You are on page 1of 119

Dawna religia Słowian

mitologia słowiańska i ruska

z rosyjskiego przełożyła Iwona Tsanev

Armoryka
Sandomierz
BIBLIOTEKA TRADYCJI EUROPEJSKIEJ, Nr 34

Projekt okładki i opracowanie graficzne: Juliusz Susak

Na okładce użyto inicjału Florimel.ttf, którego autorem


i właścicielem jest Dave Nalle, The Scriptorium, www.fontcraft.com

Ilustracja na okładce: Виктор Михайлович Васнецов (1848-1926), fragment obrazu Сирин и


Алконост. Птицы радости и печали (1896), licencja public domain,
źródło:http://en.wikipedia.org/wiki/File:Vasnetsov_Sirin_Alkonost.jpg

Copyright © 2011, 2013 for the Polish edition by Wydawnictwo „Armoryka”


Copyright © 2011, 2013 by for the Polish translation by Iwona Tsanev

Wydawnictwo ARMORYKA
ul. Krucza 16
27-600 Sandomierz
tel +48 15 833 21 41
e-mail: wydawnictwo.armoryka@interia.pl
http://www.armoryka.pl/

ISBN 978-83-64145-29-2

Konwersja:
Grigorij Andriejewicz Glinka
DAWNA RELIGIA SŁOWIAN

Wstęp
Nie na tyle braki w zapisach, dotyczących dawnej słowiańskiej
mitologii, na ile brak starań o rozwój istniejących już na ten temat
przekazów są przyczyną tego, że do dziś dnia nie ma
systematycznego opisu bogów. Pisarze tworzący w okresie
bezpośrednio po oświeceniu plemion słowiańskich światłem
chrześcijaństwa mieli powód, aby niezbyt wiele wspominać, lub
całkiem przemilczeć temat bałwochwalstwa, wówczas jeszcze nie
całkowicie wyplenionego a być może przez wielu szanowanego, jako
wiara ich ojców. Ale my już nie stykamy się z niebezpieczeństwem
związanym z poszukiwaniami i rozwojem mitologicznych zasad
wiary, możemy je jak najpełniej przedstawiać, gdyż mity te są dla
nas niczym innym jak pokarmem, zaspokajającym naszą ciekawość, a
prócz tego jeszcze coś bardzo ważnego dla nas możemy zyskać, gdyż
ze stworzenia sobie bogów przez człowieka, naturalnie na swój obraz
i podobiznę, czyli zgodnie ze swoimi cechami narodowościowymi,
obyczajami, modelem życia, poziomem oświaty, a nawet
uwzględniając fantazję, która jest pierwszą sprawczynią wszelkich
różnych wymysłów, najlepiej możemy poznać intelektualne i
obyczajowe oblicze naszych przodków. Oblicza, poczynania bogów
wiadomego narodu, nawet same ich nazwy, są jedynie sednem
istoty tego narodu. Hindusi, naród łagodny ma łagodnych i dobrych
bogów, natomiast złe bóstwa są pozbawione władzy, w ostateczności
używają jej nie inaczej, niż w tajemnicy przed nadzorującymi je
dobrymi bogami.
Szczęśliwy achajski nieboskłon, wesołość obyczajów mieszkańców,
żywa wyobraźnia, przyczyniały się do przedstawień bogów i
związanych z nimi czynów w sposób zabawny, pogodny i można by
pomyśleć, że również w czasie bałwochwalstwa Greków uważany za
przyjemne i często pożyteczne bajki. Barbarzyństwo, królujące w
Taurydzie, wzniosło na piedestał boginię Dianę (możliwe, że tak
nazwane przez Greków bóstwo inaczej tam się nazywało), łaknącą
krwi pątników. Różne dla każdego na kuli ziemskiej państwa otwarte
niebiosa, odmienne zjawiska powietrzne, klimat i z niego wynikająca
urodzajność ziemi, tak w ilości, jak i w jakości wytworów, samo
ukształtowanie powierzchni tych państw, pozostające w związku z
cechami narodów, przyczyniały się do stworzenia tych wymyślonych
istot. Wobec tego, rozsądnie rozpatrując mitologię dawnych Słowian,
żywimy nadzieję, że odsłonimy nieco kurtynę starożytności,
skrywającą przed nami ich cechy, kierunek myślenia o otaczających
ich rzeczach, stopień poznania, obyczaje i choć w pewnym stopniu
obraz ich myśli.
Opisując wytwory fantazji lub marzeń, myślę, że się nie pomylę,
jeśli przy napotkanych brakach i niedostatku w ich przedstawieniu,
będę je zapełniał własną, na podobieństwo starożytnej fantazją. To
prawda, że przetarte, lub spłowiałe miejsca na starych obrazach,
poprawione nowymi farbami, nawet jeśli i według starożytnego
wzoru, zmniejszają cenę obrazu, ale czy lepiej nic, niż cokolwiek? I
czy nie lepsza Wenus Fidiasza z dorobionymi w stylu tego
znamienitego dawnego mistrza rękami i nogami, niż miał by
pozostać jedynie jej tułów i to być może jeszcze miejscami
powybijany?
Wiadomo, że poprawki lub korekty dawnych dzieł greckich i
łacińskich pisarzy uczyniły je lepszymi, ale czy wszystkich tych
poprawek dokonano zgodnie z autorskim słowem lub myślą? I być
może inni pod pozorem korekt udoskonalili rękopisy, poprawiając
słowa i myśli autora, za co by on sam podziękował, gdyby był w
stanie.
Przenoszę się w przestrzenne i urozmaicone dziedziny fantazji
dawnych Słowian, i brodząc po nich będę zbierał całe marzycielskie
idee i małe ich cząstki, a te ostatnie zgodnie z ich układem będę
dopełniał materią z tego królestwa i zgodnie z prawami wyobraźni
lub marzeń.
Mimo, że pochodzenie bogów czyli teogonia słowiańska nie
zachowała się, co w swoim czasie oczywiście powinno mieć miejsce,
jednakże z cech bogów, lub lepiej rzeczy naturalnych, ich dziejów i
zjawisk możemy wnioskować również o ich wymyślonym
pochodzeniu. Edda dosyć jasno opowiada o randze i hierarchii
pochodzenia celtyckich1 bogów; z greckiej teogonii, ich genealogia dla
wszystkich jest bardziej jasna, niż niemieckiemu młodemu baronowi
jego własna. Słowianie żyli w sąsiedztwie z różnymi narodami i
widocznie w swoich wyobrażeniach naśladowali tych i innych, a
może byli oryginalni i sami byli naśladowani przez tych innych. Ja
więc również, wzorując się zarówno na greckim podziale bogów, jak i
szczególnie wnikając właśnie w słowiańską mitologię i doszukując
się jej zatraconych cech, rozdzielam bogów, jedynie ze względu na ich
właściwości – na bogów na wysokościach, bogów podziemnych,
bogów ziemskich i bogów wodnych.
1. Tak więc do bogów na wysokościach zaliczę ubóstwiane istoty
znajdujące się poza ziemią i na niej jedynie pokazujące swoje czyny,
odczuwane przez człowieka. I takimi bogami będą:
Perun, ruch powietrza, grom.
Złota Baba, cisza, spokój.
Świętowit, słońce, ciepło życia.
Znicz, wieczny ogień, powietrze.
Białobóg, cnota i dobry początek.
Silny bóg, mocny bóg.
Dażbóg, szczęśliwość.
Żywot, ocalenie życia
Led, wojna.
Kolada, pokój.
Usład, zadowolenie.
Łada, uroda.
jej dzieci:
Lel, miłość.
Polel, ślub.
Dido, małżeństwo.
Dzidzileyla, płodność.
Jutrzenka, zorza bogini plonów.
2. Bogowie ziemscy to ci, których cechy są bardziej abstrakcyjne i
są oni odlegli od potrzeb i czynności ziemskich ludzi i jedynie swemu
boskiemu zadowoleniu służą i nad takimi rzeczami, jak się wydaje,
właśnie sprawowali oni patronat.

Trygława, ziemia.
Wołos, Mokosz, bogowie patronujący bydłu.
Kupało, płody rolne.
Rodomysł, doręczyciel dobrych rad.
Siwa, bogini plonów.
Dziewanna, bogini łowów.
Czur, bóg miedz.
Prone lub Prowe, bóg przepowiedni.
Radogost, bóg gościnności dla pielgrzymów i miast.
Kors, bóg pijaństwa.
Jessa
Poświst, bóg burz i wiatrów.
Dogoda, zefir.
Simcerla lub Simsterla, wiosna.
Simerzla, zima.

3. Podziemni bogowie, którzy przedstawiają sobą zemstę i mękę,


będącą karą za bezprawie i rozpustę.

Nija, panujący w podziemnym świecie.


Czarnobóg, bóg zemsty.
Baba Jaga.
Kikimora, bóg snu.
4. Bóstwa wodne, te których władza rozpościera się nad wodami,
są to:

Car Mórz Rusałki


Morskie Cudo Diabły wodne

Duchy:
Duchy leśne Kudy
Duchy domowe Czarty
Steni Biesy
Lizuny
Półbogowie lub bohaterowie:

Połkany Wołchw
Olbrzymy Wołchowiec
Słowien Rudotok

Ubóstwiane jeziora:

Ilmer
Studenec
Rzeki:
Bug
Don
Zresztą do czystości rozsądku narodu słowiańskiego możemy
zaliczyć to, że wiara ich, z wielu pogańskich (nie mówię, że
wszystkich) jest najczystsza. Gdyż ich bogowie są działaniem natury,
mają na człowieka wpływ poprzez czynienie dobra, ale służą też jako
postrach i kara dla nieprawości w równym stopniu jak naturalne
cechy i uwielbiane zalety.
A to przejrzawszy twórca Władimiriady tak pisze:
Za co Wschód kocha bóstwa uświęcone
Za uczynki i cechy do swoich zbliżone
Słabości ludzkie, serc ślepą namiętność.

Można jeszcze do tego dodać dobre i szlachetne czyny.

W całej słowiańskiej mitologii nie znajdujemy ani jednego boga,


którego można by uznać za obrażonego człowieka, jak zdarza się to u
Greków (nie mówię już o Rzymianach, którzy od nich wszystko
wzięli) a także Fenicjan, Egipcjan i Asyryjczyków, na których się
wzorowali. Przypisać to należy naturalnej światłości ich umysłu, że
śmiertelni nie mogą być nieśmiertelni. Twierdzenie proste, jednak
wydaje się, słabo uświadomione przez narody, szczycące się swoją
światłością i będące dla nas w wielu rzeczach nauczycielami.
Zresztą, zdaje się, nie była Słowianom obca Najwyższa Istota,
Istota Wszechmogąca stwórca wszech rzeczy, słowem Bóg bogów,
którego określano mianem Bóg. Inni byli mu jakby
podporządkowani, lub były to spersonifikowane siły natury. Bóg,
jako stwórca światła, ciepła, urodzaju ziemi i ożywiciel przyrody
otrzymał imię Świętowit, jest także w bardziej abstrakcyjnym ujęciu
bogiem oświecenia i światłości rozumu. Bóg zsyłający pioruny,
błyskawice nazwany Perunem, jest też bóstwem straszącym
gwałtownością powietrzno-ogniowych kataklizmów tych, którzy
łamią prawo. Białobóg, lub dobry bóg dostarcza wszelkich
dobrodziejstw. Silny Bóg, jedno z cech Najwyższego, bóstwo
rzeczywiście szlachetne. Wszystko to w opisie każdego boga będzie
widoczne bardzo wyraźnie. Wspomnę tylko nieco o bogini Ładzie i
jej dzieciach. Nie ma nic bardziej trafionego, niż to, że piękna Łada
była matką czwórki swoich dzieci, liczba jest kompletna, nie ma nic
do dodania, a odjęcie byłoby niedoskonałością. Pierwszy syn
piękności Łady to Lel, czyli miłość, za nim w kolejności drugi Polel,
czyli ślub, czy jest coś bardziej doskonałe niż to, że miłość kończy się
ślubem, ale to jeszcze nie wystarczy – nadchodzi syn, bóg życia
małżeńskiego i jest nim Dido, który miał żonę Dzidzileylę, boginię
płodności, patronującą temu nienajgorszemu życiu. Nie ma nic
piękniejszego od tej rodziny dlatego, że nie ma nic w ogóle bardziej
godnego pochwały i jest to najszczersza prawda przedstawiona w
różnych osobach.
Oto obrazek ukazujący, że słowiańska mitologia była przemyślana,
zaś ich bogowie stworzeni byli z pojęć abstrakcyjnych, a przy tym w
sposób inteligentny i zawsze wierny. Jeślibyśmy pominęli
mitologiczne imiona, to teraz my nie myślimy w odmienny sposób
niż nasi przodkowie, wydaje się nawet, że taki sposób myślenia jest
wspólny dla wszystkich narodów. Uroda, miłość, ślub, małżeństwo,
potomstwo dla wszystkich ludzi są pojęciami i działaniami
przeplatającymi się. Słońce przynosi pożytek naturze, pioruny
powodują strach, złota natura, matka całej ludzkości, dobroczynność,
siła, ofiarność, życiodajność spływające z niebios to idee
starożytnych, na których zbudowali świątynie swojego politeizmu.

BOGOWIE NA WYSOKOŚCIACH

Perun
Groźne słowiańskie bóstwo. Zwiastował wszelkie zjawiska
powietrzne. Ręka jego władała grzmotem i błyskawicami. Wydaje
się, że słowiańskiemu Perunowi pasuje, tak jak i homerowskiemu
Zeusowi, określenie „poganiacza obłoków”. Bóstwo to szczególną
czcią otaczane było w Kijowie i Nowogrodzie. W pierwszym
świątynia jego wzniesiona była na wzgórzu nad Boryczewym
Potokiem. Chieraskow we Władimiriadzie tak opisuję tę świątynię:
Ta potworna świątynia, nad Boryczewym potokiem,
Zbudowana na wzgórzu straszliwie wysokim,
Gęsty przed idolem rozwiewał się dym,
Kałuże skrzepniętej krwi ścieliły się przed nim.

I w innym miejscu:
Wzniesiona Perunowi świątynia aż do chmur,
Rzuca swój cień daleko na wierzchołki gór:
Przed nią jaśnieje ogień dozgonnym płomieniem,
Z ustawionym przy wejściu ofiarnym kamieniem,
Kamieniem śmierci przez ludzi nazywanym,
Całym czarną, gęstą krwią umazanym.
Na nim nieszczęsna ofiara żywot dokończyła,
Gdy okrucieństwu kapłanów zadość uczyniła.
Tam śmiercionośne narzędzia wokół rozwieszone,
A naczynia krwią ofiar stoją przepełnione.
Włodzimierz po przejęciu samowładzy nad Rosją, na chwałę tego
bóstwa zbudował wiele świątyń. Jednak ta stojąca nad Boryczewym
Potokiem, być może tylko przez niego odnowiona i ozdobiona
istniała już od najdawniejszych czasów. Czy sama nazwa tego potoku
nie wywodzi się od patronimikum Peruna?
Pierwsi osadnicy kijowscy, którzy byli sarmackiego pochodzenia i
przybyli tu, najprawdopodobniej z Półwyspu Skandynawskiego
przynieśli ze sobą kult bogów celtyckich. Być może Perun nazywany
był imieniem Borycz, jak i Odyn, syn Bora, od którego i wzgórze i
potok czy strumyk zostały nazwane Boryczewym, gdyż Bor był
ojcem bogów, lub raczej ojcem Odyna, najwyższego ze
skandynawskich bogów. Sami kapłani celtyccy twierdzili, że
pochodzą właśnie ot Bora.
Perun w dokładnym znaczeniu tego słowa, chwyta strzałę pioruna,
lub bardziej prawdopodobne błyskawicę, elektryczny strumień albo
iskrę gromową. Najbardziej jednak prawdopodobnym się wydaje, że
nazwa ta pochodzi od imienia własnego boga gromu. Perun, bardzo
możliwe pochodzi od słowa Torym lub Torum, które w języku
sarmackim oznacza istotę najwyższą, Boga. Posąg tego bóstwa nie
był stworzony z jednego materiału. Tułów zrobiony był z drewna,
głowa odlana ze srebra, a uszy i wąsy wyrzeźbione ze złota,
natomiast nogi wykonano z żelaza, w dłoni trzymał coś podobnego
do błyskawicy, którą tworzyły połączone rubiny i granaty. Przed nim
płonął wieczny ogień, za niedopilnowanie którego kapłan był
skazywany na śmierć, polegającą na spaleniu go, jako wroga tego
bóstwa.
We Władimiriadzie opisany jest nieco bardziej doskonale od tego,
ale zupełnie odpowiednio do tak wysokiej rangi bóstwa:
I straszne bóstwo było w mrocznej świątyni murach.
W wieniec odziane złoty, w szkarłatnych purpurach,
Zwinięte w dłoni Peruny ściskał,
Którymi w gniewie z wyżyn swoich ciskał,
Na czole złote miał rogi ,
Srebrną pierś i żelazne nogi,

Rubinami świecił jego wysoki tron,


I bogiem wszech bogów nazywał się on.

Z tego opisu wynika, że było to straszne, miotające gromy bóstwo i


dlatego w moralnym znaczeniu był dręczycielem i niszczycielem tych,
którzy łamią prawo. Uważany był także za władcę wśród bogów i
silnego sprawcę wszystkich najstraszniejszych rzeczy, jakie mogą
spotkać człowieka.
Rozległa kula ziemska drży przed jego obliczem.
Świeci błyskawicą, piorunem chłoszcze jak biczem,
Morderstwo ma na czole, śmierć lśni mu w oczach.
Jego wieniec to żmije, a ubrany jest w strach.
Władimiriada.
Ofiary mu składane też były dopasowane do cech, jakimi
charakteryzował się ten bóg bóstw. Na jego cześć zabijano bydło...
Istniał nierozsądny przesąd, by składać mu w ofierze części samego
siebie – tj. włosy wyrwane z brody lub z głowy.
Poświęcone mu były całe lasy i zagajniki, z których wzięcie
jakiejkolwiek gałązki uważane było za godne śmierci
świętokradztwo.
Pomijając wiele państw i miast, w których znajdowały się
poświęcone temu bogu świątynie, najwspanialsza była w Kijowie,
nad Boryczewym potokiem, przez księcia Włodzimierza wzniesiona,
lub raczej ozdobiona. Druga nie mniej wspaniała była w
Nowogrodzie, zbudowana przez wujka jego Dobrynię, którego
uczynił posadnikiem czyli namiestnikiem w tym mieście. Obydwie
świątynie doczekały swego kresu po chrzcie Rosji, tak jak i posągi
Peruna, które zostały strącone – kijowski do Dniepru, a nowogrodzki
do rzeki Wołchow.
Przytoczę tu, a’propos, fragment starożytnego, albo na starożytne
podobieństwo uczynionego hymnu:

Bogowie są wielcy, ale straszny Perun,


Lęk budzą ciężkie jego kroki,
Gdy on poprzedzany przez burzy skowyty
Odziany w ciemność, wichrami spowity,
Prowadzi za sobą groźne chmury.
Stanie na chmurę i spod pięt płomienie,
Szatą poruszy – czerwienieje nieboskłon,
Spojrzy na ziemię – ziemia zadrży,
Spojrzy na morze – zakipi jak w kotle.
Góry jak trzcina przed nim się kłaniają.
Straszne! Odwróć od nas swój gniew!
Rzucił garść gradu to jak tysiąc garści,
Zrobił mały krok, a na tysiąc wiorst,
Ledwie od jego pięty zaróżowił się obłok,
Ciężka stopa wydała głuchy dźwięk.
Kto górami, ziemią i morzem zatrząsł,
A jedynie błysnęło na końcówkach szaty.

Złota Matka
Perun był bogiem gniewnym, a w przeciwieństwie do niego Złota
Matka, lub inaczej Baba była boginią ciszy i spokoju. Jej posąg
wykonany był ze złota i miał postać kobiety i od tego otrzymała
swoje imię, jak również od cech, które jej przypisywano. Na rękach
trzymała niemowlę, które uważane było za jej wnuka i z tego
powodu była nazwana Babą, tj. Babcią. Wnukiem tym był
Świętowit. Dookoła posągu znajdowało się mnóstwo instrumentów
muzycznych, na których w czasie jej święta wygrywane były hymny
pochwalne. Najważniejsza jej świątynia znajdowała się nad rzeką
Obigo lub Obege. Tu udzielała odpowiedzi i dlatego ta świątynia
uważana była za wieszczą i cieszyła się wielką sławą. Otaczana była
tak wielką czcią, że do jej posągu nikt nie miał śmiałości przyjść, nie
przynosząc czegokolwiek w ofierze, a jeśli nic nie miał, to chociażby,
kłaniając się do ziemi pozostawiał skrawek swej odzieży. Bogini ta
zdaje się była także jak celtycka Frygga lub Freja, której jedynie
przypisuje się dar proroctwa. „Jedyna Frygga wie, ale nikomu tego
nie zdradzi” – Słowa Odyna przytoczone w Eddzie.

