Professional Documents
Culture Documents
HISTORIA MoNGoŁo§r
ANONIMO\rA KRONIKA MONGOLSKA
z XIII \r.
przełożyłz moąolskiego,
uslępefi i kalńefitalzdfl|i opdtrżył
STANISŁA\{ KAŁUżYŃSKI
o?fuca@a|je ud|icz,e
ANDRZEJ STRUMIŁŁO
ąP
Tytul oryginału
(MoNGOŁUN NI'UczA ToBczA'AN)
!(sĘP
+**-*}+t*
Taina bbtańa Mofiqoló.D - Mongolun ni'acąa łobcznan -
żwana u na§ najczęściĄ Nieo|źcjalną bistoli? Motgotó.,)
lub w skrócie NieolirjaIn4 hkto,i4. iesr jedynym w swoim
rcdzajl dńelea średniowieczn€go piśmiennictva ludóv
stepowych Azji c€nrtalnei. Utwór ten przedstawia źycie
i działalnośćczyDgis_chana oraż iego pierwszego nasręp_
cy - Uged€ia na szerokim lle wydażeń, ]parunków byto-
wania, tradycii i obycza!ów sżcżepóv pa§ter§kich Mon_
golii. Opi§ywane \vydarżenia rcżgryw^ią się pocżątkowo
głównie w środowi§ku rodów i pl€mion Mongol, którc ża-
mieszkiwały żiemie nad Ononem i K€rulenem w pólnoc-
no-wschodniej Mongolii, a następnie obeinują ró\ynież lu-
dy sąsiednie i wlesżcie bardżo odległe od Mongolii kraje.
Taj a Lktolia Mongolóu przeszła osobliwe kol€ie i prży_
padko§i ied)nie zavdżięc2^my, że dochowała się do na-
snch c.z:sórł, Zgodnie ż kolofonern, dżieło to żrstalo ża-
końeone s, cżali€ §,ielkiego kurułtaiu nad Kerulenem,
v siMmlm mie§iącu roku rtrls4. w owym czasie Mongo-
lo§ie po!]:3iFa:i §:e v §§ej chronologii dwunastolernim
c]\l.:1 zTieiżę.;m, s, któ!_am koleine lata okre.ślano na-
zvami iĘJ.2::r -,ierzqt: zaią.3, smoka, węża, konia,
o§,cr, małp., kuq. ps3, śFini,mlsą, b)k3 i ł€ry§a.
§ XIII w, rok mIśż]pr4,padal na ]ata I2o,1, 1116. 1228,
I24o. I2i2 ird. Ponievaź w kronice mó\ri się o dziala]ności
wi€lkiego chana Ug€deia, który żm^r' w !241 L, a bńk
\yżmianki o i€go śmierci, przyjęto povsżechnie, że chodzi
w danym wypadku o tok rr4o według nasżej chronologii.
wysuwane są turaj wpravdżie pewn€ żastrżeżenia,jak na
prżykład fakt, że w źródl^.h historycżnych - do§yć ptŻe-
ci€ź dla tego okre§u bogatych - nie ma poża tym wżmianki
o ż\łołaniu§delkiego kurułtaju w rz4o t. oraż źe niekóre
nazwy 8eograficżTe nie były jeszcze w lrao r. u,bwane.
a mimo lo vystępują w kftnice, z^strzeże'.iż te możĄa, ł^t-
wo podważyć. A §rięc - po pierwsż€ - rok r24o był ok!§,
§€m trvającei ieśżcżewielkiei wyptawy na Europę (1216_
az), w której bralo ńział ]rielu książąt mongot§kich -
cżłonkó§, domu panując€8o. Nie mógł być zatem w ovam
cżasie żwołany wielki kurułuj z udziałem wsżystkich ksią-
żąt krwi, vodzów mongol§kich, książąr i wład€óv wa§a!
nych itd., o którym byłoby najpevni€i cośviadomo i z in-
nych żródel. Natomiast mó8ł zostać zwolany mniejszy
żj^żd- beż udziału książąt i wodżó\, żnajduiących się na
\yoinie - dla omó\rienia iakichś sprav pań§twolvych ,nniei
sżej §/aBi. ze r"żględu na udżial v niln vielkjego chana,
nażwano go jednak w kronice wi€lkim. Taki żiażdnie mu-
§ial być odnotowany w iflnych klonikach oficialnych. Jak
należy pr4p!§żcżać, wlaśnie Da tym zieźdi€, tztliący zbli-
źającą §ię śmi€rć Us€dei, któfy juź Y,cżeśnieiżostal do-
tknięty povaźnrm atakicń choroby, dokonal podsumowa-
nia swej dżiałalnościna tronie wielkiego chana. Móvią
o tym końco§e !śtępyTajnei birlorii Monqotó@, MożĄ^
żatem prą,jąć, źe przedstavione8o,,sPlawożdania" Ug€-
deja wl,sluchalo z§olan. przez nic6o zgromadzenie nad
Kerulenem. Po drueie - Tajna l:istoria ńe zachovala się
v weśjiorr8inalnej, Iecż § sporrądzonei w, drugiej polo-
wie xlv w, v chinach .hiń§kiej transkrypcji tekstu mon_
8ol§kiego, otóź jest rzecżą baldżo Prawdopodobną, źe prży
rcdagovaniu tek§r! tran§kłbo§ane8o zasąpiono niektó.e
darrnieisze nazs1 geograficzne uź},wanymi wspólcześnic.
Kronika na§żJ icst dzielem aoonimowym. Nie znamy imie-
nia iej autora i nie wiemy nawet, czy napisal ią ieden czlo_
viek, czl też przy redagowaniu tckstu wspóldziałało wię_
cei osób. z ludżi, których [Bożna by podeiEewać o autor-
stwo lub przynajmni€i w§pólautor§two Tai?rei bbtorii, 1a
PieriYsże mieiścevysuwa §ię Tatar ż poóodżcnia, vicrny
to§,arzysż i żaufany czyngis-Óana, iego pizybrany br.t
Szigi Kutuku. o ni{n jednym ż olocżenia czyngis-chana
\ł§pomina się, ia.ko o crovieku łraiąq,m pbmo. Co więcci,
wicmy t€z, żc Czyngis-chan powierryI mu i!ż żnłcznie
vcżeśniei§Pi9yvanie orż€kanych vyroLów, to je§t §porżą-
dzenie pierw§żego mongolskiego kodek§u prawtęo. To
dżielo, de§tety, zaginęlo. ocżyu,iściev okresie późliei-
s4m, żwlasż.zz\, otocżeniu U8€deja, lndżi wyksztalcł,
nych i wladaiących pismern bylo znacżnje §,ięcei,
Jak iuż wspomniano, oryginał żabytku, napi§any - iak §ię
powszechnie prżyjmuie - w alfabecie uigurskim, bo Mon-
8olovie uź],wali vówcżas Pisma przejętego od Uigutów
(dziś ie§t ono cżę§to nazyvane pismem mongolskim), nie
dochovał §ię do na§zych cżasów. Zachowala się natonriast
chińska transkrypcia tekstu mongolskiego (oparta na ów-
cże§nei mon8olskiei wymowie) z interlinearnym dumacze-
niem poszczególnych mongolskich wyrażó,' oraż skróconym
i dość§§,obodnym chińskim przekladern. Tłumaczenie
chiń§kie nosi tytń ]ńatąao pnszi (lub §, sta6żei .i,ersii
]nan pi-!z' - TainŻ biśtoli.l. dJnaśl;i ]łan. Nażwę Jiian
no§iła mongolska dyna§tia v chinach (Iu 8o-r168), zaIo-
źona prżeżvnuka Cżyngis,chana - Kubilaia. Caiośćżost9-
Ia podzielona na 282 ustępy, ż któq ch kaźdy posiada na
końcu skrócony pęekład chiński. V wydaniach chińskich
nie są on€ num€rowane, natomia§t w wydaniach europej-
skich oraz współczesnych mongolskich opatrżono każdy
ustęp - dla ulatwienia cytowania posżcżególnych fragmćn-
tów - kolcjnym nuńetem, cżęgto że żnaki€m para8mfu
§n
ń*
(przy cytowaniu), Ustępy te §ą żgrupo\yaoe , w żależńoś.i
od kopii chiń§ki€j w dwunasru lub piętnastu rożdżialach,
kióre ni€ posiadają tytulów. obie wersie nie różnią się po-
ża F/m od siebi€ żupelnie i obie posiadaią tę samą licżbę
ustępóv (parasra!ów). Autorży tłurnaczeń europ€iskich,
opart}ch na kopii podzielonej na dwanaścierożdżialów,
nadają im niekiedl od siebie §nrly, odpowiednio do ich
tLeści,
'W niniejszrrn przekladzie podalem owe dopisane ty-
tuły iedynie * spisie treś.i,Pochodżą one ode mnie.
1ó
,|rT
na podaniach ludowych. wiadomości tu zawarte są na ogół
bardżo krótkie i zwięzle, i v znacznej czgści no§żą charak-
ter legendarny. Informacie pevriejsże, dotycżące Iaktów
dobrżc j.sżcżepamiętanych, ż^cżynają slę od opi§u wyda-
nei ż;wlązar'ych ż dzieciństwem cżyngis,chana.
w pocrątkowej cżgścikroniki 7,jl,raca na §iebie uwagę fak!
uvzględnienia §ł njej ż c^łą powagą żiawiska nadprżyro-
dzonego. Chodzi niano\Yicie o vyiaśnienie pochodż€nia
trzech synow Ałrn Col. urodzonyc\ prżeżnią po sTierci
męża. Rasżyd ed-Din natonriasr odno§i się do tej wiado-
mości sceptycżnie i odpowiedzialność ża plavdżiwośćtych
danych prżenosi na o§obę informatora. Poża tym kronikę
cechuj€ nie tylko !€aliżn, ale teź bardżo duźy obi€kt}viznr
w opi§i€ vydarżeń. Nierżadko przedstawia się Czyngis-
-chana lub inne bliskie rnu osoby w nie najlepszym świctle
bądź teź nja\łn|la się fakty, które byłoby lepiej Pokryć dy-
skretnym milcżeniąrr. wystatczy choćby wspomnieć o lchórż,
tivei uciecżce Temudżyna i pożostawieDiu młodei żony na
pastwę losu lub sprawę, bardzo plzecież drażlivą, po.ho-
dżenia Dżocżego cży wre§zcie skandalicżną klótnię ponię-
d/y k,iążęrami na wyprdw'e $oiennei, Można tcz Zwrócić
u\łagę na ie§żcże inny fakr. Auro! kroniki nie żawahał §ię
prżytocżyćmalo pochlebn€go przydomka Bodonczara (Głu-
pi), czego nie żrob|łi!ż §ł kilkadżiesiąi lat później Raszyd
€d-Din, nażyvając Bodoncżara niezmiennie chan€m. Pży-
kłady objektywnego, nie upjęksżonego opi§u wydarżeń cży
takichże charakterystyk posżcżególnych postaci związanych
ż rodem panującym, ńe wylącżając §ancgo cżyn8is-chana,
znajdl:jemy w Tainej birrolii na każdym kloku.
l9
w krótkin cz.lsic opxnować i żjcdDoczyć rożlegle t€tyto-
i,,, 5pr:lj"Jo r,1,1 rc,J.obn;e.e 'JJlloki s_epo,,ci, jci
ruclrlivośći żmiclnośćukladu si1 politycmycb. Tajna
l)istolill fula golóa opisuje v,iele faktóv i wy.lafżeń stało-
rviących niedvuznana ilustlacię pźedstavion)-clr tu uogól
z,
tćż wyvalczyl? Nż te i ]łiele innych podobnych pytali,
które mósłby sobie po§tawić pravi€ każdy, lekfira Tajnej
bjltalii często moźe dać odpoviedź. odpowiedź pro§tą
i nlfurelną, choć nie&adko uklytą w opisie wydaiżeń po-
żofnie biahych, ale dla koczownika Prżecież i§totnych.
!(ydarzenia opisane § Tainei bistołii dotknęły w koflse-
kw€ncji ró\ynież i nasż Lrai. od najażdów rnongolskich,
zrvanych u nas .ieżupełni€ słusżnie tatar§kinri, ucierpiali
v xIiI \v. i Pol§ka, Później w naszyn sąsiedztv,ie po-
wstało mongolskie państvo dżi€lnicowe żwale ztoŁą oF
dą, Pe\nl. niemaji cZęśćndsnch dżiejów, vią.'c się
z dżiej^ml zlotej ordy o.aż povstalego na jej gruzach cha-
natu kryrn§kiego. wypadki opisan€ .i, kronice nie dotyc,ą
wpraudlie ani tego okresu. ani terenu,3d)ź o w)prJwie
,Iongolórv na Europę
iesr tylko bardzo krótka rvzmianka,
ale wsż]stko, co się później dżiałona lożległych obsżarach
Ażii i Euopy wschodniei, ie§t konsehlencią wydrrzeń,
o krórych mown w Tainej histolii Mo118olóa. Jęślkonse-
krvencja s,ystąpienia na atenę dżieiovą nievielkiego i po-
cząd(ovo tylko w fiajbliżsżym oiocżeniu żnanego ludu Mon-
gol.
TajJ|4 Lino|ię Man|oló.a można by podzielić na trzy części,
Pie§sża, poża s,]ricowym prż€d§tawienien dawniej§żych
dziejóv ]udu Mo.gol, opi§ui€ wydarż€nia żakoriczone pod-
daniem się pod władzę Czyngis-chana ludów stepowych
Mongolii i żiem pcyleglych, Druga, ob§ż€rflie p.żedŃawia
vyfóżoieria i nagtody, jakie spadły na wiernych towarzy-
lzv w;lk; o wladze oraz op;suje s/c/ególowo organizację
afinii, a pżede fsżystkin gvaldii prżybocżnei clrana.
\V tźecicj wre§żcie iest mo§a o wojnach prowadzonych
p!żeż Mongołów ż óvcżesnymi pańsrwami c),wiliżowany-
nri: plńs.wem Dźurclżenów w póInocnych Chinach, pań,
sts,em chorezmi)skinr, państvem Tangutów oraz krijafii
Bliskiego vschodu i Eufop} wschodniei,
T€mudź)n późlici§,y Czyn8i}chan - rozpocząI swoją
liarierę §iiścnYie od niczcgo. l,Iial rvprawdzie przodków
na]eżąc}cb do (odów panuiących w środorvisku plemion
rnongol§kich, ale po pi€rwsżc - rakich chanóv licryly
wówczas stepy na dżiesiąrki, a po drugie - przedrłczesnl
śmierćoica, prż€ciętne8o prż)ryódcy rodowego, który no-
sil żalćdvie skromny przydomek Ba'atur (Dżiclny, Boha-
ter), i zararg w łonie fodu zepchnęiy go jako dżiecko na
pożycię b€żpańskiego ro2biika, sześciu ni€l€rnich chlopcó\Y,
rv tynr czterech synów Hó'ehn, i kjlka kobi€t żnalażłosie
samotnie na §tepie beż oPieki rodu. Co więcej, ści8ałaićh
na\Yet iavna wfo8ość że §trony krewniaków, opusżcżona
rodzina zmuszona byla się żrryić dżikimi iagodani, iadal-
nl,mi klączami roślinstcpowych i żIowionymi dfobnymi
r],bami, Kto żna §po§ób odż].wiania się Mongolóv, ten wie,
ć
,;
.§
iż lv ten spo§ób mogli pódtrż),myN.tć !tl,ą cszl5tencję t}lko
ludżie żnaiduiącl się w skrainei nędz!, pożb.$ieni bydlł,
opuszcżonej rodzinie grożila nipiśćże stronI obc\ch
i s\voi€h,8rożiIil im grabież skromn.so dobltku, co tcż
na.rapilo. i I_.,Lko de,pc-Ackj poicig TemUdżynJ ipomoc
napotkanego przl,padkowo miodzicńca pozvoliły mu od-
z}skać skradzione dobro, Róvnież dzięki desperackiei
ucjeczce i fla§tępnie pomocy udzielonej pźez rodżit|ę
ż Nfo3iego obożu udało mu się wyrwać z rąk swoich
krćwniaków, któty ttzynali, go v dybach i n;€ wiadomo
jaki los uamierzali trlu z8otować.
Po osiągnięciu wieku dojrzaIego T€nnudżyn żacżąłsobic
żdawać sprawę, że b€ż pożyskania potężniejsżegoprotek-
tor.r nie uda mu odzyskać u(.Aconej po śmierci oic. po-
"ię
zycii. Udal §ię tedy do władc), Ker€itórr, china To'ofila,
o któłm wiedŻiał, że ma on dług wdzięcżnościwobec iego
oica Jesn8eja, ż fulrem śobo1o\łTm,jedyną cenną !żeeą,
jaką posiadal. ZłożylTo'oriłorvi futro v darze i oddaI się
pod ie8o opiekę- okażia do szukania pomocy nadarżrI3
§ię sżIbko. Na obozowi§ko Temudżyna napadli M€rkici
i ż żefiślyż^ to, że kiedyś]esngei uprowadzil cztonkowi
ich rodu ic8o żonę Hó'clnn, Porwali Temudźynovi Bórtc,
jego nłodą żonę. To'oril, mający ż Merkitami żadawnione
poL.r.hJnki. chę.nie udzieljł Tenudż)nowi pomocy i wc-
spól że swoinr .Jasalern Dżamuką rożbil Merkitórv. Temu-
dżyn mial w tei vypfiwie udzial raczei synbolicżfl),, alc
zw.vcję§nvo odniesione nad vrogimi olaż vspóldzialanie
z użlan],ńi wodzami slepo$nri nie\rąlpli\yie podnjo§ly
ic:r: ertoqret. §n b:lldżiej źe ś:tnrpochodzil przecież zc
ilodo.§iskl przr§ódcóv slepo§}ch,
Póijrj€j ni§tąpil oLres zbliźenia Tcnudżrna z Dżamuką,
z którrm zaprzyiaźnii się po raż pielvsży jeszcże \ł ć,zie-
ciń§tvie, Po dluźszym okresie wspóldziałania nastąpilo nie-
ocżekivane i przez kronikę nie wyiaśnionew spo§ób ie-
dnoznaczny zerwanie rniędzy przyiaciólmi. AutoryŁet Te-
,nudżyna rnusiał iuż być w tynr czaśiena tylc żnacżny, źe
czqśćpoddanych Dżamuki otaż ie8o vasali opuściła§wcgo
\Jodza i pżyląc4l^ się do TemudżynŁ Co więcei, Temu,
dźyn żosfal wkrótce przez pftrwódcó\ł tej grupy rodów
obwolany chanem pod imieniem Cżyngis. §fiemy iednak,
żc Temudżyn nie byl tulai bynajmni€i ani jedynym, mi
pienvsżym kandydatem. Prżródcy rodo\yi nowo utvorzo-
n€j grupy pragoęli widzieć na sanowisku chana innych
kandydatów i dopiero kiedy ci odmówili, zaproponowano
r§ godność Temudłno§,i. Jak z teąo vidać, obowiąki
chana w danej sytuacii nie mBsialy być zbyr nęące, skoro
kiJku kendydatów nie przyięlo tego \Tróźni€nja.
Vlrrótce Ternudżyn popadł w żatarg ż Dżamuką. !7 rezu!-
taci€ starcia prąsżIy wladca światazmuszonv byl wycofać
2,
i szukać ratunku w uciecżce, Mjmo klę§ki,
się z placu boju
cżęśćslronników Dżamuki żnów przesżla do obo^ cryI\-
8iu, TymczJsem sojusz C4n8'FcFJnź,e swoim,u/ere.
nem, chaneln kereickim, trwał nadal. Novcj slawy dodała
nlodemu rvodzowi zotsal\iżovanż riz odpoviednim mo-
mencic vyprawa .rojenna pęeciv Tatarom, Nie był to
akurat przeciwnik groźny, bo ustępował pod naci§ki€m
§,ojsk Dźufdż€nó\y, ale v sytuacii cżyngi§ chana licżył się
kźdy §ukces, Imię jego stawało §ię już vśród okolicżnych
plemion znane, a wspóIpraca ż Ong-chan€n, jak lazywa-
no To'oriła, ukladała się dobrze. Dżęki temu Cżyngiś-
-chan zdołal nic tylko §kupić wokół siebie dawnych pod-
dźnych ojca i lożpravić się z ptzeciwnikami w środowisku
swoich krewniaków, ale ióvnieź .vżiąć pod svoią władżę
sze-e3 nowycll rodow iplemion, Mi,!o lo. ool)cix iego
była fladal nieugrunrowana i viele zależalo od Poliiyki ong,
-chana, A ten, ża namovą §yna, który vidżiał rv Czynsj§-
_c|,ltie nicbc/p'c./rcgo r)wala, dai \i§ Prlc.i4gr4ć na
st.onę prżeciwników wodża mongolskiego. Był to chyba
najbardziej krytyczny mon€nr v kafierże polirrcżnej Cżya-
gis-chana. Siły jego żn^cżńe uŃępowaly połąćżonymwoi
skom przeciwników. Toteź uprzedżony .v ostatniei chwili
o maiącym nastąpić napadzie na jego obożovisko w nai-
więk§żym pośpi€chu żebr^ł cżęśćswych ludzi i starał się
ujśćplzed prż€śladowcami, Został jednak dognany i dosżło
do bitwy, którei wynik bylby ni€wątplivie przesądzor,y na
iego nickorż}ść,gdlby nie przyprdek żranienic syn.r
ong-chana. To pozwoliło mu pod osłoną nory oddalić się
z pola bitwy. Opuściłteź szybko niebezpieczną okolicę
i uszedł daleko na w§chód, na pogranicże Mandżurii.
Atcja, która §ię poten rożegrała,chyba nailepiei chafakte-
ryzuje sylwetkę Czyngis chana jaLo wodża. Mimo nlaiei-
szych Jiczebnie sil i mino żc żnajdovai się w odwrocie,
posianowii skorżysrać ż uspókoienia, iakie nasrąpiło w obo-
żie niepr4jaąól,l prżeiśćz obrony do ataku. sżybkim mar-
szem zaskoczyl oddającego się uczton i zabawom Ong,cha-
na, otocżyłiego vojska w §ąwożie i po tźydniowynr oblę-
żeniu żnusił do kapitulacji. v,/ i€n spo§ób padł chanat
kereicki i naibardżiei w danym momencie ni€beżpiecżny
peeciwnik został wyeliminowany z rczgtywek.
Kol€jną 8roźną silą, ż którą należało się rożprarrić, okażał
się chanat najinański, poloźony rv żaclrodniei cżęściMon-
golii, Sprawa bila tim pilnici,z,l. żc Naimanow;. zan:e,
poLojen; §Ukcesjmi lvJo18olów. 7icżeli nierw.i prżeiJwixć
a8resywne żamiary. I v tym wypadku Cżyngiś-chanpiż€,
jąt inicjat},w9 v swoje ręc€ i mimo,iesprżyjaiących oko-
licżnościodnió§ sżybko całkoviie żvycięstwo. Te i ti]ka
innych udanyc! akcji woiennych uczyniło Czyngis-chana
rv rzo6 t. nicpodzielnym vładcą ogółu ludó\ł st€powych
26
l\{on8olii. Nie żnam), dokla.lnic Clel! jego ufod,enia, ale
niał v tyn1 cżasie oko]o cż:erdziestu tet,
T€raż na§tępują \f Taircj |j;łorj; rożdżiai],, N któr]clr mo,
wa o nagrodaclr, \tJróż:ri.n;ich i nonnracj:tclr, jakie spadly
na /",lU.or\j , t, ol-l o or8ili/acji arm,i
i glrard;i ri,]. i,r.żjrcj Cz]n8i§,chana,
K,-co,.c l z ,; ,l po".,i,.or" .! op'śowi wypras uo
i..il.ir sljelowxnlch Prżeciv krajon o kulturże osiadł€j,
\\r rrlpadku vyprawy na Chnty półaocne, państwo cho-
(eżmijśkjei Tansutów żnamy prż}cą,ny woiennych krokóv
Czyngis-chana. Dżlrdź€ni byli od davna wto8ami Mon-
golóv i mieli na sumieaiu śmierćniejednc8o ż prżodkóv
Cżyn8i§ chana. Na tefytolitrn państwa choreżmijskiego żo-
stali vynordowani po§lowie cżynsis .lrana wraż z to,q^-
nyszącą im _ o cżyn1 vienly ż innych źródeł- liczną ka,
ra\raną kupiecką, żlożonąglównie ż kupcó\ł mużulmań-
skich, \i rcsżcie jeż€li chodżi o Tangutów, to plżycżyną
caikowitego żnisżcżeniaich państva srało §ię ni€dotrr/-
nanie podjęŁych .robec Czyngis-chana żobowiążań. Tak
prżynajrnniej tłumacży kroki ,nladcy Mot\]alów Taina hi-
J.o/il. Natomiast ieźeli chodżi o §-ypravę na zachód, to
tutaj Monsolowic dżlalali j\!ż na żisadżie\yżrastania ap€-
tytu w miarę jedzenia, podbudorvlnej ideologia, żgodnie
ż krórą uwaźali §ię ża vykonawcó\{ \ioli Nielra, naiącego
im povierżyć panovanie nad śviatem.
Mon8ołovie nie byli wylącznie vojovnikami, óoć ta ce-
clra wysurva §i€ na cżoło ,tvsa§tkich ich pocżynań. ostatni€
!-Ęp) Ta:E, /;J1olr' mósią i"dl,,k róq 1:eż o poczyna_
.iach Ugedeia, któr}m p!żrświecaIxtroska o dobro pod-
dan),ch, Nieobc, teź by1 nru samokrytycżny §tośunek do
swej dżialalności,
,s
nil ją, a naw€r trochę jej §ię bał, ale nie zawahal się, do-
tkrjęty brulalnym traktowaniem 2e Ńrony prżyrodniego
brata Bektera, peed zabiciem go. Cżynu takiego nie po-
chłalala inoralnośćstepowa, cżego wyraz znajdujemy
w pelnych prżenże]ia i gniewu dowach potępi€nia matki.
Zazdrosny o svoją wladzę i wplyvy zgładżiIbyzapewne
i slvcgo todżonego bfata Kasara, jcdynie na pod§tawie
osżcżercżegopodusżcżenia Teb,Tengri€go, gdyby nie in,
t€rw€ncja matki. Obok przykladów desperacLiej odwagi
namy t€ź p!żykłady ichórzli\ł,ej ucieczki, iak rv wypadku
lapadu Merkitów, kiedy na§ż bohater ucieki w poplochu
v gófy, nie trosżcżąc się żup€lnie o nlodą źonę, choć póź-
n;ei baldżo enelgicżnie żabjegat o jej uwolnienie. owe chwi
ie slabości,którlch w kronice można znaleźć §rię.ej, Ielly
późri€i ciężkim brzemieniem na jego śvi^domości.o tym,
żc Cżyngis-chan byl doskonałym olganiżatorem i dowódcą,
|,i, ,-/eba prl}pont'lJ.. Umi]l leż ż żadriwili.lcą prle
]rjk]jvością dobiereć sobie ludzi i, przyżnać ftadko
^ależy,
sjq mylil w ich oceni€, ża naicenniej§żą cechę toważysżx
|,l, ,, i poJdarego uwJril v'cr1o.ć $obec .\vJ'e3o ..prj-
lvo,:;irego chana". zdrajcy, naver ci, któcy zdradzili sv,o-
icl ;:nós, dla nlc_qo, nic fiogli 1ic4ć nie tylko na wrględ],.
alc la§ct !a łaskc, \\'lrok b\l żiiysżenieżmienny: kati
śr]j.(i, B.trdżo źle §jdżi.I cżlng;l-chan la anie \Y}da
| .h plżez s]ebie ż]rżądzeńi rożkażóN. Przei"\,ia się
, ,,r j.:, / ._oin'l tlo k: o s,o"ot,dzer c s.r,m
ol.i:eniU ,:la.j drscrplill, tak bl jcgo poddani nie
b.]j ,.podobni do ś!]ąt.,nego prżędżiFi"aIi ,.do stadl pta-
kó ', któle I,\le co iroże rozproszrć, Nie znosii źldnego
nrLuszenia srrl,ch praw, Nnlcźną mu cżęśćłupóiv musiai
o, )jr,., nx" Ll 3d, j_ /dob ]i jeso lodżeni .]no\,;e.
obok tv]elkiej pfżc,ornościi cierpliwości, jakie ccchovał;
cż]rrgjs cLana, un1ial się róvnieź żdobyć na odvagę, nie-
kit,lr de.pe-, "tą. tr;czl,m bowicl innJm nic ntożla n:l
żv;tć samotnegc pościgu ża żiodżiejami koni lub ucieczki
będąc zakutym rv dyby, Oba te vyczyny zakoriczyły się po-
rvodzeniern jedynie dżięki wyiątkov,o sżcżęślivemużbie-
29
ko to oddaje styl i ducha t€go dżiela, króte było Daip€\łniei
piervsżym §Trworem mongolskiego piśmiennictwa noszą_
€rm cechy litelackie. Vyrazy ujęte w tekście tłumacżenia
v nalviasy k\yadratowe nie vl,stępuią w oryginale, lecż
zostaIy dodane pzeze moie dla łatviejs/ego zrozumienia
toku opowiadania, Ltóre bFva niekiedy żbyt §któtowe
i cżasańi Do§zą on€ również chalak&r vyiaśnień,
'więńe.
np, dla n^żv geo8raficżnych, pożostavionych na'cżęściei
w óĄ,rcże§n}m ory8inalnym brżmi€{iu. Można dodać, źe
pevna €zęść Dar,P miej§cowości z t€ienu Mongolii może
być zlokalizowana rylko \Y prźybliżeniu. Na ogół tego ro_
dzaju uwagi przeniosłem do prĄpisów. Pfzypisy o3rani
cżyłem do vTpadków koniecznycb, takich, gdżie ich bmk
mógłby utrudnić zrozumienie tekstu. Tłumaczenie oparłem
na rekonsttukcii t€k§tu dokonanei prżeż Paula Petliota,
Uwż8lędniłemó.vniez dotychcża§owe badania nad tek-
gtem i .vsży§tkie dostępne fii prżekłady,
Ęi1, z.i ,i
ii.,..,....
i",.,,i i"....: i
!i ..,,..,.,.,,i
ii
11
rżynę łowną, żebral sżcżep Kori i §żedł obozen do wład-
ców [gófy] Burkan Kałdun, Burkana Boskaksana i Sen-
cżiego Bogatego że sżcżepuUfiangkaj, gdyż Bufkan
Kałdun miala być dobtyn miejscem, Dobrym dla łDvów
na dziką ż§|€rrynę. Tak więc dosrło do te8o, że Dobun
Celny poprosił o urodzoną w Aris Usun Ałan Goę,
córkę Kofiłartaja Celnego z plemienia Kofi Tunat, i Pojął
ją ża żonę.
i po przybyciu do Dobuna celnego Ałan Goa lroclzila
dwóch synów. Nosili oni imiona Bijgiiniit€j i B€l8nnnrej,
Jego starsry brat, Duwa ślepy, rniał czrerech synów, Tak
było, aż Duwa ślepy zmarł, Po śmierci Duwy ślepego jego
cżt€rej s)-novie jlic chcieli użnać svego stryia Dobuna Cei,
nego za krewniaka, lekcewźyli go i wre§żcie, odlącżywsz,
się od nieso, porżucili go i ode§żli. zalożyli oni cżtery rody
i sąd srali się 1udem Dórben - ludem Cztercch [Rodów].
: pewneco
_dnia po tym vydarżeniu Dobun celny wszedł
na [górę] Tokoczak Undiir, żeby żapolo§,ać. §(/ głębi tasu
spotkał cżło\riekaż plemiena Uriangkaj, który upolovał
trżyletniego jelenia i piekł na ogniu jego źebra i wnętrż-
ności.
1 - Prżyjacielu, daj mi La,rał€kl - povi€dżiał Dobun cel_
ny.
- Daln ci rżekłtarnten i żabń§ftży cżęśćPrżednią Er^ż
skótę, całe pozostałe nięso jelenia oddał Dobunovi cel-
34
U8otowała ted, pe§nego §,iosenncgo dnia sLl§żone mięso
owcy i posadżiła szeregiem §s,ojch pięciu 6},nów| Bel8nni-
teja, Bngnonrcja, Buku Katagjc8o, Bukatu sałdżie8o i Bo-
donczara Głupicgo. Nast§pnic dała im po jednyrn pręcie,
- Złancje|
Pojedlnczc pręty poł.nali, jak rylko j€ wzięli do tąk. v/te,
dI daia jm j€§żcż€ laż pięć prętów, ale już żłożonychrazem,
i powiedżiała:
- Zlanciel
Vszyscy pięciu bfali po kolci te pięć żłoźonychraż€n prę,
tów i żaden nie mógl ich żlamać,
]i7ówczas ich rnaika poviedżiała:
- \ry dwaj moi synowie, Belgnnnteiu i Biigiiniiteju, mó-
vici€ międży §obą podeirżliwie, że oto ja urodziłam tych
tźech chłopców i cżr,i ta też nrogą być synowie. Wasza
nieufnośćiest lponiekąd] uzasadniona,
lA §prawa wy8lądała tak:] kaZdej nocy wchodził do mnie
po prornieniu śviatławpadającym pżeżotvór w kopul€
jurtI iakiśsiejący bla§k źólry cżloviek i gładżiłmnie po
brzuchu, zaśśviatlość,którą rozsiewał, przenikała do me,
go łollr. A kicd1 rnic opl.zczal. wypelz;l po pronieriu
słońca lub księźrca na podobieństvo żóhego psa. Jak więc
moż€ci€ mówić tak nie§to§ov.ie o moich nłodśżychsy-
nach? Jeżeli nalczycie pojmiecic opisane wydarż€nie, to
użnaci€ je chyba ża widomy żnak, że są oni §ynami Nieba.
Jakżeżmoż€cie mówić o nich tak, iak gdyby byli zwykły-
nli ludźmi? Kiedy zapanują jako chanowie nad wśżystkimi
lludanli], \tedł* chIba pros§ lud poimie tm zaszło] !
Al,n CoJ Jdż el:ll j( ż.że,\o:- r:ę.;U )lrom .,)lęPUją-
cych slów pouczenia:
wy, moi §ynovie, urodziliście się ż jednego łona, Jeżeli
b9dżiecje żyć każdy z osobna, to byle kŁo wa§ żłamie, iak
jak te pięć prętóv prżed chwilą. Jeże|i z^śbędżiecie żyć
rażem i będżiecie jednei nyśli, tak iak te pięć żłożonych
prętów, to cży ktokolwi€k łatwo .łas pokona?
Tak bylo, aż ich narka Ałan Goa umarła.
Gdy nie stalo matki Ałan Goy, starsi i nłodsi bracia przy-
§tąplli w piątkę do podziału bydła i dobytku. BĄnniiiej,
Bngnnntej, Buku Katagi i Bukatu sałdżirożdżielili iednak
dobytek kylko] międry siebie, Bodongarowi zaśnie dali
iego vęścipouiadaiąc, że i6.r głupi. j nie użnając go ża
J,
Wędfując tnk, dotart do [mieisca zwancgo] Baldżun
Aral }, Tam /bddow.]l sobie szala, z trarvy i lxm .'q żJ_
trżymał.
25 Pewnąo rażu żauvałl, jak szata samica jasirzębia schwy-
taln ci€trżevia i zjadala go. Z \yłosia siwka ztobił sidło,
żhpałją i os,ivoii,
26 A poniewaź nie mial nic do jedzenia, podkradat §ię do
zwierzyiy za,glanej przez wilki na ur]riska, żabijal ią ż lu-
kx i v,e§pól ż wilkami się żywil. zbieral także objedżone
p!żeżwilki ścierwo i żjadał kaffniąc w ten spo§ób siebie
i swe8o jastrżębia. Tak minął fok.
,)7
Nastala wio§na- w cżasie Prżelotu kacżek vyglodżił i vy-
p,rszczał na nic iaŃrzębia, Nałapal ,iv ten spo§ób i poroż-
wiesżałnaokolo tyl€ kacżek i 8ęsi, źe cuchnęło od każdej
suchej gałęzi i od każdego suóe8o dlzewa.
Tymczasern od pólnocnej srrony [gófy] Dijjiren prżybyła
obozern ż biegien strumienia Tón8elik iakaś srupa 1udżi,
Bodonczar wyclodził do nich i wypuszczał dla nich swego
jaŃrżębia. w dzień pił u nich kobyle mleko, ale na noc
wracał do swego §żaiasu ż ilavy i tam nocowal.
Kiedy żaści ludże prosili o ja§fu"ębia, nie zgodzil się im
so oddać, I żyli tak że sobą, ptzy czym ci ludżie nie
^ni
p,IJli Bodorczard, c7)i,rl icst s)ncm i iikie8o s7cżepJ. ini
też on ich nie pytał, jakin są ludem.
]0 Pevne8o dnia sh$ży blat Buku Katagi, któly wiedziaI, ż€
Bodoncżar GIupi porvędrowal w dól Ononu, prżyjechał,
źeby go od§żukać, zapytał ovych ludzi, którzy przybyli
oboż€m ż biegiem §trumienia Tóngelik, czy nie było tu
takiego a takiego cżłowieka, na takim a t^kin koniu.
l1 Ci luctzie odpoviedzicli:
- Są tu i cżłowiek, i koń, podobfli do tych, o iakich py-
tasż, on ma poladto iastrżębia. Każdego dnia pt,ychodżi
do !.ls, pijc kobrle nleko i odchodżi, Ni€ \ljadon1o, gdzie
nocuje. Kiedl, v,jeje \yialr od strony pólnocno-zachodnie!,
pr4latują do nas pióra i Puch kacżek i gęsi złowionych
przez jasttzębia, niesione wiatrem na podobiei§two śnieź-
nej żamieci. są żapewne 8d?ieś blisko. Teraz wiaśnie na-
de§żla pora, kiedy on prżychodżi, zaczekaj chwilę|
Po niedlu8im czasie zacząl się żbliźaćjakiścżłowiek, idący
w górę strumienia Tónselik, Kiedy nadszedł, okazaio się,
że byl to vłaśnieBodoncżar. Buku Katagi pożnal go i ż^-
brlł,c §obą rJśzaiącklusem v górę Oronu.
Bodoncżar, który jechał ż tylu w ślad ża swoim starsżym
btatem, powiedzial:
- Bracie, braci€! Dobrże jest, kiedy cialo rna głowę, a ubra-
nie kołniefż!
BuLu Klra8j nie żwrócil na te ślo$Jżldlej Uw.8i,
Bodonczar jeszcze raż powrórżył te same slowa, ale iego
,tar./y brąt i qm r-rzem nie żwlóc:l na nie L$a3i in'c
J6
njc odrz€kł w odpovi€dżi. Jadąc dalej, Bodonczar po raz
tlżcci powiedżial to §amo,
- CD żnacŻą t€ twoie słowa, któl€ beż prżerwy po\łti-
ź^rż?- żapytal lwreszcie] srarszy brar
Bodoncżar odrżekl: ]5
- Ten właśnielud, który żnajduje się nad strumieniem
Tón8clik, nie żna wielkió i nalych, żłychi dobrych, stovy
i nóg - w§żyscy oni są róvni. To jcst lud latwy do pod-
bjc;a. Napadnijmy nł nichl
Stalszy brar odpowi€dzial na to: 36
- zgad^. Jeżelj. tak jest, to prżyiedziemy najpierw do do-
mu, porożumiemy się wspólnie - srarsi i młodsi bfacia -
i nipadniemy na ten lud.
K'edy powróciti do dornu, wszyscy bracia naradń|i slę ze 37
sobą i dosiedli koni. sancgo Bodoncżara posłali naprżód
j,7
mu §ta]e Przeb}.wał uriangkajski cżło\łiekż rodu Adang-
kan i że on je§t chyba iego synem. Dano rnu więc żałołć
ród Dżc'nfeit i został przodkicm tego rodu.
s],nem Kabicżiego D,ielnego był Menen Tudun. synów
trfcncna Tudun,r bllo siedliiu: Kacżi Knlijk, Kaćżin, Ka-
cżi'u, Kaczule, Kar.trIdai, Kacżi'un i Naczin Ba'atur Dżiel
,8
i Ałtana. Synem Kulana Dżi€lnego bIł ]eke czeren, on
był panern dwóch późniejsach darkanóv *: Badaia i Ki-
sżilika, Kada;n i fdod,et 1,e mic': polonr<ósl
§trsżystkimi rodami nongolskimi tżądżilKabuł k.han,
chociaż Kabuł-kah.n mia] §iedmiu synów, całyn ludem
mongolskim rządzii po ninl ż8odnie ż j€go wolą - syn
sengunt. lfądlego, Ambakaj-kahan.
Anrbikaj-kahan oddał swoją córkę za żonę do iatarskiego
plcm]cn]a Ajri'ut Bujru'ut, którc miało siedziby nad rzeką
Ulsżi'un *, międży ieżiorani Bnjnr * i Kólen *. I kiedy wy,
tuszył w drosę, żeby sanemu odprowadzić có!kę, pojmali
go tata!§cy Dżujinovie i vypravili do Altan-kahana ki
tański€go *. \rtedy Arnbakaikahan wysłałjako srvego po-
sła człorvieka ż rodu Besnt imieoiem Bałakaczi ż następu,
jącymi słowami:
- Powiedz Kutule, średniemu z §iedmiu synów KabuŁ
-kaiana, i Kada'anovi Tajdnenu, jednemu z noich
d7iesięciu syró!v. (o nxstępUje: .,Kiedy zaplnUjecie
jako chano§/ie nad wsżysrkirni i żo§taniecie władca-
tl1i ludu poddaneso, niechaj mój prżykład - tego,
któn san odprorvadzał swą córkę - będzie dla
§as o§..żeźenienrI zostaicn pojmany przez Tatańsł,
sterJjc:e si§ mn;e pomścić, :lż żedrą §am się paznokcie na
plęciu paicach| _V zetrze rram śię\rsżlstkie dziesięć pal
Có": Z:,m ,lo.Jrni poJ'll \. ,)l1.;\J,
ti'i]m.ż!.:e Jel!3ej Dżi.;nl s,\bra1 się na polowanie
la ptaki nad onoo i spotkal nadjeźdźającegoJeke8o cżi-
]edu z pl€n]en;:l }felkilóś, litóN v,zią] sobie ża źonę
dżiśfcżln€ ż ;lcnienia Oikunutórv i §a,pravił się ż nią
\. drosc do §icbie, ]csiigcj spoirżał na nią ukradkien i zo-
bacżri, że je§t to niezv,rkle piękna mioda kobieta, Pognal
tedy pospiesznie z povrotem do domu i \łrócił provadżąc
że §obą svojego siarsżego brata Neknna Tajdziego i nlod-
szego - Daritaja.
z ich nadejścien]eke cżiledi pfżerazjłsię, a że mi,'l 55
szyblriego gniadosza, uderżył konia po ż^dżie i nciekt ża
niewysokie wzgóee. ci trżei pognali ża nin, Cżiledii, obje-
chawsży vystęp vzeólża, z^,łtócit i ki€dy prżyjechał po-
novnic do §vojego wożu, Hó'eliin-iidżin * powicdżiała:
- C4 żrożtmialeś,kim są ci trżej lu&ie? oni nie wyslą-
dają zrvyczajnie. wyglądają na takich, którzy dybią na
twoje życie, J€żeli §ię uratuie§ż, to |ptzccież1 dziesłczęta
§ą na taźdym koźle tvozu, a kobiety pod kaźdym dachen
wo?:u. Jeżeli żachowasż życie, znajdziesz sobie chyba nło-
dą kobietę, A gdyby miała inacż€i na inię, to r^ożesżją
nażwać ponovnie Hó'eliin. strzeż s\łego życia! A teraż
żap^mięt j mój zapa,ch j. je&| - co fżekłsży,żdjęła§voią
kosżulę [i Podała mu], Kiedy Cżiledii pochylil się z konia,
by ją wziąć, ci trzą ckrąży|i jIIż \rlystęp wżEórza, 1 żbliżali
]9
się. UdetŻl tedy swego giriado§źa po żadżiei uci€kł ]ń, naj-
vyż§żym pośpi€chu v 8ófę rż€ki onon.
