You are on page 1of 153

tytu: WSPOMNIENIA Z DOMU UMARYCH autor: FIODOR DOSTOJEWSKI PRZEOY CZESAW JASTRZBIEC-KOZOWSKI tytu oryginau: ZAPISKI IZ MIERTWOGO DOMA

Copyright for the Polish edition by Pastwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1955, 1957, 1964. ISBN 83-06-00889-8

* * *

WSPOMNIENIA Z DOMU UMARYCH CZ PIERWSZA


WSTP I. DOM UMARYCH II. PIERWSZE WRAENIA III. PIERWSZE WRAENIA IV. PIERWSZE WRAENIA V. PIERWSZY MIESIC VI. PIERWSZY MIESIC VII. NOWE ZNAJOMOCI-PIETROW VIII. DESPERACI - UCZKA IX. IZAJASZ FOMICZ - ANIA OPOWIADANIE BAKUSZYNA X. WITA BOEGO NARODZENIA XI. PRZEDSTAWIENIE

WSTP
W odlegych okolicach Syberii, pord stepw, gr albo nieprzebytych lasw, z rzadka trafiaj si mae miasta, liczce jeden, najwyej dwa tysice mieszkacw, drewniane, niepozorne, o dwch cerkwiach - jednej w miecie, drugiej na cmentarzu - miasta podobnie j sze do porzdnej wsi podmoskiewskiej nili do miast. Zazwyczaj bywaj obficie zaopatrzone w sprawnikw, awnikw oraz we wszelki inny podrzdny personel urzdniczy. W ogle, cho to kraj zimny, suy na Syberii jest bardzo ciepo. Ludziska s proci, nic-liberalni; porzdki stare, mocne, wiekami uwicone. Urzdnicy - susznie grajcy rol szlachty syberyjskiej - to bd tubylcy, rdzenni Sybiracy, bd przyjezdni z Rosji, przewanie ze stolic, skuszeni wypacan z gry pensj, podwjnymi | dietami i pontnymi perspektywami na przyszo. Ci spord nich, ktrzy umiej rozwizywa zagadk ycia, niemal zawsze pozostaj na Syberii i z rozkosz si tu zadomowiaj. Pniej zbieraj bogaty i sodki plon. Inni natomiast, ludzie lekkomylni i nie umiejcy rozwizywa zagadki yda, niebawem maj dosy Syberii i markotnie pytaj siebie, po co tu zawdrowali. Niecierpliwie odbywaj swj ustawowy termin suby pastwowej, trzy lata, a po jego upywie niezwocznie zaczynaj si stara o przeniesienie i wracaj do siebie, pomstujc na Syberi i dworujc z niej. Nie maj racji: nie tylko pod wzgldem subowym, lecz i pod wielu innymi mona na Syberii wietnie y. Klimat wspaniay, mnstwo niepospolicie bogatych i gocinnych kupcw, mnstwo niezmiernie zamonych tubylcw. Panienki kwitn jak re i s w najwyszym stopniu cnotliwe. Zwierzyna lata po ulicach i sama si nawija myliwemu. Szampana pij tu niezwykle duo. Kawior wspaniay. Urodzaj w niektrych okolicach bywa pitnastokrotny... Sowem, ziemia bogosawiona. Trzeba tylko umie z niej korzysta. Na Syberii umiej z niej korzysta. W jednej z takich wesoych i zadowolonych z siebie miecin o najmilszej w wiecie ludnoci, ktra zostawia w mym sercu niezatarte wspomnienie, poznaem Aleksandra Pie-trowicza Gorianczykowa, osiedleca, co si urodzi w Rosji jako szlachcic i ziemianin, potem za zabjstwo ony stal si zeslacem-katornikiem drugiej kategorii, po upywie za wyznaczonego mu przez prawo dziesicioletniego okresu katorgi skromnie i nieostentacyjnie dokonywa ywota w miasteczku K., w charakterze osiedleca. Waciwie by przypisany do jednej z gmin podmiejskich, mieszka wszake w miecie, mg tu bowiem jako tako si przeywi zarobkujc nauczaniem dzieci. W miastach syberyjskich nauczycielami czstokro bywaj osiedleni zesacy; nikt nimi nie pogardza. Przewanie ucz francuskiego, ktry jest przecie nieodzowny na arenie ycia, a o ktrym, gdyby nie oni, nie miano by pojcia w odlegych okolicach Syberii. Po raz pierwszy spotkaem Aleksandra Pietrowicza w domu pewnego starego, zasuonego i gocinnego urzdnika. Iwana Iwanycza Gwozdikowa, ojca piciu crek w rnym wieku, rokujcych najpikniejsze nadzieje. Aleksander Pietrowicz udziela im

lekcji cztery razy w tygodniu, po trzydzieci kopiejek srebrem od lekcji. Jego wygld zainteresowa mnie. By to ogromnie blady i chudy czowiek, niestary jeszcze, moe trzydziestopicioletni, drobny i wty. Nosi si zawsze nader schludnie, po europejsku. Jeli go kto zagadn, patrzy nadzwyczaj pilnie i uwanie, ze skrupulatn grzecznoci wysuchiwa kadego ,sowa, jak gdyby mu zadawano jak zagadk albo chciano wycign ze jak tajemnic, i w kocu odpowiada jasno i zwile, ale tak wac kade sowo swej odpowiedzi, e rozmwcy nagle robio si jako gupio i wreszcie sam by rad z ukoczenia rozmowy. Natychmiast wypytaem o niego Iwana Iwanycza i dowiedziaem si, e Gorianczykow pdzi ycie nienagannie moralne, w przeciwnym bowiem razie Iwan Iwanycz nie byby go zgodzi do swych crek, lecz straszny ze odludek, stroni od wszystkich, jest niesychanie uczony, wiele czyta, ale mwi bardzo mao, i w ogle dosy trudno si z nim dogada. Niektrzy twierdzili, e to zdecydowany wariat, cho zreszt byli zdania, e to waciwie nie taka znw wielka wada; e niejeden szanowny obywatel miasta gotw przyhoubi Aleksandra Pietrowicza, e mgby nawet by uyteczny, pisa podania itd. Przypuszczali, e prawdopodobnie ma w Rosji przyzwoitych krewnych, moe nawet nalecych do dobrego towarzystwa, wiedzieli jednak, e od chwili zesania stanowczo zerwa z nimi wszelkie stosunki - sowem, sam sobie szkodzi. Przy tym za wszyscy u nas znali jego dzieje, wiedzieli, e zabi on od razu w pierwszym roku poycia, zabi j z zazdroci i sam odda si w rce sdu (co wielce zagodzio wymiar kary). Na takie zbrodnie ludzie zawsze patrz jak na nieszczcie i wspczuj. Mimo to jednak nasz orygina uporczywie si boczy i przychodzi tylko wtedy, gdy musia dawa lekcje. Zrazu nie zwrciem na szczeglnej uwagi, lecz - sam nie wiem czemu - stopniowo zacz mnie interesowa. Mia w sobie co zagadkowego. Rozmwi si z nim byo zupenym niepodobiestwem. Oczywicie, na moje pytanie, zawsze odpowiada, i to nawet z tak min, jakby to poczytywa za wity obowizek; jednake po tych jego odpowiedziach krpowaem si droej go wypytywa; przy tym na jego twarzy po takich rozmowach zawsze widnia wyraz cierpienia i zmczenia. Pamitam, e pewnego razu, w liczny wieczr letni, szedem z nim do Iwana Iwanycza. Wtem strzelio mi do gowy zaprosi go na chwilk do siebie na papieroska. Nie potrafi opisa, jakie przeraenie odmalowao si na jego twarzy; cakiem si stropi, j mamrota jakie sowa bez zwizku i raptem, ypnwszy na mnie zym okiem, puci si pdem w przeciwn stron. Aem si zdziwi. Od tego czasu, ilekro mnie spotyka, spoziera na mnie jakby z przestrachem. Nie daem jednak za wygran; co mnie do niego cigno, i w miesic pniej, ni std, ni zowd, sam wstpiem do Gorianczykowa. Naturalnie byo to z mojej strony gupio i niedelikatnie. Mieszka na skraju miasta, u starej mieszczanki, ktra miaa chor na suchoty crk, a ta znw - nielubn creczk, dziesicioletni adn i wesolutk dziewczynk. W chwili gdym wszed, Aleksander Pietrowicz siedzia z ni i uczy j czyta. Na mj widok zmiesza si tak, jak gdybym go przyapa na czym zdronym. Kompletnie straci rezon, zerwa si z krzesa i patrzy na mnie jak na upiora. Usiedlimy wreszcie; badawczo ledzi kade moje spojrzenie, .jakby w kadym z nich podejrzewa ukryty a tajemniczy sens. Domyliem si, f e jest obdnie nieufny. Przyglda mi si z nienawici, omal nie pytajc: Czy rycho si std wyniesiesz? Zagadaem z nim o naszej miecinie, o nowinach dnia; pomija to milczeniem i jadowitym umiechem; okazao si, e nie tylko nie zna najzwyklejszych, wszystkim wiadomych nowin miejskich, ale w ogle nie chce ich zna. Nastpnie zagadaem o naszej prowincji i jej potrzebach; sucha milczc i tak dziwnie patrzy mi w oczy, e mi si w kocu zrobio wstyd naszej rozmowy. Co prawda, omal go nie wyprowadziem z rwnowagi nowymi ksikami i czasopismami, miaem je przy sobie wieo z poczty i zaproponowaem, e mu je poycz jeszcze nie rozcite. Zerkn na nie apczywie, natychmiast jednak zmieni zamiar i odrzuci propozycj wymawiajc si brakiem czasu. W kocu poegnaem go i wyszedszy od niego uczuem, e mi spad z serca nieznony ciar. Byo mi wstyd, uznaem za rzecz arcygupi czepia si czowieka, ktrego gwnym celem byo wanie jak najdalej ukry si przed wiatem. Trudno; stao si. Pamitam, em u niego nie widzia prawie adnych ksiek, niesusznie wic mwiono o nim, e wiele czyta. Jednak, przejedajc parokrotnie pn

noc mimo jego okien, spostrzegem w nich wiato. C tedy robi przesiadujc do witu? Moe pisa? A jeli tak, to co mianowicie? Okolicznoci wyrway mi z naszego miasteczka na jakie trzy miesice. Kiedym ju w zimie wrci do domu, dowiedziaem si, e Aleksander Pietrowicz umar na jesieni, umar w osamotnieniu i nawet ani razu nie wezwa do siebie lekarza. W miasteczku ju prawie zapomniano o nim. Mieszkanie jego stao pustk. Niezwocznie nawizaem znajomo z go-574 spodyni nieboszczyka, gdy miaem zamiar dowiedzie si od niej, czym si gwnie zajmowa jej lokator i czy nie pisa czego? Za dwudziestk przyniosa mi peen koszyk papierw, ktre zostay po nieboszczyku. Przyznaa mi si, e dwa zeszyty ju zuya. Bya to staruszka pospna i maomwna, z ktr trudno byo doj do adu. O swym lokatorze nie moga mi powiedzie nic ciekawszego. Z jej sw wynikao, e prawie nigdy nic nie robi, miesicami nie otwiera ksiki i nie bra pira do rki, za to po caych nocach przemierza pokj wzdu i wszerz i wci o czym myla, a niekiedy rozmawia sam ze sob; e bardzo polubi i bardzo pieci jej wnuczk Kati, zwaszcza odkd si dowiedzia, e na imi jej Katia, wreszcie, e w dniu w. Katarzyny rokrocznie chodzi na aobne naboestwo po kim. Goci nie cierpia; z domu wychodzi tylko na lekcje; nawet na ni, star, patrzy krzywym okiem, gdy raz na tydzie przychodzia, by cho troch sprztn w jego pokoju, i bodaj e si do niej nie odezwa ani swkiem przez cae trzy lata. Zapytaem Kati, czy pamita swego nauczyciela. Patrzya na mnie w milczeniu, odwrcia si do ciany i zapakaa. Czyli e i ten czowiek potrafi wzbudzi w kim ywsze uczucie. Zabraem i cay dzie segregowaem jego papiery. W trzech czwartych byy to bahe, nic nie znaczce szpargaki lub uczniowskie wiczenia kaligraficzne. Ale by tu pewien ze-szycik, wcale pkaty, drobno zapisany i nie dokoczony; moe sam autor zarzuci go i zapomnia o nim. By to opis, co prawda bezadny, dziesicioletniej katorgi, ktr wycierpia Aleksander Pietrowicz. Miejscami opis ten przerywaa jaka inna opowie, jakie dziwne, okropne wspomnienia, krelone nierwnym, spazmatycznym pismem, jak gdyby pod przymusem. Kilka razy przeczytaem te urywki i prawie si przekonaem, e byy pisane w napadzie szalestwa. Lecz katorne notatki - Wspomnienia z domu umarych, jak je sam nazywa gdzie w swym rkopisie - wyday mi si do zajmujce. Zupenie nowy wiat, dotychczas nie znany, niezwyko pewnych faktw, niektre osobliwe uwagi o stracecach - porway mnie tak, em to i owo przeczyta z ciekawoci. Naturalnie, mog si myli. Na prb wybieram z pocztku dwa, trzy rozdziay; niech publiczno osdzi...

I. DOM UMARYCH Nasze wizienie stao na skraju twierdzy, tu przy wale for-tecznym. Czasem wygldaem przez szpary parkanu na wiat boy: a nu cos zahacz? - ale widziaem tylko skrawek nieba i wysoki wa ziemny porosy burzanem, a po tym wale dniem i noc tam i z powrotem chodz wartownicy, wic zaraz przychodzio mi na myl, e upyn cae lata, a ja zupenie tak samo bd wyglda przez szpary parkanu i zobacz ten sam wa, takich samych wartownikw i ten sam may skrawek nieba, nie tego nieba nad wizieniem, lecz innego, dalekiego, wolnego nieba. Wyobracie sobie duy dziedziniec, jakie dwiecie krokw dugi, a phorasta szeroki, w ksztacie nieregularnego szeciokta, opasany wysok palisad, czyli parkanem z wysokich supw (pali), na sztorc gboko wkopanych w ziemi, szczelnie przystajcych do siebie bokami, wzmocnionych poprzeczkami i u gry zaostrzonych -i-oto zewntrzne ogrodzenie wizienia. W jednym z bokw ogrodzenia s mocne wrota, zawsze zamknite, zawszedniem i noc - strzeone przez wartownikw, otwierano je, by wypuci idcych do roboty winiw. Za tymi wrotami by jasny, wolny wiat, ludzie yli tam jak wszyscy. Natomiast po tej stronie ogrodzenia mylao si o tamtym wiecie jak o nieziszczonej bajce. Tu by wasny, osobliwy wiat, niepodobny do niczego innego; tu byy wasne, osobliwe prawa, osobliwa odzie, osobliwe zwyczaje i obyczaje, i martwy za ycia dom, i ycie jak nigdzie indziej, i szczeglniejsi ludzie. Ten wanie osobliwy zaktek zamierzam opisywa. Gdy wchodzio si za ogrodzenie, wida byo wewntrz kilka gmachw. Po obu stronach szerokiego dziedzica wewntrznego cign si dwa dugie, parterowe budynki. To koszary. Mieszkaj tu winiowie rozlokowani wedle kategorii. Nastpnie, w gbi ogrodzenia, jeszcze jeden taki

budynek: to kuchnia podzielona na dwie czci. Dalej - znowu budynek, gdzie pod jednym dachem mieszcz si piwnice, spichrze, szopy. rodek dziedzica jest pusty i stanowi rwny, dosy dugi plac. Tu winiowie zbieraj si na kontrol i apel z rana, w poudnie i wieczorem, a czasem jeszcze po kilka razy na dzie - zalenie od tego, czy stranicy s mniej lub bardziej nieufni i czy umiej rachowa. Do-576 okol, midzy budynkami, pozostaje dosy spora przestrze. Tutaj, za budynkami, niektrzy winiowie o bardziej odludnym usposobieniu i ponurym charakterze lubi chodzi w czasie wolnyni od pracy, zakryci przed oczami innych, i snuj swoje rozmylania. Gdym ich spotka podczas tych przechadzek, lubiem si wpatrywa w ich pospne, pitnowane twarze i odgadywa, o czym mySI. Pewien zesaniec w chwilach wolnych najchtniej oddawa si rachowaniu pali. Byo ich z ptora tysica, on za zrobi ju cay obrachunek i mia je w ewidencji. Kady pal oznacza dla niego dzie; kady dzie odlicza na jednym palu i w ten sposb, wedle iloci nie odliczonych pali, mg stwierdzi naocznie, ile jeszcze dni ma spdzi w wizieniu przed upywem terminu katorgi. Szczerze by rad, kiedy dokaczat ktry bok szeciokta. Wiele lat musia jeszcze czeka, ale w wizieniu ludzie maj dosy czasu, by si nauczy cierpliwoci. Widziaem raz, jak egna si z kolegami pewien wizie, ktry spdzi na katordze dwadziecia lat i wreszcie wychodzi na wolno. Byli tacy, co pamitali, jak wszed do wizienia mody, beztroski, nie mylc ani o swej zbrodni, ani o swej karze. Wychodzi jako siwy starzec, z twarz ponur i smutn. W milczeniu obszed wszystkie sze naszych koszar. Wstpujc do kadych koszar egna si przed witymi obrazami, po czym nisko, w pas kania si towarzyszom, proszc, by go le nie wspominali. Pamitam rwnie, jak kiedy nad wieczorem zawoano do wrt jednego z winiw, dawniej zamonego syberyjskiego chopa. P roku przedtem otrzyma wiadomo, e bya jego ona wysza za m, i mocno zmarkomia. Teraz ona wanie przyjechaa do wizienia, wywoaa go i wrczya mu datek. Pogawdzili par minut, zapakali oboje i poegnali si na zawsze. Widziaem jegotwarz, kiedy wraca do koszar... Tak, w tym miejscu mona si byo nauczy cierpliwoci. Gdy zapada zmierzch, wszystkich nas wprowadzano do koszar i tu zamykano na ca noc. Zawsze byo mi ciko wrci z dworu do naszych koszar. Bya to duga, niska i duszna izba, mdo owietlona ojwkami, o cikim, duszcym odorze. Nie pojmuj teraz, jak mogem wyy w niej dziesi lat. Na pryczach trzy deski: tyle miejsca naleao do mnie. Na tyche pryczach miecio si w naszej tylko izbie ze trzydzieci osb. W zimie zamykano wczenie; trzeba byo czeka dobre cztery godziny, a wszyscy usn. A zanim si to stao - haas, rejwach, rechot, kltwy, brzk kajdan, swd i kope, ogolone gowy, pitnowane twarze,2 poszarpana odzie, wszystko tosponiewierane, splugawione... Tak, czowiek jest wytrzymay! Czowiek - to istota, ktra si do wszystkiego przyzwyczaja, i sdz, e to. najtrafniejsze okrelenie czowieka. Byo nas ze dwustu pidziesiciu - liczba prawie staa. Jedni przychodzili, inni koczyli swj termin i odchodzili, jeszcze inni umierali. I kog tutaj nie byo? Przypuszczam, e kada gubernia, kada strefa Rosji miaa tu swych przedstawicieli. Byli te obcoplemiecy, byo nawet kilku zesanych grali kaukaskich. Segregowao si to wszystko wedle stopnia zbrodni, a zatem wedle liczby lat wyznaczonych za dane przestpstwo. Nie istniaa chyba taka zbrodnia, ktra by tu nie miaa swego przedstawiciela. Gwny trzon stanowili zesacy-katornicy kategorii cywilnej (twardzi katornicy, jak naiwnie nazywali ich sami aresztanci). Byli to przestpcy cakowicie pozbawieni wszelkich praw, odcid raz na zawsze od spoeczestwa, z twarz napitnowan gwoli wiecznemu wiadectwu, e s odepchnici. Przysyano ich na roboty z terminem od omiu do dwunastu lat, potem za wyprawiano do rnych gmin syberyjskich na osiedlenie. Byli te przestpcy kategorii wojskowej, nie pozbawieni praw, jak w ogle w wojskowych rotach aresztanckich. Przysyano ich na krtkie terminy, po ktrych upywie wracali tam, skd przybyli, do wojska, do syberyjskich batalionw liniowych. Wielu z nich prawie natychmiast wracao za ponowne cikie wykroczenia, jednak ju nie na krtkie terminy, lecz na dwadziecia lat. Ta kategoria nosia nazw

ustawicznych. Ale i d ustawiczni nie byli jeszcze bezwzgldnie pozbawieni wszystkich praw. Wreszcie istniaa jeszcze jedna osobna kategoria naj-straszniejszych zbrodniarzy, przewanie wojskowych, dosy liczna. Zwaa si oddziaem specjalnym. Przysyano tu przestpcw z caej Rosji. Sami uwaali si za doywotnich i nie znali terminu swoich- robt. Wedug prawa powinni byli wykonywa podwjne i potrjne normy pracy. Trzymano ich w twierdzy a do otwarcia na Syberii najciszych robt katorniczych. Wy - na termin, a my - na cae yde - mwili do innych winiw. Syszaem pniej, e t kategori skasowano. Ponadto skasowano w naszej twierdzy rwnie 578
reim cywilny, a wprowadzono jedn wspln rot wojskowoaresztanck. Oczywicie, wraz z tym zmienia si take zwierzchno. Opisuj tedy przeszo, sprawy dawno minione... Byo to ju dawno, wszystko to majaczy mi teraz niby we nie. Pamitam, jakem wszed do twierdzy. Dziao si to wieczorem, w styczniu. Zapad ju zmierzch, ludzie wracali z robt, gotowali si do kontroli. Wsaty podoficer otworzy mi nareszde drzwi do tego dziwnego domu, w ktrym miaem spdzi tyle lat, przey tyle, e gdybym nie dowiadczy tego wszystkiego na wasnej skrze, nie mgbym mie o tym przyblionego nawet pojcia. Na przykad, adn miar nie mgbym sobie wyobrazi, co strasznego i drczcego jest w tym, e przez cale dziesi lat katorgi ani razu, ani jednej chwili nie bd sam? Na robode-zawsze pod konwojem, w domu-z dwustu towarzyszami, i ani razu, ani razusam! Zreszt nie tylko do takich rzeczy musiaem si jeszcze przyzwyczaja I l, Byli tutaj zabjcy przypadkowi i mordercy z zawodu, bandyd i hersztowie bandytw. Byli zwyczajni zlodzieja-szkowie i wczgi - specjalid od kradziey kieszonkowych i tacy, co odcinali woreczki z pienidzmi. Byli i tacy, co do ktrych trudno si byo domyli, za co waciwie mogli tu trafi. A jednak, kady z nich mia swoj histori, mtn i cik jak zamroczenie po przepiciu. Na og mao mwili- o swej przeszoci, nie lubili o niej opowiada i widocznie starali si o niej nie myle. Znaem wrd nich nawet zabjcw tak wesoych, tak nigdy si nie frasujcych, e miao bybym szed o zakad, i sumienie nigdy si w nich nie odzywao. Lecz byli te osobnicy ponurzy, niemal zawsze milczcy. W ogle, rzadko kto opowiada o swoim ydu, a i ciekawo bya nie w modzie, jako nie w zwyczaju. Ot, chyba e kto z rzadka rozgada si z nudw, a inny obojtnie i pospnie sucha. Nikt tutaj nie mg nikogo zadziwi. Ludzie z nas, ksztaceni! - mwili czsto, z dziwn przechwak. Pamitam, kiedy pewien bandyta, podchmielony (na katordze mona si byo czasem upi), j opowiada, jak zarn pidoletniego chopczyka, jak go najpierw przynci zabawk, zaprowadzi gdzie do pustej szopy, no i tam zarn Cale koszary, ktre dotd miay si z jego artw, krzykny jak jeden m i ban-S79 dyta musia umilkn; ale nie z oburzenia krzykny koszary, tylko dlatego, e nie powinien by o tym mwi, gdy mwi o tym nie wypada. Nawiasem dodam, e ci ludzie byli istotnie ksztaceni, i to nawet nie w przenonym, ale w dosownym znaczeniu. Z pewnoci przeszo poowa umiaa czyta i pisa. W jakim innym miejscu, gdzie si lud rosyjski zbiera w wielkich skupiskach, potraficie wydzieli gromad liczc dwustu pidziesiciu ludzi, ktrych poow stanowiliby pimienni? Syszaem pniej, e na podstawie danych tego rodzaju kto wzi asumpt do wniosku, e pimienno gubi nasz lud. Jest to bd: powody s zupenie inne, cho trudno zaprzeczy, e pimienno rozwija w ludzie pewno siebie. Ale to wszake nie przywara. Wszystkie kategorie mona byo rozrni po odziey: jedni mieli poow kurtki brunatn, poow szar, jak rwnie jedn nogawic szar, drug za brunatn. Kiedy na robocie sprzedajca koacze dziewczynka podesza do winiw, dugo im si przygldaa, po czym raptem wy-buchna miechem. Pfe, jak to brzydko! - zawoaa - i szarego sukna zabrako, i burego sukna zabrako! Byli te tacy, ktrzy ca kurtk mieli z szarego sukna, tylko rkawy brunatne. Gow rwnie golono rozmaicie: jedni mieli poow gowy ogolon wzdu czaszki, inni w poprzek. Od pierwszego wejrzenia mona byo zauway w tej caej dziwnej rodzinie pewien uderzajcy rys wsplny; nawet najwybitniejsze, najbardziej oryginalne jednostki, ktre jak gdyby mimo woli krloway nad innymi - nawet one staray si utrafi w ton

wsplny. W ogle za powiem, e cay ten zesp, z nielicznymi wyjtkami kilku niewyczerpanie wesoych ludzi pogardzanych za to przez reszt, by pospny, zawistny, okropnie prny, chepliwy, obraliwy i w najwyszym stopniu formalistyczny. Za najwiksz cnot uchodzia umiejtno niedziwienia si niczemu. Wszyscy byli zwariowani na jednym punkcie: jak zachowa pozory. Ale czstokro najbardziej buczuczna mina z szybkoci byskawicy ustpowaa miejsca najbardziej tchrzliwej. Mielimy kilku naprawd silnych ludzi; d bylLprod i nie zgrywali si. Jednak, rzecz dziwna! wrd tych naprawd silnych ludzi byo kilku niezmiernie, wrcz chorobliwie prnych. I w ogle prno, pozory - stay na pierwszym planie. Wikszo bya zepsuta i strasznie upodlona. Plotki i obmowy nie ustaway: byo to pieko, mroczna otcha. Ale wewntrznym normom i utartym zwyczajom katorgi nikt si nie mia sprzeciwia; wszyscy im ulegali. Byway charaktery nader nietuzinkowe, ulegajce z trudem, z wysikiem, a jednak i one ulegay. Przychodzili do nas tacy, co si ju zanadto zapdzili, zanadto przebrali miark na wolnoci, tote w kocu ju nawet swe zbrodnie popeniali, jak gdyby to robili nie oni, jak gdyby sami nie wiedzieli po co, jak gdyby w malignie, nieprzytomnie, czsto wskutek rozjtrzonej w najwyszym stopniu prnoci. Lecz u nas osadzano ich natychmiast, mimo e niektrzy z nich przed przybyciem na katorg byli postrachem caych osiedli i miast. Rozgldajc si dookoa nowicjusz spostrzega niebawem, e nie bdzie mia tu pola do popisu, e nikogo ju tu nie zdziwi, tote zwija niezwocznie chorgiewk i dostosowywa si do oglnego tonu. Ten oglny ton polega zewntrznie na jakim osobliwym poczuciu godnoci, ktr przesiknity by nieledwie kady mieszkaniec katorgi. Jakby istotnie nazwa katornika, winia stanowia jak rang, i to honorow. Ani ladu wstydu i skruchy! Skdind bya te jaka zewntrzna, e tak powiem, oficjalna pokora, jakie spokojne rezo-nerstwo: Jestemy ludzie straceni - mwili. Skoro nie umia yna wolnoci, stawaj teraz w szeregu, wyrbuj zielony dukt. Kto nie sucha ojca, matki, sucha psiej koatki.3 Nie chciae wyszywa zlotem, teraz tucz kamienie motem. Wszystko to mwio si czsto, i jako nauk moraln, i jako zwykle gadki czy przysowia, ale nigdy powanie. Byy to tylko sowa. Wtpi, czy cho jeden z nich uznawa w duchu bezprawie swych czynw. Niechby kto spoza grona kator-nikw sprbowa zarzuca winiowi jego zbrodni, aja go (zreszt wypominanie przestpstwa zbrodniarzowi sprzeczne jest z rosyjskim usposobieniem) - kltwom nie bdzie koca. A jak mistrzowsko klli oni wszyscy! Klli wyrafinowanie, artystycznie. Podnieli umiejtno przeklinania do rzdu nauki; usiowali doci nie tyle obraliwym sowem, ile obraliwym sensem, duchem, ide - a to jest bardziej wyrafinowane, jadowitsze. Cigle ktnie jeszcze bardziej rozwijay wrd nich t umiejtno. Wszyscy ci ludzie pracowali pod batem, a wic byli gnuni, a wic deprawowali si; Jeli nawet przedtem nie byli zdeprawowani, deprawowali si na katordze. Zebrali si tu nie z wasnej woli, byli sobie obcy. Diabe zuy troje apci, zanim zebra nas do kupy!mwili sami o sobie; tote plotki, intrygi, babskie podszepty, zawi, swary, zo byy zawsze na pierwszym planie w tym mrocznym yciu. adna baba nie zdoaaby by tak baba, jak niektrzy z tych oczajduszw. Powtarzam, byli i wrd nich ludzie silni, charaktery, co przywyky i cae yde przebojem i rozkazywa, hartowne, nieulke. Tych jako mimo woli powaano, oni za ze swej strony, cho czsto niezmiernie dbali o swoj saw, na og starali si nie by dla innych ciarem, nie wdawali si w czcze poajanki, zachowywali si z nadzwyczajn godnoci, byli rozsdni i prawie zawsze posuszni przeoonym - nie z zasady posuszestwa, nie z poczucia obowizku, tylko ot, jakby na mocy jakiego kontraktu, rachuby na wzajemne korzyci. Ale te i z nimi postpowano ostronie. Pamitam, e jednemu z takich winiw, czowiekowi nieustraszonemu i stanowczemu, znanemu przeoonym ze swych bestialskich skonnoci, za jakie wykroczenie miano wymierzy kar. Dzie by letni, pora nierobocza; Sztabs-oficer, najbliszy i bezporedni naczelnik wizienia, przyjecha osobicie do kordegardy, mieszczcej si tu koo naszych wrt, by asystowa przy karze. Major ten by dla winiw jak istot fataln, doprowadzi ich do tego, e truchleli przed nim. By niezwykle srogi, ciska si na ludzi, jak mwili katornicy. Najbardziej ich przeraa jego

przenikliwy, rysi wzrok, przed ktrym nie mona byo nic zatai. Potrafi widzie nie patrzc. Gdy wchodzi do wizienia, widzia ju, oo si dzieje na drugim jego kocu. Winiowie nazywali go omiookim. System jego by opaczny. Swymi wciekymi, zoliwymi postpkami rozjtrza tylko i tak ju rozdranionych ludzi i gdyby nie byo nad nim komendanta, czowieka szlachetnego i rozwanego, miarkujcego niekiedy dziko jego wybrykw, napytaby wielkich nieszcz swoimi rzdami. Nie rozumiem, jak mu si udao skoczy pomylnie; otrzyma dymisj yw i zdrw, chocia, co prawda, oddano go pod sd. Wizie zblad, gdy go zawoano. Zwykle milczc i z determinacj kad si pod rzgi, milczc znosi kar, a potem wstawa jakby nigdy nic, z zimn krwi i filozoficznie traktujc 582 niefortunn przygod. Zreszt postpowano z nim zawsze ogldnie. Tym razem uwaa jednak, e ma suszno. Zblad i nie zauwaony przez konwojentw zdy wsun do rkawa ostry, angielski n szewski. Noe i wszelkie ostre narzdzia byy jak najkategoryczniej zakazane. Rewizje byy czste, nage i skrupulatne, kary okrutne, lecz poniewa trudno znale u zodzieja rzecz, ktr ten postanowi szczeglnie starannie ukry, poniewa noe i narzdzia byy zawsze nieodzownie potrzebne, wic mimo rewizji nie znikay. A jeli je nawet odebrano, to wnet zjawiay si nowe. Wszyscy katornicy podbiegli do parkanu i z zamierajcym sercem patrzyli przez szpary. Wiedzieli, e tym razem Pietrow nie zechce si pooy pod rzgi i e na majora przysza kreska. Ale w najbardziej decydujcej chwili nasz major wsiad do wolantu i odjecha, poruczajc wykonanie egzekucji innemu oficerowi. Sam Bg go uratowa! - mwili pniej winiowie. Co si za tyczy Pitrowa, to najspokojniej w wiecie znis kar. Z odjazdem majora gniew jego min. Wizie jest posuszny i potulny do pewnej granicy, ktrej wszake nie naley przekracza. Nawiasowa -uwaga: nic ciekawszego ni te dziwne wybuchy zniecierpliwienia i krnbrnoci. Czsto czowiek cierpi kilka lat pokornie, znosi-okrutne kary, a raptem wyprowadzi go z rwnowagi jaka drobnostka, jakie gupstwo, nic prawie. Ten i w gotw nawet nazwa go wariatem; czasem te tak robi.

- Wspomniaem ju, e w cigu kilku lat nie widziaem u tych ludzi ani najlejszego ladu skruchy, ani cienia gorzkiej zadumy nad popenionym przestpstwem i. e przewanie uwaaj si w duchu za cakowicie usprawiedliwionych. Tak jest. Zapewne prno, ze przykady, brawura, faszywy wstyd - znacznie si do tego przyczyniaj. Z drugiej strony, kt moe twierdzi, e zbada gbi serca tych stracecw i wyczyta to, co jest ukryte przed caym wiatem? Ale przecie mona byo, przez tyle lat, bodaj cokolwiek dostrzec, uchwyci, zauway w tych sercach, choby jaki jeden rys, ktry by wiadcey o wewntrznej rozterce, o cierpieniu. Tego za nie byo, stanowczo nie byo. Tak jest, zdaje^roi si, e zbrodni nie mona zrozumie z danych, gotowych punktw widzenia, e jej filozofia jest nieco trudniejsza, ni ludzie sdz. Naturalnie, wizienia i system robt przymusowych nie poprawiaj zbrodniarza, one go tylko karz i zabezpieczaj spoeczestwo od dalszych zamachw zoczycy na jego spokj. W zbrodniarzu wizienie i najcisza katorga roznieca tylko nienawi, podanie zabronionych rozkoszy i straszliw lekkomylno. Ale jestem mocno przewiadczony, e rwnie sawetny system celkowy osiga jedynie faszywy, zwodniczy, pozorny skutek. Ten system wysysa z czowieka soki ywotne, wyjaawia mu dusz, osabia, zastrasza, a potem podaje t wyschnit moralnie mumi, tego pwariata za wzr poprawy i skruchy. Oczywicie, przestpca, ktry si targn na spoeczestwo, nienawidzi go i co gorsza, jest zdania, e ma racj, a win ponosi spoeczestwo. W dodatku wycierpia ju kar, tote niemal zawsze uwaa, e jest bez maa oczyszczony, skwitowany. Wreszcie istniej i takie punkty widzenia, w myl ktrych wypadaoby nieledwie uniewinni zbrodniarza. Ale, mimo rozmaito punktw widzenia, kady przyzna, e s zbrodnie, ktre zawsze i wszdzie, wedle wszystkich moliwych kodeksw, od pocztku wiata uchodz za zbrodnie bezsporne i bd za takie uchodziy, dopki czowiek pozostanie czowiekiem. W ostrogu syszaem historie o najprzeraliwszych, najbardziej nienaturalnych czynach, o najpotworniejszych morderstwach, opowiedziane z najbardziej nieposkromionym, najdziecinniej wesoym miechem. Utkwi mi zwaszcza w pamici pewien ojcobjca. Pochodzi ze szlachty,

pracowa w urzdzie, a w stosunku do swego szedziesicioletniego ojca by czym w rodzaju syna marnotrawnego. Prowadzi si rozpaczliwie, narobi dugw. Ojciec strofowa go, przemawia mu do rozumu, a e ojciec mia dom, mia futor, prawdopodobnie te pienidze - syn go zabi chcc otrzyma spadek. Zbrodni wykryto dopiero po miesicu. Sam zabjca zgosi na policji, e ojciec znikn gdzie bez wieci. Cay ten miesic spdzi na najwyuzdaszej rozpucie. Wreszcie pod jego nieobecno policja znalaza ciao. Przez ca szeroko podwrka bieg przykryty deskami rowek do odpywu nieczystoci. Ciao leao w tym rowku. Byo ubrane, siwa gowa odcita, przystawiona do tuowia, a pod gow morderca pooy poduszk. Do winy si nie przyzna; pozbawiono go szlachectwa, stopnia subowego i zesano na katorg na dwadziecia lat. Cay czas, przez ktry z nim obcowaem, by w wymienitym, arcywesoym nastroju. By to pochy, lekkomylny, w najwyszym stopniu nierozsdny czowiek, cho bynajmniej nie gupiec. Nigdy nie dostrzegem w nim jakiego szczeglnego okruciestwa. Aresztand gardzili nim nie za zbrodni, o ktrej nie byo nigdy ani wzmianki, lecz za trzpiotowato, za to, e si nie umia zachowa. W rozmowach wspomina czasem ojca. Gawdzc kiedy ze mn o tynie cielesnej, dziedzicznej w ich rodzinie, doda: Ot, na przykad mj rodzic a do koca nigdy si nie skary na adn chorob. Taka bestialska nieczulo jest, oczywicie, niemoliwa. To fenomen; tkwi w tym jaki defekt organiczny, jakie cielesne i moralne kalectwo nie znane jeszcze nauce, a nie po prostu zbrodniczo. Oczywicie, w zbrodni t nie uwierzyem. Jednak ludzie z jego miasta, ktrzy musieli zna wszystkie szczegy jego dziejw, opowiedzieli mi ca t spraw. Pakty byy tak oczywiste, e nie sposb byo nie uwierzy. Winiowie syszeli, jak krzycza w nocy przez sen: Trzymaj go, trzymaj! Gow, gow mu rb!... Prawie wszyscy winiowie mwili w nocy i bredzili. Najczciej we nie przychodziy im na jzyk przeklestwa, zodziejskie sowa, noe, topory. Bili nas - mawiali - mamy przetrcone wtpia i dlatego krzyczymy po nocach. Przymusowa praca w twierdzy na katordze nie bya zajciem, lecz powinnoci: wizie odrabia swoj norm albo odbywa ustalone godziny pracy i szed do wizienia. Prac traktowa z nienawici. Bez wasnego, osobistego zatrudnienia, ktremu by si oddawa caym umysem, z caym wyrachowaniem, czowiek nie mgby y w wizieniu. Bo i w jaki sposb wszyscy ci ludzie, rozgarnici, majcy za sob bujne ycie i dni ycia, przemoc spdzeni tu w jedn gromad, przemoc oderwani od spoeczestwa i normalnego istnienia, mogliby egzystowa normalnie i prawidowo, z wasnej woli i ochoty? Ju sama bezczynno rozwinaby w nich takie zbrodnicze rysy, o ktrych przedtem nie mieli nawet pojcia. Bez pracy i bez prawowitej, Jiormalnej wasnoci czowiek y nie moe, bakieruje/-sl^, rozbestwia. I dlatego kady w wizieniu, wskutek wrodzonej potrzeby oraz instynktu samozachowawczego, mia jakie zajcie. Dugi dzie letni w caoci niemal wypeniaa przymusowa praca; krtka noc ledwie starczaa na sen. W zimie natomiast, skoro tylko zapadnie zmrok, wizie wedle regulaminu powinien ju by zamknity w koszarach. C wic robi w dugie, nudne godziny zimowego wieczoru? Tote prawie kade koszary, mimo zakazu, zamieniay si w olbrzymi warsztat. Waciwie praca, zatrudnienie nie byy wzbronione, ale pod adnym pozorem nie wolno byo mie przy sobie narzdzi, a bez nich niemoliwa bya praca. Jednake pracowano po cichutku, zwierzchno, jak si zdaje, w niektrych wypadkach nie zwracaa na to zbytniej uwagi. Wielu winiw przychodzio nic nie umiejc, lecz uczyli si od innych i potem, wychodzc na wolno, byli dobrymi majstrami. Mielimy i szewcw, i kamasznikw, i krawcw, i stolarzy, i lusarzy, i snycerzy, i pozotnikw. By jeden yd, Izajasz Bumsztejn, jubiler, a zarazem lichwiarz. Wszyscy pracowali i zarabiali jaki taki grosz. Obstalunki przychodziy z miasta. Pienidze - to namacalna wolno, dla czowieka wic cakowicie pozbawionego wolnoci s one dziesiciokrotnie cenniejsze. Jeli tylko pobrzkuj mu w kieszeni, na poy jest ju pocieszony, nawet gdyby nie mg ich wydawa. A wyda je mona zawsze i wszdzie, tym bardziej e owoc zakazany jest w dwjnasb sodki. A na katordze mona byo mie nawet wdk. Fajki byy jak najsurowiej zabronione, jednak wszyscy je palili. Pienidze i tyto ratoway od szkorbutu i innych chorb. Praca za ratowaa od przestpstw; bez pracy winiowie poarliby si nawzajem niby pajki we

flaszce. Mimo to i praca, i pienidze byy zakazane. W nocy czstokro dokonywano nagych rewizji, zabierano wszystkie objte zakazem przedmioty, a pienidze, mimo e jak najstaranniej ukryte, wpaday czasem w rce rewidujcych. Po czci z tego wanie powodu nie ciuano ich, ale co rychlej przepijano; oto dlaczego zjawiaa si w wizieniu wdka. Po kadej rewizji winowajca nie tylko traci cae mienie, lecz ponosi zazwyczaj dotkliw kar. Jednak po kadej rewizji uzupeniano natychmiast braki, niezwocznie zjawiay si nowe rzeczy, i wszystko szo po dawnemu. Zwierzchno wiedziaa o tym, a winiowie nie szemrali na kary, cho ycie takie byo podobne do ycia ludzi, co si osiedlili na Wezuwiuszu. Kto nie mia fachu, ten zarabia w inny sposb. Istniay sposoby do oryginalne. Niektrzy na przykad zarobkowali wycznie handlem, a sprzedawano czasem takie rzeczy, e poza murami wizienia nikomu by na myl nie przyszo nie tylko kupowa i sprzedawa, lecz nawet uwaa je za rzeczy. Ale katornicy byli nader ubodzy i niezmiernie asi na handel. Najpodlejszy ach mia swoj cen i mg si na co przyda. Wskutek za ubstwa pienidze miay tu zgoa inn warto ni na wolnoci. Za mudn i skomplikowan prac pacio si grosze. Q i owi z powodzeniem uprawiali lichw. Wizie, ktry si zaduy lub zrujnowa, nis ostatnie rzeczy do lichwiarza i dostawa od niego kilka miedziakw na straszliwy procent. Jeeli nie wykupi tych rzeczy w terminie, sprzedawao si je bezzwocznie i bezlitonie; lichwa kwita tak dalece, e przyjmowano pod zastaw nawet skarbowe rzeczy wizienne, jak: skarbow bielizn, buty itd. - rzeczy nieodzowne kademu winiowi kadej chwili. Ale przy takich transakcjach sprawa moga te wzi inny obrt, nie cakiem zreszt nieprzewidziany: ten, ktry zastawi rzecz i otrzyma pienidze, natychmiast, bez dugiego gadania szed do starszego podoficera, bezporedniego naczelnika wizienia, donosi o zastawieniu rzeczy wiziennych, ktre te od razu zabierano lichwiarzowi, nawet nie meldujc wyszym wadzom. Ciekawe, e nigdy nie dochodzio przy tym do ktni; lichwiarz w milczeniu i pospnie zwraca co trzeba, jak gdyby sam nawet z gry przewidywa, e tak bdzie. Moe musia uzna w duchu, e na miejscu tego, ktry zastawi rzeczy, sam by tak zrobi. I dlatego jeeli pniej wymyla czasem, to bez cienia zoci, ot tak tylko, eby sobie uly. W ogle wszyscy okropnie kradli jedni drugim. Prawie kady mia swj kuferek, z zamkiem, do przechowywania rzeczy skarbowych. Byo to dozwolone; lecz kuferki nie stanowiy ratunku. Chyba atwo _ sobie wyobraacie, jacy tam byli wprawni zodzieje. Mnie pewien wizie, szczerze oddany mi czowiek (mwi to bez najmniejszego przeksu), okrad Bibli, jedyn ksik, jak wolno byo mie na katordze; tego dnia sam mi to wyzna, nie ze skruchy, ale z litoci nade mn, poniewa dugo jej szukaem. Byli szynkarze handlujcy trunkiem i szybko si wzbogacajcy. O tym handlu opowiem kiedy szczegowiej; jest wcale godny uwagi Wielu siedziao za przemyt, nic wic dziwnego, e mimo wszelkich rewizji i konwojentw wdka przybywaa do wizienia. Nawiasem mwic, przemyt w swojej istocie jest jakim osobliwym przestpstwem. Czy dacie na przykad wiar, e dla niektrych przemytnikw zysk, pienidze graj rol drugorzdn, s na dalszym planie? A wanie tak byo niekiedy. Przemytnik pracuje z namitnoci, z powoania. Jest poniekd poet. Ryzykuje wszystko, wystawia si na straszne niebezpieczestwo, wymyla przerne fortele, robi wynalazki, wymiguje si; czasem nawet dziaa moc jakiego natchnienia. Jest to namitno rwnie przemona jak karciarstwo. Znaem w ostro-gu pewnego winia, olbrzyma z postawy, lecz tak agodnego, cichego, potulnego, e czowiek zachodzi w gow, za co te znalaz si on w ostrogu. By tak dalece pozbawiony zoliwoci i tak zgodny, e przez cay czas ani razu z nikim si nie posprzecza. Ale pochodzi znad granicy zachodniej, przyszed do nas za przemyt i, oczywicie, nie mg wytrzyma i j przynosi wdk. Ile razy karano go za to i jak lka si rzeg! A przy tym kontrabanda wdki dawaa mu mizerne dochody. Wdka wzbogacaa jedynie przedsibiorc. Ten za dziwak miowa sztuk dla sztuki. Paczliwy by jak baba i po karze nieraz przysiga na wszystkie witoci, e zaniecha przemytu. Czasem mnie przemaga si cay miesic, jednak w kocu nie wytrzymywa... Dziki takim jak on nie brako wdki w wizieniu... Wreszcie by jeszcze jeden dochd, wprawdzie nie wzbogacajcy winiw, lecz stay i dobroczynny. Mianowicie jamuna. Wysze sfery naszego spoeczestwa nie maj pojcia, jak si o

nieszczsnych4 troszcz kupcy, mieszczanie i cay nasz lud. Datki napywaj prawie bez przerwy i prawie zawsze w postaci chleba, bulek i koaczy, daleko rzadziej w pienidzach. Bez tej jamuny w wielu miejscach zbyt ciko byoby aresztantom, zwaszcza podsdnym, ktrych si traktuje znacznie ostrzej ni winiw po wyroku. Jamun zbonie dzieli si po rwnu. Jeeli nie wystarcza dla wszystkich, koacze tnie si na rwne czci, czasem a na sze, i kady aresztant bezwzgldnie dostaje swj ks. Pamitam, jak po raz pierwszy otrzymaem datek pieniny. Dziao si to wkrtce po mym przybyciu do katorgi. Wracaem z porannej roboty sam, z konwojentem. Naprzeciw mnie szy matka i crka, dziewczynka lat dziesiciu, liczna jak anioeczek. Juem je raz widzia. Matka bya wdow po onierzu. Jej m, mody onierz, by pod sdem i umar w lecznicy, w izbie aresztanckiej, podczas kiedy i ja leaem tam chory. ona i crka przychodziy go poegna; obie rozpaczliwie pakay. Na mj widok dziewczynka poczerwieniaa, szepna co matce; ta zatrzymaa si natychmiast, dobya z wzeka wier kopiejki i daa dziewczynce. Maa pobiega za mn... Naci (nieszczsny, we grosik w imi Chrystusa! - woaa podbiegajc do mnie i wtykajc mi w gar pieniek. Wziem jej grosik, i dziewczynka wrcia do matki zupenie zadowolona. Grosik ten dugo przechowywaem. II. PIERWSZE WRAENIA Pierwszy miesic i w ogle pocztek mojego ycia na katordze ywo staj mi teraz w wyobrani. Nastpne lata wizienne przesuwaj si w moich wspomnieniach znacznie bladziej. Niektre jak gdyby cakiem si stuszoway, zlay ze sob, zostawiajc jedno oglne wraenie: cikie, monotonne, przygnbiajce. Wszystko natomiast, com przey w pierwszych dniach katorgi, ukazuje mi si obecnie jakby to byo wczoraj. Tak zreszt by powinno. Pamitam wyranie, e od pierwszego kroku w tym yciu uderzyo mnie to, em jak gdyby nie znalaz w nim nic szczeglnie zaskakujcego, niezwykego lub, cilej mwic, niespodzianego. Wszystko to jak gdyby ju i wprzdy migao mi w wyobrani, kiedy idc na Syberi usiowaem przewidzie swoj dol. Ale niebawem zatrzsienie najdziwniejszych niespodzianek, najpotworniejszych faktw jo mi zatrzymywa bez maa co krok, I dopiero pniej, dopiero po dosy ju dugim pobycie w\ wizieniu, zrozumiaem w peni ca wyjtkowo, ca nieoczekiwan tre takiej egzystencji i coraz bardziej si jej dziwiten. Wyznam, e to zdziwienie towarzyszyo mi przez cay dugi czas mojej katorgi; nigdy nie mogem si z ni pogodzi. Pierwsze moje wraenie byo na og jak najohydniejsze; lecz mimo to - rzecz dziwna - wydao mi si, e na katordze daleko atwiej y, ni to sobie wyobraaem po drodze. Winiowie, cho co prawda w kajdanach, chodzili swobodnie, wymylali sobie, piewali, pracowali dla siebie, mili fajki, nawet pili wdk (bardzo zreszt nieliczni), a w nocy niektrzy rnli w karty. Sama robota na przykad wydawaa mi si nie taka znw cika, katornicza, i dopiero po dosy dugim czasie zdaem sobie spraw, i uciliwo i kator-niczo tej roboty polega nie tyle na jej trudnoci i bez-ustannoci, ile na tym, e jest ona przymusowa, nakazana, pod batem. Chop w polu pracuje bodaj nierwnie wicej, czasem nawet po nocach, szczeglnie latem, ale pracuje dla siebie, pracuje w rozsdnym celu i jest mu bez porwnania lej ni katornikowi na przymusowych i cakiem dla niego bezuytecznych robotach. Przyszo mi raz na myl, e gdyby kto chcia kompletnie zmiady, zniweczy czowieka, ukara go kar najokropniejsz, tak, e najgorszy morderca wzdrygnby si przed t kar i z gry by si jej przerazi, to wystarczyoby tylko nada tej robocie cech zupenej, cakowitej bezuytecznoci i bezsensownoci. Jeeli obecna robota katornicza jest dla winia nieciekawa i nudna, to sama w sobie, jako praca, jest sensowna; wizie robi cegy, kopie ziemi, tynkuje, buduje; praca ta ma sens i cel. Czasem katornik nawet si do niej zapala, chce j wykona zrczniej, sprawniej, lepiej. Ale gdyby mu kaza, na przykad, przelewa wod z jednego kuba do drugiego, a z drugiego do pierwszego, tuc piasek, przenosi kup ziemi z jednego miejsca na drugie i z powrotem - sdz, e wizie by si powiesi po kilku dniach alboby popeni tysice zbrodni, eby si bodaj przez mier wyzwoli z takiego ponienia, wstydu i mki. Oczywicie, kara taka zmieniaby si w tortur, w zemsti nie miaaby sensu, nie

osignaby bowiem adnego rozumnego celu. Poniewa jednak cz takiej tortury, bezsensownoci, ponienia i wstydu tkwi nieuchronnie w kadej pracy przymusowej, wic roboty katornicze s bez porwnania cisze ni wszelkie wolne, dlatego wanie, e s przymusowe. Zreszt trafiem na katorg w zimie, w grudniu, i nie miaem jeszcze pojcia o pracy letniej, piciokrotnie mudniejszej. W zimie za w naszej twierdzy na og mao byo robt skarbowych. Winiowie chodzili nad Irtysz ama stare skarbowe barki, pracowali po warsztatach, odgarniali sprzed gmachw skarbowych nieg nawiany wichur, wypalali i tukli alabaster i tak dalej, i tak dalej. Dzie zimowy by krtki; robota koczya si prdko i wszyscy wczenie wracali do ostrogu, gdzie nie mieli prawie co robi, jeli si nie nadarzya jaka wasna praca. Ale wasn prac trudnia si najwyej trzecia cz winiw, inni za zbijali bki, bez celu snuli si -po wszystkich koszarach, klli, knuli intrygi, wszczynali bjki, upijali si, jeli mieli cho jaki taki grosz przy duszy, nocami przegrywali w karty ostatni koszul, a to wszystko z nudw, z bezczynnoci, z braku zajcia. Pniej zrozumiaem, e oprcz pozbawienia wolnoci, oprcz przymusowej pracy jest w yciu katorniczym jeszcze jedna mczarnia, kto wie, czy nie gorsza ni wszystkie inne. Jest ni przymusowe wspycie. Zapewne, wspycie istnieje te w innych miejscach, ale na katorg przychodz tacy ludzie, e nie kady miaby ochot z nimi wspy, i jestem pewien, i kady katornik odczuwa t mczarni, chocia, rzecz prosta, najczciej niewiadomie. Rwnie wikt wydal mi si wcale dostateczny. Winiowie twierdzili, e roty aresztanckie6 w Rosji europejskiej nie maj takiego. O tym nie podejmuj si sdzi, nie byem tam. Zreszt wielu mogo mie wasn ywno. Woowina kosztowaa -u nas grosz za funt, w lecie trzy kopiejki. Ale korzystali z tego d tylko, co mieli stay dochd; przewanie za katornicy jedli straw wizienn. Zreszt winiowie, chwalc swj wikt, mwili wycznie o chlebie i dzikowali Bogu za to wanie, e chleb jest u nas oglny, a nie wydawany na wag. Tego ostatniego bali si wielce: w razie wydawania na wag, trzecia cz ludzi byaby godna; przy wydawaniu za oglnym wystarczao dla wszystkich. Nasz chleb by wyjtkowo smaczny i syn z tego w caym miecie. Przypisywano to dobremu urzdzeniu piecw w wizieniu. Natomiast kapuniak by bardzo niewietny. Gotowany we wsplnym kotle, z lekka zaprawiany kasz, by, zwaszcza w dni powszednie, chudy i lurowaty. Przerazia mnie w nim ogromna ilo karaluchw. Winiowie za nie zwracali na to najmniejszej uwagi. Przez pierwsze trzy dni nie chodziem na robot; stosowano t ulg do kadego nowo przybyego: dawano mu odpocz z drogi. Ale ju na drugi dzie musiaem wyj, eby zmieni kajdany. Moje kajdany byy nieprzepisowe, ogniwkowe, drobnobrzczne, jak je nazywali winiowie. Nosio si je na odziey. Przepisowe za kajdany wizienne, przystosowane do pracy, skaday si nie z ogniw, lecz z czterech elaznych prtw, grubych prawie na palec, poczonych ze sob trzema ogniwami. Wkadao si je pod spodnie. Do rodkowego ogniwa uwizany by rzemie, z kolei przymocowany do skrzanego pasa, ktry si wkadao bezporednio na koszul. Pamitam pierwszy poranek w koszarach. W kordegardzie przy wiziennych wrotach bben zagra pobudk i po jakich dziesiciu minutach dyurny podoficer j otwiera koszary. Winiowie si budzili. W mdym wietle ojwki (funt takich lojwek skada si z szeciu sztuk) wstawali z prycz drc z zimna. Wiksza cz bya milczca i pospna z niewyspania. Ziewali, przecigali si i marszczyli pitnowane czoa. Jedni czynili znak krzya, drudzy wszczynali ju sprzeczki. Zaduch by straszny. wiee powietrze zimowe wtargno przez drzwi, skoro je tylko otwarto, i kbami pary rozeszo si po caej izbie. Przy wiadrach z wod stoczyli si winiowie; kolejno brali dzban, nabierali wody w usta i z ust myli sobie rce i twarz. Wod przygotowywa z wieczora pa-rasznik6. W kadych koszarach, wedle regulaminu, by jeden wybierany przez og wizie, majcy usugiwa w koszarach. Zwa si parasznikiem i nie chodzi do pracy. Obowizany by dba o czysto w koszarach, my i szorowa prycze i podogi, przynosi i wynosi kube nocny oraz dostarcza wie wod w dwch wiadrach - z rana do mycia si, a w dzie do picia. O dzban, ktry by jeden tylko, niezwocznie wybuchay ktnie. - Gdzie leziesz, fujaro! - mrucza ponury, wysoki wizie, chuderlawy i niady, z jakimi dziwnymi wypukociami na golonej czaszce, odpychajc drugiego, grubego i

przysadzistego, o wesoej rumianej twarzy. - Postj chwil cierpliwie! - Czego wrzeszczysz! Za postj paci si u nas pienidze; wynocha! Patrzcie no t gidi. Nie ma w nim, bracia, ani krzty frymunoci. Frymuno wywara pewien efekt: wielu si rozemiao. O to tylko chodzio wesoemu tuciochowi, ktry snad by w koszarach kim w rodzaju dobrowolnego trefnisia. Wysoki wizie popatrzy na z najgbsz pogard. - Nierogacizna! - rzek jakby do siebie. Wypas si na wiziennym czyciaku*. Rad, e po pocie sypnie dwanacioro prosit. Tucioch rozgniewa si w kocu. - A ty co za ptaszek? - wykrzykn czerwieniejc nagle. - Wanie em ptak! - Jaki? - Taki. - Jaki taki? - Przecie mwi, e taki. - Ale jaki? Wpili si w siebie oczyma. Grubas czeka odpowiedzi i zacisn pici, jak gdyby chcia wszcz bjk. Mylaem, e istotnie bdzie bjka; Wszystko to byo dla mnie nowe i patrzyem z ciekawoci. Alem si pniej dowiedzia, e sceny tego rodzaju s najzupeniej niewinne i e si je odgrywa, jak w komedii, dla powszechnej uciechy; do bjki za nigdy prawie nie dochodzio. Wszystko to byo dosy charakterystyczne i malowao obyczaje katorgi. Wysoki wizie stal spokojnie i majestatycznie. Czu, e patrz na niego i czekaj, czy si zblamuje odpowiedzi, czy nie; e przeto musi dotrzyma placu, dowie, i jest ptakiem rzeczywicie, i pokaza, jakim mianowicie. Z niewymown pogard spojrza zezem na przeciwnika, usiujc dla tym wikszego despektu popatrze na przez rami, z gry w d, jakby oglda ndznego robaczka, po czym rzek wolno i dobitnie: - Kagan!...7 Czyli e jest ptakiem kaganem. Gony wybuch miechu powita t pomysowo winia. - ajdak jeste, a nie kagan! - rykn grubas czujc, e ponis na caej linii porak,-i wpadajc we wcieko. Z chwil wszake gdy si ktnia staa powana, osadzono zuchw. - Czyciakiem nazywano chleb z czystej mki, bez domieszek. (Przyp. aut.) - Czego wrzeszczycie! - hukny na nich cae koszary. - Co macie drze gardo, lepiej si potuczcie! - zawoa kto z kta. - A jake, wnet si potuk! pado w odpowiedzi. - Ludzie z nas bitni, honorni; w siedmiu jednego si nie boim... - Obaj dobrzy!... Jeden trafi do mamra za funt chleba, a drugi, ladaco, poszed w yka, bo zear babie dzban kwanego mlika. - No, no, dajcie spokj! - krzykn inwalida, ktry mieszka w koszarach dla pilnowania porzdku i dlatego sypia w kcie na osobnym wyrku. - Wody, chopaki! Niewalida Pietrowicz si zbudzi! Niewalido Pietrowiczu, bracie rodzony, szacunek! - Brat... Jakim ja tobie brat? Rublamy razem nie przepili, a brat!-sarka inwalida wkadajc szynel. Szykowali si do kontroli, zaczo wita; w kuchni byo a ciasno od ludzi. Winiowie w kouszkach i dwubarwnych czapkach toczyli si przy chlebie, ktry kraja dla nich jeden z kucharzy. Kucharzy wybiera og po dwch do kadej kuchni. U nich te przechowywano n kuchenny do krajania chleba i misa, jeden na ca kuchni. Po wszystkich ktach i przy stoach stanli winiowie w czapkach, w kouszkach i przepasani, gotowi zaraz wyj do pracy. Niektrzy mieli przed sob drewniane miseczki z kwasem. Drobili do kwasu chleb i siorbali. Zgiek i haas by nieznony - niektrzy wszake rozmawiali po ktach rozwanie i cicho. - Jak si masz, stary Antonycz, witaj! - ozwa si mody wizie siadajc koo nabunnuszonego i bezzbnego winia. - Ha, witaj, jeeli nie kpisz - rzek tamten -nie podnoszc oczu i starajc si rozu chleb bezzbnymi dzisami. - A ja mylaem, Antonycz, e wyzion ducha, dalibg. - Nie, najpierw ty, a ja po tobie... Usiadem przy nich. Po mojej prawej rce gwarzyli dwaj stateczni winiowie, widocznie usiujc zaimponowa sobie wzajemnie. - Nie bj si, mnie nie okradn - prawi jeden - ja, bracie, sam si

lkam, eby czego nie skra. - No, i mnie take lepiej nie dotyka go rk, bo mona si sparzy. - Ja si nie boj. Taki sam ze mnie zbj jak i ty... Co zrobi, bracie, kiedy grosz sam ci wazi w rce? Gdzie si z tym podzia? Sprbowaem i do Fiedki-psubrata: mia dom na przedmieciu, kupi go od parszywego yda Salomonka, tego, co to si pniej obwiesi. - Wiem. Dwa lata temu karczm u nas trzyma, przezywalimy go Griszka-Ciemny Szynk. Wiem. - A wanie, e nie wiesz; to inny Ciemny Szynk. - Inny, a jake! Strasznie mdry! Ale ja ci przyprowadz ile chcc porednikw... - Akurat! Skde si wyrwa? Nie wiesz chyba, kto jestem? - Kto jeste? Hm, bijaem ci, a nie chwal si tym! - Ty mnie bija? Jeszcze si taki nie urodzi, co by mnie bija; a kto bija, ten ziemi gryzie. Dumo bnderska! - Niech ci wrzody sybirskie! -Niech ci szabla turecka!... I daleje wymyla sobie. - Hola, hola! Ciszej tam! - zawoano wok. - Nie umieli y na wolnoci; radzi s, e si tu dorwali do zyciaka,.. Zaraz ich poskromi. Wymyla sobie, mle ozorem - wolno. To poniekd rozrywka dla wszystkich. Lecz do bjki nie zawsze dopuszcz, i tylko wyjtkowo wrogowie mog si pobi. O bjce donios majorowi; zaczn si badania, przyjedzie sam major - sowem, kiepsko bdzie wszystkim, i dlatego nie dopuszcza si do bjki. Zreszt sami wrogowie wymylaj sobie raczej dla rozrywki, dla wprawek stylistycznych. Niekiedy sami si oszukuj, zaczynaj z okropnym rozjuszeniem, zaciekoci... zdawaoby si, e lada moment run na siebie; bynajmniej: dojd do pewnego punktu i natychmiast si rozchodz. Z pocztku wszystko to ogromnie mi dziwio. Umylnie daem tu przykad najzwyklejszych rozmw katorniczych. W gowie mi si zrazu nie miecio, e mona wymyla sobie dla przyjemnoci, znajdowa w tym zabaw, mie wiczenie, satysfakcj. Zreszt nie naley zapomina i o prnoci. Dialektyk-wymylacz zaywa szacunku. Omal e go nie oklaskiwano jak aktora; Od poprzedniego jeszcze wieczoru zauwayem, e patrz na mnie krzywo. Przyapaem ju kilka pospnych spojrze. Inni winiowie, przeciwnie, nadskakiwali mi podejrzewajc, e przyniosem z sob pienidze. Od razu jli mi si zasugiwa: uczyli mnie, jak nosi nowe kajdany; zdobyli dla mnie - za pienidze, rzecz prosta - kuferek z zamkiem, abym w nim chowa wydane mi ju rzeczy wizienne oraz kilka sztuk wasnej bielizny, ktre ze sob przyniosem. Ju nazajutrz skradli mi go i przepili. Jeden z nich sta si pniej najbardziej oddanym mi czowiekiem, cho skdind nie przestawa okrada mnie przy kadej sposobnoci. Robi to bez adnego skrpowania, bez maa niewiadomie, jak gdyby z obowizku, i niepodobna si byo na niego gniewa. Midzy innymi pouczyli mnie, e powinienem mie wasn herbat, e niele zarobi, jeli si te postaram o imbryk, na razie za pozwolili mi korzysta z cudzego i polecili mi kucharza mwic, e za jakie trzydzieci kopiejek miesicznie bdzie mi gotowa, co zechc, jeeli ycz sobie jada osobno i kupowa wasny prowiant... Naturalnie poyczyli ode mnie pienidze i kady z nich w pierwszym ju dniu przychodzi ze trzy razy po poyczk. Na katordze w ogle patrzy si pospnie i nieprzychylnie na byych szlachcicw. Mimo e d s ju pozbawieni wszystkich swych uprawnie i cakowicie zrwnam z reszt winiw - winiowie nigdy ich nie uznaj za towarzyszy. Nie wynika to nawet ze wiadomego uprzedzenia, jest zupenie szczere, bezwiedne. Szczerze uznawali nas za szlacht, cho sami lubili nam dokucza naszym upadkiem. - Nie, teraz basta, teraz kwita! Dawniej jedzie janie pan na koniku sam, sam, a teraz kaza pan, zrobi sam... - i inne uprzejmoci w tym rodzaju. Z upodobaniem patrzyli na nasze cierpienia, ktrych staralimy si im nie okazywa. Szczeglnie obrywalimy z pocztku na robotach za to, emy nie mieli tyle si, co oni, i emy nie mogli dostatecznie im pomaga. Nie ma rzeczy trudniejszej ni zaskarbi sobie ufno ludu (zwaszcza takiego ludu) i zasuy na jego mio. Na katordze byo kilku szlachty. Przede wszystkim jakich

piciu Polakw. O, nich opowiem kiedy osobno. Katornicy strasznie nie lubili Polakw, wicej nawet ni zesacw spord szlachty rosyjskiej. Polacy (mwi wycznie o przestpcach politycznych) traktowali ich z wyrafinowan, obraliw grzecznoci, byli nader powcigliwi i w aden sposb nie mogli ukry wstrtu, jaki ywili dla winiw, d za rozumieli p) doskonale i pacili piknym za nadobne. Musiaem spdzi tu prawie dwa lata, aby pozyska yczliwo niektrych katornikw. Lecz wikszo z nich polubia mnie i uznaa za dobrego czowieka. Rosyjskiej szlachty poza mn byo czterech. Jeden - mama i nikczemna kreatura, okropnie spodlony, szpieg i donosiciel z zawodu. Syszaem o nim jeszcze przed przybyciem na katorg i od pierwszych zaraz dni zerwaem z nim wszelkie stosunki. Drugi - to ten ojcobjca, o ktrym ju wspominaem w tych zapiskach. Trzecim by Akim Akimycz; rzadko widziaem takich oryginaw jak ten Akim Akimycz. Dobitnie wrazi mi si w pami. By to czowiek susznego wzrostu, chuderlawy, wtego umysu, wierutny nieuk, zajady rezoner, systematyczny jak Niemiec. Katornicy ze drwili, lecz niektrzy nawet si bali z nim zaczyna, by bowiem czepialski, wymagajcy i draliwy; Od pierwszego kroku j ich traktowa za pan brat, wymyla im, nawet bi si. By fenomenalnie uczciwy. Spostrzegszy jak niesprawiedliwo ^cnfsi wtrca, choby go rzecz nie dotyczya. Naiwny by nie do wiary: w sprzeczkach, na przykad, wyrzuca niekiedy winiom, e s zodziejami, i powanie odradza im kradzie. Suy na Kaukazie w stopniu chorego. Zbliylimy si ju pierwszego dnia i od razu mi opowiedzia swoj spraw. Sub rozpocz na Kaukazie jako junkier w puku piechoty, dugo suy, wreszcie awansowa na oficera i zosta wysany do jakiej fortecy jako komendant. Jeden z ssiednich, pojednanych8 z Rosj ksitek podpali jego twierdz i dokona na ni nocnego napadu, ktry si nie powid. Akim Akimycz uy fortelu i nie puci farby, e wie, kto jest winowajc. Zwalono win na niepojednanych, a w miesic pniej Akim Akimycz po przyjacielsku zaprosi do siebie owego ksicia w gocin. Ten przyjecha, nic nie podejrzewajc. Akim Akimycz, uszykowawszy swj oddzia, publicznie zdemaskowa i skarci ksicia; wykaza mu, e brzydko jest podpala twierdze. Nastpnie wypali mu wielce szczegowe pouczenie, jak si pojednany ksi winien zachowywa, a w kocu rozstrzela go, o czym te nie omieszka jak najdetaliczniej powiadomi zwierzchnikw. Sdzono go za to wszystko, skazano na kar mierci, ale potem zagodzono wyrok na dwanacie lat katorgi syberyjskiej drugiej kategorii, w twierdzach. W peni zdawa sobie spraw, e postpi niesusznie, mwi mi, e wiedzia o tym i przed rozstrzelaniem, wiedzia, e pojednanego ksicia naleao sdzi zgodnie z prawami; ale chocia to wiedzia, adn miar nie mg na dobre zrozumie swej winy. - Bje si pan Boga! Przecie podpali nasz twierdz! Moe miaem mu za to podzikowa, co? - mwi do mnie odpowiadajc na moje protesty. Ale mimo e-winiowie dworowali z gupkowatoci Akima Akimycza, szanowali go za dokadno i rozliczne talenty. Nie byo rzemiosa, na ktrym by si Akim Akimycz nie zna. By stolarzem, szewcem, kamasznikiem, malarzem, pozotni-kiem, lusarzem, a wszystkiego tego nauczy si ju w katordze. By we wszystkim samoukiem: zerknie raz i zrobi. Wyrabia rwnie rne skrzynie, koszyczki, latarki, dziecice zabawki i sprzedawa je w miecie. Dziki temu miewa pieniki, ktre natychmiast wydawa na now bielizn, na miksz poduszk, sprokurowal sobie skadany materacyk. Mieszka w tej samej izbie co ja i oddal mi liczne usugi w pierwszych, dniach mojej katorgi. Wychodzc do pracy winiowie ustawiali si przed kordegard w dwa szeregi; przed nimi i za nimi stawali konwojujcy onierze z nabitymi karabinami. Przychodzili: oficer inynieryjny, kierownik robt oraz kilku szeregowcw z inynieryjnego oddziau, dozorcw robt. Kierownik rachowa winiw i wysya ich partiami do odpowiednich robt. Wraz z innymi udaem si do warsztatw inynieryjnych. By to niski murowany budynek stojcy w rozlegym podwrzu zawalonym rnymi materiaami. Bya tli kunia, lusarnia, stolarnia, malarnia itd. Akim Akimycz chodzi tutaj i pracowa w malami, warzy pokost, sporzdza farby i bejcowa pod orzech stoy i meble. W oczekiwaniu na zmian kajdan rozmwiem si z Akimem Akimyczem o swych pierwszych wraeniach. - No tak, szlachcicw nie lubi - rzek - szczeglnie politycznych, chtnie by ich poarli, nic dziwnego. Po pierwsze OR

jestecie ludmi innymi, niepodobnymi do nich, a po wtre wszyscy oni byli przedtem poddanymi albo zwykymi onierzami. Sam pan powiedz, czy mog was polubi? Tutaj, prosz pana, y trudno. A w rotach aresztanckich jeszcze trudniej. Ci, co przyszli tutaj stamtd, nie mog si dosy nachwali naszej katorgi, jakby z pieka trafili do raju. Nie w robocie sk. Pono tam, w pierwszej kategorii, zwierzchno jest nie cakiem wojskowa, w kadym razie postpuje inaczej ni u nas. Tam . pono zesaniec moe y we wasnym domku. Ja tam nie byem, ale tak mwi. Nie goli si ich, nie chodz w mundurach, cho to zreszt i lepiej, e u nas s umundurowani i ogoleni, zawsze to i wikszy porzdek, a dla oka milszy widok. Tylko e im si to nie podoba. Spjrz pan zreszt, jaka to zbieranina! Jeden - z kantonistw, drugi - z Czerkiesw, trzeci - z ras-kolnikw, czwarty prawosawny chopek, zostawi w domu rodzin i lube dziatki, pity yd, szsty Cygan, sidmy nie wiedzie co zacz, a wszyscy musz y razem, za wszelk cen godzi si jedni z drugimi, je z jednej miski, spa na jednych pryczach. No i gdzie tu swoboda: zje o ksek wicej mona tylko ukradkiem, kady grosz trzeba chowa w butach, wci tylko wizienie i wizienie, nic poza tym... Mimo woli strzelaj do gowy gupie pomysy. Lecz o tym ju wiedziaem. Najbardziej miaem go ochot wypyta o naszego majora. Akim Akimycz z niczego nie robi sekretu i pamitam, e wraenie moje byo nie cakiem przyjemne. Sdzone mi byo przey jeszcze dwa-Jata pod jego zwierzchnictwem. Wszystko, co mi o nin^epowiedzia Akim Akimycz, okazao si zupenie suszne, z t tylko rnic, i rzeczywisto zawsze wywiera silniejsze wraenie ni prosta opowie. Straz-ny to by czowiek, dlatego wanie, e by nieograniczonym-prawie zwierzchnikiem dwustu dusz. Sam przez si by jedynie nieustatkowanym i zym czowiekiem, nic ponadto. Na winiw patrza jako na swych naturalnych wrogw, i to stanowio pierwszy i gwny jego bd. Istotnie, mia pewne u-zdolnienia, lecz wszystko, nawet zalety, jako si w nim paczyo. Niepohamowany, zy, wpada do wizienia czasem nawet .w nocy, a jeli zauway, e wizie pi na lewym boku lub na wznak, to go z rana kara, gdy: pij na prawym boku, jak rozkazaem. Na katordze nienawidzono go i lkano si jak morowego powietrza. Twarz mia psow, pen zoci. Wszyscy wiedzieli, e jest cakowicie pod pantoflem swego ordynan-sa, Fiedki. Najbardziej za kocha swego pudla Trezorka i omal nie oszala ze zmartwienia, gdy Trezorek zachorowa. Podobno szlocha nad nim jak nad rodzonym synem; przepdzi jednego weterynarza i swoim zwyczajem omal si z nim nie pobi, syszc za od Fiedki, e na katordze jest pewien wizie, weterynarz-samouk, ktry leczy z nadzwyczajnym powodzeniem, sprowadzi go natychmiast. - Ratuj! Ozoc ci, jeeli uleczysz Trezorka! - zawoa do winia. By to wocianin, Sybirak, sprytny, mdry, rzeczywicie bardzo wprawny weterynarz, ale chop do szpiku koci. - Spozieram d na Trezorka - opowiada pniej winiom, zreszt w dugi czas po swej wizycie u majora, kiedy caa sprawa zostaa ju zapomniana - widz: ley pies na kanapie, na biaej poduszce; i miarkuj od razu, e to zapalenie, e trzeba by puci krew, a pies wyzdrowieje jak amen w pacierzu! Ale myl sobie: a co bdzie, jak nie wylecz, jak zdechnie? Nie, wasza wielmono, powiadam, za pozno mnie wezwa, gdyby to byo wczora albo zawczora o tej samej porze, to bym psa uleczy, ale teraz nie mog, nie ulecz... I Trezorek zdech. Opowiedziano mi szczegowo, jak chciano zabi naszego majora. By w katordze pewien wizie. Przebywa u nas kilka ju lat i odznacza si agodnym usposobieniem. Rzucao si te w oczy, e prawie nigdy z nikim nie rozmawia. Uwaano go za co w rodzaju pomyleca. By pimienny i przez cay ostatni rok czyta stale Bibli, czyta j dniem i noc. Kiedy wszyscy zasypiali, wstawa o pnocy, zapala woskow wiec cerkiewn, wazi na piec, otwiera ksig i czyta do rana. Ktrego dnia poszed i owiadczy podoficerowi, e nie chce i do roboty. Zameldowano majorowi; ten si wciek i niezwocznie przylecia sam. Wizie rzud si na niego z przygotowan zawczasu ceg, ale chybi. Schwytano go, sdzono i ukarano. Odbyo si to wszystko bardzo szybko. Po trzech dniach umar w szpitalu. Umierajc mwi, e nie mia alu do nikogo, pragn tylko ponie cierpienie. Nie nalea zreszt do adnej sekty. Na katordze wspominano go z szacunkiem. Wreszcie zakuto mnie w nowe kajdany. Tymczasem do pracowni

przyszo, jedna po drugiej, kilka koacznic. Niektre z nich byy to zupenie mae dziewczynki. Zazwyczaj nosiy koacze przez cae dziecistwo; matki pieky, one za sprzedaway. Doszedszy do lat, przychodziy w dalszym cigu, ale ju bez koaczy; dziao si tak prawie zawsze. Byy wrd nich nie same tylko dziewczynki. Koacz kosztowa grosz i niemal wszyscy winiowie je kupowali. Zwrciem uwag na pewnego winia, stolarza, siwiutkiego ju, lecz rumianego, ktry z umiechem smali cholewki do koacznic. Tu przed ich przybyciem owin sobie szyj czerwonym bawenianym szalikiem. Ktra tga i bardzo dziobata kobiecinka postawia swj koszyk na jego warsztacie. Potor czyla si midzy nimi rozmowa.. - Czemuecie wczoraj nie przychodziy tam?-zagai wizie z zuchowatym umiechem. - Masz ci los! Przyszam, ale ciebie tam ani powie- odpara rezolutna niewiasta. - Wezwali mnie gdzie indziej, bo bym na pewno by na miejscu... A pozawczoraj przychodziy do mnie wszystkie wasze. - Niby kto? - Przychodzia Mariaszka, przychodzia Chawroszka, przychodzia Czekunda, przychodzia Dwugroszowa... - C to jest?-zapytaem Akima Akimycza.-Czyby?... - To si zdarza-odrzek, skromnie spuszczajc oczy, by to bowiem niepospolicie cnotliwy czowiek. Naturalnie zdarzao si to, lecz bardzo rzadko i z najwikszymi trudnociami. Na og wicej byo, na przykad, amatorw wypitki nili tej zabawy, mimo ca niewtpliw uciliwo ycia w niewoli. Do kobiet trudno si byo dosta. Trzeba byo wybra czas, miejsce, umwi si, wyznaczy schadzk, szuka samotnoci, co byo szczeglnie trudne, zjedna konwojentw, co byo jeszcze trudniejsze, i w ogle wyda wzgldnie duo pienidzy. Jednake pniej udawao mi si niekiedy by wiadkiem rwnie scen miosnych. Pamitam, pewnego razu latem pracowalimy we trzech w jakiej szopie na brzegu Irtyszu, gdziemy palili w piecu cegielnianym; konwojend byli poczciwi. W kocu zjawiy si dwie suflery, jak nazwali je winiowie. 26 r)n.,.,.l r I 601 - No, gdziecie si tak zasiedziay? Pewnie u Zwierko-ww? - powita je wizie, do ktrego przyszy i ktry dawno ju na nie czeka. - Ja si zasiedziaam? Ale wczora sroka duej siedziaa na sku ni ja u nich - wesoo odrzeka dziewoja. Bya to najbrudniejsza dziewoja w wiecie. To j nazywali Czekunda. Razem z ni przysza Dwugroszowa. Tej si ju w ogle opisa nie da. - I panny tako dugom nie oglda - podj zalotnik zwracajc si do Dwugroszowej. - Co mi si widzi, jakby panna schuda? - Moliwe. Wprzdy byam podufalsza w sobie, a teraz to jakbym ig przeka. - I cigiem z onierzykami, co? - Nie, to ju ze jzyki nabajdurzyy wam o nas; a zreszt co tam! Lepiej chodzi bez gnacika, byle kocha onierzyka! - Rzu ich panna, kochaj nas; my mamy grosiwo... Dla peni obrazu prosz sobie wystawi tego donuana-ogolonego, w kajdanach, w pasiaku i pod konwojem. Poegnaem Akima Akimycza i dowiedziawszy si, e mi wolno wrci do ostrogu, wziem konwojenta i ruszyem do domu. Ludzie ju si schodzili. Pierwsi wracaj z robt ci, co pracuj na wyznaczon norm. Jedyny sposb, by zmusi winia do gorliwej pracy, to wyznaczy mu norm. Czasem normy bywaj olbrzymie, a jednak wykonywa si je dwa razy prdzej, ni gdyby winiom kazano pracowa a do bbna obiadowego. Po wykonaniu normy wizie mg swobodnie i do domu i nikt go ju nie zatrzymywa. Obiad jedz nierazem, lecz w miar powrotu z robt; zreszt kuchnia nie zmieciaby wszystkich jednoczenie. Skosztowaem kapuniaku, ale wskutek nieprzyzwyczajenia nie mogem go je i zagotowaem sobie herbaty. Usiedlimy przy kocu stou. Obok mnie siedzia kolega, podobnie jak ja pochodzcy ze szlachty. Winiowie przychodzili i wychodzili. Byo zreszt luno; nie wszyscy si jeszcze zebrali. Picioosobowa gromadka zasiada osobno przy duym stole. Kucharz nala im kapuniaku do dwch misek i postawi na stole ca misk smaonej ryby. 602 wicili jak okazj i jedli wasn straw. Na nas spojrzeli z ukosa. Wszed jeden Polak i usiad obok nas. - W domu nie byem, a wszystko wiem! - gono zawoa wysoki wizie wchodzc do kuchni i spogldajc po wszystkich obecnych. By to czowiek pidziesicioletni moe,

muskularny i szczupy. W wyrazie twarzy mia co sardonicznego i wesoego zarazem. Szczeglnie rzucaa si w oczy jego gruba, obwisa dolna warga, nadajca twarzy wyraz nadzwyczaj komiczny. - Jak si macie! Czemu si nie witacie? Szacuneczek naszym kurskim! - doda siadajc przy tych, ktrzy jedli wasn straw. - Smacznego! Jestem waszym gociem. - Ale mymy wcale nie kurscy, bracie. - Wic tambowscy? - Ani tambowscy. U nas, bracie, nic nie wskrasz. Id do bogatego chopa, tam si wpro. - W brzuchu, bracia, mam dzisiaj Mikoaja-Kiszkograja i Nin-ykolin; a gdzie to mieszka w bogaty chop? - Ano, Gazin jest bogaty, do niego id. - Iii, braciszkowie, Gazin hula dzisiaj, opie: przepija ca kalet. - Ma ze dwadziecia rubelkw wtrci inny. - Nie masz to, bracia, jak by szynkarzem. - C, nie przyjmiecie gocia? Ha, trudno i darmo, zjem skarbowej polewki. - Id, popro herbaty. Widzisz, janie panowie pij. - Jacy tam janie panowie, tu nie ma janie panw; s teraz tacy sami jak i my - ponuro bkn siedzcy w kcie wizie. Dotychczas pary z ust nie puci. - Herbaty bym si napi, ale wstyd mi prosi: mam ambicj ! - powiedzia wizie o grubej wardze, patrzc na nas dobrodusznie. Jeeli chcesz, mog ci da - rzekem zapraszajc winia. - Chcesz? - Czy chc? Ho, ho, jeszcze jak! Podszed do stou. - Patrzajcie go! W domu-ur i kapucha, m kroi na asucha; zachciao mu si paskiego napoju burkn pospny wizie. - A czy tutaj nikt nie pije herbaty? - zagadnem go. Nie raczy mi jednak odpowiedzie. - Oto nios koacz. Moe by ju i kolaczyka, jeli aska? Wniesiono koacze. Mody wizie nis ca wizk i roz-przedawa po wizieniu. Koacznica odstpowaa mu co dziesity koacz; na ten wanie koacz liczy wizie. - Koacze, koacze! - woa wchodzc do kuchni. - Moskiewskie, gorce! Sam bym jad, ale potrzeba mi pienidzy. No, chopaki, zosta ostatni koacz: kto z was mia matk? Ta inwokacja do mioci macierzyskiej rozmieszya wszystkich i wzito od niego kilka koaczy. - Wiecie, bracia?-rzek.-Gazin napyta sobie dzisiaj biedy! Dalibg! Te znalaz odpowiedni por na hulank! Na psa urok, gotw przyjecha omiooki. - Schowaj go. Albo co? mocno pijany? - Ho, ho! Zy, czepia si. - No to si dohula paek... - O kim mowa?-zapytaem siedzcego obok mnie Polaka. - O Gazinie, winiu. Handluje tutaj wdk. Gdy zarobi troch pienidzy, niezwocznie je przepija. Jest okrutny i zy, zreszt po trzewemu zachowuje si spokojnie; ale kiedy si upije, ogarnia go sza; z noem si ciska na ludzi. Wwczas go mityguj. - W jaki sposb? - Rzuca si na niego dziesiciu winiw i zaczynaj strasznie go bi, dopki cakiem nie straci zmysw, czyli e bij go prawie na mier. Wtedy kad go na pryczy i przykrywaj kouszkiem. - Przecie mog go zabi! - Innego by zabili, ale jego nie. Jest nieprawdopodobnie silny, silniejszy od wszystkich tutaj i niesychanie mocnej budowy ciaa. Nazajutrz rano jest zupenie zdrw. - Prosz mi powiedzie w dalszym cigu wypytywaem Polaka - przecie oni take jedz wasn straw, a ja pij herbat. Tymczasem patrz tak, jakby zazdrocili tej herbaty. Co to znaczy? - Nie o herbat chodzi odpowiedzia Polak. - Zoci ich to, e pan szlachcic i do nich niepodobny. Wielu z nich szuka zaczepki. Mieliby wielk ochot obrazi pana, poniy. 604 Dozna pan tu wielu jeszcze przykroci. Okropnie tu ciko nam wszystkim. Nam pod kadym wzgldem jest najciej. Trzeba mie duo obojtnoci, eby si z tym otrzaska. Nieraz jeszcze spotkaj pana przykroci i polajanki za herbat i wasny wikt, mimo e tutaj bardzo wielu i bardzo czsto je wasn straw, a niektrzy stale pij herbat. Im wolno, panu za nie wolno. Powiedziawszy to wsta od stou i wyszed. Po paru minutach jego przepowiednia si sprawdzia. III. PIERWSZE WRAENIA

