You are on page 1of 222

TAJNA

HISTORIA MoNGoŁo§r
ANONIMO\rA KRONIKA MONGOLSKA
z XIII \r.

przełożyłz moąolskiego,
uslępefi i kalńefitalzdfl|i opdtrżył
STANISŁA\{ KAŁUżYŃSKI

o?fuca@a|je ud|icz,e
ANDRZEJ STRUMIŁŁO

PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY

ąP
Tytul oryginału
(MoNGOŁUN NI'UczA ToBczA'AN)
!(sĘP

+**-*}+t*
Taina bbtańa Mofiqoló.D - Mongolun ni'acąa łobcznan -
żwana u na§ najczęściĄ Nieo|źcjalną bistoli? Motgotó.,)
lub w skrócie NieolirjaIn4 hkto,i4. iesr jedynym w swoim
rcdzajl dńelea średniowieczn€go piśmiennictva ludóv
stepowych Azji c€nrtalnei. Utwór ten przedstawia źycie
i działalnośćczyDgis_chana oraż iego pierwszego nasręp_
cy - Uged€ia na szerokim lle wydażeń, ]parunków byto-
wania, tradycii i obycza!ów sżcżepóv pa§ter§kich Mon_
golii. Opi§ywane \vydarżenia rcżgryw^ią się pocżątkowo
głównie w środowi§ku rodów i pl€mion Mongol, którc ża-
mieszkiwały żiemie nad Ononem i K€rulenem w pólnoc-
no-wschodniej Mongolii, a następnie obeinują ró\ynież lu-
dy sąsiednie i wlesżcie bardżo odległe od Mongolii kraje.
Taj a Lktolia Mongolóu przeszła osobliwe kol€ie i prży_
padko§i ied)nie zavdżięc2^my, że dochowała się do na-
snch c.z:sórł, Zgodnie ż kolofonern, dżieło to żrstalo ża-
końeone s, cżali€ §,ielkiego kurułtaiu nad Kerulenem,
v siMmlm mie§iącu roku rtrls4. w owym czasie Mongo-
lo§ie po!]:3iFa:i §:e v §§ej chronologii dwunastolernim
c]\l.:1 zTieiżę.;m, s, któ!_am koleine lata okre.ślano na-
zvami iĘJ.2::r -,ierzqt: zaią.3, smoka, węża, konia,
o§,cr, małp., kuq. ps3, śFini,mlsą, b)k3 i ł€ry§a.
§ XIII w, rok mIśż]pr4,padal na ]ata I2o,1, 1116. 1228,
I24o. I2i2 ird. Ponievaź w kronice mó\ri się o dziala]ności
wi€lkiego chana Ug€deia, który żm^r' w !241 L, a bńk
\yżmianki o i€go śmierci, przyjęto povsżechnie, że chodzi
w danym wypadku o tok rr4o według nasżej chronologii.
wysuwane są turaj wpravdżie pewn€ żastrżeżenia,jak na
prżykład fakt, że w źródl^.h historycżnych - do§yć ptŻe-
ci€ź dla tego okre§u bogatych - nie ma poża tym wżmianki
o ż\łołaniu§delkiego kurułtaju w rz4o t. oraż źe niekóre
nazwy 8eograficżTe nie były jeszcze w lrao r. u,bwane.
a mimo lo vystępują w kftnice, z^strzeże'.iż te możĄa, ł^t-
wo podważyć. A §rięc - po pierwsż€ - rok r24o był ok!§,
§€m trvającei ieśżcżewielkiei wyptawy na Europę (1216_
az), w której bralo ńział ]rielu książąt mongot§kich -
cżłonkó§, domu panując€8o. Nie mógł być zatem w ovam
cżasie żwołany wielki kurułuj z udziałem wsżystkich ksią-
żąt krwi, vodzów mongol§kich, książąr i wład€óv wa§a!
nych itd., o którym byłoby najpevni€i cośviadomo i z in-
nych żródel. Natomiast mó8ł zostać zwolany mniejszy
żj^żd- beż udziału książąt i wodżó\, żnajduiących się na
\yoinie - dla omó\rienia iakichś sprav pań§twolvych ,nniei
sżej §/aBi. ze r"żględu na udżial v niln vielkjego chana,
nażwano go jednak w kronice wi€lkim. Taki żiażdnie mu-
§ial być odnotowany w iflnych klonikach oficialnych. Jak
należy pr4p!§żcżać, wlaśnie Da tym zieźdi€, tztliący zbli-
źającą §ię śmi€rć Us€dei, któfy juź Y,cżeśnieiżostal do-
tknięty povaźnrm atakicń choroby, dokonal podsumowa-
nia swej dżiałalnościna tronie wielkiego chana. Móvią
o tym końco§e !śtępyTajnei birlorii Monqotó@, MożĄ^
żatem prą,jąć, źe przedstavione8o,,sPlawożdania" Ug€-
deja wl,sluchalo z§olan. przez nic6o zgromadzenie nad
Kerulenem. Po drueie - Tajna l:istoria ńe zachovala się
v weśjiorr8inalnej, Iecż § sporrądzonei w, drugiej polo-
wie xlv w, v chinach .hiń§kiej transkrypcji tekstu mon_
8ol§kiego, otóź jest rzecżą baldżo Prawdopodobną, źe prży
rcdagovaniu tek§r! tran§kłbo§ane8o zasąpiono niektó.e
darrnieisze nazs1 geograficzne uź},wanymi wspólcześnic.
Kronika na§żJ icst dzielem aoonimowym. Nie znamy imie-
nia iej autora i nie wiemy nawet, czy napisal ią ieden czlo_
viek, czl też przy redagowaniu tckstu wspóldziałało wię_
cei osób. z ludżi, których [Bożna by podeiEewać o autor-
stwo lub przynajmni€i w§pólautor§two Tai?rei bbtorii, 1a
PieriYsże mieiścevysuwa §ię Tatar ż poóodżcnia, vicrny
to§,arzysż i żaufany czyngis-Óana, iego pizybrany br.t
Szigi Kutuku. o ni{n jednym ż olocżenia czyngis-chana
\ł§pomina się, ia.ko o crovieku łraiąq,m pbmo. Co więcci,
wicmy t€z, żc Czyngis-chan powierryI mu i!ż żnłcznie
vcżeśniei§Pi9yvanie orż€kanych vyroLów, to je§t §porżą-
dzenie pierw§żego mongolskiego kodek§u prawtęo. To
dżielo, de§tety, zaginęlo. ocżyu,iściev okresie późliei-
s4m, żwlasż.zz\, otocżeniu U8€deja, lndżi wyksztalcł,
nych i wladaiących pismern bylo znacżnje §,ięcei,
Jak iuż wspomniano, oryginał żabytku, napi§any - iak §ię
powszechnie prżyjmuie - w alfabecie uigurskim, bo Mon-
8olovie uź],wali vówcżas Pisma przejętego od Uigutów
(dziś ie§t ono cżę§to nazyvane pismem mongolskim), nie
dochovał §ię do na§zych cżasów. Zachowala się natonriast
chińska transkrypcia tekstu mongolskiego (oparta na ów-
cże§nei mon8olskiei wymowie) z interlinearnym dumacze-
niem poszczególnych mongolskich wyrażó,' oraż skróconym
i dość§§,obodnym chińskim przekladern. Tłumaczenie
chiń§kie nosi tytń ]ńatąao pnszi (lub §, sta6żei .i,ersii
]nan pi-!z' - TainŻ biśtoli.l. dJnaśl;i ]łan. Nażwę Jiian
no§iła mongolska dyna§tia v chinach (Iu 8o-r168), zaIo-
źona prżeżvnuka Cżyngis,chana - Kubilaia. Caiośćżost9-
Ia podzielona na 282 ustępy, ż któq ch kaźdy posiada na
końcu skrócony pęekład chiński. V wydaniach chińskich
nie są on€ num€rowane, natomia§t w wydaniach europej-
skich oraz współczesnych mongolskich opatrżono każdy
ustęp - dla ulatwienia cytowania posżcżególnych fragmćn-
tów - kolcjnym nuńetem, cżęgto że żnaki€m para8mfu
§n
ń*
(przy cytowaniu), Ustępy te §ą żgrupo\yaoe , w żależńoś.i
od kopii chiń§ki€j w dwunasru lub piętnastu rożdżialach,
kióre ni€ posiadają tytulów. obie wersie nie różnią się po-
ża F/m od siebi€ żupelnie i obie posiadaią tę samą licżbę
ustępóv (parasra!ów). Autorży tłurnaczeń europ€iskich,
opart}ch na kopii podzielonej na dwanaścierożdżialów,
nadają im niekiedl od siebie §nrly, odpowiednio do ich
tLeści,
'W niniejszrrn przekladzie podalem owe dopisane ty-
tuły iedynie * spisie treś.i,Pochodżą one ode mnie.

Jak \Yskażlj€ qful kroniki, Tdjfu lJi,loia Man?oló@ byl^


prżeżnacżanana uż},tek §,e§,nętrżn),, ti, na potr2eby dotDu
panuiącego, i nie miala clarlkteru kroniki oficialnej, Po-
żosta\yala niewątp]i§,i€ w lekopi§ie i co naivyżej - choć
i to vrdaje się malo pravdopodobne - pojedyncze kopie
mosły brć rozeslane na dwcry chanów dzielnicowych. Jak
§ię zdaie, ż dżieł3 tego korżystal wezyr i nadvorny histo-
r}k nongolskich rvladcóv Iranu ż prż€łomu xlII i xw w.,
Rasżyd ed-Din, autor słynnej encyklopedii hi§ror/cżnei,
żarytulowanei Dźani ar-talDalicb cryli zbid banik. Tak
c4 in^cżej, egżerĄPlaź, ż itórego dokonMo chińskiej trans-
krypcji i prżrkładu,był przechovyvany v tajflyó archi-
waó nongolskiei dyna§tii w PeLinie. Odnaleziono go tam
po upadku panowania mongolskiego i prżedstawici€l no-
wej narodow€j dynastii Ming (tlś8-16ąą)polecił pcero-
bi€nie tekstu kroniki na podtęcżnik jężyka mongolskiego.
Upadek wladzy Mongolów v Chinach nie oznaczal bynaj,
mniei spokoju dla północnych granic tego kraju. Pż€ż ca-
ły cżas panowania Mingów pólnocne Chiny cierpialy od
Dai3żdó\y mofl8ol§kich. sytuacia .i/yna8ala żatem, by źąd
chiński posiadal odpowiedni sztab ludzi obeżnanych ż ię-
rykien\ i ż§lycz^j^mL Mongołóv, ludżi, któ!źy mogliby
pełnić funkcie tłumacży, postóv cży pośredników w kon-
taktach z północnynri sąsiadami. Potrżebę tego fodżaju od-
czuwano !uż w począrLowym oklesie rżądó\ł nowej dy-
nastii. Toteź pier.łsży iei wladca polecił zebranie odpo,
vi€dnich tekŃóv i takie ich opracovani€, by mogły slułć
jako materiał do nauki jężyka mongolskiego dla Chiń€zy-
ków' Trudoo powiodzieć, czy Tajna bistotźa zdala egzamLl
w novym óarakte!że, ale tei rłłaśnieokoliczności zawdzię-
cż^my fakt, że tekst kfoniti, acżkolwiek ,n chińskiei sżaci€
graficzr,ej, zostal ocalony dla późniejśżychpokoleń, Ja[i
lrls sporkal oryginał żabytku, nie wiemy. w kźdym lażje
nie został on dotychcżas odnależiony i 'użnaźr,ależy, źe
bezpowrotnie zaginął. opisany §/ypadek użycia tek§tu motF
gol§kiego jako pod!ęcżnika nie byl jedyny, Podobny cba-
rakter mial pońodżący ż tego samego okre§u żbiór żwrny
H a,ji ii-ir. sklac^t się on ż szeregu dokumentów mon8ol-
§ki.h p&epi§altych żnakarni chiń§kimi i byl użupelniony
dośćobsż€rnym słovnikiem.
Kilka §tuleci późniei prżetranskrybovany tękś.Tainei bi-
ślariiMonlołólo żĄalażłsię v Ękach XVfl-wi€cżnego kfo,
nikarża mongolskiego Łubsana Dandzana, alton dzj.era
zatytulowanego Ałtan tobcń - złota pionika, wprlwdżie
nie wspofifna ofl o ź!ódlach, na iakich się opierał, ale od-
naidui€ny w ieeo kronice vięk§żą cżęśćTajnei bisrotii
(§§ I-116, zoa-z6:). Ptzywrócił on tym partiom tekstu
postać mongolską. 78odnie że w§pólvesną mu piśownią,
i włącżylje do sweeo dzieła. Ocą,wiście, wobec licznych
niejasności, skfac-ał sobie tekŃ lub zmieniał go, zgodnie
z tym, iak go rozumiał, żastępoval pewne syrazy innymi
itp.
Ponowne żaintere§owanle Tainą bistoli| Moxqołóa ptze-
iawilo się w środowisku chińskim v )CX v., iuź za pano-
wania koleinej dyna§ti Ts'in (r6łł-IqIl). Uczeni chińscy
nie nogli jednak korżystĄć ż tei cżęściżabytku, która 2a-
wierala przetranskrybowany tekst mongol§Li, gdp był on
dla ni€h całkowicie nieżrożumialy. Intelesovrł ich nato-
miagt sLrócony przekład chiński, któty prżynosiłintere§u-
iące l*iadomości o dawnych Mongolach i ió podbojach.
Doprowadziło to nrwe! do o§obnęo ,łydania tego tylko

wresżcie, tówni€ż w xD( rF., żainteresovali 3ię tym ża-


bytkiem przedstawiciele nauki europejsLiei, Piervrsży żwó-
cił na niego uwagę sinolog rosyj§ki i cżlonek Rosyiskiei
Miśii Ducholrnei w Pekinie, Palladius Kafarow. KaIarov
opublikował w 1866 r. rosyjskie dumaczenie chińskiego
skróconęo przekladu kroniki, któremu qł..rL staro-
^ada
darpie ,nońgalsue oporoiadafl;e o czJn?is-cbanie, Kot4-
§t3ł prży tym ż chńsLie8o wraańa ż 1841/48 r., żzwieft-
iącego tekst §kfó@ny, Później udało mu się dotlzeć do
kompletle8o rękopi§u ./iań-cąao pi.ąi i dokon^l ęanswp-
cji mongolskiego tekstu zabytku z chińskiego na tosyjski
onz przelożyl na iężyk ro§/iśki óińslrie interlinearne tlu-
rnaczenie wytazów mongolskich. wprawdżie placa pożo-
stała w rękopisie, ale zwóciła uv/agę światauczonych na
t€n nieżwyHe ciekawy i zupehie iecżęe nie ńadany żA-
bytek lileratury i his.otiogfafii mon8olski€i XIII v, Poża
tym mogli iuż z tej pracy korz}§iać zalnteresow)oi ucż€oi
ro§yjscy nie fiającl iężyka chińskiego.
zasługa wydania drukiem pierwszego ptzeklafu Tajnej
histońi Mo lolóID pżypada ucżonemu iapoń§ki€mu Naka,
który w I9o7 t. opublilował dumaczenie |apońskie i ob-
szernie je skomentował. Ze wżględu na brak naukowei re-
konŃlukcji tekstu mongolski€go, słownika i komentarzy
filologicżny€h nie zaspokaiało to ieszcż€ potrżeb ,rspół-
.ż€snei nauki. zaint€resowanie Taixą bisto.i! Man?otó@
mongolistom pracy sr§ ąrcIqae§ pĄssages .le,,l'Histoi|e
secńre des Molr|oll' (,,Harvard Journal of Asiatic studiei',
l95a, ry51, 1912), Próba ta iest niewąrpliwie bardzo uda-
na, nie obeimuie j€dnak calości problemów spornych i na_
dal pożosiaje iesżcze \łi€le zdań cży żvrotó\, ostate€zni€
n;e v],jaśnionych,

Prżejdźmy z kol€i do charakterystyki same8o zabytku, Tai


fu hislo.ia Monqoló@ iest utv,o.em §woistego charakteru,
noszącym jednocześnie cechy kroniki hi§torycżnei i opowia-
dania €picki€go. Na epicki charaki$ utworu wskazują
prżede wsżystkim liczne wstawki poetyckie, żacżć.plięte
prż€z autora ż ustnei twórczości ludowei. opiewAiącei ł-
€ie i cżyny cryn8i§-chana i ie8o prżodków. Zwraca ptry
tym na siebie uwagę fakt, źe fragmentami ustnej twórcżo_
ściludowej poslugiwano się prżede wszystkim v tych pa!-
tiach teLstu, kiedy tfzeba bylo Prżyroźyćwypowiedzi róż,
nych osób, wysępujących w kronicą ',listg.i'ek rych iest
mDi€i v końcowych rozdzialach. Świadczy to o tym, że -
po pierwsże - wydarżenie bliźsżedacie redakcji nie staly
się ptzedmioteo ludovych opowiadań cpickich,
- po dfugie - że byly one autorowi dobrże żn6ne na
oraż'e§ż.ze
podstawie obserwacii własnych, bądż r€lacli innych na_
o.znyó świadkóv cży nawet żapisów, i nie polrżebowal
uciekać §ię do ludo§Ęo epo§u.
Do najobszerniejszych fragmentów tekstu plżśjętr.hż epi-
ki ludowej należą m. in. wypowie& Deia Mądrego (§ 64),
opis postawy Hó'eliin Poizucorci pr,reż krowniaków męża
(§§ lł, ;l), slova Hó'€liin poĘpiające żabóistwo Bektera
(§ 78), wypowiedź Temudłna po naPadżie MerkitórP
(§ lo1), słowa Ong-chane keteickiego (§ roa), wypowiedź
Dżamuki na temat Merkitó§, oraz iego gotowości do walki
(§§ Iol, ro6), slowa uciekają@go ailgera siłacza (§ lrI),
vypowiedź Ałiana, Kucżara i Secz€ Bekiego po obwoła_
niu Tenudłna chalrem (§ r:1) oreż 6lowa iego towarży-
szy (§ lz4), niektóre fragń€nty wypowiedzi Cżyn8h_cham
wobec ong-chana i i€8o §tronników (§§ tzr, t;p), słowa
Dźamuki opi§ujące voiovników cżyn8i§-óala (§ I9,), ie-
8o §Tpowiedź wobec Cżyngi§-chana po pojmaniu so (§§
zoo, zoI), sIowa cżyn8i9_chana skierowane do straży pr4-
bocznej (§ z1o) i wreszcie vypo§i€dź Kirkocżosa (§ 2r4).
Liczne pomniejsze, kilkuwierszowe wsta\łki Poeiyckie wy-
stępuią w tekściekroniki żnacżniecżęściej.według obli-
czeń Kozina ogólna ich liczba wynosi okolo vo, przy czym
t2 para8rafó§, (ustępów) stanowi w calości fragnenty
epickie. Naleźy dodać, że pewu częśćtych wiersżo_
wanych fragmentów, żwłasż<zakńlsżych, dvir- lub killu-
wierszovych, to chętnie żamiesżcżancw kronice ludowe


,|rT
na podaniach ludowych. wiadomości tu zawarte są na ogół
bardżo krótkie i zwięzle, i v znacznej czgści no§żą charak-
ter legendarny. Informacie pevriejsże, dotycżące Iaktów
dobrżc j.sżcżepamiętanych, ż^cżynają slę od opi§u wyda-
nei ż;wlązar'ych ż dzieciństwem cżyngis,chana.
w pocrątkowej cżgścikroniki 7,jl,raca na §iebie uwagę fak!
uvzględnienia §ł njej ż c^łą powagą żiawiska nadprżyro-
dzonego. Chodzi niano\Yicie o vyiaśnienie pochodż€nia
trzech synow Ałrn Col. urodzonyc\ prżeżnią po sTierci
męża. Rasżyd ed-Din natonriasr odno§i się do tej wiado-
mości sceptycżnie i odpowiedzialność ża plavdżiwośćtych
danych prżenosi na o§obę informatora. Poża tym kronikę
cechuj€ nie tylko !€aliżn, ale teź bardżo duźy obi€kt}viznr
w opi§i€ vydarżeń. Nierżadko przedstawia się Czyngis-
-chana lub inne bliskie rnu osoby w nie najlepszym świctle
bądź teź nja\łn|la się fakty, które byłoby lepiej Pokryć dy-
skretnym milcżeniąrr. wystatczy choćby wspomnieć o lchórż,
tivei uciecżce Temudżyna i pożostawieDiu młodei żony na
pastwę losu lub sprawę, bardzo plzecież drażlivą, po.ho-
dżenia Dżocżego cży wre§zcie skandalicżną klótnię ponię-
d/y k,iążęrami na wyprdw'e $oiennei, Można tcz Zwrócić
u\łagę na ie§żcże inny fakr. Auro! kroniki nie żawahał §ię
prżytocżyćmalo pochlebn€go przydomka Bodonczara (Głu-
pi), czego nie żrob|łi!ż §ł kilkadżiesiąi lat później Raszyd
€d-Din, nażyvając Bodoncżara niezmiennie chan€m. Pży-
kłady objektywnego, nie upjęksżonego opi§u wydarżeń cży
takichże charakterystyk posżcżególnych postaci związanych
ż rodem panującym, ńe wylącżając §ancgo cżyn8is-chana,
znajdl:jemy w Tainej birrolii na każdym kloku.

Taina bistaia M.)nsolóz, iest dżiełem, które ,P §posób bar-


dżo plosty i bczpretensjonalny Prżcdstnwia proces powsŁa,
v,ania i rożwoiu naiwiękśzego imp€r;um, jakie żna hi§toria
ludżkości,widziany ocżrma mie§żkańca stepów. Beż upięk-
szeń rysuie sy]wetkę cżłowieka,który ie Ń,łożył.Kol€ie
j€go życia obfitujące ]r rożmaite frudne, a navet bardzo
trudne, momenty nie mają tutaj nic ż panegirycżnych ujęć.
Pośtaćcżyngis-chana nie obro§la iesżcże v leg€ndę. Dla
aulora kroniki był on człowiekiern - wielkim vprarffdzie,
ale posiadaiącym wsżelki€ cechy ludżkie, chwile słabości
i wzlotów, odnoszącym sukcesy lub cięźko doświadczanym

w żwiążkv ż opisanym w kronice mechanizmen powsta-


vania inperiufil mongolskic8o, nie od rżecży będzie przy-
tocżyć tutaj kilka uwag bardżici ogólnych na temat rcli hi-
§torycznei tudów pa§terskich. Moźna prży tyn powiedzieć,
że stosunki ludóv osiadłych ż ludani pasterskimi wypel
ńialą znaczną cżęśćdz\eiów ludżkości,od cżA§ó,v naidaw-
ni€jsżych niem.l wsż},stkie centr.r c!§,itizac§jne śasiado-
\rały ż ludami kocżoNnicżlmi, stosunki §żaicmne ukladi_
ly §ię tóżnie. naicżeścicijcdnak nomidżi nie żadowalalj sjc
pokoiovą §,),miana pLodlktów p.isic6tva na w}twolT
ośrodków roliicżlch imiejlkich, Iecż dążyli do zdobycia
Prżcmocą nęcąc,.h ich bogactrv. o ile prawa rządzące
ż)cienr społecżeństw osiadłych są na ogół dośćdobrże
i dośćpowsżechaic żnane, to te same pfawa obiektywne
dotyczące społeczeństw pasterskich żnają naicżęścieijedy,
nie śpecjaliściżajmujący się badaniani v tym zakresie.
Badania nad ludami Pa§ter§kimi dowodżą, że życie ich .e-
chował daleko po§unięty kons€rwatyżm, Przez długie wie-
ki, niekiedy tysiąclecia, kierowały nini podobne, bardżo
wolno żmieniaiące §ię prav., żaróvno ieźeli clrodżi o ich
organiżację .łewnętrzną, jak t€ź §tosunek do ludów osia-
dłych. Radykalne zniany zacbodziły głównie wówcżas, kic-
dy ren cży óv lud pa§t€rsli przechodzil do żyćia osiadłego.
osądy historykó§, doiycżące roli dżi€jowej Locżovnikóv,
zsłłaszcza, gdy mowa o ich in8efencji w życie ludów osia-
dl;ch, są laiczęściej dla nomadów bardzo nicpochlebne,
cżęśopoNrxrżają one niemal doslovni€ opinie źródeł, któ-
!.ch ,1J!oll\ /nljdo§]li .ię pod beżpo§rednim wr,żel,iem
najizdu ko.żo§n;kó§ okreśIanIch nieżmiennie jako bar-
bżrżlń.l, opini3 .Jkie mo8r b}ć słusznc, jeżcli chodzi
badź o okr.;1one §lPadki. bad2 o bczpośrcdnic skutki na-
jazdu, P:rniętaJ ]cdnak n]lcż., źe rolJ kocżovnikó§ nie
,a§sże końcżljl jię nx najech]iiD. mijej lUb $;§cci do-
tk]i\!,m zri!żcżeli! i cNc.lu3lnie 9odbiciu danego ośrodka
c.\il:ż].ii, \i.rzxJko nom!dżi, dżięki ś!ojejruchliwości,
stiv:]i §;ę ł]cż.ikimi pomicdż, różn\mi odlcgłymi i odizo,
lOv.nrmi ośfodk.mi cjwjiiż.crjnyni, prżycżInialisię do
konsoLidacii opanowan}clr tercnóv itp,
Podstawowymi elementami bytu §połecżnego i mat€rialne,
go h:dów stepowych były organizacia rodowo-plemienna,
kocżownicże pasterstvo polącżone cżęsto ż myślistvem
i wielka ich ruchlivość.Rody i plemiona pasterskie chęc
r'c lączyły .iq s pewne v;qk./e ugrupowlria. pr4 czlm
decIdowały tutaj nie tylc żviążLipokr€vieństwa cży ge-
nealo8icżne, ile wspólnota inter€§óv politycznych. Łatvość
pow§ta\łalia związków rodowych i plcniennych równała
się łatwościich fożpadu. olroliczności te powodovały, że
§tepy §tanowiły arenę nieu§tannych walk pomiędży posżcże-
gólnymi rodami i sżcżepani lub ich żviążkani,co davało
iednostkom ulalentovanyrn pod względ€n voj§łowym
i or8aniżacyinym okażję do wybicia się, Jeżeli vodżo\ri,
który stanął na czele niewielkiej początkowo federacji, uda,
ło si9 zapobiec iej rożpadovi, i co więcej, dzięki sukcesom
militarnym u§talić svoią prż€vagę, to wówcżas (ola jego
sżybko rosla 'l przy sprżyjaiących okolicżnościachmó8ł

l9
w krótkin cz.lsic opxnować i żjcdDoczyć rożlegle t€tyto-
i,,, 5pr:lj"Jo r,1,1 rc,J.obn;e.e 'JJlloki s_epo,,ci, jci
ruclrlivośći żmiclnośćukladu si1 politycmycb. Tajna
l)istolill fula golóa opisuje v,iele faktóv i wy.lafżeń stało-
rviących niedvuznana ilustlacię pźedstavion)-clr tu uogól

Jako żaiożrciel pańsnya stepovęo, przywódca plemi€nny


prżyjno\rał noĘ, wi,soki Ę,tuł (np. kagan, gurchal), czę-
sto ptżybieral nov-e imię, i co flajvażiieisż€, zyskirval bar-
dzo tozleelą wl^dzę. z^Iożof|" pźeżniego państvo otrży-
myrvalo zazrvyczej nazwę jego rodu lub plemienia, a wla-
dza zrvicrzchnia stawała się dziedziczna i mósł ją prżeta-
żywać s\łym potomkom, Na stepowych obszarach Azji vla-
dzq c|lla trakto$ano - /godnie z §zrmańskimi vi€re, d-
mi iako ulraz szczególrei opicli i ft.ądzenia ldj\y',/c-
go bóstwa, zwanego Teflgri - Niebo. ono ucżyniłodaną
iednostkę władca i vykonalvcą §woich wyloków. Wsż€lki
opór vobec c|.tlJ nil€żJlo /,ll.rl U/nJć za 5prżeliw'cnic
się vo]i Nieba, Nieźadko, j^k to niało ni€jsce v wypad-
Lu inrpetium nrongol§kiego, rrszeLkie dalsze podboie i dąż-
nośćdo opano$ania coraz to novrch terytoriów dumacży
sie oficjrlnie i]\o §]!ellialie po,1xn.ricl\,t Powier/one.o
wolą Nieba,
obok vladcy pańs§l.a siepo§egc występolvał żwIkl€ je
§Zcż€ i€d€n olg1,1l 1r,lrłży - zjrżd cżłolków rodu panują-
cego, \r}):sżIch !1O\!ód.ó\r, doradcóv dvor§kich, k§iążąt
i ci:lltóv vasnlq,ch (u nlcngo!ó§, zvany kuruttaicm), któ-
ry lo",,),Jl, iplol,o\,,I l,b /1rvierdżż| ważniL;t/c.pllw)
płństv,U,fre, ,llrie j.k najt9pstwo troflu, podjęcic kroków
\Yoj€nnych itp. Instytucja ta rozlvinęla się że żjażdów star-
wlzny rodolej i plemienncj, Jej fJnlcje i Jprlwn;eni. nie
byly dokladnie okr€ślone i zależrły od aktualnego układu
sił r.revnętrznych v pań§tlvie,
w skład państ§,!l koczo§niczego \1chodżily rozmait€ rody,
szczepy i lucl),, ni€zależnie od przynależnościetllicżn€i.
Obejmowało ono z regLrly fóżne plemiona tego samego lu-
du, a takź€ plemiona i ludy obcą Plcmiona pok!.wn€
w stosunku do todu panującego ,Tliały żvykle okażję .1o
żaięch upru ywilejovanego stanorviska, gIównie jednalł ze
vżględu na wspólnote bądź podobieństwo jężyka, nieko-
nieczni€ natomia§t że §żględów narodovościowych. Nale,
ży tu bowienr dodać, ż€ :rp. pań§t\ro mon8ol§kie nie żna-
ło dyskryminacji nafodovościo§,ej ani feligiinej. Pod t].m
względen panov,lla dal€ko posunięta tolerancia, w Pań-
stvie stcpowlrn n,:stępov,ri stopniorvy proces konsolidacji
narodovej poszczególnych szczepów, przerywany nł ogói
lvskuteL rozpadn państva, klóre nigdy nic bywaló trwale.
Stanowilo ono organizacię luźną, rozczlonkowaną na z.r-
s.ldżie żaleźnościtypu feudalno-rvoiskowe8o, kiórą łacż]ii
§spćln. wlłdżaż\,ierżchnj. i \rspóln3 polirlk.1 z]gr]1ni.z-
fla, rćali,owana przcż chani, \\'T.i/ł,/ }'Jlol'' określa §i.
lldy poddinc Cż\n_qil cl]i.1 ja|o podobne do splątilnego
prl§Jż,§,1 rbdo :,tc,t p,:'. ", .,';,lic /or8- l/o,\ lc
ni]er];ci. i łeńlo mogą.e się .ożpfosżyć,sukccsy vladcy
odb;;.l,; s]9 doditijo !! rrNaiości państwa, podnosiły je-
go nJror)iet i WI|rdżę. natomiast rvszelkie n]epowodzen]a
nrog]] ].t\o Lozs_rlzić fcdcLację od vcv|ątrż,
\i:']!].:r tl§,ałośćpaństwa st€po\łego miała nieko!żystny
§p]),n na organizacię rodo§ o-plemi€nną ludów v,chodzą-
cl,ch rł jego §kl"d. Potrżeby roż]egłego pań§twa żmusżalv
np, Czyngis-chana do żastępovania podzialu rodowego po,
dż;ał€m wojskolio,.dministracy;nym, który mógł, lecż nic
musia], sję ż tamtIrrr pokry\łać, Ta]ri §ystem organiżacji de-
v.l chanowi lcpsżą kontrolę nad calolrształtenr spraw we-
rłnętrzaych, przyczyniał się do \yięk§żej centraliżacji wła-
dż),. Toteż usiępovał on wobec tradycii glórvnie w tych
t1,llrc rrypadt<ach, kicdy podlegie mu plemiona nie §tavialy
mu cporu. Plemiona vlogie, bLrntovricze, były z rcgliy
r.?i:]]!żane po różnrch jcdnostkach \vojskovlch, Dowód-
c\ .]]iganólr i rnmenó\, byli iedflocżeśni€ cy\rilnymi
ż,.]...-.i.ika:ni srlch żołnierzr i w cża§ach pokoiu ich su,
?3:.:,.,:ij, Ki:j] li:].r .ż] mi.gan rrriał określone koczo-
\rIi]], l: :].].:.i.]r {ló:].i źoiriclżei jch rodzinr vlpx-
, ,: , :, ',, ,,,,,,J,rl olre;lo,- po!,il]o:,' \,o,
]]:. : ]i:.] :..]_'.ilr,. Se;,.ict st:norrili grupq pośredDią,
iji:;; iiIeź.. jn j{ai.:..i; ptrnnićilżIch feudałó\§ bądź
r].:] ]€t].i s.:ló\r:...: lLdżi i.dd.]nl.I],
! : 1: pr , ł 'J, JsiJoo$ l ,i,
::,i .3 .r..s]J bli :.:rorrrstarczrlre, s,rtivorzyi1, u iclr
s\r!j]od),, I.lchLl i l,olności. Ccchą nicszkańca stcpów blia
dumlr ż€ śvcjsvobod). i ni€chęć do podpożądkovanja §ię
jakjrtkohviek jej ograniczeniom. Toteź v taki€h wafi]n-
kac! federacjc rodov,e nrogły się diużej urrżymać trlko
llóvcżas, kiedy dawaly ich czlonkom narnacalrre korzyści,
§/ prż€ci$,nym vyprdku pojawiały si9 natychmiasr renden,
c;e jeparalystycżnc. Dopóki ledetacja działaia w obrębic
stepóv, ko!żyścitakic prąnosiły głównie naiażdy na szczc-
py są§icdnie. Ki€dy jednak objęla ona tak wielkie teryroria,
ż€ ,lr §t€pach nie bylo jIż ż kiln walc4,ć, wówcżas ma§!
nomadórv wllcrvały się poża granice stepów i żAcąnały
sżukać żaspokoieni^ srvych potrzeb v naiażdach na l|dY
osiadle, }Iosi, to brć najażdy nającc na celu zdobycie li.r-
pó\r bądź tęż plóby tnv,Llego podboju zaatakowanego
kf:t;!. od najdaw|iejsż),ch cza§óv wsżędżiefam, gdżie
ś\r;itc§iadil stykał się ze świaienkocżownicżym, obs€r-
rvujeny między nnni vnlkę, prży czym stroną atakującą są
z reelrly nomad,i, Państva osiadlc najcżęśćiejbfonią się
tylko i starają się z^beżpiecżyć prż€d skutkani uciążliwe-

obiektywne koniecżnościskłaniaiąc€ ich do najażdóv na


ludy osiadłe podbldowali nomad,i §woistą idcolo8ią, Na_
\Yykli do swobodnego poru§żania się po §t€pach i .ie po_
siadaiący stałych siedżib, ż wyżsżościąi niejaką posardą
pat!żyli tla folnika pfzywiązanego do swego domostwa i ka,
vaika żiemi. Pobyt w żamkniętei piże§trżeni rniast vyda_
wal im §ię monotonny i nie do żnicsienia, Rolnicy i miesż-
kańcy niast, ludzie nieruchlivi i beżradni wobec sżybkic-
go i pojawiającego się żnienacka miesżkańca §tepów, któ-
rzy mogli co najwyżei polżucić w poplochu swói dobytek,
żo§tali żnani 2a naturalny obiekt żdobywania łupóv. Ko-
czownik uwaźal §ię za istorę wyżsżą,żaśna tolnika patrzył
iak na niewolnika, iśtotęniżsżejkat€gorii, stworżoną prżeż
Niebo dla żaspokaiania potrzeb nomady. Rz€nioslo vo-
j€nne było dla tażd€go kocżowlika - v Pfżccivieństvie
do krajów o kulturze osiadłej, gdzie rylko częśćmieszkań-
ców ie up€wiałł - cżymśtak naturalnym i żwyklym, że
inny stosunek do otaczającego świata żup€łnie dla .ie8o
nie i§lnial. odno§żone sukcesy wojennc jesżcże b^ńżiej
utrwalały go v prżekonaniu, że postępuje §lu§żnic, gdyź
lowarżv:/} mu oP:eka duchów Niebl i ziemi.
Naiażdy miesżkańcóv st€póv cecltovala żawsze nadżwy-
czajna sżybkość- chodziio bowiem o zaskoczenie a to-
rvarzyszyły im nieby\yał€ ż.iszcżenja, Do takie' takiyki
żmusżala najeźdźców ich ni€§.i€ika liczebnośćw stosunku
do napadniętych, Popłoch zapewniat im beżkarnośći moź-
nośću\łieżienia łupó\ł. Ponieri/aź takie flajażdy byiy od
da\łi€n dawna stałym żiaviskiem na po8ranicżach §tepó\v,
ludy osiadłc żacżęłytu stosovać środki obronne.'i(żno-
sżono mury, budowano §ystem twierdż i tvorżono wojsko-
wo rolflicże kolonie. Nićrżadko rcż próbovano vciągnąć
do svej §łuźby pograniczne szczepy pasterskie, których wo_
dżovie w zanian ża okf€ślone ś\yiadczenia podejnowali
się ochrony granic kraju przed swymi pobfatymcani. Do-
pi€ro kiedy te i inne środkizapobiegawcże nie odnosiły
skutku, a najazdy stawały §i9 żbyt dokucżlive, decydowa-
no się na organiżowanie ekspedycii karnych, co jednak by-
ło prżedsięwżięciem uciążIiwym i żarażem niebezPiecżlym.
Przeciwnik rzadko bowiem §ta,łial cżoło.zaz\ayczzj *-J-
€of},wał §ię cofaż dalei w 8łąb sr€póv i odciągai ek§pedy-
cję karną od zaplecza i źródel z^opaLrzenia.. ylyprawa
łatv,o się mogła wówczas zakończyć klęską.
Z^ńwĄD prży naiażdach, iak i podbojach nomadzi wyka-
żywali doskonałą olientację v sytuacji v€lvnętrżnej napad-
nięl€8o kraju, tlafnie oceniali sytuację i starali się żawsże
Lrlynać inkia$wę w swyc\ rękach. co T/e,łóżńie żJ-
pewniało im sukces.
Mongołom udało się st\łorzlć nei§,ięksże żnane v hk:orji
imperium. Połącżyli pód sloią \ł]adża żicmic od chin
i Korei po Europę vschodnia, ot§orżtli $skutek tego
żamknięte ód dluźiżego cżi§tr sżlaki międ,], wscirodcm
i zachodem, s\r§,eli , iżolacji licżne kraie Ażii i EuroPy,
Prłcżvni]i§ie do nlviążania między njni bliższych kon-
taktóq,, oż}T,jli ruch na drogach lądowych i morskich.
Dżiękj nim zetknęły się ze sobą niemal bezpośrednio tak
odleete i odrębne kultury iak europejska, mużulmańsk^
i ch]ńska. Tolerancja narodowościowa, a zwrasżcż^ re|igir
n^, oEc^ pźed,eżżarówno hlamowi iak i chrżeściiań§twu,
blła w owych cza.rcl czinśnicw4rpliwie noslm i ze-
pładniaiącym. l(re§żcie powstani€ imperium mongolskiego
prżycżyniłosię również do konsolidacji natodowościowei
i politycżnei takich kraióv jak chiny, Iran czy Ruś.Pod-
kreślam tutaj jedynie pożytywne §tfony tego wielkiego wy,
darżcnii dżiejowe8o, 8drż mó$i ti§ o ]nh ,l,w)c7ii nie-
§,iele. Stfon uiemnych ur"Tpuklać nie trzcba, bo są one
powszechnie znaneI niespotykane żni§żcż€ni., luiny i żgii-
sżcża, vyludnienie wielu bosaŁych i ludnych dawniej krain
itd, Należy t}lko żauważyć,że dotyczylo to głównie po-
c/llkowego ok-e.u podbojów mon8ol§kich oraz nie wyni-
kało bynaimniei ż iaLiegoś vyiątkowe8o barbarzyństwa,
żądżyk§i j. żniś.cżenia,którę jakoby mialy cccholvać
Mongolóv. Lektura Tainei historżi Mongolód aajlepiej
przekona czytelnika o cechach t€go ludu. żniszczenia, iakie
nioslr że sobą podboie rnongolskie, były wywolane ż j€dnej
stronl jch takirką provadzenia wojen, a z drugiej b(akien
naleitego żrozunrienia roli źycia osiadiego i miejskiego
dh go§podarki państ$.o§ej, Późniei v nieiedflyn mon-
go]skim pań§t9ie dzieLnicowym ich \rladcy okażali §ię nie
gorsżymi mecenasami nauki, architektury i sżtuki, refor-
matorami sy§temu ż^rżądżani^,syst€mu podatkov€go, ini-
ciatorani reform \v rolnict ie, niż \łladcy rodzimi-

Taj a bistołia ]ńonqoló@, nj.eż^|eżnie od s\łej wartości


nauko\łei, stanowić może bardzo ciekawą lekturę dla każ-
dego cżytel.ika, który inteteśuje się dżiaialnościąwybitny€h
pośt^ci z przeszloś.i 1 pr.gni'e z^pożn^ć §ię bliżej ż {aktami
to\rafźy§żącymi povstaniLl i rozwoiovi imperium mongol-
slieso. D/icjc rego okre§u .ą $ Jmyilc pllćcięlncgo na-
sżego cżytelnika oiocżone mgłą taieonicy. Gdżi€ś z da-
leka, z cłębi Ażji pojawili się dzicy barbarżyńcy niosący
że sobą pażo!ę i tl]if,y, zglisżcża i sPustoszenia, Nie via-
dono dokładnie, skąd się wzięli, jakie były motywy ió
postępowania, co nini kierovało, dlacżcgo okażali się tak
długo nieżwyciężeni, kim był ich wódz, jak zdobył wła-
dżę nad ogółan ludóv stepowych, c4 ją odziedżiczył, c4

z,
tćż wyvalczyl? Nż te i ]łiele innych podobnych pytali,
które mósłby sobie po§tawić pravi€ każdy, lekfira Tajnej
bjltalii często moźe dać odpoviedź. odpowiedź pro§tą
i nlfurelną, choć nie&adko uklytą w opisie wydaiżeń po-
żofnie biahych, ale dla koczownika Prżecież i§totnych.
!(ydarzenia opisane § Tainei bistołii dotknęły w koflse-
kw€ncji ró\ynież i nasż Lrai. od najażdów rnongolskich,
zrvanych u nas .ieżupełni€ słusżnie tatar§kinri, ucierpiali
v xIiI \v. i Pol§ka, Później w naszyn sąsiedztv,ie po-
wstało mongolskie państvo dżi€lnicowe żwale ztoŁą oF
dą, Pe\nl. niemaji cZęśćndsnch dżiejów, vią.'c się
z dżiej^ml zlotej ordy o.aż povstalego na jej gruzach cha-
natu kryrn§kiego. wypadki opisan€ .i, kronice nie dotyc,ą
wpraudlie ani tego okresu. ani terenu,3d)ź o w)prJwie
,Iongolórv na Europę
iesr tylko bardzo krótka rvzmianka,
ale wsż]stko, co się później dżiałona lożległych obsżarach
Ażii i Euopy wschodniei, ie§t konsehlencią wydrrzeń,
o krórych mown w Tainej histolii Mo118olóa. Jęślkonse-
krvencja s,ystąpienia na atenę dżieiovą nievielkiego i po-
cząd(ovo tylko w fiajbliżsżym oiocżeniu żnanego ludu Mon-
gol.
TajJ|4 Lino|ię Man|oló.a można by podzielić na trzy części,
Pie§sża, poża s,]ricowym prż€d§tawienien dawniej§żych
dziejóv ]udu Mo.gol, opi§ui€ wydarż€nia żakoriczone pod-
daniem się pod władzę Czyngis-chana ludów stepowych
Mongolii i żiem pcyleglych, Druga, ob§ż€rflie p.żedŃawia
vyfóżoieria i nagtody, jakie spadły na wiernych towarzy-
lzv w;lk; o wladze oraz op;suje s/c/ególowo organizację
afinii, a pżede fsżystkin gvaldii prżybocżnei clrana.
\V tźecicj wre§żcie iest mo§a o wojnach prowadzonych
p!żeż Mongołów ż óvcżesnymi pańsrwami c),wiliżowany-
nri: plńs.wem Dźurclżenów w póInocnych Chinach, pań,
sts,em chorezmi)skinr, państvem Tangutów oraz krijafii
Bliskiego vschodu i Eufop} wschodniei,
T€mudź)n późlici§,y Czyn8i}chan - rozpocząI swoją
liarierę §iiścnYie od niczcgo. l,Iial rvprawdzie przodków
na]eżąc}cb do (odów panuiących w środorvisku plemion
rnongol§kich, ale po pi€rwsżc - rakich chanóv licryly
wówczas stepy na dżiesiąrki, a po drugie - przedrłczesnl
śmierćoica, prż€ciętne8o prż)ryódcy rodowego, który no-
sil żalćdvie skromny przydomek Ba'atur (Dżiclny, Boha-
ter), i zararg w łonie fodu zepchnęiy go jako dżiecko na
pożycię b€żpańskiego ro2biika, sześciu ni€l€rnich chlopcó\Y,
rv tynr czterech synów Hó'ehn, i kjlka kobi€t żnalażłosie
samotnie na §tepie beż oPieki rodu. Co więcej, ści8ałaićh
na\Yet iavna wfo8ość że §trony krewniaków, opusżcżona
rodzina zmuszona byla się żrryić dżikimi iagodani, iadal-
nl,mi klączami roślinstcpowych i żIowionymi dfobnymi
r],bami, Kto żna §po§ób odż].wiania się Mongolóv, ten wie,
ć

,;

iż lv ten spo§ób mogli pódtrż),myN.tć !tl,ą cszl5tencję t}lko
ludżie żnaiduiącl się w skrainei nędz!, pożb.$ieni bydlł,
opuszcżonej rodzinie grożila nipiśćże stronI obc\ch
i s\voi€h,8rożiIil im grabież skromn.so dobltku, co tcż
na.rapilo. i I_.,Lko de,pc-Ackj poicig TemUdżynJ ipomoc
napotkanego przl,padkowo miodzicńca pozvoliły mu od-
z}skać skradzione dobro, Róvnież dzięki desperackiei
ucjeczce i fla§tępnie pomocy udzielonej pźez rodżit|ę
ż Nfo3iego obożu udało mu się wyrwać z rąk swoich
krćwniaków, któty ttzynali, go v dybach i n;€ wiadomo
jaki los uamierzali trlu z8otować.
Po osiągnięciu wieku dojrzaIego T€nnudżyn żacżąłsobic
żdawać sprawę, że b€ż pożyskania potężniejsżegoprotek-
tor.r nie uda mu odzyskać u(.Aconej po śmierci oic. po-
"ię
zycii. Udal §ię tedy do władc), Ker€itórr, china To'ofila,
o któłm wiedŻiał, że ma on dług wdzięcżnościwobec iego
oica Jesn8eja, ż fulrem śobo1o\łTm,jedyną cenną !żeeą,
jaką posiadal. ZłożylTo'oriłorvi futro v darze i oddaI się
pod ie8o opiekę- okażia do szukania pomocy nadarżrI3
§ię sżIbko. Na obozowi§ko Temudżyna napadli M€rkici
i ż żefiślyż^ to, że kiedyś]esngei uprowadzil cztonkowi
ich rodu ic8o żonę Hó'clnn, Porwali Temudźynovi Bórtc,
jego nłodą żonę. To'oril, mający ż Merkitami żadawnione
poL.r.hJnki. chę.nie udzieljł Tenudż)nowi pomocy i wc-
spól że swoinr .Jasalern Dżamuką rożbil Merkitórv. Temu-
dżyn mial w tei vypfiwie udzial raczei synbolicżfl),, alc
zw.vcję§nvo odniesione nad vrogimi olaż vspóldzialanie
z użlan],ńi wodzami slepo$nri nie\rąlpli\yie podnjo§ly
ic:r: ertoqret. §n b:lldżiej źe ś:tnrpochodzil przecież zc
ilodo.§iskl przr§ódcóv slepo§}ch,
Póijrj€j ni§tąpil oLres zbliźenia Tcnudżrna z Dżamuką,
z którrm zaprzyiaźnii się po raż pielvsży jeszcże \ł ć,zie-
ciń§tvie, Po dluźszym okresie wspóldziałania nastąpilo nie-
ocżekivane i przez kronikę nie wyiaśnionew spo§ób ie-
dnoznaczny zerwanie rniędzy przyiaciólmi. AutoryŁet Te-
,nudżyna rnusiał iuż być w tynr czaśiena tylc żnacżny, źe
czqśćpoddanych Dżamuki otaż ie8o vasali opuściła§wcgo
\Jodza i pżyląc4l^ się do TemudżynŁ Co więcei, Temu,
dźyn żosfal wkrótce przez pftrwódcó\ł tej grupy rodów
obwolany chanem pod imieniem Cżyngis. §fiemy iednak,
żc Temudżyn nie byl tulai bynajmni€i ani jedynym, mi
pienvsżym kandydatem. Prżródcy rodo\yi nowo utvorzo-
n€j grupy pragoęli widzieć na sanowisku chana innych
kandydatów i dopiero kiedy ci odmówili, zaproponowano
r§ godność Temudłno§,i. Jak z teąo vidać, obowiąki
chana w danej sytuacii nie mBsialy być zbyr nęące, skoro
kiJku kendydatów nie przyięlo tego \Tróźni€nja.
Vlrrótce Ternudżyn popadł w żatarg ż Dżamuką. !7 rezu!-
taci€ starcia prąsżIy wladca światazmuszonv byl wycofać

2,
i szukać ratunku w uciecżce, Mjmo klę§ki,
się z placu boju
cżęśćslronników Dżamuki żnów przesżla do obo^ cryI\-
8iu, TymczJsem sojusz C4n8'FcFJnź,e swoim,u/ere.
nem, chaneln kereickim, trwał nadal. Novcj slawy dodała
nlodemu rvodzowi zotsal\iżovanż riz odpoviednim mo-
mencic vyprawa .rojenna pęeciv Tatarom, Nie był to
akurat przeciwnik groźny, bo ustępował pod naci§ki€m
§,ojsk Dźufdż€nó\y, ale v sytuacii cżyngi§ chana licżył się
kźdy §ukces, Imię jego stawało §ię już vśród okolicżnych
plemion znane, a wspóIpraca ż Ong-chan€n, jak lazywa-
no To'oriła, ukladała się dobrze. Dżęki temu Cżyngiś-
-chan zdołal nic tylko §kupić wokół siebie dawnych pod-
dźnych ojca i lożpravić się z ptzeciwnikami w środowisku
swoich krewniaków, ale ióvnieź .vżiąć pod svoią władżę
sze-e3 nowycll rodow iplemion, Mi,!o lo. ool)cix iego
była fladal nieugrunrowana i viele zależalo od Poliiyki ong,
-chana, A ten, ża namovą §yna, który vidżiał rv Czynsj§-
_c|,ltie nicbc/p'c./rcgo r)wala, dai \i§ Prlc.i4gr4ć na
st.onę prżeciwników wodża mongolskiego. Był to chyba
najbardziej krytyczny mon€nr v kafierże polirrcżnej Cżya-
gis-chana. Siły jego żn^cżńe uŃępowaly połąćżonymwoi
skom przeciwników. Toteź uprzedżony .v ostatniei chwili
o maiącym nastąpić napadzie na jego obożovisko w nai-
więk§żym pośpi€chu żebr^ł cżęśćswych ludzi i starał się
ujśćplzed prż€śladowcami, Został jednak dognany i dosżło
do bitwy, którei wynik bylby ni€wątplivie przesądzor,y na
iego nickorż}ść,gdlby nie przyprdek żranienic syn.r
ong-chana. To pozwoliło mu pod osłoną nory oddalić się
z pola bitwy. Opuściłteź szybko niebezpieczną okolicę
i uszedł daleko na w§chód, na pogranicże Mandżurii.
Atcja, która §ię poten rożegrała,chyba nailepiei chafakte-
ryzuje sylwetkę Czyngis chana jaLo wodża. Mimo nlaiei-
szych Jiczebnie sil i mino żc żnajdovai się w odwrocie,
posianowii skorżysrać ż uspókoienia, iakie nasrąpiło w obo-
żie niepr4jaąól,l prżeiśćz obrony do ataku. sżybkim mar-
szem zaskoczyl oddającego się uczton i zabawom Ong,cha-
na, otocżyłiego vojska w §ąwożie i po tźydniowynr oblę-
żeniu żnusił do kapitulacji. v,/ i€n spo§ób padł chanat
kereicki i naibardżiei w danym momencie ni€beżpiecżny
peeciwnik został wyeliminowany z rczgtywek.
Kol€jną 8roźną silą, ż którą należało się rożprarrić, okażał
się chanat najinański, poloźony rv żaclrodniei cżęściMon-
golii, Sprawa bila tim pilnici,z,l. żc Naimanow;. zan:e,
poLojen; §Ukcesjmi lvJo18olów. 7icżeli nierw.i prżeiJwixć
a8resywne żamiary. I v tym wypadku Cżyngiś-chanpiż€,
jąt inicjat},w9 v swoje ręc€ i mimo,iesprżyjaiących oko-
licżnościodnió§ sżybko całkoviie żvycięstwo. Te i ti]ka
innych udanyc! akcji woiennych uczyniło Czyngis-chana
rv rzo6 t. nicpodzielnym vładcą ogółu ludó\ł st€powych

26
l\{on8olii. Nie żnam), dokla.lnic Clel! jego ufod,enia, ale
niał v tyn1 cżasie oko]o cż:erdziestu tet,
T€raż na§tępują \f Taircj |j;łorj; rożdżiai],, N któr]clr mo,
wa o nagrodaclr, \tJróż:ri.n;ich i nonnracj:tclr, jakie spadly
na /",lU.or\j , t, ol-l o or8ili/acji arm,i
i glrard;i ri,]. i,r.żjrcj Cz]n8i§,chana,
K,-co,.c l z ,; ,l po".,i,.or" .! op'śowi wypras uo
i..il.ir sljelowxnlch Prżeciv krajon o kulturże osiadł€j,
\\r rrlpadku vyprawy na Chnty półaocne, państwo cho-
(eżmijśkjei Tansutów żnamy prż}cą,ny woiennych krokóv
Czyngis-chana. Dżlrdź€ni byli od davna wto8ami Mon-
golóv i mieli na sumieaiu śmierćniejednc8o ż prżodkóv
Cżyn8i§ chana. Na tefytolitrn państwa choreżmijskiego żo-
stali vynordowani po§lowie cżynsis .lrana wraż z to,q^-
nyszącą im _ o cżyn1 vienly ż innych źródeł- liczną ka,
ra\raną kupiecką, żlożonąglównie ż kupcó\ł mużulmań-
skich, \i rcsżcie jeż€li chodżi o Tangutów, to plżycżyną
caikowitego żnisżcżeniaich państva srało §ię ni€dotrr/-
nanie podjęŁych .robec Czyngis-chana żobowiążań. Tak
prżynajrnniej tłumacży kroki ,nladcy Mot\]alów Taina hi-
J.o/il. Natomiast ieźeli chodżi o §-ypravę na zachód, to
tutaj Monsolowic dżlalali j\!ż na żisadżie\yżrastania ap€-
tytu w miarę jedzenia, podbudorvlnej ideologia, żgodnie
ż krórą uwaźali §ię ża vykonawcó\{ \ioli Nielra, naiącego
im povierżyć panovanie nad śviatem.
Mon8ołovie nie byli wylącznie vojovnikami, óoć ta ce-
clra wysurva §i€ na cżoło ,tvsa§tkich ich pocżynań. ostatni€
!-Ęp) Ta:E, /;J1olr' mósią i"dl,,k róq 1:eż o poczyna_
.iach Ugedeia, któr}m p!żrświecaIxtroska o dobro pod-
dan),ch, Nieobc, teź by1 nru samokrytycżny §tośunek do
swej dżialalności,

odpowi€dź na pytanie, co vłaściwiepopychało Mongołóv


do podboju coraz to nowych ludów i kraiów, żostala iuż
cżęściovoudzi€lona w dotychczasowych rcżq^żaniach.
Mon8ołovie nie dżiałali pod sżiandarani felisii, jak aa
prżykładArabowie, Przeciwnie, byli pod tynr względen
bardżo tolerancyjni, Ni€ pchn9ła ich ró,lvnież na ludy §ą-
siednie klęsLa ;ł.wiołowa, w rodżaju cżęste8o ,a stepach
ponofu bydła i słodu, Nie był to impuls nzd^ny i^ prżeż
iakiś nlny lud stepowy, który wypatł ich z własnych sie-
dżib i żnusil do opanowania nowych tetenólv. Nie była
to !ównieź, prżynajnniej v okresie pocżątkovTm, dąźność
do podporządkowania sobie innych ludów, choć i ta po-
ixw;], się póżniej, Zródłx pieNorrc tcgo wielkiego r:chu
leżary, jak j!ż vspomniano, w warunkach bytowania na
srcpach. odvżajemniane najażdy posżcze8ólnych rodó§
i §żcżepów, porJ.wanie i uprowadżanie kobiet, grabieże
bydła, żajmowanie terenów lolri€ckich i pa§ter§kicb, foz-
maite zatargi i vaśnie pociągal),za sobą akry odwetu
i żem§ty, stwarżały atmosferę stalej nieubłaganei walki.
v/ tych varunkach T€mudżynovi udało się stanąć na czele
n;cUieIkjego i bynJim.icj nic/)m nie \v)róża:Jjąccgo,ię
chanatu. Nie można turaj pominąć milcżeniem faktu, że
żarówno w dot}chcrasowei dżiałalności,i^k z§llasż.cża póź-
nieisż€j, do żdobycia sobie dominującej pożycii doponogły
mu n;eprzecięlne t/dolrien:l lroi§ko$e i or8lri,Jc)ine.
Już na sanrym pocżątku swojej kariery Temudźyn tvykazał
wje]ką troskę o naleźyŁe żorganiżowanie pod1€8łych rnu lLL
dżi, plżede wsżystkin pod wżględem wojskovym, i vdro-
żenje im pocżucia dyscyplifly. Niemalei wagi sprawą bylo
tcż po§iadanie sodnej żaufania i wiernej, zdecydowanei
na w§żystko sŁlaży ptybocżrcj. zabeżpiecżala ona chana
pr:ed nrgł)m arakiem. bunleT c/) żJm]clem nx ie9o ź}-
cie, Do tego momentu wsżystko przebiegalo zgodnie z pra,
widłorFościamiżycia nomadó\, i podoblych pańsrev,ek
można było lv tym cżasie żnaleźćna srepach wiele. Jed-
nakźe po kilku jeszcze dalszych sukce§ach nie\łiellr] chanet
'Wrodżo-
się w rozległe
przelcztałcił państwo
§tepove,
r1 nomldon |ęJ do up-Jsi,,l,il r/.m olIx \oicnle6o n e
znaidoryał v,ięcej ujściana srep^ch, Z dtugiej Ńrony €ks-
ter§],wna gospodafka pasterska nie mogła też iuź Ża§Po-
koić rosnących pot!żeb tak vielkie8o organizmu pańsrvo-
vego, Wchodziły tutaj v rachubę spfawy żaopatfż€nia
i użbroicnia rYoiśka, potrżeby d\Yoru i naturalna dążność
vyżsżych wafslw feudalne8o spolecżeństwa do Podnie§ie-
,rjl} swego standaldu źyciowego. Można to było osiągnąć
iedynie p!żeż lajazdy na ludy osiadle i żdobycie łupów.
Nic też dzi§lego, że bogact\a pobliskich Chin, a późniei
i di]ei poIożon\clr krajórv, nęcilr nomidóv n;eodpalcie,
odjlosżone ż\łrcięst§,a jeszcze brrdziej fożbudzaly te dą-
źen;i, i ro!.ą.J virr] §, opieke \\ije.żnego Nieba i ,,po-
!]lrnijc !o dżie,ore" pozb;slal; dalsze podboje koniecż,
::o!ci jaki3gokoL\r;ek innego, racjonaL!ego użasadni€nia,
Po.rąlek podbojów mongolskich ro nżjażdy lnpieżcże, póż,
n]cj - §ojn} opirte na zaloźeniach politrcżnych, takie ia-
kjc| historia średnioviecżażn. w każdyn żakąrku świat^
bardżo viele, Tutaj żwraca na siebie uwagę przede wszyst,
kirr ich niesPotykany żasi9g.
]ak ry§uj€ nam Taina bbtałia osobovośćCzynsis-chana?
]ako chłopiec miał rnieć ,,ogień w oczach i blask na tva,
tży", Jest to ocżywiścieprżenośneokreślenie żacżerpnięt€
ż ludowej r$ótcżościepickiej i uźyte v nasżej kronic€ nie
tylko w odniesieniu do Tenudżyna, lyiemy, że bał się
psóv, co żresztą nie powinqo nikogo dziwić, iako że psy
mon8olskie nie naleźaly do §rvorżeń ła8odnych w srosunku
do óbcych. wiemy też, że troszar-| §ię o svoją matkę, ce,

,s
nil ją, a naw€r trochę jej §ię bał, ale nie zawahal się, do-
tkrjęty brulalnym traktowaniem 2e Ńrony prżyrodniego
brata Bektera, peed zabiciem go. Cżynu takiego nie po-
chłalala inoralnośćstepowa, cżego wyraz znajdujemy
w pelnych prżenże]ia i gniewu dowach potępi€nia matki.
Zazdrosny o svoją wladzę i wplyvy zgładżiIbyzapewne
i slvcgo todżonego bfata Kasara, jcdynie na pod§tawie
osżcżercżegopodusżcżenia Teb,Tengri€go, gdyby nie in,
t€rw€ncja matki. Obok przykladów desperacLiej odwagi
namy t€ź p!żykłady ichórzli\ł,ej ucieczki, iak rv wypadku
lapadu Merkitów, kiedy na§ż bohater ucieki w poplochu
v gófy, nie trosżcżąc się żup€lnie o nlodą źonę, choć póź-
n;ei baldżo enelgicżnie żabjegat o jej uwolnienie. owe chwi
ie slabości,którlch w kronice można znaleźć §rię.ej, Ielly
późri€i ciężkim brzemieniem na jego śvi^domości.o tym,
żc Cżyngis-chan byl doskonałym olganiżatorem i dowódcą,
|,i, ,-/eba prl}pont'lJ.. Umi]l leż ż żadriwili.lcą prle
]rjk]jvością dobiereć sobie ludzi i, przyżnać ftadko
^ależy,
sjq mylil w ich oceni€, ża naicenniej§żą cechę toważysżx
|,l, ,, i poJdarego uwJril v'cr1o.ć $obec .\vJ'e3o ..prj-
lvo,:;irego chana". zdrajcy, naver ci, któcy zdradzili sv,o-
icl ;:nós, dla nlc_qo, nic fiogli 1ic4ć nie tylko na wrględ],.
alc la§ct !a łaskc, \\'lrok b\l żiiysżenieżmienny: kati
śr]j.(i, B.trdżo źle §jdżi.I cżlng;l-chan la anie \Y}da
| .h plżez s]ebie ż]rżądzeńi rożkażóN. Przei"\,ia się
, ,,r j.:, / ._oin'l tlo k: o s,o"ot,dzer c s.r,m
ol.i:eniU ,:la.j drscrplill, tak bl jcgo poddani nie
b.]j ,.podobni do ś!]ąt.,nego prżędżiFi"aIi ,.do stadl pta-
kó ', któle I,\le co iroże rozproszrć, Nie znosii źldnego
nrLuszenia srrl,ch praw, Nnlcźną mu cżęśćłupóiv musiai
o, )jr,., nx" Ll 3d, j_ /dob ]i jeso lodżeni .]no\,;e.
obok tv]elkiej pfżc,ornościi cierpliwości, jakie ccchovał;
cż]rrgjs cLana, un1ial się róvnieź żdobyć na odvagę, nie-
kit,lr de.pe-, "tą. tr;czl,m bowicl innJm nic ntożla n:l
żv;tć samotnegc pościgu ża żiodżiejami koni lub ucieczki
będąc zakutym rv dyby, Oba te vyczyny zakoriczyły się po-
rvodzeniern jedynie dżięki wyiątkov,o sżcżęślivemużbie-

Vrcsżcie !a zakończenie kilka słóv o fliniejsżyn tluna-


cż€niu, Ni€ ieŃ to prżeklad filologicżny, l€cż prżekładra-
cż.j lircrackj, aczkolrviek starałem się v nim żachow^ć ;ak
lrjdalej posuniętą wierność w stosunku do oryginału, nie
nn sżać wIaści§,ościstylu, zachować prżcnośliei żu,foĘ.,
i vsżystko to, co ch^rakLetyzlje Tainą biłorię jako \tłytwót
dochowej kultur1. stepolrych nomadó\ł. występują \, nim
rvskutck tcgo pewne porvtórżenia sformułowań, daje się ża
uvnżyć tu i óvdżie niejaka monotonia natracji, wsżyst,
^le

29
ko to oddaje styl i ducha t€go dżiela, króte było Daip€\łniei
piervsżym §Trworem mongolskiego piśmiennictwa noszą_
€rm cechy litelackie. Vyrazy ujęte w tekście tłumacżenia
v nalviasy k\yadratowe nie vl,stępuią w oryginale, lecż
zostaIy dodane pzeze moie dla łatviejs/ego zrozumienia
toku opowiadania, Ltóre bFva niekiedy żbyt §któtowe
i cżasańi Do§zą on€ również chalak&r vyiaśnień,
'więńe.
np, dla n^żv geo8raficżnych, pożostavionych na'cżęściei
w óĄ,rcże§n}m ory8inalnym brżmi€{iu. Można dodać, źe
pevna €zęść Dar,P miej§cowości z t€ienu Mongolii może
być zlokalizowana rylko \Y prźybliżeniu. Na ogół tego ro_
dzaju uwagi przeniosłem do prĄpisów. Pfzypisy o3rani
cżyłem do vTpadków koniecznycb, takich, gdżie ich bmk
mógłby utrudnić zrozumienie tekstu. Tłumaczenie oparłem
na rekonsttukcii t€k§tu dokonanei prżeż Paula Petliota,
Uwż8lędniłemó.vniez dotychcża§owe badania nad tek-
gtem i .vsży§tkie dostępne fii prżekłady,
Ęi1, z.i ,i
ii.,..,....
i",.,,i i"....: i
!i ..,,..,.,.,,i
ii

." ...i 'ł..1,.,|.ł


1.-
ł!,ł'i i
".,,..i,..i..,.ł
Plżodkiern c,}nsis,chana był Bórte cżino - sżary wilk,
żLodżonypod szcżęśliwymżnakiem ż lrysokiego Nieba,
Jego żoną była Goa Marał - Piękfla Łania*. Prżysżli oni
[nlr z'emie mongolskie] po prżeprawien;u s;ę prżeż jeżiolo
Tengiś * i żalożyliobożowi§ko u ź!ódet Ononu prży [górże]
Burkan Kałdun *, gdzie !fudzil się Baiacżi_óan.
syrem Batacżi_chaną był Tarnacza, synem Tamaczy - Ko-
riczar Mergen-CeĘ, synem Koriczara Celnego - A'udźam
Boro'uł, synem A'udżana Boro'uła - sali Kacża'u, synem
saliego Kacża'u - J€ke Nidnn - Wielkie oko, synen ]e-
ke8o Nidijna - sem Socżi, a syn€m sema Socziego był
Karczu,
Syn Karczu, Boldźigidaj celny, miał źonę inienienr Mon-
gołdżiflGoa - Piękna Mongołka, syn Boldżi8idaja celne,
go, Tolokołdźn Baian-Bo8aty, mial żonę i&ieniem Bofok-
cżh Goa, nlodego slugę o imieniu Bofołdai sujałbi i dwa
szlachetne konie: Gniadego i sivka. Synami Torokoldźina
byli Duwa Sokor-Ślepy i Dobun celny.
Duwa ślepy miał na śtodkuczola jedno trlko oko, ale
mó8ł nim vidżieć na odległośćrrzec! etapórr drogi.
Pewnego dnia Duwa ślepyv.sżedi żc ss,ojnr nłodsąm
bratern Dobunem Ce]n)n na [3óre] Brrrk]n Kaldun, spoi-
rż:t\rsżI ż gó-, Dtr\,a ś]ep\ z:uś,iżlł.że z biegien stru-
mjenia Tónge]ik Poju\rJ się obożem !r ic! kicrunku jakaś
gfupa ludżi,
- vśród qc]i ludzi, którży iadą obożem, na przednim
siedzcniu krytego wożu żnaiduje się piękna dżiewcżyna,
Jeżeli nie żostała iuż oddana iakiemuś mężcży^ie, poplo-
sżę o nią dla ciebie, mói rnłodsżybracie - powiedżiai [Du-
wa ślepy] i poslał Dobuna celnego, źeby ią żobacżyt,
Kiedy Dobun Celny przybyl do owych ludżi, okażato §ię,
źe islotnie była tam dŻiewcżyna żnamienii. i wiclkiei uro-
dy, inieniem Ałan Goa - iesżcże nie oddana źadnemu
mężcryź^ie.
Az o\yą wędfuiącą er\pą ludzi rzecz miała §ię Łak, źe
córka viadcy kotliny Kól Bargudżin * - Bar8udaja celn€-
go, imienienr Bargudżin Goa, żo§tała oddana ża żonę kiię-
ciu plemienia Kofi Tumat, Kofiiaftaio.Fi Celnemu, i wła-
śniefa dżievcżyna imieniem Alan Goa urodżila §ię v żie-
mi kori tunackiei - v miejscowości Arig Usun - z ojca
Koriłartaja Celnego i i€go źony Bargudżin Goy.
ITer3ż 2\] Korijarraj Celn), wobec /alar8ów i sżajemne.
go zamykania sobie dostępu w j€8o kori,tumackiej żiemi
do ielenów bo8aLych v §obole, wi€viórki i [i!ną] ż§,ie_

11
rżynę łowną, żebral sżcżep Kori i §żedł obozen do wład-
ców [gófy] Burkan Kałdun, Burkana Boskaksana i Sen-
cżiego Bogatego że sżcżepuUfiangkaj, gdyż Bufkan
Kałdun miala być dobtyn miejscem, Dobrym dla łDvów
na dziką ż§|€rrynę. Tak więc dosrło do te8o, że Dobun
Celny poprosił o urodzoną w Aris Usun Ałan Goę,
córkę Kofiłartaja Celnego z plemienia Kofi Tunat, i Pojął
ją ża żonę.
i po przybyciu do Dobuna celnego Ałan Goa lroclzila
dwóch synów. Nosili oni imiona Bijgiiniit€j i B€l8nnnrej,
Jego starsry brat, Duwa ślepy, rniał czrerech synów, Tak
było, aż Duwa ślepy zmarł, Po śmierci Duwy ślepego jego
cżt€rej s)-novie jlic chcieli użnać svego stryia Dobuna Cei,
nego za krewniaka, lekcewźyli go i wre§żcie, odlącżywsz,
się od nieso, porżucili go i ode§żli. zalożyli oni cżtery rody
i sąd srali się 1udem Dórben - ludem Cztercch [Rodów].
: pewneco
_dnia po tym vydarżeniu Dobun celny wszedł
na [górę] Tokoczak Undiir, żeby żapolo§,ać. §(/ głębi tasu
spotkał cżło\riekaż plemiena Uriangkaj, który upolovał
trżyletniego jelenia i piekł na ogniu jego źebra i wnętrż-
ności.
1 - Prżyjacielu, daj mi La,rał€kl - povi€dżiał Dobun cel_
ny.
- Daln ci rżekłtarnten i żabń§ftży cżęśćPrżednią Er^ż
skótę, całe pozostałe nięso jelenia oddał Dobunovi cel-

L- Dobun Celny vżiąłielenia na plecy i sżedłw kierunku


domu. Po drodze spotkal pe.rnego ubogiego cżłowi€ka,
który wędrował prowadząc ze sobą swego syna.
Zapytany, kiln je§t, óv człowiek odpowiedział:
- Jestem ż.odu Baja'ut. żyję w nędzy. Daj nri
^{a'alik a in ci oddim srvoiego ólopca,
trochę mięsa tcj ż§;erż\n!.
15 Dobun Celnv odlamał na te slo§,a iedną szJ-',kę jelenia
i dał mu. 3 jego chłopca prżIpro§adżil że sobą do Posług

: iTak b1lo, aż umarl Dobun c€lny, Późni€i, gdy już go nie


stalo, Ałan Goa, nie maiąc męża, urodziła trzech chłop-
cóv. Nosili oni imionźl: Buku Katagi, Bukatu Sałdżii Bo-
doncżar Ghpi,
1l,ł Belgiiniitei i Bngiinlitei, iei dvaj synovie żrodzeni §cże-
śniei ż Dobuna Celnego, tak [żacżęli]móvić o §vej matce
Ałan Goa ża jei plecmi:
- Na§ża matka urodżiła tych chłopcóv vóvcżas, kiedy
nie niala męża i kjedy nie było niko8o że stalsżych i miod-
szych krcwnych nasżego ojca, ani bliż§zych, ani dalszych.
w dornu j€sl tylko cżłowiekz todu Ma'alik Baja'ut*, ci
trzej chłopcy §ą chyba jego,
Ich matka Alan Goa domyśliła§ię ied.ak, o cżyi oni mó-
wią w skrftości prżed nią.

