You are on page 1of 8

Gdy SIMONE VEIL jako minister w prawicowym rządzie

Valery'ego Giscarda d'Estaing rozpoczęła kampanię na rzecz prawa do


przerywania ciąży na życzenie kobiety, liczbę nielegalnych zabiegów
szacowano we Francji na 300 tys, rocznie. Przyczyniało się do tego
zarówno podziemie, jaki i turystyka aborcyjna. Niemal w każdej aptece
leżały ulotki z informacją: dokąd pojechać, do kogo zgłosić się na miejscu,
jaki jest koszt zabiegu.
Publiczna dyskusja o aborcji rozpoczęła się we Francji już na początku lat
70. XX w. W 1971 r. kilkuset lekarzy podpisało petycję o zmianę ustawy.
Dwa lata później wielu oświadczyło publicznie, że przeprawadzają nielegalne
zabiegi, W tym samym czasie ukazał się .Le Manifeste des salopes", czyli
„manifest zdzir", w którym ponad 300 znanych kobiet, m.in. Simone de
Beauvoir, Franoise Sagan, Jeanne Moreau, Catherine Deneuve, przyznało się
do przerwania ciąży, Parlamentarzyści, którzy mieli głosować nad ustawą,
byli pod ogromną presją kobiet wyborców, które odwiedzały ich biura
i przekonywały do poparcia zmian. W domach zajmowały się tym żony.
W swoim przemówieniu parlamentarnym Veil unikała wchodzenia w
kwestie filozoficzne. Problem, kiedy zaczyna się życie, uznała za
nierozstrzygalny, a schodzenie do argumentacji „zabijanie" kontra
„wolność" - za koniec konstruktywnej dyskusji. Podkreślała kwestie
pragmatyczne - sytuacja, w której aborcja jest nielegalna, a i tak
przeprowadza się setki tysięcy zabiegów, otwarcie urąga prawu
i wystawia go je pośmiewisko. Przyznawała, że nikt, kto ma zdrowy
rozsądek, nie zaprzecza, że aborcja jest ziem, że to dramat. Dlatego trzeba
zrobić wszystko, by była ostatecznością. Projekt ustawy zapewniał
kobietom prawo do refundacji środków antykoncepcyjnych.
Po przemówieniu Veil została zaatakowana przez konserwatywnych
deputowanych, którzy mieli magnetofony z nagraniem bijącego serca
płodu. Mówili o „ludobójstwie w majestacie prawa", .otwieraniu drzwi
szatanowi", .,Holokauście nienarodzonych". Veil wspomina, że to
ostatnie porównanie było dla niej - jako więźniarki Auschwitz i Bergen-
Belsen - szczególnie obraźliwe. Ustawa przeszła minimalną większością
głosów o 3.40 nad ranem. Nazwano ją „prawem Veil", Jej przemówienie nie
by/o długie, trwa/o kilkadziesiąt minut, ale zmieniło sytuację Francuzek na
dziesięciolecia. (Joanna Podgórska)

