You are on page 1of 10

Długi deszczowy dzień

Posted originally on the Archive of Our Own at http://archiveofourown.org/works/44732110.

Rating: Explicit
Archive Warning: No Archive Warnings Apply
Category: F/F
Fandom: Original Work
Relationship: Original Female Character(s)/Original Female Character(s)
Character: Original Female Character(s)
Additional Tags: Original Character(s), Fluff, Caring, Strip Chess, Plot What Plot/Porn
Without Plot, Okej a little plot, Rozbierane szachy, stiptiz, lesbijski seks,
ustalony związek, porno po polsku
Language: Polski
Stats: Published: 2023-02-02 Words: 2,966 Chapters: 1/1
Długi deszczowy dzień
by Just_some_tag

Summary

W czasie deszczu dzieci się nudzą... i nie tylko dzieci.


Jednak po to jest urlop, żeby się zrelaksować, nawet jak pogoda nie dopisuje.

Notes

Dalej walczę z poważnym writer's block i nudą w pracy. W efekcie powstało kolejne
pornoopko, z tymi samymi bohaterkami, tym razem na wakacjach. Można czytać w dowolnej
kolejności, to nie jest spójne uniwersum.

Fun fact, pomysł na początkowe sceny był zupełnie inny, ale jak zaczęłam je pisać bohaterki,
ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, się pokłóciły i nic z tego nie wyszło. Jednak z tego wziął
się pomysł na opisanie każdego dnia urlopu (po jednym opku), z którego w sumie udało mi
się zrobić to jedno. Drugi fun fact, jest to dzień 7.

Jak zwykle zachęcam do komentowania, jeśli się spodobało (lub nie).


