You are on page 1of 197

Kazimierz Moczarski

Rozmowy z katem

O KAZIMIERZU MOCZARSKIM (Andrzej Szczypiorski)

Po zako�czeniu II wojny �wiatowej w�adz� w Polsce obj�� rz�d komunistyczny.


Wype�niaj�c dyrektywy Stalina, podj�� bezlitosn� walk� z niezale�nymi, narodowymi
o�rodkami. Rozpocz�y si� prze�ladowania �o�nierzy i oficer�w AK, kt�rym uda�o si�
unikn�� �mierci z r�k Niemc�w. Wi�zienia zape�ni�y si� najlepszymi i
najdzielniejszymi bojownikami walk z nazistowsk� przemoc�. Niewiarygodna perfidia
Stalina podsun�a mu pomys�, niepoj�ty dla ludzi wychowanych w normalnym,
demokratycznym �wiecie. Uzna� on za w�a�ciwe, by ludzi, kt�rzy w szeregach AK
walczyli z hitlerowskimi Niemcami, traktowa� jako sojusznik�w nazizmu. Oficjalna
propaganda nazywa�a najlepszych patriot�w faszystami i pacho�kami Gestapo.
Oskar�ano ich o wsp�prac� z wrogiem i zdrad� narodu polskiego. Na podstawie
sfabrykowanych oskar�e� skazywani byli na �mier� lub d�ugoletnie wi�zienie.
Procesy toczy�y si� w trybie niejawnym, a oskar�eni nie mieli prawa do obrony. Pod
wp�ywem fizycznych i duchowych udr�k wielu wybra�o samob�jstwo. Inni przyznawali
si� do niepope�nionych przest�pstw, byle po�o�y� kres cierpieniom. Ludzie ci
przeszli przez piek�o.
Jednym z nich by� Kazimierz Moczarski. 18 stycznia 1946 roku zosta� skazany na 10
lat wi�zienia. Na mocy amnestii z roku 1947 kara ta zosta�a zmniejszona do lat
pi�ciu. W ko�cu listopada 1948 roku poddano go "piekielnym przes�uchaniom" w
wi�zieniu mokotowskim w Warszawie. Trwa�y ponad dwa lata. Poniewa� Moczarski by�
* "Puls" nr 6, wiosna 1979.
8 ANDRZEJ SZCZYPIORSKI
cz�owiekiem niez�omnego charakteru, dr�czono go ze szczeg�lnym okrucie�stwem.
Oprawcy byli bezsilni wobec jego m�stwa i to pot�gowa�o ich w�ciek�o��. Aby
pogn�bi� i z�ama� moralnie Moczars-kiego, umie�cili go w jednej celi z genera�em SS
Jurgenem Stroopem.
Stroop nale�a� do os�awionych, najbardziej brutalnych dow�dc�w SS. Ci��y�y na nim
zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciw ludzko�ci. By� katem warszawskiego getta, gdzie
19 kwietnia 1943 roku wybuch�o powstanie. Na jego rozkaz setki tysi�cy �yd�w
wys�ano do oboz�w zag�ady, dziesi�tki tysi�cy wymordowano w ruinach zdobytego
getta. Schwytany po wojnie przez Amerykan�w, zosta� wydany w�adzom polskim. W
Warszawie czeka� na proces. 23 lipca 1951 roku zosta� skazany na �mier�, a 6 marca
1952 roku stracony na szubienicy.
Stalinowscy dr�czyciele wtr�cili Kazimierza Moczarskiego w�a�nie do celi tego
cz�owieka.
Tak oto powsta�a sytuacja niemal szekspirowska. Przez 9 miesi�cy, od 2 marca do 11
listopada 1949 roku, w jednej celi przebywali dwaj �miertelni wrogowie. Genera� SS,
kt�ry mia� na sumieniu setki tysi�cy niewinnych ofiar, i oficer polskiego
podziemia, kt�ry przez pi�� lat walczy� z nazizmem w obronie swej ojczyzny i
elementarnych zasad cz�owiecze�stwa. Stalinowska brutalno�� i brak skrupu��w
postawi�y mi�dzy nimi znak r�wno�ci. Niew�tpliwy morderca Stroop sta� si�
towarzyszem niedoli cz�owieka, kt�ry nie pope�ni� najb�ahszego wyst�pku i zawsze
by� odwa�nym, ofiarnym patriot�. Stalinowcy s�dzili, �e to w�a�nie Moczarskiego
duchowo z�amie. Nie uda� si� jednak diabelski plan. Moczarski przetrwa� i t�
tortur�!
18 listopada 1952 roku zosta� przez S�d Wojew�dzki w Warszawie skazany na kar�
�mierci. "Przez dwa i p� roku w ka�dej chwili czeka�em na kata" - pisze Moczarski.
W listach do S�du Najwy�szego relacjonuje przejmuj�ce metody �ledcze, wymienia 49
rodzaj�w udr�k fizycznych (przez 14 miesi�cy przebywa� w ciemnej izolatce).
W marcu 1953 roku umar� Stalin. Stalinizm wszed� w stadium kryzysu. W pa�dzierniku
tego roku Moczarski zosta� ,,u�askawiony" i skazany na do�ywotnie wi�zienie. Wyrok
ten zakomunikowano mu jednak dopiero po dwu i p� latach. Jlirgen Stroop zosta�
stracony. W lutym 1956 roku na s�ynnym XX Zje�dzie KPZR Chruszczow ujawni� zbrodnie
Stalina. Rozpocz�a si� "odwil�". Adwokaci Moczar-
O KAZIMIERZU MOCZARSK.IM 9
skiego podj�li starania o rewizj� wyroku. On sam zosta� zwolniony z wi�zienia w
kwietniu 1956 roku. By� jednak prze�wiadczony, �e to nie koniec jego sprawy.
Domaga� si� pe�nego uniewinnienia i rehabilitacji, prostej ludzkiej
sprawiedliwo�ci. W grudniu 1956 roku toczy� si� w Warszawie kolejny proces
Moczarskiego, kt�rego celem by�a publiczna i ostateczna rehabilitacja. ,,W tej sali
nie jestem oskar�onym - to ja oskar�am!" - powiedzia� w�wczas Moczarski.
W wyroku z dnia 11 grudnia 1956 roku s�d orzek�, �e oskar�enie i skazanie
Moczarskiego oparte by�o na fa�szywych dowodach, �e skazany poddawany by� przez
wiele lat uwi�zienia torturom i udr�kom, �e jest on ofiar� stalinowskiej tyranii.
Moczarski zosta� ca�kowicie uniewinniony. S�d w uzasadnieniu podkre�li�, �e jego
postawa jako cz�owieka i Polaka zas�uguje na najwy�szy szacunek i uznanie.
II
Od 1957 roku Moczarski pracowa� w Warszawie jako dziennikarz. Wiele czasu i energii
po�wi�ca� problemom spo�ecznym, g��wnie kwestii walki z alkoholizmem. W 1971 roku
rozpocz�� pisanie Rozm�w z katem. Opublikowa� to dzie�o w odcinkach na �amach
miesi�cznika literackiego "Odra" we Wroc�awiu. Wywo�a�o ono natychmiast �ywy
odd�wi�k Czytelnik�w. W tym okresie postalinowska ,,odwil�" w krajach
komunistycznych by�a ju� przesz�o�ci�. Zn�w dochodzi�y do g�osu tendencje
totalitarne. W Polsce wzrasta�a rola policji politycznej. Rok 1956, kiedy
sprawiedliwo�� odnios�a zwyci�stwo nad stalinizmem, nale�a� do historii.
Kazimierz Moczarski zmar� jesieni� roku 1975. W tym czasie jego ksi��ka Rozmowy z
katem z�o�ona w wydawnictwie PIW w Warszawie czeka�a na decyzj� w�adz. Grono
przyjaci� zmar�ego, ludzie, kt�rzy nierzadko nawet si� osobi�cie nie znali, czynili
zabiegi, by Rozmowy, ten jedyny w swoim rodzaju dokument historyczny, trafi�y
jednak do r�k Czytelnik�w. Ludzi tych jednoczy�a znajomo�� z Moczarskim i
przekonanie, �e jego �mier� nie mo�e stanowi� ko�ca tego wyj�tkowego losu.
S� dwie odr�bne kwestie zwi�zane z ksi��k� Moczarskiego.
10 ANDRZEJ SZCZYPIORSKI
Sprawa pierwsza, to tre�� i znaczenie samego dzie�a. Sprawa druga, to osoba autora,
jego postawa, charakter i przekonania. Ksi��ka ta powsta�a w mroku. A przecie� jest
prze�wietlona od pierwszej do ostatniej strony �wiat�em tej wyj�tkowej osobowo�ci.
Dla sko�atanej, chorej Europy naszych czas�w mog� by� Rozmowy z katem drogowskazem
cz�owiecze�stwa.
Heinrich Boli w przedmowie do Archipelagu Gulag m�wi� o ,, boskiej goryczy
So��enicyna". W odniesieniu do dzie�a Moczarskiego trzeba m�wi� o �wi�to�ci i
tragizmie losu ludzkiego uj�tego w tryby totalizm�w. Czytelnik powinien sobie
u�wiadomi�, �e los Kazimierza Moczarskiego nie by� wcale wyj�tkowym losem w po�owie
naszego stulecia. W gruncie rzeczy, w kategoriach historycznego obiektywizmu, by�
to los nawet do�� typowy. Moczarski nale�a� do tej olbrzymiej rzeszy Polak�w,
kt�rym nic nie zosta�o oszcz�dzone.
Wyj�tkowo�� tego cz�owieka, jego wielko��, wynika - jak w antycznych tragediach - z
postawy, ze sposobu, w jaki sw�j los przyj��, ud�wign�� i przezwyci�y�.
III
Kiedy we wrze�niu 1939 roku wybuch�a wojna, Moczarski by� m�odym prawnikiem i
dziennikarzem. S�dz�, �e nie odznacza� si� wtedy niczym szczeg�lnym, bo w tamtym
�wiecie, w kt�rym ludzie nie byli wystawieni na ci�kie pr�by, mo�na by�o prze�y�
wiele lat nie maj�c nawet poj�cia o istnieniu piek�a. Na pewno by� ju� wtedy
Moczarski cz�owiekiem prawym, o skrystalizowanych pogl�dach. Nale�a� do za�o�ycieli
Klubu Demokratycznego w Warszawie, organizacji o wyra�nie post�powym charakterze.
Ju� wtedy by�y mu bliskie idea�y socjalizmu, cho� nigdy nie zosta� marksist�. W
og�le do teorii mia� stosunek sceptyczny, ufa� bardziej praktycznemu do�wiadczeniu.
Zapewne ju� wtedy, przed wojn�, odznacza� si� sta�o�ci� przekona� i nie znosi�
wszelkiej dwuznaczno�ci. My�la� niezale�nie, co w owych czasach nale�a�o zreszt� do
cn�t do�� powszechnych.
Pozostaje pytanie - co to jest �ad moralny? Moczarski przeni�s� swoje sumienie
przez pr�by, o jakich wsp�czesny cz�owiek nie ma nawet wyobra�enia. Zdecydowa�a o
tym wierno�� dla pewnych zasad
O KAZIMIERZU MOCZARSKIM l l
humanizmu, osobista godno�� i poczucie honoru. Kiedy�, zapewne pod wp�ywem
przyja�ni z autorem tej ksi��ki, napisa�em, �e ,,sumienia nie tylko nie mo�na kupi�
ani sprzeda�, lecz nie mo�na go r�wnie� scedowa� na pa�stwo, nar�d, klas� - bo
wtedy przestajemy po prostu istnie� jako ludzie".
Wr��my jednak do autora tej ksi��ki.
IV
Jako oficer rezerwy Moczarski przeby� na froncie kampani� wrze�niow�, a natychmiast
po kl�sce, kiedy si� Polska zawali�a pod naporem wojennej machiny Hitlera,
rozpocz�� dzia�alno�� konspiracyjn�. Jego odwaga, prawo�� i charakter sprawi�y, �e
powierzono mu w pewnym okresie zadania wyj�tkowe trudne i delikatne. W ramach
Kierownictwa Walki Cywilnej prowadzi� �ledztwo w sprawach o kolaboracj�. Mo�na
sobie wyobrazi�, jak trudna by�a to robota. W warunkach pe�nej tajno�ci zbiera�
materia�y, na podstawie kt�rych poszczeg�lni ludzie byli s�dzeni przez
konspiracyjne s�dy pa�stwa polskiego. W r�kach Moczarskiego wa�y�y si� wi�c ich
losy. Musia� by� jednocze�nie oskar�ycielem i obro�c�, bo podejrzani nie mieli
przecie� poj�cia, �e przeciw nim toczy si� �ledztwo. Musia� tych ludzi obserwowa�,
zbiera� informacje, maksymalnie obiektywne, a przecie� kompletowane w tajemnicy.
Musia� w ka�dej chwili pami�ta�, �e podejrzany zagro�ony jest wyrokiem �mierci, bo
taka by�a kara za zdrad� narodu. Ile� trzeba by�o hartu, poczucia
odpowiedzialno�ci, ile� czujnego sumienia, aby w tym mrokach, w atmosferze
zagro�enia, codziennie nara�aj�c w�asne �ycie, ugania� si� za prawd� o innych
ludziach, na kt�rych ci��y� przecie� zarzut nie tylko ha�by, ale wsp�pracy z
mordercami.
V
Walczy�, zgodnie z sumieniem, o cz�owiecze�stwo, demokracj� i niepodleg�o�� Polski.
Nara�a� �ycie przez pi�� lat okupacji, l sierpnia 1944 roku poszed� si� bi� na
powsta�czej barykadzie. Przetrwa� i to, cho� bra� udzia� w krwawych walkach. Kiedy
powstanie po 63 dniach
12 ANDRZEJ SZCZYPIORSKI
zosta�o st�umione przez oddzia�y SS genera�a von dem Bacha, nie poszed� do niewoli,
ale zn�w zaszy� si� w podziemiu. Armia Krajowa by�a rozbita, a �wier� miliona ludzi
poleg�o w gruzach doszcz�tnie zniszczonej stolicy Polski. Kraj musia� si� boryka� z
nienowym, lecz coraz bardziej aktualnym problemem - zbli�aniem si� Armii Czerwonej.
Ta armia sta�a bezczynnie u wr�t Warszawy, kiedy Niemcy masakrowali miasto. Stalin
czeka� cierpliwie, aby Hitler wymordowa� wszystko, co w tamtej Polsce by�o
patriotyczne, ideowe i niezale�nie my�l�ce.
W pierwszym p�roczu 1945 roku piek�o hitleryzmu by�o ju� poza nami, narasta�a groza
stalinizmu w Polsce. 11 sierpnia 1945 roku Kazimierz Moczarski zosta� aresztowany.
Wy�lizgiwa� si� siepaczom Gestapo przez pi�� lat, ale agenci stalinowskiej policji
bezpiecze�stwa dopadli go bez trudu, w bia�y dzie�, na warszawskiej ulicy, w trzy
miesi�ce po kapitulacji Berlina. To prawda, �e nie �ywi� sympatii do komunist�w, bo
im nie ufa� i nie wierzy�, aby stali si� rzecznikami prawdziwej suwerenno�ci
Polski. Lecz w armii radzieckiej widzia� w latach wojny sojusznik�w, liczy� - jak
miliony innych Polak�w - na jej pomoc w walce z hitleryzmem, cieszy� si� z post�p�w
na froncie wschodnim. W�wczas, w 1945 roku, Rosjan przyjmowano z mieszanymi
uczuciami. Byli sojusznikami, bo dzi�ki nim powalony zosta� Hitler, ale byli te�
wsp�winni tragedii Polak�w i Polski, bo razem z Rzesz� uczestniczyli w rozbiorze
kraju w 1939 roku, bo na ziemiach polskich inkorporowanych do ZSRR od pierwszej
chwili zapanowa� stalinowski terror, setki tysi�cy ludzi wywieziono do oboz�w,
dziesi�tki tysi�cy zamordowano, jak np. polskich je�c�w w Katyniu, bo Armia
Czerwona bezczynnie patrzy�a z drugiego brzegu Wis�y na straszn� �mier� Warszawy
podczas powstania 1944 roku, bo wreszcie Stalin powo�a� pod swoj� kuratel�
komunistyczny rz�d polski, kt�rego nikt wtedy w kraju nie traktowa� jako
autentycznej, polskiej w�adzy, a ludzie pozostawali wierni legalnemu rz�dowi w
Londynie.
Historia stosunk�w polsko-rosyjskich i polsko-radzieckich przez dziesi�tki lat by�a
przedmiotem nieopisanych nadu�y�, zak�amania i uroje�. Prawda o tej historii
stanowi fundamentalny warunek pojednania Polak�w i Rosjan po wielu stuleciach
wrogo�ci i uraz. Nie tu miejsce na szczeg�owe rozwa�ania w tej kwestii. Je�li ten
temat
O KAZIMIERZU MOCZARSKIM 13
rozwin��em w odniesieniu do roku 1945, to dlatego, by skonstatowa�, �e dalsze losy
Kazimierza Moczarskiego nale�� tak�e do dziej�w stosunk�w polsko-radzieckich i nie
s� tylko wewn�trzn� spraw� Polak�w.
VI
Moczarskiego aresztowa�a polska policja polityczna, pozostaj�ca w�wczas - bardziej
ni� kiedykolwiek p�niej - na us�ugach NKWD. To stwierdzenie w najmniejszym stopniu
nie usprawiedliwia Polak�w. W�a�nie Polacy przez 11 lat dr�czyli moralnie i
fizycznie polskiego bohatera narodowego, jakim sta� si� Moczarski.
Nie znosz� wszelkiego nacjonalizmu. Te w�a�nie przekonania by�y fundamentem naszej
przyja�ni z Moczarskim. Gdy pisz�, �e to moi rodacy dr�czyli Moczarskiego, nie
pot�piam wcale mego narodu, ale te� nie chc� go usprawiedliwia�. My�l�, �e nie ma
narod�w z�ych i dobrych, szlachetnych i pod�ych. Po prostu stwierdzam, �e kanalie
istniej� wsz�dzie na tym najlepszym ze �wiat�w. I s�dz�, �e nawet porz�dnych ludzi
mo�na w odpowiednich warunkach tak spreparowa�, aby stali si� pomiotem diab�a. Nikt
nie rodzi si� �wi�tym m�czennikiem, nikt te� nie zosta� w ko�ysce naznaczony
pi�tnem zbrodni. Jest to kwestia charakteru, a tak�e warunk�w i okoliczno�ci
historycznych. W Sachsenhausen zosta�em po raz pierwszy pobity przez kapo, kt�ry
by� Francuzem. Pierwszy m�j wi�zienny towarzysz niedoli, kt�ry odda� mi w�asny
kawa�ek chleba, by� niemieckim socjaldemokrat� z Kolonii. Nazywa� si� Osske. O tym
cz�owieku b�dzie jeszcze mowa.
Napisa�em kiedy�, �e ,,ludzie z natury s� s�abi i dlatego podoba si� im przemoc".
Moczarski uzna� ten pogl�d za s�uszny, a jego opinie w tej mierze uwa�am za
decyduj�ce, bo chyba nikt nie prze�y� tak wiele i nie okaza� tyle hartu, aby si�
wobec przemocy nie ugi��...
Przesiedzia� w wi�zieniu prawie 11 lat, w tym dwa i p� roku w celi �mierci, ka�dej
chwili oczekuj�c kata. Przesiedzia� i przetrwa� to wszystko w uporczywej walce o
osobist� godno�� i honor polskiego �o�nierza. By� oskar�ony i skazany za to, �e
kolaborowa� z hitlerowcami, �e mordowa� polskich patriot�w, �e by� zdrajc� narodu i
pacho�kiem Gestapo. Potrafi� wyliczy� 49 rodzaj�w tortur, jakim
14 ANDRZEJ SZCZYPIORSKI
go poddawano w �ledztwie. Nie chc� podawa� tej listy. Powiem tylko, �e przypalanie
paznokci, bicie pa�k�, mia�d�enie obcasami palc�w - nale�a�o do udr�k banalnych.
Je�li powt�rz�, �e ten cz�owiek przez 30 miesi�cy czeka� na wykonanie wyroku
�mierci, aby si� wreszcie dowiedzie�, �e mu kar� w drodze �aski zamieniono na
do�ywotnie wi�zienie, to przeci�tnie wra�liwy czytelnik uzna tak� tortur� za
wystarczaj�c�.
Ale nie to jest najbardziej upiorne. Najbardziej upiorny jest fakt, �e wszyscy
ludzie, kt�rzy brali w tej sprawie udzia�, poczynaj�c od wi�ziennego klucznika, a�
po dostojnych s�dzi�w, wiedzieli doskonale, �e jest to cz�owiek niewinny.
Wiedzieli, �e nie by� faszyst�, zdrajc� i agentem Gestapo, lecz dzielnym �o�nierzem
Podziemia, kt�ry walczy� z hitlerowcami przez ca�� wojn�. Ale domagali si�, aby si�
przyzna� do tych wyimaginowanych zbrodni, z pokor� przyj�� kar� i �a�owa� za
niepope�nione grzechy. ��dali, by si� wypar� pi�knej, patriotycznej przesz�o�ci i
obrzuci� j� b�otem pod ich szale�cze dyktando. Chcieli, aby wskaza� wsp�lnik�w,
owych faszyst�w, zdrajc�w, agent�w Hitlera, kt�rzy w rzeczywisto�ci byli
�o�nierzami antyhitlerowskiego podziemia i walczyli z okupantem, nie szcz�dz�c
przecie� �ycia. Domagali si� zatem, aby Moczarski wypar� si� siebie, aby dobro
nazwa� z�em, cnot� nazwa� wyst�pkiem, patriotyzm nazwa� zdrad�, odwag� nazwa�
pod�o�ci�, a diab�a wyni�s� na �wi�te o�tarze.
Nie wiedzieli, �e trafili na cz�owieka, kt�ry got�w by� umrze�, ale nigdy nie
odst�pi� od zasad sumienia. Wygra� z nimi! Wygrywa� z nimi ka�dego dnia przez te 11
lat udr�ki. Pisali mu na czole s�owo - "gestapowiec", trzymali w jednej celi z
hitlerowskimi zbrodniarzami, szanta�owali straszn� kar�, jaka spadnie na jego
najbli�szych. Ale przecie� nigdy si� nie ugi��! Moczarski mawia� cz�sto, �e w
gruncie rzeczy Hitler by� bardziej prostolinijny ni� Stalin. Hitler by� kreatur�
przenikni�t� prymitywn� nienawi�ci�. Morduj�c �yd�w g�osi� z fanatyzmem, �e s� to
wszy. Obwieszcza�, �e S�owianie s� plemieniem niewolnik�w - i traktowa� ich jak
niewolnik�w. Zabija� i wcale nie chcia�, aby go kochano, przyznawano racj�,
sprawiedliwo�� oraz humanitaryzm. Stalin zabija� i domaga� si� od swych ofiar
mi�o�ci oraz potwierdzenia, �e jest najlepszym przyjacielem ludzko�ci.
Jeden z recenzent�w ksi��ki Rozmowy z katem napisa�, �e "grymas
O KAZIMIERZU MOCZARSKIM 15
historii spowodowa�, i� Moczarski sp�dzi� w jednej celi ze Stroopem dziewi��
miesi�cy". Nie idzie o grymas, ale o zbrodni�. I nie by�a to zbrodnia historii, bo
nie kanalie tworz� dzieje narod�w. Prawdziw� histori� Polski pisa� swym �yciem
Moczarski i inni, jemu podobni. To Moczarski znajdzie si� kiedy� w podr�cznikach
szkolnych, to on b�dzie jednym z tych, kt�rym Polska zawdzi�cza swoj�
samo�wiadomo��, duchow� suwerenno��, gwa�con� tak brutalnie przez wiele pokole�, a
przecie� wci�� �yw� w umys�ach. Nazwisk dr�czycieli Moczarskiego nikt dzisiaj w
Polsce nie pami�ta, nale�� do kroniki kryminalnej. Jednak�e nie tylko oni d�wigaj�
odpowiedzialno�� za to, co si� z Moczarskim dzia�o.
Los tego cz�owieka dowodzi, �e nie ma r�nic mi�dzy totalizmami. Znaczenie Rozm�w z
katem polega na wieloznaczno�ci w�tk�w i jednoznaczno�ci ocen moralnych, jakie
zosta�y w tej ksi��ce zawarte. Oto we wsp�lnej celi snuje si� w�t�a ni� egzystencji
dw�ch skaza�c�w. Jeden jest hitlerowskim oprawc�, morderc� setek tysi�cy ludzi,
klinicznym przyk�adem par excellence faszystowskiej postawy wobec �ycia. Drugi jest
ofiar� oprawc�w, kt�rzy w�a�nie swobodnie przechadzaj� si� po wi�ziennych
korytarzach, naznaczeni pi�tnem innej ideowej barwy. Stroop jest typowym przyk�adem
mentalno�ci, kt�ra si� ukszta�towa�a w s�u�bie hitlerowskiego terroru, Moczarski
jest dr�czony przez funkcjonariuszy terroru stalinowskiego. Znamiona ideologiczne
nie graj� tu jednak roli, okazuje si� bowiem, �e zar�wno metody, jak i spos�b
my�lenia s� podobne.
Moczarski cz�sto mi m�wi�, �e jego rozmowy ze Stroopem by�y nie tylko pr�b�
ucieczki od strasznej egzystencji wi�ziennej. By�y te� narz�dziem poznania
rzeczywisto�ci, w jakiej si� znalaz�. Poznaj�c zakamarki duszy Stroopa, Moczarski
szuka� po�rednio wiedzy o swych prze�ladowcach. I znajdowa� j�!
Wspomniany recenzent pisa� o "grymasie historii". Ot� by�o to raczej straszne
szyderstwo, boska zemsta prawdy nad ob�ud�, cnoty nad grzechem, prawo�ci nad
wyst�pkiem, bo przecie� to, co w zamy�le dr�czycieli mia�o Moczarskiego zniewa�y� i
zdepta�, okaza�o si�, dzi�ki hartowi jego ducha - wielkim procesem demaskatorskim.
Moczarski nie m�g� przenikn�� mrocznej umys�owo�ci ludzi, kt�rzy go m�czyli. Lecz
kiedy wraca� do celi, czeka�y go tygodnie
16 ANDRZEJ SZCZYPIORSKI
i miesi�ce rozm�w z przedstawicielem tego samego plemienia. Stroop okazywa� si�
"alter ego'" tych wszystkich bezimiennych, zachowuj�cych anonimowo�� dygnitarzy i
pacho�k�w stalinowskiej dyktatury, kt�rzy jawi� si� czasem na kartach ksi��ek
So��enicyna, wyzbyci jednak duchowego wizerunku. Bo przecie� nie r�nili si� mi�dzy
sob�!
Kto� powie, �e takich postaci jest wiele we wsp�czesnej literaturze. B�dzie to
fa�szywy pogl�d. Bo nikt, na ca�ej kuli ziemskiej, nie znalaz� si� w podobnej
sytuacji. Tu sytuacja decydowa�a o wszystkim! To w�a�nie ona stworzy�a t� ksi��k�,
chyba jedyn� w dziejach pi�miennictwa. Ci dwaj nie tylko rozmawiali w celi. Oni
obaj wiedzieli, �e niebawem umr�. Ka�de s�owo Stroopa by�o rodzajem spowiedzi. Nie
musia� niczego ukrywa�. M�g� szeroko otworzy� swoje wn�trze, tak szeroko jak nigdy
w �yciu. Szczero�� jego wyzna� spot�gowana by�a �wiadomo�ci� wsp�lnoty losu z
Moczarskim. Przypadek sprawi�, �e Moczarski unikn�� szubienicy. Gdyby Stalin po�y�
d�u�ej, gdyby si� diabe� o niego nie upomnia� w marcu 1953 roku, nie by�oby zapewne
tej ksi��ki.
Rzecz znamienna - Moczarski nie lubi� Stroopa. Dla ludzi starszej generacji, kt�rzy
pami�taj� wojn�, brzmi to ca�kiem naturalnie. Jak�e m�g�by lubi� cz�owieka, kt�ry
wymordowa� tysi�ce niewinnych i by� jednym z najokrutniejszych kat�w w Trzeciej
Rzeszy?! A jednak nie taka to prosta sprawa. Moczarski sp�dzi� z tym cz�owiekiem
225 dni i nocy w jednej celi, gdzie obaj czekali na �mier�. Kto tego nie prze�y�,
nie mo�e mie� poj�cia o charakterze, barwie, napi�ciu uczu� w podobnej sytuacji.
VII
Kiedy Moczarski drukowa� Rozmowy z katem na �amach miesi�cznika "Odra", wiele os�b
pyta�o, jak to jest mo�liwe, �e po prawie 25 latach potrafi odtworzy� dok�adnie
wszystkie rozmowy? Byli ludzie, kt�rzy przypisywali autorowi sk�onno�� do
konfabulacji, inni zn�w s�dzili, �e rekonstruuje przebieg wypadk�w na podstawie
lu�nych wspomnie�. Te podejrzenia, kt�re mog� nawiedza� Czytelnika, s�
nieuzasadnione w �wietle wyzna�, jakie mi Moczarski poczyni�, obarczaj�c mnie
moralnym obowi�zkiem wyja�nienia sprawy. On sam
O KAZIMIERZU MOCZARSKIM 17
nie czu� si� zdolny do sk�adania podobnych o�wiadcze�. I nie mo�na si� temu dziwi�.
Wiele razy podkre�la�, �e nie by� wtedy zwyk�ym cz�owiekiem. "Mo�e by�em bardziej
zwierz�ciem?!" - m�wi�. M�j pogl�d jest inny. On troch� wyszed� poza zwyk�e
cz�owiecze�stwo, on osi�gn�� co� wi�cej!
Cz�owiek, kt�ry latami czeka na �mier�, �yje w innym wymiarze czasu i przestrzeni.
Cz�owiek skazany i zamkni�ty, aby przetrwa� sw�j czas i egzystowa� w swojej
przestrzeni, tworzy inn� rzeczywisto��. Znamy to z wielu wspomnie� wi�ziennych. Aby
jednak ta nowa rzeczywisto�� mog�a jako� funkcjonowa�, niezale�nie od reali�w,
potrzeba wielkiej si�y wewn�trznej, z kt�rej wi�zie� zapewne sam nie zdaje sobie
sprawy. Moczarski rozpoznawa� po zapachu zbli�aj�cych si� do celi stra�nik�w.
S�ysza� szepty �ledczych, rozmawiaj�cych w innym pokoju za szczelnie zamkni�tymi
drzwiami. Na swym procesie rehabilitacyjnym zdumiewa� obecnych, cytuj�c z pami�ci
fragmenty, licz�cych tysi�ce stron, akt, kt�re otrzyma� w wi�zieniu do przejrzenia
na kilka godzin. Rzecz jasna, w p�niejszych latach �ycia utraci� t� straszn� i
bolesn� zdolno��, a jego zmys�y, nie wystawione na pr�b� �ycia i �mierci, wr�ci�y
do leniwej normalno�ci.
Ka�de s�owo Stroopa, gest, spojrzenie, nosi� w sobie troskliwie, jak skarb. Kiedy
powiedzia�, troch� speszony - "Jest we mnie jaka� choroba. Wszystkie zdania Stroopa
s�ysz� dok�adnie, nawet z intonacj�, jakbym spisywa� z ta�my magnetofonu. I widz�
go, ka�dy ruch, spojrzenie, grymas, jakby to by�o na ekranie".
Wierzy�em mu. I prosz� Czytelnika, aby te� uwierzy�.
Ta ksi��ka nie jest ani monografi� historyczn�, ani nie nale�y do literatury faktu.
Nie stanowi archiwalnej dokumentacji, ale jest dokumentem o znaczeniu historycznym.
Tak�e w tych fragmentach, kt�re mog� zawiera� nie�cis�o�ci czy zgo�a b��dy w
szczeg�ach, albo w wypowiedziach samych postaci dramatu.
VIII
/^^^-7~
M�j niemiecki przyjaciel, wspomniany tu ju� Ossk^, .cz�sto l '<�� powtarza� w
rozmowach toczonych intymnie w obozowej latryna, �e zazdro�ci mi moralnie czystego
uk�adu zale�no�ci. Jestem sbowlertL'
2 - Rozmowy / katem
18 ANDRZEJ SZCZYPIORSKI
Polakiem, dr�czonym przez Niemc�w, gdy on znosi spot�gowane udr�ki, raz jako
wi�zie� kacetu, po drugie z powodu upokorzenia, �e Niemcy upadli tak nisko.
Cierpia�, bo jego rodacy dopu�cili si� tak strasznej zdrady idea��w humanizmu.
Ka�dy ryk esesmana, ka�dy cios pi�ci - upokarza� Osskego w jego niemieckiej
to�samo�ci, obra�a� jego narodow� �wiadomo��.
Wtedy, w 1945 roku, wydawa�o mi si�, �e ma racj� i wsp�czu�em mu. Dzi� odnajduj� w
postawie Osskego pewien rys dwuznaczny, usprawiedliwiony zacn� intencj�, ale trudny
do zaakceptowania. Ten rozumny i m�ny cz�owiek pozostawa� jednak sp�tany nawykami
my�lenia, kt�re dla mnie sta�y si� ca�kiem obce. Tak czy owak, tkwi�o w nim jakie�
poczucie wsp�lnoty z lud�mi w mundurach SS, kt�rzy go przez d�ugie lata m�czyli w
wi�zieniach i kacetach Trzeciej Rzeszy. Osske czu� si� Niemcem i ta niemiecko��
wi�za�a go upokarzaj�cym w�z�em wsp�lnoty z hitlerowcami.
Nie odczuwam �adnej solidarno�ci z kanali� tylko dlatego, �e m�wi po polsku, nosi
polskie nazwisko i uwa�a si� za Polaka. Bli�szy jest mi przyzwoity Niemiec,
Rosjanin czy Anglik od �ajdaka, kt�ry tylko dlatego ma by� moim bratem, �e urodzi�
si� na tej ziemi i m�wi moim j�zykiem. Ten pogl�d w wielkim stopniu zawdzi�czam
przyja�ni z Moczarskim. Nigdy nie doznawa� uczu�, �e najci�sze udr�ki znosi�
w�a�nie od Polak�w. Traktowa� tych ludzi tak, jak na to zas�u�yli - uwa�a� ich za
kreatury, kt�re wychyn�y z ciemnych zau�k�w �wiata.
Polsko�� to nie by�o dla niego pochodzenie, j�zyk, a ju� na pewno nie frazeologia
narodowa. Polsko�� to by�a dla niego tradycja kulturalna tego narodu, kt�ry tyle
wycierpia�, byle tylko swoj� odr�bno�� ocali�.
IX
Kiedy wiosn� roku 1956 roku Moczarski wyszed� z wi�zienia, nad wschodni� Europ�
wia�y ciep�e wiatry postalinowskiej odwil�y. Referat Chruszczowa uruchomi� lawin�
wypadk�w. Polska prostowa�a obola�y grzbiet, ludzie wyzwalali si� z p�t strachu,
prasa pisa�a o bezprawiach minionego okresu.
Adwokaci warszawscy W�adys�aw Winawer i Aniela Steinsbergowa,
O KAZIMIERZU MOCZARSKIM 19
ludzie odwa�ni i szlachetni, rozpocz�li walk� o przywr�cenie prawa, o rehabilitacj�
Kazimierza Moczarskiego. Nawet wtedy nie by�o to proste i �atwe. Ale opinia
publiczna, zrazu nie�mia�o, potem coraz pewniej, podnosi�a g�os w obronie tylekro�
deptanej sprawiedliwo�ci. Tysi�ce ludzi powr�ci�y do kraju z zes�ania na p�nocy
ZSRR, inni wychodzili na wolno�� z polskich wi�zie�. Zbli�a� si� s�ynny
Pa�dziernik, kt�ry mia� obali� dotychczasowe kierownictwo polityczne i wynie�� do
w�adzy W�adys�awa Gomu�k�. Cz�owiek ten okaza� si� potem wielkim rozczarowaniem dla
narodu, jeszcze jednym fa�szem totalitaryzmu.
W grudniu 1956 roku odby� si� proces rehabilitacyjny Moczarskiego przed S�dem
Wojew�dzkim w Warszawie. By� to jedyny publiczny proces s�dowy wytoczony w Polsce
stalinizmowi. By� to, jak si� zdaje, w og�le jedyny na �wiecie proces, w kt�rym
oskar�ono stalinizm.
Moczarski stan�� przed s�dem jako cz�owiek wolny, jako obywatel, kt�ry ��da pe�nej
rehabilitacji. Poprzednio zosta� przecie� skazany na podstawie fikcyjnych oskar�e�
za wsp�prac� z hitlerowcami i zdrad�. Teraz domaga� si� sprawiedliwo�ci. I otrzyma�
j� - przynajmniej w sensie moralnym. Bo lat wi�zienia i cierpie� nikt mu ju�
zwr�ci� nie m�g�.
W uzasadnieniu wyroku �li grudnia 1956 roku S�d Wojew�dzki w Warszawie w imieniu
Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej oznajmi� mi�dzy innymi:
"S�d Wojew�dzki uzna� za sw�j obowi�zek stwierdzi�, i� przew�d s�dowy
przeprowadzony po wznowieniu post�powania w niniejszej sprawie, wykaza� nie tylko
bezzasadno��, sztuczno�� i tendencyjno�� oskar�enia, czemu zreszt� da� ju� wyraz
przedstawiciel Generalnej Prokuratury PRL od tego oskar�enia odst�puj�c, ale tak�e
dowi�d�, i� dobre imi� polskiego podziemia okupacyjnego, kt�re w swej masie nie
ha�bi�o si� �adn� kolaboracj� na miar� quislingowsk� i kt�rego na swoim odcinku i w
swoim zakresie okupacyjnej dzia�alno�ci, przez wiele lat pobytu w wi�zieniu z
budz�cym szacunek uporem i hartem ducha broni� Kazimierz Moczarski, zosta�o w
ramach niniejszej sprawy zrehabilitowane".
20 ANDRZEJ SZCZYPIORSKI
X
Te s�owa, cytowane za wyrokiem S�du PRL, zosta�y w roku 1972 skonfiskowane przez
polsk� cenzur� pa�stwow�. Cytat z wyroku s�dowego pomie�ci�em w przedmowie do
ksi��ki Moczarskiego, drukowanej wtedy na �amach czasopisma "Odra". Tak oto w roku
1972 cenzor polityczny zn�w okazywa� si� pot�niejszy ni� niezawis�y s�dzia,
wyrokuj�cy w imieniu i majestacie pa�stwa. Dla kogo�, kto nie zna mechanizm�w
systemu, problem mo�e si� wyda� niezrozumia�y. C� bowiem znaczy konfiskata kilku
zda� w druku w por�wnaniu z celami �mierci, katowniami stalinizmu, �amaniem ko�ci i
charakter�w?! �yjemy w zupe�nie innych czasach, a post�p jest tak ogromny, �e nie
warto wspomina� o drobnostkach...
Nikt przy zdrowych zmys�ach nie kwestionuje, �e przemiana jest kolosalna.
Ostatecznie Moczarski po roku 1956 �y� przez wiele lat spokojnie i bez wi�kszych
trosk materialnych, m�g� pisa� i wydrukowa� swoje Rozmowy, na koniec za� -
niestety, ju� po jego zgonie - dzie�o to ukaza�o si� w edycji ksi��kowej i zosta�o
udost�pnione Czytelnikom.
�yjemy w warunkach stabilizacji, spokoju i �adu, w �wiecie rozwijaj�cym si�
pomy�lnie, gdzie wszyscy powinni by� zadowoleni.
Bo niech oka�� niezadowolenie! Nie, to prawda, uwi�zienie nale�y do rzadko�ci,
staje si� faktem powszechnie komentowanym, wywo�uje spo�eczne protesty. Co innego
przej�ciowy areszt, rewizja, konfiskata ksi��ek, manuskrypt�w, prywatnej
korespondencji. Co innego usuni�cie z pracy albo wr�cz utrata szansy wykonywania
zawodu, szykany administracyjne, nawet drobne, ale przecie� uci��liwe. Co innego
wreszcie oszczercze ataki prasowe, na kt�re ludzie nie mog� odpowiedzie�, bo nie ma
innej prasy poza pras� kontrolowan� przez w�adze.
Nie wolno przeczy�, �e jest to ogromny post�p w stosunku do dawnych metod. Za
czas�w Stalina, gdyby trwa�y d�u�ej, Moczarski by�by powieszony, a jego prochy,
zmieszane z prochami jakiego� Stroopa, rozsiane przez wiatr. A ja - by� mo�e -
pozostaj�c pr^zy �yciu wi�d�bym egzystencj� bydl�cia!
Nale�y si� wdzi�czno�� Bogu, �e powo�uje do wieczno�ci s�ugi swoje, cho� niekiedy
czyni to zbyt p�no! My�l�, �e w przypadku
O KAZIMIERZU MOCZARSKIM 21
Stalina i Hitlera B�g odczuwa� tak wielk� odraz�, i� zwleka� z decyzj� ponad miar�,
byle ich tylko nie ogl�da� z bliska. Zap�acili�my za to s�ono...
Wracam do meritum. Niew�tpliwie zmieni�o si� bardzo wiele i nikt temu przeczy� nie
powinien. Zawdzi�czamy to przede wszystkim ludzkim charakterom, cywilnej odwadze
setek tysi�cy, dla kt�rych godno�� i wolno�� znaczy�y wi�cej ni� oportunizm albo
podda�cza uleg�o��. Zawdzi�czamy to tak�e cywilizacyjnym przeobra�eniom, kt�re na
pewnym etapie rozwoju gospodarki i �ycia spo�ecznego wykluczaj� despotyzm w�adzy.
A jednak nie wszystko jest tak pi�kne na tym najlepszym ze �wiat�w! Na sto lat
przed Hitlerem Heine pisa� proroczo, i� "tam gdzie pal� ksi��ki, niebawem ludzi
pali� b�d�!"
Mo�na do tego doda� jedno: tam, gdzie w�adza nie liczy si� z prawem, kt�re sama
ustanowi�a i lekcewa�y wyroki w�asnych s�d�w, gdzie ob�uda i fa�sz chc� uchodzi� za
szczero�� i prawd�, gdzie pa�stwo mo�e upokorzy� obywatela a obywatel nie znajduje
ochrony przed samowol� pa�stwa, gdzie niezale�ne my�lenie traktuje si� cz�sto jako
wyraz wrogo�ci wobec ustroju, a charaktery usi�uje si� nagina� do uleg�o�ci wobec
aktualnie rz�dz�cej grupy - tam zawsze mo�e doj�� do bezprawia i niegodziwo�ci.
Przeczytajcie uwa�nie, co m�wi Jurgen Stroop, ten kliniczny przyk�ad umys�u
zniewolonego przez totalizm. Przeczytajcie uwa�nie Rozmowy z katem i pomy�lcie o
losach Kazimierza Moczarskiego, cz�owieka, kt�ry si� nie ugi��, i got�w by� zgin��,
byle innych uchroni� przed wegetacj� pod w�adz� totaln�.
Andrzej Szczypiorski 1977

I. OKO W OKO ZE STROOPEM

Bo c� by warte by�y bunty i cierpienia, Gdyby kiedy� w godzin� zdobytej wolno�ci,


Nie mia�y si� przerodzi� w cierpie� zrozumienie [..] Gdyby si� lud gn�biony stawa�
gn�bicielem I w d�o� przebit� gwo�dziem chwyta� miecz Pi�ata? Antoni S�onimski, Do
przyjaci�t w Anglii
2 marca 1949 roku. Oddzia� XI Mokotowa, warszawskiego wi�zienia. W�a�nie
przeniesiono mnie do innej celi, gdzie siedzia�o dw�ch m�czyzn. Ledwo drzwi przy
ryglowano, zacz�li�my si� ,,obw�chiwa�" - jak to wi�niowie. Ci dwaj mieli chwilowo
przewag� w uk�adzie stosunk�w wewn�trzcelowych, bo by�em do nich przekwaterowany.
Co prawda i ja mia�em jakie� sza�ce. Dla zanurzenia si� w ochronnej rezerwie mog�em
np. robi� z siebie "s�up soli" lub udawa� "Janka z ksi�yca". Oni nie byli w stanie
stosowa� podobnych praktyk, bo tworzyli konstelacj�, w ruchu.
- Sind Si� Pole?\ - pyta starszy, niewysoki, szczup�y, z �ylastymi r�kami,
kartoflanym brzuchem i du�ymi brakami w uz�bieniu. Kurtka feldgrau, wi�zienne
spodnie, drewniaki. Koszula rozche�stana.
- Tak. A panowie?
- Niemcy. My jeste�my sogennante Kriegsverbrecher2. Rozpakowuj� majdan, upycham
graty. Starszy u�atwia te czynno�ci, bez zach�ty z mojej strony. Nie m�wimy.
Wszyscy przej�ci. Ja wtedy tak mniej wi�cej my�la�em: - Niemcy. Pierwszy raz w
�yciu b�d� z nimi bardzo blisko. Takich hitlerowc�w z lat okupacji pami�tam, jak by
to by�o dzisiaj. Trudna sytuacja, ale w Mokotowie nieraz ��czono w celach wi�ni�w
bez zagl�dania w rubryk� narodowo�ci. Niemcy. Dzieli mnie od nich wszystko - a wi�c
i ci�ar przesz�o�ci, i postawa �wiatopogl�dowa. A ��czy: interes ludzi w jednej
celi. Czy
' Sind Si� Pole? (niem.) - Czy pan jest Polakiem?
2 ... sogennante Kriegsverbrecher (niem.) - ... tak zwani przest�pcy wojenni
(zbrodniarze wojenni).
24 ROZMOWY Z KATEM
taka wi� sytuacyjna, nie wytworzona z dobrej woli, mo�e by� podobna do k�adki nad
przepa�ci�?
Przerywam b�yskawiczne refleksje, bo nawyk czuwania alarmuje:
dlaczego ten drugi hitlerowiec jest bierny i wtulony w okno? Niebezpieczny czy si�
boi?
Przy zagospodarowaniu pomaga� mi Gustaw Schieike z Hanoweru, d�ugoletni zawodowy
podoficer kryminalnej policji obyczajowej (Sittenpolizei). W czasie wojny SS-
Untersturmfuhrer3, archiwista krakowskiego urz�du BdS, czyli dow�dcy Policji
Bezpiecze�stwa i S�u�by Bezpiecze�stwa4 w Generalnej Guberni.
- Po sprawie? - pytam go.
- Nie.
- D�ugo w mamrze?
- W Polsce: l rok, 9 miesi�cy i 27 dni. Przedtem siedzia�em w obozach aliant�w w
Niemczech Zachodnich.
Jeszcze liczy dni, stawiaj�c prawdopodobnie kreseczki na �cianie, z nadziej�, �e
opowie wnukom o wi�zieniu w Polsce - pomy�la�em.
Ten drugi, co niepokoi� mnie, by� wysokim i nawet pozornie barczystym m�czyzn�.
Zas�aniaj�c cz�� okna, ustawia� si� pod �wiat�o. Trudno go obserwowa�. Zna�em te
metody. Ma komplekisy �ledcze, wi�zienne - skonstatowa�em - ale zachowuje si�
fachowo.
- Stroop - przedstawi� si� wreszcie. - Mein Name ist Stroop, durch zwei "o".
Yorname: Jiirgen. Ich bm Genera�-leutnant. Po polsku: division-general... Enchante,
Monsieur5.
Podniecony, mia� czerwone uszy. Ja chyba tak�e. Przybycie do obcej celi lub
poznanie wi�nia to wielka emocja.
Ledwo wymieni�em nazwisko, wtoczy� si� kocio� i zapach obiadu. Kalifaktorzy,
r�wnie� Niemcy, dali moim kompanionom znak, �e nie
3 Untersturmfuhrer w SS, SS-Untersturmfuhrer w Waffen-SS - najni�szy stopie�
oficerski, odpowiednik Leutnanta w Wehrmachcie (podporucznik)
4 BdS - Befehishaber der Sicherheitspohzei und der Sicherheitsdienst (niem),
Dow�dca Policji Bezpiecze�stwa i S�u�by Bezpiecze�stwa
5 Mein Name (niem , franc ) - Moje nazwisko Stroop, przez dwa "o" Imi� Jurgen
Jestem genera�em-porucznikiem Po polsku genera�em dywizji Bardzo mi mi�o, prosz�
pana
OKO W OKO ZE STROOPEM 25
sstem kapu�. Od dawna znali mnie z r�nych okoliczno�ci �ycia lokotowskiego.
Stroop dostawa�, oficjalnie, podw�jn� porcj�. Jad� z apetytem, ^tematycznie. Obiad
w milczeniu. Zmuszam si� do spokojnego o�ykania, aby nowi towarzysze nie
spostrzegli, jak jestem poruszony.
Wi�c to jest w�a�nie Stroop, zaufaniec Himmlera, warszawski SS-nd Polizeifuhrer6,
likwidator sto�ecznego getta i poprzednik ukara-ego przez nas Kutschery7. Siedzi o
metr i zajada obiad. Pi��-ziesi�cioletni. Starannie, jak na wi�zienie, ubrany.
Ciemnop�sowa datr�wka, pod szyj� bia�y halsztuk z chusteczki kunsztownie zawi�-
anej. Spodnie beige. Trzewiki br�zowe, lekko sfatygowane, wyczysz-zone na glans.
Schieike wios�uje �y�k�. Zjad� szybko, zanuci� "In Hannover an er Leine, haben
Madchen dicke Beine"8, i jakby od niechcenia pyta�: - Dawno pan siedzi?
Odpowiedzia�em. Zaproponowa� wtedy, �e umyje moj� mena�k�. Musia� si� spotka� z
odmow�, bo takie us�ugi przyjmuje si� z pilnej �otrzeby albo z przyja�ni.
Stroop obiadowa� wolno. W ko�cu poda� Schieikemu dwie miski lo umycia. Przedtem
popu�ci� spodnie, zapinaj�c je w pasie na jeden rezerwowych guzik�w, przyszytych
przez niego na "�rednie" lub ^wi�ksze" nafaszerowanie brzucha.
Schieike pucuje naczynia. Stroop milcz�cy, przy stoliku podokien-lym, oparty na
�okciach, twarz w d�oniach. Mi�sisty nos wystaje zza >alc�w. Pozycja tragicznego
m�drca.
6 Der SS- und Polizeifuhrer (SSPF) im Distrikt Warschau (niem.) - Dow�dca IS i
Policji na Dystrykt Warszawa.
7 SS-Brigadefuhrer und Generalmajor der Polizei Franz Kutschera (1904-
1944). )ow�dca SS i Policji na Dystrykt Warszawa od wrze�nia 1943 r., od
pa�dziernika iodpisywa� obwieszczenia o masowych egzekucjach publicznych w
Warszawie. Zlikwidowany l lutego 1944 r. przez �o�nierzy oddzia�u "Pegaz"
(p�niejszy "Parasol") AK. ^ecjalny komunikat o tej akcji opublikowano na �amach
centralnego organu prasowego �K "Biuletynu Informacyjnego" (24 II 1944, nr 8),
nazywaj�c w nim Kutscher� g��wnym organizatorem trwaj�cego od kilku miesi�cy
wzmo�onego terroru".
8 "In Hannover ..." (niem.) - "W Hanowerze, nad rzek� Leine, dziewcz�ta maj� plbe
nogi".
26 ROZMOWY Z KATEM
Zainteresowa�a mnie ta kontemplacja. Wi�za�em j� z fotografiami Stroopowskiego
"o�tarzyka" na stoliku. Obok Biblii le�a�y tam dwie paczki list�w z NRF9, kilka
ksi��ek, zeszyt, o��wki. Ale co mnie przede wszystkim uderzy�o - to poliptyk
fotograficzny rodziny Stroopa. Na kartonie pod ka�dym zdj�ciem wykaligrafowane
gotykiem napisy: "Unsere Mutter", "Unsere Tochter", "Unser Sohn" i "M e i n e
Frau"10. W zakamarkach "o�tarzyka" - drobne pami�tki, m.in. pi�rko kraski ze smug�
b��kitu i listek. Zasuszony listek brzozy.
Kontemplacja Stroopa wydawa�a si� melancholiczna, wi�c pytam, o czym duma. Nie
wyklucza�em odpowiedzi: "o swoich sprawach", co oznacza�oby, �e my�li o rodzinie i
prosi, aby nie przeszkadza�. A Stroope rzek�:
- Zapomnia�em, jak po polsku nazywa si� ptaszek, kt�rego mianem okre�laj� u was
m�ode kobiety. Jako� tak: szy... szy... szybka czy podobnie?
- Gdzie pan to s�owo s�ysza�?
- Na spacerze, gdy wi�niowie kryminalni z og�lnych cel zagadywali aresztantk� z
klasa biustem, kt�ra pracuje w pralni. Nie mog� tego s�owa spami�ta�. Co dzie� je
powtarza�em. Brzmi jak:
szybka, szczyrka...
- Mo�e m�wili: �cierka? Ale to nie ptaszek.
- Na pewno by� ptaszek. I na pewno nie szczerka.
- Upiera si� pan przy ptaszku, wi�c mo�e sikorka?
- Tak - rozpromieni� si� - szykorka, szykorka, die Meise. Tamta m��dka z pralni
przegina�a szyj� niby szykorka.
- Jak genera� sobie podje - zarechota� Gustaw Schieike - to robi si� pies na m�ode
baby. Nie te czasy, Herr Genera�! A ponadto, jak �yj�, nie widzia�em szykorek z
piersiami!
Genera� zgromi� Schieikego wzrokiem. Po raz pierwszy zobaczy�em o��w w oczach
Stroopa.
9 Nazw� utworzonego we wrze�niu 1949 r. pa�stwa (Bundesrepublik Deutschland, BRD)
t�umaczono w Polsce pocz�tkowo jako: Niemiecka Republika Federalna, NRF, dopiero w
1972 r. po nawi�zaniu stosunk�w dyplomatycznych wprowadzaj�c nazw�:
Republika Federalna Niemiec, RFN.
10 Unsere Mutter... (niem.) - nasza matka, nasza c�rka, nasz syn, moja �ona.
Cela mia�a jedno ��ko, kt�re mo�na by�o podnosi� i przytwier-za� na dzie� do �ciany
(w �argonie wi�ziennym zwane legimat�). )otychczas spa� na nim Stroop, a Schieike
rozk�ada� siennik na od�odze. Przy ko�cu dnia musieli�my ustali� nowy system
spania. troop zwr�ci� si� wtedy do mnie: - Id� na pod�og�. Panu rzys�uguje ��ko,
poniewa� pan jest cz�onkiem narodu tu rz�dz�ce-o i zwyci�skiego, a wi�c narodu
pan�w. (Powiedzia�: "Herren-olk".)
Os�upia�em. To nie by�a ze strony Stroopa komedia, poza �ub rzeczno��. On po prostu
ujawni� sw�j pogl�d na stosunki mi�dzy ad�mi. Wylaz�y z niego wpajane od
dzieci�stwa: kult si�y i s�u�alstwo
- nieuchronny produkt �lepego pos�usze�stwa.
Schieike popar� Stroopa. Uzasadni�em odmow� truizmem, �e yszyscy wi�niowie s� r�wni
w zakresie bytu wi�ziennego. I do
-statnich dni ze Stroopem i Schieikem spali�my wszyscy na pod�odze, la trzech
siennikach.
Nie wykluczam, �e Stroop uwa�a� mnie - je�li idzie o t� spraw�
- za wariata.
Wkr�tce po konflikcie z Schieikem na temat szykorki Stroop aproponowa� obejrzenie
ksi��ek. Mia� ich oko�o 180; wi�kszo�� ; zasob�w bibliotecznych wi�zienia.
Wszystkie w j�zyku niemieckim. (y�y tam dzie�a naukowe (m.in. historyczne,
geograficzne, gospodarze), podr�czniki szkolne, powie�ci, broszury i nawet druki
propagan-IoweNSDAP".
Rzuci�em si� na ksi��ki �ar�ocznie: objaw normalny w wi�zieniu. pocz�tkowo
przegl�da�em teksty, ilustracje i mapy. Potem zaczytywa-em si�. No, i
dyskutowali�my. Ch�on��em informacje o Niemczech Iraz komentarze obu hitlerowc�w do
zjawisk niezrozumia�ych dla
" Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei, NSDAP - Nar�d owo-Soc-listyczna
Niemiecka Partia Robotnicza.
28 ROZMOWY Z KATEM
Polaka. Pog��bia�em znajomo�� niemieckiego. S�ucha�em gaw�d na�wietle�, opinii i -
co jest nieuchronne - zwierze�.
S�ucha�em opowiada� o miastach i wsi niemieckiej, o g�rach dolinach, lasach, o
�yciu nie tylko miast, ale i rodzin, i poszczeg�lnyct jednostek. Prze�ywa�em zapach
sieni i kuchni, pokoj�w jadalnyct i salon�w, knajp i ogrod�w, bitew i t�sknot za
Heimatem12. Szed�en - b. �o�nierz Armii Krajowej - �lad w �lad za �yciem hitlerowca
Stroopa, razem z nim, ko�o niego i jednocze�nie przeciw niemu.
Jurgen Stroop. Ochotnik pierwszej wojny �wiatowej. By�y kombatant detmoidskiego
pu�ku pruskiej piechoty. Wsp�organizator partii hitlerowskiej w ksi�stwie Lippe.
Maszeruje ulicami Norymberg! w�r�d ryk�w na cze�� Hitlera. Pnie si� - mimo s�abego
wykszta�cenia - po drabinie zaszczyt�w i protekcji SS-owskiej. Urz�duje w Munsterzt
i Hamburgu. Dzia�a tward� r�k�, cz�sto okrutnie i morderczo:
w Czechos�owacji, Polsce, na Ukrainie i Kaukazie, w Grecji, zachodnich Niemczech,
Francji i Luksemburgu. Kocha swoje i obce kobiety, ale tylko swoje dzieci. Rozmawia
z politykami III Rzeszy, z Himmlereni i czo��wk� SS. Je�dzi "horchami" i
"maybachami". Cwa�uje konno przez pola Teutoburskiego Lasu i Ukrainy. Nosi monoki i
celebruje godno�� partyjnego genera�a. I nigdy nie powie inaczej o Hitlerze i
Himmlerze, jak: Adolf Hitler i Heinrich Himmler; zawsze z imionami - w czym wyra�a�
si� jego stale wiernopodda�czy stosunek do tych "wielkich ludzi Niemiec XX wieku".
Pod��a�em r�wnie� za Stroopem w kwietniowe dni getta warszawskiego, cho� trudno mi
by�o czasem s�ucha� jego relacji z Gros-saktion13. Czu�em jeszcze dym tej dzielnicy
mego miasta, pokonane i palonej w 1943 roku.
12 Heimat (niem.) - ojczyzna, ziemia rodzinna.
13 Grossaktion (niem.) - wielka operacja, u�ywana przez Stroopa w
jeg( sprawozdaniach nazwa operacji "ca�kowitego zburzenia getta". Na rozkaz H.
Himmler;
z 16 lutego 1943 r., Stroop realizowa� t� operacj� od 19 kwietnia do 16 maja 1943 r
(szerzej opowiada on o tym ni�ej).
OKO W OKO ZE STROOPEM 29
Towarzyszy�em mu tak�e w sierpniowym mordzie 1944 roku na generale-feldmarsza�ku
von Kluge, oraz w likwidowaniu je�c�w lotnik�w USA na obszarze Re�skiej Marchii
Zachodniej.
Dyskutowali�my o wielu sprawach - szczeg�lnie w ko�cowym okresie wsp�lnego pobytu w
celi.
Stroop nie by� gadu��, ale mia� tendencj� do opowiadania o sobie, m.in. do
chwalenia si�. Wlaz�y w niego dygnitarskie nawyki! Lubi� mie� swoj� publiczno��.
Teraz Schieike i ja byli�my jego jedynymi s�uchaczami. Ta okoliczno�� pozwoli�a mi
na zdobycie wielu wiarygodnych, cho� przekazanych s�owem, materia��w.
Stroop nie opisywa� chronologicznie swego �ycia. Czasem rozmawiali�my godzinami o
jednej kwestii. Innego dnia przeskakiwali�my z tematu na temat. Z tak prowadzonych
rozm�w stara�em si� skonstruowa� mo�liwie usystematyzowany tok ksi��ki.
Gustaw Schieike cz�sto patrzy� z innego ni� Stroop punktu widzenia na niekt�re
fakty i zjawiska. By� raczej prostolinijny psychicznie. I gra�y w nim relikty
�wiadomo�ci socjaldemokratycznej oraz zwi�zkowo-pracowniczej z okresu m�odo�ci.
Prawdy wyg�aszane mimo woli (a mo�e nieraz w spos�b zamierzony) przez Schieikego
stanowi�y odczynnik na jednostronno�� Stroopa. By�y r�wnie� narz�dziem kontroli i
uzupe�nieniem Stroopowskich wynurze�.
Pocz�tkowo uk�ad stosunk�w w celi cechowa�a ostro�no�� po��-i czona ze zdziwieniem,
wywo�anym niezwyk�o�ci� b�d� co b�d� sytuacji, l potem - dyplomatyzowanie i j�zyk
podtekst�w, wreszcie - otwarte, | czasem brutalne, wypowiadanie niekt�rych opinii i
wiadomo�ci. St�d l dochodzi�o do spi��.
Czy nasze rozmowy by�y szczere? Wydaje mi si�, �e w du�ej mierze tak - szczeg�lnie
gdy ju� si� dobrze poznali�my. Proste i niek�amane s� wyznania wi�ni�w w obliczu
ostateczno�ci. By�a to jednak szczero�� bierna, polegaj�ca na unikaniu
okoliczno�ci, kt�re
30 ROZMOWY Z KATEM
mog�yby spowodowa� przypadkowe "zakapowanie" wi�nia. Ponadto panowa� w celi klimat
niepisanej umowy, �eby w zasadzie nie porusza� najdra�liwszych spraw lub m�wi� o
nich ogl�dnie.
By�oby nielojalne wobec Czytelnika, gdybym nie podkre�li�, �e d��y�em do
szczero�ci, a przez to do wy�uskania mo�liwie pe�nej prawdy o Stroopie i jego
�yciu. Moje zaszokowanie z chwil� znalezienia si� z hitlerowcami, o czym pisz� na
pocz�tku, szybko przekszta�ci�o si� w postanowienie: je�eli ju� jestem ze
zbrodniarzami wojennymi, to niech ich poznam, niech pr�buj� roz�o�y� na w��kna ich
�yciorysy i osobowo��. Gdy to si� uda, mam mo�no�� - cho� w pewnym stopniu -
odpowiedzie� sobie na pytanie, jaki mechanizm historyczny, psychologiczny,
socjologiczny doprowadzi� cz�� Niemc�w do uformowania si� w zesp� ludob�jco w,
kt�rzy kierowali Rzesz� i usi�owali zaprowadzi� sw�j Ordnung14 w Europie i w
�wiecie.
W czasie prawie dziewi�ciomiesi�cznego pobytu ze Stroopem znajdowa�em si� wi�c oko
w oko z ludob�jc�. Stosunki mi�dzy nami przebiega�y w p�aszczy�nie swoistej
lojalno�ci. Stara�em si�, cho� to z pocz�tku sprawia�o mi niejak� trudno��, widzie�
w Stroopie tylko cz�owieka. On wyczuwa� tak� postaw�, mimo �e jasno akcentowa�em
inno�� oraz wrogo�� wobec my�li i dzia�a�, kt�rym s�u�y� lub kt�rych dokona�.
Stroop r�wnie� nie pr�bowa� przechodzi� na pozycj� przyjaciela Polak�w i ostrego
pot�piania w�asnych czyn�w.
Ten wsp�lny pobyt sta� si� bod�cem i materia�em �r�d�owym do napisania niniejszej
ksi��ki. Obraz, jaki przedstawiam, na pewno jest nieca�kowity. I niewolny od moich
komentarzy, cho� usi�owa�em tego unika�.
14 Ordnung (niem.) - porz�dek, �ad.
Czy wiernie przekazuj� istot� s��w i postaw Stroppa oraz Schiel-kego? My�l�, �e
tak. Tym bardziej �e wkr�tce po opuszczeniu wi�zienia poczyni�em notatki i zapiski,
a niekt�re elementy wypowiedzi Stroopowskich sprawdzi�em w archiwach i dost�pnej
dokumentacji historycznej. I nigdzie nie natrafi�em na �lad, �e Stroop w rozmowach
ze mn� k�ama� czy zbyt podbarwia�.
Pewne fragmenty Rozm�w z katem mog� budzi� nieporozumienie. Je�eli podobne reakcje
nast�pi�, to b�d� - my�l� - wywo�ane: albo [niedopasowaniem do�wiadcze� Czytelnika
do opisywanych fakt�w, albo subiektywnymi trudno�ciami napisania tej relacji.
Powtarzam: relacji, gdy� literaturyzowanie wydaje si� by�, w przypadku takiej
ksi��ki, niew�a�ciwe.
I jeszcze jedna sprawa. Dotyczy dialog�w, stosowanych do�� cz�sto w niekt�rych
rozdzia�ach Rozm�w z katem. Mo�e tych dialog�w by� za du�o, jak na niekt�re gusty.
Lecz m�j 225-dniowy wsp�lny pobyt *5 w tr�jk�cie: Stroop, Schieike i ja (przez
kr�tki czas by� z nami czwarty wsp�wi�zie�), charakteryzowa� si� dialogiem -
podstawow� iform� s�ownych kontakt�w w niedu�ych celach. Jak�e z tej formy nie i
korzy sta�, gdy idzie o prawd�?!
15 Autor przebywa� w jednej celi ze Stroopem od 2 marca do 11 listopada 1949 r., a
zatem 255 dni. Liczba 225 podana tutaj i powtarzana w wielu om�wieniach i
recenzjach tej ksi��ki jest wynikiem pomy�ki drukarskiej.
II. U stop bismarckowego Cheruska

SS-Gruppenfuhrer i General-leutnant der Waffen SS - Stroop, znany jako Jlirgen,


nosi� przez 46 lat, do maja 1941, imi� J�zef, wyznaczone przez tradycj� rodzinn�,
matk� (Katarzyn� z domu Welther) i ojca, Konrada Stroopa, dow�dc� policji ksi�stwa
Lippe--Detmold. Rodzice J�zefa byli katolikami. Ojciec nie demonstrowa� swego
wyznania, za to matka - jak wynika�o z opowiada� Stroopa w celi - mia�a cechy
dewotki. Do wi�zienia mokotowskiego nadchodzi�y w latach 1947-1952 listy, pisane
sztywnym, gotyckim szryftem, w kt�rych Witwe Kathe Stroop przesy�a�a synowi
ewangeliczne b�ogos�awie�stwa - pomimo �e by� odst�pc� od wiary (gdy zosta�
oficerem SS, zerwa� z ko�cio�em rzymskokatolickim, deklaruj�c si� jako
"Gottglaubig"'). S�dz�, �e grzech�w syna - za kt�re siedzia� w Polsce, a przedtem w
Landsbergu2 - matka nie uwa�a�a za przest�pstwa. Tak wynika�o z jej list�w, kt�re
Stroop dawa� mi do czytania.
Wydawa�oby si�, �e dow�dca policji ksi�stwa Lippe-Detmold to cz�onek elity
rz�dz�cej i wy�szy specjalista w swej profesji. Tymczasem Konrad Stroop mia�
stopie� starszego wachmistrza policji i dowodzi� tylko pi�cioma policjantami. Te
fakty okre�la�y jego poziom zawodowy i wyznacza�y pozycj� spo�eczn�.
' Gottglaubig (niem.) - wierz�cy w Boga. Oznacza�o to przynale�no�� do "religii
germa�skiej", neopoga�skiego Ko�cio�a III Rzeszy, improwizowanej duchowej
przybud�wki nazizmu (okre�lenie Richarda Grunbergera). W 1939 r. rocznik
statystyczny rejestrowa� prawie 3,5 miliona Niemc�w (5% populacji) jako
gottglaubig.
2 W Landsbergu w Bawarii mie�ci�o si� ameryka�skie wi�zienie nr l dla przest�pc�w
wojennych.
Ksi�stwo liczy�o przed pierwsz� wojn� ok. 150000 mieszka�c�w, ale do roku 1918
stanowi�o samodzielne pa�stewko kajzerowskiej Rzeszy. Ksi��� Lippe-Detmold, mimo
dynastycznej tradycji i rozleg�ych koligacji, te� nie by� wielkim w�adc�. A jego
szef policji - to w istocie komendant posterunku.
Co innego, �e nie by�o potrzeby zatrudnia� tam wielu str��w bezpiecze�stwa
publicznego. Leniwy bieg czasu, przywi�zanie do miejsc rodzinnych, ustalone
obyczaje i brak nowoczesnych form gospodarki - stwarza�y stan ustabilizowanej,
dobrej (z punktu widzenia prawa karnego) moralno�ci. W miasteczkach i wsiach -
wszyscy na oczach wszystkich, wi�c l�k przed opini� publiczn� m�g� nieraz
parali�owa� ch�� pope�nienia przest�pstwa. Ponadto ruchliwsze elementy i amatorzy
przygody emigrowali stale, czasami licznie, do niedalekich rejon�w westfalsko-
re�skich, gdzie przemys� r�s� jak na dro�d�ach.
Oberwachtmeister Konrad Stroop (wywodz�cy si� z westfalskiej rodziny ch�opskiej)
mieszka� w 11-tysi�cznym mie�cie Detmoldzie, przy Mlihienstrasse, prawie w centrum
miasta. Dawny �o�nierz, wytresowany w pos�usze�stwie wobec Boga, dalekiego kajzera
i bliskiego fursta-chlebodawcy. Ca�e �ycie wierny knecht. W m�odo�ci czasem burzy�
si� - nie proletariacko, lecz bauersko3. Denerwowa�a go od czasu do czasu pa�ska
postawa szlachty i arystokrat�w, ale rozumia� ich w�adanie ziemi�, bo najskrytsze
marzenia Oberwacht-meistra Konrada Stroopa, jak relacjonowa� w celi syn,
sprowadza�y si� do posiadania w�asnego bauerhofu4.
Przypuszczam, �e gdy 26 wrze�nia 1895 przyszed� mu na �wiat syn, w�a�nie J�zef, to
�ona, Kathe, mog�a powiedzie� do m�a pod grub� pierzyn�, przy Mlihienstrasse:
3 Od bauer (niem.) - ch�op.
4 Bauerhof (niem.) - zagroda wielkoch�opska.
3 - Rozmowy z katem
34 ROZMOWY Z KATEM
- My co prawda nie jeste�my jeszcze w towarzystwie, cho� ksi��� ci� poklepuje, a
mnie okazuje sympati�. Ale zrobi� wszystko, i ty tak�e, stary, �eby J�zio sta� si�
k i m �. W Detmoldzie.
Niedu�y Detmold by� od wiek�w stolic� owego pa�stewka i rezydencj� ksi���t Lippe;
nosili oni dawniej tytu� hrabiowski.
W przeciwie�stwie do pobliskiego Lemgo, jedynego miasta hanzeatyckiego w ksi�stwie,
gdzie przy kupieckim sk�pstwie za�o�e� urbanistycznych ton nadaj� domy
mieszcza�skie, Detmold posiada stosunkowo du�o budowli reprezentacyjnych, dawnych
ksi���cych, o charakterze u�yteczno�ci spo�ecznej.
Poza placami, parkami, ogrodami, alejami spacerowymi, oran�eriami, hal� jazdy
konnej itp. Detmold ma klasycystyczny gmach teatru, gdzie grywa si� od p�tora wieku
opery. Ma Bibliotek� Krajow�, Lippskie Muzeum oraz tzw. Heimatshaus5 ze zbiorami z
dziedziny kultury. Ma siedemnastowieczny budynek dawnej administracji ksi�stwa i
barokowy niegdy� pa�ac, przebudowany w XIX wieku i zaj�ty przez Nordwestdeutschen
Musik-Akademie6. Ma inne zabytkowe domy, galeri� obraz�w, kolekcj� gobelin�w,
zbiory porcelany, Stare i Nowe Miasto, ratusz, ko�cio�y kilku wyzna�, rynek oraz
wiele urz�dze� komunalnych - w�r�d nich studni�, o kt�rej wielokrotnie wspomina� mi
Stroop, z rze�b� boginki i sarny (tzw. Donopbrunnen).
Ale przede wszystkim szczyci si� Detmold, "ma�y, czysty, garnizonowy i sto�eczny",
zamkiem w�adc�w Lippe.
Zamek w XVIII stuleciu zajmowa� jedn� czwart� powierzchni miasta, le��cego w
wid�ach Werry i Berlebecke. Nie lada instrumentem politycznej, spo�ecznej i
moralnej presji by�a taka obronno-zaczepna rezydencja w�adzy. Co s�abszy
mieszczanin musia� si� by� co dzie� ugina� wewn�trznie pod naporem kompleksu mur�w
furstowskich
5 Heimatshaus (niem.) - tu : muzeum regionalne.
6 Nordwestdeutsche Musik-Akademie (niem.) - P�nocno-Zachodnia Niemiecka Akademia
Muzyczna.
U ST�P BISMARCKOWEGO CHERUSKA 35
oraz przed si�� swego wyobra�enia o pot�dze feuda�a i krucho�ci w�asnej pozycji.
Przez stulecia nie by�o dla mieszczanina z Detmoldu innej alternatywy jak bunt (a
takie zjawisko zdarza�o si� w Lippe niezmiernie rzadko) lub koegzystencja z w�adz�.
Wybierano prawie zawsze koegzystencj�. Przeradza�a si� ona, w miar� przep�ywu
pokole�, w bezwzgl�dne pos�usze�stwo.
Zgodnie z tradycjami Westfalii, zamek detmoidski to niegdy� "twierdza na wodzie",
otoczona zalewami fos ochronnych. Gdy Stroop si� urodzi�, fosy pozosta�y ju� tylko
z dw�ch stron zamku, kt�rego trzon - jak m�wi� Stroop w celi - jest cztero
skrzyd�owy i sprawia "wra�enie pot�gi przy jednoczesnym umiarze". Stroop nie zna�
si� na architekturze i historii sztuki. Ale z jego do�� szczeg�owych opowiada�
wywnioskowa�em, �e zamek wybudowano w stylu p�noc-noniemieckiego renesansu z
zachowaniem relikt�w gotyku.
Po wyj�ciu z wi�zienia wpad�a mi w r�ce praca dr� Gerharda Petersa, dzia�acza
kulturalnego w Lippe. Natrafi�em w niej na taki komentarz o wystroju rze�biarsko-
architektonicznym zamku: "Frontony, wykusze, ornamenty, naturalistyczne i
abstrakcyjne ozdoby wzbudzaj� w swej ca�o�ci romantyczn� rado�� �ycia, wyra�aj�c�
prawo�� i pewno�� siebie panuj�cej rodziny".
I powiedzcie sami, jak nale�y ustosunkowa� si� do tych detmold-czyk�w?! Bo je�li w
roku 1960 naukowiec z Lippe publikuje takie schlebiaj�ce opinie o by�ych w�adcach
kraiku, to co si� dziwi�, �e inny detmoidczyk, hitlerowiec Stroop, nas�czony w
m�odo�ci wypowiedziami analogicznych doktor�w, r�wnie� g�osi� chwa�� rodziny
furstowskiej i potrzeb� posiadania d�br rycerskich (na Ukrainie). Oraz �e mia�,
podobnie do dr� Petersa, zaklepany na fest gw�d� w m�zgu - jak m�wi si� w �argonie
wi�ziennym. Ot� uznania dla ka�dej w�adzy, o ile ta w�adza czuwa nad zachowaniem
"Ordnungu", a wi�c kieruje twardo obywatelem.
36 ROZMOWY Z KATEM
Detmold gromadzi� zawsze pewn� liczb� ludzi wykszta�conych - naukowc�w i
p�naukowc�w, artyst�w, poet�w, muzyk�w, duchownych, nauczycieli, a nawet
dziennikarzy. Bo wychodzi�y tam dwa, czasami trzy dzienniki.
W Detmoldzie dzia�a�y r�wnie� regionalne towarzystwa naukowe, zespo�y muzyczne,
stowarzyszenia spo�eczne itp. Tu zorganizowano w 1802 roku pierwsze w Niemczech
przedszkole dla dzieci, kt�re istnieje po dzi� dzie�; za�o�ycielk� jego by�a ksi�na
Paulina �ur Lippe z domu zu Anhalt-Bernburg, siostrzenica Katarzyny Wielkiej.
Stroop tak opowiada� o akcji socjalnej fundatorki przedszkola:
- Ksi�na Paulina, czczona przez ca�e Lippe, nie kupi�a sobie w�wczas kilku sukien,
a pieni�dze, uzyskane dzi�ki tym wyrzeczeniom, przeznaczy�a na ufundowanie
przedszkola. By�a przyjaci�k� �ony Napoleona, cesarzowej J�zefiny.
- Przyjaci�k� J�zefiny! Fiu, fiu! Przyjaci�ki cz�sto wzoruj� si� na sobie. Czy
wasza Paulinka nie przyprawia�a m�owi rog�w? - za�artowa�em.
- Dlaczego pan sugeruje �wi�stwa ksi�nie Paulinie? - zaperzy� si� Stroop.
- Przede wszystkim, naprawd� mi�owany kochanek nie jest �wi�stwem - odpar�em. - A
po drugie, m�wi�c ju� powa�nie, oceniam dodatnio dzia�alno�� ksi�ny w zakresie
realnej pomocy matce i dziecku. Ksi�na zajmowa�a, na owe czasy, pozycj� post�pow�.
A to jest du�o.
I tu zacz�a si� dyskusja "problemowa", "pryncypialna". Spory w celi s� kwesti�
swoistego sportu. Wi�c i ja uleg�em tej manii czy potrzebie, a� do chwili, gdy
przypomnia�em sobie zdanie Puszkina, w kt�rym radzi, �eby z niekt�rymi unika�
dysputy.
Pi�kne s� wzg�rza Teutoburskiego Lasu, kt�ry ramieniem dotyka Detmoldu. Zielone
zbocza sp�ywaj� w doliny o ubogim pok�adzie pr�chnicy. Pejza� uroczy, ale ziemia
kamienista. O kamieniach tak mi raz m�wi� Stroop:
U ST�P BISMARCKOWEGO CHERUSKA 37
- Znam si�, Herr Moczarski, na glebie, gdy� by�em kiedy� Katasterinspektorem7 w
ksi�stwie Lippe. Tam kamieni pe�no i nie mo�na ich si� pozby�, gdy� rosn� w ziemi.
- Jak to rosn�? Kamie� nie jest �yw� materi�, wi�c nie ro�nie.
- Myli si� pan. Kamienie rosn� w ziemi. Niedostrzegalnie dla oka. Co rok narasta
otoczka i po kilkunastu czy kilkudziesi�ciu latach ma�y kamyczek staje si� bry��.
Wielokrotnie wraca� Stroop do tego tematu. Wiedzia�, �e nie podzielam jego zdania i
zna� moje uzasadnienie. Nie zdo�a�em go jednak nigdy przekona�. W ko�cu, gdy ju�
by� �mielszy w wypowiedziach, rzek�:
- Pa�ska teza, Herr Moczarski, o kamieniach �wiadczy, �e pan nasi�k� my�l�
marksistowsk�.
W kamienistym Lippelandzie s� pi�kne lasy, wspania�e drzewa iglaste i li�ciaste,
jeziorka, strumienie, romantyczne grupy skalne, wielkie polany i troch� teren�w
rolno-pasterskich. Dobry rejon �owiecki. A gdzie wielkie polowanie, tam ko�, d�ugie
buty, pies. I czasami amazonka.
O polowaniu Stroop ma�o opowiada�. Nie by� wida� w kajzerow-skich i weimarskich
czasach dopuszczany ani on, ani jego ojciec, do takich konfidencji z potentatami -
chyba �e w charakterze ochrony... Ale o koniach: westfalskich, szwabskich,
franko�skich, detmoidskich, wschodniopruskich, fryzyjskich, w�gierskich, polskich,
ukrai�skich, poleskich i innych, oraz o ko�skich ma�ciach, urodach, nawykach, o
szko�ach jazdy konnej i powo�eniu ko�mi - nas�ucha�em si� ca�ych epopei.
J�zef Stroop mia� dzieci�stwo pogodne, w stylu bauersko--mieszcza�skim. Ojciec by�
srogi, �o�nierski, szowinistyczny i pachn�cy
7 Katasterinspektor (niem.) - inspektor pomiarowy przy spisie nieruchomo�ci
ziemskich, na postawie kt�rego wymierzano podatki gruntowe.
38 ROZMOWY Z KATEM
fajk�. Lubi� chodzi� na piwo z towarzyszami, a gdy furst potraktowa� go lampk� wina
czy sznapsa, wraca� do domu z licem nader rozpromienionym.
Matka rz�dzi�a domem tward� r�k�. Uznawa�a ch�opskie tradycje m�a policjanta, ale
�y�a ju� tylko miastem, kumami, wygod� sklep�w, rajcowaniem na Marktplatzu oraz
kazaniami Pfarrera8. Jej �wiatopogl�d utrwala�y od lat: konfesjona� i poduszka na
parapecie okna.
Praktyczny sprz�t, taka poduszka okienna. Mo�na si� na niej oprze�, nie ura�aj�c
brzucha, i godzinami obserwowa� ulic�, wypatrywa� znajomych, oficjalnie podgl�da�.
Ta poduszka jest chyba elementem reakcji kobiet niemieckich na tradycyjn� tam
niewol� wsp�lnoty ma��e�skiej. Umo�liwia pozostawanie doln� cz�ci� cia�a w domu, a
okiem, uchem i czasami s�owem - poza nim.
Jedna norma - jak wspomnia� Stroop - by�a przy tym w Det-moldzie przestrzegana.
Mianowicie w czasie poduszkowego wygl�dania niewiasta powinna mie� za sob�
ods�oni�t� albo ca�kiem przezroczyst� firank�. W �adnym przypadku nie mo�e zwisa�
za kobiet� g�sta zas�ona. Taki obyczaj - powtarzam za Stroopem - przyj�li
mieszczanie od czasu, gdy pewna detmoidska Ehefrau9 manifestowa�a wierno�� m�owi,
wygl�daj�c samotnie oknem ma��e�skiego mieszkania, a jednocze�nie z ty�u, za ci�k�,
zasuni�t� kotar�, m�ody cz�owiek poczyna� sobie z dam� do�� obcesowo.
Ten obyczaj (zakaz kotarowy, a nie figle m�atek) pami�ta� - zdaniem Stroopa - okres
palenia czarownic. Po Wojnie Trzydziestoletniej szale�stwo czarownicowe w Lippe
osi�gn�o szczyty. Zamordowano w�wczas w Detmoldzie (kt�ry w roku 1648 mia� 900
mieszka�c�w) a� dziewi�tna�cioro czarownic i czarownik�w. Zarzut kontakt�w z
diab�em przypisano r�wnie� owej krewkiej �onie leciwego mieszczucha, kt�ra (zapewne
nie pierwsza pozorantka) wynalaz�a metod� kotary.
Ale nie idzie o praktyki okiennej zdrady lub o histori� wspomnianego obyczaju. Ani
o dzieje okrucie�stwa narod�w europejskich.
8 Pfarrer (niem.) - proboszcz.
9 Ehefrau (niem.) - �ona.
U ST�P BISMARCKOWEGO CHERUSKA 39
Centraln� kwesti�, godn� tu chyba uwagi, jest hipoteza, �e sta�e gwa�ty, aprobowane
przez ludno�� w my�l dogmatu o bezdyskusyjnym pos�usze�stwie wobec silnych
przyw�dc�w, trwale deformowa�y (przy braku kontrdzia�ania wychowawczego) psychik�
spo�ecze�stwa. Przyk�adem takich gwa�t�w, mo�e normalnych w�wczas, jest wspomniana
liczba zabieg�w na czarownicach w Lippe. Liczba olbrzymia, bo dotycz�ca ok. 2%
mieszka�c�w Detmoldu. To jakby spalono na stosach 26-28 tysi�cy mieszka�c�w
dzisiejszej Warszawy.
Raz kilkuletni J�zef porwa� matce okienn� poduszk�; zje�d�a� na niej z bra�mi po
desce, na podw�rku. Oszcz�dza� spodni. Matka mu tak za ten eksperyment wla�a, �e
pami�ta� do ko�ca �ycia.
Od czasu do czasu J�zef by� wzorowo pos�uszny i wypr�a� si� przed rodzicami. W
czasie rozm�w i gaw�d wi�ziennych o przesz�o�ci i przygodach dzieci�stwa Stroop
zawsze podkre�la�, �e �o�nierska dyscyplina ojca i re�im matki wyrobi�y w nim
charakter i ustrzeg�y od zbytniego rozrostu indywidualizmu.
- Befehl ist Befehl!10 Herr Moczarski. W�adza ma racj� (my�la� zapewne o ojcu, o
ksi�ciu Lippe i o Himmlerze), a B�g to popiera (przypomnia� sobie chyba matk�-
dewotk� i Wotana11).
Drugie kolejne bicie, ju� nie w pup�, dosta� J�zef w czasie Bo�ego Narodzenia, na
d�ugo przed pierwsz� wojn� �wiatow�.
Wed�ug westfalsko-detmoidskiego obyczaju, rodzice k�adli dzieciom �wi�teczne
prezenty do pantofli. Rozgor�czkowany J�zef stwierdzi�, �e jego "tufle" s� puste,
bo brat po�yczy� sobie prezent. Pobi� wi�c brata. W kot�owanin� dzieci wkroczy�a
matka. Brat mia� zakrwawiony policzek, a J�zef w�ciek�e oczy. Mutti da�a J�zefowi w
pap� - raz, drugi i trzeci. Ale nadszed� ojciec i pochwali� jasnookiego potomka za
spranie "przyw�aszczyciela", cho� ten by�
10 Befehl ist Befehl! (niem.) - rozkaz jest rozkazem!
'' Wotan - w mitologii germa�skiej b�g wojny, zwyci�stwa i �mierci (odpowiednik
skandynawskiego Odyna), posta� z oper Richarda Wagnera.
40 ROZMOWY Z KATEM
s�abszy. Oberwachtmeister wtajemniczy� w�wczas dzieci w metody niemieckiego
dzia�ania: - Bij, synku, nieprzyjaci� jak najmocniej i bez lito�ci, tak jak ja
pra�em wrog�w Yaterlandu12 i jak wy-grzmoci�em Knopfa, tego go�odupca spod lasu, za
usi�owanie kradzie�y kury Frau Direktor Miiller!
Mama za�ama�a r�ce, ale potem przyzna�a m�owi racj�. Syn zwyci�y� przy pomocy ojca
policjanta. Lecz mama by�a smutna. Mo�e w pierwszej fazie awantury dostrzeg�a po
raz pierwszy o��w w oczach ch�opca.
Dzieci�stwo bieg�o J�zefowi raczej sielsko, cho� nie wszystkie jego pragnienia by�y
zaspokojone. Tato zarabia� skromnie, ale matka by� oszcz�dna, wi�c wystarcza�o. No
i s�siedzi, mieszczanie oraz interesanci z Landu odwdzi�czali si� szefowi policji
za pomoc, opiek� i legaln� protekcj�.
Do�� wcze�nie zacz�o si� budzi� u J�zefa po��danie d�br doczesnych. Widywa�
eleganckie damy i wytwornych pan�w w parku ksi���cym. Frau S., �ona Hoflieferanta13
cygar, nosi�a stale jedwabie, koronki, brylanty i mia�a pow�z. Kolega szkolny, Kurt
W., dysponowa� kucykiem, a Luiza, c�rka producenta mebli, jad�a tyle czekolady, ile
chcia�a.
Bogactwo jednak uto�samia�o si� u ma�ego Stroopa z wielkim landem zaprz�onym w
bia�e konie. Nigdy nie zapomnia� widoku Jego Wysoko�ci Fursta Lippe-Detmold,
wyje�d�aj�cego takim w�a�nie landem na urz�dowy spacer po alejach parku zamkowego,
aby przyjmowa� objawy szacunku i uleg�o�ci. Cz�sto Stroop opowiada� w uniesieniu,
jak wzd�u� trasy gromadzili si� wystrojeni urz�dnicy, ziemianie, oficjali�ci,
wojskowi, kupcy, renci�ci - z rodzinami. Panowie zginali si� uroczy�cie lub bili w
dach, trzaskaj�c obcasami. Panie, zawsze ch�tne ceremoniom, dyga�y nisko,
rozpo�cieraj�c pi�rka szat. A ojciec, Oberwachtmeister, trzyma� ma�ego Stroppa za
r�k�, szepcz�c:
12 Yaterland (niem.) - ojczyzna.
13 Hoflieferant (niem.) - dostawca dworu ksi���cego.
U ST�P BISMARCKOWEGO CHERUSKA 41
- Patrz i zapami�taj sobie. To nasz ksi���, nasz w�adca. B�d� mu zawsze, synku,
pos�uszny i wierny, jak ja.
I k�aniali si� dworsko, k�aniali si� nisko obaj Stroopowie.
J�zef przyrzeka� w g��bi serca, �e b�dzie wierny "naszemu ksi�ciu" do ko�ca �ycia,
ale r�wnie� postanawia� sobie, �e kiedy� uplasuje si� bli�ej o�rodka w�adzy. Mia�
dosy� skromnego domu przy Muhlenstrasse i pieszej na og� s�u�by ojca. Chcia� mie�
konia, du�o dobrego jedzenia i salon w swoim przysz�ym domu. (O maj�tku ziemskim
jeszcze nie marzy�.)
Mam� bola�o, �e oni - Stroopowie - s� tak blisko zamku i ksi�cia, a tak daleko od
spo�ecznej czo��wki miasta i okolicy. A okolica cz�sto przewala�a si� przez ulice
Detmoldu kawalkad� powoz�w, konnych chevalier�w oraz napchanych sprawunkami bryczek
i karet. Po mie�cie kroczy�y wtedy grupki ziemian i pi�knych kobiet. Kupcy zginali
si� wp�, subiekci wynosili paczki i wdychali perfumy szlachcianek. Wszystkie
poduszki w oknach by�y zaj�te. T�uk�y si� p�niej po Detmoldzie plotki o lepszym
�yciu.
Ale najbardziej utrwalonym kultem cieszy� si� w Lippe mundur. Pod skrzyd�a ksi�cia
zje�d�ali si� z ca�ych Niemiec emeryci. W�r�d nich wielu by�ych wojskowych. Bo to i
tanio, i dobry klimat, i szacunek dla orderu i stopnia oficerskiego.
Nie przypuszczam, aby zadomowi� si� w Detmoldzie jaki� spen-sjonowany genera�. To
za ma�e i za nudne miasteczko dla takich dygnitarzy. My�l�, �e i Oberst�w14 mo�na
tam by�o zliczy� na palcach obu d�oni. Ale major�w, kapitan�w i Oberleutnant�w,
starszych wiekiem - spod Sedanu, i mniej posuni�tych latami - z wojsk kolonialnych,
z pu�k�w huzarskich, u�a�skich, artyleryjskich, jegier-skich i piechoci�skich -
by�o wielu. Gdy si� ci weterani zbierali w historycznych uniformach na wojskowo-
rocznicowe obchody, na capstrzyki przy pochodniach i orkiestrze - ca�e miasto
przychodzi�o.
14 Niemieckie stopnie wojskowe: Oberleutnant (porucznik), Hauptmann (kapitan),
Major (major), Oberstleutnant (podpu�kownik), Oberst (pu�kownik).
42 ROZMOWY Z KATEM
Ojcowie, kobiety i dzieci krzepili si� mowami i gestami wojskowymi, �piewali
Niederlandisches Dankgebet15, Wacht am Rhein16 i Deutschland, Deutschland uber
alles17. Prze�ywali �o�niersk� histori� kraju i ksi�stwa.
G��boko si�ga�y korzenie tradycji. Przecie� pod Detmoldem Armi-nius-Hermann, ksi���
germa�skiego plemienia Cherusk�w, pobi� w 9 roku n.e. wielotysi�czn� armi� legion�w
rzymskich pod wodz� Yarusa.
- Cheruskowie, najdzielniejsi z dzielnych German�w, to nasi praojcowie - g�osili
mieszka�cy Lippe, w�r�d nich Stroop. - Jeste�my z ich krwi. My, Kerniand18 Rzeszy,
z Teutoburskiego Lasu!
Tym czysto teuto�skim pochodzeniem pyszni�o si� Lippe. Che�pi� si� nim r�wnie�
ojciec Stroopa (cho� zapomnia�, �e pochodzi� z Westfalii), che�pi�a si� matka i
che�pi� si� a� po czubki przystrzy�onych w�os�w J�zef (Jlirgen) Stroop. Zaprzysi�g�
od dzieci�stwa wierno�� Hermannowi Cheruskowi i rasie germa�skiej, cho� jeszcze
w�wczas teorie rasistowsko-pangerma�skie nie osi�gn�y apogeum. Ale pomnik Hermanna
Cheruskaju� wznosi� si� nad ksi�stwem Lippe. Kszta�towa� dusze "narodu pan�w", by�
symbolem Germanii oraz wspomnieniem i jednocze�nie - jak m�wi� Stropp -
napomnieniem Niemc�w.
Zacz�to budowa� ten pomnik w roku 1838 na szczycie g�ry Grotenburg ko�o Detmoldu.
Projektodawc� by� Ernst von Bandel, jak miliony Niemc�w opanowany ide�
wszechgerma�sk�.
Do czasu wojny francusko-pruskiej budowa pomnika kula�a. Zdo�ano tylko wystawi� 28-
metrowy cok�. Dopiero bismarckowskie zwyci�stwo nad Francj� i z�oto odszkodowa�
wojennych pozwoli�y na szerszy gest. Reichstag da� 10 tysi�cy talar�w, kajzer
Wilhelm I - 9 tysi�cy, �elazny kanclerz te� co� do�o�y� z premii za sw�j triumf
15 Niederlandisches Dankgebet - Holenderska modlitwa dzi�kczynna, niemiecka pie��
patriotyczna, powsta�a w XVII w. w Niderlandach.
16 Wacht am Rhein - Stra� nad Renem, niemiecka pie�� patriotyczna z 1840 r.
17 Deutschland, Deutschland ilber alles - Niemcy, Niemcy ponad wszystko, niemiecka
pie�� z 1841 r. (znana tak�e jako Deutschlandsiied - Pie�� Niemiec), od 1922 r.
niemiecki hymn narodowy.
18 Kerniand (niem.) - j�dro kraju.
U ST�P BISMARCKOWEGO CHERUSKA 43
francuski. Wszyscy furstowie, grafowie, freiherry, genera�owie, wszyscy ziemianie,
junkrzy, przemys�owcy, bankierzy, kupcy i bauerzy popu�cili kies�. Oni zawsze i z
ch�ci� finansowali przedsi�wzi�cia, kt�re umacnia�y nacjonalizm niemiecki. Tym
bardziej teraz, kiedy mit Prus
- kt�re doprowadzi�y Niemc�w do zwyci�stwa i pokaza�y, jak to zwyci�stwo realizowa�
- sta� si� przes�ank� postaw wiernopruskich, wszechniemieckich i pangerma�skich.
Figur� Hermanna Cheruska (26 .metr�w wysoko�ci) pospiesznie wyklepano z miedzianych
blach i postawiono na gotowym ju� cokole, a w roku 1875 ten 14-pi�trowy pomnik
ods�oni�te wyj�tkowo uroczy�cie. Obecny by� cesarz Wilhelm I w �wicie kr�l�w i
ksi���t niemieckich. Miasto �y�o w ekstazie nacjonalizmu, co mu zreszt� �atwo
przychodzi�o.
Kolosalny Hermann der Cherusker, z 7-metrowym mieczem wymierzonym w niebo, stan��
na teutoburskim wyniesieniu z inicjatywy Detmoldu, z woli przyw�dc�w niemieckich i
z pieni�dzy zabranych Francuzom.
Znalaz� si� tak�e, jako pozycja obrachunkowa, w kontach buchalte-ryjnych fursta
Lippe, kt�ry uzupe�nia� sw� pozycj� feudalno-ziemia�sk� zdobyczami nowych czas�w,
kapitalizmu handlowo-przemys�owego.
Pot�ga pieni�dza stokro� wi�ksza od miecza... Hermanna der Cheruskera - my�la�
pewnie furst, trawestuj�c stare chi�skie przys�owie, i tak kombinowa�, �e "do jego
kasy - opowiada� w celi Stroop - wp�ywa�y fenigowe op�aty za zwiedzanie pomnika". A
pomnik by� dowcipnie skonstruowany. Ka�dy patriotyczny pielgrzym, �eby stan�� tu�
pod postaci� Arminiusa, musia� wej�� wewn�trznymi schodami pot�nego coko�u na
taras, sk�d roztacza si� widok na pragerma�skie ziemie. Za dost�p do kolan ksi�cia
Cherusk�w musia� p�aci� aktualnemu ksi�ciu Lippe. Tych korzy�ci Stroop nie m�g�
przebaczy� swemu w�adcy.
- Powiedz pan sam, Herr Moczarski, czy to patriotycznie ci�gn�� zyski z tych,
kt�rzy przyw�drowali pod pomnik wielkiego Germanina dla wzmocnienia poczucia
narodowego?
- Taka architektoniczna konstrukcja pomnika - zauwa�y�em
- wymaga dozoru i remont�w. Ksi��� odpowiada� za pomnik, wi�c musia� pobiera�
op�aty na konserwacj�.
- On nie tylko wyr�wnywa� koszty, ale robi� na pomniku interesy przez wiele lat.
Znam stan faktyczny od ojca.
44 ROZMOWY Z KATEM
Wr��my jeszcze do pieni�dzy Francuz�w, za kt�re postawiono pomnik Cheruska. To po
raz drugi obywatele Lippe skorzystali z francuskiego z�ota, kt�re przynios�a
koniunktura wojenna.
W roku 1759 bowiem zdobyli oni w zamku detmoidskim brz�cz�ce walory oceniane na
milion gulden�w. By�y to fundusze wi�kszych francuskich jednostek wojskowych,
kt�rych genera�owie, po bitwie pod Minden, schronili si� w zamku detmoidskim, sk�d
ich potem wyrzucono.
Nie jestem historykiem, lecz dziennikarzem. Mog� wi�c sobie pozwoli� na bardzo
prawdopodobne przypuszczenie, i� �w milion tak zasugerowa� w�adc� Lippe i armi�
Lippe (jeden batalion!) - dotychczas neutralnych w Wojnie Siedmioletniej - �e
zapomnieli o neutralno�ci, gdy wr�g os�ab�, i zbrojnie zagarn�li zamek z guldenami.
Utwierdza mnie w tym przekonaniu dyrektor archiwum w Det-mold, dr Erich Kittel,
kt�ry w historycznym szkicu o tym mie�cie19 pisze, �e nie maj�tek wojsk
francuskich, lecz wielkie generalskie baga�e warto�ci miliona gulden�w zosta�y
zdobyte przez "wojska po��czone z Prusakami". O jakie wojska, kt�re si� "po��czy�y
z Prusakami", mo�e chodzi� archiwi�cie z Detmoldu, je�li przynale�no�ci tych wojsk
zapomina wymieni�? Moim zdaniem, tylko o b�d�cych na miejscu i pazernych na fors�
wojak�w Lippe oraz ich szefa, fursta. Nie wojuj�c, zdobyli got�wk�! Mo�na podziwia�
zr�czno�� ustawiania si� rodu Lippe-Detmold tak w czasach pokoju, jak i wojny.
Spryt i realizm ksi���cy bardzo imponowa� Stroopowi.
J�zef Stroop nie by� zdolnym uczniem, chocia� matka, chc�c w nim widzie�
realizatora swoich marze�, g�osi�a opini�, �e to �ebski i utalentowany ch�opak. By�
systematyczny, pilny, pedantycznie czysty, zawsze wyczesany. Staranny w kaligrafii,
cho� do�� p�no - m�wi�
19 Erich Kittel, Geschichte der Stadt, w pracy zbiorowej: Fiihrer durch die Stadt
Detmold, E. Hammann Yerlag, Detmold (b.d.), s. 13 - przyp. aut.
U STOP BISMARCKOWEGO CHERUSKA 45
mi - nauczono go rozr�nia� litery alfabetu. Mia� dryg do kre�le� i rysunku
(slogany, girlandki z d�bowych li�ci i uzbrojenia). Stwierdzi�em, �e nie zna�
ojczystej literatury, cho�by w skali uczniowskiej. Poj�tny odbiorca antologii
bana��w, mia� pogard� dla r�wie�nik�w o uzdolnieniach intelektualnych i
sk�onno�ciach do my�li humanistycznej. (Czytacze i talmudy�ci - tak ich okre�la� w
rozmowach wi�ziennych.) Uwielbia� si�� fizyczn�, zapach uprz�y i siod�a. N�ci� go
mundur i rynsztunek wojskowy, ordery, odznaki, naszywki i dryl zewn�trzny.
Ale jednocze�nie odwaga moralna i fizyczna nie zawsze znajdowa�y si� w centrum jego
istoty. Rozmawiali�my kiedy� w celi o strachu, l�ku, boja�ni. Schieikego wywo�ano
w�a�nie do kancelarii wi�ziennej. Stroop by� jaki� rozlu�niony i szczery. Wracaj�c
wspomnieniem do swych szczeni�cych lat, opowiada� mi, jak poci� si� ze strachu, gdy
�ladem kilku ch�opc�w musia� przebiec po wystaj�cych kamieniach g�rskiej rzeki. A
nawi�zuj�c do szkolnych prze�y�, m�wi�, �e nie by� w stanie przeciwstawi� si�
presji jednego z nauczycieli, by�ego wojskowego, gdy ten za��da� ujawnienia kolegi,
kt�ry nauczycielowi zrobi� psikusa. Stroop zdradzi� towarzysza. Nauczyciel do��
okrutnie ukara� zakapowanego. Jak wynika�o ze zwierze� Stroopa, nie uwa�a� on za
stosowne, aby kiedykolwiek przeciwstawi� si� w�adzy. Ale nade wszystko, moim
zdaniem, ba� si� nauczyciela-feldfebla. Profesorom by� zbyt oddany. St�d przysz�y
konflikty z pewn� ma�� cz�ci� koleg�w szkolnych.
Mama zna�a ca�y Detmold. Jeszcze przed �lubem z Oberwacht-meistrem Konradem
spotyka�a Ksi�cia Pana, kt�ry utrzymywa� bezpo�rednie kontakty z wieloma lud�mi w
ksi�stwie, z wszystkimi urz�dnikami i ich rodzinami. Ksi��� lubi� Kathe Stroop, bo
by�a lojalna, postawna i przystojna. Stroop po niej prawdopodobnie odziedziczy�
urod�. By� niew�tpliwie m�ski, cho� mia� budow� astenicz-n�. Ju� jako dziecko, a
p�niej ch�opak, g�rowa� wzrostem nad r�wie�nikami. W wieku dojrza�ym osi�gn�� 182
cm.
Do szko�y powszechnej chodzi� w Detmoldzie, a po jej uko�czeniu
46 ROZMOWY Z KATEM
zacz�� l kwietnia 1910 roku pracowa� zarobkowo w inspektoracie katastralnym
ksi�stwa Lippe (w dziale nie mierniczym, lecz podatkowym).
W swym SS-owskim �yciorysie pisze Stroop, i� by� w�wczas Katasterwarterem20 w
lippskim "Regierungu"21. To brzmi, jak by by� m�odszym urz�dnikiem w prezydium rady
ministr�w. Stroop mia� poci�g do centralnych urz�d�w, a w Detmoldzie wi�kszo��
amt�w to centralne - oczywi�cie w skali tego pa�stewka.
Poniewa� w wielu kartach ewidencyjnych Stroopa, w aktach �ledczych polskich i
ameryka�skich oraz w teczkach wi�ziennych i s�dowych, a ponadto w niekt�rych
publikacjach22 Stroop figuruje jako cz�owiek z wy�szym wykszta�ceniem, stwierd�my
(na podstawie rozm�w ze Stroopem i posiadanych dowod�w pisemnych), �e J�zef
(Jlirgen) Stroop posiada� ni�sze wykszta�cenie23. Zacz�� bowiem pracowa� w urz�dzie
katastralnym po Schulentlassung24, maj�c czterna�cie i p� roku. Wszystkie inne
"studia" by�y dokszta�caj�cymi, kr�tkimi kursami, tak w zakresie mierniczym, jak i
policyjno--partyjnym SS.
Poniewa� stanowi� typ asteniczny, imponowa�y mu atletyczne ramiona i zapa�niczy
tors. Du�o uwagi po�wi�ca� sportom. �wiczy� nieraz hantlami. Ch�tnie stawa� na
zbi�rki szkolne. Nauczyciele gimnastyki chwalili go za wzorow� postaw� na baczno��.
Zwiedzi� w m�odzie�czych w�dr�wkach okolice Detmoldu i ksi�stwa. By� wra�liwy na
pi�kno przyrody, ale najbardziej na �o�nierskie i na-
20 Katasterwarter (niem.) - praktykant katastralny.
21 Regierung (niem.) - rz�d.
22 Np. w pracy Stanis�awa Piotrowskiego, Sprawozdanie Juergena Stroopa o
zniszczeniu getta warszawskiego. Warszawa 1948, s. 41 - przyp. aut.
23 Tak te� podaj� Janusz Gumkowski i Kazimierz Leszczy�ski we wst�pie do Raportu
Stroopa o likwidacji getta warszawskiego w 1943 roku, "Biuletyn G��wnej Komisji
Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce", t. XI, Warszawa 1960, s. 117 (,,Stroop
otrzyma� wykszta�cenie zaledwie w zakresie szko�y powszechnej").
24 Schulentlassung (niem.) - uko�czenie szko�y powszechnej (podstawowej).
U ST�P BISMARCKOWEGO CHERUSKA 47
cjonalistyczne tradycje swego narodu. Cz�sto opowiada� z dum� o tzw. drodze
Hermanna Cheruska w Teutoburskim Lesie i o placu boju, gdzie "zostali wyci�ci w
pie� albo uciekli ci kruczow�osi Rzymianie". Wspomina� o lippskich miejscach bitew
(m.in. Karola Wielkiego przeciwko "frakcjonistom" Sasom), o pomnikach tamtejszej
historii, kt�r� - s�dz� - widzia� jak ug�adzony landszaft z rycerskim wodzem na
czele.
Nigdy si� nie nudzi� w swoim miasteczku, gdzie �ab�dzie p�ywa�y po zamkowym kanale.
Je�li nie mia� nic do roboty, szed� z kumplami na promenad� miejsk�. By�y w
Detmoldzie dwie lub trzy ulice czy aleje. Tam popo�udniami wolno przechadza�a si�
m�odzie�. Ch�opcy i dziewcz�ta, oddzielnie. To by� ich salon, miejsce flirt�w,
po��da�, prezentacji nowego stroju czy doros�o�ci. Je�li by�o ciep�o, we wszystkich
oknach tkwi�y poduszkowe damy.
Stroop by� wysoki, smuk�y, ciemny blondyn, niebieskooki z br�-zowo-zielonymi
refleksami i chodzi� - nie, on nie chodzi�, tylko kroczy� - z charakterystyczn�
nieraz dla prowincji elegancj�, kt�ra mu zosta�a do ko�ca �ycia: lekko wachlowa�
ramionami.
- Jaki on jest m�ski (mia� orli i przy tym mi�sisty nos), a jednocze�nie paziowaty!
- szepta�y zapewne detmoidskie dziewcz�ta, wychowane w kuchniach i przy ko�cio�ach,
pod r�k� poduszkowych mam. Nawet c�rki miejscowych osobisto�ci i okolicznych
ziemian patrzy�y na niego przymilnie, cho� ambicja i przyka� rodzic�w nigdy by im
nie pozwoli�y na bezpo�redni� rozmow� czy spacer z J�ziem Stroopem, synem
Oberwachtmeistra.
Stroop przejawia� od dzieci�stwa predylekcj� do koni, wi�c marzy� o d�ugich butach.
Ojciec godzi� si� na ten nabytek, sygnalizuj�cy �o�nierskie sk�onno�ci syna. Ale
mama nie mog�a da� pieni�dzy. J�zio wi�c d�ugo oszcz�dza�. Przyjmowa� drobne roboty
dodatkowe (r�wnie� napiwki) i w ko�cu kupi� buty. Codziennie czy�ci� je d�ugo
szuwaksem, spluwaj�c na szczotk�. Gdy spacerowa� po Bismarckstrasse, Rynku i
Langestrasse, stwierdza�, �e ca�y ten "wundersch�ne Stadt" przegl�da si� w lustrach
jego cholew.
O butach zapomina� przy pomniku Hermanna Cheruska lub gdy ca�owa� w zagajach
Teutoburskiego Lasu "z�otow�os�" Mart� z ustami "jak p�atki r�". Stroop lubi� Mart�
i mia� szacunek dla r�y, kt�ra
48 ROZMOWY Z KATEM
by�a herbem ksi�stwa Lippe. Rysunek tego kwiatu znajdowa� si� r�wnie� na tarczy
miejskiej Detmoldu (stylizowana r�a w go�cinnej bramie mur�w obronnych).
Las Teutoburski, Hermann der Cherusker i r�a - symbole kraiku Lippe. Ale r�a jest
zbyt delikatna i poetycka, �eby mog�a zosta� na trwa�e w sercu potomka �o�nierzy
Cheruska. Kto by pami�ta� o r�anych p�atkach, je�li miecz Hermanna wskazuje
wyra�nie drog�. R�a niech pozostanie w herbie Lippe, niech j� opiewaj� poeci,
literaci, pi�knoduchy i indywiduali�ci.
- Dla ludzi z Lippe wa�ny by� zawsze miecz... - powiedzia� raz Stroop.
Wpad�em mu w�wczas w zdanie, ko�cz�c:
- ...i powr�z na niewolnika.

III. Pod sztandarem kajzera


Ksi�stwo Lippe-Detmold nie dysponowa�o w kajzerowskiej armii odr�bnymi jednostkami
taktycznymi i wystawia�o przez wiele lat tylko jeden (III-ci) detmoidski batalion w
55 pruskim pu�ku piechoty. W pocz�tkach XX wieku, jak relacjonowa� Stroop, naczelne
dow�dztwo postanowi�o uformowa� z mieszka�c�w Lippe ca�y 55 pu�k, a w razie wojny,
dodatkowo, 256 rezerwowy Infanterie-Regiment'. Bra�y one udzia� w I wojnie
�wiatowej.
- Konflikt 1914-1918 sprowokowali - powtarza� wielokrotnie Stroop - skumotrzeni
wrogowie Niemiec. Rzesza nigdy nie pragn�a i nie inspirowa�a wojen, zawsze tylko
si� broni�a. Wilhelm II, gdy mu Francuzi z Anglikami przystawili pistolet do czo�a,
znalaz� si� w przymusowej sytuacji. Musia� chroni� w�asne gniazdo, wi�c rozpocz��
prewencyjne dzia�ania militarne.
Po wybuchu ,,narzuconej wojny" J�zef Stroop, pocz�tkuj�cy urz�dnik katastralny z
Detmoldu, zaci�gn�� si� ochotniczo do 55 pu�ku piechoty. By�o to 18 sierpnia 1914
roku. Mia� wtedy nieca�e 19 lat. Mama p�aka�a. Ojciec, troch� markotny, chodzi�
jednak dumny niby paw z bojowo�ci syna. Ksi�stwo �y�o w nacjonalistycznym upojeniu
i nienawi�ci do ,,�miertelnego wroga".
W po�owie wrze�nia 1914 roku Stroop jest ju� w oddzia�ach bojowych na froncie
zachodnim. Jad�c na lini� walki, zobaczy� po raz pierwszy Ren. - Przeprawiali�my
si� przez t� wielkogerma�sk� rzek� w s�oneczny dzie� - opowiada�. - Niebo i oczy
tamtejszych
Infantene- Regiment (niem ) - pu�k piechoty.
4 - Rozmowy z katem
50 ROZMOWY Z KATEM
dziewczyn mia�y wtedy barw� "kornblumenblau", zupe�nie jak w piosence.
My�l�, �e nie tylko wino (wed�ug s��w re�skiego walca), ale i entuzjazm wojenny
nasyca� oczy Niemek a� do chabrowego b��kitu.
Wkr�tce Stroop pozna� Francj�. Pozna� - to nieodpowiednie s�owo. On lizn�� nieco
Francji. Jego wiedza o tym kraju ogranicza�a si� - tak wynika�o z rozm�w
wi�ziennych - do informacji wyniesionych ze szko�y podstawowej i wzbogaconych
propagand�, s�czon� latami pod pomnikiem Hermanna Cheruska.
- Francuzi to zgni�ki i meteki2 - powiedzia� tak, aby pokaza�, �e niby zna
francuski. - �adna rasa. Wszystko mischlingi3. Anarchi�ci i niechluje. Kobiety
brudne, cho� troszcz� si� o podmywanie. Wed�ug moich do�wiadcze� - doda� -
Francuzki to na og� prostytutki.
I zaraz opowiedzia� wulgarn� historyjk� o rzekomych przygodach jakiego� �o�nierza
na okupowanych przez Rzesz� francuskich terenach, wyczytan� zapewne w propagandowym
romansie.
A jednak Francja mu imponowa�a. Mo�e dlatego, �e zosta� ranny w �opatk� pociskiem z
broni francuskiej w pa�dzierniku 1914 roku, pod La Bassee.
Jak on si� musia� ba� na zachodnim froncie! Min�o 35 lat, a Stroop nie by� w stanie
unikn�� w celi s��w i gest�w, kt�re �wiadczy�y, �e mu we Francji sk�ra cierp�a ze
strachu.
Wyrwa� si� z ognia na g��bokie ty�y, do szpitala. Potem rekonwalescencja, kt�ra
mia�a trwa� kr�tko, bo rana nie by�a najci�sza. Ale Mutii zacz�a dzia�a�. Ksi���
dba� o stosunki w sztabach ugrupowa�, gdzie walczy� jego Lippische Regiment, wi�c
dzi�ki furstowskiej protekcji szeregowiec J�zef Stroop korzysta� do lata 1915 roku
z urlopu ozdrowie�czego. Cz�sto odwiedza� wtedy Detmold. Ma�e miasto - s�awa du�a.
Wi�c nie tylko dziewcz�ta w Muhlenstrasse podziwia�y jego mundur i nadany w
styczniu 1915 Lippische Mili-
2 Le metegue (franc.) - osiad�y cudzoziemiec; wyra�enie pogardliwe.
Mivrh1fner /nipm ^ -- rrnpeynmw
3 Mischling (niem.) - mieszaniec.
POD SZTANDAREM KAJZERA 51
tarverdienstmedaille mit Schwertern4 oraz �wie�utkie oznaki Gefreitera. Mama wraz z
kumoszkami, policjanci oraz konfidenci policjant�w, emerytowani wojskowi, ksi�a,
dworzanie fursta i ca�y patriotyczny Detmold - piali nad bohaterstwem syna
Oberwachtmeistra. Kancelaria ksi�cia, ulegaj�c muzyce nastroj�w, dzia�a�a. I
dopiero po o�miu miesi�cach leczenia i wypoczynku przeniesiono Stroopa z Zachodu na
front wschodni, znacznie w�wczas bezpieczniejszy. Od pierwszego lipca 1915 s�u�y w
256 rezerwowym detmoidskim pu�ku piechoty.
Przebywa ze swym oddzia�em w Polsce i na Litwie, Bia�orusi, Polesiu i w Galicji,
niecz�sto na pierwszej linii, bo ksi��� Lippe stara� si�, �eby pu�k nie poni�s�
du�ych strat. Stroop awansuje jesieni� do stopnia Unteroffiziera5, a 2 grudnia 1915
dostaje za zas�ugi na froncie francuskim �elazny Krzy� II klasy6.
- Gdy mi uroczy�cie wr�czano te odznaczenia - powiedzia� raz w celi - wydawa�o mi
si�, �e jestem w germa�skim niebie!
Stroop to zdyscyplinowany podoficer. Odpowiada mu �ycie koszarowe, regulamin s�u�by
wewn�trznej, �l�czenie nad wykazami kompanii i pu�ku. Kaligrafuje tam, kre�li. Nie
wyobra�a sobie lepszej szko�y �ycia ni� pruski dryl. Zazdro�nie patrzy na monoki
oficerski. Pije rozkazy z ust szef�w. Brutalne po�ajanki i wymy�lania oddaje z
nawi�zk� szeregowcom. W�r�d podw�adnych ma pupilk�w - co nie skar�� si� na ostre
traktowanie i umiej� organizowa� jedzenie.
Trafia ze swoj� kompani� do Brze�an. Dostaje kwater� w polskim domku. Nie�le mu si�
wiedzie, bo i tryb �ycia uregulowany, i oficerowie mniej naciskaj�. �o�nierze -
wytr�ceni przedtem z r�wnowagi cz�stymi transportami i pierwsz� lini� frontu -
wr�cili do normy, do kieratu codziennych zaj��. I jedzenia maj� du�o.
4 Lippische Militdrverdienstmedaille mit Schwertern (niem.) - Lippski Medal Zas�ugi
Wojskowej z Mieczami.
5 Unteroffizier (niem.) - plutonowy.
6 Eisernes Kreuz II Klasse (niem.) - �elazny Krzy� II klasy.
52 ROZMOWY Z KATEM
Stroop lekko przyty�. Chodzi� od czasu do czasu na deptak brze�a�ski, gdzie
spacerowa�a m�odzie�. Jak w Detmoldzie.
Zainteresowa� si� tam dziewczyn�. Poszed� za ni� krokiem wywiadowcy. Mieszka�a
niedaleko ich kwatery.
- Nie wiedzia�em - wywn�trza� si� w celi - �e jest kuzynk� naszych gospodarzy i �e
czasem ich odwiedza�a. Poznali�my si� p�niej. To by�a �adna dziewczyna i taka...
- Mi�a? - zagadn��em, s�ysz�c, �e g�os mu mi�knie w spos�b nieoczekiwany.
- Tak. Chodzili�my na spacery. �wieci�o s�o�ce i ksi�yc by� srebrny, �adny kraj...
- No i co?
- No i chodzili�my tak z sob�. Rozmawiali�my. Nigdy jej nie poca�owa�em w usta. Raz
tylko w nosek, niech pan wierzy - ci�gn�� rozmarzony. - Ona by�a dobra i tyle
rzeczy wiedzia�a, i taka by�a wykszta�cona, i taka kobieca, ta �ona C. Zamierza�em
- je�liby chcia�a - pobra� si� z ni�, nawet mo�e w Polsce zosta� na sta�e.
Pisywa�em listy z Rumunii do niej, z W�gier, i nawet z Detmoldu. Jeszcze w roku
1922 z ni� korespondowa�em.
- Dlaczego pan si� z �ona nie o�eni�?
- Pragn��em. Ale rodzice i przyjaciele z Detmoldu odradzili, m�wi�c o r�nicy
kultur. Dobrze zrobi�em nie anga�uj�c si� w to ma��e�stwo.
- Czy dlatego, �e �ona by�a kobiet� z tak zwanej przez was "ni�szej sfery"?
- Musz� si� panu przyzna�, �e tak. Maj�c za �on� Polk�, Francuzk� czy Amerykank�,
nigdy nie m�g�bym znale�� si� w SS, a moje dzieci by�yby miesza�cami.
Nieraz jeszcze wspomina� Stroop w wi�zieniu Lon� C., chyba najwi�ksz� mi�o�� swego
�ycia. W Mokotowie wyobra�a�em sobie t� Lon�. By�a z pewno�ci� dziewcz�co-naiwna,
przezroczysta i promienna od wewn�trz. Mo�e j� idealizowa�em, ale ka�dy ma prawo do
fantazjowania, gdy mu z tym dobrze. Szczeg�lnie w wi�zieniu.
Stroop cz�sto wraca� do prze�y� pierwszej wojny. By� zafascynowany lasami i bagnami
Polesia, kt�re uwa�a� za naturalny park narodowy Europy. Szczeg�lnie interesowa�y
go �ubry, �osie, �biki i bia�orusko-poleskie konie ch�opskie. Dawa� im wysok� not�.
- Takie koniki niczego nie potrzebuj�, a s� piekielnie wytrzyma�e i silne - m�wi�.
Nazywa� je "panje-pferde". Zwraca� uwag� na ub�stwo mieszka�c�w Polesia przy
potencjalnych walorach gospodarczych tego obszaru. Nie m�g� zrozumie� przyczyn
zacofania techniczno--cywilizacyjnego ludno�ci i m�wi� o tych ch�opach: "tamtejsi
tubylcy to dzicz". Uwa�a�, �e s� stworzeni na niewolnik�w i �e pod zarz�dem
niemieckim osi�gn�liby szcz�cie. By� zachwycony bogactwem Ukrainy, surowcami,
czarnoziemem i fizyczn� t�yzn� oraz sprawno�ci� kobiet.
Z Galicji przesz�a jednostka Stroopa do Rumunii, w Karpaty. Opisywa� nam szczeg�owo
front na szczytach i w �niegach, ci�kie warunki transportu i aprowizacji, pierwsz�
lini� oraz luzowanie jej odcink�w, bliskie i dalsze etapy, kantyny, zaopatrzenie,
��czno�� i t�sknot� do kraju. Cz�sto by� "unrasiert und fern der Heimat"7, wojsko
niemieckie �piewa�o ju� w�wczas to zdanie na melodi� "Wo�ga, Wo�ga". W celi cz�sto
nuci� sw� niemieck� "Wo�g�" Gustaw Schieike, szczeg�lnie gdy by� w dobrym humorze.
Kpi� wtedy sam z siebie i z nas, czasem nawet za�miewa� si� dobrotliwie popluwaj�c
przez szczerbate z�by.
T�skni� Stroop w Karpatach do Lony C., do swojej "�wi�tej
z Brze�an". Ale jednocze�nie z zainteresowaniem obserwowa� karpac-
ko-rumu�skie g�ralki, "brudne i dzikie, ale z naj�adniejszymi pod
s�o�cem piersiami", jak m�wi�.
Raz, po obiedzie, zacz�� m�sko-konfidencjonalne zwierzenia. - Ch�opki rumu�skie
sprzedawa�y nam mleko. By�a zima.
Mro�no. Ale mleko zachowywa�o letni� temperatur�, bo one nosi�y
7 "Unrasiert und fern der Heimat" (mem ) - "nie ogolony i z dala od ojczyzny"
54 ROZMOWY Z KATEM
butelki bezpo�rednio na piersiach, przys�oni�tych, tamtejszym obyczajem, rozci�t�
bluzk�, a na to ko�uch. Mo�na by�o pier� zobaczy�. Nie kr�powa�y si� tym. Do nas
przynosi�a mleko m�atka.
- Starsza od pana?
- Tak. Chyba o osiem lat, ale nie by�a chuda, jak inne g�ralki. Patrzy�a na mnie z
ogniem.
- Pewno czu�a w panu samca? Stroop si� speszy� i rzek�:
- Przecie� jeszcze nie wiedzia�em w�wczas, co to jest stosunek z kobiet�.
Raptem zarzuci� mnie potokiem s��w:
- Panie, to by�o oko�o Bo�ego Narodzenia. Wyszli�my z kwatery. Mr�z cholerny,
ksi�yc, gwiazdy. Przytuli�em j� i poszli�my. Po dw�ch godzinach wyszed�em z
pasterskiej szopy jako pe�noprawny m�czyzna.
- Odprowadzi� j� pan potem w stron� domu, opieraj�c si� od czasu do czasu o
op�otki? - zapyta�em.
- Rumunk�? Nie! Nie odprowadzi�em. Tego dnia wi�cej nie rozmawiali�my.
Niewiele opowiedzia� nam Stroop o swych obserwacjach i pogl�dach na temat armii
niemieckiej w Rumunii i na W�grzech. Ubogie to by�y relacje. Nawet nie zna�
dok�adnie przebiegu dzia�a� wojsk kajzerowskich na tym obszarze. Wspomina� za to,
ale bardzo ogl�dnie, �e zosta� drugi raz ranny. Przypuszczam, �e chodzi�o o
przypadkowe zadra�ni�cie. A mo�e si� myl�. Opowiada� r�wnie� o Bukareszcie, dok�d
go odkomenderowano w 1918 roku na czteromiesi�czny kurs topograficzny w
Yermessungschule8. Od tej pory zaliczy� siebie do kategorii "dyplomowanych
topograf�w".
Stroop p�dzi� na og� w Rumunii �ycie ty�owego podoficera, mi�dzy kompani�, kuchni�,
maszynami, musztr�, rekwizycjami, kasy-
8 Yermessungschule (mem.) - szko�a miernicza.
POD SZTANDAREM KAJZERA 55
nem podoficerskim i piwiarni�. Jednak�e udekorowany zosta� we wrze�niu 1916 roku
odznaczeniem, kt�re si� nazywa�o: Furstliche Lippische Yerdienstkreuz9.
- Ros�a liczba blach na piersi genera�a - zauwa�y� Schieike, kt�ry na pierwszej
wojnie nosi� belki w formacjach pionier�w i budowa� mosty, nierzadko po pas w
wodzie.
Cz�sto wspomina� Stroop W�gry z roku 1918 i "wielkiego" Mackensena10. Do Madziar�w
czu� sympati�, cho� ich krytykowa�.
- Czy mo�na darowa� w�gierskim idiotom - powiedzia� raz - �e dopu�cili do puczu
Beli Kuhna w tym kraju cudownych maj�tk�w ziemskich, pi�knych polowa�, wspania�ych
koni i kawaleryjskiej fantazji?
Stroop �ywi� kult dla feldmarsza�ka Augusta von Mackensena za talenty wojskowe i
przede wszystkim za to, �e trzyma� �elazn� r�k� armi� niemieck� na W�grzech w roku
1918.
- Von Mackensen mia� sylwetk� arystokraty i kawalerzysty - opowiada�. - Cz�sto
chodzi� w mundurze huzarskim i futrzanej bermycy. By� doskona�ym strategiem oraz
trze�wym politykiem ze szko�y bismarckowskiej. Nie pozwoli� na przesi�kanie do
armii wp�yw�w obcego wywiadu, tzn. agitacji komuny, �yd�w, mason�w i libera��w.
Oddzia�y Mackensena nie zosta�y pobite. Byli�my z ko�cem roku 1918 w pe�ni si�
militarnych i psychicznych, zabezpieczeni materia�owo i operacyjnie. Niezwyci�eni,
musieli�my wycofa� si� do Heimatu tylko dzi�ki kreciej robocie na innych frontach i
wewn�trz Niemiec, prowadzonej od dawna przez �yd�w, marksist�w i mniejszo�ci
narodowe Rzeszy.
- Von Mackensen przyby� do naszego eszelonu przed odjazdem
9 Furstliche Lippische Yerdienstkreuz (niem.) - Ksi���cy Lippski Krzy� Zas�ugi.
10 August von Mackensen (1849-1945), feldmarsza�ek niemiecki, w czasie I wojny
�wiatowej dow�dca kolejno korpusu, armii i grupy armii na froncie rosyjskim,
serbskim i rumu�skim.
56 ROZMOWY Z KATEM
do kraju - m�wi� dalej. - Oddali�my mu honory prawie cesarskie. Uroczysto�ci tej
nikt nie zak��ci� jakim� wyst�pieniem, podobnym do warcholstwa frontowc�w innych
naszych armii czy Mannschaftu marynarki wojennej, cz�ciowo skomunizowanego. Siwy
Mackensen przem�wi� kr�tko i wskaza� cele...
- Artyleryjskie? - pyta� Schieike.
- Nie. Wojskowo-polityczne. Uczy�, jak mamy sta� na stra�y porz�dkuw ojczy�nie,
kt�rej si�y kiedy� musz� si� w pe�ni odrodzi�. Po�egnali�my go jak ojca. Potem
sprawny za�adunek do wagon�w i z broni�, w oddzia�ach zwartych wr�cili�my kolej� do
Niemiec. Nie rozbiegli�my si� jak niekt�rzy. Ja, Herr Moczarski, sko�czy�em moj�
wojn� nie 11 listopada, ale dopiero 21 grudnia 1918 roku. Wr�ci�em do domu przed
samym Bo�ym Narodzeniem.
- To p�no. A jak was przywita�o spo�ecze�stwo Detmoldu?/
- Opieku�czo i bez pesymizmu, mimo �e czasy nie by�y lekkie.
- Wspomina� pan o wyj�ciu z armii w randze Yizefeldwebla11. Dlaczego nie mianowano
pana po tylu latach oficerem?
- By�em za m�ody.
Moje pytanie zrobi�o przykro�� Stroopowi. Dotkn��em tego, co uwa�a� za skaz� swego
�ycia. Przecie� on uko�czy� tylko szko�� podstawow�.
Stroop pewno my�la�, id�c na wojn� jak na wesele i spacer po s�siednich krajach,
spichlerzach, kuchniach i ��kach, �e wr�ci do Lippelandu z listkiem wawrzynu
Hermanna der Cheruskera oraz z jak� tak� zdobycz�. A tymczasem przegra� sw�
pierwsz� wojenn� szans�. I zupe�nie do jego �wiadomo�ci nie dociera� fakt, �e
powr�t z Feldzugu12 oznacza� pewn� doz� szcz�cia. Przecie� w pierwszej wojnie
�wiatowej straty Niemiec (zabitych i zaginionych) wynosi�y ok. 2 milion�w ludzi. A
ilu zosta�o inwalidami?
" W�a�ciwie - Unterfeldwebel (niem.) - sier�ant. 12 Feldzug (niem.) - kampania
wojenna.
Czytelnicy mog� z tych sk�pych na og� informacji i opowie�ci wyci�gn�� wniosek, �e
prze�ycia Stroopa w latach,_19J4-1918 mia�y charakter �agodny, �e nie do�wiadcza�
m�ki fizycznej bitew, lazaretu, zawszenia, g�odu, zimna, widoku trup�w itp, ,
Tak nie by�o. Co prawda, pomijam wiele okoliczno�ci ze s�u�by Stroopa pod
szi"andarami Wilhelma II, ale nie chc� wraca� do zdarze� typowych, znanych. W^Alu&
mme? Stroop (cho� nieraz udawa�o mu si� leserowa�) dostatecznie pozna� okrucie�stwa
i bol� wojn^.
Jednak�e Stroop mia� we krwi kult wojny jako instrumentu porachunk�w i metody
zagarni�cia d�br dla swego kraju i dla siebie. Jego wyznania na ten temat
charakteryzowa�y si� wysokim poziomem sformu�owa�, odbiegaj�cym od codziennego
j�zyka Stroopa. Wida� by�o wyra�nie, jak ten pos�uszny umys� przyswoi� sobie w
spos�b mechaniczny s�ownictwo propagandy i szkole� partyjnych NSDAP.
- Wojna jest selekcyjnym zabiegiem biologicznym i psychologicznym - m�wi� -
koniecznym dla ka�dego narodu. Tylko ludzie o duszy rycerza mog� dost�pi�
przywileju odczucia i zrozumienia tej wy�szej kategorii prze�y�, jak� jest wojna.
Ponadto nieraz powtarza� w celi, �e wojna to najlepsze wrota do wolno�ci.
Taka postawa rodzi�a w pewnej mierze sportowy stosunek do w�asnych przej��
wojennych 1914-1918. St�d niefrasobliwe wspominki o ,,wielkiej przygodzie
�o�nierskiej", �e u�yj� terminologii Stroopa.
I jeszcze jedna uwaga: Stroop zako�czy� pierwsz� wojn� z natychmiastow� my�l� o
mo�liwie szybkim odwecie i zem�cie. O rewan�u na s�siednich narodach, na Anglii i
Rosji, oraz na "zdrajcach", kt�rzy w. roku 1918 ,,zadali Niemcom, od wewn�trz,
Dolchstoss13", podpisali "niebywale krzywdz�cy Traktat Wersalski" i utworzyli w
Rzeszy "rz�d listopadowych demagog�w i obcych agent�w".
13 Dolchstoss (niem ) - pchni�cie sztyletem, w przeno�ni n� w plecy