Skoro tylko wyszed M-cki (Polak, ktry ze mn rozmawia), do kuchni wwali si Gazin, kompletnie pijany. Pijany wizie w biay dzie, i to w dzie powszedni, kiedy wszyscy byli obowizani i do pracy, przy srogim naczelniku, ktry lada chwila mg przyjecha do ostrogu, przy podoficerze zawiadujcym katornikami i ustawicznie znajdujcym si w wizieniu, przy wartownikach, przy inwalidach, sowem, przy wszystkich surowych rodkach ostronoci - sprawi cakowity zamt w moich pocztkowych pojciach o yciu wiziennym. I dosy-dugo musiaem przesiedzie w katordze, zanim wytumaczyem sobie wszystkie fakty tego rodzaju, tak zagadkowe dla mnie w pierwszych dniach pobytu. Mwiem ju, e winiowie zawsze mieli wasn prac i e ta praca stanowi naturaln konieczno katorniczego ycia, e oprcz tej koniecznoci wizie namitnie lubi pienidze i ceni je nade wszystko, nieledwie na rwni z wolnoci, i e si ju czuje pocieszony, jeli mu one brzcz w kieszeni. Natomiast jest pospny, smutny, niespokojny i upada na duchu, jeeli ich nie ma, a wwczas gotw si porwa i na kradzie, i na wszystko, byleby je zdoby. Ale cho w wizieniu pienidze byy takie drogocenne, nigdy dugo nie leay u szczliwego posiadacza. Po pierwsze, trudno je byo przechowa tak, eby ich nie skradziono lub nie odebrano. Jeli major znajdowa je podczas nagych rewizji, to je natychmiast odbiera. Moe uywa ich na polepszenie wiziennego wiktu; w kadym razie odnoszono mu je. Ale najczciej kradziono: nikomu nie mona byo zaufa. Pniej znalelimy cakowicie bezpieczny sposb ich przechowywania. Dawao si je -na przechowanie staremu ras-kolnikowi, ktry do nas przyby ze sobd starodubowskich, zwanych ongi Wietkowce8... Ale nie mog si powstrzyma od powiedzenia o nim kilku stw, chocia odbiegam od tematu. By to staruszek lat szedziesiciu, maty, siwiutki. Od pierwszego wejrzenia zwrciem na niego uwag. By taki niepodobny do innych winiw, wzrok mia tak spokojny i agodny, e, pamitam, z jak szczegln przyjemnoci patrzyem na jego pogodne, wietliste oczy, otoczone siatk drobnych zmarszczek. Czsto z nim rozmawiaem i niewiele razy w yciu zdarzyo mi si spotka rwnie zacn, dobrotliw istot. Przysano go do nas za nader cikie przewinienie. Wrd staroobrzdowcw starodubowskich zaczy si pojawia nawrcenia. Rzd mocno to popiera i j dokada wszelkich stara celem nawrcenia reszty nieprzejednanych. Staruszek pospou z innymi fanatykami postanowi broni wiary, jak si wyraa. Zaczto budowa cerkiew dla nawrconych, a oni j spalili. Jako jeden z podegaczy staruszek zosta zesany na katorg. By to zamony, handlujcy mieszczanin; w domu zostawi on, dzieci; ale z determinacj ruszy na zesanie, poniewa w swoim zalepieniu poczytywa to za mczestwo za wiar. Gdybycie z nim przeyli jaki czas, mimo woli zadalibycie sobie pytanie, jak mg ten czowiek potulny, agodny jak dziecko by buntownikiem. Parokrotnie zagadywaem go o wiar. Nie ustpowa nic ze swych przekona, lecz nigdy nie byo w jego argumentach adnej zoci, adnej nienawici. A przecie zburzy cerkiew i nie wypiera si tego. Zdawaoby si, e wskutek swych przekona winien uwaa postpek i wynike std mczestwo za czyn chlubny. Jednak, cho mu si pilnie przygldaem i studiowaem go, nigdy nie dostrzegem w nim ani cienia prnoci czy dumy. Mielimy te innych staroobrzdowcw, przewanie Sybirakw. Byli to ludzie bardzo rozgarnici, przebiegli chopi, zagorzali poeracze witych ksig i na swj sposb tdzy dia-lektycy; ludzie pyszni, zarozumiali, sprytni i w najwyszym stopniu nietolerancyjni. Zgoa innym czowiekiem by w staruszek. Bardziej moe oczytany ni tamci, uchyla si od sporw. Mia wielce towarzyskie usposobienie. By wes, czsto si mia - nie tym ordynarnym, cynicznym miechem, jakim si miali katorni-606 cy, lecz pogodnym, cichym miechem, majcym w sobie duo dziecicej prostodusznoci i mile harmonizujcym z siwizn. Mog si myli, ale zdaje mi si, e po miechu mona pozna ludzi, i jeli przy pierwszym spotkaniu miech kogo zupenie nieznajomego spodoba si wam, miao twierdcie, e to czowiek dobry. W caym wizieniu staruszek zaywa mim, czym si wcale nie chepi. Winiowie nazywali go dziadkiem i nigdy nie krzywdzili. Zrozumiaem po czci, jaki wpyw mg wywiera na swych wspwyznawcw. Mimo jednak widoczn si charakteru, z jak

znosi swj pobyt na katordze, tkwi w nim gboki, nieuleczalny smutek, ktry stara si ukry przed wszystkimi. Obaj mieszkalimy w jednych koszarach. Kiedy, okoo trzeciej w nocy, zbudziem si i usyszaem cichy, tumiony pacz. Stary siedzia na piecu (tym samym, na ktrym przedtem modli si po nocach czytelnik Biblii, chccy zabi majora) i modli si ze swej rkopimiennej ksiki. Paka i syszaem, jak od czasu do czasu mwi: Panie, nie opuszczaj mnie. Panie, umocnij mnie! Dziateczki moje mae, dziateczki moje mie, nigdy si ju nie zobaczymy! Nie potrafi wyrazi, jak smutno mi si zrobio. Ot temu to staruszkowi wszyscy prawie winiowie zaczli stopniowo dawa pienidze do przechowania. Na katordze niemal wszyscy byli zodziejami, lecz raptem wszyscy si czemu upewnili, e staruszek adn miar nie moe ich okra. Wiedzieli, e chowa gdzie wrczone sobie pienidze, ale w miejscu tak ukrytym, e nikt nie mg ich znale. Pniej wyjawi sw tajemnic mnie i niektrym Polakom. W jednym z pali by sczek, na pozr mocno zronity z drzewem. .Dawa si jednak wyj i w drzewie powstawao due zagbienie. Tam wanie dziadek chowa pienidze, po czym znowu wkada sczek, tak e nikt nigdy nie mg nic znale. Lecz odbiegem od wtku. Przerwaem na tym, dlaczego pienidze nie leay dugo w kieszeni winia. Ot - pominwszy ju trudnoci ich ustrzeenia - w wizieniu byb tyle niedoli, wizie ze swej natury jest tak bardzo spragniony wolnoci, a ze wzgldu na sw sytuacj spoeczn tak bardzo lekkomylny i nieustatkowany, e czuje nieprzepart ch, by nagle pohu-la na caego, z hukiem i muzyk przeszasta cay kapita i na chwil bodaj zapomnie o swej niedoli. A dziwnie byo patrze, jak ten czy w spord nich pracuje nie prostujc karku, czasem po kilka miesicy, wycznie po to, by w jeden dzie roztrwoni cay zarobek co do grosza, a potem a do nastpnej hulanki znw przez kilka miesicy lcze nad robot. Wielu lubio sprawia sobie nowe rzeczy, i to koniecznie osobli-wszego autoramentu: jakie nieprzepisowe, czarne spodnie, spencerki, sybirki. Wielkim wziciem cieszyy si take perka-Iowe koszule oraz pasy z miedzianymi klamerkami. Stroili si w wita i wystrojony wizie nigdy nie omieszka przej si po wszystkich koszarach, aby wszyscy go podziwiali. Zadowolenie takiego strojnisia graniczyo z dziecinad, a i pod wieloma innymi wzgldami winiowie byli jak dzieci. Co prawda, wszystkie te pikne rzeczy jako znienacka opuszczay swego waciciela, ktry niekiedy tego wieczoru zastawia je lub sprzedawa za bezcen. Zreszt hulanka rozwijaa si stopniowo. Zazwyczaj odbywaa si bd w dnie witeczne, bd w dniu imienin hulajcego. Wizie solenizant, wstajc z rana, zapala wieczk przed witym obrazem i modli si, nastpnie stroi si i zamawia sobie obiad. Kupowano woowin, ryby, przyrzdzano syberyjskie koduny; najada si jak w, prawie zawsze sam, rzadko kiedy czstujc towarzyszy. Potem zjawiaa si wdka, solenizant spija si jak bela i chodzi po koszarach chwiejc si i potykajc, usiujc pokaza wszystkim, e jest pijany, e hula, i przez to zaskarbi sobie powszechny szacunek. Lud rosyjski ywi dla pijaka sympati, w wizieniu za okazywano mu nawet powaanie. Hulanka wizienna odznaczaa si swego rodzaju arystokratyzmem. Rozbawiony wizie zawsze wynajmowa muzyk. By w ostrogu jeden Polak, zbiegy onierz, czek paskudny, ale grajcy na skrzypcach i majcy przy sobie instrument, ktry stanowi cay jego majtek. Nie umia adnego rzemiosa i jedynym rdem jego dochodw byo granie wesoych tacw dla tych, co hulali. Obowizek jego polega na tym, by krok w krok i za pijanym najemc z jednych koszar do drugich i co si rzpoli na skrzypcach. Twarz jego czsto wyraaa nud, markotno, lecz okrzyk: wzie pienidze, wic graj!-kaza mu znw rzpoli a rzpoli. Zaczynajc hula wizie mg by zupenie pewny, e jeli przebierze miark w piciu, to inni na pewno go dopilnuj, w czas poo spa i zawsze gdzie ukryj przed nadejciem zwierzchnikw, a to wszystko cakiem bezinteresownie. Ze swej strony podoficer oraz inwalidzi, dla strzeenia porzdku mieszkajcy w wizieniu, rwnie mogli by zupenie spokojni: pijany nie mg wywoa adnej awantury. Pilnowali go wszyscy winiowie i gdyby wszcz hec, gdyby si zacz buntowa, wnet by go zmitygowali, nawet zwizali po prostu. Tote nisze wadze wizienne patrzyy na pijastwo przez palce, nie chciay go dostrzega. Wiedziay bardzo dobrze, e w razie zakazu picia wdki bdzie

jeszcze gorzej. Ale skdsi braa wdka? Kupowao si j w samym wizieniu od tak zwanych szyn-karzy. Byo ich kilku; uprawiali swj proceder nieprzerwanie i z powodzeniem, mimo e pijcych i hulajcych byo na og niewielu, poniewa na hulank trzeba pienidzy, a o to winiowi trudno. Handel rozpoczyna si, trwa i uchodzi bezkarnie w do oryginalny sposb. Przypumy, e ktry wizie nie ma adnego fachu i nie chce pracowa (byli tacy), lecz chce mie pienidze, bdc za czowiekiem niecierpliwym, pragnie dorobi si szybko. Ma troch grosza na pocztek i postanawia handlowa wdk: przedsiwzicie miae, wymagajce wielkiego ryzyka. Mona je byo przypaci chost, postrada jednoczenie i towar, i kapita. Ale szynkarz idzie na to. Z pocztku mao ma pienidzy,. tote pierwszy raz sam przynosi wdk i, rzecz jasna, sprzedaje j z zyskiem. Powtarza prb drugi i trzeci raz i jeli wadze nie przyapi go na tym, szybko zarabia, i dopiero wtedy zakada prawdziwy handel na mocnych podstawach; staje si przedsibiorc, kapitalist, ma ajentw i pomocnikw, coraz mniej si naraa, a zarabia coraz wicej. Ryzyko ponosz za niego pomocnicy. W ostrogu zawsze jest duo takich, co si zgrali, przeputali, przehulali wszystko co do grosza, ludzi bez fachu, ndznych i obszarpanych, lecz w pewnej mierze obdarzonych miaoci i stanowczoci. Wcharakterze kapitau pozostaje takim ludziom jedynie grzbiet; ten moe jeszcze do czego posuy i ten to ostatni kapita postanawia puci w obrt zrujnowany hulaka. Idzie do przedsibiorcy i zaczyna przynosi dla wdk; bogaty szynkarz miewa kilku takich pracownikw. Gdzie poza murami wizienia istnieje czowiek onierz, mieszczanin, czasem dziewucha - ktry za pienidze przedsibiorcy tudzie za pewn premi, stosunkowo wcale spor, kupuje w szynku wdk i ukrywa j gdzie w zacisznym miejscu, do ktrego winiowie przychodz na robot. Prawie zawsze dostawca 609 nasamprzd wyprbowuje dobfo wdki, a to, co upi, niemiosiernie uzupenia wod: chcesz - to bierz, nie chcesz - nie bierz, przecie wizie nie moe zanadto przebiera, niech i tak bdzie rad, e pienidze jego nie cakiem przepady, e dosta wdk, lich wprawdzie, ale zawsze wdk. Dotego wanie dostawcy przychodz, z gry wskazani mu przez wiziennego szynkarza, nosiciele z wolowymi kiszkami. Kiszki te, najpierw spukane, potem napenione wod, zachowuj pierwotn wilgotno i elastyczno, aby z czasem nadawa si do przechowania wdki. Napeniwszy je wdk, wizie opasuje si nimi o ile monoci w najskrytszych miejscach ciaa. Naturalnie, wychodzi przy tym na jaw caa zrczno, cay zodziejski spryt przemytnika. Poniekd gra tu rol jego honor: musi oszuka i konwojentw, i wartownikw. Jako oszukuje ich: wprawny zodziej zawsze zdoa zwie konwojenta, ktrym niekiedy bywa jaki tam sobie rekrucik. Oczywicie, konwojenta obserwuje si uprzednio, bierze si te pod uwag czas, miejsce roboty. Wizie - zdun na przykad - lezie na piec: kt zobaczy, co on tam robi? Przede konwojent nie polezie za nim. Podchodzc do bramy wizie bierze w rce pieniek, pitnacie czy dwadziecia kopiejek srebrem, na wszelki wypadek, i czeka na gefrajtra. Kadego wracajcego z roty winia dyurny gefrajter rewiduje i obmacuje, po czym otwiera mu drzwi. Zazwyczaj nosiciel wdki liczy na to, e bd si krpowali zbyt szczegowo maca go w niektrych miejscach. Alici niekiedy wyga-gefrajter dociera i do tych miejsc i wymacuje wdk. Wwczas pozostaje jeden, ostatni rodek: przemytnik, milczc i w tajemnicy przed konwojentem, wsuwa gefrajtrowi w rce ukryty w doni pieniek. Zdarza si, e dziki temu manewrowi pomylnie wchodzi z przeszmuglowan wdk. Ale czasem manewr si nie udaje i wtedy trzeba paci ostatnim swym kapitaem, to znaczy grzbietem. Melduj majorowi, kapita za choszcz, i to choszcz dotkliwie, wdk konfiskuj, i przemytnik bierze wszystko na siebie nie zdradzajc przedsibiorcy, ale zanotujmy to sobie, nie dlatego, by si brzydzi donosem, tylko wycznie dlatego, e donos jest dla niekorzystny: jego i tak by wychostali, ca pociech stanowioby to, e w skr wziliby obaj. Atoli przedsibiorca jest mu jeszcze potrzebny, chocia wedle zwyczaju i w myl przedwstpnej umowy przemytnik nie dostaje od przedsibiorcy ani grosza 610 za wychostany grzbiet Co si za tyczy donosw w ogle, to te zazwyczaj kwitn. W wizieniu donosiciel nie ciga na siebie najmniejszego despektu: nawet nie do pomylenia jest, by si kto na

niego oburza Koledzy go nie unikaj, przyjani si z nim, tote gdybycie w wizieniu chcieli wykazywa ca szkarad donosu, zgoa by was nie rozumiano. w wizie, byy szlachcic, rozpustny i pody, z ktrym zerwaem wszelk komityw, kuma si z ordynansem majora, Fiedk, i suy mu za szpiega, ten za powtarza majorowi wszystko, co usysza o winiach. U nas wszyscy wiedzieli o tym, a nikomu nawet nie przyszo nigdy do gowy ukara szubrawca albo cho mu to wypomnie. Lecz znw odbiegem od tematu. Naturalnie bywa i tak, e wdka dochodzi szczliwie; wtedy przedsibiorca przyjmuje przyniesione kiszki, paci za nie pienidze i zaczyna oblicza. Z obliczenia wynika, e towar kosztuje go ju bardzo drogo: dla wikszego tedy zysku przelewa go jeszcze raz, ponownie rozcieczajc wod, omal nie p na p, i w ten sposb, cakiem ju przygotowany, oczekuje na klienta. W pierwsze zaraz wito, a czasem i w dzie powszedni, klient si zjawia: jest nim wizie, ktry przez kilka miesicy harowa jak w i uciua troch grosza, by go przepi w zawczasu upatrzonym dniu. Ten dzie ju na dugo przed swym nastaniem roi si biedakowi i we nie, i w sodkich marzeniach przy pracy i swym czarem podnosi go na duchu wrd szarzyzny ycia wiziennego. Wreszcie brzask wietlanego dnia wita na wschodzie; pienidze s uciuane, nie odebrane, nie ukradzione, i wizie niesie je do szynkarza. Ten podaje mu nasamprzd trunek moliwie czysty, czyli tylko dwa razy rozcieczony; ale w miar upijania z butelki, wszystko upite natychmiast zostaje uzupenione wod. Za miark wdki pad si piciokrotnie, szeciokrotnie wicej ni w szynku. Moecie sobie wyobrazi, ile trzeba wypi takich miarek i ile pienidzy zapaci za nie, by si upi. Lecz wskutek odzwyczajenia od picia i wskutek uprzedniej wstrzemiliwod wizie dosy prdko zaczyna mie w czubie i zwykle pije dopty, dopki nie przepije caej gotwki. Wtedy przychodzi kolej na wszystkie nowe sprawunki: szynkarz jest jednoczenie i lichwiarzem. Naprzd bierze od klienta nowo nabyte rzeczy osobiste, potem - stare achy, w kocu za i rzeczy skarbowe. Z chwil przepida wszystkiego, a do ostatniej szmaty, pijak kadzie si spa, a nazajutrz obudziwszy si z nieuchronnym mynkiem w gowie, nadaremnie prosi szynkarza o jeden bodaj yk wdki na poprawmy. Smtnie znosi swj przykry stan i tego dnia zabiera si znw do pracy, i znw przez kilka miesicy pracuje nie prostujc karku, marzc o szczliwym dniu hulanki, co bezpowrotnie uton w wiecznoci, po czym z wolna zaczyna nabiera otuchy i oczekiwa drugiego podobnego dnia, ktry jest jeszcze daleko, ale kiedy musi przecie nadej. Co si za tyczy szynkarza, to zarobiwszy w kocu olbrzymi kwot kilkudziesiciu rubli, po raz ostatni sprowadza wdk i ju jej nie rozciecza, poniewa przeznacza j dla siebie; dosy handlu, trzeba samemu si zabawi! Rozpoczyna si hulanka, picie, jedzenie, muzyka. rodki s due, mona nawet ugaska nisze wadze wizienne, ktre s najblisze. Hulanka trwa czasem kilka dni. Oczywicie, zapas przygotowanej wdki rycho si wyczerpuje; wtedy hulaka idzie do innych szynka-rzy, ktrzy ju na niego czekaj, i pije dopty, a przepije wszystko co do grosza. Mimo e winiowie robi wszystko, co w ich mocy, aby ustrzec hulajcego, niekiedy nawija si on na oczy wyszym wadzom, majorowi lub oficerowi dyurnemu. Prowadz go do kordegardy, zabieraj mu kapitay, jeeli je znajd przy nim, a na zakoczenie wymierzaj chost. Otrzsnwszy si, wraca do ostrogu, a po kilku dniach znw zaczyna uprawia szynkarstwo. Niektrzy z hulakw-bogatsi, naturalnie - marz i o pci piknej. Za grube pienidze przedostaje si taki czasem z twierdzy potajemnie, zamiast na robot, kdy na przedmiecie w towarzystwie przekupionego konwojenta. Tam, w jakim zacisznym domku, gdzie na samym kracu miasta, wydaje uczt co si zowie i trwoni rzeczywicie due kwoty. Za pienidze nawet wizie jest mile widziany; konwojenta za dobiera si ju z gry, ze znawstwem. Zwykle tacy konwojenci sami s przyszymi kandydatami do wizienia. Zreszt za pienidze mona wszystko zrobi i takie wycieczki prawie zawsze pozostaj w tajemnicy. Naley doda, e si zdarzaj nader rzadko; trzeba na to wiele pienidzy i mionicy pci nadobnej uciekaj si do innych sposobw, zupenie bezpiecznych. W pierwszych ju dniach mojego pobytu w katordze pewien mody wizie, nadzwyczaj adny chopak, wzbudzi we mnie szczegln ciekawo. Nazywa si Sirotkin. Pod wielu wzgldami by dosy zagadkow istot. Przede wszystkim

zafrapo-waa mi jego liczna twarz; mia najwyej ze dwadziecia trzy lata. Przebywa w oddziale specjalnym, to znaczy bezterminowym, zalicza si wic do najwaniejszych przestpcw wojskowych. Cichy i agodny, mao mwi, mia si rzadko. Oczy mia bkitne, rysy regularne, twarzyczk czyciutk, delikatn, wosy jasnoblond. Nawet do polowy ogolona gowa niezbyt go szpecia. Taki to by adny chopak. Nie zna adnego fachu, pienidze jednak zdobywa, drobnymi wprawdzie kwotami, ale czsto. By wybitnie leniwy, nosi si nieschludnie. Chyba e kto ubierze go porzdnie, czasem nawet w czerwon koszul; wtedy Sirotkin jest wyranie rad: chodzi po koszarach, pokazuje si ludziom. Nie pi, w karty nie gra, z nikim si prawie nie kci. Chodzi czasem za koszarami, z rkoma w kieszeniach, potulny, zamylony. O czym mg rozmyla, trudno sobie wyobrazi. Niekiedy ktry z nas, zaciekawiony, zawoa go po imieniu, o co zapyta, Sirotkin niezwocznie odpowiada, i to nawet z uszanowaniem, nie po aresztancku, ale zawsze krtko, zwile, patrzy za na czowieka jak dziesicioletnie dziecko. Gdy ma pienidze, nie kupi sobie czego potrzebnego, nie da kurtki do naprawy, nie sprokuruje sobie nowych butw, jeno kupi koacyk, pierniczek i schrupie, jakby by siedmioletnim brzdcem. Ej, ty, Sirotkin!-mwi do niekiedy wspwiniowie - sieroto bez ojca, bez matki! W czasie wolnym od pracy przymusowej snuje si zwykle po cudzych koszarach; niemal wszyscy s czym zajci, on jeden nie ma co robi. Jeeli mu co powiedz, prawie zawsze na kpiny (bo i koledzy czstogsto si ze miali), bez sowa zawraca na picie i idzie do innych koszar, czasem za, jeli go bardzo wydrwili, poczerwienieje. Nieraz mylaem: za co ta cicha, prostoduszna istota trafia na katorg? Pewnego razu leaem w szpitalu, w izbie aresztanckiej. Sirotkin by take chory i lea przy mnie; pod wieczr ucilimy pogawdk; chopak si z wolna oywi i - od sowa do sowa - opowiedzia mi, jak oddawali go do wojska, jak odprowadzajca go matka pakaa nad nim i jak ciko mu byo w rekrutach. Doda, e w aden sposb nie mg znie rekruckiego ycia, bo wszyscy tam byli tacy li, surowi, a dowdcy prawie zawsze byli z niego nieradzi. - I jak si to skoczyo?-spytaem.-Za ce si dosta tutaj? I to jeszcze do specjalnego oddziau... Ej, ty, Sirotkin, Sirotkin! - Ale ja, Aleksandrze Pietrowiczu, byem w batalionie wszystkiego jeden rok, a tutaj przyszedem za to, em zabi. Grigorija Pietrowicza, dowdc mojej roty. - Syszaem o tym, Sirotkin, ale nie wierz. Gdzieby ty mg zabi czowieka? - Tak si zoyo, Aleksandrze Pietrowiczu. Okrutecznie byo mi tam ciko. - Ale inni rekruci przecie jako yj? Zapewne, z pocztku jest ciko, ale potem si przyzwyczajaj i w kocu wychodz na dzielnych wojakw. Wida zanadto piecia ci matka, do osiemnastego roku ycia karmia ci pierniczkami i mleczkiem. - A tak, matka to bardzo mnie kochaa. Jakem poszed do wojska, to pooya si i pono ju nie wstaa... Pod koniec strasznie gorzko byo mi w onym wojsku. Dowdca na mnie krzyw, za wszystko mnie karze - a cem ja winien? Kademu zejd z drogi, yj jak Pan Bg przykaza, do kieliszka nie zagldam, adnych poyczek nie bior, bo to ju najgorsza rzecz, Aleksandrze Pietrowiczu, jak czowiek wlezie w dugi. Wok wszyscy takiego twardego serca, e nie ma si przed kim wypaka. Pjd sobie czasem gdzie za wgiel i tam popacz. Kiedy stoj na warcie. Ju noc; kazali mi stra trzyma koo haupt-wachty przy kozach. Wiatr, jesie, a ciemno taka, e cho oko wykol. I okrutnie cno mi si zrobio! Wziem karabin do nogi, zdjem bagnet, pooyem obok; zzuem prawy but, luf przytknem sobie do piersi, naparem na ni, a wielkim palcem u nogi spuciem kurek. Patrz zado si! Obejrzaem karabin, przeczyciem zapal, dosypaem na panewk wieego prochu, poklepaem skak i znw przytykam luf do piersi. I co? Proch si zapali, a nie strzela! C to! myl sobie! Wzuem but, nadziaem bagnet, milcz i chodz. I wtedy umyliem zrobi t rzecz; choby nie wiedzie dokd, byleby precz z wojska. W pl godziny pniej jedzie dowdca; kierowa gwnym rontem. I wsiada na mnie: Albo to tak si stoi na warcie? Wziem karabin, no i wpakowaem w niego bagnet a po luf. Przeszedem przez cztery tysice10, a potem tutaj, do specjalnego oddziau... Nie kama. Bo i za c by go przysali do specjalnego oddziau? Zwyke przestpstwa karano daleko agodniej. Zreszt wrd wszystkich swych towarzyszy jedynie Sirotkin by takim gadyszem. Co do innych, podobnych mu - a ogem mielimy ich z pitnastu -

to a dziwnie byo na nich patrze; zaledwie jakie dwie, trzy moliwe twarze; cala za reszta - same kapouche, szpetne brudasy, czasem nawet siwi. Jeeli okolicznoci pozwol, szczegowiej kiedy opowiem o tej caej gromadce. Sirotkin czsto si zadawa z Gazinem, tym, od ktrego zaczem niniejszy rozdzia nadmieniajc, e si wwalil do kuchni pijany i e to wywoao zamt w moich pierwotnych pojciach o yciu wiziennym. Ten Gazin by okropn istot. Sprawia na wszystkich straszne, przygnbiajce wraenie. Zawsze mi si zdawao, e nic nie mogo by dzikszego, potworniejszego ni on. Widziaem w Tobolsku synnego ze swych zbrodni bandyt Kamieniewa; potem widziaem Sokoowa, podsdnego aresztanta, dezertera, okrutnego morderc. Ale aden z nich nie wywar na mnie tak wstrtnego wraenia jak Gazin. Czsto zdawao mi si, jakbym widzia przed sob ogromnego, gigantycznego pajka, wielkoci czowieka. Gazin, Tatar rodem, by straszliwie silny, silniejszy od wszystkich na katordze; wzrostu wyej ni redniego, herkulesowej budowy, o nieksztatnej, nieproporcjonalnie olbrzymiej gowie; chodzi garbic si, patrzy spode ba. Na katordze dziwne kryy o nim suchy; wiedziano, e suy w wojsku, lecz winiowie szeptali midzy sob, nie wiem, czy susznie, e jest dezerterem z Nerczyska; na Syberi zsyano go ju nieraz, nieraz ucieka, nieraz zmienia nazwisko, a w kocu trafi do naszego wizienia, do specjalnego oddziau. Opowiadano rwnie o nim, e dawniej lubi zabija mae dzieci, wycznie dla przyjemnoci: zaprowadzi dzieciaka w dogodne miejsce, najpierw go nastraszy, znka, a gdy si ju w peni nacieszy przeraeniem i dygotem biednej maej ofiary, zarnie j powoli, z delektacj. Moe wszystko to zmylano wskutek oglnego przykrego wraenia, jakie wywiera na ludziach Gazin, jednake wszystkie te bajki jako dobrze z nim licoway, pasoway do niego. A tymczasem na katordze na co dzie, gdy nie by pijany, zachowywa si nader rozsdnie. Zawsze by spokojny, nie zadziera z nikim i unika wani, ale jakby z pogardy dla innych, jakby uwaajc, e przewysza ca reszt; mwi bardzo mao, by wiadomie, celowo niewylewny. Wszystkie jego ruchy byy powolne, spokojne, wiadczce o pewnoci siebie. oczu mu patrzyo, e jest bardzo nieglupi i niesychanie chytry, jednak co wyniole szyderczego i okrutnego tkwio zawsze w jego twarzy i umiechu. Handlowa wdk i nalea w wizieniu do najzamoniejszych szynkarzy. Atoli ze dwa razy na rok sam si upija, a wtedy dochodzio do gosu cale bestialstwo jego natury. Stopniowo si upijajc, zaczyna dopieka ludziom drwinami, penymi jadu, jak gdyby obliczonymi i z gry przygotowanymi. W kocu, zupenie ju pijany, wpada w okropn pasj, chwyta n i rzuca si na ludzi. Winiowie, znajc jego straszliw si, rozbiegali si przed nim i chowali; rzuca si na kadego spotkanego. Niebawem wszake znaleli na sposb. Dziesiciu ludzi z jego koszar raptem rzucao si na niego jednoczenie i zaczynao go bi. Niepodobna wyobrazi sobie nic okrutniej szego nad to bicie: bili go w pier, pod serce, w doek, w brzuch; bili srogo i dugo, a przestawali dopiero wtedy, gdy kompletnie traci przytomno i lea jak trup. Kogo innego nie mieliby odwagi tak okada: bo tak bi-znaczyo zabi, ale nie Gazina. Po obiciu owijali go, cakiem bezwadnego, w kouszek i zanosili na prycz. Niech si wyczmucha! Jako istotnie, nazajutrz rano wstawa prawie zdrw i w pospnym milczeniu szed do pracy. I ilekro si Gazin upija, wszyscy w ostrogu wiedzieli ju, e dzie si dla niego skoczy nieuchronnym basarunkiem. On sam wiedzia to, a jednak si upija. Trwao to kilka lat, wreszcie zauwaono, e Gazin zaczyna kiepcie. Skary si na rne ble, j wyranie wtle, coraz czciej chodzi do szpitala... Zmogo go przecie!-mwili winiowie. Wszed do kuchni w towarzystwie owego Polaka ze skrzypcami, co go hulacy zwykle wynajmowali dla peni swej uciechy, i zatrzyma si porodku kuchni, milczc i pilnie si przygldajc wszystkim obecnym. Wszyscy umilkli. Wreszcie, dostrzegszy mnie i mego towarzysza, jadowicie i szyderczo spojrza na nas, umiechn si dufnie, co widocznie zmiarkowa i mocno si zataczajc podszed do naszego stou. - Pozwoli pan, e zapytam - zacz (mwi po rosyjsku) - z jakich dochodw raczycie si tu herbat? Milczc zamieniem spojrzenie z moim towarzyszem, rozumiejc, e najlepiej milcze i nie odpowiada mu. Lada sprzeciw wprawiby go w. szal. - Macie wic pienidze? - podj indagacj. - Macie

616
wic kup pienidzy, co? A czy po to przyszlicie na katorg, eby popija herbat? Przyszlicie popija herbat? Gadajcie, u licha!... Widzc jednak, emy postanowili milcze i ignorowa go, spsowia i zadra ze wciekoci. Obok niego staa w kcie dua niecka, w ktr wkadano wszystek nakrajany chleb, przygotowywany do obiadu czy wieczerzy winiw. Bya tak wielka, e si w niej mieci chleb dla poowy wizienia; obecnie za staa pusta. Chwyci j oburcz i zamierzy si na nas. Jeszcze chwila, a roztrzaskaby nam gowy. Mimo e morderstwo lub usiowanie morderstwa grozio nadzwyczajnymi przykrociami caemu wizieniu: zaczyby si dochodzenia, rewizje, zarzdzono by ostrzejsze rodki ostronoci, i dlatego winiowie ze wszystkich si starali si nie doprowadzi siebie do takiej ostatecznoci - mimo to wszyscy teraz przycichli i oczekiwali. Ani swka w naszej obronie! Ani jednego okrzyku ! - tak silna bya w nich nienawi do nas! Sprawiaa im snad przyjemno nasza niebezpieczna sytuacja... Ale rzecz skoczya si pomylnie: wanie w chwili, gdy chcia gruchn nieck, kto zawoa z sieni: Gazin! Ukradli wdk! Prasn nieck o podog i wylecia z kuchni jak wariat. - No, Bg ich ocali! - mwili do siebie winiowie. I mwili to dugo potem. Nie mogem si pniej dowiedzie, czy wiadomo o kradziey wdki bya prawdziwa, czy te zmylona, by nas uratowa. Wieczorem, ju po ciemku, przed zamkniciem koszar chodziem wzdu parkanu; ciki smutek pad mi na dusz, i nigdy pniej, przez cae swe ycie wizien<le, nie dowiadczyem takiego smutku. Ciko jest znie pierwszy dzie niewoli, gdziekolwiek by to byo: czy w wizieniu, czy w kazamacie, czy na katordze... Pamitam jednak, e najbardziej zaprztaa mi pewna myl, ktra pniej przeladowaa mnie natarczywie przez cay mj pobyt na katordze - myl poniekd nie do rozstrzygnicia, nie do rozstrzygnicia dla mnie i teraz rwnie mianowicie myl o nierwnoci kar za jednakowe przestpstwa. Co prawda, jedno przestpstwo nie daje si porwna z drugim, nawet w przyblieniu. Na przykad i jeden, i drugi zabi czowieka; zwaono wszystkie okolicznoci obu spraw; i za jedn, i za drug wymierzono t sam prawie kar. A tymczasem spjrzcie, jaka rnica w zbrodniach. Jeden, na przykad, zarn czowieka ot tak sobie, za nic, za cebul: wyszed na gociniec, zarn przejedajcego chopa, a chop mia przy sobie tylko gwk cebuli. Jake to, tato! Wysalicie mnie po zdobycz: zarnem chopa, a znalazem caej parady jedn cebul. - Gupi! Cebula - to kopiejka! Sto dusz-sto cebul, i ju masz rubla!-(Legenda wizienna). - Drugi za zabi bronic przed lubienym tyranem czd swej narzeczonej, siostry, crki. Jeden, wczga osaczony przez cay czambu szpiclw, zabi bronic swej wolnoci, ycia, nieraz ratujc si od godowej mierci; a drugi zarzyna mae dzieci, bo mu przyjemnie je zarzyna, czu na rkach ich ciep krew, napawa si ich strachem, ich ostatnim gobim trzepotem pod ostrzem noa. I c? Obydwaj id na t sam katorg. Wprawdzie s rnice w terminach wyznaczonych kar. Ale rnic tych jest stosunkowo niewiele, rnic za w jednym i tym samym rodzaju zbrodni - nieprzebrane mnstwo. Ile charakterw, tyle rnic. Przypumy jednak, e wyrwna, zatrze tej rnicy nie sposb, e jest to poniekd zadanie nierozwizalne - kwadratura koa; owszem, przypumy. Ale gdyby nawet nierwno ta nie istniaa spjrzcie na inn rnic, na rnic w samych nastpstwach kary... Oto czowiek, ktry na katordze widnie, topnieje jak wieca; a OK) drugi, ktry przed przybyciem na katorg ani si domyla, e jest na wiecie takie wesoe ycie, taki miy klub dziarskich kolegw. Tak jest, i tacy przychodz do ostroga Oto na przykad czowiek wyksztacony, uwiadomiony, o wraliwym sumieniu, sercu. Ju samo cierpienie wasnego serca, pomijajc wszelkie kary, zabije go sw udrk. Sam osdzi siebie za swoj zbrodni bezlitonie), niemilosierniej ni najsurowszy kodeks. A tu obok - drugi, ktry przez- cay czas katorgi ani razu nawet nie pomyli o popenionym morderstwie. Owszem, uwaa, e jest niewinien. Bywaj za i tacy, co umylnie popeniaj zbrodnie, eby si tylko dosta na katorg i w ten sposb unikn nierwnie bardziej katorniczego ycia na wolnoci. Tam y w ostatecznym ponieniu, nigdy nie jada do syta i harowa dla swego

przedsibiorcy d rana do nocy, na katordze za robota jest lejsza ni w domu, chleba dostatek, i to takiego, jakiego na oczy nie widzia; wita-miso, jest te jamuna, jest okazja zarobienia paru groszy. A towarzystwo? Zuchy szczwa-ne, zrczne, wszystko umiejce; tote patrzy na swych kolegw z penym szacunku zdumieniem; nigdy jeszcze nie widzia takich; poczytuje ich za najwysz sfer towarzysk, jaka tylko moe istnie na wiecie. Czy naprawd ci dwaj jednakowo czuj jednakow kar? Ale zreszt po co si zajmowa nie rozstrzygnitymi zagadnieniami! Bije bben, czas do koszar. IV. PIERWSZE WRAENIA Rozpocza si ostatnia kontrola. Po tej kontroli zamykano koszary, kade na osobn kdk, i a do witu winiowie pozostawali zamknici. Kontroli dokonywa podoficer z dwoma onierzami. W tym celu winiw czasem ustawiano na dziedzicu i przychodzi oficer dyurny. Ale czciej cala ta ceremonia odbywaa si po domowemu: kontrolowano w koszarach. Tak te byo i teraz. Kontrolujcy mylili si czsto w rachubie, wychodzili i znowu wracali. Nareszcie nieboracywartownicy dorachowali si podanej liczby i zamknli koszary. Nasza izba miecia do trzydziestu winiw, stoczonych dosy ciasno na pryczach. Na sen byo jeszcze za wczenie. Kady, rzecz prosta, musia si czym zatrudni. Z przeoonych pozostawa w koszarach jeden tylko inwalida, o ktrym wspominaem ju przedtem. W kadych koszarach by ponadto jeden starszy, ktrego sam placmajor wyznacza spord winiw, oczywicie, za dobre sprawowanie. Zdarzao si bardzo czsto, e si i taki starszy dopuszcza z kolei powanych wybrykw, wwczas chostano go, degradowano natychmiast i zastpowano kim innym. Okazao si, e w naszych koszarach starszym jest Akim Akimycz, ktry ku mojemu zdziwieniu nierzadko pokrzykiwa na winiw. Winiowie zazwyczaj odpowiadali mu drwinami. Inwalida by ode mdrzejszy i do niczego si nie wtrca, a jeli kiedy i poruszy jzykiem, to przewanie dla fasonu, dla ulgi sumienia. Milczc siedzia na swym wyrku i szy but. Winiowie prawie nie zwracali na niego uwagi. W tym pierwszym dniu zrobiem pewne spostrzeenie, o ktrego susznoci przekonaem si pniej. Mianowicie: e wszyscy niewiniowie, kimkolwiek by byli, poczwszy od majcych bezporedni styczno z winiami, jak konwojenci, onierze, wartownicy, koczc na wszystkich w ogle, ktrzy cho troch maj do czynienia z yciem katorgi - patrz na winiw w jaki przesadny sposb. Oczekuj jak gdyby z niepokojem, e si wizie ni std, ni zowd rzud z noem na ktrego z nich. Ale, co najdziwniejsze, sami winiowie zdawali sobie spraw, e budz lk, i to widocznie poniekd podbijao im bbenka. Tymczasem, najlepszym dla winiw naczelnikiem bywa taki wanie, ktry si ich nie boi. A przy tym, samym winiom, cho nadrabiaj min, daleko jest przyjemniej, kiedy si do nich ma zaufanie. Mona tym nawet ich zjedna. Za mojego pobytu w wizieniu zdarzao si, wprawdzie nadzwyczaj rzadko, e ktry z przeoonych wchodzi bez konwoju. Trzeba byo widzie, jak to zdumiewa winiw, a zdumiewa przychylnie. Taki nieulky go zawsze budzi szacunek, i gdyby nawet rzeczywicie mogo si sta co karygodnego, przy nim by si to nie stao. Wszdzie, gdziekolwiek s, winiowie budz strach, a nie wiem, dalibg, jakie jest waciwie rdo tego strachu. Nie przecz, do pewnego stopnia uzasadnia go ju sam wygld zewntrzny winia, uznanego zbja; ponadto kady, kto zblia si do wizienia, czuje, e caa ta gromada ludzi zebraa si tu nie z wasnej woli i e, wbrew wszelkim rodkom ostronoci, z ywego czowieka niepodobna zrobi trupa; ma on uczucia, poda zemsty i ycia, ma namitnoci, ma potrzeb ich zaspokojenia. Lecz mimo to jestem wicie przekonany, e nie ma powodu obawia si winiw. Nie tak to atwo i nie tak prdko rzuca si czowiek z noem na drugiego czowieka. Sowem, jeeli nawet niebezpieczestwo jest do pomylenia, jeeli nawet niekiedy zachodzi ono istotnie, to wskutek rzadkoci podobnych nieszczliwych wypadkw mona twierdzi wrcz, e jest znikome. Oczywicie, mwi obecnie tylko o winiach po ostatecznym wyroku, z ktrych niejeden cieszy si nawet, e si nareszcie dosta do katorgi (tak dalece miy bywa niekiedy nowy ywot!), a przeto skonny jest y spokojnie i zgodnie; przy tym za, sami koledzy nie pozwol prawdziwym mciwo-dom zanadto zadziera nosa. Kady katornik, choby najmielszy zuchwalec, boi si wszystkiego na katordze. Co innego

- aresztant podsdny. Ten rzeczywicie gotw si rzuci na postronnego czowieka ot tak sobie, z aski na pociech, dlatego, na przykad, e jutro czeka go kara cielesna, w razie za nowej sprawy kara si odwlecze. Tu jest przyczyna, jest cel napaci - mianowicie: zmieni swj los za wszelk cen i moliwie najprdzej. Znam nawet jeden dziwny wypadek psychologiczny tego rodzaju. W naszym wizieniu, w grupie wojskowej, siedzia pewien aresztant, byy onierz, nie pozbawiony praw, z wyroku sdu przysany na jakie dwa lata, straszny fanfaron i niepospolity tchrz. Na og fanfaronada i tchrzostwo rzadko cechuje rosyjskiego onierza. Nasz onierz bywa zwykle tak zajty, e choby i chcia, nie miaby czasu bawi si w fanfarona. Ale skoro ju nim jest, to prawie zawsze jest take nicponiem i tchrzem. Dutow (nazwisko aresztanta) odby wreszcie swj krtki termin i wrci do batalionu liniowego. Poniewa jednak wszyscy ludzie tego typu, przysani do wizienia w celu poprawy, ostatecznie si w nim bakieruj, wic zazwyczaj bywa tak, e spdziwszy na wolnoci dwa, trzy tygodnie najwyej znowu id pod sd i wracaj do wizienia, tylko ju nie na dwa lub trzy lata, ale do kategorii ustawicznej, na lat pitnacie lub dwadziecia. Tak byo i w tym wypadku. W par tygodni po wyjciu z wizienia Dutow dokona kradziey z wamaniem, a na dobitk zachowa si bezczelnie i grubiasko. Oddano go pod sd i skazano na surow kar. Bojc si nieprawdopodobnie, nieopisanie, jak najndzniejszy tchrz czekajcej go kary, Dutow, w wili dnia, gdy miano go pdzi przez kije, rzuci si z noem na oficera dyurnego, ktry wszed do izby aresztanckiej. Naturalnie, rozumia doskonale, e taki postpek spowoduje o wiele ciszy wyrok i duszy termin robt w katordze. Jednake chodzio mu o to wanie, eby na kilka bodaj dni, bodaj na kilka godzin oddali straszn chwil kary! By tak dalece tchrzliwy, e rzuciwszy si z noem, nawet nie zrani oficera, zrobi wszystko tylko dla oka, tylko po to, eby si wskutek nowego przestpstwa odbya ponowna rozprawa. Zapewne, chwila przed kar jest przeraliwa dla skazanego, i w cigu kilku lat zdarzyo mi si widzie sporo podsdnych w wili fatalnego dla nich dnia. Zazwyczaj spotykaem si z pod-sdnymi aresztantami w szpitalu, w izbach aresztanckich, kiedym lea chory, co si przytrafiao dosy czsto. W caej Rosji wiadomo wszystkim winiom, e ludmi okazujcymi im najwicej wspczucia s lekarze. Nigdy nie robi oni rnicy midzy winiami, jak to mimo woli robi wszyscy bez maa po-A91 stronni, moe tylko z wyjtkiem prostego ludu. Lud nigdy nie wypomina winiowi jego zbrodni, chociaby najstraszniejszej, i przebacza mu wszystko ze wz&ldu na poniesion kar i w ogle ze wzgldu na jego nieszczcie. Nie darmo lud w caej Rosji nazywa zbrodni nieszczciem, a zbrodma-^y nieszcznikami. Jest tp gboko symptomatyczne okrelenie. Tym doniolejsze, e niewiadome, instynktowne. Lekarze za to w v:ielu wypadkach istna ucieczka dla winiw, a zwaszcza dla podsdnych, ktrych si traktuje ostrzej ni skazacw po wyroku... Ot podsdny, obliczywszy sobie prawdopodobny termin przeraliwego dla dnia, czsto idzie do szpitala pragnc cho troch odwlec cik chwil. Gdy si za wypisuje ze szpitala, prawie zawsze wiedzc na pewno, e fatalny termin przypada jutro, zwykle bywa mocno zdenerwowany. Niektrzy, z ambicji, staraj si ukry swe uczucia, ale niezrczna, wymuszona odwaga nie zwiedzie ich kolegw. Wszyscy pojmuj, o co chodzi, i z litoci milcz. Znalem pewnego aresztanta, modego czowieka, zabjc, byego onierza, skazanego na pen liczb kijw. Struchla do tego stopnia, e w przeddzie kary postanowi wypi p kwarty wdki, w ktrej moczy tyto. Nawiasem dodam, e wdka zawsze si zjawia u podsdnego aresztanta przed kar. Przynosi si j na dugo przed terminem, zdobywa za grube pienidze, i podsdny gotw przez p roku odmawia sobie najnieodzowniejszych rzeczy, byleby uciua kwot potrzebn na wiartk wdki, eby j wypi na kwadrans przed kar. W ogle utrzymuje si wrd winiw przekonanie, e pijany mniej dotkliwie czuje kaczug czy kije. Odbiegem jednak od tematu. Nieborak, po wypiciu swej pkwarty wdki, istotnie natychmiast si rozchorowa; zacz wymiotowa krwi i prawie nieprzytomny zosta odwieziony do szpitala. Te wymioty tak bardzo nadweryy mu piersi, e po kilku dniach stwierdzono oznaki prawdziwych suchot, na ktre te zmar po upywie p roku. Lekarze, kurujcy go na suchoty, nie wiedzieli, czemu si one wywizay. Lecz opowiadajc o czstych wypadkach strachu zbrodniarzy w obliczu kary, powinienem nadmieni, e niektrzy z

nich, przeciwnie, zdumiewaj obserwatora niesychanym hartem. Pamitam kilka przykadw odwagi graniczcej wrcz z nieczu-oci na bl, i przykady te wcale nie byy rzadkie. Pamitam zwaszcza spotkanie z jednym straszliwym zbrodniarzem. Pewnego letniego dnia gruchna w szpitalnych izbach aresztan-ckich pogoska, e wieczorem zostanie ukarany synny rozbjnik Orw, dezerter, i e po karze przyprowadz go do szpitala. Chorzy aresztand czekajc na przybycie Orowa twierdzili, e kara bdzie okrutna. Wszyscy byli mniej lub bardziej zdenerwowani, a wyznam, e i ja czekaem ukazania si sawetnego bandyty z niezwyk ciekawoci. Dawno ju syszaem o nim cuda. By to zoczyca jakich mao, z zimn krwi zarzynajcy starych i dzieci, czowiek o straszliwej sile woli i dumnej wiadomoci swej siy. Przyzna si do wielu morderstw i zosta skazany na kije. Przyprowadzono go do nas wieczorem. W izbie byo ju ciemno i zapalono wiece. Orw by prawie nieprzytomny, okropnie blady, o gstych, zmierzwionych, czarnych jak smoa wosach. Plecy mia spuchnite, barwy krwawosinej. Przez ca noc-winiowie pielgnowali go, zmieniali mu wod, obracali go z boku na bok, dawali mu lekarstwo, zupenie jakby to by bliski ich krewny albo wspaniaomylny dobroczyca. Zaraz na drugi dzie cakiem si ockn i par razy przeszed si po izbie! Wprawio mnie to w zdumienie: przyby do szpitala taki saby i wymczony. Za jednym zamachem dosta a poow caej wyznaczonej mu liczby kijw. Doktor przerwa egzekucj dopiero wtedy, gdy spostrzeg, e dalsze jej trwanie grozioby zbrodniarzowi niechybn mierci. Przy tym Orw by maego wzrostu i wtlej budowy ciaa, a na dobitk wycieczony dugim pobytem w wizieniu przed rozpraw. Kto mia sposobno spotka kiedy podsdnych aresztantw, ten prawdopodobnie na dugo zapamita sobie ich wycieczone, chude i blade twarze, ich gorczkowe spojrzenia. Mimo to Orw szybko si poprawi. Widocznie wewntrzna, duchowa jego energia wielce pomagaa naturze. Istotnie, by to czowiek niezupenie przecitny. Z ciekawoci zawarem z nim blisz znajomo i obserwowaem go przez cay tydzie. Stanowczo mogem powiedzie, em nigdy w yciu nie spotka czowieka silniejszego, o bardziej nieugitym charakterze. Raz, w To-bolsku, -widziaem ju pewn znakomito w takim samym rodzaju, byego herszta bandytw. Tamten by w caej peni dzik besti, i jeeli kto stan przy nim nie znajc jeszcze jego nazwiska, ju czu instynktownie, e ma przed sob straszn istot. Najbardziej przeraao mnie w nim stpienie duchowe. Cielesno do takiego stopnia braa gr nad wszystkimi jego fi21 cechami duchowymi, e od pierwszego rzutu oka na jego twarz widzia, i pozostaa tu jedynie dzika dza fizycznych rozkoszy, lubienoci, zmysowoci. Jestem pewien, e Kore-niew - tak si nazywa w zbj - upadby zapewne na duchu i dygotaby ze strachu przed kar, cho potrafi zarzyna ludzi bez zmrueniffpowiek. Biegunowe jego przeciwiestwo stanowi Orw. Zaiste, byo to cakowite zwycistwo nad ciaem. Zna byo, e ten czowiek zdoa wada sob bezgranicznie, e pomiata wszelkimi mkami i karami i niczego na wiecie si nie lka. Widzielimy w nim tylko nieskoczon energi, dz czynu, dz odwetu, pragnienie dopicia wytyczonego sobie celu. Midzy innymi zdumiaa mnie dziwna jego wynioso. Spoziera na wszystko a niewiarygodnie z gry, wcale jednak nie starajc si chodzi na szczudach, owszem, w sposb cakiem naturalny. Sdz, e nie ma na wiecie istoty, ktra by moga oddziaa na samym tylko autorytetem. Patrzy na wszystko jako niespodziewanie spokojnie, jak gdyby nie byo na wiecie nic, co by go mogo zdziwi. I chocia w peni zdawa sobie spraw, e inni winiowie spogldaj na niego z szacunkiem, bynajmniej si przed nimi nie popisywa. A przecie prno i zarozumiao waciwe s prawie wszystkim winiom bez wyjtku. By bardzo niegupi i dziwnie szczery, chocia ani troch nie gadatliwy. Na moje pytania odpowiedzia mi wprost, e oczekuje wyzdrowienia, aby co rychlej odby reszt kary, i e z pocztku, przed kar, mia wtpliwoci, czy j wytrzyma. Ale teraz - doda mrugajc do mnie - ju po wszystkim. Odbd reszt kijw, i wnet wyl nas do Nerczyska, a ja z drogi dam nura! eby tam nie wiem co! Byleby tylko plecy prdzej si wygoiy! I przez cae te pi dni czeka skwapliwie, kiedy nareszcie bdzie si mg wypisa ze szpitala. Oczekujc na to by czasami bardzo wes i skonny do miechu. Prbowaem nagabywa go o jego dzieje i przygody. Nieco si chmurzy przy tych

pytaniach, lecz odpowiada zawsze otwarcie. Gdy za zmiarkowa, e si dobieram do jego sumienia i pragn w nim wytropi bodaj cie skruchy, popatrzy na mnie z tak pogard i lekcewaeniem, jak gdybym si nagle przedzierzgn w jego oczach w maego, gupiutkiego brzdca, z ktrym niepodobna rozmawia jak z dorosym. Ba, co w rodzaju politowania odmalowao si na jego twarzy. Po chwili wybuchn jak najbardziej prostodusznym miechem, zgoa bez ironii, i jestem przekonany, e zostawszy sam i wspominajc moje sowa, niejednokrotnie mia si ze mnie w duchu. Wreszcie wypisa si z niezupenie jeszcze zagojonymi plecami; ja take wypisaem si tym razem, i tak si zoyo, emy wyszli ze szpitala jednoczenie: ja do wizienia, on za do pooonej obok kordegardy, w ktrej i przedtem siedzia. Na poegnanie ucisn mi rk, i z jego strony byo to dowodem nie byle jakiego zaufania. Myl, e zrobi to dlatego, i by wcale zadowolony z siebie i z owej chwili. W gruncie rzeczy nie mg nie gardzi mn i z pewnoci musia patrze na mnie jako na istot uleg, sab, aosn i pod kadym wzgldem nisz ni on. Ju nazajutrz poprowadzono go na powtrn chost... Gdy zamknito nasze koszary, od razu przybray one jaki szczeglny wygld-wygld prawdziwego, mieszkania, ogniska domowego. Dopiero teraz mogem widzie winiw, moich towarzyszy, zupenie jak w domu. W dzie podoficerowie, wartownicy i w ogle przeoeni mog w kadej chwili przyby do wizienia, tote wszyscy jego mieszkacy zachowuj si jako inaczej, jak gdyby nie cakiem si uspokoili, jak gdyby lada moment z trwog czego oczekiwali. Lecz skoro tylko zamknito koszary, wszyscy si niezwocznie rozlokowali ze spokojem, kady na swym miejscu, i prawie kady zabra si do tej czy innej roboty. W koszarach zrobio si nagle widno. Kady mia wasn wiec i wasny lichtarz, przewanie drewniany. Jedni zasiedli do szycia butw, drudzy do atania odziey. Zaduch wzmaga si w koszarach z godziny na godzin. Gromadka karciarzy kucna w kciku przed rozesanym dywanem. Prawie w kadych koszarach by taki wizie, ktry trzyma u siebie lichutki dywanik, wiec i nieprawdopodobnie za-szargane, zatuszczone karty. Wszystko to razem nazywao si: majdan. Waciciel pobiera od grajcych opat, jakie pitnacie kopiejek za noc: by to jego handel. Karciarze grali zwykle w trzy licie, w grk i tak dalej. Wszystkie gry byy hazardowe.-Kady gracz wysypywa przed sob kupk miedzianych pienidzy - wszystko, co mia w kieszeni, a wstawa z kucsk dopiero wtedy, gdy albo sam si zgra do nitki, albo ogra kolegw. Gra koczya si fpn noc, niekiedy za trwaa do witu, do chwili otwarcia koszar. W naszej izbie, podobnie jak i we wszystkich innych koszarach, zawsze bywali ndzarze, hoysze, co przegrali i przepili wszystko, albo po prostu byli ndzarzami z urodzenia. Mwi: z urodzenia, i kad na tych sowach szczeglny ^nacisk. W rzeczy samej, wszdzie w naszym ludzie, w kadych bez wyjtku okolicznociach, w kadych bez wyjtku warunkach, zawsze istniay i bd istnie pewne jednostki, potulne i czstokro wcale nie-leniwe, lecz ktrym sam ju los zapisa dozgonn ndz. S to zawsze samotnicy, niechluje, zawsze wygldaj stropieni i zafrasowani, wiecznie chodz u kogo w dyszlu, s u kogo na posykach, najczciej u hulakw albo u nagle wzbogaconych karciarzy. Wszelkie wyrnienie, wszelka inicjatywa - to dla ruch zgryzota i ciar. Jak gdyby si urodzili pod warunkiem, by nigdy nic samym nie rozpoczyna i tylko usugiwa, y wedle cudzej chci, taczy, jak im kto zagra; ich przeznaczeniem - peni cudz wol. Na domiar wszystkiego, adne okolicznoci, adne przewroty nie zdoaj ich wzbogaci. Zawsze klepi ndz. Zauwayem, e si takie osobniki trafiaj nie tylko wrd ludu, ale te we wszystkich sferach, warstwach, stronnictwach, w redakcjach i stowarzyszeniach. Tak rwnie byo w kadych koszarach, w kadym wizieniu, i skoro tylko powstawa majdan, jeden z takich niezwocznie zjawia si na usugi. Bo te ani jeden majdan nie mg si obej bez posugacza. Zazwyczaj wynajmowali go gracze gremialnie, na ca noc, za jakie pi kopiejek srebrem, i gwny jego obowizek polega na tym, e ca noc musia sta na warcie. Przewanie marz sze czy siedem godzin po ciemku, w sieni, na trzydziestostopniowym mrozie i nasuchiwa lada szmeru, lada dwiku, lada kroku na dziedzicu. Placmajor lub wartownicy przybywali czasem pn noc, wchodzili cicho, wyapywali i. grajcych, i pracujcych, i nadliczbowe wiece, ktre mona byo dojrze jeszcze z

dworu. Bd co bd, kiedy raptem zaczyna zgrzyta zamek w drzwiach z sieni na dziedziniec, za pno ju byo si chowa, gasi wiece i ka si na pryczach. Poniewa jednak dyurujcy dotkliwie obrywa potem od majdanu, wic wypadki takiego gapiostwa zdarzay si niesychanie rzadko. Zapewne, pi kopiejek-to miesznie marna paca, nawet w wizieniu; ale i w tym, i w wielu innych wypadkach zawsze zdumiewaa mnie surowo i bezlitosno najemcw. Wzie pienidze, wic su! By to argument nie znoszcy adnych sprzeciww. Za wypacony grosz najemca bra wszystko, co si dao wzi, bra nawet i wicej, jeli tylko mg, a na dobitk uwaa, e wywiadcza najemnikowi ask. Hulaka, pijany, bez rachuby szastajcy pienidzmi na prawo i na lewo, nigdy nie omieszka zarwa najemnika przy obrachunku, a zauwayem to nie tylko w wizieniu, nie tylko w majdanie. Juem powiedzia, e w koszarach prawie wszyscy zasiedli do jakiego zatrudnienia: poza graczami, najwyej piciu ludzi nie miao zgoa nic do roboty: ci od razu poszli spa. Moje miejsce na pryczach znajdowao si tu przy drzwiach. Po drugiej stronie pryczy, gowa w gow ze mn, sypia Akim Akimycz. Do godziny dziesitej czy jedenastej pracowa, lepi jaki wielobarwny chiski lampion, obstalowany przez kogo z miasta za dosy przyzwoit zapat. Sporzdza lampiony po mistrzowsku, pracowa metodycznie, bez przerwy; po skoczonej za pracy skada wszystko skrztnie, sa swj materacyk, modli si i, jak Bg przykaza, kad si na swoim posianiu. Jego umiowanie adu i porzdku dochodzio snad do najdrobiazgow-szego pedantyzmu, widocznie, jak zreszt wszyscy tpi i ograniczeni ludzie, uwaa si za niezmiernie rozumnego czowieka. Nie spodoba mi si zaraz od pierwszego dnia, chocia pamitam, w tym pierwszym dniu wiele o nim rozmylaem i najbardziej si dziwiem, e taki osobnik, zamiast zrobi karier w yciu, znalaz si w wizieniu. Nieraz jeszcze bd mia sposobno mwienia o Akimie Akimyczu. Lecz opisz pokrtce skad caych naszych koszar. Miaiem w nich spdzi dugie lata i wszystko to byli moi przyszli wspmieszkacy i towarzysze. atwo poj, em si im przyglda z zachann ciekawoci. Na lewo ode mnie miecia si gromadka grali kaukaskich, przewanie zesanych za grabie i na rne terminy. Byli to: dwaj Lezgini, jeden Czeczeniec oraz trzej dagestascy Tatarzy. Czeczeniec by istot pospn i ponur; prawie z nikim nie rozmawia i stale si rozglda z nienawici, spode ba, z jadowitym, zoliwie szyderczym umiechem. Jeden z Lezginw by ju stary, mia dugi, cienki, garbaty nos, wyglda na zbja bez czci i wiary. Za to drugi, Nurra, od pierwszego dnia wywar na mnie jak najlepsze, jak najmilsze wraenie. By to czowiek niestary jeszcze, niewysokiego wzrostu, zbudowany jak Herkules, jasny blondyn o bladoniebies-Kich oczach, o nosie zadartym, z twarz Czuchonki i z nogami kabkowatymi, poniewa dawniej wci jedzi konno. Cae 40* 627 jego ciao byo posiekane, pokute bagnetami i kulami. Na Kaukazie nalea do pojednanych, lecz ustawicznie jedzi ukradkiem do niepojednanych grali i stamtd po spou z nimi dokonywa napadw na Rosjan. Na katordze wszyscy go lubili. Zawsze by wes, dla wszystkich yczliwy, pracowa bez szemrania, spokojnie i pogodnie, mimo e czsto patrzy z oburzeniem na brud i plugasiwo wiziennego ycia i wciekle si obrusza na wszelkie zodziejstwo, szwindlerk, pijastwo i w ogle wszystko, co byo nieuczciwe; ktni jednak nie wszczyna i tylko odwraca si z -pasj. Sam w cigu caej swej katorgi nic nie ukrad, nie popeni ani jednego zdronego czynu. By niesychanie pobony. Modlitwy odmawia skrupulatnie; w pocie przed witami mahometaskimi poci jak fanatyk i cale noce trawi na modach. Wszyscy go lubili i wierzyli w jego rzetelno. Nurra - to lew - mawiali winiowie, i ta nazwa lwa przylgna do na stae. By wicie przekonany, e po skoczonym termufie katorgi wrd do domu, na Kaukaz, i y tylko t nadziej. Umarby, sdz, gdyby j straci. Zaraz pierwszego dnia pobytu w wizieniu zwrciem na niego uwag. Nie mona byo nie zauway jego dobrej, wspczujcej twarzy pord zych, ponurych i szyderczych twarzy innych katornikw. W cigu pierwszych trzydziestu minut mego pobytu na katordze Nurra przechodzc koo mnie poklepa mi po ramieniu, dobrodusznie miejc mi si w oczy. Nie zrozumiaem z pocztku, co to ma znaczy. Bardzo kiepsko mwi po rosyjsku. Wkrtce potem znowu zbliy si do mnie i znowu z umiechem po przyjacielsku uderzy mnie po ramieniu. Potem znowu i znowu, i tak trwao trzy dni. Jakem si pniej domyli i dowiedzia,

znaczyo to z jego strony, e mu mnie al, e czuje, jak mi jest ciko znajomi si z wizieniem, e chce okaza mi przyja, pokrzepi i upewni mnie o swej opiece. Poczciwy, naiwny Nurra! Dagestaskich Tatarw mielimy trzech, a byli to rodzeni bracia. Dwaj z nich byli ju w pewnym wieku, trzeci natomiast, Alej, mia co najwyej dwadziecia dwa lata, wyglda za jeszcze modziej. Na pryczach ssiadowalimy ze sob. Jego pikna, szczera, rozumna, a zarazem dobrodusznie naiwna twarz od pierwszego wejrzenia podbia moje serce, i bardzo byem rad, e mi los dal za ssiada jego wanie, a nie kogo innego. Ca dusz tego modzieca wyraay jego adne, rzec nawet mona 628 pikne rysy. Umiech jego by taki ufny, tak dziecico prosto-duszny, wielkie czarne oczy byy tak agodne, tak serdeczne, em patrzc na niego czu zawsze szczeglniejsz przyjemno, nawet ulg w troskach i smutku. Mwi to bez przesady. W ojczynie starszy jego brat (mia piciu starszych braci; dwaj dostali si do jakiej fabryki) kaza mu kiedy wzi szabl i dosi konia, eby si wsplnie uda na jak wypraw. Szacunek dla starszych jest w rodzinach gralskich tak wielki, e chopak nie tylko nie mia, lecz nawet nie przyszo mu na myl zapyta, dokd wyruszaj. Oni za nie uwaali za potrzebne powiadamia go o tym. Jechali wszyscy na rozbj, mieli zdyba na gocicu i ograbi pewnego bogatego ormiaskiego kupca. Tak si te stao: wyrnli konwj, zabili Ormianina i zrabowali jego towar. Alici sprawka wysza na jaw: ujto wszystkich szeciu, sdzono, dowiedziono im zbrodni, ukarano i zesano na Syberi, na roboty. Jedyn lask, jak sd zrobi Alejowi, by krtszy termin kary: zesano go na cztery lata. Bracia kochali go bardzo, i to raczej ojcowsk ni bratersk mioci. Stanowi ich pociech na zesaniu, i ludzie ci, zazwyczaj pochmurni i pospni, zawsze si umiechali patrzc na niego, gdy za z nim rozmawiali (a rozmawiali z nim nader rzadko, jakby wci jeszcze uwaajc go za chopaka, z ktrym nie warto gada o rzeczach powanych), surowe ich twarze rozpogadzay si, i odgadywaem, e mwi z nim o czym artobliwym, niemal dziecinnym; w kadym razie zawsze popatrywali na siebie i umiechali si dobrodusznie, wysuchawszy jego odpowiedzi. On za ywi do nich taki szacunek, e prawie nigdy nie mia si do nich zwrci. Trudno sobie wyobrazi, jak ten chopak potrafi przez cay czas pobytu na katordze zachowa tak mikko serca, wyrobi w sobie nieskaziteln uczciwo,, tak agodno, wspczucie dla innych, nie zdemoralizowa si, nie zordynamie. Bya to zreszt, mimo ca pozorn mikko, natura silna i wytrzymaa. Dobrzem go pniej pozna. By cnotliwy jak dziewica, i czyj niecny, cyniczny, plugawy czy niesprawiedliwy, krzywdzcy uczynek rozpala pomie oburzenia w jego piknych oczach, ktre si wskutek tego staway jeszcze pikniejsze. Unika jednak swarw i polajanek, cho nie nalea bynajmniej do tych, co daj bezkarnie dmucha sobie w kasz, i umia si broni. Ale z nikim kotw nie dar; wszyscy go lubili i odnosili si do niego serdecznie. Dla mnie by z pocztku tylko grzeczny. Stopniowo zaczem z nim rozmawia: w kilka miesicy wybornie nauczy si mwi po rosyjsku, czego bracia jego nie dokazali przez cay czas katorgi. Wydal mi si roziimnym chopakiem, nadzwyczaj skromnym i delikatnym, a nawet bardzo mylcym. W ogle, powiem z gry: uwaam Aleja za czowieka cakiem nieprzecitnego, a spotkanie z nim wspominam jako jedno z najmilszych spotka w moim yciu. S natury tak pikne z urodzenia, tak szczodrobliwie wyposaone przez Boga, e sama ju myl o tym, i mog si kiedy zmieni na gorsze, wydaje si nam niepodobiestwem. O takich ludzi jestemy zawsze spokojni. Rwnie i obecnie spokojny jestem o Aleja. Gdzie jest on teraz?... Kiedy, ju po do drugim pobycie w wizieniu, leaem na pryczy pogrony w smutnych mylach. Alej, zwykle pilny i pracowity, tym razem nic nie robi, na sen za byo jeszcze za wczenie. Dziao si to w jakie wito muzumaskie, tote Tatarzy nie pracowali. Lea na wznak, zaoywszy rce pod gow, i take o czym rozmyla. Wtem zagadn mnie: - Suchaj, bardzo d teraz ciko? Spojrzaem na z ciekawoci, i to szybkie obcesowe pytanie wydao mi si dziwne w ustach Aleja, zawsze delikatnego, zawsze dyskretnego, zawsze penego dobroci; ale kiedym popatrzy uwaniej, zobaczyem na jego twarzy tyle tsknoty, tyle pyncej ze wspomnie udrki, em uzna

od razu, i jemu samemu jest bardzo ciko, i to wanie w tej chwili. Podzieliem si 2 nim moim domysem. Westchn i smutno si umiechn. Lubiem jego umiech, zawsze tkliwy i serdeczny. A przy tym ukazywa w umiechu dwa rzdy perowych zbw, ktrych piknoci mogaby pozazdroci najurodziwsza w wiecie kobieta. - Aleju, pewnie mylae teraz o tym, jak u was w Dagestanie obchodz dzisiejsze wito? Musi tam by adnie. - Tak - odpar z zachwytem i oczy mu si rozpromieniy. - Ale skd wiesz, e myl o tym? - Jakebym mg nie wiedzie! C, lepiej tam ni tutaj? - O, po co to mwisz?... - Pewnie mnstwo tam u was kwiatw, istny raj ? - 0-och, lepiej nie mw. By bardzo wzruszony. - Suchaj no, Aleju, miae siostr?