Świętowit
Bóstwo, będące u Słowian w wielkim poważaniu. Miał na
północy dwie sławne świątynie: jedną na wyspie Rugii w Arkonie, a
drugą w Hołmogrodzie, która znajdowała się dokładnie w tym
miejscu, gdzie wioska Bronnice, na znajdującym się tam wzgórzu, na
którym obecnie wzniesiona jest cerkiew św. Nikołaja.
Jego posąg wykonany był z drzewa i był bardzo duży. Miał cztery
twarze, na każdą stronę świata po jednej. Brody nie miał, miał wijące
się kędziory, ubrany był w krótkie szaty. W lewej ręce trzymał łuk, w
prawej róg, wykuty z metalu. Przy biodrze znajdował się olbrzymi
miecz w srebrnej pochwie, obok wisiały uzda i siodło jego konia,
również kolosalnej wielkości. Posąg stał pośrodku świątyni,
zawieszony wspaniałymi zasłonami w kolorze purpury. Udzielał
odpowiedzi przez usta kapłana raz w roku. W tym czasie najwyższy
kapłan wchodził do świątyni boga, wstrzymując oddech i gdy musiał
odetchnąć albo wychodził na zewnątrz, lub tylko ze świątyni
wystawiał głowę. To przypadające raz w roku święto obchodzone
było z przedłużającymi się uroczystymi obrzędami. Rozpoczynały się
po skończeniu żniw, czyli w miesiącu sierpniu. Wówczas naród
zbierał się przed kapiszcze, przyganiał ogrom bydła, zarówno w
ofierze dla swego boga, jak i dla uczczenia tego znakomitego święta.
Dobę przed uroczystym dniem sam najwyższy kapłan zamiatał
świątynię swego bóstwa. Następnego dnia kapłan brał z ręki
Świętowita róg, rok temu napełniony winem, i przepowiadał urodzaj
na następny z tego ile wina ubyło, gdyż wierzono, że jeśli dużo z
rogu ubyło, to rok będzie nieurodzajny, jeśli zaś mało to powinien
być urodzaj. I owe wino wylawszy u stóp Świętowita napełniał róg
nowym i wypijał na jego chwałę, modląc się, by darował we
wszystkim obfitość, bogactwo i zwycięstwo nad wrogami. Potem, po
napełnieniu świętego rogu nowym winem, wkładał go w ręce
Świętowita i modlił się pospołu z całym ludem, po czym
przynoszono mu liczne ofiary składające się zarówno z wołów, jak i z
owiec. Po dokończeniu tych ofiar, wnoszono ogromnej wielkości
okrągły pieróg, zrobiony z korzennego ciasta, w którym zmieścić się
mógł człowiek. W ten pieróg sługa Świętowitowy wszedłszy pytał
lud czy go widzi? Ludzie odpowiadali, że nie – wtedy zwracał się do
Świętowita, prosząc go, by w następnym roku choć trochę mogli go
zobaczyć. Tu, prawdopodobnie kapłan, kryjąc się w pierogu
symbolizował słońce w oddaleniu od naszej półkuli, lub porę
zimową i dlatego prosił Świętowita o jego powrót. Nie tylko imię,
ale i wszelkie cechy wskazują, że bóg ten był przedstawieniem
słońca, ożywiającego nasz świat. Cztery twarze to cztery czasy, lub
pory roku. Strzały i łuk, jak u greckiego Jaśniejącego-Apollona,
oznaczały promienie słońca. Poświęcony mu biały koń był
symbolem zauważalnego ruchu tego dobrego ciała niebieskiego, róg
w dłoni to obfitość we wszystkim, wynikająca z jego uświęconego
ciepła, miecz natomiast symbolizował go jako boga obrońcę i
opiekuna Słowian.
Po tym obrzędzie z wielkim uwielbieniem przynoszono w ofierze
wielkie ilości bydła i wówczas kapłan, wygłaszał do ludu obszerne
pouczenie, zachęcając go do należytego oddawania czci i ofiarności
temu bóstwu, a za to obiecał im urodzajność ziemi, zdrowie,
zwyciężenie wrogów na morzu i na lądzie. Czasami idolowi składano
w ofierze pojmanych swych nieprzyjaciół, jako bogowi-obrońcy w
czasie bitew, ów nieludzki obrzęd odprawiano w ten sposób:
niewolnika (spośród wojskowych) ubierano w pancerz, lub w pełną
zbroję, sadzano na osiodłanego konia, nogi nieszczęsnego konia
przywiązywano do czterech pali i podłożywszy pod niego drewien
palili ich razem. Kapłani przekonywali lud, że taka ofiara jest miła
Świętowitowi. Możliwe, że w ten sposób chcieli rozbudzić w
narodzie słabnące okrucieństwo w stosunku do wrogów, a ze
zwycięstw nad nimi mieli nadzieję czerpać niemałe zyski, gdyż od
każdej wojennej zdobyczy Świętowitowi przynoszono dokładnie
jedną trzecią część. To wydaje się zupełnie naturalne, zestawiając
chociażby z ówczesnymi warunkami, gdzie jedynie kapłani służący
idolom mieli swobodny dostęp do tajemnej świątyni wiedzy, zaś
głęboka ciemnota była wspólną cechą prostego ludu i dlatego
wpływ tych pierwszych na tych ostatnich był wszechmocny i
uniemożliwiał im przejrzenie interesownych zamiarów kapłanów. Po
zakończeniu wszystkich obrzędów modłów i składania ofiar lud
zaczynał jeść, pić i weselić się...
Świętowitowi poświęcony był biały koń, którego nikt, prócz
pierwszego kapłana nie mógł dosiąść. A ten koń, nawet każdy włos,
wszystko było święte i pod groźbą utraty życia nie było dozwolone
ani z ogona, ani z grzywy nawet jednego wyrwać. Wierzono, że
Świętowit jeździł na nim, zwyciężając nieprzyjaciół. A to
potwierdzało się, gdy wieczorem zostawiano konia wyczyszczonego,
rankiem znajdowano go zgrzanego i brudnego, z czego wnioskowano,
że Świętowit jeździł na nim by pokonać ich przeciwników. Z tego czy
bardziej czy mniej był umęczony koń Świętowita, wróżono
powodzenie w bitwie. Ów koń był też wieszczem, zaczynać, czy też
nie zaczynać, albo czy dobrze, czy nieszczęśliwie potoczą się dalsze
losy trwającej wojny. Do wróżenia wbijano przed świątynią sześć
włóczni po dwie w rzędzie w należytej odległości. Do każdych
dwóch przywiązywano poprzecznie włócznię, tak wysoko jak tylko
koń może przekroczyć. Zanim konia wprowadzono pomiędzy
włócznie, kapłan odprawiając ustalone obrzędy modlił się do
Świętowita, czytając liczne, specjalnie dla niego stworzone modlitwy.
Potem z dziękczynnymi obrzędami brał konia za uzdę i prowadził
przez trzy poprzeczne włócznie. Jeśli koń przestępował przez nie
prawą nogą i przy tym na wszystkich trzech nie potknął się to
obiecywano sobie jak najlepsze zakończenie wojny. W przeciwnym
natomiast razie drżeli przed wszelkimi nieszczęściami, i z uwagi na to
nawet odkładali wojnę.
Świątynia Świętowita była bardzo bogata, gdyż oprócz różnych
innych zysków otrzymywał on jedną trzecią część zdobyczy
wojennych a trzystu jeźdźców, którzy walczyli właściwie w imieniu
Świętowita, przynosiło mu cały swój łup. Świątynię Świętowita na
Rugii i jego posąg spotkał taki los, że Waldemar, król duński w 1169
roku po narodzeniu Chrystusa, zdobywszy wyspę Rugię i miasto
Arkona, kapiszcze zburzył i ograbił, zaś posąg obłupiwszy, rozkazał
porąbać i spalić. Jeśli chodzi o świątynię Świętowita w
Hołmogrodzie, to ta podzieliła dolę innych kapiszcz wzniesionych ku
czci idoli i była zburzona po przyjęciu chrztu świętego.

Znicz
Pod pojęciem tego bóstwa Słowianie rozumieli wieczny ogień, lub
życiodajne ciepło niezbędne do powstania i istnienia wszystkich
istot. Słowianie życiodajny ogień pojmowali w ten sam sposób, jak
Parsowie, czy Hebrowie postrzegali swój święty ogień, uważając go
za ożywiciela-stwórcę wszelkich istot żywych. I rzeczywiście:

W diamencie wciąż się mieni,


I w rubinie lśni,
W zimnym lodzie się czerwieni,
W chmurze ciemnej grzmi.
Głowy cedrów syberyjskich
pod niebiosa dumnie wznosi,
w trawkach nawet żyje niskich,
kwiat rozwija, zboże kłosi.
Władzę, siłę lwu daruje,
Tygrysowi zwinność, żar.
Wszystko żywi, pielęgnuje,
Dla wszystkich olbrzymi to dar.
Duszą jest natury wielkiej,
I początkiem rzeczy wszelkiej.
Słowianie wszędzie go widzieli, wzbudzał ich zdziwienie, ale
ponieważ nie mieli mądrości Eulera nie mogli sobie tego wyjaśnić i
wytłumaczyć, bo czyż mogła im w ich prostocie i braku
wykształcenia przyjść do głowy taka subtelna myśl, że ów wieczny
ogień, to pierwotne ciepło jest początkiem ognia, początkiem ciepła,
że to eter? Ta delikatna substancja, znajdująca się w całej przyrodzie,
tworząca diament i znajdująca się w diamencie, nadająca barwę róży,
pozwalająca piąć się w górę cedrowi, migocząca wewnątrz lodu, i
delikatne poruszenie której wyzwala ciepło, silne zaś żar, który albo
ją roztapia, albo trawi płomieniem? – Oni, podobnie jak inne żyjące
w ciemnocie ludy, uczynili dla siebie z tego niezrozumiałego zjawiska
boga, i nazwali go Zniczem.
Teraz będziemy mówić o tym wiecznym ogniu jak o bogu
słowiańskim. Znicz nie miał żadnego wizerunku, jego symbolem był
jedynie wiecznie płonący ogień, podobnie jak ogień bogini Westy w
Rzymie. Świątynie, w których podtrzymywany był święty ogień
znajdowały się w wielu miastach. Temu niegasnącemu ogniowi też
składano ofiary, które jak te dla Świętowita, składały się z części
zdobyczy od nieprzyjaciela. Ofiarowano mu także jeńców. A z tego
wywnioskować można, że mocy Znicza przypisywano wojenny żar i
odwagę. Do niego też przychodzili ciężko chorzy, chcąc otrzymać
ulgę. Kapłani Znicza, sprawiając wrażenie, że są wcieleniem tego
bóstwa lub są natchnieni jego mocą, dawali w jego imieniu
cierpiącym rady, które miały pomóc w wyleczeniu. Na zakończenie
przytoczę z Władmiriady opis tego boga:
Wtedy odważny Znicz, jasnym płomieniem błyskając,
Obwieszczał: zamiary te mi się nie podobają.
Ja świecę w skromnych chatach i opromieniam trony,
Jako ogień Rusiom życie ofiaruję,
Daję ciepło, karmię, myśli znam i czuję.

Białobóg
Już sama nazwa jest określeniem dobrego boga. W innych
dialektach języka słowiańskiego określany był także nazwą Belcij
Buk, co oznacza to samo.
Przedstawiany był jako okrwawiony, obsiadły ogromem much, co
być może symbolizowało żywiciela wszelkiego stworzenia, w prawej
ręce trzymał kawałek żelaza. Świątynię miał na wyspie Rugii w
mieście Arkona, gdzie jemu, tak jak Świętowitowi oddawano cześć,
szczególnie czcili go Słowianie, żyjący przy Morzu Waregów
(Bałtyckim).
Składali mu w ofierze krew, na jego cześć organizowane były uczty
i różne zabawy. Pod pojęciem tego boga nasi praojcowie pojmowali
zbawienny wpływ natury na wszelkie stworzenia, dobrodziejstwa
ochraniające je. Prawdą jest, że pospólstwo czciło to co widziało, czyli
sam posąg, ale kapłani lub interpretatorzy wiary pojmowali go
oczywiście jako abstrakcyjne miłosierdzie, dobrego władcę i
wspólnego ojca wszystkich światów.

Silny Bóg
Wszystkie starożytne narody uważały siłę ciała za dar niebios i
dlatego Grecy traktowali takich ludzi jak półbogów, to znaczy
zrodzonych z nieśmiertelnej matki lub ojca, lub też, gdy jedno z nich
jest śmiertelne. Grecy nazywali ich herosami, co Słowiano-Rusini
określali słowem bohater. Słowo to, jak wyjaśnia jeden z naszych
znawców rodzimej historii, pochodzi od tatarskiego batyr i oznacza
siłacz, można byłoby dać temu wiarę, gdyby nie to, że było już
używane wcześniej, przed kontaktami Rosji z Tatarami, bardziej
prawdopodobne, że utworzone jest ze Słowiańskiego bóg i
sarmackiego tir lub titar (w tłumaczeniu) bojar, drużynnik książęcy,
co zarówno z nazwy jak i sensu bardziej do pojęcia bohatera pasuje, i
bardziej w to wierzę, że tatarskie batyr to zniekształcone ruskie
słowo bohater.
Pod pojęciem tego bóstwa czcili Słowianie darowaną przez naturę
siłę cielesną, był to odpowiednik greckiego Marsa lub Aresa.
Przedstawiany był jako mężczyzna, trzymający w prawej ręce pikę,
zaś w lewej srebrną kulę, ukazując tym, że siła włada całym światem.
U jego stóp leżała głowa lwa i człowieka, gdyż jedna i druga są
symbolem siły cielesnej.

Dażbóg
To również było szlachetne bóstwo, dostarczyciel wszystkich
ziemskich dobrodziejstw, szczęścia i pomyślności. Składano mu w
ofierze jedynie żarliwe modlitwy i prośby o łaskę, gdyż
dobroczynność nie potrzebuje nic ponad prośby i wdzięczność.
Chieraskow słusznie nazywa go we Władimiriadzie – „Płodny
Dażbóg”, ponieważ wierzono, że od niego, jak z niewyczerpanego
źródła, otrzymujemy wszelkie dobrodziejstwa. Świątynia poświęcona
temu bóstwu była w Kijowie. Był symbolem pomyślności,
szczególnym kultem otaczanej przez starożytnych Rzymian.

Żywot
To bóstwo było czczone przez Polan, jego imię oznacza dawcę i
obrońcę życia. To był słowiański Wisznu. Jak i sama nazwa greckiego
Zeusa czy Jupitera wywodzi się od greckiego słowa życie, to czyż
obydwa narody nie zaczerpnęły pierwotnego wyobrażenia o tych
istotach z jednego początku? I czy Grecy nie zmienili swojego boga w
groźną istotę, podczas gdy Polanie imię i połączony z nim sens
twórcy i obrońcy życia zachowali? Bóstwo owe było jednym z
najlepszych bogów Polan i posiadało swoje świątynie. Zresztą
rozumienie jako istoty ochraniającej życie wydaje mi się
dokładniejsze i bardziej jednoznaczne niż pojęcie boga-lekarza,
którym miał być Apollo, czy jego syn Eskulap. Ten bożek
wymieniony jest jedynie w polańskich starych zapisach i dlatego
wspomniałem, że jest bogiem Polan.

Led

Do niego Słowianie modlili się o powodzenie w wyprawach i on


był uważany za patrona działań wojennych i przelewu krwi. Tego
okrutnego bożka przedstawiano jako strasznego wojownika, zakutego
w słowiański pancerz, w pełnym rynsztunku. Przy biodrze miecz,
włócznia i tarcza w dłoni. Bóstwo to miało swe świątynie. Wojna
przynosiła mu ofiary. Słowianie, wyruszając przeciwko swoim
nieprzyjaciołom, modlili się do niego z prośbą o pomoc, obiecując, że
po zwycięstwie nad nieprzyjaciółmi złożą mu obfite dary. Możliwe,
że temu bóstwu składano więcej krwawych ofiar, niż innym z
pierwszego szeregu w kanonie, a i bardziej czczone było przez
łaknących odwagi, nieśmiertelności i męstwa. Zresztą, nie należy
starożytnym Słowianom zarzucać tego, że składali ofiary z ludzi, gdy
widzimy jak takie ofiary składano w starożytnej Grecji, i co jeszcze
straszniejsze, składali oni w ofierze swoje pierworodne dzieci.
Czerwona od ludzkiej krwi świątynia Irminsul w Germanii, syryjski
Moloch, kamienie Normanów pokazują, że w pierwotnej
grubiańskości prawie wszystkimi narodami owładnęła krwawa
fałszywa pobożność. Oprócz tego Słowianie (nie mówię o wszystkich
plemionach, ale mam na myśli tych którzy przywykli do wojen i
przelewu krwi) przynosili w ofierze swoim bogom jedynie wrogów.
Z dawnych kronik dowiadujemy się, że w dużym oddaleniu od
świątyń Leda, bóstwo to czczone było w uosobieniu miecza lub
szabli, wyjętej z pochwy i wbitej w ziemię, i kłaniając się mu,
wznoszono prośby o pomoc.
Tu wydaje się zasadne, by wspomnieć o słowiańskich bohaterach
przed Rurykiem. Najstarszy to kniaź Słowien. Imię to, wydaje się być
rzeczownikiem, oznaczającym książę słowiański, lub jest to imię
własne, ale nadane mu od zdobytej przez niego sławy, gdyż do tej
pory Słowianie nosili swoje imiona. Dzieci jego, sławny Wołchw,
walczący z narodami, zamieszkującymi nad brzegami rzeki Wołchow,
nazywanej wcześniej Mętną rzeką i bracia jego Wołchowiec i
Rudotok. Znakomity Buriwoj, walczący z Waregami (morskimi
rozbójnikami, być może normańskimi, nie ruskimi), mądry
Gostomysł, syn jego, bohater i prawodawca.
To jacy byli słowiańscy, czy słowiańsko-ruscy bohaterowie,
możemy zobaczyć w następującym bajkowym opowiadaniu o
czynach bohaterskich.

Zaczyna się bajka


Od siwego, od burego konia
Od karego konia
Na cześć i na chwałę
Synowi tej ziemi,
Znakomitemu witiaziowi,
Dzielnemu rycerzowi,
Dobremu młodzieńcowi,
Ruskiemu kniaziowi,
Co wszystkie moce
Tnie mieczem, zwycięża,
Mocarnych i silnych
Pozbawia oręża,
A Babę Jagę
Rozłoży na pryczy,
I Kościeja-smerda
Przywiąże na smyczy,
A żmija Gorynycza
Podepcze nogami,
I piękną dziewicę
Zza trzydziestu mórz
Zza trzydziestu ziem
Z rąk groźnych strażników
Z zamkniętych warowni
Na białą Ruś porywa.
А gdy wyjdzie młodzieniec
Na czyste pole?
Gwiźnie, krzyknie
Bohaterskim gwizdem,
Zuchwałym krzykiem:
„Gdzieżeś jest mój koniku!
Siwy koń, bury koń,
I ten rumak kary!
Niech przede mną stanie,
Na moje wezwanie”.
Na gwizd bohaterski,
Na krzyk zuchwały,
Znikąd się pojawia
siwo-bury koń.
Siwo-kary koń.
A gdzie koń pofrunie,
Ziemia spod nóg się usunie:
A gdzie koń przeleci,
Tam szum lasu wznieci.
A gdy koń mknie to mu z pyska
Płomienie strzelają,
A z czarnych nozdrzy
Iskry świetliste pryskają,
I z uszu obłoki
Jak dym z komina buchają.
Nie w ciągu dnia, czy godziny,
Lecz w minutę jedną
Przed witiaziem stanie.
Wspaniały nasz chwat
Siwka pogładzi.
Na plecy mu położy
Siodło czerkaskie,
Pancernik bucharski,
Na szyję uzdeczkę
Ze wspaniałego jedwabiu
Z perskiego jedwabiu.
Sprzączki na uzdeczce
Z czerwonego złota
Z arabskiego,
W sprzączkach szpileczki
Z niebieskiego bułatu
Z zamorskiego.
Jedwab się nie porwie,
Bułat się nie pognie,
I czerwone złoto
Rdzą się nie pokryje.
Dobry młodzieniec
Ma na piersi tarczę,
Na prawej ręce pierścień,
Pod pachą maczuga
Ze srebra,
A pod lewą miecz
Z masą perłową.
Czapka zawadiacka,
z sokolimi piórami.
Na ramieniu kołczan
Z hartowanymi strzałami.
W boju zuchwały
W bitwie i strzelaniu:
Nie lęka się miecza,
Ni strzały, ni włóczni.
Wsiada na rumaka
W przepięknym podskoku,
I uderza konia
Gwałtownie po boku
Jak po twardych górach.
Poszybuje koń
Ponad ciemnym lasem,
W gęste chmury.
I wzgórza i góry
W dole umykają,
Pola i dąbrowy
Ogonem nakrywa,
Biegnie i szybuje
Przez morza szerokie,
Przez kraje dalekie.
A takiego dobrego konia,
I takiego zucha:
Ani oczy nie widziały, ani uszy nie słyszały,
Ani piórem się nie da opisać,
Tylko w bajce można opowiedzieć.
Oto przedstawienie ruskiego bohatera! Oto przykład starodawnego
ruskiego poematu epickiego!

Kolada
Jako tego boga nasi przodkowie rozumieli pokój i towarzyszącą mu
szczęśliwość i dlatego święta na cześć tego bóstwa obfitowały w
zabawy i wesołość. Zaczynały się w końcu miesiąca grudnia, czyli 24
grudnia. Dlatego być może jego święto wyznaczone było w okresie
zimowym, gdyż Słowianie nigdy w tych miesiącach nie wojowali,
ale lubowali się odpoczynkiem po wojennych trudach. Temu
wiecznie młodemu, wesołemu, przepełnionemu dobrocią i
obdarowującemu obfitością bóstwu składano w ofierze pieśni, tańce,
zabawy i różne uciechy. Święta ku jego czci odbywały się przy
ucztach i wesołości. Obecny obyczaj wróżenia sobie przez dziewczęta
w okresie bożonarodzeniowym prawdopodobnie wówczas istniał, bo
kiedy lepiej myśleć o miłości i zamążpójściu, jak nie w czasie
odpoczynku, pokoju, ciesząc się urodzajem bogatej jesieni? Zresztą, do
tego bóstwa wznoszono modły, prosząc o pokój, ciszę i obfitość
plonów i bydła. Również po zawarciu pokoju z nieprzyjacielem
przynoszono mu dary dziękczynne i świętowano, ucztując i weseląc
się. Obchody ku jego czci rozmyślnie rozpoczynały się wieczorem
przed 25 grudnia. Ich pozostałość przetrwała jeszcze do dziś. W
wieczór ten zbierają się dziewczęta (lub młodzi chłopcy) i
przychodząc pod okno do każdej izby śpiewają następującą pieśń,
która sądząc po stylu, zdaje się być bardzo stara. Oto ona:

Po czym piękną winorośl poznać?


Po czym dom Ustina Małafiejewicza?
U niego przy podwórku jedwabna trawa,
U niego przy podwórku srebrny płot,
Brama jego jest dębowa,
Progi z kłów rekina.
Na jego podwórku trzy teremy:
W pierwszym teremie świeci księżyc,
W drugim czerwone słoneczko,
A trzeci terem usiany gwiazdami.
Gdzie świeci księżyc to Ustyna dom,
Gdzie czerwone słońce, to jego Ulita,
Gdzie gwiazd bezlik, małe dzieci.
Daj Boże Ustynowi Małafiejewiczowi
Za charcie konie synów pożenić,
Daj Boże Ulicie Chawroniewnie
Za wysokie domy córki wydać.
Obdaruj gospodarzu kolędników,
Nasza kolęda nie rubel, nie pół rubla,
Nasza kolęda jedynie pół ałtynu.
Po wyśpiewaniu tych pieśni kolędnicy otrzymują trochę pieniędzy,
albo częściej drobne ciasteczka upieczone z pszenicznego ciasta, a
młodym chłopakom w innych miejscach wynoszą wiadro, albo
więcej piwa, które kolędnicy przelewają w przyniesioną przez siebie
beczkę.
Wszelkie tak zwane świąteczne zabawy są pozostałościami
starożytnych świętowań na cześć boga pokoju. W tym czasie
dziewczęta wróżą sobie swoich sądzonych, to jest przez los
przeznaczonych przyszłych mężów, śpiewają świąteczne wróżebne
pieśni, których tu nie przytaczam, dlatego, że są doskonale znane
każdemu z moich czytelników.

Usład
Radość na czole, rumieniec na policzkach, usta uśmiechające się,
ustrojony kwiatami, odziany niedbale w cienką koszulę, grający na
kobzie i tańczący w jej rytm, jest bogiem wesołości i życiowych
uciech, towarzyszem Łady, bogini przyjemności i miłości.

Usład uwodzący jednym spojrzeniem...


Władimiriada.

Uważany był za orędownika wszelkich przyjemności i rozrywek.


Wydaje się, że bóstwo to pierwotnie uosabiało zmysłowe i cielesne
uciechy, ale jak wszystko, co abstrakcyjne, lud przeobraża w
odczuwalne i grubiańskie, zmysłowe więc – w materialne, tak więc i
Usład uważany był za boga rozkoszy, uczt, zabaw, rozrywek, uciech,
zwłaszcza biesiadnych, wszelakich doznań przyjemnych, jak Kors
pijaństwa. Człowiek kierujący się zmysłami wszystko lubi
dostosowywać do swoich namiętności, które następnie przypisuje
wszystkiemu, co jest pozbawione zmysłowości i namiętności. Na
koniec powiem, w czasie wszelkich uczt (w których dokładnie jak i w
piciu widziano w starożytności sens szczęśliwości człowieka)
wzywano i modlono się do tego bóstwa.

Łada
Lel, Polel, Dido, Dzidzileyla. Oto przepiękna rodzina, której nie
mogła wymyślić nawet grecka swawolna wyobraźnia! Cóż jest
bardziej naturalne, niż piękność ze swoimi dziećmi miłością,
małżeństwem, czy połączeniem, życiem małżeńskimi i
obdarowaniem potomstwem?
Bogini urody i miłości najbardziej była czczona w Kijowie.
Włodzimierz, który przed swoim chrztem był kochliwy i wszędzie
wyszukiwał urodziwe dziewczęta bardzo czcił tą carycę Miłości.
Wzniósł dla niej na wzgórzu wspaniałą, bogato zdobioną świątynię.
Chieraskow tak opisuje tę świątynię:

Świątynia Łady dumnie mieni się basztami,


Z róż splecionymi obwieszona łańcuchami.
Bogini w ręce trzymająca dziecię,
W perły przystrojona i mirtowe kwiecie,
Rozpuszczone włosy złotem połyskują,
Kwiaty jej w podzięce za szczodrość darują.

Władimiriada, pieśń III.


I w innej (11) pieśni:

I ona (świątynia) wielkości niebios jest symbolem.


Stopni siedem i siedem dookoła bóstwa kolumn...
Z tego opisu poety wynika, że świątynia jej była wspaniała,
możliwe, że wspanialsza niż świątynia Peruna.
Łada przedstawiona była jako młoda prześliczna kobieta, w
różanym wianku, włosy miała złotego koloru, odziana w ruską
odzież, przepasana złotym pasem i przyozdobiona perłami. Trzymała
w ręce niemowlę, którym był bóg miłości Lel.

I złotowłosa wraz z niemowlęciem Łada.


Chieraskow.
Służba tej miłej bogini była podobna jak jej cechy. Na jej cześć
śpiewano pieśni i przynoszono kadzidło, wonności i kwiecie.
Rosyjski poeta tak oto to opisuje:

Dziewczęta, otoczywszy idola w uroczystym rytuale,


Z uwielbieniem zaśpiewały ku bogini chwale:
„O młodości naszej zachowująca kwiecie”!
Daj Łado nam zgodne małżeńskie pożycie”!
I mastyks wonny przed nią zapaliły,
I imię jej stukrotnie powtórzyły.
W tym czasie rozległ się cymbałów głośny dźwięk,
Dziewczęta ofiarne, łańcuch splotły z rąk,
A kiedy harfy rozbrzmiewał głos miły,
Dookoła idola śpiewając tańczyły.
Pod ołtarz podchodzą kapłani, kapłanki,
Przynosząc dziewczętom od bogini wianki,
Których uroczyste na głowy włożenie,
Przez księcia jest czynione w miłości uwielbienie.
Włodzimierz zanim wianek przepiękny wziął w dłonie,
Wodą świętą namaścił i ręce i skronie.
Oto opis oddawania chwały bogini, który nie potrzebuje żadnego
uzupełnienia: dlatego, że w innym miejscu autor Włodzimierza
odrodzonego dopełnił owo tak oto:
Jak zorza jaśniejące od czaru i radości
Kwiaty niosą do świątyni carycy miłości,
I młode dziewice na trawie pięknych łąk
Dookoła idola tworzą ciasny krąg.
Gwiazd płonących bezlik przedstawiają,
Który księżyc błyszczący otaczają...
Jedna z ich lśni jaśniej niż poranek...
Jej pierwszej los wianek przygotuje,
Który dziewczętom kapłan lub książę daruje.
Rozwijając skąpe zapiski na temat mitotwórczości Słowian,
znajdujące się w kronikach, można wnioskować, że tej bogini
największą cześć oddawano w Kijowie, w czasach panowania
Włodzimierza przed oświeceniem go boskim światłem
chrześcijaństwa. Ten, będący według słów starych kronikarzy
miłośnikiem kobiet, oddawał wielką cześć bogini miłości i być może
za jego czasów powstały obrzędy, opisane przez twórcę
Władimiriady i to dlatego, że te obrzędy służyły mu jako narzędzie
do wybrania najpiękniejszej z dziewcząt.

