykryli�my, zdobyli�my
si�� i wysadzili�my w powietrze 27 bunkr�w. Zagarn�li�my du�o broni i amunicji oraz
podziemne magazyny �ywno�ci, mn�stwo walut zagranicznych, z�ota i kosztownej
bi�uterii. Kruger przygl�da� si� r�wnie� skacz�cym z dach�w �ydom i �yd�wkom. Kaza�
przedstawi� do odznaczenia jednego wyborowego strzelca, kt�ry doszed� do perfekcji
w zabijaniu gettowych "spadochroniarzy" w locie.
- Kruger poleci� r�wnie� wszystko fotografowa�. "To b�dzie cenny materia� dla
historii, dla Fuhrera, dla Heinricha Himmlera oraz dla przysz�ych badaczy dziej�w
III Rzeszy, dla nacjonalistycznych poet�w i pisarzy, dla cel�w szkoleniowych SS i
przede wszystkim dla udokumentowania naszych wysi�k�w oraz ci�kich i krwawych
ofiar, jakie rasa nordycka i Germanie ponosz� dla odjudaizowania Europy i ca�ego
globu ziemskiego" - o�wiadczy� Kruger na ostatniej konferencji, kt�r� odby� w mojej
siedzibie, w Alejach Ujazdowskich. Nast�pnego dnia wzi�li�my si� ra�no do roboty.
By�o to �wi�to narodowe Polak�w. Akcj� zacz�li�my o 9 rano. Z energi� rozpocz�to
przeszukiwa� getto.
- Czy ca�e? - pytam.
- Nie. Nad p�nocno-wschodnimi obszarami getta jeszcze nie panowali�my. Tam si�
znajdowa�o j�dro �ydowskiej Organizacji Bojowej. Ju� mieli�my rozeznanie, �e tam
dzia�a sztab powsta�c�w i wyborowe ich dru�yny. To w�a�nie z tych teren�w
wychodzi�y noc� �ydowskie patrole bojowe, ��czno�ciowe, dywersyjne.
- Twarde i za�arte walki prowadzili�my 3 maja. Przez pe�nel dwana�cie godzin
bili�my si�. A przeciwnik dysponowa� coraz sprawniejszymi bojowcami. Pojawili si�
zn�w "aryjczycy". Coraz cz�ciej dochodzi�o do star� bezpo�rednich. Liczne by�y
przypadki cyrkowego strzelania z dw�ch pistolet�w przez �yd�w i �yd�wki.
- Stwierdzili�my, �e wzi�ci do niewoli posiadaj� sprytnie ukryt� bro�, kt�rej
u�ywaj� dopiero, gdy znajd� si� w kolumnach transportowych albo w czasie
przes�ucha� przez moich oficer�w informacyjnych.
- Wobec tego rozkaza�em - ci�gn�� Stroop - aby od tego dnia
WIELKIE �OWY 229
wszyscy uj�ci rozbierali si� do naga pod murem i aby stra� nasza czuwa�a (w
odleg�o�ci 50 metr�w od rozbieraj�cych si�) z broni� gotow� do natychmiastowego
u�ycia. P�niej te nagusy i naguski musieli przebiega� rz�dem o 50 metr�w w lewo
(ca�y czas z r�kami do g�ry) pod doz�r pistolet�w maszynowych innej grupy
wachman�w. Po dok�adnym zrewidowaniu (przez pierwsz� grup� stra�y) le��cego na
ziemi odzienia, nagusy zn�w biegiem wracali... albo nie wracali. Je�li wr�cili, to
szli do wagon�w.
W celi zrobi�o si� mroczno, bo w�a�nie chmury nadesz�y k��biaste, czarne. Zerwa�
si� wiatr listopadowy. Wyrzuci� a� pod nasze okna tumany py�u, li�ci i papierk�w. W
celi ostry ch��d, Stroop, kt�ry sta� przy drzwiach, krzykn�� do Schieikego:
- Zamykaj pan czym pr�dzej okno, bo wiatr szyby wyt�ucze! - A potem zauwa�y�: - Tym
�ydom i �yd�wkom, przebywaj�cym nago pod murem gettowym, nie by�o na pewno tak
zimno, jak nam teraz, bo stali w s�o�cu. Trzeci maja by� ciep�y, prawie letni.
Jedna �yd�wka nawet opali�a sobie cia�o na pi�kny, br�zowy kolor z czerwonawym
odcieniem.
- Wiem, �e pan genera� jest wra�liwy na pi�kne konie i na sztuk� kawaleryjsk� oraz
na Marsz Radetzky'ego ~1 - rzek�em. - Pierwszy raz si� dowiaduj�, �e na pana
genera�a r�wnie� oddzia�uje urok opalonej s�o�cem sk�ry niewie�ciej, sk�ry nie
"aryjskiej", nie "nordyckiej". Co prawda mog�em si� tego domy�la� po pa�skich
uwagach na temat wi�ziennej, s�owia�skiej sikorki z klasa biustem, z pralni. Tej,
kt�r� pan genera� podgl�da na spacerach i czasem przez okno.
Stroop piekielnie si� zez�o�ci�. Mia� w oczach o��w. Przypuszczam, �e takim
o�owianym wzrokiem patrza� na �yd�w walcz�cych w getcie.
- O ile 2 maja, podczas inspekcji Krugera, oraz 3 maja straci�em po kilku ludzi -
m�wi� teraz Stroop - nast�pnego dnia (by� to wtorek) nie mieli�my �adnych strat,
mimo �e w czasie
7 Marsz Radetzky 'ego - popularny marsz wojskowy, skomponowany przez Johanna
Straussa (starszego).
230 ROZMOWY Z KATEM
trzynastogodzinnej, nieprzerwanej akcji oczy�cili�my wielkie kompleksy budynk�w
firmy "Walter T�bbens" oraz firmy "Schulz i S-ka". I mimo �e uj�li�my �ywcem dwa
tysi�ce trzystu �yd�w, a zastrzelili�my dwustu...
- Herr Gruppenfuhrer - przerwa� gwa�townie, a nawet z pasj� Gustaw Schieike. -
Prosz� pana ju� po raz drugi o niepowtarzanie zafa�szowanych danych statystycznych
o naszych zabitych i rannych. Wiem, �e pan w swych raportach, przygotowywanych
przez magika - Maxa Jesuitera, musia� tak pisa�, bo kaza� Kriiger, bo radzi� doktor
Hahn, bo nie chcia� pan si� obci��a� odpowiedzialno�ci� za �ycie �o�nierzy i
policjant�w poleg�ych pod pa�skimi rozkazami. Ale nas pan nie bujaj! Nas - pa�skich
wsp�towarzyszy z jednej celi. Powtarzam: w te podawane "dla historii i dla bie��cej
polityki" liczby strat niemieckich w getcie nikt nigdy nie uwierzy.
Stroop, milcz�c, zgodzi� si� z wywodami Schieikego. Ju� nas nie informowa� o swych
poleg�ych, rannych i zaginionych.
P�niej podj�� opowiadanie o dniu 4 maja 1943 roku. Pami�tam zako�czenie relacji,
przerwanej nagle inspekcj� oficera s�u�bowego Mokotowa. Stroop m�wi� wtedy mniej
wi�cej tak:
- Gdy p�omienie ogarn�y g�rne partie budynku, ukazywali si� �ydzi na najwy�szych
pi�trach. By�y to ostatnie ich minuty. Biegali od okna do okna. Gestykulowali
gwa�townie. Wskakiwali na parapety. Ich czarne sylwetki odcina�y si� od ognistego
t�a, od ruchliwej �ciany p�omieni. Ratuj�c si� przed bolesn� �mierci� w ogniu,
skakali w d�. Nie na poduszki, lecz na asfalt podw�rek i ulic. Le�a� taki samob�jca
jak czarny manekin z pomalowan� na czerwono g�ow�. Czerep p�kni�ty. Kupki m�zgu
obok. Dom p�onie dalej. Dach zapada siei z trzaskiem, a dom p�onie. I �arzy si�
jeszcze przez wiele dni. l
Dopiero deszcz majowy przydusi� wszystko, co si� tli�o.
- Dwie liczby: pi�� oraz czterdzie�ci pi�� tysi�cy ��cz� zawsze z sob� - rzek�
pewnego dnia Stroop.
- Wiedzia�em z poprzednich rozm�w, �e wierzy on w magi� liczb i �e lubi pi�tk�,
kt�rej przypisywa� szczeg�ln� rol� w swoim �yciu. Jednak nie rozumia�em
sytuacyjnego zwi�zku mi�dzy pi�tk� a czterdziestoma pi�cioma tysi�cami. Gdy
zapyta�em, o co mu idzie, odpowiedzia�:
- Saldo uj�tych przez nas �yd�w od pierwszej godziny Grossak-tion do pi�tego maja
1943 wynosi�o czterdzie�ci pi�� tysi�cy. Jesuiter, kt�ry ka�dego dnia notowa� w
arkuszu zbiorczym liczby wyeliminowanych �yd�w, wbieg� tego dnia przed sam� p�noc�
do mego gabinetu przy Alejach Ujazdowskich 23 i, podniecony, zacz�� m�wi� o
osi�gni�ciach. Ale Jesuiter, zbyt poufa�y, nie zachowa� nale�ytych form. Obruga�em
go wi�c, kaza�em wyj�� i zastosowa� si� do regulaminu s�u�by wewn�trznej. Zamyka
drzwi za sob�, ja krzycz�:
"Wej��!", on melduje si� fantastycznie. Wyprostowany, g�owa do g�ry, d�onie przy
szwach spodni galliffet. Prosi pos�usznie o pozwolenie zreferowania bardzo wa�nej
sprawy. Ka�� podej�� do biurka, a biurko mia�em wielkie, b�yszcz�ce i nie zawalone
papierami. Jesuiter podaje z dum� wykaz buchalteryjnych zestawie�. Czytam. M�wi�:
"Dobrze, Jesuiter! Czterdzie�ci pi�� tysi�cy. �adna liczba, starogerma�ska - pi��
razy dziewi��, plus trzy zera. SS-Reichsfuhrer si� ucieszy."
- Pozwalam Jesuiterowi usi��� na fotelu. Cz�stuj� go cygarem. 'Zak�adam monokl.
Jeszcze raz analizuj� dane. Wynika�o z nich, �e na .ko�cowe godziny tego� 5 maja
��czna liczba z�apanych w getcie [�yd�w wynios�a czterdzie�ci pi�� tysi�cy z ma�ym
ogonkiem'.
' 45159 os�b.
232 ROZMOWY Z KATEM
- M�wi� o wszystkich �ydach z�apanych �ywcem oraz o tych �ydowskich trupach, kt�re
mieli�my mo�no�� policzy�. Do statystyk nie w��czali�my u�mierconych lub
samob�jc�w, do kt�rych trudno by�o dotrze�, np. do zasypanych gruzem, spalonych w
p�on�cych budynkach lub zlikwidowanych w bunkrach i kana�ach. Do bunkr�w zdobytych
po walce z zasady nie wchodzili�my. Mog�y tam si� znajdowa� zasadzki i pu�apki
samoczynnie dzia�aj�ce nawet po �mierci powsta�c�w. Raz przy przeszukiwaniu
zdobytego bunka wybuch�a bomba z op�nionym zap�onem. Patrz pan, Herr Moczarski,
jacy ci �ydzi s�! Nawet po �mierci lubi� si� m�ci�!
Tu przerwa�. Ledwo si� pohamowa�em. A Stroop dalej motywuje sw� decyzj�, zakazuj�c�
wchodzenia SS-owcom do bunkr�w:
- Nie chcia�em nara�a� moich �o�nierzy na �ar i na gaz. Po otwarciu bunkra
palili�my wn�trze przy pomocy miotaczy p�omieni i wrzucali�my petardy dymne. Nie
wchodzili�my tam (m�wi� ca�y czas o bunkrach bojowych, a nie o mieszkalnych) i
dlatego nie w��czali�my "bunkrowych trup�w" do rejestru nieprzyjacielskich strat.
- Jak przebiega�a akcja pa�skich "nocnych paryzant�w"? - pyta kiedy� Schieike.
Bardzo go to interesowa�o, bo Niemcy rzadko stosowali t� form� boju.
- Moi ludzie nie byli w tych dzia�aniach najzr�czniejsi i najchyt-rzejsi - m�wi
Stroop. - Robili zbyt du�o szumu i trudno im by�o zaskoczy� �yd�w. St�d ma�o
realnych efekt�w. Aby im u�atwi� bezg�o�ne poruszanie si�, nakaza�em SS-mannom z
nocnych patroli ok�ada� buty szmatami, a potem te szmaty banda�owa�. Oczywicie
banda�e musia�y by� uczernione. Mimo sta�ego ulepszania metod walki
"partyzanckiej", nie uda�o si� nam wypleni� conocnych mar-kowa� �yd�w. Zabili�my
ich troch�. Nie pami�tam dok�adnie ilu, ale wydaje mi si�, �e oko�o trzydziestu
ka�dej nocy. My tak�e mieli�my straty. Kilku ci�ko i kilku lekko rannych. Jeden SS-
mann dosta� postrza� w brzuch. Wywie�li�my go natychmiast z Warszawy samolotem do
Sudetenlandu. Lecz tam biedak zmar�. Tak by�o co dzie� z nocnymi operacjami, bo
�ydzi - lepsi od nas w tych warunkach -
KRZY� WALECZNYCH 233
uparcie wype�niali w ciemno�ciach swe zadania ��czno�ciowe, ap-rowizacyjne i
bojowe.
- A m�wi�em zawsze, �e my, Niemcy, nie nadajemy si� do walk partyzanckich - rzek�
g�o�no Schieike. W chwil� potem, korzystaj�c, �e Stroop przygotowywa� miski do
obiadu (s�ycha� by�o, jak kalifak-torzy wnosz� kot�y z zup� do pobliskiej celi),
szepn�� do mnie: - Zauwa�y� pan, �e nareszcie genera� nie opowiada g�upstw o
rzekomo niskich stratach w�asnych?
Potakn��em g�ow�. Stroop zerkn�� nagle od drzwi podejrzliwie, jak by niepokoi�y go
s�owne "konszachty" mi�dzy mn� a Schieikem.
Po obiedzie i kr�tkiej drzemce, Stroop wr�ci� do opowie�ci o 5 maja 1943.
- Niech panowie nie my�l�, �e tempo Wielkiej Akcji zacz�o s�abn��. Wprost
przeciwnie. �yd�w by�o mniej, to oczywiste, ale stawali si� coraz bezczelniej si i
niebezpieczni przez sw�j op�r i up�r. Wiedzia�em, �e teraz zaczyna si� g��wna faza,
�e lada godzina zetkniemy si� z elit�, z wyborowymi powsta�cami, z bunkrami sztabu
i �ydowsk� lejbgwardi�. Wed�ug naszego rozpoznania...
- ...raczej nie rozpoznania, tylko przypuszcze� i odczu� - przerwa�em.
- Mo�e pan ma cz�ciowo racj�, Herr Moczarski, ale rozpoznaniem te� si�
kierowali�my, cho� nie by�o ono pe�ne. Ju� wiedzieli�my, w kt�rych kwarta�ach dom�w
(ca�ych i wypalonych) znajduj� si� g��wne punkty powsta�czego oporu. Pan my�li, �e
nie by�o do nas strza��w, rzadkich, ale celnych? �e nie by�o min, bomb, butelek z
benzyn�, granat�w, b�yskawicznie zjawiaj�cych si� wyrostk�w �ydowskich,
podniecanych do walki przez te przekl�te "Haluzzen-madein". Och! W dalszym ci�gu
mieli�my po�o�enie ci�kie. Na ty�ach pierwszej linii frontu znajdowali si� �ydzi.
Co pewien czas moje oddzia�y, przeszukuj�c tereny ju� rzekomo spacyfikowane,
musia�y wdawa� si� w bezpo�redni� walk�, likwidowa� nie wykryte przedtem bunkry i
rozbija� ich pancerne skorupy. A ponadto w tak zwanym ma�ym getcie znajdowa�y si�
jeszcze niemieckie zak�ady, niewielkie co
234 ROZMOWY Z KATEM
prawda, zatrudniaj�ce tylko �yd�w. Ci pracownicy z ulicy Prostej nie chcieli i��
dobrowolnie na plac zbi�rki. Uciekali. Chowali si� w rozmaite dziury. Rzadko kiedy
si� bronili. Ale�my ich w ko�cu wy�apali, jak si� wybiera raki do saka z pl�taniny
dziur przy brzegu strumienia. Jesuiter naliczy� wtedy trzy tysi�ce os�b. Nast�pnego
dnia zn�w wy�uskali�my z ulicy Prostej oko�o trzystu �yd�w.
- 6 maja podobne po�o�enie, z tym, �e stwierdzi�em obecno�� powsta�c�w �OB-owskich
przyby�ych z zewn�trz getta. Bardzo mnie to zaniepokoi�o. Czy�by z odsiecz� sz�y
jakie� grupy �ydowskie? Je�eli tak, to musieli korzysta� z pomocy Polak�w. Gdy sam
zobaczy�em z�apanego bojowca z zewn�trz, uzbrojonego po z�by �yda, i by�em
�wiadkiem jego przes�uchania, zatelefonowa�em natychmiast do Krakowa, do genera�a
Kriigera. SS-Obergruppenfuhrer ju� o tej nowej sytuacji wiedzia�, pewno od Hahna
lub doktora Kah. Ci dwaj, jako warszawscy dow�dcy wywiadu i kontrwywiadu SS, tj.
Sicherheitsdienst, mieli bardzo sprawn� sie� ��czno�ci, sprawniejsz� ni� ja i
gubernator Fischer, a nawet ni� generalny gubernator Frank.
- Kriiger - ci�gn�� o�ywiony Stroop - nakaza� wzmocni� sie� obronn� wok� teatru
walki w getcie i przesun�� j� w g��b ,,aryjskiej" cz�ci Warszawy. Musia�em wyda�
rozkaz o �ci�gni�ciu wszystkich odwod�w SS-owskich i policyjnych w pobli�e getta.
Jednak�e ten izolacyjny pier�cie� nie da� oczekiwanych rezultat�w. �OB-owcy i
Polacy przenikali do getta. Coraz s�abszym strumyczkiem, ale przenikali przez
kana�y i podziemne przej�cia.