630
- Miaem, a bo co? - Musi by pikna, jeeli podobna do ciebie. - Iii, gdzie tam do mnie! Taka jest pikna, e pikniejszej nie ma w caym Dagestanie. Ach, jaka ta moja siostra pikna! Nie widziae takiej! Matka moja take bya pikna. - A czy matka ci kochaa? - Ach! Co te ty mwisz! Z tsknoty po mnie pewnie teraz umara. Byem jej ukochanym synem. Kochaa mnie wicej ni siostr, wicej ni wszystkich... Dzisiaj przychodzia do mnie we nie i pakaa nade mn. Umilk i tego wieczoru nie powiedzia ju ani sowa. Lecz odtd zawsze szuka rozmw ze mn, mimo e sam - wskutek szacunku, jaki nie wiedzie czemu ywi do mnie - nigdy si pierwszy nie odzywa. Za to bardzo by kontent, gdy si zwracaem do niego. Wypytywaem go o Kaukaz, o dawniejsze jego ycie. Bracia nie bronili mu rozmawia ze mn, i owszem, sprawiao im to przyjemno. Oni rwnie, widzc, e coraz bardziej lubi Aleja, stali si dla mnie znacznie serdecz-niejsi. Alej pomaga mi w pracy, jak mg, usugiwa mi w koszarach, i zna byo, e mu bardzo przyjemnie uly mi cho troch i dogodzi, a w tej chci dogodzenia nie byo cienia unionoci czy interesownoci, tylko rzewne, przyjacielskie do mnie uczucie, ktrego ju nawet nie tai. Midzy innymi, mia spore zdolnoci do robt rcznych; nauczy si wcale przyzwoicie szy bielizn i buty, pniej za, gdy trafia si okazja, nauczy si stolarki. Bracia go chwalili i byli ze dumni. - Suchaj no, mj Aleju - powiedziaem pewnego razu - czemu si nie nauczysz czyta i pisa po rosyjsku? Czy wiesz, e ci si to pniej moe przyda tutaj, na Syberii? - Bardzo chc. Ale od kogo mam si uczy? - Albo tu mao pimiennych! Ot, chcesz, to ci naucz? - Ach, naucz, prosz! - Tu Alej a si unis na pryczy i bagalnie zoy rce patrzc na mnie. Ju nazajutrz wieczorem zabralimy si do dziea. Miaem rosyjski przekad Nowego Testamentu ksik nie zakazan w wizieniu. Bez elementarza, na tej jednej ksice. Alej w kilka tygodni nauczy si wietnie czyta. Po upywie jakich trzech miesicy doskonale ju rozumia jzyk ksikowy. Uczy si z zapaem, z pasj. Kiedy przeczytalimy z nim cale Kazanie na grze. Spostrzegem, e niektre wersety wymawia jak gdyby ze szczeglnym uczuciem. Spytaem, czy mu si podoba to, co przeczyta. Popatrzy na mnie bystro i rumieniec wystpi na jego twarzy. - Ach tak! - odrzek - tak. Isa12 wity prorok, Isa mwi Boe sowa. Jak piknie! - C ci si najbardziej podoba? - Ano tam gdzie On mwi: przebaczaj, kochaj, nie krzywd i miuj nieprzyjaci. Ach, jak piknie On mwi! Obrci si do braci, ktrzy suchali naszej rozmowy, i z ogniem j im co przekada. Tamci dugo i powanie gawdzili ze sob i potakujco kiwali gowami. Nastpnie, z dostojnie przychylnym, to znaczy icie muzutamaskim umiechem (ktry tak lubi, a lubi wanie dostojestwo tego umiechu) zwrcili si do mnie i potwierdzili, e Isa by Boym

prorokiem i czyni wielkie cuda; e zrobi z gliny ptaka, dmuchn na niego i ptak polecia...13 i e jest to napisane w ich ksigach. Mwic to byli wicie przekonani, e sprawiaj mi wielk przyjemno wychwalaniem Isy, Alej za by bez zastrzee szczliwy, e bracia jego postanowili i zechcieli sprawi mi t przyjemno. Pisanie take poszo nam bardzo gadko. Alej wystara si o papier (nie pozwoli mi kupi go za moje pienidze), pira, atrament, i w cigu jakich dwch miesicy znakomicie nauczy si pisa. To nawet zdumiao jego braci. Ich duma i zadowolenie nie miay granic. Nie wiedzieli, jak mi si odwdziczy. Na robotach, ilekro zdarzyo nam si pracowa razem, na wyprzdki pomagali mi i poczytywali to sobie za szczcie. O Aleju nawet ju nie mwi. Kocha mnie chyba nie mniej ni braci. Nigdy nie zapomn, jak wychodzi z wizienia. Poprowadzi mnie za koszary, tam rzuci mi si na szyj i zapaka. Nigdy przedtem nie caowa mnie i nie paka. Zrobie dla mnie tyle, zrobie tyle mwi - e ojciec mj, matka moja tyle by dla mnie nie zrobili: uczynie mnie czowiekiem. Bg d zapaci, a ja nigdy o tobie nie zapomn... Gdzie jest teraz mj dobry, miy, drogi Alej!... Oprcz Czerkiesw mielimy w koszarach ca gromadk Polakw, stanowicych zupenie osobn rodzin, ktra si prawie nie komunikowaa z reszt winiw. Juem wspomnia, e za sw ekskluzywno, za sw nienawi do katorni-kw-Rosjan, byli z kolei znienawidzeni przez wszystkich. Byy to natury udrczone, chore; byo ich ze szeciu. Niektrzy z nich byli ludmi wyksztaconymi; o nich bd pniej mwi osobno i szczegowo. Niekiedy, w ostatnich latach swego ycia w wizieniu, dostawaem od Polakw rne ksiki. Pierwsza ksika, ktr przeczytaem, wywara na mnie silne, dziwne, szczeglne wraenie. O tych wraeniach opowiem kiedy oddzielnie. S one dla mnie bardzo ciekawe, a jestem pewien, e dla wielu bd zupenie niezrozumiale. O niektrych rzeczach niepodobna sdzi, jeli si ich nie dowiadczyo. Jedno powiem: e wyrzeczenia moralne o wiele s cisze od wszelkich mk fizycznych. Idcy na katorg czowiek z gminu przychodzi do znanego sobie, moe nawet bardziej rozwinitego rodowiska. Zapewne, straci wiele: ojczyste strony, rodzin, wszystko, ale rodowisko jego pozostaje bez zmiany. Czowiek wyksztacony, gdy go prawo skar na t sam kar co czowieka z gminu, czstokro trd nierwnie wicej. Musi stamsi w sobie wszystkie swe potrzeby, wszystkie nawyki; musi przej do innego rodowiska, musi nauczy si oddycha innym powietrzem... Jest ryb wyrzucon z wody na piasek... I czsto kara, prawnie dla wszystkich jednakowa, staje si dla niego dziesiciokrotnie uciliwsza. Jest to prawda... gdyby nawet chodzio wycznie o przyzwyczajenia materialne, z ktrych trzeba zrezygnowa. Lecz Polacy stanowili osobn zwart gromadk. Byo ich szeciu i trzymali si razem. Ze wszystkich katornikw w naszych koszarach lubili tylko pewnego yda, i to moe dlatego jedynie, e ich bawi. Zreszt naszego ydka lubili te inni winiowie, jakkolwiek wszyscy bez wyjtku miali si z niego. By u nas unikatem, i do dzi dnia nie potrafi wspomnie go bez umiechu. Ilekro patrzyem na niego, zawsze mi si przypomina Gogolowski ydek Jankiel (z Tarasa Bulby), ktry, skoro zdj odzie, by wsplnie ze sw ydwk wle na noc do jakiej szafy, od razu sta si niesychanie podobny do kurczcia14. Izajasz Fomicz, nasz ydek, by jak dwie krople wody podobny do oskubanego kurczaka. By to czowiek ju niemody, gdzie koo pidziesitki, maego wzrostu i chu-chrowaty, przebiegy, a zarazem zdecydowanie gupi. Czelny by i arogancki, a zarazem okropnie tchrzliwy. Ca twarz mia 633 w drobnych zmarszczkach, a na czole i policzkach widniay pitna wypalone przez oprawc. W gowie mi si nie miecio, jak mg wytrzyma szedziesit kaczugw. Przyszed do nas pod zarzutem morderstwa. Przechowywa w ukryciu wystawion przez swego lekarza recept, ktr ydkowie dostarczyli mu natychmiast po kani. Na t recept mona byo dosta pewn ma, ktra w par tygodni usunaby owe pitna. W wizieniu nie mia zrobi z niej uytku i oczekiwa koca swej dwunastoletniej katorgi, po ktrej, wyszedszy na osiedlenie, zamierza skorzysta z recepty. Inaczej nie bd si mg oeni - powiedzia mi kiedy - a ja koniecznie chc. si oeni. Bardzomy si zaprzyjanili. Zawsze by w wietnym humorze. Na katordze yo mu si lekko; jubiler z zawodu, mia mnstwo zamwie z miasta, w ktrym nie byo jubilera, i to mu

oszczdzio cikich robt. Naturalnie by rwnoczenie lichwiarzem i zaopatrywa ca katorg w pienidze na procent i pod zastaw. Przyszed przede mn, i jeden z Polakw opisywa mi szczegowo jego przybycie. Jest to arcyzabawna historia, ktr opowiem pniej; o Izajaszu Fomiczu nieraz jeszcze bd mwi. Na reszt mieszkacw naszych koszar skadali si: czterej staroobrzdowcy, ludzie wiekowi i biegli w Pimie, wrd ktrych by rwnie i w staruszek ze sobd starodubowskich, dwaj czy trzej pochmurni Maorusini, modziutki katornik o szczupej twarzyczce i cienkim nosku, chopiec w wieku jakich dwudziestu trzech lat, ktry ju zgadzi osiem osb; gromadka faszerzy pienidzy, w tej liczbie pewien jegomo rozweselajcy cae nasze koszary, i wreszcie kilku ponurych i pospnych osobnikw, ogolonych i oszpeconych, zawistnych i milkliwych, z nienawici patrzcych spode ba i zamierzajcych patrze tak, zaspia si, milcze i nienawidzi przez dugie jeszcze lata-przez cay czas swej katorgi. Wszystko to migno tylko przede mn w ten pierwszy, markotny wieczr mojego nowego ycia - migno wrd dymu i kopciu, wrd wymy-la i niewypowiedzianego cynizmu, w cikim zaduchu, przy brzku kajdan, wrd przeklestw i bezwstydnego rechotu. Legem na goej pryczy, z odzie pod gow (poduszki jeszcze nie miaem), nakryem si kouchem, alem dugo nie mg usn, cho byem znkany i jak poamany wskutek wszystkich okropnych i zaskakujcych wrae tego pierwszego dnia. Ale 634 moje nowe ycie rozpoczynao si dopiero. Przyszo miaa jeszcze dla mnie w zanadrzu wiele rzeczy, o ktrych nigdy jeszcze nie mylaem, ktrych nie przeczuwaem.... V. PIERWSZY MIESIC W trzy dni po mym przybyciu do wizienia kazano mi si stawi do pracy. Wielce dla mnie pamitny jest ten pierwszy dzie pracy, chocia nic mi si w nim nie przydarzyo bardzo niezwykego, przynajmniej jeeli si uwzgldni zasadnicz niezwyko mojej sytuacji. Lecz byo to rwnie jedno z pierwszych wrae, a ja jeszcze wci zachannie si wszystkiemu przygldaem. Te trzy pierwsze dnie zeszy mi na jak najciszych doznaniach. Oto koniec mojej wdrwki: jestem na katordze! - powtarzaem sobie co chwila. - Oto moja przysta na dugie, dugie lata, mj kt, do ktrego wstpuj z takim nieufnym, z takim bolesnym uczuciem... A kto wie? Moe kiedy, gdy po wielu latach wypadnie mi si z nim rozsta, bd go aowa!...dodawaem nie bez domieszki tej zoliwej radoci, ktra czasami dochodzi a do potrzeby rozmylnego jtrzenia rany, jak gdybymy pragnli napawa si swym blem, jakgdyby w wiadomoci caego ogromu nieszczcia naprawd tkwia rozkosz. Myl, e z czasem poauj tego kta, przejmowaa mi zgroz: juem i wtedy przeczuwa, do jakiego stopnia czowiek potrafi ze wszystkim si zy. Ale to naleao do przyszoci, na razie za wszystko wok mnie byo wrogie i - straszne... a waciwie nie wszystko, lecz, naturalnie, tak mi si zdawao. Niezwyka ciekawo, z jak ogldali mnie moi nowi koledzy-katornicy, ich wzmoona surowo wzgldem nowicjusza ze szlachty, ktry nagle pojawi si wrd nich, surowo graniczca niekiedy z nienawici - wszystko to tak mnie znkao, e ju sam z upragnieniem czekaem pracy, eby tylko co rychlej pozna i zgbi ca sw niedol, eby zacz y tak jak inni, eby czym prdzej wej w t sam kolein co wszyscy. Zapewne, wwczas jeszcze nie dostrzegaem i nie podejrzewaem wielu rzeczy, ktre miaem pod samym nosem: wrd otaczajcej mnie wrogoci jeszczem nie dojrza nic pocieszajcego. Co prawda, kilka yczliwych, przyjaznych twarzy, ktre spotkaem nawet w cigu tych trzech dni, na razie dodao mi otuchy. Najyczliwszy i najprzyjaniejszy by dla mnie Akim Akimycz. Midzy pospnymi i nienawismymi twarzami reszty katornikw nie mogem te nie zauway kilku poczciwych i wesoych. Wszdzie s ludzie li, a wrd zych i dobrzy - mylaem chcc si pocieszy. - Kto wie? Moe d ludzie wcale nie s a o tyle gorsi od tamtych, innych, ktrzy pozostali tam, za ogrodzeniem. Mylaem to i sam kiwaem gow na t swoj myl, a tymczasem - Boe drogi! - gdybym by wiedzia wtedy, jak dalece myl ta zgodna jest z prawd! Oto na przykad by tu pewien czowiek, ktrego w peni poznaem dopiero po wielu, wielu latach, a

przecie prawie stale przebywa ze mn i koo mnie przez cay czas mojej katorgi. By to wizie Suszyow. Skrom tylko zacz teraz mwi o katornikach, ktrzy byli nie gorsi od innych, mimo woli przypomnia mi si natychmiast. Usugiwa mi. Miaem te i drugiego posugacza. Akim Akimycz od samego pocztku, od pierwszych zaraz dni, poleci mi jednego z winiw, Osipa, mwic, e za trzydzieci kopiejek miesicznie bdzie mi codziennie gotowa osobne jado, jeeli nie mog przekn wiziennego i jeeli sta mnie na wikt prywatny. Osip by jednym z czterech kucharzy, ktrych winiowie, w drodze wyborw, wyznaczali do naszych dwch kuchni, cho zreszt ci ludzie mogli cakiem dowolnie przyj ten wybr lub nie przyj, przyjwszy za mogli go si zrzec chociaby ju nazajutrz. Kucharze nie chodzili na roboty, i cay ich obowizek polega na pieczeniu chleba i gotowaniu kapuniaku. Nazywao si ich u nas nie kucharzami,, lecz kuchtami (w rodzaju eskim), nie z pogardy bynajmniej, tym bardziej e do kuchni wybieralimy ludzi rozgarnitych i moliwie uczciwych, tylko tak sobie, dla miego artu, ktry wcale kucharzy nie obraa. Osipa wybierano prawie zawsze, i prawie stale przez kilka lat z rzdu by kucht, niekiedy za wycofywa si na pewien tylko czas, gdy ogarniaa go zbyt silna tsknota, a wraz z ni - ch szmuglowania wdki. By to czowiek nad podziw uczciwy i agodny, mimo e przyszed tu za przemyt. To ten sam przemytnik, wysoki, krzepki chop, o ktrym ju wspominaem, panicznie bojcy si wszystkiego, zwaszcza rzeg; potulny, cichy, wszystkim przyjazny, czowiek, ktry si z nikim nigdy nie pokci, ale ktry mimo cae swe tchrzostwo nie mg, wskutek namitnoci do kontrabandy, nie szmuglowa wdki. Handlowa te wdk wraz z innymi kucharzami, cho oczywicie nie w takich rozmiarach, jak na przykad Gazin, poniewa nie mia odwagi podj wikszego ryzyka. Z tym Osipem yem zawsze nader zgodnie. Co si za tyczy rodkw na wasne jado, to trzeba ich byo bardzo niewiele. Nie popeni bdu, jeli powiem, e miesicznie wydawaem na wikt zaledwie rubla srebrem, oczywicie nie liczc chleba, ktry by skarbowy, a czasem take kapuniaku, o ile gd przemaga we mnie odraz, ktra zreszt mina pniej prawie bez ladu. Zazwyczaj kupowaem kawaek misa, funt dziennie. W zimie za miso kosztowao u nas grosz. Po miso chodzi na targ ten czy w spord inwalidw, ktrych byo u nas po jednemu w kadych koszarach, dla pilnowania porzdku, i ktrzy sami, dobrowolnie, ofiarowali si chodzi co dzie na targ, po zakupy dla winiw i nic prawie za to nie pobierali, ot, chyba tylko jak bagatel. Robili to dla wasnego spokoju, bo inaczej ich ycie w wizieniu byoby niemoliwe. Przynosili wic tyto, cegiekow herbat, koacze i tak dalej, i tak dalej, z wyjtkiem wdki. O wdk ich nie proszono, cho czasem ich ni traktowano. Przez kilka lat Osip przyrzdza mi codziennie to samo: kawaek pieczonej woowiny. Jak ta woowina bya upieczonato ju inna sprawa, a zreszt nie o to chodzi. Ciekawsze, e w cigu kilku lat nie zamieniem z Osipem bodaj dwch sw. Wiele razy prbowaem do niego zagada, lecz by niezdolny do podtrzymania rozmowy: umiechnie si czasem albo powie tak lub nie, i na tym koniec. A dziwnie byo patrze na tego Herkulesa, przypominajcego siedmioletnie dziecko. Lecz oprcz Osipa dopomaga mi rwnie Suszyow. Nie przywoywaem go -i nie szukaem. Jako sam mnie znalaz i przysta do mnie; nie pamitam nawet, kiedy i jak si to stao. Zacz pra moj bielizn. Za koszarami specjalnie w tym celu wykopany by duy d. Nad tym doem winiowie prali bielizn w skarbowych nieckach. Oprcz tego Suszyow sam wynajdowa tysice rozmaitych obowizkw, aby mi dogodzi: nastawia mj imbryk, biega z rnymi poleceniami, wyszukiwa co dla mnie, zanosi moj kurtk do naprawy, jakie cztery razy miesicznie smarowa mi buty; wszystko to robi gorliwie, z przejciem, jak gdyby ciyy na nim Bg wie jakie obowizki, sowem, cakowicie skojarzy swj los z moim i wzi na siebie wszystkie moje interesy. Nigdy na przykad nie mwi: ma pan tyle a tyle koszul, ma pan rozdart kurtk i tak dalej, tylko zawsze: mamy teraz tyle a tyle koszul, kurtka si nam rozdara. Czeka na lada moje skinienie i uzna to, zdaje si, za gwny cel caego swego ycia. Nie zna adnego rzemiosa - czyli rkodziea, jak mwi winiowie-i bodaj tylko ode mnie zarabia par kopiejek. Paciem mu, ile mogem, to znaczy grosze, on za zawsze poprzestawa na tym i by zadowolony. Nie mg nie suy komu, a na mnie wybr jego pad z tej racji, em by uprzejmiejszy od innych i uczciwszy

w rachunkach. Nalea do tych, ktrzy nigdy nie mogli dorobi si i wzbogaci, i ktrzy si u nas podejmowali ochrony majda- * nw, po caych nocach stojc w sieni na mrozie, nasuchujc kadego szmeru na wypadek przybycia placmajora, a pobierali za to po pi kopiejek srebrem omal nie za ca noc, w razie za przegapienia tracili wszystko i odpowiadali grzbietem. Juem o nich mwi. Znamionuje takich ludzi to, e zacieraj sw osobowo zawsze, wszdzie i bez maa wobec wszystkich, w sprawach za oglnych graj nie drugorzdn nawet, lecz trzeciorzdn rol. Wszystko to jest ju u nich wrodzone. Su-szyow by to bardzo aosny czowieczek, potulny i cakiem zahukany, ba, jak gdyby zbity, mimo e nikt go u nas nie bi: uczynia go takim sama natura. Zawsze mi go byo jako al. Nawet nie mogem na spojrze bez tego uczucia, ale czemu byo mi go al - nie potrafibym odpowiedzie. Nie potrafiem z nim take rozmawia, on rwnie nie umia rozmawia i wida byo, e wielce mu to ciy; dopiero wtedy si oywia, gdy - chcc skoczy rozmow - dawao mu si jakie zlecenie, gdy si go poprosio, eby gdzie pobieg, co zaatwi. W kocu doszedem nawet do przekonania, e sprawiam mu tym przyjemno. Nie by wysoki ani niski, przystojny ani szpetny, gupi ani mdry, mody ani stary; troszeczk dziobaty, raczej blondyn. Nigdy niepodobna byo o nim powiedzie czego bardziej okrelonego. Jedno tylko: jak mi si zdaje i o ile mogem si domyli, nalea do tego samego towarzystwa co Sirotkin, a nalea do wycznie wskutek swej pokory i zahukania. Niekiedy winiowie miali si z niego, przewanie za to, e si zamieni w drodze, idc z parti na Syberi, i to zamieni si za czerwon koszul i za rubla srebrem. Wanie z powodu tej znikomej kwoty, za ktr si sprzeda, miali si z niego winiowie. Zamieni si znaczy to zamieni z kim nazwisko, a wic i dol. Mimo ca sw dziwaczno, jest to fakt autentyczny i za moich czasw istnia jeszcze wrd wysyanych na Syberi winiw w caej mocy, uwicony tradycj i ujty w pewne formy. Z pocztku w aden sposb nie mogem temu uwierzy, ale wreszcie oczywisto zmusia mi do uwierzenia. Oto jak si to odbywa. Przypumy na przykad, e na Syberi idzie partia aresztantw. Id w rne strony: i na katorg, i do fabryki, i na osiedlenie, id razem. Gdzie po drodze, ot chociaby w permskiej guberni, ktry z zesacw pragnie zamieni si z innym. Na przykad jaki Michajow, ktry popeni morderstwo lub inn zbrodni gardow, uznaje, e mu si nie opaci i na wieloletni katorg. Przypumy, e jest to spryciarz, szczwany, obrotny; ot upatruje sobie w tej samej partii kogo moliwie najbardziej naiwnego, zahukanego, pokornego, komu wymierzono kar stosunkowo niewielk: albo kilkuletni prac w fabryce, albo osiedlenie, albo nawet katorg, tylko e z krtkim terminem. W kocu znajduje Suszy-owa. Suszyow pochodzi ze suby folwarcznej i zosta zesany tylko na osiedlenie. Idzie ju ptora tysica wiorst, naturalnie bez grosza przy duszy, poniewa taki SusZyow nigdy nie moe mie ani grosza, idzie zbiedzony, zmczony, na samym tylko wikcie skarbowym, bez tustszego bodaj czasami kska, w samej tylko skarbowej odziey, wszystkim usugujc za ndzne miedziaki. Michajow nawizuje z Suszyowem rozmow, zblia si z nim, nawet zaprzyjania, i wreszcie na ktrym etapie czstuje go wdk. W kocu proponuje: czyby si nie chcia zamieni? e niby tak a tak, ja, Michajow, id na katorg, nie na katorg, tylko do jakiego specjalnego oddziau. Wprawdzie to katorga, ale szczeglnego rodzaju, wic lepsza. - O istnieniu gdzie specjalnego oddziau nawet nie wszyscy zwierzchnicy, chociaby w Petersburgu na przykad, wiedzieli. By to taki szczeglny i odrbny zaktek, w jednym z zaktkw Syberii, i o tak maym zaludnieniu (za moich czasw liczy do siedemdziesiciu osb), e trudno byo wpa na jego lad. Spotykaem pniej ludzi na stanowiskach rzdowych, ktrzy wiedzieli duo o Syberii, ale dopiero ode mnie usyszeli po raz pierwszy o istnieniu specjalnego oddziau. Kodeks karny 639 zawiera na ten temat zaledwie sze wierszy: Przy takie) a takiej twierdzy tworzy si specjalny oddzia dla najwaniejszych przestpcw, a do czasu rozpoczcia na Syberii najciszych robt katorniczych. Nawet sami winiowie tego oddziau nie wiedzieli, czy s w nim doywotnio, czy na jaki termin. adnego terminu nie wyznaczano, powiedziano tylko krtkowziowato: a do rozpoczcia najciszych robt katorniczych. Nic wic dziwnego, e ani Suszyow, ani nikt inny w jego grupie nie wiedzia tego, nie wyczajc samego zesaca Michaj-owa, ktry co

najwyej mg sobie urobi pewne pojcie o specjalnym oddziale na podstawie swej zbrodni, bardzo snad cikiej, skoro dosta ju za ni trzy czy cztery tysice kijw. Na pewno wic nie wysyaj go w jakie przyjemne miejsce. Suszylow za idzie na osiedlenie; w to mu graj. Czy nie chcesz si zamieni? Suszyow podochoci sobie, dusz ma prost, pen wdzicznoci dla przyjaznego Michajowa, tote nie mie odmwi. A zwaszcza, sysza ju w swojej grupie, e zamienia si mona, e inni si przecie zamieniaj, a zatem nie ma w tym nic niebywaego i niesychanego. Dobijaj targu. Pozbawiony sumienia Michajow, korzystajc z niezwykej naiwnoci Suszy-owa, kupuje od niego nazwisko za czerwon koszul i za rubla srebrem, ktre te od razu daje mu przy wiadkach. Nazajutrz Suszyow nie jest ju pijany; ale znw go poj, a przy tym nieadnie byoby si cofn: pobrany rubel srebrem zosta ju przepity, czerwona koszula wkrtce potem - rwnie. Jeeli nie chcesz, to zwr pienidze. A skde Suszyow ma wzi caego rubla srebrem? Jeeli za nie zwrci, to og zmusi go do zwrotu: takich rzeczy ogl dopilnowuje cile, a na dobitk, skoro dal obietnic, powiniene jej dotrzyma - i to rwnie og wydbi. Inaczej zagryz ci. Pobij albo i wrcz zabij, a w kadym razie zastrasz. Istotnie, gdyby og cho raz okaza w takiej sprawie pobaliwo, skoczyby si zwyczaj zamiany nazwisk. Jeeli ju po wziciu pienidzy mona by zlekceway targ, ktrego si dobio, i wycofa si z przyrzeczenia - to kt go pniej bdzie dotrzymywa? Sowem, jest to sprawa zbiorowa, oglna, i dlatego og jest w tym wypadku nader surowy. W kocu Suszyow widzi, e si ju nie wykaraska, i decyduje si na kompletn zgod. Ogasza si to caej grupie, ba, w razie potrzeby smaruje si temu lub owemu ap, czstuje si go wdk. Tam-640 tym jest oczywicie wszystko jedno, czy Michajow, czy Suszyow pjdzie do wszystkich diabw, no a gorzak ju wypili, zostali potraktowani - bd wic milczeli. Zaraz na pierwszym etapie robi, dajmy na to, apel; dochodzi do Michajowa: Michajow! Suszyow odzywa si: Jestem!Suszylow! Michajow woa: Jestem!-i ruszaj dalej. Nikt ju o tym nie wspomina. W Tobolsku segreguj zesacw. Michajowa - na osiedlenie, Suszyowa za, pod wzmocnionym konwojem, wyprawiaj do specjalnego oddziau. Pniej aden ju protest nie jest moliwy: zreszt skd wzi dowody? Na ile lat przecignie si taka sprawa? Co z niej wyniknie? Wreszcie, gdzie wiadkowie? Choby i byli, to si wypr. No i ostateczny rezultat jest taki, e Suszyow za rubla srebrem i za czerwon koszul poszed do specjalnego oddziau. Winiowie miali si z Suszyowa - nie za to, e si zamieni (chocia dla tych, co zamienili lejsze roboty na cisze, ywi na og pogard, jak zreszt dla wszystkich, ktrzy si dali nabra), ale za to, e wzi tylko czerwon koszul i rubla srebrem: bya to zanadto ju marna paca. Zazwyczaj zamieniaj si za grubsze, a raczej wzgldnie grubsze kwoty. Bior nawet po kilkadziesit rubli. Lecz Suszyow by taki pokorny, bezbarwny i pozbawiony wszelkiego znaczenia, e nawet nie opacao si mia z niego. Dugomy przeyli Z Suszyowem, kilka lat. Z biegiem czasu ogromnie si do mnie przywiza; nie mogem tego nie zauway, wic i ja bardzo si do przyzwyczaiem. Ale kiedy nigdy sobie tego nie daruj - nie speni jakiej mojej proby, a wieo przedtem wzi by ode mnie pienidze, i ja byem tak okrutny, e mu powiedziaem: Hm, mj kochany, pienidze bierzesz, tego za, o co prosz, nie robisz. Suszyow nic nie odrzek, pobieg, zaatwi moj spraw, lecz znienacka zmarkot-nia. Upyno par dni. Mylaem: niemoliwe, eby to moje sowa tak go zasmuciy. Wiedziaem, i pewien wizie. Antoni Wasiliew, natarczywie domaga si od niego zwrotu jakiego groszowego dugu. Prawdopodobnie Suszylow nie ma pienidzy, a do mnie boi si zwrci. Na trzeci dzie powiadam mu: Suszyow, podobno chciae zwrci si do mnie o pienidze dla Antoniego Wasiliewa? Masz. Siedziaem wwczas na pryczy; Suszylow stal przede mn. Zdaje si, e by mocno zdumiony, e mu sam proponuj pienidze, e sam pomylaem o jego kopotliwej sytuacji, zwaszcza e ostatnio, jego zdaniem, za duo wzi ode mnie, tote nie mg si wcale spodziewa, e mu dam znowu. Popatrzy na pienidze, potem na mnie, odwrci si rapteni i wyszed. Wszystko to wielce mnie uderzyo. Poszedem za nim i znalazem go za koszarami. Sta przy

wiziennym czstokole, twarz do parkanu, na ktrym wspar okie i do ktrego przycisn gow. Suszyow, co ci jest? - zapytaem. Nie patrzy na mnie, i ku najwikszemu swemu zdziwieniu spostrzegem, e gotw si rozpaka. Pan myli... Aleksandrze Pietrowiczu... pan myli... - zacz urywanym gosem i starajc si patrze gdzie w bok - e ja panu... za pienidze... a ja... ja... e-eech! Tu obrci si znowu do czstokou, a uderzy we czoem - i jak nie zaszlocha!... Pierwszy raz widziaem na katordze czowieka paczcego. Z wielkim trudem pocieszyem go, i chocia odtd, jeeli to moliwe, j! mi jeszcze gorliwiej suy i mie o mnie staranie, jednak z niektrych prawie nieuchwytnych oznak zauwayem, e serce jego nigdy nie mogo mi przebaczy owego zarzutu. Tymczasem inni przecie wymiewali si, szydzili z niego przy kadej sposobnoci, niekiedy wymylali mu siarczycie - on za y z nimi w zgodzie i przyjani i nigdy si nie obraa. Tak, tak, bardzo trudno czasem pozna czowieka gruntownie, nawet po dugich latach znajomoci! Oto dlaczego na pierwszy rzut oka katorga nie moga mi si ukaza w tej prawdziwej postaci, w jakiej ukazaa mi si pniej. Oto dlaczego te powiedziaem, e jeli nawet patrzyem na wszystko z tak zachann, wyton uwag, nie mogem przecie dostrzec wielu rzeczy, ktre miaem pod samym nosem. Naturalnie, uderzay mnie z pocztku zjawiska jaskrawe, rzucajce si w oczy, lecz i one byy moe wadliwie przeze mnie interpretowane i pozostawiay w mej duszy tylko cikie, beznadziejnie smutne wraenie. Wielce si do tego przyczynio spotkanie z A-wem, rwnie winiem, ktry przyby na katorg na krtko przede mn i ktry w pierwszych dniach mego pobytu wywar na mnie szczeglnie przygnbiajce wraenie. Zreszt dowiedziaem si jeszcze przed przybyciem na katorg, e spotkam tam A-wa. Zatru mi pierwszy ciki okres i wzmg moje udrki psychiczne. Nie mog pomin go milczeniem. By to najhaniebniejszy przykad, jak dalece moe si czowiek poniy i spodli, do jakiego stopnia moe - bez trudu i bez skruchy - zabi w sobie wszelki zmys moralny. A-w by modym, ze szlachty pochodzcym czowiekiem, o ktrym po czci ju wspomniaem nadmieniajc, e donosi naszemu placmajorowi o wszystkim, co si na katordze dzieje, i e si przyjani z jego ordynansem Fiedk. Oto pokrtce jego historia. Nigdzie nie koczc nauk i porniwszy si w Moskwie z krewnymi, ktrych zrazi jego rozpustny tryb ycia, przyjecha do Petersburga i dla zdobycia pienidzy zdecydowa si na pewien nikczemny donos, to znaczy zdecydowa si sprzeda krew dziesiciu osb, aby natychmiast zaspokoi sw nienasycon dz na (ordynarniej szych i najrozwilejszych uciech, na ktre, skuszony przez Petersburg, jego cukiernie i kluby, sta si tak asy, e, cho by czowiekiem niegupim, porwa si na rzecz szalon i bezsensown. Wkrtce zosta zdemaskowany; wplta w swj donos Bogu ducha winnych ludzi, innych oszuka, za co zesano go na Syberi, na nasz katorg, na dziesi lat. Bardzo by jeszcze mody, ycie dopiero si rozpoczynao dla niego. Zdawaoby si, e taka straszna odmiana losu musiaa by dla niego gromem z jasnego nieba, wywoa w jego naturze jaki sprzeciw, sprawi jaki przeom. Tymczasem przyj now sw dol bez najmniejszego zafrasowania, bez najmniejszej nawet odrazy, nie wzdrygn si moralnie, niczego si nie przelk, chyba tego tylko, e musi pracowa i poegna cukiernie oraz trzy kluby. Uzna nawet, e, jako katornik, ma rce rozwizane i moe sobie pozwoli na jeszcze wiksze podoci i szubrawstwa. Katornik to katornik, i basta; skoro katornik, moesz robi wszelkie wistwa; to aden wstyd. Taki by dosownie jego pogld. Wspominam o tej plugawej kreaturze jako o wyjtku. Spdziem kilka lat pord mordercw, rozpustnikw i wierutnych opryszkw, ale stanowczo twierdz, em jeszcze nigdy w yciu nie spotka takiego kompletnego upadku moralnego, takiego ostatecznego zepsucia i takiej czelnej nikczemnoci. Mielimy ojcobjc, ze szlachty, wspominaem ju o nim; z wielu wszake rysw i faktw doszedem do wniosku, e nawet on by bez porwnania szlachetniejszy i bardziej ludzki ni A-w. W moich oczach, przez cay czas mego ycia w wizieniu, A-w sta si i by jakim kawakiem misa, z zbami i odkiem i nienasycon dz najbrutalniejszych, najbardziej zwierzcych rozkoszy cielesnych, a za mono zaspokojenia najdrobniejszej i najwymylniejszej z tych rozkoszy zdolny by z zimn krwi zabi, zarn, sowem zrobi wszystko, jedynie pod warunkiem, by lady zostay ukryte. Wcale nie przesadzam; dobrze

poznaem A-wa. By to przykad, dp czego moe doj sama tylko cielesna strona czowieka, nie hamowana wewntrznie adn norm, adnym prawem. I jaki wstrt przejmowa mnie na widok jego wiecznie drwicego umiechu! By to potwr, moralny Quasimodo. Prosz do tego doda, e by przebiegy i rozumny, przystojny, do nawet wyksztacony, zdolny. Nie! Lepszy poar, lepszy gd i pomr ni taki czowiek w spoeczestwie. Powiedziaem ju, e na katordze wszystko si tak upodlio, e szpiegostwo i donosy kwity, a winiowie bynajmniej si o to nie gniewali. Przeciwnie, wszyscy bardzo si z A-wem przyjanili, traktowali go daleko yczliwiej ni nas. Fawory za, jakie mu okazywa nasz pijany major, dodaway mu w ich oczach wagi i znaczenia. Midzy innymi wmwi w majora, e potrafi robi portrety (winiw upewnia, e by porucznikiem gwardii), i ten zada, by wysyano A-wa na robot do niego do domu, gdzie, rzecz prosta, mia malowa pana majora. Tu pokumal si z ordynan-sem Fiedk, ktry mia nadzwyczajny wpyw na swego pana, a przeto na wszystkich i na wszystko na katordze. A-w szpiegowa nas na danie majora, w za, gdy go po pijanemu pra po gbie, wymyla mu od szpiegw i donosicieli. Zdarzao si, i to bardzo czsto, e niezwocznie po pobiciu major siada na krzele i kaza A-wowi dalej malowa. Zdaje si, i nasz major naprawd wierzy, e A-w jest znakomitym artyst, omal nie BriiUowem15, o ktrym i on sysza; mimo to uwaa, e ma. prawo ku go w zby, bowiem cho nadal jeste artyst, ale katornik, wic choby by po trzykro Briillowem, jestem twoim naczelnikiem i dlatego zrobi z tob, co mi si ywnie podoba. Midzy innymi kaza A-wowi ciga sobie buty i wynosi z sypialni rne naczynia, a jednak dugo nie mg si wyrzec myli, i A-w jest wielkim malarzem. Portretowanie wloko si bez koca, prawie rok. Wreszcie majorowi zawita domys, e go wystrychnito na dudka, kiedy si za przekona ostatecznie, e praca nad portretem nie dobiega koca, przeciwnie, portret z kadym dniem jest coraz mniej podobny, wpad w gniew, stuk artyst i za kar kaza mu wykonywa fidA najpoledniejsze prace. A-w aowa tego widocznie, ciko mu byo zrezygnowa z prniaczych dni, z resztek ze stou majora, z druha-Fiedki i z wszystkich rozkoszy, ktre we dwjk obmylali sobie w majorowej kuchni. Bd co bd, po wydaleniu A-wa major przesta przeladowa M., winia, ktrego A-w bezustannie obmawial, a to z nastpujcego powodu: gdy A-w przyby na katorg, M. by osamotniony. Ogromnie si trapi, nie mia nic wsplnego z reszt winiw, spoglda na nich ze zgroz i wstrtem, nie dostrzega i przelepil w nich wszystko, co by mogo podziaa na niego kojco, i nie zblia si z nimi. Oni rwnie pacili mu nienawici. W ogle pooenie ludzi podobnych do M. jest na katordze okropne. M. nie wiedzia, dlaczego A-w dosta si na katorg. Natomiast A-w, domyliwszy si, z kim ma do czynienia, popieszy go upewni, e zosta zesany za co wrcz przeciwnego ni donos, prawie za to samo, za co zosta zesany M. Ten ostatni niezmiernie si ucieszy z towarzysza, przyjaciela. Snu si za nim, pociesza go w pierwszych dniach przypuszczajc, e A-w musi bardzo cierpie, odda mu swe ostatnie pienidze, ywi go, podzieli si z nim najniezbdniejszymi rzeczami. Lecz A-w od razu go znienawidzi, wanie za to, e tamten by szlachetny, za to, e z takim przeraeniem patrzy na wszelk podo, za to wanie, e by zgoa niepodobny do niego, i wszystko, cokolwiek M. w poprzednich rozmowach mwi mu o katordze i majorze, wszystko to A-w pokwapi si przy pierwszej okazji donie majorowi. Major gwatownie znienawidzi za to i gnbi M., i gdyby nie wpyw komendanta, doprowadziby go do ostatecznoci. A-w za nie tylko si nie zmiesza, gdy M. dowiedzia si pniej o jego nikczemnoci, lecz nawet lubi go spotyka i patrze na niego z ironi. Widocznie sprawiao mu to rozkosz. Sam M. parokrotnie mi o tym mwi. Pniej ta poda figura zbiega z jednym winiem i z konwojentem, lecz o tej ucieczce opowiem kiedy indziej. Zrazu i do mnie si asi, sdzc, em nie sysza o jego dziejach. Powtarzam: zatru mi pierwsze dni mojej katorgi jeszcze wikszym smutkiem. Przerazia mnie straszna nikczemno i podo, w ktr mnie wtrcono, w ktrej si znalazem. Pomylaem, e tutaj wszystko jest takie nikczemne i pode. Alem si myli: sdziem o wszystkich wedug A-wa. Przez te trzy dni obijaem si po ostrogu, leaem na swej pryczy, daem godnemu zaufania winiowi, ktrego mi poleci 645

Akim Akimycz, swj przydzia ptna, by mi ze uszy koszule, oczywicie za pienidze (po kilka groszy od koszuli), za usiln rad Akima Akimycza sprawiem sobie skadany materacyk (z wojoku obszytego ptnem), niesychanie cieniutki, jak nalenik, oraz wypchan wen poduszk, ktra, poniewa byem nie przyzwyczajony, wydaa mi si strasznie twarda. Akim Akimycz wielce si troszczy o zaatwienie mi tych wszystkich spraw i sam bra w tym udzia, wasnorcznie uszy mi koc ze skrawkw starego skarbowego sukna - do czego posuyy znoszone spodnie i kurtki, ktre kupiem od innych winiw. Rzeczy skarbowe po pewnym okrelonym czasie staway si wasnoci winiw; d natychmiast sprzedawali je na miejscu na katordze, i choby rzecz bya najbardziej zniszczona, zawsze mona byo mie nadziej, e si za ni uzyska jak cen. Zrazu wszystko to dziwio mi wielce. W ogle by to okres moich pierwszych zetkni z prostymi ludmi. Sam si nagle przedzierzgnem w czowieka z gminu, takiego samego katornika jak oni. Ich nawyki, pojcia, zapatrywania, zwyczaje - stay si jak gdyby rwnie moimi, przynajmniej formalnie, prawnie, jakkolwiek w istocie rzeczy nie podzielaem ich. Byem zdziwiony i strapiony, zupenie jakbym dawniej nie sysza o niczym podobnym i nic takiego nie podejrzewa, chocia i wiedziaem i syszaem. Ale rzeczywisto wywiera zgoa inne wraenie ni to, o czym si wie lub syszy. Czy na przykad mogo mi wprzdy posta kiedy w gowie, e i takie achy, takie zuyte szmaty bd jeszcze uchodziy za rzeczy ? - a teraz sprawiem sobie koc z tych achw! Trudno nawet sobie wyobrazi, jakiego gatunku byo sukno przeznaczone na odzie winiw. Z wygldu moe istotnie przypominao ono grube, onierskie sukno, ale ju po najkrtszym uywaniu zmieniao si w jakie sito i daro si niemiosiernie. Przy tym odzie sukienna miaa suy przez rok, lecz trudno byo docign do tego terminu. Wizie pracuje, dwiga ciary, odzie prdko si ciera i drze. Kouchy za, wydawane raz na trzy lata, zazwyczaj suyy przez cay ten czas i za odzie, i za kodr, i za podcik. Ale kouchy s mocne, cho zreszt nierzadko mona byo zobaczy na kim, pod koniec trzeciego, czyli ostatniego roku, kouch zaatany po prostu kawakiem ptna. Mimo to, nawet kouchy bardzo znoszone, po upywie wyznaczonego terminu, sprzedawao si za jakie czterdzieci kopiejek srebrem. Niektre za, lepiej 646 zachowane, osigay nawet cen szeciu czy siedmiu grzywien16 srebrem, a na katordze byy to due pienidze. Pienidze za - ju o tym mwiem - miay tu straszliwe znaczenie, potg. Mona powiedzie wprost, e wizie majcy na katordze cho troch pienidzy cierpia dziesiciokrotnie mniej ni taki, co nie mia ich wcale, cho rwnie dostawa wszystko od skarbu, zdawaoby si wic, e - jak mwia nasza zwierzchno - po co mu pienidze? Ot powtarzam znowu, e gdyby winiowie byli cakowicie pozbawieni monoci posiadania wasnych pienidzy, to albo dostaliby obdu, albo marliby jak muchy (mimo e byli we wszystko zaopatrzeni), albo wreszcie dopuszczaliby si niesychanych wykrocze- jedni z nudw, inni, eby co rychlej zosta jako straconymi i unicestwionymi lub uzyska jakkolwiek odmian losu (nazwa techniczna). Jeeli za wizie, ktry zdoby par groszy w krwawym niemal pocie czoa, albo zdecydowa si dla ich zdobycia na nadzwyczajne fortele, czsto zwizane z kradzie i szalbierstwem, trwoni je pniej tak nierozwanie, z tak dziecinn bezmylnoci, nie znaczy to bynajmniej, e ich nie cent, cho na pierwszy rzut oka tak to wyglda. Wizie szaleczo chciwy jest pienidzy, a do zamroczenia umysu, i jeli podczas hulanki ciska je rzeczywicie jak mieci, to ciska je w zamian za co, co jego zdaniem jest o jeszcze jeden stopie cenniejsze ni pienidze. C jest cenniejsze od pienidzy dla winia? Wolno lub bodaj jakie marzenie o wolnoci. Winiowie s wielkimi marzycielami. O tym opowiem kiedy indziej, teraz za, skoro si zgadao: czy dacie wiar, e widywaem ludzi zesanych na dwadziecia lat, ktrzy nader spokojnie mwili mi takie na przykad zdanie: Czekaj no, kiedy, da Bg, skoczy si mj termin; wwczas... Caa tre wyrazu wizie oznacza czowieka pozbawionego woli, a trwonic pienidze postpuje on ju wedle wasnej woli. Mimo wszelkie pitna, kajdany, mimo nienawistne pale czstokou, zasaniajce mu wiat Boy i wice go jak zwierz w klatce, moe dosta wdki, czyli najgroniej zabronionej rozkoszy, moe si pogzi, a niekiedy (cho nie zawsze) przekupi swych bezporednich przeoonych, inwalidw i nawet podoficera, ktrzy bd patrzyli przez palce na to, jak on gwald

prawo i dyscyplin; ba, moe ponadto troch pozadziera nosa, a wizie ogromnie lubi zadziera nosa, czyli popisa si wobec kolegw i nawet siebie upewni bodaj na chwil, e posiada nierwnie wicej woli i wadzy, ni si zdaje; sowem, moe porzdnie si nahula, naawanturowa, zjedzi kogo i dowie mu, e wszystko to moe, e wszystko to jest w naszym rku, czyli upewni siebie o czym, o czym hoysz nie mie nawet pomyle. Nawiasem mwic, moe wanie dlatego zaznacza si w winiach, nawet gdy s trzewi, powszechna skonno do zadzierania nosa, do samochwalsrwa, do miesznego i arcynaiwnego, chociaby zudnego, wywyszania swej osobowoci. Wreszcie caa ta hulanka ma w sobie pewne ryzyko - a wic ma w sobie bodaj jaki pozr ycia, bodaj odlegy pozr wolnoci. A czeg czowiek nie odda za wolno? Ktry milioner, gdyby mu zacinito gardo ptl, nie oddaby wszystkich swych milionw za jeden yk powietrza? Czasami zwierzchnicy si dziwi, e ten czy w wizie y sobie kilka lat tak potulnie, przykadnie, ba, zosta dziesitni-kiem za wzorowe sprawowanie, a tu raptem, ni std, ni zowd, jakby mu diabe wlaz za skr: zaczyna szale, hula, wyprawia brewerie, czasami nawet dopuszcza si czynu kryminalnego - jawnie naublia wyszym wadzom, albo zabi kogo, albo zgwaci i tym podobne. Patrz na niego i dziwi si. A tymczasem moe przyczyn wybuchu w tym czowieku, po ktrym najmniej mona si byo tego spodziewa, jest smutny, spazmatyczny przejaw osobowoci, instynktowna lito nad samym sob, ch obnaania siebie, swej ponionej osobowoci, ch, ktra si pojawia znienacka, i dochodzi a do zawzitoci, do furii, do zamroczenia rozsdku, do ataku, do konwulsji. Moe tak wanie czowiek ywcem pogrzebany i budzcy si w grobie wali piciami w wieko trumny i usiuje je zrzuci, cho oczywicie rozsdek mgby go przekona, e wszystkie jego wysiki pozostan ponne. Ale w tym sk, e tu do gosu dochodzi ju nie rozsdek, lecz konwulsje. Uwzgldnijmy jeszcze i to, e prawie kady samowolny przejaw osobowoci w winiu uchodzi za przestpstwo, a zatem ju mu wszystko jedno, czy to przejaw wielki, czy may. Jak hula, to hula, jak ryzykowa, to ryzykowa wszystko, choby nawet zabjstwo. Przecie wystarczy tylko zacz: pniej ogarnie ju czowieka taki sza, e nic go nie powstrzyma! Tote ze wszech miar byoby lepiej do tego nie dopuszcza. Byoby lepiej dla wszystkich. Owszem, ale jak to zrobi? VI. PIERWSZY MIESIC Kiedym przyby na katorg, miaem troch pienidzy; przy sobie - niewiele, z obawy, by mi ich nie odebrano; natomiast kilka rubli ukrytych byo, to znaczy zalepionych w oprawie Ewangelii, ktr wolno byo wzi ze sob. T ksik, z zalepionymi w niej pienidzmi, ofiarowali mi jeszcze w Tobolsku ci, ktrzy rwnie cierpieli na zesaniu i liczyli je ju na dziesiciolecia i ktrzy w kadym nieszczliwcu od dawna ju przywykli widzie brata. Prawie zawsze jest na Syberii par osb, ktre za cel swego ycia uznay bratersk trosk o nieszczliwych, wspczucie i wsplcierpienie z nimi jakby z rodzonymi dziemi, cakowicie bezinteresowne, wite. Nie mog nie wspomnie tu pokrtce o jednym spotkaniu. W miecie, w ktrym si znajdowa nasz ostrg, mieszkaa pewna pani, Anastazja Iwanowna, wdowa. Naturalnie, aden z nas podczas pobytu na katordze nie mg si z ni pozna osobicie. Zdawao si, e za cel ycia obraa sobie opiek nad zesanymi, najbardziej jednak troszczya si o nas. Moe i w jej rodzinie wydarzyo si jakie podobne nieszczcie albo moe ktra ze szczeglnie drogich i bliskich jej sercu osb ucierpiaa wskutek popenienia takiego wanie przestpstwa, do, e za osobliwe szczcie poczytywaa sobie zrobi dla nas wszystko, co tylko byo w jej mocy. Wiele zrobi nie moga, to jasne: bya bardzo uboga. Lecz my, siedzc na katordze, czulimy, e tam, za ogrodzeniem, mamy oddanego przyjaciela. Midzy innymi czsto przekazywaa nam wiadomoci, ktrych ogromnie byo nam potrzeba. Gdy wyszedem z wizienia i udawaem si do innego miasta, zdyem odwiedzi j i pozna osobicie. Mieszkaa gdzie na przedmieciu, u jednego ze swych bliskich krewnych. Nie bya stara ani moda, adna ani brzydka; trudno nawet byo stwierdzi, czy jest mdra, czy jest wyksztacona. Ale kady jej krok wiadczy o bezmiarze dobroci, o niepokonanej chci dogodzenia, ulenia, sprawienia jakiej przyjemnoci. Wszystko to wyranie widniao w jej

agodnym, dobrotliwym spojrzeniu. Wraz z jednym towarzyszem wiziennym spdziem u niej prawie cay wieczr. Patrzya nam w oczy, miaa si, kiedy mymy si miali, skwapliwie potakiwaa wszystkiemu, cokolwiek mymy powiedzieli; chciaa ugoci nas, czym tylko moga. Podano herbat, przekski, jakie sodycze, a gdyby miaa tS Uostojewski, t. I 649 tysice, cieszyaby si z nich tylko dlatego, e mogaby lepiej nas ugoci i uly naszym kolegom, ktrzy zostali na katordze. Przy poegnaniu ofiarowaa nam po jednej papieronicy. Papieronice te (poal si. Boe) skleia dla nas z tektury, oblepia je kolorowym papierem, dokadnie takim, w jaki si oprawia podrczniki arytmetyki dla szk (moe te istotnie posuya si do tego jakim podrcznikiem). Wok za, dla ozdoby, okleia je wziutkim szlaczkiem ze zotej bibuki, po ktr moe specjalnie chodzia do sklepu. Panowie palicie, wic moe to si wam przyda - rzeka, jak gdyby niemiao przepraszajc za swj podarunek... Niektrzy twierdz (syszaem i czytaem takie zdanie), e najwiksza mio bliniego jest zarazem najwikszym egoizmem. Ale gdzie tu by egoizm - nie mam pojcia. Chocia w chwili przybycia do ostrogu nie miaem wikszych pienidzy, ani rusz jednak nie mogem wwczas powanie si gniewa na tych katornikw, ktrzy w pierwszych nieomal godzinach mego wiziennego ycia, raz ju mnie oszukawszy, najnaiwniej w wiecie przychodzili do mnie po poyczk, drugi, trzeci, nawet pity raz. Jedno tylko wyznam otwarcie: mocno mi gniewao, e wszyscy ci ludzie, ze swymi naiwnymi chy-trociami, na pewno musieli, jak mi si zdawao, uwaa mnie za naiwnego gupca i kpi ze mnie wanie dlatego, em po raz pity dawa im pienidze. Na pewno musiao im si zdawa, e id na lep ich oszustw i forteli, i gdybym, przeciwnie, odmawia im i odprawia ich z kwitkiem, powziliby dla mnie bez porwnania wikszy szacunek. Jednak, mimo cay swj gniew, nie mogem odmwi. Gniewaem si za dlatego, em w tych pierwszych dniach powanie i z trosk myla o tym, jak mam si zachowa w wizieniu lub raczej jak powinienem zachowa si wobec wspwiniw. Czuem i rozumiaem, e cae to rodowisko jest dla mnie zupenie nowe, e jestem w zupenej ciemnoci i e w ciemnoci nie mona przey tylu lat. Naleao si przygotowa. Oczywicie, postanowiem, e przede wszystkim trzeba zachowywa si rzetelnie, jak nakazuje poczucie wewntrzne i sumienie. Ale wiedziaem rwnie, e to przecie tylko aforyzm, a tu bd co bd spotykam si z najbardziej nieoczekiwan praktyk. I dlatego, pomimo wszystkie drobiazgowe zabiegi o urzdzenie si w koszarach, o ktrych to zabiegach ju wspomniaem 650 i do ktrych skania mnie przewanie Akim Akimycz, i chocia odryway one poniekd moj uwag - straszna, rca tsknota mczya mnie coraz bardziej. Dom umarych! -mwiem sobie, przygldajc si niekiedy o zmroku, z ganku naszych koszar, winiom, co powrcili ju z robt i leniwie snuli si po placyku wiziennego dziedzica, z koszar do kuchni i z powrotem. Przygldaem si im i usiowaem wywnioskowa z ich twarzy i ruchw, co to za ludzie i jakie maj charaktery. Oni za wasali si przede mn z zaspionym czoem albo znw a zanadto weseli (te dwie odmiany s najczstsze i s niemal charakterystyczne dla katorgi), kcili si lub po prostu rozmawiali, albo wreszcie spacerowali w pojedynk, jak gdyby w zadumie, spokojnie, posuwicie, niektrzy z min zmczon i apatyczn, inni (nawet tutaj!) z min butnej wyszoci, z czapkami na bakier, z zarzuconymi na ramiona kouchami, z zuchwaym, sarkastycznym spojrzeniem i bezczelnym umiechem. Wszystko to - pomylaem - jest moim rodowiskiem, moim teraniejszym wiatem, z ktrym rad nierad musz wspy... Chcc si czego o nich dowiedzie, zrazu prbowaem wypytywa Akima Akimycza, z ktrym, aby unikn samotnoci, bardzo lubiem pi herbat. Mimochodem dodam, e w tym pierwszym okresie herbata bya prawie jedynym moim. poywieniem. Akim Akimycz od herbaty si nie wymawia i sam nastawia nasz mieszny, wasnorcznie z blachy zrobiony sa-mowarek, ktry poyczy mi M. Zazwyczaj Akim Akimycz wypija jedn szklank (mia bowiem i szklanki), wypija milczc i statecznie, po wypiciu dzikowa i niezwocznie bra si do szycia mojej kodry. Tego jednak, o co mi chodzio, nie mg mi powiedzie, a nawet nie rozumia, czemu si tak interesuj charakterami otaczajcych nas i

najbliszych namJcatornikw, owszem, sucha mnie z przebiegym umieszkiem, ktry dobrze zapamitaem. Nie - pomylaem - widocznie musz sam dowiadcza, a nie wypytywa. Na czwarty dzie, podobnie jak wtedy, gdym poszed, by mi zmieniono kajdany, winiowie wczesnym rankiem ustawili si w dwa szeregi na placu przed kordegard, u wrt wiziennych. Na przedzie, twarz do nas, i z tylu stanli onierze, z nabit broni i z bagnetami na karabinach. onierz ma prawo strzela do winia, jeli ten sprbuje ucieczki; lecz zarazem odpowiada za to, jeeli si okae, e nie zachodzia najbardziej fiSI nieodzowna konieczno uycia broni; to samo w razie otwartego buntu katornikw. Ale kt by prbowa jawnej ucieczki? Przyszed oficer inynieryjny, kierownik robt, a. take inynieryjni podoficerowie i onierze, dozorcy bdcy w toku robt. Nastpi apel; cz winiw, ktra chodzia do szwalni, wyruszya pierwsza; zwierzchno inynieryjna nie miaa z nimi do czynienia; pracowali waciwie dla wizienia i obszywali winiw. Nastpna grupa udaa si do warsztatw, reszta za do zwyczajnych grubych robt. W liczbie jakich dwudziestu innych winiw wyruszyem i ja. Za twierdz, na zamarznitej rzece, byy dwie barki skarbowe, ktre, jako ju nieprzydatne, naleao rozebra, aeby si przynajmniej stare drewno nie marnowao. Zreszt, jak si zdaje, cay ten stary materia wart by nader mao, prawie nic. W miecie sprzedawano drwa po cenie znikomej, gdy w okolicznych lasach byo drzewa w brd. Zatrudniano nas rozbirk owych barek niemal wycznie po to, bymy nie siedzieli z zaoonymi rkoma, co te winiowie dobrze rozumieli. Do takiej roboty zawsze przystpowali niemrawo i apatycznie - zgoa inaczej bywao, gdy praca sama w sobie bya celowa, wartociowa-a zwaszcza gdy mona byo doprosi si pracy na okrelone normy. Wwczas pracowali z ochot i chocia nie mieli z tego adnej osobistej korzyci, sam przecie widziaem, jak dokadaj wszelkich -si, eby wykona prac moliwie najprdzej i najlepiej; nawet ich ambicja bya tu do pewnego stopnia zaangaowana. Ot w obecnej robocie, wykonywanej raczej dla formy ni z istotnej potrzeby, trudno si byo wystara o norm, trzeba byo pracowa a do bbna, ktry o jedenastej wzywa nas z powrotem do wizienia. Dzie by ciepy i mglisty; nieg omal nie topnia. Caa nasza gromadka udaa si poza fortec, na brzeg, z lekka pobrzkujc acuchami, ktre, cho ukryte pod odzie, przy kadym naszym kroku wydaway jednak cienki i ostry dwik. Dwaj czy trzej ludzie wstpili do cekhauzu po niezbdne narzdzia. Szedem razem ze wszystkimi i nawet jakbym si troch oywi: pragnem co rychlej zobaczy i pozna, jaka to praca. Jaka jest ta katornicza praca? i jak ja sam bd pracowa po raz pierwszy w yciu? Pamitam wszystko do najdrobniejszych szczegw. Na drodze spotkalimy jakiego mieszczanina z brdk, ktry si zatrzyma i wsun rk do kieszeni. Od naszej gromadki nie-fi52 zwocznie oddzieli si wizie, zdj czapk, przyj datek - pi kopiejek - i wawo wrci do swoich. Mieszczanin przeegna si i ruszy dalej. Za owe pi kopiejek tego rana kupiono koacze, ktre zostay rwno podzielone midzy ca nasz grup. Wrd caej gromadki winiw jedni, jak zwykle, byli pospni i niemrawi, inni obojtni i niemrawi, jeszcze inni leniwie gwarzyli ze sob. Jeden ogromnie by z czego rad i wes, piewa i omal nie taczy po drodze, pobrzkujc kajdanami przy kadym podskoku. By to ten sam niewysoki i krpy wizie, ktry pierwszego ranka mojego pobytu na katordze pokci si z drugim przy wodzie, podczas mycia si, o to, i tamten lekkomylnie poway si twierdzi o sobie, e jest ptakiem. Nazwisko tego rozochoconego zucha brzmiao Skuratow. W kocu zapiewa jak zawadiack pie, ktrej refren pamitam: Oenili mi beze mnie, Kiedym by we mynie. Brakowao tylko baaajki. Jego niepowszednio wesoy nastrj, rzecz prosta, wnet wzbudzi oburzenie niektrych ludzi z naszej grupy, a nawet zosta przyjty nieledwie jako obelga. - Wyje!-sarkn z wyrzutem pewien wizie, ktrego zreszt ta sprawa bynajmniej nie dotyczya. - Wilk jedn piosenk wyje, a i t tulak mu zabra! - zauway drugi, ponury czowiek o maoruskim akcencie. - Dajmy na to, em

tulak - natychmiast odparowa Skuratow - ale wycie si w swojej Potawie udlawili kluchami17. Gadaj zdrw! Sam co jadae?! apciem ur czerpae. - A teraz kred jeszcze nosem, jak nie wiem kto - dorzuci trzeci. - Rzeczywicie, ludzie, jestem czek delikatny - z lekkim westchnieniem odrzek Skuratow, jakby si usprawiedliwia, zwracajc si do wszystkich w czambu, a do nikogo poszcze-glnie. - Od malekoci na suszonych liwkach si chowaem i na pampruchach (t j. pampuchach, Skuratow-umylnie przekrca sowa), rodzeni za moi bracia do dzi dnia jeszcze maj w Moskwie stragan, handluj w halach wiatrem, okrutecznie bogate z nich kupcy. - A ty czyme handlowa? - Ano, rnymi rnociami i frymunociami. Wtedy te, braciszkowie, dostaem pierwsze dwiecie... - Czyby rubli ? - podchwyci! jeden z ciekawych suchaczy, ktry a drgn syszc o takich pienidzach. - Nie, kochasiu, nie rubli, tylko kijw. Luka, hej. Luka! - Moem dla kogo i Luka, ale dla ciebie tom Luka Ku-micz - niechtnie odezwa si malutki, szczupy wizie o cienkim nosku. - No, to Luka Kumicz, niech ci tam bdzie, jecha ci sk! - Moe dla kogo i Luka Kumicz, alem dla ciebie wujek. - Et, pal diabli i ciebie, i wujka, szkoda gada. A adniem chcia powiedzie. Posuchajcie wic, braciszkowie, jak to si stao, em niedugo popasa w Moskwie; na ostatek dali mi tam pitnacie knucikw i wylali na zbity eb. Wtedy ja... - Ale za co ci wylali? - przerwa ktry wizie, uwanie ledzcy opowiadanie. - Ano niby, ebym do kwarantanny nie chodzi, szpuntw nie pil, gupstw nie gada, wobec czego, braciszkowie, nie zdyem wzbogaci si w Moskwie jak si patrzy. A okrutecznie, okrutecznie, okrutecznie chciaem by bogaty. Ale to tak mi si tego chciao, e sam nie wiem, jak wam to powiedzie. Wielu si rozemiao. Skuratow by widocznie jednym z tych dobrowolnych wesokw czy raczej baznw, ktrzy jak gdyby mieli sobie za obowizek rozweselanie swych pospnych towarzyszy i, naturalnie, nie dostawali za to nic prcz wymyla. Nalea do szczeglniejszego i godnego uwagi typu, o ktrym moe jeszcze bd mia sposobno pomwi. - Ale ciebie i teraz warto by upolowa zamiast sobola - wtrci Luka Kumicz. - Samego przyodziewku masz na sobie za adne sto rubli. Skuratow by ubrany w jak najlichszy, najbardziej zniszczony kouszek, na ktrym a si pstrzyo od at. Dosy obojtnie, lecz uwanie obejrza go od gry do dou. - Za to gowa, braciszkowie, gowa wiele warta! - odpar. - Jakem egna Moskw, tom si wanie pociesza, e i gowa pjdzie ze mn razem. egnaj, Moskwo, Bg ci za-654 pa za ani, za wolne powietrze, za chost co si zowie! A na mj kouch nie masz co patrze, kochasiu... - Moe mam patrze na twoj gow? - Ale i gowa nie jego wasna, tylko darowana - znw si wtrci Luka. - Kiedy szed etapem przez Tiumie, dali mu j w imi Chrystusa Pana. -- Pewnie fach jaki znal, Skuratow? - Boga tam! Przelewa z pustego w prne-wtrci jeden z pochmurnych. - Oto i cay jego fach! Owszem, prbowaem szy buty - odpowiedzia Skuratow, zgoa nie zwaajc na uszczypliwy docinek. - Uszyem tylko jedn par. - I c, kupili? - Ano, znalaz si taki, co wida Boga si nie ba, ojca, matki nie czci, wic go Pan Bg ukara: kupi moje buty. Wszyscy wok Skuratowa a si zataczali ze miechu. - Potem jeszcze raz pracowaem, ju tutaj - z niezmcon zimn krwi cign dalej Skuratow. - Zmieniaem przyszwy Stiepanowi Fiodorowiczowi Pomorcewowi, porucznikowi. - C, by zadowolony? - Nie, bracia, niezadowolony. Zwymyla mnie za wszystkie czasy, a na dobitk - kolanem mnie w tyek. Strasznie bo si rozgniewa! Ech, zwiodo mnie ycie, zwiodo ycie katorne! A tu raptem, jak spod ziemi, Akuliny m si zjawia...! - Znw zapiewa znienacka i puci si w prysiudy. - liii, czowiek nie do rzeczy! - mrukn idcy obok mnie Malorusin, z pogardliw niechci strzygc na okiem. - Bezuyteczny czowiek! - zaznaczy drugi tonem powanym i

rozstrzygajcym. Zupenie nie pojmowaem, za co si gniewaj na Skuratowa ani dlaczego wszystkich w ogle wesoych ludzi, jakem ju zdy spostrzec w tych pierwszych dniach, otacza jak gdyby pewna pogarda. Gniew Maorusina i innych przypisywaem powodom osobistym. Tymczasem nie byy to powody osobiste, by to gniew za to, e Skuratow zachowuje si zbyt swobodnie, e nie sadzi si na sztuczn godno, ktr cala katorga zaraona bya a do pedantyzmu, sowem za to, e jest wedle ich powiedzenia czowiekiem bezuytecznym. Jednake nie na wszystkich wesoych gniewano si i nie wszystkich traktowano tak jak Skuratowa i innych, jemu podobnych. Rni ludzie rnie pozwalali obchodzi si ze sob: czowiek dobroduszny i bez pretensji natychmiast zostawa poniony. A mnie to zdumiao. Lecz i wrd wesoych byli tacy, ktrzy umieli i lubili si odci i nikomu nie dawali pomiata sob: tych musiano szanowa. Tu, w tej samej grupie, by jeden taki jeowaty, w gruncie rzeczy najweselszy i najmilszy w wiecie czowiek, ale ktrego z tej strony poznaem dopiero pniej, rosy i postawny zuch, z du brodawk na policzku i z przekomicznym wyrazem twarzy, skdind dosy adnej i sprytnej. Nazywano go pionierem, poniewa kiedy suy w pionierach; obecnie za znajdowa si w specjalnym oddziale. O nim wiele jeszcze bd mia do powiedzenia. Zreszt nie wszyscy ludzie serio byli tak ekspansywni, jak pomstujcy na wesoo Maorusin. Byo na katordze kilku roszczcych sobie pretensje do pierwszestwa, do wiedzy wszelkiego rodzaju, do pomysowoci, do charakteru, do rozumu. W ich liczbie byo rzeczywicie sporo ludzi rozumnych, z charakterem, i ci rzeczywicie osignli to, do czego zmierzali, a mianowicie pierwszestwo i znaczny wpyw moralny na swych towarzyszy. Do siebie nawzajem ci mdrale czsto odnosili si wrogo - i kady z nich mia duo zaciekych nieprzy- jaci. Na reszt winiw patrzyli z godnoci, a nawet z wyrozumiaoci, niepotrzebnych ktni nie wszczynali, u przeoonych mieli dobr mark, na robotach byli jak gdyby kierownikami, i aden z nich nie -robiby haasu o to na przykad, e kto zapiewa; nie zniali si do takich bahostek. W stosunku do mnie wszyscy oni byli przez cay czas katorgi wybitnie uprzejmi, lecz niewiele ze mn rozmawiali, jakby rwnie z poczucia godnoci. O nich take wypadnie mi opowiedzie szczegowiej. Przyszlimy na brzeg. W dole, na rzece, staa wmarznita w ld stara barka, ktr naleao rozebra. Po tamtej stronie rzeki niebieszczy si step; widok by pospny i pustynny. Sdziem, e si wszyscy od razu rzuc do pracy, ale nikt o tym ani myla. Niektrzy usiedli na belkach, co si poniewieray na wybrzeu; prawie wszyscy wycignli z cholew kapciuchy z miejscowym tytoniem, ktry na targu sprzedawano w liciach po trzy kopiejki za funt, oraz krtkie wierzbowe cybuszki z maymi drewnianymi fajeczkami wasnej roboty. Zakurzono fajki, onierze-konwojenci otoczyli nas kordonem i z niezmiernie znudzonymi minami zaczli nas pilnowa. - Komu te przyszo do ba rozbiera t bark? - powiedzia jeden jakby do siebie, do nikogo si zreszt nie zwracajc.-Czego mu potrzeba? chyba szczap? - Przyszo to do ba takiemu, co si nas nie boi - odpar drugi. - Dokd wali to chopstwo? - po krtkim milczeniu zapyta pierwszy, nie zauwaywszy snad odpowiedzi na poprzednie pytanie i wskazujc w dal na tum chopw, ktrzy zdali gdzie gsiego po nienej calinie. Wszyscy leniwie obrcili si w tamt stron i z nudw jli si z nich natrzsa. Jeden z chopkw^ ostatni, szed jako nadzwyczaj pociesznie, rozoywszy rce i zwiesiwszy na bok gow, na ktrej mia wysok chopsk czapk podobn do gryczanego pieroga. Caa jego posta plastycznie i wyranie odznaczaa si na biaym tle niegu. - Patrzajta, jak si kmoter Pietrowicz przyoblk! - rzuci jeden, przedrzeniajc mow chopw. Ciekawe, e aresztanci w ogle patrzyli na chopw troch z gry, cho poowa winiw bya chopskiego .pochodzenia. Ten co w tyle, bracia, chodzi, jakby rzep sadzi. - Zamylony jest, ma- duo pienidzy - wtrci trzeci. Wszyscy si zamiali, lecz take jako leniwie, jak gdyby od niechcenia. Tymczasem podesza do nas koacznica, rezolutna i fertyczna kobieta. Winiowie kupili od niej koacze za owego pitak i niezwocznie rozdzielili je po rwno. Mody chopiec, ktry na katordze handlowa koaczami, naby za dwa dziesitki i zawzicie pocz si kci, eby wytargowa trzy, a nie dwa koacze, jak

wynikao 2 ustalonego porzdku rzeczy. Ale koacznica nie chciaa si zgodzi. - No, a tamtego nie dasz? - Czego znw? - Ano tego, czego myszy nie jedz. - A nieche ci kule bij! - pisna i zaniosa si miechem. Wreszcie przyszed nadzorca robt, podoficer z laseczk. - Hej tam, czegocie si rozsiedli? Zaczyna! -- To niech nam pan wyznaczy zadanie. Iwanie Matwie-iczu - rzeki jeden z kierownikw, wolno podnoszc si z miejsca. - Czemucie nie zapytali pierwej, kiedy was wyznaczono? Mad rozebra bark, oto wasze zadanie. W kocu winiowie wstali i zeszli nad rzek, ledwie powczc nogami. Wrd tumu natychmiast zjawili si kierownicy, jeeli nie faktyczni, to przynajmniej nominalni. Okazao si, ze barki nie naley rba byle jak, e trzeba w miar monoci zachowa belki, a zwaszcza poprzeczne wrgi, na caej swej dugoci przybite do dna barki drewnianymi kokami - praca duga i mudna. - Najsampierw trzeba by odcign t beleczk. No, chopaki!-powiedzia jeden, nie kierownik bynajmniej ani zarzdca, tylko po prostu wyrobnik, czeczyna cichy i maomwny, ktry dotychczas milcza; schyli si, oburcz obj grub belk i czeka na pomocnikw. Ale nikt mu nie pomg. - Podniesiesz j, akurat! Ani ty nie podniesiesz, ani twj dziadek, niedwied, jeeli przyjdzie - take nie podniesie! - .; burkn kto przez zby. l - Wic jake bdzie, bracie? jak zaczniemy? Nie mam ^ pojcia... rzek zbity z tropu czeczyna, ktry si by wysfo- j; rowa. Puci belk i nieco si wyprostowa. - Wszystkiej roboty i tak nie odwalisz... Czego si wyrwa? - Do trzech nie potrafi toto zliczy, a chce by pierwszy... Fujara! - Ale ja nic, bracia - sumitowa si w, zbity z tropu - ale ja tylko tak-sobie... - Czy mam woy na was wszystkich pokrowce, co? A moe chcecie, ebym was posoli na zim? - znowu hukn nadzorca, patrzc z rozterk na dwudziestogow cib nie wiedzc, jak si zabra do rzeczy. - Zaczyna! Raz-dwa! - Co nagle, to po diable. Iwanie Matwieiczu. - Ale ty w ogle nic nie robisz! Hej, Sawieliew! Moci Gaduo Pietrowiczu! Do ciebie gadam! czego stoisz z wybauszonymi oczami!... .Zaczyna! - C mog zrobi sam jeden?... - Niech pan nam zada norm. Iwanie Matwieiczu. - Juem powiedzia, e normy nie bdzie. Rozbierzcie bark i idcie do domu. Zaczyna! Przystpili wreszcie do pracy, lecz opieszale, niechtnie, niewprawnie. A przykro byo patrze na ten tum krzepkich pracownikw, ktrzy jak gdyby zachodzili w gow, jak si wzi do rzeczy. Ledwie jli wyjmowa pierwsz, najmniejsz wrg - okazao si, e si ona lamie, sama si amie, jak zameldowano nadzorcy w charakterze usprawiedliwienia; std wniosek, e ten sposb jest nieodpowiedni i e naley si chwyci innego. Midzy winiami potoczya si duga dyskusja nad tym, jaki mianowicie ma to by sposb. Naturalnie, doszo w kocu do wymyla, a grozio i co gorszego... Nadzorca znowu hukn i pomacha laseczk; lecz wrga znowu si zamaa. Wyszo wreszcie na jaw, e siekier jest za mao i e trzeba jeszcze przynie jakie narzdzia. Niezwocznie wydelegowano do twierdzy po narzdzia dwch chopakw pod konwojem, a tymczasem wszyscy inni najspokojniej rozsiedli si na-barce, dobyli swych fajeczek i znw zakurzyli. Zirytowany nadzorca splun. - Uwaacie wida, e robota nie zajc, nie ucieknie! Oj, ludzie, ludzie! - sarkn z gniewem, machn rk i ruszy do twierdzy wywijajc laseczk. Po godzinie przyszed kierownik robt. Spokojnie wysuchawszy winiw owiadczy, e naszym dzisiejszym zadaniem bdzie: wyj jeszcze cztery wrgi, ale w caoci, tak, eby si ju nie amay, ponadto za rozebra znaczn cz barki, po po czym moemy ju i do domu. Zadanie byo due, lecz Boe drogi, jak si do tego zabrano! Ani ladu lenistwa, ani ladu waha! Siekiery zastukay, zaczy wylatywa drewniane koka. Inni podkadali grube drgi r napierajc na me w dwadziecia rk, rano i sprawnie wywaali wrgi, ktre ku mojemu zdziwieniu daway si teraz wyway w caoci i

nie uszkodzone. Praca wrzaa. Wszyscy wok przedziwnie jako zmdrzeli. Ani zbytecznych sw, ani przeklestw, kady wiedzia, co powiedzie, co robi, gdzie stan, .co poradzi. Dokadnie na p godziny przed bbnem wyznaczone zadanie zostao spenione i winiowie poszli do domu zmczeni, lecz cakowicie zadowoleni, cho waciwie zyskali zaledwie p godziny. W stosunku wszake do mnie zauwayem jedn osobliwo: gdziekolwiek prbowaem im pomaga w czasie pracy, wszdzie - 659 byem nie na miejscu, wszdzie zawadzaem, zewszd odpdzali mnie nieomal mi wymylajc. Pierwszy lepszy obdartus, ktry i sam by pracownikiem od siedmiu boleci, i nie mia swka pisn wobec innych ka-tornikw, sprawniejszych ni on i bardziej rozgarnitych, uwaa jednak, e ma prawo krzykn na mnie, jeelim si przy nim zatrzyma, a to pod pozorem, e mu przeszkadzam. Wreszcie jeden z rezolutnych powiedzia mi obcesowo i grubiasko: - Gdzie pan leziesz, fora std! Czego si pcha, gdzie nie prosz! - Ma za swoje! -od razu podchwyci drugi. - We no lepiej skarbonk - rzek do mnie trzeci - i ruszaj zbiera datki na koszaki opaki, na niebieskie migdaki, bo tutaj nie masz co robi. Musiaem wic sta na uboczu, a sta na uboczu, gdy wszyscy pracuj - to rzecz niemia. Ale kiedy istotnie odszedem i stanem na kocu barki, wnet zaczli krzycze: - adnych dali nam robotnikw! Jaka z nich pociecha! adna! Naturalnie, robili to rozmylnie, poniewa bawio to wszystkich. Mieli ochot zabawi si kosztem byego sztachetki i, rzecz prosta, radzi byli okazji. atwo teraz poj, dlaczego, jakem ju mwi, pierwszym moim pytaniem po przybyciu na katorg byo: jak si zachowywa, jak ustosunkowa do tych ludzi? Przeczuwaem, e czsto bd mia z nimi takie starcia, jak obecnie na robocie. Lecz mimo wszelkich star, postanowiem nie zmienia swego planu dziaania, ktry ju wtedy czciowo obmyliem; wiedziaem, e plan jest suszny. Mianowicie: postanowiem, e powinienem zachowywa si moliwie najprociej i najbardziej niezalenie, wcale nie okazywa szczeglnie gorliwej chci zblienia si z nimi, ale te nie odtrca ich jeli sami zapragn-si zbliy. Wcale si nie ba ich pogrek i nienawici i w miar monoci udawa, e tego nie spostrzegam. Wcale si z nimi nie zblia na niektrych wiadomych punktach i nie aprobowa niektrych ich nawykw i zwyczajw, sowem - nie dobija si, eby cakowicie przyjli mnie do swojej kompanii. Wnet si domyliem, e oni pierwsi gardziliby mn za to. Jednak, wedle ich poj (a stwierdziem to pniej niezbicie), mimo wszystko powinienem by ceni i szanowa wobec nich nawet swe 660 szlacheckie pochodzenie, to znaczy pieci si, zadziera nosa, brzydzi si nimi, wyrzeka na kadym kroku, paniczykowa. Tak wanie pojmowali istot szlachectwa. Naturalnie, ajaliby mnie za to, a jednak w duchu powaaliby mnie. Taka rola nie zachwycaa mnie; nigdym nie by szlachcicem wedle ich poj; natomiast daem sobie sowo, e adnym ustpstwem nic obni wobec nich ani swego wyksztacenia, ani swych zapatrywa. Gdybym, chcc im dogodzi, zacz si im przypochlebia, basowa, poufali si z nimi i puszcza si na rne ich kaway, aby zaskarbi sobie ich przychylno - uznaliby natychmiast, e czyni to z lku i tchrzostwa, i potraktowaliby mnie ze wzgard. A-w nie mg suy za przykad: chodzi do majora, wic oni sami si go bali. Z drugiej strony, nie chciaem te zamyka si przed nimi w zimnej i niedostpnej grzecznoci, jak to robili Polacy. Bardzo dobrze wiedziaem teraz, i gardz mn za to, e pragn pracowa tak samo jak oni, nie pieszcz si i nie dr nosa; i cho wiedziaem na pewno, e pniej bd musieli zmieni zdanie o mnie, jednak myl, i obecnie maj jak gdyby prawo gardzi mn z powodu mojego rzekomego nadskakiwania im przy pracy, okropnie mi martwia. Gdy wieczorem, po skoczonej pracy poobiedniej, wrciem zmczony i udrczony, ogarn mnie ponownie straszny smutek. Ile tysicy takich dni mam jeszcze przed sob - mylaem - dni wci takich samych, wci takich samych! Milczc, o zmierzchu ju, snuem si samotnie za koszarami, wzdu parkanu, a nagle ujrzaem naszego Kulk, ktry bieg wprost ku mnie. Kulka by naszym psem wiziennym, podobnie jak bywaj psy kompanijne, bateryjne i szwadronowe. y w twierdzy od niepamitnych czasw, do nikogo nie nalea, poczytywa wszystkich za swych panw i ywi

si odpadkami z kuchni. Spory by to pies, czarny w biae laty, kundel, nie bardzo stary, o mdrych oczach i puszystym ogonie. Nikt go nigdy nie pieci, nikt nie zwraca na nigdy najmniejszej uwagi. Zaraz pierwszego dnia pogadziem go i z rki daem mu chleba. Kiedym go gaska, sta spokojnie, przymilnie patrzy na mnie, i na znak zadowolenia powolutku .merda ogonem. Teraz dugo mnie me widzc, mnie, ktry pierwszy od kilku lat zechciaem go przygarn, Kulka biega, szuka wrd wszystkich, a gdy mnie znalaz za koszarami, z piskiem pomkn w moim kierunku. Nie wiem doprawdy, co mi si stao, alem go schwyci, wycaowal, obj za eb. Kulka opar przednie apy na moich ramionach i j liza mnie w twarz. Oto wic przyjaciel, ktrego zsya mi los! - pomylaem, i ilekro potem, w tym pierwszym cikim i ponurym okresie, wracaem z robt, nasamprzd, nigdzie jeszcze nie wstpujc, pieszyem za koszary ze skaczcym przede mn i piszczcym z radoci Kulk, chwytaem go za eb i caowaem, caowaem go, i jakie sodkie, a zarazem drczce gorzkie uczucie rozpierao mi serce. Pamitam, e nawet byo mi przyjemnie, myle, jak gdybym si chepi przed sob samym wasn mk, i na caym wiecie pozostaa mi teraz tylko jedna istota, ktra mnie kocha, ktra jest do mnie przywizana, mj przyjaciel, mj jedyny przyjaciel - mj wierny pies Kulka. VII. NOWE ZNAJOMOCI - PIETROW Ale czas upywa i z wolna zaczem si przyzwyczaja. Z kadym dniem powszednie zjawiska nowego mego ycia wprawiay mnie w coraz mniejsz rozterk. Wydarzenia, otoczenie, ludzie wszystko to jako mi si opatrzyo. Niepodobna byo si pogodzi z tym yciem, lecz uzna je za fakt dokonany - wypadao ju dawno. Wszystkie nie rozstrzygnite zagadnienia, ktre jeszcze zostay we mnie, zataiem w sobie, moliwie najbardziej gboko. Juem si nie obija po twierdzy i nie zdradzaem swej udrki. Dziko ciekawe spojrzenia katornikw ju si nie zatrzymyway na mnie tak czsto, nie ledziy mnie z tak rozmyln czelnoci. Widocznie i ja si im opatrzyem, z cze-gom wielce by rad. Po twierdzy przechadzaem si ju jak we wasnym domu, znaem swe miejsce na pryczach, a nawet przywykem jak gdyby do takich rzeczy, do ktrych przedtem nie przypuszczaem, e kiedykolwiek przywykn. Regularnie co tydzie szedem, by mi ogolono p gowy. Kadej sobory, po pracy, kolejno wywoywano nas w tym celu do kordegardy (kto si nie ogoli, sam ju odpowiada za to); tam fryzjerzy z batalionw mydlili zimnym mydem nasze gowy i bez miosierdzia skrobali je tpymi jak szydo brzytwami, tak e do dzi dnia czuj ciarki na wspomnienie tej katuszy. Zreszt niebawem znalazo si lekarstwo: Akim Akimycz wskaza mi pewnego aresztanta, byego onierza, ktry za kopiejk goli kadego chtnego wasn brzytw i tym zarobkowa. Wielu katornikw, cho nie byy to przecie delikaciki, szo do niego, by unikn fryzjerw skarbowych. Naszego aresztanta fryzjera nazywano majorem; czemu?-nie wiem, nie potrafi te powiedzie, z czego mg przypomina majora. Teraz, gdy to pisz, ywo staje mi przed oczyma ten major, suszny, chuderlawy i maomwny chop, dosy przyghipi, wiecznie pogrony w swym zajciu, zawsze z paskiem w rce, na ktrym dniem i noc wecowa sw do niemoliwoci zuyt brzytw, i zdawa si cakowicie pochonity t prac, ktr snad uzna za jedyny cel ycia. W rzeczy samej, by ogromnie kontent, kiedy mia dobr brzytw i kiedy kto przychodzi si goli, mydo jego byo ciepe, rka lekka, golenie aksamitne. Najwidoczniej delektowa si i szczyci swym kunsztem, a zarobion kopiejk bra od niechcenia, jakby rzeczywicie chodzio mu o kunszt, nie za o kopiejk. A-w niezgorzej oberwa od naszego placma-jora, gdy skadajc mu denuncjacje wspomnia pewnego razu imi naszego wiziennego fryzjera i nieogldnie nazwa go majorem. Placmajor obrazi si i rozjuszy niebywale. Czy wiesz, otrze jeden, co to jest major!-krzycza z pian na ustach, po swojemu rozprawiajc si z A-wem. Czy rozumiesz, co to jest major! A tu raptem jakiego ajdaka katornika miesz mi w oczy, w mojej obecnoci, nazywa majorem!... Tylko A-w mg obcowa z takim czowiekiem. Zaraz od pierwszego dnia zaczem marzy o wolnoci. Rachuba, kiedy si skocz moje lata wizienne, rachuba snuta na tysic rnych sposobw staa si moim ulubionym zajciem. Nie mogem nawet myle o niczym innym i pewien jestem, e postpuje tak kady czowiek, terminowo pozbawiony