34
U8otowała ted, pe§nego §,iosenncgo dnia sLl§żone mięso
owcy i posadżiła szeregiem §s,ojch pięciu 6},nów| Bel8nni-
teja, Bngnonrcja, Buku Katagjc8o, Bukatu sałdżie8o i Bo-
donczara Głupicgo. Nast§pnic dała im po jednyrn pręcie,

- Złancje|
Pojedlnczc pręty poł.nali, jak rylko j€ wzięli do tąk. v/te,
dI daia jm j€§żcż€ laż pięć prętów, ale już żłożonychrazem,
i powiedżiała:
- Zlanciel
Vszyscy pięciu bfali po kolci te pięć żłoźonychraż€n prę,
tów i żaden nie mógl ich żlamać,
]i7ówczas ich rnaika poviedżiała:
- \ry dwaj moi synowie, Belgnnnteiu i Biigiiniiteju, mó-
vici€ międży §obą podeirżliwie, że oto ja urodziłam tych
tźech chłopców i cżr,i ta też nrogą być synowie. Wasza
nieufnośćiest lponiekąd] uzasadniona,
lA §prawa wy8lądała tak:] kaZdej nocy wchodził do mnie
po prornieniu śviatławpadającym pżeżotvór w kopul€
jurtI iakiśsiejący bla§k źólry cżloviek i gładżiłmnie po
brzuchu, zaśśviatlość,którą rozsiewał, przenikała do me,
go łollr. A kicd1 rnic opl.zczal. wypelz;l po pronieriu
słońca lub księźrca na podobieństvo żóhego psa. Jak więc
moż€ci€ mówić tak nie§to§ov.ie o moich nłodśżychsy-
nach? Jeżeli nalczycie pojmiecic opisane wydarż€nie, to
użnaci€ je chyba ża widomy żnak, że są oni §ynami Nieba.
Jakżeżmoż€cie mówić o nich tak, iak gdyby byli zwykły-
nli ludźmi? Kiedy zapanują jako chanowie nad wśżystkimi
lludanli], \tedł* chIba pros§ lud poimie tm zaszło] !
Al,n CoJ Jdż el:ll j( ż.że,\o:- r:ę.;U )lrom .,)lęPUją-
cych slów pouczenia:
wy, moi §ynovie, urodziliście się ż jednego łona, Jeżeli
b9dżiecje żyć każdy z osobna, to byle kŁo wa§ żłamie, iak
jak te pięć prętóv prżed chwilą. Jeże|i z^śbędżiecie żyć
rażem i będżiecie jednei nyśli, tak iak te pięć żłożonych
prętów, to cży ktokolwi€k łatwo .łas pokona?
Tak bylo, aż ich narka Ałan Goa umarła.
Gdy nie stalo matki Ałan Goy, starsi i nłodsi bracia przy-
§tąplli w piątkę do podziału bydła i dobytku. BĄnniiiej,
Bngnnntej, Buku Katagi i Bukatu sałdżirożdżielili iednak
dobytek kylko] międry siebie, Bodongarowi zaśnie dali
iego vęścipouiadaiąc, że i6.r głupi. j nie użnając go ża

- Po co ma1n turaj żośfa1vać?powiedział sobie Bodon-


czar, kiedy nie zosiał uznany za krewnego. Dosiadł sivka
ż cielnnym pa§ein na 8rzbiecie, wyleniałym ogonem i od-
parżoną od siodla skórą i wyrusżył v drogę ż bi€giem
oaonu że §łovami| , Jeźeli on ż8inie, niechaj żginę i ja!
]eżeli żaśon Prżeżyie,pźeżyjęchyba i ja|

J,
Wędfując tnk, dotart do [mieisca zwancgo] Baldżun
Aral }, Tam /bddow.]l sobie szala, z trarvy i lxm .'q żJ_
trżymał.
25 Pewnąo rażu żauvałl, jak szata samica jasirzębia schwy-
taln ci€trżevia i zjadala go. Z \yłosia siwka ztobił sidło,
żhpałją i os,ivoii,
26 A poniewaź nie mial nic do jedzenia, podkradat §ię do
zwierzyiy za,glanej przez wilki na ur]riska, żabijal ią ż lu-
kx i v,e§pól ż wilkami się żywil. zbieral także objedżone
p!żeżwilki ścierwo i żjadał kaffniąc w ten spo§ób siebie
i swe8o jastrżębia. Tak minął fok.
,)7
Nastala wio§na- w cżasie Prżelotu kacżek vyglodżił i vy-
p,rszczał na nic iaŃrzębia, Nałapal ,iv ten spo§ób i poroż-
wiesżałnaokolo tyl€ kacżek i 8ęsi, źe cuchnęło od każdej
suchej gałęzi i od każdego suóe8o dlzewa.
Tymczasern od pólnocnej srrony [gófy] Dijjiren prżybyła
obozern ż biegien strumienia Tón8elik iakaś srupa 1udżi,
Bodonczar wyclodził do nich i wypuszczał dla nich swego
jaŃrżębia. w dzień pił u nich kobyle mleko, ale na noc
wracał do swego §żaiasu ż ilavy i tam nocowal.
Kiedy żaści ludże prosili o ja§fu"ębia, nie zgodzil się im
so oddać, I żyli tak że sobą, ptzy czym ci ludżie nie
^ni
p,IJli Bodorczard, c7)i,rl icst s)ncm i iikie8o s7cżepJ. ini
też on ich nie pytał, jakin są ludem.
]0 Pevne8o dnia sh$ży blat Buku Katagi, któly wiedziaI, ż€
Bodoncżar GIupi porvędrowal w dól Ononu, prżyjechał,
źeby go od§żukać, zapytał ovych ludzi, którzy przybyli
oboż€m ż biegiem §trumienia Tóngelik, czy nie było tu
takiego a takiego cżłowieka, na takim a t^kin koniu.
l1 Ci luctzie odpoviedzicli:
- Są tu i cżłowiek, i koń, podobfli do tych, o iakich py-
tasż, on ma poladto iastrżębia. Każdego dnia pt,ychodżi
do !.ls, pijc kobrle nleko i odchodżi, Ni€ \ljadon1o, gdzie
nocuje. Kiedl, v,jeje \yialr od strony pólnocno-zachodnie!,
pr4latują do nas pióra i Puch kacżek i gęsi złowionych
przez jasttzębia, niesione wiatrem na podobiei§two śnieź-
nej żamieci. są żapewne 8d?ieś blisko. Teraz wiaśnie na-
de§żla pora, kiedy on prżychodżi, zaczekaj chwilę|
Po niedlu8im czasie zacząl się żbliźaćjakiścżłowiek, idący
w górę strumienia Tónselik, Kiedy nadszedł, okazaio się,
że byl to vłaśnieBodoncżar. Buku Katagi pożnal go i ż^-
brlł,c §obą rJśzaiącklusem v górę Oronu.
Bodoncżar, który jechał ż tylu w ślad ża swoim starsżym
btatem, powiedzial:
- Bracie, braci€! Dobrże jest, kiedy cialo rna głowę, a ubra-
nie kołniefż!
BuLu Klra8j nie żwrócil na te ślo$Jżldlej Uw.8i,
Bodonczar jeszcze raż powrórżył te same slowa, ale iego
,tar./y brąt i qm r-rzem nie żwlóc:l na nie L$a3i in'c

J6
njc odrz€kł w odpovi€dżi. Jadąc dalej, Bodonczar po raz
tlżcci powiedżial to §amo,
- CD żnacŻą t€ twoie słowa, któl€ beż prżerwy po\łti-
ź^rż?- żapytal lwreszcie] srarszy brar
Bodoncżar odrżekl: ]5
- Ten właśnielud, który żnajduje się nad strumieniem
Tón8clik, nie żna wielkió i nalych, żłychi dobrych, stovy
i nóg - w§żyscy oni są róvni. To jcst lud latwy do pod-
bjc;a. Napadnijmy nł nichl
Stalszy brar odpowi€dzial na to: 36
- zgad^. Jeżelj. tak jest, to prżyiedziemy najpierw do do-
mu, porożumiemy się wspólnie - srarsi i młodsi bfacia -
i nipadniemy na ten lud.
K'edy powróciti do dornu, wszyscy bracia naradń|i slę ze 37
sobą i dosiedli koni. sancgo Bodoncżara posłali naprżód

Bodoncżar, jadąc na cż€le, pojmaI jaLąśLobietę, która byla ]B


w połovie okresu ciąży, i z^psżAł ją|
- Kto ty j€st€ś?
- Jc,tenr Uriangkajka z rcd! Dżarcżi'DrAdangkan - od-
l ./':, }ł kob ela.
B!. i1 podbili t§ó§,. ,,| \ pięc;U o.v lud i do,zli w LelL
j')
spo,ób do poslldalja stad bydla i dobitku, ludzi podda-
nril] i slLlg, środkó§ do żrci:l i siedżib,
T:r ,-aś kobieu, która br]a rv poiov,ie okresu ciąży, przy_!C
sż1,1 do Bodonczlri i ulodżiła s,nx, Ponievaź b}i synefi
or].cgo ludu, naz*ano go Dź;ldadaraj obceso Pocho-
dżenix*, on !\I.lśnicstił §ję plżod;iiem fodu Dżadaran,
s}jr Dżadaredeia mial na 1mię Tijsn'idei. srn€m Tn-
gn'!deja b}l Bili Bulcziru, s}nen Blirieso Bułczilu byl Ka-
m Kada'ar, srnenr Kary Kada'ana byl DŁmuka. ci lu,
dzie L,łofzyli ród Dżad,l.n.
Od Bodonczara kobieta ta ulodżiła jeszcze jednego synn.'il
Po,ewiż b)ła kobietą pojmarą na v)praq;e wojenrej.
naż,Wano te8o chlopca Ba'a(idaj ,k.on stat się żatoźycielem
rodu Ba'arin, Synem Ba'afidaja byl Cżidukuł Bókó-Sila€z.
Czjdukul Silacz miał \łiele kobiet i synowi€ rodżili mu §ię
nieustannie, ci ludzie utwotzyli tód Menen Ba'afin.
Be]giinitej żałożyłród Belgiiniit, Bngnnntej , !ód Bign_,l2
niit, Buku Katagi - !ód Katagin, BuLatu sałdźi- ród
SaIdżi'ut, a Bodoncżaf żałoźył ród Bofdżi8in.
Chlopiec zrodzony przez poślubioną żgodnie ze rłycajen 43
żoaą Bod,onczara rniał na irnię Barirn Sżi'iratu Kabicżi,
BoJolczar wżiąłreż sobie jako konkub'nę riewia,tę pl7)-
blłą w orszaku mxlki w.pomnian€8o Kżb;c/:e8o i on.l
urodżiła mu chłopca. Miał on na imię Dźe'nlede;, Po,
cząikowo Dźe'firedej btal udział w rodovych ofiarA.h.
Póriiej jednakże, kiedy Bodoncżar znatł, Kabiczi odsunąt 44
Dź€'iiredeia od udzialu w ofiarach, powiadaiąc, że w do,

j,7
mu §ta]e Przeb}.wał uriangkajski cżło\łiekż rodu Adang-
kan i że on je§t chyba iego synem. Dano rnu więc żałołć
ród Dżc'nfeit i został przodkicm tego rodu.
s],nem Kabicżiego D,ielnego był Menen Tudun. synów
trfcncna Tudun,r bllo siedliiu: Kacżi Knlijk, Kaćżin, Ka-
cżi'u, Kaczule, Kar.trIdai, Kacżi'un i Naczin Ba'atur Dżiel

srn K3cż:€]D Ku1l]r_]. K!jdu. trLodżił 5ię z matki inie-


iiełl \oń]I!r. s,l K:.ż].] miił n] jmie 1.\oj.gid:Li, Po_
jlie§]ź ż.:.]]o\ś1!..] si. §lniośIe ród. któ^ ż.rłożrl.na^ya,
.o \.j_r\i. *, s,. K.l.żl ! ni.]ł rJ;nric Bi.Ułitij. Ponie
\r;tż bll !.J'.] i ż::]llzll, :od. klói żało.1, n.zvano Ba_
:ui_:] ", s..]\tj: K_-,:r:]t r:]j ro§l:.ż ż]lio.zni i oni takźe
ż:i.żl:i r]il B::;]:tjó\r, \:ói. n]^iano \\iielki Barula
l fltrir B_:.]]., Bl ]: .:i nni Biru]iserii. którżr mieli póź,
:r:3j :r: .ż.l: \tocżo\! Erd3nnn Barulę i Tódo ena Barułę.
S]]ia:. I.:::;i;]!]. ż_r]oźrljród. który nażvano Buda'ar*,
-?e:rtierll nJ'e/llej (o'eiro:ci prż) prż)
!Dlo\lt\.Jxiu |i spoż!\raniu] iedż€n'a, syn Kacżi'una niał
.. i.rię,Ądarkidaj. Ponicvaż powodował spfzeczki międży
brićmi, ród, któr} żałołł, nażwano Adar8in *, synowie
N:lcziDa Dżielnego nosili imiona Uru'udai i Mangkudaj,
oni żalożylirody Uru'ut i Man8kuŁ Inni dwaj synovie
N.rcżina Dżielfleso, żlodzeni z jelo żony poślubionei żgod,
nie ze zwyczajem, nośiliimiona sżidźu'udaj i Dokoładaj.
.1'Kajdu miał trzech synów: Bajsżin8kof. Doksżina Nie-
ok;LllnżnLgo. c/"rakJja Li.8kU iC,a'udż:na Ónegaj:, sy.
nen Bajsżingkora Nieokiełżnanego był Tumbina! Seczen-
-Mądry. synovie cżaftk^ja, ungkn - Sengnnr Mądry
i Ambakaj - żałożyliród 'Iajczi't. Chlopiec zrodzory z żo-
ny Czarakaia lingku, vdovy po jego starsżym braci€,
miał na inię Besnrcj. on żałożIłród B€siit, sInovie
Cza'udżina órtegaia żarożyli rody Oronar, Kongkotan,
Arułat, snnir, Kabturgas i Genigcs.
,1lj Tumbinaj Mądry miał dwóch synów: Kabulkahana i Se-
ma s€cżnlego. Synem Sena secżnlego był Biiltecżii DżieL
ny, KabuŁkahan niał §i€dniu synów. Naisrar§zym ż nich
był ókin Barkak, nasĘpnie Bartan Dżielny, Kutuktu Mnfl-
sir, Kutula-kahan, Kulan, Kada'an i Tódó'en orcżigin
Naimłod,/). c',iedmju b)li jego s)nam;,
].9 Synen ókina Barkaka był Kutuktu
Jnrki. Kutuktu Jirki
lniał dwóch synów: Secżego Bekiego i Taicżu, oni żało-
żyli ród Jnrki,
:l Synami Bartana Dżielnego by]i ci oro cżterej: Mengern
Kijan, Nekna Tajdżi, Jesngej Dżielny i Darimi Naimłod-
§ży, synem Kutuktu Miinsijra był Bnri siłacz, To on
vłaśnierozciął BelgnEiowi ramję v cżasie ucły nad ono-

51Kutuła-kahan miał trż€ch synów: Dżocżiego, Girma'u

,8
i Ałtana. Synem Kulana Dżi€lnego bIł ]eke czeren, on
był panern dwóch późniejsach darkanóv *: Badaia i Ki-
sżilika, Kada;n i fdod,et 1,e mic': polonr<ósl
§trsżystkimi rodami nongolskimi tżądżilKabuł k.han,
chociaż Kabuł-kah.n mia] §iedmiu synów, całyn ludem
mongolskim rządzii po ninl ż8odnie ż j€go wolą - syn
sengunt. lfądlego, Ambakaj-kahan.
Anrbikaj-kahan oddał swoją córkę za żonę do iatarskiego
plcm]cn]a Ajri'ut Bujru'ut, którc miało siedziby nad rzeką
Ulsżi'un *, międży ieżiorani Bnjnr * i Kólen *. I kiedy wy,
tuszył w drosę, żeby sanemu odprowadzić có!kę, pojmali
go tata!§cy Dżujinovie i vypravili do Altan-kahana ki
tański€go *. \rtedy Arnbakaikahan wysłałjako srvego po-
sła człorvieka ż rodu Besnt imieoiem Bałakaczi ż następu,
jącymi słowami:
- Powiedz Kutule, średniemu z §iedmiu synów KabuŁ
-kaiana, i Kada'anovi Tajdnenu, jednemu z noich
d7iesięciu syró!v. (o nxstępUje: .,Kiedy zaplnUjecie
jako chano§/ie nad wsżysrkirni i żo§taniecie władca-
tl1i ludu poddaneso, niechaj mój prżykład - tego,
któn san odprorvadzał swą córkę - będzie dla
§as o§..żeźenienrI zostaicn pojmany przez Tatańsł,
sterJjc:e si§ mn;e pomścić, :lż żedrą §am się paznokcie na
plęciu paicach| _V zetrze rram śię\rsżlstkie dziesięć pal
Có": Z:,m ,lo.Jrni poJ'll \. ,)l1.;\J,
ti'i]m.ż!.:e Jel!3ej Dżi.;nl s,\bra1 się na polowanie
la ptaki nad onoo i spotkal nadjeźdźającegoJeke8o cżi-
]edu z pl€n]en;:l }felkilóś, litóN v,zią] sobie ża źonę
dżiśfcżln€ ż ;lcnienia Oikunutórv i §a,pravił się ż nią
\. drosc do §icbie, ]csiigcj spoirżał na nią ukradkien i zo-
bacżri, że je§t to niezv,rkle piękna mioda kobieta, Pognal
tedy pospiesznie z povrotem do domu i \łrócił provadżąc
że §obą svojego siarsżego brata Neknna Tajdziego i nlod-
szego - Daritaja.
z ich nadejścien]eke cżiledi pfżerazjłsię, a że mi,'l 55
szyblriego gniadosza, uderżył konia po ż^dżie i nciekt ża
niewysokie wzgóee. ci trżei pognali ża nin, Cżiledii, obje-
chawsży vystęp vzeólża, z^,łtócit i ki€dy prżyjechał po-
novnic do §vojego wożu, Hó'eliin-iidżin * powicdżiała:
- C4 żrożtmialeś,kim są ci trżej lu&ie? oni nie wyslą-
dają zrvyczajnie. wyglądają na takich, którzy dybią na
twoje życie, J€żeli §ię uratuie§ż, to |ptzccież1 dziesłczęta
§ą na taźdym koźle tvozu, a kobiety pod kaźdym dachen
wo?:u. Jeżeli żachowasż życie, znajdziesz sobie chyba nło-
dą kobietę, A gdyby miała inacż€i na inię, to r^ożesżją
nażwać ponovnie Hó'eliin. strzeż s\łego życia! A teraż
żap^mięt j mój zapa,ch j. je&| - co fżekłsży,żdjęła§voią
kosżulę [i Podała mu], Kiedy Cżiledii pochylil się z konia,
by ją wziąć, ci trzą ckrąży|i jIIż \rlystęp wżEórza, 1 żbliżali

]9
się. UdetŻl tedy swego giriado§źa po żadżiei uci€kł ]ń, naj-
vyż§żym pośpi€chu v 8ófę rż€ki onon.
56 Pognali za nim rve trzech i ści8ali ź ża §iódme wż8órże,
8o
po cżym wrócili do wozu. A kiedy iuż ru§żyti w tefl spo-
§ób, źe Jesigej Dzi€lny wiódł ża sobą Hó'elijn-iidżin ż jei
wozem, starszy brar Nekiin Tajdźi j€chał prżodem, a nłod-
szy Daritaj znajdował się obok dyszla, Hó'ehn-iidżin ża_
rrolala:
- Moj mąż ł cż:ledii ies,"ze nigdy do Lej pory nle rozwie-
wal swoich wlosów n^ wietrae! Jesżcżenigdy do tej pory
nie cierpiał 8łodu na stepiel A tetaz odchodń i jakże
będzie mógł żarżucaćswoje dwa warkocze, raz na plecy,
rrż na piefsi; to do przodu, to do rylu? Jak będżie ro ro-
b:I l] - r iec\ala tal,. płacuąc wielkjT 8losem. że Jż po-
rusżyłafale ononu i wżbudżila echo w nadb!ż€źnym le_
sic. wtedy Daritai Najmłodszy, jadący obok, powie_

Ten, którego mialaśobeimovać, p!żekrocżytjuż wiele


przclęczy, Ten, którego oplakuiesz, prżeprawil się i!ż Pżeż
vielc vód. Choć będziesz go wzywać, nie obejrzy się za
tobą i nie żobaczl ciebie. Choć będziesz go szukać, nie
żnajdziesz jeeo śladólv. Bądź cicho! - T}mi słowani ją
prżeŃ1żegał,
Zaraz [po uprovadzeriu] Je§iigei pfżtwiódł Hó'eliin,ndźin
do §woiej iurly, Taki był przebieg przyprowadzenia
Hó'€lnfl-ndżin prżez Jesngeja.
57 |o llm, kiedy Ambakai posłałw),larrita. vlznacz.lj,n rl
svoich następców Kada'ana i Kutuł§, w§ży§cy Mongoło_
wic Tajcżi'uci żgromadżili się nad Ononem ]rlmieiscu żwa-
nym] Korkonak Dźubur* i obrali Kutułę chanem. Rado-
sny nastrói u Mongolótv prżeia\viał się żwyk1€ tak, że
chcieli się bawić, tańcżąc i ucżrując, obra\ł,sży żalem K!tu_
łę c|anem, tak żapimiętale tańcż/i wokól rozlożystych
drże§ w Kofkonak Dżnbnr. że aż sobie poobcierali boki
i aż kurz się ulosjl po ko]ana,
53 Gd}, Kutuła żostal chanem, zanż \yyrDsżyl wraż z Kad^'^-
nenl Tajdżim w pochód na Tatatów. Trżynaścieraży star-
li §ię ż Kórónem Baraką i Dźalirn Buką ż plenrienia Tata,
rólv, a]c nie żdolali pornścićAnbakaj,kahana.
59 §7 rvT cża.ie Je§nge, Dzielny wlócil do domu z pojman),
mi do niewoli Tatżrżrn|, z tatarskimi ./odżami Tenudźy,
nem Uge i Korin Buką na cżele, Hó'eliin,iidżin była już
tvóvcżas] w ciął i,najdovata się nad Ononem w tmiei-
scu żva.ym] De]i'nn Bołdak *. Właśniewt€dy urodżił śię
Czyngis-chan. PrżyśżedIna światści§kaiąc w praw€j dłoni
skrżep krwi wi€lkości koŃki, PoDi€waź żaśurodżil się
lv tym cżasie, kiedy pfżypfowadżono tatar§kiego wodża
Temudźyna Uge, nadano mu imię T€mudźyn.
6a Hó'ehn-iidżin, żona Jesngeia Dżielne8o, vydała na śviat
/, -i*}l

w
{

ts }
fi
il
fl
fi
{j
fi
ł
-& $
tlch oto cżrerech synó§/: Temudżyna, Ka§ara, Kacżi una
i Temngego. utodżiła,tź jedną córkę imieniem Tenlnliii,
Kicdy Temudżyn miał dziewięć laŁ, DżocżiKa§ar ]icż\ł
siedem lai, Kacżi'un Elc2i - pi,ęć lar, Temn8e Naimlod-
sży - ttży lata, a Temiilnn była iesżcże v kolebce.
Gdy Temudżyn skońcżył dżi€więć lat, Jesng€j Dżielny ża, 6I
brał so ż€ §obą i wyrusżyl w d!ogę, ż€by u kr€\ynych natki
Hó'elijr, a u vujów chłopca - w plemieniu ołkunut - wy-
§vatnć lnu dżi€wcżynę, Po drodże, między lgórami] Czek-
cżet i cżikurku, spotkal Deja Mądrcgo że §żczepu ong;ra-

- KUmi€* J€siigeiu, do togo jedżiesż? - żapytał Dei Mą- 62


dry.
- Jadę do plemieni9 ołkunuló$. do wL]jów mojeso .- li,
źeby v]*s§.arać mu dziewczynę _ odpowiedżial Jesngei
Dżie]ry.
Dej Mądry rzekl na to:
- Twój syn i€§! €hlopcem, który ma ogień rv ocżach i blask
Kumje J€śiigeju! T€i nocy miałem sen, Bialy sokół, trzy- {,3
mając ly sżponach slońce i księżyc, prż}lecial i u§iadl mi na
ręku. lfój §en opovicdzialem ludziom w następujących
§ło§ach: ,,siońc€ i księź)c moglem dorychczas tylko zoba-
c4ć Iż dalcka]. A oto teraz ten §okó] schvi.cił je \v sżpo-
ny i u§iadl na nloinl fękL], 1 do rego bialy §okół. zdźje §ię,
\rskażU;e to na cośpom}śIne3o?" Kumie ]e§ij8eiu! v/idzia,
lem Ne śniechIba §laśnie to, że tI prz},jdżiesż, provadźąc
§$ćso sina, Miaiem pom)ślnl sen. cóż mialby ten sen
ożnac,,]ći On chrba ariastov,al nadejście ve§zei, ludu
Kijató\Y *, sła\r],.
My. ]ud ongilatów, od davnIch cżasów korzrstamy z uro 61
dy laszych wnuczek i vdżi§ku nasrych córek. Nie starż-
my sję żdobywać poddanych. Dla was, któzy zosraliście
cbanarni, rvsadzamy nasże cótki na odklyry .vłóz, żaprżęs^-
my carnego wielbląda, puszczamy go klusem w drogę
i wprorvadzamy ie na mieisc€ prżeznaczone dla chaaowei_
My Die \łalcżymyo posiadanie poddanych i nie podbijamy
[obcych] ludów. My wychovuiemy nasże urodżive córki,
\rsadżamy je na §óż, żapżę8amyciemnego wielbłąda, w)_
prAwiamy w drogę i wprowadzamy i€ na wy§okie mi€jsce
obol chana. od davnych cżasów my, lud ongiralów, mie-
liśmychanowe tatcżami, córki - orędowniczkami, Istnie-
tiśrny dżjęki urodzie naszych wnuczek, dzięki piękności na-
szych córek.
Jeżeli idżie o naszych chlopców, to ki€dy maią się żenić, 65
ludzie dający dżiewcżynępatźą na nasże obożowiska, Je-
żeli żAśidńe o n.rlze córki, lo kiedy vydajemy ie 7a mąż,
ńdzie patrzą na ich urodę. Kumie Je§iigeju! chodźny do
moiego donLr! Moia córka iest maia, Niechai kum ia zoba-
cży! - Powi€dżiarr§ży to, Dej Mądry żaprovadżiłich do
swojej iufty i żatrżymał.
66 Kiedy zobaczyli jego córkę, ujrżeli dzievczynę z blaskiem
na tvarży i ogniem ry ocż^ch i spodobała in sig. Była od
Temudżyna §tafsza o i€den rok - miała dżiesięć lat. Plże-
nocowali żatem w jurcie Deja Mądr€go, a następnego dnia
Jcsiigei poprósił go o dżievcżynę.
- Jeź€li ją oddan, kaźącprżedt€m wiele prosić, będzie
wysoko ceniona. Jężelj. ż^śją oddam, nie daiąc się viele
pfo§ić, nie będżie sżanowana, JednaLz€ni€ j€Ń plŻelnacże-
niem dżiewcżyny żestarżećsię na tym p!o8u, pfży ]nórym
się uródżila. oddam mą córkę, a ty zostaw [u mnie] swe
go syna jako Ipftysżlelo] zięcla*! - po.riedział Dej Mą-
dry.
zEodżili ś:tę,że Łak \!cżyńą, i Jesiigei Dźelny zekł:
Zostawię swego syna iako żięcia, ale nói syn boi §ię
psów. Kumic drosi, nie strasz go psami! , Co powiedżiaw,
sży, oddal D€jowi Mądremu żaPa§owego konia iako dar
zźrę(zyno\rryJ 7oslavjl Tcmudżyna i odjechai,
67 Po drodże, na Ńepie sżira koło [8óry] cżekcż€r, Jesiigei
Dzielny napotkał ucztuiących Tararóv. Poniewaź mial
pragnj,enie, żatftymal się i prżysiadłdo nich na ucżtę. Ta-
tarzy rozpozaali go iednak, powiadając: ,,oro żiawiłsię
Je§iigej ż todu Kijżt", i żądrli żemsiy ża to, źe na nió
davniei napadał, ofruli 80 §krycie, dodavsży mu ldo na-
poiu] truciżny. Już po drodże J€§iigej poczuł się źle, a kie,
dy przybył po łzech dniach do domu, rozchorował się
ciężko.
68 - Boli mnie cośw środku. Kro j€§t v pobliżu? - żapytał
Jesiigei Dżielny. A kiedy Mónglik - syn §tarego Cżaraki
z rodu Kongkotan - odpowiedżiał, że je§i ni€daleko, prży-
wolał 80 i fż€kł: - Món8lik, lnoie dżieckol Mam małych
§ynów. Kiedy żostaviłem swego chłopca. Temudżyna, iako
żięcia i §,racałem, żoŃalem po drodze skrycie otrlty pżez
Tataróv. Boli mnie v środku. Zaopiekuj sję svoimi nlod-
"żyni brżcm', którł pożosrai4 po mnie, i.niei w opiece
s,x,oią starszą bratową wdowę *. Mólglik, d2iecko mojel
-
Jedź sżybko i przyprovaóż rn€go §yna Temudłnal Po-
wiedżiav§ży to umarł.
II

Móns]jk, zgodnie że slovami J€§iigeja Dżie]nego, pojechaI 69


do Deja Mądrego i rzekł mu:
_ serce siarsż€go brata Je§ógeia cietpi, bo tęskni on baf,
dzo ża T€nudżyn€m. Povi€dżial, źeby ptżypro\v^dżićTe-
n1udźyna,
- Jeźe]j kum tę§kni ża swoim synem, to niechai Temu-
.lźyn do ni€go pojedżie, al€ kiedy oiciec go żobacży, niech
szybko v,raca! - powiedzial Dej Mądry. I tak oiciec*
l\1óngllk przlprouadzil Temudż)na do domu.
Tej t;osny, kiedy chanowe Orbaj i Sokataj - wdowy po 70
Ambataj-kahanie - rvybrały się, żeby żłożlyćoliary przrd-
kom, Hó'€liin,iidżin pojechała również, ale się spóźriła,
bo pczostawiły ją w tyle. Hó'elón-iidżin powiedziała wów-
czas do Orbaj i Sokataj:
- Dla.żego poż.łoliłyściemi się §późnić na wżięcie udżia,
lu § iedż€niu i piciu tego, co pożostaje po żlożeniu oriar
przodkom? Cz, dlatego, ź€ l€sng€i Dżielny umarl, a moi
§\no§;e je§zcze ni€ dorośli? §/Igląda na to, że wyru§ży-
ł\śc;.,c€loq,o mnie nje obudzi§Tzv,
le !ło§a Ol's:i i Sokataj odrzekl;: 71
^-a
Ty masz mk_a ż!!adę. ź€ §ię j€ s t p.zez ciebie żapro,
sżon}D. nic slę ri. dośtanie,'ak l{a§z taki ,§tczai. że będzie§z
i:dl: t,:edr t,:;,o rjdtlż. ,;ę oLa/iJ, ZJP"o,i. : nic nie
.jić :c r§ój] ż]lalr, ]eść,kied), t],lko pokaźe się iedże-
nie - lo tl,ój żnlcżaj.cżr nie dlatcgo ;esteśmytak przez
cieb;e obNisiane, że Ambakaikahan umarl?
[Po :ei klórni krelvniacy pośtano§.ili * |l 72
- Najlepiej będżie, jeż€ l i odj€dżiemy porżuciw§ży v obo,
żo\łi§ku te matki i ich synów i ruszymy w drogę nie za-
bjeraląc ich ze sobą, - Co po\łiedżiav/sży, Taicżi'uci na
cżele ż Tarkutai€m Kiriltukiem i Tódó'enem Girte ruszyli
na§ięflego dnia w dól rzeki onon. ode.żli, porżuciwsż\
Hó'e]ón_iidźin, matki i §ynóv. Kiedy zaśstary Czalaka
ż rodu Kongkoian pojecha| za aimi., żeby ich żatźymać,
Tó.Ió'en Girre rżckl:
- Odeszliśmy, bo vyschla slęboka woda i tożpadi się
lśniącykamień *. Dlaczego nas zatrzymujesz? - I pchnąl
stareFo Cżarakę dżidą ż tyłu l' plecy.
Gdy stary cżataka wrócił lanny do §w€j iutty i |eżal zlo- 73
źony ciężką niemoc4, Temudżyn poszedł do niego, ź€by go
od§j€drć. wówcżas stary cżaraka z rodu Kongkotan po-
viedżiał:
- Tak oto ze mną postąpili, kiedy ich żatrżymywałem,

4)
bo odchodżili żabieraiąc vśżysiek1ud; vsżysiek na§ż lud,
któfy żebrał wokól §iebie twói dobry ojciec,
Na ie słowa Temudżyn zaplakał i odsż€dł. Natonia§t
Hó'c]ijn ndźin, gdy tak od$żli i porżucili ią, wzięła w rc,
kę buriczuk nręża, §arna dosiadla konia i żawróciła z drogi
połowę ludzi. Jednakże ci żavfóceni ludzi€ nie żakżynali
się przy niej tdłużej],lecż powędrowali lpóźniej] w ślad
z^ 'Iajcżl'!t^lni.
74 Odcsżli v.ięc krewniacy Tajcżi'uci pożostawiając v obo-
żowkku Hó'elnn-iidźin _ wdovę z małymi synarni , matki
i chlopcólv, \yóvcża§ Hó'€1iin-iidźin, która §ię urodżiła mą-
dtą kobietą, w ten oto sposób żywiła swoich małych synóv:
nacisnąwsży na czubek głowy czepek i krótko się podpa_
sawszy biegała §. górę i w dół oflonu, żbi€rała różne ;a-
gody * i dżień i noc zapychała gardła §wych dżieci, Marka
Udźin, która się urodziła dzielną kobietą, tak oto karmi_
la swych naznaczonyclr blogoslawieństwenr losu syłów:
wziąwszy w rękę zao§trżony kij ż fwardego drżeva *, ko_
pała róźne ja.laifle korżetrie * i karmiła ich. synowie
matki Udżin, wykaffiieni prżeż nią dżiką cebulą *, rośli,
by slać §ię rł prżysżIościchanami, wykarmieni kłączani *
dżikich toślinsynowie matki Udżin, która pźestrzegał^
zasad wychowania, §tawali się posłusżni i mądrży.
75 li/ykarmieni ptzez piękną Udżin dżikim cżosnkiem i c€bu,
lą* §ynovie stawali się dobrzy i sżlachetni. Wyro§i iuż
plavie nz mężCżyzn, byli prży tym mężni j. dziet.ni. Ieqz
matkę, zrobili §obie wędki i ha-
^
po§tanovili łwić swoją
cżykl i siedżąc na brżeg! Matki onoflu łapali na nie rni-
zerrre rybki. Zilnali i1ly na haayki i [tak] łowili pstrągi
i lipi€nie. lyiążali [też] si€ci i lapali [w ten sposób] dro,
bne rybki. Jeszcze i s§.oją matkę ź}wili z wdzięczności.
76 P.\nego dnia, kiedy Temudżyn, Ka§ar. Bekter i Be]gntei*
siedżicli razem i łov-ili qby na wędkę, polknęia hacął
]śniącar}-5. soko§un *. Bekier i Belgiitei odelrra]i ją siłą
Tcmudżl norri i Ka!irowi, wó§czas Temudżrn ż Kasarem
prz zli do dom: j po§:edżleli ma,ce Ud,'n,
- Bckter i Be]sntej odebrali nam lśniącąrybę sokosun,
którą zlapaliśmy na wędkę.
I{atka Udźin odrzekla:
Prżestańci€! Dlacż€go lyy, rodż€ńsŁvo, tak wobec siebie
postępuiccie? Pźecieżjedynyn nasżym p!żyiaciel€n iest
nasz własny cień, a jedynym bat€m ogon naszego ko-
n;a*| Dlacże8o v,y , vówc,as, kiedy musimy myśleć
o tym, iak pomścićhańbę na nasżych braciach * Taiczi'u,
tach podobnie iak pięciu synów malki Ałan żl iecie w nie
ż8odrie? Daici€ ternu §pokó'I
77 - Niedawno w ten sam sposób odebrali nam małego ptasz-
ka*, którego upolovaliśny tępą §trżałą. Teraz znorvu po,
dobnie odebrali nanr tę rybę. Jak moż€,ny źyćz nimi w żgo-

Ą6
dzie? - odrzekli na to nie ulagodzeni Temudżyn i Ka§ar,
po czynr pchnęli d!żv,i i odesżli. v rym cżasie Bekter sie-
dżial na pagóIku pilnuiąc dziewięciu Loni z izabelowatym
wałachem. T€mudźyn podkradł §ię ż tyłu, a Ka§ar ż przo-
du i zbliżali się do niego v7ciągając swoje §trżaly. Bekter
zobaEżrl, żlE podchodzą, i powiedział:
- Dlacże8o traktujecie mnie iak włos w oku lub jak
drzazgę w ustach wówczas, gdy nie możemy żni€ść hańby,
jaką ,a nas ścią8nęlilrervniacy Tajczi'uci, i gdy nie wiemy,
czy [w ogóle] ktośbędzie ią mógł pornścić. Dlacżego źry-
wicie ,łobec funie żłezamiary §, chwili, ki€dy nie rnany
iflne8o prż)jic'ela oprócż wła.nego cienia i nie mdmy in-
nego bata oprócz końskiego ogona? Nie ni§zcżcie przyDai
nni€i nojego ogniska domowego * i pożo§tawcie Y'' spo-
koiu Bel8iitejal Co rzekłszy, siedział dalej ze sklryżow^-
nyini no8ami i czekał. Temudzyn żaśi Kasar strzelili do
niego z ptżodv i ż tylu jak do tarczy, po czym odesz\i.
Kiedy wrócili poten do domu, matka Udżin żrożumiałapo 78
wyglądżie s§.oich dwóch synów, co się stało, i żawołała:
- Ter olo. wyc5odząc gwalrownie z mego 8orącego i wy-
cżelpanego lona, prżysżedl na śviat ściskając .i/ dloni cżar-
nY sk!żep Lfl§i] sraliściesię jak pi€§ kasar*, który Eryńe
§la§lre ]oźr§:{o| J3k §gr] s *, któ§ się rżuca na skałę! Jak
Ie§,, kló.j nie może posśrrzlmać svei wści€kłości!Jak
smolr -. k.óry chce połbąć vsąstlo, co ż}-,*-e! Jak sokól,
krór s]ę rż|- ra n§ój slasn], .i.ń] ]aIr §zczupak, który
b3,.lol:, e iol,\.1 o:jja: J-k §,elbl;d, Ltóq 3q,/jc flogi
,n,o'.' m.'j.:| |Ji wi]i, klóĄ ,ę pod\rada w cża,ie /a-
|:Ie:; jo !Fói.h ofiarI Jak klcżka angn *, która żjada s§o-
j€ Fi§r]_e!a, gdl nie mogą za nią nadążyć| Jak §żakal, który
broni svego legoviska, gdy ktoś ie narusżyl lak bars *, któ-
ry chwyta ofiary bez chwili zwiokil Jak pies barak*, któ-
ry się rżuca na ślepo!Jak mogliście tak po§tąpić \y chvili,
kiedy nie mamy inne8o ppyjaci€la prócż viasn€go cienia,
ani inncgo bata, prócż końskie8o ogona! Ki€dy nie może-
my żnieśćhańby ucżynionei nam prżeżbtaci Tajcżi'uówl
Kiedy pytamy, kto będzie mógł ią pomścići jak w ogóle
mamy źyć?- w ten oto spo§ób surowo potępiała czyn
slpoićh synów, prrytacżąjąc dąwn.e prŁysłowia i prżywodżąc
powiedzenia ptzodków.
Tak bylo, aż Tarkutai KiriŁuk pomyślałsobie, że pe\łńe 79
porarcony pomiot iuź się opierżył, że ci snarkacże iuż
pewnie domśli, i, prrybyl na czele sc,oió przybocz^yń.
Matki i synowie, §tarsi i nłod§i bracia - lwszyscy] ogar-
nicci prżerażeniem o§żańcowali się v gęstyn l€sie. B€1-
siitei, łamiąc i ścinającdrzewa, budował żaśieki,Kasar
strżelałdo nieprżyjaciela ż luku, Kacżi'un, T€nijg€ i Te-
miilnn vcisnęli §ię ri/e koie .r sżcżelinę §kalną, Kiedy tak
walczyli. ze sobą, Ta,jczi' uci zawołali :

47
- wydajcie nam swoiego, starsż€go braia Temudżyna! In-
ni spośród was nie są nam potrzebni!
Na to rvezwanie napadnięci kazali Temudłnowi siadać
na konia i ratować §ię uciecżką do lasu. Taicżi'uci żobacżyli
iednaL, źe uciekł, i rżucili się ża nim w pogoń. Ale kiedy
wci§oąl się w 8ę§twinę leśną na [8órżel Ter8i]ne Undij-.
nie zdołali iuż tam §ię wedrżeć i §tanęli na §ttaży wokół
gęstwiny.
80 Temudżyn, przesiedżiawsży w gąsżcżul€śnym tfży dni i no-
ce, postanowił \ł,yiść.Kiedy tak posuwal się napfzód
ptowadząc za sobą konia, siodło się rożluźniłoi spadlo.
odwrócił się tedy i zoba.żyl, że siodlo rożluźniłosię i sp?,
dło, chociaź poptęg i fżemi€ń na pielsi konia nie byly roz-
pięfe. ,,z popręgiem to ie§żcże możliwe, ale jak mogło
§paść, icżeli rżcmień na Pietsi pozost^l żapiętr? Cżyżby
Niebo cncialo mnie ostrzec?" - powiedział sobie, po czym
żavrócil i
prżesi€dziai w 8ąszcżu je§żcze t!ży doby. Gd,
zamierzal vyjść porownie i Posuwał się naprżód, zobaczyl
u wyjścia ż gęstviny biały, v,ielki iak namiot blok skalny,
który stoczył §ię z góry i tara§owal prżeiście.,,CżyźbyNie-
bo thcialo mnie ostrzec?" - pomyślal śobie żnovu, po c4 m
żawfócil i pożo§tal w lesie jeszcze trzy dni i noce. Przesje-
dżiarrsży §. sumie dżi€vięć dni i nocy beż jedżenig, rż€kl
sarn do siebie: ,,Dlacze8o mam ginąć taL ni€sła]rnie? Le-
piei §,yidę!" A kiedy chciAl wyjśćz gęstwiny, obchodząc
ó\, wi€lki iak namiot, bialy blok skalny, który sbcżyI się
z góry i ząradzal p[żąśc;e,oka?Ąlo §ię, że nie może go
obejść,wobec te8o powycinał svoim noźem do strugania
stźal dftewa żamyk^jące przejście i wy§żedł ż gę§tviny,
ccierając swego konia o skałę. Tajcżi'uci, iak §ię okażalo,
nedal sfali na §traży, poimali go i wżiąlłsżyze sobą od-
i€chali.
81 Po uplowadżeniu Temudżyna Tarkutai Kirilluk polecil
§woin poddanym, źeby ao P.p,et'2ymy§ł^Ii po kol€i v/ każ-
dlm aule przez iedną dobę, Kiedy tak zfobiono, §ze§naste-
go dnia pierwsże8o miesiąca lata, w dzień cżerwonei pełni
księżyca, żebtali się Taicżi'uci nad brżesiem Ononu na uro-
cżystośćż tei okażii. Gdy żaś§łońce żasżlo,rożesżli się.
Na tę ufocuy§tość prżyprowadzil Tenrudłna pewien słabo-
wity młodzieniec. [Temudźyn] zaczeka|, aż l\dżie ąebąni
na urocżystośćroż€jdą się, po cżym rPyrwał chłopcu z rąk
dyby *, uderzył go raż v glori/ę i uciekł. ,,J€ź€li ukryję się
w lesie nad ononem, żobaczą mnie" - pomyślałsobie i wo-
bec tego poloil się na plecach w byŃre! pIytki€j vodzie,
L€żal tak ż wy§Ławioną na powierzchnię rrvarzą, pozwala-
jąc wodzi€ unosić swoje dyby,
82 lTymcża§€m] cżlo§,iek, kióry poż,rolil TemudźIno,,vi uciec,
krzyczał wielkim glosenr :
- Stracilem ieńca!

48
Na jego krzyk Taicżi'uci, kró!żI już §ię b),li roreszli,2e-
brali §ię ponov,nie i prry jasn}m jak dzień świetle księżI_
ca zacżęli śżukrś T€mudźIna \Y lc§ie nad ononem. Lcżą_
cego na plyciźnie zobacz,;l przechodzący akurat sorkan
Szka ze szczepu snldns i powiedżial do niego|
- vlaśnie dlatcgo, źe jcst€ś taki prżebiegły, że masz o8ieli
v ocżach i blask na twarży, twoi krewniacy Taiczi'uci ża-
wiŃnie cię prz€śladują. Leż tak dalejl Ja nie donio§ę. -
I poszedł dalej, A kiedy Tajczi'uci postanovili, źe będą
§żuk3ć jeszcze raż, sorkan sżira.ż€kł [do nich]:
- Prż€§żukaimy wobec tego okolicę ponownie, ale w len
§posób, źe każdy ż osobna będzie sżedł [ie§żcże raż] tą 5a-
mą drogą co prżediem i sprawdzi te miejsca, do których
nie zAizal, - zgodzili się n^ to i kAżdy ż osobna sżukal
ponownie po swoich śladaó. Sorkan Szira. miiaiąc po raż
dru8i T€ńudżyna, polr,iedżial I
- T\Toi bracia żbliźaiąsię osltżąc sobi€ żęby na ciebie.
Leż tak i bądź oŃrożnyl - I poszedl dalei.
Kiedy lzaśTaiczi'uci] po§tanowili, że ieszczc raz przeszrl- 83
kaią okolicę, sorkan sżira żnów powiedżial:
- \Vr, taicżiuccy sytlowie, straciliś€ie czlowieka w bialr
dżi€ń. Jakżeż możemy 80 znal€źć tćraz, w cz9si€ ciemnei
noc}? Prże§żukaimy r^ż iesżrże,tak źeby keźdy ż o§obna
przyjrzal się mieiscom na swoiej drodze, których poprżed-
nio dob!że nie obejźal, i rcżeidżmy §ięt Następnego dnia
rano ?biefrcmy §ię ponownie i będziemy szukali! Dokąd
moźe pójśćt€n człowick w dybach?
zgodzili śiętedy i prże§żuklwali tereą po raz taeci.
sorkan sżra, ptż€chodąc kolo Tenud:żyna, powiedzial
t."1,
- Poltanowiliśmy pfzeszukać okolicę w ten sam §posób co
poprzednio. Potem odcidziany i żacżniemypo§żukin ania
dopiero flaśĘpnego dnia raoo. Pocz€kai teraz, aż się (ozei-
dzi€my i idź szukać swoiej matki i srłoich młodszych braci,
Jeżelj po drodze ktościę §potka, nie nróu,, że kiedy tu
leźałeś, żośtaleśaalJwdżony | że to ia ąebie ,ridiałem. -
co rz€klsą. po§żedI dalei.
Cże!aląc. aż Tajcżi'uci się rożcjdą. Temudźyn pom)ślalso- *4
bi€: ,,Niedawno, kiedy kazano mnie pż€trzymywać po
ko)ei rv każdym aule i kiedy nocowalem §, iurcie Sorkana
sżiq, dwai ie8o synowic, Czimbai i Cziła'un, zobaczywsz,v
mflie, bardzo mi wspólczuli. oswobodzili mnie z moich dyb,
pożN.lając w ten spogób lźei spędzić noc. Teraz znowu
Sork.n Szira zoba,czyl mlie, ale nie doniósl i poszedl da-
Iei. Chyba tylko oni mni€ uratuią." I poszedl w dól Ono-
nu, szukając iurty sorkafla sziry.
żnakjem, po którym można bylo pożnać iurtę sotLana sżi- 85
ry, b}lo to, że żbi€rano tam mleko klaczy i beltano kumys
prze.: calą noc aż do świtu.Kiedy więc szcdt nasIuchuiąc

19
tcgo żnaku, usły§żałod8los mąi€wki, ttafił do sorkana
sżiry i vkrocżyłdo ie8o jurty.
-Cży nie mówiłem ci, żebyśposż€dł srukać svojei matki
swoich rnłodszych braci? - powiedziai Sorkan Szira.
i
Na to dvaj jego synowje, Cżimbai i Cżiła'un, !żekli:
- Kiedy ptak drapieżny * żmusi małego ptaszka do scho-
waoia się w gęstym krżaku, to ów krżak tego ptasżka rrra-
tuie. Jak vięc możesż mówić w ten sposób o człowieku,
który do nas przyszedł [po pomoc]? - I nie pochwalaiąc
słóv §wego ojca oMofżyli dyby Temudźyna, §Palili je
v,ogniu, a jego samego rłsadżili do wozu z welną znajdu-
iącego się ż rył! ż^ jltftą. Zaśsvojej młodsżejsiosirże
imieniem Kada'an zapowicd7ieli. źebv n:łonu ric nie mó-
wiła, i kazali §ię ninr żaopiekowąć.
sa. Na tfżeci dżi€ń Taicżi'uci doszli do prżekonania, że chyba
ktośT€mudżyna schowaI i postanovili p!żeprovadzić
wśród siebie rcwiżję. zaczęli pże§żukiwać julty. U sor,
kana sżiry śżukalinawet w wożach i w pości€li, weszli
też wóz ż welną stoiący z tylu, wycią8nęli wełnę znai-
dującą się v otworż€ i kiedy dochodżili juź do spodu, sor-
^a

kan sżira powi€dzial:


Jak rnożna wytrzymać p!ży takim upale będąc zagtze-

vóvcża, przesżukujący zleźli ż wożu i posżli sobie.


i], Kiedy iuż rewiduiący odesżli, Sofkan Szira po. iedżiał [do
TemudZyna] :

-
onral nie spowodowałeś,źe byłbym się rożwiał popio-
łem w powietrzu *. A teraz idź szukać swojei matki i svo-
ich młodszych braci! - Co rzeńszy, dał mu beżplodną
§arnovatą klacz ż białym py§kiem, każal ugotować ja-
snię, które ssało dvie matli *, przySotorrał mu maly
i duży buklak, dał łuk i dvie strzały, ale nie dał siodła
i krżesiva*. w ten spo§ób Eo żżopatt4wśży,odpftwi|
rv drogę.
s\ Tak więc TeliudżIn odjechal, dotarł do miejsca, gdzie się
p.ż€d j€go poimaniem zabarykadowali i schronili, a na-
stępnie idącv 8órę Ononu po śladach pozostawionych na
trawie doiechal do sŁrumienia Kirnurkl, który wpada do
ononu od strony żachodniej. Postępuiąc ża śladami w gó-
rę rego §trumienia spoikał się że §woini, kiedy prżeby-
wali na pagórku Korcżukui u cypla Bed€r nad strumienien
Kimuika,
Po!ączywszy się ze sobą kodzina] odjechała stamiąd i ża-
łŁ,źyłaobożovisko nad Blękirnym Jeżiorem u strumienia
sensnr, kolo ttnieisca zwanegoI Kala Dżirn8en, które by-
ło polożone §,śród lvżnie§ień] Giirelgn, na południowej
stronie Butkan Kałdun, żywili się, poluiąc na tarbagany
i szcżury stepowe*.
Pevnego dnia pr:yszli do nich .abusie. Na ocża.h żrabo-
vali iln żnaidu;ąc€ się prży iurcie osiem koni z iżabelo§l_
tym vałachem i odjechali. Mie§zkancy jurly vidzieli tę
8rabież, ale byli pi€§zo i nie mogli rabusiów dosonić, Be!
gntej pojechał v tym czasie na blIanku ż Luslnr ogonem,
ź€by żapolować na rarbagany, lriecżoren, juź po żacho_
dzie słońca, De]giitej vrócił pie§żo provadżąc ża §obą
bułanka, na którego naladovał upolovane tarbegany w fa_
kiej ilości,że aż §ię chwiaty na grżbi€cie konia. Kiedy rnu
powiedżiano, że rabusie zabrali irn konie i odjechali, Bel-
giitej rżekł:
- Pojadę za nirni w pościgl
- Ty ió nie dogonisż, Ja będę ich ścicałl- powiedział na
to Kasar.
- \Vy ich nie żłapiecie. Ja pojadę ża nin'il- rzekł Temu-
dżyn, po czym dosiadł bułanka i pojechał po śladach zo-
stawionych na tEawle wzeż uprovadżone koni€. Po &:ż€ch
dniach, wczesnym rankien, spoikał na swojej dtodzc pew-
nego dzielnego niodżieńca, który doił klacże \łśródlicż,
nych tabunóv koni. Na żapytanie o konie z izabelowatym
§,alache,n,óv c]rIopak odpowiedzial:
- Tego ranka, przed rvschodem słońca, przeiechali tędy lu-
dżic gnaiąc),prżed sobą o§iem koni z izahelowatym wa,
iachem. Pokażę ci drogę, którą pojechali, - Co rzekłszy, ka-
zał TemudżIno\ri zosral,ić bulanka z kusym ogonem, dal
mu sivka ż ciemn.m pescm la grzbiecie, a sam rł,sjadłna
s4bkiego jasnego lesztanka, Nie żajecha} navet do swo_
iej jurty, t}lko prż,kr]łi żollagil na §tepie skórzane wia-
dro do dojenia i duźl buk]ak !a mleko,
Pr:,lrcie]u, prn'ec' ,Iel do n]nie q §.ic]kiej biedzie,
Kłopot], mężc,Lżn §a jednek vśpó]oe *. Pr4łączę §ię vięc
do ciebie, Mój ojciec ,.ż}Fa się Naku Bogaty. Jestem je_
8o jedynyn §ynem. Na inię mam Bo'orcżu - powiedżiał
jesżcże Temudźynowi.
Jadąc tedy śladamikoni dotarli po trżech dniach wiecżo-
rein, ki€dy juź słońce dotykało wżgóża, do ludżi Ńoił
cych ustawionyn w Lrąg obożem *. zoba,cżyli wówcżaą że
o§i€m koni ż izabeloYat m walachem pasło si9 na skraju
tego vielkiego, uŃalłionego w krąg obozowista. Ternu-
dżyn powiedń^l|
- Prżyiacielu, pożostań tutai. Ja te koni€, któte tam się
żnajdnją, \iypędżę.
Bo'ofcżu odrż€kł na to:
- Skoto przyszedłem z tobą mówiąc, że chcę się do ciebie
pżyłącżyć,to jakżeżrnogę tufaj pożosŁać?
Razem więc wtalgnęli do obozu i wypędzili konie,
owi ludżie r7u.:|i ,ię ża nimi w pogóń. kolejno jeden 7i'];
dtugirn, Doganiał iclr salrotnie pewien cżlowiek ra bia-
łym koniu, trżynaiący w ręLu arkan *, §rtedy Bo'orcżu po-

jr
- Przyjacielu, d.lj mi łut i §trżaIy! Będę do niego §trże,
lal!
- z rr'oje9o po§odu może ci się prżyt(afić cośżlcgo, J3
będę strzelal - odrżekl T€mudżyn i od\łróciwsży się do
tylu żacżąłstrzelać do ści8aiącego, Órv cztowiek na biaiyl
koniu stanął wskazuiąc na nich §g,oim afkanem, Nadjeż-
dźali iuż żnaiduiący się w tyle jego tovatzy§że.'w lym
momencie slońce za§żIo zupełnie, Na§rąpil ftok, żnajdu-
iącyclr §ię ża nini ludżi zaskocryla ciemność i pożo§tali

92 Jadąc calą noc i jeszcże uzy dni i trz, noce T€mudźrn


iBo'orlzu przlby': na miejsce.8dl'e,'c po r.jz pielv,/
spotkali. Temrrdżyn powiedzial:
Przyjacielu, cz_v nógłbym beż ciebie odżyskać swoje ko-
nje? Podżielmy je vięc między siebie! Ile $eźmie§ż?
Bo'or.żu odrżekl na to:
- Ponie\Yaż wiedzialem, że ry, dobry tovafzysżu, pr,y§ze,
dieśrv biedzie, pl4l4c4lem się do ciebie, gdyż chciai€.n
ci pomóc. Czy mialbym brać te konie iako żdobycz? Mój
oicjec żvie §ię Naku Bogaty. J€st€m jedynym synen Naku
Bogatego. Dobyrek zgromadzory prżeż mego oica §ta!cż],
mi v żlpełności.Nic nie weżmę, Jakaź by to była przI-
sługa, lrtórą ci \Ę,ś§iadcżylem,gdybym wziąl za nią co-
kolviek? Nic nie tt,ezmę.
93 Doiechali tedy do iufty Naku Bo8atego, Naku Bogaty b)l
cały rle łzach i rożpacży po Ńracie swoiego syna. Teraz,
kiedy 8o żobacżyl prżybył€go ni §tąd ni żowąd,;użto pla-
kfll, juź to go grcnił. Bo'orcżu poviedżial na to:
- Co się stało? Przyiechał do mnie w ni€gżcżęściu dobrl
torvarzysz. Przyłączyłem się do niego i pojechałen z nim.
A teraz rvrócilem. - Po cżym §żybko odjechał i przywiózt
pożo§tavione n3 stePie wiadto i buklak, Gospodarze ze,
bili dla Temudżlni iagnię lvykarlniole prżeżdwi€ matki
i dali nu mięJ_l n] żap.s, prżygotowali i zaladovali na
ton-,,leL!.i b:rlr( iuk zaopatrzyli go v żlvnoi:..
drosę. Naku Bo3:rty po\!iedżiałjeszcże:
- Jesreście obai mlodzi, Uważajcie na §iebie i v prżysżlo-
ścinie opu§żczajcie jeden d giegol
Tetnldłn rusżIl tedy \y dlołę i j^dąc llży dni i trzy noce
dotaLł do §wojei iurty nad strumienien sensnr. Matka
Hó'e]nn, Ka§a! i nrlodsi bmcia, któlży [już] się o niego
malt§ilj, uciesżyli §ię vidżąc go [żnovu],
94 Po t)m §,ydarżeniu Tenudżyn i Belgniej pojeciali z bje,
gicm Kerulenu, żeb},odsżukać Bórte-iidżirt, ż k!ótą Te-
mudżyn rożstał się s, rvieku dżieryięciu lat ża,Ied,rlie ją n-
baczyrrrzy. okazalo się, że D€i Mądry że §żcżepu ongirat
przetyrval tam, gdżie davniej, między [sóramj] Czekczer
i Cżiklrku. Ujrżavs4 Temudżyna, Dei N{ądł,nieżvykle
się uciesżyłi poviedziźll:
- B,,.]żo §ję m3rt9ilen łi,sżąc,źe t$oi bracia Tajcżi'uci
żavjslnje cię prżeś]adują, i stracitem już \r§żelką nadzieię,
A otc teraz cię \,]dżęI - Następnie polączJL ż nirrl Bófte-
-łdźjni vyprn§il ich w dro8ę. odpro]ładzając córkę dó
męż, Dej Mądf),,a§rócil do domu u cypla Urak Dżol nad
Kel],]e.em. Je3o żona, marka Bórte-iidźin, nriała na imig
C,cli n, Cżoian odprovadżiła ią aź do miejsca wśród [gór]
Gn!.]eij nad śtrumieniem sengtir, gdżie obożowali.
Kied) Temudźyn wyprawił Czotan z powrotern, wyshl 95
Be]glicia ż wezvaniern do Bo'o!cżu, źeby ten się do ni€go
pł,ląolł.Po przrieźdż:eBelciireja Bo'orczu nic nie po-
viedz]ał swojemu ojcu, tylko dosiadl kasztanka z wypu_
lrłyir 8rzbietem, przytto.ryt swój szary ]i,ełniery koc
i pL:ybl ż Belgiitej€m. Takie były okoliczności [powsta-
nia] ]ó ptżyi^żń od czasu, gdy się ze sobą [po raz pienv-
sży ł posżuki§aniu koni] zetknęli.
Następnie Prżenieślisię znad strumienia Sengnr i załoźyli96
obó: u źródel Kerulenu na brż€gu lżwanym] Bnrgi. Tam
czora! przyviożla Iutro z czanych soboli jako dar dla
matki T€mudżyna. Temudźyn, Kasar i B€l8ntei żabrali to
futro j poiechali do ong-chana. Niegdyś ong-chan ż pl€-
mierja Kereitów ządżieftgną| vięży pobraiym§a\ła * ż oi
ccm lemudźyna, Jesiigei-chanem, ,,Ten, kfo żavarłz moim
aicem ż iążek pobratymstwa, ies! chyba dla mnie jak oi-
ciec" - pomyślałsobie Temudżyn i rriedząc, ż€ Ong-chan
żn3jdui€ się \y cżarnym Le§ie nad Tolą, pojechał wlaśnie
do l iego.
}]jegdyśża§arI€ś ż moim oicern zviąż€k pobrat)mŃlva,
jśsi.j'vięc chlba dla mnie jak ojciec. Prżyniosł€m ci tedl
§ .lirze §rrój, który otrzymałem po sprovadżeniu do domu
źor;: - powiedzial Temu.lż),n po przl,bl.ciu do olg-chana
i pldeł mu futro §obolove,
Ong chan, bardżo utadowaly, odrekl:

lrtóry się od ciebie oddżielił| W żamlan ża futro sobolorve


żbiotę ci t\vój lud, któty §ię lożProsżył!Ni€chaj Ło, co na-
leży do bioder, będzie przy pośladkach, a Ło, co naleźy do
pierl; - przy klerce pier§iowei *l
Kicdy Temudżl,n rvrócil od Ong-chana i przeby.wal nad 97
brzcg;en [zwanl,m] Btirgi, od §trony Burkan Kałdun przy-
§Ze(lJ ż mi€cnem kowalskim na plecach stary Dźarcżi'udaj
.c .,,zepu UtiJngl.a', prow;dząc svego ()na'nleriLn
Dźć]lne,
- }aiedy żnajdovlliściesię w Deli'ijn BoIdalr i urodzil się
Teau.lżyn, podxfov§łem mu sobclowe powijaki. Podaro-
val€m mu ialrźe tego oto svoje8o chlopca, Dżelme8o. Po,
nievaż iednak bli iesżcże rnaly, zabralem go i odszedtem,
Tetaz niechaj ci zakłada siodło i otvi€ra drżwi! - po\Yie_
d/ l Dźdrcż:ldli ; oddll s,fd TemUdżJnow;,

,i
9! I obożovati tak u źród€ł Kerulenu na brzegu [zrvanynr]
Bnrgi, gdy pev,nego wcże§n€8o raaka, kiedy świtałbrzask
dnia, pracująca v iurcie matki Hó'ehn shra Ko'akcżin
żerwała się i żawoiała:
- Matko! Matkol wstawaj §ąbkol ziemia drźy i daje §ię
slyszeć tętent. Cryżby żbliżali§ię ci slrasżni Tajcżi'uci?
Matko ! §rstavaj natychmiast!
99 Matka Hó'eliin zawołała:
- Obudźcie zaraz chlopcówl - I sanra szybko wstaia.
Temldżyn i inni chłopcy też prędlro się podnieśli i chvy-
cili svoje koni€, Temudżyn dosiadł iednego koria. Kasar
do§iadł drugiego. Kacżi'un dosiadl trzeciego konia. Temii-
ge Naimłod§ży dosiadI konia. B€lgiitój też dosiadł Lonia,
Dźelme dosiadł konia. Bo'orcat dosiadł konia. L{atka
Hó'elin po§adżiła Temiiliin przed siebie, a drugiego ko,
nia przygotowała jako luzaka. Dla Bórt€-iidżin [iuź] ko-

1l,'0 Temudźyn i wsryscy bracia, na koniach, żdąźylirv§piąć §ię


tł kierunku Burkan Kałdun. stara Ko'akczin, pragnąc
rrkryć Bórte,ndżin, wsadzila ją do krytego wozu, zaprzę-
gła wolu o pstrych bokach i rusżyła §, 8órę §trumi€nia Ten-
gelik, w cżasie jazdy w półrnroku, Liedy już śvitałdżień,
nadjechali naprżeciv c\rałem żbtojni ludzie i otoczyli wóz.
- Kin ty je§teś? - żapytali.
- Naleźę do Temudźyna, Prryjechałam do glówn€j iurq.,
żeby srrżyc ovce, i teraż \vracam do siebie,
- Czy Temudźyn iest w dolnu? Jak daleko żnaidui€ się
i€go jurta? - żapytali [zao.ił,u].
- Jurta ie§t caikiąn blisko. A cży Temudźyn i€st v do-
mu, cży go nie ma, tego nis ,lvi€m. Jadę, wyjechawszy z ty-
lU obeiś(ii - odrzekli skra Ko'akczjn,
, . Na te slolva zbrojni ludzie pocvatovali dalej. §róvcża§ stara
Ko'akcżin, cncąc szybko odjcc!ać, udcrżyla vołu o pstrlch
bokach i wredy złamala się ośu \rożu, Ponievaż ośsię
żlamala, po§tanowily żbicc do lasu, W tym momencie nad-
icclra]i kłu§em ci sani §,ojownicy, trżynrając ż tyłu n^ ko_
niu matkę Belgnteja tak, źe żvisaly jej obie nogi.
- Co jest załadowane w rym wożie? - żaPylali.
- Tu i€st vełna - odpowiedziała §iara Ko'akcżin.
vówcża§ §tafsi vśród t ch jcźdźcó\Y kazali młodszym bra
ciom i synon * ż§iąśćż kolti 1 zobżcżyć, co iest w wozie,
Młodsi bracia i synowie zsiedli z koni i kiedy orvorzyli
drzwi zamykanego vożu, okażało 5ię, że wewnąh"z żnajdu_
ie się kobieta. zwlekli ją tedy ż wożu i posadżiw§ży obie
ż Ko'^kcżia ża siebie na konie żabrali ze sobą. Jadąc na-
stępnie ża Temudłnem po śladach na r.avie \łspięli §ię
v kierDnku Burkan K.ld n
li"l2 Trzykrotnic o]rrąłli BErkan Kaldun goniąc Temudł,]a,
ale nie żdołali go po;mać. Mimo ż€ iechali v śladza ninr

i1
wymiiając licżne prżesżkody, grżąskie bagna i trud.e do
prż€bycia gęst\łiny - tak trudf,e, że ieźeli chci.lb],s]ę v !ie
vcisnąć naiedżony §ąź, to nie mósiby tego żrobić - nie
udało im §ję go 2lNpać. A prżeśladowcainitymi by]i ludżie
z tźech radó\, nerkickiclr: Tokto'a ż rodu Uduit rYcrkir,
Daiir Usi]n z rodu Uvas Merkit i Ka'aŁai ż rodu Ka'ai
{erkif. Ci prżedstawiciele trżech rodów merkickich przy,
jechzli teraż, źeby się żenścićża to, źe nie8dyś natka
Hó'elnn żostala odebrana JeLaiu cżiledii. Merkici orżekli
tedy między sobą:
- Mszcząc się ża Hó'eliin żabraliśnyim teraz ich kobiety.
zaspokoiliśmy żemsrę. , co powiedżiawrży,zjechdi z |gó-
ry] Burkan kałdun i wróciii do svoich §iedżib.
Temudżyn uvażal, że ci lndżie z trżech rodóv rn€rkickich
być moźe rżecż),wiściewrócili do swych siedżib, ale być
moźe f€ź ukryli się w zasadzce, polecił więc Belsiitejovi,
Bo'orcżu i Dźelmemu iśćw ślad ża nimi na zwiady przcz
trży dni, §rysłani poiechali ża Merkitami daleko, !?ówczas
T€mudźyn żsżedłż 8ó!y Burkan Kaldun i powiedział ude-
tzając się w picrsi:
- Poni€vaź mad<a Ko'akcżin §łysży jak łasica i \Yidzi iak
grono§tai żdąźylenrvejśćna Bulkan Kałdun i krocząc ze
spętanym koniem ścieżkamijeleni, mając za don szalas
ż lPilrliny, żdolałem się uratować, Dręki Bufkan Kałdun
dane mi bylo uratować swoje źycie, którc jest tyle walte
co źycie w§ży *. w trosc€ o źycie vsż€dł€lrl na Bulkan Kał-
dun krocząc ż iedynym koniem ścjeżkJmilo.i imajac 7a
don sżałas ż gal9żi vie!żhy. Dżięki Burkan Kałdun żo-
stało zacholvane noie łcie, Ltór€ j€§t tyle varte co życie
robaka *. Moi prześladowcy wpravili mnie w vielkie prze-
rażenie. Każdeso lanka będę skladai Burkan Kałdun ofia-
ry, kaźdego lanka będę się do nicj modlił. Nicchaj wiedżą
o tym potomkovie moich potomków| - Powiedziawsży to,
żvró.ił się w stronę §łońc., zJłoż)l§wój pas na sż,ję
i przewiesil czapkę przez rękę, hił się w piersi i dziewię-
ciokrotnie przyklęknąl ri, srronę slońca i zloĄł atiatg oraz
odmówil modlitvę *.
III

Po rvypowiedzeniu tych słów Tenrudżyn pojechał z Kasa 1C!


re'l i Belgntćj€m do To'orjła ong-chana kereickielło, który
przcbywal w Czarlym Lesie nad Totą,
- Zostaliśny żaskocżelripźez ]Ndżi ż tfte.h rodórv mer-
kickich. Pojmano i uptowadzono mi moją młodą żonę.
Pcyszliśmy prosić, źeby ojcicc chan uratovał mi ją - po-
wiedżial Temudźyn,
w odpo§iedżi ną ie słova To'oril ong,chan rzekI:
- Czy nie dałen ci §lowa tiuź] w żesżlym foku? Pźynio-
śłeś mi futro §obolowe mówiąc, że t€n, kto żawarl ż moim
ojcem soju§ż poblatymsrva, jeŃ chyba jak sain ojciec. Kie,
dy włoźyłeś na mnie io futro, ja wówcżas powiedziatem:
,,v żami^n ża. tltro sobolowe żbiorę ci twój lud, króry si,
lożprosżył,w ż^placle za fltro sobolowe żłącż9ż tobą
lwói lud. klóa ,'ę od L:ebie oddreLjł." c4ż nie powje_
dżiałem ijesżcze]: ,,Niechai to, co naleźy do bioder, będre
ptzy pośladkach,a ro, co naleł do pi€r§i - Prży klatce pier-
§jovei!" Tefaz, §/ierny §woim §lovon, w żamirn ża futro
sobolowe uratuię ci twoią Bórte_ndźin, nawet jeźe]i trżeba
będżie zniśżcż!ć w§żysikich Mcrkitó\i,. v żapIatę ue futro
§oboiowe fożbijefiy ws.,s!kich NlerIltó\, i śprovadżim).
ż powrorenl nvoją panią Bórte,ndżjn. w,śljj*jadonośćdo
miodsżego brara* Dź.muii] }Il.djżr br]l Dżanuka jcst
ch),ba § lmieiscu ż\.:rlnr] Ko:k,rnnk Dźubur. Ja stąd \r),_
!L!sże v pochód ż drroale tnnrca:mi * jako prarve skrzl.dto,
tllods4 blat Dżanlka niechaj wyrusży \y Po€hód ż d!vo,
ma tii.renanri iako 1evc skrżydło! Miejsce i cżas spotka-
nia niechaj wFoacży Dżamuka!
Tenudżyn, Kasar i Bekntei v!ócili od To'otilchana 1C5
i prżybyli do swojego domu, Temudźyn vy§Iał do Dźanu_
ki Ka§ala i Belsnteja że sIowami:
Poq'ed,cie pobraqm.owl DżJmuce. co naś.ęPuie:
Pfżysżliludżie ż Łfżech rodóv rnerkickich i łożefloje zo-
staIo prżeż niclr opróżnione, cży nie flależymy do jedn€j
rvielkiei rodziny? §f jaki sposób dokonamy zemsty? Zo-
stała mi vyrwana częśćmojej piersi. cży ni€ je§teśmy po
ton*ami jednego łona*? §7 iaki spo§ób weźmiemy od-
veŁ? - Poża tyn prż€każal także Dżamuce siowa wypo-
,rjedzienę przez To'otił-chana kereickiego: - ,,Wyślij do
młod,7,go b-Jl" D,'anrl.: w:żdomn;ć. że jJ. pJnięrajlc
o przysłudze, jaką mi niegdyś wyświadcżyl mój ojciec ]e§ii,
gej-chan *, pragnę się ż tobą polączyć i wyrusżyć w pochód
ż dwoma tiime,ami iako ptave skrżydło, Młodsłblat
Dżamuka ni€chaj vyruszy ż dwoma tóm€namil Miejsce