56 Pognali za nim rve trzech i ści8ali ź ża §iódme wż8órże,
8o
po cżym wrócili do wozu. A kiedy iuż ru§żyti w tefl spo-
§ób, źe Jesigej Dzi€lny wiódł ża sobą Hó'elijn-iidżin ż jei
wozem, starszy brar Nekiin Tajdźi j€chał prżodem, a nłod-
szy Daritaj znajdował się obok dyszla, Hó'ehn-iidżin ża_
rrolala:
- Moj mąż ł cż:ledii ies,"ze nigdy do Lej pory nle rozwie-
wal swoich wlosów n^ wietrae! Jesżcżenigdy do tej pory
nie cierpiał 8łodu na stepiel A tetaz odchodń i jakże
będzie mógł żarżucaćswoje dwa warkocze, raz na plecy,
rrż na piefsi; to do przodu, to do rylu? Jak będżie ro ro-
b:I l] - r iec\ala tal,. płacuąc wielkjT 8losem. że Jż po-
rusżyłafale ononu i wżbudżila echo w nadb!ż€źnym le_
sic. wtedy Daritai Najmłodszy, jadący obok, powie_
w
{
ts }
fi
il
fl
fi
{j
fi
ł
-& $
tlch oto cżrerech synó§/: Temudżyna, Ka§ara, Kacżi una
i Temngego. utodżiła,tź jedną córkę imieniem Tenlnliii,
Kicdy Temudżyn miał dziewięć laŁ, DżocżiKa§ar ]icż\ł
siedem lai, Kacżi'un Elc2i - pi,ęć lar, Temn8e Naimlod-
sży - ttży lata, a Temiilnn była iesżcże v kolebce.
Gdy Temudżyn skońcżył dżi€więć lat, Jesng€j Dżielny ża, 6I
brał so ż€ §obą i wyrusżyl w d!ogę, ż€by u kr€\ynych natki
Hó'elijr, a u vujów chłopca - w plemieniu ołkunut - wy-
§vatnć lnu dżi€wcżynę, Po drodże, między lgórami] Czek-
cżet i cżikurku, spotkal Deja Mądrcgo że §żczepu ong;ra-
4)
bo odchodżili żabieraiąc vśżysiek1ud; vsżysiek na§ż lud,
któfy żebrał wokól §iebie twói dobry ojciec,
Na ie słowa Temudżyn zaplakał i odsż€dł. Natonia§t
Hó'c]ijn ndźin, gdy tak od$żli i porżucili ią, wzięła w rc,
kę buriczuk nręża, §arna dosiadla konia i żawróciła z drogi
połowę ludzi. Jednakże ci żavfóceni ludzi€ nie żakżynali
się przy niej tdłużej],lecż powędrowali lpóźniej] w ślad
z^ 'Iajcżl'!t^lni.
74 Odcsżli v.ięc krewniacy Tajcżi'uci pożostawiając v obo-
żowkku Hó'elnn-iidźin _ wdovę z małymi synarni , matki
i chlopcólv, \yóvcża§ Hó'€1iin-iidźin, która §ię urodżiła mą-
dtą kobietą, w ten oto sposób żywiła swoich małych synóv:
nacisnąwsży na czubek głowy czepek i krótko się podpa_
sawszy biegała §. górę i w dół oflonu, żbi€rała różne ;a-
gody * i dżień i noc zapychała gardła §wych dżieci, Marka
Udźin, która się urodziła dzielną kobietą, tak oto karmi_
la swych naznaczonyclr blogoslawieństwenr losu syłów:
wziąwszy w rękę zao§trżony kij ż fwardego drżeva *, ko_
pała róźne ja.laifle korżetrie * i karmiła ich. synowie
matki Udżin, wykaffiieni prżeż nią dżiką cebulą *, rośli,
by slać §ię rł prżysżIościchanami, wykarmieni kłączani *
dżikich toślinsynowie matki Udżin, która pźestrzegał^
zasad wychowania, §tawali się posłusżni i mądrży.
75 li/ykarmieni ptzez piękną Udżin dżikim cżosnkiem i c€bu,
lą* §ynovie stawali się dobrzy i sżlachetni. Wyro§i iuż
plavie nz mężCżyzn, byli prży tym mężni j. dziet.ni. Ieqz
matkę, zrobili §obie wędki i ha-
^
po§tanovili łwić swoją
cżykl i siedżąc na brżeg! Matki onoflu łapali na nie rni-
zerrre rybki. Zilnali i1ly na haayki i [tak] łowili pstrągi
i lipi€nie. lyiążali [też] si€ci i lapali [w ten sposób] dro,
bne rybki. Jeszcze i s§.oją matkę ź}wili z wdzięczności.
76 P.\nego dnia, kiedy Temudżyn, Ka§ar. Bekter i Be]gntei*
siedżicli razem i łov-ili qby na wędkę, polknęia hacął
]śniącar}-5. soko§un *. Bekier i Belgiitei odelrra]i ją siłą
Tcmudżl norri i Ka!irowi, wó§czas Temudżrn ż Kasarem
prz zli do dom: j po§:edżleli ma,ce Ud,'n,
- Bckter i Be]sntej odebrali nam lśniącąrybę sokosun,
którą zlapaliśmy na wędkę.
I{atka Udźin odrzekla:
Prżestańci€! Dlacż€go lyy, rodż€ńsŁvo, tak wobec siebie
postępuiccie? Pźecieżjedynyn nasżym p!żyiaciel€n iest
nasz własny cień, a jedynym bat€m ogon naszego ko-
n;a*| Dlacże8o v,y , vówc,as, kiedy musimy myśleć
o tym, iak pomścićhańbę na nasżych braciach * Taiczi'u,
tach podobnie iak pięciu synów malki Ałan żl iecie w nie
ż8odrie? Daici€ ternu §pokó'I
77 - Niedawno w ten sam sposób odebrali nam małego ptasz-
ka*, którego upolovaliśny tępą §trżałą. Teraz znorvu po,
dobnie odebrali nanr tę rybę. Jak moż€,ny źyćz nimi w żgo-
Ą6
dzie? - odrzekli na to nie ulagodzeni Temudżyn i Ka§ar,
po czynr pchnęli d!żv,i i odesżli. v rym cżasie Bekter sie-
dżial na pagóIku pilnuiąc dziewięciu Loni z izabelowatym
wałachem. T€mudźyn podkradł §ię ż tyłu, a Ka§ar ż przo-
du i zbliżali się do niego v7ciągając swoje §trżaly. Bekter
zobaEżrl, żlE podchodzą, i powiedział:
- Dlacże8o traktujecie mnie iak włos w oku lub jak
drzazgę w ustach wówczas, gdy nie możemy żni€ść hańby,
jaką ,a nas ścią8nęlilrervniacy Tajczi'uci, i gdy nie wiemy,
czy [w ogóle] ktośbędzie ią mógł pornścić. Dlacżego źry-
wicie ,łobec funie żłezamiary §, chwili, ki€dy nie rnany
iflne8o prż)jic'ela oprócż wła.nego cienia i nie mdmy in-
nego bata oprócz końskiego ogona? Nie ni§zcżcie przyDai
nni€i nojego ogniska domowego * i pożo§tawcie Y'' spo-
koiu Bel8iitejal Co rzekłszy, siedział dalej ze sklryżow^-
nyini no8ami i czekał. Temudzyn żaśi Kasar strzelili do
niego z ptżodv i ż tylu jak do tarczy, po czym odesz\i.
Kiedy wrócili poten do domu, matka Udżin żrożumiałapo 78
wyglądżie s§.oich dwóch synów, co się stało, i żawołała:
- Ter olo. wyc5odząc gwalrownie z mego 8orącego i wy-
cżelpanego lona, prżysżedl na śviat ściskając .i/ dloni cżar-
nY sk!żep Lfl§i] sraliściesię jak pi€§ kasar*, który Eryńe
§la§lre ]oźr§:{o| J3k §gr] s *, któ§ się rżuca na skałę! Jak
Ie§,, kló.j nie może posśrrzlmać svei wści€kłości!Jak
smolr -. k.óry chce połbąć vsąstlo, co ż}-,*-e! Jak sokól,
krór s]ę rż|- ra n§ój slasn], .i.ń] ]aIr §zczupak, który
b3,.lol:, e iol,\.1 o:jja: J-k §,elbl;d, Ltóq 3q,/jc flogi
,n,o'.' m.'j.:| |Ji wi]i, klóĄ ,ę pod\rada w cża,ie /a-
|:Ie:; jo !Fói.h ofiarI Jak klcżka angn *, która żjada s§o-
j€ Fi§r]_e!a, gdl nie mogą za nią nadążyć| Jak §żakal, który
broni svego legoviska, gdy ktoś ie narusżyl lak bars *, któ-
ry chwyta ofiary bez chwili zwiokil Jak pies barak*, któ-
ry się rżuca na ślepo!Jak mogliście tak po§tąpić \y chvili,
kiedy nie mamy inne8o ppyjaci€la prócż viasn€go cienia,
ani inncgo bata, prócż końskie8o ogona! Ki€dy nie może-
my żnieśćhańby ucżynionei nam prżeżbtaci Tajcżi'uówl
Kiedy pytamy, kto będzie mógł ią pomścići jak w ogóle
mamy źyć?- w ten oto spo§ób surowo potępiała czyn
slpoićh synów, prrytacżąjąc dąwn.e prŁysłowia i prżywodżąc
powiedzenia ptzodków.
Tak bylo, aż Tarkutai KiriŁuk pomyślałsobie, że pe\łńe 79
porarcony pomiot iuź się opierżył, że ci snarkacże iuż
pewnie domśli, i, prrybyl na czele sc,oió przybocz^yń.
Matki i synowie, §tarsi i nłod§i bracia - lwszyscy] ogar-
nicci prżerażeniem o§żańcowali się v gęstyn l€sie. B€1-
siitei, łamiąc i ścinającdrzewa, budował żaśieki,Kasar
strżelałdo nieprżyjaciela ż luku, Kacżi'un, T€nijg€ i Te-
miilnn vcisnęli §ię ri/e koie .r sżcżelinę §kalną, Kiedy tak
walczyli. ze sobą, Ta,jczi' uci zawołali :
47
- wydajcie nam swoiego, starsż€go braia Temudżyna! In-
ni spośród was nie są nam potrzebni!
Na to rvezwanie napadnięci kazali Temudłnowi siadać
na konia i ratować §ię uciecżką do lasu. Taicżi'uci żobacżyli
iednaL, źe uciekł, i rżucili się ża nim w pogoń. Ale kiedy
wci§oąl się w 8ę§twinę leśną na [8órżel Ter8i]ne Undij-.
nie zdołali iuż tam §ię wedrżeć i §tanęli na §ttaży wokół
gęstwiny.
80 Temudżyn, przesiedżiawsży w gąsżcżul€śnym tfży dni i no-
ce, postanowił \ł,yiść.Kiedy tak posuwal się napfzód
ptowadząc za sobą konia, siodło się rożluźniłoi spadlo.
odwrócił się tedy i zoba.żyl, że siodlo rożluźniłosię i sp?,
dło, chociaź poptęg i fżemi€ń na pielsi konia nie byly roz-
pięfe. ,,z popręgiem to ie§żcże możliwe, ale jak mogło
§paść, icżeli rżcmień na Pietsi pozost^l żapiętr? Cżyżby
Niebo cncialo mnie ostrzec?" - powiedział sobie, po czym
żavrócil i
prżesi€dziai w 8ąszcżu je§żcze t!ży doby. Gd,
zamierzal vyjść porownie i Posuwał się naprżód, zobaczyl
u wyjścia ż gęstviny biały, v,ielki iak namiot blok skalny,
który stoczył §ię z góry i tara§owal prżeiście.,,CżyźbyNie-
bo thcialo mnie ostrzec?" - pomyślal śobie żnovu, po c4 m
żawfócil i pożo§tal w lesie jeszcze trzy dni i noce. Przesje-
dżiarrsży §. sumie dżi€vięć dni i nocy beż jedżenig, rż€kl
sarn do siebie: ,,Dlacze8o mam ginąć taL ni€sła]rnie? Le-
piei §,yidę!" A kiedy chciAl wyjśćz gęstwiny, obchodząc
ó\, wi€lki iak namiot, bialy blok skalny, który sbcżyI się
z góry i ząradzal p[żąśc;e,oka?Ąlo §ię, że nie może go
obejść,wobec te8o powycinał svoim noźem do strugania
stźal dftewa żamyk^jące przejście i wy§żedł ż gę§tviny,
ccierając swego konia o skałę. Tajcżi'uci, iak §ię okażalo,
nedal sfali na §traży, poimali go i wżiąlłsżyze sobą od-
i€chali.
81 Po uplowadżeniu Temudżyna Tarkutai Kirilluk polecil
§woin poddanym, źeby ao P.p,et'2ymy§ł^Ii po kol€i v/ każ-
dlm aule przez iedną dobę, Kiedy tak zfobiono, §ze§naste-
go dnia pierwsże8o miesiąca lata, w dzień cżerwonei pełni
księżyca, żebtali się Taicżi'uci nad brżesiem Ononu na uro-
cżystośćż tei okażii. Gdy żaś§łońce żasżlo,rożesżli się.
Na tę ufocuy§tość prżyprowadzil Tenrudłna pewien słabo-
wity młodzieniec. [Temudźyn] zaczeka|, aż l\dżie ąebąni
na urocżystośćroż€jdą się, po cżym rPyrwał chłopcu z rąk
dyby *, uderzył go raż v glori/ę i uciekł. ,,J€ź€li ukryję się
w lesie nad ononem, żobaczą mnie" - pomyślałsobie i wo-
bec tego poloil się na plecach w byŃre! pIytki€j vodzie,
L€żal tak ż wy§Ławioną na powierzchnię rrvarzą, pozwala-
jąc wodzi€ unosić swoje dyby,
82 lTymcża§€m] cżlo§,iek, kióry poż,rolil TemudźIno,,vi uciec,
krzyczał wielkim glosenr :
- Stracilem ieńca!
48
Na jego krzyk Taicżi'uci, kró!żI już §ię b),li roreszli,2e-
brali §ię ponov,nie i prry jasn}m jak dzień świetle księżI_
ca zacżęli śżukrś T€mudźIna \Y lc§ie nad ononem. Lcżą_
cego na plyciźnie zobacz,;l przechodzący akurat sorkan
Szka ze szczepu snldns i powiedżial do niego|
- vlaśnie dlatcgo, źe jcst€ś taki prżebiegły, że masz o8ieli
v ocżach i blask na twarży, twoi krewniacy Taiczi'uci ża-
wiŃnie cię prz€śladują. Leż tak dalejl Ja nie donio§ę. -
I poszedł dalej, A kiedy Tajczi'uci postanovili, źe będą
§żuk3ć jeszcze raż, sorkan sżira.ż€kł [do nich]:
- Prż€§żukaimy wobec tego okolicę ponownie, ale w len
§posób, źe każdy ż osobna będzie sżedł [ie§żcże raż] tą 5a-
mą drogą co prżediem i sprawdzi te miejsca, do których
nie zAizal, - zgodzili się n^ to i kAżdy ż osobna sżukal
ponownie po swoich śladaó. Sorkan Szira. miiaiąc po raż
dru8i T€ńudżyna, polr,iedżial I
- T\Toi bracia żbliźaiąsię osltżąc sobi€ żęby na ciebie.
Leż tak i bądź oŃrożnyl - I poszedl dalei.
Kiedy lzaśTaiczi'uci] po§tanowili, że ieszczc raz przeszrl- 83
kaią okolicę, sorkan sżira żnów powiedżial:
- \Vr, taicżiuccy sytlowie, straciliś€ie czlowieka w bialr
dżi€ń. Jakżeż możemy 80 znal€źć tćraz, w cz9si€ ciemnei
noc}? Prże§żukaimy r^ż iesżrże,tak źeby keźdy ż o§obna
przyjrzal się mieiscom na swoiej drodze, których poprżed-
nio dob!że nie obejźal, i rcżeidżmy §ięt Następnego dnia
rano ?biefrcmy §ię ponownie i będziemy szukali! Dokąd
moźe pójśćt€n człowick w dybach?
zgodzili śiętedy i prże§żuklwali tereą po raz taeci.
sorkan sżra, ptż€chodąc kolo Tenud:żyna, powiedzial
t."1,
- Poltanowiliśmy pfzeszukać okolicę w ten sam §posób co
poprzednio. Potem odcidziany i żacżniemypo§żukin ania
dopiero flaśĘpnego dnia raoo. Pocz€kai teraz, aż się (ozei-
dzi€my i idź szukać swoiej matki i srłoich młodszych braci,
Jeżelj po drodze ktościę §potka, nie nróu,, że kiedy tu
leźałeś, żośtaleśaalJwdżony | że to ia ąebie ,ridiałem. -
co rz€klsą. po§żedI dalei.
Cże!aląc. aż Tajcżi'uci się rożcjdą. Temudźyn pom)ślalso- *4
bi€: ,,Niedawno, kiedy kazano mnie pż€trzymywać po
ko)ei rv każdym aule i kiedy nocowalem §, iurcie Sorkana
sżiq, dwai ie8o synowic, Czimbai i Cziła'un, zobaczywsz,v
mflie, bardzo mi wspólczuli. oswobodzili mnie z moich dyb,
pożN.lając w ten spogób lźei spędzić noc. Teraz znowu
Sork.n Szira zoba,czyl mlie, ale nie doniósl i poszedl da-
Iei. Chyba tylko oni mni€ uratuią." I poszedl w dól Ono-
nu, szukając iurty sorkafla sziry.
żnakjem, po którym można bylo pożnać iurtę sotLana sżi- 85
ry, b}lo to, że żbi€rano tam mleko klaczy i beltano kumys
prze.: calą noc aż do świtu.Kiedy więc szcdt nasIuchuiąc
19
tcgo żnaku, usły§żałod8los mąi€wki, ttafił do sorkana
sżiry i vkrocżyłdo ie8o jurty.
-Cży nie mówiłem ci, żebyśposż€dł srukać svojei matki
swoich rnłodszych braci? - powiedziai Sorkan Szira.
i
Na to dvaj jego synowje, Cżimbai i Cżiła'un, !żekli:
- Kiedy ptak drapieżny * żmusi małego ptaszka do scho-
waoia się w gęstym krżaku, to ów krżak tego ptasżka rrra-
tuie. Jak vięc możesż mówić w ten sposób o człowieku,
który do nas przyszedł [po pomoc]? - I nie pochwalaiąc
słóv §wego ojca oMofżyli dyby Temudźyna, §Palili je
v,ogniu, a jego samego rłsadżili do wozu z welną znajdu-
iącego się ż rył! ż^ jltftą. Zaśsvojej młodsżejsiosirże
imieniem Kada'an zapowicd7ieli. źebv n:łonu ric nie mó-
wiła, i kazali §ię ninr żaopiekowąć.
sa. Na tfżeci dżi€ń Taicżi'uci doszli do prżekonania, że chyba
ktośT€mudżyna schowaI i postanovili p!żeprovadzić
wśród siebie rcwiżję. zaczęli pże§żukiwać julty. U sor,
kana sżiry śżukalinawet w wożach i w pości€li, weszli
też wóz ż welną stoiący z tylu, wycią8nęli wełnę znai-
dującą się v otworż€ i kiedy dochodżili juź do spodu, sor-
^a
-
onral nie spowodowałeś,źe byłbym się rożwiał popio-
łem w powietrzu *. A teraz idź szukać swojei matki i svo-
ich młodszych braci! - Co rzeńszy, dał mu beżplodną
§arnovatą klacz ż białym py§kiem, każal ugotować ja-
snię, które ssało dvie matli *, przySotorrał mu maly
i duży buklak, dał łuk i dvie strzały, ale nie dał siodła
i krżesiva*. w ten spo§ób Eo żżopatt4wśży,odpftwi|
rv drogę.
s\ Tak więc TeliudżIn odjechal, dotarł do miejsca, gdzie się
p.ż€d j€go poimaniem zabarykadowali i schronili, a na-
stępnie idącv 8órę Ononu po śladach pozostawionych na
trawie doiechal do sŁrumienia Kirnurkl, który wpada do
ononu od strony żachodniej. Postępuiąc ża śladami w gó-
rę rego §trumienia spoikał się że §woini, kiedy prżeby-
wali na pagórku Korcżukui u cypla Bed€r nad strumienien
Kimuika,
Po!ączywszy się ze sobą kodzina] odjechała stamiąd i ża-
łŁ,źyłaobożovisko nad Blękirnym Jeżiorem u strumienia
sensnr, kolo ttnieisca zwanegoI Kala Dżirn8en, które by-
ło polożone §,śród lvżnie§ień] Giirelgn, na południowej
stronie Butkan Kałdun, żywili się, poluiąc na tarbagany
i szcżury stepowe*.
Pevnego dnia pr:yszli do nich .abusie. Na ocża.h żrabo-
vali iln żnaidu;ąc€ się prży iurcie osiem koni z iżabelo§l_
tym vałachem i odjechali. Mie§zkancy jurly vidzieli tę
8rabież, ale byli pi€§zo i nie mogli rabusiów dosonić, Be!
gntej pojechał v tym czasie na blIanku ż Luslnr ogonem,
ź€by żapolować na rarbagany, lriecżoren, juź po żacho_
dzie słońca, De]giitej vrócił pie§żo provadżąc ża §obą
bułanka, na którego naladovał upolovane tarbegany w fa_
kiej ilości,że aż §ię chwiaty na grżbi€cie konia. Kiedy rnu
powiedżiano, że rabusie zabrali irn konie i odjechali, Bel-
giitej rżekł:
- Pojadę za nirni w pościgl
- Ty ió nie dogonisż, Ja będę ich ścicałl- powiedział na
to Kasar.
- \Vy ich nie żłapiecie. Ja pojadę ża nin'il- rzekł Temu-
dżyn, po czym dosiadł bułanka i pojechał po śladach zo-
stawionych na tEawle wzeż uprovadżone koni€. Po &:ż€ch
dniach, wczesnym rankien, spoikał na swojej dtodzc pew-
nego dzielnego niodżieńca, który doił klacże \łśródlicż,
nych tabunóv koni. Na żapytanie o konie z izabelowatym
§,alache,n,óv c]rIopak odpowiedzial:
- Tego ranka, przed rvschodem słońca, przeiechali tędy lu-
dżic gnaiąc),prżed sobą o§iem koni z izahelowatym wa,
iachem. Pokażę ci drogę, którą pojechali, - Co rzekłszy, ka-
zał TemudżIno\ri zosral,ić bulanka z kusym ogonem, dal
mu sivka ż ciemn.m pescm la grzbiecie, a sam rł,sjadłna
s4bkiego jasnego lesztanka, Nie żajecha} navet do swo_
iej jurty, t}lko prż,kr]łi żollagil na §tepie skórzane wia-
dro do dojenia i duźl buk]ak !a mleko,
Pr:,lrcie]u, prn'ec' ,Iel do n]nie q §.ic]kiej biedzie,
Kłopot], mężc,Lżn §a jednek vśpó]oe *. Pr4łączę §ię vięc
do ciebie, Mój ojciec ,.ż}Fa się Naku Bogaty. Jestem je_
8o jedynyn §ynem. Na inię mam Bo'orcżu - powiedżiał
jesżcże Temudźynowi.
Jadąc tedy śladamikoni dotarli po trżech dniach wiecżo-
rein, ki€dy juź słońce dotykało wżgóża, do ludżi Ńoił
cych ustawionyn w Lrąg obożem *. zoba,cżyli wówcżaą że
o§i€m koni ż izabeloYat m walachem pasło si9 na skraju
tego vielkiego, uŃalłionego w krąg obozowista. Ternu-
dżyn powiedń^l|
- Prżyiacielu, pożostań tutai. Ja te koni€, któte tam się
żnajdnją, \iypędżę.
Bo'ofcżu odrż€kł na to:
- Skoto przyszedłem z tobą mówiąc, że chcę się do ciebie
pżyłącżyć,to jakżeżrnogę tufaj pożosŁać?
Razem więc wtalgnęli do obozu i wypędzili konie,
owi ludżie r7u.:|i ,ię ża nimi w pogóń. kolejno jeden 7i'];
dtugirn, Doganiał iclr salrotnie pewien cżlowiek ra bia-
łym koniu, trżynaiący w ręLu arkan *, §rtedy Bo'orcżu po-
jr
- Przyjacielu, d.lj mi łut i §trżaIy! Będę do niego §trże,
lal!
- z rr'oje9o po§odu może ci się prżyt(afić cośżlcgo, J3
będę strzelal - odrżekl T€mudżyn i od\łróciwsży się do
tylu żacżąłstrzelać do ści8aiącego, Órv cztowiek na biaiyl
koniu stanął wskazuiąc na nich §g,oim afkanem, Nadjeż-
dźali iuż żnaiduiący się w tyle jego tovatzy§że.'w lym
momencie slońce za§żIo zupełnie, Na§rąpil ftok, żnajdu-
iącyclr §ię ża nini ludżi zaskocryla ciemność i pożo§tali
,i
9! I obożovati tak u źród€ł Kerulenu na brzegu [zrvanynr]
Bnrgi, gdy pev,nego wcże§n€8o raaka, kiedy świtałbrzask
dnia, pracująca v iurcie matki Hó'ehn shra Ko'akcżin
żerwała się i żawoiała:
- Matko! Matkol wstawaj §ąbkol ziemia drźy i daje §ię
slyszeć tętent. Cryżby żbliżali§ię ci slrasżni Tajcżi'uci?
Matko ! §rstavaj natychmiast!
99 Matka Hó'eliin zawołała:
- Obudźcie zaraz chlopcówl - I sanra szybko wstaia.
Temldżyn i inni chłopcy też prędlro się podnieśli i chvy-
cili svoje koni€, Temudżyn dosiadł iednego koria. Kasar
do§iadł drugiego. Kacżi'un dosiadl trzeciego konia. Temii-
ge Naimłod§ży dosiadI konia. B€lgiitój też dosiadł Lonia,
Dźelme dosiadł konia. Bo'orcat dosiadł konia. L{atka
Hó'elin po§adżiła Temiiliin przed siebie, a drugiego ko,
nia przygotowała jako luzaka. Dla Bórt€-iidżin [iuź] ko-
i1
wymiiając licżne prżesżkody, grżąskie bagna i trud.e do
prż€bycia gęst\łiny - tak trudf,e, że ieźeli chci.lb],s]ę v !ie
vcisnąć naiedżony §ąź, to nie mósiby tego żrobić - nie
udało im §ję go 2lNpać. A prżeśladowcainitymi by]i ludżie
z tźech radó\, nerkickiclr: Tokto'a ż rodu Uduit rYcrkir,
Daiir Usi]n z rodu Uvas Merkit i Ka'aŁai ż rodu Ka'ai
{erkif. Ci prżedstawiciele trżech rodów merkickich przy,
jechzli teraż, źeby się żenścićża to, źe nie8dyś natka
Hó'elnn żostala odebrana JeLaiu cżiledii. Merkici orżekli
tedy między sobą:
- Mszcząc się ża Hó'eliin żabraliśnyim teraz ich kobiety.
zaspokoiliśmy żemsrę. , co powiedżiawrży,zjechdi z |gó-
ry] Burkan kałdun i wróciii do svoich §iedżib.
Temudżyn uvażal, że ci lndżie z trżech rodóv rn€rkickich
być moźe rżecż),wiściewrócili do swych siedżib, ale być
moźe f€ź ukryli się w zasadzce, polecił więc Belsiitejovi,
Bo'orcżu i Dźelmemu iśćw ślad ża nimi na zwiady przcz
trży dni, §rysłani poiechali ża Merkitami daleko, !?ówczas
T€mudźyn żsżedłż 8ó!y Burkan Kaldun i powiedział ude-
tzając się w picrsi:
- Poni€vaź mad<a Ko'akcżin §łysży jak łasica i \Yidzi iak
grono§tai żdąźylenrvejśćna Bulkan Kałdun i krocząc ze
spętanym koniem ścieżkamijeleni, mając za don szalas
ż lPilrliny, żdolałem się uratować, Dręki Bufkan Kałdun
dane mi bylo uratować swoje źycie, którc jest tyle walte
co źycie w§ży *. w trosc€ o źycie vsż€dł€lrl na Bulkan Kał-
dun krocząc ż iedynym koniem ścjeżkJmilo.i imajac 7a
don sżałas ż gal9żi vie!żhy. Dżięki Burkan Kałdun żo-
stało zacholvane noie łcie, Ltór€ j€§t tyle varte co życie
robaka *. Moi prześladowcy wpravili mnie w vielkie prze-
rażenie. Każdeso lanka będę skladai Burkan Kałdun ofia-
ry, kaźdego lanka będę się do nicj modlił. Nicchaj wiedżą
o tym potomkovie moich potomków| - Powiedziawsży to,
żvró.ił się w stronę §łońc., zJłoż)l§wój pas na sż,ję
i przewiesil czapkę przez rękę, hił się w piersi i dziewię-
ciokrotnie przyklęknąl ri, srronę slońca i zloĄł atiatg oraz
odmówil modlitvę *.
III
,9
.ża, polączenia vojsk nie.h wyżnacry młodsży bral Dża-
6z
i stałen §ię nieszczęściem dla wszystkich l{crkitótY, Jr,
nędżny czil8ef, doprowadziłem do tego, że stlacę glovg.
§fcisnę się chrba do cicrnnych rPąwożóv, żeby uratować
ś\łoieźyci€, które ierr iyle \łafte co nawóz barani *l Ale
kto zechce być osłoną dla moiego łcia, wartego tyle co
barani na§,óż? _ Tak mówiąc, uciekal §, pośpi€chu.
Poimano tanl [równi€ź] Ka'ataia Darmałę, Założono mu 112
drewniane dyby i odpra\łiono na Burkan Kaldun. Ponie-
§,ź wskAżal, źe matka Belgtteia znaiduje się §. tamtcj-
śżrmaule, Belciitci poiechal, aby ią żabrać, Jednak, ki€dy
B€lgnrei wchodżił przez pfa§le drżwi jei iurty, ie8o matka,
ubrana w porwany barani kożuch, vybiegła przez lewc
drżvi i povi€dżiala do innego człowieka, kóry żnaidoval
61
-chan wra€aI pólnocną stroną Burkan Kaldun, poprżeż
Hókórtii Dżubur, a naśtępnie poprż€ż Kacża'uratu sub-
czh ; Huli'atu Subczit. Polowal po drodże n. tamteiszą
żwierąnę i wrcsż€i€ ski€rowal §ię do Cżarn€8o Lasu oid
Tolą.
1 1 6 Temudżyn i Dżamuka stanęli polączonvm obozem w Kor-
konał Dzubur i pamięraiąc o tyn, źe liegdyś żawarti so-
iu§ż pobratymstwa, posfanowili odnowić pobmtymstwo
i prżyjalń. Pi€ vome zawalcie międży nirni soju\zu po-
brat)msNa odbylo §ię nasrępująco: kiedy Temtrdźyn mial
dżicś]Ęćlat, Dżamuka dal mu sarnią ko§tkę do 8ry, a od
T€mudźyna otrz}mal ko9tkę odlaną z miedzi i żapty-
iaźni\łszysię w len §posób żawafli żwiąż€k pobratymstwł.
stali sję pobrat}mcami, kiedy grali w kości na lodżi€ ono-
nu. Późniei, 8dy wiosną strz€lali z drewnianych lukórv,
Dźamuka skleił dwa rogi dwuletniego bycżka, wi.wiercil
rv nic| dziurę i dai T€mudźynovi wykonaną w ten sposób
gw;źdĄcą strżaIę. wymienił ią na Temudłflową strżalę
z glóvką z drzewa jalowcowe8o i znów stali się pobratym-
cami. Taki byl przebieg ich powtórncgo zawar€ia ałiążku
pobrAt)mstwa.
1l7 LTeraz] Ternudźyn iDżmuka porviedzieli sobiel
- Zgodńe zc sIoęami pżodków zasad^ prżyiaźDi poblź-
tyn)(ów je§t taka, że mają oni iedno v§pólne istflienie, nie
opls:czaią się w potrzebi€ i ratują ,obie wzAiemnie życie.
odnó\,my tedy ieszcze raz nasze pobratymstwo i z:przy_
iaźniimy się! - Temudżyn opa§al pobratymca Dżamukę
żlo§,m pas€rn, który żo§tal zdobyty na merkickim vrladcJ
Tokto'a, i po§edżił go na beżpłodną bułaną Llacż To!to'y.
Dźamuka opasal pobratymca Temudźryna żlolym pasern
żdob)§m na Daii&€ Usnnie z merkiokiego rodu U,!va§
i pośadżiłgo na białe8o iak koźlę rogatego konia*, róv-
nież naleĄcrgo davni€i do Dajira Usnna. Tak zawarli
żwiąż€k Pobratym§twa i pftyjźni pod rczloż:y§tym dęc-
wcf' na południowej §tronie [miei§ca zwanego] Kuldakar
Kiln * w Korkonak Dżubut. Cieszyli 3ię, ucżtuiąc i bawiąc
się, a noce §Pędzali vspólnie pod iednym prżykryci€m.
] i S Temudżyn i Dżamuka do t€go stoplia się ze sobą zapży-
iAźDili, że spędżili ,$ prżyjźńijeden rok i połowę drugie-
go. Tak było, poslanowili vfftszyc pewne8o dnia ż t€-
^ż
€o obozo [w któq,m się żnaidowali], A odbylo się to w spo_
sób na§tępuiący: rusżyli w pochód §że§naste8o dnia pierw_
szcgo miesiąca lata, w dżi€ń cżeńłonei pełni. Tenudżyn
i Dżamuka iechali mż€m przed vozami i Dźamuka po_
\,;€d,;a1:
- Pob.a§mcze, pobratymcż€ Temudźynie! Z^lóżny obóz
ruź [olo góry! Niechaj nasi koniucho\yie maią namioty! za_
Ióżm! obóz tuż kolo zeki! Niechaj nasi owcżarze i pasąCy
j.lgnięta maią poźywienie!
U
ź
t
1
.)
a,(l }
,1
ł
Ą
o
,l
+ E
ia
ł ,l ł
,{ A
)
§
l {
§
{
t
ł
1
,§ ó
a
s
4, 1
J ł
Temudżyn, nie mo8ąc żrożuńieć słóv Dżamuki, ż3cho§,ał
mi]cżenie, pożo§tai v t]lc i rl:cżekal ia §,oż! żnaiduj.ce
się w środkuciąglącego rabon, Nie żair4muiąc się, Te-
mudżyn rz€kł dó naiLi Hó'elin:
- PobraFmiec Dźamuka polviada: ,,z^lóżmy obóż ńż ka,
ło góry| Nie€haj nasi koniuchovie m^ją zalóżmy
^amj.oty. jrgnię-
oboż txż ko'o rzekil N;e(haj nasi o§czsrże i pasacy
te mają pożi.wieniel" Nie mogłem żrożumi€ć tych słów
i nic mu nie fżekłem §, odpowiedzi. przyszedłem, źeby
żapytaĆ matkę, .o to żl^czy,
Zanim matka }ló'elnn zdążyla odpoviedżieć, Bórte-iidżin
poviedżiała:
- Pobfatyni€c Dźamuka iest uważany ża cżłovieka, któty
się łatwo przesyca. Tetaz przyszedl czas, kiedy ma nas
fiuż1 do§yć. słowa vypo\łi€dżiane ptzed chwilą przez
Dźarnukę §ą słowami powiedzianymi ż myśląo na§, Nie
żatrżym,Jjmy sięl odlącżmy §ię od ni€8o i, jadąc prosto
dalej, iedźmy tak całą noct
Temudżyn użnał słowa Bófte-ndźin za słuszne i gdy nie li9
zatiąmuiąc się jechali calą noc, natrafili po drodze na
Taicui'urów, -taiczi',lci prler.jzili się i rej samej nocy ru-
sz,rli w zamieszaniu w stronę Dżamuki, Z oboawiska ro-
du Beslir, nxleżace8o do Taiczi'utó\9, nasi zabrali ze sobą
pożostawionegó v obozie malego chłopc4ka imienien
Kókóczii iodc5]i g. r.tce Hó'e]i]n, Mitk. Hó'eliin wl_
6,
res, który żnalażl §ię tutaj iadąc do swoich teściów. Przy-
był iesźcżeDźóngsei ż rodu Noiakin. Pojawił §ię t€ż suku
Mądry z todu B.rułas że srroin synem Karacżarem. Po-
nadto przybyli ieszcze: Korcżi, §tary Usón i Kókócżó§ ż ro-
du Ba'arin że §wymi Men€n Ba'arinami jako ieden kureń *.
121 Po przyjściu Korcżi powi€dział:
- zrodżillśrnysię z kobiety, którą pojmał śvięty Bodon-
cżar, i ie§teśmy ż Dżamuką §rspólne8o utodżenia, Pocho-
dżimy ż iednego łona. Nie chci€liśmy odchodzić od Dźa-
muki. obiawił tni się jedaak znak niebios i ukażałmoim
ocżom, co naŃępuje: oto przysńa t lżlawa krowa, okrążryła
Dżamukę, ubodła jego ,łóż ż ilrtą, a Potem ubodłu sa-
me8o Dźamukę. Zlamala sobie prży tym i€den ż rogóv,
i pozostńa ż jednyrn. ,,oddaj mi mój ó8" - rycŁ^ł^ beż
prże§/y w stronę Dżanuki i ciągl€ rozrzucala ńemię rad,
cami, Następnie białav,y beżrosi wót uniósl do góry slup
wielkiei iulty i wlókl go va gobą]. Po§u!,ał się vielkim
sżIakierĄ ża T€nudźynem nieustannie poryku'ąc: ,,Niebo
i Ziemia zgodnie postanowiły, by Te§ludźyn żo§tał \rlad-
cĄ ludu. oto żaładovałemi zabrałem lud i jadę ża nim."
To uiawniły moim ocżom znaki niebios. Temudzynie, ie-
ź€li żostaniesż viadę, to cżym ufaduiesż mflie ża to, co
zostało ci ukazane?
- Jeżeli rżecą,\liściębędżie mi dane \łładaćludem, uczy-
Dię cię dowódcą tiimenu - odpowiedział Temudźyn.
Korcżi od!ż€kł:
- Cóż to dla mnie ża fadość,ież€li ja, cżłowiek,który uka-
zatr ci takie ptzeznzczertie, żo§taDę ltylko] dowódcą tiime-
nu? zrób mnie dowódcą tljmenu, ale dai mi ponadto pra-
§,o wżiąć sobie według uznania najpięknieisże dżi€wczęta
spośród poddanych i poffól mi po§iadać trżydżieściźonl
I ieszcze wystuchuj wsży§tkie8o, co będę mówiłl
Pfz}sżedł róvnież do T€mudina jeden kureń Genigesów
722 z Klczaren na cż€le. I prrybrł je§żcże ż kureniefil
Darjtaj Najnłod§zy. Pojawil §ię też Mulkałku'ednylTl z rcdu
Dżadafin. Przysżed' ró.Pnież Undżin ż jednyrn kureniem
sakaitóv. A kiedy po odłączeniu się od Dżanuki Tefilu,
dłn ruszył dalei, a na§tępnie obożovral v Aiil Kafagana
nad strumienief, Kimurka, opuścili ;esżcżeDżamukę secż€
Beki i Taicżu, synowie sorkatu Dżnrki€8o ż rodu Dńrkin
ż i€dnym kureniefi! a ponadto Kuczar Beki, §yn N€kina
Taidżiego - ż jednym kureniem i ieszcze Ałtan Najmłod-
szy, syn Kutuła-chana, tęż ż iednym kufeniem. oni fów-
nież odeszli od Dżanuli i prżyłącżyli§ię do Temudłna,
gdy stał oboż€m w Ajił Katagana nad §trunieflień Ki-
murka, i tu się atrzymali, Późniei lTenr:dzyn] wyruszył
sąd i ŃaDąl obozem nad ieżiorern Kókó-na'ur, prży
[miei§cu żwanym] Kara Dżiitiig€n, polożonyn nad stru-
mieni€m sen8ir wśfód 8ó! Gffr€lgn,
66
Ałtan, Kuczar i Secze Beki naradżili się ze sobą i powie_ l]j
dzieli do Temudźyna:
- Uczynimy ciebie chanem! Kiedy żost.lnicsz clalem, bę-
dżiemy na, czele armii wyruszać w pocltód prż€ciw licżnln
rrfogom, będ,iem). zdobrwać ldla ciebie] piękne młode ko_
biety i bogate jurty! Będzicmy ci przyprowadżać w d^rże -
pu§żcżając jć cwaIem _ wspaniale koniel Będżiemy ci
plżyprc\yadzać v da!że pięknolice kobiety obcych ludów!
§( czasie oblavry na plochliwą Trłiefty^ę n^pędzi$y ią
tobie! DIa ciebie spędżirny v gromadę, banch przy bau-
chu, zwierzynę stepowąl Dla ciebie §pędżimy gęsro, no8a
przy aodze, zwi,er4nę ze skalnych urwiskt Jeżeli w dniu
bitwy nie posluchamy twojej konendy, pożbav Eas nasże_
go o enia i nasżych źonl Rżuć nasże cżarr,e 9lowy M, zie-
mi§! Jeżeli w doiu pokoiu naru.ąm1 porozumienie. po_
żbaw nas na§żych ludżi, żon i dżiecil Porżuć nas v lrcż-
pańskiej ziemi! - Takie zostały przez nich ptryjęte zobo-
§iąz^nia i takie padły slova prżysięgi, po czyn obwołali
T€mudżyna chanem pod inienicm Czyngi§_chana.
Kiedy Temudżyn żo.rll C4n8i.-chanem. prawieśil kol- |24
czan * ógólemu Czerbiemu, nrtodszenu bratu Bo'orczu.
Prż}vicsil takźe koiczan Kaczi'unowi Tokura'unovi. I przy-
§ie§il kolcżan d§-om br]ciom. Dźeteiowi i Dokolku cżer-
biemu. óngnr, Sójiketn Czerbi i Kada'an Daldurkan po-
wiedżi€li:
- Nie |ozuolim.. żeb1 ci blJi,o§,jlo pofunne8o napoju
i nie żaniedbam}, tdostaraenia] ci napoju viecżorem| -
I żostali Iv tefl sposób] śtoln]k3mi.
