Jest czwartek, rozpoczynamy zajęcia w szkole o godzinie
8:15. Pierwsza lekcja to religia, dwie osoby z klasy przyszły
punktualnie. - A co was tak mało? - zapytała nauczycielka. - Wszyscy siedzą w szatni – powiedział Filip. - Trudno, najwyżej będą mieli spóźnienie - zaśmiała się pani Agnieszka. Tak jest co lekcję, zawsze większość klasy się spóźnia, ale teraz dość długo ich nie było. -Cóż to za hałas na korytarzu?!-po chwili powiedziała katechetka.- Pójdę to sprawdzić. Wyglądając przez drzwi pani Agnieszka zobaczyła naszą klasę i wykrzyknęła: -A co wy tu robicie, dlaczego nie wchodzicie do sali?! Tyle na Was czekamy a wy swoje. Proszę mi to wyjaśnić. -My po prostu czekaliśmy na panią-roześmiała się jedna z uczennic naszej klasy. Nie wiedzieliśmy, że pani jest w środku. -Ech…Trudno! – odpowiedziała nauczycielka.-Wejdźcie teraz do sali i zapiszcie temat lekcji. Żeby mi to tylko było ostatni raz, jak się spóźniacie i nie wiem co wy robicie w tej szatni, to zapukajcie i otwórzcie drzwi. Jakoś Filip i Bartek potrafią tak zrobić. Z racji, że to była nasza pierwsza godzina w szkole aktywność na lekcji była znikoma. Ciągle tylko dwie osoby odpowiadały na pytania a reszta zachowywała się tak, jakby spała. W pewnym momencie Janek podniósł rękę i powiedział: -Proszę Panią, czy mogę iść do pań sprzątaczek po mopa, bo mi się woda na ławkę wylała. - O jejku, dobrze, idź i wracaj prędko-rzekła zdziwiona nauczycielka.- Co za niezdara z niego, jeszcze mu się na zeszyt od religii wylało. Ojj! A co do Was uważajcie na zwroty grzecznościowe. Prosząc mnie o coś mówcie: ,,Proszę Pani”, gdyż taka forma jest prawidłowa; natomiast: ,,Prosić Panią” to można do tańca lub za rękę. W taki sposób lekcja religii dobiegła końca. Nie wiem dlaczego na każdych zajęciach z tego przedmiotu nasza klasa jest znudzona. Przecież pani katechetka każdy temat tłumaczy w sposób łatwy i jasny do zrozumienia. Czyżby nasza klasa to ,,katolicy z przymusu”? Na przerwie siedzieliśmy pod salą numer 12, gdyż kolejna lekcja to język polski. Pogoda była ponura a co za tym idzie atmosfera panująca w szkole była przygnębiająca. Nagle Marcel wstał i wykrzyknął: - O jejku, zapomniałem, dzisiaj klasówka z polskiego, z:,,Pana Tadeusza”! Wszyscy się przestraszyli, Janek krzyknął: ,,Jak to, a nie miała być za tydzień”. Zrobił to tak głośno, że Pan Perczak-nauczyciel fizyki i informatyki, uważany przez uczniów za najsurowszego nauczyciela w szkole, zwrócił mu uwagę:,, Janek, jeszcze raz krzykniesz, to wstawie ci uwagę”. Po tej akcji zadzwonił dzwonek, o dziwo drzwi do sali od języka polskiego były zamknięte, co nie zdarzało się często. Pewna dwójka pobiegła zobaczyć, czy samochód pani Marty stoi na parkingu. Nie było go! Byliśmy zdziwieni i rozweseleni, że może pani nie będzie i sprawdzian będzie przełożony, gdyż każdy z nas o nim zapomniał. Zanim ci dwaj zdążyli wrócić pojawiła się nauczycielka biologii-Jolanta Żmuda. To jedna z najbardziej lubianych nauczycielek w całej szkole. Z racji dużego wykształcenia i wieloletniej pracy z dziećmi, w sposób szybki i prosty do zrozumienia tłumaczy program nauczania z biologii. Po jej lekcji wystarczy przeczytać temat lekcji w podręczniku i przy odpowiedzi ustnej dostanie się bardzo dobrą oceną. Pani Jola ma dobre podejście do dzieci, lubi z nimi pracować za co jest jedną z najbardziej cenionych nauczycielek w szkole. Powiedziała do nas: -Chodźcie do mnie do jedynki, dzisiaj nie ma pani Jass, poprosiła mnie o zastępstwo. Wszyscy się uradowali. Nie było takiej osoby, która by się nie uśmiechnęła. Wielka radość ogarnęła naszą klasę. -To co, włączymy jakiś film?-spytała nauczycielka. -Nie, czy możemy iść do Sali informatycznej!