,9
.ża, polączenia vojsk nie.h wyżnacry młodsży bral Dża-

Dź-amuka q,sluchał tych słórv do końca i rzekł:


- Do.łiedżiał€m się, że opuŃosżało loźe pobratymca Te-
mudźyna, i moje s€Ice ci€fpiało. Do§/iedżialem się, źe żo-
§lała rożerwrna częśćiego piersi, i cierpiala moja \vątroba.
Mszcząc się, żrisż€zymy Merkiióv Uduii i Uvas i uratu
iemy na§żą Bórtel Bioląc odwet rożbiieny vsżystkich Mer-
kitó\ł Ka'at, uratuiemy na§żą panią Bórle i prżywrócimY
.j. ją]. 'leflż ten tchórżlivy Tokto'a, który, kiedy uderzyć
w cżapiak, przyjmltje to za odglos \voiennego bębna, po-
s'nien się znajdowaa na slepie Bu'UrJ, Dajir Usnfl, którv
opr:szcza swoich sprżymierżeńców, kiedy tylko koIcżan
zacznie klapać pokrywą, powini€n się feraż żnajdo\łać mię_
dzy Orchonem i Selergą v Imiejscu zwanym] Tałkun
Arał. Ka'arni Darnała, któr, co rychlej pędzi do ciemnego
lasu, gdy v,iatr nie§ie foślinękamka'uhun *, powiniefl się
,najdo§ać na stepie Karadżi, A tefaz naikrótszą drogą,
ptżeciąr §ży rzekę chiłok* - niechaj ma się dobrże trawa
sakaI baiat *, bo pży jej pomocy żviąż€my tratwy - wkto-
crymy na żi€mie nieprzy|aciela. Runiemy niespodziewanie
ż Bóry na tego tchórżlivego Tokto'ę, obalirny rPyniosł)-
szkielet iego iurty i ża8arniemy v ni€wolę w§żystkie bez
tesżty j€go żony i synórir, Połamiemy śvięteramy drrwi
jego jnŃy i ż^Bra,bimy - ź po.zosranie prrscka - cały iego lud
106 poddMy. - Dźańuka powieduiał ie§żcz€: , Powi€dżiie też
pobraątncowi Temudżynovi i §tarsżemu btatu * To'ofil
-chanowi, co na§tępuie: ieżeli chodżi o mnie, to pokropiłem
Uuż1 swói ż daleka widoczny buńcżuk. Uderłłem [już]
w svói bęben o grżfiliącym 8łosie, pokryty skófą @ame8o
byka. Dosiadlern [już] svego tącżego konia, Prżyodżiałen
tjuź] svoią zbroję. chvYcileln [iuż] w rękę swą hartowaną
C,żidę. Z^lożllefi\ [już] na cięciwę swoią strzałę z drzewa
brżoskvini. Powiedżcic, źe je§tem gotóv wyfu§zyć do ]ral,
ki ż Merkitami rodu Ka'at! Poświę€ilem [iuź] swói długi,
ż daleka widocżny buńczuk. Uderzylem [iuź] v swój bęb€n
o głuchym brżmieniu, pokryty skórą byka. Do§iadłen tjuź]
§\ł€8o rącżeEo konia ż cienni€isżym pasen na grżbiecie.
PrzywdziaIem [iuż] svój pokryty skórą panc€rż, Chwyci_
łem tiuż] w fękę svój miecż ż rękoi€ścią. zalożyleĄ [iuż1
na cięciwę swoią strzałę ż wycięci€n, Po.Piedżcie, źe ie_
stem 8otów wyru§żyć ]r pochód do walki na śmiefći życie
ż M€rkitami rcdu Uduitl Ustalmy, źe kiedy starszy brar
To'orji_chan wyruszy w pochód i połącżysię ż pobratym_
cem Temudżynom na południowej §tfonie Bufkan K3tdun,
ż€jdzi€my się w [mielscu zwanym] BoŁokan Bo'ordźi,
u źródełOnonu. Ja vyruszę od §i€bie w gótę Ononu. Tu
,najduje się lud poddany pobratynca, Jeden tiinen z ludzi
poddanych pobratymca i ia ż iednym tiimenem, to będżie
faż€m dva rnn€ny. Pojedziemy §. gólę ononu i polącż)m\
się . umówionym miej§cu, §, Botokan Bo'ordżi, - Taka
poślałwiadomość,
Kasaf i Belgnrej ptzy)echali z po\yrot€n i p!ż€każali T€_ 1a7
mudźynowi słorłaDżalnuki, Ten polecił zawiadonić
To'otilchana, To'orił_chan, przl.jąwszy do rviadomości
to, co poviedżiałDżamuka, vyrusżyI w pochód ż dwoma
tnn]enami. Kiedy iuż To'orilchan ruszyl w pochód, Te,
mudżyn, Ltóry znajdowal się na brzegu [zwanyrn] Biirgi,
nżnal, że poniewń To'orilchan kieruje się lń, tę §tronę,
będą mogli spotkać §ię po drodze, i pojechal w górę stru-
ni€n;a Tóngelik. Zatrzymal się nad strumieniem Tana,
na poludniov€j §tfo! e Burkan Kaldun, a następnie rusął
vraż z vojski€m dalej. Kiedy To'orit,chan ż iednym tn_
mer€n i jego młod§ży bra! Dżakagambu ż iedn)m tiime-

Dyrn] Aiił KarakAna nad §trumi€niem Kinurka, poląc4,l


§;ę ż nimi i stanął ohożen.
Po polącżeniu §ię T€rnudźyna ż To'orilchanem i Dźaka- 10§
gambu ru§żyli siamtąd dAlei razem i przybyli do Botol(an
Bo'ordżi u źródel Ononu. Okazało się [wówczad, źe Dża-
muka dotarl do umó$ion€go mieisca trży dni vcżeśniej,
Dżar^!k^, zobacrywsży wojsko na czete z Tenudłnem,
To'oriłem i Dźakagambu, ustawil §rPoie dwa dmeny źol
nierzy w szyku boiowym i czekal, Oni żaś- Temudźin,
To'odł-chan i Dźa-kagambu - równieu ustaviii s§.oie woj-
ska w szyku bojosl.rn. Dopiero Liedy podjechali do siebie
bl;żej, pożnali się §żaiemnie. wred). Dżamuka po§,ie-
tlzjal:
- C/) ni. JTówili"mr .ę że
"obą,
że nie spóinim) 5ię na
spotkanie, narret jeżeli będżie padal [lrlewny] deszcz? Że
prrybędżiemy v porę na umóvione mieisce, navet ieżeli
Ędzi,e sza,lala, burża śnieżna?Czy dla Mongotóri/ slowo
,,taL" nie iest pfzysięgą? Umówiliśmy się, źe wyktuczymy
ż na§żych sżeregów tego, kto się spóźni, mimo że powie-
dńal ,,tAE'|
Na sIowa Dźamuki To'orilchan powiedział:
- Ponieważ.późniliimy się na umówione rniei§ce o trży
dni, niechaj młodsżybtal Dźamuta decyduje o katze
i wyrnó\łkach l
Takie oto prąkfe słova powiedzieli sobie ż racji unówio-
ncgo spotkania.
Ru§żyli tedy ż Botokafl Bo'ordżi, dotarli do rzeki Chilok ]09
i zwiążaśtsżyłatrry prż€prawili się pfżeżnią. Na st€pie
Bu'un runęli ni€spodżiewanie z góry na Tokco'ę Bekie-
go*. obalili wyniosły sżkielet iego jutty i poinali \r§ą§t-
kle bez reszty jego źony i v§żystkich synów. Połamali świę-
te ramy drzwi jego jurty i żagalnęli cały iego lud, tak źe
njc mu nie pożostalo. Tokto'ę B€kiego poviadomiii o po-
javieniu §ię wrosa rybacy i łowcy soboli znad rżeki chi-
łok, kiedy jeszcze znajdoval się v pościeii. Jadąc całą noc
prżekażali inu wiadomoś ć, że ńeprŁrja.ie| żbljżasię 2 wiel-
ką sżybkością,Po usłyszeniu tej vieściTokto'a poląoył się
z Dajirem Usnnem z netkickiego todu Uwas i obai uciekli
w dói selcngi do kfainy Bar8udźin, ratuiąc §ię ż ni€wielką
1iczhą ]dażj..
l10 podcżas gdy lud Merkitów uciekal nocą w poplochu w dół
selengi, a nasi vojownicy posrępowali w śladża nirni,
bmli ich do nievoli i lupili, Temudin dopadł grupy po,
śpiesżnieuciekaiących ludzi i zawołał:
- Bórt€l
Bórte!
okazało się, że i€si wś!ód ni.h Bórt€-iidźin, Usłyszawszy
i tozpoznawśry glos Tenudźyna zeskoczyla z wożu i nad-
bie8la, Mirno nocy Bórte-iidżifl i Ko'akczin poznaly uzdę
i cugle konia Tenudłna i chwycily za nie. Ponievaż świe-
€ił księźyc, róv,nieź Tenudżyn pożnat Bórt€ ndźin od
pierwsżego §poirżenia i oboic padli sobie rtr raniona. Na-
stępnie T€nudżyn, iesżae tej §amej nocy, podal wysłań
ców do To'orilchana i pobratymcł Dżamuki że slo-

- żnalażlefi to, cżegó ml brakowało i czego szukalem. Nie


j€dźny dalei nocąl Zatrzymajmy się tutaj| - A uciekaiący
V poplochu Me.k:ci 5trJcil' orierl:.ję w czj.ie nocne8o
rnafszu i również v rym samym fiieiscu żatrżymali się na
nocl€g. Tak wyglądało sporkanie Tenrrdłna ż Bóń€-
-ildżin i Jwolniel:e icj / rąk Merki,ów.
11 1 Poniewaź niegdyś Jesii8ej Dzielny porwal matkę Hó'elnfl
mIodsżemu btatu * Tokto'y-Bekiego, Jekanu cżiledii,
Tokto'a-Beki ż rn€rkickiego iodu Uduii, Dajn UsLin
ż mefkickiego rodu Uwas i Ka'atai D.fliala vyrusżyli
niedawno temu ż trzema setkami ludżi v pochód, żeby
pomścići \Tżiąć odrret. Kjedl.v Pogoni ża TemudżFen

tr4krotlie oklążlli Burkan ]<ałdun, pojnali \rówczas
Bórre_ijdżin i oddali ią pod opiekę cżilgerowi siłacżowi,
młodszemu braru * Jek€go Cżiledn. od tego cżasu on się
lią opiekorval, Teraz Czilger Silacz odłączył§ię od śwoich
i uciekni samotnie, mó\viąc do §iebie|
- Podcza§ 8dy cżarnei vronie pżeżl\acżonejesl jeśćod_
padi<i skóry, pragnie ona żjłdaćgę§i i źurawie, Oto ja,
nędzny Czilget, wyciągnąiem rękę po panią Udżin i §ta-
łem się niesżcżęści€m dla vsży§tkich Metkitów. Ja, prosty,
nędżny Cźlget, doprowadziłem do tego, że stracę swoią
cżarną głowę*, ! cisnę się chyba w ciemne rvąwozy, by
ratovać s\łoje iedyne źIcie! Ale kto żeclrce być dla nnie
tarcżą? Podcża§ gdy nyszołowowi - nędżnemu ptakovi ,
pźęz^N:zone je§r ieśćnysży i szczury stepowe, zapragn4ł
oD żjadać ła,będżie i źurawie. Ja, podły cżilset, wżiął€m
sobie szlachetną, naznaczoną blogoslawień§twem Udżin

6z
i stałen §ię nieszczęściem dla wszystkich l{crkitótY, Jr,
nędżny czil8ef, doprowadziłem do tego, że stlacę glovg.
§fcisnę się chrba do cicrnnych rPąwożóv, żeby uratować
ś\łoieźyci€, które ierr iyle \łafte co nawóz barani *l Ale
kto zechce być osłoną dla moiego łcia, wartego tyle co
barani na§,óż? _ Tak mówiąc, uciekal §, pośpi€chu.
Poimano tanl [równi€ź] Ka'ataia Darmałę, Założono mu 112
drewniane dyby i odpra\łiono na Burkan Kaldun. Ponie-
§,ź wskAżal, źe matka Belgtteia znaiduje się §. tamtcj-
śżrmaule, Belciitci poiechal, aby ią żabrać, Jednak, ki€dy
B€lgnrei wchodżił przez pfa§le drżwi jei iurty, ie8o matka,
ubrana w porwany barani kożuch, vybiegła przez lewc
drżvi i povi€dżiala do innego człowieka, kóry żnaidoval

- Mó,łiono mi, że moi §ynowie żOstali chanani. Ja


żwiążałam§ię tutaj ż nędżnym cżłowi€kiem, Jakźe mogę
te.aż spoirżeĆ w twarż moim synom? - Co cekłszy, po-
bi€gła dalej i wdarła się w gęsty las. wiel€ i€' szukaoo, ale
nie żośialaodnależiona, Wobec r€go książę Belgiit€j że sło-
wami: ,,Przyprowadź mi moją markęl", uacząl strżelać ż łu-
ku do ludzi medrickicj ko3.i *. !,ch zaś trżystu Merkitów,
kórży otoczlli Burkin Kaldun, vrtępiono po potomków
ich potomków, aż rożviali się popiolem na §,ic!rze. Pożo-
stałe po nich źony i cófki , te, które nad:lvaly §ię, lry
wżiąć ie w objęcia, brali w obięcia, a te, które nadarvały
się do wprowadzenia w pro3i domu, vpros,adzili v s(oie
progi.
TemLdżIn. \vdżi;cżn.To'olił-_hino$i i Dż.rmLrce, pol,ie- 1l3
dżiai:
- Połączeni z rrami, ojcżc chanie i pobrat}mcze Dżamuko,
w§pomoż€ni prżeżNiebo i ziemię, nażnaczeni bło8osła_
wieństwem wszechmocne8o Nieba, prowadżeli pęeż Mat-
kę zienię ucżyniliśmypusą pierś i rozerwaliśmy wątrobę
dzielnego i mściwego ludu Merkitów. opusto§żyliśmyich
łoźe,vytępiliśmyich ród i ich ludzi. Tych, którzy pozo-
stali, pojmaliśmy, zni§żczy|iśmy \y t€n spo§ób lud Merki_
rów i teraż wfóćmy do siebiel - Tak teź postanovili.
Kiedy Merkici z rodu Uduit uciekali w poplochu, nasi wo- 114
iowni€y znależIi pozostawionego w obożovisku Pięciolet_
niego chlopczyka ż ogniem jł ocżach imieniem Knczn.
Brt ubr.rny w plaszczyk uszyty z wlprawioncj na zamsz
śkóry i futfa wodne8o §obola *, \ł, buciki że skóry nóg hni
i §obolową €zapccżkę. Prżyprov,adzili go i oddali w darze
nal€e Hó'eliin.
[Tak więc] Temudźyn, To'orił-chan i Dżarnuka, polączeni 115
że sobą, obalili juity M€rkitó\ł i poinali ich szlachetnc
kobiety, po czym powrócili z Tarkun Aral, położonego
międży orchonen i selengą, Tenudin i Dżarnuka ,pra-
cali §,spólnie, kieruiąc się do Korkonak Dżubur. To'otił-

61
-chan wra€aI pólnocną stroną Burkan Kaldun, poprżeż
Hókórtii Dżubur, a naśtępnie poprż€ż Kacża'uratu sub-
czh ; Huli'atu Subczit. Polowal po drodże n. tamteiszą
żwierąnę i wrcsż€i€ ski€rowal §ię do Cżarn€8o Lasu oid
Tolą.
1 1 6 Temudżyn i Dżamuka stanęli polączonvm obozem w Kor-
konał Dzubur i pamięraiąc o tyn, źe liegdyś żawarti so-
iu§ż pobratymstwa, posfanowili odnowić pobmtymstwo
i prżyjalń. Pi€ vome zawalcie międży nirni soju\zu po-
brat)msNa odbylo §ię nasrępująco: kiedy Temtrdźyn mial
dżicś]Ęćlat, Dżamuka dal mu sarnią ko§tkę do 8ry, a od
T€mudźyna otrz}mal ko9tkę odlaną z miedzi i żapty-
iaźni\łszysię w len §posób żawafli żwiąż€k pobratymstwł.
stali sję pobrat}mcami, kiedy grali w kości na lodżi€ ono-
nu. Późniei, 8dy wiosną strz€lali z drewnianych lukórv,
Dźamuka skleił dwa rogi dwuletniego bycżka, wi.wiercil
rv nic| dziurę i dai T€mudźynovi wykonaną w ten sposób
gw;źdĄcą strżaIę. wymienił ią na Temudłflową strżalę
z glóvką z drzewa jalowcowe8o i znów stali się pobratym-
cami. Taki byl przebieg ich powtórncgo zawar€ia ałiążku
pobrAt)mstwa.
1l7 LTeraz] Ternudźyn iDżmuka porviedzieli sobiel
- Zgodńe zc sIoęami pżodków zasad^ prżyiaźDi poblź-
tyn)(ów je§t taka, że mają oni iedno v§pólne istflienie, nie
opls:czaią się w potrzebi€ i ratują ,obie wzAiemnie życie.
odnó\,my tedy ieszcze raz nasze pobratymstwo i z:przy_
iaźniimy się! - Temudżyn opa§al pobratymca Dżamukę
żlo§,m pas€rn, który żo§tal zdobyty na merkickim vrladcJ
Tokto'a, i po§edżił go na beżpłodną bułaną Llacż To!to'y.
Dźamuka opasal pobratymca Temudźryna żlolym pasern
żdob)§m na Daii&€ Usnnie z merkiokiego rodu U,!va§
i pośadżiłgo na białe8o iak koźlę rogatego konia*, róv-
nież naleĄcrgo davni€i do Dajira Usnna. Tak zawarli
żwiąż€k Pobratym§twa i pftyjźni pod rczloż:y§tym dęc-
wcf' na południowej §tronie [miei§ca zwanego] Kuldakar
Kiln * w Korkonak Dżubut. Cieszyli 3ię, ucżtuiąc i bawiąc
się, a noce §Pędzali vspólnie pod iednym prżykryci€m.
] i S Temudżyn i Dżamuka do t€go stoplia się ze sobą zapży-
iAźDili, że spędżili ,$ prżyjźńijeden rok i połowę drugie-
go. Tak było, poslanowili vfftszyc pewne8o dnia ż t€-

€o obozo [w któq,m się żnaidowali], A odbylo się to w spo_
sób na§tępuiący: rusżyli w pochód §że§naste8o dnia pierw_
szcgo miesiąca lata, w dżi€ń cżeńłonei pełni. Tenudżyn
i Dżamuka iechali mż€m przed vozami i Dźamuka po_
\,;€d,;a1:
- Pob.a§mcze, pobratymcż€ Temudźynie! Z^lóżny obóz
ruź [olo góry! Niechaj nasi koniucho\yie maią namioty! za_
Ióżm! obóz tuż kolo zeki! Niechaj nasi owcżarze i pasąCy
j.lgnięta maią poźywienie!
U
ź

t
1
.)

a,(l }

,1
ł
Ą
o
,l
+ E
ia
ł ,l ł

,{ A
)
§
l {

§
{

t
ł
1
,§ ó
a
s
4, 1

J ł
Temudżyn, nie mo8ąc żrożuńieć słóv Dżamuki, ż3cho§,ał
mi]cżenie, pożo§tai v t]lc i rl:cżekal ia §,oż! żnaiduj.ce
się w środkuciąglącego rabon, Nie żair4muiąc się, Te-
mudżyn rz€kł dó naiLi Hó'elin:
- PobraFmiec Dźamuka polviada: ,,z^lóżmy obóż ńż ka,
ło góry| Nie€haj nasi koniuchovie m^ją zalóżmy
^amj.oty. jrgnię-
oboż txż ko'o rzekil N;e(haj nasi o§czsrże i pasacy
te mają pożi.wieniel" Nie mogłem żrożumi€ć tych słów
i nic mu nie fżekłem §, odpowiedzi. przyszedłem, źeby
żapytaĆ matkę, .o to żl^czy,
Zanim matka }ló'elnn zdążyla odpoviedżieć, Bórte-iidżin
poviedżiała:
- Pobfatyni€c Dźamuka iest uważany ża cżłovieka, któty
się łatwo przesyca. Tetaz przyszedl czas, kiedy ma nas
fiuż1 do§yć. słowa vypo\łi€dżiane ptzed chwilą przez
Dźarnukę §ą słowami powiedzianymi ż myśląo na§, Nie
żatrżym,Jjmy sięl odlącżmy §ię od ni€8o i, jadąc prosto
dalej, iedźmy tak całą noct
Temudżyn użnał słowa Bófte-ndźin za słuszne i gdy nie li9
zatiąmuiąc się jechali calą noc, natrafili po drodze na
Taicui'urów, -taiczi',lci prler.jzili się i rej samej nocy ru-
sz,rli w zamieszaniu w stronę Dżamuki, Z oboawiska ro-
du Beslir, nxleżace8o do Taiczi'utó\9, nasi zabrali ze sobą
pożostawionegó v obozie malego chłopc4ka imienien
Kókóczii iodc5]i g. r.tce Hó'e]i]n, Mitk. Hó'eliin wl_

Jechali tedr dale; calą noc, a kied} żaś§italdzicń, zaba- i),7


czyli, że - iak się okazalo - podąźają ża nini jadący róv-
nieź calą noc trzej bracia Tokura'uno$ie z rodu Dhłaii:
Kaczi'un Tokura'un. Karakaj Tokufa'un i Karałdaj To-
kun'U,. Przyjechalo też pięciu Tarkutó\v, sBrsżIch i rnłod-
szych braci Kada'ana Dałdurkana ż rodu Tafkut, P!żybył
równieź §yn Miinged Ki'ana, Óngffr, ze swymi Czang-
§żi'utami i Baia'utami. Pżysżlibf3.cia Kubiłai i Kudus
z rodu Batułas. ż rodu Mangkutów pżysżlidvaj bfacia|
DżeĘ i Dokolku Czerbi. Ógóle cżerbi, młodsżybfat
Bo'ofczu, odsżcdl od Arułatów i również nadjeclral, żeby
przylączyć si,ę do swego srarszego brata, Młodsi bracia
Dź€lmego, cża'urkan i snbe'etej Dżielny, odesżli od
Uriangkajów i ptżybyli palączyć się ż Dżelmem. Prżysżli
również dvaj blacia Degei i Kócżn8nr ż rodu Besiit, P!żI_
byli rakże bracia czilgiitej, Taki i Tajcźi'udaj ż rodu sii!
diis. Przyszedł tez s€cźe Domok ż rodu Dżalair że ś,łl.mi
synami Arkajenr Kasaren i Balą. Przybył równieź Siiji
keń Czerbi z rodu Kongkotan. Poiawił się także Snkegei
Dże'nn, syn Dźegeja Kongdakora ż rodu snkeken. Przy-
byl też cżaka'an uw^ z rodu Ne'iir Prżyszli równiez Kin_
gijadaj z rodu Ołkunut, Secżi'nf ż rodu Korołas i Mocżi
Bedn'nn ż rodu Dórben. Prżyjechał także Butu ż lodu Iki-

6,
res, który żnalażl §ię tutaj iadąc do swoich teściów. Przy-
był iesźcżeDźóngsei ż rodu Noiakin. Pojawił §ię t€ż suku
Mądry z todu B.rułas że srroin synem Karacżarem. Po-
nadto przybyli ieszcze: Korcżi, §tary Usón i Kókócżó§ ż ro-
du Ba'arin że §wymi Men€n Ba'arinami jako ieden kureń *.
121 Po przyjściu Korcżi powi€dział:
- zrodżillśrnysię z kobiety, którą pojmał śvięty Bodon-
cżar, i ie§teśmy ż Dżamuką §rspólne8o utodżenia, Pocho-
dżimy ż iednego łona. Nie chci€liśmy odchodzić od Dźa-
muki. obiawił tni się jedaak znak niebios i ukażałmoim
ocżom, co naŃępuje: oto przysńa t lżlawa krowa, okrążryła
Dżamukę, ubodła jego ,łóż ż ilrtą, a Potem ubodłu sa-
me8o Dźamukę. Zlamala sobie prży tym i€den ż rogóv,
i pozostńa ż jednyrn. ,,oddaj mi mój ó8" - rycŁ^ł^ beż
prże§/y w stronę Dżanuki i ciągl€ rozrzucala ńemię rad,
cami, Następnie białav,y beżrosi wót uniósl do góry slup
wielkiei iulty i wlókl go va gobą]. Po§u!,ał się vielkim
sżIakierĄ ża T€nudźynem nieustannie poryku'ąc: ,,Niebo
i Ziemia zgodnie postanowiły, by Te§ludźyn żo§tał \rlad-
cĄ ludu. oto żaładovałemi zabrałem lud i jadę ża nim."
To uiawniły moim ocżom znaki niebios. Temudzynie, ie-
ź€li żostaniesż viadę, to cżym ufaduiesż mflie ża to, co
zostało ci ukazane?
- Jeżeli rżecą,\liściębędżie mi dane \łładaćludem, uczy-
Dię cię dowódcą tiimenu - odpowiedział Temudźyn.
Korcżi od!ż€kł:
- Cóż to dla mnie ża fadość,ież€li ja, cżłowiek,który uka-
zatr ci takie ptzeznzczertie, żo§taDę ltylko] dowódcą tiime-
nu? zrób mnie dowódcą tljmenu, ale dai mi ponadto pra-
§,o wżiąć sobie według uznania najpięknieisże dżi€wczęta
spośród poddanych i poffól mi po§iadać trżydżieściźonl
I ieszcze wystuchuj wsży§tkie8o, co będę mówiłl
Pfz}sżedł róvnież do T€mudina jeden kureń Genigesów
722 z Klczaren na cż€le. I prrybrł je§żcże ż kureniefil
Darjtaj Najnłod§zy. Pojawil §ię też Mulkałku'ednylTl z rcdu
Dżadafin. Przysżed' ró.Pnież Undżin ż jednyrn kureniem
sakaitóv. A kiedy po odłączeniu się od Dżanuki Tefilu,
dłn ruszył dalei, a na§tępnie obożovral v Aiil Kafagana
nad strumienief, Kimurka, opuścili ;esżcżeDżamukę secż€
Beki i Taicżu, synowie sorkatu Dżnrki€8o ż rodu Dńrkin
ż i€dnym kureniefi! a ponadto Kuczar Beki, §yn N€kina
Taidżiego - ż jednym kureniem i ieszcze Ałtan Najmłod-
szy, syn Kutuła-chana, tęż ż iednym kufeniem. oni fów-
nież odeszli od Dżanuli i prżyłącżyli§ię do Temudłna,
gdy stał oboż€m w Ajił Katagana nad §trunieflień Ki-
murka, i tu się atrzymali, Późniei lTenr:dzyn] wyruszył
sąd i ŃaDąl obozem nad ieżiorern Kókó-na'ur, prży
[miei§cu żwanym] Kara Dżiitiig€n, polożonyn nad stru-
mieni€m sen8ir wśfód 8ó! Gffr€lgn,

66
Ałtan, Kuczar i Secze Beki naradżili się ze sobą i powie_ l]j
dzieli do Temudźyna:
- Uczynimy ciebie chanem! Kiedy żost.lnicsz clalem, bę-
dżiemy na, czele armii wyruszać w pocltód prż€ciw licżnln
rrfogom, będ,iem). zdobrwać ldla ciebie] piękne młode ko_
biety i bogate jurty! Będzicmy ci przyprowadżać w d^rże -
pu§żcżając jć cwaIem _ wspaniale koniel Będżiemy ci
plżyprc\yadzać v da!że pięknolice kobiety obcych ludów!
§( czasie oblavry na plochliwą Trłiefty^ę n^pędzi$y ią
tobie! DIa ciebie spędżirny v gromadę, banch przy bau-
chu, zwierzynę stepowąl Dla ciebie §pędżimy gęsro, no8a
przy aodze, zwi,er4nę ze skalnych urwiskt Jeżeli w dniu
bitwy nie posluchamy twojej konendy, pożbav Eas nasże_
go o enia i nasżych źonl Rżuć nasże cżarr,e 9lowy M, zie-
mi§! Jeżeli w doiu pokoiu naru.ąm1 porozumienie. po_
żbaw nas na§żych ludżi, żon i dżiecil Porżuć nas v lrcż-
pańskiej ziemi! - Takie zostały przez nich ptryjęte zobo-
§iąz^nia i takie padły slova prżysięgi, po czyn obwołali
T€mudżyna chanem pod inienicm Czyngi§_chana.
Kiedy Temudżyn żo.rll C4n8i.-chanem. prawieśil kol- |24
czan * ógólemu Czerbiemu, nrtodszenu bratu Bo'orczu.
Prż}vicsil takźe koiczan Kaczi'unowi Tokura'unovi. I przy-
§ie§il kolcżan d§-om br]ciom. Dźeteiowi i Dokolku cżer-
biemu. óngnr, Sójiketn Czerbi i Kada'an Daldurkan po-
wiedżi€li:
- Nie |ozuolim.. żeb1 ci blJi,o§,jlo pofunne8o napoju
i nie żaniedbam}, tdostaraenia] ci napoju viecżorem| -
I żostali Iv tefl sposób] śtoln]k3mi.
- Ugoruię ci dvulelnieso b3rana na rosól i ni€ będziesz
go mi.l ż:t ma]o rankiem, ali też nie spóźnię się ż poda-
rien ci 8o wieczolemI Będę pa.l ivoje f"llc ouce ina-
p€łnię nirni voży! Bgdę pasł twoie płove owce i napelnię
nimi ża8rody! Byłem wstrętnym ż^lloklefi, ale reńż, p^-
sąc tłoie ovce, będę iadł łlko .i,nętrżnościl, powiedział
De3ej i zo§tal w ren spo§ób owcżarżem cą ngilA,
Jego młod§ży brat Kiicżn8uf !żekl:
- Nie poż\yolę, źeby otwieraly się żamknięcia t§,oich wo-
zórF ani nie dopuśżcżę,by lamały się na szlaku osie twoich
wozówl Będę ułąmlul w porządku ruoie woa z jlr
tamil
- Będę dożoroval słuźbędonową w iurcie! - powiedżiał
Dodaj Cżerbi.
Kubiłajowi, Czilgntejowi i Karkajowi Tokura'unowi, a tak-
źc Kasarowi Czyngis-chan przypasal miccże * i poviedżiai:
- Tym, którży będą dokonyrł,ać g]paltów, utnijcie szyic!
Tym, któtzy będą zbyt żarożlmiali, rożetniicie pi€§i! B€l-
8irtei i Karałdaj ni€chai łapią lroniel Niech będą koniu_
szymi! - Tajczi'uda!, Kutu i Moricżi Mułkałku niechai
dozorują tabuny koni! Arkaj Kasar, Taka!, Snkegcj i cza'_

61
urkan niechaj będą moimi strzałami ko'oczak na dużą od-
le8łośći strżalami odoIa * na bli§ką od|e8łość!
Snb€'etei Dżielny powiedżial :
- Jak mysz będę dla ciebie gromadził dobrol Jak czatna
wrona będę dla ciebie zagarniał to, co żnaiduje §ię ża gra-
nicami! Będę się sraral oslaniać ciebie iak derka z voiło-
kut Będę się §laral ochraniać tvoją iurtę jak rvojlokowa
oslona od viatrul
._] Kiedy Czyngig żostal chanem, rżekl do Bo'o.cżu i Dźel_

- wó,,cżis, gdy nie miałem żadnego to.rĄrrysz^ prócz


wlasne8o cienia, vy staliście §ię moim cieniem i uspokaja-
liścienoie myś[. Niechaj to pozo§tanie \iI [moi€i] p3nię_
ci! §Oówcza§, gdy nie miałem żadne8o bata prócz [koń-
§kieso] ogona, wy staliście się ogonem i u§pokaialiście mo_
ic sc.ce, Niechaj to pożo§tanie \v Imoj€j] pie§il §(y dlvaj
trlva]iście przy mnie od pocżątku, czy nie §y le§teście ty-
mi, kór4 po§,inni stać na cżele *.§żys&ich żnajduiących
się tuiaj? - cżyngis-chan powiedział ieszcze: - Kiedy
Niebo i Ziemia dodały mi sił i .łżięłymnic w opie,
kę, vy - z myśląo mnie - odesżliścieod pobratymca Dża,
nluki i prżybyl;ście,źeby się że mną polą.4ć. C4ż nje
iesteŚcie moimi starymi, pr,zyno§ącymi §żcżęści.towarży-
szami? Każdemu ż was powierzę [wysokie] godności.
]]6 Na§tęPnie \yy§lano do kereickiego To'oriŁchana Takaja
i sók€geia z wiadonością, że cżyn8is-chan żostal obwolany
chanem. To'oril€han przcslał następuiącą odpowiedź:
- Bardzo slusznie, że lMonsołowie] obwołali cbanem mo-
jcgo syna Temudżrna, Jakżeż Mongolowie nrogą się obyć
bez óana? Nie naru§żaicie b4ko svoje; iednomńlnościl
Nie ronviązu'cie svoje8o pofożumienia. Nie odryłvaicie
swojego wlłsnego kolnicrza!
lv

Kiedy następnie vysłano do Dżamuki iako posłów Arkaja l17


Kasara i Cza'urkana, Dżamuka prżekażałtakie oto słowa

- Powiedzcie Altano§r'i i Kuczarowi,co następuje: ,,Dla,


czego wy, Ałtanie i Klrzarze, wprowadżiliście rożdżiał
niędzy nrną i pobtatymcem podźegaiąc 80 prżcciw mnie?
Dlaczego nie obraliście chanem pobrarynca Temudźyna
pfżed nasżym rożeiściensię, wówczas kiedy byliśmy[i€-
szcze] iazen? A teraz z iżkimi żamy§łami ucżyniliściego
chanem? §fy, Ałtanie i Kuczarze, dotrzymuicie danego
§łowa, uspokóicie myślmoiego pobtatymca i bądźcie dla
niego dobrymi towarzyszami l"
Po tym ,rydarżeniu E od§ży brat Dżamuki, Tajczar, który 128
przebł,wał u źródla Óleeej na potudniowei §tronie [gó!y]
Dżałama, vybrał się na rabunek stada koni nasżego Dżo-
cziego Darmair, żnajnlją.elo się na §tepie sri^ń. T^icżaf
Iistotnie] zraborval stado koli Dżocziego DArmały i oddaljł
§ię ż nimi. Ponieważ Dźocżieml] Darńale żagrabiono sta-
do, a ieso to§,arnsze nie mielj odvagi i€chać w pościg,
sam ruszył w pogoó, Nocą dotarł na skrai swego tabunu,
T
położyłsię pier§ią fia grżI§,ie konia i zahit pże,
^jczan txbun
strżeliwsry mu kręgoslup, a nasĘpnie żabrzł s\rój
i \vrócił.
Wobec tego, że młods4 brat lDżamuki] Taiczar zosał 129
zabiĘ, ponownie połącąłosię z roden Dżadaran, nają-
cym Dżanukę na cżele, tr4-naście innych rodów i ut§.orą-
10 tży tiimeny. Przekroczyli oni [góry] Ala'ut Turka'ut
i wyru§żyli w pochód pfzeciw cżyn8is-chanovi. wiado-
mośćo tym, ż€ niepżyiaęiele się żbliż^ją, dosta(cżyli cżyn-
gis-chano.yi - który żnaido\łałsię w 8órach Giirel8ii -
dwai ludzie ż rodu Ikires: Mnke Totak i Botoldai. Kiedy
cżyngi§-chan otrżymałtę vieść,rożpotządzal silą ttzrna-
stu kuteni, co stanowiło fóvnież tży tffm€ny. Rusżyl tedy
napfż€ciw Dźamuce i st9rli się i, [miejgcowości] Dałan
Bałdżit.cżyngis-óan zosf].| pftez Dżamukę żmussony do
odvrotrr i wycolal się do prżesmyku Dź€rene nad ono-
n€m, wórPcża§ Dźamuka powiedżiał:
- Przepędżiliśmy go do Dżerene nad ononern - i wra.a-
jąc każał ugotovać w §iedemdżiesięciu kotlach synów io-
du cżino§, zaś[ió wodzowi] Ne'iideiowi cżaka'ano,Pi
Uwie odciął 8ło§,ę i odjechał wlokąc ią przywiązaną do
końsli€go ogona,
§ftedy i'źiircżedejż rodu Uru'ut i Kuiłdar z rodu Mang- 130
kut odcżekali, aż Dżafinka wróci do siebie, a następnie

1l
odłączyli się od niego i prży§rli do Czyngis chana prova-
dząc ze sobą swoich Uru'utó], i Mangkutów, Róvnież oj_
ci€c Mónglik odsż€dł od Dźamuki że $i/ymi siedmioma
synani i przybył, żeby się ptryląEżyć do Czyngis-chana.
cżyngi§,chan uci€słl się, źe tylu ludzi odesżlo od Dh_
muki i że przy§zii oni doń jako iego, Czyngis_ciana, pod_
&ni. Po§tanowil v,ięc vraz ż Hó'eliin-iidin, Ka§arem, se-
czem Bekim i Tajczu ż rodu Dńrkin i innymi urżądrć nad
ononcm ucżtę. W czasie uczty nalaflo żawaftośćpiery§żc-
go bukłaka pocżynaiąc od Czyngis-chana, Hó'eliin-iidżin,
Kasara, Setzego Bekiąo i tak dalej. wob€c tego, źe \i. ża-
$,artości Daltępn€go bukłaka nalano naipierv Ebegei,
młodgzei matce * secżego Bekiego, Koridżin_katun * i Ku'_
uiczin-katun ude&yły stolnika sziki'ura i [kaźda z nich]

- Dlaczego nalewasz poczynaiąc od Ebeg€j? Dlacżego nie


tozpoczynasz ode mnie?
Uderzony stolnik sżiki'ur żakrzyknąl I
- zbito m!ie, bo nie żryi.ą j\tż Je§ii8ei Dżielny i Nektn
Taidżil - 1 żaplakałwielkinr głosem.
ii-, Na tej uczcic z n^szej snony pilnow.ł porżądku Belgntei,
który stał trzymaiąc koni€ cżyngis_chana. zc §trony rodu
Dżiirkin pilnowal porządku Bnri siłae. Bel8iilej żlapat ne
kradżi€źy pewnego cżło\rieka ż lodu Kata8in, który ukradł
z miei§ca postoiu nasżych koni uźdżienicę.Biiri silacż §tą_
nąl w obronie swojego czlowieka i dluższy €Ż3s zma8ał §ię
z Belgnreiem, rak, że ścią8Dąłrnu ptawy rękaw i obnażył
ramię, vtedy Biiri siłacżciąl Bel8iiteia miecżem lF to
od§loniętą nźlgi€ ramię. cżyngis-chan §iedący w ci€"
,iu prżłuczcie zau\rażył, ź€ Belgiitej, choć cięty rtr rafi_ię,
nie Avraca na to uwagi i nic nie !obi, żeby za.amov,ać
krew, t}.lko chodzi dalej pozvalając kfwi plynąć z rany
Y7r§tąpił vięc z kręgu ucztujących, prżysżedłdo Belgn&jA
i rzck]:
- Dl.c,ego tak nas potrlktorvano?
te slorya Bclgijtej odpowiedzial:
^*a
To jesżcżcnie ie§t ciężka !ana, Nie chcę, żeby z mego
poNodu poklócili się że §obą śar§i i młodsi bracia. Nic ni
nie będziel Jest mi iuź trochę l€pi€i. Kiedy wr€sżcie po_
godżili się że §obą star§i i mlodsi bracia, daj lepiei, bracie,
spokói! Pocżekni iesż€że tro€hę!
i32 Czyngis-chan nie posłuchał iednak ostrżeżeń Belgiit€ia.
Poodlam}vano Eałężiedźew, powyrylgano mątevki że
skórzanych worków na ml€ko i żacżęła§ję biiaryka. Ród
Dżórkin żostal pokonany. Poimano prży tym Koridżifl-ka_
tun i Ku'urcżin-katun. Późni€i obi€ §lrony postanowiły §i9
jednakże pogodżić ponovnie i wy§lanó do siebie poslów
ż proPo?tcją, źe Koridżin-katun i Ku'urczin-katun zostaną
oddane i nastąpi rvzajemna zgoda.

72
w tym cżasie Ałtan_chan, viada ludu Kitit, polecii on-
8ingowi czingsansowi '' nieżvłocznie żebrać \!.ojska i §,r-
prawjł go prżecnv Tataron, poniewź Mc8ndżin se'nltii,
ż plemienia Tafarów, ż€ §woimi ludźmi nie Przy'ął lpro_
ponowancgo nu] porozumienia, Nadcsżławieść,że or-
ging c,jn35.n8 spycha Tataóv żnajduiących się pod wo_
dżą Megiidżina Se'óltii vraż ż ich §tadami i dobyrkiem
v sófę rżeki Utdży ł. otrżymaw§zy tę wiadomość,cżyngis-
_chan powiedział:
- Z dawnych cż^śówTat^rzy żnbiiali nasżych dziadów 1jj
i ojców, byli wro8im nam ludem, Teraz. korzysta;ąc 7 n1-
darraiąc€j się okażii, v€źmierny ich z dwóch stron w klesz_
cże. - Co poviedżiaw§ży, wysłałposłów do To'orił cbana,
prżesylaiąc mu taką oto §,iadomość:
- Mówią, źe onging Czingsaog [wódz] Ałtan_chana, spy-
cha Tatarów znajduiących się pod wodzą Megndźina
S€'nlń w górę fżeki Uldźy. Wezmiemy w kleszcze "Iata-
rów, kótży żabnj^i naszych dziadów i oicóvl Nieóai oi
ciec To'orił_chan szybko przybywal
To'otilclan, po otrżymAniu tej wi€ści, odpo§,iedżiał:
- Mój syn prżekażal mi sluszne slowa, Ściśniemy ich
ż dvóch stron! - Po czym na trżeci dżień ż€bral swoie
*oi§ka, wyprawił ie w pochód i szybko połączyl się z Czyn_
gi§em. Następnie Czyngis-chan i To'oril-óao wysł i wia-
domość do rodu Dżiitkin, na czele któfego §tali dżurkiński
s€cze Beki i Tajczu:
- Ściśniemy teraż ż d\łóch srron Tatarólv, któr4 ż daw_
nl,ch czasów żabiiali na§zrch dżiadó\, i ojcóv! \r}fuszmy
razcm tv pochód| T.kie Prżcsł.r]i §lo\ra. czekali późniei
sżeśćdni na prżIblcic rodu Dźnrkin. Nie mogąc dtuź€j
cżekać §Tpravili sg,oje vojska rv drogę i, iadąc ż biąiem
rżck: I ldż}, żJ.żęI'wc,pól / ong'nEiem cżing.Jlgien nJ-
ci§kać Tataró,v ż dwóch stfon. lró\vcżas Tatarży żnajdu_
!ący się pod wodzą McgndżiDa se'nltn obvarowali się nad
Ułdżąw lmiciscach zwanych] Kusutu sżitii'en i Nnratu
sżiŃ'en, cżyngis_chan i To'orirchan zaatakowali obwaro-
vanego Megiidżina se'nlń i icgo ludżi w ich sżańca.h i ża-
bili so. Cżyngi§-chan zdobył tam srebrną kolyskę i vyszyte
perłami pokrycie iego łoźa,
Teraz Czyngis-chan i To'orił-chan wylusżyli naprzeciw On_ i3-]
8inga cżing§anga ż viadomością,że ż^bili Megndżiaa
se'nltn, onging Czingsang dowiedziawszy się o tynr bar
dzo się uciesąl i nadnl czyngis-chano§.i tytul cża'utkuri *,
zaśkereickicmu To'oriłowi nadaI tytul on8 *. Tyttł To'or'-
ła - O.g-chan pochodżi ż t€go okresu, ki€dy nadał rnu
go onging cżing§ang. ongiDg cżin8§ang powi€dżial prży

- Tyn, że wżięliście\v klesżcżcMegiidżina se'iiltn i 21-


biliście go, ucżyniliścieAłtan-(hanowi wielką prżysługę

1,
Donio§ę mu o tym. o nadaniu cżyn8is-chanowi §/yźsżego
tytulir niź i€n, który otżymał, o nadaniu rllu iytułlr dżao-
tao * fliech zadecydtrje Ałtan-chanl
Porem onsinS cżingsang vi€lce uradowany wróciI do sie-
bie, A Czyngis-óan i Ong-chan ogfabili Tatalów, podzie-
liii międży siebic łupy j, po.i.rócivszy do svych siedżib,
stanęli obozem.
1]5 w cża§ie łupieoia obożowiska w Naratu sżitii'en,8dżie ob-
warowali §ię Tatavy, n^śiżolnieźe żnaleźlipevnego nla,
łego chłopca porżuconego v obożie. Cżyngi§-chan pfżypro-
wadżił tego chłopca że sobą - a mial on prżetkniętą prżez
nos żłotąob!ącżkę, był odziany v kubracżek podbity so-
bolenr i adarnaszkiem - i dał go w podarunku matce
Hó'€hn, Matka Hó'elnn powiedziala:
- Pochodzi on ż pevnościąże żnakomitego rodu. Jest
zapewne szlaóetnie urodzony, , I ucżynila 80 §żó-
stym §ynem, nłod§żym blatąI svoich pięciu synów. Na_
dala mu imię Szigikan Kutuku i wychowywała go jak
'\{r tym cżasie glórvny
136 obóz Czyrgi§-chana żnajdował się
nad icziorm Kafiłt!. spośród [tych] ludzi, którzy po-
zoscali w głównym obożie, Dżnrkinowie zab|h dzie-
sięciu, a pięćdżesięciu ograbilj. z oazieży. Kiedy ludłie do-
nieś]iCżyngis,chanorPi, co im zrobil,i Dźófkinovie, ten,
usłyszav§zy wiadorność, batdżo się roż8niewał i powie_
dzial:
- Dlaczego ludzie ż lodu Dźii&in tak ż narni posręPuią?
Gdy ucztowaliśmy §r le§ie nad ononem, pobili stolnika
Sziki'ura. Ci sani ludżic rożcięli ramię B€l8iiteiowi, Po_
stanowiliśmy \rówcża§, źe się pogodżimy, i ode§łaliśmyim
ż po,vrotem Koridźin katun i Ku'utcżin_katun. Późliei po-
wiedżieliśm,im, że vlruszymy v pochód i weźfiiemy
ż dvóch §tron Tatarów, którży zabijali naszych dziadów
i ojcó\r i od da§,la b},Ii r)am §rodą., Cż€kaliśmy na
Dżnrkinó\§ §reść dni, a oni nie Pqszli. Tęt^z ci 1ldżie
żnó\r slili się nasz)rli lytogami, ponieważ pfżyłącżylisię
do nasżlch nieprłjaciół, Po§iedżiavsży to, cżyn8is-chan
§)rus4l prżeciv ni,n w pochód. Napadł na nich, gdy znaj-
cto§ali sję v tmiejscu żwanym] Dolo'an Bołda'ut na sfepie
kódó'e Arał nad kerulenem i żabrał im ich lud. secże
Beki i Tajcżu ledwie uciekli z źyciem, Pusżcżono§ię ża ni
mi w pościg,do8nano ich w wąwożie T€l€tii i pojm^no
obu, Cżyngi§,chan fżekłdo nich:
- Jak umówiliśmy się davniej że §obą?
s€cże i Tajcżu odrżekli:
- Nie dotrżymaliśmyslowa. Postąp zgodnie z tym, co
vówcżas portriedżieliśmyl- I wyciągnęli szyje, tak iak byIo

Prżypomniawsży im o tym, co niegdyś powiedreli, cżyn_


cis,chan rozpra§i] §ię z nimi zsodi.e z ich sIo\\]mi i tam-
ż€ porżucii ich tfilpl,
Kiedl c^ngi§-chan rożPra§il §ię ż secżen i Tijcżx, §ró, 137
cil do siebie, Lud rodu Dżiirkin nu§iał !eż ru§ż}ć za nim
\y droge, Lr Dżiirkinó§ żnajdowali się trzej synowie Te-
legetii Bosateso ż rodu Dźaiai!: Gn'iin U'a, Cziła'un IQj-
czi i Dźebkc, Gn'nn U'a sfawił się prżed cżyngis-chanem
ż dwoma svoimi synalrri, Mukalim i Buką, i powie,
dńal:
- Ńechaj będą niewolnikami u tw€go progut Jeżeti od-
srąpią od twoje8o progu, obetni; im piętyI Niechai będą
§lu8ami u twoich drżwi! Jeżeli odejdą od twoich drzvi,
wyinii łn \gątrobę i *-yrnć ją| - co rż€khży, oddał mu
swych synów.
Cziła;un KĄcń rórffni€ż §ta.!v]ł się przed Czyngis-chanell
że swymi synami, Tóngem i Kasżim, i fżekł:
- Daję ci ich, ni€chaj §tEegą t\łojego żloŁego progu! Jc-
źeli odda]ą §ię od twego złotego ptogu, pożbaw ich źycia
i porżuć irupy! Daję ci ich, niechaj unosżą ku górże twoie
§zerokie drzlvi *I Jeźe]i odeidą od twoich szerokich dgwi
gdżie indżiej. podepcż im serca i porżuć je!
Dźebk€go c^ngi§_chan dal Ka§.ro§,i, Dźebke przypro-
\iadzil że sobą z obozolrilka DźnrLinóv nalego chłopca
im:erjem Boro'Dl i d:l go prż! od§icdżinach matce
Hó'eInr.
|T:;r §;e.] m:!k.. Hó'e]t]. \l\.ho\trv,;łJ \! §\ro;ei jurci€ Ę,ch 138
o!o cżlerech ciłr..ó§: żi]a]eżiolrego §,obożie Merkitóv
ch]Jir.. imie.;€m Kl.żnI zn3Ieżionego §śród Taicżi'utóv
\r oboż.\ isku rodu Bcsjr ciłopca jmieniem Kókócżiij żna-
lezlone_qo 11, obcżic Tat.ró\, chlopca inieniem sżi8iken
KLliuku i żnalcżionego §. obożie Dźnrkinóv chlopca imie-
nicm Boro'uł. Hó'eliin rł,ychowywala ich sama
w svojej julcie,^,latka
bo kogóż innego moźna było ucżynić dla
iej chłopców okieą by vidżiało.łdzień, i uchan, by sly_

A owa grupa żvana Dżiirkinami po\v§iała v na§iępujący 139


sposób: naistafsżyn bratem spośród siedmiu synów Kabul
-kahana byl Ókifl Barkak. ]ego synem byl Sorkatu Dźnfki,
Dźnrkinovie powstali stąd, źe ókinowi Barkakowi, iallo
naistar§żemu §pośród siedmiu synóv, Kabuł-kahana. sam
Kabulkahan wybfal ludżi ze srvl,cb poddanych. Vybtał
i dał mu dżielnyó sefc€rn, umiejętny-ch w strzelaniu z łuku,
ż pi€r§ią pelną odwagi, ustami pełnymi enefgii, wsżystkich
mąróv §po§obnych i silnych. Ponieważ byli pelni energii
i mę§tlta, dumni i nieuŃępiiwi, dlatego m§tali naż§,ani
Dźiirkiit *. cżynsis-chan ugiął ów fak dumny lud, a tych,
którzy n^leżeli do rodu Dżiirkin, vytępił, Tch lud podda-
ny uczynił swoim wła§nym lud€m.
Pewnego dnia Czyngis,chan powiedzial: 14a

7,
- Poż§,ólmy Bnlicmu Silacżowi i B€lgiitejowi valcżyć że
sobąt
Biili silacz byl u Dżijrkinó§,. Kiedyś Biiri siłacżchwycił
Belgiiteja iedną ręką, pchnąl go nogą i obalivsży na żie-
mię pfzycisnąl rak, że nie dal mu §ię porusżyć, Bnti siłacż
był najwięksąn nocarżenr §g,ego ludu. T t€laż lcżyngis-
{ha!] każal BelsntejoĘi i Bnriemu sjlacżovi włlczyć że
sobą, Bnrj Siłacż, chociaź w apasaclr rr:,ł nie do pokona-
nia, dał się iednak przevrócić. B.lgnĘj, nie nogąc [Bii-
tiego] przydusić do żi€mi, tr4mał go żIt ranię i jednocre-
śriewsżedłmu na plecy. Następnie Belgiitej rrucił oki€n
.1o tyłu i gdy spojrżałna Czyn8i§-chana, ten prżygryżI dol-
ną vargę. Bel8iiŁej zrozumiał, Usiadl na Bnrim oknkiem,
szarpnąl go za klapy przyciskając mu iednocżeśniekręgo-
slup, który w ten sposób żłamał.Rnrj. siłacż,Ieżąc ze żl^-
manym kręso§łupem, powiedział:
- Nic nógłbt'n żostać pokonanl pźeżBelgiit€ia, J€dnak-
źe ż obavy pżed chanem mialem żamiar nie broniąc §ię
clrytrże upaśćna żieĘię, I tak oto stracił€m życie. Po-
wi€dżiawgzy te słowa rvyzionął ducha, Po zlamaniu nu
klęgo§lupa Belgiitej lvywlókł [jeso cialo] i porżucil, a sam
poszedł sobie.
Najstafsżym spośród §iedrniu synów KabuŁkahana był
ókin Barlrak. Następnyrn z kolei był Ba€n Dżielny, a je-
go synem był Jesnsej Dzielny, Na§Ępny po njln to Ku-
fuktu Miingnf, a jego §ynem był [właśnie]Bnri, odsżedl
on od synów Baftana Dżi€lnego, z króryrni był pocżątkowo
ż§llązany, i prżyst,l do dunnych synów Barkaka, Tak zgi
nąl Biiri siłacą n2jwięksży mocarż sw€go ludu, ponievaź
poTrolił Belgntejowi zlamać sobie kręgosłup.
14I Później, w roku kury hzoI r,], poIączyli się że §obą Ki-
Ęrginovie i sałdżi'uci, Kataginovie żc svoim Biku cżo_
roginr na czele i Satdżi'Llci dowodzeni przez CńĘidaja
Dżielneso wesżli § polożumicDie z Dó(benami i Tatara-
mi, Następnie [rody i p]cmionl] dowodżone prżeżKa-
czi'una Bekiego ż Dórbenóv, Dźalina Bukę z AłcżL Ta-
talóv - naleźących da plemienia Taiaiów, Tngego Makę
ż Tkircsów, Dergeka Enela i Ałkuja z ongiratóv, Cżono-
ka i cżaka'una z Korołasów, Bujruk-chana z Gi]cżn'nt
Naimanóv - należących do plemien^ Naimalróv, Kutu,
syna Tokto'y Bekiego ż Merkitów, Kudukę Beki€go ż oi-
ratów i Taicżi'uci dowodżcni prżeż Tarlrutaja Kiriłtuka,
Koduna órczenga i A'ucżu Dżiel ego _ vsżysrkic tc grspy
zebrały się w [niejscowości] Ałkuj Bulak* i postłnowiły
wybrać swym chanem Dżamukę Dźłdżira(hja.Rożrąbali
[więc] v poprzek ogiera i klacż i żłożylisobie wzaienni€
prżysięgę. Nasrępnie żebfani rusżyli v dół tżeki Ergnle *
i na terenie rozległej deltv utworzonej w niejscu, gdżie
!żeka Kan vpada do Er8n!c, ogłosili Dżamukę surcha-

76
nem*, najv*sżIm sladcą, Po ob§,ohniu go gLlr.h.iem
postanowili vYrusżIć \, pochód prżcci§ko CżIngis chano-
wi i ong-chano§i. vi:ldomość o t)m prżekażałCzyngis_
-chanowi, gd), ten ,n!ido§,ał się w lgófach] Giiretgi.i, Ko-
ridaj z rodu Korolasóv,, Po otrżymaniu t€j wieściCzyngis_
-chan plzekazal ją o,g-chanowi, Na wjadomość o tym
ong chan pośpiesżni€ vypfawił svo'e woj§ka v pochód
i prz}był ż nimi do czyngis chana,
Gdy Ong-chan przybyi z wojskiem, obaj wodzowie połą- 142
cżyli §] € siły i postanovirr§ży fu§żyć v pochód pż€ciwko
Dźamuce §kierowali §ię ż biegiem Kerulenu. cżyngis-chan
poslał rv awangardżie Ałtana, Kucżara i Daritaja, a Ong-
-chan , sengnma, Dżakagambu i Bilg€o Bekiego. Ci żaś
wyslali jeszcze przed avangardą patrole: jeden po§t€runek
patroli po§iavili w Imi€jscu żwaiym] Enegefl Gniletii,
ptŻed nim każali poŃarPić iesżcż€ jeden posterunek patroli
n^ Igótze1 czekcżer, a prżed tym jeszcze ieden na [górze]
Cżikurku. Kiedy nasże oddżialy p€ednie ż Ałianenr, Ku-
cżarem i Sengnnen na czele dotarły do |mieisca zwanego]
Urkija i postano§iono stanąć obożem, od sirony patrolu
znajdującego się na |górze] Czikurku nadjechał galopem
c,ło§iek z \łiadomojcia. że żb];ża się niep.z!jaciel. Po na-
dcjściu tej v,iadomości nie z!iJdijąc z koni pojeóali dalej
naprżeci§, niepr^iecie]orri, ebr zdobrć ięż] ka, Zeikęli się
ż nie!r..i:r.]clcm, żcob.li ;ęz\In i do§iedzie]i się, jaki
sklad \rojsk nieprżjjacjel§kich. okazalo się, źe oddzialy 'esr
prżednic §ojsk Dżamuki stanowią: A'ucżu Dżielny z Mon-
soló\,, Bujruk-chan ż Naimanó\i,, Kutu, syn Tokto'y Be-
ki€go ż }Ierkitó\Y i Kuduka Bcki ż ojrató§,, ci cżtetcj ja-
dą jako awangafda Dżamuki, Nasze oddziały czołowe za-
cżęly już prż€krżyki\rać §ię ż ninri, ale rr tym czasie zasko-
cżyła je cienność,vobec cż€go post^nowiono w^lcżyć n^-
srępnego dnia rano. oddziały przednie wycofały się i spę-
dżiłynoc rażem ż głównymi silami.
Następnego dnia raao wydano rozLaz wymarszu. Naoi§k"] 143
spotkały się i §tanęły naprżeciw siebie w tmieiscu zwanyrn]
Kójten. I kiedy zacżęły§ię prżesuwać to §. górę, to w dół,
by ustawić się \Y sżyku boio§Tm, okażało§ię, że [wśród
niepżyiaciół] są .rłaśnieBujruk-chan i Kuduka, Ltórży
uraieią żamawiać pogodę. Starali się tedy spfovadżić bu-
rżę na wroga, Jednakźe burza odwrócila się i spadIa wła-
śnie na nich, Nie mog]i się więc posuwać aaptzód, \ecz
wpadali w rozpadliny. Użnali tedy, że niebo nie jesr dla
nich łaskawe, i rożprosżyli się.
Buiruk-chan ż plemienia Najmnnó, odlączyl się od Dża- i,},!
muld i §kierovał się v sttonę [gór] Ułuk Tak * na połud-
niowej §tronie Altaju *. Kuiu, syn Tokto'y Bekiego z ple-
nienia Mer]<itów, ruszył w kicrunku Selengi. Kuduka Beki
ż plcnlienin ojtatóv skicrował się \v §ttonę lrżcLi] sżi

71
sgis *, żdążającśpiesznieri, lasy,
Taicriucki A'ucżu Dżiel-
ny ruszył w kierunku ononu, Dżamuka żaś§plądloval
najpi€rw te ludy, które wybrały go swym własnym cia-
nem, po cżym skietował §ię ż povtot€m ż biesien rżeki
Ergiine. Tak oto nieprżyjaciele żostali rożpfo§żeni. ong-
-chan ścigałDżamuke z biegiem rzeki Ergiine, a Cżyngis-
-chan ścigaltajćżiuckiego A'ucżu Dżielnego w kierunku
ononu. Kiedy A'uczu Dzielny dotarł do svoj€go ludu, ka-
zał poddanym pospiesżni€ fusżyć §r drogę. Następnie ta'-
cziuc.y [wodzowie], A'uczu Dzietny i Kodln ó,vcrg.
ustawili po drugi€i slronie ononu pożoshłe im, użlrrojone
v cżworoboczne tarcże, woiska i stanęli \{, boiowyln ofdyn-
ku z postanowieniem, że będą wal,cżyć. Czyngi§,chan nad
ciągląl i tozpocz.d bitwę ż Tajcżi' iami. Woiska rżuciły
się do ataku i starły ze sobą kilkakloinie, aż walcżąc),ch
7iskocż)la ciemnoić, lvówcżas ulorono s'ę na noc nltprze-
ciw siebie na placu boiu. Ludżie poddani [Tajcżi'utów],
którży tymcżal€m nadesżli po§piesżnym mafsżem, żałożyli
v/arowoy obó, i lamże ułożylisię n. noc ralem zc
"$oimi
żołĄieżami,
145 W iei bitwie Czyngis-chan żo§tał ranny w arterię sżyiaą
i życi€ jego żarrisłona vłosku, sdyż ni€ mógl żatamować
upływu krwi. Po żachodżie słońca, cżyngis chan pożo§ra-
wał nadal w warownym obozie, a krew, która żatykala nu
arterię, nieustannie wysysał Dźelme, tak że z^btldzi! so-
bie kr.,ią cale usta. T siedżiałtaL przy nim i pilnovał 80,
bo Czyngi§-chan nie dovierzał nikomu innemu prócz Dże!
nrcgo. Aż do północy łykał lub wypluwał krev, która ża-
błala ałeiię fMncgo, Kiedy minęła pólnoc, cżyngis-€han
ocknął się i powiedżiai:
- Krelv już żaschła, Mam pragni€nie.
\vóvcżas Dżclme zdjąl czapkę, buty i całc swoje ubl.nie
i żupełni€ obn3źonr, jed\nie v §!odenkaclr. Pobicsl do
.iepźrjaciól ,naiduiaclch sję \y osżxńcovanrm obożie.
§lskoczll la ich §ożv i szukat kob\lego nleka, 1ecz b€ż_
skuiecżnie, gdJź nieprż,jxcie], dżjalając v wielkim pośpie-
chu, beż dojenia rożpuściiswoje klacze, Nie mogąc zna-
leźćkobi,lego mleka zabrał z wozu wielkie nacżynie ż kwa-
śn},mn]ekieln i dźwigając je pęysżedl ż powrot€m.
v cza§ie drogi ani kiedy sż€dł w tamtą stronę, ani kiedy
rrracał - nie żost^ł peeż nikoso żauvażony.Zape,yne
strzeglo go Niebo. Prżynió§łsży nacżynie ż kvaśnymmle,
kiem, Dżelne posżukal i€sżcże vody, prrlniósł ją i po
rożmi€sżaniu ż kwaśnynmlekiem napoił chana. Chan na-
p;ł się, trżyklotnie adpocTrwając, i powiedziai:
- Rożjaś.iłomi się \ł ocżach. - Po cżym podniód się na
tyle, źe u§iadł,
Ki€dy żaśvitałdzi€ń i żrobiło §ię jasno, cżyngis-chan żo,
baczył, że wokól tego mieisca, gdżie siedzizl i gdżie Dżel-

78
mc nieustannie vrsrsal mu krev, która zatl,kala ancrię,
i wypluwal ią, povstala katuża, Zobacżr§§ż},to Cżlnśis-
-chan pol,iedr.l:
- co to jest? Nie mogleśwypluwać dalei?
wtedl Dżc]ne odrżekł:
- oba§,iilcm §ię odejśćod ciebie i zostawić cię samcgo,
gdy znajdowaleś się w krytycznym stanie. Dlateso ,ł po-
śpiechuwypluwałem, co się dało wypluć, a łykalcn, co
się dało polknąć, i ż podniecenia niemało też dostalo mi
się do żolądta.
czyngi§-€han powiedziaI i€sżcże:
- Dlaczego pobiegłeśdo obozu nieprzyjacicla nagi, gdy
ja leźałemv, tak cięźkin stanie? cży ni€ powi€dżialbyś,
jaki jest rnói stan, gdyby cię polmano?
- Posżedłem obnażony, bo pomyślalem §obie, źr jaeli a-
stanę pęez kogokolviek poimany, to polri€m im, iź chcia-
leul do nich przejść,ale odkryto mój żamiar, schvylano
mię i żdięto ze nnie cale ubranie, źeby mnie zabić. Nie
zdięto mi icszcze tylko §podenek, kiedy wyrwałcm się
i pr4-biegłenr do nich. Tak bym powiedzial i uwierzyliby
mi. d.li ubranie i żAopi€kovali się mną. Ja iednak do-
si.]d]b.m ko:liJ i rrż],j.chalbrm z po§roteml podczas gdy
oni patralibt r! mn;c zdumieni. Pomyślałcnrsobie, że
zdążę ża§pokoić Pr.lgnienie chana, i tak mrślącposzedlem
L]eż m.ugnię.i.1 oiiem - odpo\ricdżial Dźclme.
ca,.Sil chin rżell n. ro:
- Cóż tel7z nrogę po*jedżjeć? N§iegdyś, kicdy prżxszli lu-
dzie ż trżech rodów mcrkickich i r!żykrotnie okrąłli Bur-
kan Kaldun, po raz picn szy uratowałeśni żyae,'Icftż
żnó§, \§i,s!ś.,jąc ustimi krev, która zasychala, na nowo
rozbudzileś we mnie źrcie. Ponadto, gdy cierpialem ż po-
\łodu pragnienia, z n^r^żenleń wlasn€go źycia vsżedłeś
beż mru8nięcia okiem między wro8ó§,, napoiłeśmflie
i przywóciIeś mi źycie. Niechai te tvoie żaslugi pożo§taną
w moiei pamięcil
Kiedy wreszcie nastał dzień okażało się, źe żoltietze, któ- 146
r4 żaimow^li przeciwległe stanoviska i pożostali na nich,
tożpierzchli §ię iesżcże wśród nocy. Natomia§t lud obwa-
rov,any w obożie nie rusżyłsi9 ż miej§ca o§żańcowanego,
ponieważ i tak nie mógł nigdzie dalej uciec. cżyngis-chan
pośtanorFiłzawócić tych ludzi, którzy się rozprose/i i wy-
rusżl ża nimi Lonno z miei§€a, Bdżie spędżiłfloc, Kiedy
iuż iechał żawracając owych ludżi, żobacżył,ź€ na gót§kiej
przełęczy stala jakaśkobieta w cżetwonym siroju, która
ż placzeń wołaławielkim głosem:
- Tenudźyn l
Cżyngis-chan, u§łysżaw§zy i€j głos, posłałczIowieka, żeby
zaqytal, .ryia to kobi€ta tak wola. Gdy ten cźowiek po-
sż€dł do niei i zaPy.^l ją, kobiera powiedziala:

19
- Jestcin córką sorkana sżiry imieniem Kada'an. Żołnie-
fże złapali tutaj mojeso męża i chcą go żabić. Poni€waż
mąż mial żostać żabity, płakałami wołałam Temudżyna,
żeby 80 uratowal.
wy§lalty €żłoviek wrócil i żam€ldo\yal Czyngis-chanowi
o tym, co powiedziala. Czyngis-chan, iak t/lko to udysżał,
przy8alopował do Kada'an, zsiadł koło niei z konia i obo_
je pad|i sobie w obięcin. Jedoakzć nasi żolni€rzc żabili iei
nęża już §,cześniej. Cżyngis-chan, po żavróceniu tych lu-
dzi, którz1 uciekli. zatrzymat .ię w qm miej§cu na noc
wraz żc swoią wielką a!mią, Rożkazał teź Prąvołać Ka_
da'an i posadzil ią obok §iebie.
Następnego dnia prżybyli !ównież sorkan szira i Dźebe,
którzy byli poddanymi Tódóg€go ż rodu Taicżi'utó§,.
c4,ngis-chan powiedżiił do sorkJna sżiry:
- V/asżą żaslugą, ojca i §ynów, było to, że rżuciliściena 2i€_
mię c;ęźLie drewno. króre żnajdovalo !:ę nx mojej szyi,
żc oddaliliście ode mni€ stanovącc dyby drewno, które
znajdowało się na moim kolnierzu. Dlacżego więc ptży-
sżliścietak późno?
sorkan sżira odPowiedżiał:
- ]Llż lvóvczas .żułemw sobie żaufanie do ciebie. Dlacżego
miałbym się sPiesżyć? Gdybym się pospi€§żyI i Piżysżedl
wcżcś,liei,moi taicżiuccy ksiąźęta rożwialiby popiołem na
wictrze pożostałąpo mnie rodżinę i Inój dobytek, Tak
oyśIącnie spiesżyłem się. A teraz prżysżliśmy,żeby się
przylącżyć do nasże8o chana. - Gdy to Powicdżiał, cżyn-
gis-chan pochvalil jego slowa.
I 47 Czyneis-chan powledń^l ]esnże|
- Kiedy walczyliśmy w Kóiten i Dapieraliśmy na §iebie
§,ż^jemlic, ż tcgo [oto] grzbietu gór§kiego przyleciala strzn-
ła, która rożbiłapierw§ży k!ąg §4jny nojego ptow€8o
1-1j,xc:o konir ż i];:ll!m prskicm, Kio strzclit z góry?
No tc s]os,a odeż\\ aI się Dżebe:
JLl strzelalcm z gół-. Teraz, jeż€li chan kltże mnie ża-
b;ć, pożostanc tutaj i zbrukam ka\łałck żi€mi nie większy
iak dloń. ]€żeli iedn.k zo§tanę ulasknwiony, póidę na roz-
kaz chana clo kaźdego ataku, choćbym mial pnekraczać
n.jgłębsżąvodę i rożbijać najtwatdsży kamicńl Będę się
dla ciebie rzucal do ataku tak, że choćbym miał posżaaać
na kawaiki blękitny kamień dojde do żiemi, do któ!ći k.-
żesz m| óolrżećl I ki€dy każesżmi aiakovać, będę atako-
wal, choćbym niał rożbić cżarny kani€ń * na kavaIkil
Czyngis-chal powiedzial wóvczas:
- Cżlo\yiek, który dzialat jako wróg, ukrywa w sobie
i pftcn|l.zn to, kogo żabjl i co ucżynił będąc wrogiem.
Tcn iednak nic ukł.rva te8o, co uczynił będąc wro8icm
i kogo zabil. On rvIaśnie o t}m mówi, To ie§. cżłoviek,
któly 8odżien być towarzyszem, Mial on n^ imię Dżir-

8o
ko'adai, ale ponie§,aź $ czasie walki pźesrrż€lil Pier§§ży
kręg sżIjn§ rnoie3o pło§ego konia ż bial)m plskiem, na-
żvę go Dźebe - ostrże strżaly i będę użpvał]ako ostrza
Na^$am go więc Dźebe i niech^j jeżdzi plzy
strzalr-.
nlnie! -
Tak rożkuał.Takie były okolicżoościprzybycia
Dźebego od Tljczi'uróv i tak §tał się tovarzysżem czyn-
Czyngis-chan podbił wówczas Tajcżi'utórł, a lud2i tajcżiuc- ],,li]
ki€j kości ż A'uczu Dzielnym, Kodunem órczengiern
i Kudu'udarem na cżele \ŁTtępit po poromkóv ió potom-
ków, rozwiewając ich popioIem na wierrre. Naleźącf żaś
do nich lud poddafly \r}prarffił lr drogę do §iebie i po
prżybyciu na mieisce spędził zimę v [miejlco,i,ości] Kuba
Kaia.
[Tynrczxem] stary szirgn'eŃ ż fodu Nicżiigiit Ba'arin 1,19
wraż że §wymi synami Ałakiem i Naja'ą poimał żbiegłego
do 1asu wodza Tajczi'utóv, Tafkutaja Kirihuka, gdyź wie_
dzial, źe jest on wfogiem Czyngis-chana. Ponierraż Talku-
tai nie mógl jechać konno, posadżili go na wóz. Gdy już
stary szifgn'eŃ ze swymi synami Ałakiefi i Naia'ą pojma-
]i Tarkutaia i byli v drodże do Czyngis,chana, nadjechati
* pościguslno\rie i mlodsi bracia Tarkutaja Kiriłruk:l
ż ż:ln;:len odbicia so. z ic]r pojawieniem się stary sżir-
su'e:n uś:id] oklaki.m na brzuchu Tarkutaja, który nie
:oogac 5:]ć je.tał n'1 §,ożie n3 leźąco, §}ciągnąl nóż i po,
§ieJżi!]:
- T§oj :.:roFie i mlocJi blacia pźrsżli,źeby cie odbić.
Jeź.]i .i::i,-.:e ż:]5iir, rie cs.ac podaosić ręki na §voiego
cha.3, o.i ż3b:ja f;lrle U§aź3iąc, że podnioslem rękę na
s§,.j..o c::na. _Ieżeli ż3ściebie żabiię, zostanę rak snmo
ż:bis. Zatem, kiedr już mam um;erać, niechai umrę bio-
rac .iebie ż]r podusżke, - Co nó§,iąc, sjedżial dalej okra-
ki€fi1 i żabiefałsię do poderżaięcia mu gardia s\voin dlu_
ginŃoźem,
wóvraa§ Tarkutai Kirihuk zakrzyknął wielkim głosem do
svoich młodsżychbraci i synów:
- srrgii'etii żańierża mnie żabićl Jeżeli ro żrobi, na c6ż
wam będzie zabierać moie nartwe, pożbawione łcia cia-
lo? sżybko żawracaicie, żanim mnie jesż.żenie zabiłt Te_
mudźyn mnie nie żabii€l Gdy Tenldżyn byl icsżcże ma_
ły, poszedłem go żabrzć, bo miaI ogi€ń w ocżach i bla§k
rja tważy, a pożoŃal w beżpańskirn obożowisku. A kiedy
go uczyłem, uczyłem i vychovi.wałem go t k, iak się ucży
niedoświadcżonegotrzyl€tniego lub dwul€tnie8o konia, bo
był pojętny, Jeżeli nawet ż€chce mnie żabić, nie poirali
le8o uc4nić! Poviidają leraż. że Jlkwiłem w jc8o pamię.
ci, że ]rżruśzylem jego myśli, Ternudżyn mnie nie zabije!
Wy, moi synowie i,nIodsi bracia, szybko wracajcie; Szir-
8ii'etii mó8łby mnie żabićI _ Tak vołał wielkim glosen.
Jego synowie i młodsi bracia po\yiedżieli sobie:
- Prż$zliśmy,żeby uratovać swojcgo oica. Jeźcli sżn,