Kolejnego dnia również padało. Mżyło, siąpiło, przez krótką chwilę nawet lało. Od samego
rana, nieustępliwie, przez cały czas. Utknęłyśmy w domku. Co prawda wyszłyśmy na
moment nad jezioro popływać, ale chłód wygonił nas z powrotem. Śmieszne uczucie – kąpać
się, gdy deszcz pada na głowę, jednak w kilka minut zmarzłyśmy na kość. Zresztą, na
horyzoncie zaczęło grzmieć i choć burza wyglądała pięknie, mogła być groźna.
W naszej chatce zrobiłyśmy sobie po kisielku, przebrałyśmy się w suche rzeczy i stanęłyśmy
przed problemem starym jak świat – w co się bawić. W czasie deszczu dzieci się nudzą.
Oglądanie czegokolwiek odpadało – tablet rozładował się przez noc, a wolałyśmy nie
podłączać go w czasie burzy. Wika męczyła się z książką, ale nie chciała się do tego
przyznać. Brała sobie za punkt honoru, żeby skończyć każdą, którą zacznie, a nieubłaganie
zbliżał się termin zwrotu do biblioteki. Trwała zażarta walka i żadna ze stron nie
odpuszczała, choć czułam, że moja dziewczyna zaczyna się łamać. Ja przeczytałam jedyną
powieść, jaką przywiozłam i byłam w gorszej sytuacji. Chyba.
Scrollowałam fejsa, dopóki nie rozbolały mnie oczy i kark. Przez moment patrzyłam przez
okno, ale pioruny biły za lasem i nie mogłam nic zobaczyć. Wstałam i podeszłam do półki,
na której stały gry przyniesione tu ze świetlicy przez uprzejmego gospodarza. Jasne,
miałyśmy własne planszówki, skomplikowane i wymagające współpracy lub prościutkie
karcianki, jednak na żadną z nich nie miałam ochoty. Nie oczekiwałam, że znajdę coś
ciekawego, po prostu nudziłam się śmiertelnie.
Puzzle 120 elementów z kotkiem, karty, chińczyk… Grzybobranie, szachy, jakiś quiz o
Polsce. Klasyka, nic godnego uwagi. Chociaż…
– Wika! Umiesz grać w szachy?
– Umiem – odparła, nie odrywając oczu od książki – ale dawno nie grałam. Kiedyś bardziej
się tym interesowałam. A co?
Unosi wzrok. Stoję przed nią z pudełkiem i głupim uśmiechem na twarzy.
– Ty, rozumiem, jesteś fanem – stwierdza.
– Nie do końca. Mam pewien pomysł.
Zapada cisza, Wika czeka i korzysta z pretekstu, by odłożyć książkę. Próbuję się przemóc.
Plan, który zrodził się w mojej głowie był zabawny, choć trochę niemądry. Przełamuję się i
wypluwam:
– Rozbierane szachy.
Wika parska śmiechem.
– Przepraszam. Mówisz serio?
Zdaję sobie sprawę, że brzmię absurdalnie, ale brnę w to.
– Proste zasady, za każdą zbitą figurę – jedna część ubrania, co ty na to?
– … O matko, nie mam pojęcia. Nie spodziewałam się takich propozycji.
Czerwienię się i nie wiem, co powiedzieć. W końcu rzucam:
– Wiesz, jesteśmy tu na wakacjach, całkiem same, pada, nie ma nic do roboty, chcemy się
trochę zrelaksować…
– Już, już, nie tłumacz się. W sumie… brzmi fajnie. Lubię twoje pomysły – Wyciąga rękę,
żeby zmierzwić mi włosy – Natomiast obawiam się, że tych bierek jest więcej niż naszych
ubrań.
– Hmm. Coś można wymyślić…
– Może za każdą kolejną figurę – całus?
– Tak niewinnie?
Śmieje się.
– Zbereźniku, mało ci? To na początek, później pójdziemy dalej. – Zastanawia się. – Potem
czoło, lubię, jak mnie tam całujesz...
– Zakładasz, że dotrzesz do tak daleko?
– Będę mieć dobrą motywację. – Pokazuje mi język.
– A potem?
– Policzek, szyja, piersi, pośladki. Cipka. Myślisz, że potrzebujemy więcej?
Czuję ciepło w środku.
– Chyba nie… – Przełykam ślinę i pouczam się. Nie mogę już teraz tracić koncentracji – To
nam wystarczy, jako motywacja.
– Już czuję się zmotywowana – uśmiecha się marzycielsko. – A co dostanę za zwycięstwo?
– Taka jesteś pewna, że wygrasz?
Wika strzela knykciami, prostując ręce.
– Oczywiście. Jaka jest nagroda?
– Myślałam, żeby zwyciężczyni mogła zażądać czegoś od przegranej.
– Na przykład zmywania przez tydzień?
– Myślałam o bardziej seksualnych rzeczach. Jakiejś pozycji, stroju, czynności…
– Absolutnie dowolnej?
– Jasne, co tylko chcesz. Ufam ci – uśmiecham się. Potem targam ją po włosach –
Oczywiście, jeśli wygrasz.
W jej oczach błyskają złośliwe ogniki.
– Przygotuj się, Juszkiewicz – mówi i sięga po planszę.

Wylosowałam białe. Podobno to zwiększa szanse na wygraną, pod warunkiem, że poziom