wolnoci. Nie wiem, czy katornicy myleli i rachowali podobnie jak ja, lecz zdumiewajca lekkomylno ich nadziei uderzya mnie od pierwszej chwili. Nadzieja uwizionego, pozbawionego wolnoci - najzupeniej si rni od nadziei czowieka yjcego naprawd. Zapewne, wolny czowiek spodziewa si (na przykad odmiany losu, ziszczenia jakiego zamierzenia), ale yje, dziaa: prawdziwe ycie wciga go w swj-wir. Inaczej ma si rzecz z winiem. Wprawdzie i tu jest ycie -\ wizienne, katornicze, ale kimkolwiek byby katornik, na\jakikol-wiek termin zostaby zesany, adn miar, instynktownie nie moe uzna swej doli za co istotnego, ostatecznego, za cz rzeczywistego ycia. Kady katornik czuje, e jest nie usiebiewdomu, tylko jak gdyby w gocinie. Na dwadziecia lat spoglda jakby na dwa lata i nie wtpi, e w pidziesitym pitym roku ycia, po wyjciu z katorgi, bdzie takim samym zuchem jak teraz, gdy ma lat trzydzieci pi. Jeszcze sobie uyj! myli i z uporem odsuwa wszelkie wtpliwoci i inne przykre refleksje. Nawet zesani bezterminowo do specjalnego oddziau liczyli czasem na to, e nagle przyjdzie z Petersburga decyzja: Przenie do Nerczyska, do kopalni, i wyznaczy termin. A wtedy dobra nasza: po pierwsze, do Nerczyska idzie si prawie p roku, a i etapem - o ile to milsze ni twierdza! Nastpnie za odbdzie si swj termin w Nerczy-sku, a wtedy... I pomyle tylko, e czasami rachowa na to czowiek ju siwy! W Tobolsku widziaem przykutych do ciany. Siedzi takie chopisko na acuchu dugoci jakiego snia, tu ma wyrko. Przykuli go za co wyjtkowo straszliwego, popenionego ju na Syberii. Siedz po pi lat, siedz i po dziesi. Przewanie s to bandyci. Widziaem midzy nimi jednego tylko zakrawajcego na pana; gdzie, kiedy mia posad. Mwi skromniu-teko, prawie szeptem, umieszek slodziuchny. Pokazywa nam swj acuch, pokazywa, jak si trzeba wygodniej ka na wyrku. Musia to by niezy ptaszek! Na ogl zachowuj si spokojnie i robi wraenie zadowolonych, a tymczasem kady z nich pragnie czym prdzej odsiedzie swj termin. Po co waciwie? Ano, po to: wyjdzie wtedy z dusznej, stchlej izby o niskim ceglanym puapie i przejdzie si po dziedzicu wiziennym, i... i na tym koniec. Poza twierdz nie wypuszcz go ju nigdy. Wie sam, e spuszczeni z acucha wiecznie ju trzymani s w twierdzy, a do mierci, i w kajdanach. Wie o tym, a jednak. szalenie pragnie co rychlej odby swj acuchowy termin. Bo gdyby nie to pragnienie, czy mgby wysiedzie pi lub sze lat na acuchu, nie umrze albo nie zwariowa? Czyby ktokolwiek wysiedzia? Czuem, e praca moe mnie uratowa, wzmocni moje zdrowie, ciao. Stay niepokj psychiczny, nerwowe podniecenie, wilgotne powietrze koszar-mogyby zrujnowa mi zupenie. Musz jak najczciej by na powietrzu, co dzie si zmczy, nauczy si dwiga ciary, a przynajmniej uratuj siebie - mylaem - okrzepn, wyjd std zdrowy, rzeki. silny, niestary. Nie omyliem si: praca i ruch dobrze mi zrobiy. Ze zgroz spogldaem na jednego ze swychtowarzyszy (ze szlachty), ktry gas niczym wieca. Przyby tu razem ze mn, mody jeszcze, przystojny, rzeki, wyszed za na wp zniszczony, siwy, ze sztywnymi nogami, z astm. Nie mylaem, patrzc na niego - chc y i bd y. Tote z pocztku miaem si z pyszna, obrywaem od katornikw za ch do pracy; dugo dopiekali mi pogard i drwinami. Alem si na nikogo nie oglda i wawo szed dokd, chociaby na przykad wypala i tuc alabaster-jedna z pierwszych robt, ktre poznaem. Bya to robota lekka. Zwierzchno inynieryjna w miar monoci gotowa bya uatwia prac szlachcie, co zreszt wcale nie byo oznak pobaania, tylko dowodem sprawiedliwoci. Bo czy mona wymaga od czowieka, ktry jest o poow sabszy i nigdy nie pracowa fizycznie, takiej samej iloci pracy, jak musia ustawowo wykona prawdziwy robotnik? Jednake te wzgldy stosowano nie zawsze, a nawet stosowano je raczej ukradkiem; dozr nad tym by ostry. Dosy czsto trzeba byo wykona robot mozoln, a wtedy, rzecz oczywista, szlachcicowi byo w dwjnasb ciej ni innym. Do alabastru wysyano zazwyczaj trzech czy czterech ludzi; starych lub sabych, no naturalnie i nas w tej liczbie; ponadto za dodawano jednego prawdziwego robotnika znajcego si na rzeczy. Zwykle chodzi stale, kilka lat z rzdu, ten sam, niejaki Amazow, surowy, niady i chuderlawy czowiek, ju w latach, nietowarzyski i opryskliwy. Gboko nami gardzi. Skdind, bardzo by nierozmowny, tak dalece,

e nawet si leni gdera na nas. Szopa, w ktrej wypalao si i tuko alabaster, staa rwnie na pustynnym i stromym brzegu rzeki. Zim, zwaszcza .w pochmurny dzie, widok na rzek i przeciwlegy, daleki brzeg by nudny. Co markotnego, nkajcego serce tkwio w tym dzikim i pustynnym krajobrazie. Lecz bodaj czy nie jeszcze ciej byo wwczas, gdy na nieskoczonej biaej paszczynie niegu jaskrawo lnio soce; czowiek rad by gdzie ulecie w ten step, co si zaczyna na drugim brzegu i cign ku poudniowi jednolit bezkresn pacht na przestrzeni dobrych ptora tysica wiorst. Amazow zazwyczaj bra si do pracy w milczeniu i surowo; mymy si jak gdyby wstydzili, e nie potrafimy okaza mu skutecznej pomocy, on za umylnie radzi sobie sam, umylnie nie da od nas adnej pomocy, zapewne po to, ebymy czuli ca sw win wobec niego i al za wasn nieuyteczno. A tymczasem chodzio tylko o napalenie w piecu, aby wypali zoony w nim alabaster, ktry przecie my wanie przydwigalimy. Nazajutrz, gdy alabaster by ju zupenie wypalony, rozpoczynao si wyadowywanie z pieca. Kady z nas bra ciki bijak, nakada sobie pen skrzyni alabastru i zaczyna go tuc. Bya to nader przyjemna praca. amliwy alabaster szybko si zmienia w biay byszczcy mia: tak adnie, tak dobrze si kruszy. Podnosilimy cikie moty i wszczynali taki harmider, e a mio. I mczylimy si w kocu, i zarazem robio nam si lekko: policzki czerwieniay, krew krya raniej. Wtedy ju i Amazow zaczyna patrze na nas wyrozumiaej, jak si patrzy na mae dzieci. Wyrozumiale pyka fajeczk, a jednak, kiedy musia przemwi, nie mg. si powstrzyma od gderania. Zreszt i wszystkich innych traktowa tak samo, w gruncie rzeczy by, jak si zdaje, poczciwym czowiekiem. Inna robota, do ktrej mnie posyano - to obracanie tokarskiego koa w warsztacie. Koo byo wielkie, cikie. Nieatwo je byo obraca, zwaszcza gdy tokarz (z majstrw inynieryjnych) toczy co w rodzaju schodowych balaskw albo nki do duego biurowego stou dla ktrego z urzdnikw; sza na to prawie caa belka. W takich razach praca przekraczaa siy jednego czowieka, tote zwykle posyano do niej dwch: mnie oraz niejakiego B., rwnie szlachcica. Utaro si, e w cigu kilku lat zawsze my dwaj wykonywalimy t robot, ilekro naleao co utoczy. B. by to czowiek saby, wty, mody jeszcze, cierpicy na piersi. Przyby tu na rok przede mn wraz z dwoma towarzyszami: staruszkiem, ktry przez cay czas swego wiziennego ycia dniem i noc si modli (za co winiowie wielce go powaali) i ktry zmar przy mnie, oraz z bardzo jeszcze modym czowiekiem, wieym, rumianym, silnym, miaym; ten przez ca drug poow drogi, czyli na przestrzeni siedmiuset wiorst, nis wyczerpanego doszcztnie B. Trzeba byo widzie ich wzajemn przyja. B. by to czowiek ze wietnym wyksztaceniem, szlachetny, o charakterze wielkodusznym, lecz zepsuty i rozjtrzony chorob. Z koem radzilimy sobie we dwjk, i to nawet interesowao nas obu. Dla mnie ta praca stanowia wyborn gimnastyk. Bardzo te lubiem odgarnia nieg. Zazwyczaj dziao si to hhh po zawiejach, nader czstych w zimie. Po caodziennej zamieci nieg zasypywa niektre domy do poowy okien, niektre za prawie a po dach. Gdy zamie nareszcie ustawaa i pokazywao si soce, pdzono nas duymi gromadami, a czasem brano wszystkich, do odgarniania niegu od budynkw skarbowych. Kademu dawano opat, wszystkim razem zadanie niekiedy takie, e a dziw bra, jak si z nim upora, i spoem przystpowalimy do dziea. atwo brao si na opat i rozrzucao wok ogromne pecyny pulchnego niegu, ktry dopiero co si ulea i lekko przymarz z wierzchu, a teraz ju w powietrzu zamienia si w byszczcy py. opata wrzynaa si w bia, lnic w socu mas. Aresztanci niemal zawsze wykonywali t prac ochoczo. Podniecao ich rzekie zimowe powietrze i ruch. Wszyscy weseleli; rozlega si miech, pohukiwanie, koncepty. Rozpoczynaa si zabawa w nieki, tote ju po upywie minuty ludzie rozsdni, oburzeni na miech i wesoo, wszczynali oczywicie krzyk, i powszechne uniesienie koczyo si najczciej wymylaniem. Stopniowo zaczem te rozszerza krg swych znajomoci. Co prawda, sam nie mylaem ich nawizywa; wci jeszcze byem niespokojny, pospny i nieufny. Znajomoci moje zadzierzgny si same przez si. Jeden z pierwszych j mnie odwiedza wizie Pietrow. Mwi

odwiedza i kad na to sowo szczeglny nacisk. Pietrow mieszka w specjalnym oddziale i w najdalszych ode mnie koszarach. Na pozr nie mogo by midzy nami adnych przyjacielskich stosunkw; nic, ale to zgoa nic nas nie czyo i czy nie mogo. A jednak w tym pierwszym okresie Pietrow jakby poczytywa sobie za obowizek prawie co dzie wstpowa do mnie do koszar albo zatrzymywa mnie, kiedym po pracy bdzi za koszarami, moliwie najdalej od ludzkich oczu. Zrazu byo mi to nieprzyjemne. Ale potrafi osign, e wkrtce wizyty jego stay si dla mnie jak gdyby rozrywk, chocia nie by to bynajmniej czowiek szczeglnie wylewny i rozmowny. Niewysokiego wzrostu, silnej budowy ciaa, zgrabny, obrotny, mia dosy mi twarz, blad, o szerokich kociach policzkowych, o miaym spojrzeniu, biaych, gstych i drobnych zbach i z wieczn szczypt tartego tytoniu pod doln warg. Wielu katornikw miao we zwyczaju ka sobie tyto na wardze. Wyglda na modszego, ni by. Mia ze czterdzieci lat, a wyglda na trzydzieci najwyej. Mwi ze mn zawsze nadzwyczaj swobodnie, traktowa mnie jak rwnego, to znaczy arcyprzyzwoicie i delikatnie. Jeli spostrzeg na przykad, e szukam samotnoci, po paru chwilach pogawdki odchodzi natychmiast i za kadym razem dzikowa mi za rozmow, czego nigdy, rzecz prosta, nie robi w stosunku do nikogo innego w caej katordze. Ciekawe, e tego rodzaju komitywa trwaa midzy nami nie tylko w pierwszych dniach, ale w cigu kilku lat z rzdu i nigdy prawie nie stawaa si poufalsza, jakkolwiek by mi prawdziwie oddany. Do dzi dnia nie jestem pewien: czego waciwie chcia ode mnie, czemu przyazi do mnie dzie w dzie? Chocia mu si pniej zdarzao mnie okrada, krad jakby niechccy; o pienidze za nigdy niemal mnie nie prosi, a zatem przychodzi wcale nie po pienidze i nie w jakim interesie. Nie wiem te dlaczego, ale zdawao mi si zawsze, e Pietrow jak gdyby wcale nie mieszka ze mn w twierdzy, tylko gdzie daleko, w innym domu, w miecie, a do twierdzy wstpuje mimochodem, eby posucha nowin, odwiedzi mnie, zobaczy, jak sobie wszyscy yjemy. Zawsze si dokd pieszy, jak gdyby gdzie zostawi kogo, kto na niego czeka, jak gdyby nie dokoczy jakiej pracy. A tymczasem nie wyglda na przecionego nadmiarem zaj. Wzrok jego rwnie by dziwny: baczny, z odcieniem miaoci i. poniekd ironii; ale Pietrow patrzy jako w dal, ponad przedmiotem: zdawao si, e poza przedmiotem, bdcym tu przed nim, usiuje dojrze inny, odleglejszy. Nadawao mu to wyraz roztargnienia. Naumylnie ledziem czasem, dokd Pietrow pjdzie ode mnie. Gdzie to na niego tak czekaj? Lecz ode mnie szed popiesznie gdzie do koszar albo do kuchni, siada tam obok kogo z rozmawiajcych, sucha pilnie, czasem sam si wtrca do rozmowy, i to nawet z wielkim zapaem, po czym znienacka urywa i milk. Ale czy rozmawia, czy siedzia milczc, zawsze zna byo, e to tylko tak sobie, mimochodem, waciwe za jego zajcie jest gdzie indziej i tam go oczekuj. Co za najdziwniejsze, e zaj nie mia nigdy adnych; trawi czas na kompletnej bezczynnoci (poza robotami przymusowymi, oczywicie). adnego fachu nie zna i prawie nigdy nie mia grosza przy duszy. Lecz i o pienidze niezbyt si martwi. O czym ze mn rozmawia? Rozmowa jego bya rwnie osobliwa jak i on sam. Zobaczy, na przykad, e chodz gdzie samotnie za koszarami, i raptem zawrci w moj stron. Chodzi zawsze prdko, zawraca zawsze raptownie. Podejdzie zwykym krokiem, a wydaje si, e przybieg. - Dzie dobry. - Dzie dobry. - Nie przeszkadzam? - Nie. - Wanie chciaem pana zapyta o Napoleona. To przecie krewny tego, co by w dwunastym roku? (Pietrow pochodzi z kantonistw i by pimienny.) - Krewny. - To czemu powiadaj, e jest jakim tam prezydentem18? Pyta zawsze prdko, porywczo, jak gdyby musia co rychlej si czego dowiedzie. Jak gdyby zasiga informacji w jakiej niezmiernie doniosej sprawie, nie cierpicej najmniejszej zwoki. Wyjaniem, jakim to Napoleon jest prezydentem, i dodaem, e wkrtce bdzie moe te cesarzem. - Niby jak?

W miar monoci wyjaniem i to rwnie. Pietrow sucha z uwag, doskonale rozumiejc i w lot miarkujc, przy czym a nachyli ucha w moj stron. - Hm... A jeszcze chciaem pana zapyta, Aleksandrze Pietrowiczu, czy to prawda, e podobno s takie mapy, co maj rce a do pit i s wielkie jak najsuszniejszy czowiek. - Owszem. - C to za mapy? Powiedziaem wszystko, com o tym wiedzia. - A gdzie yj? - W gorcych krajach. Na przykad na wyspie Sumatrze. - To chyba w Ameryce, nie? Czy prawd mwi, e ludzie chodz tam do gry nogami? - Nie do gry nogami. Macie na myli antypodw. Wytumaczyem, co to jest Ameryka, a w miar moliwoci rwnie, co to s aniypodzi. Sucha tak samo uwanie, jakby przybieg wycznie po to, by zapyta o antypodw. - A-ha! No, a w zeszym roku czytaem o hrabinie La Valliere; Arefiew przynis ksik od komendanta. Czy to prawda, czy tylko tak sobie-zmylenie? Utwr Dumasa.19 - Zmylenie, oczywicie. - No, do widzenia. Dzikuj. I Pietrow znika. Waciwie nigdymy prawie nie rozmawiali inaczej ni w ten sposb. Zaczem si o niego dowiadywa. Usyszawszy o tej znajomoci, M. przestrzega mi nawet. Owiadczy mi, e wielu katornikw budzio w nim groz, zwaszcza na pocztku, w pierwszych dniach, lecz aden z nich, nawet sam Gazin, nie wywiera na nim tak okropnego wraenia jak ten Pietrow. - To najwikszy desperat, najbardziej nieulky ze wszystkich katornikw - mwi M. - Do wszystkiego jest zdolny; przed niczym si nie cofnie, jeli mu co strzeli do gowy. Pana take zarnie, jeeli przyjdzie mu taka fantazja, zarnie od niechcenia, bez zmruenia oka i bez skruchy. Myl nawet, e jest niespena rozumu. Ta opinia mocno mi zainteresowaa. Ale M. jako nie umia mi wyoy, czemu tak mu si wydaje. I rzecz dziwna: znaem pniej Pitrowa kilka lat z rzdu, niemal codziennie z nim rozmawiaem; przez cay czas by do mnie szczerze przywizany (cho absolutnie nie wiem za co) - i przez te wszystkie lata, mimo e na katordze y rozsdnie i zgoa nic okropnego nie zrobi, jednak ilekro patrzyem na niego i rozmawiaem z nim, zawszem si przekonywa, e M. ma suszno i e Pietrow jest moe istotnie czowiekiem najbardziej zdesperowanym, nieu-lkym, pozbawionym wszelkich hamulcw wewntrznych. Czemu tak mi si zdawao - tego rwnie nie potrafi wyniszczy. Nawiasem dodam, e to ten sam Pietrow, ktry kiedy go wezwano, by wymierzy mu kar, chcia zabi placmajora, a ten si cudem uratowa, jak mwili winiowie, poniewa odjecha chwil przedtem. Innym razem, jeszcze przed katorg, zdarzyo si, e go pukownik uderzy podczas musztry. Prawdopodobnie i wprzd bito go niejednokrotnie; ale tym razem nie zechcia tego znie i zaga swego pukownika jawnie, w biay dzie, wobec uszykowanydl szeregw. Co prawda, nie znam szczegowo caej jego historii; nigdy mi jej nie opowiada. Zapewne byy to tylko, wybuchy, w ktrych si jego natura objawiaa w caej peni. Jednak wybuchy te byy nader rzadkie. W istocie by rozsdny, a nawet potulny. Namitnoci w nim gorzay, owszem, namitnoci silne, gorce, lecz zarzewie byo stale przysypane popioem i tlio si sabo. Nigdym u niego nie zauway ani cienia fanfaronady czy pyszalkowa-toci, jak na przykad u innych. Kci si rzadko, za to te z nikim si specjalnie nie przyjani, chyba tylko z Sirotkinem, a i to wycznie wtedy, gdy mu ten bywa potrzebny. Zreszt raz widziaem, jak si powanie rozgniewa. Nie chciano mu czego da, jakiej rzeczy; pominito go przy jakim podziale. Spiera si z nim wizie osiek, wysoki, zy, zadzierzysty, kpiarz i nie tchrz bynajmniej, Wasilij Antonow, z kategorii cywilnej. Dugo ju krzyczeli, i sdziem, e sprawa skoczy si najwyej na wybitce, poniewa i Pietrow, cho bardzo rzadko, bil si niekiedy i wymyla jak naj ostatnie j szy katornik. Tym razem jednak stao si inaczej: Pietrow poblad raptem, wargi mu si zatrzsy i zsiniay, oddycha z trudem. Wsta i powoli, bardzo powoli, niedosyszalnie stpajc bosymi nogami (w lecie bardzo lubi chodzi boso) podszed do Anionowa. Wtem w caych haaliwych i wrzaskliwych koszarach zrobio si cicho jak makiem zasia. Wszyscy oczekiwali, co

to bdzie. Amonw zerwa si; by zupenie zmieniony na twarzy... Nie mogem tego znie i wyszedem z koszar. Czekaem, e zanim jeszcze zd zej z ganku, usysz krzyk zarzynanego czowieka. Jednake i tym razem skoczyo si na niczym. Antonow, nim jeszcze Pietrow zdy do niego doj, milczc i popiesznie cisn mu ow sporn rzecz. (Chodzio o jaki bardzo ndzny lach, o jakie onuce.) Naturalnie, po paru minutach Anionw skl go jednak pgbkiem, eby sobie uly i dla przyzwoitoci, eby dowie, e znowu nie tak bardzo stchrzy. Lecz na przeklestwa Pietrow nie zwrci uwagi, nawet nie odpowiedzia : nie chodzio bowiem o przeklestwa, a sprawa zostaa zaatwiona na jego korzy; by bardzo zadowolony i wzi sobie w achman. Po kwadransie znowu si ju obija po twierdzy, z min czowieka cakowicie bezczynnego, i jak gdyby szuka, czy si gdzie nie toczy ciekawsza rozmowa, do ktrej mgby wtrci swoje trzy grosze. Wszystko zdawao si go interesowa, lecz ostatecznie pozostawa przewanie obojtny na wszystko, i snu si bezczynnie po wizieniu nie wiadomo po co; co go ponosio to tu, to wdzie. Mona go te byo porwna z robotnikiem, dzielnym robotnikiem, ktremu praca bdzie si palia w rku, ale ktremu na razie pracy nie daj, siedzi wic w oczekiwaniu i baraszkuje z maymi dziemi. Nie rozumiaem ponadto, dlaczego nie ucieknie. Nie zawahaby si zwia, gdyby 671 tylko tego zapragn. Nad takimi ludmi jak Pietrow roztropno ma wadz jedynie poty, pki czego nie zapragn. A wwczas nie ma ju dla nich adnych przeszkd. Jestem za pewien, e zdoaby zbiec zrcznie, wyprowadzi wszystkich w pole, cay tydzie siedzie bez chleba gdzie w lesie albo w szuwarach nad rzek. Ale snad jeszcze nie wpad na ten pomys i nie zapragn tego w peni. Wybitnej rozwagi, szczeglnego zdrowego rozsdku nigdy u niego nie spostrzegem. Tacy ludzie rodz si z jedn jedyn myl, ktra cae ycie bezwiednie porusza nimi tam i sam. Miotaj si cae ycie, dopki nie znajd zajcia cakowicie odpowiadajcego ich pragnieniu,, wtedy ju sam diabe im nie straszny. Dziwiem si niekiedy, e ten czowiek, co zabi swego zwierzchnika za uderzenie, tak bez protestu kadzie si u nas pod rzgi. Dostawa czasem chost, gdy go przyapywano z wdk. Podobnie jak wszyscy katornicy bez fachu, uprawia niekiedy przemyt wdki. Lecz i pod rzgi kad si jak gdyby za wasnym przyzwoleniem, jak gdyby uznajc, e zasuy na plagi; w przeciwnym razie za nic by si nie pooy, daby si raczej zabi. Dziwiem si te, gdy mi okrada mimo widoczne do mnie przywizanie. Nawiedzao go to okresami. To on ukrad mi Bibli, ktr mu daem po to tylko, by j jednego miejsca zanis na drugie. Droga wynosia kilka krokw, jednak zdy znale kupca, sprzeda Bibli i natychmiast przepi pienidze. Prawdopodobnie bardzo zachciao mu si pi, a skoro bardzo mu si czego zachciao, musiao si to zici. Taki wanie czowiek zabije za dwudziestk, aeby za t dwudziestk wypi wiartk, chocia kiedy indziej nie tknie przechodnia z setk tysicy rubli. Wieczorem sam mi oznajmi o kradziey, ale bez najmniejszego skrpowania ani skruchy, cakiem obojtnie, jak o najzwyczajniejszej przygodzie. Sprbowaem stuka go co si zowie; przy tym szkoda mi byo mojej Biblii. Sucha bez rozdranienia, owszem, bardzo potulnie, przyznawa, e Biblia jest nader poyteczn ksik; szczerze aowa, e teraz ju jej nie mam, ale bynajmniej nie aowa tego, e j ukrad; patrzy na mnie z tak pewnoci siebie, em od razu przesta go aja. ajanie za moje znosi widocznie z uwagi na to, e przecie niepodobna nie skarci go za taki postpek, wic niech ju sobie uyj, niech sprawi sobie ulg, niech go zwymylam; ale e to w gruncie rzeczy bahostka, taka oczywista bahostka, e czowiek powany powinien by si 672 wstydzi gada o tym. Zdaje mi si, e w ogle mia mnie za dzieciaka, prawie za niemowl, ktre nie rozumie najprostszych w wiecie rzeczy. Jeli na przykad sam zaczynaem z nim mwi o czym poza naukami i ksikami, to mi wprawdzie odpowiada, lecz jak gdyby tylko z grzecznoci, poprzestajc na najkrtszych odpowiedziach. Czsto zadawaem sobie pytanie: co mu po tych wiadomociach ksikowych, o ktre mi zwykle nagabywa? Zdarzao si, em podczas takich rozmw zerka na niego spod oka: czy si aby ten czowiek nie mieje ze mnie ? Lecz nie; zazwyczaj sucha serio, uwanie, cho zreszt nie zanadto, i ta ostatnia okoliczno niekiedy mi

korcia. Pytania zadawa cile, dokadnie, lecz jako niezbyt si dziwi otrzymywanym ode mnie informacjom i przyjmowa je nawet z roztargnieniem... Wydawao mi si rwnie, e co do mnie, bez dugiego amania sobie gowy doszed do wniosku, i ze mn nie sposb mwi jak z innymi ludmi, i mog rozmawia wycznie o ksikach i nie jestem nawet zdolny poj nic innego, wobec czego nie warto mnie fatygowa. Mam pewno, e nawet mnie lubi, i mocno mi to zdumiewao. Czy uwaa mnie za niedorosego, niepenego czowieka, czy mia dla mnie to szczeglnego rodzaju wspczucie, jakie instynktownie ywi kada istota silna dla innej, sabszej, za jak mnie uzna? - nie wiem. I chocia mu to wszystko nie przeszkadzao mnie okrada, jestem pewien, e i okradajc aowa mnie. Et - myla moe, sigajc rk po moj wasno - c to za czowiek, ktry nie umie obsta nawet przy swoim mieniu! Ale, jak si zdaje, wanie za to mnie lubi. Pewnego razu sam mi powiedzia mimochodem, em zanadto ju poczciwy i taki szczery, ale to taki szczery, a ao bierze. Tylko niech si pan nie urazi, Aleksandrze Pietrowiczu - doda po chwili - przecie mwi to z dobrego serca. Z takimi ludmi zdarza si czasem w yciu, e znienacka natura ich wyjdzie na jaw ostro i gwatownie w momencie jakiego nagego, zbiorowego ruchu czy przewrotu, i w ten sposb natrafiaj oni od razu na waciwe pole dziaania. Nie s to ludzie sowa, nie nadaj si wic na inicjatorw i gwnych przywdcw; ale s gwnymi wykonawcami i pierwsi zaczynaj. Zaczynaj po prostu, bez specjalnych okrzykw, za to pierwsi przeskakuj gwn przeszkod, bez namysu, bez strachu, ru-2i Doslojewski, l. I 673 szaj z kopyta - i wszyscy rzucaj si za nimi i id na olep, id a do ostatniego kraca, gdzie te zazwyczaj przypacaj gow. Nie wierz, by Pietrow dobrze skoczy. W jakiej jednej chwili zapaci za wszystko na raz, a jeli nie przepad dotd, to widocznie czas jego jeszcze nie nadszed. Kto wie zreszt? Moe doyje siwizny i najspokojniej umrze ze staroci, bez celu wasajc si po wiecie. Sdz jednak, i M. mia suszno mwic, e to najwikszy desperat w caej katordze. VIII. DESPERACI - UCZKA Co do desperatw, trudno powiedzie co na pewno. Na katordze, jak i wszdzie, byo ich dosy mao. Ten i w wyglda strasznie; gdy sobie przypominano, co o nim opowiadaj, zaczynano od niego stroni. Z pocztku jakie podwiadome uczucie kazao mi omija takich ludzi z daleka. Potem wiele si zmienio w moim pogldzie na najstraszniejszych nawet mordercw. Ten i w, cho nikogo nie zabi, straszniejszy jest od takiego, co siedzi za sze zabjstw. O niektrych za zbrodniach trudno byo urobi sobie bodaj najoglniejsze pojcie: tyle dziwnych okolicznod towarzyszyo ich popenieniu. Wanie dlatego mwi, e niektre zabjstwa wrd naszego ludu miewaj czasem najbardziej niespodziewane przyczyny. Istnieje na przykad, i to nawet bardzo czsto, taki typ zabjcy: yje sobie ten czowiek cicho i spokojnie. Dola go trapi - znosi j cierpliwie. Przypumy, e to chop, czowiek ze suby, mieszczanin, onierz. Wtem co si w nim przekrcio; nie wytrzyma i gni noem swego wroga i gnbiciela. I tu zaczyna si caa niezwyko: ten czowiek na pewien czas si wykoleja. Najpierw zabi gnbiciela, wroga; wprawdzie to zbrodnia, lecz zrozumiaa, by do niej powd; ale potem zabija ju nie tylko wrogw, zabija pierwszego lepszego, zabija dla uciechy, za szorstkie sowo, za spojrzenie, dla rwnego rachunku albo po prostu: z drogi, nie plcz mi si tu, kiedy ja id! Jakby si upi, jakby majaczy w gorczce. Jakby po przekroczeniu raz obowizujcej go przedtem granicy zacz si lubowa w tym, e teraz nie ma dla nic witego; jak gdyby co go kusio, eby przekreli od razu wszelkie prawo i wadz, nasyci si najbardziej wyuzdan i wybuja samowol, nasyci si zamieraniem 674 serca od tej grozy, ktrej w aden sposb nie moe przecie nie czu w sobie. Na dobitk wie, e czeka go straszliwa ka. Moe to wszystko przypomina doznania czowieka, co stojc na wysokiej wiey czuje tak nieprzeparty pocig do ziejcej pod jego nogami otchani, e ju sam rad by w kocu skoczy w ni na zamanie karku; raz kozie mier! I przytrafia si to najbardziej nawet

potulnym, najprzecitniejszym ludziom. W tym szale niektrzy z nich popisuj si sami przed sob. Im bardziej zahukany by przedtem taki czowiek, tym silniejsza teraz pokusa, by si popisa, napdzi strachu. Napawa si tym strachem, lubi sam odraz, ktr wzbudza w innych. Doprowadza si do jakiej desperacji i taki desperat niekiedy sam ju czeka, eby go co rychlej ukarano, eby go poskromiono, poniewa w kocu ju mu samemu za ciko dwiga na sobie t sztuczn desperacie. Ciekawe, e najczciej cay ten nastrj, cae to nadrabianie min trwa dokadnie do chwili egzekucji, po czym - jak noem uci; jak gdyby to by rzeczywicie jaki przepisowy termin, zawczasu ustalony odpowiednimi reguami. Tu czowiek raptem pokornieje, cichnie, zmienia si po prostu w szmat. Na placu kani mazgai si - prosi lud o przebaczenie. Przychodzi do katorgi, ludzie patrz: jaki on zaliniony, jaki zasmarkany, ba, zahukany, a podziw ogarnia: Czy to naprawd ten, co zarn pi, sze osb? Zapewne, niektrzy i na katordze nierycho pokorniej. Czowiek taki wci jeszcze trzyma fason, zachowuje chepliwo; e niby nie wypadem sroce spod ogona, mam sze dusz na sumieniu. W kocu jednak pokornieje mimo wszystko. Z rzadka tylko sprawi sobie uciech wspominajc swj gracki rozmach, swoj hulank, gdy raz w yciu by desperatem, i bardzo lubi, jeeli tylko znajdzie prostaczka, z przystojn godnoci zaimponowa mu, pochlubi si, opowiedzie o swych czynach, nie dajc zreszt pozna po sobie, jak bardzo ma ch opowiada. Patrzajcie, co to za zuch by ze mnie! I z jakim wyrafinowaniem przestrzega lej ambitnej powcigliwoci, jak leniwie niedbaa bywa czasem taka opowie! Jaka wystudiowana prno bije z tonu, z kadego swka opowiadajcego. Gdzie si ci ludzie tego nauczyli? Kiedy w pierwszych dniach, w pewien dugi wieczr, bezczynnie i markotnie lec na pryczy wysuchaem jednej z takich opowieci i wskutek braku dowiadczenia wziem opowiadajcego za jakiego kolosalnego, okropnego zoczyc, za niesychany, elazny charakter, chocia w tym samym czasie omal nie artowaem sobie z Pitrowa. Tematem opowiadania byo, jak to on. Luka Kumicz, jedynie i wycznie dla wasnej przyjemnoci zakatrupi pewnego majora. w Luka Kumicz by to ten sam drobny, szczuplutki, cienkonosy, may aresztan-cik z-naszych koszar. Maorusin, o ktrym ju kiedy wspominaem. Waciwie by Rosjaninem, tylko e si urodzi na poudniu, jak si zdaje, jako syn parobka. Istotnie, odznacza si zadzierzystoci. Jak to mwi: may, ale uday. Lecz winiowie instynktownie umiej czowieka rozgry. Nie bardzo go powaano, czyli, jak si mwi na katordze, nie bardzo go uwaano. By niezmiernie ambitny. Tego wieczora siedzia na pryczy i szy koszul. Szycie bielizny stanowio jego rzemioso. Obok niego siedzia chopiec tpy i ograniczony, ale poczciwy i agodny, tgi i wysoki, jego ssiad z pryczy, wizie Kobylin. uczka, po ssiedztwie, czsto si z nim kci i w ogle traktowa go z gry, szyderczo i despotycznie, czego Kobylin, wskutek swej prostodusznoci, czciowo nie dostrzega. Robi na drutach wenian poczoch i obojtnie sucha uczki. Tamten opowiada dosy gono i wyranie. Chcia, eby go wszyscy suchali, chocia usiowa udawa, e opowiada tylko Kobylinowi. - Transportowali mnie, bracie, od nas do Cz-wa - zagai dubic ig - za wczgostwo, uwaasz. - Kiedy to byo, dawno? - spyta Kobylin. - Jak dojrzeje groch, zacznie si drugi rok. Ow, jakemy przyszli do K-wa, posadzili mnie tam na krtki czas do ostrogu. Patrz, siedzi ze mn ze dwunastu chopa, same Chochy, wysokie, krzepkie, tgie, istne tury. Ale cichutkie jak misie: wikt pody, jeich major kred nimi, jak si jego mioci rzewnie podoba. (uczka umylnie przekrci sowo.) Siedz dzie, siedz drugi, widz, e to nard strachem podszyty. Czemu pozwalacie, eby taki dure ciosa wam koki na gowie? - powiadam do nich. - Sprbuj no sam z nim pogada! -miej si ze mnie. Ja nic, milcz. Strasznie mieszny by tam jeden Chocho, bracia - doda nagle, niechajc Kobylina i zwracajc si do nas wszystkich. - Opowiada, jak go skazali w sdzie i jak rozmawia ze sdem, a tymczasem a si zanosi od paczu; zostawiem dzieci, on, powiada. A taki wielki, siwy, gruby. ,^fa jomu - powiada - bacsu: ni! A win, bisw syn, wse pyszet, wse pyszet. Nu, baczu sobi, ta szczob ty elach, a jab podywywsia! A

win wse pyszet, wse pyszet, ta jak pysne!... Tut i propaa moja holowa Daj no mi nitk, Wasia, te katorne s do niczego. - Masz, z targu-odrzek Wasia podajc mu nici. - Nasze szwalniane s lepsze, Pozawczora posyalimy Niewalid (inwalid). Diabli go wiedz, od jakiej podej baby on tam kupuje! - cign dalej uczka nawlekajc ig. - Od kumy, musi. - Musi, od kumy. - Wic jake z onym majorem? - spyta zupenie zapomniany Kobylin. Tylko tego potrzeba byo uczce. Nie od razu wszake podj sw opowie, owszem, jak gdyby nie raczy zwrci uwagi na Kobylina. Spokojnie wyrwna nici, spokojnie i leniwie przybra wygodniejsz pozycj i dopiero wtedy j mwi: - Podbechtalem nareszcie moich Chochw: zadali majora. A ja jeszcze z rana wziem od ssiada majcher i schowaem go na wszelki, uwaacie, wypadek. Major rozjuszy si. Jedzie. No, Chochy, powiadam, nie tchrzy! A d ju maj dusz na ramieniu! A dygocz! Wpada major, pijany. Kto tu jest! Jak tu jest! Ja car, ja Bg! - Kiedy powiedzia: Ja car, ja Bg, wysuwam si naprzd - cign dalej uczka - a w rkawie mam n. - Nie, wasza dostojno - powiadam, a tymczasem po-woluku podchodz coraz bliej, coraz bliej - nie, wasza dostojno, powiadam, jake to by moe, eby nam by carem i Bogiem? - A, wic to ty, wic to ty jeste buntownikiem? - wrzasn major. - Nie, powiadam (i podchodz coraz bliej), nie, wasza dostojno, powiadam; moe i tobie wiadomo, e Bg nasz, wszechmocny i wszechobecny, jest jeden, powiadam. I car nasz tako jest jeden, nad nami wszystkimi przez samego Boga postawiony. Jest monarch, wasza dostojno, powiadam. Ty za, wasza dostojno, powiadam, jeste dopiero majorem -677 naszym naczelnikiem, wasza dostojno, z cesarskiej aski, powiadam, i z wasnych zasug. - Jak to, jak to, jak to, jak to! - zagdaka niby kura, nie moe mwi, zachystuje si. Bo strasznie si zdziwi. - Ano tak to - powiadam. Tu rzucam si raptem na niego i w samiuteki brzuch wbijam mu cay majcher. Zgrabnie mi poszo. Zatoczy si, zary nosem. Wtedy rzuciem n. - Chochy, powiadam, podniecie go teraz! Tu pozwol sobie na dygresj. Niestety, takie zwroty jak: Ja car, ja Bg i wiele innych podobnych byy za dawnych czasw w czstym uyciu wrd licznych naczelnikw. Godzi si zreszt doda, e teraz niewiele zostao takich naczelnikw, a moe i wcale ich ju nie ma. Dodam rwnie, e szczeglnie popisywali si i lubili popisywa takimi zwrotami przewanie ci naczelnicy, co przyszli z awansu. Stopie oficerski jakby odmienia ich do gruntu i przewraca im w gowie. Dugo chodzili w jarzmie, przeszli kolejno wszystkie stadia ulegoci, teraz nagle stali si oficerami, naczelnikami, uszlachconymi, wic z nieprzyzwyczajenia i pierwszego upojenia wyolbrzymiaj pojcie o wasnej potdze i wadzy, naturalnie, tylko w stosunku do podlegych im onierzy. Wobec przeoonych uprawiaj po dawnemu pochlebstwo, teraz zgoa ju niepotrzebne, a nawet wstrtne wielu naczelnikom. Niektrzy pochlebcy z osobliwym nawet rozrzewnieniem piesz owiadczy swym wadzom przeoonym, e przecie sami pochodz z onierzy, cho s oficerami, tote zawsze znaj swoje miejsce. Ale w stosunku do podwadnych stawali si nieograniczonymi wadcami. Zapewne, teraz ju chyba takich nie ma i nie znajdzie si taki, co by hukn: Ja car, ja Bg. Mimo to dodam jednak, e nic tak nie jtrzy winiw, a i w ogle wszystkich podwadnych, jak tego rodzaju zwroty ze strony naczelnikw. To bezczelne samouwielbienie, to przesadne mniemanie o wasnej bezkarnoci rodzi nienawi w najpokomiejszym czowieku i doprowadza go do ostatecznoci. Na szczcie caa ta rzecz, prawie miniona, rwnie za dawnych czasw bya surowo zwalczana przez zwierzchno. Mnie samemu znane s niektre tego przykady. I w ogle drani podwadnego wszelkie pomiatanie nim, wszelkie lekcewaenie. Niektrzy sdz na przykad, e wystarczy dobrze ywi, dobrze utrzymywa winia, wykonywa 678 wszystkie przepisy regulaminu. To take bd. Kady czowiek, kimkolwiek byby poniony, da chociaby instynktownie tylko, chociaby bezwiednie - poszanowania swej ludzkiej godnoci. Wizie sam wie, e jest winiem, wyrzutkiem, i zna swoje miejsce wobec naczelnika; adne

jednak pitna, adne kajdany nie sprawi, by zapomnia, e jest czowiekiem. A poniewa istotnie jest czowiekiem, naley si z nim zatem obchodzi po ludzku. Boe drogi! Przecie ludzkie traktowanie moe uczowieczy nawet takiego, w ktrym dawno si ju zataro podobiestwo boe. Wanie tych nieszczliwych trzeba traktowa najbardziej po ludzku. W tym ich ocalenie i rado. Spotykaem takich zacnych, szlachetnych zwierzchnikw. Widziaem, jak oddziaywaj na tych ponionych. Kilka dobrotliwych sw - i winiowie prawie e zmartwychwstali moralnie. Cieszyli si jak dzieci i jak dzieci zaczynali kocha. Podkrel jeszcze jedn osobliwo: sami winiowie nie lubi zanadto poufaego i zanadto dobrodusznego traktowania ze strony naczelnikw. Wizie pragnie szanowa naczelnika, a wtedy jako przestaje go szanowa. Winiowi przyjemnie jest na przykad, by jego naczelnik mia ordery, by by okazaej postawy, by si cieszy askami jakiego wysokiego zwierzchnika, by by i surowy, i dostojny, i sprawiedliwy, i przestrzega swej godnoci. Takich winiowie bardziej lubi; bo taki naczelnik zachowa i wasn godno, i ich nie skrzywdzi, wszystko jest wic dobrze i adnie. - Tgo musieli ci za to grza, nie? - spokojnie rzuci Kobylin. - Hm! Grzali mnie, bo grzali, bracie, jakby tam by. Aleju, daj no mi noyczki! C to, bracie, nie ma dzisiaj majdanu? - Bo si wczoraj strbili - wyjani Wasia. - Gdyby si nie strbili, to by pewnikiem by. - Gdyby! Za gdyby daj w Moskwie sto rubli - wtrci uczka. - A tobie, uczka, ile dali za wszystko razem? - nawiza Kobylin. - Dali mi, druhu serdeczny, sto pi. A czy wiecie, braciszkowie, co wam powiem: mao mnie nie zabilipodj uczka, znw niechajc Kobylina. - Jakem mia dosta one sto pi, powieli mnie z ca parad. A ja wprzdy nigdym jeszcze nie kosztowa batw. Przywalio narodu, e co okropnego, cae miasto si zbiego: bo bd kara zbja takiego, co czowieka zabi. Gupi ten nard, powiadam wam, jak but. Timoszka* rozebra mnie, pooy, wrzeszczy: Trzymaj si, zaraz ci osmal. Czekam: co to bdzie? Jak mi wrzepi raz - chciaem krzykn, rozwarem gb, ale aden krzyk ze mnie nie wyszed. Uwaacie, gos mi si zatrzyma. Jak mi wrzepi dwa, no, wierzcie albo nie wierzcie, juem nawet nie sysza, jak odliczyli dwa. A kiedym si ockn, sysz, e licz: siedemnacie. Takim sposobem, bracia, ze cztery razy zdejmowali mnie potem z dyb, odpoczywaem po p godziny: cucili mnie wod. Patrz na wszystkich, wytrzeszczam oczy i myl sobie: Wyzion tutaj ducha... - Ale nie wyzion?-naiwnie spyta Kobylin. uczka obrzuci go spojrzeniem penym najwyszej pogardy, rozleg si miech. - Stoowa noga, dalipan! - Kielbie we bie - zauway uczka, jakby aujc, e zacz rozmow z takim czowiekiem. -Szwankuje na umyle - potwierdzi Wasia. uczka zamordowa wprawdzie sze osb, ale w katordze nikt go si nigdy nie bal, mimo e w duchu uczka moe pragn sawy strasznego czowieka...

IX. IZAJASZ FOMICZ - ANIA - OPOWIADANIE BAKUSZYNA


Nadchodziy wita Boego Narodzenia. Winiowie oczekiwali ich w podniosym nastroju, ja za, patrzc na nich, rwnie oczekiwaem czego niezwykego. Na jakie cztery dni przed witami poprowadzono nas do ani. Za moich czasw, zwaszcza w pierwszych moich latach, rzadko prowadzono winiw do ani. Wszyscy si ucieszyli i jli si wybiera. Mielimy i po obiedzie, i tego poobiedzia nie byo ju pracy. W naszych koszarach najbardziej cieszy si i uwija Izajasz Fomicz Bumsz-tejn, katornik ydowskiego pochodzenia, o ktrym ju wspominaem w rozdziale czwartym tej opowieci. Lubi parzy si * Kat (przyp. aut.)

680
a do zamroczenia, a do utraty zmysw, i za kadym razem, gdy mi si teraz zdarza, snujc dawne wspomnienia, pomyle o naszej wiziennej ani (ktra zasuguje na to, by j zachowa w pamici), od razu na pierwszy plan wysuwa si twarz uszczliwionego i niezapomnianego Iajasza Formoza, mego towarzysza katorgi i koszarowego wspmieszkaca. Boe, c to by za mieszny

i zabawny czowiek! Powiedziaem ju kilka sw o jego figurce: jakie pidziesit lat, chucherkowaty, pomarszczony, z najokropniejszymi pitnami na policzkach i czole, chuderlawy, wty, o ciele biaym jak kurcz. W wyrazie jego twarzy widniao bezustanne niczym nie zachwiane zadowolenie, a nawet bogo. Zdawa si nie aowa bynajmniej, e si znalaz na katordze. Poniewa by jubilerem, a innego jubilera nie byo w miecie, ustawicznie wic wykonywa dla rnych panw i wadz miejskich wycznie jubilerskie prace. Pacono mu niewiele, ale zawsze pacono. Nie klepa biedy, owszem, y bogato, lecz odkada pienidze i pod zastaw udziela wszystkim winiom poyczek na procent. Mia wasny samowar, porzdny materac, filianki, ca zastaw obiadow. Tamtejsi ydzi pamitali o nim i otaczali go opiek. W soboty chodzi pod konwojem do miasta do swej wityni (regulamin zezwala na to) i dobrze mu si powodzio, ale mimo to niewtpliwie wy-wyczekiwa koca swej dwunastoletniej katorgi, by si oeni. Najkomiczniej czya si w nim naiwno, gupota, chytro, zuchwalstwo, prostoduszno, niemiao, chepliwo i arogancja. Dziwio mi bardzo, e katornicy wcale go nie wykpi-waj, najwyej artuj sobie z niego dla zabawy. Snad Izajasz Fomicz suy wszystkim do rozrywki i bezustannej uciechy. Mamy go jednego tylko, nie naruszajcie Iajasza Fomicza, mwili winiowie, a Izajasz Fomicz, cho pojmowa, o co chodzi, szczyci si widocznie swym znaczeniem, co wielce bawio winiw. W arcyzabawny sposb przyby na katorg (przede mn jeszcze, ale mi o tym opowiadano). Pewnego razu, nagle, nad wieczorem, w czasie wolnym od pracy, gruchna w wizieniu pogoska, e przyprowadzono ydka, e gol go w kordegardzie i e wnet wejdzie. W katordze nie byo jeszcze wtedy ani jednego yda. Winiowie czekali niecierpliwie i natychmiast obstpili go, kiedy wszed we wrota. Podoficer wizienny zaprowadzi go do koszar cywilnych i wskaza mu miejsce na pryczach. Izajasz Pomicz trzyma w rku worek z wydanymi mu rzeczami skarbowymi i wasnymi. Pooy worek, wgramolil si na prycz i usiad podkuliwszy nogi, nie majc odwagi podnie oczu na nikogo. Wok niego rozlega si miech i wizienne arciki godzce w jego ydowskie pochodzenie. Nagle przez tum przepcha si mody wizie niosc w rkach swe najbardziej zniszczone, brudne i podarte letnie portki tudzie skarbowe onuce. Usiad obok Izajasza Fomicza i poklepa go po ramieniu. - No, druhu serdeczny, czekam ju tu na ciebie szsty rok. Masz, patrzaj, duo dasz za to? I rozoy przed nim przyniesione achy. Izajasz Fomicz, ktry po przybyciu na katorg struchla tak, e nie mia nawet podnie wzroku na t cib szyderczych, oszpeconych i strasznych twarzy, co szczelnie otoczyy go koem, i ktry wskutek oniemielenia nie zdy jeszcze bkn ani swka - na widok zastawu ockn si nagle i j rano przebiera palcami achmany. Ba, obejrza je pod wiato. Wszyscy czekali, co powie. No co? Rubla srebrem pewnie nie dasz? A powinien by! - cign dalej waciciel zastawu mrugajc do Izajasza Fomicza. - Rubla srebrem - to nie, a siedem kopiejek - mona. Oto pierwsze sowa, jakie Izajasz Fomicz wypowiedzia na katordze. Wszyscy a si chwycili za boki. - Siedem! Ha, dawaj cho siedem; masz szczcie! Ale pamitaj, pilnuj zastawu, odpowiesz mi za niego gardem. - Trzy kopiejki procentu, razem bdzie dziesi kopiejek - urywanie, drcym gosem podj ydek sigajc do kieszeni po pienidze i lkliwie strzygc okiem na winiw. I bal si okropnie, i pragn ubi interes. - Te trzy kopiejki procentu to chyba za rok ? - Nie, nie za rok, za miesic. - ya z ciebie, ydu. A jak twoja godno? - Izajasz Fomi. - No, Izajaszu Fomiczu, wysoko zajdziesz u nas! egnam. Izajasz Fomicz obejrza raz jeszcze zastaw, zoy go i troskliwie wsun do swego worka przy akompaniamencie miechu wszystkich winiw. Naprawd wszyscy zdawali si go nawet lubi i nikt nie krzywdzi, jakkolwiek prawie wszyscy byli mu duni. By agodny jak kura i, widzc ogln przychylno, nawet si stawia, ale z takim prostodusznym komizmem, e mu to natychmiast wybaczano.

uczka, ktry zna w yciu wielu ydkw, czsto si z nim przekomarza, lecz wcale nie ze zoliwoci, ale tak sobie, dla zabawy, zupenie jak si ludzie bawi z pieskiem, papug, tresowanymi zwierztkami i tak dalej. Izajasz Fomicz doskonale to wiedzia, ani troch si nie obraa i bardzo zgrabnie odpowiada artem na art. - Hej, ydu, poturbuj ci! - Ty mnie uderzysz jeden raz, a ja ciebie dziesi - zuchowato odcina si Izajasz Fomicz. - Parchu przeklty! - Nechaj bud parch. - yd parchaty! - Nechaj bud takoczky. Cho parchaty, ale bogaty. Hrosze ma. - Chrystusa sprzeda. - Nechaj bud takoczky. - Brawo, Izajaszu Fomiczu, zuch z ciebie! Nie ruszajcie go, mamy go jednego tylko! - z rechotem krzycz winiowie. - Hej, ydu, dostaniesz baty, pjdziesz na Syberi. - Ju i tak jestem na Syberii. - Wyprawi ci jeszcze dalej. - A czy jest tam Pan Bg? - Ano niby jest. - Nu, nechaj. Niech tylko bdzie Pan Bg i hrosze, to ju bdzie dobrze. - Zuch z ciebie, Izajaszu Fomiczu, od razu wida, e zuch!-woaj dokoa, a Izajasz Fomicz, chocia widzi, e si z niego miej, nie traci animuszu. Oglne pochway sprawiaj mu widoczn przyjemno, i zaczyna cieniutkim dyszkantem piewa na cae koszary: la-la-lala-la!-jak nieskadn i mieszn melodi, jedyn pie, bez sw, ktr piewa przez cay czas swojego pobytu na katordze. Pniej, gdymy nawizali blisz znajomo, upewnia mnie pod przysig, e to ta sama pie i wanie ta sama melodia, ktr piewao szeset tysicy ydw, od maego do wielkiego, przechodzc przez Morze Czerwone, i e kademu ydowi tradycja nakazuje piewa t melodi w chwili tryumfu i zwycistwa nad wrogami. 683 W wili kadej soboty, w pitek wieczorem, winiowie umylnie przychodzili z innych koszar do naszych, by popatrze, jak Izajasz Fomicz bdzie wici swj sabat. Izajasz Fomicz by do tego stopnia niewinnie chepliwy i prny, e ta powszechna ciekawo rwnie robia mu przyjemno. Z pedantyczn i sztuczn godnoci nakrywa w kciku swj stolik, otwiera ksig, zapala dwie wieczki i mruczc jakie tajemnicze sowa zaczyna przywdziewa swoj szat (sat, jak wymawia). Bya to barwna zarzutka z wenianego materiau, ktr pieczoowicie przechowywa w swym kufrze. Do rki przywizywa rzemienie, a do gowy, na czole, przytwierdza za pomoc tasiemki jak drewnian skrzyneczk20, co sprawiao wraenie, e z czoa Izajasza Fomicza wyrasta jaki mieszny rg. Nastpnie rozpoczynay si mody. Recytowa je piewnie, krzycza, spluwa, obraca si dokoa, wykonywa dzikie i cudaczne gesty. Zapewne wszystko to byo przewidziane przepisami zakonu, nie byo wic w tym nic miesznego ani dziwnego, lecz mieszne byo to, e Izajasz Fomicz jak gdyby umylnie zgrywa si przed nami i chepi swymi obrzdami. To raptem zakryje sobie domi gow i poczyna recytowa ze szlochem. Szlocha coraz goniej, po czym, wycieczony, prawie ze skowytem przytyka do ksigi gow, ktr wieczy arka przymierza; alici nagle, wrd najgwatowniej szych ka, wybucha miechem i zawodzi piewnie jakim tkliwie-uroczystym gosem, osabym z nadmiaru szczcia. Patrzcie, jak go rozbiera! mawiali winiowie. Pewnego razu spytaem Izajasza Fomicza: co znacz te szlochy, a potem nagle te uroczyste przejcia do szczcia i bogoci? Izajasz Pomicz niezmiernie lubi te moje pytania. Od razu wyuszczy mi, e pacz i szloch oznacza myl o utracie Jerozolimy i e zakon nakazuje przy tej myli szlocha moliwie najgoniej i bi si w piersi. Lecz w chwili najstraszniejszych ka on, Izajasz Fomicz, powinien znienacka, jakby niechccy, przypomnie sobie (owo znienacka take stanowi przepis zakonu), e istnieje proroctwo o powrocie ydw do Jerozolimy. Tu powinien natychmiast wybuchn radoci, pieniami, miechem i odmawia modlitwy tak, by samym ju gosem wyrazi moliwie najwicej szczcia, twarz za moliwie najwicej triumfu i

szlachetnoci. To przejcie znienacka i nieodzowny obowizek tego przejcia ogromnie si podobay Izajaszowi Fomiczowi: upatrywa w tym jaki 684 szczeglny, arcydowcipny fortel i z chepliw min zwierza mi ten przemylny nakaz zakonu. Kiedy, podczas najgortszych modw, do pokoju wszed placmajor w towarzystwie oficera dyurnego i konwojentw. Wszyscy winiowie spryli si na baczno przy swych pryczach, jedynie Izajasz Fomicz j jeszcze bardziej krzycze i wyprawia grymasy. Wiedzia, e modlitwa jest dozwolona, e przerywa jej nie wolno i e krzyczc w obecnoci majora nie wystawia si na adne zgoa ryzyko. Lecz byo mu nader przyjemnie uda zucha wobec majora i popisa si wobec nas. Major podszed do na odlego kroku; Izajasz Fomicz stan tyem do swego stolika i prosto w twarz majora zacz piewnie recytowa swe uroczyste proroctwo, wymachujc rkoma. Poniewa zakon nakazywa mu wyraa w tej chwili nadzwyczaj wiele szczcia i szlachetnoci, wic te uczyni to natychmiast, w jaki osobliwy sposb mruc oczy, miejc si i kiwajc gow w stron majora. Major si zdziwi, w kocu jednak parskn miechem, w oczy nazwa go gupcem i wyszed, a Izajasz Fomicz uderzy w jeszcze goniejszy krzyk. Po godzinie, gdy ju jad kolacj, zapytaem go: Co by to byo, gdyby placmajor, wskutek swej gupoty, rozgniewa si na ciebie? - Jaki placmajor? - Jak to jaki? Nie widziae? - Nie. - Przecie sta o krok, tu przed tob. Ale Izajasz Fomicz j mnie upewnia najpowaniej w wiecie, e nie widzia absolutnie adnego majora, e w tym czasie, przy tych modach, wpada w ekstaz, wobec czego nic ju nie widzi i nie syszy, co si wok niego dzieje. Jak dzi widz Izajasza Fomicza, ktry si w sobot snuje bezczynnie po caym wizieniu, ze wszystkich sil starajc si nic nie robi, zgodnie z nakazami zakonu na sobot. C za nieprawdopodobne historie opowiada mi, ilekro wraca ze swej wityni; co za niezwyke wieci i pogoski z Petersburga przynosi mi twierdzc, i. otrzyma je od swoich ydkw, oni za - z pierwszej rki. Ale zanadto si ju rozgadaem na temat Izajasza Fomicza. W caym miecie byy tylko dwie anie publiczne. Pierwsza, ktr utrzymywa pewien yd, miaa numerowane kabiny z opat po pidziesit kopiejek za kabin i urzdzona bya dla 685 osb z wyszych sfer. Druga za ania bya przewanie dla gminu, stara, brudna, mama; do tej to ani nas poprowadzono. Mronie byo i sonecznie, winiowie cieszyli si ju z tego, e wyjd z fortecy i popatrz na miasto. miech, arty nie milky w drodze. Na podziw caemu miastu konwojowa nas pluton onierzy w komplecie i z nabit broni. W ani podzielono nas od razu na dwie zmiany: druga czekaa w zimnym przedsionku, a si pierwsza umyje; byo to konieczne ze wzgldu na ciasnot. Mimo to byo tak ciasno, em zachodzi w gow, jak si tu moga zmieci nawet poowa nas. Pietrow nie odstpowa mnie na krok; sam, bez mojej proby, przyskoczy, by mi pomc, a nawet zaproponowa, e mnie umyje. Wraz z Pie-trowem ofiarowa mi usugi rwnie Bakuszyn, wizie ze specjalnego oddziau, nazywany u nas pionierem, o ktrym ju wspominaem przelotnie, jako o najweselszym i najmilszym z winiw, bo te by nim w istocie. Juemy si troch zapoznali. Pietrow pomg mi si rozebra, poniewa z nieprzyzwyczajenia rozbieraem si dugo, a w przedsionku byo zimno, niemal tak zimno jak na dworze. Dodam, e winiowi bardzo trudno si rozebra, jeeli niezupenie jeszcze nabra wprawy. Przede wszystkim trzeba umie prdko rozsznurowa pod-kajdanki. Podkajdanki te s ze skry, dugoci jakich czterech werszkw; wkada si je na bielizn, wprost pod elazny piercie obejmujcy nog. Para podkajdanek kosztuje co najmniej sze grzywien srebrem, a jednak kady wizie sprawia je sobie, wasnym sumptem oczywicie, bez podkajdanek bowiem niepodobna chodzi. Piercie obejmuje nog niecile i midzy piercieniem a nog moe przej palec; wwczas elazo uderza po nodze, ociera j, tote bez podkajdanek wizie w cigu jednego dnia nabawiby si ran. Ale zdj podkaj-danki nie jest jeszcze tak trudno. Trudniej nauczy si zrcznie zdejmowa spod

kajdan bielizn. To ju istna sztuka kuglarska. Zdjwszy nogawk kalesonw, dajmy na to z lewej nogi, trzeba j najpierw przecign midzy nog a elaznym piercieniem, nastpnie, wyswobodziwszy nog, wcign t nogawk z powrotem w piercie; potem przewlec wszystko, co si ju zdjo z lewej nogi, przez piercie na prawej, nastpnie za wszystko, co si przewleko przez prawy piercie, wcign z powrotem. To samo z wkadaniem wieej bielizny. Nowicjuszowi trudno si nawet domyli, jak to zrobi; pierwszy nauczy nas tego 686 wszystkiego wizie Koreniew, w Tobolsku, byy herszt bandy, ktry przesiedzia pi lat na acuchu. Lecz winiowie nabywaj wprawy i radz sobie bez najmniejszej trudnoci. Daem Pietrowowi kilka kopiejek, by mi kupi myda i wieche: winiowie dostawali wprawdzie i mydo skarbowe, kady po kawaeczku wielkoci dwugroszwki, a gruboci plasterka sera, jaki si na wieczorkach podaje u ludzi redniej sfery. Mydo sprzedawano tu w przedsionku, wraz z syt, koaczami i gorc wod. Kady wizie otrzymywa, w myl umowy z wacicielem ani, tylko jeden kubeek gorcej wody; kto za chcia umy si dokadniej, ten mg dosta za grosz drugi kubeek, ktry mu podawano do ani przez specjalnie w tym celu zrobione okienko z przedsionka. Gdym ju by rozebrany, Pietrow poprowadzi mnie, i to nawet pod rk, zauway bowiem, e mi bardzo trudno stpa w kajdanach. Prosz podcign je do gry, na ydki - mwi podtrzymujc mnie, jak pias-tun. - A tu prosz i ostroniej, tu jest prg. A mi to troch krpowao; pragnem upewni Pitrowa, e i sam potrafi przej, lecz nie uwierzyby temu. Stanowczo traktowa mnie jak dziecko, nieletnie i nieumiejtne, ktremu kady powinien dopomc. Pietrow bynajmniej nie by sug, nade wszystko nie by sug; gdybym go obrazi, wiedziaby, jak ze mn postpi. Wcale nie obiecaem mu za usugi pienidzy, zreszt nie prosi o nie. C go tedy skaniao, by mie o mnie takie starania ? Gdymy otworzyli drzwi ani, mylaem, emy wstpili do pieka. Prosz sobie wyobrazi pokj dugoci dwunastu krokw i teje szerokoci, w ktrym si zgromadzio moe ze stu ludzi na raz, a ju na pewno nie mniej ni osiemdziesiciu, poniewa winiowie zostali podzieleni tylko na dwie zmiany, a wszystkich nas przyszo do ani ze dwustu. Para zasaniajca oczy, kope, brud, ciasnota taka, e nie ma gdzie nogi postawi. Przestraszony, chciaem si cofn, ale Pietrow niezwocznie doda mi otuchy. Z najwiksz bied przecisnlimy si do awek poprzez gowy siedzcych na pododze ludzi, proszc, by si pochylili, ebymy mogli przej. Lecz wszystkie miejsca na awkach byy zajte. Pietrow owiadczy mi, e trzeba kupi miejsce, i z punktu rozpocz targi z winiem, co si usadowi przy okienku. w za kopiejk ustpi nam miejsca, niezwocznie pobra od Pitrowa pienidze, ktre ten przezornie wzi ze sob do ani i trzyma je w rce, po czym dal nurka pod awk, wprost pod moje miejsce, gdzie byo ciemno, brudno i gdzie lepka wilgo narosa na p palca bez maa. Alici wszystkie miejsca pod awkami rwnie byy zajte; tam si take roio od ludzi. Na caej pododze nie byo skrawka szerokoci doni, na ktrym by nie siedzieli zgici w kabk winiowie, polewajc si ze swych kubekw. Inni tkwili midzy nimi i trzymajc w rkach kubeki myli si stojc; brudna woda ciekaa z nich wprost na wygolone gowy siedzcych. Na pce i na wszystkich wiodcych do niej wystpach siedzieli, skuleni i skrceni jak ruby, d, co si myli. Jednake myto si niewiele. Ludzie z gminu mao si myj gorc wod i mydem, wol rozparzy si, a potem obla zimn wod - oto i caa kpiel. Na pce z pidziesit wiechciw laziebnych podnosio si i opadao miarowo; wszyscy chostali si do nieprzytomnoci. Co chwila dodawano pary. To ju nie by art, to byo pieko. Wszystko to daro si i rechotao, przy brzku stu acuchw wlokcych si po pododze... Niektrzy, chcc przej, potykali si o cudze acuchy, a wasnymi zawadzali o gowy siedzcych niej, padali, klli i pocigali za sob owych zahaczonych. Brud la si zewszd. Wszyscy byli w jakim opiym, podnieconym nastroju; rozlegy si piski i krzyki. Pod okienkiem w przedsionku, skd podawano wod, ludzie wymylali sobie, toczyli si, bili. Podawana gorca woda, zanim dotara do miejsca przeznaczenia, wylewaa si na gowy siedzcych na pododze. Co pewien czas, przez okno lub uchylone drzwi zagldaa wsata twarz onierza, ktry z karabinem w rku patrzy, czy wszystko w porzdku. Wygolone by

i rozparzone do czerwonoci ciaa winiw zdaway si jeszcze poczwarniejsze. Na rozparzonym grzbiecie zazwyczaj jaskrawo wystpuj blizny po dawnej chocie batami i kijami, teraz wic te grzbiety wyglday jak wieo poranione. Straszne blizny! Poczuem ciarki, gdym patrzy na nie. Dodadz pary - para zasnuwa gstym gorcym obokiem ca ani - oglny ryk, wrzask. W oboku majaczej wysmagane plecy, ogolone gowy, skrcone rce i nogi; a w dodatku Izajasz Fomicz mieje si do rozpuku na najwyszej pce. Rozparza si do nieprzytomnoci, lecz aden bodaj ar nie zdoa go nasyci; za kopiejk wynajmuje azieb-nego, ale ten w kocu nie moe wytrzyma, rzuca wieche i biegnie obla si zimn wod. Izajasz Fomicz nie daje za wygran i godzi drugiego, trzeciego: postanowi nie oglda si dzi na wydatki i zmienia kolejno piciu aziebnych. Zuch Izajasz Fomicz, umie si parzy! krzycz winiowie z dou. Izajasz Fomicz czuje sam, e przewysza w tej chwili wszystkich i wszystkich zakasowa; tryumfuje i ostrym obkaczym gosem wykrzykuje sw ari: la-la-la-la-la, ktra zagusza wszystkie gosy. Przyszo mi na myl, e jeli si kiedy znajdziemy wszyscy razem w piekle, bdzie ono bardzo podobne do tego miejsca. Nie mogem si powcign od zakomunikowania tego domysu Pietrowowi; on tylko si rozejrza wok i nic nie odpowiedzia. Chciaem i dla niego take kupi miejsce przy sobie, lecz usiad u moich ng i owiadczy, e mu bardzo wygodnie. Tymczasem Bakuszyn w miar potrzeby kupowa i podawa nam wod. Pietrow oznajmi, e umyje mnie od stp do gw, tak i bd czyciuteki, i usilnie radzi, bym si wyparzy. Nie zaryzykowaem. A teraz umyj panu nki-doda na zakoczenie. Zrazu chciaem odrzec, e sam potrafi si umy, alem ju mu si nie sprzeciwia i cakowicie zdaem si na niego. Zdrobnienie nki stanowczo nie miao w sobie najmniejszego posmaku sualczoci; Pietrow po prostu nie mg nazwa moich ng nogami dlatego zapewne, e inni, prawdziwi ludzie maj nogi, ja za - jeszcze tylko nki. Po umyciu mnie Pietrow z takimi samymi ceremoniami, to znaczy z podtrzymywaniem, z przestrogami co krok, jak gdybym by porcelanowy, odtransportowa mnie do przedsionka, pomg woy bielizn, a dopiero gdy si ju cakiem upora ze mn, skoczy z powrotem do ani, by si wyparzy. Kiedymy wrcili do domu, zaproponowaem mu szklank herbaty. Nie odmwi, wypi i podzikowa. Przyszo mi do gowy sypn groszem i uraczy go wiartk. wiartka znalaza si w naszych koszarach. Pietrow by wielce rad, wypi, chrzkn, owiadczy em go doskonale orzewi, po czym skwapliwie uda si do kuchni, jakby tam nie mogli sobie da bez niego rady. Zastpi go przy mnie inny wspbiesiadnik, Bakuszyn (pionier), ktrego jeszcze w ani zaprosiem take do siebie na herbat. Nie znam czowieka o milszym charakterze ni Bakuszyn. Wprawdzie nie popuszcza innym, owszem, czsto si kci, nie lubi, eby si wtrcano w jego sprawy - sowem, umia 689 stan we wasnej obronie. Kci si jednak nie na dugo i mam wraenie, e wszyscy go u nas lubili. Gdziekolwiek wchodzi, wszyscy witali go z zadowoleniem. Znano go nawet w miecie, jako najzabawniejszego w wiecie czowieka, co nigdy nie traci humoru. By to rosy zuch, lat trzydziestu, o dziarskiej i prosto-dusznej twarzy, dosy adnej, z brodawk. T swoj twarz wykrzywia czasem tak pociesznie, naladujc rnych ludzi, e otoczenie nie mogo si nie mia. On rwnie nalea do artownisiw; lecz nie pobaa naszym wyniosym wrogom miechu, tote nikt go ju nie aja za to, e jest pustym i bezuytecznym czowiekiem. Peen by ognia i ycia. Poznajomi si ze mn jeszcze w pierwszych dniach i owiadczy mi, e pochodzi z kantonistw, e potem suy w pionierach, gdzie go nawet wyrniy i lubiy niektre wysoko postawione osoby, co go dotychczas napeniao wielk dum. Od razu j mnie wypytywa o Petersburg. Niekiedy nawet czytywa ksiki. Przyszedszy do mnie na herbat, najpierw rozmieszy cale koszary opowiadaniem o tym, jak z rana porucznik Sz. splan-towal naszego placmajora; po czym usiad koo mnie i z zadowolon min oznajmi, e podobno odbdzie si teatr. W twierdzy przygotowywano na wita przedstawienie teatralne. Znaleli si aktorzy, pomalutku sporzdzano dekoracje. Niektrzy mieszkacy miasta obiecali poyczy aktorom swych ubra, nawet do rl kobiecych; ba, za porednictwem pewnego ordy-nansa miano nadziej dosta strj oficerski z akselbantami. Byleby tylko placmajor nie zabroni, jak w ubiegym roku. Ale w ubiegym roku

placmajor by na Boe Narodzenie w zym humorze; spuka si gdzie, a i w twierdzy co nabrojono, wic na zo zabroni, obecnie za moe nie zechce czyni wstrtw. Sowem, Bakuszyn by bardzo oywiony. Zna byo, e jest jednym z gwnych inicjatorw teatru; w duchu daem sobie sowo, e na pewno bd na tym spektaklu. Prostoduszna rado Bakuszyna z przyszych sukcesw teatru przypada mi do serca. Sowo do sowa, rozgadalimy si. Midzy innymi powiedzia mi, e niecay czas suy w Petersburgu; co tam przeskrobal i wysano go do R., zreszt w stopniu podoficera, do batalionu garnizonowego. - No, a ju stamtd przysali mnie tutaj doda Bakuszyn. - Ale za co?-spytaem.

690
- Za co? Jak pan myli, Aleksandrze Pietrowiczu, za co? Za to, em si zakocha. - E, za to si jeszcze tutaj nie przysya - zaprzeczyem ze miechem. - Co prawda - doda Bakuszyn - co prawda, przy tej okazji strzeliem z pistoletu do jednego tamtejszego Niemca. Ale czy za Niemca warto zsya czowieka, niech pan sam powie! - Swoj drog, jak to byo? Prosz opowiedzie, jestem ciekaw. - Przemieszna historia, Aleksandrze Pietrowiczu. - Tym lepiej. Sucham. - Mam opowiedzie? Ha, niech i tak bdzie... Usyszaem niezupenie moe mieszn, ale za to dosy dziwn histori jednego zabjstwa... Byo to tak - rozpocz Bakuszyn. - Kiedy wysiali mnie do R., widz, e miasto adne, wielkie, tylko za duo Niemcw. No, jestem, ma si rozumie, czowiek jeszcze mody, u przeoonych mam dobr mark, chodz sobie w czapce na bakier, spdzam czas, niby. Sypi oko do Niemek. I spodobaa mi si jedna Niemeczka, Luiza. Obydwie byy praczkami, od najcieszej, wie pan, bielizny - ona i jej ciotka. Ciotka stara, cyriichmaniriich, a yj sobie zamonie. Z pocztku aziem pod oknami, potem nawizaem prawdziw przyja. Luiza mwia po rosyjsku dobrze, tylko r wymawiaa jako dziwnie; taka milusieka, wie pan, em jako ywo nie spotka takiej drugiej. Ja zrazu tego i owego, ale ona mi na to: Nie, co to to nie, Sasza, albowiem pragn zachowa ca swoj niewinno, aeby mia godn siebie oni> - i tylko si przymila, mieje tak dwicznie... a schludniutka bya, e nigdy drugiej takiej nie widziaem. Sama skusia mnie na eniaczk. Hm, jake si nie oeni, niech pan powie? Wic wybieram si z prob do podpukownika. Wtem widz, e Luiza raz nie przysza na schadzk, drugi raz nie przysza, trzeci raz nie przysza... Kropi do niej list, na list nie ma odpowiedzi. C to znaczy, myl sobie. No bo gdyby mnie oszukiwaa, miaaby przecie tyle dowcipu, eby i na list odpisa, i na schadzki przychodzi. Ona za nawet nie potrafia skama; ucia i basta. To ciotka, myl sobie. Do ciotki chodzi nie miaem, bo cho wiedziaa o wszystkim, myemy si jednak kryli przed ni, cicho sza! 14. 691 a jak bdny, napisaem ostatni list i mwi: Jeeli nie przyjdziesz, sam pjd do ciotki. Nastraszya si, przysza. Pacze. Pewien Niemiec, powiada, Schulz, daleki ich krewny, zegarmistrz, bogaty i ju niemody, wyrazi ch pobrania si z ni - eby i mnie uszczliwi, powiada Luiza, i nie zosta na stare lata bez ony. No i kocha mnie, powiada, i dawno ju mia ten zamiar, tylko wci milcza, namyla si. Wic tak a tak, mj Sasza, powiada, on jest bogaty i to dla mnie szczcie; wic nie zechcesz chyba pozbawi mnie mego szczcia? Patrz - dziewczyna pacze, obejmuje mnie... Hej, myl sobie, ma racj! Jaki to los-wyj za onierza, chociem niby podoficer? - No, powiadam, egnaj. Bg z tob; nie mog pozbawi ciebie twego szczcia. A czy adny przynajmniej ?-Nie, powiada, niemody ju, dugonosy...-a si sama rozemiaa. Odszedem od niej; ha, myl sobie, nie byo mi sdzone! Nazajutrz rano id pod jego sklep, bo mi wymienia ulic. Zagldam przez szyb: siedzi Niemiec, robi zegarek, ze czterdzieci pi lat, nos garbaty, oczy wyupiaste, we fraku i wysokim sztywnym konierzyku, mina jak z komina. Aem splun; miaem ochot stuc mu szyb... ale nie warto, myl sobie, co z wo spado, to przepado! Przyszedem o zmierzchu do koszar, legem na ku i czy da pan wiar, Aleksandrze Pietrowiczu, jak nie zapacz... - No, mija dzie, drugi, trzeci. Z Luiz si nie widuj. A tymczasem

usyszaem od jednej kumy (stara baba, take praczka, ktr Luiza odwiedzaa czasami), e Niemiec wie o naszej mioci i dlatego wanie postanowi si prdzej oeni. Gdyby nie to, czekaby jeszcze ze dwa lata. Pono wzi od Luizy tak przysig, e nie bdzie mnie znaa, i pono na razie jeszcze trzyma je, niby ciotk i Luiz, w niepewnoci; e niby moe si jeszcze rozmyli, bo teraz nie jest jeszcze cakiem zdecydowany. Powiedziaa mi take, e pojutrze, w niedziel rano, zaprosi je obie na kaw i e bdzie jeszcze jeden krewny, staruszek, dawniej by kupcem, teraz jest ubogi jak mysz kocielna, suy w jakim skadzie wdek za stra. Kiedym si dowiedzia, e moe w niedziel postanowi ca t spraw, wzia mnie taka zo, em nie mg da sobie rady. I przez cay ten dzie, i przez cay nastpny nie mogem myle o niczym innym. Utopibym szelm Niemca, myl sobie. W niedziel rano jeszczem nic nie wiedzia, ale po naboe-692 stwie zrywam si, wkadam paszcz i wal do Niemca. Mylaem, e zastan ich wszystkich. Ani dlaczego poszedem do Niemca, ani co chciaem tam powiedzie - sam nie wiem. Na wszelki wypadek wsunem do kieszeni pistolet. Pistolecisko byo liche, ze starym kurkiem; jeszcze jako dzieciak strzelaem z niego. Teraz ju si nie nadawa do strzelania. Ale nabiem go; myl sobie: jak zaczn mnie ly, wypdza, dobd pistoletu i nastrasz ich wszystkich. Przychodz. W pracowni nie ma nikogo, wszyscy siedz w pokoju. Oprcz nich ani ywego ducha, suby adnej. Caej suby mia tylko jedn Niemk, bya mu i za kuchark. Przeszedem przez sklep, widz: drzwi zamknite, a drzwi stare, zamykane na haczyk. Serce mi bije, zatrzymaem si, sucham: mwi po niemiecku. Jak ci nie kopn nog z caych si, drzwi si od razu otwary. Patrz- st nakryty. Na stole duy imbryk, kawa gotuje si na spirytusowej maszynce. Le sucharki; na drugiej tacy - karafka wdki, led i kiebasa, stoi te butelka jakiego wina. Luiza i ciotka, obydwie wysztafirowane, siedz na kanapie. Naprzeciwko nich na krzele tene Niemiec, kawaler Luizy, uczesany, we fraku, w wyster-czonym naprzd konierzyku. A na drugim krzele siedzi jeszcze jeden Niemiec, stary ju, tusty, siwy, i milczy. Jakem wszed, Luiza zblada. Ciotka chciaa si zerwa, ale usiada z powrotem, a Niemiec si nachmurzy. Zy jak licho, wsta i do mnie: Czego pan sobie yczy ?-powiada. Zgupiaem, ale ju mnie wzi okropny zawzitek. - Czego sobie ycz ? - powiadam. - Powiniene przyj gocia, poczstowa go wdk. Przyszedem do ciebie w odwiedziny.) Niemiec pomyla chwil i mwi: Prosz siada.* Usiadem. - Dawaje mi wdkir - mwi. (Owszem - powiada - oto wdka, pij pan, prosz.* - Ale dawaj mi dobrej wdki - powiadam. A ogarnia mnie coraz gorsza zo. - To dobra wdka. Krzywdowaem sobie, e ma mnie za bajbardzo. A najgorsze ze wszystkiego, e Luiza patrzy na to. Wypiem i powiadam: - A czemu to, Niemcze, chciae mi zrobi despekt? Za-przyja si ze mn. Przyszedem do ciebie po przyjani.* - Ja nie mog by paski przijaciel - powiada - pan jeste proso onierz. Tu mnie diabli wzili. - A, ty strachu na wrble, ty pludrze jeden!-powiadam. - Czy wiesz, e od tego momentu mog z tob zrobi, co si ywnie podoba? Chcesz, to ci zastrzel z pistoletu ? Dobyem pistoletu; stanem przed nim i z bliska wymierzam mu luf prociuteko w gow Tamci siedz jak nieywi, swka boj si pisn; a stary dygocze jak li, milczy, zbiela jak kreda. Niemiec si zdziwi, jednakowo przyszed do siebie. - Ja si pana nie boj - powiada - i prosz, jako czowiek szlachetny, da spokj artom, a ja si pana wcale nie boj. - 0j, esz-powiadam-boisz si!-A jake! Nie mie ruszy gowy spod pistoletu, siedzi jak trusia. - Nie - powiada - pan absolutnie nie miesz to zrobi.* - Niby dlaczego ? - powiadam.