142
SIMONE VEIL
O PRAWO DO ABORCJI
26 LISTOPADA 1974 ROKU

Panie prezydencie, panie, panowie, skoro decyduję się zabrać głos z tej mównicy- jako
minister zdrowia, jako kobieta i jako osoba spoza parlamentu - by przedstawić wybranym
przez ten naród propozycję poważnych zmian ustawodawczych w zakresie prawa do
przerywania ciąży, to czynię to - proszę mi wierzyć - z głębokim szacunkiem i pokorą,
zarówno wobec trudności wiążących się z tym zagadnieniem, jak również wobec
wszystkich uczuć i myśli, jakie wzbudzić to może w sercu i sumieniu każdego Francuza i
Francuzki, oraz z pełną świadomością ciężaru odpowiedzialności, jaką będziemy musieli
wziąć na swe barki.
Z pełnym przekonaniem zamierzam jednak podjąć się obrony projektu, nad którym
przez tak długi czas myśleli i debatowali wszyscy członkowie rządu; projektu, którego celem
jest - zgodnie ze słowami samego prezydenta Republiki Francuskiej - ,,położenie kresu nie­
ładowi i niesprawiedliwości oraz wypracowanie kompromisowego i ludzkiego rozwiązania
jednego z najtrudniejszych problemów naszych czasów".
Jeśli rząd może dziś przedstawić państwu ów projekt, to jest to zasługa tych spośród
was - jakże licznych i reprezentujących różne punkty widzenia - którzy od wielu lat
dokładali wszelkich starań, by przygotować taki projekt nowej ustawy, aby odpowiadała
ona konsensowi wypracowanemu przez społeczeństwo i była w większym stopniu
dostosowana do faktycznej sytuacji, w jakiej znajduje się nasze państwo, [,.. ]
Niektórzy nadal jednak zadają sobie pytanie: czy nowa ustawa jest naprawdę koniecz­
na? Dla niektórych sprawy mają się prosto: istnieje represyjne prawo, należałoby je tylko
stosować. Inni zastanawiają się, dlaczego parlament miałby właśnie w obecnej chwili roz­
strzygać owo zagadnienie: wszyscy jednak wiemy, że już od samego początku, a w szcze­
gólności od początku naszego stulecia, prawo w tej kwestii zawsze było surowe, jednak
stosowano je jedynie okazjonalnie.
W jakiej mierze zatem sytuacja uległa zmianie i zobowiązuje nas do ponownego podję­
cia tej kwestii? Z jakich względów nie mielibyśmy utrzymać samej zasady dopuszczalności
aborcji jedynie w wyjątkowych okolicznościach? Dlaczego mamy uświęcać stojącą w nie­
zgodzie z prawem praktykę i w ten właśnie sposób narażać się na niebezpieczeństwo, że
zostanie ona zaakceptowana i będzie wspierana? Z jakich powodów mamy stanowić prawo
i usprawiedliwiać w ten sposób zbytnią liberalność i tolerancyjność naszego społeczeństwa,
sprzyjać egoizmowi jednostek, zamiast przyczyniać się do odrodzenia moralności obywa­
telskiej traktowanej jako obowiązek? Czemu mamy podejmować ryzyko spowodowania
dalszego spadku przyrostu naturalnego, procesu, który w niepokojący sposób już się roz­
począł, zamiast popierać hojną i konstruktywną politykę prorodzinną; która umożliwiłaby
każdej matce wydanie na świat i wychowanie przez nią poczętego dziecka?
A to z tej przyczyny, że, jak można sądzić, problemu nie można rozpatrywać w tego
typu kategoriach. Czy państwo sądzą, że zarówno obecny, jak i poprzedni rząd powziąłby

