Professional Documents
Culture Documents
Dlugi Deszczowy Dzien
Dlugi Deszczowy Dzien
Rating: Explicit
Archive Warning: No Archive Warnings Apply
Category: F/F
Fandom: Original Work
Relationship: Original Female Character(s)/Original Female Character(s)
Character: Original Female Character(s)
Additional Tags: Original Character(s), Fluff, Caring, Strip Chess, Plot What Plot/Porn
Without Plot, Okej a little plot, Rozbierane szachy, stiptiz, lesbijski seks,
ustalony związek, porno po polsku
Language: Polski
Stats: Published: 2023-02-02 Words: 2,966 Chapters: 1/1
Długi deszczowy dzień
by Just_some_tag
Summary
Notes
Dalej walczę z poważnym writer's block i nudą w pracy. W efekcie powstało kolejne
pornoopko, z tymi samymi bohaterkami, tym razem na wakacjach. Można czytać w dowolnej
kolejności, to nie jest spójne uniwersum.
Fun fact, pomysł na początkowe sceny był zupełnie inny, ale jak zaczęłam je pisać bohaterki,
ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, się pokłóciły i nic z tego nie wyszło. Jednak z tego wziął
się pomysł na opisanie każdego dnia urlopu (po jednym opku), z którego w sumie udało mi
się zrobić to jedno. Drugi fun fact, jest to dzień 7.
Z planszy zniknęła spora ilość bierek, tak że przez kilka minut gramy i nic się nie dzieje.
Sytuacja się uspokaja, Wika zastanawia się nad następnym posunięciem, nie odrywa oczu od
planszy. Niemal widzę, jak mózg jej paruje.
– Szach – mówi po raz kolejny. Jestem w stanie zbić piona, którym mi grozi, ale ledwie
muska moje wargi. Rozumiem determinację, jednak chciałabym poczuć jej usta na swoich
choć chwilę dłużej. Przestawia gońca, ruszam wieżą. Wychodzi pionem i widzę nadciągające
kłopoty. Uciekam królem, ona dalej atakuje. Zbijam kolejnego piona, w desperackiej próbie
obrony. Znów pospiesznie mnie cmoka, tym razem w czoło i rusza kolejną figurą. Buntuję
się.
– Hej! Wiem, że się spieszysz, ale to nie było miłe.
Spogląda nieprzytomnym wzrokiem, jakby próbowała zrozumieć, o czym mówię. Po chwili
otrząsa się.
– Przepraszam.
Nachyla się i tym razem porządnie mnie całuje. Może to mało seksowne, jednak lubię, gdy
tak robi.
– Za bardzo skupiłam się na grze.
– Wiem. Już się zastanawiasz, czego zażądasz.
– Nawet nie. Po prostu weszło mi planowanie i ambicja. A przecież nie chodzi o to, żeby
wygrać.
– Nie?
– Nie. Chodzi o to, żeby miło spędzić z tobą czas.
– Awwww. Świetnie się składa, że tak sądzisz – uśmiecham się. – Szach.
Wika rozpromienia się.
– Idealnie!
Chyba mam kłopoty.
Zbija drugiego gońca, który zagrażał królowi. Całuję ją w czoło, a potem przenoszę królową
o trzy pola naprzód. Domyślam się, że dokładnie tego oczekuje. Faktycznie, na odsłoniętą
pozycję wskakuje koń i szachuje króla. Uciekam, Wika przesuwa piona do ostatniego rzędu.
– Promocja na królową. Szach i mat.
Wydaję z siebie jęk zawodu, choć już od jakiegoś czasu było wiadomo, że nie wygram.
– Gratuluję – mówię.
Wstaje, wypina dumnie pierś i wyciąga rękę. Wygląda absurdalnie. Wybucham śmiechem i
wtulam się w nią. Obejmuje mnie mocno i łagodnie jednocześnie. Czuję ciepło i miękkość jej
skóry.
– Świetna partia – odpowiada. – Miałaś super pomysł.
– Dziękuję. To na co masz ochotę? Jak wykorzystasz wygraną?
– Niecierpliwa – głaszcze mnie lekko po głowie – Myślałam, że jeszcze moment się
potulimy. Nie możesz się doczekać?
Uśmiecha się szelmowsko i zaczyna wodzić opuszkiem po moich obojczykach.