-wykrzyknął jeden z uczniów. -Dobrze, ale jest jeden warunek, odpowiesz mi na pytanie z ostatniej lekcji-odpowiedziała pani Jola.-Powiedz mi, co to jest pasożytnictwo i jakich znasz pasożytów? -Nie wiem-odpowiedział roześmiany uczeń. -Powiem wam coś-zaczęła opowieść pani Jola Żmuda.-Dawniej, jak jeszcze ja chodziłam do szkoły podstawowej za to, że nauczyciel pyta cię do odpowiedzi, a ty odpowiadasz ,,nie wiem” wstawiało się dwójki. W tych czasach nie było jedynek, najgorsze były dwójki. I w ten sposób moi znajomi się odzwyczaili mówienia tych słów i odpowiadając, starali się na zadane pytania odpowiadać pełnymi zdaniami, to nie to co teraz. W końcu, spoglądając w telefon dobrze odpowiedział na pytanie, ale na nieszczęście klasy pani nie pozwoliła wyjść do sali informatycznej. Za nieodpowiednie zachowanie w stosunku do nauczyciela, pyskowanie, nauczycielka biologii włączyła nam film Andrzeja Wajdy :,,Pan Tadeusz. Tylko nieliczni oglądali ten film uważnie, ciekawie, wciągnęli się w niego. Tak jest zawsze. Mało kto słucha takich rzeczy, a przecież każdy chce jak najlepiej zdać egzamin ósmoklasisty. Wszystko wskazuje na to, że nasza klasa jest bardzo dziwna. Zadzwonił dzwonek, niemalże wszyscy pospiesznie wybiegli na przerwę, znudzeni filmem zaczęli wyprawiać psikusy na korytarzu: rozlali butelkę z wodą na podłogę, popsikali brzydko pachnącym odświeżaczem powietrza cały szkolny korytarz, złamali na pół ławkę w szatni, pomalowali ścianę długopisem i to wszystko czasie jednej przerwy. Ze wszystkich tych sytuacji można wywnioskować, że nasza klasa nie jest zgrana. Następna była lekcja chemii. Te lekcje są najbardziej lubiane przez naszą klasę, głównie dlatego, że uczy je łagodny nauczyciel- Zbigniew Staniec. Materiał jest okrojony na tyle, by nauczyć uczniów tego, co im się przyda, samych podstaw z niewielką ilością szczegółów. Trudne zagadnienia są przeplatane dowcipami, przez co lekcja nie jest bardzo nudna. Pan Zbyszek, bo tak go uczniowie nazywają, jest również nauczycielem wychowania fizycznego. Wygląda na wysportowanego. Zanim nauczyciel wszedł do sali jeden z uczniów wyśpiewał sławny wśród młodzieży cytat: ,,Betoniarze w Anglii, macie pozdrowienia z Polski, Bebebebe beton!”. Usłyszał to pan Zbyszek i spytał się go: -Z czego składa się beton, jak odpowiesz wstawię ci szóstkę. -Z cementu, wody i kruszywa-odpowiedział uczeń. -Ooo! Świetnie, w takim razie skoro nie mówiliśmy o betonie, a jest związany z chemią z przyjemnością wstawiam ci ocenę celującą- wykrzyknął zaskoczony nauczyciel.-Zazwyczaj nie wstawiam szóstek ani za aktywność, ani za kartkówkę, ani za nic , więc doceń to. -A i proszę pana, czy może pan zrobić luźną lekcję?-zapytał ten sam uczeń. -Dobrze, można telefony, ale bez zdjęć, filmików itd. Dzisiaj nie jestem w formie, pewnie przez tą pogodę. Róbcie co chcecie! Po krótkim czasie do sali weszła pani Renata-nauczycielka matematyki, z którą mieliśmy mieć później lekcje i zawiadomiła klasę: -Dziś nie będzie lekcji. Dostałam zawiadomienie, żeby was zabrać do biblioteki publicznej na spotkanie z poliglotą Piotrem Krukiem. Czy może pan ich zaraz puścić na obiad, niech zjedzą i o 10:50 czekajcie na mnie pod szatnią. Czy są jakieś pytania? -Dobrze, zaraz wyjdą zjeść obiad, słyszałem, że dzisiaj kotlet schabowy to się najedzą do syta i z pewnością będą uważnie słuchać poligloty-wyraził zgodę pan Zbyszek. Jak zwykle nie było żadnych pytań. Zawsze, gdy już jest koniec lekcji nikt z nas nie odważy się podnieść ręki i o coś zapytać. Oczywiście są jakieś wyjątki, ale tak rzadko, że jakby ich prawie w ogóle nie było. Szybko zjedliśmy obiad i czekaliśmy na panią. Niestety pani Renata przyszła pięć minut później, więc musieliśmy się streszczać, by w pięć minut pokonać 400 metrów. Zdążyliśmy w samą porę.