143
decyzję o opracowaniu tekstu tej ustawy i przedłożeniu jej państwu, gdyby uważał, że inne
rozwiązanie jest jeszcze możliwe?
Dotarliśmy do punktu, w którym w dziedzinie, o jakiej tutaj mówimy, władze publiczne
nie mogą już dłużej uchylać się od odpowiedzialności. Wszystko tego dowodzi: badania
i prace prowadzone od wielu lat, przesłuchania przed państwa komisją, doświadczenia in­
nych krajów europejskich. I większość spośród państwa czuje i wie, że nie da się zapobiec
nielegalnie przeprowadzanym aborcjom, tak jak nie da się zastosować prawa karnego wo­
bec wszystkich kobiet podlegających jego surowym wymogom.
Czemu zatem nie wolno nam nadal przymykać oczu na ten problem? Z tej przyczyny,
że obecna sytuacja jest zła. Powiedziałabym nawet, że znajdujemy się w stanie opłakanym
i tragicznym.
Sytuacja jest zła, gdyż otwarcie urąga się prawu, a nawet gorzej - wystawia się je na po­
śmiewisko. Kiedy rozziew pomiędzy popełnionym wykroczeniem przeciwko prawu a wy­
kroczeniem przez to prawo ściganym jest tak wielki, że nie można już właściwie móv.1ć
o jakiejkolwiek stosowalności kary, wówczas szacunek obywateli wobec prawa - a co za tym
idzie - autorytet i władza państwa wystawione zostają na szwank.
Kiedy lekarze w zaciszu swych gabinetów łamią prawo i podają to do publicznej wiado­
mości; kiedy prokuratorzy, nim rozpoczną w tej sprawie dochodzenie, wzywani są każdora.­
zowo do Ministerstwa Sprawiedliwości; kiedy opieka społeczna i organy państwa zapewnia­
ją kobietom, które znalazły się w rozpaczliwej sytuacji, dostęp do informacji i poradnictwo
w zakresie możliwości przerwania ciąży; kiedy w tym samym celu otwarcie organizowane
są, a nawet opłacane, podróże zagraniczne, czuję się zmuszona stwierdzić, że znaleźliśmy się
w sytuacji chaosu i anarchii, która nie może dłużej trwać.
Usłyszę być może jednak z państwa strony pytanie, dlaczego mamy pozwolić na to, by
sytuacja ta ulegała dalszemu pogorszeniu i z jakich powodów mielibyśmy ją tolerować
Dlaczego nie doprowadzić do tego, by prawo było przestrzegane?
Z tego powodu, że jeśli lekarze, personel opieki społecznej, a nawet niektórzy obywatele:
biorą udział w tym nielegalnym procederze, to często dlatego, że czują się do tego zmuszeni;
postępując niekiedy wbrew swoim osobistym przekonaniom, muszą zmierzyć się z rzeczy­
wistymi okolicznościami, których nie mogą pominąć, udając, że one nie istnieją. Pome­
waż, stojąc twarzą w twarz z kobietą, która podjęła decyzję o przerwaniu ciąży, wiedzą, ze,
odmawiając jej porady i wsparcia, skazują ją na samotność i lęk towarzyszące zabiegowi
wykonywanemu w najgorszych możliwych warunkach, zabiegowi, który może okaleczyć ją
na zawsze. Wiedzą, że ta sama kobieta, jeśli miałaby pieniądze, jeśli potrafiłaby zdobyć od­
powiednie informacje, udałaby się do ościennego kraju lub nawet jakiejś prywatnej kliniki
na terenie Francji, gdzie mogłaby, nie ponosząc przy tym żadnego ryzyka ani jakiejkolwiek
kary, przerwać ciążę. A kobiety te nie należą koniecznie do najbardziej niemoralnych czy
w najwyższym stopniu nieświadomych. Każdego roku jest ich około trzystu tysięcy. Spoty­
kamy je każdego dnia, zazwyczaj nie wiedząc nic o ich nieszczęściu i dramatach.
Temu chaosowi należy położyć kres. Czas tej niesprawiedliwości musi dobiec końca.
W jaki sposób można jednak tego dokonać?