– Nie mogę wytrzymać napięcia. Pochwal się, co wymyśliłaś.
– Hmmm – mruczy, seksownie przeciągając głoski – Cóż, mam pewien pomysł…
Milknie i mruży oczy.
– Lubisz się ze mną droczyć? – pytam.
– Uhm. Uwielbiam.
Całuje mnie mocno. Czuję jej biust na moim, włosy na wzgórku łonowym łaskoczą w udo.
Nie możemy się od siebie oderwać.
– To co się kryje tam w środku? – mówię po chwili i pukam ją delikatnie palcem w głowę.
– Chciałabym, żebyś usiadła mi na twarzy.
Nie odpowiadam, bo mój mózg łapie error. Przez moment myślę, że się przesłyszałam.
– Chcesz, żebym ja usiadła na tobie?
– Uhm. Dokładnie – odpowiada. Po czym dodaje zaniepokojona – Coś nie tak?
– Nie, po prostu… Zazwyczaj to ty dominujesz, a ja robię, co każesz.
– Zazwyczaj tak. Ale wyobraziłam sobie… siedzisz na górze, zajmuję się tobą, jęczysz z
rozkoszy… Bardzo przyjemna wizja, nie powiem. Lubię patrzeć jak dochodzisz. Słyszeć
twój przyspieszony oddech, czuć reakcje, na to, co robię. Świadomość, że masz orgazm
dzięki mnie… Mmmm – przymyka oczy – Lubię dominować, ale lubię też sprawiać ci
przyjemność. Skupiać się na tobie. Bezkarnie patrzeć i dotykać. Oddajesz mi się całkowicie i
to cholernie seksowne.
Z każdym kolejnym słowem coraz bardziej się rumienię. Oswoiłam się już trochę z
intensywną uwagą, którą mnie obdarza podczas seksu, ale nadal płoną mi policzki, gdy o tym
mówi. Nie ukrywam – nie mogę nic poradzić ani na rosnące podniecenie, ani na rumieńce.
Uwielbiam słuchać, jak opowiada, co chce ze mną zrobić w łóżku.
Niekoniecznie dosłownie w łóżku.
– Jesteś piękna. Zwłaszcza, gdy się wstydzisz. Słodziak z ciebie.
– Weź przestań.
– Nigdy. Chodź, potulimy się przez chwilę, zanim przejdziemy do dania głównego. Za dużo
figur zostało, nie wycałowałam cię wystarczająco.
Zaciąga mnie do sypialni, przyciska do framugi, pieszcząc ustami szyję. Gładzi skórę na
ramionach i biodrach, bezczelnie wciska kolano między nogi. Nie opieram się ani trochę.
Potem łapie mnie za łokcie, przyciąga do siebie, obraca i sekundę później padamy na łóżko,
cały czas intensywnie się całując. Kładzie się na mnie i chwyta za włosy. Czuję jej miękkie
wargi na czole, nosie, policzkach, szyi. Przesuwa językiem wzdłuż szczęki, aż za ucho.
Delikatnie gryzie kark przy obojczyku. Liże tuż przy linii włosów. Jej skoncentrowana uwaga
czasem mnie krępuje, jednak dla takich chwil – warto.
Wika drażni koniuszkiem języka miejsce, gdzie szyja łączy się z ramieniem, potem zsuwa się
na mostek. Zanim jednak dotknie piersi, odrywa się i mówi:
– Obróć się na drugą stronę.
–Widzę, że dominację masz we krwi. Rozkazujesz mi nawet, gdy nie próbujesz.
– Przecież wygrałam! A teraz grzecznie się obróć.
Posłusznie spełniam polecenie i w jednej sekundzie czuję jej ciężar na pośladkach. Przeciąga
paznokciami po plecach. Wzdycham.
– Przyjemnie?
– O tak.
Nadstawiam się na pieszczoty. Mizia mnie po karku, delikatnymi ruchami trąca skórę, aż
prawie mruczę z rozkoszy. Wodzi palcami po plecach, potem nachyla się i całuje wzdłuż
kręgosłupa. Zaczyna u podstawy czaszki i schodzi coraz niżej. Przesuwa się, by móc
ucałować moje lędźwie i pośladki. Potem łapie je mocno i zaczyna się bawić – ściskać,
głaskać, co jakiś czas klepać. Odruchowo się wypinam. Uwielbiam, gdy się nimi zajmuje.