- Tego� dnia natrafili�my na konkretny trop, prowadz�cy w kierunku bunkr�w
dow�dztwa powstania. Co prawda ju� dwa dni wcze�niej jeden z uj�tych �yd�w zdradzi�
nam okolic�, w kt�rej znajduje si� jeden taki bunkier. Hahn i doktor Kah zapalili
si� do projektu wykorzystania zdrajcy. Przydzieli�em ludziom z SD m�j specjalny
oddzia�. Ale �yd ma�o wiedzia�, to znaczy, nie umia� (albo nie chcia�) wskaza�
dok�adnego miejsca, gdzie znajduje si� bunkier. Kluczy�, poszukiwa�, przypomina�
sobie, lecz niedu�o z tego wysz�o. Najad� si� w naszej kuchni polowej, a� mu si�
ka�dun wzd��. Napi� si�
KRZY� WALECZNYCH 235
sznapsa. Dosta� glejt na przysz�e wolne poruszanie si� po ca�ej GG. Oczki, chytre
oczki b�yszcza�y mu zadowoleniem. Wodzi� nas dwa dni. W ko�cu wskaza� jaki�
dotychczas niezauwa�ony przez moich ludzi bunkier. Zdobyli�my go po kr�tkim oporze
za�ogi. Nie, to na pewno nie by� bunkier sztabowy! Trzech bojowc�w, a w�a�ciwie
trzy trupy. Granat, pistolet. �adnych papier�w. Zdrajca dosta� w �eb. Co prawda
doktor Hahn mia� o to pretensj�. Mo�e Sicherheitsdienst chcia�a tego �yda urobi� na
konfidenta albo mo�e by� on kiedy� agenciakiem jakiego� konfidenta doktora Hahna -
nie wiem.
- Siln� mieli�cie sie� konfident�w w�r�d �yd�w? - zagaduj� mimochodem.
- Nie najwi�ksz�, cho� doktor Hahn dawa� do zrozumienia, �e �rodowisko �ydowskie ma
przeszpiclowane przez swoich zausznik�w i donosicieli. Nie my�l�, �eby tak by�o, bo
wed�ug mnie procent zdrajc�w czy ludzi sk�onnych do zdrady nie by� u �yd�w wi�kszy
ni� u innych spo�ecze�stw, u mieszka�c�w GG. Ten procent czy promille by� raczej
poni�ej normy. Dlaczego tak s�dz�? Dlatego, �e gdyby by�o inaczej, to nie
napotykaliby�my tylu niespodzianek w getcie, to przynajmniej cz�� tych setek
bunkr�w, konstruowanych miesi�cami przy u�yciu materia��w budowlanych oraz
instalacyjnych, by�aby przez konfident�w ujawniona. A my�my szukali bunkr�w po
omacku, jak pijane dzieci we mgle, i w�a�ciwie nic nie wiedzieli�my o organizacji
podziemnej getta poza og�lnikami. Zdrajc�w i przygodnych konfident�w to dopiero ja
wynalaz�em w czasie walk w getcie.
- Co si� dziwi�, jak kilkadziesi�t tysi�cy ludzi naraz si� maltretuje... - zauwa�y�
Schieike.
- ...maltretuje? - �ypn��em na Schieikego z�ym wzrokiem.
- No, dobrze. Nie maltretuje, lecz morduje. Tak pan chcia� powiedzie�, Herr
Moczarski. Prawda? Wi�c je�eli tyle tysi�cy morduje si� naraz lub ustawia do
jednostrza�owego u�miercania, lub bije po �bie, lub przep�dza nago w s�o�cu i
cieniu kwietniowej wiosny - to nie ma si� co dziwi�, �e kto� z tych oszala�ych
tysi�cy musi si� za�ama�, musi chcie� �y� minut� d�u�ej i musi sypa�
wsp�towarzyszy. Nie ��dajmy od ludzi za du�o, nie chciejmy, aby wszyscy byli
anio�ami lub bohaterami. My�l� - tu Schieike si� u�miechn�� - �e spo�ecze�stwo
anio��w jest bardzo nudne i normalnemu cz�owiekowi nie spos�b w nim �y�.
236 ROZMOWY Z KATEM
- Wracaj�c do sieci agenturalnej Hahna w getcie - rzek� Stroop - to kiedy� mu
przygada�em, �e jego zaufani z getta bujali go w praktyce, �e dawali informacje
powierzchowne i raczej dotycz�ce miejsc i os�b, na kt�rych mo�na zdoby� dolary i
bi�uteri�. �e mia� wiadomo�ci tylko od niekt�rych ludzi z �ydowskiej policji, z
Judenratu, z zarz�du fabryczek oraz od takich facet�w, jak s�ynny agent Abwehry dr
Nossig, zastrzelony przez �OB2, jak Gancwajch i Lolek Skosowski.
- Sk�d pan wie o Gancwajchu i Skosowskim? - pytam z zaciekawieniem.
- Siedzia�em w jednej z poprzednich cel z * akowcem * cz�onkiem grupy likwidacyjnej
kontrwywiadu sto�ecznego **AK**. Bra� udzia� w zastrzeleniu tego "Lolka z Hotelu
Polskiego" w jakiej� �r�dmiejskiej restauracji Warszawy3. Opowiada� o Gancwajchu,
zlikwidowanym podobno przez podziemie. Gancwajch by� szefem grupy wys�uguj�cej si�
Hahnowi, kt�r� nazywano "trzynastka"4. Dowiedzia�em si�, �e to byli nie tylko
agenci Policji Bezpiecze�stwa i SD, ale r�wnie� zwykli
* Wyraz usuni�ty przez cenzur� w wydaniu ksi��kowym (zob. "Odra" 1973, nr 3, s.
23).
** Skr�t nazwy Armii Krajowej usuni�ty przez cenzur� w wydaniu ksi��kowym (zob.
"Odra" 1973, nr 3, s. 23).
2 Dr Alfred Nossig (1864-1943), dziennikarz, literat, rze�biarz, dzia�acz
spo�eczny, w czasie okupacji kierownik wydzia�u sztuk pi�knych Judenratu w
Warszawie. Za wsp�prac� z Gestapo zlikwidowany przez �ydowsk� Organizacj� Bojow� 22
lutego 1943 r. w swoim mieszkaniu przy ul. Muranowskiej.
3 "Lolek z Hotelu Polskiego" - Leon (�ajb) Skosowski, technik tekstylny, aspirant w
Urz�dzie do Walki z Lichw� i Spekulacj� w getcie warszawskim, wraz z Adamem
�urawinom z ramienia Gestapo kieruj�cy afer� Hotelu Polskiego (fikcyjne wysy�anie
�yd�w z Warszawy po pobraniu wysokich op�at do Ameryki Po�udniowej, a w
rzeczywisto�ci do obozu koncentracyjnego we Francji). Zlikwidowany l listopada 1943
r. w restauracji "Gospoda Warszawska" przy ul. Nowogrodzkiej 28 przez kontrwywiad
Okr�gu Warszawa AK.
4 ,,Trzynastka" - agentura Gestapo w getcie warszawskim, obejmuj�ca ca�� sie�
instytucji, urz�d�w, biur i organizacji, �ci�le z sob� powi�zanych i podlegaj�cych
po�rednio b�d� bezpo�rednio Abrahamowi Gancwajchowi, urz�duj�cemu przy ul. Leszno
13 (st�d nazwa "Trzynastka"). W sk�ad ,,Trzynastki" wchodzi�y m.in. Urz�d do Walki
z Lichw� i Spekulacj� oraz �ydowskie Pogotowie Ratunkowe. Czo�owi pracownicy tej
agentury to (poza Gancwajchem) Dawid Szternfeid i wspomniany wy�ej L Skosowski.
KRZY� WALECZNYCH 237
hultaje i kryminali�ci. Gdy raz podrwiwa�em w cztery oczy, przy koniaku,
z ,,sukces�w" wywiadowczych Hahna w getcie, rzek�: "Herr Genera�! Co robi�, gdy nie
udaje si� zwerbowa� przyzwoitego cz�owieka do s�u�by agenturalnej? Bierze si� wtedy
pierwsz� lepsz� szuj�. Wiedzia�em, �e znaczna wi�kszo�� cz�onk�w �trzynastki� oraz
przynajmniej po�owa policjant�w �ydowskich to kanalie. Tote�, gdy si� rozbrykali,
kaza�em ich likwidowa�" 5.
7 maja 1943 walki w getcie przebiega�y normalnie, jak m�wi� Stroop. Si�y w�asne
hitlerowc�w: oko�o 1300 ludzi. Zniszczono oko�o 50 bunkr�w. Wi�kszo�� �yd�w
stawia�a op�r. Uj�to ponad tysi�c �yd�w; zastrzelono - oko�o dwustu
siedemdziesi�ciu. Czas efektywnego boju dziennego jedena�cie godzin. "Walki
partyzanckie" - jak co noc; �ydzi ruchliwi, SS-manni raczej niemrawi.
- W dalszym ci�gu strzelanina, granaty, "cocktaile Mo�otowa", wybuchy, grzmoty
dzia�, terkot karabin�w maszynowych, krzyki, g�o�ne rozkazy, wal�ce si� domy,
trzask belek i po�ary, po�ary - opowiada Stroop. - Ale nie wszystko mo�na spali�.
Gdy nowoczesny, betonowy gmach nie chcia� si� zaj�� p�omieniem, musieli�my go
wysadza� w powietrze. Wymaga�o to mas� czasu i trudu saper�w. Borowanie dziur w
betonie, zak�adanie �adunk�w i instalacji elektrycznej do detonator�w. Wielkie
ilo�ci materia�u wybuchowego i koszty ogromne. Nie ma jak po�ary! Tote� kaza�em
podpala�, co si� da. I wykurza� w ten spos�b �yd�w! I w�dzi� ich!
- Znowu na dachach i balkonach p�on�cych dom�w ukazuj� si� �ydzi. Skacze to
ta�atajstwo, a moi ulubie�cy, strzelcy wyborowi, trenuj� strzelanie do
"spadochroniarzy".
Schieike zacz�� nuci� marsza �a�obnego. Wiedzia�, �e Stroop nie znosi tej melodii.
Stroop nagle przerywa w p� zdania. Patrzy na zaokienne chmury. Ja przygl�dam si�
asfaltowej pod�odze w celi. Schieike wci�� nuci wybijaj�c r�k� na �elaznym stoliku
powolny takt.
5 Kilkunastu pracownik�w "Trzynastki" zosta�o rzeczywi�cie zlikwidowanych przez
Gestapo w maju 1942 r. Gancwajch �cigany, zar�wno przez Gestapo, jak przez �ydowsk�
Organizacj� Bojow�, zgin�� w nieznanych okoliczno�ciach w 1944 r.
238 ROZMOWY Z KATEM
- A jednak natrafili�my na trop kierownictwa powstania w getcie. By� to bunkier
"partyjny", jak go nazywali�my.
- Dlaczego "partyjny"? - pytam, bo nie rozumiem, sk�d si� wzi�a ta nazwa. -
Przecie� �adna z wielu �ydowskich partii politycznych nie kierowa�a powstaniem.
Dow�dztwo powstania to zesp� niestarych ludzi z rozmaitych ugrupowa�, zjednoczonych
w �ydowskiej Organizacji Bojowej. �OB utrzymywa� �cis�e wi�zy z AK, z Delegatur�, z
Socjalistyczn� Organizacj� Bojow� oraz z Gwardi� Ludow�, kt�ra by�a wtedy zbrojnym
ramieniem PPR. W Komendzie �OB dzia�ali przedstawiciele: organizacji lewicowo-
syjonistycznej Haszomer-Hacair (z tej grupy by� dow�dca powstania - Mordechaj
Anielewicz), Poalej Syjon-Lewicy, ruchu chalucowego, Bundu i PPR. A wi�c po co
u�ywa� terminu "partia"? Przecie� w ten spos�b fa�szuje pan histori�.
- Ma pan racj� - szybko i zdecydowanie odpar� Stroop. - Ale ja si�, niestety,
przyzwyczai�em do nomenklatury narzuconej przez doktora Hahna, genera�a Kriigera i
central� berli�sk�. Hann, Kah i Spiiker uwa�ali (a nasza g�ra si� z tym godzi�a),
�e nale�y ze wzgl�d�w propagandowych g�osi�, i� tylko komuni�ci (PPR i GL)
wzniecili dla swoich cel�w powstanie. My�my wiedzieli (co prawda, nie najbardziej
precyzyjnie), kto powstanie popiera. Popiera�y je aktywnie wszystkie organizacje
podziemia polskiego z wyj�tkiem grup skrajnie nacjonalistycznych. Pasywnie za� -
ca�e spo�ecze�stwo Generalnej Guberni z wyj�tkiem skrajnych nacjonalist�w
ukrai�skich.
- My�my wiedzieli, to znaczy Hahn pierwszy wiedzia�, kt�ra organizacja przekaza�a
�OB-owi w ko�cu roku 1942 i w pierwszym kwartale 1943: ponad siedemdziesi�t
pistolet�w, kilkana�cie karabin�w, kilka r�cznych karabin�w maszynowych, jeden
lekki karabin maszynowy, magazynki, amunicj�, osiemset granat�w, kilkaset
kilogram�w szedytu oraz materia�u wybuchowego produkcji podziemnej, a ponadto
trzydzie�ci kilogram�w najnowocze�niejszego materia�u wybuchowego o nazwie
"plastyk", produkcji angielskiej, z "termometrowymi" zapalnikami...
- ...czy "plastyk" by� w tych "bombach po�czochowych", o kt�rych pan genera�
wspomina�? - Schieikemu si� oczy b�yszcz� z ciekawo�ci.
KRZY� WALECZNYCH 239
- Tak... A poza tym, kto przekaza� �OB-owi kilkaset zapalnik�w do min, bomb i
granat�w, du�o saletry do produkcji prochu czarnego oraz kilkadziesi�t kilogram�w
potasu do nasycania ta�m przyklejanych na szyjki butelek z benzyn�!
- Co to by�a za grupa, wed�ug pana? - pytam Stroopa.
- Niech pan nie udaje, �e pan nie wie, o kt�rej organizacji podziemnej m�wi�, Herr
Moczarski. Przecie� pan si� orientuje, �e idzie o Armi� Krajow�6.
Milcza�em, a Stroop ci�gn�� dalej:
- Pomoc Armii Krajowej dla powsta�c�w �ydowskich nie ogranicza�a si� tylko do
�wiadcze� w materiale bojowym. AK przekaza�a r�wnie� �OB-owi dok�adn� instrukcj�
techniczn� w zakresie produkcji bomb, granat�w r�cznych i butelek zapalaj�cych oraz
wskaz�wki, jak budowa� punkty oporu i urz�dzenia saperskie.
- Przecie� nie tylko AK pomaga�a materia�owo i instrukta�owe �OB-owi - stwierdzam.
- Tak - odpowiada Stroop. - �ydowska Organizacja Bojowa szuka�a pomocy nie tylko u
Armii Krajowej, lecz r�wnie� u Gwardii Ludowej, z kt�r� mia�a nawet w pewnych
okresach bli�sze stosunki ni� z AK.
- 8 maja by� dla mnie wa�nym dniem - opowiada� raz Stroop. - Tego dnia otworzyli�my
bunkier przy ul. Mi�ej 18, g��wn� siedzib� sztabu �OB. By�o to do�� rozleg�e i
dobrze ufortyfikowane podziemne schronienie. Posiada�o kilka wej�� i po��cze� z
sieci� kanalizacyjn� oraz z labiryntem podziemnych zbudowanych przez �yd�w tuneli
komunikacyjnych. Walki o ten bunkier by�y i d�ugie, i ci�kie. �OB-owcy si� w�ciekle
bronili, a moi �o�nierze czuli si� niepewnie w bezpo�rednim starciu. W ko�cu uda�o
si� bunkier otworzy� i uj��
6 AK przekaza�a do getta warszawskiego zim� 1942/1943 r. oko�o 90 pistolet�w, l
r�czny karabin maszynowy, l pistolet maszynowy, 600 granat�w, co najmniej 15 kg
plastyku - zob. Polskie Si�y Zbrojne w drugiej wojnie �wiatowej, t. III: Armia
Krajowa, Instytut Historyczny im. Gen. Sikorskiego, Londyn 1950, s. 326-327.
240 ROZMOWY Z KATEM
oko�o p� setki uzbrojonych powsta�c�w. Znale�li�my tam kilku bojowc�w, kt�rzy
pope�nili samob�jstwo.
- Czy pan wie, kto tam odebra� sobie �ycie? - pytam, staraj�c si� zachowa� jak
najwi�kszy spok�j.
- Nie. Nie wiem, kto tam poleg� - odpowiada szczerze Stroop.
- Jednym z samob�jc�w - informuj� Stroopa - by� 24-letni dzia�acz ruchu
harcerskiego Mordechaj Anielewicz, dow�dca powstania w getcie, oraz Arie Wilner,
pseudonim ,, Jurek", r�wnie� harcerz i przyjaciel Anielewicza, ��cznik mi�dzy �OB a
AK.
- To byli obaj wspaniali ludzie, o wielkim charakterze i du�ej inteligencji - m�wi�
tak, jak bym wyg�asza� referat historyczny. - "Jurek", utrzymuj�c oficjalne
kontakty z AK, spotyka� si� cz�sto z moimi kolegami z BIP-u, mi�dzy innymi z
redaktorem naczelnym "Biuletynu Informacyjnego" Aleksandrem Kami�skim - "Hubertem"
* oraz z kierownikiem referatu �ydowskiego w BIP KG AK Henrykiem Woli�skim
- ,,Wac�awem" *. To byli wspaniali ch�opcy, ci z �OB-u - powtarzam. - Czy pan wie,
Herr Stroop, �e dow�dca Armii Krajowej odznaczy� Anielewicza, Wilnera oraz
wybitnego wsp�organizatora ruchu �OB-owskiego i przyw�dc� powstania �yd�w w
Bia�ymstoku Mordechaja Tenenbauma - "Tamarofa" - Krzy�em Walecznych?7
- Jak wygl�da Krzy� Walecznych? - pyta Stroop.
- Jest to odznaczenie z br�zu, skromne i spokojne w formie, z napisem na poziomych
ramionach krzy�a: WALECZNYM. To jedno s�owo jest istot� odznaczenia. Bardzo zwyk�e,
a przez to wielkie.
Spojrza�em na obu wsp�wi�ni�w-hitlerowc�w. Byli powa�ni. Po kilku minutach doda�em:
* Fragment ten w "Odrze" (1973, nr 3, s.26) brzmia�: "z kierownikiem referatu
�ydowskiego w BIP KG AK Henrykiem Woli�skim - �Wac�awem� oraz z cz�onkiem Wydzia�u
Informacji BIP KG AK W�adys�awem Bartoszewskim - �Teofilem�". W wydaniu ksi��kowym
usuni�to dane dotycz�ce Bartoszewskiego.