IV. Redaktor

Mija�y pierwsze uniesienia po powrocie do Detmoldu. Nadzieje wi�d�y jak usta


pi�knej Marty po czterech latach oczekiwa� na koniec wojny. Mundur Stroopa, w
kt�rym pocz�tkowo chodzi� do pracy w inspektoracie katastralnym, lekko wyszarza�;
ot, taki p�cywilny str�j by�ego kombatanta.
- Nastroje w Rzeszy - opowiada� Stroop - nie by�y dobre po przegranej, kt�ra
przynios�a "ha�b� Wersalu" i wstrz�sy wewn�trzne.
Tak si� jednak dzia�o w tym za�ciankowym ksi�stwie, �e - mimo og�lnokrajowego
wzburzenia - ostre gromy nie uderzy�y w Lippeland i w Detmold. To nie znaczy, �e
miejscowe spo�ecze�stwo nie reagowa�o na "nowinki". Tam �yli r�wnie� zwolennicy
post�powych tradycji, humanitaryzmu, wolno�ci i sprawiedliwo�ci spo�ecznej, troch�
libera��w, sporo socjaldemokrat�w, kt�rzy po wojnie sprawowali w Lippe w�adz�. Cz��
mieszcza�stwa uleg�a spauperyzo-waniu. Nieliczny proletariat rusza� si� za
przyk�adem zag��bia Ruhry, a przede wszystkim s�siedniego Bielefeldu, Essen,
Dortmundu i Wup-pertalu.
Ferment sytuacyjny i �wiatopogl�dowy przebiega� w Lippe �ywo, lecz nieraz
ba�amutnie. Wskutek kl�ski odskoczy�y zardzewia�e spr�yny. I tu pocz�� dzia�a�
ksi���.
Nie mo�na odm�wi� inteligencji, zaradno�ci i polityczno-gos-podarczego sprytu
�wczesnemu w�adcy Lippe-Detmoldu. Pochodzi� z rodziny, kt�ra umia�a trafnie
rozpoznawa� sytuacj�, wiatr chwyta� w �agle oraz chroni� materialn� podstaw� rodu -
folwarki, lasy i potencja� drobnoprzemys�owy "d�br i interes�w" dynastii Lippe--
Detmold.
REDAKTOR 59
Wietrz�c kl�sk� armii cesarskiej, ksi��� Lippe ("zawsze �askawy, demokratyczny i
ludzki" - jak charakteryzowa� go Stroop) ju� we wrze�niu 1918 zakrz�tn�� si� wok�
rewolucji w jego samodzielnym pa�stewku.
- Furst nie przeciwstawia� si� powszechnemu pyskowaniu - opowiada� raz Stroop -
gdy� wiedzia�, �e najwygodniej jest skierowa� nastroje rewolucyjne w kana�
demokratycznego wygadania si�.
Stroop mia� chyba racj�, bo ksi��� musia� rozumie�, �e najbardziej ostre mowy na
wiecach, w knajpach i piwiarniach nie mog� znale�� organizacyjnego wyrazu w jego
ksi�stwie. Nie by�o tam wi�kszych grup proletariatu przemys�owego; w�r�d
inteligencji rzadko kto o�mieli� si� by� "bolszewikiem". Za to ka�dy z p�ch�op�w i
p�mieszczan, kt�ry dzisiaj grzmia�, ile wlezie, na doradc�w kajzera, wielkich
przemys�owc�w, ksi���t, graf�w, freiherr�w' i innych ,,wyzyskiwaczy", a nawet
"krwiopijc�w" - jutro zapomina� o wczorajszym uniesieniu, poch�oni�ty sw�
gospodark� ch�opsko-mieszcza�sko-warsztatowo--le�n�.
Jednak�e po�o�enie stawa�o si� gro�ne dla ksi���t. I dlatego furst "dobrowolnie"
przyczyni� si� do zmiany struktury prawno-pa�stwowej kraiku. Natychmiast po
zawieszeniu broni, a wi�c 12 listopada 1918, ksi�stwo przekszta�ci�o si� w
Freistaat (niezale�ne pa�stwo) i otrzyma�o (w dniu opuszczenie przez Stroopa armii,
tzn. 21 grudnia 1918) "eine republikanisch-parlamentarisch-demokratisch
Yerfassung"2.
- Po powrocie do Detmoldu nie zauwa�y�em tam jakich� negatywnych zmian, poza
generalnym minusem, tzn. stale rosn�cym wp�ywem socja��w, �ydo-bolszewik�w i
mason�w - opowiada� w celi Stroop - miasto zmodernizowa�o si� i rozros�o do 17
tysi�cy mieszka�c�w.
Przyby�o kilka drobnych obiekt�w przemys�owych i silna grupa nowobogackich. Drogi
zosta�y cz�ciowo ulepszone. I co najciekawsze:
w okresie wojny zrekonstruowano w Detmoldzie teatr spalony w roku 1912. Przyk�ad z
teatrem �wiadczy o znanym zjawisku, i� w pierwszej
' Freiherr (niem.) - baron.
2 "Eine republikanisch-parlamentarisch-demokratisch Yerfassung" (niem.)
"konstytucj� republika�sko-parlamentarno-demokratyczn�".
60
ROZMOWY Z KATEM

wojnie Niemcy prawie nie ponios�y bezpo�rednich strat wewn�trz kraju. Kl�ska
militarna Detmoldu polega�a na tym, �e miecz Cherus-k�w nie dostarczy�
zaplanowanych wp�yw�w: cudzego z�ota.
Pomnik Hermanna sta� na miejscu, zakonserwowany. I dalej naucza� (mimo ostatnich
do�wiadcze�), �e jedyna droga do osi�gni�cia teuto�skich cel�w wiedzie przez
�o�nierk�.
- Pierwszy spacer, jaki odby�em po powrocie do domu - wspomnia� raz Stroop - by�
pielgrzymk� do st�p wielkiego �o�nierza--Germanina.
Tam, na pomnikowym wzg�rzu wodza Cherusk�w, rozmy�la� zapewne o s�owach Mackensena
na W�grzech. Skrzydlaty he�m Hermanna i bermyca Mackensena wyra�nie si�
uzupe�nia�y.
Stroop zarabia� ma�o jako niewykwalifikowany pracownik urz�du katastralnego.
Szefowie przydzielali mu nie najlepsze roboty, ale nie by�o w tym nawet cienia
zamiaru dyskryminacji. Stroop by� pedantyczny, sumienny, dobry w kaligrafii i
kre�leniach. Nie buntowa� si�. Wi�c udzielano mu nawet pochwa�. Buty mia� zawsze
wyczyszczone. Ubranie wyszczotkowane, jak w koszarach. Ogolony, wyczesany, pachnia�
czysto�ci�. Bola�a go (jak wynika�o ze zwierze� wi�ziennych) niemo�no�� dyrygowania
lud�mi. Gdzie te czasy, kiedy rzuca� przed dwuszeregiem �o�nierzy g�o�ne rozkazy,
automatycznie wykonywane!
Na miejskiej promenadzie spotyka� towarzyszy bro,ni i ich dziewczyny. To one
wytwarza�y klimat glorii wok� podstrzy�onych g��w by�ych kombatant�w. Zacz�y si�
romansiki. Odwa�ne, bo ju� po szkole rumu�sko-g�ralskiej.
Stroop nienawidzi� "wsp�sprawc�w" przegranej wojny. Raz na Paulinenstrasse uda?, �e
nie zna i nie odk�oni� si� koledze z lat dziecinnych. �ydowi, Maksowi R., chocia�
ten by� inwalid� wojennym i szczyci� si� odznaczeniami bojowymi. - Maks sprzyja�
marksistowskim tendencjom - wyja�nia� Stroop, kt�ry nie lubi� r�wnie� naukowc�w,
profesor�w, literat�w, muzyk�w, lekarzy i dziennikarzy. Grupy te nadawa�y w�wczas
ton w Detmoldzie. Stroop pogardza� tak�e "ceglarzami" i "koziarzami".
REDAKTOR 61
"Ceglarze" i "koziarze" to biedniejsza cz�� ludno�ci z przedmie�� Detmoldu, z
miasteczek i wsi Freistaatu: ch�opi i p�mieszczanie, posiadacze lub dzier�awcy
cha�upek i dzia�ek przyzagrodowych, kt�rzy nie mogli sobie pozwoli� na og�lnie
przyj�ty standard hodowlany, na krow�. Trzymali kozy. St�d pogardliwe przezwisko
"koziarze". ,,Ceglarzami" zwano ich dlatego, �e migrowali sezonowo do bliskich
rejon�w przemys�owych, gdzie r�s� popyt na niewykwalifikowan� si�� robocz�,
szczeg�lnie przy produkcji ceg�y i transporcie budowlanym.
"Ceglarze" i "koziarze" odczuli najdotkliwiej ci�ary wojny. Licznie polegli za
Yaterland.
Mimo niskich zarobk�w Stroop szybko wychodzi� z powojennej depresji. Pozosta� mu
przecie� nimb kombatanta. By� pos�giem na chwilowej emeryturze. W zamku ksi���cym
miano zaufanie do J�zefa Stroopa, na kt�rym w�adza mo�e polega� i kt�ry jest
kawalerem �elaznego Krzy�a.
Wsp�lnota by�ych �o�nierzy nie rozpada�a si�. Wprost przeciwnie. Coraz mocniej
czuli si� zwi�zani nadziej� na odkucie si�. Z podoficerami i oficerami obu
detmoidskich pu�k�w Stroop utrzymywa� cz�ste kontakty. Wi�kszo�� z nich mieszka�a w
ksi�stwie Lippe. Niekt�rzy byli zamo�nymi bauerami i wp�ywowymi urz�dnikami.
Kilkunastu mia�o sklepy.
Przybyli do Detmoldu emisariusze tajnych czy p�tajnych zwi�zk�w wojskowych. Kr��y�y
powielane rozkazy, pisemka, odezwy. Spotykano si� pod pomnikiem Hermanna. Czasem
Stroopa wzywali byli oficerowie frontowi. Stawa� przed nimi na baczno��, z
gotowo�ci� cywilno-bojow�.
- Ale zm�czy�em si� wojn�, troch� chorowa�em i nie zaci�gn��em si� do Freikorps�w3.
By�, wed�ug mnie, za bardzo mieszczaninem i za bardzo detmold-czykiem, �eby si�
wtedy a� tak nara�a�.
3 Freikorpsy - niemieckie ochotnicze formacje wojskowe, organizowane od grudnia
1918 r. do walki z rewolucj� w Niemczech, uczestniczy�y tak�e w interwencji na
�otwie i w walce z powsta�cami �l�skimi. Licz�ce w po�owie 1919 r. oko�o 400
tysi�cy �o�nierzy, sk�ada�y si� przewa�nie z by�ych m�odszych oficer�w frontowych,
dobrze wyszkolonych, nastawionych nacjonalistycznie, cz�sto zmieniaj�cych si� w
awanturnik�w i wykoleje�c�w.
62 ROZMOWY Z KATEM
Mieszka�cy Detmoldu, szczeg�lnie kobiety, uwa�ali Stroopa za co� w rodzaju oficera.
Przyj�� ten spo�eczny awans. Zacz�� ch�odzi� z monoklem w oku i z wilczurem. Oraz z
pejczem.
Ma�omiasteczkowa fama reklamowa�a jego odwzajemnion� mi�o�� wojenn� do jakiej�
ognistej hrabianki w�gierskiej. W ten spos�b �ona C. z Brze�an zmieni�a, nic o tym
nie wiedz�c, narodowo�� i pozycj� socjaln�, gdy� familia Stroopa nie chcia�a
ujawnia� kompromituj�cego, wed�ug nich, uczucia syna do S�owianki.
Panny detmoidskie nie by�y zbyt oporne zalecankom zdemobilizowanych wojak�w,
szczeg�lnie gdy nosili wst��ki orderowe. Pami�ta�y same z opowiada� starszych
si�str i matek, jak "ci�ko bez ch�opa w okresie wojny". Chodzi�y z J�zefem na
spacery, szepta�y po sieniach kamieniczek oraz - co �mielsze - s�ucha�y s�owik�w w
poddetmold-skich zagajnikach. Stroop bra� je na wojskow� krzep� oraz �o�nierskie
komplementy. I stwierdza�, �e w tych sprawach jest w domu, tzn. w rodzinnym Lippe,
naj�atwiej i najwygodniej.
Raz pozna� Stroop pann�, trzy lata od niego m�odsz�, kt�ra mu zaimponowa�a. Pann�
"z prawdziwego towarzystwa" - jak m�wi� Stroop - z kr�g�w intelektualno-
protestanckich. Ojciec jej, Georg B., by� z dziada pradziada cz�onkiem elity
duszpasterskiej Niemiec, naukowcem i pedagogiem.
C�rka pastora czy nawet superintendenta, Kathe B., zakocha�a si� od pierwszego
wejrzenia w adonisie-kombatancie. Nie bra�a pod uwag� skromnego pochodzenia
wybranka - to dobrze o niej �wiadczy�o. Ale fakt, �e nie dostrzeg�a intelektualnego
poziomu J�zefa Stroopa, dowodzi, i� uczony pastor nie zdo�a� przekaza� c�rce swej
wiedzy �yciowej.
Rodzina panny liczy�a si� w mie�cie: dobra opinia, "pi�kne tradycje", niez�e
dochody i pewien kapita� umieszczony w bibliotece, obrazach i urz�dzeniu domu.
M�odzi prowadzali si� ze sob� do�� d�ugo. Miasto gada�o, �e
REDAKTOR 63
Stroop dzielnie sobie z pann� poczyna. By� w miar� nonszalancki. Na pota�c�wkach
Kathe z oddaniem patrzy�a mu w oczy.
Matce Stroopa przypad�aby do gustu synowa z takich kr�g�w spo�ecznych, ale
sprzeciwia�a si� ma��e�stwu ze wzgl�d�w pryncypialnych: J�zef by� katolikiem, a
Kathe protestantk�. Podobny zwi�zek by�by dla Frau Stroop grzechem �miertelnym,
wi�c zakazywa�a synowi kontakt�w z Kathe. Znajdowa�a, nie wiedz�c o tym, poparcie
ojca panienki, kt�ry - mimo �e duchowny - nie by� tak dogmatyczny. Lecz
przeciwstawia� si� ma��e�stwu po pierwszej rozmowie z J�zefem Stroopem.
Stroop, przemy�lawszy spraw� (zawsze d�ugo my�la�), zacz�� twardo realizowa� sw�j
plan. Maj�c po stronie aktyw�w przychylno�� zadurzonej panny, ujrza� korzy�ci:
wej�cie w ustosunkowan� rodzin�, posag i przysz�� mas� spadkow� po s�dziwym
pastorze.
Sta�o si�, jak projektowa�. Po wielodniowych awanturach matka--katoliczka ust�pi�a.
Przysz�y te�� - jak opowiada� Stroop - zmar� tymczasem. 5 lipca 1923 Stroop wzi��
�lub z Kathe B., urodzon� w Stendal.
Zwi�zek ma��e�ski poprzedzi�y przygotowania posagowe. Wynaj�to mieszkanie, kupiono
jadalni�, sypialni�, salon, kapy, firanki. Wyposa�ono kuchni�, kredens i spi�arni�.
Stroop zg�asza� coraz to nowe, ale niezbyt du�ego formatu zapotrzebowania.
Spe�niano je. Spisano umow� i m�odzi, po obrz�dach obyczajowo-ko�cielnych, zlegli
na �o�u, gdzie romantycznej protestantce m�� katolik przekazywa� do�wiadczenia
nabyte od prawos�awnej g�ralki rumu�skiej.
Stroop wkr�tce zwa�nia�. Zaczyna� kroczy� z du�� godno�ci�, ale zawsze wachlowa�
ramionami. Sk�ada� wizyty rodzinie i s�siadom, udawa� si� z �on� na spacer
niedzielny do parku zamkowego, bywa� w ksi���cej operze. Potrafi� d�� w detmoidskie
dudki - ale czy umia�by �y� inaczej?
W biurze co� nieco� awansowa�. Poniewa� Kathe skonstatowa�a, �e m�� musi si�
dokszta�ca�, Stroop chodzi� na parotygodniowe kursy i przygotowywa� si� przy pomocy
�ony do egzamin�w urz�dniczych.
64 ROZMOWY Z KATEM
W lutym 1928, czyli prawie pi�� lat po �lubie, z�o�y� inspektorski egzamin
mierniczy. W dalszym ci�gu ma�o mia� wsp�lnego z przeprowadzaniem pomiar�w, gdy�
zajmowa� si� g��wnie sprawami podatkowymi.
W tym�e samym lutym �ona obdarzy�a go c�reczk�, Renat�. Potomek Cherusk�w i kawaler
�elaznego Krzy�a pragn�� (rzecz jasna) syna. P�niej, znacznie p�niej, bola� nad
tym, �e dopu�ci� do nadania c�rce imienia Renat�.
- �ona i jej rodzina - opowiada� w celi - uparli si� przy tym imieniu, kt�re
wydawa�o mi si� w�wczas do�� �adne. Ale po latach zrozumia�em, �e Renat� nie jest
imieniem dla prawdziwej Niemki. Renat� to co� francusko-�r�dziemnomorskiego. A ja
jestem zwolennikiem imion nordyckich, jak Christina, Ingeborga, Sigrid. M�j syn
urodzi� si�, gdy ju� posiada�em odpowiedni� wiedz�, i nazwa�em go Olafem.
- Pa�ska matka i �ona mia�y przecie� �adne imiona. Obie Katarzyny. A te�ciowa
nosi�a imi� Marii, matki Chrystusa - powiedzia� raz Schieike.
- Maria! Typowe imi� �ydowskie i B�g mnie strzeg�, �e u nas tylko te�ciowa by�a
Mari�.
Opowiadaj�c cz�sto o swoim ma��e�stwie, Stroop podkre�la� powag�, znaczenie i rang�
spo�eczn� nieboszczyka te�cia. M�wi� o nim, jak o kim� bardzo bliskim, kto by�
g�ow� jego rodziny (intelektualist�w!). W celi Stroop uwa�a� siebie za
przedstawiciela rodu B.
Z zachwytem opowiada� o bibliotece zmar�ego te�cia. I tu trafi� na m�j czu�y punkt.
Ale gdy wypytywa�em, jakie ksi��ki posiada� stary pastor, Stroop odpowiada�:
- Tam by�o bardzo du�o tom�w, kilka tysi�cy. To zbi�r rodzinny, uzupe�niany przez
kilka pokole�. Nie umiem panu bli�ej scharakteryzowa� tych ksi��ek, ale widzia�em
je. Wiele w sk�rzanych oprawach. Inne mia�y z�ocone brzegi. Niekt�re po��k�y i
w�a�ciwie powinny znajdowa� si� na ladzie sklepowej do owijania �ledzi. Na og�
starzyzna.
REDAKTOR 65
- Co pan zrobi� z bibliotek�? Pewno j� umie�cili�cie w ma��e�skim apartamencie?
Po�echtany s�owem apartament, Stroop nabra� wigoru i zacz�� opowiada� o swych
sukcesach zwi�zanych z ksi�gozbiorem, kt�ry by� wiekowym dorobkiem rodziny B.
- Biblioteka by�a wspania�a - m�wi�. - Nigdy nie przypuszcza�em, �e ksi��ki mog�
tyle kosztowa�. Co prawda s� ci�kie. Wskutek tej wagi i s�abych sufit�w w domu,
gdzie mieszkali�my...
- Iz braku forsy... - dorzuci�em.
- Tak, pieni�dzy w�wczas nie mia�em za du�o. Wi�c chcia�em sprzeda� bibliotek�. I
sprzeda�em.
- A �ona nie protestowa�a?
- Przecie� ja by�em panem domu, a nie �ona. I spadkiem �oninym r�wnie� zarz�dza�em.
- Jak pan sp�awi� bibliotek�?
- W Detmoldzie nikt nie chcia� jej kupi�. Napisa�em do antykwariatu w Bielefeld. To
by�a uczciwa firma i przys�a�a swego agenta-rzeczoznawc�. Siedzia� tydzie�.
Wszystko spisa�, duplikat dla mnie i po rozmowie telefonicznej ze swym szefem
zaproponowa� dobre kilka tysi�cy marek. Uca�owa�em �on� ze szcz�cia i czym pr�dzej
wzi��em zaliczk�. Nast�pnego dnia przyjecha�a ci�ar�wka, za�adowali ksi��ki, ale
przedtem je popakowali, ka�d� z osobna. Nigdy nie my�la�em, �e taki szajs mo�e by�
tyle wart.
- A czy tam by�y rzadko spotykane ksi��ki?
- Czy ja wiem? Nie znam si� na tym. Ale by�y jakie� religijne czy filozoficzne
szparga�y z XVII wieku. I starsze r�wnie�.
�ycie bieg�o mu w tym czasie -jak m�wi� w celi - ,,wspaniale", cho� potrzeb
materialnych nie mia� ca�kowicie zaspokojonych.,,Wspania�e" �ycie! Wszystko
u�o�one, usystematyzowane, skontrolowane. Ka�dy fakt wykraczaj�cy poza normy
obyczaj�w, nawyk�w i przes�d�w ^miasteczka - nosi stempel wariatowo�ci lub
skandalu. Na pewno takie "wspania�e �ycie" jest idea�em wielu ludzi. - Ka�dy ma
5 - Rozmowy z katem
66 ROZMOWY Z KATEM
swoj� przyjemno��: jeden lubi wiersze, drugiemu pachn� nogi - powtarza� nieraz w
celi Gustaw Schieike.
Stroop trzyma� dom �elazn� r�k�. �on� traktowa� jak swoj� w�asno��. "Kinder,
Kliche, Kirche"4 - oklepany frazes o kobietach niemieckich znalaz� odbicie w
ma��e�stwie Stroopa.
W g�owie mia� my�li, jakie poddawa�a prasa. �owi� przy tym koniunktur�. Wierzy�
ksi�ciu i jego dworzanom, przemys�owcom, wi�kszym kupcom, dyrektorom, hofratom,
emerytowanym oficerom i okolicznym ziemianom. Lecz przede wszystkim braci
frontowej. W ten spos�b trwa� ci�g szkolenia ideologicznego, wpajany przez
tradycj�, rodzic�w, nauczycieli, dow�dc�w i zwierzchnik�w. Ordnung muss sein!5
Wyrobi� sobie wtenczas ostatecznie, a mo�e tylko pog��bi�, cnot� rezerwy wobec
ludzi. Rezerwa - dobra rzecz, bo nie obna�a cz�owieka. A jednocze�nie wyst�powa�a u
Stroopa inna cecha: stara� si� nie k�ama�.
Stroop uformowa� ostatecznie w tym okresie swoj� taktyk� post�powania: m�wi� w
zasadzie prawd�, ale du�o milcze�. I nie da� si� sprowokowa� do wypowiedzi w
niewygodnych sytuacjach.
Czy mu si� uda�o t� metod� w pe�ni zastosowa�? My�l�, �e nie, gdy� �ycie ma powaby
i smutki rozpr�aj�ce cz�owieka. Zdarza�y si� godziny, w kt�rych Stroop musia�
opowiada�, chwali� si� i g�o�no wspomina�.
Ze wszystkimi stara� si� �y� w latach 1922-1931 dobrze i rzadko komu si� narazi�.
Czasem pe�ga� jak p�omyczek, czasem �lizga� si� w�owato, czasem pcha� si� do
wy�szych rejon�w drabiny spo�ecznej, towarzyskiej i urz�dowej. Co prawda awanse
(uzyskane przy pomocy stosunk�w mamy i znajomo�ci �ony) przynosi�y niedu�e efekty
pieni�ne. Ale dla Stroopa, oszcz�dnego Stroopa, ka�de 10 marek podwy�ki czy nagrody
by�o osi�gni�ciem piel�gnowanym w duszy przez miesi�ce.
Politycznie wy�ywa� si� tylko w�r�d by�ych �o�nierzy frontowych,
4 "Kinder, Kliche, Kirche" (niem.) - ,,dzieci, kuchnia, ko�ci�".
5 Ordnung muss sein! (niem.) - porz�dek (�ad) musi by�!
REDAKTOR 67
zorganizowanych we wp�ywowe ju� kombatanckie Yereiny6. Zbierali si� coraz cz�ciej.
Wypijali anta�ki piwa, �piewali marsze, a� echo grzmia�o po uliczkach Detmoldu.
Wys�uchiwali referat�w swych by�ych dow�dc�w. Czcili nie tylko Hermanna der
Cheruskera, ale i Barbaross�, Wielkiego Fritza, Bismarcka, Hindenburga, Mackensena
i Ludendorffa.
Szczeg�lnie to ostatnie nazwisko cz�sto wymienia� Stroop w wi�zieniu. M�wi� o
generale Erichu Ludendorffie7 jako o ,,genialnym" organizatorze armii. Wyra�a� si�
r�wnie� ze szczeg�lnym szacunkiem o Frau Doktor Mathilde Ludendorff8.
- Jej my�l, to znaczy my�l Frau Doktor i jej m�a, bardzo nam odpowiada. To ona
przecie� ujawni�a prawd� o z�owieszczej roli ko�cio�a katolickiego w Niemczech. Ona
przywr�ci�a nas prawdziwym bogom germa�skim. Ona przypomnia�a czysty obyczaj
pragerma�ski oraz ujawni�a zgnilizn� chrystusowo-�ydowskich p�t moralnych i
organizacyjnych, jakie opl�tywa�y organizm Rzeszy od dwunastu setek lat. Gdyby nie
by�a bab�, Frau Doktor Ludendorff, to zrobiliby�my j� cz�onkiem honorowym
�o�nierskich zwi�zk�w. Dzi�ki nauce, jak� mia�em szcz�cie naby� z ksi��ek Frau
Doktor Ludendorff, uda�o mi si� �atwo pokona� przes�dy religijne, a potem wpisywa�
do rubryki wyznania: Gottglaubig.
- A co na to mama?
- Z Mutii mia�em wiele przej��. Ruga�a mnie. Musia�em si� z ni� liczy�, bo to
przecie� nasza matka i mia�a wp�ywy w mie�cie, a ksi��� j� lubi�. Ale przecie�
by�em i jestem nowoczesnym, post�powym cz�owiekiem. I zdo�a�em - tu wypi�� pier� -
po �o�niersku wyzwoli� si� z niewoli katolicyzmu.
- Ale pan wierzy w Boga?
- Jasne. Lecz wierz� w prawdziwych bog�w, w bog�w naszych przodk�w germa�skich. Oni
kieruj� ka�dym czynem Niemca i nad nim czuwaj�.
- Czy nad panem tak�e? Nie odpowiedzia�.
6 Yerein (niem.) - zwi�zek.
7 Erich von Ludendorff (1865-1937), niemiecki genera�, szef Oddzia�u Operacyjnego
Sztabu Generalnego.
8 Mathilde Ludendorff z domu Spiess (1877-1966).
68 ROZMOWY Z KATEM
Nie opu�ci� J�zef Stroop �adnej uroczysto�ci wojskowej lub kombatanckiej, jaka si�
odbywa�a w Detmoldzie. Musia� te zdarzenia silnie prze�ywa�, bo w trzydzie�ci lat
p�niej, w celi, opowiada� o nich tak, jak by mia�y miejsce wczoraj.
- Wi�c oni stali, ci spensjonowani oficerowie-bohaterzy, na miejscu honorowym, w
pi�knych mundurach, wsp�czesnych i z XIX wieku. Bermyce, pikielhauby, kaszkiety,
okr�g�e czapki, szamerunki, ostrogi, pasy, ordery. Twarze marsowe. Posiwia�e w�sy.
Sztandary. Chor�gwie. Orkiestra. Werble. Ogie� stu pochodni o�wietla� nasz�
�o�niersk� wsp�lnot�. Zako�czyli�my uroczysto�� ch�ralnym od�piewaniem
Niederlandisches Dankgebet. Mn�stwo os�b zjecha�o si� z ca�ego ksi�stwa. W�r�d nich
prawie wszyscy okoliczni ziemianie.
- Pan ich zna� osobi�cie, tych w�a�cicieli ziemskich?
- Tak. Przecie� wielu z nich to oficerowie rezerwy. Niekt�rych zna�em z kampanii
wojennej, wi�c zapraszali mnie czasem do siebie. Fajne ch�opy. Bardzo patriotyczni
i z du�� brawur�. �wietnie je�d�� konno. Dobrze pij� i lubi� m�skie pohulanki.
- Bra� pan udzia� w ich eskapadach?
- Oczywi�cie. Ale dopiero gdy wr�ci�em z wojny. Zaprasza� mnie syn barona von O.
oraz jedynak freiherra von B. Ten mia� �adn� i odwa�n� siostr�. Gonili�my czered�
po lasach i polach. Nasze ziemia�stwo jest patriotyczne, szlachetne i nie da�o
sobie dmucha� w kasz�. Prawdziwi potomkowie Cherusk�w.
Pewnego dnia Stroop o�wiadczy�, �e by� niegdy� dziennikarzem. Przyznaj�, �e
zastrzeli� mnie tym wyznaniem. Nadawa� si� m�g� bowiem, zale�nie od okoliczno�ci,
na wiele nieprzewidzianych funkcji, nawet dygnitarskich i dobrze p�atnych, ale �eby
mia� pracowa� jako redaktor, to ju� by�o dla mnie za wiele. Od dziennikarza wymaga
si� przecie� pewnego quantum wszechstronnej wiedzy, inteligencji (kt�ra wyra�a si�
m.in. szerokim wachlarzem szybkich skojarze�) oraz sk�onno�ci do niezale�nych
warto�ciowa� i do obiektywnej krytyki.
REDAKTOR 69
- Co pan redagowa�? Gazet� kompanijn� w Bukareszcie?
- Nie. Prowadzi�em pismo drukowane w ksi�stwie Lippe przez b. �o�nierzy 55 i 256
pu�k�w piechoty. Regionalny zwi�zek kombatancki wyznaczy� mnie na redaktora. C� to
za trudna robota! �ona pracowa�a tam r�wnie�!
- Honorowo?
- Sk�d�e znowu! P�acono nam. �ona dostawa�a nawet du�y pieni�dz, 100 marek
miesi�cznie.
- Nak�ad?
- Oko�o 800 egzemplarzy. Pami�tam, jak w jednym z numer�w opublikowali�my reporta�
z �ycia by�ego gefreitera, kt�ry w swoim bauerhofie produkowa� po wojnie konserwy i
dorobi� si� grubej forsy. Po ukazaniu si� reporta�u ten kumpel pu�kowy przysy�a�
mej �onie i paki z puszkami mi�snymi. Tak, panie, prasa to pot�ga!

V. Objawienie w Monachium

J�zef Stroop wst�pi� do ugrupowa� hitlerowskich dopiero wiosn� 1932 roku. A jak
przejawia�a si� jego postawa wobec Fiihrera w latach poprzednich? I tu Stroop
musia� mie� co� na sumieniu "wzorowego nacjonalisty". Tak wyczuwa�em z rozm�w o
przed�wicie "ery Adolfa Hitlera". Sygna�y "wielkiego ruchu" przenik�y do Detmoldu w
1919/20.
- Przynie�li je byli wojskowi. Dumni byli�my - opowiada� Stroop w celi - �e
�o�nierz frontowy i kawaler �elaznego Krzy�a...
- Pan genera� posiada r�wnie� EK' z pierwszej wojny - wtr�ci� Schieike.
- Odznaczono mnie za Francj� �elaznym Krzy�em, ale drugiej klasy. Adolf Hitler za�
mia� pierwsz� klas�.
- Lecz on wyszed� z wojny Gefreiterem, a pan Yizefeldweblem. M�g�by wi�c pan
stawia� w 1918 Hitlera na baczno��!
- Fuhrera? Ja? Nigdy! - wybe�kota�, patrz�c na mnie, jak na blu�nierc�. Schieike
u�miechn�� si� i za�wista�. Chwil� nie m�wili�my. Stroop machn�� r�k�. Rezygnowa� z
potyczek s�ownych, gdy mia� dw�ch przeciw sobie.
Frontowcy traktowali Hitlera z sympati�, zrozumieniem i nadziej�.
- Bo i kombatant, i wszechgermanin, i nienawidzi� �ydokomuny - motywowa� Stroop. -
Jasno klarowa�, czego chcia�. By� dynamiczny i nie patyczkowa� si�. Spo�ecze�stwo
niemieckie potrzebowa�o konkretnych cel�w politycznych i r u c h u, a nie zat�ch�ej
ka�u�y weimarskiej. Lwia cz�� narodu ��da�a nie bujd kosmopolityczno-�ydowskich,
EK, Eisernes Kreuz (niem.) - �elazny Krzy�.
OBJAWIENIE W MONACHIUM 71
nie liberalizmu, wiod�cego zawsze do anarchii, ale �o�nierskiego dzia�ania w
polityce, w administracji, domu, �yciu spo�ecznym. Niezb�dny by� ruch masowy i
jednocze�nie z d r o w y w za�o�eniach.
Zdrowy, to wed�ug Stroopa: nacjonalistyczny i ordnungowy. Takie cechy zawiera�a -
jak m�wi� - ,,pionierska" dzia�alno�� Hitlera, G�ringa i Himmlera, gdy budowali
parti� w Monachium.
- O ile mi wiadomo, to nie Hitler za�o�y� wasz� parti�. On by� si�dmym, w
kolejno�ci przyst�pienia, cz�onkiem Deutsche Arbeiter-partei (przemianowanej
wkr�tce na NSDAP), kt�r� stworzy� Drexler2 - przypomnia�em.
- To s� wszystko propagandowe bujdy, Herr Moczarski. Adolf Hitler by�, jest i
b�dzie pierwszym cz�onkiem i za�o�ycielem NSDAP.
- Ale Roehm wst�pi� do partii przed Hitlerem i zaagitowa� go nie tylko do
ugrupowania Drexlera, lecz my�l�, �e i do wywiadu wojskowego.
- Adolf Hitler nigdy nie by� agentem wywiadu - zdenerwowa� si� Stroop.
- Dok�adnie nie wiem - odpowiedzia�em. - Ale, o ile znam histori� oraz metody
dzia�a� organizacyjno-politycznych, to kapitan Roehm powinien zwerbowa� Hitlera, i
chyba zwerbowa�, do zwalczania marksistowskich ugrupowa� robotniczych. Inwalida z
pierwszej wojny, lecz aktywny i ambitny, Roehm by� w�wczas oficerem do spraw
wywiadowczo-politycznych Reichswehry w sztabie armii w Monachium3.
Stroop na to:
- Pan, przepraszam pana, nas�czony jest k�amliw� informacj� prasy �ydowsko-
komunistyczno-anglosaskiej. W�dz nie by� nigdy,
2 Monachijski �lusarz Anton Drexler za�o�y� w marcu 1918 r. Freier Arbeiteraus-
schuss (Komitet Niezale�nych Robotnik�w), a w styczniu 1919 r. Deutsche Arbeiter-
partel, DAP (Niemieck� Parti� Robotnicz�).
1 Adolf Hitler b�d�cy w�wczas oficerem o�wiatowym (Bildungsoffizier) 41 pu�ku
piechoty, a faktycznie agentem kpt. Ernesta R�hma, szefa wywiadu 7 Dywizji Piechoty
w Monachium, na polecenie R�hma wzi�� udzia� w otwartym zebraniu DAP w dniu 12
wrze�nia 1919 r. i po trzech dniach zosta� si�dmym cz�onkiem tej partii,
przemianowanej w lutym 1920 r. na NSDAP.
72 ROZMOWY Z KATEM
powtarzam, agenciakiem wywiadu. Roehm opowiada� m�g�, co chcia�. Roehm by� �wini�
homoseksualistyczn�.
- I za to poszed� pod chodnik w 1934 roku?4
- Tak. Roehm by� zdrajc� ruchu i Fuhrera. Ho�dowa� zboczeniom niegodnym Germanina i
szkoda, �e tego pederasty wcze�niej nie wyko�czono!
Do tej rozmowy w��czy� si� Schie�ke, kt�ry zna� nie�le �wiat homoseksualist�w
niemieckich. S�u�y� przecie� d�ugo w Sittenpolizei, gdzie dysponowano kartotekami
biernych oraz aktywnych pederast�w. I o�wiadczy�, �e niewielu homoseksualist�w w
NSDAP potraktowano tak "niedelikatnie", jak Roehma.
- Pan, Herr Schie�ke, nazywa niedelikatnym traktowaniem czyny, kt�re zawodowy
policjant winien nazywa� mordem - zaatakowa�em Sittenpolizist�.
- Zgadzam si�, Herr Moczarski. Szpokojnie, szpokojnie! Wi�c stwierdzam, �e tylko
nielicznych pederast�w-partyjniak�w zamordowano. Inni, a by�o ich wielu, pozostali
przy �yciu, dzia�ali, awansowali, powodzi�o im si�. Niekt�rzy z homoseksualist�w
(jak np. s�ynny tenisista, arystokrata von Cramm) korzystali z protekcji, a nawet
ze szczeg�lnej ochrony superbonz�w NSDAP.
Stroop nagle przerwa� Schieikemu takim komentarzem:
- Tenisista von Cramm by� bliskim kuzynem ksi�cia Lippe z konnego SS, gdy� matka
ksi�cia pochodzi�a z rodziny von Cram-m�w...
Ale Stroopowi nie uda�o si� przerzuci� dyskusji na inne tory, bo Schie�ke ci�gn��
nieust�pliwie:
- Dzi�ki G�ringowi u�atwiono von Crammowi wyjazd za granic�, mimo �e facet (zgodnie
z �wczesnymi przepisami) powinien siedzie� w mamrze. Prowadzi�em dochodzenie w jego
sprawie. Gdyby wobec wszystkich nazist�w zastosowano takie antyhomoseksualistyczne
sankcje, jak wobec Roehma, to tysi�ce Parteigenossen musia�oby umrze�, gdy�
"ha�bili" parti�.
4 E. R�hm, p�niejszy szef sztabu i faktyczny dow�dca Sturmabteilungen (SA), zosta�
zamordowany w czasie "nocy d�ugich no�y" 30 czerwca 1934 r.
Rezultaty monachijskiego puczu Hitlera z 9 listopada 1923 zorganizowanego przy
udziale Ludendorffa i zako�czonego fiaskiem oraz trupami pod Feldhermhalle5,
musia�y zachwia� wiar� kombatanta Stroopa w powodzenie nacjonal-socjalizmu. Co
prawda raz czy dwa frazesowa! w celi o bohaterstwie i zas�ugach odznaczonych
Blutor-denem6. By�a to jednak, moim zdaniem, deklamacja (on od pocz�tku wierny!),
albo recytowanie tekst�w wbijanych latami przez aparat propagandy.
Lecz z drugiej strony, agresywne mowy obro�cze Hitlera przed s�dem monachijskim
(luty-marzec 1924) szybko mog�y przywr�ci� Strbopa na �ono Flihrera. W owych latach
Stroop zastosowa� tak� metod� w �yciu osobistym, jak Hitler w �yciu politycznym po
wyj�ciu z wi�zienia: szed� drog� pozornego legalizmu. Czeka�, nie wychyla� si�
zbytnio, by� formalnie lojalny wobec aktualnej w�adzy, a po cichu robi� swoje.
Hitler co prawda jawnie wychyla� si�, ale - sparzony w 1923 roku - d��y� do
legalnego obj�cia stanowiska kanclerskiego. Legalne s� gry, triki, szwindle i
k�amstwa polityczne.
Z dalszych wynurze� o tych czasach doszed�em do wniosku, �e nie jest wykluczone, i�
Stroop i jego towarzysze detmoidscy po prostu bali si� przyst�powa� zbyt wcze�nie
do NSDAP, pomimo �e w masie, dzi�ki tradycjom i wychowaniu, byli potencjalnymi
zwolennikami Hitlera. Dla nich Hitler to objawienie. Ale sytuacja nie rysowa�a si�
prosto.
- W Land Lippe od czas�w rewolucji7 - opowiada� Stroop - rz�dzi�a socjaldemokracja.
Ros�y wp�ywy komunist�w. Ksi��� przejawia� sk�onno�ci liberalne. Nie mo�na by�o
lekcewa�y� lokalnej lo�y maso�skiej. Wi�kszo�� ziemian tak�e ba�a si� pocz�tkowo
przymiotnika socjalistyczny w nazwie partii hitlerowskiej.
5 Feldhermhalle - po�o�one w centrum Monachium mauzoleum bawarskich bohater�w
wojennych.
6 Blutorden (niem.) - Order Krwi, odznaczenie ustanowione w marcu 1934 r. dla
uczestnik�w puczu w Monachium 9 listopada 1923 r.
7 Mowa o wydarzeniach rewolucyjnych lat 1918-1919.
74 ROZMOWY Z KATEM
NSDAP ros�a. W wyborach do Reichstagu w 1930 roku uzyska�a niespodziewanie a� 107
mandat�w (w 1924 mia�a ich 14, a w 1928 - 12). Tote� w tym�e 1930 roku Freistaat
Lippe rozko�ysa� si� politycznie.
- Dotychczasowe partie o�ywi�y si� i dzia�a�y w kierunku niepo��danym dla naszej
idei - relacjonowa� Stroop.
Osi�gn�� niedawno stopie� starszego sekretarza mierniczego. Manifestowa�
bezpartyjno�� i "obiektywizm og�lnonarodowy". By� rzecznikiem munduru i �o�nierki,
co by�o zawsze mi�e przeci�tnemu Niemcowi. Nie eksponowa� si� politycznie. Mo�e
l�ka� si� dotychczasowych szef�w, kt�rych w�adza pochodzi�a tak�e od �wi�tych
germa�skich. Mo�e Kathe (�ona) doradza�a, �eby "bro� Bo�e nie wychyla� si�". A mo�e
Stroop po prostu mia� zmys� dyplomatyzowania, jak ksi���, i spryt, jak �w
konserwiarz, kt�rego Stroop reklamowa� w gazecie b. kombatant�w.
Pocz�tek 1932 roku. Przebieg wydarze� w ca�ej Rzeszy wskazuje, �e Hitler idzie w
cuglach i z maczug� po w�adz�. Stroop zapisuje si�... nie do partii, lecz do
�eam^�Abimd_u8 przy NSDAP i otrzymuje w tej organizacji "zawodowej" numer
cz�onkowski 2418.
W Detmold dzia�aj� ju� silne kom�rki hitlerowc�w, przesi�kni�te, niestety,
"koziarzami" i ,,ceglarzami", ale - m�wi� Stroop - taki uk�ad personalny szereg�w
NSDAP w Lippe uleg� potem zmianie.
Stroop decyduje si� w ko�cu, wbrew matce i przy braku poparcia ze strony �ony.
Decyduje si�, bo widzi pomy�ln� przysz�o��, ale nie t� najdalsz�. Nie ��dajmy
genialnej prospekcji!
Ju� zwalczy� w�tpliwo�ci, odnalaz� "prawid�owy kierunek", wkracza na nowoczesny
szlak Cherusk�w i l lipca 1932 roku zaci�ga si� do SS, a potem - dopiero l wrze�nia
1932 - do NSDAP. Jego SS-Ausweis mia� numer 44611, a partyjny - o wiele wy�szy, bo
p�ny: 1292297.
W kilkana�cie lat potem, w Warszawie, si�gnie przed s�dem do
8 Beamtenbund (niem.) - Zwi�zek Urz�dnik�w.
OBJAWIENIE W MONACHIUM 75
argument�w odci��aj�cych i usprawiedliwiaj�cych, �e nie by� nigdy politykiem, tylko
wojskowym, nawet ,,zawodowym wojskowym", i �e uleg� patriotycznym elementom by�ych
kombatant�w, kt�rzy jego, "fachowca od wojskowo�ci", prosili o wst�pienie do SS -
"organizacji paramilitarnej".
Wyobra�am sobie, jaki on by� weso�y i pe�en nadziei w lipcu 1932 roku, gdy partia
Hitlera zdoby�a 230 mandat�w w 608-osobowym Reichstagu. Deutsch-Nationale uzyskali
tylko 40 miejsc, wielkokapitalistyczni libera�owie (Deutsche Yoikspartei) - 7
miejsc, katolickie Centrum - 75 (lekki wzrost), pogardzani przez Stroopa
socjaldemokraci - 133, a komuni�ci - 89 mandat�w.
- Szalenie w�wczas, w 1932 i 1933 roku, pracowa�em - zwierza� si� Stroop. - Odda�em
si� ca�kowicie partii i wodzowi. Ci�g�e zbi�rki, zebrania, podr�e agitacyjne,
musztry, �wiczenia, kursy, szkolenia.
Przyda� si� w NSDAP taki systematyczny i kaligrafuj�cy cz�owiek, �lepo
zaanga�owany, wierny i wierz�cy w ka�d� podan� odg�rnie prawd�, m.in. w to, �e
b�dzie b�j, a potem t�uste po�cie w spichlerzu. By� jednym z pierwszych SS-owc�w w
Lippelandzie. Zosta� SS--Anwarterem9 i mimo aspiranckiego stopnia kierowa�
jednostk� Sztafet Ochronnych 10 w Detmoldzie.
- S�uchali si� was cz�onkowie SS? Czy spo�ecze�stwo si� z wami liczy�o?
- Kilku SS-man�w uspokoili�my. Tych, co byli za Hitlerem, ale gadali jak
socjali�ci. A co do spo�ecze�stwa, bywa�o r�nie.
Nie bardzo chcia� na ten temat m�wi�, ale kiedy� wr�ci� do prze�y� z lat 1932-1933:
- Rozumie pan, �e ide� republiki weimarskiej, inspirowanej przez Anglik�w,
Francuz�w, USA, socjaldemokracj�, masoneri�, mi�dzynarod�wk� �ydowsk� i agent�w
sowieckich, by�o zanarchizowanie Rzeszy,
9 SS-Anwarter (niem.) - kandydat na cz�onka SS.
10 Schutzstaffein der Nationalsozialistischen Deutschen Arbeiterpartei, SS (niem.)
- Sztafety Ochronne Narodowo-Socjalistycznej Niemieckiej Partii Robotniczej.
76 ROZMOWY Z KATEM
a przez to Europy. Ostro przeciwstawili�my si� tym usi�owaniom. W Detmoldzie
r�wnie� trzeba by�o uspokoi� spo�ecze�stwo i wprowadzi� je na drog� porz�dku i
rygoru. Naj�atwiej sz�o z by�ymi wojskowymi i bogatszymi mieszczanami oraz
przemys�owcami. Z �ydami od razu rozprawili�my si�, legalnie.
Tutaj rzuci�em pytanie "na rybk�":
- Legalnie? A jak by�o z rozbiciem kilku sklep�w i z po�amaniem ko�ci jakiemu�
�ydowi w podmiejskim zagajniku?
Stroop poblad�, zapeszy� si�, spojrza� podejrzliwie na mnie i szepn�� Schieikemu do
ucha: "Yorsichtig!" n. Nie mia�em w�wczas najlepszego s�uchu (bola�o mnie lewe
ucho), ale s��wko Stroopowskie dobieg�o i natychmiast zareagowa�em:
- Do jasnej cholery, czy pan my�li, �e mog� by� kapusiem? Stroop, t�umacz�c si�
gor�co, wyja�ni� sytuacyjny sens s�owa Yorsichtig. Uwierzy�em, bo znali�my si� ju�
nie�le, i odpowiedzia�em.
- Ja, Herr Stroop, �wiadkiem na pa�skim procesie nie b�d�. Wie pan o tym dobrze.
Ale pami�tam z prasy, �e wasze boj�wki nie ceregielowa�y si� z przeciwnikiem.
Zaprzeczy pan?
Popar� mnie Schieike i zacz�� opowiada� histori� drastycznych dzia�a� i zaniechan,
do jakich "zmuszano" ich, policj� kryminaln�, w 1932/33 roku. Opowiada� o terrorze
wobec �yd�w, nawet najwi�kszych patriot�w niemieckich. M�wi� o gwa�tach ulicznych,
zatajonych cz�ciowo przed opini� publiczn�, o demolowaniu sklep�w, biciu, paleniu
mieszka� �ydowskich.
- A my, str�e prawa i porz�dku - ko�czy� sw� relacj� Schieike - zmuszeni byli�my
nie reagowa� na bezprawie i z przymkni�tymi oczami czuwa� nad bezpiecze�stwem
g�wniarzy z SA.
Ta szczero�� zmi�kczy�a Stroopa. Nie chc�c si� przeciwstawia� jednakiej postawie
Schieikego i mojej, przyzna� nam racj� i odrobin� opowiedzia� o akcjach SS w
Detmoldzie, "nakazywanych" przez partyjne w�adze hitlerowskie. A potem powt�rzy� po
raz setny chyba - Befehl ist Befehl!
Pewnego razu, pod koniec wsp�lnego pobytu w celi, dotkn��em
" Yorsichtig! (niem.) - ostro�nie!
OBJAWIENIE W MONACHIUM 77
jeszcze raz prze�omu 1932/33 i, przystosowuj�c si� do s�ownictwa Stroopa, rzuci�em
mimochodem:
- Pan by� mieczem Hermanna der Cheruskera. Tym mieczem Hitler, Goebbels, G�ring i
Himmler zaprowadzili porz�dek w waszym ksi�stwie.
- Chyba zbyt zaszczytne por�wnanie - odpowiedzia� powa�nie i po chwili namys�u
doda�: - Musi pan zrozumie�, Herr Moczarski, �e na nas - �o�nierzach armii
niemieckiej, zawodowych i rezerwistach, spoczywa�a odpowiedzialno�� za losy narodu.
Reprezentowali�my honor germa�ski i tak nas traktowa�y szerokie warstwy ludno�ci,
te najcenniejsze, bo patriotyczne.
Opowiadaj�c o dzia�alno�ci politycznej w roku 1932/33, Stroop podkre�la� jeden z
element�w programu hitlerowskiego. Mianowicie:
konieczno�� naprawiania "potwornych krzywd dyktatu wersalskiego", odbudowania
silnej armii, powrotu ziem ,,zagrabionych przez Francuz�w, Belg�w, Holendr�w,
Du�czyk�w, W�och�w, Czech�w, Polak�w". I "bezdyskusyjny nakaz sprawiedliwo�ci
dziejowej, nakaz nowych zdobyczy terytorialnych", Lebensraumu12, dla wielkiego "naj
kulturalniej szego, najbardziej cywilizowanego i napracowitszego" spo�ecze�stwa,
kt�re si� ,,dusi�o" w �wczesnych granicach Rzeszy.
Stroop nabra� w 1932 roku nacjonal-socjalistycznego sznytu. �yka� pigu�ki
hitlerowskiej ewangelii, d�awi�c si� z zachwytu jak foksterier, kt�ry boryka si� z
ko�ci� kurcz�cia. Ju� biegle pos�ugiwa� si� partyjnym j�zykiem. Chodzi� w d�ugich
butach, z pejczem i mia� dwa wilczury. Zaniecha� noszenia monokla. Nie dlatego, �e
mu si� poprawi� wzrok (zawsze mia� zdrowe oczy), ale �e monoki by� �le widziany w
partii. (Wr�ci Stroop w latach 1940-tych do monoklowych fason�w, gdy zostanie SS-
owskim genera�em. W celi tak�e zak�ada� czasami monoki.)
W Detmoldzie je�dzi� konno na partyjne kontrole, zebrania, �wiczenia i spacery.
- Sk�d pan bra� wierzchowca? - pytam raz.
- Od bauer�w, ziemian i innych koniarzy. Oni si� zg�aszali sami z pomoc�.
Lebensraum (niem.) - przestrze� �yciowa.
78 ROZMOWY Z KATEM
Czu� narastaj�ce mo�liwo�ci osi�gni�cia w�adzy i mia� jedno, jak si� zwierza� w
ce�i, skryte pragnienie: cwa�owa� na czele oddzia�u SS-Reiterei po wzg�rzach i
dolinach Lippelandu. I �eby koniecznie dow�dc� by� on, syn Oberwachtmeistra. A za
nim - kilku hrabiowskich i ziemia�skich syn�w oraz przysz�ych spadkobierc�w
bogatych kupc�w.
Pewnego niedzielnego dnia na korytarzu wi�ziennym �wi�teczny spok�j. Wi�c Stroop
pokazywa� w celi, jak si� je�dzi konno. Na przygi�tych nogach ko�ysa� si� miarowo,
raz st�pa, raz truchtem, potem galopem, wreszcie cwa�em. Wydawa� okrzyki, cmoka�,
smaga� wyimaginowanego rumaka oraz parska� i r�a� jak ko�.
Stroop nie by� nigdy (i tego �a�owa�) w konnych oddzia�ach SS. Ale je w ksi�stwie
Lippe aktywnie wsp�organizowa�.
Instytucje SS-Reiterei13 to s�abo dotychczas zbadane zjawisko III Rzeszy. My�l�, �e
zaci�ganie si� do jazdy SS stanowi�o w do�� du�ym zakresie wyraz oportunizmu ludzi,
kt�rzy mieli co� do stracenia w politycznej grze i gospodarczych uk�adach tamtych
czas�w. Konni SS-owcy, w wi�kszo�ci arystokraci lub ziemianie, byli jednocze�nie i
sportowcami, i cz�onkami elity partyjnej, jak� tworzy�y Sztafety Ochronne. SS-
Reiterei dawa�a wygodn� p�aszczyzn� wyj�ciow� dla przysz�ego ustawiania si� w
polityce, w ewentualnym dygnitarstwie hitlerowskim, wzgl�dnie w nieponoszeniu
pe�nej odpowiedzialno�ci za hitleryzm. Stroop m�g� to dobrze rozumie�, gdy� zna�
wszystko, co dotyczy�o koni. Opowiada� mi raz, dlaczego jeden z ksi���t Lippe nie
dzieli po wojnie losu SS-owc�w. Rozszyfrowa� jednocze�nie podszewk� tego ust�pu
Wyroku Norymberskiego, kt�ry w rozdziale dotycz�cym
13 SS-Reiterei, Reiter-SS (niem.) -jazda SS, konne oddzia�y SS. Nie nale�y myli� z
SS-Reiterstandarten, bior�cymi udzia� w akcjach pacyfikacyjnych na terenach
okupowanych.
OBJAWIENIE W MONACHIUM 79
SS, m�wi: "Nicht mit eingegriffen sind die Mitglieder der sogennanten Reiter-SS"
14.
Stroop twierdzi�, �e cz�onkowie konnych formacji SS zostali dlatego wy��czeni z
przynale�no�ci do Schutzstaffe�n, kt�re w Norymberdze uznano za organizacj�
zbrodnicz�, �e ,,mi�dzynarod�wka" arystokratyczna, i jednocze�nie
wielkoobszarnicza, chroni�a w ten spos�b braci skompromitowanych (niekiedy tylko
formalnie) wsp�prac� z Himmlerem. Wed�ug Stroopa, �w m�ody ksi��� Lippe �ur
Biesterfeid, jego znajomy i przez 3-4 lata SS-owski towarzysz (od 1933), wymiga�
si� w ten spos�b od odpowiedzialno�ci. Przez konie - do niewinno�ci! Czy Stroop
mia� racj�, nie umiem da� odpowiedzi.
W pocz�tku drugiego p�rocza 1932 37-letni J�zef Stroop �y� na fali rosn�cego
powodzenia, komenderowa� i nakazywa�. Maltretowano, a nieraz bito, ,,wszystkich
tych bezkr�gowc�w, tych mi�czak�w", kt�rych mo�na by�o bi�.
- �yd�w u nas, w Detmoldzie i ksi�stwie, by�o niedu�o - m�wi�. - Szybko zostali
wyrzuceni. Pan si� pyta o mason�w? Z r�k� na sercu musz� powiedzie�, �e mason�w nie
rusza�em, cho� zna�em wn�trze ich gmachu. Oni za dobrze byli z furstem, z
ziemianami i z naszymi plutokratami. Katolik�w niewielu mieszka�o w Detmoldzie.
Podgryzali�my ich agitacj� ideologiczn�. Zreszt� naukowa dzia�alno�� Frau Doktor
Ludendorff przygotowa�a nam grunt.
- A niech mi pan naprawd� powie - rzek�em raz do Stroopa - czy dzia�aj�c
antykatolicko w Detmoldzie nie ba� si� pan troch� mamy, kt�ra by�a przecie� aktywn�
katoliczk�?
14 Mi�dzynarodowy Trybuna� Wojskowy uznaj�c w procesie norymberskim SS za
organizacj� przest�pcz�, okre�li� jej cz�ci sk�adowe w spos�b nast�puj�cy: "SS
obejmuje wszystkich oficjalnych cz�onk�w tzw. Allgemeine SS, cz�onk�w Waffen SS,
cz�onk�w SS Totenkopfverbande i cz�onk�w jakichkolwiek oddzia��w policyjnych,
kt�rzy r�wnocze�nie byli cz�onkami SS. Trybuna� wy��cza tzw. Reiter SS" (to
ostatnie zdanie cytuje autor) - zob. Materia�y norymberskie. Umowa - statut - akt
oskar�enia - n\'rok - radzieckie vofum, opracowali Tadeusz Cyprian i Jerzy Sawicki,
Warszawa 1948. s. 257.
80 ROZMOWY Z KATEM
- Nie chcia�em jej robi� przykro�ci. Poza tym, ona zna�a wiele os�b w mie�cie. A
zreszt� katolicy to przecie� tak�e w wi�kszo�ci dobrzy, cho� nieraz mgli�ci,
patrioci. Naturalnie nie m�wi� o jezuitach i o tych kanalijnych politykach
papieskich w Niemczech. Ale w og�le, to�my tych pi�knoduch�w detmoidskich, ca�� t�
band� marksistowsko--katolicko-�ydowsk� mocno podkr�cili. Nic nie mieli p�niej do
gadania!
- Ale znacznie p�niej, w 1933 roku? - zapyta�em.
- Tak. Sko�czyli�my ich w trzydziestym trzecim...
- Nie tak bardzo zn�w sko�czyli�my - wtr�ci� si� nagle Schieike. - Po co mamy tu, w
celi, przesadza�! Chocia� hitlerowcy...
- Trzeba m�wi�: my, hitlerowcy - zgry�liwie przerwa� Stroop.
- Si� haben Recht, Herr Genera�15 - przytakn�� s�u�bi�cie Schieike. - Ale nie
jestem dzisiaj hitlerowcem, gdy� partii ju� dawno nie ma. Wi�c chocia� hitlerowcy
przystrzygli mocno krzewy socjaldemokratyczne, jezuickie, maso�skie, �ydowskie oraz
obce ideologicznie, a czasami i reakcyjne, to jednak cz�� narodu nie da�a si� tak
�atwo zglajchszaltowa�.
- Bo zawsze - odpowiedzia� gwa�townie Stroop - w ka�dym kraju s� grupy warcho��w,
indywidualist�w i g�upc�w, kt�rzy nie rozumiej�, �e wierno�� idei, �e
skoncentrowane, jednoosobowe kierownictwo i stuprocentowe pos�usze�stwo s� podstaw�
bytu narodowego. Wierno��, wierno��, wierno�� - oto cecha prawdziwego cz�owieka.
"Meine Ehre heisst Treue" 16, napis wygrawerowany na honorowym sztylecie i
honorowej szpadzie SS ma najszlachetniejsz� ludzk� i obywatelsk� tre��.
- Pan m�wi cz�sto o wierno�ci - rzek�em. - To �adna i rzadko spotykana cecha. Ale
komu nale�y by� wiernym? Ka�demu cz�owiekowi, ka�dej idei, ka�dej sprawie? Czy
dobrze si� sta�o, �e pan by� wierny ludziom, kt�rzy doprowadzili wasz kraj do
takiej kl�ski?
Stroop zdenerwowa� si�.
- Przegrali�my wojn� tylko dlatego - wyrzuca� z pasj� - �e intrygi mi�dzynarod�wki:
reakcyjnej, anglosaskiej, �ydowskiej, soc-
15 Si� haben Recht, Herr Genera� (niem.) - Ma pan racj�, panie generale.
16 "Meine Ehre heisst Treue" (niem.) - "Moim honorem jest wierno��".
OBJAWIENIE W MONACHIUM 81
ja�istycznej, komunistycznej, maso�skiej i katolickiej, rozsadza�y nasz nar�d.
Byli�my, jak si� okazuje, za bardzo liberalni. Rzesz� zdo�ano pobi� tylko przy
pomocy cz�ci spo�ecze�stwa niemieckiego, przy pomocy takich Canaris�w17,
G�rdeler�w18, Stauffenberg�w19, Thalmann�w20, Schumacher�w21, Niem�ller�w22,
Klug�w23, Paulu-s�w24, Pieck�w25, takich bezczelnych g�wniarzy norweskich jak Wilu�
Brandt26 oraz wielu innych kanalii. Trzeba by�o ich mocniej trzyma� przy pysku!
17 Wilhelm Canans (1887-1945), admira� niemiecki, szef wywiadu i kontrwywiadu
wojskowego (Abwehry) do lutego 1944 r, czo�owy przyw�dca opozycji w armii
niemieckiej, aresztowany 23 lipca 1944 r i powieszony w obozie koncentracyjnym we
Flossenburgu 9 kwietnia 1945 r
18 Car! Gordeler (1884-1945), by�y burmistrz Lipska, komisarz rz�dowej komisji
kontroli cen, czo�owa posta� opozycji w �rodowisku cywilnym, przewidywany przez
spiskowc�w na kanclerza, aresztowany w sierpniu 1944 r i stracony w lutym 1945 r
19 Ciaus von Stauffenberg (1907-1944), pu�kownik, szef sztabu Armii Rezerwowej,
wykonawca nieudanego zamachu na Hitlera 20 lipca 1944 r , zastrzelony w nocy z
20/21 lipca 1944 r
20 Ernst Thalmann (1886-1944), przyw�dca KPD - Komunistycznej Partii Niemiec,
wi�ziony od 1933 r, zamordowany w Buchenwaldzie w sierpniu 1944 r
21 Kurt Schumacher (1895-1952), dzia�acz socjaldemokratyczny, deputowany do
Reichstagu, od 1933 r wi�ziony w obozach koncentracyjnych, po wojnie od 1946 r
przewodnicz�cy SPD - Socjaldemokratycznej Partii Niemiec
22 Martin Niemoller (1892-1984), b kapitan niemieckiego okr�tu podwodnego w czasie
I wojny �wiatowej, pastor, antyfaszysta, w latach 1937-1945 wi�ziony w obozach
koncentracyjnych, honorowy przewodnicz�cy �wiatowej Rady Pokoju
23 Gunther von Kluge (1882-1944), feldmarsza�ek niemiecki, dow�dca Grupy Armii ,,B"
i Frontu Zachodniego, odm�wi� poparcia spiskowcom po nieudanym zamachu na Hitlera
14 Fnednch von Paulus (1890-1957), feldmarsza�ek niemiecki, dow�dca 6 Armii
rozbitej pod Stalingradem, potem cz�onek Komitetu Narodowego ,,Wolne Niemcy"
25 Wilhelm Pieck (1876-1960), od 1933 r w ZSRR, po aresztowaniu Thalmanna przyw�dca
Komunistycznej Partii Niemiec, po wojnie w latach 1949-1960 prezydent Niemieckiej
Republiki Demokratycznej
26 Willy Brandt, w�asc Herbert Frahm (ur 1913), dzia�acz SPD, od 1933 r na
emigracji w Norwegu, korespondent prasowy w czasie wojny

VI. Lippe "wyra�a wol� narodu"

Czwarty kwarta� 1932 roku przywl�k� chmur� na czo�o Wotana-


-Hitlera. Po sukcesie wyborczym NSDAP w lipcu 1932 nar�d niemiecki zaczyna
przejawia� �lady otrze�wienia. Spada koniunktura dla brunatnych koszul. W kraju
ro�nie napi�cie, bo m.in. kryzys trwa, a liczba bezrobotnych dochodzi do sze�ciu
milion�w.
Prezydent Hindenburg rozwi�zuje lipcowy parlament i po raz drugi w tym samym (1932)
roku - w listopadzie - odbywaj� si� wybory do Reichstagu. Przynosz� popraw� stanu
posiadania komunistom (100 miejsc w Reichstagu) oraz konserwatywnej prawicy (54).
Katolicy maj� o 7 mandat�w mniej ni� w lipcu, a socjaldemokraci
- o 12 (uzyskali 121 miejsc).
Najbardziej ujemne saldo posiadaj� hitlerowcy. W listopadzie 1932 stracili (w
por�wnaniu z lipcem) ponad 2 miliony g�os�w i 34 fotele poselskie. Partia Flihrera
znajduje si� na niebezpiecznej kraw�dzi, ale jest najliczniejsza w Reichstagu (196
mandat�w na 584).
- Przyczyn� niepowodze� NSDAP - m�wi� zdecydowanie Stroop - by� wp�yw obcych
agentur degeneruj�cych nar�d oraz niewojskowe metody dzia�ania naszej partii, zbyt
liberalnej i lewicowej.
Stroop jest ju� wa�n� figur� w rodzinnym miasteczku. Od pa�dziernika 1932 dowodzi
Sztafetami Ochronnymi (Fuhrer des SS-Trupps in Detmold), mimo �e nie ma �adnego
stopnia SS--owskiego.
LIPPE "WYRA�A WOL� NARODU" 83
Ulega nastrojom. Czasem szaleje z w�ciek�o�ci na "niepatriotyczne masy, podjudzane
z zewn�trz, kt�re nie rozumiej� m�dro�ci Hitlera". Czasem ma chwile zw�tpienia. Bo
mo�e Fuhrerowi si� nie uda... i kto poprowadzi dalej by�ych wojskowych, potomk�w
plemienia Cherusk�w?
Ulg� i ,,busol�" znajduje w pos�usze�stwie. Po co my�le�, rozwa�a�, przewidywa�,
boryka� si� z w�tpliwo�ciami?... Gdy si� ju� raz wst�pi�o do partii, nale�y tylko
by� zdyscyplinowanym, wiernym wodzowi i stosowa� w razie potrzeby terapi� pracy
organizacyjnej. Po raz pierwszy usuni�to w�wczas ze szturm�wek SA w Land Lippe
element ,,chwiejny i obcy doktrynalnie" albo o "nadwer�onym kr�gos�upie partyjnym"
czy ,,st�pionym ostrzu ideologicznym".
Mimo niepowodze� Hitlera w listopadowych wyborach do Reichs-tagu, Stroop by� dumny
z Freistaatu. - W naszym Lippe uzyskali�my w listopadzie 1932 roku o 1,6 procent
g�os�w wi�cej od przeci�tnej krajowej.
T� dum� wi�za� z faktem, �e na dwa tygodnie przed wyborami odni�s� ,,sukces
partyjny". Mianowano go SS-mannem i jednocze�nie SS-Scharfuhrerem. Przeskoczy� dwa
stopnie: SS-Sturmmanna i SS--Rottenfuhrera'. Taki awans nie by� czym�
nadzwyczajnym. Znamy kariery ludzi, kt�rzy w okresach burzy, walki i koniunktury
b�yskawicznie skoczyli - niezale�nie od warto�ci osobistych - w kr�g
najmo�niejszych i decyduj�cych.
W ko�cu listopada i w grudniu 1932 do kacyk�w hitlerowskich w Lippe przybywaj�
wy�si funkcjonariusze partyjni. I to nie z Mlinsteru, Bielefeid czy z SS-
Gauleitung2 Westfalen, lecz superbon-zowie: z Monachium, z Brunatnego Domu.
Pewnego dnia strzeli� w Stroopa - jak si� wyrazi� - piorun. Na
' Scharfuhrer to odpowiednik sier�anta, zatem Stropp przeskoczy� trzy stopnie:
Sturmmanna, Rottenfuhrera i Unterscharfuhrera.
: Gauleitung (niem.) - kierownictwo okr�gowe.
84 ROZMOWY Z KATEM
specjalnej odprawie - opowiada� w celi - zakomunikowano, �e Adolf Hitler zwr�ci�
uwag� na Freistaat Lippe-Detmold i zdecydowa�, dla dobra Niemiec, aby NSDAP wzi�a
15 stycznia 1933 jak najbardziej aktywny udzia� w wyborach do Landtagu3.
Przekazano fundusze z g��wnej kasy partii i to tak znaczne, �e Stroopowi zakr�ci�o
si� w g�owie. Czo��wka NSDAP zagwarantowa�a udzia� w akcji przedwyborczej. Wszystko
do dyspozycji detmoidskich nazist�w! Stroop wys�ucha� dodatkowych rozkaz�w. B�dzie
je skrupulatnie wykonywa�. Co prawda, czuje si� nieco upokorzony, bo wskutek
nap�ywu ,,ludzi z g�ry" nie jest ju� jednym z g��wnych hitlerowc�w w Detmoldzie.
Ale szybko si� z tym godzi, po�echtany �askawo�ci� monachijskich sztabowc�w NSDAP,
kt�rzy m�wi�: "Lieber Par-teigenosse4 Stroop, musimy zrobi� wszystko, aby mia�d��co
wygra� regionalne wybory i pokaza�, �e nasz ruch jest nadal w ataku i wst�pnym
rozkwicie."
Stroop dwoi si�, troi i usetnia. Dowodzi, organizuje, dzia�a. Gorliwy, s�u�bisty,
"�o�nierski", ofiarny.
Akcja wyborcza w ksi�stwie Lippe rozpocz�a si� niespotykan� koncentracj� si� i
�rodk�w oraz zastosowaniem wielu metod propagandowych. Mia�y one wp�yn�� na ok. 100
tysi�cy g�osuj�cych obywateli. Bezpo�rednia agitacja obj�a wszystkie miejscowo�ci
kraju Lippe. Rzucono do niej m�wc�w, klakier�w, reporter�w, filmowc�w, kolporter�w,
paszkwilant�w i gloryfikant�w, boj�w-karzy i �agodnych przekonywaczy, demagog�w
oraz spokojnych pseudonaukowc�w. Nie zapomniano o rozszerzeniu sieci informator�w i
konfident�w. Nie pomini�to czapki, papki i soli. Zadbano o transporty kie�basy
wyborczej, a w odleg�ych wsiach hitlerowcy zainstalowali wielkie namioty dla zebra�
,,u�wiadamiaj�cych".
- W akcji wzi�� udzia� sam Adolf Hitler, sam G�ring, sam
3 Landtag (niem.) - parlament dzielnicowy (krajowy).
4 Lieber Parteigenosse... (niem.) - drogi towarzyszu partyjny...
LIPPE "WYRA�A WOL� NARODU 85
Goebbels, a ponadto: dr Frick5, Ley6, Kerrl7, Kub�8 i inni przyw�dcy narodu -
opowiada� Stroop. - Heinrich Himmler by� r�wnie� obecny, ale jego zadania le�a�y w
innej p�aszczy�nie, nie agitacyjnej.
- Czy tam go pan pozna�?
- Tak. I jego, i Adolfa Hitlera, i Goebbelsa, i naszego Hermanna, tego
najwierniejszego paladyna Flihrera, i Prinza Augusta von Preus-sen...
- Prinz August Pruski by� tak�e pa�skim towarzyszem i cz�onkiem waszej partii,
"robotniczej" i ,, socjalistycznej"?
- Tak. A dlaczego nie? Prinz by� m�drym cz�owiekiem i rozumia� nowe czasy. �eby pan
widzia�, z jak� elegancj� przemawia� ka�dego wieczora przed wyborami.
- Przecie� to bogacz i wielki w�a�ciciel ziemski?
- No, Prinz August von Preussen to wi�cej ni� Grossgutsbesitzer, ale gdyby go nawet
tak traktowa�, to on by� nacjonal-soc-ja�istycznym obszarnikiem!
Centraln� kwater� akcji wyborczej ulokowano w zamku Yinsebeck barona von
Oeynhausena, gdzie zamieszka� Hitler9. Stroop bra� udzia� w powitaniu Flihrera na
dworcu kolejowym w Detmold. M.in. przeprowadzi� wst�pn� kontrol� kwiat�w wr�czanych
,,Wodzowi" przez delegacj� dzieci. Jak tam, na dworcu, Stroopowi oczy musia�y
wychodzi� z orbit, a my�l bieg�a wyj�tkowo szybko �ledcze, wywiadowcze! Tak szybko,
jak w dziesi�� lat p�niej podczas Grossaktion in Warschau.
Ze wzgl�du na znaczenie wybor�w w Lippe Hitler od�o�y�
5 Wilhelm Frick (1877-1946), minister spraw wewn�trznych Rzeszy Niemieckiej w
latach 1933-1943, skazany na kar� �mierci w procesie norymberskim, stracony
6 Robert Ley (1890-1945), przewodnicz�cy Deutsche Arbeitsfront - DAF
7 Hans Kerrl, minister ds wyznaniowych Rzeszy Niemieckiej
8 Wilhelm Kub�, gauleiter NSDAP w Brandenburgii, w czasie wojny generalny komisarz
Bia�orusi, zastrzelony przez partyzant�w w 1943 r
9 O udziale Hitlera i Goebbelsa w wyborach w Lippe pisze m m Allan Bullock, Hitler
Studium tyranii. Czytelnik, Warszawa 1969, s 198-199
86 ROZMOWY Z KATEM
wszystkie sprawy i przyjecha� 5 stycznia 1933 do Detmoldu. By� w Lippe dziewi�� dni
i wyg�osi� szesna�cie d�ugich przem�wie� na mas�wkach przedwyborczych.
Goebbels zjawi� si� nieco p�niej, ale ju� pierwszego wieczora agitowa� na trzech
mityngach w ma�ych wioskach. Naj sympatyczniej (wed�ug Stroopa) by� przyjmowany
przez spo�ecze�stwo G�ring. M�ski, postawny, "nasz Hermami", ,,bo�yszcze kobiet"
Lippe�andu, otoczony legend� skrzyde� lotniczych z pierwszej wojny �wiatowej. He�m
Hermanna Cheruska te� mia� skrzyd�a. St�d skojarzenia mi�e sercu mieszczek i
ch�opek ksi�stwa Lippe-Detmold.
Wsz�dzie sale przepe�nione. To du�a atrakcja dla zakutej prowincji zobaczy� i
us�ysze� znanych aktor�w politycznej sceny Niemiec. Aktor�w �askawych, przymilnych,
obiecuj�cych protekcj�. Aktor�w, kt�rzy z jednej strony s�awili pi�kno Lippe�andu,
walory mieszka�c�w, chwa�� Hermanna der Cheruskera, pragerma�sko�� Teutoburskiego
Lasu, a z drugiej - demonstrowali fotomonta� prawdy, k�amstwa i plotki nie tyle
o ,,reakcji i konserwie", ile o socjaldemokratach i komunistach, "rozbijaczach
narodu. �ydach i obcych agentach". Bo przecie� nie prawica, ale socjaldemokraci
rz�dzili w Lippe po pierwszej wojnie �wiatowej. I nie konserwaty�ci, lecz
cz�onkowie SPD z ksi�stwa Lippe - a w�r�d nich dwaj przyw�dcy: Drak� i Fechenbach -
byli zwalczani najzajadlej przez agitator�w i boj�wkarzy oraz pras� hitlerowsk�.
"Niestrudzona praca narodowych socjalist�w w Lippe zgotuje kres nieograniczonej
w�adzy SPD i - je�li los zechce - w��czy Lippe do rz�du kraj�w takich, jak Anhalt,
Turyngia, Braunschweig i Meklemburgia, kt�rymi kieruje ju� duch narodowy i
spo�eczny" - pisa� w przedwyborczym reporta�u "Illustrierter Beobachter" z 14 I
1933.
Na�ykali si� wyborcy slogan�w, przyrz�dzonych w rozmaitych sosach - od robotniczo-
przemys�owego, poprzez bauerski, do obszar-niczo-bankierskiego. Us�yszeli
o ,,historycznych zadaniach narodowego socjalizmu", kt�re polegaj� m.in. na tym,
aby "moc� woli, nowa doktryna pa�stwa XX wieku przekszta�ci�a si� w Niemczech z
teorii i przewidywa�, opartych o historyczne rozpoznanie - w rzeczywisto��" 10.
Wyj�tek z tez programowych NSDAP z pocz�tku stycznia 1933 r. - przyp. aut.
LIPPE "WYRA�A WOL� NARODU" 87
W s�abo uprzemys�owionym i nie zurbanizowanym Lippe ch�opi stanowili wi�kszo��.
G��wne wi�c uderzenie propagandowe nazist�w przebiega�o pod has�ami Bauerstandu".
Podbechtywano ch�opsk� ambicj�, m�wi�c im mniej wi�cej tak: Rzesza zawsze sta�a na
ch�opie, na jego patriotyzmie i czynie wojskowym. On nas �ywi i broni. Ch�opi z
Lippe s� najczystszymi rasowo potomkami s�awnych Cherusk�w, germa�skich zwyci�zc�w
nad Rzymianami w Teutoburskim Lesie. S� najofiarniejsi, najbardziej odporni na
agenturalne wp�ywy wrogo�ci. Przecie� oni, pod wodz� Yollmera, Ortsgruppenieitera
NSDAP ze wsi Mussen, potrafili sami rozgromi� socjalist�w w niedawnych wyborach
gminnych, przygotowuj�c grunt do walki o w�adz� w Landtagu.
- Ten Yollmer z Mussen by� wzorem germa�skiego bauera - opowiada� Stroop. -
Wro�ni�ty w ziemi�. Nacjonalista. �wietny gospodarz. Stary �o�nierz. Rozumia�
istot� naszego ruchu.
- Pan go zna�? - zagadn��em.
- Tak. Pog��bia�em jego wiedz� spo�eczno-polityczn�. Natychmiast poj��em, o co
idzie. A jakim duchem by� owiany, �wiadczy nast�puj�cy fakt. Na pierwsze dni
stycznia 1933 roku przypada�a uroczysto�� srebrnego wesela ma��onk�w Yollmer. Ale
partia prowadzi�a akcj� przedwyborcz� i stary Yollmer by� w niej zaanga�owany 24
godziny na dob�. Wi�c zadecydowa�, �e srebrnego wesela nie b�d� obchodzi�. Takich
ch�op�w mamy w Lippe! I dlatego nad Hermannslan-dem musia� w ko�cu za�opota�
sztandar ze swastyk� Adolfa Hitlera.
- Ale on troch� socjalist�w pot�uk� w owym Mussen, ten pa�ski Yollmer? - spyta�em.
- No, by�y jakie� draki i kogo� pobito. Ale nas, dow�dztwo SS, powiadomiono dopiero
potem, po fakcie.
- Herr Stroop - zez�o�ci�em si� - niech pan mnie nie czaruje. Jestem przekonany, �e
zna� pan doskonale plan przedwyborczego terroryzowania ludzi w Mussen. Bo inaczej,
co by�by z pana ze szef Sztafet Ochronnych?
Stroop milcza�, Schieike chichota� z zadowolenia, �e ,,wy garn��em" (jak p�niej
m�wi�) SS-Gruppenfuhrerowi i genera�owi-leutnantowi der Waffen SS.
Bauerstand (niem.) - stan ch�opski.
ROZMOWY Z KATEM
Zmasowanie si� NSDAP przy wyborach w Lippe przynios�o pewien sukces, jednak nie
by�o mowy omia�d��cym zwyci�stwie. Nazi�ci otrzymali 39,5% g�os�w. Odsetek
g�osuj�cych na NSDAP w dniu 15 stycznia 1933 wzr�s� (w por�wnaniu z listopadem
ubieg�ego roku) o 4,8% i - mimo fantastycznej propagandy - hitlerowcy nie osi�gn�li
teraz szczytu swych powodze�, kt�ry by� znamienny dla lipca 1932 roku.
W politycznej literaturze niemieckiej (hitlerowskiej i powojennej) nie�atwo
odnale�� �r�d�owe dane z wybor�w do Landtagu Lippe w dniu 15 stycznia 1933. S� to
tylko fragmenty i uog�lnienia; precyzji �adnych.
Historyczna kronika nazist�w pt. Das Dritte Reich (autor: Gerd Rlihie) zawiera, na
stronicy 25 w tomie I, ust�p opatrzony wyt�uszczonym �r�dtytu�em: "Gewaltiger
Wahisieg der NSDAP liber die Reaktion bei den Landtagswahien in Lippe'"12. Pisz�
tam, �e na 21 mandat�w NSDAP zdoby�a 9. Reakcja (Deutschnationale) zdo�a�a uratowa�
tylko jeden mandat. W wyborach do Landtagu Lippe ruch narodowosocjalistyczny nie
tylko ,,odrobi� straty z 6 listopada 1932 r.), ale "wykaza�, �e jest w marszu
rozwojowym".
Das Dritte Reich reklamuje "zwyci�stwo nad reakcj�" a nie pisze s�owa o rezultatach
walki z socjalistami (zdobyli r�wnie� 9 mandat�w), komunistami (2 mandaty - 11,2%
g�os�w) i post�powymi demokratami. Oficjalna kronika hitlerowc�w nie mog�a si�
przyzna� do niepowodze� w swych anty lewicowych zamierzeniach. W ko�cowym zdaniu
wspomnianego ust�pu Das Dritte Reich zamieszcza komentarz:
"Die moralische Wirkung des Wahisieges in Lippe war von ausschlag-gebender
Bedeutung" 13. I tu nale�y Gerdowi Ruhle przyzna� racj�. Istotnie, rezultaty
wybor�w do Landtagu Lippe mia�y dla Hitlera olbrzymie znaczenie psychologiczno-
propagandowe i to w skali og�lno-
12 "Gewaltiger Wahisieg... " (niem.) - "Wspania�e zwyci�stwo NSDAP nad reakcj� w
wyborach do Landtagu Lippe".
13 "Die moralische Wirkung..." (niem.) - "Moralne oddzia�ywanie zwyci�stwa
wyborczego w Lippe mia�o pierwszorz�dne znaczenie".
LIPPE "WYRA�A WOL� NARODU" 89
krajowej, a nawet mi�dzynarodowej. Partia nazistowska osi�gn�a bowiem wyniki, kt�re
pozwoli�y Goebbelsowi twierdzi�, �e przezwyci�ono kryzys (ujawniony w
ubieg�orocznych, listopadowych wyborach do Reichstagu), �e wstrzymano odp�yw
zwolennik�w, �e spo�ecze�stwo Rzeszy jest "za nami".
Na �wczesny kryzys polityki NSDAP sk�ada�o si� wiele element�w - w�r�d nich:
wewn�trzna sytuacja w partii. Secesja Gregora Strassera (kierownika
organizacyjnego) by�a jednym z objaw�w rozdarcia NSDAP. Gregor Strasser zg�asza�
rezygnacj� ze wszystkich funkcji partyjnych i mandatu do Reichstagu. Liczono si�
powszechnie z roz�amem. Strasser przyj�� kurs na ewentualn� wsp�prac� z rz�dem
Schleichera. Hitler za� sterowa� wyra�nie ku legalnemu zdobyciu w�adzy bez wi�zania
si� ze Schleicherem i nie chcia� odst�pi� od linii NSDAP: kanclerstwodla Hitlera.
Ponadto NSDAP goni�a resztkami fundusz�w. Pisze o tym Goebbels w ksi��ce Vom
Kaiserhof �ur Reichskanziei. Dzie� przed wyjazdem na przedwyborcz� akcj� do Lippe
notuje on tam: "In der Organisation herrscht schwere Depression. Die Goidsorgen
machen jede zielbewusste Arbeit unm�g�ich"14. Dodaje, �e Hitler nosi� si� w tym
czasie z my�l� o samob�jstwie. "Wenn die Partei einmal zerfallt, dann mache ich in
drei Minuten mit der Pistole Schluss!" 15
W przeddzie� przyjazdu Hitlera do Detmoldu odby�o si� w domu kolo�skiego
przemys�owca i bankiera. Kurta freiherra von Schr�dera, spotkanie Hitlera z
Papenem. Uczestniczyli w nim:
Hess, Himmler i Keppler. Hitler ju� si� zdeklarowa�. Zgodnie ze swymi zasadniczymi
tendencjami, "ideologi�" i potrzebami finansowymi partii - chcia� porozumienia,
kt�re zako�czy�oby si� obaleniem Schleichera i zgod� Hindenburga na kanclerstwo
14 "In der Organisation ..." (niem.) - "W organizacji (partyjnej) panuje ci�ka
depresja. Troska o pieni�dze sprawia, �e ka�da celowa robota jest niemo�liwa".
15 "Wenn die Partei ..." (niem.) - "Je�li partia raz si� rozpadnie, w�wczas w trzy
minuty sko�cz� z sob� za pomoc� pistoletu".
90 ROZMOWY Z KATEM
Hitlera. Nale�y przypuszcza�, �e konserwaty�ci, junkrzy i wielcy przemys�owcy
Rzeszy postawili wtedy Hitlerowi nast�puj�cy warunek:
musicie wygra� wybory do Landtagu, aby pokaza� krajowi, �e jeste�cie w sta�ym
Yormarschu16 i je�eli w tej sytuacji nie oddamy wam legalnie w�adzy, wyj� sami
zdob�dziecie czynem... ,,rewolucyjnym".
Ale wr��my do przedwyborczej sytuacji w Lippe. Dla tamtejszych mieszka�c�w -
przywi�zanych do tradycji i na og� do�� nieruchliwych - skok, do jakiego ich
sk�ania� Hitler i jego ludzie (od G�ringa, Goebbelsa a� do Stroopa), by� trudny do
zaakceptowania.
Wi�kszo�� obywateli Freistaatu mia�a wrodzone poczucie zgody na powolne ich
urabianie. Prawie ka�de g�upstwo przyj�liby za swoje, gdyby by�o s�czone kropla po
kropli przez nauczyciela, ksi�dza, pastora, feldfebla, policjanta, popularnego
rolnika, dobrze prosperuj�cego kupca lub drobnego fabrykanta czy wybitnego
rzemie�lnika. Ale �eby tak nagle, to nie. Nigdy! To by�oby sprzeczne z ich natur� i
obyczajem.
Ponadto cz�� mieszka�c�w by�a aktywnie zwi�zana z tradycyjnymi partiami. Jedni
dawali pos�uch przyjacio�om z SPD czy KPD. Inni, dzia�acze zwi�zk�w zawodowych,
cz�onkowie stowarzysze� kulturalnych, sportowych itp., nie chcieli si� zgodzi� z
perspektyw� glajchszaltowania w ramach partii przysz�ego dyktatora.
Tote� psychologiczna transfuzja, o jakiej marzy� Hitler (i Stroop), by�a nie do
przeprowadzenia w Lippe bez oporu, cho�by drobnego. A zreszt�, w miar�
post�puj�cego rozagitowania, rzadko kto si� kwapi� do przetoczenia mu
�wiatopogl�dowej krwi, mimo �e nazistowskie karetki pogotowia ideologicznego
czeka�y pod niegasn�cymi motorami.
W tej sytuacji si�gni�to do przemocy i zastraszenia. Stroop ch�tnie pos�ucha�
rozkazu o ,,za�o�eniu terroru". On zawsze twierdzi�, �e partia jest zbyt delikatna
i �e "durni trzeba uszcz�liwia� wbrew ich pocz�tkowej woli", uszcz�liwia� rozkazem
i si�� fizyczn�, w imi�
16 Yormarsch (niem.) - marsz naprz�d.
LIPPE "WYRA�A WOL� NARODU" 91
"s�usznych idei". Lubi� akcje bezpo�rednie. Cz�sto to podkre�la�, pos�uguj�c si�
terminem francuskim: action directe.
Rozpocz�to action directe 17. Brunatne koszule i "trupie g��wki" zacz�y si�
wy�ywa�. Bili, palili, porywali ludzi. Na Detmold pad� strach, gdy roznios�a si�
wie��, �e nazi�ci zdemolowali sp�dzielni� spo�ywc�w republika�skiego zwi�zku
robotniczego i �e dosz�o do walki mi�dzy hitlerowcami a cz�onkami Reichsbanneru18.
Pi�� os�b odnios�o rany. Hitlerowcy wyt�ukli szyby w lokalu sp�dzielczym i
s�siednich mieszkaniach. Strzelali, grzmocili pa�kami, kijami, kastetami. Wygarn�li
na ulic� sprz�ty i papiery sp�dzielni. Akta rzucali w ognisko. Szaleli z
w�ciek�o�ci i rado�ci.
Stroop ze swym pocztem dow�dcy Sztafet Ochronnych sta� opodal i patrza� na r�ce SA
i SS-mann�w, czy nie za s�abo bij�, czy s� �arliwi. (W kwietniu 1943 te� b�dzie tak
patrza� w palonym getcie Warszawy). A jeszcze dalej, uliczkami romantycznego
Detmoldu przechadzali si� w cywilu hitlerowcy wy�szych szczebli, bacz�c, czy Stroop
i jego podkomendni wykonuj� rozkazy do ko�ca. (W kwietniu 1943 Himmler, Kriiger i
inni r�wnie� b�d� bez przerwy kontrolowali Stroopa, czy dobrze realizuje akcj�
ludob�jcz� w Warszawie.)
Nazajutrz po wyborach do Landtagu, Stroop czyta artyku� Goebbelsa w "Der Angriff"
pod tytu�em Signal Lippe! Goebbels podkre�la tam og�lnoniemieckie znaczenie
wybor�w, nie ujawnia szczeg��w akcji i dmie w r�g narodowego tryumfu. Artyku� staje
si� podstaw� wyj�ciow� bitwy politycznej najbli�szych dni. NS-Reichspres-sestelle19
og�asza, �e NSDAP po przezwyci�eniu chwilowych trudno�ci wchodzi w faz� dalszego
rozwoju. Nazistowskie dzienniki, id�c za
17 Action directe (franc.) - akcja bezpo�rednia.
18 Reichsbanner Schwarz-Rot-Gold - organizacja paramilitarna, maj�ca za zadanie
ochron� instytucji Republiki Weimarskiej przed si�ami reakcji, z�o�ona g��wnie z
socjaldemokrat�w, licz�ca w 1932 r. 3,5 miliona cz�onk�w - przyp. aut.
19 NS-Reichspressestelle - Centralne Biuro Prasowe NSDAP.
92 ROZMOWY Z KATEM
wytycznymi Goebbelsa, podnosz� wybory w Lippe do rangi referendum ludowego na rzecz
oddania w�adzy Fuhrerowi.
"Zwyci�stwo w Lippe" wzmacnia sytuacj� Hitlera, G�ringa i Goebbelsa w zakulisowych
pertraktacjach z wp�ywowymi ko�ami, kt�re stawia�y na NSDAP. M.in. von Papen,
konferuj�c z prezydentem von Hindenburgiem, powo�uje si� na rezultat wybor�w w
Lippe i sugeruje, �e maj� one charakter testu politycznego, podobnie jak wybory
uzupe�niaj�ce w Wielkiej Brytanii i USA.
Sukces NSDAP w Lippe jest na ustach wszystkich. R�wnie� zagranica wyra�a �ywe
zainteresowanie i niepokoi si� "trikiem tak-tyczno-wyborczym w Lippe", dzi�ki
kt�remu hitleryzm mo�e g�osi�, �e jest "i zwyci�ski, i zaaprobowany przez nar�d
niemiecki".
"Czasem zwyk�a pestka mo�e zawa�y� na polityce narodowej" - pisa� w�wczas jeden z
dziennik�w europejskich, rozumiej�c pod "pestk�" Freistaat Lippe z jego wyborami.
Mo�na by si� zgodzi� z takim uog�lnieniem, ale pod warunkiem, �e casus z ,,pestk�"
nie by� przypadkiem losowym, lecz narz�dziem dzia�ania politycznego Hitlera,
zaakceptowanym przez jego sojusznik�w czy nawet mocodawc�w. W wyniku tego dzia�ania
zmontowano �w poz�r prawdy, owe "zwyci�stwo w Lippe", roztr�bione przez propagand�
przy braku dostatecznej riposty ze strony niezafa�szowanej informacji. Nast�pi�y
posuni�cia kameralne i matactwa polityczne, przy jednoczesnym podawaniu masom
ekscytuj�cych u�ywek. Jedn� z nich by� krzyk o Lippe, kt�re "wyrazi�o wol� narodu".
Dzia�aj�c szybko, doprowadzono do aktu z 30 stycznia 1933 roku. Tego dnia w�adza w
Rzeszy przesz�a legalnie z d�oni 86-letniego Paula von Hindenburga w r�ce Adolfa
Hitlera i jego zorganizowanych poplecznik�w.
W chwili obj�cia w�adzy przez Hitlera Sztafety Ochronne (S S) liczy�y w ca�ych
Niemczech ok. 52 tysi�cy ludzi dobranych na podstawie "rasy i krwi". Niedu�o, jak
na himmlerowsk� armi�. Ta armia rozro�nie si� wkr�tce, posi�dzie ca�y kraj i zajmie
miejsce dawnej pruskiej soldateski, kt�ra - wed�ug Mirabeau - by�a "w�a�cicielem
Niemiec".
LIPPE "WYRA�A WOL� NARODU" 93
W granicach "pestki" Lippe (zaledwie 1215 km2 i ok. 160 tysi�cy mieszka�c�w)
dzia�a� J�zef Stroop. Przyczyni� si� do sukcesu, kt�ry ze sw� dat� - 15 stycze�
1933 - znalaz� si� w kalendarzu partyjnym NSDAP, a p�niej na li�cie dni uroczystych
narodu i pa�stwa.
I zn�w Stroop znajduje si� w germa�skim si�dmym niebie. Jego zas�ugi s� znane. Po
"udanej robocie" zdoby� przychylno�� czo��wki NSDAP, kontakty, stosunki i lepsze
warunki bytu. Ma pieni�dze. Awansuje. Przeskakuj�c zn�w jeden stopie� w SS, zostaje
15 lutego 1933 SS-Truppfuhrerem. Mieszczanie k�aniaj� mu si� nisko. �ony i siostry
detmoidczyk�w zabiegaj� u Gnadige Frau Stroop o protekcj� u m�a. A on cz�sto je�dzi
z wizytami po bauerhofach, dworach ziemia�skich, pa�acach, zamkach i sam furst
Lippe - jak Stroop zwierza� si� w celi - zaprasza go do siebie. Zaprasza SS-
Truppfuhrera Stroopa, syna swego b. komendanta posterunku policji, na narady i
konsultacje. Traktuje go kieliszkiem re�skiego, po kt�rym Stroop wraca z licem tak
rozpromienionym, jak przed laty jego ojciec, stary Oberwachtmeister Konrad.
Stroop posiada ju� kilka par d�ugich but�w i spodni galliffet. Je�dzi konno, o ile
mu na to pozwalaj� zaj�cia. A roboty ma du�o, gdy� NSDAP chwyci�a wielki wiatr i
ka�e: dzia�a�, dzia�a�, dzia�a�! Nie da� och�on�� wrogowi! Wykorzysta� szans�,
wzm�c ogie� po�cigowy! Maszerowa�! Bi�, �eby drzazgi z pobitych lecia�y! Tymczasem
nie ma czasu na awanse, ordery, premie. To jest przecie� "wielki prze�om,
analogiczny do dni wojennych". Wi�c pomagajcie sobie sami wy - tam na dole drabiny
partyjnej, jak mo�ecie i umiecie!
Wydaje mi si� (cho� Stroop nigdy tego jasno nie powiedzia� w celi), �e przysz�y SS-
Gruppenfuhrer umia� w tych czasach pomaga� sobie i rodzinie.
Z pocz�tkiem marca 1933 roku spotyka Stroopa ,,wielki zaszczyt i wysokie
stanowisko". Zostaje mianowany dow�dc� Policji Pomocniczej Landu Lippe.
Dziesi�� dni przedtem G�ring w��czy� do regularnych si� policyjnych 50 tysi�cy
cz�onk�w SA i SS, kt�rzy mieli stanowi� Policj� Pomocnicz�20 Rzeszy.
Odkomenderowanym SA- i SS-mannom wydano
20 Hilfspolizei (niem.) - Policja Pomocnicza.
94 ROZMOWY Z KATEM
bro�, na�o�ono na r�kawy bia�e opaski oraz zr�wnano ich w prawach z regularn�
policj�, aby j� "uzdrowi�".
Jak widzimy, Stroop wzi�� od tej pory r�wnie� formalny udzia� w narastaj�cej fali
okrucie�stw i bezprawia. Faktycznie kierowa� ju� przedtem w Land Lippe SS-owskim
zespo�em w d�ugich butach, kt�ry wrzaskiem, ekscesami, terrorem, maltretacjami i
przest�pstwem przyczyni� si� do utorowania Flihrerowi (i sobie) drogi do
nieograniczonej w�adzy.
Fuhrerem der Hilfspolizei in Lippe pozostawa� Stroop do po�owy czerwca 1933.
Zasili� swymi podw�adnymi szeregi zawodowej policji, "wychowywa� j�" i kszta�ci�
wed�ug "nowego ducha". W praktyce stan�� ponad prawem.
Jako szef policji kraju Lippe mia� J�zef Stroop pod swymi rozkazami malutk� kadr�
starych policjant�w, spor� liczb� "nowych policjant�w", z�o�on� z cz�onk�w
nazistowskiej Policji Pomocniczej, oraz aktyw SS-owski. By�a to w sumie du�a grupa
dyspozycyjna, gdy� od po�owy stycznia 1933 Stroop kierowa� trzecim Sturmem
(odpowiednik kompanii) V-go Sturmbannu w 19-tej SS-Standarte.
Ojciec Stroopa, Oberwachtmeister policji Konrad Stroop, obs�ugiwa� kiedy� ten sam
teren przy pomocy tylko pi�ciu urz�dnik�w. I r�wnie� by� wiernym szefem policji
Lippe, ale w innych warunkach.
Mi�dzy pozycj� ojca a syna istnia�y dwie zbie�no�ci: ka�dy z nich by� szefem
policji w ksi�stwie Lippe oraz nie mia� wy�szych kwalifikacji w tym zawodzie
("J�zef Stroop nawet nie mia� ni�szego wykszta�cenia policyjnego - w
przeciwie�stwie do ojca).
R�nica za� mi�dzy nim a Oberwachtmeistrem Konradem polega�a na tym, �e J�zef Stroop
sta� si� cz�onkiem elity Lippelandu i pozna� osobi�cie Hitlera, G�ringa i Himmlera.
Przede wszystkim - Himmlera.

VII. Pos�uszny, syty i dostojny

Nareszcie wybi� sobie wrota kariery - po czternastu latach oczekiwa� i zabieg�w.


Ju� nie popu�ci Stroop szansy, kt�r� mu da� triumf NSDAP w Lippe. Wci�gnie si� na
szczyty Czarnego Korpusu'. On go postawi na nogi i w �yciu urz�dzi. Sam Himmler
zwr�ci� uwag� na Stroopa podczas wybor�w do lippskiego Landtagu. B�dzie go pami�ta�
(wierno�� za wierno��!) i wykorzystywa�.
Lecz nie czas na awanse - NSDAP dopiero zaczyna�a przeobra�a� kraj. - By�em
potrzebny w Lippe. Musieli�my je przeczesywa� - wspomnia� Stroop - wy�awia�
paso�yt�w i wrog�w rewolucji narodowej oraz utrwala� zdobyt� w�adz�.
Hitlerowcy wzi�li si� ostro za SPD i KPD. Spokojniejsze metody (cho� nie
naj�askawsze) zastosowano wobec chadeckiego centrum. Zacz�to coraz jawniej
kokietowa� reakcj�. Ale przede wszystkim realizowano wst�pne fazy anty�ydowskiego
"programu na raty" - jak to okre�la� Stroop. Nast�puje "aryzacja" maj�tk�w, a
inteligencj� pochodzenia �ydowskiego poddaje si� prze�ladowaniom coraz brutal-
niejszym. Otwarta grabie�, znakowanie, wyniszczanie fizyczne i zag�ada przyjd� ,,w
odpowiednim czasie".
Znaczn� cz�� tych pilnych zada� dla ksi�stwa Lippe-Detmold wykona� Stroop, szef
tamtejszej Policji Pomocniczej. Jednocze�nie zaj�� si� poszerzaniem i szkoleniem
kadr SS. Prac� ma spokojniejsz�. On nie lubi "wariackich" improwizacji, czego
wymaga� prze�om lat 1932-1933.
' Czarnym Korpusem nazywano SS od koloru mundur�w i tytu�u organu prasowego: ,,Das
Schwarze Korps".
96 ROZMOWY Z KATEM
- W Lippe na og� wszystko sz�o pomy�lnie - opowiada�. - W jednej tylko sprawie
mieli�my k�opoty ze znaczn� cz�ci� opinii publicznej ksi�stwa...
- ...liczyli�cie si� z ni�? Pan nie m�wi serio! - przerwa�em.
- Na serio - odpowiada Stroop - bo, gdy wszyscy s� przeciwni, to tak�e �le.
- O co sz�o opinii?
- O suwerenno�� ksi�stwa, kt�re od stuleci, mimo �e niewielkie, by�o samodzielnym
krajem Niemiec. A tu nam szybko przydzielono Reichsstatthaltera2. I to nie
odr�bnego dla naszego Freistaatu, ale wsp�lnego: dla Lippe-Detmold i Lippe-
Schaumburg. Wszyscy mieszka�cy byli oburzeni, a niekt�rzy nawet dotkni�ci do
�ywego.
- Pan te�?
- Chyba i ja nie by�em zadowolony. Wychowa�em si� w poczuciu p�suwerennej autonomii
naszego kraiku, cho� dzisiaj rozumiem, �e polityka party kularzy przynosi�a Rzeszy
tylko straty.
- A pan wie, �e po wojnie Lippe zn�w jest w pewnej mierze samodzielne? Nie jak za
czas�w kajzerowskich czy weimarskich, ale alianci i Adenauer przywr�cili w NRF stan
nieco zbli�ony do 1932 roku. Uszanowali ide� samorz�dno�ci poszczeg�lnych kraj�w, a
wi�c przyznali pewne wolno�ci z dziedziny prawa pa�stwowego.
- Nic mnie to nie obchodzi - szarpn�� si�, nagle rozdra�niony.
- Nie lubi pan wolno�ci?
- Takiej? Nie lubi�.
- No, to pan siedzi w mamrze.
- I pan te�.
- Ale ja ceni� ka�d� wolno��.
Sytuacja Stroopa przedstawia si� w latach 1933-1934 pomy�lnie i obiecuj�co.
Podtrzymuje kontakty z wy�szymi rang� nazistami. Maj�
2 Reichsstatthalter (niem.) - namiestnik Rzeszy na terenie suwerennego kraju
Rzeszy. W 1933 r. Reichsstatthalterami we wszystkich krajach zostali gauleiterzy
NSDAP.
POS�USZNY, SYTY I DOSTOJNY 97
o nim dobr� opini�. Jest pilnym organizatorem partii i w�asnych interes�w, co jest
zjawiskim nierzadkim.
Jednym z osobistych prze�y� Stroopa owych czas�w, do kt�rego cz�sto wraca� w
rozmowach wi�ziennych, by�a "zwyci�ska Herbstparade"3 w Norymberdze, w 1933. Jako
m�ody sta�em cz�onek NSDAP - i zgodnie z tradycyjnymi postawami wi�kszo�ci
mieszka�c�w Lippelandu - reaguje z entuzjazmem na uroczysto�ci, przemarsze, apele,
mowy, na obecno�� Fuhrera i jego sztabowc�w, na flagi, sztandary, strumienie piwa i
stosy wurst�w4 oraz na "festen, gleichen Schritt"5. Na�yka� si� Stroop w
Norymberdze tego "historycznego zwyci�stwa" a� po denko czapki SS-owskiej.
- Wywioz�em stamt�d obtart� do krwi nog� - wspomina� w celi Stroop. - Na
Herbstparade 1933 roku sprawi�em sobie nowe buty. Szewc da� zbyt tward� sk�r� przy
pi�cie. Po powrocie do Detmoldu da�em mu w mord�, cho� zaklina� si�, �e jest
niewinny. M�wi�: "Herr Truppfuhrer, pan nie zd��y� przyj�� do przymiarki, a
rozkaza� przys�a� sofort ledwo wyko�czone die schwarzen Marschstiefel6..." Ale
przecie� to wina tego szewczyny. Przymiarka by�a czy nie, wszystko jedno.
Dostarczenie niewygodnych but�w na parad� to sabota�.
Stroop zostaje oficerem SS. Nominacja poprzedzona jest komplikacjami. Koledzy z
munsterskiego SS-Abschnittu chc�, aby Stroop awansowa� normalnie, stopie� po
stopniu. Stroop uwa�a, �e jego zas�ugi przy wyborach w Lippe przemawiaj� za
awansowym wyr�nieniem. Stawia si� okoniem. Przypomina kariery r�nych "ch�ystk�w",
jak m�wi�, kt�rzy ju� dawno zostali SS-Hauptsturmfuhrerami.
W ko�cu interweniuje Himmler, kt�rego Stroop "przypadkiem"
3 Herbstparade (niem.) - parada jesienna na corocznym wrze�niowym zje�dzie NSDAP
(Parteitag) w Norymberdze.
4 Wurst (niem.) - kie�basa, w�dlina.
5 "Festen, gleichen Schritt" (niem.) - ,,mocny, r�wny krok". S�owa z Horst Wessel-
Lied, hymnu NSDAP.
6 ... sofort... die schwarzen Marschstiefel (niem.) - ... natychmiast ... czarne,
d�ugie buty.
7 - Rozmowy z katem
98 ROZMOWY Z KATEM
spotka�. "Treuer Heini"7 zdziwi� si�, �e zas�u�ony w lippskich wyborach Stroop jest
tylko SS-Truppenfuhrerem. Ka�e naprawi� krzywdy, przesun�� Stroopa o trzy stopnie -
jeden podoficerski, dwa oficerskie - i mianuj� go w marcu 1934 roku od razu SS-
Hauptsturmfuhrerem (odpowiednik kapitana).
- To by�a dla mnie du�a rzecz - rozmarzy� si� raz Stroop. - Natychmiast sprawi�em
sobie nowy mundur. Czarnosukienne patki na ko�nierzu otoczone aluminium. Na lewej
dwa b�yszcz�ce paseczki (tzw. Spiegellitzen) i trzy kwadratowe gwiazdki. Srebrny
naramiennik na prawym barku.
�ona wniebowzi�ta. Matka tak�e, ale troch� mniej. Mutti wola�aby, �eby J�zio zosta�
kapitanem Wehrmachtu.
Stroop jest ju� za pan brat z dow�dztwem macierzystego XVII SS-Abschnittu, kt�rego
siedziba znajduje si� w Mlinsterze. W sk�ad Abschnittu wchodz� trzy SS-Standarten
(pu�ki): 19, 72 i 82.
W 1934 roku pa�stwo Stroopowie wraz z sze�cioletni� c�reczk� Renat� osiedlaj� si� w
Mlinsterze.
Stroop, szef sztabu XVII SS-Abschnittu, tkwi w centrum nazistowskiej roboty
organizacyjnej i politycznej okr�gu munsterskiego. Ma dost�p do kartotek SS,
ochronnych i ofensywnych. Uczy si� polityki. Przyjmuje meldunki i sprawozdania,
inspiruje, szkoli, nakazuje, ocenia. Trzyma tward� r�k�. Surowy i skrupulatny, nie
pozwala na lito��. "Ka�dy, kto nie z nami -jest przeciw nam!"
Jednocze�nie stara si� by� elegancki, intelektualno-subtelny, a nawet dystyngowany.
Otoczenie wyczuwa, �e ma plecy. Koledzy wiedz�, �e zna osobi�cie Hitlera, Himmlera,
G�ringa. O tym ostatnim m�wi: nasz Hermann. "Bracia z SS" licz� si� z pe�nym
rezerwy detmoidczykiem, kt�ry daje do zrozumienia, �e on - to ho! ho!
- Dopiero w Mlinsterze mundur mi dobrze uszyli. Tam lepsi krawcy. A wtenczas moje
d�ugie buty to zwierciadlany poemat do jazdy konnej!
"Treuer Heini" (niem.) - "Wierny Heini" (Henry�)
POS�USZNY, SYTY I DOSTOJNY 99
- Bielizn� pan cz�sto zmienia�? - pytam.
- Codziennie. I dzie� w dzie� si� k�pa�em, jak ka�dy d�entelmen.
- Perfumowa� si� pan te� codziennie?
- Po k�pieli trzeba si� zawsze natrze� wod� kolo�sk� - przytakn��.
My�l�, �e �wczesny Stroop to skrzy�owanie "rewolucjonisty" z m�odym, zadufanym
dziedzicem. Cz�sty objaw u powodzeniowca, na kt�rego partyjnych barkach "spoczywa
ci�ar idei, narodu i pa�stwa". I kt�ry nieraz wraca ze �ledczo-dochodzeniowych
zakamark�w SS do ramion wypiel�gnowanej �ony lub tuli dziecko.
W Mlinsterze rodzi si� Stroopom w 1934 roku syn, pierwszy, Jurgen. Ale po kilku
dniach umiera. Stroop zrozpaczony. Wini �on� za �mier� dziecka. Jeszcze w wi�zieniu
w 1949 mia� do niej pretensj�, �e "nie umia�a prawid�owo urodzi� pierworodnego".
Pami�� zmar�ego syna ,,�wi�t�" dla niego, jak powtarza� w celi, wygrywa politycznie
w wiele lat p�niej. Wnosz�c w 1941 roku o zmian� imienia J�zef na Jlirgen, motywuje
pisemnie ten krok m.in. �mierci� syna Jlirgena w 1934. Zmar�e dziecko podpar�o tez�
o �wiatopogl�dowej czysto�ci ojca. Bo Jurgen jest imieniem "czysto germa�skim".
Z opowiada� o okresie, w kt�rym Stroop zaczyna� by� wa�ny, utkwi�a mi w pami�ci
jego relacja o wizycie u arcybiskupa Munsteru, hrabiego Clemensa Augusta von
Galena.
Jest rok 1934. Arcybiskup graf von Galen napi�tnowa� w�a�nie eutanazj� i pot�pi�
sterylizacj�. Mia� w tym czasie nie najlepsze stosunki z NSDAP.
- Biskup von Galen to wielki pan, prawdziwy arystokrata i typ renesansowego ksi�cia
ko�cio�a - opowiada� Stroop. - Przyj�� nas bardzo grzecznie, lecz dumnie.
Z dalszych opowiada� wynika�o, �e Stroop wraz z powinowatym
100 ROZMOWY Z KATEM
arcybiskupa, cz�onkiem dow�dztwa SS w Mlinsterze, przyszli do von Galena w celu
wysondowania jego opinii i zamiar�w oraz, my�l�, nieoficjalnego zaszanta�owania, �e
je�li arcybiskup nie uspokoi si�, to NSDAP ujawni dane rzekomo kompromituj�ce
aparat probosz-czowsko-zakonny. Sz�o, jak m�wi� Stroop, o jakie� nieobyczajno�ci
ksi�y, mnich�w i zakonnic, o przekroczenia dewizowe oraz interpretacj� prawa
w�asno�ci ko�cielnej.
Arcybiskup by� �askawy, a jednocze�nie atakuj�cy i od czasu do czasu w�adczy.
Pocz�tek wizyty przyjemny, bo von Galen wspomina� zas�ugi matki Stroopa, dzia�aczki
katolickiej z Detmoldu. W tej cz�ci rozmowy, kt�ra by�a zbli�ona do dysputy
teoretycznej, �wiatopogl�dowej, von Galen nie da� si� przekona� o s�uszno�ci
zap�d�w Rosenberga. Pot�pia� przepisy o sterylizacji i eutanazji. Atakowa�
tendencje wprowadzenia religii starogerma�skiej. Wy�mia� �luby ma��e�skie przy
wotanowskich o�tarzach czy ogniskach. Ostro krytykowa� pogrzeby bauer�w SS-man�w,
kt�rzych prochy rozsiewano po polach itp.
- Sk�d Galen wiedzia�, �e w�a�nie kilka dni przedtem wzi��em udzia� w SS-owskim
pogrzebie - komentowa� �w fragment rozmowy Stroop. - To by�a podnios�a uroczysto��.
Westfalski bauerhof. W�a�cicielowi dziedzicznej zagrody, cz�onkowi SS, zmar�
ojciec. Syn przywi�z� prochy z krematorium, zebra� rodzin� i przyjaci�, zdj��
kurtk� i czapk� SS-ma�sk�, przypasa� p��tno do siewu, wsypa� w nie prochy ojca i
ruszy� w pole, rzucaj�c co kilka krok�w gar�� popio�u. Z ziemi powsta� i do ziemi
wr�ci� jego ojciec. Pi�kna tradycja. Potem urz�dzono przyj�cie, jak nakazuj�
starogerma�skie obyczaje. Galen musia� wiedzie�, �e ja tam by�em. Ale sk�d? Patrz
pan, jaki sprawny wywiad maj� jezuici. Galen raz na chwil� wpad� w z�o�� - doda�
Stroop - a mianowicie, gdy wspomnia� o zakusach na w�asno�� ko�cieln�.
Gdy ju� oficerowie mieli opu�ci� komnat� arcybiskupa, von Galen rzek� (relacjonuj�
za Stroopem):
- Jednego wam ko�ci�, matka nasza, odm�wi� nie mo�e, a to patriotyzmu. W niejednym
jeste�cie zba�amuceni. Jednak Yaterland wszystkich jednoczy bez wzgl�du na
przynale�no�� organizacyjn�. Wasza partia i kanclerz Hitler rz�dz� Niemcami. My,
katolicy
POS�USZNY, SYTY I DOSTOJNY 101
niemieccy - ci�gn�� Galen - zawsze modlimy si� za nar�d, za rz�d, za ojczyzn�,
Fiihrera. Jako pierwszy biskup niemiecki z�o�y�em w pa�dzierniku 1933 r. na r�ce
G�ringa przysi�g� na wierno��. Nie zapominajcie o tym, meine Herren. Auf
Wiedersehen, meine Herren!
- Wi�c jaki by� arcybiskup von Galen wed�ug pana? - pytam. - Z wami czy przeciwko
wam?
- Galen zwalcza� niekt�re nasze reformy, szczeg�lnie w zakresie moralno�ci
nacjonal-socjalistycznej. By� papist�. Ale jednocze�nie nacjonalist�!
- I szowinist� - wtr�ci� Schieike.
- Szowinizm jest skondensowan� mi�o�ci� do w�asnego narodu. Dobry Niemiec nie mo�e
nie by� szowinist�.
- Wi�c jaki by� w ko�cu Galen?
- Dobry, bo nieposzlakowany nacjonalista. A jednocze�nie ��czy� z niemieckim
nacjonalizmem my�l i polityk� papiesk�, rzymsk�, na kt�rej Niemcy wiele traci�y
przez stulecia. O�rodek kierowniczy, kt�remu uleg� von Galen, znajdowa� si� poza
Niemcami i dlatego Galen w sumie nam szkodzi�. Ale nie za bardzo.
I tu Stroop zacz�� si� rozwodzi�. Kr��y� miarowo wzd�u� celi, kt�rej koloryt
przypomina� wtedy niekt�re obrazy Renoira. Zachodz�ce s�o�ce wciska�o przez okno
wi�zki r�owych promieni. Gdy Stroop w nie wkracza� z cienia - jego czerwonawa
ameryka�ska kurtka nabiera�a gdzieniegdzie barw �wie�ej krwi. Ta sceneria �wietlna,
ruchoma, towarzyszy�a wywodom Stroopa o katolicyzmie w Niemczech, reformacji,
wierzeniach German�w itp., wszystko w mieszance pogl�d�w Ludendorffa, Rosenberga,
Streichera, no! i przede wszystkim Hitlera. Z tej powodzi koncepcji i opinii
zacytuj� kilka.
- Pacelli8, z�y duch Papena, jedyny cudzoziemiec w Niemczech, o realnych i
g��bokich wp�ywach.
- Adenauer, "ein kleiner Mann"9. Wi�cej Rzymianin ni� Niemiec. A w�a�ciwie to
bardziej patriota kraju re�skiego ni� Rzymianin i Niemiec. R�e i pieni�dze by�y i
s� dewiz� Adenauera, kt�rego
8 Eugenio Pacelli (1876-1958) , w latach 1920-1930 nuncjusz w Berlinie, od 1939
papie� Pius XII.
9 "Ein kleiner Maan" (niem.) - wyra�enie pogardliwe: "cz�owieczek".
102 ROZMOWY Z KATEM
my�my, ludzie Hitlera, zneutralizowali, pozwalaj�c mu wygra� w 1938 roku proces
s�dowy przeciwko miastu Kolonii o prawie 300 tysi�cy marek. Wszyscy wiemy, �e
istnieje tysi�c metod kupowania ludzi. Jednym daje si� w �ap�. Do innych mo�na
przegra� w karty lub obdarowuje si� ich �ony czy kochanki. Jest r�wnie� taka
kategoria, rzadka, kt�rym pozwala si� wygra� proces cywilny przeciwko w�adzy,
b�d�cej w okresie niezachwianego powodzenia.
Schieike, specjalista od przest�pstw obyczajowych, wtr�ci�:
- Z �apownictwem czy finansowym oddzia�ywaniem na ludzi to jak ze zboczeniami
seksualnymi. Pomys�owo�� jest tu nieograniczona i nie wiadomo, jak� metod� zaskoczy
cz�owieka przest�pca obyczajowy.
- Ale przest�pc� jest i ten, co bierze, i ten, co daje - rzek�em cicho. - Je�eli
to, o czym pan opowiada, jest prawd�, to wasza partia, wasz rz�d te� wsp�dzia�a�,
jako strona, w ca�ej machinacji.
- W polityce nie ma zasad moralnych - stwierdzi� Stroop, troch� zmieszany.
- Mam inne zdanie - odpowiedzia�em.
Nikt nie zabra� g�osu. Po chwili Stroop ci�gn�� dalej:
- Ko�ci� katolicki jest �wiatow�, najg��biej zakonspirowan� wsp�lnot�, klik�,
zakonem oraz federacj� rozmaitych ugrupowa�, kt�re pozornie s� ze sob� na no�e.
Elementy te mog� si� nawet wzajemnie zwalcza�, ale w najistotniejszych sprawach
zawsze b�d� kroczy� razem albo popiera� si�. Przyk�ad ostatniej wojny na to
wskazuje. W 1943 roku Heinrich Himmler m�wi� mi, �e ma rzeczowe dowody za�y�ej
wsp�pracy cz�onk�w �cis�ego sztabu papiestwa z najbardziej zakonspirowanym
przyw�dztwem mason�w. To niezwyk�e, wydawa�oby si�, wsp�dzia�anie mia�o na celu
ca�kowite zniszczenie Niemiec w wojnie.
Stroop wyg�asza� r�wnie� swe pogl�dy na temat chrystianizmu, kt�ry (wed�ug niego)
"jest nie tylko zespo�em religii przesi�kni�tych judaizmem, ale instytucj� powsta��
z inspiracji �ydowskiej".
- A Chrystus? - pytam.
- Chrystus, bardzo m�dry cz�owiek. Filozof, romantyk. Rasowo:
p�nordyk. Matka jego s�u�y�a przy �wi�tyni i by�a popierana przez wa�nego kap�ana.
Zasz�a w ci��� z jasnow�osym Germaninem, jednym z �o�nierzy plemion germa�skich,
kt�re w�drowa�y tras� na p�noc od Karpat a� do Azji Mniejszej. St�d Chrystus by�
blondynem i innym
POS�USZNY, SYTY I DOSTOJNY 103
psychicznie od �yd�w, kt�rzy jego nauki "ufryzowali", przykroili do swych cel�w, a
potem pu�cili na rynek mi�dzynarodowy, aby upodli� i zmi�kczy� cz�owieka przez
wpajanie mu poczucia winy.
S�ucha�em cierpliwie, nie przerywaj�c. I przez chwil� zdawa�o mi si�, �e niczego w
�yciu nie znam, niczego nie wiem.
W okresie munsterskim (maj 1934-czerwiec 1935) ukszta�towa� si� Stroopjako cz�onek
elity SS-ma�skiej. W sztabie XVII SS-Abschnittu nauczono go rozeznania
"ideologicznego", tajnik�w biurokracji partyjnej oraz "wy�szych metod" prowadzenia
�ledztwa i stosowania terroru.
To chyba w Mlinsterze nast�pi� u Stroopa pocz�tek szybkiego procesu deformacji,
kt�ry bywa obserwowany tam, gdzie zjawia si� b�yskawiczna poprawa warunk�w
bytowych, przyznawana ludziom o s�abym intelekcie, wahiiwym rozs�dku! nie
najtwardszym charakterze; poprawa o cechach uprzywilejowania i separacji od
dotychczasowych �rodowisk.
- Nic tak nie izolowa�o hitlerowc�w, a szczeg�lnie sztabowc�w z SS, od
spo�ecze�stwa - wyrazi� sw�j pogl�d Schieike - jak guma opon samochodowych. Auto
nie by�o wtedy przedmiotem powszechnego u�ytku w Rzeszy, a oni nic, tylko
samochodami stale si� rozje�d�ali. Zakonspirowane dochody i tajne premie dla SS-
owc�w szybko ich odmienia�y. W�asne NSDAP-owskie, zaopatrzenie, krawcy i szewcy SS,
w�asne He�my10, szpitale, hotele, kurorty, kluby rasowych nordyk�w, zakamuflowane
domy publiczne Lebensbomu n itp., wszystko to ich oddziela�o od narodu. Jak by�em
m�ody, to socjaldemokraci nieraz mi powtarzali, i chyba mieli racj�, �e zmienione
bytowanie szybko przekszta�ca �wiadomo��.
10 Heim (niem.) - dom.
" Lebensborn (niem.) - krynica, �r�d�o �ycia. Za�o�one przez H. Himmlera
stowarzyszenie spo�eczne, a jednocze�nie jeden z urz�d�w SS, z zadaniem troski o
hodowl� rasowo czystego gatunku ludzkiego: p�odzenie przez SS-man�w dzieci
(�lubnych i nie�lubnych) z wyselekcjonowanymi rasowo kobietami, a p�niej tak�e
porywanie czystych rasowo dzieci z kraj�w okupowanych i nast�pnie wychowywanie ich
w duchu narodowosocjalistycznym.
104 ROZMOWY Z KATEM
Przy ko�cu swej munsterskiej praktyki sztabowej Stroop awansuje do stopnia SS-
Sturmbannfuhrera (odpowiednik majora) i wkr�tce przechodzi na wa�ny posterunek, do
Hamburga. Jest czerwiec 1935, gdy Stroop obejmuje dow�dztwo 28 SS-Standarte (pu�ku)
w tym mie�cie wielkiego portu, wielkiego handlu i wielkiego przemys�u. W mie�cie
Hanzy, liberalnego mieszcza�stwa i zorganizowanego od dawna proletariatu, przede
wszystkim stoczniowego i marynarskiego. Hamburg nie by� �atwym miastem dla
hitlerowc�w, nie budzi� ich zaufania. Musieli je wi�c nasyci� jednostkami
uderzeniowymi. Jedn� z nich dowodzi� Stroop.
- Naszym miejscem postoju nie by� sam Hamburg w jego historycznych granicach, lecz
wielkie przedmie�cie, Altona, niegdy� samodzielne miasto Prus, niezale�ne od
wolnego, hanzeatyckiego Hamburga - opowiada� Stroop.
- Pan, jako dow�dca 28 pu�ku SS, trzyma� Alton� w gar�ci.
- Altony nie trzeba by�o pilnowa�. To willowa dzielnica. Mieli�my zwr�con� uwag� na
�r�dmie�cie Hamburga i sektory portowe oraz przemys�owe.
Ju� by�em "im Bilde", jak m�wi� Niemcy, czyli zrozumia�em, o co mu sz�o. 28 SS-
Standarte Stroopa by�a najprawdopodobniej jednostk� interwencyjn� zakwaterowan� w
spokojnej dzielnicy do manewru i uderzenia tam, gdzie zachodzi�a potrzeba. Taki z�y
pies, uwi�zany w�r�d r�, czerwonych dach�w i zielonych okiennic. Spuszczano go w
razie zagro�enia interes�w NSDAP. Samo prze�wiadczenie, �e 28 SS-Standarte stale
czuwa, mog�o wp�ywa� uspokajaj�co na cz�� hamburczyk�w.
Nie b�d�c, jak wi�kszo�� dow�dc�w SS, w rozgardiaszu codziennych akcji
politycznych, Stroop przydzielone mia� inne zadania: by�a to m.in. praca
szkoleniowa. U niego, w Altonie, przeprowadzano kursy, odprawy ideologiczne,
"dyskusje", �wiczenia itp. Tam te� zbudowano o�rodek religijno-germa�ski.
- Nasi uczeni - relacjonowa� Stroop - odkryli ko�o Bardowi-cku resztki drewnianej
budowli pragerma�skiej. Przenie�li�my j� do Altony i zrekonstruowali�my. Ale by�y z
tym k�opoty. Regulaminy
POS�USZNY, SYTY I DOSTOJNY 105
przeciwpo�arowe Hamburga zabrania�y wznoszenia dom�w z materia��w �atwo palnych.
Biurokraci hanzeatyccy zas�aniali si� prawem i nie pozwalali budowa� z drewna.
Musieli�my wyda� fur� pieni�dzy na przeciwogniow� impregnacj� ka�dej belki, deski i
gontu specjalnym p�ynem. Zaanga�owali�my wysoko p�atnych specjalist�w i w ko�cu
zrobiono, co chcieli�my. W pi�knym parku, w�r�d d�b�w, stan�� prehistoryczny
budynek...
- ...b�d�cy wasz� �wi�tyni�?
- Tak. Wyposa�yli�my go w urz�dzenia wzorowane na muzealnych zabytkach germa�skich.
By�a tam sala z ogniskiem i metalowym kot�em na �a�cuchach. W tej sali udzielali�my
�lub�w wed�ug germa�skiego rytua�u, gromadzili�my si�...
- ...na nabo�e�stwa?
- No, nie na nabo�e�stwa, ale na co� w tym rodzaju. Na zebrania, akademie SS-
ma�skie itp.
Schieike s�ucha� z zaciekawieniem, marszcz�c si� coraz bardziej. W ko�cu jego
poczucie gospodarno�ci i oszcz�dzania spowodowa�o wybuch:
- Po jak� choler� - krzykn�� - zbudowali�cie za ci�k� fors� �w pseudozabytkowy
"ko�ci�"?! Impregnacja drzewa kosztowa�a dziesi�� razy wi�cej, ni� postawienie
nowoczesnego budynku! Ludzie ci�ko pracowali, cz�sto za fenigi, a oni tysi�ce desek
i gont�w nasycali kosztownym p�ynem dla w�asnej fantazji. Marnotrawcy, Yerruckte12.
I w celi wybuch�a awantura, po kt�rej Stroop z Schieikem nie rozmawiali ze sob�
chyba przez trzy dni. Wyczu�em, �e Schieike nareszcie poczu� si� samodzielnym
cz�owiekiem. Wyrwa� si�, mo�e na jaki� czas, z przyrodzonego Niemcom uwielbienia
dla rangi generalskiej! To m�g� by� dla Schieikego prze�om.
Stroop zajmuje w Altonie p� du�ej willi. Dysponuje autem. Ma pieni�dze. Jest
od�ywiony. Kucharka �wietnie gotuje. C�reczka ro�nie, ma ju� osiem lat. No, i �ona
rodzi w lutym 1936 roku syna, Olafa.
12 Yerruckte (mem.) - wariaci.
106 ROZMOWY Z KATEM
Stroop radosny i dumny. Ma dow�d, �e jest dobrym reproduktorem. Co prawda ju�
wcze�niej wci�gn�� si� w akcj� Lebensbornu. Ale to zupe�nie co innego mie� syna
"nordyka" o skandynawskim imieniu Olaf, ni� przyczynia� si� do wzrostu SS-owskiego
potomstwa metod� zakonspirowanych praktyk Lebensbornu. Co prawda lebensbornowe
spotkania nape�niaj� dreszczykiem cudzo�o�enia, daj� smak hotelowych "�ajdactw",
zaspokajaj� ci�goty, stwarzaj� mo�no�� oficjalnego, cho� zatajonego, przespania si�
z obiektem biurowego flirtu - ale to nie to, co sp�odzenie syna z w � a s n �
Kathe, na w�asnym �o�u, we w � a s n y m mieszkaniu.
- Czy �ona wiedzia�a, �e pan by� w Lebensbornie?
- Nigdy!
Rok 1936 jest dla Stroopa rokiem ustabilizowanego powodzenia i syto�ci. Nie tylko
zdobywa (on cz�sto u�ywa� tego terminu) syna, ale i w dwa miesi�ce po urodzeniu
Olafa otrzymuje stopie� podpu�kownika (SS-Obersturmbannfuhrera). P�niej wysy�aj� go
na miesi�czny letni kurs jazdy konnej i powo�enia pojazdami konnymi do SS-
Reitschule w Forst, nad Nys� �u�yck�.
Jak wspomnia�em, Stroop by� mi�o�nikiem koni i konnej jazdy. Pobyt w Forst staje
si� dla niego wypoczynkiem, okresem odpr�enia, wspominanym wielokrotnie. Cz�sto
wraca� do tego tematu. Pokazywa� w celi, jak si� kieruje wozem zaprz�onym w sze��
koni. Jak si� toczy �semki, zakr�tasy, wywija i strzela z bata. Wszystko w tempie
zawodniczym. Oczy mia� w�wczas weso�e, twarz zar�owion�, ruchy gimnastyka. Czasem
tak dono�nie krzykn��, niby na tego lewego siwka, co tak niesfornie wy�amywa� si� z
toru, �e stra�nik wi�zienny stuka� w �elazne drzwi celi i ju� w ciszy
obserwowali�my dalej teatrum powo�nicze Stroopa.
Z Hamburga Stroop by� delegowany na kr�tkie kursy j�zyka rosyjskiego do SS-owskiej
centrali w Berlinie. Ju� w�wczas zacz�to go przygotowywa� do przysz�ej akcji na
Wschodzie. Ale Stroop by�
POS�USZNY, SYTY I DOSTOJNY 107
antytalentem j�zykowym i ani w z�b nie zna� rosyjskiego, poza kilkoma
najprymitywniejszymi okre�leniami. Lecz kazali si� uczy�, to si� uczy�.
Jesieni� 1937 Stroop wchodzi w sk�ad wy�szej elity SS-owskiej. Mianuj� go SS-
Standartenfuhrerem (odpowiednik pu�kownika). Znalaz� si� nareszcie w�r�d tzw.
d�bowc�w. Okre�lenie to pochodzi st�d, �e oficerowie SS, poczynaj�c od stopnia SS-
Standartenfuhrera wzwy�, mieli na obu patkach mundurowego ko�nierza dystynkcje z
r�nych kombinacji listk�w d�bu, urozmaiconych czasem kwadratow� gwiazdk�. Jeden
Himmler mia� zastrze�ony dla siebie wianuszek laurowy wok� Eichenlaubu13.
Jest ju� wi�c "d�bowcem". Wskoczy� na ring arystokracji partyjnej. Ca�y czas
dowodzi 28 SS-Standarte w Hamburgu-Altonie. Synek chowa si� dobrze. Renata ro�nie i
stara si� matkowa� Olafowi. Mieszkanie pi�kne. Zmienili jego wyposa�enie.
- Nowe meble - zwierzy� si� raz Stroop - naby�em od niemieckiego kupca, chyba
dalekiego pochodzenia �ydowskiego. Legitymuj�c si� obcym obywatelstwem, bodaj�e
po�udniowoameryka�skim, likwidowa� on w Hamburgu interesy, swoje i zlecone przez
kilku emigrant�w. Moi ludzie pomogli mu co� nieco�. Prosi�, abym kupi� od niego
meble, bo si� bardzo �pieszy�. Kupi�em je do�� tanio i tego samego dnia �w wielki
przedsi�biorca szybko si� zaokr�towa�.
Z zadowoleniem i z dum� opowiada� Stroop w celi o Hamburgu, o przyj�ciach, balach,
rautach. O muzealnych budowlach. O towarzystwie hamburskim, tzn. o kr�lach
stoczniowych, magnatach transportu morskiego, wielkich kupcach wywodz�cych si� z
Hanzy, bankierach, in�ynierach, lekarzach, uczonych, pisarzach itp. Ale przede
wszystkim opisywa� nam przepych i bogactwo miasta. My�l�, �e to mu najbardziej
imponowa�o w Hamburgu i wbi�o si� w pami��. Ten luksus przyj�� w radzie miejskiej,
w zarz�dach sp�ek i koncern�w! Ci heroldowie w strojach hanzeatyckich, otr�biaj�cy
fanfarami przybycie dygnitarzy
Eichenlaub (niem.) - li�cie d�bowe.
108 ROZMOWY Z KATEM
do sal i salon�w ratusza! Owe trunki, owoce, mi�sa, kobiety, stroje, bi�uteria,
auta! Lubi si� te dostoje�stwa i fasady �ycia; a im bardziej koronkowe i kosztowne,
tym "�adniejsze".
Stron� finansow� ma zaspokojon�. �ona wyelegantowana i otoczona brz�cz�c�
wdzi�czno�ci� za urodzenie syna. Wyje�d�aj� do kurort�w. Wiedli oni chyba �ycie
jedwabne, cho� - jak wynika�o z wi�ziennych opowiada� Stroopa - czuli, �e s� na
peryferiach wielkiego �wiata hamburskiego, mimo �e mo�ni i nadaj�cy ton miastu tak
mi�o u�miechaj� si� do Stroop�w. Mi�o, lecz z rezerw�.
A stosunki Stroopa z proletariatem Hamburga? Ma�o o nich opowiada�. Mo�e jego
bezpo�redni kontakt z kr�gami robotniczymi by� s�aby. Na moje zapytanie b�ka�, �e
SS nie mia�a trudno�ci z robotnikami hamburskimi, �e proces nazifikacji przebiega�
pomy�lnie, �e dokerzy, stoczniowcy i marynarze z "rado�ci�" przyjmowali Hitlera
itp., itp.
Gdy raz zagadn��em Stroopa, czy napotyka� kolportowan� w�r�d robotnik�w Hamburga
pras� antyhitlerowsk�, odpowiedzia�:
- Tak, ale to by�y szmugle z zagranicy.
Na temat strajk�w nie okazywa� ch�ci do rozmowy. A gdy spyta�em, czy dow�dcy SS (z
Oberabschnittu-Nordwest w Hamburgu, z Abschnittu-Altona i z poszczeg�lnych
Standarten) mieli jak�� specjaln� ochron�, odpowiedzia�:
- Tak. By�y jednostki SS czuwaj�ce nad naszym bezpiecze�stwem.
- Stale?
- Stale.
- Gdy Hitler przyje�d�a� do Hamburga, to czy mieli�cie du�o roboty z jego ochron�?
- Nie tak zn�w wiele. Robotnicy serdecznie przyjmowali Adolfa Hitlera. Nawet
entuzjastycznie.
- My�l� - odpowiedzia�em - �e pan przesadza. Ale niech mi pan jeszcze powie, czy
robotnicy z poszczeg�lnych zak�ad�w wiedzieli, �e Hitler przyjdzie akurat do nich,
wtedy gdy by�y zaplanowane jego wizyty w fabrykach i stoczniach?
POS�USZNY, SYTY I DOSTOJNY 109
- Niekiedy tak. Ale najcz�ciej nie. Zreszt� i nas wielokrotnie te� zaskakiwano.
Znaj�c projektowan� tras� wizyty Adolfa Hitlera, my�my obsadzali te hale, kt�re
w�dz mia� zwiedza�. Lecz osobista ochrona Fuhrera przewa�nie zmienia�a drog� i
nieraz byli�my w k�opotach.
- Widzi pan, z tego wynika, �e i wam te� Hitler nie wierzy�... wam, swojej
lejbgwardii.
- Nam to na pewno wierzy�, ale czy Hamburgowi m�g� ufa�? - wyrwa�o si� Stroopowi.

VIII. Na czele Block-Standarte

Stroop na jednym zydlu, ja na drugim. Oparci plecami o zielon� �cian� - czytamy.