144
Mówię to z pełnym przekonaniem: aborcja musi pozostać aktem wyjątkowym, ostatnim
ratunkiem w sytuacji bez wyjścia. W jaki jednak sposób przyzwalać na nią, by nie straciła
swego wyjątkowego charakteru, by społeczeństwo nie traktowało samego prawa do niej
jako zachęty?
Chciałabym najpierw jako kobieta podzielić się z państwem swym doświadczeniem
1 przekonaniem i proszę mi wybaczyć, że czynię to przed zgromadzeniem złożonym niemal
wyłącznie z mężczyzn: żadna kobieta nie decyduje się na aborcję łatwo i z lekkim sercem.
Wystarczy posłuchać samych kobiet.
Aborcja zawsze stanowi dramat i tym na zawsze pozostanie.
Z tego właśnie względu, jeśli projekt, który właśnie został państwu przedłożony, bierze
pod uwagę stan faktyczny, jeśli dopuszcza on możliwość przerwania ciąży, to w takim celu,
by sprawować nad tą praktyką kontrolę i - o ile to tylko możliwe - odradzać kobietom
dokonywania aborcji.
Mamy w ten sposób nadzieję uczynić zadość świadomemu bądź nieświadomemu prag­
nieniu wszystkich kobiet, które znajdują się w sytuacji przepełniającej je lękiem, tak do­
skonale opisanej i zbadanej przez niektóre z osobistości przesłuchiwanych przez państwa
komisję specjalną na jesieni 1973 roku.
Kto dziś przejmuje się tymi kobietami, które znalazły się w tak rozpaczliwej sytuacji?
Prawo skazuje je nie tylko na hańbę, wstyd i samotność, lecz również na bezimienność i lęk
przed ściganiem z urzędu. Zmuszone ukrywać swój stan, zbyt często nie znajdują nikogo,
kto by chciał ich wysłuchać, udzielić im wyjaśnień, wsparcia i opieki.
Spośród tych, którzy walczą dziś o możliwość zmiany represyjnego prawa, ilu zaprzątało
sobie głowę tym, by udzielić tym kobietom pomocy w ich nieszczęściu? Ilu, zapominając
o własnych sądach moralnych, potrafiło okazać młodym samotnym matkom zrozumienie
i udzielić duchowego wsparcia, którego tak bardzo potrzebowały?
Wiem, że takie osoby istnieją i będę wystrzegać się formułowania sądów ogólnych. Nie
Jestem nieświadoma działań tych, którzy, w pełni świadomi swej odpowiedzialności, robią
wszystko, co w ich możliwości, by pomóc tym kobietom zaakceptować ich macierzyństwo.
Wspomożemy ich w tym przedsięwzięciu, odwołamy się do nich, by pomogli nam w za­
gwarantowaniu poradnictwa socjalnego przewidzianego przez ustawę.
Jednak troska i pomoc, nawet jeśli zostaną zapewnione, nie zawsze wystarczą, by odwieść
kobietę od decyzji o aborcji. Oczywiście, trudności, z jakimi kobiety muszą się zmierzyć,
są niejednokrotnie mniej poważne, niż sądzą zainteresowane. Niektóre z tych trudności
można przezwyciężyć i złagodzić, jednak innego typu problemy pozostają, co powoduje,
ze niektóre kobiety czują się przyciśnięte do muru i z sytuacji, w której się znalazły, nie wi­
dzą innego wyjścia prócz samobójstwa, prowadzącego do zniszczenia rodzinnej równowagi
1 nieszczęścia ich dzieci.
Tak niestety najczęściej wygląda rzeczywistość, dużo poważniej niż sugerowałoby określe­
nie „aborcja na życzenie". Gdyby sytuacja wyglądała inaczej, czy sądzicie państwo, że wszyst­
kie kraje, jeden po drugim, zmuszone by były dokonać reformy swego ustawodawstwa w tym
zakresie i dopuścić, by to, co wczoraj było tak srogo karane, od dziś stało się dozwolone?

145
Z tego względu, świadom sytuacji, której państwo nie może już dłużej tolerować i która
w opinii większości uważana jest za niesprawiedliwą, rząd zrezygnował z polityki łatwych
rozwiązań, polegającej na powstrzymywaniu się od zajmowania stanowiska. Na tym właśnie
polegała owa zbytnia liberalność i tolerancyjność. Biorąc na siebie pełną odpowiedzialność,
przedstawiamy państwu projekt właściwej ustawy, mającej na celu zarazem realistyczne,
ludzkie i sprawiedliwe rozwiązanie problemu.
Bez wątpienia niektórzy pomyślą, że naszą jedyną troskę stanowi interes kobiety, że usta­
wa ta opracowana została z uwzględnieniem jedynie tej perspektywy. Że nie zostały w niej
w najmniejszym choćby stopniu uwzględnione interesy społeczne czy raczej narodowe, in­
teres ojca przyszłego dziecka, a jeszcze mniej - interes samego dziecka.
Wystrzegam się jednak uznania, że chodzi tu jedynie o interes jednostki, sprawę doty­
czącą samej kobiety, a interes narodu jest tu bez znaczenia. Problem ten dotyczy narodu
w najwyższym stopniu, lecz z innej strony, i nie wymaga koniecznie przyjęcia poprzednich
rozwiązań.
Interesem narodu jest niewątpliwie to, by Francja była młoda, by liczba jej ludności
stale wzrastała. Czy tego typu projekt, przyjęty niedługo po ustawie liberalizującej prawo
w zakresie antykoncepcji, nie pociągnie za sobą znaczącego spadku przyrostu naturalnego,
którego poziom już w niepokojący sposób uległ obniżeniu?
Tendencja ta to żadna nowość, nie jest to też proces właściwy jedynie Francji. Dość
systematyczne obniżanie się liczby urodzeń i spadek płodności notuje się od roku 1965 we
wszystkich krajach europejskich, niezależnie od rodzaju prawodawstwa w zakresie aborcji,
ł nawet antykoncepcji.