7 Jak wynika z dokumentu, podpisanego 9 sierpnia 1944 r. przez por. "Borodzicza"
(Aleksandra Gieysztora), rozkazem L. 400/ BP z dnia 25 lipca 1944 r. Dow�dca AK
odznaczy� Krzy�ami Walecznych: Mordechaja Anielewicza, Mordechaja Tenenbauma i Arie
Wilnera - zob. Centralne Archiwum KC PZPR (obecnie VI Oddzia� Archiwum Akt Nowych),
203/VII-11, k. 3.
KRZY� WALECZNYCH 241
- Jeden z najdzielniejszych �o�nierzy powstania w getcie i kierownik�w �OB-owskiej
produkcji zbrojeniowej oraz s�u�by in�ynieryjno--saperskiej, in�ynier Micha�
K�epfisz, zosta� wtedy odznaczony przez Naczelnego Wodza Polskich Si� Zbrojnych
Krzy�em Virtuti Militari V klasy w uznaniu m�stwa osobistego i wybitnych czyn�w
bojowych w czasie walk w getcie8. A ponadto w dwa lata po rozpocz�ciu powstania,
tj. 19 kwietnia 1945, Naczelne Dow�dztwo WP nada�o Anielewiczowi i Tenenbaumowi
Krzy� Grunwaldu III klasy, a A. Wilnerowi - krzy� Virtuti Militari V klasy.
- W dalszych dniach Wielkiej Akcji op�r pozosta�ych �yd�w by� silny. Bojowcy
�ydowscy wycofywali si� przewa�nie noc� na dogodniejsze pozycje, w trudno dost�pne
ruiny. Przeciwko tym punktom schronienia i ataku nie mogli�my stosowa� metody
podpalania, gdy� poprzednie po�ary spali�y tam wszystko, co by�o do spalenia.
Nowe ,,fortece" powsta�cze by�y trudne do sforsowania. Musia�em - opowiada Stroop -
rozkaza�, aby stosowano klasyczne metody bitewne. A wi�c kr�tkie marsze zbli�ania,
pierwsza wymiana wystrza��w, podci�gni�cie haubicy i dzia�ek przeciwlotniczych,
osaczenie miotaczami p�omieni, wreszcie szturm. Cz�sto rezultaty takich walk by�y
nik�e: kilka trup�w powsta�czych, a reszta wroga ulotni�a si� jakimi� podziemnymi,
labiryntowymi korytarzami. Jak panowie widz�, nie by�a to �atwa sprawa.
- Jednocze�nie prowadzi�em w ca�ym rejonie dawnego wielkiego getta akcje
poszukiwawcze. Oddzia�y szturmowe penetrowa�y metr po metrze, d���c do wykrycia
przytajonych bunkr�w. Codziennie znajdowali�my i niszczyli�my od kilkunastu do
kilkudziesi�ciu bunkr�w. W poszukiwaniu nowych kryj�wek �ydzi usadawiali si� nie
tylko w ruinach, ale i w resztkach dom�w o nie zniszczonych jeszcze
8 Micha� K�epfisz zosta� odznaczony po�miertnie Virtuti Militari V klasy rozkazem
Naczelnego Wodza gen. Kazimierza Sosnkowskiego z 18 lutego 1944 r., o czym pisa�a
prasa konspiracyjna na czele z "Biuletynem Informacyjnym" (1944, nr 16) i
"Rzeczypospolit� Polsk�" (1944, nr 5).
16 - Rozmowy z katem
242 ROZMOWY Z KATEM
dachach. Trudno podpala� ruiny i p�ruiny. Zmuszeni byli�my do stosowania techniki
wysadzeniowej. Przydzielono nam nowych saper�w z Wehrmachtu oraz znaczn� ilo��
materia��w wybuchowych i urz�dze� instalacyjnych.
- W tej sytuacji, zatrudniaj�c �o�nierzy Waffen SS i wehrmach-towc�w przy
likwidowaniu punkt�w oporu �OB-u, przerzuci�em cz�� zbrojnych oddzia��w policyjnych
i technicznych na tereny ju� uspokojone. Palili�my tam dom po domu. Pozostawa�a
tylko kamienno--ceglana pustynia. Ale spe�nili�my ca�kowicie rozkaz i pragnienia
Heinricha Himmlera. Do godzin wieczornych 12 maja liczba �yd�w uj�tych od pocz�tku
Grossaktion wzros�a do 54 500. 13 maja charakteryzowa� si� dalszym za�artym oporem
powsta�czych grup bojowych, przewa�nie m�odych ch�opc�w i dziewczyn, a ponadto
decyzj� moj� i Krugera, �e od tego dnia wszystkich z�apanych �yd�w nale�y kierowa�
wy��cznie do obozu Treblinka II.
- Trzeci� wa�n� okoliczno�ci� by� nalot bombowy lotnictwa radzieckiego na Warszaw�
w nocy z 12 na 13 maja. Ba�em si�, �e bomby ugodz� oddzia�y stanowi�ce m�j
pier�cie� ochronny wok� getta. Ale tak si� nie sta�o. Lotnicy radzieccy atakowali
nasze obiekty wojskowe, znajduj�ce si� w do�� znacznej odleg�o�ci od getta.
Straci�em jednak dw�ch �o�nierzy z Waffen SS, kt�rzy znale�li si� w�a�nie, jako
��cznicy do specjalnych zada�, w rejonach bombardowanych. W dniu 13 maja zdobyli�my
i zniszczyli�my 33 bunkry.
- 14 maja przyjecha� na wizytacj� moich dzia�a� w Warszawie szef G��wnego Urz�du
Personalnego SS, Maksymilian von Herff, SS-Gruppenfuhrer i genera� Waffen SS. Tego
dnia uj�li�my du�� liczb� �ydowskich powsta�c�w i "aryjczyk�w". By� to wynik dobrej
pracy mojej "nocnej partyzantki". Te specjalne oddzia�y nauczy�y si� ju� cicho
chodzi� i rozstrzygn�y na swoj� korzy�� wiele nag�ych star� z powsta�cami. W ci�gu
dnia r�wnie� mieli�my kilkana�cie ci�kich potyczek. Zlikwidowali�my ponad 30
bunkr�w, niekt�re z wielk� za�og�. R�wnie� przeprowadzili�my akcj� "kanalizacyjn�".
Kaza�em wrzuci� do oko�o dwustu w�az�w kana�owych petardy i �wiece dymne. Mia�o to
taki skutek, �e wrogowie korzystaj�cy z sieci kanalizacyjnych zbiegli si� w obawie
przed rzekomo truj�cymi gazami do centrum getta. Stamt�d ich wyci�gali�my ju�
�atwo.
- M�g�bym panom opowiada� - rzek� pewnego listopadowego dnia Stroop - tysi�ce
szczeg��w o ko�cowych dniach Wielkiej Akcji, ale to by�oby ju� dla was nudne. Mas�
bowiem kwestii i okoliczno�ci dobrze znacie. Nie chc� si� powtarza�. Powstanie
przygasa�o. Patrole nocne spotyka�y tylko nielicznych powsta�c�w. W czasie dnia
ujmowali�my do stu �ywych �yd�w. Tak� sam� mniej wi�cej liczb� u�miercali�my w
walce.
- W tej sytuacji postanowi�em zako�czy� Grossaktion 16 maja 1943 o godzinie 20
minut 15. Pi�kn� klamr� oficjalnego zamkni�cia Wielkiej Akcji by�o wysadzenie w
powietrze Wielkiej Synagogi przy ulicy T�omackie. Przygotowania trwa�y dziesi��
dni. Trzeba by�o opr�ni� jej wn�trze oraz wyborowa� w fundamentach i murach
kilkaset otwor�w na materia�y wybuchowe. Synagoga by�a gmachem solidnie zbudowanym.
St�d, aby j� za jednym zamachem wysadzi� w powietrze, nale�a�o przeprowadzi�
pracoch�onne roboty saperskie i elektryczne.
- Ale� to by� pi�kny widok! - opowiada� z b�yskiem w oku Stroop. - Z punktu
widzenia malarskiego i teatralnego obraz i fantastyczny! Stali�my z moim sztabem
do�� daleko od Synagogi. Oficer saper�w, odpowiedzialny za prawid�owe wysadzenie w
powietrze, wr�czy� mi, za po�rednictwem Maxa Jesuitera, aparat elektryczny
wywo�uj�cy popr2ez przewody elektryczne jednoczesn� detonacj� �adunk�w wybuchowych
w murach Synagogi. Jesuiter nakaza� og�ln� cisz�. W blasku p�on�cych budynk�w stali
zm�czeni i umorusani moi i dzielni oficerowie i �o�nierze. Przed�u�a�em chwil�
oczekiwania. W ko�cu krzykn��em: Hei� Hitler! - i nacisn��em guzik. Ognisty wybuch
uni�s� si� do chmur. Przera�liwy huk. Feeria kolor�w. Niezapomniana alegoria
triumfu nad �ydostwem. Getto warszawskie sko�czy�o sw�j �ywot. Bo tak chcia� Adolf
Hitler i Heinrich Himmler.
Pa�dziernikowe popo�udnie 1949 roku. W celi fatalny nastr�j. A dzie� zacz�� si� od
rado�ci, bo Stroop z rana otrzyma� zasobn� paczk� �ywno�ciow� od c�rki Renaty.
Jeste�my podnieceni i zadowoleni, cho� mo�e u Schieikego i u mnie pojawi� si� cie�
zazdro�ci - nie o nades�ane Stroopowi frykasy, lecz o to, �e los pozbawi�
Sittenpolizist� i mnie kontaktu z bliskimi.
Stroop celebrowa� nabo�e�stwo p�czkowe. Ogl�da� ka�dy papierek, pr�bowa� smaku
t�uszcz�w, w�dzonego mi�sa, d�em�w, kandyzowanych owoc�w i holenderskich cukierk�w.
Przes�any dobytek z�o�y� na stoliku pod oknem i zas�oni� ramionami.
Szanowali�my jego "spotkanie z rodzin�". Siedz�c w drugim ko�cu w�skiej celi, przy
drzwiach, gaw�dzili�my (Schieike i ja) o niewa�nych sprawach. Stroop nie odzywa si�
s��wkiem. Czasem cmoknie, zamlaska j�zykiem, co� gryzie. Do�wiadczeni wi�niowie
maj� sprawny w�ch, wi�c denerwowa�y nas zapachy w�dlin, smalcu, czekolady, towar�w
kolonialnych. SS-Gruppenfuhrer na nic nie zwa�a, nikogo nie pocz�stuje. ("Milcza� i
�ar�" - relacjonuje p�niej Schieike.) Ukrywa przed nami zawarto�� gastronomicznego
skarbu. Przed obiadem �aduje go szybko do wi�ziennego majdanu.
Kalifaktorzy przynie�li zup� grochow� i gulasz. Schieike i ja pa�aszowali�my dania,
a� �y�ki furkota�y. Stroop mimo p�czkowego podobiadku, wtroi� sw� podw�jn� porcj�
wi�ziennego wiktu. Poda� Schieikemu obie miski do umycia i ukradkiem wsun�� do g�by
cukierek. Po kilkunastu minutach - drugi, trzeci, czwarty. Przymyka oczy, zapada w
p�drzemk�. Trawimy w ciszy.
Czuj�, jak Schieikego bierze cholera. Mija godzina, dwie. Stroop
294 ROZMOWY Z KATEM
pogwizduje O! Du, mein Vaterland! Czyta list przes�any w paczce, od czasu do czasu
co� �yknie. Tak zbieg�o do p�nego popo�udnia.
Rozmawiamy lu�no o przej�ciach wojennych. Schie�ke ze Stro-opem co� wyja�niaj�.
Kr�tka sprzeczka. W tonie Stroopa w�adczo�� i arogancja. Raptem s�ysz�, jak
Schie�ke m�wi bulgoc�cym g�osem:
- Co tam pan b�dzie opowiada�! Pan prawdziwych trud�w wojny nie zna. Pan, Herr
Genera�, nie �o�nierz, lecz "Kuro-rtskampfer" '.
Awantura. SS-owcy si� k��c�. Schie�ke krzyczy (p�g�osem):
- Powtarzam to, co ju� raz w celi m�wi�em, �e pan genera� du�� cz�� wojny sp�dzi� w
kurortach. Rok w Karlovych Yarach, p�niej w Berchtesgaden (gdzie przygotowywa� pan
swych alpejskich policjant�w do dzia�a� na Kaukazie), wreszcie p�tora roku w
Wiesbadenie. Pomijam wycieczki na Kaukaz i k�piele w Morzu Egejskim. Ale tak plus
minus sp�dzi� pan w sumie trzy lata wojny w miejscowo�ciach wypoczynkowych,
leczniczych i turystycznych. My, �o�nierze z pierwszej wojny, nazywali�my takich
ustosunkowanych oficer�w ,,Kuro-rtskampferami"!
Gruppenfuhrer w�ciek�y. Gada du�o i be�kotliwie. Schie�ke przechodzi na dialekt
berli�ski. Zaczynam si� gubi� w ich szybkiej wymianie zda�, na�adowanych gwarami i
�argonem partyjno-policyj-nym. W ko�cu Stroop u�ywa nowego argumentu:
- Niemiec powinien by� zawsze precyzyjny i nie fa�szowa� danych. Ja mieszka�em w
Wiesbadenie, Herr Schie�ke, nie p�tora roku, lecz dok�adnie: rok, cztery miesi�ce i
dwa tygodnie. Od 10 listopada 1943 do 24 marca 1945.
Jurgen Stroop opu�ci� Grecj� ju� w mundurze SS-Gruppenfuhrera. Ponadto awansowany
zosta� przez Hitlera i Himmlera do stopnia genera�a-leutnanta policji, a
jednocze�nie mianowany H�here SS-und Polizeifuhrerem Rhein-Westmark i dow�dc� SS-
Oberabschnittu o tej samej nazwie, z siedzib� w Wiesbadenie.
"Kurortskampfer" (niem.) - kurortowy wojownik (okre�lenie pogardliwe).
O�MIOLETNI SS-OWIEC 295
Nie bardzo si� pocz�tkowo orientowa�em, kt�rymi obszarami Stroop wtedy zarz�dza�,
na losy ilu ludzi wp�ywa� i jakiej liczbie podw�adnych rozkazywa�. Przypuszcza�em,
�e by� jednym z wielu dysponent�w hitlerowskich zachodniej Rzeszy i �e osadzono go
na terytorium r�wnym naszemu wojew�dztwu. Ale pewnego dnia Schieike, kt�ry lepiej
zna� Niemcy ni� ja (chocia� by�em niez�y z geografii), zapyta�:
- Jak� powierzchni� obejmowa� pa�ski Bereich?
- Oko�o 50 000 kilometr�w kwadratowych podzielonych na okr�gi, licz�c od wschodu:
Giessen, Frankfurt nad Menem, Wiesbaden, Kaisersiautern, Saarbriicken, Trier,
Koblenz, Luksemburg i Metz. Wed�ug podzia�u partyjno-terytorialnego by�y to drei
Gaue der NSDAP.
- Wspomnia� pan o Luksemburgu, jakby to chodzi�o o rdzenny powiat Rzeszy. A
przecie� Wielkie Ksi�stwo Luksemburga, ma�e bo ma�e, jest suwerennym pa�stwem,
uznanym od prawie stu lat przez uk�ady mi�dzynarodowe za kraj o pe�nej
niepodleg�o�ci i wieczystej neutralno�ci. Mniejszo�� niemiecka wynosi tam oko�o dwu
procent ludno�ci.
- Wymieni� pan Metz - ci�gn� dalej - a wi�c Lotaryngi�, prowincj� francusk�, w
kt�rej z powodzeniem gospodarzy� w XVIII wieku Stanis�aw Leszczy�ski, nasz kr�l; po
abdykacji - zachowuj�c tytu� monarchy - zosta� ksi�ciem lotary�skim z siedzib� w
Nancy. Hitler wcieli� wi�c bezprawnie do pa�skiego Bereichu ziemie dw�ch obcych
pa�stw, bez uprzedniego zawarcia traktatu pokojowego - stwierdzam, bo Stroop wci��
milczy.
- Pan chyba �artuje, Herr Moczarski. Alzacja i Lotaryngia by�y od wiek�w
germa�skimi dzielnicami, zamieszka�ymi przez pobratymc�w plemienia Cherusk�w.
Sprytni Francuzi, zawsze imperiali�ci, zagarn�li te krainy. Odebrali�my je po
wojnie 1870-1871, a w listopadzie 1918 roku zmuszeni byli�my odda� wskutek
przegranej. Mimo intensywnego wynaradawiania przez Francuz�w, wi�kszo�� mieszka�c�w
m�wi�a tam zawsze po niemiecku...
- W Lotaryngii jest bardzo niedu�o ludzi pochodzenia niemieckiego. W Alzacji
procent Niemc�w troch� wi�kszy - przerwa�em. - Ca�y �wiat uwa�a� i uwa�a, �e
Lorraine i Alsace s�, b�d� i by�y terytoriami francuskimi. No, a w Luksemburgu
ludno�� u�ywa
296 ROZMOWY Z KATEM
francuskiego i niemieckiego, analogicznie do Szwajcarii. Czy pan uwa�a Szwajcar�w
za Niemc�w?
Stroop nie chcia� podj�� dyskusji na temat Wielkiego Ksi�stwa Luksemburga. Do��
mi�kko m�wi� te� o niemieckim charakterze Lotaryngii, z wyj�tkiem Metzu.
- Sama nazwa Metz wskazuje - stwierdzi� z min� historyka i geografa - �e ten teren
by� i jest niemiecki.
Ale innych argument�w nie mia� i szybko wr�ci� do relacji o swoim Rhein-Westmarku:
- Znaczna cz�� Lotaryngii, wcielona do obszaru, jakim dowodzi�em - wyja�nia� -
wchodzi�a w sk�ad Gau Westmark z g��wnymi miastami: Saarbriicken i Metz. W obu
stacjonowa�y dwa pu�ki SS, a Saarbrucken by�o siedzib� SS-Abschnittu.
- Nast�pny Gau nosi� nazw� Gau Moselland z w��czonym do Rzeszy Luksemburgiem. W
stolicy Luksemburga osadzili�my SS--Standarte, a poza tym garnizony SS-owskie sta�y
w Koblenz i w Trie-rze, gdzie znajdowa� si� SS-Abschnitt.
- Trzeci Gau w moim Bereichu nazywa� si� Gau Hessen-Nassau z Frankfurtem nad Menem,
w kt�rym ulokowano siedzib� SS-Abschnittu. Drugim wa�nym miastem by� Wiesbaden. Tu
mie�ci�a si� moja rezydencja oraz centrala polityczna, partyjna i wojskowa
Bereichu.