Nie przeszkadza nam �a�enie Schieikego i stukot drewniak�w o asfalt pod�ogi.
Przyzwyczaili�my si� do tych d�wi�k�w, jak do zegara w rodzinnym domu.
Schieike w�druje regularnie od �ciany do �ciany. Tak kr��y wilk w klatce. Mimo to
cela w bezruchu. Diabelska jednostajno��.
Jednak monotonia nie jest stanem najgorszym. Wi�zie� do�wiadczony wie, �e cho�
pocz�tkowo trudno sobie z ni� poradzi�, to w celi nieraz bywaj� zdarzenia bardziej
przykre. Np., gdy okienko w drzwiach (tzw. judasz) zostanie raptem ods�oni�te.
Potem huk zasuwy, zgrzyt klucza i stra�nik niespodziewanie zabiera (jak w tym
przypadku) Stroopa. Zostajemy we dw�ch - podnieceni. A i Stroop, wychodz�c, mia�
poczerwienia�e uszy i kark.
- Po co go wzi�li? - pyta Schieike.
Dosta� wypiek�w i z hanowerskiej niemczyzny przechodzi na dialekt berli�czyka.
(Urodzi� si� w Nowej Wsi - Nowawes - pod Poczdamem). Ledwo go rozumiem.
- Czy ja wiem. Mo�e nic wa�nego? Sto przypuszcze� kot�owa�o si� nam w g�owach.
Stroop wr�ci� po dwudziestu minutach z przes�uchania �ledczo--s�dowego, jak si�
okaza�o. Ma��owiny mia� ci�gle nakrwione, ale kark mu poblad�. Oszcz�dnie
zrelacjonowa� rozmow� z s�dzi� i co zauwa�y� na korytarzach. P�niej nikt si� nie
odzywa�. Jeden z nas automatycznie zami�t� pod�og�. U�o�yli�my na nowo rzeczy, cho�
to by�o zbyteczne. Wzi��em si� do prania chusteczek. To skuteczna metoda
samouspokojenia, jak muzyka.
NA CZELE BLOCK-STANDARTE 111
Min�o p� godziny. Schieike zacz�� �piewa�. Stroop podchwyci� d�wi�ki, a potem
przeszed� na "O! Du mein Yaterland!". Druga cz�� tej pie�ni, podobno starej i
p�nocnoniemieckiej, jest analogiczna do refrenu popularnego przed II wojn� tanga
Violetta. Stroop nuci�, przymykaj�c oczy. Schieike zas�piony. Ja te� milcza�em.
Stroopowska pie�� przypomnia�a mi urlop z 1938 roku, nad Dniestrem, w
Zaleszczykach. Wtedy r�wnie� by� wrzesie�, pogodny.
Okna kawiarni nad rzek� b�yszcz� w mroku jak rz�d latarenek. Orkiestra gra
Yiolett�. Melodia dobiega wyra�nie. Dziewczyna wt�ruje. Jest ze mn� na �odzi, w
jasnej smudze, wy�cie�aj�cej atrament rzeki od kawiarni do nas. �wiat�a i cienie,
g�osy muzyki, altu i wody, smaki powietrza i poca�unk�w, wo� Dniestru, si� i sk�ry
przygrzanej na pla�y, gdzie w po�udnie le�eli�my na piasku. Dziewczyna mia�a imi�
piosenki: Violetta.
W celi ju� odpr�enie. Za oknem: niebo wczesnej jesieni i �wiergot jask�ek.
- Gdy w Norymberdze prowadzi�em kolumn� sztandarow� w Parteitagu, powietrze by�o
tak klarowne jak dzi� - zacz�� wspomina� Stroop. - Zjazd wielki. Setki tysi�cy!
Delegacje wszystkich kom�rek partyjnych i organizacji. Dow�dztwo NSDAP, rz�d,
armia, go�cie zagraniczni, m�odzie�.
- SS-owc�w du�o? - pytam.
- Wielu, ale nie ze wzgl�d�w ochronnych, tylko wychowawczych. Taki zjazd ma
kolosalne znaczenie. ��czy dow�dztwo z masami. Ka�dy mo�e zobaczy� Adolfa
Hitlera...
- ...paraduj�c w podda�czym marszu - wtr�ci� Schieike zaczepnym tonem.
Spojrzeli na mnie. Potakn��em Schieikemu g�ow�.
- Eh, meine Herren! Mylicie si� w ocenie defiluj�cych - broni�
112 ROZMOWY Z KATEM
Stroop swego stanowiska. - Wszystkim Niemcom, bo wszyscy mieli zaufanie do Adolfa
Hitlera.
- Jawohl, Herr Genera�! - zn�w przerwa� Schieike. - Wszyscy postawili�my na
Hitlera.
- Tak - odpar� Stroop. - Bujd� jest, �e nar�d nie akceptowa� naszych dzia�a�.
Wszystkim Niemcom - ci�gn�� - niezb�dne by�o podparcie duchowe, jakie dawa� marsz
przed wodzem, skrzy�owanie spojrzenia, mistyczny kontakt z Adolfem Hitlerem, fluid,
p�yn�cy z jego postaci, gestu, oczu. Wielko�� i nakaz emanowa�y od Fuhrera, gdy
pozdrawia� nas, co�my mieli szcz�cie defilowa� przed nim.
- Ch�tnie pan je�dzi� na takie zgromadzenia? - pytam.
- Oczywi�cie. To zawsze co� nowego. Przerwa w codziennym ko�owrocie zaj��.
Spotyka�em w Norymberdze znajomych, nawi�zywa�o si� kontakty, por�wnywali�my
wyniki. Zawsze nas radowa�a organizacja zjazdu. Tylko w Niemczech umiej� tak
sprawnie przeprowadza� wielkie imprezy. Naturalnie m�wi� o Trzeciej Rzeszy.
- Chyba w Czwartej b�dzie to samo. Jak pa�ski syn doro�nie, te� zach�y�nie si�
organizacj� zjazd�w - m�wi�.
- Daj Bo�e! - wzdycha Stroop.
- Mieli�cie du�o roboty z przygotowaniami do Parteitagu?
- Nie za bardzo. Nar�d by� przyzwyczajony i do wielkich, i do ma�ych imprez.
Ci�g�o�� i systematyczno�� wbija taki nawyk Ordnun-gu, �e cz�owiek inaczej �y� nie
umie. My�my ju� w Hamburgu wszystko z g�ry wiedzieli. Kiedy, gdzie i jak:
przyjecha�, i�� w Norymberdze na kwatery, nocowa�, je��, odpoczywa�, bawi� si� i
wyjecha�. Na jakim odcinku i w jakiej minucie stan�� na zbi�rce. Taki porz�dek to
rozkosz!
Tu pstrykn�� z zadowolenia palcami.
- Aprowizacja? - pytam.
- Doskona�a. Restauratorzy przygotowali si�. R�wnie� skierowano do Norymberg!
poci�gi zbiorowego �ywienia. Auta-sklepy, auta-bary, auta-piwiarnie sta�y na
ulicach i placach. �adnych k�opot�w z �arciem mimo t�um�w ludzi.
- Jak by�o z t� kolumn� sztandarow�?
- Przed samym Parteitagiem dowiedzia�em si�, �e SS-Reichs-fuhrer...
NA CZELE BLOCK-STANDARTE 113
- ...Himmler?
- Tak. �e Reichsfiihrer Heinrich Himmler nakaza�, abym ja prowadzi� czo�o parady SS
i policji. Fantastyczne wyr�nienie. Czo�o parady to honorowy Block-Standarte.
- Pan szed� pierwszy w SS-owskiej defiladzie?
- Nie. Pierwszy maszerowa� Heinrich Himmler z osobistym sztabem. W odleg�o�ci
kilkudziesi�ciu krok�w -ja. Za mn� prostok�t, blok poczt�w sztandarowych w
szeregach jak struny. Chor��owie, ch�opy wielkie, specjalnie dobrani. Nad nimi
sztandary - chmura czerni, bieli, czerwieni, swastyk i or��w...
Stroop podnieci� si�. Gestykuluje. Nagle zaczyna maszerowa� pruskim krokiem
defiladowym. W celi!!
- Tak, Herr Moczarski! Tak si� sz�o! Parademarch! - krzyczy, wyrzucaj�c nogi niemal
do wysoko�ci nosa.
- A tak trzyma�em szpad� - r�k� wyci�ga w d� i odchyla do przodu. - Ze szpad� ma
si� podczas defilady k�opoty. Mo�na zawadzi� o ziemi�. Ba�em si� kompromitacji! Tak
j� �ciska�em, �e bola�o rami�.
- Mia� pan szpad� SS od Himmlera?
- Tak. Reichsfuhrer przyzna� mi Ehrendegen der SS' - odpowiedzia� z nut�
samochwalstwa. - Pi�knie by�o w Norymberdze. Mundur paradny. D�ugie, b�yszcz�ce
buty. He�m. G�owa do g�ry. Wszyscy �wie�o podstrzy�eni, kr�tko, po prusku. Idziemy
jednym krokiem. Tr�by, piszcza�ki, werble graj�, ot tak!
I zacz�� (przy oknie) bucze� i wybija� rytmy marsza. Stop� uderza� w pod�og�,
imituj�c wielki b�ben. Nadgarstkiem i palcami d�oni stuka� na blacie stolika. W
drugiej r�ce - �y�ka. Wygrywa� ni� po kaloryferach i szybie melodi� cymba��w,
dzwonk�w, talerzy. Pogwizdywa�, tr�bi� wargami, jod�owa� - coraz g�o�niej.
- Herr Genera�! Bitte etwas leiser, da Herr Odd�a�owy kann gucken und uns
Komplikationen tun2 - zaniepokoi� si� Schieike.
' Ehrendegen der SS (niem.) - honorowa szpada SS.
2 Herr Genera�! ... (niem.) - Panie generale! Troch� spokojniej prosz�, bo pan
oddzia�owy mo�e nam uskuteczni� jak�� komplikacj�.
g - Rozmowy z katem
114 ROZMOWY Z KATEM
"Keine Angst, keine Angst! Rosemarie!"3 - od�piewa� w ferworze Stroop, ale �ciszy�
g�os i ju� spokojnie opowiada�:
- Maszerujemy jak machina! Wszystko musi ust�pi�! Wyrzucam z gard�a komend�. Oddaj�
honory szpad�. Adolf Hitler nas pozdrawia salutem ramienia. Niestety, stoi w
samochodzie. Panie! Czy pan sobie wyobra�a, jak by on wspaniale wygl�da� na koniu.
To by�oby pi�kniejsze ni� parady przed Barbaross�, Fritzem Wielkim i Wilhelmem. Ale
nasz Fuhrer - g�os Stroopa poszarza� - nie lubi� koni.
- Dlaczego? - dziwi� si�.
- Nie wiem...
- Eh, tam! Herr Genera� nie wie, a ca�e Niemcy wiedzia�y - t�umaczy� Schieike - �e
nasz wzorowy wegetarianin nie znosi� ko�skiego fetoru i �e go podobno ogier kopn��
w dzieci�stwie. St�d jego niech�� do koni.
Stroop milcza�. Po chwili pytam:
- Dlaczego pan, Herr Stroop, uwa�a, �e odbieranie defilady na rumaku jest takie
pi�kne? I �e Hitler powinien przyjmowa� Parade-marsch nie w aucie, lecz na siodle?
- Bo z poj�ciem wodza ��czy si� ko�.
- Teraz? W epoce motoryzacji? Czy nie lepsza maszyna?
- Mo�e pan ma racj�. Lecz ja bardzo lubi� konie. Ko� to bojowa historia German�w,
natura, ch�opski stan i ziemia�stwo, dowodzenie, szar�a. Pan powienien to dobrze
odczuwa�, bo Polacy s� narodem kawalerzyst�w.
- Byli, Herr Stroop, w ubieg�ych wiekach i cz�ciowo do lat przedwojennych. Ale w
miar� post�pu komunikacyjnego i u nas si� zmieni�o.
- Lecz duch w Polakach jest kawaleryjski - odpar� Stroop. - I to mi si� u was
bardzo podoba, mimo �e z wami walczy�em.
Nie chcia�em dyskutowa� na ten temat, bo bardziej ciekawi� mnie Parteitag. Wi�c
pytam, co si� dalej dzia�o w czasie defilady.
- Min�li�my wodza. Prujemy, jak grzmot, w�r�d zapchanych ulic Norymberg!. Wszystko
udekorowane. T�ok nawet w oknach. S�ysz� od czasu do czasu z t�umu, z balkon�w,
wo�ania: Hej, Stroop! Stroop!
"Keine Angst ..." (niem.) - "Nie b�j si�, nie b�j si�! Rosemarie!"
NA CZELE BLOCK-STANDARTE 115
- Panienki przypomina�y si� panu? - pytam.
- Sk�d�e! - obruszy� si�. - Krzyczeli, bo mnie powszechnie znano.
Podszed� do okna i wpatrywa� si� w skrawek nieba, kt�re by�o - twierdzi� - tak
pi�kne, jak w dzie� jego partyjnego triumfu w Norymberdze. Na pewno pi�kniejsze, bo
tutaj widzieli�my b��kit przez kraty. Stary Sittenpolizist, Schieike, skorzysta� z
okazji i szepn�� mi do ucha, zataczaj�c palcem k�ko na czole:
- Oni wszyscy, ci Partei-Generale4, to takie Kaibskopfy5. Kto go zna� w�wczas w
Norymberdze?!
Stroop odwr�ci� si�. Przedtem zerkn�� w szyb� okienn�, kt�ra zast�powa�a nam
lustro. Przyg�adzi� �lin� w�osy na skroniach i tak wypi�� klatk� piersiow�, �e
guziki wyszarpywa�y si� z dziurek.
- Czy �ona by�a �wiadkiem pa�skiego sukcesu w Norymberdze? - pytam.
- Nie! - szybko odpowiada, zdziwiony. - Przecie� jest dam� i na takich zlotach
nigdy nie bywa�a.
- Parteitag zbyt dla niej m�cz�cy?
- Nie za bardzo. W Norymberdze zjawia�o si� wiele zwariowanych bab. Ale sama
ho�ota. Kulturalne kobiety nie przyje�d�a�y na ten t�ok, �cisk, chlanie piwa i
sznapsa oraz powszechne poufalenie si�. Meine Frau by�a �on� SS-Standartenfuhrera i
podobne hece nie dla niej!
- Hece? Przed chwil� m�wi� pan z entuzjazmem o marszu przed Hitlerem.
- Nie zna pan naszych stosunk�w i dlatego si� pan dziwi. Parteitag mia� dwie
powa�ne imprezy: Parademarsch i posiedzenia kongresowe. Obie o charakterze m�skim i
polityczno-wojskowym. Po co tam kobiety? Reszta zjazdu to �wi�to ludowe, co� w
rodzaju jarmarku czy odpustu. A moja �ona ani �adna z �on dow�dc�w partii, SS i
armii, nie chodzi�y na jarmarki.
- �ona nie bra�a udzia�u w zgromadzeniach NSDAP?
- W masowych? Nie. Nigdy bym na to nie pozwoli�.
4 Partei-Generale (niem.) - partyjni genera�owie, dostojnicy partyjni.
5 Kaibskopf (niem.) - ciel�ca g�owa.
116 ROZMOWY Z KATEM
- A gdzie si� spotyka�a z �onami pa�skich koleg�w, z cz�onkiniami partii?
- W salonach!
Oczy Schieikego spotka�y si� z moimi, a Stroop m�wi� dalej:
- S�oneczny wrzesie� zawsze przypomina mi to jedno z najpi�kniejszych zdarze�...
Kolory sztandar�w i mundur Fuhrera... Wielokrotne "Heil-Sieg", a jeden
Paradeschritt6. Ten huk b�bni mi w uszach. By� sam� si��. M�j Block-Standarte...
Zamy�li� si�. A za oknem pieniste ob�oczki. Cisza w celi. Nagle Stroop za�piewa�:
"Denn heute geh�rt uns Deutschland, und morgen die ganze Welt!"7
Pr�bowa�em zagadywa� Stroopa o polityczn� stron� Parteitagu, o obyczajow�,
socjologiczn� itp. Ale nigdy nie dosta�em odpowiedzi. On nic, tylko: Marsz, marsz!
Parademarsch! Flihrer, si�a, zwarto��, porz�dek.
S�owa, �e w Norymberdze wszystko, poza Herbstparade i kongresem NSDAP, by�o
jarmarkiem i zjazdem ho�oty, ubod�y Schieikego. Gdy zabrano Stroopa na spacer,
Schieike zacz�� si� wywn�trza�:
- Patrz pan! Jaki arystokrata. "Genera�". Wszystko, co poza nim, by�o ho�ot�. A
ci�ary najwi�ksze kto ponosi� i na froncie masami gin��? S�ysza�e� pan - ci�gn��
coraz w�cieklej szy - moj� star� i wszystkie p�niejsze Blitzmadel8 nazwa� ho�ot�.
On, co z knechta sta� si� kuczerem i wdrapa� si� na w�z, kt�ry�my ci�gn�li, a oni
nas poganiali.
- Co pana tak wzi�o, panie Schieike?
- Bo ja dzisiaj co� nieco� wiem. By�em kiedy� socjaldemokrat�, p�ki nas nie
wcielili si�� do NSDAP.
6 Paradeschritt (niem.) - krok defiladowy.
7 "Denn heute ..." (niem.) - "Bo dzisiaj nasze s� Niemcy, a jutro ca�y �wiat"!,
s�owa z hymnu narodowego Deutschland, Deutschland ilber alles.
8 Blitzmadel - zmilitaryzowane kobiece oddzia�y niemieckiej pomocniczej s�u�by
��czno�ci. Na ich mundurach widnia� znak b�yskawicy (Blitz), st�d nazwa
"b�yskawiczne dziewczyny', insynuuj�ca �atwo�� nawi�zywania stosunk�w z m�czyznami.
Taki tytu� nosi te� jedna z ksi��ek Hansa Hellmuta Kirsta {B�yskawiczne dziewczyny.
Wydawnictwo Bellona, Warszawa 1990).
- Si��?
- Si�� fizyczn� to nie. Ale postawiono nas w przymusowej sytuacji: albo z nami,
albo won z policji! Nie posiada�em innego zawodu! Gdybym chocia� burdel m�g�
otworzy�. Ale mnie, jako Sittenpolizistowi, nie wolno by�o tego zrobi�. Na sklep
brak�o pieni�dzy. Rodzina biedna. Mia�em �on�, syna i d�ugoletnie sp�aty w
socjaldemokratycznej sp�dzielni mieszkaniowej.
- Lecz nie wszyscy �atwo si� poddali.
- Wielu takich by�o?! A poza tym, co ja mog�, �e Mutti nie urodzi�a mnie na
bohatera? My nie jeste�my zdolni do oporu wobec legalnej w�adzy. W�adza jest
�wi�ta.
- Ka�da?
- Oczywi�cie. Ka�da.
- Dlaczego pan to wszystko m�wi, gdy nie ma Stroopa?
- Ma ci�k� spraw�. A ponadto, czy pan chce k��tni? I tak dobrze, �e szczerze w celi
gadamy.
- A pan, Herr Schieike, bywa� na Parteitagach?
- By�em dwa czy trzy razy.
- Tak�e pan maszerowa�?
- Nie... No! Powiem panu, co robi�em. Przecie� by�em urz�dnikiem policji
kryminalnej, w cywilu. Wi�c kazali mi obserwowa�.
- Kogo? Z�odziejaszk�w?
- Nie.
- Homoseksualist�w?
- Te� nie... No, kazali obserwowa� innych ludzi... Takich tam... Kazali raportowa�,
co m�wi� wskazani do obserwacji oraz t�um, jak reaguj�, jakie s� nastroje od kuchni
itd.
- Ca�y czas pan obserwowa�?
- Sk�d�e? Wieczorami fest hulali�my. Panie! Zabawa by�a prima. Piwo. Sznaps. �piew.
Ta�ce. Nieraz ca�� noc przebradzia�yli�my.
- Lorelaje? - u�miechn��em si�.
- Co mia�y nie by�? By�y. Moja stara pozosta�a w Hanowerze, wi�c Blond-Yenus szybko
si� znalaz�a. Blond-Yenus mit Flaumfedern9. Kilka dni ci�ga�em si� za ni�.
9 Blond-Venus mit Flaumfedern (niem ) - Blond Wenus ze �liwkowymi resorami
118 ROZMOWY Z KATEM
- Ale z pana dobry ogier - rzek�em.
- Oh! - westchn��. - By�em kiedy�, by�em... "Es geht alles voruber, es geht alles
vorbei!..." 10 Dzisiaj tylko wr�ci� do domu.
Pomarkotnia�. Ale, z natury pogodny, nie wytrzyma� d�ugo w melancholii i zacz��
deklamowa� wierszyk: "Frau Grafin hatte einen Lokat, der hatte nur ein einziges Ei"
n.
Nagle drzwi otwarto i wr�ci� Stroop.
- Wiecie co, panowie - rzek� od progu. - Zn�w widzia�em na spacerze t� szykork� z
klasa biustem.
10 "Es geht alles ..." (niem.) - "wszystko przechodzi, wszystko przemija". n "Frau
Grafm hatte einer Lokai..." (niem.) - "Pani hrabina mia�a lokaja, a ten mia� tylko
jedno, jedyne jajko".

IX. Dachau, willa Benesza, wanna Churchilla

Nieraz w ma�ych celach rodz� si� du�e napi�cia. Wzajemne oddzia�ywanie jest tak
intensywne, �e gdy wi�zie� (nawet to ukrywaj�c) prze�ywa wzloty czy upadki -
pozostali natychmiast reaguj� k��tniami, depresj�, smutkiem lub eufori�.
W tym dniu dogryzali�my sobie ze zdenerwowania i Stroop, wyprowadzony z r�wnowagi
brakiem papieru klozetowego, por�wna� wi�zienie z obozem koncentracyjnym.
- W Konzentrationslager Dachau - m�wi� - ka�demu zapewniono szczoteczk� do z�b�w,
myd�o, papier klozetowy... Cholera mnie wzi�a:
- Bajki pan opowiada! I to w 1949 roku, gdy ju� prawie wszystko wiadomo o waszych
zbrodniach obozowych. Jak mo�na por�wnywa� kacety z powojennymi wi�zieniami?!
- Idzie o lata przed drug� wojn�, Herr Moczarski. Sam widzia�em w Dachau na p�kach
wi�ni�w szczoteczki do z�b�w, r�wno u�o�one i papier higieniczny w ust�pach.
- W jakim charakterze pan tam by�? Czy czasami...
- W takich oddzia�ach SS nigdy nie s�u�y�em - przerywa po�piesznie. -
Odkomenderowano mnie z Hamburga do SS--Fiihrerschule' M-D...
- M-D? Co to znaczy?
- Munchen-Dachau.
- Dlaczego dwie nazwy?
- Bo SS-Fuhrerschule umieszczono w Dachau, niedaleko
SS-Fuhrerschule (niem.) - szko�a oficerska SS.
120 ROZMOWY Z KATEM
Monachium. Jako Standartenfuhrer zosta�em tam wys�any na trzeci z kolei kurs
szkoleniowy, w styczniu i lutym 1938 roku. Trwa� sze�� tygodni. W szkole pozna�em
organizacj� i urz�dzenia obozu, ulokowanego w tej samej miejscowo�ci. Raz
z�o�yli�my wizyt� komendantowi Lagru. Wtedy widzia�em szczoteczki i papier do
podcierania.
- To ob�z by� dla was pomoc� warsztatow�, warsztatem wzorcowym?
- Nie! Program wyszkolenia nie obejmowa� tych temat�w.
- G�ra uzna�a, �e pan musi wy szlifowa� wiedz� nacjonal--socjalistyczn� i wys�ano
pana na wy�sze kursy? - ci�gn� kwesti�.
- Chyba tak. Nale�a�o si� troch� pouczy� i przygotowa� do odpowiedzialniej szych
zada�. Flihrerschule do tego si� nadawa�a. Odseparowanie, nastr�j klasztorny...
- ...i koszarowy - podchwytuj�.
- Panu idzie o dyscyplin�? Racja! Trzymali nas kr�tko. S�u�y�em za kajzera w
pruskim wojsku, gdzie uczono �elaznej karno�ci. Ale dryl, pos�usze�stwo i wpajanie
porz�dku sta�o w szkole SS o wiele wy�ej ni� w armii fryderycja�sko-wilhelmowskiej.
Takie wychowanie jest najlepsze.
- Lecz chyba szkolny re�im za bardzo niwelowa� was psychicznie?
- Czy to co z�ego? W ujednoliceniu pomaga�o umundurowanie �wiczebne, bez
dystynkcji. M.in. dzi�ki temu panowa�o w�r�d elew�w braterstwo.
- Dawali ostro w ko��, to trzymali�cie sztam�. Ale, wracaj�c do szko�y, na czym
polega�y zaj�cia?
- Ka�d� minut� wype�niano. Program k�ad� nacisk na sprawno�� fizyczn�, wychowanie
polityczne, umiej�tno�� luhrerowania i wiedz� organizacyjno-biurow� SS. Wszystko w
stopniu najwy�szym.
- Chyba z wyj�tkiem sprawno�ci fizycznej, bo nie byli�cie m�odzie�cami. Wiele pan
mia� wtedy lat?
- Czterdzie�ci dwa i p�. Ich war damals2 ein "sztary byk", jak m�wi� Polacy.
- Najm�odszy pan nie by�... Czego od was wymagano w kwestiach ideologicznych?
Ich war damals... (mem.) - By�em w�wczas.
DACHAU, WILLA BENESZA I WANNA CHURCHILLA 121
- Wielu przedmiot�w uczyli�my si� i przypominali. Ale g��wnie sz�o o gruntown�
znajomo�� Mein Kampfu3, Mitu XX wieku Rosen-berga4 oraz dzie�a o rasach i o
bauerstandzie Waltera Darre5. Wyk�ady i seminaria obejmowa�y m.in. biografi� Adolfa
Hitlera, doktryn� narodowosocjalistyczn�, poszerzony kurs historii NSDAP oraz
teori�
rasizmu.
Stroop zna� si� (w rozumieniu hitlerowskim) na rasach. W kilka dni po moim
przybyciu do celi powiedzia�:
- Pan jest "dynaria".
I zacz�� analizowa� moje cechy antropologiczne. Widz�, �e jest SS-owskim
specjalist� do spraw rasowych. Pytam o elementy typu dynarskiego. Stroop ch�tnie
t�umaczy. Si�ga do ksi��ek (przypominam, �e mia� ich w celi oko�o 180), pokazuje
ilustracje, uczy rozpoznawania poszczeg�lnych ras, grup, rodzaj�w, odchyle� od
normy itp. Na ka�dego cz�owieka, pos�g czy wizerunek patrzy z punktu widzenia
rasy ,,nordyckiej".
Jego idea�em by� cz�owiek wysoki, smuk�y, jasny, d�ugog�owy, o w�skim czole. I bez
w�os�w na sk�rze, z wyj�tkiem g�owy, pach i narz�d�w p�ciowych. Stroop troch�
odbiega� od tego wzorca.
- Czo�o mam za szerokie - wyzna� pod koniec naszego wsp�lnego kiblowania. - Kto� z
moich przodk�w musia� dogoni� nieca�kowit� "nordyczk�".
- Czy to nie wszystko jedno? - pyta Schieike.
- Absolutnie nie!
Stroop chcia�, jak wywnioskowa�em z opowiada� i z zachowania si� w wi�zieniu,
koniecznie wygl�da� na stuprocentowego "nordyka",
3 Wydanie pierwsze Mein Kampf (Moja walka) Adolfa Hitlera w dw�ch tomach
opublikowano w latach 1925-1927. Do 1942 r. ��czny nak�ad wszystkich wyda� si�gn��
8 milion�w egzemplarzy.
4 Alfred Rosenberg, Der Mythus des 20. Jahrhunderts (Mit XX wieku), pierwsze
wydanie w 1930 r. Ksi��ka pot�piona przez Ko�ci�.
5 Walter Richard Darre, Bauerntum als Lebensquelle der nordischen Rasse {Ch�opstwo
jako �r�d�o �ycia rasy nordyckiej).
122 ROZMOWY Z KATEM
do czego predestynowa�y go: niebieskawe oczy z zielonymi refleksami, ciemnoblond
w�osy, wzrost i asteniczna budowa cia�a. Ale przeszkadza�o: zbyt szerokie, wed�ug
niego, czo�o. �eby dosi�gn�� idea�u, strzyg� si� nad uszami mo�liwie kr�tko, a gdy
tam mu w�osy odros�y, przyg�adza� je �lin�. Przywyk� do tych gest�w. Cz�sto zwil�a�
wargami palec i dotyka� skroni. Potem przygl�da� si� w "lustrze" - szybie okna
otwartego do wewn�trz celi - i spacerowa� wojskowym krokiem, wachluj�c ramionami,
spreparowany na w�skoczo�ego.
Je�li idzie o "nordyckie" cia�o, Stroop by� inaczej podfabrykowany - na sta�e.
Kt�rego� dnia, w k�pieli, zauwa�y�em na �r�dpiersiu Stroopa liczne punkciki - �lady
po sztucznie usuni�tych w�osach. Sk�r� mia� na og� s�abo zaro�ni�t�, ale chcia� si�
pozby� wszystkich "ma�pich futer".
Stroop wierzy� w hitlerowsk� teori� ras, w przyrodzon� "wy�szo�� krwi germa�skiej".
Pierwsze nas�czenie odebra�, jak wspomnia�em, z ksi��ek Frau Doktor Ludendorff.
Potem wr�s� w nauki partyjnych fachman�w i w praktyki Himmlera.
- Heinrich Himmler - powtarza� nieraz w celi - by� jednym z najlepszych znawc�w
ras. Poza g��bokimi wiadomo�ciami posiada� tw�rcz� intuicj� i odwag� poszukiwa�
naukowych. Wys�a� m.in. grup� specjalist�w z SS do Tybetu.
- W celach szpiegowskich? - wtr�ci�em.
- Sk�d�e?! Tylko do bada� antropologiczno-rasowych i j�zyko-wo-runicznych.
Rozmawia�em z uczestnikami ekspedycji. Opowiadali, �e Dalaj-Lama po raz pierwszy w
�yciu pozwoli� si� wtenczas fotografowa� w swojej komnacie. W�a�nie Niemcom! I
niech pan sobie wyobrazi, �e wszystkie klatki filmu, na kt�rych mia� by� Dalaj-
Lama, zosta�y prze�wietlone si�� jego oczu czy jakich� nieznanych zmys��w.
S�siednie klatki uda�y si� i zrobiono z nich odbitki. Ale te z Dalaj-
DACHAU, WILLA BENESZA I WANNA CHURCHILLA 123
-Lam� Tybeta�czycy zniszczyli w niewyt�umaczony spos�b, bez dotykania. Wracaj�c do
Heinricha Himmlera, to on by� naprawd� opok� nauki o rasach...
Z wi�ziennych dyskusji i zwierze� na tematy rasowe wyrobi�em sobie opini�, �e
Himmler obdarza� Stroopa poparciem nie tylko za zas�ugi w Lippe i za pos�usze�stwo,
ale chyba i dlatego, �e byli jak bli�niacy - ze stemplem ,,nauki runicznej" i wiary
w "arystokratyzm krwi nordyckiej". Lecz Himmler by� majstrem, a Stroop - podmaj-
strzym, a mo�e tylko czeladnikiem.
Co najmniej trzy czwarte czasu szkolnego w Dachau poch�ania�y - wed�ug Stroopa -
kwestie nie intelektualne, lecz formalno-organizacyjne. �wiczono tam i zwracano
szczeg�ln� uwag� na postaw� w sensie fizycznym (si�a zewn�trzna i elegancja), na
pedantyczn� czysto��, zachowanie si� w s�u�bie S S i w czasie zebra� towarzyskich,
na s�ownictwo rozkazodawcze, stosunek do prze�o�onych i koleg�w, na umiej�tno��
panowania nad szeregami SS-ma�skimi, terenoznawstwo, sport itp.
- SS-Flihrerschule doskonali�a nas tak�e - m�wi� Stroop - w praktyce kancelaryjnej.
�wiczyli�my pisanie, sk�adni�, gramatyk� (ich trzeba by�o tego doucza�?! - KM) oraz
s�ownictwo specjalistyczne, korespondencj�, zarz�dzanie urz�dem, gospodarzenie
przedsi�biorstwem SS itp. Badano i rozwijano drog� dyskusji i �wicze� - ci�gn�� -
pewne cechy naszego charakteru. Ale przede wszystkim sz�o o zdyscyplinowanie
partyjne.
- O �lepe pos�usze�stwo starszemu rang�.
- Nie o �lepe, ale o lojalne! Poza tym pomija pan inn� stron� zagadnienia,
mianowicie zdolno�� trzymania podw�adnych w dystansie, "za mord�", jak m�wi�
Polacy. Tego nauczano w SS-Flihrerschule. Kierownictwo dba�o r�wnie� o nasz�
geistige Frische6, o Wille7, i o opanowanie strachu oraz takich s�abo�ci, jak
lito�� i wsp�czucie.
6 Geistige Frische (niem.) - m�odo�� ducha, �wie�o�� ideologiczna.
7 Wille (niem.) - wola.
124 ROZMOWY Z KATEM
- Lito�� i wsp�czucie s� szkodliwe?
- W wojsku, polityce i �yciu publicznym, na pewno tak! - stwierdzi� tonem
granicz�cym z pych�.
- A konieczno�� post�powania moralnego?
- Nakazem dzia�a� patriotycznych, narodowych, jest s k u t e -c z n o � �, a nie
tak zwana moralno�� - wyrecytowa� jednym tchem.
- Wi�c nie uznaje pan mi�o�ci bli�niego i uczu� samaryta�skich?
- Uznaj�, ale tylko wobec Niemc�w, kt�rzy budowali z nami Rzesz� Adolfa Hitlera!
Z Dachau wr�ci� Stroop do Hamburga jako dyplomowany cz�onek grupy przyw�dczej SS.
Jego dyplom mia� form� Beurteilungu8 i zawiera� nast�puj�ce opinie: "rzetelny,
�o�nierski, surowy", "zdecydowanie silna wola", "bojowe i idealistyczne pojmowanie
�ycia, pozwalaj�ce sprosta� ka�dej sytuacji", "�ywotna pilno�� w dziedzinie
�wiatopogl�dowej", "porz�dny nacjonal-socjalista"9. Je�li idzie o poziom
intelektualny, Stroop zosta� w Dachau tak oceniony: "Potrafi�, mimo skromnego
wykszta�cenia szkolnego, sam przyswoi� sobie du�o wiadomo�ci"10. Wreszcie pisz�
tam: "Dzi�ki niestrudzonej operatywno�ci oraz sprawno�ci w wygl�dzie i w postawie
b�dzie w ka�dej sytuacji na w�a�ciwym poziomie11 (podkre�lenie moje - KM).
8 Beurteilung (niem.) - �wiadectwo opiniodawcze. Fotokopia w zbiorach G��wnej
Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Warszawie [obecnie: G��wna Komisja Badania
Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu - Instytut Pami�ci Narodowej] - przyp. aut.
9 "Ehriich, soldatisch, straff", "ausgepragte Willensnatur", "kampfrische, idealis-
tische Lebensauffassung, die allen Lagen gerecht wird", "rege Fleiss in den weltan-
schaulichen Gebieten", "anstandiger Nationalsozialist" - przyp. aut.
10 "Hat sich uber seine einfache Schulbildung hinaus ein gutes Wissen selbst
angeeignet" - przyp. aut.
n ,,Durch seine unermudliche Einsatzbereitschaft und Gewandheit in From und Haltung
wird er jeder Lag� sich gewachsen zeigen" - przyp. aut.
Wkr�tce po powrocie Stroopa z Dachau do Hamburga - Hitler zagarnia Austri� i
wprowadza Niemc�w w nacjonalistyczn� ekstaz�.
- Ca�y nar�d szala� z rado�ci. Popi�em sobie, co rzadko mnie si� przytrafia�o -
powiedzia� w celi Stroop. - Zala�em si� w pech�!
- Czym pan najch�tniej sp�ukiwa� gard�o? - zagaduj�. - Piwem, winem czy w�dk�?
- Wszystkim. Nie nale�� do �adnej z alkoholowych grup moich rodak�w. Ani do Wein-
Deutsch�w, ani do Schnaps-Deutsch�w, ani do Bier-Deutsch�w. W m�odo�ci pi�em
przewa�nie wino, bo Lippe le�y 150 km od Renu, oraz piwo. Produkujemy w Detmoldzie
od setek lat wy�mienite Bier vom Faikenkrug. Nie gardzi�em sznapsem, nawet go
lubi�em, szczeg�lnie od pierwszej wojny. Jestem nowoczesny Niemiec. Wszystkie
napoje alkoholowe ch�tnie pija�em, ale w m i a r �!
- W piciu musi by� Ordnung?
- Tak jest!
Zdarzenia roku 1938 podnieca�y Stroopa nie tylko przez sukces austriacki.
Wci�gni�to go bowiem do tajnych przygotowa� w Sudeten-landzie i Egerlandzie
(powtarzam za Stroopem niemieckie nazwy tych teren�w)12. Wkr�tce po "studiach" w
Dachau opracowuje szczeg�y planu zorganizowania XXXVII SS-Abschnittu w mie�cie
obcego pa�stwa - Czechos�owacji, w Libercu, kt�ry Niemcy przechrzcili na
Reichenberg. Zaczyna interesowa� si� problematyk� czechos�owack�, pr�buje czyta�
opracowania dostarczone przez central� S S.
- Co� nieco� nauczy�em si� z tych profesorskich kompendi�w przesy�anych z Berlina -
opowiada� Stroop. - Ale (z braku czasu) przestudiowa�em tylko mapy i listy
podejrzanych na moich przysz�ych terenach.
12 Sudetenland, Egerland - niemieckie nazwy przygranicznych obszar�w Czecho-
towacji, zamieszkanych r�wnie� przez mniejszo�� niemieck�. Eger - niemiecka nazwa
niasta Cheb.
126 ROZMOWY Z KATEM
- Podejrzani to kryminali�ci?
- Nie. �ywio��w przest�pczych by�o tam niedu�o. Sz�o o �yd�w, marksist�w rozmaitej
ma�ci oraz o cz�onk�w wielkiej dywersji, o czesk� pi�t� kolumn�, kt�ra w
Sudetenlandzie operowa�a jeszcze za czas�w Austrii, atakuj�c niemiecki stan
posiadania.
- Przecie� Czechy wraz z terytoriami sudeckimi s� od wiek�w obszarami s�owia�skimi.
- Sk�d�e? - oburzy� si�. - Sudetenland i Egerland stanowi�y od tysi�cy lat
pragerma�skie ziemie. Wi�kszo�� Czech�w pochodzi z jakiej� mieszaniny germa�sko-
celtyckiej, a nie z plemion s�owia�skich.
I, jak nieraz bywa�o w celi, Stroop wyg�osi� "referat" oparty na hitlerowskiej
Geschichte des deutschen Volkes n. S�ucha�em cierpliwie. Gdy wy�adowa� akumulator
"wiedzy", spyta�em:
- No, dobrze, dobrze! Ale niech pan powie, dlaczego Czesi, ci rzekomo nie-
S�owianie, m�wi� s�owia�skim j�zykiem?
- Bo ich podbi�y i zasymilowa�y, cz�ciowo wyrzynaj�c, plemiona s�owia�skie, kt�re z
Azji �rodkowej przyw�drowa�y po�udniow� odnog� swej ekspansji na Europ� -
odpowiedzia� bojowo.
Tego dnia opanowa� mnie rzadko osi�galny stan zerowych napi�� emocjonalnych, o
kt�rych Leopold Staff pisze: "Nie czuj� si� szcz�liwy ani nieszcz�liwy. Jestem
czym� poza wszystkim, acz tkwi� w �wiata �onie" 14. Oboj�tnie reagowa�em wi�c na
opinie i tony Stroopa, dzi� impulsywnego. Ale westchn��em: Och! Mensch Meier15.
Schieike w �miech, a Stroop przesta� u�wiadamia�.
W jaki� czas potem Stroop che�pliwie i z wigorem podkre�la�, �e wojna rozpocz�a si�
dla niego we wrze�niu 1938 roku.
- Opu�ci�em wtedy dom i od tego czasu moje �ycie rodzinne by�o samotno�ci� albo
koczowaniem z �on� i dzie�mi. W okresie Monachium zmobilizowano mnie do akcji
sudeckiej. Wraz z osobistym sztabem...
13 Geschichte ... (niem.) - Historia narodu niemieckiego.
14 Leopold Staff, Wiecz�r, z tomu �ab�d� i lira (1914).
15 Mensch Meier (niem.) - naiwny cz�owiek; okre�lenie ironiczno-�artobliwe.
DACHAU, WILLA BENESZA I WANNA CHURCHILLA 127
- Czy z hamburskiej 28 SS-Standarte?
- Nie. Pu�kiem hamburskim SS ju� od powrotu z Dachau praktycznie si� nie
zajmowa�em. Ten kilkuosobowy sztab, jako kom�rka specjalna, mia� pod moim
dow�dztwem, po wej�ciu naszej armii do Sudet�w i Czeskiego Lasu, jak najszybciej
zorganizowa� odcinek SS w Reichenbergu.
- W Libercu - sprostowa�em.
- Nie, panie, to miasto nazywa�o si� zawsze Reichenberg, tylko Czesi zeslawizowali
je na Liberec.
- Herr Stroop, pan si� myli. Lecz je�eli nie chce si� pan zgodzi� z historyczn�
prawid�owo�ci� miana Liberec, to niech pan uzna si��, kt�ra pozwala dzisiaj Czechom
nazywa� miasto, jak chc�, oraz wymaga�, aby inni respektowali ich nomenklatur�
geograficzn� - powiedzia�em do�� ostro.
Stroop chwil� pomy�la�, przymkn�� oczy i, otwieraj�c je, odpowiedzia�:
- Przekona� mnie pan. Oni zwyci�yli. Oni maj� racj�!
- No!... Wi�c od wrze�nia 1938 czeka� pan nad granic� niemiec-ko-czesk�, aby
zorganizowa� SS w Libercu.
- Tak. Ca�y czas by�em w pogotowiu bojowym i w kontakcie z lud�mi Henieina16.
Czekali�my tylko na rozkaz z Berlina, aby wkroczy� do Sudet�w. Kilka razy
mieli�my...
- ...wtargn�� do Czech...
- Mo�e pan to nazwa� wtargni�ciem... I zawsze w ostatniej chwili nas odwo�ywano.
Niech pan sobie wyobrazi, �e (aby osi�gn�� ten Liberec) wjecha�em na teren Sudet�w
kilkana�cie godzin przed oficjalnym wkroczeniem naszej armii. Pomy�ka zrozumia�a. W
czasie obrad Hitlera z Mussolinim, Chamberlainem i Daladierem panowa� z obu stron
granicy ba�agan, szczeg�lnie u Czech�w. Ich spoisto�� rozkrusza�a si� od ko�ca
sierpnia. W nocy z 30 wrze�nia na l pa�dziernika 1938 przejechali�my granic� autem.
Droga trzeciorz�dna. Wsie u�pione. Nawet nie spostrzeg�em linii dziel�cej oba
pa�stwa. Krajobraz
16 Konrad Heniein (1898-1945), za�o�yciel i przyw�dca Partii Niemc�w Sudeckich
(SdP), potem gauleiter NSDAP na terenie Sudet�w. Aresztowany przez aliant�w,
pope�ni� samob�jstwo.
128 ROZMOWY Z KATEM
i domy takie same. Ani �ladu �o�nierzy �SR lub celnik�w. Po kilkunastu kilometrach,
w sadzie, przy p�ocie, cienie dw�ch postaci. To nasi, henieinowcy, z grup
konspiracyjno-wojskowych. Informuj�, �e wkroczenie wojsk genera�a von Loeba do
Sudet�w ustalono na ten�e sam dzie�, l pa�dziernika, lecz dopiero o godzinie 13-tej
czy 14-tej. Mieli radiow� wiadomo��. Zalecaj� ucieka�. Co prawda w�adze czeskie
ewakuuj� si�, ale mog� nas jeszcze rozwali�. Szybko wycofali�my si�. Ponownie
wkroczyli�my w kilkana�cie godzin potem.
- Mia� pan stracha w tej nieudanej nocnej podr�y?
- Pewno! To nie przelewki. W dodatku "ciemno, zimno i do domu daleko".
- Poza tym, nie mia� pan bezpo�redniego oparcia w wi�kszej grupie w�asnej. A walka
w pojedynk�, czy w kilku, nie jest najprzyjemniejsza.
- Tak. Wol� chodzi� w oddziale.
- Jak si� traci poczucie uzbrojonej wsp�lnoty, na obcym terenie, cz�owiek gubi si�.
Niemcy nie lubi� walki w lesie. Czujecie si� wtedy nieswojo.
- My boimy si�? Nigdy!
- Bez przesady! Niemcy, o ile wiem, mieli na og� trudno�ci z lasem w czasie wojny.
Prawda, Herr Schieike?
- Tak, tak - odpowiedzia� berli�skim akcentem hanowerczyk. - Co prawda, to prawda.
Na ka�dy le�ny oddzia� partyzancki przeznaczali�my w Generalnej Guberni
kilkakrotnie wi�ksze od waszych si�y. I przed zapadni�ciem zmroku wycofywali�my si�
z lasu na now� postaw� wyj�ciow�.
- Sk�d pan wie? Przecie� ca�� wojn� sp�dzi� pan wygodnie w Krakowie, w kancelarii
Bierkampa17 - ironizowa� Stroop.
- Ca�e szcz�cie. Przynajmniej nikogo nie zabi�em! - odgryz� si� Schieike. - A stan
faktyczny znam od m�odszych koleg�w oraz z raport�w segregowanych w krakowskim
archiwum. My, Niemcy, do takiej partyzancko-nocnej roboty nie bardzo si� nadajemy.
Ale i nie lubimy chodzi� z go�ymi r�kami na zdobycie broni. Jak poniekt�rzy.
17 SS-Brigadefuhrer dr Walter Bierkamp, Dow�dca Policji Bezpiecze�stwa i S�u�by
Bezpiecze�stwa (BdS, Befehishaber der Sicherheitspolizei und des Sicherheitsdienst)
w Generalnym Gubernatorstwie od lipca 1943 do stycznia 1945 r. z siedzib� w
Krakowie.
Stroop nie zagrza� d�ugo miejsca w Libercu. Co� nieco� pocz�� montowa� przy XXXVII
Abschnittcie SS, lecz wkr�tce znalaz� si� na wa�niejszej funkcji i w luksusowym
uzdrowisku. Zostaje organizatorem oraz p.o. dow�dcy ("mit dem Flihrung beauftragt")
XXXVIII SS-
-Abschnittu w Karlovych Yarach. Ma stanowisko. Rz�dzi i wygodnie �yje w s�ynnym
kurorcie.
Po wst�pnych k�opotach (l�k przed ewentualnym podziemiem czeskim) zaczyna si� czu�
jak feuda�. Zajmuje letni� rezydencj� prezydenta Benesza18 na lokal dow�dztwa SS.
Sam rekwiruje poblisk� will� Czecha, kt�remu uda�o si� wyjecha� za granic�. Do
luksusowo urz�dzonego mieszkania sprowadza rodzin�.
- C�rk� zaraz umie�ci�em w szkole w Karisbadzie - opowiada�.
- Renat� mia�a w�wczas dziesi�� i p� lat. Posz�a o jedn� klas� wy�ej, ni� nale�a�o.
- Przeskoczy�a jedn� klas�? W jaki spos�b m�g� pan to zrobi�?
- pyta Schieike.
- W niemieckich szko�ach Sudetenlandu uczniowie byli w pa�dzierniku 1938 roku na
ni�szym poziomie ni� w Rzeszy. A Renat� chodzi�a przedtem do pierwszorz�dnej szko�y
hamburskiej i dobrze uczy�a si�. W Kars�badzie poznali si� na jej umiej�tno�ciach.
Dyrekcja sama przesun�a Renat� do wy�szej klasy.
- Dyrekcja liczy�a si� z panem, wa�nym szefem SS. Przecie� od razu chyba
pokazali�my tam siln� r�k� - odpowiada Schieike.
- Pan my�li, �e c�rka przeskoczy�a klas� przez protekcj�? - zaperzy� si� Stroop.
- Tak! - przy��czy�em si� do Schieikego. - Nie wyobra�am sobie, aby jakikolwiek
dyrektor szko�y przyj��, bez rozkazu lub presji, ucznia z innej uczelni do klasy
wy�szej, ni� nale�y. Ale czego si� nie robi dla kolonialnego gubernatora Karlovych
Yar�w!
- Sudety koloni�? - czuj� w g�osie Stroopa w�ciek�o��. M�wi jednak spokojnie, nawet
lodowato: - Pan �artuje, Herr Moczarski.
18 Edward Benesz (1884-1948), prezydent Czechos�owacji w latach 1935-1938 11940-
1948.
9 - Rozmowy z katem
130 ROZMOWY Z KATEM
Tam gruba wi�kszo�� autochton�w to Niemcy. My�my tylko odebrali nasz� historyczn�
dzielnic�.
- Dla was Odra, Wis�a, Dniepr, Wo�ga s� pragerma�skie. I rumu�skie Karpaty, bo
trwoni� pan tam swoje plemniki podczas pierwszej wojny. Ararat r�wnie�. Noe by�
Germaninem, prawie Wein-Deutschem, i upi� si� re�skim winem!
Schieike zacz�� si� �mia�, coraz szczerzej. Stroop poczerwienia� ze z�o�ci. Ale
kalifaktorzy przynie�li kocio� z obiadem i pogodzi�o nas wsp�lne nape�nianie
brzucha - "tej zmory, kt�ra tyle z�a ludziom wyrz�dzi�a: to dla niego wyruszaj� na
niespokojne morza spoiste okr�ty, by w obce ziemie nie�� zbrodni�" 19.
Wr�cili�my kiedy� do ,,czeskiej" rozmowy i szczeg�owo omawiali�my siedzib� Benesza
w Kar�o vych Yarach.
- Czy dom, gdzie zakwaterowali�cie SS-owski urz�d, by� w�asno�ci� Benesza? -
zapyta�em.
- Nie. To by�a wypoczynkowa rezydencja prezydenta Republiki Czechos�owackiej. Nie
wiem, czy tam przyje�d�a� Masaryk20. Ale Benesz tak.
- Wybrali�cie sobie reprezentacyjny gmach. Architektonicznie �adny?
- Niez�y i obszerny. W takim kurorcie prezydent pa�stwa, kt�re dzi�ki Wersalowi
zagarn�o Karisbad, musia� mie� prima budowl�. Tylko ona mia�a feler.
- Jaki?
- Pewne fragmenty by�y zbyt oryginalne i niepowa�ne. Na przyk�ad okr�g�a czy raczej
owalna salka. Co przysz�o do g�owy pepiczkom, �e wybudowali taki okr�glak?
- To mog�o by� �mia�e i �adne rozwi�zanie. Czesi maj� star� kultur�
architektoniczn�. I dobrze, �e nie stroni� od nowoczesno�ci.
19 Cytat z Odysei Homera w przek�adzie Jana Parandowskiego
20 Tomasz Masaryk (1850-1937), pierwszy prezydent Czechos�owacji w latach 1918-
1935.
DACHAU, WILLA BENESZA I WANNA CHURCHILLA 131
- My s�dzimy inaczej. Taki okr�glak jest i frywolny, i niewygodny. Kaza�em go
przebudowa� wed�ug tradycyjnego smaku. Zreszt� karisbadzka siedziba Benesza nie
by�a zn�w taka najnowsza. A je�li idzie o dzisiejsze, supernowoczesne budownictwo,
to ta modernistyczna architektura, pude�ka, szk�o, aluminium, brak ozd�b,
amerykanizmy, kubizmy, ten Le Corbusier21, czy jak si� �w francuski �yd nazywa -
wszystko jest �wi�stwem judaistycznym. Owalny pok�j w Karisbadzie by�by dobry dla
paryskiego domu rozkoszy, gdzie nadzy m�czy�ni uganiaj� si� za go�ymi dziwkami na
wrotkach, a starcy podgl�daj� przez �cienne wizjerki igraszki samc�w, kt�rzy nie
przeczuwaj�, �e obserwowani s� przez degenerat�w.
- Sk�d pan zna takie paryskie uciechy?
- Koledzy opowiadali - odpowiada, niezbyt klarownie.
- By� pan w Pary�u?
- Kilka razy w czasie wojny.
- Mniejsza z tym... Ale owalna forma sali czy pokoju mo�e by� pi�kna - broni� swego
stanowiska.
- Nie dla nas. Wi�c kaza�em przerobi� cz�� budynku. Poprawili�my Czech�w. I z
powodzeniem.
- Herr Genera� - wtr�ci� si� Schieike. - Czy to by�o pilne? Po kiego diaska wydawa�
fors� na przebudow�? To takie samo marnotrawstwo, jak przerabianie zamku w
Sudetach, o czym pan opowiada�.
I nie czekaj�c na odpowied� Stroopa, zwr�ci� si� do mnie:
- SS-Abschnitt w Karlovych Yarach za miliony marek unowocze�ni� na star� mod� zamek
czy wielki pa�ac w karisbadzkim rejonie. Dla jakich� tam swoich cel�w. Prawda? Herr
Stroop.
Stroop nie zaprzeczy�.
- Zamek by� w dobrym stanie i zamieszkany - szybko m�wi� Schieike. - Lepiej go by�o
zostawi�, jak sta�, a nie pakowa� w 1939 roku mn�stwo pieni�dzy na stworzenie dla
SS siedziby w stylu jakiego� gotyku czy innego Sans-Souci?!22
- Co w zamku si� mie�ci�o? - pytam.
21 Le Corbusier, w�a�ciwie Charles Jeanneret (1887-1965), �wiatowej s�awy architekt
i urbanista.
22 Sans-Souci - pa�ac i park pod Poczdamem z XVIII w.
132 ROZMOWY Z KATEM
- Eh! - b�kn�� Stroop. - Kursy m�odzie�owe. Poza tym urz�dzili�my miejsce
wypoczynkowe dla towarzyszy z SS.
- Dla wy�szych czy dla Mannschaftu?23 - indaguje Schieike.
- Dla wy�szych dow�dc�w SS.
Kt�rego� dnia zapyta�em, czy w sk�ad SS-owskich oddzia��w Stroopowskiego Abschnittu
w Karlovych Yarach wchodzili Niemcy z przedwojennej Rzeszy.
- Na og� nie. Tylko wy�si SS-fuhrerzy i instruktorzy byli ze starego Reichu. Reszta
to Niemcy sudeccy z oddzia��w Henieina. Z pocz�tku by�y spore r�nice w wyrobieniu,
w kulturze osobistej, zwyczajach i j�zyku. Potem wszystko si� zatar�o. Szybko
podci�gn�li si�. Gdy po roku urz�dzili�my w Marienbadzie wieczornic� taneczn�
oficer�w SS, nikt by nie pomy�la�, �e Sudety by�y kiedy� terytorium czeskim, lecz
�e to przyj�cie w Hamburgu lub nawet przedwojenny bal u fursta Lippe. Kobiety w
jedwabiach. Bi�uteria. Wino. Ta�ce. Sehr elegant!24
D�ugo pan mieszka� w Karlovych Yarach? - spyta�em kiedy�.
- Prawie rok. W pocz�tku pa�dziernika 1939 centrala przenios�a mnie do Poznania.
Ale przez dwana�cie karisbadzkich miesi�cy przyzwyczai�em si� do Sudet�w, do
pi�knych okolic...
- I do k�pieli - doda� Schieike.
- Owszem. Korzysta�em z karisbadzkiej kuracji, mimo �e by�em zdr�w i nie
zdegenerowany fizycznie, jak ci �ydzi, arystokraci, ob�artuchy z ca�ej Europy,
plutokraci, bonzowie, ministrowie i mi�dzynarodowi bankierzy, kt�rzy przed wojn�
okupowali Karisbad. Tamtejsze wody doskonale wp�ywaj� na samopoczucie cielesne.
Bra�em k�piele zaordynowane przez SS-Arzta25.
- Nie mieli�cie wtedy wielu kuracjuszy?
23 Mannschaft (niem.) - �o�nierze, szeregowi
24 Sehr elegant (niem ) - bardzo elegancko
25 SS-Arzt (niem ) - lekarz SS-owski.
DACHAU, WILLA BENESZA I WANNA CHURCHILLA 133
- Najpierw by� konflikt z Czechami, potem wojna, wi�c kto mia� przyje�d�a� na
leczenie? - w��czy� si� Schieike. - Troch� rannych �o�nierzy i wy�szych
partyjniak�w z Rzeszy. Jak mieszka�o si� na miejscu, to dlaczego nie popluska� si�
w wannach!
Stroop nie wiedzia�, czy Schieike �artuje. Zrobi� niewyra�n� min�, ale mog�em
spodziewa� si� konfliktu mi�dzy nimi. Milczeli�my. Nie przerywa�em chwilowej ciszy,
bo nauczy�o mnie do�wiadczenie, �e mo�e ona niekiedy gasi� wi�niarskie niepokoje.
Dobieg�o klekotanie drewniak�w - konwojowany wi�zie� przy kracie XI Oddzia�u
Mokotowa. Brz�k kluczy i trzaskanie rygli. Kroki cichn�, bo nieznany kumpel schodzi
po kamiennych schodach. Odg�os rzeczywisto�ci.
Nie chc�c, aby nasze zapeszenie pog��bi�o si�, zagadn��em Stroopa:
- Zak�ady lecznicze w Kar�o vych Yarach na pewno s� doskona�e. Maj� kilkusetletni�
tradycj�.
- Niew�tpliwie. Tam znaj� si� na stosowaniu w�d. I dysponuj� urz�dzeniami, kt�re
s�u�� od wiek�w. K�pa�em si� w staro�ytnej drewnianej wannie u�ywanej niegdy� przez
Churchilla, Agh�-Khana26, kr�l�w i milioner�w. Nazywali�my j� wann� Churchilla.
- Czy zauwa�y� pan r�nic� mi�dzy "wann� Churchilla" a dzie-siejsz� wann�
�azienkow�?
- Je�li idzie o k�piel, to nie. Ale dotkni�cie cia�em �cian "wanny Churchilla" jest
szczeg�lnie mi�e. Urz�dzenie sprzed setek lat wytwarza poczucie wi�zi z dawnymi
pokoleniami oraz pewno��, �e jest naprawd� dobre, �e na pewno uzdrawia i pomaga.
- Czy pan nie snobizuje? - pytam.
- Ja, snob?! - denerwuje si� Stroop.
Nie zd��y�em odpowiedzie�, bo Schieike zaatakowa� Stroopa:
- Ale ja nie mog�em si� k�pa� w "wannie Churchilla". Ani �aden szeregowiec z SS.
Ani robotnik.
- Bo pan goni� w tym czasie za by�ymi "kochankami" pederasty Roehma - m�wi Stroop
podniesionym g�osem.
- A Herr Genera� sp�dza� wojn� w kurortach - szepn�� k��liwie Schieike.
26 Ksi��� Aga Khan, przyw�dca muzu�ma�skiej sekty izmaelit�w w Indiach.

X. Z�owr�bna sowa

Godziny wyciszenia po wieczornym apelu. W celi mroczno. Chroboty, st�pania, szumy


budynku i odg�osy miasta - coraz wyra�niejsze. I melodyjka wygrywana za murem, na
organkach. Jej frazy czyste. Uton��em w innym bycie. Potem nag�a �wiadomo��
kontrastu z rzeczywisto�ci� i melodia staje si� niezno�na. Zatykam uszy, chowam
g�ow� pod koc... Chc� zn�w s�ucha� organk�w, ale milkn�. Grajek, nie wiedz�c, jak
powywraca� my�li wi�ni�w, jest ju� chyba na kolacji.
Nagle z dach�w wi�ziennych rozleg� si� nie znany d�wi�k.
- Czy pan s�yszy? - pyta cicho Stroop.
- Ptak. Ale jaki?
- Sowa pohukuje - stwierdza. - Po raz pierwszy s�ysz� j� w Mokotowie. Sk�d si�
wzi�a?
S�oma trzeszczy. To Stroop przewraca si� na brzuch, unosi g�ow�, spogl�da w okno.
Ja te� widz� niebo prawie wygas�e. Ciemno�� t�eje mimo blask�w z podw�rza i �uny
nad Warszaw�. Cisza. P�majacz�c, ,,zawisam w czerni". Co mnie obchodzi sowa, gdy
przed za�ni�ciem, jak co dzie�, przyszed� czas na wspomnienia.
Inny by� zmierzch w roku 1939, na pag�rku, przy skraju lasu. Wiecz�r powietrzny,
��kowy, le�ny. Spok�j, cho� czas wojny. D�by rozmazane w cieniu. Li�� spada na
r�k�; przedtem s�ysza�em, jak potr�ca� koron� drzew. Od wioski dolatuje granie
kundli.
Z�OWRӯBNA SOWA 135
Z tych rozlu�nie�, gdzie wszystko w�asne ibezpieczne, wyrywa Stroop:
- S�ysza� pan? Zn�w si� odezwa�a. Bardzo nie lubi� s�w. Raz mia�em w samochodowej
podr�y przygod� z sow�...
Uci��, bo stra�nik zapala �wiat�o i sprawdza przez wizjerk�, czy �pimy. Cela
dr�twieje...
Zn�w ciemno. Wracam do p�u�pienia i nie do d�b�w z 1939 roku, lecz do "pere�, do
r�y"... Po kilku minutach szept Jlirgena Stroopa:
- �pi pan?
- Nie.
- Gdy jesieni� 1939 jecha�em z Karisbadu autem do Poznania na now� plac�wk� -
zacz�� - to op�nili�my si� i dopiero wieczorem mija�em dawn� granic� Polski.
Zaryzykowa�em jazd� nocn�, aby zameldowa� si� rankiem w Poznaniu.
- O jakim ryzyku pan m�wi?
- O mo�liwym ataku polskich partyzant�w - w��czy� si� chrapliwie Schieike. -
Przecie� Herr Genera� jecha� wkr�tce po zako�czeniu kampanii przeciw Polsce.
- Przenie�li mnie do Poznania w pa�dzierniku 1939. Partyzanci na tych terenach nie
dzia�ali, ale wy�cie latami podsycali tradycje powsta� wielkopolskich i ludno��
by�a wroga. Ponadto ukrywali si� tam �o�nierze rozbitych wojsk marsza�ka �mig�ego.
W�adze zaleca�y, aby auta w pojedynk� nie w��czy�y si� po nocach.
- Jak by�o z sow�? - ziewam.
- Jedziemy we dw�ch - opowiada Stroop - ja i szofer, otwartym "horchem". Szybko��
nie najwi�ksza, gdy� od czasu do czasu fale mg�y przy gruntowej. Nagle widz� przed
nami obcy kszta�t, rosn�cy gwa�townie. Kierowca hamuje. Mnie co� t�ucze po g�owie.
Czuj� wstr�tn� mi�kko�� na twarzy i uk�ucia. O�lepiony, chc� to co� zdj�� z czo�a,
okular�w, brody. Nie mog�. Nos i policzki w ciep�ej krwi. Krzycz� do szofera.
Natychmiast zastopowa�. Zrywa mi z g�owy sow�, polsk� sow�. Jestem podrapany,
zakrwawiony, w�ciek�y. Ka�� kierowcy zwi�za� ptaka, zawiesi� na pniu drzewa, a
samoch�d
136 ROZMOWY Z KATEM
wykr�ci� w poprzek szosy. W smudze reflektor�w strzelam z pistoletu do sowy, raz i
drugi. Cholera �yje i tylko �wieci oczami. Mia�a twardy �ywot. Siedem ku�
wpakowa�em w to chuchro z odleg�o�ci metra, a ona kwili i patrzy jak szatan. W
ko�cu wyda�em rozkaz, aby szofer zat�uk� j� francuskim kluczem i wrzuci� do
baga�nika. Przecie� w Poznaniu trzeba si� by�o wyt�umaczy� z si�c�w i zadrapa� na
twarzy. Od tej pory nie znosz� s�w.
- �adnie pana Polska przywita�a po dwudziestu dw�ch latach, po tych Brze�anach - w
tonie Schieikego drwina. G�os mu powa�nieje, podpiera si� na �okciu i powiada: - To
by� horoskop opatrzno�ci. Fatum pana ostrzeg�o, Herr Genera�. Trzeba by�o ju� nigdy
nie przyje�d�a� do Polski. Sowa to m�dro��.
- Tak. Pozna�ska sowa by�a z�owr�bnym ptakiem - zgodzi� si� Stroop.
Mokotowska p�jd�ka zn�w hukn�a. Stroop drgn��. Zrobi�o si� nieswojo. Noc i ciemno��
nieraz wywracaj� reakcje i os�dy.
Ja s�wki bardzo lubi�.
Po pewnym czasie Stroop opowiada�, jak go "sam Heinrich Himmler" przeni�s� do
Poznania na dow�dc� tamtejszego Selbst-schutzu.
- Czy Selbstschutz by� instytucj� p�policyjn�? - pytam.
- Policyjn�? Nie!... - zacz�� wyja�nia� Stroop.
- Jak to, nie policyjn�? - sprzeciwi� si� Schieike. - Selbstschutz by� organizacj�
niemieckiej samoobrony spo�ecznej. W terenach, gdzie usta�y dzia�ania militarne, a
front by� o kilkaset kilometr�w, jak w pozna�skiej prowincji, samoobrona upodobni�a
si� do policji. Selbstschutz, Herr Moczarski, to w praktyce tamtejsi Yoiksdeutsche,
przed wojn� w wi�kszo�ci cz�onkowie konspiracji hitlerowskiej, a z chwil� zaj�cia
tych ziem zorganizowani w Ersatz-Polizei' o charakterze politycznym.
- Politycznym? Czy pan zwariowa�?! - rozsierdzi� si� Stroop.
Ersatz-Polizei (niem.) - surogat policji.
r
Z�OWRӯBNA SOWA
137

- A jakim? - Schieike zgor�czkowany. G�os mu gulgoce w gardle. - Obyczajowym?


Kulturalnym? Policyjno-kryminalnym?! Nie ok�amujmy si�. Selbstschutz by�
instrumentem wst�pnej pomocy dla NSDAP, Sicherheitspolizei i SS. Stamt�d, gdy
Selbstshutz zrobi� swoje, wybierano ludzi do wa�nych s�u�b. Czy Herr Genera�
wcieli� cz�� Selbstschutzmann�w do swego SS-Abschnittu w Gnie�nie?
- Owszem - odpar� Stroop. - Ale m�wi�, �e Selbstschutz by� surogatem policji to
idiotyzm!
Schieike nastroszy� si�. Por�owia� na policzkach i wybuchn��:
- Czy te pa�skie ancymonki z Selbstschutzu modli�y si�? Regulowa�y ruch? Zwalcza�y
zawodowych przest�pc�w, prostytucj�? Nie! Oni robili to, co p�niej wykonywa�y
instytucje urz�dowe policyjne i polityczne. Tylko zamiast �cinania toporem w celi,
Selbschutz od pierwszego dnia wojny z Polsk� pos�ugiwa� si� pistoletem, karabinem
maszynowym i krzakami, a niekiedy miejscem strace� publicznych.
Stroop poblad�. Zerkn�� na drzwi celi. �ci�gn�� brwi, czujny, zaniepokojony.
- Po co pan takie rzeczy m�wi, Herr Schieike? Jeszcze kto us�yszy - szepn��
pojednawczo.
- Racja, Herr Genera�. Hanowerczyk zamilk�. Tylko mu szcz�ka chodzi�a nerwowo.
Rozmawiali�my kilka dni p�niej o dowodzeniu i sztuce kierowania wi�kszymi zespo�ami
ludzi. Stroop podkre�la� z samozadowoleniem, �e zawsze podlega�y mu du�e grupy
policyjne, wojskowe, urz�dnicze. Za szczyt osi�gni�� uwa�a� lata wiesbade�skie
(listopad 1943-marzec 1945), gdy "mia� w gar�ci 130 tysi�cy ludzi z SS, policji,
armii wewn�trznej i s�u�b pomocniczych". Opowiadaj�c o tym w okresie, cz�sto
zacietrzewia� si�, jak by�my kwestionowali jego �wczesn� pot�g� - szefa i
wielkorz�dcy. Myli� si�, bo Schieike i ja nie w�tpili�my, �e Stroop by� u schy�ku
wojny jednym z hitlerowskich superbonz�w.
- Pan zawsze dowodzi� wi�kszymi jednostkami. I w Czechach, i na Ukrainie, i w
Grecji, i w Wiesbadenie - zwracam si� do Stroopa. Ale wtr�ca si� Schieike, kt�ry
mia� sk�onno�� do u�ci�lania:
138 ROZMOWY Z KATEM
- Nie zawsze - m�wi - bo w kampanii 1914-1918 i w detmold-skim SS podlega�y panu
genera�owi tylko drobne grupki �o�nierzy czy SS-mann�w.
- Kto z m�odych dowodzi kiedy masami? - szybko odpowiedzia� Stroop ze �le ukrytym
d�sem. Krzywi� si�, gdy przypominano, �e by� w 1918 tylko Yizefeldweblem, a w
Detmoldzie - podoficerem SS. - Od czas�w Munsteru kierowa�em zawsze sporymi
oddzia�ami - stwierdzi� autorytatywnie.
- No! Dywizja S S w Kar�o vych Yarach to nie fraszka, to kupa ludzi, a i w Poznaniu
te� pan dyrygowa� wielu podw�adnymi. Co najmniej tysi�c Yoiksdeutsch�w zdolnych tam
by�o do noszenia broni.
- Tysi�c? Stan personalny Selbstschutzu w Pozna�skiem wynosi� 45 tysi�cy m�czyzn.
Sam Pozna� z terenami podmiejskimi liczy� ich 8-9 tysi�cy. Sebstschutzmann�w
mieli�my w ka�dym mie�cie, wsi i osadzie. Co prawda by�a to organizacja s�abo
wyszkolona, bez nawyku �elaznej dyscypliny, ale ambitna, ruchliwa i du�a. Szybko
uda�o si� uporz�dkowa� j�. Nic nie mogli zrobi� bez mojej zgody. Selbstschutz mia�
tendencj� do konspirowania i sobiepa�stwa. Trzeba by�o wy kasowa� te nawyki.
- A czym si� zajmowali cz�onkowie Selbstschutzu?
- Pilnowali porz�dku, dr�g i most�w, chronili ludno�� niemieck� przed Polakami,
zwalczali szmugler�w, wy�apywali �ywio�y wrogie i przest�pcze oraz pomagali
uruchamia� administracj� i zak�ady u�yteczno�ci publicznej...
- ...a ponadto chodzili stale do ko�cio�a, nie pili sznapsa i piwa, �yli w cnocie i
wzdrygali si� przed wzi�ciem pistoletu do r�ki - w��czy� si� z pasj� Schieike.
By� on w naszej sytuacji, wi�ziennej, niecodziennym Niemcem. Jako "patriota" i
lojalista broni� z uporem niekt�rych dzia�a� III Rzeszy, kt�re mia�y zwi�zek z
og�ln� polityk� tego pa�stwa. Ale jednocze�nie sprzeciwia� si� ostro wszystkiemu,
co narusza�o jego nawyki oraz �wiadomo�� urz�dnicz� i policyjn� ,,starego typu".
Przede wszystkim pot�pia� podporz�dkowanie wszystkich organ�w policyjnych nakazom
partii oraz ,,intryguj�cym g�wniarzom z SA i SS".
- Na g�rze, minister spraw wewn�trznych - wywn�trza� si� Schieike - mo�e by� s�ug�
Hitlera. Ale �eby na dole, w ka�dym
Z�OWRӯBNA SOWA 139
komisariacie, rz�dzi� nie zawodowy policjant, lecz przypadkowy cz�onek NSDAP
realizuj�cy cele nie og�lnopa�stwowe, lecz partykularne - to kl�ska. Zawodowy
policjant, pu�kownik czy szeregowy, musi si� w Rzeszy kierowa� prawem,
regulaminami, moralno�ci�. Musi d��y� do obiektywizmu. Dlaczego? Dlatego, �e o ile
w du�ej polityce mo�e nie obowi�zywa� dzia�anie ca�kowicie moralne,
praworz�dno�ciowe, to na dole, w codziennym post�powaniu, niemiecki policjant
powinien dostosowa� si� do regu�, odczu� i nawyk�w, kt�rymi �yje spo�ecze�stwo. A
cokolwiek by�my m�wili, to nar�d w swej masie kieruje si� (czy chce si� kierowa�)
zasadami moralnymi i nie znosi ich cynicznego naruszania. W�adze powinny si� z tym
liczy�, o ile pragn� zachowa� na d�ug� met� wi� z narodem.
- Policjant niemiecki - s�uchali�my Schieikego z zainteresowaniem - musi by� s�ug�,
opiekunem, pomocnikiem i osob� zaufania ka�dego obywatela, a nie kombinatorem,
oprawc�, gwa�cicielem, morderc�, katem. Hitler i Himmler z pomocnikami postawili na
g�owie istot� czynno�ci policyjnych. Nasz policjant (za Hitlera) by� wtedy dobry,
gdy pos�usznie wykonywa� polecenia telefoniczne kom�rki partyjnej, gdy trzaska�
obcasami przed brunatn� koszul� lub trupi� g��wk�. I dosz�o do tego, �e zatar�y si�
r�nice mi�dzy metodami organizacji gangsterskiej, mafijnej, a metodami policji. Czy
pan my�li, Herr Moczarski, �e gdyby�my nawet wojn� wygrali, Rzesza by�aby
szcz�liwa? Nie! By�aby syta, bogata, miliony hitlerowc�w korzysta�yby z luksusu i
dostatku. Ale brakowa�oby tego, co jest konieczne spo�ecze�stwu Niemiec: poczucia
moralnego porz�dku i jakiej� prostej, starogerma�skiej uczciwo�ci.
Schieike nie da� Stroopowi (i mnie) doj�� do g�osu. Gada� p�ynnie i z zapa�em, cho�
spokojnie. By�em przekonany (Stroop chyba tak�e), �e m�wi szczerze i bez zak�ama�.
Stroop nie pr�bowa� przerywa�, wi�c Schieike ci�gn�� dalej:
- Mo�e zbyt wiele m�wi� o instytucji niemieckiej policji w og�le, a hitlerowskiej w
szczeg�lno�ci, ale rozumiecie, panowie, �e ka�dy chce wyplu�, co go boli. Wracaj�c
do Selbstschutzu pozna�skiego, musz� powiedzie� (przepraszam pana, Herr Genera�),
�e dzia�alno�� tych cywilnych policjant�w politycznych cz�sto by�a p�bandycka.
140 ROZMOWY Z KATEM
Mo�na i trzeba trzyma� kr�tko spo�ecze�stwo okupowane, ale to, co�my pokazali w
1939 w Wielkopolsce, na Pomorzu i �l�sku, przekracza�o granice wszelkich norm,
cywilizacyjnych i rozs�dku. Wzi�to do tej roboty rze�nik�w zamiast wyszkolonych
zawodowych policjant�w.
Stroop parskn�� ze z�o�ci i rzuci� co� obra�liwego pod adresem Schieikego. Ten ju�
mia� odpowiedzie�. Czuj�c, �e mo�e doj�� do niepotrzebnej w celi awantury,
krzykn��em:
- Cisza! Achtung!
Obaj skamienieli, przyzwyczajeni do terroru g�o�nej komendy. Zapanowa� chwilowy
spok�j.
Zawsze stara�em si� by� jak najmniej agresywny wobec Stroopa. Rzadko kiedy
stawia�em kropki nad "i". Ale w tym przypadku Schieike troch� mnie podjudzi�, to
znaczy, przywo�a� wszystko, co wiedzia�em o terrorze hitlerowskim w Wielkopolsce,
co czyta�em w latach 1940-1944 w opracowaniach BIP-owskich KG AK, co s�ysza�em od
bezpo�rednich �wiadk�w zdarze�.
- Czy pan zna nazwisko: Ch�apowski. Alfred Ch�apowski, wieloletni ambasador RP w
Pary�u? - ostro rzuci�em Stroopowi pytanie.
- Tak! S�ysza�em. To zas�u�ona rodzina wielkopolska. Graf Ch�apowski by� waszym
dyplomat�, a przed pierwsz� wojn� cz�onkiem parlamentu Rzeszy2. Tak! Pisano o nim
cz�sto w gazetach.
- Ot� ambasador Ch�apowski zosta� przez podleg�ych panu Selbstschutzmann�w
rozwalony w 1939 roku na rynku kt�rego� z miasteczek pozna�skich. Sp�dzili�cie
wielu Polak�w, rzemie�lnik�w, ksi�y, robotnik�w, ch�op�w, obywateli ziemskich,
mieszczan, lekarzy, urz�dnik�w, dzia�aczy spo�ecznych, harcerzy, kobiety, i
przeprowadzili�cie masakr�. A przedtem to�cie ich maltretowali i terroryzowali.
Ch�apowski, niem�ody cz�owiek, emeryt, znosi� godnie wasze uderzenia, drwiny,
opluwanie. Podtrzymywa� innych na duchu. Kl�kn�� i zacz�� si� modli�. A wy�cie ich
wszystkich popruli kulami, a� krew bryzga�a
2 Alfred Ch�apowski (1874-1940), pose� do parlamentu Rzeszy Niemieckiej w Berlinie
(1904-1909), minister rolnictwa i d�br pa�stwowych, ambasador RP w Pary�u (1924-
1936).
Z�OWRӯBNA SOWA 141
i flaki wywala�y si� z brzucha3. O ile wiem, to liczba ofiar S e l b s t -schutzuw
wojew�dztwie pozna�skim wynosi�a oko�o pi�ciu tysi�cy ludzi. A pan, wytresowany ju�
na czeskich terenach, fachowiec, by� szefem tej ferajny dla prawid�owego, wst�pnego
oczyszczenia terenu z przyw�dc�w spo�ecze�stwa polskiego.
- Ja tego nie robi�em - o�wiadczy� Stroop. W odpowiedzi znienacka i w�adczo
rzuci�em:
- Czy pan nie widzia� krwi, polskiej krwi w Poznaniu? Przecie� pan widzia�, nawet
mia� pan ni� ubarwione buty.
Musia�em Stroopa diabelsko zaskoczy�, bo przyzna� tonem zdyscyplinowanym,
pos�usznym i zal�knionym:
- Widzia�em. Ale sk�d pan o tym wie?
- Niech pan opowie, jak by�o z t� polsk� krwi�, a p�niej wszystko wyja�ni�.
- Oddzia� Selbstschutzu rozstrzela� grup� Polak�w - Stroop cedzi s�owa potulnie. -
Zrobi� si� raban, bo w�r�d rozwalonych by� kto� wa�ny. Kazali mi tam pojecha�. To
by� potworny widok. Md�o mi si� zrobi�o...
Niespodziewanie otwarto drzwi celi. Stra�nik zabra� Schieikego. Zdenerwowanie si�
ustokrotni�o. Stroop czerwony. R�ce wyciera� o spodnie, a na czole i nosie kropli�
mu si� pot. Siad� na zydlu w rogu celi. Ja pocz�tkowo chodzi�em, potem opar�em si�
o �cian�, wewn�trznie sk��biony. Nie gadali�my z kwadrans. Stroop, przera�ony
wida�, �e znam jakie� jego tajemnice, mia� w dalszym ci�gu szar� twarz. Teraz by�o
mi go nawet �al.
- Z t� krwi� to by�o tak - zacz�� niespodziewanie. - Tam
3 W 1974 r. red. Alfred I. Ch�apowski jr., syn ambasadora, potwierdzi� wszystkie
opisane przeze mnie okoliczno�ci zbiorowego mordu, z wyj�tkiem jednej. Mianowicie
hitlerowcy rozstrzelali w�wczas na rynku przed ratuszem w Ko�cianie, woj.
pozna�skim nie ambasadora Alfreda Ch�apowskiego z Bonikowa, lecz jego stryjecznego
brata Mieczys�awa Ch�apowskiego z pobliskiego Kopaszewa. St�d mo�liwo�� pomy�ki w
doniesieniach, a nawet meldunkach akowskich. Ambasador Alfred Ch�apowski siedzia� w
owym czasie (jesie� 1939) w hitlerowskim wi�zieniu w tym�e Ko�cianie i po ci�kim
�ledztwie zamordowano go tam 19 lutego 1940 r. - przyp. aut.
Mieczys�aw Ch�apowski (1874-1939), prezes Centralnego Towarzystwa Gospodarczego w
Poznaniu, zosta� rozstrzelany na rynku w Ko�cianie 23 pa�dziernika 1939 r.
142 ROZMOWY Z KATEM
le�a�o kilka trup�w, strasznych. Jeden m�czyzna, w koszuli, dosta� seri� w brzuch,
bo jelita mia� na wierzchu, zupe�nie tak, jak pan opowiada� o masowej egzekucji z
grafem Ch�apowskim. Musia�em si� opanowa� i udawa�em spokojnego. Ale w
zdenerwowaniu wlaz�em, cofaj�c si� ty�em, w jak�� ma� na asfalcie. By�a to krew
zabitego. Wstr�t mnie ogarn��. Zwymy�la�em adiutant�w, �e nie zapobiegli wej�ciu w
ka�u��. Natychmiast wytar�em buty traw� i chustk�. Ale krew przylega, trudno j�
zmy�, wi�c p�niej dw�ch szeregowc�w oczy�ci�o mi podeszwy, obcasy i noski.
Brzydzi�em si� tej krwi... Niech mi pan powie, sk�d ma pan t� informacj�. Prosz�.
- Ja nic o tym do dzisiaj nie wiedzia�em. Ale w toku rozmowy poczu�em napi�cie. Pan
te� by� dziwny. Przypomnia�em sobie wa�ne prze�ycia p�n� wiosn� 1944 roku. Wraca�em
do domu, w Warszawie. Mieszkali�my z �on� na lewych nazwiskach w bloku przy
Spacerowej4. Ulica spokojna, mo�e zbyt spokojna, jak na m�j konspiracyjny nos.
Wchodz� po schodach. Na I pi�trze poczu�em pod butami lepk� ciecz; my�la�em, �e
komu� wyla� si� sok wi�niowy. Na II pi�trze ciemna plama, rozleg�a. Krew! Id�
wy�ej, bo zawr�cenie z drogi mog�oby si� wyda� podejrzane. Krew pod podeszwami!
Po�lizgn��em si� na niej i podpar�em r�k�. Palce czerwone. Id� jak automat na
czwarte pi�tro. Zostawiam rdzawe �lady. Dzwoni� um�wionym sygna�em. �ona szybko
otwiera. Przera�ona, lecz spokojna. M�wi, �e niedawno gestapo zastrzeli�o
wszystkich lokator�w mieszkania o pi�tro ni�ej. Jeden ch�opak wyskoczy� oknem i -
postrzelony - zabi� si� w male�kim ogr�deczku przy suterenach kamienicy, ale od
strony ulicy S�onecznej5. Akcja hitlerowska trwa�a bardzo kr�tko, z zaskoczenia.
Rewizji w bloku nie robili. Przed dziesi�ciu minutami karetki zabra�y trupy do
prosektorium. T� krew, polsk�, zmuszony by�em depta�, Herr Stroop. Pan si� domy�la,
jak reagowa�em. Nie obrzydzenie, lecz wi� z ofiarami terroru. I sytuacyjna
bezradno��.
4 Ul. S�oneczna 50, m. 44, kl. D - przyp. aut.
5 Mowa o akcji niemieckiej w dniu 22 czerwca 1944 r. przy ul. S�onecznej 50, w
kt�rej wyniku zgin�li: W�adys�aw Holender "Szprotka", jego �ona Jadwiga Holender,
Kazimierz Glazer "Sam" (to w�a�nie on wyskoczy� oknem ponosz�c �mier�) i dwie nie
zidentyfikowane osoby. ,,Szprotka" i "Sam" byli �o�nierzami batalionu
AK ,,Parasol".
Z�OWRӯBNA SOWA 143
- Gdy nasz�o to przypomnienie (pan wie, jak si� w wi�zieniu b�yskawicznie my�li) -
opowiadam dalej - wyda�o mi si�, potem by�em p e w i e n, �e pan musia� mie�
podobne zdarzenie w Poznaniu. Proces kojarze�, zamys��w, przypuszcze� i pewno�ci
przebieg� w ci�gu jednej tysi�cznej sekundy. Wydawa�o mi si�, �e wylaz�em z siebie
i by�em w panu, w Pozna�skiem i w pa�skich skrwawionych butach.
- Ale� pan ma nerwy, Herr Moczarski. Pan jest niebezpieczny. Pan za du�o wie lub
odgaduje. Mo�e pan jest medium?
- Nie! Ale czasami wydaje mi si�, �e siedz�c w wi�zieniu, mam ca�y uk�ad nerwowy na
wierzchu, a nie pod sk�r�. �e na moje w��kna nerwowe bij� bezpo�rednio promienie
cudzych nadajnik�w my�lowych.
Stroop wyra�nie nie lubi� Artura Greisera, kt�ry przez ca�y okres II wojny by�
namiestnikiem Rzeszy (Reichsstatthalterem) i Gauleiterem NSDAP tzw. Kraju Warty6.
Rzadko i ma�o chcia� o Greiserze opowiada�. My�l�, �e dochodzi�o mi�dzy nimi do
konflikt�w, �e "udzielny ksi���" Greiser ruga� od czasu do czasu Stroopa-wasala. A
poza tym, kto z ni�szych szczebli elity (jak np. Stroop) ma sympati� do ludzi swej
kasty, kt�rzy s� notowani oczko wy�ej, stanowi� przysz�o�ciow� konkurencj� i maj�
bezpo�redni kontakt z dyktatorem?
- Greiser zachowywa� si� jak nuworysz, jak feuda�. Lubi� ceremonia�, pomp�,
splendory, fasony i luksus, cho� jednocze�nie stwarza� sw� bezpo�rednio�ci� pozory
skromnego intelektualisty. Jego rezydencja...
- Zaprasza� pana do siebie?
- Tak. Sk�ada�em wizyty w jego pa�acu. Ale protok� dy-plomatyczno-gauleiterowski i
stosowany tam system ochrony by�y niezno�ne. Przed wjazdem do Greiserowskiej
siedziby musia�em nieraz
6 Artur Greiser (1897-1946), wiceprezydent i prezydent Senatu Wolnego Miasta
Gda�ska, od pa�dziernika 1939 r. do ko�ca wojny namiestnik Rzeszy
(Reichsstatthalter) tzw. Kraju Warty (Wartheland) i gauleiter NSDAP Okr�gu Warty
(Warthegau). Skazany na kar� �mierci wyrokiem Najwy�szego Trybuna�u Narodowego i
stracony 21 lipca 1946 r. na stokach Cytadeli w Poznaniu.
144 ROZMOWY Z KATEM
czeka� w aucie przy opuszczonym szlabanie, p�ki mnie, genera�a SS, nie wylegitymuje
lejbgwardia pana Gauleitera. Wn�trze rezydencji bogato urz�dzone. Rozwozili mu z
okolicznych dwor�w, pa�ac�w i muze�w mas� dzie� sztuki, rze�b, obraz�w, mebli,
luster, bibelot�w. Jego park to cudo, piel�gnowane przez kilku ogrodnik�w. Kucharzy
te� mia� pierwszorz�dnych, a s�u�b� po europejsku wyszkolon�. No! i kobiety do
niego lgn�y.
- Ten styl nie podoba� si� panu?
- Ale� nie. Podoba� to mi si� podoba�o. Greiser pe�ni� funkcj� namiestnika i
Gauleitera, wi�c poziom jego �ycia musia� odpowiada� godno�ci i walorom urz�du. Ale
co obchodzi�o tego gda�skiego przewo�nika7, �e lecia�a na mnie m�oda m�atka, �ona
wybitnego cz�onka NSDAP i c�rka legendarnego przyw�dcy Freikorps�w walcz�cych po
pierwszej wojnie. Kobieta elegancka, bardzo foremna, z klasa biustem, smuk�a jak
w��, inteligentna i zaborcza.
- Romansik?
- Co� w tym rodzaju. Spotykali�my si� w pa�acu Greisera w Ludwikowie oraz w
siedzibach d�br rycerskich poprzydzielanych zaraz po 1939 wy�szym dow�dcom partii i
SS. Organizowali�my pikniki, ta�ce, podwieczorki z koniakiem i przede wszystkim
wyprawy je�dzieckie. Ona ub�stwia�a jazd� konn� i podnieca�o j� wszystko, co mia�o
zwi�zek z kawaleri�, wierzchowcem, odorem stajni i d�ugimi butami.
- Wiadomo, �e istnieje taki typ jurnych kobiet, kt�re podniecaj� si� seksualnie
tylko zapachem potu i nawozu ko�skiego - zauwa�y� Schieike. (Przypominam, �e przez
wiele lat s�u�y� w policji obyczajowej.)
- Greiser nie chcia� skandal�w w�r�d pozna�skiej elity NSDAP - rzek�em - wi�c
zapewne wyda� Koppemu8 rozkaz okie�znania
Po pierwszej wojnie �wiatowej b. oficer marynarki wojennej i lotnictwa marynarki
Greiser ima� si� r�nych zaj��: w latach 1929-1930 na wynaj�tej motor�wce obwozi�
wycieczki po Zatoce Gda�skiej, a zim� holowa� statki w porcie.
8 SS-Gruppenfuhrer Wilhelm Koppe (ur. 1896) by� od pa�dziernika 1939 r. Wy�szym
Dow�dc� SS i Policji (H�herer SSPF) w Kraju Warty, a od listopada 1943 r. ju� w
stopniu SS-Obergruppenfuhrera - Dow�dc� SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie.
Nieudanego zamachu na� dokonali 11 lipca 1944 r. w Krakowie �o�nierze batalionu AK
"Parasol". W latach 1960-1962 wi�ziony w NRF.
Z�OWRӯBNA SOWA 145
pa�skich samczych zap�d�w do arystokratycznej "freikorps�wny". Przypuszczam, �e
Greiser mia� do pana pretensje za przeginanie pa�y przez Selbstschutz. Podobno
wytoczy� jaki� wewn�trzpartyjny proces podw�adnemu pana o zbyt du�� liczb�
samowolnych mord�w, kt�re mia�y charakter porachunk�w osobistych z Polakami. SS-
Gruppenfuhrer milcza�.
Stroopowi, kt�ry zosta� p�niej dow�dc� Odcinka SS w Gnie�nie, podoba�o si�
Pozna�skie. Szczeg�lnie poziom rolnictwa, kultura agrarna, plantacje burak�w,
liczne cukrownie, g�sta sie� kujawskich kolejek dojazdowych i stadniny koni. Oraz
zapobiegliwo�� i pilno�� mieszka�c�w. Zawsze podkre�la�, �es�topragerma�skie
ziemie, okupowane "chwilowo" przez Polak�w. I otwiera� szeroko oczy, gdy mu
opowiada�em, �e w�a�nie tereny kujawsko-pozna�skie s� jednym z t r z e c h g��wnych
o�rodk�w terytorialnych, z kt�rych powstawa�a dziesiejsza Polska. Na o�rodek
krakowski wraz z pa�stwem Wi�lan to si� zgadza� (cho� o ksi�ciu Wi�lan nigdy nie
s�ysza�), ale zaprzecza� polsko�ci Kujaw, Gop�a i Poznania. Gdy wspomnia�em, �e
trzecim o�rodkiem, z kt�rego r�wnie� wywodzi si� organizm narodowy i pa�stwowy
Polski, jest �l�sk wroc�awski i �wi�ta niegdy� dla S�owian g�ra �l�a, to zarzuci�
mi "ignorancj�, fa�szowanie historii, megalomani� narodow�" i "sztuczki
propagandowe".
Kt�rego� dnia pytam Stroopa, jak to by�o z "nadaniem sobie" imienia J u r g e n.
- Wspomina�em panu nieraz, �e my: hitlerowcy, a szczeg�lnie my: SS-owcy,
zwalczali�my wp�ywy katolickie, a wi�c chrze�cija�sko--judaistyczne. Starali�my si�
przywraca�, cho� to by�o nie�atwo, tradycje, obyczaje, obrz�dy, instytucje i nazwy
starogerma�skie. Moje imi�, J�zef, sta�o si� niezno�ne. By�o zaprzeczeniem
nordycko�ci. Tak� opini� g�osili towarzysze z SD. Dawno chcia�em je zmieni�. A tu
jeszcze ta czaruj�ca kobieta od Greisera, o kt�rej opowiada�em,
10 - Rozmowy z katem
146 ROZMOWY Z KATEM
zacz�a kpi�, m�wi�c: "J�zik, J�zik". Cholera mnie bra�a, gdy s�ysza�em od niej: "Ty
jeste� typowym nordykiem, a nazywasz si� J�zik." Wi�c za�atwi�em szybko w urz�dzie
personalnym centrali SS zmian� imienia na Jlirgen.
- Czym pan pro�b� uzasadni�?
- Konieczno�ci� dostosowania imienia do postawy �wiatopogl�dowej nacjonal-
socjalisty i przywi�zaniem do pami�ci pierwszego syna, Jlirgena, zmar�ego wkr�tce
po urodzeniu.
- Przy tych germa�skich motywacjach, podpartych mi�o�ci� do synka, trzeba by�o
pos�u�y� si� dodatkowym argumentem polskiej krwi, w kt�rej unurza� pan swe SS-
owskie d�ugie buty w Pozna�skiem.

XI. Na "ty�owym" froncie"

Poza opisan� poprzednio egzekucj� i polsk� krwi� trudno by�o z Jlirgena Stroopa co�
wydoby� o jego dzia�aniach w Wielkopolsce. Widocznie mia� w Pozna�skiem sporo na
sumieniu. A przy tym �ledztwo prowadzone w Warszawie nie dysponowa�o pog��bionym
materia�em dowodowym na okoliczno�� jego zbrodni w Kraju Warty. Stroop szybko si� w
tym zorientowa� i (nawet nam) nie ujawni� wielu element�w z tego okresu.
Nierzadko wraca� jednak w dyskusji do Warthelandu. Musia�o mu si� tam dobrze
powodzi� jako dygnitarzowi, SS-Oberfuhrerowi. Na aksamitnoczarnych patkach
ko�nierza nosi� po dwa Eichenlauby (listki d�bowe). Od sz�stego marca 1940 dowodzi�
XXXII Odcinkiem SS w Gnie�nie. Funkcj� t� sprawowa� formalnie do listopada 1942.
Ale faktycznie ju� w lipcu 1941 opuszcza Gniezno i rozpoczyna faz� "wielkich
przyg�d na wschodzie Europy", jak wielokrotnie podkre�la�. W tym�e lipcu awansuje
do stopnia porucznika rezerwy Waffen SS'.
- Jak to mog�o by� - pytam - �e pana, w�wczas cz�onka korpusu generalskiego SS,
mianowano porucznikiem rezerwy w oddzia�ach liniowych? Co za awansowa dwoisto��? I
jaki jej sens?
- My�my, Herr Moczarski, �ci�le rozgraniczali funkcje SS-owskie od funkcji
wojskowych...
- Gra�a w was pragerma�ska tradycja, �e wojsko to lepsza i najbardziej zaszczytna
kategoria s�u�by pa�stwowej. Odczuwali�cie mistyczny szacunek dla munduru
oficerskiego. Mimo podporz�dkowania sobie (w znacznej mierze) genera��w i sztabu
g��wnego
SS-Obersturmfuhrer
148 ROZMOWY Z KATEM
Wehrmachtu, nie byli�cie w stanie zmieni� swych indywidualnych postaw, nie
chcieli�cie zreszt� zra�a� opinii publicznej i ka�dy z was stara� si� usadowi�
najwy�ej w hierarchii prawdziwie wojskowej.
- Tak. Adolf Hitler, Heinrich Himmler i ca�a czo��wka oraz Mannschaft SS bardzo
szanowali�my stopie� oficerski. Tote� polecali nam, aby s�u�y� przez pewien czas w
oddzia�ach wojskowych dla zadokumentowania wi�zi z Wehrmachtem.
- Z pocz�tku cenili�cie istotnie Wehrmacht - odpowiadam Stroopowi - ale p�niej
to�cie sobie armi� bimbali, odrzucaj�c nawet gr� pozor�w. Przecie� po nominacji na
porucznika nie awansowa� pan wy�ej w Wehrmachcie, nie mianowano pana nigdy
kapitanem, a mimo to skoczy� pan w 1943 od razu w siod�o generalskie. Zosta� pan
genera�em-leutenantem Waffen SS. Takie post�powanie Himmlera nie by�o prawid�owe, a
pana chyba swoi�cie kompromitowa�o w p�aszczy�nie wiedzy i praktycznych
umiej�tno�ci militarnych.
Stroop nie odpowiada. Spaceruje wojskowym krokiem po betonie celi i przyg�adza
w�osy na skroniach.
- Kiedy pan poszed� na front w drugiej wojnie �wiatowej? - pytam niecierpliwie.
- Przydzielono mnie jako porucznika do dywizji "Totenkopf" Waffen SS w dniu 7 lipca
1941. Pojecha�em na pierwsz� lini� frontu p�nocnego, w okolic� jeziora Ilmen. Tam
pe�ni�em zwyk�e funkcje porucznikowskie.
- Czy to obszar frontowy?
- Tak. Ale walk bezpo�rednich ma�o, cho� trwali�my w ci�g�ym pogotowiu. Trudny
odcinek. Wie� w g��bokich lasach, z obu stron rzeki, przez kt�r� szed� most
kolejowy. Musieli�my go pilnowa� ca�� kompani� Waffen S S, kt�r� dowodzi�em. To
by�o wyczerpuj�ce. Napi�cie, alarmy i trudny kontakt z zapleczem odleg�ym o oko�o
25 kilometr�w.
- Straty du�e?
- Niewielkie. Kilku zabitych i rannych. Najwi�ksze k�opoty by�y ze s�u�b�
patrolow�. W�r�d podkomendnych mia�em dw�ch cwaniak�w, kt�rzy czuli las jak
Indianie i znali rosyjski. Ale nie mog�em ich stale wysy�a� na zwiady. W ko�cu
utar�o si�, �e na patrole kierowa�em ca�� dru�yn� i dodatkowo musia�em pcha� za
nimi
NA "TY�OWYM" FRONCIE 149
samochody pancerne dla ewentualnego wsparcia trudniejszego spotkania z
nieprzyjacielem.
Stroop, jak ju� podkre�la�em, by� wra�liwy na przyrod�. Opowiada� o pi�knie
tamtejszego krajobrazu, o borach, lasach jod�owych i licznych jeziorach. Kiedy� to
tak si� rozmarzy�, �e opisywa� interesuj�co i obrazowo zach�d s�o�ca nad jeziorem
Ilmen.
Z ca�okszta�tu tych relacji wynika�o, �e jego s�u�ba frontowa nie by�a zbyt m�cz�ca
ani krwawa. Odbywa� j� w lecie, wi�c unikn�� mroz�w. Nie przeszed� tragedii
milion�w wehrmachtowc�w zagubionych w twardej zimie rosyjskiej. Poniewa�
wielokrotnie wspomina� z przesad� ,,ci�kie czasy frontowe", zez�o�ci�em si� kiedy�
i powiedzia�em do�� niegrzecznie:
- Pa�ski front to raj w por�wnaniu z prze�yciami wojennymi wielu Niemc�w. Nie
bajtlujmy si�, panie Stroop! Aby mie� w �yciorysie stwierdzenie, �e by� pan r�wnie�
w drugiej wojnie �o�nierzem pierwszej linii, zosta� pan przez przyjaci� z SS
skierowany na trzymiesi�czny, letni sta� do raczej nie walcz�cych w�wczas oddzia��w
z dywizji "Totenkopf". Praktycznie by� pan miesi�c na plac�wce, kt�r� mo�na nazwa�
frontow�, w tej wiosce przy mo�cie kolejowym. Ma�o dzia�a� bojowych na cho�by
�redni� skal�. Czym si� r�ni pilnowanie mostu w borach p�nocno-zachodniej Rosji od
dozorowania takiego� mostu w Generalnej Guberni? Jak pan m�wi�, liczba okolicznych
mieszka�c�w by�a kilkana�cie razy mniejsza od liczby ludno�ci na terenach
przyleg�ych do analogicznej wachy mostowej w Polsce. Wi�c i niebezpiecze�stwo
partyzanckie mniejsze.
- Ja nie walczy�em na froncie wschodnim podczas drugiej wojny �wiatowej - wtr�ci�
Schieike - ale z tego, co Herr Genera� opowiada, to w owym upalnym lipcu i sierpniu
1941 roku na pewno nie by�o tam piek�a. Partyzanci dogryzali, ale bardziej chyba
dogryza�y komary.
Stroop s�u�y� w SS "Totenkopf od 7 lipca do 15 wrze�nia 1941, tzn. dwa miesi�ce i
tydzie� - z tego tylko jeden pe�ny miesi�c na "frontowej" plac�wce przy mo�cie
kolejowym. Potem przerzucono Stroopa do zapasowego batalionu SS
Leibstandarte ,,Adolf Hitler". Nic w tym batalionie praktycznie nie robi�. By� na
przyprz��k�. Ale potrzebowa� owego przydzia�u do akt personalnych, �eby m�g� si�
p�niej chwali� (i z tego korzysta�), �e jako wojownik gwardii Hitlera
150 ROZMOWY Z KATEM
walczy� na wschodzie o "wielko�� Trzeciej Rzeszy i przysz�o�� narodu niemieckiego".
- D�ugo pan dzia�a� w batalionie SS Leibstandarte "Adolf Hitler"?
- Troch� d�u�ej ni� miesi�c, bo 20 pa�dziernika 1941 roku (zawsze b�d� pami�ta� t�
dat�) zosta�em odwo�any do sztabu Reichs-fuhrera SS dla przygotowania si� do
specjalnego zadania, kt�re zleci� mi Heinrich Himmler.
Uderzony tonem dumy w jego g�osie oraz zaciekawiony, przyznaj�, zadaniem, kt�rym
Himmler obarczy� Stroopa, zapyta�em:
- Zapewne Himmler chcia� przygotowa� pana do prowadzenia zwyci�skiej parady SS i
policji po triumfalnym zako�czeniu wojny?
Stroop, zaatakowany w�asnymi wspomnieniami, nie zauwa�y� ironii i szybko
odpowiedzia�:
- Do niedawna nigdy nie m�wi�em, o jakie to sz�o specjalne zlecenie Reichsfuhrera
SS. Ale teraz mog� powiedzie�, �e w�a�nie w pa�dzierniku 1941 zakomunikowano mi, i�
musz� przygotowa� si�, w wielkiej tajemnicy, do obj�cia funkcji dow�dcy SS i
policji na Kaukazie.
- Ale wasze wojska znajdowa�y si� wtedy daleko od Kaukazu.
- Panie Moczarski, Polska jest dzisiaj krajem opartym o zasady planowania. My,
Niemcy Adolfa Hitlera, r�wnie� stosowali�my t� sam� metod� na wielu odcinkach �ycia
pa�stwowego i partyjnego. I dlatego, chc�c, �ebym zosta� SS-Fuhrerem na Kaukazie...
- ...ksi�ciem na Kaukazie - przerwa�em mu, �miej�c si�.
- Pan dzisiaj lubi �artowa�, Herr Moczarski - w oczach Stroopa weso�e b�yski, bo
by� tego dnia i zarozumia�y, i dumny, i do�� �agodny. - Je�eli mieli�my zaprowadzi�
nowy Ordnung na Kaukazie, to musia� tam kto� dowodzi� i mie� siln� w�adz�, aby
plemiona gruzi�skie, azerbejd�a�skie, ormia�skie nie dzia�a�y zbyt anarchistycznie
i dobrze pracowa� y. W pierwszych etapie po zwyci�skiej wojnie tak� w�adz� m�g�
mie� tylko SS- und Polizei Flihrer z siedzib� w Tyflisie.
- Aby obj�� te funkcje - ci�gn�� dalej Stroop - musia�em przej�� odpowiednie
przeszkolenie w centrali berli�skiej. Sko�czy�em tam specjalny kurs dla dow�dc�w SS
i policji. Odby�em kr�tkie praktyki w Hauptamt Ordnungspolizei oraz Hauptamt
Sicherheits-
NA "TY�OWYM" FRONCIE 151
polizei dla zaznajomienia si� z ich metodami pracy, organizacj� i systemem
kancelaryjnym. Ponadto nauczono mnie zasad polityki wobec Volksdeutsch�w we
wszystkich krajach na wsch�d od Rzeszy. To nie�atwie kwestie. Musia�em przeczyta�
wiele opracowa� i wytycznych oraz wzi�� udzia� w kilkunastu instrukta�owych
zebraniach prowadzonych przez specjalist�w.
- Czy pan si� spotka� na froncie z je�cami radzieckimi? - zapyta�em kiedy�.
- Tak. Jeden z oddzia��w z dywizji "Totenkopf zagarn�� grupk� sowieckich
wojskowych. Przygl�da�em si� im zaraz po przyprowadzeniu do dow�dztwa. Byli to
mocni ludzie, ogorzali, wysportowani, spokojni. Oczywi�cie my�my badali tylko
oficer�w sowieckich, w�r�d nich trzy kobiety w stopniach podporucznik�w. Jak mi
p�niej m�wi� oficer wywiadu, oficerowie ci nie udzielili �adnych konkretnych i
wa�nych informacji. Te trzy kobiety przydzielono potem do obs�ugi naszych kwater.
- Herr Genera� zawsze �asy na baby - za�mia� si� Schieike, dobrotliwie i z�o�liwie.
- Ale my�l�, �e nie dosz�o tam do Rassen-schande?
- Pan wie, Herr Schieike, �e �aden oficer SS i SS-mann nie zha�bi�by si� stosunkiem
p�ciowym ze S�owiank�. O tym nie ma mowy. One sprz�ta�y nasze kwatery, gotowa�y
wod�, nakrywa�y do sto�u itp.
- Wi�c oficer�w wroga, bo one by�y podporucznikami, zmuszali�cie do lokaj skich
pos�ug! - stwierdzi�em z zawzi�to�ci�.
- Poniewa� w armii niemieckiej nie by�o kobiet-oficer�w, to�my nie uznawali r�wnie�
oficerskich stopni tych Rosjanek.
- Jak pan je ocenia, je�li chodzi o poziom moralny, schludno�� i inteligencj�? -
pytam.
- Musz� panu powiedzie�, �e to mi�e kobiety. Skromnie ubrane, ale czyste, sprawne i
spokojne. Trudny by� z nimi pocz�tkowy kontakt, bo s�abo znali�my rosyjski, ale o
dziwo, dwie z nich m�wi�y po niemiecku i troch� po francusku. Przypuszczam, �e by�y
studentkami uniwersytetu.
152 ROZMOWY Z KATEM
- D�ugo sprz�ta�y w waszej izbie?
- Po trzech tygodniach ju� ich nie by�o. Gdy pewnego dnia wr�cili�my z wyprawy do
lasu, powiedziano, �e zosta�y odkomenderowane gdzie indziej.
- Przypuszczam, �e pa�scy podw�adni zamordowali je, a trupy zakopali gdzie� w
pobli�u. Sam pan przecie� m�wi�, �e mieli�cie du�e trudno�ci ��czno�ciowe z wasz�
baz�, kt�ra znajdowa�a si� oko�o 25 kilometr�w na zach�d. Je�eli kuriera z
meldunkami przesy�ali�cie w eksorcie kilku samochod�w pancernych, to nie byli�cie
chyba w stanie przetransportowa� t� sam� drog� oddzia�u je�c�w.
Stroop milcza�. A ja my�la�em o losie dziewczyn-podporucznik�w, kt�re po
trzytygodniowym pucowaniu kwater oficer�w SS rozwalono zapewne schmeisserami w
pi�knych lasach przy jeziorze Ilmen. Mo�e i Stroop my�la� o tym samym.
Kt�rego� dnia Stroop wr�ci� do relacji o swej s�u�bie na froncie wschodnim.
Opowiada� o organizacji SS-owskiej dywizji oraz o jej wyposa�eniu w sprz�t bojowy,
transportowy, in�ynieryjny, amunicj�, aparatur� radiow� i �ywno��. Z jego wspomnie�
wynika�o, �e dywizja by�a wyj�tkowo uprzywilejowana. Niczego tam nie brakowa�o.
Dysponowa�a nawet specjalnymi samolotami ��czno�ci z central� berli�sk�. Kwatery,
jak na wojn�, luksusowe. Oddzia�y pionierskie i saperskie wybudowa�y liczne
urz�dzenia obronne, przewa�nie drewniano-ziemne. Niemcy ze wzgl�d�w bezpiecze�stwa
wyr�bali wzd�u� trakt�w kolejowych i drogowych pas lasu o szeroko�ci stu metr�w.
Maj�c du�o dobrego drewna, zu�ywali je na budow� sza�c�w i na opa� w czasie zimy.
Gdzieniegdzie tylko postawili betonowe bunkry ze stanowiskami karabin�w maszynowych
i lekkich dzia�.
Tak uprzywilejowanych jednostek taktycznych, jak dywizja Waf-fen SS "Totenkopf,
mia�y Niemcy coraz wi�cej. Na pocz�tku wojny istnia�y tylko trzy SS-owskie dywizje.
Pod koniec - trzydzie�ci pi��, o og�lnym stanie ponad p� miliona ludzi.
Ta nieb�aha si�a zbrojna, oddana bez zastrze�e� Hitlerowi i Him-mlerowi, mia�a w
przysz�o�ci zast�pi� Wehrmacht w Wielkiej Rzeszy
NA "TY�OWYM" FRONCIE 153
Niemieckiej. Imperium hitlerowskie jednoczy�oby po wygranej wojnie wszystkie narody
Europy po Ural. Si��, kt�ra by utrzymywa�a nowy, germa�ski �ad w �wiecie, mog�o by�
- wed�ug Hitlera, Himmlera i Stroop�w - jedynie SS.
- Mieli�my do spe�nienia wa�ne zadania po zwyci�stwie nad /degenerowan� cz�ci�
�wiata - zwierza� si� raz w celi Stroop. - My, Sztafeta Ochronna Niemieckiej
Rzeszy, zorganizowana w milionow� instytucj� policyjno-wojskow�, powinni�my czuwa�,
aby w�adza Rzeszy w poszczeg�lnych rejonach Europy nie dozna�a uszczerbku. Tylko
taka formacja, wieczy�cie wierna Fuhrerowi, narodowi niemieckiemu i rasie
nordyckiej, mog�a w przysz�o�ci zagwarantowa� zniweczenie ka�dego buntu, wywo�anego
przez elementy anarchistyczne, pro�ydowskie i proazjatyckie oraz marksistowskie,
katolickie, wolno-mularskie, proletariackie, psychopatyczne, kryminalne. Wehrmacht
z samej jego istoty i spetryfikowanych tradycji nie by� zdolny do takich zada�.
Nadzieja Niemiec i Europy le�a�a tylko w SS.
Trudno mi powiedzie�, jakie by�y w innych miesi�cach losy SS-owskiej dywizji
"Totenkopf", w kt�rej Stroop odbywa� sta� awansowy. Ale jestem pewien, �e w lecie
1941 roku nie prze�ywa� porucznik Waffen SS (i jednocze�nie SS-Oberfuhrer) Jlirgen
Stroop ci�kich boj�w, nawa�nicy ognia, szturm�w, forsownych marsz�w, g�odu, ch�odu
i mrozu - co by�o losem wi�kszo�ci �o�nierzy Hitlera w d�ugotrwa�ej kampanii
wschodniej.
By� to co prawda pas frontowy, ale - jak zauwa�y� Schieike - Stroop bra� udzia� w
walkach na "froncie ty�owym". I za ten letni, "przygodowy" udzia� w pasywnych
bojach ko�o jeziora Ilmen Stroop otrzyma� "Spange"2 do �elaznego Krzy�a II Klasy
(nadanego - przypominam - za ran� w 1914 roku).
- G�ra SS przydziela�a hojnie odznaczenia i �wiecide�ka swoim kompanionom -
powiedzia� raz Schieike na temat tej "szpangi", gdy Stroopa nie by�o w celi.
2 Spange (niem.) - okucie na wst��ce orderu.

XII. Autostrada i marzenia ukrai�skie

czas na obserwowanie s�o�ca, ksi�yca i gwiazd, na wnikliw� - cho� przez okno -


obserwacj� zjawisk meteorologicznych: nieba, chmur, deszcz�w, gradu, �nieg�w,
burzy, i na przypominanie sobie podobnych sytuacji z dni wolno�ci. Stroop, Schieike
i ja brali�my nieraz udzia� w takich wi�ziennych rado�ciach.
Listopad 1949. Wiecz�r pogodny z pod�wietlonym niebem. W celach zapalano lampy.
�ledzimy chmurki i rozja�nienie nad dachami dom�w, naprzeciwko. Spod komina
czynszowej kamienicy w Alei Niepodleg�o�ci wytoczy� si� ksi�yc - miedziany, okr�g�y
medal. Kontemplowali�my t� wyj�tkow� dla nas sceneri�.
- Taki sam ksi�yc wznosi� si� nisko nad stepami Ukrainy w 1942 roku - wspomina
Stroop. M�wi cicho i powoli. - Wyjechali�my konno na spacer w pobli�e kwater. Po
kilkunastu minutach zapomnia�em, �e wojna, tak by�o pi�knie i spokojnie. Trudno
opowiedzie�, co prze�ywa�em, bom nie pisarz ani malarz. Ale uroczy� mnie czerwony
kr�g nad stepem cichym i dalekim.
Stroop u�y� takiego okre�lenia koloru, jak S�owacki, gdy pisa� w Parysie o emirze
Rzewuskim: ,,A kiedy powita� kraj mi�y, rodzony, to ksi�yc si� wznosi� nad stepy
czerwony."
Ksi�yc �wieci jednako i dla poety, i dla ludob�jcy.
Stroop cz�sto wraca� wspomnieniem do Ukrainy. Lubi� ten kraj, mo�e dlatego, �e
��czy� z nim osobiste i rodzinne plany �yciowe po
AUTOSTRADA I MARZENIA UKRAI�SKIE 155
zwyci�skiej wojnie ze Zwi�zkiem Radzieckim i Europ�. Przyjecha� po raz pierwszy na
Ukrain� w czasie drugiej wojny �wiatowej w grudniu 1941 roku.
- Zameldowa�em si� wtedy u Heinricha Himmlera, mi�dzy Dniestrem a Bohem -
relacjonowa� Stroop. - W pewnej miejscowo�ci sta� poci�g sztabowy SS-Reichsfuhrera.
Kilkana�cie opancerzonych wagon�w, kt�re znakomicie wyposa�ono do normalnego
urz�dowania i obrony. Poza salonk� konferencyjn� i wagonami sypialnymi w sk�ad
poci�gu wchodzi�y wozy biurowe z hal� maszyn i wagony: restauracyjny, radiowo-
telefoniczny oraz dla bojowych oddzia��w ochronnych. Miejsce postoju starannie
zamaskowane siatkami i makietami krzak�w. W promieniu kilku kilometr�w
rozmieszczono �a�cuchy drobnych i wi�kszych oddzia��w SS-owskich. Ruch samochodowy
i konny za specjalnymi przepustkami. Fakt, �e poci�g Heinricha Himmlera tam sta�,
by� �ci�le zakonspirowany.
- Czy pobyt Himmlera w takiej miejscowo�ci trwa� d�ugo? - pyta z zaciekawieniem
Schieike.
- Dzie�, dwa, a czasem d�u�ej. Ale Reichsfuhrer, jeden z najwa�niejszych ludzi
Rzeszy, ci�gle musia� kr��y� po Niemczech i Europie.
- Czy je�dzi� tylko specjalnym poci�giem? - pyta ponownie Schieike.
- Przede wszystkim nie poci�giem, ale p o c i � g a m i, bo Reichsfuhrer mia� ich
kilka do dyspozycji. Ponadto podr�owa� samochodami, a w razie nag�ej potrzeby -
samolotami. Ale Heinrich Himmler nie lubi� jazdy samolotem...
- ...podobno w samolocie cz�sto wymiotowa� - wtr�ci� si� Schieike. - Nie mia�
najlepszego zdrowia i stale trzyma� przy sobie zaufanego lekarza, m�wiono, �e
znachora, specjalist� od chor�b nerwicowe -�o��dkowych.
- Wi�c jak by�o z t� pa�sk� wizyt� w poci�gu Himmlera? - pytam.
- Heinrich Himmler zamierza� podj�� decyzj� w sprawie uformowania pu�ku SS z
tamtejszych Yoiksdeutsch�w. Mia�em wyrazi� opini� na ten temat i ewentualnie
sprawowa� p�niej nadz�r nad podobnymi jednostkami w po�udniowej Rosji. Na t�
koncepcj� patrzy�em sceptycznie, gdy� nie mo�na by�o mie� zaufania do
Volksdeutsch�w z po�udniowych teren�w jako do
156 ROZMOWY Z KATEM
SS-man�w. Wypowiedzia�em sw�j pogl�d, a p�niej Heinrich Him-mler i jego zaufam
przekazali mi zadania na najbli�sz� przysz�o��. Zosta�em wtajemniczony w plany
zbudowania specjalnej autostrady Po�udnie-Wsch�d, kt�ra mia�a nazw� D-4 i
prowadzi�a od Lwowa do miasta Stalino1. Znaczenie strategiczne i gospodarcze trasy
by�o oczywiste. Po zapoznaniu si� w adiutanturze Reichsfuhrera z dok�adnymi
instrukcjami, odby�em w styczniu 1942 roku, wraz z kilkoma genera�ami SS,
konferencj� w sztabie po�udniowo-wschodnim armii Wehrmachtu.
- Czy autostrada mia�a si� ko�czy� na mie�cie Stalino?
- Projekty przewidywa�y jej przed�u�enie od Stalino w dw�ch kierunkach. Jednym z
nich, na po�udniowy zach�d, by� Rost�w nad Donem i stamt�d, ju� w p�niejszym
okresie, na Przedkaukazie (m.in. Kuba�), Kaukaz Wielki i Zakaukazie.
- Wywoziliby�cie tras� D-4 rudy, w�giel i wyroby przemys�owe z Krzywego Rogu,
Zag��bia Donieckiego i z Rostowa? A Stroop z rozbrajaj�c� szczero�ci�:
- Naturalnie! A ponadto p�ody rolne z Ukrainy i Kozaczyzny, kt�rych Rzesza bardzo
potrzebowa�a. My by�my t� produkcj� potroili przy tak fenomenalnych czarnoziemach i
klimacie.
- Czy autostrada D-4 bieg�a przez tereny dziewicze w sensie drogowym?
- Nie. Wykorzystywali�my trasy sowieckie, poszerzaj�c je, ulepszaj�c nawierzchni� i
prostuj�c ostre wira�e. Niekt�re jednak odcinki budowali�my na nowo.
Z dalszych wynurze� Stroopa wynika�o, �e do rob�t przy autostradzie sp�dzono mas�
ludzi: Ukrai�c�w i Bia�orusin�w, a ponadto pewne fragmenty, na szczeg�lnie trudnych
terenach, budowali wi�niowie. Na zapytanie, jaki by� system organizacyjny rob�t,
Stroop odpowiedzia�:
- Pracownik�w dzielono na grupy, sk�adaj�ce si� z m�czyzn i kobiet, sowcho�nik�w i
ko�cho�nik�w pochodz�cych z pobliskich miejscowo�ci. Mieli normy akordowe. Poniewa�
kazano przyspiesza� roboty, p�acili�my drogowcom lepiej ni� innym robotnikom,
lepiej ich r�wnie� zaopatrywali�my w tyto�, cukier, wyroby tekstylne i galanteri�
Donieck, g��wny o�rodek Zag��bia Donbas.
AUTOSTRADA I MARZENIA UKRAI�SKIE 157
metalow�. Tras� podzielono na odcinki. Szef ka�dego z odcink�w i jego zast�pca od
pilnowania porz�dku mieli ��czno�� radiow� ze wszystkimi grupami roboczymi. W
takiej grupie by� zawsze zaufany Ukrainiec lub Niemiec z kr�tkofalow� radiostacj�,
nastawion� tylko na jedn� d�ugo�� fali...
- Bali�cie si� szpiegostwa radiowego - wtr�ci�em.
- Trzeba si� by�o zabezpieczy� i przed tak� ewentualno�ci�. Przecie� nawet do tych
Ukrai�c�w, kt�rzy z nami wsp�pracowali, nie mogli�my mie� zaufania. System
komenderowania grupami przy pomocy radia zda� egzamin. Musz� si� przyzna�, �e by�em
dumny, gdy� ja w�a�nie podda�em projekt z kr�tkofal�wkami, po zasi�gni�ciu przedtem
opinii zaufanego SS-manna, radiotelegrafisty.
Jasne, �e Stroop, kt�ry nie mia� poj�cia o in�ynierii drogowej, pe�ni� tylko
funkcje "inspektora dla zabezpieczenia budowy trasy D-4", jak sam o tym m�wi�. Dba�
jedynie o Ordnung, o zapewnienie dop�ywu si�y roboczej oraz o przeciwstawienie si�
ewentualnym sabota�om i atakom partyzant�w.
- Du�y mia� pan personel SS-owski przy nadzorowaniu trasy?
- Nie najwi�kszy. Ale niech pan nie zapomina, �e mnie podlega�y tylko specjalne
oddzia�y typu interwencyjnego, gdy� nad utrzymaniem normalnego spokoju i
codziennego rytmu pracy czuwa�y plac�wki Organizacji Todta oraz miejscowe w�adze
polityczne, policyjne i wehr-machtowskie. Ja dysponowa�em batalionem SS, dwoma
batalionami ochotniczej policji �otewskiej, du�ym taborem samochodowym oraz sieci�
��czno�ci radiowej i telefonicznej.
- Czy to by�y wszystkie oddzia�y SS pilnuj�ce budowy trasy?
- Sk�d�e! Przecie� tam dzia�a�y miejscowe garnizony SS i policji, a ponadto
jednostki SS pozostaj�ce w dyspozycji naczelnego dow�dcy organizacyjnego i
technicznego ca�ej autostrady (od granic Rzeszy po Tyflis), SS-Obergruppenfuhrera
Prutzmanna. SS-Obergruppenfuhrer to najwy�sza ranga w Sztafetach Ochronnych,
naturalnie poza SS-�Reichsfuhrerem2. Priitzmann mia� specjalne pe�nomocnictwa, na
miar�
2 Najwy�szym stopniem w SS (poza Reichsfuhrerem H. Himmlerem) by� stopie� SS-
Obergruppenfuhrera, za� od kwietnia 1942 r. nowo ustanowiony stopie� SS-
Oberstgruppenfuhrera (odpowiednik genera�a-pu�kownika).
158 ROZMOWY Z KATEM
historycznego znaczenia budowy autostrady3. Bardzo mi si� z nim dobrze pracowa�o.
Obdarza� mnie du�ym zaufaniem. P�niej, w latach 1944-1945, mieli�my �cis�e
kontakty.
Przed obj�ciem funkcji "drogowych" SS-Oberfuhrer Stroop zosta� mianowany
pu�kownikiem policji (Oberst der Polizei). Wkr�tce, w uznaniu zas�ug na froncie
ilme�skim i przy budowie trasy D-4, awansuje do stopnia SS-Brigadefuhrera.
Jednocze�nie mianuj� go General-majorem der Polizei.
- Pami�tam dok�adnie dat� tych nominacji - powiedzia� Stroop. - By�o to 16 wrze�nia
1942 roku. Po tym przeniesiono mnie na inne odcinki pracy do kilku miast w
po�udniowej Rosji.
O swych dzia�aniach w tych miastach nie chcia� nam nic powiedzie�. Kiedy� tylko
Schieike wyd�bi� od Stroopa informacj�, �e by� dow�dc� SS i policji w Niko�ajewie,
Kirowogradzie i Chersoniu. Musia� tam dobrze zapa�� w pami�� mieszka�c�w, bo nigdy
na ten temat s�owa nie pu�ci� z g�by. Wydaje mi si�, cho� nie mam na to �adnych
dowod�w, �e wni�s� w te tereny wy�sz� technik� terroru, mord�w, dyskryminacji i
wyzysku na rzecz Wielkiej Rzeszy Adolfa Hitlera.
Pewnego dnia us�yszeli�my z s�siedniej celi piosenk� ukrai�sk�. Nie dobiega�y
s�owa, tylko melodia, �piewana �ciszonym barytonem. Ka�dy z nas ��czy� z t� pie�ni�
na pewno inne wspomnienia. Stroop pilnie nads�uchiwa�. Gdy melodia ucich�a,
milczeli�my przez kilkana�cie minut. Potem Stroop zacz�� m�wi�:
3 SS-Oberstgruppenfuhrer Hans Adolf Prutzmann (1901-1945) by� w czasie wojny
kolejno: Najwy�szym Dow�dc� SS i Policji (H�chster SSPF) na Ukrainie, jednocze�nie
kierownikiem organizacyjnym i technicznym budowy autostrady D-4, potem genera�em
pe�nomocnym w Chorwacji, wsp�organizatorem Wehrwolfu. Rozpoznany przez aliant�w,
pope�ni� samob�jstwo.
AUTOSTRADA I MARZENIA UKRAI�SKIE 159
- Panie, jak tam cudnie na Ukrainie. Humus4 na g��boko�� jednego metra 80
centymetr�w, rodzi bez k�opotu. Bogaty kraj. Wyobra� pan sobie, jak by to wygl�da�o
po sko�czonej, zwyci�skiej dla nas wojnie: ...pi�kny wiecz�r pogodnego lata,
�wiat�a w moim dworze...
- Chyba w pa�acu - wtr�cam.
- Tak. W pa�acu, gdzie meine Gemahiin5 dyrygowa�aby wytresowan� po europejsku
s�u�b�. Lokaj przygotowa�by st� do wieczerzy. Porcelana, srebra, kryszta�y, �wiece.
Sehr elegant! Ja w podw�rzu z synkiem Olafem, kt�rego uczy�bym w�a�nie je�dzi�
konno. Woko�o spok�j, przerywany brz�czeniem komar�w. Daleki warkot sowieckich
motor�w pompuj�cych wod� na pola arbuzowe...
- Jak to?! Pan zostawi�by radzieckie silniki na swoich polach?
- Tak, bo ich maszyny s� bardzo praktyczne i wytrzyma�e. - Stroop ci�gnie dalej
marzenia: - ...s�ycha� r�enie tabunu moich rasowych koni na bliskich pastwiskach i
ukrai�skie pie�ni ludowe.
- Ukrai�skie? - pytam. - To nie mia�by pan tam pracownik�w niemieckich, ch�op�w
niemieckich?
- Nie, sk�d�e! Robotnikami w moim maj�tku byliby przez kilkana�cie lat tylko
Ukrai�cy. To silni i pos�uszni pracownicy. Mo�e troch� brudni. A ich baby jakie
cycate! Wie pan dlaczego cycate? Bo stale jedz� siemieczki s�onecznikowe.
- Pan wspomina� o �onie i o synku. A gdzie� by w�wczas by�a c�rka, Renat�?
- Renat�? - namy�li� si� chwil�. - Ona by wtedy woja�owa�a z m�em po Europie. Ci
zdegenerowani Francuzi maj� jednak wspania�e jedwabie', suknie, mody, perfumy, wina
i koniaki. No! i przecudown� Riwier�. Wi�c Renat� cz�sto by tam je�dzi�a do
kurort�w i po zakupy w paryskich magazynach.
- Na czyj koszt?
- Na koszt m�a i cz�ciowo na m�j. Przecie� z tak� ziemi� na wszystko by mnie by�o
sta�. Ukraina, Herr Moczarski, to skarb. My zrobiliby�my z Ukrainy ziemi� mlekiem i
miodem p�yn�c�...
4 Humus (�ac.) - pr�chnica.
5 Gemahiin (niem.) - ma��onka.
160 ROZMOWY Z KATEM
- ...oraz u�y�nion� krwi� S�owian - sykn��em ze z�o�ci�. Ale si� szybko opanowa�em
i za�agodzi�em sytuacj� kilkoma neutralnymi zdaniami, a p�niej pytam:
- Jak du�e by�yby pana dobra rycerskie na Ukrainie, po wojnie dla was zwyci�skiej?
- Nie najwi�ksze - odpowiada. - Od dw�ch do czterech tysi�cy hektar�w, w zale�no�ci
od zas�ug bojowych obdarowanego przez Rzesz� i przez NSDAP.
- To znaczy przez Himmlera.
- Tak. W praktyce urz�d Heinricha Himmlera mia� dysponowa� maj�tkami ziemskimi,
fabrykami i kopalniami na ca�ym wschodzie Europy.
Kt�rego� dnia dyskutowali�my na tematy populacyjne. Gdy Stroop stwierdzi�, �e ludy
s�owia�skie i wschodnie s� daleko p�odniejsze ni� Niemcy - zapyta�em, czy Himmler
nie zastanawia� si�, �e rozrodczo�� Rosjan, Bia�orusin�w i Ukrai�c�w mog�aby
zagra�a� (po wojnie wygranej przez Hitlera) zarz�dcom niemieckim.
- W rozmowach i planach na ten temat w sztabie SS-Reichs-fuhrera dyskutowali�my o
niebezpiecze�stwie szybkiego rozwoju ludno�ciowego autochton�w. W pocz�tkowej fazie
zagospodarowywania Ukrainy ludno�� ta by�aby nam potrzebna, szczeg�lnie przy
zintensyfikowanej gospodarce rolnej i przetw�rczej. Ale p�niej, w miar�
mechanizacji rolnictwa i przemys�u, mieliby�my z pewno�ci� za du�o Ukrai�c�w.
Istnia�y rozmaite koncepcje rozstrzygni�cia problemu. Ja mia�em sw�j plan, ale o
tym m�wi� panom nie b�d�.
Kilka razy zastanawia�em si� nad tajemniczymi projektami Stroopa w dziedzinie
obni�enia potencja�u ludno�ciowego Ukrainy. Ale poza metod� rozstrzeliwa�, mord�w,
przesiedle� za Ural i wyg�odzenia niczego nie mog�em wymy�li�. (Naturalnie
usi�owa�em rozumowa� w p�aszczy�nie hitlerowskiej, to znaczy niemoralnie.) Po
pewnym czasie, przy okazji rozm�w na inne tematy, odkry�em projektowan� metod�
Stroopowskiego "ludob�jstwa na raty".
Mianowicie rozmawiali�my kt�rego� dnia o narkotyzowaniu
AUTOSTRADA I MARZENIA UKRAI�SKIE 161
i alkoholizowaniu si�. Stroop, jak ju� wspomnia�em, by� zwolennikiem umiarkowanego
spo�ywania napoj�w alkoholowych. Mia� r�wnie� Iswoj� opini� o stopniu
alkoholizowania si� innych narod�w. O Francuzach m�wi�, �e to kraj alkoholik�w
"winnych", choruj�cych od nadmiernie spo�ywanego wina na narodowe cierpienie, na
marsko�� w�troby. Anglosasi, wed�ug niego, stale zalewaj� si� whisky ("Churchill
by� wiecznie pod gazem"). "Polacy, Rosjanie, Ukrai�cy i Skan-dynawowie to
poch�aniacze napoj�w spirytusowych."
- Dlaczego Ukrai�com nie da� w�dki, je�eli jej tak po��daj� - powiedzia� kiedy�. -
R�wnie� trzeba im pozwala� �piewa�, bo �piewaj� rzeczywi�cie �adnie. Je�eli w�dka,
mocna w�dka, by�aby tania i wsz�dzie do nabycia, to Ukrai�cy byliby nam wdzi�czni
za udost�pnienie im takich rozkoszy.
Innego zn�w dnia, m�wi�c o milionowych nak�adach ksi��ek i publikacji radzieckich,
Stroop powiedzia� do Schieikego:
- Oczywi�cie - produkcj� drukarsk� w j�zyku rosyjskim czy ukrai�skim
ograniczyliby�my do nielicznych gazet, �piewnik�w, modlitewnik�w i literatury
rozrywkowej.
- Ale w ka�dym domu ukrai�skim czy rosyjskim - odpowiedzia� Schieike - znajduj� si�
od lat wydawnictwa sowieckie, publikowane tanio i w du�ych nak�adach przez Zwi�zek
Radziecki. Biblioteki domowe, instrument samokszta�cenia ludno�ci okupowanej przez
nas Ukrainy, utrzymywa�yby i pog��bia�y ich odr�bno�� oraz patriotyczne postawy.
- Na to jest wyj�cie - zauwa�y� Stroop. - Nale�a�oby otworzy� specjalne sklepy
monopolowe, gdzie sprzedawano by o ka�dej porze i po niskiej cenie mocne alkohole,
ale tylko za dostarczon� makulatur� ksi��kow� i gazetow�.
Zrozumia�em, co mia� na my�li Stroop, gdy wspomina� o niemieckich projektach
dzia�a� antypopulacyjnych na terenach ZSRR. Tylko w jego g�owie m�g� si� narodzi�
taki plan, zaakceptowany przez Himmlera. Polega� on na r o z p i c i u narodu
ukrai�skiego (i innych narod�w ZSRR) oraz zdegenerowaniu w ci�gu dw�ch, trzech
pokole�. Takie same zamiary mia� Hitler i mafia SS wobec Polak�w; rozpocz�to je
realizowa� w 1939 roku, od pocz�tku okupacji.
Ludob�jca Stroop upiek�by (gdyby si� to uda�o) przy jednym
11 - Rozmowy z katem
162 ROZMOWY Z KATEM
ogniu dwie pieczenie. Doprowadzi�by do powszechnej choroby alkoholowej narodu
ukrai�skiego, do psychicznego i biologicznego karlenia ludno�ci. Jednocze�nie, za
w�dk�, odbiera�by Stroop istot� d�br kulturalnych: s�owo drukowane. Szata�ski
pomys�! Chcieli wyko�czy� "podludzi" kul�, obozami zag�ady, a w przysz�o�ci -
r�wnie� alkoholem!
Ile razy po wyj�ciu z wi�zienia widywa�em czerwon� tarcz� wschodz�cego ksi�yca, to
kojarzy�a mi si� ona nie ze S�owackim i emirem Rzewuskim, ale ze Stroopem i jego
planami zabieg�w alkoholowych na Ukrai�cach.