- Ugoruię ci dvulelnieso b3rana na rosól i ni€ będziesz
go mi.l ż:t ma]o rankiem, ali też nie spóźnię się ż poda-
rien ci 8o wieczolemI Będę pa.l ivoje f"llc ouce ina-
p€łnię nirni voży! Bgdę pasł twoie płove owce i napelnię
nimi ża8rody! Byłem wstrętnym ż^lloklefi, ale reńż, p^-
sąc tłoie ovce, będę iadł łlko .i,nętrżnościl, powiedział
De3ej i zo§tal w ren spo§ób owcżarżem cą ngilA,
Jego młod§ży brat Kiicżn8uf !żekl:
- Nie poż\yolę, źeby otwieraly się żamknięcia t§,oich wo-
zórF ani nie dopuśżcżę,by lamały się na szlaku osie twoich
wozówl Będę ułąmlul w porządku ruoie woa z jlr
tamil
- Będę dożoroval słuźbędonową w iurcie! - powiedżiał
Dodaj Cżerbi.
Kubiłajowi, Czilgntejowi i Karkajowi Tokura'unowi, a tak-
źc Kasarowi Czyngis-chan przypasal miccże * i poviedżiai:
- Tym, którży będą dokonyrł,ać g]paltów, utnijcie szyic!
Tym, któtzy będą zbyt żarożlmiali, rożetniicie pi€§i! B€l-
8irtei i Karałdaj ni€chai łapią lroniel Niech będą koniu_
szymi! - Tajczi'uda!, Kutu i Moricżi Mułkałku niechai
dozorują tabuny koni! Arkaj Kasar, Taka!, Snkegcj i cza'_
61
urkan niechaj będą moimi strzałami ko'oczak na dużą od-
le8łośći strżalami odoIa * na bli§ką od|e8łość!
Snb€'etei Dżielny powiedżial :
- Jak mysz będę dla ciebie gromadził dobrol Jak czatna
wrona będę dla ciebie zagarniał to, co żnaiduje §ię ża gra-
nicami! Będę się sraral oslaniać ciebie iak derka z voiło-
kut Będę się §laral ochraniać tvoją iurtę jak rvojlokowa
oslona od viatrul
._] Kiedy Czyngig żostal chanem, rżekl do Bo'o.cżu i Dźel_
1l
odłączyli się od niego i prży§rli do Czyngis chana prova-
dząc ze sobą swoich Uru'utó], i Mangkutów, Róvnież oj_
ci€c Mónglik odsż€dł od Dźamuki że $i/ymi siedmioma
synani i przybył, żeby się ptryląEżyć do Czyngis-chana.
cżyngi§,chan uci€słl się, źe tylu ludzi odesżlo od Dh_
muki i że przy§zii oni doń jako iego, Czyngis_ciana, pod_
&ni. Po§tanowil v,ięc vraz ż Hó'eliin-iidin, Ka§arem, se-
czem Bekim i Tajczu ż rodu Dńrkin i innymi urżądrć nad
ononcm ucżtę. W czasie uczty nalaflo żawaftośćpiery§żc-
go bukłaka pocżynaiąc od Czyngis-chana, Hó'eliin-iidżin,
Kasara, Setzego Bekiąo i tak dalej. wob€c tego, źe \i. ża-
$,artości Daltępn€go bukłaka nalano naipierv Ebegei,
młodgzei matce * secżego Bekiego, Koridżin_katun * i Ku'_
uiczin-katun ude&yły stolnika sziki'ura i [kaźda z nich]
72
w tym cżasie Ałtan_chan, viada ludu Kitit, polecii on-
8ingowi czingsansowi '' nieżvłocznie żebrać \!.ojska i §,r-
prawjł go prżecnv Tataron, poniewź Mc8ndżin se'nltii,
ż plemienia Tafarów, ż€ §woimi ludźmi nie Przy'ął lpro_
ponowancgo nu] porozumienia, Nadcsżławieść,że or-
ging c,jn35.n8 spycha Tataóv żnajduiących się pod wo_
dżą Megiidżina Se'óltii vraż ż ich §tadami i dobyrkiem
v sófę rżeki Utdży ł. otrżymaw§zy tę wiadomość,cżyngis-
_chan powiedział:
- Z dawnych cż^śówTat^rzy żnbiiali nasżych dziadów 1jj
i ojców, byli wro8im nam ludem, Teraz. korzysta;ąc 7 n1-
darraiąc€j się okażii, v€źmierny ich z dwóch stron w klesz_
cże. - Co poviedżiaw§ży, wysłałposłów do To'orił cbana,
prżesylaiąc mu taką oto §,iadomość:
- Mówią, źe onging Czingsaog [wódz] Ałtan_chana, spy-
cha Tatarów znajduiących się pod wodzą Megndźina
S€'nlń w górę fżeki Uldźy. Wezmiemy w kleszcze "Iata-
rów, kótży żabnj^i naszych dziadów i oicóvl Nieóai oi
ciec To'orił_chan szybko przybywal
To'otilclan, po otrżymAniu tej wi€ści, odpo§,iedżiał:
- Mój syn prżekażal mi sluszne slowa, Ściśniemy ich
ż dvóch stron! - Po czym na trżeci dżień ż€bral swoie
*oi§ka, wyprawił ie w pochód i szybko połączyl się z Czyn_
gi§em. Następnie Czyngis-chan i To'oril-óao wysł i wia-
domość do rodu Dżiitkin, na czele któfego §tali dżurkiński
s€cze Beki i Tajczu:
- Ściśniemy teraż ż d\łóch srron Tatarólv, któr4 ż daw_
nl,ch czasów żabiiali na§zrch dżiadó\, i ojcóv! \r}fuszmy
razcm tv pochód| T.kie Prżcsł.r]i §lo\ra. czekali późniei
sżeśćdni na prżIblcic rodu Dźnrkin. Nie mogąc dtuź€j
cżekać §Tpravili sg,oje vojska rv drogę i, iadąc ż biąiem
rżck: I ldż}, żJ.żęI'wc,pól / ong'nEiem cżing.Jlgien nJ-
ci§kać Tataró,v ż dwóch stfon. lró\vcżas Tatarży żnajdu_
!ący się pod wodzą McgndżiDa se'nltn obvarowali się nad
Ułdżąw lmiciscach zwanych] Kusutu sżitii'en i Nnratu
sżiŃ'en, cżyngis_chan i To'orirchan zaatakowali obwaro-
vanego Megiidżina se'nlń i icgo ludżi w ich sżańca.h i ża-
bili so. Cżyngi§-chan zdobył tam srebrną kolyskę i vyszyte
perłami pokrycie iego łoźa,
Teraz Czyngis-chan i To'orił-chan wylusżyli naprzeciw On_ i3-]
8inga cżing§anga ż viadomością,że ż^bili Megndżiaa
se'nltn, onging Czingsang dowiedziawszy się o tynr bar
dzo się uciesąl i nadnl czyngis-chano§.i tytul cża'utkuri *,
zaśkereickicmu To'oriłowi nadaI tytul on8 *. Tyttł To'or'-
ła - O.g-chan pochodżi ż t€go okresu, ki€dy nadał rnu
go onging cżing§ang. ongiDg cżin8§ang powi€dżial prży
1,
Donio§ę mu o tym. o nadaniu cżyn8is-chanowi §/yźsżego
tytulir niź i€n, który otżymał, o nadaniu rllu iytułlr dżao-
tao * fliech zadecydtrje Ałtan-chanl
Porem onsinS cżingsang vi€lce uradowany wróciI do sie-
bie, A Czyngis-óan i Ong-chan ogfabili Tatalów, podzie-
liii międży siebic łupy j, po.i.rócivszy do svych siedżib,
stanęli obozem.
1]5 w cża§ie łupieoia obożowiska w Naratu sżitii'en,8dżie ob-
warowali §ię Tatavy, n^śiżolnieźe żnaleźlipevnego nla,
łego chłopca porżuconego v obożie. Cżyngi§-chan pfżypro-
wadżił tego chłopca że sobą - a mial on prżetkniętą prżez
nos żłotąob!ącżkę, był odziany v kubracżek podbity so-
bolenr i adarnaszkiem - i dał go w podarunku matce
Hó'€hn, Matka Hó'elnn powiedziala:
- Pochodzi on ż pevnościąże żnakomitego rodu. Jest
zapewne szlaóetnie urodzony, , I ucżynila 80 §żó-
stym §ynem, nłod§żym blatąI svoich pięciu synów. Na_
dala mu imię Szigikan Kutuku i wychowywała go jak
'\{r tym cżasie glórvny
136 obóz Czyrgi§-chana żnajdował się
nad icziorm Kafiłt!. spośród [tych] ludzi, którzy po-
zoscali w głównym obożie, Dżnrkinowie zab|h dzie-
sięciu, a pięćdżesięciu ograbilj. z oazieży. Kiedy ludłie do-
nieś]iCżyngis,chanorPi, co im zrobil,i Dźófkinovie, ten,
usłyszav§zy wiadorność, batdżo się roż8niewał i powie_
dzial:
- Dlaczego ludzie ż lodu Dźii&in tak ż narni posręPuią?
Gdy ucztowaliśmy §r le§ie nad ononem, pobili stolnika
Sziki'ura. Ci sani ludżic rożcięli ramię B€l8iiteiowi, Po_
stanowiliśmy \rówcża§, źe się pogodżimy, i ode§łaliśmyim
ż po,vrotem Koridźin katun i Ku'utcżin_katun. Późliei po-
wiedżieliśm,im, że vlruszymy v pochód i weźfiiemy
ż dvóch §tron Tatarów, którży zabijali naszych dziadów
i ojcó\r i od da§,la b},Ii r)am §rodą., Cż€kaliśmy na
Dżnrkinó\§ §reść dni, a oni nie Pqszli. Tęt^z ci 1ldżie
żnó\r slili się nasz)rli lytogami, ponieważ pfżyłącżylisię
do nasżlch nieprłjaciół, Po§iedżiavsży to, cżyn8is-chan
§)rus4l prżeciv ni,n w pochód. Napadł na nich, gdy znaj-
cto§ali sję v tmiejscu żwanym] Dolo'an Bołda'ut na sfepie
kódó'e Arał nad kerulenem i żabrał im ich lud. secże
Beki i Tajcżu ledwie uciekli z źyciem, Pusżcżono§ię ża ni
mi w pościg,do8nano ich w wąwożie T€l€tii i pojm^no
obu, Cżyngi§,chan fżekłdo nich:
- Jak umówiliśmy się davniej że §obą?
s€cże i Tajcżu odrżekli:
- Nie dotrżymaliśmyslowa. Postąp zgodnie z tym, co
vówcżas portriedżieliśmyl- I wyciągnęli szyje, tak iak byIo
7,
- Poż§,ólmy Bnlicmu Silacżowi i B€lgiitejowi valcżyć że
sobąt
Biili silacz byl u Dżijrkinó§,. Kiedyś Biiri siłacżchwycił
Belgiiteja iedną ręką, pchnąl go nogą i obalivsży na żie-
mię pfzycisnąl rak, że nie dal mu §ię porusżyć, Bnti siłacż
był najwięksąn nocarżenr §g,ego ludu. T t€laż lcżyngis-
{ha!] każal BelsntejoĘi i Bnriemu sjlacżovi włlczyć że
sobą, Bnrj Siłacż, chociaź w apasaclr rr:,ł nie do pokona-
nia, dał się iednak przevrócić. B.lgnĘj, nie nogąc [Bii-
tiego] przydusić do żi€mi, tr4mał go żIt ranię i jednocre-
śriewsżedłmu na plecy. Następnie Belgiitej rrucił oki€n
.1o tyłu i gdy spojrżałna Czyn8i§-chana, ten prżygryżI dol-
ną vargę. Bel8iiŁej zrozumiał, Usiadl na Bnrim oknkiem,
szarpnąl go za klapy przyciskając mu iednocżeśniekręgo-
slup, który w ten sposób żłamał.Rnrj. siłacż,Ieżąc ze żl^-
manym kręso§łupem, powiedział:
- Nic nógłbt'n żostać pokonanl pźeżBelgiit€ia, J€dnak-
źe ż obavy pżed chanem mialem żamiar nie broniąc §ię
clrytrże upaśćna żieĘię, I tak oto stracił€m życie. Po-
wi€dżiawgzy te słowa rvyzionął ducha, Po zlamaniu nu
klęgo§lupa Belgiitej lvywlókł [jeso cialo] i porżucil, a sam
poszedł sobie.
Najstafsżym spośród §iedrniu synów KabuŁkahana był
ókin Barlrak. Następnyrn z kolei był Ba€n Dżielny, a je-
go synem był Jesnsej Dzielny, Na§Ępny po njln to Ku-
fuktu Miingnf, a jego §ynem był [właśnie]Bnri, odsżedl
on od synów Baftana Dżi€lnego, z króryrni był pocżątkowo
ż§llązany, i prżyst,l do dunnych synów Barkaka, Tak zgi
nąl Biiri siłacą n2jwięksży mocarż sw€go ludu, ponievaź
poTrolił Belgntejowi zlamać sobie kręgosłup.
14I Później, w roku kury hzoI r,], poIączyli się że §obą Ki-
Ęrginovie i sałdżi'uci, Kataginovie żc svoim Biku cżo_
roginr na czele i Satdżi'Llci dowodzeni przez CńĘidaja
Dżielneso wesżli § polożumicDie z Dó(benami i Tatara-
mi, Następnie [rody i p]cmionl] dowodżone prżeżKa-
czi'una Bekiego ż Dórbenóv, Dźalina Bukę z AłcżL Ta-
talóv - naleźących da plemienia Taiaiów, Tngego Makę
ż Tkircsów, Dergeka Enela i Ałkuja z ongiratóv, Cżono-
ka i cżaka'una z Korołasów, Bujruk-chana z Gi]cżn'nt
Naimanóv - należących do plemien^ Naimalróv, Kutu,
syna Tokto'y Bekiego ż Merkitów, Kudukę Beki€go ż oi-
ratów i Taicżi'uci dowodżcni prżeż Tarlrutaja Kiriłtuka,
Koduna órczenga i A'ucżu Dżiel ego _ vsżysrkic tc grspy
zebrały się w [niejscowości] Ałkuj Bulak* i postłnowiły
wybrać swym chanem Dżamukę Dźłdżira(hja.Rożrąbali
[więc] v poprzek ogiera i klacż i żłożylisobie wzaienni€
prżysięgę. Nasrępnie żebfani rusżyli v dół tżeki Ergnle *
i na terenie rozległej deltv utworzonej w niejscu, gdżie
!żeka Kan vpada do Er8n!c, ogłosili Dżamukę surcha-
76
nem*, najv*sżIm sladcą, Po ob§,ohniu go gLlr.h.iem
postanowili vYrusżIć \, pochód prżcci§ko CżIngis chano-
wi i ong-chano§i. vi:ldomość o t)m prżekażałCzyngis_
-chanowi, gd), ten ,n!ido§,ał się w lgófach] Giiretgi.i, Ko-
ridaj z rodu Korolasóv,, Po otrżymaniu t€j wieściCzyngis_
-chan plzekazal ją o,g-chanowi, Na wjadomość o tym
ong chan pośpiesżni€ vypfawił svo'e woj§ka v pochód
i prz}był ż nimi do czyngis chana,
Gdy Ong-chan przybyi z wojskiem, obaj wodzowie połą- 142
cżyli §] € siły i postanovirr§ży fu§żyć v pochód pż€ciwko
Dźamuce §kierowali §ię ż biegiem Kerulenu. cżyngis-chan
poslał rv awangardżie Ałtana, Kucżara i Daritaja, a Ong-
-chan , sengnma, Dżakagambu i Bilg€o Bekiego. Ci żaś
wyslali jeszcze przed avangardą patrole: jeden po§t€runek
patroli po§iavili w Imi€jscu żwaiym] Enegefl Gniletii,
ptŻed nim każali poŃarPić iesżcż€ jeden posterunek patroli
n^ Igótze1 czekcżer, a prżed tym jeszcze ieden na [górze]
Cżikurku. Kiedy nasże oddżialy p€ednie ż Ałianenr, Ku-
cżarem i Sengnnen na czele dotarły do |mieisca zwanego]
Urkija i postano§iono stanąć obożem, od sirony patrolu
znajdującego się na |górze] Czikurku nadjechał galopem
c,ło§iek z \łiadomojcia. że żb];ża się niep.z!jaciel. Po na-
dcjściu tej v,iadomości nie z!iJdijąc z koni pojeóali dalej
naprżeci§, niepr^iecie]orri, ebr zdobrć ięż] ka, Zeikęli się
ż nie!r..i:r.]clcm, żcob.li ;ęz\In i do§iedzie]i się, jaki
sklad \rojsk nieprżjjacjel§kich. okazalo się, źe oddzialy 'esr
prżednic §ojsk Dżamuki stanowią: A'ucżu Dżielny z Mon-
soló\,, Bujruk-chan ż Naimanó\i,, Kutu, syn Tokto'y Be-
ki€go ż }Ierkitó\Y i Kuduka Bcki ż ojrató§,, ci cżtetcj ja-
dą jako awangafda Dżamuki, Nasze oddziały czołowe za-
cżęly już prż€krżyki\rać §ię ż ninri, ale rr tym czasie zasko-
cżyła je cienność,vobec cż€go post^nowiono w^lcżyć n^-
srępnego dnia rano. oddziały przednie wycofały się i spę-
dżiłynoc rażem ż głównymi silami.
Następnego dnia raao wydano rozLaz wymarszu. Naoi§k"] 143
spotkały się i §tanęły naprżeciw siebie w tmieiscu zwanyrn]
Kójten. I kiedy zacżęły§ię prżesuwać to §. górę, to w dół,
by ustawić się \Y sżyku boio§Tm, okażało§ię, że [wśród
niepżyiaciół] są .rłaśnieBujruk-chan i Kuduka, Ltórży
uraieią żamawiać pogodę. Starali się tedy spfovadżić bu-
rżę na wroga, Jednakźe burza odwrócila się i spadIa wła-
śnie na nich, Nie mog]i się więc posuwać aaptzód, \ecz
wpadali w rozpadliny. Użnali tedy, że niebo nie jesr dla
nich łaskawe, i rożprosżyli się.
Buiruk-chan ż plemienia Najmnnó, odlączyl się od Dża- i,},!
muld i §kierovał się v sttonę [gór] Ułuk Tak * na połud-
niowej §tronie Altaju *. Kuiu, syn Tokto'y Bekiego z ple-
nienia Mer]<itów, ruszył w kicrunku Selengi. Kuduka Beki
ż plcnlienin ojtatóv skicrował się \v §ttonę lrżcLi] sżi
71
sgis *, żdążającśpiesznieri, lasy,
Taicriucki A'ucżu Dżiel-
ny ruszył w kierunku ononu, Dżamuka żaś§plądloval
najpi€rw te ludy, które wybrały go swym własnym cia-
nem, po cżym skietował §ię ż povtot€m ż biesien rżeki
Ergiine. Tak oto nieprżyjaciele żostali rożpfo§żeni. ong-
-chan ścigałDżamuke z biegiem rzeki Ergiine, a Cżyngis-
-chan ścigaltajćżiuckiego A'ucżu Dżielnego w kierunku
ononu. Kiedy A'uczu Dzielny dotarł do svoj€go ludu, ka-
zał poddanym pospiesżni€ fusżyć §r drogę. Następnie ta'-
cziuc.y [wodzowie], A'uczu Dzietny i Kodln ó,vcrg.
ustawili po drugi€i slronie ononu pożoshłe im, użlrrojone
v cżworoboczne tarcże, woiska i stanęli \{, boiowyln ofdyn-
ku z postanowieniem, że będą wal,cżyć. Czyngi§,chan nad
ciągląl i tozpocz.d bitwę ż Tajcżi' iami. Woiska rżuciły
się do ataku i starły ze sobą kilkakloinie, aż walcżąc),ch
7iskocż)la ciemnoić, lvówcżas ulorono s'ę na noc nltprze-
ciw siebie na placu boiu. Ludżie poddani [Tajcżi'utów],
którży tymcżal€m nadesżli po§piesżnym mafsżem, żałożyli
v/arowoy obó, i lamże ułożylisię n. noc ralem zc
"$oimi
żołĄieżami,
145 W iei bitwie Czyngis-chan żo§tał ranny w arterię sżyiaą
i życi€ jego żarrisłona vłosku, sdyż ni€ mógl żatamować
upływu krwi. Po żachodżie słońca, cżyngis chan pożo§ra-
wał nadal w warownym obozie, a krew, która żatykala nu
arterię, nieustannie wysysał Dźelme, tak że z^btldzi! so-
bie kr.,ią cale usta. T siedżiałtaL przy nim i pilnovał 80,
bo Czyngi§-chan nie dovierzał nikomu innemu prócz Dże!
nrcgo. Aż do północy łykał lub wypluwał krev, która ża-
błala ałeiię fMncgo, Kiedy minęła pólnoc, cżyngis-€han
ocknął się i powiedżiai:
- Krelv już żaschła, Mam pragni€nie.
\vóvcżas Dżclme zdjąl czapkę, buty i całc swoje ubl.nie
i żupełni€ obn3źonr, jed\nie v §!odenkaclr. Pobicsl do
.iepźrjaciól ,naiduiaclch sję \y osżxńcovanrm obożie.
§lskoczll la ich §ożv i szukat kob\lego nleka, 1ecz b€ż_
skuiecżnie, gdJź nieprż,jxcie], dżjalając v wielkim pośpie-
chu, beż dojenia rożpuściiswoje klacze, Nie mogąc zna-
leźćkobi,lego mleka zabrał z wozu wielkie nacżynie ż kwa-
śn},mn]ekieln i dźwigając je pęysżedl ż powrot€m.
v cza§ie drogi ani kiedy sż€dł w tamtą stronę, ani kiedy
rrracał - nie żost^ł peeż nikoso żauvażony.Zape,yne
strzeglo go Niebo. Prżynió§łsży nacżynie ż kvaśnymmle,
kiem, Dżelne posżukal i€sżcże vody, prrlniósł ją i po
rożmi€sżaniu ż kwaśnynmlekiem napoił chana. Chan na-
p;ł się, trżyklotnie adpocTrwając, i powiedziai:
- Rożjaś.iłomi się \ł ocżach. - Po cżym podniód się na
tyle, źe u§iadł,
Ki€dy żaśvitałdzi€ń i żrobiło §ię jasno, cżyngis-chan żo,
baczył, że wokól tego mieisca, gdżie siedzizl i gdżie Dżel-
78
mc nieustannie vrsrsal mu krev, która zatl,kala ancrię,
i wypluwal ią, povstala katuża, Zobacżr§§ż},to Cżlnśis-
-chan pol,iedr.l:
- co to jest? Nie mogleśwypluwać dalei?
wtedl Dżc]ne odrżekł:
- oba§,iilcm §ię odejśćod ciebie i zostawić cię samcgo,
gdy znajdowaleś się w krytycznym stanie. Dlateso ,ł po-
śpiechuwypluwałem, co się dało wypluć, a łykalcn, co
się dało polknąć, i ż podniecenia niemało też dostalo mi
się do żolądta.
czyngi§-€han powiedziaI i€sżcże:
- Dlaczego pobiegłeśdo obozu nieprzyjacicla nagi, gdy
ja leźałemv, tak cięźkin stanie? cży ni€ powi€dżialbyś,
jaki jest rnói stan, gdyby cię polmano?
- Posżedłem obnażony, bo pomyślalem §obie, źr jaeli a-
stanę pęez kogokolviek poimany, to polri€m im, iź chcia-
leul do nich przejść,ale odkryto mój żamiar, schvylano
mię i żdięto ze nnie cale ubranie, źeby mnie zabić. Nie
zdięto mi icszcze tylko §podenek, kiedy wyrwałcm się
i pr4-biegłenr do nich. Tak bym powiedzial i uwierzyliby
mi. d.li ubranie i żAopi€kovali się mną. Ja iednak do-
si.]d]b.m ko:liJ i rrż],j.chalbrm z po§roteml podczas gdy
oni patralibt r! mn;c zdumieni. Pomyślałcnrsobie, że
zdążę ża§pokoić Pr.lgnienie chana, i tak mrślącposzedlem
L]eż m.ugnię.i.1 oiiem - odpo\ricdżial Dźclme.
ca,.Sil chin rżell n. ro:
- Cóż tel7z nrogę po*jedżjeć? N§iegdyś, kicdy prżxszli lu-
dzie ż trżech rodów mcrkickich i r!żykrotnie okrąłli Bur-
kan Kaldun, po raz picn szy uratowałeśni żyae,'Icftż
żnó§, \§i,s!ś.,jąc ustimi krev, która zasychala, na nowo
rozbudzileś we mnie źrcie. Ponadto, gdy cierpialem ż po-
\łodu pragnienia, z n^r^żenleń wlasn€go źycia vsżedłeś
beż mru8nięcia okiem między wro8ó§,, napoiłeśmflie
i przywóciIeś mi źycie. Niechai te tvoie żaslugi pożo§taną
w moiei pamięcil
Kiedy wreszcie nastał dzień okażało się, źe żoltietze, któ- 146
r4 żaimow^li przeciwległe stanoviska i pożostali na nich,
tożpierzchli §ię iesżcże wśród nocy. Natomia§t lud obwa-
rov,any w obożie nie rusżyłsi9 ż miej§ca o§żańcowanego,
ponieważ i tak nie mógł nigdzie dalej uciec. cżyngis-chan
pośtanorFiłzawócić tych ludzi, którzy się rozprose/i i wy-
rusżl ża nimi Lonno z miei§€a, Bdżie spędżiłfloc, Kiedy
iuż iechał żawracając owych ludżi, żobacżył,ź€ na gót§kiej
przełęczy stala jakaśkobieta w cżetwonym siroju, która
ż placzeń wołaławielkim głosem:
- Tenudźyn l
Cżyngis-chan, u§łysżaw§zy i€j głos, posłałczIowieka, żeby
zaqytal, .ryia to kobi€ta tak wola. Gdy ten cźowiek po-
sż€dł do niei i zaPy.^l ją, kobiera powiedziala:
19
- Jestcin córką sorkana sżiry imieniem Kada'an. Żołnie-
fże złapali tutaj mojeso męża i chcą go żabić. Poni€waż
mąż mial żostać żabity, płakałami wołałam Temudżyna,
żeby 80 uratowal.
wy§lalty €żłoviek wrócil i żam€ldo\yal Czyngis-chanowi
o tym, co powiedziala. Czyngis-chan, iak t/lko to udysżał,
przy8alopował do Kada'an, zsiadł koło niei z konia i obo_
je pad|i sobie w obięcin. Jedoakzć nasi żolni€rzc żabili iei
nęża już §,cześniej. Cżyngis-chan, po żavróceniu tych lu-
dzi, którz1 uciekli. zatrzymat .ię w qm miej§cu na noc
wraz żc swoią wielką a!mią, Rożkazał teź Prąvołać Ka_
da'an i posadzil ią obok §iebie.
Następnego dnia prżybyli !ównież sorkan szira i Dźebe,
którzy byli poddanymi Tódóg€go ż rodu Taicżi'utó§,.
c4,ngis-chan powiedżiił do sorkJna sżiry:
- V/asżą żaslugą, ojca i §ynów, było to, że rżuciliściena 2i€_
mię c;ęźLie drewno. króre żnajdovalo !:ę nx mojej szyi,
żc oddaliliście ode mni€ stanovącc dyby drewno, które
znajdowało się na moim kolnierzu. Dlacżego więc ptży-
sżliścietak późno?
sorkan sżira odPowiedżiał:
- ]Llż lvóvczas .żułemw sobie żaufanie do ciebie. Dlacżego
miałbym się sPiesżyć? Gdybym się pospi€§żyI i Piżysżedl
wcżcś,liei,moi taicżiuccy ksiąźęta rożwialiby popiołem na
wictrze pożostałąpo mnie rodżinę i Inój dobytek, Tak
oyśIącnie spiesżyłem się. A teraz prżysżliśmy,żeby się
przylącżyć do nasże8o chana. - Gdy to Powicdżiał, cżyn-
gis-chan pochvalil jego slowa.
I 47 Czyneis-chan powledń^l ]esnże|
- Kiedy walczyliśmy w Kóiten i Dapieraliśmy na §iebie
§,ż^jemlic, ż tcgo [oto] grzbietu gór§kiego przyleciala strzn-
ła, która rożbiłapierw§ży k!ąg §4jny nojego ptow€8o
1-1j,xc:o konir ż i];:ll!m prskicm, Kio strzclit z góry?
No tc s]os,a odeż\\ aI się Dżebe:
JLl strzelalcm z gół-. Teraz, jeż€li chan kltże mnie ża-
b;ć, pożostanc tutaj i zbrukam ka\łałck żi€mi nie większy
iak dloń. ]€żeli iedn.k zo§tanę ulasknwiony, póidę na roz-
kaz chana clo kaźdego ataku, choćbym mial pnekraczać
n.jgłębsżąvodę i rożbijać najtwatdsży kamicńl Będę się
dla ciebie rzucal do ataku tak, że choćbym miał posżaaać
na kawaiki blękitny kamień dojde do żiemi, do któ!ći k.-
żesz m| óolrżećl I ki€dy każesżmi aiakovać, będę atako-
wal, choćbym niał rożbić cżarny kani€ń * na kavaIkil
Czyngis-chal powiedzial wóvczas:
- Cżlo\yiek, który dzialat jako wróg, ukrywa w sobie
i pftcn|l.zn to, kogo żabjl i co ucżynił będąc wrogiem.
Tcn iednak nic ukł.rva te8o, co uczynił będąc wro8icm
i kogo zabil. On rvIaśnie o t}m mówi, To ie§. cżłoviek,
któly 8odżien być towarzyszem, Mial on n^ imię Dżir-
8o
ko'adai, ale ponie§,aź $ czasie walki pźesrrż€lil Pier§§ży
kręg sżIjn§ rnoie3o pło§ego konia ż bial)m plskiem, na-
żvę go Dźebe - ostrże strżaly i będę użpvał]ako ostrza
Na^$am go więc Dźebe i niech^j jeżdzi plzy
strzalr-.
nlnie! -
Tak rożkuał.Takie były okolicżoościprzybycia
Dźebego od Tljczi'uróv i tak §tał się tovarzysżem czyn-
Czyngis-chan podbił wówczas Tajcżi'utórł, a lud2i tajcżiuc- ],,li]
ki€j kości ż A'uczu Dzielnym, Kodunem órczengiern
i Kudu'udarem na cżele \ŁTtępit po poromkóv ió potom-
ków, rozwiewając ich popioIem na wierrre. Naleźącf żaś
do nich lud poddafly \r}prarffił lr drogę do §iebie i po
prżybyciu na mieisce spędził zimę v [miejlco,i,ości] Kuba
Kaia.
[Tynrczxem] stary szirgn'eŃ ż fodu Nicżiigiit Ba'arin 1,19
wraż że §wymi synami Ałakiem i Naja'ą poimał żbiegłego
do 1asu wodza Tajczi'utóv, Tafkutaja Kirihuka, gdyź wie_
dzial, źe jest on wfogiem Czyngis-chana. Ponierraż Talku-
tai nie mógl jechać konno, posadżili go na wóz. Gdy już
stary szifgn'eŃ ze swymi synami Ałakiefi i Naia'ą pojma-
]i Tarkutaia i byli v drodże do Czyngis,chana, nadjechati
* pościguslno\rie i mlodsi bracia Tarkutaja Kiriłruk:l
ż ż:ln;:len odbicia so. z ic]r pojawieniem się stary sżir-
su'e:n uś:id] oklaki.m na brzuchu Tarkutaja, który nie
:oogac 5:]ć je.tał n'1 §,ożie n3 leźąco, §}ciągnąl nóż i po,
§ieJżi!]:
- T§oj :.:roFie i mlocJi blacia pźrsżli,źeby cie odbić.
Jeź.]i .i::i,-.:e ż:]5iir, rie cs.ac podaosić ręki na §voiego
cha.3, o.i ż3b:ja f;lrle U§aź3iąc, że podnioslem rękę na
s§,.j..o c::na. _Ieżeli ż3ściebie żabiię, zostanę rak snmo
ż:bis. Zatem, kiedr już mam um;erać, niechai umrę bio-
rac .iebie ż]r podusżke, - Co nó§,iąc, sjedżial dalej okra-
ki€fi1 i żabiefałsię do poderżaięcia mu gardia s\voin dlu_
ginŃoźem,
wóvraa§ Tarkutai Kirihuk zakrzyknął wielkim głosem do
svoich młodsżychbraci i synów:
- srrgii'etii żańierża mnie żabićl Jeżeli ro żrobi, na c6ż
wam będzie zabierać moie nartwe, pożbawione łcia cia-
lo? sżybko żawracaicie, żanim mnie jesż.żenie zabiłt Te_
mudźyn mnie nie żabii€l Gdy Tenldżyn byl icsżcże ma_
ły, poszedłem go żabrzć, bo miaI ogi€ń w ocżach i bla§k
rja tważy, a pożoŃal w beżpańskirn obożowisku. A kiedy
go uczyłem, uczyłem i vychovi.wałem go t k, iak się ucży
niedoświadcżonegotrzyl€tniego lub dwul€tnie8o konia, bo
był pojętny, Jeżeli nawet ż€chce mnie żabić, nie poirali
le8o uc4nić! Poviidają leraż. że Jlkwiłem w jc8o pamię.
ci, że ]rżruśzylem jego myśli, Ternudżyn mnie nie zabije!
Wy, moi synowie i,nIodsi bracia, szybko wracajcie; Szir-
8ii'etii mó8łby mnie żabićI _ Tak vołał wielkim glosen.
Jego synowie i młodsi bracia po\yiedżieli sobie:
- Prż$zliśmy,żeby uratovać swojcgo oica. Jeźcli sżn,
8,
gii'etii go żabije, to po'cóż nam jego puste, pozbawione
życia cicło? Wraojmy zatem szybko. zanim 3o ie§zcże Dje
ż^bitl - co rzeńszy, za\,1tócili.
synowie stare8o sżirgii'etn, Ltófży opuściliojca z nadej-
ścimrpo8oni teraż prżysżli z powrotem. sńren'eŃ zacże-
kał na nich i ruszyli w drogę, Po drodze, kiedy dotarli do
Kutukul Nu'u *, Naja'a powiedżiał:
- Pojmaliśmy tego Tarkutaja i przyjdńeny do Czyngi§,
-chana, a on powie: ,,Czy zasługuią na zaufanie ci ludzie,
którży podnieśli fękę na §wego prav,/owitego chane i przy-
szli do nas? Jak mogą być na§żymi tovatżysżarni ludżie
poddani, którzy nie dochowuią wiemości? Ludżiom, któ!ży
podnieśli rękę na svcgo pravovirego chana, ścinasię glo-
vTl" cży więc nie żostanieny ścięci? L€piej vypuśćmy tutaj
Tafkutaia i pójdźmy sami mówiąc, źe prży§żliśmy,aby od-
dać srpe śiłycżyngis-chanowi; że pojinaliśmy Tarkuraia
i byliśmy juź.r dtodże, ale użnaliśmy,iż nie moźeny zdra_
dzić swego prawowitego chana, nie możemy pożc,olić mu
umrżeć. §(/ypuściliśny go vięc, a sami prrybyllśmy, żeby
ucżciwie ofiaroivać ci swe siły.
Ojciec i synowie pochwalili słowa Naja'y, wypuścili Taf-
kutaja Kiriłtuka §, miej§co\Yości Kutukul Nu'u, a kiedy
sam śŁarysżirgii'€tn że s\rymi synami AłaLi€n i Naia'ą
prżybył do Cżyngi§-chana,, powiedzial, w co ptTlsżIi,
- Pojnaliśmy Tarkutaia Kiriłcuka i byiiśmyiuź \y drodż€
do ciebie. Nie nogliśmy go jednak zdradzić, adyż orż&|i-
śmy,że nie potrafimy vydać na śiielćcżłovieka, któtego
użnaliśmyża swego pravo.Pirego óana. §rypuściliśmygo
ledy i ptżysżIiśńy,aby oddać swe siły Czyngis,chanowi. -
Tak powiedział stary Szifgn'edi do cżyn8is-chaDa,
cżyrgi§-chan odpowiedział na to:
- Gdybyście prży§żli podniósłsży uprżednio fękę nł swo-
je3o chana Ta!kUtaj,r, żo,ralibIkie straceni wraz ze svlmi
bliskirni iako ludzie poddani, którą podni€śli rękę na swo-
j€go p.a$,owitego chana. sprawiedlive jest wasze odczu-
cie, że nie moźecie żdradżić§vojego pra\rowitego chada. -
Co powiedzia\łsży, nag(odził Naja'ę,
15o Po tym wydarzeniu - kiedy cżyngis-óan znaidował się
v lmicjscowości] Tersnt - pęybył Dżakagambu z plernie-
nia K€reitów, żeby się do nie8o pżylą<2yć. Po ie9o ptzy-
byciu nadciągnęli Merkici z żamiatem stoczenia walki
ż Cżyngis-chanem. cżyngis-chan i Dźatagambu §tocżyli
ż nimi bitvę i odparli ich, Wtedy to Dźakagambu poddał
pod §,ladżę cżyngis-chana Tnm€n Tiibegenów, olon
Dongkaitó\ł i rożprosżonych Kercitów.
Jeżel| chodzi o ong-chana keteickiego, to dawniej - ża
cżasóv J€sn8eichana, ki€dy żyli że sobą w Ptrjaźni - ża-
warł on ż Jesigei-chanem sojusż pobraiynst\ra. okolicż-
nościża.pafcia fiiędży nimi soiuszu pobrarymswa przed-
36
stawialy §ię następuiąco: ponieważ ong-chan żamierzał ża_
bić nłodsżych blaci §vego ojca, chana Kufczaku§3 Bujru,
ka, popadl w żatarg że swoim siryjenr GurcLanen. Prze_
pędzooy przez niego do tn ei§covości] Kafa'un Kabczał *,
wysż€dł stamąd żalcdwie ż §etką ludzi i żjawiłśięu ]e_
sijgej-chana, Ponieważ prą,szcdl do niego z prośbą[o po_
moc], Jsiigej-chan ,iyypra.vił s\yoie woj§ka w pochód, wy_
gnal Gutchana w kietunku kraju Kaszin* i oddal Ong-
-chanovi iego lud i siedżiby.
Późniei mlodsży brat ong-chana, Erk€ Kara, któremLl 8fo, 151
żila śmierćże strony starszego brata, zblegl z kraju i poddał
się wladży Inancża,chana ż pleinienia Nainanóv. Tnan-
cza-chan wysłałswe wojska przeciw ong_chanowi, ale ten
pocią8nął wżdłuźTrżech Miast* i uszedł do gurchana,
vladcy Kafa Kitaiów *. Stąd, poni€vaż żnó§r popadł w ża-
t,le z Kar^ Kitaiami, przesżedl obok mia§t Ui8urów'i
i Tanguiów. Kiedy wycżefpany dotarł vresżcie nad ieżiofo
Gnse'nr, gdyż źywiłsię po drodże klwią upuśżcżinąwielbłą-
dóm i mlekiem pięciu kóz, c4nglś-chan- na mocy żarrar-
r.3o !iegd,§ś międł ong,chanen i Jesiigej-óanem soiusżu
;:.:.rr.xj:1l,J - poslał do li€go dvóch posłów: Takaja
l:ili::3l i s::--3e;3 Dże'nna. Nasrępnie cż,vngis-chan
.j]::j.:. .,].:l].ei l.:prżeci§ niemu żnad ź.ódel Keru-
. . i- ,a 1rr,i.l u.gloozor; is,czer_
a]!::;, j:]ia.:l j:.::|33o danirę, rłpro*,adzil do swego
::::]:::i.] l ==:] żiai], T.j zjm],prżecl]odżili kolejno
ż -::]!:: .: -|::§.3, ; c-:rgiś chan żimo§?1 §- [mieisco-
a ]::]_ K::: (_: :,
\' ;.- .::,|: :i::ii br2cia i \rodzo§,je ong-chana tak oto 152
:-ón ]]i-:.Jż.; jo:a:
- Ten ialż staśzrbrat i chan jesr cżtoviekiem niegod-
nlm, nosżącIm w piefsi cuchnącą lFątrobę. To n1ordovał
starszlch i nriods4ch bfaci, to żnów poddał się władzy
Kara Kitajów. sprowadża cierpieoia na lud poddany. co
tcraż ż flilĄ żrobimy? Jeż€li wspomnieć o da§rnych cza-
sach, [juź] v vieku siedmiu lat pojmali go Merkici, ubrali
§, kożuch ż cżanopsfre8o kozła i tłukłim ziamo w stępie na
stepie Bu'ura nad selengą, Kiedy jego oiciec, Kurczakus Buj_
ruk-chan, rozbił lud Merkitó§. i §yżvolił syna, znów poj-
mał go w wieku tlżyna§tu lał ęraz ż jeao mztką Adżaj-.h^A
ż plemi€nia Tatarów i każałmu paśćsli/oie wi€lblądy. Ura-
tował się wtedy uaeczką zabrawsry że sobą owcżarża
Adżaichana i prqszed! z powroten. ]eszcze póżliej, ze
strachu przcd Naimanami, uciekł do kraiu Sarra'ulów *
nad rż€kę Cżuj * i udał się do gurchana, wladcy Kata Ki_
tajów. Tam nie wytrżymał nawet toku, ponownie popadł
v żatarg i Pociągnął wżdlnż żj.emi Ujguróv i Tangutów.
!7 drodze cierpial taką biedę, że ż},wiI się krwią upu-
sżcżaną wieibłądom i rnl€kiem pięciu kóz. Kiedy wynędz-
a-|
niały, na śtepym bulalrym i<oniu z czamą grzywą dotarł do
§yna T€nudżyna, ten 80 żywił zebrawszy dla niego daninę.
Tetaz zapomina, iak to było u syna Temudłna, i żnów
obnosi w piersi cuchnącą vątrobę. co mamy zrobić?
O tym, co powiedzieli, doniósł Ong-chanowi Ałtun Aszuk.
Ałtun Aszuk powiedział tak:
- Ja przystąpiłem wprawdzie do tej żmowy, ale nie potra_
fię ciebie, swoj€go chana, żdradić.
§fówczas One,chan kazat poinać swoich vodzów i młod-
śżychbraci - ż Elem Kuturem, Kulbarim i Alinem Taj-
dźirn na cżele - którży lł ten śposób o r m niędży §obą
lnówili. spośród młodszych braci uciekł Dźaka-
gambu i poddał się władży Nainanów, Pożostałyó 'edynie ong-
-chan kazal sprowadzić w więzaó do swojej jurry ipo-
wiedział:
- cóż to mówiliście między sobą, kiedy ciągnęliśmyprzez
żiemie Ujgutów i Tangutów? Co rnam myślećo ludziach,
takich iak wy? - Po\ri€dżia\Ysży to napluł im w twarże
i kAżal \]wolńć ż więżów.
Gdy żosrali opluci przez chana, §Jsżyscy ludżie, którży
żnajdowali §ię ]i/ jurcie, rvstali i równieź pluti na nicL.