graczy jest wyrównany. Mam też na sobie polar, którego zimnolubna Wika nie założyła.
Drobne przewagi, które, podejrzewam, nic mi nie dadzą. Nie przejmuję się. Zamierzam się
dobrze bawić niezależnie od tego, kto wygra.
Zaczynam klasycznie, pionem na e5 i po kilku ruchach tracę pierwszą bierkę. Ściągam
skarpetkę i natychmiast przeprowadzam kontratak. Wika bez żenady zdejmuje koszulkę.
– No co? Rozpraszam przeciwnika – mówi rezolutnie.
Nie odpowiadam, tylko wystawiam język. Efektywna metoda, efektowna zresztą też. Ma
bardzo ładny, koronkowy stanik, który podkreśla jej biust. Potrząsam głową, żeby się skupić i
wykonuję kolejny ruch. Moje próby spełzają na niczym, w krótkim czasie tracę piona (druga
skarpetka) i konia (bluza). Czuję, że nadchodzi sromotna klęska, nie zamierzam jednak
poddać się bez walki. Zbieram myśli i znów atakuję. Po kilku minutach siedzę w samej
bieliźnie. Wika po stracie dwóch pionów i królowej zdjęła skarpetki i stanik, by rozpraszać
mnie dalej. Skutecznie, bo mam ochotę olać grę i zacząć całować jej jasne sutki.
– Widzę, że jesteś zdeterminowana – mówię, zbierając resztki koncentracji i ruszam gońcem
na f5.
– Ty też – odpowiada i zbija wieżą drugiego konia – Rozbieraj się. Co tym razem mi
pokażesz?
Powolnym ruchem, patrząc jej w oczy, wsuwam zalotnie kciuk pod lewe ramiączko i
niespiesznie ściągam je z obojczyka. To samo robię z prawym. Odpinam stanik jedną ręką,
drugą przytrzymuję go, żeby nie odsłonić się od razu.
– Będziesz się tak ze mną droczyć?
– Oczywiście. Rozpraszam przeciwnika.
Prycha.
– Działa? – pytam, w końcu odkrywając piersi.
– … Odmawiam odpowiedzi na to pytanie.
Jej ciało zdradza, czego pragnie. Odruchowo wyciąga dłoń w moim kierunku.
Bezceremonialnie trzepię ją po ręku.
– Chciałabyś, co? Nie ma tak dobrze. Ale możesz je pocałować, wystarczy, że stracisz
jeszcze kilka figur.
– Mogę też wygrać i będziesz cała moja.
– I tak jestem – puszczam do niej oko.
– I tak jesteś. A ja twoja.
Łapie mnie za rękę, czule patrząc w oczy. Trwamy tak przez moment, potem Wika pokazuje
głową na planszę i nastrój pryska.
– Idziesz.
Przesuwam piona, by zagrażał jej wieży.
– Wiesz już, co byś chciała?
– Chyba. Mam kilka pomysłów, jeden szczególnie kuszący – odpowiada, uciekając figurą. –
A ty? Szach.
– O cholera. Zdekoncentrowałam się.
– Ciekawe czym? – mówi zalotnie – Czyżbyś nie mogła się już doczekać, co z tobą zrobię?
Rumienię się, ale buntowniczo odpowiadam:
– Możesz pomarzyć.
W odpowiedzi tylko się śmieje.
– Jeszcze nie wiem, co bym chciała – mówię po chwili. Dostrzegam pięknie usytuowaną
wieżę, którą zbijam gońcem. – Chyba muszę się szybciej zastanawiać.
Uśmiecha się i zdejmuje spodnie.
– Nie łudź się. Szach – Jej pion zbija mojego. Spogląda niewinnie i uśmiecha się. – Rozbieraj
się. Chcę cię zobaczyć nagą. Uwielbiam patrzeć na twoje ciało.
Powoli wstaję i zsuwam majtki. Figlarnie mierzwię włosy łonowe, potem obracam się tyłem,
żeby mogła podziwiać moje pośladki. Z głośnym klaśnięciem uderzam dłonią o jeden z nich.
Wika patrzy oczarowana, widzę, że z trudem się powstrzymuje, by mnie nie zmacać.
Potrząsam biodrami. Zagryza wargę.
– Już niedługo – szepcze.
– Do niego mówisz? – pytam, ponownie klepiąc się po tyłku.
Jej mózg osiągnął chyba temperaturę wrzenia. Jesteśmy razem całkiem długo, ale wciąż
zachwyca się moim ciałem, tak jak na początku. Mam nadzieję, że nigdy nie przestanie.
Wika wpatruje się urzeczona we mnie, więc korzystam z okazji i po chwili traci zarówno
gońca jak i majtki.
– No i co, znowu mamy remis.
– Nie na długo – odpowiada i zbija gońca. Wstaje od stołu, podchodzi i długo, namiętnie
mnie całuje, ujmując twarz w dłonie.
– Hej, ja powinnam to zrobić – mówię, gdy już odzyskam oddech.
– Nie mogłam się powstrzymać. Jesteś niesamowicie seksowna.
– O, czyżby? – mrugam zalotnie. Wyszczerza się.
– O tak. Absolutnie cudowna. – Patrzy na mnie z zachwytem. – Twój ruch.