Lel
Bożek płomienny, rozsypujący lub miotający z rąk iskry. Jego siła
zawierała się w rozpalaniu miłości. Jest synem piękności, bo
oczywiście piękno rodzi miłość. Przedstawiany był jako złotowłosy,
jak i jego matka, skrzydlaty młodzieniec, rozpalający miłość. Z rąk
sypał iskry, bo czy miłość nie rozpala serc iskrami wychodzącymi
jakby z oczu, z ust pięknej, czy raczej kochanej (gdyż w języku miłości
pięknością nazywa się to, co każdemu z zakochanych szczególnie się
podoba) osoby? Nierozłączny ze swoją matką: bardzo naturalne, aby
miłość zawsze była przy piękności, piękno zawsze towarzyszy
miłości. Jest starszym synem Łady: przy połączeniu dwóch płci
miłość wszystko pokona. Zresztą, Chieraskow przedstawia go na
podobieństwo Erosa z łukiem i strzałami:
Syn Łady unosi się w powietrzu, machając skrzydłami,
Łuk ma i celuje pierzastymi strzałami.
Potem następuje Ślub, czyli drugi syn Łady o imieniu Polel.

Polel
Drugi syn bogini miłości. Każda czysta i na cnocie oparta miłość
prowadzi do ślubu. Dlaczegóż Słowianie wymyślili, a raczej sens
życia ukryli pod woalem tego wymysłu. Bóstwo jest uśmiechnięte,
w wianku z róż, wyciągniętą dłonią podaje właśnie wianek różany,
w drugiej dzierży róg napełniony napojem wierności. Jest obnażony,
jak i brat jego, ale odziany w cienką szatę lub koszulę. Bóstwo to
także miało swoje świątynie w Kijowie, choć i w innych miejscach
było czczone. Chieraskow tak go opisuje:
Polel boginię uśmiechem adorował,
W Kijowie związkom małżeńskim patronował.

Dido
Oto trzecie dziecko matki miłości – pożycie małżeńskie, on tak jak i
brat jego jest wiecznie młody. Dlatego, że związek małżeński, przez
naturę ustanowiony dla mnożenia rodu ludzkiego nie powinien
osłabiać się, ani starzeć. Małżonkowie przestaną być małżonkami
jedynie wtedy, gdy żar miłości po trosze wygasa, wówczas stają się
przyjaciółmi. Ten ostatni związek kończy jedynie śmierć. Ubrany jest
w kompletne słowiańskie odzienie, na głowie ma wianek z chabrów.
Gładzi dwie trzymane w dłoniach turkawki. Bóg ten miał swoją
świątynię w Kijowie, o szczęśliwe pożycie i potomstwo wznosili do
niego modły zarówno kobiety zamężne, jak i żonaci mężczyźni.

Dzidzileyla
Też z rodziny Łady. Uważana była nie tylko za patronkę
szczęśliwych porodów, ale również za boginię przywracającą
płodność bezpłodnym kobietom. Dlatego też przychodziły do niej z
modlitwami zarówno brzemienne, jak i bezpłodne. Jej posąg
przedstawia młodą, śliczną kobietę, która ma na głowie podobną do
wieńca, ozdobioną perłami i kamieniami opaskę, jedna jej dłoń jest
rozprostowana, drugą ma zwiniętą w pięść. Najbardziej znana jej
świątynia była w Kijowie. Na tej bogini kończy się rodzina Łady, w
skład której wchodzące postacie są pomyślane zgodnie z naturą,
pełne, wierne i przepiękne. Grecy Wenerze dali tylko jednego Erosa,
zwanego Miłością: Kimen i Hymen byli jej obcy, a opiekę nad
porodami sprawowała Junona. Ale słowiańska fantazja była bardziej
wierna tradycji, choć nie na tyle żywa oraz górnolotna i stworzyła z
nich wszystkich jedną rodzinę idealną.

Jutrzenka
Pod tą nazwą Słowianie uosabiali zorzę. Możemy ją więc określić,
podobnie jak Homer, patrząc na zjawiska przyrody określa swoją
zorzę, nazywa ją „rudo-żółtą zorzą”, czasami „złotopurpurową”.
Homerowska zorza pojawia się dwa razy dziennie. Gdy Jaśniejący
wychodzi na niebo, wtedy rankiem uchylając mroczne zasłony nocy
swoimi różowymi palcami, pokazuje na krótką chwilę swoje złocisto-
purpurowe odzienie. Ale gdy tylko Jaśniejący wyjdzie, znów się
chowa, a drugim razem, jak tylko Jaśniejący przybliży się do
zachodnich wrót domu swojego, ona mu owe otworzywszy spotyka
go i czeka aż przejdzie, i do tej pory jej złocisto-purpurowa szata
bywa widoczna dopóki znów nie opuści zasłon nocy. Ale słowiańska
zorza po odprawieniu służby Świętowitowi wychodzi czasami nocą
poswawolić nad łąkami, fruwa nad dojrzewającymi kłosami. Wtedy
nazywają ją Łuną. A jak wierzono i teraz jeszcze się wierzy, łuna
sprzyja wielkiemu dostatkowi i szybszemu dojrzewaniu plonów, tak
więc uważana była za patronkę żniw. I dlatego modlono się do niej o
urodzaj zboża. Piękny wieniec był symbolem bogini plonów, zaś
zorzę symbolizował rumieniec i złoto-szkarłatna szata, która składa
się z obszernego okrycia lub welonu, przykrywającego tylną część
głowy, spiętej przy piersi lub opadającej do ziemi. Boginię tę czcili
szczególnie mieszkańcy wiosek.

BOGOWIE ZIEMSCY

Trygława
Także w skrócie nazywana Trygła. Bogini ta nie miała świątyni w
miastach i osadach, miejsce kultu znajdowało się na polach
kijowskich. Posąg wyobrażał kobietę o trzech głowach. Słowianie
zdaje się mądrze postępowali nie umieszczając świątyni bogini,
przedstawiającej ziemię pośród zabudowań. Trzy jej głowy oznaczają
trzy początki, tworzące kulę ziemską, tj. ziemię, wodę i powietrze,
gdyż uważano, że ogień istnieje wewnątrz ziemi. Dowodem na to
był Prometeusz, który ukradł ogień z nieba. Nie ma nic lepszego, niż
ta domyślność, by świątynię ziemi zbudować pod gołym niebem,
gdyż samo przedstawienie tej świątyni i bogini oznaczało ziemię.
Oprócz tego jej trzy głowy mogą symbolizować góry, doliny, lasy. W
bardziej abstrakcyjnym znaczeniu, wydaje się, że ta bogini uosabiała
ciągłość czasu, teraźniejszość, przeszłość i przyszłość.

Wołos
Z tego powodu, że bydło było bardzo pożyteczne, a Wołos
uważany był za opiekuna bydła, to właśnie jemu, zaraz po bogu
strachu Perunie, oddawano największą cześć, gdyż opiekując się
bydłem przynosił ludziom wiele dobra i pożytku. Już samo imię
oznacza wielki szacunek, bowiem Weles przez tłumaczenie słowa
oznacza wielki, а Wołos, władający, czyli posiadacz. Wielki szacunek
Słowian dla niego widoczny jest w zapisach kronik w opisie paktu
Światosława z Grekami, gdy przysięgę o zachowaniu pokoju Grecy
złożyli całując Ewangelię, a Światosław, wyjąwszy szablę z pochwy
przysiągł na nią w imię Welesa i Peruna – bogów bydła. Imię
Welesa, jako opiekuna bydła, jeszcze do dziś zachowuje się w
pochodnych od jego imienia św. Własija, lub prościej Własa, którego
mieszkańcy wiosek nazywają bogiem krów, tak jak św. Jegorija,
zwanego bogiem krów i owiec. Przedstawiany z rogami byka, w
prostym odzieniu, w ręce trzyma kubek z mlekiem, gdyż przede
wszystkim patronował dużemu bydłu rogatemu. W ofierze składano
mu krowy i byki. W Kijowie były świątynie ku jego czci, miał swoje
kapiszcza również i w innych miastach. Chieraskow tak opisuje tego
idola:
Oto Weles, bóg stada...
Co jest zgodne z moim opisem.

Mokosz
I ten według Nestora jest bogiem bydła, jednakże trzeba zauważyć
różnicę pomiędzy Mokoszem a Welesem. Pierwszy był patronem
dużego bydła, drugi mniejszego, jak owiec, kóz i innych zwierząt. A
ponieważ korzyść z małego bydła płynąca to przede wszystkim skóry
a następnie mięso, to wyobrażenie tego boga odpowiadało temu i
przedstawiany był z kosmatą kozią brodą, z baranimi rogami, w
szubie baraniej na odwrotną stronę, w rękach rózga lub kij pastuszy,
w jego nogach położone było jagnię. Świątynie ku czci tego bóstwa
znajdowały się też w miastach, ale, czczony był przede wszystkim
przez ludność wiejską.

Kupało
Wesoły i piękny bóg, ubrany w lekkie szaty i trzymający w rękach
kwiaty i płody rolne, na głowie ma wianek z kwiecia pełnika.
Kupało to bóg lata, płodów rolnych i letnich kwiatów. Uważany jest
za trzeciego po Perunie i drugiego po Welesie, gdyż zaraz po hodowli
bydła płody rolne pozwalają utrzymać się człowiekowi, i dają mu
bogactwo i dostatek. Jutrzenka lubiła niwy, krążyła nocą nad nimi
bawiąc się być może i z samymi kłosami, najbardziej ulubionymi
roślinami, których dojrzewaniu sprzyjała, to samo bóstwo troszczyło
się o obfite i pomyślne dojrzewanie wszelkich roślin polnych.
Możliwe, że po doprowadzeniu kłosów do stanu dojrzałości
Jutrzenka pozostawiała je i przekazywała dalszą nad nimi opiekę
Kupale. I to on miał za zdanie ochraniać je od niepogody, silnych
wiatrów i sprzyjać rolnikom, zbierającym je. Albo też, ponieważ
Jutrzenka tylko nocą przylatywała by się nimi cieszyć, to opiekę
dzienną brał na siebie Kupało. Jak by to nie wyglądało to ofiary,
składane mu przed rozpoczęciem żniw, świadczą o tym, że on oprócz
patronowania wielu płodom rolnym sprzyjał też łanom zbóż.
Jego święto wyznaczone było na 23 i 24 czerwca. Wówczas młodzi
ludzie obydwu płci w wiankach i opaskach (girlandach) z pełników i
innych kwiatów tańczyli wokół ognia, często przezeń przeskakując i
śpiewając pieśni. Pieśni te były na cześć Kupały, lub tylko w nich
wymieniane było jego imię. Takie pieśni jeszcze do dzisiejszych
czasów są śpiewane w niektórych wioskach. Od czasu przyjęcia przez
Rosję wiary chrześcijańskiej minęło ponad osiemset lat, i ciągle
jeszcze nie mogą całkiem zaniknąć ślady dawnego bałwochwalstwa:
na tyle człowiekowi mili są bogowie stworzeni przez niego na swoje
podobieństwo, o podobnym charakterze i namiętnościach!

Rodomysł
Bóstwo Słowian, zamieszkujących przy Morzu Waregów, patron
prawa, dawca dobrych rad, mądrości, pięknych i mądrych
wypowiedzi. Przed rozpoczęciem miejskich narad lub zgromadzeń,
dotyczących pomyślności miasta, lub odparcia zagrażającego najazdu
do niego właśnie wznoszono modły i składano mu ofiary. Przy
każdym ważnym przedsięwzięciu, w którym potrzebne były mądre
rady przyzywano Radomysła. Bóstwo to w miastach przy Morzu
Waregów miało swoje świątynie. Jego posąg przedstawiał człowieka
w zadumie, podpartego na czole wskazującym palcem prawej ręki, w
lewej miał kopię i tarczę. Ten bóg, podobny jest do celtyckiego
Biddera, boga mądrości i oratorstwa.

Siwa
Bogini jesieni i owoców sadu. Przedstawiana była jako naga
kobieta z pełnymi piersiami, z długimi do kolan włosami, w prawej
ręce trzymająca jabłko a w lewej winogrona. Zabobon, tworzenia
sobie bogów na wszelką okoliczność, na lekkie orzeźwiające
powietrze, umiarkowaną pogodę, zwyczajny urodzajny rok, stworzył
szczególne bóstwo, które symbolizowało sady i ogrody i do niego się
modlono i proszono o opiekę. Zresztą przedstawienie tej bogini jest
bardzo trafne. Jej nagość symbolizuje stan przyrody w okresie upraw
i zbiorów, pełne piersi i długie włosy żywicielkę wszelkich stworzeń,
opływającą w obfitość, jabłko to symbol matki miłującej swoje
dzieci, zaś winogrono oznaka dobrobytu. Siwa była nie tylko boginią
owoców sadu, ale również czasu ich dojrzewania – jesieni.
Szczególnie czczona była przez Słowian zamieszkujących przy Morzu
Waregów (Bałtyckim).

Dziewanna
Bogini łowów. Ponieważ Słowianie, prawie w całej Rusi żyli
pośród lasów i trudnili się łowami bogini ta była bardzo ważna.
Skórki z wiewiórki (wekosze i nogaty) i kuny to w dawnych czasach
nie tylko odzież (mowa tu o Słowianach mieszkających w lasach), ale
także wykorzystywane były jako moneta. Bogni ta jest
przedstawiana w kunim futrze, pokrytym wiewiórczymi skórkami.
Na wierzch, zamiast opończy ma założone futro niedźwiedzia,
którego głowa służy jako szyszak. W rękach ma napięty łuk z
zakończoną tępo strzałą lub potrzask, obok narty, ubite zwierzęta,
rohatyna i nóż. W nogach leży pies. Do tej bogini modlili się
myśliwi, prosząc ją o szczęście w łowach. Świątynie ku jej czci
budowane były w lesie. W ofierze jej przynoszono część zdobyczy
upolowanej w czasie łowów.

Czur
Uważany był za boga miedz. Nie stawiano mu świątyń, był
mądrym bóstwem. Proszono go o zachowanie miedz na polach.
Można się zastanowić, czy nie symbolizowały go kamienie, położone
między polami dla wyznaczenia granic? Słowa „czur” używa się do
dziś by zakazać jakiejś czynności. Słowo to magowie uważali za
tajemne, przeganiano nim wezwanego wcześniej diabła. Na
zakończenie dopowiem, że nie ręczę za swoją interpretację
pochodzenia słowa, przytoczyłem moje domysły, a domysły to nie
fakt.

Prowe
Zwany też Prono. Obydwa te słowa mają wspólne znaczenie.
Prowe lub Prowet, przewidujący, prorokujący (‘prowieszczajuszczij’),
zaś Prono od słowa dowiedzieć się (‘proznat’), tj. przeczuwać, zgłębić.
Prowe był czczony przez Wendów i Słowian Pomerańskich (tj.
nadmorskich). Uważano go tam za drugie co do ważności bóstwo,
zaraz po otaczanym największym uwielbieniem Świętowicie. Posąg
tego bóstwa stał na wysokim dębie o gęstej koronie, przed nim
znajdował się ołtarz do składania ofiar, dookoła dębu na ziemi było
mnóstwo bałwanów o dwu, trzech i czterech twarzach.
Prawdopodobnie pod postacią tego bożka Słowianie widzieli siłę
przewidującą, kierującą światem i zarządzającą przyszłością. Kapłan
ustami boga przepowiadał, lud myślał więc, że sam Prowe wcielając
się w kapłana mówi jego ustami. W ofierze składano mu jeńców, po
zabiciu ofiary kapłan utaczał do czaszy krew i kosztował jej,
wierzono, że dzięki temu otrzymywał wielką siłę i dar
przepowiadania. Po zakończeniu ofiary i otrzymaniu pozytywnej
przepowiedni czciciele bożka rozpoczynali jedzenie, picie i zabawę.

Radogost
Również był ubóstwiany przez Słowian, zamieszkujących
nadbrzeże Morza Waregów. Uważany był za obrońcę miast. Posąg
jego przypominał nadmorskiego Słowianina, uzbrojonego w kopię, w
lewej ręce dzierżącego tarczę z przedstawioną na niej głową tura, w
hełmie, na którym był wyryty kogut z rozpostartymi skrzydłami.
Wszystkie te znaki to symbole sprawowania opieki nad miastem:
kopia – oznacza zwycięzcę wrogów, tarcza zarządcę miasta i obrońcę,
głowa tura siłę i moc, kogut – witalność i wielkie poświęcenie w
obronie miast, które u starożytnych Słowian (dokładnie jak i u
starożytnych Rzymian i Greków) stanowiły każde jakby osobne
państwo.
Radogost, jak samo jego imię wyjaśnia oznacza pogromcę
nieprzyjaciół. Oprócz innych darów składano mu w ofierze przede
wszystkim krew ludzką. Ponieważ przemawiał ustami kapłana
winien był podzielić się z nim swą barbarzyńską ofiarą, po utoczeniu
więc krwi z nieszczęsnej ofiary kapłan kosztował jej, jak gdyby w ten
sposób łącząc się z bogiem. Po zakończeniu ofiary i przepowiedni
rozpoczynała się uczta po której grano na instrumentach i tańczono.
Tu zauważamy od razu, że bogowie Słowian, mieszkających przy
Morzu Waregów są tak samo nieludzcy jak i ci Słowianie. Słowianie
osiedliwszy się na brzegach morza zmieszali się z nadmorskimi
Finami, trudniącymi się rozbojami na Morzu Waregów i przejęli od
nich ten barbarzyński proceder i sami zaczęli zajmować się
grabieżami. A zajęcie to zmniejszyło, lub całkiem zniszczyło w nich
strach i obrzydzenie przed składaniem niezgodnym z naturą ludzką
ofiar, gdyż zgodnie ze znanymi prawami przyzwyczajenie, gdy się je
umacnia staje się drugą naturą człowieka. Samemu Świętowitowi,
bogu łagodnemu i dobrotliwemu ośmielali się przynosić krew
ludzką, dodajmy jeszcze na koniec, że przy zabijaniu zarówno
zwierząt jak i ludzi marzono o tym, by przynosić w ofierze bogom
duszę, która według wszystkich nieoświeconych ludów znajdowała
się we krwi, dlatego też krew była najświętszą ofiarą, jaką można
było złożyć bóstwu.

Kors
Oto opiekun amatorów piwa i miodu. Bóstwo nagie, okazały
wianek, spleciony z chmielu, szarfa również chmielowa. W prawej
dłoni trzyma kufel, z którego zamierza pić, dookoła niego leżą
skorupy rozbitych dzbanów, sam siedzi na nędznej, do góry dnem
przewróconej beczce. Słowianie modlili się do niego przystępując do
pijackich zawodów. W starożytności, nie tylko u Słowian ale w całej
Europie, ten kto mógł przegonić w piciu innych, uważany był za nie
lada bohatera. Wówczas, nie tak, jak w naszych uporządkowanych
czasach, pijaństwo nie tylko nie przynosiło wstydu, ale właśnie ten
był wyśmiewany kto nie mógł wypić dużo, albo nie mógł pić wcale.
Cezar to samo mówi o Germanach, że oni zamraczający napój, w
szczególny sposób przygotowany (piwo) piją do przesytu i ten kto
więcej od innych wypije, ten na większą zasługuje chwałę. A czy
Persowie też nie powiedzieli tak na cześć Aleksandra, że jest mężny,
przepiękny, mądry i wszystkich może przepić? Ta wada u Greków
przez długi czas (a może i jeszcze do dziś) uważana była za cnotę lub
lepiej samochwalstwo i junactwo. Anakreont sławiąc miłość, wraz z
nią sławi swoje rogi, z których wcześniej pijano i na kształt tych
rogów były kielichy, wykonane z metalu lub drewna. Nasi
przodkowie, szczególnie wojownicy, lubili na uroczystych przyjęciach
pić z czaszek, zabitych własnoręcznie najgorszych swoich wrogów,
jako znak zwycięstwa nad nimi. I obyczaj ten nie jest słowiański.
Czyniły tak prawie wszystkie pół oświecone ludy, zajmujące się
przede wszystkim wojowaniem. Przykładem mogą tu być Celtowie
(Duńczycy), Normanowie (Szwedzi) i inni. I do dziś obyczaj ten
zachował się u wielu dzikich ludów.

Jessa
Bóstwo Polan i Gotów.

Poświst
Okrutne bóstwo niepogody i burz. Rosyjski poeta tak go opisuje:
Tam Poświst, burzą jak szatą spowity...
Oto starożytne jego rozumienie:
Z brody deszczu przelewa strumienie,
Z ust groźne wypływają chmury.
Czy potrząśnie Poświst włosami?
Na ziemię się sypie strugami,
Olbrzymi grad, niszczyciel pól.
Gdy szatą poruszy zimową?
Płatki Śniegu jak gwiazdy spadają.
Czy leci stroną gromową?
Poprzedza go świst i szum,
Pułk wiatrów i burz za nim podąża,
W górę unosząc kurzu dym,
Stuletni dąb wygina się i trzeszczy,
Bór jak trawa do ziemi się kłania,
Rzeki w brzegach drżą.
Buszuje pośród nagich skał?
Wyje, piekli się, gwizdem zagłusza.
Czy w skałę uderzy skrzydła łukiem?
Góra zadrży, skała stroma się wykrusza:
I w przepaść zwala się z hukiem.
Tak więc Poświst wygląda groźnie, ma potargane włosy i brodę,
długą, rozpiętą opończę. On, jak wergiliuszowski Eol ma swą siedzibę
w wysokich górach. Poświęcona mu świątynia w pobliżu Kijowa,
znajdowała się na polu, gdyż wierzono, że ten wymyślony i
stworzony z sił natury bóg może przylatywać do zbudowanego dla
niego domu. Kijowianie poszerzali jego władzę, czcili go nie tylko
jako boga burz, ale również wszelkich zmian powietrznych, zarówno
dobrych jak i złych, pożytecznych i szkodliwych. Dlatego prosili go o
nadejście pięknych dni i odwrócenie niepogody, która, jak uważano,
była w jego mocy i władzy. A jeszcze bardziej prawdopodobne się
wydaje, że nie tyle modlili się o czynienie przez niego dobra, ile o to,
by nie czynił im zła, jak i z tego również powodu oddawano cześć
wszelkim bogom, mogącym wyrządzić szkody. We Władmiriadzie
Poświst w ten sposób chwali się swoją siłą:
Dźwignę obłoki i zatrzęsę rzekami,
Deszcz i grad na ziemię spuszczę strugami.
W burzach z gwałtownością okrutną się zjawię,
Miasta zniszczę, dwór carski w ruinie zostawię...

Dogoda
Oto miłe bóstwo, przeciwstawne okrutnemu Poświstowi! Młody,
rumiany blondyn, z kręconymi włosami, w wianku z chabrów, z
błękitnymi na końcach pozłoconymi skrzydłami motyla, w
niebieskawej błyszczącej srebrem szacie, trzymający w dłoni bukiet
róż, uśmiechający się do kwiatów, lecący nad nimi i machający do
nich, jest słowiańskim bogiem miłego czasu wiosny, cichy ożywczy
wiaterek, Dogoda. Miał poświęcone mu świątynie, w ofierze
składano mu tańce i śpiewy.

Simsterla
Pod tym imieniem nasi przodkowie czcili boginię wiosny i
kwiatów. Miała swoje świątynie a jej święta przypadały na miesiąc
kwiecień: ponieważ w południowych częściach Rosji od tego
miesiąca rozpoczyna się wiosna. Bogini ta, choć czasami się chowa, w
odpowiednim czasie znów pojawia się, jak zawsze młoda.
Przedstawiana jest jako piękna dziewczyna, ubrana w lekką białą
ruską sukienkę, przepasaną różowym pasem, przeplatanym złotem,
na głowie ma wianek z róż, wącha trzymaną w dłoniach lilię. Pierś
całą ma odsłoniętą, na szyi kolię z cykorii. Na ramieniu ma kwiecistą
wstęgę. W ofierze przynoszono jej kwiaty, które układając w koszach
stawiano przed bóstwem, także kapiszcze w czasie świąt było
ustrojone i usypane kwieciem. W tej bogini i w darowanych jej
kwiatach wiecznie był zakochany Dogoda.