153 Po gpędżeniu tej żimy, iesienią roku psa lIzoz r.] czynsis-
-óan stanąl w Dałan Nemii!8es do bitwy z Czaka'art Ta-
tarami, AłcżiTatarani, Duta'lt i Ałukai Tatarami. PfŻed
birwą Czyngis-chao vydał naŃępujący rożkaz:
- Kiedy żacżniemy żwyciężaćnieprżyjaclela, nie będziemy
§ię żatrżym),waćptży łupAch. Dopieto iak pokonarny go
c(ltecżnie, łupy będą nasze i podżieliny ie rniędzy sie-
b_!, V wypaJlu. gJ) żosun:luly _n.,,żEnl prżeż nieprz)-
jaciela do wycofania się, stajemy lrontem na rniejscu,
ż krórego rożpocżęliśmyatak. cżłoviekovi, który nie sta-
.ie na miej§cu rozpoczęcia ataku, utniemy głowę,
w bitwie pod Dalan Ncmnrges cżyDgis-chan żepchnął Ta-
tarórv do rylu, Napi€raiąc zmu§il ich do polączenia się
ż ich ludcrn v niej§cowości Ulkuj sżilngeldżit i tam ich
podbił, Tam żniszcż]lvodżóv i lud cżaka'an Tata!óv,
Ałczi Tararóv, Duta'ut TatarórP i Ałukaj Tatarów. Akan,
Kuczar i Daritaj nie posłuchali słów lrozkazu] i :atrzy-
ma]i się prży łuPach. Ponieważ nie posłuchali jego §łów
Cżyn8is-chan posłałDźebego i Kubiłaja i każałin odebrać
żdobytc rabuny i w§żystko to, cokolwiek byli wzięli.
15,+ Kiedy Cżyngis_ch^n żakońc4l podbój Tataró,ł, żebtał
łzłonków swego rodu w oddzielnej iurcie na Wielką Radę
dla ornóvienia sprawy, jak nal€ży po§tąpić ż ich ludźmi
i poddanyni. Podięto tam nasi9puiące Po§tanowieni€: ,,od
dawnych czasów lud tataiski mordował na§żych dżiadów
i ojców. Biorąc pom§tę ża na§żyó dziadóv i oiców wyrź-
nieny ich powyżej osi wożu *. Wyrżniemy ich do ostatka,
a tych, co pożośaną,ucżynimy niewolnikami i rożdżielimy
88
F :.iżirc slrony międży siebie." Tak postanowi§,sz}- skoń-
.r]li naradę. Gdy wrchodzili z jurty, Jeke Czeren z de-
D:enia Tararów żapytał Belgiiteja, jakie powzięli posiano_
$ienic, B€lgnrej odrżekł:
- Post noviliśmy was vsz}stkich wyrżnąć powyżej o§i wo-
Jek€ crcren pżekażaltę §,iadomość swoim Tararom i ci
się obwarowali. Nasi źołnierże,at^kuiąc oszańcowanych
TaĘrów, ponieśli wielkie straty. Tylko ż §,ielkim trudem
żmusili ich do poddania się. Talarzy iednak, ponieważ
nieli być §,y!źnięci powyżei osi wożu, po§tanowili między
sobą: ,,Niechaj każdy schowa w !ękawie nóżl Un.żemy,
ale na poduszce z naszych oiepnyjaciól!" I znów na§i po-
nieśli§,ielkie straty. kiedy skończo.Io wyrzynać Tataró\y
po\łyżei osi wouu, c?r,lglś-chan rcżkażal|
- PonicwAź Bel8nEj uiavnił postanovienie wielkiej Ra-
dy na§i żolnieżeponieśliduż€ §traty. od te8o czasu Bel_
giitei nie będżie btal udziału w vielkiei Radzie! Do za-
kończenia Rady będzie pilnowal porządku na żewnątrżl
Będżie pilnoval potżądku i rożsądżałspla\ry * kladzieźy
i oszustw! Dopi€ro, kiedy Rada się skońcży i żostaaą vy-
pite napoie, Bel8nte' i Daritai mo8ą tlltaj w€iśćl - Taki
li,ydał rożkaż.
W tym cża§ie Cżyngis-chan wżiąłsobie córkę Jekego Cze_ 155
rena ż plernienia Tatarów, Je§ó8€fl_katun. Kiedy się pie_
ściliże §obą, Je§ii8ćn-katun powicdziala:
- Jeź€li óan zechce mi ucżynić la§kę, będżi€ maie Eakto-
T,ał iak cżłowiekai zatroszczy się o mnie; ale §tarsża ode
mltie siostra imieniem Jesiij jest ladniei§ża ode mnie, Na-
daje się dla chana. Ni€davno pewi€n mlodżieniec zawatl
z nią ńałżństwo. Tcraż nie wiadomo jednak, doĘd ona
w ry,rn żamiesżaniu posżła.
Na te słowa Czyngh-chan rżekł:
- Jeźeli lwoja sta$ża sio§tra icst pięknieisza od ciebie,
kaĘ i€i posżukać. A cży ustąpisz §iostrże miei§ca, ież€li tu
pt4jdzie?
Jesr]gcn_katun odrzekla ;
89
pe\ynego dnia wraz ż innymi prż€d juńą i 8a§ii pragni€nie.
Kiedy tak siedział pośrodku między Jesii,kaNn i Jesng€n-
-katun i pił z nimi, żauvaźył,ż€ Je§iij-katun rłydala slę-
bokie westchnienie. Cz.rngis chan powziął w duchu podei
rzenie, prznvołal vodżów Bo'orcżu i Mukalego i porvie-
91
dostanie się do nievoli, gdy żja\rili się cżterej bohaiefoł,ie
i ulatowali 8i), Uratovali mu też źonę, dzieci, lud i rvszyst-
ko, co stracił, wóvcżas ong-chan pov,iedżiał:
- Nie8dyś twói dobry ojciec w podobny sposób uratował
mi mói 1ud, któfy iuż całki€ro śtr,.ciłefi.'feraz znów przy-
szli czterej bohaterowie moj€go §yna i urarowali Ini mói
utracony lud. Niechai opieka Nicba i Ziemi rożstrżygni€
o tyn, jak marn rnu §ię od§,dżięc4,ćl
164 Ong,chan powiedz\aI jesżcze.
- Mói pobraryniec J€sng€i Dżi€lny iuż raż u!3tował mi
nrói lud, który utracił€m, Ponownie utracony lud urarował
mi Temudżyn. Jeżeli oni, ojciec i syn, żbierali mi utracony
lud, to dla ko8óż się starali? Ja iestem juź §tafy i nieudol-
ny. Kto będżie eądzil calym ludem, kiedy ia, st.ly i rtie-
udolny, odeidę na \łTsokości?Moi młodsi bracia są ludźmi
bez charakteru, Moiln i€dynym synem iest ni€
nadający się
do nicże8o sen8im, Uczynię syna Temudźyna §rarśżyn
bratem sengiima i, mając dwóch synóv, będę spokojny.
Spotkał się tedy ong chan ż cżyngis,chan€m v cżalnym
Lesie nad Tolą i postanovili się traktować iak oiciec i syn.
A podslarrą lego.io.Ulłu b)lo lo. że roc4 zawrnego nic
gdyśniędzy Jesiigej-chan€m i ong,chanefil soluszu pobra-
tym§twa, On8-chan był dla Temudżyna iak ojciec, Taki
był prżebieg z^v^rtego poto^fiienią źe będą dla §iebie
iak ojci€c i §yn, Podjęli przy t ltl następujące żoboviąza-
nia: ,,Jeżeli będżieny napadać na liczebnie §ilneso wroga,
napadniemy na niego wspólnie! Jeźeli będźemy organiżo_
§,ać oblawę n^ dziką TrłieĘynę, Btządzifily ]ą ńqnj.eż
w§pólni€!" Czyngis-chan i on8-chan powiedżieli §obie po-
nadto: ,,Będremy ufać tylko sobie. Jeżeli żębata żmija
będżie nas podżcgać prżeci\y sobie, nie pozwolimy się po-
różnjć, Będziemy vieźyć tylko remu, co sobie powiedżie_
liśmr§laslrmi uŃami. ]eźeli żębata żmija będz;e chciała
nls poróżnić, nie przriniienrr jej podsżeP!óv. Będżiemy
v,ierzrć trlko tenru. co sobie lvyjaśtim}jęz}kiem i uŃa-
mi." TiIrje podjęli postanorvienie i ży]i ve vzaiemnej
pĄ)ńni.
165 czyngis,chan [jednak], plagnąc, żeby oplócz tej pnyja^i
zadzierzEnąć jes,cże silniejsże vięży, postanowił poprosić
dla Dżocńeqo o miodsżą siostrę sengnma, Cża'u!-beki,
a w żamian ża nią chciał oddać syno\Yi sengiima, Tusace,
nasżą Kodźin-bcki. Kiedy o to popfo§ił, Sengnn, któfy
rniał o sobie wielki€ innienanie, poviedżial:
- Jeżeli nasża, krewniaczka pójdżie do va§, będzie stala
prży progu, a na honorowe mieisce będżie tylko spoglą-
dać. Jeź€li żaśwasża krew]ni^cżka przyjdzie do na§, będżie
siedziala na honorowym nieiscu, a na próg będżie tylko
§po8lądać. - Tak móvił z pychą o sobie i z pogardą o nas,
Propozycja czyngis-chana Ąle prżyp^dla, mu do §erća i nie
9z
oddał Cża'ur-beki. Wobec tego Cżyngis,cl]an oci]ló.U
w stosrrnku do ong chana i Niłkx sen8nna,
Dżamuka dowiedział §ię o ożiębi€niu się stosunkóiv m;ę_ 166
dży nini i wiosną roku świni[rro1 r.] doszedł do poLozu-
mienia ż Ałranem, Kuczarern, Katdakidajen Ebngedżinem
Nojakinem, snge'etei€n To'ofiłem i Kacżi'unem B€kin,
Na§tępnie wyru§żyli oni do Nilka sengnma, do lmiej§co-
wości] Berke Elet* na Pólnocnei stfonie [góry] Dź€dże'iir
Undiif. wiedy Dżamlka żAcząl rffy8łasżaćtakie oto
9,
godżi §ię myślećo nim źle, ieżeli do tego czasu byl dla
nas podporą? Nie znaidżiemy Iaski Ni€ba!
Na to je8o syn Niika sengnn rożgniewał
drzwiami i wyszedł. ong-chan pomyślałż€
i niłościąo svyn synu sengnmie i vezvał
94
- Po co gadaliśnry ze śobąprżed chvilą? Należałobynam
vyrwać iężyk! cży moźemy teraż komukolwiek żatkać
usta? _ Narin Ke'en poviedżiał jesżcze do svoiego ko-
niucha Ki§żilika: - Zlap i przlprowadź r tu dwa konie:
merkicki€8o siwka i bułanka z białym py§kieml U\łiąźje,
bo §.yrusżamy tei nocy \łcżeśnie!
Kisżilik po§żedI i powiedżiał do Badaja:
- Sprawdzilenr twoją niedawną §,iadorność, Jest pevna.
Teraz pojedziemy we dwóch do Temudłna i donieśiemy
rnu o gml * Tak po§tano.vili.
Złapali tedy merkickiego siwka oraz bułanka z białym py-
skiem, przyprowadzili i€ i uwiążali. A kiedy nasiał wie-
cżór, żabili \Y slroi,n namiocie |agnię, ugotowali ie prży
użyciu drewna ze swoich prycz, po cżym dosiedli merkic-
kiego siwka i bulanka ż białym pyskiem, któte staly uwią_
żane i gotowe do drogi, Nocą *yruszyli w drogę i Docą
jeszcze prłaechali do Cżyngi§-chana. ż tyfu, ża je1o j\ltą,
Badai i Ki§żilik opowiedżieli to, co mówil Jeke cżeren
i to, co nrówił jego syn Nafin Ke'en: ,,żeby zlap^ć i, nwią-
zać dwa konie, m€rkickiego sivka i bułanka z białym py-
skiem". \(szystko to opowiedzieli Cżyngis-chaflowi. BAdaj
i Ki§żilik dodali jesżcże:
- Jeżeli Cżyn8is chan poż.,voli, to nie ma tu co zwlekać.
oni postanowili żd€cydowaaie, że cię oroc2ą i zlapią. -
TaL po\yiedżieli.
vI
99
do ataku walecznych ołón Dongkaitóv! za Dongkaitami
ni€chai fi§ży do ataku Kori szil€mnn Tajdżi na .żele r:r-
§iąca moich, ong chana, 8wafdżi§tów| za t:rsląceń ETA|-
dżistów ude!żymy my z 8łównymi silarni! - ong-chan po-
wieażial iesżcżg - Młodsżybfacie Dżamuko, t/ obejnij
dowódżtvo nad nasżym voiskieml
Dżanuka odsunął się na te słowa na bok i po!łledział do
slvoich towarzy§ży:
- ong-chan powierzył mi dowódżlro nad srłoim voj-
skiem. Nigdy nie bylem zdolny valcżyć ż moim pobra-
tymcem, a oto teraz ong-chan mówi, żebyn dovodżił
woiskiem. on8-chan je§r iesżcżenniE żdolny do te8o niż
ia. on ie§t towafżysżem na któtko, Poślę\riadomość do
pobratymcal Niechaj ma się na ostroźności!
Po cżym Dżamukl przesłałpotaiemnie do Czyngis-chana
Da§tępującą . iadomość: ,,ong-chan p},tał finie, ludżie
u §yna Temudżyna potrafią walcżyć. Odpowiedżiał€ 'acf n, źe
sraviam na piervsżyn miej§cu Uru'uiów i Mao8kutóv,
w wyniku moich słów postawili na cż€le swoich Dźirgi
nóv, któr}ch ong-chan najba(dżiej .eni. za DżbBinami
postanowili dać Acżika Sziruna ż rodu Tnm€n Tnbesen.
za Tnbe8enami mają iśćołoo Dongkaici. za Dongkairami
po§tanowili dać Kofiego sżilemnna Tajdżiego, wodza ty-
siąca gvardżisróv onł-ch^n^. ż^ nini, jak postanowili,
mają §tanąć glówne siły wojskowe samego ong-chana.
ong-chafl powiedżiał jeszcze: <Ty, !]ói młodsżybraci€
Dźanuko, obejnii dowódżwo nad voiskiernl, J€żeli §ię
to lvsżysŁko naleicie ŻIożumie, widać, że iest on towarży-
szem na krótko. Jak noźemy wspólnie kierować swoim
wojsklern? Od dawna nie byiem żdolny walcżyć ż moim
pobratymcem. ong-chatr je§t do teso jesżcŻe mniej żdolny
njź ia. Pobratyncże, nie bój się i bądź ostrożnyl" Taką
prżeslał\,iadomość,
(_1;'§_.,l,, L.-dr otl.,1_1 ,ę $iJdomo;., rowiedz:al:
- srriu Dżnrcżedejuz rodu Uru'ur, co rżeknie§ż? ciebi€
posrerrinl,nr czcleI
§'ć\§cżas, żannTl Dżnrcżedej żdążylsię odeżwać, żabrał
8los Kuildar Mąd4 ż rodu Manglrut:
- ]a chcialbym ruszyć do valki za pobtatynca! Niechai
§]ko v przysżlościpobratymiec pamięra o opiece aad moi
mi osieroconyni §ynami!
Dżijrcżedej powiedżiał :
- za Cżyrr1is-char,^ będziemy w^lcqć na cżele my,
Uru'uci i Manskucit
w t€n sposób Dżnrcżedej i Kuiłdar ustavili śięw sżyku
bojovym prżed Czyngis-chanem że §woini Uru'utami
i MangkuŁami. Kiedy juź §ranęli §, gotowości bojovej, Dad_
ci€nął nieprżyjaciel ż Dżir1inami na cże1€, z iclr nadei
ściemUfi'uci i Mangkuci rzuciii się przeciw nim do ataku
i ż^cą'li ich gronili, żaatakowal Acżik
spychać. Kiedy ich
szirun u fodu Tnmen Tóbegen. §7 czasie aiaku Acżik sżi-
run pchnąl Kuildara dżidą i żwalil go ż konia. Mangkuci
żAwróc\li pt4 Kuiłdaże, ale Dźiircz€dei nacierał że swy-
mi Uru'utami i odrzucił Tiimen Tnbegenów. Kiedy parl
naprzód, gniotąc ich przed sobą. rzucili tię pr?eciw niemu
oIon Dongkaici. Dźiircżedei od(zucił również Don8kaiów.
Kiedy i tych patl przed sobą, ruszyl do ataku Kori Szile-
miin Tajdżi ż ty§iącem 81rafdżistów. Dżnlcżedei odrżucil
do tylu także KofiĘo szilemnna Tajdżiego i gdy tak parl
nieustannie napżód, rzucił mu się n^Prze.iv bez ąody
ong-chana sengnm, al€ żostal trafiony strżalą w §vój czcr-
vony policżck i tamże spadł ż konia. Gdy sengnfita żwa-
Iono ż konia, vsżyscy K€r€ici zawrócili pny nim i, żalrzy-
mali się. Nasi dalej na nich napiera|i, a kiedy zachodzące
słońce dotknęlo pagórka, zaw!ócili, zabrali spadłego z ko-
nia i rann€8o Kuiłdara i prży§żli ż porrfotem. Cżyngis-chan
vycofal §ię ż miejsca, w któD.rn nasi walcżyli ż ong_cha-
n€m, a wieczorem ruszył dalei i spędził noc oderwawszy się
od nieprzyjacie]a.
Spęclzili [wówczas] noc na pozycjacn, a kiedy z^ś,łiŁaldżień l72
1 zatządzotto apel, okazalo się, źc nie ma Ógódeja, Boro-
kula i Bo'orczu, czrngis_chan powicd/iJl \ówcżas:
- Z Ógódejem pożoŃali w tyle 8odni żaufania Bo'orcżu
i Borokuł, Żywi cży martwi, oni się nie rożlącżąl
Nasi spędzili noc trzyfuaiąc §woie koni€ w pogotowiu,
czyngis-chao żapo§,i€dział bowi€m:
- Jeźeli będą nas ścigać,§tocżymy bi§vęl - I §tał w go-
Kiedy doczcka)i ja§nego dnia, żobA@r-|i, że z tvlu zbliża
§ię ku nim i.kiś c,lowick. Gdy nadjechal, okarało §ię, źe to
był Bo'orczu. cżyn8is-clran żacżekllł,aż Bo'orcżn sję zbliży,
ud€!żył się w pi€fś i żawołał:
- Niechai będżie wola Wiecznego Nieba|
Bo'orcżu powiedżiałna to:
- W cżasie ataku trafiono mojego konia tak, że up.dł.
Bieglenr tedy pieszo i w t rn nonencie Kereici żawfócili
przy sengiimie. odciąlem przy tej spo§obności iakiemuś
iucznemu koniowi, któly stal z prżekrżywjonyrni iukami,
iego cięźałvskocżyIein na siodło i vTdostałern się stan_
tąd, Jechalem po śladach provadżącyń od ńiej§ca, 8dzie
od€rw^Iiśmy §ię od niepfzyiad€la, znalażlern va§ i oto
lo,
mi mói ulraćony lud." Tak po$.iediałeś.A teraż - mói
ojcże chanie - dlacże8o iest€ś na mnie żły?Prżyślijmi
postóv ż wYaśni€niem twego nieżadowol€nial Kiedy bę-
dziecz vasyłał posłó§., pfżyślijKubariego KurĘo i lriir-
gena! Jeże[ żaśnie \ yślesżich obu, vyślij prżynajmniei
drugiegol - Takie ptzekażŃ posłanie.
178 Na te §lova on8-chan powiedzial:
- Niełtetyl Przez rc, że żerwał€m z moim §yn€m. zerwa-
łem ż z^sadańi. Prż€ż to, że się od niego odvróciłef\ od-
wfóciłem się od moich zobo.ilĘań. - I cżuiąc w sefcu źal
powi€dżiał ie§zcze: - JeźE|i teraż zobacżę moiego syna
i pomyślę o oim źle, to niechai mi będzie wpoczona ktew,
tak iak ta otol - Taką żlożyl ptży§ięgę i ukłuł §ię noźem
do \i.y€inania strżal v koni€c małego palca; lPylocżył so-
bie krew do ńalego na€żyńka ż kofy bftazovei i ʧlal
po§ła ż€ §łori/ami: - Dai to mojemu synov,il
179 Ponadto Cżyngi§-chan każałpowiedzieć, €o następuie, po-
bratymcowi Dźamuce:
-.. Nie mogąc na m[ie pźłrżJećrozdzielileś mnie z moirt
oicem chanem. Tefl ż na§, który wcżeśnieivstał, mógl pić
ż błękibego pucharu ojcł óana. zażdrościłeś mi, kiedy ia
pierwszy wstalem i pilem ż niego, A t€raż moźecie opróż-
niać puóar ojca chana ile tylko chceoiel - Takie przesłaI
slowa. cżyn8ig-chan każal jesżcżepowiedżiec Ałtanolili
i Kuczarowi: - czy wy dwai - kiedy mnie opuszczali§
cie - postanowiliście, ż€ mnie opuścicieot§^rde, czy też
po§tanowiliście, źe mnie opuści€ie żdradżiecko? Kiedy
chcialem, żebyśty spośród nas, Kucżarże,iako §yn Ne-
kiaa Tajdźiego, żo6ial óanem, nie chąaleśnim żo§tać.
Kiedy chciałem, żebyśty, Ałtanie, żostal chanem, tak
tądńl nanr-i brói oi€iec - bo prżecieżKutula-chan vładal
'ak
flad nańi - róv,niEż nie chciałeśnim zostać, Kiedy
chcialefi, źebyścielry - secże i Tajcau - synov,ie BarĘna
Dżiehe8o że sta.szej genelacji zosrali chanami, nie żdoła-
len s,as DaLIonić. Kiedy nie moglem was nakłonić, abyście
,oslali chanani, v_r, zaproponowaliście, źebym ja zostal
clanen i ia vani rządzilem. Jeźeli \ry, będąc chaDami,
ĘTlaliblście mnie c, awngardżie na licznych \Pfogóltr, to
gdybyn ż pofio(4 Nieba zagarnąl lud nię!żyiacielski,
prFlprowadrłbym vam j€go pięknolice dżiewclętą i ko-
biety, iego wspaniałe konią Jeźeli wy§lalibyście mnie na
obławę do napędżania płoóliwei zwierzyny, \łówcża§ spę-
dziłbym wam gęsto - noga prry nodze - z 8Ór,
^lierątĄ
spędziłbym wam gęsto - biodro pr4 biodee - z§ierżynę
ze skalnych ur,i,isk; spędziłbym wam w gromadę - brzuch
prży btŻ]Jchu - zwieiżynę że §tepu. A tetaż bądzcie dobry-
mi to,łaiży§ami mojego oica €hanal Mó§,ią o waś, że za-
niedbuiecie svoie oboviążki, Nie poż§,ólcie tak o §obi€
mówićl Byliściep'źefj.eżoporą caa'u*uriegol I nie po,
I06
żwólcie nikomu ż2kładaćobozoĘ-i§ka u ź.odel rlzech
rżek * !
lo8
wrócili tedy i kiedy żbiiźali§ię do umówionego miei,
sca w Arkal G€ngi, po§el Itiir8en, żobacą,wszy, iak
wielkie są żarysy obozo]riska, zlwrócił i żacząi uciekać,
Kali'udar miał szylrkiego konia. Dogonił 8o \yięc, 31e nie
miał odwagi go pojnać. Odcinał mu tylko dtogę to ż p!żo-
du, to ż trlu. w tym czasie czl'urkan, który mial powol-
n€o kon;a, strżelil ż tyłu, ż nai.vięksżei odl€8łości na ia_
tą sięga strzala - w zad no§żącego zlote siodło walacha
Itiirgena, tak że koó aż pzysiadl. wt€dy Kili'udar i cża'-
urkan poimali ltnr8€ftt i plzyprovadżili go do cżyngi§-
-chana. cżyngis,chan nie zamienił ż Itiir8en€m ani słowa,
tylLo powiedżiał:
- Pójdź.ie z nim do Kasar.rl Niech Kaslr nim rozpo-
tządzal
Wziqli go wiqc i poszli do Kisiri. Ten równicz n;c zJ-
mieoil ż Iriirgenem ani słowa, tylko od r^z,l Eo żarąbal.
Kali'un i Cza'utkan powiedżieli Cżyngis-.hanowi: 135
- on8_chan czuje się bezpieczny. Rozpiąl swój żoty na-
miot i ucztuie. wyr,]§zmy sąd szybko, iedźmy całą noc
iotocżmy go nie§podżiewaniel
Czyngi§-chan pochvaliI te siowa, wyslal na czolo jako
żwiadowców Dźnrcżedejai Arkaia ijadąc całą noc przy_
był na mieisce i otoczył ong-chifla, kiedy ten znajdował
się u wejścia do vąwożu Dźer Kabcżikaj w l8ófaci] Dżc_
dż€'er Undijr. Napadflięci walczyli zy ńoce i trży dni,
a gdy nie udało in się prżelamać oLąźcnin, poddali się
na tęcci dzień, ponieważ nie mogli się iuż dlużei bronić.
olg-chan i Sengnm - nie viadono lak - wydostali się
hvcżeśniej] z okrążen;a, nocą, Tlm, którlTvalcąl, był Ka-
dak Dżiclnv ż .odu Dżirgin, Po pocdaniu się K]dak Dzicl-
n1 p,zr:zcdI do cż\nJi._c',!n1 iio\:eJ/1.1l:
- Walczyliśmy trż,lroce i irży dni, poniewiż ulvażalcm,
że ni€ mogę zdiadżić cżlowielra, którego uznalen za swc-
go pravo§ritego chana, pojmać go i wydać na śmierć.
walcżfIem, ponievaż chciałem dać mu sposobność ucieczki
i uratorvania svojego źycia, A tu^z, ieżeli m.m być ża-
bity, mogę umrżećl Jeżeli [żaś]czyngis-chan okaże mi la-
skę, oddam mu swoje siły!
Cżyngi§-chan pochwaliI słowa Kadakż Dzi€tnego:
- Cży ni€ j€śt to mąż, który nic potrafi żdradżićsFoiego
prawowitego chana, lecz który będne walczył, by jego chan
mógl urAto$,ać życi€ i tlcicc? To jest czIowiek, któr.7 r;o-
dzień ie§t żostać towarżyszem! - Co powiedziawszy, nie
zabil go,lecz okazłl mu taką oto laskę: - Za śmierćKuil-
darł nicchłj Kadak Dzielny i selka Dżir8inów odda §ve
sily żon;c i s}nom Ku;ldard!Jcżcli urodzą im się slnowie,
niechai i oii slużą i oddaią sve s,ly [późniejszym] pokole-
niom Klljldara Aż po potomków jcgó potomkó\rl Jeżeti żrś
t]todżą in się córkj, to roC2ice nie L!.1ą ich svatać wedtug
lo9
wła§oąo łcżenia, lecz będą ooe p€lnić §lużbę Prry źońie
i syqaó Kuildatat - Iak rczkaza| ła§kawie. Poniewź
Kuiłdar Mądry on8ć pierw§ży ża]bfal gło§ *, cąn8i§-chan
wydżl jesżcżenasĘpujący ła§kawy rozkaz,: - Za zashĘi
Kuiłdara ni€cha' ie§żcże potom}owie jego potomków
oLrąDlljlią żaopatrżeńie nłleżne lł,o'soi},m §iefotomt - Tak
rczkaĄl.
VII
, T.jii hiblh
Sakał, lecz jechał poza §ranicami Naimarów i wkrocżył
w pustynflą okolicę, !Y posżukiwaniu wody natknął §ię
na dzikie osły, któfe staly i opędzały się od muó. sengiim
żsiadł ż konia i zaczą| ś:l,ędo nich podkBdać, A było ich
\]/ledy ż sen8iimem fażem troie: on i iego towarży§ż, ko-
niusży Kókócżn, z żoną. sengi]m dal koniu§żemu Kókócżii
potrżymać srrego konia. Ten zaśpocwałował z powrotem
viodąc ża .łodżekonia Sengnma.
- Kiedy ubietałeśsię w zlotem tkane sżary i iadaląś sma-
cżne potra§y, o't mówił do ciebie: ,,Mói Kókócżii!" Jak
możesż vr ten §posób porżucić §woiego chana sengiirna
i odeiść? - powiedziala jego źona [ż obuizenien], po cżyn
żatźymal^się i pozosrała w ryle,
- Pewnie sobie pomyślałaś,źe §/eźmie§z sengiima ża mę-
żal - odnekł na to l<ókócżii,
- Chcesz do mnie odni€ść powiedżenie, że kobieta ie§t
suką? Dai nu ptżyn^jmnj,ą jego żloty kubekl Niech ma
.ho.i^ż cżym zaczerpnąć wody do picial - odpo,yiedżiała
źme na slova męża. wówcża§ Kókó€żn rzucił do tyłu żło-
ty kubek sengiima że slov,ami ,,bierżl" i odjechał cwa-
łem.
Kiedy wrócili, koniu§ży Kókócżó zjawił się ptzed Czyngis-
-chanąn i opo.f,iedżiał,w iaki to sposób porżuciłs€Dgiima
na pustyni. opowiediał mu dokładnie .rsżystko, co żo§ta-
lo Ęrn po,i,iedżiane. Na to cżyngi§-chan fożkażałnagro-
dzć jeio żońę, samego żaśkoniusże8o złbiłi potzucił
ie8o ciało, gdyź cżlowiekowi, który pfżychodżi po t],m, iak
zdńdził s§łojeeo pfawovitego chana, nie moźna iuż ufać
iako tovarży§żowi.
189 Giitbesn, ma&a naimań§kiego Taiang-chana, powiedziała:
- ong-chan byl wielkim chanem dawnych czasów. Prry,
nieście iego gło\łę!Jeżeli bo rzecrywiście był on, żłołmy
mu ofiaręl - I wyslala posła do Korie8o snbecziego z toż-
kazem, żeby odciąć głovę żabite8o i p!ż},§rieźć ią. Rożpo-
znala Iprzy-głiezioną1 glowę Ong-chana i źożyłają na tna-
łym wojloku. Następnie poleciła §voim §ynowym dokonac
odpoviednich obrzędów, przygotować napoje i gmć na
insatumentach mużycżnych. sama żaśv,/żięla v fękę cża!ę
1 złdałaglowie ofiarę. 1iuówczas 8łowa, ktorei składano
w tefl śposób ofiarę, uśmiechnęłasię.
- Oo się śmieie- zawołal Taiang-chan i rcżkaż^l roż-
tfato§.ać na kawałLi głowę zabitego.
KóL§e'n sabrak powieilzial na to:
- Naipierw odcięliście i pfż},vieźliści€ głoli/ę żabitego cha-
na, a następnie rożdeptaliściejąl czy to §ię godzi? szłże-
kanie naszych psóv brzmi żlowiesżcżo.Inancża Bilge-chan
po\łiedział nie8dyś:,,Moja żona' lest młoda, ale ja juz ie-
§lem stary. Tego oto Tąianga spłodżiłąltylko dżięki €źa-
to,l,, cży mói slabowity syo potfali oóronić i utrzymrć
ll4
lr swym ,ęku moich licżnych, ale podłych i złych podda_
nyó?" A oto terzz szczekańe p§ów brżni tak, jak sdyby
nadchodżiło cośżlego. Rządy na§żei chanowej Gnrbe§ii są
twardc. Ty iednak, lnój §łabowiry Tajangu, j€Ńeś niękki.
Poża polovaniem z sokołarni i obłarrami na dżikiego
z.wieęa. nje ma,sz żadnych innych myśli ani użdolnień!
wówcżaśTajang-chan poviedżiał|
- Powiadają, źe tam na w§chodżie je§t gar§ika Mongo-
łów. Ci l.1dje wprowidżili s$oimi kolcżanJ-ni w prztl1-
źenie wielkiego chana davnych cżasów, żmusili go do
ucieczki i sporvodowali jego śmierć.I cżyżbyteraz sami
chcieli żośtaćwładcami? Na niebie niechaj pożosraną dwa
rozsiewające blask śviatlaniebieskie - §iońce i k§iężyc -
bo iest ich prżecieżdwat Ale jak nroże być na ziemi dwóch
ivładcó\r? Pójdźmy do nich i pr4prowłdźmytutaj tych
tam Mongołówl
Na to rzekła jego matka Giirbesii:
- Po co oni nan potrzebni? ci Mon8oło§rie §ą 1udem"
któfy brżydko pachnie i nóśi cż^fią odżież. Oni są dalekc
§Ęd i niechaj tam pozo§taną! Być może, gdyby każać §pro-
wadżić ich śż]achetne§ynolIe i córki i dać im umyć ręce,
to można b). im poż§,olić, żeby doiły u nas kfo.ły i owce-
Tajang chan odpo§ied,iał|
- Jeżeli tak, to iac\koL$iek b} oni bI]], póidźmy do t}ch
Mongołów i przlnieśn1,ich kołczan],!
Na to ich gadanie Kók§e'n sabrak po§-icdżiał: 190
- Ach, jak sie]],ie mó§icie słol,a| C4 §lko słabeu§ż-
-chan nadaje s:ę do tego, co żalrie!żacie? Lep|ą zaf.'llcz(1el
I cho.jaż żojtalj o:łzeżeni przez Kókse'n sabraka, $Tsłali
do AłakusżaDigłkuriego z plemienia ongutów poda
jmier;em Torbi Ta.,'/ 1J,lępJją.}mi Jłow;mi:
- Powiadają, że tam na wschodżie je§r gar§tka Mongołów.
Ty bądź prarłym skrżydłemarmii! My śądprrylącżymy
§ię i zabierżerny tym tam Mongołom ich kołczany!
Na to posłanie AłakusżDigitkuri odpowiedzial:
- Nie mogę być pravlrn skzydlern.
JednocżeśnieAłakusz Di8iikuti wysłal do Czyngis-chana
posła imieniem Jukunan z wiadomością:
- Naimań§ki Taiang,ch^n .hce prżłjść,żeby .j zabać koł-
czan. Chciał, abym ja stanovil prave skrżydło armii. Ja §ię
na to nie żgodżiłein.A teraz posyłam .| poślżż osvżeże-
niem, obyśnie stracil kolczanu, kiedy on wryjdżiel
Czyngi§-chan żnaidorpałśięakutat ,a obławie na stąie
Tene'en i otocżył lokolicę żwaną] Tałkin Cze'iid. Wtaśnie
wtedy §T§Iany przez Alakusza, Digitkutiego poseł imie-
niem Jukunan dostarczył mu tę wiadomość, Gdy jeszcze
$a miei§cu polo4łania naradżali się, co zrobić, wielu ludź
nówiIo:
- Nasż€ konie są vrychudzone, Cóż możemy tel3z żrobić?
rI,
Książę otcżi8in żawołał'nato:
- cóż Ło ża wymówka, źe konie są wychudzone? Mole
konie §ą odpa§ionel Jak można siedzieć bezc4nnie slysz.ąc
taką ,iviadomość?
A książę BelsiiŁei aoaal jeszcze:
- Jeźeli komuś, kto jesżcżeżyje, nieprżyjaciel odblerże kol-
cżan, fu po co wtedy żyć? Czy dla męża j€§t cośpiękni€i
sżego, niż leźcćpo śmierci że swoim łukien i kołczanem?
Najmanowie się chelpią, pokładaiąc nadżieię w tym, źe
ich państwo iesr tożlegle, a lud liczny. cży będżie to takie
trudne, ieżeli kor4sttLjąc z ich chełpliwości\ryrusżymy na
nich w pochód i odbierzemy im kołczany? Jeżeli wyru_
iżymy, to cży zdążą odpo.żąć ich liczne tabuny koni? Czy
żdążążał^do§łaćtna wozl] swoje w§paniałe jurty? czy
ich liczny lud zdąży się schronić na wysoko połoźone miej-
sca? Jak można §iedzieć §pokojnie i pożwalać im tak §ię
pysżnić? wyfusżmy w pochód i koniec!
91 Czyngis-chan pochwalił słowa księcia Belgnreja i prżerwał
polovanie. wyrusżył z Abdżi'a Kóde8ef i zatrrymal się
przy skale Keltegej .y ot Nu'u nad Chałchą. Tam poli_
cży1 §woich żohierży,podżielił ich na mingany - oddzia-
ly po tysiąc źolnierzy - i liYyżnacżyłdowódców minganów,
dźa'rrnó.i, - setek i arbanów - dżiesiątek. Wyżnaczyl ńw-
nież cżerbich * adiutantów. Godflośćtę povie!żył iym
olo sżeściuludziorn: Dódej_cż€rbienu, Dokołku-czetbie-
rnu, Ógóle_czerbialu, Tolun-cżerbiemu, Bucżaran-czerbie_
mu i siiiketii-cż€rbielnu, Kiedy §końcżył dżielenie ,\yojska
na tysiące, §etki i dżie§iątki, wybrał sobie prżybocżnąg§,ar_
di€| osiemdżiesięciu ludżi stfaźy nocnej i §iedemdżie§ięciti
ludżi sllaźI dżiennei. wybrał ich spośród synów i młod-
s,!ch braci do§ódcóv setek i minsanó§,, a iakże §pośród
s\nós i miod§żrch blaci pros§,ch ludżi, wybieraI ludżi
żcol..ch i dobrże żbudo!łanlclr, Nast9pnje na3rod,il Ar-
kaia Kasrra do§ódzńren nad t}jiąc€1ll \yybranych prżeż
sjc5i: dzielnl:! \o;o§.ikó\r, którzl v dni wojny nieli
s.śi \!li.z\ć plzed Czragis-chanem, w dni pokoiu nieli
blć ;e3o prrlb.cżnrmi, Takie vrdal ż^tżąazerje. Do§łód-
ca liedemdzje§ięciLl ludżi siraźy dżiennej ucżyniłógóle-
czerbićgo, któr_v mial nimi kielować./espół ż Kudusen
l1,7
Mongolscy żolnie&e fożoźylisię na stepie Sa'ari tak sż€-
rcko, że go cAly zapeł li, czy nie pfżybniya ich co dżieńi
Mają więc€i ogni, niż j€§! gwiażd.
194 Kiedy doszła wiadomość od żviadowców, Tajang-chan
znajdował się v lmiej§cowości] Kaczir Usun w Changa|u.
Po otrzymaniu wieści przekazal svojeinu §yno\łi Gncń-
liik-chanolvi na§tępuiące po§łanie:
- Powiadaią, źe [rPprawdżie] mongolskie Lonie są wychu-
dzone, ale ogni mają więcej, niż jesl gviażd. okażuie się
więc, że Mon8ołovie są licżni. Jeżeli teĘz napr^wdę ża-
cżniemy się bić, to cży nie będżie nam tludno oderwać się
od nich? Jeźeli źeczwiśclezaczniemy się bić, a ofli nie
mtugną na§ret §roimi cżarnymi oczyma} C4 będzie d,o,
brze, jeżeli zaczniemy pnwdziwy bój ż tymi twaldymi
Mongołani, którzy nie usąpią nawet li,tedy, kiedy zostaną
ukłuci w policzek i polej€ §ię ió cżarna Lfew? Powiadają,
źe mongolskie konie są vychudzone. Prżeprcw^dzimy nąsż
hd pźez iJlAj i będżiemy go vTcof},wać do łłu,Nato-
rniast wojsLa nasze utrzymany w należyrym oidynku i bę-
dżieny Mongołów §topniovo wciągać ża sobą. Będżiemy
§żli ź do prżedgórży Alt}jn toc2ąc ż óimi tylko dfobne
Potycżki, NalŻe konie są odpasione. Poż§,olimy im żnDiej-
§zyć bfżuchy na tyle, by doprowadzić konie mongolskie do
calkowire8o vycżerpania. i sledy dop;ero rozwiniemy swo-
ie odd2iały,
Na te słowa Giicżiilnk-chan odpowiedzial;
- Znow,J ta baba T^i^ng stracit odwagę i opoviada ta.kie
rzeczyl Skąd znowu przyszło takie mnó§t\ro Mon8ołów?
Więk§żośćMorgołóv, jest tutai u nas l.azen z Dżarllkąl
Czyż baba Tajang, który nigdy nie wyszedł ż domu nawet
do tego fiiejsca, ,fuie ciężaEna kobieta idżie §ię §Tsikać,
i który ni8dy nie dohrl narret do tego mieisca, gdżie pa-
są się młode cielęta, nie stracił serca, jgżeli mórri takie rz§,
c4? - w taki oto obraźli§-y i bolesny sposób mówił przed
połem o §\loim oicu i każal mu t€ sło§a p.żekażać,
h\aż§an§ babą Tajang,chan tak zareagovał na to:
obr §lko ten silny i dumny Gncżiiliik Die §tracił §vo-
jej dumI v dniu, v kólyn doidżie do starcia i śmiertel
oego boju| Kiedy dojdżie do pfa\rdżiwei walki, wtedy
pewni€ już trudno się będzie oderwać od nieprzyiaci€la.
Wówczas odezwał się podwładny Taiang-chana, vielki
\łódz Kori siibecżi:
- T,łój ojciec Inancza Bilge-chan nigdy nie poka4.wał
równorzędnemu przećirFniko§,i ani pleców €żło\łieka ani
żadu konial Dlacżego §ffaciłeś odwagę i:uż teraż, chocl^ż
ie§t jeszcże wcżeśni€? Gdybyśmy .i/iedżieli, źe ty tak latwo
traci§ż sercą to chyba lepiei by było ptzyprowa,dzlć tłłaĄą
matkę Gnfbesii i, ciociź iest kobieą, powierzyć iei do_
wódznvo nad wojskiem. Ach, jaka szkoda, źle ?śstĄjŻał6ię
II8
Kókse'ii Sabrak i tozluźniłasię dyscyplina w naszym rvoj_
kll Ptzyszła chyba sżcżęśIivagodzina dla Mongołów. Nie
damy im,;dy, Ty, słabeu§a Taiangu, na pewno im nie
podołasżt- co powiediawsży uderźył.ł §wój kołcżan
i odjechal starntąd cwałem,
Taiang-chan odgekł na to ż gniewem: l95
- Kżdy ma tylko |edno ciało, któfe może cierpieć, i jedno
tylko icią króre może rrmtŻećl Jeżeli tak, będżiemy \ral-
czyćl - I wyruszył z Kacżir Usun. PosżedI g, dół rżoki Ta-
mir* i prżekrocżyłorchon.
Kie-dy cĘgnąłwzdłuż wschodnich podnóźy [gó[] Naku
Kun i doąrł do [mieir-"ovości] Czakjt Ma't, zobzczyły
go patrole czyngi§-chana i donio§ły, źe Naimanowie pod-
chodzą. Po otrzymaniu tei wiadomości Czyngis-chan po_
wiedial:
- od licznych \łiele iesr sżkody, od nielicżnych mało, -
Co rzeklszy, \ryru§żyl im naprżeciw 1 żacząl, ścigaćiń pa-
trole. woj§ko swoje postanowił przy tym 7orgaDiżować na_
stępuiąco: iśćmar§żem lypu ,,kafagana", ustavić się do
bitwy na z^s^dżie to:macji ,,jezioro", a §tocżyć walkę §po-
sobem ,,dłufo" *. c4ngis-chan sam stanął w awangardzie,
Kasarowi żaśpolecil dovodżić §iiami centrun armii, Księ_
ciu Otcziginowi po§ierryl z^rządżańe żapa§o§].mi końmi.
Najmaltowie wycofali się tymcżżsemz cżakif Ma'ut i ża-
ięli stanowiska na południo*7ch §toka€h Naku Kun,
§źdł\]żPodnóż,y gór. Nasze patfole za<zęly śclgaćpłłole
Naimanów i przypędziły je aź do glównych sił na połu-
dniovaó stokach Naku Kun.