Ryzykowne byłoby poszukiwanie prostych przyczyn tak ogólnego i powszechnego zja­


wiska. Niemożliwe jest znalezienie dla niego wyjaśnienia na poziomie narodowym. Mamy
tu do czynienia raczej z faktem cywilizacyjnym znamiennym dla epoki, w której żyjemy,
procesem podlegającym złożonym prawom i uwarunkowaniom, które zresztą pozostają sła­
bo znane.
Obserwacje demograficzne prowadzone w wielu krajach nie dowodzą istnienia współza­
leżności pomiędzy zmianami ustawodawstwa w zakresie przerywania ciąży a krzywą przy­
ostu naturalnego, a w szczególności poziomem płodności populacji.
Prawdą jest, że przykład Rumunii zdaje się przeczyć temu twierdzeniu, skoro podję­
ta przez rząd tego kraju z końcem roku 1966 decyzja o wycofaniu się z nierepresyjnych
przepisów prawnych wydanych dziesięć lat wcześniej pociągnęła za sobą wielką eksplozję
demograficzną. Jednakowoż, co się często pomija, wkrótce potem doszło tam do nie mniej
spektakularnego spadku; należy również zaznaczyć, że w tym kraju, gdzie współczesne
metody antykoncepcji były nieznane, aborcja stanowiła podstawowy sposób ograniczania
liczby urodzeń. Brutalna interwencja restrykcyjnego ustawodawstwa stanowi w tym kon­
tekście nie najgorsze wyjaśnienie zjawiska, które miało charakter wyjątkowy i ograniczony
czasowo.
Wszystko to, co zostało tu powiedziane, pozwala nam sądzić, że przyjęcie projektu ustawy
będzie miało jedynie niewielki wpływ na poziom przyrostu ludności we Francji, a legal-

146
ne zabiegi przerywania ciąży zastąpią w gruncie rzeczy aborcje dokonywane w podziemiu,
w szczególności wtedy, gdy minie już okres ewentualnych krótkoterminowych wahań. [,, ,]
Drugim elementem nieobecnym w tym projekcie - bez wątpienia dla wielu spośród pań­
stwa - jest osoba ojca. Decyzja o przerwaniu ciąży, jak sądzi chyba każdy z nas, nie powinna
być podejmowana wyłącznie przez kobietę, lecz również przez jej małżonka bądź partnera.
Ze swej strony pragnęłabym, by w rzeczywistości tak się właśnie działo zawsze i wdzięczna
Jestem komisji za propozycję zmian idących w tym kierunku, jednak, jak doskonale zrozu­
mieli to jej członkowie, niemożliwe jest, by w tej materii ustanowić obowiązek prawny.
Czy trzecim i ostatnim nieobecnym elementem w tym projekcie nie jest obietnica życia,
którą nosi w swym łonie kobieta? Odmawiam wchodzenia w dyskusję naukową bądź filo­
zoficzną na ten temat, gdyż przesłuchania prowadzone przez komisję dowiodły, że problem
ten pozostanie nierozstrzygalny. Obecnie nikt już nie podważa faktu, że - z czysto medycz­
nego punktu widzenia - zarodek zawiera w sobie potencjalnie wszystkie cechy ludzkiej isto­
ty, którą może się stać. Lecz z drugiej strony zarodek ma jeszcze przed sobą wszystkie stadia
rozwoju i musi przezwyciężyć jeszcze wiele przypadkowych trudności, zanim jego ewolucja
dobiegnie kresu; stanowi przecież zaledwie jedno z wielu ogniw łańcucha życia.
Czy trzeba tu przypominać, że, według badań Światowej Organizacji Zdrowia (WHO),
na sto zapłodnionych komórek jajowych czterdzieści pięć ulega w ciągu dwóch pierwszych
tygodni samoistnemu poronieniu, a na sto ciąż utrzymanych do początku trzeciego tygodnia
jedna czwarta nie kończy się porodem na skutek czysto naturalnych procesów? Jedyny pew­
nik, na którym możemy opierać swe sądy, to fakt, że kobieta nie uświadamia sobie w pełni
tego, że nosi w sobie żywą istotę, która może stać się kiedyś jej dzieckiem, póki nie poczuje
pierwszych objawów jej życia. I dla kobiety- z wyjątkiem kobiet kierujących się głębokimi
przekonaniami religijnymi - pomiędzy tym bytem, który dopiero się rozwija, a którego ko­
bieta nie darzy jeszcze głębokimi uczuciami, oraz dzieckiem w chwili jego narodzin jest głę­
boki rozziew, co wyjaśnia fakt, że niektóre kobiety, które odrzucają z przerażeniem potworną
dla nich możliwość dzieciobójstwa, godzą się wziąć pod uwagę możliwość aborcji.
Ilu spośród n,1s, stojąc w obliczu sytuacji, w której przyszłość drogiej nam osoby mog­
łaby zostać nieodwołalnie wystawiona na szwank, oparło się przeświadczeniu, że zasady
powinny czasem ustąpić pierwszeństwa czemuś innemu!
Sytuacja przedstawiałaby się inaczej - co oczywiste - gdyby działanie to było istotnie
postrzegane jako przestępstwo takie sarno jak każde inne. Niektórzy spośród tych, któ­
rzy najsilniej sprzeciwiają się poddaniu tego projektu pod głosowanie, przystają na to, by
w rzeczywistości przerywanie ciąży nie było ścigane z urzędu, a nawet mniej gwałtownie
sprzeciwialiby się przyjęciu tekstu, który ograniczałby się do zawieszenia wymierzania kar
w tej materii. Jak widać, nawet oni sądzą, że mamy tu do czynienia z aktem o szczególnym
charakterze, a w każdym razie z problemem, który wymaga specyficznych rozwiązań. [... ]
Zmierzam już ku końcowi mojego wystąpienia. Gdybym mogła wybierać, wolałabym
wyjaśnić państwu ogólną koncepcję filozoficzną, stanowiącą podstawę tego projektu, niż
zajmować się szczegółowymi postanowieniami, które będziemy mogli przeanalizować swo­
bodnie i bez pośpiechu podczas dyskusji nad kolejnymi artykułami ustawy.