XIII. "Ju� by� w ogr�dku "na Kaukazie

Wi�niowie lubi� pod�piewywa� sobie, szczeg�lnie w okresach monotonii i nudy. Nie


spotka�em w mojej okratowanej "karierze" wsp�towarzysza - m�odego czy starca,
analfabety czy intelektualisty
- kt�ry by czasem nie za�piewa�. Nawet ci o chrypliwym g�osie i pozbawieni s�uchu
muzycznego ulegaj� w celi tej potrzebie, zatruwaj�c �ycie kolegom o wra�liwym
s�uchu. Stroop tak�e �piewa�, ale nie fa�szowa�. W jego repertuarze dominowa�y
pie�ni "patriotyczne", marsze wojskowe i arie Wagnera.
Spokojny dzie� �wi�teczny. Po obiedzie. Stroop zdrzemn�� si� przy stoliku
podokiennym. Udaje, �e czyta. G�owa wsparta na i�oniach. Porusza palcami r�ki, tej
od strony drzwi, demonstruj�c, �e
�zekomo nie �pi, a przecie� spa�, czy znajdowa� si� w stanie podobnym io snu. (Tak�
technik�, opart� o automatyzm ruchowy przy ograniczeniu udzia�u �wiadomo�ci,
stosuj� tylko wytrawni wi�niowie.) Schieike i ja spacerowali�my miarowo po celi,
�eby zas�ania� Stroopa, ^dyby stra�nik zerkn�� do nas przez wizjerk�.
Po p�godzinnym chyba wypoczynku Stroop wsta�, zar�owiony. rozlu�ni� mi�nie. Kilka
wymach�w r�k i sk�on�w tu�owia przy )twartym oknie. Pe�en spokojnego animuszu,
zacz�� pogwizdywa�
nuci�, przeskakuj�c z melodii na melodi�. Z zainteresowaniem i�ucha�em tych nie
uporz�dkowanych (u Stroopa rzadko��) �piewnych yynurze�. Raptem zaskoczy� mnie
pie�ni� AHawerdy. Zna�em j� v kilku wersjach i powa�nych, i �artobliwych. Stroop
nuci� tekst �o�ony ze s��w niemieckich i rosyjskich. Wymawia� nie "A��a-werdy", ecz
"AHahberdy".
- Sk�d pan to zna? - pytam zaciekawiony.
164 ROZMOWY Z KATEM
- Przygotowuj�c si� do przysz�ych zada� w Ty flisie, musia�em pozna� obyczaje,
kultur�, gospodark� i histori� Kaukazu. Mi�dzy innymi specjali�ci m�wili nam, �e
wszystkie tamtejsze narodowo�ci i plemiona przyj�y od dawna pie�� Allahberdy za co�
w rodzaju hymnu krajowego oraz �e nale�y traktowa� j� bardzo powa�nie, wbrew
opiniom wielu, kt�rzy - nie�wiadomi historii Kaukazu - s�abo orientuj� si� dzisiaj,
�e kaukazczycy maj� bardzo rozwini�te poczucie godno�ci narodowej i mi�o�ci
w�asnej. I �e s� szczeg�lnie wra�liwi na lekcewa��ce traktowanie tej pie�ni.
- Dlaczego pan wymawia: "berdy"?
- Tak nas uczono.
W dalszej dyskusji wyja�nili�my, �e "b" zast�puje w niekt�rych j�zykach liter� "w",
�e r�nie si� wymawia s�owo "A��awerdy", kt�re sk�ada si� z dw�ch element�w: "Allah"
(B�g) i "werdy" lub "berdy", �e ca�o�� oznacza: "szcz�� Bo�e", "Bo�e dopom�", "B�g
z tob�", �e pie�� jest chyba pochodzenia ormia�skiego (na terytorium Armenii, w
pobli�u Gruzji, istnieje miejscowo�� A��awerdy) oraz �e j� uroczy�cie �piewali
powsta�cy kaukascy, mi�dzy innymi od Szamila\, w po�owie XIX wieku. I �e nigdy nie
nale�y �piewa� spro�nych tekst�w na t� melodi�.
- To musia� pan dobrze pozna� Kaukaz?
- Z teorii, z opracowa� dostarczonych przez central� berli�sk� SS i z podr�y na
prze��cze Kaukazu w roku 1942. Jak ju� m�wi�em, 20 pa�dziernika 1941 Heinrich
Himmler rozkaza� mi przygotowa� si� do szybkiego obj�cia stanowiska dow�dcy SS i
policji w Tyflisie.
- W pa�dzierniku 1941??? A gdzie znajdowa� si� wtedy wasz po�udniowy front w ZSRR?
- Na przedpolach Rostowa, kt�ry jest przecie� bram� do Kaukazu.
- O ile pami�tam, Rost�w zdobyty by� przez Wehrmacht troch� p�niej, a potem
musieli�cie go odda� i d�ugie walki trwa�y o ten rejon. Ofensywa przed�u�a�a si� i
chyba dopiero w po�owie 1942 roku wdarli�cie si� na p�nocn� cz�� Kaukazu. Himmler,
przyjmuj�c
' Szamil (ok. 1798-1871), legendarny w�dz powstania g�rskich lud�w kaukaskich w
latach 1834-1859 przeciw Rosji.
"JU� BY� W OGR�DKU " NA KAUKAZIE 165
pragnienie za rzeczywisto��, ju� w pa�dzierniku 1941 by� przekonany, �e lada chwila
b�dziecie w Tyflisie, Baku i Batumi. Stroop nie podj�� tego tematu.
Kt�rego� dnia Stroop opowiada� Schieikemu, �e dowodzi� w okresie wojny jak��
"komend� policji" w Wiedniu. Zdziwi�o mnie to. Zapyta�em, o co mu idzie. A on
wyja�ni�, �e w ko�cu roku 1942 zorganizowa� w Wiedniu na rozkaz Himmlera grup� SS i
policji, kt�ra mia�a w niedalekiej przysz�o�ci obj�� s�u�b� w Bereichu2:
Georgien3--Tyfiis. Cz�onkowie tej "komendy" studiowali metody dzia�a� przewidziane
dla Gruzji i opracowania wywiadowcze, przeprowadzali �wiczenia policyjne, niekiedy
alpejskie i narciarskie, w g�rach Austrii ("jak przeprowadza� ob�awy w g�ralskich
wsiach" itp.).
Stroop kierowa� t� akcj� przygotowawcz� w tajemnicy przed kolegami z innych
ugrupowa� SS, policji i Wehrmachtu. Dostarczano mu od pa�dziernika 1941 odpowiedni�
dokumentacj�. P�niej, jak si� podbicie Kaukazu odwleka�o, systematycznie pog��bia�
swoje informacje o Gruzji, Armenii, Dagestanie, Azerbejd�anie, Osetii, dba� o jak
najlepsze wyszkolenie kadry tyfiiskiego "Kommando", a jak powiedzia� raz Schieike:
"niedosz�ego Mordkommando in Tiflis".
Relacjonuj�c projekty swych dzia�a� na Kaukazie, Stroop powiedzia� m.in.:
- Najwa�niejsza dla mnie by�a niedu�a ksi��eczka, wydana w mikroskopijnym nak�adzie
jako druk �cis�ego zarachowania, odbita na mocnym, cienkim papierze i ma��
czcionk�, aby zmie�ci� jak najwi�cej tre�ci przy skromnym formacie.
- Co to za ksi��ka?
- Lista wszystkich dzia�aczy komunistycznych Kaukazu oraz bezpartyjnej
inteligencji, naukowc�w, nauczycieli, pisarzy i dziennikarzy, ksi�y, urz�dnik�w,
wa�niejszych ch�op�w, pracownik�w gospodarczych itp.
2 Bereich (niem.) - strefa, okr�g.
3 Georgien (niem.) - Gruzja.
166 ROZMOWY Z KATEM
- Z adresami? - wtr�ci�em, nie przypuszczaj�c zreszt�, �eby hitlerowcy mieli a� tak
dok�adne dane.
- Tak. I z telefonami, a ponadto z adresami rodzin i przyjaci� na przypadek, gdyby
zainteresowani ukrywali si�, wreszcie - z danymi personalnymi i nawet niekt�rymi
fotografiami. Je�eli by to wydrukowa� normalnie, powsta�by gruby tom.
Schieike pociera� brod� i nerwowo mruga� oczami. Ja te� milcza�em. Wiedzieli�my, po
co sporz�dzono t� hitlerowsk� "pocket-book" i jaki los spotka�by dziesi�tki tysi�cy
zarejestrowanych w niej ludzi, gdyby Stroop urz�dowa� w Tbilisi.
Kiedy� spyta�em Stroopa:
- Pa�ski udzia� w budowie autostrady D-4 na Ukrainie by� pierwszym realizacyjnym
etapem planu osadzenia pana na Kaukazie? Budowa� pan tras� Lw�w-Rost�w-Wysoki
Kaukaz dla interes�w Rzeszy i aby u�atwi� w przysz�o�ci panowanie w Gruzji?
Odpowiedzia� twierdz�co.
Rozmawiaj�c pewnego dnia o samochodach (temat zawsze �asy dla m�czyzn), Stroop
podnosi� zalety woz�w marki BMW:
- Bayerische Motoren Werke A.G. produkuj� w Monachium wspania�e auta, i nie tanie.
Heinrich Himmler mia� ich kilka, podr�nych i specjalnych - m�wi� szybko Stroope. -
Gdy jecha�em w 1942 roku na Kaukaz na pierwsz� lini� wysokog�rskiego frontu w
rejonie Elbrusu, to przydzielono mi nowiutkie BMW. Pakowne, przystosowane do z�ych
warunk�w terenowych. Motor jak smok. Wyjecha�em nim z Berlina po rozmowie z SS-
Reichsfuhrerem, kt�ry mi da� ostatnie rozkazy. Po drodze przeprowadzi�em wiele
rozm�w z wy�szymi dow�dcami SS w Krakowie, Lwowie, Winnicy i Rostowie, a ponadto
k�opotliwe konferencje w sztabie Grupy Armii "A" u genera�a--feldmarsza�ka Wilhelma
Lista. Nie powiem, �eby nas gor�co przyj�li. Feldmarsza�ek List zachowywa� si� jak
wielki pan, mia� ma�o czasu, a jego oficerowie nie wykazywali zainteresowania t�
podr� do oddzia��w frontowych. M�j pobyt tam niepotrzebnie si� przed�u�a�. List i
jego ludzie wyra�nie nas sabotowali. Po wielu interwencjach
"JU� BY� W OGR�DKU. ." NA KAUKAZIE 167
telefonicznych u Heinricha Himmlera, kt�ry wyda� odpowiednie polecenie szefowi
sztabu generalnego OKW4 feldmarsza�kowi Keite-Iowi, przekazano nas dow�dcy l Armii
Pancernej genera�owi-pu�kow-nikowi von Kleistowi. Ten nam u�atwi� natychmiast
bezpieczny dojazd do plac�wki znajduj�cej si� przy jednej z prze��czy w pobli�u
Elbrusu. Ju� w tym czasie powiewa�a flaga ze swastyk� na samym szczycie Elbrusu.
Gdy przybyli�my do kwatery dow�dcy kompanii alpejskiej, to pierwsz� rzecz�, kt�ra
mnie uderzy�a, by� wspania�y, nordycki wygl�d tego oficera i oznaka "Edelweiss"
(szarotka) na jego czapce. Mia� wygl�d sportowca i rycerza. Jasna twarz opalonego
blondyna i orli profil. Powita� nas z szacunkiem i partyjn� serdeczno�ci�. - Po
ugoszczeniu w swej kwaterze - ci�gn�� Stroop rozmarzonym tonem - zaprowadzi� mnie
�w oficer S S z twarz� or�a...
- Chyba kondora5 - wtr�cam.
- Tak, ma pan racj�, hiszpa�skiego kondora. Typowy nordyk. W�skie czo�o. Wzrost l m
90 cm. Zaprowadzi� mnie na prze��cz do umocnie� pierwszej linii, gdzie zobaczy�em
przez specjaln� lup� tereny mego przysz�ego Bereichu.
- �adnie tam?
- Tam, sk�d patrzy�em, by�o dziko, zimno i niebezpieczne. Ale to, na co patrzy�em -
cudowne. Daleki widok. Kaukaz jest fantastyczny. Powietrze krystaliczne, wi�c przez
supernowoczesne instrumenty optyczne wyra�nie widzia�em tereny odleg�e o
kilkadziesi�t kilometr�w, a nawet mo�e o sto kilometr�w. Mi�dzy innymi dolin�,
kt�r� biegnie tor kolejowy z Baku do Batumi.
"Ju� by� w ogr�dku, ju� wita� si� z g�sk�."
- No i co? - pytam.
- No i nic - g�os Stroopa bez wyrazu. - Wr�ci�em do Berlina i nigdy ju� na Kaukaz
nie pojecha�em. A to by�by pi�kny kraj do
4 OKW - Oberkommando der Wehrmacht (niem.) - Naczelne Dow�dztwo Si� Zbrojnych.
Natomiast organami dowodzenia poszczeg�lnych rodzaj�w si� zbrojnych by�y dow�dztwa:
Wojsk L�dowych (Oberkommando des Heeres, OKH), Lotnictwa (Oberkommando der
Luftwaffe, OKL) i Marynarki Wojennej (Oberkommando der Kriegsmarine, OKM).
5 Aluzja do �o�nierzy niemieckiego Legionu Condor, uczestnicz�cego po stronie gen.
Bahamonde Francisco Franco w wojnie domowej w Hiszpanii.
168 ROZMOWY Z KATEM
zarz�dzania w imieniu Flihrera. Tylko daleko i ci�ka komunikacja. G�ry, p�niej
stepy. Dobrych kilka tysi�cy kilometr�w do Brandenburskiej Bramy. I dlatego
Heinrich Himmler zaprojektowa� na m�j u�ytek dwa specjalne "tajfuny"6 dla
u�atwienia kontakt�w z innymi SS- und Polizeifuhrerami oraz dla ��czno�ci z
Berlinem. Ale nic z tego. Wr�ci�em.
- Wie pan - powiedzia� kt�rego� razu - �e specjalnie przygotowane na podr� kaukask�
nowe auto BMW ju� w drodze powrotnej, w Warszawie, wysiad�o ca�kowicie. Zda�o
egzamin w tej ci�kiej wyprawie, ale posz�o na szmelc. W zamian za to dosta�em do
dyspozycji pi�knego "horcha" z czarn� sk�rzan� tapicerk�, o masce d�ugiej na dwa
metry.
Gustaw Schieike nie wytrzyma� i rzek� do mnie p�g�osem:
- Pan wie, jaka by�a cena takiego specjalnego BMW, zniszczonego przez niepotrzebn�
wycieczk� Stroopa na Kaukaz?
Kt�rej� pogodnej niedzieli oplotkowywali�my czo�owych genera��w niemieckich. O
niekt�rych Stroop m�wi� bardzo dobrze, innych za� krytykowa�, a nawet miesza� z
b�otem. Do tej ostatniej kategorii nale�a� i von Paulus, i von Kluge, i admira�
Canaris, i - o dziwo - feldmarsza�ek Wilhelm List. Stroop go nie lubi� za
utrudnianie podr�y na Wysoki Kaukaz i za "lekcewa�enie" Stroopowskiej misji.
- Wkr�tce po konflikcie ze mn� - w s�owach Stroopa ton zarozumia�o�ci. - List
zosta� zdj�ty ze stanowiska dow�dcy Grupy Armii "A". Na jego miejsce przyszed� �w
rozs�dny genera� Ewald von Kleist, mianowany zreszt� p� roku p�niej genera�em-
feldmarsza�kiem.
Czy sugestie Stroopa, �e List ust�pi� mi�dzy innymi na skutek konflikt�w z
zaufa�cem Himmlera, zawiera�y cie� prawdopodobie�stwa - nie wiem. Ale nie wydaje
si�, by w tych ci�kich miesi�cach
6 "Tajfun" - Messerschmitt Me-108 Tajfun, niemiecki samolot u�ywany do cel�w
do�wiadczalnych i do u�ytku wy�szych sztabowc�w. Produkowany od 1934 r., by� jednym
z najszybszych w�wczas samolot�w, osi�gaj�c pr�dko�� maksymaln� 303 km/godz,
JU� BY� W OGR�DKU " NA KAUKAZIE 169
dla Wehrmachtu na froncie wschodnim m�g� zawa�y� przy podejmowaniu zasadniczych
decyzji element presti�owy tak niskiego kalibru. My�l� raczej, �e inteligentny i
dobrze wyszkolony zawodowy genera� List sprawia� swymi umiej�tno�ciami i zdolno�ci�
przewidywania du�e k�opoty naczelnemu "specjali�cie" wojskowemu Niemiec. I dlatego
Hitler sp�awi� Lista.
Stroop by� tak samo zafascynowany Kaukazem, jak i Ukrain�. Je�eli jednak po��da�
Ukrainy, to dla ukrai�skich ziemiop�od�w, kopalin i ci�kiego przemys�u oraz dla
przysz�ego maj�tku 4000-
-hektarowego, i tabun�w koni w swoich stajniach. Kaukaz za� - poza kopalniami,
bogactwem minera��w, dolinami czarnoziem�w, winnicami, kawalerzystami i uroczymi
kobietami - wabi� go naft�.
- Ropono�ne tereny - m�wi� - i inne obszary surowc�w strategicznych Kaukazu by�y
konieczno�ci� �yciow� dla Rzeszy Adolfa Hitlera. Kto trzyma Kaukaz w r�ku, ma
otwart� drog� do Indii i na Bliski Wsch�d. Linie komunikacyjne do Kaukazu (a wi�c
autostrada D-4) i przez Kaukaz musia�y by� traktowane przez naszych strateg�w jako
wa�ne kierunki umo�liwiaj�ce niemieck� ��czno�� z Azj� i Afryk�
- zako�czy� sw�j geopolityczny i militarny wyw�d.
Stroop powo�ywa� si� przy tym na nauki genera�a Ludendorffa, kt�rego - jak
wspomina�em wielokrotnie - nad wyraz szanowa� i prawie uwielbia�.
- Pami�tam, jak Erich Ludendorff pisa� w swoich pami�tnikach o surowcach
ukrai�skich i kaukaskich - m�wi� Stroop - oraz o tym, �e r�wnie� zasoby ludzkie
tych krain mog�yby by� Niemcom konieczne dla formowania wojsk z tubylc�w i dla
�ci�gni�cia kaukazczyk�w do Niemiec jako si�y roboczej.
Stroop przypomina� nam tak�e (w zakresie tej problematyki) wypowiedzi Hitlera,
Himmlera, Rosenberga, G�ringa, Ericha Kocha i innych ideolog�w nowego Ordnungu w
Europie i w �wiecie.
- Kaukaz przewy�sza pi�kno�ci� nasze europejskie g�ry. To naprawd� fantastyczny
kraj. Pejza�e bajkowe. Niebieskawe doliny, ziele� las�w - w rozmaitych odcieniach,
brunatne i szare ska�y oraz
170 ROZMOWY Z KATEM
wieczne �niegi na Elbrusie, Kazbeku i Araracie. Kobiety, wino, �piew i wspania�e
konie. Zr�czni kawalerzy�ci, mistrzowie sztuki jazdy konnej - d�igici w
karaku�owych czapkach i narodowych strojach. Jak oni wspaniale ta�cz� lezgink�!
Gdy Stroop opowiada� nam o wspomnianych dw�ch szybkich samolotach typu "tajfun",
zapyta�em go:
- Czy pan co� wie o zaprojektowanej przez Hitlera (przed napa�ci� na Zwi�zek
Radziecki) akcji "Tajfun"? O ile dobrze pami�tam, rezultatem tej akcji mia�o by�
wydatne zmniejszenie ludno�ci i obszaru Moskwy. Projektowano przekszta�ci� miasto w
gigantyczny ob�z pracy przymusowej, przesiedlaj�c cz�� mieszka�c�w za Ural. Miano
tam przeprowadzi� szereg "reform". W gmachu rady miejskiej zainstalowano by
Reichskommisariat i Sicherheitspolizei, a SS-owskim szefem miasta mia� by� genera�
Bach-Zelewski. Doda� musz�, �e s�ysza�em w czasie wojny, gdy s�u�y�em w BIP KG AK,
�e nazwa Rosja mia�a by� skre�lona ze wszystkich s�ownik�w, map, podr�cznik�w
geografii i historii oraz zast�piona mianem nowego, ma�ego pa�stwa: "Moskowia".
Kreml zamierzali�cie przekszta�ci� w muzeum zwyci�stwa hitlerowskiej Rzeszy. Czy
podobne zmiany chcia� pan poczyni� w Tyflisie? Przecie� na pewno przygotowa� pan
szczeg�owe plany w tym zakresie. Przypuszczam, �e nawet mia� pan fotografi�
tyfiiskiego pa�acu, gdzie powinna si� mie�ci� siedziba SS i policji.
Stroop si� zmiesza�. Gwa�townie poczerwienia�y mu uszy, jak zawsze, gdy si� z l�ku
denerwowa�.
Schieike skorzysta� z chwilowego milczenia i zauwa�y� niewinnym tonem:
- Przy tak skrupulatnych przygotowaniach musia� Herr Genera� dysponowa� r�wnie�
fotografi� pobliskiej willi, otoczonej pi�knym ogrodem, kt�ra by�aby rezydencj�
pana genera�a i jego rodziny.
Stara�em si�, powtarzam to ju� chyba po raz trzeci, nie inspirowa� i nie pozwala�
na wywo�ywanie sytuacji konfliktowych i dra�liwych w celi. I to nie dlatego, �e
sz�o o Stroopa, kt�ry znajdowa� si� w sytuacji osobi�cie ci�kiej. Ale dlatego, �e
by�em wyznawc� takiego
"JU� BY� W OGR�DKU " NA KAUKAZIE 171
kanonu post�powania wi�ni�w, kt�ry nakazuje aktywne hamowanie wszystkich konflikt�w
w celi, nawet gdy znajdowali si� tam ludzie zas�uguj�cy z punktu widzenia etycznego
na ca�kowite pot�pienie. Tote� nie chc�c, aby Stroop odpowiedzia� na z�o�liw� uwag�
Schiel-kego, zada�em genera�owi SS wiele pyta�, a mi�dzy innymi:
- Czym si� pan zajmowa� po powrocie z Kaukazu?
- Zda�em SS-Reichsfuhrerowi raport z podr�y na Kaukaz i pojecha�em na kilka dni do
Poznania, gdzie Gauleiter Greiser wr�czy� mi z okazji "Tag der Freiheit" Honorow�
Odznak� Reischsgau Wartheland 1939 za zas�ugi w Wielkopolsce w pocz�tkowych latach
wojny. Potem wr�ci�em do Berlina i przeszed�em dziesi�ciotygodniowy kurs przysz�ych
wy�szych dow�dc�w SS i policji. Kurs przeprowadzono w G��wnym Urz�dzie
Bezpiecze�stwa Rzeszy7.
- A potem?
- A potem... a potem odkomenderowano mnie, o ile pami�tam, to w lutym 1943, do
dyspozycji genera�a SS Katzmanna, szefa SS i policji dla Galicji z siedzib� we
Lwowie8.
- Co pan robi� we Lwowie, w tym pi�knym mie�cie?
- Zast�powa�em genera�a Katzmanna w prowadzeniu wielu spraw. Obarcza� mnie
zleceniami specjalnymi. Mieli�my du�e trudno�ci z AK-owsk� dywersj� i partyzantk�,
jak r�wnie� z nieliczn�, ale bezczeln� partyzantk� ukrai�sk�, zwi�zan� z tym
skrzyd�em (s�abym zreszt�) ugrupowa� ukrai�skich, kt�re zaczyna�y delikatnie
konspiro-wa� przeciw nam. Wyst�powa�y czasami komplikacje w stosunkach z oddanymi
nam, ale ma�o zdyscyplinowanymi oddzia�ami SS-Galizien.
- O ile pami�tam - wtr�cam w tok g�adkich wypowiedzi - to na terenach Lwowskiego i
Tarnopolskiego istnia�y wtedy skupiska �yd�w, w gettach i obozach pracy. Czy pan
si� tymi skupiskami zajmowa�?
Stroop si� skrzywi� i lekko zaaferowa�, ale na ponowione przeze mnie pytanie
odpowiedzia� twierdz�co.
7 Reichssicherheitshauptamt - RSHA.
8 SS-Brigadefuhrer Fritz Katzmann by� kolejno Dow�dc� SS i Policji (SSPF) w
Dystrykcie Radom, potem w Dystrykcie Galicja, wreszcie Wy�szym Dow�dc� SS i Policji
(HSSPF) w Okr�gu Gda�sk-Pomorze, ju� w stopniu SS-Gruppenfuhrera.
172 ROZMOWY Z KATEM
- Bardzo wielu �yd�w galicyjskich zatrudniali�my tam przy robotach publicznych,
mi�dzy innymi przy budowie autostrady D-4.
Zrozumia�em wtedy, o jakich wi�niach m�wi� dawniej Stroop, kt�rych niewolniczo
zatrudniano na ci�kich odcinkach trasy D-4. Sz�o o m�odych �yd�w. W ten spos�b ich
wyzyskiwano i wyka�czano.
- Jak sobie przypominam - s�czy�em zimno s�owa - w pocz�tkach 1943 roku
zlikwidowano w Ma�opolsce Wschodniej wiele gett �ydowskich. Zlikwidowano, to znaczy
u�miercono ludzi. Czy pan bra� udzia� w tych akcjach? Oczywi�cie nie jako
bezpo�redni wykonawca, lecz jako dow�dca?
Stroop gwa�townie si� zmiesza�. Mo�e strzeli�o mu do g�owy, �e chc� wyci�gn�� od
niego co�, co zatai� w �ledztwie. Wi�c nie przyciska�em go wi�cej, ale i nie
otrzyma�em wyja�nie�. Mimo to wyrobi�em sobie wtedy pogl�d na rol� Stroopa we
Lwowie.
Z jego reakcji mimicznych, z barwy g�osu, ze sprytnego b�ysku oka, doszed�em do
wniosku, �e Stroop przeszed� we Lwowie praktyk� pog��biaj�c� umiej�tno�ci
zbiorowego mordowania �yd�w. Celuj�cy, galicyjski, stopie� uzyskany przez Stroopa z
przedmiotu ,,ostateczne rozwi�zanie kwestii �ydowskiej" pozwoli� zapewne Himmlerowi
na wydanie tajnej dyrektywy, kt�ra by�a tak mniej wi�cej chyba sformu�owana:
Jlirgen Stroop niech czeka we Lwowie, na terenie Generalnej Guberni, bo mo�e
b�dziemy musieli go �ci�gn�� do Warszawy w razie ewentualnych niepowodze� przy
likwidacji �ydowskiego getta. Na pewno si� przyda. To wzorowy nacjonalista i w i e
r n y towarzysz braterskiego kr�gu SS.
Stroop o tych projektach nie wiedzia� i "urz�dowa�" spokojnie we Lwowie.
Zawsze elegancki (w rozumieniu niemieckim), ulega� modzie. A w �rodowisku SS-
ma�skim panowa�y mody nawet w ci�kim okresie wojny. W tych latach przedmiotem
zainteresowa� by� str�j i emblematy oddzia��w wysokog�rskich. Stroop, korzystaj�c,
�e w sk�ad jego "Kommando" tyfiiskiego wchodzi�a policyjna jednostka alpejska oraz
�e by� pod Elbrusem - zacz�� nosi� czapk� pu�k�w tyrolskich z metalow� szarotk� na
boku. Lubi� ten kwiat. Opowiada� nieraz, jak w czasie wycieczek m�odzie�czych
zbiera� szarotki na g�rskich ska�ach. �piewa� w celi piosenki o niewinnej
"Edelweiss"
"JU� BY� W OGR�DKU..." NA KAUKAZIE 173
i czasami jod�owa�. We Lwowie za� i w Warszawie, a wydaje si�, �e r�wnie� w
Atenach, nosi� si� jak alpejski genera�. Z szarotk� "w sercu i na czapce" wkroczy�
do getta w Warszawie, zr�wna� dzielnic� z ziemi� oraz je�dzi� konno na spacery
alejami �azienek i przyjmowa� defilady.
Ale za daleko wybiegam w tych opowiadaniach, bo tymczasem SS-Brigadefuhrer Stroop,
zaprawiony ju� w katowskim rzemio�le, czeka� we Lwowie na nowe okazje i rozkazy.
Czeka� i wypoczywa�, nie zaniedbuj�c lekkiego treningu dla utrzymania formy i
sprawno�ci ludob�jczej. Czeka� nowego sygna�u Himmlera.
- Na d�wi�k telefonu, by�o to 15 kwietnia 1943, poderwa�em si�! - opisywa� nam
Stroop ostatni� faz� swego pobytu we Lwowie.
XIV. Wprawki i uwertura do Grossaktion

Do�� p�no, po sze�ciu miesi�cach wsp�lnego pobytu w wi�zieniu


- w pocz�tkach wrze�nia 1949 roku - zacz�li�my szerzej i szczeg�owiej m�wi� o
likwidacji getta warszawskiego i problematyce �ydowskiej. W celi tr�jka w dalszym
ci�gu (Stroop, Schieike i ja). Znali�my si� ju� nie�le. Na wiele temat�w
rozmawiali�my swobodnie i odwa�nie
- niekiedy �ciszonym g�osem. Cho� tak r�ni - jednako respektowali�my przykazanie
tajemnicy wi�niarskiej.
Stroop wiedzia�, �e Polacy posiadaj� jego obszerny raport z likwidacji getta
warszawskiego i docenia� wag� tego oskar�enia. Jednak nie by� skory do wywn�trza� o
swym udziale w rozwi�zywaniu kwestii �ydowskiej i ba� si� czasami poruszania
g��wnych element�w sprawy. Jednocze�nie nie zdo�a� oprze� si� pokusie rozm�w na ten
temat. My�l�, �e nadchodzi�a na niego wtedy konieczno�� wyplucia cz�ci "prze�u�
wi�ziennych" (takiego u�ywali�my terminu), b�l�w, zw�tpie�, za�ama�, goryczy i
ci�aru spraw "poufnych" lub tajemnic (prawdziwych czy pozornych). Pomagali�my mu w
tych "wypluciach". Schieike, przypuszczam, dla ciekawo�ci i zwalczania nudy
wi�ziennej. Ja - o czym pisz� w rozdziale pierwszym - przede wszystkim
dla ,,wy�uskania mo�liwie pe�nej prawdy o Stroopie i jego �yciu", a wi�c dla
osobistego interesu.
Rozmaicie przebiega�y rozmowy ,,�ydowskie". Wielokrotnie Stroop wypowiada� si� z
w�asnej inicjatywy. Nieraz prowokowali�my go do zwierze�. Czasem dyskusja mia�a
charakter �agodny, filozoficzny. Niekiedy - napi�ty, k��tliwy i warcz�cy.
Zadawali�my mu wtedy pytania zaskakuj�ce, jak policjanci lub oficerowie �ledczy.
Ale to si� rzadko zdarza�o.
Nie mog� w rozdzia�ach o Grossaktion in Warschau przekazywa� wszystkich
polemicznych chwyt�w, dygresji i ca�ej szarpaniny dyskusyjnej. By�oby to odrywaniem
Czytelnika od g��wnego nurtu
WPRAWKI I UWERTURA DO GROSSAKTION 175
opowiadania, od ci�gu dzia�a� Jlirgena Stroopa w kwietniu i maju 1943 roku, gdy
u�mierci� 71 tysi�cy �yd�w polskich i zamieni� dzielnic� mego miasta w pustyni�
gruzu. Podaj� wi�c wypowiedzi Stroopa uporz�dkowane przeze mnie, lecz nie
ufryzowane.
- Na d�wi�k telefonu poderwa�em si� - opowiada� Stroop. - A by�o to tak: 15
kwietnia 1943 roku wr�ci�em p�nym popo�udniem do Lwowa z podr�y w teren.
Natychmiast przybieg� dy�urny oficer od genera�a Katzmanna z wiadomo�ci�, �e kilka
razy telefonowano do mnie z Berlina i �e mam czeka� w osobistej kwaterze na
zarz�dzenie centrali. Spodziewa�em si� zaszyfrowanej noty teleksowej albo telefonu
z adiutantury Heinricha Himmlera. Nieraz otrzymywa�em takie nag�e polecenia lub
informacje. Czekaj�c na dyspozycje, wyk�pa�em si� i na tapczanie czyta�em tajny
dokument, kt�ry zawiera� praktyczne wnioski z rozwi�za� naukowych o kwestii
�ydowskiej. Troch� si� przy tej lekturze zdrzemn��em. By�em solidnie zm�czony, bo
stara�em si�, jak tylko mog�em, pomaga� genera�owi Katzmannowi. Mieli�my z nim
jednakowe stopnie SS-owskie i policyjne, ale ja mu podlega�em. Katzmann sprawowa�
pocz�tkowo dow�dztwo SS i policji w Radomiu, a p�niej przez dwa lata we Lwowie.
Poczyna� sobie w Galicji sprawnie i dzielnie. Katzmann to powa�ny genera� i uroczy
kolega. Heinrich Himmler przeni�s� go w lecie 1943 na zaszczytn� funkcj� wy�szego
dow�dcy SS i policji w okr�gu Pommern, awansuj�c jednocze�nie do stopnia SS-
Gruppenfuhrera.
Na moj� uwag�, �e ten "powa�ny genera�" by� powa�nym, a kto wie, czy nie jednym z
najpowa�niejszych ludob�jc�w, Stroop - po wymianie informacji i sprzeczkach -
przyzna� w ko�cu:
- Fritz Katzmann przesiedli� w dystrykcie Galicja w ci�gu dw�ch lat, do czerwca
1943, oko�o 550 tysi�cy �yd�w.
Gdy Stroop u�ywa� takich termin�w, jak: "przesiedlenie", "Son-
derbehandlung"', ,,rozwi�zanie kwestii", "wy�owienie" �yd�w, to rozumieli�my je
jednoznacznie.
Sonderbehandlung (niem.) - specjalne traktowanie.
176 ROZMOWY Z KATEM
- Zosta�em "kommandiert zum2 SS und Polizeifuhrer Galizien-
-Lemberg" w lutym 1943, to znaczy ju� po likwidacji wielu skupisk �ydowskich, m.in.
w Stryju, Rawie Ruskiej, Czortkowie, Tarnopolu, Stanis�awowie i Brze�anach -
opowiada� Stroop.
Tu wtr�ci�em, �e idzie o te Brze�any, w kt�rych - gdy mia� dwadzie�cia lat i
stopie� Unteroffiziera kajzerowskiej armii - zakocha� si� w m�odziutkiej Polce.
Stroop potwierdzi� oraz doda�, �e w marcu 1943 roku odwiedzi� s�u�bowo Brze�any i
pr�bowa� odnale�� dom, w kt�rym kwaterowa� podczas pierwszej wojny.
- Przed moim przyjazdem do Lwowa - m�wi� Stroop - tamtejsze getto ju� nie istnia�o.
Katzmann je ostatecznie rozwi�za� w styczniu 1943. Zjawi�em si� w okresie "rob�t
nast�puj�cych po produkcji", jak pan nieraz m�wi. Porz�dkowali�my sytuacj� po
ostrych akcjach.
Z opowiada� Stroopa wynika�o, �e w czasie jego 10-tygodniowego lwowskiego pobytu
likwidowano w Galicji tysi�ce �yd�w pozosta�ych po g��wnych Katzmannowskich
uderzeniach i albo rozproszonych w ucieczkach, albo osadzonych w obozach pracy.
Te obozy za�o�ono daleko wcze�niej, w r�nych miejscach i dla r�nych cel�w.
Najsilniejszych fizycznie �yd�w zatrudniali hitlerowcy przy budowie opisywanej
poprzednio autostrady D-4. Warunki w obozach by�y nieludzkie, praca ponad
wytrzyma�o�� przeci�tnego cz�owieka. Na przyk�ad, gdy brak�o nadzorcom transportu,
wi�niowie �ydzi musieli nie tylko prymitywnymi narz�dziami wy�amywa� ska��, ale i
d�wiga� na r�kach ci�kie kamienie ze znacznych odleg�o�ci. Stan osobowy wi�ni�w
szybko si� zmniejsza� wskutek zgon�w z wyczerpania, egzekucji i - niekiedy -
ucieczek. Tote� Katzmann systematycznie dostarcza� nowych wi�ni�w �yd�w, aby
wykona� normy ustalone dawniej przez gen. Prutzmanna i Jurgena Stroopa, a p�niej
- przez nast�pc� Stroopa przy budowie trasy D-4.
Po masakrze getta we Lwowie istnia�o w Galicji, wed�ug s��w Stroopa, 25 takich
�ydowskich oboz�w pracy, po tysi�c os�b ka�dy.
2 "... kommandiert zum ..." (niem.) - "odkomenderowany do
WPRAWKI I UWERTURA DO GROSSAKTION 177
Jak wynika�o z ustale� dokonanych w czasie dyskusji mi�dzy Stroopem a Schieikem
(kt�ry pami�ta� wiele statystycznych danych z akt kancelarii Bierkampa w Krakowie),
na konto bankowe SS-Hauptamtu wp�acano 5 z�otych za dni�wk� ka�dego wi�nia �yda. Z
tego K-atzmann przydziela� l z�oty 60 groszy "na zarejestrowany w obozie �ydowski
�ebek". Tym przydzia�em dysponowa� komendant obozu. l z�oty 60 groszy przewidziano
na dzienne wy�ywienie i zaopatrzenie ka�dego z wi�ni�w, kt�rzy �adnej zap�aty za
wykonywan� prac� nie otrzymywali. Ale i wy�ywienia, poza symboliczn� zupk�, tak�e
im nie dawano. P�ki by�o to mo�liwe - sami sobie organizowali jedzenie.
Jak Schieike wyliczy�, wp�ywa�o miesi�cznie na rachunek SS za prac� tych �yd�w w 25
galicyjskich obozach nieca�e 4 miliony z�otych. Stroop nie negowa� szacunk�w
Schieikego, kt�ry zako�czy� wyw�d refleksj�:
- To by� fajny interes kwatery g��wnej Himmlera. W oparciu o handlowo zorganizowany
zarz�d oboz�w, zatrudniaj�cych nieodp�atnie miliony ludzi - przelewa�a ona na swe
konta miliardy Reichsma-rek. SS to powa�na si�a ekonomiczna III Rzeszy!
Stroop by�, wed�ug tego, co opowiada�, zwolennikiem utrzymywania "Julag�w"3 w
Galicji. �ydowscy robotnicy wi�niowie wybudowali, jak kiedy� ujawni�, oko�o 100
kilometr�w autostrady D-4 i to najtrudniejszych, skalistych lub bagnistych
odcink�w.
- Dop�ki ja by�em we Lwowie - stwierdzi� Stroop - �ydowscy robotnicy drogowi byli
zadowoleni i Heinrich Himmler odracza� zamierzon� likwidacj� tych oboz�w. SS-
Reichsfuhrer zgadza� si� z argumentami gen. Prutzmanna oraz podziela� moj�
sugesti�, aby dba� przede wszystkim o sprawn� budow� autostrady.
- Uciekinierzy �ydowscy, po cz�ciowej nieudanej likwidacji getta w miastach i
miasteczkach Galicji, sprawiali Katzmannowi sporo k�opot�w. Wielu �yd�w posz�o do
lasu. Po��czyli si� z polsk� partyzantk�. Mieli du�o broni. Kupowali j� od naszych
uprzednich sprzymierze�c�w - W�och�w i od �o�nierzy w�gierskich. Te le�ne bandy
powa�nie nam bru�dzi�y. Teren trudny do walki. Pag�rki, g�ry, lasy, laski.
Inteligencja polska i mieszcza�stwo oraz kler katolicki -
3 Julag (mem.) - skr�t od: Judenlager, ob�z dla �yd�w.
12 - Rozmowy z katem
178 ROZMOWY Z KATEM
dawali �ydom efektywne poparcie. Ch�opi tak�e u�yczali im szop, piwnic i stog�w.
Nawet rolnicy ukrai�scy niekiedy �ydom pomagali, cho� w zasadzie "Ha�yczyna" (to
s�owo powiedzia� po ukrai�sku) wsp�dzia�a�a z nami w akcji likwidowania �yd�w, a i
dla Polak�w nie by�a mi�a. Wieczny rozgardiasz w tym dystrykcie! I ci�g�e
zagro�enie.
- Raz pojecha�em do Rawy Ruskiej, do sztabu naszych oddzia��w zwalczaj�cych bandy
polsko-�ydowskie w tym rejonie. Dowodz�cy SS-Sturmbannfuhrer przedstawi� po�o�enie.
By�o trudne. Doszed�em do wniosku, �e mamy za ma�e si�y na tak chytrego i
zdeterminowanego przeciwnika. Gdy wraca�em do Lwowa, �ydzi ostrzelali z lasu moje
auto.
- Z sytuacji dystryktu Galicji w owym czasie wyci�gn��em nast�puj�ce wnioski.
Pierwsza faza unieszkodliwiania �yd�w jest wzgl�dnie �atwa. Po prostu �aduje si�
ich do worka jak kurczaki. Bierne masy nie tylko id� same, niby ciel�ta, na rze�,
ale i parali�uj� elementy aktywne. Ci aktywni �ydzi, nawet zorganizowani, nie mog�
sobie da� rady z zastrachanym, histeryzuj�cym t�umem, nie panuj� nad sytuacj� i
cz�sto sami gin� z tym t�umem. Za to druga faza jest bardzo trudna. Uciekinierzy
bowiem to ludzie zdecydowani, odwa�ni, silni i pomys�owi. Stawiaj� op�r, zaciek�y.
Maj� dobre wyposa�enie oraz przygotowane z g�ry drogi ataku i odwrotu, cz�sto
przemy�lne.
- Poza tym jeszcze jedn� nauk� wynios�em ze Lwowa - opowiada� Stroop. - Mianowicie
stwierdzi�em, �e �ydzi potrafi� doskonale studiowa� technik� in�ynieryjno-sapersk�.
Przestudiowa�em we Lwowie oraz m.in. w Rohatynie i Z�oczowie, a tak�e w jednym z
las�w, kt�ry by� partyzanck� baz�, system budowania bunkr�w, umocnie�, magazyn�w,
sygnalizacji itp. Panie, nigdy by pan nie uwierzy�, co to by�y za wspania�e
schrony, kana�y, korytarze, kominy, spi�arnie, magazyny amunicyjne, ust�py i
kryj�wki, labirynty wprowadzaj�ce w b��d. Co za pomys�owe urz�dzenia ogrzewcze i
wentylacyjne! W Rohatynie widzia�em �ydowski schron, kt�ry by� podziemn� salk�
koszarow� na 60 os�b. D�ugo�� 30 metr�w. Zbudowany g��boko pod ziemi� z bali,
kloc�w betonowych i �elaznych belek. Nad sufitem dwa metry gruzu i ziemi, pokrytej
trawnikami i klombami. W niewinnych krzewach zamaskowane wyloty wentylacyjne. SS-
mam
WPRAWKI I UWERTURA DO GROSSAKTION 179
Katzmanna zdobywali ten bunkier kilka dni. Op�r za�ogi �ydowskiej zdecydowany. Nie
wiadomo, jak ugry�� tak� fortec�. Pierwsze znale-I zion� wej�cie - to tylko �elazna
makieta drzwi. Jak je nasi rozwalili, spostrzegli korytarzyk. Weszli, a tu wybuch.
Kilku SS-mann�w ci�ko rannych. Jeden wpad� w zamaskowany siatk� wilczy d� i nadzia�
si� Ina pal. Musieli�my szuka� innych wej��. Cz�� za�ogi �ydowskiej zabito. Nikt
nie odda� si� �ywcem. Wi�kszo�� umkn�a sekretnymi korytarzami podziemnymi, kt�rych
tras� poznali�my po kilku dniach. Okaza�o si�, �e �ydzi wykorzystali �redniowieczne
lochy, jakimi ; niegdy� ucieka�a ludno�� przed Tatarami.
- Tej drugiej, nielicznej cz�ci �yd�w, tej elity syjonistycznej (Stroop u�ywa�
cz�sto owego przymiotnika), inteligenckiej, nie nale�y nigdy lekcewa�y�. Ich grupy
przyw�dcze dysponuj� zawsze charakterem, wiedz�, sprytem i si�� fizyczn�.
Dawno mog�em si� domy�li�, �e odkomenderowanie Stroopa na oko�o dwa i p� miesi�ca w
trudny teren mia�o na celu przygotowanie go do Grossaktion in Warschau,
zaplanowanej przez Himmlera na drug� po�ow� kwietnia 1943 roku. W orkiestrze
Katzmanna uczy� si� i pog��bia� - jako zast�pca dyrygenta - swe praktyczne
umiej�tno�ci anty�ydowskie. �wiczy� wprawki do przysz�ego wyst�pu w Warszawie.
Z refleksji Stroopa, jakimi si� dzieli� w celi mokotowskiej, przypomn� dwie.
Pierwsza dotyczy�a instytucji pogrom�w. Na moj� lu�n� uwag� o le�nych �ydach,
uratowanych z pogrom�w galicyjskich na prze�omie 1942/1943, Stroop o�wiadczy�:
- My�my nigdy nie organizowali pogrom�w. Tak dzia�ali tylko barbarzy�cy.
Odpowiedzia�em:
- Ma pan cz�ciowo racj�. Dawne pogromy mia�y co� z improwizacji, ze zbiorowego
szale�stwa, nieraz co prawda inspirowanego.
180 ROZMOWY Z KATEM
Wasze akcje by�y zimno zaplanowane, opracowywane w szczeg�ach, podbudowane frazesem
"aryjskim" i realizowane etapami, masowo, na ka�dym odcinku.
Druga refleksja Stroopa wi�za�a si� z jego pogl�dem na konieczno�ci geopolityczne
szybkiego rozwi�zania kwestii �ydowskiej w Galicji.
- W sytuacji lat tamtych, wojennych, a w przysz�o�ci - powojennych, Galicja by�a
terenem i wa�nym, i skomplikowanym narodowo�ciowo oraz politycznie. Obszar bogaty,
zasobny w kopaliny, dobre ziemie, liczne miasta, miasteczka i wsie, zamieszkany
niejednolicie przez trzy narody (Ukrai�cy, Polacy, �ydzi) oraz narodowo�ci i
plemiona takie, jak Cyganie, Ormianie, �emkowie, Huculi, �wier�-W�grzy, �wier�-
Mo�dawianie, �wier�-Austriacy itp. Powa�ne zr�nicowanie gospodarcze, j�zykowe,
kulturalne. A Lwowskie powinno by� ujednolicone i spokojne w Europie nowego
Ordnungu. Stanowi ono naturaln� baz� wyj�ciow� dla komunikacji i ��czno�ci Europy
Zachodniej i �rodkowej z po�udniow� Rosj�, Ukrain�, Rumuni� (idzie o pragerma�ski
szlak Got�w na p�noc od Karpat), a dalej z Krymem, Kozaczyzn�, Morzem Czarnym i
Kaukazem. Wi�c musieli�my z tr�jki g��wnych zgrupowa� narodowych - gdzie jaka� para
mog�a wsp�dzia�a� przeciw nam (w tym przypadku �ydzi z Polakami) - zrobi� dw�jk�.
Chcieli�my mie� tylko Polak�w i Ukrai�c�w. Mo�na by�o zawsze, przy braku trzeciego,
to jest �yd�w, gra� Ukrai�cami przeciw Polakom i mie� wzgl�dny spok�j.
- Herr Genera�, to ca�kiem m�dre (z punktu techniki rz�dzenia), co pan m�wi, ale
przecie� Himmler ze wzgl�d�w zasadniczych, ideologicznych, NSDAP-owskich, nakaza�
znacznie wcze�niej, we wrze�niu 1939 roku, "rozwi�zanie problemu �ydowskiego", to
znaczy rozwi�zywanie stopniowo, etapami, ale przy zastosowaniu wszystkich
dost�pnych �rodk�w i metod.
- Nagle zadzwoni� telefon. Poderwa�em si� gwa�townie - Stroop podejmuje temat
wyj�ciowy. - Us�ysza�em oficera, kt�ry sprawdza� moj� to�samo��. Potem dobieg� ze
s�uchawki g�os samego Heinricha Himmlera. Wyczu�em, �e co� wa�nego. SS-Reichsfuhrer
rozkaza�
WPRAWKI I UWERTURA DO GROSSAKTION 181
; kr�tko, po �o�niersku, abym jutro rano uda� si� do Krakowa, Ido wy�szego dow�dcy
SS i Policji Wsch�d, Obergruppenfuhrera ISS i genera�a policji, Friedricha
Krugera4, dla dokonania konsultacji Iprzed dalsz� podr� do Warszawy. Pr�bowa�em
prosi� o od-|roczenie wyjazdu o dwa dni. Na to Heinrich Himmler: "M�j j drogi
Stroop, wszystkie sprawy, nawet wa�ne, bledn� wobec za-I dania, jakie wyznaczy�em
dla pana w Warszawie. Przyszed� czas |Wielkiej Akcji. Jed� pan do Krugera i 17
kwietnia musi pan i znale�� si� bez rozg�osu w Warszawie. Z Krakowa niech l pan
zadzwoni poufnie do Hahna, a on poda adres kwatery, na kt�r� pan przyjedzie."
Ponadto Heinrich Himmler wtajemniczy� mnie w kulisy personalne warszawskiej
czo��wki SS oraz da� pe�nomocnictwo daleko id�ce.
- Nast�pnego dnia odby�em konferencj� w cztery oczy z Krugerem, a p�niej ze
specjalistami jego sztabu. Kriiger to m�dra sztuka. Przewiduj�cy, doskonale
poinformowany, ostro�ny i twardy. Cieszy� si� du�ym zaufaniem i Adolfa Hitlera, i
Heinricha Himmlera. By� dawniej specjalist� od przemytu broni dla NSDAP przed
naszym doj�ciem do w�adzy, ekspertem od walk ulicznych i kierownikiem szkolenia SS
w okr�gu monachijskim.
- Kriiger i Hans Frank na pewno nie czuli do siebie sympatii. Rywalizacja i
dublowanie si� urz�d�w administracji Franka oraz plac�wek SS, Waffen SS i policji
by�y widoczne. Kruger zosta� podporz�dkowany Frankowi, ale w praktyce dzia�a�
autonomicznie i niekt�re akcje przeprowadza� wsp�lnie z Frankiem, a inne przeciw
Frankowi, w spos�b formalnie lojalny, ale �atwy do rozszyfrowania.
Stroop m�wi� wolno, czasem przerywa� tok wypowiedzi.
- Co H�here SS- und Polizeifuhrer Ost, Friedrich Kruger, powiedzia� panu w
Krakowie? - pytam.
- �e Heinrich Himmler rozkaza�, abym natychmiast jecha� do Warszawy i czuwa� nad
wyw�zk� �yd�w z getta, mimo �e von
4 SS-Obergruppenfuhrer Friedrich Wilhelm Kruger (1894-1945) by� Wy�szym Dow�dc� SS
i Policji (HSSPF) w Generalnym Gubernatorstwie do listopada 1943 r. (zast�piony
przez wspomnianego wy�ej Koppego), potem dowodzi� dywizj� SS w Finlandii i w
Austrii, gdzie w 1945 r. zgin��.
182 ROZMOWY Z KATEM
Sammern-Frankenegg by� tam dow�dc� SS i policji5. Von Sammern, ni�szy ode mnie
rang� (by� SS-Oberfuhrerem), to mi�kisz, austriacki inteligent z Tyrolu, doktor
praw czy filozofii, wygodny, �asy na baby, alkohol, zabaw�...
- ...i powi�kszone dochody - wtr�ci� Schieike. - Co� nieco� s�ysza�em w kancelarii
Bierkampa w Krakowie o g�adkim �yciu von Sammern-Frankenegga. M�wiono, �e precjoza,
waluty, futra i �arcie p�yn�y niewidzialnym strumykiem z warszawskiego getta do
jego kieszeni i buzi.
- To k�amstwo! - krzykn�� Stroop. - Oficerowie SS nie brali �ap�wek!
- Ale w "Adrii" von Sammern bywa� cz�sto - w��czy�em si�. ("Adria", znany przed
wojn� warszawski dansing6, w czasie okupacji - "Nur fur Deutsche"7.)
Stroop spojrza� na mnie badawczo. Wytrzyma�em jego �ledcze �widrowanie wzrokiem i
tylko u�miechn��em si�.
- Domy�lam si�, Herr Moczarski, �e posiadali�cie informacje o hulankach von
Sammerna i wehrmachtowc�w w "Adrii". Polnische Widerstandsbewegung8 mia� dobry
wywiad. Rzeczywi�cie, nasza berli�ska centrala wiedzia�a, �e Judenrat stara�
si�u�agadza� nieco ludzi SS- und Polizeifuhrera i �e punktem po�rednicz�cym by�a
"Adria" ze sprytn� �on� treuhandera tego lokalu, Niemk�. Ale najwa�niejszym
elementem krytycznych opinii o von Sammernie by�a jego psychiczna flakowato��.
Kriiger mi to powiedzia�.
- Wi�c ju� 17 kwietnia 1943 roku zjawi� si� pan w Warszawie?
- Tak. By�o to w sobot�. Przyjecha�em do lokalu zakonspirowanego. Doktor Ludwik
Hahn przeteleksowa� mi szyfrem do Krakowa ten adres. Nikt, poza nim, nie wiedzia�,
�e jestem w Warszawie. Zaraz odbyli�my d�ug�, poufn� rozmow�. Hahn by� nie tylko
5 SS-Oberfiihrer dr Ferdinand von Sammern-Frankenegg by� Dow�dc� SS i Policji
(SSPF) w Dystrykcie Warszawa od 1942 do kwietnia 1943 r. (ust�puj�c to stanowisko
w�a�nie Stroopowi). Awansowany do stopnia SS-Brigadefuhrera, dowodzi� policj� w
Esseg w Chorwacji i zgin�� 20 wrze�nia 1944 r. w potyczce z partyzantami.
6 Przy ul. Moniuszki 10.
7 "Nur fur Deutsche" (niem.) - "Tylko dla Niemc�w".
8 Polnische Widerstandsbewegung (niem.) - polski ruch oporu.
WPRAWKI I UWERTURA DO GROSSAKTION 183
dow�dc� Sicherheitspolizei9, ale i wy�mienitym szefem w y w i a d u SS w Warszawie.
St�d liczne kontakty i jego szczeg�lna pozycja w Berlinie. Hahn po rozmowach
telefonicznych z Heinrichem Himmlerem i Krugerem by� wobec mnie szczery.
Wymienili�my informacje. Stwierdzi�em, �e Hahn �wietnie si� orientuje nie tylko w
swoim terenie, ale i w uk�adach personalnych centrali SS. Imponowa� znajomo�ci�
stosunk�w w warszawskich kr�gach NSDAP, SS, policji, Wehrmachtu, Luftwaffe,
administracji gubernatora Fischera10 oraz w niekt�rych klikach niemieckich
powiernik�w, pe�nomocnik�w, dyrektor�w i w�a�cicieli fabryk. M�wi� o przyjmowaniu
prezent�w i akceptowaniu finansowych u�atwie�. Zna� spo�ecze�stwo polskie i
�ydowskie. Skar�y� si� na obiektywne trudno�ci pog��bienia sieci konfident�w w
polskim mchu oporu. By� zaniepokojony si�� i zasi�giem waszych organizacji
podziemnych oraz aktywno�ci� wywiadu * i kontrwywiadu * akowsko-�londy�skiego.
Wed�ug jego opinii, nale�a�o traktowa� ka�dego Polaka jako potencjalnego
wywiadowc�. "Jeste�my przeszpiclowani przez Polak�w. Nawet polskie dzieci nas
�ledz�" - zwierzy� si� Hahn. Z jego gmachu przy ul. Szucha cz�sto wycieka�y
najtajniejsze informacje. "Polacy umiej� nas demoralizowa�, stosuj�c najrozmaitsze
metody:
od alkoholu, knajpy i dziwek - do zmi�kczania ideologicznego, terroru i zbrojnych
zamach�w ulicznych." Szli, wed�ug Hahna, r�ka w r�k� z �ydami. St�d wi�kszo��
naszych zamierze� wobec getta by�a natychmiast sygnalizowana �ydom przez wojskowy i
cywilny wywiad polski.
* Fragment zdania usuni�ty przez cenzur� w wydaniu ksi��kowym (zob. "Odra" 1972, nr
12, s. 22).
9 SS-Sturmbannfuhrer (awansowany nast�pnie na SS-Standartenfuhrera) dr Ludwig Hahn
(ur. 1908) by� Dow�dc� Policji Bezpiecze�stwa i S�u�by Bezpiecze�stwa w Dystrykcie
Warszawa (Der Kommandeur der Sicherheitspolizei und des Sicherheits-dienst fur den
Distrikt Warschau, KdSW) od lipca 1941 do grudnia 1944 r. Skazany przez s�d w
Hamburgu w 1973 r. na 12 lat wi�zienia za wydanie rozkazu wymordowania �grupy
wi�ni�w Pawiaka w lipcu 1944 r., a w 1975 r. - na kar� do�ywotniego wi�zienia za
wsp�udzia� w deportacji 300 tysi�cy �yd�w z getta warszawskiego do obozu zag�ady w
Treblince.
10 Ludwig Fischer (1905-1947) by� od pa�dziernika 1939 do stycznia 1945 r.
gubernatorem (pocz�tkowo szefem) Dystryktu Warszawa. W 1947 r. skazany wyrokiem
Najwy�szego Trybuna�u Narodowego na kar� �mierci i stracony.
184 ROZMOWY Z KATEM
- Je�li idzie o von Sammerna, mieli�my zgodne opinie - relacjonowa� Stroop. -
Doktor Hahn odczyta� mi supertajny rejestr nieprawid�owo�ci pope�nionych przez
Tyrolczyka. Na pytanie, czy SS-Reichsfuhrer i Kruger znaj� rejestr, Hahn szybko
wyt�umaczy�, �e on "przekazuje g�rze tylko te informacje o Niemcach, kt�re s�
poparte niezbitymi dowodami. A w przypadku von Sammerna nie wszystkie dokumenty
mo�na przedstawi�". Hahn r�wnie� scharakteryzowa� (metod� wypowiedzi p�aluzyjnych)
kontakty i powi�zania von Sammerna ze star� gwardi� NSDAP i SS. Hahn powiedzia� mi
to, o czym Heinrich Himmler tylko napomyka�. Jasne sta�o si� dla mnie, �e jedyn�
metod� usuni�cia von Sammerna z Warszawy b�dzie skorzystanie z pierwszego
po�lizgni�cia si� tego ,,Seyss-Inquartowca" " w planowanym natarciu na getto.
- Nast�pnego dnia, w niedziel�, pojecha�em do siedziby von Sammerna w Aleje
Ujazdowskie, mi�dzy Pi�kn� a Szopena. Trafi�em na odpraw�. Omawiano ostatnie
przygotowania do akcji przeciw gettu, wyznaczonej na sz�st� rano 19 kwietnia. Gdy
wszed�em do gabinetu, von Sammern si� zmiesza�. Odczu�, �e moja obecno�� w
Warszawie mo�e by� niepomy�ln� prognoz� dla jego kariery. Nie wzi��em udzia�u w
odprawie, bo nie chcia�em przedstawia� uwag i poprawek do nieudolnego planu akcji.
A niech ten austriacki lis, elegancik i sybaryta robi g�upstwa! Im wi�cej ich
pope�ni, tym szybciej wyleci z warszawskiego fotela!
- Von Sammern zdenerwowany, chaotyczny. Jego sztabowcy rozlatani. Nie umia� ich
trzyma� w gar�ci. Przygl�da�em si� temu ba�aganowi i objawom lekcewa�enia
przeciwnika. Z jednej strony von Sammern nie mia� prawdziwych informacji o sile
organizacji �ydowskich, z drugiej za� - zamierza�, po pierwszym uderzeniu, przewlec
operacj� i przez miesi�c kombinowa� dalej z niemieckimi przemys�owcami, z
niekt�rymi wehrmachtowcami od etap�w, z cz�ci� bogatych �yd�w.
" Artur Seyss-Inquart (1892-1946) by� czo�owym dzia�aczem hitlerowskim w Austrii,
namiestnikiem Rzeszy w Austrii, od pa�dziernika 1939 r. zast�pc� Generalnego
Gubernatora Hansa Franka, a od maja 1940 r. komisarzem Rzeszy w okupowanej
Holandii. Skazany na kar� �mierci przez Mi�dzynarodowy Trybuna� Wojskowy w
Norymberdze i stracony.
WPRAWKI I UWERTURA DO GROSSAKTION 185
- Pozostawiaj�c von Sammernowi woln� r�k� w przygotowaniach, nawi�za�em kontakt z
dow�dcami wszystkich oddzia��w bojowych policji i SS w Warszawie oraz z kilkoma
naszymi lud�mi z Wehrmachtu. Pr�bowa�em przewidzie� sytuacj�. Hahn twierdzi�, �e
akcja b�dzie trwa�a daleko d�u�ej ni� zaplanowane trzy dni. Mimo do�wiadcze�
lwowskich, nigdy nie przypuszcza�em, �e rachuby Hahna b�d� tak prawid�owe, �e
likwidacja getta przeci�gnie si� do miesi�cy letnich. Hahn zwraca� uwag� na
wszystkie skomplikowane elementy sytuacji. W getcie pozostali co sprytniejsi �ydzi
i mieli organizacj� wojskowo-polityczn�. Na pewno b�d� stawia� op�r, ale przede
wszystkim Hahn obawia� si� Polak�w. Co b�dzie, gdy rusz� na pomoc �ydom? Nie
dysponuj� co prawda dostatecznym uzbrojeniem, ale mog� nas zaatakowa�. Czy wtedy
zniszczy� ca�� Warszaw�? Namy�la�em si� nad tak� ewentualno�ci� i nad s�owami
Hahna, �e zniszczenie Warszawy i sytuacyjne sprowokowanie Polak�w do walki by�oby
w�wczas g�upstwem. Politycznym i strategicznym g�upstwem.
- 18 kwietnia 1943, wczesnym popo�udniem, pojecha�em zwizytowa� tereny jutrzejszych
walk von Sammerna. Wzi��em od Hahna skromne auto z warszawskimi numerami
policyjnymi, a sam przebra�em si� w oficerski p�aszcz bez odznak i zmieni�em
tyrolk� na czapk� SS-Untersturmfuhrera. Zdj��em monokl. Mia�em skromn� Ochron�,
cho� z dala jecha�y za nami dwa cywilne auta od Hahna. Przyjrza�em si� dok�adnie
granicom getta i pobliskom domom "aryjskim" oraz sprawdzi�em czujno�� kordonu
z�o�onego z "askaris�w".
- Sk�d pan �ci�gn�� "askaris�w"? - pytam Stroopa. - Z Afryki? Przecie� "askaris" to
�o�nierz tubylczy, mahometanin, w by�ych koloniach niemieckich.
- My�my nazywali "askarisami" ochotnik�w do s�u�b pomocniczych w SS, kt�rzy
rekrutowali si� z ludno�ci autochtonicznej na terenach zdobytych w Europie
Wschodniej. Byli to w zasadzie �otysze, Litwini, Bia�orusini i Ukrai�cy.
Przeszkalano ich w SS-Ausbildungs-lager-Trawniki pod Lublinem. Nie najlepsi
�o�nierze, cho� nacjonali�ci i antysemici. M�odzi, bez podstawowego najcz�ciej
wykszta�cenia,
186 ROZMOWY Z KATEM
o kulturze dzikus�w i sk�onno�ciach do kant�w. Ale pos�uszni, wytrwali fizycznie i
twardzi wobec wroga. Wielu "askaris�w" u�ytych w Gros-saktion (szczeg�lnie we
wst�pnych dzia�aniach) to �otysze. Nie znali j�zyka polskiego, wi�c trudno im si�
by�o porozumiewa� z ludno�ci� Warszawy. A o to nam sz�o. Nazywali�my ich r�wnie�
Trawniki-
-Manner.
- Czy w czasie tej poufnej inspekcji wjecha� pan do �rodka getta?
- Oczywi�cie. Na�yka�em si� tam smrodu �ydowskiego, cho� na ulicach pustki. M�wiono
przedtem, �e podw�rza i ulice getta s� t�umne, a tu prawie zupe�ny brak
przechodni�w. Pozorny spok�j i niewielka ilo�� ludzi �wiadczy�y, �e �ydzi byli
uprzedzeni o zaplanowanej akcji. Gdy spotka�em jednego porucznika Wehrmachtu ze
s�u�by zaopatrzeniowej, na kt�rego natkn��em si� w zak�adach T�bbensa (w getcie),
czy nie wyczuwa jakich� dziwnych postaw �ydowskich pracownik�w, odpowiedzia�, �e
nie. Powiedz pan, Hen Moczarski, ja - nowy cz�owiek - odszyfrowa�em natychmiast
gro�ne dla nas nastroje, a ten starszy wiekiem poruczniczyna z pierwszej wojny nic
nie spostrzeg�. T�bbens wraz z �ydowskimi kierownikami i w�a�cicielami swego
koncernu podkarmiali go pewno, stawiali koniak i posy�ali do Rzeszy paczki z
�arciem dla jego rodziny. Przypuszczam, �e �w porucznik wchodzi� do sitwy genera�a
Schindlera, szefa zak�ad�w zbrojeniowych i zaopatrzeniowych Wehrmachtu w GG. Ta
konserwatywna mafia zawodowych wojskowych, zas�aniaj�c si� pilnymi interesami
frontu wschodniego, wyra�nie i od dawna sabotowa�a polecenia Heinricha Himmlera,
aby szybko rozwi�za� kwesti� �ydowsk� w Warszawie, �odzi, Radomiu, Krakowie i
Lwowie.
- Kiedy opuszcza�em getto - ko�czy� inspekcyjn� relacj� Stroop
- us�ysza�em w pobli�u, od strony ,,aryjskiej" strza�. Pobieg�em. To strzeli�
m�odziutki "askaris", �otysz w czarnym p�aszczu. Obruga�em go jak psa. A ten stoi
na baczno�� i g�upkowato, lecz szczerze m�wi:
"Tak nudno, panie poruczniku (wzi�� mnie za lejtnanta)... Kiedy w ko�cu zaczniemy
strzela� do tych zwierz�t za murami �ydowskiego ogrodu zoologicznego?" - pyta o
dziwo po niemiecku, cho� w j�zyku "Neger-Deutsch". Da�em mu r�kawiczk� po
blondynowatym �bie (pochodzi� z rasy nordyckiej), a w �ap� - jedn� Reichsmark�. Na
"askaris�w" mog�em liczy�!
WPRAWKI I UWERTURA DO GROSSAKTION 187
- Wieczorem wr�ci�em do kwatery, wyk�pa�em si�, natar�em kor� wod� kolo�sk� i
zjad�em pyszne knedle. Lubi�em knedle od ;zas�w mego pobytu w Sudetenlandzie.
Spa�aszowa�em kawa� krwistej >ol�dwicy z frytkami. Do tego kielich burgunda,
egipski papieros inny "Simon" (to najlepsze papierosy �wiata) i w ko�cu telefon do
-lahna. Podzi�kowa�em za uczt�, bo to on przys�a� kolacj�. Spyta�em, k�d wie, �e
lubi� knedle. Doktor Hahn �mia� si� i �artowa�. Wymienili�my naj�wie�sze
informacje. Ja opowiedzia�em o wra�eniach ; getta. On - o swych rozmowach
telefonicznych z Berlinem Krakowem... I poszed�em spa�. Przedtem kaza�em oficerowi
or-lynansowemu sprawdzi� punktualnie o trzeciej w nocy, czy rozkaz ?on Sammerna
zamkni�cia getta w tym terminie jest wykonywany, poleci�em si� obudzi� o czwartej.
- Dok�adnie o godzinie 6 dnia 19 kwietnia, w poniedzia�ek, von Sammern rozpocz��
akcj�. Ale zbyt wcze�nie kaza� podwie�� oddzia�y sojowe. Ju� bowiem o pi�tej, a
mo�e nawet o 4.30, zjawi�y si� wok� ^etta samochody z SS-mannami, czo�g i wozy
pancerne. Ten huk . gwar uprzedzi�y �yd�w, �e co� wi�kszego si� szykuje. Ich czujki
sbserwacyjne zaalarmowa�y sztab organizacji �ydowskiej. A poza tym przyjaciele
�yd�w - AK, delegatura12 i rozmaite mniejsze polskie ugrupowania - na pewno
zawiadamiali bojowc�w z getta o ruchu naszych oddzia��w, zmierzaj�cych ulicami
"aryjskimi" ku bramom sydowskiej dzielnicy mieszkaniowej. Ju� by�o jasno, bo s�o�ce
w kwietniu wcze�nie wschodzi. Zak�adaj�c mundur polowy, widzia�em drzewa o
cieniutkich ga��zkach; dr�a�y i migota�y na tle r�owo-niebieskich shmur. Powietrze
czyste. �wiergot ptak�w. Przypomnia�y mi si� poddetmoidskie zagaj�. Wczesna wiosna
tak samo pachnia�a pod wzg�rzami Hermanna der Cheruskera.
- Na wiosn� nios� si� po polach i ogrodach r�wnie� inne
; '2 Mowa o Delegaturze Rz�du RP na Kra], konspiracyjnym aparacie podleg�ym
Delegatowi (Pe�nomocnikowi) Rz�du, kt�remu od 1943 r. przys�ugiwa� tytu�
wicepremiera Rz�du RP.
188 ROZMOWY Z KATEM
zapachy: odory nawozu i smr�d guana wywo�onego z klozet�w - rozs�dnie zauwa�y�
Schieike i doda�: - Najprzykrzejszy jest zapach rozk�adaj�cych si� trup�w. W 1917
roku budowali�my mostek w strefie pierwszej linii frontowej. (Przypominam, �e
Gustaw Schieike s�u�y� podczas pierwszej wojny w oddzia�ach pionierskich.) Trawa
zielona, pierwsze kwiaty, s�oneczko, a tu od czasu do czasu wiaterek przynosi
zatykaj�ce fale "trupich perfum", jak m�wili�my. Md�o si� robi. Ludzkie �cierwo
niemo�ebnie pachnie!
M�wi�c to, za�piewa� piosenk� wi�zienn�, nie znan� mi dotychczas, o po�udniowym
wietrze, kt�ry wia� mu w twarz; "wiatr to ojczysty by�" - zako�czy�. Po chwili
Stroop opowiada� dalej:
- Siedzia�em w mej kwaterze, pod telefonami. Zmontowany napr�dce sztab osobisty i
poczet dow�dcy dzia�a�y bardzo sprawnie. Szoferzy, motocykli�ci, radiowcy,
telefoni�ci, adiutanci. By�em w ka�dej minucie au courant akcji von Sammerna, kt�ry
za ma�o wojsk wprowadzi� o sz�stej rano do getta. Tylko 850 ludzi i 16 oficer�w,
wliczaj�c w to policj� porz�dkow�, s�u�b� bezpiecze�stwa, Wehrmacht i "askaris�w".
Pierwsze pi�� minut akcji - spokojne. �ydzi podpu�cili naszych. Gdy SS-manni weszli
w ulice, a von Sammernowi wydawa�o si�, �e wiosennym spacerkiem przejdzie przez
getto, dosta� silny ogie�, planowy i celny. Po takim powitaniu w�r�d naszych
pop�och. Oficerowie von Sammerna pchaj� jednak kolumny naprz�d jak ob��kani! Panie,
oni atakowali du�ymi oddzia�ami i to do�� zwartymi! Rozpocz�o si� piek�o. Wybuch�a
mina i porazi�a nam ludzi. �ydzi i "aryjczycy" opierali si� aktywnie, w spos�b
zorganizowany. W�a�ciwie to atakowa� i. M�wi� �ydzi i Polacy, gdy� stwierdzili�my,
�e byli to polscy "franc-tireurs"13.
Stroop w pocz�tkowych rozmowach w celi m�wi� o ,,polskich bandytach" i o
"�ydowskich bandytach" 14. Na skutek moich ostrych reakcji, zacz�� u�ywa� terminu
francuskiego "franc-tireur" lub "AK--mann", "AL-mann" i "�OB-mann". Ten ostatni
skr�t pochodzi� od �ydowskiej Organizacji Bojowej i Stroom wymawia� go "cobmann".
13 Franc-tireurs (franc.) - wolni strzelcy, tu w przeno�ni: partyzanci.
14 Rozkazem H. Himmlera z 31 lipca 1942 r. na okre�lenie cz�onk�w zbrojnego ruchu
oporu na terenach okupowanych zabroniono u�ywa� terminu "partyzanci", polecaj�c
zast�pi� go terminem "bandyci".
WPRAWKI I UWERTURA DO GROSSAKTION 189
- Ten idiota, von Sammern-Frankenegg, wprowadzi� w uliczki i g�ste zabudowania
jeden czo�g, przydzielony Waffen SS ze zdobyczy na froncie francuskim, oraz dwa SS-
owskie samochody pancerne. Powsta�cy �ydowscy (tu Stroop pos�u�y� si� po raz
pierwszy tym okre�leniem) ostrzelali czo�g i samochody oraz obrzucili
je ,,cocktailami Mo�otowa".
- Co za "cocktaile? - pytam.
- Butelki z mieszanin� na podk�adzie benzyny, samozapalaj�c� si� po zetkni�ciu, z
jak�� chyba fosforyzowan� ta�m� naklejon� na szyjce butelki. Gdy butelka rozbi�a
si�, wybucha� ogie�.
- Ale Mo�otow tych "cocktaili" nie wymy�li�.
- Naturalnie, �e nie. Lecz my�my cz�sto u�ywali nazw zwi�zanych z przyw�dcami ZSRR.
Wed�ug informacji Abwehry, recept� na "cocktaile" przekazali �ydom specjali�ci AK-
owcy. P�niej, w Powstaniu Warszawskim "cocktaile" by�y masowo stosowane przez
Polak�w i fachowcy z Wehrmachtu wysoko oceniali te �rodki obronne. Nasi pancemiacy
wyra�nie obawiali si� butelek z benzyn�. Po zduszeniu Powstania Warszawskiego,
sztabowcy von dem Bacha nazywali je "cocktailami genera�a Bora" 15 lub "genera�a
Montera" 16. Gdy by�em w Atenach, szef tamtejszej S�u�by Bezpiecze�stwa (SD)
zwraca� m.in. uwag� na konieczno�� poinstruowania naszych oddzia��w o sposobach
przeciwdzia�ania "Monter-cocktailom", bo partyzantka grecka mo�e ich u�ywa� w
przysz�ych starciach ulicznych.
- W ci�gu p� godziny wojska von Sammerna by�y rozbite i zdemoralizowane. Czo�g
pali� si� dwa razy. Zosta� unieszkodliwiony. To samo sta�o si� z jednym samochodem
pancernym. Raniono von Sammernowi a� dwunastu ludzi. Sze�ciu SS-Grenadier�w
pancernych i SS-Reiter�w oraz sze�ciu wachmistrz�w obcoplemiennego batalionu z
Trawnik.
- W mojej kwaterze rozdzwoni�y si� telefony. Przyjecha� doktor Hahn. Trzy razy
rozmawia�em z Kriigerem, raz z Heinrichem
15 Gen. Tadeusz Komorowski (1895-1966) "B�r", Dow�dca AK od lipca 1943 r. do
zako�czenia Powstania Warszawskiego.
16 P�k/gen. Antoni Chru�ciel (1895-1960) "Monter", komendant Okr�gu War-szawa-
Miasto ZWZ - Okr�gu Warszawa AK od maja 1941 r., w czasie Powstania Warszawskiego
dow�dca ca�o�ci walcz�cych si�.
190 ROZMOWY Z KATEM
Himmlerem. Byli w�ciekli. Reichsfuhrer, zawsze delikatny i subtelny, wielokrotnie
u�ywa� grubych s��w. Rozkazali, aby natychmiast zdj�� von Sammerna z dowodzenia
bojowego i zawiesi� go w funkcjach SS-und Polizeifuhrera w Warszawie. Polecili
wycofa� wszystkie oddzia�y z getta i rozpocz�� ponownie akcj�, pod moim ju�
dow�dztwem, w ci�gu dw�ch godzin. Nie potrzebowa�em wydawa� rozkazu o odwrocie, bo
�o�nierze von Sammerna sami si� wycofali, a w�a�ciwie uciekli. Doktor Hahn w czasie
tych napi�� by� spokojny i m�wi� o skutkach politycznych niepowodzenia w getcie. Za
to Kruger wymy�la� i krzycza� przez telefon, �e to "ha�ba", "kl�ska" polityczna i
wojskowa, "plama na honorze i dobrym imieniu SS", �e tego "doktora filozofii,
inteligenckiego Tyrolczyka", �e t� "�ab�", "krow�", "g�upawego Kerla" i "Spitzbuba"
musimy zaraz zamkn�� w areszcie itp. Kaza� rzuci� do bitwy, po przegrupowaniu si� i
och�oni�ciu, wszystkich �o�nierzy Waffen SS w Warszawie. Na moj� uwag�, �e l�kamy
si� (ja i doktor Hahn) o nastroje Polak�w, kt�rzy mog� ruszy�, Kriiger powiedzia�:
"Wszystkie si�y SS rzu� pan przeciwko gettu! Aby zaszachowa� Polak�w, zarz�dzajcie
natychmiast stan alarmowy dla wszystkich formacji niemieckich: wehrmachtows-kich,
partyjnych, kolejowych, pocztowych, wartowniczych."
- SS-Reichsfuhrer nie m�wi� tak ostro. Z�o�ci� si�, to prawda. Zabroni�
aresztowania von Sammerna. Da� do zrozumienia, �e sprawi�oby to - pod naciskiem
grup "austriackich" w naszej partii - wiele niepotrzebnych komplikacji. "Czy von
Sammern zostanie za sw� niezdarno�� ukarany - powiedzia� Reichsfuhrer - nie wiem.
My�l�, �e go przeniesiemy gdzie� na po�udnie Europy. Ale niech mu pan powie, mein
lieber Stroop, �e go z t� minut� zdejmuj� ze stanowiska dow�dcy policji i SS w
dystrykcie warszawskim. Zaraz wysy�am teleksem, na r�ce pana i von Sammerna,
odpowiednie rozkazy poufne. Niech pan pami�ta, �e nie wolno wam ugodzi� mi�o�ci
w�asnej von Sammerna. Spraw� za�atwi� delikatnie, bez ha�asu!"
- Heinrich Himmler uzupe�ni� te� rozkazy Kriigera. Nakaza� postawi� w stan alarmu
wszystkich Niemc�w w Warszawie. Poleci� nie zaczepia� Polak�w. M�wi�, �e czuje, i�
AK mo�e uruchomi� przeciwko nam tylko kilka oddzia��w dywersyjnych i bojowych, bo
nie jest w stanie zrobi� nic wi�cej. Wobec Polak�w nale�y prowadzi�
WPRAWKI I UWERTURA DO GROSSAKTION 191
dzisiaj polityk� "ugodow�". Nie prowokowa�. Ale na wszelki przypadek Reichsfuhrer
zarz�dzi� pogotowie dla wszystkich jednostek SS i policji w dystrykcie warszawskim
oraz (przez szefa sztabu OKW) dla dywizji Wehrmachtu i wojsk Luftwaffe w ca�ej
Generalnej Guberni.
- Obj�wszy dow�dztwo nad oddzia�ami atakuj�cymi �yd�w, uporz�dkowa�em je i
uspokoi�em. Ka�demu, kto chcia�, dano do wypicia kielich sznapsa lub szklank� wina.
Ponadto zwi�kszy�em si�� uderzeniow�, przydzielaj�c do walki wszystkich pozosta�ych
dotychczas w bezczynno�ci �o�nierzy z III batalionu szkoleniowego i zapasowego
grenadier�w pancernych SS oraz z oddzia�u szkoleniowego i zapasowego kawalerii SS w
Warszawie. W miejscu unieszkodliwionych woz�w wprowadzi�em nowy czo�g i nowy
samoch�d pancerny formacji wojskowych SS. O godzinie 8 stan podleg�ych mi oddzia��w
zwi�kszy� si� w grupie oficerskiej o 100 procent, za� w Mannschafcie - o 50
procent. Ponadto rozkaza�em prowadzi� walk� niedu�ymi oddzia�ami, rozs�dnie
ugrupowanymi w g��b i wszerz.
- Ruszyli�my. Zn�w przez pierwsze kilka minut by�o spokojnie. Nagle, z kilku dom�w,
nieprzyjaciel po�o�y� ogie� karabin�w i pistolet�w maszynowych oraz chyba
granatnik�w. Kaza�em zatrzyma� na kr�tko natarcie i podci�gn�� artyleri�.
Dysponowali�my przecie� jedn� haubic� "dziesi�tk�" i trzema dzia�ami
przeciwlotniczymi o piekielnej sile uderzenia. Zniszczy�em kilka budynk�w, kt�re
stanowi�y tego dnia g��wne punkty oporu �yd�w. Bardzo si� r�wnie� przyda�a pomoc
naszych karabin�w maszynowych. Zmusili�my bojowc�w �ydowskich do wycofania si� z
dach�w i wy�szych pi�ter budynk�w umocnionych i zatarasowanych. Uciekli przez
piwnice i kana�y do innych gniazd oporu i bunkr�w. Przeszukuj�c zdobyte budynki i
podw�rza, uj�li�my zaledwie dwustu �yd�w. Reszta si� nam wymkn�a. Wobec tego
skierowa�em moje grupy szturmowe na inne pobliskie domy, z kt�rych od czasu do
czasu strzelano. Chcia�em zdoby� rozpoznane bunkry i umocnienia, a nast�pnie je
zniszczy�. Uda�o to si� cz�ciowo. Specjalne grupy bojowe d�ugo pokonywa�y jednak
op�r przeciwnika. Stosowali�my rozmaite metody, mi�dzy innymi artyleri�, miotacze
p�omieni i miny. Po ci�kich walkach zdobyli�my owe o�rodki oporu, ale nie uj�li�my
ani jednego cz�onka �ydowskiej Organizacji Bojowej. Wszyscy potrafili si� wycofa�.
Znale�li�my tylko w okolicy 400 "cywilnych" �yd�w. Reszta posz�a
192 ROZMOWY Z KATEM
w kana�y i w labirynty podziemnych korytarzy. Kaza�em zala� kana�y, bo wydawa�o mi
si�, �e w ten spos�b zniszcz� wycofuj�cego si� przeciwnika. Nie da�o to jednak
rezultat�w. Mo�e niekt�rzy �ydzi uton�li, lecz wi�kszo�� przedosta�a si� na dalsze
tereny obronne.
- Pierwszy dzie� walk w getcie by� niezwykle dla nas ci�ki - kontynuowa� sw�
opowie�� SS-Gruppenfuhrer Jiirgen Stroop. - Musieli�my post�powa� bardzo ostro�nie,
ale odwa�nie i zdecydowanie. Nie chodzi�o mi tego dnia o jakie� psychiczne
mia�d�enie przeciwnika, lecz o podniesienie ducha bojowego SS-mann�w po
wczesnorannych pora�kach. Czo�g i dwa samochody pancerne usytuowa�em z ty�u
pierwszej linii i kaza�em je otoczy� piechot� SS. Jednak rzucono na nie kilka
butelek z benzyn�. Ci bojownicy, co rzucali,,cocktaile", musieli by� wytrenowa-nymi
sportowcami �ydowskimi, bo odleg�o�ci by�y znaczne, a butelki rozpryskiwa�y si�
niedaleko czo�gu i samochod�w. Rozkaza�em uderza� na domy, sk�d pada�y butelki i
strza�y. Zaleca�em SS-mannom, �eby byli rozs�dni i za du�o nie ryzykowali. Dlatego
dzia�ania trwa�y do�� d�ugo. Saperzy musieli co� nieco� podpali�, ale po�ar�w tego
dnia by�o ma�o.
- Stara�em si� nie i�� zbyt g��boko w teren getta. Chcia�em (i wydawa�o mi si�, �e
to osi�gn��em) zdoby� i oczy�ci� z nieprzyjaciela, cho�by ma�y obszar, ale pewny,
kt�ry by sta� si� baz� wyj�ciow� do natarcia w dniu nast�pnym. Pod koniec dnia
�ydzi specjalnie nas nie atakowali. Od czasu do czasu wybucha�y chaotyczne
strzelaniny. Zanosi�o si� na pewne uspokojenie sytuacji, co by�o dla naszej strony
konieczne. Udowodni�em Mannschaftowi i oficerom, �e z nawi�zk� wyr�wnali�my
poprzednie straty. �e zdobyli�my troch� nowego terenu i �e jutro z pewno�ci� b�dzie
daleko lepiej.
- Po przeliczeniu schwytanych �yd�w i po odkomenderowaniu ich gdzie nale�y,
spotka�em si� z podleg�ymi mi dow�dcami. Pochwali�em za sprawno�� bojow� i hart
ducha oraz dyscyplin� w ich jednostkach. Wyr�ni�em szczeg�lnie majora Sternhagela z
Schutzpolizei. Zachowywa� si� wspaniale, spokojnie i odwa�nie. Dawa� przyk�ad
odwag� i zdyscyplinowaniem, a jednocze�nie konieczn� ostro�no�ci� w dzia�aniu. Sta�
si� via facti17 moim zast�pc� i bezpo�rednim pomocnikiem. Tote� wyznaczy�em go na
dow�dc� walki w dniu nast�pnym.
17 Via facti (la�.) - drog� czynu.
WP RAWKI I UWERTURA DO GROSSAKTION 193
- Oko�o godziny 20 zacz��em wycofywa� moje oddzia�y. Usta�a strzelanina. �ydzi
milcz� jak zakl�ci, jakby ich nie by�o w domach, w fabrykach i podziemiach getta.
Wszystkie jednostki wycofa�em (nawet te ze zdobytych teren�w) i zwolni�em do
kwater. Ale chc�c by� pewny, �e oddzia�y AK-owskie i innych organizacji
konspiracyjnych nie nawi��� bezpo�redniej ��czno�ci z �ydami, zmieni�em system
stra�y zewn�trznej. Zamiast oko�o 120 "askaris�w", kt�rzy otaczali od kilku dni
getto, da�em na posterunki przy murach i bramach od strony "aryjskiej" oko�o 250
�o�nierzy Waffen SS plus kilkudziesi�ciu policjant�w niemieckich i Werkschutzmann�w
narodowo�ci niemieckiej. W razie nocnej napa�ci oddzia��w polskich rozkaza�em im,
uzbrojonym po z�by, brutalnie ostrzela�, a nawet pali� s�siednie domy "aryjskie".
- Herr Genera� opowiada� nam o stratach spowodowanych przez SS-Oberfuhrera doktora
von Sammern-Frankenegga. Zosta�o wtedy rannych, jak s�yszeli�my, sze�ciu SS-mann�w
i sze�ciu "askaris�w". A wielu pad�o (lub zosta�o rannych) od 8 rano do 8 wiecz�r,
kiedy Herr Genera� bezpo�rednio dowodzi�? - zapyta� Gustaw Schie�ke.
Stroop si� troszk� skrzywi�. Ale rozgrzany opowiadaniem, odpowiedzia� natychmiast:
- Straty nasze tego dnia zamyka�y si� liczb� 24 rannych. Poleg�ych nie mieli�my.
Gdy ja dowodzi�em, raniono nam dziesi�ciu SS-mann�w, �adnego "askarisa", a ponadto
- przypadkowo - dw�ch posterunkowych Policji Polskiej. Niepotrzebnie si� tam
zapl�tali i ulegli lekkim postrza�om. W�r�d rannych znale�li si�, niestety, dwaj
cz�onko-|wie Sicherheitsdienst (SD) z pi��dziesi�ciu policjant�w bezpiecze�stwa,
jacy brali udzia� w pierwszym dniu akcji. Obaj byli w ci�kim stanie. i Fatalne
postrza�y. Doktor Hahn natychmiast si� nimi zaj��, a p�niej | mi delikatnie
wypomina�, �e pozwoli�em funkcjonariuszom tej specjalnej s�u�by znale�� si� na
terenach szczeg�lnie zagro�onych przez wroga.
- Gdy wr�ci�em do swej osobistej kwatery, by� tam ju� Hahn z doskona�� kolacj�.
Siedzia� w klubowym fotelu i popija� drobnymi �yczkami francuski aperitif. Patrza�
na wiosenne niebo, na gwiazdy. Staj�c na progu gabinetu, us�ysza�em: ,,Gratuluj�,
Herr Genera�! Doskonale! Wydoby� pan nas z sytuacji kompromituj�cej. Niech pan si�
ju� nie k�pie, tylko umyje r�ce i siada do knedli, bo wystygn�. Przed chwil�
przynie�li je nam."
13 - Rozmowy z katem
194 ROZMOWY Z KATEM
- Po dw�ch, trzech minutach zacz�li�my w milczeniu zajada�. Nafaszerowali�my si�
knedlami, kt�re - jak si� okaza�o - doktor Hahn r�wnie� bardzo lubi� albo udawa�,
�e lubi. Przy daniu pieczystym z dziczyzny i przy truflach (sk�d ten Hahn wydoby�
trufle?!) wymienili�my pogl�dy oraz informacje. Zacz�li�my od zranionych
funkcjonariuszy SD. Sz�o mu szczeg�lnie o �ycie rannego SS-Oberscharfuhrera Rudolfa
Kosmali, zas�u�onego wywiadowcy Hahna w Warszawie18. Przyrzek�em, �e zrobi�
wszystko, aby �aden cz�onek SD nie zosta� ranny lub zgin��. Co prawda w ko�cu
kwietnia i pocz�tku maja stracili�my jeszcze dw�ch ludzi z przydzielonego mi
oddzia�u Policji Bezpiecze�stwa. Jeden zosta� ranny, drugi poleg�19. Ale poniewa�
Hahn o nich nie wspomina�, my�l�, �e nie byli z SD.
- Pan my�li, �e zaraz poszed�em spa�? Wprost przeciwnie. Wyk�pa�em si�, zmieni�em
bielizn�, mundur i buty oraz wzi��em si� do roboty. Przeprowadzi�em rozmow� z
Krugerem, kt�ry si� niecierpliwi� w Krakowie, oraz zameldowa�em kr�tko Heinrichowi
Him-mlerowi o przebiegu i efektach moich dwunastogodzinnych dzia�a� w getcie. O ile
na rozmow� z Kriigerem czeka�em dwadzie�cia minut, to po��czenie telefoniczne z SS-
Reichsfuhrerem uzyska�em natychmiast. Musia�em tylko w centrali sieci telefonicznej
SS powiedzie� specjalne has�o. Heinrich Himmler wyrazi� swe zadowolenie i
powinszowa�. Stwierdzi� g�osem mi�kkim i przyjemnym, �e si� na mnie nie zawi�d�,
ale r�wnocze�nie przestrzeg� przed zbytnim optymizmem, je�li idzie o dni
najbli�sze. Wys�uchuj�c moich relacji, doszed� do wniosku, �e �ydzi s�
zdeterminowani, zorganizowani i wyposa�eni oraz maj� poparcie spo�ecze�stwa
polskiego i polskiej konspiracji wojskowej. "Lieber Stroop - powiedzia� - b�d�
jeszcze trudne dni. Nawet bardzo trudne. Niech pan b�dzie ostro�ny i niech pan
konsultuje si�
18 SS-Sturmscharfuhrer (a nie Oberscharfuhrer) Rudolf Kosmala, ur. 1901, ranny 19
kwietnia 1943 r. W opracowaniu Reginy Doma�skiej Policja bezpiecze�stwa dystryktu
warszawskiego i jej wi�zienie ..�ledcze" Pawiak, "Biul. G. K. B. Z. H. w Polsce",
T. XXVIII, Warszawa 1978, s. 213, mylnie wymieniony jako poleg�y w tym dniu.
19 W rzeczywisto�ci jeden zabity i dw�ch rannych: SS-Rottenfuhrer Edmund Lotholz,
ur. 1904, zgin�� l maja 1943 r., SS-Rottenfuhrer Fritz Rilhrenschopf, ur. 1910,
cz�onek za�ogi oddzia�u kobiecego Pawiaka, ranny 19 kwietnia 1943 r.; SS-
Scharfuhrer Hugo Nieratschker, ur. 1909, ranny 25 kwietnia 1943 r.
WPRAWKI I UWERTURA DO GROSSAKTION 195
z Hahnem. Upowa�niam pana do stosowania wszystkich dost�pnych �rodk�w, ale gdy
zajdzie potrzeba. Niech pan stara si� nie pali� i nie burzy� dom�w, dop�ki
wszystkie zak�ady przemys�owe w getcie, a szczeg�lnie zbrojeniowe, nie zostan�
ewakuowane. Naszych ludzi, maszyny, narz�dzia i surowce oraz wyprodukowane towary
nale�y szczeg�lnie chroni� przed po�arem, obstrza�em i wybuchami."
- Po tych rozmowach telefonicznych i konferencji z doktorem Hahnem, przeprowadzi�em
odpraw� z osobistym sztabem i dow�dcami samodzielnych jednostek bojowych. Specjalny
nacisk po�o�y�em na pe�ne wykonywanie obowi�zk�w przez podleg�ych mi oficer�w i
�o�nierzy Wehrmachtu. Po�o�y�em si� p�no spa�, bo jeszcze musia�em zanotowa� co�
nieco� w kalendarzu. Wypi�em jeden kieliszek burgunda i wyci�gn��em si� w
luksusowej po�cieli wygodnego ��ka, kt�re zas�a� ordynans.
- Ju� mia�em zasypia�, gdy otrze�wi� mnie dzwonek jednego z trzech aparat�w
telefonicznych, stoj�cych na mahoniowym stoliku przy moich poduszkach.
"Donnnerwetter! - rykn��em w tubk� telefonu. - Jak �miecie mnie budzi�! Czy
jeste�cie tacy durnie, i� nie wiecie, �e za kilka godzin mam zn�w dowodzi� akcj� w
getcie i �e musz� przedtem cho� cztery godziny si� przespa�?!" W telefonie
us�ysza�em chrz�kni�cie. Chcia�em obsztorcowa� rozm�wc�. Ale si� zorientowa�em, �e
to przecie� znajomy g�os. Rzeczywi�cie us�ysza�em Heinricha Himmlera. Zerwa�em si�
na r�wne nogi (ale stopy mia�em na perskim dywaniku) i zacz��em gor�co przeprasza�
SS-Reichsfuhrera. A ten �agodnie, krztusz�c si� ze �miechu, powiedzia�: "Niech si�
pan nie gniewa, m�j drogi Stroop, �e pana budz� i przerywam wypoczynek. Ale po
przemy�leniu pa�skich meldunk�w oraz telefonogram�w od Kriigera, doszed�em do
og�lniejszej refleksji. Mianowicie, niech pan nie zapomina, Herr Genera� Stroop, �e
przeszed� pan dopiero wst�pn� faz� Wielkiej Akcji. Dziewi�tnasty kwietnia to
uwertura do zdarzenia historycznego, kt�re b�dzie nosi� nazw� Grossaktion in
Warschau. Przebiegiem tej uwertury dyrygowa� pan wspaniale. Szczeg�lnie dobrze to
wysz�o na tle niedo��nych usi�owa� partacza von Sammerna. Poniewa� lubi�
Wagnerowskie opery i dzisiejszych, nacjonal-socjalistycz-nych muzyk�w-dyrygent�w,
pozwoli pan, �e powiem do niego: Graj pan tak dalej, Maestro, a nasz Fuhrerija
nigdy tego panu nie zapomnimy."

XV. Flagi nad gettem

- Drugiego dnia ataku na getto, we wtorek 20 kwietnia, obudzi�em si� przed


brzaskiem, niedospany, ale rze�ki - opowiada� Stroop z wyj�tkow� jak na niego
ochot�. Wyra�nie podniecony, prze�ywa� po raz kt�ry� sw�j "tw�rczy udzia� w
Grossaktion in Warschau".
Nie uroni�em �adnego ze s��w i podtekst�w Jiirgena Stroopa. W wyobra�ni
towarzyszy�em wszystkim sytuacjom, nawet je widzia�em;
moje w�dr�wki w ubieg�y czas przebiega�y tym �atwiej, �e b. SS--Gruppenfuhrer
u�ywa� j�zyka meldunk�w policyjnych, a ja dobrze pami�ta�em realia wiosny 1943
roku, obserwowane z "aryjskiej" strony getta.
Mimo, �e Stroop siedzia� przy mnie, na zydlu, nie postrzega�em jego postury
wi�ziennej. Pod wp�ywem napi�� - m�wi� przecie� o zdarzeniach fascynuj�cych, cho�
potwornych - widzia�em go nie w ciemnop�sowej wiatr�wce, bia�ym halsztuku i
sfatygowanych trzewikach wi�nia, lecz w mundurze SS-Brigadefuhrera z orderami i
Eichenlaubami, w tyrolskiej czapce i kawaleryjskich butach. Widzia�em oko
b�yszcz�ce i usta zaci�te. Obserwowa�em sprawno��, zapal i zimy u�miech
samozadowolenia.
Raz tylko wr�ci�em do rzeczywisto�ci, do bia�o-zielonej celi, chmur za kratami i
ostrzy�onej "a la Mokot�w" czaszki genera�a. Ale trwa�o to kr�tko. Zaton��em w
kr�gu gettowej w�adzy Jiirgena Stroopa, gdy opowiada�:
- Drugiego dnia Wielkiej Akcji by�em zbulwersowany nadziej�, a jednocze�nie obaw� o
losy dalszego natarcia. Cokolwiek by�my m�wili, to kl�ska von Sammerna i p�niejsze,
nienadzwyczajne efekty
FLAGI NAD GETTEM 197
walki musia�y jako� wp�yn�� na morale moich ludzi. Od pocz�tku drugiego dnia walki
mia�em trem�. Jak zachowaj� si� �ydzi? Czy "aryjczycy" nie zaatakuj�? Mo�e SS-
mannom zabraknie odwagi, gdy przyjdzie do walki wr�cz? W czasie golenia si�
rozwa�a�em wszelkie mo�liwo�ci. �niadanie prze�kn��em na chybcika, my�l�c o
najbli�szych godzinach. Przyznaj�, �e od czasu do czasu nachodzi�o mnie du�e
zdenerwowanie. Ale dow�dca musi si� denerwowa�, szczeg�lnie w trudnej sytuacji.
Przed zej�ciem do auta (by�em sam w pokoju) prze�egna�em si�, jak uczy�a mnie
Mutti. Gdy usiad�em przy szoferze i odetchn��em wiosennym powietrzem, wr�ci�
spok�j.
- O godzinie si�dmej rano zn�w wkroczy�y do getta przednie oddzia�y szturmowe.
Podzieli�em je na grupy po trzydziestu sze�ciu ludzi, plus oficer lub podoficer.
Majorowi policji Sternhagelowi (kt�ry bezpo�rednio dowodzi� akcj�) rozkaza�em, aby
ostro�nie wszed� na zdobyty wczoraj teren, potem oczy�ci� "Restghetto", a dalej,
aby przeszuka� energicznie ca�y obszar zamkni�ty murami. My�la�em, �e tego drugiego
dnia dokonamy gros roboty, a trzeci dzie� i kilka nast�pnych pozostan� na dzia�ania
porz�dkuj�ce, wyko�czeniowe. Pomyli�em si�.
- Co pan genera� rozumie przez "Restghetto"? - zapyta� Schieike.
- "Restghetto" to cz�� �ydowskiej dzielnicy w Warszawie, opuszczona dobrowolnie
przez mieszka�c�w w lipcu 1942 roku - wyt�umaczy� Stroop.
Tu diabli mnie wzi�li:
- Po co pan nas buja, Herr Genera�?! Gdzie si� wynie�li mieszka�cy tej cz�ci getta?
I to dobrowolnie! Dwudziestego drugiego lipca 1942 rozpocz�li�cie w Warszawie
pierwsz� "akcj� wysiedle�cz�" �yd�w do oboz�w zag�ady. Wywieziono wtedy do kom�r
gazowych w Treblince chyba trzysta dwadzie�cia tysi�cy ludzi. A wiele tysi�cy
zamordowano na miejscu, w getcie?...
Stroop chcia� mi przerwa�, lecz Gustaw Schieike, przej�ty i ciekawy, w��czy� si�
natychmiast:
- Niech pan nie przeszkadza, Herr Genera�. Prosz� dalej opowiada�, panie Moczarski!
To bardzo interesuj�ce.
- Co dzie�, jak pami�tam z raport�w i rozm�w z naszymi
198 ROZMOWY Z KATEM
kolegami w BIP-ie KG AK: "Wac�awem"', * "Pisarczykiem *2, "Brunem"3 i przede
wszystkim z moim szefem, "Tomaszem"4 - wspomina�em dalej - co dzie� wysy�ano wtedy
kontyngent 5000-6000 �yd�w dla "zak�ad�w gazuj�cych" i krematori�w Treblinki.
Ofiary upychano w Warszawie w wagonach bydl�cych po stu ludzi na wagon. Tak m.in.
odjecha� na �mier� s�ynny pedagog, opiekun dzieci i spo�ecznik, doktor Janusz
Korczak. Wraz z dzie�mi...5
Zamilk�em. Schieike patrzy� w okno, w b��kitne niebo. Cisza. Chcia�em szmat�
zamie�� pod�og�, ale Stroop mi j� wyrwa�. Sprz�ta� bez s�owa. Powoli uspokoili�my
si�.
* Wymieniony w "Odrze" (1973, nr l, s. 30) w tym miejscu pseudonim W�adys�awa
Bartoszewskiego "Teofil", w wydaniu ksi��kowym zast�pi� autor pseudonimem Ludwika
Widerszala - "Pisarczyk".
' "Wac�aw" - Henryk Woli�ski (1901-1986), inny pseudonim "Zakrzewski", adwokat,
kierowa� utworzonym w lutym 1942 r. podreferatem �ydowskim w referacie mniejszo�ci
narodowych w ramach Wydzia�u Informacji Biura Informacji i Propagandy (BIP) Komendy
G��wnej AK. Opracowany przeze� raport z dzia�alno�ci podreferatu �ydowskiego
opublikowa� Bernard Mark, Powstanie w getcie warszawskim, "Idisz Buch", Warszawa
1963, s. 342-351.
2 "Pisarczyk" - Ludwik Widerszal (1909-1944), historyk, docent Uniwersytetu
Warszawskiego, pracownik Archiwum Wojskowego i Archiwum Akt Nowych. W BIP Komendy
G��wnej ZWZ-AK kierowa� kolejno referatem polityki mi�dzynarodowej, biurem Wydzia�u
Informacji i Podwydzia�em "Z" jednocze�nie wyk�adaj�c na tajnym Uniwersytecie
Warszawskim.
3 "Brun" - Antoni Szymanowski (1914-1985), inne pseudonimy "Borowski" i "Brzeski",
historyk, w BIP Komendy G��wnej ZWZ-AK pracownik referatu polityki okupanta, a w
1944 r. zast�pca kierownika Podwydzia�u "W" w Wydziale Informacji. W czasie
Powstania Warszawskiego cz�onek redakcji ,,Biuletynu Informacyjnego". By� tak�e
redaktorem naczelnym pisma konspiracyjnego "Nowe Drogi" i autorem konspiracyjnej
broszury Likwidacja ghetta warszawskiego. Reporta�, wydanej w listopadzie 1942 r.
4 "Tomasz" - mjr Jerzy Makowiecki (1896-1944), inne pseudonimy "Kuncewicz",
"Malicki", in�ynier architekt, wsp�za�o�yciel Klubu Demokratycznego w Warszawie,
wiceprezes Stronnictwa Demokratycznego. W BIP Komendy G��wnej ZWZ-AK organizator i
szef Wydzia�u Informacji od pa�dziernika 1940 r. do �mierci, jednocze�nie
wiceprezes, a od maja 1943 r. prezes konspiracyjnego Stronnictwa Demokratycznego.
13 czerwca 1944 r. r�wnocze�nie z L. Widerszalem pad� ofiar� skrytob�jczego mordu
politycznego z inspiracji do dzi� nie w pe�ni zidentyfikowanej skrajnie prawicowej
grupy mafijnej.
5 5 sierpnia 1942 r.
- "Restghetta" nie mo�na by�o tego dnia oczy�ci� - Stroop opowiada dalej. -
Natkn�li�my si� na punkty oporu i zamaskowane kryj�wki mieszkaniowe. Ponadto w
p�nocnych i wschodnich dzielnicach getta przyj�to nas ogniem pistolet�w
maszynowych. Kaza�em tam rzuci�, pod ochron� czo�gu, dwa oddzia�y szturmowe. Czo�g
ostrzelano. Pocisk uszkodzi� g�sienic�. Szybko j� zreperowano. Walka si�
przed�u�a�a. Zdobyli�my te umocnienia, lecz mieli�my dw�ch rannych, grenadier�w
pancernych z Waffen SS.
- SS-manni atakowali dalsze punkty obrony (odkryli�my ich wtedy dziesi��), ale
g��wna rola przy natarciach przypad�a saperom Wehrmachtu i obs�udze miotaczy
p�omieni. Musieli�my wysadza� w powietrze bunkry, ostrzeliwa� z dzia� oraz zmusza�
p�omieniem bojowc�w �ydowskich do opuszczenia stanowisk przy otworach
strzelniczych.
- Jednym z najpowa�niejszych gniazd oporu by� w�wczas blok dom�w, gdzie mie�ci�y
si� fabryki i warsztaty niemieckiego zarz�du Kwatermistrzostwa Wojska. Niech pan
sobie wyobrazi, �e w tych gmachach, pozostaj�cych pod nadzorem Wehrmachtu, to
znaczy ludzi genera�a Schindlera, �e w�a�nie tam znajdowa�y si� nadziemne i
piwniczne umocnienia �yd�w. Szef mojego sztabu, SS-Sturmbannfuhrer Max Jesuiter,
da� rozkaz niemieckiemu zarz�dcy, aby bezw�ocznie wyprowadzi� �yd�w z dom�w, hal i
warsztat�w. Mia�o si� tam znajdowa� ponad cztery tysi�ce tej ho�oty i podludzi. Na
wezwanie zarz�dcy zg�osi�o si� trzydziestu �yd�w. Reszta pozosta�a w kryj�wkach,
cz�� uciek�a szczurzymi korytarzami, a cz�� zbrojnie si� opiera�a. Walczyli
zaci�cie. Niestety (musz� tu przyzna�!), trzymali nas w dystansie i zadawali
straty. Wobec tego u�y�em wszystkich saper�w i artylerii przeciwlotniczej.
- Jakiego kalibru by�y dzia�a przeciwlotnicze? - pyta Schieike.
- Nie najwi�kszego. Dwudziestomilimetr�wki. Szybkostrzelne. Ale panowie
orientujecie si� w skutecznej i n�kaj�cej sile przebicia takiego pocisku zenitowego
dzia�a, gdy razi torem p�askim cele odleg�e tylko o 200-300 metr�w. Obs�ug� trzech
dzia� �ydzi obrzucali granatami i ostrzeliwali z karabin�w i pistolet�w
maszynowych.
200 ROZMOWY Z KATEM
Powsta�cy �ydowscy i "franc-tireurzy" oszcz�dzali amunicji. Strzelali rzadko, ale
celnie. Z tej baterii przeciwlotniczej zabili kanoniera i bombardiera. Bombardier
mia� imi�, jakie dosta�em przy urodzeniu, a nazwisko bardzo zbli�one do mojego.
Nazywa� si� J�zef S t r u p p6. Natychmiast rozesz�a si� w naszych szeregach
pog�oska, �e to ja zgin��em. Ma�o by�em jeszcze znany w Warszawie, wi�c nieraz
pisano b��dnie moje nazwisko, przez jedno "o" i dwa "p", Teleksista, podaj�c
wst�pn� list� strat (imiona i nazwiska, bez rang i funkcji), zamiast "u" wystuka�
"o". Berlin natychmiast zapyta� przez alarmow� sie� radiow�, czy to prawda, �e
poleg�em. Doktor Hahn i Jesuiter szybko sprostowali oraz wyja�nili Berlinowi i
Krugerowi okoliczno�ci pomy�ki.
- Gdy jeste�my przy pogrzebowej tematyce, to ilu straci� pan ludzi drugiego dnia
bitwy? - zapyta� Schieike.
- Trzech zabitych i dziesi�ciu rannych7. Schieike �wisn��, wci�gaj�c powietrze na
znak, �e to niema�e straty, i rzek�:
- Trzeba by�o wzmocni� si�� w�asnego ognia. Stroop na to:
- Kaza�em zaraz wprowadzi� do bezpo�redniej akcji stumilimet-rowe haubice.
Schieike przerywa:
- M�wi� pan przedtem, �e do walk w getcie przeznaczono jedn� haubic�. Sk�d teraz
liczba mnoga?
Stroop chwil� milcza�, rozwa�aj�c widocznie, jak� da� odpowied�. Wreszcie wyja�ni�:
- W meldunkach o przebiegu bitwy zawsze kaza�em podawa� w rubryce "si�y w�asne"
tylko jedn� haubic� stumilimetrow�, przydzielon� oficjalnie przez Wehrmacht. Ale
mia�em znajomo�ci i kontakty! Wi�c w praktyce dzia�o si� tak, �e jeden kapitan
artylerii (cz�onek NSDAP) ,,wypo�ycza�"w razie potrzeby wi�ksz� liczb�
6 Gefreiter Joseph Strupp, ur. 1907.
7 Nazwiska i podstawowe dane personalne trzech zabitych i dziesi�ciu rannych w dniu
20 kwietnia 1943 r. oraz zabitych i rannych w innych dniach przytacza Stroop w
swoim sprawozdaniu - zob. J. Gumkowski, K. Leszczy�ski, Raport Stroopa..., s. 124-
130.
FLAGI NAD GETTEM 201
haubic, od trzech do pi�ciu. W omawianej sytuacji tak�e r�ba�y trzy haubice, bo
chcia�em szybko zgry�� ten orzech. W raportach s�u�bowych nie podawa�em, za rad�
doktora Hahna, ca�ej prawdy o liczbie haubic, dzia� przeciwlotniczych i miotaczy
p�omieni oraz o ilo�ci zu�ytych materia��w wybuchowych, gdy� by�oby to politycznie
niewskazane.
- W labiryncie dom�w - ci�gn�� Stroop - nale��cych do zak�ad�w kwatermistrzostwa
znajdowa�o si� naprawd� oko�o dziesi�ciu tysi�cy �yd�w. A wed�ug naszych urz�dowych
informacji mia�o ich by� - przypominam - tylko cztery tysi�ce. Sk�d te rozbie�no�ci
statystyczne? Bo �ydzi op�acali treuhandler�w8, kierownik�w i kontroler�w
niemieckich (r�wnie� wojskowych), spijali ich koniakiem i burgundem, og�upiali
dziewkami, wi�c kierownik-Niemiec zawsze dolicza� si� tylu ludzi na zbi�rkach, i�u
chcieli si� doliczy� �ydzi. Panowa� ba�agan (Stroop powiedzia�: "der Wirrwarr") tak
piramidalny, cho� produkcja �ydowska by�a dobra, �e wi�kszego nie widzia�em w
�yciu. St�d, przy braku dozoru, a w�a�ciwie przy o�lepionym dozorze. �ydzi zdo�ali
wybudowa� w tajemnicy system bunkr�w, umocnie�, piwnic mieszkalnych, przej��,
korytarzy itp. Wykorzystywali od dawna wojskowe warsztaty produkcyjne i remontowe,
szczeg�lnie bran�y metalowej i chemicznej, do wyrabiania, reperowania i
magazynowania sprz�tu, urz�dze� i �rodk�w bojowych. Ten �ydowski "przemys�
zbrojeniowy" wytwarza� m.in. granaty r�czne odporne, "cocktaile Mo�otowa", miny,
wyrzutnie min i granat�w (przemy�lnie sporz�dzone z rur kanalizacyjnych, a nawet z
luf rozerwanych dzia�; musieli penetrowa� wojskowe sk�adnice z�omu!), a ponadto:
jakie� karabiny, pistolety, strzelby oraz tzw. ,,bomby po�czochowe"...
- Co to takiego? - przerywa Schieike.
- Materia� wybuchowy, niby szedyt czy trotyl, ale dziesi�� razy silniejszy, podobny
do kitu lub plastiku. �OB-mann pakowa� plaster tego materia�u w po�czoch�, nadawa�
kszta�t, jaki chcia� i - przed rzutem albo zawieszeniem na murze - wgniata�
zapalnik, podobny do dzieci�cego termometru. By�a to wyj�tkowo silna masa
wybuchowa.
- Sytuacja z "fortem kwatermistrzostwa" (tak �w kompleks
8 Treuhander (niem.) - powiernik, komisarz.
202 ROZMOWY Z KATEM
gmach�w nazywali�my) sta�a si� skomplikowana. Nie mogli�my go zdoby� przed noc�.
Wieczorem wycofa�em oddzia�y bojowe. Ale zarz�dzi�em, aby nast�pnego dnia pi��
tysi�cy �yd�w, kt�rzy pracowali w innych zak�adach, np. u s�ynnego T�bbensa, stan�o
o sz�stej rano na placu zbi�rki, gotowych do wyjazdu. Zobowi�za�em do tego
niemieckich powiernik�w. Nie chcieli si� pocz�tkowo zgodzi�; t�umaczyli, �e znaj�
si� tylko na produkcji i handlu. Ale ich szybko przekona�em, nawet wyj��em pistolet
z kabury. W ko�cu z ch�ci� si� zgodzili.
- Z ch�ci� i dobrowolnie - ironizuje Schieike oraz kiwa, jak luf� pistoletu, palcem
wskazuj�cym zaci�ni�tej d�oni. A Stroop na to:
- Czy� w inny spos�b mog�em zmusi� tych cywilnych durni do podporz�dkowania si�
nakazom racji stanu? Lepsze postraszenie pistoletem, ni� wys�anie do wi�zienia lub
na wschodni front... Drugi dzie� Wielkiej Akcji nie by� wi�c �atwy. Uj�li�my tylko
pi�ciuset �yd�w. M�odszych i sprawnych przeznaczy�em do "Julagu" na robotnik�w w
"Werke Poniatowa, GmbH"9.
- W po�udnie, wieczorem i w nocy przeprowadza�em tego dnia narady, m.in. z doktorem
Hahnem - ci�gn�� Stroop - oraz rozmowy telefoniczne z genera�em Kriigerem i
central� berli�sk�. Wys�a�em meldunki. W tym niewyra�nym po�o�eniu uzyska�em
dodatkowe pe�nomocnictwa do spalenia i zniszczenia bloku kwatermistrzostwa.
- Nast�pnego dnia, w Wielk� �rod�, zn�w od rana natarcie na blok. Wielokrotne
szturmy. Zdo�ali�my oczy�ci� cz�� obiektu z pod-ludzi. Tam si� znajdowa�o nie
kilkana�cie, ale oko�o siedemdziesi�ciu bunkr�w. Walka zaci�ta. Nieprzyjaciel
atakowa� grana^ tami, minami, "cocktailami Mo�otowa" i ogniem z pistolet�w. �ydzi,
zwinni jak pantery, przerzucali si� z jednej kryj�wki do drugiej. Mieli �wietne,
musz� to przyzna�, metody sygnalizacji, ��czno�ci i poruszania
9 "Werke Poniatowo G.m.b.H. im SS Arbeitsiager Poniatowo", zak�ady tekstylne i
rymarskie, zorganizowane w obozie pracy w Poniatowej na podstawie umowy z 31
stycznia 1943 r. W listopadzie 1943 r. zamordowano tam 15 tysi�cy �yd�w.
FLAGI NAD GETTEM 203
si� w szczurzych korytarzach. W ko�cu saperzy wysadzili w powietrze wiele miejsc
obronnych, po��cze� i przej��. Podpalono blok. P�omieniami, �arem i dymem
wykurzyli�my �yd�w! Panie, jak oni od tego podsma�ania i w�dzenia krzyczeli! Z jak�
ch�ci� oddawali si� do niewoli! Co prawda cz�� pope�ni�a samob�jstwo, lecz reszt�
wysiedlili�my i... natychmiast do wagon�w, do Treblinki!
- W sumie uj�li�my tego dnia pi�� tysi�cy �yd�w z "fortu kwatermistrzostwa".
Niestety, tylko po�ow�. Reszta wymkn�a si�. Niekt�re bunkry pozosta�y.
Wiedzieli�my, �e znajduj� si� w g��bi, w piwnicach. Ale nie znali�my ich dok�adnego
po�o�enia ani dr�g doj�cia. Potem kontrolowali�my wielokrotnie ten obiekt i
ka�dorazowo jaki� nowy przyczajony punkt oporu czy schronienie musieli�my zdobywa�.
- Kurz tam by� straszny, smr�d, dymy i piek�o na ziemi. A w �azienkach (w pobli�u
mej kwatery) wiosna ciep�ego kwietnia. I pierwsze kwiaty.
- W Wielki Czwartek, 22 kwietnia 1943, by�o mniej wi�cej to samo. Nakaza�em SS-
mannom wi�ksz� ostro�no�� i umiar w poruszaniu si�. Zabroni�em ryzyka i
fanfaronady. Od razu mieli�my rezultaty:
tylko jeden ranny, z Schutzpolizei. Co by�o w tym dniu godne uwagi? Trzy
okoliczno�ci. Jedna, to powr�t bojowc�w �ydowskich do wypalonych lub cz�ciowo
p�on�cych dom�w, sk�d otwierali ogie�. Dali�my im fest lanie! Wielu poleg�o, a
oko�o dwustu wzi�li�my do niewoli.
- Druga sprawa, to nasza bezradno�� wobec �yd�w i Polak�w, kt�rzy opanowali kana�y
pod gettem. Takie "katakumby" s� fenomenalnym urz�dzeniem dla ucieczek i
zaskoczenia. �ydzi uniemo�liwili zatapianie kana��w. Kilku SS-mann�w, kt�rzy tam
zeszli, powitano ogniem z pistolet�w. �wiece dymne i wlewany kreozot nie da�y
r�wnie� efektu. Kana��w nigdy nie pokonali�my! To samo zjawisko obserwowali p�niej
nasi sztabowcy w czasie Powstania Warszawskiego.
- Trzecim fenomenem, kt�ry si� ujawni� w Wielki Czwartek, to udzia� �ydowskich
kobiet w walkach. Idzie o zorganizowane grupki
204 ROZMOWY Z KATEM
dziewczyn z "Haluzzenbewegung" 10. Od tego dnia mieli�my cz�sto z nimi do
czynienia.
Sama instytucja kobiet walcz�cych z broni� w r�ku, kobiet-
-�o�nierzy, dywersant�w, sabota�yst�w, partyzant�w, by�a dla Stroopa nie do
poj�cia. Zbyt du�y dystans dzieli� bowierrkp�e� pi�kn� z Det-moldu (wt�oczon� w
re�im "Kirche, Kuche und Kinder") od dziewczyn z �ydowskiej Organizacji Bojowej!
Stroop by� zaszokowany "wojskow� emancypacj� kobiet", z kt�r� po raz pierwszy
zetkn�� si� dopiero w Polsce. Wypytywa�, czy to prawda, �e mur centrali
telefonicznej w Warszawie zosta� wysadzony w Powstaniu 1944 roku przez oddzia�
minerski AK-�wek. Potwierdzi�em, dodaj�c troch� szczeg��w o tej �o�nierskiej akcji
kobiet, walcz�cych pod rozkazami ,,Doktora", czyli lekarki medycyny dr Zofii Franio
z kierownictwa dywersji KG AK ".
- Gdybym nie widzia� na w�asne oczy tych �ydowskich dziewczyn z powstania w getcie,
my�la�bym, Herr Moczarski, �e pan troch� koloryzuje. Ale wy tu, w Polsce, macie
kobiety!! - Stroop zacmoka� z podziwu.
Bardzo mu imponowa�y "Haluzzenmadein" z kwietnia i maja 1943 roku.
- My�l� - powiedzia� kiedy� - �e nie by�y to ludzkie istoty:
chyba diablice albo boginie. Spokojne. Sprawne jak cyrk�wki. Cz�sto strzela�y z
pistolet�w jednocze�nie z obu r�k. Za�arte w walce, do ko�ca. Niebezpieczne w
bezpo�rednim zbli�eniu. Taka schwytana "Haluzzenmadel" wygl�da�a niby trusia.
Ca�kowicie zrezygnowana. A� tu raptem - gdy grupa naszych podesz�a do niej na kilka
krok�w
- jak nie si�gnie po ukryty w sp�dnicy lub szarawarach granat, jak nie r�bnie w SS-
owc�w, jak nie zacznie miota� przekle�stwa do dziesi�tego pokolenia w przysz�o�� -
to w�osy si� je�y�y! Ponosili�my w takich sytuacjach straty, wi�c rozkaza�em nie
bra� wi�cej dziewczyn
10 Mowa o demokratyczno-syjonistycznej organizacji "Hecha�uc" (Pionier) i jej
pionie m�odzie�owym ,,Dror" (Wolno��). Jednym z czo�owych dzia�aczy tej organizacji
by� Mordechaj Tenenbaum vel Josef Tamarof, komendant �ydowskiej Organizacji Bojowej
w Bia�ymstoku, dow�dca powstania w getcie bia�ostockim w sierpniu 1943 r.
" Dr Zofia Franio "Doktor" (1899-1978), dow�dca kobiecych patroli sabota�owo--
dywersyjnych (minerskich) Kedywu Okr�gu Warszawa AK (a nie Komendy G��wnej AK).
Wi�ziona w latach 1946-1956.
FLAGI NAD GETTEM 205
do niewoli, nie dopuszcza� ich zbyt blisko i z daleka rozwala� pistoletami
maszynowymi.
Wtedy zada�em Stroopowi pytanie:
- Czy panu nie by�o nigdy �al ich m�odego �ycia? Zaskoczy�em go, ale i Schieikego
te�. W celi pe�na cisza... Milczenie trwa d�ugo... Stroop lekko pochylony, jak przy
b�lach �o��dkowych. Praw� d�o� przyciska do kurtki - tam, gdzie serce. Kurczowo
mi�dli palcami fa�d� p�sowej "jacki" 12. Patrz� na Stroopowsk� r�k�, na jej ruchy
powolne i jakby konwulsyjne. S�ysz�, �e Schieike raz po raz zaciska szcz�ki; wida�,
jest bardzo przej�ty. Czekamy. To Stroop, a nie my, powinien przerwa�
nabrzmiewaj�ce milczenie.
Wreszcie genera� wyprostowuje si�, przyg�adza w�osy na skroniach i odpowiada,
skanduj�c:
- Kto chcia� by� wtedy prawdziwym cz�owiekiem, to znaczy silnym, musia� dzia�a� jak
ja.Gelobt sei was hart mach t!13
Przypomnienie tej hitlerowskiej zasady wychowawczej i propagandowej tak nas
zbulwersowa�o, �e nic wi�cej nie m�wili�my. Po pewnym czasie opad�y napi�cia i
nawi�za�em do opowiada� Stroopa o Wielkim Czwartku (22 IV 1943) w getcie
warszawskim:
- S�dz�, Herr Genera�, �e poza tymi trzema zjawiskami, kt�re pan tak uwypukli�,
r�wnie wa�n� kwesti� dla pana i dla Hahna oraz Krugera by� udzia� ,,aryjczyk�w" w
walkach przeciwko wam.
- Oczywi�cie! - szybko podchwyci� Stroop. - Ju� pierwszego i drugiego dnia Wielkiej
Akcji g��wna grupa bojowa �yd�w przemieszana by�a z polskimi "franc-tireurami".
Wycofywa�a si� w kierunku placu Muranowskiego, gdzie zasili�a j� wi�ksza liczba
"aryjczyk�w". Utrzymywali oni sta�� ��czno�� z AK, my�l�, �e przez kana�y i
specjalne podkopy przy murach getta. Mia�em z tego powodu wiele trudno�ci. Na placu
Muranowskim stoczyli�my zaci�ty b�j. Polacy nie tylko walczyli w getcie, ale
zaczepiali nas zbrojnie na terenach zewn�trznych.
12 Jacke (niem.) - kurtka.
13 "Gelobt sei ..." (niem.) - "B�ogos�awione to, co czyni cz�owieka twardym"! Cytat
z Tako rzecze Zaratustra Fryderyka Nietzschego (1883). Nazi�ci wykorzystali pogl�dy
i sformu�owania Nietzschego (Ubermensch, czyli nadcz�owiek - przez niego u�ywane,
cho� nie przez niego sformu�owane po raz pierwszy; Herrenvolk, czyli nar�d pan�w,
sformu�owanie utworzone od u�ytego przez niego: moralno�� pan�w).
206 ROZMOWY Z KATEM
Ju� 19 kwietnia w godzinach przedwieczornych AK-owcy usi�owali wysadzi� mur getta
przy ul. Bonifraterskiej. Nic z tych polskich dzia�a� nie wysz�o, ale Hahnowi
zabito trzech SS-mann�w. R�wnie� poleg�o tam dw�ch �o�nierzy AK i jacy� policjanci
polscy. W ci�gu nast�pnych dni Polacy r�wnie� mieszali si� do akcji. Przyznam, �e
bardzo mnie to niepokoi�o. Nie udawa�a nam si� propaganda, maj�ca na celu wbicie
klina mi�dzy �yd�w i "aryjczyk�w"!14
Nieraz wspomina� Stroop o poleg�ych lub uj�tych �o�nierzach z podziemia
"aryjskiego". Uwa�a�, �e �ydowska organizacja wojskowa w getcie by�a w
rzeczywisto�ci cz�ci� Armii Krajowej.
- Abwehra - relacjonowa� - donosi�a ju� od dawna, �e AK od dnia za�o�enia getta
montowa�a tam swoje plac�wki pod rozmaitymi nazwami, dostarcza�a broni i prasy oraz
instruowa�a w zakresie walk ulicznych, rob�t saperskich, fabrykacji butelek
zapalaj�cych, granat�w itp. Widomym objawem i potwierdzeniem tej sytuacji by�o
zatkni�cie przez �ydowskich powsta�c�w nad betonowym, mocnym domem bia�o-czerwonej
flagi obok �ydowskiej, bia�o-niebieskiej - m�wi� zdecydowanie Stroop. - Te flagi
by�y wezwaniem do walki przeciw nam. Przy niebezpiecznej akcji ich zrywania poleg�
22 kwietnia znany mi osobi�cie podporucznik kawalerii SS Otto Dehmke15. Mia� w r�ku
granat, kt�ry eksplodowa� na skutek obstrza�u nieprzyjacielskiego. Ponadto dosta�
od �yd�w kilka ku�. Jedn� w szyj�. R�wnie� wachmistrz policji mia� przestrzelone
p�uco. Wstrz�sn�a mn� �mier� Dehmkego. Napisa�em d�ugi, kondolencyjny list do jego
nieszcz�liwej matki.
Zapad�o milczenie. Schieike (jak zawsze, gdy mia� inny pogl�d od Stroopa lub gdy
by� niezadowolony) drapa� si� w brod� i rusza� szcz�k�, a potem rzek�:
14 O akcjach zbrojnych w ramach pomocy dla walcz�cego getta warszawskiego ze strony
AK i innych organizacji pisze obszernie Tomasz Strzembosz, Akcje zbrojne podziemnej
Warszawy 1939-1944, wyd. 2, Pa�stwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1983,s. 273-
296.
15 SS-Untersturmfuhrer Otto Dehmke, ur. 1921, oficer zapasowego oddzia�u kawalerii
SS.
FLAGI NAD GETTEM 207
- Po co pan tego biedaka Ottona Dehmke pcha� na betonowe szczyty, a nie na koby��.
Niechby sobie te flagi dynda�y do czasu ostatecznego spalenia getta.
- Pan zwariowa�, Herr Schieike! - rykn�� Stroop. - Pan nic nie rozumie. Sprawa flag
mia�a donios�e znaczenie polityczne i moralne. Przypomina�a setkom tysi�cy ludzi o
sprawie polskiej, inspirowa�a ich i podnieca�a. Integrowa�a ludno�� Generalnej
Guberni - a szczeg�lnie �yd�w i Polak�w. Sztandary i kolory narodowe s� takim samym
instrumentem walki jak szybkostrzelne dzia�o, jak tysi�ce takich dzia�.
Rozumieli�my to wszyscy: i Heinrich Himmler, i Kriiger, i Hahn. Reichsfuhrer
krzycza� w telefon: "S�uchaj, Stroop. Musisz za ka�d� cen� zdj�� obie flagi!" A
pan, Herr Schieike, takie g�upstwa mi opowiada!
- Mo�e i g�upstwa, panie generale - odpar� spokojnie Sitten-polizist. - Ale ja bym
dla p��tna bia�ego, czerwonego i niebieskiego nie nara�a� �adnego cz�owieka.
I po chwili doda� z �artobliwym p�u�miechem:
- A szczeg�lnie kawalerzy sty.
- Ten Wielki Czwartek da� si� nam we znaki - opowiada� nast�pnego dnia Stroop. -
Wielokrotnie nas ostrzeliwano. Ponosili�my straty w ludziach i w sprz�cie. Troch�
mi si� wojsko zacz�o roz�azi�. Zaobserwowa�em objawy l�ku u naszych. Wobec tego, po
konsultacjach z doktorem Hahnem i genera�em Kriigerem i po uzyskaniu zgody Berlina,
postanowi�em pali� dom po domu. Nawet te bloki, gdzie znajdowa�y si� nasze sk�ady i
urz�dzenia fabryczne niszczy�em. Saperzy doszli do wielkiej wprawy w wysadzaniu
budynk�w w powietrze. W p� godziny po wydanym rozkazie ju� si� cha�upa pali�a!
�ydzi biegali jak szatany. Ukazywali si� to tu, to tam, w oknach, balkonach, na
dachach i gzymsach. Czasem strzelali do nas, czasem szukali dr�g ucieczki. Niekiedy
�piewali jakie� pie�ni, chyba psalmy. Inni krzyczeli ch�rem: Hitler kaput! Na
pohybel Niemcom! Niech �yje Polska!
- Rozgardiasz niebywa�y. Po�ary, dymy, p�omienie, iskry p�dzone wiatrem, kurz,
fruwaj�ce pierze, zapachy przypalonych materia��w i cia�, huk armat i granat�w,
�uny i "spadochroniarze"...
208 ROZMOWY Z KATEM
- Jacy zn�w "spadochroniarze"? - pyta Schieike.
- To ci �ydzi, �yd�wki i �ydowskie dzieci, kt�rzy z okien, balkon�w i poddaszy
dom�w, p�on�cych od parteru, wyskakiwali na ziemi�, na asfalt i bruk. Przed tym
zrzucali pierzyny, ko�dry i inne bety i na to skakali. Moi SS-manni zacz�li ich
nazywa� "spadochroniarzami". Ca�� noc trwa�a ta zabawa...
Stroop podniecony. Gestykuluje. Pozoruje sk�adanie si� z dubelt�wki do fruwaj�cych
kaczek. Kr�ci si� po celi i od czasu do czasu krzyczy: paf! paf!
- Tak moi ch�opcy strzelali do wroga w locie! - m�wi z dum�. Patrzy na nas. Powoli
blednie, ale jeszcze jest r�owy. Nuci Horst- Wessel Lied. Po dziesi�ciu minutach i
on milczy.
- 22 kwietnia 1943 roku - opowiada Stroop - uj�li�my kilka tysi�cy �yd�w. Zabili�my
i rozstrzelali�my, z konieczno�ci, kilkuset powsta�c�w �ydowskich i wielu
"aryjczyk�w". Zlikwidowali�my kilkadziesi�t bunkr�w.
- Nast�pnego dnia, w Wielki Pi�tek, podzieli�em teren getta na 24 odcinki. Na ka�dy
odcinek wys�a�em specjalny oddzia� szturmowy. Kaza�em rozpu�ci� wie��, kt�ra
dotar�a do �yd�w, �e o godzinie 16.00 nast�pi zako�czenie akcji. Rzeczywi�cie
wycofa�em w tym terminie oddzia�y szturmowe, kt�re wytropi�y i uj�y oko�o
sze�ciuset �yd�w i zabi�y oko�o dwustu powsta�c�w �ydowskich i polskich. Nakaza�em
odpoczynek i cisz�. Cze�� naszych odjecha�a z szumem i hukiem motor�w. Po dw�ch
godzinach zn�w wr�cili�my i zaatakowali�my z maksymaln� energi�. �ydzi dali si�
zaskoczy�, ale nie wszyscy. Du�y oddzia� powsta�czy wr�ci� do dawnych fortec, m.in.
do tzw. zak�ad�w zbrojeniowych. Zn�w ci�kie walki. Pchn��em do akcji czo�g i
samochody pancerne. Operowali�my i za murami getta w domach ,,aryjskich".
Znajdowa�a si� tam kwatera rezerw ludzkich i amunicyjnych �ydowskiej komendy
powsta�czej. Ale prawie wszyscy uciekli. Z�apali�my tylko dwie �yd�wki i jednego
�yda. Zdobyli�my troch� sprz�tu, ale zniszczono nam granatem i "cocktailem
Mo�otowa" samoch�d ci�arowy i ci�ko zraniono dw�ch ludzi z Schutzpolizei.
FLAGI NAD GETTEM 209
- W ten Wielki Pi�tek wywo�ono r�wnie� trupy. Le�a�y wsz�dzie, szybko si�
rozk�adaj�c, bo wiosenne s�o�ce przypieka�o. W po�udnie by�o nawet gor�co. Kaza�em
natychmiast oczy�ci� teren z setek poniewieraj�cych si� zw�ok...
- Ot� �ydzi byli tak przebiegli, �e ukrywali si� w�r�d trup�w na wozach. A na
�ydowskim cmentarzu wyskakiwali spod nieboszczyk�w i w nogi. Gdy stwierdzili�my,
przypadkiem, taki fakt, zarz�dzi�em sta��, drobiazgow� kontrol� woz�w
transportuj�cych zw�oki. Zamkn�li�my im i t� drog� ucieczki.
- W Wielki Pi�tek do�� wcze�nie przerwali�my bezpo�rednie dzia�ania w getcie.
Wyw�zka trup�w mia�a oznacza�, �e ko�czy si� Wielka Akcja. W najwi�kszej tajemnicy
wyznaczy�em pocz�tek natarcia w nast�pnym dniu na dziesi�t� rano. Chcieli�my
pog��bi� w �ydach prze�wiadczenie, �e zrezygnowali�my z dalszych atak�w na getto. I
to nam si�, cz�ciowo uda�o.
- Wielka Sobota. Szabas u �yd�w, a rodziny polskie przygotowuj� �wi�ta Wielkiej
Nocy - opowiada Stroop. - Z atmosfery kilkunastogodzinnego spokoju wystartowali�my
do gwa�townego ataku na �yd�w, i to ze wszystkich stron getta naraz. Koncentryczne
dzia�anie 24 oddzia��w szturmowych przynios�o znakomite efekty bojowe. Nie tylko
�ydzi byli zaskoczeni i st�d mniej odporni, ale i nasi �o�nierze wykazali wspania��
form�. Nabrali wprawy, otrzaskali si� z nowymi sposobami walki. Nie zaskakiwa�y ich
ju� podst�pne metody i wybiegi wroga. Kilku SS-mann�w i saper�w z Wehrmachtu tak
si� wyspecjalizowa�o w wykrywaniu kryj�wek i umocnie� �ydowskich, �e Hahn
zaproponowa� �artem, aby ustanowi� specjaln� odznak� frontow� dla "Bunkermajstr�w".
Zdobyto tego dnia 26 bunkr�w oraz mn�stwo konserw, �ywno�ci, kosztowno�ci i
pieni�dzy, a szczeg�lnie dolar�w. Pod wiecz�r zaatakowali�my blok dom�w w p�nocno-
�wschodniej cz�ci getta. Mie�ci�y si� tam r�wnie� warsztaty zbrojeniowe, prowadzone
przez Wehrmacht. Nasza grupa bojowa otoczy�a blok, odci�a drogi ucieczki i
stwierdzi�a obecno�� znacznej liczby �yd�w. Stosunkowo du�a ich cz�� stawia�a
zdecydowany op�r. Walka trwa�a bez przerwy pe�ne osiem godzin. Zwyk�a bro� -
karabiny, pistolety, granaty, dzia�a - nie pomaga�y. Powsta�cy bronili si�
zaciekle, zadawali straty. By� to twardy przeciwnik. Wobec tego
14 - Rozmowy z katem
210 ROZMOWY Z KATEM
nakaza�em palenie obiektu. U�yli�my wszystkich miotaczy p�omieni. Na ulicach i
podw�rkach jasno jak w dzie�. P�omienie, trzask belek, gryz�cy dym, wal�ce si�
mury, spadaj�ce gzymsy i balkony. SS-manni stali z dala. Ja za nimi, os�aniany
przez m�j poczet ochronny.
- "Askaris�w" ju� nie u�ywa�em. Troch� mnie zawiedli. Po�ow� ich odda�em dow�dcy
Schutzpolizei do innych prac, nie tak odpowiedzialnych. A ten "askaris", o kt�rym
opowiada�em na pocz�tku, ten, kt�ry tak si� pali� do walki z �ydami, okaza� si�
zupe�nym durniem. Spotka�em go raz w getcie. I wiecie co, panowie? On p�aka�.
Nordyk z niebieskimi oczyma, znaj�cy nie�le niemiecki, antysemita - a p�aka�. Co�
be�kota�, �e nie mo�e... �e krew, trupy, dzieci itd. Nie zdo�a�em si� opanowa� i
da�em mu po mordzie oraz kaza�em wyrzuci� z terenu getta, wraz z innymi stu
pi��dziesi�cioma mi�czakami "askarisami".
- Walka o ten blok - ci�gn�� Stroop - trwa�a d�ugo, bo "�OB-manni" bili si� do
ostatniego naboju i granatu. Wielokrotnie widzia�em takie fakty: �yd wyskoczy� z
p�on�cych mur�w. Ubranie mu ju� si� zaj�o ogniem. Ruchy i gesty pomyle�ca. Twarz
umorusana. W�osy zmierzwione i cz�ciowo spalone. Posta� chwil�. Odetchn�� gor�cym
powietrzem, ale �wie�ym. Gdy nas zobaczy�, krzykn�� co�, pogrozi� r�k�, zrobi�
nieprzyzwoity gest, strzeli� do SS-manna z pistoletu i poszed� z powrotem w ogie�.
Wola� tak� �mier�, w swoich murach, w swoim roz�arzonym krematorium, ni� dostanie
si� w nasze r�ce. �ydzi strzelali do zako�czenia natarcia tak, �e w ostatniej fazie
saperzy wdzierali si� do mocniejszych betonowych dom�w pod os�on� zmasowanego ognia
naszych karabin�w i pistolet�w maszynowych. Tego dnia mieli�my jednak szcz�cie.
Straty w�asne wynios�y tylko trzech rannych, w tym jeden ,,askaris".
A ja na to:
- Nie wierz� w t� pa�sk� statystyk�. Taki wielogodzinny b�j, wielu �yd�w i Polak�w
zabitych, a pan mi tu m�wi tylko o trzech rannych z waszej strony, ze strony
atakuj�cej.
Stroop milczy. Schieike mnie popiera:
- Albo walki nie przebiega�y tak, jak Herr Genera� opowiada, i likwidacja getta
polega�a tylko na konwojowaniu zg�aszaj�cych si� dobrowolnie �yd�w do Treblinki
albo Trawnik, albo musia�o naszych
FLAGI NAD GETTEM 211
wi�cej zgin�� i otrzyma� rany. Statystyki wojenne s� cz�sto kinematografem, czyli
iluzj�. To, co pan podpisywa� w meldunkach na ten temat, to bujda! Przepraszam pana
Herr Genera� - zako�czy� Serdelk�. Stroop w dalszym ci�gu milcza�.
- Dzia�ania w Wielk� Sobot� przeci�gn�y si� do godziny drugiej z rana nast�pnego
dnia - opowiada� Stroop. - Pocz�tek �wi�t Wielkiej Nocy witali�my pe�n� walk�.
Sprawili�my �ydom i Warszawie wojenn� rezurekcj�. Iluminacja, fajerwerki po�ar�w,
petardy � armat, grzechotanie karabin�w, muzyka motor�w...
- Dotychczasowy bilans Wielkiej Akcji (licz�c od sz�stej rano 19 kwietnia do
sz�stej rano 25 kwietnia) zamkn�� si� po stronie aktyw�w dwudziestoma pi�cioma
tysi�cami uj�tych �yd�w. Poniewa� o liczbie mieszka�c�w getta mieli�my niedok�adne
dane, przypuszcza�em, �e niewielu �yd�w pozosta�o i �e z up�ywem drugiego dnia
�wi�t zako�czymy Grossaktion.
- W tej sytuacji wyznaczy�em pocz�tek dzia�a� w Wielk� Niedziel� na godzin� 13.00.
Chcia�em, �eby SS-manni wyspali si� pierwszego dnia wa�nych �wi�t. Zmodyfikowa�em
poprzedni plan operacyjny. Doszed�em do wniosku, �e tylko jedna metoda zapewni
skuteczne i szybkie dzia�anie. Mianowicie systematycznie wzniecane po�ary.
Wykurzenie ogniem �yd�w zmusi ich do opuszczenia kryj�wek i nor. Po co moi
podw�adni maj� si� bezpo�rednio bi� z t� ho�ot�? Niech p�omie� i dym zwalcza wroga,
niech go m�czy i wypiera ze stanowisk obronnych, koczowniczych. A my - z daleka,
cho� blisko, nie nara�aj�c si�. A my - pilnujemy i dozorujemy ze wszystkich stron.
A� do chwili, kiedy pier�cie� po�ar�w zmusi �yd�w do znalezienia si� na skrawku
niewypalonego terenu. Wtedy u�yjemy haubic i dzia� przeciwlotniczych. Damy im
ko�cowy wycisk kar-taczami!
- Tak my�la�em - opowiada� Stroop - w niedziel� wielkanocn� przed rozpocz�ciem
dalszego natarcia. Ale si� znowu pomyli�em. Znowu stwierdzi�em, �e doktor Hahn mia�
racj�. Dzia�ania si� przed�u�a�y, zupe�nie wyra�nie. Nie by�o najlepiej. Zacz�li�my
212 ROZMOWY Z KATEM
przeszukiwa� getto siedmioma oddzia�ami szturmowymi po siedemdziesi�ciu ludzi
ka�dy. Rozkaza�em dow�dcom tych grup, aby - przy najmniejszym oporze ze strony
powsta�c�w - pali� zabudowania. W rezultacie, przeszukiwany teren zacz�� po kilku
godzinach p�on��. �ydzi uciekali przed ogniem i dymem, ale niekiedy powracali na
stare stanowiska. Zrobi�o si� zupe�ne piek�o. Wzajemny, silny ogie�. U nas -
podobno - czterech rannych, jak mi napisa� Sturmbannfuhrer Jesuiter. On by�
przecie� odpowiedzialny za statystyk�. (Tu Schieike mrugn�� do mnie z
zadowoleniem.) A dalej: kilkana�cie bunkr�w wytropiono i zlikwidowano, zdobyli�my
pistolety, amunicj�, butelki z benzyn�, dolary, bi�uteri�. Uj�to �ywcem tysi�c
siedmiuset �yd�w. Zastrzelono trzystu.
- Jak stwierdzili eksperci, z�apali�my wielu przyw�dc�w �ydowskiego i polskiego
ruchu oporu oraz sabota�yst�w, dywersant�w, spadochroniarzy angielskich i
sowieckich oraz wiele najgorszego elementu Warszawy. Wylecia� te� w powietrze, na
skutek �aru w piwnicach, jaki� wielki sk�ad konspiracyjnej amunicji. Po wys�uchaniu
opinii tych znawc�w, przes�a�em - niestety - meldunek teleksowy do genera�a
Knigera, �e nale�y przypuszcza�, i� w getcie zgin�li przyw�dcy ca�ego podziemia
warszawskiego16. Meldunek zredagowa�em w po�piechu, bez zasi�gni�cia zdania doktora
Hahna. Oh! Jak mi si� za ten meldunek p�niej dosta�o! Kruger powiedzia� kilka
gorzkich i twardych s��w. Heinrich Himmler zauwa�y� w rozmowie telefonicznej, �e za
ma�o znam Generaln� Guberni� i Warszaw�, abym m�g� stawia� prognozy. A doktor Hahn
zaprosi� mnie na wypoczynkowy, dwugodzinny obiad i po bratersku poradzi�, abym
zawsze wys�uchiwa�, ale nigdy nie us�ucha� rad wszystkich tak zwanych ,,znawc�w" i
"eksper-
16 W dalekopisie do SS-Obergruppenfuhrera F. W. Krugera z 26 kwietnia 1943 r. pisa�
Stroop: "Jak wynika z meldunk�w, z chwil� wszcz�cia akcji nast�pi�o poza drobnymi
wypadkami og�lne uspokojenie, szczeg�lnie na terenie Warszawy. Z tego nale�a�oby
wnioskowa�, �e bandyci i sabota�y�ci przebywali dotychczas w b. �ydowskiej
dzielnicy mieszkaniowej i teraz zgin�li" - zob. J. Gumkowski, K. Leszczy�ski,
Raport Stroopa..., s. 160.
FLAGI NAD GETTEM 213
t�w". "To s� na og� WC-Fachmanni - zwierzy� si� Hahn. - Trzymam ich u siebie, bo m
u s z �. Brak nam inteligentnych, naprawd� inteligentnych fachowc�w policyjnych.
Przed nast�pnymi meldunkami pisemnymi o wa�nych zdarzeniach niech pan genera�
zechce zasi�gn�� i mojego zdania." Zgodzi�em si� na przyjacielsk� propozycj�
Halina. Wypili�my po czarnej kawie (prawdziwej! co za aromat!) oraz po francuskim
koniaku firmy "Camus" (niebo w g�bie, jak m�wi� Polacy) i wr�ci�em na plac boju.
- Zobaczy�em z daleka - morze p�omieni. W dzielnicy "aryjskiej" spok�j. Jaki� zimny
spok�j. Polacy, wiadomo, nie byli serdeczni wobec nas, ale to, co wyczu�em,
przygl�daj�c si� twarzom przechodni�w - szczeg�lnie kobiet - przerazi�o mnie. Mo�e
by�em pod rauszem koniakowym, ale widzia�em zbyt liczne spojrzenia w niebo nad
gettem. Wszystkie oczy Polak�w smutne. Wszystkie twarze spokojne. Nie lubi� takich
masek. Przypomnia�em sobie uwag� doktora Hahna, �e "wszyscy Polacy to (w czasie
obecnej wojny) aktorzy. Nie wierzy� im ani na jot�! Zawsze pilnowa�, czy nie ostrz�
na Niemc�w no�y! A oni potrafi� tak cicho ostrzy� no�e, �e nawet Pan B�g ich nie
us�yszy." Tak m�wi� Hahn.
- W czasie drogi powrotnej do getta pomy�la�em, �e nie ma dla nas innej metody
post�powania, jak wyci�cie wszystkich drzew we wrogim lesie, wykarczowanie
wszystkich korzeni i wysterylizowanie wszystkich nasion.
- W getcie w dalszym ci�gu "wielkanocne piek�o", jak powiedzia� jeden z adiutant�w.
Chodzi�em tam w samochodowych okularach - |tyle by�o iskier i dymu. �o�nierze
zm�czeni, zakurzeni, osmaleni. Wycofa�em gros oddzia��w o godzinie 22.00 na
kwatery. Zostawi�em stu kilkudziesi�ciu ludzi w getcie dla pilnowania otoczonych
�yd�w. Ale wiedzia�em, �e moi podw�adni b�d� obserwowa� z daleka p�on�ce kwarta�y,
�e nie drgn� nawet, gdy �ydzi zaczn� si� prze-grupowywa�. Objecha�em getto i
sprawdzi�em pier�cie� ochronny pomocniczych oddzia��w od strony "aryjskiej".
214 ROZMOWY Z KATEM
- Wr�ci�em do mego apartamentu w alei R�. Skontrolowa�em raporty dzienne. Zrobi�em
odpraw� dow�dc�w. Potem otworzy�em okno i na�yka�em si� wiosennego powietrza. Wiatr
po�udniowy w twarz mi wia�, jak �piewa pan Schieike. By�em tak umordowany, �e jak
cham, jak lump, a nie jak genera�, po�o�y�em si� do ��ka bez k�pieli. Zasn��em
b�yskawicznie.
- Dy�urnemu adiutantowi - ci�gn�� Stroop - zabroni�em budzenia mnie przed godzin�
si�dm�. "Dla nikogo mnie nie ma" - przykaza�em. Na pytanie, czy naprawd� "dla
nikogo"? - odpowiedzia�em: "S� dwa wyj�tki. Musi mnie pan obudzi�, gdyby dzwoni�
SS-Reichsfuhrer oraz gdyby nadszed� meldunek, �e nad gettem zn�w powiewaj�
sztandary: bia�o-niebieski i bia�o-czerwony."