Tajang-chan zobaczyl, że oddziały rnongolskie nadjechały
w pościgu za jego patrolami, Dźamuka, który brał udział
\ł pochodżie lażem ż Naimanami, był przy nim. Taiang-
-chan żapytał Dźamukę:
* Kin są ci oto? Kin są ci ludżie, ktoży tutaj tak pędżą
|ak wilk, który ściga!ącstado orriec prżybiega ża nimi dż
Dżamuka odpowiedział:
- Mój pobratymiec Ternudzya vykarmil mięsem ludzkim
cztery psy i tr4nn^ł je na łańcuchu. To perPnie one nad-
chodzą w pościgu ża ns§żymi patrolami. Te czery psy
mają miedźane czoła, pyski iaL dluta, iężyki iak 6żydła,
żelazne serca, a miecze są ich batami. Piją ro9ę i dosiadaią
wiatfu. Gdy nadóodżi dżień śmiertelfl€o boiu, iedżą ludż-
kie mięso. !/ dżień maiącego tu nastąpić §tarcia dostały na
drogę ludzliego mięsa i spu§żcżono ie ż łańarchów. cie§zą
§ię teraż, że §ą volne, i nadchodą ż€ ślĘv pysLach. -
Na pnanie Tajang-chana, kim są te cżtery psy, Dżamuka
odpoviedżiał: - To §ą Dżebe i Kubilai, Dżelme i §nbe'_
etei, ci cżtefej.
Taiang,chan odrzekł :
Il9
- Stańmy dalej od tych podłych ludżil - co powiedżia-
wszy, cofnąl się do tyIu, wspiąl ku górze i tu żaiąl §tano-
wiska.
Kiedy żobaczyl, źe tamci żnów się ża Dimi posuwaią
i okrąźaiąich rado§nyfili skokami, żapytal Dżamukę:
- Kim oni są? Dlaczego zbliżaią 3ię i otaczają nas jak mlo-
de źrebaki, które \rTpu§zcżone z rana nassaly się mlcka
svych matek i potem bi€gaią wokół nich ochoczo?
Dźamuka odpowiedziałl
- ci naz}.yają się Uru'ut.mi i Nlingkutani. oni dopędża-
ią męźów zbloin},ch w dzidy i zabi€raią ich skrwawion€
odzienie. oni ścigaią męźów zbroinych w mieczc, obalaią
ich, zabijaią i, zdżle.aią ż nió łupy, cżyżi teraż nie cie-
s2ą §ię i nie nadjeżdźaiąochocżo po.{śkakując?
Taiang-chan powi€diał na lo:
- Jcżeli rik, to stańmy dalej od §ch podłych ludżi! -
I w§piął §ię znów ku górze, i tam zajął sranowiska.
N.stępnie Tajang-chan zaPytał Dżamukę:
- A kto to jest ten, który tocżąc ślinępodchodzi ku nam
rta cżele s\yych ludzi jak żądDy iedzenia sokół?
Dźamuka odrzekl:
- Ten, kdry tu idżie, to ie§r mój pobrarymiec T€mudżyn.
Na całym jego cielc nie ńa Eiejsca, w które można by wbić
szydło odlane ż brązu, Nie ma w niin miei§ca, w którc
lnożna by wbić i8łę \rykutą ż żelaża. cży nj.e widżicie, że
oto nadchodr:i mói pobrat}miec T€mudżyn tocżąc ślioę,jak
sokól (plagniony jedzenia? Towarzy:ze Njimanowie. czy
ni€ móviliścią źe kiedy żobacącie Mongolów, to ni€ po-
żos.awici€ Po nich nawet skórki z nogi iagnięcia? Pcpatrżcie
na nichl
Na te slotva Taiang-chan powiedział:
- To strasżne. zajnijmy stanowiska vlżej 'r.t gó.żel -
Lnó!, §§pięli sję v],źej i tam żajęli sranovi§ka,
T:tjin,g chan spltil jesżcże Dżańukę:
- A klo ro je§t tcn, krón,r:tk cięźko z1 nami po§tępuje?
Dż:nuka o]rzekł|
- ]f:rke Ho'e]nn 1!,,lkarmila jednego że svych §ynólł mię-
sem ludzkin. ila on cialo długościtrzech sążai i żjada na
raz tr4,letniego bYcżka. Jest odziany w tróiwa!ŃworPy pan-
cerz i jedzie ciągniony przeż tży byki Może połkfląć w ca_
loki cżło\łieka€żem ż kolcżalem i ten nie utknie mu
\a 8ardle, Może polknąć całego crovieka i nie żaspokoi
!N,cgó apclylu, Jeźeli wprdnie !v gniew i §)puści swoją
§trzalę angku'a*, przestrzeli na §alot dzie§ię€iu do dwu-
dżie§tu ludzi znaidu|ących §ię po dru8iej §tronie 8óry. Jc-
żcli lli,puści swoją strzalę kejbur*, to Prżc§trżeli i naniże
ra nią \yrogów, z którymi walczy, nawet ieźeli będą się
żnJ:do\vić |o dru8iej stronie stepu, Jeżeli mocno nacią8nie
łuk i \9}strzeli, jcgo strzaia doleci n9 odle8lość dżievięciu-
'rł-
§,ł
set sążni. Jeź€li lckko naciągnie luk i §\st.z.i:. j.ir :::_-]]:
dolcci na odległośćpięciuset sąźni, Nic ies! oi .ż],n ._
kiem podobnym do ludzi. Jest urodżonIm poi\łoreń C:,
rclgii *. NAż}vsią go Dżoc.i Kasar, To on.
Na to Tajang chan po\łiedżiał:
- Jezeli tak, to §picszmy co rychlei lvyźej na górę! Nicchaj
.roj§ka weidą wyźejl - Co eeklszy, zająl §ianoviska §)-
żej na Eóźe.
[Następnie] Taiang_chan jeśzcze flz ż^pyt^l Dż,'m&ę|
- A kto to je§t ren, który nadciąga ża nimi?
Dźamuka odrzekI:
- To iest najmłodszy §yn matki Hó'elnn. Nażywają go
otcżigifl Po\yolny. wcżeśniechodń spać i Ńźoo wstaie.
Alc nje pozostanie w ryle ,a resaą ani nie śpóźnisi§ na
l2,
Eo v żelażne woży siibe'aeja w pościg ża śynani Tok-
to'y - Kudu, Kałem, Cziła'unem i iltnymi. §rydaiąc sii-
be'etejowi ten rożkaż, cżynłis-cha'npolecił rnu wysłuchać,
tz6
najYięksżych głębiach | - co powiedżiawszy, kazal rnu wy-
k!ć że]^zne woży, by nrógł doprowadzić pościg do końca
i §1llrl go w roku byka na daleką Ęprdwę $ojenną. -
Jeżeli hędziesz jechal z myślą,że chociaż pożoŃajeny w ty_
1e, ic§t fak, iakby nas było widać, i chociż po"ostaiemy
daleko, jest tat, jak byśmybyli bli§ko, wówcżas Wysokie
Niebo was ochronil - T^k rcżkaż^L
Kiedy cżyltgis-óan rozprawił się ż Najmanami i Merki- 2CO
tami, Dżamuka, który był razem ż Najmanami, §tracił
wówcżas swój lud i §tał §ię ż pięcioma tylko tovarży§żami
beżdomnym $/łócżęgą. Dost i się oni rr gófy Tannu oła *
i żabiwsży gór§kiego barana, piekli go na ogniu i jedli.
Dżamuka powiedział wówcżas do s\ł.oich towarzy§ży:
- Cżyi lo synowie żabili dzisiaj górskiego b:ł:aĄ^ i żja,da]ą
80? - I kiedy lak iedti nięso 8órskiego barana, iego p;ęciu
towarzyszy podniosło rękę na Dżamukę, pojmało go i przy-
ptowadziło do Czyngis-chana.
Poimany ptzez §woió towavlsży i przyp@§radżony do
cryngis_chana Dźamuka każałpowiedżieć s§/ojemu pobta-
§mco\ri chanowil
- Czarna wrona zechciala żłapaćkacżkę katambaj *, a pro-
§q niewolnik podnieść fękę na §.voiego chana. cży n1ój
pobratymiec chen moźe §ię Pomi.lić v ocenie tekiego po-
śtępku?sżary błomiak żechcial żlaPać cyrankę, a niewolny
sługa powstać prz€ciw s\Yojemu vłasnemu panu i pojmać
go zdradż;ecko, ca mój święly pobra§m;ec może się po-
mylić?
Na te slova Dżanuki C4,n8is_chan rożkażał:
- Jak można pożosra§,ić prży źIciu czlo,,ieka, który pod-
niósł rękę na swojego pravovitego chana? c4,im towa-
rzysżem może żostać taki cżlowiek? Ludżi poddanych, któ-
rży podnieśli rękę na swojego piavo.vite8o chana, kaźcie
żgla,dżlćaż po ich potomkóY! - Tak rożkażałi polecił fla
oczach Dżamuki zgładzlć lldzi, któ!"ży Podnieśli na niego
fękę, a Dżamuce kazal povkdzieć: - Temz my dwai po-
lącżyliśmysię że sobą, Zo§tańmy pzJjaciólflil Cży bę-
dziesz myślało tyml źeby §ię oderwac, jeżeli staniesż §ię
dla rnnie druginr dyszlem u wozu? żyimy tenz nzem!
chociaż ty sam dżiałaleśoddżielni€, byłeśtiednak] moim
świętym,przynoszącym sżcżęśoiepobfatymcem, Temu ż nas,
który cośżapomnial, będżiemy wżajemflie prżypominać!
Tego z nas, który żasnął,będziemy wzajemnie budzićl
chocj.^ż dżiałaleśoddielnie, byleśUedna&] moiilt świę-
tym, szczęście prżynosżącym pobratymcem. §7 dniu, kiedy
miało naśĘpićśmieńelne starcie, t/ żaprawdę cierpial€ś
w §woim §ercu. chociż ty sam drałał€ś oddżielDie,
w dniu, kiedy miał na§iąpić śmiertelny bój, cierpiałeś
w sv/ojei dusży. zapytasz może, kiedy to było? Twoją je§t
ptzerjeż żaslngą, że kiedy miałem walczyć z ludem Ke-
I27
reitów lv Kalakałdżit Eiet, przekazałeśmi §łorra, które
powiedżialeśojcu ong-chano§,i i ostrżegleśmni€. Poża q1n
iest róvnież Ńoią żaslugą to, źe prżesłaleśmi \yiadorność
o tym, jak wprawiłeśś/pfterażenie lud Najrnanów, żabi_
iaiąc ich uŃami - prącży^iając im śmierćsłowami,
] . Kiedy ro żostałopo§,iedżiane, Dżanuka o&żekl|
, Niegdyś, kiedy byliśmyUe§żcże] młodżi, żavarliśmy
rv Kotkonak Dżubur sojusz pobratymstwa z rnoirn pobra-
tymcem chanem. Jedliśmy wóvcżas niesirawne jedżenie,
mówiliśmy §obie vówcża§ nieżapomniane słowa, łliśrny
wówcżas oddżieleni od innyó pod ,Pspólnyrn prżykryciem.
Jednakże ż boku podjudżali nas pźeciv sobie nieźycżliwi
ludżie, Podźe8ali nas przeciw sobie ludzie krzyrvo na nas
panżący i rcże§żllśmysię ostatecżni€. \róvcżas, pamięta-
jąc o rym, że poviedżieliśmy sobie wcżeśniejsłova \Yiel-
kiei wagi, nie mogłem - z obawy przed uczuciem piekące-
go w§rydu na moim czarnym oblicżu - żbliżyć§ię i spoj-
rzeć w aorącą rwarż swoiego pobratymca chan.. I tak ży-
łem. Pamięrając o tym, źe powiedzieliśmy §obie nieżapo-
mniane słolva, nie mogłem - z oba\*.y Pźed uczuciern pa-
lącego wstydu na svoin oblicżu - spojfż€ć v spralyiedli
vą twarz moie8o pobłażliwego pobratymca. I tak żTl€m
dalei. A oto teraż mói pobratymiec chan okazał mi łaskę
i chce nnie prżyiąć na tĄw^lrrśz^, vtedy, kiody Po\yioie-
nem był być twoim to]i,arży§żem, nie §ialen §ię nirn, A t€,
az q, pobracymcze, uśni€fżyłeśokolicżne ludy, połączyłeś
w§żys&ie obce narody i iesl .i wże?,nacżony fton chżn,'
Tetaą kiedy śviatstoi pżed tobą otrPorem, iaLiż będże
że mnie poirytek, iezeli nawet zostanę t\yoim tolParzysżfin?
Racżej stanę się dla oiebie, pobrat/mcze, ciężkim snem
wśród ciemnej nocy, śtanę§ię tro§ką dla twoió nyśli
wśród białego dnia, Stanę się jak ve§ż na twoim kołnie-
rżu, jak rżep na tvoiei pole. Mialem zażdro§ną kobietg.
Popelniłor błąd nie dochowując viary pobratymcovi.
A teraż v nasżym łciu - rnonn i pobtatymca - noja
Iżła] slava dosżła od wschodu do żachodu słońca. Pobra_
tymi€c rniał mądrą matkę. Przyszedł na świat ja}o urodżo-
ny bohater, Miał mężnych braci, dzielnych towarzyszy i sie-
demdzie.i4t trzy walachy. A ja je.lem prżcciĘ gof§ży nn
pobratymiec. ojciec i natka osierocili nnie iako dziecko
i nie marn młodsżych bnci. żona, noja je§t gadutą, a moi
towarżysz€ nie §ą godni żaufania. Dlarego też ie§t€m gof_
sży niż błogosławieństwen Nieba pobratynriec.
Jeż,eli ok^że§ż mi łaskę i szybko ze mną
^ażMcżony
Pobratyincże!
skończysz, to wówczas tylko u§pokoi§ż swoie sercel Jeźeli
pobratymiec taskawie rozkaźe mnie siracić, ni€chaj pol€ci
mnie stracić beż prżele\łania krwi'il A kiedy iuź będę 1e_
żałm^Ńwy i noje żwloki żośt^nązłoźonena wysokim
miej§cu, będę wiecżnig ochtanial twói fód aź po potofilkórr
_ł\"{
t§,oich potomkówl Będę dla nich blogosłarricńsnrem! Br-
lem vysokiego urodżenia. Zostalcm jednak pokonanl przcz
majestat mojego pobratymca, który ma je§zcże s]żsże
urodzenie. Nie żapomiaaj.ie slów, Ltóre powiedzialcm!
Pamiętajcie o nich i powtarżaicie ie rano i wieczorcm!
A teraz szybko zróbcie ze nną koniec!
Na te ie8o słova Czyngis_chan powiedzial:
- Chociaż pobratymiec działal oddzielnie, nie slysżało się
prżecieź, by móvił o nas obelźl,wie lub zamiepal nastaw^ć
na nasze ży.le. Je§t cżłowiekień, który móglby się popra_
wić, lecz on właśnienie chce tggo. Jeżeli powićń, że pra8ng
go oddać śrniefci,nie sprawdzi się [iego] przepowiednia *,
gdyż nie naleźy nicżcryć źryci^ beż ptrycżyny. Jest otr elo-
wiekiem wielkiego charakteru. Powiedzcie nru vobec tego,
że prT!ęlną j€go śmiercinoże być to, co na§rępuje: dla-
tego źe ni€gdyś Dżo<i1, Dafi:ala i Tajear grabili sobie
wzajemnie §tada koni, ty - pobEtymcże Dżamuko -
v§żcąl€ś niesłusz,ie zaatg. Pt4byló ż woiskiem i ś!o-
c4,liśmybitwę §, Dalan Bałdż]r Zmu§iłeśmnie wt€dy do
ucieczki do wąlvożu Dżerene. Cżyżnie przelażiłeśmnie
wótvczas? Teraz zaś, kiedy rnówię, żebyśmy2ostali tovła-
r4-jzami, t} r€o nie chcesz! Kiedy chcę uchronić twoi€ i-
cie, ry się lra to nie zgadżasż!Niechaj §,ięc teraż żabiią cie-
bie - z3od.:e z laoini sło\.3mi - beż przelevania krwil
Ta\ mu pos,;edz.ie| Skońca§-l4,2 nim, beż prżele§,ania
lń.:. r:€ po:żL..:i.ie i.]J żg,łok ni o§,ar§-m mie;scu, lecz
po..oE!:.j. je ri:dr.ie: TaLi \§d2ł rozkiż, Kazał tedy
z"}:: Dź:.:rr:{q. 3 ."loki ;33o pocho$ać *.
Kl:l., Cr':;is.:.x poJJeł *, t:l sposób srvej wladzy 202
i:ji F §: ]]i.§.;.i i_i:.l -, ,cŁ.ano §ię \Y roku t_lgrysa
[].::6 .,] ! źlódel olonu, zatknięto §, z;emię bialy buń,
czuk z dżie§;ęciomi o8onami i tlrm nadano czyngis-cha-
nolri qrul chana, Tamże zost9l Mukalernu nadany tytuł
go-on8a +. TJln też wyJtano Dżebe8o na wyprawę wojen-
ną § pościguża nlinańskin Gicżnlnk-chancm.
Po takim zakończeniu lrptowadzanił ładu wśr,jd ludu
mongol§kiego Czyngis-chan powiedzial, co nasiępuje:
- Przy podziale woiska na min8any pragnę povier"jć do-
vódżtwo nad minganami i wyrazić §lova moiej łaski rym,
którry poszli rażeri' że ml\ą, by rrspólnie stwofżyć pań-
stwo! - I wyznaczył następujących dovódców ninganó\ł:
oica Mónglika, Bo'o!cżu, Mukalego 8o-on8a, Korcżie8o,
Iligeia, Dżiircżedeia,Kulana, Kubilaia, Dżelmego, Tn-
sego, Deg€ja, Tolona, óngnra, Cżiilgeteja, Borokula, Sżi
8iego Kutuku, Kiicżn, Kókóczn, Korkosuna, Hnsnna, Kuil
dara, szihgeia, Dźeteja, Takaia, Czaka'ana Ko'ę, Ałaka,
Sorkana Szirę, Bułukana, Karaczara, Kókócżó§a, Siiiketlj,
Najrę, Dżong§żoja, Kncżn8iira, Bałę, ofonarlają Daiira,
Miigego, BudżifA, Món8n'iira, Dolo'adaja, Bóg€na, Kudu-
l29
sa, Marala, Dżebke8o, Jufukana, Kókó, Dżebego, Uduta-
ia, Bałę cżeibie8o, Ketego, siibe'ebeia, Món8kó, Kałdżę,
Kurcżakusa, Geisie8o, Badaja, Kiszilika, Keteja, Cza'ur-
k^i., Ongiraną Tokona T€rnnra, Megetii, Kada'ana, Mo-
rokę, Dori€go Bukę, Idukadaia, sżirakuła,Dawuna, Ta-
macziego, Ka'urana, Ałczieeo, Tobsakę, Tongkuldaja, To-
bukę, Adźinaia, Tnjdegefa, Secżewnra, Dżedera,, żięaa*
Ot^fi, Dżilliadai^, żięcia Bukę, Klrila, żię.ia, Asńkż, żię-
cia Kadaja, żięcia cżigii, żięci^ !\łcżiego z Łfteń^ ł:!siącĄ-
mi on8iratóv, żlęcia B]Jln z dwoma tysiącami Ikiresów
i żięcia AłakusżaDigirkuliego onguckiego ż pięcioma ty-
§iącani ong!tó,F. Nie licżąc ludów l€śnych było to dżie-
więćdżiesięciu pięciu dovódcó§, * mincanó§. pańsMa rnon-
gol§kiego, wyżnacżonych p*eż Cżynals-ch^na.
2o3 - Rażem ż żięcj^ńi - powiedział Czyngis-chan w następ-
nym rożkażie - tym oto \rymienionym dziewięćdziesięciu
pięciu dowódcom min8anóv powierżyłemlninsany. Nai
bardzlej żasl!żonymspoś!ód nió - b:.Żmi l rczkaz Czyl-
gis-chana - pragnę okazać specjalną laskę. Niechaj przyidą
Bo'orczu, Mukali i inni li/odzowiel
Kiedy to móvił, w iurcie znajdował §ię Sżigi Kutuku *.
Rzekł mu więc, żeby poszedł i żawołałweż§.anych. sżigi
KutŃu po,Fiedial na to:
- Cży Bo'orc^ i Mukali ża§łułli§ię więcej niż kto inny?
czy dali ci vięcej niż kto inny? Jeżeli ma! ą być rczóziel ne
łaski, to czy ja miałem moźe nniejśżezasługi? cży ia
l/ iakimś mniejsżym stopniu odda.rałem ci swoje §iły?
Pfżecieżod cżasu, kiedy leżałem\iI kolebce, ź do ch§.ili,
gdy na podbródku pojawił mi się zarost, ro§łem pfży two,
im progu i nie myślatem nigdy o sobiel Pfżecież od cża§u,
kiedy sikałen w majtki, żnaidowałen śięp!ży !łoin żło-
tym pfo8u i ro§łem piży nim, aź koło moió ust pojaviły
się wlosy, i nigdy nie popełniłemżadnego \rykroćzenial
Plżecieźpożwalaleśmi leżeć u twoió nó8 i wychowywałeś
rnnie jak swego synal Ptzecież poałalaleśmi leżeć u lwego
boku i wychovy,wałeśmnie jak §rvego młodsżego bntal
A tetaz jaką żamierzasz mi dać nagrodę?
Na te słowa cżynsi§-chan powiedżiał szigiemu Ktrfuku:
- Czy nie byłaśmoim 6żó§tyn n odszym bratem? Ciebie,
osBtniego młodsżegobr^t^, nagradż^m tym, że moźesż
otrżym},wać cżęśćnaleźną młodsżym br€'c\om, za twoie
ża§ługi będziesż poża tym ż!łolnionyod kar! ża dżiewięć
prze§,inień! - Taki wydał !ożkaż, - Kiedy w§pomagany
prżeż§fiecżne Niebo poddam pod swoją wladżę vsżysd{ie
ludy, iy będzie§ż okiem, któfe ma vidżieć, i uchem, któfe
ma słyszeć! Ty, oddzielając od §iebie żgodnie ż ich nażwa-
rni ludy maiące woiłokowe jurty i ludy maiące drevniane
dżł|rozdzielhż nam wszystek lud poddany na częścina-
leżne matce, flam, mlodśżymbraciom i synom! T nikt nie
I]o
może ucżynić nieżsodnic ż t§.ojmi slo§.amil
- Tak rozka_
ż^l. I jeszcze powierął sżi8iemu Kutuku ogó]ną. naiv\ź-
.zą władzę sądową: - Karii krad/i, c Jdo}onane prle/|
wsżyŃkich ludżi poddanych i vyjaśniai§ptawy osz!§t1!.|
Tych, którzy zasłuźylina śmierć,każ żabjć! Tym, którzy
żasluźylina utrarę majątkD, żabieźmajątekl Ponadto spi_
suj * w błętitnej księdże sprawy dorycżące podżiału całego
1udu i orżecżone wyfoki! I niechai nikt
- aż po poronkóv
noich potomkó]y - nie żmi€nia tego, co sżigi Kutuku
w porozumieniu żc nrną ustalił i spisał błękitn}-fit pismem
na białyn papierżel Ci, którży to żmienią niechai będą
Ńa.rani.| - 'Iak zanądńl.
sżigi Kuruku powiedżiałna to:
- J^k r.,oże najpóźnie:l urodżony młodśżybfat, taki jak ja,
óttżJmać tó§rną część?]eżeli chan pożwoli, to weżflę
;ako
nagfodę ludzi ż miast otocżonych źemfl}rni walami! -
Taką ż8łosiłprośbę.
- Ty sam o tym zadecydujI - odpowiedział Cżyngis,chan
Kied), więc szi8i KutDku żapewnil sobie w t€n §posób na_
grodę, §).sż€dł i zavez.łał do środka Bo'orczu, Mukalego
i inn},ch,
wówcżas c4n8is-chan powicdrał do ojca Mónglika, roz- 204
każując, co nasrępuj€|
- T} mój §żcżęś[wyi blogo§łavionŁ ulodżony ld]a mniej
tvraz z moin urodzeniem i rosoący [dla nnie] wraz z no-
jm wżtastanieml Ilez było twoich żasłu8i twoiej
opiekil
A vśród nich Łen wTpadek, kiedy ojciec ong_chan i pobra-
imiec Senclim podstępnie mnie zaprosili do siebie i kiedy
ivlru§zrłen do nich i po drodże żatrżymałensię n:l
'a v donu ojca Mór8IiLa, c,fż nie żoslalb)rn \łciągnjęty
Ioc
przez wirującą wodę, ptzez płonący ogień, gdybyś ty
- oi
cże Móngliku - nie o§trżegł mnie \vó\Tcżas?
Jakżźra, ża-
slu8a. o klórej włJśniepomyślilcn, może być /rpomniana
nari,et prż€ż Potomków moich potomków? Pamiętaiąc o tei
Bvoiej zadudże pozwalam ci sicdżieć nl §m m;Pjs(u. na
kcórym teraz siedzisz, i będę ci dawał dary i nagrody nie
§późniając się ani lv roku, ani w miesiącu, i będę cię gościł
U siebie! Tak będzie ź po pobmków moich potomków!
-
Taki vydal rozkaz.
Następnie Czyngis,chan powiedzial do Bo'otczu: 2O5
- sporkaliśny się, Liedy w mlodości żośtałomi żrabowane
osiem koni ż iżabelowatym wałachem i Liedy żnajdovałem
śiętrży dni w pości8!, Ty r óvcżas po\łiedżiałeś: ,,chcę
slę prżyłącr:rćdo towarzysza, który prżychodżi \Y \yielkicj
biedzie|" Narret nie żosta.\łiłeś§voj€mu ojcu wiadomości,
tylko, tak iak był€ś prży doieniu klaczy, przykryłeśna ste-
pie swói bukłak na ml€ko i .ivjadro do dojenia i każałeś
rni żosia§,ić §§oje8o buła.ka ż kusym ogonem, a dałeśmi
'" ,l,
.iwka ż ciemniej§żym pasem na 8rzbiecic, Ty sam dosiadleś
sżybkiego ja§nego kasztanka, pozostarviłeś beż opieki §wo-
ie tabuny i pospiesznie rusżyłeśw dfogę. Pfżyłączyieśsię
do mnje pro§lo 7c fcpu i jeclJłei ze mną v pościgu ie-
sż.że uży dri i tfty no.e, Kiedy dotarliśmy do obozowhka
lodzi, któEy zrabowali konie ż iżabelovatyrn waiachem,
żagalnęliśmyje, gdy znajdowały się na skraiu obozowiska,
Posna]iśny je w ucicczce i pr4prowadzili że sobą, Twojm
ojcem był Naku Bogaty. Ty, jeso jedyny syn, przyłączyleś
się do nnie, nic o mnie nie -łiedżąc,Przylącżyłeśsię do
mnie dzięki bohaŁcr§rwu twoje8o ducha, Później Ń^le my-
ślalemo iobie i wy§łalcn Belgnteja ż ptośbą,żebyśmy
się że §obą polącżyli. wówczas dosiadł€ś kasztanka z wy-
pukłynr grżbietem, pr4troczyleś svói sżary v€lniany koc
i przlbyłeś,źcbv się do mnie prz,ltączJ-ć. Kledy Pt4śzli
dc nas ludżie ż rrż€ch rodóv neikickich i rrżykrotnie
okrąźIli Burkan Kałdun, q, byleś ze lrlną v okrąźeniu.
I ie§zcże późniei, kiedy ri. Dałan Ncni.irg€s stanęliśny na
noc na pozycjach naprzeciv Tatarów i kiedy beż prżefwy
dzień i noc padal deszcz, ty chcąc, abym w nocl, zasnąl,
rożąągnąleśnade mną §vój koc i nie pożvoliłeś,żeby
nrnie deszcz wzemoczyl. Wytrąmaleś rak całą noc i l,/lko
ieden faz przestąpiłeśż nogi na no8ę. To był dowód tlvo,
'lęsżcżeoprócż tego wymie-
iego boharer§twa! cży trżeba
niać inne tvoie bohaterskie postępki? Bo'orczu i Mukali,
dżięki temu, źe popychali mnie, kiedy posrępo. ałem słu-
sżnie, a povstżym),wali, kiedy postępowałem nieslusznie,
doprowadżili mnie do t€o niejsca, które żain1uję. T€faż
niechaj ża§iadają ponad vsży§&ilni innymil Niechaj
będą wolni od kary ża dżiewięć prżcvinień! Niechaj
Bo'orcżu dowodżi tiimcnem plawego §kfżydła, który opie-
ra się o Ahaj! - T.ki vydal fożkaz.
206 Czyngis-chan powiedżjał jcsżcże do Mukalego:
* Kiedy znajdowatiśny się w Korkonak Dżublr, gdżie
pod rożłoźyst}-midrżewami Kutuła-ch3n zwyLl był urzą-
azać żabxwy, pomyślalem vóv/czas, źc śIowa, które vypo,
$icd/iJl do Ą4Ukdlcgo Cj'iin Ko'l. jejo oiciec..ą $ie-
sżcżyni§łovami objawionymi prżeżNiebo. I łowa po-
viedziane Mukalemu spełniIy się! Dlatego niechaj Mukali
zaitTluje wysokie niei§ce i
niechai bęcizie go-ongiem wszy-
§tkió poddanych aż po potomków jego potomków! - Co
mówiąc, nadał mu tytuł go onsa. - Ni€chai Mukali-go-ong
dovodżi Ńmeneln leweso skrżydła, który opiera się o góry
1)1
źe nie ie§teś piękna. ciebie, która bylaśn moiei pier§i
i u moich nóg, która żnaidovałaśsię §. tżędżie moich źon,
oddaię w znak łaski Dźiircżedejowi, ponieważ myślę
o s\voim lajwięksżym żoboviążaniu. Daię rnu ciebic, po-
niewź myślęo żobowiązaniu ża jeao I!ś|ILEi, ża tn, że
Dżnrcżeó,ej był mi tarc2ą w dniach boiu, był ni odoną wo-
bec .vtogów, Za to, że przylączył do mnie oderwany lud,
źe zebrał rni lud rozproszony. Kiedy późniei moi potomko,
wie będą zasiadali na moin mieiscu, niechai paniętają
o zobowiązaniach wobec tych, którzy maią podobne za-
sluei, i niechai nie cżynią inacżej, nź powiedżiałem! Aż po
najdalsżych potomków noich potomkó. nie \volno żmie-
n;ać stanowiska lbakil - Taki §.ydal rozkaz.I iesżcże po-
§.iedżiał Cżyn8is-chafl do Ibaki: - Twój ojciec Dżakagam-
bu dał ci w posasu dvie serki ludzi i dał ci dvóch §tolni.
kóv: Asżika Temiira i Ałcżika.'Ier^z, kiedy odcbodzisz do
ludu Uru'utó\ł, daj ni prżed pójściem s\roiego §tolnika
Asżika Temiifa i setkę ludzi na pami4tkę! - 1 cżyngis,chan
wziął ich, a następnie poviedzi,a! jeszcze do Dżfuczedejal -
oddałem ci svoią lbakę. CZyż nie tr będziesż dowodzil
cżterem1 tysiącami sli/oich Uru'utów? - Tak brzmiał Ia-
Ix
Ir7
moim to\Yarży§żem i byłśmi niewolnikiem u prog,r i slu-
gą u drzwi. !/iele iest żaslug Dźelmego. Urodził §ię wfaż
że mflą i wżra§tał w$z ze mną, Jeżeli pochodzący od so-
bolo*Tch powijaków, pfżynosżącysżcżęściei błogosła§,ień-
slwo Dżelrne popełni dżiewięciokrotnie pże§tęp§two, !o
niechaj będzie volny od kar./l - Tak rozkaza!.
212 Czyngis-chan powiedział także do Toluna:
- Dl,aczego *ry, oiciec i sylt, mielibyście otrżymać do-
wódxvo nad oddzielnymi minganami? Przy zbierani,r ludu
poddanego tludziłeśsię iako drugie sLfżydło tvoiego oi-
ca, Za zebrmie poddanych dałem ci pęe.ież t:,"td cżer,
biąo. cży żłte!!nie będzie słusznie, jężeli bęańesż teraż
dowodził wespól ż Turukanem svoim minganem uńvoźo-
nym ż I\]dń, których żdobyłeś?- Tak zarządził.
213 Crłneis-chan pł,siedi-a' iesż.ze do Ńolnika Óngnra:
- Trzech Tokura'unóv. Pięciu Txrku!óp i ry. Óngijrze -
synu Móngerii Kjj^La - Ńraz z cżan8§żi'utami i Baia'uta-
ni tworzyliście u maie ieden kureń, Ty, ónairze, nie żblą-
dziłeśwe mgle ani nie odłączyłeś§ię ode mnie w cżasi€
żamiesżek. MokłeśQzefĄ ze mną w cżasie niepogody
i mańeś \r'nż że mną w cża§ie chłodu. Jaką chciałbyś
teraz otre,łnać naerodę?
óngnr odpowiedział:
- Jeźeli poż,foli§ż mi vTbrać nagrodę, to moi starsi i młod-
si bracia Baja'uci §ą fożpro§ż€ni po wszystkich obcych ro-
dach. Jezeli pozwolisz, pragnąłbym żebrrć faż€m swoich
§tarsżych i mlodsżych braci Bajrutów. - Kiedy to povie-
dńał, cży neis-.han zarżądżił.
- Dobrz.el Zbierz tedy swoich starszyó i młod§żych bra€i
Baja'utów i obejmii dowództwo nad B.rn minganeml
Cżyngis-óan rożkaza| poĄadto I
- Kiedy wy, dwaj stolnicr - Ón8iirże i Borokule - roz-
dżielacie iedzenie na prarvą i na lewą stronę v ten sposób,
że nie daiecie odcżUć braku ti,m, którz." siedzą po prawei
srroflie, i nie daje€ie odczuć niedoslarku rym, którzy są
uszeregovani po lewej stronie, i ryEl, którży są [iesżcże]
nieobecri kiedy tak rozdzielacie, nic nie dtapie mnie
t satdle i ,erce mo:e je,r "pokoire, Teraz niechai Óngijr
i Borokul rozdzielają ży§,nośćw cżasie marszów i pocho-
dóv voiennych wszysrtinr ludzioarl - "Iak tozknal.
- A kiedy będą żaimowali mi€isce, ni€chai siadaią po
pravej i po levei gltonie wielLiego nacżynia z napitkiem *
i niechaj nadzorują iedżenie! Niechaj siedzą podobnie jak
Tołun i jego towarżysże,żvróceni ńvarżą na północ| - co
móviąc, \łgkażal im ich miejsce.
2 i 4 Na§tępnie cżyngis-chan powiedział do Borokuła :
- Iuoja natka znalazla was cżrelech - szigie8o Kutuku,
Borokuła, Gnczii i Kókócżii - w pyle okych obozowisk,
Podniosła was na swoje kolana, oPiekovała się wani i wy-
1]8
chovl"wała was iak swoich §ynóv,. ciągnęła \ras ża sżyje
i żrobiłalPas ńwnlłni innym ludziom. Ciągnęła was za
raniona i ucżyniła wa§ fówn}mi i.nym mężom. A v}-
chowy.wała was po to, ź€by ucżynić z was nieodłącznych,
jak cień, towa!żysży dla nar, jej dzie.1.||ęż to A4 odp!2,-
ciliści€ matce wdżięcżnościąi pr4sllgą za, toj że was wy-
chowała1 Peecież iy, Bolokule, kiedy srałeśsię rnoim to-
warzyszem, nie pozwalałeśmi w cża§ie śżybkichpocho-
dów - ani podczas deszczu, ani nocą - położyćsię spać
ż pu§tyin żołądkiem, Gdy sżyko§,aliśmy się do stalcia, ro
ty [nawet] wobe. nieprżyiacieta nie pozwalaleś mi się po-
łożyćspać bez pob.wnego po§iłku. Późniei, kiedy rzuci_
liśmy na kolana żniena§,idzonych wrogów - lud Tatarów,
kiórży żabijali naśżychojców i dziadów, kiedy biorąc na
nich pomstę i odvet wyfżnęliśmycalkowicie lud tatarski
do wysokości osi 1vozu, uszedł wówcżas Kargił sżira -
jcden z Tatatów, i stal §ię beżpańskim włócżęgą. Nękany
niedosfatkiein i głodem wrócił i §.5żed1 do jurty natki.
,,Ja proszę tylko o iałmużnę"- powiedzial. ,,Jezeli pro-
siĘz o iałnUżlę, ro ś:ad,i tam" odpowiedżiano.
Usiadl t€dy l, kącie u drxvi, koło łóźkana zachodniej
stronie. W §m czasie vsżedl do jurty pięcioletni Toluj
i gdv pono§nje zamierzai vlbiec ż irrrĘ, Kafg]ł Sżira
§stal, ścisnąłdżiecko pod pachą i §Tszedł ż nirn. Idąc tak,
macał i §)ciasał sq-ój nóż. Kied). to się dzi3lo, źofla Bo_
rokuta - Altani - siedziała prż},zachodniej ścianiejurĘ
merki- Na krż}k matkj:.,}lorduią chlopca!", Ałiani sko-
czTl3 na§,.jrmiast ża nap3smjkiem, dognala go z §łu, żla-
pała go zaTlosr, a drugą ręką ch\l)ciłll i sarpnęła ża
te rekę, którą rłyciagal nóź. tak źe nóź p,rpadł n1lr ż dtoni.
I\fl q ln cża§ie] na póinoc od Dźetej i Dże|f,e żabi,
jali na obiad
'urry byka. Na glos Ałtani
bezrogiego czarnego
Dżetej i Dże]me nadbiegli Łrzymając w oknvawionych rę-
kac! topory i na miei§cu żabili KaĘiła sżi(ę toporami i no,
żamL Ieńz Ałtani, Dżąej i Dżelme żaczęli §ię spierać,
kro ma najvięksżą żasłlgęlP uraŁovaniu życia chłopca.
,,Gdyby nas nie było i gdybyśnry szybko nie nadbi€gli i nie
żabili go, to cóż mołlaby żrńlć Altani iako kobieta? Ko-
sżowałoby to życie chłopca|" - powiedreli Dźetej i Dżel
me, ,,Gdybyście nie uslyśżefinojego głosu, to jak mogli
byście nadeiść? Gdybym nie v,ybiegia i nie dogoniła go, nie
żlapala, go ża włosy 1 nle szarpnęła go za rękę, którą wyciągat
nóż, iedyby nóż mu nie wpadl, to cż], nie kosźovałoby
to ża\]m wy, Dżet{ i Dżelme, zjawilibyście
ż:yaie chlopcĄ,
§ię na miejscu?" _ odpoviedżiała Altani. Kiedy to powie-
dńala, jej prałnano glówną żasł!gę. żo"a Borokuła, kfóra
je§r dla nieao drugim dyszlem u woż!, prżysIuźyta się ura-
towaniem życia Tołuiovi, I jesżcże, Ki€dy valcżyliśmy
ż Kereitami §r KałakałdżiiElei i kiedy ógódej zostat rra_
I39
Iiony strzalą w arterię sżyjną i §padł ż konia, wóvcża§
Borokuł zatrzynral się prży nim, ustami wysysał krelv ża-
t)łaiącą nu arterię i śpędżiłż nim v§pólnie caIą noc. Na-
stgpnego dnia r.no wsadżił go na konia, a gdy len ni€
mó81 się utrżylnać, posadzit go przed sobą, objął ógódeia
i nieustannie vy§ysał krew żatykającą rnu arrerię, tak że
zakrwawil sobie kąciki usi, !r ten §po§ób prz}był ż nim
ratując Ógódeiowi zdrow'rc i życię. z wdżięcżnoścjża vy-
chowalie i rroskę nroiei matki prżysłużylsi§ urarovnniem
życia dwóch moich synów. Kiedy Borokuł srał się moin
tovarzy§żem, nie spóźniłsię niedy ,]a odgłos i żavolanic,
na veż\łanic i skinięcie. Jeżcli Borokuł żavini dżievięć
razy, to niechaj będzie volny od kary! , Tak rozkazel.
215 I i.,ż-e p*iod"iał,
okaźmy też łaskę kobictom sve8o rodul
216 cżyngis-chan poviedziai reż do starego Usuna:
- Usun, Kunan, Kókócuós i Dcgcj - ci cztercj - lie skry
wali tego, co widzieli, ani nie raili tego, co słysżeli, lecż
donosi]i [mi] o qrn. Móvili [mi] o tynr, co myśleli i €o
§,idżieli. wedtug żłTczaiovych tradycji Mongołów istniało
pravo do użyskania vśród innych godnośoi tytulu bekiego.
Usun jest potomkiem naczelnika todu Ba'a!in. Godność
bekiego pżechodzi u nas dżiedżicznie. Niechaj vigc staly
Usun będżie bekim! Po fiianovafliu bekim należy go
odziać w biały srrój, dać mu białego vałacha, usndowić
gó na honorowym mieiscu i okałwać mu szacunek! A on
niechaj określa lpomyślnc] lata i niesiące! - Tak żarżą_
dzil.
217 Pona.dto Czingh-chan powiedział:
- Ponieważ w cża§ie biŃy pobrarymiec Kuiłdar pierwszy
zobowiązal się żlożyćs,,roje źycie w ofierże, niechaj ża tę
zaslugę jego najdalsi poronkowie otrżymują żaopatrżenie
-
nalżne \Yojenfl)m sierotom! Tak rożkażał,
218 Następnie Cąngis chan poviedżiał do Narina To'orila,
srna cżakana Ko'y:
_ Twój ojciec Czakan Ko'a valcząc ża mnie z wjelkim
oddaniern został żabity pteż Dżamukę v birwie pM Da_
łan Baldźit. Teraż niechai To'orił ortżylnuie ża żasługi
srłoiego oica zawatrżenie należne §.ojennym sierotom!
Kiedy io fżekł, To'orił poviedżjal:
- ]eżeli chan pożvoli [żauważyć],to moi srarsi i młodsi
bracia ż rodu Negns §ą rozpfosżeni po vsży§ikich obcych
fodach. Jeżeli chan ficry żeż,łolić,chciałbym żebrać moich
braci ż rodu Negns.
Na te słova Czyngis_chan rozkazał:
- Jeźeli |ak, to c4ż nie możesż żebftć svoich
braci z rodu
Negn§ i rądżić nimi aż po poton*ów twoich potonków? -
Tźlk z^rządzl|.
219 Czyngis,chan powicdżiałtakże do Sorkana Sziry|
- Kiedy byłenr młody i ĘtjcżiucLi Tarkutii K:.lh!:l .:lt,
llnoi] stafsi i rnlodsi br.cia przcśladoś,ilintnic i i,]l=:]i.
$óvcżis sorkan Szira wraz ze svl,mj śrnami - c7jłi J..:11
i cżimbaiem - vledząc, że moi bracia nnic przcślrdui:],
cddali mnie pod opiekę córce Kada'an, !kłli, a n:l§tępflic
vypravili v drogę, Pamiętałem dobrze o dobrodziciśnvje
tej wa§żej prrlsługi. Pamiętałem o niei cienną nocą v€
śnie,nosilern iej parnięć \1, Pier§i w cżasi€ bialc8o dnia.
\(prąwdzie późno przy§żliściedo mnie od Tajczi'utoly,
ale t raz pragnę okazać wam I!t§kę. Jakiej chcecie nagro-
dy?
Sorkan Szira - że sv),mi synami Czila'unem i Czimba-
iem - porviedzial:
- Jeźcli mam być flagrodzony, to niechai dostanę koczo-
wi§ka wolne od danin. chcę otźymaźńefiię Mcrkitów -
wolne od danin koczowiska nad selengą. A inną jesżcże
nagiodę niechai określi Czyngis-chan.