147
Wiem, że niektórzy spośród państwa uznają w swym sumieniu, że nie mogą poprzeć tej
ustawy, podobnie zresztą jak jakiegokolwiek prawa umożliwiającego aborcji wyjście z pod­
ziemia i z cienia zakazu.
Tych - mam nadzieję - udało mi się przynajmniej przekonać do tego, że projekt ów sta­
nowi owoc uczciwej i pogłębionej refleksji nad wszelkimi aspektami problemu, jak również
o tym, że skoro rząd wziął na siebie ciężar odpowiedzialności związanej z przedłożeniem
projektu parlamentowi, to zdecydował się na to, dokonawszy uprzednio wnikliwej oceny
zarówno jego bezpośrednich konsekwencji, jak i przyszłych skutków dla całego narodu.
Przytoczę jeden tylko dowód w tej materii: opracowując tę wyjątkową w materii prawo­
dawczej ustawę, rząd proponuje państwu ograniczenie czasu jej obowiązywania do pięciu
lat. Podjęliśmy taką decyzję, zakładając, że w tym czasie może się okazać, że ustawa uchwa­
lona przez państwa straci zastosowanie wobec zachodzących przeobrażeń demograficznych
i rozwoju nauk medycznych. Parlament zobowiązany byłby zatem po upływie pięciu lat
wypowiedzieć się ponownie w tej kwestii, wziąwszy pod uwagę nowe informacje dotyczące
owych zagadnień.
Jednak niektórzy z państwa nadal się wahają. Są świadomi nieszczęśliwego położenia,
w którym znajduje się tak wiele kobiet, i pragną przyjść im z pomocą, obawiają się jednak
skutków i konsekwencji nowej ustawy. Tym chcę powiedzieć, że nawet jeśli projekt ten ma
charakter ogólny, a zatem abstrakcyjny, to opracowany został z myślą, by ustawa mogła
być stosowana w przypadkach jednostkowych i niejednokrotnie budzących niepokój; że
nawet jeśli nie przewiduje już jej zakazu, to w żadnym sensie nie stanowi prawa do aborcji,
a - jak pisał Monteskiusz - ,,Naturą praw ludzkich jest to, że podlegają one wszystkim
zdarzającym się przypadkom i że się zmieniają, w miarę jak wola ludzi się zmienia; naturą
praw religii jest, przeciwnie, to, że nie zmieniają się nigdy. Prawa ludzkie stanowią o tym,
co dobre; prawa religii o tym, co najlepsze"1.
W tym duchu właśnie od dziesięciu lat, dzięki przewodniczącemu powołanej przez pań­
stwa Komisji Ustawodawczej, z którym mam zaszczyt współpracować, odkąd został mia­
nowany ministrem sprawiedliwości2, odnowieniu oraz gruntownej przemianie uległ nasz
cieszący się poważaniem kodeks cywilny. Niektórzy żywili wówczas obawę, że uwzględ­
niając w nim nowe wyobrażenia na temat rodziny, przyczynimy się do jej zniszczenia. Do
niczego podobnego jednak nie doszło, a nasze państwo może szczycić się od tamtego czasu
prawem cywilnym, które jest bardziej sprawiedliwe, bardziej ludzkie i lepiej przystosowane
do wymagań społeczeństwa, w którym żyjemy.
Zdaję sobie sprawę, że problem, nad którym dzisiaj debatujemy, dotyka kwestii dużo po­
ważniejszych, które w większym stopniu niepokoją nasze sumienia. Jednak w ostatecznym
rozrachunku mamy tutaj do czynienia również z problemem natury społecznej.