XVI. Wielkie �owy

Stroop nad podziw dobrze pami�ta� przebieg Wielkiej Akcji. Potrafi� sypa�, na
wyrywki, datami i godzinami zdarze�, liczb� schwytanych w ka�dym dniu i zabitych
�yd�w, danymi o stanie personalnym niemieckich oddzia��w itp. W zakresie spraw
getta mia� pami�� fenomenaln�. Raz powiedzia�:
- Zatar�o si� ju� wiele szczeg��w z mojego �ycia. Wida�, �e m�zgownica nie dzia�a
naj genialniej. Zreszt� by�em przeci�tnym .cz�owiekiem. Zawsze wkuwa�em si� w
szkole i na kursach, a p�niej ~ jako doros�y - musia�em notowa� rozmaite dane. Nie
mog� si� dzisiaj tak nauczy� polskich nazw kolor�w, abym m�g� je recytowa� ibez
namys�u i bez b��du. Ale je�li idzie o prze�ycia z kwietnia 1943 iroku, to pami��
s�u�y b�yskawicznie i o ka�dej porze. Wydaje mi si�, l�� raport o likwidacji
warszawskiego getta mam wydrukowany Iw g�owie. Po prostu go widz�, strona po
stronie. Musia�em by� wtedy iw transie, kt�ry utrwali� na zawsze wszystkie
prze�ycia tamtych dni.
Stroop nie pomija� w czasie relacji o Grossaktion swych rozm�w i� Himmlerem,
Kaltenbrunnerem i Kriigerem oraz cz�stych konsultacji z doktorem Hahnem i doktorem
Kah'. Wspomina� tak�e o wymianie izda� z ,,mniej wa�nymi Niemcami w Warszawie", do
kt�rych zalicza� ;m.in. "tego lokaja u Hansa Franka i komedianta - gubernatora
'Ludwika Fischera".
' SS-Sturmbannfuhrer/SS-Obersturmbannfuhrer dr Ernst Kah (1899-1969), od ko�ca 1941
r. do ko�ca 1943 r. kierownik Wydzia�u III (Sicherheitsdienst, SD) i zast�pca
Dow�dcy Policji Bezpiecze�stwa i S�u�by Bezpiecze�stwa w dystrykcie 'Warszawa
(KdSW) L. Hahna.
216 ROZMOWY Z KATEM
- Inspiratorem i kontrolerem naszej polityki w Warszawie by� zesp� SS-owskich
dow�dc�w i sztabowc�w, kt�rzy urz�dowali w dw�ch warszawskich gmachach. W alei
Szucha, gdzie dowodzi� doktor Hahn, i w pa�acowej kamienicy przedwojennych ambasad:
belgijskiej i holenderskiej w Alejach Ujazdowskich 23, mi�dzy Szopena a Pi�kn�. Tam
si� znajdowa�a siedziba oficjalna SS-und Polizeifuhrera in Distrikt Warschau, moja
siedziba. Teraz rozumie pan, Hen Moczarski, dlaczego by�em w sta�ym kontakcie i z
Hahnem, i z doktorem Kah. Poza tym konsultowa�em si�, lecz nie tak cz�sto, z SS--
Hauptsturmfuhrerem Alfredem Spiikerem, kt�ry sw� m�dro�ci� i pilno�ci� dor�wnywa�
Hahnowi i doktorowi Kah. Spiiker ma�o m�g� mi po�wi�ci� czasu, bo podlega�
bezpo�rednio krakowskiej centrali2.
Tu wtr�ci� si� Schie�ke:
- Spiikera zna�em sprzed wojny, z Hanoweru. Wykszta�cony i zdolny cz�owiek,
utalentowany oficer policji kryminalnej. I nie twardog�owy; przeciwstawienie
policjanta-rze�nika. M�wiono mi, �e zgin�� w 1945 roku w czasie walk o Pozna�. Wi�c
to Spiiker wraz z tym milczkiem, doktorem Kah, pomagali panu genera�owi w
zlikwidowaniu getta warszawskiego?
SS-Gruppenfuhrer nie odpowiedzia� od razu. Pospacerowa� po celi, masowa� si� po
karku i przyg�adza� �lin� w�osy na skroniach. Zmarszczy� brwi i w ko�cu rzek� nie
najch�tniej:
- Przyciskacie, Meine Herren, to powiem prawd�. Doktor Hahn by� moj� g��wn�
podpor�. Rozmawia�em z nim kilka, a nawet kilkana�cie razy dziennie. Doktor Kah za�
zg�asza� si� zawsze telefonicznie lub przez kr�tkofal�wk� na moje miejsce postoju
do getta wtedy, gdy mia�em wahanie i prze�ywa�em k�opotliwe chwile. Doktor Kah to
chyba telepata. Umia� grzecznie, z szacunkiem dla mojej rangi, podsun�� projekt
trafnej decyzji. Hahn i Kah stanowili monopolistyczny trust m�zg�w z alei Szucha.
Nie Jesuiter, ale oni pe�nili w rzeczywisto�ci funkcje oficer�w koncepcyjnych w
moim sztabie.
2 SS-Hauptsturmfuhrer Alfred Spiiker, od marca 1942 r. dow�dca Sond�-rkommando IVAS
- specjalnej jednostki Policji Bezpiecze�stwa (Sicherheitspolizei, Sipo) w
Warszawie, podleg�ej bezpo�rednio Dow�dcy Policji Bezpiecze�stwa i S�u�by
Bezpiecze�stwa w Generalnym Gubernatorstwie. Poleg� w walkach o Pozna� w 1945 r.
WIELKIE �OWY 217
Spiiker pom�g� mi tylko raz, przy zwalczaniu �ydowskiej "partyzantki nocnej" w
getcie.
- Co to za "nocna partyzantka"? - przerywa Schieike.
- Wyja�ni�, gdy przyjdzie czas - warkn�� Stroop. - Musz� przecie� teraz opowiedzie�
panom o moich dzia�aniach drugiego dnia �wi�t wielkanocnych, 26 kwietnia 1943 roku.
Ot� rozpocz�li�my akcj� z op�nieniem. Nie o godzinie 10, jak nakaza�em, ale o
10.45. Cz�� grenadier�w pancernych SS nie zjawi�a si� na czas. Solidnie zwymy�la�em
oficer�w. Potem pu�ci�em w getto, jak poprzedniego dnia, siedem oddzia��w
szturmowych po siedemdziesi�ciu ludzi plus oficer...
- �adna sfora - Schieike zn�w si� w��cza. - 497 brytan�w, o ile znam tabliczk�
mno�enia. Stroop �achn�� si�:
- To nie psy penetrowa�y getto, Herr Schieike, lecz �o�nierze walcz�cy o wielko��
III Rzeszy.
G�os ma patetyczny i jednocze�nie �mijowaty. Schieike, ciekaw dalszych relacji,
sprytnie wywija si� z mo�liwego konfliktu i m�wi bardzo powa�nie:
- Por�wna�em pa�sk� rol� w Grossaktion do roli wytrawnego my�liwego. My�liwy i
kawalerzy sta by� zawsze wzorem prawdziwego Germanina. Hermann der Cherusker te�
przeprowadza� �owy na Rzymian w Teutoburskim Lesie. Hermann G�ring niezwykle sobie
ceni� tytu� Wielkiego �owczego Rzeszy i nieraz m�wi� z dum�, �e wypuszcza na
zjudaizowan� Angli� sfory pilot�w z tysi�cami bomb lotniczych.
Takie por�wnania u�agodzi�y Stroopa. Od razu nabra� humoru i opowiada�:
- Mo�e pan ma racj�, u�ywaj�c my�liwskiej przeno�ni, bo rzeczywi�cie moi �o�nierze
tropili nieprzyjaciela, a gdy z�apali wiatr, to wgryzali si� w zakamarki i
labirynty getta, p�ki nie wykurzyli i nie zniszczyli �yd�w. Ta metoda wyznaczania
grup szturmowych na teren znany im z poprzedniego dnia zda�a egzamin. SS-manni
orientuj�c si� w topografii rejonu, czuli si� pewniej i dzia�ali szybciej. Jednak�e
akcja sz�a wolno. Wszystkie oddzia�y natkn�y si� na op�r, kt�rego bez podci�gni�cia
saper�w, miotaczy p�omieni i nawet artylerii nie mo�na by�o zlikwidowa�. Ka�da
operacja trwa�a od godziny do czterech
218 ROZMOWY Z KATEM
godzin. Chodzi�o o zdobywanie umocnie� i kryj�wek, bo �aden �yd nie wyszed� tego
dnia dobrowolnie z bunkra. Musieli�my wysadza� w powietrze wej�cia do piwnic i
korytarzy, a r�wnie� niekt�re bramy i partery dom�w. To ju� nie by�y przelewki!
Odczuwali�my coraz wyra�niej i coraz dotkliwiej, �e przysz�a kolej na walk� z
najbardziej zaci�tymi powsta�cami, z elit� �ydowskiej Organizacji Bojowej.
- C� w tym dniu by�o jeszcze wa�nego? - Stroop na chwil� przerwa� sw�j wyw�d, potem
u�miechn�� si�, jak zawsze, gdy m�g� wsadzi� szpil� wehrmachtowcom. - No! W tym
dniu nakaza�em ewakuacj� jednego zak�adu przemys�u zbrojeniowego, kt�ry
pozostawi�em by� pod opiek� Wehrmachtu i nie obj��em stref� bezpo�rednich dzia�a�
bojowych. Oficerowie od genera�a Schindlera zaklinali mnie od pocz�tku Wielkiej
Akcji, aby da� im czas na ewakuacj� zak�adu, kt�ry mia� by� w przysz�o�ci niezwykle
przydatny i w kt�rym znajduje si� "cenny maj�tek wojska". Czeka�em tydzie�. A
wehrmach-towcy nie wywo�� zak�adu i jeszcze �yd�w przetrzymuj�. Wi�c - po
telefonicznej rozmowie z doktorem Kah - zlikwidowa�em t� enklaw� spokoju, lenistwa
i sabota�u. Tak, Herr Moczarski, powtarzam:
sabota�u! Kaza�em podstawi� ci�ar�wki, przyprowadzi� pod konwojem robotnik�w-
Polak�w i wyewakuowa�em "skarb genera�a Schindlera". By�em tam osobi�cie. I co
znalaz�em? Troch� ma�o sprawnych maszyn i archaicznych urz�dze� oraz troch�
gotowych towar�w. Za to - wielu �yd�w. Zrobi�em awantur�. Oficer�w i podoficer�w
Wehrmachtu zwymy�la�em od "szabes-goj�w", a �yd�w, kt�rzy tam "pracowali",
przenios�em gdzie indziej.
- Tymczasem w siedmiu rejonach siedmiu grup szturmowych trwa�y walki, a ogie�
po�yka� coraz to nowe domy. Nad gettem kot�owa�y si� dymy - czarne, br�zowe, szare,
niebieskawe. Z okien i dach�w wyrywa�y si� p�omienie. Wiatr ni�s� iskry i kurz. I
spalenizn�. Huki, dono�ne g�osy komendy SS-ma�skiej, p�acze, przekle�stwa, j�ki i
wybuchy granat�w. Z bunkra, z dymu wyczolguj� si� �ydzi i �yd�wki...
- ...dzieci tak�e? - pyta Schie�ke.
- Tak�e. Widzia�em taki przypadek: najpierw wyci�gn�li�my matk�. P�przytomna,
brudna, blada, cera piwniczna, patrzy jak zahipnotyzowana w otw�r bunkra, gdzie
pozosta�o jej dziecko, male�ki synek...
WIELKIE �OWY 219
- Niech pan nie m�wi dalej, niech pan milczy! - krzykn��em
agle. - Panie Stroop, niech pan nic nie m�wi... Prosz�. By�a to pierwsza moja
pro�ba do Stroopa. I ostatnia. Tego dnia wi�cej nie rozmawiali�my. Nikt nie czyta�
ksi��ek. Nikt
ie nuci� piosenek i marsz�w.
A jednak wr�ci� Stroop do poniedzia�ku, do 26 kwietnia 1943. powiedzia� g�osem
rutyniarza policyjnego:
- Tego dnia wys�a�em do "Werke Poniatowa. GmbH" trzy-aestu wysoko kwalifikowanych
metalowc�w �ydowskich. Moi ludzie astrzelili 1700 �yd�w i �yd�wek, z tego oko�o
czterystu os�b y bezpo�rednich walkach. Zdobyli�my 13 bunkr�w.
- We wtorek, 27 kwietnia, zastosowa�em now� taktyk�. Od ;odziny 9 do 15 mniejsze
oddzia�y bojowe (by�o ich 24) przeszukiwa�y iRestghetto" i wy�apa�y oko�o o�miuset
�yd�w oraz zastrzeli�y ponad etk� stawiaj�cych op�r, cz�sto zbrojny. A po godzinie
16 zaatakowali�my ufortyfikowane domy przy ul. Niskiej.
Tu musz� zwr�ci� uwag� Czytelnika, �e Stroop bardzo rzadko >odawa� nazwy ulic w
getcie. Wymienia� tylko Nisk�, Mi��, Karmelick� Karmelitenstrrasse), plac
Muranowski, Bonifratersk�, Prost�, Nalewki - ale ich nie umia� dok�adnie
umiejscowi� (z wyj�tkiem Mi�ej, Prostej placu Muranowskiego).
- Do oczyszczenia ulicy Niskiej - wspomina Stroop - u�y-em oko�o czterystu
wybranych SS-mann�w i ca�y podleg�y mi Yehrmacht. Walczyli�my do nocy, do godziny
22.30. Metoda wowadzenia ,,bitwy o ulic� Nisk�" taka sama, jak dawniej. Marsz
jbli�enia. Pierwsza wymiana ognia. Podci�gni�cie artylerii. Kr�t-[otrwa�e natarcie.
Gdy mamy pierwszych rannych (w tym jeden >askaris"), wysuwam na czo�o obs�ug�
miotaczy p�omieni. Ca�y |zas karabiny maszynowe graj�. Ogie� posuwa si� naprz�d
(pod-alamy z wiatrem). My - za ogniem. Powoli, powoli. Szukamy uchomych cel�w.
�ydzi skacz� z okien, balkon�w, strych�w, ach�w. Wyborowi strzelcy chwytaj� na
muszk� "spadochroniarzy". lektorzy �ydzi zrozpaczeni i zrezygnowani. Inni - bojowi
i za-
220 ROZMOWY Z KATEM
dziorni do ostatniej sekundy. Z�orzecz� nam. Wymy�laj�. �piewa polski hymn
narodowy, niekt�rzy psalmy.
- Tymczasem grupy specjalne, z saperami, rozpoczynaj� poszul;
wanie i wysadzanie bunkr�w na terenach ju� troch� wystyg�ych p po�arze. Wi�kszo��
bunkr�w si� opiera i broni. Trzeba wrzuca� �wie< dymne, czasem u�y�. miotacza
p�omieni. Wyci�gamy �yd�w z bunkr�w Segregacja. Likwidowanie opornych lub
bezczelnych itd., itd.
- A tu mi doktor Hahn donosi, �e tu� za gettem, od p�nocn< -wschodniej strony,
zgromadzili si� �ydzi i "aryjczycy", �e m� w "melinie" bro� i jest ich wielu. A
mo�e to jaka� cz�ciowa mobilizac polskiego Widerstandsbewegung? Posy�am szybko
szturmowc�w po dow�dztwem zabijaki, Oberleutnanta policji Diehia. Nasi walcz�. A
przeciwnik silny. Hahn podrzuca posi�ki. Doktor Kah zaleca racz dyskretne
dzia�anie: przeci�gn�� do nocy, obstawi� kordonami - byle n rozdra�ni� Polak�w,
byle ich nie zmusi� do akt�w rozpaczy, bo "po�< wyp�ynie z getta na ca�� Warszaw�,
a wtedy mog� by� szalone k�opoty' Diehl donosi, �e w�r�d tej grupy obl�onej poza
gettem znajduj� s;
Wehrmachtowcy. My�la�em, �e Diehl zwariowa�3. Zawiadamiam o t ca�ej historii
Berlin. Nie my�l� ju� o getcie, o ulicy Niskiej, kt�r� m< SS-manni metodycznie pal�
i burz�. Wreszcie genera� Kriiger zlec Hahnowi, aby si� zaj�� grup� obl�on� przez
oddzia� Diehia. Hahn i Ka spraw� za�atwiaj�, ale nie metod� wojskow�, lecz
policyjn�. Dzia�aj� cal noc i do po�udnia nast�pnego dnia. W ko�cu zlikwidowano
oko�o 7 procent tych zgromadzonych pod murami getta �yd�w i Polak�w. Reszt zdo�a�a
uciec. Jak m�wi� p�niej doktor Kah, byli tam i �OB-mann i AK-owcy, i AL-owcy, i
konspiratorzy z innych drobnych ugrupowa polskich oraz polscy policjanci, tak zwani
"granatowi"4. Doktor Ka
3 Mowa o �o�nierzach podziemia polskiego, przebranych w mundury niemiecki!
4 Mowa o walce "specjalnego oddzia�u szturmowego" (jak pisze w sprawozdani Stroop)
z oko�o 120-osobow� grup� powsta�c�w, kt�rej uda�o si� opu�ci� teren gett i
schroni� w jednym z blok�w przy pl. Muranowskim, gdzie do��czy�a do nil 18-osobowa
grupa �o�nierzy Organizacji Wojskowe) - Kadra Bezpiecze�stwa. Wedtu Stroopa w walce
zabito i uj�to 52 "bandyt�w" oraz 17 Polak�w, w tym dw�c policjant�w "granatowych"
- zob. J, Gumkowski, K. Leszczy�ski, Raport Stroopa, l 163-164, B. Mark, Walka i
zag�ada warszawskiego getta, wyd. 2, Wydawnictwo MOM Warszawa 1959, s. 362.
;
WIELKIE �OWY 221
kaza� tych policjant�w natychmiast rozwali�. Hahn i Kah bardzo nie lubili polskich
policjant�w. M�wili, �e musz� respektowa� decyzje w�adz centralnych i generalnego
gubernatora Franka o utrzymywaniu polskiej policji kryminalnej, ale wiedz�, �e co
najmniej 40 procent tych policjant�w to aktywni, zaprzysi�eni i g��boko
zakonspirowani cz�onkowie polskiego podziemia i londy�skiego wywiadu.
- Og�em uj�to tego dnia prawie trzy tysi�ce �yd�w i kilkudziesi�ciu "aryjczyk�w", a
zastrzelili�my oko�o tysi�ca ludzi. Pracowity i denerwuj�cy by� ten wtorek, 27
kwietnia 1943.
Nast�pne dni likwidacji getta warszawskiego dawa�y si� r�wnie� we znaki ludziom
Jurgena (J�zefa) Stroopa.
- To ju� nie bezwolne masy - opowiada� - ale elita syjonistyczna. Ci ludzie
wiedzieli, po co si� bij� i za co si� bij�. Byli twardzi. Mieli charakter.
Wyszkoleni. Zaopatrzeni. Wytrwali i sprytni. Oraz zdecydowani na �mier�.
- A nie uwa�a pan, �e powsta�cy w getcie wiedzieli r�wnie�, �e nie jest
najwa�niejsza �mier�, lecz to, jak si� umiera, �e bronili godno�ci ludzkiej i
przysz�ej pami�ci swego spo�ecze�stwa? - zapyta�em raz Stroopa. Ten natychmiast
odpowiedzia� tonem i j�zykiem wyuczonym, partyjnym, NSDAP-owskim:
- �ydzi nie maj�, nie s� w stanie mie� poczucia honoru i godno�ci. Przecie� �yd nie
jest pe�nym cz�owiekiem. �ydzi to ^ podludzie. Maj� inn� krew, inne tkanki, inne
ko�ci, inne my�li ni� i my - Europejczycy, "aryjczycy", a szczeg�lnie ni� my -
"nordycy".
Do l maja 1943 walki w getcie mia�y, jak opowiada� nam Stroop, podobny charakter i
nasilenie. A wi�c �mudne i pedantyczne przeszukiwanie zdobytych ju� teren�w getta,
wkraczanie do nowych blok�w. Wzajemna wymiana ognia. "Cocktaile Mo�otowa", granaty,
�ydowskiej produkcji, miny. Niezmordowana ruchliwo�� �yd�w. Coraz
222 ROZMOWY Z KATEM
ci�sze i d�ugotrwa�e walki z za�ogami bunkr�w. Wykrywanie podziemnych mieszka�.
- 28 kwietnia - relacjonowa� Stroop - otworzyli�my po kilkudniowym mozole
najwspanialszy bunkier �ydowski, jaki w �yciu widzia�em. Na g��boko�ci dw�ch pi�ter
od powierzchni gruntu, zaopatrzony w nowoczesn�, potr�jn� sie� wentylacyjn�, z
trzema �r�d�ami zasilania w energi� elektryczn�, z kuchniami, klozetami,
prysznicami, dop�ywem wodoci�g�w miejskich i studzienk� artezyjsk�. Ponadto bunkier
posiada� magazyny paliwa, zbiorniki wody, obszerne spi�arnie i ch�odnie na
wiktua�y. M�dra konstrukcja. Bunkier by� nad wyraz funkcjonalny. Posiada� kilka
wyj�� przez d�ugie korytarze oraz pancerne drzwi mi�dzy izbami. Wykryli�my go po
wst�pnej obserwacji terenu w nocy oraz przy pomocy ps�w policyjnych, tak�e aparat�w
- sond akustycznych. W ci�gu dnia sondy niczego nie mog�y wykaza�, bo by�
powszechny ha�as. Ale noc�, gdy zapada�a wzgl�dna cisza, sondy wykrywa�y d�wi�ki
rozm�w i motork�w elektrycznych w bunkrze. A psy (i jeden z SS-mann�w o nosie na
wag� z�ota: mia� fenomenalny w�ch i w cywilu by� ekspertem w fabryce perfum)
wyczuwa�y noc�, gdy nie by�o silnego wiatru, sk�d ci�gn� si� smugi zapach�w
bunkrowych kuchni. W zakonspirowanym bunkrze mo�na grza� tylko niekt�re produkty
�ywno�ciowe, wytwarzaj�ce nik�� wo� przy gotowaniu.
- Z tego bunkra wywlekli�my oko�o trzystu �yd�w i �yd�wek z dzie�mi. Byli to bogaci
ludzie, niegdy� bardzo wp�ywowi i ustosunkowani. Zaimponowali nam bunkrem, ale za
to, �e byli tacy sprytni i tak nam zaimponowali - dostali porz�dnie w ko��.
- Od 28 kwietnia do l maja w��cznie zlikwidowali�my ponad sto bunkr�w, uj�li�my
ponad sze�� tysi�cy �yd�w. Zastrzelili�my w walce oko�o siedmiuset pi��dziesi�ciu
bojowc�w. W�r�d nich byli ludzie ze sztabu �ydowskiej Organizacji Bojowej. Liczba
wszystkich uj�tych od 19 kwietnia �yd�w wzros�a do 38 500. Te wszystkie liczby s�
szacunkowe i niepe�ne. Mi�dzy innymi ludzie doktora Hahna zastrzelili poza gettem,
w Warszawie "aryjskiej" i w osiedlach podmiejskich, kilkuset, a mo�e nawet tysi�c
uciekinier�w z getta. S� to liczby niebagatelne. I dlatego Wielka Akcja tak si�
przeci�ga�a Rzeczywista liczba �yd�w w getcie, wi�ksza o 50-60 procent od liczby
WIELKIE �OWY 223
przewidywanej, by�a jedyn� przyczyn�, �e Grossaktion trwa�a tak d�ugo.
S�uchaj�c wywod�w i relacji Stroopa, nie zabiera�em na og� g�osu - ze zrozumia�ych
wzgl�d�w. Od czasu tylko do czasu, gdy SS-Gruppenfuhrer i General-leutnant der
Waffen SS przeholowa� w s�ownictwie lub w opiniach i wnioskach, reagowa�em. Tak te�
zdarzy�o si� w przypadku formu�owania przez Stroopa przyczyn przed�u�ania si� walk
w getcie.
- Co pan b�dzie nam opowiada�, Herr Genera� - zwr�ci�em si� do Jlirgena Stroopa.-
Plan akcji by� zakre�lony pocz�tkowo na trzy dni.
- Jasne! - popar� mnie Schie�ke. - Plan by� trzydniowy, plus "roboty nast�puj�ce po
produkcji", jak m�wi Herr Moczarsh.
- A tymczasem - prowadzi�em g�o�no rozumowanie - Grossaktion trwa�a pe�ne 28 dni.
Od rana 19 kwietnia do p�nego wieczora 16 maja 1943. Wi�c okres walk by� przesz�o
dziewi�� razy d�u�szy od zaplanowanego.
- Gdyby pan tam by�, Herr Moczarski - w g�osie Stroopa akcenty szczero�ci - toby
pan doszed� do wniosku, �e i tak Grossaktion trwa�a kr�tko. Przecie� tamte czasy
dawno min�y, wszystko si� wywr�ci�o do g�ry nogami, mo�emy wi�c m�wi� tu, mi�dzy
nami, wi�niami, prawd�. �ydzi zaskoczyli mnie i moich podw�adnych, i doktora Hahna
sw� wol� walki. My, dawni kombatanci pierwszej wojny i SS-owcy, my wiemy, co to
jest wola walki. Wyrabiano w nas tak� wol�, hart, up�r, twardo��. I w�a�nie u �yd�w
warszawskich ^pokaza�a si� taka wola, zaskakuj�c nas ca�kowicie. Dlatego boje i w
getcie tak si� przed�u�a�y.
- Dzie� l maja wbi� mi si� w pami�� z kilku wzgl�d�w. Pomijam normalne dzia�ania
bojowe moich podw�adnych, kt�re na samym pocz�tku Grossaktion wydawa�y si�
niezwyk�e, nawet egzotyczne. Te normalne ju� w dniu l maja dzia�ania nie by�y �atwe
i bezpieczne. Z ka�dego k�ta, za�omu �ciany, piwnicy, z ka�dej wypalonej ruiny
mo�na by�o dosta� pigu�k� z broni palnej, granat lub
224 ROZMOWY Z KATEM
p�omie� z "cocktailu Mo�otowa". Pomijam salwy dzia�ek przeciwlotniczych,
grzechotanie pistolet�w maszynowych, ca�y ten wojenny zgie�k, dym, kurz, po�ary,
rozwalanie mur�w, wysadzanie w powietrze stanowisk wroga - pomijam ten nasz
codzienny chleb gettowy. Znacie to ju� panowie doskonale.
- Ale tego� l maja by�em �wiadkiem niezwyk�ej sceny. Na placu zebrano je�c�w. Cz��
ich - zgn�biona do ostateczno�ci. Ale niekt�rzy trzymali si� hardo. Pokornie, ale
hardo. Sta�em opodal, otoczony pocztem ochronnym. Przygl�da�em si� tym m�czyznom.
Raptem s�ysz� suchy trzask i widz�, jak m�ody �yd, w wieku 25-28 lat, strzela z
pistoletu do oficera naszej policji. B�yskawicznie odda� trzy strza�y. Jeden pocisk
trafi� oficera w d�o�. Wszyscy, jak tam byli�my, posiali�my po �ydzie ogniem.
Zd��y�em wyszarpn�� m�j pistolet z kabury i strzeli� �ydowi w tu��w, gdy pada�.
Stan��em nad nim - kona�. Takie s� prawa rzemios�a wojennego. Kona�, ale toczy�
m�ciwym wzrokiem. I wie pan, co on zrobi�? Splun�� w moim kierunku. Gdy to
zobaczyli ludzie z ochrony - popruli go ogniem ci�g�ym pistolet�w maszynowych.
Wygl�da� jak krwawy, sp�aszczony worek z mi�sem.
Nie mog�em tego s�ucha�, a s�ucha�em. Zasch�o mi w ustach. Gustaw Schieike podbieg�
do dzbanka z wod� i wypi� duszkiem kubek. Po chwili kalifaktorzy wnie�li obiad.
Stroop zjad� z apetytem swoje dwie porcje wi�ziennego wiktu.
Po obiedzie, po zmyciu misek i po zamieceniu celi (na Stroopa przypada� w�a�nie
dy�ur sprz�tacza), Gustaw Schieike przypomnia� SS-Gruppenfuhrerowi, �e mia� jeszcze
co� ciekawego nam opowiedzie� o dniu l maja. Stroop nie mia� wielkiej ch�ci na
gadanie, ale Schieike wierci� mu dziur� w brzuchu, wi�c zacz��:
- Ju� po tygodniu walk w getcie zwr�ci�em uwag� na tre�� tych meldunk�w, kt�re
sugerowa�y, �e �ydzi �a�� jak koty po nocach, �e si� wtedy przegrupowuj�,
przekazuj� sobie poczt�, przewo�� z magazyn�w �ywno��, wod� i amunicj� oraz �e na
nasze strza�y odpowiadaj� ogniem. W czasie odpraw zwraca�em na to uwag�, ale nie
mia�em koncepcji, jak ten problem rozwi�za�. A tu tymczasem noc z 30
WIELKIE �OWY 225
kwietnia na l maja sta�a si� dla nas krwawa. �ydzi postrzelili noc� trzech ludzi i
dw�ch SS-mann�w zabili. Strzelanina wybucha�a kilkana�cie razy. Adiutant musia�
mnie budzi� w nocy. By�em w�ciek�y, bo to nowe komplikacje. Pierwszego maja
przeprowadzi�em konsultacje na ten temat z ekspertami. Rozesz�y si� plotki w
intryganckim �wiatku moich rodak�w w Warszawie, �e w dzie� to zdobywam je�c�w,
rozwalam �yd�w, ale noc� pozwalam na gubiene naszych ludzi.
W ko�cu Alfred Spiiker znalaz� dobrego eksperta. By� to ros�y, m�ody oficer SS od
Skorzenego5. Znalaz� si� przypadkiem w Warszawie. Poradzi�, aby z najbardziej
sprytnych i wyszkolonych w dywersji SS-mann�w zorganizowa� nocne patrole, ale o
typie wojsk partyzanckich, a nie regularnych. Zatelefonowa�em do genera�a Kriigera,
niegdy� speca od walk ulicznych, dziennych i nocnych. Kriiger zaakceptowa� plan i
kaza� natychmiast uruchomi� pi�� takich patroli, po dziewi�ciu SS-mann�w, a
nast�pnie przygotowa� jeszcze, na wszelki wypadek, pi�� analogicznych grup. W ci�gu
kilku godzin wybra�em ludzi (kto na ochotnika do ciekawej roboty? - zg�osi�o si�
wielu). Poinstruowali�my ich na chybcika. Najbardziej pom�g� mi ten spadochroniarz
od Skorzenego, Spiiker i - o dziwo - doktor Kah. Na czym si� ten milczek Kah nie
zna�?!
- Pierwszego maja o godzinie 22.00 odprawi�em moje nowe formacje partyzanckie.
Kaza�em myszkowa� po getcie kr�tymi drogami i w nieregularnych odst�pach czasu. Ich
zadaniem by�o ustalenie ruch�w oddzia��w i patrol�w nieprzyjaciela, tropienie
bunkr�w, nads�uchiwanie i likwidowanie przeciwnika. Wyposa�y�em ich
pierwszorz�dnie. Pistolety maszynowe z du�� ilo�ci� amunicji, granaty, ino�e,
rakietnice, obuwie na gumowych podeszwach. �adnych b�yskotek Ina wierzchu. Twarze
upudrowane na ciemno. Pod mundury kaza�em im w�o�y� koszulki dziane ze stalowego
drutu, co to ich ani sztylet, ani kula pistoletowa nie przebije. No! I zacz�a si�
nasza ,,nocna partyzantka" w getcie.
5 SS-Obersturmbannfuhrer Otto Skorzenny, kt�ry 12 wrze�nia 1943 r. na czele 90
�o�nierzy ze szkolnego batalionu spadochroniarzy, przetransportowanych na 10
szybowcach, uwolni� Benito Mussoliniego, wi�zionego w hotelu w Campo d'Imperatore
hv �a�cuchu Abruzz�w (Apeniny �rodkowe) z rozkazu nowego rz�du W�och.
'15 - Rozmowy z katem
226 ROZMOWY Z KATEM
- Teraz ju� pan wie, Herr Schieike, co rozumia�em pod tym zagadkowym dla pana
terminem. Kto by pomy�la�, �e warszawscy �ydzi zmusz� mnie i moich SS-owc�w do
uprawiania noc w noc sztuki partyzanckiej w centrum milionowego miasta! Miasta,
kt�re by�o dla nas wa�nym punktem strategicznym, g��wnym w�z�em kolejowym, baz�
zaopatrzeniow� i remontow�, garnizonem wszystkich broni i siln� za�og� policyjn�.
- W dniu naszego �wi�ta partyjnego i pa�stwowego, mianowano pana, Herr Genera�,
szefem hitlerowskiej partyzantki przeciwko �ydom konaj�cym w getcie. To du�a rzecz
i zaszczytny awans, Mein SS--Gruppenfuhrer! - zauwa�y� z p�u�miechem Gustaw
Schieike.
- Drugiego maja 1943 przyjecha� do Warszawy H�here SS-und Polizeifuhrer Ost, SS-
Obergruppenfuhrer, genera� policji Friedrich Wilhelm Kriiger. By� to czo�owy
dzia�acz NSDAP i jeden z najwybitniejszych cz�onk�w SS. Gdy ja - opowiada� Stroop -
mia�em numer legitymacji SS 44 611, to numer Kriigera by� daleko ni�szy co� ponad
6000. Kruger, stary bojownik Alte Gard�6 jeszcze z pierwszych czas�w monachijskich,
zna� doskonale Adolfa Hitlera, G�ringa, Goebbelsa, Heinricha Himmlera, i by� po
imieniu z czo�ow� setk� naszych przyw�dc�w. Jego zas�ugi powszechnie znano. On to
w�a�nie organizowa� w pocz�tkowym okresie, w latach 1929-1932, wszystkie
najwa�niejsze demonstracje i akcje NSDAP. Wyspecjalizowa� si� w dzia�aniach
bezpo�rednich, w rozbijaniu wiec�w naszych przeciwnik�w politycznych, w prowadzeniu
star� ulicznych oraz w zdobywaniu broni dla SA i SS.
- Adolf Hitler powiedzia� kiedy� publicznie, �e Friedrich Kriiger by� "pierwszym
zbrojmistrzem NSDAP i umia� zawsze dostarczy� po��dan� liczb� pistolet�w, karabin�w
maszynowych, granat�w ka�dej kom�rce partyjnej - na czas". A SS-Reichsfuhrer
za�artowa� raz, �e gdyby Adolf Hitler rozkaza� Kriigerowi dostarczy� w 1929 roku do
Brunatnego Domu s�awn� "Grub� Bert�", to Kriiger by j� ukrad�
6 Alte Gard� (niem.) - stara gwardia.
WIELKIE �OWY 227
Francuzom, rozebra� b�yskawicznie na cz�ci i przeszmuglowa� do Monachium, nawet
gdyby wszyscy celnicy, policjanci, wywiadowcy i agenci europejscy mu w tym
przeszkadzali.
- Kriiger to pistolet - doda� Stroop. - I wed�ug mnie najwa�niejszy cz�owiek w
Generalnej Guberni. Heinrich Himmler obdarza� go wielkim zaufaniem, mimo �e
rozmaicie si� plotkowa�o o postawie Kriigera w skomplikowanych niegdy� stosunkach
mi�dzy Heinrichem Himmlerem a Roehmem. Ernest Roehm postawi� podobno na Kriigera, a
m�dry i odwa�ny Kriiger - na Heinricha Himmlera.
- Kriiger, znawca spraw rasowych, przywi�zywa� du�� wag� do zlikwidowania
wszystkich �yd�w w GG. Dlatego zam�cza� mnie telefonami, stale kontrolowa�, a
teraz, 2 maja, nagle si� zjawi�.
- Nie ba� si� pojecha� do getta w pe�nym mundurze SS-�Obergruppenfuhrera. Mia� po
trzy Eichenlauby plus kwadratowa gwiazdka na aksamitnych, generalskich patkach SS.
Poszed� ze mn� na pierwsz� lini� gettowego frontu. Wszystko zauwa�y�, do
wszystkiego si� wtr�ca�. Da� mi mas� wskaz�wek, instrukcji i rad.
- Kriiger niepokoi� si�, �e Grossaktion tak si� przed�u�a. Ale gdy zobaczy� na
miejscu, jak trudna sta�a si� sytuacja, jak uparci i zdeterminowani s� �ydzi, jak
nawet najmi�kszy pozornie �yd przekszta�ca si� w fantastycznego bojowca, gdy ujrza�
"Haluzzenmadein", gdy wys�ucha� raport�w oficer�w SS oraz opinii Hahna i doktora
Kah - zmieni� sw�j pogl�d. ,, Rozumiem, �e w tej nowej dla nas sytuacji trudno by�o
osi�gn�� b�yskawiczne sukcesy" - powiedzia� mi Kriiger na po�egnanie. A potem
rzek�: "Dzia�aj pan dalej. Dobrze by�oby, �eby na 15 maja mo�na by�o formalnie
zako�czy� Grossaktion. Zako�czenie musi by� fajerwerkowe. Ostatni akord, o
charakterze politycznym, propagandowym, to wysadzenie w powietrze centralnej
Synagogi warszawskiej. Jesuiter dosta� plan techniczny, jak i gdzie borowa� otwory
w murach Synagogi dla za�o�enia �adunk�w wybuchowych. Plan opracowa� i obliczy�
najlepszy saper w moim krakowskim sztabie."
- Inspekcja Kriigera wypad�a dla mnie pozytywnie i podnios�a bardzo na duchu m�j
sztab i wszystkich �o�nierzy. Niech pan nie zapomina, �e Kriiger by� w Polsce od
listopada 1939 roku i �e pe�ni� r�wnie� funkcj� sekretarza stanu do spraw
bezpiecze�stwa w rz�dzie Generalnej Guberni.
228 ROZMOWY Z KATEM
- W czasie pobytu Knigera w Warszawie uj�li�my tego 2 maja w getcie oko�o dwu
tysi�cy �yd�w, a zastrzelono ich oko�o pi�ciuset. Ponadto wykryli�my, zdobyli�my
si�� i wysadzili�my w powietrze 27 bunkr�w. Zagarn�li�my du�o broni i amunicji oraz
podziemne magazyny �ywno�ci, mn�stwo walut zagranicznych, z�ota i kosztownej
bi�uterii. Kruger przygl�da� si� r�wnie� skacz�cym z dach�w �ydom i �yd�wkom. Kaza�
przedstawi� do odznaczenia jednego wyborowego strzelca, kt�ry doszed� do perfekcji
w zabijaniu gettowych "spadochroniarzy" w locie.
- Kruger poleci� r�wnie� wszystko fotografowa�. "To b�dzie cenny materia� dla
historii, dla Fuhrera, dla Heinricha Himmlera oraz dla przysz�ych badaczy dziej�w
III Rzeszy, dla nacjonalistycznych poet�w i pisarzy, dla cel�w szkoleniowych SS i
przede wszystkim dla udokumentowania naszych wysi�k�w oraz ci�kich i krwawych
ofiar, jakie rasa nordycka i Germanie ponosz� dla odjudaizowania Europy i ca�ego
globu ziemskiego" - o�wiadczy� Kruger na ostatniej konferencji, kt�r� odby� w mojej
siedzibie, w Alejach Ujazdowskich. Nast�pnego dnia wzi�li�my si� ra�no do roboty.
By�o to �wi�to narodowe Polak�w. Akcj� zacz�li�my o 9 rano. Z energi� rozpocz�to
przeszukiwa� getto.
- Czy ca�e? - pytam.
- Nie. Nad p�nocno-wschodnimi obszarami getta jeszcze nie panowali�my. Tam si�
znajdowa�o j�dro �ydowskiej Organizacji Bojowej. Ju� mieli�my rozeznanie, �e tam
dzia�a sztab powsta�c�w i wyborowe ich dru�yny. To w�a�nie z tych teren�w
wychodzi�y noc� �ydowskie patrole bojowe, ��czno�ciowe, dywersyjne.
- Twarde i za�arte walki prowadzili�my 3 maja. Przez pe�nel dwana�cie godzin
bili�my si�. A przeciwnik dysponowa� coraz sprawniejszymi bojowcami. Pojawili si�
zn�w "aryjczycy". Coraz cz�ciej dochodzi�o do star� bezpo�rednich. Liczne by�y
przypadki cyrkowego strzelania z dw�ch pistolet�w przez �yd�w i �yd�wki.
- Stwierdzili�my, �e wzi�ci do niewoli posiadaj� sprytnie ukryt� bro�, kt�rej
u�ywaj� dopiero, gdy znajd� si� w kolumnach transportowych albo w czasie
przes�ucha� przez moich oficer�w informacyjnych.
- Wobec tego rozkaza�em - ci�gn�� Stroop - aby od tego dnia
WIELKIE �OWY 229
wszyscy uj�ci rozbierali si� do naga pod murem i aby stra� nasza czuwa�a (w
odleg�o�ci 50 metr�w od rozbieraj�cych si�) z broni� gotow� do natychmiastowego
u�ycia. P�niej te nagusy i naguski musieli przebiega� rz�dem o 50 metr�w w lewo
(ca�y czas z r�kami do g�ry) pod doz�r pistolet�w maszynowych innej grupy
wachman�w. Po dok�adnym zrewidowaniu (przez pierwsz� grup� stra�y) le��cego na
ziemi odzienia, nagusy zn�w biegiem wracali... albo nie wracali. Je�li wr�cili, to
szli do wagon�w.
W celi zrobi�o si� mroczno, bo w�a�nie chmury nadesz�y k��biaste, czarne. Zerwa�
si� wiatr listopadowy. Wyrzuci� a� pod nasze okna tumany py�u, li�ci i papierk�w. W
celi ostry ch��d, Stroop, kt�ry sta� przy drzwiach, krzykn�� do Schieikego:
- Zamykaj pan czym pr�dzej okno, bo wiatr szyby wyt�ucze! - A potem zauwa�y�: - Tym
�ydom i �yd�wkom, przebywaj�cym nago pod murem gettowym, nie by�o na pewno tak
zimno, jak nam teraz, bo stali w s�o�cu. Trzeci maja by� ciep�y, prawie letni.
Jedna �yd�wka nawet opali�a sobie cia�o na pi�kny, br�zowy kolor z czerwonawym
odcieniem.
- Wiem, �e pan genera� jest wra�liwy na pi�kne konie i na sztuk� kawaleryjsk� oraz
na Marsz Radetzky'ego ~1 - rzek�em. - Pierwszy raz si� dowiaduj�, �e na pana
genera�a r�wnie� oddzia�uje urok opalonej s�o�cem sk�ry niewie�ciej, sk�ry nie
"aryjskiej", nie "nordyckiej". Co prawda mog�em si� tego domy�la� po pa�skich
uwagach na temat wi�ziennej, s�owia�skiej sikorki z klasa biustem, z pralni. Tej,
kt�r� pan genera� podgl�da na spacerach i czasem przez okno.
Stroop piekielnie si� zez�o�ci�. Mia� w oczach o��w. Przypuszczam, �e takim
o�owianym wzrokiem patrza� na �yd�w walcz�cych w getcie.
- O ile 2 maja, podczas inspekcji Krugera, oraz 3 maja straci�em po kilku ludzi -
m�wi� teraz Stroop - nast�pnego dnia (by� to wtorek) nie mieli�my �adnych strat,
mimo �e w czasie
7 Marsz Radetzky 'ego - popularny marsz wojskowy, skomponowany przez Johanna
Straussa (starszego).
230 ROZMOWY Z KATEM
trzynastogodzinnej, nieprzerwanej akcji oczy�cili�my wielkie kompleksy budynk�w
firmy "Walter T�bbens" oraz firmy "Schulz i S-ka". I mimo �e uj�li�my �ywcem dwa
tysi�ce trzystu �yd�w, a zastrzelili�my dwustu...
- Herr Gruppenfuhrer - przerwa� gwa�townie, a nawet z pasj� Gustaw Schieike. -
Prosz� pana ju� po raz drugi o niepowtarzanie zafa�szowanych danych statystycznych
o naszych zabitych i rannych. Wiem, �e pan w swych raportach, przygotowywanych
przez magika - Maxa Jesuitera, musia� tak pisa�, bo kaza� Kriiger, bo radzi� doktor
Hahn, bo nie chcia� pan si� obci��a� odpowiedzialno�ci� za �ycie �o�nierzy i
policjant�w poleg�ych pod pa�skimi rozkazami. Ale nas pan nie bujaj! Nas - pa�skich
wsp�towarzyszy z jednej celi. Powtarzam: w te podawane "dla historii i dla bie��cej
polityki" liczby strat niemieckich w getcie nikt nigdy nie uwierzy.
Stroop, milcz�c, zgodzi� si� z wywodami Schieikego. Ju� nas nie informowa� o swych
poleg�ych, rannych i zaginionych.
P�niej podj�� opowiadanie o dniu 4 maja 1943 roku. Pami�tam zako�czenie relacji,
przerwanej nagle inspekcj� oficera s�u�bowego Mokotowa. Stroop m�wi� wtedy mniej
wi�cej tak:
- Gdy p�omienie ogarn�y g�rne partie budynku, ukazywali si� �ydzi na najwy�szych
pi�trach. By�y to ostatnie ich minuty. Biegali od okna do okna. Gestykulowali
gwa�townie. Wskakiwali na parapety. Ich czarne sylwetki odcina�y si� od ognistego
t�a, od ruchliwej �ciany p�omieni. Ratuj�c si� przed bolesn� �mierci� w ogniu,
skakali w d�. Nie na poduszki, lecz na asfalt podw�rek i ulic. Le�a� taki samob�jca
jak czarny manekin z pomalowan� na czerwono g�ow�. Czerep p�kni�ty. Kupki m�zgu
obok. Dom p�onie dalej. Dach zapada siei z trzaskiem, a dom p�onie. I �arzy si�
jeszcze przez wiele dni. l
Dopiero deszcz majowy przydusi� wszystko, co si� tli�o.

XVII. Krzy� Walecznych

- Dwie liczby: pi�� oraz czterdzie�ci pi�� tysi�cy ��cz� zawsze z sob� - rzek�
pewnego dnia Stroop.
- Wiedzia�em z poprzednich rozm�w, �e wierzy on w magi� liczb i �e lubi pi�tk�,
kt�rej przypisywa� szczeg�ln� rol� w swoim �yciu. Jednak nie rozumia�em
sytuacyjnego zwi�zku mi�dzy pi�tk� a czterdziestoma pi�cioma tysi�cami. Gdy
zapyta�em, o co mu idzie, odpowiedzia�:
- Saldo uj�tych przez nas �yd�w od pierwszej godziny Grossak-tion do pi�tego maja
1943 wynosi�o czterdzie�ci pi�� tysi�cy. Jesuiter, kt�ry ka�dego dnia notowa� w
arkuszu zbiorczym liczby wyeliminowanych �yd�w, wbieg� tego dnia przed sam� p�noc�
do mego gabinetu przy Alejach Ujazdowskich 23 i, podniecony, zacz�� m�wi� o
osi�gni�ciach. Ale Jesuiter, zbyt poufa�y, nie zachowa� nale�ytych form. Obruga�em
go wi�c, kaza�em wyj�� i zastosowa� si� do regulaminu s�u�by wewn�trznej. Zamyka
drzwi za sob�, ja krzycz�:
"Wej��!", on melduje si� fantastycznie. Wyprostowany, g�owa do g�ry, d�onie przy
szwach spodni galliffet. Prosi pos�usznie o pozwolenie zreferowania bardzo wa�nej
sprawy. Ka�� podej�� do biurka, a biurko mia�em wielkie, b�yszcz�ce i nie zawalone
papierami. Jesuiter podaje z dum� wykaz buchalteryjnych zestawie�. Czytam. M�wi�:
"Dobrze, Jesuiter! Czterdzie�ci pi�� tysi�cy. �adna liczba, starogerma�ska - pi��
razy dziewi��, plus trzy zera. SS-Reichsfuhrer si� ucieszy."
- Pozwalam Jesuiterowi usi��� na fotelu. Cz�stuj� go cygarem. 'Zak�adam monokl.
Jeszcze raz analizuj� dane. Wynika�o z nich, �e na .ko�cowe godziny tego� 5 maja
��czna liczba z�apanych w getcie [�yd�w wynios�a czterdzie�ci pi�� tysi�cy z ma�ym
ogonkiem'.
' 45159 os�b.
232 ROZMOWY Z KATEM
- M�wi� o wszystkich �ydach z�apanych �ywcem oraz o tych �ydowskich trupach, kt�re
mieli�my mo�no�� policzy�. Do statystyk nie w��czali�my u�mierconych lub
samob�jc�w, do kt�rych trudno by�o dotrze�, np. do zasypanych gruzem, spalonych w
p�on�cych budynkach lub zlikwidowanych w bunkrach i kana�ach. Do bunkr�w zdobytych
po walce z zasady nie wchodzili�my. Mog�y tam si� znajdowa� zasadzki i pu�apki
samoczynnie dzia�aj�ce nawet po �mierci powsta�c�w. Raz przy przeszukiwaniu
zdobytego bunka wybuch�a bomba z op�nionym zap�onem. Patrz pan, Herr Moczarski,
jacy ci �ydzi s�! Nawet po �mierci lubi� si� m�ci�!
Tu przerwa�. Ledwo si� pohamowa�em. A Stroop dalej motywuje sw� decyzj�, zakazuj�c�
wchodzenia SS-owcom do bunkr�w:
- Nie chcia�em nara�a� moich �o�nierzy na �ar i na gaz. Po otwarciu bunkra
palili�my wn�trze przy pomocy miotaczy p�omieni i wrzucali�my petardy dymne. Nie
wchodzili�my tam (m�wi� ca�y czas o bunkrach bojowych, a nie o mieszkalnych) i
dlatego nie w��czali�my "bunkrowych trup�w" do rejestru nieprzyjacielskich strat.
- Jak przebiega�a akcja pa�skich "nocnych paryzant�w"? - pyta kiedy� Schieike.
Bardzo go to interesowa�o, bo Niemcy rzadko stosowali t� form� boju.
- Moi ludzie nie byli w tych dzia�aniach najzr�czniejsi i najchyt-rzejsi - m�wi
Stroop. - Robili zbyt du�o szumu i trudno im by�o zaskoczy� �yd�w. St�d ma�o
realnych efekt�w. Aby im u�atwi� bezg�o�ne poruszanie si�, nakaza�em SS-mannom z
nocnych patroli ok�ada� buty szmatami, a potem te szmaty banda�owa�. Oczywicie
banda�e musia�y by� uczernione. Mimo sta�ego ulepszania metod walki
"partyzanckiej", nie uda�o si� nam wypleni� conocnych mar-kowa� �yd�w. Zabili�my
ich troch�. Nie pami�tam dok�adnie ilu, ale wydaje mi si�, �e oko�o trzydziestu
ka�dej nocy. My tak�e mieli�my straty. Kilku ci�ko i kilku lekko rannych. Jeden SS-
mann dosta� postrza� w brzuch. Wywie�li�my go natychmiast z Warszawy samolotem do
Sudetenlandu. Lecz tam biedak zmar�. Tak by�o co dzie� z nocnymi operacjami, bo
�ydzi - lepsi od nas w tych warunkach -
KRZY� WALECZNYCH 233
uparcie wype�niali w ciemno�ciach swe zadania ��czno�ciowe, ap-rowizacyjne i
bojowe.
- A m�wi�em zawsze, �e my, Niemcy, nie nadajemy si� do walk partyzanckich - rzek�
g�o�no Schieike. W chwil� potem, korzystaj�c, �e Stroop przygotowywa� miski do
obiadu (s�ycha� by�o, jak kalifak-torzy wnosz� kot�y z zup� do pobliskiej celi),
szepn�� do mnie: - Zauwa�y� pan, �e nareszcie genera� nie opowiada g�upstw o
rzekomo niskich stratach w�asnych?
Potakn��em g�ow�. Stroop zerkn�� nagle od drzwi podejrzliwie, jak by niepokoi�y go
s�owne "konszachty" mi�dzy mn� a Schieikem.
Po obiedzie i kr�tkiej drzemce, Stroop wr�ci� do opowie�ci o 5 maja 1943.
- Niech panowie nie my�l�, �e tempo Wielkiej Akcji zacz�o s�abn��. Wprost
przeciwnie. �yd�w by�o mniej, to oczywiste, ale stawali si� coraz bezczelniej si i
niebezpieczni przez sw�j op�r i up�r. Wiedzia�em, �e teraz zaczyna si� g��wna faza,
�e lada godzina zetkniemy si� z elit�, z wyborowymi powsta�cami, z bunkrami sztabu
i �ydowsk� lejbgwardi�. Wed�ug naszego rozpoznania...
- ...raczej nie rozpoznania, tylko przypuszcze� i odczu� - przerwa�em.
- Mo�e pan ma cz�ciowo racj�, Herr Moczarski, ale rozpoznaniem te� si�
kierowali�my, cho� nie by�o ono pe�ne. Ju� wiedzieli�my, w kt�rych kwarta�ach dom�w
(ca�ych i wypalonych) znajduj� si� g��wne punkty powsta�czego oporu. Pan my�li, �e
nie by�o do nas strza��w, rzadkich, ale celnych? �e nie by�o min, bomb, butelek z
benzyn�, granat�w, b�yskawicznie zjawiaj�cych si� wyrostk�w �ydowskich,
podniecanych do walki przez te przekl�te "Haluzzen-madein". Och! W dalszym ci�gu
mieli�my po�o�enie ci�kie. Na ty�ach pierwszej linii frontu znajdowali si� �ydzi.
Co pewien czas moje oddzia�y, przeszukuj�c tereny ju� rzekomo spacyfikowane,
musia�y wdawa� si� w bezpo�redni� walk�, likwidowa� nie wykryte przedtem bunkry i
rozbija� ich pancerne skorupy. A ponadto w tak zwanym ma�ym getcie znajdowa�y si�
jeszcze niemieckie zak�ady, niewielkie co
234 ROZMOWY Z KATEM
prawda, zatrudniaj�ce tylko �yd�w. Ci pracownicy z ulicy Prostej nie chcieli i��
dobrowolnie na plac zbi�rki. Uciekali. Chowali si� w rozmaite dziury. Rzadko kiedy
si� bronili. Ale�my ich w ko�cu wy�apali, jak si� wybiera raki do saka z pl�taniny
dziur przy brzegu strumienia. Jesuiter naliczy� wtedy trzy tysi�ce os�b. Nast�pnego
dnia zn�w wy�uskali�my z ulicy Prostej oko�o trzystu �yd�w.
- 6 maja podobne po�o�enie, z tym, �e stwierdzi�em obecno�� powsta�c�w �OB-owskich
przyby�ych z zewn�trz getta. Bardzo mnie to zaniepokoi�o. Czy�by z odsiecz� sz�y
jakie� grupy �ydowskie? Je�eli tak, to musieli korzysta� z pomocy Polak�w. Gdy sam
zobaczy�em z�apanego bojowca z zewn�trz, uzbrojonego po z�by �yda, i by�em
�wiadkiem jego przes�uchania, zatelefonowa�em natychmiast do Krakowa, do genera�a
Kriigera. SS-Obergruppenfuhrer ju� o tej nowej sytuacji wiedzia�, pewno od Hahna
lub doktora Kah. Ci dwaj, jako warszawscy dow�dcy wywiadu i kontrwywiadu SS, tj.
Sicherheitsdienst, mieli bardzo sprawn� sie� ��czno�ci, sprawniejsz� ni� ja i
gubernator Fischer, a nawet ni� generalny gubernator Frank.
- Kriiger - ci�gn�� o�ywiony Stroop - nakaza� wzmocni� sie� obronn� wok� teatru
walki w getcie i przesun�� j� w g��b ,,aryjskiej" cz�ci Warszawy. Musia�em wyda�
rozkaz o �ci�gni�ciu wszystkich odwod�w SS-owskich i policyjnych w pobli�e getta.
Jednak�e ten izolacyjny pier�cie� nie da� oczekiwanych rezultat�w. �OB-owcy i
Polacy przenikali do getta. Coraz s�abszym strumyczkiem, ale przenikali przez
kana�y i podziemne przej�cia.
- Tego� dnia natrafili�my na konkretny trop, prowadz�cy w kierunku bunkr�w
dow�dztwa powstania. Co prawda ju� dwa dni wcze�niej jeden z uj�tych �yd�w zdradzi�
nam okolic�, w kt�rej znajduje si� jeden taki bunkier. Hahn i doktor Kah zapalili
si� do projektu wykorzystania zdrajcy. Przydzieli�em ludziom z SD m�j specjalny
oddzia�. Ale �yd ma�o wiedzia�, to znaczy, nie umia� (albo nie chcia�) wskaza�
dok�adnego miejsca, gdzie znajduje si� bunkier. Kluczy�, poszukiwa�, przypomina�
sobie, lecz niedu�o z tego wysz�o. Najad� si� w naszej kuchni polowej, a� mu si�
ka�dun wzd��. Napi� si�
KRZY� WALECZNYCH 235
sznapsa. Dosta� glejt na przysz�e wolne poruszanie si� po ca�ej GG. Oczki, chytre
oczki b�yszcza�y mu zadowoleniem. Wodzi� nas dwa dni. W ko�cu wskaza� jaki�
dotychczas niezauwa�ony przez moich ludzi bunkier. Zdobyli�my go po kr�tkim oporze
za�ogi. Nie, to na pewno nie by� bunkier sztabowy! Trzech bojowc�w, a w�a�ciwie
trzy trupy. Granat, pistolet. �adnych papier�w. Zdrajca dosta� w �eb. Co prawda
doktor Hahn mia� o to pretensj�. Mo�e Sicherheitsdienst chcia�a tego �yda urobi� na
konfidenta albo mo�e by� on kiedy� agenciakiem jakiego� konfidenta doktora Hahna -
nie wiem.
- Siln� mieli�cie sie� konfident�w w�r�d �yd�w? - zagaduj� mimochodem.
- Nie najwi�ksz�, cho� doktor Hahn dawa� do zrozumienia, �e �rodowisko �ydowskie ma
przeszpiclowane przez swoich zausznik�w i donosicieli. Nie my�l�, �eby tak by�o, bo
wed�ug mnie procent zdrajc�w czy ludzi sk�onnych do zdrady nie by� u �yd�w wi�kszy
ni� u innych spo�ecze�stw, u mieszka�c�w GG. Ten procent czy promille by� raczej
poni�ej normy. Dlaczego tak s�dz�? Dlatego, �e gdyby by�o inaczej, to nie
napotykaliby�my tylu niespodzianek w getcie, to przynajmniej cz�� tych setek
bunkr�w, konstruowanych miesi�cami przy u�yciu materia��w budowlanych oraz
instalacyjnych, by�aby przez konfident�w ujawniona. A my�my szukali bunkr�w po
omacku, jak pijane dzieci we mgle, i w�a�ciwie nic nie wiedzieli�my o organizacji
podziemnej getta poza og�lnikami. Zdrajc�w i przygodnych konfident�w to dopiero ja
wynalaz�em w czasie walk w getcie.
- Co si� dziwi�, jak kilkadziesi�t tysi�cy ludzi naraz si� maltretuje... - zauwa�y�
Schieike.
- ...maltretuje? - �ypn��em na Schieikego z�ym wzrokiem.
- No, dobrze. Nie maltretuje, lecz morduje. Tak pan chcia� powiedzie�, Herr
Moczarski. Prawda? Wi�c je�eli tyle tysi�cy morduje si� naraz lub ustawia do
jednostrza�owego u�miercania, lub bije po �bie, lub przep�dza nago w s�o�cu i
cieniu kwietniowej wiosny - to nie ma si� co dziwi�, �e kto� z tych oszala�ych
tysi�cy musi si� za�ama�, musi chcie� �y� minut� d�u�ej i musi sypa�
wsp�towarzyszy. Nie ��dajmy od ludzi za du�o, nie chciejmy, aby wszyscy byli
anio�ami lub bohaterami. My�l� - tu Schieike si� u�miechn�� - �e spo�ecze�stwo
anio��w jest bardzo nudne i normalnemu cz�owiekowi nie spos�b w nim �y�.
236 ROZMOWY Z KATEM
- Wracaj�c do sieci agenturalnej Hahna w getcie - rzek� Stroop - to kiedy� mu
przygada�em, �e jego zaufani z getta bujali go w praktyce, �e dawali informacje
powierzchowne i raczej dotycz�ce miejsc i os�b, na kt�rych mo�na zdoby� dolary i
bi�uteri�. �e mia� wiadomo�ci tylko od niekt�rych ludzi z �ydowskiej policji, z
Judenratu, z zarz�du fabryczek oraz od takich facet�w, jak s�ynny agent Abwehry dr
Nossig, zastrzelony przez �OB2, jak Gancwajch i Lolek Skosowski.
- Sk�d pan wie o Gancwajchu i Skosowskim? - pytam z zaciekawieniem.
- Siedzia�em w jednej z poprzednich cel z * akowcem * cz�onkiem grupy likwidacyjnej
kontrwywiadu sto�ecznego **AK**. Bra� udzia� w zastrzeleniu tego "Lolka z Hotelu
Polskiego" w jakiej� �r�dmiejskiej restauracji Warszawy3. Opowiada� o Gancwajchu,
zlikwidowanym podobno przez podziemie. Gancwajch by� szefem grupy wys�uguj�cej si�
Hahnowi, kt�r� nazywano "trzynastka"4. Dowiedzia�em si�, �e to byli nie tylko
agenci Policji Bezpiecze�stwa i SD, ale r�wnie� zwykli
* Wyraz usuni�ty przez cenzur� w wydaniu ksi��kowym (zob. "Odra" 1973, nr 3, s.
23).
** Skr�t nazwy Armii Krajowej usuni�ty przez cenzur� w wydaniu ksi��kowym (zob.
"Odra" 1973, nr 3, s. 23).
2 Dr Alfred Nossig (1864-1943), dziennikarz, literat, rze�biarz, dzia�acz
spo�eczny, w czasie okupacji kierownik wydzia�u sztuk pi�knych Judenratu w
Warszawie. Za wsp�prac� z Gestapo zlikwidowany przez �ydowsk� Organizacj� Bojow� 22
lutego 1943 r. w swoim mieszkaniu przy ul. Muranowskiej.
3 "Lolek z Hotelu Polskiego" - Leon (�ajb) Skosowski, technik tekstylny, aspirant w
Urz�dzie do Walki z Lichw� i Spekulacj� w getcie warszawskim, wraz z Adamem
�urawinom z ramienia Gestapo kieruj�cy afer� Hotelu Polskiego (fikcyjne wysy�anie
�yd�w z Warszawy po pobraniu wysokich op�at do Ameryki Po�udniowej, a w
rzeczywisto�ci do obozu koncentracyjnego we Francji). Zlikwidowany l listopada 1943
r. w restauracji "Gospoda Warszawska" przy ul. Nowogrodzkiej 28 przez kontrwywiad
Okr�gu Warszawa AK.
4 ,,Trzynastka" - agentura Gestapo w getcie warszawskim, obejmuj�ca ca�� sie�
instytucji, urz�d�w, biur i organizacji, �ci�le z sob� powi�zanych i podlegaj�cych
po�rednio b�d� bezpo�rednio Abrahamowi Gancwajchowi, urz�duj�cemu przy ul. Leszno
13 (st�d nazwa "Trzynastka"). W sk�ad ,,Trzynastki" wchodzi�y m.in. Urz�d do Walki
z Lichw� i Spekulacj� oraz �ydowskie Pogotowie Ratunkowe. Czo�owi pracownicy tej
agentury to (poza Gancwajchem) Dawid Szternfeid i wspomniany wy�ej L Skosowski.
KRZY� WALECZNYCH 237
hultaje i kryminali�ci. Gdy raz podrwiwa�em w cztery oczy, przy koniaku,
z ,,sukces�w" wywiadowczych Hahna w getcie, rzek�: "Herr Genera�! Co robi�, gdy nie
udaje si� zwerbowa� przyzwoitego cz�owieka do s�u�by agenturalnej? Bierze si� wtedy
pierwsz� lepsz� szuj�. Wiedzia�em, �e znaczna wi�kszo�� cz�onk�w �trzynastki� oraz
przynajmniej po�owa policjant�w �ydowskich to kanalie. Tote�, gdy si� rozbrykali,
kaza�em ich likwidowa�" 5.
7 maja 1943 walki w getcie przebiega�y normalnie, jak m�wi� Stroop. Si�y w�asne
hitlerowc�w: oko�o 1300 ludzi. Zniszczono oko�o 50 bunkr�w. Wi�kszo�� �yd�w
stawia�a op�r. Uj�to ponad tysi�c �yd�w; zastrzelono - oko�o dwustu
siedemdziesi�ciu. Czas efektywnego boju dziennego jedena�cie godzin. "Walki
partyzanckie" - jak co noc; �ydzi ruchliwi, SS-manni raczej niemrawi.
- W dalszym ci�gu strzelanina, granaty, "cocktaile Mo�otowa", wybuchy, grzmoty
dzia�, terkot karabin�w maszynowych, krzyki, g�o�ne rozkazy, wal�ce si� domy,
trzask belek i po�ary, po�ary - opowiada Stroop. - Ale nie wszystko mo�na spali�.
Gdy nowoczesny, betonowy gmach nie chcia� si� zaj�� p�omieniem, musieli�my go
wysadza� w powietrze. Wymaga�o to mas� czasu i trudu saper�w. Borowanie dziur w
betonie, zak�adanie �adunk�w i instalacji elektrycznej do detonator�w. Wielkie
ilo�ci materia�u wybuchowego i koszty ogromne. Nie ma jak po�ary! Tote� kaza�em
podpala�, co si� da. I wykurza� w ten spos�b �yd�w! I w�dzi� ich!
- Znowu na dachach i balkonach p�on�cych dom�w ukazuj� si� �ydzi. Skacze to
ta�atajstwo, a moi ulubie�cy, strzelcy wyborowi, trenuj� strzelanie do
"spadochroniarzy".
Schieike zacz�� nuci� marsza �a�obnego. Wiedzia�, �e Stroop nie znosi tej melodii.
Stroop nagle przerywa w p� zdania. Patrzy na zaokienne chmury. Ja przygl�dam si�
asfaltowej pod�odze w celi. Schieike wci�� nuci wybijaj�c r�k� na �elaznym stoliku
powolny takt.
5 Kilkunastu pracownik�w "Trzynastki" zosta�o rzeczywi�cie zlikwidowanych przez
Gestapo w maju 1942 r. Gancwajch �cigany, zar�wno przez Gestapo, jak przez �ydowsk�
Organizacj� Bojow�, zgin�� w nieznanych okoliczno�ciach w 1944 r.
238 ROZMOWY Z KATEM
- A jednak natrafili�my na trop kierownictwa powstania w getcie. By� to bunkier
"partyjny", jak go nazywali�my.
- Dlaczego "partyjny"? - pytam, bo nie rozumiem, sk�d si� wzi�a ta nazwa. -
Przecie� �adna z wielu �ydowskich partii politycznych nie kierowa�a powstaniem.
Dow�dztwo powstania to zesp� niestarych ludzi z rozmaitych ugrupowa�, zjednoczonych
w �ydowskiej Organizacji Bojowej. �OB utrzymywa� �cis�e wi�zy z AK, z Delegatur�, z
Socjalistyczn� Organizacj� Bojow� oraz z Gwardi� Ludow�, kt�ra by�a wtedy zbrojnym
ramieniem PPR. W Komendzie �OB dzia�ali przedstawiciele: organizacji lewicowo-
syjonistycznej Haszomer-Hacair (z tej grupy by� dow�dca powstania - Mordechaj
Anielewicz), Poalej Syjon-Lewicy, ruchu chalucowego, Bundu i PPR. A wi�c po co
u�ywa� terminu "partia"? Przecie� w ten spos�b fa�szuje pan histori�.
- Ma pan racj� - szybko i zdecydowanie odpar� Stroop. - Ale ja si�, niestety,
przyzwyczai�em do nomenklatury narzuconej przez doktora Hahna, genera�a Kriigera i
central� berli�sk�. Hann, Kah i Spiiker uwa�ali (a nasza g�ra si� z tym godzi�a),
�e nale�y ze wzgl�d�w propagandowych g�osi�, i� tylko komuni�ci (PPR i GL)
wzniecili dla swoich cel�w powstanie. My�my wiedzieli (co prawda, nie najbardziej
precyzyjnie), kto powstanie popiera. Popiera�y je aktywnie wszystkie organizacje
podziemia polskiego z wyj�tkiem grup skrajnie nacjonalistycznych. Pasywnie za� -
ca�e spo�ecze�stwo Generalnej Guberni z wyj�tkiem skrajnych nacjonalist�w
ukrai�skich.
- My�my wiedzieli, to znaczy Hahn pierwszy wiedzia�, kt�ra organizacja przekaza�a
�OB-owi w ko�cu roku 1942 i w pierwszym kwartale 1943: ponad siedemdziesi�t
pistolet�w, kilkana�cie karabin�w, kilka r�cznych karabin�w maszynowych, jeden
lekki karabin maszynowy, magazynki, amunicj�, osiemset granat�w, kilkaset
kilogram�w szedytu oraz materia�u wybuchowego produkcji podziemnej, a ponadto
trzydzie�ci kilogram�w najnowocze�niejszego materia�u wybuchowego o nazwie
"plastyk", produkcji angielskiej, z "termometrowymi" zapalnikami...
- ...czy "plastyk" by� w tych "bombach po�czochowych", o kt�rych pan genera�
wspomina�? - Schieikemu si� oczy b�yszcz� z ciekawo�ci.
KRZY� WALECZNYCH 239
- Tak... A poza tym, kto przekaza� �OB-owi kilkaset zapalnik�w do min, bomb i
granat�w, du�o saletry do produkcji prochu czarnego oraz kilkadziesi�t kilogram�w
potasu do nasycania ta�m przyklejanych na szyjki butelek z benzyn�!
- Co to by�a za grupa, wed�ug pana? - pytam Stroopa.
- Niech pan nie udaje, �e pan nie wie, o kt�rej organizacji podziemnej m�wi�, Herr
Moczarski. Przecie� pan si� orientuje, �e idzie o Armi� Krajow�6.
Milcza�em, a Stroop ci�gn�� dalej:
- Pomoc Armii Krajowej dla powsta�c�w �ydowskich nie ogranicza�a si� tylko do
�wiadcze� w materiale bojowym. AK przekaza�a r�wnie� �OB-owi dok�adn� instrukcj�
techniczn� w zakresie produkcji bomb, granat�w r�cznych i butelek zapalaj�cych oraz
wskaz�wki, jak budowa� punkty oporu i urz�dzenia saperskie.
- Przecie� nie tylko AK pomaga�a materia�owo i instrukta�owe �OB-owi - stwierdzam.
- Tak - odpowiada Stroop. - �ydowska Organizacja Bojowa szuka�a pomocy nie tylko u
Armii Krajowej, lecz r�wnie� u Gwardii Ludowej, z kt�r� mia�a nawet w pewnych
okresach bli�sze stosunki ni� z AK.
- 8 maja by� dla mnie wa�nym dniem - opowiada� raz Stroop. - Tego dnia otworzyli�my
bunkier przy ul. Mi�ej 18, g��wn� siedzib� sztabu �OB. By�o to do�� rozleg�e i
dobrze ufortyfikowane podziemne schronienie. Posiada�o kilka wej�� i po��cze� z
sieci� kanalizacyjn� oraz z labiryntem podziemnych zbudowanych przez �yd�w tuneli
komunikacyjnych. Walki o ten bunkier by�y i d�ugie, i ci�kie. �OB-owcy si� w�ciekle
bronili, a moi �o�nierze czuli si� niepewnie w bezpo�rednim starciu. W ko�cu uda�o
si� bunkier otworzy� i uj��
6 AK przekaza�a do getta warszawskiego zim� 1942/1943 r. oko�o 90 pistolet�w, l
r�czny karabin maszynowy, l pistolet maszynowy, 600 granat�w, co najmniej 15 kg
plastyku - zob. Polskie Si�y Zbrojne w drugiej wojnie �wiatowej, t. III: Armia
Krajowa, Instytut Historyczny im. Gen. Sikorskiego, Londyn 1950, s. 326-327.
240 ROZMOWY Z KATEM
oko�o p� setki uzbrojonych powsta�c�w. Znale�li�my tam kilku bojowc�w, kt�rzy
pope�nili samob�jstwo.
- Czy pan wie, kto tam odebra� sobie �ycie? - pytam, staraj�c si� zachowa� jak
najwi�kszy spok�j.
- Nie. Nie wiem, kto tam poleg� - odpowiada szczerze Stroop.
- Jednym z samob�jc�w - informuj� Stroopa - by� 24-letni dzia�acz ruchu
harcerskiego Mordechaj Anielewicz, dow�dca powstania w getcie, oraz Arie Wilner,
pseudonim ,, Jurek", r�wnie� harcerz i przyjaciel Anielewicza, ��cznik mi�dzy �OB a
AK.
- To byli obaj wspaniali ludzie, o wielkim charakterze i du�ej inteligencji - m�wi�
tak, jak bym wyg�asza� referat historyczny. - "Jurek", utrzymuj�c oficjalne
kontakty z AK, spotyka� si� cz�sto z moimi kolegami z BIP-u, mi�dzy innymi z
redaktorem naczelnym "Biuletynu Informacyjnego" Aleksandrem Kami�skim - "Hubertem"
* oraz z kierownikiem referatu �ydowskiego w BIP KG AK Henrykiem Woli�skim
- ,,Wac�awem" *. To byli wspaniali ch�opcy, ci z �OB-u - powtarzam. - Czy pan wie,
Herr Stroop, �e dow�dca Armii Krajowej odznaczy� Anielewicza, Wilnera oraz
wybitnego wsp�organizatora ruchu �OB-owskiego i przyw�dc� powstania �yd�w w
Bia�ymstoku Mordechaja Tenenbauma - "Tamarofa" - Krzy�em Walecznych?7
- Jak wygl�da Krzy� Walecznych? - pyta Stroop.
- Jest to odznaczenie z br�zu, skromne i spokojne w formie, z napisem na poziomych
ramionach krzy�a: WALECZNYM. To jedno s�owo jest istot� odznaczenia. Bardzo zwyk�e,
a przez to wielkie.
Spojrza�em na obu wsp�wi�ni�w-hitlerowc�w. Byli powa�ni. Po kilku minutach doda�em:
* Fragment ten w "Odrze" (1973, nr 3, s.26) brzmia�: "z kierownikiem referatu
�ydowskiego w BIP KG AK Henrykiem Woli�skim - �Wac�awem� oraz z cz�onkiem Wydzia�u
Informacji BIP KG AK W�adys�awem Bartoszewskim - �Teofilem�". W wydaniu ksi��kowym
usuni�to dane dotycz�ce Bartoszewskiego.
7 Jak wynika z dokumentu, podpisanego 9 sierpnia 1944 r. przez por. "Borodzicza"
(Aleksandra Gieysztora), rozkazem L. 400/ BP z dnia 25 lipca 1944 r. Dow�dca AK
odznaczy� Krzy�ami Walecznych: Mordechaja Anielewicza, Mordechaja Tenenbauma i Arie
Wilnera - zob. Centralne Archiwum KC PZPR (obecnie VI Oddzia� Archiwum Akt Nowych),
203/VII-11, k. 3.
KRZY� WALECZNYCH 241
- Jeden z najdzielniejszych �o�nierzy powstania w getcie i kierownik�w �OB-owskiej
produkcji zbrojeniowej oraz s�u�by in�ynieryjno--saperskiej, in�ynier Micha�
K�epfisz, zosta� wtedy odznaczony przez Naczelnego Wodza Polskich Si� Zbrojnych
Krzy�em Virtuti Militari V klasy w uznaniu m�stwa osobistego i wybitnych czyn�w
bojowych w czasie walk w getcie8. A ponadto w dwa lata po rozpocz�ciu powstania,
tj. 19 kwietnia 1945, Naczelne Dow�dztwo WP nada�o Anielewiczowi i Tenenbaumowi
Krzy� Grunwaldu III klasy, a A. Wilnerowi - krzy� Virtuti Militari V klasy.
- W dalszych dniach Wielkiej Akcji op�r pozosta�ych �yd�w by� silny. Bojowcy
�ydowscy wycofywali si� przewa�nie noc� na dogodniejsze pozycje, w trudno dost�pne
ruiny. Przeciwko tym punktom schronienia i ataku nie mogli�my stosowa� metody
podpalania, gdy� poprzednie po�ary spali�y tam wszystko, co by�o do spalenia.
Nowe ,,fortece" powsta�cze by�y trudne do sforsowania. Musia�em - opowiada Stroop -
rozkaza�, aby stosowano klasyczne metody bitewne. A wi�c kr�tkie marsze zbli�ania,
pierwsza wymiana wystrza��w, podci�gni�cie haubicy i dzia�ek przeciwlotniczych,
osaczenie miotaczami p�omieni, wreszcie szturm. Cz�sto rezultaty takich walk by�y
nik�e: kilka trup�w powsta�czych, a reszta wroga ulotni�a si� jakimi� podziemnymi,
labiryntowymi korytarzami. Jak panowie widz�, nie by�a to �atwa sprawa.
- Jednocze�nie prowadzi�em w ca�ym rejonie dawnego wielkiego getta akcje
poszukiwawcze. Oddzia�y szturmowe penetrowa�y metr po metrze, d���c do wykrycia
przytajonych bunkr�w. Codziennie znajdowali�my i niszczyli�my od kilkunastu do
kilkudziesi�ciu bunkr�w. W poszukiwaniu nowych kryj�wek �ydzi usadawiali si� nie
tylko w ruinach, ale i w resztkach dom�w o nie zniszczonych jeszcze
8 Micha� K�epfisz zosta� odznaczony po�miertnie Virtuti Militari V klasy rozkazem
Naczelnego Wodza gen. Kazimierza Sosnkowskiego z 18 lutego 1944 r., o czym pisa�a
prasa konspiracyjna na czele z "Biuletynem Informacyjnym" (1944, nr 16) i
"Rzeczypospolit� Polsk�" (1944, nr 5).
16 - Rozmowy z katem
242 ROZMOWY Z KATEM
dachach. Trudno podpala� ruiny i p�ruiny. Zmuszeni byli�my do stosowania techniki
wysadzeniowej. Przydzielono nam nowych saper�w z Wehrmachtu oraz znaczn� ilo��
materia��w wybuchowych i urz�dze� instalacyjnych.
- W tej sytuacji, zatrudniaj�c �o�nierzy Waffen SS i wehrmach-towc�w przy
likwidowaniu punkt�w oporu �OB-u, przerzuci�em cz�� zbrojnych oddzia��w policyjnych
i technicznych na tereny ju� uspokojone. Palili�my tam dom po domu. Pozostawa�a
tylko kamienno--ceglana pustynia. Ale spe�nili�my ca�kowicie rozkaz i pragnienia
Heinricha Himmlera. Do godzin wieczornych 12 maja liczba �yd�w uj�tych od pocz�tku
Grossaktion wzros�a do 54 500. 13 maja charakteryzowa� si� dalszym za�artym oporem
powsta�czych grup bojowych, przewa�nie m�odych ch�opc�w i dziewczyn, a ponadto
decyzj� moj� i Krugera, �e od tego dnia wszystkich z�apanych �yd�w nale�y kierowa�
wy��cznie do obozu Treblinka II.
- Trzeci� wa�n� okoliczno�ci� by� nalot bombowy lotnictwa radzieckiego na Warszaw�
w nocy z 12 na 13 maja. Ba�em si�, �e bomby ugodz� oddzia�y stanowi�ce m�j
pier�cie� ochronny wok� getta. Ale tak si� nie sta�o. Lotnicy radzieccy atakowali
nasze obiekty wojskowe, znajduj�ce si� w do�� znacznej odleg�o�ci od getta.
Straci�em jednak dw�ch �o�nierzy z Waffen SS, kt�rzy znale�li si� w�a�nie, jako
��cznicy do specjalnych zada�, w rejonach bombardowanych. W dniu 13 maja zdobyli�my
i zniszczyli�my 33 bunkry.
- 14 maja przyjecha� na wizytacj� moich dzia�a� w Warszawie szef G��wnego Urz�du
Personalnego SS, Maksymilian von Herff, SS-Gruppenfuhrer i genera� Waffen SS. Tego
dnia uj�li�my du�� liczb� �ydowskich powsta�c�w i "aryjczyk�w". By� to wynik dobrej
pracy mojej "nocnej partyzantki". Te specjalne oddzia�y nauczy�y si� ju� cicho
chodzi� i rozstrzygn�y na swoj� korzy�� wiele nag�ych star� z powsta�cami. W ci�gu
dnia r�wnie� mieli�my kilkana�cie ci�kich potyczek. Zlikwidowali�my ponad 30
bunkr�w, niekt�re z wielk� za�og�. R�wnie� przeprowadzili�my akcj� "kanalizacyjn�".
Kaza�em wrzuci� do oko�o dwustu w�az�w kana�owych petardy i �wiece dymne. Mia�o to
taki skutek, �e wrogowie korzystaj�cy z sieci kanalizacyjnych zbiegli si� w obawie
przed rzekomo truj�cymi gazami do centrum getta. Stamt�d ich wyci�gali�my ju�
�atwo.
- M�g�bym panom opowiada� - rzek� pewnego listopadowego dnia Stroop - tysi�ce
szczeg��w o ko�cowych dniach Wielkiej Akcji, ale to by�oby ju� dla was nudne. Mas�
bowiem kwestii i okoliczno�ci dobrze znacie. Nie chc� si� powtarza�. Powstanie
przygasa�o. Patrole nocne spotyka�y tylko nielicznych powsta�c�w. W czasie dnia
ujmowali�my do stu �ywych �yd�w. Tak� sam� mniej wi�cej liczb� u�miercali�my w
walce.
- W tej sytuacji postanowi�em zako�czy� Grossaktion 16 maja 1943 o godzinie 20
minut 15. Pi�kn� klamr� oficjalnego zamkni�cia Wielkiej Akcji by�o wysadzenie w
powietrze Wielkiej Synagogi przy ulicy T�omackie. Przygotowania trwa�y dziesi��
dni. Trzeba by�o opr�ni� jej wn�trze oraz wyborowa� w fundamentach i murach
kilkaset otwor�w na materia�y wybuchowe. Synagoga by�a gmachem solidnie zbudowanym.
St�d, aby j� za jednym zamachem wysadzi� w powietrze, nale�a�o przeprowadzi�
pracoch�onne roboty saperskie i elektryczne.
- Ale� to by� pi�kny widok! - opowiada� z b�yskiem w oku Stroop. - Z punktu
widzenia malarskiego i teatralnego obraz i fantastyczny! Stali�my z moim sztabem
do�� daleko od Synagogi. Oficer saper�w, odpowiedzialny za prawid�owe wysadzenie w
powietrze, wr�czy� mi, za po�rednictwem Maxa Jesuitera, aparat elektryczny
wywo�uj�cy popr2ez przewody elektryczne jednoczesn� detonacj� �adunk�w wybuchowych
w murach Synagogi. Jesuiter nakaza� og�ln� cisz�. W blasku p�on�cych budynk�w stali
zm�czeni i umorusani moi i dzielni oficerowie i �o�nierze. Przed�u�a�em chwil�
oczekiwania. W ko�cu krzykn��em: Hei� Hitler! - i nacisn��em guzik. Ognisty wybuch
uni�s� si� do chmur. Przera�liwy huk. Feeria kolor�w. Niezapomniana alegoria
triumfu nad �ydostwem. Getto warszawskie sko�czy�o sw�j �ywot. Bo tak chcia� Adolf
Hitler i Heinrich Himmler.

XVIII. Aber ein guter Mann!

Opowiadaj�c o wysadzeniu w powietrze 16 maja 1943 Wielkiej Synagogi Warszawskiej,


Jlirgen Stroop nie przechadza� si�, lecz sta� twardo w k�cie celi, przy
kaloryferach. Nogi rozstawione (st�p nie odrywa od asfaltu), g�owa do g�ry, Twarz
lekko r�owa, z emocji. Gestykuluje. Jest w jakim� sensie szcz�liwy.
Gdy powiedzia�: "Bo tak chcia� Adolf Hitler i Heinrich Himmler", otwarto drzwi -jak
zawsze nagle, jak zawsze przy akompaniamencie zgrzytu klucza i �omotu zasuwy.
Stra�nik wskazuje na mnie, m�wi cicho: "Moczarski!", i zabiera na przes�uchanie.
Uderzaj� si�dme poty.
Nieraz zdarza�y si� takie przerwy w opowie�ciach i dyskusjach mi�dzy nami. Wzywano
do oficer�w �ledczych (mnie najcz�ciej), nadchodzi�y zmory du�ych napi��,
prze�ywali�my zdarzenia dla nas wielkie lub drobne, niekt�re gorzkie, inne -
zabarwione szczypt� komizmu, pada�y deszcze, bi�y gromy i bardzo rzadko odbija�o
si� s�o�ce w stendhalowskim zwierciadle (my�li, a nie literatury). Pisz� o tym,
�eby kto�, s�abo orientuj�cy si�, nie pomy�la�: "Ot, siedzi sobie trzech m�czyzn w
Mokotowie, maj� darmowy wikt i opierunek, a nud� leniwego czasu zabijaj� gaw�dami o
przesz�o�ci." Przypominam, �e ksi��ka obejmuje niedu�y wycinek mego �ycia
wi�ziennego, bo tylko 225 dni rozm�w z ludob�jc� Stroopem.
Ale warto doda�, �e byli�my, wszyscy trzej, do�wiadczonymi wi�niami. Ma�o co nas
dziwi�o i �adnego z rozwi�za� (je�li idzie o osobiste losy) nie wykluczali�my.
Jedn� z metod o d e j � c i a (a nie ucieczki) od aktualnej rzeczywisto�ci by�
�wiat wyobra�ni, marze�, wspomnie� itp. Ka�dy z nas osi�gn�� t� umiej�tno��; ja
(my�l�) nie w najmniejszym stopniu. Cz�sto udawa�o si� nam "�y� w chmurach",
ABER EIN GUTER MANN' 245
w przesz�o�ci lub w przysz�o�ci. I potem b�yskawicznie przerzuca� si� od reali�w
ubieg�ej minuty do reali�w np. maja 1943 roku.
- Wi�c ilu pan, Herr Genera�, uj�� ��cznie �yd�w do 16 maja 1943, do oficjalnego
zako�czenia Grossaktion in Warschau? - pytam kt�rego� listopadowego dnia 1949 roku.
- Og�lna liczba �yd�w zg�adzonych i uj�tych w czasie Wielkiej Akcji wynios�a 56
065.
Tu Stroop si�ga po zeszyt i o��wek (przypominam, �e wolno mu by�o posiada� w celi
papier, przybory do pisania, ksi��ki, fotografie, komplet list�w z NRF od rodziny
itp.). Pisze na kartce liczb� 56 065 i m�wi:
- Czy pan zauwa�y� symetryczny uk�ad cyfr w tej liczbie? W �rodku - zero, po jego
bokach - sz�stki, a na skrajach - pi�tki. Ciekawa kompozycja cyfrowa. Pi�tka na
pocz�tku i pi�tka na ko�cu tworz� wspania�� konstelacj�. Z sz�stkami jest troch�
gorzej, s� mniej szcz�liwe ni� na przyk�ad dziewi�tki. Ale ja traktuj� te sz�stki
jak odwr�cone dziewi�tki. Na osi liczby tkwi zero - symbol s�o�ca, rozrodczo�ci,
�ycia, wieczno�ci. Ca�y ten uk�ad jest uk�adem astrolog�w pragerma�skich...
Milczymy. W celi robi si� r�owawo, bo niebo by�o bezchmurne i zbli�a� si� zach�d
s�o�ca. Schie�ke przerwa� cisz� i rzek�:
- 56 065 �yd�w to trzysta tysi�cy litr�w ludzkiej krwi.
Nast�pnego dnia �adnych ewenement�w (na wi�zienn� skal�). Spyta�em wtedy Stroopa,
ilu �yd�w zgin�o, wed�ug niego, w czasie walk w getcie poza ow� "magiczno-
germa�sk�" liczb� 56 065.
- Dok�adnie nie wiem, bo�my ich nie liczyli, ale my�l�, �e doda� tu trzeba oko�o
sze�� tysi�cy zastrzelonych, zmia�d�onych murami, spalonych w po�arach i samob�jc�w
- odpowiedzia�.
- To chyba za niskie szacunki - wyra�am w�tpliwo��. - Przecie� pa�skie operacje
wojskowo-policyjne trwa�y pe�ne 28 dni.
246 ROZMOWY Z KATEM
Gdy 6000 podzielimy przez 28, to wyjdzie przeci�tnie oko�o 214 u�mierconych �yd�w
dziennie, kt�rych nie uchwyci�y statystyki Maxa Jesuitera. No! Panie Stroop!
Powiedz pan szczerze, tak mi�dzy nami, wi�niami, ilu w sumie �yd�w uj�� pan,
schwyci�, zg�adzi�, zlikwidowa�, przyczyni� si� do ich samob�jstw, spalenia,
przywalenia gruzami wskutek po�ar�w, wysadzania materia�ami wybuchowymi lub
ostrza�u artyleryjskiego. Idzie mi nie tylko o te 28 dni oficjalnych walk w getcie,
ale o ca�o�� akcji, kt�ra przecie� trwa�a do jesieni 1943 roku.
Stroop zamy�li� si�. Usiad� przy �elaznym stoliku wmurowanym pod oknem. Oparty na
�okciach, twarz w d�oniach. Duma, duma... W ko�cu rzek�:
- Do 56 000 trzeba doda� plus minus dziesi�� tysi�cy samob�jc�w, spalonych,
zaczadzia�ych w dziurach, przygniecionych itp. oraz dwa do trzech tysi�cy uj�tych
czy zabitych po 16 maja 1943, a ponadto do�o�y� oko�o dwu tysi�cy �yd�w z�apanych
przez nasze jednostki policyjne poza murami getta, w "aryjskiej" cz�ci Warszawy i
osiedlach podmiejskich. Wreszcie, nale�y wzi�� pod uwag�, je�li rozmawiamy szczerze
i poufnie, pewn� liczb� �yd�w zastrzelonych przez moich niekt�rych podw�adnych -
bez wiedzy dow�dc�w. Cz�� �o�nierzy by�a rozjuszona, nie przestrzega�a regulamin�w
walki zbrojnej, "za�atwia�a" ludzi na w�asn� r�k� w labiryntach mur�w, piwnic,
kryj�wek. Tak zgin�o chyba oko�o tysi�ca os�b.
- Czyli ��cznie ponad 71 000 - sumuje Schieike.
- No! Chyba tak trzeba oblicza�! - zgadza si� Stroop1.
- Jak si� przedstawia� ostateczny rachunek materialnych zdobyczy pa�skich
oddzia��w? - pytam kiedy� Stroopa. - Czy pan j? wysoko ocenia?
' Wed�ug raportu Stroopa - w czasie Grossaktion uj�to 56 065 �yd�w (z kt�rych
zg�adzono w toku walk oko�o 7 tysi�cy, a 6929 wys�ano do Trebhnki i tam zg�adzono),
ponadto 5-6 tysi�cy �yd�w zgin�o "na skutek akcji wysadzania w powietrze i
po�ar�w", co w sumie daje liczb� oko�o 62 tysi�ce - zob. J. Gumkowski, K.
Leszczy�ski, Raport Stroopa ..., s. 198.
ABER EIN GUTER MANN' 247
- Bardzo wysoko. Naturalnie nie m�wi� o broni i chemikaliach wybuchowych. Ma�o tego
by�o. Niech panowie nie zapominaj�, �e �ydzi przed wzi�ciem ich do niewoli chowali
bro� w r�ne dziury, studnie, schowki. Tak wi�c zdobyli�my oko�o dziesi�ciu
karabin�w, ponad p� setki pistolet�w, kilkaset granat�w, kilkaset butelek z
"cocktailami Mo�otowa", jakie� miny, maszyny piekielne, wiele amunicji, m.in. ta�my
do karabin�w maszynowych za�adowane specjalnymi pociskami, bagnety, no�e, szable
(niekt�re archaiczne), ponad tysi�c mundur�w �o�nierskich, �wiece dymne, kuferki z
szedytem, skrzynie z materia�ami opatrunkowymi, he�my polskie, niemieckie,
francuskie, rosyjskie, oko�o dziesi�ciu tysi�cy pas�w, manierek, chlebak�w itp. No!
i ponad setk� koni, z tego trzy wspania�e wierzchowce, rasowe, dla niepoznaki
brudne i zapuszczone przez chytrych �yd�w. Zorientowa�em si� od razu, �e to
angloaraby, kaza�em je odprowadzi� do SS-owskich stajni sportowych, odkarmi�,
wyk�pa�, wy szczotkowa�.
- Szczeg�lnie jeden skarogniady wa�ach prezentowa� si� fantastycznie. Je�dzi�em na
nim p�niej, latem, w �azienkach, podczas treningowych przeja�d�ek ka�dego ranka lub
popo�udnia. Gdy genera� Kruger przyjecha� do Warszawy w czerwcu 1943 roku i
zobaczy� tego angloaraba, zacmoka� z podziwu. Pyta� si�, sk�d go mam.
Odpowiedzia�em, �artuj�c, �e to "warszawscy SS-Hoflieferanci dostarczyli rumaka w
dow�d wdzi�czno�ci za od�ydzenie Warszawy". Kriiger zdziwiony. Wyja�niam, jak by�o
naprawd� z koniem. Kruger zachichota�, powiedzia� dowcip, a wszyscy (by�o nas
pi�ciu konnych SS-flihrer�w) rykn�li �miechem a� echo grzmia�o po �azienkowskim
stawie, echo radosne, starogerma�skie...
Stroop m�g� gada� o koniach stale i d�ugo. Wi�c przerwa�em:
- A ile zdobyli�cie obcych walut, z�otych polskich, brylant�w, kosztowno�ci i
z�ota?
- Wielkie ilo�ci! - szybko odpowiedzia�. - Dok�adnie nie pami�tam, gdy� inaczej
podawali�my w oficjalnych sprawozdaniach, a inaczej w tajnych raportach, kt�re wraz
z walorami przewozili specjalni kurierzy do osobistego sztabu SS-Reichsfuhrera lub
do SS-Obergruppenfuhrera Oswalda Pohia. Pieni�dze polskie, to znaczy kursuj�ce w
Generalnej Guberni, wp�acali�my do banku w Warszawie do dyspozycji doktora Hahna i
SS- und Polizeifuhrera na dystrykt
248 ROZMOWY Z KATEM
Warschau. Z�oto za�, platyn�, brylanty, bi�uteri� i inne kosztowno�ci oraz dewizy
umieszcza� Oswald Pohl na SS-owskich, tajnych kontach Banku Rzeszy oraz w bankach
szwajcarskich.
- Nie wszystkie kosztowno�ci przekazywa�a Warszawa Berlinowi! - wtr�ci� si�
Schieike.
- Jak to? Ja nie przekazywa�em tych wszystkich milion�w czy miliard�w zdobytych
dolar�w, funt�w, sztabek z�ota, bransoletek, pier�cionk�w? - Stroop nagle w�ciek�y.
- Co pan sobie my�li, Herr Schieike? Pan mnie obra�a, Herr Schieike!
- Nigdy bym nie �mia� nawet pomy�le� o mo�liwo�ci obra�enia pana genera�a - w
g�osie Schieikego strach, pos�usze�stwo, ale i drwina.
- Wiem z praktyki w krakowskiej kancelarii SS-Oberfuhrera Bierkam-pa, �e cz��
skarb�w zdobywanych w obozach koncentracyjnych, w gettach, w czasie rewizji,
�apanek i konfiskat nie dociera�a do oficjalnego miejsca przeznaczenia. A za co
mia� dochodznie SS-
-Brigadefuhrer Odii Globocnik z Lublina? I za co go dyscyplinarnie ukarano? Za
fortun� zbit� na likwidowanych �ydach. Wiadomo by�o mi�dzy moimi kolegami, ni�szymi
rang� SS-owcami, �e z ka�dej wi�kszej akcji nale�y przynie�� "g�rala"2, z�oty
klejnot dla �ony lub kochanki, srebrn� papiero�nic� i pier�cionek. Oraz butelk�
sznapsa. Wyobra�am sobie, jakie skarby z warszawskiego getta zosta�y w kieszeniach
"askaris�w", policjant�w, grenadier�w SS i kawalerzyst�w SS, walcz�cych i
myszkuj�cych w kwietniu i maju 1943 roku. Tak! tak! Nieoficjalny znaczek
rozpoznawczy SS-manna to z�ota bransoletka!3 Schieike m�wi� coraz gor�cej. Stroop
nie pr�bowa� przerywa�.
Po jakim� czasie Stroop przypomnia�, �e do bilansu zdobyczy niemieckich w
Grossaktion doliczy� trzeba wa�n� pozycj�: tereny
2 "G�ral" - wydany przez Bank Emisyjny w Polsce banknot o nominale 500 z�. z
wizerunkiem g�owy g�rala.
3 Wed�ug raportu Stroopa, Niemcy zdobyli w getcie warszawskim oko�o 10 milion�w
z�., oko�o 23 500 dolar�w oraz "kosztowno�ci (obr�czki, �a�cuszki, zegarki itp.) w
wielkich ilo�ciach" - zob. J. Gumkowski, K. Leszczy�ski, Raport Stroopa .... s.
199.
ABER EIN GUTER MANN' 249
budowlane pod przysz�� dzielnic� mieszkaniow�, dzielnic� nowoczesn�, willow�, z
r�ami, zielonymi okiennicami i czerwon� dach�wk� oraz z gmachami NSDAP i SS, a
ponadto miliardy cegie� i tysi�ce ton kruszywa, z�omu �elaza i metali kolorowych,
materia��w instalacyjnych itp.
Na uwag� Schieikego, �e w tym wielkim osiedlu by�aby z pewno�ci� ulica imienia
Stroopa, us�yszeli�my odpowied�:
- Pan, Herr Schieike, tak m�wi, jak by pan wiedzia�, �e w szczeg�owych planach tej
przysz�ej dzielnicy SS-Reichsfuhrer osobi�cie wyznaczy�, jak ma przebiega� Jlirgen
Stroop Allee oraz Otto Dehmke Strasse.
- Jestem przekonany - zwierza� si� raz Stroop - �e m�j przysz�y proces b�dzie
pokazowy i t�umny. Przecie� taki publiczny przew�d s�dowy to kolosalny atut
propagandowy dla Polski i wszystkich pa�stw by�ego aliansu przeciwniemieckiego *
oraz dla zblokowanych niegdy� mi�dzynarod�wek antyhitlerowskich: �ydowskiej,
marksistowskiej, maso�skiej, katolickiej, kapitalistycznej*. Zastanawiam si�, jak�
postaw� zaj�� na procesie. Je�eli mam ujawni� prawd� o powstaniu w getcie, to
powiem, �e �ydzi i pomagaj�cy im Polacy byli bohaterami. Ale za publiczne
stwierdzenie tej prawdy musz� dosta� zap�at� w formie do�ywotniego wi�zienia, a nie
szubienicy. Je�eli za� wyczuj�, �e musz� straci� g�ow� - niezale�nie od tego, co
powiem - to nie wykluczam, �e zastosuj� metod� k�amstwa. I zeznam, �e ca�y ten
�ydowski op�r by� g�wnem i zabawk�, �e dziewczyny z Haluzzenbewegung to tch�rzliwe
histeryczki i �e Polacy patrzyli oboj�tnie, a nawet aprobuj�co na likwidacj�
�yd�w...
S�ucha�em uwa�nie i spokojnie, nawet mo�e za spokojnie. Ale jego ostatnie
rozwa�ania sprawi�y, �e naszed� mnie gniew.
- Czy pan my�li, �e historia nie obna�y pa�skich �garstw, je�eli pan si� na nie
zdecyduje? Przecie� nie dzia�a� pan sam, tylko w bandzie.
* Ten fragment tekstu zosta� opuszczony na �amach "Odry" (1973, nr 4, s. 45).
250 ROZMOWY Z KATEM
Tak jest. Niech si� pan nie krzywi. Powtarzam: w bandzie esesowsko--gestapowskiej.
Pan wie, jak by�o naprawd�. I ja wiem. I tysi�ce ludzi zna prawd�, niezale�n� od
protoko��w, rejentalnych o�wiadcze� i lakierowanych prac "historyk�w"... Ale� z
pana numer!
Urwa�em nagle. Obaj Niemcy milcz�, w bezruchu. We mnie napi�cie opada. Zaczynam
zn�w m�wi�, ju� spokojnie:
- Herr Stroop. Rozumiem pa�skie manewry kalkulacyjne. Grozi �mier�, to trzeba si�
broni�. Ale pa�ska sprawa jest bardzo specjalna. Jedna z najwa�niejszych, bo ma
charakter symbolu, jak warszawskie Powstanie Sierpniowe4, O�wi�cim, Majdanek,
jugos�owia�ski Kragu-jewac. Babi Jar, Oradour, Lidice5. Uwik�any pan jest w
rapsodi� patetyczn�. A gdy si� w niej gra pierwsze skrzypce, fa�sz nie b�dzie
procentowa�. I jest niesmaczny.
Podszed�em do okna, otworzy�em je. Milczenie trwa�o d�ugo. Schieike pierwszy zacz��
m�wi�, ale Stroop mu przerwa� i niespotykanym u niego g�osem powiedzia�:
- Ma pan racj�. Przepraszam.
I dorzuci� zaskakuj�ce pytanie: - Czy zabi�by mnie pan w owych czasach?
- Tak - odpowiedzia�em. - Nawet pr�bowa�em.
Kiedy� z podw�rza wi�ziennego powia�o gwa�townie. Na kraty spad�o pi�rko go��bie.
Stroop otworzy� okno, wyj�� pi�rko, a potem umie�ci� je na g�owie i udawa�
Indianina. Zapomnia� wida�, �e Indianie to czerwonosk�rzy i nie "aryjczycy".
!
4 Powstanie Sierpniowe - u�ywana w czasie dzia�a� powsta�czych i bezpo�rednio po
powstaniu nazwa Powstania Warszawskiego.
5 Miejsca najg�o�niejszych masowych mord�w, dokonanych przez Niemc�w:
Kragujevac w Jugos�awii (gdzie 21 pa�dziernika 1941 r. rozstrzelano ponad 7 tysi�cy
os�b). Babi Jar ko�o Kijowa (29-30 wrze�nia 1941 r. wymordowano tam ponad 33
tysi�ce �yd�w), Oradour-sur-Glane we Francji (10 czerwca 1944 r. wymordowano 642
spo�r�d 648 mieszka�c�w), Lidice (wie� w Czechos�owacji, 10 czerwca 1942 r. spalona
i zr�wnana z ziemi�, kt�rej 494 mieszka�c�w zamordowano b�d� wys�ano do oboz�w).
ABER EIN GUTER MANN' 251
Gdy wichura usta�a, Stroop wr�ci� do swych "triumf�w" nad sp�tanymi lud�mi w
kwietniu i maju 1943 roku. Podkre�la�, �e realizuj�c likwidacj� getta, wykonywa�
tylko rozkaz przyw�dc�w III Rzeszy.
- Wype�niaj�c t� dyrektyw�, prowadzi�em b�j z ci�kim w istocie przeciwnikiem -
usprawiedliwia� si� i chwali� jednocze�nie. Ale zaraz doda�: - �ydzi to naprawd�
nie ludzie w naszym poj�ciu. Powiem inaczej: �ydzi, Cyganie i rozmaite Mongo�y s� w
rozumieniu prawdziwej nauki prawie zwierz�tami albo niepe�nymi lud�mi. Ma�pa jest
tak�e, wed�ug Darwina, zacz�tkiem cz�owieka. A jednak do ma�p strzelamy i futra z
nich nosz� najinteligentniejsze kobiety. Kochamy psy. Ja r�wnie� mia�em ulubionego
wilczura alzackiego, ale gdy si� rzuci� na mnie i rozdar� spodnie, to go
zastrzeli�em, w�a�nie jak psa, a nie jak cz�owieka. Nasi biologowie i chirudzy
stwierdzili, �e krew i tkanki �yd�w s� zupe�nie inne ni� "aryjczyk�w". A przecie�
"aryjczycy" s� wzorem prawdziwego cz�owieka.
- Czy pan bywa� na pierwszej linii boju z powsta�cami w getcie? - pyta raz
Schieike.
- Pierwsza linia by�a wsz�dzie - odpowiada Stroop - bo ca�e getto stanowi�o teren
bezpo�redniej walki. Jako naczelny dow�dca Grossaktion in Warschau musia�em by� na
miejscu i dyrygowa� naszymi oddzia�ami.
- Ale zawsze powinien pan znajdowa� si� troch� w tyle - zauwa�y� Schieike. -
Sztabowemu dow�dcy nie wolno nara�a� si� na �mier�, gdy nie zachodz� wyj�tkowe
okoliczno�ci. Regulaminy tak nakazuj�, szczeg�lnie w czasie boju.
Schieike wyg�asza� truizmy, ale z prawie niedostrzegalnym �ladem kpiny.
- W getcie by�o bardzo niebezpiecznie - rzek� Stroop. - Musia�em chodzi� z
pistoletem w r�ku i pod ochron� pocztu dow�dcy. Byli to ro�li SS-manni,
wysportowani i doskonale wyszkoleni strzelcy. Przy moim poruszaniu si� po getcie
poprzedzali ich zazwyczaj �otewscy "askarisi".
252 ROZMOWY Z KATEM
Wielokrotnie Stroop wraca� do problematyki bia�o-czerwonej flagi, za dosi�gni�cie
kt�rej zap�aci� �yciem kawalerzysta Otto Dehmke.
- Maj�c dost�p do tajnych materia��w Abwehry oraz Sicher-heitspolizei (z archiw�w
Krugera, Hahna i von Sammerna), doszed�em do wniosku - powiedzia� raz - �e �cis�e
kierownictwo Judenratu w warszawskim getcie reprezentowa�o postaw� polsk� albo
dok�adniej m�wi�c, pa�stwowo-polsk�. Poza wgl�dem w dokumenty opiera�em si� na
wiarogodnych relacjach Ludwika Hahna. Szef Judenratu, in�ynier Czerniak�w6, kt�ry
przed powstaniem w getcie pope�ni� samob�jstwo, by� przedwojennym �ydowskim
dzia�aczem spo�ecznym i polskim politykiem du�ego formatu. Uk�adny wobec nas,
pos�uszny nawet, ale dyplomata o du�ych talentach lawirowania. My jego bujali�my,
ale on nas tak�e. Cho� �yd, nie wyrzek� si� nigdy pa�stwowo�ci polskiej. To
przekonanie wpaja�, gdzie m�g�, w swoich kompatriot�w. Czy pan wie, Herr Moczarski,
�e in�ynier Czerniak�w by� w przyjaznych stosunkach z ostatnim waszym prezydentem
Warszawy, Starzy�skim, �e realizowa� program ustalony we wrze�niu i pa�dzierniku
1939 roku podczas obl�enia Warszawy i �e w jego gabinecie, gabinecie prezesa
Judenratu, wisia� d�ugo portret marsza�ka Pi�sudskiego?
- O tym ostatnim fakcie nigdy nie s�ysza�em. Ale czy tak rzeczywi�cie by�o?
- Wiem na pewno, bo nie tylko czyta�em o tym w przygotowawczej dokumentacji do
Grossaktion, ale i znalaz�em potwierdzenie tego faktu w badaniach nad histori�
getta warszawskiego od ko�ca 1939 roku. Zamierza�em bowiem po wojnie napisa�
�r�d�owe wspomnienia na temat moich walk w Warszawie w kwietniu i maju 1943 rokiL
Wielostronicowy dokument, kt�ry znajduje si� w aktach mojej sprawy
6 Adam Czerniak�w (1880-1942), in�ynier chemik, radca �ydowskiej Gminy Wyznaniowej,
radny miejski w Warszawie, senator RP. W czasie okupacji przewod-| nicz�cy Rady
�ydowskiej (Judenratu) w getcie warszawskim, pope�ni� samob�jstwo li lipca 1942 r.,
w dniu rozpocz�cia akcji wywo�enia �yd�w z getta warszawskiego d�j Treblinki. Zob.
Adama Czerniakowa dziennik getta warszawskiego 6 IX 1939 - 23 v�\ 1942, opracowa�
Marian Fuks, Pa�stwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1983.1
ABER EIN GUTER MANN' 253
pod tytu�em Sprawozdanie Juergena Stroopa (sporz�dzi�em takie trzy dokumenty: dla
Heinricha Himmlera, dla Kriigera i dla mnie), by� zredagowany mi�dzy innymi
dlatego, abym m�g� si� nim pos�u�y� w przysz�ych moich pracach historycznych.
Gdyby III Rzesza zwyci�y�a, to Stroop z pewno�ci� zosta�by partyjnym, SS-owskim
"doktorem", a mo�e nawet "docentem" w projektowanej himmlerowskiej akademii (o
prawach wy�szych szk� pa�stwowych - jak mnie poinformowa� Stroop).
Likwiduj�c getto w Warszawie, Stroop nie by� nominalnie w�adc� policyjnym w
Warszawie. Dopiero 29 czerwca 1943 zosta�, jako SS-Brigadefuhrer und Generalmajor
der Polizei, formalnie przeniesiony ze Lwowa na stanowisko SS-und Polizeifiihrera
dystryktu warszawskiego. (Pod koniec wojny musia� by� ba�agan w niemieckich biurach
personalnych, nawet u Himmlera.)
Jedena�cie dni przedtem, to znaczy 18 czerwca, zosta� przez genera�a-feldmarsza�ka
Keitla, szefa sztabu OKW, odznaczony "w imieniu Fuhrera i Naczelnego Dow�dcy
Wehrmachtu" �elaznym Krzy�em I klasy.
Nareszcie si� spe�ni�o jedno z marze� �yciowych Stroopa. Przypominam, �e �elazny
Krzy� II klasy otrzyma� w 1915 roku za zas�ugi na froncie francuskim, a wieniec
(Spange)7 do tego� �elaznego Krzy�a za letni pobyt na froncie wschodnim w 1941.
- Eiserne Kreuz l. Klasse wr�czy� mi genera� Kruger, kt�ry by� przejazdemw
Warszawie - podchwali� si� raz Stroop.
- Nie wierz�! - natychmiast odezwa� si� Schieike.
- Jak to?! Pan nie wierzy, �e SS-Obergruppenfuhrer Friedrich Kriiger, sekretarz
stanu do spraw bezpiecze�stwa w rz�dzie Generalnej Guberni, przyjecha�, aby mnie
udekorowa� �elaznym Krzy�em I klasy za czterotygodniowe ci�kie boje w getcie
warszawskim?
Stroop z�y, ma oczy przekrwione, ale min�... barana.
- W to, �e panu genera�owi wr�czy� odznaczenie, wierz�. Ale nie
7 Spange (mem.) - okucie na wst��ce orderu.
254 ROZMOWY Z KATEM
wierz�, �e Kriiger by� przejazdem w Warszawie. On specjalnie przyjecha�, aby
uroczy�cie dokona� tego honorowego aktu. Herr Genera�, mo�e pan opowiada� swemu
s�dziemu �ledczemu takie historyjki, aby dzisiaj pomniejsza� swoje "zas�ugi" z
kwietnia i maja 1943. Ale nas, co tyle spraw pa�skich znamy, nas czarowa� po prostu
nie wypada.
Stroop na to: - Ma pan racj�, Herr Schieike. Kriiger specjalnie przyby� tutaj, w
imieniu Adolfa Hitlera i SS-Reichsfuhrera, aby mnie udekorowa�. By�a gala, mowy,
szampan, specjalny obiad itd. A po obiedzie konna przeja�d�ka w �azienkach. Tam
zrobi�em garden-party. Ma�y piknik. Namiot z zak�skami, tortami, winami, sznapsem i
piwem. Zjawi�o si� kilkadziesi�t os�b, sami notable i genera�owie. Na
estradzie ,,teatru na wyspie" gra�a orkiestra. �piewali�my. Nastr�j swobody,
prawdziwie SS-owski, rycerski. Pi�kne czasy...
Schieike chrz�ka�, drapa� si� po nie ogolonej brodzie, rusza� szcz�kami i w ko�cu
rzek�:
- To by�o na pewno urocze, alkoholowe i kobieco-krzakowe przyj�cie w tym kr�lewskim
parku, przy wt�rze fletu i waltorni. Aleja furt my�l� nie o �azienkach, lecz o
trzystu pi��dziesi�ciu tysi�cach litr�w krwi �ydowskiej. Podwy�szam poprzedni�
liczb�, bo pan zlikwidowa� nie pi��dziesi�t sze��, lecz siedemdziesi�t jeden
tysi�cy �yd�w.
I zn�w awantura wybuch�a w celi.
Po oficjalnym zako�czeniu Wielkiej Akcji 16 maja 1943 w imieniu Stroopa dzia�a�
dalej na terenie getta major policji Otto Bundtke, dow�dca batalionu Schutzpolizei.
- Zadaniem batalionu majora Bundtke by�o zaprowadzenie pe�nego spokoju w by�ej
�ydowskiej dzielnicy mieszkaniowej w Warszawie - wyja�nia� nam Stroop. - Nie
znajdowa� si� on w �atwej sytuacji, ten Bundtke. Powsta�cy �ydowscy, maj�c
rozeznanie, �e si�y niemieckie zosta�y powa�nie zmniejszone, poczynali sobie
ca�kiem bezczelnie. Wielokrotnie dochodzi�o do star�. Major Bundtke zwalcza�
ABER EIN GUTER MANN' 255
dobrze uzbrojone i sprawnie dowodzone grupki �OB-mann�w. Jego batalion by� w
ci�g�ym m�ynie walki, dzie� i noc. Mia� sporo strat, ale w ko�cu zlikwidowa� prawie
wszystkie �ydowskie punkty oporu.
- Jak d�ugo trwa�a akcja majora Bundtke? - pyta Schieike.
- Wyjecha�em z Warszawy w pocz�tkach wrze�nia 1943 - odpowiada Stroop. - Do wyjazdu
otrzymywa�em meldunki od majora Bundtke i nie by�o dnia bez potyczki lub
wytropienia jakiego� nowego bunkra. O ile wiem, to Bundtke aktywnie dzia�a� na tych
terenach do p�nej jesieni 1943, a potem dozorowa� rob�t rozbi�rkowych oraz
przygotowawczych do za�o�enia w by�ym getcie obozu koncentracyjnego dla wi�ni�w,
kt�rzy mieli budowa� tam wzorowe architektonicznie i urbanistycznie osiedle
niemieckie.
Grossaktion przebiega�a ci�ko i wbrew za�o�onym planom. �aden z wielu rozkaz�w
operacyjnych nie zosta� wykonany. Nawet zaplanowane na 15 maja 1943 wysadzenie w
powietrze warszawskiej Wielkiej Synagogi op�ni�o si� o jeden dzie�, mimo
dziesi�ciodniowych przygotowa�.
Kiedy� spyta�em Stroopa: - Czy nieprzyjaciel, to znaczy �ydzi w getcie, zaskoczy�
was postaw� i taktyk� walki?
Stroop odpowiada: - Niew�tpliwie tak. W og�le nie doceniali�my �yd�w. Zaskoczyli
nas 19 kwietnia o godzinie 6 rano, a potem zaskakiwali ka�dego dnia. Rozpoznanie,
tak w za�o�eniach wyj�ciowych, jak i w praktyce ka�dego dnia walki, mieli�my nie
najlepsze.
- To znaczy, mieli�cie rozpoznanie fa�szywe - stwierdzam.
- Tak - odpowiada Stroop.
- Je�li idzie o jasno�� rozkazodawstawa - ci�gn� - to nie by�o ono chyba zbyt
prawid�owe. Wielokrotnie pan opowiada� o "ba�aganie" podczas walk, o z�ej
��czno�ci, a czasami nawet o braku dyscypliny u pa�skich podw�adnych. Z tym si�
��czy kwestia dowodzenia, kt�re nie powinno by� mi�kkie i niezdecydowane.
- Ja dowodzi�em mi�kko? Przecie� pan wielokrotnie m�wi�, �e w czasie Grossaktion
dzia�a�em twardo, a nawet brutalnie.
- Pan by� twardy wobec przeciwnika, wobec �yd�w, szczeg�lnie
256 ROZMOWY Z KATEM
gdy nie natrafia� pan na op�r. Ale mnie idzie o wahiiwo�� decyzji wobec podleg�ych
panu ludzi i �rodk�w. Dlaczego pan na przyk�ad wycofywa� si� na noc ze zdobytych w
czasie dnia teren�w (w pierwszych dniach walki), dlaczego pan si� tak cz�sto
odwo�ywa� do Himmlera, Krugera, a nawet do pomocy doktora Hahna?
- Bo sytuacje by�y w wielu przypadkach bardzo trudne, a nawet parali�uj�ce moje
oddzia�y - t�umaczy Stroop.
- Na tym w�a�nie chyba polega niejasno�� rozkazodawstwa i mi�kko�� dowodzenia,
chocia� mo�e inaczej nie da�o si� dzia�a� - w��cza si� Gustaw Schieike.
Rozmy�lali�my chwil�. Schieike pierwszy przerwa� milczenie i rzek�:
- Sytuacja naszych wojsk SS-owskich, wehrmachtowskich i policyjnych, kt�rymi
dowodzi� Herr Genera�, by�a obiektywnie bior�c tysi�c razy lepsza ni� sytuacja
�yd�w. Mieli�my nieograniczone w praktyce zaopatrzenie �ywno�ciowe, materia�owe,
amunicyjne. Posiadali�my r�wnie� bardzo du�� mo�liwo�� manewru oraz zwi�kszenia
bojowej si�y ludzkiej. Tych mo�liwo�ci nie wykorzystywali�my w nale�ytym stopniu,
tote� walki w getcie zamiast trwa� trzy dni przeci�gn�y si� do dwudziestu o�miu dni
i d�u�ej. Wydaje mi si� - ci�gnie dalej Schieike - �e ca�okszta�t si� i �rodk�w,
kt�rymi dysponowa� genera� Stroop, wystarcza�y (jak pokaza�a praktyka) do
demonstracji, lecz nie do walki o szybkich efektach ko�cowych.
- O czas, o czas przecie� tu chodzi! - w��czy�em si�. - Kto szybko, zgodnie z
uprzednim przygotowaniem i planami, pobije przeciwnika, ten naprawd� zwyci�a. A kto
pokona nieprzyjaciela w czasie dziewi�� razy d�u�szym ni� za�o�ony, ten (mimo �e
formalnie zwyci�y�) przegrywa.
- Przecie� zwyci�yli�my, bo zmienili�my getto w ceglan� pustyni� i siedemdziesi�t
jeden tysi�cy ludzi stamt�d wyrzucili�my - Stroop g�o�no odpowiada. - Zwyci�yli�my!
Wi�c dlaczego pan m�wi, Herr Moczarski, �e�my przegrali?
- Nie b�d� wraca� do kwestii militarnych, gdy� m�j pogl�d na te sprawy ju�
wyja�ni�em. Uwa�am, �e relatywnie przegrali�cie. Ale gorsza jest stokro� bardziej
wasza pora�ka moralna.
- Na czym ona polega? - pyta Stroop.
ABER EIN GUTER MANN' 257
- Ju� cho�by na tym, �e przeprowadzili�cie walk�, kt�rej celem by�o ludob�jstwo.
Jak to historia os�dzi, wiadomo. Ale daleko wa�niejsz� pora�k� z punktu widzenia
waszych, hitlerowskich interes�w by� sam fakt m�nego oporu �yd�w. Sw� postaw� i
czynem zaprzeczyli waszym tezom. �ydzi pokazali tak� dzielno�� w s�u�bie warto�ciom
ponadosobistym, dla kt�rych warto �y� i umiera�, �e ca�y wasz ideologiczny
antysemityzm rozpad� si� w puch.
- Pan m�wi o tych �ydach, kt�rzy stawiali op�r i bili si� do ko�ca - w��cza si�
Schie�ke. - A przecie� nie zapominajmy, �e tysi�czne masy �ydowskie by�y bezbronne
i sz�y same, bez oporu, na �mier�. Czy wysi�ki i zas�ugi wzgl�dnie nielicznego �OB-
u musz� opromienia� bezwolne masy �ydowskie?
Stroop, uprzedzaj�c mnie, odpowiada Schieikemu:
- Omawiali�my tu ju� si�y �o�nierskie �OB-u. Ja twierdzi�em, �e zorganizowanych
powsta�c�w by�o w getcie do 3-4 tysi�cy. Herr Moczarski ocenia �OB na 300-500
ludzi8. Dla mnie nie jest wa�ne, iloma zaprzysi�onymi �o�nierzami dysponowa� sztab
�OB-u. Mog�o ich by� mniej, mog�o ich by� wi�cej. To nie jest wa�ne w �wietle
istoty problemu. A istota ta polega na tym, �e dzia�alno�� �OB-u promieniowa�a na
ca�e spo�ecze�stwo �ydowskie w getcie i wywo�ywa�a reakcje �a�cuchowe. Oni sami
mogli nie wiedzie�, ci przyw�dcy z ulicy Mi�ej, jaki po�ar wzniecili w duszach
tysi�cy �yd�w dotychczas biernych.
- Boje w getcie by�y naprawd� trudne. Cokolwiek by inni m�wili, zawsze b�d� uwa�a�,
�e �ydzi dobrze przygotowali si� do walki, �e wykazali du�e walory bojowe. Jak
silny i zorganizowany op�r stawiali nam �ydzi warszawscy, �wiadczy fakt, �e
zniszczyli�my ��cznie 631 bunkr�w przeciwnika. Wszystko jedno, czy to by�y bunkry
bojowe czy mieszkalne, bo bunkier mieszkalny m�g� si� w ka�dej chwili sta� �r�d�em
agresji i baz� zbrojnego oporu. Czy pan sobie
8 Liczebno�� �ydowskiej Organizacji Bojowej jest oceniana bardzo r�nie przez r�nych
autor�w: we wczesnych publikacjach J�zefa Kermisza i Antoniego Przygo�-skiego
przytaczano liczb� 3 tysi�ce. Bernard Mark podaje liczb� 750-800, ostatni za�
�yj�cy cz�onek �cis�ego sztabu �OB Marek Edelman ocenia si�y �OB na oko�o 220
�o�nierzy.
17 - Rozmowy z katem
258 ROZMOWY Z KATEM'
wyobra�a, Herr Moczarski, ile czasu, pieni�dzy, wysi�ku musieli po�wi�ci�
in�ynierowie i technicy �ydowscy, aby tak du�o bunkr�w w tajemnicy przed nami
zbudowa�! To jest imponuj�ce!
- By�em naczelnym dow�dc� niemieckim na terenie walk w getcie - Stroop dalej
podniecony, bez �ladu k�amstwa czy zafa�szowania. - Mia�em szerokie pole widzenia i
znajomo�� bardzo wielu okoliczno�ci, kt�re pozwalaj� na wyci�ganie og�lniejszych
wniosk�w. Wy, akowcy, nie mieli�cie takich mo�liwo�ci. Tym bardziej ich nie mieli
�ydzi zamkni�ci w izolowanych bunkrach i dysponuj�cy w�ziutkim zakresem rozeznania.
Ju� mnie nieraz zapytywali koledzy z czo��wki SS, dlaczego w moim sprawozdaniu do
SS-Reichsfuhrera i Krugera �ydzi "tak dobrze wychodz�". Moja odpowied� by�a zawsze
prosta. Zamyka�a si� twierdzeniem, �e ja i doktor Hahn mieli�my najlepsze
rozeznanie, bo �aden z element�w sytuacji kwiecie�-maj 1943 nie uszed� naszej
uwagi. Nigdy nie odst�pi� od moich opinii (cho�by wszyscy naoczni �wiadkowie i
uczeni historycy co innego g�osili), bo opieraj� si� na moich prze�yciach w czasie
Grossaktion in Warschau.
Stroop nie ukrywa� w czasie rozm�w z nami, �e kierowanie "likwidacj� getta w
Warszawie" by�o dla niego doskona�� szko�� "w dziedzinie walk ulicznych i metod
pokonywania o�rodk�w miejskich".
- Doszed�em do wniosku - stwierdza� - �e jedyn� skuteczn� drog�, prowadz�c� do celu
jest palenie, systematyczne i kompleksowe palenie budynk�w.
Wiele razy opowiada� nam Stroop o tych po�arach. Kilka takich Stroopowskich opis�w
przytoczy�em wcze�niej. Po wyj�ciu z wi�zienia natkn��em si� na
kilkudziesi�ciostronicow� broszur� Marka Edelmana pt. Getto walczy9. Oto, co pisze
doktor medycyny Marek Edelman,
9 Broszura M. Edelmana, Getto walczy, ukaza�a si� nak�adem Centralnego Komitetu
Bundu w �odzi w 1945 r., a nast�pnie by�a przedrukowana przez drugo< obiegowe
Wydawnictwo CDN w 1983 r., na �amach ,,Zeszyt�w Historycznych" (z. 65, Pary� 1983)
oraz w ksi��ce W czterdziest� rocznic�. Agonia, walka i �mier� warszawskiego getta,
opracowa� J�zef Garli�ski, Polska Fundacja Kulturalna, Londyn 1983
ABER EIN GUTER MANN' 259
wybitny �ydowski dzia�acz socjalistyczny, kt�ry by� w czasie powstania w getcie
jednym z zast�pc�w komendanta g��wnego �OB, Mordechaja Anielewicza:
"Olbrzymie po�ary zamykaj� cz�sto ca�e ulice. Morze p�omieni zalewa domy, podw�rza.
Z trzaskiem pal� si� drewniane stropy, sypi� si� mury. Powietrza nie ma. Jest tylko
czarny, gryz�cy dym i ci�ki, parz�cy �ar. �ar bije od rozpalonych mur�w, od
rozgrzanych do czerwono�ci nie pal�cych si� schod�w.
To, czego nie mogli zrobi� Niemcy, robi teraz wszechmocny ogie�. Tysi�ce ludzi
ginie w p�omieniach. Sw�d pal�cych si� cia� dusi oddech. Na balkonach dom�w, na
framugach okiennych, na nie-spalonych kamiennych schodach le�� zw�glone trupy.
Ogie� wyp�dza ludzi ze schron�w, ka�e im ucieka� z od dawna przygotowanych,
bezpiecznych skrytek, strych�w i piwnic."
Zofia Na�kowska w kr�tkiej przedmowie do broszury pisze, �e tekst Edelmana stanowi
"wolny od frazesu protok� zbiorowego m�cze�stwa". A dalej, �e opowiadanie Getto
walczy ]est,,autentycznym dokumentem zbiorowej mocy ducha, ocalonej z najwi�kszej
kl�ski, jak� znaj� dzieje narod�w".
Od dnia wr�czenia Stroopowi �elaznego Krzy�a I klasy za zas�ugi "wojskowe" w
Warszawie wchodzi on na �cie�k� szczeg�lnych powodze�, wyr�nie�, korzy�ci
materialnych i s�awy. S�awy w swoim �rodowisku, himmlerowskich superbonz�w, oraz w
kr�gach podw�adnych, kt�rzy marz� o awansach i dobrach rycerskich na Ukrainie.
Jeszcze gdy Stroop gorliwie wyka�cza� getto warszawskie, przyby� do Warszawy (jak
wspomnia�em w poprzednim rozdziale) SS-Grup-penfuhrer Maksymilian von Herff, jeden
z szef�w personalnych i wychowawc�w w sztabie Himmlera. Von Herff odbywa� wtedy
podr� s�u�bow� po Generalnej Guberni i sk�ada� raporty oceniaj�ce i kwalifikuj�ce
SS-owc�w i niemieckich policjant�w wy�szych rang. Ten "personalnik i wychowawca",
cz�owiek -jak mo�na przypuszcza� -wykszta�cony i trze�wy, tak scharakteryzowa�
Stroopa w maju 1943:
"Dobra �o�nierska postawa. Typ raczej zamkni�tego w sobie
260 ROZMOWY Z KATEM
oficera. Du�e mniemanie o sobie. Politycznie mniej wyrobiony. Jako dow�dca SS i
policji w swoim okr�gu, gdzie punkt ci�ko�ci spoczywa na zadaniach politycznych,
niezupe�nie na swoim miejscu. Jest typowym �o�nierzem, kt�ry dzia�a wed�ug rozkazu.
Jako dow�dcy politycznemu brakuje mu troch� horyzont�w i wyczucia. Stroop wydaje
si� czym� wi�cej, ni� jest."
Ta charakterystyka zapewne nie zachwyci�aby Stroopa; ale te� nie przeszkodzi�a mu w
dalszej karierze. Zreszt� von Herff, aby nie pomin�� najwa�niejszej dla
zwierzchnik�w Stroopa cechy oficera SS, wierno�ci i pos�usze�stwa, dorzuci� w
formie uzupe�niaj�cej adnotacji czysto osobist� uwag�:
"Ale dobry ch�o p!" (Aber ein guter Mann!)