Simerzla
Surowa bogini. Dysząca chłodem i mrozem. Jej odzież jest podobna
do futra utkanego ze szronu. A ponieważ jest carycą zimy ma na
sobie płaszcz ze śniegu, który uszyły dla niej Mrozy – jej dzieci. Na
głowie ma wieniec z lodu, spleciony przez Grady. Do tej bogini
modlono się o złagodzenie jej okrucieństwa.

BOGOWIE PODZIEMNI

Czarnobóg

Czarnobóg, straszne bóstwo, początek wszelkich niepowodzeń i


zgubnych przypadków, przedstawiany był odziany w pancerz. Jego
twarz przepełniona jest złością, w dłoni trzymał kopię gotową do
ataku, albo raczej do czynienia wszelkiego zła. Temu strasznemu
duchowi składano w ofierze oprócz koni, nie tylko jeńców, ale też
specjalnie jemu poświęconych ludzi. A ponieważ wszystkie
narodowe biedy były mu przypisywane to w takich przypadkach
modlono się do niego i składano mu ofiary, prosząc, by odwrócił zło.
Tego strasznego fałszywego bożka Chieraskow tak opisuje:
Szczękając bronią przychodzi Czarnobóg,
Ten okrutny duch zakrwawione pola zostawił,
Gdzie barbarzyństwem i złością się wsławił,
Gdzie na żer zwierząt porozrzucał ciała,
Między trofeami śmierć wieńce splatała,
Własne mu konie w ofierze składali,
Gdy o zwycięstwa w bitwach upraszali.
Silny bóg był bogiem siły cielesnej i męstwa, Led, bogiem wojny,
odwagi i bohaterstwa wojennego, zwycięstwa i sławy. Ale to
okrutne bóstwo lubowało się w przelewaniu krwi i wściekłości.
Tamtym budowano ołtarze ofiarne z wdzięczności, za zsyłane przez
nich dary wojenne i wznoszono do nich modły, prosząc o siłę do
obrony i pokonania swoich wrogów, ale temu strasznemu bóstwu
stawiano świątynie z Trwogi i ze Strachu. Proszono go jedynie o
odwrócenie zła, gdyż był jego źródłem, ale nikt nie spodziewał się od
niego dobra i nie miał nadziei. Z niektórych opisów wynika że jego
świątynia była wzniesiona z czarnego kamienia, posąg wykuty z
żelaza, przed posągiem stał ołtarz, na którym palono składane mu
ofiary. Ziemia pod jego świątynią była przesiąknięta krwią, co jest
bardzo możliwe, gdyż przedstawiano go jako tak zwierzęcą i
krwiopijczą istotę.

Nija
… patrzę na Nija ognistego
Z czeluści piekielnych srogiego sędziego
Ognisty na grzeszników w dłoniach trzyma bicz.

Władmiriada.
Wpojone w człowieka przez samą naturę wyobrażenie
nieśmiertelności duszy i nadzieja na życie po śmierci, oraz
przekonanie, że to, czy będzie ono szczęśliwe, czy zgubne zależy od
niemoralnego lub dobrotliwego dotychczasowego życia, posłużyło
wszystkim narodom do wymyślenia bogów, którzy po śmierci
mszczą się za niezgodne z ustalonymi prawami postępowanie w
życiu doczesnym. Tych zaś, którzy przeżyli swe życie pobożnie, ale nie
oszczędzał ich srogi los i cierpieli niewinnie w przyszłym życiu
czekała nagroda, czyli szczególnie przez nich ulubione przyjemności.
Celtycki raj bohaterów lub Walhalla uprzyjemniał rycerski duch
swoich wybrańców wojennymi grami, przypominającymi bitwy, ale
zabici, gdy nastała pora obiadowa znów budzili się ze śmiertelnego
snu i siadali ze zwycięzcami, bez żadnej wrogości przy wspólnym
stole, gdzie częstowano ich najsmaczniejszymi kąskami z dziczyzny i
gdzie raczyli się piwem, nawet w nadmiarze, zaś po zakończeniu
uczty zawsze wracali do swoich rycerskich zajęć. Ale wszyscy
niegodziwcy pozostawali we władzy Midgara i Fernisa, albo samo
ich istnienie znikało. Słowianie twierdzili (podobnie jak inne
narody), że miejsce kaźni dla niegodziwców znajduje się wewnątrz
ziemi. Sędzią i wykonawcą wyroków uczynili szczególnie
nieprzebłaganego i bezlitosnego boga Nija.
Tron swój głęboko wewnątrz ziemi ma,
Otoczony kipiącym, groźnym morzem zła.
Władimiriada.
Uważano także, że ten sędzia martwych jest odpowiedzialny za
zsyłanie
......nocnych, strasznych koszmarów.
Władimiriada.
Z dawnych ustnych przekazów, pozostałych w starych bajkach
wynika, że posąg Czarnoboga był wykuty z żelaza. Kamień
wyciosany z czarnego granitu był jego tronem. Jako znak swej
władzy na głowie miał zębaty wieniec, w ręku ołowiane berło i bicz
w kształcie płomienia. W ofierze składano mu nie tylko krew
zwierząt, ale też i ludzką, szczególnie w czasach klęsk i niedoli.

Strzybóg
Bóstwo karzące niegodziwców w podziemnym świecie i bicz na
nikczemników w życiu doczesnym. Tak jak indyjski Sib jest
niszczycielem i burzycielem wszystkiego co widoczne, tak jak bóg
Żywot, dawca życia podobny jest do indyjskiego Wisznu. I ci, co
zasłużyli na przeklęcie oddawani byli jego zemście.
Baba Jaga
To bardzo zła, stara i silna czarownica lub wróżka, wygląda
strasznie. Nie tyle żyje w piekle, ile na tym świecie. Jej dom to
chatka, która stoi na kurzej łapce i sama się obraca. Nasi starożytni
bohaterowie zawsze zastawali ją, leżącą na ławce, nos jej zwisał z
żerdzi (tyczka zamocowana w izbie, służąca do wieszania). Ta stara
czarownica nie chodziła pieszo, ale po świecie jeździła w żelaznym
moździerzu (tj. w rydwanie samobieżnym) i kiedy w nim jedzie to
pospiesza go uderzając żelazną pałką lub tłuczkiem. A żeby z
wiadomych jej przyczyn nie było widać jej śladów to zamiatane są
przez specjalne do moździerza przymocowane szczotkę i zmiotkę.

Kikimora
Bóstwo snu i nocnych przywidzeń. Wyobrażano sobie ich
mnóstwo, i dlatego można je uznać za sługi i posłańców Nija.
Wywodzą się z rodu ludzkiego, żyją również i w domach, prości
ludzie wierzą, że po nocach w ciemnościach przędą i choć ich samych
nie da się zobaczyć, to twierdzą, że słychać ruch wrzeciona. W
rzeczywistości albo kot w tym czasie się poruszy, korniki toczą
drewno, albo pełzają karaluchy. Zresztą duchy te nie są
niebezpieczne, nikomu nie czynią nic złego, choć czasami niepokoją,
ale nie tak jak duchy domowe, które prosty lud uważał za najbardziej
niespokojnych swawolników. Kikimory, według wytrawnych
znawców z tej dziedziny, są istotami płci żeńskiej i współżyjąc z
duchami domowymi przedłużają obydwa rody. Żyją w domach, gdyż
są tam wysyłane na określony czas, ale ich ojczyzną są podziemia.

BOGOWIE WODNI

Car mórz
Bałwochwalczy Słowianie władzę nad morzami powierzyli
szczególnemu bóstwu, nazwali go Carem Mórz. Jest tak stary jak
samo morze, ma wieniec z morskiej paproci, podróżuje po
bezkresnych wodach w muszli ciągniętej przez morskie psy, w jednej
ręce ma wiosło, symbol ujarzmienia fal, w drugiej harpun, symbol
ich wzniecania. Mieszka w głębinach oceanu, a jego komnaty i tron
w następujący sposób zostały opisane przez Łomonosowa:
W niedostępnym dla śmiertelniku kraju,
Pomiędzy wysokimi kamiennymi górami,
co jak kredowe wyglądają,
Pokryta złotym piaskiem jama się znajduje:
Wokół niej olbrzymie kolumny kryształowe,
Na kolumnach piękne ozdoby koralowe.
Głowice ich są z muszli karbowanych,
Piękniejsze niż blask tęczy przez tysiące chmur,
Przy burzy z piorunami i do grzmotów wtóru,
Podest z aspidu i czystego lazuru,
Komnaty z litej wyrzeźbione skały,
Wyłożone łuskami wielkich ryb,
Wewnątrz mnóstwo stworzeń, jakie tylko możliwe
Zamieszkujących głębin wody ciemnosiwe.
Tam na tronie bursztyn i pereł bezmiar,
na nim siedzi podobny do morskich fal Car.
Władzę nad zalewami prawicą sprawuje,
Szafirowym berłem wodom rozkazuje.

Szaty cara z bisioru i porfiry są,


Które silne morza niosą mu przed tron.
Petriada.
Szczególnie czcili go Słowianie pomorscy, Waregowie, czyli morscy
najeźdźcy, wznosząc do niego prośby o szczęśliwe pływanie po
morzach.

Cudo Morskie
Sługa i posłaniec Cara Mórz. Ten zdaje się być zupełnie identyczny
z greckim Trytonem.

PÓŁDUCHY
Tą ogólną nazwę nadaję takim wymyślonym istotom, których
wyobrażano sobie w formie ani cielesnej, ani bezcielesnej, które żyły
jak gdyby w swoich żywiołach, jedni w lasach, czy w rzekach, w
głębinach itp. Wśród nich są:
DUCHY LEŚNE, mieszkańcy i opiekunowie lasów. Mają szczególne
cechy, gdy idą przez las, to są wielkości lasu, gdy idą po trawie są
równi z trawą. Czasami objawiają się ludziom w postaci człowieka.
DUCHY WODNE żyją w głębokich miejscach rzek, gdzie mają
wspaniałe domy. Uprowadzają kąpiących się w tych miejscach ludzi,
szczególne chłopców i przyuczają ich do życia w swoich domach i ci
potem zastępują Wodników. Podobnie jak duchy leśne uprowadzają
małe dzieci, i gdy je odchowają w swoich leśnych siedliskach, stają
się one ich spadkobiercami.
DUCHY DOMOWE, które żyją w domach i obejściach. Jeśli w
jakimś domu duch domowy lubi gospodarza, wtedy karmi i
pielęgnuje jego konie, troszczy się o wszystko a nawet samemu
gospodarzowi brodę w warkocze zaplata. Ale jeśli domu nie polubi to
gospodarza zrujnuje do reszty, tępi jego bydło, niepokoi go po
nocach i niszczy wszystko w domu.
RUSAŁKI, półduchy rodzaju żeńskiego, zwykle mieszkają w
rzeczkach, z których przy pięknej pogodzie często wychodzą na brzeg
i siedząc nad brzegiem czeszą grzebieniem swoje zielone włosy, ale
gdy tylko zobaczą, że ktoś idzie wówczas chowają się do wody.

BOHATEROWIE
Uważani byli nie za bogów, ale za ludzi obdarzonych innymi niż
wszyscy darami nieba, tak jak półbogowie greccy. Do takich zaliczali
się:

MOCARZE – giganci, obdarzeni niebywałym wzrostem i siłą. Ze


starych bajek wynika, że oprócz siły byli także zabezpieczeni przed
zranieniem. Należy też zauważyć, że mianem Mocarzy Słowianie
określali Rzymian. Sława siły i potęgi narodu rzymskiego sprawiły,
że wyobrażali sobie ich jako olbrzymów i uczynili ich szczególnymi,
rosłymi i niezwyciężonymi istotami.
POŁKAN – również bohater, ale dziwnej budowy, do połowy był
to mężczyzna, a od pasa w dół koń. Biegał niewyobrażalnie szybko,
odziany był w zbroję płytową, walczył za pomocą strzał. Wydaje się,
że było wielu Połkanów.

SŁOWIEN – Kniaź Słowien, brat Wandala uważany był za


półboga. Przypisywano mu siłę, męstwo i niebywałą odwagę. Po
przybyciu ze swoim rodem i Słowianami zbudował na rzece
Wołchow miasto Słowieńsk, które po zniszczeniu go przez Waregów,
po pewnym czasie znów było odbudowane, ale już pod nazwą
Dziedziniec, zaś po zburzeniu Dziedzińca na jego miejscu wzniesiono
Nowogród.

WOŁCHW Z BRAĆMI. Wołchw wraz z braćmi Wołchowcem i


Rudotokiem byli dziećmi Słowiena, wszyscy troje byli bohaterami.
Ale Wołchw był wielkim czarownikiem. Podróżował nie tylko po
rzece Wołchow, tak od jego imienia nazwanej, a przedtem nazywanej
rzeką Mętną, ale i po Ruskim Morzu, a nawet po zdobycze
wypływał i na Morze Waregów. Kiedy był w Słowieńsku, to gdy
zbliżali się nieprzyjaciele zamieniał się w wielkiego smoka, kładł się
w poprzek rzeki od brzegu do brzegu i wówczas, oprócz tego, że nikt
nie mógł przepłynąć po rzece, to też nie miał możliwości, by się
uratować.
Jeziora: ILMER i STUDENEC
Rzeki: BUG i DON
Rzeki te były czczone tak jak i inne bóstwa. Poświęcone im były
największe na brzegach rosnące ciemne lasy, do których pod groźbą
utraty życia nie śmieli wejść ani myśliwy, ani łowca ptaków, ani
żaden rybak nie odważył się łowić, nawet nadbrzeżnym
mieszkańcom wolno było z nich czerpać wodę nie inaczej, jak tylko
przez ubrane w świeżą, kwiecistą odzież młode panny, które
nabierały ją z nabożnym milczeniem. Te piękne młode dziewczyny
wierzyły, że święte lasy przepełnione są nieskromnymi Duchami,
które każde głośne słowo, jak znak braku czci dla bóstwa,
przekazywały stróżom pogańskiej religii, a krótkie miłosne
westchnięcia naszeptywały do uszu ich lubych. W ofierze im
składano zwykle opasłego woła w kolorze wody, gdy te strasznym
hukiem swoich fal i szalonym wyciem wiatrów straszyły ludzi,
którzy widzieli w tym zwiastuny klęski. Dawni Słowianie nie
wznosili świątyń ku czci ubóstwianych jezior i rzek, ale obrzędy
święte odprawiano zwykle na brzegach. Najważniejsze uroczystości
odbywały się wiosną, gdy wody rozerwawszy swoje zimowe okowy
ukazywały się swoim zdziwionym czcicielom w całej krasie. Lud
padał na twarz. Rozpoczynały się modły. Zanurzano ludzi w wodę z
wielkimi obrzędami, entuzjaści religii nawet w żarze swej gorliwości
dobrowolnie z uwielbienia topili się w świętej rzece lub jeziorze.
Zachowane do naszych czasów fragmenty starych rękopisów i pieśni
ludowych na cześć ubóstwianych wód potwierdzają moją
wypowiedź, a Łomonosow uważa, że Słowianie samą nazwę boga
stworzyli od nazwy świętej rzeki Bug.

ŚWIĄTYNIA ŚWIĘTOWITA
Jutrzenka odpoczywała jeszcze w objęciach Króla Wód, Zegary
strzegły wejścia i wyjścia z domu słońca i wiecznie młody Świętowit
w złotym łożu leżał w objęciach Trygławy, gdy Ruryk z Olegiem
wchodzili na uświęcone wzgórze, gdzie znajdowała się świątynia
Świętowita, świątynia wielka dostojna boga w niej sławionego!
Pierwszy kapłan Świętowita Bogowied, w towarzystwie kapłanów,
wychodzi mu na spotkanie. Ruryk podchodzi do wrót świątyni i
dziwi się, widząc, że są zamknięte. „Nie mogą być otwarte – mówi
Bogowied, dopóki pierwsze promienie słońca nie zaświecą na twarz
boga i wówczas odgłos trąb obwieści jego obecność. A gdy ostatni
promień zniknie z twarzy Świętowita, odgłosy tęsknego rogu i
głuchego bębna ogłoszą skrycie się dobroczynnego ciała
niebieskiego. Pochmurny dzień, według naszego prawa jest równy
nocy”. – Noc była jasna i podobna do zimowego dnia, gdy słońce
prześwieca słabymi promieniami przez szron.
Książę w oczekiwaniu pojawienia się na horyzoncie pierwszych
promieni, obszedł świątynię dookoła, aby ją obejrzeć. Z dołu
wydawała mu się niewielka i Ruryk zdziwił się, że jest taka ogromna.
Okrążenie świątyni można było zmierzyć ilością 1460 kroków.
Dwanaście ogromnych jaspisowych kolumn w stylu korynckim,
których głowice wykonane były z pozłacanej miedzi podtrzymywało
dach świątyni. Trzysta sześćdziesiąt okien i dwanaście drzwi
zamykane były na miedziane zamki. Przed każdymi drzwiami stało
po dwoje kapłanów, z trąbami. Na miedzianych wrotach
przedstawionych było dwanaście wspaniałych czynów bohaterskich
dobrego boga: jak dla dobra nagich ludzi stworzył barana, który
natychmiast zwrócił się do nich i zaproponował im swoją wełnę, jak
okiełznał nieujarzmionego woła i dał by im służył, wynalazł dla nich
pług i wszelkie narzędzia rolnicze, jak walczy i zwycięża Czarnego
Boga, który porwał jego dzieci bliźnięta Dażboga i Simcerlę. Widzimy
tam też Morskie Cudo, dziecko Czarnoboga, jak zamienia się w
wielkiego raka i chce porwać słońce, ale opalone jego parzącymi
płomieniami, spada na grzbiet i pod wpływem silnego uderzenia
rozbryzguje się na krople jak Wołchow i zrobiwszy w ziemi dziurę
tworzy Ruskie Morze. Jest tu też straszny lew, z miedzianym ogonem
i diamentowymi zębami, który porywa bydło Welesowi i sprawia że
Weles przed nim drży, ale Świętowit zabija go uderzeniem złotego
miecza obusiecznego, bierze jego ogon (z którego rodziły się węże) i
zęby i umieszcza je na niebie, gdzie do dziś są widoczne pod nazwą
gwiazdozbioru lwa. Tu przedstawiona jest jego miłość do pięknej
Trygławy i cierpienie Czarnoboga, który się w niej zakochał.
Świętowit grając na gęślach śpiewa dla niej czułe wiersze, a ona
wkłada na jego głowę wieniec z chabrów, zaś dokoła nich pląsają
Simcerla, Łada, Sewa i Jutrzenka. Dzidzileyla z rumieńcami na
policzkach, z rozpuszczonymi złotymi włosami w purpurowej,
zwiewnej szacie, podaje im w diamentowej czaszy złocisty niebiański
nektar, napój bogów. Lel, siedząc nieopodal gęśli, słucha i figlarnie
się uśmiecha. Dido, wzleciawszy w powietrze strzela ciężkimi
strzałami w Czarnoboga. Białobóg unosząc się nad nimi na obłoku
uśmiecha się z sympatią. Tam Perun trzyma ogromną wagę, którą
spuścił z nieba, by rozstrzygnąć ostry spór między Białobogiem i jego
dziećmi oraz Czarnobogiem i jego dziećmi, gdy zaczynał się groźny
bój, który doprowadziłby do zniszczenia świata, gdy Nija w
szaleństwie trząsł ziemią, wydobywając z niej płomienie, Morskie
Cudo kołysał brzegami i Jaga, córka Czarnoboga uzbrojona w żelazną
pałkę latała na swoim skrzydlatym rydwanie, i strącała góry. Ale
wielki Perun chciał ich pogodzić i wysłał Błyskawicę, jedną ze
swoich sług, by spełniła jego wolę. Wówczas ród Białoboga wszedł
na jedną szalę wagi, a ród Czarnoboga na drugą. Perun podniósł
wagę i szala z Czarnobogiem i jego dziećmi wzniosła się wysoko aż
do ciemnych chmur, ale szala z dziećmi Białoboga została na ziemi.
W innym miejscu było pokazane, jak Świętowit pokonał wielkiego
Skorpiona, gdy ten porwał jego córkę Simcerlę, opłakiwaną przez
Dażboga. Nija widząc go, schował się ze strachu i Świętowit zwrócił
Dażbogowi jego siostrę i małżonkę. Ale złośliwy Nija mszcząc się za
to, spuścił na ziemię noc, ostre mrozy, śniegi i zamiecie…. Świętowit,
rozpędził je wszystkie złotymi strzałami i przegonił z powrotem do
krainy Nija. Nija, pałając do niego strasznym gniewem wysłał
domowego ducha, aby uśmiercił jego ukochane konie, ale Świętowit
stworzył srebrzystego jak fale śmiałego kozła o srebrnych rogach i
posłał go, by zniszczył tego ducha. – Na dziesiątych wrotach
przedstawiony był bóg świata, lejący obficie z wyżyn, wodę ze
złotych nosideł, z której powstają rzeki Wołga, Dniepr, Dźwina, Don,
i sławne jezioro Ilmień. By je zarybić wpuszcza po parze z każdego
gatunku. Zazdrosny Car Mórz wysłał kota, by ten je pożarł, ale
Strzybóg ugodził go wymyślonym w tym czasie ościeniem, i po
zdjęciu z ościenia położył na tym miejscu, gdzie stoi świątynia
Świętowita. Wzgórze powstało z prochów kota. – Takie sceny były
przedstawione na drzwiach. Świątynia zbudowana była z jasno
szarego kamienia. Nawisy od ściany do filarów mierzone były
dwoma dużymi krokami i miały sześć stopni wysokości. Dach był
półokrągły, wykonany ze złoconej miedzi, pośrodku dachu
znajdował się miedziany złocony posąg Świętowita, na obrzeżach z
czterech stron znajdowały się cztery marmurowe posągi. Od
wschodniej strony posąg Jutrzenki – bogini sprawującej władzę nad
początkiem dnia i idącej zawsze przed Słońcem, córki Dażboga i
Simcerli, bogini wiosny, małżonki Cara Mórz, jej zadaniem było
otwieranie Świętowitowi wrót jego niebiańskiego domu, gdy
wychodził na świat. Świętowit, by ją wyróżnić podarował jej
wieniec z jednej gwiazdy a jej odzienie było w kolorze złota i
purpury. Radość zawsze lśniła na jej rumianych licach, zaś w czasie
uczt przynosiła bogom puchary z nektarem. Jutrzenka, tak jak i
Świętowit, zawsze pozostawała młoda. Od strony południowej stał
posąg Kupały, syna Jutrzenki i Sewy. Wyglądał jak młody człowiek,
w krótkiej, lekkiej szacie. Życiodajny ogień błyszczał w jego oczach,
czego tylko się tknął wszystko wydawało plony: nie tylko zwierzęta,
bydło, ryby i gady, ale również drzewa i rośliny. Mieszkał na
południu. Jako ofiarę palono dla niego witki tańcząc i śpiewając, w
ten sposób symbolizowano życiodajny ogień i radość. U jego stóp
był królik, w ręce płonący ogień, na głowie wianek z kwiatów,
zwanych od jego imienia kupalnicami2 . Jego brat Dogoda, jest
najmilszym, najdobrotliwszym i najładniejszym ze wszystkich
bogów. Posąg Dogody stał od zachodniej strony. Ma rozwiane,
sięgające ramion włosy, wianek z róż, na plecach niebieskie skrzydła,
odziany w cienką, niebieską szatę. Uśmiech zawsze gości na jego
zaróżowionej twarzy. Do tego stopnia jest przez wszystkich kochany,
że śmiało całuje nawet Ładę, w dłoni trzyma wachlarz. Posąg
okrutnego Pośwista stał po zachodniej stronie. Jego twarz jest cała
zmarszczona i gniewna. Głowa owinięta strzępami futra białego
niedźwiedzia, broda zamarznięta, odzież ze skóry jelenia, nogi obute
w kaczą skórę. W dłoniach trzymał wór, gotów do rozwiązania go i
wypuszczenia mrozów, burz, śniegów, gradu, deszczu i niepogody.
Uważano go za boga wszelakich wiatrów. Powiadają, że jego siedziba
znajduje się daleko na północy w Górach Skandynawskich, gdzie ma
swój tron i mnóstwo dzieci, podobnie jak on okrutnych. Bóg ten,
który jest synem Silnoboga, zabawia się rozpętując burze, topiąc
statki, łamiąc drzewa i wysyłając gdzie się da mrozy i złą pogodę.
Bardzo często wymaga, ofiar z ludzi. Takie właśnie cztery posągi stały
na dachu świątyni. Na wzgórzu rozstawionych było około trzystu
pięćdziesięciu trójkątnych ołtarzy ofiarnych.
W czasie gdy Ruryk zajęty był oglądaniem i wypytywaniem
Bogowieda о znaczenie tego co widzi rozległ się z dwunastu wrót
odgłos trąb i wrota się otwarły....
Wielki główny kapłan Bogowied wszedł w zachodnie wrota,
jedynie dla niego przeznaczone, Ruryk i Oleg wchodzą do świątyni
przez wschodnie wrota i nabożny strach ogarnia ich dusze: widzą lico
Świętowita, któro lśni jak miedź w ogniu. Wielki pierwszy kapłan –
jak zwykle odziany jest w cztery cienkie chitony, jeden dłuższy od
drugiego: w purpurowy, zielony, żółty i biały, w przepasce, na której
wspaniale wyszyte zostało dwanaście bohaterskich czynów
Świętowita, w złotym wieńcu, ozdobionym siedmioma
drogocennymi kamieniami, w dłoni trzymał złotą czarę, napełnioną
najczystszym winem ducha. Dwunastu otaczających go kapłanów
trzymało wielki srebrny ceber, w którym było trzy nogi, jedna
przypominająca orła, druga nogę wołu i trzecia kota. Pozostali
kapłani to siedmiu chórzystów i dwanaścioro grających na trąbach,
rogach i bijących w bębny oraz cztery osoby grające na
instrumentach strunowych i gęślach. Wtedy wielki pierwszy kapłan
podszedł do tronu, upadł na kolana i wzniósł złotą czaszę, odmawiał
modlitwy, potem dotknął czaszą do rogu, znajdującego się w ręce
Świętowita: duch winny zapłonął i zatrzęsło się sklepienie od
brzmienia trąb i rogów, od odgłosów bębnów, dźwięku strun i gęśli i
śpiewu chóru wznoszącego „chwała”! W tej chwili Bogowied podał
płonącą czaszę księciu, który wziąwszy ją, wylał do srebrnego cebra i
zapłonęły przed bogiem lazurowe płomienie miłej mu ofiary. I
wówczas siedmiu chórzystów, kolejno jeden po drugim, przy wtórze
pierwszego pieśniarza tak zaśpiewali:

PIERWSZY GŁOS I ZWROTKA

Jaśniejący miesiąc północy,


Gwiazdy wśród nocy mocno błyszczą,
Miesiąc posrebrza ciemną wody taflę,
Gwiazdy złocą błękitne niebo,
Ale grzeje tylko jedno jasne słońce.