8,
gii'etii go żabije, to po'cóż nam jego puste, pozbawione
życia cicło? Wraojmy zatem szybko. zanim 3o ie§zcże Dje
ż^bitl - co rzeńszy, za\,1tócili.
synowie stare8o sżirgii'etn, Ltófży opuściliojca z nadej-
ścimrpo8oni teraż prżysżli z powrotem. sńren'eŃ zacże-
kał na nich i ruszyli w drogę, Po drodze, kiedy dotarli do
Kutukul Nu'u *, Naja'a powiedżiał:
- Pojmaliśmy tego Tarkutaja i przyjdńeny do Czyngi§,
-chana, a on powie: ,,Czy zasługuią na zaufanie ci ludzie,
którży podnieśli fękę na §wego prav,/owitego chane i przy-
szli do nas? Jak mogą być na§żymi tovatżysżarni ludżie
poddani, którzy nie dochowuią wiemości? Ludżiom, któ!ży
podnieśli rękę na svcgo pravovirego chana, ścinasię glo-
vTl" cży więc nie żostanieny ścięci? L€piej vypuśćmy tutaj
Tafkutaia i pójdźmy sami mówiąc, źe prży§żliśmy,aby od-
dać srpe śiłycżyngis-chanowi; że pojinaliśmy Tarkuraia
i byliśmy juź.r dtodże, ale użnaliśmy,iż nie moźeny zdra_
dzić swego prawowitego chana, nie możemy pożc,olić mu
umrżeć. §(/ypuściliśny go vięc, a sami prrybyllśmy, żeby
ucżciwie ofiaroivać ci swe siły.
Ojciec i synowie pochwalili słowa Naja'y, wypuścili Taf-
kutaja Kiriłtuka §, miej§co\Yości Kutukul Nu'u, a kiedy
sam śŁarysżirgii'€tn że s\rymi synami AłaLi€n i Naia'ą
prżybył do Cżyngi§-chana,, powiedzial, w co ptTlsżIi,
- Pojnaliśmy Tarkutaia Kiriłcuka i byiiśmyiuź \y drodż€
do ciebie. Nie nogliśmy go jednak zdradzić, adyż orż&|i-
śmy,że nie potrafimy vydać na śiielćcżłovieka, któtego
użnaliśmyża swego pravo.Pirego óana. §rypuściliśmygo
ledy i ptżysżIiśńy,aby oddać swe siły Czyngis,chanowi. -
Tak powiedział stary Szifgn'edi do cżyn8is-chaDa,
cżyrgi§-chan odpowiedział na to:
- Gdybyście prży§żli podniósłsży uprżednio fękę nł swo-
je3o chana Ta!kUtaj,r, żo,ralibIkie straceni wraz ze svlmi
bliskirni iako ludzie poddani, którą podni€śli rękę na swo-
j€go p.a$,owitego chana. sprawiedlive jest wasze odczu-
cie, że nie moźecie żdradżić§vojego pra\rowitego chada. -
Co powiedzia\łsży, nag(odził Naja'ę,
15o Po tym wydarzeniu - kiedy cżyngis-óan znaidował się
v lmicjscowości] Tersnt - pęybył Dżakagambu z plernie-
nia K€reitów, żeby się do nie8o pżylą<2yć. Po ie9o ptzy-
byciu nadciągnęli Merkici z żamiatem stoczenia walki
ż Cżyngis-chanem. cżyngis-chan i Dźatagambu §tocżyli
ż nimi bitvę i odparli ich, Wtedy to Dźakagambu poddał
pod §,ladżę cżyngis-chana Tnm€n Tiibegenów, olon
Dongkaitó\ł i rożprosżonych Kercitów.
Jeżel| chodzi o ong-chana keteickiego, to dawniej - ża
cżasóv J€sn8eichana, ki€dy żyli że sobą w Ptrjaźni - ża-
warł on ż Jesigei-chanem sojusż pobraiynst\ra. okolicż-
nościża.pafcia fiiędży nimi soiuszu pobrarymswa przed-

36
stawialy §ię następuiąco: ponieważ ong-chan żamierzał ża_
bić nłodsżych blaci §vego ojca, chana Kufczaku§3 Bujru,
ka, popadl w żatarg że swoim siryjenr GurcLanen. Prze_
pędzooy przez niego do tn ei§covości] Kafa'un Kabczał *,
wysż€dł stamąd żalcdwie ż §etką ludzi i żjawiłśięu ]e_
sijgej-chana, Ponieważ prą,szcdl do niego z prośbą[o po_
moc], Jsiigej-chan ,iyypra.vił s\yoie woj§ka w pochód, wy_
gnal Gutchana w kietunku kraju Kaszin* i oddal Ong-
-chanovi iego lud i siedżiby.
Późniei mlodsży brat ong-chana, Erk€ Kara, któremLl 8fo, 151
żila śmierćże strony starszego brata, zblegl z kraju i poddał
się wladży Inancża,chana ż pleinienia Nainanóv. Tnan-
cza-chan wysłałswe wojska przeciw ong_chanowi, ale ten
pocią8nął wżdłuźTrżech Miast* i uszedł do gurchana,
vladcy Kafa Kitaiów *. Stąd, poni€vaż żnó§r popadł w ża-
t,le z Kar^ Kitaiami, przesżedl obok mia§t Ui8urów'i
i Tanguiów. Kiedy wycżefpany dotarł vresżcie nad ieżiofo
Gnse'nr, gdyż źywiłsię po drodże klwią upuśżcżinąwielbłą-
dóm i mlekiem pięciu kóz, c4nglś-chan- na mocy żarrar-
r.3o !iegd,§ś międł ong,chanen i Jesiigej-óanem soiusżu
;:.:.rr.xj:1l,J - poslał do li€go dvóch posłów: Takaja
l:ili::3l i s::--3e;3 Dże'nna. Nasrępnie cż,vngis-chan
.j]::j.:. .,].:l].ei l.:prżeci§ niemu żnad ź.ódel Keru-
. . i- ,a 1rr,i.l u.gloozor; is,czer_
a]!::;, j:]ia.:l j:.::|33o danirę, rłpro*,adzil do swego
::::]:::i.] l ==:] żiai], T.j zjm],prżecl]odżili kolejno
ż -::]!:: .: -|::§.3, ; c-:rgiś chan żimo§?1 §- [mieisco-
a ]::]_ K::: (_: :,
\' ;.- .::,|: :i::ii br2cia i \rodzo§,je ong-chana tak oto 152
:-ón ]]i-:.Jż.; jo:a:
- Ten ialż staśzrbrat i chan jesr cżtoviekiem niegod-
nlm, nosżącIm w piefsi cuchnącą lFątrobę. To n1ordovał
starszlch i nriods4ch bfaci, to żnów poddał się władzy
Kara Kitajów. sprowadża cierpieoia na lud poddany. co
tcraż ż flilĄ żrobimy? Jeż€li wspomnieć o da§rnych cza-
sach, [juź] v vieku siedmiu lat pojmali go Merkici, ubrali
§, kożuch ż cżanopsfre8o kozła i tłukłim ziamo w stępie na
stepie Bu'ura nad selengą, Kiedy jego oiciec, Kurczakus Buj_
ruk-chan, rozbił lud Merkitó§. i §yżvolił syna, znów poj-
mał go w wieku tlżyna§tu lał ęraz ż jeao mztką Adżaj-.h^A
ż plemi€nia Tatarów i każałmu paśćsli/oie wi€lblądy. Ura-
tował się wtedy uaeczką zabrawsry że sobą owcżarża
Adżaichana i prqszed! z powroten. ]eszcze póżliej, ze
strachu przcd Naimanami, uciekł do kraiu Sarra'ulów *
nad rż€kę Cżuj * i udał się do gurchana, wladcy Kata Ki_
tajów. Tam nie wytrżymał nawet toku, ponownie popadł
v żatarg i Pociągnął wżdlnż żj.emi Ujguróv i Tangutów.
!7 drodze cierpial taką biedę, że ż},wiI się krwią upu-
sżcżaną wieibłądom i rnl€kiem pięciu kóz. Kiedy wynędz-

a-|
niały, na śtepym bulalrym i<oniu z czamą grzywą dotarł do
§yna T€nudżyna, ten 80 żywił zebrawszy dla niego daninę.
Tetaz zapomina, iak to było u syna Temudłna, i żnów
obnosi w piersi cuchnącą vątrobę. co mamy zrobić?
O tym, co powiedzieli, doniósł Ong-chanowi Ałtun Aszuk.
Ałtun Aszuk powiedział tak:
- Ja przystąpiłem wprawdzie do tej żmowy, ale nie potra_
fię ciebie, swoj€go chana, żdradić.
§fówczas One,chan kazat poinać swoich vodzów i młod-
śżychbraci - ż Elem Kuturem, Kulbarim i Alinem Taj-
dźirn na cżele - którży lł ten śposób o r m niędży §obą
lnówili. spośród młodszych braci uciekł Dźaka-
gambu i poddał się władży Nainanów, Pożostałyó 'edynie ong-
-chan kazal sprowadzić w więzaó do swojej jurry ipo-
wiedział:
- cóż to mówiliście między sobą, kiedy ciągnęliśmyprzez
żiemie Ujgutów i Tangutów? Co rnam myślećo ludziach,
takich iak wy? - Po\ri€dżia\Ysży to napluł im w twarże
i kAżal \]wolńć ż więżów.
Gdy żosrali opluci przez chana, §Jsżyscy ludżie, którży
żnajdowali §ię ]i/ jurcie, rvstali i równieź pluti na nicL.
153 Po gpędżeniu tej żimy, iesienią roku psa lIzoz r.] czynsis-
-óan stanąl w Dałan Nemii!8es do bitwy z Czaka'art Ta-
tarami, AłcżiTatarani, Duta'lt i Ałukai Tatarami. PfŻed
birwą Czyngis-chao vydał naŃępujący rożkaz:
- Kiedy żacżniemy żwyciężaćnieprżyjaclela, nie będziemy
§ię żatrżym),waćptży łupAch. Dopieto iak pokonarny go
c(ltecżnie, łupy będą nasze i podżieliny ie rniędzy sie-
b_!, V wypaJlu. gJ) żosun:luly _n.,,żEnl prżeż nieprz)-
jaciela do wycofania się, stajemy lrontem na rniejscu,
ż krórego rożpocżęliśmyatak. cżłoviekovi, który nie sta-
.ie na miej§cu rozpoczęcia ataku, utniemy głowę,
w bitwie pod Dalan Ncmnrges cżyDgis-chan żepchnął Ta-
tarórv do rylu, Napi€raiąc zmu§il ich do polączenia się
ż ich ludcrn v niej§cowości Ulkuj sżilngeldżit i tam ich
podbił, Tam żniszcż]lvodżóv i lud cżaka'an Tata!óv,
Ałczi Tararóv, Duta'ut TatarórP i Ałukaj Tatarów. Akan,
Kuczar i Daritaj nie posłuchali słów lrozkazu] i :atrzy-
ma]i się prży łuPach. Ponieważ nie posłuchali jego §łów
Cżyn8is-chan posłałDźebego i Kubiłaja i każałin odebrać
żdobytc rabuny i w§żystko to, cokolwiek byli wzięli.
15,+ Kiedy Cżyngis_ch^n żakońc4l podbój Tataró,ł, żebtał
łzłonków swego rodu w oddzielnej iurcie na Wielką Radę
dla ornóvienia sprawy, jak nal€ży po§tąpić ż ich ludźmi
i poddanyni. Podięto tam nasi9puiące Po§tanowieni€: ,,od
dawnych czasów lud tataiski mordował na§żych dżiadów
i ojców. Biorąc pom§tę ża na§żyó dziadóv i oiców wyrź-
nieny ich powyżej osi wożu *. Wyrżniemy ich do ostatka,
a tych, co pożośaną,ucżynimy niewolnikami i rożdżielimy

88
F :.iżirc slrony międży siebie." Tak postanowi§,sz}- skoń-
.r]li naradę. Gdy wrchodzili z jurty, Jeke Czeren z de-
D:enia Tararów żapytał Belgiiteja, jakie powzięli posiano_
$ienic, B€lgnrej odrżekł:
- Post noviliśmy was vsz}stkich wyrżnąć powyżej o§i wo-
Jek€ crcren pżekażaltę §,iadomość swoim Tararom i ci
się obwarowali. Nasi źołnierże,at^kuiąc oszańcowanych
TaĘrów, ponieśli wielkie straty. Tylko ż §,ielkim trudem
żmusili ich do poddania się. Talarzy iednak, ponieważ
nieli być §,y!źnięci powyżei osi wożu, po§tanowili między
sobą: ,,Niechaj każdy schowa w !ękawie nóżl Un.żemy,
ale na poduszce z naszych oiepnyjaciól!" I znów na§i po-
nieśli§,ielkie straty. kiedy skończo.Io wyrzynać Tataró\y
po\łyżei osi wouu, c?r,lglś-chan rcżkażal|
- PonicwAź Bel8nEj uiavnił postanovienie wielkiej Ra-
dy na§i żolnieżeponieśliduż€ §traty. od te8o czasu Bel_
giitei nie będżie btal udziału w vielkiei Radzie! Do za-
kończenia Rady będzie pilnowal porządku na żewnątrżl
Będżie pilnoval potżądku i rożsądżałspla\ry * kladzieźy
i oszustw! Dopi€ro, kiedy Rada się skońcży i żostaaą vy-
pite napoie, Bel8nte' i Daritai mo8ą tlltaj w€iśćl - Taki
li,ydał rożkaż.
W tym cża§ie Cżyngis-chan wżiąłsobie córkę Jekego Cze_ 155
rena ż plernienia Tatarów, Je§ó8€fl_katun. Kiedy się pie_
ściliże §obą, Je§ii8ćn-katun powicdziala:
- Jeź€li óan zechce mi ucżynić la§kę, będżi€ maie Eakto-
T,ał iak cżłowiekai zatroszczy się o mnie; ale §tarsża ode
mltie siostra imieniem Jesiij jest ladniei§ża ode mnie, Na-
daje się dla chana. Ni€davno pewi€n mlodżieniec zawatl
z nią ńałżństwo. Tcraż nie wiadomo jednak, doĘd ona
w ry,rn żamiesżaniu posżła.
Na te słowa Czyngh-chan rżekł:
- Jeźeli lwoja sta$ża sio§tra icst pięknieisza od ciebie,
kaĘ i€i posżukać. A cży ustąpisz §iostrże miei§ca, ież€li tu
pt4jdzie?
Jesr]gcn_katun odrzekla ;

- chan pozwoli, to iak tylko żoba.zę §woią siostrę,


J€ż€li
zaraz ustąpię iei mićjsca.
czyngis-chan ogło§ił tedy rozkaz, źeby \rsżcząć po§żuki§,a-
nia. Nasi źołnierż€ żnaleźliją, w§ż ż ięj mlodym męźem,
ukł,.raiących się rI, l€sie. Mąźuci€kI, ale Jesiij-katun piży-
prowadzono. JBiig€n_Latun, dotrłmując danego poprzed_
nio słowa, kiedy [tylko] zobaczyla swoią stA6zą siostrę,
wslała, dAła iei usiąśćna mieiscu, któle żajmovała, a śa-
ma usiadła niźei. Poniewaź lJe§iiikalun] byla taka, iak
oPi§ala ją J€sii8en-katun, spodobala się czyn8is-chanowi.
!(/żąl ią i umieściIw §żeregu swych żon.
Skończ},w§ży iuź podbói Tataró\, Cżyngis-chan siedżial 156

89
pe\ynego dnia wraz ż innymi prż€d juńą i 8a§ii pragni€nie.
Kiedy tak siedział pośrodku między Jesii,kaNn i Jesng€n-
-katun i pił z nimi, żauvaźył,ż€ Je§iij-katun rłydala slę-
bokie westchnienie. Cz.rngis chan powziął w duchu podei
rzenie, prznvołal vodżów Bo'orcżu i Mukalego i porvie-

- Usrawcie w§żystkich tu ż€bfanych ludzi według rodów,


do któlrch nalcżąl cżłowiek, który należy do innego rodu
niź na§że wlasn€, niechaj stanie osobno! - Taki wydał roz-

Wsżyscy ustawili się więc według svoich grup i vtedy


okażało się, że pewi€n miody, utodzivy i mił€j powierż,
chovności człowiek stoi §am poża v§żystkimi 8rupami, Na
prta,i€, kim jesr, ów cżłoviekodpowiedział:
- Jesrem młodym n1꿀m, którernu oddano córkę Jekego
cżetena, ż plemi€nia Tatarów, imieoi€m Jesni. Kiedy vróg
nas gromił, uciekłem ze strachu, Teraż prżyszedłen, myśląc,
że iestcm beżpiecz.y. Pr4szedIen do waś uważając, że rje
żostanę rożpożnany lvśród tłumu ludzi.
Gdy doni€§iono jego słowa Czyngis-chanowi, t€n rożka-

-A lvięc ó.I, wlogo naŃawiony do


')3§
cżlowiek srał się
beżpańskim włócżę8ą. "fet^z ż^śpt'yśzedl,żeby cośvy-
szpiesować. Podobnych jelDu §],rźnęliśmypowyżei osi wo-
żu, Nie ma rvięc co zwlekać. Usuńcie go sprżed noich
ocżu! - Tak powiedzial i z^raż też ś.ięto[ternu czlowie-
kovi] glovę.
i,''v tyn samym roku psa, kiedy Czyngis chan wyruszył
\v pochód prżeci\y Tatarom, ong-chan wyprawil się na
Merkitów; ptzegnal Toko'ę Bekiego w kierunku Bargu-
dżin Tóknm *, żabił j€go naj§tarsżego syna Tógn§a Bekie-
go, pojmal dwie córki Tokto'y, Kutukiai i Cza'ałun, a tak,
że iego żorly i podbił dvóch ie8o synóv, Kutu i cżila'una
v,raz z ich ludem. Nic jednak z rcj żdoblcż1nie oddał
Cz],ngis-chano§i.
l|! Później Cży,]8is,chan i ong-chan wyprarvili się na Buiruk-
-cbana z plemienia Naia1anólv Gncżii'ntów, Dosięgli go,
kiedy §ię żnajdoval v tmieiścowości]sokok U§un* w 3ó-
rach Ułuk Tak. Bujruk-chan nie mógł prżyiąć birwy i prż€-
kroczłłl,sr; Altaj, wyco{ał się. ścigając Bujruk-clana od
sokok Usun, gnali 80 prżeżAltaj, a poren ż biegiem rżeki
Urungu * w tkraiiie żvanei] Kun szin8if. §ftedy ieden
dowódców Bujruk-chana, imieniem Jedi Tubłuk, vyje
z
chał na patrol. ściganyprzez na§ze patrol€ chcial uciec na
górę, ale pęLł mu popręg i żostał tam pojnany, Idąc redy
w pościguża Bujruk-chanem ż bi€giem żeki Urungu, do-
gnaii go nad ieżiorem Ki§ził Basż * i tam co rożbili,
l59Kiedy cżynsis,chan i ong-chan znajdowali §ię w dmdże
powrotnej, naimań§ki wojownik Kóks€'ii Sabrak zebral
i:]lka \r lniicj§cowości] Bl1idarak Be:cżir* i !..-.:]:t] i]
.::\\, cZngis chan i ong-chan posraDo§ili ż nim vi1.,1j.
Urli\rilj §ięc swoje voj§ka, al€ ponie§,aż żaskocż\]ii.lr
,i : o,c, sL_ncl:na roc \t \/etegJth / ponlnowi(,:e-n
§loczcnia bitwy następnego dnia. rlrówcżas ons_chan ka,
żal rożpalić na swoich stanowiskaó ognie, a saln §fcofal
.ję nocą v 8ó(ę rżeki Kara se'nl*.
Dźamuka jechał wf€dy rażem ż on8-chanem. Dżamuka l,,-
lak powi€dżiał do ong chanal
]t{ój pobratymiec Ternudżyn juź od da.vna wymieniał
poselstwa ż Najnanami. A ieraż idżie ż nami. chaniet
ja ie§tem iak ptak kairu8an. x, "ie
który stalc pożo§tai€ na
mjejscu. Mój pobfatymiec Temxdżyn iesl jak skowronek
biłdu'ur - ptak przeloiny. Pewnie poszedł do Naimanów,
Prżystał do nich i żostałż nimi,
Na slovn Dżamuki Gnrb Dżi€lny z rodu Ubczik powie-
dzial:
.' Dljczego. aby pLz)poch'cbić, ijk .potw.lrża,ż i oclcr,
"iq
.ixsz svoich szlachernych §iatsżych i młodsży€h braci?
Cangis cnan natomiasŁ spędżił tę noc na rnieiscu, aby [ta- iili
:o] przl,stąpić do valki, Kiedy jcdnak następnego ranka,
§raż że śvitaniem dnia, §pojrż.al v kierunku pozycji Ong-
-.h]n. i nic żobacżyłnikogo, powi€dżial:
- okazuie się, że Użyli n.]s illio oprłr , Do cż)m rówl'cz
$\ru§zIl siamtąd, Prżepra$ił się tam, gdżie żbj€gają §ię
zelri Eder * i Ałtaj i po§uwając się cały czas dalĄ nłzy-
lrlal śięobozem na §t€pie sa'ari, Późniei cżyngis chan i Ka-
s]r poięli żamy§ły Naimanów i nic uważali ich ża §voich
?oddanych *.
Kók§e'ii Sabrak ruszył tymczasem w pościg ża Ong cha- 162
ncnl, zagrabił sengiimo\l,i źonę i dzieci wraz z jego luden
i siedżibarni, a ong_chanovi zabrał i uprowadził połowę
jego lrrdzi, którzy znajdowali się w wąwozie Telegetn,
§raż ż ich stadami i dobytkiem, po cży,n vtócił do si€bie.
Prz} tej §posobności synowie Tokio'y nerkjckiego, Kutu
i cżila'un, któfty byli tarn u olg-chana, żabrali swoich
ludżi i oderwa\łsży się od niego povędrovali w dół rzeki
Selengi, źeby palącżyć sil 2e swym ojcem.
Zlqiony ptzez Kókse'n Sabraka ong chan \rysłałdo 163
Clrgit-clana poslów ż n]"iępuią")Ti (IowJmii
Zostalem przez Najmanó\ł ogf.lJiony ż mojego tudu
i siedzib, rnoich żon 1 dzieci, Ślę posehtwo do ciebie, mo-
jcgo syna, ż prośbą,żebyśnri przysłal czterech twoich bo_
hateróv. Uratuj mi moich ludzi i siedziby!
Na to cryngis,chan żebral voj§ko i vysłal tych oto cżtc-
re.h §voiclt bohaterów: Bo'orczu, Mukalego, Borokuła
i Cziła'una Dżie]ne8o. Zaninr jednak przybyli, sen8iim sta_
nąl do biŁvT ż Najmanami w tmiejścovości]Hula'an Kut,
Tam prżestrżelono icso koniolłi hok i juź grożiło tnu

91
dostanie się do nievoli, gdy żja\rili się cżterej bohaiefoł,ie
i ulatowali 8i), Uratovali mu też źonę, dzieci, lud i rvszyst-
ko, co stracił, wóvcżas ong-chan pov,iedżiał:
- Nie8dyś twói dobry ojciec w podobny sposób uratował
mi mói 1ud, któfy iuż całki€ro śtr,.ciłefi.'feraz znów przy-
szli czterej bohaterowie moj€go §yna i urarowali Ini mói
utracony lud. Niechai opieka Nicba i Ziemi rożstrżygni€
o tyn, jak marn rnu §ię od§,dżięc4,ćl
164 Ong,chan powiedz\aI jesżcze.
- Mói pobraryniec J€sng€i Dżi€lny iuż raż u!3tował mi
nrói lud, który utracił€m, Ponownie utracony lud urarował
mi Temudżyn. Jeżeli oni, ojciec i syn, żbierali mi utracony
lud, to dla ko8óż się starali? Ja iestem juź §tafy i nieudol-
ny. Kto będżie eądzil calym ludem, kiedy ia, st.ly i rtie-
udolny, odeidę na \łTsokości?Moi młodsi bracia są ludźmi
bez charakteru, Moiln i€dynym synem iest ni€
nadający się
do nicże8o sen8im, Uczynię syna Temudźyna §rarśżyn
bratem sengiima i, mając dwóch synóv, będę spokojny.
Spotkał się tedy ong chan ż cżyngis,chan€m v cżalnym
Lesie nad Tolą i postanovili się traktować iak oiciec i syn.
A podslarrą lego.io.Ulłu b)lo lo. że roc4 zawrnego nic
gdyśniędzy Jesiigej-chan€m i ong,chanefil soluszu pobra-
tym§twa, On8-chan był dla Temudżyna iak ojciec, Taki
był prżebieg z^v^rtego poto^fiienią źe będą dla §iebie
iak ojci€c i §yn, Podjęli przy t ltl następujące żoboviąza-
nia: ,,Jeżeli będżieny napadać na liczebnie §ilneso wroga,
napadniemy na niego wspólnie! Jeźeli będźemy organiżo_
§,ać oblawę n^ dziką TrłieĘynę, Btządzifily ]ą ńqnj.eż
w§pólni€!" Czyngis-chan i on8-chan powiedżieli §obie po-
nadto: ,,Będremy ufać tylko sobie. Jeżeli żębata żmija
będżie nas podżcgać prżeci\y sobie, nie pozwolimy się po-
różnjć, Będziemy vieźyć tylko remu, co sobie powiedżie_
liśmr§laslrmi uŃami. ]eźeli żębata żmija będz;e chciała
nls poróżnić, nie przriniienrr jej podsżeP!óv. Będżiemy
v,ierzrć trlko tenru. co sobie lvyjaśtim}jęz}kiem i uŃa-
mi." TiIrje podjęli postanorvienie i ży]i ve vzaiemnej
pĄ)ńni.
165 czyngis,chan [jednak], plagnąc, żeby oplócz tej pnyja^i
zadzierzEnąć jes,cże silniejsże vięży, postanowił poprosić
dla Dżocńeqo o miodsżą siostrę sengnma, Cża'u!-beki,
a w żamian ża nią chciał oddać syno\Yi sengiima, Tusace,
nasżą Kodźin-bcki. Kiedy o to popfo§ił, Sengnn, któfy
rniał o sobie wielki€ innienanie, poviedżial:
- Jeżeli nasża, krewniaczka pójdżie do va§, będzie stala
prży progu, a na honorowe mieisce będżie tylko spoglą-
dać. Jeź€li żaśwasża krew]ni^cżka przyjdzie do na§, będżie
siedziala na honorowym nieiscu, a na próg będżie tylko
§po8lądać. - Tak móvił z pychą o sobie i z pogardą o nas,
Propozycja czyngis-chana Ąle prżyp^dla, mu do §erća i nie

9z
oddał Cża'ur-beki. Wobec tego Cżyngis,cl]an oci]ló.U
w stosrrnku do ong chana i Niłkx sen8nna,
Dżamuka dowiedział §ię o ożiębi€niu się stosunkóiv m;ę_ 166
dży nini i wiosną roku świni[rro1 r.] doszedł do poLozu-
mienia ż Ałranem, Kuczarern, Katdakidajen Ebngedżinem
Nojakinem, snge'etei€n To'ofiłem i Kacżi'unem B€kin,
Na§tępnie wyru§żyli oni do Nilka sengnma, do lmiej§co-
wości] Berke Elet* na Pólnocnei stfonie [góry] Dź€dże'iir
Undiif. wiedy Dżamlka żAcząl rffy8łasżaćtakie oto

- Mój Pobratymiec Tenudźyn iest w żmovie ż naillań_


skim Taiang-chanen i vy§yła do nie8o poslów. Je8o usta
mówią nadal o ,,ojcu i §ynu", ale iego Po§tawa iesr inna.
cży moha mu wie!żyćl Jeżeli go nie uprżedżicie,to co
sianie się ż vami? Gdybyście \Fyrusżyli \v pochód prże-
ci§"ko niemu, j^ prqlączę się z bok]u.
Ałtan i Kucżaf rżekti:
- Co się tyczy synów marki Hó'eliin, to §tarsżych ż nich
zabijemy, a mlodszych pożostawimy tobie.
Ebngedżin Nojakin ż Karda'atów Powiedżiał:
- Będżierny dla ci€bie trżymać ich za ręce i za, nosil
To'orił rżekł:
- Najlepiej będżie, jeżeli ru§żymy i zabier'Żemy "femldży-
novi jego lud poddanyl Jeżeli odbiera rnu się jego lud
i zostanie bez lldzi, to cóż będżie mó8l żrobić?
Kacżi'un Beki powiedżiał:
- Synu Ńłka Sengijmie, cokolwiek zamyślisz,pójdę z tobą
do najdalsżych krańców, do najniżsżych słębin!
Kiedy zostały wypovie&iane te §łova, Nilka Sengiim 167
prżekazal ie prżeżsajkana Tóde'ena swojemu o'cu ong_
-chanovi, Po usiyszcniu jch on8-chan odpowiedżial:
- Jak moż€cie tak myślećo moim synu Tenudżynie? Do
tej pory był dla nas oparcien, Jeżeli l'ięc teraż będżiemy
tak źle myślećo moim §ynu, nle żnajdż|efiy łaski Nieba.
Dźamuka ma,iestaly jężyk. on móvi pode;rzani€, - Nie
poch§/a]ił ich tedy i takie właśnieprże§łałift słowa.
scrsijn ie./c/e la/ ptzeknxl ojcu, (o na,Lępuj€:
- Dlaczego mu nie wielzycie, kiedy móvi iak cżłowiek
mający tssta i jężyk?
Jeśz.ze po $z dlugi i trżeci słałdo oica poselshya, ale
nie zdołałnic użyskać. wtedy prżyj€chał o§obiście i po,
viedzial:
- Nawet teraz, kiedy ty żyiesż,on nic sobie ż nas nie robi.
A czy rżecżywiściepozwoli nam rżądżićtwoim lud€m,
któfy ż wielkim trudem zebrał twój ojciec Kurcżakus Bui-
ruk chan, kiedy ty, jego chan i ojciec, stanicsż się calkiem
ż8rżybiały?Komu i jak kaźe nim rżądżić?
Na te slowa Ong-chan powiedział:
- Jak rnogę odtrącić swoje dziecko, swojego syna? Czy

9,
godżi §ię myślećo nim źle, ieżeli do tego czasu byl dla
nas podporą? Nie znaidżiemy Iaski Ni€ba!
Na to je8o syn Niika sengnn rożgniewał
drzwiami i wyszedł. ong-chan pomyślałż€
i niłościąo svyn synu sengnmie i vezvał

- cży tyiko Niebo będzie dla nas ła§kawe? - powie-


dżial. - Ja.k mogę żdladżić §r€8o syna? Róbcie zresztą, co
będżiecie uważalil l(y o tym decydujcie!
l ś§ Wówczas Sengiim poviedział:
oni pęecjeż Pro§ili o nasżą cża'ur-beki. Teraż u§talimy
termin i żaprosiny ich, źeby ptż,rsżlina l1cztę ż^lę.zyno§ą.
Wtedy ich schrvytamy! - Zgodzili się na to i na tym sta-
nęło,
Posłali więc do cżyngis-chana pos€lstwo, że chcą in oddać
cża'ur-beki i żaTasżająna Dcżtę z^lęczynovą. zaPrcsżófly
cżyngiś-chanpoiechał do nich ż dżiesięcioma ludźni, Po
drodże żanocował w jurcie ojca Mónglika, . wiedy ojci€c
Móng]ik fżekł:
- prżeci€ź ki€dy plosiliśmyo Cza'ur-beki, to oni nas zlekce-
vaźyli i nie dali i€j, Dlacże8o teraż po§iępują odv,rotnie
i żaprosili na vcżtę żaręcżynową?Dlaczego ludżie, którży
są tak vielkiego mni€mania o sobie, teraz na odwrót, mó-
wią, że clrcą oddać dżiewczylę i żaĘrasżają? Ich zamiary są
podejrżane, synu, należy dżialać o§troźniel Nastała wiosną
i na§że korie są wychudzone. Jako §ylnóvkę wyślemy ifi
wiadoność. że musimy odpaść.wojekonic.
Cżyngis chan nie pojechał tedy dalci, tylLo wy§łal na ucżt§
żaręcżynovą Bukataja i Kiraraja. sam żaśzawrócil od iur-
tI ojca Móng]ika- Kiedy Bukataj i Kirataj dotarli na niej,
scc, sPisko\Yc) orżekli, źe ich zanriary wzbudzily podejrzc-
nie, i po§ianowili następnego dnia rano orocżyć cżyngis-
-cha!x j Pojmać go.
' o l n 1o L, rosi..i , ż.b: go o oc/l. : toi1"., oPowje
dzial młoCszr b:ar Ahxnl, ]eke Czcren, kiedy pfżrsżedl
ćo s§oicj jutt1,.
- Ponaro§iliśm},pojmić Temudłna iutro rano, co też
b! cos.3l z.1 nagrodę cz]o§,jek, k.óry by po§żedł i dostar-
cżrl TemudżInowi vjadomośćo tym!
Na tc sło§,a j€8o źona Ałakcżiapowiedżiałal - Po co
-ó§i,z l, k:c gJupsrwri Luduie mo3l:by je pr,]:ąć poważ-
nicI
Gdy ro móvili, przyszedI ich koniuch Badaj, niosąc mleko.
Usłl,szawszy te slowa, zawróciłl poszedł do swojego to,
rvarzysza Loniucha Kisżilika i powiórżyl mu to, co powie-
dzi^l Cżercn.
Pó'dę i ia, postaram się cżegośdovi€dżi€ć , rzekł tarn-
tcn i poszcdł do jurty. Na żew.ątrżsiedżiałsyn cżelena.
Narin K€'en, siedżiał, ostrżrł s\roic sirżalr i móvił:

94
- Po co gadaliśnry ze śobąprżed chvilą? Należałobynam
vyrwać iężyk! cży moźemy teraż komukolwiek żatkać
usta? _ Narin Ke'en poviedżiał jesżcze do svoiego ko-
niucha Ki§żilika: - Zlap i przlprowadź r tu dwa konie:
merkicki€8o siwka i bułanka z białym py§kieml U\łiąźje,
bo §.yrusżamy tei nocy \łcżeśnie!
Kisżilik po§żedI i powiedżiał do Badaja:
- Sprawdzilenr twoją niedawną §,iadorność, Jest pevna.
Teraz pojedziemy we dwóch do Temudłna i donieśiemy
rnu o gml * Tak po§tano.vili.
Złapali tedy merkickiego siwka oraz bułanka z białym py-
skiem, przyprowadzili i€ i uwiążali. A kiedy nasiał wie-
cżór, żabili \Y slroi,n namiocie |agnię, ugotowali ie prży
użyciu drewna ze swoich prycz, po cżym dosiedli merkic-
kiego siwka i bulanka ż białym pyskiem, któte staly uwią_
żane i gotowe do drogi, Nocą *yruszyli w drogę i Docą
jeszcze prłaechali do Cżyngi§-chana. ż tyfu, ża je1o j\ltą,
Badai i Ki§żilik opowiedżieli to, co mówil Jeke cżeren
i to, co nrówił jego syn Nafin Ke'en: ,,żeby zlap^ć i, nwią-
zać dwa konie, m€rkickiego sivka i bułanka z białym py-
skiem". \(szystko to opowiedzieli Cżyngis-chaflowi. BAdaj
i Ki§żilik dodali jesżcże:
- Jeżeli Cżyn8is chan poż.,voli, to nie ma tu co zwlekać.
oni postanowili żd€cydowaaie, że cię oroc2ą i zlapią. -
TaL po\yiedżieli.
vI

T'ak mu zosralo po\riedżiane i Czyngis-chan uwierzrrł slo_ 'i-'


wom Badaia i Khżilika. Je§żcze tei nocy powiadomił 2a-
ufanych tudzi, którzy znajdowali §ię w pobliżu. Aby §ię
nie obciążać, porżucili wsżystkie svoie rżecżyi ru§żyli
v ucieczce teiź€ samei nocy. Posuwali się północną stroflą
[masl.wu] Ma'u Ondne Na pólnocnei stronie Ma'u Undiit
cżyngi§-chan iechał w ten §posób, że Dźeln€8o ż plemie-
nia Utian8kaj umieściłpoża sobą w straży tylnej - ponie-
v,aż mu ufał - a do przodu wystawił patrole. kontynuuiąc
v ren śposób marsz dotarl następnego dnia, kiedy itlź po_
ludniowe słońce żacżęlo §ię sklaniać ku zachodowi, do
tmi€jscowości] Kałakaldżir EIer. Tuiai żatżymałsię dlfl
odpocżynku i po§ilenia §ię. lp cżaśiepo§toiu dla odpocżyn-
ku i posilku, kiedy dwaj koniucho§,ie Ałcżidaja,cżigid€i
i Jadir, Poiechali kaźdy v, §woją stronę, źeby popaśćko-
nie n.1 rJwie, /oba.zlli kJrż wznolzory przcz nieprzyia-
c;cla, który po§u§ai się ża nirni poludnio§ą §troną Ma'u
Undnr obok Hula'ln Burukar. PrllgxJ'i rcd! .woie konie

- N;eprzrj.lcicl nadchodzjI N.l §iJdomos:. że nieplnji-


ciel nadchodzi, obozujacy spoirzeli s- nmr,*m kierunku
i ok3ż.llo się. re ro o.;chan po.Lu].:ę s poi.igu żil
nimi polldnios.l śtlon.] }h'J I'ndjr obol Huh'an Buru-
k.l i Isoisko \rznoli p!l, Zóbac4§§zl kurz, Czyn-
sis c'tr:. Ir]z.lł p.rlapeć
'cso] konie, objućż\ć ie i rus4l § drogę.
Gdlbl \,ó\rcztlś nie ż;ru§,.żono żbIiżaiiasię n;€prąiaciela,
daliby się zaskoczyć.
w pościgu [ża Czyngis-chanem] Dźamuka jechał fażem
z ong-Chanem. ong-chan żaPytał Dżamukę:
- ]akich to ma syn Tcmudłn 1udzi, którzy potrafią wal-
czyć?
Dżamuka odporviedzial :
- Są tam u nicgo ludzie żvani Uru'utami i Mangkutami.
ci będą ż pewnością dobrże .ralczyli, Przy kńdym ,vto-
ci€ żacho\rują xvartą linię, pży k^żóej żmiani€ frontu
utrzymują flicnJ.Dszon€ s7cregi. Są to |ldżje prżyzwy.Ajc-
ni od dziecka do dżidy i miecza. Maią cżarne i p§tre buń-
czuki, Są ludźmi, prżed którymi tpeba się mieć na bacz-
ności.
Na te slowa Ong-chan powiediAl:
- Jeżeli tak, to pos.awmy prżeciw nim Kadaka że swoimi
dżielnymi Dźirginam;, Każemy żaatakovać naszlrn dziel-
nym Dżilginom! Za Dżitgira]ni rzucimy do ataku Aczika
sziruna z rodu Tnmen Tiibegen l za Tnbegenami poślemy

99
do ataku walecznych ołón Dongkaitóv! za Dongkaitami
ni€chai fi§ży do ataku Kori szil€mnn Tajdżi na .żele r:r-
§iąca moich, ong chana, 8wafdżi§tów| za t:rsląceń ETA|-
dżistów ude!żymy my z 8łównymi silarni! - ong-chan po-
wieażial iesżcżg - Młodsżybfacie Dżamuko, t/ obejnij
dowódżtvo nad nasżym voiskieml
Dżanuka odsunął się na te słowa na bok i po!łledział do
slvoich towarzy§ży:
- ong-chan powierzył mi dowódżlro nad srłoim voj-
skiem. Nigdy nie bylem zdolny valcżyć ż moim pobra-
tymcem, a oto teraz ong-chan mówi, żebyn dovodżił
woiskiem. on8-chan je§r iesżcżenniE żdolny do te8o niż
ia. on ie§t towafżysżem na któtko, Poślę\riadomość do
pobratymcal Niechaj ma się na ostroźności!
Po cżym Dżamukl przesłałpotaiemnie do Czyngis-chana
Da§tępującą . iadomość: ,,ong-chan p},tał finie, ludżie
u §yna Temudżyna potrafią walcżyć. Odpowiedżiał€ 'acf n, źe
sraviam na piervsżyn miej§cu Uru'uiów i Mao8kutóv,
w wyniku moich słów postawili na cż€le swoich Dźirgi
nóv, któr}ch ong-chan najba(dżiej .eni. za DżbBinami
postanowili dać Acżika Sziruna ż rodu Tnm€n Tnbesen.
za Tnbe8enami mają iśćołoo Dongkaici. za Dongkairami
po§tanowili dać Kofiego sżilemnna Tajdżiego, wodza ty-
siąca gvardżisróv onł-ch^n^. ż^ nini, jak postanowili,
mają §tanąć glówne siły wojskowe samego ong-chana.
ong-chafl powiedżiał jeszcze: <Ty, !]ói młodsżybraci€
Dźanuko, obejnii dowódżwo nad voiskiernl, J€żeli §ię
to lvsżysŁko naleicie ŻIożumie, widać, że iest on towarży-
szem na krótko. Jak noźemy wspólnie kierować swoim
wojsklern? Od dawna nie byiem żdolny walcżyć ż moim
pobratymcem. ong-chatr je§t do teso jesżcŻe mniej żdolny
njź ia. Pobratyncże, nie bój się i bądź ostrożnyl" Taką
prżeslał\,iadomość,
(_1;'§_.,l,, L.-dr otl.,1_1 ,ę $iJdomo;., rowiedz:al:
- srriu Dżnrcżedejuz rodu Uru'ur, co rżeknie§ż? ciebi€
posrerrinl,nr czcleI
§'ć\§cżas, żannTl Dżnrcżedej żdążylsię odeżwać, żabrał
8los Kuildar Mąd4 ż rodu Manglrut:
- ]a chcialbym ruszyć do valki za pobtatynca! Niechai
§]ko v przysżlościpobratymiec pamięra o opiece aad moi
mi osieroconyni §ynami!
Dżijrcżedej powiedżiał :
- za Cżyrr1is-char,^ będziemy w^lcqć na cżele my,
Uru'uci i Manskucit
w t€n sposób Dżnrcżedej i Kuiłdar ustavili śięw sżyku
bojovym prżed Czyngis-chanem że §woini Uru'utami
i MangkuŁami. Kiedy juź §ranęli §, gotowości bojovej, Dad_
ci€nął nieprżyjaciel ż Dżir1inami na cże1€, z iclr nadei
ściemUfi'uci i Mangkuci rzuciii się przeciw nim do ataku
i ż^cą'li ich gronili, żaatakowal Acżik
spychać. Kiedy ich
szirun u fodu Tnmen Tóbegen. §7 czasie aiaku Acżik sżi-
run pchnąl Kuildara dżidą i żwalil go ż konia. Mangkuci
żAwróc\li pt4 Kuiłdaże, ale Dźiircz€dei nacierał że swy-
mi Uru'utami i odrzucił Tiimen Tnbegenów. Kiedy parl
naprzód, gniotąc ich przed sobą. rzucili tię pr?eciw niemu
oIon Dongkaici. Dźiircżedei od(zucił również Don8kaiów.
Kiedy i tych patl przed sobą, ruszyl do ataku Kori Szile-
miin Tajdżi ż ty§iącem 81rafdżistów. Dżnlcżedei odrżucil
do tylu także KofiĘo szilemnna Tajdżiego i gdy tak parl
nieustannie napżód, rzucił mu się n^Prze.iv bez ąody
ong-chana sengnm, al€ żostal trafiony strżalą w §vój czcr-
vony policżck i tamże spadł ż konia. Gdy sengnfita żwa-
Iono ż konia, vsżyscy K€r€ici zawrócili pny nim i, żalrzy-
mali się. Nasi dalej na nich napiera|i, a kiedy zachodzące
słońce dotknęlo pagórka, zaw!ócili, zabrali spadłego z ko-
nia i rann€8o Kuiłdara i prży§żli ż porrfotem. Cżyngis-chan
vycofal §ię ż miejsca, w któD.rn nasi walcżyli ż ong_cha-
n€m, a wieczorem ruszył dalei i spędził noc oderwawszy się
od nieprzyjacie]a.
Spęclzili [wówczas] noc na pozycjacn, a kiedy z^ś,łiŁaldżień l72
1 zatządzotto apel, okazalo się, źc nie ma Ógódeja, Boro-
kula i Bo'orczu, czrngis_chan powicd/iJl \ówcżas:
- Z Ógódejem pożoŃali w tyle 8odni żaufania Bo'orcżu
i Borokuł, Żywi cży martwi, oni się nie rożlącżąl
Nasi spędzili noc trzyfuaiąc §woie koni€ w pogotowiu,
czyngis-chao żapo§,i€dział bowi€m:
- Jeźeli będą nas ścigać,§tocżymy bi§vęl - I §tał w go-
Kiedy doczcka)i ja§nego dnia, żobA@r-|i, że z tvlu zbliża
§ię ku nim i.kiś c,lowick. Gdy nadjechal, okarało §ię, źe to
był Bo'orczu. cżyn8is-clran żacżekllł,aż Bo'orcżn sję zbliży,
ud€!żył się w pi€fś i żawołał:
- Niechai będżie wola Wiecznego Nieba|
Bo'orcżu powiedżiałna to:
- W cżasie ataku trafiono mojego konia tak, że up.dł.
Bieglenr tedy pieszo i w t rn nonencie Kereici żawfócili
przy sengiimie. odciąlem przy tej spo§obności iakiemuś
iucznemu koniowi, któly stal z prżekrżywjonyrni iukami,
iego cięźałvskocżyIein na siodło i vTdostałern się stan_
tąd, Jechalem po śladach provadżącyń od ńiej§ca, 8dzie
od€rw^Iiśmy §ię od niepfzyiad€la, znalażlern va§ i oto

Po pervnym czasic żnóv żaeąłsię żbliżaćiakiś cztowick. 17]


ź€ iedżie ż Disko opuszeonymi nogami, ale
lo(/idać bylo,
wygIądało, |akby to był jeden czloryiek, Dopiero 8dy juź
nadiechal, okażalo się, że za Ósódejein jechal ż tyłu na
tyn samym koniu Borokuł, a kącikami ust §pt)Yała mu
krerv. Pochodzilo to stąd, że ó8ódei zo§tal trafiofly 6trżalą
w art€lię sżyjną i Botokrrl vasysal mu trzepnącą krew.
Ta zaqkająca arterię i vysysana prżeż niego krcv spty-
wala mu kącikarni usr, Kiedy Czyngis €han to zob^cżył,
polały się lży ż jeso oc2! i ścisnęłomu się s€rce, Każ-ał
śżybkorożpalić osień i wypalić ranę, Polecił też żnaleźć
cośdo picia i
napoić tannego. Cąngis-chan był iuż goro-
wy do walki, j€żeli nieprżyjaciel się pojawi, al€ Borolruł
poviedżiai:
- Pył wznoszony przez nj.eprżyj^ciel^ odda]a §ię, Pył uno-
si §ię dtugą wstęgą na południowych zboczach N{a'u Un-
diir v srronę Hula'an Burukat. on się oddala w tamt},tTl

Na słowa Borokuła Cżyngis-chan po.ricdżia1:


- Gdyby P!żysżli, mi€liśmy żamiar wa|czyć z nim| Jeże-
libyśmy żostali pnez niąrzyjaciela żmu§żeni do uci€cż]ri,
zebralibyśmy nasze wojska na nowo i walcąli dalej. - Po-
wicdżiawszy tol vyrusżył rlz drogę. Pojechal v sórę Ułkuj
sżilngeldżit*i dotarł do tniejscovości] Dałan N€-
mnrges.
174'f^n Prżyje.hal ża nini Kada'an Dałdxrkan, który odlą-
cżyi się od svoiej źony i dżieci. Po prżybyciu opowiedżiał
to, co 1nówił ong-chan:
- Kiedy jeso §yn sengiim zostai trafiony strżałą §, cżer,
wony policzek, tak że spadł ż konia, a oni zaxłróuli przy
ninr, \Yóvczas ong,chan powiedzial: ,,Kiedy powstało py-
tanie, cży mamy ich draźnić, draźniliśnyich; kiedy po-
wstało pytanie, czy mamy ich prowokować, prowokowaliśmy
ich, Tak więc pożwoliliśmy\łbić gwóźdźw policzek mo-
jego biednego syna. Będżiemy atakoryać dalei, aby ufato-
§,ać życie syna!" Acżik sżirun rzekl na to: ,,Chanie! Daj
spokói! Kiedy pragnąłeś§yna, którego je§żcz€ Die brlo,
odprivialiśny .z^ry i żaklęciżi modliliśmy się o niego
mó\,iąc (lrbuj babli,. Llrodzone8o \yre§żcie §Ina sengnna
chcielibrśmr tteraż] uchrotrić. §7iekjża cżęśćtrlongoióv
jeśtu r::s z Dż.erul:a..{lr;nem i Kucż.ren1, Dokąd póidą
}lor3olo\rie Ten]udżlna. ltórz\ stali §ię,am wrodży? oni
miią ś]kokonie i tllko drzewa są ich dachem, ]eż€li sani
do na§ nie pr.jdą, to my pójdzieny, pozbieramy ich iak
lroński navóz i przyprowadzimy! Tych tam!" Na slowa
Acrka sziruna ong,chan odrzekł: ,,Dobże. Jeźeli tak, to
aby tyllo nic się nie stało moj€mu synovi. \ ieźcie so
ostloźnie i opiekujcie się niml" co powiedżiawsży, żawtó-
cii ż pola bitvy. - To opowiedzial Kada'an Daldurkan.
175 Następnie cżyn8is chan wyrusął z Dałan Nemiirges ż bie-
giem rżeki chałchy * i zatządńl apel. Po policżeniu źołnie-
rży okażaIo się, że iest ich dwa ty§iące sżeściu§ei, Cżynsis-
,cnan posuwał sig ż tysiącem nżystu źołnierżamizachod,
niin bfżesiem ciałchy, a Uru'uci i Mangkuci _ lównieź
w iysiąc trżyŃa ludżi - posuwali się wschodnirn brzesiem
Chałchy. Po drodże żdoby§,ali sobie poż]§,ienie utżądżl-
iąc polowJn;.1, Ku'Idar, klól(go fur,j ic,/"e .je nie /,"oi,
la, nie poduchal ostrżeźeniacżyngis chana i rzucil się róv-
nież nj z\tierz}nę, wLedy r.lna oworzyla mu,iq zrowu
i znarł. Czyngis-chan każat zlożyć iego zwloki n^ skale
KelŁe8ei,F w lmiejscu zwanym] or Nu,u nad Chałchą.
Czyngh-chan wiedząc, źe v rniejscu, gdżie Chalcha wpada 176
do jeziora Buir, żnaidują §ię ongiraci ż Ter8€m i An€l€m
na czele, posłałdo nich Dżnracdeia ż Uru'ulami. Poslał
go z następującymi słowami:
- Jeżeli powiedżą|,,lud on8irató§ od davnych cża§ów
i§tnieje dżięki urodżie .vnucżek i wdziękowi córek", [to
żnac2y, żel poddadżą §ię beź v,alki. Jeżeli zaśPowiedzą,
..nie ŻgJdlamy się" vówczas będziemy wilcż)ć,
ongiraci poddali się Dżiircżedejovi dobrowolnie. Ponie-
$,ź użnali jego władżę beż valki, Czyngis,chan niczego
u nich nie naruszył,
Czyngi§-chan wziął wówczas pod swoją wladzę oĄEiratów, l77
nastęnie ruszył dalej i, zatrzymal się na w§chód od §ttu-
mjenia Tónge. stamtąd wyprawił do ong_chana Arkaja
Kasara i snkeg€ja Dźe'nna z następującym posłaniem:
- obozuję na lvsclród od strumienia Tónge, Trawa je§t
tutaj dobra i nasże konje nabierają ciala. - I to iesżcżc
powiedżcie noienu ojcu chanowi: - z povodu jakich to
pfeiensii, ty, lnói ojcże chanie, tak mDie przerażiłeś?J€źeli
lźebJ mnie bylo po\lll.żyć, lo dlicżcgo nie srrasżys/ mnie
tak, by t\Yoi niedobrzy synowie i tvoje ż1€ synovc mogły
się spokojnie tvyspać? Dlaczego prze§tra§żył€ś nnie w t€n
§po§ób, ź€ ponźrleśmieisce, na któr],m dopiero co mieli
uliąść,że rożpedżileśd\m, króq,n1ia1 unieśćsię do góry
ż ich jurt? i{ói ojcże chanie, czy dźgałcię ktoś stojący ż bo-
ku? Cży podźcgałcię ktośstojący v poprżek? Mói oicże
chanie, jak się umóviliśmy? Cży nie poviedżieliśnysobi€
aa, wzgórzach Huła'an Kut 1ł DżarI€ł Kun, że jeżeli ż9-
bata żmiia będżi€ nas podźegać prżeciw sobie, nie damy
się poóżnić? Cży nie powiedżieliśmy§obie, że wsżystko
vyiaśnimy pfży pomocy ust i słó.P i ż€ będżiemy §obie
§,ierżyć? A teraż, mój ojcże chanie, czy zerwaleś ze nlą
wyjaśnivsżypżedtem rr§ży§tko ustnie? cży nie powiedżie-
liśmy §obie, że jeżeli zęb^ta żflija będżie chciala nas po-
ńżnić, nie prżyinieny jei podsżeptów, lecz wszystko wy-
iaśnimysobie prży pomocy ust i igżyka i będziemy sobie
ufać? A teraz, lnój oicże chanie, cży żcnvałeśże mną vy-
jaśniwszy przedten wsżystko prży pomoc7 usr i iężyka?
§fprawdzie moja grupa nie byla licżna, ale ni€ pohż€bo-
vałeś§żukać licżni€j§żei, wprawdżi€ ja nie byłem moźe
lzbyr] dohy, ale ni€ potrżebovałeśszukać lepszych. Jeźeli
u wożu, kŁóry lna d\Ya dyszle, zlamie się jeden, wół już go
nie pociągnie. cży nie bylein dla ciebie ten dfigi dysżel
'ak
od pary? Jeżeli u vożu, któfy ma dva koła, żlamie się iedno,
iuź ten wóż nie będzie nógl się porusżać. cży nie byłem
dla ci€bie taknn drugim kołem? Jeźeli żaśw§pomnieć da§,-
ne cża§y, to Po tvoim ojcu Kurczakusie Buiruk-chanie ty
żostałeśchanen, bo byłeśna,istarszym ż cżterdżiestu synów.
Kiedy żostałeśchanem, żabiłeśdwóch swoió młodszych
bra€i; Tajr TennĘ Taidżiego i Bukę Temiira. Twói mlod-
§ży btat Erke Kara miał ńvłńież, żogt?'ć zabity, lraŁo-
^\e
\łal brcle, bo ucieLł do Inrncży Bilge-óana naimańskie8o
i poddał się jego władży. Ponieważ żostałeśżabóicą §woich
młodszych btaci, twó! stfyj Gutóao wyrusżył pfż€ciw tobie
w pochód. Kiedy nadciągnąl, ty, aby ratowac źyciąuci&_
łeśz setką ludzi. Uciekłeśw dól selengi i żostałeśżapę-
dżony w vląwory Kara' un Kabczal. Gdy chcialeś§ię siam-
tąd vydostać, oddaleś w podarunirru me*ickiemu władcy
Tokto'a §.łoią cófĘ Hudża'ur-ndźin. luydo§tałeś się ż Ka-
ra'r:n Kabczał i Pfżysżedleśdo mojego oica Jesiigei-chana.
§rtedy powiedzialeś: ,,Uratuj mi nói lud ż rąk §tryia Gut-
chanal" Mói oiciec Jesiigej-chan tak ci odpowiedżial: ,,Po-
prowadżę Kunana i Bakadżiego ż rodu Tajcżi'utów i uratuję
ci twói ludl" żebral tedy woisko, §,ylusżył v pochód
i przepęd7ił Gurchana. kóry znajdowaI §ię w miejscowości
Gufban T€lesnt z tźydżiestorrl^ cży cżtejiżiesrońa |]udż-
tti, w kierunku Lrainy Kasżin. ] uratował ci twói lud. Kie-
dy stantąd wrócił, mój oiciec ong-óafl żawarł §. cżafnym
Lesie nad Tołą sojusz pobratymstwa ż Jesngeichaflem.
wtedy mói oiciec ong-chan powiedżiał z wdilęcżnośC1ą|
,,Niechaj opieka Vysokiego Nieba i Zielni ż^dec.ydnje
o tym, iak mam §ię odvdżięcżyćpotomkom woich potom-
ków w żamian ża rwoją ptzyshgęl" Tak bardzo byłeś
wówczas vdżięcżny. Potem Efke Kara *7prosil wojsko
u najnańskieso Inancży Bilge-chana i §Tru§ż}ł prżeci\łto_
bie w pochód. Kiedy nadciąsnął, ty - r^to\łać ż,ycie -
^by
porżucileśs\rój ]ud i uciek]eśż nielicżną 8rupą 1udżi, Po-
§żedleś do ziemi sarta'uIóv nad rżekę czuj, do vładcy
Kara Kirljójr, gufchana. Nie wprz,r,maleś tafu na\łet ied-
nego roku, Znów popadłeś.ł zatarg ż gurchanem i odsżed-
łeśod niego, Ciągnąłeśprżeż żiemie Ui8ufów i Tangutów
€ierpiąc taką biedę, że ż},wiłeśsię krwią upuszczaną wiel-
blądom i mlekiełr pięciu kóz. Przyjechałeś na iedynym
ślepym bulanku ż cżarną grż!\vą, wieóżąc o tym, że t! -
nój ojci€c chas _ prżybwasż $r tak wielkim niedostatku,
i panriętając o tym, że nie8dyśżav,arłeśż lnoim ojcem J€-
sngeichanem sojusż pobfatfmstwa, qysłałem ci naprżeciw
iako poslów Takaia i siikegeia. Ponadto ia §am vyru§ży-
łem ci rra sporkanie ziad baeg! Biir8i nad Kerulenem
i spotkaliśmy się nad jeiotem Gn§e'i!. Pooievaż pżyby-
waleśw nędzy, żebfałefu dla ciebie daninę i oddalem ci.
Czy nie było to żgodĄe ż zawartym prza nas w Czarnym
Lesie nad Tolą - na mocy hvojego dawnego żwiążku po-
bratymstwa ż moim olcem - porożumieniem, że Ędziemy
dla siebie iak ojciec i syn? owei zimy Plzyiął€m cię do no-
ie3o obozu i ż).w;łem. spęd/i'iśmy zinę i laro, a w jesieni
vyrusżyliśrnyw pochód na Tokro'ę B€kiego ż pl€mi€nia
Merkitóv. stocż/liśnyż nim biivę w [mieiscowości] Mii-
ricże se'iil \r górach Kadiklik i pfżepęd2iliśmyTokto'9
Bekiego w kierunku Bargudźin Tóknm. Zlupiliś,my wtedy
lud Merkitórv. Zabraliśnyim \ł§zystLo I ich liczne stada,
k§iążęce iurty, ich plony, i ia to oddalem oicu óanowi.
Tvojelrru 8Iodowi nie kazałem czekac do poludnia, ani też
nie kazałem czekać twojenu wycżerpaniu do połovy mie_
siąca. Poża tym, kiedy ścigaliśmyBuiruk-chana z plemie-
nia Gncżn'nt Najnanów od Sokok Usun v, góra.h Ułuk
Tak ptzez Altaj i §żliśny za nin z bi€gicm rżeki Urun8u,
zniszczyliśmy go nad i€ziorem Kiszil Basz, Gdy §tamtąd
wracaliśmy, KóLse'n §abrak z plemienia Najmanó§/ że-
blal s§,oie vojska w [fiieisco\rości] Baidarak Belcżir i §ta-
nąl do \vilki ż nami. Ponieważ za§LocżJla na§ cie6ność,
spędżi]jśmynoc v szyku boiowym zamierzając walczyć
n3jlępi€go dni] rano, wóvczas ty, mói oicze chaaie, ka-
zlłei nl ssoicr sL;ros:lk:ci rozpalić ognie i nocą w},ru-
s4,1eś v górę rzeki Kira Se'nl. KiedI na§tępnego dnia ra-
no spoirż,ilem v r§oim kierunku i nie było cię na stano-
wisLu, powiedziałem: ,,Oni odeszli, a nas uźyli jako opal."
sam więc wyru§żrlem tówdeż, ptż€prawil€m się pr:ż€z
rżeki Eder i AłĘj iP miej§c,l, gdzie się zbiegaią, dotarlcrn
do stepu s^'ari i tam §ię żatrżymalcm. wtedy Kókse'ii Sa-
brak doścignąIciebie i zabral sengiinovi wsżysiko: i€8o
żonę i dzieci, jurty i sicdziby. A tobie, ojcze chanie, zabral
polowę ludżi, krórży żnaidovali się \v \łąvo2ie Tele8etij,
wraz ż ich stadami i dobytkiem. Kiedy od§żedł, synowie
netkickiego Tokto'y, Kudu i oiłrun, ktorry żnaidovali
§ię prży tobie że swoim ludem, oderwali się od ciebie prży
le' okażji iako nieprżyjaciele i posżli, żeby §ię połącży激
svym ojcem w żiemi bargudżyń9kiei. §fltedy ty - mói
ojciec chan - p*y9żedleśdo mnie ż prośbą,źebym ia -
t§,ói §yn - prżysłal ci s\roich cżierech bohaterów, bo żo§la-
leśograbiony ze swego ludu i sicażib pżeżnajmańskiego
Kókse'ii sabtaka. Ja nie nyślałemtzk jak ty, lecz zebra-
łem woisko i przysłalem ci wówczas Bo'orczu, Mukalego,
Borokuła i Crła'una Dżielne8o, tycb oto cżterech moich
bohaterów. Zanim prżybyli, sen8nn stanął do walki
w [mieiscowości] Huła'an Kut i tam, gdy koń i€go żostal
trafiony w bok, srożiłomu dostanie §i9 do nie§,oli. §Fte-
dy nadeszli moi czierei bohaterowie i uratovlli sengnma.
Uratowali mu źonę, dżieci, lud i w§żystko, co §tracił. wre-
dy mói ojciec chan powiedział ż \ydzięcżnośćią:,,Mói śyn
Temud.in przyslał slr,oich cżterech bohaterów i urato$/al

lo,
mi mói ulraćony lud." Tak po$.iediałeś.A teraż - mói
ojcże chanie - dlacże8o iest€ś na mnie żły?Prżyślijmi
postóv ż wYaśni€niem twego nieżadowol€nial Kiedy bę-
dziecz vasyłał posłó§., pfżyślijKubariego KurĘo i lriir-
gena! Jeże[ żaśnie \ yślesżich obu, vyślij prżynajmniei
drugiegol - Takie ptzekażŃ posłanie.
178 Na te §lova on8-chan powiedzial:
- Niełtetyl Przez rc, że żerwał€m z moim §yn€m. zerwa-
łem ż z^sadańi. Prż€ż to, że się od niego odvróciłef\ od-
wfóciłem się od moich zobo.ilĘań. - I cżuiąc w sefcu źal
powi€dżiał ie§zcze: - JeźE|i teraż zobacżę moiego syna
i pomyślę o oim źle, to niechai mi będzie wpoczona ktew,
tak iak ta otol - Taką żlożyl ptży§ięgę i ukłuł §ię noźem
do \i.y€inania strżal v koni€c małego palca; lPylocżył so-
bie krew do ńalego na€żyńka ż kofy bftazovei i ʧlal
po§ła ż€ §łori/ami: - Dai to mojemu synov,il
179 Ponadto Cżyngi§-chan każałpowiedzieć, €o następuie, po-
bratymcowi Dźamuce:
-.. Nie mogąc na m[ie pźłrżJećrozdzielileś mnie z moirt
oicem chanem. Tefl ż na§, który wcżeśnieivstał, mógl pić
ż błękibego pucharu ojcł óana. zażdrościłeś mi, kiedy ia
pierwszy wstalem i pilem ż niego, A t€raż moźecie opróż-
niać puóar ojca chana ile tylko chceoiel - Takie przesłaI
slowa. cżyn8ig-chan każal jesżcżepowiedżiec Ałtanolili
i Kuczarowi: - czy wy dwai - kiedy mnie opuszczali§
cie - postanowiliście, ż€ mnie opuścicieot§^rde, czy też
po§tanowiliście, źe mnie opuści€ie żdradżiecko? Kiedy
chcialem, żebyśty spośród nas, Kucżarże,iako §yn Ne-
kiaa Tajdźiego, żo6ial óanem, nie chąaleśnim żo§tać.
Kiedy chciałem, żebyśty, Ałtanie, żostal chanem, tak
tądńl nanr-i brói oi€iec - bo prżecieżKutula-chan vładal
'ak
flad nańi - róv,niEż nie chciałeśnim zostać, Kiedy
chcialefi, źebyścielry - secże i Tajcau - synov,ie BarĘna
Dżiehe8o że sta.szej genelacji zosrali chanami, nie żdoła-
len s,as DaLIonić. Kiedy nie moglem was nakłonić, abyście
,oslali chanani, v_r, zaproponowaliście, źebym ja zostal
clanen i ia vani rządzilem. Jeźeli \ry, będąc chaDami,
ĘTlaliblście mnie c, awngardżie na licznych \Pfogóltr, to
gdybyn ż pofio(4 Nieba zagarnąl lud nię!żyiacielski,
prFlprowadrłbym vam j€go pięknolice dżiewclętą i ko-
biety, iego wspaniałe konią Jeźeli wy§lalibyście mnie na
obławę do napędżania płoóliwei zwierzyny, \łówcża§ spę-
dziłbym wam gęsto - noga prry nodze - z 8Ór,
^lierątĄ
spędziłbym wam gęsto - biodro pr4 biodee - z§ierżynę
ze skalnych ur,i,isk; spędziłbym wam w gromadę - brzuch
prży btŻ]Jchu - zwieiżynę że §tepu. A tetaż bądzcie dobry-
mi to,łaiży§ami mojego oica €hanal Mó§,ią o waś, że za-
niedbuiecie svoie oboviążki, Nie poż§,ólcie tak o §obi€
mówićl Byliściep'źefj.eżoporą caa'u*uriegol I nie po,

I06
żwólcie nikomu ż2kładaćobozoĘ-i§ka u ź.odel rlzech
rżek * !