- Dlatego - powiada - e jest to panu surowo zabroniono i bd pana za to surowo ukara. Wida sam diabe podjudzi tego durnia Niemca! Gdyby mi si nie stawia, yby do dzi dnia; skoczyoby si na sprzeczce. - Wic powiadasz, e nie miem ? - Nie! - Nie miem?* - Pan absolutnie nie miesz zrobi to ze mn... - Ha, w takim razie masz, pludrze!- I wygarnem do niego, a dal koza z krzesa. Tamci w krzyk. Ja pistolet do kieszeni, i w nogi, a jakem wchodzi do twierdzy, tom przez bram siepn pistolet midzy pokrzywy. Przyszedem do domu, legem na wyrku i myl sobie: zaraz mnie wezm. Mija godzina, druga - nie bior. A ju gdzie przed zmierzchem zdja mnie taka markomo, e strach: koniecznie zachciao mi si zobaczy Luiz. Id pod sklep zegarmistrza. Patrz: ludu jak mrowia, policja. Ja do kumy: Wywoaj Luiz! Zaczekaem chwileczk, widz: biegnie Luiza; rzucia mi si na szyj, pacze: Samam winna wszystkiemu - powiada - em usuchaa ciotki.* Powiedziaa mi te, e ciotka zaraz po tej awanturze posza do domu i a si rozchorowaa ze strachu, no i nabraa wody w usta: ani sama nie zgosia nikomu, ani mnie nie pozwala - powiada. Boi si, niech sami robi, co sobie chc, mwi. Nas, Luizo, nikt nie widziao-ftOA powiada. - Nawet suc wyprawi z domu, bo si bal. Wy-drapaaby mu oczy, gdyby si dowiedziaa, e myli o eniaczce. Z czeladnikw take nie byo ani jednego - wszystkich wyprawi z domu. Sam ugotowa kaw, sam przyszykowa jedzenie. A ten krewniak to i wprzdy milcza cae ycie, nigdy nic nie mwi, no a po tej awanturze wzi czapk i pierwszy wyszed. I pewnie te bdzie milcza, rzeka Luiza. Tak si te stao. Przez dwa tygodnie nikt mnie nie rusza i nie byo na mnie adnego podejrzenia. A te dwa tygodnie, niech mi pan wierzy albo nie wierzy, Aleksandrze Pietrowiczu, zawary w sobie cae moje szczcie. Co dzie widywaem Luiz. I jake si przywizaa, jak przywizaa do mnie! Pacze: (Pjd za tob wszdzie, gdziekolwiek ci zel, powiada, wszystko rzuc dla ciebie! Juem myla, e trupem tam padn: tak mnie okrutnie rozrzewnia. No, ale po dwch tygodniach wzili mnie. Stary i ciotka dogadali si i donieli na mnie... - Za pozwoleniem - przerwaem Bakuszynowi - mogli pana za to zesa tylko na jakie dziesi lat, ostatecznie, na dwanacie, do kategorii cywilnej, a pan przecie siedzi tu w specjalnym oddziale. Z jakieje to racji? - Hm, to ju inna sprawa - rzek Bakluszyn. - Kiedy stawili mnie przed miejscow komisj sdow, kapitan przy-mwi mi szpetnie przed rozpraw. Nie mogem tego przenie i powiadam mu: Jakim prawem mi wymylasz? Albo nie widzisz, ajdaku, e siedzisz przed (zwierciadem praw21! Ha, wtedy ju wszystko wzio inny obrt, zaczli mnie sdzi inaczej, no i za wszystko razem przysdzili: cztery tysice i tutaj, do specjalnego oddziau. A kiedy wyprowadzili mnie na plac, wyprowadzili te kapitana: mnie - przez suchy las, a jego zdegradowa na onierza i zesa na Kaukaz. Do widzenia, Aleksandrze Pietrowiezu. Niech pan przyjdzie na nasze przedstawienie. X. WITA BOEGO NARODZENIA Wreszcie nadeszy wita. Ju w Wigili winiowie prawie nie wychodzili do robt. Poszli do szwalni, do warsztatw; reszta bya tylko po apelu, i chocia wyznaczono im rne prace, niemal wszyscy, bd w pojedynk, bd gromadkami, wrcili 695 natychmiast do twierdzy, i po obiedzie nikt ju nie wychodzi. A zreszt i rankiem wikszo chodzia tylko we wasnych, a nie w urzdowych interesach: jedni, eby si wystara o przyniesienie wdki i zamwi now; drudzy, eby odwiedzi znajomych kumciw i kumcie albo zebra przed witami nalenoci za wykonane poprzednio prace. Bakluszyn oraz inni biorcy udzia w teatrze - eby obej swych znajomych, przewanie sub domow oficerw, i zdoby potrzebne stroje. Niektrzy chodzili z zatroskan i zaaferowan min dlatego jedynie, e inni byli zaaferowani i zatroskani. Ten i w, cho znikd nie mia dosta pienidzy, udawa, e i on take dostanie je od kogo; sowem, wszyscy jak gdyby spodziewali si nastpnego dnia jakiej odmiany, czego niezwykego. Nad wieczorem inwalidzi, ktrzy chodzili na targ za sprawunkami dla

winiw, przydwigali mnstwo przernych wiktuaw: woowiny, prosit, ba, gsi. Liczni winiowie, nawet najskromniejsi i najoszczdniejsi, calutki rok skadajcy grosz do grosza, uwaali za swj obowizek potrzsn kalet i godnie uczci tak uroczyste wito. Dzie jutrzejszy by witem prawdziwym, stanowicym niepodzieln wasno winia, formalnie przyznanym mu przez prawo. W tym dniu wizie nie mg by wysany do robt, a takich dni byo tylko trzy w roku. I wreszcie kt wie, ile wspomnie musiao ody w duszach tych stracecw przy powitaniu takiego dnia! Dnie wielkich wit mocno si wraaj w pami ludzi prostych, poczwszy od wczesnego dziecistwa. S to dnie wytchnienia od ich cikiej pracy, dnie zebra rodzinnych. W twierdzy za wspomnieniom tym musiaa towarzyszy mka i tsknota. Cze dla uroczystego dnia przechodzia u winiw a w pewn sztywno; niewielu spacerowao; wszyscy wygldali powanie i byli jak gdyby czym zajci, chocia czsto nie mieli zgoa nic do roboty. Lecz i prniacy, i hulacy starali si zachowa dostojn powag... miech by jakby zakazany. W ogle nastrj graniczy z drali-woci i rozjtrzon nietolerancj, i kto narusza oglny ton, choby niechccy, tego osadzono z krzykiem i wymylaniem i gniewano si na niego jakby za brak poszanowania dla samych wit. Ten nastrj winiw by godny uwagi, a nawet wzruszajcy. Poza wrodzon czci dla wielkiego dnia, wizie czu podwiadomie, e tym obserwowaniem wita czy si jak gdyby 696
z caym wiatem, a wic nie jest zupenym wyrzutkiem, prze-padym czowiekiem, e i w twierdzy jest to samo, co u ludzi. Oni to czuli: byo to widoczne i zrozumiae. Akim Akimycz rwnie przygotowywa si do wita gorliwie. Nie mia wspomnie rodzinnych, poniewa wyrs w obcym domu jako sierota i bodaje w pitnastym roku poszed na sub; nie mia te nigdy szczeglnych radoci, bo cale ycie spdzi regularnie, jednostajnie, bojc si odchyli cho na wosek od wskazanych mu obowizkw. Nie by take specjalnie religijny, poniewa formalna poprawno pochona w nim jak gdyby wszystkie inne ludzkie cechy i waciwoci, wszystkie namitnoci i pragnienia ze i dobre. Wskutek tego przygotowywa si do powitania uroczystego dnia spokojnie, nie turbujc si smutnymi i zgoa bezuytecznymi wspomnieniami, z cich, metodyczn poprawnoci, ktrej mia dokadnie tyle, ile potrzeba dla spenienia obowizku i raz na zawsze przepisanego obrzdu. W ogle nie lubi dugich medytacji. Znaczenie samego faktu nigdy jak gdyby nie zaprztao mu gowy, natomiast wskazanych sobie raz prawide przestrzega z nienagann skrupulatnoci. Gdyby mu jutro kazano zrobi co wrcz przeciwnego, uczyniby to z tak sam pokor i sumiennoci, z jak wczoraj robi tamto. Raz, jeden jedyny raz w yciu sprbowa pokierowa si wasnym rozumem - i powdrowa na katorg. Ta nauka nie posza w las. I cho nie byo mu sdzone poj kiedykolwiek, na czym mianowicie polegaa jego wina, za to wycign ze swej przygody zbawienn regu: nie mdrkowa nigdy i w adnych okolicznociach, poniewa mdrkowanie to nie na jego rozum, jak si midzy sob wyraali winiowie. lepo oddany obrzdkom, patrzy nawet na swe witeczne prosi, ktre nadzia kasz i upiek (wasnorcznie, gdy umia rwnie piec), patrzy na nie, mwi, z pewnego rodzaju przedwstpnym szacunkiem, jakby to nie by zwyky prosiak, ktrego zawsze mona byo kupi i upiec, ale jaki osobliwy, odwitny. Moe od dziecistwa przywyk widzie w tym dniu na stole prosi i wywnioskowa, e prosi stanowi nieodzown przynaleno tego dnia, tote jestem pewien, e gdyby cho raz nie skosztowa w tym dniu prosicia, do koca ycia drczyyby go wyrzuty sumienia, e si sprzeniewierzy obowizkowi. A do wit chodzi w starej kurtce i starych spodniach, wprawdzie pocerowanych przyzwoicie, lecz zupenie ju wywiechta-, .. ,,, . , 697 nych. Teraz wyszo na jaw, e now odzie, ktr dosta jakie cztery miesice temu, pieczoowicie przechowywa w kuferku i nie dotyka) jej, umiechaa mu si bowiem myl, e j uroczycie przywdzieje po raz pierwszy w dniu wita. Tak te uczyni. Jeszcze z wieczora wydoby sw now odzie, rozoy, obejrza, oczyci, odkurzy dmuchajc na ni, a po zrobieniu tego wszystkiegoprzedwstpnie j przymierzy. Okazao si, e ley zupenie dobrze; wszystko byo dopasowane, szczelnie si zapinao od dou do gry, tekturowe sztywny

konierzyk podpiera brod, w pasie uformowao si nawet co w rodzaju mundurowego wcicia, i Akim Akimycz a si umiechn z ukontentowania i nie bez dziarskoci obrci si przed swym miniaturowym lusterkiem, ktre wasnorcznie i ju dawno oklei w wolnej chwili zotym szlaczkiem. Tylko jeden konik od haftki na konierzu kurtki znalaz si nie cakiem na miejscu. Widzc to Akim Akimycz postanowi przestawi haftk; przestawi, znowu zmierzy i okazao si, e teraz jest ju cakiem dobrze. Wwczas zoy wszystko tak jak przedtem i z uspokojonym sercem zamkn do jutra w kuferku. Gow mia ogolon zadowalajco, lecz pilnie przejrzawszy si w lusterku, zauway, e na gowie niezupenie bodaj jest gadko, e widniej ledwie dostrzegalne czubki wosw, niezwocznie wic poszed do majora, eby si ogoli cakiem przyzwoicie i przepisowo. I chocia nazajutrz nikt by nie oglda Akima Akimycza, ogoli si jedynie dla spokoju wasnego sumienia, eby si w takim dniu wywiza ze wszystkich swych powinnoci. Zbona cze dla guziczka, ptelki, kordonka jeszcze w dziecistwie nieza-tarcie utrwalia mu si w umyle jako bezsporny obowizek, a w sercu jako wzr najszczytniejszego pikna, do jakiego moe si wznie porzdny czowiek. Uporawszy si z tym wszystkim Akim Akimycz, w swym charakterze starszego winia w koszarach, kaza przynie siano i obserwowa sumiennie, jak je rozrzucano po pododze. To samo dziao si te w innych koszarach. Nie wiem dlaczego, lecz na Boe Narodzenie zawsze rozrzucano w naszych koszarach siano. Nastpnie, po tych wszystkich zachodach, Akim Akimycz zmwi pacierz, pooy si na wyrku i natychmiast usn sodkim snem niemowlcia, by si nazajutrz obudzi moliwie najwczeniej. Tak samo postpili zreszt wszyscy winiowie. We wszystkich koszarach udano si na spoczynek wczeniej ni normalnie. 698 Zwyke prace wieczorne zostay odoone na kiedy indziej, o majdanach nie byo nawet mowy. Wszystko oczekiwao jutrzejszego poranku. Nasta wreszcie. Przede dniem jeszcze, skoro tylko zagrano pobudk, stre otwarli koszary, a podoficer dyurny, ktry przyszed policzy winiw, powinszowa im wit. Odpowiedzieli mu tym samym, odpowiedzieli yczliwie i przyjanie. Naprdce pomodliwszy si Akim Akimycz i wielu innych, co mieli w kuchni wasne gsi i prosita, poszli zobaczy, co si tam z nimi dzieje, jak si je piecze, co gdzie stoi i tak dalej. Poprzez mrok, z maych, zalepionych niegiem i lodem okienek naszych koszar wida byo, e w obu kuchniach, we wszystkich szeciu piecach wawo buzuje ogie rozpalony jeszcze przed witem. Po dziedzicu, w ciemnoci, myszkowali ju winiowie w*kouszkach, bd pozapinanych, bd tylko zarzuconych na ramiona; wszystko to zmierzao do kuchni. Lecz niektrzy, bardzo zreszt nieliczni, zdyli ju odwiedzi i szynkarzy. Byli to najniecierpliwsi. Na ogl za wszyscy zachowywali si godziwie, spokojnie i jako nadzwyczaj sfomie. Nie byo sycha ani zwykego wymylania, ani zwykych ktni. Wszyscy rozumieli, e to wielki dzie i wielkie wito. Byli tacy, co zajrzeli do innych koszar, by powinszowa znajomym. Zaznaczao si co w rodzaju przyjani. Uwaga nawiasowa: midzy winiami prawie nie mona byo zauway przyjani - ju nie mwi oglnej, bo ta si rozumie sama przez si, ale nawet prywatnej, ktra by czya jakiego jednego winia z drugim. Tego prawie nie byo u nas i jest to rys znamienny: na wolnoci bywa inaczej. U nas w ogle, z nader rzadkimi wyjtkami, wszyscy we wzajemnych stosunkach byli oschli, ozibli, i stanowio to jakby ton urzdowy, raz na zawsze przyjty i ustalony. Ja take wyszedem z koszar; ledwie zaczynao wita, gwiazdy blady, zwiewny mrony opar unosi si w gr. Z kominw kuchennych bucha gsty dym. Niektrzy ze spotykanych winiw sami chtnie i yczliwie winszowali mi wit. Dzikowaem i odwzajemniaem yczenia. Byli wrd nich i tacy, ktrzy dotd nie zamienili ze mn jeszcze ani sowa przez cay ten miesic. Tu przed kuchni dopdzi mnie wizie z koszar wojskowych, w zarzuconym na ramiona kouchu. Ju od poowy podwrza dojrza mnie i woa: Aleksandrze Pietrowiczu! Alek-699 sandrze Pietrowiczu! Biegi w stron kuchni. Zatrzymaem si i poczekaem na niego. By to chopak mody, o twarzy okrgej, o agodnym wyrazie oczu, bardzo nierozmowny ze wszystkimi - do mnie za nie odezwa si jeszcze ani swkiem i nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi od czasu mego przybycia do ostrogu; nie

wiedziaem nawet, jak mu na imi. Podbieg zdyszany i stan przede mn jak sup, patrzc na mnie z tpym, lecz zarazem bogim umiechem. - O co chodzi? spytaem nie bez zdziwienia, widzc, e stoi przede mn, umiecha si, patrzy na mnie jak sroka w gnat, ale rozmowy nie wszczyna. - Ano, to przecie wito... bkn, i sam spostrzegszy, e nie mamy o czym wicej mwi, porzuci mnie i skwapliwie pobieg do kuchni. Dodam przy tej okazji, emy i potem prawie si z nfin nie stykali i nie zamienili bodaj ani sowa a do mego wyjcia z katorgi. W kuchni, przy rozarzonych piecach, panowa rejwach, tok i cisk. Kady pilnowa swego dobra; kuchty zabierali si do gotowania skarbowego jada, poniewa obiad w tym dniu mia by wczeniej. Nikt zreszt nie zaczyna jeszcze je, bo cho ten i w miaby ochot, ale przestrzega przyzwoitoci wobec innych. Oczekiwano na kapana, by dopiero po jego przybyciu zakoczy post. Tymczasem, zanim jeszcze zupenie rozwidniao, za wrotami twierdzy jy si ju rozlega nawoujce okrzyki gefrajtra: Kucharze! Okrzyki te rozlegay si co chwila nie-ledwie i trway prawie dwie godziny. Wywoywano z kuchni kucharzy, aby przyjmowali datki nadsyane do twierdzy ze wszystkich kracw miasta. Przynoszono je w ogromnych ilociach, a byy to koacze, chleby, serniki, babki, racuchy, bliny i inne wykwintne pieczywo. Sdz, e w adnym kupieckim i mieszczaskim domu nie byo chyba ani jednej gospodyni, ktra by nie przysaa swego pieczywa, aeby w to uroczyste wito uraczy nieszczsnych i uwizionych. Byy datki bogate: drodowe buki z najprzedniejszej mki, nadesane w wielkiej obfitoci. Byy te datki ubouchne: ot, jaki koa-czyk za grosz i jakie dwa ciemne racuchy, ledwie posmarowane mietan: to ju by dar biedaka dla biedaka, od ust sobie odjty. Przyjmowano wszystko z jednakow wdzicznoci, bez wzgldu na jako darw i na ofiarodawcw. Przyjmujcy je 700 winiowie zdejmowali czapki, kaniali si, winszowali wit i zanosili datek do kuchni. Kiedy si ju zgromadziy cae sterty ofiarowanego pieczywa, wezwano starszych z kadych koszar i ci podzielili wszystko rwno. Nie doszo do adnych ktni, do adnych przeklestw; rzecz robiono uczciwie, rzetelnie. To, co przypado na nasze koszary, rozdzielono ju u nas; dzieli Akim Akimycz i jeszcze jeden wizie; dzielili wasnorcznie i wasnorcznie rozdawali kademu. Nie doszo do najmniejszych protestw, nie byo ani cienia zawici z czyjejkolwiek strony; wszyscy wyraali zadowolenie; niepodobna byo nawet podejrzewa, eby kto mg zatai datek albo nierwno go podzieli. Po uporaniu si z tym w kuchni, Akim Akimycz przystpi do obtczyn: ubra si z ca godnoci i uroczystoci, nie zostawiajc ani jednej nie dopitej haftki, po czym natychmiast zabra si do waciwych modw. Modli si dosy dugo. Ju wielu winiw, przewanie ludzi starszych, modlio si stojc. Modzie, nawet w wito, modlia si niewiele: zaledwie si kto przeegna przy wstawaniu. Po modlitwie Akim Akimycz podszed do mnie i z pewn solennoci powinszowa mi wit. Zaprosiem go na herbat, on za mnie na swoje prosi. Niebawem przybieg do mnie rwnie Piotrw, eby mi powinszowa. By ju, jak si zdaje, po paru kieliszkach i chocia przybieg zdyszany, powiedzia nieduo, tylko posta chwil przede mn z wyrazem oczekiwania i wkrtce uda si do kuchni. Tymczasem w koszarach wojskowych czyniono przygotowania do powitania kapana. Koszary te urzdzone byy nie tak jak. inne: prycze cigny si w nich pod cianami, a nie porodku izby, jak we wszystkich innych koszarach, bya to wic jedyna w twierdzy izba z wolnym porodku miejscem. Prawdopodobnie chodzio o to, eby w razie potrzeby mona tu byo zbiera winiw. Na rodku izby postawiono stolik, nakryto go czystym rcznikiem, umieszczono na nim wity obraz i zapalono lampk oliwn. Wreszcie przyszed kapan, z krzyem i wicon wod. Pomodliwszy si i zapiewawszy przed obrazem, stan przed winiami, i wszyscy ze szczer pobonoci jli podchodzi i caowa krzy. Nastpnie kapan obszed wszystkie koszary i pokropi! je wicon wod. W kuchni pochwali nasz wizienny chleb, synny w caym miecie, i winiowie natychmiast zapragnli posa mu dwa wiee, dopiero co upieczone bochenki; odniesienie ich niezwocznie 701 polecili jednemu z inwalidw. Odprowadzali krzy z takim samym namaszczeniem, z jakim go powitali; prawie zaraz potem przyjechali placmajor i komendant. Komendanta lubiono u nas, a nawet szanowano. Obszed wszystkie koszary w asycie placmajora, wszystkim powinszowa wit, wstpi do kuchni i skosztowa

wiziennego kapuniaku. Kapuniak by wyborny; z okazji takiego dnia dano prawie po caym funcie misa na kadego winia. Ponadto ugotowano jagy i suto je okraszono. Odprowadziwszy komendanta placmajor kaza zacz obiad. Winiowie starali si nie nawija mu na oczy. Nie lubiono u nas jego zowrogiego spojrzenia spod okularw, ktrym i teraz wypatrywa na prawo i na lewo, czy si nie znajdzie jaki niead, jaki winowajca. Zasiedlimy do obiadu. Prosi Akima Akimycza upieczone byo znakomicie. I nie potrafi wytumaczy, jak si to stao, e wnet po odjedzie placmajora, po upywie piciu minut najwyej, znalazo si nadzwyczaj wielu pijanych, cho jeszcze przed kilku minutami wszyscy byli prawie cakiem trzewi. Zjawio si duo poncych i rozpromienionych twarzy, zjawiy si baaajki. Polak ze skrzypcami chodzi ju za ktrym hulak, wynajty przeze na cay dzie, i rzpoli mu wesoe tace. Rozmowa bya coraz bardziej pijacka i gwarna. Lecz obiad min bez wikszych burd. Wszyscy byli najedzeni. Wielu starszych i solidniejszych ludzi od razu poszo spa, midzy innymi zrobi to Akim Akimycz, bdcy widocznie zdania, e po obiedzie w uroczyste wito trzeba koniecznie troch pospa. Dziadek, w starodubowski staroobrzdowiec, po krtkiej drzemce wlaz na piec, otworzy swoj ksig i modli si do pnej nocy, bez przerwy niemal. Ciko mu byo patrze na wszeteczestwa, jak mwi o oglnej hulance winiw. Wszyscy Czerkiesi usiedli na ganku i ciekawie, a zarazem z pewnym wstrtem, patrzyli na pijanych. Spotkaem Nurr: szaman, jamanf* - powiedzia mi kiwajc gow z nabonym oburzeniem.-Uch, jaman! Allach bdzie si gniewa! Izajasz Fomicz uparcie i wyniole zapali w swym kciku wieczk i j pracowa, aby snad pokaza, e nic sobie nie robi z naszego wita. Tu i wdzie po ktach rozoyy si majdany. Inwalidw nikt si nie bal, a na wypadek przyjcia podoficera, 702 ktry sam usiowa nic nie dostrzega, postawiono stry. Oficer dyurny przez cay ten dzie zajrza ze trzy razy. Lecz pijani si kryli, majdany znikay na jego widok, zreszt sam on postanowi jak gdyby nie zwraca uwagi na drobne uchybienia. Pijany czowiek uchodzi ju w tym dniu za uchybienie drobne. Zabawa bya coraz huczniejsza. Wybuchy te ktnie. Wszelako trzewych byo znacznie wicej i ci pilnowali nietrzewych. Za to kto pi, pil ju bez miary. Gazin tryumfowa. Z dufn min przechadza si okoo swego miejsca na pryczach, pod ktrymi miao ulokowa wdk, przechowywan uprzednio gdzie w niegu za koszarami, w potajemnej skrytce, i dowcipnie mia si patrzc na przybywajcych do klientw. Sam by trzewy i nie wypi ani kropli. Zamierza pohula w kocu wita, gdy ju zgarnie pieniki z wszystkich aresztanckich kieszeni. W koszarach rozlegay si pieni. Ale opilstwo przechodzio ju w alkoholowe oszoomienie i od pieni niedaleko byo do ez. Wielu, w kouchach zarzuconych na ramiona, spacerowao z wasnymi baaajkami i brzkao zuchowato. W specjalnym oddziale uformowa si nawet chr z jakich omiu osb. adnie piewali przy akompaniamencie baaajek i gitar. Czysto ludowych pieni piewano mao. Pamitam tylko jedn, dziarsko odpiewan: Wczoraj jam si, moda, Na uczcie bawia. I tutaj usyszaem nowy wariant tej pieni, ktrego nie znalem jeszcze. W kocu pieni dodawano par wierszy: Wszystkom w domu, moda, Piknie zarzdzia: yeczki umyam, Z tego barszcz warzyam; Ze mieci z podogi Upiekam pierogi. Przewanie za piewao si tak zwane u nas pieni aresztanc-kie, znane zreszt wszystkim. Jedna z nich, humorystyczna, pt. Dawniej, opisywaa, jak to si dawniej czowiek weseli i pdzi janiepaski ywot na wolnoci, a teraz siedzi w katordze. Dawniej przysmacza szampanem balman, obecnie za Jak dadz mi kapusty z wod, Zajadam, a si uszy trzs. Wziciem cieszya si te a nazbyt znana piosenka: Jam za modu y wesoo I posiada swj kapita; Dzi w kieszeniach pusto, goo, Do katorgi jam zawita... i tak dalej. Tylko e wymawiano u nas nie kapita, lecz ko-pita, wywodzc to sowo od wyrazu ciua22. piewao si te piosenki tskne. Jedna bya czysto katornicza, jak mi si zdaje, rwnie znana: Gdy si niebo sponi brzaskiem,

Gdy pobudk bben zagra - Starszy drzwi otwiera z trzaskiem, Pisarz nas do prac przynagla, wiat pozosta za murami, Ostrg guchy jest i niemy, Ale Bg i tu jest z nami, Wic i tu nie przepadniemy, itd. Druga pie bya jeszcze bardziej tskna, na liczn zreszt nut, uoona zapewne przez jakiego zesaca, z ckliwymi i dosy nieporadnymi sowami. Z niej przypominam sobie teraz kilka wierszy: Mj wzrok nie ujrzy tej krainy, Gdzie mi powia matka;

Ju taki los mj, e bez winy Mam cierpie do ostatka. Na strzesze huknie puszczyk smutny, A si rozlegnie wszdzie; Poczuj w sercu al okrutny, Bo mnie ju tam nie bdzie. T piosenk piewao si u nas czsto, ale nie chrem, tylko solo. W porze przechadzki kto wyjdzie czasem na ganek koszar, sidzie, zaduma si, oprze policzek na rku i zanuci wysokim falsetem. Suchaczom serce si kraje. Dobrych gosw nie brakowao. Tymczasem zapada ju zmierzch. Smutek, markoino, odurzenie wyzieray ponuro spoza pijastwa i hulanki. Ci, co si miali godzin temu, szlochali teraz gdzie, przebrawszy miar w piciu. Inni zdyli si ju poczubi parokrotnie. Inni, bladzi i ledwie trzymajcy si na nogach, azili po koszarach, wszczynali ktnie. Ci za, ktrych opio nie miaa waciwoci zaczepnych, daremnie szukali przyjaci, aby otworzy przed nimi dusz i wypaka swj pijany smutek. Wszyscy ci nieboracy chcieli si poweseli i ochoczo spdzi uroczyste wito-a. Boe kochany!-jake ciki i smutny by ten dzie dla kadego bez maa. Kady spdza go tak, jakby go zawiody jakie nadzieje. Pietrow przybiega do mnie jeszcze ze dwa razy. Przez cay dzie pi bardzo niewiele i prawie cakiem by trzewy. Lecz a do ostatniej chwili wci oczekiwa czego, co miao z pewnoci nastpi, czego niezwykego, odwitnego, ogromnie wesoego. Wprawdzie nie mwi o tym, ale patrzao mu to z oczu. Niezmordowanie snu si z koszar do koszar. Lecz nic osobliwego nie wydarzyo si i nie nastpio, prcz pijastwa, bezsensownych kltw pijackich, gw ociaych od wdki. Sirotkin, w nowej czerwonej koszuli, obija si take po wszystkich koszarach, tadniutki, umyty, i take zdawa si czego czeka, spokojnie i naiwnie. W koszarach robio si coraz nieznoniej i obmierzej. Zapewne, byo te wiele rzeczy pociesznych, ale mnie byo jako al ich wszystkich, smutno, ciko i duszno midzy nimi. Oto si dwch winiw spiera, kto ma kogo czstowa. Zna, e si spieraj ju dawno, a przedtem nawet si pokcili. Zwaszcza jeden ma do drugiego jak zadawnion uraz. Narzeka i z trudem obracajc jzykiem sili si dowie, e tamten postpi z nim niesprawiedliwie: sprzedao si jaki kouszek, zataio si kiedy jakie pienidze, w ubiegym roku, na zapusty. I co tam jesz-704 cze... Oskarycielem jest wysoki, muskularny chop, niegupi, spokojny, ale gdy si upije koniecznie chce nawizywa przyjanie i zwierza si ze swych smutkw. I wymyla, i zgasza pretensj jak gdyby z zamiarem, by si potem jeszcze lepiej pogodzi z przeciwnikiem. Drugi jest przysadkowaty, krpy, niewielkiego wzrostu, o twarzy okrgej, chytry i szczwany. Wypi moe wicej ni jego towarzysz, lecz jest tylko z lekka podchmielony. Ma charakter i uchodzi za bogatego, ale w tej chwili woli wida nie drani wylewnego przyjaciela, podprowadza go wic do szynkarza; przyjaciel twierdzi, i oskarony powinien i ma wity obowizek poczstowa go, jeeli tylko czek uczciwy. Szynkarz - z pewnym szacunkiem dla fundujcego, a z odcieniem pogardy dla wylewnego przyjaciela, poniewa ten pije nie na wasny, tylko na cudzy koszt wyjmuje i nalewa kwaterk. - Nie, Stiopka, jeste mi duen - powiada wylewny przyjaciel widzc, e dopi swego - bo przecie to twj dug. - Co mam sobie strzpi jzyk po prnicy! -odburkuje Stiopka. - Nie, Stiopka, bujasz - obstaje pierwszy, biorc od szynkarza kwaterk-bo przecie jeste mi winien pienidze, nie masz sumienia, oczu take nie masz wasnych, zaprzedae je psu! Krtko ci powiem, Stiopka: podlec jeste, podlec i tyle! - Czego tam sklamrzysz, rozchlapae wdk! Jak ci godnie czstuj, to pij i ju - krzyczy szynkarz na wylewnego przyjaciela. - Nie myl stercze nad tob do jutra! - I owszem, wypij, nie masz si czego drze! Wesoych wit, Stiepanie Dorofieiczu! - grzecznie i z lekkim ukonem, trzymajc w rkach kwaterk, zwraca si do Stiopki, ktrego p minuty temu nazywa podlecem. - yj nam zdrw sto lat, liczc od dnia dzisiejszego! Wypi, chrzkn i otar usta. - Dawniej, bracia, mogem duo wypi - doda z powanym

dostojestwem, zwracajc si do wszech wobec, a do nikogo z osobna - ale teraz ju wida lata moje nie te. Bg zapa, Stiepanie Dorofieiczu. - Nie ma za co. - Pamitaj wic, Stiopka, cigle ci bd tamto wypomina, bo nie do, e mnie oszwabii jak ostatni ajdak, ale powiem ci jeszcze... - A ja ri powiem ot co, moczymordo - przerwa Stiopka tracc cierpliwo. - Suchaj i zakarbuj sobie kade moje stwko: podzielimy wiat na poowy: poowa wiata tobie, polowa mnie. Id i ju mi si nie napataczaj. Mam ciebie potd! - Wic nie dasz pienidzy? - Jakich znw pienidzy, opoju jeden? - Ej, na tamtym wiecie sam przyjdziesz mi je odda, a ja nie wezm. Mj grosik jest potny, robotny, znj w nim tkwi siedmiokrotny. Zaciy ci mj pitak na tamtym wiecie. - Id do diaba, no! -- Czego mnie popdzasz? Czy ja jestem twj ko? - Odwal si, odwal! - Podlec! - Liczykrupa! I zaczli wymyla sobie jeszcze zacieklej ni przed trakta-mentem. Oto na pryczach siedzi osobno dwch przyjaci: jeden wysoki, muskularny, mocny istny rzenik, twarz ma czerwon. Omal nie pacze, bardzo si bowiem wzruszy. Drugi jest wty, szczuplutki, chudy, o dugim nosie, z ktrego co zdaje si kapa, i o maych wiskich lepkach wbitych w ziemi. Jest to czowiek stateczny i wyksztacony, by kiedy pisarzem prowentowym i traktuje przyjaciela nieco z gry, co sprawia tamtemu wielk, cho ukrywan przykro. Cay dzie pili razem. - Zdespektowa mnie!krzyczy muskularny przyjaciel, mocno przechylajc gow pisarza lewym ramieniem, ktrym go obj. Zdespektowa! ma znaczy: uderzy. Muskularny przyjaciel, byy podoficer, w duchu zazdroci swemu zapija-czonemu przyjacielowi, tote obaj popisuj si jeden przed drugim wytwomoci stylu. - A ja ci powiadam, e i ty nie masz racji... - sentencjonalnie zagaja pisarz, uparcie nie podnoszc oczu i powanie patrzc w ziemi. - Zdespektowa mnie, zrozum! - przerywa mu przyjaciel, jeszcze mocniej tarmoszc drogiego druha. - Na calutkim wiecie zostae mi teraz ty jeden, rozumiesz? Dlatego tobie jednemu powiadam: zdespektowa mnie!... - A ja ci znw powiem: taki skisy argument, mj drogi, przynosi ci tylko hab! - cieniutkim i uprzejmym gosikiem 45. 707 replikuje pisarz. - Zgd si raczej, mj drogi, e cala ta pijatyka wynika z twojej wasnej niestaoci. Muskularny przyjaciel odchyla si cokolwiek, spoziera tpo zapijaczonym wzrokiem na zadufanego w sobie pisarczyka i raptem, najzupeniej niespodzianie, z caych si wali go olbrzymi pici w malutk twarz. Na tym si koczy ich caodzienna przyja. Mj drogi toczy si nieprzytomny pod prycze... Oto wchodzi do naszych koszar jeden mj znajomy ze specjalnego oddziau, nieskoczenie dobroduszny i wesoy jegomo, niegupi, jowialny, lecz nie zoliwy, a na oko nadzwyczaj prostakowaty. Jest to ten sam, co pierwszego dnia mojego pobytu w katordze przy obiedzie w kuchni szuka, gdzie mieszka bogaty chop, upewnia, e ma swoj anbicj, i napi si ze mn herbaty. Ma ze czterdzieci lat, niepospolicie grube wargi i duy, misisty nos, usiany wgrami. Trzyma w rkach baaajk, ktrej struny przebiera niedbale. Za nim, jak przypity, sunie may wizie o wielkiej gowie, ktrego dotychczas bardzo mao znaem. Zreszt nikt nie zwraca na uwagi. By jaki dziwny, nieufny, wiecznie milczcy i powany; chodzi do pracy w szwalni i widocznie stara si y na uboczu i z nikim nie nawizywa bliszej komitywy. Obecnie za, pijany, przylgn jak cie do Waramowa. Szed za nim w okropnym wzburzeniu, wymachiwa rkoma, tuk kuakiem o ciany, o prycze i omal nie paka. Waramow zdawa si zgoa na niego nie zwaa, jakby go w ogle przy nim nie byo. Ciekawe, e przedtem ci dwaj ludzie prawie si nie stykali, ani zajcia, ani charaktery - nic ich nie czy. Nale do rnych kategorii, mieszkaj w rnych koszarach. Nazwisko maego winia brzmi Bukin. Na mj widok Waramow umiechn si. Siedziaem na swojej pryczy koo pieca. Stan opodal naprzeciwko mnie, co zmiarkowa,

kiwn si, nierwnym krokiem podszed do mnie, chwacko cay si wygi, lekko dotkn strun i z cicha postukujc obcasem wyrecytowa: Krglolica, biaolica Najmilejsza ma dziewica Jak sikorka piewa; W swej sukience sajetowej, Bardzo piknej, atasowej, Przeliczna to dziewa. 708 Ta pie doprowadzia Bukina jak gdyby do ostatecznoci; j macha rkami i zwracajc si do wszystkich krzycze: - Kamstwo, bracia, wierutne kamstwo! Ani swka prawdy, samo kamstwo! - Staruszkowi Aleksandrowi Pietrowiczowi! - rzek Waramow zagldajc mi w oczy z filuternym miechem i nieledwie caujc mnie. By pijaniuteki. Zwrotu staruszkowi takiemu a takiemu... czyli: takiemu a takiemu moje uszanowanie, uywa lud na caej Syberii, nawet wzgldem czowieka dwudziestoletniego. Sowo staruszek ma wyraa szacunek, cze, nawet przy pochlebstwo. - No, Waramow, jak si wam yje? - Ot, po jednym dzionku na dob. A kogo cieszy dzie wity, ten od rana urnity; prosz mi darowa! - Waramow mwi troch piewnie. - Znowu kamstwo, znowu wierutne kamstwo! wrzasn Bukin, z desperacj uderzajc rk po pryczach. Ale tamten jak gdyby da sobie sowo, e nie bdzie zwraca na najmniejszej uwagi, i tkwi w tym gboki komizm, poniewa Bukin uczepi si Waramowa najzupeniej ni std, ni zowd, od wczesnego rana, z tej wanie racji, e Waramow, jak mu si dlaczego wydawao, wci kamie. Snu si za nim jak cie, czepia si kadego jego swka, zaamywa rce, prawie roz-krwawia je walc w ciany i prycze, i cierpia, wyranie cierpia wskutek przekonania, e Waramow wci kamie! Gdyby mia wosy na gowie, zapewne powyrywaby je sobie ze strapienia. Jakby si poczuwa do odpowiedzialnoci za postpki Waramowa, jakby ciyy mu na sumieniu wszystkie przywary Waramowa. Ale w tym sk, e tamten nawet na niego nie patrzy. - Wierutne kamstwo, wierutne kamstwo, wierutne kamstwo ! Ani jedno jego sowo do niczego nie pasuje! wrzeszcza Bukin. - A co ci to obchodzi ? - ze miechem mwili winiowie. - Musz panu powiedzie, Aleksandrze Pietrowiczu, e byem bardzo przystojny i dziewczta bardzo mnie lubiy... - ni przypi, ni przyata owiadczy Waramow. - Kamstwo! Znowu kamstwo! przerywa mu Bukin z dziwacznym skowytem. Winiowie chwytaj si za boki. - No, a ja zadaj przed nimi szyku! Koszula na mnie czer709 wona, szarawary manczesterowe; le sobie niby jaki hrabia Butykin, pijany, wie pan, w sztok, sowem - prosz siada! - Kamstwo! - z determinacj upiera si Bukin. - A ja podwczas miaem po ojcu murowany jednopitrowy dom. Ha, w dwa lata przeputalem i pitro, i parter, zostaa mi tylko brama bez supw. Trudno: pienidze - to gobie: przylatuj i odlatuj! - Kamstwo! - jeszcze bardziej stanowczo zaprzecza Bukin. - Wic kiedym si opamita, wysaem std zaw suplik do krewnych; kto wie, moe mi przyl grosiwa. Bo mwili, em powsta przeciwko rodzicom. em ich nie szanowa! Oto ju sidmy rok, jakem wysa suplik. - I nie ma odpowiedzi ? - spytaem rozbawiony. - Ano nie ma - odpar, take wybuchajc nagle miechem i coraz bliej przysuwajc nos do mojej twarzy. - A wie pan, Aleksandrze Pietrowiczu, ja tu mam kochank... - Wy? Kochank? Niedawno Onufriew powiada do mnie; Wprawdzie moja jest dziobata, nieadna, ale za to ma huk odziey; a twoja adna, ale gola, chodzi z torbami. - Czy to prawda? - Owszem, chodzi po probie! - odrzek i zanis si tumionym miechem; wszyscy winiowie take si rozemiali. Istotnie, wszyscy wiedzieli, e si pokuma z jak ebraczk i e przez p roku wypaci jej zaledwie dziesi kopiejek. - No wic co? - zapytaem pragnc, by mi nareszcie da spokj. Umilk, przymilnie spojrza na mnie, a w kocu powiedzia czule: - Wic moe bdzie pan askaw postawi mi z tego powodu wiartk? Bo ja przecie, Aleksandrze Pietrowiczu, piem dzisiaj sam herbat-doda rzewnie, przyjmujc pienidze- i tak si nacheptaem tej herbaty, e odebrao mi oddech, a w bandziochu bulgocze jak w butelce...

Podczas gdy Warlamow przyjmowa pienidze, moralne cierpienia Bukina przekroczyy jak gdyby miar ludzkiej wytrzymaoci. Gestykulowa jak optany, omal nie paka. - Ludzie boy! - krzycza zwracajc si w zapamitaniu do caych koszar. - Patrzcie na niego! Wierutne kamstwo! 710 Cokolwiek mwi, wszystko to kamstwo, wszystko kamstwo, wszystko kamstwo! - Ale co tobie do tego?-woaj winiowie, zdziwieni jego furi. - Dziwaczny z ciebie czowiek. - Nie pozwol kama! - drze si Bukin byskajc oczyma i z caych si walc pici w prycze. - Nie chc, eby kama! Wszyscy si miej. Waramow bierze pienidze, kania mi si i z pociesznymi grymasami wybiega z koszar - do szynka-rza, naturalnie. I bodaj e dopiero w tej chwili po raz pierwszy zauwaa Bukina. - No, chodmy! - mwi do, zatrzymujc .si w progu, jakby tamten naprawd by mu do czego potrzebny. - Fujara ! - dorzuca z pogard puszczajc zmartwionego Bukina przed sob i znw zaczynajc brzdka na baaajce. Ale po co opisywa ten alkoholowy dur! Nareszcie w dawicy dzie si koczy. Winiowie ciko zasypiaj na pryczach. Gadaj i majacz przez sen jeszcze bardziej ni w inne noce. Tu i wdzie siedz jeszcze przy majdanach. Mino wyczekiwane od dawna wito. Jutro znowu dzie powszedni, znowu do roboty. XI. PRZEDSTAWIENIE Trzeciego dnia wit odbyo si wieczorem pierwsze przedstawienie w naszym teatrze. Prawdopodobnie byo wiele przedwstpnych kopotw i zabiegw, lecz aktorzy wzili wszystko na siebie, tak e my, reszta, nie wiedzielimy zgoa, jak si sprawy maj i co si mianowicie robi. Waciwie nie wiedzielimy nawet, co bdzie odegrane. Przez wszystkie te trzy dni aktorzy idc do robt starali si zdoby moliwie najwicej strojw. Spotykajc mnie Bakuszyn tylko prztyka palcami z ukontentowania. Zdaje si, e i placmajor by w niezym nastroju. Co prawda nie mielimy pojcia, czy wie o teatrze. A jeeli wie, to czy zezwoli na formalnie, czy tylko postanowi milcze, machnwszy rk na aresztanck imprez i nakazawszy, rzecz prosta, eby wszystko byo w jak najwikszym porzdku. Sdz, e wiedzia o teatrze, nie mg nie wiedzie; ale nie chcia si w to miesza, rozumiejc, e w razie zakazu moe by jeszcze gorzej: winiowie zaczn broi, pi, tote znacznie lepiej, eby si czym zajli. Zreszt przypisuj placmajorowi takie rozumowanie dlatego tylko, e jest najbardziej naturalne, najbardziej zdrowe i suszne. Mona to nawet tak wyrazi: gdyby podczas wit winiowie nie mieli teatru lub innego zajcia w tym rodzaju, sama zwierzchno powinna by je wymyli. Ale poniewa nasz placmajor odznacza si wrcz przeciwnym trybem mylenia ni wszyscy inni ludzie, bardzo wic by moe, i bior na siebie ciki grzech zakadajc, e wiedzia o teatrze i e na zezwoli. Taki czowiek jak placmajor koniecznie musia wszdzie kogo przygnie, co komu odebra, pozbawi kogo praw, sowem - wywrze gdziekolwiek ucisk. Pod tym wzgldem znany by w caym miecie. C go to obchodzio, e wanie wskutek tego ucisku mogy wybuchn na katordze swawole? Na swawole s kary (rozumuj tacy ludzie jak nasz placmajor), a na lotrwwiniw - surowo i bezustanne, dokadne wykonywanie prawa; nic ponadto nie trzeba! Ci nieudolni wykonawcy prawa nie pojmuj wcale i nie s w stanie poj, e samo dokadne przestrzeganie prawa, bez sensu, bez zrozumienia jego ducha, prowadzi bezporednio do zamieszek i nigdy do niczego innego nie doprowadzao. Skoro tak opiewa regulamin, o co jeszcze chodzi ? mwi i szczerze si dziwi, gdy kto da od nich, na dodatek do regulaminu, zdrowego rozsdku i trzewej gowy. Zwaszcza to ostatnie wydaje si wielu z nich zbyteczn i oburzajc fanaberi, krpowaniem ich wadzy, nietolerancj. Ale tak czy owak, starszy podoficer nie czyni winiom wstrtw, a im w to graj. Twierdz stanowczo, e teatr i wdziczno za pozwolenie na byy przyczyn, i przez wita nie zaszo adne powaniejsze naruszenie porzdku: ani jednej krwawej bjki, ani jednej kradziey. Sam byem wiadkiem, jak winiowie mitygowali niektrych rozhukanych czy zacietrzewionych kolegw, powoujc si tylko na to, e wadze mog zabroni teatru. Podoficer wzi od winiw sowo, e si wszyscy bd zachowywa cicho i przyzwoicie. Przystali z radoci i wicie dotrzymali obietnicy, bardzo im te pochlebiao, e si wierzy ich

sowu. Trzeba zreszt nadmieni, e zezwolenie na teatr nic a nic nie kosztowao przeoonych, nie pocigao adnych ofiar. Miejsca nie ogradzano z gry; zmontowanie i zdemontowanie teatru zajmowao jaki kwadrans najwyej. Przedstawienie trwao ptorej godziny, i gdyby raptem wysze wadze poleciy przerwa widowisko, spenioby si to w oka mgnieniu. Stroje byiy schowane w kufrach winiw. Lecz zanim opowiem, jak urzdzony by teatr i jak wyglday stroje, wspomn o afiszu teatralnym, czyli o tym, co mianowicie zamierzano odegra. Pisanego afisza waciwie nie byo. Dopiero na drugie, na trzecie przedstawienie ukaza si jeden afisz, napisany przez Bakuszyna dla pp. oficerw i w ogle dla honorowych goci, ktrzy zaszczycili nasz teatr swoj obecnoci na pierwszym jeszcze przedstawieniu. Mianowicie: z grona panw przychodzi zwykle oficer dyurny, a raz wstpi sam dowdca warty. Wstpi te jeden raz oficer inynieryjny; ot dla takich wanie widzw sporzdzono afisz. Winiowie przypuszczali, e fama teatru wiziennego zatoczy szerokie krgi w twierdzy, a nawet w miecie, tym bardziej e w miecie nie byo teatru. Podobno odbyo si jedno tylko jakie przedstawienie amatorskie, i na tym koniec. Winiowie cieszyli si jak dzieci z najdrobniejszego powodzenia, a nawet si chepili. Kto wie - myleli i mwili sami sobie oraz jedni do drugich-a nu i najwysi przeoeni dowiedz si o tym; przyjd i popatrz, a wtedy zobacz, jacy s winiowie. To nie zwyke sobie przedstawienie onierskie, z jakimi kukami, z pywajcymi dkami, z chodzcymi niedwiedziami i kozami. Tutaj s aktorzy, prawdziwi aktorzy, grajcy paskie komedie; takiego teatru i w miecie nie ma. Pono u generaa Abrosimowa odbyo si raz przedstawienie i jeszcze si odbdzie; ha, moe i zakasuj nas bogactwem kostiumw, ale co do rozmw, to nie wiadomo jeszcze, czy nam dorwnaj! Gubernator usyszy i-a nu, a widelec? - moe sam zechce przyj popatrze. W miecie nie ma teatru... Sowem, fantazja winiw, zwaszcza po pierwszym sukcesie, wybujaa podczas wit niepomiernie, dochodzc prawie do marze o nagrodach lub o skrceniu terminu robt, chocia w teje niemal chwili sami zaczynali najdobro-duszniej mia si z siebie. Krtko mwic, byy to dzieci, kompletne dzieci, jakkolwiek niektre z tych dzieci miay po czterdzieci lat. Ale mimo braku afisza znaem ju w gwnych zarysach program zamierzonego widowiska. Pierwsza sztuczka nosia tytu: Filutka i Miroszka rywalami^3. Bakuszyn chwali mi si ju na tydzie przed spektaklem, e rola samego 713 Fiatki, ktr bra na siebie, zostanie odegrana tak, i sanktpetersburski teatr ani si nie umywa. Chodzi po koszarach, chepi si niemiosiernie i bezwstydnie, a zarazem zupenie dobrodusznie, niekiedy za znienacka prezentowa nam co po tyjatralnemu, to znaczy jaki urywek ze swej roli - i wszyscy zrywali boki, niezalenie od tego, czy to, co zaprezentowa, byo zabawne, czy niezabawne. Musz jednak doda, e i tu winiowie umieli si utrzyma w karbach i zachowa godno: wybrykami Bakuszyna i opowiadaniem o przyszym teatrze zachwycay si albo tylko najmodsze todzioby, bez dyscypliny wewntrznej, albo tylko najwybitniejsi winiowie, ktrych autorytet byi ju ustalony niezachwianie, tak e mogli ju si nie obawia wyraania swych uczu, wszelkich uczu, chociaby najnaiwniejszych - czyli, wedle poj wiziennych, najbardziej nieprzyzwoitych. Inni za wysuchiwali pogosek i gawd w milczeniu, nie ganili wprawdzie i nie przeczyli, lecz ze wszystkich si starali si traktowa suchy o teatrze obojtnie, a nawet po czci z wysoka. Dopiero pod sam koniec, prawie ju w dniu przedstawienia, wszyscy jli si interesowa: co to bdzie? Jak tam nasi? Jak tam placmajor? Czy si wszystko powiedzie tak jak w zaprzeszym roku? i tak dalej. Bakuszyn upewnia mnie, e wszyscy aktorzy zostali wietnie dobrani, Isazdy tam gdzie pasuje. e bdzie nawet kurtyna, e narzeczon Fiatki zagra Sirotkin: I sam pan zobaczy, jak on bdzie wyglda w kobiecej sukni!-mwi mruc oczy i mlaskajc jzykiem. Dobroczynna obywatelka ziemska bdzie miaa sukni z falban, i pelerynk, i parasolk w rkach, a dobroczynny obywatel ziemski ukae si w oficerskim mundurze z akselbantami i z laseczk. Nastpnie miaa i druga sztuka, dramatyczna: Kiedryl-obarciuch. Tytu zaintrygowa mnie bardzo, lecz mimo wszelkich wypytywa o sztuk nie mogem si dowiedzie nic okrelonego. Dowiedziaem si tylko, e wzita jest nie z ksiki, lecz z odpisu; e poyczy tekst tej sztuki zamieszkay na przemieciu dymisjonowany podoficer, ktry prawdopodobnie sam kiedy bra

udzia w jej wystawieniu na jakiej scenie onierskiej. Istotnie w naszych odlegych miastach i guberniach s takie sztuki teatralne, ktrych nikt nie zna, ktre moe nigdy nigdzie nie byy drukowane, ale same si skd zjawiy i stanowi elazny repertuar kadego teatru ludowego. Byoby bardzo, bardzo dobrze, gdyby nasi badacze 714 podjli dociekliwsze ni dotychczas studia nad teatrem ludowym, ktry przecie jest, istnieje i chyba zasuguje na pewn uwag. Nie chce mi si wierzy, by wszystko, com pniej zobaczy u nas, w naszym teatrze wiziennym, byo dzieem wasnym naszych winiw. Nieodzowna tu jest przekazywana tradycja, ustalone formy i pojcia, od dawnych czasw przechodzce z pokolenia w pokolenie. Trzeba ich szuka u onierzy, u robotnikw, w miastach fabrycznych, a nawet u mieszczan w niektrych zapadych ubogich miecinach. Zachoway si one rwnie po wsiach oraz po miastach gubernialnych wrd czeladzi wielkich dworw ziemiaskich. Owszem, sdz, e liczne dawne sztuki rozpowszechniy si w odpisach po Rosji nie inaczej ni przez ziemiask czelad. Dawni obywatele ziemscy i wielcy panowie moskiewscy miewali wasne teatry zoone z artystw-poddanych. I z takich wanie teatrw bierze pocztek nasza ludowa twrczo dramatyczna, ktrej lady s niewtpliwe. Co si za tyczy Kiedrya-obzar-ciucha, pomimo najszczerszych chci nie zdoaem dowiedzie si o nim nic poza tym, e si na scenie uka ze duchy i porw Kiedrya do pieka. Lecz co to znaczy Kiedry, a wreszcie dlaczego Kiedry, a nie Kiry? Czy to jest rosyjskie, czy cudzoziemskie - tego adn miar nie potrafiem spenetrowa. Na zakoczenie miaa by odegrana pantomima z muzyk. Zapewne, wszystko to byo nader ciekawe. Aktorw byo z pitnastu-same zuchy i chwaty. Mruczeli sw.ij,; ;-ole pod nosem, odbywali prby, niekiedy za koszarami, kryli si, chowali. Sowem, chcieli nam wszystkim zaimponowa czym niezwykym i niespodzianym. W dni powszednie zamykano wizienie wczenie, skoro tylko zapada noc. W wita Boego Narodzenia zrobiono wyjtek: nie zamyk,-;.- ;i i.; wieczornego capstrzyku. Ulga ta miaa na wzgldzie tc;itr. Przez wita winiowie zazwyczaj codziennie, przed wieczorem, zgaszali do dyurnego oficera najpokorniejsz prob, by zezwoli na teatr i duej nie zamyka wizienia, przy czym dodawali, e wszak i wczoraj by teatr i duej nie zamykano drzwi, a nie doszo do adnych brewerii. Oficer dyurny mwi sobie tak: Rzeczywicie, brewerii wczoraj nie byo; a skoro daj sowo, e i dzisiaj nie bdzie, wic sami tego dopilnuj, a to rzecz najpewniejsza. Co wicej, gdybym zabroni widowiska, gotowi (kto ich tam wie, przecie to katornicy!) umylnie, na zo 715 splata jaki kawa i narazi nas na przykro. Wreszcie jedno jeszcze: sta na warcie jest nudno, a tutaj teatr, i to nie onierski po prostu, lecz wizienny, winiowie za - to ciekawi ludzie; czemu nie popatrze? A patrze oficer dyurny zawsze ma prawo. Przyjedzie naczelnik: Gdzie oficer dyurny? - Poszed liczy winiw, zamyka koszary. Wyrana odpowied i wyrane usprawiedliwienie. Tote oficerowie dyurni kadego wieczoru w cigu caych wit zezwalali na teatr i nie zamykali koszar a do capstrzyku. Winiowie wiedzieli z gry, e warta nie bdzie czynia im wstrtw, i byli spokojni. Okoo sidmej przyszed po mnie Pietrow i razem udalimy si na przedstawienie. Z naszych koszar poszli prawie wszyscy, z wyjtkiem czernihowskiego staroobrzdowca i Polakw. Polacy dopiero w dniu ostatniego przedstawienia, czwartego stycznia, zdecydowali si odwiedzi teatr, i to po licznych zapewnieniach, e jest tam adnie, wesoo i bezpiecznie. Wynioso Polakw wcale nie drania katornikw, i czwartego stycznia zostali powitani bardzo grzecznie. Dano im nawet najlepsze miejsca. Co si za tyczy Czerkiesw, a jeszcze bardziej Izajasza Fomicza, to dla nich nasz teatr by istn rozkosz. Izajasz Fomicz za kadym razem dawa po trzy kopiejki, ostatnim za razem pooy na talerzu dziesitk, a na twarzy jego malowaa si bogo. Aktorzy uradzili pobiera od obecnych co aska na rozchody zwizane z teatrem tudzie na wasne pokrzepienie. Pietrow twierdzi, e mnie wpuszcz na jedno z pierwszych miejsc, choby teatr by peen po brzegi, z uwagi na to, e bdc bogatszy od innych, zapewne dam wicej, no a przy tym znam si na rzeczy lepiej ni reszta. Tak si te stao. Ale najpierw opisz widowni i urzdzenie teatru. Nasze koszary wojskowe, w ktrych zainstalowano

teatr, miay z pitnacie krokw dugoci. Z dworu wchodzio si na ganek, z ganku do sieni, a z sieni do koszar. Dugie te koszary, jakem ju wspomnia, urzdzone byy specjalnie: prycze cigny si w nich pod cian, tak e rodek izby zostawa wolny. Poow izby, blisz wejcia z ganku, przeznaczono dla widzw, w drugiej za poowie, ktra si czya z innymi koszarami, miecia si scena. Przede wszystkim zaimponowaa mi kurtyna. Cigna si na jakie dziesi krokw w poprzek caych 716 koszar. Kurtyna bya takim zbytkiem, e istotnie budzia podziw. Poza tym pomalowana bya olejnymi farbami: widniay na niej drzewa, altanki, stawy i gwiazdy. Sklecono j z ptna, starego i nowego, kto ile da i ofiarowa; ze starych aresztanc-kich onuc i koszul, jako tako zszytych w jedn wielk pacht, ta za jej cz, na ktr nie starczyo ptna, bya po prostu z papieru, rwnie wyproszonego po jednej kartce w rnych kancelariach i urzdach. Nasi malarze, wrd ktrych odznacza si take A-w Brullow, przyozdobili j starannie. Efekt by wspaniay. Ten luksus cieszy nawet najbardziej pospnych i zgryliwych winiw, ktrzy gdy doszo do przedstawienia, okazali si wszyscy bez wyjtku takimi samymi dzieciuchami jak najzagorzalsi i najniecierpliwsi. Wszyscy byli radzi, ba, chepliwie radzi. Na owietlenie skadao si kilka ojwek pokrajanych na kawaki. Przed kurtyn stay dwie awki z kuchni, a przed awkami trzy czy cztery krzesa, ktre znaleziono w pokoju podoficera. Krzesa przewidziane byy dla ewentualnych najdostojniejszych goci w rangach oficerskich. awki za - dla podoficerw i pisarzy inynieryjnych, kierownikw robt i innych ludzi, nalecych wprawdzie do zwierzchnoci, ale bez oficerskich stopni, na wypadek, gdyby zajrzeli do wizienia. Tak si te stao: postronnych goci mielimy dzie w dzie, przez cae wita; czasem przychodzio ich wicej, czasem mniej, na ostatnim za przedstawieniu nie byo w awkach ani jednego nie zajtego miejsca. Na samym kocu, ju poza awkami, stali winiowie, z uszanowania dla goci - bez czapek, w kurtkach albo kouszkach, mimo e w izbie byo duszno i gorco. Naturalnie dla winiw przewidziano za mao miejsca. Lecz oprcz tego, e jeden siedzia dosownie na drugim, zwaszcza w tylnych rzdach, zajte byy rwnie prycze, kulisy, a znaleli si i tacy amatorzy, ktrzy stale chodzili za teatr, do drugich koszar, i ju stamtd, zza tylnych kulis, przygldali si widowisku. Tok w pierwszej poowie koszar by niemoliwy i nie ustpowa moe tokowi i ciasnocie, jak niedawno widziaem w ani. Drzwi do sieni stay otworem; w sieni, gdzie byo dwadziecia stopni mrozu, take toczyli si ludzie. Nas, mnie i Pitrowa, od razu puszczono naprzd, prawie a do awek, skd wida byo daleko lepiej ni w tylnych rzdach. Mnie winiowie uwaali poniekd za eksperta, znawc, ktry bywa i nie w takich teatrach; widzieli, e Bakluszyn przez cay czas zasiga mojej rady i okazwiul mi s/.acunek; obecnie wic naley mi si miejsce i honory. Wprawdzie winiowie byli ind/ii.i w najwyszym stopniu prnymi i lekkomylnymi, ale z pozoru tyll<- Mo.uli si ze mnie mia widzc, e kiepsko pomagam im w pim .. Ahn.i/.ow mg ze wzgard patrze na nas, szlacht, szczycc sii; wobec nas swoj umiejtnoci wypalania alabastru. Wszelako w ich przeladowaniach i drwinach tkwi te inny pierwiastek: mymy kiedy byli szlacht; naleelimy do tego samego stanu co ich dawni panowie, o ktrych nie mogli zachowa dobrego wspomnienia. Teraz jednak, w teatrze, ustpili mi miejsca. Uznawali, e tutaj potrafi sdzi lepiej ni oni, em wicej ni oni widzia i wiem. Nawet najmniej yczliwie usposobieni do mnie (wiem o tym) pragnli obecnie, bym pochwali ich teatr, i bez ladu unionoci pucili mnie na lepsze miejsce. Twierdz tak dzisiaj, gdy sobie przypominam wczesne swe wraenia. Pamitam, e ju i wtedy wydao mi si, e w ich sprawiedliwym sdzie o mnie wcale nie byo unionoci, tylko poczucie wasnej godnoci. Najwzniolejszym i najbardziej znamiennym rysem naszego ludu jest poczucie sprawiedliwoci i pragnienie jej. Koguciej za chci przepychania si naprzd we wszystkich miejscach i za wszelk cen, bez wzgldu na to, czy czowiek tego wart, czy niewart - tej chci ludowi brak. Wystarczy usun zewntrzn, nieistotn plew i przyjrze si ziarnu uwaniej, z bliska, bez przesdw, a niejeden znajdzie w ludzie takie cechy, jakich si zgoa nie domyla. Nasi mdrcy mog nauczy lud niewielu rzeczy. Twierdz nawet, e przeciwnie: sami si jeszcze

powinni od niego uczy. Pietrow owiadczy mi naiwnie, kiedymy si dopiero wybierali do teatru, e puszcz mnie naprzd i dlatego rwnie, i mam wicej pienidzy. Ustalonej ceny nie byo: kady dawa, ile mg lub ile chcia. Gdy zaczto zbiera, prawie wszyscy pooyli co na talerzu, chociaby grosz tylko. Lecz jeli mnie puszczono naprzd i poniekd z powodu pienidzy, przypuszczajc, e dam wicej ni inni, to ile i w tym take byo poczucia godnoci! Bogatszy ode mnie, ruszaj wic naprzd, i chocia tutaj wszyscy jestemy rwni, ty pooysz wicej: zatem taki go jak ty jest aktorom milszy; bierz wic pierwsze miejsce, poniewa jestemy tu wszyscy nie za pie-718 nidze tylko z uszanowania, wic te segregowa siebie powinnimy ju sami. Ile w tym prawdziwej, szlachetnej dumy! To nie szacunek dla pienidzy, lecz szacunek do samego siebie. W ogle za pienidze, bogactwo nie cieszyy si specjalnym szacunkiem, zwaszcza jeli si patrzy na wszystkich winiw w czambu, w masie, w zespole. Gdyby nawet wypado rozpatrywa ich oddzielnie, nie pamitam ani jednego, ktry by si naprawd ponia dla pienidzy. Owszem, byli wrd nich apigrosze, ktrzy wypraszali i ode mnie. Lecz to apigro-szostwo miao w sobie wicej swawoli ni waciwej interesownoci; wicej humoru, prostodusznego dowcipu. Nie wiem, czy si wysawiam zrozumiale... Zapomniaem jednak o teatrze. Do rzeczy. Przed podniesieniem kurtyny caa izba przedstawiaa oywiony i dziwny obraz. Przede wszystkim - tum widzw, zbity, stoczony, cinity ze wszystkich stron, cierpliwie i z bogim wyrazem twarzy oczekujcy pocztku widowiska. W tylnych rzdach - ludzie wacy jeden drugiemu na kark. Wielu z nich przynioso ze sob polana z kuchni: jako tako ustawiwszy pod murem grube polano, czowiek gramoli si na nie, opiera si oburcz o ramiona stojcego przed nim i nie zmieniajc pozycji sta w ten sposb dwie godziny, najzupeniej rad z siebie i swego miejsca. Inni wazili na piec, na przymurek, i tak samo stali cay czas, wsparci o stojcych przed nimi. Tak byo w ostatnich rzdach, przy cianie. Z boku, umociw-szy si na pryczach, nad muzykantami rwnie sta zbity tum. Tutaj byy dobre miejsca. Jakich piciu ludzi wspio si na piec i lec na nim patrzyo w d. Ci mieli prawdziwe uywanie. Na futrynach okiennych, po przeciwlegej stronie take toczyy si gromady takich, co si spnili lub nie znaleli dobrego miejsca. Wszyscy zachowywali si cicho i skromnie. Wszyscy chcieli ukaza si panom i honorowym gociom z najlepszej strony. Na wszystkich twarzach malowao si arcynaiwne oczekiwanie. Wszystkie twarze byy czerwone i spotniae od gorca i dusznoci. Jaki osobliwy poblask dziecinnej radoci, miego, czystego zadowolenia lni na tych poradlonych, pitnowanych czoach i policzkach, w tych spojrzeniach ludzi, dotychczas zawsze ponurych i pospnych, w tych oczach poncych niekiedy strasznym ogniem! Wszyscy byli bez. czapek, i z prawej strony wszystkie gowy wydaway mi si ogolone. Lecz oto 719 na scenie sycha rumor, krztanin. Zasona wnet pjdzie w gr. Orkiestra wnet zagra... Ta orkiestra zasuguje na wzmiank. Z boku, na pryczach, rozsiado si jakich omiu muzykantw: dwoje skrzypiec (jedne byy w wizieniu, drugie poyczone od kogo w twierdzy, artysta za znalaz si na miejscu), trzy baaajki - wszystkie wasnej roboty, dwie gitary oraz bben zamiast kontrabasu. Skrzypce piszczay tylko i zgrzytay, gitary byy do niczego, za to baaajki - na podziw. Chyo, z jak grajek przebiera palcami struny, stanowczo zakrawaa na najzrczniejsze kuglarstwo. Grano tylko melodie taneczne. W na j skoczniej szych miejscach baaajkarze uderzali kostkami palcw o pudo baaajki; ton, smak, wykonanie^ stosunek do instrumentw, sposb interpretacji motywu - wszystko to byo swoiste, oryginalne, winiarskie. Jeden z gitarzystw rwnie wspaniale zna swj instrument. By to ten ze szlachty, co zamordowa ojca. Co si za tyczy grajcego na bbnie, ten dokazywa istnych cudw: to uderza drobno palcami, to znw przeciga wielkim palcem po skrze instrumentu; raz sycha czste, dwiczne i jednostajne uderzenia, to znienacka ten silny, dobitny dwik jak gdyby rozsypuje si na nieprzeliczone mnstwo drobnych, klekoczcych i szemrzcych dwikw. Wreszcie zjawiy si jeszcze dwie harmonie. Dalibg, nie miaem dotd pojcia, co mona wydoby z tych prostych, ludowych

instrumentw: zgodno dwikw, zestrj, a przede wszystkim duch, sposb zrozumienia i interpretacji treci motywu - byy wrcz zdumiewajce. Po raz pierwszy pojem wtedy do gbi, co mianowicie nieskoczenie hulaszczego i dziarskiego zawieraj w sobie dziarskie i hulaszcze rosyjskie pieni taneczne. Wreszcie zasona posza w gr. Wszyscy si poruszyli, wszyscy przestpili z nogi na nog, stojcy w tyle wspili si na palce, kto spad z polana, wszyscy jak jeden m otwarli usta i wytrzeszczyli oczy; zapanowaa kompletna cisza... Przedstawienie si rozpoczo. Obok mnie sta Alej w gronie swych braci i innych Czerkie-sw. Wszyscy oni namitnie przywizali si do teatru i potem przychodzili co wieczr. Niejednokrotnie czyniem spostrzeenia, e wszyscy muzumanie. Tatarzy i tak dalej, zawsze s zapalonymi mionikami wszelkich widowisk. Kucn te przy mnie Izajasz Fomicz, ktry z chwil podniesienia kurtyny jak gdyby zamieni si w such, we wzrok i najbardziej naiwne, 720 zachanne wyczekiwanie cudw i rozkoszy. A przykro by mi byo, gdyby nadzieje go zawiody. Mia twarz Aleja promieniaa tak dziecic, liczn radoci, e, wyznaj, ogromnie mi byo przyjemnie patrze na niego, i pamitam, e ilekro przy jakim zabawnym i udatnym powiedzonku aktora rozlega si oglny miech, natychmiast obracaem si do Aleja i zagldaem mu w twarz. On mnie nie widzia - c mogem go teraz obchodzi! Bardzo niedaleko ode mnie, po lewej stronie, sta wizie, niemody, zawsze nachmurzony, zawsze niezadowolony i zrzdzcy. On take zauway Aleja, i widziaem, jak si par razy obraca z pumiechem, by na popatrze; tak by uroczy! Aleja nazywa, nie wiem dlaczego, Alejem Siemionyczem. Rozpoczto od Pilotki i Miroszki. Fiatka (Bakhiszyn) rzeczywicie by wietny. Odegra swoj rol z zadziwiajc precyzj. Zna byo, e przemyla kade powiedzenie, kady swj ruch. Lada bahemu sowu, lada gestowi umia nada sens i znaczenie, doskonale odpowiadajce charakterowi roli. Do tej starannoci, do tego wystudiowania dodajcie dziwn, nicfaszowana wesoo, prostot, naturalno, a gdybycie widzieli Bakhiszyna, sami bycie na pewno przyznali, e to prawdziwy, urodzony aktor, z wielkim talentem. Fiatk widziaem niejednokrotnie w teatrach moskiewskim i petersburskim; ot twierdz stanowczo, i aktorzy stoeczni, grajcy Fiatk, obydwaj grali gorzej ni Bakhiszyn. W porwnaniu z nim byli pejzanami, a nie autentycznymi chopami. Za bardzo chcieli odtworzy chopa. Ponadto Ba-kuszyna podniecao wspzawodnictwo: wszystkim byo wiadomo, e w drugiej sztuczce rol Kiedrya bdzie gra wizie Pocejkin, aktor, ktrego wszyscy uwaali czemu za bardziej utalentowanego, lepszego ni Bakluszyn, i Bakuszyn bola nad tym jak dziecko; Ile to razy przychodzi do mnie w ostatnich dniach i dawa wyraz swym uczuciom. Na dwie godziny przed widowiskiem dygota jak w febrze. Kiedy si w dumie rozlega miech i okrzyki: Brawo, Bakuszyn! Zuch jeste! - caa jego twarz promieniaa szczciem, prawdziwe natchnienie lnio w jego oczach. Scena, w ktrej Fiatka, majc caowa si z Miroszk, krzyczy do najpierw: Wytrzyj sobie gb! - i sam si take wyciera, wypada arcykomicznie. Wszyscy a si zatoczyli ze miechu. Lecz najciekawsi byli dla mnie widzowie: tu ju spady wszelkie maski. Oddawali si tej rozkoszy *771 bez zastrzee. Coraz czciej wznosili okrzyki aprobaty. Oto jeden szturcha towarzysza i naprdce zwierza mu swe wraenia, wcale si nie troszczc, a moe nawet nie widzc, kto przy nim stoi; drugi, przy jakiej zabawnej scenie, nagle z zachwytem odwraca si do tumu, szybko oglda wszystkich, jakby zapraszajc ich do miechu, macha rk i natychmiast znw chciwie odwraca si do sceny. Trzeci po prostu mlaska jzykiem, strzela z palcw i nie moe spokojnie usta w miejscu, e za nie ma dokd i, wic tylko przestpuje z nogi na nog. Pod koniec sztuki oglny wesoy nastrj doszed do szczytu. Nic a nic nie przesadzam. Prosz sobie wyobrazi wizienie, kajdany, niewol, w perspektywie dalsze dugie smutne lata, ycie jednostajne jak kapuniaczek w sotny dzie jesienny - i oto raptem tym wszystkim przygnbionym i uwizionym ludziom pozwolono odpocz przez godzink, pobawi si, zapomnie o cikim nie, urzdzi teatr, i to jaki teatr caemu miastu na podziw i dum; znajcie nas, przekonajcie si, co to winiowie! Naturalnie, zajmowao ich wszystko, na przykad stroje. Rzecz ogromnie ciekaw byo dla nich zobaczy na

przykad jakiego Wak Otpietego albo Niecwietajewa, albo Bakluszyna w odziey zupenie innej ni ta, w jakiej od tylu ju lat widzieli ich codziennie. Przecie to wizie, ten sam wizie, pobrzkuje nawet kajdanami, a tymczasem wchodzi w surducie, w okrgym kapeluszu, w paszczu - niczym cywil ! Przyprawi sobie wsy, wosy. Oto wyj z kieszeni czerwon chusteczk, wachluje si ni, udaje pana, jak gdyby naprawd by, wypisz-wymaluj, wielkim panem! I wszyscy s zachwyceni. Dobroczynny ziemianin wystpi w mundurze adiutanta, bardzo znoszonym co prawda, ze szlifami, w czapce z bczkiem, i wywar nadzwyczajne wraenie. Na t rol byo dwch amatorw i-czy dacie wiar?-niby mae dzieci, okropnie pokcili si ze sob o to, kto ma gra: obydwaj pragnli ukaza si w oficerskim mundurze z akselbantami! Musieli ich mitygowa inni aktorzy i wikszoci gosw uchwalili powierzy rol Niecwietajewowi, nie dlatego, eby by okazalszy i adniejszy, a wic podobniejszy do pana, tylko dlatego, e Niecwietajew upewni wszystkich, i wystpi z laseczk i bdzie ni tak macha w powietrzu i kreli co na ziemi, jak najprawdziwszy pan i pierwoszorzdny elegant, na co Waki Otpietego nie sta, bo na oczy nie widzia prawdziwych pa-722 stwa. Jako istotnie, kiedy si Niecwietajew ukaza ze swoj dam na scenie, nie przestawa szybko i migle kreli na ziemi ciemn trzcinow laseczk, ktr skdci wytrzasn, upatrujc snad w tym gecie cech najwyszej paskoci, niedocigy szczyt elegancji i fasonu. Zapewne kiedy, jeszcze w dziecistwie, gdy by czeladnym bosonogim malcem, zdarzyo mu si zobaczy adnie ubranego pana z laseczk; urzeka go jego wprawa w wywijaniu ni, i niezatarte wraenie pozostao w jego duszy na wieki, tote teraz, w trzydziestym roku ycia, wszystko stano mu przed oczyma jak ywe i pozwolio olni i urzec cae wizienie. Niecwietajew by tak pochonity swym zajciem, e nie patrzy ju nigdzie i na nikogo, nawet mwi nie podnoszc oczu, ledzc wycznie swoj lask i jej szpic. Dobroczynna obywatelka ziemska take bya wielce niepospolita w swym rodzaju: wesza na scen w starej, zniszczonej sukni mulinowej, istnej szmacie, z goymi ramionami i szyj, z twarz straszliwie uszminkowan bielidem i rem, w perkalo-wym czepku nocnym zwizanym pod brod, z parasolk w jednej rce, a w drugiej z wachlarzem z kolorowego papieru, ktrym chodzia si bez ustanku. Wybuch miechu powita pani; zreszt sama pani nie wytrzymaa i par razy si rozemiaa. Gra j wizie Iwanw. Sirotkin, przebrany za dziewczyn, by bardzo milutki. Kuplety rwnie wypady dobrze. Sowem, sztuka wzbudzia najzupeniejsze i oglne zadowolenie. Krytyki nie byo i by nie mogo. Jeszcze raz odegrano uwertur: Sieni moja, sieni, i kurtyna znw si podniosa. By to Kiedryi. Kiedryl - to co w rodzaju Don Juana; w kadym razie i jego, i sug pod koniec sztuki diabli porywaj do pieka. Dano cay akt, lecz oczywicie jest to urywek; pocztek i koniec zniky. Sensu w tym ani ladu. Rzecz si dzieje w Rosji, gdzie w zajedzie. Oberysta wprowadza do pokoju pana w paszczu i okrgym pogniecionym kapeluszu. Idzie za nim jego suga Kiedry z tumokiem i kur zawinit w niebieski papier. Kiedry ma na sobie kouszek i lokajski kaszkiet. To.wanie on jest obarciuchem. Gra go wizie Pocejkin, rywal Bakuszyna; pana gra ten sam Iwanw, co w pierwszej sztuce gra dobroczynn ziemiank. Oberysta, Niecwietajew, ostrzega, e w pokoju strasz diabli, i znika. Pan, ponury i zatroskany, mruczy pod nosem, e dawno wiedzia o tym, kae Kiedryowi wypakowa rzeczy i przyrzdzi kolacj. Kiedry jest tchrzem i obarciuchem. Na wiadomo o diabach blednie i dry jak li. Chtnie by uciek, lecz boi si pana. A na dobitk chce mu si je. Jest akomy, gupi, chytry na swj sposb, tchrzliwy, co krok oszukuje pana, a zarazem lka si go. Jest to ciekawy typ sugi, w ktrym mglicie i odlege odzywaj si cechy Leporella, naprawd wietnie zinterpretowany. Pocejkin ma niewtpliwy talent i jest aktorem, jak sdz, jeszcze lepszym ni Bakuszyn. Oczywicie, kiedym nazajutrz spotka Baktuszyna, nie wypowiedziaem mu swego zdania w peni: zanadto bym go zmartwi. Wizie, grajcy pana, take niele wywiza si z roli. Plt niestworzone banialuki; ale dykcja bya poprawna, wartka, gest odpowiedni. Podczas gdy Kiedry pora si z ttumokami, pan chodzi w zadumie po scenie i ogasza wszem wobec, e tego wieczoru