DRUGI GŁOS I ZWROTKA

Ono daje ciepło i nas żywi,


Poświst przed nim ze strachu drży,
spojrzy i Simerzla ucieka w popłochu
I Simcerla do nas schodzi.
Jakie ono dla nas jest łaskawe!

TRZECI GŁOS I ZWROTKA

O wschodzie go ujrzeć to radość wielka:


Gdy na widoku się pojawia,
Otwierają się wtedy złote drzwi
Należących do niego komnat.
On z teremu przychodzi wysokiego,
Z wysokiego, z niebiańskiego,
Jak potężny witiaź ze zwycięskiego boju.
Świętowicie! Tobie się kłaniamy!

CZWARTY GŁOS I ZWROTKA

Jak tu każde stworzenie się weseli,


Gdy spotka ojca i cara!
Głowy podniosą drzewa,
Odświeżą się i kwiat i trawa,
Ptaszki fruwają, śpiewają,
Sławę i cześć mu oddają,
Imię twoje pochwalone.

PIĄTY GŁOS I ZWROTKA

Z radości aż drżą
Tafle kryształowych wód,
Lody świetlistymi iskrami lśnią,
Gdy zobaczą, że się zbliża .......
Lasy przed nim się kłaniają,
Bory głowy pochylają,
Liśćmi wiatr nie zaszeleści,
Dąbrowa nie śpiewa swej pieśni,
Z progów rzek słychać szept:
„Chwała Chwała Świętowitowi!
SZÓSTY GŁOS I ZWROTKA

Bogowie są wielcy, ale Straszny Perun,


Lęk budzą ciężkie jego kroki,
Jak on na czele strasznej burzy,
spowity wichrem odziany w mrok,
Za sobą wiedzie groźne chmury,
Stanie na chmurę i spod pięt płomienie,
Szatą poruszy – czerwienieje nieboskłon,
Spojrzy na ziemię – ziemia zadrży,
Spojrzy na morze – zakipi jak w kotle,
Góry jak trzcina przed nim się kłaniają.
Odwróć od nas swój straszny gniew!..
Rzucił garść gradu to jak tysiąc garści,
Zrobił mały krok, a na tysiąc wiorst,
Ledwie od jego pięty zaróżowił się obłok,
Silna stopa wydała głuchy dźwięk
(To on ziemią i morzem zatrząsł)
I oto ostatnia zabłysnęła poła!...
Cichy, dobry Świętowicie! wróć,
Nas bezradnych i osieroconych pociesz!...
Miły, jak on się nam ofiaruje,
Spiesząc by w biedzie pocieszyć ludzi.

SIÓDMY GŁOS I ZWROTKA

Wielbimy bóstwa
Za ich waleczność i potęgę,
Ale od wszelkiego bohaterstwa jest ważniejsza
Cnota z dobrocią, z godnością,
Wszechpotęga miłosierdzia,
Wszechpotęga Świętowita.
Królu gwiazd, przed tobą się kłaniamy,
Przed tobą padamy na twarz!

CHÓR

Grzeje tylko jedno jasne słońce.


Jak ono jest dla nas łaskawe!
Świętowicie! Tobie się kłaniamy,
Imię twoje wychwalamy.
Wielki, wielki Świętowit,
Spieszący w biedach pocieszyć ludzi!
Królu gwiazd tobie się kłaniamy,
Przed tobą na twarz padamy!
Następnie dwunastu chórzystów, grających na trąbach, rogach,
bębnach okrążyło wnętrze świątyni wyśpiewując na chwałę
Świętowitowi uroczyste pieśni.
Umilkły trąby i weszły cztery młode dziewczęta, każda z nich
miała w rękach koszyk. Jedna była w szkarłatnej sukience, przez
ramię przepasaną niebieską szarfą. Głowę miała przystrojoną
wieńcem z liści i kwiatów róż. Druga w sukni zielonej, z czerwoną
szarfą, w mirtowym wianku, trzecia odziana w suknię koloru złota, w
wianku z kłosów i w szkarłatnej szarfie, czwarta zaś w białej sukni, w
srebrnym diademie, ze złotą szarfą. Pierwsza uklękła i wyjęła z
koszyka kwiaty, rozsypała je przed Świętowitem, druga rozłożyła
różne owoce, trzecia kłosy i winogron, czwarta złoty wieniec. Potem
rozpoczęły się śpiewy i gra na instrumentach strunowych i każdy
chórzysta początkowo grał osobno i każda dziewica przed
Świętowitem tańczyła, potem cztery głosy się połączyły i razem
zagrały pieśni i cztery dziewice tańczyły.
Twarz Świętowita pojaśniała, po zakończeniu tańca posąg się
zatrząsł. Pierwszy kapłan, dwanaście kapłanów, chór, śpiewacy,
muzycy, trębacze, prorocy i twórcy padli na ziemię, a Świętowit
wówczas powiedział:

Twoje imię sławimy od zachodu po wschód,


I od mojej granicy na północ twoja jest granica,
Niech twoja chwała przepełni wszechświat,
Ile piasku na brzegach, tyle twoich płomieni,
Na tysiąc lat określam twój wiek,
Niech ci się pokłoni każdy człowiek!
Twórcy pieśni duchownych zebrali teksty, napisali je na złotej
tabliczce i wręczyli Rurykowi, ten po przeczytaniu oddał do
interpretacji prorokom.
Wówczas lico Świętowita straciło swoją jasność i chóry oznajmiły
dźwiękiem trąb, bębnów i rogów odejście. Szczodry i pobożny Ruryk
rozkazał, by na wszystkich ołtarzach ofiarnych złożyć w darze
Świętowitowi po jednym białym bawole, a mięso ofiarne rozdzielić
wśród wojska i ludu. Oleg poszedł by spełnić rozkaz, a wielki książę z
Bogowiedem udał się do swego pałacu, by podyskutować z
pierwszym kapłanem o tym wszystkim co ujrzał i uzyskać od niego
informacje o istocie wiary Słowian.
Andriej Siergiejewicz Kajsarow
MITOLOGIA SŁOWIAŃSKA I
RUSKA

Wstęp
Ustne przekazy są oczywiście drogocennym źródłem, jednak same
w sobie nie mogą nigdy w pełnej mierze zadowolić historyka. Ten
jeszcze oprócz tego potrzebuje, namacalnych zabytków, które nie
zostały zniszczone przez czas. W nauce o bogach jako takie zabytki
mogą służyć: dzieła, przedstawienia bożków, święte w starożytności
naczynia, świątynie, obyczaje, które przetrwały do dziś dnia, i temu
podobne rzeczy. Jednak u Słowian albo tego nie ma, lub też jest
bardzo niewiele.
Dzieł na temat oddawania czci idolom pisanych przez autorów
żyjących w tym czasie, lub nieco późniejszym znajdujemy w kręgu
słowiańskim bardzo niewiele. Choć wielcy poeci byli nawet w
czasach odległej starożytności. Dowodem na to jest znaleziona
niedawno w Rosji pieśń z dwunastego wieku. Twórca pieśni
wspomina w swoim wierszu o Bojanie, który żył znacznie wcześniej i
był bardzo znanym mistrzem sztuki poetyckiej. Ale gdzie są jego
utwory? Gdzie utwory być może jeszcze wielu innych pisarzy?
Wszystkie wchłonął trawiący wszystko czas, zaś dumny Europejczyk
z południa mógł naszych przodków nazywać barbarzyńcami!
Oczywiście zdarza się nam niekiedy znaleźć nieliczne i przy tym
bardzo rozproszone wiadomości, ale jednak są to albo tylko same
imiona, albo niedostateczne i mało jasne opowieści. Potrzebny tu jest
duch doświadczonego krytyka, by z tego chaosu móc stworzyć jakąś
całość.
Wizerunki bogów czasami są odnajdywane, ale nie wszędzie. W
Prillwitz wykopano ich mnóstwo, Masz podarował nam bardzo
ważny opis, ale gdzie podziały się wizerunki? Są prawdopodobnie w
rękach prywatnych i nie każdy ma do nich dostęp. W Goslarze
również znaleziono posąg, który jednak dawno bez wątpienia
przepadł. W Görlitz, po długich poszukiwaniach, z rozczarowaniem
przekonano się, iż nie pozostały żadne zabytki dawnej służby bogom,
jedynie w jednym z domów znaleziono lwa i uznano go za Flinsa.
W Rosji wszystko przepadło, lub w ostateczności do dziś nie
zostało odnalezione. Być może, że coś jeszcze skrywa się w kącie
jakiegoś monasteru, ale kogo to interesuje? Nasi przodkowie bardzo
gorliwie przyjęli swoją nową wiarę, rozbili i zniszczyli wszystko, nie
chcąc by potomstwo znalazło ślady ich błędnej drogi, którą podążali.
Jeśliby to wszystko się nie zdarzyło, można byłoby stworzyć
muzeum z samych dawnych posągów.
W Prillwitz znaleziono wiele naczyń i przedmiotów służby bogom,
jednak w większej części były już uszkodzone. W Goslarze jeszcze do
dziś można zobaczyć ołtarz ofiarny Krodo, który opiszę nieco później.
Możliwe, że jest jeszcze kilka takich interesujących rzeczy w domu
jakiegoś prostego lub zabobonnego człowieka, ale to tak, jakby ich
nie było wcale.
Świątynie nie zachowały się wcale i to nie tylko słowiańskie,
również germańskie i świątynie innych narodów, wyłączając Italię.
Zachowały się jeszcze jakieś ostatki obyczajów słowiańskich w
Rosji, Bohemii, Polsce i w innych miejscach. By za takie je uznać
niezbędne jest głębokie, gruntowne, poznanie zabytków.
Oprócz tych, choć niedostatecznych źródeł, my Rosjanie mamy
jeszcze dwa poboczne źródła, a mianowicie nasze pieśni i tak zwane
bajki ludowe. Niesamowite, jaki w tych dwóch źródłach znajduje się
skarb, nie tylko dla naszej mitologii, ale również i w wielu innych
aspektach. Szkoda jedynie, że ten skarb tak długo nie był odkryty i to
nie tylko dla cudzoziemców ale i dla naszych rodaków. Jeśli chodzi o
pieśni, mamy wielką ilość zbiorów, bo aż około dwunastu ksiąg. Ale
we wszystkich tych wydaniach, nawet w tych najnowszych nie ma
ani jednej uwagi krytycznej. Odbiorcy zagraniczni znają je jedynie w
niemieckim przekładzie Doppelmayra. Dużo charakterystycznych
cech znajduje się w pieśniach z terenu Rosji, w wielu mamy
odciśnięty ślad starożytności, niektóre z nich pochodzą
najprawdopodobniej z czasów pogańskich, gdyż wspomniane są w
nich imiona niektórych ruskich bogów. Oczywiście bardzo dużo się w
nich od tego czasu zmieniło, niemniej jednak dla Rosjanina nadal
pozostają drogocennym źródłem, z którego może dowiedzieć się o
charakterze i obyczajach swoich dobrych i odważnych przodków.
Drugim źródłem są bajki ludowe, z których niektóre to rzeczywiście
baśnie, inne – niewielkie poematy rycerskie. W utworach tych z
patriotycznym żarem opisywane są dokonania starożytnych
bohaterów i ciemnymi barwami przedstawione są nieszczęsne losy
Rusi pod jarzmem tatarskim. Bardzo interesujące dla ruskiej mitologii
jest to, że wspomina się w nich dość często dawnych bogów, cuda,
czarownice i in.
Długi czas przekazywane były z ust do ust, ale o ich autentyczności
świadczy jednomyślność z jaką tysiące ludzi je opowiada. Wreszcie
zostały zebrane przez Nowikowa, któremu rosyjska historia i
językoznawstwo bardzo wiele zawdzięcza i wydane w sześciu
częściach, zatytułowanych Baśnie słowiańskie. Później pojawił się
jeszcze jeden zbiór pod tytułem Baśnie rosyjskie. Niektóre z nich w
rosyjskich fragmentach (Russische migsellen) przetłumaczył na język
niemiecki Richter, chociaż w skrócie i z pewnymi odstępstwami.
Te skarby i wiele innych przez długi czas pozostają ukryte, bo nie
były napisane а'lа Voltairе, czy а'lа Sterne, ale а'lа... I cóż z tego
wynika? – Otóż to, że Rosjanin w dziewiętnastym wieku w ogóle nie
ma jeszcze swojej historii! Ale otrzyma ją, otrzyma za czasów
panowania dobrotliwego Aleksandra.
Zanim powiemy cokolwiek o losie słowiańskiej mitologii,
wspomnijmy nieco o nauce o bogach, możliwie jak najkrócej.

I. POCHODZENIE BOGÓW
Prawdopodobnie na samym początku w narodzie słowiańskim nie
było tylu bogów, ilu potem się pojawiło. Historia ludzkości pokazuje
nam, że do czasu, gdy człowiek nie opanował sztuki tworzenia sobie
wyobrażeń bogów, czcił pewne przedmioty, które były w przyrodzie.
Ze zdziwieniem patrzył na kulę ognistą, znajdującą się nad jego
głową, stał przy wartkim strumieniu, z szumem spadającym z góry w
dolinę, odczuwał przyjemny ruch powietrza, dziwił się i nie mógł
wyjść z zachwytu, nie było możliwe, by istota podobna do niego
mogła tym wszystkich kierować. I tu po raz pierwszy zaczął
rozmyślać jak świat jest wspaniale stworzony: słońce, woda, wiatr –
wydały mu się istotami o szczególnej i wyższej niż on sam naturze.
Zdziwienie przerodziło się w oddawanie czci i ubóstwianie. Czyż nie
tak myśleli Persowie i Peruwiańczycy? Czy nie tak jeszcze do dnia
dzisiejszego myślą Samojedowie i inne ludy? Tak myślał również
Słowianin i ubóstwiał ogień i wodę. I sam nie wiedząc kiedy poznał
uczucie zła i dobra: czasami, przez cały dzień na polowaniu był
nieszczęśliwy, drugiego coś go bolało. Nie widział żadnej przyczyny i
pomyślał, że istnieje jakaś zła istota, która znajduje przyjemność w
tym, by mu szkodzić. Innym razem złapał i zabił bardzo dużo dzikiej
zwierzyny – jego dusza była przepełniona radością, nie zastanawiał
się nad przyczyną tego lecz wymyślił sobie dobre bóstwo. I tak
stworzył Białoboga i Czarnoboga, bez wątpienia najstarsze bóstwa
jakie znali Słowianie. Następnie nie wystarczyło mu tej małej ilości
bogów i bez przerwy tworzył sobie nowych, każda nowa potrzeba
przynosiła ze sobą nowe bóstwo i w ten sposób powstało ich bardzo
dużo i wkrótce je zaprezentuję.
Życie w społeczności zrodziło geniuszy, oczywiście geniuszy w
ówczesnym stylu. Odwaga i rozsądek były pociągające w ludziach
którzy mieli te zalety, zauważano pewne podobieństwo do
wymyślonych bóstw, i w ten sposób wydawało im się, że są z ich
rodziny. Z tego więc wynika, że we wspomnianej pieśni o
waleczności Igora mówi się o wnukach Dażboga. W ten sam sposób
w tym utworze starożytny, znany ruski pieśniarz Bojan sam siebie
nazywa wnukiem Welesa.

II. PRZEDSTAWIENIE BOGÓW


Skromne życie pozostawiało prostemu Słowianinowi dużo
wolnego czasu – pomyślał więc, by wypróbować swoje siły w sztuce.
Pierwszym jego osiągnięciem w tej dziedzinie nie była oczywiście
Wenus Medycejska, jednak prawdopodobnie nie mniej cieszył się ze
swojej twórczości niż Praksyteles i Apelles zachwycający się swoimi
dziełami. Wkrótce tchnął duszę w swoje idealne bóstwa i tu już
pewien system zaczął królować w jego mitologii. Mimo, że
Słowianin w sztuce pięknej nigdy nie zaszedł ta daleko jak Grecy czy
Rzymianie, to nie można zaprzeczyć, że osiągnął pewien stopień
doskonałości. Figurki, wykopane w Prillwitz ukazują nam, że nasi
przodkowie byli dosyć wprawni, będąc w stanie nawet w wyrazie
twarzy przedstawić charakter bóstwa. O Świętowicie mówił nam
Sakso Gramatyk, że wyglądał na poważnego, Siwa, według opisu
Masza charakteryzowała się przyjemnym wyglądem, zaś Czarnobóg
wyglądał strasznie itd.
Jeśli chodzi o materiał, z jakiego tworzono te wyobrażenia to było
to drewno i metal. Z drewna były najprawdopodobniej wykonane
wszystkie posągi ruskich bogów, podobnie, jak w większej części te
na wyspie Rugii. Do tych celów wybierano zawsze najmocniejsze
drewno, dlatego, że takie wyobrażenia przez długi czas były czczone
pod odkrytym niebem. Fakt, że nogi Świętowita były wykonane z
innego materiału niż sam posąg (zobacz poniżej) prawdopodobnie
wynika z tego, jak sobie ludzie wyobrażali to bóstwo. Z metalu
wykonane były wszystkie figurki wykopane w Prillwitz. Większa ich
część wykonana była ze stopu metali i zawierała dużą ilość srebra,
niektóre mają próbę od dwóch do dziesięciu łutów srebra. Zresztą,
mam wątpliwości, czy słuszne jest to, że posągi Radogosta i Złotej
Baby były odlane ze złota. Na wszystkich, przedstawionych przez
Masza wyobrażeniach, znajdują się imiona bóstwa, które jest
przedstawione na wizerunku. Niektóre posągi były wykonane
zarówno z drewna, jak i z metalu, tak jak Perun w Kijowie,
wykonany z drewna a nogi miał żelazne.
Wygląd posągów był charakterystyczny dla prostego ludu, który
czcił te wyobrażenia. Siłę bóstwa zawsze starano się przedstawić
nadzwyczajną wielkością, w Arkonie większa część bogów była tak
ogromna, że biskup Absalon niektórym z nich nie mógł swoją laską
sięgnąć brody. Niektórzy mieli po jednej głowie, ale szczodrzy
Słowianie darowali im po trzy, cztery a nawet po pięć głów. Być
może chcieli tym sposobem przedstawić wielką mądrość swoich
bogów, ale na pewno nie myśleli nigdy o Trójcy Świętej, tworząc
przedstawienie Trygławy, choć inni o tym właśnie pomyśleli
objaśniając istnienie trzech głów u tej bogini.
Jeśli chodzi o drogocenności, to oczywiście jest to trochę
przesadzone, ale wierzę, że Słowianie jak można najpiękniej
przyozdabiali swoich bogów, a okazję ku temu dawały zwycięstwa w
wojnach. Nie ma się więc co dziwić, gdy słyszymy, że Perun w
Kijowie miał w dłoniach błyskawicę, ozdobioną drogocennymi
kamieniami. I wyobraźmy sobie te liczne wojny, nie aż tak
satysfakcjonujące, które Rosja prowadziła z Grecją, a także wielki pęd
Włodzimierza I do prześladowania swoich bogów.

III. ŚWIĄTYNIE
Świątynie nie powstały w tym samym czasie co posągi bóstw, od
dawna posągi znajdowały się na odkrytym polu, lub w gęstwinach.
Przyzwyczajenie, by oddawać cześć idolom w leśnej gęstwinie tak
zakorzeniło się u Słowian, że nawet wówczas, gdy bogom
przeznaczono już świątynie, to w dużej mierze ciągle jeszcze posągi
stawiane były w lasach. Być może kapłani mieli nadzieję, że w
miejscu mrocznym, oddalonym od skupisk ludzi jeszcze bardziej
rozpalą uczucia ludu, jakkolwiek to było, to ostatecznie wiadomo, że
Słowianie późno zaczęli wznosić świątynie. Pierwsze świątynie to
były miejsca ograniczone włóczniami, później cztery słupy, przykryte
dachem a ze wszystkich stron osłonięte kotarami później zaczęto
budować świątynie z drewna. Świątynie te nie były tak marnie
zbudowane, jak niektórzy myślą. Sakso pisze, że świątynia
Świętowita w Arkonie była wykończona bardzo dobrze (ореr
elegantisfmum), ściany zewnętrzne były ozdobione przeróżnymi
rzeźbionymi wizerunkami, choć wykonanie ukazywało prostotę ludu.
Ściany wewnątrz obite były purpurowymi kobiercami, znajdowało
się tam dużo rogów różnych zwierząt, ozdobionych powycinanymi
ornamentami i służących jako przybranie świątyni. Podobnie jak ta
prawdopodobnie ozdobionych było wiele świątyń, ale nie mamy
zbyt dużej wiedzy, by rozpisać się na ten temat bardziej szczegółowo.
Z całą pewnością wiemy, że w świątyniach było dużo naczyń,
wiele z nich było ze złota i srebra, inne z mieszanych kruszców,
wykonane były bardzo misternie. Widzimy to w notatkach Masza,
opisujących naczynia. Wśród naczyń znajdują się kielichy ofiarne
(paterae), talerze, noże, dzwoneczki i inne.

IV. ŚWIĘTA
Z pewnością dla oddawania czci każdemu z bóstw było
wyznaczone po jednym, lub po kilka dni. Z łatwością możemy sobie
wyobrazić, że te święta wyglądały całkiem dziwnie, a dowód na to
mamy w opisie Świętowita. Niektóre z tych obrzędów, lub ściślej
mówiąc ich cień pozostał prawie we wszystkich narodach
słowiańskich. Przeszły tyle zmian, że jedynie spojrzenie krytyka może
wyłowić ich prawdziwe znaczenie. Na przykład, kto by uwierzył, że
rosyjskie Zielone Świątki, ten ulubiony dzień naszych
chrześcijańskich dziewcząt był kiedyś pogańskim obrzędem? Ale to
rzeczywiście prawda, czego dowodem są pieśni, szczególnie w tym
dniu śpiewane, w których znajdują się imiona pewnych bogów.
Wiele takich świąt w czasach cara Iwana Groźnego w roku 1551
zostało na Soborze Stu Rozdziałów zniesionych i surowo
zabronionych.
Długosz, który żył w piętnastym wieku twierdzi, że jeszcze za jego
czasów w Polsce było wiele świąt pogańskich, Polacy przeznaczali do
tego celu osobny plac, który nazywali Stado, na którym odbywały
się uroczyste obrzędy. Naruszewicz mówi nam, że niektóre z tych
obyczajów jeszcze do dziś przetrwały na Litwie. W Miśni, Łużycach,
na Śląsku jeszcze ciągle obchodzi się coś w rodzaju trupiej
uroczystości. W Rosji pozostał jedynie cień tych obrzędów. W
Bohemii zawsze w tym dniu sporządza się tak zwanego słomianego
człowieka (Strohman), symbolizującego śmierć, kilkoro dzieci
uroczyście wynosi go ze wsi, a następnie pali. Pieśń, jaką dzieci
śpiewają w trakcie tego obrzędu i szczegółowy opis tego święta
można zobaczyć w szkicu Antona na temat obyczajów starożytnych
Słowian (Antons, Versuche über die alten Slaven).