Oprócż tego C4ngis_chan kazai powiedzieć młodsz€nu 1SC


braiu To'oriło9,i:
- Pr4c4na tego, że nażFvam ciebie młodsżym brat€m,
iest następująca: Do Tumbinaja i Czatakl Lingkl ptry-
§zedł okda, poimany iako niewolnik. Synąrr niewolni}a
Okdy był niewolnik Snbegej. Synem niewolnika Snbegeia
był Kókócżii Kifsa'an. synem Kókócżii Kir§a'ana był Je_
gej Kongtakar. synem Jegeia Kongtakara iesteśty -
To'ofił. Cżyi lud poddany chciałbyśoddać Ong_chanovi,
źeby nu się prżypochlebić? PrżećlźAhan i Kucźar nie
pozwolą nikomu rządzić moim ludem. Naą"wam cię młod_
sżrm biatem dlategą źe byleśprzez ewoich prżodkóv nie-
volnitierr rr ptogu mego prapradziada, źe byleś §łu8ą
u dfżrvi moiego pfadżiada. To mam ci do przekazania,
Poża rym Cżyngis-chan polecil polpi€dżieć pobratymcovi 181
sengiimowi:
- Ja iesrem synem, kóry się urodzil w ubtaniu *. Ty jes_
teśsynem, kóry §ię urodżil naao. oi.i€€ cha,,r chciał się
o nas tiosżcżyćjednakowo, Ty zaś- pobntymcze Sen-
8iimie - prżeślado§aleśmnie zawismie z oba*a, że wejdę
międry was. Nie prży9parżai iuż reraż cierpienia sercu na_
szego ojca chana! Pociesżaj go rano i wieczorem, kiedy
wchodżisżi wychodi§z, Nie od§rręcżaj od siebi€ nasże8o
ojca chana i ńe pźycżyniaiie8o nyślom troski p%e ża-
chowanie §wego davnego pfagnienia, by zostać chanenr
jeszcże ża, życ|a oicaI Pobratyrncże sengnmie, prryślii mi
iako posłóv Bilgąo Bekiego i Tódó'enal TaHe przeslał
posłanie.
Przez Arkzja Kasara i Snke8eja Dźe'una polecii ie§żcże
powiedzieć:
- Ki€dy będżiecie do mnie wysyłać posłów, niechaj ojci€c
chan v,yśle dwóch posłówl Pobratymiec S€rĘiim niech
również rłTŚle dwóch. Rós.nież pobtat)łniec Dźamuka
niech *ryśle dwóch poslów! 1Altan niech wyśle dwóch!
Tak samo dwóch poslów niech *yśle Kuczarl Aczik Sż-
lun nie€haj t€ż wyśle dwóól Również Kacżi'un niech w-
śledwóch posłówl
Kiedy mu p*ekazano słowa Czyngis-chana, Sen8iim ża-
wolał:
- od kiedy to on mówi o ojcu óanie? czyż nie mówil
o §tarcu mordercy? Od kiedy mnie narywa pobratymcem?
czyż nie nówil, że §zaman Tokro'a chodzi z przyrłiązanlm
ogonem mużulmań§kiei o\rcy *? ztoż śLlżłeiest, co się
kryie z: tymi słowamil To są pi€fł.sże sło§,a §,oinyl Bilge
Beki i Tódó'enie! §rznieści€ buńcżuk voiennyt odpaście
koniel - Tak powiedział.
wówcżag, kiedy iuż Arkai Ka§ar mial rłrócić od ong-
-cfulna, snkcsei Dże'un pożosrał, gdyź byla tam - u To'ori_
ła - jcgo żona i syn i aie miał odvagi odejśćod nich. Ar-
kaj zaś wrócil do Czyngis-chana i pĘekazał mu lo, co po_

0_1 Vrcdy C;ln.s,clan przen:ó.ł s'§ la illne miejsce i /ilr/)-


nui się lrd i€ziorem Baldżuna, Kiedy nriaI tam żałożyć
obóż, spoikał §ię z Korol^sami czo'osa cżakana, ci Ko-
rołasi poddrli się jego władzy beż opolu. Tam teź, prż]j
vodopo;u nad jeriorem Baldżuna, spotkat się z Czyn-
gi§-chanem muzułmanin Asan*, który, jadąc na białym
vielblądżie, pędżil ry§iąc baranów od Alaku§ża Digitku-
riego ż plemi€nia o,gu!ów i ciągnął ż biegi€m żeki El-
gnne, źeby kupić skórki §obolove i vie\Yiófcże.
13_} Podczas gdy Czyngi§-chan przebrla! prży wodopoju nad
jeżiotem BaIdźuna, Kasar pożostawil u ong,chana §voją
żonę i trże.h synóv ]egii, ]csLjngcgo i Tuku i odsżedł
ód niego z nievielką 8rupą toważIszy, żeby posżukać
śwegostarszego brata Czyngis-cluna, Szedł wzdluż Iańcu-
cha 8órskiego Kara'un Dżidun, ate nie mó8ł odnaleźć b!a-
te. żlalazl się nasigpnie \v baróżo clężklej sy.uacii, tak że
musiai wędlować żywiąc się §uIową skó!ą i ścięgnami. Po-
łączyłsię z Czyngis,chanen dopicro nad jeżiolem Baidżtl-
na, Kiedy Kasar prży§zedł, cżrngis-chan bardzo się ucie_
sżyl i po naradżie po§tanowił posłać do ong-clrana po§iów.
Vyslał Kali'udara z plemienia Dże'iireit i Cżrurkana
ż plemienia Uriangkaj z następu;ącymi §lowami:
- Poviedżcie oicu chanovi, że to są słowa Kasala| ,,vy-
patr}-walem swoj€go srar§żego brata, ale §traciłem ż ocżu
iego po§tać. Szukałem go, ale nie odnalażłem iego śladów.
Vołałem go, ale mój glos nie żosrał uslyszany. Spię teraz
patrząc na gwiazdy, a bryla ziemi je§r n1i podusżką, Moja
żoDa i synowie są u ojca chana. Gdybym mógi otrżynać
dorvód zaufania, posżedlbyn żnóv do ojca chana." Po-
viedzcie, ż€ ż t^kimi slovami posl;rl wa§ Kasar, _ I j€sżcżc
porviedzial: - i{} vyrusżany żaLaz ża wami i spotkamy
się w miejscovości Ark3i Geiigi nad Kerrrlenem, Tam
prż},jdźcie, gdy będziecie wracalil - Tak się umówili,
)yislał t€dy do on8-chana Kati'udara i cża'urkana, a sam,
wyslawsży naprżód jako żwiadowcólv Dźnlcżedeia i Arka-
ja, frsąl żĄraż ża nimi żc svojnri ludrni żoad jeżiora
Bałdźunai konnym pochodem dorarl do ArkaI Geńgi nad
Kerulenem.
!fj.{ Kali'udar i Cża'ufkan pfżysżlido Org-chana i prż€każali
mu słowa, któte zostaly srąd przedane iako s1o9ź Kasara.
w t}m cza§ie ong,chan, rozpiąwszy svój złoty naniot,
beżtfo§ko ucżiowaŁ Na słowa Kali'udafa i Cża'urkana
odpowiedział:
Jeżeii tak, niechaj Kasar przybywal Jako żakładuil(a
poślęItnrgenal - Z tymi słovarni *aslat ich razem.

lo8
wrócili tedy i kiedy żbiiźali§ię do umówionego miei,
sca w Arkal G€ngi, po§el Itiir8en, żobacą,wszy, iak
wielkie są żarysy obozo]riska, zlwrócił i żacząi uciekać,
Kali'udar miał szylrkiego konia. Dogonił 8o \yięc, 31e nie
miał odwagi go pojnać. Odcinał mu tylko dtogę to ż p!żo-
du, to ż trlu. w tym czasie czl'urkan, który mial powol-
n€o kon;a, strżelil ż tyłu, ż nai.vięksżei odl€8łości na ia_
tą sięga strzala - w zad no§żącego zlote siodło walacha
Itiirgena, tak że koó aż pzysiadl. wt€dy Kili'udar i cża'-
urkan poimali ltnr8€ftt i plzyprovadżili go do cżyngi§-
-chana. cżyngis,chan nie zamienił ż Itiir8en€m ani słowa,
tylLo powiedżiał:
- Pójdź.ie z nim do Kasar.rl Niech Kaslr nim rozpo-
tządzal
Wziqli go wiqc i poszli do Kisiri. Ten równicz n;c zJ-
mieoil ż Iriirgenem ani słowa, tylko od r^z,l Eo żarąbal.
Kali'un i Cza'utkan powiedżieli Cżyngis-.hanowi: 135
- on8_chan czuje się bezpieczny. Rozpiąl swój żoty na-
miot i ucztuie. wyr,]§zmy sąd szybko, iedźmy całą noc
iotocżmy go nie§podżiewaniel
Czyngi§-chan pochvaliI te siowa, wyslal na czolo jako
żwiadowców Dźnrcżedejai Arkaia ijadąc całą noc przy_
był na mieisce i otoczył ong-chifla, kiedy ten znajdował
się u wejścia do vąwożu Dźer Kabcżikaj w l8ófaci] Dżc_
dż€'er Undijr. Napadflięci walczyli zy ńoce i trży dni,
a gdy nie udało in się prżelamać oLąźcnin, poddali się
na tęcci dzień, ponieważ nie mogli się iuż dlużei bronić.
olg-chan i Sengnm - nie viadono lak - wydostali się
hvcżeśniej] z okrążen;a, nocą, Tlm, którlTvalcąl, był Ka-
dak Dżiclnv ż .odu Dżirgin, Po pocdaniu się K]dak Dzicl-
n1 p,zr:zcdI do cż\nJi._c',!n1 iio\:eJ/1.1l:
- Walczyliśmy trż,lroce i irży dni, poniewiż ulvażalcm,
że ni€ mogę zdiadżić cżlowielra, którego uznalen za swc-
go pravo§ritego chana, pojmać go i wydać na śmierć.
walcżfIem, ponievaż chciałem dać mu sposobność ucieczki
i uratorvania svojego źycia, A tu^z, ieżeli m.m być ża-
bity, mogę umrżećl Jeżeli [żaś]czyngis-chan okaże mi la-
skę, oddam mu swoje siły!
Cżyngi§-chan pochwaliI słowa Kadakż Dzi€tnego:
- Cży ni€ j€śt to mąż, który nic potrafi żdradżićsFoiego
prawowitego chana, lecz który będne walczył, by jego chan
mógl urAto$,ać życi€ i tlcicc? To jest czIowiek, któr.7 r;o-
dzień ie§t żostać towarżyszem! - Co powiedziawszy, nie
zabil go,lecz okazłl mu taką oto laskę: - Za śmierćKuil-
darł nicchłj Kadak Dzielny i selka Dżir8inów odda §ve
sily żon;c i s}nom Ku;ldard!Jcżcli urodzą im się slnowie,
niechai i oii slużą i oddaią sve s,ly [późniejszym] pokole-
niom Klljldara Aż po potomków jcgó potomkó\rl Jeżeti żrś
t]todżą in się córkj, to roC2ice nie L!.1ą ich svatać wedtug

lo9
wła§oąo łcżenia, lecz będą ooe p€lnić §lużbę Prry źońie
i syqaó Kuildatat - Iak rczkaza| ła§kawie. Poniewź
Kuiłdar Mądry on8ć pierw§ży ża]bfal gło§ *, cąn8i§-chan
wydżl jesżcżenasĘpujący ła§kawy rozkaz,: - Za zashĘi
Kuiłdara ni€cha' ie§żcże potom}owie jego potomków
oLrąDlljlią żaopatrżeńie nłleżne lł,o'soi},m §iefotomt - Tak
rczkaĄl.
VII

W ten sposób Cżyngis_cian doprowadził lud Kereitów do , ,


upadku i
rozdzielil ich na wsżystkie strony n^ żłupienie.
Takajo\łi Dzielnemu ż rodu siildiis oddał ża jego żasiugi
§€rkę Dźirginów, Poża tym Czyngi§-chan z^rządzil \ł ten
śposób, że z drłóch córek młodszego btata Ong chana,
Dżakagambu, §iarsżą - Ibaka-beki wziął sobie, a młod_
§żą - sorkJLran'_he]:| - d_i TolL;owi. z rcj
Pu),żry nie
poż§oljł żl\lplć Dżakaganrbu, lecz okazał mu łaskę i ucży-
nił drugim dyszlenr [swego wozu] \ftaż z c^lyĄ Dależą-
cyrn do niego ludem.
Cży,gi§-chan żaęądzil jeszcze ż l !.'
- Niechaj Badaj i Kisżilik * siedzą za ich zasługi w z1o-
tym namiocie ong-chana i niechaj Kereici z grupy ongko-
dżit będą ich pĘyboczny\i wfaż żc w§zystkimi ludźni,
którży filieli pod swą opieką Ong-cianowe żlote c2^ry,
ptrclary i naczlnia do \i,ina| Daię im prawo nosić kotcza_
ny, pić z pt]chafó\i i niechaj sję cieszą pravami darkafló],
aż po potonkó\r s\.oicl] poromkóT| Jeźeli uderżą na F
ćżebnrch \!,!ogó§,i zriobędą tupr, niechej zabierają dla
§:cbie ro.,o żdoblli, Jele]i Ub:ią ś!epo\ą 1|e_
ch^j żablefiją d]a siebi€ to, co upolos,ali! ^,;p-^.nę,
_ Taki wydal
rorkaż. czyngiśchan zelz4dżil Ponad.o: - D]atego, że
Badaj i Kisziiik urltovalj ni źfcie. ja, §.!pomagany prżeż
vieczne Njebc, coprorładzilem do upadku lud Kereitów
i zdobylem trol [przeznaczol1. d]a] naj§fższIcn, v przy-
sżłości- aż po poromków nroich potomków - niechaj ci,
którzy będą żasiad^ć na ironie, żaw§że pamięraią o lu_
dżiach maiących podobne zaslugil _ Ta,k rozkazał,
Po podbiciu Ke!€itów rożdżi€lono ich międży ludżi Cżyn-
8h_chana tak, że niLomu oie żablakło. Prży dżieleniu
Tnnen Tnbeg€nów kaźdy bfał Łyle, ile chciał. ołon Dong-
kAitóv oddali na żłupi€nie nie czekając naveŁ j€dnego
dnia. Tylko bohaterskich Dżir8inów, żdob}-wcóu, k!v,a_
wych §żat wfoga, nie mogli porożdżielać międży siebie. Po
podżieleniu w tcn sposób Iudu Kereitów Czyngis-chan lpę_
dżiłtę żiinę w lfi ei§cowości] Abdżla Kódeger.
ons-chan i sen8iim wszli ż oktążeniż ż życiem i uciekli.
§? fmiejscu zwanyrn] Neknn Usun * - pfży Didik Sakał -
sptagniony ong-chan chcial podejśćdo wody i natknąl się
na Kofie8o snbeczi€go ż najmańskiej svaży gńnicżnej,
Kori sijbec/i poiTal o.8-chana. chocia7 jeliec powje-
d,iJI. że je,l ong-chaoem. rrmLen nje znaiąc 8o - nie
uwicrżyłi żabiłna miei§cu.
sen8iim nie żbliłł§ię do §,ody w Nekiin Usun prży Didik

, T.jii hiblh
Sakał, lecz jechał poza §ranicami Naimarów i wkrocżył
w pustynflą okolicę, !Y posżukiwaniu wody natknął §ię
na dzikie osły, któfe staly i opędzały się od muó. sengiim
żsiadł ż konia i zaczą| ś:l,ędo nich podkBdać, A było ich
\]/ledy ż sen8iimem fażem troie: on i iego towarży§ż, ko-
niusży Kókócżn, z żoną. sengi]m dal koniu§żemu Kókócżii
potrżymać srrego konia. Ten zaśpocwałował z powrotem
viodąc ża .łodżekonia Sengnma.
- Kiedy ubietałeśsię w zlotem tkane sżary i iadaląś sma-
cżne potra§y, o't mówił do ciebie: ,,Mói Kókócżii!" Jak
możesż vr ten §posób porżucić §woiego chana sengiirna
i odeiść? - powiedziala jego źona [ż obuizenien], po cżyn
żatźymal^się i pozosrała w ryle,
- Pewnie sobie pomyślałaś,źe §/eźmie§z sengiima ża mę-
żal - odnekł na to l<ókócżii,
- Chcesz do mnie odni€ść powiedżenie, że kobieta ie§t
suką? Dai nu ptżyn^jmnj,ą jego żloty kubekl Niech ma
.ho.i^ż cżym zaczerpnąć wody do picial - odpo,yiedżiała
źme na slova męża. wówcża§ Kókó€żn rzucił do tyłu żło-
ty kubek sengiima że slov,ami ,,bierżl" i odjechał cwa-
łem.
Kiedy wrócili, koniu§ży Kókócżó zjawił się ptzed Czyngis-
-chanąn i opo.f,iedżiał,w iaki to sposób porżuciłs€Dgiima
na pustyni. opowiediał mu dokładnie .rsżystko, co żo§ta-
lo Ęrn po,i,iedżiane. Na to cżyngi§-chan fożkażałnagro-
dzć jeio żońę, samego żaśkoniusże8o złbiłi potzucił
ie8o ciało, gdyź cżlowiekowi, który pfżychodżi po t],m, iak
zdńdził s§łojeeo pfawovitego chana, nie moźna iuż ufać
iako tovarży§żowi.
189 Giitbesn, ma&a naimań§kiego Taiang-chana, powiedziała:
- ong-chan byl wielkim chanem dawnych czasów. Prry,
nieście iego gło\łę!Jeżeli bo rzecrywiście był on, żłołmy
mu ofiaręl - I wyslala posła do Korie8o snbecziego z toż-
kazem, żeby odciąć głovę żabite8o i p!ż},§rieźć ią. Rożpo-
znala Iprzy-głiezioną1 glowę Ong-chana i źożyłają na tna-
łym wojloku. Następnie poleciła §voim §ynowym dokonac
odpoviednich obrzędów, przygotować napoje i gmć na
insatumentach mużycżnych. sama żaśv,/żięla v fękę cża!ę
1 złdałaglowie ofiarę. 1iuówczas 8łowa, ktorei składano
w tefl śposób ofiarę, uśmiechnęłasię.
- Oo się śmieie- zawołal Taiang-chan i rcżkaż^l roż-
tfato§.ać na kawałLi głowę zabitego.
KóL§e'n sabrak powieilzial na to:
- Naipierw odcięliście i pfż},vieźliści€ głoli/ę żabitego cha-
na, a następnie rożdeptaliściejąl czy to §ię godzi? szłże-
kanie naszych psóv brzmi żlowiesżcżo.Inancża Bilge-chan
po\łiedział nie8dyś:,,Moja żona' lest młoda, ale ja juz ie-
§lem stary. Tego oto Tąianga spłodżiłąltylko dżięki €źa-
to,l,, cży mói slabowity syo potfali oóronić i utrzymrć

ll4
lr swym ,ęku moich licżnych, ale podłych i złych podda_
nyó?" A oto terzz szczekańe p§ów brżni tak, jak sdyby
nadchodżiło cośżlego. Rządy na§żei chanowej Gnrbe§ii są
twardc. Ty iednak, lnój §łabowiry Tajangu, j€Ńeś niękki.
Poża polovaniem z sokołarni i obłarrami na dżikiego
z.wieęa. nje ma,sz żadnych innych myśli ani użdolnień!
wówcżaśTajang-chan poviedżiał|
- Powiadają, źe tam na w§chodżie je§t gar§ika Mongo-
łów. Ci l.1dje wprowidżili s$oimi kolcżanJ-ni w prztl1-
źenie wielkiego chana davnych cżasów, żmusili go do
ucieczki i sporvodowali jego śmierć.I cżyżbyteraz sami
chcieli żośtaćwładcami? Na niebie niechaj pożosraną dwa
rozsiewające blask śviatlaniebieskie - §iońce i k§iężyc -
bo iest ich prżecieżdwat Ale jak nroże być na ziemi dwóch
ivładcó\r? Pójdźmy do nich i pr4prowłdźmytutaj tych
tam Mongołówl
Na to rzekła jego matka Giirbesii:
- Po co oni nan potrzebni? ci Mon8oło§rie §ą 1udem"
któfy brżydko pachnie i nóśi cż^fią odżież. Oni są dalekc
§Ęd i niechaj tam pozo§taną! Być może, gdyby każać §pro-
wadżić ich śż]achetne§ynolIe i córki i dać im umyć ręce,
to można b). im poż§,olić, żeby doiły u nas kfo.ły i owce-
Tajang chan odpo§ied,iał|
- Jeżeli tak, to iac\koL$iek b} oni bI]], póidźmy do t}ch
Mongołów i przlnieśn1,ich kołczan],!
Na to ich gadanie Kók§e'n sabrak po§-icdżiał: 190
- Ach, jak sie]],ie mó§icie słol,a| C4 §lko słabeu§ż-
-chan nadaje s:ę do tego, co żalrie!żacie? Lep|ą zaf.'llcz(1el
I cho.jaż żojtalj o:łzeżeni przez Kókse'n sabraka, $Tsłali
do AłakusżaDigłkuriego z plemienia ongutów poda
jmier;em Torbi Ta.,'/ 1J,lępJją.}mi Jłow;mi:
- Powiadają, że tam na wschodżie je§r gar§tka Mongołów.
Ty bądź prarłym skrżydłemarmii! My śądprrylącżymy
§ię i zabierżerny tym tam Mongołom ich kołczany!
Na to posłanie AłakusżDigitkuri odpowiedzial:
- Nie mogę być pravlrn skzydlern.
JednocżeśnieAłakusz Di8iikuti wysłal do Czyngis-chana
posła imieniem Jukunan z wiadomością:
- Naimań§ki Taiang,ch^n .hce prżłjść,żeby .j zabać koł-
czan. Chciał, abym ja stanovil prave skrżydło armii. Ja §ię
na to nie żgodżiłein.A teraz posyłam .| poślżż osvżeże-
niem, obyśnie stracil kolczanu, kiedy on wryjdżiel
Czyngi§-chan żnaidorpałśięakutat ,a obławie na stąie
Tene'en i otocżył lokolicę żwaną] Tałkin Cze'iid. Wtaśnie
wtedy §T§Iany przez Alakusza, Digitkutiego poseł imie-
niem Jukunan dostarczył mu tę wiadomość, Gdy jeszcze
$a miei§cu polo4łania naradżali się, co zrobić, wielu ludź
nówiIo:
- Nasż€ konie są vrychudzone, Cóż możemy tel3z żrobić?

rI,
Książę otcżi8in żawołał'nato:
- cóż Ło ża wymówka, źe konie są wychudzone? Mole
konie §ą odpa§ionel Jak można siedzieć bezc4nnie slysz.ąc
taką ,iviadomość?
A książę BelsiiŁei aoaal jeszcze:
- Jeźeli komuś, kto jesżcżeżyje, nieprżyjaciel odblerże kol-
cżan, fu po co wtedy żyć? Czy dla męża j€§t cośpiękni€i
sżego, niż leźcćpo śmierci że swoim łukien i kołczanem?
Najmanowie się chelpią, pokładaiąc nadżieię w tym, źe
ich państwo iesr tożlegle, a lud liczny. cży będżie to takie
trudne, ieżeli kor4sttLjąc z ich chełpliwości\ryrusżymy na
nich w pochód i odbierzemy im kołczany? Jeżeli wyru_
iżymy, to cży zdążą odpo.żąć ich liczne tabuny koni? Czy
żdążążał^do§łaćtna wozl] swoje w§paniałe jurty? czy
ich liczny lud zdąży się schronić na wysoko połoźone miej-
sca? Jak można §iedzieć §pokojnie i pożwalać im tak §ię
pysżnić? wyfusżmy w pochód i koniec!
91 Czyngis-chan pochwalił słowa księcia Belgnreja i prżerwał
polovanie. wyrusżył z Abdżi'a Kóde8ef i zatrrymal się
przy skale Keltegej .y ot Nu'u nad Chałchą. Tam poli_
cży1 §woich żohierży,podżielił ich na mingany - oddzia-
ly po tysiąc źolnierzy - i liYyżnacżyłdowódców minganów,
dźa'rrnó.i, - setek i arbanów - dżiesiątek. Wyżnaczyl ńw-
nież cżerbich * adiutantów. Godflośćtę povie!żył iym
olo sżeściuludziorn: Dódej_cż€rbienu, Dokołku-czetbie-
rnu, Ógóle_czerbialu, Tolun-cżerbiemu, Bucżaran-czerbie_
mu i siiiketii-cż€rbielnu, Kiedy §końcżył dżielenie ,\yojska
na tysiące, §etki i dżie§iątki, wybrał sobie prżybocżnąg§,ar_
di€| osiemdżiesięciu ludżi stfaźy nocnej i §iedemdżie§ięciti
ludżi sllaźI dżiennei. wybrał ich spośród synów i młod-
s,!ch braci do§ódcóv setek i minsanó§,, a iakże §pośród
s\nós i miod§żrch blaci pros§,ch ludżi, wybieraI ludżi
żcol..ch i dobrże żbudo!łanlclr, Nast9pnje na3rod,il Ar-
kaia Kasrra do§ódzńren nad t}jiąc€1ll \yybranych prżeż
sjc5i: dzielnl:! \o;o§.ikó\r, którzl v dni wojny nieli
s.śi \!li.z\ć plzed Czragis-chanem, w dni pokoiu nieli
blć ;e3o prrlb.cżnrmi, Takie vrdal ż^tżąazerje. Do§łód-
ca liedemdzje§ięciLl ludżi siraźy dżiennej ucżyniłógóle-
czerbićgo, któr_v mial nimi kielować./espół ż Kudusen

, , ] Cżrngis-chan zatządzi| |eszcze:


- Czlonkowie straźy dżicnnej, stolnicy, od:iwi€rni i koniu_
sżI maią peliić służbę w ciągu dnia. Prżed żachodem słoń-
ca vinni ustąpić miejsca Ńlaży nocnej, wfócić do swoich
koli i tam nocovać. straź nocna ustarpia tych spośród sie,
bie, którzy maią stać prży dfżviach, na §woich mi€jsc^ch
na straźy, a tym, Ltórży n1ają śpaćkolo jurty, pozwala się
poioźyć, Cżłonkowie straży dziennej vinni się żameldować
u srraży nocflej nasrępnego dnia rano, kiedy my §pożywamy
posiłeL. Na§tępnie §,§ą,§c), - strAź prżIboc,na, stolnic,,
odźwi€rni - mają pr4§tąpić do śiloiciobo\riążkó§ i że_
jąć svoj€ miej§ce. Po żakończeniu §, ciągu trżech noc].
i lrżech dni okresu swojej §łużb, v ten sam §po§ób odpo-
cżWają Ptzez trzy nace, a porem się żmieniają i pelnją
srraź nocną, i{a;ą §pędżać noc leżąc kolo _ Taki vy-
'ufty.
Kiedy sliońcżył dzielenie wojska na mingany, wyżnacżył
czerbich, ul brał ośiemd,iesięciuIudżi draży ro(ncj i sje-
dendżiesięciu Indżi stt^ż-J dżiennej i \łybrał d1^ Artaja
Kxara najdzielniejszych wojowników, wówczas wyruszyl
§pod skały Kelte8ej prży o( Nu'u nad Chałchą w pochód
prżeciv Najnanom.
'W roku
myszy [rzo4 t,], szesnastego dnia pier,łszego mie- i')3
s|ąc^ lata w dżień cżetwonej pełni, poświęciłbuńcżuk i wy_
ruszył w pochód. Jechal w górę Kerulenu, wysunąv§ży
./ awangatdżie Dźeb€go i Kubiiaja. Gdy dotarli do stcp
Sa'ari, okazało sję, że n^ sżcżytach gór Kangkarkan * stoją
straże p!żednie Najmanów. Nasi żviadowcy żacżęlije
ścigaći wtedy Najmanowie żłapali u na§żych iedn€go bił-
łeso kolia z kiepskim §iodiem. Naimaaovie zabrali tego
konia i sr§-ierdżiti, że konie Nfongolóv są rvychr:dzone.
Tlnczasem nasi dohrli do stepu sa'.ri i zacżeli się nara-
dżać, co robić dalei, §'óit cżas Dódej-cżerbi zaproponowal
Cąn8i§-chano§i:
- Nie jeli Das §ic]u, ! ponadlo Pf^.sżliśrlyżfię.z.ni_ za-
rrż],majmY sję tut3j i rożłóźmr§ię §żeroko na stepie sa'ari,
dopóki nasże ko.ie |ie n.p:§ą sie do s\ta| A dla kaźdego
cżlo*,jeka spośród las _ k;c t1-lko ż].\\T - żapalmy v pię_
.iU l"żlIc\ me,c,,.l ogn,Ll: T\T o3rilm lvprrliny
nięprzrjaciela vprżerażenic, Powiada'ą, że 1ud Najmanów
jest licżny. Ale powiadają rakźc, że ich cltan jest chcrh-
kienr, który nigdy nie wyśzedłz j!]tsr. Dżięlri nasżym licż_
nym ogniom będziemy ich utrż}.rn).wać v niep€vności,
a łmcżasemna§że konie naiedżą się do syia, Czy nie by-
łoby dobrze, gdybyśmy najpienv nasycili swoje koni€, a po-
tem żacżęli śd.aaći spychać do ryłu §t(aże prżedni€ Naj_
mznó\ł do polączenią się ż ich głównymi siłani i w iym

zamieszaniu stoczyli z nini bitwę?
Cżyngis-chan pochwalił te słowa i rożkażałptzeknaź żo1-
nierżon polecenie, źeby żaEżrczpalali ogni€, Rożłożono
się tedy sżeroko na §repie sa'ad i nakażano każdemu -
Lto tylko źyvy - rożpal.jć pięć oddzielnyó osnisli Nocą
żwiadowcy najnańscy żob^.żyli że szcżytów 8ór Kan8kar-
kan licżne o8nie i powiedżi€ii:
- cży nie mówiono nam, że Mongołovi€ §ą nielicżni?
A oni mają więcej o8ni, niż je§t gviażd.
Posłali więc do Tai3ng,chana nędznego siwka z kiepskim
siodłem, a następnie przekazali rnu taką §,iadomość:

l1,7
Mongolscy żolnie&e fożoźylisię na stepie Sa'ari tak sż€-
rcko, że go cAly zapeł li, czy nie pfżybniya ich co dżieńi
Mają więc€i ogni, niż j€§! gwiażd.
194 Kiedy doszła wiadomość od żviadowców, Tajang-chan
znajdował się v lmiej§cowości] Kaczir Usun w Changa|u.
Po otrzymaniu wieści przekazal svojeinu §yno\łi Gncń-
liik-chanolvi na§tępuiące po§łanie:
- Powiadaią, źe [rPprawdżie] mongolskie Lonie są wychu-
dzone, ale ogni mają więcej, niż jesl gviażd. okażuie się
więc, że Mon8ołovie są licżni. Jeżeli teĘz napr^wdę ża-
cżniemy się bić, to cży nie będżie nam tludno oderwać się
od nich? Jeźeli źeczwiśclezaczniemy się bić, a ofli nie
mtugną na§ret §roimi cżarnymi oczyma} C4 będzie d,o,
brze, jeżeli zaczniemy pnwdziwy bój ż tymi twaldymi
Mongołani, którzy nie usąpią nawet li,tedy, kiedy zostaną
ukłuci w policzek i polej€ §ię ió cżarna Lfew? Powiadają,
źe mongolskie konie są vychudzone. Prżeprcw^dzimy nąsż
hd pźez iJlAj i będżiemy go vTcof},wać do łłu,Nato-
rniast wojsLa nasze utrzymany w należyrym oidynku i bę-
dżieny Mongołów §topniovo wciągać ża sobą. Będżiemy
§żli ź do prżedgórży Alt}jn toc2ąc ż óimi tylko dfobne
Potycżki, NalŻe konie są odpasione. Poż§,olimy im żnDiej-
§zyć bfżuchy na tyle, by doprowadzić konie mongolskie do
calkowire8o vycżerpania. i sledy dop;ero rozwiniemy swo-
ie odd2iały,
Na te słowa Giicżiilnk-chan odpowiedzial;
- Znow,J ta baba T^i^ng stracit odwagę i opoviada ta.kie
rzeczyl Skąd znowu przyszło takie mnó§t\ro Mon8ołów?
Więk§żośćMorgołóv, jest tutai u nas l.azen z Dżarllkąl
Czyż baba Tajang, który nigdy nie wyszedł ż domu nawet
do tego fiiejsca, ,fuie ciężaEna kobieta idżie §ię §Tsikać,
i który ni8dy nie dohrl narret do tego mieisca, gdżie pa-
są się młode cielęta, nie stracił serca, jgżeli mórri takie rz§,
c4? - w taki oto obraźli§-y i bolesny sposób mówił przed
połem o §\loim oicu i każal mu t€ sło§a p.żekażać,
h\aż§an§ babą Tajang,chan tak zareagovał na to:
obr §lko ten silny i dumny Gncżiiliik Die §tracił §vo-
jej dumI v dniu, v kólyn doidżie do starcia i śmiertel
oego boju| Kiedy dojdżie do pfa\rdżiwei walki, wtedy
pewni€ już trudno się będzie oderwać od nieprzyiaci€la.
Wówczas odezwał się podwładny Taiang-chana, vielki
\łódz Kori siibecżi:
- T,łój ojciec Inancza Bilge-chan nigdy nie poka4.wał
równorzędnemu przećirFniko§,i ani pleców €żło\łieka ani
żadu konial Dlacżego §ffaciłeś odwagę i:uż teraż, chocl^ż
ie§t jeszcże wcżeśni€? Gdybyśmy .i/iedżieli, źe ty tak latwo
traci§ż sercą to chyba lepiei by było ptzyprowa,dzlć tłłaĄą
matkę Gnfbesii i, ciociź iest kobieą, powierzyć iei do_
wódznvo nad wojskiem. Ach, jaka szkoda, źle ?śstĄjŻał6ię

II8
Kókse'ii Sabrak i tozluźniłasię dyscyplina w naszym rvoj_
kll Ptzyszła chyba sżcżęśIivagodzina dla Mongołów. Nie
damy im,;dy, Ty, słabeu§a Taiangu, na pewno im nie
podołasżt- co powiediawsży uderźył.ł §wój kołcżan
i odjechal starntąd cwałem,
Taiang-chan odgekł na to ż gniewem: l95
- Kżdy ma tylko |edno ciało, któfe może cierpieć, i jedno
tylko icią króre może rrmtŻećl Jeżeli tak, będżiemy \ral-
czyćl - I wyruszył z Kacżir Usun. PosżedI g, dół rżoki Ta-
mir* i prżekrocżyłorchon.
Kie-dy cĘgnąłwzdłuż wschodnich podnóźy [gó[] Naku
Kun i doąrł do [mieir-"ovości] Czakjt Ma't, zobzczyły
go patrole czyngi§-chana i donio§ły, źe Naimanowie pod-
chodzą. Po otrzymaniu tei wiadomości Czyngis-chan po_
wiedial:
- od licznych \łiele iesr sżkody, od nielicżnych mało, -
Co rzeklszy, \ryru§żyl im naprżeciw 1 żacząl, ścigaćiń pa-
trole. woj§ko swoje postanowił przy tym 7orgaDiżować na_
stępuiąco: iśćmar§żem lypu ,,kafagana", ustavić się do
bitwy na z^s^dżie to:macji ,,jezioro", a §tocżyć walkę §po-
sobem ,,dłufo" *. c4ngis-chan sam stanął w awangardzie,
Kasarowi żaśpolecil dovodżić §iiami centrun armii, Księ_
ciu Otcziginowi po§ierryl z^rządżańe żapa§o§].mi końmi.
Najmaltowie wycofali się tymcżżsemz cżakif Ma'ut i ża-
ięli stanowiska na południo*7ch §toka€h Naku Kun,
§źdł\]żPodnóż,y gór. Nasze patfole za<zęly śclgaćpłłole
Naimanów i przypędziły je aź do glównych sił na połu-
dniovaó stokach Naku Kun.
Tajang-chan zobaczyl, że oddziały rnongolskie nadjechały
w pościgu za jego patrolami, Dźamuka, który brał udział
\ł pochodżie lażem ż Naimanami, był przy nim. Taiang-
-chan żapytał Dźamukę:
* Kin są ci oto? Kin są ci ludżie, ktoży tutaj tak pędżą
|ak wilk, który ściga!ącstado orriec prżybiega ża nimi dż

Dżamuka odpowiedział:
- Mój pobratymiec Ternudzya vykarmil mięsem ludzkim
cztery psy i tr4nn^ł je na łańcuchu. To perPnie one nad-
chodzą w pościgu ża ns§żymi patrolami. Te czery psy
mają miedźane czoła, pyski iaL dluta, iężyki iak 6żydła,
żelazne serca, a miecze są ich batami. Piją ro9ę i dosiadaią
wiatfu. Gdy nadóodżi dżień śmiertelfl€o boiu, iedżą ludż-
kie mięso. !/ dżień maiącego tu nastąpić §tarcia dostały na
drogę ludzliego mięsa i spu§żcżono ie ż łańarchów. cie§zą
§ię teraż, że §ą volne, i nadchodą ż€ ślĘv pysLach. -
Na pnanie Tajang-chana, kim są te cżtery psy, Dżamuka
odpoviedżiał: - To §ą Dżebe i Kubilai, Dżelme i §nbe'_
etei, ci cżtefej.
Taiang,chan odrzekł :

Il9
- Stańmy dalej od tych podłych ludżil - co powiedżia-
wszy, cofnąl się do tyIu, wspiąl ku górze i tu żaiąl §tano-
wiska.
Kiedy żobaczyl, źe tamci żnów się ża Dimi posuwaią
i okrąźaiąich rado§nyfili skokami, żapytal Dżamukę:
- Kim oni są? Dlaczego zbliżaią 3ię i otaczają nas jak mlo-
de źrebaki, które \rTpu§zcżone z rana nassaly się mlcka
svych matek i potem bi€gaią wokół nich ochoczo?
Dźamuka odpowiedziałl
- ci naz}.yają się Uru'ut.mi i Nlingkutani. oni dopędża-
ią męźów zbloin},ch w dzidy i zabi€raią ich skrwawion€
odzienie. oni ścigaią męźów zbroinych w mieczc, obalaią
ich, zabijaią i, zdżle.aią ż nió łupy, cżyżi teraż nie cie-
s2ą §ię i nie nadjeżdźaiąochocżo po.{śkakując?
Taiang-chan powi€diał na lo:
- Jcżeli rik, to stańmy dalej od §ch podłych ludżi! -
I w§piął §ię znów ku górze, i tam zajął sranowiska.
N.stępnie Tajang-chan zaPytał Dżamukę:
- A kto to jest ten, który tocżąc ślinępodchodzi ku nam
rta cżele s\yych ludzi jak żądDy iedzenia sokół?
Dźamuka odrzekl:
- Ten, kdry tu idżie, to ie§r mój pobrarymiec T€mudżyn.
Na całym jego cielc nie ńa Eiejsca, w które można by wbić
szydło odlane ż brązu, Nie ma w niin miei§ca, w którc
lnożna by wbić i8łę \rykutą ż żelaża. cży nj.e widżicie, że
oto nadchodr:i mói pobrat}miec T€mudżyn tocżąc ślioę,jak
sokól (plagniony jedzenia? Towarzy:ze Njimanowie. czy
ni€ móviliścią źe kiedy żobacącie Mongolów, to ni€ po-
żos.awici€ Po nich nawet skórki z nogi iagnięcia? Pcpatrżcie
na nichl
Na te slotva Taiang-chan powiedział:
- To strasżne. zajnijmy stanowiska vlżej 'r.t gó.żel -
Lnó!, §§pięli sję v],źej i tam żajęli sranovi§ka,
T:tjin,g chan spltil jesżcże Dżańukę:
- A klo ro je§t tcn, krón,r:tk cięźko z1 nami po§tępuje?
Dż:nuka o]rzekł|
- ]f:rke Ho'e]nn 1!,,lkarmila jednego że svych §ynólł mię-
sem ludzkin. ila on cialo długościtrzech sążai i żjada na
raz tr4,letniego bYcżka. Jest odziany w tróiwa!ŃworPy pan-
cerz i jedzie ciągniony przeż tży byki Może połkfląć w ca_
loki cżło\łieka€żem ż kolcżalem i ten nie utknie mu
\a 8ardle, Może polknąć całego crovieka i nie żaspokoi
!N,cgó apclylu, Jeźeli wprdnie !v gniew i §)puści swoją
§trzalę angku'a*, przestrzeli na §alot dzie§ię€iu do dwu-
dżie§tu ludzi znaidu|ących §ię po dru8iej §tronie 8óry. Jc-
żcli lli,puści swoją strzalę kejbur*, to Prżc§trżeli i naniże
ra nią \yrogów, z którymi walczy, nawet ieźeli będą się
żnJ:do\vić |o dru8iej stronie stepu, Jeżeli mocno nacią8nie
łuk i \9}strzeli, jcgo strzaia doleci n9 odle8lość dżievięciu-
'rł-
§,ł
set sążni. Jeź€li lckko naciągnie luk i §\st.z.i:. j.ir :::_-]]:
dolcci na odległośćpięciuset sąźni, Nic ies! oi .ż],n ._
kiem podobnym do ludzi. Jest urodżonIm poi\łoreń C:,
rclgii *. NAż}vsią go Dżoc.i Kasar, To on.
Na to Tajang chan po\łiedżiał:
- Jezeli tak, to §picszmy co rychlei lvyźej na górę! Nicchaj
.roj§ka weidą wyźejl - Co eeklszy, zająl §ianoviska §)-
żej na Eóźe.
[Następnie] Taiang_chan jeśzcze flz ż^pyt^l Dż,'m&ę|
- A kto to je§t ren, który nadciąga ża nimi?
Dźamuka odrzekI:
- To iest najmłodszy §yn matki Hó'elnn. Nażywają go
otcżigifl Po\yolny. wcżeśniechodń spać i Ńźoo wstaie.
Alc nje pozostanie w ryle ,a resaą ani nie śpóźnisi§ na

Taiaog-chan odżekI rrówcża§ :

- Jezeli tak, weidźmy na sam szczyt góryl


Dżnuka, po 9m jaL opowiedział !o v,sżystko Talaflg- ,

-chanowi, odlączyl się od Najmanów i opuścil ich, a Czyn-


gh-chanowi prżekazal Prżcżpo§l. nasrępującą wiadomość:
- Po\riedż pobrat],nco\ri, że §,Skutek moich slów T3iang_
-chan stracił calkowici€ głowę, źe prżer!źony vspiął się
pospicsznie do eóĘ. Zabiq moimi uslami, zc strachem
vtażł na górę. Pobfatyincże, uważaj! oni veszli na górę,
Nie mają odwagi starrić wam cżolo. A j€źeli chodżi o mni€,
to !a odłącąIem się od Naimanó§,.
Ponielvż na§lał viecżór, cżyngis,chan żająl nd noc §ta-
no§iska vokól Naku Kun. Tejże nocy, gdy Najnanowie
§,}cob§a!i §ię §. uciecżce i napi€rając na siebie wżaiennie
zaczęl; spadać z wi,sokości Naku Kun, ż8inęłoich tak wie-
lu, źe porożbiiane od upadku ciala leżaly gęsto iak opadIe
suchc salęźe, Następnego dnia wpędżono Tajang-chgna
s położenie beż wyiścia i pojmaoo, Giicńlnk-chan, który
tżymał śięoddzielnie, uszedł z nicwielką grupą ludzi, Kie,
dy go doścignięto, żałoźylwarowny obóz nad rżeką Tamir.
Nic mógt się iednak w tym obozie utrzymać, wyrrvaI eię
§tamąd w uciecżce i u§żedł. Tak vięc u przedgórzy Ałta-
iu Czyngis_chan doprowadził do upadku lud Naimanów
i włącżyl8o do swych poddanych. Poddały się iego wła-
azy również te plemiona i rody, które były ż Dżamuką:
Dźadaranowie, Kataginovie, saldźi',tci, Dórbenovie, Tai_
cżi'uci i Ongiraci. Czyngi§-chan kazal też przyprowatlzić
matkę Taiang-chana Gnrbesn i powiedzial:
- Czy nie mówiłaś,że Mongolowie baydko pachną? Po
co więc teraż prży§żłaś?- I wziąl ią sobie.
Jeszcze tego same8o roku myszy czyngis_chan stocżył bitwę 1 ]7
ż nerkickirn Tokto'ą Bekim w lmi€i§covości] Karadal
Hudźa'ur. zmu§ił Tokto'ę do łf.ofania się i zagarnął na
§lepi€ sa'ari caly jcgo lud. Tokro'i vraż 7e swymi syfla_
mi - Kudu i Cżiła'unem * ofaż niewielką grupą ludzi
lsżedl z ż.ycicm.
Kiedy podbito lud Merkitó\r, Dajir osiin z rodu Ko'as
Merkir zabrat svoią córĘ Kulan-katun i wyrusąI do
czyn8h-chana, żeby ml ją pokazać. zarrżymani po dtodże
przeż żolt;erzy, natratili na dowódĘ imieniem Naia.a
z rodu Ba'arin, Dajir Usiin powieJżid do nie8o:
-Idę, źeby poka.zać cżyn8is,chano\łi tę oto moią córkę,
Na to Naja'a żatrzym^l go i powjedział:
- Rażcm p.zed§tawimy twoją cótkę. Jeżeli pójdżie§ż tylko
sam, Daiirże U§iinie, to w obecnym żami€sżaniu żołnierz€
nro8ą cię Po drodże zabić, a cótka może się żnaleźćw klo-
potliłTm poloźeniu. _ 1 z^nzyma| go na, fuzy dni i nzy no-
ce. Następnie dowódca Naja'a zabrał Dajira U§iina rażąrl
z jego Kułan-katun i pęp.owadżiłdo Czyngis_chana.
\ł'ówczas Czyngis-chan bardżo się rozgniewał na Naja'ę
i że slowami| ,,Jak śmiałeśich §obic żatrzym),\łać?'',kazl
go poddać §uro§,emu i dokładnemu prże§łuchaniu, Pod_
czas say ao przestuchiwali, Kulan-kaan rzckła:
- Naja'a powiedział nam: ,,Jestem wysokim dowódcą
Cżyngis-€haoa. Rażem przedsĘwimy twoją córkę chano-
vi." ost!ż€gl nas, że po drodze żolnierze mogą się zacho-
w},wać nie§poko;nie. Gdybyśny tak natrafili na innych źo_
nierzy niż Naia'a, popAdlibyśrny chyba w wielkie tarapaty.
To, że spotkaliśmy te8o Naja'ę, było dla nas wIaśnie do-
bre. A tcraz, iezeli chan porrcIi, to niechai żamia§t pże-
sluchiwać Naja'ę, zbadają r3.czĄ moie cialo zrodzone
z prżeżnaczenia Nicba prżeż moich rodziców! - To pole-
cila zarneldować chanowi.
Naia'a powiedział w cżasi€ p.-ze§łuchania:
- Nie muszę kryć t§ł^l4 prżed chancrn. Je§tem taki, źe
jcźeli §potkarn u obclch ludóv pięknolice dziewczęta i
ko-
biet1 lub vsPaniale konie, wiem, że one należą do chana.
].!Ii mi]lbrm ilne m9śli niź te, niechai umrę!
Czf.si§-chsn r:znal propoz;cję Kułan-katun za słuszną,
-{ ki.Jl żbadJno ją ieszcż€ tego same8o dnia, okazalo 6ię,
że bi,lo tak, iak móvila. wówcża§ cżyn8i§-chan okazal Ku-
łan katun łaskawie swą miłość.Ponieważ ponr,ierdzify §ię
również słowa Naja'y, pochwalil 8o za, to, że iest cżłovi€_
kien prawdomówn}m, i nagrodżił obietnicą powierżenia
mu wielkich spraw.
Vlll

Najstarsży §yn Tokto'y Bekiego, Kudu, miat d§,ie żony -


Tngci i Dóre8€ne. Kiedy c4ngis-chan podbił M€rkiróv,
oddal Dóregene ógódeichanowi. cżęśćMerkitów jed_
nakźe usżłai osżańcowała §ię w rParownym obozie Taikał.
wtedy cżyflgis{han rozkazał synowi sorkana srry, cżim-
bajowi, objąć dovódżrwo i vyslał go z wojskami lewego
skrzydla na obwarowanych M€rkitóv. Natomiast Tokto'ę,
który że swymi synami - Kudu i cżila',lnem - oraż de-
wiclką 8rupą ludżi ledwie u§żedł ż życiem, ści8ałsam
cżynsis,chm. zimę spędń' wówcżas na południowych sto-
kach Ałtaju. wiosną roku byka [Izo1 r.] pżekroczył Arai *
i szedł dalei za nimi.
v/ówcża§ naimański Giicżiilnk-chan, któremu zabrano lego
lud, żjednoczyI się ż merkickim Tokto'ą uchodżącym ż ni€-
s,ielką 8rupą |udzi. Polączr.li się ze sobą u uiścia Bu€h_
tarnly do Irtyśzu *, gdzie też u§tavili swoje vojska do bo-
ju, cżyngis,cban nadciągnąl i §tocżyl ż nimi birwc. Tok-
to'a zostal tam trafiony zbłąkaną stralą i padl. Synowic,
nie mogąc pochować jcgo zwłok ani zabr^ć ze sobą cial^,
odcięli mu glowę i odjechali z nią. Połączeni Naimano,
wie i Merkici nie mogli dotrżynać pola, rzucili się więc do
uciecżki. Przy prżepravie przeż Ifty§ż wielu ż nich potopiło
się, Tylko flielicżnrm uchodżącym Nainanom i Merkitom
udalo się prżepra§.ić PrżeżlĄ3z na diuaą §tronę, po cżym
rusżyli \v róźnc stronr, Gncżnlnk-chan Prże,
^\a'm.ński
sżedł p!żcż posiadlości Ujsurów i Karluków * i rusżyłdo
kraiu sarta'ulów, żeby polącż\ć się z gurchanem, rvladcą
Kara Kitajó§,, przebl.wającl,rn nad rż€ką czui. Mcrkici -
z synarni Tokto'y, Kudu, Kałcn i cżiła'uncnr lta czele -
poszli' pźez żj,en'ie ludów Kanglin i Kipczak *.
Czyn8i§-€han zavróciI t€dy z pochodu, przekroczył Arai
i zatrzlmał się w swoim rodowym obożovi§ku. Tymcżas€n
Cżimbaj żmusiI Merkitów obwarowanych w obozie Tajkał
do poddania §ię. wówcżas cżyn8i§,chan vydał rczkaz, że-
by żabić tych, którży mieli żo§tać zabici, a pozostałych od-
d^ć źol^ieźóm na zlupienie. vt€dy żnów powstali ż ża-
miarcm ujścia z rodowych obożowisk ci Merkici, któiży
wcześnicipoddali się rłładąCzyngh,chana. ]ednakźe na-
sża §luźba obożowa stłuniłaich pov§tanie, cżyngis-chan

- Powi€dżialcm, źe żostiwimy ich w calości, a oni znów


povstali! - I każałkh porozdzi,el^ć bez reszty na wszyse

§( tym samym roku byka Czyngis-chan wyslaI zaopatrzone,

l2,
Eo v żelażne woży siibe'aeja w pościg ża śynani Tok-
to'y - Kudu, Kałem, Cziła'unem i iltnymi. §rydaiąc sii-
be'etejowi ten rożkaż, cżynłis-cha'npolecił rnu wysłuchać,

- s)nowie Tokm'y z KUdU, K.rłem i cż:ła'ul€m nż (Żele


usżli w poplochu. Ostrżeliwując się ż łuków uszli iak dziki
osioł ż arkanem ńż śżyi,j^k jeleń że 6trż^lą w ci€le, Je-
źeli dostaną skrzydeł i wźecą do nieba, to cży ty, sii-
be'ą€iu, nie staniesz się sokolern i nie schwytasz ich? Je-
źeli żamienią się w tarbagany i grzebiąc vlasnymi pazura-
mi §chowaią §ię w żiemi, to czy ty nie staniesż się źelażną
łoPirą. nie będżieśżkopai w po!.ukisaliu ża nimi inie
dopadoiesz ich? Jeżeli żamienią się §/ ryby i wejdą do
mo!ża, to cży ty, siibe'et€ju, nie §taniesż §ię siecią, nie wy-
lo,ri§ż i nie weźmie§ż ich? Posylalo .ię, żewśWnkrccżrl
vysokie pzełęcze, źebyśsię pżepravil pnez szetokie rze,
ki. Pamiętając o tym, że będżiecie w dalekich krajaó,
dbajcie o wojskowe konie, zanim wychudnąl Osżczędzajcie
żapasy ż},wności,zanim się skońcąl Na nic się nie przyda
dbałośćo konie, jeźeli iuź wychudły. Na nic się nie prżyda
osżcżędz^nieżapasów, ieżeli iuż §ię wycżerpią. Na wasżej
drodze żnajdżie się wielę zwjerzyny. Myślącprzezornie, nie
pozwalajcie żo|ńeżoń gonić iej po drodże! Nie polui€ie
ponad miaręl J€żeli będżiecie chcieli polować, żeby uzu-
pelnić zapaśy źrywnościżołnierzy, poluicie z umiarernt Poza
okresami tych powodowanych koniecznością oblaw nie po-
żwól żolr.ierzom zakładać prąmocowanego do siodła rze-
mienia podogonia na Lońskie ogonyl Niahaj ta.ke nie
zaktadają koniom wędżidełtNiechai tkonie] iadą swobod-
nie! Jak źołnieżeżdołaiąścigaćnieprżyjaciela, ieżeli będą
posrępovać inacżej? z^rządżicie r^k, iak żo§talo povie-
dżiane, a tych, którży wykrccżą prżeciw lożkażowi, macie
poinać i ukalać chło§tą! T,vch, którzy wykroczą przeciw
naszemu rozkazovi, a §ą nam żnani, prłślijciedo nas,
§Ąósdiich §ch, któr,_a nie są lram znani, kaźci€ żabić na
miei§cu| Po drugiej sfonie rżeki macie się rozdzielić [na
grupr] i v ten sam sposób, jak to juź było powiedżiane,
n3cie naszerować dalej! Po drugiei stfonie 8ór macie się
!óvnieź podrielić [na grupy] i nie wolno wam myślećo ni-
czrm innym, iak tylko o waszym żadaniul Jeźeli §riecżne
Niebo doda wam §ił i mocy i dostaniecie synów Tokto'y
rv swoje ręce, to iaki byłby sens przyprowadzać ich do nas?
skońcżcie ż nirni na miejscu! - Taki wydal rozkaz. Czyn-
gis-chan powiedział ieszcże do snbe'eteja: - Posyłam cię
w pochód, ponie.paż, kiedy byłern młody, Udunovie
ż trz€ch todóv m€fkickich trzykrotnie okążyli [góc] Bur-
kan Kaldun i vptarPili lnni€ ril peerażede. Teraż ponoę-
nie żlożylem sobie prżysięgę, źe tak żnienawidżonych ludzi
należy do§ięgnąć nawet na najdalsżych krańcach, nawet !a

tz6
najYięksżych głębiach | - co powiedżiawszy, kazal rnu wy-
k!ć że]^zne woży, by nrógł doprowadzić pościg do końca
i §1llrl go w roku byka na daleką Ęprdwę $ojenną. -
Jeżeli hędziesz jechal z myślą,że chociaż pożoŃajeny w ty_
1e, ic§t fak, iakby nas było widać, i chociż po"ostaiemy
daleko, jest tat, jak byśmybyli bli§ko, wówcżas Wysokie
Niebo was ochronil - T^k rcżkaż^L
Kiedy cżyltgis-óan rozprawił się ż Najmanami i Merki- 2CO
tami, Dżamuka, który był razem ż Najmanami, §tracił
wówcżas swój lud i §tał §ię ż pięcioma tylko tovarży§żami
beżdomnym $/łócżęgą. Dost i się oni rr gófy Tannu oła *
i żabiwsży gór§kiego barana, piekli go na ogniu i jedli.
Dżamuka powiedział wówcżas do s\ł.oich towarzy§ży:
- Cżyi lo synowie żabili dzisiaj górskiego b:ł:aĄ^ i żja,da]ą
80? - I kiedy lak iedti nięso 8órskiego barana, iego p;ęciu
towarzyszy podniosło rękę na Dżamukę, pojmało go i przy-
ptowadziło do Czyngis-chana.
Poimany ptzez §woió towavlsży i przyp@§radżony do
cryngis_chana Dźamuka każałpowiedżieć s§/ojemu pobta-
§mco\ri chanowil
- Czarna wrona zechciala żłapaćkacżkę katambaj *, a pro-
§q niewolnik podnieść fękę na §.voiego chana. cży n1ój
pobratymiec chen moźe §ię Pomi.lić v ocenie tekiego po-
śtępku?sżary błomiak żechcial żlaPać cyrankę, a niewolny
sługa powstać prz€ciw s\Yojemu vłasnemu panu i pojmać
go zdradż;ecko, ca mój święly pobra§m;ec może się po-
mylić?
Na te slova Dżanuki C4,n8is_chan rożkażał:
- Jak można pożosra§,ić prży źIciu czlo,,ieka, który pod-
niósł rękę na swojego pravovitego chana? c4,im towa-
rzysżem może żostać taki cżlowiek? Ludżi poddanych, któ-
rży podnieśli rękę na swojego piavo.vite8o chana, kaźcie
żgla,dżlćaż po ich potomkóY! - Tak rożkażałi polecił fla
oczach Dżamuki zgładzlć lldzi, któ!"ży Podnieśli na niego
fękę, a Dżamuce kazal povkdzieć: - Temz my dwai po-
lącżyliśmysię że sobą, Zo§tańmy pzJjaciólflil Cży bę-
dziesz myślało tyml źeby §ię oderwac, jeżeli staniesż §ię
dla rnnie druginr dyszlem u wozu? żyimy tenz nzem!
chociaż ty sam dżiałaleśoddżielni€, byłeśtiednak] moim
świętym,przynoszącym sżcżęśoiepobfatymcem, Temu ż nas,
który cośżapomnial, będżiemy wżajemflie prżypominać!
Tego z nas, który żasnął,będziemy wzajemnie budzićl
chocj.^ż dżiałaleśoddielnie, byleśUedna&] moiilt świę-
tym, szczęście prżynosżącym pobratymcem. §7 dniu, kiedy
miało naśĘpićśmieńelne starcie, t/ żaprawdę cierpial€ś
w §woim §ercu. chociż ty sam drałał€ś oddżielDie,
w dniu, kiedy miał na§iąpić śmiertelny bój, cierpiałeś
w sv/ojei dusży. zapytasz może, kiedy to było? Twoją je§t
ptzerjeż żaslngą, że kiedy miałem walczyć z ludem Ke-

I27
reitów lv Kalakałdżit Eiet, przekazałeśmi §łorra, które
powiedżialeśojcu ong-chano§,i i ostrżegleśmni€. Poża q1n
iest róvnież Ńoią żaslugą to, źe prżesłaleśmi \yiadorność
o tym, jak wprawiłeśś/pfterażenie lud Najrnanów, żabi_
iaiąc ich uŃami - prącży^iając im śmierćsłowami,
] . Kiedy ro żostałopo§,iedżiane, Dżanuka o&żekl|
, Niegdyś, kiedy byliśmyUe§żcże] młodżi, żavarliśmy
rv Kotkonak Dżubur sojusz pobratymstwa z rnoirn pobra-
tymcem chanem. Jedliśmy wóvcżas niesirawne jedżenie,
mówiliśmy §obie vówcża§ nieżapomniane słowa, łliśrny
wówcżas oddżieleni od innyó pod ,Pspólnyrn prżykryciem.
Jednakże ż boku podjudżali nas pźeciv sobie nieźycżliwi
ludżie, Podźe8ali nas przeciw sobie ludzie krzyrvo na nas
panżący i rcże§żllśmysię ostatecżni€. \róvcżas, pamięta-
jąc o rym, że poviedżieliśmy sobie wcżeśniejsłova \Yiel-
kiei wagi, nie mogłem - z obawy przed uczuciem piekące-
go w§rydu na moim czarnym oblicżu - żbliżyć§ię i spoj-
rzeć w aorącą rwarż swoiego pobratymca chan.. I tak ży-
łem. Pamięrając o tym, źe powiedzieliśmy §obie nieżapo-
mniane słolva, nie mogłem - z oba\*.y Pźed uczuciern pa-
lącego wstydu na svoin oblicżu - spojfż€ć v spralyiedli
vą twarz moie8o pobłażliwego pobratymca. I tak żTl€m
dalei. A oto teraż mói pobratymiec chan okazał mi łaskę
i chce nnie prżyiąć na tĄw^lrrśz^, vtedy, kiody Po\yioie-
nem był być twoim to]i,arży§żem, nie §ialen §ię nirn, A t€,
az q, pobracymcze, uśni€fżyłeśokolicżne ludy, połączyłeś
w§żys&ie obce narody i iesl .i wże?,nacżony fton chżn,'
Tetaą kiedy śviatstoi pżed tobą otrPorem, iaLiż będże
że mnie poirytek, iezeli nawet zostanę t\yoim tolParzysżfin?
Racżej stanę się dla oiebie, pobrat/mcze, ciężkim snem
wśród ciemnej nocy, śtanę§ię tro§ką dla twoió nyśli
wśród białego dnia, Stanę się jak ve§ż na twoim kołnie-
rżu, jak rżep na tvoiei pole. Mialem zażdro§ną kobietg.
Popelniłor błąd nie dochowując viary pobratymcovi.
A teraż v nasżym łciu - rnonn i pobtatymca - noja
Iżła] slava dosżła od wschodu do żachodu słońca. Pobra_
tymi€c rniał mądrą matkę. Przyszedł na świat ja}o urodżo-
ny bohater, Miał mężnych braci, dzielnych towarzyszy i sie-
demdzie.i4t trzy walachy. A ja je.lem prżcciĘ gof§ży nn
pobratymiec. ojciec i natka osierocili nnie iako dziecko
i nie marn młodsżych bnci. żona, noja je§t gadutą, a moi
towarżysz€ nie §ą godni żaufania. Dlarego też ie§t€m gof_
sży niż błogosławieństwen Nieba pobratynriec.
Jeż,eli ok^że§ż mi łaskę i szybko ze mną
^ażMcżony
Pobratyincże!
skończysz, to wówczas tylko u§pokoi§ż swoie sercel Jeźeli
pobratymiec taskawie rozkaźe mnie siracić, ni€chaj pol€ci
mnie stracić beż prżele\łania krwi'il A kiedy iuź będę 1e_
żałm^Ńwy i noje żwloki żośt^nązłoźonena wysokim
miej§cu, będę wiecżnig ochtanial twói fód aź po potofilkórr
_ł\"{
t§,oich potomkówl Będę dla nich blogosłarricńsnrem! Br-
lem vysokiego urodżenia. Zostalcm jednak pokonanl przcz
majestat mojego pobratymca, który ma je§zcże s]żsże
urodzenie. Nie żapomiaaj.ie slów, Ltóre powiedzialcm!
Pamiętajcie o nich i powtarżaicie ie rano i wieczorcm!
A teraz szybko zróbcie ze nną koniec!
Na te ie8o słova Czyngis_chan powiedzial:
- Chociaż pobratymiec działal oddzielnie, nie slysżało się
prżecieź, by móvił o nas obelźl,wie lub zamiepal nastaw^ć
na nasze ży.le. Je§t cżłowiekień, który móglby się popra_
wić, lecz on właśnienie chce tggo. Jeżeli powićń, że pra8ng
go oddać śrniefci,nie sprawdzi się [iego] przepowiednia *,
gdyż nie naleźy nicżcryć źryci^ beż ptrycżyny. Jest otr elo-
wiekiem wielkiego charakteru. Powiedzcie nru vobec tego,
że prT!ęlną j€go śmiercinoże być to, co na§rępuje: dla-
tego źe ni€gdyś Dżo<i1, Dafi:ala i Tajear grabili sobie
wzajemnie §tada koni, ty - pobEtymcże Dżamuko -
v§żcąl€ś niesłusz,ie zaatg. Pt4byló ż woiskiem i ś!o-
c4,liśmybitwę §, Dalan Bałdż]r Zmu§iłeśmnie wt€dy do
ucieczki do wąlvożu Dżerene. Cżyżnie przelażiłeśmnie
wótvczas? Teraz zaś, kiedy rnówię, żebyśmy2ostali tovła-
r4-jzami, t} r€o nie chcesz! Kiedy chcę uchronić twoi€ i-
cie, ry się lra to nie zgadżasż!Niechaj §,ięc teraż żabiią cie-
bie - z3od.:e z laoini sło\.3mi - beż przelevania krwil
Ta\ mu pos,;edz.ie| Skońca§-l4,2 nim, beż prżele§,ania
lń.:. r:€ po:żL..:i.ie i.]J żg,łok ni o§,ar§-m mie;scu, lecz
po..oE!:.j. je ri:dr.ie: TaLi \§d2ł rozkiż, Kazał tedy
z"}:: Dź:.:rr:{q. 3 ."loki ;33o pocho$ać *.
Kl:l., Cr':;is.:.x poJJeł *, t:l sposób srvej wladzy 202
i:ji F §: ]]i.§.;.i i_i:.l -, ,cŁ.ano §ię \Y roku t_lgrysa
[].::6 .,] ! źlódel olonu, zatknięto §, z;emię bialy buń,
czuk z dżie§;ęciomi o8onami i tlrm nadano czyngis-cha-
nolri qrul chana, Tamże zost9l Mukalernu nadany tytuł
go-on8a +. TJln też wyJtano Dżebe8o na wyprawę wojen-
ną § pościguża nlinańskin Gicżnlnk-chancm.
Po takim zakończeniu lrptowadzanił ładu wśr,jd ludu
mongol§kiego Czyngis-chan powiedzial, co nasiępuje:
- Przy podziale woiska na min8any pragnę povier"jć do-
vódżtwo nad minganami i wyrazić §lova moiej łaski rym,
którry poszli rażeri' że ml\ą, by rrspólnie stwofżyć pań-
stwo! - I wyznaczył następujących dovódców ninganó\ł:
oica Mónglika, Bo'o!cżu, Mukalego 8o-on8a, Korcżie8o,
Iligeia, Dżiircżedeia,Kulana, Kubilaia, Dżelmego, Tn-
sego, Deg€ja, Tolona, óngnra, Cżiilgeteja, Borokula, Sżi
8iego Kutuku, Kiicżn, Kókóczn, Korkosuna, Hnsnna, Kuil
dara, szihgeia, Dźeteja, Takaia, Czaka'ana Ko'ę, Ałaka,
Sorkana Szirę, Bułukana, Karaczara, Kókócżó§a, Siiiketlj,
Najrę, Dżong§żoja, Kncżn8iira, Bałę, ofonarlają Daiira,
Miigego, BudżifA, Món8n'iira, Dolo'adaja, Bóg€na, Kudu-

l29
sa, Marala, Dżebke8o, Jufukana, Kókó, Dżebego, Uduta-
ia, Bałę cżeibie8o, Ketego, siibe'ebeia, Món8kó, Kałdżę,
Kurcżakusa, Geisie8o, Badaja, Kiszilika, Keteja, Cza'ur-
k^i., Ongiraną Tokona T€rnnra, Megetii, Kada'ana, Mo-
rokę, Dori€go Bukę, Idukadaia, sżirakuła,Dawuna, Ta-
macziego, Ka'urana, Ałczieeo, Tobsakę, Tongkuldaja, To-
bukę, Adźinaia, Tnjdegefa, Secżewnra, Dżedera,, żięaa*
Ot^fi, Dżilliadai^, żięcia Bukę, Klrila, żię.ia, Asńkż, żię-
cia Kadaja, żięcia cżigii, żięci^ !\łcżiego z Łfteń^ ł:!siącĄ-
mi on8iratóv, żlęcia B]Jln z dwoma tysiącami Ikiresów
i żięcia AłakusżaDigirkuliego onguckiego ż pięcioma ty-
§iącani ong!tó,F. Nie licżąc ludów l€śnych było to dżie-
więćdżiesięciu pięciu dovódcó§, * mincanó§. pańsMa rnon-
gol§kiego, wyżnacżonych p*eż Cżynals-ch^na.
2o3 - Rażem ż żięcj^ńi - powiedział Czyngis-chan w następ-
nym rożkażie - tym oto \rymienionym dziewięćdziesięciu
pięciu dowódcom min8anóv powierżyłemlninsany. Nai
bardzlej żasl!żonymspoś!ód nió - b:.Żmi l rczkaz Czyl-
gis-chana - pragnę okazać specjalną laskę. Niechaj przyidą
Bo'orczu, Mukali i inni li/odzowiel
Kiedy to móvił, w iurcie znajdował §ię Sżigi Kutuku *.
Rzekł mu więc, żeby poszedł i żawołałweż§.anych. sżigi
KutŃu po,Fiedial na to:
- Cży Bo'orc^ i Mukali ża§łułli§ię więcej niż kto inny?
czy dali ci vięcej niż kto inny? Jeżeli ma! ą być rczóziel ne
łaski, to czy ja miałem moźe nniejśżezasługi? cży ia
l/ iakimś mniejsżym stopniu odda.rałem ci swoje §iły?
Pfżecieżod cżasu, kiedy leżałem\iI kolebce, ź do ch§.ili,
gdy na podbródku pojawił mi się zarost, ro§łem pfży two,
im progu i nie myślatem nigdy o sobiel Pfżecież od cża§u,
kiedy sikałen w majtki, żnaidowałen śięp!ży !łoin żło-
tym pfo8u i ro§łem piży nim, aź koło moió ust pojaviły
się wlosy, i nigdy nie popełniłemżadnego \rykroćzenial
Plżecieźpożwalaleśmi leżeć u twoió nó8 i wychowywałeś
rnnie jak swego synal Ptzecież poałalaleśmi leżeć u lwego
boku i wychovy,wałeśmnie jak §rvego młodsżego bntal
A tetaz jaką żamierzasz mi dać nagrodę?
Na te słowa cżynsi§-chan powiedżiał szigiemu Ktrfuku:
- Czy nie byłaśmoim 6żó§tyn n odszym bratem? Ciebie,
osBtniego młodsżegobr^t^, nagradż^m tym, że moźesż
otrżym},wać cżęśćnaleźną młodsżym br€'c\om, za twoie
ża§ługi będziesż poża tym ż!łolnionyod kar! ża dżiewięć
prze§,inień! - Taki wydał !ożkaż, - Kiedy w§pomagany
prżeż§fiecżne Niebo poddam pod swoją wladżę vsżysd{ie
ludy, iy będzie§ż okiem, któfe ma vidżieć, i uchem, któfe
ma słyszeć! Ty, oddzielając od §iebie żgodnie ż ich nażwa-
rni ludy maiące woiłokowe jurty i ludy maiące drevniane
dżł|rozdzielhż nam wszystek lud poddany na częścina-
leżne matce, flam, mlodśżymbraciom i synom! T nikt nie

I]o
może ucżynić nieżsodnic ż t§.ojmi slo§.amil
- Tak rozka_
ż^l. I jeszcze powierął sżi8iemu Kutuku ogó]ną. naiv\ź-
.zą władzę sądową: - Karii krad/i, c Jdo}onane prle/|
wsżyŃkich ludżi poddanych i vyjaśniai§ptawy osz!§t1!.|
Tych, którzy zasłuźylina śmierć,każ żabjć! Tym, którzy
żasluźylina utrarę majątkD, żabieźmajątekl Ponadto spi_
suj * w błętitnej księdże sprawy dorycżące podżiału całego
1udu i orżecżone wyfoki! I niechai nikt
- aż po poronkóv
noich potomkó]y - nie żmi€nia tego, co sżigi Kutuku
w porozumieniu żc nrną ustalił i spisał błękitn}-fit pismem
na białyn papierżel Ci, którży to żmienią niechai będą
Ńa.rani.| - 'Iak zanądńl.
sżigi Kuruku powiedżiałna to:
- J^k r.,oże najpóźnie:l urodżony młodśżybfat, taki jak ja,
óttżJmać tó§rną część?]eżeli chan pożwoli, to weżflę
;ako
nagfodę ludzi ż miast otocżonych źemfl}rni walami! -
Taką ż8łosiłprośbę.
- Ty sam o tym zadecydujI - odpowiedział Cżyngis,chan
Kied), więc szi8i KutDku żapewnil sobie w t€n §posób na_
grodę, §).sż€dł i zavez.łał do środka Bo'orczu, Mukalego
i inn},ch,
wówcżas c4n8is-chan powicdrał do ojca Mónglika, roz- 204
każując, co nasrępuj€|
- T} mój §żcżęś[wyi blogo§łavionŁ ulodżony ld]a mniej
tvraz z moin urodzeniem i rosoący [dla nnie] wraz z no-
jm wżtastanieml Ilez było twoich żasłu8i twoiej
opiekil
A vśród nich Łen wTpadek, kiedy ojciec ong_chan i pobra-
imiec Senclim podstępnie mnie zaprosili do siebie i kiedy
ivlru§zrłen do nich i po drodże żatrżymałensię n:l
'a v donu ojca Mór8IiLa, c,fż nie żoslalb)rn \łciągnjęty
Ioc
przez wirującą wodę, ptzez płonący ogień, gdybyś ty
- oi
cże Móngliku - nie o§trżegł mnie \vó\Tcżas?
Jakżźra, ża-
slu8a. o klórej włJśniepomyślilcn, może być /rpomniana
nari,et prż€ż Potomków moich potomków? Pamiętaiąc o tei
Bvoiej zadudże pozwalam ci sicdżieć nl §m m;Pjs(u. na
kcórym teraz siedzisz, i będę ci dawał dary i nagrody nie
§późniając się ani lv roku, ani w miesiącu, i będę cię gościł
U siebie! Tak będzie ź po pobmków moich potomków!
-
Taki vydal rozkaz.
Następnie Czyngis,chan powiedzial do Bo'otczu: 2O5
- sporkaliśny się, Liedy w mlodości żośtałomi żrabowane
osiem koni ż iżabelowatym wałachem i Liedy żnajdovałem
śiętrży dni w pości8!, Ty r óvcżas po\łiedżiałeś: ,,chcę
slę prżyłącr:rćdo towarzysza, który prżychodżi \Y \yielkicj
biedzie|" Narret nie żosta.\łiłeś§voj€mu ojcu wiadomości,
tylko, tak iak był€ś prży doieniu klaczy, przykryłeśna ste-
pie swói bukłak na ml€ko i .ivjadro do dojenia i każałeś
rni żosia§,ić §§oje8o buła.ka ż kusym ogonem, a dałeśmi

'" ,l,
.iwka ż ciemniej§żym pasem na 8rzbiecic, Ty sam dosiadleś
sżybkiego ja§nego kasztanka, pozostarviłeś beż opieki §wo-
ie tabuny i pospiesznie rusżyłeśw dfogę. Pfżyłączyieśsię
do mnje pro§lo 7c fcpu i jeclJłei ze mną v pościgu ie-
sż.że uży dri i tfty no.e, Kiedy dotarliśmy do obozowhka
lodzi, któEy zrabowali konie ż iżabelovatyrn waiachem,
żagalnęliśmyje, gdy znajdowały się na skraiu obozowiska,
Posna]iśny je w ucicczce i pr4prowadzili że sobą, Twojm
ojcem był Naku Bogaty. Ty, jeso jedyny syn, przyłączyleś
się do nnie, nic o mnie nie -łiedżąc,Przylącżyłeśsię do
mnie dzięki bohaŁcr§rwu twoje8o ducha, Później Ń^le my-
ślalemo iobie i wy§łalcn Belgnteja ż ptośbą,żebyśmy
się że §obą polącżyli. wówczas dosiadł€ś kasztanka z wy-
pukłynr grżbietem, pr4troczyleś svói sżary v€lniany koc
i przlbyłeś,źcbv się do mnie prz,ltączJ-ć. Kledy Pt4śzli
dc nas ludżie ż rrż€ch rodóv neikickich i rrżykrotnie
okrąźIli Burkan Kałdun, q, byleś ze lrlną v okrąźeniu.
I ie§zcże późniei, kiedy ri. Dałan Ncni.irg€s stanęliśny na
noc na pozycjach naprzeciv Tatarów i kiedy beż prżefwy
dzień i noc padal deszcz, ty chcąc, abym w nocl, zasnąl,
rożąągnąleśnade mną §vój koc i nie pożvoliłeś,żeby
nrnie deszcz wzemoczyl. Wytrąmaleś rak całą noc i l,/lko
ieden faz przestąpiłeśż nogi na no8ę. To był dowód tlvo,
'lęsżcżeoprócż tego wymie-
iego boharer§twa! cży trżeba
niać inne tvoie bohaterskie postępki? Bo'orczu i Mukali,
dżięki temu, źe popychali mnie, kiedy posrępo. ałem słu-
sżnie, a povstżym),wali, kiedy postępowałem nieslusznie,
doprowadżili mnie do t€o niejsca, które żain1uję. T€faż
niechaj ża§iadają ponad vsży§&ilni innymil Niechaj
będą wolni od kary ża dżiewięć prżcvinień! Niechaj
Bo'orcżu dowodżi tiimcnem plawego §kfżydła, który opie-
ra się o Ahaj! - T.ki vydal fożkaz.
206 Czyngis-chan powiedżjał jcsżcże do Mukalego:
* Kiedy znajdowatiśny się w Korkonak Dżublr, gdżie
pod rożłoźyst}-midrżewami Kutuła-ch3n zwyLl był urzą-
azać żabxwy, pomyślalem vóv/czas, źc śIowa, które vypo,
$icd/iJl do Ą4Ukdlcgo Cj'iin Ko'l. jejo oiciec..ą $ie-
sżcżyni§łovami objawionymi prżeżNiebo. I łowa po-
viedziane Mukalemu spełniIy się! Dlatego niechaj Mukali
zaitTluje wysokie niei§ce i
niechai bęcizie go-ongiem wszy-
§tkió poddanych aż po potomków jego potomków! - Co
mówiąc, nadał mu tytuł go onsa. - Ni€chai Mukali-go-ong
dovodżi Ńmeneln leweso skrżydła, który opiera się o góry