– Ktoś tu jest chętny.
– Stęskniły się za tobą…
Wręcz słyszę jak się uśmiecha. Daje mi jeszcze kilka klapsów, drapie po plecach i mówi.
– Gotowa?
– Na co?
– Żeby na mnie usiąść. Chodź, nie mogę się doczekać.
Zsiada. Odwracam się i spoglądam na nią. Jest zdecydowana, pełna entuzjazmu, a oczy jej
błyszczą. Widzę, że mnie pragnie. A ja? Trochę się krępuję i boję, nie chcę jej zrobić
krzywdy. Z drugiej strony… Wika leżąca pode mną, chętna, gotowa, będąca na każde moje
skinienie? Mmmmm. Piękna wizja. Chyba już wiem, dlaczego tak lubi dominować.
Poza tym, uczciwie wygrała, zasłużyła na nagrodę.
Podnoszę się i klepię materac obok.
– To ty chodź. Chciałaś być na dole.
Wystawia język, ale posłusznie spełnia polecenie. Mogłabym się do tego przyzwyczaić.
– Zapraszam – mówi.
– … Okej. Jak to właściwie ma działać?
Wika mruga zdziwiona, po czym wzrusza ramionami.
– Nie wiem, sprawdźmy. Niestety, na stronach z porno nie ma tutoriala.
Przez kilka chwil wiercimy się, próbując dopasować. Przesuwam kolana wyżej, sprawdzam
swój ciężar i siadam na jej obojczykach. Patrzę na nią, leżącą między moimi nogami. Piękny,
cudowny, podniecający widok.
– Ślicznie wyglądasz z tej perspektywy – mówię.
– Dziękuję. Ty też. Dasz radę zejść trochę niżej? Cholera, chyba potrzebuję poduszki.
Podnoszę się lekko, by mogła się poprawić i zauważam wilgotną plamę na jej klatce
piersiowej. Rumienię się, a Wika, która w międzyczasie się ułożyła, zauważa to.
– Co?... – Spogląda szybko w dół – Tak coś czułam, że jesteś chętna, ale nie wiedziałam, jak
bardzo. Chyba podoba ci się bycie na górze? – Wyciąga ręce i gładzi mnie po policzku –
Jeszcze się okaże, że zechcesz być topem cały czas.
Przebiega mnie przyjemny dreszcz na tę myśl, jednak obłudnie zaprzeczam.
– Już ja cię znam. Najpierw „Nie, bdsm jest nie dla mnie, nie umiałabym”, za moment
błagasz, by cię związać, zakneblować i nazywać...
– Nieprawda, nic takiego nigdy nie miało miejsca! – przerywam gwałtownie, siadając na jej
mostku – Poza tym długo mnie namawiałaś.
– Bardzo długo. Trzy godziny i jeden fanfik.
– Cicho. Jesteś na dole, zajmuj się mną, a nie gadaj.
– O tym właśnie mówiłam – uśmiecha się łobuzersko.
Chcę zetrzeć jej z twarzy ten uśmieszek, więc przesuwam się biodrami na usta. Otwiera oczy
szeroko ze zdumienia, ale zaraz łapie mnie za uda, przytrzymuje i zaczyna lizać. Czuję jej
język na moich najwrażliwszych częściach, oddech łaskocze, lekko poruszając włosy na
wzgórku łonowym. Wika poświęca mi całą swoją uwagę, przymykając powieki z
zadowoleniem. Zaczyna od wejścia do pochwy, przenosi się coraz wyżej, aż dociera do
łechtaczki. Mocno przyciska język, potem używa koniuszka, by się trochę ze mną podrażnić.
Prześlizguje się między dwiema fałdkami warg sromowych, z prawej i lewej strony, jednak
zawsze wraca by zatroszczyć się o tę najdelikatniejszą część. W końcu zaczyna ssać.