W ofierze składano woły, a najczęściej owce. To, że w ofierze


składano ludzi (z wyjątkiem niektórych przypadków), wymaga
bardziej dokładnego zbadania.

V. LOS MITOLOGII SŁOWIAŃSKIEJ.


PISARZE, KTÓRZY ZAJMOWALI SIĘ TĄ
PROBLEMATYKĄ.
Wreszcie powiem nieco o losie mitologii słowiańskiej. Wiele
danych na ten temat już od dawna znajduje się w dziełach różnych
twórców, szczególnie w książkach Adama z Bremy, Nestora,
Helmolda, Krantza, Sakso, Długosza, Kromera i innych, jednak
jedynie we fragmentach.
Schedii napisał książkę o niemieckich bogach, w której również
opisał niektórych bogów niemieckich Słowian. Książka ta będzie dla
nas wartościowa wówczas, gdy będziemy skupiać się na faktach, a
nie na domysłach, którymi jest przepełniona. Druga nieścisłość jest
taka, że pomylił słowiański lud Wendów z Wandalami. Schedii nie
pierwszy popełnił ten błąd, zrobił to jeszcze wcześniej Krantz.
Michał Frentzel z Łużyc w 1638 roku wydał w Uniwersytecie
Wittenberskim rozważania na temat bogów słowiańskich, ale opisał
tylko niektórych, a o znacznej części z nich nawet nie wspomniał.
Jego brat Abraham Frentzel rozpisał się nieco bardziej szczegółowo,
ale to nie bardzo pomogło naszej mitologii, gdyż tak zwane
komentarze w większej części napisane są filologicznie i są dla nas
prawie całkiem nieużyteczne. W każdym artykule znajduje się wstęp,
w którym autor ubolewa nad zaślepieniem Słowian, przytacza nawet
liczne sentencje ze Starego i z Nowego Testamentu, wreszcie znajduje
się analiza imion bóstw i tu, gdzie można by czasem zadowolić się
słowiańskim pochodzeniem słowa, Frentzel zawsze stara się
wmieszać coś hebrajskiego albo greckiego. W ogóle to całe tworzenie
greckich i hebrajskich słów jest bardzo pomieszane, jednak mimo
tego ciągle jeszcze używane.
W 1698 roku pewien pisarz z Lipska, o nazwisku Wagner, stworzył
rozważania o oddawaniu czci idolom przez starożytnych
mieszkańców Miśni (Dis-sertatio de idolaria veterum Mishniae
incolarum). Mówi więc tu o bogach jednego słowiańskiego
plemienia i w dodatku bardzo krótko.
Ross w swojej książce o różnych obrządkach religijnych na całym
świecie zajął się tak obszernym materiałem, że nie mógł powiedzieć
zbyt wiele o naszej mitologii. W załączniku do tej książki autorstwa
Arnolda znajdujemy więcej wiadomości o niektórych słowiańskich
bóstwach niż w samej książce, ale i tu wszystko jest, jakby to
powiedzieć, przemieszane.
Montfaucon w swoim wielkim dziele Antiquite expliquee mimo,
że wspomniał o niektórych naszych bóstwach to zaliczył je do
niemieckich. Ten sam błąd zrobił Banier w swojej książce La
mythologie et la fable expliguees par l’histoire.
Samuel Grosser w swoich łużckich znamienitościach przedstawił
jedynie same imiona bogów Łużyc i parę rysunków. To z kolei potem
stało się podporą dla Montfaucona i Baniera. Andriej Masz stworzył
opis starożytnych zabytków sakralnych Obodrytów, odnalezionych
w Prillwitz, które według niego pochodziły ze świątyni w
Radogoszczy. Należy podkreślić, że jest to dla naszej mitologii
niezmiernie ważna książka. Oczywiście nie jest również pozbawiona
domysłów. Autor na przykład rozdziela nasze bóstwa na bogów i
półbogów, nie jest to jednak nic innego jak przypuszczenie, ale
książka ciągle jeszcze cieszy się dużym zasłużonym uznaniem.
I takie były losy słowiańskiej mitologii poza Rosją, a w Rosji: 1. W
narodowej historii około 988 roku, gdy Włodzimierz I wprowadził
chrześcijaństwo, zwykle mówiono o naszych bogach, bardzo mało i
niewystarczająco. Ponieważ nasi historycy nie stawiali sobie za cel
badania tego problemu, wymieniali zwykle jedynie słowiańskie
imiona bóstw. Oprócz tego: 2. Wydano słownik dawnych ruskich
zabobonów, i wreszcie 3. Popow przedstawił krótki zarys
słowiańskiej mitologii. Mimo, że zaledwie na dwóch arkuszach
drukarskich, jednakże znajdowało się tam sporo miejsc
beztreściowych. Autor nie wspomina nawet o źródłach, z których
korzystał, uznając to za sprawę nieistotną.
Mimo, że książka ta, zawierała błędy i była niedoskonała, to miała
szczęście, bo zachwycił się nią Leclerc, który słowo po słowie
przepisał ją w swojej Historii Rosji. A ponieważ zarys mitologii
słowiańskiej wydał mu się zbyt mały, a w dodatku była potrzeba
zapełnienia treścią sześciu grubych ksiąg, więc dorzucił jeszcze nieco z
mitologii chińskiej. Powinienem jeszcze przestrzec przed jedną
przetłumaczoną z francuskiego książką zatytułowaną Religion der
Moscoviten (Frankfurt und Leipzig, 1717). Tu spotykamy opisy kotów,
kogutów i psów, które są przedstawiane jako starożytne ruskie
bóstwa, autor – jak sam zapewnia – ma te informacje z pewnego
źródła, a mianowicie od Żyda!
Taki był żałosny los mitologii słowiańskiej, podjąłem więc decyzję,
że ze swojej strony pomogę jej nieco, a oto i wyrok sędziowski na
moją własną książeczkę!
Jedynie miłość do historii ojczyźnianej i wszelkich jej części
pchnęła mnie do napisania tych nielicznych stronic. Nie miałem
nadziei na zdobycie sławy na początku, a jeszcze mniej jej mam, gdy
moja książka jest już napisana. W ogóle nie myślę, że
wyświadczyłem tym ważną przysługę, do mnie należy jedynie kilka
przemyśleń i trud włożony w przejrzenie pewnych foliałów.
Mniemam jedynie, że zaoszczędziłem trochę czasu miłośnikom i
przyszłym badaczom słowiańskiej starożytności. Zresztą – jeśli zechcą
wydać surowy wyrok – niech nazwą zbiorem. Jeżeli jednak
gorliwego przyjaciela historii, który w dodatku jeszcze zupełnie
niedawno odłożył swoją szpadę i po raz pierwszy chwycił za pióro –
jeśli takiego, powiadam, oszczędzić zechcą, to jego maleńki utwór
można uznać za wynik dobrodziejskiego założenia biblioteki na
Uniwersytecie w Getyndze. Zresztą, każdy ma prawo powiedzieć na
ten temat co uważa za stosowne. A jeżeli nazwać to zbiorem, to
śmiało zapewniam, że z historią postępuje się inaczej niż z
metafizyką, tam, gdzie ważna jest jedynie prawda nie można
powiedzieć tyle nowego, jak tam, gdzie wszystko opiera się jedynie
na domysłach.
Porządek alfabetyczny wybrałem, gdyż jest wygodniejszy do
łatwiejszego przejrzenia. Zresztą to nie jest własna mitologia a
zaledwie mała próba stworzenia jej.
Wreszcie, jeśli chodzi o język, proszę, jako cudzoziemiec o
wybaczenie pomyłek, które być może zdarzyły się w zrozumieniu
słowa.
Może byłoby lepiej, jeślibym nigdy nie odważył się pisać w
obcym języku3 , choć miałem przez to nadzieję wyświadczyć
niektórym miłośnikom historii narodów słowiańskich [przysługę].
Ale – lemal est fait! – i teraz z opanowaniem powinienem oczekiwać,
że być może parę dni po pojawieniu się tej książeczki:

Nigram cito raptus in culinam


Cordyllas malida tegat papyro
Vel turis piperisgue sit cucullus.

Baba Jaga
Wielu pisarzy twierdzi, że Baba Jaga jest słowiańską Belloną.
Rzymska Bellona, jak wiadomo, przedstawiana była jako bóstwo
wojenne, powożące rydwanem i końmi Marsa, ale w słowiańskiej
mitologii raczej nie ma co się doszukiwać takich wdzięcznych
przedstawień walecznej bogini.
Nasza Bellona, mówiąc szczerze, gra tę samą rolę, tyle tylko, że w
zupełnie innym kostiumie. Najstarsze ruskie teksty opisują ją, jako
podłą, wychudzoną staruchę, wysokiego wzrostu, z kościstymi
nogami itd.itd.itd. Jej powóz dokładnie był odpowiedni dla ślicznotki
która nim jeździła, a był to moździerz, który bogini poganiała żelazną
pałką, trzymaną w ręce.
W bajkach tych godne uwagi są jeszcze następujące wersy:

Baba Jaga,
Kościana noga,
W moździerzu jeździ,
Pałką go pogania,
Szczotkę ma do zamiatania.

Białobóg
Już samo imię oznacza dobro, czyli dobrego boga. Mówi się, że był
przedstawiany z krwawą, twarzą, na której żywiły się muchy. To
stało się przyczyną, że niektórzy nazywali go bogiem much… Ale jest
to zupełnie niesłuszne. Owady pojawiły się na pewno przez
przypadek, a właściwie z powodu krwi, którą po żniwach Słowianie
mazali swoich bogów, czyli było to symbolem dobrego bóstwa. Czy
nie oznaczało to boga-obrońcy, jakim jest u Rzymian Deus
conservator? Wiemy przynajmniej to, że Słowianie uznawali go za
źródło wszelkiego dobra – na to wskazuje jego imię i podkreślają to
wszyscy, piszący na ten temat autorzy. W czasie świąt i uczt
Słowianie składali mu w ofierze swoje trunki (pateram consecrabant),
gdyż sądzili, że on daruje im wszelkie dobra i chroni ich przed
przeciwstawnym mu bóstwem, którym był Czarnobóg.
Według mnie obydwa te bóstwa należą do najdawniejszych, jakie
mieli Słowianie. Człowiek poznał fizyczne odczucia dobra i zła
wcześniej, niż jakiekolwiek inne. Rozejrzał się wokół – wyobraźnia
podpowiedziała mu dwa początki, czyli dwie przyczyny tego i
określił je jako dobre i złe bóstwo. Tak powstał perski Ormuzd i
Aryman i w ten sam sposób powstali oczywiście nasi najstarsi
Białobóg i Czarnobóg.

Bug
Niektórzy pisarze twierdzą, że starożytna rzeka Gilanis, nasz
dzisiejszy Bug był ubóstwiany przez Słowian, inni jeszcze dalej
rozciągają swoje twierdzenia, twierdząc, że współczesne rosyjskie
słowo „Bóg” powstało ze słowa „Bug”. Dziwne rozumowanie, któro
zamyślił twierdzić przesławny Leclerc! Wątpliwe, że Słowianie zanim
dotarli do rzeki Bug nie mieli żadnego słowa do określenia bóstwa,
czy może o nim nigdy nie myśleli? Przeczą temu imiona najstarszych
słowiańskich idoli Białoboga i Czarnoboga. Zakończenie tych słów
dowodzi, że imię „bóg” od dawna już funkcjonowało w języku
słowiańskim, więc chrześcijańscy Słowianie nie od rzeki stworzyli to
imię, ale wykorzystali swoje dawne słowo. Potwierdzenie
znajdujemy w słowach używanych przez wszystkie narody
słowiańskie. Aby to udowodnić przytoczę następujące przykłady:
W języku rosyjskim „bog”, po polsku, w języku górno-łużyckim,
kaszubskim, chorwackim, śląskim „bog”, w języku dolnołużyckim
„bog” (Bohg), po ukraińsku „bug”, w bohemskim „beg” (Boh). Jak
więc te imiona mogłyby być tak podobne do siebie, skoro na
brzegach rzeki osiedliło się jedynie jedno plemię słowiańskie –
Dulebowie, zaś później drugi ich odłam? Pozostali Słowianie, żyjący
w Bohemii, Meklemburgu i dalej, być może jeszcze nie wiedzieli nic
o tej rzece, a przy tym jednakowoż znali imię „bog”.
Dlatego zupełnie prawdopodobne jest twierdzenie Bołtina, że
rzekę tak nazwali Sarmaci, jeszcze przed tym, zanim Słowianie się
osiedlili na jej brzegach. Kolejny problem, a mianowicie to, czy
rzeczywiście Słowianie składali ofiary rzekom, można wyjaśnić na
postawie naszych kronik, gdzie mówi się o Słowianach Kijowskich:
byli wówczas poganie chwałę oddający jeziorom i studniom i
gęstwinom jak i inni poganie.

Car Mórz
Zupełnie uzasadnione jest porównanie Cara Mórz, czyli władcy
wód do Neptuna. Jego imię bardzo często spotykamy w ruskich
bajkach ludowych, które z dawnych czasów zachowały się do dziś
dnia. Neptun miał swoich Trytonów i podobnie podwładnymi
naszego Cara Mórz były Morskie Cuda.

Czarnobóg
Był to bóg przeciwstawny Białobogowi, uważano go za złe
bóstwo, tak jak Białboga za dobre. Aby go udobruchać składano mu
krwawe ofiary, prośby do niego kierowane były smutne i często
zawierały najstraszliwsze zaklęcia. Mówiłem już, że na cześć
Białoboga w czasie uczt zawsze ofiarowywano mu zawartość
pucharu, który podawano sobie z rąk do rąk, tak samo czyniono, by
uczcić Czarnoboga. Schedii pisze, że miało to miejsce w imię
pojednania: pateram consecrabant, omnem prosperam fortmain a
bono Deo, adversama malo dirigi putantes – „Poświęcali czarę,
wierząc, że wszystko dobre jest zależne od złego”. – To samo zdarzyło
się pewnej starej, dobrej katoliczce, która poświęciła Archaniołowi
Michałowi i Diabłu, każdemu z nich po woskowej świeczce, i na
pytanie ponomariusza dlaczego to robi odpowiedziała: „W końcu nie
wiesz z kim po śmierci przyjdzie ci się bliżej poznać”. Piotr Albin w
Kronice Miśnieńskiej pisze, że Słowianie dlatego czcili Czarnoboga,
jako złe bóstwo, ponieważ wyobrażali sobie, że jakoby wszelkie zło
znajdowało się w jego mocy i dlatego prosili go o litość, błagali, by
w tym lub w przyszłym życiu nie czynił im zła.
Bardzo możliwe, że później było wiele bóstw, którym nadano to
imię. Potwierdzenie tej tezy znajdujemy też u Masza, w jego
znakomitych badaniach nad mitologią słowiańską. Opisuje nam
wizerunek takiego posągu, który znajdował się w świątyni w
Radogoszczy i któremu, jak twierdzi cześć oddawali Wendowie. A
mianowicie był to odlany z mieszanki kruszców lew, siedzący na
tylnych łapach. Miał otwartą paszczę, okrągłe uszy, jedynym
słowem artysta (pisze Masz) postarał się na ile było to możliwe
przedstawić groźny i straszny wizerunek, by jak najbardziej obrazowo
przedstawić złe bóstwo. Oddawania czci Czarnobogowi zakazano
najpierw w Saksonii w czasach panowania cesarza Lotara. Mówi się,
że potem Wicelin były biskup altenburski bardzo się tym zasłużył.
Miało to miejsce w 1534 roku.

Czur
Czur w Rosji był takim samym bogiem, jak Terminus (bóstwo
granic) u Rzymian. Rzymski bóg, przedstawiany z początku jako
czterokątny kamień, następnie otrzymał jednakowoż głowę, zaś nasz
Terminus nie i na zawsze pozostał bezgłowym, Czur więc ciągle
pozostaje klocem, jakich i teraz mnóstwo znajduje się na naszych
polach.

Dażbog, również Dażba i Daszuba


Wszystkie te trzy imiona oznaczają jedno bóstwo. W historii brak
szczegółowego opisu tego bóstwa. Jedynie Nestor wspomina, że
Włodzimierz Wielki w Kijowie wzniósł posąg tego bóstwa, zanim
przeszedł na wiarę chrześcijańską. Jeśli wnioskować z imienia, to
myślę, że można zgodzić się z hipotezą Popowa i Guitry. Uczeni ci
sądzą, że słowiański Dażbog odpowiada starożytnemu Plutosowi (po
rosyjsku „dać” i w języku bohemskim „data”). Jednak wszystko to są
przypuszczenia gdyż w żadnej kronice nie ma na ten temat
wiarygodnych danych.

Dido – Did
Popow a za nim jego wierny kopista Leclerc, twierdzą, że był
odpowiednikiem greckiego bohatera antyerotycznego. By to
udowodnić przytaczają fragment ruskiej ludowej pieśni, która może
daje powód do snucia domysłów, ale nie jest żadnym dowodem.
Popow pisze, że bóstwo to otaczane było czcią w Kijowie, Nestor
nawet nie wspomniał jego imienia, zaś niezadowolony z tego Leclerc
postanowił jeszcze twierdzić, iż miał niezmiernie bogatą świątynię w
Kijowie i wielu innych miejscach, a ponadto, składano mu bogate
ofiary, i komu uwierzyć? Leclercowi, czy uczciwemu Nestorowi? –
Wydaje się, że nie ma sensu się zastanawiać.

Don
Rzeka Don, teraz znana z powodu swoich dzielnych Kozaków była
czczona przez starożytnych Słowian, którzy, jak mówi legenda
składali jej ofiary.
Dubynia

W ruskich bajkach ludowych nazwany tak pewien witiaź, który


dębów używał zamiast broni, i stąd wywodzi się jego imię.

Duchy domowe
Domowi geniusze podzieleni byli na dwa rody: dobre i złe duchy.
Ludzie czuli się szczęśliwi, gdy jednego z tych pierwszych mieli u
siebie w gościach, wówczas ci prości ludzie myśleli, że wszystko
powinno toczyć się szczęśliwie, konie jakby były tłustsze, spichlerze
napełniały się zbożem i tak dalej. Ale kiedy przychodził zły duch, to
wszystkich, jak mówią, niepokoił, nawet jego nieuprzejmość mogła
aż tak być dokuczliwa, że gospodarz w końcu był zmuszony zupełnie
opuścić dom.

Duchy leśne
Te leśne bóstwa, lub prawdziwi greccy Satyrowie. Duchy leśne
wyobrażano sobie jako człowieka z kozimi rogami, uszami i nogami.
Bardzo zadziwiające, jak mogło zdarzyć się takie podobieństwo
pomiędzy bóstwami słowiańskimi i greckimi. Opisany tu wizerunek
duchów leśnych jeszcze do dziś funkcjonuje wśród prostego ludu w
Rosji.
Wierzono, że jeśli duchy leśne chodzą po trawie to stają się małe,
jak trawka, a gdy spacerują po lesie to swoim wzrostem dorównują
wierzchołkom drzew. Wyobrażano sobie jeszcze, że rzekomo zwabiają
ludzi do lasu, używając znajomych głosów, zwiedzionym w ten
sposób do późnej nocy pozwalają błądzić po lesie i wreszcie
prowadzą ich do swojej pieczary i tam łaskoczą ich aż do śmierci. Jaki
zabawny sposób by umrzeć!

Dzewana lub Dziewanna


Polacy czcili Dziewannę jako boginię lasów i polowań. Nie mamy
danych w jaki sposób ją przedstawiano. Jej posąg został zniszczony
w Polsce w 965 roku.

Dzidzileyla
To imię nosiła czczona przez Polaków bogini małżeństwa.
Twierdzono także, że jest patronką brzemienności, dlatego bezpłodne
kobiety przynosiły jej ofiary i modliły się do niej o obdarowanie ich
potomstwem. Długosz nazywa ją Dzidzileyla, Frentzel zaś Cica,
wywodząc imię od polskiego słowa „cyc” (pierś kobieca), dlatego też,
nazywają ją karmicielką potomstwa.

Dziedziniec
Baśń, o tym mieście, którą nam przedstawił Popow nie znajduje
swojego potwierdzenia w żadnej z kronik. Szkoda, że autor nie
podaje nam, skąd zaczerpnął tę baśń. Jednakowoż opowiem ją teraz
własnymi słowami:
Po tym jak zaraza spustoszyła miasto Słowieńsk, zadunajscy
Słowianie odnaleźli jego ruiny i chcieli zbudować tam nowe miasto.
Zebrała się starszyzna i rozpoczęła się dyskusja, jaką dać podstawę
temu grodowi, czyli jak go założyć i jak nazwać. Jeden z nich
zaproponował, by nazajutrz, w czasie wschodu słońca posłać na
drogę najlepszych ludzi, i pierwszy, którego napotkają powinien dać
podwaliny temu grodowi i od jego imienia gród otrzyma nazwę.
Zebrani przyjęli tę propozycję. I rzeczywiście, na drugi dzień po
złożeniu bogom ofiary, odprawiono posłów, by uczynili swoją
powinność. Pierwszym, którego napotkali był młodzieniec. Posłowie
powrócili z nim do miasta i przedstawili go zebranym. Wówczas
postanowiono, że młodzieniec da początek zakładanemu miastu i
nazwano gród jego imieniem.
Łatwo można zauważyć, że to baśń, w dodatku z czasów
późniejszych, gdyż na ile wiadomo nigdy nie istniało miasto o
nazwie Dziedziniec. Jeszcze bardziej znany jest fakt, że każda twierdza
nazywana była tym imieniem. Dowodzi tego kontynuator Nestora i
wielu innych pisarzy.

Flins
Mówi się, że Flins był bogiem Słowian łużyckich. Był
personifikacją śmierci a przedstawiano go w rozmaity sposób.
Czasami przedstawiany był jako szkielet, na lewym ramieniu miał
zawieszony płaszcz, w prawej trzymał długą laskę, na końcu której
znajdowała się pochodnia. Schedii różni się tu od innych pisarzy
twierdząc, że nie była to pochodnia, ale napełniony powietrzem
świński pęcherz. Na lewym jego ramieniu siedział lew, który dwiema
przednimi łapami opierał się o głowę, jedną tylną o ramię, a drugą o
rękę szkieletu. Słowianie myśleli, że ten lew prowadzi ich do śmierci.
Drugi sposób przedstawienia go był taki sam, z tą tylko różnicą, że
nie był przedstawiany jako szkielet, ale jako żywe ciało. Jest i trzeci
wizerunek Flinsa, o którym wspomina Ross: to naturalistyczne
przedstawienie małego i tłustego szatana, który na rękach i nogach
ma wielkie pazury. Taki wizerunek, jak twierdzi Anton, który bez
wątpliwości widział tę podobiznę i przekazał nam jej rysunek,
świadczy, że to nic innego jak lew, który wcześniej służył jako szyld.
Frentzel, który go zobaczył, być może zaliczył go do bóstw i tym
wprowadził w błąd Grossera. Anton, twierdzi nawet, że Flins nigdy
nie istniał, ponieważ jego imię jest zupełnie niesłowiańskie.
Słowianie być może mieli boga, który odpowiadał opisowi Flinsa,
ale na pewno nazywali go inaczej. Kronika Saska twierdzi, że
nazwany tak był od kamienia (Flinten tein), na którym stał, można
więc bez wątpliwości zgodzić się z Antonem, że nie Wendowie, ale
Germanie tak go nazwali. Potwierdzenie faktu, czy rzeczywiście
nigdy nie funkcjonował w panteonie bóstw, wymaga dalszych
badań, na co jako pierwszy zwrócił naszą uwagę czcigodny autor
opisu dawnych Słowian. Schedii jest zdania, że imię Flins pochodzi
od Wlicława, który był królem Herulów. A ponieważ nic nie jest
bardziej zgubne niż czas to i Wlicławowi z początku odjął kilka liter z
imienia, potem nieznający pisarze podarowali mu w zamian inne i
tak powstało imię Flins.
Jeśli chodzi o miejsce, na którym stał Flins, to Simon w Kronice
Eilenburskiej mówi, że znajdowało się nieopodal Lipska, w cieniu
pięknej lipy, a Grosser twierdzi, jakoby bardziej prawdopodobne
było w pobliżu Budziszyna przy wiosce Oehna, na jednym z licznych
kamieni, zgromadzonych na wzgórzu.
Gorynia
Z przekazów słowiańskich, które do nas dotarły (tak zwanych baśni
ludowych) widzimy, że Gorynia był witiaziem, który na swoich
nieprzyjaciół zrzucał całe góry. Od swoich czynów otrzymał tę
nazwę, wywodzącą się ze słowa „góry”.
Jutrabog

Frentzel twierdzi, że odpowiednikiem Jutraboga jest Aurora i


wywodzi jego imię od słowa „poranek”4 . Jednak mi się wydaje, bez
względu na słuszne słowotwórstwo, że bóstwo to nie jest niczym
innym jak Białobogiem, z czym również zgadzają się Schedii i Ross.