XIX. W si�dmym germa�skim niebie

- Przez cztery i p� miesi�ca - opowiada� kiedy� Stroop - sprawowa�em urz�d SS-und


Polizeifuhrera im Distrikt Warschau, to znaczy od 19 kwietnia do 13 wrze�nia 1943,
w kt�rym to dniu otrzyma�em nominacj� na Wy�szego Dow�dc� SS i Policji w Grecji, z
siedzib� w Atenach.
- Przyznano panu stanowisko r�wne stanowisku genera�a Krugera. Pi�kny awans!
Wielkorz�dca Grecji! Ho! Ho! - Schieike za�wista� z uznaniem.
- Nie o�mieli�bym si� nigdy - rzek� Stroop - por�wnywa� z genera�em Kriigerem,
zas�u�onym bojownikiem z Alte Gard�. Jednak�e m�j ate�ski urz�d by� analogiczny,
je�li idzie o kompetencje s�u�bowe, terytorialne i polityczne, do krakowskiego
urz�du Friedricha Kriigera, H�here SS-und Polizeifuhrera Ost.
- Tylko �e Kruger mia� od lat stopie� SS-Obergruppenfuhrera, a pan SS-
Brigadefuhrera, tak w Warszawie, jak i w Grecji - wtr�ci� Schieike.
Stroop nie lubi�, gdy mu przypominano, �e kto� (poza Hitlerem i Himmlerem) by�
wy�ej od niego. Poczerwienia� i natychmiast rzek� z rozbrajaj�c� szczero�ci�:
- Niestety, nie wszed�em nigdy do superelity, do zespo�u SS--Obergruppenfuhrer�w,
co by�o marzeniem ka�dego SS-manna. U nas nie m�wi�o si�, �e SS-mann nosi w
tornistrze bu�aw� marsza�kowsk�, lecz patki SS-Obergruppenfuhrera. A by�y to patki
aksamitne z trzema Eichenlaubami i z kwadratow� gwiazdk�. M�j najwy�szy stopie� w
Schutzstaffein to SS-Gruppenfuhrer. R�wnie� mia�em trzy Eichen-lauby, ale bez
gwiazdki. Kwestie awansowo-personalne nie s� jednak
262 ROZMOWY Z KATEM
najwa�niejsze... Wa�ny jest fakt, �e w moich oficjalnych aktaci osobowych SS-
Hauptamtu okres od 19 kwietnia do 29 czerwca 194;
zaliczony jest do s�u�by u genera�a Katzmanna we Lwowie. Opieraj� si� na tym,
m�g�bym pr�bowa� udowodni�, �e nie przeprowadza�en Grossaktion in Warschau...
- ...gdyby nie pa�ski raport, kt�ry znajduje si� w r�kach w�ad;
polskich i ameryka�skich, oraz seria licznych dokument�w, fotografii afiszy itp.
Stroop mrukn��:
- Tak! Niemiecka sk�onno�� do skrupulatnej dokumentacj i archiwowania m�ci si� w
razie niepowodze�.
Rozmawiaj�c o pobycie Stroopa w Polsce w roku 1943, zapyta�em w jakiej mierze
zajmowa� si� po wysadzeniu w powietrze Wielkie Synagogi (po 16 maja) dalszymi
operacjami na terenie getta.
- Najwa�niejsz� dla mnie kwesti� by�o ca�kowite zlikwidowana dzia�a� �ydowskich.
Grupy i grupki �OB dawa�y o sobie zna( atakuj�c, szczeg�lnie noc�, patrole majora
Bundtkego. Czasam dochodzi�o do kilkugodzinnych potyczek. Ale te strzelaniny
zdarzaj si� coraz rzadziej. Niemniej, a� do ko�ca mego urz�dowania w War szawie,
Bundtke musia� dwa razy dziennie przesy�a� mi meldunk z getta i oceny sytuacyjne.
- R�wnolegle z akcj� wojskowo-bojow� prowadzili�my dzia�ania porz�dkuj�ce, kt�re
mia�y na celu przystosowanie teren�w by�egc getta do potrzeb przysz�ych i
bie��cych. Ja k�ad�em nacisk raczej na przysz�o��, na powolne, ale uparte
przygotowania do budowy nowej dzielnicy wzorcowej, opartej o architektoniczn� i
urbanistyczn� my�l in�ynier�w niemieckich.
- "Jurgen Stroop Allee" - szepn��em.
- Jak by pan wiedzia�, �e namy�la�em si� nad kolorem takici tabliczek z nazwami
ulic i krojem liter. Projektowa�em czcionk gotyckie. Ale to by� raczej przyjemny
odpoczynek. Je�li idzie o realia to wymaga�em od podw�adnych, aby uruchomili
wszystkie kontakty cywilne, policyjne i wojskowe, wszystkie mo�liwo�ci szybkiego
spro
W SI�DMYM GERMA�SKIM NIEBIE 263
radzenia �rodk�w technicznych i wi�ni�w do prac rozbi�rkowo-�budowlanych i
niwelacyjnych w by�ym getcie. Uda�o mi si� to, ale cz�ciowo. Natychmiast
przekszta�ci�em ob�z pracy (kt�ry znajdowa� si� na terenie dawnego polskiego
wi�zienia wojskowego przy ul. Zamenhofa) w Konzentrationslager Warschau dla �yd�w.
Doktor Hahn, doktor Kah oraz gubernator Fischer ma�o mi pomagali, bo byli zaj�ci
rozwi�zywaniem nabrzmia�ej wed�ug nich sytuacji w "aryjskim" spo�ecze�stwie
Warszawy. Musia�em interweniowa� u Heinricha Him-mlera, kt�ry rozumia� i podziela�
moje plany. Wyda� specjalny rozkaz. Rozwo�ono mi resztki �yd�w z GG i Europy. Praca
sz�a na ca�ego. Ob�z by� dozorowany przez kierownictwo Pawiaka. Oficjalne jego
otwarcie nast�pi�o 19 lipca 1943. Rozbudowano go p�niej solidnie [pracowa�o w nim
na prze�omie lat 1943/1944 kilka tysi�cy specjalist�w �ydowskich.
- Byli tam r�wnie� �ydzi z Grecji - rzek�em, a Stroop wtedy poblad�. - Jako
policyjny wielkorz�dca Grecji przes�a� pan pewn� liczb� tamtejszych �yd�w do
za�o�onego przez siebie obozu w Warszawie. W czasie Powstania Warszawskiego oddzia�
AK (z "Kedywu" okr�gu m.st. Warszawy) odbi� pi�tego sierpnia 1944 oko�o czterystu
greckich �yd�w z tego kacetu'. Rozmawia�em wtedy z trzema Grekami. Na zapytanie, w
jaki spos�b ich z�apano, odpowiedzieli:
"Schwytano nas niespodziewanie w ramach akcji wy�awiania greckich �yd�w,
zapocz�tkowanej przez s�ynnego u nas genera�a Stroopa."
Rozmawiali�my nieraz o przydatno�ci teren�w getta (a w�a�ciwie "pustyni ceglano-
kamiennej", jak m�wi� Stroop) dla bie��cych cel�w politycznych Sicherheitspolizei i
Sicherheitsdienst. Kiedy� Stroop, Iwci�gni�ty w d�ug� i ostr� dyskusj� na ten
temat, wyzna�:
' Odbicia 348 �yd�w z Konzentrationslager Warschau przy ul. G�siej 24 (tzw.
G�si�wka, obecnie ul. G�sia nosi imi� Mordechaja Anielewicza) dokona� batalion AK
"Zo�ka" ze Zgrupowania "Rados�aw" w dniu 5 sierpnia 1944 r., o czym pisa� m.in.
"Biuletyn Informacyjny" (6 VIII 1944, nr 43). Spo�r�d odbitych tylko 89
by�o )bywatelami polskimi, pozostali to obywatele greccy, rumu�scy, w�gierscy,
holenderscy.
264 ROZMOWY Z KATEM
- Doktorowi Hahnowi zostawi�em woln� r�k� w akcjach prze ciwko stale buntuj�cym si�
Polakom. Doktor Hahn mia� daleko wi�kszi wiedz� i do�wiadczenie polityczne ni� ja.
Zna� problem, teren, ludno�� nastroje oraz porozumiewa� si� bezpo�rednio z Berlinem
i Krakowem Stamt�d otrzymywa� sugestie, ale i sam inspirowa�. W czasie d�ugie
rozmowy przy kawie i koniaku, po dobrym obiedzie (by�o to w ko�ci kwietnia 1943),
wyja�ni� mi koncepcj� berli�sk�, to znaczy koncepcji jego, Hahna, zaakceptowan�
przez Berlin. Doktor Hahn m�wi� mnie wi�cej tak: "Skorzystajmy z Grossaktion dla
wyka�czania r�wnie;
Polak�w. W getcie zgin�o i b�dzie nadal gin�o bardzo wielu �yd�w Wsz�dzie
poniewieraj� si� tam trupy, wi�c gdy dojdzie do tego jeszca kilka tysi�cy Polak�w,
to i tak nikt niczego nie b�dzie m�g� sprawdzi�.'
"Cokolwiek by�my twierdzili - m�wi� mi dalej Hahn - dotych czasowe egzekucje na
Polakach s� k�opotliwe pod wzgl�dem or ganizacyjnym, transportowym, psychologicznym
itp. Poza tym ni( mo�emy dozorowa� teren�w, na przyk�ad w lasach podwarszawskich
gdzie wozi si� skazanych Polak�w na wykonanie wyrok�w �mierci Wcze�niej czy p�niej
jaki� le�niczy lub baby zbieraj�ce grzyb) zlokalizuj� miejsce rozstrzelania. A w
getcie nie mamy z tym k�opot�w Nikt nigdy nie zdo�a rozszyfrowa�, kogo i kiedy
zastrzelili�my. Przeciei to teren izolowany (pilnowa� go b�dzie major Bundtke),
masa do��\\ i gruzu do przysypywania zw�ok. Polacy, s�ysz�c strza�y, b�d� pewni;
�e to ludzie Bundtkego, walcz� z �OB-owcami. Niech pan zwr�ci uwag�, Herr Genera�,
�e opustosza�e getto stanowi i stanowi� b�dzie wspania�e przedpole Pawiaka,
warsztatowe zaplecze Pawiaka z jedn^ bardzo dla nas dogodn� cech�: umo�liwia tajne
dzia�a�! a."
Przerazi� mnie zimny ton w g�osie Stroopa, jaki� praktycyzno w fachowo katowskim i
grabarskim traktowaniu problemu masowych mord�w na Pawiaku. Stroop rozumia�, jakim
u�atwieniem dla pawia-kowskiej maszyny ludob�jczej by�y ostatnie fazy walk w getcie
oraz p�niejsze miejsca strace� w ruinach okalaj�cych Pawiak. "Pustynia ceglano-
kamienna" sta�a si� w nast�pnych miesi�cach baz� egzekucji na wi�niach.
Powiedzia�em:
- Ju� w pocz�tku maja 1943 ludzie doktora Hahna, wy�sze instancji dla za�ogi
Pawiaka, rozwalali w getcie swych wi�ni�w
W SI�DMYM GERMA�SKIM NIEBIE 265
i niekiedy osoby przywiezione wprost z miasta. Rozwalali szybko i sprawnie. To
wszystko powinno i�� na pa�ski rachunek, Herr Genera�, bo pan dowodzi� Grossaktion
i cokolwiek si� dzia�o na obszarze pa�skich walk, obci��a pana. Tym bardziej �e
Hahn panu podlega�.
- Ja, Herr Moczarski, o tym nie wiedzia�em. Zreszt� m�wi�em ju�, �e sytuacja by�a
trudna, �e rozjuszeni SS-manni mogli zabija� �yd�w bez raportowania o tym, �e by�
rozgardiasz, powszechny ba�agan itp. Ale, jak kocham mojego Olafa i pragn� jego
szcz�cia, przysi�gam, �e nie mia�em poj�cia o sztuczkach doktora Hahna z likwidacj�
wi�ni�w Pawiaka podczas Wielkiej Akcji. Wiedzia�em, �e w po�owie maja, chyba to
by�o tego dnia, gdy lotnictwo sowieckie bombardowa�o Warszaw�, �e tego dnia Hahn
wywi�z� z Pawiaka do O�wi�cimia oko�o pi�ciuset wi�ni�w...2
- Hahn rzeczywi�cie wys�a� tych wi�ni�w politycznych na �mier� o�wi�cimsk�. Zgoda.
Ale co si� dzia�o i przedtem, i potem? Pan musi o tym wiedzie�, �e masowe,
terrorystyczne aresztowania Polak�w rozpocz�y si� w Warszawie, gdy jeszcze trwa�y
walki w getcie. Aresztowania skrupulatnie przygotowywane. Pa�scy ludzie walczyli w
getcie, trwa�a Grossaktion, a Hahn umieszcza� setki nowych wi�ni�w w opr�nionych po
transportach celach. Na tych celach dano napisy ,,Aktion". Pa�scy referenci na
Pawiaku...
- Moi referenci? Pan zwariowa�?! To byli ludzie doktora Hahna - przerwa� Stroop,
energicznie i z nut� szczero�ci.
- Ale Hahn podlega� panu, wi�c pan ponosi r�wnie� odpowiedzialno�� za "wzorowe",
krwawe i po�pieszne katowanie wi�ni�w na Pawiaku, ko�cz�ce si� masowymi egzekucjami
w ruinach getta.
- Nie mam takich zarzut�w w akcie oskar�enia - ripostuje Stroop.
- Nie idzie o stron� formaln�, prokuratorsk�, lecz o stan faktyczny - odpowiadam.
- Panie Moczarski, tyle razy opowiada�em o doktorze Hahnie,
2 Dwugodzinny nalot lotnictwa radzieckiego na Warszaw� mia� miejsce w nocy z 12/13
maja, natomiast o �wicie 13 maja 1943 r. odszed� z Pawiaka transport do obozu
koncentracyjnego Auschwitz (O�wi�cim) z�o�ony z 337 m�czyzn i 119 kobiet.
266 ROZMOWY Z KATEM
kt�ry w praktyce by� zupe�nie samodzielny. Ustala� dzia�ania z Ber linem, z
Knigerem oraz z g��wnym szefem Sicherheitsdienst. Ni' przecz�, �e s�uchali�my jego
m�drych rad. Wyr�nia� si� inteligencja bystro�ci�, rozumem i do�wiadczeniem. By�
grzeczny, taktowny wob& wy�szych rang�, zdyscyplinowany, z wielkim darem
przekonywani, i talentem argumentacji. Teraz widz�, �e nie ja kierowa�em Hahnem
tylko doktor Hahn mn�.
- To pan, Herr Stroop, nic nie wiedzia�, �e trupy �yd�v w getcie z ostatnich dni
Grossaktion s� pomieszane z trupami Polak�w wi�ni�w Pawiaka, rozstrzelanych masowo
przez podw�adnych Hahni i z jego rozkazu? I �e nie wszystkie p�niejsze trupy z
okresu major;
Bundtkego by�y zw�okami �yd�w? �e dzie� w dzie� podw�adn Hahna rozwalali na pa�ski
rachunek (lub na rachunek Bundtkego Polak�w, chwytanych w dzielnicy "aryjskiej", a
likwidowanyci w getcie3.
- Nie wiedzia�em.
- Naprawd�?!
Stroop milczy. Schieike tak�e, a mnie nachodz� wspomnie�^ najosobistsze. Po chwili
m�wi�, patrz�c im w oczy:
- Tak dzia�ali funkcjonariusze Pawiaka od pocz�tku maja 1943 I przez wiele dalszych
miesi�cy, do Powstania Warszawskiego. Par przygotowa� miejsce egzekucji dla mojego
najm�odszego brata.
- To pana brat tam zgin��? - j�kn�� Schieike.
- Tak, ale po wyje�dzie SS-Brigadeflihrera Stroopa do Grecji W Warszawie szala�
wtedy Franz Kutschera, propagator i realizatoi podw�jnej metody u�miercania
Polak�w: masowymi egzekucjami ulicznymi oraz tajnymi rozwa�kami w ruinach getta.
Brat m�j, Ja^ pseudonim "Hauser" (dowody na nazwisko "Krawczyk"), podchor��)
3 Wed�ug moich szacunk�w, og�lna liczba �yd�w zamordowanych od 19 kwietny
1943 r. bezpo�rednio na terenie getta warszawskiego wynios�a ok. 20 tysi�cy. Za�
liczM Polak�w zamordowanych na tym samym terenie od maja 1943 r. do pa�dzierniki
1944 r. by�a analogiczna - te� ok. 20 tysi�cy. Szacunki te przedstawi�em na sesj
naukowej Instytutu Historii PAN i �ydowskiego Instytutu Historycznego w Polsc
(Warszawa, 11-12 kwietnia 1973) - przyp. aut. Niestety, w materia�ach z tej sesji
wydrukowanych w specjalnym numerze "Biuletynu �ydowskiego Instytutu Historycz nego
w Polsce" (1973, nr 2-3), zabrak�o g�osu K. Moczarskiego
W SI�DMYM GERMA�SKIM NIEBIE 267
\.K, m�ody cz�owiek, prawnik, nie�le zapowiadaj�cy si� poeta malarz, zosta� 6
grudnia 1943 roku o godzinie dwunastej w po�udnie iresztowany w kawiarni na
Marsza�kowskiej, a o siedemnastej rzydzie�ci trzech ludzi od Hahna rozwali�o go w
ruinach getta, blisko 'awiaka.
Przerwa�em. Blady Stroop mia� przymkni�te oczy, a Schieike )�otwarte usta, za
kt�rymi widzia�em dwa sczernia�e z�by.
Cisza. Patrz� w kraty i wolno ci�gn�ce ob�oki. Po wielu minutach �troop pyta, ale
powieki ma opuszczone:
- Powiedzia� pan, �e trzech ludzi od Hahna zamordowa�o )rata. To znaczy, �e zna pan
szczeg�y egzekucji...
- Po co panu te informacje? - przerywam. Rozlu�niony upomnieniami, boj� si�
pope�nienia nieroztropno�ci.
- Niech si� pan nie l�ka - szepcze Stroop. - Mog� ich zna�. Decyduj� si� szybko i
ujawniam:
- Mordercami brata byli: SS-Oberscharfuhrer Kurt Engels, SS-Scharfuhrer Kar! Witzke
i SS-Sturmmann Alfred Milk�. Wszyscy i wydzia�u IV A-3d urz�du Ludwika Hahna4.
Engels i Witzke z pokoju nr 245, za� Milk� z pokoju nr 240 przy alei Szucha 25.
- - Nie obi�y mi si� o uszy nazwiska dw�ch pierwszych - m�wi Stroop. - Ale o
Alfredzie Milk�, volksdeutschu warszawskim i funkcjonariuszu Sicherheitspolizei,
opowiadano mi niedawno.
- Gdzie? Kiedy? - pytam gwa�townie.
- Onegdaj zameldowa� mi znany panu kalifaktor Otto, �e Milk� siedzi w celi obok nas
*5.
* Ten fragment tekstu zosta� opuszczony na �amach "Odry" (1973, nr 5, s. 23).
4 Wydzia� IV (w�a�ciwe Gestapo) zajmowa� si� "Gegner - Erforschung und Bekampfung"
czyli "rozpoznawaniem i zwalczaniem wroga", referat IV A 3d (a W�a�ciwie sekcja 3d
podreferatu IV A) - konspiracyjnymi organizacjami wojskowymi.
Cierownikiem tej sekcji by� SS-Oberstumfuhrer Jacob Lechner, zlikwidowany przez
o�nierzy oddzia�u AK "Agat" (p�niejszy batalion ,,Parasol") w dniu 5 pa�dziernika
1943 r. w akcji wymierzonej w wymienionego wy�ej SS-Rottenfuhrera Alfreda Milk�
Mieike). Komunikat o zastrzeleniu Lechnera zamie�ci� "Biuletyn Informacyjny" (21
C 1943, nr 42).
5 Informacja o przebywaniu Miikego w wi�zieniu w Polsce po wojnie nie znajduje
Stwierdzenia w materia�ach G��wnej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi
�olskiemu - Instytutu Pami�ci Narodowej.
268 ROZMOWY Z KATEM
Kt�rego� dnia rozmawiali�my o generale Stefanie Roweckim "Grocie". Stroopowi "Grot"
niezwykle imponowa�. * Imponowali mu zreszt� wszyscy komendanci g��wni Armii
Krajowej *. Tkwi�a w nim mieszanina szacunku dla rangi generalskiej oraz podziwu
dla odwagi cywilnej, wiedzy militarnej i umiej�tno�ci prowadzenia walki w
konspiracji, bez przywileju munduru i sztandaru.
Stroop opowiada�, �e widzia� "Grota" w siedzibie doktora Ludwika Hahna przy alei
Szucha:
- 30 czerwca 1943 doktor Hahn zatelefonowa�, �ebym przyjecha� do niego i zobaczy�
wa�n� osobisto�� z polskiej konspiracji w�a�nie niedawno zaaresztowan�.
Odpowiedzia�em zniecierpliwiony i z�y, �e nie b�d� przyje�d�a� do Hahna, bo jestem
SS-und Polizeifuhrerem i niech Hahn (je�eli uwa�a, �e powinienem zobaczy� wi�nia)
przywiezie go do mnie. My�la�em, �e sprawa dotyczy cz�onka polskiego podziemia,
kt�ry chce z nami pertraktowa�. Gdy Hahn wyja�ni�, o kogo idzie, i doda�, �e Berlin
mo�e "Grota" zabra� wkr�tce samolotem do swej dyspozycji, natychmiast pojecha�em.
Zobaczy�em genera�a "Grota" w pokoju przyleg�ym do gabinetu Hahna. Przyjrza�em mu
si� przez otwarte drzwi. Sta� frontem do mnie, ale patrzy� w okno. By� niezwykle
powa�ny i spokojny. Musz� przyzna�, �e zrobi� na mnie du�e wra�enie. Cywil, ale od
razu wida�, �e wojskowy najwy�szej klasy. Zm�czony, twarz �ci�gni�ta, lecz dziwnie
pogodny w swym spokoju. Panie Moczarski, mo�e nie powinienem panu tego m�wi�, ale
od genera�a;
"Grota", kt�ry by� w�wczas naszym wi�niem, bi� jaki� majestat. Wszyscy ulegali�my
temu czarowi. Nikt si� nie cieszy�, cho� byli�my l bardzo zadowoleni. M�wili�my
cicho. Nie by�o mowy o krzykach. Czy pan go kiedy� widzia�?
- Nie. Nigdy - odpowiedzia�em.
- A ja widzia�em pa�skiego g��wnodowodz�cego! I tego nigdy nie zapomn�. * Patrz�c
na waszego genera�a zrozumia�em, �e nie mundur, odznaki i ordery m�wi� o walorach
generalskich, ale postawa,
* Zdanie usuni�te przez cenzur� w wydaniu ksi��kowym (zob. "Odra" 1973, m 5, s.
23).
W SI�DMYM GERMA�SKIM NIEBIE 269
hart ducha, intelekt i spok�j. Jaki on by� opanowany, ten wasz "Grot" *. Cho� by�
naszym �miertelnym wrogiem, to patrzy�em na niego tak, jak w 1918 roku na
feldmarsza�ka Augusta von Mackensena6.
- Ponosz� odpowiedzialno�� jedynie za Grossaktion in Warschau - t�umaczy� si� raz
Stroop. - Zosta�em odkomenderowany, jako wojskowy, tylko do przeprowadzenia bitwy o
getto. Moja rola sko�czy�a si� faktycznie 16 maja 1943. Za wszystko inne odpowiada
doktor Ludwik Hahn. Co robi�em po 16 maja? Odpoczywa�em, potem wyje�d�a�em do
K�trzyna i Poznania oraz w Sudety. W czasie tych wyjazd�w zast�powali mnie
oficerowie z osobistego sztabu. Prowadzi�em do�� spokojny tryb �ycia, je�dzi�em
codziennie (gdy by�em w Warszawie) konno w �azienkach.
- Ale pan te treningi kawaleryjskie przeprowadza� do�� nieregularnie - wtr�ci�em
si�.
- Tak. Doktor Hahn radzi�, abym mia� ka�dego dnia inny rozk�ad zaj�� oraz aby pewne
sta�e czynno�ci, jak przybycie i wyjazdy do biura, nie powtarza�y si�, je�li idzie
o czas i o trasy. Niemiecka systematyczno�� i nawyki, m�wi� Hahn, sprzyjaj�
wywiadowi polskiemu, kt�ry przy rozpoznanych metodach poruszania si� przeciwnika
mo�e ustali� przes�anki do skutecznego przeprowadzenia zamachu. Wed�ug doktora
Hahna, cz�onkowie SS i policji niemieckiej powinni prowadzi� �ycie ,,cyga�skie". A
wi�c planowo si� sp�nia�, nie wyje�d�a� z kwatery codziennie o tej samej minucie,
zmienia� miejsca posi�ku, odpoczynku, nocowania i zabawy, zmienia� ubrania, auta
itp. Niemiec, kt�ry stosuje w Generalnej Guberni swe dawne, dobre obyczaje i
regularno��, wystawia si� na sztych polskiemu podziemiu.
* Dwa zdania usuni�te przez cenzur� z wydania ksi��kowego (zob. "Odra" 1973, nr 5,
s. 24).
6 Ten fragment tekstu Rozm�w z katem w �lad za wydaniem ksi��kowym zosta�
przedrukowany w tomie Stefan Rowecki w relacjach, pod redakcj� naukow� Tomasza
Szaroty, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1988, s. 307.
270 ROZMOWY Z KATEM
Dotyczy to szczeg�lnie ludzi na wysokich stanowiskach. "Kto z nas nie przestrzega
zasad konspiracji, �atwo mo�e dosta� kul� w �eb" - ostrzega� zawsze Hahn. Dlatego
je�dzi�em konno na spacer do �azienek w r�nych porach i dniach. Czy to nie z
�azienkami by�o zwi�zane pa�skie niegdy� powiedzenie, �e pr�bowa� pan w 1943 roku
przyczyni� si� do mojego zgonu? Niech mi pan powie, jak to by�o z tymi pa�skimi
usi�owaniami. Bardzo prosz�.
Stroop wprawi� mnie w zak�opotanie. Nie chcia�em rozkon-spirowa� przed nim moich
niekt�rych dzia�a� antyhitlerowskich. Opowiada�em co prawda w celi o �ledztwach
przeprowadzonych przeze mnie w ramach Kierownictwa Walki Podziemnej na terenie
m.st. Warszawy przeciwko obywatelom polskim wsp�pracuj�cym z Niemcami, nawet kiedy�
wymieni�em niekt�re nazwiska zdrajc�w. Stroop powiedzia� do mnie kilka razy: Herr
"Maurycy" (bo taki mia�em pseudonim w KWP). Ale m�wi� o szczeg�ach �ledzenia
Stroopa nie bardzo chcia�em. Jednak (mo�e pod wp�ywem chwilowej mi�kko�ci)
powiedzia�em:
- Nie by�em nigdy w oddzia�ach dywersyjnych czy egzekucyjnych, ani w wywiadzie
Armii Krajowej. Dzia�a�em w BIP KG AK oraz w KWP. Ale cechowa�a mnie pewna
ruchliwo�� i spory wachlarz kontakt�w osobistych. Zna�em szef�w akowskiego
kontrwywiadu na okr�g warszawski7, nawet im czasami po amatorsku pomaga�em. Zna�em
ludzi z wywiadu Delegatury, z Pa�stwowego Korpusu Bezpiecze�stwa8, z kom�rek
wywiadowczych i �ledczych rozmaitych organizacji. Zna�em niekt�rych zrzutk�w
polskich, s�ynnych cichociemnych, oraz str�conych lotnik�w brytyjskich i oficer�w
alianckich, kt�rzy uciekli z oflag�w na terenie Polski. Niech pan nie zapomina, �e
jestem z zami�owania i z zawodu dziennikarzem. A dziennikarz to nie tylko pi�ro,
ale przede wszystkim kontakty i umiej�tno�ci nawi�zywania stosunk�w z lud�mi.
Urodzi�em si� w Warszawie i tu
7 Mowa o kontrwywiadzie Wydzia�u II Komendy Okr�gu Warszawa AK, kierowanym kolejno
przez por. Boles�awa Kozubowskiego "Mocarza", ,,Plebana", i por. Wincentego
Kwieci�skiego "Lotnego", ,,Proboszcza".
8 Pa�stwowy Korpus Bezpiecze�stwa - podziemna policja, podlegaj�ca Delegaturze
Rz�du RP na Kraj.
W SI�DMYM GERMA�SKIM NIEBIE 271
uko�czy�em studia, mia�em wi�c sporo znajomo�ci w wielu kr�gach spo�ecznych. Zna�em
te� kelner�w, kucharzy i restaurator�w. Stad mo�no�� dotarcia za kulisy "Adrii", w
kt�rej pan niestety nie byw^�. Mia�em te� dobre stosunki z dwoma Polakami z
personelu ogrodniczego �azienek. Gdy by�o trzeba, informowali, co si� tam dzieje.
- Pewnego dnia - ci�gn� dalej - dobry znajomy (nie zna�em jego nazwiska) zacz��
rozmow� o panu. Mieli�my takie same opinie i pragnienia: Stroopa trzeba
zlikwidowa�. Wted\ spyta�, czy bym mu nie pom�g� w realizacji tego zamierzenia.
Zgodzi�em si�. Zna�em pewn� akcj� antyhitlerowsk�, kt�r� przeprowadzi� skutecznie i
bezb��dnie. By�a to koronkowa robota. Wi�c zgodzi�em si� i zacz��em bada� pa�ski
tryb �ycia. "Znajomek" (taki dajmy mu pseudonim) powiedzia�, �e pan nieregularnie
wychodzi z domu, z alei R�, r�g Alei Ujazdowskich, �e pan nie bywa w knajpach, �e
pan ,,stale kr��y", a gdy pan jest gdzie� oficjalnie, to chroni pana mocna obstawa.
Ale "Znajomek" powiedzia� te�, �e pan jest "zwariowanym koniarzem" i �e urz�dza pan
sobie cz�sto konne przeja�d�ki po �azienkach. To ja - do mych zaufanych ludzi
pracuj�cych w tym parku! �azienki nie by�y �atwym dla nas terenem. Du�a za�oga
niemiecka, cz�ste patrole, psy, wzmo�ona czujno��. Po kilku dniach odpowiedziano
mi, �e owszem, przyje�d�a pan konno do parku i odbywa tam treningi je�dzieckie, ale
nigdy sam. Czasami z luzakiem, innego zn�w dnia w towarzystwie kilku SS-owc�w.
Kombinowali�my, w jaki spos�b zgra� wszystkie elementy przysz�ego zamachu na pana,
�eby nie nara�a� w�asnych ludzi. Przecie� oni nie mogli godzinami wyczekiwa�. Akcj�
mo�na by�o zrobi� tylko z doskoku, to znaczy wtargn�� b�yskawicznie, cho� wolnym
krokiem, do parku, zastrzeli� jednym pociskiem pistoletowym o du�ym kalibrze i
natychmiast si� wycofa� kt�r�� z opracowanych dr�g ucieczki. Akcja nie mog�a trwa�
d�u�ej ni� 3-5 minut. Jak to zrobi�, gdy nie mogli�my ustali� termin�w pa�skich
konnych przeja�d�ek?! ,,Znajomek" i ja oraz na pewno jeszcze inni ludzie od
"Znajomka" pr�bowali r�nych metod. Chcia�em pana zobaczy� na w�asne oczy, bo
"Znajomek" pokaza� mi tylko pa�sk� fotografi� z dzia�a� w getcie.
- Jak j� zdoby�?! - krzykn��. - Zdj�cia by�y tajne! Na to Schieike:
272 ROZMOWY Z KATEM
- Niemcy maj� mani� fotografowania. SS-owiec zrobi� zdj�cia i wywo�a� u polskiego
fotografa, kt�ry wr�czy� "Znajomkowi" odbitki.
- Chcia�em wi�c pana zobaczy� - opowiadam dalej. - Musia� pan rano wyje�d�a� z
pa�acyku przy alei R�, to chodzi�em codziennie o tej porze, jak urz�dnik do biura,
Alejami Ujazdowskimi i raz pana spostrzeg�em na rogu Alei. Nie mog�em si� zbytnio
przygl�da�, bo pa�ska obstawa bystro toczy�a oczami.
- Czy pan si� wtedy troch� ba�? - pyta Stroop.
- Mia�em prawdziwe niemieckie papiery urz�dnika przemys�u zbrojeniowego. Ale ka�dy
si� boi w niebezpiecznej sytuacji. Umia�em szybko si� opanowywa�. Szkoda, �e pan
nie bywa� w "Adrii", panie generale.
Stroop spojrza� podejrzliwie.
- Nigdy tam nie by�em, w przeciwie�stwie do von Sammerna - odpowiedzia� - cho�
treuhanderka namawia�a gor�co, �ebym ich odwiedzi�. Do tej meliny nie poszed�bym.
To przecie� w "Adrii" wasz Chrystus zastrzeli� trzech naszych oficer�w?
- Chrystus?
- My�my m�wili "Chrystus", bo on si� podobnie nazywa�.
- Wiem! Idzie o Jana Krysta, �o�nierza z "Kedywu". Zlikwidowa� w "Adrii" trzech
oficer�w SS i tam zgin�� w maju 19439.
- O ile pami�tam - rzek� Stroop - jeden z tych zabitych przez Krysta SS-flihrer�w
uczestniczy� w likwidacji getta. Ale ja, mimo ostrzelania przez AK mego samochodu
za �om��, nie zgin��em od waszej kuli za Grossaktion in Warschau.
9 Jan Kryst "Alan" (1922-1943), �lusarz, harcerz, �o�nierz AK. 22 maja 1943 r.
zastrzeli� w "Adrii" trzech oficer�w Gestapo (wed�ug meldunku niemieckiego - dw�ch
urz�dnik�w Gestapo i kaprala), ale sam tak�e poni�s� �mier�. Obszerny artyku� o nim
w "Biuletynie Informacyjnym" (1943, nr 25) zatytu�owany zosta� Kamienie przez Boga
rzucane na szaniec. Uwaga: taki sam tytu� (cytat z wiersza Juliusza S�owackiego
Testament m�j) nosi�o wspomnienie Tadeusza Zawadzkiego ,,Zo�ki" o Janie Bytnarze
"Rudym", kt�re pos�u�y�o Aleksandrowi Kami�skiemu za kanw� jego g�o�nych Kamieni na
szaniec, wydanych po raz pierwszy w lipcu 1943 r. W czasie Powstania Warszawskiego
w ,,Adrii" ods�oni�te tablic� pami�tkow� ku czci Krysta. Jego imi� nosi ulica w
Warszawie.
W SI�DMYM GERMA�SKIM NIEBIE 273
- Nie wszystkie akcje likwidacyjne udawa�y si�. To jasne - odpowiedzia�em.
Podczas tej rozmowy Stroop nie by� spokojny. Budzi�a si� w nim nag�a nieufno��,
potem ulga, potem nienawi��, wreszcie strach. W tej godzinie nie byli�my
"solidarnymi" wi�niami. Byli�my znowu przeciwnikami.
- Ba�em si� wtedy, za �om�� - rzek� Stroop. - Jecha�em autem z Warszawy do
Wolfschanze, do kwatery g��wnej Adolfa Hitlera10, przez �om��, gdzie mia�em
konferencj� z SS-Obergruppen-fiihrerem Oswaldem Pohiem w zwi�zku z dewizami, z�otem
i bi�uteri� zdobytymi w czasie Grossaktion in Warschau. Jechali�my w do�� pogodnym
nastroju, nawet by�em weso�y, bo u Pohia znalaz�em pe�ne zrozumienie i u�mieli�my
si� razem z plotek o rzekomych nadu�yciach przy rejestracji zdobyczy po�ydowskiej.
- Auto wjecha�o w�a�nie w kompleks las�w. Jednak ta droga le�na nie ci�gn�a si�
d�u�ej ni� pi��set metr�w. Wyje�d�ali�my na otwart� r�wnin�, a tu szofer hamuje,
poniewa� na trasie le�y powalone drzewo. Omijamy je z wolna i raptem s�ysz�, jak w
samoch�d uderzaj� pociski pistolet�w maszynowych. Adiutant krzykn��. Dosta�
postrza� w lewe rami�. My�my przykucn�li, szofer doda� gazu a� do deski i z
najwi�ksz� szybko�ci� pojechali�my dalej. Po kilometrze kaza�em stan��. SS-mann z
pocztu ochronnego wyci�gn�� bergmanna. Wskaza�em mu cele (z daleka by�o wida�
figurki paryzant�w uciekaj�cych do lasu), pu�cili�my za nimi kilka serii i
ruszyli�my z kopyta do najbli�szego miasteczka. Zanim z�apali�my po��czenie
telefoniczne, dywersanci dokonali na tej samej drodze wewn�trz lasu zamachu na
samoch�d, w kt�rym jecha� genera� Wehrmachtu. Ten genera� zosta� zabity, jego
adiutant tak�e. Akowcy (bo okaza�o si� p�niej, �e to by� wasz oddzia� partyzancki)
zabrali genera�owi teczk� ze specjalnymi
10 Wolfschanze (niem.) - Wilczy szaniec, potoczna nazwa kwatery g��wnej Hitlera (a
w�a�ciwie polowego stanowiska dowodzenia Naczelnego Dow�dztwa Wehrmachtu) ko�o
K�trzyna
18 - Rozmowy z katem
274 ROZMOWY Z KATEM
rozkazami i tajn� dokumentacj�. Heinrich Himmler w�ciek� si^ i nakaza� akcj�
pacyfikacyjn�. Oddzia� partyzancki zdo�a� uciec w g��bokie lasy Bia�ostocczyzny.
Tylko konfidenci donie�li nam, jaki jest pseudonim dow�dcy oddzia�u, oraz
stwierdzili przynale�no�� zamachowc�w do AK.
- Nie wiem, czy zamach by� przygotowywany na mnie, czy na tamtego genera�a. Ale
przypominam sobie, �e na ostatnim naszym postoju przed zamachem ch�opi obserwowali
zbyt natarczywie moje auto i m�j mundur. Bia�ostocczyzna, mimo �e formalnie
nale�a�a do Reichu, by�a terenem dla nas bardzo k�opotliwym. Nadprezydent,
Gauleiter Erich Koch, skar�y� si� wielokrotnie, �e trudno mu je�dzi� na polowania w
bia�ostockie lasy, gdy� wbrew pozornemu spokojowi, oddzia�y akowskie s� tam silne,
cho� bardzo utajone.
- Po co pan jecha� do Wolfschanze? - pytam.
- Z polecenia SS-Reichsfuhrera mia�em si� tam zameldowa� u genera�a SS Karla
Wolffa, kt�ry by� oficerem ��cznikowym Heinricha Himmlera w kwaterze g��wnej Adolfa
Hitlera, oraz z�o�y� specjalny raport o wynikach Grossaktion in Warschau, o
niekt�rych sprawach zwi�zanych z walkami w getcie oraz o przysz�o�ci teren�w
pogettowych.
- Czy �atwo si� by�o panu dosta� do Wolffa?
- Oczywi�cie, �e �atwo, bo by�em wezwany i mia�em odpowiednie dokumenty. Ale samo
przebrni�cie przez siedem �a�cuch�w stra�y otaczaj�cych Wilczy Szaniec trwa�o
bardzo d�ugo.
- Dlaczego pan m�wi o siedmiu �a�cuchach stra�y? Podobno by�y tam tylko trzy kr�gi
s�u�by ochronnej? - pytam.
- M�wi� o siedmiu �a�cuchach, bo przez tyle przechodzi�em.! Pierwszy �a�cuch
legitymowa� bardzo skrupulatnie i zawiadamiali telefonicznie dalsze wachy. Stra�
nast�pnego �a�cucha by�a ubrana w mundury lotnicze i tam po sprawdzeniu personali�w
odebrano nam bro� paln�. Przez nast�pne trzy �a�cuchy stra�y przeje�d�ali�my po
wylegitymowaniu si� i pobie�nym zrewidowaniu ca�ego auta. Na przedostatnim �a�cuchu
towarzysz�cy mi oficerowie musieli wysia� i czeka� na mnie. Auto zosta�o jeszcze
raz dok�adnie zrewidowane, a potem szofer podwi�z� mnie pod ostatni posterunek
stra�niczy. Oko�o stu metr�w przed tym posterunkiem auto musia�o zatrzyma� si�
przed szlabanem. Wysiad�em. Szoferowi kazano skr�ci� w bok na
W SI�DMYM GERMA�SKIM NIEBIE 275
niejsce postojowe, a ja poszed�em na piechot� do domku ostatniego, wewn�trznego
�a�cucha stra�y. Tam mnie zn�w wylegitymowano, zrewidowano wszystkie kieszenie,
zabrano do depozytu szpad� honorow� SS (jecha�em w pe�nym uniformie s�u�bowym) oraz
scyzoryk i no�yczki do paznokci. Przyznam, �e by�em w�ciek�y, ale oficer, kt�ry
mnie poprowadzi� do domku alpejskiego, w kt�rym kwaterowa� genera� Wolff,
wyt�umaczy� mi w spos�b pe�en galanterii, �e przykre dla go�ci ceremonie s�
konieczno�ci� pa�stwow�.
- Jak wygl�da�o to osiedle Hitlera? - pytam z zaciekawieniem.
- Wilczy Szaniec ukryto w g��bi g�stych las�w, z dala od ludzkich dom�w. Wsz�dzie
drzewa wysokie. Og�lny koloryt do�� pos�pny. Wszystko ton�o w cieniu i tylko
czasami s�o�ce przedziera�o si� przez korony drzew. W lesie sta�y niewinne domki
alpejskie, drewniane. Ca�o�� wygl�da�a na dekoracj� teatraln�. Ale ka�dy z tych
domk�w mia� g��boko w ziemi betonowy bunkier, kt�rego �adna bomba by nie
przedziurawi�a. Osiedle wyposa�ono w potr�jn� sie� elektryczn�, w centralne
ogrzewanie i wszystkie najnowocze�niejsze urz�dzenia mieszkalne oraz biurowe i
kulturalne. �cie�ki mi�dzy domkami wygracowane. Mia�y te domki wygl�da� sielsko i
letniskowe, a wi�c pogodnie. Ja jednak odczu�em jaki� smutek (tylko raz us�ysza�em
g�os ptaka).
- A jak pana przyj�� genera� Wolff?
- Nies�ychanie przyjemnie. Mia� wida� o mnie niez�� opini�, a poza tym my�l�, �e
by� zadowolony, i� m�g� porozmawia� z kim� z zewn�trz, ze �wiata p�l i s�o�ca.
Genera� Wolff �atwo nawi�zywa� kontakt z rozm�wc� i posiada� swoisty wdzi�k. Adolf
Hitler go lubi� za takt i skromne zachowanie si�. Heinrich Himmler czu� do Wolffa
s�abo��. Kari Wolff to, wed�ug opinii naszych kr�g�w, poufny doradca SS-
Reichsfuhrera. By� cz�owiekiem specjalnego zaufania, bo tylko taki m�g� pe�ni�
odpowiedzialn� s�u�b� ��cznikow� mi�dzy dwoma najwi�kszymi lud�mi Trzeciej Rzeszy.
Charakterystyczne, �e Heinrich iffimmler zwraca� si� najcz�ciej do swego doradcy:
"W�fchen" |(wilczek). l - Czy genera� Wolff czym� pana pocz�stowa�?
- Oczywi�cie! Kari Wolff by� cz�owiekiem do wypitki i do wybitki. Lubi� koniak,
czarn� kaw�, �piew i �adne kobiety. Nie gardzi�
276 ROZMOWY Z KATEM
dobrym jedzeniem. A tu, w Wolfschanze, musia� si� dostosowa� d( re�imu nakazanego
przez Adolfa Hitlera. A wi�c surowo�� prawi< klasztorna, �adnych alkoholi, bo Adolf
Hitler ��da� (i s�usznie) pe�ne trze�wo�ci zawodowej. Wolff korzysta� z pewnych
"uciech �ycia" (;
szynki, kawy, koniaku i sznapsa), kiedy przyje�d�ali do niego go�cie Gdy wszed�em
do jego gabinetu, przywita� mnie, wstaj�c, i zaraz rzeki "Lieber Stroop! Przecie�
pan, genera� frontowy, przyzwyczajony jes do sznapsa, kawy i mi�sa. Tote�
przygotowa�em dla pana pocz�stunek jak pan o to prosi�." Wolff roze�mia� si� i
szepn�� mi do ucha: "Tylk( przy takich go�ciach, jak pan, jestem zwolniony od
surowego re�imi Wilczego Sza�ca."
- A o czym panowie konferowali, je�li wolno wiedzie�? -pytam z wi�zienn�
"galanteri�".
- O rezultatach wielkiej akcji, kt�r� Wolff w imieniu Adolf� Hitlera bardzo
pochwali�. Nast�pnie odpowiada�em na pytania dotycz�ce dziwnego post�powania
lubelskiego dow�dcy SS i policj Odiia Globocnika. Powiedzia�em wszystko, co wiem o
tym SS-owcu H Wolff zatar� r�ce i powiedzia�: "No! to Globocnik, ten �obuz i
z�odziej musi sko�czy� karier�." Nast�pnym punktem rozmowy by�a sprawa
wykorzystania teren�w po by�ym getcie w Warszawie. Wolff poka�� plan przysz�ego
osiedla oraz zaakceptowa� wszystkie moje dotych czasowe posuni�cia. "Ten pomys�
doktora Hahna z egzekucjam polskich bandyt�w w ruinach getta obok Pawiaka jest
ca�kieir dowcipny. Co prawda, ja bym nigdy osobi�cie nie zasypywa� polskict trup�w
mia�kim gruzem z dom�w �ydowskich w getcie, ale rozumieli wasze racje i dlatego
akceptuj� te metody."
- A o pa�skiej przysz�o�ci nic Wolff nie m�wi�?
- Co do mojej rangi to dziwi� si�, �e jeszcze jestem tylkc SS-Brigadeflihrerem. Da�
do zrozumienia, �e wkr�tce odpowiedni
11 SS-Gruppenfuhrer Odiio Globocnik, gauleiter NSDAP w Wiedniu, Dow�dd SS i Policji
(SSPF) w Dystrykcie Lubelskim, kierowa� akcj� zag�ady �yd�w w General| nym
Gubernatorstwie ("Aktion Reinhard") i wysiedlaniem ludno�ci polskiej z Zamojsz
czyzny. Wed�ug s��w Stroopa Odiio Globocnik przekracza� wielokrotnie swe kompeten
cje, nadu�ywa� w�adzy dla korzy�ci osobistych, handlowa� z�otem i walutami. Za
wyj�tkow� brutalno�� zosta� ukarany dyscyplinarnie oraz przesuni�ty na inne, skrom
niejsze stanowisko w SS.
W SI�DMYM GERMA�SKIM NIEBIE 277
pisma awansowe zostan� przes�ane do parafy w kancelarii Adolfa Hitlera. Niestety,
Wolff si� pomyli�, bo dopiero gdy opuszcza�em Grecj�, zosta�em mianowany, w
listopadzie 1943, SS-Gruppenfuhrerem i genera�em-leutnantem policji. Ale co do
przeniesienia na stanowisko Wy�szego Dow�dcy SS i Policji, to obietnice Wolffa
szybko si� zrealizowa�y. Musia�a by� ju� sprawa zadecydowana, bo genera� Wolff
zaznajamia� mnie z tajnikami polityki na P�wyspie Ba�ka�skim, z kluczowymi
problemami sytuacji w Grecji oraz z projektami nowych poci�gni�� Adolfa Hitlera
wobec rz�du w Atenach. Wolff da� mi przy tym mn�stwo praktycznych rad, mi�dzy
innymi, jak post�powa� z arcybiskupem ate�skim, z premierem, z ministrem spraw
wewn�trznych, jak zachowywa� si� wobec kobiet greckich i jakie mundury musz� sobie
sprawi� (np. generalski uniform niemieckich wojsk tropikalnych). Po kilkugodzinnej
rozmowie genera� Wolff odprowadzi� mnie do wachy i pokaza� po drodze alpejsk�
chatk� Adolfa Hitlera. Przechodzili�my obok niej wyprostowani i spr�ystym krokiem.
Obci�gn��em przedtem mundur i posprawdza�em, czy wszystkie guziki s� zapi�te.
- Przenocowali�my w Olsztynie. Nast�pnego dnia wr�ci�em do Warszawy, ale ju� inn�
drog�, nie przez �om��.
Stroop mia� bardzo dobr� opini� o warszawskiej stra�y po�arnej. Dziwi�o mnie
pocz�tkowo jego zainteresowanie t� formacj�, ale p�niej zrozumia�em ow� szczeg�ln�
przychylno�� do stra�ak�w. Mia�y w niej udzia� ch�opi�ce pragnienia Stroopa, �eby
zosta� stra�akiem. Opowiada� mi wielokrotnie o konnych wozach stra�y ogniowej,
p�dz�cych do po�aru po uliczkach Detmoldu. ,,Konie w galopie, w cwale! Spod kopyt -
iskry! Rozwiewaj� si� ufryzowane grzywy i ogony. P�d, turkot, dzwonienie, t�tent,
parskanie spienionych koni. Przy beczkowozach, pompach i drabinach - stra�acy.
Silni, m�odzi, odwa�ni, z toporkami przy pasach. Sprawni jak cyrkowcy!"
Gdy by� jeszcze uczniem szko�y podstawowej, za szczyt swojej kariery �yciowej i
marze� najskrytszych uwa�a� osi�gni�cie takiej funkcji stra�ackiej, kt�ra by mu
pozwala�a p�dzi� konno na czele
278 ROZMOWY Z KATEM
kawalkady stra�y ogniowej, gwi�d��c na specjalnym gwizdku, aby si� ludzie
rozchodzili na boki. My�l�, �e i jego Mutti, gdy by�a panieneczk�, tak�e marzy�a o
m�u stra�aku.
W Alejach Ujazdowskich Stroop odbiera� defilad� warszawskiej stra�y ogniowej.
Przypominam, �e przedwojenna stra� ogniowa by�a instytucj� komunaln�. Po wej�ciu
Niemc�w do Warszawy wcielono j� "zgodnie z tradycjami i prawem niemieckim" do
policji. Podlega�a wi�c Stroopowi i na jego rozkaz zaprezentowa�a si� w uroczystej
defiladzie.
- Stali�my w tr�jk� na trzech podwy�szeniach - opowiada� z zachwytem Stroop. - Ja w
�rodku (troch� wy�ej ni� pozostali), po mojej lewej r�ce komendant garnizonu
warszawskiego, genera� Wehr-machtu, po prawej - szef Policji Ochronnej. Ni�ej
adiutanci, sztab i liczni go�cie, mi�dzy innymi zast�pca gubernatora Fischera.
Rozleg�y si� hejna�y tr�baczy, potem orkiestra d�ta zagra�a marsza. Od strony placu
Trzech Krzy�y zbli�a�y si� wolno auta stra�y ogniowej. Stra�acy, ogoleni i
wystrzy�eni, ogorzali na twarzy, miny marsowe, w he�mach. Uniformy i sprz�t
wypucowane na glans. Stra�acy trzymaj� si� prosto i mocno. Na rozkaz dow�dcy
skr�caj� g�owy w moim kierunku i patrz� z oddaniem na swego warszawskiego
najwy�szego zwierzchnika. Ja ich pozdrawiam jak najserdeczniej. Czu�em, �e mog� na
t� formacj� policyjn� ca�kowicie liczy�. �e b�d� bronili przed �ywio�em wszystkie
domy warszawskie: i polskie, i niemieckie! Szczeg�lnie uderzy� mnie �o�nierski i
oddany wyraz twarzy ich dow�dcy, kt�ry wygl�da� na zahartowanego w bojach
zawodowego oficera. Wyda�em specjalny rozkaz pochwalny dla warszawskiej stra�y
ogniowej i poleci�em przydzieli� stra�akom podw�jne premie �ywno�ciowe i tytoniowe.
Schieike nagle odwr�ci� si� od nas, podszed� do drzwi, wyj�� kawa�ek p��tna (kt�re
zast�powa�o mu chusteczk� do nosa) i zacz�� wyciera� twarz. Podszed�em, bo
my�la�em, �e si� czym� zakrztusi�, a tu widz�, �e Schieike ledwie mo�e powstrzyma�
si� od chichotu.
Po kilku minutach stra�nik zabra� Stroopa na spacer, a Schieike zacz�� rycze� ze
�miechu i post�kiwa� weso�o, a� dosta� czkawki. �aden z nas nigdy nie powiedzia�
Stroopowi, �e 90 procent stra�ak�w, wraz ze swymi dow�dcami, to Polacy, �o�nierze
konspiracji antyhitlerowskiej. A on wielokrotnie podkre�la� wierno�� warszawskiej
policji przeciwpo�arowej.
Cz�sto opowiada� Stroop o swoim wielopokojowym apartamencie na pierwszym pi�trze
pa�acyku przy alei R� pod numerem 2.
- Mia�em tam wielk� sypialni�, okna jej wychodzi�y na po�udniowy zach�d. Salon za�,
gabinet s�u�bowy oraz wspania�y komplet �azienek znajdowa�y si� od strony parku
Ujazdowskiego. Schody marmurowe, czysto�� wzorowa i stylowe meble. Ale co
najbardziej lubi�em w moim mieszkaniu, to zesp� urz�dze� k�pielowych. Takiej
glazury na �cianach i aparatury wodoci�gowo-prysznicowej nigdy w �yciu nie
widzia�em. Wszystkie rury i przewody, grubo niklowane, b�yszcza�y srebrem.
Automatyczne urz�dzenie do regulowania temperatury strumienia wodnego, wymy�lne
wanny, bidety, kilka rodzaj�w prysznic�w - sprawia�y rozkosz. To musia� by� bogaty
i nowoczesny cz�owiek ten, kto zafundowa� sobie kiedy� takie urz�dzenie �azienkowe.
- Gdy po godzinnej k�pieli i masa�ach wodnych - ci�gn�� rozmarzony Stroop -
na�o�y�em szlafrok o barwach SS (to znaczy czarno-bia�y) i poszed�em odpocz�� w
klubowym fotelu, przy okr�g�ym stole, na kt�rym b�yszcza�a kryszta�owa karafka z
koniakiem i szerokie kieliszki, gdy odetchn��em naj�wie�szym w Warszawie powietrzem
z parku Ujazdowskiego, to mimo wojny wydawa�o mi si�, �e jestem w si�dmym
germa�skim niebie.

XX. Marmurowa ambasada i �ydowskie dywany

- Pojecha�em do Aten z wyra�nymi dyrektywami Heinricha Himmlera, a wi�c i Adolfa


Hitlera, aby wzmocni� system bezpiecze�stwa w Grecji - powiedzia� Stroop. - Rz�d
tamtejszy wsp�pracowa� z nami, lecz ich resort spraw wewn�trznych nie panowa� nad
sytuacj�. A tu po�o�enie napi�te. Mussolini upad� 25 lipca 1943 i wiedzieli�my, �e
marsza�ek Badoglio prowadzi tajne pertraktacje z aliantami o separatystyczny pok�j.
Po konferencji z genera�em Karlem Wolffem w Wilczym Sza�cu na Mazurach pojecha�em
do Berlina. Tam przeprowadzi�em wiele rozm�w ze znawcami spraw ba�ka�skich.
- Zn�w pan genera� musia� si� uczy� i studiowa� - wtr�ci� Schieike.
- Tak. �rednio wy�si sztabowcy z centrali SS powariowali z naukowymi opracowaniami,
notatkami, memorandami. Kazali wszystko czyta�! Wkuwa�em si� o tej Grecji w
berli�skim Furstenhof--Hotel, gdzie przydzielono mi wspania�� kwater�.
- W Berlinie zdenerwowanie. W�osi zn�w zamierzali nas zdradzi� i SS-Reichsfuhrer
zabezpiecza� (na rozkaz Adolfa Hitlera i pro�b� von Ribbentropa oraz generalicji)
jaki taki spok�j na wschodnio-po�u-dniowej flance Europy. Szczeg�lnie OKW nalega�o,
aby odci��y� wojsko w Grecji, zwalniaj�c je od nadzoru cywilno-okupacyjnego i
ustanowi� urz�d H�here SS-und Polizeifuhrera z siedzib� w Atenach. Wtedy Heinrich
Himmler wyznaczy� mnie na to stanowisko i w pocz�tku wrze�nia 1943 (bodaj, �e
pierwszego) opu�ci�em Berlin samolotem wraz z jedenastoma wsp�pracownikami.
- Przyjemna podr� - wtr�cam.
- Alpy, nizina w�gierska i g�ry ba�ka�skie pi�knie wygl�daj�
MARMUROWA AMBASADA I �YDOWSKIE DYWANY 281
z lotu ptaka. Eskapada by�a jednak do�� niebezpieczna, bo nad Jugos�awi� (pierwszy
etap podr�y to Belgrad) pojawi�y si� samoloty alianckie, a nisko lecie� nie
mogli�my, gdy� partyzanci jugos�owia�scy dysponowali lekk� artyleri�
przeciwlotnicz� i bateriami zenitowych ci�kich karabin�w maszynowych.
- Luftwaffe was nie chroni�o?
- Przydzielono nam wojskowy samolot komunikacyjny. Ci�ka maszyna i nie najszybsza.
Komendanci lotnisk zostali powiadomieni, �e leci wa�ny samolot, i wysy�ali do jego
ochrony po dwa my�liwce. Piloci "messerschmitt�w" podawali nas sobie "ze skrzyde�
do skrzyde�" i wyl�dowali�my bez przeszk�d w Salonikach, a przedtem w Belgradzie.
- Kt�ry kraj by�, wed�ug pana, bezpieczniejszy dla Niemc�w? Jugos�awia czy Polska?
- Trudno powiedzie�. Miasta w Jugos�awii, szczeg�lnie w Kreacji i S�owenii, nie
by�y beczk� dynamitu jak Warszawa. Belgrad stosunkowo spokojny. Tam czuwa� nasz
pot�ny garnizon. Ale teren, g�rzysta prowincja, to kr�lestwo partyzant�w. Nigdy bym
si� nie o�mieli� wyjecha� samotnie lub w kilka samochod�w osobowych na drogi
Jugos�awii, zw�aszcza Serbii, Bo�ni, Hercegowiny i Czarnog�ry.
- W�a�nie w Belgradzie dowiedzieli�my si�, �e Badoglio podpisa� zawieszenie broni z
aliantami. Rozw�cieczy�o to nas. "Makaroniarze" zawsze tacy. Badoglio i jego ludzie
nigdy nie mogliby s�u�y� w SS, gdy� nie odczuwali pi�kna zawartego w kanonie:
"Meine Ehre heisst Treue".
- Badoglio stara� si� pozosta� wiernym swemu krajowi - powiedzia�em.
Grecja zawsze by�a dla mnie symbolem pi�kna. Nie zna�em jej, ale nasi�k�em kultem
dla tego kraju, przekazanym przez ojca. Wi�c rzek�em do Stroopa (a w�a�nie niebo za
kratami by�o, my�l�, greckie, jak b��kitna szyba):
- Zazdroszcz� panu tej podr�y. Nie urz�du, ale tego, co pan widzia�. Olimp,
Akropol, grecki brzeg, wyspy i wysepki, Cyklady, Sporady, Eubea, Kreta, p�wyspy,
przyl�dki, barwa wody i powietrza.
282 ROZMOWY Z KATEM
- Co pan tak mi�kko m�wi o Grecji! - zwraca si� do mnie Schieike.
- Herr Moczarski ma racj� - odpowiada Stroop. - Uroczy kraj! Dzikie wn�trze, g�ry
cz�sto go�e i niewygodne dla turyst�w... Poszarpana linia brzegowa, skalista i
g�rzysta, tysi�ce zatok, przesmyk�w, wysp, �wiat�o, �agodny klimat. Ziemia bog�w.
Raz pojecha�em autem do przyl�dka Sunion, pi��dziesi�t kilometr�w na po�udnie od
Aten. Cypel trawiasty, wyniesiony nad p�yt� morza. Tam ruiny �wi�tyni Posejdona,
jak latarnia dla �eglarzy. By� wczesny ranek. Zefir od Cyklad, morze niebieskie,
per�owe, zielone, nasycone s�o�cem. Woda przezroczysta, jak nigdzie w Europie
(chocia� przy wyspie Hydra jest czystsza). Zbieg�em kamienist� �cie�k� do morza.
Zdj��em generalsk� kurtk� tropikaln� i pola�em twarz i szyj� kryszta�ow� wod�.
Grecja... Grecja, jak s�oneczny sen dziecka...
Czy Stroop u�y� przytoczonych s��w i okre�le�, nie wiem. Jednak tak jego wypowied�
s�ysza�em i odebra�em; jego relacj� o prze�yciach na przyl�dku Sunion przy �wi�tyni
Posejdona, jego opowie�� - mordercy �yd�w na Ukrainie i w Warszawie.
- Heinrich Himmler wys�a� mnie do Grecji - rzek� Stroop - bo przemawia�y za mn�
zdolno�ci organizacyjne...
- ...i zas�ugi przy likwidowaniu getta w Warszawie - doda�em. Stroop nie
zaprzeczy�, ale i nie potwierdzi�. Troch� zmarkotnia�. Po kilku chwilach na jego
twarzy pojawi�o si� zadowolenie, i
- Tak! Grossaktion in Warschau przyczyni�a si� do rozpowszechnienia w czo��wce
NSDAP i SS dobrej opinii o mnie. Sta�em si� znany w braterskim kr�gu SS-owc�w.
Adolf Hitler, jak wspomnia� genera� Wolff, r�wnie� pochwali� mnie za robot� w
Warszawie.
- Panie Stroop - zapyta�em - dlaczego u�ywa pan terminu Grossaktion in Warschau, a
nie Grossaktion Warschau. Przecie� to drugie sformu�owanie by�oby zgodne z waszym
j�zykiem partyjno--wojskowym.
- Wiem - odpowiedzia� Stroop - �e niekt�rzy u�ywaj� terminu Grossaktion Warschau.
Ale jest to okre�lenie, wed�ug mnie, b��dne.
MARMUROWA AMBASADA I �YDOWSKIE DYWANY 283
Akcja w getcie obejmowa�a przecie� jedn� dzielnic� Warszawy. Je�eli by�my do
likwidacji getta zastosowali okre�lenie Grossaktion Wars-chau, to jak by�my nazwali
inne wielkie operacje, na przyk�ad obl�enie Warszawy w 1939 lub Powstanie
Warszawskie 1944? I rok 1939, i rok 1944 dotyczy� ca�ej Warszawy, a moja akcja
tylko, powtarzam, cz�ci jej terytorium i ludno�ci. Dlatego uwa�am dzisiaj (cho�
przedtem inaczej my�la�em), �e trafniej przylega do rzeczywisto�ci termin
Grossaktion in Warschau.
- W Belgradzie czu�em si� nie najlepiej. Zm�czy�a mnie podr� samolotem i wyj�tkowo
duszne dni. Ci�nienie zmienia�o si� z godziny na godzin�. Odby�em wiele konferencji
i narad z czo�owymi dow�dcami wojsk i policji w Jugos�awii. Genera�owie Wehrmachtu
i SS-owcy z SS-Gruppenfuhrerem Meytzerem (o ile dobrze pami�tam nazwisko)'
podnieceni sytuacj�. W�oskie wojska zdradzi�y, a by�y najbli�szymi s�siadami od
p�nocy i na wybrze�u dalmaty�skim. Nasza marynarka w w�skim Adriatyku nie
przedstawia�a du�ej si�y. Ponadto W�osi siedzieli w Albanii, no i w Jugos�awii.
Naradzali�my si�, jak za�y� W�och�w z ma�ki, zneutralizowa� ich bez strat dla nas i
nie dopu�ci�, �eby niekt�re w�oskie oddzia�y przesz�y na stron� partyzant�w
jugos�owia�skich albo przekaza�y im sw� bro�, �rodki transportowe i zaopatrzenie.
Nasi obawiali si� wzrostu napi�� w miastach jugos�owia�skich i wybuchu
og�lnokrajowego powstania. Ja w tych rozmowach by�em zwolennikiem twardego kursu
wobec Jugos�owian. Na to mi jeden z genera��w Wehrmachtu spokojnie, lecz z�o�liwie
powiedzia�: "Tutaj to mo�e pan nam radzi� twardy kurs, bo ca�y kraj jest przeciwko
nam, z wyj�tkiem Ante Paveli�a i jego kroackich ustaszowc�w. Ale w Grecji sytuacja
skomplikowana. Tamtejszy rz�d wsp�pracuje z nami, tolerujemy ich swoisty liberalizm
i b�dzie pan musia� zachowa� pozory wsp�lnego frontu ideologicznego i
politycznego."
' Wy�szy Dow�dca SS i Policji (HSSPF) w Serbii SS-Gruppenfuhrer A. Meyszner (a nie
Meytzer).
284 ROZMOWY Z KATEM
- Zostawi�em niebezpieczn� Jugos�awi� - opowiada Stroop - i jej trudne problemy.
Polecieli�my do Salonik. Po drodze zostali�my ostrzelani partyzanckim ogniem
przeciwlotniczym. Mia�em troch� stracha, bo w dodatku na horyzoncie ukaza� si�
wrogi samolot. Ale nie zaatakowa�.
- Na lotnisku w Salonikach, kt�re s� jednym z najwa�niejszych punkt�w
strategicznych wschodnich Ba�kan�w, powita� mnie genera�--porucznik Loehr.
Zaniepokojony sytuacj�, charakteryzowa� w ciemnych barwach trudno�ci, jakie ma
armia ze spo�ecze�stwem i administracj� greck�. Nie wyklucza� niebezpiecznego
obrotu spraw. L�ka� si� wybuchu powstania w Salonikach, zorganizowanego przez
proletariat portowy w porozumieniu z partyzantami w Macedonii. "Grecka partyzantka
komunistyczna - meldowa� Loehr - ma oparcie w terenie. W miastach za�,
najsprytniejszych akt�w sabota�u dokonuj� dywersanci podziemnych organizacji
prawicowych i centrowych, powi�zanych z Anglikami. Je�eli pan, Herr H�here SS-und
Poli-zeifuhrer nie zmontuje silnego aparatu policyjnego przeciw zanar-chizowanej
ludno�ci, to uniemo�liwi nam pan przeprowadzenie wa�nych plan�w militarnych,
zabezpieczaj�cych po�udniowo-wschodni teatr wojny."
- Saloniki s� malownicze. Niez�y port cywilny i wojskowy, troch� przemys�u, nasze
du�e zak�ady metalowo-naprawcze oraz ciekawe zabytki. Po rozmowach zwiedzili�my
miasto. Podoba�a mi si� chrze�cija�ska �wi�tynia �wi�tego Jerzego. Styl roma�ski,
ci�ki, warowna budowla w typie ko�cio�a-rotundy. Obok smuk�y minaret.
- Przed odlotem zapewni�em genera�a Loehra, �e wezm� pod szczeg�ln� uwag�
zabezpieczenie spokoju w Salonikach.
- Jad�c do Aten, zboczyli�my na zach�d, bo chcia�em obejrze� s�ynny Olimp. Tam
przecie� urz�dowa�, wed�ug mit�w starogreckich, b�g Zeus, to znaczy nasz
pragerma�ski Wotan. G�ra okaza�a i powa�na. Szczyt o�nie�ony. Pilot zatoczy� rund�
wok� Olimpu; mogli�my go obejrze� ze wszystkich stron. W dalszej drodze
stwierdzi�em, �e tereny greckie �wietnie si� nadaj� do wojny partyzanckiej i mog�
MARMUROWA AMBASADA I �YDOWSKIE DYWANY 285
sprawi� niema�e k�opoty regularnej armii. Doszed�em do wniosku, �e jedyn� dla nas
metod� b�dzie doprowadzenie do pe�nej kontroli wybrze�y morskich, g��wnych miast i
dolin Grecji.
- Ateny. Rozleg�e, bia�e miasto na wzg�rzach, przedmie�cia w ogrodach. Powietrze
przejrzyste, wi�c zbli�aj�c si� do Aten widzia�em liczne wysepki i zarysy wielkich
wysp. Woda koloru farbki, wyspy szarozielone.
- Natychmiast po przyje�dzie odby�em d�ug� konferencj� z dow�dc� niemieckich si�
okupacyjnych w Grecji, genera�em lotnictwa Speidlem. Jego pogl�d na sytuacj� by�
podobny do opinii genera�a Loehra. Wyrazi� zadowolenie z mojego przyjazdu i prosi�
o natychmiastowe dzia�anie. Wskazywa� na gro�ne nastroje i z�� sytuacj� gospodarcz�
ludno�ci, na wp�ywy obcych agentur (angielskich i radzieckich) w antyhitlerowskim
ruchu podziemnym oraz na chwiejno��, dwulicowo��, skorumpowanie rz�du greckiego i
cz�ci tak zwanych sfer wy�szych. Po rozmowie z genera�em Speidelem przeprowadzi�em
odpraw� z lud�mi mojego sztabu przyby�ymi z Berlina i z kierownikami
dotychczasowych ekspozytur Sicherheitsdienst, G��wnego Urz�du Bezpiecze�stwa
Rzeszy, Sicherheitspolizei i Abwehry. Poda�em im w skr�cie naj�wie�sze, tajne
informacje oraz wytyczne i dyrektywy Heinricha Himmlera. Z trosk� wys�ucha�em
relacji o masowych strajkach w rozmaitych miejscowo�ciach od czerwca 1943 roku.
Szczeg�lnie uderzy� mnie trzynastodniowy strajk w Pi-reusie, zako�czony ust�pstwami
rz�du greckiego. R�wnie� robotnicy wygrali strajk w mie�cie Patras na Peloponezie.
Bardzo niepokoj�cy wyda� mi si� solidarno�ciowy strajk pracownik�w umys�owych
(pa�stwowych i prywatnych) oraz robotnik�w w mie�cie Kalamata. Gdy dowiedzia�em
si�, �e 22 lipca 1943 demonstrowa�o w Atenach l trzysta tysi�cy ludzi (trzydzie�ci
trup�w, dwustu rannych, pi�ciuset uwi�zionych), to si� wzi��em za g�ow�.
Wszystkiemu winna nieudolna administracja okupant�w w�oskich.
- W�osi ujawnili w Grecji - stwierdzi� Stroop - zupe�ny brak talent�w
organizacyjnych, bezideowo�� i rozlu�nienie moralne. Nie umieli poradzi� sobie z
Grekami, mimo przewagi liczebnej i materialnej. Mussolini b�aga� Adolfa Hitlera o
pomoc zbrojn�.
286 ROZMOWY Z KATEM
- Przy opanowaniu Krety odznaczy� si� nasz s�ynny bokser Max Schmeling -
przypomnia� raz Gustaw Schie�ke.
- Max Schmeling - odpar� ze z�o�ci� Stroop - bra� udzia� w desancie spadochronowym
na Kret�. Opinia publiczna uwa�a go za bohatera, bo pami�ta jego sukcesy
bokserskie, a zapomnia�a o pora�ce w USA, gdzie w pierwszej rundzie przegra�
rozreklamowany przedtem mecz. Schmeling zachowa� si� w Grecji jak tch�rz, a nie jak
hitlerowiec i Fallschirmjager2. Nie mia� aparycji nordyka. Czarny, ow�osiony. Jego
�ona, aktorka czeska, pon�tna blondynka Anny Ondra, dostroi�a si� w kombinatorstwie
do m�usia boksera. Jak opowiada� szef Abwehry w Atenach, Maxa Schmelinga powinno
si� rozstrzela� za tch�rzostwo, niesubordynacj� i kanty na Krecie. Ale decyduj�ce
czynniki NSDAP i armii nie pozwoli�y ze wzgl�d�w polityczno-propagandowych na
wyci�gni�cie konsekwencji karnych wobec Schmelinga.
- Nast�pnego dnia po przyje�dzie do Aten - podj�� po chwili - wezwa�em prezesa rady
ministr�w rz�du greckiego J. Railisa i ministra spraw wewn�trznych Tawuralisa.
Rozmawia�em uprzejmie, bo tak nakaza� Heinrich Himmler i zalecali urz�dnicy
Auswartiges Amt w Berlinie. Obaj dygnitarze supergrzeczni i bardzo przymilni.
Gadali du�o, jak po�udniowcy. Deklarowali pe�n� lojalno��. Ale usprawiedliwiali
ma�� skuteczno�� swych dzia�a� ,, obiektywnymi" trudno�ciami. M�wili o ci�kiej
sytuacji �ywno�ciowej i z�ym za�paj r�eniu w artyku�y przemys�owe powszechnego
u�ytku. Czynili przeje rzyste aluzje do unieruchomienia przez W�och�w �eglugi
greckiej, podstawy gospodarczej kraju. Wed�ug ich o�wiadcze�, dotychczasowe straty
armator�w greckich wynios�y 70% floty pasa�erskiej, handlowej i holownik�w.
Stwierdzali, �e znaczna cz�� spo�ecze�stwa g�oduje. T� sytuacj� pog��bia niezwykle
rozwini�ty czarny rynek.
- Akcentowali - m�wi� Stroop - du�e wp�ywy wszystkich
2 Fallschirmjager (niem.) - spadochroniarz.
MARMUROWA AMBASADA I �YDOWSKIE DYWANY 287
ugrupowa� antyw�oskiego i antyniemieckiego ruchu oporu. �le wyra�ali si� o Italii.
Armi� w�osk� wyra�nie lekcewa�yli. Premier Railis, chc�c si� przypodchlebi�, a
jednocze�nie wyrazi� uczucia Grek�w wobec W�och�w, powiedzia�: "Gdy 28 pa�dziernika
1940 roku Italia wypowiedzia�a nam wojn�, oddzia�y greckie szybko odpar�y naje�d�c�
i zdoby�y alba�skie bazy wypadowe Mussoliniego. Od kl�ski w g�rach Albanii uratowa�
Itali� tylko Adolf Hitler. Teraz pokaza�o si�, kto mia� racj� w 1940 roku. Teraz,
po niedawnej zdradzie marsza�ka Badoglio, pan widzi, Herr H�here SS-und
Polizeifuhrer, �e z W�ochami tylko mo�na �piewa� albo ob�apia� dziewczynki."
- Wys�ucha�em tyrad i �al�w obu Grek�w, podziela�em ich antyw�oskie pogl�dy, tak�e
przemawia�em "na okr�g�o" oraz "ideologicznie", lecz w ko�cu zaproponowa�em im
obop�lne, dobrowolne przyj�cie jednoznacznych dyrektyw.
- Poinformowa�em wi�c, �e od dnia dzisiejszego obaj (premier i minister spraw
wewn�trznych) b�d� odpowiadali przede mn�, jako g��wnym i upe�nomocnionym
przedstawicielem Adolfa Hitlera i Hein-richa Himmlera, za swe dzia�ania w zakresie
polityki wewn�trznej Grecji. Zakomunikowa�em, �e nale�y podzieli� kraj na dziewi��
dystrykt�w policyjnych. Na czele dystryktu stanie, obok oficer�w policji greckiej,
jeden wy�szy oficer policji niemieckiej jako specjalny doradca z prawem decyzji w
najwa�niejszych sprawach. Si�y policyjne w ka�dym dystrykcie b�d� si� sk�ada�y z
oddzia��w dotychczasowej policji greckiej oraz dodatkowych formacji z 18 pu�ku
policji niemieckiej, oraz jednostek niemieckiej artylerii policyjnej.
- Ponadto o�wiadczy�em tym panom, kt�rzy coraz bardziej tracili l humor, �e
kontakty z naczelnym dow�dztwem armii niemieckiej |w Grecji mog� utrzymywa� tylko
za moim po�rednictwem, ja za� b�d� si� zwraca� w koniecznych przypadkach o pomoc
niemieckich si� zbrojnych. Zapowiedzia�em mo�liwo�� ewentualnego wydania przeze
mnie specjalnych dekret�w o nowej organizacji greckiej policji bezpiecze�stwa,
policji porz�dkowej, policji komunalnej i gwardii narodowej. Nie wyklucza�em
opublikowania dekretu o tym, �e ka�dy czyn przeciwko organom greckiego korpusu
porz�dku publicznego b�dzie traktowany jako czyn przeciwko Niemcom. Stosownie do
tego, zamachy na policjant�w greckich b�d� karane z surowo�ci� prawa wojennego.
288 ROZMOWY Z KATEM
- Nigdy nie przypuszcza�em, �e z pana, Herr Stroop, taki policyjny dyplomata -
rzek�em.
Stroop nie wiedzia�, co odpowiedzie�. Milcza�, a po kilku minutach zacz�� wspomina�
kobiety greckie.
- Greczynki szybko si� starzej�. Na ulicach i drogach wiele zniszczonych bab, ale
aktywnych. Widzia�em takie obrazki: na male�kim osio�ku, objuczonym koszami i
w�ze�kami, jedzie stara wied�ma, otulona (jak to one) w czarne, d�ugie szaty;
bezz�bna, gorej�ce oczy, cera br�zowa, krucze w�osy; osio�ek ledwo idzie, a grecka
czarownica pop�dza go pejczem; nawet pod wysok� g�r� baba nie zsi�dzie. Nieraz
chcia�em takiej Greczynce zwr�ci� uwag�, lecz odradzili mi oficerowie sztabowi,
znaj�cy tamte obyczaje.
- A m�odych i pon�tnych nie by�o? - zapyta� Schieike. - Przecie� pan ma oko na
dzierlatki.
Stroop roze�mia� si�. Tego dnia mia� dobry humor.
- Nie by�em starym cz�owiekiem - odpowiedzia�. - Do domu daleko, wi�c si� z
rozmaitymi kobietami rozmawia�o. Owszem, owszem, niekt�re ca�kiem fajne. Raz
zagadali�my na drodze do przyl�dka Sunion �adn� i zgrabn� dziewczyn�, r�wnie� w
czarnej, ale kr�tkiej szacie. Mia�a pi�kne w�osy, br�zowe oczy, klasyczny nosek i
uroczy p�u�miech. Gdy j� zaczepili�my, by�a speszona, lecz odpowiedzia�a z
elokwencj� i jednocze�nie z rezerw�. Czarowa�em j�, jak mog�em. ,
- Nie uszczypn�� jej pan genera� w ty�ek - zapyta� Schieike - jak to si� cz�sto u
nas praktykuje? |
- Czy pan zwariowa�, Herr Schieike?! Genera� niemiecki nigdy| dziewczyn nie
szczypie w ty�ek!
- Raz by�em - opowiada� kiedy� Stroop - na eleganckin przyj�ciu u jednego z
ministr�w greckich. Zdaje si�, �e prowadzi resort handlu. Fenomenalna willa z
klimatyzacj�. Wsz�dzie dzie�a sztuki, wygodne kanapy i fotele, lokaje roznosz�
cocktaile i koniaki,
MARMUROWA AMBASADA I �YDOWSKIE DYWANY 289
a przedtem kolacja z luksusowymi damami. W pokoju przylegaj�cym do wielkiego salonu
gra�a dyskretnie orkiestra smyczkowa. Kto� za�piewa�, nastr�j ca�kowitego odpr�enia
i braterstwa niemiecko--greckiego. Rozmawia�em z m�od� �on� ministra. By�a foremna,
z dekoltem tak g��bokim, �e (jak m�wi� arty�ci i dziennikarze) mo�na by�o zobaczy�
pod�og�. Bardzo mnie podrajcowa�a. Jestem przekonany, �e ja - nordyk - r�wnie� si�
podoba�em tej �r�dziemnomorskiej pi�kno�ci. Zacz�li�my ta�czy�. P�niej przeszli�my
do innych salon�w. I dalej nie b�d� panom opowiada�.
Stroop poczyna� sobie w Grecji do�� energicznie. Z chwil� jego przybycia do Aten i
zapocz�tkowania nowego Ordnungu w policji greckiej, pope�niono szereg mord�w na
ludno�ci greckiej. Np. w ko�cu wrze�nia 1943 hitlerowcy rozstrzelali w jednej ze
wsi w Tessalii czterdziestu czterech patriot�w. Szczeg�lne represje dotkn�y Kret�.
Tam liczba Stroopowskich ofiar dosi�g�a tysi�ca os�b (w tym kobiety i dzieci).
Wybucha�y strajki robotnik�w i pracownik�w umys�owych, demonstracje. Sytuacja
ludno�ci pogarsza�a si�. Ceny towar�w pierwszej potrzeby ros�y zawrotnie. W
pa�dzierniku 1943, jak opowiada� Stroop, trzydzie�ci tysi�cy pracownik�w i
robotnik�w demonstrowa�o w Patras nad Zatok� Korynck�, ��daj�c chleba. W�adze
greckie musia�y uruchomi� punkty do�ywiania oraz rzuci� na tamtejszy rynek (przy
pomocy Stroopowskich kolumn samochodowych) dodatkowe przydzia�y �ywno�ci.
Jednocze�nie wzmaga�a si� dzia�alno�� dywersyj-jiio-bojowa greckiego ruchu oporu,
szczeg�lnie oddzia��w partyzanckich. Mi�dzy innymi rozbi�y one ko�o Larissy du�y
konw�j samochodowy. Zabito stu dwunastu Niemc�w, a kilkunastu wzi�to do niewoli.
Dekrety i zarz�dzenia, wymierzone przeciwko antyhitlerowskiej konspiracji, nie
przynios�y znacz�cych rezultat�w - mimo �e Stroop potrafi� zorganizowa� w Grecji
dziewi�� dystrykt�w policyjnych i zreformowa� cz�ciowo policj�.
Zmieni� on r�wnie� charakter oddzia��w sprawuj�cych ochron� pa�acu, gmach�w i
ogrod�w kr�lewskich oraz rz�du. Idzie o ewzon�w,
19 - Rozmowy z katem
290 ROZMOWY Z KATEM
�o�nierzy gwardii typu porz�dkowego. �aden aktywny turysta nie wyje�d�a z Aten bez
sfotografowania ewzona, przybranego w oryginalne saboty, bia�e po�czochy, bia��,
plisowan� sp�dniczk�, bia�� koszul� z szerokimi r�kawami i w haftowan� kamizel�. We
wrze�niu i pa�dzierniku 1943 Stroop zarz�dzi� dodatkowy pob�r do tej formacji. Z
m�odych ludzi, wyselekcjonowanych i sprawdzonych przez kolabo-racyjny rz�d grecki,
utworzy� bataliony uderzeniowo-policyjne ew-zon�w.
Stany personalne policji greckiej (z "doradcami" niemieckimi na czele) zwi�kszy�y
si�. Pensje greckich policjant�w podniesiono i przyznano im specjalne deputaty
�ywno�ciowe, tekstylne, sk�rzane, tytoniowe i alkoholowe. Jednak nie uda�o si�
Stroopowi oddzieli� policji greckiej od spo�ecze�stwa. Jak bowiem opowiada� w celi,
formacje "nowej policji" by�y nasycone patriotami greckimi r�nych orientacji.
- W tym greckim ba�aganie - Stroop m�wi� z nut� usprawiedliwiania si� - trudno by�o
realizowa� zamierzenia. Spo�ecze�stwo zliberalizowane do szpiku ko�ci, handluj�ce,
�piewaj�ce, ta�cz�ce, a jednocze�nie zdolne do odwa�nych czyn�w �o�nierskich,
przesypywa�o si� nam jak piasek mi�dzy palcami. Na inteligencj� nie mogli�my
liczy�. Masy robotnicze i ch�opskie r�wnie� by�y przeciwko nam, prowadzone na
sznurku przez organizacje podziemne i rozbudowan� partyzantk�. Wa�nym czynnikiem w
Grecji jest kler prawos�awny. Popi i zakonnicy maj� tam du�e wp�ywy w masach.
- Stwierdzili�my wielokrotnie, �e w�druj�cy po kraju mnisi s�-emisariuszami
greckiego ruchu oporu. Gdy utrwali�em si� w tym< przekonaniu, z�o�y�em wizyt�
arcybiskupowi ate�skiemu Damas-^ kinosowi. Mieszka�em w willi niedaleko jego domu.
Przeprowadzi�em z Damaskinosem d�ug� i zasadnicz� rozmow�. Wskazywa�em n^
niebezpiecze�stwa wp�yw�w ateistycznych, maso�skich, marksistowskich,
komunistycznych i kosmopolitycznych. Damaskinos by� cz�owie-i kiem opanowanym. Nie
przeciwstawia� si� moim wywodom, ale ich nie popiera�. W dyskusji k�ad� nacisk na
krzywdy, jakie wojna przyno� ludowi greckiemu. M�wi� o g�odzie, o karleniu
ludno�ci, o n�dz^ dzieci i o losach wi�ni�w oraz o krwi licznie poleg�ych w walkac�
i zabitych na skutek "przypadkowych" postrzele� przez si�y policyjne. Tylko on
jeden ze wszystkich osobisto�ci Aten potrafi� mnie, jak m�w
MARMUROWA AMBASADA I �YDOWSKIE DYWANY 291
Herr Moczarski, wykiwa�. Nie chcia�em z nim zadziera�. My�l�, �e Damaskinos
wsp�pracowa� tak z Anglikami, jak i z Rosj� Radzieck� oraz z �ydami.
- A jak pan post�powa� z ludno�ci� �ydowsk� Grecji? - spyta�em.
- Wkr�tce po moim przybyciu do Aten wydano dekret o przymusowym zarejestrowaniu
wszystkich �yd�w w Grecji. Tego dekretu nie przygotowa�em, gdy� opracowa� go G��wny
Urz�d Bezpiecze�stwa Rzeszy. Cz�� �yd�w nie zastosowa�a si� do postanowie� dekretu
i uciek�a w g�ry. Ja si� w Grecji �ydami specjalnie nie zajmowa�em, ale wiem, �e
m�j zast�pca SS-Brigadefuhrer Schimana oraz SS--Hauptsturmfuhrer Bach przyj�li od
�yd�w, jako dar, mn�stwo wspania�ych perskich, smyrne�skich i afga�skich dywan�w
dla udekorowania siedziby SS w Atenach.
- Czy to �adny gmach? - pytam.
- Na siedzib� SS w Atenach zarekwirowali�my pa�ac ambasady w�oskiej. �o�nierze
w�oscy oraz urz�dnicy i policjanci poszli do niewoli. Stosunki zerwane, bo byli�my
na stopie wojennej z rz�dem Badoglio. Wi�c i ambasad� zabrali�my im. To ogromny,
nowoczesny budynek, wy�o�ony bia�ym marmurem. Mebli ma�o, ludno�� je rozszabrowa�a.
Kaza�em wi�c natychmiast sprowadzi� z miasta pe�ne wyposa�enie gmachu. Schimana i
Bach wspaniale to zorganizowali. Po kilku dniach pa�ac przy alei Kr�lowej Zofii w
Atenach zosta� luksusowo wyekwipowany i przystosowany do trudnych dzia�a� SS i
policji bezpiecze�stwa. W moim gabinecie kosztowne persy na posadzce. �ciany
obwieszone dywanowymi oponami, modlitewnikami i innymi tkaninami z Bliskiego
Wschodu.
- Mimo nawa�u pracy i wielu sytuacji, z kt�rymi nie mog�em sobie poradzi� bez
rozm�w telefonicznych z Berlinem - opowiada� Stroop - wyje�d�a�em cz�sto z
adiutantami na pla�e. Odbywali�my przeja�d�ki kutrami po�cigowymi Kriegsmarine.
Czarownajest Grecja! Chcia�bym tam wr�ci�! Nigdy nie zapomn� ruin Akropolu. Raz,
dumaj�c pod jedn� z kolumn antycznych, my�la�em o moim synku,
292 ROZMOWY Z KATEM
Olafie, i tak pragn��em, �eby i on zobaczy� pi�kno Grecji, odetchn�) greckim
powietrzem i wyk�pa� si� w kryszta�owej wodzie Morza Egejskiego.
- Niech pan nam powie, ilu ludzi, a szczeg�lnie �yd�w kaza� pan stamt�d wys�a� do
oboz�w koncentracyjnych, w tym do obozu na terenach getta w Warszawie?
Stroop speszy� si�. Poblad� i zacz�� o�linionymi palcami przyg�adza� w�osy na
skroniach. Milczy. M�wi� wtedy:
- Za pa�skiego panowania w Grecji pa�scy ludzie wys�ali do Polski kilkana�cie
tysi�cy greckich �yd�w. Wiedzieli�my o tym. Wi�kszo�� spalono w krematoriach
O�wi�cimia, a oko�o 1-2 tysi�cy �yd�w greckich znalaz�o si� w Konzentrationslager
Warschau dla porz�dkowania spalonego getta i przygotowania fundament�w pod
dzielnic� germa�sk� w Warszawie. Przecie� tak by�o. Niech pan albo potaknie, albo
zaprzeczy.
Stroop milczy chwil�. Zmienia si� na twarzy. Patrzy to w okno, to na Schieikego, to
na mnie. W ko�cu, mrugaj�c oczyma o kolorze rybio-niebieskim, potakuje g�ow�.

XXI. O�mioletni SS-owiec

Pa�dziernikowe popo�udnie 1949 roku. W celi fatalny nastr�j. A dzie� zacz�� si� od
rado�ci, bo Stroop z rana otrzyma� zasobn� paczk� �ywno�ciow� od c�rki Renaty.
Jeste�my podnieceni i zadowoleni, cho� mo�e u Schieikego i u mnie pojawi� si� cie�
zazdro�ci - nie o nades�ane Stroopowi frykasy, lecz o to, �e los pozbawi�
Sittenpolizist� i mnie kontaktu z bliskimi.
Stroop celebrowa� nabo�e�stwo p�czkowe. Ogl�da� ka�dy papierek, pr�bowa� smaku
t�uszcz�w, w�dzonego mi�sa, d�em�w, kandyzowanych owoc�w i holenderskich cukierk�w.
Przes�any dobytek z�o�y� na stoliku pod oknem i zas�oni� ramionami.
Szanowali�my jego "spotkanie z rodzin�". Siedz�c w drugim ko�cu w�skiej celi, przy
drzwiach, gaw�dzili�my (Schieike i ja) o niewa�nych sprawach. Stroop nie odzywa si�
s��wkiem. Czasem cmoknie, zamlaska j�zykiem, co� gryzie. Do�wiadczeni wi�niowie
maj� sprawny w�ch, wi�c denerwowa�y nas zapachy w�dlin, smalcu, czekolady, towar�w
kolonialnych. SS-Gruppenfuhrer na nic nie zwa�a, nikogo nie pocz�stuje. ("Milcza� i
�ar�" - relacjonuje p�niej Schieike.) Ukrywa przed nami zawarto�� gastronomicznego
skarbu. Przed obiadem �aduje go szybko do wi�ziennego majdanu.
Kalifaktorzy przynie�li zup� grochow� i gulasz. Schieike i ja pa�aszowali�my dania,
a� �y�ki furkota�y. Stroop mimo p�czkowego podobiadku, wtroi� sw� podw�jn� porcj�
wi�ziennego wiktu. Poda� Schieikemu obie miski do umycia i ukradkiem wsun�� do g�by
cukierek. Po kilkunastu minutach - drugi, trzeci, czwarty. Przymyka oczy, zapada w
p�drzemk�. Trawimy w ciszy.
Czuj�, jak Schieikego bierze cholera. Mija godzina, dwie. Stroop
294 ROZMOWY Z KATEM
pogwizduje O! Du, mein Vaterland! Czyta list przes�any w paczce, od czasu do czasu
co� �yknie. Tak zbieg�o do p�nego popo�udnia.
Rozmawiamy lu�no o przej�ciach wojennych. Schie�ke ze Stro-opem co� wyja�niaj�.
Kr�tka sprzeczka. W tonie Stroopa w�adczo�� i arogancja. Raptem s�ysz�, jak
Schie�ke m�wi bulgoc�cym g�osem:
- Co tam pan b�dzie opowiada�! Pan prawdziwych trud�w wojny nie zna. Pan, Herr
Genera�, nie �o�nierz, lecz "Kuro-rtskampfer" '.
Awantura. SS-owcy si� k��c�. Schie�ke krzyczy (p�g�osem):
- Powtarzam to, co ju� raz w celi m�wi�em, �e pan genera� du�� cz�� wojny sp�dzi� w
kurortach. Rok w Karlovych Yarach, p�niej w Berchtesgaden (gdzie przygotowywa� pan
swych alpejskich policjant�w do dzia�a� na Kaukazie), wreszcie p�tora roku w
Wiesbadenie. Pomijam wycieczki na Kaukaz i k�piele w Morzu Egejskim. Ale tak plus
minus sp�dzi� pan w sumie trzy lata wojny w miejscowo�ciach wypoczynkowych,
leczniczych i turystycznych. My, �o�nierze z pierwszej wojny, nazywali�my takich
ustosunkowanych oficer�w ,,Kuro-rtskampferami"!
Gruppenfuhrer w�ciek�y. Gada du�o i be�kotliwie. Schie�ke przechodzi na dialekt
berli�ski. Zaczynam si� gubi� w ich szybkiej wymianie zda�, na�adowanych gwarami i
�argonem partyjno-policyj-nym. W ko�cu Stroop u�ywa nowego argumentu:
- Niemiec powinien by� zawsze precyzyjny i nie fa�szowa� danych. Ja mieszka�em w
Wiesbadenie, Herr Schie�ke, nie p�tora roku, lecz dok�adnie: rok, cztery miesi�ce i
dwa tygodnie. Od 10 listopada 1943 do 24 marca 1945.
Jurgen Stroop opu�ci� Grecj� ju� w mundurze SS-Gruppenfuhrera. Ponadto awansowany
zosta� przez Hitlera i Himmlera do stopnia genera�a-leutnanta policji, a
jednocze�nie mianowany H�here SS-und Polizeifuhrerem Rhein-Westmark i dow�dc� SS-
Oberabschnittu o tej samej nazwie, z siedzib� w Wiesbadenie.
"Kurortskampfer" (niem.) - kurortowy wojownik (okre�lenie pogardliwe).
O�MIOLETNI SS-OWIEC 295
Nie bardzo si� pocz�tkowo orientowa�em, kt�rymi obszarami Stroop wtedy zarz�dza�,
na losy ilu ludzi wp�ywa� i jakiej liczbie podw�adnych rozkazywa�. Przypuszcza�em,
�e by� jednym z wielu dysponent�w hitlerowskich zachodniej Rzeszy i �e osadzono go
na terytorium r�wnym naszemu wojew�dztwu. Ale pewnego dnia Schieike, kt�ry lepiej
zna� Niemcy ni� ja (chocia� by�em niez�y z geografii), zapyta�:
- Jak� powierzchni� obejmowa� pa�ski Bereich?
- Oko�o 50 000 kilometr�w kwadratowych podzielonych na okr�gi, licz�c od wschodu:
Giessen, Frankfurt nad Menem, Wiesbaden, Kaisersiautern, Saarbriicken, Trier,
Koblenz, Luksemburg i Metz. Wed�ug podzia�u partyjno-terytorialnego by�y to drei
Gaue der NSDAP.
- Wspomnia� pan o Luksemburgu, jakby to chodzi�o o rdzenny powiat Rzeszy. A
przecie� Wielkie Ksi�stwo Luksemburga, ma�e bo ma�e, jest suwerennym pa�stwem,
uznanym od prawie stu lat przez uk�ady mi�dzynarodowe za kraj o pe�nej
niepodleg�o�ci i wieczystej neutralno�ci. Mniejszo�� niemiecka wynosi tam oko�o dwu
procent ludno�ci.
- Wymieni� pan Metz - ci�gn� dalej - a wi�c Lotaryngi�, prowincj� francusk�, w
kt�rej z powodzeniem gospodarzy� w XVIII wieku Stanis�aw Leszczy�ski, nasz kr�l; po
abdykacji - zachowuj�c tytu� monarchy - zosta� ksi�ciem lotary�skim z siedzib� w
Nancy. Hitler wcieli� wi�c bezprawnie do pa�skiego Bereichu ziemie dw�ch obcych
pa�stw, bez uprzedniego zawarcia traktatu pokojowego - stwierdzam, bo Stroop wci��
milczy.
- Pan chyba �artuje, Herr Moczarski. Alzacja i Lotaryngia by�y od wiek�w
germa�skimi dzielnicami, zamieszka�ymi przez pobratymc�w plemienia Cherusk�w.
Sprytni Francuzi, zawsze imperiali�ci, zagarn�li te krainy. Odebrali�my je po
wojnie 1870-1871, a w listopadzie 1918 roku zmuszeni byli�my odda� wskutek
przegranej. Mimo intensywnego wynaradawiania przez Francuz�w, wi�kszo�� mieszka�c�w
m�wi�a tam zawsze po niemiecku...
- W Lotaryngii jest bardzo niedu�o ludzi pochodzenia niemieckiego. W Alzacji
procent Niemc�w troch� wi�kszy - przerwa�em. - Ca�y �wiat uwa�a� i uwa�a, �e
Lorraine i Alsace s�, b�d� i by�y terytoriami francuskimi. No, a w Luksemburgu
ludno�� u�ywa
296 ROZMOWY Z KATEM
francuskiego i niemieckiego, analogicznie do Szwajcarii. Czy pan uwa�a Szwajcar�w
za Niemc�w?
Stroop nie chcia� podj�� dyskusji na temat Wielkiego Ksi�stwa Luksemburga. Do��
mi�kko m�wi� te� o niemieckim charakterze Lotaryngii, z wyj�tkiem Metzu.
- Sama nazwa Metz wskazuje - stwierdzi� z min� historyka i geografa - �e ten teren
by� i jest niemiecki.
Ale innych argument�w nie mia� i szybko wr�ci� do relacji o swoim Rhein-Westmarku:
- Znaczna cz�� Lotaryngii, wcielona do obszaru, jakim dowodzi�em - wyja�nia� -
wchodzi�a w sk�ad Gau Westmark z g��wnymi miastami: Saarbriicken i Metz. W obu
stacjonowa�y dwa pu�ki SS, a Saarbrucken by�o siedzib� SS-Abschnittu.
- Nast�pny Gau nosi� nazw� Gau Moselland z w��czonym do Rzeszy Luksemburgiem. W
stolicy Luksemburga osadzili�my SS--Standarte, a poza tym garnizony SS-owskie sta�y
w Koblenz i w Trie-rze, gdzie znajdowa� si� SS-Abschnitt.
- Trzeci Gau w moim Bereichu nazywa� si� Gau Hessen-Nassau z Frankfurtem nad Menem,
w kt�rym ulokowano siedzib� SS-Abschnittu. Drugim wa�nym miastem by� Wiesbaden. Tu
mie�ci�a si� moja rezydencja oraz centrala polityczna, partyjna i wojskowa
Bereichu.
- Ale Wiesbaden to kurort - przyczepi� si� Schieike. - Czy i tam pluska� si� pan
tak�e w "wannie Churchilla"?
Stroop mia� do�� ci�g�ych przygaduszek Schieikego o jedwabnym �yciu
"Kurortskampfera". Wycedzi� kilka ostrych s��w i zarzuci� Sittenpolizi�cie, �e jest
niekole�e�ski.
- Ja niekole�e�ski!? - parskn�� Schieike, a� �lina tryska�a przez zniszczone z�by.
- Ja nigdy nie za�era�em si� ukradkiem cukierkami holenderskimi z paczki przys�anej
przez rodzin�. Kiedy uda�o mi si� czasami "zorganizowa�" Speck w wi�zieniu, to
zawsze podzieli�em si� w celi. A pan, panie Jurgen Stroop, wcina swoje Wlirstchen
und Schinken w tajemnicy przed kolegami.
W celi - wojna domowa. Stroop t�umaczy, �e jest genera�em, �e "�wi�te podarki"
przes�ane przez ukochan� c�rk� Renat� musi (zgodnie z jej wol�) spo�ywa� tylko sam
itp., itd.
O�MIOLETNI SS-OWIEC 297
Po pewnym czasie zapanowa� spok�j. Nast�pnego dnia Stroop wyj�� z zawini�tka trzy
holenderskie cukierki w granatowych papierkach z kunsztownym nadrukiem, pocz�stowa�
Schie�kego i mnie, m�wi�c po rosyjsku z niemieckim akcentem: "Boh trojce lubit."
Niby na znak zgody.
Schieike zdecydowanie odm�wi�. Ja tak�e. Powiedzia�em, �e z�by mnie bol�. Stroop
nie nalega�.
Schieike nieraz wraca� do holenderskich cukierk�w. Gdy Stroopa nie by�o w celi,
powiedzia�:
- Jaki z niego generalski egoista! Ja nie otrzymuj� paczek od Mutti z Hanoweru, mam
Bauch wyd�ty kartoflami i sweter bardzo zniszczony. A ten "brat z SS" nigdy si� ze
mn� niczym nie podzieli. Ani wiktua�ami z paczek od c�rki, ani podw�jn� racj�
�arcia, jak� codziennie dostaje.
Stroop wr�ci� ze spaceru i wyci�gn�� otrzymany w paczce list od c�rki wraz z
fotografi�. Renat� siedzi na �awce z narzeczonym. Przystojna, lekko przy ko�ci, oko
b�yszcz�ce, w�osy ciemne. Narzeczony, szczup�y blondyn, obejmuje j� lew� r�k�,
trzymaj�c d�o� na piersi Renat�.
- �adn� mam c�rk�? - pyta Stroop i dodaje: - A jak si� panu podoba przysz�y zi��?
- Ma ca�kiem rozs�dne spojrzenie, jest do�� mi�y, chyba inteligentny. Panu, Herr
Genera�, powinien odpowiada�, bo jest nordykiem. Blondyn z w�skim czo�em. Ale musi
by� kogut, bo nawet w czasie fotografowania nie zdj�� r�ki z biustu pa�skiej c�rki.
I doda�em:
- Bardzo mi przykro, ale musz� powiedzie�, Herr Stroop, �e to nietakt przysy�a�
ojcu do wi�zienia fotografi� c�rki zabawiaj�cej si� z narzeczonym.
Stroop speszy� si�, my�la� d�ugo, patrza� w okno, w ko�cu rzek�:
- Oni si� wkr�tce pobior�. Ponadto musia�y zmieni� si� po wojnie obyczaje m�odzie�y
w NRF.
- A ja my�l� - r�bn�� bez ogr�dek Schieike - �e pa�ska Renat� zasz�a w ci��� z
nordyckim narzeczonym.
Tylko t� jedn� przykro�� osobist� wyrz�dzili�my Stroopowi podczas wsp�lnego pobytu
w celi.
298 ROZMOWY Z KATEM
Stroop by� w okresie wiesbade�skim naprawd� wa�nym cz�owiekiem na zachodzie III
Rzeszy. Pod wzl�dem politycznym faktycznie mu podlegali trzej gauleiterzy ze swym
rozbudowanym aparatem NSDAP. Dowodzi� sprawn� ochron� bezpiecze�stwa, spokoju i
porz�dku publicznego, z�o�on� z wielu rodzaj�w policji. Wsp�kierowa� kontrwywiadem
i wywiadem SS - S�u�b� Bezpiecze�stwa (SD) - cho� sam by� nadzorowany przez t�
S�u�b�. Pe�ni� funkcj� naczelnego s�dziego, ostatecznej instancji odwo�awczej od
orzecze� s�d�w policyjnych. By� komendantem g��wnym oboz�w jenieckich w Bereichu,
zast�pc� dow�dcy XII okr�gu wojskowego, a od lipca 1944 - szefem armii wewn�trznej,
rezerwowej.
Sto trzydzie�ci tysi�cy uzbrojonych i skoszarowanych Niemc�w w Rhein-Westmark
wykonywa�o rozkazy Stroopa. Ponadto zarz�dza� oko�o stu tysi�cami je�c�w -
�o�nierzy pa�stw alianckich; dzia�a� w stalagach i oflagach przez wehrmachtowskiego
genera�a-majora dr� H�rmanna, kt�ry wchodzi� w sk�ad Stroopowskiego sztabu. Wp�ywa�
na los nieustalonej przez niego w naszych rozmowach liczby zatrzymanych,
aresztant�w i wi�ni�w w wielu obozach pracy ("zwyk�ych" i "specjalnych") dla
cudzoziemc�w i niekiedy dla Niemc�w.
Nik�y odsetek cywilnych wi�ni�w, Luksemburczyk�w, pracowa� na rzecz III Rzeszy w
rozleg�ym ogrodzie-parku, kt�ry otacza� rezydencj� Jlirgena Stroopa w Wiesbadenie.
Jasne, �e budynek nie by� jego w�asno�ci�, lecz niemieckiego �yda, kt�ry
wyemigrowa� w 1933 roku.
Willa mia�a dziesi�� wielkich pokoi. Mieszkali w niej: Stroop, �ona Kathe, c�rka
Renat� i syn Olaf. Obs�ugiwa�y ich dwie s�u��ce (kucharka i pokoj�wka).
- A by�o co sprz�ta� - wspomina Stroop. - Pi�kne dywany, wymy�lne posadzki, wygodne
meble (cz�ciowo antyki), zbi�r bia�ej broni, obrazy kupowane przez �on� i mn�stwo
porcelany rosen-thalowskiej. �ona nabywa�a serwisy, a ja - figurki ceramiczne. W
serwantkach umie�ci�em kolekcj� porcelanowych kawalerzyst�w
O�MIOLETNI SS-OWIEC 299
w rozmaitych uniformach. Szczeg�ln� s�abo�� mia�em do p�metrowej rosenthalowskiej
figury cesarskiego huzara na jab�kowatym ogierze.
- Ordynansi przywozili raz na tydzie� wszystkie artyku�y �ywno�ciowe, alkohole i
u�ywki dla domu oraz na przyj�cia oficjalne i p�oficjalne. Pod will� - dwupi�trowe
piwnice, w�r�d nich trzy odr�bne pomieszczenia: dla w�dek, wina i piwa; ponadto
spi�arnia z m�k� i nabia�ami. Oddzielna piwniczka, specjalnie wentylowana, dla
przechowywania mi�s i w�dlin. Papierosy (najwi�cej "Juno" oraz - dla lepszych go�ci
- egipskie "Simony") przechowywa�em w szafce na k�kach, w moim wielkim gabinecie,
gdzie wisia�a szabla, zwyci�ska szabla spod Sedanu, portrety Hermanna der
Cheruskera, Fryderyka Wielkiego, Bismarcka, Ludendorffa, Mackensena, Adolfa Hitlera
i (z w�asnor�czn� dedykacj�) Heinricha Himmlera. Mi�dzy oknami, na perskim
modlitewniku, gablota z moimi orderami bojowymi, odznaczeniami pa�stwowymi i
partyjnymi. Honorowe miejsce zajmowa� pi�kny, lecz skromny w formie, Julleuchter.
- Co to takiego? - pytam.
- Julleuchter to porcelanowy �wiecznik, jakim Heinrich Himmler obdarowywa�
zas�u�onych cz�onk�w SS na Nowy Rok. Taki prezent by� wr�czany osobi�cie przez SS-
Reichfuhrera i tylko niewielu przyw�dcom SS. Ponadto mia�em trzy inne honorowe dary
od Heinricha Himmlera: szpad�, sztylet i pier�cie� SS z wygrawerowan� trupi�
g��wk�.
- S�u��ce mia�y sporo roboty - wtr�ca si� Serdelk� - bo musia�y dba� tak�e o park i
ogr�d.
- Nie - rzek� opryskliwie Stroop. - Kucharka i pokoj�wka obs�ugiwa�y tylko
mieszkanie, mnie, �on� i dzieci. Samochodami zajmowali si� dwaj szoferzy.
Konserwowali tak�e urz�dzenia mechaniczne i elektryczne w domu. Ponadto
przychodzili na dzie� do pomocy dwaj zaufani ordynansi. A ogr�d, panie Schieike, i
wielki park piel�gnowali specjali�ci. Szpalery musia�y by� zawsze przyci�te,
�cie�ki wygracowane. Trzeba by�o dba� o klomby i strzyc muraw�. Na skraju parku
urz�dzi�em ogr�d warzywno-owocowy; przy trudno�ciach ze �wie�ymi jarzynami by�
konieczny dla moich dzieci. Roboty parkowo ogrodowe wykonywa� niedu�y oddzia�
Luksemburczyk�w. To znawcy w dziedzinie uprawy ro�lin. Kto wie, czy nie s� lepsi od
Bu�gar�w,
300 ROZMOWY Z KATEM
kt�rzy kultur� ogrodnicz� maj� we krwi. Ci wi�niowie Luksembur-czycy (�agodni,
zdyscyplinowani fachowcy) byli zadowoleni z pracy u mnie. To zawsze lepiej ni�
siedzie� za drutami lub harowa� w kamienio�omach.
- Kto pilnowa� wi�ni�w?
- M�j synek, Olaf. Mia� co prawda tylko osiem lat, ale by� bojowy i �o�nierski.
Sprawi�em mu czarne d�ugie buty z giemzowej sk�ry i kaza�em uszy� mundur SS-ma�ski.
Ma�y wygl�da� wspaniale. Pami�tam, jak przechadza� si� w pe�nym uniformie SS wok�
pracuj�cych ch�op�w i ogrodnik�w luksemburskich. Pan my�li, �e by� bezbronny? Nie!
M�j Olaf, dozoruj�c wi�ni�w, mia� sztylet SS-ma�ski oraz prawdziwy karabinek w�oski
(tylko W�osi produkowali bardzo kr�tkie karabiny o normalnym kalibrze). Karabinek
by� nabity.
W celi szaro.
- Herr Gott! - westchn�� Schieike.
Stroop mia� - powtarzam - du�o zaj�� w Wiesbadenie, m.in. podpisywa� wiele
dokument�w i decyzji. Jego personel biurowy by� dobrze wyszkolony: wytrawne
maszynistki, wyspecjalizowane sekretarki, ruchliwi adiutanci oraz fachowi
sztabowcy. Gdy Stroop skar�y� si� kiedy�, �e mia� mas� roboty typu kancelaryjnego i
�e broni� si� przed nawykami biurokratycznymi, zapyta�em:
- Czy pan nie lubi siedzie� za biurkiem? Czy ma pan wstr�t do samej instytucji
urz�dowego biurka? Stroop zdziwiony:
- Biurka? O co panu idzie? Owszem, lubi� od czasu do czasu zasi��� przy biurku,
masywnym, rozleg�ym, bez teczek i papierzysk na blacie. Takie biurko nadaje
splendoru urz�dowi i m�czy�nie, kt�ry wydaje polecenia, przyjmuje pro�by. Biurko
powinno by� z dala od wej�cia i robi� wra�enie na petentach. Adolf Hitler mia�
pi�knie urz�dzone gabinety specjalne. Wielka, d�uga sala. Przy tylnej �cianie
kolosalne biurko. Sz�o si� i sz�o od drzwi do tego biurka jak do o�tarza. Ma�e
biurko - ma�y folwarczek. Du�e biurko - wielkie dobra, centralne zarz�dzanie i
najodpowiedniejsze decyzje.
O�MIOLETNI SS-OWIEC 301
- Ale chyba pan nie lubi� dzia�a� zza biurka? Wola� pan, my�l�, robot� nie typowo
urz�dnicz� czy sprawozdawcz�, ale prac� w ci�g�ym ruchu, na powietrzu.
- Naturalnie! Polityka i walka wymagaj� czynu, a nie urz�do�e-nia (to s�owo
powiedzia� Stroop po polsku) i hemoroid�w. Zawsze przydziela�em sobie do sztabu
kilku uczonych oficer�w SS dla prac koncepcyjnych i kalkulacyjnych, dla opracowa�
naukowych i planowania. Ponadto pilnowa�em, �eby personel kancelaryjny by� niedu�y,
lecz wyszkolony, sprawny...
- ...i przystojny - wtr�ci� Schieike. - Blondynki, silne w piersiach i w biodrach
szerokie, pi�knie dekoruj� urz�d, pod warunkiem, �e ortograficznie pisz�.
Zacz�li weso�o obgadywa� kobiety ze s�u�b pomocniczych SS, przy czym Schieike
wielokrotnie powtarza� s�owa: "Arsch" i "Pflaum-federn". Ale Stroop szybko
zreflektowa� si�, �e to zbyt frywolna rozmowa dla genera�a. Wr�ci� wi�c do mego
pytania o biurka.
- Biurko, urz�d i papierki s� konieczne, bo porz�dek ideologiczny i wierno�� partii
oraz narodowi uzewn�trznia si� w dokumentach i w archiwach. Lecz istot� �ycia i
dzia�a� cz�owieka jest ruch fizyczny, akcja bezpo�rednia, manewrowanie grupami
ludzkimi, ziemia uprawna, las, powietrze, ko�, auto, marsz, bieg, strza�. Pot
ciekn�cy ze sk�ry, a nie pusta g�owa po nocy nieprzespanej wskutek rozwa�a� i
dyskusji, cechuj� nowoczesnego obywatela nowoczesnej zbiorowo�ci. Zbyt intensywne
my�lenie zabija cz�owieka.
- Ale podpisywa� pan akta przy biurku?
- Tak. Musia�em podpisywa�, lecz mnie to m�czy�o. Stara�em si� wi�kszo�� spraw
przekazywa� sztabowcom, referentom i adiutantom. Pisma przedstawiane do mojego
podpisu czyta�em bardzo uwa�nie. Aparat wykonawczy mo�e by� zdyscyplinowany i
wierny, pami�ta� jednak nale�y, �e podw�adni mog� z g�upoty, z zawi�ci lub z cudzej
inspiracji pod�o�y� szefowi �wini�. Cz�owiek podpisze g�upstwo, a potem si� t�umacz
w G��wnym Urz�dzie SS! W takich sytuacjach zawsze by�em uwa�ny. Przyda�a si�
praktyka w inspektoracie katastralnym ksi�stwa Lippe i w kancelarii kompanijnej
podczas pierwszej wojny! Lepiej mniej ni� wi�cej napisa� i podpisa�.
302 ROZMOWY Z KATEM
Stroop nie mia� �atwej sytuacji jako wielkorz�dca Rhein-West-mark. W czasie jego
pobytu w Wiesbadenie Niemcy zachodnie (a wi�c i Bereich) by�y obiektem coraz
dotkliwszych bombardowa� alianckich. Front zachodni przybli�a� si�, a po�udniowy
trzeszcza� w szwach. Eskadry angielskie i ameryka�skie zrzuca�y co noc tysi�ce bomb
w pasie Renu. Dla ochrony urz�dze� wojskowych i gospodarczych oraz ludno�ci Stroop
�ci�ga� sk�d m�g� artyleri� przewciwlotnicz� rozmaitego kalibru. Po Renie p�ywa�y
opancerzone jednostki Wasser-polizei z dzia�kami przeciwlotniczymi. Wa�ne obiekty
otoczono zaporami balonowymi. Stroop kaza� rozbudowa� sie� posterunk�w alarmowych.
Wskutek systematycznych bombardowa� (szczeg�lnie w 1944 i 1945 roku) stale
wybucha�y po�ary, trzeba by�o ci�gle reperowa� zdruzgotane tory kolejowe i dworce,
chroni� zak�ady zbrojeniowe oraz zapobiega� awariom.
- Musia�em trzyma� nar�d za mord�, a cudzoziemskim robotnikom i je�com wojennym
na�o�y� takie kaga�ce, �eby nie �mieli pisn�� - powiedzia� raz Stroop.
- Ale kraj by� niszczony, a ludno�� n�kana. Czy meldowano panu o przejawach
niezadowolenia, protestu, buntu? - spyta�em.
- Parali�owano nam przemys� - Stroop nie odpowiedzia�, tylko ci�gn�� sw� kwesti�. -
Jeden koncern w pobli�u Frankfurtu nad Menem nie by� bombardowany przez aliant�w.
Na koncern mieli chrapk� Anglicy i cz�� jego akcji wykupili przed wojn� i w czasie
wojny (na gie�dach szwajcarskich). Niedaleko gmach�w i hal koncernu bieg�y dwie
drogi samochodowe. Ta bli�sza zak�ad�w nie by�a nigdy bombardowana. Je�dzi�em wi�c
ni�, bo dawa�a pe�ne bezpiecze�stwo.
- W Wiesbadenie szyby cz�sto wypada�y z ram okiennych. W mojej willi wszystkie okna
by�y po bombardowaniu natychmiast oszklone. Nie mog�em dopu�ci�, �eby ludno��,
oficerowie i �o�nierze widzieli, jak wy�szy dow�dca SS i policji w Rhein-Westmark
�pi przy wybitych szybach.
- Mia�em k�opoty - ci�gn�� Stroop - bo moi sztabowcy tak�e chcieli mieszka� za
szybami. A tu ,,szklane deputaty" sk�pe, nawet dla oficer�w SS. Ludno�� pozabija�a
otwory deskami, magistraty przy-
O�MIOLETNI SS-OWIEC 303
dziela�y szk�o na dwa okna dla rodziny. Niedaleko zajmowa� ma��, w�asn� will� ten
wehrmachtowski genera�, dr H�rmann, kt�ry kierowa� w moim sztabie wydzia�em je�c�w
wojennych. Skar�y� si�, �e zi�bnie nocami, nie mo�e w domu pracowa�, a jego rodzina
ci�ko chora. Prosi� o dodatkowe szklenie. Musia�em odm�wi�, gdy� trzeba by�o za
ka�d� cen� respektowa� rozkazy, zgodnie z wytycznymi Heinricha Himmlera.
- Dlaczego pan tego genera�a nie umie�ci� w pokoju swej zawsze oszklonej willi? -
pyta Gustaw Schieike. Stroop szybko odpowiada:
- Im powa�niejsze k�opoty, tym silniej nale�y �ci�ga� cugle dyscypliny. Dow�dztwo
nie mo�e si� zbytnio spoufala� z podw�adnymi, nawet gdyby reprezentowali wysok�
rang�, intelekt i charakter.
- W piwnicach wiesbade�skiej willi zbudowano dla pana i rodziny betonowy schron.
Genera� H�rmann mia� chyba podobny schron u siebie?
- Nie - odpowiada Stroop. - Genera� mieszka� w swojej willi, a przepisy zabrania�y
dostarczania cementu dla przer�bek (nawet schronowych) w prywatnych domach SS-
mann�w, wojskowych i urz�dnik�w.
- Czy pan odwiedza� ska�� na prawym brzegu Renu, sk�d Lorelei wabi�a �eglarzy, aby
- urzeczeni jej g�osem - wpadali na g�azy i rozbijali �odzie? - spyta�em kiedy�
Stroopa w trakcie jego gaw�d o starogerma�skich sagach.
- Od Wiesbadenu do wzniesienia lorelajskiego by�o w prostej linii oko�o trzydziestu
kilometr�w; tyle, co do Frankfurtu nad Menem. Nieraz przeje�d�a�em "horchem" lub
pot�nym "maybachem" obok tej ska�y. Patrz�c na ni� i na zakr�t Renu, dzi�
bezpieczny dla �eglugi, my�la�em cz�sto o naukach, jakie wyp�ywaj� z tej
germa�skiej legendy dla wszystkich prawdziwych Niemc�w. Trzeba by� twardym,
dzielnym i likwidowa� �yciowe zapory. I nigdy nie nale�y s�ucha� w powa�nych
kwestiach g�osu niewiasty, nawet najfbremniejszej, niebieskookiej blondynki.
Kobieta to pi�kny tw�r, ale kobieta niemiecka ma wielkie
304 ROZMOWY Z KATEM
zadanie narodowe przed sob�. Jest potrzebna do prowadzenia domu, do kuchni, dp
salonu, do wychowania dzieci...
- ...i do czego jeszcze? - wtr�ci� Schieike. Roze�mieli si� rubasznie, po
germa�sku, a wi�c tak g�o�no, �e oddzia�owy musia� zapuka� ostro w drzwi.
Stroop, powtarzam, nie mia� lekkiego �ycia w Wiesbadenie. Cz�sto musia� je�dzi� w
dalekie podr�e, naglony pilnymi sprawami. Bywa� w Luksemburgu, niekiedy w Pary�u,
gdzie w zwi�zku z kwesti� lotary�sk� przeprowadza� konsultacje i podejmowa� wsp�lne
decyzje z okupacyjnymi szefami Francji. �onie przywozi� z Pary�a jedwabn� bielizn�
i pantofle, czasami perfumy. Kosmetyk�w nigdy, gdy� "prawdziwa Germanka nie pudruje
si� i nie maluje".
Raz wraca� z takiej wyprawy, upojony paryskimi sukcesami.
- Kierowca wolno prowadzi� w�z - opowiada Stroop - bo noc, a reflektory samochodowe
zakryte (szparki w pokrowcach) zgodnie z przepisami o zaciemnieniu. By�o ju� blisko
domu, jakie� pi��dziesi�t kilometr�w od Wiesbadenu, po zachodniej stronie Renu.
Szofer poprosi� o zgod� na zwi�kszenie pr�dko�ci. Pozwoli�em. I mnie by�o t�skno do
�ony...
- W Pary�u pan genera� wypo�ci� si�? - pyta Schieike.
- M�wi�em wielokrotnie, �e �aden niemiecki genera� nie chodzi do burdelu - z�o�ci
si� Stroop.
- Nie chodzi w mundurze, lecz po cywilnemu. A pan genera� zawsze nosi� uniform. Ile
taki mundur musia� kosztowa�! Ho, ho!
- Cena pe�nego umundurowania generalskiego razem z p�aszczem i dodatkami wynosi�a
kilkaset marek - odpowiedzia� Stroop ju� spokojnie. - Musia�em mie� stale siedem
takich uniform�w, polowych, garnizonowych, galowych. Ale mnie drogo nie kosztowa�y,
bo w SS--owskich zak�adach krawieckich kalkulowano taniej ni� w normalnych firmach.
To samo z obuwiem. Dop�aca�em po pi�� marek szewcom z warsztat�w SS za
"wypieszczenie" d�ugich but�w kawaleryjskich.
- Mas� pieni�dzy wydawa� pan na umundurowanie - stwierdzam.
O�MIOLETNI SS-OWIEC 305
- Sta� mnie by�o na to - odpowiada Stroop. - Mia�em wysok� pensj�.
- Ile zarabia� miesi�cznie genera� SS? - pytamy jednocze�nie.
- Otrzymywa�em zasadniczej pensji 1300 Reichsmarek. Do tego premie i specjalne
nagrody wr�czane w adiutanturze Heinricha Himmlera. W sumie zarabia�em do 2000
Reichsmarek miesi�cznie.
Schieike gwa�townie o�ywiony. Por�owia� na twarzy, w oczach z�e b�yski.
- To dlaczego - rykn�� - na odprawach partyjnych i SS--owskich wmawiano, �e w
czasie wojny pensje najwy�szych dygnitarzy nie przekraczaj� 1000 marek miesi�cznie?
- spyta�. - Do pa�skich pieni�nych pobor�w, Herr Genera�, doliczy� trzeba dodatki:
darmowe mieszkanie, przydzia�y �ywno�ci, alkoholu, papieros�w, dwa auta, dw�ch
ordynans�w, dwie kuchty, dw�ch szofer�w, kilkunastu darmowych Luksemburczyk�w w
ogrodzie i parku oraz bezp�atne us�ugi Lebensbornu, He�m�w, kurort�w, klub�w
je�dzieckich, knajp i bufet�w. Teraz widz�, jaka to by�a "braterska r�wno��" mi�dzy
wy�szymi SS-Fuhrerami a Mannschaftem Sztafet Ochronnych i szeregowymi nazistami!
Schieike r�bn�� pi�ci� (po raz pierwszy!) w �elazny blat stolika przyokiennego, a�
Biblia podskoczy�a. Stroop nie zareagowa� zwyk�ym u niego kontratakiem s�ownym,
pe�nym pasji, z�o�liwo�ci, a niekiedy obrazy. Wprost przeciwnie - spokornia�,
skurczy� si� i zestracha�. Na twarzy p�u�miech s�u�alczy i przymilny. Milczy
milczeniem pos�usze�stwa.
Po niejakim czasie Schieike przypomnia�, �e genera� ma doko�czy� opowiadanie o
powrocie autem z Pary�a do Wiesbadenu. Stroop z ch�ci� podj�� temat:
- Wi�c pozwoli�em szoferowi przekroczy� norm� nocnej pr�dko�ci samochodowej. Nagle
kierowca przekl��, ostro hamuj�c. Melduje, �e przejecha� owc�. Wysiadam z
adiutantem, �wiecimy latarkami. Pod ko�ami owca. Szofer wjecha� w stado, kt�re
w�a�nie jaki� starszy ch�op przep�dza� przez drog�. Adiutant go ruga: "Jak �miesz
nara�a� pana genera�a na takie niebezpiecze�stwo i przep�dza� barany przez drog�!"
Ch�op na to: ,,Bardzo przepraszam Wasz� Ekscelencj�, ale Ortsieiter nakaza�
przeprowadza� stado przez drog� publiczn� tylko noc�,
20 Rozmowy z katem
306 ROZMOWY Z KATEM
z uwagi na naloty bandyt�w angielskich. Mam ��ki z dw�ch stron szosy. Musz�
dostarcza� kontyngenty mi�sne. Je�li mam by� ukarany, to niech Wasza Ekscelencja
spowoduje, abym dosta� kar� ch�osty, gdy� nie mog� siedzie� w areszcie jako jedyny
opiekun i pasterz stada. Synowie i wnuki na froncie, a �ona zgin�a podczas nalotu."
- Wzruszy�em si� szczer�, ch�opsk� pro�b� - ko�czy Stroop. - Wida� by�o, �e to
stary �o�nierz jeszcze sprzed pierwszej wojny �wiatowej. Przebaczy�em win� i da�em
mu b�yszcz�c� dwumark�wk�. Dwie marki to kawa� grosza!