- Ale Wiesbaden to kurort - przyczepi� si� Schieike. - Czy i tam pluska� si� pan
tak�e w "wannie Churchilla"?
Stroop mia� do�� ci�g�ych przygaduszek Schieikego o jedwabnym �yciu
"Kurortskampfera". Wycedzi� kilka ostrych s��w i zarzuci� Sittenpolizi�cie, �e jest
niekole�e�ski.
- Ja niekole�e�ski!? - parskn�� Schieike, a� �lina tryska�a przez zniszczone z�by.
- Ja nigdy nie za�era�em si� ukradkiem cukierkami holenderskimi z paczki przys�anej
przez rodzin�. Kiedy uda�o mi si� czasami "zorganizowa�" Speck w wi�zieniu, to
zawsze podzieli�em si� w celi. A pan, panie Jurgen Stroop, wcina swoje Wlirstchen
und Schinken w tajemnicy przed kolegami.
W celi - wojna domowa. Stroop t�umaczy, �e jest genera�em, �e "�wi�te podarki"
przes�ane przez ukochan� c�rk� Renat� musi (zgodnie z jej wol�) spo�ywa� tylko sam
itp., itd.
O�MIOLETNI SS-OWIEC 297
Po pewnym czasie zapanowa� spok�j. Nast�pnego dnia Stroop wyj�� z zawini�tka trzy
holenderskie cukierki w granatowych papierkach z kunsztownym nadrukiem, pocz�stowa�
Schie�kego i mnie, m�wi�c po rosyjsku z niemieckim akcentem: "Boh trojce lubit."
Niby na znak zgody.
Schieike zdecydowanie odm�wi�. Ja tak�e. Powiedzia�em, �e z�by mnie bol�. Stroop
nie nalega�.
Schieike nieraz wraca� do holenderskich cukierk�w. Gdy Stroopa nie by�o w celi,
powiedzia�:
- Jaki z niego generalski egoista! Ja nie otrzymuj� paczek od Mutti z Hanoweru, mam
Bauch wyd�ty kartoflami i sweter bardzo zniszczony. A ten "brat z SS" nigdy si� ze
mn� niczym nie podzieli. Ani wiktua�ami z paczek od c�rki, ani podw�jn� racj�
�arcia, jak� codziennie dostaje.
Stroop wr�ci� ze spaceru i wyci�gn�� otrzymany w paczce list od c�rki wraz z
fotografi�. Renat� siedzi na �awce z narzeczonym. Przystojna, lekko przy ko�ci, oko
b�yszcz�ce, w�osy ciemne. Narzeczony, szczup�y blondyn, obejmuje j� lew� r�k�,
trzymaj�c d�o� na piersi Renat�.
- �adn� mam c�rk�? - pyta Stroop i dodaje: - A jak si� panu podoba przysz�y zi��?
- Ma ca�kiem rozs�dne spojrzenie, jest do�� mi�y, chyba inteligentny. Panu, Herr
Genera�, powinien odpowiada�, bo jest nordykiem. Blondyn z w�skim czo�em. Ale musi
by� kogut, bo nawet w czasie fotografowania nie zdj�� r�ki z biustu pa�skiej c�rki.
I doda�em:
- Bardzo mi przykro, ale musz� powiedzie�, Herr Stroop, �e to nietakt przysy�a�
ojcu do wi�zienia fotografi� c�rki zabawiaj�cej si� z narzeczonym.
Stroop speszy� si�, my�la� d�ugo, patrza� w okno, w ko�cu rzek�:
- Oni si� wkr�tce pobior�. Ponadto musia�y zmieni� si� po wojnie obyczaje m�odzie�y
w NRF.
- A ja my�l� - r�bn�� bez ogr�dek Schieike - �e pa�ska Renat� zasz�a w ci��� z
nordyckim narzeczonym.
Tylko t� jedn� przykro�� osobist� wyrz�dzili�my Stroopowi podczas wsp�lnego pobytu
w celi.
298 ROZMOWY Z KATEM
Stroop by� w okresie wiesbade�skim naprawd� wa�nym cz�owiekiem na zachodzie III
Rzeszy. Pod wzl�dem politycznym faktycznie mu podlegali trzej gauleiterzy ze swym
rozbudowanym aparatem NSDAP. Dowodzi� sprawn� ochron� bezpiecze�stwa, spokoju i
porz�dku publicznego, z�o�on� z wielu rodzaj�w policji. Wsp�kierowa� kontrwywiadem
i wywiadem SS - S�u�b� Bezpiecze�stwa (SD) - cho� sam by� nadzorowany przez t�
S�u�b�. Pe�ni� funkcj� naczelnego s�dziego, ostatecznej instancji odwo�awczej od
orzecze� s�d�w policyjnych. By� komendantem g��wnym oboz�w jenieckich w Bereichu,
zast�pc� dow�dcy XII okr�gu wojskowego, a od lipca 1944 - szefem armii wewn�trznej,
rezerwowej.
Sto trzydzie�ci tysi�cy uzbrojonych i skoszarowanych Niemc�w w Rhein-Westmark
wykonywa�o rozkazy Stroopa. Ponadto zarz�dza� oko�o stu tysi�cami je�c�w -
�o�nierzy pa�stw alianckich; dzia�a� w stalagach i oflagach przez wehrmachtowskiego
genera�a-majora dr� H�rmanna, kt�ry wchodzi� w sk�ad Stroopowskiego sztabu. Wp�ywa�
na los nieustalonej przez niego w naszych rozmowach liczby zatrzymanych,
aresztant�w i wi�ni�w w wielu obozach pracy ("zwyk�ych" i "specjalnych") dla
cudzoziemc�w i niekiedy dla Niemc�w.
Nik�y odsetek cywilnych wi�ni�w, Luksemburczyk�w, pracowa� na rzecz III Rzeszy w
rozleg�ym ogrodzie-parku, kt�ry otacza� rezydencj� Jlirgena Stroopa w Wiesbadenie.
Jasne, �e budynek nie by� jego w�asno�ci�, lecz niemieckiego �yda, kt�ry
wyemigrowa� w 1933 roku.
Willa mia�a dziesi�� wielkich pokoi. Mieszkali w niej: Stroop, �ona Kathe, c�rka
Renat� i syn Olaf. Obs�ugiwa�y ich dwie s�u��ce (kucharka i pokoj�wka).
- A by�o co sprz�ta� - wspomina Stroop. - Pi�kne dywany, wymy�lne posadzki, wygodne
meble (cz�ciowo antyki), zbi�r bia�ej broni, obrazy kupowane przez �on� i mn�stwo
porcelany rosen-thalowskiej. �ona nabywa�a serwisy, a ja - figurki ceramiczne. W
serwantkach umie�ci�em kolekcj� porcelanowych kawalerzyst�w
O�MIOLETNI SS-OWIEC 299
w rozmaitych uniformach. Szczeg�ln� s�abo�� mia�em do p�metrowej rosenthalowskiej
figury cesarskiego huzara na jab�kowatym ogierze.
- Ordynansi przywozili raz na tydzie� wszystkie artyku�y �ywno�ciowe, alkohole i
u�ywki dla domu oraz na przyj�cia oficjalne i p�oficjalne. Pod will� - dwupi�trowe
piwnice, w�r�d nich trzy odr�bne pomieszczenia: dla w�dek, wina i piwa; ponadto
spi�arnia z m�k� i nabia�ami. Oddzielna piwniczka, specjalnie wentylowana, dla
przechowywania mi�s i w�dlin. Papierosy (najwi�cej "Juno" oraz - dla lepszych go�ci
- egipskie "Simony") przechowywa�em w szafce na k�kach, w moim wielkim gabinecie,
gdzie wisia�a szabla, zwyci�ska szabla spod Sedanu, portrety Hermanna der
Cheruskera, Fryderyka Wielkiego, Bismarcka, Ludendorffa, Mackensena, Adolfa Hitlera
i (z w�asnor�czn� dedykacj�) Heinricha Himmlera. Mi�dzy oknami, na perskim
modlitewniku, gablota z moimi orderami bojowymi, odznaczeniami pa�stwowymi i
partyjnymi. Honorowe miejsce zajmowa� pi�kny, lecz skromny w formie, Julleuchter.
- Co to takiego? - pytam.
- Julleuchter to porcelanowy �wiecznik, jakim Heinrich Himmler obdarowywa�
zas�u�onych cz�onk�w SS na Nowy Rok. Taki prezent by� wr�czany osobi�cie przez SS-
Reichfuhrera i tylko niewielu przyw�dcom SS. Ponadto mia�em trzy inne honorowe dary
od Heinricha Himmlera: szpad�, sztylet i pier�cie� SS z wygrawerowan� trupi�
g��wk�.
- S�u��ce mia�y sporo roboty - wtr�ca si� Serdelk� - bo musia�y dba� tak�e o park i
ogr�d.
- Nie - rzek� opryskliwie Stroop. - Kucharka i pokoj�wka obs�ugiwa�y tylko
mieszkanie, mnie, �on� i dzieci. Samochodami zajmowali si� dwaj szoferzy.
Konserwowali tak�e urz�dzenia mechaniczne i elektryczne w domu. Ponadto
przychodzili na dzie� do pomocy dwaj zaufani ordynansi. A ogr�d, panie Schieike, i
wielki park piel�gnowali specjali�ci. Szpalery musia�y by� zawsze przyci�te,
�cie�ki wygracowane. Trzeba by�o dba� o klomby i strzyc muraw�. Na skraju parku
urz�dzi�em ogr�d warzywno-owocowy; przy trudno�ciach ze �wie�ymi jarzynami by�
konieczny dla moich dzieci. Roboty parkowo ogrodowe wykonywa� niedu�y oddzia�
Luksemburczyk�w. To znawcy w dziedzinie uprawy ro�lin. Kto wie, czy nie s� lepsi od
Bu�gar�w,
300 ROZMOWY Z KATEM
kt�rzy kultur� ogrodnicz� maj� we krwi. Ci wi�niowie Luksembur-czycy (�agodni,
zdyscyplinowani fachowcy) byli zadowoleni z pracy u mnie. To zawsze lepiej ni�
siedzie� za drutami lub harowa� w kamienio�omach.
- Kto pilnowa� wi�ni�w?
- M�j synek, Olaf. Mia� co prawda tylko osiem lat, ale by� bojowy i �o�nierski.
Sprawi�em mu czarne d�ugie buty z giemzowej sk�ry i kaza�em uszy� mundur SS-ma�ski.
Ma�y wygl�da� wspaniale. Pami�tam, jak przechadza� si� w pe�nym uniformie SS wok�
pracuj�cych ch�op�w i ogrodnik�w luksemburskich. Pan my�li, �e by� bezbronny? Nie!
M�j Olaf, dozoruj�c wi�ni�w, mia� sztylet SS-ma�ski oraz prawdziwy karabinek w�oski
(tylko W�osi produkowali bardzo kr�tkie karabiny o normalnym kalibrze). Karabinek
by� nabity.
W celi szaro.
- Herr Gott! - westchn�� Schieike.
Stroop mia� - powtarzam - du�o zaj�� w Wiesbadenie, m.in. podpisywa� wiele
dokument�w i decyzji. Jego personel biurowy by� dobrze wyszkolony: wytrawne
maszynistki, wyspecjalizowane sekretarki, ruchliwi adiutanci oraz fachowi
sztabowcy. Gdy Stroop skar�y� si� kiedy�, �e mia� mas� roboty typu kancelaryjnego i
�e broni� si� przed nawykami biurokratycznymi, zapyta�em:
- Czy pan nie lubi siedzie� za biurkiem? Czy ma pan wstr�t do samej instytucji
urz�dowego biurka? Stroop zdziwiony:
- Biurka? O co panu idzie? Owszem, lubi� od czasu do czasu zasi��� przy biurku,
masywnym, rozleg�ym, bez teczek i papierzysk na blacie. Takie biurko nadaje
splendoru urz�dowi i m�czy�nie, kt�ry wydaje polecenia, przyjmuje pro�by. Biurko
powinno by� z dala od wej�cia i robi� wra�enie na petentach. Adolf Hitler mia�
pi�knie urz�dzone gabinety specjalne. Wielka, d�uga sala. Przy tylnej �cianie
kolosalne biurko. Sz�o si� i sz�o od drzwi do tego biurka jak do o�tarza. Ma�e
biurko - ma�y folwarczek. Du�e biurko - wielkie dobra, centralne zarz�dzanie i
najodpowiedniejsze decyzje.
O�MIOLETNI SS-OWIEC 301
- Ale chyba pan nie lubi� dzia�a� zza biurka? Wola� pan, my�l�, robot� nie typowo
urz�dnicz� czy sprawozdawcz�, ale prac� w ci�g�ym ruchu, na powietrzu.
- Naturalnie! Polityka i walka wymagaj� czynu, a nie urz�do�e-nia (to s�owo
powiedzia� Stroop po polsku) i hemoroid�w. Zawsze przydziela�em sobie do sztabu
kilku uczonych oficer�w SS dla prac koncepcyjnych i kalkulacyjnych, dla opracowa�
naukowych i planowania. Ponadto pilnowa�em, �eby personel kancelaryjny by� niedu�y,
lecz wyszkolony, sprawny...
- ...i przystojny - wtr�ci� Schieike. - Blondynki, silne w piersiach i w biodrach
szerokie, pi�knie dekoruj� urz�d, pod warunkiem, �e ortograficznie pisz�.
Zacz�li weso�o obgadywa� kobiety ze s�u�b pomocniczych SS, przy czym Schieike
wielokrotnie powtarza� s�owa: "Arsch" i "Pflaum-federn". Ale Stroop szybko
zreflektowa� si�, �e to zbyt frywolna rozmowa dla genera�a. Wr�ci� wi�c do mego
pytania o biurka.
- Biurko, urz�d i papierki s� konieczne, bo porz�dek ideologiczny i wierno�� partii
oraz narodowi uzewn�trznia si� w dokumentach i w archiwach. Lecz istot� �ycia i
dzia�a� cz�owieka jest ruch fizyczny, akcja bezpo�rednia, manewrowanie grupami
ludzkimi, ziemia uprawna, las, powietrze, ko�, auto, marsz, bieg, strza�. Pot
ciekn�cy ze sk�ry, a nie pusta g�owa po nocy nieprzespanej wskutek rozwa�a� i
dyskusji, cechuj� nowoczesnego obywatela nowoczesnej zbiorowo�ci. Zbyt intensywne
my�lenie zabija cz�owieka.
- Ale podpisywa� pan akta przy biurku?
- Tak. Musia�em podpisywa�, lecz mnie to m�czy�o. Stara�em si� wi�kszo�� spraw
przekazywa� sztabowcom, referentom i adiutantom. Pisma przedstawiane do mojego
podpisu czyta�em bardzo uwa�nie. Aparat wykonawczy mo�e by� zdyscyplinowany i
wierny, pami�ta� jednak nale�y, �e podw�adni mog� z g�upoty, z zawi�ci lub z cudzej
inspiracji pod�o�y� szefowi �wini�. Cz�owiek podpisze g�upstwo, a potem si� t�umacz
w G��wnym Urz�dzie SS! W takich sytuacjach zawsze by�em uwa�ny. Przyda�a si�
praktyka w inspektoracie katastralnym ksi�stwa Lippe i w kancelarii kompanijnej
podczas pierwszej wojny! Lepiej mniej ni� wi�cej napisa� i podpisa�.
302 ROZMOWY Z KATEM
Stroop nie mia� �atwej sytuacji jako wielkorz�dca Rhein-West-mark. W czasie jego
pobytu w Wiesbadenie Niemcy zachodnie (a wi�c i Bereich) by�y obiektem coraz
dotkliwszych bombardowa� alianckich. Front zachodni przybli�a� si�, a po�udniowy
trzeszcza� w szwach. Eskadry angielskie i ameryka�skie zrzuca�y co noc tysi�ce bomb
w pasie Renu. Dla ochrony urz�dze� wojskowych i gospodarczych oraz ludno�ci Stroop
�ci�ga� sk�d m�g� artyleri� przewciwlotnicz� rozmaitego kalibru. Po Renie p�ywa�y
opancerzone jednostki Wasser-polizei z dzia�kami przeciwlotniczymi. Wa�ne obiekty
otoczono zaporami balonowymi. Stroop kaza� rozbudowa� sie� posterunk�w alarmowych.
Wskutek systematycznych bombardowa� (szczeg�lnie w 1944 i 1945 roku) stale
wybucha�y po�ary, trzeba by�o ci�gle reperowa� zdruzgotane tory kolejowe i dworce,
chroni� zak�ady zbrojeniowe oraz zapobiega� awariom.
- Musia�em trzyma� nar�d za mord�, a cudzoziemskim robotnikom i je�com wojennym
na�o�y� takie kaga�ce, �eby nie �mieli pisn�� - powiedzia� raz Stroop.
- Ale kraj by� niszczony, a ludno�� n�kana. Czy meldowano panu o przejawach
niezadowolenia, protestu, buntu? - spyta�em.
- Parali�owano nam przemys� - Stroop nie odpowiedzia�, tylko ci�gn�� sw� kwesti�. -
Jeden koncern w pobli�u Frankfurtu nad Menem nie by� bombardowany przez aliant�w.
Na koncern mieli chrapk� Anglicy i cz�� jego akcji wykupili przed wojn� i w czasie
wojny (na gie�dach szwajcarskich). Niedaleko gmach�w i hal koncernu bieg�y dwie
drogi samochodowe. Ta bli�sza zak�ad�w nie by�a nigdy bombardowana. Je�dzi�em wi�c
ni�, bo dawa�a pe�ne bezpiecze�stwo.
- W Wiesbadenie szyby cz�sto wypada�y z ram okiennych. W mojej willi wszystkie okna
by�y po bombardowaniu natychmiast oszklone. Nie mog�em dopu�ci�, �eby ludno��,
oficerowie i �o�nierze widzieli, jak wy�szy dow�dca SS i policji w Rhein-Westmark
�pi przy wybitych szybach.
- Mia�em k�opoty - ci�gn�� Stroop - bo moi sztabowcy tak�e chcieli mieszka� za
szybami. A tu ,,szklane deputaty" sk�pe, nawet dla oficer�w SS. Ludno�� pozabija�a
otwory deskami, magistraty przy-
O�MIOLETNI SS-OWIEC 303
dziela�y szk�o na dwa okna dla rodziny. Niedaleko zajmowa� ma��, w�asn� will� ten
wehrmachtowski genera�, dr H�rmann, kt�ry kierowa� w moim sztabie wydzia�em je�c�w
wojennych. Skar�y� si�, �e zi�bnie nocami, nie mo�e w domu pracowa�, a jego rodzina
ci�ko chora. Prosi� o dodatkowe szklenie. Musia�em odm�wi�, gdy� trzeba by�o za
ka�d� cen� respektowa� rozkazy, zgodnie z wytycznymi Heinricha Himmlera.