Kikimora
Kikimora pomiędzy mitologicznymi bóstwami Rosji zajmował
prawie taką pozycję, jak Morfeusz u Greków, z tą jednak różnicą, że
Rusini wyobrażali go sobie jako straszne przywidzenie, zaś grecki
bóg, zupełnie przeciwnie do tych wyobrażeń, wywoływał łagodne,
przyjemne wizje senne. Bołtin pisze: „Niektórzy uważają, że
Kikimora to niemowlę porwane przez diabła z brzucha matki po tym,
jak matka je przeklęła”. Bez trudu możemy rozpoznać, że ta baśń
pochodzi z nowszych czasów.

Kolada

Mówią, że posąg Kolady znajdował się w Kijowie i według


Scherera był bogiem świąt. Inni zaś, czczą go jako bóstwo pokoju. Te
dwa poglądy łatwo można połączyć, ponieważ gdy nie ma pokoju,
nie ma też żadnych świąt. Jego święto przypadało na 24 grudnia i
towarzyszyły mu tańce i pieśni, z których jeszcze niektóre
pozostałości zachowały się w Rosji do dnia dzisiejszego. Guitry
dodaje swoją uwagę, że święto to obchodzone było u nas tego
samego dnia, w którym Rzymianie obchodzili juwenalia.
Korsza, również Chors

Ruskie bóstwo, którego wizerunek znajdował się w Kijowie.


Popow w swoim krótkim opisie mitologii słowiańskiej i Leclerc w
swojej obszernej Historii Rosji twierdzą, że bóg ten był słowiańskim
eskulapem. Nie przytaczają innych dowodów, prócz imienia, które
według nich pochodzi od słowa „kurczyć”. Zobaczmy, co mówi na ten
temat Leclerc: Le nom de tel Esculape derive du mot Kortschit, qui
signifie restreindre, ranursir... les maux, sant doute, czyli: nazwa tego
eskulapa pochodzi od słowa „kurczyć”, co znaczy wić się, skręcać... z
bólu oczywiście.

Wydaje się jednak, że Leclerc, jakoby dlatego zatrzymał się przy


swoim wielokropku, des maux w wyniku jakiegoś szczęśliwego
przypadku ściśnięto tu jego biedną głowę, i on – sans doute – nie
mógł się powstrzymać, aby [nie] napisać tego słowa. O ileż lepiej
byłoby, gdyby na zamyśle opisania historii Rosji postawił piękną
kropkę.
Tatiszczew dochodzi do wniosku, że Korsza był odpowiednikiem
Bachusa. I znowu jedynie domysł, i nie możemy nic na ten temat
powiedzieć przekonującego. W ogóle, my Rosjanie powinniśmy
poskarżyć się trochę na naszych dawnych kronikarzy, gdyż
pozostawili nam bardzo mgliste pojęcie o naszej mitologii.

Kościej
W ruskiej mitologii przedstawiany jest jako żywy szkielet.
Wspomina się, że bardzo lubił młode dziewczęta i porywał je od
rodziców. I jakby tego jeszcze było mało: czasami, jak opisano w
dalszej części baśni, przepadały nawet ślicznotki w noc poślubną i
wreszcie znajdowano je w komnatach Kościeja. Ach! Nie daj mi Boże
dożyć tak strasznych czasów, w których tak nieładnie postępowano z
płcią piękną! To cudo w ruskiej mitologii określono mianem
„nieśmiertelny”. Wreszcie jednak umarł, i nastały szczęśliwsze i
spokojniejsze czasy dla ślicznotek.

Krodo
Zdaniem Grossera bożkowi Krodo oddawali cześć Słowianie
mieszkający w Gardźcu. W Harzburgu, oddalonego o milę od
Goslaru, na wysokiej górze, porosłej lasem znajdował się posąg tego
bożka. Posąg ten przedstawiał staruszka, z gołą głową, który bosymi
nogami stał na rybie, przepasany był wełnianą, białą szarfą, w jednej
ręce trzymał koło, w drugiej naczynie, napełnione kwiatami lub
owocami.

Arnold tak tłumaczy to, że Krodo bosymi nogami stał na ostrej i


śliskiej rybiej łusce, twierdząc, że Sasi czyli Wendowie umieli mocno
stanąć na nogach w najbardziej niebezpiecznych miejscach. Schedii
wyjaśnia dalej, że goła głowa oznacza gorliwą służbę bóstwu, biała
szarfa – wolność, koło – przyjaźń narodu i wspólne łączenie się
przeciw nieprzyjaciołom.
Inni twierdzą, że Krodo jest odpowiednikiem Saturna i swoje
twierdzenie próbują udowodnić za pomocą greckiego słowa Χρόνος,
czas. Taką tezę łatwo można podważyć. Jeśli już mamy się oprzeć na
słowotwórstwie, to dlaczego nie poszukać źródeł imienia w językach
słowiańskich? A ponieważ Arnold, powołując się na Wormiusa,
twierdzi, że Krodo był bogiem wszelkiego zła i obłudy, i że jeszcze za
jego czasów w Dolnej Saksonii podłego człowieka nazywano
Kroden-duvel, to wydaje się, że słusznie wywodzę jego imię od
słowa „kradnę”, które zarówno w języku rosyjskim, bohemskim i
serbskim oznacza to samo. Takie słowotwórstwo wydaje mi się o
wiele bardziej naturalne niż wywodzenie słowa od greckiego
terminu.
Cesarz Karol zawsze naszego boga określał mianem dey grote
Duvel tour Harzborg, i był jego największym przeciwnikiem, jak
twierdzi w swoim opisie Goslaru pastor Mund.
Wizerunek Krodo odnaleziony był w Harzburgu i przekazany do
Goslaru, w którym jeszcze do dziś w tamtejszym kościele
katedralnym zachował się ołtarz ofiarny tego bóstwa. Nie wiem, czy
zaginął sam posąg, ale postument, na którym stał znajduje się przy
ołtarzu ofiarnym. I postument i ołtarz wykonane są z pięknego brązu
i były dokładnie pozłocone, co jeszcze do dziś jest widoczne. Ołtarz
ofiarny wewnątrz jest pusty, czterokątny, z wierzchu przykryty
białym marmurowym blatem, który zrobiony jest już w późniejszych
czasach, na nim wyrzeźbiony jest krzyż. Na wszystkich czterech
stronach ołtarza znajdują się otwory o różnej wielkości, z których
niektóre są wykończone bardzo kunsztownie, co pozwala nam
myśleć, że w tych otworach niegdyś umieszczone były drogocenne
kamienie. Ołtarz opiera się na czterech małych figurkach ludzkich, z
których każda ma długą brodę. Najprawdopodobniej przedstawiają
one kapłanów.
Kiedy oddawanie czci idolom było surowo zabronione a
Wendowie nie tak szybko potrafili się z nim rozstać, to w tajemnicy
zbierali się w najbardziej odludnych miejscach, by odprawić swoje
dawne obrzędy. Z tego wywodzi się prawdopodobnie ta baśń, którą
można usłyszeć w Gardźcu i okolicach, że czarownicy – szczególnie 1
maja, in der Walpurgis Nacht – zbierają się na polach, a mianowicie:
auf dem grauen Brocken. Wspomnieniem tego są bezsprzecznie
tańce, znane pod nazwą Hexen Tanse.

Kupało
Także ruskie bóstwo, któremu wystawiono posąg w Kijowie.
Kupało był bogiem plonów i zaliczano go do sławniejszych bogów.
Ofiary składano mu na początku żniw, czyli 24 czerwca. Wtedy na
polach rozpalano wielkie ogniska, a dziewczęta i młodzieńcy w
wieńcach z kwiatów przepasani szarfami pląsali dookoła ognia
radośnie śpiewając, w następnie skakali przez ogień i pędzili przez
ogień swoje stado, ci dobrzy ludzie mieli nadzieję, że tym sposobem
ochronią swoje stado przed duchami leśnymi. Do dziś jeszcze święta
męczennica, której uroczystość w cerkwi rosyjskiej przypada na ten
dzień zachowała od bożka Kupały swój przydomek Kupalnica. W
niektórych wioskach do dziś jeszcze w obrzędach w tym dniu
odprawianych można znaleźć pewne podobieństwo do dawnych
świąt, a nawet płonące stosy drew do teraz nazywa się kupalnicami.

Leda
Znowu domysły i wnioski dwóch panów Popowa i Leclerca, w
dalszym ciągu polegające na próbach słowotwórstwa imienia.
Obydwaj twierdzą, że Słowianie mieli wojenne bóstwo o imieniu
Leda. A w jaki sposób tego dowodzą? Słowem „lodowacieć”.
L'Etymologie est lonne, mówi Leclerc, Mars glace les cocurs d'effroi,
czyli: Etymologia jest dobra, Mars zmusza serca, by zlodowaciały ze
strachu. Szkoda tylko, że ta dobra etymologia i cała jej konstrukcja
sama się rozpada, ponieważ to bzdura i nigdy nie istniało wojenne
bóstwo Leda. Kromer i Naruszewicz twierdzą, że Leda i Łado to było
określenie jednego bóstwa. U żadnego z pisarzy, prócz Długosza nie
znajduję, by Leda była słowiańskim Marsem. Ten twierdzi
oczywiście, że Słowianie upraszali Ledę o odwagę i zwycięstwo nad
nieprzyjacielem, ale ten pisarz jedynie prześliznął się po słowiańskiej
mitologii i nawet pominął Ładę, także jego słowa w żadnym
wypadku nie mogą służyć za dowód.

Lel
Lel był według opisu maleńkim bogiem miłości, podobnym do
rzymskiego Kupidyna, także jak i tamten oczarowywał serca i tak jak
w przypadku rzymskiego bożka, również temu przeszkadzał
zazdrosny Dido. Znamy już Dido jako bohatera antyerotycznego.
Wygaszał ogień, który zapalał Lel. Niektóre ruskie pieśni dowodzą, że
Lel był bardziej lubiany niż Dido. Lel był synem Łady.

Łado

Łado czczona była jako bogini miłości i wszelkich miłosnych


rozkoszy. Jeśliby ją przyrównać do rzymskiego bóstwa to jest
słowiańską Wenerą.
Wszyscy niepozostający w związkach małżeńskich składali Ładzie
ofiary, mając nadzieję, że wyproszą tym sposobem szczęście w swoim
przyszłym małżeństwie. Najważniejszy idol znajdował się w Kijowie,
ale wiele innych było także w innych miejscach. Cześć jej oddawali
Mołdawianie i Wołosi. Jej imię często wspominane jest w ruskich
pieśniach, tak samo jest, jak twierdzi Naruszewicz, w pieśniach
litewskich.
Etymologia jej imienia, jak twierdzą niektórzy, na przykład Scherer
wywodzi się od czasownika ładzić, uładzić.

Makosz lub Mokosz


Jaką rolę odgrywało to bóstwo w Rosji do dziś nie wiadomo.
Nestor nie wspomina o nim nic ponad to, że Włodzimierz Wielki
rozkazał wznieść posąg Makosza w Kijowie i składać mu ofiary.
Guitry twierdził, że ruski Makosz był biblijnym Magogiem. Nie
mamy powodów, by zgadzać się z tym stwierdzeniem, i pozostawiam
komu innemu rozsądzenie czy jest to słuszne i czy istnieją jakieś
podobieństwa pomiędzy tymi dwoma postaciami, oprócz ich nazw?
Makosz czasem nazywany jest Mokasza.

Marzanna
Długosz twierdzi, że Polacy wielką czcią otaczali Marzanę, jako
boginię żniw. Frentzel, wręcz przeciwnie, twierdzi, że Marzana była
boginią śmierci. Potwierdza to następującymi słowami Schneidera.
Słowianie (w Miśni) po przyjęciu chrześcijaństwa w czwartą
niedzielę postu nadziewali na pal wizerunek Marzanny i Dziewanny
i przy wtórze śpiewanych żałobnym głosem smutnych pieśni
noszono je uroczyście aż wreszcie wrzucano do wody, wierząc, że
dzięki temu młode kobiety będą płodne, miasto się oczyści a jego
mieszkańców nie będą w tym roku nękać wrzody, ani inne zaraźliwe
choroby.
Guagnini natomiast porównuje naszą boginię do Wenery. Komu
przyznać rację? Możnaby się spierać. Jeśli słowotwórstwo w tym
przypadku może coś wyjaśnić, to wydaje mi się, że twierdzenie
Frentzela jest najbardziej prawdopodobne.
W języku rosyjskim „moriu” (uśmiercam), po bohemsku „mru”
(umieram), „mrzawam” (mroźny, zamarznięty). Niechby i było to
bóstwo Wenerą Słowian, jak twierdzi Guagnini, albo ich Cererą, o
czym pisze Długosz, tylko dlaczego w czasie tej uroczystości
śpiewano smutne pieśni, gdy wiemy z rzymskiej mitologii i badań
nad przedmiotem, że obydwie boginie były sprawczyniami radości?
Idol tego bóstwa wraz z innymi został zniszczony w 965 roku przez
Mścisława, który przyjął wiarę chrześcijańską.

Mocarze
Mocarzy porównywano do greckich gigantów, nie mam odwagi
wypowiedzieć się na temat tego, czy owo porównanie jest trafne.

Morskie Cudo
We władzy Cara Mórz, o którym wspominaliśmy powyżej
pozostawało mnóstwo takich stworów. Można założyć, że
najprawdopodobniej były podobne do Trytonów. Przedstawiano je
jako straszydła i jeszcze do dziś zachowało się w Rosji przysłowie
wspominające o upiornym wyglądzie tych morskich bóstw.

Nija lub Niam


Nija, jak twierdzi Długosz był bogiem podziemi, albo greckim
Plutonem. Polacy myśleli, że jest opiekunem dusz i dlatego prosili go,
żeby po śmierci wyznaczył dla nich dobre miejsce. Najważniejsza
świątynia tego bóstwa była w Gnieźnie.

Osład lub Usład


To imię wielu wywodzi od czasownika „osłodzić” i stąd
twierdzenie, że Usład był bogiem uczt. Włodzimierz I rozkazał
najpierw wznieść w Kijowie jego posąg, a następnie wydał rozkaz by
go zniszczyć.

Perun
Perun był najważniejszym bogiem, którego czczono w Rosji.
Sądzono, że deszcz, błyskawice i inne zjawiska powietrzne są od
niego zależne. Szczególnie twierdzono, że rozkazuje gromom, od czego
otrzymał swoje imię, gdyż Perun w prawie wszystkich językach
słowiańskich znaczy grom. Czyli był to odpowiednik rzymskiego
Jupitera.
Jeszcze w 980 roku wielki książę Włodzimierz I rozkazał by w
Rosji, a dokładnie w Kijowie pośrodku swojego dworu na brzegu
rzeki Boryczew, wznieść posąg Peruna. Nestor opisuje go w
następujący sposób: Perun wykonany był z drzewa, głowę miał ze
srebra a brodę ze złota. Inni kronikarze dodają: nogi miał z żelaza, w
jednej ręce trzymał kamień w kształcie błyskawicy. Więc nasz Perun
nie był taki, jakim opisuje go twórca książki Religia Moskwian, a
mianowicie ten uprzejmy autor pozbawił go nie tylko brody, ale
również nóg i rąk, zaś w to miejsce obdarzył go kocim pyskiem z
rozdziawioną mordą.
Wieczny, niegasnący ogień płonącego dębu palił się przed nim, a
śmierć była karą dla tego kapłana, który przez nieostrożność swoją
doprowadził do zagaśnięcia świętego ognia. Popow pisał, że
Perunowi ofiarowali także włosy z głowy lub brody, jeśli nie mogli
złożyć innej ofiary. Poświęcano mu też całe lasy, w których pod karą
śmierci zakazane było wyrąbywanie drzew.
Frentzel pisze, że dawni Prusowie, oddający cześć Perunowi mieli
w zwyczaju składać mu w ofierze białe konie, prócz tego składali mu
także krwawe ofiary z pojmanych wrogów, spośród których porwany
w niewolę przywódca nieprzyjaciół uważany był za najlepszą z ofiar.
Również Łotysze w swojej starożytnej mitologii mieli Peruna pod
nazwą Porkana. Oni również składali mu ofiary w gęstwinach swych
lasów i jeszcze do dziś grom nazywa się w ich języku „pärkons”.
Wielki ruski książę Włodzimierz I zanim przyjął chrześcijaństwo
był, jak się wydaje, bardzo gorliwym czcicielem Peruna, gdyż prócz w
Kijowie [wzniesionego] przedstawienia tego idola rozkazał swojemu
wujkowi Dobryni Nikiticzowi, który był posadnikiem w
Nowogrodzie, by również w tym mieście wzniósł posąg Peruna. Ten
wystawił posąg nad brzegiem rzeki Wołchow. Ale ponieważ na tym
świecie wszystko ulega zmianom to i Perunowi przyszło doczekać w
Rosji końca swojego panowania.
W 988 roku Włodzimierz przyjął chrześcijaństwo, rozkazał zniszczyć
wszystkie idole, a Perun jako najważniejszy z bogów otrzymał
większą karę niż inni. W Kijowie przywiązano go do koni i w ten
sposób wleczono po mieście do rzeki, a prócz tego dwunastu
młodych ludzi biło go kijami, później został wrzucony do wody i tak
skończyła się jego sława.
O nowogrodzkim Perunie mówi się nieco więcej. Była tam
podobna procesja jak w Kijowie, tyle tylko że nowogrodzki Perun od
tego pierwszego różnił się tym, że do głębi serca przejął się swoim
losem i w czasie, jak go wleczono po mieście (jak mówi kronika
napisana przez pewnego mnicha) nie mógł się powstrzymać, by nie
wykrzyknąć na cały głos: O biada mi, wczoraj jeszcze mnie otaczano
czcią a dziś okrywają hańbą! Gdy z mostu zrzucono go do rzeki to, jak
mówią, popłynął pod prąd, odrzucił od siebie pałkę i krzyknął:
Obywatele Nowogrodu! To zostawiam wam po sobie na pamiątkę!
Wiadomo także z tych kronik, że wielu mieszkańców zarówno
Kijowa jak i Nowogrodu było bardzo niezadowolonych ze
zniszczenia swojego głównego idola, gdyż odprowadzali go ze łzami.
Z tego łatwo można się domyślić, że pałka i głos to ich sprawa.
Wreszcie, zmęczony pływaniem Perun zatrzymał się na brzegu w
pewnej odległości od Nowogrodu. Na pamiątkę tego w tym miejscu
wzniesiono monaster, zwany Perunowym.
Niektórzy ruscy kronikarze opowiadają, że o wiele później
młodzieńcy z Nowogrodu zbierali się w określony dzień i bili się
nawzajem pałkami, twierdzą, że było to na wspomnienie odrzuconej
przez Peruna pałki.
Petreius pisze, że wielkorządca musiał włożyć wiele trudu by
rozdzielić ich i zaprowadzić spokój.

Pogoda lub Dogoda


Pogoda był bogiem pięknej pogody i lekkiego, miłego wiaterku.
To słowiański Zefir. Nie znajduję potwierdzenia by Pogoda był w
Rosji znany, ale Polacy i Wendowie otaczali go czcią. Westphal
opisuje go, jako człowieka w szpiczastej czapce, z której wystają dwa
bycze rogi. W prawej ręce ma róg obfitości, oparty na piersi, w lewej
kijek. To przedstawienie nie zgadza się z idolem odnalezionym w
Prillwitz. Imiona, jakie nadaje się czasami temu bóstwu, jak Dogoda i
Pogoda5 są nieprawdziwe, gdyż w językach słowiańskich nie są
znane.
Wśród przedmiotów znalezionych w Prillwitz, znajdowały się:
naczynie ofiarne, puchar i nóż Pogody.

Polel
Polel był synem Łady i bogiem małżeństwa. Dowodzi tego już
samo jego imię, oznaczające tego, który następuje po Lelu.
Wspominaliśmy już, że Lel to słowiański Kupidyn. Następca
Kupidyna to przede wszystkim Hymen lub Polel.
Nasze zdanie o roli, jaką obydwa te bóstwa pełniły u Słowian
mogą bezsprzecznie poświadczyć stare ruskie pieśni ludowe,
stwierdzam więc, że zupełnie niesłuszny jest pogląd, zarówno
niektórych polskich badaczy, jak i Andrieja Masza, którzy porównują
te bóstwa do Kastora i Polluksa.

Połkan
W baśniach nadaje mu się postać człowieka od głowy do pasa, a
pozostała część ciała przypomina konia. Czy ten Połkan, lub półkoń
(tak często spotykany w ruskich bajkach) to nie jest starożytny
Centaur? Mówi się, że był niebywale silny i biegał bardzo szybko.

Porenut
Sakso Gramatyk opowiada nam, że posąg Porenuta stał na wyspie
Rugii w mieście Charenza. Głowa jego miała cztery twarze a piątą,
która była na piersiach Porenut lewą ręką trzymał za czoło, zaś
podbródek podtrzymywał prawą ręką. Różne są zdania co do tego,
jakim bóstwem był Porenut. Frentzel snuje przypuszczenia, że był
bogiem ciężarnych. Schwarz zaś dochodzi do wniosku, że oddawano
mu cześć jako patronowi wypraw morskich, gdyż w jego imieniu
znajduje podobieństwa do słynnego kiedyś portu na Rugii.

Porewit
Posąg Porewita również znajdował się w Charenzie. Przestawiany
jest z pięcioma głowami. Nie wiemy dokładnie jaką funkcję pełnił.
Żaden z pisarzy, ani Sakso Gramatyk, ani Schedii nie wspominają o
nim w ogóle. Frentzel zaś uznaje go za boga łupów i wywodzi jego
imię od słowiańskiego słowa porywacz, złodziej. Również taki
pogląd podtrzymuje Grosser.

Poświst lub Pochwist


Zarówno Rusini, jak i Polacy uważali, że Poświst jest bóstwem
burz. Myli się Masz, twierdząc, jakoby Pogoda i Poświst to było
jedno bóstwo, dlatego, że obydwa te bóstwa w jednym czasie
istniały w Polsce i jeszcze do dziś Mazowszanie silny wiatr nazywają
Pochwiścielem, tak więc Pogoda pozostaje greckim Zefirem, zaś
Pochwista możemy przyrównać do Eola.

Prono, również Prowe i Prowo


Prono otaczali czcią głównie Słowianie Wagryjscy, jako boga
praworządności. Schedii pisze, że posąg stał na słupie, trzymając w
jednej ręce rozerwany kamień pługa6 , który zdaniem Schediiego był
znakiem niewinności, w drugiej włócznię, do której przytwierdzona
była niewielka chorągiew. Na głowie miał wieniec a spod niego
wystawały długie uszy, natomiast na nogach buty ozdobione
dzwoneczkami.
Schedii wpadł na pomysł, by imię jego wywodzić od pewnego
greckiego słowa. Można to wybaczyć filologowi tego wieku, w
którym żył, gdy starano się wszystko wywodzić z języka hebrajskiego
albo greckiego. Myślę, że o wiele słuszniejsze jest zdanie Frentzela,
który pochodzenia szuka w słowiańskim słowie „prawo”.
Kapłanów tego bóstwa Schedii nazywa Miche. Dalej twierdzi, że
słowiański Bóg Prono to był Brennus, król starożytnych Germanów,
którego po śmierci zaczęto czcić i wiele jeszcze tym podobnych rzeczy.
Ale wszystko to bez wątpienia można uznać za brednie.
Główny idol Prono znajdował się w Altenburgu. O losie tego idola
wiemy tyle, że Gerold, biskup Altenburga obalił go i własną ręką dał
przykład, by spalić gaj, poświęcony Prono.

Radogost
Było to bóstwo Obodrytów lub Słowian meklemburskich. W
prawej ręce trzymał tarczę, na której przedstawiona była czarna
głowa wołu, a w lewej pikę. Na głowie miał hełm a na hełmie
znajdował się ptak z rozpostartymi skrzydłami. Nie wiemy jakim był
bogiem. Schedii znowu znajduje w nim jakieś podobieństwo do króla
Herulów Radagajsa, jak twierdzi po śmierci król ten był zaliczony w
poczet bogów. Jest to jednak chybiona hipoteza, a Schedii równie
marnie, jak i ja, umiał udowodnić swoje twierdzenia.
Wśród idoli znalezionych w Prillwitz znalazło się także
przedstawienie Radogosta, a obok naczynie ofiarne, dwie czasze, dwa
noże i dzwonek.

