Professional Documents
Culture Documents
Łowcy, zbieracze,
praktycy niemocy
Etnografia człowieka zdegradowanego
„ KU LT U RA N Ę D Z Y ”
KU LT U RA , Z A L E Ż N O Ś Ć , T RA N S F O R M A C JA
H E R M E N E U T Y KA I A N T R O P O L O G I A ( KU LT U RA U B Ó S T WA JA KO
KU LT U RA P E Ł N O P RAW N A )
B I E DAS Z Y BY, KO PA C Z E , U M I E J Ę T N O Ś C I : A KT Y W N A W I E D Z A C I A Ł A
tam już jest skała i on tam jeszcze idzie i tam też jeszcze musi
być pokład […] jeszcze sześć worków i będzie… i od razu tego
taczaka zabudujemy… ile to pół godziny, dwa taczaki na górze,
dwa na dole i już…” (TR/WB/25).
Powstaje więc pewna na bieżąco dyskutowana, doraźna
technologia zabudowy szybu, „technologia prywatna”, która
zastępuje poprzednie technologiczne procedury stosowane
w kopalniach, mocno związana z wiedzą zoralizowaną, wiedzą
ciała. Kopacze często mają też jedno najlepsze, „faworyzowane”
narzędzie – i wciąż o nim mówią, na przykład o oskardzie z me-
talowym styliskiem (dano mi je niemal z czcią, kiedy uczyłem
się rąbać węgiel; TR/WB/8,23,25) i często żałują właśnie
przysypanych ziemią, zagubionych narzędzi. „Patrz, tu wszy-
stko idzie na piłę, rękami tniesz…” (TR/WB/8), „mieliśmy
piłkę do drzewa – mówili kopacze – to była piłka, w s z y s t k o
s z ł o, teraz nam ją przysypało” (TR/WB/23). Ważne jest to, że
są to narzędzia „ciche”, nieczyniące hałasu, wielokrotnie zwra-
cano mi uwagę na ich znakomite właściwości, przydatne
w pracy ręcznej. „Jak byś zaczął ciąć piłą motorową, to zaraz
mielibyśmy tu straż” (TR/WB/8) – mówiono, co znaczy, że te
ciche narzędzia nie zwracają niczyjej uwagi. Podkreśla się też
„lekkość”, z jaką te ręczne narzędzia pracują. Opowiadano
mi na przykład, jak przecinakiem przebito się przez metrową
warstwę skały do żyły węgla: „Tutaj chłopcy szli do żyły, zobacz,
tu masz skałę… chłopcy dwa metry skały przeszli… mieli
przecinak i przecinakiem … ciach, ciach… robili na spokoj-
nie, robili… i zrobili” (TR/WB/12) czy to, jak ta znakomita
piłka „w kilka ruchów” ścina świerk (TR/WB/23). Jednocześnie
trzeba tu dodać, że straż miejska / leśna dobrze wie, gdzie kopie
ta brygada. W chłodne dni pali się w starych beczkach drzewa,
aby się ogrzać, i dym wtedy doskonale wskazuje miejsce,
w którym kopią, a teren wokół pełen jest kikutów ściętych
drzew. Po co więc te „ciche narzędzia”? Są one, jak widać, wy-
raźnie nadznaczane.
Wiedzą z zakresu „sposobów posługiwania się ciałem” jest
także pewna zbiorowa i natężona percepcja tego, co dzieje się
RY T M , Ż A RT Y, A N E G D O T Y: „ P R Z E Ś M I E WA N I E Ś W I ATA” 3 9
GA B I N E T Y O S O B L I W O Ś C I , Z B I E RA C K I E M U Z E A
„ T E AT R PA M I Ę C I ” : P R Z E R Ó B K I , P R Z E D M I O T Y, Z B I O RY
„ W I E D Z A KO N K R E T U ” : W P I S Y, D Z I E N N I K I , Z L I C Z E N I A
pisał, gdy tracił kolejne prace, gdy przyjmował się i był zwal-
niany z KWB, pisał w każdy dzień bezrobocia. Zapisywał
wszystko według dat i godzin – rubryk kalendarza, choć później
widoczne są tam przerwy, zapisy stają się mniej dokładne.
Jego dzienniki tworzą, powiedziałbym, kolejną „sztukę pa-
miętania”. Tworzą jego wewnętrzną przestrzeń, najogólniej
mówiąc, odnoszenia się do świata, przestrzeń doraźną i w ta-
jemniczy sposób pragmatyczną. Są jakby składnicą ciągłej
potrzeby uchwycenia tego, co się wydarza, i następnie próbą
ujęcia tego w listę, w liczby, w zapisy – ową pierwotną, jak
pisał Jack Goody, próbą dekontekstualizacji (zob. Goody
1984:80–89; Ong 1992:167–169). Teraz (lata 2004–2005)
w każdym razie dzienniki te odeszły u niego jakby w zapo-
mnienie, część z nich zaginęła (dziecięce zeszyty), a te, które
się zachowały, wspólnie odczytywane przez nas już kilka lat
po ich spisaniu, przeglądał ostatnio dawno temu. „W lesie
krzesał i ciął sztachety” – czytałem tam, a gdzie indziej: „spa-
cer z Z. po zwałach”, „kolor i suru”, „zarobił 25 zł” (złom –
T. R.), „przyszedł rano zwierz”, „po kuronia”. Za każdym
razem szukał, starał się przypomnieć sobie wtedy kontekst
i znaczenie zdarzenia, tłumaczyć swoje wpisy, swoje krótkie
znaki, godziny pracy czy też godziny pijaństwa albo ilość wy-
pitych win, ich sumowań, długów do oddania, opisów wyko-
nanych prac i znalezionych rzeczy.
W swoim kalendarzu-dzienniku pisał, co następuje (według
rubryk): 9.00 – „Kolor”, 10.00 – „Porządek w ogródku”, 14.00
– „Wino”. W kolejne dni: 10.30 – „Z. – do komornika”, 11.30
– „Dostałem pocztą świadectwo pracy”, 16.00 – „Nudy”; 8.00
– „Do Bełchatowa po kuronia – wziął 197,20, 9.00 – 2 piwa
+ 3 wina z Heńkiem + 1 wino w h; 8.00 – „Na giełdzie – przy-
niósł wykładnię”, 15.30 – „Na spacerze”, 16.30 – „Kilokolor”
[złom metalu kolorowego – T. R.], 17.00 – „Baks” [schwytany
zając – T. R.]; 7.00 – „Nudy”, 16.30 – „Kilozulu” [złom – T. R.];
7.30 – „Po kuronia – był (dopisek)”, 11.00 – „Oddał dług
w sklepie”. Powstawała w ten sposób jego wewnętrzna mapa
codziennych powtarzających się czynności. Można w nich
Ł O W C Y I Z B I E RA C Z E – P RA KT YC Y N I E M O C Y