- Dlaczego pan tego genera�a nie umie�ci� w pokoju swej zawsze oszklonej willi? -
pyta Gustaw Schieike. Stroop szybko odpowiada:
- Im powa�niejsze k�opoty, tym silniej nale�y �ci�ga� cugle dyscypliny. Dow�dztwo
nie mo�e si� zbytnio spoufala� z podw�adnymi, nawet gdyby reprezentowali wysok�
rang�, intelekt i charakter.
- W piwnicach wiesbade�skiej willi zbudowano dla pana i rodziny betonowy schron.
Genera� H�rmann mia� chyba podobny schron u siebie?
- Nie - odpowiada Stroop. - Genera� mieszka� w swojej willi, a przepisy zabrania�y
dostarczania cementu dla przer�bek (nawet schronowych) w prywatnych domach SS-
mann�w, wojskowych i urz�dnik�w.
- Czy pan odwiedza� ska�� na prawym brzegu Renu, sk�d Lorelei wabi�a �eglarzy, aby
- urzeczeni jej g�osem - wpadali na g�azy i rozbijali �odzie? - spyta�em kiedy�
Stroopa w trakcie jego gaw�d o starogerma�skich sagach.
- Od Wiesbadenu do wzniesienia lorelajskiego by�o w prostej linii oko�o trzydziestu
kilometr�w; tyle, co do Frankfurtu nad Menem. Nieraz przeje�d�a�em "horchem" lub
pot�nym "maybachem" obok tej ska�y. Patrz�c na ni� i na zakr�t Renu, dzi�
bezpieczny dla �eglugi, my�la�em cz�sto o naukach, jakie wyp�ywaj� z tej
germa�skiej legendy dla wszystkich prawdziwych Niemc�w. Trzeba by� twardym,
dzielnym i likwidowa� �yciowe zapory. I nigdy nie nale�y s�ucha� w powa�nych
kwestiach g�osu niewiasty, nawet najfbremniejszej, niebieskookiej blondynki.
Kobieta to pi�kny tw�r, ale kobieta niemiecka ma wielkie
304 ROZMOWY Z KATEM
zadanie narodowe przed sob�. Jest potrzebna do prowadzenia domu, do kuchni, dp
salonu, do wychowania dzieci...
- ...i do czego jeszcze? - wtr�ci� Schieike. Roze�mieli si� rubasznie, po
germa�sku, a wi�c tak g�o�no, �e oddzia�owy musia� zapuka� ostro w drzwi.
Stroop, powtarzam, nie mia� lekkiego �ycia w Wiesbadenie. Cz�sto musia� je�dzi� w
dalekie podr�e, naglony pilnymi sprawami. Bywa� w Luksemburgu, niekiedy w Pary�u,
gdzie w zwi�zku z kwesti� lotary�sk� przeprowadza� konsultacje i podejmowa� wsp�lne
decyzje z okupacyjnymi szefami Francji. �onie przywozi� z Pary�a jedwabn� bielizn�
i pantofle, czasami perfumy. Kosmetyk�w nigdy, gdy� "prawdziwa Germanka nie pudruje
si� i nie maluje".
Raz wraca� z takiej wyprawy, upojony paryskimi sukcesami.
- Kierowca wolno prowadzi� w�z - opowiada Stroop - bo noc, a reflektory samochodowe
zakryte (szparki w pokrowcach) zgodnie z przepisami o zaciemnieniu. By�o ju� blisko
domu, jakie� pi��dziesi�t kilometr�w od Wiesbadenu, po zachodniej stronie Renu.
Szofer poprosi� o zgod� na zwi�kszenie pr�dko�ci. Pozwoli�em. I mnie by�o t�skno do
�ony...
- W Pary�u pan genera� wypo�ci� si�? - pyta Schieike.
- M�wi�em wielokrotnie, �e �aden niemiecki genera� nie chodzi do burdelu - z�o�ci
si� Stroop.
- Nie chodzi w mundurze, lecz po cywilnemu. A pan genera� zawsze nosi� uniform. Ile
taki mundur musia� kosztowa�! Ho, ho!
- Cena pe�nego umundurowania generalskiego razem z p�aszczem i dodatkami wynosi�a
kilkaset marek - odpowiedzia� Stroop ju� spokojnie. - Musia�em mie� stale siedem
takich uniform�w, polowych, garnizonowych, galowych. Ale mnie drogo nie kosztowa�y,
bo w SS--owskich zak�adach krawieckich kalkulowano taniej ni� w normalnych firmach.
To samo z obuwiem. Dop�aca�em po pi�� marek szewcom z warsztat�w SS za
"wypieszczenie" d�ugich but�w kawaleryjskich.
- Mas� pieni�dzy wydawa� pan na umundurowanie - stwierdzam.
O�MIOLETNI SS-OWIEC 305
- Sta� mnie by�o na to - odpowiada Stroop. - Mia�em wysok� pensj�.
- Ile zarabia� miesi�cznie genera� SS? - pytamy jednocze�nie.
- Otrzymywa�em zasadniczej pensji 1300 Reichsmarek. Do tego premie i specjalne
nagrody wr�czane w adiutanturze Heinricha Himmlera. W sumie zarabia�em do 2000
Reichsmarek miesi�cznie.
Schieike gwa�townie o�ywiony. Por�owia� na twarzy, w oczach z�e b�yski.
- To dlaczego - rykn�� - na odprawach partyjnych i SS--owskich wmawiano, �e w
czasie wojny pensje najwy�szych dygnitarzy nie przekraczaj� 1000 marek miesi�cznie?
- spyta�. - Do pa�skich pieni�nych pobor�w, Herr Genera�, doliczy� trzeba dodatki:
darmowe mieszkanie, przydzia�y �ywno�ci, alkoholu, papieros�w, dwa auta, dw�ch
ordynans�w, dwie kuchty, dw�ch szofer�w, kilkunastu darmowych Luksemburczyk�w w
ogrodzie i parku oraz bezp�atne us�ugi Lebensbornu, He�m�w, kurort�w, klub�w
je�dzieckich, knajp i bufet�w. Teraz widz�, jaka to by�a "braterska r�wno��" mi�dzy
wy�szymi SS-Fuhrerami a Mannschaftem Sztafet Ochronnych i szeregowymi nazistami!
Schieike r�bn�� pi�ci� (po raz pierwszy!) w �elazny blat stolika przyokiennego, a�
Biblia podskoczy�a. Stroop nie zareagowa� zwyk�ym u niego kontratakiem s�ownym,
pe�nym pasji, z�o�liwo�ci, a niekiedy obrazy. Wprost przeciwnie - spokornia�,
skurczy� si� i zestracha�. Na twarzy p�u�miech s�u�alczy i przymilny. Milczy
milczeniem pos�usze�stwa.
Po niejakim czasie Schieike przypomnia�, �e genera� ma doko�czy� opowiadanie o
powrocie autem z Pary�a do Wiesbadenu. Stroop z ch�ci� podj�� temat:
- Wi�c pozwoli�em szoferowi przekroczy� norm� nocnej pr�dko�ci samochodowej. Nagle
kierowca przekl��, ostro hamuj�c. Melduje, �e przejecha� owc�. Wysiadam z
adiutantem, �wiecimy latarkami. Pod ko�ami owca. Szofer wjecha� w stado, kt�re
w�a�nie jaki� starszy ch�op przep�dza� przez drog�. Adiutant go ruga: "Jak �miesz
nara�a� pana genera�a na takie niebezpiecze�stwo i przep�dza� barany przez drog�!"
Ch�op na to: ,,Bardzo przepraszam Wasz� Ekscelencj�, ale Ortsieiter nakaza�
przeprowadza� stado przez drog� publiczn� tylko noc�,
20 Rozmowy z katem
306 ROZMOWY Z KATEM
z uwagi na naloty bandyt�w angielskich. Mam ��ki z dw�ch stron szosy. Musz�
dostarcza� kontyngenty mi�sne. Je�li mam by� ukarany, to niech Wasza Ekscelencja
spowoduje, abym dosta� kar� ch�osty, gdy� nie mog� siedzie� w areszcie jako jedyny
opiekun i pasterz stada. Synowie i wnuki na froncie, a �ona zgin�a podczas nalotu."
- Wzruszy�em si� szczer�, ch�opsk� pro�b� - ko�czy Stroop. - Wida� by�o, �e to
stary �o�nierz jeszcze sprzed pierwszej wojny �wiatowej. Przebaczy�em win� i da�em
mu b�yszcz�c� dwumark�wk�. Dwie marki to kawa� grosza!
.
XXIV. Werwolf - ostatni szaniec
Wielokrotnie Stroop przegl�da� listy od rodziny, przysy�ane 'do wi�zienia. Mia� ich
sporo. Z kilku paczek, okr�conych nitk�, wyci�ga� koperty i arkusiki, zapisane
kobiecym najcz�ciej pismem - od �ony, matki i c�rki. Zak�ada� okulary, studiowa�
ka�de s�owo, bada� podteksty. Misterium list�w, cz�ste za kratami.
Po �niadaniu. Stroop przy ,,o�tarzyku" prze�uwa dawn� korespondencj�. Jest to
zaj�cie, kt�re intensywnie pobudza wspomnienia o bliskich - czu�e, zawsze
wyidealizowane. Listy z domu pomagaj� przetrwa�; niekiedy za�amuj� - gdy wi�zie�
martwi si� o dzieci lub jest zbyt zazdrosny o �on�.
Stroop czyta. Ma twarz frasobliw�, cho� spokojn� i nawet od czasu do czasu
szcz�liw�.
Drzwi otwieraj� si� znienacka.
- Nazwisko? - pyta stra�nik, wskazuje na Stroopa, drug� r�k� trzyma z ty�u. Stroop,
wypr�ony, odpowiada. Stra�nik wyci�ga d�o� zza siebie i wr�cza list.
- Bardzo d�enkuje, panje odd�a�owy - g�os Stroopa przymilny, roze�miany.
Zostajemy sami. Stroop ju� przy stoliku. Ogl�da kopert� skrupulatnie. Przed�u�a t�
wyj�tkow� w naszej sytuacji pewno��, �e po okresie, kt�ry tylko on mo�e skr�ci� lub
przed�u�y�, oczekiwanie na pewno si� spe�ni. List wyj�ty. Nie czyta. K�adzie kartki
z�o�one w czworo na blacie stolika, obraca je palcami, chce rozwin��. Zn�w si�
wstrzymuje.
- Czy nie za du�o tych przyjemno�ci?! A mo�e on si� boi wie�ci z Heimatu? - my�l�.
Schieike i ja udajemy pe�n� oboj�tno��, ale ka�dy nads�uchuje
MORD NA AMERYKA�SKICH LOTNIKACH 363
szmer�w od stolika i zerka na szcz�liwca. List by� gruby, z za��cznikami, pisany na
maszynie. Stroop go czyta wielokrotnie. Ale pary z g�by nie puszcza.
Po dw�ch godzinach, gdy zamiata�em cel� przed umyciem pod�ogi (na mnie przypada�
dy�ur), Stroop niespodziewanie powiedzia�:
- Dosta�em pismo od adwokata, kt�ry nie zdo�a� mnie obroni� w Dachau przed s�dem
ameryka�skim.
- Ma pan wyrok od Amerykan�w?! - jestem zaskoczony i pytam, jak by�my si� mieli
zaraz rozsta�: - Kiedy? Za co? Ile? D�ugo pan tam siedzia�?
- Szpokojnie, szpokojnie. Zaraz opowiem. Amerykanie przy-skrzynili mnie 8 maja 1945
i po prawie dw�ch latach skazali, jako by�ego H�here SS-und Polizeifuhrera Rhein-
Westmark, na kar� �mierci za czyny nie pope�nione. Proces trwa� ponad dwa miesi�ce
i sko�czy� si� 21 marca 1947 w Dachau.
- Tam, gdzie ob�z koncentracyjny i pa�ska SS-Fuhrerschule?
- Tak. W Dachau, przed Military Government Court' odbywa�y si� procesy wielu
cz�onk�w NSDAP i SS oraz wojskowych. Moja sprawa by�a poszlakowa. Narobi�em im
pocz�tkowo bigosu, protestuj�c, �e nie ma genera�a w sk�adzie orzekaj�cym. Armia
USA przestrzega, �eby genera�a s�dzi� komplet, w kt�rym zasiada r�wnie� genera�.
Wiedzia�em o tym.
- Ale pan by� genera�em policji i to nie zawodowym, lecz z nominacji swej partii. W
Waffen SS doszed� pan do porucznika. Jak si� nazywa� taki porucznik?
- Oberleutnant der Reserve.
- To nomenklatura wehrmachtowska, Herr Stroop. A w broni SS?
- Obersturmfuhrer der Reserve in Waffen SS.
- Je�liby nawet uzna� Waffen SS za normalne wojsko, to by� pan tam porucznikiem.
Wi�c po c� mia� s�dzi� genera�?
- Pan upraszcza spraw� - zaperzy� si� Stroop. - Przecie� jestem od lipca 1944
genera�em-leutnantem Waffen SS.
- Skoro si� pan piekli�, to nic dziwnego, �e Amerykanie
' Military Gouvernment Court - trybuna� wojskowy w ameryka�skiej strefie
okupacyjnej w Niemczech.
364 ROZMOWY Z KATEM
przydzielili genera�a do kompletu s�dz�cego. Nie chcieli da� argumentu, �e
lekcewa�� wnioski oskar�onego. A ten s�dzia-general by� grzeczny?
- Bardzo. Nazywa� si� Kie�, jak nasza kilo�ska baza marynarki wojennej. Traktowa�
mnie po d�entelme�sku, z respektem dla wsp�lnej nam rangi. Ale, przy ca�ej
uk�adno�ci, chytrusik pierwszej klasy. Genera� Kie� to �yd.
- Sk�d pan wie?
- Wiedzie� to nie wiem, ale tak si� wydaje. Prawie wszyscy ze sk�adu s�dziowskiego
byli �ydami lub masonami. Przygl�da�em im si�. Wi�kszo�� bruneci.
- "Nordyk�w" nie by�o?
- Jeden, jasnow�osy. A mo�e dw�ch. Ale psychicznie zjudaizo-wani. Prokuratorzy
za�...
- W jakich stopniach? - przerywa Schieike.
- Podpu�kownik, kapitan oraz cywil. Wszyscy o cechach niearyj-skich. Cywil mia�
nawet imi� Dawid czy Natan.
- U Anglosas�w istnieje obyczaj nadawania przy chrzcie imion biblijnych - m�wi�.
- Bo Anglicy i Amerykanie prze�arci s� tr�dem �ydowszczyzny - odpar� Stroop z min�
profesora.
- Kto by� pa�skim obro�c�? - pyta Schieike.
- Mia�em dw�ch: podpu�kownik i major. Jeden nosi� m a s o � -s k i pier�cie�.
- Maso�ski?
- Tak m�wili koledzy.
- Za co pana s�dzili, �e tak d�ugo prowadzono rozpraw�?
- Przecie� nie by�em jedynym oskar�onym! S�dzono dwudziestu dwu ludzi.
- Wielki proces! Oskar�eni to elita SS?
- Sk�d�e! Tylko kilku. Reszta - p�otki SS-owskie, nie znane mi. Z wa�nych
oskar�onych by�, poza mn�, SS-Oberfuhrer doktor Hans Trummler, m�j dow�dca Policji
Bezpiecze�stwa i S�u�by Bezpiecze�stwa.
- Za co was s�dzili? - ponawiam pytanie.
- Za to, �e�my si� rzekomo nie przeciwstawiali spontanicznym samos�dom ludno�ci nad
spadochroniarzami USA.
- To�cie ameryka�skich komandos�w linczowali?
MORD NA AMERYKA�SKICH LOTNIKACH 365
- Pan mnie �le zrozumia�. Na procesie nie sz�o o wojska spadochronowe czy
komandos�w na ty�ach front�w, lecz o pilot�w ameryka�skich, kt�rzy przymusowo
l�dowali na spadochronach po zestrzeleniu lub katastrofie samolotu.
- O lotnik�w? O �o�nierzy US Aires Forces?
- Tak. To byli zbrodniarze. Bombardowali wsie, ko�cio�y, zabytki, masakrowali
ludno�� z lotniczych karabin�w maszynowych, palili ��obki, przedszkola i dzieci -
wyrzuci� z pasj�.
Ko�czy�em zamiatanie pod�ogi i nie wiem, czy dlatego, �e ju� nie potrzebowa�em
trwa� w p�przysiadzie, czy �e Stroop mnie zez�o�ci�, zerwa�em si� na r�wne nogi i
pytam:
- Lotnicy, kt�rzy l�dowali przymusowo, byli je�cami wojennymi?
- Tak - odrzek� Stroop.
- Wi�c podlegali procedurze s�dowo-militarnej przewidzianej przez prawo
mi�dzynarodowe i wasze przepisy.
- Jasne! - szepn�� Schieike, kt�ry bacznie bra� udzia� w dyspucie, milcz�c na og�.
- Je�eli tak, to z jakiej racji, Herr Stroop, mo�e pan twierdzi�, bez
autorytatywnych ustale�, �e ka�dy str�cony lotnik aliancki bombardowa� ko�cio�y i
szpitale oraz ostrzeliwa� rolnik�w i dzieci na polu?
Stroop zrazu nie odpowiedzia�. Namy�li� si� i rzek�:
- Powszechnie wiadomo, �e lotnicy ameryka�scy byli zwyk�ymi terrorystami,
mordercami, �e walczyli metodami sprzecznymi z normami kulturalnego �wiata.
- Co to znaczy: "powszechnie wiadomo"?
- Mieli�my takie stwierdzenie najwy�szych w�adz, m.in. rozkaz Heinricha Himmlera.
- Rozkaz jawny czy tajny? - pytam.
- Tajny.
- A wi�c wykonywa� pan polecenie Himmlera, aby l�duj�cego przymusowo lotnika USA
zlikwidowa� drog� ,,spontanicznych" lincz�w?
Nie odpowiada. A ja znowu zez�o�ci�em si� i wygarn��em:
- Takie rozumowanie opiera si� na poj�ciu odpowiedzialno�ci zbiorowej, na afirmacji
metod bandyckich.
366 ROZMOWY Z KATEM
- Jak pan �mie tak m�wi�? - atakuje Stroop.