Z planszy zniknęła spora ilość bierek, tak że przez kilka minut gramy i nic się nie dzieje.
Sytuacja się uspokaja, Wika zastanawia się nad następnym posunięciem, nie odrywa oczu od
planszy. Niemal widzę, jak mózg jej paruje.
– Szach – mówi po raz kolejny. Jestem w stanie zbić piona, którym mi grozi, ale ledwie
muska moje wargi. Rozumiem determinację, jednak chciałabym poczuć jej usta na swoich
choć chwilę dłużej. Przestawia gońca, ruszam wieżą. Wychodzi pionem i widzę nadciągające
kłopoty. Uciekam królem, ona dalej atakuje. Zbijam kolejnego piona, w desperackiej próbie
obrony. Znów pospiesznie mnie cmoka, tym razem w czoło i rusza kolejną figurą. Buntuję
się.
– Hej! Wiem, że się spieszysz, ale to nie było miłe.
Spogląda nieprzytomnym wzrokiem, jakby próbowała zrozumieć, o czym mówię. Po chwili
otrząsa się.
– Przepraszam.
Nachyla się i tym razem porządnie mnie całuje. Może to mało seksowne, jednak lubię, gdy
tak robi.
– Za bardzo skupiłam się na grze.
– Wiem. Już się zastanawiasz, czego zażądasz.
– Nawet nie. Po prostu weszło mi planowanie i ambicja. A przecież nie chodzi o to, żeby
wygrać.
– Nie?
– Nie. Chodzi o to, żeby miło spędzić z tobą czas.
– Awwww. Świetnie się składa, że tak sądzisz – uśmiecham się. – Szach.
Wika rozpromienia się.
– Idealnie!
Chyba mam kłopoty.
Zbija drugiego gońca, który zagrażał królowi. Całuję ją w czoło, a potem przenoszę królową
o trzy pola naprzód. Domyślam się, że dokładnie tego oczekuje. Faktycznie, na odsłoniętą
pozycję wskakuje koń i szachuje króla. Uciekam, Wika przesuwa piona do ostatniego rzędu.
– Promocja na królową. Szach i mat.
Wydaję z siebie jęk zawodu, choć już od jakiegoś czasu było wiadomo, że nie wygram.
– Gratuluję – mówię.
Wstaje, wypina dumnie pierś i wyciąga rękę. Wygląda absurdalnie. Wybucham śmiechem i
wtulam się w nią. Obejmuje mnie mocno i łagodnie jednocześnie. Czuję ciepło i miękkość jej
skóry.
– Świetna partia – odpowiada. – Miałaś super pomysł.
– Dziękuję. To na co masz ochotę? Jak wykorzystasz wygraną?
– Niecierpliwa – głaszcze mnie lekko po głowie – Myślałam, że jeszcze moment się
potulimy. Nie możesz się doczekać?
Uśmiecha się szelmowsko i zaczyna wodzić opuszkiem po moich obojczykach.
– Nie mogę wytrzymać napięcia. Pochwal się, co wymyśliłaś.
– Hmmm – mruczy, seksownie przeciągając głoski – Cóż, mam pewien pomysł…
Milknie i mruży oczy.
– Lubisz się ze mną droczyć? – pytam.
– Uhm. Uwielbiam.
Całuje mnie mocno. Czuję jej biust na moim, włosy na wzgórku łonowym łaskoczą w udo.
Nie możemy się od siebie oderwać.
– To co się kryje tam w środku? – mówię po chwili i pukam ją delikatnie palcem w głowę.
– Chciałabym, żebyś usiadła mi na twarzy.
Nie odpowiadam, bo mój mózg łapie error. Przez moment myślę, że się przesłyszałam.
– Chcesz, żebym ja usiadła na tobie?
– Uhm. Dokładnie – odpowiada. Po czym dodaje zaniepokojona – Coś nie tak?
– Nie, po prostu… Zazwyczaj to ty dominujesz, a ja robię, co każesz.
– Zazwyczaj tak. Ale wyobraziłam sobie… siedzisz na górze, zajmuję się tobą, jęczysz z
rozkoszy… Bardzo przyjemna wizja, nie powiem. Lubię patrzeć jak dochodzisz. Słyszeć
twój przyspieszony oddech, czuć reakcje, na to, co robię. Świadomość, że masz orgazm
dzięki mnie… Mmmm – przymyka oczy – Lubię dominować, ale lubię też sprawiać ci
przyjemność. Skupiać się na tobie. Bezkarnie patrzeć i dotykać. Oddajesz mi się całkowicie i
to cholernie seksowne.
Z każdym kolejnym słowem coraz bardziej się rumienię. Oswoiłam się już trochę z