XXII. Trzyma�em ludno�� w gar�ci!

Kilka razy zagadywa�em Stroopa, czy podleg�y mu w Rhein-Westmark aparat


wywiadowczy, polityczny, policyjny notowa� objawy iezadowolenia opinii publicznej
(lub oporu) - zawsze udawa�o mu i� wymiga� od konkretnych odpowiedzi. Prze�lizgiwa�
si� wtedy na nne zdarzenia - r�wnie� ciekawe - mota� wyw�d dygresjami anegdot� zza
kulis hitlerowskiej Rzeszy. Czasem korzysta� z nag�ych irzerw, wywo�anych �yciem
wi�ziennym i ju� nie wraca� do interesuj�cej nnie kwestii.
Orientowa�em si� w Stroopowskiej taktyce, ale nie chcia�em �rzyciska� go do muru.
Do�wiadczenie uczy�o, �e przyjdzie chwila, ;dy z w�asnej inicjatywy zacznie z
ch�ci� opowiada�.
By�a niedziela, spokojna. Ruch na korytarzu os�ab�. Rzadko �ycha� trzaskanie
drzwiami i stukoty w tr�jkondygnacyjnej hali )ddzia�u X Mokotowa (przerzucono nas
do celi drugiego pi�tra (-tki; po tygodniu wr�cili�my na Oddzia� XI). Stroop
pogodny, )eztroski, gaw�dz�cy, nawet gadatliwy. Opisywa� pejza�e re�skiego craju,
chabrowy b��kit nieba i "boski smak wina Liebfraumilch". Wyspany, ogolony, w
p�sowej wiatr�wce i bia�ym halsztuku pod szyj� wr�ci�by ,,m�sk� nobliwo�ci�" uwag�
ka�dej kobiety.
I w�a�nie w t� niedziel� zapyta�em, chyba po raz pi�ty:
i - Czy do pana genera�a dochodzi�y w tym czasie, szczeg�lnie na irze�omie 1944/45
roku, meldunki o aktach sabota�u, dywersji, amach�w, wrogiej propagandy lub
protest�w ludno�ci tubylczej nap�ywowej?
- Sabota�e i dywersje zdarza�y si�, zw�aszcza w Lotaryngii - opowiedzia� Stroop. -
Coraz cz�ciej dawa�a o sobie zna� sie�
308 ROZMOWY Z KATEM
organizacyjna de Gaulle'a. Dow�dcy policji i SD oraz oficerowie Abwehry mieli coraz
wi�cej roboty z dzia�aniami Francuz�w, tamtejszych Polak�w-emigrant�w oraz
robotnik�w i je�c�w cudzoziemskich. Zwi�ksza�a si� liczba sabota�y w wa�nym dla nas
przemy�le w�glowym i hutniczym Lotaryngii.
- Szczeg�lnie gro�ni byli polscy dywersanci - ci�gn�� z o�ywieniem - kt�rych
wi�kszo�� rekrutowa�a si� z emigracji przyby�ej niegdy� z Westfalii. St�d znajomo��
j�zyk�w i obyczaj�w Francji oraz Niemiec, podparta macierzystym nacjonalizmem,
utrwalanym po 1918 roku przez konsulat generalny RP w Strasburgu. Wed�ug dr� Trum-
mlera, szefa bezpiecze�stwa, lotary�scy Polacy zwi�zali si� z ugrupowaniami
francuskiego ruchu oporu (od katolik�w do komunist�w) oraz z polsk� wojskow�
organizacj� podziemn�. Paryska centrala tej organizacji otrzymywa�a bezpo�redni�
pomoc z Londynu i mia�a (jak podejrzewa� dr Trummler) ��czno�� z Warszaw�, z AK.
- Dlaczego Polacy byli gro�ni? - jestem zaciekawiony.
- Bo dobrze maskowali si� i zacierali �lady. Ich sabota�e pozbawione by�y element�w
demonstracji. Nie niszczyli zak�ad�w, ale potrafili je unieruchamia� na pewien
czas, lub okazywa�o si� np., �e wytopiona stal nie nadaje si� do zaplanowanych
cel�w. Efekty walki z nimi by�y mizerne, mimo sprytu dr� Trummlera i en-ergii
kierownika SD w Metzu, dr� Schwedera.
- Przy ko�cu wojny natrafiali�my coraz cz�ciej w Bereichu na ulotki
przeciwhitlerowskie. Zdarza�o si� (ale bardzo rzadko), �e nieliczni, zanarchizowani
Niemcy wypowiadali opinie pacyfistyczne, wrogie Adolfowi Hitlerowi, ��dali
zako�czenia wojny za ka�d� zno�n� cen�. Wiedzieli�my, �e to by� rezultat chytrej
propagandy socjaldemokratycznej, komunistycznej, sowieckiej, anglosaskiej,
maso�skiej, �ydowskiej oraz jezuickiej i wielkokapitalistycznej. Dlatego ostro
przeciwdzia�ali�my tym niebezpiecznym czynom i nastrojom.
- W jednym z miast Hesji - m�wi� Stroop po kr�tkim namy�le - mieszka� stary s�dzia,
do�wiadczony prawnik. Nie by� cz�onkiem NSDAP, ale te� w jego kartotece osobowej
nie znaleziono �ladu zwi�zania z organizacjami politycznymi. Po prostu bezpartyjny
libera�, przesi�kni�ty "humanitaryzmem". Wielokrotnie wydawa� wyroki niezgodne z
naszym poczuciem ideologicznym oraz ze wskaz�wkami
"TRZYMA�EM LUDNO�� W GAR�CI!" 309
NSDAP. Pewnego razu og�osi� na jednej sesji s�dowej kilka wyrok�w uwalniaj�cych od
winy i kary niemieckich robotnik�w pracuj�cych w wielkiej fabryce, gdzie zdarzy�
si� nieszcz�liwy wypadek przy pracy i tok produkcyjny musia� by� zatrzymany na dwie
godziny. S�dzia, powtarzam, uniewinni� oskar�onych w spos�b (wed�ug nas)
ostentacyjny, obci��y� kosztami post�powania skarb pa�stwa, a ponadto wytkn��
rzekome zaniedbania pewnemu cz�onkowi partii z tak zwanej Alte Gard�.
- Po zreferowaniu sprawy - w g�osie Stroopa pasja - zgodzi�em si� z argumentami
Kreisleitera NSDAP i tamtejszego komendanta tajnej policji politycznej. Kaza�em
zamkn�� s�dziego do aresztu. Ale przyjaciele s�dziego, mi�dzy innymi rozmaici
profesorowie prawa i nadre�scy naukowcy oraz filozofowie, spowodowali, �e �wczesny
minister sprawiedliwo�ci Rzeszy, dr Otto Georg Thierack, nakaza� natychmiastowe
zwolnienie s�dziego. Ja si� tej decyzji przeciwstawi�em i trzyma�em s�dziego nadal
w areszcie, pozwalaj�c tylko na odwiedziny rodziny i na przynoszenie obiad�w,
wspania�ych potraw, bo (jak si� p�niej okaza�o) ch�opi przynosili pani s�dzinie dla
m�a jajka, kurczaki i mi�so baranie.
- Nasz aparat partyjny - ci�gnie Stroop - nie potrafi� przeciwstawi� si� opinii
publicznej i sk�oni� jej do zmiany stanowiska. Zrobi� si� szumek i Heinrich Himmler
nakaza� telefonicznie, abym natychmiast zwolni� s�dziego, kt�ry (jakby dla
demonstracji) wkr�tce po opuszczeniu aresztu rozpatrywa� nast�pne sprawy przy
gromadnej asy�cie okolicznych ch�op�w, robotnik�w i nawet inteligent�w. Patrz pan,
Herr Moczarski, jak taki biurokrata, minister sprawiedliwo�ci, potrafi� zwyci�y�
wy�szego dow�dc� SS i policji na wa�nym obszarze przyfrontowym. Wtedy zrozumia�em,
�e nasza spoisto�� mi�knie. I rzeczywi�cie, wkr�tce potem ta kanalia von
Stauffenberg dokona� zamachu na Adolfa Hitlera w porozumieniu ze zgraj� generalsk�
i dawnymi, demokratyzuj�cymi politykami.
- Ale p�niej to chyba uspokoili�my troch� i tego s�dziego, i zwolnionych od winy
robotnik�w-,,sabota�yst�w"? - pyta Schieike. Stroop spojrza� podejrzliwie i
odpowiedzia�:
- S�dzia szybko przeszed� na rent� inwalidzk�, bo go od�amek bomby ameryka�skiej
zrani� w nog�, a uniewinnionych przez s�d
310 ROZMOWY Z KATEM
robotnik�w przeniesiono do nadzoru nad wi�niami, kt�rzy budowali podziemne hale
zak�ad�w zbrojeniowych.
Schieike krzywi� si�, drapa� po g�owie, ale milcza�. Stroop kontynuuje:
- W lipcu 1944 roku obj��em (z rozkazu Heinricha Himmlera) dodatkowy urz�d: szefa
wojsk armii wewn�trznej, rezerwowej, na terenie mojego Bereichu. W domu bywa�em
bardzo rzadko. Ze spraw rodzinnych za�atwi�em tylko jedn�, ale za to bardzo wa�n�.
Mianowicie spowodowa�em, �e szko�y �rednie w Rhein-Westmark przyspieszy�y termin
egzamin�w maturalnych, kt�re przeprowadzono na przedwio�niu 1945 roku. Sz�o przede
wszystkim o dobro tysi�cy dzieci oraz o to, �eby ch�opcy-maturzy�ci mogli zaci�gn��
si� do wojska i p�j�� na front. Ale pragn��em r�wnie�, aby moja Renat� jak
najszybciej dosta�a matur�. Bo przecie� nie wiadomo, jak si� w przysz�o�ci m�g�
u�o�y� los mego dziecka. A ze �wiadectwem maturalnym zawsze dosta�aby jak� tak�
posad�, nawet po niewygranej wojnie. �ona i c�rka pi�knie mnie za ten prezent
uca�owa�y, a ja wyprawi�em Renacie luksusowe przyj�cie pomaturalne. Kaza�em
dodatkowo uszczelni� zas�ony przeciwlotnicze w oknach willi. Jej kole�anki i
koledzy ta�czyli ca�� noc. P�niej moi dwaj szoferzy porozwozili m�odzie� do dom�w.
Nast�pnego dnia Wiesbaden prze�y� silny nalot. Zniszczono wiele wa�nych punkt�w i
miejsc dowodzenia oraz w�ze� kolejowy. Zosta�em lekko ranny od�amkiem szyby w lew�
d�o�.
Stroop pokazuje r�k�. Znalaz�em z trudem male�k� szramk�.
Cz�sto opowiada� Stroop o oficerach swego sztabu partyjnego, policyjnego i
wojskowego. Na pytanie, kogo z nich najbardziej lubi�, odpowiedzia�:
- Najt�sz� g�ow� by� SS-Oberfuhrer dr Hans Trummler, szef policji bezpiecze�stwa i
SD. Inteligentny, przewiduj�cy, taktowny i sprytny, a wi�c bardzo podobny do dr�
Ludwika Hahna z Warszawy. Szanowa�em Trummlera i lubi�em go. M�j szef sztabu nie
by� najlepszym nabytkiem, ale jego zast�pca, SS-Brigadefuhrer dr Richard Wagner, to
oficer pierwszej klasy. Gruntownie zna� ideologi� NSDAP,
"TRZYMA�EM LUDNO�� W GAR�CI'" 311
wielbi� Adolfa Hitlera i Heinricha Himmlera, by� twardy, stanowczy, wytrwa�y i
ofiarny. Zawsze u niego znajdowa�em wykonawcze poparcie �rojekt�w i decyzji. Moim
osobistym adiutantem by� lubiany przez a�� rodzin�, a szczeg�lnie przez Olafa, SS-
Hauptsturmfuhrer Kaleske.
- Szczeg�ln� sympati� obdarza�em oficera policji, kt�rego lazwisko ju� panowie
znaj�. Idzie o zas�u�onego w czasie Grossaktion n Warschau majora Bundtkego. Nie
tylko zachowywa� si� bohatersko v getcie, ale po wysadzeniu Wielkiej Synagogi w
Warszawie prze->rowadza� d�ugie boje wyka�czaj�ce spacyfikowane formalnie getto.
- W 1944 roku przyjecha�a do mnie �ona Bundtkego. Przywioz�a ist prywatny majora, w
kt�rym prosi� o przeniesienie na m�j obszar, ;dy� w pobli�u mieszka�a jego rodzina.
Z ch�ci� si� na to zgodzi�em
natychmiast za��da�em sprowadzenia Bundtkego, wybitnego spec-alisty policyjno-
wojskowego. Przylecia� do Wiesbadenu samolotem
ochoczo si� zameldowa�. Pocz�stowa�em go kaw� i koniakiem. Powinszowa�em nowego
odznaczenia, kt�re Heinrich Himmler przyzna� nu za bohatersk� akcj� przeciw �ydom w
Warszawie. Mianowa�em najora Bundtkego dow�dc� oddzia�u do zada� specjalnych. By�
to wyborowy batalion 700-osobowy, doskonale wyposa�ony w �rodki .ransportu i
��czno�ci oraz w bro�. Ten uderzeniowy, zawsze dyspozycyjny batalion, z�o�ony z
samych zuch�w, odda� Rzeszy i Hein-richowi Himmlerowi ogromne przys�ugi. Wszystkie
wa�ne, niebezpieczne i poufne akcje w moim Bereichu przeprowadza� major Bundtke,
dzielny ch�op i uczciwy nacjonal-socjalista.
S�oneczny dzie� pa�dziernikowy. W celi �agodny nastr�j, nikt si� nie k��ci�.
Zreszt� cz�sto �yli�my w (wi�ziennej) zgodzie. Stroop, zapatrzony w smug� s�oneczn�
na asfalcie pod�ogi i na ��ku z trzema siennikami, zacz�� mi�kkim tonem zwierzenia:
i - W Wiesbadenie spotka� mnie raz wielki zaszczyt i ogromna przyjemno��.
Przyjecha� Heinrich Himmler ca�� kolumn� samochod�w. Odby� wiele konferencji,
zlustrowa� gmach sztabu i koszary SS, a na zako�czenie pobytu zjad� wczesn� kolacj�
w mojej willi. Dlaczego to robi� - nie wiem. Ale my�l�, �e dlatego, i� pozna�
kiedy� �on�, �e
312 ROZMOWY Z KATEM
s�ysza� o naszych dzieciach, �e widzia� fotografi� Olafa w uniformie SS-manna oraz
�e tylko moja willa by�a w�wczas oszklona. Nie chcia�em, aby SS-Reichsflihrer si�
zazi�bi�, wi�c zaproponowa�em kolacj� u nas.
- Byli�my szcz�liwi w czasie tej rodzinnej wieczerzy. Reichs-fiihrer wyra�nie si� u
nas rozlu�nia� i wypoczywa�. Chwali� �on� za smaczne jedzenie. Dowcipkowa�,
wspomina� dzieci�stwo, p�niej przeszed� do tematyki antropologicznej, czysto�ci
rasowej oraz kwestii uczciwo�ci moralnej. Gdy spyta� Olafa, jaki jest najcenniejszy
walor Niemca III Rzeszy, ten bez namys�u wyrecytowa�: "Meine Ehre heisst Treue!"
Nie m�g� zrobi� wi�kszej przyjemno�ci SS-Reichsfuhrerowi, kt�ry uca�owa� go i wzi��
na kolana, g�aszcz�c m�dry �epek mojego ch�opaka. Potem rzek�: "Tak. Wierno��,
wierno��, wierno�� a� do �mierci cechuje braci z Czarnego Korpusu oraz naszych
syn�w, urodzonych i wychowanych w historycznej erze Adolfa Hitlera."
- Nast�pnego dnia wyruszyli�my wczesnym rankiem na po�udnie Francji. Heinrich
Himmler za��da�, abym mu towarzyszy� w tej wa�nej wyprawie s�u�bowej.
- SS-Reichsflihrer przeprowadzi� inspekcj� SS, policji i wojsk w Metzu. To samo w
Nancy. Pozytywnie oceni� stan bezpiecze�stwa i sytuacj� na lotary�skich terenach
mego okr�gu. Potem wizytowali�my Lyon. Tam pobyt Heinricha Himmlera trwa� dwa dni.
Przeprowadzi� setki rozm�w i wyda� chyba z tysi�c decyzji. Nast�pnie pojechali�my
jedn� z najpi�kniejszych dr�g �wiata, wspania�� autostrad� wzd�u� s�onecznej doliny
Rodanu, a� do Marsylii. Pejza� czaruj�cy. S�o�ce, granatowy Rodan, zielone ��ki,
szare lasy, oliwkowe i niebieskawe winnice na stokach podg�rza alpejskiego.
Siedzia�em w trzecim aucie za Himmlerem. Od czasu do czasu zaprasza� mnie do swego
sze�cioosobowego pojazdu. Na czele - wozy pancerne oraz samochody z uzbrojonymi po
z�by SS-mannami i lekk� artyleri� przeciwlotnicz�. To samo w stra�y tylnej. Kr��y�
nad nami meserszmit z czarnymi krzy�ami na skrzyd�ach i kad�ubie.
- Meserszmity chroni�y Himmlera w czasie jego samochodowych podr�y - Schieike
stwierdza rzecz oczywist� i pyta: - Czy piloci tych maszyn podlegali w sensie
rozkazodawczym dow�dztwu Luftwaf-fe, to jest G�ringowi lub feldmarsza�kowi
Milchowi?
"TRZYMA�EM LUDNO�� W GAR�CI'" 313
- Sk�d�e?! - odpowiada Stroop. - Heinrich Himmler dysponowa� w�asnymi (cho�
nielicznymi) my�liwcami, a nawet bombowcami, nie m�wi�c o najszybszych typach
uzbrojonych i opancerzonych samolot�w ��cznikowych dalekiego zasi�gu. Personel SS--
owskiego lotnictwa (piloci, obserwatorzy, obs�uga lotnisk i l�dowisk, mechanicy,
konstruktorzy, naukowcy w laboratoriach badawczych, a ponadto szybownicy,
spadochroniarze itp.) podlega� faktycznie osobistemu sztabowi Heinricha Himmlera,
cho� formalnie m�g� niekiedy znajdowa� si� w gestii Luftwaffe czy przemys�u
lotniczego.
- Nie darmo partia rozwija�a od lat Nationalsozialistisches Fliegerkorps (NSFk)' -
m�wi Schieike. - Hermann G�ring i Rudolf Hess, piloci z pierwszej wojny, k�adli
Hitlerowi w g�ow�, od pocz�tku monachijskich czas�w, �e lotnicy to m�czy�ni
najbardziej odwa�ni, ryzykanci i w i e r n i oraz zdolni do b�yskawicznych
dzia�a�... r�wnie� politycznych. Cz�onkowie NSFk mieli przywileje w partii, kt�ra
ogromne fundusze przeznacza�a na t� formacj�. Piloci Himmlerowskich meserszmit�w
byli z pewno�ci� wychowankami tzw. Flieger-Hitler-jugend i nosili przed wojn�
jasnoniebieskie wypustki na mundurach i fura�erkach. Nawet w dzieci�cej organizacji
pod nazw� "Das Deutsche Jungvolk in der HJ" (do kt�rej przyjmowano dzieci od
dziesi�tego roku �ycia, a p�niej - m�odsze) prowadzono grupy zainteresowa�
lotniczych i rozbudzano pasje do modelarstwa i szybownictwa. Czy pa�ski Olaf, Herr
Genera�, by� w lotniczym Hitlerjugend?
- Niestety, nie! Ale przyzwyczaja�em go do pokonywania l�ku przed jazd� samolotem i
rykiem motor�w lotniczych. Gdy Olaf mia� osiem lat, kaza�em mu pojecha� "tajfunem"
(kt�rego mia�em do dyspozycji) z zaufanym pilotem. Smarkacz si� opiera� i dar� ze
strachu. Rzeczywi�cie silniki warcza�y przed startem jak szatany. Ale wyda�em mu
rozkaz, kaza�em wnie�� Olafa do kabiny "tajfuna", a pilot przywi�za� go pasami do
fotela. Ch�opiec pocz�tkowo troch� rzyga�. W czasie lotu pilot (jak wynika�o z jego
raportu) wyla� na Olafa ba�k� zimnej wody i otrze�wi� go. Po wyl�dowaniu Olaf by�
nawet szcz�liwy.
Schieike splun�� i przerwa� Stroopowi:
' Nationalsozialistisches Fliegerkorps, NSFk (niem.) - Narodowosocjahstyczny �orpus
Lotniczy.
314 ROZMOWY Z KATEM
- Je�li trzynastoletni dzisiaj Olaf jest nerwowym ch�opcem, to pa�ska wina, Herr
Stroop. Niech cholera we�mie takie wychowanie!
Stroop pr�bowa� t�umaczy�, ale Schieike nie da� si� zbi� z pan-ta�yku. Po prostu
wymy�la�. Stroop spyta�, co s�dz� o stosowanych przez niego, jako ojca, metodach
wychowawczych.
Powiedzia�em szczerze. Stroop zrobi� smutn� min�, co mu si� rzadko zdarza�o. Widz�c
to, chwil� odczeka�em i wracaj�c do (przerwanego dyskusj� o lotnictwie) tematu,
zapyta�em:
- Do jakiej miejscowo�ci na Riwierze dojecha� pan z Himmlerem?
- Heinrich Himmler zwiedzi� bardzo dok�adnie Marsyli�, je�dzi� kutrem bojowym po
porcie (m.in. do uj�cia Rodanu), a nast�pnie udali�my si� brzegiem Morza
�r�dziemnego przez Tulon do Nicei. Kr�tka przeja�d�ka do Monte Cario i na rozkaz
SS-Reichsfuhrera wr�ci�em z eskort� szybkimi wozami "BMW" do Wiesbadenu.
- W domu musia�em wszystko i dok�adnie opowiada� rozpromienionej �onie, c�rce i
Olafowi. Mia� ch�onn� wyobra�ni� i tak kocha� Heinricha Himmlera, �e wielokrotnie
powtarza�em mu szczeg�y podr�y, kt�r� b�d� pami�ta� zawsze. Takie wspomnienia nie
zachodz� mg��.
Kt�rego� dnia rozmawiali�my o "cudownej broni". Ca�e Niemcy �udzi�y si� w 1944/45
nadziej� jej wyprodukowania.
- O co to sz�o? - pytam. - Czy o udoskonalone odmiany pocisku rakietowego V? A mo�e
o nowy typ artylerii, analogiczny do rosyjskich "katiusz", ewentualnie o samoloty
odrzutowe?
- Dlisenflugzeug�w2 to�my jeszcze seryjnie nie produkowali, cho� prototypy by�y
oblatywane. Widzia�em pr�bny samolot w moim Bereichu. Osi�ga� zawrotn� pr�dko��!
Ale nie o to chodzi�o Adolfowi Hitlerowi. Ani o dalsze modele V czy artyleri�.
Byli�my o krok od odkrycia i zrealizowania nowego �adunku wybuchowego bomby
lotniczej...
2 Dusenflugzeug, Flugzeug mit Dusenantrieb (niem.) - samolot z nap�dem odrzutowym.
"TRZYMA�EM LUDNO�� W GAR�CI'" 315
- Byli�cie o krok od wynalezienia bomby atomowej?
- Tak! - potwierdzi� z energi� i szczypt� rado�ci. - Przez ca�� wojn� trwa� wy�cig
naukowc�w niemieckich i anglosaskich.
- Ale przegrali�cie wy�cig, bo Amerykanie pierwsi u�yli bomby, na Hiroszim�.
- Mieli�my za ma�o fizyk�w i chemik�w najwy�szej klasy, a nasze laboratoria
badawcze by�y bombardowane.
- M�ci�a si� na nas polityka anty�ydowska - wtr�ci� si� Schieike.
- To pan, Herr Schieike, uwa�a, �e tylko �ydzi mog� by� wielkimi tw�rcami i
wynalazcami? - Stroop zacietrzewi� si�.
- Nie! bo nie jestem rasist� ani szowinist�. Nie uwa�am �yd�w za jaki� nar�d
wybrany przez Boga. Wybitni ludzie rodz� si� we wszystkich spo�ecze�stwach. Ale tak
si� z�o�y�o, �e w�r�d niemieckich profesor�w i doktor�w od fizyki, chemii, nauk
przyrodniczych i matematycznych, znajdowa�o si� sporo �yd�w, p�-�yd�w i �wier�--
�yd�w. Jak ich nazi�ci wylali z kraju albo zgnoili w obozach i wi�zieniach, to nie
ma si� co dziwi�, �e naukowcy tak zwani aryjscy nie mogli da� sobie rady. Gdy
trzeba by�o wykombinowa� now� Wunderwaffe, to brak�o tych "chemicznych" i
"fizycznych" pomocnik�w. St�d przegrana.
- Gi�dzi pan, Herr Schieike! - wybuch� Stroop. Oczy mu zsinia�y, kark
poczerwienia�. Macha� r�kami.
- Mo�e i gi�dz� - odci�� si� Schieike. - Tym niemniej �adnej "cudownej broni" nie
wyprodukowali�my. A przepraszam! Wynale�li�my tak� bro�, tylko Himmler schowa� j�
pod koszem i nie u�yczy� Rzeszy, nawet kiedy Rosjanie podchodzili pod Berlin!
Zdziwiony, patrz� na Schieikego i na Stroopa, kt�ry raptem spokornia�.
Sittenpolizist zaczyna chichota�, potem �mieje si� coraz g�o�niej, powtarzaj�c:
"Himmlers Wunderwaffe!"3 Co powie, to si� zarykuje. Nic nie rozumiem. Pytam, ale
�aden z Niemc�w nie odpowiada. Pytam po raz drugi i trzeci. Schieike wci�� si�
za�miewa (kartoflany brzuch mu si� trz�sie). W ko�cu, na moje nalegania, m�wi:
Niech panu opowie genera� o tej cudownej broni Himmlera.
Himmlers Wunderwaffe (niem.) - cudowna bro� Himmlera.
316 ROZMOWY Z KATEM
Sprawa ma zwi�zek ze �r�dziemnomorsk� podr� s�u�bow�, o kt�rej wspomina� Herr
Stroop.
Stroop wzrusza ramionami, milczy. Zagaduj� i pytam, a on nic. Zrobi�em min�
obra�onego (z�o�� i ciekawo�� we mnie nabrzmiewa�y). Rzek�em:
- Je�li tak, to dobrze! M�wicie mi�dzy sob� o jakich� publicznych "tajemnicach" III
Rzeszy, a mnie nie chcecie da� wyja�nie�, mimo �e prosz�. Dobrze! Ja b�d� robi� to
samo.
- Radz�, Herr Genera� - Schieike zwraca si� do Stroopa - opowiedzie� wszystko panu
Moczarskiemu, bo dotrzyma s�owa. On jest uparty i zaci�ty jak buldog-bokser.
Obaj Niemcy wyolbrzymiali t� cech� mojego charakteru, tym niemniej nie
protestowa�em. Po kilku minutach Stroop zacz��:
- SS-Reichsfuhrer interesowa� si� zawsze odkryciami i wynalazkami. By� na wskro�
nowoczesnym cz�owiekiem i torowa� drog� post�powi. Ka�dy wy�szy SS-owiec mia�
obowi�zek meldowa� g��wnej kwaterze SS o ka�dym nowatorskim pomy�le lub wynalazku
na swoim terenie. Jak�� drog� dosz�a do Heinricha Himmlera wiadomo��, �e pewien
W�och czy Szwajcar (w kt�rego �y�ach p�yn�a, po matce, niemiecka krew) odkry�
metod� wysadzania w powietrze - przy pomocy tajemniczych promieni - magazyn�w
amunicyjnych wroga. Na osobiste polecenie SS-Reichsfuhrera spraw� zbadali fachowcy
z SS. Ich ekspertyzy sygnalizowa�y, �e pomys� jest wart zainteresowania. Przyj�to
warunki wynalazcy. Wp�acono z dziesi�� tysi�cy marek na uzupe�niaj�ce prace
techniczne. Pierwsz� pr�b�, na ma�� skal�, przeprowadzono potajemnie w Szwajcarii.
Wypad�a doskonale. Zn�w wyasygnowano jak�� niema�� sum� i zaakceptowano cen�:
milion funt�w sterling�w.
- Himmler zgodzi� si� zap�aci� wynalazcy fa�szywymi banknotami brytyjskimi, kt�re w
tajemnicy produkowa� - przypomnia� Schieike.
Stroop si� speszy�. Ale ja nie dopu�ci�em do nowego konfliktu i po chwili Stroop
ci�gn�� z wyra�n� niech�ci�:
- Ostateczna pr�ba (trzykrotna) odby�a si� w p�nocnych W�oszech. Dano wynalazcy
wszelkie gwarancje i list �elazny. Pami�tam, �e w ca�� histori� by� m.in.
zaanga�owany genera� SS Kart Wolff. Ten
"TRZYMA�EM LUDNO�� W GAR�CI'" 317
z kt�rym w roku 1943 rozmawia�em w Wolfschanze. U�o�ono stos amunicji rozmaitego
typu. Wynalazca ze swoj� aparatur� i pomocnikiem znajdowa� si� w odleg�o�ci
kilometra. O kilkadziesi�t metr�w od niego - Heinrich Himmler ze sztabem. Wynalazca
sprawdzi� zgromadzon� amunicj�, wr�ci� do swego stanowiska, nastawi� aparatur�,
wypu�ci� wi�zk� niewidzialnych promieni i amunicja zapali�a si�, wybuchaj�c. Drugi
eksperyment przeprowadzono z odleg�o�ci dwu kilometr�w. Te same czynno�ci. I stos
amunicyjny zn�w wylecia� w powietrze. Heinrich Himmler, uradowany, powinszowa�
wynalazcy i kaza� realizowa� finalne warunki umowy. Ale kto� przypomnia� mu w
ostatniej chwili, �e wynalazca przed ka�dym eksperymentem chodzi� ogl�da�
przygotowan� amunicj�. Zaproponowano wobec tego trzeci� pr�b�, ale w warunkach
bojowych, to znaczy bez uprzedniego ogl�dania i sprawdzania obiektu, kt�ry nale�a�o
zniszczy�.
- Ta pr�ba si� nie uda�a - ci�gn�� Stroop - mimo �e W�och (czy Szwajcar, nie
pami�tam) z dziesi�� razy nastawia� aparat i wysy�a� wi�zki promieni. Sko�czy�o si�
ujawnieniem, �e rysunki techniczne i wzory fizyczne s� blefem (wynalazca t�umaczy�,
�e je zaszyfrowa� i nie mo�e bez specjalnych tablic rozszyfrowa�) oraz �e przed
pr�b� co� podrzuca� do zgromadzonej przez saper�w i zbrojmistrz�w amunicji.
Wynalazc� i pomocnika na miejscu zastrzelono. Okaza�o si� p�niej, w wyniku
drobiazgowego �ledztwa, �e obaj byli notowani w Interpolu jako mi�dzynarodowi
oszu�ci i hochsztaplerzy.
Kiedy� opowiada�em w celi o zniszczeniach, jakim uleg�a Warszawa w dniach Powstania
1944, o bombardowaniu lotniczym i o ulicy Jasnej, kt�r� szed�em od banku "pod
or�ami" na Kr�lewsk�. M�wi�em, jak z obu stron dopala�y si� zdruzgotane domy. Gruz
zalega� jezdni� do wysoko�ci pierwszego pi�tra. Wspina�em si� raz w g�r�, raz w d�
�cie�k� wydeptan� przez ��cznik�w po�r�d cegie�, szk�a, blok�w cementowych i
kamieni. Krajobraz g�rsko-ksi�ycowy z wysepkami ognia i dymu. Smr�d spalenizny.
- Znam takie pejza�e. Niekt�re miejscowo�ci mojego Bereichu przesz�y piek�o
bombardowa� - wyzna� Jurgen Stroop. - �adna
318 ROZMOWY Z KATEM
godzina nie by�a pewna. Ci�g�e alarmy lotnicze. Syreny rycza�y na trwog�. Dudni�y
motory bombowc�w. Artyleria grzmia�a. Huki. Wybuchy. Grzmoty. Po�ary. P�on�y
dzielnice, szczeg�lnie przemys�owe, i w�z�y komunikacyjne. Masa trup�w, ludzie
zasypani w piwnicach, tysi�ce rannych. Wieczne remonty fabryk i naprawy dr�g oraz
most�w. Dymy i odory spalenizny ci�gn�y si� po systematycznie rujnowanym
Wiesbadenie, Frankfurcie, Moguncji, Darmsztacie, Mann-he�mie. My�my dotkliwie
odczuli bombardowania i po�ary...
Tu Stroop si� spostrzeg�, �e mo�e zbyt szczerze m�wi o sytuacji Rhein-Westmarku w
ostatnim roku wojny. Wi�c uzupe�nia:
- Dawali�my sobie rad�. Stra� po�arna dzia�a�a bez zarzutu, komanda reperacyjne i
porz�dkuj�ce wype�nia�y sw� powinno��. Dzieci, starc�w i kobiety (o ile nie by�y
zmobilizowane do s�u�b pomocniczych) wysy�ali�my na wie�.
- Gdzie wyje�d�a�a pa�ska rodzina? - pytam.
- Cz�sto do Teutoburskiego Lasu, w okolice Detmoldu. Tam mieszka�a matka i wielu
przyjaci�. Niekiedy wysy�a�em �on� z dzie�mi pod Wiesbaden. Okolic� spokojn� i
bezpieczn� by� rejon Usingen, Bad Homburg i Bad Nauheim. Mi�dzy Usingen a Bad
Nauheim znajdowa�a si� miejscowo�� nazwana przez nas "oaz� ciszy". Kilka tysi�cy
hektar�w lasu, pag�rk�w, ��k i zamek. Ruch nieznaczny, ludno�ci bardzo ma�o (cz��
ch�op�w wysiedlili�my). Wi�kszo�� budynk�w, a nawet dr�g, zamaskowana. Ta
miejscowo�� to Ziegenberg, dziesi�� kilometr�w na zach�d od Bad Nauheim. W zamku
by�a (mog� teraz panom wyjawi�) jedna z kwater wojennych Adolfa Hitlera. Dodatkowo
zaprzysi�ony na okoliczno�� tej tajemnicy oddzia� SS pilnowa� terenu, dozorowanego
ponadto przez zesp� fachowc�w z SD. Tak zamaskowali�my to miejsce, �e nigdy nad
zamkiem Ziegenberg nie ukaza� si� nieprzyjacielski samolot! Zamek mia� g��bokie
schrony, a obok - r�wnie� umocnione (i porozrzucane w terenie) niewielkie budynki
mieszkalne i koszarowe. Tam w�a�nie Hitler przygotowywa� w pocz�tku grudnia 1944
roku s�ynn� ofensyw� przez Ardeny w kierunku na Antwerpi�.
- Pan, Herr Stroop, musia� by� cz�owiekiem szczeg�lnego zaufania Hitlera i
Himmlera, je�li na terenie przez pana administrowanym znajdowa�a si� kwatera g��wna
Hitlera, z kt�rej niekiedy sterowa� operacjami frontu zachodniego.
"TRZYMA�EM LUDNO�� W GAR�CI'" 319
Sprawi�em Stroopowi du�� przyjemno��. Zrobi� min� jak kot, kt�rego si� drapie za
uszami. A potem doda�:
- U mnie nie tylko by�o bezpiecznie. W Rhein-Westmark panowa� porz�dek i
dyscyplina. Mimo bombardowa�, produkcja rolna i przemys�owa stale wzrasta�a.
Trzyma�em ludno�� w gar�ci. Budowano u mnie nowe fabryki, kt�rych nie mog�o ugry��
alianckie lotnictwo. Podw�adni ze sztabu i Gauleiterzy dali budowniczym i
przemys�owi ca�� dyspozycyjn� si�� robocz�...
- Wi�ni�w r�wnie�? - pytam ostro.
- R�wnie� - potwierdza Stroop jeszcze ostrzejszym tonem. - Wyborowali�my w zboczach
g�r setki tysi�cy metr�w sze�ciennych sztolni, hal warsztatowych i magazyn�w. Tam
umie�cili�my znaczn� cz�� fabryk zbrojeniowych. Albert Speer wielokrotnie u nas
bywa�. To by� genialny organizator i najlepszy w �wiecie minister uzbrojenia i
amunicji. Panie Moczarski, nas r�bali z g�ry, jak cholera. A my nic, tylko tempo!
tempo! W kr�tkim czasie potroili�my produkcj� samolot�w i dzia� (szczeg�lnie
samobie�nych, szturmowych) oraz amunicji. W grudniu 1944 r. Adolf Hitler dzi�kowa�
mi na zamku Ziegenberg, w obecno�ci Heinricha Himmlera, Speera i genera�a Seppa
Dietricha za zdyscyplinowanie i ofiarno�� ludzi z mojego Bereichu, za intensywne
wytwarzanie broni i amunicji oraz za to, �e najwi�kszy (w stosunku do ludno�ci
obszaru) procent Ybiksgrenadier�w i Yoikssturmist�w zg�osi� si� z Rhein-Westmarku.
- Panie Stroop - rzek�em, gdy sko�czy� entuzjastyczne wywody. - Mam dwa pytania.
Pierwsze, co to za imi�: Sepp?
- Zaraz wyja�ni� - szybko odpowiedzia�. - Sepp to stara, bawarska odmiana imienia
J�zef. Genera� SS Sepp Dietrich, bojowy oficer, odwa�ny do szale�stwa, ryzykant,
sprawno�� fizyczna najwy�szej klasy, by�y szef osobistej ochrony Adolfa Hitlera.
Zaopatrzy� w 1932/33 roku swoich ludzi w najnowsze pistolety maszynowe oraz pejcze
ze sk�ry hipopotama, najtrwalsze i najbardziej skuteczne w walce...
- Wybuchn��em:
- W walce? Walczyli�cie pejczami? Stroop zbarania�. A ja wtedy:
- Pan mia� r�wnie� przez 46 lat imi� J�zef, zamienione potem na Jurgen. Wida�,
J�zef (Sepp) Dietrich pochodzi� tak�e z rodziny
320 ROZMOWY Z KATEM
katolickiej. Ale mniejsza z tym. Moje drugie pytanie brzmi: ilu wi�ni�w z oboz�w
koncentracyjnych, areszt�w, wi�zie�, oboz�w jenieckich i oboz�w pracy dla
cudzoziemc�w zmar�o lub zgin�o w Rhein-Westmarku podczas owej wyt�onej produkcji i
morderczego tempa budownictwa przemys�owego? Nie odpowiedzia�.

XXIII. Stroop likwiduje feldmarsza�ka

Niezwykle interesowa�y mnie wi�zienne opowiadania Stroopa o jego okresie


wiesbade�skim (listopad 1943 - marzec 1945), a wi�c o etapie zmierzchu i kl�ski III
Rzeszy.
Stroop, cz�owiek "tamtejszy", by� bezpo�rednim �wiadkiem i wsp�aktorem zdarze� w
rejonie pasa re�skiego. Mimo jednostronno�ci ocen, g�rowa� wiedz� o tych czasach
zar�wno nade mn�, jak i nad wieloma, kt�rzy obserwowali wojn� z peryferii czy "ze
schron�w alianckich stolic" lub prze�ledzili j� w publicystyce prasowej, ksi��kach
i archiwach.
Rozm�w o tym okresie Stroop nie prowadzi� z platformy gloryfikowania przesz�o�ci
w�asnego narodu, "zawsze wspania�ej i zwyci�skiej". Przesi�k� co prawda od
dzieci�stwa szowinizmem i propagandowymi landszaftami germa�skich triumf�w. Ale
ci�gi, jakie oberwa�a hitlerowska Rzesza (i on, z rodzin�), oraz sytuacja wi�zienna
i perspektywy wyroku - sprzyja�y pokorze i niejakiemu obiektywizowaniu.
Jedn� ze spraw trudnych i dra�liwych dla Stroopa (a mimo to, cz�sto do niej
wracali�my) by� nieudany zamach na Hitlera w dniu 20 lipca 1944 roku.
Stroop pot�pia� zdecydowanie i ostro ka�dy pomys� zabicia Hitlera lub pr�b�
odsuni�cia go od w�adzy.
Ile razy rozmawiali�my na ten temat - zawsze gwa�townie podnieca� si�. Z
w�ciek�o�ci� opowiada� o szczeg�ach zamachu z Wolfschanze, o von Stauffenbergu (nie
szcz�dzi� mu rynsztokowych epitet�w) oraz o "bandytyzmie zgrai generalskiej i
cywilno-talmudys-tycznej", kt�ra utworzy�a grup� spiskow�. M�wi� wtedy zajadle, z
wypiekami na twarzy, ale oczy mia� zimne, o�owiane.
21 - Rozmowy z katem
322 ROZMOWY Z KATEM
P�aszczyzn� wyj�ciow� postawy Stroopa stanowi�y dwie przes�anki. Pierwsza, to
mistyczna wiara, �e Hitler by� wys�annikiem si� wy�szych ("opatrzno��", "Wotan",
"bogowie germa�scy"). Druga: pewnik (stale to podkre�la�), �e nikt nigdy nie mo�e
Rzeszy pobi� bez pomocy samych Niemc�w.
- Gdyby nie znajdowa�y si� w naszym narodzie - twierdzi� - jednostki s�abe
moralnie, obci��one zgnilizn�, to daliby�my sobie rad� z ca�ym �wiatem. Byli�my
zawsze zbyt tolerancyjni i nieostro�ni, bo pozwolili�my degeneratom �y� pod
wsp�lnym dachem ze zdrow� mas� narodu. Do tych nielicznych Niemc�w-miazmat�w
dociera�y macki obcych wywiad�w oraz trucizny ideologiczne, poparte srebrnikami.
Rakowate indywidua zacz�y si� aktywizowa� z chwil� pierwszych pora�ek wojennych,
organizowa�y mafie i ko�a rzeko-m o dyskusyjne, patriotyczne. Sprowadzili w ko�cu
nieszcz�cie na nar�d!
W celi cisza. Schieike wyciera niewidzialne py�ki z blatu stolika. Za oknem g�sta
mg�a - zjawisko rzadkie w Mokotowie.
- Trzeba nam by�o wcze�niej przeprowadza� likwidacje - ci�gnie Stroop. - R�n��
no�ami wyrodk�w i wiesza� na hakach jak po�cie w rze�ni, z rodzinami i przyjaci�mi!
Wszystkich pod chodnik! Nawet tych, co dali si� chwilowo otumani�!
Stroop m�wi coraz g�o�niej. Gdy wyplu� strumie� nienawi�ci, ko�czy:
- Las z drzewami chorymi lub sk�onymi do zarazy trzeba nie tylko wyci��, ale (�eby
si� nigdy nie odrodzi�) wykarczowa� oraz spali� jego nasiona. Taka w�a�nie my�l,
dalekosi�na politycznie i b�d�ca syntez� najwy�szej moralno�ci narodowej, le�a�a u
podstaw idei i czyn�w Heinricha Himmlera. Gdyby mu nie przeszkadzano, gdyby�my od
pocz�tku 1933 roku twardo realizowali wobec wszystkich Niemc�w nakaz pe�nej
czysto�ci rasowej, a wi�c i duchowej, toby ju� dawno Rzesza przeistoczy�a si� w
germa�ski monolit pa�stwowy ludzi wiernych, hermetycznie odpornych na wrogie
podszepty. I nie by�oby zamach�w, spisk�w, intryg, protest�w i g�upich dyskusji, a
wi�c zdrady.
S�ucha�em przera�ony. Zerkn��em na Schieikego. W�a�nie podni�s� g�ow� i, patrz�c w
sufit nad drzwiami, rzek� dobitnie:
STROOP LIKWIDUJE FELDMARSZA�KA 323
- Panowie! Paj�czek tam biega. Nie ma jeszcze po�udnia, wi�c z�y omen dla celi.
Zaniepokoili�my si� wszyscy. W wi�zieniu cz�owiek staje si� przes�dny.
Jeszcze tego samego dnia Stroop wr�ci� do puczu genera��w i "politykier�w". By�o
popo�udnie. Wypoczywali�my po zdenerwowaniu "hipiszem"' oraz p�niejszym sprz�taniu
celi i uk�adaniu rzeczy. Schieike - dumny, �e przy pomocy paj�czego sygna�u
przepowiedzia� hipiszow� kontrol� i uchroni� cel� od zaskoczenia - by� weso�y, cho�
utrudzony. Po obiedzie drzemali�my i wymieniali�my uwagi na temat ostatnich
wydarze�.
- Wi�zie� koncentruje si� w zasadzie na tym (nie m�wi� o okresie �ledztwa), jak
wywie�� w pole stra�nik�w - wy�uszcza swe pogl�dy Schieike. - Ma du�o czasu na
obserwacje oraz obmy�lanie swych czyn�w i forteli. A nieliczni (w stosunku do
liczby wi�ni�w) stra�nicy zaj�ci s� mas� spraw urz�dowych, regulaminowych i
osobistych. Wi�zie� w normalnym zak�adzie karnym mo�e, mimo swej bezsi�y, zawsze
"pokona�" dozorc� w drobnych, codziennych kwestiach (a czasem - nawet w powa�nych).
Mo�e go wzgl�dnie �atwo oszuka�, przetrzymuj�c np. w czasie rewizji przedmioty
"zabronione".
Stroop nie wytrzyma�:
- Ale�, Herr Schieike, oddzia�owy, oficer �ledczy, naczelnik, to w�adza. Nie wolno
dzia�a� przeciw regulaminowi. Nigdy!
- G�upstwa pan opowiada, Herr Genera�! - parskn�� Schieike. - Czy nie zna pan
�ycia?
I pokaza� nam dwie �yletki bardzo przemy�lnie schowane oraz doda�:
- Przeszed�em przez pi��dziesi�t rewizji wi�ziennych, a tego u mnie nie znale�li.
Stroop zblad�. Wyszepta�, �e zamelduje oddzia�owemu o �yletkach. Powiedzieli�my:
Hipisz (kipisz) - rewizja w celi (w �argonie wi�ziennym).
324 ROZMOWY Z KATEM
- Mamy'wi�cej ostrych przedmiot�w w celi i je�li pan genera� zakapuje o tych
�yletkach, kto� zar�nie pana w nocy innym narz�dziem.
Stroop uwierzy� w te g�upstwa. Zaprzysi�g� na �ycie i zdrowie swoich dzieci ("je�li
was wydam, to niech Olaf w tej chwili umrze"), �e zachowa tajemnic�.
Stroop raz po raz powtarza� nazwiska Stauffenberga, genera�a Ludwiga Becka,
feldmarsza�ka von Witzlebena, dr� G�rdelera i stu innych, a ponadto wielu "biernych
spiskowc�w" (chadek�w, duchownych katolickich i protestanckich, socjalist�w,
komunist�w). Kiedy� wymieni� feldmarsza�ka Erwina Rommla i feldmarsza�ka Glinthera
von Kluge.
Poniewa� wielokrotnie wychwala� Rommla, jako nieskazitelnego herosa III Rzeszy,
Schieike natychmiast za��da� wyja�nienia:
- Jak pan mo�e wiesza� psy na Rommlu, kt�ry zmar� z ran i zosta� pochowany z
niezwyk�� pomp�. W pa�dzierniku 1944 czyta�em komunikat oficjalny, �e feldmarsza�ek
Rommel "wszed� do historii jako jeden z najwi�kszych genera��w niemieckich". W
Krakowie by�em na akademii �a�obnej ku jego czci. A teraz pan szkaluje Rommla
s�owami: lump, zdrajca, agent, kanalia itp. Co to znaczy? Albo jestem g�upi, albo
panu, Herr Genera�, co� w m�zgu trzasn�o.
Schieike zaczerwieni� si� z oburzenia. Stroop, skonfundowany, podszed� do okna i
patrzy� na bezmgliste ju� podw�rze. Schieike z tego skorzysta� i mrugn�� do mnie
weso�o. Schieike mia� zdolno�ci aktorskie. Nie darmo jako policjant �ledczej s�u�by
kryminalnej musia� wielokrotnie udawa� i gra�.
Stroop opowiedzia� rzeczy dzi� znane. �e Rommel, dowodz�c w roku 1944 grup� armii
"B" na froncie zachodnim, we Francji, nie zgadza� si� z dyrektywami Hitlera. �e w
lipcu 1944 napisa� do niego memorandum, w kt�rym ��da� skr�cenia frontu i
uruchomienia w walce kilkunastu dywizji, oczekuj�cych - na p�noc od Sekwany -
drugiej, "prawdziwej" (zdaniem Hitlera) inwazji alianckiej. �e, przede wszystkim,
podejrzany by� o udzia� w "spisku generalskim".
Co mnie w tym opowiadaniu uderzy�o, to wzmianka o sposobach dzia�ania Rommla.
Mianowicie, przygotowuj�c memorandum dla
STROOP LIKWIDUJE FELDMARSZA�KA 325
Hitlera, zastosowa� metod� ankietow�. Rommel zada� wszystkim podleg�ym dow�dcom i
ich szefom sztabu szereg pyta� na pi�mie. Dotyczy�y one realnej sytuacji i
perspektyw wojsk hitlerowskich we Francji, Belgii i Holandii. Rommel nie dobiera�
respondent�w. Nie pomin�� te� g�osu wy�szych dow�dc�w Waffen SS - genera�a Seppa
Dietricha i genera�a Paula Haussera (obaj byli SS-Obergruppen-fuhrerami). Pytania
u�o�y� sprytnie i drobiazgowo w formie kwestionariusza. Genera�owie nie wyczuwali,
�e idzie Rommlowi o jakie� przes�anki do syntezy; ot, po prostu Rommel, lubiany i
sprawny dow�dca grupy armii "B", ��da szczerych i sprawdzonych meldunk�w!
- Rommel objecha� osobi�cie w ci�gu trzech dni adresat�w - opowiada� Stroop. -
Wszystkie opinie (na pi�mie, podkre�lam) by�y pesymistyczne. Opieraj�c si� na nich,
��da� w imieniu swoim, a p o -� r e d n i o w imieniu ankietowanych, szybkiego
zako�czenia wojny na Zachodzie. Ale fakt tego memorandum dla Fuhrera nie by�by tak
skandaliczny i karygodny, gdyby nie �cis�e powi�zania Rommla ze spiskowcami. Rommel
potraktowa� wys�annik�w wojskowego sprzy-si�enia w Berlinie (kiedy przybyli do
niego) jak sobie r�wnych, ujawni� im tajemnice zachodniego frontu, uwa�a�, �e je�li
Adolf Hitler nie zawrze pokoju z zachodnimi aliantami, to spiskowcy powinni odsun��
go od w�adzy. Rommel postawi� ultimatum Adolfowi Hitlerowi.
- Tymczasem raniono go we Francji - wtr�ci� si� Schieike.
- Tak. 17 lipca 1944 jego samoch�d (o ile wiem, to "horch") zosta� ostrzelany przez
angielskie my�liwce. Wielokrotnie ranny, Rommel �y�, ale rokowania lekarzy by�y
pesymistyczne. Szpital, a potem rekonwalescencja w rodzinnym domu. W pa�dzierniku
1944 pope�ni� jednak samob�jstwo po przedstawieniu mu dowod�w o udziale w spisku
generalskim. Dano do wyboru: ciche samob�jstwo, upozorowane zgonem na skutek ran,
albo s�d i hak. A Rommel zna� sprawozdania z przebiegu rozprawy w
Yoiksgerichtshofle2 i wola� pope�ni� Selbstmord3.
. 2 Yoiksgerichtshof (niem.) - Trybuna� Ludowy, najwy�sza instancja s�dowa Rzeszy
Niemieckiej
3 Selbstmord (niem.) - samob�jstwo.
326 ROZMOWY Z KATEM
Stroop na chwil� przerwa� tok opowie�ci, a potem dodaje:
- Rommel postawi� ultimatum i bra� udzia� w spisku, wi�c powinien zawisn�� na
haku...
- O jakim haku pan m�wi, Herr Genera�? Stroop nie odpowiada. Schie�ke powtarza
pytanie. Zn�w milczenie. Wi�c Schie�ke wraca do g��wnego tematu:
- Opowiadano mi ju� wtedy, po 20 lipca 1944, �e brutalnie rozprawili�cie si� ze
spiskowcami...
- A czy takiemu zdrajcy i oberszpiegowi, lawirantowi i szal-bierzowi jak Canaris
nie nale�a�a si� kara wielomiesi�cznych cierpie�, a nie �aska kr�tkiego �ledztwa i
bezbolesnego zawi�ni�cia na szubienicy?
- spyta� zimno Stroop. - Adolf Hitler by� sprawiedliwy. P�ki nie mia� niezbitych
dowod�w zbrodni Canarisa, a jedynie podejrzenia, zdj�� go z szefostwa Abwehry i
trzyma� na stanowisku referenta do spraw wojny handlowej i ekonomicznej. Gdy
zdemaskowano praw� r�k� Canarisa, genera�a Hansa Ostera z Abwehry, Flihrer nakaza�
osadzi� Canarisa w obozie koncentracyjnym we Flossenburgu. Papiery, notatki
sekretne, zgubi�y go ostatecznie. Znaleziono w ostatnim miesi�cu wojny, w kwietniu
1945, osobisty kuferek pancerny Canarisa z jego pami�tnikiem o montowaniu i
prowadzeniu sprzysi�enia z 20 lipca. No i c�? Przed zgonem dosta� za swoje.
T�uczono go kilka dni i nocy w bunkrze. Gdy znalaz�em si� przed samym ko�cem wojny
w Austrii, w �eli am See, spotka�em jednego z przyjaci�, SS-
-Gruppenfuhrera, kt�ry by� dobrze wprowadzony w sprawy likwidowania spiskowc�w 20
lipca. Ten przyjaciel opowiada� o ostatnich dniach Canarisa, kt�ry przed egzekucj�
wygl�da� na osiemdziesi�cioletniego starca, a mia� przecie� 56-58 lat. Siwe w�osy.
Wychudzony do ostateczno�ci. Oba ramiona i �ebra obanda�owane po z�amaniach.
Czerwonawy i siny na twarzy...
Tu Stroop przerwa�. Schie�ke i ja siedzieli�my z oczami wbitymi w pod�og�.
Milczenie. Stroop sko�czy� rze�kim g�osem:
- Panie Schie�ke, to w�a�nie admira� Canaris zmar� przez powieszenie na haku
rze�nickim. Aby dobrze wype�ni� postanowienia nadzwyczajnego regulaminu
egzekucyjnego, odwini�to banda�e opatrunkowe z jego klatki piersiowej. Musia�
przecie� wisie� na �ebrze, a nie na banda�u...
STROOP LIKWIDUJE FELDMARSZA�KA 327
Kiedy�, znacznie p�niej, zapyta�em Stroopa:
- Sk�d si� wzi�� u Hitlera pomys� z hakiem? Zastosowanie takiej formy wykonania
kary �mierci jest nie byle jakim barbarzy�stwem.
- Nie zna pan wida� historii post�powania egzekucyjnego w Europie. Wieszanie na
haku za �ebro i powolny zgon skazanego stosowano od tysi�cy lat u German�w. Ta
procedura znalaz�a si� p�niej we wzorcowych kodeksach niemieckich, m.in. w znanym
powszechnie prawie magdeburskim. Gdy herszt bandy dosta� kar� �mierci, wieszano go
na haku. Takie prawo obowi�zywa�o przez wieki w p�nocno-�rodkowej Europie - a� po
Bug. Na wsch�d od Bugu stosowano inn� metod� egzekucji. We wschodniej cz�ci waszego
dawnego kr�lestwa herszta bandy wbijano na pal. Jeden ze wsp�wi�ni�w Polak�w
stre�ci� mi kiedy� ten fragment powie�ci laureata Nobla, Sienkiewicza, w kt�rym
opisuje on scen� wbijania na pal (od kiszki odbytowej) oficera waszych garnizon�w
na Ukrainie. My�l�, �e zarz�dzenie zgonu przez powieszenie za �ebro na haku jest
kultural-niejsze od decyzji nadziania na zaostrzony pal. Zreszt� Adolf Hitler
wyj�tkowo zastosowa� kar� �ebra i haka. O ile wiem, to tylko wobec Canarisa.
Pewnego dnia wr�cili�my do rozmowy o �ledztwach, przewodach s�dowych i wykonywaniu
wyrok�w na uczestnikach spisku 20 lipca. Dyskusja zacz�a si� tym razem od portek
Schieikego, kt�re nagle zacz�y mu opada�. Guzik si� oderwa� i Schieike - za�enowany
- jedn� r�k� trzyma� g�r� spodni, a drug� szuka� ig�y i nici w swoim majdanie. Gdy
guzik przyszy�, m�wi:
- Ja nie jestem dygnitarz, wi�c ma�o mnie dzi� przej�y opadaj�ce portki, cho�
przyznam, �e to nieprzyjemne. Ale jak si� musia� czu� stary feldmarsza�ek von
Witzleben, kt�remu (dla o�mieszenia) kazano w�o�y� na rozpraw� przed trybuna�em
ludowym spodnie bez guzik�w, paska i szelek! Ten Freisler, przewodnicz�cy
trybuna�u, to gagatek!
328 ROZMOWY Z KATEM
- Roland Freisler by� doskona�ym prawnikiem - zaripostowa� Stroop. A Schieike na
to:
- Ciekawym, co by pan powiedzia�, gdyby w przysz�ym pa�skim procesie przewodnicz�cy
s�du zaakceptowa� pa�sk� obecno�� na �awie oskar�onych w opadaj�cych spodniach.
Gdyby pan musia� trzyma� r�ce przy brzuchu, bo inaczej sala ogl�da�aby pa�skie
gacie albo co� wi�cej.
- W polskich s�dach nie ma takich praktyk. Wiem z opowiada� wsp�wi�ni�w -
odpowiedzia� Stroop, ale zreflektowa� si�. Ju� nie broni� wi�cej metod prowadzenia
procesu przed Ybiksgerichtshofem, za to dorzuci� wiele fakt�w o likwidowaniu
przeciwnik�w Hitlera po zamachu 20 lipca. Sypa� nazwiskami ofiar, a� nam si� zacz�o
pl�ta�. Zapyta�em go przy okazji przerwy w potopie s��w: ^
- Ilu wtedy zlikwidowali�cie ludzi? Chyba z p� setki.
- O, daleko wi�cej. Wed�ug moich oblicze�, oko�o czterech i p� tysi�ca.
- Niemo�liwe! - krzykn��em.
- Mo�liwe, mo�liwe! - odpowiada Stroop. - Niech pan nie zapomina, �e ju� 20 lipca
rozwalono wielu spiskowc�w i ich przyjaci�. W ci�gu nast�pnych paru dni
przeprowadzono czystk� na wszystkich terenach. Nie by�o garnizonu, gdzie nie
znale�li si� winni lub sprzyjaj�cy winnym. Ka�da kom�rka SD, ka�de biuro policji
bezpiecze�stwa musia�y unieszkodliwi� spiskowc�w, a szczeg�lnie tych, kt�rzy dobrze
maskowali si� i umieli zaciera� �lady swej nikczemnej dzia�alno�ci przeciwko
Adolfowi Hitlerowi.
- Panie Stroop, ju� rozumiemy sens wyja�nie� - przerwa�em - chocia� pan z pewno�ci�
temu zaprzeczy. Ot� korzystaj�c z nadarzaj�cej si� sposobno�ci, zlikwidowali�cie -
poza spiskowcami - aktualnych przeciwnik�w politycznych, swoich wrog�w osobistych w
partii i w wojsku, konkurent�w do lepszego sto�ka, do wy�szej premii, dochod�w,
zaszczyt�w, order�w, nagr�d. Kto wie, czy szef pa�skiego sztabu w Rhein-Westmark
nie zamie�ci� na li�cie zamordowanych, rzekomych cz�onk�w sprzysi�enia z 20 lipca,
kochanka swej �ony, o kt�r� by� piekielnie zazdrosny!
Schieike potakiwa� g�ow�. Stroop nie zaprotestowa�, tylko rzek�:
- Nie nale�y zapomina�, �e �ledztwa i egzekucje, zwi�zane z Niemcami zamieszanymi w
spisek i zamach na szcz�liwie nam
STROOP LIKWIDUJE FELDMARSZA�KA 329
ocala�ego Fuhrera (tu Stroop wyci�gn�� r�ce w g�r�, jakby dzi�kuj�c Wotanowi),
trwa�y do ostatnich dni wojny, a wi�c ponad dziesi�� miesi�cy. Dlatego jestem
przekonany, �e liczba czterech i p� tysi�ca straconych jest obiektywnie prawid�owa.
Zreszt� by�o kilku takich, co ustalili j�, dysponuj�c wiarogodnymi informacjami.
- Niech pan opowie, jak wygl�da�a procedura egzekucji - prosimy.
- Od 8 sierpnia 1944 dokonywano egzekucji na spiskowcach przez powieszenie n a g o
na haku rze�niczym. Do powieszenia konieczny jest stryczek z bardzo mocnego i
g�adkiego sznura albo ze specjalnej plecionki sk�rzano-jedwabnej. P�tla takiego
stryczka (posmarowanego myd�em) zaciska si� b�yskawicznie na szyi skaza�ca i �mier�
przychodzi natychmiast. Ale wobec zdrajc�w ze sprzysi�enia 20 lipca zastosowano
inn� metod�. Stryczkiem by�a struna fortepianowa, basowa. P�tla z takiej struny
zwiera si� powoli i zgon powieszonego nast�puje dopiero po 5-10 minutach.
Schieike skrzywi� si� bole�nie. Ja chyba te�. Widz�c to, Stroop podni�s� g�os:
- Tak, tak! M�czyli si� przed �mierci�. Ale tylko przez dziesi�� minut, w
najgorszym razie. Jednak to lepsze od powieszenia za �ebro na haku rze�niczym, jak
w przypadku Canarisa.
W celi cisza. Po p� godzinie chyba Schieike powiedzia�:
- Nie chce mi si� wierzy�, �eby by�o prawd�, co Herr Genera� opowiada� o wykonaniu
wyroku �mierci na admirale Canarisie. Nie mie�ci si� w g�owie, �eby go powieszono
na haku jak cielaka, i to jeszcze nie ubitego. Mo�e si� pan myli, Herr Stroop, mo�e
to tylko plotka, puszczona dla postraszenia wojskowych i cz�onk�w NSDAP? Czy jednak
Canarisa nie zg�adzono w taki spos�b, jak feldmarsza�ka von Witzlebena, na
fortepianowym stryczku przytwierdzonym do haka rze�niczego?
- Nie! - stwierdza z przekonaniem Stroop. - Pocz�tkowo my�la�em tak samo, jak pan,
Herr Schieike. Ale wspomniany SS--Gruppenfiihrer, spotkany w �eli am See, opowiada�
wszystko ze szczeg�ami. Mi�dzy innymi, �e Berlin nakaza� zachowanie najg��bszej
tajemnicy o okoliczno�ciach egzekucji na Canarisie. SS-Gruppenfiihrer (nie ujawni�
nigdy jego nazwiska), cz�owiek wiarygodny, powa�ny, zaprzyja�niony ze mn�,
opowiada� mi 4 lub 5 maja 1945 tam,
330 ROZMOWY Z KATEM
w Austrii, �e ci SS-owcy oraz wi�niowie, kt�rzy byli przy egzekucji, ju� nie �yj�.
Na zako�czenie SS-Gruppenfuhrer prosi�, abym uwierzy�, �e Adolf Hitler tylko z
jednym Canarisem obszed� si� okrutnie.
Mimo zakl�� Stroopa o prawdziwo�ci opisanych wy�ej fakt�w, nie mog� wykluczy�, �e
�w SS-Gruppenfuhrer z �eli am See fantazjowa�.
- W�r�d nazwisk genera��w wpl�tanych w zamach na Hitlera wymieni� pan von Klugego -
powiedzia�em. - Czy on naprawd� by� cz�onkiem generalskiego sprzysi�enia?
- By�, by� - szybko odpowiada Stroop. - Tylko wykaza� wi�cej sprytu w dzia�aniach
spiskowych ni� Canaris. Nie zostawia� �lad�w na papierze. Z von Klugem zetkn��em
si� bezpo�rednio.
- Gdzie? Na froncie wschodnim? - pyta Schieike i dodaje: - Kluge by� przecie�
dow�dc� s�ynnej czwartej armii, kt�ra wzi�a udzia� w pierwszym uderzeniu na Zwi�zek
Radziecki. Za te sukcesy Hitler mianowa� go genera�em-feldmarsza�kiem. Na wschodzie
dosta� r�wnie� Rycerski Krzy� �elaznego Krzy�a i obj�� dow�dztwo grupy armii
"�rodek". By� pupilkiem Hitlera.
- No! Pupilkiem to nie - przerwa� Stroop.
- Jak to nie pupilkiem? - upiera si� Schieike. - Tylko pupilkowi daje si� najwy�sze
premie pieni�ne i maj�tki ziemskie. A von Kluge dosta� od Fuhrera chyba z milion
Reichsmarek.
- G�upstwa pan m�wi. - Stroop z�y, nie daje wygada� si� Schieikemu. - Von Kluge
otrzyma�, my�l�, oko�o czterystu tysi�cy marek nagrody. Z tej sumy kupi� sobie
niedu�y maj�tek ziemski na �l�sku.
Stroop zacz�� skrupulatnie opowiada� �yciorys Klugego.
- Von Kluge pochodzi� z prowincji pozna�skiej, jak Erich Ludendorff. Jego ojciec,
oficer kajzerowskiej armii, zwyk�y sobie Kluge, pod koniec �ycia genera�-major
artylerii zosta� (wraz z synem, porucznikiem, w�a�nie naszym Glintherem)
uszlachcony przez Wilhelma II. St�d feldmarsza�ek III Rzeszy von Kluge, szlachecki
neofita, stara� si� dor�wna� we wszystkim tym genera�om, kt�rych nobilitacja
si�ga�a dawnych wiek�w. Odbi�o si� to na jego mentalno�ci. Ostro�ny, ci�gle
lawirowa�, aby nikomu si� nie narazi�. Kart� s�u�by wojskowej
STROOP LIKWIDUJE FELDMARSZA�KA 331
mia� �adn�, nie powiem. Przed doj�ciem NSDAP do w�adzy by� dow�dc� artylerii III
Korpusu w Berlinie. P�niej...
- Po co nam ten Dienstlaufbahn4 Klugego? - niecierpliwi si� Schieike.
Stroop odpowiada:
- Warto przecie� wiedzie�, dla charakterystyki feldmarsza�ka, �e wszystkie powa�ne
awanse, zaszczyty i honory von Kluge zawdzi�cza� Adolfowi Hitlerowi. Bo do stycznia
1933 by� tylko pu�kownikiem. W dwa tygodnie po s�ynnych wyborach w naszym Lippe
zosta� genera�em-majorem, w rok p�niej - genera�em-leutnantem, po kilkunastu
miesi�cach - genera�em artylerii, a w lipcu 1940 - genera�em-feldmarsza�kiem.
- Ciekawy jestem, sk�d si� pan, policjant, tak dok�adnie orientuje w aktach
personalnych wehrmachtowca von Klugego?
- Pozna�em go i przeprowadzi�em z nim dwie rozmowy w 1944 roku, w sierpniu. Ale
przedtem zanalizowa�em jego �yciorys nades�any mi samolotem z archiwum SS-
Reichsfuhrera w Berlinie...
- Rozumiem. Mieli�cie podejrzenia, wi�c go obserwowali�cie - m�wi�. - Wiemy, �e von
Kluge by� "zamieszany" w spisek generalski. Gdyby nie to, �e powszechnie wiadomo o
samob�jczym zgonie von Klugego (podobno si� otru�), to bym dzisiaj podejrzewa�, �e
pan, Herr Genera�, osobi�cie powiesi� go na rze�niczym, ostrym haku za �ebro -
doda�em do�� pogodnym tonem, cho� temat by� nie do zniesienia dla normalnego
cz�owieka. Ale wi�zie� nie jest normalnym cz�owiekiem.
Stroop si� obrazi� i zamilk�. Potem zacz�� �wista�, popatrywa� w okno i przyg�adza�
�lin� skronie. Wyra�nie pragn�� wyrzuci� z siebie zas�b informacji o sprawie von
Klugego. Wreszcie, chyba po p� godzinie, zacz�� tonem oboj�tnym, ale bardzo
grzecznym:
- Von Kluge by� wtedy naczelnym dow�dc� (OB)5 frontu zachodniego. Obj�� to
stanowisko po feldmarsza�ku von Rundstedcie, odwo�anym 31 czerwca 1944. Przed
wyjazdem na front Kluge d�ugo rozmawia� w Obersalzbergu z Adolfem Hitlerem, kt�ry w
ci�gu chyba dziesi�ciu dni wtajemnicza� go w po�o�enie, w swoje plany polityczne
4 Dienstlaufbahn (niem.) - przebieg kariery s�u�bowej.
5 Oberbefehishaber, OB (niem.) - Naczelny Dow�dca.
332 ROZMOWY Z KATEM
i strategiczne, ujawnia� wszelkie poufno�ci wojny itd. Uwa�a si� powszechnie, �e
von Kluge, przez Flihrera nauczony i przekonany, pojecha� jako "jego cz�owiek"
robi� porz�dek na froncie zachodnim i realizowa� ustalone plany. Ale takie
mniemania i opinie oparte s� na nieznajomo�ci stanu faktycznego. Kluge nabra�
Adolfa Hitlera, oszuka�, wkrad� si� w jego �aski, dowiedzia� si� wszystkiego, a
potem zdradzi�. On, panowie, zdradzi� Flihrera i III Rzesz�! Jeste�my zaskoczeni.
- Je�li takie zarzuty stawia pan von Klugemu, to niech pan opowiada wszystko, nawet
o drobiazgach - proponuj�. - Teraz rozumiem, �e pan, oberszef policji i
kontrwywiadu SS w Rhein--Westmark, prowadzi� na rozkaz Himmlera �ledztwo przeciwko
Klugemu. Jak ono przebiega�o?
- Kluge by� od pocz�tk�w lipca 1944 roku naczelnym dow�dc� frontu zachodniego, a po
ci�kim poranieniu Rommla musia� r�wnie� dowodzi� osobi�cie grup� armii "B", kt�ra
trzyma�a w Lotaryngii znaczn� cz�� etap�w i nawet odwod�w. Lotaryngia wchodzi�a w
sk�ad mojego Bereichu. Ponadto Rhein-Westmark by� najbli�szym zapleczem wojsk
Rommla. Dlatego SS-Reichsfuhrer zleci� mi zaj�cie si� spraw� podejrzanych dzia�a�
obu tych wy�szych dow�dc�w.
- Okaza�o si� - Stroop opowiada dalej - �e rola feldmarsza�ka von Klugego
nastr�cza�a mn�stwo w�tpliwo�ci, i to od samego pocz�tku jego dowodzenia na
Zachodzie. Po prostu nie wykonywa� dyrektyw i rozkaz�w Adolfa Hitlera. Fuhrer kaza�
np. walczy� jakiej� dywizji do upad�ego i nie odda� ani pi�dzi ziemi. Kluge po
pewnym czasie wycofywa� dywizj� bez pozwolenia naczelnego wodza.
- A mo�e von Kluge mia� racj� - replikuj� - bo zna� po�o�enie z bezpo�redniego
realizowania operacji, a nie zza biurka odleg�ej kwatery g��wnej. Nie chcia� pewno
dopu�ci� do zbyt du�ych strat w ludziach, sprz�cie i broni.
- Kluge nie wype�nia� rozkaz�w Flihrera - Stroop postarza z naciskiem. - Ale jest
stokro� wa�niejsze, �e bra� po�redni (a wed�ug mnie bezpo�redni, cho� bardzo
zatajony) udzia� w mafijnym przygotowywaniu zamachu stanu w III Rzeszy, w
usi�owaniu mordu na Adolfie Hitlerze. On jeszcze na froncie wschodnim pozwala� na
pr�by u�miercenia Flihrera. Takich pr�b by�o (jak si� p�niej dowiedzieli�my)
STROOP LIKWIDUJE FELDMARSZA�KA 333
siedem. Je�li idzie o ostatni zamach, o bomb� zegarow� Stauffenberga, to Kluge
wiedzia� o wszystkim. Przyjmowa� wys�annik�w genera�a Becka oraz genera��w
Olbrichta i Ostera, a tak�e feldmarsza�ka von Witzlebena. Korespondowa� z
"przysz�ym kanclerzem" drem G�rdele-rem, zna� si� dobrze z admira�em Canarisem.
Stale konferowa� na tematy spiskowe z Rommlem. Kluge ��czy� du�� inteligencj�,
b�yskotliwo��, spryt i przytomno�� umys�u z ostro�no�ci� i wr�cz polsk�
umiej�tno�ci� maskowania si� i konspirowania. Wszystko to si� w ko�cu wyda�o.
- W sierpniu 1944 nie mia� pan chyba na to dowod�w, co najwy�ej dysponowa� pan
poszlakami.
- Troch� ma pan racji, Herr Moczarski. Ale posiadali�my dowody jeszcze ci�szych
zbrodni Klugego.
- Zbrodni?
- Tak, zbrodni. I to najwy�szego rz�du. Bo c� mo�e by� wstr�tniejszego od
pertraktowania g��wnego dow�dcy frontu z nieprzyjacielem, w tajemnicy przed
naczelnym wodzem, przed Adolfem Hitlerem.
- Czy pan nie koloryzuje?
- Sk�d�e? Zaraz panom wszystko opowiem. Ot� von Kluge w pe�nym toku walki nawi�za�
kontakt z Anglikami. Mianowicie zgodzi� si� na pertraktacje w tak ,,niewinnej"
sprawie, jak wymiana niekt�rych rannych je�c�w, personelu kobiecego (piel�gniarek i
"Blit-zmadein") oraz zw�ok poleg�ych wy�szych oficer�w. Zapocz�tkowano pertraktacje
drog� radiow�. Kluge udawa�, �e on sam nie macza w tym palc�w; odkomenderowa� do
tej tajnej akcji zaufanego pu�kownika ze swego sztabu. Rozmowy radiowe, prowadzone
w dalszych fazach specjalnym szyfrem (patrz pan! on mia� wsp�lny szyfr z
Anglikami!), przekszta�ci�y si� w kontakty bezpo�rednie parlamentariuszy! To
znaczy, na jakim� odcinku bojowym przerywano obustronnie ogie� i nasz oficer szed�,
pod os�on� bia�ej flagi, do plac�wek wroga - na konszachty przy koniaku lub whisky!
- Von Kluge przejawia� zmys� humanitaryzmu, respektowa� cele i zasady Czerwonego
Krzy�a - wtr�ci�em.
- Tak, tak! On by� "humanitarny", ten lis, inteligent, esteta! - drwi� Stroop. -
Ale m�wi�c powa�nie, natrafili�my w tajnym post�powaniu przeciw Klugemu na �lady
pozwalaj�ce przypuszcza�, ze nale�a� od czas�w porucznikowskich do wolnomularstwa.
334 ROZMOWY Z KATEM
- Ludendorff r�wnie� pochodzi� z Poznania i r�wnie� jako m�ody oficer by� cz�onkiem
wojskowej lo�y maso�skiej. Wynika to z jego opublikowanych pami�tnik�w - wtr�ci�em.
- Lecz genera� Ludendorff zerwa� z wolnomularstwem, a Kluge przez ca�e �ycie
trzyma� si� (wed�ug informacji SD z roku 1944) masonerii. Nie wykluczam, �e
pertraktacje o wymian� rannych by�y zainspirowane przez wywiad angielski przy
pomocy angielskich wol-nomularzy (tzw. Szkot�w).
- Jedynie te wsp�lne szyfry z Anglikami - w��cza si� Schieike
- by�yby obci��eniem von Klugego, ale to pewnie wymys�y p r o -wokator�wod
Kaltenbrunnera.
Stroop nie zareagowa� na "prowokator�w" i pospiesznie m�wi�:
- Kluge poszed� jeszcze dalej. Wymiana je�c�w to nie by�oby nic szczeg�lnie
gro�nego, mimo �e Adolf Hitler ostro zabrania� wymiennych kombinacji w czasie walk
frontowych (c� to bowiem za wspania�a okazja dla wroga do penetracji
wywiadowczej!). Kluge pertraktowa� do ostatniej chwili, pomimo fiaska zamachu
Stauffenberga, o zawarcie separatystycznego pokoju z Anglosasami i Francuzami na
zachodnim froncie.
- Czy o zawarcie pokoju, czy o kr�tkotrwa�e zawieszenie dzia�a� bojowych? - pytam,
coraz bardziej zaciekawiony.
- Zawieszenie dzia�a� mia�o by� pierwsz� faz�. Wojsko, uwolnione od ci�kich walk i
nalot�w bombowych, obj�oby pe�n� w�adz� na obszarach frontowych oraz na terytoriach
pasa re�skiego. Kluge stan��by (jako g��wnodowodz�cy zbuntowanej, wielkiej armii)
na czele tego wojskowo-politycznego organizmu. Pe�ni�by r�wnie� funkcje swoistego
namiestnika Rzeszy dla teren�w, kt�re mia�by w swej wojskowej gar�ci. Potem mieli
przyst�pi� do Klugego inni genera�owie oraz pozostali przy �yciu opozycyjni i
p�opozycyjni politycy. Adolfa Hitlera zaaresztowano by albo zabito, Heinricha
Himmlera tak�e. Anglicy typowali na cz�onk�w tego samozwa�czego rz�du lub komitetu
"wyzwolenia Niemiec" starych polityk�w typu Adenauera oraz libera��w i
socjaldemokrat�w.
- Zdaje si�, �e pan nam bujdy zasuwa - wyrywa si� Schieike.
- Nigdy o tym nie s�ysza�em, nawet w formie plotek.
- Jak pragn� �ycia i zdrowia mojego Olafa, m�wi� tylko to, czego si� dowiedzia�em z
najtajniejszych informacji, dostarczanych przez SS-Reichsflihrera, oraz z
osobistych prze�y�. Przecie� to m�j
STROOP LIKWIDUJE FELDMARSZA�KA 335
urz�d w Wiesbadenie, a w�a�ciwie ja sam (z zast�pc� mojego szefa sztabu oraz z
dow�dc� s�u�by SD w Bereichu) prowadzi�em na miejscu, w Lotaryngii, ca�� t�
delikatn� spraw�.
- A zacz�o si� wszystko w dniu opuszczenia przez Rommla stanowiska dow�dcy grupy
armii "B" (17-18 lipca 1944). Zatelefonowa� Heinrich Himmler i kaza� nie opuszcza�
Wiesbadenu oraz przygotowa� si� do wa�nego zadania. Nie podawa� szczeg��w (wida�
ba� si� ewentualnego pods�uchu na linii telefonicznej; wehrmachtowcy mieli
sprytnych fachowc�w od ��czno�ci kablowej). Poleci�, �ebym czeka� na zaszyfrowany
rozkaz teleksowy. Gdy depesza nadesz�a, sam j� szybko odszyfrowa�em na specjalnej
maszynie. Zbarania�em, czytaj�c, �e idzie o Rommla i Klugego, ale natychmiast
wzi��em si� do roboty. Wkr�tce przywieziono mi samolotem tajn� teczk� z
�yciorysami, dokumentami, meldunkami i opracowaniami.
Stroop chwilk� odsapn�� (Schieikemu b�yszcza�y oczy z ciekawo�ci, mnie chyba tak�e)
i dalej relacjonowa�:
- W t� sytuacj� wt�oczy� si� zamach 20 lipca. Nie b�d� opisywa� moich perypetii w
tym dniu i w nast�pnych. Wojsko nas nie zaaresztowa�o, bo w Bereichu aktywnych
spiskowc�w by�o niewielu. Co prawda, nie spa�em kilka dni w mojej willi, a i �ona z
dzie�mi by�a nieobecna. Dopiero p�n� noc� z 20 na 21 lipca dotar� rozkaz SS-
Reichsfuhrera o mianowaniu mnie szefem armii rezerwowej w XII Wehrkreisie i o
nadzwyczajnej akcji �ledczej. Zaj�ci byli�my spiskowcami oraz ich ewentualnymi
zwolennikami. Na wszelki wypadek wielu podejrzanych i potencjalnych opozycjonist�w
kaza�em przetrzyma� w aresztach.
- Ale nie zapomnia�em o feldmarsza�ku Kluge. Obserwowa�o go stale trzech agent�w
najwy�szej klasy, wojskowych. Na wie�� o zamachu na Adolfa Hitlera, von Kluge
zakaza� bombardowania Anglii pociskami rakietowymi "VI". Ale sprytnie t� decyzj�
umotywowa�: zniszczone wyrzutnie, nie wypr�bowane nowe urz�dzenia, brak dostaw z
g��bi kraju, bombardowania przez aliant�w. Mimo zaognionej sytuacji,
wstrzymywali�my si� z powzi�ciem wobec niego ostatecznych krok�w.
- A mo�e w "zaognionej sytuacji" ba� si� pan osobistych niepowodze� i ewentualnych
konsekwencji? - pytam i patrz� wprost w oczy.
336 ROZMOWY Z KATEM
Stroop si� zmiesza�, g�ow� opu�ci�, ale nie zareagowa�. Po chwili ci�gn�� dalej:
- Poza wstrzymaniem "VI" Kluge nic wi�cej nie zrobi� w zakresie sprzysi�enia
generalskiego. W przeciwie�stwie do cz�onk�w sztabu spiskowego, zorganizowa� sobie
doskonale dzia�aj�cy system ��czno�ci oraz informacji. To przecie� Kluge powiadomi�
berli�sk� central� spisku (genera�a Becka), �e Adolf Hitler unikn�� �mierci. O tej
rozmowie z Beckiem dowiedzieli�my si� daleko p�niej. Wida�, nasza sie� pods�uchu
telefonicznego nie najlepiej w�wczas funkcjonowa�a.
- Po kl�sce spiskowc�w von Kluge (doskona�y aktor) nie da� po sobie zna�, �e go to
obesz�o! Dowodzi�, jak dawniej: spr�y�cie, precyzyjnie i autokratycznie. Oraz
(pozornie) z wielk� lojalno�ci� wobec Adolfa Hitlera, kt�rego od roku 1942
nienawidzi�. Jednak ca�y czas utrzymywa� tajny, radiowy kontakt z Anglikami pod
pozorem wykonywania mi�dzynarodowej konwencji o Czerwonym Krzy�u.
Na pytanie, co si� mog�o Hitlerowi nie podoba� w operacjach wojennych von Klugego,
Stroop odpowiedzia� mniej wi�cej tak (relacjonuj� jego s�owa):
Von Kluge przewidywa� niebezpiecze�stwo okr��enia i odci�cia pi�tej armii pancernej
i si�dmej armii polowej w rejonie Avranche--Falaise. Przeciwdzia�a� tej gro�bie,
jak m�g�, pragn�c realizowa� b�yskawiczny manewr. Proponowa�, a w�a�ciwie ��da� od
Hitlera, aby natychmiast �ci�gn�� obie te armie za Sekwan�, przy jednoczesnym
wycofywaniu grupy armii "G" z po�udniowego-zachodu i po�udnia Francji. Si�y grupy
armii "G" wraz z wycofuj�c� si� na p�nocy grup� armii "B" powinny - wed�ug
przekonania von Klugego - stworzy� now� lini� obronn� opart� na po�udniu o granic�
szwajcarsk�.
Von Kluge wielokrotnie ponawia� ��dania. Nie maj�c przez kilka dni odpowiedzi z
kwatery g��wnej Hitlera, rozkaza� na w�asn� odpowiedzialno��, aby pi�ta armia
rozpocz�a odwr�t, os�aniany przez si�dm� armi�. Hitler zmuszony by� zatwierdzi� ten
rozkaz, ale rozw�cieczy� si� na "pesymist�" von Klugego. "
Gdy po dwu-trzech dniach von Kluge ponowi� swe poprzednie
STROOP LIKWIDUJE FELDMARSZA�KA 337
wnioski o realizacj� manewru odwrotowego w wielkim stylu (od po�udnia do p�nocy
teatru wojny na Zachodzie), Hitler zdj�� go ze stanowiska naczelnego dow�dcy frontu
"West". By�o to 15 sierpnia 1944. W nocy z 15 na 16 sierpnia von Klugego zast�pi�
feldmarsza�ek Walter Model, "impulsywny, brutalny, przysadzisty, o kwadratowej
szcz�ce - m�wi� Stroop - nieposzlakowany nacjonal-socjalista, legendarny
ba�aganiarz, ale i legendarny zuch".
- 16 sierpnia rozpocz��em action directe przeciw Klugemu - stwierdzi� Stroop. -
Dzie� przed tym Heinrich Himmler zawiadomi� mnie, �e Flihrer odwo�a w ci�gu
kilkunastu godzin Klugego z dowodzenia frontem. Zdj�li�my Klugego dos�ownie w
ostatniej chwili...
- Co to znaczy "zdj�li�my"?
- "Zdj�li�my" oznacza w �argonie policyjnym: zaaresztowali�my. Wi�c
zaaresztowali�my go w samochodzie wraz z dwoma sztabowcami. W�a�nie wyje�d�a� na
ostateczn� rozmow� z Anglikami. Mia�o to by� pierwsze osobiste spotkanie Klugego i
przedstawicieli Wielkiej Brytanii, poprzedzone przygotowaniami radiowymi oraz akcj�
parlamentariuszy, o czym ju� opowiada�em - zrelacjonowa� Stroop. - Gdyby�my si�
sp�nili z tym aresztowaniem, to mog�oby doj�� do B�g wie czego, Kluge na pewno
zosta�by politycznym i wojskowym w�adc� "zachod-nioniemieckiego pa�stwa re�skiego",
a potem ca�ej III Rzeszy.
- Kluge by� w czasie zatrzymania zupe�nie zaskoczony, ale (jak to on) spokojny i
opanowany. Udawa� zdziwienie i oburzenie, bo nie wiedzia�, �e Heinrich Himmler mia�
od dawna osobist� wtyczk� w�r�d najwierniejszych Klugemu sztabowc�w. Ta wtyczka
poda�a wszystkie dane o terminie wyjazdu Klugego na zawarcie uk�adu z Anglikami.
- Co pan zrobi� z von Klugem?
- Zawioz�em go do przygotowanej kwatery na terenie mego Bereichu, do Dombasie sur
Meurthe w Lotaryngii, szesna�cie kilometr�w od Nancy. Traktowali�my go z wyszukan�
kurtuazj� i honorami nale�nymi niemieckiemu genera�owi-feldmarsza�kowi, kt�rego
wojska stan�y przecie� a� pod sam� Moskw�. Najpierw ja z nim rozmawia�em w cztery
oczy. Przedstawi�em swoje pe�nomocnictwa od Heinricha
22 - Rozmowy z katem
338 ROZMOWY Z KATEM
Himmlera, a nast�pnie poda�em w skr�cie zarzuty. Prosi�em (tak! tak! prosi�em
uprzejmie) o udzielenie na nie odpowiedzi dla Adolfa Hitlera i SS-Reichsfuhrera,
kt�ry by� wtedy g��wnodowodz�cym armii rezerwowej III Rzeszy. Kluge zacz�� si�
�mia�, twierdz�c, �e wszystkie zarzuty s� bzdur�, wyssan� z palca "intrygant�w oraz
imbecyli" (tak dos�ownie powiedzia�). Przekonywa�em go, jak mog�em i umia�em. Potem
odmeldowa�em si�. Ale da�em do zrozumienia, �e mo�e mie� trudn� sytuacj�. Radzi�em
namy�li� si�.
- W ci�gu nast�pnych dni maglowali go moi dwaj sztabowcy oraz specjalny wys�annik
SS-Reichsfuhrera. Porozumiewa�em si� ca�y czas z Heinrichem Himmlerem, kt�ry (mimo
�e by� piekielnie zaj�ty setkami wa�nych spraw) udziela� wskaz�wek, informacji i
rad.
- 19 sierpnia, wczesnym rankiem, odby�em drug� rozmow� z von Klugem. Ale ju� by�em
twardy. O�wiadczy�em, �e ma do wyboru: pope�ni� samob�jstwo lub stan�� przed
trybuna�em ludowym. A Kluge na to, �e go nie obchodz� nasze "bezczelne propozycje".
U�ywa�em wielu argument�w, przedstawia�em dowody przeciwko niemu, m�wi�em o
patriotyzmie niemieckim i tradycjach generalskich jego rodziny. A on - nic.
U�miecha� si� i od czasu do czasu rzuca� kilka zda� tonem autorytatywnym. Jego
kr�tkie sformu�owania by�y nies�ychanie logiczne. Nie mog�em sobie da� z nim rady.
Zostawi�em nabity pistolet w pokoju i wychodzi�em. My�la�em, �e pope�ni Selbstmord.
Po pi�tnastu minutach wraca�em. W ko�cu zabra�em bro�, a na stole postawi�em
szklank� wody oraz trucizn�.
- Wszystko bez rezultatu. Nie ugi�� si�. Napisa� tylko list do Adolfa Hitlera.
Wbrew opiniom, jakie znalaz�em w tajnej teczce personalnej von Klugego (za�o�onej w
osobistej kancelarii SS-Reichsfuhrera), feldmarsza�ek nie mia� inteligencko-
szlacheckich cech mi�czaka. Szed� "w zaparte"6 na ca�ego, jak m�wi� w Polsce.
Tu Stroop przerwa� i zaj�� si� porz�dkowaniem swoich rzeczy. Po kilkunastu minutach
spyta�em:
- I jak si� sko�czy�o?
Stroop pocz�tkowo nie odpowiada�. Gdy ponowi�em pytanie, powiedzia�, wyra�nie si�
oci�gaj�c:
6 Te s�owa powiedzia� Stroop po polsku - przyp. aut.
STROOP LIKWIDUJE FELDMARSZA�KA 339
- A jednak znalaz� si� w ko�cu na pod�odze, na pi�knym dywanie, z dziur� w
g�owie...
- Zamordowali�cie go!!! - krzykn��em.
Schieike nagle zblad�.
Stroop nic nie m�wi, tylko bierze sw� Bibli� do r�ki i podnosi oczy w g�r�. Stoi
tak oko�o minuty. Obraca si� do okna, poprawia fotografie rodzinne, k�adzie Bibli�
na stoliku i g�aszcze pi�rko kraski ze smug� b��kitu. Schyla si� po miote�k� i
�mietniczk�. Sprz�ta i po jakim� czasie, do�� d�ugim, m�wi, jak gdyby tamtych
wynurze� nie by�o:
- Heinrich Himmler w rozmowie telefonicznej kaza� mi wys�a� do swej kwatery g��wnej
raport, �e Kluge wsiad� we Francji do samolotu, kt�rym mia� polecie� do Adolfa
Hitlera, i przed samym startem pope�ni� samob�jstwo.
Po wyj�ciu z wi�zienia przejrza�em sporo ksi��ek, prac naukowych i doniesie�
historycznych, w kt�rych znajduj� si� fragmenty po�wi�cone von Klugemu. �r�d�a
radzieckie, niemieckie, francuskie, ameryka�skie, polskie, m�wi� o samob�jstwie von
Klugego.
Rzadko kto uwzgl�dnia mo�liwo�� "porozumiewania si� von Klugego z przeciwnikiem",
ale czyni to genera� Guderian we Wspomnieniach �o�nierza7.
Fachowa literatura brytyjska jest pow�ci�gliwa. Alan Bullock (Hitler. Studium
tyranii) podaje wersj� samob�jstwa von Klugego i powtarza niesprawdzon� pog�osk�,
�e podobno Hitler obawia� si�, i� "pr�buje on nawi�za� rokowania z aliantami na
temat kapitulacji"8. My�l�, �e nie nale�y chyba by� tak pow�ci�gliwym w trzydzie�ci
lat po SS-owskim mordzie na feldmarsza�ku Guntherze von Kluge.
7 Heinz Guderian, Wspomnienia �o�nierza, wyd. 2, Wydawnictwo Bellona, Warszawa
1991, s. 265.
8 Allan Bullock, Hitler Studium tyranii, s. 598

.
XXIV. Werwolf - ostatni szaniec

W ostatnich miesi�cach pobytu w Wiesbadenie zwi�kszy�o si� tempo dzia�a� Stroopa.


Od czerwca 1944 mia� nieograniczon� w praktyce w�adz� na terenie Bereichu
(przypominam: Westmark z Lotaryngi�, Hesja-Nassau i Moselland z Luksemburgiem).
�adne wa�ne zdarzenie nie odbywa�o si� bez jego bezpo�redniego lub po�redniego
udzia�u.
Stroopowi imponowa�o uzbrojenie i wyposa�enie nacieraj�cych aliant�w. Wielokrotnie
opisywa� "stada" czy "chmury" samolot�w, kt�re atakowa�y jego obszar. Opowiada� o
frontowych bombardowaniach tak wyrazi�cie, �e nam, s�uchaczom, udziela�o si� jego
przera�enie sprzed wielu lat.
Kt�rego� dnia relacjonowa� akcj� desantow� Amerykan�w przez Ren.
- Wschodni brzeg rzeki obsadzili spadochroniarze niemieccy. Grzmia�a artyleria
aliancka. Lotnictwo bombardowa�o metr po metrze. P�niej eskadra kilkuset samolot�w
i holowanych szybowc�w przetransportowa�a na nasze ty�y alianckich spadochroniarzy.
Setki "Li-berator�w" zatacza�o kr�gi nad przerzuconymi oddzia�ami, zrzucaj�c ci�k�
bro�, amunicj� i prowiant. Jednocze�nie zmasowany ogie� dzia� przydusza naszych,
okopanych na wsch�d od rzeki. Ziemia dygocze od ci�kich pocisk�w, bomb i rakiet.
Wreszcie obro�cy prawego brzegu Renu - opowiada Stroop - ujrzeli najnowsze barki
desantowe (wyposa�one w ogromn� si�� ognia);
WERWOLF - OSTATNI SZANIEC 341
wioz�y one czo�gi i wozy pancerne. Widzia�em tam barki z wyrzutniami;
ka�da wyrzutnia mog�a wystrzeli� tysi�c pocisk�w rakietowych. Przez Ren szed�
taran, wobec kt�rego byli�my bezbronni.
A co si� dzia�o na bliskich ty�ach re�skiego frontu, w Bereichu? Piek�o, ale piek�o
uporz�dkowane przez bezwzgl�dnego Stroopa.
- Mimo bombardowa�, po�ar�w, fatalnej komunikacji, braku opa�u, szyb i �ywno�ci,
ludno�� pracowa�a w zak�adach produkcyjnych, nie buntowa�a si�...
- Ponosili�my wielkie straty - wtr�ci� Schieike.
- Tak. Trup�w niema�o. Lecz trudno�ci z grzebaniem nie by�o, gdy� powo�ali�my nowy
typ jednostek pogrzebowych.
- Do kt�rego dnia przebywa� pan w Wiesbadenie? - pytam kt�rego� dnia.
- Do 24 marca 1945 - odpowiada Stroop. - Przenios�em wtedy biura wy�szego dow�dcy
SS i policji z Wiesbadenu do zamku Kranzberg ko�o Usingen. Ale ostatni raz
znalaz�em si� w Wiesbadenie 26 marca, musia�em bowiem sprawdzi�, czy wszystkie akta
mego urz�du zosta�y wywiezione lub spalone oraz czy urz�dzenia radiowe, teleksowe i
telefoniczne ca�kowicie zdemontowano lub zniszczono.
- Wiemy, jak d�ugo pal� si� dokumenty. A wy�cie pewno mieli ich bardzo du�o i to
pouk�adanych w skoroszyty - wtr�cam. - Jak� metod� pan zastosowa�, �eby by� pewny,
i� archiwa zosta�y zniszczone?
- Jeden z podw�adnych oficer�w SS, z wykszta�cenia technik, a z powo�ania
wynalazca, zaprojektowa� i skonstruowa� piec do b�yskawicznego zw�glania
dokument�w. Dodatkowe urz�dzenie miesza�o mas� spalonych papier�w, kt�ra przy
pomocy strumienia wodnego sp�ywa�a do kana��w miejskich. W�a�nie po ponownym
przyje�dzie do Wiesbadenu, 26 marca, nakaza�em wysadzi� piec w powietrze.
- Jak daleko by� front aliancki w dniu ewakuacji z Wiesbadenu i kt�ra armia
atakowa�a ten odcinek? - pytam.
- Na Wiesbaden i Frankfurt natar�a z impetem III armia ameryka�ska genera�a
Pattona. George Patton znany by� z ryzykanctwa,
342 ROZMOWY Z KATEM
szybkich decyzji i umiej�tno�ci zaskakiwania. Umia� wyrywa� si� do przodu. To
kowbojska dusza ten Patton.
- Panie! Co za si�a! - ci�gnie Stroop. - Ile samochod�w, artylerii, czo�g�w, woz�w
pancernych! Jacy ro�li i uzbrojeni po z�by �o�nierze! Sytuacja tak nabrzmia�a, �e
ju� 27 marca musia�em si� wycofa� ze sztabem do Strebendorfu, a po kilku godzinach
zniszczy� tajne dokumenty. Mia�em w dalszym ci�gu mas� roboty. Organizowa�em punkty
zborne dla maruder�w, dezerter�w i zab��kanych �o�nierzy. Uaktywnili�my pomoc
spo�eczn� dla miejscowej ludno�ci. Po naradzie ze Sprengerem, Gauleiterem Hesji-
Nassau, zwolni�em wszystkie kobiety z podleg�ych mi jednostek.
- To�cie pozbyli si� maszynistek? - pyta Schieike. - Ani jedna blond Venus nie
towarzyszy�a panu w czasie ucieczki? Stroop si� oburzy�:
- Opowiadam o tragicznych chwilach Rzeszy, Herr Schieike, a pan takie g�upstwa!
l kwietnia Stroop uda� si� autem w do�� dalek� podr� na p�noc, a� do Brunszwiku.
Wzi�� z sob� �on� i dzieci. Odby� tam rozmow� z wy�szym dow�dc� SS i policji SS-
Obergruppenfuhrerem Quemerem. My�l�, �e chodzi�o o decyzj�, w jakim kierunku uda�
si� w dalsz� podr� ewakuacyjn�. Czy przedziera� si� na p�noc do Szlezwigu (gdzie
zmierza� Himmler), czy do Bawarii i Alp. Stroop wybra� po�udnie, gdy� tam (wed�ug
niego) zamierzono zorganizowa� "twierdz� oporu do ostatniej kropli krwi".
4 kwietnia Stroop znajduje si� w Goslar.
- Nasze auta by�y po drodze ostrzeliwane przez samoloty alianckie. Ba�em si� wtedy
bardzo o losy rodziny.
Chocia� Stroop nigdy nie chcia� wyra�niej na ten temat powiedzie�, to przypuszczam,
�e w�a�nie w Goslar zostawi� �on�, c�rk� i syna. M�g� ich odes�a� - my�l� - do
zaprzyja�nionego domu w okolicy, a mo�e do rodzinnego Detmoldu.
8 kwietnia wycofa� si� (on, .si� zawsze ".wycofywa�", a me ucieka�) do Pottenstein
ko�o Norymberg!. Stamt�d je�dzi� do wielu miejscowo�ci (mi�dzy innymi do
Monachium). "Odwiedza�" wy�szych oficer�w SS, odbywa� narady, uzgadnia�
post�powanie, planowa�. Ale w istocie umyka� na po�udnie w l�ku przed obcymi
wojskami, kt�re wdziera�y
WERWOLF - OSTATNI SZANIEC 343
si� od wschodu i od zachodu, rozdzielaj�c armi� hitlerowsk� na grupy:
p�nocn� i po�udniow�. Do tej po�udniowej cz�ci d��y� Stroop jak do ziemi obiecanej.
My�la�, �e tam bezpieczniej i �e w alpejskich ,,okopach �wi�tej Tr�jcy" broni� si�
b�d� "a� do zwyci�stwa".
W potwornym zamieszaniu i ba�aganie wojennym, w zam�cie kl�ski dotar�a do Stroopa
depesza teleksowa, w kt�rej wzywano go do Berlina, do raportu u Himmlera. Mimo
specjalnych znak�w na czarnym "horchu", daj�cych pierwsze�stwo w ruchu drogowym,
Stroop d�ugo jecha� do stolicy. Zameldowa� si� w Dienststelle Per-s�nlichen Stabes
Himmlera w Berlinie przy Kaiserallee, gdzie zakomunikowano mu, aby si� stawi� 14
kwietnia u Himmlera w specjalnym poci�gu ko�o Prenziau, jakie� 120 kilometr�w na
p�noc od Berlina.
Nieca�e trzy dni Stroop sp�dzi� w Berlinie. By� �wiadkiem pot�nych bombardowa�,
po�ar�w. Stolica Rzeszy dogorywa�a.
- 14 kwietnia 1945 odby�em ostatni� w �yciu rozmow� z SS-
-Reichsfuhrerem. Heinrich Himmler nie najlepiej wygl�da�. Mia� oczy zm�czone, ale
r�ce zawsze wypiel�gnowane i wymanicurowane paznokcie. Przyj�� mnie nadzwyczaj
serdecznie. Pyta� o rodzin�, o zdrowie, kaza� raportowa� o wszystkich zaj�ciach w
Wiesbadenie. Pogratulowa� sukcesu w sprawie von Klugego. Przedstawi� elementy
sytuacji militarnej i politycznej. Z niech�ci� m�wi� o Bormannie. Dawa� do
zrozumienia, �e Adolf Hitler zachowuje si� "dziwnie" i �e nie jest wykluczona
choroba Fuhrera. W ko�cu zaproponowa�, abym wszed� do jego osobistego sztabu i
ewentualnie pojecha� z nim na p�noc w kierunku Lubeki, a potem Danii.
- I wtedy po raz pierwszy w �yciu nie zgodzi�em si� z SS-
-Reichsfuhrerem. Wyrazi�em pogl�d, �e tymczasem, w okresie chwilowych niepowodze�,
nale�y organizowa�, do czasu u�ycia nowej broni, centralny punkt oporu w
niemieckich Alpach.
- Heinrich Himmler zapyta�, czy wierz�, �e III Rzesza wygra wojn�. Odpowiedzia�em z
ca�ym przekonaniem, �e tak. Jasne bowiem, �e germa�skiego ducha, wyzwolonego przez
my�l i czyn Adolfa Hitlera, nic nie zdo�a przezwyci�y�. Heinrich Himmler zgodzi�
si� ze
344 ROZMOWY Z KATEM
mn�. Ale ponowi� sugesti�, �ebym w tych k�opotliwych chwilach znajdowa� si� przy
nim. Wtedy u�y�em nast�puj�cego argumentu:
"Czy mam, wchodz�c w sk�ad �cis�ego sztabu SS-Reichsfuhrera, pozostawi� na pastw�
losu tych braci z SS oraz kilkuset m�odych bojowc�w z Werwolfu, kt�rzy z mojego
rozkazu jad� w Alpy bawarskie i austriackie dla zorganizowania narodowo-
socjalistycznego sza�ca III Rzeszy?"
- Ta motywacja przekona�a Heinricha Himmlera. �zy pokaza�y mu si� w oczach.
U�ciska� mnie serdecznie, pogratulowa� germa�skiego charakteru i powiedzia� mniej
wi�cej tak: "Je�eli tysi�cletnia Rzesza ma takich �o�nierzy Adolfa Hitlera jak ty,
m�j kochany Jlirgen Stroop, to nigdy nie zginie!!"
A Serdelk� na to:
- Pan okaza� wielki spryt, Herr Genera�. Bo przecie� lepiej by�o przedziera� si� na
po�udnie w g�rskie, bezpieczniejsze tereny ni� towarzyszy� Himmlerowi. A zreszt�
Himmler pana te� buja�. Daleko wcze�niej zacz�� nawi�zywa� kontakty z aliantami.
Stroop uda�, �e nie s�yszy, i ci�gn��:
- Heinrich Himmler da� mi pe�n� swobod� dzia�ania, wiele sytuacji wyja�ni� i
udzieli� rad w zakresie uruchamiania Werwolfu. Otrzyma�em od niego specjaln�
instrukcj�, kt�r� przekaza�em wszystkim wy�szym dow�dcom SS i policji w
po�udniowych Niemczech. G��wnym elementem tej instrukcji by�a opinia, �e (mimo
chwilowych powa�nych trudno�ci) Niemcy mog� jeszcze wygra� i na pewno wygraj�
wojn�.
- Nast�pnego dnia wr�ci�em do Pottenstein i zaraz pojecha�em do Turyngii, gdzie
znajdowa� si� doktor Trummler. Poinformowa�em go o pogl�dach i decyzjach Heinricha
Himmlera oraz pomaga�em w przygotowaniach linii oporu w tym rejonie. Dr Trummler
okaza� si� wspania�ym organizatorem jednostek wojskowych (z�o�onych cz�ciowo z
cywilnej ludno�ci) i kierownikiem rob�t fortyfikacyjnych. Wkr�tce wycofa�em si� do
Bawarii, gdzie przeprowadzi�em narady z dow�dcami SS najwy�szych szczebli.
Pojecha�em do Augsburga, Monachium i Dachau. Poza obozem koncentracyjnym (o kt�rym
wszyscy wiemy) znajdowa� si� w Dachau wa�ny o�rodek SS. W czasie rozm�w ustalili�my
plany ostatecznego zorganizowania obronnej
WERWOLF - OSTATNI SZANIEC 345
twierdzy SS w Alpach. Zgodnie z tym porozumieniem, pojecha�em autem do Lindau nad
Jeziorem Bode�skim.
- Pewnie pan szuka� w Lindau mo�liwo�ci wzgl�dnie �atwej ucieczki do Szwajcarii -
wtr�ci� Schie�ke. - O ile wiem, to Szwajcaria nie wydawa�a przest�pc�w wojennych,
je�li posiadali spory zapas twardych walut.
W celi wybuch�a straszna awantura.
Po kilku dniach zn�w rozmawiali�my o ko�cowych miesi�cach wojny. Zapyta�em Stroopa:
- Co pan mia� wsp�lnego z Werwolfem, o kt�rym pan m�wi� w Prenziau u Himmlera?
- Zorganizowa�em oddzia�y Werwolfu w Rhein-Westmark na jesieni 1944 roku i mia�em
na tym polu pewne sukcesy.
Stroop mnie bardzo zaciekawi�. Zawsze interesowa�em si� hitlerowsk� konspiracj�
niemieck�, o kt�rej wie�ci dochodzi�y w ostatnich latach wojny. Prosi�em, �eby
mo�liwie dok�adnie opowiedzia�, co wie o Werwolfie i jak montowa� konspiracj� na
swoim terenie.
- Pierwsze pog�oski, �ci�le poufne, o przygotowywaniu jakiej� organizacji
konspiracyjnej - relacjonowa� Stroop - dobieg�y do mnie zim� 1943 roku po
przyje�dzie do Wiesbadenu. Nie przywi�zywa�em do nich wi�kszej wagi, gdy� uwa�a�em
to za nieprawdopodobne plotki. Dopiero we wrze�niu 1944 roku SS-Oberstgruppenfuhrer
Hans Adolf Priitzmann poinformowa� mnie (odebrawszy przed tym specjaln� przysi�g�),
�e przygotowuje si� og�lnoniemieck� organizacj� konspiracyjn� pod nazw� Werwolf.
Wed�ug okre�lenia genera�a Pnitzmanna, mia�a to by� "organizacja powsta�a z ducha
narodowosoc-ja�istycznego Wielkiej Rzeszy". Projektodawcy przewidywali potrzeb�
tajnego zwi�zku w przypadku, gdyby Niemcy znalaz�y si� pod okupacj�. �o�nierze i
cywile, SS-owcy i bezpartyjni, ch�opcy i dziewcz�ta (a nawet dzieci i kobiety)
mieli by� systematycznie szkoleni
' Werwolf (niem.) - wilko�ak, posta� z legend germa�skich, cz�owiek zamieniony w
wilka.
346 ROZMOWY Z KATEM
w sabota�ach, w likwidowaniu przeciwnika oraz jego agent�w, w zatruwaniu �ywno�ci i
wody, w akcjach przeciwko transportowi wroga itd.
- Mam dwa pytania - przerwa�em. - Pierwsze: kiedy powzi�to inicjatyw� za�o�enia
takiej organizacji? I drugie: kto sta� na czele Werwolfu?
- O ile wiem, sama idea organizacji konspiracyjnej dzia�aj�cej w przypadku
chwilowej okupacji cz�ci Niemiec narodzi�a si� w ko�cu 1943 roku. W jakim kr�gu ta
my�l powsta�a, nie wiem. W sk�ad inicjuj�cej grupy wchodzi� SS-Oberstgruppenfuhrer
Priitzmann. Od niego mam te informacje. Genera�a Prutzmanna zna�em dobrze od czasu
mego pobytu na Ukrainie. Jak pami�taj� panowie, pe�ni�em w roku 1942 funkcje
inspektora do spraw zabezpieczenia budowy trasy strategicznej D-4 (Lw�w-Rost�w-
Kaukaz). Kierownikiem tej gigantycznej inwestycji drogowej by� w�a�nie Hans Adolf
Priitzmann, najwy�szy dow�dca SS i policji w Komisariacie Rzeszy Ukraina, kt�rego
sprowadzi� tam zarz�dca tego kraju, a jednocze�nie nacjonal-socjalistyczny szef
Prus Wschodnich, Erich Koch.
- Hans Adolf Priitzmann - ci�gn�� Stroop - urodzi� si� (jak mi kiedy� opowiada�) w
1901 roku nad Zalewem Wi�lanym, w Tolk-micku...
- To z pewno�ci� p�yn�a w nim krew s�owia�ska, jak w von dem Bachu-Zelewskim,
kt�rego matka m�wi�a bardzo dobrze po polsku i j�zykiem tym pos�ugiwa�a si� od
dzieci�stwa na Mazurach, sk�d pochodzi�a ich rodzina - w��czy� si� do rozmowy
Gustaw Schieike.
- Ma pan troch� racji - odpowiedzia� Stroop. - Babka genera�a Prutzmanna tak�e by�a
Polk�. Ale musz� doda�, �e Priitzmann, wielki patriota, mia� charakter oraz
intelekt, von dem Bach za� by� zwyk�� �wini� i zdrajc�, co si� ujawni�o na procesie
norymberskim oraz w czasie �wiadkowania w Warszawie. Ale, wracaj�c do genera�a
Prutzmanna, odpowiedzcie sobie sami panowie na pytanie, jakie on musia� przejawia�
talenty, je�eli zosta� wyznaczony na naczelnego dow�dc� przysz�ej armii Werwolfu!
- Priitzmann by� wzorem wierno�ci. Nale�a� do najstarszego kr�gu, do rdzenia Alte
Gard�. Jego legitymacja SS-owska mia�a numer
WERWOLF - OSTATNI SZANIEC 347
3002, gdy Friedricha Kriigera - ponad 6000, a moja - 44611. W czterdziestym roku
swego �ycia Prutzmann obj�� jedn� z najbardziej odpowiedzialnych przed wybuchem
wojny funkcji: wy�szego dow�dcy SS i policji w Kr�lewcu. P�niej przeszed� na
analogiczne stanowisko dla Litwy, �otwy i Estonii z siedzib� w Rydze, a nast�pnie
(o czym ju� wspomnia�em) dokona� wielkich prac na Ukrainie2.
Nie przerywa�em Stroopowi, gdy szczeg�owo charakteryzowa� Priitzmanna. Chcia�em si�
bowiem dowiedzie�, kim by� cz�owiek, kt�rego przeznaczono na tak niezwyk�e
stanowisko.
- Genera� Prutzmann to jeden z najwybitniejszych dow�dc�w i wychowawc�w Czarnego
Korpusu - Stroop podnieci� si�. - Wykszta�cony. Wszechstronnie sprawny pod wzgl�dem
intelektualnym i fizycznym. Umys� tw�rczy. Si�a charakteru. Zdecydowanie,
pracowito��, up�r oraz spr�ysto�� organizacyjna. Powaga wewn�trzna przy
m�odzie�czym wygl�dzie, a przy tym bezpo�rednio�� i skromno�� w post�powaniu.
Surowy i wymagaj�cy (przede wszystkim od siebie), lecz wyrozumia�y. No! i cechowa�o
go g��bokie zrozumienie dalekosi�nych my�li Adolfa Hitlera oraz pasja realizacyjna
cel�w NSDAP.
- Ka�da rozmowa z nim, czy odprawa s�u�bowa, by�a przyjemno�ci�. Wzbudza� zaufanie,
wszyscy go szanowali, a prawie wszyscy lubili. Swoimi walorami imponowa�
podw�adnym, kolegom i nawet Adolfowi Hitlerowi oraz Heinrichowi Himmlerowi.
Prutzmann nie by� zwi�zany z �adn� grup� wewn�trzpartyjn�. M�wiono, �e jest
"cz�owiekiem Gauleitera Ericha Kocha z Kr�lewca". To nieprawda. Do Priitzmanna
pasowa�oby tylko jedno okre�lnie: cz�owiek Rzeszy Germa�skiej, o duszy rycerza i
najwy�szej moralno�ci, SS-owskiej. W praktyce by� kierownicz� postaci� na naszych
wschodnich terenach.
2 Z wykorzystanych przez dr. Szymona Datnera akt personalnych H. A. Priitzmanna
wynika, i� cechowa�a go bezwzgl�dno�� metod i �e saldo jego urz�dowania na Ukrainie
obejmowa�o (na dzie� 28 sierpnia 1943) 27595 "zabitych nieprzyjaci�" (Feindtote) i
przesz�o 11 tysi�cy "je�c�w" (czyli cywilnych mieszka�c�w wys�anych do oboz�w
koncentracyjnych). Zob. Sz. Datner, Niemiecki okupacyjny aparat bezpiecze�stwa w
okr�gu bia�ostockim (1941-1944) w �wietle materia��w niemieckich (opracowania
Waldemara Macholla), "Biuletyn G��wnej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w
Polsce", t. XV, Warszawa 1965, s. 16.
348 ROZMOWY Z KATEM
- Co pan rozumie pod waszymi wschodnimi terenami? - pytam.
Stroop odpowiada, po pewnym zreflektowaniu si�:
- My�l� o tych obszarach, kt�re le�� z obu stron linii Ryga-Odessa. Tymi ziemiami
zarz�dza� Hans Adolf Priitzmann w latach wojny.
- Pan genera� robi z Priitzmanna jakiego� p�boga - odezwa� si� Schieike. - �e by�
zdolny i b�yskotliwy, to fakt. Pracowa�o si� pod nim przyjemnie, bo nie puszy� si�
i rozumia�, co si� do niego m�wi�o. Ale twardy. ��da� bezwzgl�dnego pos�usze�stwa i
b�yskawicznego wykonywania rozkaz�w. Pan genera� nazywa� go szlachetnym rycerzem,
moralnym i cnotliwym. Tak! tak! On cnotliwie wyrzyna� obce nacje mi�dzy Ryg� a
Odess�. To pas u�y�niony dziesi�tkami tysi�cy tzw. mogi� prutzmannowskich...
- Milcz pan! - rykn�� Stroop. - Nie wolno bezcze�ci� pami�ci Priitzmanna,
naczelnego dow�dcy Werwolfu!
- A panu, Herr Genera�, nie wolno wynosi� na o�tarze tego, kt�ry z "rycerskim
wdzi�kiem" u�mierca� masami �yd�w, Rosjan i Ukrai�c�w oraz grabi� i wprowadza�
niewolnictwo. I kt�ry za-inkasowa� sobie na Ukrainie, oko�o �ytomierza, najwi�ksze
dobra rycersko-nazistowskie. SS-owski anio� na dziesi�ciu tysi�cach hektar�w
zdobycznego czarnoziemu!
Wobec dynamicznego ataku Schieikego, Stroop zamilk�. Chyba uzna� sw� pora�k�. Ale
do ko�ca dnia ju� nie rozmawiali�my.
- Zawsze pan m�wi� - zacz��em kiedy� - �e najwy�szym stopniem generalskim w SS
(poza stopniem SS-Reichsfiihrera) by� SS-Obergruppenfuhrer. A tu nam pan tworzy dla
Priitzmanna jak�� now� rang�, SS-Oberstgruppenfuhrera. Co to ma znaczy�?
- W ko�cowym okresie wojny - wyja�nia Stroop - zasz�a konieczno�� ustanowienia
jeszcze jednego stopnia, wy�szego od SS--Obergruppenfuhrera. By� to stopie� SS-
Oberstgruppenfuhrera3, kt�ry
3 W rzeczywisto�ci nast�pi�o to nie w ko�cowym okresie wojny, lecz w kwietniu 1942
r. - zob. wy�ej przyp. 2 do rozdzia�u XII.
WERWOLF - OSTATNI SZANIEC 349
uzyska�o niewielu ludzi z najwy�szej czo��wki SS. W�r�d nich genera� Priitzmann.
- Priitzmann musia� mie� do pana zaufanie - zagaduj�.
- Tak. On mi wierzy�. A zacz�o si� wszystko od pi�knych czas�w ukrai�skich.
Dotychczas brzmi mi w uszach wieczorne r�enie koni, wypuszczonych z SS-owskiej
stajni na ogrodzone balami pastwiska Ukrainy. Wybra�em si� wtedy z Prutzmannem
konno na spacer. Rozmawiali�my d�ugo i serdecznie o naszej przesz�o�ci i
przysz�o�ci. W 1944 roku genera� Priitzmann przyjecha� do mnie, do Wiesbadenu, jak
do przyjaciela. By� starszy rang�, ale w stosunkach pozas�u�bowych panowa�a mi�dzy
nami braterska r�wno�� i szczero�� wypowiedzi.
- Co Priitzmann m�wi� o Werwolfie i o pa�skich zadaniach?
- Hans Adolf Priitzmann wyja�ni�, na czym polega idea i organizacja tego tajnego
zwi�zku. M�wi�, �e decyzj� powo�ania Werwolfu powzi�to po d�ugich przygotowaniach i
przeprowadzeniu naukowych studi�w nad znanymi dotychczas organizacjami
konspiracyjnymi, szczeg�lnie w Europie. Studia przeprowadza�a supertajna kom�rka w
SS. W jej sk�ad wchodzili nie tylko naukowcy (historycy, socjologowie i
psychologowie), ale i terenowi badacze zwi�zk�w kon-spiruj�cych aktualnie przeciw
Niemcom. Ludzie ci, niezale�nie od stopnia w SS, mieli jednakowe legitymacje, kt�re
byli zobowi�zani pokazywa� naszym w�adzom policyjnym tylko w wyj�tkowych
okoliczno�ciach.
- Na przyk�ad w jakich? - pytam.
- Gdy cz�onek tej specjalnej grupy dowiedzia� si� o jakim� przest�pcy politycznym
przeciwko III Rzeszy, zaaresztowanym przez Gestapo lub przez Policj� Bezpiecze�stwa
i S�u�b� Bezpiecze�stwa, to m�g� go zwolni� nawet z celi �mierci i zabra� do swojej
dyspozycji. Ale pod warunkiem, �e �w przest�pca pomo�e mu w teoretycznych badaniach
nad istot� swej macierzystej konspiracji. Zastrzegam si�, �e taki nasz terytorialny
badacz organizacji konspiracyjnej nie ��da� od badanego �adnych kapowa�, danych
personalnych, adres�w itp.
- Nie przerywa�em panu, Herr Stroop, chocia� �wierzbia� mnie j�zyk - m�wi� do
Stroopa. - Ale wydaje mi si�, �e pan ma racj�. Zetkn��em si� bowiem z cz�onkiem
takiej specjalnej kom�rki studiuj�cej do�wiadczenia i metody konspiracji AK-
owskiej. By�o to w czasie
350 ROZMOWY Z KATEM
Powstania Warszawskiego, na drugi dzie� po zdobyciu przez nas centrali
telefonicznej przy ulicy Zielnej, tak zwanej PASTY4.
- Poza s�u�b� w BIP KG AK dzia�a�em r�wnie� w kom�rce �ledczo-dochodzeniowej KWP na
m.st. Warszaw�. Z tego tytu�u zachodzi�em od czasu do czasu do szefa powsta�czego
kontrwywiadu, w kt�rego lokalu (w gmachu PKO) prowadzono badanie je�c�w oraz
post�powanie przeciwko podejrzanym o wsp�prac� z Niemcami. Pewnego razu, w�a�nie w
dwa dni po zdobyciu PASTY, szef kontrwywiadu przes�uchiwa� SS-owca, wzi�tego do
niewoli w PA�CIE.
- �w jeniec - ci�gn� - by� brudny i zm�czony. Przes�uchuj�cy, kapitan AK "Lotny"5,
poleci� Niemcowi umy� si� i doprowadzi� umundurowanie do porz�dku. Kaza� przynie��
mu kolacj� i kaw�. Pocz�stowa� papierosami. Wtedy Niemiec pyta przes�uchuj�cego,
czy jest oficerem zawodowym. Po otrzymaniu twierdz�cej odpowiedzi Niemiec zacz��
wszystko o sobie opowiada�, ale nie obci��a� nikogo z SS. Ujawni� imi� i nazwisko.
Nie pami�tam, jak brzmia�o, ale wydaje mi si� dzisiaj, �e Wellendorf. W czasie
przes�uchania poprosi� o scyzoryk. Otrzyma�. Jeniec, w stopniu m�odszego oficera
SS, zdj�� mundur i wypru� z niego ma�� legitymacj�. By�a to legitymacja owej
specjalnej grupy badaj�cej struktur� i metody konspiracji polskiej. Powiedzia� przy
tym, �e od roku dzia�a w czym�, co mo�na nazwa� hitlerowskim biurem studi�w Polski
Podziemnej. Celem biura jest przej�cie do�wiadcze� i osi�gni�� polskiej konspiracji
na wypadek zorganizowania niemieckiego ruchu oporu po przegranej wojnie.
- S�uchali�my z zainteresowaniem szczerej relacji SS-owca - opowiada�em dalej. -
Twierdzi� on, �e dotychczasowa ocena berli�skiego sztabu biura przedstawia si�
nast�puj�co: Polacy maj� najwi�ksze ze wszystkich kraj�w europejskich do�wiadczenie
w spiskowaniu. Przyczyn� tego stanu jest ponad 150-letnia konspiracyjna walka
4 O�miopi�trowy gmach Polskiej Akcyjnej Sp�ki Telefonicznej (PAST) przy ul. Zielnej
37/39 zosta� zdobyty przez powsta�c�w 20 sierpnia 1944 r.
5 Poniewa� dow�dc� ca�o�ci walcz�cych si� w czasie Powstania Warszawskiego by�
komendant Okr�gu Warszawa AK gen. A. Chru�ciel "Monter" (a nie Dow�dca AK), szefem
powsta�czego kontrwywiadu zosta� dotychczasowy szef tego pionu w sztabie "Montera",
czyli wspominany wy�ej por. Wincenty Kwieci�ski ,,Lotny" (a nie szef kontrwywiadu
na szczeblu Komendy G��wnej AK).
WERWOLF - OSTATNI SZANIEC 351
Polak�w o niepodleg�o��. Naukowa analiza polskiej organizacji konspiracyjnej, a
przede wszystkim Armii Krajowej, wykaza�a - wed�ug relacji je�ca - �e przysz��
konspiracj� niemieck� nale�y oprze� na wzorach polskich. Doda�, �e dwaj znani
funkcjonariusze Policji Bezpiecze�stwa i SD w Generalnej Guberni (Spiiker oraz
Fuchs z Radomia6) r�wnie� zajmuj� si� powa�nymi badaniami nad konspiracj� AK-owsk�.
- A wi�c znalaz� pan, Herr Moczarski, w 1944 roku potwierdzenie tego, co
opowiada�em o genezie Werwolfu. Wed�ug mnie Polacy s� rzeczywi�cie najlepszymi
spiskowcami �wiata. Maj� konspiracj� we krwi. Czy zgadza si� pan ze mn�? - m�wi
Stroop.
- Polacy chyba nie s� najlepszymi konspiratorami, chocia� w istocie maj� powa�ne
tradycje spiskowe, niepodleg�o�ciowe. Wydaje mi si� jednak, �e lepsi od Polak�w
byli Macedo�czycy. Kiedy� natkn��em si� w Pary�u, przed wojn�, na cz�onk�w
konspiracji macedo�skiej przeciw Bu�garom, Serbom i Grekom. Ale mniejsza z tym.
Wr��my do pa�skiego Werwolfu, Herr Stroop. Jak go pan organizowa� na terenie
swojego Bereichu?
- Ot� Hans Adolf Prutzmann ujawni� w najwi�kszej tajemnicy, �e zosta� przewidziany
na naczelnego dow�dc� Werwolfu w ca�ej Rzeszy. Jego p�oficjalne tytu�y brzmia�y:
Generalinspekteur fur den passiven Widerstand7 lub Generalinspekteur fur
Specialabwehr8. Mia�em trzy spotkania z Priitzmannem w Wiesbadenie, we wrze�niu,
pa�dzierniku i grudniu 1944 roku. Prutzmann przydzieli� mi z werwolfowskiej
centrali zaufanego oficera, SS-Sturmbannfuhrera Besta. Best by� ��cznikiem mi�dzy
mn� a Priitzmannem oraz g��wnym konsultantem i koordynatorem na terenie Bereichu
dzia�a� dotycz�cych Werwolfu.
6 SS-Haupsturmfuhrer Pau� Fuchs (ur. 1908) by� kierownikiem referatu IV A w
Urz�dzie Dow�dcy Policji Bezpiecze�stwa i S�u�by Bezpiecze�stwa na dystrykt
radomski. Obok A. Spiikera uwa�any za najbardziej niebezpiecznego dla podziemia
funkcjonariusza Gestapo na terenie Generalnego Gubernatorstwa. W RFN w 1976 r.
umorzono �ledztwo przeciwko niemu.
7 Generalinspekteur fur den passiven Widerstand (niem.) - generalny inspektor d/s
biernego oporu.
8 Generalinspekteur fur Spezialabwehr (niem.) - generalny inspektor d/s ochrony
specjalnej.
352 ROZMOWY Z KATEM
- Organizacja Werwolfu w Rhein-Westmark, a w�a�ciwie na terenie XII Wehrkreisu,
mia�a kryptonim "Angelegenheit W" lub "SS-Wkr XII" i powo�ali�my j� u nas 8
pa�dziernika 1944. Tego� dnia wys�ano pierwsze listy z rozkazem do wielu
zg�aszaj�cych si� przedtem (drog� poufn�, ale wybranych przez kilku cz�onk�w
NSDAP), aby stawili si� do Wiesbadenu.
- Kto wybiera� ochotnik�w? - pyta Schieike.
- Gauleiterzy Mosellandu, Westmarku i Hesji-Nassau. Gaulei-terzy podali nazwiska
kandydat�w pu�kownikowi policji Niemannowi, mojemu szefowi Ordnungspolizei.
Kandydaci do Werwolfu mogli by� bezpartyjni, nie musieli nale�e� do NSDAP, HJ lub
SS. Powinni tylko objawi� nieprzepart� ch�� dzia�ania w przysz�ej konspiracji i by�
godni zaufania. Nie stosowano granicy wieku, ale jasne, �e lwia cz�� kandydat�w
rekrutowa�a si� spo�r�d m�odzie�y m�skiej.
- O ile dobrze rozumiem, Werwolf na pa�skim terenie by� zak�adany i prowadzony oraz
nadzorowany przez popularnych dzia�aczy NSDAP, cz�onk�w SS i SA. Czy tak? - pytam
zdziwiony.
Stroop potwierdzi� oraz doda� nazwiska ponad dwudziestu ludzi odpowiedzialnych za
organizacj� Werwolfu w XII Wehrkreisie. Wielu nazwisk nie pami�tam, ale zanotowa�em
natychmiast po wyj�ciu z wi�zienia, �e w�r�d tych "odpowiedzialnych" znajdowali si�
poza Stroopem: Gauleiter Simon, Gauleiter Blirckel, Gauleiter Sprenger, Gauleiter
St�hr, kilku wy�szych dow�dc�w SA oraz Hitlerjugend, a ponadto jaki� hitlerowiec
Kloss i inny o nazwisku Goss. Nie zapomnia�em r�wnie� polskiego nazwiska:
Piekarski, kt�ry by� w owym czasie - jako rodowity Niemiec - Burgemeistrem
Wiesbadenu.
Relacja Stroopa rozbawi�a mnie. Jak mo�na tworzy� konspiracj� przy pomocy rozkaz�w,
a ponadto w oparciu o grup� popularnych (a niekiedy mo�e znienawidzonych) dzia�aczy
partyjnych?!
Z opowiada� Stroopa wynika�o, ze struktura organizacyjna Werwolfu opiera�a si� na
systemie czw�rkowym. Podstawow� jednostk� by� oddzia� (patrol), w sk�ad kt�rego
wchodzi� dow�dca i trzech podw�adnych. Dow�dca musia� by� absolwentem szko�y dla
cz�onk�w "Angelegenheit W", kt�ra mie�ci�a si� (dla tego obszaru) w klasztorze
Tiefenthal.
Kierownikiem szko�y mianowano SS-Sturmbannfuhrera Besta,
WERWOLF - OSTATNI SZANIEC 353
a prowadz�cym zaj�cia praktyczne - dr� Gossa. (Goss to dawny adiutant Stroopa.)
Instruktorami byli podoficerowie rozmaitych jednostek SS. Kurs trwa� trzy tygodnie
i obejmowa� musztr� formaln�, wychowanie fizyczne (ze szczeg�lnym uwzgl�dnieniem
forsownych marsz�w w trudnym terenie i w lesie), umiej�tno�� pos�ugiwania si� map�
i kompasem, �wiczenia z r�nymi rodzajami broni oraz z urz�dzeniami saperskimi
(technika wysadzania w powietrze) itp. Ponadto uczono akcji sabota�owych, cichego
u�miercania przeciwnika oraz demonta�u urz�dze� przemys�owych i komunikacyjnych.
Naturalnie nie zapomniano o nauce ��czno�ci i o specjalnych metodach
sygnalizacyjnych.
Stroop wizytowa� szko�� z dziesi�� razy. Stara� si� zetkn�� bezpo�rednio z ka�dym
kursantem i okaza� mu zainteresowanie. Gdy Stroop opowiada� o tych wizytacjach i o
tym, �e zna� osobi�cie ka�dego z dow�dc�w przysz�ych patroli Werwolfu, roze�mia�em
si�.
- C� to za konspiracja? - rzek�em. - Pan zna�, jako naczelny dow�dca Werwolfu w
Rhein-Westmark, wszystkich g��wnych werwol-fowc�w i oni znali osobi�cie pana, z
nazwiska i tytu�u, bo przecie� pan tam je�dzi� w mundurze i bez maski na twarzy.
Gdyby w przysz�o�ci okupacyjne w�adze �ledcze natrafi�y na jednego mi�czaka w�r�d
was, tak zwanych "konspirator�w", to by ca�a organizacja w ci�gu trzech dni zosta�a
wy�apana. Musz� stwierdzi�, �e �adnych m�drych wniosk�w nie wyci�gn�li�cie z
naukowych bada� nad polsk� konspiracj�. Ale mo�e si� myl�, bo nie znam ca�o�ci
sprawy.
Stroop zacz�� opowiada�, w jaki spos�b organizowa� i prowadzi� Werwolf na terenie
obszaru. Przyj�to zasad�, �e poszczeg�lne czteroosobowe (1+3) oddzia�y powinny by�
rozmieszczone co dziesi�� do dwunastu kilometr�w. Zesp� dziesi�ciu oddzia��w (to
znaczy 40 ludzi) nazywa� si� "sektorem", a grupa 6-8 sektor�w tworzy�a Abschnitt.
Na obszarze dowodzonym przez Stroopa znajdowa�y si� cztery Abschnitty Werwolfu. W
sumie si�y Werwolfu liczy�y w pocz�tku 1945 roku w XII Wehrkreisie oko�o 1100
liniowych cz�onk�w. My�l�, �e sztaby oraz s�u�by zaopatrzeniowe, szkoleniowe,
sanitarne, transportowe i inne (zwi�zane bezpo�rednio z dzia�alno�ci� Werwolfu)
musia�y liczy� co najmniej drugie tyle.
Kadr� Stroopowskiego Werwolfu byli absolwenci szko�y w klasz-
23 - Rozmowy z katem
354 ROZMOWY Z KATEM
torze Tiefenthal. Po zniszczeniu klasztoru przez aliant�w szko�� przeniesiono do
Wiesbadenu, a nast�pnie do Walirabenstein, ko�o Idstein.
Jaki� czas Werwolf nosi� kryptonim: "Stabskompanie". Absolwenci szko�y Werwo�fu
otrzymywali "znak to�samo�ci" w postaci blaszki z numerem i wyrytymi literami "SS-
Wkr XII", a ponadto otrzymywali SS-Soldbucher, czyli SS-owskie ksi��eczki �o�du.
Stroop zaopatrzy� cz�onk�w Werwo�fu w mapy, na kt�re naniesiono obiekty
przeznaczone w przysz�o�ci do zniszczenia. Cz�� werwolfowc�w mia�a si� umie�ci� w
grotach, sztolniach kopalnianych, kamienio�omach lub innych dobrze zamaskowanych
miejscach. Ka�da z podstawowych jednostek Werwo�fu (1+3) musia�a dysponowa� co
najmniej trzema kryj�wkami dla ludzi oraz zapas�w �ywno�ci, amunicji itp.
Kiedy� zapyta�em Stroopa, czy wizytowa� miejsca postoju oddzia��w (patroli).
Odpowiedzia�, �e nie - bo nie chcia� dekonspirowa� cz�onk�w Werwo�fu. Stroop
wielokrotnie podkre�la�, �e wszystkie sprawy zwi�zane z Werwolfem nale�a�y do klasy
najbardziej tajnych. Ale posiada� spis nazwisk i adres�w wszystkich liniowych
oddzia��w oraz map� z zaznaczonymi miejscami ich postoju i lokalizacj�
zmagazynowanego wyposa�enia.
Zadawa�em oczywi�cie Stroopowi wiele pyta� dotycz�cych szczeg��w organizacyjnych i
techniki dzia�ania jego konspiracji. Nie zawsze umia� mi odpowiedzie�, na przyk�ad,
jak zorganizowano dop�yw informacji do patroli Werwo�fu, czy Werwolf prowadzi�
dzia�alno�� u�wiadamiaj�c� i propagandow� oraz wywiadowcz� i kontrwywiadowcz�. Gdy
zapyta�em, jak by si� zachowa� dow�dca oddzia�u po stwierdzeniu, �e jaki� Niemiec
doni�s� policji okupacyjnej o dzia�aniach Werwo�fu. Stroop odpowiedzia�:
- Dow�dca patrolu powinien u�mierci� konfidenta! Na to ja:
- Czy kto� kontrolowa�by dzia�anie Werwo�fu, ko�cz�ce si� likwidacj� Niemca-
konfidenta?
Stroop o�wiadczy�, �e �adnych krok�w organizacyjnych w tej dziedzinie nie
przewidywano.
W pa�dzierniku 1944 Stroop otrzyma� z Berlina, od Prutzmanna,
WERWOLF - OSTATNI SZANIEC 355
ampu�ki z trucizn� (wi�kszo�� z cyjankali, reszta z arszenikiem). Mia� je
rozdzieli� cz�onkom Werwolfu, ale nie zgodzi� si� na natychmiastowe rozprowadzenie
ampu�ek. M�wi�, �e "ci�g�e noszenie przy sobie trucizny by�oby szkodliwe dla morale
bojowc�w z Werwolfu". Ponadto, w razie schwytania konspirator�w przez okupanta,
by�aby to okoliczno�� niepotrzebnie ich obci��aj�ca.
- Ja po prostu nie znosi�em samego widoku ampu�ek z trucizn�
- powiedzia� kiedy� tonem za�enowania.
Poza trucizn� nades�an� z Berlina (kt�r� Stroop trzyma� w sejfie, a potem odda�
Bestowi) Werwolf z jego obszaru dysponowa� innymi zapasami trucizn. Produkcj� tych
�miertelnych porcji zainicjowa� Gautleiter Burckel z Westmarku-Lotaryngii.
Stroopowski Werwolf posiada� du�e zapasy �ywno�ci, broni, amunicji, �rodk�w
wybuchowych oraz sprz�tu do sabota�u. Wszystkie chemikalia do przysz�ych akci
^dywersyjnych Werwolfu wytwarzano na miejscu w chemicznych fabrykach zbrojeniowych.
Kt�rego� dnia zagadn��em Stroopa, jak si� przedstawia�a organizacja Werwolfu na
s�siednich terenach. Odpowiedzia�, �e zupe�nie nie�le, ale �e w jego Bereichu by�o
w tym wzgl�dzie najlepiej.
Jedn� z wa�nych spraw, kt�r� poruszali�my w czasie rozmowy o Werwolfie, by� udzia�
m�odzie�y w tej konspiracji. Stroop ujawni�, �e w listopadzie 1944 wybitny dzia�acz
Hitlerjugend z miasta Usingen, KJoss, otrzyma� od Reichsjugendfuhrera, Artura
Axmanna, rozkaz, aby wychowywa� ca�� Hitlerjugend dla Werwolfu. Utworzono nawet
specjaln� szko�� HJ Werwolf w pobli�u Bonn.
Ca�o�� prac szkoleniowych przebiega�a, wed�ug opinii Stroopa, do�� sprawnie. Nigdy
nie dowiedzia�em si�, ilu absolwent�w wypu�ci� klasztor Tiefenthal. Stroop raz
podawa� liczb� 150, a w innym przypadku - oko�o 250. Mog�o ich wystarcza� dla
zorganizowania dywersyjnej sieci Werwolfu na zachodnich terytoriach obszaru
Stroopa. Montowanie Werwolfu na wsch�d od Renu sz�o wolniej, gdy� Stroop przede
wszystkim zadba� o przysz��, antyalianck� dywersj� w Mosellandzie, w Luksemburgu
(dwa patrole po czterech ludzi, z�o�one z tamtejszych Yoiksdeutsch�w) oraz w
p�nocno-
-wschodniej Lotaryngii.
W zwi�zku z tymi dzia�aniami, Stroop chwali� si� wynikiem
356 ROZMOWY Z KATEM
pr�bnej akcji sabota�owej Werwolfu, kt�r� nazywa� "Unternechmen Balduin".
Rozpocz�to j� z inicjatywy Himmlera, kt�ry zaakceptowa� projekty przyw�dcy
Hitlerjugend w Mosellandzie, Rolfa Karbacha. Co� nieco� rzeczywi�cie zrobiono w
okolicach Hunsruck-H�henstrasse. Zerwano szyny kolejowe, zapalono sk�ady benzyny
oraz wysadzono w powietrze niedu�� fabryk� zbrojeniow�. Pr�ba wypad�a nie�le, ale
akcji szybko zaniechano z powodu zmasowanego najazdu oddzia��w wojsk alianckich.
Kilku cz�onk�w Werwolfu straci�o wtedy �ycie.
Uciekaj�c z Wiesbadenu, Stroop nakaza� r�wnie� ewakuacj� znacznej cz�ci
konspirator�w z Werwolfu przeszkolonych ju� na kursach sabota�owo-dywersyjnych, a
ponadto "szczeg�lnie ch�tnych i sprawdzonych", kt�rzy nie byli ,,absolwentami
Tiefenthalu". Oddzia�ek liczy� oko�o 250-300 m�odych m�czyzn i ch�opc�w; jecha�
mniej wi�cej tym samym szlakiem, co Stroop - na Alpy bawarskie i austriackie.
Impreza sza�ca alpejskiego by�a tak nieprzygotowana, �e Stroop musia� je�dzi� w
kwietniu i pocz�tkach maja 1945 roku po rozmaitych zak�tkach, od Lindau nad
Jeziorem Bode�skim do �eli am See na po�udnie od Salzburga.
W czasie prawie p�toramiesi�cznej podr�y ewakuacyjnej Stroop demonstrowa�
patriotyczn� i niez�omn� postaw� - przy pomocy m�odych zapale�c�w z Werwolfu,
kt�rych prowadzi� znad Renu do ziemi obiecanej, do SS-owskiej twierdzy alpejskiej.
W ka�dym garnizonie i w czasie ka�dej odprawy lub narady wy�szych SS-fuhrer�w
szermowa� "batalionem Werwolfu", kt�ry prowadzi na odsiecz ojczyzny do "g�rskiej
fortecy". Jak wywnioskowa�em z jego opowiada� i wspomnie�, ta gra udawa�a si�
znakomicie. Wsz�dzie otrzymywa� pierwsze�stwo przejazdu, benzyn�, zaopatrzenie,
pieni�dze i rekomendacje do SS-owskich kumotr�w z Bawarii i Austrii.
W ko�cu umie�ci� sw�j oddzia� (byli tam r�wnie� czternastoletni ch�opcy) w
Kufsteinie. M�odzi ludzie umacniali miejscowo��, budowali zapory przeciwczo�gowe,
�ci�gali porzucone dzia�a i karabiny maszynowe, fortyfikowali si�.
Jednocze�nie Stroop rozpu�ci� znaczn� cz�� swego sztabu, pozostawiaj�c adiutanta i
dw�ch, trzech oficer�w. Ca�y czas "prowadzi� narady z gauleiterami, wy�szymi
dow�dcami SS i policji, SS-Oberg-ruppenfuhrerami i SS-Oberstgruppenflihrerem Paulem
Hausserem".
WERWOLF - OSTATNI SZANIEC 357
Rozsiedli si� oni 9 maja w poci�gu Himmlera, zamaskowanym ze wszystkich stron, w
pobli�u miejscowo�ci Taxenbach, niedaleko �eli am See. W�r�d zgromadzonych
znajdowa� si� SS-Obergruppenfuhrer Erbprinz zu Waldeck. Je�li wierzy� Stroopowi,
��czy�a go serdeczna przyja�� z tym SS-owskim arystokrat�. Mia� w celi wi�ziennej
Mokotowa luksusowe, sk�rzane pantofle nocne podarowane mu niegdy� przez Erbprinza
zu Waldecka. Pokazywa� je z dum� i nawet prosi�, abym te "ksi���ce tufle"
przymierzy�.
Narada resztek generalskich pretorian�w Himmlera zako�czy�a si� decyzj�:
przebieramy si� w mundury Wehrmachtu, przyszywamy dystynkcje porucznik�w i
kapitan�w rezerwy oraz poddajemy si� aliantom wraz z armi� marsza�ka lotnictwa
Alfreda Kesseiringa! (21 marca 1945 Kesseiring zosta� g��wnodowodz�cym zachodniego
frontu III Rzeszy. Obj�� to stanowisko po feldmarsza�ku von Rundstedcie.)
Stroop opu�ci� w z�ej doli sw�j oddzia� Werwolfu, obwarowany zbrojnie w Kufsteinie.
Sam, przebrany w mundur oficera piechoty, zaopatrzy� si� w autentyczny dokument
wojskowy na nazwisko Hauptmanna der Reserve Josefa S t r a u p a. Nast�pnego dnia
(8 maja 1945) odda� si� do niewoli wojskom ameryka�skim w miejscowo�ci alpejskiej
Rottau.
Opowiadaj�c kiedy� o organizacji i personaliach urz�dnik�w i policjant�w w Re�skiej
Marchii Zachodniej, Stroop wymieni� nazwisko doktora Ludwika Hahna, d�ugoletniego
dow�dcy Policji Bezpiecze�stwa i S�u�by Bezpiecze�stwa w Warszawie. Zapyta�em, w
jakich okoliczno�ciach zatrudni� wtedy Hahna u siebie. Nie dawa� pocz�tkowo jasnych
odpowiedzi, ale - po naleganiach Schieikego - wyja�ni�, �e w pocz�tku marca 1945
mianowa� Hahna szefem dystryktu wiesbade�skiego. Stroop pami�ta� o ludziach z
okresu Grossaktion in Warschau!
- Jak panu opowiada�em nieraz - m�wi� Stroop - ceni�em zawsze doktora Ludwika
Hahna. W lutym 1945 przydzielono Hahna do sztabu SS-Gruppenfuhrera Oberga, kt�ry
wycofywa� si� z Francji (dowodz�c oddzia�ami Waffen SS) w kierunku na Lotaryngi� i
Hesj�. Gdy Amerykanie rozproszyli zgrupowanie Oberga, dr Hahn znalaz�
358 ROZMOWY Z KATEM
si� w pobli�u Wiesbadenu. Zameldowa� si� u mnie, prosz�c o zatrudnienie. Poniewa�
zna�em jego walory, mianowa�em go natychmiast Kommandeurem dystryktu policyjnego w
Wiesbadenie. Mia�em osiem takich dystrykt�w, ale dystrykt Wiesbaden by�
najwa�niejszy, bo tam mieszka�em. W�a�nie rozmy�la�em nad obsadzeniem go przez
kogo� oddanego i bardzo zaufanego, a tu zjawia si� jak z nieba doktor Hahn. Rz�dzi�
u mnie co prawda kr�tko, bo w dwa tygodnie p�niej musieli�my si� ewakuowa�9. Ja
uda�em si� na po�udnie, a Hahn na p�noc w okolice Hamburga. O ile wiem, to
zamelinowa� si� gdzie� w pobli�u Luneburga. W tamtej okolicy mieszka�a jego
rodzina.
- Czy Hahn mia� du�� w�adz� w Wiesbadenie? - pytam.
- Bardzo du�� - odpowiada Stroop. - Przecie� to by�y czasy niezwyk�e, p�ynne,
wszystko si� zmienia�o z godziny na godzin�. W tym okresie i ja, i moi szefowie
o�miu dystrykt�w mieli�my pe�ni� w�adzy. My, dow�dcy z SS, dysponowali�my aparatem
policyjnym, partyjnym, wojskowym, administracyjnym itd. Gdyby nie szefowie SS i
policji, �ycie by�oby sparali�owane, zapanowa�aby anarchia, ludzie nawzajem
zacz�liby si� mordowa�, a Rzesza Adolfa Hitlera nie stawia�aby oporu do ko�ca.
Cz�sto Stroop wraca� w opowie�ciach mokotowskich do ,,�wietlanej postaci"
Priitzmanna. Opowiada� mas� szczeg��w z jego �ycia, przypomina� "zas�ugi i
osi�gni�cia" oraz "genialne zdolno�ci i wyj�t-
9 W V aneksie do poufnego raportu wywiadu wojskowego USA o dzia�alno�ci Stroopa na
obszarze XII Wehrkreisu III Rzeszy (Headquarters United States Forces European
Theater, Military Intelligence Service Center, APO 757. Data i sygnatura akt:
18 pa�dziernika 1945, CI-IIR/25. Podpis: Leroy Yogel, Captain, Inf., CI Section) w
punkcie 3 czytamy, �e Hahn by� (wed�ug stanu na 24 marca 1945) District Commandorem
policji bezpiecze�stwa w dystrykcie I - Wiesbaden. Stroopowi podlega�y w�wczas
wszystkie si�y policyjne oraz wszystkie wiod�ce organizacje polityczne ("political
leader organizations"). Analogiczne uprawnienia mieli komendanci wszystkich o�miu,
ustanowionych przez Stroopa, dystrykt�w - a wi�c i L. Hahn. Omawiany dokument
znajduje si� w aktach ameryka�skiego Genera� Military Court, nr sprawy 12-2000 etc,
przeciwko Stroopowi (wyrok z 21 marca 1947) - przy p. aut.
WERWOLF - OSTATNI SZANIEC 359
kowe talenty" tego "wielkiego patrioty Niemiec". Kiedy� znudzony, zapyta�em:
- Czy Priitzmann �yje?
- Nie! Zgin�� na posterunku, bohatersko.
- Mo�e poleg� w bitwie? Jak Spiiker w 1945 roku w cytadeli pozna�skiej, o czym
wspomnia� pan Schieike.
- Genera� Priitzmann straci� �ycie w walce z Anglikami - odpowiada Stroop. - Ale
nie by� to b�j �o�nierski, lecz walka m�zg�w, w kt�rej przegra�.
- M�zg�w! O co panu idzie? O rozgrywki szachowe? - w��cza si� Schieike.
Stroop, odczuwaj�c nasze niecierpliwe zaciekawienie, przekornie milczy. Otwiera
okno i przegl�da si� w lustrze szyby, poprawia w�osy na skroniach, przyg�adzaj�c je
�lin�, potem wystukuje paznokciami kilka rytm�w marszowych po kaloryferach i chodzi
wzd�u� w�skiej celi z r�kami splecionymi do ty�u i piersi� wypi�t�. Wojskowy sznyt,
generalski fason!
Schieike daje mi ukradkiem znak, �eby nie pyta�. Zrozumia�em, o co idzie:
wytrzymamy manewry genera�a! W ko�cu sam b�dzie chcia� m�wi�. Tak te� si� sta�o. Po
p�godzinnym spacerku w celi (by�o to w naszym zwyczaju), widz�c, �e go nie
naciskamy, wr�ci� do tematu.
- SS-Oberstgruppenfuhrer Priitzmann znalaz� si� w ko�cowej fazie wojny na terenach
Gau Schleswig-Holstein, blisko granicy z Dani�. Po kapitulacji przedziera� si� z
rejonu Flensburga do Bremy, a stamt�d - na po�udnie Niemiec, gdzie chcieli�my
umie�ci� centrum dowodzenia Werwolfu. Pocz�tkowo jecha� autem z grup� oddanych
oficer�w, potem szed� piechot�, przebra� si� w str�j p�cywilny. Ludno�� udziela�a
pomocy tysi�com uciekinier�w spod Lubeki, wi�c i jemu tak�e. Zreszt� nikt go nie
rozpozna�. Ta w�dr�wka trwa�a kilka dni.
- Priitzmann cz�sto spa� pod gwiazdami, w stogach siana, na stacjach kolejowych.
Bezdomny, przeprawi� si� przez �ab�, kt�ra tam (przy uj�ciu) osi�ga szeroko�� 7-8
kilometr�w. P�niej, zatrzyma� go patrol angielski w okolicy Bremerv�rde. Wielu
�o�nierzy niemieckich stara�o si� przedosta� do domu, wi�c armia Montgomery'ego
360 ROZMOWY Z KATEM
zorganizowa�a liczne punkty kontrolne, gdzie sprawdzano to�samo��. Do takiego
punktu trafi� Hans Adolf Priitzmann. Wozili go potem po kilku podobozach
jenieckich, w ko�cu trafi� do Luneburga, do szefostwa wywiadu Montgomery'ego. By�o
to oko�o 18-20 maja 1945 roku. Tam Priitzmanna rozpoznano i wtedy rozgryz� kapsu�k�
z cyjankiem, kt�r� mia� mi�dzy z�bami.
- Sk�d pan zna takie szczeg�y? - pytam.
- Opowiadali mi bardzo dok�adnie przyjaciele z SS w okresie powojennym -
stwierdzi�. - Ale, co ciekawsze, losy genera�a Priitzmanna sprz�g�y si� z losami
Heinricha Himmlera w ostatnich dniach �ycia tych obu wspania�ych ludzi. Wojna
przegrana, a oni dwaj, SS-Reichsfuhrer i naczelny dow�dca Werwolfu (czyli przysz�y
flihrer najzdrowszej, m�odej cz�ci narodu) podejmuj� walk� konspiracyjn�...
- Czy rzeczywi�cie Himmler zamierza� dzia�a� w tajnej organizacji? - pytam. -
Przecie� powszechnie wiadomo, �e usi�owa� pertraktowa� z aliantami i nawi�zywa� z
nimi kontakty przez ksi�cia Bernadotte, przedstawiciela Szwedzkiego Czerwonego
Krzy�a.
- Gdy Heinrich Himmler stwierdzi�, �e nie ma mowy o rozmowach z aliantami,
postanowi� przedziera� si� na po�udnie, gdzie w g�rach zamierzali�my umocni�
twierdz� Werwolfu. Priitzmann wyjecha� wcze�niej spod Flensburga i torowa� drog�
Heinrichowi Himmlerowi, kt�ry jecha� autem (a p�niej szed�) �ladem Priitzmanna. To
Priitzmann zorganizowa� za 1000 marek od osoby przew�z �odzi� przez �ab�. Dla
siebie i dla Heinricha Himmlera.
- Za �ab� SS-Reichsfuhrer straci� �lad Priitzmanna - �wawo opowiada Stroop - ale
tak si� niezwykle z�o�y�o, �e (w kilka dni po �mierci Priitzmanna) Heinrich Himmler
zgryz� ampu�k� z trucizn� w tym samym pokoju, w kt�rym zako�czy� �ycie Priitzmann.
By�o to w Llineburgu, w domu przy ulicy Ulzenerstrasse, zaj�tym przez kom�rki
dochodzeniowe wywiadu brytyjskiego. I jeszcze jedno: tak Priitzmann, jak i Heinrich
Himmler potrafili oszuka� tego samego Anglika, kt�ry usi�owa� nie dopu�ci� do
zgryzienia przez nich fiolki z cyjankiem. Anglik by� sier�antem wywiadu
brytyjskiego i nazywa� si� Austin, jak marka znanych samochod�w. Po wojnie nazwisko
to sta�o si� popularne w�r�d wi�ni�w cz�onk�w SS, przebywaj�cych w wi�zieniach i
obozach ameryka�skich, brytyjskich i francuskich.
WERWOLF - OSTATNI SZANIEC 361
- Rzeczywi�cie, kiedy nasi je�cy - powiedzia� Schieike - obozie angielskim, gdzie
siedzia�em przed wydaniem Polakom, arakteryzowali pewnego dozorc� brytyjskiego,
m�wili: "To taki iwniak jak sier�ant Austin i mo�na go wykiwa�."
- Dlaczego pan, Herr Stroop, nie pope�ni� samob�jstwa po �staniu si� do niewoli? -
pytam go nagle.
Stroop milczy, ma twarz pogodn�, spokojn�, smutn�. Po raz srwszy i ostatni w ci�gu
225 dni naszych rozm�w wyzna� kr�tko )ardzo szczerze:
- Ba�em si�. Po prostu ba�em si� samob�jstwa.