- Bo staram si� nazywa� sprawy po imieniu, gdy rozmawiam nie z wariatem i nie pod
luf� pistoletu.
- O zlinczowaniu dowiadywali�my si� zawsze po fakcie - Stroop szepce podniecony.
Ale nie patrzy w oczy, tylko na wizjerk�.
- Niech pan nie opowiada bajeczek. Mo�e pan to robi� poza cel�. Panie Schieike -
zwracam si� do Sittenpolizisty - co przeci�tni ludzie z niemieckich wsi i
miasteczek zrobi� z umundurowanym je�cem?
- Zamkn� go w kom�rce albo w paradnej izbie bauerskiej (to� wi�zie� ma mundur),
natychmiast zatelefonuj� do wachy policyjnej lub wojskowej i b�d� czeka�. Chyba, �e
ten lotnik zacznie rabowa�, gwa�ci� dziewczyny. Wtedy go zwi��� i zn�w b�d� czeka�
na decyzj� w�adzy.
- S�yszy pan - m�wi� do Stroopa. - Ale co tam b�dziemy si� k��ci�. Powiedz pan
lepiej, jak was s�dzono, a przez ten czas zmyj�.
Chlusn��em wod� z miski i zacz��em zbiera� szmat� brud z pod�ogi, wbity w
chropowato�ci i szczeliny. �cierk� wy�yma�em w kiblu, a potem macza�em j� w misce,
zn�w my�em asfalt i oczyszczony kawa�ek wyciera�em innym ga�ganem, do sucha. Robota
sz�a szybko. A Stroop opowiada� o procesie w Dachau. Opisywa� sal� s�dow�,
stra�nik�w z MP2, publiczno��, metody porozumiewania si� z �on� itp. W ko�cu rzek�:
- Oskar�ali nas o zg�adzenie dziewi�ciu lotnik�w USA. Mnie przypisano pi�ciu. Kar�
�mierci dosta�em za czyny, o kt�re si� nawet nie otar�em...
- Chwileczk�! - przerwa�em. - Jak brzmia�y te punkty oskar�enia?
- Wymieniono z nazwiska o�miu lotnik�w USA oraz jednego bez nazwiska i stwierdzono,
przy pomocy �wiadk�w i zapisk�w, �e w tych i tych dniach znaleziono ich martwych...
- Kiedy?
- Od jesieni 1944 do maja 1945 roku. Jeden przypadek mia� miejsce w Wiesbadenie,
pozosta�e - w r�nych miejscowo�ciach XII okr�gu wojskowego. Ja o tym nie wiedzia�em
ani nie dawa�em rozkaz�w likwidacji.
2 Military Police, MP - ameryka�ska �andarmeria wojskowa.
367
MORD NA AMERYKA�SKICH LOTNIKACH
- Kto ich zabi�?
- Niekt�rzy ni�si funkcjonariusze, jak m�wiono w s�dzie.
- Podlegli panu?
- Nie bezpo�rednio - odpowiada Stroop. - Przecie� mia�em pod sob� sto trzydzie�ci
tysi�cy ludzi. Zna�em tylko sztabowc�w i g��wnych dow�dc�w policji, SS, NSDAP i
wojska. Z takimi p�takami, co siedzieli obok mnie na �awie oskar�onych, nie mia�em
nigdy do czynienia, gdy� by�em genera�em.
- "P�taki" przyzna�y si�.
- Bo im udowodniono.
- A panu nie?
- Nie mogli dowie��, bo nie bra�em w tym udzia�u.
- Musieli zwala� na pana win�, bo inaczej, jak by s�d m�g� pana skaza�?
- Oczywi�cie. Ci wsp�oskar�eni to ho�ota i g�wniarze. T�umaczyli si� przed
trybuna�em, �e rozkazy sz�y z g�ry. No, i skazano mnie, niewinnego.
Zmywa�em dalej pod�og�, w kucki, niedaleko drzwi. Po chwili pytam znad asfaltu:
- Jak tych je�c�w u�miercano?
Stroop milczy. S�ycha� chwarszczenie szmaty. Czekam. Gdy inn� �cierk� myj� dalszy
odcinek pod�ogi, ponawiam pytanie:
- No, jak ich u�miercano?
- Rozmaicie - odpowiada Stroop z wyra�n� niech�ci�. Nagle o�ywia si� i m�wi z
odwag�: - Rozmaicie. Jednego z lotnik�w--terroryst�w tamci z mego procesu zabrali
do auta, wywie�li za miasto w zaro�la i...
Tu Stroop markuje wyci�gni�cie rewolweru z kabury. Podnosi d�o� na wysoko�� czo�a,
szybko j� opuszcza, zginaj�c palec, jakby naciska� cyngiel.
- ...ein Genickschuss mit der Pistole3. Porcja o�owiu w ameryka�ski kark! - ko�czy
dziarskim tonem.
Nalatuje w tempie szybszym, ni� impulsy elektronowe, przesz�o�� okupacji. Jestem
w�ciek�o�ci� i zwierz�ciem, przed �renicami czerwono.
Ein Genickschuss mit der Pistole (niem.) - strza� z pistoletu w potylic�.
368 ROZMOWY Z KATEM
Brudn� �cierk� r�bi� w Stroopa. Mia� szybki refleks. By�em o trzy kroki, a uchyli�
si� pod okno. Szmata pacn�a w bia�� �cian�, nad zielon� lamperi�.
Oprzytomnia�em. B�yskawicznie wracam na drugi biegun cz�owiecze�stwa. M�wi�:
przepraszam. Spogl�dam w chmury. S�ysz�, jak Schieike szepce przy drzwiach:
Schade4.
Wkr�tce sytuacja uleg�a za�agodzeniu przez konieczno�� wsp�lnego nape�niania
brzucha i przez incydent z ,, Blacharzem". Tak nazwali�my oddzia�owego z
przypi�tymi na sta�e odznaczeniami, kt�re w �argonie wi�ziennym nosz� miano
"blach". "Blacharz" obruga� Stroopa i mnie za wygl�danie oknem. Stroop, zawsze
lojalny wobec stra�nik�w, bardzo si� zdenerwowa�, �e on - genera�! - naruszy�
regulamin, �e go zaraz na tym z�apano i �e po kiego diab�a chcia� si� przez okno
przyjrze� szy korce z pralni.
Pr�bowa�em roz�adowa� jego napi�cie. M�wi�em m.in., �e tendencj� wszystkich wi�ni�w
�wiata jest wymijanie regulamin�w. Inaczej, nudno. A gdy si� wpadnie, nie nale�y
si� zbytnio przejmowa�. Stroop powoli wraca� do r�wnowagi, ale jego potakiwanie
by�o pozorne. Jak mog�em rozkruszy�, lub cho�by nadwer�y�, wiekow� skorup�
pos�usze�stwa wobec w�adzy?! Gdy podniecenie zel�a�o, Schieike rzek�:
- Za pos�uchanie szczebiotu szykorki i za �ypni�cie na jej w�sko�� w pasie i
grubo�� w biu�cie warto ryzykowa� "blacharskie" ruganie. Co?
Stroopowi twarz sp�sowia�a. W oczach o��w. Ale nie odpowiedzia�.
Nazajutrz zn�w rozmowa o Amerykanach. Dr��y� nas �w temat po wyznaniach Stroopa o
Military Government Court i zlikwidowanych lotnikach.
- Pan zna Amerykan�w, Herr Stroop, i z ostatniej fazy wojny,
4 Schade (niem.) - szkoda.
MORD NA AMERYKA�SKICH LOTNIKACH 369
i z odsiadki w ich wi�zieniu - zaczynam ostro�nie. A on natychmiast odpowiada:
- A wy, tu w Polsce, ich nie znacie? To prymitywy, marni �o�nierze, tch�rze.
- Tch�rze? - dziwi� si�. - M�wi� pan, �e maj� kowbojsk� natur�, a kawalerzy�ci,
wed�ug pana, nie s� l�kliwi.
- Tch�rze! Oni si� z zasady cofali, gdy nasi szli do bezpo�redniego natarcia.
Schieike potakuje:
- Jak rozpoczynali�my g�sto strzela�, to Amerykanie nogi za pas. Podci�gali
artyleri�, k�adli zmasowany ogie� i samolotami atakowali nasze pozycje, jakby to
by�a linia Zygfryda. Niebo ciemnia�o od stad samolot�w. Dywanowe bombardowali metr
ko�o metra, bandyci! Drezno, cho� og�oszono je za miasto otwarte, tak strzaskali,
�e niech jasny szlag trafi! Wygolili tam dwie�cie tysi�cy bezbronnych ludzi w ci�gu
kilku dni.
- Dwie�cie tysi�cy? Bez przesady, Herr Schieike! Ile czasu potrzeba, �eby zabi�
dwie�cie tysi�cy os�b normaln� broni� (nie m�wi� o bombie atomowej). Podzielmy t�
sum� na p�.
- Dobrze. Niech b�dzie sto tysi�cy.
- A na cztery?
- Co? Tylko pi��dziesi�t tysi�cy ofiar w Dre�nie? Co to, to nie.
- Wi�c proponuj�, krakowskim targiem, siedemdziesi�t pi�� tysi�cy. Mo�e si� myl�,
ale nale�y w�tpi�, �eby tylu ludzi mo�na by�o u�mierci� bombami w kilkudziesi�ciu
nalotach. Wed�ug szacunkowych oblicze�, na warszawskim Starym Mie�cie, w czasie
Powstania 1944, zniszczyli�cie n�kaj�cym bombardowaniem samolotowym, artyleri� i
miotaczami min, i inn� broni� w ci�gu miesi�ca oko�o 90 procent budynk�w. A poleg�o
w tym piekle 10 procent przebywaj�cych tam ludzi. Zg�d� si� pan na te
siedemdziesi�t pi�� tysi�cy. I tak daj� du�y rabat, bo obaj nic dok�adnego na temat
Drezna nie wiemy.
- Zgoda. Niech b�dzie siedemdziesi�t pi�� tysi�cy5. Ale wr��my
5 Wed�ug r�nych danych, przytaczanych w literaturze przedmiotu, w czasie
najwi�kszego nalotu dywanowego lotnictwa sprzymierzonych na Drezno w lutym 1945 r.
poleg�o oko�o 200-300 tysi�cy os�b.
24 - Rozmowy z katem
370 ROZMOWY Z KATEM
do taktyki Amerykan�w. Gdy ogniem prze�amali op�r, zn�w sz�o wojsko, na gotowe. Ich
�o�nierz nie potrzebowa� walczy� wr�cz.
- Czy to �le? - pytam. - Po co m�czy� si� i ewentualnie zgin��, gdy za cz�owieka
walczy technika: artyleria i samoloty.
- Racja - rzek� Schieike. - Bandyci to oni byli, ale swoich ludzi oszcz�dzali.
- Ameryka�skie dow�dztwo za bardzo cacka�o si� z prostym �o�nierzem - w��czy� si�
Stroop. - Musia�o si� cacka�, gdy� rozpieszczony Amerykanin, bez tradycji
�o�nierskich, wyznawca dolara, z ci�gotami pacyfistycznymi, nie chcia�by si� bi�,
gdyby mu nie stworzono luksusowych i mo�liwie najbezpieczniejszych warunk�w walki.
- Tu idzie, Herr Stroop, o rzecz wa�niejsz� - powiedzia�em ze zmarszczonymi brwiami
- o odpowied� na pytanie, czy dow�dca zrobi� wszystko, aby osi�gn�� cel bez straty
w ludziach? I pan zapewne rozmy�la� nieraz, w jakim zakresie by� pan odpowiedzialny
za �mier� Paula, Willego lub Hansa.
- Ja nigdy �adnego Hansa...
- Panie Stroop, m�wi� symbolicznie.
- Aha! Rozumiem.
- ...za �mier� Hansa - ko�czy�em zdanie - pos�anego przez pana z zadaniem bojowym.
Albo przez pa�skiego podw�adnego, kt�remu pan nie stworzy� warunk�w do wykonania
rozkazu.
- Pan ma liberalny, inteligencki punkt widzenia - wywn�trza si� Stroop. - Gdybym
mia� tak rozdziela� w�os na cz�ci, �adnej akcji bym nie przeprowadzi�. Oficer lub
genera� powinien przede wszystkim dba� o zwyci�stwo. Na wojnie krew si� musi la�.
- Lepiej, �eby si� la�a benzyna - przerwa� Schieike. - Dow�dca musi by� odwa�ny,
ale jednocze�nie cwaniak. Oraz nie powinien zast�powa� sprz�tu lud�mi. Tacy byli
genera�owie Eisenhowera. Tote� ameryka�ski szeregowiec na nich nie narzeka�.
Przysz�e wojny, technicznie, nie b�d� potrzebowa�y tyle armatniego mi�sa.
- Ale za to mo�e by� sto Hiroszim - m�wi Stroop.
- Herr Gott! - j�kn�� Schieike. - Nie strasz pan. Zgodnie pomilczeli�my. Schieike
wsta� z zydla, wypr�y� si�, podci�gn�� portki i wr�ci� do ,,ameryka�skiej"
dyskusji:
- Po co ta filozofia! Spa� po niej nie mo�na. Amerykanie tacy,
MORD NA AMERYKA�SKICH LOTNIKACH 371
siacy. Zgoda. Ale oni niemo�ebnie mordowali z powietrza nasz cywilny nar�d, kt�ry
nie walczy�, tylko zarabia� na �arcie.
- Nie walczy�? - g�os mam (s�ysz�) podra�niony. - A wojna totalna to co?
Chcieli�cie totalnych zmaga�, to�cie je mieli w ostatniej fazie wojny. Ale przedtem
wy�cie wyniszczali gromadnie Polak�w, �yd�w (tu Stroop �ci�gn�� czujnie twarz),
Cygan�w, je�c�w radzieckich, inteligencj�, marksist�w, demokrat�w, libera��w,
katolik�w itd.
Stroop milczy. Koniuszkiem j�zyka zwil�a wargi. Schieike, elastyczny urz�dnik
policji kryminalnej, przeskakuje do bezpieczniejszego tematu, do ko�ca wojny:
- Tak. W latach 1944-1945 alianci przygniatali nas wyposa�eniem materia�owym,
szczeg�lnie lotnictwem. A pami�tam, jak gruby G�ring g�osi� na pocz�tku wojny, �e
je�li nieprzyjacielskie samoloty zdo�aj� przedrze� si� nad Niemcy i jedna bomba
spadnie na Altreich, to mo�na go b�dzie nazywa� Mensch Meier. No, i zosta� nim.
"Reichsmarschall Mensch Meier!"
Przed wyj�ciem na spacer Stroop zawsze czy�ci� buty, zmienia� spodnie na zapasowe z
kantami wyprasowanymi pod siennikiem, zawi�zywa� wok� szyi fonta� z bia�ej
chusteczki, przyg�adza� w�osy i -je�li nie by�o zbyt ch�odno - wdziewa� p�sow�
"jack�". Schieike �artowa�, �e genera� tak si� stroi do szykorek, na kt�re zerka
podczas przechadzki. Ja za� my�l�, �e Stroop nigdy nie chcia� wyj�� z roli
genera�a, cz�onka elitarnej, wed�ug niego, grupy spo�ecznej. Demonstrowa� na
spacerze klas�, twardo�� i niez�omno��.
Czekaj�c na spacer, Stroop czasem maszerowa� po celi i nuci� marsze wojskowe. Zna�
ich wiele. I te najnowsze, hitlerowskie, i dawne. Schieike r�wnie� - mimo �e nie
mia� tak dobrego s�uchu, jak Stroop, i takiej zaprawy. Obaj reprezentowali wyra�ny
typ wychowania umuzykalniaj �cego, opartego cz�ciej na marszach orkiestry d�tej ni�
na szansonach. Stroop �wista� w�a�nie Marsza Radetzky'ego.
- To najpi�kniejszy marsz kawaleryjski �wiata - powiedzia�. - Niech pan pos�ucha.
Gdy wczu� si� w t� muzyk�, to cz�owiek po prostu widzi ruchy je�d�ca, unosz�cego
si� w strzemionach.
MORD NA AMERYKA�SKICH LOTNIKACH 379
do przest�pczej organizacji, udzia� w zbiorowym planie zabijania oraz zab�jstwo
je�c�w wojennych, kt�rzy si� poddali, uznany zosta� przez Najwy�szy Trybuna�
Wojskowy w Dachau winnym [pope�nienia zarzucanych mu przest�pstw - KM] i skazany na
�mier� przez powieszenie wyrokiem z 21 marca 1947 r.
Powy�sz� spraw� karn� przed�o�ono mi do kontroli, wi�c po rozwa�eniu stanu rzeczy
oraz zgodnie z mymi kompetencjami zarz�dzam: ustalenia i wyrok zostaj�
zatwierdzone; dowodz�cy genera� I okr�gu wojskowego spowoduje wykonanie wyroku w
Wi�zieniu nr l dla Zbrodniarzy Wojennych w Landsbergu, Niemcy, w wyznaczonym przez
niego terminie. 22 listopada 1947 r.
LUCIUS D. CLAY Genera� USA
Commander-Chief'
Organ armii USA na terenach Niemiec przez ni� okupowanych, "Stars and Stripes",
podawa� wiele informacji o procesie Stroopa i wsp�oskar�onych przed trybuna�em w
Dachau. Pismo to zamie�ci�o m.in. not� korespondenta agencji UP z 19 marca 1947 r.
zatytu�owan� Armia ��da �mierci dla ludzi z gestapo (Army Ask Death For Gestapo
Men). Relacjonuj�c ko�cz�cy si� proces w Dachau, autor pisze w nocie, �e Jlirgen
Stroop prosi� mia� rzekomo trybuna� o obci��enie win� raczej jego, a nie towarzyszy
z �awy oskar�onych.
Istota tego doniesienia jest diametralnie r�na od stanu faktycznego, kt�ry jasno
wynika� z wynurze� wi�ziennych Stroopa, potwierdzonych zreszt� przez informacje,
jakie posiada� Serdelk�. Obaj wielokrotnie i szczeg�owo opowiadali o przebiegu
procesu w Dachau. Opowiadali - wed�ug mnie - szczerze i prawdziwie. Jeszcze mi
brzmi� w uszach s�owa Stroopa o swych ni�szych stopniem podw�adnych, �e to
"p�taki", "ho�ota", "g�wniarze", �e k�amliwie zwalali win� na niego, cho� on "w
tych historiach [tzn. w mordowaniu lotnik�w USA - KM] nie bra� udzia�u".
372 ROZMOWY Z KATEM
Na chwil� przystan�� i anglezowa� w takt marsza. Robi� to ca�kiem zr�cznie.