intensywną uwagą, którą mnie obdarza podczas seksu, ale nadal płoną mi policzki, gdy o tym
mówi. Nie ukrywam – nie mogę nic poradzić ani na rosnące podniecenie, ani na rumieńce.
Uwielbiam słuchać, jak opowiada, co chce ze mną zrobić w łóżku.
Niekoniecznie dosłownie w łóżku.
– Jesteś piękna. Zwłaszcza, gdy się wstydzisz. Słodziak z ciebie.
– Weź przestań.
– Nigdy. Chodź, potulimy się przez chwilę, zanim przejdziemy do dania głównego. Za dużo
figur zostało, nie wycałowałam cię wystarczająco.
Zaciąga mnie do sypialni, przyciska do framugi, pieszcząc ustami szyję. Gładzi skórę na
ramionach i biodrach, bezczelnie wciska kolano między nogi. Nie opieram się ani trochę.
Potem łapie mnie za łokcie, przyciąga do siebie, obraca i sekundę później padamy na łóżko,
cały czas intensywnie się całując. Kładzie się na mnie i chwyta za włosy. Czuję jej miękkie
wargi na czole, nosie, policzkach, szyi. Przesuwa językiem wzdłuż szczęki, aż za ucho.
Delikatnie gryzie kark przy obojczyku. Liże tuż przy linii włosów. Jej skoncentrowana uwaga
czasem mnie krępuje, jednak dla takich chwil – warto.
Wika drażni koniuszkiem języka miejsce, gdzie szyja łączy się z ramieniem, potem zsuwa się
na mostek. Zanim jednak dotknie piersi, odrywa się i mówi:
– Obróć się na drugą stronę.
–Widzę, że dominację masz we krwi. Rozkazujesz mi nawet, gdy nie próbujesz.
– Przecież wygrałam! A teraz grzecznie się obróć.
Posłusznie spełniam polecenie i w jednej sekundzie czuję jej ciężar na pośladkach. Przeciąga
paznokciami po plecach. Wzdycham.
– Przyjemnie?
– O tak.
Nadstawiam się na pieszczoty. Mizia mnie po karku, delikatnymi ruchami trąca skórę, aż
prawie mruczę z rozkoszy. Wodzi palcami po plecach, potem nachyla się i całuje wzdłuż
kręgosłupa. Zaczyna u podstawy czaszki i schodzi coraz niżej. Przesuwa się, by móc
ucałować moje lędźwie i pośladki. Potem łapie je mocno i zaczyna się bawić – ściskać,
głaskać, co jakiś czas klepać. Odruchowo się wypinam. Uwielbiam, gdy się nimi zajmuje.
– Ktoś tu jest chętny.
– Stęskniły się za tobą…
Wręcz słyszę jak się uśmiecha. Daje mi jeszcze kilka klapsów, drapie po plecach i mówi.
– Gotowa?
– Na co?
– Żeby na mnie usiąść. Chodź, nie mogę się doczekać.
Zsiada. Odwracam się i spoglądam na nią. Jest zdecydowana, pełna entuzjazmu, a oczy jej
błyszczą. Widzę, że mnie pragnie. A ja? Trochę się krępuję i boję, nie chcę jej zrobić
krzywdy. Z drugiej strony… Wika leżąca pode mną, chętna, gotowa, będąca na każde moje
skinienie? Mmmmm. Piękna wizja. Chyba już wiem, dlaczego tak lubi dominować.
Poza tym, uczciwie wygrała, zasłużyła na nagrodę.
Podnoszę się i klepię materac obok.
– To ty chodź. Chciałaś być na dole.
Wystawia język, ale posłusznie spełnia polecenie. Mogłabym się do tego przyzwyczaić.
– Zapraszam – mówi.
– … Okej. Jak to właściwie ma działać?
Wika mruga zdziwiona, po czym wzrusza ramionami.
– Nie wiem, sprawdźmy. Niestety, na stronach z porno nie ma tutoriala.
Przez kilka chwil wiercimy się, próbując dopasować. Przesuwam kolana wyżej, sprawdzam
swój ciężar i siadam na jej obojczykach. Patrzę na nią, leżącą między moimi nogami. Piękny,
cudowny, podniecający widok.
– Ślicznie wyglądasz z tej perspektywy – mówię.
– Dziękuję. Ty też. Dasz radę zejść trochę niżej? Cholera, chyba potrzebuję poduszki.
Podnoszę się lekko, by mogła się poprawić i zauważam wilgotną plamę na jej klatce
piersiowej. Rumienię się, a Wika, która w międzyczasie się ułożyła, zauważa to.
– Co?... – Spogląda szybko w dół – Tak coś czułam, że jesteś chętna, ale nie wiedziałam, jak