XXV. Mord na ameryka�skich lotnikach

Wielokrotnie Stroop przegl�da� listy od rodziny, przysy�ane 'do wi�zienia. Mia� ich
sporo. Z kilku paczek, okr�conych nitk�, wyci�ga� koperty i arkusiki, zapisane
kobiecym najcz�ciej pismem - od �ony, matki i c�rki. Zak�ada� okulary, studiowa�
ka�de s�owo, bada� podteksty. Misterium list�w, cz�ste za kratami.
Po �niadaniu. Stroop przy ,,o�tarzyku" prze�uwa dawn� korespondencj�. Jest to
zaj�cie, kt�re intensywnie pobudza wspomnienia o bliskich - czu�e, zawsze
wyidealizowane. Listy z domu pomagaj� przetrwa�; niekiedy za�amuj� - gdy wi�zie�
martwi si� o dzieci lub jest zbyt zazdrosny o �on�.
Stroop czyta. Ma twarz frasobliw�, cho� spokojn� i nawet od czasu do czasu
szcz�liw�.
Drzwi otwieraj� si� znienacka.
- Nazwisko? - pyta stra�nik, wskazuje na Stroopa, drug� r�k� trzyma z ty�u. Stroop,
wypr�ony, odpowiada. Stra�nik wyci�ga d�o� zza siebie i wr�cza list.
- Bardzo d�enkuje, panje odd�a�owy - g�os Stroopa przymilny, roze�miany.
Zostajemy sami. Stroop ju� przy stoliku. Ogl�da kopert� skrupulatnie. Przed�u�a t�
wyj�tkow� w naszej sytuacji pewno��, �e po okresie, kt�ry tylko on mo�e skr�ci� lub
przed�u�y�, oczekiwanie na pewno si� spe�ni. List wyj�ty. Nie czyta. K�adzie kartki
z�o�one w czworo na blacie stolika, obraca je palcami, chce rozwin��. Zn�w si�
wstrzymuje.
- Czy nie za du�o tych przyjemno�ci?! A mo�e on si� boi wie�ci z Heimatu? - my�l�.
Schieike i ja udajemy pe�n� oboj�tno��, ale ka�dy nads�uchuje
MORD NA AMERYKA�SKICH LOTNIKACH 363
szmer�w od stolika i zerka na szcz�liwca. List by� gruby, z za��cznikami, pisany na
maszynie. Stroop go czyta wielokrotnie. Ale pary z g�by nie puszcza.
Po dw�ch godzinach, gdy zamiata�em cel� przed umyciem pod�ogi (na mnie przypada�
dy�ur), Stroop niespodziewanie powiedzia�:
- Dosta�em pismo od adwokata, kt�ry nie zdo�a� mnie obroni� w Dachau przed s�dem
ameryka�skim.
- Ma pan wyrok od Amerykan�w?! - jestem zaskoczony i pytam, jak by�my si� mieli
zaraz rozsta�: - Kiedy? Za co? Ile? D�ugo pan tam siedzia�?
- Szpokojnie, szpokojnie. Zaraz opowiem. Amerykanie przy-skrzynili mnie 8 maja 1945
i po prawie dw�ch latach skazali, jako by�ego H�here SS-und Polizeifuhrera Rhein-
Westmark, na kar� �mierci za czyny nie pope�nione. Proces trwa� ponad dwa miesi�ce
i sko�czy� si� 21 marca 1947 w Dachau.
- Tam, gdzie ob�z koncentracyjny i pa�ska SS-Fuhrerschule?
- Tak. W Dachau, przed Military Government Court' odbywa�y si� procesy wielu
cz�onk�w NSDAP i SS oraz wojskowych. Moja sprawa by�a poszlakowa. Narobi�em im
pocz�tkowo bigosu, protestuj�c, �e nie ma genera�a w sk�adzie orzekaj�cym. Armia
USA przestrzega, �eby genera�a s�dzi� komplet, w kt�rym zasiada r�wnie� genera�.
Wiedzia�em o tym.
- Ale pan by� genera�em policji i to nie zawodowym, lecz z nominacji swej partii. W
Waffen SS doszed� pan do porucznika. Jak si� nazywa� taki porucznik?
- Oberleutnant der Reserve.
- To nomenklatura wehrmachtowska, Herr Stroop. A w broni SS?
- Obersturmfuhrer der Reserve in Waffen SS.
- Je�liby nawet uzna� Waffen SS za normalne wojsko, to by� pan tam porucznikiem.
Wi�c po c� mia� s�dzi� genera�?
- Pan upraszcza spraw� - zaperzy� si� Stroop. - Przecie� jestem od lipca 1944
genera�em-leutnantem Waffen SS.
- Skoro si� pan piekli�, to nic dziwnego, �e Amerykanie
' Military Gouvernment Court - trybuna� wojskowy w ameryka�skiej strefie
okupacyjnej w Niemczech.
364 ROZMOWY Z KATEM
przydzielili genera�a do kompletu s�dz�cego. Nie chcieli da� argumentu, �e
lekcewa�� wnioski oskar�onego. A ten s�dzia-general by� grzeczny?
- Bardzo. Nazywa� si� Kie�, jak nasza kilo�ska baza marynarki wojennej. Traktowa�
mnie po d�entelme�sku, z respektem dla wsp�lnej nam rangi. Ale, przy ca�ej
uk�adno�ci, chytrusik pierwszej klasy. Genera� Kie� to �yd.
- Sk�d pan wie?
- Wiedzie� to nie wiem, ale tak si� wydaje. Prawie wszyscy ze sk�adu s�dziowskiego
byli �ydami lub masonami. Przygl�da�em im si�. Wi�kszo�� bruneci.
- "Nordyk�w" nie by�o?
- Jeden, jasnow�osy. A mo�e dw�ch. Ale psychicznie zjudaizo-wani. Prokuratorzy
za�...
- W jakich stopniach? - przerywa Schieike.
- Podpu�kownik, kapitan oraz cywil. Wszyscy o cechach niearyj-skich. Cywil mia�
nawet imi� Dawid czy Natan.
- U Anglosas�w istnieje obyczaj nadawania przy chrzcie imion biblijnych - m�wi�.
- Bo Anglicy i Amerykanie prze�arci s� tr�dem �ydowszczyzny - odpar� Stroop z min�
profesora.
- Kto by� pa�skim obro�c�? - pyta Schieike.
- Mia�em dw�ch: podpu�kownik i major. Jeden nosi� m a s o � -s k i pier�cie�.
- Maso�ski?
- Tak m�wili koledzy.
- Za co pana s�dzili, �e tak d�ugo prowadzono rozpraw�?
- Przecie� nie by�em jedynym oskar�onym! S�dzono dwudziestu dwu ludzi.
- Wielki proces! Oskar�eni to elita SS?
- Sk�d�e! Tylko kilku. Reszta - p�otki SS-owskie, nie znane mi. Z wa�nych
oskar�onych by�, poza mn�, SS-Oberfuhrer doktor Hans Trummler, m�j dow�dca Policji
Bezpiecze�stwa i S�u�by Bezpiecze�stwa.
- Za co was s�dzili? - ponawiam pytanie.
- Za to, �e�my si� rzekomo nie przeciwstawiali spontanicznym samos�dom ludno�ci nad
spadochroniarzami USA.
- To�cie ameryka�skich komandos�w linczowali?
MORD NA AMERYKA�SKICH LOTNIKACH 365
- Pan mnie �le zrozumia�. Na procesie nie sz�o o wojska spadochronowe czy
komandos�w na ty�ach front�w, lecz o pilot�w ameryka�skich, kt�rzy przymusowo
l�dowali na spadochronach po zestrzeleniu lub katastrofie samolotu.
- O lotnik�w? O �o�nierzy US Aires Forces?
- Tak. To byli zbrodniarze. Bombardowali wsie, ko�cio�y, zabytki, masakrowali
ludno�� z lotniczych karabin�w maszynowych, palili ��obki, przedszkola i dzieci -
wyrzuci� z pasj�.
Ko�czy�em zamiatanie pod�ogi i nie wiem, czy dlatego, �e ju� nie potrzebowa�em
trwa� w p�przysiadzie, czy �e Stroop mnie zez�o�ci�, zerwa�em si� na r�wne nogi i
pytam:
- Lotnicy, kt�rzy l�dowali przymusowo, byli je�cami wojennymi?
- Tak - odrzek� Stroop.
- Wi�c podlegali procedurze s�dowo-militarnej przewidzianej przez prawo
mi�dzynarodowe i wasze przepisy.
- Jasne! - szepn�� Schieike, kt�ry bacznie bra� udzia� w dyspucie, milcz�c na og�.
- Je�eli tak, to z jakiej racji, Herr Stroop, mo�e pan twierdzi�, bez
autorytatywnych ustale�, �e ka�dy str�cony lotnik aliancki bombardowa� ko�cio�y i
szpitale oraz ostrzeliwa� rolnik�w i dzieci na polu?
Stroop zrazu nie odpowiedzia�. Namy�li� si� i rzek�:
- Powszechnie wiadomo, �e lotnicy ameryka�scy byli zwyk�ymi terrorystami,
mordercami, �e walczyli metodami sprzecznymi z normami kulturalnego �wiata.
- Co to znaczy: "powszechnie wiadomo"?
- Mieli�my takie stwierdzenie najwy�szych w�adz, m.in. rozkaz Heinricha Himmlera.
- Rozkaz jawny czy tajny? - pytam.
- Tajny.
- A wi�c wykonywa� pan polecenie Himmlera, aby l�duj�cego przymusowo lotnika USA
zlikwidowa� drog� ,,spontanicznych" lincz�w?
Nie odpowiada. A ja znowu zez�o�ci�em si� i wygarn��em:
- Takie rozumowanie opiera si� na poj�ciu odpowiedzialno�ci zbiorowej, na afirmacji
metod bandyckich.
366 ROZMOWY Z KATEM
- Jak pan �mie tak m�wi�? - atakuje Stroop.
- Bo staram si� nazywa� sprawy po imieniu, gdy rozmawiam nie z wariatem i nie pod
luf� pistoletu.
- O zlinczowaniu dowiadywali�my si� zawsze po fakcie - Stroop szepce podniecony.
Ale nie patrzy w oczy, tylko na wizjerk�.
- Niech pan nie opowiada bajeczek. Mo�e pan to robi� poza cel�. Panie Schieike -
zwracam si� do Sittenpolizisty - co przeci�tni ludzie z niemieckich wsi i
miasteczek zrobi� z umundurowanym je�cem?
- Zamkn� go w kom�rce albo w paradnej izbie bauerskiej (to� wi�zie� ma mundur),
natychmiast zatelefonuj� do wachy policyjnej lub wojskowej i b�d� czeka�. Chyba, �e
ten lotnik zacznie rabowa�, gwa�ci� dziewczyny. Wtedy go zwi��� i zn�w b�d� czeka�
na decyzj� w�adzy.
- S�yszy pan - m�wi� do Stroopa. - Ale co tam b�dziemy si� k��ci�. Powiedz pan
lepiej, jak was s�dzono, a przez ten czas zmyj�.
Chlusn��em wod� z miski i zacz��em zbiera� szmat� brud z pod�ogi, wbity w
chropowato�ci i szczeliny. �cierk� wy�yma�em w kiblu, a potem macza�em j� w misce,
zn�w my�em asfalt i oczyszczony kawa�ek wyciera�em innym ga�ganem, do sucha. Robota
sz�a szybko. A Stroop opowiada� o procesie w Dachau. Opisywa� sal� s�dow�,
stra�nik�w z MP2, publiczno��, metody porozumiewania si� z �on� itp. W ko�cu rzek�:
- Oskar�ali nas o zg�adzenie dziewi�ciu lotnik�w USA. Mnie przypisano pi�ciu. Kar�
�mierci dosta�em za czyny, o kt�re si� nawet nie otar�em...
- Chwileczk�! - przerwa�em. - Jak brzmia�y te punkty oskar�enia?
- Wymieniono z nazwiska o�miu lotnik�w USA oraz jednego bez nazwiska i stwierdzono,
przy pomocy �wiadk�w i zapisk�w, �e w tych i tych dniach znaleziono ich martwych...
- Kiedy?
- Od jesieni 1944 do maja 1945 roku. Jeden przypadek mia� miejsce w Wiesbadenie,
pozosta�e - w r�nych miejscowo�ciach XII okr�gu wojskowego. Ja o tym nie wiedzia�em
ani nie dawa�em rozkaz�w likwidacji.
2 Military Police, MP - ameryka�ska �andarmeria wojskowa.
367
MORD NA AMERYKA�SKICH LOTNIKACH
- Kto ich zabi�?
- Niekt�rzy ni�si funkcjonariusze, jak m�wiono w s�dzie.
- Podlegli panu?
- Nie bezpo�rednio - odpowiada Stroop. - Przecie� mia�em pod sob� sto trzydzie�ci
tysi�cy ludzi. Zna�em tylko sztabowc�w i g��wnych dow�dc�w policji, SS, NSDAP i
wojska. Z takimi p�takami, co siedzieli obok mnie na �awie oskar�onych, nie mia�em
nigdy do czynienia, gdy� by�em genera�em.
- "P�taki" przyzna�y si�.
- Bo im udowodniono.
- A panu nie?
- Nie mogli dowie��, bo nie bra�em w tym udzia�u.
- Musieli zwala� na pana win�, bo inaczej, jak by s�d m�g� pana skaza�?
- Oczywi�cie. Ci wsp�oskar�eni to ho�ota i g�wniarze. T�umaczyli si� przed
trybuna�em, �e rozkazy sz�y z g�ry. No, i skazano mnie, niewinnego.
Zmywa�em dalej pod�og�, w kucki, niedaleko drzwi. Po chwili pytam znad asfaltu:
- Jak tych je�c�w u�miercano?
Stroop milczy. S�ycha� chwarszczenie szmaty. Czekam. Gdy inn� �cierk� myj� dalszy
odcinek pod�ogi, ponawiam pytanie:
- No, jak ich u�miercano?
- Rozmaicie - odpowiada Stroop z wyra�n� niech�ci�. Nagle o�ywia si� i m�wi z
odwag�: - Rozmaicie. Jednego z lotnik�w--terroryst�w tamci z mego procesu zabrali
do auta, wywie�li za miasto w zaro�la i...
Tu Stroop markuje wyci�gni�cie rewolweru z kabury. Podnosi d�o� na wysoko�� czo�a,
szybko j� opuszcza, zginaj�c palec, jakby naciska� cyngiel.
- ...ein Genickschuss mit der Pistole3. Porcja o�owiu w ameryka�ski kark! - ko�czy
dziarskim tonem.
Nalatuje w tempie szybszym, ni� impulsy elektronowe, przesz�o�� okupacji. Jestem
w�ciek�o�ci� i zwierz�ciem, przed �renicami czerwono.
Ein Genickschuss mit der Pistole (niem.) - strza� z pistoletu w potylic�.
368 ROZMOWY Z KATEM
Brudn� �cierk� r�bi� w Stroopa. Mia� szybki refleks. By�em o trzy kroki, a uchyli�
si� pod okno. Szmata pacn�a w bia�� �cian�, nad zielon� lamperi�.
Oprzytomnia�em. B�yskawicznie wracam na drugi biegun cz�owiecze�stwa. M�wi�:
przepraszam. Spogl�dam w chmury. S�ysz�, jak Schieike szepce przy drzwiach:
Schade4.
Wkr�tce sytuacja uleg�a za�agodzeniu przez konieczno�� wsp�lnego nape�niania
brzucha i przez incydent z ,, Blacharzem". Tak nazwali�my oddzia�owego z
przypi�tymi na sta�e odznaczeniami, kt�re w �argonie wi�ziennym nosz� miano
"blach". "Blacharz" obruga� Stroopa i mnie za wygl�danie oknem. Stroop, zawsze
lojalny wobec stra�nik�w, bardzo si� zdenerwowa�, �e on - genera�! - naruszy�
regulamin, �e go zaraz na tym z�apano i �e po kiego diab�a chcia� si� przez okno
przyjrze� szy korce z pralni.
Pr�bowa�em roz�adowa� jego napi�cie. M�wi�em m.in., �e tendencj� wszystkich wi�ni�w
�wiata jest wymijanie regulamin�w. Inaczej, nudno. A gdy si� wpadnie, nie nale�y
si� zbytnio przejmowa�. Stroop powoli wraca� do r�wnowagi, ale jego potakiwanie
by�o pozorne. Jak mog�em rozkruszy�, lub cho�by nadwer�y�, wiekow� skorup�
pos�usze�stwa wobec w�adzy?! Gdy podniecenie zel�a�o, Schieike rzek�:
- Za pos�uchanie szczebiotu szykorki i za �ypni�cie na jej w�sko�� w pasie i
grubo�� w biu�cie warto ryzykowa� "blacharskie" ruganie. Co?
Stroopowi twarz sp�sowia�a. W oczach o��w. Ale nie odpowiedzia�.
Nazajutrz zn�w rozmowa o Amerykanach. Dr��y� nas �w temat po wyznaniach Stroopa o
Military Government Court i zlikwidowanych lotnikach.
- Pan zna Amerykan�w, Herr Stroop, i z ostatniej fazy wojny,
4 Schade (niem.) - szkoda.
MORD NA AMERYKA�SKICH LOTNIKACH 369
i z odsiadki w ich wi�zieniu - zaczynam ostro�nie. A on natychmiast odpowiada:
- A wy, tu w Polsce, ich nie znacie? To prymitywy, marni �o�nierze, tch�rze.
- Tch�rze? - dziwi� si�. - M�wi� pan, �e maj� kowbojsk� natur�, a kawalerzy�ci,
wed�ug pana, nie s� l�kliwi.
- Tch�rze! Oni si� z zasady cofali, gdy nasi szli do bezpo�redniego natarcia.
Schieike potakuje:
- Jak rozpoczynali�my g�sto strzela�, to Amerykanie nogi za pas. Podci�gali
artyleri�, k�adli zmasowany ogie� i samolotami atakowali nasze pozycje, jakby to
by�a linia Zygfryda. Niebo ciemnia�o od stad samolot�w. Dywanowe bombardowali metr
ko�o metra, bandyci! Drezno, cho� og�oszono je za miasto otwarte, tak strzaskali,
�e niech jasny szlag trafi! Wygolili tam dwie�cie tysi�cy bezbronnych ludzi w ci�gu
kilku dni.
- Dwie�cie tysi�cy? Bez przesady, Herr Schieike! Ile czasu potrzeba, �eby zabi�
dwie�cie tysi�cy os�b normaln� broni� (nie m�wi� o bombie atomowej). Podzielmy t�
sum� na p�.
- Dobrze. Niech b�dzie sto tysi�cy.
- A na cztery?
- Co? Tylko pi��dziesi�t tysi�cy ofiar w Dre�nie? Co to, to nie.
- Wi�c proponuj�, krakowskim targiem, siedemdziesi�t pi�� tysi�cy. Mo�e si� myl�,
ale nale�y w�tpi�, �eby tylu ludzi mo�na by�o u�mierci� bombami w kilkudziesi�ciu
nalotach. Wed�ug szacunkowych oblicze�, na warszawskim Starym Mie�cie, w czasie
Powstania 1944, zniszczyli�cie n�kaj�cym bombardowaniem samolotowym, artyleri� i
miotaczami min, i inn� broni� w ci�gu miesi�ca oko�o 90 procent budynk�w. A poleg�o
w tym piekle 10 procent przebywaj�cych tam ludzi. Zg�d� si� pan na te
siedemdziesi�t pi�� tysi�cy. I tak daj� du�y rabat, bo obaj nic dok�adnego na temat
Drezna nie wiemy.
- Zgoda. Niech b�dzie siedemdziesi�t pi�� tysi�cy5. Ale wr��my
5 Wed�ug r�nych danych, przytaczanych w literaturze przedmiotu, w czasie
najwi�kszego nalotu dywanowego lotnictwa sprzymierzonych na Drezno w lutym 1945 r.
poleg�o oko�o 200-300 tysi�cy os�b.
24 - Rozmowy z katem
370 ROZMOWY Z KATEM
do taktyki Amerykan�w. Gdy ogniem prze�amali op�r, zn�w sz�o wojsko, na gotowe. Ich
�o�nierz nie potrzebowa� walczy� wr�cz.
- Czy to �le? - pytam. - Po co m�czy� si� i ewentualnie zgin��, gdy za cz�owieka
walczy technika: artyleria i samoloty.
- Racja - rzek� Schieike. - Bandyci to oni byli, ale swoich ludzi oszcz�dzali.
- Ameryka�skie dow�dztwo za bardzo cacka�o si� z prostym �o�nierzem - w��czy� si�
Stroop. - Musia�o si� cacka�, gdy� rozpieszczony Amerykanin, bez tradycji
�o�nierskich, wyznawca dolara, z ci�gotami pacyfistycznymi, nie chcia�by si� bi�,
gdyby mu nie stworzono luksusowych i mo�liwie najbezpieczniejszych warunk�w walki.
- Tu idzie, Herr Stroop, o rzecz wa�niejsz� - powiedzia�em ze zmarszczonymi brwiami
- o odpowied� na pytanie, czy dow�dca zrobi� wszystko, aby osi�gn�� cel bez straty
w ludziach? I pan zapewne rozmy�la� nieraz, w jakim zakresie by� pan odpowiedzialny
za �mier� Paula, Willego lub Hansa.
- Ja nigdy �adnego Hansa...
- Panie Stroop, m�wi� symbolicznie.
- Aha! Rozumiem.
- ...za �mier� Hansa - ko�czy�em zdanie - pos�anego przez pana z zadaniem bojowym.
Albo przez pa�skiego podw�adnego, kt�remu pan nie stworzy� warunk�w do wykonania
rozkazu.
- Pan ma liberalny, inteligencki punkt widzenia - wywn�trza si� Stroop. - Gdybym
mia� tak rozdziela� w�os na cz�ci, �adnej akcji bym nie przeprowadzi�. Oficer lub
genera� powinien przede wszystkim dba� o zwyci�stwo. Na wojnie krew si� musi la�.
- Lepiej, �eby si� la�a benzyna - przerwa� Schieike. - Dow�dca musi by� odwa�ny,
ale jednocze�nie cwaniak. Oraz nie powinien zast�powa� sprz�tu lud�mi. Tacy byli
genera�owie Eisenhowera. Tote� ameryka�ski szeregowiec na nich nie narzeka�.
Przysz�e wojny, technicznie, nie b�d� potrzebowa�y tyle armatniego mi�sa.
- Ale za to mo�e by� sto Hiroszim - m�wi Stroop.
- Herr Gott! - j�kn�� Schieike. - Nie strasz pan. Zgodnie pomilczeli�my. Schieike
wsta� z zydla, wypr�y� si�, podci�gn�� portki i wr�ci� do ,,ameryka�skiej"
dyskusji:
- Po co ta filozofia! Spa� po niej nie mo�na. Amerykanie tacy,
MORD NA AMERYKA�SKICH LOTNIKACH 371
siacy. Zgoda. Ale oni niemo�ebnie mordowali z powietrza nasz cywilny nar�d, kt�ry
nie walczy�, tylko zarabia� na �arcie.
- Nie walczy�? - g�os mam (s�ysz�) podra�niony. - A wojna totalna to co?
Chcieli�cie totalnych zmaga�, to�cie je mieli w ostatniej fazie wojny. Ale przedtem
wy�cie wyniszczali gromadnie Polak�w, �yd�w (tu Stroop �ci�gn�� czujnie twarz),
Cygan�w, je�c�w radzieckich, inteligencj�, marksist�w, demokrat�w, libera��w,
katolik�w itd.
Stroop milczy. Koniuszkiem j�zyka zwil�a wargi. Schieike, elastyczny urz�dnik
policji kryminalnej, przeskakuje do bezpieczniejszego tematu, do ko�ca wojny:
- Tak. W latach 1944-1945 alianci przygniatali nas wyposa�eniem materia�owym,
szczeg�lnie lotnictwem. A pami�tam, jak gruby G�ring g�osi� na pocz�tku wojny, �e
je�li nieprzyjacielskie samoloty zdo�aj� przedrze� si� nad Niemcy i jedna bomba
spadnie na Altreich, to mo�na go b�dzie nazywa� Mensch Meier. No, i zosta� nim.
"Reichsmarschall Mensch Meier!"
Przed wyj�ciem na spacer Stroop zawsze czy�ci� buty, zmienia� spodnie na zapasowe z
kantami wyprasowanymi pod siennikiem, zawi�zywa� wok� szyi fonta� z bia�ej
chusteczki, przyg�adza� w�osy i -je�li nie by�o zbyt ch�odno - wdziewa� p�sow�
"jack�". Schieike �artowa�, �e genera� tak si� stroi do szykorek, na kt�re zerka
podczas przechadzki. Ja za� my�l�, �e Stroop nigdy nie chcia� wyj�� z roli
genera�a, cz�onka elitarnej, wed�ug niego, grupy spo�ecznej. Demonstrowa� na
spacerze klas�, twardo�� i niez�omno��.
Czekaj�c na spacer, Stroop czasem maszerowa� po celi i nuci� marsze wojskowe. Zna�
ich wiele. I te najnowsze, hitlerowskie, i dawne. Schieike r�wnie� - mimo �e nie
mia� tak dobrego s�uchu, jak Stroop, i takiej zaprawy. Obaj reprezentowali wyra�ny
typ wychowania umuzykalniaj �cego, opartego cz�ciej na marszach orkiestry d�tej ni�
na szansonach. Stroop �wista� w�a�nie Marsza Radetzky'ego.
- To najpi�kniejszy marsz kawaleryjski �wiata - powiedzia�. - Niech pan pos�ucha.
Gdy wczu� si� w t� muzyk�, to cz�owiek po prostu widzi ruchy je�d�ca, unosz�cego
si� w strzemionach.
MORD NA AMERYKA�SKICH LOTNIKACH 379
do przest�pczej organizacji, udzia� w zbiorowym planie zabijania oraz zab�jstwo
je�c�w wojennych, kt�rzy si� poddali, uznany zosta� przez Najwy�szy Trybuna�
Wojskowy w Dachau winnym [pope�nienia zarzucanych mu przest�pstw - KM] i skazany na
�mier� przez powieszenie wyrokiem z 21 marca 1947 r.
Powy�sz� spraw� karn� przed�o�ono mi do kontroli, wi�c po rozwa�eniu stanu rzeczy
oraz zgodnie z mymi kompetencjami zarz�dzam: ustalenia i wyrok zostaj�
zatwierdzone; dowodz�cy genera� I okr�gu wojskowego spowoduje wykonanie wyroku w
Wi�zieniu nr l dla Zbrodniarzy Wojennych w Landsbergu, Niemcy, w wyznaczonym przez
niego terminie. 22 listopada 1947 r.
LUCIUS D. CLAY Genera� USA
Commander-Chief'
Organ armii USA na terenach Niemiec przez ni� okupowanych, "Stars and Stripes",
podawa� wiele informacji o procesie Stroopa i wsp�oskar�onych przed trybuna�em w
Dachau. Pismo to zamie�ci�o m.in. not� korespondenta agencji UP z 19 marca 1947 r.
zatytu�owan� Armia ��da �mierci dla ludzi z gestapo (Army Ask Death For Gestapo
Men). Relacjonuj�c ko�cz�cy si� proces w Dachau, autor pisze w nocie, �e Jlirgen
Stroop prosi� mia� rzekomo trybuna� o obci��enie win� raczej jego, a nie towarzyszy
z �awy oskar�onych.
Istota tego doniesienia jest diametralnie r�na od stanu faktycznego, kt�ry jasno
wynika� z wynurze� wi�ziennych Stroopa, potwierdzonych zreszt� przez informacje,
jakie posiada� Serdelk�. Obaj wielokrotnie i szczeg�owo opowiadali o przebiegu
procesu w Dachau. Opowiadali - wed�ug mnie - szczerze i prawdziwie. Jeszcze mi
brzmi� w uszach s�owa Stroopa o swych ni�szych stopniem podw�adnych, �e to
"p�taki", "ho�ota", "g�wniarze", �e k�amliwie zwalali win� na niego, cho� on "w
tych historiach [tzn. w mordowaniu lotnik�w USA - KM] nie bra� udzia�u".
372 ROZMOWY Z KATEM
Na chwil� przystan�� i anglezowa� w takt marsza. Robi� to ca�kiem zr�cznie.
Nagle co� mnie podkusi�o i za�piewa�em Horst Wessel-Lied. Stroop i Schie�ke
zbaranieli. Twarze im si� rozlu�ni�y, wyg�adza�y. W oczach pocz�tek u�miechu, potem
rozrzewnienie i blask wspomnie�. Przenios�em ich w lata ubieg�ych powodze� i
triumf�w.
- Sk�d pan to zna?
- S�ysza�em czasami Horst Wessel-Lied w radio i na hitlerowskich uroczysto�ciach w
Warszawie, na placu Pi�sudskiego, przez hitlerowc�w zwanym Saskim. W 1941
pracowa�em tam w polskim sklepie (przy ul. Ossoli�skich) i mog�em obserwowa� wasze
imprezy.
Stroop zacz�� co� m�wi�, ale przeszkodzi� oddzia�owy, zabieraj�c go na spacer. W
celi milczenie. Schie�ke rozklejony hymnem NSDAP zacz�� co� opowiada�. Pocz�tkowo
s�ucha�em pi�te przez dziesi�te, ale p�niej, kiedy Schie�ke powt�rzy� komentarz
zas�yszany od kolegi Stroopa z �awy oskar�onych w Dachau, zainteresowa�em si�. Ju�
nie pami�tam, czy Schie�ke sam si� widzia� z komentatorem, czy te� siedzia� w celi
z kim�, komu �w "dachauowiec" bezpo�rednio opowiada� o Stroopie.
Wi�niowie-Niemcy na og� dobrze znali los wsp�rodak�w za kratami w Polsce. Mieli
spore mo�liwo�ci rozeznania, gdy� zatrudniano ich w magazynach, warsztatach i na
funkcjach porz�dkowo-gospodar-skich. A oni, przy ka�dej okazji, wymieniali mi�dzy
sob� informacje i pogl�dy.
Oto, co Schie�ke us�ysza� od zaufanych koleg�w na temat zachowania si� Stroopa w
1947 roku na procesie w Dachau.
- �winia to on by� podczas rozprawy - m�wi Schie�ke. - Udawa� niewini�tko.
Dowiadywa� si� wszystkiego w Dachau "po raz pierwszy w �yciu". Obci��a�
wsp�oskar�onych i dlatego wielu dosta�o kar� �mierci. A� trzynastu na dwudziestu
dw�ch. Od Stroopa, jako
374 ROZMOWY Z KATEM
Gdy Stroop wr�ci� ze spaceru, obejrza�em dok�adnie jego p�sow� kurtk�-wiatr�wk�.
Dobrze skrojona, z popeliny, oryginalne guziki, staranne wyko�czenie. Efektowna,
mimo zu�ycia.
- Sk�d pan ma tak� generalsk� "jack�"? - zagadn��em.
- Nie generalsk�, tylko wi�zienn� - warkn�� Schieike.
- I generalska, bo czerwona, i wi�zienna, bo wyfasowa�em j� od Amerykan�w w
Landsbergu, wkr�tce po og�oszeniu wyroku - m�wi Stroop.
- Czy inni wi�niowie u Amerykan�w nosili tak�e czerwone wiatr�wki? Czy dostawali je
tylko wi�niowie-genera�owie? Stroop nie odpowiedzia�. Milczenie przerwa� Schieike:
- Amerykanie dawali czerwone "jacki" tym, kt�rych mieli powiesi�.
Kt�rego� popo�udnia zn�w rozmawiali�my o wojskach okupacyjnych USA w Niemczech
Zachodnich.
- Oni nie s� tacy uk�adni, jak si� u was s�dzi - informowa� Stroop. - W jednym z
miast podalpejskich kto� zabi� w 1945 roku �o�nierza ameryka�skiego. Zaraz wjecha�y
czo�gi oraz samochody pancerne US-Army i bez uprzedzenia ostrzela�y przechodni�w i
domy. Bandyci! Mordercy!
- Sk�d pan o tym wie, Herr Stroop?
- Opowiadali mi wsp�wi�niowie w Dachau... Nas trzymali w dawnych budynkach
Konzentrationslagru... Tam by�o fajnie. Wszystkie wojskowe wi�zienia ameryka�skie w
Europie dawa�y pewn� swobod�. Mogli�my odwiedza� si� w celach. Jedzenie dobre.
Nawet cerowano nam skarpetki...
- Niemo�liwe - przerywam.
- Raz poskar�y�em si� oficerowi ameryka�skiemu, �e �wiec� dziurami w skarpetkach i
�e, jako genera�, nie umiem cerowa�. Natychmiast kaza� stra�nikowi je zabra�, a po
dw�ch dniach otrzyma�em wyprane i wy cerowane.
Schieike na to:
- Panu cerowano, bo pan jest genera�em. Jestem pewien, �e Amerykanie kazali upra� i
pocerowa� skarpetki jakiemu� wi�niowi--Niemcowi. Wracaj�c do ameryka�skich wojsk
okupacyjnych, to trzy rzeczy mnie uderzy�y. Pierwsza, �e ich genera�y nie chodzili
niby ksi�a z monstrancjami, a poza s�u�b� traktowali szeregowego jak cz�owieka
r�wnego sobie. Druga, �e nie liczyli si� z benzyn� i wymieniali bez bon�w kanistry
puste na pe�ne. A trzecie: byli cz�sto ufni i naiwni jak dzieci. Szczeg�lnie
Murzyni, kt�rych nasza ludno�� na sw�j spos�b lubi�a.
- O! Podobno bardzo - wtr�cam. - Zdaje si�, �e Murzyni �atwo zdobywali wzgl�dy
waszych kobiet. Ile to p�murzyni�tek i jednocze�nie p�nordyckich dzieci musi by�
dzisiaj w Niemczech!
- Nie tak zn�w du�o - gwa�townie oponuje Stroop. - Kobieta niemiecka, poza
prostytutkami, kt�re s� w ka�dym kraju, dba o czysto�� rasy i mo�emy jej by� pewni.
- Wprost przeciwnie - wycedzi� Schieike przez szczerbate z�by. - Nasze niekt�re
blondynki ch�tnie przyjmowa�y do ��ek umundurowanych czarnuch�w. Bo to i �agodni, i
samce dobre. Obr�bk� seksualn� znaj� i wszystko oddadz� za bia�� Arsch. Taki
smoluch przywi�z� samoch�d paczek �ywno�ciowych, papieros�w i czekolady dla dzieci.
Dolary mo�na od niego wyci�gn��. Za�piewa jeszcze i zata�czy, nawet garnki pozmywa.
Czego wi�cej chcie�, gdy m�� nie wiadomo gdzie i g��d, a przedtem okres wyrzecze�
wojennych? A zreszt� do obcych gach�w to�my nasze baby przyzwyczaili. Co mia�a
jurna blond Venus z najzacniejszej hitlerowskiej rodziny robi�, gdy jej ch�op
w�drowa� zapami�tale na Ural i Kaukaz, a j� sw�dzia�o? Puszcza�a si� z ty�owymi
bohaterami, z urlopowiczami wehrmachtowskimi, z cudzoziemskimi robotnikami. Albo
�azi�a na schadzki do pensjonat�w Lebensbomu. Te lebensbom�w-ny mia�y jeszcze
naj�atwiej, bo uzyskiwa�y oficjalne rozgrzeszenie, a nawet dyplom uznania za
oddanie partii, a w�a�ciwie za oddawanie si� rasowym samcom. Inne, nie tak
uprzywilejowane, u�atwia�y sobie �ycie, jak mog�y i umia�y. Nie pot�piam ich, cho�
i nie pochwalam. A Murzyni zostawili nam, i zostawiaj� chyba nadal, du�o mieszanego
potomstwa.
- Rassenschande!!!6 - zasycza� Stroop.
Rassenschande (niem.) - poha�bienie rasy.
376 ROZMOWY Z KATEM
- Daj pan spok�j, Herr Genera�! - �mia� si� Schieike. - Czysto�� rasy to bajka.
Wszyscy Niemcy to miesza�cy. Moja prababka by�a Polk�, a babka - �u�yczank�.
�piewa�a pie�ni s�owia�skie. Mieszka�a niedaleko Bautzen7. Ilu to Rzymian, W�och�w,
Francuz�w, Szwed�w, Rusk�w, Polak�w, �yd�w, Czech�w przerabia�o od wiek�w nasze
kobiety, gdy jeszcze nie znano prezerwatyw. Nie trzeba rozpacza�, �e do tego grochu
z kapust� przyby�o troch� krwi murzy�skiej. Mo�e za kilka pokole� narodzi si� w
Niemczech nowy Puszkin!
Niedawno przejrza�em fragmenty akt dochodzenia oraz post�powania s�dowego przeciwko
Stroopowi i jego 21 wsp�oskar�onym przed ameryka�skim Najwy�szym Trybuna�em
Wojskowym (Genera� Military Court) w Dachau. Nie by�y to dokumenty, kt�re znajduj�
si� w G��wnej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, gdy� nie uda�o mi si�
do nich dotrze�.
Z materia�u, kt�ry pozna�em, wynika, �e Stroopowski proces w Dachau mia� szczeg�lne
znaczenie dla ameryka�skiego wymiaru sprawiedliwo�ci w dziedzinie karania
hitlerowskich ludob�jc�w. Do pocz�tk�w bowiem roku 1947 odby�o si� w ameryka�skiej
strefie okupacyjnej wiele proces�w o u�miercenie je�c�w - lotnik�w USA. By�y to
jednak sprawy bezpo�rednich wykonawc�w mordu, kt�rzy - wobec nieodpartych dowod�w
oskar�enia - przyznawali si� do zarzucanych im czyn�w, jednak usprawiedliwiali si�
konieczno�ci� wykonywania rozkaz�w w�adz zwierzchnich. Takie procesy pospolicie
zwano "Flyer cases"8.
Cel oskar�ycieli w sprawie Stroopa i towarzyszy by� inny. Przygotowano bowiem i
przeprowadzono proces tak, �eby zebra� przed s�dem wszystkich sprawc�w zbrodni: nie
tylko bezpo�rednich morderc�w, ale r�wnie� - szczebel po szczeblu - ich
prze�o�onych, a� po najwy�szego hierarchicznie dygnitarza w XII Wehrkreisie,
Jlirgena Stroopa.
7 Niemiecka nazwa �u�yckiego Budziszyna.
8 "Flyer cases" (ang.) - sprawy lotnik�w.
MORD NA AMERYKA�SKICH LOTNIKACH 377
G��wny oskar�yciel, podpu�kownik John S. Dwinnel (doskona�y i znany prawnik z
Brook�ynu), osi�gn�� swe zamierzenia. Wraz z kapitanem Williamem R. Yance i
cywilnym prawnikiem (prokuratorem?) N. Frieske dokona� olbrzymiej pracy - przy
pomocy setek pracownik�w s�u�by dochodzeniowej, przede wszystkim z Military
Inteligence Service Center Kwatery G��wnej wojska USA na europejskim teatrze wojny.
Podczas procesu Stroopa w Dachau udowodniono oskar�onym:
zale�no�� s�u�bow� bezpo�rednich morderc�w od ich szef�w oraz r�wnie� win� tych
szef�w. Ustalono rol� decyduj�cego w tym przypadku schematu rozkazodawstwa (Chain
of command), kt�ry obowi�zywa� w XII Wehrkreisie. Oskar�enie i obrona toczy�y w
czasie przewodu s�dowego za�arte boje o sprecyzowanie element�w tego schematu. Na
okoliczno�ci hierarchii rozkazodawstwa w XII Wehrkreisie dopuszczony zosta� tylko
dow�d z przes�uchania �wiadk�w. S�d wykluczy� opinie bieg�ych.
My�l�, �e zastosowanie takiej procedury by�o - mimo przewlek�o�ci procesu -
prawid�owe z punktu widzenia moralno-prawnego. Ekspertyzy bowiem najbardziej
obiektywnych rzeczoznawc�w mog�yby by� uznane przez pewn� cz�� opinii publicznej za
stronnicze. A tak, to sami Niemcy - jako �wiadkowie - ustalili prawd� o systemie
hierarchii i o odpowiedzialno�ci ka�dego z rozkazodawc�w.
Orzeczenie Genera� Military Court z 21 marca 1947 roku w sprawie Stroopa i
towarzyszy mia�o znaczenie precedensu, kt�ry w s�downictwie anglosaskim odgrywa
donios�� rol�. Tote� Stroopowski "Flyer case" jest okre�lany przez prawnik�w
ameryka�skich mianem "Superior orders case"9.
Poniewa� sz�o o precedens, o ustalenie wytycznych dotycz�cych karania nie tylko
bezpo�rednich sprawc�w zbrodni wojennych, ale
9 Superior orders case (ang.) - wg zasady zwanej w nauce prawa (szczeg�lnie prawa
karnego wojskowego) zasad� "respondeat superior" (dos�. "nie odpowiada
prze�o�ony"). W drugiej po�owie XIX w., gdy tworzy�y si� w �wiecie cywilizowanym
nowe kodyfikacje karno-wojskowe, rezygnowano na og� z tej zasady. Faktycznie nie
obowi�zywa�a ona w niemieckim wojskowym kodeksie karnym z 1872 r. (� 47). Odrzuca�o
j� tak�e ustawodawstwo wojskowe ameryka�skie (wg tzw. Lieber's Code z czas�w wojny
domowej 1863) - przyp. aut.
378 ROZMOWY Z KATEM
i ich zwierzchnik�w (zasada "Chain of command") - sk�ad kompletu orzekaj�cego
zosta� powi�kszony do o�miu s�dzi�w. Oto ich nazwiska:
genera� brygady Kie� (przewodnicz�cy), p�k Gilbert Ackerman, p�k Jacob Bechtold,
p�k William W. Robertson, p�k Harry R. Pierce, p�k Ear� B. Dunning, p�k Edward B.
Walker i p�k Frank A. Hunter.
Stroop wspomnia� w celi, �e mia� w Dachau dw�ch obro�c�w. Byli nimi: podpu�kownik
William Berman i major Keene Saxon.
W czasie przewodu s�dowego udowodniono 22 oskar�onym, �e "celowo, z rozmys�em i
wbrew prawu pod�egali, popierali, pomagali i wzi�li udzia� w zamordowaniu"
nast�puj�cych �o�nierzy (lotnik�w) armii Stan�w Zjednoczonych AP, kt�rzy znale�li
si� na terenie XII Wehrkreisu oraz "byli nieuzbrojeni i oddali si� do niewoli
�wczesnego pa�stwa niemieckiego":
l) �o�nierz armii USA o nieznanym nazwisku (zamordowany 3 X 1944 w rejonie Giesen),
2) sier�ant Willard P. Perry, numer statystyczny wojsk USA 36 591 162 (19 X 1944 -
Wiesbaden), 3) sier�ant Robert W. Garrison, nr 33 355 463 (30 XII 1944 - Delken-
heim), 4) Ray R. Herman, nr 0-695 168 (15 II 1945 - Bensheim), 5) podporucznik
William A. Duke, nr 0-825 602 (22 II 1945 - Bieber), 6) podporucznik Archibald B.
Monroe jr., nr 0-834 852 (22 II 1945 - Offenbach), 7) Jimmie R. Heathman, nr 37 630
603 (18 III 1945 - Walirabenstein) oraz 8) i 9) porucznik William H. Forman, nr 652
973 i szeregowiec Robert T. Mc Donald, nr 32 773 939 (obaj zamordowani 24 III 1945
w rejonie Bensheim).
Wyrok zosta� w osiem miesi�cy po jego wydaniu zatwierdzony przez g��wnodowodz�cego
wojsk ameryka�skich w Niemczech, genera�a L.D. Claya. Oto tre�� tej decyzji (w
t�umaczeniu na j�zyk polski):
"S�d Wojskowy. Zarz�dzenie o zatwierdzeniu wyroku. Sprawa karna nr 12-2000, itd.
Jiirgen Stroop, za nast�puj�c� dzia�alno�� karaln�: przynale�no��
MORD NA AMERYKA�SKICH LOTNIKACH 379
do przest�pczej organizacji, udzia� w zbiorowym planie zabijania oraz zab�jstwo
je�c�w wojennych, kt�rzy si� poddali, uznany zosta� przez Najwy�szy Trybuna�
Wojskowy w Dachau winnym [pope�nienia zarzucanych mu przest�pstw - KM] i skazany na
�mier� przez powieszenie wyrokiem z 21 marca 1947 r.
Powy�sz� spraw� karn� przed�o�ono mi do kontroli, wi�c po rozwa�eniu stanu rzeczy
oraz zgodnie z mymi kompetencjami zarz�dzam: ustalenia i wyrok zostaj�
zatwierdzone; dowodz�cy genera� I okr�gu wojskowego spowoduje wykonanie wyroku w
Wi�zieniu nr l dla Zbrodniarzy Wojennych w Landsbergu, Niemcy, w wyznaczonym przez
niego terminie. 22 listopada 1947 r.
LUCIUS D. CLAY Genera� USA
Commander-Chief
Organ armii USA na terenach Niemiec przez ni� okupowanych, "Stars and Stripes",
podawa� wiele informacji o procesie Stroopa i wsp�oskar�onych przed trybuna�em w
Dachau. Pismo to zamie�ci�o m.in. not� korespondenta agencji UP z 19 marca 1947 r.
zatytu�owan� Armia ��da �mierci dla ludzi z gestapo (Army Ask Death For Gestapo
Men). Relacjonuj�c ko�cz�cy si� proces w Dachau, autor pisze w nocie, �e Jurgen
Stroop prosi� mia� rzekomo trybuna� o obci��enie win� raczej jego, a nie towarzyszy
z �awy oskar�onych.
Istota tego doniesienia jest diametralnie r�na od stanu faktycznego, kt�ry jasno
wynika� z wynurze� wi�ziennych Stroopa, potwierdzonych zreszt� przez informacje,
jakie posiada� Schieike. Obaj wielokrotnie i szczeg�owo opowiadali o przebiegu
procesu w Dachau. Opowiadali - wed�ug mnie - szczerze i prawdziwie. Jeszcze mi
brzmi� w uszach s�owa Stroopa o swych ni�szych stopniem podw�adnych, �e to
"p�taki", ,,ho�ota", "g�wniarze", �e k�amliwie zwalali win� na niego, cho� on "w
tych historiach [tzn. w mordowaniu lotnik�w USA - KM] nie bra� udzia�u".
XXVI. Szafot

Gdy Lucius D. Ciay, szef wojsk ameryka�skiej strefy okupacyjnej Niemiec,


zatwierdzi� 22 listopada 1947 roku wyrok �mierci na Stroopa i nakaza� jego
wykonanie w odpowiednim czasie - skazany siedzia� ju� ponad pi�� miesi�cy w
wi�zieniu mokotowskim w Warszawie i podlega� jurysdykcji pa�stwa polskiego.
Amerykanie przekazali Stroopa oficerom Polskiej Misji Wojskowej w Berlinie dnia 30
lub 31 maja 1947 roku na lotnisku Tempelhof. Nie mog�em dok�adnie ustali� tej daty,
gdy� Stroop - o dziwo - jej nie pami�ta�. Jak wynika z archiwali�w, naczelnik
Wi�zienia Mokot�w, A. Grabicki, doni�s� zwierzchnikom w pi�mie z 7 czerwca 1947, �e
"Stroop przebywa w wi�zieniu od 30 maja 1947 r.", za� funkcjonariusz
bezpiecze�stwa, Stefan Kossowski, stwierdzi� w kr�tkim meldunku, �e Stroop zosta�
do wi�zienia "przyprowadzony 31 maja 1947 r. o godzinie 15.00". Nale�y, wed�ug
mnie, zgodzi� si� z Kossowskim - a nie z Grabickim.
Czym t�umaczy�, �e Stroop nie pami�ta� wa�nej daty oddania przez Amerykan�w w r�ce
polskie? My�l�, �e wzburzeniem wewn�trznym, kt�re si� przez niego w�wczas
przetoczy�o.
- Gdy zobaczy�em na berli�skim lotnisku oficer�w polskich - opowiada� raz - by�em
p�przytomny, zrozpaczony, zmia�d�ony. Amerykanie to oszu�ci! Wielokrotnie
zapewniali, �e nigdy nie wydadz� mnie wschodnim aliantom, �e kar� �mierci za
lotnik�w USA z�agodz� na do�ywocie itp. Z Frankfurtu nad Menem jecha�em samolotem
do Berlina. Spyta�em majora ameryka�skiego, kt�ry mnie eskortowa�, po co jad� i
dlaczego r�ce skuto mi kajdanami. Odpowiedzia�, �e mam by� przes�uchany w g��wnej
czterostronnej komisji alianckiej na
SZAFOT 381
okoliczno�ci tajnych, a dotychczas nie wyja�nionych, dzia�a� Adolfa Hitlera i
Heinricha Himmlera. Je�li idzie o kajdanki, zas�oni� si� regulaminem post�powania
penitencjarnego. "Wszyscy wi�niowie musz� by� w samolocie skuci, nawet genera�owie"
- powiedzia�. W takiej sytuacji nie protestowa�em.
- Co pan pami�ta z pobytu w Tempelhofle? - pytam.
- Prawie nic! Wiem, �e by�o to przed po�udniem, �e �wieci�o ostre s�o�ce, �e
odczuwa�em niezno�ne gor�co w mundurze i szynelu feldgrau, bez odznak. Spostrzeg�em
kilku oficer�w ameryka�skich i grup� oficer�w polskich. Mieli fura�erki polowe, a
jeden rogatywk� o sztywnym denku. Skojarzy�a mi si� z u�a�skim czako. Formalno�ci
trwa�y kr�tko. Wida� uzgodniono wcze�niej procedur� przekazywania.
- Sta�o si� to, czego najbardziej si� obawia�em. W�r�d je�c�w i wi�ni�w wojennych u
Amerykan�w, Anglik�w i Francuz�w panowa�a opinia, �e wschodni alianci to diab�y, �e
z Amerykanami mo�na sobie jako� u�o�y� stosunki, a pobyt u Rosjan czy Polak�w jest
piek�em i torturami. W Berlinie, na Tempelhof, i w czasie podr�y do Warszawy,
wyrzuca�em sobie poprzednie zlekcewa�enie informacji ksi�dza Rotha1...
- Kto to?
- Niemiec, zakonnik, jezuita, wi�zie� polityczny, kt�ry bodaj�e dwa lata
przesiedzia� w Konzentrationslager Dachau. Gdy w 1945 roku odzyska� wolno��, nie
zaj�� si� sob�, lecz natychmiast zorganizowa� pomoc dla by�ych oraz dla nowych
wi�ni�w, w�r�d kt�rych znajdowali si� r�wnie� jego dawni prze�ladowcy, osadzeni w
Dachau przez Amerykan�w.
- Vater Roth, bo tak go powszechnie nazywali�my - opowiada dalej Stroop - by�
wyj�tkowym cz�owiekiem. Ofiarny i skromny, jak �wi�ty Franciszek z Asy�u. Nikomu
nie odm�wi� pomocy. Wszystkich traktowa� jednako, bez wzgl�du na wyznanie,
narodowo��, ras�, przekonania polityczne i rodzaj przest�pstwa. Zdeklarowany
przeciwnik kary �mierci, oboz�w koncentracyjnych, zabijania bli�niego, zemsty i
wszelkich rewan��w. Jako ofiara kacet�w, cieszy� si� zaufaniem i szacunkiem w�adz
okupacyjnych. Stworzy� co� w rodzaju patronatu opiekuj�cego si� wszystkimi
przest�pcami i je�cami wojennymi. Mia�em
Nie wiem, czy dok�adnie pisz� nazwisko, ale tak je s�ysza�em - przyp. aut.
382 ROZMOWY Z KATEM
z nim bliski kontakt. Pocz�tkowo podejrzewa�em, �e s�u�y w wywiadzie anglosaskim
albo watyka�skim, i ba�em si� go. Ale p�niej stwierdzi�em, �e jest stuprocentowo
lojalny wobec wi�ni�w. Vater Roth by� ��cznikiem mi�dzy mn� i �on�, przenosi�
grypsy, dawa� rady, ostrzega�.
W g�osie Stroopa wzruszenie. (A do wzrusze� nie by� skory.) Przerwa�. Schieike i ja
milczeli�my. Jasne, �e jako wi�niowie zareagowali�my �ywo na opis dzia�alno�ci Ojca
Rotha. Po chwili Stroop wr�ci� do tematu:
- A jednak nie bardzo rozumiem mentalno�� Ojca Rotha, cho� tak du�o nam pom�g�.
Kiedy� w czasie d�ugiej i szczerej rozmowy, kt�ra raczej przypomina�a spowied�,
zapyta�em: "Za kogo si� Ojciec modli?", a Vater Roth odpowiada: "Za wszystkich
mieszka�c�w �wiata!" Zdziwi�em si�. Pytam: "Czy za �yd�w, Azjat�w, Mongo��w, za
Churchilla, Eisenhowera, Stalina tak�e?" Vater Roth na to: "Za wszystkich ludzi bez
wyj�tku, za zwierz�ta, za wszech�wiat, a szczeg�lnie za tych, kt�rzy potrzebuj�
pomocy." Wydawa�o mi si� przez chwil�, �e go zrozumia�em. Ale ju� w kilka minut po
rozstaniu si� z nim wiedzia�em, �e zacny Vater Roth nie ma racji. On si� modli� za
s�abych, pobitych, upokorzonych i zgn�bionych. A przecie� tylko silni s� godni
uwielbienia. Modli� si� trzeba za triumfator�w!
Nie zd��y�em odpowiedzie�, bo oddzia�owy zabra� Stroopa na spacer. Schieike
chodzi�, pukaj�c drewniakami po asfalcie celi, i milcza�. Ja tak�e.
Stroop wr�ci� po godzinie, zar�owiony listopadowym wiatrem. Potem obiad: zupa
fasolowa i kasza j�czmienna z sosem (nie lubi� kasz:
za d�ugo wchodzi�y w sk�ad przymusowego menu). P�niej niespodziewana inspekcja.
Wypad�a dobrze, bo w celi porz�dek, okna wypucowane, nigdzie �ladu kurzu - czysto��
wzorowa. Pod wiecz�r spyta�em Stroopa, dlaczego �a�owa�, �e nie uwierzy�
wiadomo�ciom od Ojca Rotha.
- Vater Roth dawa� wyra�nie do zrozumienia po wyroku s�du ameryka�skiego, �e mog�
by� wydany Sowietom lub Polakom. Gdybym zaufa� jemu, a nie prokuratorom USA, to nie
znalaz�bym si� w Berlinie i Mokotowie.
Zrozumieli�my, o czym Stroop my�la�. W ameryka�skich wi�zieniach dla zbrodniarzy
wojennych panowa�a wzgl�dna swoboda i mo�na by�o - przy kontaktach ze �wiatem
zewn�trznym (a kontakty takie by�y) - przechytrzy� dozorc�w i skr�ci� sobie �ycie.
SZAFOT 383
Wydaje mi si�, o ile pozna�em Stroopa, �e my�l o samob�jstwie mog�a go opanowa� z
chwil�, gdy zobaczy� w Tempelhofie przedstawicieli pa�stwa, kt�re b�dzie go s�dzi�
za zbrodnie na siedemdziesi�ciu jeden tysi�cach �yd�w w getcie Warszawy, na
Polakach w Pozna�skiem i w dystrykcie warszawskim. A ponadto za dzia�alno�� w
dystrykcie lwowskim i na Ukrainie. Ale ta tendencja samob�jcza by�a, wed�ug mnie,
kr�tkotrwa�a i przelotna. Jak raz wyzna�, brakowa�o mu si�y moralnej do podj�cia
podobnej decyzji.
Niedawno rozmawia�em z dziennikarzem Leopoldom Marscha-kiem. Towarzyszy� on w maju
1947 roku grupie polskich oficer�w, "kt�rzy z r�k Amerykan�w odbierali wydanego w
nasze r�ce zbrodniarza". Przejmowa� go szef Polskiej Misji Wojskowej do Badania
Hitlerowskich Zbrodni Wojennych w Berlinie, kapitan Wac�aw Koz-�owski (obecnie
adwokat w Warszawie).
Redaktor Leopold Marschak opowiada�: "Stroop by� w mundurze bez dystynkcji, pokorny
i cichy... Na nasz widok uni�s� skute r�ce do g�owy i zdj�� czapk�"2.
Na podstawie tego, co us�ysza�em od Stroopa i czego by�em �wiadkiem w ci�gu 225 dni
wsp�lnego pobytu z nim i z Schieikem w celi, mog� stwierdzi�, �e Jlirgena Stroopa
dobrze traktowano w polskim wi�zieniu. Nawet wyj�tkowo dobrze. Kto uwa�nie
przeczyta niekt�re fragmenty tej ksi��ki, sam dojdzie do podobnego wniosku.
Stosunek Stroopa do przedstawicieli polskich w�adz �ledczych by� rzeczowy.
Szczeg�lnie ceni� za kultur� przes�ucha� i za wiedz� prawnicz� s�dziego J�zefa
Skorzy�skiego i prokuratora Arnolda Gubi�skiego. Wyra�nie nie lubi� dziennikarzy
oraz pracownik�w bezpiecze�stwa i informacji wojskowej. Opinie o funkcjonariuszach
2 Zob. Wac�aw Koz�owski, Leopold Marschak, Na tropach ludob�jc�w. Wydawnictwo MON,
Warszawa 1965, s. 60-61.
384 ROZMOWY Z KATEM
wi�ziennych mia� ujemne, mimo �e nie m�g� da� �adnego przyk�adu ich z�ego stosunku
do siebie. Ale z tyloma wi�niami siedzia�, �e nie by� w stanie mie� sympatii do
"klawiszy" i ich rozmaitych zwierzchnik�w.
Stroop stara� si� uczy� w celi j�zyka polskiego przy mojej pomocy. Zacz��em od
spraw podstawowych. A wi�c: czas tera�niejszy czasownika "by�" i nazwy g��wnych
kolor�w. Po dw�ch tygodniach codziennego wkuwania - zrezygnowa�em. Stroop r�wnie�.
Nie uda�o mu si� bowiem wyrecytowa� bezb��dnie (pomija�em akcent i czysto��
wymowy): "ja jestem, ty jeste�, on jest, my jeste�my, wy jeste�cie, oni s�".
R�wnie� myli� stale polskie nazwy kolor�w. Mia� antytalent do nauki j�zyk�w obcych.
Z histori� by� tak�e na bakier.
Zna� dobrze tylko literatur� partyjn�, a zw�aszcza SS-owsk�. Pos�ugiwa� si� d�ugimi
wersetami slogan�w propagandowych. Pewnego dnia czyta�em w celi nazistowski
podr�cznik o organizacji partii hitlerowskiej (by� w�asno�ci� Stroopa). Natkn��em
si� tam na rozdzia� pod tytu�em "Die Schutzstaffein der NSDAP". Postanowi�em wtedy
sprawdzi�, czy Stroop zna dobrze sw�j ,,katechizm". Pytam wi�c: "W jaki spos�b i
kogo powinien zwalcza� SS-owiec?" Stroop odpowiada szybko i bezb��dnie, jakby
czyta� z tej ksi��ki: "Er bekampft offen und schonungslos die gefahriichsten Feinde
des Staates: Juden, Freimaurer, Jesuiten und politische Geistlichkeit"3.
Zaimponowa� mi pami�ciowym opanowaniem przedmiotu.
Mog�oby si� czytelnikowi tej ksi��ki wydawa�, �e g��wnie ja by�em stron� aktywn� w
rozmowach ze Stroopem, �e go nadmiernie indagowa�em i wypytywa�em. W rzeczywisto�ci
sytuacja wygl�da�a inaczej. Stroop wykazywa� du�e zainteresowanie sprawami
polskimi.
3 "Er bekampft offen ..." (niem.) - "On (SS-man) zwalcza otwarcie i nie
oszcz�dzaj�c si� najgro�niejszych wrog�w pa�stwa: �yd�w, mason�w, jezuit�w i poli-
tykuj�ce duchowie�stwo".
SZAFOT 385
Wielokrotnie opowiada�em "moim" Niemcom o domu rodzinnym, szkole �redniej,
studiach, podchor���wce, pracy zawodowej, organizacjach m�odzie�owych, zwi�zkach
zawodowych, o Klubie Demokratycznym.
Stroop nie by� w stanie zrozumie� lub odczu� niekt�rych postaw i praktyk
spo�ecze�stwa polskiego, np. kwestii tolerancji w og�le, a tolerancji religijnej w
szczeg�lno�ci. Kiedy�, gdy opowiada�em o imieninach w rodzinie, wieczorkach
szkolnych czy balach studenckich, zapyta�:
- To wy, katolicy, ta�czyli�cie i wsp�lnie bawili�cie si� z protestantami,
kalwinami, �ydami, prawos�awnymi, mahometanami? Rodzice wam pozwalali? Koledzy
pa�scy, ksi�a i wychowawcy nie protestowali?
Roze�mia�em si�. Ale, widz�c, �e m�wi powa�nie, wyja�ni�em, jakie obyczaje panowa�y
w Polsce od stuleci. Stroop na to:
- W Niemczech by�oby nie do pomy�lenia, aby m�odzie� lutera�sk�, katolick� i
�ydowsk� zaprasza� na wsp�lne pota�c�wki, i to jeszcze rodzinne. Z innowiercami nie
utrzymywa�o si� bliskich kontakt�w! Je�eli pan nie koloryzuje w swych
opowiadaniach, to wy naprawd� macie tolerancj� we krwi. Tolerancj�, ale i anarchi�
swoist�.
Mia�em mu z�o�liwie odpowiedzie�, lecz Stroop kontynuowa� swoje refleksje:
- Bardzo pana przepraszam, Herr Moczarski, ale Polacy s� (wed�ug mnie) przedziwnym
narodem. Przed rozbiorami na czele waszego kraju sta� zawsze kr�l. Byli�cie
monarchi�. Jednocze�nie oficjalna nazwa waszego pa�stwa brzmia�a: Rzeczpospolita.
Je�eli by� kr�l, to powinno by� "Kr�lestwo Polskie", bo w nazwie Rzeczpospolita
(czyli republika) tkwi zaprzeczenie instytucji kr�la. A poza tym dziwi�y mnie
zawsze (i dziwi� nadal) demokratyczne na owe czasy instytucje samorz�dowe i
parlamentaryzm polski oraz r�wno�� wszystkich cz�onk�w licznej warstwy
szlacheckiej. Wracaj�c do naszego raportu o konspiracji polskiej to przypomina� on,
�e Polacy od wiek�w konspirowali przeciwko w�adzy centralnej, organizuj�c spiski w
postaci tak zwanych konfederacji. (S�owo ,,konfederacja" Stroop powiedzia� po
polsku.)
25 - Rozmowy z katem
386 ROZMOWY Z KATEM
- Wy jeste�cie, nach meiner Meinung4 - m�wi - zbytni indywiduali�ci, macie
niepohamowane pragnienie swobody osobistej, jak ptaki. D���c do wolno�ci w ka�dej
dziedzinie, musicie kierowa� si� t o l e r a n c j �, to zrozumia�e. Lecz czy nie
chcecie za du�o wolno�ci? Czy wasz buntowniczy charakter nie przynosi r�wnie�
krzywd? Nar�d musi by� zdyscyplinowany, pos�uszny i szanuj�cy w�adz�...
- Ale nie obc�! - przerywam. - Swoj� tak�e powinien kontrolowa�.
Stroop i Schieike prosili wielokrotnie (czasem nawet m�cz�co) o informacje zwi�zane
z polsk� konspiracj� antyhitlerowsk�. Pytali o setki spraw organizacyjnych,
personalnych, techniczno-dywersyjnych, o likwidowanie wrog�w, partyzantk�, bitwy,
zamachy, o propagand�, gazetki, ulotki, o wszystko, co stanowi�o istot� pa�stwa
podziemnego oraz �ycia jego �o�nierzy i dzia�aczy. Opowiada�em, jak umia�em. Wiele
rozm�w po�wi�cili�my Powstaniu Warszawskiemu.
Kt�rego� dnia Schieike, pogodny i gadatliwy, oznajmi�, �e wiele lat styka� si� z
tematyk� powstania. Zdziwiony - pytam o szczeg�y, a on odpowiada mniej wi�cej tak:
- W urz�dzie Befeishabera der Sicherheitspolizei und des SD w Krakowie istnia� (od
pocz�tku ustanowienia GG) tajny zesp� akt dotycz�cych przewidywanego powstania
Polak�w. W��czono do nich cenniejsze opracowania naszych fachowc�w, ich za�o�enia
badawcze i wyniki studi�w, prognozy, oceny, opinie, meldunki agent�w, notatki,
uwagi itp. Dla tych papier�w mia�em specjaln�, niewielk� kas� pancern� i
opiekowa�em si� nimi jako archiwista. Co miesi�c musia�em ka�dy dokument
przegl�da�, sprawdza�, "odkurza�" -jak m�wili�my. By�o z tym du�o nudnej roboty. Od
czasu do czasu kto� z wa�nych fisz�w ��da�, abym sofort dostarczy� taki a taki
materia� "powsta�czy". Pracowali�my, zatrudniali�my setki ludzi, kt�rzy zapisali
tysi�ce stron na ten temat (niekt�re cz�ci meldunk�w by�y szyfrowane) - i co z tego
wysz�o? Szajs, panie Moczarski, szajs!
4 Nach meiner Meinung (niem.) - wed�ug mnie.
SZAFOT 387
- Dlaczego szajs? - pytam.
- Dlatego, �e jak wybuch�o Powstanie Warszawskie, to okaza�o si�, �e Polacy nas
zaskoczyli. Ca�e biuro Bierkampa lata�o jak oszala�e. Telefony si� urywa�y.
��czno�� radiowa i teleksowa pracowa�y na najwy�szych obrotach. Z dziesi�� os�b
zacz�o wertowa� moje archiwum "powsta�cze". Ustalono w ko�cu, �e meldunki
konfident�w s� przestarza�e oraz �e donosy o maj�cym wybuchn�� ,,wkr�tce" powstaniu
(wp�ywaj�ce od dawna i do�� systematycznie) by�y chyba inspirowane przez wywiad AK-
owski w celu dezinformacji i u�pienia naszej czujno�ci. To nie znaczy, �e�my nic
nie wiedzieli. Nie! Ale to, co�my znali, by�o grubo nie wystarczaj�ce wobec pilnych
potrzeb wynikaj�cych z sytuacji. Herr Moczarski, pan my�li, �e jestem dzisiaj m�dry
i sam z siebie tak foremnie uk�adam opinie i oceny? Nie, Herr Moczarski, ja
powtarzam tylko s�owa Alfreda Spiikera, kt�rego zna�em od lat jeszcze z Hanoweru.
Spiiker to, wed�ug mnie, najzdolniejszy policjant niemiecki w ca�ej Generalnej
Guberni. M�drzejszy ni� doktor Hahn. Tylko z jednym SS-Hauptsturmfiihrerem
Spiikerem mog�em w Krakowie szczerze rozmawia�, cho� mi�dzy nami by�a ogromna
r�nica w wykszta�ceniu, w wieku, w stopniu s�u�bowym. On - dygnitarz (mimo
niewysokiej rangi) i jedna z szarych eminencji w GG. Ja - ni�szy funkcjonariusz
policji kryminalnej i archiwista.
Opisywa�em, jak Stroop si� zdenerwowa� i przestraszy� przyznaniem si� Schieikego do
przechowywania w celi dw�ch �yletek. Po raz drugi to ja go przerazi�em,
przeprowadzaj�c "operacj� papierosow�".
A by�o tak. Siedzieli�my przez kr�tki czas w celi drugiego pi�tra Oddzia�u X-tego.
Na pierwszym pi�trze znajdowali si� wi�niowie. Brakowa�o nam od kilku dni
papieros�w. Na okna budynku nie za�o�ono tam jeszcze zas�on, tak zwanych "koszy"
lub "blind". Postanowi�em wi�c u�y� "windy". Przygotowa�em ciemn� nitk�,
przywi�za�em j� do zwini�tej i uczernionej z zewn�trz kartki z pro�b� o papierosa.
Opu�ci�em przesy�k� na wysoko�� celi pod nami. Stroop w czasie tej operacji szala�
ze strachu. Schieike musia� go uspokaja�.
388 ROZMOWY Z KATEM
Po wyrzuceniu nitki na zewn�trz poczu�em, �e kto� j� lekko poruszy� i usztywni�.
Czekali�my z pi�� minut. Nieznany wi�zie� zasygnalizowa� trzema delikatnymi
szarpni�ciami, �e gotowe. Wci�gam "wind�". W szarym papierku przys�ano pi��
papieros�w. Stroop g��boko odetchn�� i warkn��: "Ryzykant z AK!"
Je�eli ju� tak szczerze pisz�, to dodam, �e pro�b� o papierosy napisa�em wierszem
(kto w wi�zieniu nie uk�ada� strof!). Wierszyk by� do�� d�ugi i ko�czy� si�:
"Ktokolwiek jeste�, wi�niu mi�y, b�d� pozdrowiony! �ciskam r�k�. �yczymy paczek,
zdrowia, si�y. Za�piewaj czasem nam piosenk�! I nie patrz na mnie tak z ukosa, gdy
moj� pro�b� ci wyjawi�: po�ycz jednego papierosa! O papierosie �ni� na jawie!"
Te pi�� papieros�w palili�my wszyscy przez dwa dni, ka�dy po kr�tkim sztachni�ciu.
11 listopada 1949 roku w celi by� spok�j od rana. Po normalnych zaj�ciach
porz�dkowych rozmawiali�my o Antarktydzie (Stroop nie wiedzia�, �e taki kontynent
istnieje!) oraz o sztuce niemieckiej. Uwielbia� Wagnera. W malarstwie ceni� tylko
"germano-realizm", to znaczy "obrazy, kt�re szczeg�owo ilustruj� sceny wojenne,
pi�kno pracy rolnik�w oraz zdarzenia z historii NSDAP", a w architekturze - wielkie
budowle III Rzeszy. Gdy relacjonowa�, jak kolosalne obiekty mia�y by� wzniesione po
wojnie (wed�ug projekt�w Hitlera) w Berlinie, Monachium, Hamburgu i we wszystkich
wi�kszych miastach przysz�ego imperium hitlerowskiego, Schieike zapyta�:
- To dlaczego zatwierdzone ju� plany niemieckiej dzielnicy Warszawy na terenie
by�ego getta nie przewidywa�y jakiej� wielkiej budowli u�yteczno�ci publicznej, np.
hali zwyci�stwa lub pa�acu zjazd�w hitlerowskich?
- Tereny po by�ym getcie - odpowiada Stroop - przeznaczono na dzielnic�
mieszkaniow� i wypoczynkow�. Wille, ogrody, czerwone dach�wki, zielone okiennice,
r�e, baseny k�pielowe, zadrzewione aleje, parki i ogrody. A ponadto trzy wi�ksze
budynki: osiedlowy dom partii i Heim der SS oraz komisariat policji. Wielki gmach
stan�� mia�
SZAFOT 389
nad Wis��, gdzie zamek warszawski. Taki na trzydzie�ci tysi�cy ludzi o pot�nej
kopule, zwie�czonej or�em z blach miedzianych. Na wysoko�ci stu metr�w dominowa�by
nad miastem, z dziobem skierowanym na wsch�d. Gmach mia� nosi� nazw� Weichselhalle.
Stroop rozmarzy� si�, u�miecha�.
Nagle drzwi otwarto, cichutko, bez zgrzyt�w i huku. Wesz�o trzech oddzia�owych.
Przymkn�li drzwi. Pad� rozkaz: "Zabiera� si� z rzeczami! Wszyscy trzej! Bez
siennik�w!" Schieike i Stroop bladzi jak papier. Ja - my�l� - tak�e. Zauwa�y�em, �e
Stroopowi trz�s� si� palce. W pi�� minut byli�my gotowi, z majdanami i tobo�kami.
Stroop poda� mi r�k�, m�wi�c: ,,Dzisiaj jest dzie� pa�skiego �wi�ta narodowego i
trzydziesta pierwsza rocznica kl�ski Niemiec w pierwszej wojnie �wiatowej. Do
widzenia, Herr Moczarski, do zobaczenia nied�ugo u �wi�tego Piotra."
Schieike rozrzewniony. U�cisn�� d�o� i rzek�: "Danke! Herr Moczarski."
Wyszli. Mnie zabrano po p� godzinie do celi na parterze nowo otwartego pawilonu A,
zwanego Oddzia�em XII wi�zienia mokotowskiego.
Nigdy ju� Stroopa i Schieikego nie widzia�em.
Przygotowania do procesu przeciwko Jlirgenowi Stroopowi za zbrodnie pope�nione w
Polsce trwa�y d�ugo, bo do 5 lipca 1951 roku. W tym dniu prokurator m.st. Warszawy,
K. Kosztirko5, podpisa� akt oskar�enia (Nr I.S.21/51) przeciwko Stroopowi. 18 lipca
1951 roku rozpocz�a si� rozprawa w Wydziale IV Karnym S�du Wojew�dzkiego dla m.st.
Warszawy.
Zespo�owi orzekaj�cemu przewodniczy� wiceprezes S�du Wojew�dzkiego - Antoni
Pyszkowski (obecnie s�dzia S�du Najwy�szego i kierownik wydzia�u Izby Karnej SN). W
sk�ad kompletu wchodzi�o ponadto dw�ch s�dzi�w SW.
5 Kazimierz Kosztirko (1917-1977), p�niejszy Prokurator Generalny PRL w latach
1961-1972.
390 ROZMOWY Z KATEM
Jako oskar�yciele publiczni wyst�powali prokuratorzy: L. Penner i J. Rusek. Obro�c�
Stroopa by� adwokat Jerzy Nowakowski.
Na sali - ma�o ludzi. �aw� prasow� zasiad�o o�miu dziennikarzy, w�r�d nich
wspomniany redaktor Leopold Marschak. Widz�w (czy s�uchaczy) nie wi�cej ni�
pi��dziesi�ciu. Wbrew przewidywaniom Stroopa, proces nie by� ani pokazowy, ani
t�umny.
Przew�d s�dowy rozpocz�� si� w godzinach porannych. Trwa� pe�ne trzy dni. Wyrok
og�oszono 23 lipca 1951. Rozprawa odby�a si� przy udziale t�umacza i stenograf�w.
Wezwano bieg�ych i wielu �wiadk�w.
Stroopa oskar�ono o: l) przynale�no�� do organizacji przest�pczej "Sztafety
Ochronne" (SS); 2) zlikwidowanie getta warszawskiego i spowodowanie "wymordowania
tam co najmniej 56 065 os�b" oraz �mier� dalszych dziesi�tek tysi�cy �yd�w; 3)
zarz�dzenie rozstrzelania stu Polak�w 16 lipca 1943 roku; 4) branie udzia�u w
masowych zab�jstwach i prze�ladowaniach ludno�ci polskiej na terenie tzw.
"Warthegau".
Stroop zaj�� stanowisko wobec zarzut�w oskar�enia (i udziela� obszernych,
zasadniczych wyja�nie�) w drugim dniu rozprawy, 19 lipca 1951. Oto fragment
stenogramu s�dowego, dotycz�cy tej kwestii:
,, Przewodnicz�cy: Prosz� oskar�onego Jiirgena Stroopa, czy oskar�ony przyznaje si�
do winy pope�nionych przest�pstw zarzucanych mu w akcie oskar�enia?
Oskar�ony: Nie przyznaj� si�.
Przewodnicz�cy: Jakie oskar�ony chce z�o�y� wyja�nienia?
Oskar�ony: Do jakich wypadk�w?
Przewodnicz�cy: Mo�e oskar�ony nie pami�ta, to przypomn�.
Oskar�ony: Prosz� bardzo."
Po tym wst�pie przewodnicz�cy, A. Pyszkowski, referuje elementy punkt�w oskar�enia.
Dzi�ki stenogramowi mo�na prze�ledzi� wielogodzinny tok pyta� s�du i prokurator�w,
odpowiedzi i ripost Stroopa oraz czasem g�os obro�cy. Krok po kroku prze�ywamy
jeszcze raz zdarzenia z �ycia ludob�jcy, zanotowane w poprzednich rozdzia�ach
ksi��ki, z tym �e w Rozmowach z katem znajduje si� - moim zdaniem - znacznie wi�cej
materia�u o przest�pstwach Stroopa ni� w aktach dochodzenia i przewodu przed s�dem
PRL.
SZAFOT 391
Czytelnik niniejszej ksi��ki zna wi�c pe�niejsz� prawd� i wie daleko wi�cej o
Stroopie, ni� wiedzieli wtedy (w 1951 roku) s�dziowie, prokuratura, czynniki
�ledcze i s�uchacze na sali. Nic dziwnego! �aden z nich nie siedzia� ze Stroopem w
celi, nie rozmawia� z nim szczerze, nie by� jego "kumplem wi�ziennym", nie bra�
udzia�u w przygotowaniach do zamachu na �ycie Stroopa w 1943 roku. Albo nie
po�wi�ci� czasu na mo�liwie najg��bsze przebadanie �ycia, czyn�w, ca�okszta�tu
dzia�a� w SS i w SD, psychiki i postaw Stroopa, kt�ry - wraz z milionami Niemc�w -
uznawa� jako narz�dzie "perswazji" tylko pi��, bro� paln� i ogie�.
Stroop do niczego si� nie przyznawa�. To nie znaczy, �eby negowa� fakty oczywiste,
jak np. mord na �ydach warszawskich i spalenie oraz zburzenie getta w 1943 roku, na
co istnia� dow�d na pi�mie nie do obalenia. S�d dysponowa� oryginalnym raportem
Stroopa, podpisanym przez niego, pt. Es gibt Keinen Jiidischen Wohnbezirk - in
Warschau mehr! (�ydowska dzielnica mieszkaniowa w Warszawie ju� nie istnieje!)
Nie zaprzeczaj�c pewnym faktom, na�wietla� je w spos�b korzystny dla siebie,
niekiedy sofistyczny, a czasami wr�cz k�amliwy. Np. na pytanie przewodnicz�cego
S�du, w jakim celu przyjecha� 17 kwietnia 1943 roku do Warszawy, oskar�ony
odpowiedzia�: "Nie zastanawia�em si�. Otrzyma�em po prostu taki rozkaz."
Generalna teza Stroopa, przedstawiana w wielu wariantach podczas przewodu s�dowego,
opiera�a si� na dw�ch elementach: l) jego przynale�no�� do SS, do NSDAP i policji
by�a s�u�b� �o�niersk�, wojskow�; 2) jako �o�nierz i funkcjonariusz III Rzeszy oraz
jako Niemiec Stroop musia� skrupulatnie i wiernie wype�nia� rozkazy dow�dc�w.
Zamiast komentarza do tej tezy przypomn� trzy has�a powtarzane wielokrotnie przez
niego w celi: "Ordnung muss sein!", "Befehl ist
392 ROZMOWY Z KATEM
Befehl!", "Meine Ehre heisst Treue". Oraz dodam: Jurgen (J�zef) Stroop zosta�
ukszta�towany psychicznie i �wiatopogl�dowo - tradycj� pokole� - przez zesp� ludzi,
kt�rych symbolem jest Hermann der Cherusker i Teutoburski Las. W czasie rozprawy
s�dowej w dniu 19 lipca 1951 roku Stroop powo�ywa� si� w spos�b zdecydowany na
�o�nierskie tradycje swej rodziny, za� w celi, w ci�gu 225 dni rozm�w - na
"najpi�kniejsz� w �wiecie histori� Niemiec, czyli Germanii", kt�rej by� zawsze
"wiernym synem".
Alan Bullock trafnie napisa�: "N azizm nie spad� na nar�d niemiecki jak grom z
jasnego nieba. By� zakorzeniony w jego historii"6.
Kapitan dr Pawe� Horoszowski, p�niejszy profesor, dokona� 22 lipca 1947 roku w
Mokotowie zdj�� fotograficznych i pomiar�w Stroopa. Stroop przekaza� te� prof.
Horoszowskiemu pr�bki swego pisma. Kre�l�c te pr�bki, Stroop wyszed� poza ramy
potrzeb grafolo-gicznych. Napisa� bowiem z w�asnej inicjatywy nast�puj�ce
o�wiadczenie typu politycznego:
"Po wszystkim, czego ja teraz do�wiadczy�em, o czym dowiedzia�em si� i co
prze�y�em, uwa�am, �e dyktatura niemo�liwa jest dla narodu. Wielopartyjno�� mo�e
sprawy �yciowe narodu najlepiej zaspokaja�. Zdrowa krytyka jest dla kierownictwa
pa�stwa tylko po�yteczna!"7
Tre�� i ton owej deklaracji odbiega ca�kowicie od tego, co g�osi� Stroop w celi i
co wypowiada� w �ledztwie prowadzonym przez oficer�w ameryka�skich zaraz po wojnie
oraz w czasie przewodu s�dowego w Polsce.
Kapitan Leroy Vbgel, kt�ry wielokrotnie przes�uchiwa� Stroopa
6 Allan Bullock, Hitler. Studium tyranii, s. 639.
7 "Nach allem, was ich jetzt erfahren, geh�rt und erlebt habe. Halte ich eine
Diktatur fur ein Volk fur unm�g�ich. Ein Mehrparteieinheit karm die
lebensnotwendigen Dinge eines Volkes bestens vertreten. Die gesunde Kritik ist fur
die Fuhrung eines Staates nur nutzlich!" - przyp. aut.
SZAFOT 393
w Niemczech zachodnich, napisa� w swym raporcie z 10 pa�dziernika 1945 roku, �e
Stroop jest "przekonanym i aroganckim nazist�" ("is a convinced and arrogant
Nazi")8. Za� w cytowanym poni�ej uzasadnieniu wyroku S�du Wojew�dzkiego dla m.st.
Warszawy czytamy o "butnej postawie" Stroopa i o jego "wykr�tnych wyja�nieniach,
�wiadcz�cych [...], �e trwa on nadal przy hitlerowskim �wiatopogl�dzie".
S�d Wojew�dzki dla m.st. Warszawy skaza� Stroopa na kar� �mierci z pozbawieniem
praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze. Oto kilka fragment�w z
dwudziestostronico-wego uzasadnienia tego wyroku9.
"W bezmiarze zbrodni dokonanych na narodach podbitych przez klik� hitlerowsk�,
kt�ra [...] obj�a w 1933 roku rz�dy w Niemczech, prze�ladowanie �yd�w stanowi
rozdzia� najbardziej haniebny i wstrz�saj�cy. Historia ludzko�ci nie zna przyk�ad�w
zorganizowanego z tak� drobiazgowo�ci� i wykonanego z tak nieludzkim okrucie�stwem
bestialstwa. Antysemityzm obj�ty by� programem partii hitlerowskiej i g�oszony
przez nazistowsk� nauk�. Po obj�ciu w�adzy przez hitlerowc�w wyrazi� si� on w
szeregu ustaw, kt�re da�y pocz�tek systematycznemu prze�ladowaniu �yd�w na terenie
Rzeszy Niemieckiej. Po rozpocz�ciu agresji wojennych i dokonaniu podboj�w,
hitlerowcy rozszerzyli polityk� eksterminacyjn� w stosunku do narodu �ydowskiego na
tereny okupowane i opracowali plan ostatecznego wyt�pienia �yd�w, [...] czyni�c
przygotowanie do zastosowania podobnych metod w odniesieniu do narod�w
s�owia�skich. Ofiar� tej polityki pad�y, w�r�d straszliwych cierpie�, miliony
niewinnych ludzi."
' "Przy ocenie dzia�alno�ci przest�pczej oskar�onego Stroopa [...] nale�a�o
rozstrzygn�� kwesti�, czy dzia�alno�� t�, przejawiaj�c� si� [...]
8 Akta ameryka�skiego Genera� Military Court, nr sprawy 12-200 etc. przeciwko
Stroopowi, raport kapitana informacji Vogla z 19 X 1945 r. sygnatura CI-II R/24. -
przy p. aut.
9 Sygnatura akt s�dowych: IV. K. 222/51
394 ROZMOWY Z KATEM
w szeregu konkretnych akt�w zbrodniczych, traktowa� nale�y jako kilka samoistnych
czyn�w, czy te� jako jeden czyn w znaczeniu prawnym. Bior�c pod uwag�, i�
ca�okszta�t przest�pczej dzia�alno�ci oskar�onego, ogromem swym przerastaj�cy
znacznie granice indywidualnej dzia�alno�ci przest�pczej spotykanej w normalnych
warunkach spo�ecznych, wyp�ywa� z jednolitego nastawienia jego woli na realizacj�
zbrodniczej polityki hitlerowskiej i zwraca� si� przeciwko temu samemu dobru
prawnemu, a mianowicie przeciwko interesom ludno�ci cywilnej okupowanej Polski, S�d
uzna�, �e poszczeg�lne fragmenty dzia�ania przest�pczego oskar�onego, r�norodne co
do miejsca, czasu i formy, stanowi� jeden czyn w znaczeniu prawnym, a wi�c jedno
przest�pstwo ci�g�e."
"S�d ustali�, �e oskar�ony Stroop, jako komendant Selbstschutzu na terenie
pozna�skim, odpowiedzialny jest za prze�ladowania i zab�jstwa dokonane na ludno�ci
polskiej i �e funkcje swoje pe�ni� ze szczeg�ln� gorliwo�ci� i okrucie�stwem. Ta
akcja oskar�onego Stroopa by�a realizacj� planu hitlerowskiego ca�kowitego
wyniszczenia polsko�ci na terenach w��czonych do Rzeszy."
"W odniesieniu do dzia�alno�ci oskar�onego Jurgena Stroopa na terenie getta
warszawskiego w dniach od 19 kwietnia do 16 maja 1943 r., kt�ra to dzia�alno��
okre�lona zosta�a mianem �Grossaktion� wzgl�dnie �Stroopaktion�, dysponowa� S�d
bogatym materia�em dowodowym."
"Poszczeg�lne fragmenty dzia�ania oskar�onego Stroopa w getcie, pomimo ca�ej swej
grozy i okropno�ci, nie decyduj� jednak przy ocenie jego winy i rozmiaru jego
odpowiedzialno�ci. Ca�a bowiem akcja likwidacyjna getta, wszystkie morderstwa i
ca�e zniszczenie, s� jego dzie�em. Obrona oskar�onego, �e spe�nia� on tylko sw�j
obowi�zek �o�nierski i wykonywa� rozkazy swych prze�o�onych, s�dz�c, �e s� one
zgodne z prawem mi�dzynarodowym, znajduje odparcie w faktach wy�ej ustalonych.
Organizacja i rozmiar bestialskich mord�w i prze�ladowa� dowodzi, �e nie by�y one
spontanicznymi czynami bezpo�rednich oprawc�w, lecz �e metoda dzia�ania narzucona
zosta�a przez kierownika akcji" [...] przez specjalnie do tej akcji wyznaczonego
oskar�onego Stroopa, kt�ry z ca�� �wiadomo�ci� w��czy� si� w wprowadzon� przez
hitlerowc�w polityk� anty�ydowsk� i niezliczone
SZAFOT 395
morderstwa pope�nione na mieszka�cach getta obj�� sw� wol� i zamiarem. Powo�anie,
na usprawiedliwienie tych czyn�w, konwencji haskiej, nie maj�cej zastosowania do
sprawc�w zb�jeckiej napa�ci, jakiej dokonali hitlerowcy wobec Polski w 1939 r., i
pr�ba zbezczeszczenia uczestnik�w bohaterskiego oporu pi�tnem �bandyt�w�, czyni�
wra�enie cynicznego szyderstwa."
"Ilo�ci ofiar, kt�re poci�gn�a za sob� akcja oskar�onego Stroopa w getcie,
dok�adnie ustali� nie mo�na. Nieznana jest liczba tych, kt�rzy zgin�li pod
zgliszczami kamienic w bunkrach i kana�ach. Cyfry zawarte w dalekopisie Stroopa z
dnia 24 V 1943 r., oparte na bezpo�rednich obserwacjach, stanowi� doln� granic�
tych strat. Poniewa� og�lna liczba �yd�w przebywaj�cych w getcie nie by�a dok�adnie
okre�lona, trudno nawet w przybli�eniu ustali�, ile ofiar poch�on�a akcja w getcie
ponad podane przez Stroopa 56 065 os�b. Kieruj�c si� wskazaniami zawartymi w opinii
bieg�ego Marka i zeznaniami �wiadk�w Edelmana i Walewskiego, S�d przyj��, �e pr�cz
owych 56 065 os�b, zgin�y w getcie dziesi�tki tysi�cy ludzi, niemal wszyscy bowiem
znajduj�cy si� na terenie getta w dniu 19 IV 1943 r. zostali uj�ci lub wymordowani
i tylko nielicznym jednostkom uda�o si� pozosta� przy �yciu. Straty materialne
wyrazi�y si� w ca�kowitym zniszczeniu zabudowa� getta oraz Synagogi po�o�onej poza
jego obr�bem i w rabunku mienia bardzo du�ej warto�ci, obejmuj�cego krajowe i
zagraniczne �rodki p�atnicze oraz wielkie ilo�ci rozmaitej bi�uterii. [...] Za t�
akcj� Stroop odznaczony zosta� Krzy�em �elaznym I-ej klasy."
"Charakter i rozmiar zbrodni dokonanych przez Stroopa, jego butna postawa i
wykr�tne wyja�nienia, �wiadcz�ce nie tylko o braku skruchy, lecz przeciwnie - o
tym, �e trwa on nadal przy hitlerowskim �wiatopogl�dzie, nie pozwoli�y S�dowi
dopatrze� si� w post�powaniu oskar�onego Stroopa �adnych okoliczno�ci �agodz�cych.
Czyny jego �wiadcz�, i� jest on osobnikiem wyzutym z wszelkich ludzkich uczu�,
katem faszystowskim, pastwi�cym si� z zimnym okrucie�stwem nad swoimi ofiarami,
kt�rego ca�kowita eliminacja ze spo�ecze�stwa ludzkiego jest konieczna."
S�d uwzgl�dni� w swym orzeczeniu, �e dzia�alno�� Stroopa "obejmowa�a szerokie
tereny zar�wno w Polsce, jak i poza granicami
396 ROZMOWY Z KATEM
kraju [...], �e za zbrodnie wojenne pope�nione w charakterze dow�dcy SS i policji
zosta� ju� przez Ameryka�ski Trybuna� Wojskowy na �mier� skazany" oraz uzna�, �e
wobec Stroopa "zastosowa� nale�y najwy�szy wymiar kary" przewidziany w artyku�ach:
l (punkt l i 2) oraz 2 i 4 (� l) dekretu z 31 VIII 1944 r.
Gdy znalaz�em si� ju� na powi�ziennej wolno�ci, wielokrotnie rozmy�la�em nad
doznaniami Stroopa przed wykonaniem kary i jego zachowaniem si� pod szubienic�. Ta
egzekucja uparcie zaprz�ta�a moj� uwag�. Dokonano jej na cz�owieku, z kt�rym
przeby�em trudny wi�zienny okres w 1949 roku i z kt�rym przeanalizowa�em w
wielogodzinnych rozmowach kwesti� u�miercania ludzi, psychik� skaza�c�w i ich
reakcje na nieuchronny stryczek lub kul�.
Poniewa� kr��y�y rozmaite (i cz�sto rozbie�ne) pog�oski o wykonaniu kary na
Stroopie - zwr�ci�em si� 30 wrze�nia 1961 do Prokuratora Generalnego PRL z pro�b� o
pomoc. Z�o�y�em jednocze�nie list. Oto jego fragment:
"Jak zachowywa� si� Stroop: a) na dzie� przed egzekucj�, b) w czasie prowadzenia na
egzekucj� i c) w czasie egzekucji? Do tego pytania mam szereg pyta� dodatkowych, a
mianowicie: Jak on si� ba� �mierci? Czy by� zdeterminowany? Czy by� niemiecko-
pos�uszny wobec w�adzy dokonuj�cej egzekucji? Czy mo�e b�aga� o przed�u�enie �ycia?
Czy mo�e stawia� op�r? Czy by� spokojny, czy rozhisteryzowany? Czy przypadkiem nie
zachowywa� si� w czasie egzekucji w spos�b pozerski, po��czony ze swoist� bufonad�?
A mo�e zachowanie si� jego w�wczas cechowa� jaki� automatyzm (wynikaj�cy z
ot�pienia lub z "�o�nierskiej" postawy, jak� przyjmowa� cz�sto w czasie pobytu w
Polsce)? Czy mo�e da�y si� zauwa�y� u niego, w obliczu �mierci, jakie� �lady
wyrzut�w sumienia wobec zbrodni, kt�re niegdy� pope�ni� w getcie? Czy m�wi� co�
przed �mierci� (na temat Niemiec, Hitlera, Himmlera, odwetu i p�niejszej zemsty
wsp�rodak�w)? Czy nie wznosi� okrzyk�w (je�li tak, to jakie)? Czy mo�e wspomina�
rodzin� - a szczeg�lnie syna Olafa i c�rk� Renat�? Czy mo�e prosi� o papierosa? Czy
mia� jakie� inne �yczenia?"
W jaki� czas potem (w pa�dzierniku 1961 roku) wr�czono mi
SZAFOT 397
w gmachu Generalnej Prokuratury pi�ciopunktowy dokument, stanowi�cy odpowied� na
moje pytania. Podaj� jej pe�n� tre��:
,,1) Wyrok w stosunku do Jlirgena Stroopa zosta� wykonany przez powieszenie go w
dniu 6 marca 1952 r. w Centralnym Wi�zieniu Warszawa I (Mokot�w).
2) Na dzie� przed egzekuzj� by� on spokojny, lecz stale przebija�a w nim
hitlerowska buta i zarozumia�o��. Nie spodziewa� si� tego, �e egzekucja nast�pi w
najbli�szym czasie.
3) Po og�oszeniu mu przez prokuratora wiadomo�ci o maj�cej nast�pi� egzekucji,
Stroop pocz�tkowo by� t� wiadomo�ci� zaskoczony. Za chwil� u�miechn�� si� i
odpowiedzia�, �e "teraz nareszcie po��czy si� m�j duch z moj� �on� i c�rk� w NRF".
Nie mia� �adnego "ostatniego �yczenia". Do ko�ca bi�a od niego buta hitlerowska.
�mierci si� nie ba�. By� pos�uszny w�adzy dokonuj�cej egzekucji. By� spokojny,
stale trzyma� si� w postawie �o�nierskiej.
4) Stroop nie mia� �adnych wyrzut�w sumienia. Na kilka dni przed egzekucj�
naczelnik wi�zienia zapyta� go, czy mo�e si� on pogodzi� z w�asnym sumieniem, �e
jako wierz�cy chrze�cijanin sam mordowa� i przygl�da� si�, jak jego podw�adni
mordowali dzieci i kobiety w getcie w Warszawie. Stroop na to odpowiedzia�, �e nie
ma wyrzut�w sumienia z tego powodu, �e mordowano �yd�w.
5) Na temat Niemiec, Hitlera, Himmlera oraz na temat p�niejszego odwetu Stroop nie
wypowiada� si�."
A teraz m�j komentarz do punktu 3 odpowiedzi Generalnej Prokuratury. Warto by -
s�dz� - zatrzyma� si� nad pytaniem:
dlaczego Stroop by� wtedy "spokojny", nawet pogodny ("u�miechn�� si�"), "pos�uszny
w�adzy dokonuj�cej egzekucji", "stale trzyma� si� w postawie �o�nierskiej" oraz
"�mierci si� nie ba�"?
Za�o�y� trzeba wielo�� motyw�w, kt�re wp�ywaj� na zachowanie si� wi�nia przed i
podczas wykonania przez kata obowi�zk�w s�u�bowych. Nie spos�b tu pomin��
osobliwych proces�w psychologicznych u cz�ci wi�ni�w, kt�rzy od dawna siedz� za
kratami, oczekuj�c na prawdopodobny lub pewny wyrok �mierci, czy na jego
398 ROZMOWY Z KATEM
wykonanie. Procesy te mog� spowodowa�: oswojenie si� z rezultatami w�asnych
rozwa�a� o swojej nieuchronnej �mierci w wi�zieniu, przyzwyczajenie do bezbolesnej
my�li o egzekucji, przygotowanie si� do niej, a nawet - czasem - ch��, aby nadesz�a
szybko. Zachodzi wtedy zjawisko, b��dnie kwalifikowane przez ludzi z zewn�trz (tzn.
spoza celi �mierci) jako ot�pienie, samohipnoza, manifestacja sk�onno�ci
samob�jczych, pozerstwo itp. B��dnie - powtarzam - bo mo�e tu wyst�pi� osi�gni�cie
stanu "pogodzenia si� z �yciem i �mierci�".
Przypuszczam, a w�a�ciwie jestem pewien, �e u Stroopa zasz�o podobne zjawisko.
Siedzia� nieprzerwanie za kratami (u Amerykan�w i w Polsce) przez sze�� lat i
nieca�e dziesi�� miesi�cy, z tego prawie pi�� lat "pod kaesem", tzn. w oczekiwaniu
na wykonanie kary �mierci, orzeczonej po raz pierwszy przez wojskowy trybuna� USA
21 marca 1947, a po raz drugi przez s�d PRL w lipcu 1951 roku.
Pi�� lat to okres wystarczaj�cy na przeanalizowanie stanu rzeczy, na odgrodzenie
marze� i nadziei od reali�w, na zm�czenie si� sytuacj� (niekiedy bez poczucia
pora�ki) i na dostosowanie si� do tego, co nast�pi.
Co mo�e taki wi�zie� czyni� w godzinie egzekucji? Mi�dzy innymi: automatycznie
zachowywa� spok�j, "trzyma� si�", korzystaj�c z dorobku swych przemy�le� w celi,
oraz kontrolowa� si� na podium szubienicy i w czasie trudnego marszu z celi do tego
podium.
Zna�em Stroopa do�� nie�le. Posiadam te� niejakie do�wiadczenie. Upowa�nia to do
przypuszcze�, �e mam chyba sporo racji.
I jeszcze drobne uzupe�nienie do punktu l cytowanej wy�ej odpowiedzi Prokuratury
Generalnej PRL:
Wed�ug moich sprawdzonych informacji Stroopa powieszono punktualnie o godzinie
19.00 tego� 6 marca 1952 roku - w p�torej godziny po zachodzie s�o�ca, gdy zapad�
mrok, gdy warsztaty, magazyny, kuchnie i inne urz�dzenia Mokotowa by�y nieczynne, a
na podw�rzach i korytarzach tylko nieliczni funkcjonariusze wi�zienia. O tej porze
wszyscy wi�niowie musieli si� znajdowa� w swoich celach, stoj�c na apelach
wieczornych lub przygotowuj�c pos�ania do snu.
Wszyscy - z wyj�tkiem Stroopa, kt�ry wst�powa� na szafot.
*Nie raz zapytywali mnie przyjaciele i czytelnicy, czy patrz�c wstecz - nie �a�uj�
czasu "straconego" na wi�zienie. Zainteresowanym mog� wyzna�, �e nie. Co prawda
m�g�bym przez te "zmarnowane" lata czego� ,,dokona�" dla siebie czy dla innych. Ale
za to nie by�bym w stanie pozna� istoty wielu spraw generalnych - tych
og�lnoludzkich i tych, kt�re dotycz� los�w mego narodu. A poza tym - z czego wielu
nie zdaje sobie sprawy - wi�zienie dawa�o w owych latach przywilej sytuacji
klarownej, prostej, jasno okre�lonej (w zasadzie tylko na "nie", lub tylko na
"tak"). Podobne bytowanie sprzyja upartemu trzymaniu si� z a s a d, a nie uleganiu
okoliczno�ciom! konieczno�ci lawirowania, kt�re �atwo si� mo�e przekszta�ci� w
lawiranctwo.
Szczeg�lnie nie �a�uj� tych 225 wi�ziennych dni, sp�dzonych na rozmowach z
Jlirgenem Stroopem i Gustawem Schieike.

Koniec

* W dotychczasowych wydaniach ksi��ki, nak�adem Pa�stwowego Instytutu Wydawniczego,


nie uda�o si� opublikowa� tego zako�czenia z przyczyn cenzuralnych.

Aneks - Jak powsta�y Rozmowy z katem

- Po zako�czeniu druku Rozm�w z katem otrzymali�my od naszych czytelnik�w wiele


zapyta� na temat sposobu, w jaki zbiera� pan informacje i napisa� swoj� ksi��k�.
Pa�ska ksi��ka powsta�a, jak wiadomo, w wyniku dziewi�ciomiesi�cznego wsp�ycia w
jednej celi z genera�em SS Jurgenem Stroopem, ludob�jc�, likwidatorem warszawskiego
getta. Jak si� to sta�o, �e zdo�a� pan - nie dysponuj�c przecie� papierem i
o��wkiem - utrwali� w pami�ci taki ogrom materia�u, kt�ry pos�u�y� panu do
napisania powie�ci dokumentarnej po tylu latach?
- S�dz�, �e na to zjawisko z�o�y�o si� kilka przyczyn. Przede wszystkim kapitalne
znaczenie mia�o moje postanowienie, wynikaj�ce z faktu, �e przebywam w jednej celi
ze zbrodniarzami wojennymi;
powiedzia�em sobie wtedy: skoro ju� z nimi jestem i skoro mam z nimi pozosta�, to
niech�e przynajmniej ich poznam, rozgryz�, roz�o�� ich osobowo�ci na w��kna.
Pragn��em wykorzysta� do maksimum t� "zaproponowan�" mi przez los, nies�ychanie
rzadk� sytuacj�. Znajdowa�em si� przy tym w�wczas w stanie niezwyk�ej,
zaryzykowa�bym nawet powiedzenie: fenomenalnej koncentracji, wyp�ywaj�cej z mojego
szczeg�lnego po�o�enia, w napi�ciu - jak to nazywam - wielkich subiektywnych
prze�y�, kt�rym zreszt� podlega� tak�e m�j rozm�wca. Przecie� sk�de� si� to bra�o,
�e tak ma�o inteligentny cz�owiek jak Stroop, kt�ry nie pami�ta� cz�sto nic z tego,
czego go poprzedniego dnia nauczy�em po polsku, zachowa� dok�adnie wyryte w
pami�ci, jak fotografie, raporty z Grossaktion Warschau.
' Wywiad z Kazimierzem Moczarskim zamieszczony w miesi�czniku "Odra" 1974, nr 4.
JAK POWSTA�Y ROZMOWY Z KATEM 401
- Czyli du�� rol� w zapami�taniu rozm�w ze Stroopem przypisuje pan procesom
psychicznym wi���cym si� z okoliczno�ciami?
- Donios�� rol�. W tym czasie potrafi�em �y� r�wnocze�nie w dw�ch �wiatach: w celi
i w wyobra�ni. Kiedy s�ucha�em Stroopa, niemal�e wciela�em si� w jego osobowo��;
czu�em, widzia�em i prze�ywa�em to, co on czu�, widzia� i prze�ywa�. Pod jego
opowie�ci podk�ada�y si� w mojej wyobra�ni prze�yte przeze mnie zdarzenia i
zapami�tane z przesz�o�ci tre�ci; na przyk�ad, kiedy m�wi� o Ukrainie, stawa�y mi
przed oczyma konkretne obrazy Mas�owskiego i Bodisco, lokalizowa�em Stroopa w ich -
o�ywionym - pejza�u. Obserwowa�em przy tym w sobie jeszcze inne zjawisko: moje
zmys�y i instynkty rozwin�y si� do zadziwiaj�cego poziomu, a zarazem m�j umys�
osi�gn�� bardzo wysok� zdolno�� kombinowania, kojarzenia, wspomnianej ju�
koncentracji. Umia�em pisa� w my�li, wyobra�aj�c przed sob� kartk� papieru, i to
tak, �e mog�em potem wraca� do jakiego� oznaczonego miejsca na tej kartce. Zreszt�,
ci�gle te kartki "wertowa�em", wraca�em do nich, ju� po rozstaniu ze Stroopem.
Sprzyja�a mi samotno��, brak jakich� innych bod�c�w zewn�trznych. Wbrew
rozpowszechnionym na ten temat opiniom, samotno�� w celi by�a dla mnie po miesi�cu
stanem zno�nym, a po sze�ciu tygodniach - b�ogo s�awionym.
- Czy jednak przez ten d�ugi czas, przedzielaj�cy wsp�lny pobyt ze Stroopem w 1949
roku i chwil� odzyskania wolno�ci przez pana, nie os�ab�a pami�� fakt�w?
- Nie, z pe�n� odpowiedzialno�ci� mog� panu powiedzie�, �e w momencie wyj�cia na
wolno��, w kwietniu 1956, zachowa�em stan stuprocentowej pami�ci. A poniewa� ba�em
si�, �e wspomnienia rzeczywi�cie szybko st�piej�, zacz��em z punktu zapisywa�,
troch� bez�adnie, niechronologicznie, skr�tami. Umiej�tno�� skr�towego zapisu
wydoskonali�em w konspiracji, dzia�aj�c w sztabie KG Armii Krajowej. Zapisa�em
wtedy oko�o tysi�ca stron notatek. Najwa�niejsze dane: daty, fakty, nazwiska.
Pierwsz� histori�, jak� zanotowa�em, by�o opowiadanie Stroopa o jego dzia�alno�ci
na Ukrainie.
- A czy nie w�tpi� pan w prawdom�wno�� swego rozm�wcy, w autentyzm jego wyzna�?
- Ba, nawet podejrzewa�em Stroopa, �e buja i �wiadomie
26 Rozmowy z katem
402 ANEKS
koloryzuje, cho�by po to, aby przedstawi� si� w korzystniejszym �wietle. Dlatego po
zako�czeniu notowania zacz��em sprawdza�. Stara�em si� sprawdzi� najdrobniejsze
szczeg�y. Udost�pniono mi w r. 1957 w G��wnej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich
akta sprawy Stroopa, kt�re dok�adnie przestudiowa�em. Przy pomocy przyjaci� z
Polonii ameryka�skiej zdoby�em tak�e z archiwum Pentagonu akta z procesu Stroopa
przed ameryka�skim s�dem wojskowym. I stwierdzi�em z du�� ulg�, �e Stroop jednak
nie k�ama�. Nawet w szczeg�ach. Nawet wtedy, kiedy na przyk�ad przedstawia� swego
ojca jako Hauptmanna policji w ksi�stwie Lippe-Detmold, nie za� jako Oberwa-
chtmeistra, kt�ry to tytu� Konrad Stroop mia� faktycznie. Okaza�o si�, �e przed
pierwsz� wojn� �wiatow� dow�dc� policji w ksi�stwie niemieckim rzeczywi�cie
tytu�owano mianem Hauptmanna. Dok�adnie bada�em te� prawdziwo�� podanych mi fakt�w
z dzieci�stwa i m�odo�ci Stroopa. Czy w Detmoldzie na rynku istotnie znajduje si�
fontanna z rze�b� sarenki i nimfy zwana Donopbrunnen? Czy w miasteczku tym znajduje
si� Mlihienstrasse? Czy wygl�d zamku pokrywa si� z opisem Stroopa? Czy w Detmoldzie
zorganizowano w 1802 roku pierwsze w Niemczech przedszkole? I tak dalej.
- W jaki spos�b sprawdza� pan te dane?
- M�j przyjaciel na moj� pro�b� przywi�z� z Detmoldu prospekty, fotografie, plan
miasta. I wszystkie informacje Stroopa okaza�y si� zgodne z prawd�. Najwi�cej trudu
sprawi�o mi sprawdzenie ca�ej historii z mordem na feldmarsza�ku von Kluge; jak
wiadomo czytelnikom Rozm�w, wersja Stroopa odbiega�a od ustalonych na ten temat
pogl�d�w. Przestudiowa�em literatur� �wiatow� dotycz�c� tej kwestii. Wiele dowod�w
�wiadczy�o o szczero�ci mojego rozm�wcy i w tym wypadku. Stroop zapewnia� mnie, �e
von Kluge by� masonem, okaza�o si�, �e rzeczywi�cie najprawdopodobniej nim by�.
Albo twierdzi�, �e Himmler nada� do niego depesz� w sprawie von Klugego,
korzystaj�c ze specjalnej maszyny teleksowej, kt�ra u nadawcy zaszyfrowywa�a tekst
telegramu, a u odbiorcy podawa�a zn�w tekst otwarty. Wysz�o potem na jaw, �e
hitlerowcy rzeczywi�cie dysponowali takimi teleksami i �e Himmler m�g� szyfrowa� do
Stroopa.
- Czym t�umaczy�by pan tak daleko posuni�t� szczero�� Stroopa w stosunku do pana?
JAK POWSTA�Y ROZMOWY Z KATEM 403
- Dwie�cie dwadzie�cia pi�� dni sp�dzonych w jednej celi to tak, jak pi�� lat
wsp�lnego �ycia na wolno�ci, w jednym mieszkaniu. Intymno�� niekt�rych czynno�ci
dokonywanych w jednym pomieszczeniu inspiruje do intymno�ci wyzna�, szczero�ci.
Wielokrotnie, w wi�ksze mrozy, musieli�my spa� obok siebie, ja w �rodku jako
najbardziej podatny na przezi�bienia, z prawej Stroop, z lewej Schieike. Poza tym,
niech pan pami�ta, Stroop �y� w cieniu szubienicy, taka sytuacja zach�ca do
wygadania si�. To by�a jego wojenna spowied�, tym bardziej �e lubi� opowiada� o
sobie. Mie� swoj� publiczno��.
- Niekt�rzy czytelnicy pa�skiej opowie�ci twierdz�, �e �wietnie "skonstruowa�" pan
posta� Schieikego, swoistego Sanczo Pansy...
- Udzia� Schieikego w naszych rozmowach by� istotnie nieoceniony, ale nie ma w jego
sylwetce, jak w og�le w ca�ej ksi��ce, nic z zaplanowanej konstrukcji literackiej.
On po prostu taki by�. �u�yczanin z pochodzenia, z prababki Polki, zreszt� cz�sto
�piewa� nam w celi piosenki �u�yckie, przedwojenny policjant obyczajowy, si��
zaci�gni�ty do SS. Jego obecno�� zobowi�zywa�a Stroopa do prawdom�wno�ci, nie
"podfarbowywania", tym bardziej �e Schieike patrzy� z innego punktu widzenia,
niejako "z do�u", na prawdy wyg�aszane przez genera�a SS. On by� odczynnikiem
sprawdzaj�cym, co by�o dla mnie szczeg�lnie cenne, na bie��co autentyzm opowie�ci
Stroopa, a tak�e uzupe�niaj�cym niekt�re wyznania.
Rozmawia� Mieczys�aw Orski

Kalendarium �ycia Autora (Andrzej Krzysztof Kunert)

KAZIMIERZ MOCZARSKI
"Borsuk", "Grawer", "Maurycy", "Rafa�", "Wolski" (1907-1975)
21 VII 1907, Warszawa - urodzi� si� Kazimierz Damazy Moczarski syn Jana Damazego,
nauczyciela, dyrektora gimnazjum, i Michaliny Franciszki z domu Wodzinowskiej,
nauczycielki.
28 V 1926, Warszawa - Kazimierz Moczarski otrzymuje �wiadectwo dojrza�o�ci w
Gimnazjum Micha�a Kreczmara.
X 1926-XII 1932, Warszawa - studiuje na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego.
X 1928-VI 1932, Warszawa -jednocze�nie studiuje w Wy�szej Szkole Dziennikarskiej.
VIII 1929-VI 1930, Bereza Kartuska - odbywa s�u�b� wojskow� w Batalionie
Podchor��ych Rezerwy Piechoty Nr 9.
1930, Warszawa - wst�puje do Legionu M�odych.
VIII 1931-X 1931, Pary� - odbywa praktyk� konsularn� w Konsulacie RP.
13 XII 1932, Warszawa - otrzymuje dyplom magistra praw na Uniwersytecie
Warszawskim.
XII 1932-XII 1934, Pary� - kontynuuje studia w Instytucie Wy�szych Studi�w
Mi�dzynarodowych (Institut des Hautes Etudes Inter-nationales) przy Wydziale Prawa
Uniwersytetu w Pary�u.
1934-1935, Warszawa - jest redaktorem odpowiedzialnym i wsp�redaktorem pisma
"P�o�!", spo�eczno-politycznego dwutygodnika m�odej, radykalnej inteligencji.
111935 - ze starsze�stwem z tego� dnia mianowany podporucznikiem rezerwy piechoty.
XI 1935-IX 1939, Warszawa - pracuje na stanowisku radcy w referacie
mi�dzynarodowego ustawodawstwa pracy w Wydziale Organizacji
KALENDARIUM �YCIA AUTORA 405
i Ochrony Pracy Departamentu Pracy Ministerstwa Opieki Spo�ecznej.
1936-1938, Warszawa - uczestniczy w zebraniach Klubu Pracowniczego "Maurycy
Mochnacki", nieformalnej grupy radykalnych dzia�aczy zwi�zk�w zawodowych
pracownik�w umys�owych. Zebrania te odbywaj�ce si� najcz�ciej w jego mieszkaniu
przy ul. Ho�ej 42 nazywano "mauryc�wkami" od imienia Mochnackiego (st�d tak�e jeden
z p�niejszych jego pseudonim�w konspiracyjnych).
III 1937, Warszawa - wybrany w sk�ad G��wnego S�du Kole�e�skiego Stowarzyszenia
Urz�dnik�w Pa�stwowych (SUP).
X 1937, Warszawa - uczestniczy w pierwszym zebraniu pierwszego w Polsce Klubu
Demokratycznego i jest wsp�autorem przyj�tej w�wczas tzw. Ma�ej Deklaracji Klubu.
XII 1937, Warszawa - wybrany do Prezydium Okr�gowej Komisji Spo�ecznej SUP.
III 1938, Warszawa - ponownie wybrany w sk�ad G��wnego S�du Kole�e�skiego SUP.
X 1938, Warszawa - wybrany do Zarz�du Okr�gu Sto�ecznego SUP.
Od IV 1939, Warszawa - nale�y do nowo utworzonego Stronnictwa Demokratycznego (SD).
IV 1939, Warszawa - wybrany w sk�ad zarz�du G��wnego SUP.
V 1939, Warszawa - wybrany w sk�ad Komitetu Wykonawczego Zarz�du G��wnego SUP, a
tym samym wchodzi w sk�ad komitetu redakcyjnego organu prasowego SUP - "�ycie
Urz�dnicze".
31 VII 1939, Warszawa - po�lubia Zofi� z domu P�osk�, pracownic� referatu prasowego
Ministerstwa Opieki Spo�ecznej.
Kampania wrze�niowa 1939 - ewakuowany wraz z personelem Ministerstwa Opieki
Spo�ecznej tras� Siedlce-�uk�w-Dubno, odm�wi� opuszczenia kraju i przez R�wne-
U�ci�ug-rzek� Bug-Hrubiesz�w wr�ci� l XII 1939 do Warszawy.
Od XII 1939 - mieszka w Warszawie, pocz�tkowo przy ul. Ho�ej 42, potem w Al.
Jerozolimskich, wreszcie przy ul. S�onecznej 50, u�ywaj�c dokument�w na nazwisko
Kazimierz Sankowski. Przez pewien czas jest wsp�w�a�cicielem sklepu "Marywil" przy
ul. Ossoli�skich.
406 KALENDARIUM �YCIA AUTORA
Od I 1940, Warszawa - uczestniczy w pracach konspiracyjnego SD (kryptonim
"Prostok�t").
Od I 1940, Warszawa - nale�y do ZWZ-AK.
Od VIII 1942, Warszawa - jest referentem w referacie C-1 /P-1 Podwydzia�u C (P) w
Wydziale Informacji Biura Informacji i Propagandy (BIP) Komendy G��wnej AK. U�ywa
tu pseudonim�w "Rafa�", potem "Wolski".
Od I 1944, Warszawa - jest jednocze�nie kierownikiem dzia�u dochodzeniowo-�ledczego
i zast�pc� kierownika wydzia�u dywersji osobowej (W�odzimierza Lechowicza) w
Okr�gowym Kierownictwie Walki Podziemnej (KWP) m.st. Warszawy.
Od IV 1944, Warszawa - po odej�ciu Lechowicza zostaje kierownikiem wydzia�u
dywersji osobowej i II zast�pc� stoj�cego na czele Okr�gowego KWP m.st. Warszawy
Eustachego Kraka. W KWP u�ywa pseudonimu "Maurycy".
11 VI 1944, Warszawa - uczestniczy w przygotowaniu i przeprowadzeniu akcji
uwolnienia wi�ni�w ze Szpitala Jana Bo�ego przy ul. Bonifraterskiej.
Po 13 VI 1944, Warszawa - z upowa�nienia grupy dzia�aczy konspiracyjnego SD i
pracownik�w BIP Komendy G��wnej AK kieruje p�oficjalnym dochodzeniem w sprawie
zamordowania Jerzego Makowieckiego i Ludwika Widerszala (najg�o�niejszy
skrytob�jczy mord polityczny okresu okupacji niemieckiej).
VII 1944, Warszawa - po po��czeniu SD, Zjednoczenia Robotnik�w Polskich, Polski
Niepodleg�ej i Zwi�zku Wolnej Polski zostaje cz�onkiem Zarz�du G��wnego nowo
utworzonego konspiracyjnego Zjednoczenia Demokratycznego.
Od VII 1944, Warszawa - kieruje tworzeniem sieci ��czno�ci radiowej dla potrzeb BIP
Komendy G��wnej AK na czas przygotowywanego powstania (przy u�yciu aparat�w UKF
produkcji konspiracyjnej).
Powstanie Warszawskie - kieruje plac�wk� informacyjno-radiow� BIP Komendy G��wnej
AK (stacj� "Rafa�"), a kiedy podzielono j� na dwie stacje - stacj� "Danuta" a� do
kapitulacji oddzia��w powsta�czych. Jednocze�nie wsp�redaguje pismo "Przegl�d
Prasy", a potem redaguje pismo "Wiadomo�ci Powsta�cze. Dodatek do Biuletynu
Informacyjnego dla �r�dmie�cia-P�noc".
KALENDARIUM �YCIA AUTORA 407
14 IX 1944, Warszawa - rozkazem L.418/BP Dow�dcy AK zostaje awansowany do stopnia
porucznika rezerwy piechoty.
22 IX 1944, Warszawa - na mocy rozkazu L.437/BP Dow�dcy AK zostaje odznaczony
Z�otym Krzy�em Zas�ugi z Mieczami.
23 IX 1944, Warszawa - zostaje mianowany "kierownikiem wychowania �o�nierza" w
sztabie 28 Dywizji Piechoty AK.
7 X 1944 - opuszcza Warszaw� wyst�puj�c jako pracownik Polskiego Czerwonego Krzy�a
i zatrzymuje si� w Pruszkowie.
Oko�o 10 X 1944 - uczestniczy w wywiezieniu z Warszawy Delegata Rz�du RP na Kraj -
wicepremiera Jana Stanis�awa Jankowskiego.
Oko�o 26 X 1944 - rozkazem ostatniego Dow�dcy AK gen. Leopolda Okulickiego
"Nied�wiadka" zostaje mianowany szefem BIP Komendy G��wnej AK. Pe�ni t� funkcj� z
siedzib� w Cz�stochowie, (u�ywaj�c odt�d nowego pseudonimu "Grawer"), tak�e po
rozwi�zaniu AK - 191 1945 - w sztabie AK w czasie likwidacji.
l I 1945 - ze starsze�stwem z tego� dnia awansowany rozkazem Dow�dcy AK do stopnia
kapitana rezerwy piechoty.
Od IV 1945 - pe�ni funkcj� szefa BIP w sztabie nowo utworzonej Delegatury Si�
Zbrojnych na Kraj.
19 VII 1945 - wraz z Zygmuntem Kapitaniakiem i W�odzimierzem Lechowiczem sk�ada
Delegatowi Si� Zbrojnych p�k Janowi Rzepec-kiemu memoria� sugeruj�cy "stwierdzenie
w formie rozkazu, �e walka zbrojna w kraju w sytuacji obecnej jest dzia�aniem
bezu�ytecznie os�abiaj�cym nar�d" i ,,wezwanie do pracy na wszystkich odcinkach w
imi� idea��w wolno�ci i niepodleg�o�ci".
24 VII 1945 - Delegat Si� Zbrojnych wydaje rozkaz (opracowany razem z Moczarskim)
wzywaj�cy �o�nierzy by�ej AK: "Je�li tylko pozwala na to Wasze osobiste po�o�enie,
je�li bezmy�lne prze�ladowanie przez tzw. �bezpiecze�stwo� nie zamyka Warn tej
drogi przyst�pujcie do jawnej pracy na wszystkich polach nad odbudow� Polski,
pozostaj�c wiernymi drogim ka�demu �o�nierzowi by�ej AK demokratycznym has�om
Wolno�ci Obywatela - Niezawis�o�ci Narodu".
31 VII 1945 - na polecenie Delegata Si� Zbrojnych opracowuje Materia�y dla terenu z
wezwaniem: "Ludzie le�ni, wracajcie na Wasze posterunki cywilne, na plac�wki
odbudowy Kraju".
408 KALENDARIUM �YCIA AUTORA
11 VIII 1945, Warszawa - pi�� dni po formalnym rozwi�zaniu Delegatury Si� Zbrojnych
na Kraj zostaje aresztowany i osadzony w wi�zieniu mokotowskim.
18 I 1946, Warszawa - S�d Wojskowy Okr�gu Warszawskiego skazuje go na 10 lat
wi�zienia za dzia�alno�� w okresie: kwie-cie�-sierpnie� 1945.
19 I 1946, Warszawa - ten sam s�d �agodzi wyrok na mocy amnestii do 5 lat wi�zienia
i zawiesza wykonanie kary warunkowo na okres 2 lat.
l II 1946, Warszawa - Najwy�szy S�d Wojskowy stwierdza, �e w tym wypadku
zastosowanie amnestii nie jest mo�liwe, oskar�ony bowiem pe�ni� funkcje kierownicze
w organizacji. Przewieziony jesieni� 1946 do wi�zienia w Rawiczu, po z�agodzeniu
kary do 5 lat na mocy amnestii z dnia 22 II 1947 zostaje z powrotem osadzony w
wi�zieniu mokotowskim.
30 XI 1948, Warszawa - rozpocz�cie nowego �ledztwa, obejmuj�cego jego dzia�alno�� w
okresie okupacji. Torturowany (w znanym li�cie do adwokata W�adys�awa Winawera
wymienia 49 rodzaj�w tortur), pozbawiony pomocy lekarskiej, przez 6 lat i 3
miesi�ce nie jest wypuszczany na spacer, przez 4 lata i 6 miesi�cy pozbawiony
kontaktu ze �wiatem zewn�trznym (list�w od rodziny, ksi��ek, gazet), przez 2 lata i
dziesi�� miesi�cy pozbawiony mo�liwo�ci k�pieli, z oko�o 70 paczek przes�anych
przez siostr� otrzymuje tylko oko�o 10.
Od 2 III do 11 XI 1949, Warszawa - przebywa w jednej celi wi�zienia mokotowskiego z
SS-Gruppenfuhrerem Jurgenem Stroopem.
18 XI 1952, Warszawa - wyrokiem S�du Wojew�dzkiego dla m.st. Warszawy skazany na
kar� �mierci na podstawie art. 2 s�ynnego dekretu sierpniowego z 1944 r. o wymiarze
kary dla faszystowsko--hitlerowskich zbrodniarzy winnych zab�jstw i zn�cania si�
nad ludno�ci� cywiln� i je�cami oraz dla zdrajc�w Narodu Polskiego.
9 X 1953, Warszawa - S�d Najwy�szy zamienia kar� �mierci na kar� do�ywotniego
wi�zienia, ale Moczarski dowiaduje si� o tym oficjalnie dopiero 15 I 1955.
12 II 1955 - przewieziony z wi�zienia mokotowskiego do wi�zienia w Sztumie.
KALENDARIUM �YCIA AUTORA 409
26 III 1955 - zwolnienie z wi�zienia �ony Moczarskiego Zofii (aresztowanej 26 III
1949), zrehabilitowanej nast�pnie 17 XII 1956.
21 IV 1956, Warszawa - S�d Najwy�szy wznawia post�powanie w sprawie Moczarskiego,
uchyla poprzedni wyrok z 1952 i przekazuje spraw� do ponownego rozpatrzenia.
24 IV 1956 - zwolniony z wi�zienia w Sztumie Moczarski leczy si� nast�pnie w
sanatoriach w Iwoniczu-Zdroju i w Wonie�ciu.
5 IX 1956 - w li�cie do p�k. J. Rzepeckiego upomina si� o jego "g�o�n� interwencj�"
w sprawie jeszcze wi�zionych AK-owc�w.
2 XII 1956, Warszawa - zostaje dokooptowany do Centralnego Komitetu SD.
11 XII 1956, Warszawa - S�d Wojew�dzki dla m.st. Warszawy w wyroku uniewinniaj�cym
i rehabilituj�cym pisze m.in.: "S�d Wojew�dzki uzna� za sw�j obowi�zek stwierdzi�,
i� przew�d s�dowy przeprowadzony po wznowieniu post�powania w niniejszej sprawie
wykaza� nie tylko bezzasadno��, sztuczno�� i tendencyjno�� oskar�enia, [...] ale
tak�e dowi�d�, i� dobre imi� polskiego podziemia okupacyjnego, kt�re w swej masie
nie zha�bi�o si� �adn� kolaboracj� na miar� quislingowsk� i kt�rego, na swoim
odcinku i w swoim zakresie okupacyjnej dzia�alno�ci, przez wiele lat pobytu w
wi�zieniu z budz�cym szacunek uporem i hartem ducha broni� Kazimierz Moczarski,
zosta�o w ramach niniejszej sprawy zrehabilitowane" - ten fragment wyroku cenzura
zdj�a ze wst�pu Andrzeja Szczypiors-kiego do Rozm�w z katem na �amach "Odry"
jeszcze w 1972.
13 XII 1956, Warszawa - wybrany sekretarzem Komitetu Organizacyjnego Obchodu XX-
lecia Klub�w Demokatycznych.
od VII 1957, Warszawa - pracuje w redakcji organu prasowego SD - ,,Kurier Polski",
zajmuj�c tu od X 1958 stanowisko kierownika dzia�u ��czno�ci z czytelnikami, a od V
1959 wchodz�c tak�e w sk�ad kolegium redakcyjnego.
I 1958, Warszawa - wybrany w sk�ad Centralnego Komitetu SD. Jednocze�nie odznaczony
Krzy�em Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
13 V 1958, Warszawa - narodziny c�rki El�biety.
II 1961, Warszawa - wybrany do Centralnego S�du Partyjnego i do Rady Naczelnej SD.
410 KALENDARIUM �YCIA AUTORA
1964-1968 - wiceprzewodnicz�cy prezydium Naczelnego S�du Dziennikarskiego.
n 1965, Warszawa - wybrany jednym z dw�ch wiceprzewodnicz�cych Centralnego S�du
Partyjnego SD (pozostaje nim do II 1969).
Od V 1965, Warszawa - kierownik dzia�u, a od X 1965 do XII 1974 zast�pca redaktora
naczelnego pisma "Walka z Alkoholizmem", kt�re w 1966 zmienia nazw� na "Problemy
Alkoholizmu".
31 VII 1967, Warszawa - z tym dniem odwo�any zostaje ze stanowiska kierownika
dzia�u i cz�onka kolegium redakcyjnego "Kuriera Polskiego" (krytyczn� postaw� wobec
tendencji antysemickich nazwano postaw� antypa�stwow�).
1969, Londyn - odznaczony Krzy�em Armii Krajowej.
XII 1974, Warszawa - cenzura zdejmuje jego artyku� w ostatnim numerze "Problem�w
Alkoholizmu".
II 1975, Warszawa - przechodzi na emerytur�.
27 IX 1975, Warszawa - �mier� autora Rozm�w z katem. Na pogrzebie 2 X 1975 m�wi
pp�k dr J�zef Rybicki ("Andrzej", "Maciej") m.in.: "Kiedy my, przyjaciele,
zebrali�my si�, a�eby skre�li� nekrolog i par� s��w w nekrologu powiedzie� o Nim,
czuli�my, jak uboga jest mowa polska. D�ugo szukali�my odpowiedniego przymiotnika
by oceni� tego cz�owieka, cz�owieka bez skazy. Rycerza bez skazy. I wtedy
napisali�my w nekrologu, kt�ry niestety nie ukaza� si�, bo nie pozwolono nam tego
wydrukowa�, kr�tko: �e by� d�ugoletnim wi�niem politycznym, �e by� cz�owiekiem
wielkiej odwagi, niez�omnym, prawym, ofiarnym, niezawodnym przyjacielem walcz�cym o
prawd� i idea�y niepodleg�o�ciowe. [...] Walczy o godno�� organizacji do kt�rej
nale�a�, walczy o godno�� Armii Krajowej i walczy o honor osobisty - nie o �ycie
w�asne. [...] Nie znam pi�kniejszego orzeczenia s�du rehabilitacyjnego, kt�re by
odda�o tak wspania�y ho�d temu najodwa�niejszemu cz�owiekowi z najodwa�niejszych.
[...] Drogi Rafale, jeste� godzien najwi�kszej �ycia chwa�y - to jest legendy.
Jeste� ju� postaci� w Polsce legendarn�."

You might also like