207 Czyngiłchal Ełekł]ter^ż) do Korczieso,


- Ty prż€powicdżialeś moią prżysżłość.od moiej m1o,
dościż do chvili obecnej bez przerrvy mokłeśrazem ze
mlą $ cżasie des,vJ i mlrżłeśrJlcT 7e mn.r w c/a§ie
chłodu, Postępo,ivaieś iak cżłowiekśvięty. Ty, Korcżi, pc-
wiedżiałeśwówczas: ,,Jeźeli przepovjednia się sprawdżi
i Ńebo §pełni rwoje żamierżenia,pożvól mi mieć r!żr,
dżieściźon!" Ponievaź teraz okazalo się to pra\rdą, obej-
rżyi §obie piękne kobiety i dżicvcżęta poddanych natrl lu-
dóv i §,ibierż ltłazieśc|żonl - Tak rożkażał.Następnie
ż^żądzlłjeszcże - Niechai Korcżi dołącżydo trżech min-
ganóv Ba'arinów fażem ź Takajem i Asżikien rody cżi,
no§, Tó'óle§ i Telen8nt ż grupy Adarkin i ucryni ż nich
p€łny ńmen. Niechai sobie dovolnie wybierże kocżovi§ka
ź po ludy laśnevżdlużIrrysżu. Niechaj Korczi dowodżi
tnmenem dla utrzrTnania w posłusżeń§twie leśnyó ludówl
Ludy leśn€ nic mogą nic pżedśię\łziąćbez zgody Ko(cżie-
go l Te, które uczynią coś beż ieeo żsody, nalŁży beżża,locz-
nie ukaraćl - Tak rczkaż^l.
Cżyngis-chan powiedżiał iesżcże do Dżnrczedeja: 208
- Głóvną twoją żasługąje§t to, źe kiedy rnieliśmy wal-
cżyć w KałakaldżitElet ż Kereitami i rDaćwiliśny§ię
[o Jos birĘ]. a pobrlDmiec Kuildar zloźyl pPysię8§ wier-
ności,ty, Dżiifcżedeiu, rr}pełnileśje8o żobowiążaniel §(y-
pełniając je, ru§żyleś do ataku i zgniorłeśwszy§tkie nailep-
sze oddzialy wroga: Dźirginów, Tóbe8enóv, Dongkaitów,
Kuriego sżilemnna i Ęsiąc g§ardżistó\ł. Dotarłeśdo cen-
trum sii vroga i rrafileśstrz.lą w czeńvony policżek Sen-
gnma. Dżięki temu wieczne Niebo otvarIo przede n1ną
drz\yi i dalo mi v ręce §odże, Jeżelib!śnie żranil sen-
gnma, to - żapravdę - nie §,iadomo, co stalobl się z na-
mi. To brla naiwięksża zaslusa Dżnraede'a, Kiedyśmy się
stamtąd rrt,cofali i posuv,ali z biegiem rzeki Chałchy,
ml,ślałemstale o Dżnrczedeju, którl bIł jak osłaniająca
\Yielka góra, sżliśm}'tcdl dalej i prąbr]iśmy nad iezioro
Bałdźuna,ab, nabrać wody. Potelr żnóv \,]ru§4liśnly
żn^d jeżlara, Baldżuna i posz]jśny v pochód pźeciv K€,
reitom z Dżnrcżedejemw awangardzie. Niebo i ziemia
dodały nam sił i podbiliśmy lud Kereitóv. Gdy ptże§tało
istni€ć naiwięk§że państwo, Naimanowie i Merkici stracili
odvagę i nie byli w §tanie siavić nam cżora, żośtaliprzeż
nas rozpędzeni, Prrl okazii razpędzznia },Iaimanóq, i Mer-
kitów keleicki Dżakagambu, lktóry] dzięki dwom swoim
córkofir Pożostał w żvartej 8rupie ,ażem że swoim \vła-
sfiym ludem, żnów się od nas oderwał. Dżiitcżedeiwcią-
gnął so v zasadzkę. Dżięki podsrępowi dostal w swe ręce
Dżaka8ambu, króiy całkiem [iuź] si9 od nas oderwał,
i stracił go, zaślud należący do Dźakagambu powtórnie
w całościzdobyl, To jesŁ właśniedruga żasługaDżnrcże-
deja, , Poniewż Dżnrcżcdej w dni śrniertelnych bojów
stawiat §we życie \v ofierzc, ponie§łAż w dniach krwawych
bitev valcżyłna ś'J]']erći ży.ie, cżyn8is-chan dal mu ła-
skawie lbaka-beki, Do lbaka-beki zaśrżekł:- Nie po-
\łi€dżialen o tobie, źe nie je§reś ]rielkiego §erca, ani tcź

1)1
źe nie ie§teś piękna. ciebie, która bylaśn moiei pier§i
i u moich nóg, która żnaidovałaśsię §. tżędżie moich źon,
oddaię w znak łaski Dźiircżedejowi, ponieważ myślę
o s\voim lajwięksżym żoboviążaniu. Daię rnu ciebic, po-
niewź myślęo żobowiązaniu ża jeao I!ś|ILEi, ża tn, że
Dżnrcżeó,ej był mi tarc2ą w dniach boiu, był ni odoną wo-
bec .vtogów, Za to, że przylączył do mnie oderwany lud,
źe zebrał rni lud rozproszony. Kiedy późniei moi potomko,
wie będą zasiadali na moin mieiscu, niechai paniętają
o zobowiązaniach wobec tych, którzy maią podobne za-
sluei, i niechai nie cżynią inacżej, nź powiedżiałem! Aż po
najdalsżych potomków noich potomkó. nie \volno żmie-
n;ać stanowiska lbakil - Taki §.ydal rozkaz.I iesżcże po-
§.iedżiał Cżyn8is-chafl do Ibaki: - Twój ojciec Dżakagam-
bu dał ci w posasu dvie serki ludzi i dał ci dvóch §tolni.
kóv: Asżika Temiira i Ałcżika.'Ier^z, kiedy odcbodzisz do
ludu Uru'utó\ł, daj ni prżed pójściem s\roiego §tolnika
Asżika Temiifa i setkę ludzi na pami4tkę! - 1 cżyngis,chan
wziął ich, a następnie poviedzi,a! jeszcze do Dżfuczedejal -
oddałem ci svoią lbakę. CZyż nie tr będziesż dowodzil
cżterem1 tysiącami sli/oich Uru'utów? - Tak brzmiał Ia-
Ix

Następnie czyngis chan powiedżiał do Kubiłaia: 2a9


- Ty żB;ąleśdla mnie karki no€ n ych i 8rzbiely siłacży, Kie-
dy was czterech: Kubiłaia, Dźelmcgo, Dżebe8o i sfrbe'et€-
ia - §,a§, noje cżtery psy - posylałem tam, dokąd chcialcm,
wy nr rozkaz,.Naprzódl" krr,.zyliście kam:enie. ż ni roz-
kaz ,,Blerz|" rozbiialiście skaly! Rożbiialiścielśnią€e ka-
mienie i plzekĘcżaliścieglęboką wodę! Kiedy v,A, cżt€-
rech moich wodż&v - Kubiła;a, Dżeln€go, Dźebe8o i sn-
be'ereia vy§łałem do określonegomiejsc.a i ki€dy Bo'or-
czu, Mukalego, Borokula i Cżiłrufla - tych czterech moich
bohaterów - miałcrn przy sobie, i kiedy w dniu bir*"y po-
slalriicm prżcd §obą Dźnrcżedeia i kuiłdara ż ich uru'uta-
mi i Mangkutami, wówcżas wszyslkie moje myślimogly
być spokoin€. czyż nie będńe dobrzc, ieżeli ty, Kubiłaiu,
będńegz ż^tżądz^I wsżyŃkimi spra\łami wojska? - Tak
bżmiał łaskawy rozkaz. - I iesz.ż€, Ponieważ Bedii'iin
był samowolny, miałem mu ro ża żle i nie dalein mu min-
8aflu. Ty go poucżaj i moźna dopuścić,by ve§pół z tobą
dowod,il mineinem. Bedn'nna po§r]r:my §ię jeszcz€ po,
żnać [iepiei]. - Tak powiedział.
cżyngis<han pov/iedzial takze do Kunana z rodu Geni 210

- Dla vas wodżóv - z Bo'orczu i Mukalim na cźele i dla


was czerbich - ż Dódejem i Dokolku na czcle, ten Kunan
b1,1 cicmną nocą jak simiec §,ilk, ll jasn}m dniem i*
cżarna V,ron., W pocbodzie nie przystav,ał, w cza§ie po-
sroiu ni€ fu§zal [prżedwcżeśnie]napr,ód, Kicdy prż€bywal
że żnamicnitlm czlowickiem,.ie prżybierał innei twarzy,
a kiedy §tał wobec vro8a, tak;e nie nnieniał §§,oi€o obl!
cża, Nic możecie dia,lać bez zgody Kunana i Kókócżó§a.
Macie postępować tylko v porożumieniu ż Kunancm i Kó-
kócń§en! - Taki wydal rozkaz.
- Naistar§żym ż moich synóv, iest Dżocżi. Niecha' Ku-
nan na cżelc §woich Genigesóv, dowodżi tnmcnem pod ko,
mendą Dźocżiego! - Tak rozkaza!. - Kunan, Kókócżós,
Degei i stary U§un - ci cŻterej - nie ukryią te8o, co wi-
dżieli, ani nie przemilczą tego, co slyszeli! Tacy są ci cztc-
rejt
Czyngis-chan powiedzial jeszcze do Dżelmego| 211
- stary Dżarczi'udai zszedl z leóryl Burkan Kaldun
i przybył do ,tas nio§ąc na pl€cach swói miech kovalski
i pro.Fadżąc ledwie li/yroslego ż kolebki Dżelmego, Ja 9ię
§,t€dy urodził€m w De!'nn BoIdak nad Ononem, a on
podarował mi sobolowe polFiiaki. od tego czasu staleśsię

Ir7
moim to\Yarży§żem i byłśmi niewolnikiem u prog,r i slu-
gą u drzwi. !/iele iest żaslug Dźelmego. Urodził §ię wfaż
że mflą i wżra§tał w$z ze mną, Jeżeli pochodzący od so-
bolo*Tch powijaków, pfżynosżącysżcżęściei błogosła§,ień-
slwo Dżelrne popełni dżiewięciokrotnie pże§tęp§two, !o
niechaj będzie volny od kar./l - Tak rozkaza!.
212 Czyngis-chan powiedział także do Toluna:
- Dl,aczego *ry, oiciec i sylt, mielibyście otrżymać do-
wódxvo nad oddzielnymi minganami? Przy zbierani,r ludu
poddanego tludziłeśsię iako drugie sLfżydło tvoiego oi-
ca, Za zebrmie poddanych dałem ci pęe.ież t:,"td cżer,
biąo. cży żłte!!nie będzie słusznie, jężeli bęańesż teraż
dowodził wespól ż Turukanem svoim minganem uńvoźo-
nym ż I\]dń, których żdobyłeś?- Tak zarządził.
213 Crłneis-chan pł,siedi-a' iesż.ze do Ńolnika Óngnra:
- Trzech Tokura'unóv. Pięciu Txrku!óp i ry. Óngijrze -
synu Móngerii Kjj^La - Ńraz z cżan8§żi'utami i Baia'uta-
ni tworzyliście u maie ieden kureń, Ty, ónairze, nie żblą-
dziłeśwe mgle ani nie odłączyłeś§ię ode mnie w cżasi€
żamiesżek. MokłeśQzefĄ ze mną w cżasie niepogody
i mańeś \r'nż że mną w cża§ie chłodu. Jaką chciałbyś
teraz otre,łnać naerodę?
óngnr odpowiedział:
- Jeźeli poż,foli§ż mi vTbrać nagrodę, to moi starsi i młod-
si bracia Baja'uci §ą fożpro§ż€ni po wszystkich obcych ro-
dach. Jezeli pozwolisz, pragnąłbym żebrrć faż€m swoich
§tarsżych i mlodsżych braci Bajrutów. - Kiedy to povie-
dńał, cży neis-.han zarżądżił.
- Dobrz.el Zbierz tedy swoich starszyó i młod§żych bra€i
Baja'utów i obejmii dowództwo nad B.rn minganeml
Cżyngis-óan rożkaza| poĄadto I
- Kiedy wy, dwaj stolnicr - Ón8iirże i Borokule - roz-
dżielacie iedzenie na prarvą i na lewą stronę v ten sposób,
że nie daiecie odcżUć braku ti,m, którz." siedzą po prawei
srroflie, i nie daje€ie odczuć niedoslarku rym, którzy są
uszeregovani po lewej stronie, i ryEl, którży są [iesżcże]
nieobecri kiedy tak rozdzielacie, nic nie dtapie mnie
t satdle i ,erce mo:e je,r "pokoire, Teraz niechai Óngijr
i Borokul rozdzielają ży§,nośćw cżasie marszów i pocho-
dóv voiennych wszysrtinr ludzioarl - "Iak tozknal.
- A kiedy będą żaimowali mi€isce, ni€chai siadaią po
pravej i po levei gltonie wielLiego nacżynia z napitkiem *
i niechaj nadzorują iedżenie! Niechaj siedzą podobnie jak
Tołun i jego towarżysże,żvróceni ńvarżą na północ| - co
móviąc, \łgkażal im ich miejsce.
2 i 4 Na§tępnie cżyngis-chan powiedział do Borokuła :
- Iuoja natka znalazla was cżrelech - szigie8o Kutuku,
Borokuła, Gnczii i Kókócżii - w pyle okych obozowisk,
Podniosła was na swoje kolana, oPiekovała się wani i wy-

1]8
chovl"wała was iak swoich §ynóv,. ciągnęła \ras ża sżyje
i żrobiłalPas ńwnlłni innym ludziom. Ciągnęła was za
raniona i ucżyniła wa§ fówn}mi i.nym mężom. A v}-
chowy.wała was po to, ź€by ucżynić z was nieodłącznych,
jak cień, towa!żysży dla nar, jej dzie.1.||ęż to A4 odp!2,-
ciliści€ matce wdżięcżnościąi pr4sllgą za, toj że was wy-
chowała1 Peecież iy, Bolokule, kiedy srałeśsię rnoim to-
warzyszem, nie pozwalałeśmi w cża§ie śżybkichpocho-
dów - ani podczas deszczu, ani nocą - położyćsię spać
ż pu§tyin żołądkiem, Gdy sżyko§,aliśmy się do stalcia, ro
ty [nawet] wobe. nieprżyiacieta nie pozwalaleś mi się po-
łożyćspać bez pob.wnego po§iłku. Późniei, kiedy rzuci_
liśmy na kolana żniena§,idzonych wrogów - lud Tatarów,
kiórży żabijali naśżychojców i dziadów, kiedy biorąc na
nich pomstę i odvet wyfżnęliśmycalkowicie lud tatarski
do wysokości osi 1vozu, uszedł wówcżas Kargił sżira -
jcden z Tatatów, i stal §ię beżpańskim włócżęgą. Nękany
niedosfatkiein i głodem wrócił i §.5żed1 do jurty natki.
,,Ja proszę tylko o iałmużnę"- powiedzial. ,,Jezeli pro-
siĘz o iałnUżlę, ro ś:ad,i tam" odpowiedżiano.
Usiadl t€dy l, kącie u drxvi, koło łóźkana zachodniej
stronie. W §m czasie vsżedl do jurty pięcioletni Toluj
i gdv pono§nje zamierzai vlbiec ż irrrĘ, Kafg]ł Sżira
§stal, ścisnąłdżiecko pod pachą i §Tszedł ż nirn. Idąc tak,
macał i §)ciasał sq-ój nóż. Kied). to się dzi3lo, źofla Bo_
rokuta - Altani - siedziała prż},zachodniej ścianiejurĘ
merki- Na krż}k matkj:.,}lorduią chlopca!", Ałiani sko-
czTl3 na§,.jrmiast ża nap3smjkiem, dognala go z §łu, żla-
pała go zaTlosr, a drugą ręką ch\l)ciłll i sarpnęła ża
te rekę, którą rłyciagal nóź. tak źe nóź p,rpadł n1lr ż dtoni.
I\fl q ln cża§ie] na póinoc od Dźetej i Dże|f,e żabi,
jali na obiad
'urry byka. Na glos Ałtani
bezrogiego czarnego
Dżetej i Dże]me nadbiegli Łrzymając w oknvawionych rę-
kac! topory i na miei§cu żabili KaĘiła sżi(ę toporami i no,
żamL Ieńz Ałtani, Dżąej i Dżelme żaczęli §ię spierać,
kro ma najvięksżą żasłlgęlP uraŁovaniu życia chłopca.
,,Gdyby nas nie było i gdybyśnry szybko nie nadbi€gli i nie
żabili go, to cóż mołlaby żrńlć Altani iako kobieta? Ko-
sżowałoby to życie chłopca|" - powiedreli Dźetej i Dżel
me, ,,Gdybyście nie uslyśżefinojego głosu, to jak mogli
byście nadeiść? Gdybym nie v,ybiegia i nie dogoniła go, nie
żlapala, go ża włosy 1 nle szarpnęła go za rękę, którą wyciągat
nóż, iedyby nóż mu nie wpadl, to cż], nie kosźovałoby
to ża\]m wy, Dżet{ i Dżelme, zjawilibyście
ż:yaie chlopcĄ,
§ię na miejscu?" _ odpoviedżiała Altani. Kiedy to powie-
dńala, jej prałnano glówną żasł!gę. żo"a Borokuła, kfóra
je§r dla nieao drugim dyszlem u woż!, prżysIuźyta się ura-
towaniem życia Tołuiovi, I jesżcże, Ki€dy valcżyliśmy
ż Kereitami §r KałakałdżiiElei i kiedy ógódej zostat rra_

I39
Iiony strzalą w arterię sżyjną i §padł ż konia, wóvcża§
Borokuł zatrzynral się prży nim, ustami wysysał krelv ża-
t)łaiącą nu arterię i śpędżiłż nim v§pólnie caIą noc. Na-
stgpnego dnia r.no wsadżił go na konia, a gdy len ni€
mó81 się utrżylnać, posadzit go przed sobą, objął ógódeia
i nieustannie vy§ysał krew żatykającą rnu arrerię, tak że
zakrwawil sobie kąciki usi, !r ten §po§ób prz}był ż nim
ratując Ógódeiowi zdrow'rc i życię. z wdżięcżnoścjża vy-
chowalie i rroskę nroiei matki prżysłużylsi§ urarovnniem
życia dwóch moich synów. Kiedy Borokuł srał się moin
tovarzy§żem, nie spóźniłsię niedy ,]a odgłos i żavolanic,
na veż\łanic i skinięcie. Jeżcli Borokuł żavini dżievięć
razy, to niechaj będzie volny od kary! , Tak rozkazel.
215 I i.,ż-e p*iod"iał,
okaźmy też łaskę kobictom sve8o rodul
216 cżyngis-chan poviedziai reż do starego Usuna:
- Usun, Kunan, Kókócuós i Dcgcj - ci cztercj - lie skry
wali tego, co widzieli, ani nie raili tego, co słysżeli, lecż
donosi]i [mi] o qrn. Móvili [mi] o tynr, co myśleli i €o
§,idżieli. wedtug żłTczaiovych tradycji Mongołów istniało
pravo do użyskania vśród innych godnośoi tytulu bekiego.
Usun jest potomkiem naczelnika todu Ba'a!in. Godność
bekiego pżechodzi u nas dżiedżicznie. Niechaj vigc staly
Usun będżie bekim! Po fiianovafliu bekim należy go
odziać w biały srrój, dać mu białego vałacha, usndowić
gó na honorowym mieiscu i okałwać mu szacunek! A on
niechaj określa lpomyślnc] lata i niesiące! - Tak żarżą_
dzil.
217 Pona.dto Czingh-chan powiedział:
- Ponieważ w cża§ie biŃy pobrarymiec Kuiłdar pierwszy
zobowiązal się żlożyćs,,roje źycie w ofierże, niechaj ża tę
zaslugę jego najdalsi poronkowie otrżymują żaopatrżenie
-
nalżne \Yojenfl)m sierotom! Tak rożkażał,
218 Następnie Cąngis chan poviedżiał do Narina To'orila,
srna cżakana Ko'y:
_ Twój ojciec Czakan Ko'a valcząc ża mnie z wjelkim
oddaniern został żabity pteż Dżamukę v birwie pM Da_
łan Baldźit. Teraż niechai To'orił ortżylnuie ża żasługi
srłoiego oica zawatrżenie należne §.ojennym sierotom!
Kiedy io fżekł, To'orił poviedżjal:
- ]eżeli chan pożvoli [żauważyć],to moi srarsi i młodsi
bracia ż rodu Negns §ą rozpfosżeni po vsży§ikich obcych
fodach. Jeżeli chan ficry żeż,łolić,chciałbym żebrać moich
braci ż rodu Negns.
Na te słova Czyngis_chan rozkazał:
- Jeźeli |ak, to c4ż nie możesż żebftć svoich
braci z rodu
Negn§ i rądżić nimi aż po poton*ów twoich potonków? -
Tźlk z^rządzl|.
219 Czyngis,chan powicdżiałtakże do Sorkana Sziry|
- Kiedy byłenr młody i ĘtjcżiucLi Tarkutii K:.lh!:l .:lt,
llnoi] stafsi i rnlodsi br.cia przcśladoś,ilintnic i i,]l=:]i.
$óvcżis sorkan Szira wraz ze svl,mj śrnami - c7jłi J..:11
i cżimbaiem - vledząc, że moi bracia nnic przcślrdui:],
cddali mnie pod opiekę córce Kada'an, !kłli, a n:l§tępflic
vypravili v drogę, Pamiętałem dobrze o dobrodziciśnvje
tej wa§żej prrlsługi. Pamiętałem o niei cienną nocą v€
śnie,nosilern iej parnięć \1, Pier§i w cżasi€ bialc8o dnia.
\(prąwdzie późno przy§żliściedo mnie od Tajczi'utoly,
ale t raz pragnę okazać wam I!t§kę. Jakiej chcecie nagro-
dy?
Sorkan Szira - że sv),mi synami Czila'unem i Czimba-
iem - porviedzial:
- Jeźcli mam być flagrodzony, to niechai dostanę koczo-
wi§ka wolne od danin. chcę otźymaźńefiię Mcrkitów -
wolne od danin koczowiska nad selengą. A inną jesżcże
nagiodę niechai określi Czyngis-chan.
Na to Czyngi§-cha! Powiedial:
- Możc.ie kocżovać na żioini Mcrkito\ł nad selcn8ą i to
koczovisko bqdzie volnc od danin. Daię wam Ponadto
przywilej aoszenia kolczanów i towar/sżenia mi pfry stole
Aż po poromkóv wa,żych polomków. Do dziewięclu prze-
winień nie będzie€ie podlegali karzc! - T^k ro?kaz^l.
I iesżcżeczyngk-chan nagrodził cżiła'unai cżirnbaia na-
§tępuiącą ła§ką:
- Jak mam włs na8rodzić pamiętaiąc o slowach, które
nie8d}ś v]po\łiedżieliściewy, cziła'uniei Czinbaiu? ]e-
żcli vy, Czila'unie i Czimbaju, będziecie chcieli powie-
dżie. to, co mlślicie. icżcli hędziecie ChCicli poprośićo coś.
c,eso Nam bl.kuie, nic z§,racaicie się przeż pośrcdnikówl
MóBcic ni o§obiście §,hsnlmj u§.ami to, co sami myśli
ci€, proście sami o to, cżcgo \,.n brakujc! _ Tak rozka-
za1. - A jeszczł wy, sorkan sżna, Badaj i Kisżilik, macie
prą,wilcje dafkanóv. ożn^cz^ to, źe kiedy Dderrycie na
licżebnych wro8ów i zdobę&iecie łupy, będżicci€ sobic
żabierAli to, co żdobyliście.Kiedy będżieci€ wządzać obla-
]vę na stepową żwiefżynę,zabicrż€cie sobie ao, co upolowa-
-
liście. Tak rozk^z^l. - Jźe|i chodzi o sorkana sżirę, był
on pl"żecieź podda!)m Tódó8e8o ż rodu Tai€zi'utóv,, a i€-
żeli chodżi o Badaja i Kisżilika, to ci byli koniuchami
Czerela. Atetaz daię waln - rnoim zaufanlm - prawo
no§żenia kołcżanów i towaEysżenia mi przy §tole, ciesżcie
sję prż},wileiami darkanóv !
Czyngis-chan po§,iedżial je§żcże do Naja'y: 22a
- Kicdy sfary suirgn'eŃ z \rami, srPoimi dwoma synami,
Ałakiem i Naia'ą, pojmal Tarkutaią Kiriłtuka, znajdował
się §, drodże do nas i dotarł [iUż] do mieiscowości Kutu-
kuł Nu'u, wówczas Naia'a rzekl: ,,Jak możefr'y zdradżić
s§.oiego prawo\yite8o chana, poimać go i iśćż nim?" on
nic poirafil 80 żdradżići puściłgo wolno. Kiedy [następ,
nie] siary sżir8n'etii przyszedl ze §woin1i §ynami, Ałakiern
i Naia'ą, wóvcżas Naia'a Bildżi'ur poviedżiał: ,,Podnie-
śliśmyrękę na §vojeSo pfawo\łite8o chana i jecha]iśmy
tż niml. Jednakźe póź.ie; lokażalo się, że] nie potra.finy
ao żdŻdżići, puściliśmygo .rolno, Pfżysżliśmy[sami], źe_
by oddać Cą,ngis-chanowi sw€ siiy, Gdybyśmyprży§żli
podniósłszy uprzednio rękę na srvego chana, to poviedżia-
no by nam: <Jak mogą radu8ivać na żaufanie ci oto pod_
dani lJdż;e po Dm. jJk podrieili rękę J.a.woie8o prdwo$i-
tego chana?r' - Tak poviedżiał. - Kiedy rżekł, że nie
mógl zdradzić §.łego chana, wówczas pochwaliłetn jego
slova i odpo.łiedżiałem, że u.rażam ża główną cnotę viel-
nośćswentu prawolFitemu chanowi T poviedzialem, że
po\rierzę mu iakąśgodność,Teraż Bo'orcżu niechaj do_
wodżi tnlnelem prawego skr:ydła! Mukalemu, który otrzy-
mał tytuł go,onga, powierzylen do.vódżtwo nad lnmenclrt
lewego skrzydła. A Naia'a niechai do.rodżi dimeneln woisk
§/ centrum! - Tak rożkażaL
'::ż1 I jeśzczepowledzi^l|
- Dżebe i snbe'etei niechaj dowodzą min8anami, kióre
sami sobie zdobyli i żor8anizowalil
2..) Poża t m polecił owcżarżovi Degejowi żebfać ludzi bez
prż)n3leżno(ci rod6ej i do$odżić t]m mirg3nem.
j.
:j,: Na§tępnie powiedżial:
-
Ponievaź dla stolarża Giicziignra żabrakłolrrdżi [do
uŁvorzenia min8anu], których mńna by żebr^ć t]., c4 t211,
a §pośród Dźadalanów Mułkałku ie§t bardżo dobryn to-
warżysżcm, niechai Gncżi]giif i wspólnie dovo-
dą minganem! ^I!łkalku
a, ].: Tych, ttórży rażern ż nim tworry|l państwo i którży r!żem

z nim nieśli trud, [czyngis-chan] ucżyniłdovódcami nlin,


gnnóv, Przv podzia]e lrvojska] na mingany wyznaczył do-
v,ódcólv minsinó§,, setek i dżiesiątck, Przy podziale lwoi,
ska] .ll tiimcny trznrg,ł dorvódcórv tnnreflóv. Trch do-
v,odcó§, liifilenó\y i milganóv, któfzy żasluźylina nagro-
dL n.grodŻjl, a tl,ch, którż), zasłuż]li na ustne vyróżnie-
nie, u§rnie wlróżnił i rvl dał następujący rozkaz:
- Davniej mialem osiemdżiesięciu prżybocżnych stlaży
nocnej i siedendżiesięciu prabocznych Etrńy dzienną. Te-
raz, kiedy mocą Wiecżnego Nieba Niebo i Zicnia pomno-
źyłymoje sily, kiedy poddałelit pod śwoją \rladżę w§żystek
lud poddany i wprorvadzilem go pod ,nói jedyny Ńer rzą-
dóv,, teraż macie dla mnie wybrać przybocznych ze wszyst-
Lich minganów i skiefować do sluzby w g.vardii, Kiedy
będżiecie ich wybierać i kierować do łużbyjako straż noc-
ną, iuczników i straź dżienną, macie wy§tawić pelny tii-
men!- Tak rozkazal,
1 je§żcże cż}ngi§-chan kazal oglosić we vśzystkich min-
gana.b następnjące żarządżenieco do wyboru gyafdżiśióvr
i prżyjmowania ich do śłużby:
- Prży ptży')m$Jłańu do slużby w gwardii synóv dowód-
cóv tnmenów, minganów, setek, dziesiątek oraz synów
prostyó ludzi Ąależy wybierać najbardżie; żdolnyó i uro_
dziwychl Takich, ktorży śągodni żna;dować się prży nast
Kiedy będą pftyjmoa.ani do 8wardii §ynowie dor ódcó\ł.
nin8anów, ro niechai prlychodżą z d/ielięciomż mwar4.
sżami i iednym młodsżymbraŁem! Kiedy będą ptzyimo_
wani do gwaldii śynoii.ie6elnikó\v, lo niechaj prżychodżą
ż pięcioma towarży§żami i jednym młodsam biatem! Kie-
dy będą pfżyjmorrani do swardii śynowie dzie§iętnikóv
i synowie ptostych ludżi, to niechai przychodzą ż tęeri'a
towarz$zami i róvnież iednym mlod§żym btareml Maią
Prryiśćz^op^lżeni w konie i sprzęt ze (we8o macierzyst€-
go oddziału! T.m. krórzy mżią !i§ żnajdować prży nasżej
osobie, mleł dodać: synom dowódajw minganów
Dależy zebqć i dać ż maciefżystych min8anów i §etek po
dżie§ięciu to\yażysży. Jeźeli posiadaią oni swoie dzic-
dzict\ro dane |m prżez ojców, albo jeźeii mają iakichślu_
dżi i konie, które sami zdobyLi, io nieżależnie od ich dżie-
dżict§,a i sranu posiadania naleźy żebrać dta nich lvTpo-
saźelie] zgodnie z ustalon)mi prżez nas normami i ,ł ten
§pośób ich zaopatfżIć, w ren sam sposób należy dać sy-
nom setnil{ów po pięciu tovarłsży, a synom dziesiętni-
kóv i pro§Rch Judzi po tzech tov^r,szy 'L zaopatrżyć ich
nieżale"nje od ich dziedżici§,a i stanu posiadania, - Tak
rozkazai, - Kiedr ren ttasż rcżk^ż dotrże do dovódców
rriiga.óF, sernikó§.. dzie§ięrnikó§, i §-sżystkich ludzi i oni
go §vduchają, vówczls poddani, króżJ przekrctzą roz-
każ, bedą Podlesa]i karzel Jeże11 lud-zie, którzy maią być
przl,jęci do slużby gwardrjskiej przy nas, będą się od tego
vl,kręcali, albo też jeżeli ludzie pelniący przy na§ słuźbę
nie będą naleźycie vl-łiązwać ś:lęze swoich obowiązków,
to na,|eży prąjąć innych, a iamtych ukarzemy i ześlemy
ich precż ż Dasżych ocżu do dalekich kraióvt , Tak roż-
Lażał. -- Nie naleźy povrstrżym}-\łać tych lndżi, któr4 ze-
chcą prżyjśćdo nas, żeby się uczyć służbywewnętrżnei
prży nalżej osobiel - powj€daał jeszcże,
Kiedy Cżyngi§-chan vadał [ten] rozkaz, zaczęto *.ytltetać i2..:
ludzi z minganów. z8odnie ż poleceniem żacżęto \rfbierać
synóv setnikóv i dżie§ięhików i odkomenderowano ich.
Dawniei było osiemdżiesięciu ludżi strał nocnej. [T€raż]
powolano ośmiuseŁ
- Należy użupełnić lich licżbę] pov1zej ośmiuset , do
ty§iąca - powiedżiał [c4neis,clran] i vydal rozkaz, by nie
pow§t!żym},wać tych, kórzy chcą wsąpić do straźy Do€-

- straźą nocną niechaj dowodżi Jeke Ne'iifinl Niech do-

|1,
wodżi minganeml - Tak tożkażal, v/cż€śnici wybral cżte-
rysttj łucżników. vybierając ich nażnacżyi dovódcą syna
Dżelnego Jesijna Te'ego - i ż^rządzi,ł, żeby dowodził
nimi ve§pół z Bu8idajen, synen Tnge8o, A t€raz \łprowa-
dżii cżlonkóv srrał dziennej i łuczniLów do sIużby w róź-
nrch oddżiałach svardii:
- J€snn Te'e niechaj prży§tępuie do służby iako dowódca
jednego oddziału gwardzistówłuczników! Busidaj [tąŁe]
niechaj pfżyŃępuje do słuźbyjako dowódca iednego od-
działu gwardzhtówłucznikówl Horkudak niech [również]
przystępuje do slużby jako dowódca jednego oddzialu
8vardżi§tó, łucżnikóv| lTakże] Łabłaka nicchai prż}śtę-
puje do łużbyjako dowódca jednego oddziału gwardzi-
śtórrJucżnikówl kicdy pfż}viesżąsob]e koiczenv, niechaj
dovodżą w ten spo§ób §woini luczniknni oraz vsżysr}i
mi oddziałami gs,ardzisró§, strał dżiennej i niechaj tak
tvłaśnje]obejmuią służbę|Liczbę Iucznikóv nalcży do-
pełnić do q\iąca i całościąniechaj dovodżi Jesnn Te'eI
2ż6 l,iczbę cżłonkóv strży dżiennej, krórży . cześniej§r§tąPili
do §łuźby z ógóle,ożerbim, należy użupelnić do rysiąca,
a dowództwo nad nimi nieóaj obeini€ ógóle-cżerbi ż ro-
du Bo'orczu! - powiedział. - J€dnym minganem straźy
dżiennej niechaj dowodżi Buka ż rodu Mukalego! - po-
vićdżiał.- Jednyn minganem straży dziennei nicchai do-
vodżi Ałcżidaj ż fodu Ih8eja! - poviodżiał. - Jedn}.rn
min8anem §traży dziennej niechai dorrodżi Dódej-cżcrbil
Jednym mingan€n straży dzi,e."f.ej nieóai do,vodżi Do-
kołku-czerbi! Jednym min8aaen straźy dziennej niechaj
dowodń Czaaq ż rodu Dżnrcżedejal Jednyn min8anem
ludzi g,wardii dżiennej niech do\łodżiAkutaj ż (odu Ał-
cżie8o! Jednyn ninganenr ludzi Ńfał dżiennej, lspecjal-
nie] wybranymi dżielnymi woiovnikani, niechaj dowodzi
Arkaj Kasar! w dni pokoju niechai §tanovią straż dżiefl-
,rą, a v dniach bjńvy niech sioją na prżedżie i żachovują
się jak bohaterowic| - Tak rożkażal, z frch lldzi, którży
prż}§żli ż fóżnych ninganów, po§,stało osiaTl minganów
§trał dżienflej. Gvardziści §rraży nocnej wtaz z łucznika-
mi ut\łor4{i dwa idalsze] njnganp lRazen] dało to jeden
tnmen gvardji prabacmej. Czynsh,chan wydal [prży tym]
następujący ro.żkaż: _ Nieóaj dżiesięć lysięcy $rardżi-
stów, którży zrajduią się prży nas, będżie §ilnym oddżia_
łem i niechai staoowi jądro armii! - Tak rozkazal,
227 Czyngls-.h^n §,ydal je§zcże na§tępuiący rożkaż,v którym
nażnacżyłtych, krófży mi€li dovodić cżrerema oddżiałani
gwardżi§iów §traży dziennei :

- BuLa niechai dowodzi jedn}Ąi od&iałerr gwardzistów


i niech utrąmuje ió w dyscypliniel Ałczidaj niech dowo-
dżi iedn}-rn oddziałem g-wardżistów i ni€ch ich ut!żytrtuj€
rv dyscypliniel Dódej,cżerbi niechai dowodżi jednym od-

I14
7/I
_-,
działem gwardzistów i nieó ich utrzymuie w dyscypliniet
DoLolku-czerbi niechai dowodzi |ednym oddzialcn gvar-
dzistów i niech ich utrżymuie w dyscyplini€t - Povi€,
dziawszy to, naznaczyl naczelników czterech oddżiaIów
gwardii i pol€cil ogłosić mzkaz o przystępowaniu [po-
sżcŻególnych] oddziałór,/ do służby:
- Przy prży§tępowaniu oddżiału do słuźbydowódca od_
dzialu ma sprau.dzić §tan licżebny przydzielonych do iego
grupy gwardzistów. Potem oddzial ma obiąć służbę,a po
trzech dobach ma być zluzowann Jeżeli cżłonekgwaldii
nie §tawi się na §Iuźbę, nalei ukarać 8o trzema uderzenia-
mi ńzgi. leże:ji ten sam członek 8rilardii nie stawi się na
slużbę powtórnie, naleł go ukarać siedmioma uderzeniami
t@8. leżen znów ten sam cżłowiek - trie Ędąc chory
ani nie nając żwolnienia od dowódcy oddzialu - po raz
trżeci nie §tavi się na słuźbę,naleł go ukarać trżydie_
§toma si€dmioma uderreniami rórgi. Po t},m [ten człoviek]
nie nadaie się iuź więcei do §łllźby pizy na§ i ześlemy go
precz do odleglych kraiów: - Tak rozkazal.
- Nacżelnicy od&ialów nają powiadamiać gvardzisów
o tytn rożkażie co trry dni, prLy każd,ei żńiar,ie shżbyl
Jeźeli ich nie pov.iadomią, to sami Ędą podlegali karz€!
A hcdy gwardziści po usłyszeniu tozkazt paekroczą go,
to zgodnie z rożkueń - s wypadku nie sLaw;enia si§ na
służbę- zostaną uLaranil - 'Iak tożkażal,
- §fy, naczel,nicy oddzialóv, nie możecie [iednak] bez
mojei ż8ody - opieraiąc się na tym, że je§teście ich do-
wódcami - karać moich gyardżstów, którży rr,§ąpili do
słuźbyiako róvni wam! ]eźeli nffusą d),scyplinę, żanel-
duici€ ńnie| Jeźeli będą racy, któlzy żaśl,Jżąna ścięcie, to
ny ich §tracimy! Jeżeli będą tacy, którzy zasIużą na chło-
§tę, to my kaźcmy im §ię polożrć i *7chlostamy ichl Je-
żeli - opieraiąc 5ię na tyrn, źe iesteście dowódcami - tknie-
cie bamovolnie] ręką lub nogą albo uderzycie kiiem moićh
!óvnouprawnionych gwardistów, to odplaci się wam ki
jern ża kii, pięściąża pi§śćI - powiedżiał.
Czyngis-óan rożkĄzal jesżcże. ]2s
- Mói gwardzista sloi u,yżei triż dowódca mioganu spoza
8ward;i! PachoIkorrie moich g] arćDi§tóv sroją wyżą niż
setnicy i dżie§i§rnicy spoza gwardii! Jeż€li do§,ódcy nin-
8anóv spoża gwardii będą się uvażć ża ńwnych moim
gwardzistom i będą §ię o to ż moimi gwardżi§tami §pie-
rali, lo vówcża§ ukarż§ tych ludzi §pośród dowódców min-
ganów! - Tak tozkazał.
I jeszcze Cryngis-chan rożkażał,co na§tępuje: ]]')
- Dowódcom poszczególnych od&iałów gwardii naleźy
oglosić na§tęPujące żarządz ił 8wardziści slraży dżien-
nei, po przy§ąpieniu do słuźbyi spełnieniu svoich dżi€n_
nych obowiązków - każdy na swoim stanowisku - mają

|4J
usĘpić nrieisca straźy nocnej jeszcże pfty ś\łietledżien-
n}m, opuŚciĆ t€rcn pałacrr i noco\faĆ poza f,imt Prży nas
ma gpędaać noc slrż nocna! Ł,Jcżai.y m^ją oddać strał
flocnci kotczanyl stolnicy - nAcżynia i maią odejść!Łucz-
nicy, sflaż dżiarna i stolnicy, którży spędżili no€ na ż+,
\ynątrz, maią w t}m cżasic, kiedy fily §pożj,\rarny lranny]
po§iIek, §i€dżi€ć ,a mieiscu, gdżie stoją koni€, i maią się
żameldo\łać u skaży nocnej. Kiedy skońcżymy posiłek,
Iucznicy naią powrócić do swoich kołczanów, straż dzien-
na na §woje stanowiska, a sŁolnicy do §vych nacżyń! Kźda
8rupa przystępuiące do służby ma posĘpować tak §amo,
zgodnie ż podaną żasadą1 - 'Iak rc*aza!,
- Kaźde8o cżłowieka, króry po żgchodzie slońca b9die
§ię ktęcił ża lub prżcd kwaieĘ, naleł poimać! strź nocna
ma go pojmać, prżetrzym^ć pęeż noc i naŃępnego dnia
rano pnesłuchać! Zniala dyinru §traźy nocnej ma nastę-
pować w ten sposób, źe [oddzial] prży§tępujący do sluźby
ina do niei przysąpić po \łTmianie znaków*t Podobnie
ci, którzy maią być Ąiaowa.ń z dyżuru strazy nocnei, od-
chodzą ze sluźby po vymianie żnakówt Nocą strź nocna
.na l€żeć P.ży l§,ateize! Ci ludzie ze strźy nocnej, do kti_
lych naleźy żamykanie drzwi, aaj4 odciąć głowę albo od_
rąbać rę.e kźdemu człowiekowi, który żechce troą vejść
do wnętrzal Jeżeli zj^wią się nocą ludzie z pilnymi mel_
dunkarni. otają powiedżieć o ryln §trazy nocnej i rażem ze
srażą nocną srać z2 ilttą, ź zosraną żameldowani! Nikt
nie może żaimować \ryżsżego miejsca niź §tmż nocnal Nikt
nie moźe §,€iść do iurł beż żameldowania u strał nocoeil
Nikt nie może prżechodżić pżeż[kordon] Ńraży nocnei
ani nikt de może się kręcić vśród ludź slrai nocnei!
Nie wolno [t€ż] pytać o liczebność§trał nocnejt Ludżi,
którzy będą chcicli przejśćprzez [kordon] straży nocnei,
straż nocna ma pojrnać! Ludzi, którzy będą chcieli §ię krę
cić bvśród strał nocnej], §traż nocna ma pojmaćl cżto-
\rieko\§i, k!ór! Ędzie się pvtal o [ich] liczbę, strź nocna
ma odebll1ć konii, na któqn ieździ, rażem z siodlem
i uprzęźą i żabrać mu cale jąo ubranict - Tak rozkaz.ał.
Eldżi8idej, chociaż b)ł cżłowiekiem godnym żaufania, żo-
stał prŻeż srraż nocną pojmany, kiedy chciał wieczorem
pżeiśćptzez tkordon] sEał.
x

Cżyngiś-chanpowiedżial [na§tępnie] : 2]0


- Moja stara straźy i}ocna, która leźąc w pochmurne nocc
kordonem wokót moiej jurty ż otvorem w kopule, pozwa_
Iała( mi spać spokojnie i żaprowad/iłaśmnie nA ren rfon
lktófy żajmuję] l Moja sżczęściewżynosżąca strńy nocn^,
która, l€źąc v gvieżdne noce kręgien wokóI moiei kwa-
rery. nie poz§,alalaś mi popaśćw poplo.h nż moin po-
sIaniu i doprowadziłaśmnie do vysokiego tronu! Moia
wiernx srr.ży nocna, która młając bez drgnienia przy mo-
jej jurcie z plecionymi ścianarri i w czasie ulewnego de-
s,cżu. i prżejmuiącego chłodu, i sżaleiącej zam;eci. cż}Ti-
laśmoie serce §pokoinym i żaprov,ad7iłaśmlie na sżcżę-
ślivytron l Moja 8odna ż2ufania stlary nocna, któfa lPśród
wFłołuiących poploch nieprzyjaciół t!§ralaś b€ż mrugltię-
cia okiem wokói moiej opalanei woiłokiem iurty i odpie-
rałaśich latak] l Moja czujna strał trocna, która, kiedy
ollśoporusąIy się [nieprzyjacjelskie] kołcżanyż kory
brżożowej, bez żvłokisrawałaś[na rtanowisku] l Moja
sżybka straży nocna, któfa, kiedy tytko poru§żyty §ię [ni&
pźyiaciel§kie] kolcżaly z koty wierzbowei, nie zja.riałaś
się [n.l stanowhku] za późool Moia szczęścje prżyno§złca
§trał nocnA, naż},wai się lodtąd] starą strażą Nocnąt
[Wy] siedemdżesięoiu fudżi s.laży dżiennej, którżyście
wstąpili na slużbę z ógóIe-czerbim, naą.waicie się [od-
tąd] §fielką straźą Dżiennąl Dzielni woiownicy Arkaja
niechlj się naż}'wają [odĘd] staryni Bohaleramit Łucż-
nicy na czele ż Je§iinem Te'e i Bugidajem fiechai §ię na-
ż}'wają lodĘdl wielłirni Łucżnikamil - Tał. fu7każal. -
Ni€chaj [moi] synowi€, aż po najdalsżych potofi*ów, którży 231
ż^siądą pó^ią na moim miejscu, należycie tfo§żcżą §ię
o gvardżi§ówl o tych dzie§ięć tysięcy rnoió osobistych
8Jrafdżistó§r, l(..ór4 zc,stali §ybrrni i prżysżIi do §łuźby
prży noiei $obie 2 dżiewięćdżiesięciu pięciu min8anów!
Niechaj ió nie poniż^ją i łaktuią jak moie dziedzictwo!
c.rż nie n^leźr nażlpać tych dżie§ięć tysięcy moich przy-
bocznych moirni sżcżęśliv,ymiduóami? - powiedział.
cżyngiś_chanpordedżial jesżcże: 232
- straź nocna ma nadżoro. ać żeńską sluźbę pałacovą, do-
mo*ych pachołków, paltuchów wielbłądów i krór, ma
doglądać wozów ż iurami pałacov}mi! Straź nocna ma
utrżymy.wać w potżądku buńcżuki, bębny i dzidyl Ró\łnież
straż nocna ma urrzyin}.wać v porżądku wsżelkie nacży_
nia! Spraw naszego slołu ma ltakże] doglądać śtraźnocna!
Również goto.i/anie dułch dań mię§nych ma się odbywać

|49
pod nadżorem straży noaiejl Jeżeli, dojdńe do marnotta-
wienia napojów i jadła, vó.łcżag ża str^ty będżie óapo-
\łiadać sttłźnocna, której powierzono nadzórl _ Tak po_
wiedzial.
- Kiedy łucznicy będą przysrępovali do v,yda\łania na_
pojó§, i jadla, nie ,/olno im tego robić bez zgody nadzoru_
iącei słażyDocnej! Kiedy będą prżyŃępovać do wydawa-
nia napojów i jadł^, n^lą je wydawać po€żynaiąc od srra-
źy nocnejl WsĘp do iurry pałacowei i opusżcżan;e jei ma
re8ulovać strź nocfla! odźwierny posterunek sEaży noc_
nei ma §lać n!ż ptzy jl]tciel Dwai tludzie] 2e strńy
nej naią weiśćdo vnętrża i tż}mać lłielki bukłak [ż^oc- na-
pitkiem] l - Tak powiedzial.
- Ze §traily nocnej [bierze się] obozoqch, którży maią iść
lnaptŻód] i usraviać palacove iurty | , Tak powiedziaL
_ Kiedy udżiemy się na polo§,aoie ż sokołami lub na ob-
ławę, §traż nocna ma kóvni€ź] brać u&iał tłraz z nami
w polowaniu ż sokoiami i na obłalvie! Cżęśćliednak], ż-a-
leznie od porrż€by, n^leży żośt^,łić przy wozach|
2JJ C4ngis-chan powiedżałieszcze:
- Jeźeli my sami nie bierzemy udziału w wyptawie wo-
iennej, to straż noana nie może §ryrusżyć na wyprawę bez
nas! - Tak po§riedrał.
[Czyngis,chan] vydał lró,vnież następujące] żarżądżeĄie|
- Po tyn, kiedy tak b!źniący rozkaz zostal ptżrlęty ldo
wiadomości], lrr§zyscy] c?efbi-dowódcy \yoiskowi, którży
będą się odnosić nieprżychylnie do śtrałnocnei, naru-
szą rozkaz i wyśląją na woinę, żostaną ukarani!
I rżekl [iesżcże]:
- Pov,iecie żapewne| ,,Dla.żąo żołnieżestraży nocnej
nie §ą vTsyłani na voinę?" [Dlate8o, że] straż nocna czuwa
nad moim żłolym łciem. Kiedy vTfusżam na łovT ż soko-
łami i na obławŁ [ona] trudzi się wraz ze mną. Je§r obcią_
żona sptavami ad,nini§tracji pałacu, ma staranie o wozy
zarówno kiedy te są r/ ruchu, iak i na postoju, Czy łauwą
jest Qeczą spgdzać noc€ strżegąc mojej osoby? Cży łat\vą
iest rzeczą doglądać wozó.P ż iuliami żaró§.no kiedy viel-
ki obóz iest w ruchu, jak i na postoiu? U.łażamy, ż€ [srraż
nocna] i€§r obciążona podwójnymi, i to różnorodnymi obo-
wiążkami i dlatego po§tanoviliśmy, źeby §trź nocna nie
szla na wojnę bez nast _ Tak powi€dział.
234 Następnie powiedńal je:zcze:
- Llldńe że śtraż.ynocnej mają poma8ać szigienu Kutuku
v pżesłuchaniach §ądo§ych! Ludzie ze straży nocnej mają
pomagać prży kon§envacii i wyda§,aniu łuków, kołczanów,
pancerży i stżall Maią opiekolvać się końmi i żalanviać
§pra\yy żaładunku juków! Ludzie że §traży nocnej maią
ponagać cżerbim prży .yydavaniu jedwabiu! - Tak po-
rPiedżial.
- Kiedy łucżnicy i stfaż dżienna \r}żnacżą lmiej3ce na]
obożowi§Lo, \rówcżas łucżnicy ż Je§nn€m Te'e i Bugidai€m
na czele or^z strż dńenna ż Alczidajem, ógólenr i Aku-
tajem lla cżele ma żająć stanoy,isko po pra\yej stronie pa-
łacul srraż dżienna ż Buką, DódeicżerbiĄ Dokołku-czer-
bim i cżanajen ma zająć stanowisko po prawei §lronie
pałacu! Bohat€rowie Ar[aja mają żaiąć {Ęnorri§ka prżed
pałacernl Straż nocna. po zaopiekovaniu się wozem 2 jur-
tą Pal^cową, ma zająć stanowisko po lewe' 6tronie [tuż]
koło pałacul §f bezpośrednim §ą§iedżt!,,ie kvatery na
wszystkich ludzi §irał dżiennei, pachołków pałacovych
[zatrudnionych] wokół kwatery, koniuchów, olycżai-zy, pa-
Ńuchóv w,ielblądów i kfów ma mieć baczenie Dódei-cżer-
bi| - Tak powiedzia*szy powierzył mu [ę] funkcię, a na-
sąpńie żarządńL - Dódeicżefbi ma żaiąć§tanowisko
v bezpośredniei bli§kości ża pałacernt Ma się Ą,wić od-
padkami * i palić susżony nawóżl
Księcia Kubiłaja * lCżyngig_chan] v-yslal na *yprawę wo- 235
ienną prżeci.r Karłukom, Arsłan_chan kallucki przysżedł
i poddaI się dobrovolnie Kubiłajo§"i. Ksiąźę Kubilai prry-
provadzil tedy ze sob4 Arslan-chana i posfavił go pfżed
Cą]rgis-clanem, Ponievź Ar§lan-chan poddał się b€ż
v,aLki, Czl-ngis,chan Iaska\łie go prżyiąl oraz z^tządżił,że
*1da za niego [swą] córkę.
Snbe'ąei Dżiehy ż żelażnyłniwożami ścigałwojennyn 236
pochoden synó\ł mefkickiego Tokto'y ż Kutu i cżiła'unem
oa cżele. Dognal ich nad żeką Czui, tozprawił się z ni_
fii i wrócil.
Dżebe ścigałnajmariskiego Gicżnliik_chaoa. Doglal go 237
§ lmiejsco§,ości] Saryk Ku[*, rozplavił śięż Giicżól§-
kiem i wrócił.
Uisur§ki idu'ut* przyslał do Czyngis-cham poslów. Pnez 2s8
dwóch §voich posłów - Atkiraka i Darbaja - przekazał
na§tępujące po§łanie:
- Jest tak, iak gdyby lniebo] ocżyściłosię z chmur i po_
tażala §ię Matka słoice. Jest tak, iak gdyby [rzeka] oczy-
ściłasię z lodu i odkryły się rżecżne,rody. Z nlezmierry
radością uśłysżalemo wielkiei sławie i rdgłosie cżyngiś
-chana, Jeżeli cżyngis-chan okaże [mi] laskę i znajdzie [dla
nnie choćby] kawałek ze sprzączek u lsrłego] złotego pasa
i [choćby] kawalek ze [swego] czerwonego płaszcza, stanę
się dla ciebie piątym §ynem i będę ci oddawał swe silyl *
Takie przeslal posła-rrie.
Na te g1o, a Cżytl8i§-chaa przekaz,al v łaskawej odpowie-
dzi, co nxtępuje:
* Dam mu [§wą] córkę, a on niechaj będzie moim piątym
syneml Idu'ut ma, zabrać |ze sobą] złoto i srebro, perły
i periową macicę, lkany żłotembrokat, vżofżysŁe i ied_
v,abne tkaniDy i prżybyć tdo mnie].
Kiedy to przekażal, idu'ut ucieszyl się, że żostal laskawie
potfaktovany. Zabral zluo i srebro, perły i pefłową maci-
ćę, iedwabne ttaniny, wzorzyste tkaniny i złotem tkany
brokat i stawil się prżed cżyngi§-chanen, cżFgis-ńan
okażałidu'utowi łaskę i oddał mu Ał_Ałtani [za źonę].
_]]'] v/ roku żaiąca I\2a7 r.] wysIał lCzyngh-chan] Dżoczego
wraż ż woi§kami prawego skrądła w pochód przeciw lu_
dom leśn}-rn. Buka posżedł tż Difi] iako przewodnik. oj-
racki Kuduka Beki ż Tnnen ojratów żjavil się pierw-
§ry i poddal się dobro§olnie \łhdzl lcangis-chana].
Prłszcdl i iako przev-odnik poprowadził Dżocz€go do
swoich Tnmen oiratów. v lrdjej§cowości] sżikśżitpod-
dano ich I*Iadą, Cąngis-chana], Dżocżi poddal naipierw
pod wladzę lCł,nei§-chana] ]udl Oirat, Buriat, Barkun,
Ursur, Kabkanas, Kangkas i Tubas *. Kiedy dotarl do [zie-
mi] Tnnen Ki.gi,óv, kir8iscy książęla _ Jedi, Inal, Ał Di'el
i Órebek Digin - poddali się dobrowolnie, stawili się oni
przed Dżo€żim ofiarovuiąc [w darze] białe sokó, tialc
konie i cżrne sobole. Dżoczi poddal [takze] pod wladżę
[Cąngis-chana] leśne ludy, żnaiduiącć §ię w bliźszej ku
nam stronie lasów: Kesdiiin, Baiit, Tukas, Tenlck, Tó'eles,
Tas, Badzigit NasĘpnie pruyprowadżił że sobą kĘiskich
dowódców tiimcnórP i mirgaróv ofau lilodżów ludóv leś-
nych i postawiI ich przed Czyngis-chanem ż bialymi §oko-
łarni, białymi końmi i czamymi sobolami. Ponieważ o;-
racki Kuduka Beki pienvszy poddal się dobrowolnie i przy-
łączyłsię ldo Czyneis_chana] na czele swoich Tiimen Ojra-
tów, [ten] okażal mu laskę i jego śynowi Inalćżiemu dał
Czeczeiken [za żo!ę]. sta$ż€mu bratu Inalcżiąo, Tórel-
cżiemu, dal [zr żonę] córĘ Dżocziego - Kolujkan, Alaka-
-beki dał [za źonę] do ongu!ó]F. A Dżocdemu Czytlgis-
_chan powiedział laskawie:
- Ty iestaś nai§ta§zy z moió synów. Pierw§źy mz wy-
ru§żyleś ż domu [w Pochód] i dobrz€ się spisaleś, w kra-
jaó, do któtych posżedleś,nie poniosleś strar w ludziach
ani koniach, nie utrudził.śich i wrócileś sżcżęśliwiepod-
dawszy pod [ńo!ą] wladżę ludy leśne.[Te] ludy oddam
tobicl - Tak rożkażał.
.',0 I ieszcze po§Ial księcia Borokula na wyprawc woienną
przeciw ludowi Kori Tumat *. Po śmierci k§ięcia Tuma-
tów Daidukura ślepego, ludem tumackim rzą&ila iego
źona Botokui Tarkun. Kiedy książę Borokuł dotarł ldo
kraiu Tumatów], vysunął się ż łżema|\rdźrni fi^ptńd
chąc jechać pżed 8lówn),Eli siłami. Gdy tak iechali ni€-
o§trożnie v §rccżomym mrcku ścieźkamiv 8ę§tym lesie,
zostali z tyłlJ naP^dnięci 9żeżnieprzyjacielski pairol i od-
cięio im dfogę. Poimano [wtedy] księci1 Bofokula i żabito.
cżyn8is-óan, dowiedzia§,sży się, ź€ Tumaci żabili Bo,.
iokula, vpadl w vi€lki 8ni€w i sam zacząl się sżykovać

rr2
do wyruszenia w pochód. Wówczls BJ'o:::] : ],a ],
odradżati to Cżyngis,chanowi Ęk dłu8o, aż z;e.3:roĘ:]_ ;1
\Fierzyl tedy [tę sptawę] Dórbeiowi N*ieorełż:.-.-_:
ż plemicnia Dólber i rożkazal mu, źeby zapro\9idżil ! r.
sku surową dyscyplinę, pomodlil się do §Oysokiąo \jeba
i §próbov,at podbić lud Tumatów. Dórbej żorganiżo§ałpo-
óód następująco: rra tych drogach, bocżnych ścieżkach
i prżeiściach, któłmi miało iakoby póiść iego wojsko i któ-
rych miały §trżec [niep*yiacielskie] patrole, kzzzl raz-
puścićpogloskę [o swoin nadejściu], a sarn pociągnąl dro_
gą, którą prześżedlcżerwony byk*. oddzialon swoim
ogło§il rożkaż, żeby żalado,$ać ludżiom na plecy po dzi€-
§ięć róze8 dla vychlostania każdego żołnierza w wypadku,
gdyby stchórżył; żEby żaop^ftr!ć ich w §iekiery, topory,
pily, świdryi w§żelką nieżbędną broń. Następnie każał
wyrąbać i vyaąć dizeva 3bjące vżdlDz drogi, Ltorą po-
§żedł czerwony byk i §t /orżyć [w ten sposób] prżeiście.
Kiedy dośĘlisię na szczyty gór, runęli iak z nieba na Tu_
matów, któi:ry nicż€o się nie spodziewając siedzieli i ucz-
towali - i [tak] i€h podbili.
Pojmani vcż€śniei pżeżTumatóv książę Korczi i Ku- ],i]
duka Beki znajdowali §ię u Botoklj Tarkun. A pojrrranie
do niewoli Korcziego mialo następujący ptzebiegl Kiedy
[Cżyn8is-chan] pozwoliI lKorcziemul wzĄć sobie trzydzie,
ściżon §pośród najPięknieisżych dziewcząt ludu tumackie-
8o i Liedy Korcżi posżedł, aby sobie §,żąć [t€] tumackie
dżiewczęta, wtedy ów lud, który vcżeśniejdobrowolnie
poddał §ię wladry lCzyngis-chana], tcraż żbuotowal się
i pojmał księcia Korczi€go. czyngis-chan dowiedziawsży
się, że Korczi zostal pojmany plzeż Tumató]i/, posłał do
nich Kudukę, ponievaż żnal on ludów leśnych.
^Dcżaje
§(lówczas kuduka Beki żo§tal również pojmany, kiedy
tvreszcic] lud T nató\ł do§taI się ośtatccznie Pod wla-
dżę cżyngi§-chals, ten skażał['la śmierdsfu Turnatow
ża zabici€ Borokula. Kotcżi wńą\ sobie trżydżi€ści dżie-
wcżą! a Botokui Tarkun [Czyngi§-chan] oddal Kuduce
Bekiemu,
Cżyngis-óan żarżądźl,że chce rozdzielić lud między 2 ^:|2
oatkę, synów i młodsżychbraci, i po\riedżiał:
- Wśród tyó, któży ponosili trudy przy gromadzeniu lu-
du poddanego, jest prż€cieź matka. Jest prżeci€ż nai§tar-
szy z moich §ynóv, Dżocżi. ]est keż] naimłodszy z moich
mlod§zych b€ci - otcżigin. - I dał ń^lce lączĄie ż .żęścią
otcżigina dżie§ięć łsięcy ludżi. Matka poczula się po.
ktąwdzona, ale nic Ąie powiedziała. Dźocż€mu dal dżi€-
więć ty§ię€y ludzi. Caa'adaiowi dał osian tysięcy ludź.
ogódeiowi dał pięć §.sięcy ludzi. Toluio§/i * dal pięć ty-
sięcy ludzi. Ka§arowi d^I .ztery tysiącŁ ludzi. Ał€żidaiowi
dał dwa tysiące ludżi. Bel8iiteio§.i tysiąc pięć§et ludżi. Kic-

Ir]
dy [zaś] zapowiedział, że'pr€nie u§unąć sprżed oczu i żli-
kwido§,ać Darita;a, poniewź kumał §ię on ż Kereitami,
wóvcżas Bo'orcżu, Mukali i sżigi Kltuku fże*li:
- Byłoby to tak, |ak gdybyś chciał żasa§ić swoje wlasne
ognisLo domowe. Jak gdybyśchciał żbutżyć§vój vłarny
dom. Jako dżiedźotwo po twoim szlachemym ojcu pozo-
staie ci tylko ten iedyny stryj, Ja.k można podnicść
na niego rękę? Daruj nietozumnemul Ni€€hai naimłodsży
brat wolego szlaóetnego ojc^ plzycżybia się do walosże-
nia dlmu nad obozowiskieml - Tak do niego na róźne
sposoby przemawiali, ń zelżal jąo gniew. Myśląco swo-
im szlaóetnyłr ojou uspoLoił się [wreszcie] na śłoc'aBo'-
-orczu, Mukalego i Szigiego Kutuku i poviedżiał: - No,
dobrz€l
243 LI rzepJ jeśżcĄ|
- Daiąc matce i otcżiginovi dżie§ięć tysięc} ludżi wy-
żna€rryłem im cżterech spośród wodzów: Gncuii, Kókócźii,
Dżung§aja i Korkasuna. Dżoczemu wyznaczyłem Kunana,
Móngke'iira i Ketego. cżg'adajovi w!frńcżyłem Kafu.ża-
ra, Móngkego i Idokudaia.
Czyngis-chan powigdżiał ponadto:
-cża'edai jesl upafty i małosd<o§7, Nieóaj Kókócżó§
żnajduj€ §ię ptry nim rano i wiecżorem i wpłłąvana nie-
gą - Tak rożkażal. ógódejowi .ryznacżyI Ilfigego i De-
geja. Tołujowi wyżnacżyłDżedej^ i Bałę. Kasarorr,i wy_
żĄa.żrl Dżebkąo. AłCńaaiowi wyżMcżyl cz^'lrkaja.
244 oiaiec Món8liL z rodu Kongkotan mial siedmiu synów.
Średnim spośród nich był Kókócżii Teb-Tengri *. Tych
siedmiu Kon8kotanóvr zebtało się razem i pobilo Ka-
sata. Kiealy Kasar na klęczkaó poskarzył się Czyngis-óa-
nowi, że żosĘl pńiŁy przeż §iedmiu Kongkotanólłr,
ten byl [ak,urat] rczgnievany z powodu innych splaw.
Prżenvałtedy Ka§aroriri v połowie jego słó\r:
- Ty byleślprzecież] nie do pokonania dla nitogol Dta_
czego pożv,olileśsię pokonać?
r.\a te słowa Kasar zaplakal, vstal i vysżedł.lPóźniei]
urażony Kasar prżez tt4 dni nie przychodził [do czyn-
gi§-chana]. Wówczas Teb_Tengri powiedżiał Cżyngis-óa-

- wIadca rożkażóv §riecżnąo Nieba prżekażuj€ lni na-


stępuiącej p!żepoviednie: raz mówi, że Temudźyn ma
drieażyć pań§r§,o, faż mórri, źe Kasar. Jeże]j nie wżedżi
się Kasara, to nie wiadomo, co będżią
Na to czyngi§-chan ie§żcze tei 6ainei nocy wyruszył w dto-
8ę, źeby pojmać Kasafa. Kiedy odjechał, Gncżii i Kókócżff
donieśli matce, źe [o1,ngis-chan] poiechat po Ka§ala. Do_
wiedziawszy się o tym, natka tei samei nocy nie.zwlocżlie
zaprzęgla bialego wielbłąda i jerhŃa pżęz calą l1oc. Pfry-
byla [na mieisce] że .Pschodąn §łońca. v' ł|m cżasie cżyn-

I
',l
gi§-chan żaviążalKasarowi rękawy, odebrał mu czapkę
i pas i pr:zesluchiwal go.
Zaskoczony przybyciem matki Cżyngis,chan pfże§trasżył §ię,
A ma.ka pr4by,łala w gniewie, zsiadla z wozu i na§tęp-
nie sama rozwiązala !ękawy Ka§ara, oddala mu czapkę
i p3s. Nie mogąc povśtrzymać sv€o gliewu usiadła że
skrżrźowanyminogami, obnaźfIa obie svoie pie§i, oparla
ie na kolanach i rzekla:
- Czy widzicie? To są piersi, które wy ssaliści€l wy, któ-
rry gryżiecie v,lasDe łołsko, Iaórzy roz4,wacie własną pę-
powinęl Co zrobił Kasar? Tenudźyn opróżnial tę jedną
moią pierś. Kaczi'un i otcżigitr v,c dwóch nie mogli oP!óź-
nić iednei piersi. A Kasaf opróżniat całkowicie obie piersi
tak, że pirynosil mi spokó|. On byl !ym, ktory povodo-
§,ał, ż€ cżulam się swobodna. Dżięki temu mój użdolniony
Temudzyn posiadł żalety omyslu, a mói Kasat posirdł
vielką §ilę. Dlatego [§ri/oimi celnymi] §tr.ala.mi podda-
tral pod ltwoją] wladzę tych, którzy się spod niei vyla_
mali walcżąc. Tych [zaś], kuirł uciekali w paoice, pod-
dawał pod [twoią] wladzę [swoimi] daleLo§iężnymi stża_
lami, A tclaż nie może§ż na KrJara patr'zeć, bo iuź sLoń-
cżyteśże V,sżystkimi wrogamil - Tak mó\łila.
Czyngis-chan, kiedy już uspokoił matkę, powiedżial:
- Balem się i 1i,§tydziIen, bo rcąniewalem mat!ę. Wra-
cajmy l
wfó€ilit€dy, [ale] Czyngi§-chm nie powiadamiaiąc matki
potaiemnie odebral Kasarovi i€go ludżi i dal mu tylko
f,y§iąc cżt€rystu.Matka dowiedżala się lennak] o tym
i że żmartvi€nia §zybko skońcżył. życie, Taki był przebieg
wydarżeń. §rtedy [to] przesttaszony Dź€bke ż plenienia
Dżałairó\, uciekl i §chronil §ię w krainie Bargldźin.
Późniei u TeLTensri.go żElofi^ańly się ludy si€dmiu ię- 245
żyków *. wielu [teź] było takich, któr4 zanież^li odejść
od miej9ca, prąwiązyv^no konie cżyn8h-óana
i 4romadzić się'ańe
u Teb_Tengfiego *, Kićdy tdk żbierali się,
Mesżi do TetsTengriego lrównież] ludre poddali Te_
mng€go otcżigina, Kśiążęotcżi8in §,y§Iał po§ła imieniem
Sokor, źeby zażądal [powrotu] |ego ludź, kórry odeszli.
Teb-Tengri po\łiódżial do posla §okora l
- wy ż otcżigin€m macie dvoch posłów! - Co rzeklszy
pobil posla Sokora, wsadzil mu na plecy siodlo i odeslal
go piesżo z pov,rotem. otczigin, kajremu pobito icgo po-
sła Sokora i odesła,rro pie§żo ż povrotcm, udal si9 na§tęp_
nego dflia §am do TeFTengriego i rzekl:
- kiedy lłTsłalen swojego posła sokora, pobileśgo i ode
słaIeśpieszo z po\rrot€m *. Teęz j^ sam ptzybylem, żeby
żażądaćmoich ludzi l
Na te slowa siedmiu Kongkotgnów żAaIoó?jlo ot<z|-
8inowi drogę że wsży§lkió stron i poviedżiało:

Ir
, Iczyl to, że pżysłałeś'postaSokora, było słuszne?
K§iąźę oiczi8in boiąc się, go chvycą i pobiją, ża-
ryolał: 'e
- To, że po§łałem posła Sokora, nie było §łusżne!
siedmiu Konskotanów rżekło:
- Jeż€li to 6ylo niesłu§żne, to klękaj i kajaj sięl - I żmu-
sili go, źeby klęknął za Teb-Tengrim *. A jego ludzi mu
nie oddalro,
Następnęo dnia, woeśnie rano, zanim cżyngis,óan
vstał i kiedy i€§żcże żnajdoval się v lóżku, otczigin pfzy_
sżed] do ni€o i uklęknąl mórviąc z placzenr:
- LD&ie §iedmiu ięa-ków zebrali się u Teb,Teneriego.
wvsłałeftposła imieniem sokor, źebi. ażądal od T€b-Ten-
griego [oddania] moich poddanych. Mój poseł sokor żo_
stał pobity i odeslany z poYrotem z siodIem włoźonym na
plecy, Kiedy ia §am poszedlem, żeby ażądać \ldzi, siedmiu
Kon8kotanów odcięło mi dtogę ze wszystlich stron
i zmusilo mnie, źebl.rn si§ kajał i ukląkl ża Teb,Tengriml -
Tak móvil i plakał.
Zanlń Cżyn9is-chaa żdąźylcokolviek porpiedżieć, Bó!te-
-iidżin podnióslsży się w pościeliusiadła, przysłoniła sobie
pier.i brżegiem koldry i widząc placz Otcżigina powie-
dzia|a, zc lzami:
- Na co sobie PożFa|ają d Kongkolaoowiel Niedawno
napadli na Ka§ara i pobili goł A tetaż żnowu iakim p!a-
wern żmusili te8o oto otcżigina, źeby ż9 nimi Llękałl co
to z^ ż§rycżaiel. oni golovi §, tefl sposób pod§tępnie
zniszczyć frvszystkich]twoich podoboyó cyprysom i §osnom
młodsżyó braci! Zaprawdę, kiedy później tvoie ciało po-
dobne do vielkiego drżewa uPadnie, to komuż oni odda-
dzą nądy nzd twoim ludąD, który iest iak §plątane prżę-
dżiwo koflopne *? Ki€dy woje ciało podobne do kolumny
upadnie, to komuź oni oddadą wladzę aad twoim ludem,
który iest iak 6tado ptaków *? Jak ovi ludżie, którży \' telt
§posób skry€i€ praglą zaszkodńć twoin podobn}łn do cy-
pry§ów i sosel młodszym braciom, poż§|olą, żeby rądńIi
tĄoi rrzą czy cżterei malcy, lłśf4ieśżęś to§ną*? Na co
oni sobie por,Palają, ci Kongkotano§,ie? Jak moźelż[spo-
koinie] patrżeć, kiedy oni w ten §posób postępują ż two-
imi mlodsż},ni braćroi? - Tak powi€dżiala ł zal.zla się łza-
rni.
Na te słowa Bórte-i.idżin cżyngis-chan portri€dżiał do oF
cżiginaI
- Ki€dy teraż przyjdzie Teb-Tengri, pożostawiam do two-
ie8o użnania żrobić ż nim, co tylLo potrafi§żl
otcżigin w§tał na to, otarł łzy i wyszedł. [Nasępnie] przy-
goto\łal sobie tfżeó §ilnych ludżi i &ekał. Po krótkim cza-
sie przyszedł oiciec Mónglik że §v,oimi siedrnioma synami.
wsżyscy §iedfiiu we§żli do środka. 1M momencie, kiedy

,r6
Teb-Teogii u§iadł po prav€i §tfonic ,łielkie8o nacż)nia
ż napitkicm, otcżigin żłapalgo ża kolnierż że §łovami:
- Wczoraj każałeśmi §ię pokaiaćl Zmierżmy sięl - I irł-
ńając go ż^ kolnierz cią$tąl w stronę drżwi. Teb-Tengri
ż€ s§,€j strony żłapal otczi8ina ża kolnieiz i żacżęli się
żma8ać. 'w tlakcie mocovania czapk. TeLTengriego upa-
dla t!ż koło paleni§ka. ojciec Mónglik podnió§ł ją, poca-
lowal i wsadzil sobi€ ża pażuchę. Czyngis-chan [zaś] po-
wiedział:
- Wyidźcie na d."ór i tam 2micżcie §voje silyl
Otcżigin §T§żedł ciągnąc Teb-Tengriego. V tym monen-
cie prżygotovani w prżedsionku trzej §ilacże chwyci]i T€b-
-Tengriego, Ę.wlekli gp na żevnątrz, żlamali mu kĘgoslup
i rzucili go po lewej stroni€ liufty] pod wozy.
Tymcżasem otcżigin v,.szedl [do środka]i powiedzial:
- Teb-Tengri każal mi się pokajAć, a kicdy mu po§,iedzia-
łcm, źebyśmy§ię żmierryli, on nie chce, tylko się Połołl
i udaje lbezbronnego].
Kiedy to powiedżial, oiciec Món8lik żrożumial, co się stało,
i rżekl żalewaiąc się lżlmi:
- Bylen lrvoim] to\jrarzysżem od tyó cża§ów, kiedy ie-
srcżc sżara żiemia nie byla większa od bryły, a morze i rze-
ki nie były większe od §trumyLa *l - Gdy to mó.rił, iego
§żeściukongkotań9kich synów żagrodżilo drzwi i stanęło
q,okót paleniska. l!ż ż^czĘLo szirp^ć cżyngi9-chana ża rę-
ka§y i napiefać na niego, aż przestrasżony żawołal:
- żróbcie miejscel Chcę wy!śćl- co powiedżiaw§zy, wy-
szedl i zaraz otofryli go i stanęli pr,ży nim liego] lucznicy
i straź dzienna, Kiedy Cżyngis-chan zob^cryl, że Tebłen,
g.iego rzucono ze zlamaaym kręgoslupem poa §,ozy, każal
prżynieśćzDaiduiący się ż tyłu §zary namiot i u§tawić go
nad Teb-Tengrin, Na§tępn;e poviedżiał|
- z^p3ęłajcie do wozówl wyruszamyl - I vyruszył

-w
namiocie u§tawion}n nad TeFTcngrio przykryto otgór ]+a)
dymny, żankflięto weiście i ustawiono ludżi na §traży. Tże-
ci€i nocy, o wiccżornym zmroku, odslonil §ię otwór d)Tn-
ny Damiotu i cialo uniosło się [do góry]. Kiedy zbadano
okoliciności, okaż^lo s:lę, że tym, który uniósł §ię do góry,
byl istotnie Teb-Tengri, Czyngis-chan powiedział [vtcdy]:
- Ponierraż Teb-Tengri podfliósł fękę na noich młodsżych
btaci, ponieważ rożpowsżechniało nich dla v,},volania
żatargóv b€zpodstawne o§żcżerslwa, Niebo pże§lało go
kochać, zabrało iego ciało wra: z życiern i unioslo. - I Czyn-
8i§-chan ż.cżąlganić oica MóDglika na§tępuiącymi §lowa-
mi:
- Nie opanowałeścharakt€ru §woich synów i chci€ti się
lważać ż^ rirwnych mnią wy to spowodovaliście, że Teb-
-Tengri żapłaciI łciem. GdyĘm s,iedżiał, źc macie takie

I17
usposobieEie, to naleźalói ż vafDi pdsąpić tak, ia& ż Dża_
muką, Ałtaoem, Kucżafem i ich towa!ży§zamil _ W ten
§posób 8anił o;ca Miióglika. A kiedy skończył, powiedział
ie§żEżĄ - Ieżdj ktośodwołuje wi€cżorefE to, co povie-
dzial rano, lub iezeli ktośodwoluje rano to, co powiedziat
wiecżof€m, to ta.kiemu człowieLowi chyba moźna powie-
dżi€ó że powinien §ię vŃydżić. Ja dalefi iuż davniei §,tro-
ic słowo *, a więc dosyć! - Co tzekłszy, okazał irn łaskę
i Ępokoił svój gniew, ale dodał io§żcże| - Jak mogą po-
tomkovie oica Mónglika chcieć tówlać §ię że m.oą; 8dy-
byście tak umieli powstf.ymr9ać swoje wy8óro§aoe am-
biciel
Kiedy nie rtało T€b-Tebgri€o, an riej§żyla §ię pewność
,iebie Kon8kotanów.
xI

Następnie, w roku owcy [rzrl !.], Cżyngis-chan wI.us,la :]-


w pochód na lud Kitanów. Zająl Fvczoll*, ptzekrocr:l.
przclęcż Hnnegen * Uc_hulins], zaiął Siian-tc-Iu * i §r,sl]ł
w awangaraIżie Dżebe8o i Gnigóneka Dzieln€o. Kiedt
dotarli oni do lrniejscowości] cżabcżijał*,oLażało §ię, że
Pcełęcz Czabcziialska ie§t broniona.
wówcża§ Dź€be poviedżial:
- Pociągni€my ich za §obą, a kiedy ruszą za nami [w po_
ścig], wówczas się z nimi zmier:ymyl - 1 zawrócił. Kiedy
się wycofali, wojska kitańskie postanowiły ich ścigać.Ru-
szyly w pości8 [taką masą], że uapelniły wżgórza i dolinę
rżecżną.Dotarlsży óo przedgórzy koło snan-te-fu, Dżebe
zmienił fronr; rzucił się na posuwającego się w pościgu nie-
przyiaciela i zaczął go spychać do tyłu. Do natarcia prrl-
łącżyłsię czyngis-chan ż Słównymi §iIami; żmusiłKita-
nów do oddania placu, żgniód ich i vlóil ich najlepsze
wojska: Kara Kiranów, Dźurdżcnó]y i Dżuinóv, t:lk że
trupy leżaly 8ęslo jak povalone ó!ze,łła po cz^bcżjjal.