Nagle co� mnie podkusi�o i za�piewa�em Horst Wessel-Lied. Stroop i Schie�ke
zbaranieli. Twarze im si� rozlu�ni�y, wyg�adza�y. W oczach pocz�tek u�miechu, potem
rozrzewnienie i blask wspomnie�. Przenios�em ich w lata ubieg�ych powodze� i
triumf�w.
- Sk�d pan to zna?
- S�ysza�em czasami Horst Wessel-Lied w radio i na hitlerowskich uroczysto�ciach w
Warszawie, na placu Pi�sudskiego, przez hitlerowc�w zwanym Saskim. W 1941
pracowa�em tam w polskim sklepie (przy ul. Ossoli�skich) i mog�em obserwowa� wasze
imprezy.
Stroop zacz�� co� m�wi�, ale przeszkodzi� oddzia�owy, zabieraj�c go na spacer. W
celi milczenie. Schie�ke rozklejony hymnem NSDAP zacz�� co� opowiada�. Pocz�tkowo
s�ucha�em pi�te przez dziesi�te, ale p�niej, kiedy Schie�ke powt�rzy� komentarz
zas�yszany od kolegi Stroopa z �awy oskar�onych w Dachau, zainteresowa�em si�. Ju�
nie pami�tam, czy Schie�ke sam si� widzia� z komentatorem, czy te� siedzia� w celi
z kim�, komu �w "dachauowiec" bezpo�rednio opowiada� o Stroopie.
Wi�niowie-Niemcy na og� dobrze znali los wsp�rodak�w za kratami w Polsce. Mieli
spore mo�liwo�ci rozeznania, gdy� zatrudniano ich w magazynach, warsztatach i na
funkcjach porz�dkowo-gospodar-skich. A oni, przy ka�dej okazji, wymieniali mi�dzy
sob� informacje i pogl�dy.
Oto, co Schie�ke us�ysza� od zaufanych koleg�w na temat zachowania si� Stroopa w
1947 roku na procesie w Dachau.
- �winia to on by� podczas rozprawy - m�wi Schie�ke. - Udawa� niewini�tko.
Dowiadywa� si� wszystkiego w Dachau "po raz pierwszy w �yciu". Obci��a�
wsp�oskar�onych i dlatego wielu dosta�o kar� �mierci. A� trzynastu na dwudziestu
dw�ch. Od Stroopa, jako
374 ROZMOWY Z KATEM
Gdy Stroop wr�ci� ze spaceru, obejrza�em dok�adnie jego p�sow� kurtk�-wiatr�wk�.
Dobrze skrojona, z popeliny, oryginalne guziki, staranne wyko�czenie. Efektowna,
mimo zu�ycia.
- Sk�d pan ma tak� generalsk� "jack�"? - zagadn��em.
- Nie generalsk�, tylko wi�zienn� - warkn�� Schieike.
- I generalska, bo czerwona, i wi�zienna, bo wyfasowa�em j� od Amerykan�w w
Landsbergu, wkr�tce po og�oszeniu wyroku - m�wi Stroop.
- Czy inni wi�niowie u Amerykan�w nosili tak�e czerwone wiatr�wki? Czy dostawali je
tylko wi�niowie-genera�owie? Stroop nie odpowiedzia�. Milczenie przerwa� Schieike:
- Amerykanie dawali czerwone "jacki" tym, kt�rych mieli powiesi�.
Kt�rego� popo�udnia zn�w rozmawiali�my o wojskach okupacyjnych USA w Niemczech
Zachodnich.
- Oni nie s� tacy uk�adni, jak si� u was s�dzi - informowa� Stroop. - W jednym z
miast podalpejskich kto� zabi� w 1945 roku �o�nierza ameryka�skiego. Zaraz wjecha�y
czo�gi oraz samochody pancerne US-Army i bez uprzedzenia ostrzela�y przechodni�w i
domy. Bandyci! Mordercy!
- Sk�d pan o tym wie, Herr Stroop?
- Opowiadali mi wsp�wi�niowie w Dachau... Nas trzymali w dawnych budynkach
Konzentrationslagru... Tam by�o fajnie. Wszystkie wojskowe wi�zienia ameryka�skie w
Europie dawa�y pewn� swobod�. Mogli�my odwiedza� si� w celach. Jedzenie dobre.
Nawet cerowano nam skarpetki...
- Niemo�liwe - przerywam.
- Raz poskar�y�em si� oficerowi ameryka�skiemu, �e �wiec� dziurami w skarpetkach i
�e, jako genera�, nie umiem cerowa�. Natychmiast kaza� stra�nikowi je zabra�, a po
dw�ch dniach otrzyma�em wyprane i wy cerowane.
Schieike na to:
- Panu cerowano, bo pan jest genera�em. Jestem pewien, �e Amerykanie kazali upra� i
pocerowa� skarpetki jakiemu� wi�niowi--Niemcowi. Wracaj�c do ameryka�skich wojsk
okupacyjnych, to trzy rzeczy mnie uderzy�y. Pierwsza, �e ich genera�y nie chodzili
niby ksi�a z monstrancjami, a poza s�u�b� traktowali szeregowego jak cz�owieka
r�wnego sobie. Druga, �e nie liczyli si� z benzyn� i wymieniali bez bon�w kanistry
puste na pe�ne. A trzecie: byli cz�sto ufni i naiwni jak dzieci. Szczeg�lnie
Murzyni, kt�rych nasza ludno�� na sw�j spos�b lubi�a.
- O! Podobno bardzo - wtr�cam. - Zdaje si�, �e Murzyni �atwo zdobywali wzgl�dy
waszych kobiet. Ile to p�murzyni�tek i jednocze�nie p�nordyckich dzieci musi by�
dzisiaj w Niemczech!
- Nie tak zn�w du�o - gwa�townie oponuje Stroop. - Kobieta niemiecka, poza
prostytutkami, kt�re s� w ka�dym kraju, dba o czysto�� rasy i mo�emy jej by� pewni.
- Wprost przeciwnie - wycedzi� Schieike przez szczerbate z�by. - Nasze niekt�re
blondynki ch�tnie przyjmowa�y do ��ek umundurowanych czarnuch�w. Bo to i �agodni, i
samce dobre. Obr�bk� seksualn� znaj� i wszystko oddadz� za bia�� Arsch. Taki
smoluch przywi�z� samoch�d paczek �ywno�ciowych, papieros�w i czekolady dla dzieci.
Dolary mo�na od niego wyci�gn��. Za�piewa jeszcze i zata�czy, nawet garnki pozmywa.
Czego wi�cej chcie�, gdy m�� nie wiadomo gdzie i g��d, a przedtem okres wyrzecze�
wojennych? A zreszt� do obcych gach�w to�my nasze baby przyzwyczaili. Co mia�a
jurna blond Venus z najzacniejszej hitlerowskiej rodziny robi�, gdy jej ch�op
w�drowa� zapami�tale na Ural i Kaukaz, a j� sw�dzia�o? Puszcza�a si� z ty�owymi
bohaterami, z urlopowiczami wehrmachtowskimi, z cudzoziemskimi robotnikami. Albo
�azi�a na schadzki do pensjonat�w Lebensbomu. Te lebensbom�w-ny mia�y jeszcze
naj�atwiej, bo uzyskiwa�y oficjalne rozgrzeszenie, a nawet dyplom uznania za
oddanie partii, a w�a�ciwie za oddawanie si� rasowym samcom. Inne, nie tak
uprzywilejowane, u�atwia�y sobie �ycie, jak mog�y i umia�y. Nie pot�piam ich, cho�
i nie pochwalam. A Murzyni zostawili nam, i zostawiaj� chyba nadal, du�o mieszanego
potomstwa.
- Rassenschande!!!6 - zasycza� Stroop.
Rassenschande (niem.) - poha�bienie rasy.
376 ROZMOWY Z KATEM
- Daj pan spok�j, Herr Genera�! - �mia� si� Schieike. - Czysto�� rasy to bajka.
Wszyscy Niemcy to miesza�cy. Moja prababka by�a Polk�, a babka - �u�yczank�.
�piewa�a pie�ni s�owia�skie. Mieszka�a niedaleko Bautzen7. Ilu to Rzymian, W�och�w,
Francuz�w, Szwed�w, Rusk�w, Polak�w, �yd�w, Czech�w przerabia�o od wiek�w nasze
kobiety, gdy jeszcze nie znano prezerwatyw. Nie trzeba rozpacza�, �e do tego grochu
z kapust� przyby�o troch� krwi murzy�skiej. Mo�e za kilka pokole� narodzi si� w
Niemczech nowy Puszkin!
Niedawno przejrza�em fragmenty akt dochodzenia oraz post�powania s�dowego przeciwko
Stroopowi i jego 21 wsp�oskar�onym przed ameryka�skim Najwy�szym Trybuna�em
Wojskowym (Genera� Military Court) w Dachau. Nie by�y to dokumenty, kt�re znajduj�
si� w G��wnej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, gdy� nie uda�o mi si�
do nich dotrze�.
Z materia�u, kt�ry pozna�em, wynika, �e Stroopowski proces w Dachau mia� szczeg�lne
znaczenie dla ameryka�skiego wymiaru sprawiedliwo�ci w dziedzinie karania
hitlerowskich ludob�jc�w. Do pocz�tk�w bowiem roku 1947 odby�o si� w ameryka�skiej
strefie okupacyjnej wiele proces�w o u�miercenie je�c�w - lotnik�w USA. By�y to
jednak sprawy bezpo�rednich wykonawc�w mordu, kt�rzy - wobec nieodpartych dowod�w
oskar�enia - przyznawali si� do zarzucanych im czyn�w, jednak usprawiedliwiali si�
konieczno�ci� wykonywania rozkaz�w w�adz zwierzchnich. Takie procesy pospolicie
zwano "Flyer cases"8.
Cel oskar�ycieli w sprawie Stroopa i towarzyszy by� inny. Przygotowano bowiem i
przeprowadzono proces tak, �eby zebra� przed s�dem wszystkich sprawc�w zbrodni: nie
tylko bezpo�rednich morderc�w, ale r�wnie� - szczebel po szczeblu - ich
prze�o�onych, a� po najwy�szego hierarchicznie dygnitarza w XII Wehrkreisie,
Jlirgena Stroopa.
7 Niemiecka nazwa �u�yckiego Budziszyna.
8 "Flyer cases" (ang.) - sprawy lotnik�w.
MORD NA AMERYKA�SKICH LOTNIKACH 377
G��wny oskar�yciel, podpu�kownik John S. Dwinnel (doskona�y i znany prawnik z
Brook�ynu), osi�gn�� swe zamierzenia. Wraz z kapitanem Williamem R. Yance i
cywilnym prawnikiem (prokuratorem?) N. Frieske dokona� olbrzymiej pracy - przy
pomocy setek pracownik�w s�u�by dochodzeniowej, przede wszystkim z Military
Inteligence Service Center Kwatery G��wnej wojska USA na europejskim teatrze wojny.
Podczas procesu Stroopa w Dachau udowodniono oskar�onym:
zale�no�� s�u�bow� bezpo�rednich morderc�w od ich szef�w oraz r�wnie� win� tych
szef�w. Ustalono rol� decyduj�cego w tym przypadku schematu rozkazodawstwa (Chain
of command), kt�ry obowi�zywa� w XII Wehrkreisie. Oskar�enie i obrona toczy�y w
czasie przewodu s�dowego za�arte boje o sprecyzowanie element�w tego schematu. Na
okoliczno�ci hierarchii rozkazodawstwa w XII Wehrkreisie dopuszczony zosta� tylko
dow�d z przes�uchania �wiadk�w. S�d wykluczy� opinie bieg�ych.
My�l�, �e zastosowanie takiej procedury by�o - mimo przewlek�o�ci procesu -
prawid�owe z punktu widzenia moralno-prawnego. Ekspertyzy bowiem najbardziej
obiektywnych rzeczoznawc�w mog�yby by� uznane przez pewn� cz�� opinii publicznej za
stronnicze. A tak, to sami Niemcy - jako �wiadkowie - ustalili prawd� o systemie
hierarchii i o odpowiedzialno�ci ka�dego z rozkazodawc�w.
Orzeczenie Genera� Military Court z 21 marca 1947 roku w sprawie Stroopa i
towarzyszy mia�o znaczenie precedensu, kt�ry w s�downictwie anglosaskim odgrywa
donios�� rol�. Tote� Stroopowski "Flyer case" jest okre�lany przez prawnik�w
ameryka�skich mianem "Superior orders case"9.
Poniewa� sz�o o precedens, o ustalenie wytycznych dotycz�cych karania nie tylko
bezpo�rednich sprawc�w zbrodni wojennych, ale
9 Superior orders case (ang.) - wg zasady zwanej w nauce prawa (szczeg�lnie prawa
karnego wojskowego) zasad� "respondeat superior" (dos�. "nie odpowiada
prze�o�ony"). W drugiej po�owie XIX w., gdy tworzy�y si� w �wiecie cywilizowanym
nowe kodyfikacje karno-wojskowe, rezygnowano na og� z tej zasady. Faktycznie nie
obowi�zywa�a ona w niemieckim wojskowym kodeksie karnym z 1872 r. (� 47). Odrzuca�o
j� tak�e ustawodawstwo wojskowe ameryka�skie (wg tzw. Lieber's Code z czas�w wojny
domowej 1863) - przyp. aut.
378 ROZMOWY Z KATEM
i ich zwierzchnik�w (zasada "Chain of command") - sk�ad kompletu orzekaj�cego
zosta� powi�kszony do o�miu s�dzi�w. Oto ich nazwiska:
genera� brygady Kie� (przewodnicz�cy), p�k Gilbert Ackerman, p�k Jacob Bechtold,
p�k William W. Robertson, p�k Harry R. Pierce, p�k Ear� B. Dunning, p�k Edward B.
Walker i p�k Frank A. Hunter.
Stroop wspomnia� w celi, �e mia� w Dachau dw�ch obro�c�w. Byli nimi: podpu�kownik
William Berman i major Keene Saxon.
W czasie przewodu s�dowego udowodniono 22 oskar�onym, �e "celowo, z rozmys�em i
wbrew prawu pod�egali, popierali, pomagali i wzi�li udzia� w zamordowaniu"
nast�puj�cych �o�nierzy (lotnik�w) armii Stan�w Zjednoczonych AP, kt�rzy znale�li
si� na terenie XII Wehrkreisu oraz "byli nieuzbrojeni i oddali si� do niewoli
�wczesnego pa�stwa niemieckiego":
l) �o�nierz armii USA o nieznanym nazwisku (zamordowany 3 X 1944 w rejonie Giesen),
2) sier�ant Willard P. Perry, numer statystyczny wojsk USA 36 591 162 (19 X 1944 -
Wiesbaden), 3) sier�ant Robert W. Garrison, nr 33 355 463 (30 XII 1944 - Delken-
heim), 4) Ray R. Herman, nr 0-695 168 (15 II 1945 - Bensheim), 5) podporucznik
William A. Duke, nr 0-825 602 (22 II 1945 - Bieber), 6) podporucznik Archibald B.
Monroe jr., nr 0-834 852 (22 II 1945 - Offenbach), 7) Jimmie R. Heathman, nr 37 630
603 (18 III 1945 - Walirabenstein) oraz 8) i 9) porucznik William H. Forman, nr 652
973 i szeregowiec Robert T. Mc Donald, nr 32 773 939 (obaj zamordowani 24 III 1945
w rejonie Bensheim).
Wyrok zosta� w osiem miesi�cy po jego wydaniu zatwierdzony przez g��wnodowodz�cego
wojsk ameryka�skich w Niemczech, genera�a L.D. Claya. Oto tre�� tej decyzji (w
t�umaczeniu na j�zyk polski):
"S�d Wojskowy. Zarz�dzenie o zatwierdzeniu wyroku. Sprawa karna nr 12-2000, itd.
Jiirgen Stroop, za nast�puj�c� dzia�alno�� karaln�: przynale�no��
MORD NA AMERYKA�SKICH LOTNIKACH 379
do przest�pczej organizacji, udzia� w zbiorowym planie zabijania oraz zab�jstwo
je�c�w wojennych, kt�rzy si� poddali, uznany zosta� przez Najwy�szy Trybuna�
Wojskowy w Dachau winnym [pope�nienia zarzucanych mu przest�pstw - KM] i skazany na
�mier� przez powieszenie wyrokiem z 21 marca 1947 r.
Powy�sz� spraw� karn� przed�o�ono mi do kontroli, wi�c po rozwa�eniu stanu rzeczy
oraz zgodnie z mymi kompetencjami zarz�dzam: ustalenia i wyrok zostaj�
zatwierdzone; dowodz�cy genera� I okr�gu wojskowego spowoduje wykonanie wyroku w
Wi�zieniu nr l dla Zbrodniarzy Wojennych w Landsbergu, Niemcy, w wyznaczonym przez
niego terminie. 22 listopada 1947 r.
LUCIUS D. CLAY Genera� USA
Commander-Chief
Organ armii USA na terenach Niemiec przez ni� okupowanych, "Stars and Stripes",
podawa� wiele informacji o procesie Stroopa i wsp�oskar�onych przed trybuna�em w
Dachau. Pismo to zamie�ci�o m.in. not� korespondenta agencji UP z 19 marca 1947 r.
zatytu�owan� Armia ��da �mierci dla ludzi z gestapo (Army Ask Death For Gestapo
Men). Relacjonuj�c ko�cz�cy si� proces w Dachau, autor pisze w nocie, �e Jurgen
Stroop prosi� mia� rzekomo trybuna� o obci��enie win� raczej jego, a nie towarzyszy
z �awy oskar�onych.
Istota tego doniesienia jest diametralnie r�na od stanu faktycznego, kt�ry jasno
wynika� z wynurze� wi�ziennych Stroopa, potwierdzonych zreszt� przez informacje,
jakie posiada� Schieike. Obaj wielokrotnie i szczeg�owo opowiadali o przebiegu
procesu w Dachau. Opowiadali - wed�ug mnie - szczerze i prawdziwie. Jeszcze mi
brzmi� w uszach s�owa Stroopa o swych ni�szych stopniem podw�adnych, �e to
"p�taki", ,,ho�ota", "g�wniarze", �e k�amliwie zwalali win� na niego, cho� on "w
tych historiach [tzn. w mordowaniu lotnik�w USA - KM] nie bra� udzia�u".
XXVI. Szafot
Koniec
KAZIMIERZ MOCZARSKI
"Borsuk", "Grawer", "Maurycy", "Rafa�", "Wolski" (1907-1975)
21 VII 1907, Warszawa - urodzi� si� Kazimierz Damazy Moczarski syn Jana Damazego,
nauczyciela, dyrektora gimnazjum, i Michaliny Franciszki z domu Wodzinowskiej,
nauczycielki.