Łapię ją za włosy, żeby się przytrzymać i wzdycham głęboko. Lubię, gdy jest na dole, jej
pieszczoty sprawiają mi niesamowitą przyjemność. Zajmuje się moją cipką mocno, pewnie,
ale nie brutalnie czy łapczywie. Metodycznie, spokojnie dotyka mnie wilgotnym językiem i
wsuwa go dalej, szybko oddychając przez nos. Potem wraca drażnić łechtaczkę, całuje, ssie,
pieści, w stałym tempie, nie zwalnia. Zmienia miejsca, którymi się bawi, liże całą pochwę,
nie pomija ani milimetra. Pewnie chciałaby przerwać, żeby się ze mną jeszcze bardziej
podroczyć, jednak pozycja to uniemożliwia. A choć czasem lubię przedłużać grę, teraz nie
mam na to ochoty. Wręcz przeciwnie, mam nadzieję, że przyspieszy, bo chcę ją czuć,
głęboko, intensywnie, jak tylko ona potrafi. Umie wyczyniać prawdziwe cuda swoimi
ustami.
Zaczynam ruszać biodrami, lekko, żeby jej nie skrzywdzić. Nie protestuje, więc po chwili
skupiam się już tylko na wilgotnym, gorącym dotyku. A jest na czym. Wika z pełnym
zaangażowaniem bawi się mną, sprawiając, że czuję błogość aż w opuszkach palców. W
końcu zwiększa tempo i moje krocze zaczyna pulsować. Z podbrzusza rozchodzą się ciepłe
fale na biodra, brzuch i wnętrza ud. Kurczowo trzymam się jej włosów, z piersi wydobywa
się jęk.
– O tak… – łapię spazmatycznie oddech – Nawet nie waż się przestać.
Jej ręce ściskają moje uda, jakby chciała zapewnić, że wcale nie ma takiego zamiaru.
Przesuwa językiem po cipce, czasem wkłada go głęboko do środka, ale przede wszystkim
zajmuje się moją łechtaczką. Nie daje odpocząć ani jej, ani mnie, utrzymując na krawędzi
spełnienia. Napięcie we mnie narasta, prawie nie do wytrzymania. Przymykam oczy, jęczę,
spoglądam na Wikę. Patrzy intensywnie, nasz wzrok spotyka się. Moja dziewczyna zaczyna
ssać, aż prawie odlatuję z rozkoszy. Jestem tak blisko! Drażni się ze mną, porusza się coraz
szybciej i mocniej, aż w końcu udaje mi się osiągnąć punkt krytyczny i czuję spazmy we
wszystkich mięśniach. Wydaję z siebie głośny krzyk, gdy orgazm rozchodzi się falami po
całym ciele. A wszystko to dzięki najcudowniejszej osobie, na której twarzy wciąż siedzę.
Drżę cała. Lecę do przodu, podpieram się na rękach. Nie mam na nic siły, jestem kompletnie
wyczerpana i przeszczęśliwa. Nogi doszczętnie mi zdrętwiały, więc z trudem podnoszę się i
kładę bezwładnie obok. Wika oddycha głęboko, łapczywie chwytając powietrze, jej usta i
broda błyszczą od śliny i śluzu. Jest totalnie najpiękniejszym stworzeniem na świecie. Całuję
ją mocno, żeby o tym wiedziała. Gdy w końcu się od niej odrywam, spogląda na mnie
lśniącymi oczami.
– O matko, Wika, to było absolutnie cudowne. Niesamowite! Uwielbiam cię tam czuć –
mówię i wtulam się w nią.
– Podobało się? – Całuje mnie w czubek głowy.
– Bardzo. A ty, jak się bawiłaś? Nie za ciężko?
– Nie, było dobrze. Bardzo mi się podobała ta perspektywa– uśmiecha się – Będziemy
musiały to kiedyś powtórzyć.
– Mmm. Trzymam cię za słowo.
Trwamy tak, przytulone i szczęśliwe.
– To co, chcesz żeby się teraz tobą zająć?
– Nie, trochę zgłodniałam. Poza tym, musiałybyśmy rozegrać kolejną partię.
Parskam śmiechem.
– Teraz bez problemu byś wygrała, mój mózg rozpłynął się gdzieś między nogami.
– Czyli mówisz, że mam korzystać z okazji?
Leniwie przeczesuje mi włosy. Milczymy.
– Miałaś świetny pomysł z tymi szachami – mówi.
– Dziękuję.
– Dziękować to trzeba będzie gospodarzowi, za pudełko.
– Jasne. Powiemy, że dzięki nim miło spędziłyśmy czas w ten deszczowy dzień.
Please drop by the Archive and comment to let the creator know if you enjoyed their work!