bardzo. Chyba podoba ci się bycie na górze? – Wyciąga ręce i gładzi mnie po policzku –
Jeszcze się okaże, że zechcesz być topem cały czas.
Przebiega mnie przyjemny dreszcz na tę myśl, jednak obłudnie zaprzeczam.
– Już ja cię znam. Najpierw „Nie, bdsm jest nie dla mnie, nie umiałabym”, za moment
błagasz, by cię związać, zakneblować i nazywać...
– Nieprawda, nic takiego nigdy nie miało miejsca! – przerywam gwałtownie, siadając na jej
mostku – Poza tym długo mnie namawiałaś.
– Bardzo długo. Trzy godziny i jeden fanfik.
– Cicho. Jesteś na dole, zajmuj się mną, a nie gadaj.
– O tym właśnie mówiłam – uśmiecha się łobuzersko.
Chcę zetrzeć jej z twarzy ten uśmieszek, więc przesuwam się biodrami na usta. Otwiera oczy
szeroko ze zdumienia, ale zaraz łapie mnie za uda, przytrzymuje i zaczyna lizać. Czuję jej
język na moich najwrażliwszych częściach, oddech łaskocze, lekko poruszając włosy na
wzgórku łonowym. Wika poświęca mi całą swoją uwagę, przymykając powieki z
zadowoleniem. Zaczyna od wejścia do pochwy, przenosi się coraz wyżej, aż dociera do
łechtaczki. Mocno przyciska język, potem używa koniuszka, by się trochę ze mną podrażnić.
Prześlizguje się między dwiema fałdkami warg sromowych, z prawej i lewej strony, jednak
zawsze wraca by zatroszczyć się o tę najdelikatniejszą część. W końcu zaczyna ssać.
Łapię ją za włosy, żeby się przytrzymać i wzdycham głęboko. Lubię, gdy jest na dole, jej
pieszczoty sprawiają mi niesamowitą przyjemność. Zajmuje się moją cipką mocno, pewnie,
ale nie brutalnie czy łapczywie. Metodycznie, spokojnie dotyka mnie wilgotnym językiem i
wsuwa go dalej, szybko oddychając przez nos. Potem wraca drażnić łechtaczkę, całuje, ssie,
pieści, w stałym tempie, nie zwalnia. Zmienia miejsca, którymi się bawi, liże całą pochwę,
nie pomija ani milimetra. Pewnie chciałaby przerwać, żeby się ze mną jeszcze bardziej
podroczyć, jednak pozycja to uniemożliwia. A choć czasem lubię przedłużać grę, teraz nie
mam na to ochoty. Wręcz przeciwnie, mam nadzieję, że przyspieszy, bo chcę ją czuć,
głęboko, intensywnie, jak tylko ona potrafi. Umie wyczyniać prawdziwe cuda swoimi
ustami.
Zaczynam ruszać biodrami, lekko, żeby jej nie skrzywdzić. Nie protestuje, więc po chwili
skupiam się już tylko na wilgotnym, gorącym dotyku. A jest na czym. Wika z pełnym
zaangażowaniem bawi się mną, sprawiając, że czuję błogość aż w opuszkach palców. W
końcu zwiększa tempo i moje krocze zaczyna pulsować. Z podbrzusza rozchodzą się ciepłe
fale na biodra, brzuch i wnętrza ud. Kurczowo trzymam się jej włosów, z piersi wydobywa
się jęk.
– O tak… – łapię spazmatycznie oddech – Nawet nie waż się przestać.
Jej ręce ściskają moje uda, jakby chciała zapewnić, że wcale nie ma takiego zamiaru.
Przesuwa językiem po cipce, czasem wkłada go głęboko do środka, ale przede wszystkim
zajmuje się moją łechtaczką. Nie daje odpocząć ani jej, ani mnie, utrzymując na krawędzi
spełnienia. Napięcie we mnie narasta, prawie nie do wytrzymania. Przymykam oczy, jęczę,
spoglądam na Wikę. Patrzy intensywnie, nasz wzrok spotyka się. Moja dziewczyna zaczyna
ssać, aż prawie odlatuję z rozkoszy. Jestem tak blisko! Drażni się ze mną, porusza się coraz
szybciej i mocniej, aż w końcu udaje mi się osiągnąć punkt krytyczny i czuję spazmy we
wszystkich mięśniach. Wydaję z siebie głośny krzyk, gdy orgazm rozchodzi się falami po
całym ciele. A wszystko to dzięki najcudowniejszej osobie, na której twarzy wciąż siedzę.