28 V 1926, Warszawa - Kazimierz Moczarski otrzymuje �wiadectwo dojrza�o�ci w
Gimnazjum Micha�a Kreczmara.
X 1926-XII 1932, Warszawa - studiuje na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego.
X 1928-VI 1932, Warszawa -jednocze�nie studiuje w Wy�szej Szkole Dziennikarskiej.
VIII 1929-VI 1930, Bereza Kartuska - odbywa s�u�b� wojskow� w Batalionie
Podchor��ych Rezerwy Piechoty Nr 9.
1930, Warszawa - wst�puje do Legionu M�odych.
VIII 1931-X 1931, Pary� - odbywa praktyk� konsularn� w Konsulacie RP.
13 XII 1932, Warszawa - otrzymuje dyplom magistra praw na Uniwersytecie
Warszawskim.
XII 1932-XII 1934, Pary� - kontynuuje studia w Instytucie Wy�szych Studi�w
Mi�dzynarodowych (Institut des Hautes Etudes Inter-nationales) przy Wydziale Prawa
Uniwersytetu w Pary�u.
1934-1935, Warszawa - jest redaktorem odpowiedzialnym i wsp�redaktorem pisma
"P�o�!", spo�eczno-politycznego dwutygodnika m�odej, radykalnej inteligencji.
111935 - ze starsze�stwem z tego� dnia mianowany podporucznikiem rezerwy piechoty.
XI 1935-IX 1939, Warszawa - pracuje na stanowisku radcy w referacie
mi�dzynarodowego ustawodawstwa pracy w Wydziale Organizacji
KALENDARIUM �YCIA AUTORA 405
i Ochrony Pracy Departamentu Pracy Ministerstwa Opieki Spo�ecznej.
1936-1938, Warszawa - uczestniczy w zebraniach Klubu Pracowniczego "Maurycy
Mochnacki", nieformalnej grupy radykalnych dzia�aczy zwi�zk�w zawodowych
pracownik�w umys�owych. Zebrania te odbywaj�ce si� najcz�ciej w jego mieszkaniu
przy ul. Ho�ej 42 nazywano "mauryc�wkami" od imienia Mochnackiego (st�d tak�e jeden
z p�niejszych jego pseudonim�w konspiracyjnych).
III 1937, Warszawa - wybrany w sk�ad G��wnego S�du Kole�e�skiego Stowarzyszenia
Urz�dnik�w Pa�stwowych (SUP).
X 1937, Warszawa - uczestniczy w pierwszym zebraniu pierwszego w Polsce Klubu
Demokratycznego i jest wsp�autorem przyj�tej w�wczas tzw. Ma�ej Deklaracji Klubu.
XII 1937, Warszawa - wybrany do Prezydium Okr�gowej Komisji Spo�ecznej SUP.
III 1938, Warszawa - ponownie wybrany w sk�ad G��wnego S�du Kole�e�skiego SUP.
X 1938, Warszawa - wybrany do Zarz�du Okr�gu Sto�ecznego SUP.
Od IV 1939, Warszawa - nale�y do nowo utworzonego Stronnictwa Demokratycznego (SD).
IV 1939, Warszawa - wybrany w sk�ad zarz�du G��wnego SUP.
V 1939, Warszawa - wybrany w sk�ad Komitetu Wykonawczego Zarz�du G��wnego SUP, a
tym samym wchodzi w sk�ad komitetu redakcyjnego organu prasowego SUP - "�ycie
Urz�dnicze".
31 VII 1939, Warszawa - po�lubia Zofi� z domu P�osk�, pracownic� referatu prasowego
Ministerstwa Opieki Spo�ecznej.
Kampania wrze�niowa 1939 - ewakuowany wraz z personelem Ministerstwa Opieki
Spo�ecznej tras� Siedlce-�uk�w-Dubno, odm�wi� opuszczenia kraju i przez R�wne-
U�ci�ug-rzek� Bug-Hrubiesz�w wr�ci� l XII 1939 do Warszawy.
Od XII 1939 - mieszka w Warszawie, pocz�tkowo przy ul. Ho�ej 42, potem w Al.
Jerozolimskich, wreszcie przy ul. S�onecznej 50, u�ywaj�c dokument�w na nazwisko
Kazimierz Sankowski. Przez pewien czas jest wsp�w�a�cicielem sklepu "Marywil" przy
ul. Ossoli�skich.
406 KALENDARIUM �YCIA AUTORA
Od I 1940, Warszawa - uczestniczy w pracach konspiracyjnego SD (kryptonim
"Prostok�t").
Od I 1940, Warszawa - nale�y do ZWZ-AK.
Od VIII 1942, Warszawa - jest referentem w referacie C-1 /P-1 Podwydzia�u C (P) w
Wydziale Informacji Biura Informacji i Propagandy (BIP) Komendy G��wnej AK. U�ywa
tu pseudonim�w "Rafa�", potem "Wolski".
Od I 1944, Warszawa - jest jednocze�nie kierownikiem dzia�u dochodzeniowo-�ledczego
i zast�pc� kierownika wydzia�u dywersji osobowej (W�odzimierza Lechowicza) w
Okr�gowym Kierownictwie Walki Podziemnej (KWP) m.st. Warszawy.
Od IV 1944, Warszawa - po odej�ciu Lechowicza zostaje kierownikiem wydzia�u
dywersji osobowej i II zast�pc� stoj�cego na czele Okr�gowego KWP m.st. Warszawy
Eustachego Kraka. W KWP u�ywa pseudonimu "Maurycy".
11 VI 1944, Warszawa - uczestniczy w przygotowaniu i przeprowadzeniu akcji
uwolnienia wi�ni�w ze Szpitala Jana Bo�ego przy ul. Bonifraterskiej.
Po 13 VI 1944, Warszawa - z upowa�nienia grupy dzia�aczy konspiracyjnego SD i
pracownik�w BIP Komendy G��wnej AK kieruje p�oficjalnym dochodzeniem w sprawie
zamordowania Jerzego Makowieckiego i Ludwika Widerszala (najg�o�niejszy
skrytob�jczy mord polityczny okresu okupacji niemieckiej).
VII 1944, Warszawa - po po��czeniu SD, Zjednoczenia Robotnik�w Polskich, Polski
Niepodleg�ej i Zwi�zku Wolnej Polski zostaje cz�onkiem Zarz�du G��wnego nowo
utworzonego konspiracyjnego Zjednoczenia Demokratycznego.
Od VII 1944, Warszawa - kieruje tworzeniem sieci ��czno�ci radiowej dla potrzeb BIP
Komendy G��wnej AK na czas przygotowywanego powstania (przy u�yciu aparat�w UKF
produkcji konspiracyjnej).
Powstanie Warszawskie - kieruje plac�wk� informacyjno-radiow� BIP Komendy G��wnej
AK (stacj� "Rafa�"), a kiedy podzielono j� na dwie stacje - stacj� "Danuta" a� do
kapitulacji oddzia��w powsta�czych. Jednocze�nie wsp�redaguje pismo "Przegl�d
Prasy", a potem redaguje pismo "Wiadomo�ci Powsta�cze. Dodatek do Biuletynu
Informacyjnego dla �r�dmie�cia-P�noc".
KALENDARIUM �YCIA AUTORA 407
14 IX 1944, Warszawa - rozkazem L.418/BP Dow�dcy AK zostaje awansowany do stopnia
porucznika rezerwy piechoty.
22 IX 1944, Warszawa - na mocy rozkazu L.437/BP Dow�dcy AK zostaje odznaczony
Z�otym Krzy�em Zas�ugi z Mieczami.
23 IX 1944, Warszawa - zostaje mianowany "kierownikiem wychowania �o�nierza" w
sztabie 28 Dywizji Piechoty AK.
7 X 1944 - opuszcza Warszaw� wyst�puj�c jako pracownik Polskiego Czerwonego Krzy�a
i zatrzymuje si� w Pruszkowie.
Oko�o 10 X 1944 - uczestniczy w wywiezieniu z Warszawy Delegata Rz�du RP na Kraj -
wicepremiera Jana Stanis�awa Jankowskiego.
Oko�o 26 X 1944 - rozkazem ostatniego Dow�dcy AK gen. Leopolda Okulickiego
"Nied�wiadka" zostaje mianowany szefem BIP Komendy G��wnej AK. Pe�ni t� funkcj� z
siedzib� w Cz�stochowie, (u�ywaj�c odt�d nowego pseudonimu "Grawer"), tak�e po
rozwi�zaniu AK - 191 1945 - w sztabie AK w czasie likwidacji.
l I 1945 - ze starsze�stwem z tego� dnia awansowany rozkazem Dow�dcy AK do stopnia
kapitana rezerwy piechoty.
Od IV 1945 - pe�ni funkcj� szefa BIP w sztabie nowo utworzonej Delegatury Si�
Zbrojnych na Kraj.
19 VII 1945 - wraz z Zygmuntem Kapitaniakiem i W�odzimierzem Lechowiczem sk�ada
Delegatowi Si� Zbrojnych p�k Janowi Rzepec-kiemu memoria� sugeruj�cy "stwierdzenie
w formie rozkazu, �e walka zbrojna w kraju w sytuacji obecnej jest dzia�aniem
bezu�ytecznie os�abiaj�cym nar�d" i ,,wezwanie do pracy na wszystkich odcinkach w
imi� idea��w wolno�ci i niepodleg�o�ci".
24 VII 1945 - Delegat Si� Zbrojnych wydaje rozkaz (opracowany razem z Moczarskim)
wzywaj�cy �o�nierzy by�ej AK: "Je�li tylko pozwala na to Wasze osobiste po�o�enie,
je�li bezmy�lne prze�ladowanie przez tzw. �bezpiecze�stwo� nie zamyka Warn tej
drogi przyst�pujcie do jawnej pracy na wszystkich polach nad odbudow� Polski,
pozostaj�c wiernymi drogim ka�demu �o�nierzowi by�ej AK demokratycznym has�om
Wolno�ci Obywatela - Niezawis�o�ci Narodu".
31 VII 1945 - na polecenie Delegata Si� Zbrojnych opracowuje Materia�y dla terenu z
wezwaniem: "Ludzie le�ni, wracajcie na Wasze posterunki cywilne, na plac�wki
odbudowy Kraju".
408 KALENDARIUM �YCIA AUTORA
11 VIII 1945, Warszawa - pi�� dni po formalnym rozwi�zaniu Delegatury Si� Zbrojnych
na Kraj zostaje aresztowany i osadzony w wi�zieniu mokotowskim.
18 I 1946, Warszawa - S�d Wojskowy Okr�gu Warszawskiego skazuje go na 10 lat
wi�zienia za dzia�alno�� w okresie: kwie-cie�-sierpnie� 1945.
19 I 1946, Warszawa - ten sam s�d �agodzi wyrok na mocy amnestii do 5 lat wi�zienia
i zawiesza wykonanie kary warunkowo na okres 2 lat.
l II 1946, Warszawa - Najwy�szy S�d Wojskowy stwierdza, �e w tym wypadku
zastosowanie amnestii nie jest mo�liwe, oskar�ony bowiem pe�ni� funkcje kierownicze
w organizacji. Przewieziony jesieni� 1946 do wi�zienia w Rawiczu, po z�agodzeniu
kary do 5 lat na mocy amnestii z dnia 22 II 1947 zostaje z powrotem osadzony w
wi�zieniu mokotowskim.
30 XI 1948, Warszawa - rozpocz�cie nowego �ledztwa, obejmuj�cego jego dzia�alno�� w
okresie okupacji. Torturowany (w znanym li�cie do adwokata W�adys�awa Winawera
wymienia 49 rodzaj�w tortur), pozbawiony pomocy lekarskiej, przez 6 lat i 3
miesi�ce nie jest wypuszczany na spacer, przez 4 lata i 6 miesi�cy pozbawiony
kontaktu ze �wiatem zewn�trznym (list�w od rodziny, ksi��ek, gazet), przez 2 lata i
dziesi�� miesi�cy pozbawiony mo�liwo�ci k�pieli, z oko�o 70 paczek przes�anych
przez siostr� otrzymuje tylko oko�o 10.
Od 2 III do 11 XI 1949, Warszawa - przebywa w jednej celi wi�zienia mokotowskiego z
SS-Gruppenfuhrerem Jurgenem Stroopem.
18 XI 1952, Warszawa - wyrokiem S�du Wojew�dzkiego dla m.st. Warszawy skazany na
kar� �mierci na podstawie art. 2 s�ynnego dekretu sierpniowego z 1944 r. o wymiarze
kary dla faszystowsko--hitlerowskich zbrodniarzy winnych zab�jstw i zn�cania si�
nad ludno�ci� cywiln� i je�cami oraz dla zdrajc�w Narodu Polskiego.
9 X 1953, Warszawa - S�d Najwy�szy zamienia kar� �mierci na kar� do�ywotniego
wi�zienia, ale Moczarski dowiaduje si� o tym oficjalnie dopiero 15 I 1955.
12 II 1955 - przewieziony z wi�zienia mokotowskiego do wi�zienia w Sztumie.
KALENDARIUM �YCIA AUTORA 409
26 III 1955 - zwolnienie z wi�zienia �ony Moczarskiego Zofii (aresztowanej 26 III
1949), zrehabilitowanej nast�pnie 17 XII 1956.
21 IV 1956, Warszawa - S�d Najwy�szy wznawia post�powanie w sprawie Moczarskiego,
uchyla poprzedni wyrok z 1952 i przekazuje spraw� do ponownego rozpatrzenia.
24 IV 1956 - zwolniony z wi�zienia w Sztumie Moczarski leczy si� nast�pnie w
sanatoriach w Iwoniczu-Zdroju i w Wonie�ciu.
5 IX 1956 - w li�cie do p�k. J. Rzepeckiego upomina si� o jego "g�o�n� interwencj�"
w sprawie jeszcze wi�zionych AK-owc�w.
2 XII 1956, Warszawa - zostaje dokooptowany do Centralnego Komitetu SD.
11 XII 1956, Warszawa - S�d Wojew�dzki dla m.st. Warszawy w wyroku uniewinniaj�cym
i rehabilituj�cym pisze m.in.: "S�d Wojew�dzki uzna� za sw�j obowi�zek stwierdzi�,
i� przew�d s�dowy przeprowadzony po wznowieniu post�powania w niniejszej sprawie
wykaza� nie tylko bezzasadno��, sztuczno�� i tendencyjno�� oskar�enia, [...] ale
tak�e dowi�d�, i� dobre imi� polskiego podziemia okupacyjnego, kt�re w swej masie
nie zha�bi�o si� �adn� kolaboracj� na miar� quislingowsk� i kt�rego, na swoim
odcinku i w swoim zakresie okupacyjnej dzia�alno�ci, przez wiele lat pobytu w
wi�zieniu z budz�cym szacunek uporem i hartem ducha broni� Kazimierz Moczarski,
zosta�o w ramach niniejszej sprawy zrehabilitowane" - ten fragment wyroku cenzura
zdj�a ze wst�pu Andrzeja Szczypiors-kiego do Rozm�w z katem na �amach "Odry"
jeszcze w 1972.
13 XII 1956, Warszawa - wybrany sekretarzem Komitetu Organizacyjnego Obchodu XX-
lecia Klub�w Demokatycznych.
od VII 1957, Warszawa - pracuje w redakcji organu prasowego SD - ,,Kurier Polski",
zajmuj�c tu od X 1958 stanowisko kierownika dzia�u ��czno�ci z czytelnikami, a od V
1959 wchodz�c tak�e w sk�ad kolegium redakcyjnego.
I 1958, Warszawa - wybrany w sk�ad Centralnego Komitetu SD. Jednocze�nie odznaczony
Krzy�em Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
13 V 1958, Warszawa - narodziny c�rki El�biety.
II 1961, Warszawa - wybrany do Centralnego S�du Partyjnego i do Rady Naczelnej SD.
410 KALENDARIUM �YCIA AUTORA
1964-1968 - wiceprzewodnicz�cy prezydium Naczelnego S�du Dziennikarskiego.
n 1965, Warszawa - wybrany jednym z dw�ch wiceprzewodnicz�cych Centralnego S�du
Partyjnego SD (pozostaje nim do II 1969).
Od V 1965, Warszawa - kierownik dzia�u, a od X 1965 do XII 1974 zast�pca redaktora
naczelnego pisma "Walka z Alkoholizmem", kt�re w 1966 zmienia nazw� na "Problemy
Alkoholizmu".
31 VII 1967, Warszawa - z tym dniem odwo�any zostaje ze stanowiska kierownika
dzia�u i cz�onka kolegium redakcyjnego "Kuriera Polskiego" (krytyczn� postaw� wobec
tendencji antysemickich nazwano postaw� antypa�stwow�).
1969, Londyn - odznaczony Krzy�em Armii Krajowej.
XII 1974, Warszawa - cenzura zdejmuje jego artyku� w ostatnim numerze "Problem�w
Alkoholizmu".
II 1975, Warszawa - przechodzi na emerytur�.
27 IX 1975, Warszawa - �mier� autora Rozm�w z katem. Na pogrzebie 2 X 1975 m�wi
pp�k dr J�zef Rybicki ("Andrzej", "Maciej") m.in.: "Kiedy my, przyjaciele,
zebrali�my si�, a�eby skre�li� nekrolog i par� s��w w nekrologu powiedzie� o Nim,
czuli�my, jak uboga jest mowa polska. D�ugo szukali�my odpowiedniego przymiotnika
by oceni� tego cz�owieka, cz�owieka bez skazy. Rycerza bez skazy. I wtedy
napisali�my w nekrologu, kt�ry niestety nie ukaza� si�, bo nie pozwolono nam tego
wydrukowa�, kr�tko: �e by� d�ugoletnim wi�niem politycznym, �e by� cz�owiekiem
wielkiej odwagi, niez�omnym, prawym, ofiarnym, niezawodnym przyjacielem walcz�cym o
prawd� i idea�y niepodleg�o�ciowe. [...] Walczy o godno�� organizacji do kt�rej
nale�a�, walczy o godno�� Armii Krajowej i walczy o honor osobisty - nie o �ycie
w�asne. [...] Nie znam pi�kniejszego orzeczenia s�du rehabilitacyjnego, kt�re by
odda�o tak wspania�y ho�d temu najodwa�niejszemu cz�owiekowi z najodwa�niejszych.
[...] Drogi Rafale, jeste� godzien najwi�kszej �ycia chwa�y - to jest legendy.
Jeste� ju� postaci� w Polsce legendarn�."