Dźebe wżiąłBfamę cżabcżiialską,zdoby! pnelęczę 8ór-
§kie i prżekrocżyłje.
Następnie czyngis-chan stanął obozem w
[miejscowości]
sżira Dektur* [Lung-huł'ai]. Później oblegl Cżung-tu *
otaz wysłaI inne oddzialy dla zaatakowania poszczególnych
mjast i tvie.dz. Dżebego vysłał, aby zaatakował miasto
Tung-cz'ang *, Dżebe podszedl pod mia§to, obległ ie, ale
ponieważ nic udało rnu się go żdobyć, od§tąpił od oblęże-
nia i wycofal śięne odlcgłośćsżeściudni drogi, NastcP.ic
pociągnął z powrotem i aby zaskoczyć [nicprzliaciela], je-
chaI calą noc przy pomocy zapasowych koni, ZjawiI się pod
nia§tefl1 nie§podżievanie i zdobyl Tung-cz'ang,
Po zdobyciu Tuog-cz'angu Dżcbe żav.ócił i polączył się 248
z cżyngis-chaneń. Gdy nastąpiI atak na cżung-tu, \rielki
minhfer onging cżing§an8 przed§rawił Ałtan_chanowi na-
srępującą myślpod roavagę:
- cży nie wzyszŁd! Nyzn^cżony pfzez Niebo i ziemię
cza§: pora żmiany vielkiego tronu? l,v{ongołowie doszli do
bardzo wielkiej siły. Pokonali i całkowicie vybili nasże
najlepsze, najdzielniejsze §,ojska: Kara KitanórF, Drit(dż€-
nó§, i Dhinów_ żdobyli [takźe] Czabczijal, [nasz] pcvny
punkt oporu. Jeżeli reńż żnowi żbierżemy \łoi§ka i wy-
śleńy je w bój, to ponovnie zostaną peez Mongołów pobi
te i ż pewnościąrozproszą się po różnych swoió miastach.
1 Eay późĄiei jeśzcżeEaz każemy im §ię żebrać, to juź Ilie
będzic moźna te8o żrob;ć. one uwrócą §ię Przeciw naT

161
i nie będą chciały stanąć po nasżei stronie. Jelreli Ałtan_
-chan pozwoIi, uczyńmy reraż chanowi Mongolów propozy-
cję poddania nru §ię. Jeżcli żgodżi się na pokój i wycofa
Mongołów, to po icb wycofaniu znajdziemy jeszcze jakieś
inne rcŁviązanią Powiadaią, źe ludzie i konie mongolskie
nie mogą żnicśćnasżego klimatu i cierpią od żarazy. I€h
chanowi dalmy Iza żonę) córkę, a żolnicrżonoliaruimy
wiele żłota, §lebra, jedwabiu i innych cennych rzecry. Kto
\łie, może żgodą się na nasżą pmpożycję?
Ki€dy mu w ten sposób radil, Ahan-chan Pochwalil sło,
wa ongin8a Czingsanga i postanowił:
- Niechaj tak będżiel
onging cżifl8san8 za,bral cedy - na żnak uległości- d]a
Czyngis,chana cólkę imieniem Gnn8dżii *, a dla żolnierży
\łziąl z Cznnl-fu tyle żota, srebra, iedlvabiu i inrych cen-
ńych rzexży, ile tylko nógl, i wsży§rko to dostatczyl Czyn-
8is-chanowi. I gdy q, ten sposób przybył z propozycją pod-
dania §ię, cżyn8i§-óan zgodzil się na jego warunki, odwo-
łal woiska, które oblegały !óźne nia§ta, i ,Fy€oIal się. on_
ging Czingsang towarżysżyłcąngi§-chanowi ż do cypla
górskiego [żwanąo] Mo_cżou i Fu,cżou, a na§tępn;e za-
wrócił. Na§i żołnierze zalado1,!żIi tylc iedwabiu i inn),ch
dóbr, ile tylko mogli, ściągnęliswoie iuLi iedwabnymi
wstęgan1i i lusżyli ,'/ dro8ę lpowrotną],
ź,i9 Po tei §Tprawie vojenncj lcżylgis-cltro] wyruszyl w po-
chód prżeciv ludowi Kaszin. Gdy dotarł [do granic kraiul,
Burkan, twIadca] ludu Kaszin, dal cżya8is-chanov/i na
znak uległościcórkę inieniem czaka i Powiedżi^l, że pra-
8ni€ być iego prawą ręką i oddać mu swe siły. Ponadto
Burkan-chan powiedzial :
- Baliśmy się słysząc o sławie i roz8losie Cąn8is-chafla.
A teraż, kiedy tvoia pctna majcstatu osoba zbliżyła się
do na§, drżymy prżed ltwoim] maicstctem, Bojąc śięciebie
mL lud Tangutów, pragnicmr sl.ć si9 oroją prarvą r9Ę
i oddać ci §\\e,il,. A oddim, _i jc n.lśtępującoImy je
steśmy ludem, który m]t st.le obozorviska i trwale żbudo_
wane miasta, Kiedy pr4lącżrmy się do ciebie i tęeba bę_
dzie rus4ć szybko w pochód wojenny lub w§ąpić [n€l€]
w ostry bój, nie będzicmy prżecież mo8li nadążyć w szyb-
kim pochodzie ani też nie żdoiamy [nagle] pżyŃąpić
do boju. Jezeli Cżyngi§-chan porłoli, to my, 1ud Taigu-
tów, będżi€my hodować v, cieniu sTsokich tra*, stepovyó *
Iiczne wielbłądy i oddawać ;e do tvego rozPorrądzenia.
Będżieiny tkać wełnian€ *afliny i ledwabie i oddAwać ie
tobie. Będżiemy ćwi.zyć lo\łcze ptaki, żbi€rać ie i nai_
lep§że ż nich dostarc!,my tobie, - Taką przesłał prośbę.
I zgodnie ze swymi §lowami żebral u gwojcgo tanguckiego
ludu .rielblądy i dostarcął [je czyngis-chanowj] w tak
\łielkiej liczbie, jak tylko to było rnożliwe,

l6z
W cża§ie tamrej vypravy wojci,rej Czyngis-chan poddii .

§wej wiadży Altan_clrana ż ]udu Kitanów i otrż},mal Ę,iel_ ',.


(ą iloii tk:n'n iedwabn}cl, Kjed) /, :
nooddl .;,j\hd/,
Burkana ż ludu Kasżin, do§tał wiele wielblądóv. v cża
sie wyprav7 woiennej w roku owcy Cży.gis cnan poddal
s\łei vIadży Ałtan-clrana ż ludu Kitanów, który nosił imię
Akutaj, a nastgpnie poddał swej \"ładżylłuku Burtana
z ludu Tangutów. Po tym \yrócil [do siebie] i stanąl obo-
żenr na stepie Sa'ari.
I'óźniej, rr roku psa IIrI4 i.], Czyngis_chan vyruszyl po- ?5l
nownie w pocbód prżeciw Kiranoin, ponievaż iego posło-
wie ż Dżubkanem na cżelc, któlych wysłałdla przepiova-
dżenia, rożnów do Czao-kuana *, żosŁali zatftym^n| ppeż
Ałran,chana Akutaja ż ludu Kitnnów.
* Jak śmieliza*zymać [moich] poslórv rłyslanych do
cżao-kuana po tym, Lieży już użnali moią \łladżęt- Tak
po,/iedział i vyrusął v poclród w fen spo§ób, że sam
ski€rovał §ię ku prżeiściużwanemu Tung kuan *, a Dżebe,
go §/yśiałna Czabczijal. Kiedy Ahan-chan dowicdział się,
źe cży08h chan kieru'e się Da pżeiścieTurg-kuan, po-
l,iefżyl dowódżtvo flad armią llemu, Kadżie i Hóbóge-
tiirovi że slovami: - wżnocnijcie wojsLa stawiając
w r1.1ngrrdu'e HułJ'lq Dcsclcnów. brońcic pfżejścia
Tung kuan i nie porłó]cie im przeLroczyć przelęczy| -
I posłał ich \yraż ż woiskiem pospiesżnym marszarr ldo
Tung-kuanu].
Kiedy [Czyngi§-chan] dotarl do prżejściaTung kuan, przy-
b)lo r_m róur'eż woisko Kilaąów, b} brolii svcj /:cr;.
Cżyigi§,chan §tafl się z Ilem, Kadą i Hdbógctnrem i żmu,
sjl do wlcofanix się Ilego i Kadę, Tolui i żięć cznsii ude_
rżyli ż boLu nx Huta'an Degelenóv i żcpchne]i ich do §,
lu, Ną§tępnie nadcią8nę]i lna pole bitrry], żmusili Ijcgo
i Kadę do L§tąpienia placu, zglictli ich i *ybili tylu Ki
ranów, że trupy leały pokotenl. Kiedy Akan-chan dowie-
dżial śię,że jego kitańskie woj§ta żostały dosżcżętnie w}_
bite, opuścilCżung-tu i \ł ucieczce schtonił się do miasta
Nankin. Resżtki jego \łojsk ginęly ż gIodu. Ludzie zjadali
się nawżaiem, źl,wiącsię ludzkim mięsem. cżyngi§-chan
bosato nagrodżii Toluja i zięcia Cżigii ża to, źe się obaj
tak dobrże sprarffili.
Czyngis-chan obozowal najpi€rw w Ho{i-.ivu *, a następf,ie 252
stanął obozem na stepie Szira koIo Czungłu, Dżebe roz-
bil [tymczasem] załosę Bramy Cżabcżijalskiei, żmu§jl do
ustąpienia źołnierży,któlży bfonili Czabcziiału, po czym
nadciągnął i polącżyłsię z Czyngis-chanem. Kiedy Ałtan-
-chan opuszczał cżun8-tu, v}żnacżyl upżednio Kadę na-
mie§tnikiefi w iym mieście,a dopiero później odj€chał.
Dla dokonania spi§u ilościżlota, §rebra, iedwabiu, to§ż-
to§ności i innych dóbr, jakie ,najdowały się w Czung-ru,

16,
Cżyngis-chan .ły§lał stolnika óngiita, ArĘa Kasara i Szi-
giego Kuruku, Kiedy Kada dowi€dżial się, że ci tźej są
w dtodze, zabrał że sobą ]rysżnłane żłócem i wżotqśŁe
tkaniny jedvabne i wyszedł im naprżeciv, żeby ich uro-
cżyści€ powitać, v/tcdy sżigi Kuruku poviedżiał do Kady:
- Da\rniej wsżrstkie te skarby żnaiduiące się w Czung-tu
były własnościąAłtan-chana. Teraż żaśCżuog,tu nal€ży
prżecież do Cz}ngi§-chana. ]akim vięc prawern kradniesz
potaiemnie skarby i rkanjny cżrngi§-chana, przynosisż je
i oddajesz tnam]? Ja ich lie rvezmę! - Tak povi€dżiał
Szigi Kr,rguku i nic nie wziął. Jednakźe stolljk óngnr i Ka-
sar prżyięli [dary], |Następnie] ci trżej spi§ali skarby i iD-
ne dobra, jaki€ znajdowaly się w Cnng-ru, i wrócili.
Wówczas Czy'rsis-chan żap)lał óflgijfa, Alkaja i Kuiuku,
co im dal Kada, sżigi Kutlku odpowi€dżiał:
, zabrat ze sobą i darval nam vlsżywane żłoiem i vżo-
rżyst€ tkaniny jedwabne. J^ wóvcżas poviedżi.łem:
.,Dawniei tcałel to czung-tu było własnościąAłtan-cha-
Ą2. A Łeraz prże.ież do Czynsis-chana. Jakim pra-
^alńy
,,em ry, Kado, kradniesz potaiemnie skarby należące do
Czyngis-chana i daiesż Ja nic ni€ wżiąłcm. Natomia§t
Óngiir i Atkaj wżięli to, co im ofiarowal.
'e?"
wóv,cżas cżynsis-chan bardżo surowo żganił óngiira i Ar-
kaja. Szigiego Kutuku żaśbogato nagrod'ł że §łovami:
Ty pamiętałeśo wielkim prawia cży nie móglbyś być
moim okiem, króre będżie dla mnie widżiało, i noim
uch€m, któte będżie dla mnie slysżało?- Tak rożkażał,
253 Po vkroczeniu Mongołów do Nankinu Ałtan-chan o§obi
ściepoddał się ż pokłonem władzy Czyngis,clana i poslał
mu swego syna imieniem Tens€ri vtaż z setką towarży-
sży, aby §tanovili u niego strź przyboczną, Po tym jak
|Ałtan-óan] poddał się iego wladzy, Czyngis-chan posta-
nowił wrócić tdo siebie]. \irracając przez Czlbczijll poslat
kasara ż .łojskami lewego skrżydła 1Yżdluż §ylrżeża !nor-
skje8o ż następuiącyf §łowani:
- stańcie obozem pod miastem pej-king *| Kiedy żnu§icie
miasto Pej-king do poddania się, io idźcie dalei w tamtyn
Lierunk! poprżez dźurdźeńskie Fuch^no *! Jeżeli Fuchano
będzie myślećo opoże, udeżcie na nie! Jcżeli żaśsię pod-
da, macie prż€jść obok pogralicznych niaŃ, potem póiść
vżdłuźrzek Ula i Nru *, przekroczlrć rzekę Tawur* w iei
górnym hiegu, a naŃępnie pżyjśći polącżyć się ż nani
w 8łównym obozie!
Vraz z Kasatem posłal trzech §pośród l§rvoich] wodżów:
Dźiirczedeja, Alcziego i Tolun-czerbiego.
Kasar zmusii do kapitulacii mia§to Pei,king, podbil dżur-
dżeńskie Fuchano, zmusił do poddalia się leżące po drodże
mia§ta, a nasrępnie przeszed! pnez górny bieg rżeki Ta-
11,ur i sranął w glównym obożic.

t64
Późniel, kiedy §tu posłów cżyngi§-chana, z L],!tq r] :re-
le, zo§talo żatrżyńanych i zabtcych przcz lud S.rrra ll:rr -,
cżyngis-chan po\riedżiał |
- Jakin prawen lud sarta'ulóv zerłai nri moje żłolc$._
dzel Dla odwetu i pomsty za §tu §§.oich poslów, z UłJ]:
na cż€le, ri,yru§żymy w pochód p!żeciv.ludo\łi sarta'uló§|
Kiedy wybi€ral się oa [tę] wyprawę woienną. \ró§c,al
J€sni-kalun przed§lawila Czyngis-cFanowi na§tqpu;ące m)
ślipod fożwagę |
- chao, przekraczając wysokie przclęczc. przePrawiaiąc się
przez szerokie rzeki, org.lnizując dilckie s)pla$) woien-
ne, oyśli o nalezytym ur24dżeniu svy.h licznych podda,
nych, A1€ żadnyn i§totom b,wym, które prży§zły na świat,
nie ie§t dana wiecżność.Komu zostav,isz twói lud, który
ie§t iat §plątane przę&iwo konopne, ki€dy rwoje ciało,
podobne do wielkicgo drzewa, upadnie? Komu pożosta-
vi§ż twói lud, któ.y iest jak stado ptaków, kiedy się prze-
w!óci twoje ciało podobnc do kolumny? Którcgo ż twoich
bohatefikich cżtercch synów, iacy ci się urodżili, mianu;esż
[na§tępcą]? Poddaję [ci] myśl,aźeby to, co rcrrłarymy, żo-
§talo żrożumiane |i przyjęte] prżez ltwoich] synów, młod-
śżychbraci, licżnych prostych ludzi i mnie nic8odną. Nie-
chaj lwładca] fożkaze !
Gdy mu to prżedstawiła, Cłng;§-chan rozkaz|I:
- Chociaż iest ona tylko kobietą, slowa Jesnj są nljsłu,
§żniej§że że słusżny€h! żaden z was, ali ż nlodsży€h braci,
ani z §ynólł, ani Bo'orcżu, Muk^li i inni, nie przedstawili
mi regol A ja san o tym zapomnialcm, tak iak gdyby
nnie nie cżekało pójście § śladza moimi p.żodkami. spa,
ł€n, tak jak gdyby mnie nigdy nie nials, dosięgnąć
śmicrć.- Co rżeklsży,powiedżiał: - Dźocżij€st prżccież
naj§t.r§ży z rnoich §ynów. Co masz do pov,iedżenia?
Mó},l
zańń Dżocżi żdąży|śięodeż§^ć, cż^'ad^i ż^yrolar|
- czy zwracają. się do Dżoczego, żeby żabrał glos, chcesż
może poY,icdżiec, że jeń:u Ż2mież^sż powierzyć wladzę?
Jak możemy Pożwarić żądzić tcfilu incrkickicmu podrżut-

Dżoczi żefwałsię na to z miejsca i schvrci\łsży cża'adaja


za koInierz zarvolal:
- Jakim pravem odróźnia§z mnie [od le§żty braci], śkoro
przez ojca chana nie bylcn nigdy uważany ża obc€go]
cąn ry je§lcś lepsży? Możc rylko przcwyższasz mnic sso
im upor€ml J€źeli zośtenę przcż ciebie pokonany w §rrż€,
laniu z łuku, ro dam sobic odciąć kcnlk! Jeźeli mnie po-
konasz w zapasach, to nic w§tanę z nriej§ci, na które upad-
nęt Nieóaj będzie wiadoma wola ojca chana!
I kicdy tak Dżocżi i oa'adaj st^li trzrnaiąc się ża koł-
nierże i Bo'orcżu ciągnąl Dżoczega za rękę, a Mukali cią-

16,
gnąl ża rękę Cża'adaia, Cżyngis-chan słuchałi siedżiałbez
slova. wówcżas Kókócżo§, który stał z lewej sttony, po-
wiedżiał;
- Cż^'adaj[, dlaczeco się tak nieci€rpliwisż? spośród
lswoich] synów ojciec chan w tobie pokładał nadżieie. Za-
nim §ię urodżi]iście,rusało się niebo że w§rystkimi gwiaż-
dami. Licżne ludy byly ze sobą w wojflie, Nie Ieżały
tspokojnje] v swych łoźac!,1ecz |nieustannie] wzajcnrnie
się łupily, Rusżala sję [cala] ziemia że wsżysrkim, co sig
na r;ei znaidujc, V.zl.rk'e Iudv z1.'dowały się w wojr:c.
Nie lezaly [spokojnie] rv svoiej poście]i, lecż nieu§i2nnie
nnpadały na siebie wzajemnie. w takich to czasach [matka
tvoja] nie posżIa przecież ldo N{crkitó\r] ż właśnejchęcil
To l,ylo vówcża§, gdy dosżlo do §.alkil ona tam nie poszła
sżukaiąc uciccżki! To się przecieź żdarżyio vtcdy, kiedy
trwała wojna! ola tanr lie po§?ia ż milościl To miało
nid§ce vtedy, kiedy się vżajemnie zabijanol Mówisz
v taki sposób, że mlożisżlmiękkie] jak maslo lcżucia
i warzysz ldelikatne] jak mleko serce twojej świętejmatki
chanow€it cżyźkiedy rapŁowrie opuściliścieciepłe [wnę-
trże], nie urodżiliściesię ż tego same8o łona? cżyżkjedy
nagle opuściliściegorące |Iono], nie wyszliście ż iednego
loł.ka] JeżeIi ry. [cżż'JdajU], .rJl.rż,z się ]a polęPicnie
żc strony twej ma*i, kiófa cię urodziła spod §1v€go sefca,
to j€j ucżucie do ciebie ochłodnie i nie będ"ie możnl jei
ńa""odńćl Jeże|i żranisz seice ivojej ma*i, króra cię żrc-
dzila ze swego łona, to nie będżie można żmiękcżyćiei
niechęci! Kiedy wasz oiciec chan lworżył całc [to] pań-
.ruo. byl wred) rŻty 67.r. w ,iodle, Beż m"ugnjęria s$)Tr
czarnyn okiem wiadrami przelewał swoją czarną krew
i nie składał swei głowy na poduszcel Poduszką był mu
iego rękaw, a przykryciem poła jego pla§żcża! Svoią śliną
gasił pragnicnie, a ieso vieczotny pos]lek sranoviło to, co
mu utkviło międży zębami| Trudzil się tak pil,ie i upor-
c4\!ie, żę Pot z jego czola spbvał mu do nós, a pot z iego
róg występovał mu na czol€! w tym czasie wasża matka
ci€rpiala razen ż nim. Naciskała na głowę swój czepek
i krótko §ię podpasywała. {ocno nakładala §vój czepek,
siJnie się zaciskala pasem i was, swoie dżieci, tak oto ho-
dovała: ki€dy iadła, połowę s\y€go i€dż€nia oddawala
wam. A kiedy szcząólnie na,d wami bolała, to oddawała
lvam wsżys*o i sama chodżiła głodna. ciągnąc was [v gó-
rę] za ramiona, mówiła: ,,Jak zdołam was uczynić podob-
nymi do ńężcżyzl?"Cią8nąc wa§ [do góry] za szyje, mó-
viła: ,,Jak żdolan lvas ucżynić podobnymi do ludzi?"
Podnosiła .łasże pięty i utrżymywala va§ rF cży§tości. Do-
konala tego, że do§ięgliście do ramion mgżów i do 8!żbie-
tó§I konj., c4ż nie myśliona tylko o 6łn, żeby zobaczyć
,wasże §żcżęście?
Nasża świętachanowa niała serce świe-

t66
dane jak slońce i wielkie iak jeziotol - Tak powjedzial.
lMówcżas Czyn8i§_chan rżekl: 255
* Jak możeci€ tak mó\vić o Dżocżim? c4ż Dżoczi ńe
j€§l naisrarsżym ż moich synóv? §f pzyszłościnie wolno
lyam mówić o nim w ten sposóbl _ Tak tozkazał.
Uśfiechaął§ię na te slowa Cża-adai i odrzekł:
- wiadomo, że DżocżijeśŁsilny i dżielny, ale też nie
karze się tego, kto żabija ustani, ani też nie chłosżcżesię
re9o, który zabija iężykiem. spośród synów ja i Dżocżi
jesteśmy najstarsi. Chcemy wspólnie odda\łać srye siły na_
szemu ojcu chanowi, Temu z nas, kńry się uchyli [od tego
obowiązku], utniemy 8łowęl Temu z nas, który pożostanie
w tyle, obetniemy piętyl Ósódej je§t żró\,nowźony. Na_
znaczmy [następcą] ógódeja! Jeżeli ó8ód€i będżie się
znajdował pny ojcu chanie i pożńa ża§^dy rząózenia, to
może żo§taĆ naŃępcą,
Na te słowa rzekł Czyngis,chan:
, Dżoc2i, oJ ty powiesż?
Dżocżi odpoviedżiał:
- cza;adaj jl!ż przecież po,,łiedzial. Cz^'adaj i j^ chceny
wspólaie oddavać ci srłe siły, Naznaczmy Ógódeial
Czyn8is clran rozkazal tedy:
- Jeżeli tylko będżiecie dżialać wspólnie, to cóż [złego]
się sranie? Matka ziemia iest rożległa.vićle iest rżek
i wód. Podzielimy [pań§t"o] tak, że damy \yan oddżi€lnie
ftądzić obcymi ]udafii i rozsżeeać wa§że kocżowi§ka.
A w, Dżoczi i Cza'adajn, doEżymujcie waszego słowal
Nie dawaicie ludżiom powodu do kpin, nie naraźricie się
na pośmie§.isko ludu poddanegol Pamięiajcie o tym, co
niegdyś żrobiono ż Ałranem i Kucżarem, krórzy dali slo-
wo podobne wasżemu, a później go nie dotrżymali. co się
ż fiimi §talo? A teraż podżielę rniędży was potonrkórtr Ał_
tana i Kucżaral Czy pattząc na nich będziecie mogli za-
niedbywać swoje obowiąki? ógódeju, co r./ powiesż?
Mówl
ógódei rzekl:
- Jeżeli ojci€c chan powiedział łasławie: ,,Mówl", to cóż
ia nosę powiedzieć? Jak mogę polriodżieć, źe nie podo-
łam? Powiem vięc, że będę się starał ż€ wsży§tkich moich
sił. Ale, być może, ptzyjóą później fla śłiatmoi potomko-
§.ie [tak źti], ż€ ieżeli się ich żarrinie nawet w socżystą
tfawę, to kro.Fa tego nie tknie, albo ieżeli §ię ich żavinie
nawet w sadlo. ro pie! te8o r;e ruszy. Czy nie mo8ą §ię
żdażyć[tak nieudolni], źe chybią łosia w poprżek, a §żcżu-
ra wżdłuż?cóź mogę powiedżieć innego? - Na to czyngis-

- Jezeli ógódej mówi takie §lo."a, to moźe być [na§tęp-


cą]l A co jeszcze powiesz ty, Toluju? Mówl
Tołuj odpowiedziałl

l67
- Ja będę przy tym star§żym btacie, którego wyznaczył
ojciec chan. Jeżeli cośzapomni, będę rnu przypominal. Je-
żeli cośprżeśpi,będę go budził. Będę towarzyszem, który
Eló\vi ,,tak"! Będę batem dla je8o ryźego konial Nie spóź-
nię się, ieźeli po\riem ,,takl", i nie będżie mnie brakowało
w s,,€regachl Będę chodzit na dalekie wypraw} wojenne
i będę valcżył w krótkió potyczkach!
Gdy to polłiedżiał,cżyngi§-chan Pochw^|It 8o i rcżkaż^l,
- Niechaj ród Kasara wyznacą iednego że swoich [na
jego następcę] ! Nieóaj ród Alczidaia |również) vyznaczy
iedrego ze swoichl Ni€chaj iedn€go ze swoich wyznaczy
ród otczigina! Nieóaj ród Belgnte'a [r€ź] §ryzMcry ied,
nego ze swoich! J€ź€li w ten sam sposób wyznaczycie [na
mego nasrępcę] iedne8o lcżloviekg] ż mojego rodu i nie
będżi€cie żmieniać rnoich lozkażów ani ich nie naruśżycie,
to nie popcłnicie lnigdy] btędu i nie poniesiecie §trat! Je-
żeli żaśprzyidą na świattacy poromko\łie Ógódeja, że
gdy się ich zawinie nawer w socżystą rrawę, to kro\va tego
nie tknie, i gdy §ię ich żawinie na.pet ry sadło, to pies tego
nie rusży, to cży wśród [innych] moich pototrlkóv nie uro-
dzi się [prżFajnniei] jeden godny? , Tak rozkazał.
ż56 Kiedy Czyngis-chan wyruszai na rłryprawę, v7slał do ludu
Tangutóv - do Burkana - po§lów ż nasrępującyni słowa-
mi| ,,Powied7iileś. źe chcesz być mo'm pravym ramieniem.
[Tetaz] wyruszam §, Pochód, bo lud Sarta'ułów zerwał
rnoje złote wodż€ i mam ż nimi porachunki. Rusżaj \ł po-
chód iaLo moie prawe ranięI"
Kiedy to żostało przekazane, odezwal się Aszagambu, za-
aim żdążyłprz€mówić Burkan:
- Jcżeli nie ma [sam] wyŃatcżających §ił, to po cóź żo-
śtalchanem? - I prżek^za|i te chelPliwe slowa nie dając
przy tym swoich wojsk do pomocy.
Wóvczas Czyngis chan rzekł:
- ]akim prawem mógł Asża8ambu povi€dżi€ć cośtakie-
80? NajlePiej byłoby zwrócić się nlt),chmia§t prż€ci\ł nie-
!nu. Ponieważ iednak vyruszam rv pochód na kogo inne-
go, to na rażie żostavmy go! Kiedy wsPi€rani prż€z wiecż-
fle Niebo naciągniemy żlote wodże, vóvcżas
ni€chaj i to żostanie załatwione!
257 \Y rok: zająca ftn9 t.) ptzekroczył Arai i §,yrusżyl v po-
clród na lud sarfa'ułów. spośfód śvoicbźon Czyngi§-chafl
zabtal v drogę Kxłafl-katun. Nalmiodszemu ze swoich
braci powierzył nadżór nad głóvnym obożem i vyruszyI

Dźcbego.łyslałnapźód w a§,angaldżią Jako w§parcie


dla Dźebego wy§unął snbe'edeja, a jako wsparcie dla Sfi-
be'edeia wysunąl Tokuczara. Tych trzech *ysłałnaprzód
ż nasrępującą wskażóvką:
- Macie obejśćnaokoło, poza granicami, lżiernie] sułtafla
V ., .)'
\x\r
'\

\\
i wyjśćna je8o tyłyl Na§tępnie macie pocżckać, aź m},n2_
dejdżićńy, i wicdy uderżyć ż drugi€i strony!
Dźebe rusżył,iak było powiedżiane. Minął miasia .han;
Melikl* i nie ruszając ich przeszedł poża granicami [nie-
v ten sam sposób przesżedl snbe'e_
przyjaciel.a'l. Za. nim
dej - ni€ rusżając [nieprżyiaciela]. Natorniaśr liadący] ża
nim Tokuczar splądrowal pograniczne miasta chana Mclika
;ż.garnąl do niewoti iego rolników, Ponj€waż je8o miasra
zostały splądrowaoe, chan Melik prżystąpil do \łoiny i po-
Jącz)l siq z .ulĘtnen Dżcldlem ed-Dinen ł,
sultan Dżelal cd-Din i chln Melik wyrusali w§pólnie
naprżeciw cżyngis-chanowi. P!żed Cżyn8i§-chancm sżedł
v, awangardzie sżigi Kufuku. sułian Dźclal ed-Din i óan
Melik stocą4i ż sżi8im Kutuku bitwę i zepchnęli 80 do
tyln, ptąc aż do lglównych §ił] cżyngis-chana, Kiedy tak
posuvali się naprzód, Dżebe, siibe'€d€i i Tokucżar ude-
rzyli na nich ż tylu i ż kolei oni ich zgnictli i rozbili, Na-
§tępnic parli ża nimi tak, ź€ nie pożvolili im się połącżyć
w mjastach Bukar lBuchara], Semisgab [Samarlanda]
i Udu.ar lotrltr], lecz szli za nimi w pościguaż do rż€ki
szin [Indus]. ścigani powpadali do tzeki Szin i viclu sar-
ta'ulów v niej zginęlo. Sultan DźeIa1 €d,Din i chan Melik
uciekli w górę rzeki. żeby rarować swe ż}c;ą
Czyngi§-chan ruszył w 8ó!ę rżeki Szin, zdobył Batk€sen
tBadachszan], a nastęPnie pojechał dalej, dotarl do stru-
mienia Eke i srrumienia ce'in i §tanął obożem n, §EPie
Baru'an. W pościgu za sułtanem Dżelalem ed_Dinem po_
slal Balę z plemienia Dżałair. Dżebego i Snbe'eteja bogato
naerodziI fmówiąc] :
- Ty, Dźebe, rniałeśna imię Dźirko'adaj. Ale kiedy prży-
szedłeś[do nnie] od Tajcżi'utó\ł, sraleś §ię ostrzem stfżl_
ly. Tokuczafa aś,który samoY/olnie spĘdrovał pograni(źIle
miasta chana Melika i §powodował jego przystąpienie do
wojny, oddamy z8odnie z prawem na ścięcie! , Tak polvi€_
dżial, alc nie oddaI 80 na ścięcie, tylko bardżo ostro zganil
i zdjąl za karę żc Ńanov,7hka dowódcy w woj§ku,
Kiedy Cżyn8is-chan \yracal potem ze stepu Baru'an, wysłał
trżech s§,oich synów, Dżoczego, czrada'a i Ógódeia, żwoi
skami prawego śkrżydla,żeby p!żekroczyli rżękę Amui
lAmwdarię] i oblegli miasto Uriingeczi [Urgencz]. Tohrja
podal, źeby obl€8ł mia§ta Iru [Herad, Isebnr lNisżapur]
i w;ele innych, sam czyngh,chan obległ miasto Udurar.
Dżotzi, Cza'adaj i óeódei payslali melduneL:
- Nasze voiska nie poniosly §tral Dotarliśmy do mirśta
Urnngeczi, Cżyim rożkażom mamy się podporządkovać?
Kiedy przyszedł ten mcldunek, Czyngis-chan rozkazal:
- Macie posięPou,ać zgodn|e z tym, co nóv,i ógódejl
Czyngis-chan żmusił miasto Udurar do poddania się, a na- :''
stępnie lusżyłspod Uduraru i oblegl miasto se,nis8aŁ,

169
Spod nriasta semi§8ab ru§ż}l dalej oblegl miasto Bukar.
' §pędzil laro v gó-
Tam - oczekując na Bałę - Czyngis.chAn
rach nad strumieniem Ahan, w lernici rezydencii sułtana.
Pozostaiąc tam wyslał posla do Tołuia|
- Rok iest gorący. Każ pozostalym woiskom stanąć obo_
żem, a ty przyIącż §ię do nasl
Tołuj wziąl miasta lru, I§cbiif i inne, żburżyIniaŃo si-
stenł i byI vlaśnieżaięty oble8aniem i burzeniem miasta
Cżnkcżeren, kiedy prży§żło to pol anie. ZblĘy' je więc, ża-
§ńcił. przybył do Czyogiróana i polącźyl si§ z nim.
].l]
Dżocżj.cza'adaj i ogódei żdobyli Uri;nsecri ipodżielili
żdobyre miaśto i lud wc trzech poniędzy siebie. Nie wr
dzielili nalomiasl cżęś€i dla cżyngi§-chafia, Kiedy żarem
ci trzej synowie pElb]li, by stanąć lrazem ż nim] obożem,
cżrnsi+chan ż;JniI Dżoc,c;o, C/,iidaia i osó-
"Lro$o
dela i przez tź! dni lje prąjmo*,al ich u sjcbie.
§ró§,cżas Bo'orcżu, Mukali i szigi Kutuku wstavili §ię za
nini:
- obaliliśny sultlna ludu sarĘ'ułów, kniry lic uzoa-
wał [twe!] władzy, i żdobyliśmyjego mia§ta i lud. Za-
równo żdobyt€ i Podzielone miasto Urón3eczi, iak i syno-
\ ie, którzy ie żdobyli i podżiclili, §,sżystko to należy do
Cżyngis,chana. Kiedy Niebo i Ziemia dodały nan sił
i podbiliśrny tak licżny lud sarta'ulów, t! my - lłsży§cy
twoi ludzie - cic§ż}my §ię i raduiemy. Dlaczeco [,rięc]
chan iest rak gniewny? Synowie przec:eż żro^mie\i swój
bląd i boią się. Będą mieli na prży§żłośćnaucżkę. Oby
tylko ci chlopcy ni€ stracili s§Tch żaletl Cży lie mógłbyś
okazać im łaski i prżyjąć ich u siebie? - I gdy tak się
wstawiali ża nifii, czyngis-chan zhgodniał i przyjął u sie-
bie Dżoclego, Cza'adaja i ogódeia z wymówkami. Przy-
t^cżĄl im prz, tym sIowa sraróv i dawne poviedzenia
i ganił ich tak, że chcieli się tra mieiscu zapaśćPod żi€nię
tz€ vsrydu] i nie mieli iuż §iI ocierać potu z czó|. Kiedy
tak prżem.§,ial do nich slowami na8any i przest.ogi, łucż-
nik Kongkai, łucznik Kongrakar i łucżnikCżormakan
żwrócili si§ do czyngi§-chana:
- Dlacż€go tak bardżo ganisż synów i o§labia§z i€h ducha?
Chlopcy dopiero teraż ucżą się woiny i §ą iak młody sokól,
w
ktory zalcdwie ża.żąlsię ćwicżyć polowaniu. Oby się
tylko cblopcy nie prże§trasżyli i ni€ stracili męstwa! od
wschodu clońca do zachodu znajdują się wrogie ludy. Je-
ź€tri posż€zuiesż na§ - twoje tybetańskie psy - to my, wsPo-
ma8ani silą Ni€ba i Zicmi, podbiiemy wrogie ludy i na-
nicsienry ci złota, stebra, jedwabiu i innych skarbówl Przy-
ni€giemy ci [v darze] obce ludy i ich siedzibyl A iczeli
żapytasz, o jakie to ludy chodzi, lo poviemy, źe ie§! !ura'
Aa żańodżie sultan Kalibai ż ludu Bak6r *. wyrusżmy
na niego \ł pochód!
Gdy to móivili, Cżyngi§_chan loellałt §obie lvszy§tkol
i na te oslaŁnie slo\ła żłagodż;l§\łój gniew, przyzlal im
słusżnośći rożkażał:
- Na żnak łaski dla łuczników Kongkaja, Kongtakara
i Czormakana niechaj Kongkai ż rodu Adargin i Kongta-
kar z rodu Dołolgir pożo§taią prży mnie! - A Czorrnaka_
na z rodu Ótegen wyslal na rvyprawę prżeciw sulbno\i.i
Kalibajo,łi i tudovi Baktat.
I je§żcze wysial v pochód Dórbeja Nieokielżnane8o ż ple- : ,

mienia Dórben prżeciw miaśŁuAbtu należącemu do ludu


Aru Maru Madasari * i żnajdującemu się pomiędzy ludami
Hindu§ i Baktat,
Posłał też jesżcże w pocnód snbe'€reja Dżielaeso ne i3- .:-
denaście takich oto fóżn)-ch póinocn}.h ]udóv, iak Kan-
glin, Kibcża'ur, Badrgir, orusut, Madżarat, Asut, saslt,
Serkesnt, Kesżi,nir, Bołar i Kerel* - aż paża bo}^te
w wodę rżeki IdiI [!rołga] i Dżaiach lural] do mi:rsta
Ki§,amen Kermen '1..
I jesżcże,po skończeniu podboju ludu sarta'!łóv, Cżyn,
gi-chan rozkazal usŁanowjć ry różnych miastach namie§t- '.,i
nikóv. §(tecly pfąsż]i ż mia§ta Uriingecżi dvai sarra'uło-
wie ż rodu Kurum§zi, ojciec i §yn imienienl Jalavacżi i Ma_
.kut *, §(/);dśnili ori czvnsś_chlno\łilradycie i prżw! miej-
skie, Cdy w ten sposób poznał .rochę rc prawa. powie-
rZ)ł synowi Jsłlwacżiego - Mi§kurowi Kurum§żiemu -
w€spół ż na§4-rni nanriestnikami żarżądżaniemiastani: Bu-
kar, s€nisgen [samarkanda], Urnngecżi, Udan [Cho-
tan], Kiskar [Kaszgat], Utiiang lJarkend], Gii§e,da.il *
i inn}rni, zaśjego ojca ]aławacżie8o zabal ze sobąi po-
vieĘ,l mu żarżądżaniekitaństim miast€m cżung-tu, Po-
nievaż sPośród mużulmanó\ł ]alavaczi i Maskut najle-
piej żnali się na pravach i tradycjech miejskich, powieaył
im Lierouanie wespół ż lami€§inikani ]Uden Kitanów,
[Czyngis_chan] spędzil siedem lai §, kraju sa.ta'ułóv. Ki€- -
dy cżekał na Bałę, ten przekroczyl rzekę Sżin i ścigal suł-
t^na, Dżelalź.ed,Dina i chana Mclika aź do ziemi Hindu-
sów. Tam stracił ich [ślad].szukając ich dotarł do środkr
tkraiu] Hindusóv, lecz nie udaIo m! się ich żna,leźć1 żą-
]rrócił. zl,Pii lud znajd!ący §ię na po8ranicżu kraju Hin_
du§órP i zabrawsży wiele wielbłądóv i wiele baranórF,
prżyszedł ż po\łrofenr. wówcżas cżyngh-chan wrócil §tam_
tąd. Po drodże spędził lato nad lriysżern i w siódfD},il
roku [od rozpocżęcia wojny] jesienią roku kury hzrl r,]
sfanąl w swei kwaterze v cżamym Lesie nad Tołą.
x]I

Po spędzeniu tej żimy lCżyngis-óan] postanowił vypfa_ ź,'.5


wić się §. pochód przeciw ludowi Tangut Przeprowadzil
tedy kontrolę stanu hłojska] i iesienią (oLu psa [Irz6 t.]
vryruszyl na .i.ojnę ż Tangutami, Spośród chanowych za-
brał że sobą J€§iij-katun.
Kiedy po drodze w tmiejscowości] Arbuka urządzili obla-
§,ę na stada dżikich koni, cżyncis-chan jeóał na deresżu.
\( momencie kiedy dzikie konie przebiegały tuź obok, de-
rcsz stanąl dęlra, Czyngis-chan spadl z konia i dotkliwie
się potlukł. zairżynrał się tedy v [mieiscowości] cżo'orkat.
Po spędżeniu tam nocy Jesni-kafun powi€dżiałźl następfle8o

- synowie i r odżowie, naradicie się! Chan spędził noc

zebrali się więc §ynowie i wodżovie, a Tolun-czerbi ż rodu


Kongkotan !żeLl:
- Tangucki Iud posiada trwale zbudowane miasta i stałe
obożowi§ka. oni nie unio§ą że sobą swoich mia§t i nie
uciekną. Nie porżucą s.ń,oió stałych obożowisk i nie odej-
dą. Jeźeli zawrócjmy, ro prlecież moźemy ponownie q_
ru§ąć na n;ch w pocfód. gdy już chanow; minie eorącz-
kaI
Kiedy to powiedżiał, wsżyscy §ynowie i wodżowie ptży_
żnali mu słusżnośći prż€dśtawili Ę propożycję chanowi-
Cżyngis-chan rzekI wówczas ;
- Tanguci powiedzą, że za\łróćllj,śmy,poŃeważ abralło
nam odwagi, Wyśiemy do nich poslów, pocżekamy tutai
\y cżo'orkat, zobaczyrny, jaki przebleg będzie miała cho-
roba, dor"iemy §ię, co oni odpowi€dżą, i §,tedy dopiero mo-
żemy vrócić.
V/yslati tedy posła ż naśrępuja"}mi,lowamiI
- §7 prż€sżlości ty, Burkanie, powiedzialeśl,,My, lud Tan_
gutóv,, będżiemy rwoją prawą ręką." Kiedy to pówiedżia_
leśi ia wlsłałem do ciebie poselsrwo. źe żam;elżJm\ry.
ruszyć w pochód na lud sarirułów, ponieważ nie chcą po-
rozumienia, i prosżę [o posiłki], ty, Burkan;e, nie dotlżyma_
łeśżobo\łiążania,nie daleś mi \łojska i lco więcej] obrazi
łeśmnie s*Tmi sło\łami. Kiero§.ałąD się lwóvczas] w in-
ną §tronę i poslanowilem zalalwić tę splawę później. wy-
rusżyłem §r pochód na lud sarta'ułów i rłspońagany plzeż
§fieczne Niebo wprowadziłem lud Sarta'ułów na sluszną
drogę. A tera: idę, żeby policzyć się z Burkanem,
Na to poślanie Burkan odpowiedział:
- Ja nie powiedziałem obrażiivych słów.

11,
Aszagambu [zaś]odrzelIi
- [To] ja powiedziałem obraźliwe słowa, A teaż, iężeli
$y, Mongolo\łie, lubicie się bić i chcecie walcżyć, to ia
rnall slvoje koczowiska w Alaszaju *; mam tam swoje na-
nioiy i juczne wielbłądy. ski€rujcie się do Ałasżajui przy_
iedźcie do mniel Tarn będziemy walczyćl Jeźeli potżebu-
jecie żłota, srebra, jed"łabiu i linnych] skalbórv, to skie-
rujcie się na Eri-Kaia * i na Eri-Dźe'ii *! - Takie przeka_
żałposl^nie.
Kiedy te słowa doniesiono Czyngis-chanovi ten, żnajduiąc
się [nadal] w gorącżce, powiedzial:
- Dosyć! Jak można się wycolać i pożwolić mu mó\łić
[bezkarnie] takie chełplive słoval Umrę, a pójdę i weżmę
8o ża §lowol Ni€chaj się dzieje wola wi€cżnego Nielra! -
?owiedziawszy ro, Cżyngis-chan skierował §ię do Ałasża_
iu, dotarł iam i §rocżyl bitwę z Aszagambu. Zepchnął Asza,
garnbu i zmusił go do schronienia się w górach Ala§żaju,
Naśtępn:e poimat80, a ie8o Iud posiadaiący namio§ ijuc?_
ne wielblądy oddał na żłupienie tak, że rożwiali §ię po-
piołem na wiecrza wyaal Eż rcżk^ż wy icia dumnych
i pysznych tanguckich ll'ie!,!nożów, a co do wszysckich in-
n)ch Tanglrtów - po|zwohl żołr,iezombrać §obie tych, któ-
rych pojmali i zdobyli.
2ś6L^to spędżi' cżyngis-chan na [8órże] cża§utu *. Polecil
żolnietŻom pojnać i bez rcszty obrócićlł niewolę wsżyst-
kich rró Tan81rtórtr ż namiotami i jucznyrni wielblądami,
kórży usri ż Asżagambu w góry i sŁaviali opó!. Na-
§iępnie okażałBo'or€żui Mukalenu ta.ką oto łaskę:
, poniewaź nie dałem ri/am nic ż ludu kitanó§., macie
we dwóch podżielić równo kitańskich Dźuinów i wżiąć
ich sobiel Macie kazać ich dorodnl.rn synom no§ić ża rPa-
mi łowcze ptakil Macie wychov].wać ich piękne córki i ka-
2ać '1rĄ nąĘnwiać odżleż vasżych źonl Dżuinorłież lludu]
kara kitanóv bylj plzecież zaufanymi i ulubieńcami Al
tan-chana kitańskiego i oni zabiiali nasach ojców i dzia-
dóv! A teraż vy dvai, Bo'orcżu i Mukali, jesfeście mor
ni zaufanymi i ulubieńcami| - Tak rozkazał.
267 Czyngis-ch^Ą wyrlsżył ż Cżasutu i stanął obożem pod mia-
śtemUrakai. Spod miasta Urakaj lusżył dalej i Liedy zdo-
b}.wal miasto Dórmegei*, przybył Burkan, źeby się sta-
wić prżed cżyngis-chanem, Burkan żiawił§ię [ż darami
żlńonymi) ze żłoć]chposążków Buddy, że żłotych i §r€br-
nych Ęi§ i waż - po dżiewięć słuk kaźdego rodzaju
ż chłopcó\y i dziewcząt - po dziewięć osób kaźdei ptci,
z walachów i wielblądów _ po dżiewięć sztuk kźdego ro-
dzajl, i z ieszęe roanaitych innych pfżedmiotó\ł, dobla_
nych po dżi€więć sżuk rredług kolorów i rodzajów. tczyn-
gis-chan] przyjąI go [na zewnątrz] ptż"żz^mknięte drz\rłi,
w cżasie t€i audiencji Cryngi§-chan poczuł nudności. Na

q6
nżec| ż^śdziei ząrądżil, że nadaje lluku B!,rkarro§i ]=.i
Szidurku - Uczciwy. Każałna§tępnie P!ż)brć dJ ::.:..
Iluku Burkanowi Sz;durku i wydal jednocżc,nie " li-,.

- Zabijcic lluku! Niechaj 8o żabiie osobiście Tołun_cz::_


bil
Gdy Tolun-czerbi zabiI \yówczas wlasnoręcżnie Ihtku i ż:_
m€ldovał o tyE, cżyńgis-ch^n tożkażal|
- Kicdy jechałem, by żałatwićporachunLi ż ludcm Tan_
gutów, i po drodze żapolowałem w [mieiscrvości] Arbuka
na dżikie koni€, Tołun był tym, który z troski o moią
osobę i rnoje życie zAlważyl, że n^leży lecryć tńoie .hóre
cialo. Prży§żliśńytutai q,skutek iadowilych śłówri.róga,
wspomożcni silq wiecżnego Nicba dośEal;śmy80 w s\roje
ręce i dokonaliśmy pom§ty. Niechai Tolun zabierze sobie
ten tu ruchomy pałac, który Iluku wziął ze sobą, \jraż ze
vsżystkimi nacżynianil * 'Iak rozkazal.
lCzyngis-chan] podbił lud Tangutów, Iłuku Burkana na- ]l.i
zwał Szidurku, a następnie zabil go i kazal c-alkowicie wy,
tępić vsżysrkich oicóiv i maiki ż ludu Tan8utó§, aż po
jch najdalszych potomków. Rożkażal ptzy tym:
- w cża§ic noió posiłków ma€ie mi powtarzać, że vybi-
liścieich i \r}tępili i ż€ nic z nich nie pozostało!
Ponieważ lud Tangutów nie dotrżymał danego słova,
czyn8is-chan $,ypra,vil się po raz drugi, prżysż€dł [do
nich] i rozplavił §ię ż nimi.
§l roku ś\rini[1227 r.] cżyngis-chan wstąpil do nieba. Po
jego śmierci szcżególnie dużo otrż}mała z tego, co zdobyto
na Tangutaó, Je§iij-kaiun.
w roku mysży [trź8 r,] syno$ie Prav€go §trżydła]ra czele 2.]!
z Cza'adajem i Batu, synowie lewego skrzydla z księciem
orcżiginem, Jc8ii i Jesnngcm nll cżele. s)nouie centrum
z Tołujem na czelc, córki, zięciowi€, dowódcy tnlnenóv
i niDganóv - \?§żyscy razem - żebrali się na ogólnym
żjezdżie w Kode'e Arał nad Kerulenenr i zEod^ie z rcz-
kazem Czyngis-clana rnialuiącym go lnastępcą] oglosili
Ógódeia bvielki§t] chanem. starsży bral cża'adai posa-
dził swego mlodszego brata ógódej-chana na tronie, Star_
szy brrt Cza'adaj i Toluj oddali Ogódcj-ch.nowi .trżż floc-
ną, łucżnikó\r i os;em tysięcy ludzi straży dżiennei, którży
strżegli cennego źycia ićh ojcai oddali mu lłącżoie] iako
dzi€dżictło po o]cu dr€§ięć tysięcy ludżi straźy przybocż-
nej, którzy żnaidowali się przy osobie ich ojca. w ten sam
sposób oddali mu lud poddany, znajdujący się w centrurn
lpaństwa].
Kiedy juź ógódej-clran zostal wybrany chanem i ki€dy od_ ,7O
dano nu dżiesięć tysięcy ludzi straży przybocżnei peInią-
cJch służbępfuy pałacu oraz lud poddany z centrum pań-
stwa, nar żil się najpienł z€ stafsżym bratem cża'adaiem,

|],,
a nasĘPnie wyprarPił lł'poćhód okotura i Móngerii jako
ponoc dla łucżnika Cżormakana, kóry zostal w§łany na
rPoinę prż€oiw suttanorPi Kalibajo,lv,i ż ludu Bak6r - nie
podbitemu iesżcże przeż i6 ojcĄ cąngis,chana.
T ieszcże wyprawił v pochód lrielu §ynów ż Bafu, Biirim,
Gniiiki€m i Móngken na cżele pomoc dla siibe'eteja,
który to vTfu§żył niegdyś na 'ako przeciw ludom Kan-
ryojnę
glin, Kibcża'ut, Badżigit, ofu§ut, Asut, sesnq Madźar, Ke-
sżimit, sergesii., Bular i Ketef * i ldcńarr] aż poz^ ńg9te
w wodę rzeki Edil i Dżajak do miast Meket Menkermen,
Kejbe* i innych, a które to tudy stawiły lwówcżas] sii-
be'eceiowi silny opór.
- Niechaj t}mi §§zy§tkifiti §ynami, ktorzy wyruszyLi na
wojnę, dovodżi Batul , Tak rcżkażał,- Tymi, którzy wy-
rusżyli ż centrum [państv7a], niecha' dovodżi Gnjnkl -
Tak rozkazal. - synowie, któży fżądżąvła§nymi dżiehi
cami, mają wysłać na tę lfyprawę \łoienną nai§tarsze8o że
§woich synówt synowie, Ltófży nie maią lwła^snychl dzie1-
nic, dowódcy tiinenóv, min8anóv, setnicy, dżie§iętnicy
i wsżyscy sżere8owi wojowflicy, ktokolwiek by był, maią
kównieź] wy§łać na tę §Tprawę najstar§żego że §woich
synów. Córki i żięoiowi€ rnają tak samo wysłać na Ę wy-
pfa§,ę najstaf§żego ze swoió synówt - Tak rozkazał óga-
deichan i po\yi€dżiał ie§żcże:
Ta ,asada wy§yldnia na woinę naistarszego z synów żo-
stała ustanowiona pęeż stArsżąo bńr^ Cza'adżja. stArsży
brat c:Źiadaj prży§żedł do mnie i powiedżiał: ,,Jako po-
moc dh snbe'et€ia wfsyłan na wojnę §woje8o naj§tafsżego
§ynJ Bnriego. Jeżeli naisrarsży s)n wyru§zd na woifę. woi-
sko \łyjdżie[w pochód] w §/ielkiei licżbie. J€żeli żaśwoi
sko iest liczne, spta.yia w marszu wrAźenie vielkiei siły,
Ci wrogowie, taln daleko, to wiele obcyó ludów Te ludy
na owym krańcu lświata]są niełatwe ldo podbicia], To
są takie ludy, które ieżeli wpadną w 8niew, to giną [na-
wel] od .łlasnego miecza! A mówi §ię, źe miecże mają
oslr€|" z tymi siovami prąszedł ldo mnie].
ógódei-chan powiedzial li€§zcże] :
, wobec §ch slów - dzięki zapałowi starszego brata
cz^'adaja - i iny ró\łnież vTprawiiny na wojnę lswojego]
naistarszego syna! - I kazał to ogłosić na vsżysd{ie strony.
Takie byty okoliczności *rydania na vojnę synóv z Baiu,
Bnfim, Giijnkiem i Móngkem * na cżele.
,71 Następnie Ógóde'-chan prżeslałslar§żemu braal Cza'ada,
iowi - dla żasięgnięcia rady - nasępujące słowa:
- z^śiadlem na gotow)m tronie moiego ojca cżyngi§-cha-
na. Dla jakió żalet żasiadłem na nim? cży nie należałoby
te8o użasadnić? Jeżeli nói §rarsży b|"r Cza'^daj |zn^
Irnoią myśl] ża §Iu§żną, to na§ż oiciec pożosrawił niedo-
końcżoną sprawę Ałtan,chana i ludu Kitanów. Zamierzam

I78
§ięc teraż wyrusżyć §/ po€hód prżeci§, ludo\łi Kitanów!
Kiedy przekazal te sło§/a dla żaśięgnięciarady, §tarsży
brar cża'^d^i poch§.alil go:
- Cóż stoi na pfteszkodżie? Povierżai€ opiekę nad glów-
nlm obozem odpowiedniemu czlowjekowi i ru"żajcie ,,a
vojnęl ]a kó,vnieź] v].ślęstąd vojśkal- Taką przesłał
odpowiedź. lóeódej_chan] powierzył opiekę nad główną
kwaterą łucznikowi Oldakarowi.
W roku zająca trzlI r.] ógadej-chan wyrrrszr7ł na .r,ojr'ę 272
pźeciw ludo§,i Kitanów. Dżebego wysłal w awangatdzie.
tógadej] od raz! ąniótl wojśkakitań§kie i wybił ie do-
szczętnie. Przekroczył nasępnie oabczijal i rożesłałwoi
ska na rłszystkie strony dla oblegania niepfżyiaciel§kich
mia§t i twietdż. sa.rn żaśstanąl obożen v lnieiśco-
vości]sżira D€ktur. Tu ógódej-chan żogtal do*nięty cho-

stracił filo.pę i żnaidos,ał śięw bardżo ciężkirn stanie.


Kiedy każano r rółć róźne8o lodżaiu szamanorrr i wróżbi-
tom lodpowiedź brżniała] |
- Duchy vładające żiemią i wodami ludu Kitanów, któ-
rym zagrabiono ich lud .i jego siedżiby, żburżono miasta
i twi€rdżc, §ilnie lógód€jowi] sżkodżą.
A gdy dokonano wlóżb ż vnętrżnościżwierżąt lofiarnych]
i obiecano ofiarować [duchon] jako okup ludzi i siedziby,
żłotoi sreblo, konie i iedzenie - cho(oba nie ustąpiła.
lPrżecivnie] duchy jazcze ostrżej [8o] żaatakowaly. I kie-
dy lponownie] aftóżono z wnętżnoś.Iżwieżątofiarny&
i żapyą§ano, czy mógłby być lużnany jako okup] cżło§riek
ż lodzily [chana], wówczas chan otwotżyl ocży, poplo§ił
o wodę i napił śię.
- Co sję stalo? - zapltał.
Na to pyiani€ §żanani odpowiedżieli:
- Duchy, władcy żiemi i wód kraju Kitanó,ł, któfyfil
żnjsżcżono|ch żiemię i §,ody, zagrabiono im ich lud i sie,
dziby, silnie [ci] sżkodżą.Kiedy wfóżyliśmy ż wnęrrżltości
,łieźąrofiarnych i chcieliśmyim dać cokolwiek innego
jako okup, [duchy] jesżcże ostrżej [cię] zaatakowały. Kiedy
żaśżapytaliśmy,c4 mógł6y być [uznany |ako okup] czlo,
wiek z rodziny tchana], óoroba zelżala, A teraz aiechaj
sam €lran zadecyduje, co lgbićl
Gdy mu to żaneldovali, lchan] zapytał:
- Kto z synów iest prży mnie? - A był ptzy nim §pośród
§yoów Tołui. Poviedział on:
- Na§z śviętyojciec Czyngis-chan wyblal ciebie, §iarsży
bracie, choć byli w}żei star§i bfacia i niźej młodsi bracia.
wybrał ciebie tak, ia.k wybi€ta się konia. lfyrnacał ciebie
tak, jak anca się barana, i dla twoiej osoby przewid:ial
swój wielki tron, Na woje barki żłożyłvsżystkie ludy
i odsżedł. J€źeli żaśchodżi o mni€, żostalo mi poviedżiane,

179
że manr znajdować się przy statszynr blacie chanic, pfży-
pominać mu to, co zapomnial, budżić 8o w ty'l., co prżc-
spał. Jeże[ teraż stracę ciebi€ - swoje8o starsżego brata
chana - to kom§ będę przypominaI to, co zapornnial, kogo
będę budził w tym, co pźespał?Jeżeli żapfawdę nie §ta-
ni€ moiego siarsżego brata chana, to liczny lud nongolski
zo§tanie osierocony, a lud KitaDó\ł. będżie się fadowAł,
chcę żasŁąpić Iw tei chotobie] mojego starszego brata cha-
nel Rożlupałem kręsołup lososia! Zlamałem kręgoslup ie-
śiotnlZ§rciężylem to, co javle! Prżebiłem ro, co na że-
wnątrż! Ntam piękne oblicze i §łu§Zty \!z!ost*! Sżamanj,
odnawiaicie modły i żaklęcia1
I kiedy sżanani żacżęli odnawiać z§klęcia, syn Toluj wy-
piI żakiętą wodę, Na chvilę usiadl i powiedżiał:
- Upilem się. Dopóki się ni€ ocknę po tlm oszoiomieniu,
njechaj §tar§zy brat clun pamięta o opiece Dad §\,oimi
miodsżymi braćni - siefotami po mnie, dopóki ni€ doidą
do rozumu, i o opiece nad swoją młodszą bratową Beru-
de - wdovą po mnie. Upiłen się - povi€dżiał - i wy-
szedł. Takie były prawdziwe okolicżnościieso śmierci*.
a73 żarażteż lósódej] skońca,I z Aitan-chanern i nadał mu
imię se'nse - Pachołek. Zagarnąl jego żioto i srebro, żlo-
rcm wysżyvane tkaniny, iedwabie i inne skarĘ, jego ko-
nje i sługi. PożoŃawil [.ł kraju] staźe prżcdnie i kornen-
danów \łoiskowych, a w Nankinie, Czun8-tu i v§żędzie
w innyclr miastach u§tano§rił nanie§rnikóv. Sam zaśzdro-
wo i §żcżęśliwiewrócił ldo siebie] i stanął w Karakorum.
r,l4 Łucżnik cżormakan żmusiłlud Baktat do ulesłości*. Ógó-
dei.cha1 w:ed/ąc. że krJi le. iesr bogary i iego vyR!oly
są uważane ża dobre, rożkażal:
- Niechaj łucżnikCzormakan pozostanie tam iako komen,
dant wojskowy i ni€chaj kaź€ corocżnie dostarczyć i przy-
s}ła [nam] żóIte żloto, żólrym żłotemtkane mar€riały, bro-
Laty, adamaszki, perły, perlową macicę, diu8oszyje i vy-
sokonogic konje rasy Tobicżrut, vielblądy raśyGiiring
i Ele'iit, pavie, wielbiądy rasy Kicżidut, muły Kacżidut
do dźvisania ciężarów i muly Łaosasut*.
liczni synowie ż BaŁu, Biirim, Gniikiem i Món8kem na
cżele, którży \łFusżyli na v,ojnę iako pomoc dla Snbe'ete-
ja Dżielne8o, podbit ludy Kalglin, Kibcż.a'ut, Badżigit,
zbufżyli f asia Edżil, Dżaiak * i Meget, a lud orusut wy-
bili i do§żcżęrnie żłupili. Ludnośćlicżnych rniast, iak A§ut,
se§iit, Bołar, Mankermcn, Kiwa* i inne, podbili i żmusili
do uległości.Pożo§tawili tam namiestników i komendantów
woisko.łych i powrócili.
lósódei] wysłał[rakźe] na wyprawę wojenną łucżnika J€_
,ndera jako pomoc dla łucżnika Dżalaktai^, który i]ż
vcżeśnieiwyrusżyłrP pochód przeciw Dźurdźenomi so-
- Nicchai tam pożo§lanie iako komendant §ojlś:. l -
Tal rozkazal.
Batu prży§łał ógódej-chanowi przez posla następują.l i1:]- 'i
clunek z kipczackiei wyprawy woicnnei:
- Mocą viecżnego Nieba i dzięki blogosławieństwu srn-
ia chana zbuęyliśrny miasto Megct i za8arnęliśmy lud
oru§ut. J€denaście obcych ludóv ustawiliśmy we vlaści-
wym kierunku i ściągaliśny[już] ż povrotcm zlote wodzc,
Posunowiliśmy wówczas zebrać się na pożcgoalnej ucżcie
prżed rozeiściem §ię. Rożbiliśmywielki namiol i żebraliśmy
się w nim, Ja, iako fuochę Ńarsży od innyó znajdujących
się tam §ynów, pi€rw§ży r ypiłem ieden czy dwa puchary.
§fówczas Biiri i Gnjnk obrażili się na mnie, nie vżięli
udżialu w u€zcie i odi€chali. Przy odieździe Bnri polvic-
dział: ,,Jakin praweń Batu, który jeŃ nam równy, mógł
wypić pienvsży? oni §ą rótvni starym babom z brodamil
Naleźaloby ich Lopnąć obcasear i rozdeptać podeszwąl" -
TaL powiedział. Gniiik [żaś]rż€kl: ,,Rąbnijmy ich, tc baby
noszącc kolczany, kawaIkiem drcwna w picrśl"A Harka-
sun, §yn Eldźigideia, poviedżiaL ,,Pr7yviążny im dr€w-
niany ogonl" - Tak móvili, my żaś,w s}tuacji, kj€dy 20-
staliśmy wysłani na §loinę prżeciw niepokornynr ludon
obcego pochodzenia i povianiśrny §obie powiedżieć, że [i€-
szcze] nie wiadomo, co będzie dalei, t^k oto żo§taliśmy
żelżeniplzez Bnlie9o i CijjLLl i rożesżliśmysię \y niez8o-
dżią T€Eż Pięc niecha; śtryichan nas rozsądzi! - Taki
przeslal meldunek.
Na te słowa Ógódej-chan wpadł w wielki gniew. Nie do- r7ś
puściłdo siebie Giiiiika i powiedżial|
- A to podlecl Na czyich slovach on się opiera, źe §, t€n
śposób pozu,ala sobie lżyć starsżego blata! Pojedytrcże jri
ko możc się 2śmierdnąć*l Jego wrogość iesr ski€lovana
p!żeciw star§żemu bratu! Poślę go w piervszej linii i kaźę
mu się ,\r,drap},wać na lmurłl twierdz vysokió iak Ńra,
pozrlwa. paznokcie na s§,oich dzie§ię€i,l palcr€hl Poślę

go w patrolu i każę mu §ię wspinać na twardo udeptsnc
[wały] twierdz, żetże pażnokd'e na swoich pięciu pal
^ż podły
cachl A ty, nędżny, Hatkasunie, od ko8o naucżyleś
się chełpić wobec nasżego krewniaka i lźyćsol ześlę
Gnjnka r6żem ż Harka§uneml Harkasun povinien lwpra-
wdżie] żostać ścięty, ale po§,iedżi€libyście, że je§tem §tfon-
Dicży. A co się §czy Bniiego, to powiedz |Batu], niech
pośle wiadomość o tym star§ż€mu bra.u cża'adaiowil
Niech starszy brat Cża'adai zadecyduje [co ż fiiĄ zrobjć]l
Meng€i gpośród synóv, a Alcżidaj, Kongkortai, Dżangi ]7'l
i inni spośród wodżów przedstawili [chanowi], co nastę_
puie:
- Według rozkażu twojego ojca Czyngis-chana sprawy po-
|o.*e należy fuzstrżyqać w polu, a sprawy dornowe rv do_

t8l
mu. Jeżeli €han pożwoli [!owiedżieć], to to, o co §ię chan
foż8niewał na Gnjnka, jest sptawą polową. Cży nie będżie
siuszne przedać ją Balu do rożsrr4gnięcja?
Chan przpnał irn słuszność,złagodzil swói gnie*, i pozffo-
[ł Gnjnkowi stawić się przed sobą. Zgan|l co lprzy tFn]
stowami napomnienia:
- Poviadają o tobi€, że ki€dy poszedłeśna woinę, to lu-
dzion, któr4 mieli pośladki, nie żo§tawiłeśpośladków *.
Powiadają o tobie, źe zniszc4łeśldobre] samopocżucie
prostych żolnierzy, cą myślisżlnoźe, że lud orusut poddał
§ię, polievaz u]ąkł się tłojej wściekłości? u§łażałeś,że
to !y sam zmusiłeślud oru§ut do uległości.lypadłeśwsku-
tek te8o w pychę i ża§żedleśtak dal€ko, źe żachowałeśsię
wrogo wobec starsżego brata. Czy nie zostało powiedziane
w rozkazie naszego oica Cżyngi§-chana, że licżebnośćieśt
§trasżna, a głębia śmieftelna? zacho\łuje§z się, iak sdybyś
sam dokonał podboiu, a w rzecż},wi§tości posżedleś[na
woj!ę] pod ochfoną siibe'eteia i Bndżeka. wsżyscy rażem
udefżyliśoież róźnych stron i podbiliście orusó§, i Kipcża-
kó§.. Pojmałeśiednego cży dwóch Orusóv i Kipczakó§/,
ale nie żd0byleśdo tei pory flarPet koźle8o kopy.a i nie
prżyniosleśgo jako łupu. Ulvźa§ż §ię ża bohateta, a \ły-
szedłeś[dopiero] jedel raz z dortu lna wojnęl. Z iakiej
t^cli ptżychodisz potem i rFygłasża§z wielkie §łowa, lak
8dy6yś§am jeden dokonał podboju? Meng€i, Ałczidai,
Kongkortaj, Dźangi i inni - iako moi bliscy towarzysze -
powstrzymati moje §,żburżone myślii u§pokoili mnie,
tak lak szeroka chochla uspokaja kipiący kociot. Powie-
dńeli, że ro sprawa polova i nalei do Baru, - I posłał
wiadomość,żeby spravę Gnjiika i Harkasuna roxtrzygnął
Banr. - A co do Biiriego, niechaj sprarFę tożstrblgnie srar-
s4 brat cn'^dajl - Tak powiedział.
27 8 Ógód€ j-chan rozkazal leszcze :
- wyda;ę rożkaż, na mocy któtego ogłaszam r)a nowo obo-
wiążki słuźbowe wsżystkich 8:Jrardzjsró§/ - §traźy dżiennej,
Iucżników i Ńfał nocnei - duących u lDojego ojca cżyn-
gis-chana. Mają teraż pełnić swą służbęlP ten sam sposób,
jak p€łnili ją dawniej z rozkazu ojca Cżyngi§-chana! - Tak