1 Cyt. za: Charles-Louis de Secondat Monrcsquieu, O duchu praw. Księga XXVI: O prawach w zwi4zku, jaki
powinny mieć z porzqdkiem rzeczy, o których stanowiq. Rozdział Il: O prawach boskich i o prawach ludzkich, l '. Przeł.
Tadeusz Żeleński-Boy, Posłowie Stanisław Łojek. Kraków 2003 (przyp. tłum.).
2 Jean Adrien Francois Lecanuet (1920-1993), polityk francuski, gaullista, wielokrotny deputowany, senator,
1974-1976 minister sprawiedliwości, później m.in. minister stanu i deputowany do Parlamentu Europejskiego.

148
Kończąc, chciałabym powiedzieć państwu rzecz następującą: w czasie dyskusji zamie­
rzam bronić tekstu ustawy w imieniu rządu, nie żywiąc żadnych ukrytych myśli i z pełnym
przekonaniem co do jej słuszności, prawdą jest jednak i to, że nikt nie mógłby odczuwać
głębokiego zadowolenia, podejmując się obrony ustawy - najlepszej z możliwych, jak są­
dzę - dotyczącej tej materii. Nikt nigdy nie przeczył, a minister zdrowia w mniejszym stop­
niu niż ktokolwiek inny, że aborcja stanowi porażkę, jeśli nie jest dramatem.
Nie możemy jednak dłużej przymykać oczu na trzysta tysięcy aborcji, które każdego roku
okaleczają kobiety w tym kraju, urągają naszemu prawu i upokarzają bądź stanowią przy­
czynę urazów psychicznych u tych, które zmuszone są uciekać się do takich rozwiązań.
Historia dowodzi, że wielkie dyskusje, które w pewnym momencie dziejów dzieliły
Francuzów, jawią się z upływem czasu jako konieczny etap na drodze do osiągnięcia nowego
społecznego konsensu, wpisującego się w naszą tradycję tolerancji i umiejętności zachowa­
nia właściwej miary.
Nie należę do tych, którzy i które obawiają się przyszłości.
Młodsze pokolenia zaskakują nas niejednokrotnie tym, co je od nas różni, wychowali­
śmy je inaczej, niż sami zostaliśmy wychowani. Jednak ci młodzi są pełni odwagi, zdolni do
entuzjazmu i poświęceń tak jak inne generacje. Nauczmy się darzyć ich zaufaniem po to, by
zachować życie jako wartość najwyższą.
PRZEŁOŻYŁ I PRZYPISAMI OPATRZYŁ SŁAWOMIR KRÓLAK

149

You might also like