Drżę cała. Lecę do przodu, podpieram się na rękach. Nie mam na nic siły, jestem kompletnie
wyczerpana i przeszczęśliwa. Nogi doszczętnie mi zdrętwiały, więc z trudem podnoszę się i
kładę bezwładnie obok. Wika oddycha głęboko, łapczywie chwytając powietrze, jej usta i
broda błyszczą od śliny i śluzu. Jest totalnie najpiękniejszym stworzeniem na świecie. Całuję
ją mocno, żeby o tym wiedziała. Gdy w końcu się od niej odrywam, spogląda na mnie
lśniącymi oczami.
– O matko, Wika, to było absolutnie cudowne. Niesamowite! Uwielbiam cię tam czuć –
mówię i wtulam się w nią.
– Podobało się? – Całuje mnie w czubek głowy.
– Bardzo. A ty, jak się bawiłaś? Nie za ciężko?
– Nie, było dobrze. Bardzo mi się podobała ta perspektywa– uśmiecha się – Będziemy
musiały to kiedyś powtórzyć.
– Mmm. Trzymam cię za słowo.
Trwamy tak, przytulone i szczęśliwe.
– To co, chcesz żeby się teraz tobą zająć?
– Nie, trochę zgłodniałam. Poza tym, musiałybyśmy rozegrać kolejną partię.
Parskam śmiechem.
– Teraz bez problemu byś wygrała, mój mózg rozpłynął się gdzieś między nogami.
– Czyli mówisz, że mam korzystać z okazji?
Leniwie przeczesuje mi włosy. Milczymy.
– Miałaś świetny pomysł z tymi szachami – mówi.
– Dziękuję.
– Dziękować to trzeba będzie gospodarzowi, za pudełko.
– Jasne. Powiemy, że dzięki nim miło spędziłyśmy czas w ten deszczowy dzień.
Please drop by the Archive and comment to let the creator know if you enjoyed their work!

You might also like