Rugiewit
Posąg Rugiewita znajdował się na wyspie Rugii w Charenzie.
Sakso twierdzi, że posąg ten znajdował się w centrum grodu, zaś
zamiast ścian osłaniały go purpurowe kotary. Według opisu Sakso
posąg wykonany był z jednego kawałka dębu i przedstawiał figurę o
dziwnym kształcie z siedmioma twarzami, na siedmiu szyjach, od
góry połączonymi jedną czaszką.
Przy pasie wisiało siedem mieczy w pochwach, zaś ósmy,
obnażony Rugiewit trzymał w prawej ręce. Ten ostatni miecz był tak
mocno przytwierdzony do ręki, że aby zdjąć go z posągu, trzeba by
było rękę odrąbać. Wielkość i grubość posągu były niezwykłe, tak że
biskup Absalon, który nawet stanął na palcach, z trudem mógł dostać
do podbródka swoją laską, którą zawsze nosił ze sobą. Ranowie
myśleli, że podobnie jak Mars był bogiem wojny.
Posąg Rugiewita został zniszczony przez Absalona, tak jak i inne
przedstawienia rańskich idoli. Odrąbano mu nogi i z trzaskiem spadł
na ziemię. Mieszkańcy sądzili, że bogowie będą się sprzeciwiać,
jednakże obeszło się bez tego. Rugiewita wywleczono z miasta a w
tym czasie siedział na jego posągu biskup Swen.
Schedii któremu zawsze się chce cokolwiek stwierdzać i tu także
stwierdza, że Rugiewit to był Rugeland, syn Alimera króla
Obodrytów. Zdaje się, że nie ma sensu, by udowadniać, że to
twierdzenie jest absolutnie bezzasadne.

Rusałki
Były to ruskie nimfy i najady. Wieść głosi, że miały zielone włosy
i bardzo lubiły kołysać się na gałęziach drzew. Ten przesąd,
ożywiony teraz przez przekazy tak zakorzenił się w świadomości
prostego ludu, że ten jeszcze i do dziś wierzy, że jakoby widuje
czasem te swoje rusałki na brzegu rzeki, jak czeszą swoje zielone
włosy. W obecnych czasach rzecz jasna mało już jest w Rosji takich
ludzi.

Siemargł
O tym bóstwie prawie nic nie wiemy, prócz tego że jego posąg
znajdował się w Kijowie.

Silny Bóg
Ten silny bóg, jak twierdzi Rajić, przedstawiany był jako człowiek
obdarzony niezwykłą mocą, który w jednej ręce trzymał kopię, w
drugiej zaś kulę. U stóp jego leżały dwie głowy człowieka i lwa.
Guitry twierdzi, że Silny Bóg był słowiańskim Herkulesem, Czego
dowodem jest już samo jego imię.

Simcerla
O tym bóstwie wiadomo bardzo mało. Jedynie ze znaczenia
imienia wnioskuje się, że była boginią wiosny, gdyż jej imię, jak
niektórzy udowadniają, składa się ze słów „zima” i „blednąć”.
Siwa

Siwa była boginią plonów [Słowian Bałtyjskich], którzy czcili ją


jako boginię urodzaju i życia. Przedstawiana była jako naga
dziewczyna, z głową ozdobioną wiankiem. Włosy jej sięgały do
kolan, w prawej ręce trzymała jabłko, w lewej kiść winogron.
Najważniejszy jej posąg, według powszechnych twierdzeń,
znajdował się w Ratzeburgu (Raciborzu). Również w Priwilltz
znaleziono jej wizerunek, jednakże zupełnie odmienny od
istniejących opisów a mianowicie przedstawiający ją nie nagą, lecz
odzianą.
Masz zauważa, że wyraz jej twarzy jest przyjemny i łagodny, a to
zgodne jest z opisem wszystkich innych autorów.
To bóstwo znane jest u Polaków, którzy Siwę nazywali Żywia i
czcili jako boginię życia. Naruszewicz nazywa ją duchem
ożywiającym i porównuje do Wenery, choć Długosz ani słowem nie
wspomina o podobieństwie tych dwóch bogiń.
To, że obydwa te imiona Siwa i Żywia brzmią identycznie, można
stwierdzić wówczas, gdy się wie jak te słowa są wymawiane w
języku polskim. Przy tym pierwsze imię pisze się Siwe.

Stryba lub Strzybóg


Długi czas nie było wiadomo, jakim bóstwem jest Strzybóg, teraz
już wiemy z pieśni o wyprawie Igora, że był bogiem wiatrów, gdyż
te nazywane były w tej pieśni wnukami Strzyboga.

Świętowit, również Światowid i Światowicz


Gdy w dziewiątym stuleciu szaleństwo narzucania innym swojej
wiary rozprzestrzeniało się z większą gwałtownością, niż dziś w
niektórych miejscach, to spotykało się takich ludzi, którzy z
narażeniem własnego życia podróżowali do dalekich krajów,
zachwalali tam swoją wiarę i wyśmiewali tych, którzy mieli inne
zdanie. Wiadomo, że w ten sposób niewiele można osiągnąć, bo jeśli
zaczniemy śmiechem, kto wie, czy ten śmiech kiedyś nie zmieni się w
łzy? I dlatego wielu z tych ludzi musiało ten swój śmiech przypłacić
życiem. Inny sposób głoszenia wiary był też równie absurdalny, ale
bardziej uprzejmy, a mianowicie nauczali, nie wiedząc czego
nauczają, i takiego właśnie rodzaju kaznodzieją był pewien mnich z
opactwa Corvey, którego chrześcijańska gorliwość przywiodła na
wyspę Rugię. Nauczał biedny, zaślepiony naród słowiański, głosił
nie o Chrystusie, (czytaj prawdziwym Bogu), ale o jakimś trupie, w
którego posiadaniu był jego monaster i te relikwie nazywały się
Sanetus Witus. Opowiadał prostakom o wielu cudach, których
dokonał ten jego święty Wit – cudach, których czynienie ich idolowi
Prono nigdy by nie przyszło do głowy. Wtedy nagle Słowianie
poczuli szacunek do Świętego Wita i otoczyli go czcią jako istotę
wyższą. Czynią go więc najwyższym ze swoich dotychczasowych
bogów, wznoszą jego posągi, budują świątynie i w jego cześć
składają ofiary i organizują święta. Tak powstał nasz Świętowit, i
taka oto nauka gorliwego mnicha!
Najważniejsza świątynia i najważniejszy posąg tego bóstwa
znajdował się w Arkonie. Sakso Gramatyk jego posąg opisuje nam
następująco: to kolos nadludzkiej wielkości, z czterema głowami na
tylu też szyjach, z których dwie zwrócone były w kierunku piersi a
dwie w kierunku pleców, ale tak, że jedna z tych dwóch głów
patrzyła na prawo druga zaś na lewo. Wszystkie twarze miały rysy
charakterystyczne dla człowieka pełnego skupienia. W prawej ręce
trzymał róg, wykonany z różnego rodzaju kruszcu napełniony
winem, lewą rękę miał opartą na boku, tak, że tworzyła linię łuku.
Szata jego zakrywała kolana, nogi były wykonane z innego drewna i
tak po mistrzowsku połączone z kolanami, że nie przyglądając się
badawczo trudno był to zauważyć. Posąg stał a ziemi, ponieważ jego
podstawa była głęboko zakopana w ziemi, tak, że zupełnie nie było
jej widać. Świątynia Świętowita wykonana była z drewna i wznosiła
się na równinie, ściany świątyni z zewnątrz ozdobione były różnymi
malowidłami i miała tylko jedne drzwi wejściowe. Wnętrze składało
się z dwóch pomieszczeń: pierwsze otoczone było purpurową ścianą,
drugie składało się z czterech słupów z przepięknymi kotarami i tam
znajdował się idol. Tutaj wisiało również jego siodło, uzda i miecz. W
świątyni znajdowało się też mnóstwo rogów dzikiej zwierzyny, które
swoim wyglądem i ozdobieniem przyciągały uwagę. Sakso wszystko
to sam widział i dlatego nie ma żadnej przyczyny by wątpić w
prawdziwość jego opisu.
Świętowit czczony był przez Słowian jako Oraculum. Ze wszystkich
stron zjeżdżał tu lud słowiański, jego kult rozprzestrzenił się na
wszystkie grupy plemion słowiańskich, jedynie w Rosji i Polsce nie
znajduję potwierdzenia, że jego imię było znane. Wszyscy inni
Słowianie, z wyjątkiem jedynie tych, wysyłali do Arkony swoją
daninę, tak jak niegdyś ortodoksyjni chrześcijanie wysyłali do
Rzymu swoje świętopietrze (Peterspfennig). Zagraniczni kupcy,
przybywający do Arkony, obowiązani byli płacić idolowi częścią
swojego towaru, nawet król duński Swen Otto podarował mu złoty
puchar bardzo misternej roboty. Z majątku Świętowita utrzymywano
trzystu jeźdźców i taką też liczbę koni. Kiedy Ranowie toczyli wojny,
to jeźdźcy ci wyruszali na bój a cała zdobycz, jaką zagarnęli w walce
należała do Świętowita. Oprócz tych koni trzymano również białego
konia, należącego bezpośrednio do idola, który, według słów
kapłana, czasami wyprawiał się na nim przeciw nieprzyjacielowi.
Rankiem pokazywał kapłan, konia zmęczonego daleką i
wyczerpującą jazdą. Koń ten wykorzystywany był także w celu
poznania losu przed jakimkolwiek przedsięwzięciem. A dokładnie:
gdy planowano zacząć wojnę to wbijano w ziemię przed świątynią
trzy pary skrzyżowanych włóczni. Kapłan podprowadzał do nich
konia i jeśli koń prawą nogą przeskakiwał przez nie to była to dobra
wróżba, w przeciwnym razie obawiano się niepowodzenia. Sam
kapłan karmił tego konia i jedynie jemu przysługiwało prawo aby
czasami go dosiadać. To zwierzę taką było otoczone czcią, że nikt się
nie ważył wyrwać ani włosa z jego grzywy czy ogona.
I dotarliśmy teraz do świąt, bardzo uroczystych i wspaniałych,
organizowanych na cześć Świętowita. Najważniejsze święto
odbywało się corocznie po zakończeniu żniw, wówczas schodziło się
zwykle mnóstwo ludzi, którzy znosili idolowi pierwsze z zebranych
plonów. Dzień przed uroczystościami kapłan sam zamiatał świątynię,
wstrzymywał jednak oddech i za każdym razem, by zaczerpnąć
powietrza wychodził ze świątyni, aby wielkie bóstwo nie zostało
skalane oddechem śmiertelnika.
Drugiego dnia rozpoczynały się uroczystości. Kapłan najpierw
oglądał znajdujący się w dłoni Świętowita róg i jeśli jeszcze był
napełniony, wówczas przepowiadał na następny rok urodzajne
żniwa, odwrotnie było, gdy róg był zupełnie pusty. Po zakończeniu
tego pierwszego uroczystego obrzędu wylewał stare wino, od nowa
napełniał róg i dawał skosztować Świętowitowi, ale ponieważ jak
zawsze wino mu nie posmakowało, sam więc opróżniał róg,
ponownie go napełniał i jak wcześniej wkładał mu w dłoń.
Potem pojawiała się nowa procesja, to znaczy co roku w ofierze
Świętowitowi przynoszono słodki pieróg. Kapłan stawał za nim i
jeśli pieróg był tak wielki, że zza niego nie było widać kapłana,
sądzono, że jest to przyjemne dla bóstwa, w przeciwnym razie kapłan
pouczał lud, by na kolejne święto przyniósł o wiele większy pieróg i
cały obrzęd kończył się nowym pouczeniem, aby na zawsze pozostać
wiernym służbie Świętowitowi. Tu rozpoczynano ucztę i za grzech
uważano, jeśli ktoś nie chciał dużo pić. Wynika z tego, że nasi
przodkowie już od starożytności byli bons vivans – dobrymi
gościnnymi gospodarzami.
Posąg Świętowita wraz z innymi przedstawieniami rańskich idoli
został zniszczony przez arcybiskupa Absalona, czego Sakso był
naocznym świadkiem. Miało to miejsce w 1169 roku, a co
najniezwyklejsze dokładnie 15 czerwca czyli w dzień Świętego Wita.

Święty Bór
Serbscy Słowianie czcili Święty Bór, jako bóstwo leśne. Koło
Merseburga poświęcono mu las, w którym pod groźbą kary śmierci
zabroniony był nie tylko wyręb całych drzew, ale nawet wycięcie
najmniejszego sęczka. O posągu nic nie wiemy, wiadomo jedynie, że
około 1008 roku zarówno posąg, jak i las był zniszczony przez
arcybiskupa. Imię bóstwa złożone jest z dwóch słów: „święty” i
„bór”, czyli las.

Trygława
Trygławę przedstawiano jako kobietę z trzema głowami trzymającą
w dłoni połowę księżyca. Cześć jej oddawali między innymi
Słowianie szczecińscy. Jedna z jej świątyń znajdowała się koło
Brandenburga na Harburgskiej Górze. O tym bóstwie mówi się, że
wykazuje pewne podobieństwo do Diany (Diana Trivia, patronka
dróg). Poświęcony był jej czarny koń, któremu podobnie jak koniowi
Świętowita w czasach niepewności zadawano pytania i również to
zwierzę też miało odpowiadać przy pomocy nogi.

Tryzna
Słowo Tryzna oznacza dzień, przeznaczony dla upamiętnienia
zmarłego. Na przykład wielka księżna Olga odprawiała Tryznę po
śmierci swojego męża, wielkiego księcia Igora, za którą Drewlanie
drogo zapłacili. W jaki sposób świętowano Tryznę, tego nie wiemy,
gdyż w ruskich kronikach nie ma żadnego opisu.
Nestor w następujący sposób pisze o Radymiczach, Wiatyczach i
Siewierzanach: jeśli ktoś spośród nich umierał, urządzano w jego
intencji Tryznę, następnie zapalano wielkie ognisko, kładziono na
nim zmarłego, palono, kości zaś zbierano do naczynia. Te naczynia
lub urny były rozstawiane na słupach przy drogach. Taki obyczaj
jeszcze w czasach Nestora był kultywowany w plemieniu
Wiatyczów.

Woda
W Prillwitz znaleziono statuetkę z napisem „Woda”. Ponieważ
posąg ten był przedstawiony w uzbrojeniu i wojennym pancerzu,
myślano, że jest to wizerunek boga wojny. Z jednego dźwięku tego
słowa, zupełnie słowiańskiego nie można uznać tego bóstwa za
równe Odynowi i Gudenowi. Wodą nazywany był przywódca, czego
dowodem może być stare ruskie słowo „wojewoda”, czyli dowódca
wojskowy albo wódz. A może mieli Słowianie dzielnego i dobrego
przywódcę, o którym myśleli i po jego śmierci, że jego duch prowadzi
ich wojska? Zaledwie krok dzieli szacunek od ubóstwienia, a
szczególnie, gdy mamy do czynienia z prostym ludem. W ten sposób
w przeciągu określonego czasu uznano, być może bohatera za bóstwo
i nazwano go Wodą.

Wołchw lub Wołchowiec


Kronika Nowogrodzka wiele dziwnych rzeczy pisze o tym
Wołchwie, na przykład to, że był synem Słowiena, który podobno
założył miasto Słowieńsk. Wołchw ten mógł zmieniać się w dzikie
zwierzęta i w tej postaci pływał po rzece Mętna, która potem od
imienia tego potwora została nazwana Wołchow. Aż w końcu, jak
opisuje nam kronikarz, demony zadusiły tego czarodzieja.
Łomonosow twierdzi, że książę ten zajmował się grabieżami na
wodzie i dlatego przedstawiany jest jako dzikie drapieżne zwierzę.

Wołos, również Weles


Wołosowi w Rosji przekazano pod opiekę bydło. Pomiędzy
naszymi bogami zajmował on miejsce zaraz po Perunie. Nestor pisze
o przysiędze, jaką składano przed Wołosem, jako bogiem bydła.
Przysięgę tę składał wielki książę Oleg, gdy był ze swoimi
oddziałami w Konstantynopolu i podpisywał traktat pokojowy z
imperatorami Lwem i Aleksandrem. Posąg Wołosa zniszczono w
Kijowie, wraz z innymi idolami, ale jeszcze na długi czas
przedstawienie i kult Wołosa pozostał w Rostowie, aż wreszcie
pewien mnich o imieniu Abraham strącił go, zbudował na tym
miejscu cerkiew i pozostałych pogan uczynił chrześcijaninami.
Wróżby

Tak w Rosji nazywa się proroctwa i przepowiednie. Słowianie


mieli wiele takich wróżb, w które ślepo wierzyli. Z wielką uwagą
obserwowali lot ptaków, odgłosy zwierząt, ruchy płomieni i dymu,
strumień wody. Każdy drobiazg mógł w łatwowiernych naszych
przodkach wzbudzić wątpliwość.
Najpopularniejszy sposób wróżenia polegał na rzucaniu kilku
deseczek, które z jednej strony były białe, z drugiej czarne.
Podrzucano je do góry. Gdy spadały na ziemię czarną stroną, to była
pomyślna wróżba, a w sytuacji odwrotnej, gdy biała strona spadała
na ziemię oczekiwano jakiegoś nieszczęścia. Kiedy ilość białych i
czarnych stron była równa, byli w miarę zadowoleni.
Pozostałości tych wróżb jeszcze do dziś można zobaczyć w Rosji,
wystarczy zajrzeć na nasze wsie. Śliczne wiejskie dziewczęta, które
poznają dopiero uczucie miłości w okresie Świąt Bożego Narodzenia
biorą lustro i przy świetle księżyca wychodzą z nim na dwór, patrząc
w nie, mają nadzieję zobaczyć swojego przyszłego męża. Och wy,
będący kiedyś zakochani! Przyznajcie się, czy jakikolwiek przedmiot
nie był dla was lustrem, w którym widzieliście obraz swojego
oblubieńca? Nie wińcie więc naszych ślicznotek, ani naszych
szlachetnych przodków, nie oni jedni byli tak łatwowierni.
Rzymianin Grakchus w ostatnim dniu swego życia nie chciał ruszyć
się ani na krok z domu po tym, jak przez cały ranek nie udało się
nakłonić kur do jedzenia.

Złota Baba
Złotą Babę czczono na nadbrzeżach rzeki Obi. Nazwano ją tak od
pozłacanego posągu. Przedstawiano ją jako kobietę z niemowlęciem
na kolanach i jeszcze drugim dzieckiem, stojącym obok. Dzieci te są
uważane za jej wnuków. To pozwoliło niektórym twierdzić, że Złotą
Babę można porównać z Izydą i uznać ją za matkę bogów. Niestety,
nie możemy tego udowodnić, lub w ostateczności nie zostało to
jeszcze do dziś dnia udowodnione, tym bardziej trudno jest uwierzyć
w teorię Frentzela, stwierdzającą, że Złota Baba sprawowała opiekę
nad rodzeniem dzieci. W jej świątyni ukryta była duża ilość
instrumentów muzycznych, które wykorzystywali chytrzy kapłani,
by naród uwierzył, że posąg sam z siebie wydobywa dźwięki.
Dlatego też bóstwo to czczono jako Oraculum. W niepewnych
sytuacjach proszono Złotą Babę o radę a ta odpowiadała ustami
swoich kapłanów, lub raczej odwrotnie, jeśli posąg był pusty, to
kapłani odpowiadali ustami swojej bogini. W ofierze przynoszono jej
sobole i kuny i odziewano ją w te skóry. Przy każdej ofierze kapłani
zjadali mięso, zaś bogini pozostawiano krew, którą mazano jej usta,
oczy i inne części. Wiara w tą boginię była tak mocna, że nawet
pielgrzymi z obcych stron przynosili jej w darze złoto, srebro i inne
rzeczy na miarę swojego posiadania, gdyż kapłani przekonywali, że
jeśli ktoś nie uczyni takiej ofiary zabłądzi na swej drodze. Dlatego
powinna wreszcie Złota Baba się wzbogacić, jednak myślę, że bez
względu na obfitość ofiar garderoby na brzegach rzeki Obi w żaden
sposób nie można przyrównać do bogactwa garderoby z Loreto.

Żmije
О sanctas dentes, quibus haec nassuntur in hortis Numina!

Kromer mówi o tym, że żmije na Litwie były ubóstwiane i


zaliczane do rodu penat czyli bóstw domowych. W ofierze składano
im mleko oraz kury i surowo zabronione było ich tępienie.
Przestępcy o czyn ten posądzeni byli karani surowo, czasami nawet
wyrokiem śmierci.
Czytelnicy niech mi wybaczą, jeśli na chwilę odejdę od tematu, by
wydobyć na światło dzienne jeszcze jeden fałsz. Leclerc twierdzi, że
jeszcze do dziś niektórym zwierzętom, uważanym za święte, oddaje
się cześć. To nieprawda. Był Francuzem a nie znał tych wierszy:

Rien n’est beau, que Ie vrai, le


vrai seul est aimable
Jl doit regner partont, et mеmе
dans le fable.

O ileż bardziej prawda powinna królować w historii? I to mówi


człowiek w takiej książce, którą nazywa historią Rosji, to mówi
człowiek, który przekonuje nas, że zna rosyjskie obyczaje i
moralność...?
[1]Glinka nie rozróżnia tu Celtów i Germanów – obie nację
nazywając Celtami – przyp. red.
[2]Pełnik (Trollius), w języku rosyjskim kupalnica – przyp. tłum.
[3]A. Kajsarow napisał ten tekst po niemiecku w 1804 pod tytułem
Versuch einer slavischen Mithologie, w 1810 roku tekst został
wydany w tłumaczeniu na język rosyjski – przyp. tłum.
[4]Po rosyjsku utro – przy. tłum.
[5]W oryginalnym tekście pisanym przez Kajsarowa po niemiecku
występuje „Podoga”, nie tak jak w rosyjskim przekładzie „Pogoda” –
przyp. tłum.
[6]W oryginale…in der einen Hand eine rosenfarbige weiß
gesprenkelte Pflugsterze… – (…w jednej ręce trzymał różową na
biało nakrapianą czepigę pługa …) – przyp. tłum.
Spis treści

Okładka
Strona tytułowa
Strona redakcyjna
Grigorij Andriejewicz GlinkaDAWNA RELIGIA SŁOWIAN
Wstęp
Duchy:
Półbogowie lub bohaterowie:
Ubóstwiane jeziora:
BOGOWIE NA WYSOKOŚCIACH
Perun
Złota Matka
Świętowit
Znicz
Białobóg
Silny Bóg
Dażbóg
Żywot
Led
Kolada
Usład
Łada
Lel
Polel
Dido
Dzidzileyla
Jutrzenka
BOGOWIE ZIEMSCY
Trygława
Wołos
Mokosz
Kupało
Rodomysł
Siwa
Dziewanna
Czur
Prowe
Radogost
Kors
Jessa
Poświst
Dogoda
Simsterla
Simerzla
BOGOWIE PODZIEMNI
Czarnobóg
Nija
Strzybóg
Kikimora
BOGOWIE WODNI
Car mórz
Cudo Morskie
PÓŁDUCHY
BOHATEROWIE
ŚWIĄTYNIA ŚWIĘTOWITA
Andriej Siergiejewicz KajsarowMITOLOGIA SŁOWIAŃSKA I
RUSKA
Wstęp
I. POCHODZENIE BOGÓW
II. PRZEDSTAWIENIE BOGÓW
III. ŚWIĄTYNIE
IV. ŚWIĘTA
V. LOS MITOLOGII SŁOWIAŃSKIEJ. PISARZE, KTÓRZY
ZAJMOWALI SIĘ TĄ PROBLEMATYKĄ.
Baba Jaga
Białobóg
Bug
Car Mórz
Czarnobóg
Czur
Dażbog, również Dażba i Daszuba
Dido – Did
Don
Dubynia
Duchy domowe
Duchy leśne
Dzewana lub Dziewanna
Dzidzileyla
Dziedziniec
Flins
Jutrabog
Kikimora
Kolada
Korsza, również Chors
Kościej
Krodo
Kupało
Leda
Lel
Łado
Makosz lub Mokosz
Marzanna
Mocarze
Morskie Cudo
Nija lub Niam
Osład lub Usład
Perun
Pogoda lub Dogoda
Polel
Połkan
Porenut
Porewit
Poświst lub Pochwist
Prono, również Prowe i Prowo
Radogost
Rugiewit
Rusałki
Siemargł
Silny Bóg
Simcerla
Siwa
Stryba lub Strzybóg
Świętowit, również Światowid i Światowicz
Święty Bór
Trygława
Tryzna
Woda
Wołchw lub Wołchowiec
Wołos, również Weles
Wróżby
Złota Baba
Żmije
Przypisy

You might also like