Na to Czyngi§-cha! Powiedial:
- Możc.ie kocżovać na żioini Mcrkito\ł nad selcn8ą i to
koczovisko bqdzie volnc od danin. Daię wam Ponadto
przywilej aoszenia kolczanów i towar/sżenia mi pfry stole
Aż po poromkóv wa,żych polomków. Do dziewięclu prze-
winień nie będzie€ie podlegali karzc! - T^k ro?kaz^l.
I iesżcżeczyngk-chan nagrodził cżiła'unai cżirnbaia na-
§tępuiącą ła§ką:
- Jak mam włs na8rodzić pamiętaiąc o slowach, które
nie8d}ś v]po\łiedżieliściewy, cziła'uniei Czinbaiu? ]e-
żcli vy, Czila'unie i Czimbaju, będziecie chcieli powie-
dżie. to, co mlślicie. icżcli hędziecie ChCicli poprośićo coś.
c,eso Nam bl.kuie, nic z§,racaicie się przeż pośrcdnikówl
MóBcic ni o§obiście §,hsnlmj u§.ami to, co sami myśli
ci€, proście sami o to, cżcgo \,.n brakujc! _ Tak rozka-
za1. - A jeszczł wy, sorkan sżna, Badaj i Kisżilik, macie
prą,wilcje dafkanóv. ożn^cz^ to, źe kiedy Dderrycie na
licżebnych wro8ów i zdobę&iecie łupy, będżicci€ sobic
żabierAli to, co żdobyliście.Kiedy będżieci€ wządzać obla-
]vę na stepową żwiefżynę,zabicrż€cie sobie ao, co upolowa-
-
liście. Tak rozk^z^l. - Jźe|i chodzi o sorkana sżirę, był
on pl"żecieź podda!)m Tódó8e8o ż rodu Tai€zi'utóv,, a i€-
żeli chodżi o Badaja i Kisżilika, to ci byli koniuchami
Czerela. Atetaz daię waln - rnoim zaufanlm - prawo
no§żenia kołcżanów i towaEysżenia mi przy §tole, ciesżcie
sję prż},wileiami darkanóv !
Czyngis-chan po§,iedżial je§żcże do Naja'y: 22a
- Kicdy sfary suirgn'eŃ z \rami, srPoimi dwoma synami,
Ałakiem i Naia'ą, pojmal Tarkutaią Kiriłtuka, znajdował
się §, drodże do nas i dotarł [iUż] do mieiscowości Kutu-
kuł Nu'u, wówczas Naia'a rzekl: ,,Jak możefr'y zdradżić
s§.oiego prawo\yite8o chana, poimać go i iśćż nim?" on
nic poirafil 80 żdradżići puściłgo wolno. Kiedy [następ,
nie] siary sżir8n'etii przyszedl ze §woin1i §ynami, Ałakiern
i Naia'ą, wóvcżas Naia'a Bildżi'ur poviedżiał: ,,Podnie-
śliśmyrękę na §vojeSo pfawo\łite8o chana i jecha]iśmy
tż niml. Jednakźe póź.ie; lokażalo się, że] nie potra.finy
ao żdŻdżići, puściliśmygo .rolno, Pfżysżliśmy[sami], źe_
by oddać Cą,ngis-chanowi sw€ siiy, Gdybyśmyprży§żli
podniósłszy uprzednio rękę na srvego chana, to poviedżia-
no by nam: <Jak mogą radu8ivać na żaufanie ci oto pod_
dani lJdż;e po Dm. jJk podrieili rękę J.a.woie8o prdwo$i-
tego chana?r' - Tak poviedżiał. - Kiedy rżekł, że nie
mógl zdradzić §.łego chana, wówczas pochwaliłetn jego
slova i odpo.łiedżiałem, że u.rażam ża główną cnotę viel-
nośćswentu prawolFitemu chanowi T poviedzialem, że
po\rierzę mu iakąśgodność,Teraż Bo'orcżu niechaj do_
wodżi tnlnelem prawego skr:ydła! Mukalemu, który otrzy-
mał tytuł go,onga, powierzylen do.vódżtwo nad lnmenclrt
lewego skrzydła. A Naia'a niechai do.rodżi dimeneln woisk
§/ centrum! - Tak rożkażaL
'::ż1 I jeśzczepowledzi^l|
- Dżebe i snbe'etei niechaj dowodzą min8anami, kióre
sami sobie zdobyli i żor8anizowalil
2..) Poża t m polecił owcżarżovi Degejowi żebfać ludzi bez
prż)n3leżno(ci rod6ej i do$odżić t]m mirg3nem.
j.
:j,: Na§tępnie powiedżial:
-
Ponievaź dla stolarża Giicziignra żabrakłolrrdżi [do
uŁvorzenia min8anu], których mńna by żebr^ć t]., c4 t211,
a §pośród Dźadalanów Mułkałku ie§t bardżo dobryn to-
warżysżcm, niechai Gncżi]giif i wspólnie dovo-
dą minganem! ^I!łkalku
a, ].: Tych, ttórży rażern ż nim tworry|l państwo i którży r!żem
|1,
wodżi minganeml - Tak tożkażal, v/cż€śnici wybral cżte-
rysttj łucżników. vybierając ich nażnacżyi dovódcą syna
Dżelnego Jesijna Te'ego - i ż^rządzi,ł, żeby dowodził
nimi ve§pół z Bu8idajen, synen Tnge8o, A t€raz \łprowa-
dżii cżlonkóv srrał dziennej i łuczniLów do sIużby w róź-
nrch oddżiałach svardii:
- J€snn Te'e niechaj prży§tępuie do służby iako dowódca
jednego oddziału gwardzistówłuczników! Busidaj [tąŁe]
niechaj pfżyŃępuje do słuźbyjako dowódca iednego od-
działu gwardzhtówłucznikówl Horkudak niech [również]
przystępuje do slużby jako dowódca jednego oddzialu
8vardżi§tó, łucżnikóv| lTakże] Łabłaka nicchai prż}śtę-
puje do łużbyjako dowódca jednego oddziału gwardzi-
śtórrJucżnikówl kicdy pfż}viesżąsob]e koiczenv, niechaj
dovodżą w ten spo§ób §woini luczniknni oraz vsżysr}i
mi oddziałami gs,ardzisró§, strał dżiennej i niechaj tak
tvłaśnje]obejmuią służbę|Liczbę Iucznikóv nalcży do-
pełnić do q\iąca i całościąniechaj dovodżi Jesnn Te'eI
2ż6 l,iczbę cżłonkóv strży dżiennej, krórży . cześniej§r§tąPili
do §łuźby z ógóle,ożerbim, należy użupelnić do rysiąca,
a dowództwo nad nimi nieóaj obeini€ ógóle-cżerbi ż ro-
du Bo'orczu! - powiedział. - J€dnym minganem straźy
dżiennej niechaj dowodżi Buka ż rodu Mukalego! - po-
vićdżiał.- Jednyn minganem straży dziennei nicchai do-
vodżi Ałcżidaj ż fodu Ih8eja! - poviodżiał. - Jedn}.rn
min8anem §traży dziennej niechai dorrodżi Dódej-cżcrbil
Jednym mingan€n straży dzi,e."f.ej nieóai do,vodżi Do-
kołku-czerbi! Jednym min8aaen straźy dziennej niechaj
dowodń Czaaq ż rodu Dżnrcżedejal Jednyn min8anem
ludzi g,wardii dżiennej niech do\łodżiAkutaj ż (odu Ał-
cżie8o! Jednyn ninganenr ludzi Ńfał dżiennej, lspecjal-
nie] wybranymi dżielnymi woiovnikani, niechaj dowodzi
Arkaj Kasar! w dni pokoju niechai §tanovią straż dżiefl-
,rą, a v dniach bjńvy niech sioją na prżedżie i żachovują
się jak bohaterowic| - Tak rożkażal, z frch lldzi, którży
prż}§żli ż fóżnych ninganów, po§,stało osiaTl minganów
§trał dżienflej. Gvardziści §rraży nocnej wtaz z łucznika-
mi ut\łor4{i dwa idalsze] njnganp lRazen] dało to jeden
tnmen gvardji prabacmej. Czynsh,chan wydal [prży tym]
następujący ro.żkaż: _ Nieóaj dżiesięć lysięcy $rardżi-
stów, którży zrajduią się prży nas, będżie §ilnym oddżia_
łem i niechai staoowi jądro armii! - Tak rozkazal,
227 Czyngls-.h^n §,ydal je§zcże na§tępuiący rożkaż,v którym
nażnacżyłtych, krófży mi€li dovodić cżrerema oddżiałani
gwardżi§iów §traży dziennei :
I14
7/I
_-,
działem gwardzistów i nieó ich utrzymuie w dyscypliniet
DoLolku-czerbi niechai dowodzi |ednym oddzialcn gvar-
dzistów i niech ich utrżymuie w dyscyplini€t - Povi€,
dziawszy to, naznaczyl naczelników czterech oddżiaIów
gwardii i pol€cil ogłosić mzkaz o przystępowaniu [po-
sżcŻególnych] oddziałór,/ do służby:
- Przy prży§tępowaniu oddżiału do słuźbydowódca od_
dzialu ma sprau.dzić §tan licżebny przydzielonych do iego
grupy gwardzistów. Potem oddzial ma obiąć służbę,a po
trzech dobach ma być zluzowann Jeżeli cżłonekgwaldii
nie §tawi się na §Iuźbę, nalei ukarać 8o trzema uderzenia-
mi ńzgi. leże:ji ten sam członek 8rilardii nie stawi się na
slużbę powtórnie, naleł go ukarać siedmioma uderzeniami
t@8. leżen znów ten sam cżłowiek - trie Ędąc chory
ani nie nając żwolnienia od dowódcy oddzialu - po raz
trżeci nie §tavi się na słuźbę,naleł go ukarać trżydie_
§toma si€dmioma uderreniami rórgi. Po t},m [ten człoviek]
nie nadaie się iuź więcei do §łllźby pizy na§ i ześlemy go
precz do odleglych kraiów: - Tak rozkazal.
- Nacżelnicy od&ialów nają powiadamiać gvardzisów
o tytn rożkażie co trry dni, prLy każd,ei żńiar,ie shżbyl
Jeźeli ich nie pov.iadomią, to sami Ędą podlegali karz€!
A hcdy gwardziści po usłyszeniu tozkazt paekroczą go,
to zgodnie z rożkueń - s wypadku nie sLaw;enia si§ na
służbę- zostaną uLaranil - 'Iak tożkażal,
- §fy, naczel,nicy oddzialóv, nie możecie [iednak] bez
mojei ż8ody - opieraiąc się na tym, że je§teście ich do-
wódcami - karać moich gyardżstów, którży rr,§ąpili do
słuźbyiako róvni wam! ]eźeli nffusą d),scyplinę, żanel-
duici€ ńnie| Jeźeli będą racy, któlzy żaśl,Jżąna ścięcie, to
ny ich §tracimy! Jeżeli będą tacy, którzy zasIużą na chło-
§tę, to my kaźcmy im §ię polożrć i *7chlostamy ichl Je-
żeli - opieraiąc 5ię na tyrn, źe iesteście dowódcami - tknie-
cie bamovolnie] ręką lub nogą albo uderzycie kiiem moićh
!óvnouprawnionych gwardistów, to odplaci się wam ki
jern ża kii, pięściąża pi§śćI - powiedżiał.
Czyngis-óan rożkĄzal jesżcże. ]2s
- Mói gwardzista sloi u,yżei triż dowódca mioganu spoza
8ward;i! PachoIkorrie moich g] arćDi§tóv sroją wyżą niż
setnicy i dżie§i§rnicy spoza gwardii! Jeż€li do§,ódcy nin-
8anóv spoża gwardii będą się uvażć ża ńwnych moim
gwardzistom i będą §ię o to ż moimi gwardżi§tami §pie-
rali, lo vówcża§ ukarż§ tych ludzi §pośród dowódców min-
ganów! - Tak tozkazał.
I jeszcze Cryngis-chan rożkażał,co na§tępuje: ]]')
- Dowódcom poszczególnych od&iałów gwardii naleźy
oglosić na§tęPujące żarządz ił 8wardziści slraży dżien-
nei, po przy§ąpieniu do słuźbyi spełnieniu svoich dżi€n_
nych obowiązków - każdy na swoim stanowisku - mają
|4J
usĘpić nrieisca straźy nocnej jeszcże pfty ś\łietledżien-
n}m, opuŚciĆ t€rcn pałacrr i noco\faĆ poza f,imt Prży nas
ma gpędaać noc slrż nocna! Ł,Jcżai.y m^ją oddać strał
flocnci kotczanyl stolnicy - nAcżynia i maią odejść!Łucz-
nicy, sflaż dżiarna i stolnicy, którży spędżili no€ na ż+,
\ynątrz, maią w t}m cżasic, kiedy fily §pożj,\rarny lranny]
po§iIek, §i€dżi€ć ,a mieiscu, gdżie stoją koni€, i maią się
żameldo\łać u skaży nocnej. Kiedy skońcżymy posiłek,
Iucznicy naią powrócić do swoich kołczanów, straż dzien-
na na §woje stanowiska, a sŁolnicy do §vych nacżyń! Kźda
8rupa przystępuiące do służby ma posĘpować tak §amo,
zgodnie ż podaną żasadą1 - 'Iak rc*aza!,
- Kaźde8o cżłowieka, króry po żgchodzie slońca b9die
§ię ktęcił ża lub prżcd kwaieĘ, naleł poimać! strź nocna
ma go pojmać, prżetrzym^ć pęeż noc i naŃępnego dnia
rano pnesłuchać! Zniala dyinru §traźy nocnej ma nastę-
pować w ten sposób, źe [oddzial] prży§tępujący do sluźby
ina do niei przysąpić po \łTmianie znaków*t Podobnie
ci, którzy maią być Ąiaowa.ń z dyżuru strazy nocnei, od-
chodzą ze sluźby po vymianie żnakówt Nocą strź nocna
.na l€żeć P.ży l§,ateize! Ci ludzie ze strźy nocnej, do kti_
lych naleźy żamykanie drzwi, aaj4 odciąć głowę albo od_
rąbać rę.e kźdemu człowiekowi, który żechce troą vejść
do wnętrzal Jeżeli zj^wią się nocą ludzie z pilnymi mel_
dunkarni. otają powiedżieć o ryln §trazy nocnej i rażem ze
srażą nocną srać z2 ilttą, ź zosraną żameldowani! Nikt
nie może żaimować \ryżsżego miejsca niź §tmż nocnal Nikt
nie moźe §,€iść do iurł beż żameldowania u strał nocoeil
Nikt nie może prżechodżić pżeż[kordon] Ńraży nocnei
ani nikt de może się kręcić vśród ludź slrai nocnei!
Nie wolno [t€ż] pytać o liczebność§trał nocnejt Ludżi,
którzy będą chcicli przejśćprzez [kordon] straży nocnei,
straż nocna ma pojrnać! Ludzi, którzy będą chcieli §ię krę
cić bvśród strał nocnej], §traż nocna ma pojmaćl cżto-
\rieko\§i, k!ór! Ędzie się pvtal o [ich] liczbę, strź nocna
ma odebll1ć konii, na któqn ieździ, rażem z siodlem
i uprzęźą i żabrać mu cale jąo ubranict - Tak rozkaz.ał.
Eldżi8idej, chociaż b)ł cżłowiekiem godnym żaufania, żo-
stał prŻeż srraż nocną pojmany, kiedy chciał wieczorem
pżeiśćptzez tkordon] sEał.
x
|49
pod nadżorem straży noaiejl Jeżeli, dojdńe do marnotta-
wienia napojów i jadła, vó.łcżag ża str^ty będżie óapo-
\łiadać sttłźnocna, której powierzono nadzórl _ Tak po_
wiedzial.
- Kiedy łucznicy będą przysrępovali do v,yda\łania na_
pojó§, i jadla, nie ,/olno im tego robić bez zgody nadzoru_
iącei słażyDocnej! Kiedy będą prżyŃępovać do wydawa-
nia napojów i jadł^, n^lą je wydawać po€żynaiąc od srra-
źy nocnejl WsĘp do iurry pałacowei i opusżcżan;e jei ma
re8ulovać strź nocfla! odźwierny posterunek sEaży noc_
nei ma §lać n!ż ptzy jl]tciel Dwai tludzie] 2e strńy
nej naią weiśćdo vnętrża i tż}mać lłielki bukłak [ż^oc- na-
pitkiem] l - Tak powiedzial.
- Ze §traily nocnej [bierze się] obozoqch, którży maią iść
lnaptŻód] i usraviać palacove iurty | , Tak powiedziaL
_ Kiedy udżiemy się na polo§,aoie ż sokołami lub na ob-
ławę, §traż nocna ma kóvni€ź] brać u&iał tłraz z nami
w polowaniu ż sokoiami i na obłalvie! Cżęśćliednak], ż-a-
leznie od porrż€by, n^leży żośt^,łić przy wozach|
2JJ C4ngis-chan powiedżałieszcze:
- Jeźeli my sami nie bierzemy udziału w wyptawie wo-
iennej, to straż noana nie może §ryrusżyć na wyprawę bez
nas! - Tak po§riedrał.
[Czyngis,chan] vydał lró,vnież następujące] żarżądżeĄie|
- Po tyn, kiedy tak b!źniący rozkaz zostal ptżrlęty ldo
wiadomości], lrr§zyscy] c?efbi-dowódcy \yoiskowi, którży
będą się odnosić nieprżychylnie do śtrałnocnei, naru-
szą rozkaz i wyśląją na woinę, żostaną ukarani!
I rżekl [iesżcże]:
- Pov,iecie żapewne| ,,Dla.żąo żołnieżestraży nocnej
nie §ą vTsyłani na voinę?" [Dlate8o, że] straż nocna czuwa
nad moim żłolym łciem. Kiedy vTfusżam na łovT ż soko-
łami i na obławŁ [ona] trudzi się wraz ze mną. Je§r obcią_
żona sptavami ad,nini§tracji pałacu, ma staranie o wozy
zarówno kiedy te są r/ ruchu, iak i na postoju, Czy łauwą
jest Qeczą spgdzać noc€ strżegąc mojej osoby? Cży łat\vą
iest rzeczą doglądać wozó.P ż iuliami żaró§.no kiedy viel-
ki obóz iest w ruchu, jak i na postoiu? U.łażamy, ż€ [srraż
nocna] i€§r obciążona podwójnymi, i to różnorodnymi obo-
wiążkami i dlatego po§tanoviliśmy, źeby §trź nocna nie
szla na wojnę bez nast _ Tak powi€dział.
234 Następnie powiedńal je:zcze:
- Llldńe że śtraż.ynocnej mają poma8ać szigienu Kutuku
v pżesłuchaniach §ądo§ych! Ludzie ze straży nocnej mają
pomagać prży kon§envacii i wyda§,aniu łuków, kołczanów,
pancerży i stżall Maią opiekolvać się końmi i żalanviać
§pra\yy żaładunku juków! Ludzie że §traży nocnej maią
ponagać cżerbim prży .yydavaniu jedwabiu! - Tak po-
rPiedżial.
- Kiedy łucżnicy i stfaż dżienna \r}żnacżą lmiej3ce na]
obożowi§Lo, \rówcżas łucżnicy ż Je§nn€m Te'e i Bugidai€m
na czele or^z strż dńenna ż Alczidajem, ógólenr i Aku-
tajem lla cżele ma żająć stanoy,isko po pra\yej stronie pa-
łacul srraż dżienna ż Buką, DódeicżerbiĄ Dokołku-czer-
bim i cżanajen ma zająć stanowisko po prawei §lronie
pałacu! Bohat€rowie Ar[aja mają żaiąć {Ęnorri§ka prżed
pałacernl Straż nocna. po zaopiekovaniu się wozem 2 jur-
tą Pal^cową, ma zająć stanowisko po lewe' 6tronie [tuż]
koło pałacul §f bezpośrednim §ą§iedżt!,,ie kvatery na
wszystkich ludzi §irał dżiennei, pachołków pałacovych
[zatrudnionych] wokół kwatery, koniuchów, olycżai-zy, pa-
Ńuchóv w,ielblądów i kfów ma mieć baczenie Dódei-cżer-
bi| - Tak powiedzia*szy powierzył mu [ę] funkcię, a na-
sąpńie żarządńL - Dódeicżefbi ma żaiąć§tanowisko
v bezpośredniei bli§kości ża pałacernt Ma się Ą,wić od-
padkami * i palić susżony nawóżl
Księcia Kubiłaja * lCżyngig_chan] v-yslal na *yprawę wo- 235
ienną prżeci.r Karłukom, Arsłan_chan kallucki przysżedł
i poddaI się dobrovolnie Kubiłajo§"i. Ksiąźę Kubilai prry-
provadzil tedy ze sob4 Arslan-chana i posfavił go pfżed
Cą]rgis-clanem, Ponievź Ar§lan-chan poddał się b€ż
v,aLki, Czl-ngis,chan Iaska\łie go prżyiąl oraz z^tządżił,że
*1da za niego [swą] córkę.
Snbe'ąei Dżiehy ż żelażnyłniwożami ścigałwojennyn 236
pochoden synó\ł mefkickiego Tokto'y ż Kutu i cżiła'unem
oa cżele. Dognal ich nad żeką Czui, tozprawił się z ni_
fii i wrócil.
Dżebe ścigałnajmariskiego Gicżnliik_chaoa. Doglal go 237
§ lmiejsco§,ości] Saryk Ku[*, rozplavił śięż Giicżól§-
kiem i wrócił.
Uisur§ki idu'ut* przyslał do Czyngis-cham poslów. Pnez 2s8
dwóch §voich posłów - Atkiraka i Darbaja - przekazał
na§tępujące po§łanie:
- Jest tak, iak gdyby lniebo] ocżyściłosię z chmur i po_
tażala §ię Matka słoice. Jest tak, iak gdyby [rzeka] oczy-
ściłasię z lodu i odkryły się rżecżne,rody. Z nlezmierry
radością uśłysżalemo wielkiei sławie i rdgłosie cżyngiś
-chana, Jeżeli cżyngis-chan okaże [mi] laskę i znajdzie [dla
nnie choćby] kawałek ze sprzączek u lsrłego] złotego pasa
i [choćby] kawalek ze [swego] czerwonego płaszcza, stanę
się dla ciebie piątym §ynem i będę ci oddawał swe silyl *
Takie przeslal posła-rrie.
Na te g1o, a Cżytl8i§-chaa przekaz,al v łaskawej odpowie-
dzi, co nxtępuje:
* Dam mu [§wą] córkę, a on niechaj będzie moim piątym
syneml Idu'ut ma, zabrać |ze sobą] złoto i srebro, perły
i periową macicę, lkany żłotembrokat, vżofżysŁe i ied_
v,abne tkaniDy i prżybyć tdo mnie].
Kiedy to przekażal, idu'ut ucieszyl się, że żostal laskawie
potfaktovany. Zabral zluo i srebro, perły i pefłową maci-
ćę, iedwabne ttaniny, wzorzyste tkaniny i złotem tkany
brokat i stawil się prżed cżyngi§-chanen, cżFgis-ńan
okażałidu'utowi łaskę i oddał mu Ał_Ałtani [za źonę].
_]]'] v/ roku żaiąca I\2a7 r.] wysIał lCzyngh-chan] Dżoczego
wraż ż woi§kami prawego skrądła w pochód przeciw lu_
dom leśn}-rn. Buka posżedł tż Difi] iako przewodnik. oj-
racki Kuduka Beki ż Tnnen ojratów żjavil się pierw-
§ry i poddal się dobro§olnie \łhdzl lcangis-chana].
Prłszcdl i iako przev-odnik poprowadził Dżocz€go do
swoich Tnmen oiratów. v lrdjej§cowości] sżikśżitpod-
dano ich I*Iadą, Cąngis-chana], Dżocżi poddal naipierw
pod wladzę lCł,nei§-chana] ]udl Oirat, Buriat, Barkun,
Ursur, Kabkanas, Kangkas i Tubas *. Kiedy dotarl do [zie-
mi] Tnnen Ki.gi,óv, kir8iscy książęla _ Jedi, Inal, Ał Di'el
i Órebek Digin - poddali się dobrowolnie, stawili się oni
przed Dżo€żim ofiarovuiąc [w darze] białe sokó, tialc
konie i cżrne sobole. Dżoczi poddal [takze] pod wladżę
[Cąngis-chana] leśne ludy, żnaiduiącć §ię w bliźszej ku
nam stronie lasów: Kesdiiin, Baiit, Tukas, Tenlck, Tó'eles,
Tas, Badzigit NasĘpnie pruyprowadżił że sobą kĘiskich
dowódców tiimcnórP i mirgaróv ofau lilodżów ludóv leś-
nych i postawiI ich przed Czyngis-chanem ż bialymi §oko-
łarni, białymi końmi i czamymi sobolami. Ponieważ o;-
racki Kuduka Beki pienvszy poddal się dobrowolnie i przy-
łączyłsię ldo Czyneis_chana] na czele swoich Tiimen Ojra-
tów, [ten] okażal mu laskę i jego śynowi Inalćżiemu dał
Czeczeiken [za żo!ę]. sta$ż€mu bratu Inalcżiąo, Tórel-
cżiemu, dal [zr żonę] córĘ Dżocziego - Kolujkan, Alaka-
-beki dał [za źonę] do ongu!ó]F. A Dżocdemu Czytlgis-
_chan powiedział laskawie:
- Ty iestaś nai§ta§zy z moió synów. Pierw§źy mz wy-
ru§żyleś ż domu [w Pochód] i dobrz€ się spisaleś, w kra-
jaó, do któtych posżedleś,nie poniosleś strar w ludziach
ani koniach, nie utrudził.śich i wrócileś sżcżęśliwiepod-
dawszy pod [ńo!ą] wladżę ludy leśne.[Te] ludy oddam
tobicl - Tak rożkażał.
.',0 I ieszcze po§Ial księcia Borokula na wyprawc woienną
przeciw ludowi Kori Tumat *. Po śmierci k§ięcia Tuma-
tów Daidukura ślepego, ludem tumackim rzą&ila iego
źona Botokui Tarkun. Kiedy książę Borokuł dotarł ldo
kraiu Tumatów], vysunął się ż łżema|\rdźrni fi^ptńd
chąc jechać pżed 8lówn),Eli siłami. Gdy tak iechali ni€-
o§trożnie v §rccżomym mrcku ścieźkamiv 8ę§tym lesie,
zostali z tyłlJ naP^dnięci 9żeżnieprzyjacielski pairol i od-
cięio im dfogę. Poimano [wtedy] księci1 Bofokula i żabito.
cżyn8is-óan, dowiedzia§,sży się, ź€ Tumaci żabili Bo,.
iokula, vpadl w vi€lki 8ni€w i sam zacząl się sżykovać
rr2
do wyruszenia w pochód. Wówczls BJ'o:::] : ],a ],
odradżati to Cżyngis,chanowi Ęk dłu8o, aż z;e.3:roĘ:]_ ;1
\Fierzyl tedy [tę sptawę] Dórbeiowi N*ieorełż:.-.-_:
ż plemicnia Dólber i rożkazal mu, źeby zapro\9idżil ! r.
sku surową dyscyplinę, pomodlil się do §Oysokiąo \jeba
i §próbov,at podbić lud Tumatów. Dórbej żorganiżo§ałpo-
óód następująco: rra tych drogach, bocżnych ścieżkach
i prżeiściach, któłmi miało iakoby póiść iego wojsko i któ-
rych miały §trżec [niep*yiacielskie] patrole, kzzzl raz-
puścićpogloskę [o swoin nadejściu], a sarn pociągnąl dro_
gą, którą prześżedlcżerwony byk*. oddzialon swoim
ogło§il rożkaż, żeby żalado,$ać ludżiom na plecy po dzi€-
§ięć róze8 dla vychlostania każdego żołnierza w wypadku,
gdyby stchórżył; żEby żaop^ftr!ć ich w §iekiery, topory,
pily, świdryi w§żelką nieżbędną broń. Następnie każał
wyrąbać i vyaąć dizeva 3bjące vżdlDz drogi, Ltorą po-
§żedł czerwony byk i §t /orżyć [w ten sposób] prżeiście.
Kiedy dośĘlisię na szczyty gór, runęli iak z nieba na Tu_
matów, któi:ry nicż€o się nie spodziewając siedzieli i ucz-
towali - i [tak] i€h podbili.
Pojmani vcż€śniei pżeżTumatóv książę Korczi i Ku- ],i]
duka Beki znajdowali §ię u Botoklj Tarkun. A pojrrranie
do niewoli Korcziego mialo następujący ptzebiegl Kiedy
[Cżyn8is-chan] pozwoliI lKorcziemul wzĄć sobie trzydzie,
ściżon §pośród najPięknieisżych dziewcząt ludu tumackie-
8o i Liedy Korcżi posżedł, aby sobie §,żąć [t€] tumackie
dżiewczęta, wtedy ów lud, który vcżeśniejdobrowolnie
poddał §ię wladry lCzyngis-chana], tcraż żbuotowal się
i pojmał księcia Korczi€go. czyngis-chan dowiedziawsży
się, że Korczi zostal pojmany plzeż Tumató]i/, posłał do
nich Kudukę, ponievaż żnal on ludów leśnych.
^Dcżaje
§(lówczas kuduka Beki żo§tal również pojmany, kiedy
tvreszcic] lud T nató\ł do§taI się ośtatccznie Pod wla-
dżę cżyngi§-chals, ten skażał['la śmierdsfu Turnatow
ża zabici€ Borokula. Kotcżi wńą\ sobie trżydżi€ści dżie-
wcżą! a Botokui Tarkun [Czyngi§-chan] oddal Kuduce
Bekiemu,
Cżyngis-óan żarżądźl,że chce rozdzielić lud między 2 ^:|2
oatkę, synów i młodsżychbraci, i po\riedżiał:
- Wśród tyó, któży ponosili trudy przy gromadzeniu lu-
du poddanego, jest prż€cieź matka. Jest prżeci€ż nai§tar-
szy z moich §ynóv, Dżocżi. ]est keż] naimłodszy z moich
mlod§zych b€ci - otcżigin. - I dał ń^lce lączĄie ż .żęścią
otcżigina dżie§ięć łsięcy ludżi. Matka poczula się po.
ktąwdzona, ale nic Ąie powiedziała. Dźocż€mu dal dżi€-
więć ty§ię€y ludzi. Caa'adaiowi dał osian tysięcy ludź.
ogódeiowi dał pięć §.sięcy ludzi. Toluio§/i * dal pięć ty-
sięcy ludzi. Ka§arowi d^I .ztery tysiącŁ ludzi. Ał€żidaiowi
dał dwa tysiące ludżi. Bel8iiteio§.i tysiąc pięć§et ludżi. Kic-
Ir]
dy [zaś] zapowiedział, że'pr€nie u§unąć sprżed oczu i żli-
kwido§,ać Darita;a, poniewź kumał §ię on ż Kereitami,
wóvcżas Bo'orcżu, Mukali i sżigi Kltuku fże*li:
- Byłoby to tak, |ak gdybyś chciał żasa§ić swoje wlasne
ognisLo domowe. Jak gdybyśchciał żbutżyć§vój vłarny
dom. Jako dżiedźotwo po twoim szlachemym ojcu pozo-
staie ci tylko ten iedyny stryj, Ja.k można podnicść
na niego rękę? Daruj nietozumnemul Ni€€hai naimłodsży
brat wolego szlaóetnego ojc^ plzycżybia się do walosże-
nia dlmu nad obozowiskieml - Tak do niego na róźne
sposoby przemawiali, ń zelżal jąo gniew. Myśląco swo-
im szlaóetnyłr ojou uspoLoił się [wreszcie] na śłoc'aBo'-
-orczu, Mukalego i Szigiego Kutuku i poviedżiał: - No,
dobrz€l
243 LI rzepJ jeśżcĄ|
- Daiąc matce i otcżiginovi dżie§ięć tysięc} ludżi wy-
żna€rryłem im cżterech spośród wodzów: Gncuii, Kókócźii,
Dżung§aja i Korkasuna. Dżoczemu wyznaczyłem Kunana,
Móngke'iira i Ketego. cżg'adajovi w!frńcżyłem Kafu.ża-
ra, Móngkego i Idokudaia.
Czyngis-chan powigdżiał ponadto:
-cża'edai jesl upafty i małosd<o§7, Nieóaj Kókócżó§
żnajduj€ §ię ptry nim rano i wiecżorem i wpłłąvana nie-
gą - Tak rożkażal. ógódejowi .ryznacżyI Ilfigego i De-
geja. Tołujowi wyżnacżyłDżedej^ i Bałę. Kasarorr,i wy_
żĄa.żrl Dżebkąo. AłCńaaiowi wyżMcżyl cz^'lrkaja.
244 oiaiec Món8liL z rodu Kongkotan mial siedmiu synów.
Średnim spośród nich był Kókócżii Teb-Tengri *. Tych
siedmiu Kon8kotanóvr zebtało się razem i pobilo Ka-
sata. Kiealy Kasar na klęczkaó poskarzył się Czyngis-óa-
nowi, że żosĘl pńiŁy przeż §iedmiu Kongkotanólłr,
ten byl [ak,urat] rczgnievany z powodu innych splaw.
Prżenvałtedy Ka§aroriri v połowie jego słó\r:
- Ty byleślprzecież] nie do pokonania dla nitogol Dta_
czego pożv,olileśsię pokonać?
r.\a te słowa Kasar zaplakal, vstal i vysżedł.lPóźniei]
urażony Kasar prżez tt4 dni nie przychodził [do czyn-
gi§-chana]. Wówczas Teb_Tengri powiedżiał Cżyngis-óa-
I
',l
gi§-chan żaviążalKasarowi rękawy, odebrał mu czapkę
i pas i pr:zesluchiwal go.
Zaskoczony przybyciem matki Cżyngis,chan pfże§trasżył §ię,
A ma.ka pr4by,łala w gniewie, zsiadla z wozu i na§tęp-
nie sama rozwiązala !ękawy Ka§ara, oddala mu czapkę
i p3s. Nie mogąc povśtrzymać sv€o gliewu usiadła że
skrżrźowanyminogami, obnaźfIa obie svoie pie§i, oparla
ie na kolanach i rzekla:
- Czy widzicie? To są piersi, które wy ssaliści€l wy, któ-
rry gryżiecie v,lasDe łołsko, Iaórzy roz4,wacie własną pę-
powinęl Co zrobił Kasar? Tenudźyn opróżnial tę jedną
moią pierś. Kaczi'un i otcżigitr v,c dwóch nie mogli oP!óź-
nić iednei piersi. A Kasaf opróżniat całkowicie obie piersi
tak, że pirynosil mi spokó|. On byl !ym, ktory povodo-
§,ał, ż€ cżulam się swobodna. Dżięki temu mój użdolniony
Temudzyn posiadł żalety omyslu, a mói Kasat posirdł
vielką §ilę. Dlatego [§ri/oimi celnymi] §tr.ala.mi podda-
tral pod ltwoją] wladzę tych, którzy się spod niei vyla_
mali walcżąc. Tych [zaś], kuirł uciekali w paoice, pod-
dawał pod [twoią] wladzę [swoimi] daleLo§iężnymi stża_
lami, A tclaż nie może§ż na KrJara patr'zeć, bo iuź sLoń-
cżyteśże V,sżystkimi wrogamil - Tak mó\łila.
Czyngis-chan, kiedy już uspokoił matkę, powiedżial:
- Balem się i 1i,§tydziIen, bo rcąniewalem mat!ę. Wra-
cajmy l
wfó€ilit€dy, [ale] Czyngi§-chm nie powiadamiaiąc matki
potaiemnie odebral Kasarovi i€go ludżi i dal mu tylko
f,y§iąc cżt€rystu.Matka dowiedżala się lennak] o tym
i że żmartvi€nia §zybko skońcżył. życie, Taki był przebieg
wydarżeń. §rtedy [to] przesttaszony Dź€bke ż plenienia
Dżałairó\, uciekl i §chronil §ię w krainie Bargldźin.
Późniei u TeLTensri.go żElofi^ańly się ludy si€dmiu ię- 245
żyków *. wielu [teź] było takich, któr4 zanież^li odejść
od miej9ca, prąwiązyv^no konie cżyn8h-óana
i 4romadzić się'ańe
u Teb_Tengfiego *, Kićdy tdk żbierali się,
Mesżi do TetsTengriego lrównież] ludre poddali Te_
mng€go otcżigina, Kśiążęotcżi8in §,y§Iał po§ła imieniem
Sokor, źeby zażądal [powrotu] |ego ludź, kórry odeszli.
Teb-Tengri po\łiódżial do posla §okora l
- wy ż otcżigin€m macie dvoch posłów! - Co rzeklszy
pobil posla Sokora, wsadzil mu na plecy siodlo i odeslal
go piesżo z pov,rotem. otczigin, kajremu pobito icgo po-
sła Sokora i odesła,rro pie§żo ż povrotcm, udal si9 na§tęp_
nego dflia §am do TeFTengriego i rzekl:
- kiedy lłTsłalen swojego posła sokora, pobileśgo i ode
słaIeśpieszo z po\rrot€m *. Teęz j^ sam ptzybylem, żeby
żażądaćmoich ludzi l
Na te slowa siedmiu Kongkotgnów żAaIoó?jlo ot<z|-
8inowi drogę że wsży§lkió stron i poviedżiało:
Ir
, Iczyl to, że pżysłałeś'postaSokora, było słuszne?
K§iąźę oiczi8in boiąc się, go chvycą i pobiją, ża-
ryolał: 'e
- To, że po§łałem posła Sokora, nie było §łusżne!
siedmiu Konskotanów rżekło:
- Jeż€li to 6ylo niesłu§żne, to klękaj i kajaj sięl - I żmu-
sili go, źeby klęknął za Teb-Tengrim *. A jego ludzi mu
nie oddalro,
Następnęo dnia, woeśnie rano, zanim cżyngis,óan
vstał i kiedy i€§żcże żnajdoval się v lóżku, otczigin pfzy_
sżed] do ni€o i uklęknąl mórviąc z placzenr:
- LD&ie §iedmiu ięa-ków zebrali się u Teb,Teneriego.
wvsłałeftposła imieniem sokor, źebi. ażądal od T€b-Ten-
griego [oddania] moich poddanych. Mój poseł sokor żo_
stał pobity i odeslany z poYrotem z siodIem włoźonym na
plecy, Kiedy ia §am poszedlem, żeby ażądać \ldzi, siedmiu
Kon8kotanów odcięło mi dtogę ze wszystlich stron
i zmusilo mnie, źebl.rn si§ kajał i ukląkl ża Teb,Tengriml -
Tak móvil i plakał.
Zanlń Cżyn9is-chaa żdąźylcokolviek porpiedżieć, Bó!te-
-iidżin podnióslsży się w pościeliusiadła, przysłoniła sobie
pier.i brżegiem koldry i widząc placz Otcżigina powie-
dzia|a, zc lzami:
- Na co sobie PożFa|ają d Kongkolaoowiel Niedawno
napadli na Ka§ara i pobili goł A tetaż żnowu iakim p!a-
wern żmusili te8o oto otcżigina, źeby ż9 nimi Llękałl co
to z^ ż§rycżaiel. oni golovi §, tefl sposób pod§tępnie
zniszczyć frvszystkich]twoich podoboyó cyprysom i §osnom
młodsżyó braci! Zaprawdę, kiedy później tvoie ciało po-
dobne do vielkiego drżewa uPadnie, to komuż oni odda-
dzą nądy nzd twoim ludąD, który iest iak §plątane prżę-
dżiwo koflopne *? Ki€dy woje ciało podobne do kolumny
upadnie, to komuź oni oddadą wladzę aad twoim ludem,
który iest iak 6tado ptaków *? Jak ovi ludżie, którży \' telt
§posób skry€i€ praglą zaszkodńć twoin podobn}łn do cy-
pry§ów i sosel młodszym braciom, poż§|olą, żeby rądńIi
tĄoi rrzą czy cżterei malcy, lłśf4ieśżęś to§ną*? Na co
oni sobie por,Palają, ci Kongkotano§,ie? Jak moźelż[spo-
koinie] patrżeć, kiedy oni w ten §posób postępują ż two-
imi mlodsż},ni braćroi? - Tak powi€dżiala ł zal.zla się łza-
rni.
Na te słowa Bórte-i.idżin cżyngis-chan portri€dżiał do oF
cżiginaI
- Ki€dy teraż przyjdzie Teb-Tengri, pożostawiam do two-
ie8o użnania żrobić ż nim, co tylLo potrafi§żl
otcżigin w§tał na to, otarł łzy i wyszedł. [Nasępnie] przy-
goto\łal sobie tfżeó §ilnych ludżi i &ekał. Po krótkim cza-
sie przyszedł oiciec Mónglik że §v,oimi siedrnioma synami.
wsżyscy §iedfiiu we§żli do środka. 1M momencie, kiedy
,r6
Teb-Teogii u§iadł po prav€i §tfonic ,łielkie8o nacż)nia
ż napitkicm, otcżigin żłapalgo ża kolnierż że §łovami:
- Wczoraj każałeśmi §ię pokaiaćl Zmierżmy sięl - I irł-
ńając go ż^ kolnierz cią$tąl w stronę drżwi. Teb-Tengri
ż€ s§,€j strony żłapal otczi8ina ża kolnieiz i żacżęli się
żma8ać. 'w tlakcie mocovania czapk. TeLTengriego upa-
dla t!ż koło paleni§ka. ojciec Mónglik podnió§ł ją, poca-
lowal i wsadzil sobi€ ża pażuchę. Czyngis-chan [zaś] po-
wiedział:
- Wyidźcie na d."ór i tam 2micżcie §voje silyl
Otcżigin §T§żedł ciągnąc Teb-Tengriego. V tym monen-
cie prżygotovani w prżedsionku trzej §ilacże chwyci]i T€b-
-Tengriego, Ę.wlekli gp na żevnątrz, żlamali mu kĘgoslup
i rzucili go po lewej stroni€ liufty] pod wozy.
Tymcżasem otcżigin v,.szedl [do środka]i powiedzial:
- Teb-Tengri każal mi się pokajAć, a kicdy mu po§,iedzia-
łcm, źebyśmy§ię żmierryli, on nie chce, tylko się Połołl
i udaje lbezbronnego].