skocz si jego wdrwki. Kiedry sucha ciekawie, robi grymasy, mwi uparte i kadym sowem mieszy widzw. Nie al mu pana, lecz sysza o diabach, chce si dowiedzie, co to jest, wszczyna wic rozmow i wypytuje pana. W kocu pan oznajmia mu, e kiedy, w jakich opaach, zwrci si o pomoc do pieka i diabli mu pomogli, wycignli go z kabay, ale e dzisiaj upywa termin i moe dzi jeszcze, w myl ugody, diabli przyjd po jego dusz. Kiedrya oblatuje tgi strach. Natomiast pan nie trd animuszu i kae mu przygotowa kolacj. Syszc o kolacji Kiedry oywia si, wydobywa kur, wyjmuje wino- przy czym raz po raz skubie ukradkiem po kawaeczku kury i zjada. Publiczno zanosi si od miechu. Oto skrzypny drzwi,,.wiatr postukuje okiennicami; Kiedry dygocze i co rychlej, prawie bezwiednie, pakuje do ust olbrzymi kawa kury, ktrego nie moe przekn. Znowu miech. Gotowe? woa pan spacerujc po pokoju. - W tej chwileczce, janie panie... zaraz... przyrzdz, mwi Kiedry, zasiada do stou i najspokojniej w wiecie zaczyna paaszowa jedzenie swego pana. Publicznoci podoba si widocznie spryt i chytro sugi oraz to, e pan zosta wystrychnity na dudka. Trzeba przyzna, e i Pocejkin rzeczywicie wart by pochwa. Sowa: w tej chwileczce, janie panie, zaraz przyrzdz wypowiedzia znakomicie. Siadszy do stou zaczyna je apczywie i wzdryga si za kadym krokiem pana, by ten nie dostrzeg jego figli; ilekro pan zawrci na picie, suga daje nurka pod st i zabiera ze sob kur. Wreszcie zaspokaja pierwszy gd; czas pomyle o panu. Czy prdko? krzyczy pan. - Gotowe! rano odpowiada Kiedry, zmiarkowawszy, e dla pana nic ju prawie nie zostao. Jako istotnie, na talerzu ley tylko jedno due udko. Pan, pospny i zatroskany, nic nie spostrzegajc siada do stou, a Kiedry z serwetk staje za jego krzesem. Kade sowo, kady gest, kady grymas Kiedrya, gdy zwracajc si do publicznoci kiwa gow w stron swego naiwnego pana - wywouj homeryczny miech widzw. Lecz w chwili, kiedy pan zaczyna je, zjawiaj si diabli. Tu ju nic niepodobna zrozumie, bo diabli zjawiaj si a zanadto nie po ludzku : w bocznych kulisach otwieraj si drzwi i wchodzi co w bieli, zamiast gowy ma latarni ze wiec; drugie widmo take ma latarni na gowie, a w rku trzyma kos. Dlaczego latarnia, dlaczego kosa, dlaczego diabli s biali? Tego nikt nie moe sobie wytumaczy. Zreszt nikt si nad tym nie zastanawia. Wida tak ju by powinno. Pan dosy mnie stawia diabom czoo i krzyczy, e jest gotw, e mog go bra. Natomiast Kiedry tchrzy jak zajc; wazi pod st, ale mimo caego swojego lku nie zapomina wzi ze sob butelki. Diabli znikaj na moment; Kiedry wyazi spod stou; lecz ledwie si pan zabiera znw do kury, do pokoju wpadaj trzej diabli, chwytaj pana z tylu i nios go do pieka. Kiedry! Ratuj mnie! woa pan. Ale Kiedry ma co innego do roboty. Tym razem cign pod st i butelk, i talerz, i nawet chleb. Teraz jest sam, diabw nie ma, pana take. Wyazi, rozglda si i umiech rozpromienia jego twarz. Szelmowsko mruy oczy, siada na paskim miejscu i kiwajc gow do publicznoci mwi pszep-tem: - No, teraz jestem sam... bez pana!... Wszyscy miej si z tego, e jest bez pana, a Kiedry po chwili dodaje pszeptem zwracajc si poufnie do publicznoci i coraz weselej robic oko: - Bo pana diabli wzili!... Zachwyt widzw nie ma granic! Oprcz tego, e pana wzili diabli, byo to wypowiedziane takim tonem, tak filuternie, z takim kpiarsko-tryumfujcym grymasem, e naprawd nic sposb byo nie oklaskiwa. Alici szczcie Kiedryla trwa krtko. Wanie zaj si butelk, nala sobie do szklanki i chce pi, gdy znienacka diabli wracaj, podkradajc si od tyu na palcach i-aps go pod boki. Kiedry drze si wniebogosy; 725 z tchrzostwa nie mie si odwrci. Broni si take nie moe: w rkach trzyma butelk i szklank, z ktrymi nie ma serca si rozsta. Z przeraenia rozdziawi gb, dobre p minuty siedzi wybauszajc oczy na publiczno z takim pociesznym wyrazem tchrzliwego przestrachu, e mgby suy malarzowi za model. Wreszcie diabli go nios, unosz; z butelk si nie rozstaje; macha nogami i wrzeszczy, wrzeszczy. Krzyk jego sycha jeszcze za kulisami. Ale kurtyna zapada i wszyscy si miej do rozpuku, wszyscy s wniebowzici... Orkiestra intonuje kamaryskiego. Zaczynaj cicho, ledwie dosyszalnie, lecz motyw narasta, narasta, tempo jest coraz wawsze,

rozlega si dziarskie postukiwanie w pudla baaajek... Jest to kamaryski w caym swym rozmachu, i naprawd byoby dobrze, gdyby Glinka bodaj przypadkiem usysza go w naszym wizieniu. Rozpoczyna si pantomima z towarzyszeniem muzyki. Melodia nie milknie przez cay czas trwania pantomimy. Dekoracje przedstawiaj wntrze chaupy. Na scenie-mynarz i jego ona. Mynarz w jednym kcie naprawia uprz, w drugim kcie ona przdzie len. on gra Sirotkin, mynarza - Niecwietajew. Dodam tu, e nasze dekoracje s bardzo ubogie. I w tej sztuczce, i w poprzedniej, i w innych widz wicej uzupenia wasn wyobrani, ni widzi. Zamiast tylnej ciany rozpito jaki dywan czy derk; z boku stoi lichy parawan. Lewa za strona nie jest niczym zasonita, wida wic prycze, lecz widzowie s niewymagajcy i zgadzaj si dosztukowywa rzeczywisto imaginacj, tym bardziej e winiowie maj do tego wielkie zdolnoci: Skoro ma to by ogrd, nieche bdzie, e to ogrd; jak pokj, to pokj, jak chata, to chata-wszystko jedno i nie warto wybredza. Sirotkin w stroju modej kobiety jest bardzo miy. Na widowni pada pgosem kilka komplementw. Mynarz koczy prac, bierze czapk, bierze bicz, podchodzi do ony i tumaczy jej na migi, e bdzie musia wyj, ale gdyby pod jego nieobecno przyja kogo, to... i wskazuje na bicz. ona sucha i kiwa gow. Prawdopodobnie zna ten bicz bardzo dobrze: kobieta jest pocha. M wychodzi. Ledwie przestpi prg, ona grozi mu pici. Wtem pukanie; drzwi si otwieraj i wchodzi ssiad, take mynarz, chop w kabacie i z brod. W rkach trzyma podarek: czerwon chustk. Kobieta si mieje, ale w chwili, gdy ssiad chce j obj, znowu 726 pukanie do drzwi. Co pocz? Naprdce chowa go pod stoem, a sama wraca do wrzeciona. Zjawia si drugi adorator: jest to pisarz w uniformie wojskowym. Dotychczas pantomima sza bez zarzutu, gest by bezwzgldnie trafny. Mona nawet si byo zdziwi patrzc na tych zaimprowizowanych aktorw i mimo woli pomyle: ile sil i talentu przepada u nas na Rusi niekiedy prawie na darmo, w niewoli i cikiej doli! Lecz wizie, grajcy pisarza, zapewne by kiedy na przedstawieniu domowym albo w prowincjonalnym teatrze i ubrda sobie, e nasi aktorzy, wszyscy co do jednego, nie znaj si na rzeczy i nie tak chodz, jak naley chodzi na scenie. Tote wystpuje tak, jak podobno za dawnych czasw wystpowali w teatrach bohaterzy klasyczni: stawia dugi krok i, jeszcze nie przysunwszy drugiej nogi, raptem si zatrzymuje, odchyla w ty cay tuw, gow, dumnie toczy wzrokiem wok i - stawia drugi krok. Jeli taki chd mieszy u bohaterw klasycznych, to u wojskowego pisarza, w komicznej scenie, jest jeszcze mieszniejszy. Ale nasza publiczno sdzia, e widocznie tak wanie by powinno, i przyja dugie kroki pisarza dryblasa jako fakt dokonany, bez specjalnej krytyki. Ledwie zdy pisarz wyj na rodek sceny, znowu pukanie: gosposia znw si sposzya. Gdzie podzia pisarza? Do kufra, ktry na szczcie jest otwarty. Pisarz wazi do kufra i kobiecinka nakrywa go wiekiem. Tym razem zjawia si go osobliwy, take zakochany, lecz szczeglnego autoramentu. Jest to bramin, i to nawet w odpowiednim stroju. Wrd widzw wybucha huczny miech. Bramina gra wizie Koszkin, a gra doskonale. Ma posta bramisk. Na migi tumaczy swej lubej, jak bardzo j kocha. Podnosi rce do nieba, nastpnie przykada je do piersi, do serca; lecz w chwili gdy si na dobre rozczuli sycha gone koatanie. Zna od razu, e to gospodarz. Wylka ona odchodzi od zmysw, bramin miota si jak oparzony i baga, eby go gdzie ukrya. Niewiasta co tchu stawia go za szaf, a sama, zapomniawszy otworzy drzwi, podbiega do swej przdzy i przdzie, przdzie, nie syszc mowskiego stukania, z przestrachu wije ni, ktrej nie ma w rkach, i kred wrzeciono, ktrego nie podniosa z podogi. Sirotkin bardzo dobrze i udat-nie wyrazi ten przestrach. Lecz gospodarz wywaa drzwi nog i z biczem w rku podchodzi do ony. Wie o wszystkim, wszystko podpatrzy i wprost pokazuje jej na palcach, e ukrya 727 trzech mczyzn. Potem szuka ukrytych. Najpierw znajduje ssiada i szturchacami wypycha go z izby. Struchlay pisart chce umkn, podnosi gow wieko i w ten sposb sam si zdf-dza. Gospodarz zacina go biczem, i tym razem rozkochany pisarz skacze nie na klasyczna bynajmniej modl. Pozostaje bn-min; gospodarz szuka go dugo, wreszcie znajduje w kacie za szafa, grzecznie mu si kania i za brod wyciga go na rodek sceny. Bramin prbuje si broni: wola grzeszniku,

grzeszniku! (jedyne sowa wypowiedziane w pantomimie). Alici m nie sucha i rozprawia si z nim po swojemu. ona, widzc, e teraz kolej na ni, rzuca przdz, wrzeciono i wybiega z izby; stoek, na ktrym siedziaa przdc, wywraca si z hukiem, winiowie miej si. Alej nie patrzc na mnie tarmosi mnie za rkaw, krzyczy: Patrzaj! Bramin, bramin-i nie moe ju usta ze miechu. Kurtyna spada. Rozpoczyna si druga scena. Nie bd jednak opisywa wszystkich scen. Byo ich jeszcze dwie czy trzy. Wszystkie zabawne i naprawd wesoe. Jeli nie sami winiowie je skomponowali, to bd co bd woyli w kad z nich sporo swego. Prawie kady aktor improwizowa na wasn rk, tote nastpnych wieczorw ten sam aktor gra t sam rol nieco odmiennie. Ostatni pantomim, fantastyczn, zakoczy balet. Chowaj umarego. Bramin z liczn sub czyni nad trumn rne zaklcia, ale bez skutku. Wreszcie rozlega si okrzyk: Soce zachodzi, nieboszczyk odywa i wszyscy w radoci zaczynaj plsa. Bramin taczy z nieboszczykiem, taczy w sposb cakiem osobliwy, po bramiska Na tym teatr koczy si do nastpnego wieczoru. Wszyscy winiowie rozchodz si weseli, radzi, chwal aktorw, dzikuj podoficerowi. Sprzeczek nie sycha. Wszyscy s niezwykle zadowoleni, nawet szczliwi, i zasypiaj nie tak jak zawsze, lecz prawie ze spokojem w sercu. Spytacie: dlaczego? A jednak to nie urojenie mojej wyobrani. To prawda, szczera prawda. Odrobin tylko pozwolono tym biedakom poy po swojemu, zabawi si po ludzku, bodaj godzin spdzi nie po wiziennemu - i czowiek odmienia si moralnie, chociaby na kilka minut zaledwie... Lecz oto ju gboka noc. Wzdrygam si i budz si przypadkiem; stary wci si jeszcze modli na piecu i bdzie si modli a do brzasku; Alej cicho pi koo mnie. Przypominam sobie, e przed zaniciem mia si jeszcze, 728 gwarzc z brami o teatrze, i mimo woli wpatruj si w jego spokojn dziecinn twarz. Kolejno przypominam sobie wszystko: ostatni dzie, wita, cay ten miesic... Przeraony podnosz gow i ogldam picych towarzyszy w migotliwym, mdym wietle skarbowej cieniutkiej wiecy. Patrz na ich biedne twarze, na ich biedne posania, na ca t bezdenn ndz i bied - wpatruj si, jakbym si chcia upewni, e wszystko to nie jest dalszym cigiem szkaradnego snu, lecz rzeczywist prawd. Owszem, to prawda: sysz czyj jk, kto ciko zarzuci rk i brzkn acuchem. Drugi wzdrygn si we nie i zacz co mwi, a dziadek na piecu modli si za wszystkich prawosawnych chrzecijan; sysz jego miarowe, ciche, przecige Jezu Chryste Panie, zmiuj si nad nami!... Przecie jestem tu nie na zawsze, przecie tylko na kilka lat! myl i znowu opuszczam gow na poduszk.

CZ DRUGA
I. SZPITAL II. CIG DALSZY III. CIG DALSZY IV. MA AKULKI V. LETNIA PORA VI. ZWIERZTA NA KATORDZE VII. ZAALENIE VIII. TOWARZYSZE IX. UCIECZKA X. WYJCIE Z KATORGI I. SZPITAL Wkrtce po witach zachorowaem i poszedem do naszego szpitala wojskowego. Sta na uboczu, o pl wiorsty od twierdzy. By to dugi, parterowy budynek, pomalowany t farb. W lecie, podczas remontu, zuywao si na niesychane iloci ochry. W olbrzymim dziedzicu szpitala mieciy si dependencie, domy dla personelu medycznego i inne zabudowania subowe. W gwnym za gmachu - wycznie izby chorych. Izb tych byo duo, ale w tym tylko dwie aresztanctue, zawsze przepenione, szczeglnie jednak latem, tote czsto trzeba byo zsuwa ka. Zapeniali nasze izby wszelkiego rodzaju nieszcznicy. Chodzili tam od nas, chodzili rozmaici pod-sdni wojskowi, trzymani na rnych odwachach, ludzie po wyroku i przed wyrokiem, oraz ci, ktrych pniej miano przesta dalej; chodzili te winiowie z roty poprawczej - dziwnej instytucji, w ktrej zamykano celem poprawy ich sprawowania onierzy winnych jakiego wykroczenia i niezbyt pewnych, a z ktrej po upywie dwch lat lub wicej wychodzili oni zazwyczaj takimi szubrawcami, jakich si rzadko spotyka. Gdy ktry z winiw zasab u nas, zwykle

meldowa z rana o swej chorobie podoficerowi. Natychmiast zapisywano go w ksidze i z t ksig kierowano chorego z konwojentem do batalionowego lazaretu. Tam doktor pobienie oglda wszystkich chorych ze wszystkich formacji wojskowych w twierdzy i jeli uzna, e kto jest naprawd chory, zapisywa go do szpitala. 733 Odnotowano mnie w ksidze, a po pierwszej, kiedy si ju wszyscy od nas udali na poobiednie roboty, poszedem do szpitala. Chory wizie zazwyczaj bra ze sob, ile tylko mg, pienidzy, chleba, bo wiedzia, e tego dnia nie dostanie w szpitalu porcji, ponadto za malutk fajeczk oraz kapciuch z tytoniem, krzemieniem i krzesiwem, ktre starannie chowao si za cholew. Wstpiem za szpitalne ogrodzenie nie bez pewnej ciekawoci, jeszcze bowiem nie znaem tej nowej odmiany naszego aresztanckiego ywota. Dzie by ciepy, pochmurny i smutny - jeden z tych dni, kiedy takie instytucje jak szpital przybieraj szczeglnie rzeczowy, markotny i ponury wygld. We dwch z konwojentem weszlimy do izby przyj, gdzie stay dwie miedziane wanny i gdzie ju czekali dwaj chorzy, spord podsdnych, rwnie z konwojentami. Wszed felczer, leniwie i wadczo obejrza nas, po czym jeszcze leniwiej poszed zameldowa lekarzowi dyurnemu. Ten zjawi si wkrtce, obejrza nas, potraktowa bardzo yczliwie i wystawi nam karty chorobowe, na ktrych widniay nasze nazwiska. Dalsze za rozpoznanie choroby, przepisanie lekw, diety i tak dalej byo ju rzecz tego z lekarzy, ktry zawiadywa izbami aresztanckimi. Ju przedtem syszaem zachwyty winiw nad lekarzami. Prawdziwi ojcowie!- odpowiadali mi na moje pytania, kiedym si wybiera do szpitala. Przebralimy si. Wzito od nas odzie i bielizn, w ktrej-my przyszli, a ubrano nas w bielizn szpitaln, ponadto dostalimy dugie poczochy, pantofle, szlafmyce i grube sukienne kitle burego koloru, podbite ni to panem, ni to jak szmat. Krtko mwic, kitel by niemoliwie brudny; ale w caej rozcigoci oceniem go dopiero na miejscu. Nastpnie zaprowadzono nas do izb aresztanckich, ktre byy pooone u wylotu nieskoczenie dugiego korytarza, wysokiego i czystego... Zewntrzna schludno bya wszdzie nader zadowalajca, wszystko, co si na pierwsze wejrzenie rzucao w oczy, a lnio. Zreszt, moe tak mi si tylko wydawao po naszym wizieniu. Dwaj podsdni ruszyli do izby na lewo, ja na prawo. U drzwi zaryglowanych elazn sztab stal wartownik z karabinem, obok niego drugi, z zapasowej zmiany. Modszy podoficer (ze stray szpitalnej) kaza mnie wpuci, i znalazem si w dugim i wskim pokoju; pod obu duszymi cianami stay ka, w liczbie okoo dwudziestu dwch, z ktrych trzy czy cztery 734 jeszcze nie zajte. ka byy drewniane, pocignite zielon farb, znane a nadto dobrze wszem wobec i kademu z osobna u nas na Rusi: ka, ktre za spraw jakowego fatum adn miar nie mog by wolne od pluskiew. Ulokowaem si w rogu, po tej stronie, gdzie byy okna. Jakem ju powiedzia, byli tu i nasi winiowie, z katorgi. Niektrzy z nich znali mnie ju albo przynajmniej widzieli przedtem. Znaczn wikszo stanowili aresztanci z roty poprawczej oraz podsdni. Ciko czyli obonie chorych byo niezbyt wielu. Inni za, lekko chorzy lub ozdrowiecy, bd siedzieli na wyrkach, bd chodzili tam i z powrotem po pokoju, gdzie midzy dwoma rzdami ek zostawaa jeszcze wolna przestrze dla przechadzki. W izbie panowa nieznonie duszcy, szpitalny odr. Powietrze byo zatrute rnymi przykrymi wyziewami i woni lekw, mimo e w kcie prawie cay dzie palio si w piecu. Na moim ku lea pasiasty pokrowiec. Zdjem go. Pod pokrowcem zobaczyem sukienny koc podszyty ptnem i grub bielizn nader wtpliwej czystoci. Przy ku sta stolik, a na nim kubek i cynowa miska. Gwoli przyzwoitoci nakrywao si to wszystko wydanym mi maym rcznikiem. U dou stolik mia pk; pijcy herbat trzymali tam imbryki, dzbany z kwasem i tak dalej; lecz pijcych herbat byo wrd chorych bardzo niewielu. Fajki za i kapciuchy, ktre posiadali bez maa wszyscy, nie wyczajc nawet suchotnikw, chowao si pod wyrkami. Doktor i inni zwierzchnicy nie ogldali ich prawie

nigdy, a jeli i zastali kogo z fajk, to udawali, e nic nie widz. Zreszt i chorzy byli nieomal zawsze ostroni i chodzili pali pod piec. Tylko w nocy palili niekiedy lec w kach; ale w nocy nikt nie obchodzi izb, chyba czasem oficer, dowdca stray szpitalnej. Dotychczas nigdym jeszcze nie lea w adnym szpitalu; tote cae otoczenie byo dla mnie zupenie nowe. Spostrzegem, e budz pewn ciekawo. G ludzie syszeli ju o mnie i przygldali mi si zupenie bezceremonialnie, nawet poniekd z odcieniem wyszoci, jak si przyglda nowicjuszowi w szkoach lub petentowi w urzdach. Po mojej lewej rce lea pod-sdny, pisarczyk, nielubny syn dymisjonowanego kapitana. Oskarony by o faszerstwo pienidzy i lea ju z rok, zupenie zdrw, jak si zdaje, ale upewnia doktorw, e cierpi na ane-wryzm. Dopi swego: unikn katorgi i kary cielesnej i po upywie roku zosta wysany do T-ka, gdzie mia przebywa gdzie przy szpitalu. By to krpy, przysadzisty chopiec lat dwudziestu omiu, wielki filut, jurysta, bardzo nieglupi, nadzwyczaj obrotny i dufny, chorobliwie ambitny, najpowaniej w wiecie wmawiajcy w siebie, e jest niezmiernie uczciwym. Bogu ducha winnym, prawdomwnym czowiekiem; przekonanie to zachowa na zawsze. Pierwszy zagada do mnie, ciekawie j mi wypytywa i dosy szczegowo opowiada mi o wewntrznych porzdkach szpitalnych. Przede wszystkim, rzecz prosta, owiadczy mi, e jest synem kapitana. Mia ogromn ochot uchodzi za szlachcica albo przynajmniej za kogo z waszecia. Nastpnie podszed do mnie pewien chory z roty poprawczej i zacz upewnia, e zna wielu spomidzy zesanej uprzednio szlachty, przy czym podawa ich imiona i imiona ojcw. By to siwy ju onierz; na twarzy mia wypisane, e kamie jak z nut. Nazywa si Czekunow. Jawnie wieci mi babk, przypuszczajc zapewne, e mam pienidze. Widzc moje zawinitko z herbat i cukrem natychmiast ofiarowa mi swe usugi: jeeli chc, wystara mi si o imbryk i zaparzy herbat. Co do imbryka, obieca mi go przysa nazajutrz M-cki przez jednego z winiw chodzcych do pracy w szpitalu. Alici Czekunow zaatwi wszystko. Zdoby jaki saganeczek, a nawet filiank, zagotowa wod, zaparzy herbat, sowem usugiwa mi z niezwyk gorliwoci, co natychmiast pobudzio jednego z chorych do rzucenia pod jego adresem kilku jadowitych docinkw. Tym chorym by lecy na wprost mnie suchotnik nazwiskiem Ustiancew, z onierzy podsdnych, ten, co ze strachu przed kar wypi p kwarty wdki mocno zaprawionej tabak i przez to napyta! sobie suchot; ju wspomniaem o nim gdzie wyej. Dotychczas lea w milczeniu i ciko oddycha, przygldajc mi si pilnie i uwanie, a z oburzeniem wodzc wzrokiem za Czeku-nowem. Niezwyka, zgryliwa powaga nadawaa jaki szczeglnie komiczny odcie jego oburzeniu. Wreszcie nie wytrzyma: Patrzcie na tego fagasa! Znalaz sobie pana!-rzek z przestankami i gosem urywanym z alteracji. By ju u schyku ycia. Czekunow obrci si ku niemu, dotknity do ywego: - Kro fagas? - zagadn spogldajc na Ustiancewa ze wzgard. - Ty! - odpar w tonem tak pewnym siebie, jak gdyby mia bezsporne prawo karci Czekunowa, a nawet jakby mu to specjalnie zlecono. - Ja fagas? - Tak, ty. Syszycie, dobrzy ludzie, nie wierzy! Jeszcze si dziwi! - A co d do tego! Albo to nie widzisz, e pan jest jak bez rk. Wiadomo, bez sugi mu nijako! Czemu wic nie usuy, ty ryju wochaty! - Niby kto to wochaty ryj ? - Ty jeste wochaty ryj. - Ja jestem wochaty ryj? - Wanie ty! - A ty bardzo adny? Gb masz jak wronie jajko... jeeli ja jestem wochaty ryj. - Wanie e jeste! Skoro ju Bg ci skaza, leaby sobie i umiera! A ten jeszcze pyskuje! Po co pyskujesz! - Po co! Z dwojga zego wol si ju pokoni butowi ni apciowi. Mj ojciec

si nie kania i mnie zabroni. Ja... ja... Chcia cign dalej, lecz na kilka minut okropnie si rozkaszla plujc krwi. Niebawem zimny, wycieczajcy pot wystpi na jego wskim czole. Gdyby nie przeszkadza mu kaszel, wci by mwi; z oczu jego wida byo, jak bardzo chcia jeszcze troch powymyla; lecz - wyzbyty sil - macha tylko rk... Tote pod koniec Czekunow zapomnia ju o nim. Poczuem, e zo suchomika skierowana jest raczej na mnie ni na Czekunowa. Za to, e Czekunow pragnie mi si przypo-chlebi i w ten sposb zarobi par groszy, nikt by si na niego nie gniewa i nie patrzy na ze specjaln pogard. Wszyscy rozumieli, e robi to jedynie dla pienidzy. Pod tym wzgldem proci ludzie nie s zbyt draliwi i subtelnie potrafi rozrnia. Ustiancewowi nie spodobaem si ja sam, nie spodobaa mu si moja herbata i to, e nawet w kajdanach zakrawam na pana, jak gdybym si nie mg obej bez suby, chocia bynajmniej nie yczyem sobie adnej obsugi i nie uywaem jej. Przeciwnie, zawsze chciaem wszystko robi sam, owszem, bardzo zaleao mi na tym, eby si nie wyda delikacikiem, zniewiecia-ym panitkiem. Wyznaj, skoro si o tym zgadao, em nawet uwaa to za punkt honoru. Tymczasem (zgoa nie rozumiem, czemu si zawsze tak dziao) nigdy nie mogem si pozby rnych pomocnikw i posugaczy, ktrzy mi si sami narzucali 737 i w kocu zawojowywali mnie kompletnie, tak e waciwie byli moimi panami, a ja ich sug; z pozoru wszake wychodzio na to, em istotnie pan, e nie mog si obej bez suby i paniczykuj. Sprawiao mi to, oczywicie, dotkliw przykro. Lecz Ustiancew byt suchotnikiem, czowiekiem rozdranionym. Inni za chorzy sadzili si na obojtno, nie pozbawion odcienia wyniosoci. Pamitam, e wszystkich zaprztaa pewna szczeglniejsza okoliczno: dowiedziaem si z rozmw winiw, e tego wieczoru przyprowadz do nas podsdnego, ktrego w tej chwili wicz rzgami. Winiowie oczekiwali nowicjusza z pewnym zaciekawieniem. Twierdzili zreszt, e kara bdzie lekka: wszystkiego piset. Rozejrzaem si powoli. O iem mg spostrzec, prawdziwie chorzy cierpieli tu przewanie na szkorbut i na oczy s to lokalne choroby tych okolic. W izbie byo takich kilka Reszta prawdziwie chorych leaa na rne febry, na wrzody, na piersi. Tutaj - inaczej ni w innych izbach - zgromadzono wszelkie choroby, nawet weneryczne. Powiedziaem: prawdziwie chorzy, poniewa kilku przyszo tak sobie, bez adnej choroby, eby odpocz. Lekarze chemie wpuszczali takich, ze wspczucia, zwaszcza, kiedy byo duo wolnych ek. Wikt na odwachach i na katordze, w porwnaniu ze szpitalem, wydawa si tak pody, e wielu winiw z przyjemnoci przychodzio lee, mimo cikiego powietrza i pobytu w zamknitej izbie. Byli nawet specjalni mionicy leenia, szpitalnego ycia w ogle; przewanie zreszt z roty poprawczej. Ciekawie przygldaem si moim nowym towarzyszom, ale pamitam, e najbardziej obudzi wtedy moj ciekawo jeden z nich, dogorywajcy ju, z naszego wizienia, take suchotnik i take w ostatnim ju stadium; lea tu za kiem Ustiancewa, a wic rwnie prawie naprzeciwko mnie. Nazywa si Michaj-ow; przed dwoma jeszcze tygodniami widziaem go w wizieniu. Od dawna chorowa i od dawna powinien si by leczy; ale z jak upart i zgoa niepotrzebn cierpliwoci przemagal si, nadrabia min i dopiero w wita poszed do szpitala, aby po trzech tygodniach umrze tam na galopujce suchoty; jak gdyby si ten czowiek spali. Uderzya mnie teraz jego strasznie zmieniona twarz- jedna z pierwszych twarzy, jakie ujrzaem po przybyciu do katorgi; ju i podwczas rzucia mi si czemu w oczy. Obok niego lea onierz z roty poprawczej, stary ju 738 czowiek, haniebny, wstrtny niechluj... Nie bd jednak wylicza wszystkich chorych... Wspomniaem teraz o tym dziady -dze tylko dlatego, e wwczas take wywar na mnie pewne wraenie i w jednej chwili zdy mi da wcale dobre pojcie o niektrych osobliwociach izby aresztanckiej. Pamitam, e ten dziadyga mia wtedy gwatowny katar. Cigle kicha i przez cay tydzie potem kicha nawet we nie, salwami, po pi i po sze kichni raz po raz, przy czym nigdy nie omieszka powiedzie: A to d skaranie boskie! W chwili, o ktrej mowa, siedzia na posaniu i apczywie zaywa tabak z papierowej nitki, eby si mocniej i dokadniej wykicha.

Kicha w bawenian chustk, wasn, kraciast, sto razy pran i nieprawdopodobnie wypowia; may nosek dziwacznie mu si marszczy w mnstwo drobnych fadek, ukazyway si pieki starych, sczerniaych zbw i czerwone, zalinione dzisa. Po wykicha-niu si natychmiast rozkada chustk, pilnie oglda obficie zgromadzony na niej luz i niezwocznie ciera go o swj bury szpitalny kitel, tak e wszystek luz zostawa na kitlu, a chustka bya tylko ledwie wilgotna. Robi tak przez cay tydzie. To zapobiegliwe, sknerskie oszczdzanie wasnej chustki z uszczerbkiem skarbowego kitla bynajmniej nie wywoywao adnych protestw ze strony chorych, cho ktry z nich musia przecie przywdzia po nim ten sam kitel. Ale naszemu prostemu ludowi a dziwnie obce jest uczucie wstrtu, odrazy. Mnie za od razu zemdlio z obrzydzenia i mimo woli jem natychmiast oglda kitel, ktry tylko co woyem. Dopiero teraz uprzytomniem sobie, e ju od pewnego czasu ciga na siebie moj uwag swym silnym zapachem; zdy ju si na mnie zagrza i coraz mocniej zion lekarstwami, plastrami i, jak mi si zdawao, rop, w czym nic nie byo dziwnego, poniewa od niepamitnych lat nie schodzi z ramion chorych ludzi. Moliwe, e kiedy przepierano jego pcienn podszewk na plecach; ale nie wiem na pewno. Natomiast obecnie podszewka ta bya przepojona wszelkimi niemiymi cieczami, kataplazmami, osoczem z przecitych wrzodw itd. Na dobitk do izby aresz-tanckiej bardzo czsto przychodzili ludzie dopiero co ukarani chost, z poranionymi grzbietami; leczono ich okadami, tote kitel, wkadany wprost na mokr koszul, adn miar nie mg si nie niszczy: wszystko zostawao na nim. I przez cay mj pobyt na katordze, przez wszystkie te lata, ilekro zdarzao mi 47. 739 si bywa w szpitalu (a bywaem w nim wcale czsto), za kadym razem wkadaem kitel z bojaliwym niedowierzaniem. Zwaszcza za nie podobay mi si znajdywane czasami w tych kitlach wszy, wielkie i niepospolicie tuste. Winiowie z luboci poddawali je egzekucji i gdy pod grubym, niezgrabnym paznokciem winia pstryka niekiedy tpiony insekt, twarz myliwca wiadczya o stopniu doznawanej rozkoszy. Bardzo te nie lubiano u nas pluskiew, i czstokro caa izba spoem zaczynaa je tpi w dugi, nudny wieczr zimowy. I mimo e w izbie, poza cikim powietrzem, od zewntrz wszystko byo moliwie czyste, czystoci wewntrzn, podszewkow, e tak powiem, bynajmniej nie moglimy si poszczyci. Chorzy zadowalali si tym i uwaali nawet, e tak by powinno; zreszt i same porzdki nie usposabiay do szczeglnej schludnoci. Lecz o porzdkach powiem kiedy indziej... Skoro tylko Czekunow poda mi herbat (nawiasem mwic, na wodzie, ktr przynoszono do izby od razu na ca dob i ktra si zbyt prdko psua w naszym powietrzu), drzwi otwary si dosy gono i pod wzmoonym konwojem wprowadzono onierza, wieo ukaranego chost. Po raz pierwszy widziaem ukaranego. Pniej przyprowadzano ich czsto, niektrych (gdy kara bya zbyt cika) nawet przynoszono, i za kadym razem stanowio to wielk rozrywk dla chorych. Zazwyczaj takiego delikwenta witano u nas z wielce skupionym wyrazem twarzy i jak a troch sztuczn powag. Zreszt przyjcie zaleao czciowo od stopnia doniosoci przestpstwa, a zatem i od iloci plag. Czowiek dotkliwie obity i zaywajcy famy wielkiego zbrodniarza cieszy si wikszym szacunkiem i wiksz atencj ni jaki sobie zbiegy rekrucik, jak ten chociaby, ktrego przyprowadzono teraz. Lecz ani w pierwszym, ani w drugim wypadku winiowie nie wyraali szczeglniejszego wspczucia, nie czynili te adnych szczeglnie zjadliwych uwag. Milczc pomagali nieszcznikowi i pielgnowali go, zwaszcza jeli si nie mg obej bez pomocy. Felczerzy ju sami wiedzieli, e oddaj obitego we wprawne i dowiadczone rce. Zwykle pomoc polegaa na czstym i nieodzownym zmienianiu zmoczonego zimn wod przecierada lub koszuli, ktr si kado na pocitym ranami grzbiecie, osobliwie jeli ukarany sam ju nie mia si zadba o siebie, oraz na zrcznym wyciganiu drzazg, ktre czstokro zostaj w grzbiecie po zamanych 740 na nim kijach. Ta operacja bywa zazwyczaj nader przykra dla chorego. Ale na og zawsze dziwia mnie zdumiewajca wytrzymao, z jak ukarani znosili bl. Widziaem ich wielu, niekiedy nad miar schostanych, a prawie aden z nich nie jcza! Tylko caa twarz jakby si zmienia, blednie;

oczy pon, wzrok jest roztargniony, niespokojny, wargi si trzs, tote nieborak umylnie przygryza je zbami omal nie do krwi. onierz, o ktrym mowa, by to chopiec w wieku jakich dwudziestu trzech lat, mocny, muskularny, wysoki, zgrabny, o adnej twarzy i niadym ciele. Plecy mia porzdnie pokiereszowane. Od gry do pasa by obnaony, na ramionach mia mokre przecierado, wskutek czego dra na caym ciele jak w febrze i przez ptorej godziny chodzi tam i z powrotem po izbie. Wpatrywaem si w jego twarz: w tej chwili zdawa si nie myle o niczym, spoziera dziwnie i dziko, bdnym wzrokiem, ktremu widocznie trudno si byo na czymkolwiek z uwag zatrzyma. Wydao mi si, e uwanie spojrza na moj herbat. Herbata bya gorca, z filianki buchaa para, biedaczysko za zzib i dygota, a mu dzwoniy zby. Zaproponowaem, eby si napi. Milczc podszed do mnie, wzi filiank, wypi na stojco i bez cukru, z wielkim popiechem i jak gdyby ze szczeglnym staraniem, by nie patrze na mnie. Nastpnie w milczeniu odstawi filiank i nawet nie kiwnwszy mi gow zacz znowu chodzi tam i z powrotem po izbie. Bo te nie myla nawet o grzecznociach! Co si za tyczy winiw, to z jakiego powodu wszyscy zrazu unikali wszelkiej rozmowy z ukaranym rekrutem, a nawet po udzieleniu mu pocztkowej pomocy, pniej jak gdyby usiowali ju nie zwraca na niego uwagi, moe chcc da mu jak najwicej spokoju i nie naprzykrza mu si dalszym wypytywaniem i wspczuciem - z czego on, jak si zdaje, zupenie by zadowolony. Tymczasem pociemniao, zapalono lampk nocn. Niektrzy, bardzo zreszt nieliczni, mieli wasne lichtarze. W kocu, ju po wieczornej wizycie doktora, wszed dyurny podoficer, porachowa wszystkich chorych, i izb zamknito po uprzednim wniesieniu kuba... Dowiedziaem si ze zdziwieniem, e ten kube zostanie tu na ca noc, chocia ustp znajdowa si tu na korytarzu, zaledwie o dwa kroki od drzwi. Ale taki ju by ustalony porzdek. W dzie jeszcze czasem wypuszczano winia z izby, oo prawda nie duej ni na minut; w nocy natomiast - pod adnym pozorem. Izba aresztancka nie bya podobna do innych izb szpitalnych, i chory wizie nawet w chorobie odbywa kar. Kto pierwszy wydal takie zarzdzenie - nie wiem; wiem tylko, e nie byto w tym ani krzty zdrowego sensu i nigdzie caa bezuyteczna formalistyka nie uwydatniaa si tak jaskrawo jak w tym na przykad wypadku. Naturalnie, nie dziao si to za spraw doktorw; powtarzam - winiowie nie mogli si do nachwali swych lekarzy, uwaali, e lekarze odnosz si do nich po ojcowsku, szanowali ich. Kady doznawa ich yczliwoci, sysza od nich sbwa otuchy, a wizie, odepchnity przez wszystkich, ceni to sobie, poniewa widzia niefaszowan szczero tych sw i tej yczliwoci. Nie byo w tym przymusu; nikt by nie pocign lekarzy do odpowiedzialnoci, gdyby traktowali aresztantw inaczej, to jest brutalniej, bardziej nieludzko: byli wic dobrzy z prawdziwej mioci bliniego. I rozumieli, oczywicie, e pacjentowi, niezalenie od tego, czy jest, czy nie jest winiem, tak samo potrzeba wieego powietrza, jak i kademu innemu choremu, chociaby najwyszej rangi. Chorzy w innych izbach, ozdrowiecy na przykad, mogli swobodnie chodzi po korytarzach, uywa wicej ruchu, oddycha powietrzem mniej zatrutym ni powietrze w izbie, zastae i zawsze, na co nie byo rady, pene dusznych wyzieww. Dziwnie mi jest i wstrtnie, gdy teraz pomyl o tym, do jakiego stopnia powietrze to, ju i tak zatrute, musiao si u nas zatruwa w nocy, kiedy wnoszono ten kube, przy ciepej temperaturze izby i przy wiadomych chorobach, zmuszajcych do chodzenia na stron. Jeeli teraz powiedziaem, e wizie rwnie i w chorobie odbywa kar, to, rzecz prosta, nie miaem inie mam na myli, e wydano to rozporzdzenie wycznie celem kary. Naturalnie, byoby to z mojej strony niedorzeczne oszczerstwo. Chorych nie ma ju po co kara. A skoro tak, to samo si przez si rozumie, e widocznie jaka twarda, nieuchronna konieczno zmuszaa zwierzchnikw do tego rozporzdzenia, brzemiennego w szkodliwe nastpstwa. Jaka mianowicie? Ale kiedy wanie w tym sk, e niczym innym nie mona cho troch wytumaczy koniecznoci tego i wielu innych przepisw, tak dalece niepojtych, e nie tylko wytumaczy, ale nawet wyobrazi sobie tumaczenia niepodobna. Czym wytumaczy to bezuyteczne okruciestwo? Tym, prosz pastwa, e wizie przyjdzie do szpitala, rozmylnie udajc chorego, oszuka lekarzy, w nocy pjdzie do ustpu i korzystajc z ciemnoci ucieknie. Powanie dowodzi

caej miesznoci takiego rozumowania prawie nie sposb. Dokd ucieknie? Jak ucieknie? W czym ucieknie? W dzie wypuszczaj po jednemu; to samo mogoby by w nocy. Przy drzwiach stoi wartownik z nabit broni. Ustp jest dosownie o dwa kroki od wartownika, a mimo to choremu towarzyszy zastpca wartownika, ktry ani na chwil nie spuszcza go z oka. Jest tam jedno tylko okno, opatrzone jak na zim, z podwjn ram i elazn krat. Pod oknem za, na dworze, tu przed oknami izb aresztanckich, take ca noc chodzi wartownik. Na to, by wyj przez okno, trzeba wysadzi fam i krat. Kt na to pozwoli? Ale przypumy, e wizie uprzednio zabije wartownika, tak, e ten ani pinie i nikt tego nie usyszy. Owszem, przypumy nawet taki absurd; wizie bdzie przecie musia wyama okno i krat. Prosz pamita, e tu koo wartownika pi stre izbowi, a o dziesi krokw od niego, przy drugiej izbie aresztanckiej, stoi drugi wartownik z karabinem, przy nim drugi zastpca wartownika i drudzy stre. I dokde ucieka zim w poczochach, pantoflach, szpitalnym kitlu i szlafmycy? A jeeli tak, jeeli niebezpieczestwo jest tak znikome (tj. na dobr spraw adne zgoa), to po c tak dotkliwe obcienie dla chorych, moe w ostatnich dniach i godzinach ich ycia, dla chorych, ktrym wiee powietrze jest jeszcze potrzebniejsze ni zdrowym? Po co? Nigdy nie potrafiem tego zrozumie. Lecz skoromy ju raz zapytali: Po co? i skoro si ju o tym zgadao, musz wspomnie obecnie o jeszcze jednym pytaniu, ktre tyle lat sterczao przede mn w postaci najbardziej zagadkowego faktu i na ktre rwnie nie mogem znale odpowiedzi. Musz powiedzie o tym chocia par sw, zanim przystpi do dalszego cigu niniejszego opisu. Mwi o kajdanach, od ktrych nie uwalnia katornika adna choroba. Nawet grulicy umierali przy mnie w kajdanach. A tymczasem wszyscy si do tego przyzwyczaili, wszyscy uwaali to za fakt dokonany, nieodwoalny. Nie wiem nawet, czy si kto nad tym zastanawia, skoro przez wszystkie te lata adnemu z lekarzy nie przyszo nawet na myl wyjedna u wadz rozkucia chociaby jednego ciko chorego winia, zwaszcza suchotnika. Co prawda kajdany nie s takim znw wielkim ciarem. Wa 743 od omiu do dwunastu funtw. Zdrowemu czowiekowi nie jest trudno nosi dziesi funtw. Mwiono mi wprawdzie, e od kajdan nogi zaczynaj po kilku latach usycha. Nie wiem, czy to prawda, cho tkwi w tym pewne prawdopodobiestwo. Ciar, bodaj niewielki, bodaj dziesiciofuntowy, na stae przymocowany do nogi, mimo wszystko nienormalnie zwiksza wag koczyny i po duszym czasie moe wywrze wpyw szkodliwy... Ale dajmy na to, e dla zdrowego to nic. Lecz dla chorego? Dajmy na to, e i dla zwykego chorego ID take nic. Lecz, powtarzam, czy to samo dotyczy ciko chorych, czy to samo dotyczy grulikw, ktrym ju i bez tego schn rce i nogi, tak e lada somka staje si cika? I doprawdy, gdyby zwierzchno lekarska wystaraa si o ulg choby tylko dla suchotnikw, ju i to jedno stanowioby istotne i wielkie dobro* dziejstwo. Powie kto, e wizie jest zoczyc i nie zasuguje na dobrodziejstwa; czy jednak godzi si zwiksza ciar kary czowiekowi, ktrego ju i tak dotkn palec boy? Zreszt trudno uwierzy, eby si to robio wycznie celem karania. Nawet sd uwalnia suchotnika od kary cielesnej. Zatem i tu rwnie kryje si jaki tajemniczy, doniosy wzgld, majcy na celu zbawienn ostrono. Ale jaki - nie sposb zrozumie. Bo nie mona serio si obawia, e suchotnik ucieknie. Komu przyjdzie to na myl, zwaszcza gdy uwzgldnimy pewien stopie rozwoju choroby? Uda za suchotnika, oszuka lekarzy po to, by zbiec-niepodobna. To nie taka choroba; poznaje si j od pierwszego wejrzenia. No i jeszcze jedno: czy zakuwaj czowieka w kajdany po to tylko, eby nie uciek, albo eby mu to przeszkodzio w ucieczce? Bynajmniej. Kajdany - to tylko znak, habice pitno, brzemi fizyczne i moralne. Przynajmniej tak si przypuszcza. W ucieczce za nie mog przeszkodzi nikomu i nigdy. Najbardziej niewprawny, najbardziej niezaradny wizie zdoa bez wikszego trudu przepiowa je w nader krtkim czasie lub rozbi nit kamieniem. Kajdany na nogach nie s absolutnie adnym rodkiem ostronoci; a skoro tak, skoro maj by tylko dodatkow kar dla katornika po wyroku, to znowu pytam: czy si godzi kara umierajcego? I wanie teraz, kiedy to pisz, ywo mi si przypomina pewien dogorywajcy suchotnik, w Michajow, ktry lea prawie naprzeciwko mnie, nie opodal Ustiancewa, i ktry zmar, 744

pamitam, czwartego dnia mego pobytu w izbie chorych. Moe wanie dlatego zaczem teraz mwi o grulikach, e mimo woli powtarzam wraenia i myli, jakie mnie nawiedziy podwczas z powodu tej mierci. Michajowa znaem zreszt niewiele. By to czowiek bardzo jeszcze mody, w wieku jakich dwudziestu piciu lat najwyej, suszny, szczupy i nadzwyczaj miej powierzchownoci. Przebywa w specjalnym oddziale i by a dziwnie milczcy, zawsze jako cicho, spokojnie smutny. Jak gdyby usycha. Przynajmniej tak si pniej o nim wyraali winiowie, ktrym zostawi po sobie dobre wspomnienie. Pamitam tylko, e mia liczne oczy, i nie wiem doprawdy, czemu tak dobitnie mi si upamitni. Umar okoo trzeciej po poudniu, w dzie mrony i pogodny. Mocne, skone promienie soca przeszyway zielone, z lekka zamarznite szyby w oknach naszej izby. Cay ich potok lal si na nieszczliwego. Umar nieprzytomnie, odchodzi mozolnie i dugo, kilka godzin z rzdu. Ju od rana oczy jego przestay poznawa tych, co si do niego zbliali. Towarzysze chcieli mu jako uly, widzieli, e jest mu bardzo ciko; oddycha z trudem, gboko, rzce; pier unosia mu si wysoko, jakby mu brako powietrza. Zrzuci kodr, wszystk odzie, a w kocu j zrywa zsiebie koszul: nawet ona zdawaa mu si cika. Pomogli mu, zdjli ze koszul. Straszno byo patrze nato dugie, dugie ciao, o rkach i nogach wyschych do koci, o zapadnitym brzuchu, wystajcej piersi, ebrach zaznaczajcych si wyranie, jak u kociotrupa. Na caym ciele zosta tylko drewniany krzyyk z relikwiarzykiem i kajdany, z ktrych mgby teraz wysun chud nog. Na p godziny przed jego mierci wszyscy u nas przycichli, zaczli rozmawia nieledwie szeptem. Jeeli kto chodzi, stara si stpa bez szmeru. Mao rozmawiali ze sob o rzeczach postronnych, z rzadka tylko popatrywali na konajcego, ktry coraz bardziej charcza. Wreszcie wymaca bdzc i niepewn rk relikwiarzyk na piersi i zacz go zrywa z siebie, jakby i on mu ciy, przeszkadza, uwiera go. Zdjto mu te relikwiarzyk. Po jakich dziesiciu minutach umar. Zapukali do drzwi, dajc zna wartownikowi. Wszed str, popatrzy tpo na nieboszczyka i uda si do felczera. Felczer, mody i poczciwy jegomo, troch przesadnie dbay o sw powierzchowno, dosy zreszt przyjemn, zjawi si wkrtce; szybkim krokiem, gono stpajc przez 12 Oostojewski, t. 745 ucicha izb, podszed do zmarego i z jak szczeglnie niefrasobliw min, snad specjalnie przybran na t okazj, uj go za puls, pomaca, machn rk i wyszed. Natychmiast zawia- domiono wart dyurn: zmary by wielkim zbrodniarzem, ze specjalnego oddziau, tote nawet i jego mier naleao stwierdzi ze szczeglnymi ceremoniami. W oczekiwaniu na dyurnych ktry wizie cichym gosem podda myl, e nie wadzioby zamkn nieboszczykowi oczy. Drugi wysucha go uwanie, milczc podszed do zmarego i zamkn mu powieki. Widzc lecy na poduszce krzyyk, wzi go, obejrza i w milczeniu woy go znw Michajowowi na szyj; woy i przeegna si. Tymczasem martwa twarz kostniaa; promie wiata igra na niej, usta byy rozchylone: dwa rzdy biaych, modych zbw lniy spod cienkich warg, ktre si przylepiy do dzise. Nareszcie wszed dyurny podoficer, przy paaszu i w hemie, za nim dwaj stre. Podchodzi, coraz bardziej zwalniajc kroku, niepewnie zerkajc na winiw, ktrzy ucichli i ze wszech stron surowo na niego patrzyli. Zbliywszy si do nieboszczyka na odlego jednego kroku, stan jak wryty, jakby oniemielony. Cakiem nagi, wyschnity trup, w samych kajdanach, wywar na nim wraenie, tote znienacka odpi podpink, zdj hem, co wcale nie byo wymagane, i szeroko si przeegna. By to surowy, siwy wiarus. Pamitam, e w owej chwili tu przy nim sta Czekunow, rwnie siwy starzec. Cay czas w milczeniu i pilnie spoziera na podoficera, z jak dziwn uwag wpatrujc si w kady jego gest. Lecz ich oczy si spotkay, i Czekunowowi czemu nagle drgna dolna warga, skrzywi si cudacznie, wyszczerzy zby i szybko, mimowolnym ruchem gowy wskazawszy podoficerowi zmarego, powiedzia : -J- To i on mia matk! - i odszed. Pamitam, sowa te przeszyy mnie jak n... Po co je wymwi, dlaczego przyszy mu do gowy? Ale zaczto podnosi nieboszczyka; dwignito go razem z kiem; soma zachrz-cila, kajdany,

wrd zupenej ciszy, brzkny o podog... Podcignito je. Ciao wyniesiono. Raptem wszyscy zaczli mwi gono. Syszaem, jak podoficer, ju na korytarzu, wysya kogo po kowala. Trzeba byo rozku nieboszczyka... Lecz odbiegem od tematu... 746 II. CIG DALSZY Lekarze obchodzili izby chorych z rana; mniej wicej o jedenastej przybywali do nas wszyscy razem, towarzyszc lekarzowi naczelnemu, przed nimi za, o ptorej godziny wczeniej, odwiedza izb nasz ordynator. Ordynatorem by u nas podwczas pewien modziutki lekarz, znajcy si na rzeczy, uprzejmy, yczliwy, ktrego winiowie bardzo lubili, upatrujc w nim jedn tylko przywar: e jest zanadto skromniutki. Istotnie, by nierozmowny, czul si jakby skrpowany wobec nas, prawie piek raki, niemal na pierwsz prob chorych zmienia im diet, bodaj gotw byby zapisywa im rwnie i lekarstwa stosownie do ich prb. Skdind by to zacny modzieniec. Wypada przyzna, e na Rusi wielu lekarzy cieszy si mioci i szacunkiem prostych ludzi, i to cakiem susznie, o ile mogem zauway. Wiem, e moje sowa zakrawaj na paradoks, zwaszcza gdy si uwzgldni powszechn nieufno caego rosyjskiego ludu do medycyny i do zamorskich lekw. W rzeczy samej, czowiek z gminu, gdy ciko zapadnie na zdrowiu, woli kilka lat z rzdu leczy si u znachorki albo kuro-wa domowymi, ludowymi rodkami (ktrymi wcale nie trzeba gardzi) ni pj do doktora albo lee w szpitalu. Lecz oprcz tego, e tkwi w tym pewna nadzwyczaj doniosa okoliczno, nie majca adnego zwizku z medycyn, a mianowicie: powszechna nieufno caego ludu do wszystkiego, co ma na sobie pitno administracji, formalistyki; oprcz tego, mwi, lud jest zastraszony i uprzedzony do szpitali rnymi bajdami, strachami, czasem niedorzecznymi, ale niekiedy majcymi podstaw. Gwnie jednak przeraaj go niemieckie porzdki w szpitalu, obcy ludzie dokoa przez cae trwanie choroby, rygory co do jada, opowiadania o przykrej surowoci felczerw i lekarzy, o krajaniu i patroszeniu trupw i tak dalej. A na dobitk - powiada sobie lud - leczy nas bd panowie, bo lekarze s jednak panami. Ale przy bliszej znajomoci z nimi (wprawdzie nie bez wyjtkw, lecz najczciej) wszystkie te strachy znikaj bardzo rycho, co, moim zdaniem, chlubnie wiadczy o naszych doktorach, zwaszcza modych. Wikszo z nich potrafi zaskarbi sobie szacunek, a nawet mio prostych ludzi. Ja przynajmniej pisz o tym, co sam widziaem i czegom dowiadczy niejednokrotnie i w wielu miejscach, a nie mam powodu s-747 dzi, eby si gdzie indziej zbyt czsto dziao inaczej. Zapewne, lekarze w niektrych zaktkach bior apwki, cign wielkie zyski ze swych szpitali, lekcewa sobie pacjentw, nawet cakiem zapominaj o medycynie. Tak jeszcze bywa, lecz ja mwi o wikszoci, albo raczej o tym duchu, o tym kierunku, ktry si teraz, za naszych dni, przejawia w medycynie. Ci za odstpcy, wilki w owczej trzdce, cokolwiek by przytoczyli na swe usprawiedliwienie, jakkolwiek by si tumaczyli na przykad rodowiskiem, ktre z kolei zaprzepacio i ichsamych, nigdy nie bd mieli susznoci, zwaszcza jeli przy tym utracili mio bliniego. A mio bliniego, yczliwo, braterskie wspczucie s moe niekiedy potrzebniejsze choremu ni wszelkie lekarstwa. Powinni bymy nareszcie zaniecha lamazarnych skarg na rodowisko, ktre nas niszczy. Owszem, prawd jest, e niszczy w nas niejedno, ale przecie nie wszystko, i czstokro ten i w sprytny, wiadomy rzeczy filut nader zrcznie osania i usprawiedliwia wpywem tego rodowiska nie tylko swoj sabo, ale po prostu podo, osobliwie jeli umie ozdobnie mwi lub pisa. Jednake znw odbiegem od tematu; chciaem tylko powiedzie, e gmin jest nieufny i wrogo usposobiony raczej do administracji medycznej ni do lekarzy. Gdy pozna, jacy s w istocie, szybko wyzbywa si wielu swych uprzedze. Pozostae urzdzenia naszych lecznic dotychczas pod wielu wzgldami nie odpowiadaj duchowi ludu, dotychczas ra swymi porzdkami nawyki

naszego gminu i nie mog uzyska cakowitej jego ufnoci i powaania. Tak mi si przynajmniej zdaje na podstawie niektrych wasnych moich wrae. Nasz ordynator zatrzymywa si zwykle przy kadym chorym, z powag i wielk skrupulatnoci oglda go, wypytywa, zapisywa mu leki, diet. Czasem i on spostrzeg, e chory wcale nie jest chory; ale poniewa aresztant przyszed wypocz od robt lub polee na sienniku, nie za na goych deskach, no i bd co bd w ciepym pokoju, a nie w wilgotnej kordegardzie, gdzie si w ciasnocie toczy ciba bladych i przepitych podsdnych (podsdni u nas prawie zawsze, na caej Rusi, s bladzi i przepici: dowd, e ich utrzymanie i stan ducha jest niemal zawsze gorszy ni u winiw po wyroku), wic nasz ordynator spokojnie odnotowywa im jak febris catarrhalis i poleca im lee czasem nawet cay tydzie. Z tej febris ca-748 tarrhalis wszyscy miali si u nas. Wiedzieli bardzo dobrze, i jest to utarta, w myl jakiej oboplnej ugody midzy doktorem a pacjentem, formua ma oznaczenie domniemanej choroby: zapasowych kolek, jak sami aresztanci tumaczyli termin febris catarrhalis. Niekiedy chory naduywa mikkoci serca lekarza i lea poty, a go nie wypdzono si. Trzeba byo widzie wwczas naszego ordynatora: zdawao si, e truchleje, e mu wstyd powiedzie choremu wrcz, by czym prdzej wyzdrowia i prosi o wypisanie, cho lekarz mg najzwyczajniej w wiecie, bez wszelkich ceregieli i ugiaskiwa, wypisa go, notujc na jego karcie chorobowej: sonat est* Z pocztku robi aluzje, potem jak gdyby prosi: Czy aby nie pora? Przecie jeste ju prawie zdrw, w izbie jest ciasno i tak dalej, i tak dalej, a wreszcie choremu robio si wstyd, i sam prosi o wypisanie. Doktor naczelny, czowiek miosierny i uczciwy (jego rwnie bardzo lubili chorzy), by jednak nierwnie surowszy, bardziej stanowczy ni ordynator, w niektrych razach dawa nawet dowd srogoci i za to wielce go u nas szanowano. Przychodzi w asycie wszystkich lekarzy szpitalnych, po ordynatorze, take bada kadego z osobna, najduej zatrzymywa si przy ciko chorych, zawsze umia powiedzie im jakie poczciwe, dodajce otuchy, czsto nawet serdeczne swko i w ogle robi dobre wraenie. Takich, co przyszli z zapasowymi kolkami, nigdy nie odtrca i nie odprawia z kwitkiem; ale jeli sam pacjent si upiera, doktor po prostu wypisywa go: No, bracie, jue dosy sobie polea, odsapn, ruszaj wic, trzeba mie Boga w sercu. Upierali si zazwyczaj albo leniuchy, zwaszcza w roboczym letnim sezonie, albo podsdni oczekujcy na kar. Pamitam, do jednego z takich zastosowano szczegln surowo, ba, srogo, by go skoni do wypisania si z lecznicy. Przyszed z chorob oczu, oczy ma czerwone, narzeka na silny, kujcy bl w gakach. Zaczli go leczy muszkami, pijawkami, wstrzykiwaniem jakiego rcego pynu i tak dalej, ale mimo to choroba nie ustpowaa, zaczerwienienie nie mijao. Po pewnym czasie lekarze domylili si, e to choroba udana: zapalenie jest stale niewielkie, nie pogarsza si, ale te nie polepsza, trwa w stanie niezmiennym. Rzecz podejrzana. Wszyscy winiowie dawno ju wiedzieli, e chory udaje zdrowy 749 i wodzi ludzi za nos, cho sam si do tego nie przyznawa. By to miody chopiec, adny, i owszem, ale robicy na nas wszystkich niemile wraenie: skryty, podejrzliwy, zaspiony, z nikim nie gada, patrzy spode ba, wiecznie si boczy, jakby wszystkich podejrzewa. Pamitam, niektrym u nas przychodzio nawet do gowy, e gotw co splata. By onierzem, dopuci si grubszej kradziey, przyapano go i skazano na tysic kijw i roty aresztanckie. Jakem ju przedtem wspomina, niektrzy podsdni, aby oddali chwil kary, decyduj si na straszne wybiegi: w przededniu kani pchnie noem jednego z przeoonych albo koleg aresztanta, wic go sdz ponownie, kara odwleka si jeszcze na jakie dwa miesice i cel zostaje osignity. Mniejsza o to, e przecie za dwa miesice bdzie ukarany w dwjnasb, w trjnasb surowiej; byleby tylko teraz odwlec gron chwil na kilka bodaj dni, a pniej niech si dzieje, co chce: tak wielki bywa czasem strach tych nieszcznikw.

Niektrzy u nas szeptali midzy sob na ucho, e trzeba si go wystrzega; kto wie, gotw zarn kogo w nocy. Co prawda koczyo si na gadaniu, specjalnych za rodkw ostronoci nikt nie przedsibra, nawet ci, ktrych ka stay tu obok jego ka. Widzieli zreszt, e po nocach trze sobie oczy wapnem z tynku i czym tam jeszcze, aby z rana byy znw czerwone. Wreszcie lekarz naczelny zagrozi mu zawlok. Przy uporczywej, dugotrwaej chorobie ocznej, gdy ju wszystkie rodki medyczne zawiody, lekarze, dla uratowania wzroku, decyduj si na rodek gwatowny i bolesny: stawiaj choremu zawlok, niby koniowi. Ale nieborak w dalszym cigu nie zgodzi si wyzdrowie. C to by za charakter uparty, czy te nad miar tchrzliwy: przecie zawlok, cho nie tak dotkliwa jak kije, jest rwnie bardzo bolesna. Lekarz rk zgarnia pacjentowi z tyu skr na szyi, ile si tylko da uchwyci, cae zagarnite ciao przebija noem, wskutek czego powstaje szeroka i duga rana na caym karku, i przewleka przez t ran tam pcienn, dosy szerok, prawie na palec; nastpnie co dzie, w oznaczonej godzinie, szarpie t tam w ranie, zupenie jakby j na nowo przecina, eby si ustawicznie limaczya i nie goia. I t tortur rwnie biedak uparcie znosi - z okropnymi zreszt mczarniami - przez kilka dni i dopiero po tym zgodzi si wypisa. Ju po jednym dniu oczy jego byy cakiem zdrowe, 750 i skoro tylko wygoia mu si szyja, poszed na odwach, aby zaraz nazajutrz dosta tysic kijw. Zapewne, cika jest chwila przed kar, cika tak dalece, e moe grzesz nazywajc ten strach maodusznoci i tchrzostwem. Cika widocznie, skoro czowiek woli kar podwjn, potrjn, byleby tylko nie natychmiastow. Wspomniaem wszake i o takich, co sami prosili o najrychlejsze wypisanie ze szpitala, z grzbietem jeszcze nie wygojonym po pierwszych kijach, aby odby reszt plag i definitywnie zakoczy spraw; gdy pobyt przed wyrokiem na odwachu jest dla wszystkich bez porwnania gorszy od katorgi. Lecz poza rnic temperamentw, w determinacji i nieustraszonoci niektrych ludzi gra wielk rol zatwardziae przyzwyczajenie do plag i kar. Wielokrotnie bity czowiek jako umacnia si na duchu i na grzbiecie i w kocu patrzy na kar sceptycznie, bez maa jak na drobn niedogodno, ktrej si ju nie boi. Na og biorc, jest to suszne. Jeden nasz wizie ze specjalnego oddziau, ochrzczony Kamuk, Aleksander czy Aleksandra, jak go u nas nazywano, osobliwszy czowiek, szczwany lis, nieulky, a zarazem bardzo dobroduszny, opowiada mi, jak odby swoje cztery tysice, opowiada ze miechem i artami, lecz jednoczenie przysiga z ca powag, e gdyby od dziecistwa, od najwczeniejszego, pierwszego dziecistwa nie wyrs pod batem, od ktrego literalnie przez cae ycie w hordzie nie schodziy mu z plecw blizny - to by za nic w wiecie nie znis tych czterech tysicy. Opowiadajc, jak gdyby bogosawi t edukacj pod biczem. Bili mnie za wszystko, Aleksandrze Pietrowiczu! - mwi mi pewnego razu, siedzc na moim ku, na odwieczerz, przed zapaleniem wiate - bili za wszystko, za wszyciuteko, bili pitnacie lat z rzdu, od dnia, kiedy zaczem siebie pamita, co dzie po kilka razy; nie bi, kto nie chcia; tak em si pod koniec zupenie ju przyzwyczai: W jaki sposb znalaz si w wojsku - nie wiem; nie pamitam zreszt, moe mi opowiada; by to wieczny uciekinier i wczga. Pamitam tylko jego opowie o tym, jak strasznie struchla, kiedy go skazano na cztery tysice za zabicie przeoonego. Wiedziaem, e ukarz mnie surowo i e moe nie wyjd spod paek, i cho przywykem do batw, ale cztery tysice paek to nie przelewki! A przy tym cala zwierzchno 751 bya za na mnie! Wiedziaem, wiedziaem na pewno, e si nie wywin sianem, e nie dam rady, e nie wypuszcz mnie spod paek. Z pocztku sprbowaem si ochrzci, bo sobie myl: a nu daruj; i chocia moi od. razu mi wtedy mwili, e nic z tego nie bdzie, e nie daruj, ale ja sobie myl: sprbuj jednak, zawsze ochrzczonego bdzie im wicej al. Jako ochrzcili mnie i na chrzcie witym dali mi imi Aleksander; ale paki swoj drog zostay pakami; nie darowali mi ani jednej; aem sobie krzywdowal. I myl w duchu:

czekajcie, wywiod was wszystkich w pole. I c si panu zdaje, Aleksandrze Pietrowiczu: wywiodem! Strasznie dobrze umiaem udawa umarlaka, a waciwie niezupenie umarlaka, tylko takiego, co to zaraz wyzionie ducha. Poprowadzili mnie, prowadz przez jeden tysickrzycz: Pali. Prowadz przez drugi - ha, myl sobie, przysza na mnie kryska, wytukli ze mnie dusz, nogi si uginaj, wic ja rym! na ziemi; oczy w sup, twarz sina, nie zipi, na ustach piana. Podszed lekarz: Wnet zemrze powiada. Nios mnie do szpitala, a ja tam odyem. Wic jeszcze dwa razy wyprowadzali mnie pniej i zocili si, bardzo zocili na mnie, a ja ich zwiodem jeszcze dwa razy; jakem tylko przeszed trzeci tysic, obumarem, a jak zaczem przechodzi czwarty, to kada plaga gala mnie w serce jak n, kada plaga obstaa za trzy plagi, tak mocno kropili! Bo si zawzili na mnie. Ten gupi ostatni tysic (nieche go!...) starczy za wszystkie trzy pierwsze, i gdybym nie umar przed samym kocem (zostawao wszystkiego ze dwiecie paek), ukatrupiliby mnie na miejscu, no, ale nie daem si skrzywdzi; znowu wystrychnem ich na dudkw i znowu obumarem; znowu uwierzyli, bo i jake nie uwierzy, kiedy lekarz wierzy; i cho tych dwiecie ostatnich walili z ca zoci, walili tak, e czasami atwiej znie dwa tysice, ale diaba zjedli, nie ukatrupili! A dlaczego? Ano dlatego, em od male-koci rs pod batem. Dlategom yw do dzi dnia. Oj, bili mnie, bili w moim yciu! - doda za zakoczenie opowieci, jakby w smutnej zadumie, jakby silc si przypomnie sobie i policzy, ile razy go bito. Ale gdzie tam! - dorzuci przerywajc chwilowe milczenie-nie sposb tego zrachowa; kt by zliczy! Rachuby na to nie starczy. Spojrza na mnie i rozemia si, ale tak dobrodusznie, e i ja musiaem si do niego umiechn. Wie pan, Aleksandrze Pietrowiczu, nawet i teraz 752 jeli mi si co ni w nocy, to zawsze, e mnie bij; adnych innych snw nie miewam. Istotnie, czsto krzycza po nocach, dar si na cay gos, tak e winiowie go budzili szturchaca-mi: Czego wrzeszczysz, diable jeden! By to chop krzepki, niewysokiego wzrostu, fertyczny i wesoy, w wieku jakich czterdziestu piciu lat, y ze wszystkimi w dobrej komitywie i chocia bardzo lubi kra i bardzo czsto bra za to u nas cigi, no, ale kt u nas nie by zodziejaszkiem i kog za to nie bijano. Dodam jeszcze jedno: zawsze dziwia mnie nadzwyczajna dobroduszno, niepamitliwo, z jak ci wszyscy bici ludzie opowiadali o tym, jak ich bito, i o tych, ktrzy ich bili. Czstokro nie mogem si dosucha ani odrobiny gniewu czy nienawici w takim opowiadaniu, od ktrego we mnie czasami wszystko si burzyo i serce zaczynao wali jak motem. Oni za opowiadaj i miej si jak dzieci. Taki na przykad M-cki opowiada mi o swojej karze: by nieszlachcicem i dosta piset. Dowiedziaem si o tym od innych i sam go zagadnem: czy to prawda i jak to byo? Odrzek krtko, jak gdyby z ukrytym blem, jak gdyby starajc si nie patrze na mnie, i twarz mu poczerwieniaa; po upywie p minuty spojrza na mnie i w oczach jego zapon ogie nienawici, a wargi zadray mu z oburzenia. Poczuem, e nigdy nie mg zapomnie tej kary ze swojej przeszoci. Nasi za, prawie wszyscy (nie rcz, e nie byo wyjtkw), patrzyli na to zupenie inaczej. Niepodobna, mylaem sobie czasem, eby si mieli za bezwzgldnie winnych i zasugujcych na ka, zwaszcza kiedy zgrzeszyli nie przeciwko swoim, ale przeciwko wadzom. Wikszo wcale si nie poczuwaa do winy. Juem powiedzia, e wyrzutw sumienia nie stwierdziem nigdy, nawet w tych wypadkach, gdy zbrodniarz godzi we wasn spoeczno. O zbrodniach przeciw wadzom nie ma nawet co mwi. Zdawao mi si niekiedy, e w tych wypadkach mia miejsce swoisty, e tak powiem, praktyczny lub raczej faktyczny pogld na rzeczy. Brali pod uwag los, nieunikniono faktunie zastanawiajc si nad nim, jak gdyby niewiadomie. Wic na przykad wizie, cho zawsze jest skonny przyznawa sobie suszno w zbrodniach przeciw wadzom, tak e sama kwestia jest dla niego bezprzedmiotowa, praktycznie zdawa sobie spraw, e wadze patrz na jego zbrodni w sposb zgoa inny, wobec czego musz go

ukara, i kwita. Walka jest tu obustronna. Zbrodniarz wie przy tym i nie wtpi, e go usprawiedliwi sd wasnego rodowiska, prostego ludu, ktry nigdy (to take wie) nie potpi go ostatecznie, najczciej za w ogle go uniewinni, byleby jego grzech nie godzi w swoich, we wspbraci, w prosty lud. Sumienie ma spokojne, i ten spokj sumienia dodaje mu sil moralnych, a to grunt. Zdaje si czu, e ma na czym si oprze, i dlatego nie nienawidzi, bierze to, co mu si przydarzyo za fakt nieuchronny, ktry nie z nim si pocz, nie z nim si skoczy i dugo jeszcze, dugo bdzie trwa, wrd raz ustanowionej, biernej, lecz uporczywej walki. Ktry to onierz, wojujc z Turkiem, nienawidzi go osobicie? A przecie Turek kuje go bagnetem, strzela do niego. Prawda i to, e nie wszystkie opowiadania tchny zimn krwi i kompletn obojtnoci. Na przykad o poruczniku erebiatnikowie opowiadano a z pewnym odcieniem oburzenia, niezbyt wielkiego zreszt. Tego porucznika erebiatnikowa poznaem jeszcze na pocztku swego pobytu w szpitalu-z opowiada winiw, naturalnie. Pniej zobaczyem go kiedy na wasne oczy, gdy sta u nas na warcie. By to czowiek pod trzydziestk, susznego wzrostu, korpulentny, otyy, o rumianych, zapynitych tuszczem policzkach, o biaych zbach i tubalnym nozdriewowskim miechu25. Z twarzy jego zna byo, e nie ma na wiecie czowieka, ktry by si mniej zastanawia. Namitnie lubi chosta i wiczy kijami, gdy mu polecono wykonanie wyroku. Spiesz doda, e ju i wwczas patrzyem na porucznika erebiatnikowa jak na wyrodka z jego rodowiska, a podobnie patrzyli na i sami winiowie. Oprcz niego byli te inni wykonawcy - w minionych czasach, rzecz prosta, tych niedawno minionych czasach, w ktre cho wiea pami, ju si nie chce wierzy26 - lubicy speni swj obowizek starannie i gorliwie. Ale przewanie odbywao si to naiwnie i bez szczeglnego entuzjazmu. Natomiast pan porucznik by czym w rodzaju wielce wyrafinowanego smakosza tej rzeczy. Kocha si, kocha namitnie w sztuce wykonawczej, a kocha si w niej jedynie dla sztuki. Rozkoszowa si ni, i jak przesycony rozkoszami, wyblaky patrycjusz z czasw cesarstwa rzymskiego, wynajdywa coraz to nowe subtelnoci, coraz to nowe wynaturzenia, aby cho troch rozrusza i mile poechta sw zaty dusz. Prowadz na przykad winia na kar; wykonawc jest erebiatnikow; samo spojrzenie na dugi, uszykowany rzd ludzi z grubymi kijami ju w nim budzi natchnienie. Z zadowolon min obchodzi szeregi i napomina usilnie, eby kady speni swoje zadanie starannie, sumiennie, bo jak nie... Ale onierze wiedzieli ju, co znaczy owo jak nie. Przyprowadzaj zbrodniarza, i jeeli ten dotychczas jeszcze nie zna erebiatnikowa, jeeli jeszcze nie sysza o wszystkich jego narowach, to pan porucznik pata mu takiego na przykad figielka. (Oczywicie, jest to jeden z setki figielkw; pomysowo porucznika bya niewyczerpana.) Kady wizie, w chwili gdy go obnaaj, a rce przywizuj mu do kolb karabinw, za ktre podoficerowie cign go pniej przez cay suchy las - kady wizie, utartym zwyczajem, zawsze poczyna w tej chwili baga wykonawc zawym, paczliwym gosem, eby go chostali nieco sabiej i nie powikszali kary nadmiern srogoci: Wasza dostojno - krzyczy nieszczliwiec - zmiuj si, bd ojcem rodzonym, zrb, ebym si cae ycie modli za ciebie, ulituj si! erebiatnikow na to tylko czeka; od razu przerywa rozpraw i ze wzruszon rwnie min nawizuje rozmow z winiem: - Ale, mj drogi - powiada - c mam zrobi z tob? Nie ja ci karz, tylko prawo! - Wasza wielmono, wszystko jest w twoich rkach, zmiuj si! - Moe mylisz, e mi ciebie nie al? Moe mylisz, e mi przyjemnie patrze, jak ci bd bili? Przecie ja take jestem czowiek! Czowiek jestem czy nie, co? - Wiadomo, wasza wielmono, wiadoma rzecz: wycie ojcowie, my dzieci. Bd ojcem rodzonymi-krzyczy wizie, ktremu zaczyna ju wita nadzieja. - Ale, mj drogi, rozwa sam; masz wszystkie klepki i moesz to rozway: przecie i sam wiem, e z obowizku ludzkoci powinienem patrze na ciebie, grzesznika, pobaliwie i miosiernie. - wita prawda, wasza wielmono, wita prawda!