- i slraż dżienna naią v dawny spo§ób spełniać


oboviążki - kaźdy na svoiln posterunku - i ieszcże
^!.żni.y
§we
pfży świetle dziennyn mają usiąpić miejsca §traży nocneil
w nocy moźe pgy flas nocowAć tylko straź nocnal Prry
vTjściu i wokół iurł lpałacowej] ma stać slraż nocnal
Strź nocna ma patrolować przed i za palaceml Ludzi,
którży będą ńodżić po żaóodżie słońca - nocą, straź noc-
na ma pojmać i przy&ąrnać do rana! Jeźeli silaź nocna
schYyia ludr, krórzy nie należą do slraży nocnei, a kórży
po roż€jściu §ię wsżystkich [na noclegl będą się chcieli do-

t82
§lać do środka, tna in poucinać gło*-yl. Jeżeh no.ą ptżyj-
dżie iakiścżło]dek ż pilDą §,iadomością, ma żgłosić§ię do
srraźy nocnej, Ażem ż nią §ta,ć ż §,lnej §trony jurty i cże-
kać, ź żostanie zameldowanyl Sprawy wchodzenia do pa-
łacu i wychodzenia z niego mają r€gulować w€spół że stra-
żą nocną porządLowi z Kon8kortaiem i sżirakanem na cże-
l€l Etrdźigidej - chociaż'był człowiekiem zaulznytL _ zo-
stał prżeżstrź frocną pojmany, kiedy chcial w ciemności
plżei!.ć przęż posterunLi slrał nocnei. gdyż nie można po-
stępowaĆ wbrew rożkażowi. stfź nocna zasługuie na za-
ufanie i postąpiła zgodnle ż rcżkażem, Nie wolno pytać
o licżebność§traży nocnejl Nie .Fotno k!ęcić się v,śród
strał nocn€jl srraż nocna mą pojmać ludżi, kórzy będą
ch.ieli pruejśćPrżd postefunl<i lub będą się lcęcili wśród
niejl Człowiekowi, który będzie pytał o licżebnośćstfaży
nocnei, stfź nocna ma żabrać konia, na kór}m w tyfi}
dttnl jeżdził- wtaz z siodłem i uprżęźą,otM odzież, kńtą
na sobie nosił! Nikonu nie wolno żainovać miejśca, które
naleŁ do §trał nocnej! slrż nocoa ma pod swo|ą opieką
buńczuki, bębny, dżidy i n^crynia1 stlaż nocn^ ma z^ftą-
dżać sprawami napoiów, jadła i nigsat - Tak rozkazał,
- strź nocna ma się troszcżyć o woży ż jurtani pałacowy-
mi! Jeżeli nasza osoba nie wybiera się na vojnę, straż noc_
na ni€ może sama bez nas wyrusżyć w pochód! Kiedy vy-
ruszamy na obławę lub na polowanie ż sokolami, stfaż noc-
na ń^ \!-!zlac4ć połovę ludżi że swe8o składu i ci maią
pożostać przy jurcie palacowej, a połowa ma jechać z na-
mil Jeden cżłowiek że sttźy nocnei ma pojechać [naprżód]
iako obożo*lr i ustawić jurtę pałacowąl Tuż przy drzwiach
ma stać odźvierna srraż nocna! całą strażą nocną ma do-
rvodżić trsięcżnik Kada'anl - Tak fożkażał,
Nasfępnie *ynacuył dovódców posżcże8ólnych oddziałów

- Kada'an i Bułakadar mają ut\łorżyćpod wlpóln)nl do-


]ródżl\'em ieden oddżiałi PrżyŃępować do dyżuru jako
jedna grupal Mają zajmołłaćpo połowie po§tefunki po
le,rej i prav.ej stronie pałacu i utrżJm),wać tam porządekl
Amał i Czanar mają dovodrć §,spólnie iednym oddziałem
i prży§tępować do dyżuru jako jedna grupa! Mają żajn'o-
wać po polowie posterunki po 1ewei i prawei stronie pała-
cu i utżym),wać tam porządekl Kadaj i Kofi Ka€żar filaią
dowodzić wspólnie iednF1 oddżiałern i przystęporrać do
dyżufu iako jedna grupa! Mają zżjmować po połowie po.
stetunki po prawei i lewej stronie pałacu i utrźymywać
tam porządek! Jal ak i Kan'udar mają dowodżić wspól
nie iednym oddżiałem i prży§tępować do d)żuru iako ied-
na glupal Mają zairnować po polowie posterunki po le-xei
i prawej sttonie patacu i uirżymywać tam porżądek! Po-
nadto oddżial kada'ana i Bulakadara onz cddział 1rmata

I8,
i Czanan -
te dwa oddżiały - fiają obożować po levei
§tronie palacu i [stamtąd] przystępować do śluźbytod,
dział Kadaia i Korie8o Kaczata oraz oddzial lalbaka i Ka-
ra'udara - te dwa oddzialy - maja obożować po prawej
słonie palacu i [sŁanrąd] p!żystępo§,ać do slużbyl - Tak
powiedzial.
- Tymi cxerema oddżiAlami stfźy nocnej rna dowodzić
Kada'an! straż nocna n]a §ię żDajdo§ł^ć tuż Ptży mnle -
wokół pałacu, i l€ż€ć pży §arnych drżwiachl Dwóch ludzi
że sfuaży nocflei ma lvejśćdo pałacu i trżr,flać wielki buk-
łak z napitkieml -'Iak tozkazal.
- Poza tym, i€żeli chodżi o łucżników, to Jesiin Tó'e, Bu-
kidaj, Kotkudak i Łabłaka nają vtwot'1.yć cżtery ,óżne
oddżialy, Maią prż]lMie§ić kolcżany, prżysąpić do §łużby
i utrżym}vać v dy§cyp]inie srvoich łuczników gwardii,
kióiży należą do qch czterech oddziałów §trźy dżienneil -
Tak rozkazal.
I j€sżcże rł},żnacżyłdolłódców §poś!ód potomkóv tych,
którą davliej dowodzili oddzialani Ńrźy dżienoej:
- Niechai Ałcżidai i Kongkoftadai, któfży dowodżili [iuż]
wcżeśniei,do\łodżą ]rspólnie jednym oddziałern §traży
dżiennejl Temiidef i Dże8ii niechai dowodżą vspólnie ied-
nym oddziałeml Mangkut j, który dowodził oddziałami
Ież6rv,, niechai do\łodżi jednym oddżialem strał dżi€n,
nei!
chan żarżądńIjeszcże.
- Ieźeli cżłonekgwardii oi€ stawi się, kiedy oddział ptzy,
śtępui€ do dyżuru, wówcżas żgodnie z dawnym rozkazem
naleł go ukamć trżema uderżeniani fózBą! Jeżeli ten §am
członek gwardii po raz dru8i nie stawi się na §łużbę, to na-
leźy go ukarać siedmioma uderżeniami różEąl Jeże|i żnó,Jł
ten sam cżIowiet, nie vydumacżony chorobą i beż żgody
dov,ódcy oddżiaiu, po Qż bźeci nie §ta.Pi się na dyźur,
Ło żnacży, że uważa słuŹbę pźy nasżei asobie za żbyt
trudną, Tego lczłowieka] ukarzemy rrżydżiestoma sied,
mioma uderzeniami różgą i żeślemyso do dalekich kra-
jó.v - plecż z r'as4ch oczttl Ponadro, jeżeli dowódcy od-
dżiałóvrlie spravdzą stanu licżbovego cżłonków gwaidii,
którz}. prżysiąpili do służby, a [ktoś] nie ŃarPi §ię na dy-
źu!, wówczas ukarzemy dowódców oddżiaIówl Dal€j -
dowódcy oddżiałów n^ją oslas1^ć ten rozkaz cńonkom
gv/ardii co tfżeci okres obejmowania dyźuru i lużowania
oddżiałówl Każdego ż cżłonków gvafdii, który po wy_
sluchaniu tego żarądzeńa nie sta\łi §ię na dyżur, ukafze-
my żgódńe ż tozkazeml Dowódcy oddżiałóv, którży nie
o8łosżąte8o rozkazu człor <om g\yardii, będą podlegali

Ponadto do\Yódcy oddżiałóY nie nalą ptava karać bez


aaszei zgody - na tej tylko pod§tawie, że żostali pfżeło-

r84
źon)mi - moich gwardzi§tów, któży prą§tąpili do służby
jeko im rówlil Jeźeli ktośprżekrocży regllami!, na]eży
meldovać namt Jeźeli będzie żaslugiwal na karę śmi€r.i,
to my go §każemy na śnierć.Jeż€li będżie żaslugi\łaI na
naganę, my go ukarżemy [naganą] l Jeźeli ldovódcy] uwa-
żając, że §ą PrżelożoryĄi, b€ż żameldovania nam sami pod-
niosą ękę albo nogę [na gwardzhĘ, wó\icżaśża uderż€-
nie pięściąodpłaci im się uderzcniem pięścią,a ża ude_
rzeDie rózgą odplaci in się fóżgą! - Tak po\riedżial.
- Poża tym, noi gwardżiścistoią §Tźej niź dovódcy min-
ganów spoza gwardii, a pacholkowie moicb gwaldżi§tliw
śto'ąwyźej niż §etnicy i dżiesiętnicy spoża gwaldiil Je-
źeli dowódcy minganóvr spoz-a gwardii wdadzą się w bija-
tykę ż moimi gwardzistani, wówczus ukar:ę dowódów
min8atró},l - 'Iak rozkazał,
Ógódej-chan powiedżial iesżcże:
- Nie chcę utrrym}.wać w tfo§kach poddanych, kórych
żorgar,iżowdłvśód tro§k mói ojciec czyn8is-chan. chcę
dać irn sżczęściestawiaiąc kh nogi na zi€mię i opieraiąc
ió ręce na żj.ęmi*. zająleł.t. prży8oto§.aoy przez me9o
ojca tron i ni€ chcę poźwofić ludovi żnosić troskil Dlatego
lud poddany ma oddawać €orocżnic iako daninę ltylko]
iedną dwuletnią orrcę że §tadal ze §lu owiec ma być brala
jedna i oddawana biedn),n i potrzebuiąc}łn spośród porl-
danych! Następoie, kiedy zbieraią się na kurułtaju lnasi]
śtarsii młodśib.acia, woisko i glłardia, to cą. można ścią-
gać dla nió \r§żystkich napoje z ludu? Dla te8o c€lu na-
leży wybr'.ć Hacze ż posżrżególnych mingAnów ż róźnych
stron [kraju], powierryć nad nigli opiekę dojarżom i doić
iel Obozowi maią na zmianę żaimoyać się źrebakamil
Poza tym, kiedy żbiorą się starsi i młodsi bracia, będzierny
im dawać na znak łaski podarunki. W ma8ażynaó żgro-
madżiny iedwab, sztaby srebra, kolczany, luki, pancerze
i strzaly i kaźemy ich piloować lP twi€rdżach. z fióżnych
stron [kraju] vybierżemy dowódców twierdż i gospodar-
czych i polecimy im ochtonę [tych mieisc] l Ponadto roż-
dzielimy pomiędzy ludnośćkoczo§,iska i wodyl Będżie ża-
perłne słu§żne, aby dla po&ialu kocż.\risk §,ybfać z po-
sżczegóInych minganów lodpo.łiednich] urżędnikóv. Da-
le' - w kfaiflie Cżól nie ma nic inne8o oprócz dżiliei żwi€-
rżyny. Aby do§tarcąć ludności nieco vięcei terenów lna
wypa§ bydła], cżanai i Ui'urtai maią obiąć źvierzchnictvo
nad urzędnikami do spraw kocżowisk §, kfainie Cńl i [ka-
żać] \Łrkopać oraż obńurować [tam] studni€! - I iesż-
cże: - Kiedy iadą kurierzy, ob,sluguią ich poddani. Opóź-
nia to spieszącyó się kurierów, a ludnościprżycżyni^ ób-
ciążeń. lvobec tego wprowadzamy teraz powezechnie [na-
stępuiące zarządzenie]: z poszcże9óln ch ńin8anów żc
l*,§ży§tkich stron knju nalezy wybrać nacżelników §tacii

r8,
kurierskich oraz koniuchów dla [obsługi] kurierskió koni,
we wszystkich lodpowiednich] punktach naleł nłożyć
stacje kurierskie, tak aby kurieró§, bez niezbędnej potrze-
by nie wysyłać za pośrednictwem 1udności, lecż kiero\łać
ich wżdłużstacji kurierskich. Czy tak nie będzie lepiei?
7e sPtałły rorważą sobie cżanaj i Bołkadar, a następnie
przedstawią nam propożycią vówcza§ niechaj statszy brat
Cza'ad^i żadecyd\ie, czy są one słuszne. Jeźeli przedcta-
wione mu p!żeżDich propożycje okńą się słuszne i on je
pochwali, to niechAj się Ńanie żEDdAie ż decy4ą stĄjŃże9o
brata Cza'adajal
starsży brat Cza'ada! pochwalił wszys&ie plopożycje żor-
ganizowania stacii kufielskich pcesłaoe mu w formie za-
p}tań i nakażal tak właśniepo§tępować, Następnie §ta§ży
brat Cza'adaj powiedzial:
- sąd kaźę żakladać stacje kuriel§kie v waszym kietun-
ku. wyślęrówDież od siebie do Batu kufiera. Niechaj Batu
lakże kńe żakładać stacje kurierskie w moim kierun-
ku *l - Na§tępnie dodał [ieszcze]: - Ze wszysttich spraw
[pń§!wo§,],ch] flailepsża byta filyślżałoźeniastac;i kufier-
skichl - Tak powiedzial.
23o Ó8ódei-chan powiedział następnie:
- W§żyscy syno§/ie, stąrsi i młodsi bracia prawego skrzyd-
la ze starszym bratem Cża'adaiem i Batu na cżele, synoy,ie,
wsży§cy staśii mlod§i btacia lewego skcydła ż księciem
otczigineol i ]egii na cżele, córki i
zięciowie centrum
lpaństwa], dowódcy ńmenów, minga!óv, §etnicy i dziF
§iętnicy uznali Llasze zatządzenial za calkowicie słuszne.
Użnali ża slusżoe, co następuie: ,,cóż to żna.żyldla ko8o-
kolwiek], jeżeli się będżie corocżnie zabierać iedflą dwulet-
nią owcę że §tada jako daninę w Daturze dla [wielkiego,l
chana? Słuszne ie§t lteźl żabiefanie iednei iednorocżoei
orPcy że stu owiec i oddavanie jei biednym i potżebuią-
cFD, Jeźeli §ię z^lóży slł.je kurierskie, ustanowi naczel
ników tyó stacji i koniuchów dla kurierskich koni, pży.
nie§i€ to lp§ży§tkim poddanyil §pokój, a kurielom ułatwl
służbę."
Następnie żarżądżeniachana zostały pżed§ta§,ione stalsżlj-
mu bratu cża'adaiovi dla żasięgnięcia jego oPinii. staśzy
brat Cza'adaj uznał je za słuszne. lrobec tego od wsz},st-
kió poddanych że wgżystkich minganów nakazano zbie-
rać ąoónie ż rczk2zem dlaną po iednym dwulemim ba-
ranie ze stada jako daninę w naturże i po jednej rocż-
nei o*,cy że stu owiec ldla biednyó]. Nakażano [teź]
*Tbrać klacże i u§tanowić nadżór nad nimi. Nakażano
wybrxć nadżotcóY, dla chĄńśkich klaczy, konrendantów
twiefdż i gospodafcżych. Nakazano §Tbrać nacżelnikó\ł,
§tacji kuderskich i nadzolcóv dla kurieffkich koni. Na-
każano wymierzyć odleslośćpomiędży poszczególnymi

I86
punktami i lodpowiednio do tego] zalożyć §tacie kufier§Lią
Zotganiżovanie te8o povi€żono Aradż€noy,i i Toku€za_
lo1ri i ustanowiono dla jednej Ńacii kuri€fskiej dwudre-
§tu koniuchóv,. po dvudżic§lu koniuóów przewidziano
dla wszystkich puntkó§/ stacyjnych.
- Jeżeli pey kurierskich koniach, przy baranach odda-
nych iako danina, ptzy dojttych klacach, przy wolach za-
przęgowych i wozacb będzie brakowato [óoćby] któtkie-
go sznutka do wyznaczonej prżeżna§ niaty, winni będą
podlegać karże obcięcia polovy vatgil Jeż€ti żabfaknie
Ęki lub osi u vożu, winni będą podlegać karze obcięcia
polowy nosal - Tak rożkażał[chan].
Ugode|chan pow,edz'al:
- oto czego dokonalem po moim ojcu, od kiedy zasiad- 2Si
lern na iego vysokim tronie: wyprawilem się na woinę
przeciw ludowi Dźakut * i pokonałem lud Dżakut
Drugą moją zaslugą iest to, że kaz^lerĄ żalożryć
§ta€ie kufier§ki€ dla szybszego przeiazdu naszych ku-
rierów ponriędzy flimi, a także dla prżyśpieśżenia
[prżekażywania] waźnych sprav pańshYovTch. Jesżcże
inną mo;ą żasługą jest to, źe każałem w bezwodnych
okolicach wyszukać i §fkopać studnie i dostarcżyć hł ten
sposób] poddanyn vody i ftawy. Na§tępnie u§tanowiłem
CIla ludności miast różnych cżęścipań§twa gafniżony i ko-
m€ndantów i posfawil€m nogi ludu na żiemi i oparłefit ió
ręce na żiemi. [Do tego, co ucżynił] mój ojciec óan, doda-
lem po nim jesżcże re oto cżtery [.woie| osiągniqcia,
Poza tym iedflak, Lledy zosralem posad7ony po moim oicu
chanie na *ysokim tronie i żloźonona moie bafki l§pravf]
wszystkich ie8o poddanych, popelniałem ten bląd, że dałem
się opanovać sktonności do wina. To iest vłaśnieje_
den ż moich błędów. Drugim blędem jest to, że ulegaiąc
podsżePtom kobiety bezprawnie kazalern sobie sptowadzać
dżiewcżęta spośród poddanych mojego stryia otcżi8ina.
A to byro pftecież niesłusżnet Jest \Pięc moim błędem, że
będąc wladcą ludr: i chanem dopusżcżałernśięc.lnó.w ba-
praurnych i nievlaściwych. I lesżcżei€dnym moifit błędem
było to, że skrycie zgladziłen Dokołku. Ieżeti żapr"racle,
jakiź tu bIąd, lto viedżcie], źe potajemne ąładżenieDo-
kolku. kżtowieka.I klóry nadstawjał karku Ż3 swojego pra-
wowitego władcę - nojego oica chana, jest błędne i nie-
slusżne! I kto będ,żie teraż w t€n lposób nadstawial kafLu
ża mnie? Ja sam urvaźam to ża błąd, źe b€ż zfftallovienia
potajemnie zgladziłem cżlo§,ieka, który wob€c $ §żystkich
wiefiie starał się dla moi€go oica chana. Ponadt0, obawia-
iąc !ię żażdroŚnie, źe stwofżona z ptezlaczeńa Nieba
i żieni dzika zwlenyna odeidzie w stronę ltowhk] moich
star§żych i mlodsżych braci, kazałern bndovać ogtodżenia
i wały i narażiłem się na słowa nagany ze strony starszych

I81
i mlodszych bnci. To bylo'równiez moim blędem. Po mo-
in oicu chanie dokonalem rcdy czterech czynów chwaleb_
nych. Popełniłem Łeż cńery cżyny nie.flłaścivą- Tak po.
wiedział.
282 Zakońcżano pisać [tę księsę], kiedy się zebnl Wie]&j Ziażd
lKurułtai] i gdy w miesiącu daniela * toku myszy [rzło r.l
dwóf obożowałna [srepie] Kóde'e Arał nad Ketulenem,
międży [mieiscovościami] Dolo'an Boldak i szilgin-
PRzYPIsY

t$.{:§}{i§ł
RozDzIAŁ l
Piękna Ł.nia - Bórte cżino i Goa M3ral .ą pośtdciami le8ći-
damyni. Imiona ió wśkmją,iak §ię pżrjoui., M daynć to€ńi-
sq.żne vi€mia Monsolóv. Post ci. v żęścil€sendam€ g,yśtę-
pują !ównież v dalsżyó ognivach gen€alog! cą.ngiś_ch,ni,
Ten3iś - iżjoro Baibl.
Butkan K.ldun -rcżlćgla góń lub laóo€h gó6ti w cncnteju,
v okolicy skąd *ryplrrya onon. NaM nic aóowata 6ię do dżili.i
i ni. j.śśóle żlok,liżovlnd.
Bafgudźió - óżlś@d^ fueLi Bar8Użin, v"ad!ją@j od vśóodu
cżlowiek ż rodu Ma'a 1i k Baja'ut - óod' tu o dlovi+
ka, Ltóly jako óIoPiec żośbldiegdy! odday Dobuno9i c€lo€Du B
a," - *Tsp., tęp..
'
obc.8o po.hodżenia - afio( koniki §Tpro*dża ióię Dża_
daradai od ńo!3, g"raż! dżaa _ obcy, obeso Poóodżmia, Mlćżący
do ob.eso rodu pl€oicnia,
Ba'aridai - objaśnieoi. M Bu'dridai i Ba'afu !6t pż}łladd ,]l
fu. ćrymoIo8ii l dov.j. Kojar4ly 6ię od. ,utór.wi ż nóng, cd_
8ovbild@ - óĘtać, l.pać, poib.ć. wlaściv. ió żnaefuic nić
'4
Noiakin _ tut.j i poliżcj ówiieź pżytl,d, etysologii ludovyd. 46
Nada No;akin poóodzi od oons, vJrM ,ojn - sódż, kśiążę,

B.rula6 _ śkojażaićż fionB, v}te@ bdłk - EvalroPay,laq-


e)ar7. B,ful,. j€śt fofuą liąby biogiq od Bmb.
Budral - .kojedi. ż Botra, vr@d bd?a - kaśż^,frżóq^
pa?ta, fużs.to9ana k!§a. D.l.a @ęśćżdania !i. i6i @ltovi.i€
jaś@,P.Iliot tll@e, tćn fńE!ien!: ,,,.,po.iąaż Dić p6tEeslli
pży bfuiu iyżu pal60i".
żsady pie§sż€órtva
Adar8in - naxa b nialaby być diążfut etymole
,!bo Ad,.kin
gi@ió ż ooi& ąro§Ąikieb dadd - Fbić n. pżr.tół spżcciviać

Ddlk," - aoł,,,tov.l". Tytul nadavany lldżion poddan n pm_ Jl


stćso poóodżsi., któl4 A śża.góln.żash8i tżrśtivauwólność
i.p..jaln. pź}avileić. ror, iż€j §§ ń9, 7
U (śżi'u n - żck. o6n., 'o, Buir-nuf ż jeioreb Dl_
lążą@ jżiolo

Bnj[. - jżioro Boir_mr, da wsóodni€j 3E,i9 MRL.


Kólen - jeiolo D.l.inu, w póln@o-żachodniei eęściM!n-
Altan_kahan kitań§ki - Al6a_.h.nćn, żyli zlotyb ch.nen,
nażFyali Móngolo9ie wladcę ż dźnrdr€óddE dyn,śtii Kin (zlot€i),
p,nuią@j v pólnó.nyó chiiaó Gu,,E]ł i w Mandhrii, Kibnowi€
byli ludeń nongolskin, ttóly pmowal v chinaó pólnomych pfud
Dżu.dżen.oi (drnaśtia Lbo, gal-n2r). Monsolovi€ pź.ni€śli ict
naNę da nóv. paósivo i ićgo hiążkańóv. v T.jnej bi,lalii Mon"
soló@ Kir?d (Kitat) okcśla 6ię żrómo paóśfuo Dż!!dżenów,
^^Ńą
iak i jcgo niegk ó.óv - chió€ylót Natoni!.! Di6ż9ńcy Mandżurii
.ą ndąTani Dźlrdż.naoi.Móngolóvie do dżiśi!ż)Vają chin, i chiń.
cżykóv cbigtlt, Róvnieź ro§yjśk. mea Kitlj ĘTodź,ię ż teso §a-

. N!ń*,cii !żypiióĘ odpo9i8da lucł(ii p@gBfó, w ek!.i..


Hó'elnn_ndżid - Hó'elij; iest inicni€E źćńśLin;vrlż ijlźnt
ż ńństiego |B-żśn- ńlódd dMa,
pochodż §żlaó.tn€go urodżenia

Mói 6aż -.. w ofJgi,nal9.k4 nifu - iój sta§ży brat. Być ooż.,
tak dd@ly ćię Lobict, również do svoió bsżó{. '|łyńżdk ó4^,
oa - §l.t§ży bBti śt&śry,ąidchnik, 6żanoMy.
Jak będżie to robił? - skar8! Hó'dnn 9rr.ź. tróś*ę o nl,
ża, któMu - po i€j poryaniu - nie będżi. bial tto §platgć vło!ów,
o żp§nc mlealo do oboviążtów żony.
Dźlb,l - ptżyPnśż@lak- la§ nadbż€żny, 8npy dre o.d
:\ Boldżh - *Eóź..
0] KU6ió _ w órrEL,,IE k n4 - tak ó,ży*6ti 6ię vajlbni€ oi@vi.
(l!b lt8i kreMi) ośób, któr. żlvlrly Ealraśtvo.
|3 Ltrdu KijstóF - Jśi8cj ideżal do gnpy rcdo9ći Kije (v tie_
bi. mdo8i.i: Kij.r.
i:i] zia.'!ż - brl wówas u Mon8olów agyej, żŁ px4lżl, ńąż p@
b}Y.l jakiś @ u rodż.ów sw€j !!tż.Mnej,
. §(7dovę - w tyń żd.iiu jc* bova o.yi!ó JBi8€j. i jego żoni..
lonidaź Mónglik byt d.l.kin dlod§,yo trtmro J6iigEa, ale stat_
§żrB od j.go dzi..i, mleżaly onc wobe ,iego do 8bpy L@nyct
ok.ślanyó ńimd nlodsżyó braci, Naboia,i żfua Jsn8.ia nale&h
§obe Mó,sli}a do 8fupy o.ób okrćśląlychmiMd slatśżró bratG

RozDzl^L l
oici.c - po śoidiJ6ns.iĄ MóDsl&, jdLo orićkuD oói.!o@cj
rodżin, Ę6iępojc ż przrdobki@ ojcie,
P o B ra i ovi li _ iE! śięvydrj., j6t tut j ę tckści.T.i"ą bblo/ii

Lśnią.y kan i có - żddie to śtnovi pży§loviową pffiośnii


oznaa|lącĄ. żż4Ży b.!db powiżo., oieodgńdlD. Eiaor.
Róźn. i.sod, - v L.kśde. ólbśni - dżild., dtobn. iablu§żL.
i fraik,n - dńkią aóbhe §iśai. (P.d,s Miu).
z ry^Ideco dfż6va _ w Ł.kśdc.ąj,o4r| - illoyie; cy,
Jadaln. korż€lió - v t kś!c.ńdźa - k§jśej,ąg (s.nqri,or
bd L.) i cźąigin - rcślina bliźcj oi€ @io (być doż. Po|dtiu. L.
Hłtpopbać /b@oia% L,).
Dżita
'!b cebulą - ę e'kśąe|Łnliiasm - dżi,Li e§nek (Alli,fu
łśi",dL.) i runsn,n , Bafun€k .lżiLiei .ebuli,
Klącżańi - 9 r.śde|dżd,kl,u - bliżą di€ nana roślióa ż klł
fui ż todzź!, liljóęaŁyń (ulid.ed.).
Dżitió .żosiki.D i cebuLą - 9 t€kście: so8ord - orl-
ehn! dzikiego źosnku (pżyPuśżź.InióAllirż ?ón,ń L.) i fu*
B.Ltcr i B.lgntći - sriowie źony J*ijgćj,, o ltóŃi lic b!ż,
§żćgo nie vidn Poi liżE §§ lol, !2.
sókól,n - Ąa*a ryby; ni€ viadooo, o i,ki 8.tunek cnodżi.
oaon naśż.gokoni. - eb z.lanie 6t lowi pżylloviove
okeil€ni€ srtlacji QloviŃa lub ludżi p@ba§ionró poóo.r, opu_
6ż@onyó i Taidu;ącyó §ię v bied,i€.
D r a ci ! c n - w €łś.ic: ,,§l..§łó i nlod§zych braci.ó". T,L oki.,
ślaBię y j@.ie sMże apoly tŃ!yc!. 'w dudadńiu ąę6to uł-
vab w t ó vypadloch Ióm ,.bńcia" lub .,q,dnb.y".
Ptdśżki - v !ekści.: - śkowron.k,
ogni§k. donow€so 'irdżlg - Bektd p.o.i, by nie gubili €&owi.ic
j.8o lodu i pranljónicj Bd8nieiJ polost'§ili prżry źyciu,

19z
Ka,.. - Ąś. pl!; tU, być ooź.. hłż.luia do ioi.ni. otod*go
bmb Tdldżyoa, któfy bBl odżi.! 9 abói.tvic Bżtrcń.
Tyg.r§ - v tetści.| Ł,bln; 9,!hż t6 ni. j€ś! późni.i 9 ięyk ó
bonsollkió żna!y, vlltlPui. oatooiq.! P i€rkró turdió (rż?lrr)

sńoL - v t tścić:a,żsu - fuityą, peóą d@oo, vąź{ńot.


4,3r' - turpaD. k!el6 Madałnkq.
a,, J - odoiana l.np.!ta,
B.I.L - tżs^ 99 o dlugi€i to,b.t.; lićdd.
Dyby - rcduj dyb dBlian ó akl.&nych @ .ż!ię (J]Ę. b!-
łnL, airlrld. zlkutelp ptoBdżi dC na gouż. P.łno69anF
PtaL d!apieżo, - v rc|ś.j.| lńuólćj - kobnż (?alco s4bbb

Popioł.ó v powi.rrzU - prżyslowiow. o!r..śl.,i€ oaae.-


iąa dlkowną źsladę. żniia6i. i ż8ub§.
sśalo dwi. oltki - .i. w6lot L E8o,żą8óloic du*e i E _
Ni. d.l .,. krż€!i9d - pżypulelnie dl,t.8o,.by Uci€kini..
nić rcĘ.I.l po drodż. ognia i nić żdradżil śy€j ob.6ości.
sżcż!.y .tcpow. - śviad(ąro, żć bratNalo ió bydla (dl._
llj.B owi.c), . at@ żrv.ośąTŃras., - bab^t (M&ńor. bob.r),

KIopory ... śĄ.,. wśpólne - óod' ża!4n. o ro, ź. loź,


deco pa!t@ noźe dotknqć k&Iżi.źl@ni.
U§t!wiolrd w krąg oboż.o - obob9hLo t Li. 3G
Ńó n'dę Llhiien - t{ąg Gąd Ulffióslri vyEz ł/,.r) i mi.lo ó._
fuitćr obożu varoM.go, stLdalo się aż§lżi ż duźq [ż6, iuń
u.bvionycb w krąg, a pośrodku hajdoP.I. się juńa vodż. obożoM-
nó , !.i §po.ób najerś.i.i v otr€gó iicpokojóv, voj.! itp. Ue.L
DośćwojoĘ,itóv v bkiE oboavkt! p@&Jażla pfuciębi€ dw.
t]śiac..Poi niźej § tż9, gdr. 6owa o Ęrla§fu Lndidaó Ęo.4cyó
Iąooie l.ży tnacnr, ti. rłdrćścityl. źoInie.ży.
A r lr a o - oonB, !'łł, _ dIusa źerdź, pętlą na końcu, lluźąąpc
d€ vŁ1ltkiE do ch§ryEni! ko.i na ś.pi..
§?ięż, pobraryń,rva - ółą.n. 6pol.eń,tvo Donsolsti.
b,lo N}ąj, !a nocy łtóacó A9rłirżni6i, al. obcy pod v4lęd.u
poóodai. !udź. (tj. ż rórt ch pl€nion bądźmdów) uh!@i!li 6vo,ł
prżrjarń pżylięgą śojusżui viernolci, polągoną ż RfFianą podekóv.
Ludżie ci n&ylrali śięwnj.ń^le a"da _ pobBtyoie |ni.b. scb@rr
heud) i bJn óbóęręĄni ióMc'ć śobi.,v.pidać 5& v potżebi., N-
tofuć v ni@ściu itp. t k, jak sdyby brli b]i§tibi l@viyoi Poi
u6, 7,
niż.i §§
lrży lrl3t.. pi.i3iovei _ olc żdriie iśśtprży§lovio§.yń
okleślcni.m,ożnaźjqcyn, ż. w6,ys*o (w t}n §fpddku lud podd6óy)
povinio lic Z,jdo§tć ia vl,ści*}tńiljśd.
Mlod!żró btacioó i .r!oo -.ić musi tuŁi óo&ić o @
e}ryiśt. *o.u!ki pol@i.ń§twa. Tdtić tc iny pokdi.ń§tv. j.}:
,fuż, brar, nlodśż,b6t, o;.iec, .yn, byly vóv@, użravane równił
.. okreśI.ni. óźny.h .iopni alćfuóś.i politya€j lub !po!CŁnći, !ży-
tladóv l.ro fudżaj! Uźyci. wyhioioiy.h t@]nó9 jcll w Tajn.j bi-
Jrór' §i.l.. Por .p, pżypiśdo § rc4.
Trl. 9.rt., co ży.i. v§ży - nicvi.lć qn., .ędżóć, biż.F
Tyl. v.rtą co życi. robdkd, żiae.nic jlL R}ź.j,
v Ek3.i. wy*ępu;c ęlaż Ld.,,, - rżirańe., konik Pólny.
o.iD ó, i l nodlilwę - ód t.8o vydamid Tdldłn Uv,źal
8órę Burk ! K!łdui 2. t9ięą, a sw.go duó! opi.łuóe.go i od&_
vd ići 4ść,Tu t.ż b*{ po loid.i poóowann

|9,
&ozDzIAŁ Dr
l04 Mlódśżegobfata - Dźińuk !i. byt mlodgyń bĘi€n, lni na-
w.t lrcv.rm ong,chaM oó'odk!ao.) łd€ic&iśgo, lodóbóić jak Tą
nud]łn iie byl j€8o óyn€n. chodżitó tut j o vrraźeni. różny.h *op.i
żalćź..ś.if€ud.liej, Tcbudżyn był 6,idżiej Bl.żn} ód ong{hsa niź
Dżnlka, óoć ohlj byli jcso dobrowolnyni vasa]aói. Po., pżr?iś
TnDeńani - tnfus brl j.dnosr\ą voj§lrową liorcą, t.órcaąic
pżrnajmniej, to t s, żolni.ży. vyńż hińą i6r pó^ t d beónikib
il]j Po!oEI(,m' jedn.8o loia - doż,1, Bodoi@rą od
^l§4a
którcj mill póchodżć Dż!ĄUłr, Poi § .o,
M ó j o i cie. ] c! ij 8e j - ch.n - Po! Pąypil do § loa, por, t6}żo
§ ,n.
Kda|k.'nlstn - sakóld L-,lhó Eipsó§ka (Grp,óll)il| paiir"la-
lż L,), rośli... Icó.ą żimo\yć i vjo§ennc vióury vyryvają z zićńi i ńio-
§ą ż §zćlBtem Pd *.Pi.,
cltiłok _ prr\f doplrv sdengi oi terytólnlm zsRR (v tekścic:
K!B").
sakal bżidn - roślina o wlaicivoići.ch poBalajqcych ią Ułć do
1 st!rsżćmU b r a l u - por, do §
loq Tokto'ę Bćkićso - Toko'!'rzrPis 'oa,
ićst ini.ni€m, Beki _ $ulcm; tful
dosili p(łsódcy plcńienĄi, pć]niący rósnićż pe$nc funlci. obżę_
'.fu
dove, v t m ok n. trtul !.n §].hoód iuź ż uł.i.. ror, jediał
§ zrr,
]]I If'odsż.bU b.aru, óśoby iat ot€ilao. nic @u§ialy być 6
.ż}aiścićnlods?mi b.aćni. Por, prą.pis, do §§ 63, tót, lóa,
cż,.nq glovę - ok.eślćnić,,a&nogloł.y, bljĄcy @rną sIow§''
ożiaąlo ełoYi.Lźz Ąieżyó vas§ .Poleą.r.n, proićgo ełowi€L!,

Tyl€ w.r!ć, co n.vóż bardni - ni. licvarte, nicwiel.


§?t€, Por pĘypi. do § tor,
]l' Ludzi ne!ticti.j lrości - ludzi nalcżąry.t do rodu panu-
iącćgó u MerkióV.
l l !(/odocgó śobola-.orti.
lLi Roa.tego tonis - ltoni. posiida;ąccso vrptklość, 6twaldnie-
nic śkór} na eolą N.lcży uvag§, że konić śłolgśl,nc w t.t-
^ró.ić
icic kjoniki - żgodii. $eposym żvrajeń _ b5rdżo szecgólovo.
Kl, - UŃi§ko. uNisb'. 6k.la. *rómć żboeć.
ia K u. c ó - non& bilij., - krą!, kolo, usarvior€ Y ł.nq iuńy obDr
łnk., Por, pż],pis do § 9.,
l]] PrżyviesiI ko]cżai $aio{ilo to §ymbol prżrjęci! do §luźby
prł o3ol,ie chan. (E 8sedii pĘ},boenci), Nlrróżni€ni v tcn śpfiób
ludżić nośili tytuI iór,i' _ nośżącykolean (od wyńżu ń,/ - kolżn).
v dallzcj eęś.itctsfu tlunaą§ ł)-r.z ł,.ą' j.ko ,,!uait". o obo_
§i+kch puyboądró lu@lkóv por, § 2, i iast,
sttżalańi, Ła'ać..k.,. i str2alahi ódola - §ybie-
.ionć ośoby nial, być *}§hnni*mi aynsi$.&na w różnych sph-
$9ch (por, §§ 1,6, lżi. Ka'óć.ak j odó!. - różae rodzaj. śabl

RozDzt.ĄŁ IV

]:]] Mlod,ż.i ń3l.€ - E6.gcj byla jcdną, dd§zyó źo. sortQtu


Dżnrticgo, oj.. seeeso Beki.8o.
K d l /, - óloovą źoM ó!M, Kori.lżin,ldtun i K!'utąio_tltuo by!,
naśżyniżon.mi sorlrltu Dżnrki.go.

I94
o!gi.sovi cżia8t.n8ovi - oo8itr8 - iDią ąin§an, -|J2
./r,{_Jier - 6i!istd, t!d@.
chiń.&i i}ful
uldż^ - dżis. uraa, ź.ka 9 Pólnońo-łśóodDićjMongolii,
cżd,lhu,i - tyiul o iil hanyó bliż.j Poóoilżoi! i ż!ażdi!ljl
(pżypuśżąlli.dźurdr.ó.ki),
onś - łir. v@s _ łól, lśĘę,o.1 t€8e eau To'o! {rEn i.it
i,zrr.iy po9!ż.clui. on8{nlnfu ,
Dźdóldo - chjn. czóółdo - l@ó],.ż (kofuend.n' żp§niajĄcr
.potój G3 grdig.h P.n!§r.
U.o32!... rwoj.... drżvi - óodd fut i żpcvd6 o żilona lji
ż*ępui!c. dtni inlt . T,ożrl iq a§iqbn, v oeo@ wqśdó$yE

DżOrttn - 6koi.r6i ż noń-


obiaśii.itc lej lażvy opiBa śięna l]]l)
Eo|śki6 wlńż.e ażi hżu, ażnńł,z - ś§c., pżcdośnic- odwa8r.
B,lók - źródlo. ]]l
Erxnn. - dzi!. ż.k. Ar3!..
CLl.b.d - tyful 2lożony ż §!6żóv - oŃloy, povsz€hnr,
'd
uluk Tek _ do!l.,,wi.lłl góń'; ni. j6i to ie! óongókt8, l.d1,1{

Altai _ óodżi o dr!. Albi Mongol.ti


sżiśgi. - pR}Tlszalnic że(,, dżil. §ż.żchid (P*plyrva na a-
óód od j.zjora chub s!l) - iedn.2 ź.k Możącr.h gómy bieg Je
.jś.iu llb l@i,. v lcj okoli.r, Por, pżypi. do § ż]6,
Błękitoy kabi€ń -, czzrn, k.al.ó - .hóda pt4- |11
p!gąln!. ó l@friąó, u§aŁny ź n.iNardg, kaEicń, cjla vypo_
v'3dź ń^ ofuąa żE i.wą aai@dni.i!ż. pżśżkod,i Mjsil,i.jśż'
opór ni.pPia.i€]a nic odwiodą Di.bć&o od §.rl@nsnia vaydany.h

RozDztAL Y
N,'! - gT.l,9f*ęP. 1.10
K,bćz.l - wąŃóa prróv. lr0
Ka.żii - t8t n ł§.li Móńgóloviś kńj, lud i p.ńśtwo Tai8!ó,
Gnij. si tlia) poIożon. w kólani€ żóhci 8ż.!i (ordo' i e§ściogo
., t€r}toriuń pro§incji Kansu i,szósi. N.w. Tan8lt Eż brl.
Trz..b Miast - 9 r.kście: bal48 - rr4 @aśta,z._]rl
ii. żlokaliżoęn. mirłó ó td na_
P§!. chodżi tutaj o iaki.! bIiźej'|lban
Fic lub gipę tĘdh, busko poloźonyó Ei,.t w póInoc..i .żęś.iTur_
Kara Killiów - K.Ą Kibjovi. byu aśą ludu Kit ióv, t(tó_
ży po klęś..żadanej in prżeż Dźurdź.nówopuścili pólnófue chiny,
§}Vędrcv.li n! uóód i blożrli, nov. pińs§o na tŃni. siedoic
u €ą i Tułicsbnu vióodli.so. Mn. p.ó§Nd K.ri Ki6jów.
Uic!ló9 - UjguŃi. ainoł,ri ż.oi.9 pól.o@.j aęici kodin,
żćki T.ri@, BrIi lud.m turecki4 o§i.dlyń, o vrśoki.i kultuż€ i .y_

sarta'Ułóv - ndżwą sae'ul, §afuk llb §alt!łcżin okell6li ].]


Moo8olowi. nufulMnów i 2óiśżl@l.pt@ nió pań§tva v żclmd_
ni€j ąrściAżji Śrcdltov.j.
cżnj - ż.k^ czu w polrdnio9o-s.hodnin K9achst nić i v Kir
Ehji.
Povyż.i ośi voż! - tżn, wPy*ki.h, ttórrch ero* się8a po-lj!
vyrq ośiwoa, oelcć hi.li ólop.y niri vłodd. N.l.' dódtć, ź.
vymt ta dotyeyl wyląąnic o§źarżn. i b slóryoi. nllcżą.y.6 do ro-
dóv pa,uiął.h, ni. E| lldu poddm.8o. Kobići .i. żbij&o,
Rożsądż.l rpravy _ i.k ż t so v}Ęika, v ea.i. edy żbiąl.

|9,
śięw osobnej julcie nd., na źewnątżtoż*rżrga.o sprav, Lalne pod-
l€gająa órveeśnenu śĄdovnictvu.
l'i aIókijń - todila, dolin!; B gudżin Tókijn - dolim Pcti Ba.gu-

156 sokok Uśun- pżypuśżcalnio;€dćn ż dópiyvóv żcti Kobdo


§ żaclrodniej Móngólii.
Uru n gu - źćka v Dżungarn (oons. .!igij).
Kiśżil Ba3z - n.zva turccks, dosl, ,,czetrola glowa"i óodżi tu
żapevne o j*ió@ B.ga-nur nad dolnrń biegien UruDsu lub o ieioro
U]o.sU._nUr, do ttórego ta źeta vp.da,
Bajdartk B€lćżir - B.ida.ak to dżiś.żeka Baidarik, §,}Plr-
9ają€ z poludnjoY,yó sióków chms.ju; niejsc polążenil
'ćkłł,
Kara s€'iil - dos], ,,źrny oco."; ieden ż dop]y,vóv źeli Baj-
dari!, kiórejro ljścje tvoiży v§pomniale §ryżci Baidarak Belair,
Kdil,śdnd .. dżierlitb, pośmieciuszka (ca!łidć dnhh), pŁak
ż rodżiny sko\rronlów, k.ół- nic odl.fuie n. żioę.
UźIIi ndśj3lro óPal on, \yrś.lrili.a\ n. niebezpied.i!
svo dla ntó\:ni3 siebie,
E d e ! _ dzn. !zet! Id€r, dopl)v selengi, r,,}pl}rYają., ż póldócnyó

z. swoich poddany.h - v].ściwyŃns żdaDia iie j€$ cal

166 Elel - p:l^śki(liżb,mióga od vrnżu .leśm - pi^sek\.

RożDżIĄŁ vl

l73 Ulkui sżilijgeldżi! - rzeka lub dwie Ę€kj; w osbtnin v),


padku należloby dunaeyć| ,,\Y górę Gzek) Ulkuj i szihseldżit".
l7a chalcha - żeta na vrchodiiej eiaoicy MRL, vp,da dó i*jód
Bui nur, Na skal€ K€L.8ej - ńożna t ż tlufraż!ł,,na kżyYej 6k,Ic"
(kełeśejżnaezJ ,,kżrvr, pocnyly"). Taka io.m, slrła.I9.h 5vlok
barłcgo brIś vóvąas prakiytovana. Jak §ię \Yrdaje, dotycżylo to
clóvnje osób wyśoko postavionyó lub żslużonycb,
l79 U źródćl lrżech rż.k - chodżilo najpąniej o okolice Bur_
k n Kaldun v eóEćh chmcju, 8dżie żnljdówaly §ię ójcżr§te ko@o_
viśkaich rodu, T.Ą bioq śvój po-ątek onón, K€rulen i Tola,
l8r Który 6ię ufodżił w ubraniu - cżyngi§ óan byl pżyba-
ńyn §)ied onrchua, sńgijm żaśrodżonym.
ż prżrwjążany osonen mużulmań§kiei ovcy -
chod' iubj o j.kieś pos.rdliw€ ok€ślenie, Jego vlaściw€ zn.żenie

185 Pie!v§ży żrbral glos - Kuiłd9r byI tyn, który prEd bitvą
ż voj§kani onc{lrda pietr§ży żdecydował się valeyć n. czele §vo_
i6 żalnie.4 Ą oynsi§{hana (por § łr,

RozDzLĄ]Ł vll
186 Bad.; i Kisżilik - byli to ludżic prostego poóodżenia, któż,
ża svą ż.slucę 60r § 169) ułśkdipży]rileje d.rloióv, Poi pEy_

78a Uśuń, voda; w na*ie Nćkiin U§un óodi E&€j o;.kąi vodę
Gżckę), a nić o eieiŃoyość.
r9l cżerbićt tluĘaeę vfraż.złr' jato,,adiuEni', choć lunk j€
eć.b'ch iie 6ą ąlkowicić jasną Byli to aufani ofidówie, żlajdują_
cy się pży osobie ch,m, lrtóży pelnili miśdżyinn)ti, ja! śięvy_

ry6
d?jc, fun(cjć jnhdentóv. Trtul .i.ll' n,]*ępl]e Er iTi..].'r l:
Y,lrżysży czynśis,.hane juŻ \r.zcjii.j,
Góry Kan8k!!kan - jcJ.n z !3ń-.aó§,s.:j::.i :j.1:::,- i]
8y*cnu górsti.eo ch.ngijU §, j.]r p]lLJ:io!,o{:.:::1i. Ji..j
o śahynch5ns.j! jeł ńNE \r : ,|r,
Tabir - l:§,obrzeżc, doplJ\ orclrinr, \^]p]I\a]3- ż ci:l:]:
,,Dl,l " ,,. l ,. ?o,,j,,,,.
L, "ó' l.iI U , ,lJ
Powyn roytącrn g9*ymi k3looi.mi, ,,jąioń" oz .^ ż.:a.::]: .::
.oki i.ont, a ,.dłuto" - udeęenic na ż.śadzićk!in.,
i keib,/ - różnć rodżijc §rżJl.
^,gke'a
G,..ls.: - riĄaly po\ó,. u!jępue, \?e i ',, ,v J ,D-

RożDżIĄŁ vfi

A ra j jeden 2 I.ńcućhó\y górskiclr w AlĘiu, bliżei nie zlokaliżón2- ]' ]

Uiście BućhtarĄy do lrtyśźu pó]noćnó_vscnódni Ka_


żachsan (v iclrś.ić; Buktlrm. i E!dis),
KarIukóv - clr.,.t lrarłućki rczciągal śięnl v$hód od jłiola
Ludóv Kanslin i Kipćżak - fure.kie ludy Kangly i Ktp-
.żt, zajmujące Ńepovć obszary Kazaclrs.nu,
Tąnlu ola _ góry na ar.,icy njędży MRL i TJvą (v tckścic] 20l)
śacżkęka7d,,bdi _ Ftunćk nie zide.ryfikovlny.
Beż p12ele\Tania k.q,i - śmierćżadana beż prze]evu,i! (N,i !0i
(np. pżł udsżón'e) uy.żaDa byla ż śńie!ćsżI.chetną- Tak hvyklć
tracolo ludżi, lriórych, mifuo Ędaaego na nich v}roku śńió.cj, iie
ch.ilnó Póhańbić, v/jążló się to z vierzeDiłni Mó!sółóv, ktćrży
uw.żili kre\Y ża si€drb§ dusż).
Nić spravdżi się pr2eroviednia dFdzi fu najpcY,
ni€j o ślo§a Dźlnuki, że bśdre pó śnierci duchcm opieLunżyn rodu
czy.siśrńana. Gdyby żo*ll ż!bi!y b€żpod.bvnie, nie moA]aby śie

P o cholv! ć sądząc ż v,rpowie,j?ianrch vecśniej śló\y DŁnuki,


N!o(i j.g.zost.l} ż!óźónć f,a yymliD njejscu, co bylo fońą godzi-
wego poóóvku, v piżecivioństvic do PóźUcćnia tfupa fu Ńepic

!{/ §.ojlokovych iurtach - ćhodżi o ludy *epovć, łjące 20?


v jufu.h krylycll voilókiem.
Tytuł chan. - cżyngi§{lran żoMI óbwobny óżncn ogólu 1,!
dóv sepowych Mongolii i ni€których żćd pźylćgly.h, \yybór, o kió.
rym oova v § nj, dava] nu §,]ko v]adzę nad ią cżęściąiodóv
nongólskich, któryó pżywódcy go vóvoaś §ltĘli. Jak w'nikalo
ż dahzrch vydażen, E byla bardżo ilufuly@n., poddani
'Iad4 czyngie.han pożóslavaI zr€saźą vów_
i V6ale bynajDiicj niepdyni.
ż.§ n.d.l v.saI6 ons Ó.na,
G,_ó,g nonsol§ka lóm2 .niński€go EJŁlh k@-@a"s - kśiążę

zięcia - chodżi]o tU o lu,]żi ożnionych ż tóbićtmi z rodu cżylgiś_

D z i e w i ę ć d żi e s i ę c i u pięciu dovódcóv - vyr0ielio,o


ż inićaiatr,]ko dżievięćdzićsję.iu, jed.akże nićktóPy żię.iovie micli
pód svoją koncndą po parę minga.ów, którr.h do}.ód.óv tuiaj Ąi€

sżigi Kttu(u - v dżie.jń*wie byt o. Dażrw.ny srgik.n Kutuku, 9o3


có §tanovilo żdrobliałą lorfi9 ieeó ibj.nia. Można fu dó&ć, że pó

l9-
w.źnieisże rozbićżnoici v pilo9ni imioo vbśnyó §ą v nażcj tronic.

§pi8uj- picr§ga Yżniaik! v krónice o uąT,niu na dvoż. cżF-


giś{nana pi§n., li§no §voie pżEęli Móngolović od Uj8!róv, nic
viadóno jćd.ak dókladnić, kiedy to na§!ąpilo, Nie vidoao teź, !i+
dy, sdżic i od togo naućżyl śi9piśaćsżisi Kutuku.

ROZDŻLĄŁ Ix

j]3 N.cżyni€ z napitkied - chodżi btai ó vieltj bukł.k lub


inn€ vielkie Moynie ż kunysćó. w§żę,lżi., sdre v kronice Eova
o napoju, Óodzi ż resuly ó L!myś.
]2!|9 lo vymianie żnakóv _ chód' fubj ó bIiżE iie określoic
żnaki (s.dla, .bbl€baty), śalovjące ożnakę pelnienia w danyn só_

ROZDZIAŁ X

łl Ma si9 żrvić odpadkami cżrDgn chan b}ł prżcciw.jkićo


żbytku i pijań*vd, Prłpuśżżalnie
Dódćj_ż€.bi, j.ko nadżor€ Qlej
s]użby p.łacóvcj, ór.ż podtegli nU ludżi ni€li śwojhn.k.żldyt
§krom.}t tfybeń łcia śbnovićwór dla .esay obże.ja wladcy.
ij5 K§ięci, Kubilnja (lub vódża Kubiłaia) - óod' tu ó j€dne_
gó ż etere.h !,pśóv" cży.sis ch.Da, Kubjlaja ż rodu B,rulasóv, nie
żaśo vnuka cżyngis chan., późniei§żesó as,fu .nińskiegó. o vspo,
mrian,D ru K,bi|3i,byl. jL' ńó§,,,ie'okó,1|.,
297 saryk Kun - miejscovośćna ierdić Ksśżga.iilub v jej §ąsicdż_

)38 ld,'"l - lt. ra"k k t - śviętyb.jstat, iytll vIadcy UisDróv,


239 T!bas - \Tmi€nionc tUbi i niżej ludy żmieszkiwaIy s/berię od
sór Altaj! i dożfua gć6ćso JeDisćiu po żachodnic bźegj Bajlalu,
Najb.dr€j żi,nc ż iict (takżc późoi€' io ojraci (lud noigólśki),
KiĘiż (lud fu.ecki), Buri.ci (lud noogolsłi), TUbaś(Tuvińeyćy -
lud !Ur€C.kj). Relża to pohniejsże sżcż.py, o których nievi€lc viido_
Eo. Naż9, srkśżit,§YFióiona już većśniei v niecó odfiiennci foF
mie (srścis, § lar, ott€ślala pżypusz*lnie kr.inę lub rżekę. Dó dziś
żóowala 5ię w oawie żeLi srśżchjd(ia żachód ód iżioĄ chu!śUenł).
24(r Kori Tumat - lud tei iśt vśpómniany na Poeąrlru kroniki
(§§ 3, 9), Jeso §jed2iby hajdovaty 5ięv ókoliech doljdy Ęzeki Barg}
żin, a vięc na żićńi5cn poiożonych M vrchód od B.jkalu,
Drógą, którą p.żes2€dł c2€.von, byk żnacżenie
lego f.assenfu Die jen iaśne- vildóbo jcdrnie, żć vojska _ v *lu
Z3koĘ€.ii iicpżrjaciel5 pósżly jllrimśnieueęsz@dyn szlakiem,
kióry nid wskŁać óv byk.
2]2 Tolujóvi - Dżóżi, c5'adaj, Ósódej i ToIui to imiona eicrcch
śFóv cżrngis{han. i Bód., v}ti€nion. vcdiu8 lo]ejności Yi.kU.
!q it*fużo d,ópejstiej użnga się naje§ści€j for6: Dżuei, cżg'_
i!j, Ugćdej i Tólui,
!.1J Kókóczii Teb-Ted3!i, KóLóżn o pżrdóótu Teb-Tćnsd był
§anden i mial vielki ,?bV @ cryngis_ctlia. z tej pr4żyny *
eąl 3obic pocżrnać coraż śni€lej i bchvalćj i snuć intrysę, ftająą oa
.€lt 9Ifo!3ni€ żbrgóv vśród elonków rodżiny p,iuiącci, có do_
pmwadżló do póvażnego konfliktu paIa.o9eg. (por, ńiźej),
21j Ludy diedniu jężyków - śfolmułowanie niap€lnić i,.n.,
chódżilo .aipevni€i o roD3it. lud, p,ńśM cżyigis-óana, g ułta
lidb5 niala żnaeeiie pżcnóśić(,,ndiróźnićhż€"). To, ż. Teb-T.ńsri
żaeąl sklpiać wótól śiebie strolnikóv, śvjaddy o icgo aiard.t

I98
pżejęcia vładży,choć ó, frżie żrnnie pe:śE l-:-_ :-,: _-:

zE.ońżdżićsię u Teb_Tencr:ca
2 otoocnia cąngis-Óaoa, żnajdują.y śiępży j€_]o \;::.:: ]- ]
ż]i opu,.j.' )sD'e dolrdaśoue si.; _e i pże,-, , i r _

ode,1,1 gó piesżo ż powrotoE


korm, ozńdealo pohaibienic pośla, a ża&m i !eso, kio go §_nla!
Klęknąl ża Teb-Tensrin - nusżcnie do Ukl§:lni..ii ?:

Jak śp]łtaneprżędżl§o konopne- €., niej€dnólir}, aie


*9(y' nie upożądkowany nalełcje,
J,k §(ado Pl,\ow Un, laN} do rozpro9eai!, oósq.y \ię
mżle.ieć w różae sfony.
Moi,,,
'atwo mdlćy, kŁótży ićszcze rosną , Bóri€ nó§,i
o śvóió srnach. Nie tjrli oni jUż wpravdrć maląni, ale też nic
vs'r5cy hyli iuż dolośli,
Nie byly vi§k3że od .trunyka - tżn. od po@ątkóv
śyi,t.;aIc żdź.ieje* pżenóśnyo ókrćśleni€m, wskhjącyD, że
Món8lik brl Yłernym rovalzyżen czFgis chana od nicpamięt.r.h

DaIem.,. 3voje ślovo cżyigis_ctan pź}póeina o tyn, żć


żobowiążal ś],idó pabiętani. o ż,slue..i Mónglikź (por. § zo.a).

ROZDZIAŁ XI

Fu_ćżou mia$o, które leżaló na rcrcni€ dziś, Mon8.]ii we ż]i


viętżn€i (proviicir cża.har),
irżelęcz Hnnegcn dosl.,,Lhi. Pruelęą'' (chii. Jć hułing),
Diedźleko od Ka]Fnu-
siia n_ t e _ f u dżiś,siian lru. !u, niedalokó K2lganu.
czabćżijrl , uĄócnion. przeI§o (óin, Kn-ju.g kuan) w sór,ct
sżira Dektur .,ŻóŁy Pbskovrż" Gbin. Lung_nFcai) w só-

Tu, g_ cż'a. g ażis, Lraa cz'en9, miaśo v prov, szanfuna.


cli,,1żii - nie je$ to inię, lecż ćhińslri Ęraz Ł!,4_ćz", klięż_ ].1s
vy3okicn t!aw 5repowyc6, v tćkści€,,pod odoną §,}ćo_ ].|!
kiego dereśnnu", Derclii1, - Ldśjoślóśl",
,ple,d.,J, w}śoka iraw! lte
povl, któr. sluŻy m, in, do vyplabni! fut.
cżao-kuana - tak nażyvali Mongolóvje cesaż ż dyna$ii sn0-,,
eów, pa|Ującej v póludnio*ycb chii.ó G6o_D79).
Tuns_kUan chin. T'uns,kuan, pżclęo (i niasto) niedal€lo
ujści,rzeki li/eino do Holn8_ho,
Ho-si_vu - nieiscovość międży Pćkinen i Tićnłśinen, ].j]
lćj_kin3 - pćźniehżćóia§to Ta-ning, leź.łos pmvidćii Drehal, orr
niedal€ko dżiśiei!żegóP'ingłdiiaD,
Fu.hano (lub Fukano) - chod' tlhi n.ipąniej o rdżein€
Dżurdżebćv na te.e0ie MandżUrii, 'efii.
U la i Na'u - Anur i Ńónii (dóplr suisalr.
Tavu r (lub Taóud &k. Taoer_ho, pravobrżeżny doplrT N,nni.
Lud sari3'ułóv - nova o plóśMie ćho!fu'iskiD, ttóryn wla_ !.;ł
dal sżcn Muhamn€d, Po§lóv v)nofdoMno v posraniżn€i funrdą

M€rtickieD! porlrżutkoyi - oiceD Dżooego byl tlóryś


ż Mćrkłóv, pż)Tu.kalnje cżilser silaą, chóć Ufudżil 6ię oi iux po

I99
Bdde ż nicvóIi, ŻosBr] jedoak pź€ż cżyigis chanr uzoany a
povroci€
śyni że vśą*ldmikonsckvcncjami prawnyni,
257 chaOa Mclik, - clrodn o Anina.l_Mulka, n.mjesnika Hcmtu,
oźelale@ ed-Din€n - ż 6ydeo clrorćznszacl,a lluiińńcd..
o sahyĄ rvl9dry choredu bóq! się v kronicc bardzó ni€wiclc i na-
żyva go po prosu sultanm.
2!9 si śt en - chod,j]o, jak śięvydaje, o si§hn; iic jBć to ieJlak nia$o,
ieo \,§.hodnioirańska pro§,iocja,
260 sul!an Kl]iba; ż ludu Dakt9! - .hodzi o (alih ż dy-
n.*ji Abbasydćw, rćżyduiąćegó v Bxsdadzie, J,k §,id.ć, MonBolovie
nie bard?o blli vćn,*s żorjdtovani v s)tuacii n. BlilkiE wslrodżie,
26r Przeciv miastu Abtu należqcemu do ludu Aru
M, ru M a dnśari AbtU ical lldą nieidentrlikovanąi Aru
Giśanc tcź lfu, pól. s żń .żrżźLnia*o Hćńt (nie lud); M@
ożamż lłćnv (ńiJsb); .azvy Madasari lie ż ertfikova.o,
,6, Kćrel- §fmj€nione \Y tym zdanio ludy to| K.nglin - vspomnia.y
iuż \,yżei lud lureckj Kaisly n2 stópaclr Ka?.chsbnu; Kipcza'lt to
Kjpaacy sepóv nlcżrnonro licll i *epó\y Kazach*aou! B.dżigit -
n:W, nież]ddcntyfikonżoa; olósui ńicsżLańcy lrsię v rTskich;
lł3dża.!tMadzjlro§ie, \ięsrł i sasut i sćrkesiit ro ludy kau
^sur, Kesrńif , nażM nieżidcn_
k.skie| Alanowie, oseto§ie i cżerkiesij
qfikowaoa; BoIfu - Bułgażynddvólżańsq; Kć.el - nlr. Dieidcn,
trfikovana, v n,żwaćh iyó ,aIeł §ię lieyć ż możlivościąponylek,
gdyż Móngo]owić nie by]i iesżąe bliżej żorjentova.i w soelnkach
po]ityfuych i ludnościorach na terenie Kaukazu i Europy vsćhodiiej,
Kiwabe n Kerneo _ prrpuśż@liiebląd, ahias Kiv. Men_
k.rnó., cdżie Kiva froże o.n^Q"ć Kijóv, a llćokem€n czy M€n
Kćrmćq jakićśilie nieżidenrylitovanc mi.§lo lub noż. być po prortu
okleślsien,,viclkje mi.6to".
J.]avżcżi i Maskut - óódżi ó żnany.h później bużUtóanów,
wybjt.r.h dżialaoy v adniiiśt.ji inpeiun boigohkjegó M.hnu_
dż ]alawaoa i jcAo śyóa Maaud9.
Gij § €n dnrił _ nlha nićrd.ntyfikówaia.

BOŻDŻIAŁ XlI

265 v Aląśż!ju - v Ałaśa,ie,


Eti-Kaja pżyTu§żealnie chodżi o późnicj§że miasto Ning hia
(w ólĘ,fu o*ić tansuckie).
Eri_Dże'n - pżypusżealaie późni€iśże nia*o Lńig-żóu (si_
łiang), \Y o*]n easie bnsuckie,
ż66 c 7.,l ll - dosl. ,,Śnieżny".
267 Dórn€sei - Li,e-eouj nażv. Uok j ni€ żoŃala żidcniyfikowa...
ż70 K el.r - por, przrpis dó § 26ź,
M.kći Menkern€., Kejbe Meket to być ńoże hiŃo
Mccheb v cfużji,gIe pżecży t€mu vypowicdź Batu w § 27,, gdzić
nowśrów,ież ó nieś.i€ Mese (: Mekd), choć woj§ka dziably na i.-
nyt tdmici lłenkrnćn (lrm rąma) - por, pźypis do § ż62; Kei
bc -- Kiiów (Pór. s ż6z, Eazie !^ §am. l*a vfstępuje w fordie
Kj9a).
z Batu, Bnrim, Gnjnki.m i Móngken _ byli to naj_
śt3si§ynovic DŻoeego, cżgitaia, Ugedq. i Tółuja, Dvaj o5tatni
żas'.dLi póź.iej ia tionie vielkie8o cfiana.
ż7żslu§zny - to i kilka póprżednió żdań stanovi zaldęci.,
okolicżnóści i€go śmi€rci - Tolui fuad vstutek nadu_
żyn€nid llkoholu. Podaia v.rśjamial, pż}Tuśżźlnić na ćelu ukry_
.i€ pfrwdżivej pżreyny śnierci,edyź cżrnglś{ha!potępial pi.i.
'ego
zmuśii lud Baktat dó ulegIości - p.ń$wo kditóv aił
abbasydżkió (IBt) żośtllopodbitć dóPiero późOicj, Bsgdad żdobyb
w !2,3 r, Tu ćnod' o podbojć czom.k m na ercnic ża.nódniegó
lranD, K2ute i Maići,zej,
Muły Ł.oś.sut^żiiużyte v tym żdlniu nazvr.ie 6ą ąlkowi.i€
jasie; óodżiłó żapev!€ o konic aEbslde, jednosarbne wielblądy i in,:
,1raz łdósaś"l pachadżi z .hńslriego l,łJd - bul,
Miaśta Edżil, Dźajak - są to nŁvy źek: !(oigi i Uralu,
nogly iednaL ożnażćbiasb potożóne nad nimi,
Kiva - Pó6jesanie na* mi,st z nwani ludów (por, PżrPis do
§§,6ż,,7ó); Bola. (: Bólcar lub Bułgar) brlo nałą lodu i niasta.
A6Ut i sąiit (albó sasut) o nazvy ludóv. v tyd u*ępie nóvi .ię
o vTprźwie @ Europę w ]ataćn Dj6-az.
s o lansa som - Koreań.żYlón.
Móźe się ż.śmi.rdnąć_ tj, ieden potóńek może slq vyro_ ]iii
dżć,
Nic żośtawilćśpośladkóv - ngcąle! ]udżi stalym pęe- ir;
bywaieó w siodle, Madca żarżu€ synowi bcżvżględny $osuneL do

opi€rają. ich ręce na żi€6i ale żdanie jest pżfiośnią2l'9


ażnż@jącą,że vlada chće apNnić poddanyn nórnaln€ i ure8!lo_
v,n€ warunki bytóvc,
If noin tieru.tu - cźsataj reżr,doval v §vójej dżielnićy
(l,J) ob€jnująćei poludniovo_wśóódni Kaach*an i żęśćob§au
niędży Anu_dafią i syr_&rją (bą dolneso nh !iesn). Batu był cha_
nem zlotel urdy
Dżakut - bk ńvnią Mżr9aIi Móngolovi€ Dźuidźćnóv;tubi !3L
chodżi żap§ne oiaki€ś plenię dżurdżcńskie v Mandżurii,
Danićla - śiód6y hi€siąc roku.
sżilgincżek - Mo§taert dlna.ży koóówą eęśćkololonu nastg. ]l]a
pująco: ,,,.,v Dolo'an Bołdak M Kódc'e Ąral nad KcfuleneĘ niędzy
dwomź Imi€iscóvoś.i.ni 2vanyni] sżi]gineek i,,,'', a vigc jako zdanic,
w któryn brak jePą€ j€dnei nevy geografiencj.
SPIS LUSTRACJI

Glowa Mongoia wg malowidła chińskiego nala!ża


Czao Mengłu. Koniec XIII w, 16
Wojo\,-n;lr mon8olski, Fragficnr minial:ury że zbia-
ru klonik ł.aszjd ed Dina, 1301-1314 24
odznaka pclron o,, ic,wa §(/n lki(80 chana . ,.pai
<lż^" 40
Ujgur§ki nlpi§ na ,,Ka,ni.niu Cżltgj§-chana" 64
Czyigis clran poi!jc. Pahc cż] ngi! clrana,
cżyngis chan ucżtuje. vs lninialur ż łckcpisu
francuskiego ż XV v, Bi'ćlioteka Narodova
v Palyżu. '12
cżyngis chan wg źródel clińskich 88
Oddzjały mongolskie v8 miDiltufy ze Zbiaru kra-
ł;łRasżid ed-Dina lż0
czrngi§ chan prżyjnuj€ hold ludów tur€cLich,
wg nriniatLrry ż kronjki Ras,id cd-Dina 128
Ugedcj, syn Czyngi§-chana wg źródełchńskich 144
żdobycie sainafkandy. Fragment miniatuly ż ręko-
pi§u Cżagataj§kiego, xVI w, 168
Powrór księcia Jaroslava vśievołodowicżado
§(łodżimie!żapo napadżie Batu-chana. §r8 ni-
nlatBty z Laropis Każańskiesa, x:ll w.
RysUnck ndsk_lny. polUdr'oql Slbelir (krai m-
nusińŃi), IX w. 1?6
Kubił.j ( ]2l5- l29a). wnuL Czyn"i.ll.an;, wg żró
deł ćhińś]rićh 184
sPIs RzEcZt,

Wstęp 9
I Pźesżlośćrodu. Narodżiny Temudn:]a i :.j,
dżieciń§tvo 33
u MłodośćTemuóźyna, Gotżki€ donaiadcże]:a {5
III soiusż ż ong-chanem. T€mudłn żo§laje pod
inieni€m cżyngisa chanem #upy rodów mon-
goi§kich ;9
IV \(roga koalicja pod wodżą Dżamuki 1|
v Dalsże walki na stepach, ong-chan przechodzi
do obozu nieptzyjaciól 8ó
vI Bitwa pod Kałaktdżit Elet. U(iec7[a i niespo-
dżi€,rane zwycięstvo Czyngisa nad wrogami 99
Vll śm:eriOne-chana. Zvycię{wo nad Naimana,
mi i M€rkitami 113
VIII śnrierćDżamuki. cżyngi§-chan władcą ludów
Mongotii. Zasady olg^ńża.il i żażądn
^ffiii
pańsbrowego 125
lx §fyróżnienia, nagrody i łaski dl^ to\v^trygży
walki. otganiżacja łwardii ptąbocŻnei 1ts?
X Kaiłucy i Ujgurży pod wladżą Cżyngis-óana.
Walki ż ludani leśnymi. śmierćszamana
Teb-T€ngri 149
xI v/ojna ż Dżufdź€nami. wielka wyprawa wo-
ienna ptŻ€cirtr pzństvu choreżmii§kiemu 161
XII Podbój państwa Tangutów. śmietćCżyngi§-
-chana. Ugedej i dalsże rvojDy na Zachodzle.
Podbói państwa Dżufdżenów. zafiądżeni^
it€foffny no\ye8o władcy 175
Prżypi§y 191
spi§ ilustracji 2o2
I

P!iat.d i! Pol.!d
P3ó.§oYy lo&ytui 'wribvlier, 'vreż.wa !97o i
NallAd ro ooo + ż9o. ArL. wyd. Ł. Art" dtuL E|r.
P.pid ó./cl,, tl. Itr offi.t 6pć. r, 8,! fo@t ą x 9t @
ż Flba|H P!9lć w Jeiomią
odd.lo do .Badtis 9. xE, t969 !
Podpiglo do &uku v EteĘdu !97o r.
DbL utoó@no 9ó vMśótB I9żo i
z.].bdy G3fi@6 ę Tofuliu d &*.łol ł

You might also like