Kiedy to powiedżial, oiciec Món8lik żrożumial, co się stało,
i rżekl żalewaiąc się lżlmi:
- Bylen lrvoim] to\jrarzysżem od tyó cża§ów, kiedy ie-
srcżc sżara żiemia nie byla większa od bryły, a morze i rze-
ki nie były większe od §trumyLa *l - Gdy to mó.rił, iego
§żeściukongkotań9kich synów żagrodżilo drzwi i stanęło
q,okót paleniska. l!ż ż^czĘLo szirp^ć cżyngi9-chana ża rę-
ka§y i napiefać na niego, aż przestrasżony żawołal:
- żróbcie miejscel Chcę wy!śćl- co powiedżiaw§zy, wy-
szedl i zaraz otofryli go i stanęli pr,ży nim liego] lucznicy
i straź dzienna, Kiedy Cżyngis-chan zob^cryl, że Tebłen,
g.iego rzucono ze zlamaaym kręgoslupem poa §,ozy, każal
prżynieśćzDaiduiący się ż tyłu §zary namiot i u§tawić go
nad Teb-Tengrin, Na§tępn;e poviedżiał|
- z^p3ęłajcie do wozówl wyruszamyl - I vyruszył
-w
namiocie u§tawion}n nad TeFTcngrio przykryto otgór ]+a)
dymny, żankflięto weiście i ustawiono ludżi na §traży. Tże-
ci€i nocy, o wiccżornym zmroku, odslonil §ię otwór d)Tn-
ny Damiotu i cialo uniosło się [do góry]. Kiedy zbadano
okoliciności, okaż^lo s:lę, że tym, który uniósł §ię do góry,
byl istotnie Teb-Tengri, Czyngis-chan powiedział [vtcdy]:
- Ponierraż Teb-Tengri podfliósł fękę na noich młodsżych
btaci, ponieważ rożpowsżechniało nich dla v,},volania
żatargóv b€zpodstawne o§żcżerslwa, Niebo pże§lało go
kochać, zabrało iego ciało wra: z życiern i unioslo. - I Czyn-
8i§-chan ż.cżąlganić oica MóDglika na§tępuiącymi §lowa-
mi:
- Nie opanowałeścharakt€ru §woich synów i chci€ti się
lważać ż^ rirwnych mnią wy to spowodovaliście, że Teb-
-Tengri żapłaciI łciem. GdyĘm s,iedżiał, źc macie takie
I17
usposobieEie, to naleźalói ż vafDi pdsąpić tak, ia& ż Dża_
muką, Ałtaoem, Kucżafem i ich towa!ży§zamil _ W ten
§posób 8anił o;ca Miióglika. A kiedy skończył, powiedział
ie§żEżĄ - Ieżdj ktośodwołuje wi€cżorefE to, co povie-
dzial rano, lub iezeli ktośodwoluje rano to, co powiedziat
wiecżof€m, to ta.kiemu człowieLowi chyba moźna powie-
dżi€ó że powinien §ię vŃydżić. Ja dalefi iuż davniei §,tro-
ic słowo *, a więc dosyć! - Co tzekłszy, okazał irn łaskę
i Ępokoił svój gniew, ale dodał io§żcże| - Jak mogą po-
tomkovie oica Mónglika chcieć tówlać §ię że m.oą; 8dy-
byście tak umieli powstf.ymr9ać swoje wy8óro§aoe am-
biciel
Kiedy nie rtało T€b-Tebgri€o, an riej§żyla §ię pewność
,iebie Kon8kotanów.
xI
161
i nie będą chciały stanąć po nasżei stronie. Jelreli Ałtan_
-chan pozwoIi, uczyńmy reraż chanowi Mongolów propozy-
cję poddania nru §ię. Jeżcli żgodżi się na pokój i wycofa
Mongołów, to po icb wycofaniu znajdziemy jeszcze jakieś
inne rcŁviązanią Powiadaią, źe ludzie i konie mongolskie
nie mogą żnicśćnasżego klimatu i cierpią od żarazy. I€h
chanowi dalmy Iza żonę) córkę, a żolnicrżonoliaruimy
wiele żłota, §lebra, jedwabiu i innych cennych rzecry. Kto
\łie, może żgodą się na nasżą pmpożycję?
Ki€dy mu w ten sposób radil, Ahan-chan Pochwalil sło,
wa ongin8a Czingsanga i postanowił:
- Niechaj tak będżiel
onging cżifl8san8 za,bral cedy - na żnak uległości- d]a
Czyngis,chana cólkę imieniem Gnn8dżii *, a dla żolnierży
\łziąl z Cznnl-fu tyle żota, srebra, iedlvabiu i inrych cen-
ńych rzexży, ile tylko nógl, i wsży§rko to dostatczyl Czyn-
8is-chanowi. I gdy q, ten sposób przybył z propozycją pod-
dania §ię, cżyn8i§-óan zgodzil się na jego warunki, odwo-
łal woiska, które oblegały !óźne nia§ta, i ,Fy€oIal się. on_
ging Czingsang towarżysżyłcąngi§-chanowi ż do cypla
górskiego [żwanąo] Mo_cżou i Fu,cżou, a na§tępn;e za-
wrócił. Na§i żołnierze zalado1,!żIi tylc iedwabiu i inn),ch
dóbr, ile tylko mogli, ściągnęliswoie iuLi iedwabnymi
wstęgan1i i lusżyli ,'/ dro8ę lpowrotną],
ź,i9 Po tei §Tprawie vojenncj lcżylgis-cltro] wyruszyl w po-
chód prżeciv ludowi Kaszin. Gdy dotarł [do granic kraiul,
Burkan, twIadca] ludu Kaszin, dal cżya8is-chanov/i na
znak uległościcórkę inieniem czaka i Powiedżi^l, że pra-
8ni€ być iego prawą ręką i oddać mu swe siły. Ponadto
Burkan-chan powiedzial :
- Baliśmy się słysząc o sławie i roz8losie Cąn8is-chafla.
A teraż, kiedy tvoia pctna majcstatu osoba zbliżyła się
do na§, drżymy prżed ltwoim] maicstctem, Bojąc śięciebie
mL lud Tangutów, pragnicmr sl.ć si9 oroją prarvą r9Ę
i oddać ci §\\e,il,. A oddim, _i jc n.lśtępującoImy je
steśmy ludem, który m]t st.le obozorviska i trwale żbudo_
wane miasta, Kiedy pr4lącżrmy się do ciebie i tęeba bę_
dzie rus4ć szybko w pochód wojenny lub w§ąpić [n€l€]
w ostry bój, nie będzicmy prżecież mo8li nadążyć w szyb-
kim pochodzie ani też nie żdoiamy [nagle] pżyŃąpić
do boju. Jezeli Cżyngi§-chan porłoli, to my, 1ud Taigu-
tów, będżi€my hodować v, cieniu sTsokich tra*, stepovyó *
Iiczne wielbłądy i oddawać ;e do tvego rozPorrądzenia.
Będżieiny tkać wełnian€ *afliny i ledwabie i oddAwać ie
tobie. Będżiemy ćwi.zyć lo\łcze ptaki, żbi€rać ie i nai_
lep§że ż nich dostarc!,my tobie, - Taką przesłał prośbę.
I zgodnie ze swymi §lowami żebral u gwojcgo tanguckiego
ludu .rielblądy i dostarcął [je czyngis-chanowj] w tak
\łielkiej liczbie, jak tylko to było rnożliwe,
l6z
W cża§ie tamrej vypravy wojci,rej Czyngis-chan poddii .
16,
Cżyngis-chan .ły§lał stolnika óngiita, ArĘa Kasara i Szi-
giego Kuruku, Kiedy Kada dowi€dżial się, że ci tźej są
w dtodze, zabrał że sobą ]rysżnłane żłócem i wżotqśŁe
tkaniny jedvabne i wyszedł im naprżeciv, żeby ich uro-
cżyści€ powitać, v/tcdy sżigi Kuruku poviedżiał do Kady:
- Da\rniej wsżrstkie te skarby żnaiduiące się w Czung-tu
były własnościąAłtan-chana. Teraż żaśCżuog,tu nal€ży
prżecież do Cz}ngi§-chana. ]akim vięc prawern kradniesz
potaiemnie skarby i rkanjny cżrngi§-chana, przynosisż je
i oddajesz tnam]? Ja ich lie rvezmę! - Tak povi€dżiał
Szigi Kr,rguku i nic nie wziął. Jednakźe stolljk óngnr i Ka-
sar prżyięli [dary], |Następnie] ci trżej spi§ali skarby i iD-
ne dobra, jaki€ znajdowaly się w Cnng-ru, i wrócili.
Wówczas Czy'rsis-chan żap)lał óflgijfa, Alkaja i Kuiuku,
co im dal Kada, sżigi Kutlku odpowi€dżiał:
, zabrat ze sobą i darval nam vlsżywane żłoiem i vżo-
rżyst€ tkaniny jedwabne. J^ wóvcżas poviedżi.łem:
.,Dawniei tcałel to czung-tu było własnościąAłtan-cha-
Ą2. A Łeraz prże.ież do Czynsis-chana. Jakim pra-
^alńy
,,em ry, Kado, kradniesz potaiemnie skarby należące do
Czyngis-chana i daiesż Ja nic ni€ wżiąłcm. Natomia§t
Óngiir i Atkaj wżięli to, co im ofiarowal.
'e?"
wóv,cżas cżynsis-chan bardżo surowo żganił óngiira i Ar-
kaja. Szigiego Kutuku żaśbogato nagrod'ł że §łovami:
Ty pamiętałeśo wielkim prawia cży nie móglbyś być
moim okiem, króre będżie dla mnie widżiało, i noim
uch€m, któte będżie dla mnie slysżało?- Tak rożkażał,
253 Po vkroczeniu Mongołów do Nankinu Ałtan-chan o§obi
ściepoddał się ż pokłonem władzy Czyngis,clana i poslał
mu swego syna imieniem Tens€ri vtaż z setką towarży-
sży, aby §tanovili u niego strź przyboczną, Po tym jak
|Ałtan-óan] poddał się iego wladzy, Czyngis-chan posta-
nowił wrócić tdo siebie]. \irracając przez Czlbczijll poslat
kasara ż .łojskami lewego skrżydła 1Yżdluż §ylrżeża !nor-
skje8o ż następuiącyf §łowani:
- stańcie obozem pod miastem pej-king *| Kiedy żnu§icie
miasto Pej-king do poddania się, io idźcie dalei w tamtyn
Lierunk! poprżez dźurdźeńskie Fuch^no *! Jeżeli Fuchano
będzie myślećo opoże, udeżcie na nie! Jcżeli żaśsię pod-
da, macie prż€jść obok pogralicznych niaŃ, potem póiść
vżdłuźrzek Ula i Nru *, przekroczlrć rzekę Tawur* w iei
górnym hiegu, a naŃępnie pżyjśći polącżyć się ż nani
w 8łównym obozie!
Vraz z Kasatem posłal trzech §pośród l§rvoich] wodżów:
Dźiirczedeja, Alcziego i Tolun-czerbiego.
Kasar zmusii do kapitulacii mia§to Pei,king, podbil dżur-
dżeńskie Fuchano, zmusił do poddalia się leżące po drodże
mia§ta, a nasrępnie przeszed! pnez górny bieg rżeki Ta-
11,ur i sranął w glównym obożic.
t64
Późniel, kiedy §tu posłów cżyngi§-chana, z L],!tq r] :re-
le, zo§talo żatrżyńanych i zabtcych przcz lud S.rrra ll:rr -,
cżyngis-chan po\riedżiał |
- Jakin prawen lud sarta'ulóv zerłai nri moje żłolc$._
dzel Dla odwetu i pomsty za §tu §§.oich poslów, z UłJ]:
na cż€le, ri,yru§żymy w pochód p!żeciv.ludo\łi sarta'uló§|
Kiedy wybi€ral się oa [tę] wyprawę woienną. \ró§c,al
J€sni-kalun przed§lawila Czyngis-cFanowi na§tqpu;ące m)
ślipod fożwagę |
- chao, przekraczając wysokie przclęczc. przePrawiaiąc się
przez szerokie rzeki, org.lnizując dilckie s)pla$) woien-
ne, oyśli o nalezytym ur24dżeniu svy.h licznych podda,
nych, A1€ żadnyn i§totom b,wym, które prży§zły na świat,
nie ie§t dana wiecżność.Komu zostav,isz twói lud, który
ie§t iat §plątane przę&iwo konopne, ki€dy rwoje ciało,
podobne do wielkicgo drzewa, upadnie? Komu pożosta-
vi§ż twói lud, któ.y iest jak stado ptaków, kiedy się prze-
w!óci twoje ciało podobnc do kolumny? Którcgo ż twoich
bohatefikich cżtercch synów, iacy ci się urodżili, mianu;esż
[na§tępcą]? Poddaję [ci] myśl,aźeby to, co rcrrłarymy, żo-
§talo żrożumiane |i przyjęte] prżez ltwoich] synów, młod-
śżychbraci, licżnych prostych ludzi i mnie nic8odną. Nie-
chaj lwładca] fożkaze !
Gdy mu to prżedstawiła, Cłng;§-chan rozkaz|I:
- Chociaż iest ona tylko kobietą, slowa Jesnj są nljsłu,
§żniej§że że słusżny€h! żaden z was, ali ż nlodsży€h braci,
ani z §ynólł, ani Bo'orcżu, Muk^li i inni, nie przedstawili
mi regol A ja san o tym zapomnialcm, tak iak gdyby
nnie nie cżekało pójście § śladza moimi p.żodkami. spa,
ł€n, tak jak gdyby mnie nigdy nie nials, dosięgnąć
śmicrć.- Co rżeklsży,powiedżiał: - Dźocżij€st prżccież
naj§t.r§ży z rnoich §ynów. Co masz do pov,iedżenia?
Mó},l
zańń Dżocżi żdąży|śięodeż§^ć, cż^'ad^i ż^yrolar|
- czy zwracają. się do Dżoczego, żeby żabrał glos, chcesż
może poY,icdżiec, że jeń:u Ż2mież^sż powierzyć wladzę?
Jak możemy Pożwarić żądzić tcfilu incrkickicmu podrżut-
16,
gnąl ża rękę Cża'adaia, Cżyngis-chan słuchałi siedżiałbez
slova. wówcżas Kókócżo§, który stał z lewej sttony, po-
wiedżiał;
- Cż^'adaj[, dlaczeco się tak nieci€rpliwisż? spośród
lswoich] synów ojciec chan w tobie pokładał nadżieie. Za-
nim §ię urodżi]iście,rusało się niebo że w§rystkimi gwiaż-
dami. Licżne ludy byly ze sobą w wojflie, Nie Ieżały
tspokojnje] v swych łoźac!,1ecz |nieustannie] wzajcnrnie
się łupily, Rusżala sję [cala] ziemia że wsżysrkim, co sig
na r;ei znaidujc, V.zl.rk'e Iudv z1.'dowały się w wojr:c.
Nie lezaly [spokojnie] rv svoiej poście]i, lecż nieu§i2nnie
nnpadały na siebie wzajemnie. w takich to czasach [matka
tvoja] nie posżIa przecież ldo N{crkitó\r] ż właśnejchęcil
To l,ylo vówcża§, gdy dosżlo do §.alkil ona tam nie poszła
sżukaiąc uciccżki! To się przecieź żdarżyio vtcdy, kiedy
trwała wojna! ola tanr lie po§?ia ż milościl To miało
nid§ce vtedy, kiedy się vżajemnie zabijanol Mówisz
v taki sposób, że mlożisżlmiękkie] jak maslo lcżucia
i warzysz ldelikatne] jak mleko serce twojej świętejmatki
chanow€it cżyźkiedy rapŁowrie opuściliścieciepłe [wnę-
trże], nie urodżiliściesię ż tego same8o łona? cżyżkjedy
nagle opuściliściegorące |Iono], nie wyszliście ż iednego
loł.ka] JeżeIi ry. [cżż'JdajU], .rJl.rż,z się ]a polęPicnie
żc strony twej ma*i, kiófa cię urodziła spod §1v€go sefca,
to j€j ucżucie do ciebie ochłodnie i nie będ"ie możnl jei
ńa""odńćl Jeże|i żranisz seice ivojej ma*i, króra cię żrc-
dzila ze swego łona, to nie będżie można żmiękcżyćiei
niechęci! Kiedy wasz oiciec chan lworżył całc [to] pań-
.ruo. byl wred) rŻty 67.r. w ,iodle, Beż m"ugnjęria s$)Tr
czarnyn okiem wiadrami przelewał swoją czarną krew
i nie składał swei głowy na poduszcel Poduszką był mu
iego rękaw, a przykryciem poła jego pla§żcża! Svoią śliną
gasił pragnicnie, a ieso vieczotny pos]lek sranoviło to, co
mu utkviło międży zębami| Trudzil się tak pil,ie i upor-
c4\!ie, żę Pot z jego czola spbvał mu do nós, a pot z iego
róg występovał mu na czol€! w tym czasie wasża matka
ci€rpiala razen ż nim. Naciskała na głowę swój czepek
i krótko §ię podpasywała. {ocno nakładala §vój czepek,
siJnie się zaciskala pasem i was, swoie dżieci, tak oto ho-
dovała: ki€dy iadła, połowę s\y€go i€dż€nia oddawala
wam. A kiedy szcząólnie na,d wami bolała, to oddawała
lvam wsżys*o i sama chodżiła głodna. ciągnąc was [v gó-
rę] za ramiona, mówiła: ,,Jak zdołam was uczynić podob-
nymi do ńężcżyzl?"Cią8nąc wa§ [do góry] za szyje, mó-
viła: ,,Jak żdolan lvas ucżynić podobnymi do ludzi?"
Podnosiła .łasże pięty i utrżymywala va§ rF cży§tości. Do-
konala tego, że do§ięgliście do ramion mgżów i do 8!żbie-
tó§I konj., c4ż nie myśliona tylko o 6łn, żeby zobaczyć
,wasże §żcżęście?
Nasża świętachanowa niała serce świe-
t66
dane jak slońce i wielkie iak jeziotol - Tak powjedzial.
lMówcżas Czyn8i§_chan rżekl: 255
* Jak możeci€ tak mó\vić o Dżocżim? c4ż Dżoczi ńe
j€§l naisrarsżym ż moich synóv? §f pzyszłościnie wolno
lyam mówić o nim w ten sposóbl _ Tak tozkazał.
Uśfiechaął§ię na te slowa Cża-adai i odrzekł:
- wiadomo, że DżocżijeśŁsilny i dżielny, ale też nie
karze się tego, kto żabija ustani, ani też nie chłosżcżesię
re9o, który zabija iężykiem. spośród synów ja i Dżocżi
jesteśmy najstarsi. Chcemy wspólnie odda\łać srye siły na_
szemu ojcu chanowi, Temu z nas, kńry się uchyli [od tego
obowiązku], utniemy 8łowęl Temu z nas, który pożostanie
w tyle, obetniemy piętyl Ósódej je§t żró\,nowźony. Na_
znaczmy [następcą] ógódeja! Jeżeli ó8ód€i będżie się
znajdował pny ojcu chanie i pożńa ża§^dy rząózenia, to
może żo§taĆ naŃępcą,
Na te słowa rzekł Czyngis,chan:
, Dżoc2i, oJ ty powiesż?
Dżocżi odpoviedżiał:
- cza;adaj jl!ż przecież po,,łiedzial. Cz^'adaj i j^ chceny
wspólaie oddavać ci srłe siły, Naznaczmy Ógódeial
Czyn8is clran rozkazal tedy:
- Jeżeli tylko będżiecie dżialać wspólnie, to cóż [złego]
się sranie? Matka ziemia iest rożległa.vićle iest rżek
i wód. Podzielimy [pań§t"o] tak, że damy \yan oddżi€lnie
ftądzić obcymi ]udafii i rozsżeeać wa§że kocżowi§ka.
A w, Dżoczi i Cza'adajn, doEżymujcie waszego słowal
Nie dawaicie ludżiom powodu do kpin, nie naraźricie się
na pośmie§.isko ludu poddanegol Pamięiajcie o tym, co
niegdyś żrobiono ż Ałranem i Kucżarem, krórzy dali slo-
wo podobne wasżemu, a później go nie dotrżymali. co się
ż fiimi §talo? A teraż podżielę rniędży was potonrkórtr Ał_
tana i Kucżaral Czy pattząc na nich będziecie mogli za-
niedbywać swoje obowiąki? ógódeju, co r./ powiesż?
Mówl
ógódei rzekl:
- Jeżeli ojci€c chan powiedział łasławie: ,,Mówl", to cóż
ia nosę powiedzieć? Jak mogę polriodżieć, źe nie podo-
łam? Powiem vięc, że będę się starał ż€ wsży§tkich moich
sił. Ale, być może, ptzyjóą później fla śłiatmoi potomko-
§.ie [tak źti], ż€ ieżeli się ich żarrinie nawet w socżystą
tfawę, to kro.Fa tego nie tknie, albo ieżeli §ię ich żavinie
nawet w sadlo. ro pie! te8o r;e ruszy. Czy nie mo8ą §ię
żdażyć[tak nieudolni], źe chybią łosia w poprżek, a §żcżu-
ra wżdłuż?cóź mogę powiedżieć innego? - Na to czyngis-
l67
- Ja będę przy tym star§żym btacie, którego wyznaczył
ojciec chan. Jeżeli cośzapomni, będę rnu przypominal. Je-
żeli cośprżeśpi,będę go budził. Będę towarzyszem, który
Eló\vi ,,tak"! Będę batem dla je8o ryźego konial Nie spóź-
nię się, ieźeli po\riem ,,takl", i nie będżie mnie brakowało
w s,,€regachl Będę chodzit na dalekie wypraw} wojenne
i będę valcżył w krótkió potyczkach!
Gdy to polłiedżiał,cżyngi§-chan Pochw^|It 8o i rcżkaż^l,
- Niechaj ród Kasara wyznacą iednego że swoich [na
jego następcę] ! Nieóaj ród Alczidaia |również) vyznaczy
iedrego ze swoichl Ni€chaj iedn€go ze swoich wyznaczy
ród otczigina! Nieóaj ród Belgnte'a [r€ź] §ryzMcry ied,
nego ze swoich! J€ź€li w ten sam sposób wyznaczycie [na
mego nasrępcę] iedne8o lcżloviekg] ż mojego rodu i nie
będżi€cie żmieniać rnoich lozkażów ani ich nie naruśżycie,
to nie popcłnicie lnigdy] btędu i nie poniesiecie §trat! Je-
żeli żaśprzyidą na świattacy poromko\łie Ógódeja, że
gdy się ich zawinie nawer w socżystą rrawę, to kro\va tego
nie tknie, i gdy §ię ich żawinie na.pet ry sadło, to pies tego
nie rusży, to cży wśród [innych] moich pototrlkóv nie uro-
dzi się [prżFajnniei] jeden godny? , Tak rozkazał.
ż56 Kiedy Czyngis-chan wyruszai na rłryprawę, v7slał do ludu
Tangutóv - do Burkana - po§lów ż nasrępującyni słowa-
mi| ,,Powied7iileś. źe chcesz być mo'm pravym ramieniem.
[Tetaz] wyruszam §, Pochód, bo lud Sarta'ułów zerwał
rnoje złote wodż€ i mam ż nimi porachunki. Rusżaj \ł po-
chód iaLo moie prawe ranięI"
Kiedy to żostało przekazane, odezwal się Aszagambu, za-
aim żdążyłprz€mówić Burkan:
- Jcżeli nie ma [sam] wyŃatcżających §ił, to po cóź żo-
śtalchanem? - I prżek^za|i te chelPliwe slowa nie dając
przy tym swoich wojsk do pomocy.
Wóvczas Czyngis chan rzekł:
- ]akim prawem mógł Asża8ambu povi€dżi€ć cośtakie-
80? NajlePiej byłoby zwrócić się nlt),chmia§t prż€ci\ł nie-
!nu. Ponieważ iednak vyruszam rv pochód na kogo inne-
go, to na rażie żostavmy go! Kiedy wsPi€rani prż€z wiecż-
fle Niebo naciągniemy żlote wodże, vóvcżas
ni€chaj i to żostanie załatwione!
257 \Y rok: zająca ftn9 t.) ptzekroczył Arai i §,yrusżyl v po-
clród na lud sarfa'ułów. spośfód śvoicbźon Czyngi§-chafl
zabtal v drogę Kxłafl-katun. Nalmiodszemu ze swoich
braci powierzył nadżór nad głóvnym obożem i vyruszyI
\\
i wyjśćna je8o tyłyl Na§tępnie macie pocżckać, aź m},n2_
dejdżićńy, i wicdy uderżyć ż drugi€i strony!
Dźebe rusżył,iak było powiedżiane. Minął miasia .han;
Melikl* i nie ruszając ich przeszedł poża granicami [nie-
v ten sam sposób przesżedl snbe'e_
przyjaciel.a'l. Za. nim
dej - ni€ rusżając [nieprżyiaciela]. Natorniaśr liadący] ża
nim Tokuczar splądrowal pograniczne miasta chana Mclika
;ż.garnąl do niewoti iego rolników, Ponj€waż je8o miasra
zostały splądrowaoe, chan Melik prżystąpil do \łoiny i po-
Jącz)l siq z .ulĘtnen Dżcldlem ed-Dinen ł,
sultan Dżelal cd-Din i chln Melik wyrusali w§pólnie
naprżeciw cżyngis-chanowi. P!żed Cżyn8i§-chancm sżedł
v, awangardzie sżigi Kufuku. sułian Dźclal ed-Din i óan
Melik stocą4i ż sżi8im Kutuku bitwę i zepchnęli 80 do
tyln, ptąc aż do lglównych §ił] cżyngis-chana, Kiedy tak
posuvali się naprzód, Dżebe, siibe'€d€i i Tokucżar ude-
rzyli na nich ż tylu i ż kolei oni ich zgnictli i rozbili, Na-
§tępnic parli ża nimi tak, ź€ nie pożvolili im się połącżyć
w mjastach Bukar lBuchara], Semisgab [Samarlanda]
i Udu.ar lotrltr], lecz szli za nimi w pościguaż do rż€ki
szin [Indus]. ścigani powpadali do tzeki Szin i viclu sar-
ta'ulów v niej zginęlo. Sultan DźeIa1 €d,Din i chan Melik
uciekli w górę rzeki. żeby rarować swe ż}c;ą
Czyngi§-chan ruszył w 8ó!ę rżeki Szin, zdobył Batk€sen
tBadachszan], a nastęPnie pojechał dalej, dotarl do stru-
mienia Eke i srrumienia ce'in i §tanął obożem n, §EPie
Baru'an. W pościgu za sułtanem Dżelalem ed_Dinem po_
slal Balę z plemienia Dżałair. Dżebego i Snbe'eteja bogato
naerodziI fmówiąc] :
- Ty, Dźebe, rniałeśna imię Dźirko'adaj. Ale kiedy prży-
szedłeś[do nnie] od Tajcżi'utó\ł, sraleś §ię ostrzem stfżl_
ly. Tokuczafa aś,który samoY/olnie spĘdrovał pograni(źIle
miasta chana Melika i §powodował jego przystąpienie do
wojny, oddamy z8odnie z prawem na ścięcie! , Tak polvi€_
dżial, alc nie oddaI 80 na ścięcie, tylko bardżo ostro zganil
i zdjąl za karę żc Ńanov,7hka dowódcy w woj§ku,
Kiedy Cżyn8is-chan \yracal potem ze stepu Baru'an, wysłał
trżech s§,oich synów, Dżoczego, czrada'a i Ógódeia, żwoi
skami prawego śkrżydla,żeby p!żekroczyli rżękę Amui
lAmwdarię] i oblegli miasto Uriingeczi [Urgencz]. Tohrja
podal, źeby obl€8ł mia§ta Iru [Herad, Isebnr lNisżapur]
i w;ele innych, sam czyngh,chan obległ miasto Udurar.
Dżotzi, Cza'adaj i óeódei payslali melduneL:
- Nasze voiska nie poniosly §tral Dotarliśmy do mirśta
Urnngeczi, Cżyim rożkażom mamy się podporządkovać?
Kiedy przyszedł ten mcldunek, Czyngis-chan rozkazal:
- Macie posięPou,ać zgodn|e z tym, co nóv,i ógódejl
Czyngis-chan żmusił miasto Udurar do poddania się, a na- :''
stępnie lusżyłspod Uduraru i oblegl miasto se,nis8aŁ,
169
Spod nriasta semi§8ab ru§ż}l dalej oblegl miasto Bukar.
' §pędzil laro v gó-
Tam - oczekując na Bałę - Czyngis.chAn
rach nad strumieniem Ahan, w lernici rezydencii sułtana.
Pozostaiąc tam wyslał posla do Tołuia|
- Rok iest gorący. Każ pozostalym woiskom stanąć obo_
żem, a ty przyIącż §ię do nasl
Tołuj wziąl miasta lru, I§cbiif i inne, żburżyIniaŃo si-
stenł i byI vlaśnieżaięty oble8aniem i burzeniem miasta
Cżnkcżeren, kiedy prży§żło to pol anie. ZblĘy' je więc, ża-
§ńcił. przybył do Czyogiróana i polącźyl si§ z nim.
].l]
Dżocżj.cza'adaj i ogódei żdobyli Uri;nsecri ipodżielili
żdobyre miaśto i lud wc trzech poniędzy siebie. Nie wr
dzielili nalomiasl cżęś€i dla cżyngi§-chafia, Kiedy żarem
ci trzej synowie pElb]li, by stanąć lrazem ż nim] obożem,
cżrnsi+chan ż;JniI Dżoc,c;o, C/,iidaia i osó-
"Lro$o
dela i przez tź! dni lje prąjmo*,al ich u sjcbie.
§ró§,cżas Bo'orcżu, Mukali i szigi Kutuku wstavili §ię za
nini:
- obaliliśny sultlna ludu sarĘ'ułów, kniry lic uzoa-
wał [twe!] władzy, i żdobyliśmyjego mia§ta i lud. Za-
równo żdobyt€ i Podzielone miasto Urón3eczi, iak i syno-
\ ie, którzy ie żdobyli i podżiclili, §,sżystko to należy do
Cżyngis,chana. Kiedy Niebo i Ziemia dodały nan sił
i podbiliśrny tak licżny lud sarta'ulów, t! my - lłsży§cy
twoi ludzie - cic§ż}my §ię i raduiemy. Dlaczeco [,rięc]
chan iest rak gniewny? Synowie przec:eż żro^mie\i swój
bląd i boią się. Będą mieli na prży§żłośćnaucżkę. Oby
tylko ci chlopcy ni€ stracili s§Tch żaletl Cży lie mógłbyś
okazać im łaski i prżyjąć ich u siebie? - I gdy tak się
wstawiali ża nifii, czyngis-chan zhgodniał i przyjął u sie-
bie Dżoclego, Cza'adaja i ogódeia z wymówkami. Przy-
t^cżĄl im prz, tym sIowa sraróv i dawne poviedzenia
i ganił ich tak, że chcieli się tra mieiscu zapaśćPod żi€nię
tz€ vsrydu] i nie mieli iuż §iI ocierać potu z czó|. Kiedy
tak prżem.§,ial do nich slowami na8any i przest.ogi, łucż-
nik Kongkai, łucznik Kongrakar i łucżnikCżormakan
żwrócili si§ do czyngi§-chana:
- Dlacż€go tak bardżo ganisż synów i o§labia§z i€h ducha?
Chlopcy dopiero teraż ucżą się woiny i §ą iak młody sokól,
w
ktory zalcdwie ża.żąlsię ćwicżyć polowaniu. Oby się
tylko cblopcy nie prże§trasżyli i ni€ stracili męstwa! od
wschodu clońca do zachodu znajdują się wrogie ludy. Je-
ź€tri posż€zuiesż na§ - twoje tybetańskie psy - to my, wsPo-
ma8ani silą Ni€ba i Zicmi, podbiiemy wrogie ludy i na-
nicsienry ci złota, stebra, jedwabiu i innych skarbówl Przy-
ni€giemy ci [v darze] obce ludy i ich siedzibyl A iczeli
żapytasz, o jakie to ludy chodzi, lo poviemy, źe ie§! !ura'
Aa żańodżie sultan Kalibai ż ludu Bak6r *. wyrusżmy
na niego \ł pochód!
Gdy to móivili, Cżyngi§_chan loellałt §obie lvszy§tkol
i na te oslaŁnie slo\ła żłagodż;l§\łój gniew, przyzlal im
słusżnośći rożkażał:
- Na żnak łaski dla łuczników Kongkaja, Kongtakara
i Czormakana niechaj Kongkai ż rodu Adargin i Kongta-
kar z rodu Dołolgir pożo§taią prży mnie! - A Czorrnaka_
na z rodu Ótegen wyslal na rvyprawę prżeciw sulbno\i.i
Kalibajo,łi i tudovi Baktat.
I je§żcze wysial v pochód Dórbeja Nieokielżnane8o ż ple- : ,
11,
Aszagambu [zaś]odrzelIi
- [To] ja powiedziałem obraźliwe słowa, A teaż, iężeli
$y, Mongolo\łie, lubicie się bić i chcecie walcżyć, to ia
rnall slvoje koczowiska w Alaszaju *; mam tam swoje na-
nioiy i juczne wielbłądy. ski€rujcie się do Ałasżajui przy_
iedźcie do mniel Tarn będziemy walczyćl Jeźeli potżebu-
jecie żłota, srebra, jed"łabiu i linnych] skalbórv, to skie-
rujcie się na Eri-Kaia * i na Eri-Dźe'ii *! - Takie przeka_
żałposl^nie.
Kiedy te słowa doniesiono Czyngis-chanovi ten, żnajduiąc
się [nadal] w gorącżce, powiedzial:
- Dosyć! Jak można się wycolać i pożwolić mu mó\łić
[bezkarnie] takie chełplive słoval Umrę, a pójdę i weżmę
8o ża §lowol Ni€chaj się dzieje wola wi€cżnego Nielra! -
?owiedziawszy ro, Cżyngis-chan skierował §ię do Ałasża_
iu, dotarł iam i §rocżyl bitwę z Aszagambu. Zepchnął Asza,
garnbu i zmusił go do schronienia się w górach Ala§żaju,
Naśtępn:e poimat80, a ie8o Iud posiadaiący namio§ ijuc?_
ne wielblądy oddał na żłupienie tak, że rożwiali §ię po-
piołem na wiecrza wyaal Eż rcżk^ż wy icia dumnych
i pysznych tanguckich ll'ie!,!nożów, a co do wszysckich in-
n)ch Tanglrtów - po|zwohl żołr,iezombrać §obie tych, któ-
rych pojmali i zdobyli.
2ś6L^to spędżi' cżyngis-chan na [8órże] cża§utu *. Polecil
żolnietŻom pojnać i bez rcszty obrócićlł niewolę wsżyst-
kich rró Tan81rtórtr ż namiotami i jucznyrni wielblądami,
kórży usri ż Asżagambu w góry i sŁaviali opó!. Na-
§iępnie okażałBo'or€żui Mukalenu ta.ką oto łaskę:
, poniewaź nie dałem ri/am nic ż ludu kitanó§., macie
we dwóch podżielić równo kitańskich Dźuinów i wżiąć
ich sobiel Macie kazać ich dorodnl.rn synom no§ić ża rPa-
mi łowcze ptakil Macie wychov].wać ich piękne córki i ka-
2ać '1rĄ nąĘnwiać odżleż vasżych źonl Dżuinorłież lludu]
kara kitanóv bylj plzecież zaufanymi i ulubieńcami Al
tan-chana kitańskiego i oni zabiiali nasach ojców i dzia-
dóv! A teraż vy dvai, Bo'orcżu i Mukali, jesfeście mor
ni zaufanymi i ulubieńcami| - Tak rozkazał.
267 Czyngis-ch^Ą wyrlsżył ż Cżasutu i stanął obożem pod mia-
śtemUrakai. Spod miasta Urakaj lusżył dalej i Liedy zdo-
b}.wal miasto Dórmegei*, przybył Burkan, źeby się sta-
wić prżed cżyngis-chanem, Burkan żiawił§ię [ż darami
żlńonymi) ze żłoć]chposążków Buddy, że żłotych i §r€br-
nych Ęi§ i waż - po dżiewięć słuk kaźdego rodzaju
ż chłopcó\y i dziewcząt - po dziewięć osób kaźdei ptci,
z walachów i wielblądów _ po dżiewięć sztuk kźdego ro-
dzajl, i z ieszęe roanaitych innych pfżedmiotó\ł, dobla_
nych po dżi€więć sżuk rredług kolorów i rodzajów. tczyn-
gis-chan] przyjąI go [na zewnątrz] ptż"żz^mknięte drz\rłi,
w cżasie t€i audiencji Cryngi§-chan poczuł nudności. Na
q6
nżec| ż^śdziei ząrądżil, że nadaje lluku B!,rkarro§i ]=.i
Szidurku - Uczciwy. Każałna§tępnie P!ż)brć dJ ::.:..
Iluku Burkanowi Sz;durku i wydal jednocżc,nie " li-,.
|],,
a nasĘPnie wyprarPił lł'poćhód okotura i Móngerii jako
ponoc dla łucżnika Cżormakana, kóry zostal w§łany na
rPoinę prż€oiw suttanorPi Kalibajo,lv,i ż ludu Bak6r - nie
podbitemu iesżcże przeż i6 ojcĄ cąngis,chana.
T ieszcże wyprawił v pochód lrielu §ynów ż Bafu, Biirim,
Gniiiki€m i Móngken na cżele pomoc dla siibe'eteja,
który to vTfu§żył niegdyś na 'ako przeciw ludom Kan-
ryojnę
glin, Kibcża'ut, Badżigit, ofu§ut, Asut, sesnq Madźar, Ke-
sżimit, sergesii., Bular i Ketef * i ldcńarr] aż poz^ ńg9te
w wodę rzeki Edil i Dżajak do miast Meket Menkermen,
Kejbe* i innych, a które to tudy stawiły lwówcżas] sii-
be'eceiowi silny opór.
- Niechaj t}mi §§zy§tkifiti §ynami, ktorzy wyruszyLi na
wojnę, dovodżi Batul , Tak rcżkażał,- Tymi, którzy wy-
rusżyli ż centrum [państv7a], niecha' dovodżi Gnjnkl -
Tak rozkazal. - synowie, któży fżądżąvła§nymi dżiehi
cami, mają wysłać na tę lfyprawę \łoienną nai§tarsze8o że
§woich synówt synowie, Ltófży nie maią lwła^snychl dzie1-
nic, dowódcy tiinenóv, min8anóv, setnicy, dżie§iętnicy
i wsżyscy sżere8owi wojowflicy, ktokolwiek by był, maią
kównieź] wy§łać na tę §Tprawę najstar§żego że §woich
synów. Córki i żięoiowi€ rnają tak samo wysłać na Ę wy-
pfa§,ę najstaf§żego ze swoió synówt - Tak rozkazał óga-
deichan i po\yi€dżiał ie§żcże:
Ta ,asada wy§yldnia na woinę naistarszego z synów żo-
stała ustanowiona pęeż stArsżąo bńr^ Cza'adżja. stArsży
brat c:Źiadaj prży§żedł do mnie i powiedżiał: ,,Jako po-
moc dh snbe'et€ia wfsyłan na wojnę §woje8o naj§tafsżego
§ynJ Bnriego. Jeżeli naisrarsży s)n wyru§zd na woifę. woi-
sko \łyjdżie[w pochód] w §/ielkiei licżbie. J€żeli żaśwoi
sko iest liczne, spta.yia w marszu wrAźenie vielkiei siły,
Ci wrogowie, taln daleko, to wiele obcyó ludów Te ludy
na owym krańcu lświata]są niełatwe ldo podbicia], To
są takie ludy, które ieżeli wpadną w 8niew, to giną [na-
wel] od .łlasnego miecza! A mówi §ię, źe miecże mają
oslr€|" z tymi siovami prąszedł ldo mnie].
ógódei-chan powiedzial li€§zcże] :
, wobec §ch slów - dzięki zapałowi starszego brata
cz^'adaja - i iny ró\łnież vTprawiiny na wojnę lswojego]
naistarszego syna! - I kazał to ogłosić na vsżysd{ie strony.
Takie byty okoliczności *rydania na vojnę synóv z Baiu,
Bnfim, Giijnkiem i Móngkem * na cżele.
,71 Następnie Ógóde'-chan prżeslałslar§żemu braal Cza'ada,
iowi - dla żasięgnięcia rady - nasępujące słowa:
- z^śiadlem na gotow)m tronie moiego ojca cżyngi§-cha-
na. Dla jakió żalet żasiadłem na nim? cży nie należałoby
te8o użasadnić? Jeżeli nói §rarsży b|"r Cza'^daj |zn^
Irnoią myśl] ża §Iu§żną, to na§ż oiciec pożosrawił niedo-
końcżoną sprawę Ałtan,chana i ludu Kitanów. Zamierzam
I78
§ięc teraż wyrusżyć §/ po€hód prżeci§, ludo\łi Kitanów!
Kiedy przekazal te sło§/a dla żaśięgnięciarady, §tarsży
brar cża'^d^i poch§.alil go:
- Cóż stoi na pfteszkodżie? Povierżai€ opiekę nad glów-
nlm obozem odpowiedniemu czlowjekowi i ru"żajcie ,,a
vojnęl ]a kó,vnieź] v].ślęstąd vojśkal- Taką przesłał
odpowiedź. lóeódej_chan] powierzył opiekę nad główną
kwaterą łucznikowi Oldakarowi.
W roku zająca trzlI r.] ógadej-chan wyrrrszr7ł na .r,ojr'ę 272
pźeciw ludo§,i Kitanów. Dżebego wysłal w awangatdzie.
tógadej] od raz! ąniótl wojśkakitań§kie i wybił ie do-
szczętnie. Przekroczył nasępnie oabczijal i rożesłałwoi
ska na rłszystkie strony dla oblegania niepfżyiaciel§kich
mia§t i twietdż. sa.rn żaśstanąl obożen v lnieiśco-
vości]sżira D€ktur. Tu ógódej-chan żogtal do*nięty cho-
179
że manr znajdować się przy statszynr blacie chanic, pfży-
pominać mu to, co zapomnial, budżić 8o w ty'l., co prżc-
spał. Jeże[ teraż stracę ciebi€ - swoje8o starsżego brata
chana - to kom§ będę przypominaI to, co zapornnial, kogo
będę budził w tym, co pźespał?Jeżeli żapfawdę nie §ta-
ni€ moiego siarsżego brata chana, to liczny lud nongolski
zo§tanie osierocony, a lud KitaDó\ł. będżie się fadowAł,
chcę żasŁąpić Iw tei chotobie] mojego starszego brata cha-
nel Rożlupałem kręsołup lososia! Zlamałem kręgoslup ie-
śiotnlZ§rciężylem to, co javle! Prżebiłem ro, co na że-
wnątrż! Ntam piękne oblicze i §łu§Zty \!z!ost*! Sżamanj,
odnawiaicie modły i żaklęcia1
I kiedy sżanani żacżęli odnawiać z§klęcia, syn Toluj wy-
piI żakiętą wodę, Na chvilę usiadl i powiedżiał:
- Upilem się. Dopóki się ni€ ocknę po tlm oszoiomieniu,
njechaj §tar§zy brat clun pamięta o opiece Dad §\,oimi
miodsżymi braćni - siefotami po mnie, dopóki ni€ doidą
do rozumu, i o opiece nad swoją młodszą bratową Beru-
de - wdovą po mnie. Upiłen się - povi€dżiał - i wy-
szedł. Takie były prawdziwe okolicżnościieso śmierci*.
a73 żarażteż lósódej] skońca,I z Aitan-chanern i nadał mu
imię se'nse - Pachołek. Zagarnąl jego żioto i srebro, żlo-
rcm wysżyvane tkaniny, iedwabie i inne skarĘ, jego ko-
nje i sługi. PożoŃawil [.ł kraju] staźe prżcdnie i kornen-
danów \łoiskowych, a w Nankinie, Czun8-tu i v§żędzie
w innyclr miastach u§tano§rił nanie§rnikóv. Sam zaśzdro-
wo i §żcżęśliwiewrócił ldo siebie] i stanął w Karakorum.
r,l4 Łucżnik cżormakan żmusiłlud Baktat do ulesłości*. Ógó-
dei.cha1 w:ed/ąc. że krJi le. iesr bogary i iego vyR!oly
są uważane ża dobre, rożkażal:
- Niechaj łucżnikCzormakan pozostanie tam iako komen,
dant wojskowy i ni€chaj kaź€ corocżnie dostarczyć i przy-
s}ła [nam] żóIte żloto, żólrym żłotemtkane mar€riały, bro-
Laty, adamaszki, perły, perlową macicę, diu8oszyje i vy-
sokonogic konje rasy Tobicżrut, vielblądy raśyGiiring
i Ele'iit, pavie, wielbiądy rasy Kicżidut, muły Kacżidut
do dźvisania ciężarów i muly Łaosasut*.
liczni synowie ż BaŁu, Biirim, Gniikiem i Món8kem na
cżele, którży \łFusżyli na v,ojnę iako pomoc dla Snbe'ete-
ja Dżielne8o, podbit ludy Kalglin, Kibcż.a'ut, Badżigit,
zbufżyli f asia Edżil, Dżaiak * i Meget, a lud orusut wy-
bili i do§żcżęrnie żłupili. Ludnośćlicżnych rniast, iak A§ut,
se§iit, Bołar, Mankermcn, Kiwa* i inne, podbili i żmusili
do uległości.Pożo§tawili tam namiestników i komendantów
woisko.łych i powrócili.
lósódei] wysłał[rakźe] na wyprawę wojenną łucżnika J€_
,ndera jako pomoc dla łucżnika Dżalaktai^, który i]ż
vcżeśnieiwyrusżyłrP pochód przeciw Dźurdźenomi so-
- Nicchai tam pożo§lanie iako komendant §ojlś:. l -
Tal rozkazal.