- Tak jest, patrze miosiernie, choby by najwikszym grzesznikiem. C, kiedy nie ja decyduj, tylko prawo! Sam pomyl! Przecie su Bogu i ojczynie, przecie wezm ciki grzech na dusz, jeeli osabi prawo, pomyl o tym! - Wasza wielmono! 4. 755 - Ha, trudno i darmo! Nieche ci bdzie, zrobi to dla ciebie! Wiem, e grzesz, ale nieche ci bdzie... Zlituj si nad tob tym razem, ukarz ci lekko. Dobrze, ale jeeli wyrzdz ci w ten sposb szkod? Zlituj si teraz nad tob, ukarz ci lekko, a ty powemiesz nadziej, e i nastpnym razem bdzie to samo, i znowu popenisz zbrodni. Co wtedy? Przecie obciy to moj dusz... - Wasza wielmono! Kln si na wszystkie witoci! wiadkiem mi Stwrca Najwyszy... - No, dobrze ju, dobrze! Ale czy mi przysigniesz popraw na przyszo? - Jak Boga mego kocham! Niech mnie zaraz piorun trzanie, jeeli... - Nie zaklinaj si, to grzech. Uwierz ci na sowo. Dajesz sowo? - Wasza wielmono!!! - No to pamitaj: uaskawiam ci jedynie przez wzgld na twoje zy sieroce. Sierot jeste? Sierot, wasza dostojno. Sam jak palec, ani ojca, ani matki... - Wic uwzgldniam twoje sieroce Izy, ale pamitaj, e to ostami raz... Prowadcie go - dorzuca tak mikkim gosem, e wizie sam ju nie wie, jakimi modlitwami prosi Boga za tak dobrotliwego czowieka. Lecz oto grony orszak rusza z miejsca; prowadz go; zagrzmia bben, podniosy si pierwsze kije... - Grzmo go! - woa erebiatnikow na cae gardo. - Wal go! Pal, pal! Smal go! Jeszcze, jeszcze! Grzej sierot, grzej tapserdaka! Poczstuj go, poczstuj! I onierze wal na odlew, skry si sypi z oczu nieboraka, zaczyna wrzeszcze, a erebiatnikow biegnie za nim wzdu frontu i zanosi si, pokada ze miechu, zrywa sobie boki, nie moe si wyprostowa, a w kocu al bierze patrze na to nie-botko. Ucieszony jest, ubawiony, z rzadka tylko milknie jego dwiczny, zdrowy tubalny miech, i znowu sycha: - Grzmo go, grzmo! Smal apserdaka, smal sierot!... Albo znowu obmyla takie urozmaicenia: przyprowadzaj winia; wizie znw zaczyna baga. Tym razem erebiatnikow nie baznuje, nie zgrywa si, uderza w ton szczeroci: - Wiesz co, przyjacielu - powiada - ukarz ci jak na-

756
ley, bo tego wart. Ale gotw jestem zrobi dla ciebie jedno: nie przywi ci do kolb. Pjdziesz sam, tylko e w inny sposb. Biegnij co tchu przez cay szyk! Wprawdzie kady kij ci zdzieli, ale caa rzecz bdzie krtsza, co? Chcesz sprbowa? Wizie sucha w rozterce, z niedowierzaniem, i zastanawia si: Ha - myli w duchu - moe naprawd tak bdzie lej; pobiegn z caych si, wic mczarnia bdzie pi razy krtsza, a moe te nie kady kij uderzy. - Dobrze, wasza wielmono, zgoda. - A, skoro zgoda, to w porzdku. Ruszaj! Chopcy, nie gapi si! - woa do onierzy, wiedzc zreszt z gry, i ani jeden kij nie ominie winowajczego grzbietu: onierz, ktry by chybi, sam wie bardzo dobrze, na co si naraa. Wizie puszcza si co tchu przez suchy las, ale, rzecz prosta, nie mija w biegu nawet pitnastu par bijcych onierzy: kije niczym werbel bbna, niczym piorun, raptem, na raz, sypi mu si na plecy, i biedak z krzykiem upada jak podcity, jak raony kul. - Nie, wasza wielmono, niech ju lepiej bdzie wedle prawa - mwi, z wolna podnoszc si z ziemi, blady i wystraszony. A erebiatnikow, ktry z gry wiedzia o tej caej sztuczce i co z niej wyniknie, rechocze, mieje si do rozpuku. Ale nie bd przecie opisywa wszystkich jego rozrywek i wszystkiego, co sobie u nas o nim opowiadano! W nieco inny sposb, w innym tonie i duchu, opowiadano u nas o niejakim poruczniku Smiekalowie, ktry peni obowizki naczelnika naszego wizienia, zanim jeszcze powierzono to stanowisko placmajorowi. O erebiatnikowie aresztanci opowiadali wprawdzie do obojtnie, bez wikszej zawzitoci, ale bd co bd nie unosili si nad jego wyczynami, nie chwalili go, owszem, brzydzili si nim widocznie. Ba, gardzili po trosze. Natomiast porucznika Smiekaowa wspominali z radoci i upodobaniem. Chodzi o to, e nie by on bynajmniej jakim

szczeglniejszym amatorem chosty; nie mia w sobie wcale czysto erebiamikowskiego pierwiastka. A jednak by nie od tego, by czasem wychosta; w tym jednak sk, e i o jego rzgach wspominano u nas jak sodk mioci - tak dalece umia ten czowiek dogodzi winiom! Czym sobie zasuy na tak popularno? Juci, nasz lud, jak moe i cay nard 757 rosyjski, gotw zapomnie pieko mk za jedno poczciwe sowo, stwierdzam to jako fakt, nie analizujc go tym razem ani tak, ani owak. Nietrudno byo dogodzi temu ludowi i mie u niego mir. Atoli porucznik Smiekalow mia mir wyjtkowy, tak e nawet o tym, jak chosta, przypominano sobie nieledwie z roztkliwieniem. Istny ojciec, mwili czasem winiowie i a wzdychali, we wspomnieniach porwnujc swego poprzedniego naczelnika Smiekaowa z obecnym placmajorem. Do rany go przyoy! By to czowiek prosty, moe nawet dobry na swj sposb. Ale zdarza si, e naczelnik bywa czowiekiem nie tylko dobrym, lecz wielkodusznym, i c? - nikt go nie lubi, a czasem wrcz wymiewaj. Chodzi o to, e Smiekalow jako umia tak zrobi, e go u nas wszyscy uznawali za swojego czowieka, a to jest wielka umiejtno, albo raczej dar wrodzony, nad ktrym ci, co go posiedli, nie zastanawiaj si nawet. Rzecz dziwna, tacy ludzie bywaj zgoa li, a jednak zyskuj niekiedy wielk popularno. Nie brzydz si podwadnymi, nie okazuj im wstrtu - oto gdzie, jak mi si zdaje, tkwi powd! Nie czu w nich paniczyka o biaych rkach, nie zalatuj wielkopaskim zapachem, jest w nich jaki osobliwy, wrodzony, ludowy zapach, i Boe drogi, jake lud jest na to wraliwy! Czeg nie da za to! Najmiosierniejszego czowieka gotw zamieni na najsurowszego, jeeli ten trci ich wasnym, zgrzebnym zapachem. C dopiero, jeeli traccy tym zapachem czowiek jest ponadto rzeczywicie dobroduszny, chociaby na swj sposb? Staje si wwczas nieoszacowany! Porucznik Smiekaow, jak ju wspominaem, czasami kara dotkliwie, ale umia jako tak zrobi, e nie tylko nie miano mu tego za ze, lecz przeciwnie, teraz, za moich czasw, gdy ju to wszystko dawno mino, wspominano o jego sztuczkach przy chocie ze miechem i luboci. Zreszt mia tych sztuczek niewiele: zbywao mu na fantazji. Bogiem a prawd, mia tylko jedn sztuczk, jedn jedyn, na ktrej poprzestawa u nas przez cay prawie rok; lecz moe wanie dlatego bya ona mia, e jedyna. Sporo byo w tym naiwnoci. Przyprowadzaj na przykad winowajc winia. Smiekaow sam przychodzi na miejsce kani, przychodzi z umiechem, z arcikiem, od razu zaczyna pyta winowajc o co ubocznego, o jego osobiste, domowe. Wizienne sprawy, i to wcale nie w jakim celu, nie dla skaptowania go, tylko dlatego po prostu, e rzeczywicie chce wiedzie 758 o tych sprawach. Przynosz rzgi, a dla Smiekaowa krzeso; Smiekaow siada, ba, zapala fajk. Mia tak dug fajk. Wizie zaczyna baga... Nie, bracie, kad si, trudna rada... mwi Smiekaow, wizie wzdycha i kadzie si No, kochanku, czy nie umiesz czego na pami? Jakebym nie umia, wasza wielmono, chrzecijanin jestem, od dziecka si uczyem. - No to recytuj. I wizie ju wie, co ma recytowa, i wie z gry, co bdzie przy tej recytacji, poniewa ten figiel odbywa si ju trzydzieci razy przy innych egzekucjach. A i sam Smiekalow wie, e wizie o tym wie; wie, e nawet onierze, ktrzy z podniesionymi rzgami stoj nad lec ofiar, dawno ju syszeli o tej sztuczce, a jednak powtarza j znowu - tak bardzo przypada mu do gustu raz na zawsze, moe dlatego wanie, e sam j wymyli, z literackiej ambicji. Wizie zaczyna recytowa, ludzie z rzgami czekaj, a Smiekaow a si pochyla na krzele, podnosi rk, przestaje kurzy fajk, czeka na znane sowa. Po pierwszej linijce znanego tekstu wizie dochodzi wreszcie do sw: i na tamtym wiecie.27 O to tylko chodzio. Stj! - woa porwany zapaem porucznik i w mig z natchnionym gestem zwracajc si do czowieka, ktry podnis rzg, krzyczy: Daje mu po grzbiecie! I wybucha miechem. Stojcy wok onierze umiechaj si take; umiecha si bijcy, omal si nie umiecha nawet bity, mimo e rzga, na komend daj mu po grzbiecie, wiszcz ju w powietrzu, by za chwilk chlasn jak brzytw po ciele delikwenta. I Smiekalow si cieszy, cieszy z tego wanie, e tak zgrabnie to wymyli, e sam to uoy; i na tamtym wiecie, daje mu po grzbiecie: jest w tym i sens, i rym. Wic Smiekalow wraca z

egzekucji wielce zadowolony z siebie, a i obity rwnie wraca prawie e zadowolony z siebie i Smiekaowa, i po upywie p godziny ju opowiada, jak to i teraz, po raz trzydziesty pierwszy, powtrzya si sztuczka, powtrzona przedtem trzydziestokrotnie. Cho do rany go przy! Strasznie dowcipny! Czasami wspomnienia o przezacnym poruczniku trciy a jak maniowszczyzn28. - Czasem, bracia, idzie sobie czowiek - opowiada ktry aresztancik i ca gb umiecha si na to wspomnienie - idzie, a on ju siedzi przy oknie w szlafroku, popija herbat, mi fajeczk. Zdejmuj czapk. Dokd idziesz, Aksienow? Ano 759 do roboty, Michale Wasiliczu, najsampierw trza wstpi do warsztatu. On si zamieje... Szczera dusza, jak mi Bg miy! - Poszuka takiego ze wiec! - przywiadcza ktry ze suchaczy. III. CIG DALSZY* Zaczem teraz mwi o karach oraz o rozmaitych wykonawcach tych sympatycznych obowizkw, dlatego wanie, e dopiero w szpitalu wyrobiem sobie pogldowe pojcie o tych wszystkich sprawach. Przedtem wiedziaem o tym jedynie ze syszenia. Do naszych dwch izb szpitalnych przyprowadzono wszystkich ukaranych pakami podsdnych ze wszystkich batalionw, oddziaw aresztanckich i innych formacji wojskowych, pooonych w naszym miecie i caym jego okrgu. W tym pierwszym okresie, kiedym si tak chciwie przyglda wszystkiemu, co si wok mnie dziao, wszystkie te dziwne dla mnie porzdki, wszyscy ci ukarani i oczekujcy kary wywierali na mnie, rzecz prosta, nader silne wraenie. Byem wzburzony, stropiony i przestraszony. Pamitam, e ju wtedy zaczem nagle i niecierpliwie wnika we wszystkie szczegy tych nowych zjawisk, sucha rozmw i opowiada innych winiw na ten temat, zadawa pytania, dobija si rozstrzygni. Midzy innymi, chciaem koniecznie pozna wszystkie stopnie wyrokw i wykona, wszystkie odcienie tych wykona, pogldy winiw na to; staraem si wyobrazi sobie stan psychologiczny idcych na ka. Juem powiedzia, e przed kar mao kto zachowuje zimn krew, nie wyczajc i tych nawet, ktrzy ju wprzdy bywali niejednokrotnie i srodze bici. Na og skazaca ogarnia jaki ostry, lecz czysto fizyczny strach, mimowolny i nieodparty, przytaczajcy ca istot moraln czowieka. Rwnie i pniej, przez te kilka lat ycia wiziennego, mimo woli obserwowaem tych podsdnych, ktrzy, poleawszy w szpitalu po pierwszej poowie kary i wygoiwszy sobie grzbiet, wypisywali si z lecznicy, eby ju nazajutrz odby drug poow wyznaczonych sobie kijw. Ten podzia kary na dwie poowy odbywa si zawsze na wniosek lekarza * Wszystko, co tu pisz o karach i egzekucjach, dziao si za moich czasw. Obecnie, iakem sysza, wszystko to si zmienio i zmienia.^ (Przyp. aut.) 760 obecnego przy egzekucji. Jeeli wyrok przewiduje wielk ilo plag, tak e wizie nie znisby wszystkich na raz, dziel mu t liczb na dwie, a nawet trzy czci, w zalenoci od tego, co doktor powie ju w czasie wykonywania kary, to znaczy, czy karany moe i dalej przez suchy las, czy te bdzie to poczone z niebezpieczestwem dla jego ycia. Zazwyczaj piset, tysic, nawet ptora tysica wymierzaj od razu; jeli natomiast wyrok opiewa na dwa, trzy tysice to wykonanie dzieli si na dwie albo i trzy czci. Ci, ktrzy wygoiwszy sobie plecy po pierwszej poowie, wychodzili ze szpitala, by odby drug poow, w dniu wypisania si i w przedzie bywali zwykle pospni, ponurzy, nierozmowni. Dawao si u nich zauway pewne przytpienie umysu, jakie nienaturalne roztargnienie. Taki czowiek nie wdaje si w rozmowy i przewanie milczy; co najciekawsze, to e i sami winiowie nie mwi z nim i nie usiuj mwi o tym, co go czeka. adnych zbdnych sw, adnych pociech; owszem, usiuj w ogle nie zwraca na niego uwagi. Oczywicie, jest to lepsze dla skazaca. Zdarzaj si wyjtki, jak na przykad Orw, o ktrym ju opowiadaem. Po pierwszej poowie kary ubolewa tylko nad tym, e mu si,, plecy dugo nie goj, nie moe wic czym prdzej si wypisa, by czym prdzej odby reszt plag, wyruszy z parti na wyznaczone sobie zesanie i w drodze zbiec. Ale jemu przywieca cel, i Bg raczy wiedzie, co dziao si w jego umyle. Mia natur ywotn i namitn. By bardzo rad, mocno podniecony, cho tumi swe emocje. Chodzi o to, e jeszcze przed pierwsz polow kary sdzi, i go nie wypuszcz spod kijw i e na pewno umrze. Kiedy by w areszcie, o uszy obijay

mu si rne suchy o zarzdzeniach zwierzchnoci; ju wtedy przygotowywa si do mierci. Lecz po odbyciu pierwszej poowy nabra ducha. Przyszed do szpitala pmartwy; nigdy jeszcze nie widziaem takich ran; ale przyszed z radoci w sercu, z nadziej, e bdzie y, e suchy byy przesadne, e jednak wypucili go teraz spod paek, tote obecnie, po dugim pobycie w areszcie, ju mu si zaczynaa roi droga, ucieczka, wolno, pola i lasy... W dwa dni po wypisaniu si ze szpitala umar w tyme szpitalu, na tyme ku, nie znis bowiem drugiej poowy. Ale ju wspominaem o tym. A jednak ci winiowie, ktrzy spdzali takie cikie dnie i noce tu przed kar, znosili sam ka mnie, nie wyczajc 761 nawet najbardziej tchrzliwych. Rzadko syszaem jki w cigu pierwszej nocy po ich przybyciu, nieraz nawet z ust ludzi niezmiernie ciko zbitych; w ogle lud umie znosi bl. Na temat blu zadawaem duo pyta. Chciaem dowiedzie si cile, jak wielki jest ten bl; z czym, ostatecznie, mona go porwna? Doprawdy nie wiem, czemu tak mi na tym zaleao. Pamitam tylko, e nie z czczej ciekawoci. Powtarzam: byem wzburzony i wstrznity. Lecz kogokolwiek wypytywaem, adn miar nie mogem si dobi odpowiedzi, ktra by mnie zadowolia. Pali, pali jak ogie oto wszystko, cze-gom si mg dowiedzie, to bya jedyna ich odpowied. Pali, i kwita. Ju w owym pierwszym okresie, kiedym si nieco zbliy z M-m, wypytywaem jego take. Boli, odrzek, bardzo boli, wydaje si, e pali jak ogie; e si plecy przypiekaj na bardzo silnym ogniu. Sowem, wszyscy wiadczyli tak samo. Pamitam zreszt, e ju wwczas zrobiem pewne dziwne spostrzeenie, przy ktrego susznoci zreszt nie obstaj, lecz zgodno orzeczenia samych winiw mocno je potwierdza: a mianowicie,e rzgi, jeli si je wymierza w wielkiej iloci, s najcisz ze wszystkich stosowanych u nas kar. Na pierwszy rzut oka wydaje si to niedorzecznoci i niepodobiestwem. Jednakowo picioma, nawet czterema setkami rzeg mona zasiec czowieka na mier; powyej za piciuset-zabija si go prawie na pewno. Tysica rzeg na raz nie wytrzyma nawet czowiek najsilniejszej budowy ciaa. Natomiast piset kijw mona znie bez adnego niebezpieczestwa dla ycia. Tysic kijw moe wytrzyma, bez obawy o ycie, niezbyt nawet silny czowiek. Nawet dwoma tysicami kijw nie mona zabi czowieka przecitnie silnego i zdrowego. Wszyscy winiowie twierdzili, e rzgi s gorsze od paek. Gorzej doskwieraj, mwili, wiksza to mczarnia. Zapewne, rzgi s srosz katusz. Mocniej drani, mocniej dziaaj na nerwy, podniecaj je nad miar, szarpi nimi ponad wytrzymao. Nie wiem, jak jest teraz, ale w niedawno minionych czasach byli tacy dentelmeni, ktrym mono wychostania ofiary dostarczaa czego, co przywodzi na pami markiza de Sade i pani de Brinvilliers30. Sdz, e to doznanie ma w sobie co, wskutek czego serce tych dentelmenw zamiera sodko, a zarazem bolenie. S ludzie, ktrzy jak tygrysy akn krwi. Kto raz zakosztowa tej wadzy, tego bezgranicznego panowania nad cia-762 lem, krwi i duchem takiego samego jak on czowieka, podobnie stworzonego, brata w Chrystusie, kto zakosztowa tej wadzy, kto mia cakowit mono poniy najwikszym ponieniem inn istot, stworzon na obraz i podobiestwo Boe, ten ju jako nieuchronnie przestaje wada nad swymi doznaniami. Tyrania to nag, potrafi si rozwija i wreszcie rozwija si w chorob. Twierdz, e najlepszy czowiek moe wskutek przyzwyczajenia zordynarnie i stpie do stanu dzikiej bestii. Krew i wadza odurza: rozwija si grubiastwo, wyuzdanie; dla umysu i uczucia staj si dostpne, a w kocu sodkie, najbardziej nienormalne zjawiska. Czowiek i obywatel ginie w tyranie na zawsze, powrt za do godnoci ludzkiej, do skruchy, do odrodzenia jest ju dla niego prawie niemoliwy. Dodajmy, e przykad, mono takiej samowoli dziaa zaraliwie na cae spoeczestwo: wadza tak jest pontna. Spoeczestwo, ktre obojtnie patrzy na takie zjawisko, ju jest zaraone w samej swej istocie. Sowem, prawo kary cielesnej, dane czowiekowi nad czowiekiem, stanowi jeden z wrzodw spoeczestwa, stanowi jeden z najskuteczniejszych rodkw wyniszczenia w nim wszelkiego kieka, wszelkiej prby obywatelskoci, i jest wystarczajc podstaw do nieuniknionego i nieodpartego rozkadu.

Katem spoeczestwo si brzydzi, ale katem dentelmenem - bynajmniej. Dopiero niedawno doszo do gosu zdanie przeciwne, lecz doszo do gosu w ksikach dopiero, abstrakcyjnie. Ci nawet, co je gosz, nie wszyscy jeszcze zdyli wygasi w sobie t dz tyranii. Nawet kady fabrykant, kady przedsibiorca na pewno musi czu jak dranic przyjemno, e czasami robotnik zaley od niego cakowicie, z ca sw rodzin. Tak jest na pewno; pokolenie nierycho si odrywa od tego, co w nim tkwi dziedzicznie; czowiek nierycho zrzeka si tego, co mu weszo w krew, co wyssa, e tak powiem, z mlekiem matki. Takie nage przewroty nie zachodz nigdy. Uwiadomi sobie sw win i grzech pierworodny - to jeszcze mao, bardzo mao; trzeba si go zgoa oduczy. A to nie taka szybka sprawa. Wspomniaem o kacie. Zalek katostwa tkwi prawie w kadym wspczesnym czowieku. Lecz bestialskie cechy czowieka rozwijaj si nierwnomiernie. Jeeli za zagusz one w kim wszystkie inne jego cechy, czowiek taki, rzecz jasna, staje si 763 okropny i szkaradny. Istniej dwa rodzaje katw: jedni s dobrowolni, drudzy - poniewolni, przymuszeni. Dobrowolny kat, oczywicie, pod kadym wzgldem stoi niej ni poniewolo-ny, ktrym przecie lud tak si brzydzi, brzydzi a do grozy, do wstrtu, do ywioowego, mistycznego nieledwie strachu. Skd si bierze ta prawie zabobonna trwoga przed jednym katem, a taka obojtno, nieomal aprobata dla drugiego? Zdarzaj si arcydziwne przykady: znalem ludzi nawet dobrych, nawet uczciwych, nawet szanowanych w spoeczestwie, a tymczasem, na przykad, nie mogli znie spokojnie, e skazaniec nie krzyczy pod rzgami, nie baga i nie prosi o lito. Karani powinni koniecznie krzycze i prosi o lito. Tak si utaro: uchodzi to i za przyzwoite, i za nieodzowne, i gdy pewnego razu ofiara nie chciaa krzycze, wykonawca, ktrego znaem i ktry skdind mg by uznany za czowieka moe i dobrego, w tym wypadku obrazi si osobicie. Z pocztku chcia ukara lekko; ale nie syszc zwykych, wasza wielmono, ojcze rodzony, ulituj si, wiecznie bd si za ciebie modli i tak dalej - rozsroy si i wymierzy pidziesit rzeg dodatkowo, pragnc wywoa krzyk i proby - no i wywoa. Musiaem, bo by zatwardziay odpar mi nader serio. Co si tyczy prawdziwego kata, poniewolnego, z przymusu, rzecz wiadoma: jest to wizie po wyroku, skazany na zesanie, ale pozostawiony, by peni funkcje oprawcy; zrazu terminowa u innego kata, a gdy si nauczy, zostawiono go na zawsze przy wizieniu, gdzie mieszka oddzielnie, w osobnym pokoju, ma nawet wasne gospodarstwo, lecz prawie zawsze znajduje si pod konwojem. Juci, ywy czowiek to nie maszyna: wprawdzie kat bije z obowizku, ale niekiedy nabiera gustu, chocia bije nie bez przyjemnoci, prawie nigdy nie ywi osobistej nienawici do swej ofiary. Zrczno uderzenia, wprawa, ch popisania si wobec towarzyszy i publicznoci podnieca jego ambicj. Uprawia sztuk dla sztuki. Poza tym wie doskonale, e odtrcili go wszyscy, e otacza go i towarzyszy mu wszdzie zabobonna trwoga, tote nie rcz, e nie ma to na niego wpywu, nie wzmaga to jego wciekoci, jego bestialskich inklinacji. Nawet dzieci wiedz, e si wypar ojca i matki. Rzecz dziwna: ilekro widziaem katw, zawsze byli to ludzie rozwinici, rozgarnici, obdarzeni rozumem i nadzwyczajn ambicj, ba, dum. Czy si ta duma w nich rozwija jako protest przeciw powszechnej 764 pogardzie; czy wzmaga j wiadomo lku, jaki budz w ofierze, i poczucie wadzy nad ni - nie wiem. Moe sama parada i teatralno otoczenia, w ktrym publiczno widzi ich na miejscu kani, przyczynia si do rozwinicia w nich niejakiej wyniosoci. Pamitam, e wypado mi kiedy przez pewien czas czsto spotyka i z bliska obserwowa jednego oprawc. By to czowiek redniego wzrostu, muskularny, szczupy, lat okoo czterdziestu, o dosy przyjemnej i rozumnej twarzy i kdzierzawej czuprynie. Zawsze by niezmiernie godny, spokojny; zewntrznie zachowywa si jak dentelmen, zawsze odpowiada krtko, rozwanie, a nawet uprzejmie, lecz z jak wynios uprzejmoci, jak gdyby si czym chepi przede mn. Oficerowie dyurni czsto gwarzyli z nim w mojej obecnoci, i to, dalibg, jakby z pewnym szacunkiem. Zdawa sobie z tego spraw i w stosunku do przeoonych umylnie zdwaja sw grzeczno, powcigliwo i poczucie godnoci. Im askawiej rozmawia z nim naczelnik, tym bardziej nieustpliwy wydawa si on sam, i chocia ani troch nie uchybia najsubtelniejszej grzecznoci, jestem pewien, e si w tej chwili czu

nierwnie wyszy ni rozmawiajcy z nim naczelnik. Byo to wypisane na jego twarzy. Czasem, w bardzo upalny letni dzie, wysyano go pod konwojem, z dugim cienkim drgiem, by wytukiwa psy miejskie. W miasteczku tym byo niezmiernie duo psw, zupenie bezpaskich i rozmnaajcych si z niesychan szybkoci. Podczas kanikuy staway si niebezpieczne, tote, w myl zarzdzenia wadz, polecano katowi ich tpienie. Ale i ta poniajca funkcja wcale go snad nie upokarzaa. Trzeba byo widzie, jak dostojnie si przechadza miejskimi ulicami, w asycie zmczonego konwojenta, ju samym swym widokiem poszc spotykane kobiety i dzieci, jak spokojnie, a nawet z gry patrzy na wszystkich spotkanych. Przy tym yje si katom wybornie. Maj pienidze, jedz bardzo dobrze, pij. Pienidze cign z apwek. Cywilny podsdny, ktremu sd wyznaczy kar, wysupa ostatni grosz, by cho troch udobrucha oprawc. Od niektrych natomiast, od bogatych pod-sdnych, sam kat ciga rne kwoty, uzaleniajc je od przypuszczalnych zasobw winia; bierze i po trzydzieci rubli, a czasem jeszcze wicej. Z bardzo bogatymi nawet si targuje. Bardzo lekko ukara, rzecz jasna, kat nie moe; odpowiedziaby za to wasnym grzbietem. Jednake w zamian za ustalon a-765 pwk przyrzeka ofierze, i nie bdzie jej bil zbyt dotkliwie. Prawie zawsze ludzie si zgadzaj na jego propozycj, jeeli za nie, to istotnie wymierza kar po barbarzysku, niemal zawsze bowiem jest to najzupeniej zalene od niego. Bywa, e wyznacza spor kwot nawet bardzo ubogiemu podsd-nemu; krewni przychodz, targuj si, kaniaj i biada im, jeli nie uczyni mu zado. W takich razach wielce mu jest pomocna zabobonna trwoga, ktr budzi. Czeg to nie opowiadaj o katach! Zreszt sami winiowie upewniali mnie, e kat moe zabi jednym uderzeniem. Ale, po pierwsze, kt to stwierdzi? A zreszt, kto wie, moe tak jest! Mwili o tym ze witym przekonaniem. Sam za kat rczy mi, e moe to uczyni. Mwiono rwnie, e potrafi uderzy z caego rozmachu, ale tak, e na plecach skazaca nie ukae si najmniejsza bodaj prga i delikwent nie poczuje najmniejszego blu. Zreszt o tych wszystkich sztuczkach i fortelach kry a nazbyt duo opowieci. Lecz nawet jeeli kat. wemie apwk, aby ukara lekko, to jednak pierwsz plag wymierza na odlew, z caej siy. Owszem, weszo to u nich w zwyczaj. Nastpne uderzenia agodzi, zwaszcza jeli mu przedtem zapacono. Ale pierwsza plaga, czy mu si zapacio, czy nie, jest jego wasnoci. Nie wiem doprawdy, po co oni to robi. Czy po to, eby z miejsca zaprawi ofiar do dalszych uderze, z tym wyrachowaniem, e po pierwszym, bardzo cikim uderzeniu mniej ju drczce wydadz si lekkie, czy te po prostu oprawca chce si popisa wobec ofiary, napdzi jej strachu, oszoomi j od pierwszej plagi, eby rozumiaa, z kim ma do czynienia, sowem-zaimponowa? Tak czy owak, kat przed pocztkiem kary jest w podnieconym nastroju, jest wiadom swej siy, czuje si wadc; to w tej chwili aktor, budzcy podziw i groz publicznoci; no i oczywicie nie bez rozkoszy woa do swej ofiary, przed pierwszym uderzeniem: Uwaga, kropi! - zwyke w tych razach i straszliwe sowa. Trudno sobie wyobrazi, jak bardzo mona znieprawi natur ludzk! W owym pierwszym okresie, w szpitalu, zachannie si przysuchiwaem wszystkim takim opowieciom winiw. Leenie nudzio nas nieznonie. Kady dzie by kubek w kubek podobny do drugiego! Z rana jeszcze p biedy, gdy rozrywk bya wizyta lekarzy, a wkrtce po niej obiad. Na tle 766 takiej monotonii jedzenie stanowio, rzecz jasna, rozrywk nie lada. Dieta, zalenie od chorb pacjentw, bya rozmaita. Jedni dostawali tylko jaki krupnik; inni tylko kaszk; jeszcze inni tylko pszenny grysik, cieszcy si wielkim powodzeniem. Wskutek dugiego leenia winiowie rozpieszczali si i stawali asuchami. Rekonwalescentom i ludziom prawie zdrowym dawano kawaek gotowanej woowiny, byka, jak si u nas mwio. Najlepsza bya dieta chorych na szkorbut: miso z cebul, chrzanem i tak dalej, a niekiedy i z odrobin wdki. Chleb, rwnie zaleny od choroby, by czarny albo pytlowy, starannie wypieczony. Ta urzdowo i skrupulatno w przepisywaniu diety tylko mieszya pacjentw. Zapewne, w niektrych chorobach czowiek sam nic nie jad. Ale za to chorzy przy apetycie jedli, co chcieli. Niektrzy zamieniali si porcjami, tote dieta, odpowiednia dla jednych pacjentw, przypadaa zupenie

innym. Obonie chorzy, ktrych obowizywaa ostra dieta, kupowali miso lub porcje szkorbutowe, pili kwas, szpitalne piwo, kupujc je od tych, ktrym je przepisywano. Byli tacy, co zjadali a po dwie porcje. Sprzedawao si je i odprzedawao za pienidze. Misna porcja bya ceniona do wysoko: kosztowaa pi kopiejek asygnatami. Jeeli w naszej izbie nie byo od kogo kupi, posyao si stra do drugiej izby aresztanckiej albo do izb onierskich, wolnych, jak mwio si u nas. Zawsze mona byo znale chtnych do sprzeday. Ci zostawali o suchym chlebie, lecz zarabiali par groszy. Ubstwo, naturalnie, byo powszechne, ale ci, co mieli pienidze, posyali nawet na targ po koacze, ba, po rne przysmaczki i tak dalej. Nasi stre speniali te wszystkie polecenia cakiem bezinteresownie. Po obiedzie nastawa! najnudniejszy czas; z braku lepszego zajcia chorzy spali, gadali, kcili si, opowiadali co gono. Jeli nie przyprowadzano nowych pacjentw, byo jeszcze nudniej. Przybycie nowicjusza prawie zawsze sprawiao pewne wraenie, osobliwie jeeli nikt go nie zna. Ogldano go, starano si dowiedzie, kim jest, skd i z jakiego powodu si tu znalaz. Najbardziej si w tym wypadku interesowano idcymi etapem: ci zawsze co opowiadali, cho zreszt nie o wasnych poufnych sprawach; o tojeeli czowiek nie zaczyna mwi sam - nie nagabywano go nigdy, tylko: skd id? z kim? jaka droga? dokd pjd? i tak ds.Icj. Syszc nowe opowia-767 danie, niektrzy przypominali sobie jakby mimochodem K) i owo z wasnych przey: rne etapy, partie, dozorcw, naczelnikw. Ukarani pakami przychodzili take o tej porze, nad wieczorem. Zawsze robili dosy silne wraenie, o czym ju zreszt wspominaem; ale przecie nie co dnia ich przyprowadzano, i dzie, gdy ich nie byo, duy si nam bardzo; jak gdyby wszystkie twarze okrutnie si opatrzyy jedne drugim; wybuchay w kocu ktnie. Cieszylimy si nawet z wariatw, ktrych przyprowadzano na badanie. Podsdni z rzadka udawali wariatw, by si wymiga od kary. Wkrtce demaskowano ich, albo cilej mwic, sami postanawiali zmieni swoj polityk, i taki wizie, po dwch czy trzech dniach brewerii, raptem, ni std, ni zowd odzyskiwa rozum, cich i pospnie prosi o wypisanie ze szpitala. Ani winiowie, ani lekarze nie zawstydzali go, nie wykluwali mu oczu niedawnymi jego sztuczkami: milczc wypisywali go, milczc odprowadzali, a w par dni pniej przychodzi do nas po karze. Na og wypadki tego rodzaju zdarzay si rzadko. Natomiast prawdziwi wariaci, ktrych przyprowadzano na badanie, byli dla caej izby istnym skaraniem boskim. Niektrych wariatw, wesoych, rezolutnych, krzyczcych, taczcych i piewajcych, winiowie zrazu witali omal nie z entuzjazmem. To ci dopiero heca!-mwili patrzc na tylko co przyprowadzone dziwado. Ja za z cikim sercem patrzyem na tych nieszczliwych. Nigdy nie mogem spokojnie patrze na obkacw. Niebawem wszake bezustanne brewerie i haaliwe wybryki przyprowadzonego i ze miechem powitanego wariata daway si nam we znaki i po paru dniach wszyscy bez wyjtku mielimy ich wyej uszu. Jednego z nich trzymano u nas jakie trzy tygodnie, i czowiek rad by uciek z izby. Jak na zo jednoczenie przyprowadzono jeszcze jednego obkaca. Ten wywar na mnie szczeglne wraenie. Dziao si to w trzecim ju roku mojej katorgi. W pierwszym roku, lub raczej w pierwszych miesicach mego wiziennego ywota, wiosn, chodziem wraz z ca grup do odlegej o dwie wiorsty cegielni, ze zdunami, ktrym podawaem cegy. Musielimy naprawi piece, aby w lecie mona byo puci cegielni w ruch. Tego rana M-cki i B. zaznajomili mnie z mieszkajcym w cegielni dozorc, podoficerem Ostroskim. By to Polak, szedzie-768 sidoletni starzec, wysoki, suchy, nadzwyczaj przystojny, a nawet majestatyczny. Od dawna peni sub na Syberii i chocia pochodzi z ludu - przyszed jako onierz z wojska walczcego w trzydziestym roku31 - M-cki i B. lubili go i szanowali. Wci czyta katolick Bibli. Rozmawiaem z nim; mwi tak agodnie, tak mdrze, tak ciekawie opowiada, tak poczciwie i rzetelnie patrzyo mu z oczu. Od tej pory nie widziaem go ze dwa lata, syszaem tylko, e w jakiej sprawie znajdowa si pod ledztwem - a nagle wprowadzono go do naszej izby jako wariata. Wszed z wrzaskiem, miechem, puci si w pls z najbardziej nieprzyzwoitymi, karczemnymi gestami. Winiowie byli zachwyceni, ale mnie zrobio si tak smutno... Po trzech

dniach zachodzilimy ju wszyscy w gow, co z nim pocz. Kci si, czubi, wrzeszcza, piewa nawet w nocy, co chwila wyprawia takie wstrtne kaway, e si wszystkim zbierao na mdoci. Nikogo si nie ba. Woono mu kaftan bezpieczestwa, ale nam stano to koci w gardle, chocia bez kaftana wszczyna sprzeczki i bjki omal nie ze wszystkimi. Przez te trzy tygodnie cala izba prosia czasem jednogonie lekarza naczelnego, by przenis to nasze utrapienie do drugiej izby aresztanckiej. Tam po jakich dwch dniach proszono rwnie o przeniesienie go do nas z powrotem. A poniewa mielimy a dwch wariatw na raz, niespokojnych i szalejcych, wic si obie izby kolejno zamieniay wariatami. Okazao si, e jeden wart drugiego. Wszyscy westchnlimy z ulg, gdy nareszcie zabrano ich od nas... Pamitam take jeszcze jednego dziwnego wariata. Kiedy w lecie przyprowadzono podsdnego, czowieka zdrowego, wygldajcego bardzo niezgrabnie, lat czterdziestu piciu, o twarzy zeszpeconej osp, czerwonych, zapynitych oczkach i niezmiernie ponurej, pospnej minie. Ulokowano go obok mnie. Okazao si, e jest nader potulny, z nikim nie gada, siedzia jakby co obmylajc. Gdy si ciemnio, znienacka zwrci si do mnie. Prosto z mostu, bez adnych wstpw, ale z tak min, jakby mi powierza niesychan tajemnic, j mi opowiada, e w najbliszych dniach mia dosta dwa tysice plag, ale teraz nie dojdzie do tego, poniewa crka pukownika G. robi o niego starania. Spojrzaem na niego ze zdziwieniem i odparem e zdaje mi si, i w takich razach crka pukownika nic nie moe zdziaa. Niczegom si jeszcze nic domyla; przypro-33 Dosloicwski, t. I 769 wadzono go wcale nie jako obkaca, lecz jako zwykego pacjenta. Zapytaem go, na co cierpi. Odpowiedzia, e nie wie; czemu przysali go tutaj, lecz jest kompletnie zdrw, a pukowni-kwna w nim si kocha; e pewnego razu, przed dwoma tygodniami, jechaa mimo odwachu, a on wanie wyjrza zza kraty. Ujrzawszy go natychmiast si w nim rozkochaa. I od tej pory, pod rnymi pozorami, trzykrotnie ju bya na odwachu; pierwszy raz wstpia z ojcem do swego brata, oficera, ktry wwczas peni u nich stra; drugi raz przysza z matk rozdawa jamun i w przejciu szepna mu, e go kocha i ocali. A dziw, z jakimi dokadnymi szczegami opowiada mi te banialuki, ktre, oczywicie, od a do zet zrodziy si w jego biednej, zbakierowanej gowie. W to, e uniknie kary, wierzy wicie. O pomiennej mioci owej panny prawi spokojnie i z przekonaniem, i ^pominwszy ju ogln niedorzeczno opowiadania, dziwnie byo sysze t romantyczn histori o zakochanej pannie z ust czowieka pod pidziesitk, z tak markotn, smtn i szpetn fizjonomi. Co te obawa kary potrafia zrobi z t lkliw dusz! Moe istotnie zobaczy kogo przez okienko, i czyhajcy w nim, narastajcy z kad godzin obd, spowodowany strachem, raptownie znalaz sobie ujcie, waciw form. Nieszczsny ten onierz, ktry moe jako ywo ani razu nie zamarzy o pannie z dobrego domu, znienacka zmyli cay romans, odruchowo czepiajc si bodaj tej somki. Wysuchaem go w milczeniu i powiadomiem innych winiw. Lecz gdy si inni zaczli tym interesowa, umilk wstydliwie. Nazajutrz doktor bada go dugo, a poniewa pacjent owiadczy, e jest zupenie zdrw, co te badanie potwierdzio, wic wypisano go ze szpitala. Lecz o tym, e na jego karcie odnotowano sonat, dowiedzielimy si dopiero po wyjciu doktorw z izby, tote nie moglimy im powiedzie, jak si rzecz ma. Przy tym i mymy si jeszcze wwczas niezupenie domylali, o co chodzi. Tymczasem wszystko polegao na omyce zwierzchnoci, ktra przysyajc go do nas nie wyjania naleycie, czemu go przysya. Zaszo tu jakie niedopatrzenie. A moe zreszt i ci, co go przysali, snuli dopiero domysy, nie bdc wcale przekonani o jego obdzie, dziaali na podstawie wtpliwych suchw i przysali go na obserwacj. Tak czy owak, po dwch dniach wzito nieszcznika na plac kani. By, jak si zdaje, niezmiernie zdumiony t niespodziank; do ostatniej 770 chwili nie wierzy, e go ukarz i kiedy zaczto go pdzi przez szeregi, j woa: Ratunku! W szpitalu pooono go tym razem w drugiej izbie aresztanckiej, w naszej bowiem brako ka. Lecz zasignem o nim informacji i dowiedziaem si, e przez cae osiem dni swkiem si do nikogo nie odezwa, by stropiony i bardzo smutny... Poczem gdy mu si zagoiy plecy, wysano go

dokd. W kadym razie ja ju o nim nie syszaem. Co si w ogle tyczy kuracji i lekarstw, to, o ile mogem zauway, lekko chorzy prawie nie przestrzegali zalece i nie zaywali lekw, natomiast ciko chorzy - i w ogle ludzie chorzy naprawd-bardzo lubili si leczy, pilnie zaywali swoje mikstury i proszki; najbardziej wszake lubiono u nas rodki zewntrzne. Baki, pijawki, gorce okady, puszczanie krwi, w ktrych si tak kocha nasz prosty lud i w ktre tak wierzy, przyjmowano u nas chtnie, a nawet z przyjemnoci. Zainteresowaa mnie jednak dziwna okoliczno. Ci sami ludzie, ktrzy pod kijami i rzgami tak cierpliwie znosili mki, niejednokrotnie narzekali, krzywili si, ba, jczeli przy bakach. Czy rozpieci ich szpital, czy po prostu udawali delikatnych - nie wiem ju, jak to wytumaczy. Co prawda, nasze baki byy osobliwe. Maszynk, ktra momentalnie przecina skr, felczer kiedy, za witej pamici, zgubi czy zepsu, albo moe sama si zepsua, wobec czego teraz musia ju robi nacicia na ciele lancetem. Dla kadej baki robi si okoo dwunastu takich naci. Maszynka czyni to bezbolenie. Dwanacie noykw uderza byskawicznie, na raz, i blu si nie czuje. Inna sprawa - nacinanie lancetem. Lancet kraje stosunkowo bardzo powoli, pacjent czuje b.l, a poniewa przy dziesiciu na przykad bakach trzeba zrobi sto dwadziecia takich naci, wic wszystko to razem, ma si rozumie, jest dotkliwe. Dowiadczyem tego na sobie, ale chocia byo to bolesne i przykre, jednak nie tak, eby si nie mona byo powstrzyma od jkw. Czasami a miesznie byo patrze na jakiego wika i drgala, ktry si krzywi i zaczyna mazgai. Na og przypominao to czowieka, ktry w cikich okolicznociach umie si zdoby na hart i spokj, ale u siebie w domu, gdy nie ma nic do roboty, narzeka i grymasi, nie je tego, co mu podaj, urga i wymyla; nic mu nie dogadza, wszyscy mu dokuczaj, wszyscy mu uwaczaj, wszyscy go mcz - sowem chleb go bodzie, jak niekiedy mwi o takich, skdind spotykanych i wrd pro-771 stych ludzi, w naszym za wizieniu, wobec ustawicznego przestawania wszystkich ze wszystkimi, powtarza si to a nazbyt czsto. Zdarzao si w izbie, e koledzy zaczynaj droczy takiego delikadka, a ten i w zeklnie go wrcz; wtedy tamten milknie wreszcie, jak gdyby istotnie zwleka z zaniechaniem jkw, a go kto zeklnie. Najbardziej nie znosi tego Usdancew i nigdy nie pomija okazji wylajania pieszczoszka. Bo i w ogle nigdy nie omieszka ci si z kim. Bya to jego rozkosz, jego potrzeba - skutek choroby, naturalnie, lecz poniekd i skutek tpoty. Najpierw patrzy serio i badawczo, potem spokojnym penym przekonania gosem zaczyna poucza. We wszystko si wtrca; mylaby kto, e mu zlecono pilnowa u nas porzdku czy powszechnej moralnoci. - Nic nfe przepuci-mawiali winiowie ze miechem. Szczdzono go zreszt, unikano z nim utarczek i tylko czasem strojono sobie arty. - A to d nagada! Nie wywiozoby si tego na trzech furach. - Jak to nagadaem? Moe mam czapkowa durniowi? Czego wrzeszczy pod lancetem? Jak kto lubi miodek, niech te lubi chodek, niechaj cierpi. - Ale co tobie do tego? - Nie, bracia-przerwa jeden z winiw-baki to gupstwo; wiem, bom prbowa; za to nie ma gorszego blu, jak kiedy dugo cign czowieka za ucho. Wszyscy si rozemiali. - Albo ciebie cignli? - Mylisz, e nie? Cignli, chyba! - To pewno dlatego ucha tak ci stercz. Ten wizie, Szapkin, rzeczywicie mia przydugie, sterczce uszy. By to wczga, mody jeszcze, setny zuch, cicha-pk, zawsze mwicy z jakim ukrytym, powanym humorem, co dodawao wiele komizmu niektrym jego opowiadaniom. - Skde miao mi strzeli do ba, e cignli ci za ucho ? Skd miaem wpa na taki pomys, bcwale jeden? - znowu wtrci Ustiancew, zwracajc si z oburzeniem do Szapkina, jakkolwiek ten nie mwi bynajmniej do niego, tylko do wszystkich w ogle, ale Szapkin ani spojrza na Ustiancewa. - I kt to ciebie cign?-zapyta kto. - Kto? Wiadomo kto: sprawnik. Chodzio o wczgostwo, bracia. Przyszlimy wtenczas do K., a byo nas dwch, ja 772

i jeszcze jeden, te wczga, Jefim bez nazwiska. Po drodze trochmy skubnli u jednego chopa we wsi Tomina. Jest taka wie, Tomina si zowie. Ano, przychodzimy, rozgldamy si: moe by co zwdzi i nogi za pas. Gdzie pola - tam wola, gdzie miasto - tam ciasno, wiadoma rzecz. Ano, najsamprzd wstpilimy do karczmy. Patrzymy. Podchodzi do nas jaki obszarpaniec, na okciach dziury, odzie niemiecka. To, owo. - Przepraszam bardzo, powiada, jestecie przy paszportach ? - Nie, powiadamy, bez paszportw. - Uhm. I my podobnie. Mam tu jeszcze dwch przyjaciel!, powiada, ktrzy podobnie su u generaa Kukulskiego.* Ow miem owiar-czy, jakemy krzynk pohulali, a forsy na razie nie mamy. Prosimy postawi nam askawie pkwarcie. - Caa przyjemno po naszej stronie, powiadam. - Ano, golnlimy. I wskazali nam oni jedn spraw, w naszej poniekd brany. Na skraju miasta by dom, a w tym domu mieszka bogaty mieszczanin wszelkiego dobra huk - wic umylilimy odwiedzi go w nocy. Tylko w tym ci sk, e onej nocy przyskrzynili nas wszystkich piciu u tego bogatego mieszczanina. Wzili nas do cyrkuu, a potem do samego sprawnika. Sam ich przepytam, powiada. Wchodzi z fajk, nios za nim filiank herbaty; chop jak tur, z faworytami. Usiad. A tymczasem oprcz nas przyprowadzili jeszcze trzech, te wczgw. A wczga, bracia, to mieszny czowiek: nic nie pamita, choby mu kolki ciosa na gowie, wszyciufko zapomnia, nic nie wie. Sprawnik od razu do mnie. Kto zacz? - ryczy jak z beczki. Ja, wiadomo, to samo co wszyscy: e niby nic nie pa-mitam, wasza wielmono, wszystkom zapomnia. Czekaj, powiada, z tob pogadam jeszcze, znam skdci twoj gb - i wytrzeszcza na mnie gay. A ja go jako ywo nie widziaem na oczy. Potem do drugiego: Ty co za jeden? Haa-draa, wasza wielmono. Takie masz nazwisko? Haa-draa? Takie mam nazwisko, wasza wielmono. No dobrze, ty jest haa-draa; aty? - mwi do trzeciego. A ja za nim, wasza wielmono. Ale jak si nazywasz? * Czyli w lesie, gdzie kuka kukuka. Ma to znaczy, te oni take la wczgami. (Przyp. autora.) 773 Wanie tak si nazywam: A ja za nim, wasza wielmo-no. Kt ci tak nazwa, ajdaku? Dobrzy ludzie tak mnie nazwali, wasza wielmono. Dobrzy ludzie s wszdzie, wasza wielmono, wiadoma rzecz. I c to za dobrzy ludzie? Zdziebkom zapomnia, wasza wielmono, prosz darowa askawie. Wszystkich zapomniae? Wszystkich zapomniaem, wasza wielmono. Ale przecie miae ojca i matk, co?... Ich chyba pamitasz? Musi miaem, wasza dostojno, ale takem krzynk zapomnia; moe i miaem, wasza wielmono. Gdziee mieszka dotychczas? W lesie, wasza wielmono. Cigle w lesie? Cigle w lesie. No a zim? Zimy nie widziaem, wasza wielmono. A jak ci na imi? Siekiera, wasza wielmono. A tobie? Tocz na brusku, wasza wielmono. A tobie? Powoluku, wasza wielmono.

aden z was nic nie pamita? aden, wasza wielmono. Stoi, mieje si, oni tako si umiechaj, na niego patrzcy. Bywa czasem, e i w pysk wyrnie. A wszystko to chopy jak tury, spane, e strach. Zaprowadzi ich do ostrogu, mwi, pogadam z nimi pniej, a ty zosta - powiada niby do mnie. - Chod tutaj, siadaj! Patrz: st, papier, piro. C to bdzie? myl sobie. Siadaj na krzele, powiada, bierz piro, pisz! Tu zapa mnie za ucho i daleje cign. Ja na niego patrz jak diabe na klech. Nie umiem, wasza wielmono powiadam. - Pisz! Litoci, wasza wielmono!-Pisz! jak umiesz, tak pisz! I cignie mnie za ucho, cignie, a raptem jak ci nie za-774 krci. Powiadam wam, bracia, lej by mi byo, eby mi wrzepi trzysta rzeg; a mi si iskry posypay ze lepiw-pisz i basta! - Najad si chyba blekotu, czy co, u licha? - Nie, blekotu si nie najad. Tylko e niedugo przedtem pisarczyk w T-ku splata figla: buchn skarbowe pienidze i w nogi; a uszy take mia odstajce. Wysali za nim listy gocze. Z rysopisu troch jakby ja, wic ten sprawnik chcia spenetrowa, czy umiem pisa i jak pisz. adny kwiat! Bolao? - To mwi, e bolao. Rozleg si oglny miech. - No, i napisae? - Boga tam! Jem wodzi pirem, wodz, wodz po papierze, wic mi wreszcie da spokj. Przedtem, ma si wiedzie, z dziesi razy zajecha mnie po gbie, potem odesa do ostrogu. Albo umiesz pisa? - Dawniej umiaem, ale jak zaczli pisa pirami, tom si oduczy... Na takich oto opowiadaniach lub raczej na takiej gadaninie upywa niekiedy nasz nudny czas. Jezu, c to bya za nuda! Dnie dugie, duszne, podobne do siebie jak dwie krople wody. eby cho jaka ksika! A jednak, zwaszcza na pocztku, czsto chodziem do szpitala, czasami chory, czasami tylko eby polee; uciekaem od ostrogu. Ciko tam byo, jeszcze ciej ni tutaj, moralnie ciej. Zo, wrogo, swary, zawi, bezustanna dokuczliwo w stosunku do nas, szlachty, ze, zaciekle twarze. Tu za, w szpitalu, wszyscy byli na rwniejszej stopie, yli bardziej po przyjacielsku. Najsmutniejsz por caej doby by wieczr, przy wiecach oraz pocztek nocy. Na spoczynek udaj si wczenie. Daleko przy drzwiach mda lampka nocna wieci janiejszym punktem, w naszym za kocu izby jest pmrok. Robi si duszno i smrodliwie. Ten i w nie moe zasn, wstaje i z ptorej godziny siedzi na posaniu, zwiesiwszy gow w szalfmycy, jakby rozmyla o czym. Patrz na niego ca godzin i usiuj zgadn - eby rwnie zabi jako czas - o czym on duma. Albo zaczynam marzy, wspomina przeszo; w imaginacji powstaj szerokie i barwne obrazy, przypominaj si takie szczegy, ktrych bym kiedy indziej 775 sobie nie przypomnia, nie odczubym ich tak, jak obecnie. To znw roj o przyszoci: jak wyjd z katorgi ? Dokd ? Kiedy to bdzie? Czy wrc kiedykolwiek w rodzinne strony! Dumam, dumam, i w duszy budzi si nadzieja... To znw po prostu zaczynam liczy raz, dwa, trzy i tak dalej, eby wrd tej rachuby zasn. Czasami liczyem do trzech tysicy i nie zasypiaem. Oto kto si obraca na ku. Ustiancew zakaszla swoim zgniym, suchotniczym kaszlem, .potem sabo jczy, a za kadym razem powtarza: Panie, bd milociw mnie grzesznemu! I dziwnie brzmi ten chory, rozklekotany, zawodzcy gos pord oglnej ciszy. A tam w kciku dwch ludzi take nie pi i rozmawia w kach. Jeden zacznie co opowiada o kolejach swego ycia, o sprawach dalekich, minionych, o wczdze, o dzieciach, o onie, o dawnych porzdkach. Ju z samego odlegego szeptu zna, e to wszystko, o czym opowiada, nigdy do niego nie powrci, e on sam, opowiadacz, jest amputowanym kikutem; drugi sucha. Sycha tylko cichy, rwnomierny szept, jakby woda ciurczaa gdzie daleko... Pamitam, kiedy w dug noc zimow wysuchaem pewnej opowieci. Z pocztku wydala mi si snem, jak gdybym lea w gorczce i jakby mi si to wszystko przywidziao w malignie, w majaczeniu... IV. M AKULKI

(Opowiadanie) Byo pno, gdzie okoo pnocy. Zasnem zrazu, alem si nagle obudzi. Mde, drobne wiateko odlegej lampki nocnej ledwie rozwidniao izb... Niemal wszyscy ju spali. Spa nawet Ustiancew, i w ciszy sycha byo, jak mu ciko oddycha i jak przy kadym oddechu bulgocze mu w gardle flegma. Daleko, w sieni, znienacka rozlegy si cikie kroki zbliajcej si zmiany warty. Karabin szczka o podog. Otwarto drzwi. Gefrajter, stpajc ostronie, policzy chorych. Po chwili izb zamknito, postawiono nowego wartownika, stra odesza, i znw zalega cisza. Dopiero teraz zauwayem, e nie opodal, po mojej lewej rce, dwch chorych nie pi i rozmawia ze sob szeptem. Zdarzao si to w izbach: czasem przez dugie dnie i miesice jeden ley tu obok drugiego i nie puszcza pary 776 z ust, a raptem rozgadaj si w nocnej, pobudzajcej do szczeroci godzinie i jeden pocznie wykada drugiemu ca swa^ przeszo. Snad ju dawno rozmawiali. Pocztku jako nie zapaem, a i teraz nie wszystko mogem dosysze; z wolna wszake osuchaem si i jem rozumie wszystko. Sen si mnie nie ima: c wic miaem robi, jeeli nie sucha?... Jeden opowiada z zapaem, plec na ku, unisszy gow i wycigajc szyj w kierunku towarzysza. By widocznie zgorczko-wany, podniecony, chciao mu si opowiada. Suchacz pospnie i najzupeniej obojtnie siedzia na swym ku z wycignitymi nogami, z rzadka mrucza co w odpowiedzi czy na znak uwagi, ale zdawa si to robi raczej dla przyzwoitoci ni z istotnego zaciekawienia, i raz po raz zaywa niuch tabaki. By to Czerewin, onierz z roty poprawczej, czowiek pod pidziesitk, ponury pedant, zimny rezoner i zarozumiay gupiec. Opowiadajcy Szyszkow by modym jeszcze, niespena trzydziestoletnim winiem cywilnym, pracujcym w szwalni. Dotychczas mao zwracaem na uwagi; a i pniej, przez cay czas pobytu w wizieniu, niezbyt si nim interesowaem. By to chimeryczny lekkoduch. Czasem milczy, patrzy wilkiem, zachowuje si gburowato, caymi tygodniami nic nie gada. Potem znienacka uwika si w jaka histori, zacznie plotkowa, unosi si z byle powodu, azi z koszar do koszar, powtarza wiadomoci, wygaduje na wszystkich, po prostu wyazi ze skry. Dostanie wreszcie po karku i znowu milczy. Tchrzliwy by i nijaki. Wszyscy odnosili si do niego z pogard. Niewysokiego wzrostu, chuderlawy; oczy niespokojne, to znowu jako tpo zadumane. Zdarzao mu si co opowiada; zaczyna gorco, z ogniem, wymachuje rkoma - a naraz urwie albo zboczy na co innego, da si porwa nowym szczegom i zapomni, o czym mia mwi. Czsto wymyla, a w ktni koniecznie musia robi czowiekowi gorzkie wyrzuty, wypomina swoje krzywdy, gada, gada, omal nie paka... Niele gra i lubi gra na baaajce, a w wita nawet taczy, i to wcale dobrze, gdy go do tego przymuszono... Bardzo atwo byo go do czego przymusi... Nie eby by znowu taki posuszny, ale mia usposobienie towarzyskie i lubi narzuca si kolegom, a poniewa by towarzyski, chcia si przypodoba. Dugo nie mogem zmiarkowa, o czym opowiada. Zdawao mi si zrazu, e wci odbiega od tematu i mwi o rzeczach postronnych. Moe czul, e Czerewina prawie nic a nic nie obchodzi jego opowie, lecz bodaj celowo chcia sobie wmwi, e suchacz jest bardzo przejty, i moe bardzo by go zabolao, gdyby stwierdzi, e jest inaczej. - ...Jak wyjdzie na rynek-cign dalej-wszyscy mu si kaniaj, bo wiedz, e to bogacz. - Mia handel, powiadasz? - Ano tak, handel. W naszych miasteczkach bida z ndz, grosz za groszem goni. eby podla w ogrodzie, baby nosz wod Bg wie skd, ae z rzeki; haruj, robi bokami, a pod jesie i tak nie maj co woy do garnka. Golizna. No a on mia adny szmat gruntu, ora parobkami, trzyma ich trzech, a do tego wasna pasieka, handlowa miodem i bydem, wic te wszyscy go u nas bardzo uwaali. Stary by strasznie, siedemdziesit lat, koci zrobiy mu si cikie; siwy, duy taki. Jak wyjdzie w lisiej szubie na rynek, to go wszyscy honoruj. Honoruj, powiadam ci. Witamy, ojczulku Ankudimie Trofimy-czu!-Witam-powiada. Nikomu nie gra na nosie.

yj nam dugie lata, Ankudimie Trofimyczu!-A co sycha u ciebie?-zapyta.-Et, szkoda gada: ja to jak groch przy drodze; ale co u ciebie, ojczulku?-Ano, chwali Pana Boga, yj sobie powoluku. - yj nam dugo Ankudimie Trofimyczu! Nikim nie gardzi, bracie, a jak co powie, to kade sowo rubla warte. Pobony by, na drukowanym si znal, czyta same witobliwe ksiki. Posadzi swoj star przed sob: Suchaj, ono, karbuj w myli! I nue prawi. A ta stara nie bardzo bya stara, wzi j sobie drug, jako e z pierwsz nie mia dzieci. No, a z t drug, niby z t Mari Stiepanown, mia dwch niedorosych jeszcze synw; modszy, Wasia, urodzi si, jak ojciec mia szedziesit lat, Akulka zasi, crka, najstarsza ze wszystkich, miaa lat osiemnacie. - To niby twoja ona, nie? - Czekaj, napierw Filka Morozow napaskudzi. Suchaj no, powiada Filka do Ankudima: rb podzia, dawaj mi wszystkie czterysta rubli, bom ja nie twj parobek. Nie chc z tob handlowa, powiada, i nie chc, powiada, bra twojej Akulki. Ja si teraz zbisurmaniem, powiada. Rodzice mi teraz odu-marli, powiada, wic pienidze przepij, a pniej pjd do wojska, a za dziesi lat przyjad do was jako feldmarszaek. Wic Ankudim zwrci mu pienidze, rozliczy si z nim na czysto - bo to jeszcze jego ojciec mia ze starym wsplny kapita w interesie. - Widz, Filka, e nic z ciebie nie bdzie - powiada. A ten mu na to: Albo nie bdzie, albo bdzie, a przy tobie, dziadygo, czowiek by si nauczy czerpa mleko szydem. Trzsiesz si nad kadym groszem, powiada, zbierasz kade wistwo, e moe ci si przyda do polewki. Ja na to gwid, powiada. Czowiek ciula, ciua, a pusta szkatua. Ja. mam charakter, powiada. Akulki za twojej nie wezm: ju i bez tego sypiaem z ni... Nie wa mi si dyfamowa uczciwej crki uczciwego ojca! - powiada Ankudim. - Kiedye z ni sypia, ty wowe ucho, ty szczupacza jucho?!-I a dygocze cay. Filka tak opowiada. Ba, nie tylko za mnie; zrobi tak, e teraz wasza Akulka nie wyjdzie za nikogo, nikt jej nie wemie. Mikita Grigoricz te jej nie wemie, bo jest teraz zbezczeszczona. Ju od jesieni yjemy ze sob. Ja teraz ani za sto papierkw si nie zgodz. Chcesz sprbowa, to mi wy sto papierkw - nie zgodz si... I jak ci nie zacz bumblowa, a ziemia jczy, a miasto huczy! Dobra sobie kolekw, pienidzy ma jak lodu, trzy miesice hula, wszyciuteko przeputa. Jak mi si skocz pienidze, powiada, sprzedam dom, wszystko sprzedam, a pniej albo do wojska, albo do lasu! Od rana do nocy pijany, jedzi par koni z dzwoneczkami. Dziewuchy za nim przepaday. adnie grywa na bandurze. - Wic ju i wprzd mia spraw z Akulka, powiadasz? - Stj, poczekaj. Ja take wtenczas pogrzebaem ojca, a matka pieka pierniki, pracowaa dla Ankudima, z tegomy yli. Cienkomy przdli. Ha, miao si spachetek gruntu za lasem, siao si ytko, ale jak ojciec umarli, wszystko poszo z wiatrem, bom ja take zacz hula, bracie. Biciem domagaem si pienidzy od matki... - Jeeli biciem, to nieadnie. Ciki grzech. - Od rana do nocy, bracie, bywaem urnity. Dom nasz uszedby od biedy, niczego sobie, ciasny, ale wasny, tylko e w izbie pusto jak na klepisku. Przymierao si godem, po caych tygodniach gryzo si suchary. Czasem matka psioczy 779 na mnie, psioczy, a ja ani dbam!... Na krok, bracie, nie odstpowaem wtenczas Filki Morozowa. Od rana do nocy razem. Graj mi na gitarze i tacuj, powiada, a ja bd lea i ciska w ciebie pienidzmi, jako em najbogatszy czowiek. I czego te nie wyprawia! Tylko kradzionych rzeczy nie przyjmowa: Nie jestem zodziej, powiada, uczciwy czowiek jestem. Chodmy, powiada, wysmarujmy dziegciem Akulczyne wrota, nie chc, eby si Akulka wydaa za Mikit Grigoricza. To dla mnie teraz najwaniejsze - powiada. A stary jeszcze wprzdy chcia wyda dziewczyn za Mikit Grigoricza. Mikita -te by w podeszych latach, wdowiec, chodzi w okularach, handlowa. Jak usysza, e ludziska obnosz Akulk na jzykach, to zaraz si cofn: Ankudimie Trofimyczu, powiada, to dla mnie bdzie wielki despekt, a przy tym juem leciwy, gdzie mi si eni! No, wicemy wysmarowali Akulce wrota. Oj, wiczyli j za to w domu, wiczyli... Maria Stiepanowna krzyczy: Ze wiata ci zgadz! A stary: Dawnymi czasy, powiada, za witobliwych patriarchw, spalibym j na stosie, powiada, ale teraz, powiada, na caym wiecie

wszeteczestwo i porubstwo. Czasem ssiedzi sysz na ca ulic, jak Akulka beczy wniebogosy, bo j wicz od rana do nocy. A Filka wrzeszczy na cay rynek: Niech yje panna Akulka, powiada, do taca i do raca! Gospodarna, czyciocha, chopakw bardzo kocha! Mnie za, powiada, bdzie pamitaa ani mniej, ani wicej, tylko dziewi miesicy. Kiedy Spotykam Akulk, sza z wiadrami, wic woam: Moje uszanowanie pannie Akulinie Kudimownie! Piknie si panna ubraa, rad bym wiedzia, z kim sypiaa! Tyle tylko rzekem, a ona jak ci spojrzy na mnie - oczyska wielkie, a wychuda na szczap. Popatrzya si na mnie, a jej matka mylaa, e to jakie przemiechy ze mn, i drze si od przyzby. Czego szczerzysz zby, ladaco! I tego dnia znowu zacza j wiczy. Czasami wiczy j ca godzin. Zatuk, powiada, bo jej teraz nie mam za crk. - ajdaczya si, co? - Czekaj, suchaj dalej. emy wtenczas trbili z Filk jak smoki, wic kiedy le, a matka przychodzi do mnie: Czego si wylegujesz, niecnoto, zbju jeden! Tak na mnie pomstuje. Oe si, powiada, z Akul si e. Oni teraz i za ciebie radzi j oddadz. Samymi pienidzmi dostaniesz trzysta rubli. A ja jej na to: Przecie osawiona jest teraz na cay wiat. Gupi mwi matka - albo nie wiesz, e lub wszystko przykrywa; dla ciebie to i lepiej, eby cae ycie czua swoj win. A my bymy si obsprawili za jeich pienidze; z Mari Stiepanowna juem mwia-powiada. Ona i owszem. -A ja: Niech wyo na st dwadziecia rubli, powiadam, to si oeni. I czy dasz wiar? A do samego lubu byem w pestk pijany. A tu jeszcze Filka Mo-rozow wygraa: Ty taki siaki, Akulczyn mu, porachuj ci wszystkie ebra, a z twoj on, jeeli zechc, kadziutekiej nocy sypia bd. Ja mu na to: esz, psiawiaro! Ha, zniesawi ri^nie na ca ulic. Przybiegam do domu: Nie chc si eni, powiadam, jeeli mi w tej chwili nie doo jeszcze pidziesiciu rubli! - A zgadzali si wyda j za ciebie? - Za mnie? Czemuby nie? Albo to ja byle kto? Mj ojciec dopiero pod koniec zbiednia od poaru, a wprzdy tomy yli jeszcze bogaciej jak oni. Ankudim powiada do mnie: Golicie jak wici tureccy. Ja mu na to: Nieskpo posmarowano wam wrota dziegciem. A on mi na to: Czego si stawiasz? Zatka ludziom gby nie mona; dowied, e dziewczyna jest bez czci. Masz wz i przewz; nie chcesz, to jej nie bierz, powiada. Tylko zwr te pienidze, co je wzi powiada. Wtenczas zerwaem z Filk: daem mu zna przez Mitria Bykowa, e go teraz zniesawi na cay wiat; no i a do lubu, bracie, leaem pijany. Dopiero wtedym wytrzewia. Jak przywieli nas z cerkwi i posadzili, Mitrofan Stiepanycz, niby jej wujek, powiada: Cho nie bardzo honorowo, ale stao si i nie odstanie... Stary, niby Ankudim, te by urnity i zapaka; siedzi, zy mu spywaj po brodzie. Ow, bracie, zrobiem wtenczas tak: jeszcze przed lubem wziem do kieszeni harap i z grym sobie umyli, e teraz dam Akulce za wszystkie czasy: niechaj wie, jak to wychodzi za m bezecnym podstpem, a ludzie niechaj wiedz, em si nie po gupiemu eni... - Racja! Niech kobieta zna mores... - Nie, milcz na razie. W naszych stronach od razu z cerkwi prowadz pastwa modych do komory, a gocie tymczasem pij. No, wic zostawili nas z Akulka w komorze. Siedzi biaa jak ptno. Strach j oblecia. Wosy te miaa bieluchne jak 780 781 len. Oczyska due. I wiecznie milczy, nie sycha jej gosu, jakby to niemowa mieszkaa w domu. Strasznie dziwna. No i co powiesz, bracie kochany: przysposobiem harap, poo-yem go tuz przy ku, a tymczasem okazao si, e dziewczyna Bogu ducha winna. -Eje?! - Bogu ducha winna; uczciwa panna z uczciwego domu. I za c tedy, bracie mj, zniosa tak mczarni! Za c j Filka Morozow haniebnie zniesawi? - Tak. - Zeszlem wtenczas z ka, uklkem, zoyem rce; Akulino Kudimowno, powiadam, daruj mnie gupiemu, em ci mia za tak. Daruj mnie podemu! - powiadam. A ona siedzi przede mn na ku, spoziera na mnie, obie rce pooya mi na ramionach, mieje si, a zy jej pyn z oczu; mieje si i pacze... Wyszem wtenczas do wszystkich, i powiadam: Jak spotkam teraz Pik Morozowa, niech si poegna ze wiatem! A

starzy sami ju nie wiedz, jak dzikowa Bogu r matka mao nie pada jej do ng, beczy. A stary powiada: ebymy wiedzieli, to bymy ci wyszukali nie takiego ma, ukochana crko. A jakemy pierwszej niedzieli poszli z ni do cerkwi: na mnie barankowa czapka, kaftan z przedniego sukna, manczesterowe portki; ona w nowej lisiej szubce, w jedwabnej chusteczce - jam wart jej, ona mnie: w korcu maku-my si dobrali! Ludzie nas podziwiaj: ja jak ja, ale Akulinka nikomu by wstydu nie zrobia!... - Ano, to i piknie. - Ha, suchaj dalej. Zaraz na drugi dzie po weselu, cho pijany, uciekem od goci; wyrwaem si i biegn: Dawajcie mi tu ajdaka Filk Morozowa, powiadam, dawajcie mi tu psubrata! Dr si na cay rynek! No, bo mi szumiao w gowie; dopiero przy Wlasowach zapao mnie trzech chopa i si zaprowadzio do domu! A w miecie huczy jak w ulu. Dziewczta na rynku szepcz jedna do drugiej: Dziewuszki, sikorki, czycie syszay? Akulka jest uczciwa. A Filka w krtki czas potem mwi do mnie przy ludziach: Sprzedaj on - bdziesz mia na wdk. Nasz onierz Jaszka po to si tylko eni: z on nie sypia, a trzy lata mia na wdk. - Dra jeste! - powiadam mu. - A ty gamo, powiada. Oenili ci po pijanemu. Wic czye si wtedy mg rozezna w takiej 782 rzeczy? Przyszlem do domu i krzycz: Oenilicie mnie pijanego! - powiadam. Matka skacze mi do oczu. Matko - powiadam-zatkali d uszy zotem. Dawaj mi Akulk! No i zaczem j tyrpa. Tyrpalem j, bracie, ze dwie godziny, aem si sam zwali z ng; trzy tygodnie z ka nie wstawaa. - Pewno - wtrci Czerewin flegmatycznie - jak kobiety nie bi, to kobieta... Zaszo j z amantem, co? - Nie, zaj nie zaszem - odpar Szyszkow po chwili milczenia i jakby z wysikiem ale byo mi to ku obrazie: ludzie si namiewaj, a wszystkim przewodzi Filka. Zaprosi nas do siebie i tak wypalantowa: Maonka jego-powiada-jest miosierna, litujca, kademu usuy chcca! A pamitasz, chopie, jake jej wrota smarowa dziegciem?! Siedziaem pijany, a on mnie lapu capu za wosy, nachyli w d i powiada: Tacuj, Akulczyn mu, a ja ci bd targa za czub, a ty mi tacuj, zabawiaj mnie. ajdaku! -woam. A on: Przyjad do ciebie z kompani i przy tobie bd siek rzgami Akulk, twoj on, ile mi si bdzie podobao. Czy dasz wiar? Cay miesic potem baem si wyj z domu: gotw przyjecha, myl sobie, wstydu narobi. I wanie za to zaczem j bi... - Po c bi! Mona ludziom zwiza rce, ale nie jzyki. Za duo bi si nie godzi. Owszem, ukarz, naucz rozumu, ale pniej przyhoub. Od tego ona. Syszkow milcza jaki czas. - Krzywdowalem sobie - podj na nowo - no i weszo mi to we zwyczaj: w poniektry dzie bij od rana do nocy - a to e nie tak wstaa, a to e nie tak si ruszya. Jak nie obij, to mi si ckni. Ona czasem siedzi, milczy, wyglda przez okno, pacze... Pacze tak, e mi si jej robi al, ale swoj drog bij. Matka, bywao, aje mnie za ni: Zbju jeden, powiada, halaburdo sakramencki! - Zabij! - krzycz - i niech mi si nikt nie way nic gada, bo oenili mnie podstpem. Z pocztku stary Ankudim ujmowa si za ni, sam przychodzi: Nie taki znowu janie pan-powiada-znajd na ciebie prawo! Ale potem da spokj. A Maria Stiepanowna cakiem si upokorzya. Przychodzi kiedy, zaklina ze zami w oczach: Przebacz, Iwanie Siemionyczu, e d si naprzykrzam. Sprawa drobna, ale proba wielka. Miej Boga w ser-783 cu-kania mi si-daruj, daruj jej! li ludzie oczernili nasz crk: sam wiesz, e j wzi uczciw... Kania mi si do ng, szlocha. A ja nosa zadzieram i o niczym nie chc sysze. Zrobi teraz z wami co mi si podoba, bo nie panuj nad sob; a Filka Morozow, powiadam, jest mi przyjacielem i druhem od serca... - Znowucie razem hulali? - Skd! Bez kija nie przystpuj do niego! Rozpii si z kretesem. Wszystko przeputa i sprzeda si mieszczaninowi, e pjdzie do wojska zamiast jego starszego syna. A jest u nas taki zwyczaj, e jak si kto sprzeda za rekruta, to a do dnia, kiedy go odstawi do wojska, wszystko w domu powinno lee przed nim plackiem, i on nad wszystkim panuje. Ca gotwk dostaje dopiero,

kiedy idzie do wojska, przedtem za mieszka w domu gospodarza, mieszka czasem i po pl roku, i wyprawia wtedy takie rzeczy, e nie spisze na wolowej skrze! e niby: id do wojska za twojego syna, znakiem tego jestem wasz dobroczyca, wic powinnicie mnie wszyscy szanowa, bo w przeciwnym razie zerw umow. Tak si Filka szarogsi u tego mieszczanina, sypia z jego crk, dzie w dzie po obiedzie targa go za brod - sowem, dogadza sobie na potg. Dzie w dzie da ani, i eby mu tam na rozarzon blach lali wdk, i eby go do ani zanosiy na wasnych rkach kobiety. Jak wrci z hulanki do domu, staje na ulicy: Nie chc wej przez bram, rozbierajcie plot! i musz rozebra pot w drugim miejscu, dalej od bramy, dopiero wtenczas wejdzie. Wreszcie skoczyo si to, mieli go odwie do wojska, wytrzewili go. Luda zebrao si co niemiara: wioz do wojska Filk Morozowa! On si kania na wszystkie strony. Akulka wtenczas akurat sza z ogrodu; jak Filka j zoczy tu przy naszej bramie: Stj!-wola, zeskoczy z wozu i bije jej pokon do ziemi!-Duszo moja, powiada, jagdko, kochaem ci dwa lata, a teraz wioz mnie z muzyk do wojska. Daruj mi, powiada, uczciwa crko uczciwego ojca, albowiem oszkalowaem ci podle! I drugi raz pokoni jej si do ziemi. Akulka stana, struchlaa najpierw, a potem pokonia mu si w pas i mwi: Ty take mi daruj, poczciwy zuchu, ja do ciebie nie mam nijakiej zoci. Ja za ni do chaty: Ce to mu rzeka, cierwo sobacze?-A ona-czy dasz wia-7A r? - spojrzaa na umie: Ale ja go teraz miuj nad ycie ! - powiada. -; A to ci dopiero!... - Przez cay w dzie sowa do niej nie rzekem... Dopiero nad wieczorem: Akulka! Teraz ci ubij-powiadam. W nocy nie mogem spa, wyszlem do sieni napi si kwasu, widz, ma si ju ku witaniu. Wracam do izby. Akulka- powiadam - wybieraj si, pojedziem na poletko. Bo ju i wprzdy wybieraem si tam, i matka wiedziaa, e pojedziem. Co to, to dobrze - powiada matka - roboty huk, a parobek pono ju trzeci dzie nie moe tam sobie da rady. Zaprzgam wz, milcz. Jak wyjedziesz z naszego miasta, to zaraz masz br na pitnacie wiorst, a za borem nasze poletko. Ze trzy wiorsty ujechalimy borem, zatrzymuj konia: Akulka, powiadam, wstawaj, nadszed twj koniec. Spoziera na mnie, dry cala, stana przede mn, milczy. Sprzykrzya mi si, powiadam: mdl si! I cap j za wosy: miaa takie dugie, grube warkocze, omotaem je sobie na rku, od tyu cisnem j z obu stron kolanami, wziem n, odchyliem jej gow w ty i jak harapn j noem po gardle... Ona jak d krzyknie, krew jak d trynie; rzuciem n, uchwyciem j rkami z przodu, legem na ziemi, objem j i krzycz nad ni, wyj; i ona krzyczy, i ja krzycz; dygocze caa, szarpie mi si w rkach, a krew chlusta na mnie, chlusta na twarz, na rce, chlusta a chlusta. Zostawiem j. Strach mnie oblecia, konia zostawiem - i w nogi; opotkami przydralowaem do domu i od razu do ani: ani mielimy Star, nie uywan; wlazem tam pod law i siedz. Do nocy tam przesiedziaem. - No a Akulka? - Ona wida po mnie wstaa i te posza do domu. Pniej znaleli j o sto krokw od tego miejsca. - Wida nie dorne jej. - Tak... - Szyszkow urwa na chwil. - Jest taka ya-owiadczy Czerewin-jak od razu tej yy nie przeci, to si czowiek bdzie miota, i choby nie wiem ile krwi wycieko, nie zemrze. - Jednakowo zmara. Wieczorem znaleli j martw. Dali zna, zaczli mnie szuka i znaleli tu przed noc, 785 w ani!... A teraz czwarty ju rok jestem tutaj -doda po chwili milczenia. - Hm... Pewno, jeeli nie bi, nic dobrego z tego nie bdzie - zaznaczy Czerewin z zimn krwi, sigajc po roek z tabak. J zaywa, dugo i z przerwami. - Ale z tego wszystkiego widz, chopie - cign dalej - e porzdnie gupi. Ja take zaszlem raz swoj on z kawalerem. Wiecem zawoa j do szopy; zoyem postronek we dwoje. Komu przysigasz?-powiadam.-Komu przysigasz? I nue j pra, pior ci j tym postronkiem, praem a praem, z ptorej godziny j praem, a wreszcie kobieta krzyczy: Nogi ci bd mya i t wod pia. Awdotia jej byo. V. LETNIA PORA