Batu prży§łał ógódej-chanowi przez posla następują.l i1:]- 'i
clunek z kipczackiei wyprawy woicnnei:
- Mocą viecżnego Nieba i dzięki blogosławieństwu srn-
ia chana zbuęyliśrny miasto Megct i za8arnęliśmy lud
oru§ut. J€denaście obcych ludóv ustawiliśmy we vlaści-
wym kierunku i ściągaliśny[już] ż povrotcm zlote wodzc,
Posunowiliśmy wówczas zebrać się na pożcgoalnej ucżcie
prżed rozeiściem §ię. Rożbiliśmywielki namiol i żebraliśmy
się w nim, Ja, iako fuochę Ńarsży od innyó znajdujących
się tam §ynów, pi€rw§ży r ypiłem ieden czy dwa puchary.
§fówczas Biiri i Gnjnk obrażili się na mnie, nie vżięli
udżialu w u€zcie i odi€chali. Przy odieździe Bnri polvic-
dział: ,,Jakin praweń Batu, który jeŃ nam równy, mógł
wypić pienvsży? oni §ą rótvni starym babom z brodamil
Naleźaloby ich Lopnąć obcasear i rozdeptać podeszwąl" -
TaL powiedział. Gniiik [żaś]rż€kl: ,,Rąbnijmy ich, tc baby
noszącc kolczany, kawaIkiem drcwna w picrśl"A Harka-
sun, §yn Eldźigideia, poviedżiaL ,,Pr7yviążny im dr€w-
niany ogonl" - Tak móvili, my żaś,w s}tuacji, kj€dy 20-
staliśmy wysłani na §loinę prżeciw niepokornynr ludon
obcego pochodzenia i povianiśrny §obie powiedżieć, że [i€-
szcze] nie wiadomo, co będzie dalei, t^k oto żo§taliśmy
żelżeniplzez Bnlie9o i CijjLLl i rożesżliśmysię \y niez8o-
dżią T€Eż Pięc niecha; śtryichan nas rozsądzi! - Taki
przeslal meldunek.
Na te słowa Ógódej-chan wpadł w wielki gniew. Nie do- r7ś
puściłdo siebie Giiiiika i powiedżial|
- A to podlecl Na czyich slovach on się opiera, źe §, t€n
śposób pozu,ala sobie lżyć starsżego blata! Pojedytrcże jri
ko możc się 2śmierdnąć*l Jego wrogość iesr ski€lovana
p!żeciw star§żemu bratu! Poślę go w piervszej linii i kaźę
mu się ,\r,drap},wać na lmurłl twierdz vysokió iak Ńra,
pozrlwa. paznokcie na s§,oich dzie§ię€i,l palcr€hl Poślę
^ż
go w patrolu i każę mu §ię wspinać na twardo udeptsnc
[wały] twierdz, żetże pażnokd'e na swoich pięciu pal
^ż podły
cachl A ty, nędżny, Hatkasunie, od ko8o naucżyleś
się chełpić wobec nasżego krewniaka i lźyćsol ześlę
Gnjnka r6żem ż Harka§uneml Harkasun povinien lwpra-
wdżie] żostać ścięty, ale po§,iedżi€libyście, że je§tem §tfon-
Dicży. A co się §czy Bniiego, to powiedz |Batu], niech
pośle wiadomość o tym star§ż€mu bra.u cża'adaiowil
Niech starszy brat Cża'adai zadecyduje [co ż fiiĄ zrobjć]l
Meng€i gpośród synóv, a Alcżidaj, Kongkortai, Dżangi ]7'l
i inni spośród wodżów przedstawili [chanowi], co nastę_
puie:
- Według rozkażu twojego ojca Czyngis-chana sprawy po-
|o.*e należy fuzstrżyqać w polu, a sprawy dornowe rv do_
t8l
mu. Jeżeli €han pożwoli [!owiedżieć], to to, o co §ię chan
foż8niewał na Gnjnka, jest sptawą polową. Cży nie będżie
siuszne przedać ją Balu do rożsrr4gnięcja?
Chan przpnał irn słuszność,złagodzil swói gnie*, i pozffo-
[ł Gnjnkowi stawić się przed sobą. Zgan|l co lprzy tFn]
stowami napomnienia:
- Poviadają o tobi€, że ki€dy poszedłeśna woinę, to lu-
dzion, któr4 mieli pośladki, nie żo§tawiłeśpośladków *.
Powiadają o tobie, źe zniszc4łeśldobre] samopocżucie
prostych żolnierzy, cą myślisżlnoźe, że lud orusut poddał
§ię, polievaz u]ąkł się tłojej wściekłości? u§łażałeś,że
to !y sam zmusiłeślud oru§ut do uległości.lypadłeśwsku-
tek te8o w pychę i ża§żedleśtak dal€ko, źe żachowałeśsię
wrogo wobec starsżego brata. Czy nie zostało powiedziane
w rozkazie naszego oica Cżyngi§-chana, że licżebnośćieśt
§trasżna, a głębia śmieftelna? zacho\łuje§z się, iak sdybyś
sam dokonał podboiu, a w rzecż},wi§tości posżedleś[na
woj!ę] pod ochfoną siibe'eteia i Bndżeka. wsżyscy rażem
udefżyliśoież róźnych stron i podbiliście orusó§, i Kipcża-
kó§.. Pojmałeśiednego cży dwóch Orusóv i Kipczakó§/,
ale nie żd0byleśdo tei pory flarPet koźle8o kopy.a i nie
prżyniosleśgo jako łupu. Ulvźa§ż §ię ża bohateta, a \ły-
szedłeś[dopiero] jedel raz z dortu lna wojnęl. Z iakiej
t^cli ptżychodisz potem i rFygłasża§z wielkie §łowa, lak
8dy6yś§am jeden dokonał podboju? Meng€i, Ałczidai,
Kongkortaj, Dźangi i inni - iako moi bliscy towarzysze -
powstrzymati moje §,żburżone myślii u§pokoili mnie,
tak lak szeroka chochla uspokaja kipiący kociot. Powie-
dńeli, że ro sprawa polova i nalei do Baru, - I posłał
wiadomość,żeby spravę Gnjiika i Harkasuna roxtrzygnął
Banr. - A co do Biiriego, niechaj sprarFę tożstrblgnie srar-
s4 brat cn'^dajl - Tak powiedział.
27 8 Ógód€ j-chan rozkazal leszcze :
- wyda;ę rożkaż, na mocy któtego ogłaszam r)a nowo obo-
wiążki słuźbowe wsżystkich 8:Jrardzjsró§/ - §traźy dżiennej,
Iucżników i Ńfał nocnei - duących u lDojego ojca cżyn-
gis-chana. Mają teraż pełnić swą służbęlP ten sam sposób,
jak p€łnili ją dawniej z rozkazu ojca Cżyngi§-chana! - Tak
t82
§lać do środka, tna in poucinać gło*-yl. Jeżeh no.ą ptżyj-
dżie iakiścżło]dek ż pilDą §,iadomością, ma żgłosić§ię do
srraźy nocnej, Ażem ż nią §ta,ć ż §,lnej §trony jurty i cże-
kać, ź żostanie zameldowanyl Sprawy wchodzenia do pa-
łacu i wychodzenia z niego mają r€gulować w€spół że stra-
żą nocną porządLowi z Kon8kortaiem i sżirakanem na cże-
l€l Etrdźigidej - chociaż'był człowiekiem zaulznytL _ zo-
stał prżeżstrź frocną pojmany, kiedy chcial w ciemności
plżei!.ć przęż posterunLi slrał nocnei. gdyż nie można po-
stępowaĆ wbrew rożkażowi. stfź nocna zasługuie na za-
ufanie i postąpiła zgodnle ż rcżkażem, Nie wolno pytać
o licżebność§traży nocnejl Nie .Fotno k!ęcić się v,śród
strał nocn€jl srraż nocna mą pojmać ludżi, kórzy będą
ch.ieli pruejśćPrżd postefunl<i lub będą się lcęcili wśród
niejl Człowiekowi, który będzie pytał o licżebnośćstfaży
nocnei, stfź nocna ma żabrać konia, na kór}m w tyfi}
dttnl jeżdził- wtaz z siodłem i uprżęźą,otM odzież, kńtą
na sobie nosił! Nikonu nie wolno żainovać miejśca, które
naleŁ do §trał nocnej! slrż nocoa ma pod swo|ą opieką
buńczuki, bębny, dżidy i n^crynia1 stlaż nocn^ ma z^ftą-
dżać sprawami napoiów, jadła i nigsat - Tak rozkazał,
- strź nocna ma się troszcżyć o woży ż jurtani pałacowy-
mi! Jeżeli nasza osoba nie wybiera się na vojnę, straż noc_
na ni€ może sama bez nas wyrusżyć w pochód! Kiedy vy-
ruszamy na obławę lub na polowanie ż sokolami, stfaż noc-
na ń^ \!-!zlac4ć połovę ludżi że swe8o składu i ci maią
pożostać przy jurcie palacowej, a połowa ma jechać z na-
mil Jeden cżłowiek że sttźy nocnei ma pojechać [naprżód]
iako obożo*lr i ustawić jurtę pałacowąl Tuż przy drzwiach
ma stać odźvierna srraż nocna! całą strażą nocną ma do-
rvodżić trsięcżnik Kada'anl - Tak fożkażał,
Nasfępnie *ynacuył dovódców posżcże8ólnych oddziałów
I8,
i Czanan -
te dwa oddżiały - fiają obożować po levei
§tronie palacu i [stamtąd] przystępować do śluźbytod,
dział Kadaia i Korie8o Kaczata oraz oddzial lalbaka i Ka-
ra'udara - te dwa oddzialy - maja obożować po prawej
słonie palacu i [sŁanrąd] p!żystępo§,ać do slużbyl - Tak
powiedzial.
- Tymi cxerema oddżiAlami stfźy nocnej rna dowodzić
Kada'an! straż nocna n]a §ię żDajdo§ł^ć tuż Ptży mnle -
wokół pałacu, i l€ż€ć pży §arnych drżwiachl Dwóch ludzi
że sfuaży nocflei ma lvejśćdo pałacu i trżr,flać wielki buk-
łak z napitkieml -'Iak tozkazal.
- Poza tym, i€żeli chodżi o łucżników, to Jesiin Tó'e, Bu-
kidaj, Kotkudak i Łabłaka nają vtwot'1.yć cżtery ,óżne
oddżialy, Maią prż]lMie§ić kolcżany, prżysąpić do §łużby
i utrżym}vać v dy§cyp]inie srvoich łuczników gwardii,
kióiży należą do qch czterech oddziałów §trźy dżienneil -
Tak rozkazal.
I j€sżcże rł},żnacżyłdolłódców §poś!ód potomkóv tych,
którą davliej dowodzili oddzialani Ńrźy dżienoej:
- Niechai Ałcżidai i Kongkoftadai, któfży dowodżili [iuż]
wcżeśniei,do\łodżą ]rspólnie jednym oddziałern §traży
dżiennejl Temiidef i Dże8ii niechai dowodżą vspólnie ied-
nym oddziałeml Mangkut j, który dowodził oddziałami
Ież6rv,, niechai do\łodżi jednym oddżialem strał dżi€n,
nei!
chan żarżądńIjeszcże.
- Ieźeli cżłonekgwardii oi€ stawi się, kiedy oddział ptzy,
śtępui€ do dyżuru, wówcżas żgodnie z dawnym rozkazem
naleł go ukamć trżema uderżeniani fózBą! Jeżeli ten §am
członek gwardii po raz dru8i nie stawi się na §łużbę, to na-
leźy go ukarać siedmioma uderżeniami różEąl Jeże|i żnó,Jł
ten sam cżIowiet, nie vydumacżony chorobą i beż żgody
dov,ódcy oddżiaiu, po Qż bźeci nie §ta.Pi się na dyźur,
Ło żnacży, że uważa słuŹbę pźy nasżei asobie za żbyt
trudną, Tego lczłowieka] ukarzemy rrżydżiestoma sied,
mioma uderzeniami różgą i żeślemyso do dalekich kra-
jó.v - plecż z r'as4ch oczttl Ponadro, jeżeli dowódcy od-
dżiałóvrlie spravdzą stanu licżbovego cżłonków gwaidii,
którz}. prżysiąpili do służby, a [ktoś] nie ŃarPi §ię na dy-
źu!, wówczas ukarzemy dowódców oddżiaIówl Dal€j -
dowódcy oddżiałów n^ją oslas1^ć ten rozkaz cńonkom
gv/ardii co tfżeci okres obejmowania dyźuru i lużowania
oddżiałówl Każdego ż cżłonków gvafdii, który po wy_
sluchaniu tego żarądzeńa nie sta\łi §ię na dyżur, ukafze-
my żgódńe ż tozkazeml Dowódcy oddżiałóv, którży nie
o8łosżąte8o rozkazu człor <om g\yardii, będą podlegali
r84
źon)mi - moich gwardzi§tów, któży prą§tąpili do służby
jeko im rówlil Jeźeli ktośprżekrocży regllami!, na]eży
meldovać namt Jeźeli będzie żaslugiwal na karę śmi€r.i,
to my go §każemy na śnierć.Jeż€li będżie żaslugi\łaI na
naganę, my go ukarżemy [naganą] l Jeźeli ldovódcy] uwa-
żając, że §ą PrżelożoryĄi, b€ż żameldovania nam sami pod-
niosą ękę albo nogę [na gwardzhĘ, wó\icżaśża uderż€-
nie pięściąodpłaci im się uderzcniem pięścią,a ża ude_
rzeDie rózgą odplaci in się fóżgą! - Tak po\riedżial.
- Poża tym, noi gwardżiścistoią §Tźej niź dovódcy min-
ganów spoza gwardii, a pacholkowie moicb gwaldżi§tliw
śto'ąwyźej niż §etnicy i dżiesiętnicy spoża gwaldiil Je-
źeli dowódcy minganóvr spoz-a gwardii wdadzą się w bija-
tykę ż moimi gwardzistani, wówczus ukar:ę dowódów
min8atró},l - 'Iak rozkazał,
Ógódej-chan powiedżial iesżcże:
- Nie chcę utrrym}.wać w tfo§kach poddanych, kórych
żorgar,iżowdłvśód tro§k mói ojciec czyn8is-chan. chcę
dać irn sżczęściestawiaiąc kh nogi na zi€mię i opieraiąc
ió ręce na żj.ęmi*. zająleł.t. prży8oto§.aoy przez me9o
ojca tron i ni€ chcę poźwofić ludovi żnosić troskil Dlatego
lud poddany ma oddawać €orocżnic iako daninę ltylko]
iedną dwuletnią orrcę że §tadal ze §lu owiec ma być brala
jedna i oddawana biedn),n i potrzebuiąc}łn spośród porl-
danych! Następoie, kiedy zbieraią się na kurułtaju lnasi]
śtarsii młodśib.acia, woisko i glłardia, to cą. można ścią-
gać dla nió \r§żystkich napoje z ludu? Dla te8o c€lu na-
leży wybr'.ć Hacze ż posżrżególnych mingAnów ż róźnych
stron [kraju], powierryć nad nigli opiekę dojarżom i doić
iel Obozowi maią na zmianę żaimoyać się źrebakamil
Poza tym, kiedy żbiorą się starsi i młodsi bracia, będzierny
im dawać na znak łaski podarunki. W ma8ażynaó żgro-
madżiny iedwab, sztaby srebra, kolczany, luki, pancerze
i strzaly i kaźemy ich piloować lP twi€rdżach. z fióżnych
stron [kraju] vybierżemy dowódców twierdż i gospodar-
czych i polecimy im ochtonę [tych mieisc] l Ponadto roż-
dzielimy pomiędzy ludnośćkoczo§,iska i wodyl Będżie ża-
perłne słu§żne, aby dla po&ialu kocż.\risk §,ybfać z po-
sżczegóInych minganów lodpo.łiednich] urżędnikóv. Da-
le' - w kfaiflie Cżól nie ma nic inne8o oprócz dżiliei żwi€-
rżyny. Aby do§tarcąć ludności nieco vięcei terenów lna
wypa§ bydła], cżanai i Ui'urtai maią obiąć źvierzchnictvo
nad urzędnikami do spraw kocżowisk §, kfainie Cńl i [ka-
żać] \Łrkopać oraż obńurować [tam] studni€! - I iesż-
cże: - Kiedy iadą kurierzy, ob,sluguią ich poddani. Opóź-
nia to spieszącyó się kurierów, a ludnościprżycżyni^ ób-
ciążeń. lvobec tego wprowadzamy teraz powezechnie [na-
stępuiące zarządzenie]: z poszcże9óln ch ńin8anów żc
l*,§ży§tkich stron knju nalezy wybrać nacżelników §tacii
r8,
kurierskich oraz koniuchów dla [obsługi] kurierskió koni,
we wszystkich lodpowiednich] punktach naleł nłożyć
stacje kurierskie, tak aby kurieró§, bez niezbędnej potrze-
by nie wysyłać za pośrednictwem 1udności, lecż kiero\łać
ich wżdłużstacji kurierskich. Czy tak nie będzie lepiei?
7e sPtałły rorważą sobie cżanaj i Bołkadar, a następnie
przedstawią nam propożycią vówcza§ niechaj statszy brat
Cza'ad^i żadecyd\ie, czy są one słuszne. Jeźeli przedcta-
wione mu p!żeżDich propożycje okńą się słuszne i on je
pochwali, to niechAj się Ńanie żEDdAie ż decy4ą stĄjŃże9o
brata Cza'adajal
starsży brat Cza'ada! pochwalił wszys&ie plopożycje żor-
ganizowania stacii kufielskich pcesłaoe mu w formie za-
p}tań i nakażal tak właśniepo§tępować, Następnie §ta§ży
brat Cza'adaj powiedzial:
- sąd kaźę żakladać stacje kuriel§kie v waszym kietun-
ku. wyślęrówDież od siebie do Batu kufiera. Niechaj Batu
lakże kńe żakładać stacje kurierskie w moim kierun-
ku *l - Na§tępnie dodał [ieszcze]: - Ze wszysttich spraw
[pń§!wo§,],ch] flailepsża byta filyślżałoźeniastac;i kufier-
skichl - Tak powiedzial.
23o Ó8ódei-chan powiedział następnie:
- W§żyscy syno§/ie, stąrsi i młodsi bracia prawego skrzyd-
la ze starszym bratem Cża'adaiem i Batu na cżele, synoy,ie,
wsży§cy staśii mlod§i btacia lewego skcydła ż księciem
otczigineol i ]egii na cżele, córki i
zięciowie centrum
lpaństwa], dowódcy ńmenów, minga!óv, §etnicy i dziF
§iętnicy uznali Llasze zatządzenial za calkowicie słuszne.
Użnali ża slusżoe, co następuie: ,,cóż to żna.żyldla ko8o-
kolwiek], jeżeli się będżie corocżnie zabierać iedflą dwulet-
nią owcę że §tada jako daninę w Daturze dla [wielkiego,l
chana? Słuszne ie§t lteźl żabiefanie iednei iednorocżoei
orPcy że stu owiec i oddavanie jei biednym i potżebuią-
cFD, Jeźeli §ię z^lóży slł.je kurierskie, ustanowi naczel
ników tyó stacji i koniuchów dla kurierskich koni, pży.
nie§i€ to lp§ży§tkim poddanyil §pokój, a kurielom ułatwl
służbę."
Następnie żarżądżeniachana zostały pżed§ta§,ione stalsżlj-
mu bratu cża'adaiovi dla żasięgnięcia jego oPinii. staśzy
brat Cza'adaj uznał je za słuszne. lrobec tego od wsz},st-
kió poddanych że wgżystkich minganów nakazano zbie-
rać ąoónie ż rczk2zem dlaną po iednym dwulemim ba-
ranie ze stada jako daninę w naturże i po jednej rocż-
nei o*,cy że stu owiec ldla biednyó]. Nakażano [teź]
*Tbrać klacże i u§tanowić nadżór nad nimi. Nakażano
wybrxć nadżotcóY, dla chĄńśkich klaczy, konrendantów
twiefdż i gospodafcżych. Nakazano §Tbrać nacżelnikó\ł,
§tacji kuderskich i nadzolcóv dla kurieffkich koni. Na-
każano wymierzyć odleslośćpomiędży poszczególnymi
I86
punktami i lodpowiednio do tego] zalożyć §tacie kufier§Lią
Zotganiżovanie te8o povi€żono Aradż€noy,i i Toku€za_
lo1ri i ustanowiono dla jednej Ńacii kuri€fskiej dwudre-
§tu koniuchóv,. po dvudżic§lu koniuóów przewidziano
dla wszystkich puntkó§/ stacyjnych.
- Jeżeli pey kurierskich koniach, przy baranach odda-
nych iako danina, ptzy dojttych klacach, przy wolach za-
przęgowych i wozacb będzie brakowato [óoćby] któtkie-
go sznutka do wyznaczonej prżeżna§ niaty, winni będą
podlegać karże obcięcia polovy vatgil Jeż€ti żabfaknie
Ęki lub osi u vożu, winni będą podlegać karze obcięcia
polowy nosal - Tak rożkażał[chan].
Ugode|chan pow,edz'al:
- oto czego dokonalem po moim ojcu, od kiedy zasiad- 2Si
lern na iego vysokim tronie: wyprawilem się na woinę
przeciw ludowi Dźakut * i pokonałem lud Dżakut
Drugą moją zaslugą iest to, że kaz^lerĄ żalożryć
§ta€ie kufier§ki€ dla szybszego przeiazdu naszych ku-
rierów ponriędzy flimi, a także dla prżyśpieśżenia
[prżekażywania] waźnych sprav pańshYovTch. Jesżcże
inną mo;ą żasługą jest to, źe każałem w bezwodnych
okolicach wyszukać i §fkopać studnie i dostarcżyć hł ten
sposób] poddanyn vody i ftawy. Na§tępnie u§tanowiłem
CIla ludności miast różnych cżęścipań§twa gafniżony i ko-
m€ndantów i posfawil€m nogi ludu na żiemi i oparłefit ió
ręce na żiemi. [Do tego, co ucżynił] mój ojciec óan, doda-
lem po nim jesżcże re oto cżtery [.woie| osiągniqcia,
Poza tym iedflak, Lledy zosralem posad7ony po moim oicu
chanie na *ysokim tronie i żloźonona moie bafki l§pravf]
wszystkich ie8o poddanych, popelniałem ten bląd, że dałem
się opanovać sktonności do wina. To iest vłaśnieje_
den ż moich błędów. Drugim blędem jest to, że ulegaiąc
podsżePtom kobiety bezprawnie kazalern sobie sptowadzać
dżiewcżęta spośród poddanych mojego stryia otcżi8ina.
A to byro pftecież niesłusżnet Jest \Pięc moim błędem, że
będąc wladcą ludr: i chanem dopusżcżałernśięc.lnó.w ba-
praurnych i nievlaściwych. I lesżcżei€dnym moifit błędem
było to, że skrycie zgladziłen Dokołku. Ieżeti żapr"racle,
jakiź tu bIąd, lto viedżcie], źe potajemne ąładżenieDo-
kolku. kżtowieka.I klóry nadstawjał karku Ż3 swojego pra-
wowitego władcę - nojego oica chana, jest błędne i nie-
slusżne! I kto będ,żie teraż w t€n lposób nadstawial kafLu
ża mnie? Ja sam urvaźam to ża błąd, źe b€ż zfftallovienia
potajemnie zgladziłem cżlo§,ieka, który wob€c $ §żystkich
wiefiie starał się dla moi€go oica chana. Ponadt0, obawia-
iąc !ię żażdroŚnie, źe stwofżona z ptezlaczeńa Nieba
i żieni dzika zwlenyna odeidzie w stronę ltowhk] moich
star§żych i mlodsżych braci, kazałern bndovać ogtodżenia
i wały i narażiłem się na słowa nagany ze strony starszych
I81
i mlodszych bnci. To bylo'równiez moim blędem. Po mo-
in oicu chanie dokonalem rcdy czterech czynów chwaleb_
nych. Popełniłem Łeż cńery cżyny nie.flłaścivą- Tak po.
wiedział.
282 Zakońcżano pisać [tę księsę], kiedy się zebnl Wie]&j Ziażd
lKurułtai] i gdy w miesiącu daniela * toku myszy [rzło r.l
dwóf obożowałna [srepie] Kóde'e Arał nad Ketulenem,
międży [mieiscovościami] Dolo'an Boldak i szilgin-
PRzYPIsY
t$.{:§}{i§ł
RozDzIAŁ l
Piękna Ł.nia - Bórte cżino i Goa M3ral .ą pośtdciami le8ći-
damyni. Imiona ió wśkmją,iak §ię pżrjoui., M daynć to€ńi-
sq.żne vi€mia Monsolóv. Post ci. v żęścil€sendam€ g,yśtę-
pują !ównież v dalsżyó ognivach gen€alog! cą.ngiś_ch,ni,
Ten3iś - iżjoro Baibl.
Butkan K.ldun -rcżlćgla góń lub laóo€h gó6ti w cncnteju,
v okolicy skąd *ryplrrya onon. NaM nic aóowata 6ię do dżili.i
i ni. j.śśóle żlok,liżovlnd.
Bafgudźió - óżlś@d^ fueLi Bar8Użin, v"ad!ją@j od vśóodu
cżlowiek ż rodu Ma'a 1i k Baja'ut - óod' tu o dlovi+
ka, Ltóly jako óIoPiec żośbldiegdy! odday Dobuno9i c€lo€Du B
a," - *Tsp., tęp..
'
obc.8o po.hodżenia - afio( koniki §Tpro*dża ióię Dża_
daradai od ńo!3, g"raż! dżaa _ obcy, obeso Poóodżmia, Mlćżący
do ob.eso rodu pl€oicnia,
Ba'aridai - objaśnieoi. M Bu'dridai i Ba'afu !6t pż}łladd ,]l
fu. ćrymoIo8ii l dov.j. Kojar4ly 6ię od. ,utór.wi ż nóng, cd_
8ovbild@ - óĘtać, l.pać, poib.ć. wlaściv. ió żnaefuic nić
'4
Noiakin _ tut.j i poliżcj ówiieź pżytl,d, etysologii ludovyd. 46
Nada No;akin poóodzi od oons, vJrM ,ojn - sódż, kśiążę,
Mói 6aż -.. w ofJgi,nal9.k4 nifu - iój sta§ży brat. Być ooż.,
tak dd@ly ćię Lobict, również do svoió bsżó{. '|łyńżdk ó4^,
oa - §l.t§ży bBti śt&śry,ąidchnik, 6żanoMy.
Jak będżie to robił? - skar8! Hó'dnn 9rr.ź. tróś*ę o nl,
ża, któMu - po i€j poryaniu - nie będżi. bial tto §platgć vło!ów,
o żp§nc mlealo do oboviążtów żony.
Dźlb,l - ptżyPnśż@lak- la§ nadbż€żny, 8npy dre o.d
:\ Boldżh - *Eóź..
0] KU6ió _ w órrEL,,IE k n4 - tak ó,ży*6ti 6ię vajlbni€ oi@vi.
(l!b lt8i kreMi) ośób, któr. żlvlrly Ealraśtvo.
|3 Ltrdu KijstóF - Jśi8cj ideżal do gnpy rcdo9ći Kije (v tie_
bi. mdo8i.i: Kij.r.
i:i] zia.'!ż - brl wówas u Mon8olów agyej, żŁ px4lżl, ńąż p@
b}Y.l jakiś @ u rodż.ów sw€j !!tż.Mnej,
. §(7dovę - w tyń żd.iiu jc* bova o.yi!ó JBi8€j. i jego żoni..
lonidaź Mónglik byt d.l.kin dlod§,yo trtmro J6iigEa, ale stat_
§żrB od j.go dzi..i, mleżaly onc wobe ,iego do 8bpy L@nyct
ok.ślanyó ńimd nlodsżyó braci, Naboia,i żfua Jsn8.ia nale&h
§obe Mó,sli}a do 8fupy o.ób okrćśląlychmiMd slatśżró bratG
RozDzl^L l
oici.c - po śoidiJ6ns.iĄ MóDsl&, jdLo orićkuD oói.!o@cj
rodżin, Ę6iępojc ż przrdobki@ ojcie,
P o B ra i ovi li _ iE! śięvydrj., j6t tut j ę tckści.T.i"ą bblo/ii
19z
Ka,.. - Ąś. pl!; tU, być ooź.. hłż.luia do ioi.ni. otod*go
bmb Tdldżyoa, któfy bBl odżi.! 9 abói.tvic Bżtrcń.
Tyg.r§ - v tetści.| Ł,bln; 9,!hż t6 ni. j€ś! późni.i 9 ięyk ó
bonsollkió żna!y, vlltlPui. oatooiq.! P i€rkró turdió (rż?lrr)
|9,
&ozDzIAŁ Dr
l04 Mlódśżegobfata - Dźińuk !i. byt mlodgyń bĘi€n, lni na-
w.t lrcv.rm ong,chaM oó'odk!ao.) łd€ic&iśgo, lodóbóić jak Tą
nud]łn iie byl j€8o óyn€n. chodżitó tut j o vrraźeni. różny.h *op.i
żalćź..ś.if€ud.liej, Tcbudżyn był 6,idżiej Bl.żn} ód ong{hsa niź
Dżnlka, óoć ohlj byli jcso dobrowolnyni vasa]aói. Po., pżr?iś
TnDeńani - tnfus brl j.dnosr\ą voj§lrową liorcą, t.órcaąic
pżrnajmniej, to t s, żolni.ży. vyńż hińą i6r pó^ t d beónikib
il]j Po!oEI(,m' jedn.8o loia - doż,1, Bodoi@rą od
^l§4a
którcj mill póchodżć Dż!ĄUłr, Poi § .o,
M ó j o i cie. ] c! ij 8e j - ch.n - Po! Pąypil do § loa, por, t6}żo
§ ,n.
Kda|k.'nlstn - sakóld L-,lhó Eipsó§ka (Grp,óll)il| paiir"la-
lż L,), rośli... Icó.ą żimo\yć i vjo§ennc vióury vyryvają z zićńi i ńio-
§ą ż §zćlBtem Pd *.Pi.,
cltiłok _ prr\f doplrv sdengi oi terytólnlm zsRR (v tekścic:
K!B").
sakal bżidn - roślina o wlaicivoići.ch poBalajqcych ią Ułć do
1 st!rsżćmU b r a l u - por, do §
loq Tokto'ę Bćkićso - Toko'!'rzrPis 'oa,
ićst ini.ni€m, Beki _ $ulcm; tful
dosili p(łsódcy plcńienĄi, pć]niący rósnićż pe$nc funlci. obżę_
'.fu
dove, v t m ok n. trtul !.n §].hoód iuź ż uł.i.. ror, jediał
§ zrr,
]]I If'odsż.bU b.aru, óśoby iat ot€ilao. nic @u§ialy być 6
.ż}aiścićnlods?mi b.aćni. Por, prą.pis, do §§ 63, tót, lóa,
cż,.nq glovę - ok.eślćnić,,a&nogloł.y, bljĄcy @rną sIow§''
ożiaąlo ełoYi.Lźz Ąieżyó vas§ .Poleą.r.n, proićgo ełowi€L!,
RozDzt.ĄŁ IV
I94
o!gi.sovi cżia8t.n8ovi - oo8itr8 - iDią ąin§an, -|J2
./r,{_Jier - 6i!istd, t!d@.
chiń.&i i}ful
uldż^ - dżis. uraa, ź.ka 9 Pólnońo-łśóodDićjMongolii,
cżd,lhu,i - tyiul o iil hanyó bliż.j Poóoilżoi! i ż!ażdi!ljl
(pżypuśżąlli.dźurdr.ó.ki),
onś - łir. v@s _ łól, lśĘę,o.1 t€8e eau To'o! {rEn i.it
i,zrr.iy po9!ż.clui. on8{nlnfu ,
Dźdóldo - chjn. czóółdo - l@ó],.ż (kofuend.n' żp§niajĄcr
.potój G3 grdig.h P.n!§r.
U.o32!... rwoj.... drżvi - óodd fut i żpcvd6 o żilona lji
ż*ępui!c. dtni inlt . T,ożrl iq a§iqbn, v oeo@ wqśdó$yE
RozDztAL Y
N,'! - gT.l,9f*ęP. 1.10
K,bćz.l - wąŃóa prróv. lr0
Ka.żii - t8t n ł§.li Móńgóloviś kńj, lud i p.ńśtwo Tai8!ó,
Gnij. si tlia) poIożon. w kólani€ żóhci 8ż.!i (ordo' i e§ściogo
., t€r}toriuń pro§incji Kansu i,szósi. N.w. Tan8lt Eż brl.
Trz..b Miast - 9 r.kście: bal48 - rr4 @aśta,z._]rl
ii. żlokaliżoęn. mirłó ó td na_
P§!. chodżi tutaj o iaki.! bIiźej'|lban
Fic lub gipę tĘdh, busko poloźonyó Ei,.t w póInoc..i .żęś.iTur_
Kara Killiów - K.Ą Kibjovi. byu aśą ludu Kit ióv, t(tó_
ży po klęś..żadanej in prżeż Dźurdź.nówopuścili pólnófue chiny,
§}Vędrcv.li n! uóód i blożrli, nov. pińs§o na tŃni. siedoic
u €ą i Tułicsbnu vióodli.so. Mn. p.ó§Nd K.ri Ki6jów.
Uic!ló9 - UjguŃi. ainoł,ri ż.oi.9 pól.o@.j aęici kodin,
żćki T.ri@, BrIi lud.m turecki4 o§i.dlyń, o vrśoki.i kultuż€ i .y_
|9,
śięw osobnej julcie nd., na źewnątżtoż*rżrga.o sprav, Lalne pod-
l€gająa órveeśnenu śĄdovnictvu.
l'i aIókijń - todila, dolin!; B gudżin Tókijn - dolim Pcti Ba.gu-
RożDżIĄŁ vl
185 Pie!v§ży żrbral glos - Kuiłd9r byI tyn, który prEd bitvą
ż voj§kani onc{lrda pietr§ży żdecydował się valeyć n. czele §vo_
i6 żalnie.4 Ą oynsi§{hana (por § łr,
RozDzLĄ]Ł vll
186 Bad.; i Kisżilik - byli to ludżic prostego poóodżenia, któż,
ża svą ż.slucę 60r § 169) ułśkdipży]rileje d.rloióv, Poi pEy_
78a Uśuń, voda; w na*ie Nćkiin U§un óodi E&€j o;.kąi vodę
Gżckę), a nić o eieiŃoyość.
r9l cżerbićt tluĘaeę vfraż.złr' jato,,adiuEni', choć lunk j€
eć.b'ch iie 6ą ąlkowicić jasną Byli to aufani ofidówie, żlajdują_
cy się pży osobie ch,m, lrtóży pelnili miśdżyinn)ti, ja! śięvy_
ry6
d?jc, fun(cjć jnhdentóv. Trtul .i.ll' n,]*ępl]e Er iTi..].'r l:
Y,lrżysży czynśis,.hane juŻ \r.zcjii.j,
Góry Kan8k!!kan - jcJ.n z !3ń-.aó§,s.:j::.i :j.1:::,- i]
8y*cnu górsti.eo ch.ngijU §, j.]r p]lLJ:io!,o{:.:::1i. Ji..j
o śahynch5ns.j! jeł ńNE \r : ,|r,
Tabir - l:§,obrzeżc, doplJ\ orclrinr, \^]p]I\a]3- ż ci:l:]:
,,Dl,l " ,,. l ,. ?o,,j,,,,.
L, "ó' l.iI U , ,lJ
Powyn roytącrn g9*ymi k3looi.mi, ,,jąioń" oz .^ ż.:a.::]: .::
.oki i.ont, a ,.dłuto" - udeęenic na ż.śadzićk!in.,
i keib,/ - różnć rodżijc §rżJl.
^,gke'a
G,..ls.: - riĄaly po\ó,. u!jępue, \?e i ',, ,v J ,D-
RożDżIĄŁ vfi
l9-
w.źnieisże rozbićżnoici v pilo9ni imioo vbśnyó §ą v nażcj tronic.
ROZDŻLĄŁ Ix
ROZDZIAŁ X
I98
pżejęcia vładży,choć ó, frżie żrnnie pe:śE l-:-_ :-,: _-:
zE.ońżdżićsię u Teb_Tencr:ca
2 otoocnia cąngis-Óaoa, żnajdują.y śiępży j€_]o \;::.:: ]- ]
ż]i opu,.j.' )sD'e dolrdaśoue si.; _e i pże,-, , i r _
ROZDZIAŁ XI
I99
Bdde ż nicvóIi, ŻosBr] jedoak pź€ż cżyigis chanr uzoany a
povroci€
śyni że vśą*ldmikonsckvcncjami prawnyni,
257 chaOa Mclik, - clrodn o Anina.l_Mulka, n.mjesnika Hcmtu,
oźelale@ ed-Din€n - ż 6ydeo clrorćznszacl,a lluiińńcd..
o sahyĄ rvl9dry choredu bóq! się v kronicc bardzó ni€wiclc i na-
żyva go po prosu sultanm.
2!9 si śt en - chod,j]o, jak śięvydaje, o si§hn; iic jBć to ieJlak nia$o,
ieo \,§.hodnioirańska pro§,iocja,
260 sul!an Kl]iba; ż ludu Dakt9! - .hodzi o (alih ż dy-
n.*ji Abbasydćw, rćżyduiąćegó v Bxsdadzie, J,k §,id.ć, MonBolovie
nie bard?o blli vćn,*s żorjdtovani v s)tuacii n. BlilkiE wslrodżie,
26r Przeciv miastu Abtu należqcemu do ludu Aru
M, ru M a dnśari AbtU ical lldą nieidentrlikovanąi Aru
Giśanc tcź lfu, pól. s żń .żrżźLnia*o Hćńt (nie lud); M@
ożamż lłćnv (ńiJsb); .azvy Madasari lie ż ertfikova.o,
,6, Kćrel- §fmj€nione \Y tym zdanio ludy to| K.nglin - vspomnia.y
iuż \,yżei lud lureckj Kaisly n2 stópaclr Ka?.chsbnu; Kipcza'lt to
Kjpaacy sepóv nlcżrnonro licll i *epó\y Kazach*aou! B.dżigit -
n:W, nież]ddcntyfikonżoa; olósui ńicsżLańcy lrsię v rTskich;
lł3dża.!tMadzjlro§ie, \ięsrł i sasut i sćrkesiit ro ludy kau
^sur, Kesrńif , nażM nieżidcn_
k.skie| Alanowie, oseto§ie i cżerkiesij
qfikowaoa; BoIfu - Bułgażynddvólżańsq; Kć.el - nlr. Dieidcn,
trfikovana, v n,żwaćh iyó ,aIeł §ię lieyć ż możlivościąponylek,
gdyż Móngo]owić nie by]i iesżąe bliżej żorjentova.i w soelnkach
po]ityfuych i ludnościorach na terenie Kaukazu i Europy vsćhodiiej,
Kiwabe n Kerneo _ prrpuśż@liiebląd, ahias Kiv. Men_
k.rnó., cdżie Kiva froże o.n^Q"ć Kijóv, a llćokem€n czy M€n
Kćrmćq jakićśilie nieżidenrylitovanc mi.§lo lub noż. być po prortu
okleślsien,,viclkje mi.6to".
J.]avżcżi i Maskut - óódżi ó żnany.h później bużUtóanów,
wybjt.r.h dżialaoy v adniiiśt.ji inpeiun boigohkjegó M.hnu_
dż ]alawaoa i jcAo śyóa Maaud9.
Gij § €n dnrił _ nlha nićrd.ntyfikówaia.
BOŻDŻIAŁ XlI
Wstęp 9
I Pźesżlośćrodu. Narodżiny Temudn:]a i :.j,
dżieciń§tvo 33
u MłodośćTemuóźyna, Gotżki€ donaiadcże]:a {5
III soiusż ż ong-chanem. T€mudłn żo§laje pod
inieni€m cżyngisa chanem #upy rodów mon-
goi§kich ;9
IV \(roga koalicja pod wodżą Dżamuki 1|
v Dalsże walki na stepach, ong-chan przechodzi
do obozu nieptzyjaciól 8ó
vI Bitwa pod Kałaktdżit Elet. U(iec7[a i niespo-
dżi€,rane zwycięstvo Czyngisa nad wrogami 99
Vll śm:eriOne-chana. Zvycię{wo nad Naimana,
mi i M€rkitami 113
VIII śnrierćDżamuki. cżyngi§-chan władcą ludów
Mongotii. Zasady olg^ńża.il i żażądn
^ffiii
pańsbrowego 125
lx §fyróżnienia, nagrody i łaski dl^ to\v^trygży
walki. otganiżacja łwardii ptąbocŻnei 1ts?
X Kaiłucy i Ujgurży pod wladżą Cżyngis-óana.
Walki ż ludani leśnymi. śmierćszamana
Teb-T€ngri 149
xI v/ojna ż Dżufdź€nami. wielka wyprawa wo-
ienna ptŻ€cirtr pzństvu choreżmii§kiemu 161
XII Podbój państwa Tangutów. śmietćCżyngi§-
-chana. Ugedej i dalsże rvojDy na Zachodzle.
Podbói państwa Dżufdżenów. zafiądżeni^
it€foffny no\ye8o władcy 175
Prżypi§y 191
spi§ ilustracji 2o2
I
P!iat.d i! Pol.!d
P3ó.§oYy lo&ytui 'wribvlier, 'vreż.wa !97o i
NallAd ro ooo + ż9o. ArL. wyd. Ł. Art" dtuL E|r.
P.pid ó./cl,, tl. Itr offi.t 6pć. r, 8,! fo@t ą x 9t @
ż Flba|H P!9lć w Jeiomią
odd.lo do .Badtis 9. xE, t969 !
Podpiglo do &uku v EteĘdu !97o r.
DbL utoó@no 9ó vMśótB I9żo i
z.].bdy G3fi@6 ę Tofuliu d &*.łol ł