Lecz oto ju pocztek kwietnia, ju si zblia Wielki Tydzie. Stopniowo rozpoczynaj si letnie roboty. Soce z kadym dniem coraz cieplejsze i janiejsze; powietrze pachnie wiosn i podnieca organizm. Nadchodzce pikne dnie wzruszaj nawet czowieka zakutego w kajdany, rodz w nim jakie pragnienia, denia, tsknot. Jak gdyby pod jarzcymi sonecznymi promieniami niewola doskwieraa jeszcze gorzej ni w sotny dzie zimowy lub jesienny; i zna to na wszystkich winiach. S radzi z jasnych dni, ale zarazem wzmaga si w nich jaka niecierpliwo, porywczo. Doprawdy, zauwayem, e na wiosn bodaj czciej wybuchay u nas ktnie. Czciej powstawa zgiek, haas, krzyk, bijatyki, a zarazem zdarzao mi si nagle spostrzec gdzie na robocie czyje zadumane i uporczywe spojrzenie wdrujce w modr dal, hen, na drugi brzeg Irtyszu, gdzie nieobjt pacht, na ptora tysica wiorst, ciele si wolny step kirgiski; zdarzao mi si usysze czyje gbokie westchnienie, jakby kto ponad wszystko pragn ykn tego dalekiego, wolnego powietrza i sprawi tym ulg swej przybitej, zakutej duszy. -Ech! mwi w kocu wizie l raptem, jakby otrzsnwszy si z marze i zadumy, niecierpliwie i ponuro chwyta rydel czy cegy, ktre trzeba przenie z jednego miejsca w drugie. Po chwili zapomina ju o tym nagym wraeniu i zaczyna si mia albo wymyla, zalenie od charakteru; lub te znienacka zabiera si z nie-786
zwykym zapaem, zupenie przekraczajcym potrzeb, do wyznaczonego sobie odcinka pracy i zaczyna pracowa, pracowa z caych si, jak gdyby chcia ciarem roboty stamsi w sobie co, co uwiera i rozpiera od wewntrz. Wszystko to ludzie krzepcy, przewanie w kwiecie wieku i si... Jak ci wtedy kajdany! Nie poetyzuj w tej chwili i jestem przewiadczony o susznoci swego spostrzeenia. Oprcz tego, e w cieple, w jaskrawym blasku soca, gdy czowiek syszy i czuje ca dusz, caym jestestwem potg zmartwychwstajcej wok przyrody, jeszcze cisze staje si wizienie, konwj i cudza wola - oprcz tego, mwi; o tej wanie wiosennej porze na caej Syberii i w caej Rosji, z pierwszym skowronkiem, rozpoczyna si wczgostwo: ludziska uciekaj z wizie i uchodz w lasy. Po dusznym lochu, po sdach, kajdanach i kijach wcz si, gdzie dusza zapragnie, gdzie milej i swobodniej; pij i jedz, co si da, co Bg zele, a po nocach spokojnie zasypiaj gdzie w lesie albo w polu, bez wielkiej troski, bez wiziennej tsknoty, jak ptaszkowie leni, egnajc na noc tylko niebieskie gwiazdy, pod Boym okiem. Kt by przeczy! Zapewne, czasem i ciko bywa, i godno, i trudno suy u generaa Kukulskiego. Caymi dniami czasem nie widzi si chleba; przed wszystkimi trzeba si kry, chowa, trzeba i kra, i grabi, niekiedy zabija. Osiedleniec nie pyta - co zobaczy, to chwyta mwi na Syberii o karnych osiedlecach. Przysowie to w caej rozcigoci, a nawet w jeszcze wikszej mierze, daje si zastosowa i do wczgi. Wczga rzadko nie jest bandyt, a prawie zawsze jest zodziejem, oczywicie raczej z musu ni z ochoty. S wczdzy zatwardziali. Ten i w ucieka nawet po odbyciu katorgi, ju z osiedlenia. Zdawaoby si, e taki jest i zadowolony na osiedleniu, i ma zabezpieczony byt, ale gdzie tam! co go cignie, co go woa. ycie po Jasach, ycie ndzne i straszne, ale wolne i pene przygd, ma jaki powab, jaki tajemniczy urok dla tych, co go ju raz zakosztowali; i oto raptem ucieka czowiek, czasem nawet skromny, skrztny, rokujcy ju nadzieje, e bdzie dobrym osiadym czowiekiem i rzdnym gospodarzem. Poniektry eni si nawet, dochowuje si dzieci, pi lat mieszka w jednym miejscu, a naraz ktrego piknego poranka znika ku zdumieniu ony, dzieci i caej gminy, do ktrej go przypisano. W naszym wizieniu towarzysze poka-so* 787 zali mi jednego z takich zbiegw. Nie popeni adnych szczeglniejszych zbrodni, przynajmniej nic takiego nie byo o nim sycha, a wci ucieka, cale ycie strawi na ucieczkach. Bywa i nad poudniow granic rosyjsk za Dunajem, i na stepie kirgiskim, i we wschodniej Syberii, i na Kaukazie - wszdzie bywa. Kto wie, moe w innych okolicznociach jego pasja podrnicza uczyniaby ze jakiego Robinsona Kruzoe. Zreszt wszystko to opowiadali mi b nim inni, on sam za rozmawia mao i jedynie w razie koniecznej potrzeby. By to bardzo drobny chopina, ju pod pidziesitk, nadzwyczaj potulny, o bardzo spokojnej, a

nawet tpej twarzy, spokojnej a do idiotyzmu. Latem lubi siedzie na sonku i zawsze nuci pod nosem jak piosenk, ale tak cichutko, e o pi krokw od niego nic ju nie byo sycha. Rysy twarzy mia jak z drewna; jad mao, przewanie tylko chleb; jako ywo nie kupi sobie ani jednego koacza, ani czarki gorzaki, moe zreszt nigdy nie mia pienidzy, moe nawet nie umia liczy. Traktowa wszystko z niezmconym spokojem. Niekiedy wasnorcznie karmi wizienne psy, czego nikt inny nie robi. Bo i w ogle Rosjanin nie lubi karmi psw. Podobno by onaty, i to nawet dwukrotnie; mwiono, e gdzie ma dzieci... Za co trafi do katorgi - nie wiem. Nasi wci oczekiwali, e i od nas da dba, ale czy to, e czas jego jeszcze nie nadszed, czy to, e wiek by ju nieodpowiedni, dosy e nie prbowa ucieczki, jako kontemplacyjnie przygldajc si osobliwemu rodowisku, ktre go otaczao. Zreszt nie mona byo za niego rczy, cho zdawaoby si, e po co ma ucieka? co by na tym zyska? A jednak, mimo wszystko, na og biorc, leny ywot wczgowski jest rajem w zestawieniu z wiziennym. Takie to zrozumiae, e nawet nie mona porwnywa. Cho cika dola, ale wasna wola. Oto czemu kady wizie, jak Ru duga i szeroka, gdziekolwiek by siedzia, staje si niespokojny na wiosn, z pierwszymi powitalnymi promieniami wiosennego soca. Wprawdzie wcale nie kady zamierza ucieka: mona jednak twierdzi z ca pewnoci, e ze wzgldu na trudno i odpowiedzialno decyduje si na to ledwie jeden na stu, lecz pozostaych dziewidziesiciu dziewiciu przynajmniej pomarzy sobie, jak uciec, dokd uciec, przynajmniej sprawi sobie uciech choby pragnieniem, cho rojeniem o tej moliwoci. Ten i w przynajmniej wspo-788 mni, jak to ju kiedy ucieka... Mwi teraz wycznie o winiach po wyroku. Lecz, naturalnie, daleko czciej decyduj si na ucieczk podsdni. Natomiast skazani na pewien termin, jeli i uciekaj, to tylko w pocztku swego uwizienia. Po odbyciu za dwch, trzech lat katorgi wizie zaczyna ju ceni te lata i stopniowo dochodzi do wniosku, e lepiej odby legalnie cay termin i wyj na osiedlenie, ni si narazi na takie ryzyko i na tak zgub w wypadku niepowodzenia. A niepowodzenie jest bardzo moliwe. Najwyej co dziesitemu udaje si odmieni swj los. Spord winiw po wyroku czciej ni inni ryzykowali ucieczk skazani na zbyt dugie terminy. Pitnacie, dwadziecia lat - wydaje si nieskoczonoci - i czowiek skazany na taki termin stale gotw marzy o odmianie losu, chociaby ju odby dziesi lat katorgi. Wreszcie i pitna odwodz poniekd od prb ucieczki. Odmieni swj los-to zwrot techniczny. I wizie, ktremu podczas indagacji zarzucaj prb ucieczki, odpowiada, e chcia odmieni swj los. Ten nieco ksikowy zwrot jest tu nader stosowny. Celem kadego zbiega nie jest cakowite oswobodzenie - zbieg wie bowiem, e to jest prawie niemoliwe - lecz ch, eby si dosta albo do innego zakadu, albo na osiedlenie, albo ponownie pod sd, z oskarenia o nowe, ju podczas wczgi popenione przestpstwo .- sowem, gdziekolwiek, byle tylko nie w dawne, obmierzle miejsce, byle tylko nie do poprzedniego wizienia. Wszyscy ci zbiegowie, jeeli w cigu lata nie znajd sobie jakiego przygodnego, niezwykego miejsca, gdzieby mogli przezimowa, jeli si na przykad nie natkn na kogo, kto cignie zyski z ukrywania zbiegw, jeli, wreszcie, nie sprokuruj sobie czasem przez zabjstwo jakiego paszportu, z ktrym wszdzie mona przey - przewanie wszyscy w jesieni, o ile ich przedtem nie wyapi, sami zgaszaj si tumnie do miast i twierdz, w charakterze wczgw, i id na zim do wizienia, oczywicie nie bez nadziei, e latem znw uciekn. Ja take czuem na sobie dziaanie wiosny. Pamitam, z jak zachannoci wygldaem niekiedy przez szpary w ogrodzeniu, dugo stojc z gow wspart o nasz parkan, z uwag nienasycenie patrzc, jak si na naszym wale fortecznym zieleni trawa, jak coraz gbszym szafirem wieci dalekie niebo. Mj niepokj, moja tsknota rosy z kadym dniem, i katorga stawaa mi si coraz bardziej obmierza. Nienawi, ktrej jako szlachcic w cigu kilku pierwszych lat ustawicznie doznawaem ze strony winiw, bya dla mnie nie do zniesienia. Zatruwaa cale moje ycie jadem. W tych pierwszych latach czsto szedem, cho zupenie zdrw, polee w szpitalu, po to jedynie, eby nie by w wizieniu, eby si tylko wybawi od tej upartej, niczym nie dajcej si ukoi, oglnej nienawici. Wycie elazne dzioby, wycie nas zadziobali! - mwili do nas

winiowie, i jake czasami zazdrociem przychodzcym do nas prostym ludziom! Ci od razu byli ze wszystkimi na koleeskiej stopie. Tote wiosna, majak wolnoci, powszechna wesoo w przyrodzie budziy we mnie rwnie jaki smutek i rozdranienie. W kocu postu, w.szstym, zdaje si, tygodniu, wypado mi przygotowywa si do przyjcia sakramentw. Ju od pierwszego tygodnia starszy podoficer podzieli nas w tym celu na siedem zmian, odpowiadajcych liczbie tygodni postu. Kada zmiana liczya wic okoo trzydziestu ludzi. Tydzie przed przystpieniem do sakramentw bardzo mi si spodoba. Zwolniono nas od robt. Chodzilimy po dwa i trzy razy dziennie do cerkwi pooonej niedaleko wizienia. Dawno nie byem w cerkwi. Naboestwo wielkopostne, tak dobrze znane jeszcze z dalekiego dziecistwa w domu rodzicielskim, uroczyste mody, bicie pokonw wszystko to oywiao w mej duszy dawne, dawne czasy, odwieao dziecice jeszcze wraenia, i pamitam, e bardzo mi byo przyjemnie, kiedy z rana, po zmarzej noc ziemi, konwj z nabitymi karabinami prowadzi nas do domu Boego. Zreszt konwj nie wchodzi do cerkwi. W cerkwi stawalimy aw tu przy drzwiach, na ostatnich miejscach, tak e ledwie byo sycha diaka o potnym gosie, no i z rzadka dostrzegao si poprzez cib czarn szat i ysin kapana. Przypominaem sobie, jak to jeszcze w dziecistwie, stojc w cerkwi, patrzyem czasami na prosty lud, co si toczy u wejcia i unienie ustpowa z drogi sutemu naramiennikowi, otyemu panu albo wynotowanej, lecz niesychanie nabonej damie, ktrzy przepychali si na pierwsze miejsca i kadej chwili gotowi byli si o nie kci. Zdawao mi si wwczas, e tam, u drzwi, modl si jako inaczej ni my, modl pokornie, arliwie, bijc pokony a do ziemi i z cakowit wiadomoci wasnego ponienia. Obecnie wypado i mnie sta na tym miejscu, na gorszym nawet: bylimy skuci i napitnowani, wszyscy od nas stronili, ba, wszyscy zdawali si nas lka, za kadym razem dawano nam jamun, i pamitam, e mi to nawet sprawiao pewne zadowolenie; jakie wysubtelnione, osobliwe doznanie tkwio w tym dziwnym zadowoleniu. Dobrze, niech tak bdzie! - mylaem. Winiowie modlili si bardzo gorliwie i kady z nich przynosi co dzie do cerkwi swj ndzny grosz na zakup wieczki albo na cerkiewn kolekt: Przecie i ja jestem czowiek - myla moe i skadajc ofiar czu, e wobec Boga wszyscy s rwni... Do komunii przystpowalimy podczas porannego naboestwa. Gdy kapan z kielichem w rkach wygasza sowa: ...ale jako otra mi przyjmij-prawie wszyscy padali na ziemi dzwonic kajdanami i, jak mi si zdaje, upatrujc w tych sowach bezporedni zwrot do siebie. Lecz oto nadszed Wielki Tydzie. Dostalimy od zwierzchnoci po jednym jajku i po pajdzie sodkiego pszennego ciasta. Ludzie z miasta znw zasypali nas datkami. Znowu odwiedziny kapana z krzyem, znowu odwiedziny przeoonych, znowu tusty kapuniak, znowu pijastwo i prniactwo - kubek w kubek to samo co na Boe Narodzenie - z t rnic, e teraz mona si ju byo przechadza po wiziennym dziedzicu i wygrzewa w sonku. Byo jako janiej, przestronniej anieli w zimie, ale te jako tskniej. Dugi, nieskoczony dzie letni stawa si szczeglnie nieznony w wita. W dnie powszednie przynajmniej praca skracaa czas. Okazao si, e letnie roboty rzeczywicie s daleko trudniejsze od zimowych. Pracowalimy gwnie przy budowach inynieryjnych. Winiowie jedni budowali, kopali ziemi, kadli cegy; inni wykonywali prace lusarskie, stolarskie lub malarskie przy remoncie domw skarbowych. Jeszcze inni chodzili do fabryki robi cegy. Ta praca uchodzia u nas za najcisz. Cegielnia staa o jakie trzy, cztery wiorsty od twierdzy. Latem codziennie o szstej rano caa partia winiw, liczca z pidziesiciu ludzi, sza robi cegy. Do tej 791 pracy posyano wyrobnikw, czyli robotnikw niewykwalifikowanych i nie znajcych si na adnym rzemiole. Brali ze sob chleb, poniewa wskutek odlegoci niewygodnie byo przychodzi na obiad do domu, nakadajc przez to dobre osiem wiorst, i obiadowali dopiero wieczorem, po powrocie do koszar. Kady dostawa prac na cay dzie, i to tak, e czas od witu do nocy ledwie starczy na wykonanie. Nasam-. przd wizie musia ukopa i przywie glin, sam nanosi wody, sam ugnie glin nogami w przeznaczonej do tego jamie i wreszcie zrobi z niej bardzo duo sztuk cegie, chyba ze dwie albo i p trzeciej setki. Ja tylko dwa razy chodziem do cegielni. Winiowie wracali stamtd ju wieczorem, zmczeni, wycieczeni, i przez calutkie lato ustawicznie wyklu-wali innym oczy

tym, e pracuj najciej. Mam wraenie, e ich to pocieszao. A jednak niektrzy szli tam-wcale chtnie: po pierwsze, cegielnia staa za miastem, miejsce byo otwarte, wolne, na brzegu Irtyszu. Bd co bd, przyjemniej popatrze na takie okolice ni na obmierz twierdz! Mona byo i pali swobodnie, i nawet polee z p godzinki z wielkim zadowoleniem. Ja za po dawnemu albo chodziem do warsztatu, albo do alabasiru, albo wreszcie pracowaem jako poda-wacz cegie przy budowach. W tym wanie charakterze wypado mi kiedy dwiga cegy z brzegu Irtyszu do budujcych si koszar w odlegoci siedemdziesiciu sni, przez wa forteczny, i ta robota trwaa dwa bite miesice. Mnie nawet si podobaa, cho sznurek, na ktrym musiaem nosi cegy, wci ociera mi ramiona. Lecz podobao mi si, e praca wyranie rozwija moje siy. Z pocztku potrafiem dwiga zaledwie po osiem cegie, z ktrych kada waya mniej wicej dwanacie funtw. Ale pniej doszedem do dwunastu i pitnastu cegie, i to bardzo mnie cieszyo. W katordze sia fizyczna jest nie mniej potrzebna ni moralna dla zniesienia wszystkich materialnych niewygd tego przekltego ycia. A ja chciaem jeszcze y i po wyjciu z katorgi... Lubiem zreszt nosi cegy nie tylko dlatego, e ta praca wzmacnia ciao, lecz i dlatego rwnie, e si pracowao na brzegu Irtyszu. Mwi o tym brzegu tak czsto, poniewa tylko stamtd wida byo wiat boy, czyst, jasn dal, nie zamieszkane wolne stepy wywierajce na mnie dziwne wraenie sw pustynnoci. Tylko na brzegu mona byo stan 792 tyem do twierdzy i nie widzie jej. Wszystkie inne miejsca naszych robt znajdoway si ju to w twierdzy, ju to w jej pobliu. Od najpierwszych dni znienawidziem t twierdz, a zwaszcza niektre budynki. Dom naszego placmajora wydawa mi si jakim przekltym, ohydnym miejscem, i patrzyem na z nienawici, ilekro go mijaem. Na brzegu za mona byo zapomnie: czasem czowiek stan i patrzy na ten nieobeszy, pustynny rozg, tak jak skazaniec patrzy na wolno z okna swej ciemnicy. Wszystko tutaj byo mi drogie i mie: i jaskrawe, skwarne soce na bezgranicznym modrym niebie, i daleka pie Kirgiza dolatujca z kirgiskiego brzegu. Wpatruj si dugo - i w kocu dostrzegam jak biedn jurt bajgusza^; widz dymek przy jurcie, Kirgizk, ktra obrzdza swoje dwie owce. Wszystko to ubogie i dzikie, lecz wolne. Dostrzegam jakiego ptaka w bkitnym przezroczystym powietrzu i dugo, uporczywie ledz jego lot: oto szybuje nad wod, oto znika w bkicie, oto znw si .ukazuje jak ledwie uchwytny punkcik... Nawet ubouchny, wty kwiatuszek, ktry wczesn wiosn znalazem w szczelinie opoczy-stego brzegu, nawet on jako bolenie cign na siebie moj uwag. Tsknota caego tego pierwszego roku katorgi bya nie do zniesienia i dziaaa na mnie jtrzce, gorzko. W tym pierwszym roku, wskutek tej tsknoty, wielu rzeczy nie zauwaaem wok siebie. Zamykaem oczy i nie chciaem widzie. Pord zych, nienawistnych towarzyszy katornikw nie zauwaaem ludzi dobrych - ludzi zdolnych i myle, i czu, mimo ca wstrtn kor przykrywajc ich od zewntrz. Midzy jadowitymi sowami czasem nie dostrzegaem yczliwego i przyjaznego sowa, ktre byo tym cenniejsze, e wypowiedziane cakiem bezinteresownie, a nieraz wprost z gbi duszy, ktra moe wicej ni ja zniosa i wycierpiaa Lecz po co si rozpisywa na ten temat? Ogromniem by rad, ilekro bardzo si zmczyem: a nu zasn po powrocie do domu! Bo sypianie u nas w lecie byo mczarni, kto wie, czy nie jeszcze gorsz ni w zimie. Co prawda, wieczory byway niekiedy bardzo adne. Soce, ktre przez cay dzie nie opuszczao wiziennego dziedzica, zachodzio wreszcie. Nastawa hlodek, a po nim prawie zimna, ogldnie mwic, noc stepowa. Winiowie, zanim ich zamkn, gromadkami chodz po dziedzicu. Przewanie jednak tocz si. Bogiem a prawd, 34 Dostojewski, r. I 793 w kuchni. Tam zawsze si wyania jakie aktualne wizienne zagadnienie, gada si o tym i owym, czasem omawia si jak pogosk, czstokro niedorzeczn, ale ogromnie podniecajc ciekawo tych odcitych od wiata ludzi; wic na przykad, e nadesza wiadomo, i maj usun naszego plac-majora. Winiowie s atwowierni jak dzieci; sami wiedz, e ta pogoska jest bzdur, e przynis j wierutny papla i wartogw, wizie Kwasw, ktremu ju dawno postanowili nie wierzy i ktry e jak z nut - a jednak wszyscy si chwytaj tej wiadomoci,

rajcuj, sami siebie durz, koczy si za na tym, e sami s li na siebie, sami si siebie wstydz, e dali wiar Kwasowowi. - Kt go przepdzi!-wola jeden.-Nie bj si, ma mocny kark, da sobie rad! - Jednakowo s i wysi od niego! - mwi drugi, zapalczywy i niegupi wizie, otarty w wiecie, ale ktliwy jak rzadko. - Kruk krukowi oka nie wykol! - pospnie, jakby do siebie powiada trzeci, siwy ju czowiek, ktry samotnie dojada w kcie swj kapuniak. - Mylisz, e owi wysi przyjd si ciebie poradzi, czy go usun, czy nie ? - obojtnie dorzuca czwarty, z cicha brzdkajc na baaajce. - A czemuby nie?-ze wciekoci obrusza si drugi. - Jak zaczn nas opytywa, my wszyscy, cala biedota, powinnimy prosi i wszystko opowiada. Bo u nas to tak: krzyk, lament, a jak co do czego przyjdzie, to kaden si wypiera ! - A ce sobie myla?-mwi balaajkarz. -Od tego jest katorga. - Kilka dni temu cignie dalej w ktliwy, nie suchajc go i gorczkujc si - zostao trocha mki. Ot, tyle co kot napaka. Posalimy, eby j sprzeda. Ale gdzie za, dowiedzia si: magazynier mu donis; zabrali. Oszczdno, uwaacie. To ma by sprawiedliwo? - A komu chcesz si poskary?

- Komu? Ano, samemu lewizorowi, ktren tu jedzie. - Jakiemu znw lewizorowi? - To prawda, bracia, e jedzie tu lewizor - mwi mody,

794
rezolutny chopak, pimienny, byy kancelista, ktry swego czasu przeczyta Ksin de La Valliere czy cos w tym rodzaju. Wiecznie jest wes, trzymaj si go kaway, ale zaywa miru, poniewa nie z jednego pieca chleb jada i wie, co w trawie piszczy. Nie zwracajc uwagi na to, e podnieci ogln ciekawo, idzie wprost do kuchty, to znaczy do kucharza, i da od niego wtrbki. Kuchty czsto handlowali czym takim. Na przykad kupi za wasne pienidze duy kawa wtroby, usma i detalicznie sprzedaj winiom. - Za grosz czy za dwa?-pyta kuchta. - Ukraj za dwa: niech ludziska zazdroszcz! - odpowiada wizie. - To jenera, bracia, jenera jedzie tu z Petersburga, bdzie oglda ca Syberi. Fakt. Syszaem od ludzi komendanta. Wiadomo wywouje nadzwyczajne poruszenie. Przez dobry kwadrans sypi si pytania: kto mianowicie, jaki jenera, w jakiej randze i czy wyszy od tutejszych jeneraow? O rangach, naczelnikach, ktry z nich starszy, kto kogo moe zapdzi w kozi rg, a kto sam musi si da zapdzi - winiowie ogromnie lubi rozmawia, nawet kc si i aja o jeneraow, dochodzi omal do bjek. Na co im to?-powiecie. Ale szczegowa znajomo jeneraow i w ogle przeoonych stanowi miernik wiedzy, roztropnoci i dawnego, przedwizien-nego znaczenia czowieka w spoeczestwie. W ogle rozmowa o wyszej zwierzchnoci uchodzi za najbardziej wyszukan i szczytn konwersacj. - Wychodzi wic na to, bracia, e rzeczywicie jad tutaj usun majora - wtrca Kwasw, malutki, czerwoniutki czowieczek, popdliwy i bezmylny. To on pierwszy przynis wiadomo o majorze. - Przekupi go! - burkliwie sarka pospny siwy wizie, ktry si ju upora z kapuniakiem. - Pewnie, e go przekupi - mwi drugi. - Albo to mao grosza nagrabi! Jak nas tu jeszcze nie byo, by dowdc batalionu. Niedawno temu chcia si eni z crk protopopa. - No, ale si nie oeni: pokazali mu drzwi; za biedny. Take mi kawaler do eniaczki! Hoysz. W Wielkim Tygodniu spuka si w karty. Fiedka mi mwi. Tak, at na acie bije, a gorzaeczk pije. - Ech, bracie, ja take byem onaty. Kiepsko si eni biedakowi: on si oeni, a dola si nie zmieni! - wcibia si do rozmowy Skuratow. - Pewno! O tobie mowa, a ty tu - rzuca rezolutny byy kancelista. - Tobie za. Kwasw, musz powiedzie, e gupi jak noga stoowa. Czy naprawd mylisz, e takiego je-neraa major przekupi i e taki jenera umylnie przyjedzie z Petersburga, eby rewidowa majora? Gupi jeste, chopie, ot co ci- powiem. - Albo co? Jak jest jeneraem, to ju nie wemie? - sceptycznie odzywa si kto z tumu. - Wiadomo, e nie wemie, a jeeli wemie, to ju sono. - Pewnie, e sono: wedle rangi.

- Jenera zawdy wemie - zdecydowanie owiadcza Kwasw. - Moe ty mu dawa, co? - z pogard mwi Bakluszyn, ktry wszed nagle. - Chyba nigdy nawet nie widziae je-neraa. - Wanie em widzia! - Bujasz. - Sam bujasz. - Chopcy! Jeeli widzia, to niechaj zaraz gada przy wszystkich, jakiego zna jenerala. No, gadaj, bo ja wszystkich jeneralw znam. - Widziaem jeneraa Sieberta-do niepewnie odpowiada Kwasw. - Sieberta? Takiego jeneraa nie ma. Pewnie ten twj Siebert pogaska ci kijem po grzbiecie, kiedy moe by dopiero podpukownikiem, a tobie si wydao ze strachu, e to jenera. - Nie, posuchajcie mnie - woa Skuratow - bom ja onaty czowiek. Rzeczywicie, w Moskwie by taki jenera, Siebert, z Niemcw, ale Rosjanin. Kadziutekiego roku spowiada si u rosyjskiego popa i cigle, bracia, pil wod jak nie przymierzajc kaczka. Dzie w dzie wypija czterdzieci szklanek wody z rzeki Moskwy. Pono leczy si wod od jakiej choroby; mwi mi sam jego komardyner. - Musi od tej wody zalgy mu si w brzuchu karasie, nie?-wtrca wizie z baaajk. - Et, dalibycie spokj! Mowa tu o rzeczach powanych,

796
a wy... Jaki to lewizor, bracia? - z trosk pyta ruchliwy, niemody wizie Martynow, byy huzar. - Ot, klitu-bajdu! -rzuca jeden ze sceptykw. -Ludziska plot jak na mkach! Wszystko to zawracanie gowy! - Nie, nie zawracanie gowy - dogmatycznie wtrca Kulikw, ktry dotychczas milcza dostojnie. Jest to czowiek wiadomy swej powagi, pod pidziesitk, o nader przystojnej twarzy i jakim wzgardliwie majestatycznym sposobie bycia. Zdaje sobie z tego spraw i napenia go to dum. Jest poniekd Cyganem, weterynarzem, na miecie zarobkuje leczeniem koni, a u nas handluje wdk. Rozumny jest i wiele widzia. Sowa swe ceni na wag zota. - To prawda, bracia spokojnie cignie dalej - syszaem jeszcze w zeszym tygodniu, jedzie tu jenera, bardzo wysoko postawiony, bdzie rewidowa ca Syberi. Pewno, jego take przekupi, tylko nie nasz omiooki; ten nie odway si nawet zbliy do niego. Jenera jeneralowi nierwny, bracia. Bywaj rozmaici. Jedno wam tylko mwi: nasz major tak czy owak zostanie na obecnym stanowisku. To murowane. Mymy ludzie bez jzyka, a przeoeni nie zechc donosi na jednego ze swoich. Rewizor zajrzy do koszar, potem wyjedzie i zamelduje, e znalaz wszystko w porzdku... - Ot to, bracia, a major dosta pietra: od rana jest urnity. - A wieczorem inaczej si zabawia. Fiedka mi mwi. - Czarnego psa nie mona umy do biaoci. Albo to pierwszy raz jest pijany? - E, jeeli nawet jenera nie poradzi, to c to jest! Nie, przebraa si miara ich sztuczek! - ze wzburzeniem mwi winiowie. Wiadomo o rewizorze obiega wizienie lotem byskawicy. Po dziedzicu snuj si ludzie i niecierpliwie podaj sobie wie z ust do ust. Inni naumylnie milcz. Zachowuj zimn krew i widocznie staraj si w ten sposb doda sobie powagi. Inni jeszcze pozostaj obojtni. Na gankach koszar siadaj winiowie z baaajkami. Niektrzy gawdz w dalszym cigu. Inni piewaj, lecz na og wszyscy tego wieczoru s niesychanie podnieceni. Okoo dziesitej rachowano nas wszystkich, zapdzano do koszar i zamykano na noc. Noce byy krtkie; budzono nas 797 o pitej rano, zasypialimy za nie wczeniej ni o jedenastej. A do tej pory zawsze panuje rejwach, winiowie rozmawiaj, a czasem, jak w zimie, urzdzaj te majdany. W nocy robi si nieznonie gorco i duszno. Chocia z okna z podniesion ram cignie nocny chd, winiowie rzucaj si na swych pryczach jak w malignie. Od miriadw pche a si roi. Mamy je i zim, i to w nader pokanej iloci, ale poczwszy od wiosny liczba ich osiga takie rozmiary, o ktrych wprawdzie przedtem syszaem, lecz, nie sprawdziwszy, nie chciaem wierzy, A im bliej lata, tym s zoliwsze. Zapewne, do pche mona si przyzwyczai, stwierdziem to na sobie; jednake mocno si daj we znaki. Niekiedy wymcz tak, e wreszcie czowiek ley jak w. gorczce i sam czuje, e nie pi, tylko majaczy. A gdy nad ranem sfolguj w kocu jakby zamary, i gdy w

porannym chodzie wizie rzeczywicie smacznie zasypia - rozlega si naraz u bramy bezlitosny warkot bbna i zaczyna si pobudka. Wizie, tulc si w kouszek, z przeklestwem sucha gonych, dobitnych dwikw, jakby je rachowa, a tymczasem przez sen wazi mu do gowy natarczywa myl, e to samo bdzie i jutro, i pojutrze, i przez kilka lat z rzdu, a do odzyskania wolnoci. Kiedy ta wolno?-myli czowiek-i gdzie ona? A na razie trzeba si zbudzi; zaczyna si codzienne chodzenie, cisk... Ludzie si ubieraj, piesz do pracy. Jednak w poudnie mona byo pospa jeszcze z godzin. O rewizorze powiedziano prawd. Z kadym dniem suchy coraz bardziej si potwierdzay, a wreszcie wszyscy si dowiedzieli ju na pewno, e jeden wany genera jedzie z Petersburga na inspekcj caej Syberii, e ju przyjecha, e jest w Tobolsku. Codziennie napyway nowe pogoski. Wiadomoci nadchodziy te z miasta: sycha byo, e wszyscy truchlej, wyskakuj ze skry, chc si pokaza z najlepszej strony. Opowiadano, e wysze wadze przygotowuj recepcje, bale, uroczystoci. Caym gromadom winiw kazano niwelowa ulice w twierdzy, rozkopywa nierwnoci, malowa parkany i supki, tynkowa, szpachlowa - krtko mwic, chciano w jednej chwili naprawi wszystko tak, by wygldao najkorzystniej. Winiowie doskonale rozumieli, o co chodzi, tote rajcowali coraz gorcej i zadzierzyciej. Fantazja ich bujaa nadzwyczajnie. Zamierzali nawet zgosi zaalenie, 798 kiedy genera zapyta o wikt. A tymczasem kcili si ze sob i wymylali. Placmajor by jak na szpilkach. Czciej nachodzi wizienie, czciej krzycza, czciej ciska si na ludzi, czciej zabiera ich do kordegardy, usilnie doglda czystoci i adu. W tym czasie, jakby na zamwienie, wydarzya si pewna historyjka, ktra zreszt nie wzburzya majora, jak mona byo oczekiwa, lecz przeciwnie, sprawia mu przyjemno. W bjce jeden wizie gnt drugiego szydem w pier, prawie tu pod sercem. Winiem, ktry dopuci si tego wykroczenia, by niejaki omw; zranionego nazywano u nas Gawryk; by to zatwardziay wczga. Nie pamitam, czy mia te inne przezwisko; nazywano go u nas Gawryk. omw pochodzi z zamonych t-ich wocian kskiego powiatu. Wszyscy omowowie prowadzili gospodarstwo: stary ojciec, trzech synw oraz ich stryj. omw. Byli to chopi bogaci. W caej guberni mwiono, e maj do trzechset tysicy rubli w asygnatach. Pracowali na roli, wyprawiali skry, handlowali, przewanie jednak trudnili si lichw, ukrywaniem wczgw i rzeczy kradzionych oraz innymi sztuczkami. Co drugi wocianin w powiecie by im duny i znajdowa si cakowicie w ich rkach. Uchodzili za ludzi rozumnych i sprytnych, ale wreszcie zanadto wbili si w pych, zwaszcza gdy pewien bardzo wpywowy tamtejszy dostojnik pocz zatrzymywa si u nich po drodze, zawar osobist znajomo ze starym i polubi go za jego roztropno i obrotno. Strzelio im raptem do gowy, e teraz nikt ju im niestraszny, i zaczli si puszcza na coraz ryzykowniejsze nielegalne przedsiwzicia. Wszyscy sarkali na nich; wszyscy im yczyli, by si zapadli pod ziemi; lecz oni coraz wyej darli nosa. Sprawni-kw, awnikw mieli za nic. W kocu powina im si noga i skrcili sobie kark, jednak nie wskutek czego karygodnego, jakich swoich tajnych przestpstw, tylko wskutek faszywego . oskarenia. O dziesi wiorst od wsi mieli duy futor. Kiedy, pod jesie, mieszkao tam u nich ze szeciu parobkw Kirgi-zw, ktrzy od dawna chodzili w ich jarzmie. Ktrej nocy zarnito wszystkich tych Kirgizw parobkw. Zaczy si dochodzenia. Trway dugo. Podczas nich wyszo na jaw wiele innych nieadnych rzeczy. Oskarono omoww o zamordowanie parobkw. Sami tak opowiadali i cae wizienie wiedziao o tym; pado na nich podejrzenie, e zbyt dugo nie pacili parobkom, a poniewa mimo sw wielk zamono byli skpi i chciwi, wic wyrnli Kirgizw, by nie wypaci im nalenoci. W toku ledztwa i sdu cae ich mienie poszo wniwecz. Stary umar. Dzied rozesano po ludziach. Jeden z synw i jego stryj trafili na nasz katorg na dwanacie lat. I c? Byli najzupeniej niewinni mierci Kirgizw. W tym samym wizieniu zjawi si pniej Gawryka, znany obwie i wczykij, wesoy i rezolutny chop, ktry ca t spraw przypisywa sobie. Nie syszaem zreszt, czy sam si do tego przyznawa, lecz wszyscy byli wicie przekonani, e Kirgizi ponieli mier z jego rki. Gawryka jeszcze za czasw swego wczgostwa mia do czynienia z omowami.

Przyszed na katorg na krtki termin, jako zbiegy onierz i wczga. Kirgizw zamordowa wsplnie z innymi wczgami; myleli, e si suto obowi przy rabunku w futorze. omoww nie lubiano u nas, nie wiem za co. Jeden z nich, bratanek, by zuchem, dobrym chopcem i mia zgodne usposobienie; natomiast jego stryj, ten, co gn Gawry k szydem, by to chop gupi i chimeryczny. Ju i przedtem kci si z wieloma i nieraz tgo obrywa. Gawryk wszyscy lubili za wesoy i zgodny charakter. Jakkolwiek omowowie wiedzieli, e jest zbrodniarzem i e oni tu siedz za jego sprawk, nie kcili si z nim jednak, ale te nigdy nie kumali, a i on nie zwraca na nich adnej uwagi. A znienacka midzy nim i stryjem omowem wybucha zwada o jak arcywstrtn dziewuch. Gawryka j si przechwala jej wzgldami; chop poczu zazdro i ktrego piknego poudnia pchn go szydem. omowowie, cho zrujnowani sdem, yli w wizieniu jak bogacze. Niewtpliwie posiadali pienidze. Mieli samowar, pili herbat. Nasz major wiedzia o tym i zaciekle nienawidzi obu omoww. W sposb dla wszystkich widoczny dokucza im i w ogle dobiera im si do skry. omowowie tumaczyli to tym, e major chce wzi od nich apwk. Jednak apwki nie dawali. Naturalnie, gdyby omw cho troch gbiej wbi szydo, umierciby Gawryk. Ale cala rzecz skoczya si ostatecznie na draniciu. Zameldowano majorowi. Pamitam, jak przylecia zdyszany i jawnie zadowolony. Potraktowa Gawryk nad podziw dobrotliwie, niczym rodzonego syna. aoo - C, kochanku, moesz pj do szpitala pieszo czy nie moesz? Nie, lepiej zaprzc mu konia. Zaprzc w tej chwili! - hukn czym prdzej na podoficera. - Ale, wasza wielmono, ja nic nie czuj. Tylko z lekka mnie poku, wasza wielmono. - Ty nie wiesz, ty nie wiesz, mj drogi, zobaczysz jeszcze... Miejsce jest niebezpieczne; wszystko zaley od miejsca; ten zbj ugodzi ci pod samo serce! A ciebie, ciebie - wrzasn zwracajc si do omowa-o, teraz dobior si do ciebie!... Marsz do kordegardy! I dobra si do niego istotnie. omowa sdzono, i chocia si okazao, e rana jest bahym ukuciem, zamiar by oczywisty. Winowajc skazano na dodatkowy termin robt i na tysic plag. Major by wielce kontem. W kocu przyby rewizor. Zaraz nazajutrz po przybyciu do miasta przyjecha do naszego wizienia. Dziao si to w wito. Ju na par dni wczeniej wszystko byo u nas wyszorowane, wygadzone, wylizane. Winiowie wieo ogoleni. Odzie na nich biaa, czysta. Latem wszyscy chodzili, wedle regulaminu, w biaych pciennych kurtkach i spodniach. Na plecach kady mia wszyte czarne koo o rednicy mniej wicej dwch werszkw. Ca godzin uczono winiw, jak maj odpowiedzie, gdyby si dostojnik z nimi przywita. Odbywano prby. Major uwija si jak mucha w ukropie. Na godzin przed ukazaniem si generaa wszyscy stali na miejscach jak posgi, w pozycji na baczno. Wreszcie, o pierwszej po poudniu, genera przyjecha. By to wpywowy genera, taki wpywowy, e serca wszystkich urzdnikw na caej Syberii Zachodniej drgny chyba z chwil jego przybycia. Wszed surowo i godnie; za nim sun wielki orszak towarzyszcych mu zwierzchnikw lokalnych: kilku generaw, pukownikw. By te jeden cywil, suszny i przystojny pan we fraku i trzewikach, ktry rwnie przyjecha z Petersburga i zachowywa si nader swobodnie i niewymuszenie. Genera zwraca si do niego czsto i z wielkim ugrzecznieniem. Ogromnie zainteresowao to winiw: cywil, a takie honory, i to ze strony takiego generaa! Pniej dowiedzielimy si jego nazwiska oraz kim jest, ale domysw byo co niemiara. Nasz major, wcinity w mundur o pomaraczowym konierzu, z nabiegymi krwi oczami, z psow wgrowat twarz, nie wywar, zdaje si, zbyt miego wraenia na generale. Z wyjtkowej czci dla dostojnego gocia nie woy okularw. Stal opodal, wyprostowany jak drut, i ca istot gorczkowo wyczekiwa chwili, gdy bdzie mg na co si przyda, aby natychmiast pomkn i speni yczenia pana generaa. Na nic si jednak nie przyda. Genera w milczeniu obszed koszary, zajrza te do kuchni, podobno skosztowa kapuniaku. Wskazano mu mnie nadmieniajc, e jestem ze szlachty. - A!-odrzek genera.-I jake si teraz zachowuje?

- Na razie zadowalajco, wasza ekscelencjo - odpowiedziano mu. Genera kiwn gow i po paru minutach wyszed. Naturalnie, winiowie - oszoomieni i zafrasowani - nie bardzo wiedzieli, co to wszystko ma znaczy. Rzecz prosta, o adnych zaaleniach na majora nie byo mowy. Zreszt major z gry by! tego pewien. VI. ZWIERZTA NA KATORDZE

Gdy wkrtce potem wizienie zakupio Gniadosza, stanowio to dla winiw daleko milsz i ciekawsz rozrywk ni dostojna wizyta. W wizieniu powinien by by ko do przywoenia wody, wywoenia nieczystoci i tak dalej. Wyznaczano winia, ktry mia go obrzdza. w wizie jedzi z nim - oczywicie pod konwojem. Nasz ko mia sporo pracy i z rana, i wieczorem. Gniadosz suy ju u nas bardzo dawno. By to konik dobry, ale sterany. Ktrego piknego poranku, przed samym dniem w. Piotra, Gniadosz, przywizszy wieczorn beczk, upad i w kilka minut wyzion ducha. aowano go, wszyscy skupili si wok, racjowali, dyskutowali. Nasi byli kawale-rzyci, Cyganie, weterynarze i tak dalej dali przy tym dowd, e si wybornie znaj na koniach, ba, ostro si przemwili, lecz nie wskrzesili Gniadosza. Lea martwy, z rozdtym brzuchem, w ktry kady z obecnych uwaa sobie za obowizek popuka palcem; zameldowano majorowi o tym wyroku Opatrznoci i major poleci niezwocznie kupi nowego konia. W sam dzie w. Piotra, rankiem, po naboestwie, kiedy wszyscy byli w komplecie, zaczto przyprowadza konie na sprzeda. Samo si przez si rozumie, e kupno naleao powierzy samym winiom. Mielimy prawdziwych znawcw i trudno by byo oszuka dwustu pidziesiciu ludzi, ktrzy si dawniej tylko tym trudnili. Zjawiali si Kirgizi, rostrucharze. Cyganie, mieszczanie. Winiowie oczekiwali niecierpliwie ukazania si kadego nowego konia. Byli weseli jak dzieci. Najbardziej pochlebiao im, e oni, niczym ludzie wolni, jakby rzeczywicie z wasnej kieszeni, kupuj sobie konia i maj cakowite prawo go kupi. Trzy konie przyprowadzono i wyprowadzono, zanim przy czwartym dobito targu. Wchodzcy rostrucharze rozgldali si dokoa z pewnym zdumieniem i jakby niemiaoci, a nawet od czasu do czasu strzygli okiem na wprowadzajcych ich konwojentw. Wataha zoona z dwustu kilkudziesiciu tego rodzaju ludzi, ogolona, pitnowana, w kajdanach i na wasnych mieciach, we wasnym, wiziennym gniedzie, ktrego progu nikt nie przestpuje, budzia pewnego rodzaju szacunek. Nasi za sadzili si na rne chytre sposoby przy badaniu kadego wprowadzanego konia. Gdzie mu te nie zagldali, czego mu tez nie macali, i to na dobitk z tak rzeczow, tak powan i zatroskan min, jakby od tego zalea dobrobyt wizienia. Czerkiesi nawet wskakiwali na konia wierzchem, pony im oczy, szybko szwargotali w swym niezrozumiaym narzeczu, szczerzc biae zby i kiwajc niadymi garbonosymi twarzami. Ten i w Rosjanin tak skupia ca uwag na ich dyskusji, jak gdyby chcia wskoczy w ich oczy. Sw nie rozumie, wic pragnie przynajmniej z wyrazu oczu wywnioskowa, co postanowili: czy si ko nadaje, czy nie? Postronnego obserwatora zdziwiaby ta wytona uwaga. Bo waciwie czemu tak si troska jaki wizie, i to czasem wizie niepozorny, cichy, zahukany, ktry swka nawet nie mie pisn wobec swych towarzyszy winiw. Jakby sam dla siebie kupowa konia, jakby naprawd nie byo mu wszystko jedno, ktrego kupi. Poza Czerkiesami najwicej mieli do powiedzenia Cyganie i rostrucharze: tote zgodzono si, e ich gos jest decydujcy. Tu doszo nawet do pewnego szlachetnego pojedynku, zwaszcza midzy dwoma: winiem Kulikowem, Cyganem, koniokradem i rostrucha-rzem, a samoukiem weterynarzem, sprytnym syberyjskim chopem, ktry wieo do nas przyszed i >u zdy zabra Kulikowowi ca jego praktyk miejsk. Chodzi o to, e naszych wiziennych samoukw weterynarzy bardzo ceniono w caym miecie; nie tylko mieszczanie czy kupcy, lecz i naj-5i803 wysi urzdnicy, gdy zachoroway im konie, udawali si do wizienia, mimo e w miecie byo kilku prawdziwych weterynarzy. Zanim przyby w syberyjski chop, Jolkin, nikt z Ku-likowem nie rywalizowa, mia on obszern praktyk, za ktra, rzecz prosta, okazywano mu wdziczno w brzczcej monecie. Mocno cygani i mataczy, umia bowiem daleko mniej, ni udawa. Pod wzgldem dochodw by arystokrat wrd winiw. Swym wyrobieniem, rozumem, miaoci i zdecydowaniem dawno ju zjedna sobie mimowolny szacunek wszystkich winiw. Wszyscy suchali go z uwag i byli mu posuszni. Mwi jednak niewiele: ceni

swe sowa jak ruble i odzywa si w najwaniejszych tylko wypadkach. Ten wierutny szarlatan mia jednak duo prawdziwej, niefaiszo-wanej energii. By ju w podeszych latach, ale bardzo przystojny, bardzo rozumny. Nas, szlacht, traktowa z wyrafinowan grzecznoci i zarazem z nadzwyczajnym poczuciem godnoci. Sdz, e gdyby go ubra odpowiednio, zawie do ktrego ze stoecznych klubw i przedstawi jako hrabiego, nie pokpiby sprawy, zagraby w wista, otworzyby od czasu do czasu usta, iJM^ez cay wieczr nikt by moe nie rozgryz, e to nie hrabia, tylko wczga. Mwi serio: tak by rozumny, sprytny i bystry nad podziw. Przy tym mia wietne, eleganckie maniery. Wida nie z jednego pieca chleb jada. Przebywa w specjalnym oddziale. Jednak z przybyciem Jokina, ktry wprawdzie by chopem, ale chopem szpakami karmionym, pidziesicioletnim raskolnikiem, sawa weterynaryjna Kulikowa zamia si. W par miesicy Jokin odbi mu prawie ca jego praktyk miejsk. Uzdrawia, i to bardzo atwo, takie konie, z ktrych przedtem Kulikw dawno zrezygnowa. Uzdrawia nawet takie, z ktrych rezygnowali miejscy weterynarze. Chopek ten przyszed wraz z innymi za faszowanie pienidzy. e si te na stare lata chwyci takiego procederu! artujc z siebie, sam opowiada u nas, e z trzech prawdziwych zotych monet zdoa zrobi tylko jedn faszyw. Kulikw by nieco dotknity jego sukcesami w zakresie weterynarii; nawet jego sawa wrd winiw zacza blednc. Utrzymywa kochank na. przedmieciu, chodzi w manczesterowym spencerku, nosi srebrny piercionek, kolczyk i wasne buty z lamowanymi cholewami, a tu raptem, wskutek braku dochodw, musia zosta szynkarzem; wszyscy 804 wic czekali, e obecnie, przy kupnie nowego Gniadosza,, wrogowie gotowi si jeszcze poczubi. Kady z nich mia swoje stronnictwo. Przodownicy obu stronnictw zaczynali si ju denerwowa i rzucali sobie nawzajem przeklestwa. Sam Jokin wykrzywi ju sw przebieg twarz w nader sarkastycznym umiechu. Ale wypado nie po jego myli: Kulikw wcale nie kl, lecz i bez przeklestw zrobi mistrzowskie pocignicie. Zacz od ustpstwa, owszem, z uszanowaniem wysucha krytycznych opinii rywala, lecz przyapawszy go na jakim sowie, skromnie i z naleganiem zaznaczy, e si myli, i zanim Jokin zdy si zreflektowa i sprostowa pomyk, dowid, e si myli w tym a tym mianowicie. Sowem, Jokin zosta zbity z tropu bardzo niespodzianie i wytrawnie, i chocia ostatecznie postawi na swoim, stronnictwo Kulikowa byo rwnie zadowolone. Nie, chopcy, nie tak to atwo utrze mu nosa; zna si na rzeczy, a jake! -mwili jedni. - Jokin wicej umie! - zaznaczali drudzy, lecz zaznaczali do ustpliwie. Obydwa stronnictwa zaczy nagle mwi wielce ugodowym tonem. - Moe nie tyle umie, co lekk ma rk. Ale na koniach i Kulikw si zna. - Zna si!

- Zna... Wreszcie wybrali i kupili nowego Gniadosza. By to dzielny konik, modziutki, adny, krzepki i o nadzwyczaj miym, wesoym wygldzie. Rzecz prosta, e i pod wszystkimi innymi wzgldami okaza si nienaganny. Zaczy si targi: kupcy dali trzydziestu rubli, nasi dawali dwadziecia pi. Targowali si dugo i namitnie, ustpujc i postpujc. W kocu rozmieszyo to ich samych. - Bdziesz paci z wasnej kalety, co ? - mwili jedni. - Czemu si targujesz? - Szkoda ci skarbowych pienidzy ? - woali drudzy. - No bo jednak, bracia, to s pienidze, pienidze wsplne... - Wsplne?! Ej, wida gupcy na kamieniu si rodz... Ostatecznie stano na dwudziestu omiu rublach._ Zameldowano majorowi, ktry te zaaprobowa kupno. Oczywicie, natychmiast przyniesiono chleb, sl i z honorami wprowadzono nowego Gniadosza. Nie byo bodaj winia, ktry by przy 805 tej okazji nie poklepa go po szyi albo nie pogadzi po pysku. Tego dnia zaprzgnito Gniadosza do woenia wody i wszyscy patrzyli ciekawie, jak nowy Gniadosz powiezie sw beczk. Nasz woziwoda Roman zerka na nowego konika z nadzwyczajnym ukontentowaniem. By to chop moe pidziesicioletni, maomwny i stateczny. Zreszt wszyscy furmani rosyjscy maj nader stateczny i maomwny charakter, jakby rzeczywicie byo prawd, e stae obcowanie z komi dodaje czowiekowi osobliwej statecznoci, a nawet powagi. Roman by cichy, uprzejmy dla wszystkich, niegadatliwy, zaywa tabak z roka i stale, od niepamitnych czasw, obrzdza

wizienne Gniadosze. Nowo nabyty by ju trzecim. Wszyscy u nas byli przekonani, e gniada ma licuje z wizieniem, e jest nam z ni do twarzy. Potwierdza to i Roman. Bulanka, na przykad, za nic by nie kupili. Stanowisko woziwody zawsze, moc jakiego prawa przysugiwao Romanowi, i nikomu z nas nie przyszoby nigdy do gowy zaprzeczy mu tego prawa. Kiedy poprzedni Gniadosz pad, nikt, ani nawet major, nie myla robi Romanowi adnych zarzutw; ot, wola boska i ju, a Roman jest dobrym furmanem. Wkrtce Gniadosz sta si naszym ulubiecem. Winiowie, cho to ludzie twardzi, czsto podchodzili, by go popieci. Czasem Roman, po powrocie znad rzeki, zamyka bram, aktora otworzy mu podoficer, a Gniadosz, wszedszy, stot^f beczk i czeka na Romana strzygc na oczyma. Ruszaj sam! - woa Roman, i Gniadosz od razu wiezie sam, dowozi do kuchni i zatrzymuje si czekajc, a kuchty i parasznicy z wiadrami przyjd bra wod. Mdry Gniadosz! - krzycz - sam przywiz!... Usucha! - No prosz: bydltko, a rozumie! - Zuch Gniadosz! Gniadosz chwieje bem i prycha, jakby rzeczywicie rozumia i rad by z pochwa. I ktry wizie nie omieszka przynie mu chleba z sol. Gniadosz je i znowu kiwa bem, jak gdyby mwic: Znam ci! Znam! Ze mnie dzielny konik, a z ciebie poczciwy czowiek! Ja take lubiem raczy Gniadosza chlebem. Przyjemnie byo widzie jego adny pysk i czu na doni jego mikkie, cieple wargi, wawo zgarniajce poczstunek. W ogle nasi winiowie mogliby lubi zwierzta, i gdyby

806
pozwolono im na to, chtnie hodowaliby mnstwo zwierzt domowych i ptactwa. Na dobr spraw, c by zdoao bardziej zagodzi, uszlachetni surowe i bestialskie usposobienie winiw ni takie, na przykad, zajcie? Lecz na to nie pozwalano. Ani nasze porzdki, ani miejsce tego nie dopuszczay. Jednak podczas mego pobytu byo kolejno kilka zwierzt. Oprcz Gniadosza, mielimy psy, gsi, koza Wak, a przez pewien czas - rwnie ora. W charakterze staego psa wiziennego mieszka u nas, jakem ju wspomnia wyej. Kulka, zmylny i dobry pies, z ktrym czya mi niezmienna przyja. Ale poniewa tak ju jest, e w ogle cay nasz prosty lud poczytuje psy za zwierzta nieczyste, na ktre nie naley zwraca uwagi, wic i na Kulk prawie nikt u nas uwagi nie zwraca. y sobie pies, sypia na dworze, jada odpadki kuchenne i w nikim nie budzi wikszego zainteresowania, jednak wszystkich zna i wszystkich uwaa za swych panw. Gdy winiowie wracaj po pracy i przy kordegardzie rozlega si woanie: gefrajter!Kulka biegnie do bramy, mile wita kad grup, macha ogonem i yczliwie zaglda w oczy kadego wchodzcego, oczekujc cho najmniejszej pieszczoty. Ale w cigu wielu lat nic nie wskra u nikogo, chyba tylko u mnie. Tote ukocha mnie nad wszystkich. Nie pamitam, w jaki sposb zjawi si pniej drugi pies, Bialas. Trzeciego za. Kulasa, szczeniciem jeszcze sam przyniosem kiedy z pracy. Biaas by osobliwym stworzeniem. Kto przejecha go furmank i grzbiet jego wygity by do rodka, tak e kiedy bieg, wydawao si z daleka, e to biegnie jakich dwoje zronitych ze sob biaych zwierzt. Oprcz tego by sparszywiay, mia ropiejce oczy, ogon oblazy, prawie cay bez sierci i ustawicznie podkulony. Dotknity losem, Biaas widocznie postanowi si ukorzy. Nigdy na nikogo nie szczeka i nie warcza, jakby nie mia. ywi si przewanie chlebem, za koszarami, ilekro za ujrza kogo z winiw, natychmiast, w odlegoci kilku jeszcze krokw, na znak pokory, wywraca si do gry nogami, e niby: rb ze mn, co ci si podoba, ja bowiem, jak widzisz, ani myl si opiera. I kady wizie, przed ktrym si Biaas wywrci, zawsze go szturchn butem, jak gdyby uwaa to za swj wity obowizek. A to ci pode stworzenie!-mawiali winiowie. Alici Biaas nie mia nawet piszcze, i jeeli zanadto go zabolao, aonie wy przytumionym gosem. Podobnie wywraca si do gry nogami i przed Kulk, i przed kadym innym psem, kiedy w jakich swoich sprawach wybiega za ogrodzenie. Wywrci si czasem i ley pokornie, gdy jakie wielkie klapouche psisko rzuci si na niego z warczeniem i ujadaniem. Ale psy lubi pokor i po-tulno u sobie podobnych.

Zacieke psisko od razu folguje, z zadum przystaje nad lecym do gry nogami kornym psem i z wolna, z wielk ciekawoci zaczyna obwchiwa wszystkie czci jego ciaa. Co mg w tym czasie myle dygoczcy Biaas? A nu ten zbj mnie szarpnie? przychodzio mu zapewne do gowy. Jednake psisko, po uwanym obwchaniu, dawao mu wreszcie spokj i odchodzio, nie znajdujc w nim nic specjalnie ciekawego. Biaas niezwocznie zrywa si i znowu kulejc puszcza si za dugim szeregiem psw, towarzyszcych jakiej uczce. I chocia wiedzia na pewno, e si nigdy nie bdzie mg bliej zapozna z uczk, samo ju kutykanie z daleka stanowio dla pociech w niedoli. O honorze snad przesta ju myle. Nie mogc liczy na adn karier w przyszoci, y wycznie dla chleba i cakowicie zdawa sobie z tego spraw. Pewnego razu sprbowaem go popieci; byo to dla czym tak nowym i niespodziewanym, e znienacka przypad do ziemi, rozpaszczy si, zadra od stp do gw i j gono piszcze z rozczulenia. Z litoci pieciem go czsto. Tote nie potrafi mnie spotka bez pisku. Ujrzy mnie z daleka i piszczy, piszczy bolesU^rie i zawo. Skoczyo si na tym, e psy rozszarpay go za ogrodzeniem. Zgoa inny charakter mia Kulas. Po com go przynis z warsztatu lepym jeszcze szczeniciem nie wiem. Przyjemnie mi byo karmi go i wychowywa. Kulka natychmiast wzi Kulasa pod swj protektorat i sypia z nim razem. Kiedy Kulas zacz podrasta, pozwala, by mu gryz uszy, szarpa za sier i bawi si z nim tak, jak zwykle dorose psy bawi si ze szczenitami. Dziwne, e Kulas prawie nie rs wzwy, tylko wzdu i wszerz. Sier mia kudat, jakiej jasnomy-siej maci; jedno ucho rosow d, drugie do gry. Charakter mia pobudliwy i egzaltowany, jak zreszt kady szczeniak, ktry z radoci, e widzi swego pana, zwykle zaczyna piszcze, drze si, usiuje go liza po twarzy i w ogle nie umie w obec-808 noci pana utrzyma w karbach rwnie i innych swoich uczu: mniejsza o konwenanse, byleby tylko wida byo mj zachwyt! Gdziekolwiek si znajdowaem, na woanie: Kulas! pies ukazywa si nagle zza ktrego wga, jak spod ziemi, i z piskliwym entuzjazmem pdzi do mnie toczc si jak kulka i koziokujc po drodze. Ogromnie polubiem tego potworka. Zdawao si, e los gotuje mu w yciu same radoci i zadowolenie. Lecz pewnego piknego dnia wizie Nieustrojew, ktry si trudni szyciem damskich trzewikw i wypraw skr, zwrci na niego szczegln uwag. Co go nagle uderzyo. Przywoa Kulasa, pomaca jego sier i agodnie poturla go grzbietem po ziemi. Kulas, ktry nic nie podejrzewa, piszcza z satysfakcji. Atoli nazajutrz rano znik. Dugo szukaem go; przepad jak kamie w wod; i dopiero po dwch tygodniach wszystko si wyjanio: futro Kulasa nadzwyczajnie przypado Nieustrojewowi do gustu. Zdar je, wyprawi i wyoy nim aksamitne zimowe pbuciki, ktre zamwia ona audytora. Mnie take pokazywa te pbuciki, gdy je wykoczy. Futerko byo bardzo adne. Biedny Kulas! Liczni winiowie parali si u nas wyprawianiem skr i czsto przyprowadzali ze sob psy o adnej sierci, ktre natychmiast znikay. Czasem je kradli, czasem nawet kupowali. Pamitam, e kiedy zobaczyem za kuchniami dwch winiw. ywo si nad czym naradzali. Jeden z nich trzyma na sznurku wspaniaego, duego czarnego psa. Jaki nicpo lokaj zabra go swemu panu i sprzeda naszym szewcom za trzydzieci kopiejek srebrem. Winiowie zamierzali go powiesi. Byo to bardzo wygodne: skr zdzierao si, a trupa wrzucao do duego i gbokiego mietnika w rogu naszego podwrza, ktry w lecie, w silne upay, cuchn niemiosiernie. Oprniano go rzadko. Biedny pies zdawa si rozumie, co go czeka. Badawczo i z niepokojem zerka kolejno na nas trzech i tylko od czasu do czasu omiela si pomacha puszystym podwinitym ogonem, jakby pragnc uagodzi nas t oznak zaufania. Odszedem co rychlej, tamci za, ma si rozumie, pomylnie uskutecznili swj zamiar. Gsi zaczto u nas hodowa take przypadkowo. Kto zaprowadzi t hodowl i do kogo gsi waciwie naleay - nie wiem, ale przez pewien czas wielce bawiy winiw, a i w miecie uzyskay rozgos. Wylgy si w wizieniu, trzymane 809 byy w kuchni. Kiedy stadko podroso, gsita nabray zwyczaju chodzenia ca czered wraz z winiami do pracy. Skoro tylko zawarczy bben i katornicy ruszaj ku wyjciu, nasze gsi z

wrzaskiem biegn za nami rozpiwszy skrzyda, jedna po drugiej przeskakuj wysoki prg furtki i niezmiennie id na prawo, gdzie staj w sfornym szyku czekajc, a nadejd winiowie. Przystaway zawsze do najliczniejszej grupy i gdymy pracowali, pasy si gdzie nie opodal. Z chwil gdy grupa wracaa do wizienia, one take ruszay z miejsca. W twierdzy rozeszy si suchy, e gsi chodz z winiami do pracy. Patrzajcie, winiowie id ze swoimi gmi!mawiali spotkani. - Jakim cudem nauczylicie je tego? - Macie tu na gsi - dorzuca kto i udziela datku. Ale mimo ca ich wierno, na ktr Wielkanoc zarnito je wszystkie. Natomiast naszego koza Wski za nic by nie zarnito, gdyby nie pewna szczeglna okoliczno. Nie wiem rwnie, skd si wzi u nas ani kto go przynis, dosy, e raptem znalazo si w wizieniu mae, bielutkie, przeliczne koltko. W par dni wszyscy je polubili, stao si dla wszystkich rozrywk, a nawet pociech. Wyszukano te powd do trzymania go: przecie w wizieniu jest stajnia, a w stajni trzeba mie koza.33 Jednak nie kwaterowa w stajni, ale z pocztku w kuchni, potem za po caym wizieniu. Byo to niezwykle zgrabne, niezwykle figlarne stworzenie. Przybiega na woanie, wskakiwa na awki, na stoy, tryka si z winiami, by zawsze wes i zabawny. Raz; kiedy mu si ju wyrzynay spore rki, ktrego wieczoru Lezgin Babaj, siedzc w gromadzie innych winiw na ganku koszar, umyli si z nim potryka. Dugo ju tukli si czoami (bya to ulubiona zabawa winia z kozem), gdy nagle Wska da susa na najwyszy schodek ganku i korzystajc z chwili, kiedy si Babaj odwrci - byskawicznie stan dba, przycisn do siebie przednie kopytka i z caego rozmachu uderzy Babaja w potylic, tak e ten stoczy si z ganku ku nieopisane) uciesze obecnych, a przede wszystkim wasnej. Krtko mwic, wszyscy ogromnie lubili Wak. Gdy zacz podrasta, zrobiono mu, w wyniku walnej i powanej narady, wiadom operacj, ktrej nasi weterynarze umieli wietnie dokonywa. Bo jak nie, to bdzie cuchn parkotem - mwili winiowie. Po tym zabiegu Wska j 810 ty niesychanie. Przy tym karmili go jak na ubj. Wreszcie wyrs na wspaniaego, duego i niezwykle grubego koza o bardzo dugich rogach. Idc a si przewala. On take nabra zwyczaju chodzenia z nami do pracy, czym rozwesela winiw i spotykan publiczno. Wszyscy znali wiziennego koza Wak. Czasem, jelimy na przykad pracowali na brzegu, winiowie naami gitkich ozowych gazek, do-dadz jeszcze jakich lici, narw kwiatw na wale fortecznym i ustroj tym wszystkim Wak: rogi oplot mu gazkami i kwieciem, po caym tuowiu koza spywaj girlandy. Oto Wska wraca do ostrogu, zawsze na czele winiw, wystrojony i przyozdobiony, a oni id za nim i s z niego dumni wobec przechodniw. Ten zachwyt nad kozem doszed do tego, e niektrym przychodzia ju do gowy dziecinna myl: Czyby nie pozoci Wace rogw? Ale ten pomys nie doszed do skutku. Zreszt pamitam, em zapyta Akima Akimycza, naszego najlepszego po Izajaszu Fomiczu pozot-nika: Czy naprawd mona wyzoci kozu rogi? Z pocztku pilnie popatrzy na koza, zastanowi si powanie i odrzek: Owszem, mona, lecz bdzie to nietrwae, a na dobitk zupenie bezuyteczne. Na tym si skoczyo. Dugo yby Wska w ostrogu, zmarby chyba tylko na astm, ale pewnego razu, wracajc na czele winiw po pracy, wystrojony i przyozdobiony, nawin si na oczy majorowi, ktry jecha powozem. - Stj! - rykn major. - Czyj to kozio? Objaniono mu. - Jak to! Kozio w ostrogu, i to bez mego zezwolenia! Da mi tu podoficera! Podoficer stawi sag i otrzyma) rozkaz, by niezwocznie zarn koza. Skr zedrze, sprzeda na targu, uzyskan kwot wczy do rzdowej kasy aresztanckiej, a miso da winiom na kapuniak. Pogadano, poaowano, ale musiano usucha. Zarnito Wak nad naszym mietnikiem. Wszystko miso kupi jeden z winiw pacc ptora rubla. Za te pienidze kupiono koaczy, nabywca za Wski sprzeda kolin wasnym towarzyszom na pieczyste. Miso byo rzeczywicie bardzo smaczne. Przez pewien czas mielimy te w ostrogu orla, z gatunku niewielkich orw stepowych. Kto go przynis rannego i wycieczonego. Obstpia go caa katorga; nie mg lata: prawe skrzydo wloko mu si po ziemi, jedna noga bya 811

zwichnita. Pamitam, jak wciekle rozglda si wok, patrzc na ciekaw cib, i rozdziawia garbaty dzib, zamierzajc drogo sprzeda ycie. Gdy winiowie napatrzyli si do woli i rozeszli, pokutyka, chromajc, podskakujc na jednej nodze i pomachujc zdrowym skrzydem, na sam koniec dziedzica, gdzie si zaszy w kt i z caych si przycisn do supw ogrodzenia. Tu przey u nas trzy miesice i przez cay ten czas ani razu nie wyszed ze swego zakamarka. Z pocztku winiowie czsto przychodzili pogapi si na niego, szczuli go-psem. Kulka rzuca si na zajadle, lecz widocznie ba si podej bliej, co wielce mieszyo winiw. Dzika bestia! - mwili - nie daje si! Pniej i Kulka j go srodze krzywdzi; strach min, i gdy go szczuto, nauczy si chwyta ptaka za chore skrzydo. Orze ze wszystkich si broni si dziobem i, zaszyty w swj kt, dumnie i dziko niby ranny krl spoziera na ciekawskich, co przyszli mu si przyjrze. W kocu sprzykrzy si wszystkim; wszyscy zaniechali go i zapomnieli, a jednak co dzie wida byo przy nim strzpki wieego misa i glinian skorupk z wod. Kto mia o niego staranie. Zrazu nie chcia nawet je, nie jad przez kilka dni; wreszcie zacz przyjmowa pokarm, ale nigdy z rki, nigdy przy ludziach. Niejednokrotnie zdarzyo mi si obserwowa go z daleka. Nie widzc nikogo i sdzc, e jest sam, decydowa si niekiedy wyj z kryjwki gdzie niedaleko i kutyka wzdu pali, jakie dwanacie krokw od swego miejsca, nastpnie wraca, nastpnie znw wychodzi, jak gdyby zaywa przechadzki dla zdrowia. Na mj widok, niezwocznie, co tchu, utykajc i podskakujc, pieszy na swe. miejsce i zadarszy gow, rozdziawiwszy dzib, zaperzony przygotowywa si do natychmiastowego boju. Nie mogem go udobrucha adnymi pieszczotami: ksa i bi, woowiny ode mnie nie bra i jak dugo staem nad nim, arcyprzenikliwie patrzy mi w oczy zym, przeszywajcym wzrokiem. Samotnie i gniewnie czeka mierci, nikomu nie ufajc, z nikim nie pogodzony. Wreszcie winiowie jak gdyby przypomnieli go sobie i chocia przez dwa miesice nikt o nim nie pamita i nie dba o niego, teraz wszystkich raptem ogarno co w rodzaju wspczucia. Jli przebkiwa, e trzeba wynie ora. - Jeeli ma zdechn, niech przynajmniej zdechnie nie w wizieniu - mwili jedni. 812 - Pewnb, to ptak wolny, srogi, nie przywyknie do wizienia - potakiwali drudzy. - Wida nie taki jak my - dorzuci kto. - Powiedzia, co wiedzia! Przecie to ptak, a mymy ludzie. - Orze, bracia, to krl lasw... - zacz Skuratow, ale tym razem nie zechcieli go sucha. Kiedy po obiedzie, gdy bben wezwa do pracy, wzili ora zaciskajc mu dzib rk, poniewa okrutnie walczy, i wynieli z wizienia. Doszli do wau. Ze dwunastu ludzi, stanowicych t grup, bardzo chciao widzie, dokd orze si uda. Rzecz dziwna: wszyscy byli radzi, jakby sami odzyskiwali wolno. - To ci psia para! Robi mu lask, a on ksa! - mwi ten, co go trzyma, niemal z mioci patrzc na zego ptaka. -Puszczaj go, Mikitka! - Jemu nie trzeba obiecanek-cacanek. Chce wolnoci, prawdziwej wolnoci. Zrzucili ora z wau na step. Dziao si to pn jesieni, w zimny i chmurny dzie. Wiatr wista na goym stepie i szumia w pokej, zeschej, strzpiastej trawie stepowej. Orze puci si wprost przed siebie, machajc chorym skrzydem i jakby pieszc odej od nas, gdzie oczy ponios. Winiowie z zaciekawieniem ledzili, jak si jego gowa przemyka wrd trawy. - Ci go! -w zadumie rzek jeden. - Ani si obejrzy! - doda drugi. - Ani razu, bracia, nie obejrza si, biegnie sobie! - A ty myla, e wrci podzikowa? - wtrci trzeci. - Wiadomo, wolno. Poczu wolno. - Wolno, tak... - Ju go nie wida, bracia... - Czego stoicie? Marsz! - zawoali konwojenci i wszyscy w milczeniu powlekli si do pracy. VII. ZAALENIE Zaczynajc ten rozdzia wydawca notatek nieboszczyka Aleksandra Pietrowicza Gorianczykowa uwaa za swj obowizek poda czytelnikom do wiadomoci co nastpuje:

W pierwszym rozdziale Wspomnie z domu umarych jest pokrtce mowa o pewnym ojcobjcy ze szlachty. Midzy innymi przytoczono go tam jako przykad, z jak obojtnoci niektrzy winiowie mwi o popenionych przez siebie zbrodniach. Wspomniano te, e morderca nie przyzna si na rozprawie do przestpstwa, ale sdzc z opowiada ludzi, ktrzy znali wszystkie szczegy jego historii, fakty byy tak jasne, e niepodobna byo wtpi o zbrodni. Ci sami ludzie opowiadali autorowi Wspomnie, e przestpca by czowiekiem jak najgorszego prowadzenia, narobi dugw i zabi ojca, by dosta po nim spadek. Zreszt cae miasto, w ktrym dawniej suy w ojcobjca, opowiadao t histori jednakowo. O tym ostatnim fakcie wydawca Wspomnie ma dosy pewne informacje. Wreszcie powiedziano we Wspomnieniach, e w katordze morderca by stale w znakomitym, jak najweselszym nastroju, e by to naiwny, lekkomylny, w najwyszym stopniu nierozwany czowiek, cho bynajmniej nie gupiec, i e autor Wspomnie nigdy nie dostrzeg w nim jakiego szczeglnego okruciestwa. Tu nastpuj sowa: Oczywicie, nie wierzyem w t zbrodni. Przed kilku dniami wydawca Wspomnie z domu umarych otrzyma z Syberii zawiadomienie, e przestpca istotnie mia racj i dziesi lat niesusznie cierpia na katordze, e niewinno jego zostaa stwierdzona sdownie, urzdowo, e waciwi winowajcy znaleli si i przyznali, i e nieszcznika wypuszczono ju z katorgi. Wydawca adn miar nie moe wtpi o wiarogodnoci tej informacji... Nie ma tu nic do dodania. Nie ma po co mwi szeroko o caej gbi tragizmu tego faktu, tego ycia zaprzepaszczonego ju za modu wskutek takiego okropnego oskarenia. Fakt jest nazbyt zrozumiay, nazbyt racy sam w sobie. Sdzimy rwnie, e skoro taki fakt by moliwy, to sama ju ta moliwo dorzuca nowy i nader jaskrawy rys do charakterystyki i peni obrazu Domu umarych. A teraz cigniemy dalej. Mwiem ju wyej, em si w kocu oswoi ze swym pooeniem na katordze. Ale to w kocu dokonywao si nader Q1/t opornie, bolenie i bardzo powoli. Waciwie potrzeba mi na to byo prawie roku, i by to najtrudniejszy rok mego ycia. Dlatego te ten cay rok, ryczatem, tak si wrazi w moj pami. Wydaje mi si, e kad godzin tego roku pamitam kolejno. Mwiem take, i inni winiowie rwnie nie mogli przyzwyczai si do tego ycia. Pamitam, e w tym pierwszym roku czsto rozmylaem w duchu: Jak si oni czuj? Czyby byli spokojni? I pytania te bardzo mnie zajmoway. Ju wspominaem, e wszyscy winiowie yli tutaj nie jak u siebie w domu, lecz jakby w zajedzie, na wyprawie, na jakim etapie. Nawet ludzie przysani tu na cae ycie marzyli lub tsknili i na pewno kady z nich roi w duchu o czym niemoliwym. Ten ustawiczny niepokj, okazywany co prawda w milczeniu, lecz w sposb jawny, ta osobliwa gorczkowo i niecierpliwo mimowolnie niekiedy wypowiadanych nadziei, czasem tak bezpodstawnych, e przypominay majaczenie, a co najdziwniejsze, snutych nieraz przez umysy na pozr bardzo trzewe - wszystko to nadawao niezwyky wygld i charakter temu miejscu i moe wanie .te rysy stanowiy najbardziej charakterystyczn jego cech. Czuo si jako, od pierwszego nieledwie wejrzenia, e poza ogrodzeniem tego nie ma. Tutaj wszyscy byli marzycielami, i to rzucao si w oczy. Odczuwao si to bolenie wanie dlatego, e marzycielstwo nadawao przewanie winiom wygld pospny i ponury, jaki niezdrowy. W ogromnej wikszoci winiowie byli milczcy i nienawistnie zamknici w sobie, nie lubili wystawia swych nadziei na pokaz. Prosto-dusznoci, szczeroci gardzono. Im bardziej nieziszczalne byy nadzieje i im bardziej sam marzyciel czu t nieziszczal-no, tym uparciej i wstydliwiej tai je w duchu, ale wyrzec si ich nie mg. Kto wie, moe ten i w wstydzi si ich. Charakter rosyjski ma w sobie tyle pozytywizmu i trzewoci, tyle kpiarstwa pod wasnym przede wszystkim adresem... Moe wanie wskutek tego staego, ukrywanego niezadowolenia z siebie ci ludzie odznaczali si tak niecierpliwoci w powszednich wzajemnych stosunkach, tak ktliwoci i wzajemnymi drwinami. I jeeli, na przykad, wysforowywa si z ich grona kto naiwniej szy i niecierpliwszy i nagle wypowiada gono to, co wszyscy mieli na myli, jeli popuszcza wodze marzeniom i nadziejom, natychmiast osadzali go szor-815

stko, karcili, wymiewali; zdaje mi si jednak, e najgorliwiej przeladowali go ci wanie, ktrzy moe dalej ni on posuwali si w swych marzeniach i nadziejach. Powiedziaem ju, e ludzi naiwnych i prostodusznych wszyscy w ogle uwaali u nas za zakute by i pomiatali nimi. Kady by tak dalece ponury i ambitny, e zaczyna gardzi czowiekiem poczciwym i bez ambicji. Poza tymi naiwnymi i prostodusznymi gaduami wszyscy inni, to znaczy milczkowie, wyranie dzielili si na dobrych i zych, na pospnych i pogodnych. Pospnych i zych byo nierwnie wicej. Jeeli za zdarzali si wrd nich ludzie z natury gadatliwi, wszyscy oni byli zawsze baamutnymi plotkarzami i niespokojnymi zazdronikami. Wcibiali si do wszystkich obcych spraw, chocia wasnej duszy, wasnych tajemnic nikomu nie wystawiali na pokaz. Byo to niemodne, nie uchodzio. Dobrzy - nader szczupa gromadka - byli cisi, milczc taili w sobie optymistyczne rachuby i, naturalnie, bardziej od ponurych skonni byli do nadziei i wiary w nie. Zdaje mi si zreszt, e bya ponadto gromada ludzi zupenie zdesperowanych. Taki by na przykad staruszek ze sobd starodubowskich; bd co bd, takich byo bardzo mao. Staruszek by na pozr spokojny (mwiem ju o nim), lecz z niektrych oznak wnioskuj, e jego stan duchowy by okropny. Co prawda, mia swj ratunek, swoje wyjcie: modlitw oraz ide mczestwa. Zwariowany, rozczytujcy si w Biblii wizie, o ktrym ju wspomniaem i ktry si rzuci z ceg na majora, zapewne take nalea do desperatw, do tych, ktrych opucia wszelka nadzieja, a poniewa cakowicie bez nadziei y nie sposb, znalaz wic sobie wyjcie w dobrowolnym, prawie sztucznym mczestwie. Owiadczy, e si rzuci na majora bez zoci, jedynie z chci odcierpienia kary. I kt wie, jaki proces psychologiczny odby si wwczas w jego duszy! Bez jakiego celu i denia do tego celu nie yje ani jeden czowiek. Postradawszy cel i nadziej, czowiek, ze zgryzoty, zamienia si nieraz w potwora... Celem wszystkich bya wolno i wyjcie z katorgi. Oto prbuj posegregowa wszystkich winiw na kategorie, ale czy to moliwe? Rzeczywisto jest nieskoczenie wieloraka w zestawieniu ze wszystkimi, chociaby najdowcipniejszymi wnioskami oderwanej myli i nie poddaje si 816 ostrym, ryczatowym zrnicowaniom. Rzeczywisto dy do rnolitoci. Na katordze istniao odrbne ycie kadego, takie czy owakie, ale istniao, i nie tylko to urzdowe, lecz i wewntrzne, swoje, wasne ycie. Jednak, jak ju po czci wspomniaem, nie mogem i nawet nie umiaem, w zaraniu swego uwizienia, wnikn w gb tego ycia, tote wszystkie jego zewntrzne przejawy nkay mnie podwczas niewymownym strapieniem. Niekiedy zaczynaem wprost, nienawidzi tych podobnych mi mczennikw. Zazdrociem im nawet, ,e bd co bd s midzy swoimi, w kompanii, e rozumiej si nawzajem, chocia w gruncie rzeczy wszystkim im, jak i mnie, zbrzydo i obmierzo to koleestwo pod batem i pak, ten przymusowy zesp, i w duchu kady odwraca wzrok od innych i patrza w swoj stron. Raz jeszcze powtarzam: ta zazdro, nawiedzajca mnie w chwilach gniewu, miaa uzasadnienie. Istotnie, z gruntu myl si ci, co mwi, e szlachcicowi, czowiekowi wyksztaconemu i tak dalej, zupenie tak samo ciko jest w naszych wizieniach i katorgach, jak pierwszemu lepszemu chopu. Znam, syszaem to przypuszczenie, ostatnio za spotykaem je w druku; Podstawa tej myli jest suszna, humanitarna. Wszyscy jestemy ludmi. Ale ta myl jest zanadto abstrakcyjna. Przeocz bardzo wiele warunkw praktycznych, ktrych nie mona zrozumie inaczej ni w zetkniciu z rzeczywistoci. Mwi to nie dlatego, e szlachta i ludzie wyksztaceni czuj rzekomo subtelniej, boleniej, e s bardziej rozwinici. Dusz i jej rozwj trudno bra pod jaki strychulec. Nawet samo wyksztacenie w tym wypadku nie stanowi miernika. Pierwszy gotw jestem zawiadczy, e i w najbardziej niewyksztaconym, najbardziej uciskanym rodowisku, wrd tych mczennikw spotykaem rysy najsubtelniejszego rozwoju duchowego. Na katordze bywa czasem tak, e znamy Czowieka kilka lat i sdzimy o nim, e to zwierz, nie czowiek, gardzimy nim. A raptem nadchodzi przypadkiem chwila, w ktrej jaki mimowolny poryw odsania jego dusz i nagle widzimy w nim takie bogactwo, uczucie, .serce, takie przedziwne zrozumienie .wasnego i cudzego cierpienia, e si nam jak gdyby otwieraj oczy i w pierwszej chwili nawet nie wierzymy temu, comy Sami zobaczyli i-usyszeli. Bywa 35 Dostojewski, t. I

817 te odwrotnie: wyksztacenie wspistnieje niekiedy z takim barbarzystwem, z takim cynizmem, e zbiera nas odraza i chobymy byli najdobrotliwsi czy najprzychylniej nastawieni, nie znajdujemy w swym sercu ani wytumaczenia, ani usprawiedliwienia. Nic rwnie- nie mwi o zmianie zwyczajw, trybu ycia, pokarmu i tak dalej, co dla czowieka z wyszej sfery jest niewtpliwie cisze ni dla chopa, ktry niejednokrotnie godowa na wolnoci, a na katordze przynajmniej najada si do syta. O tym take nie bd dyskutowa. Przypumy, ze dla czowieka majcego cho troch siy woli wszystko to jest drobnostk w porwnaniu z innymi niedogodnociami, chocia na dobr spraw zmiana przyzwyczaje nie jest bynajmniej rzecz bah i najmniejszej wagi. Lecz istniej niedogodnoci, wobec ktrych wszystko to blednie do tego stopnia, e nie zwaamy ani na brud, ani na ucisk, ani na chude, niechlujne jado. Najgadszy paniczyk, najdelikatniejszy delika-cik, skoro popracuje w pocie czoa, tak jak nigdy nie pracowa na wolnoci, bdzie jad i razowiec, i kapuniak z karaluchami. Do tego mona si jeszcze przyzwyczai; wspomina o tym humorystyczna pie wizienna o byym paniczyku, co si znalaz na katordze: Jak dadz mi kapusty z wod, Zajadam, a si uszy trzs. Nie, waniejszy nad to wszystko jest fakt, e kady z nowo przybywajcych na katorg w par godzin po przybyciu staje si takim samym jak wszyscy inni, staje si tu, u siebie w domu, takim samym rwnoprawnym gospodarzem w zespole wiziennym jak kady inny. Wszyscy go rozumiej i on wszystkich rozumie, wszyscy go znaj i uwaaj za swojego. Inaczej ma si rzecz z panem, ze szlachcicem. Choby by najbardziej sprawiedliwy, dobry, mdry, przez cae lata bd go nienawidzili i gardzili nim wszyscy, ca gromad; nie zrozumiej go, a co gorsza-nie zaufaj mu. Nie jest przyjacielem i towarzyszem, i chocia wreszcie, z upywem lat, osignie to, e przestan go le traktowa, lecz mimo wszystko bdzie obcy, i wiecznie, drczce bdzie wiadom swego odosobnie-818 ni i samotnoci. Czasami winiowie odosabniaj go zgoa bez zoci, ot tak sobie, bezwiednie. To obcy czowiek i basta. Nie ma nic straszniejszego ni y nie w swoim rodowisku. Chop, przesiedlony z Taganrogu do portu pietropawowskie-go, natychmiast znajdzie tam takiego jak i on rosyjskiego chopa, natychmiast dogada si z nim i pokuma, a po dwch godzinach moe juzamieszkaj jak najzgodniej w jednej chacie czy w jednym szaasie. Inaczej panowie. Dzieli ich od gminu bezmierna przepa, i to cakowicie uwidocznia si dopiero wtedy, gdy pan znienacka, si zewntrznych okolicznoci, rzeczywicie, naprawd utraci dawne swe prawa i zmieni si w czowieka z gminu. Inaczej, choby cae ycie obcowa z ludem, choby si czterdzieci lat z rzdu styka z nim codziennie, w subie na przykad, w umownie administracyjnych ramach, albo nawet po prostu z przyjani, w charakterze dobroczycy i poniekd ojca - nigdy nie pozna waciwej treci. Wszystko bdzie tylko zudzeniem i niczym wicej. Wiem oczywicie, e wszyscy, bezwzgldnie wszyscy, czytajc moj uwag powiedz, e przesadzam. Ale jestem przekonany o jej susznoci. Przekonaem si o tym nie z ksiek, nie spekulatywnie, lecz w rzeczywistoci i miaem a nadto czasu, eby sprawdzi swe przekonania. Moe pniej wszyscy si dowiedz, jak bardzo jest to suszne. Wydarzenia jakby umylnie od pierwszej chwili potwierdzay moje obserwacje, dziaajc na mnie denerwujco i bolenie. Tego pierwszego lata snuem si prawie sam. Ju powiedziaem, em by w takim nastroju, i nawet nie potrafiem oceni i odrni tych katornikw, ktrzy by mogli polubi mnie pniej, jakkolwiek nigdy nie zyli si ze mn na stopie rwnoci. Miaem te towarzyszy szlachcicw, ale to ich towarzystwo nie zdejmowao ciaru z mej duszy. Na nic bym si nie oglda, lecz nie miaem dokd uciec. Oto na przykad jeden z tych wypadkw, ktre od razu najdobitniej uprzytomniy mi moje odosobnienie i osobliwo mojej sytuacji. Kiedy, tego samego lata, ju w sierpniu, w powszedni, soneczny i upalny dzie, o pierwszej po poudniu, gdy jak zwykle wszyscy odpoczywali przed prac poobiedni, raptem caa katorga podniosa si jak jeden m i zacza si ustawia szeregiem na podwrzu wiziennym. A do tej chwila nie wiedziaem o ni-810

czym. W owym czasie bywaem nieraz tak zatopiony w sobie, em prawie nie dostrzega, co si dzieje wokoo. A katorga ju od trzech dni burzya si gucho. Moe to wzburzenie rozpoczo si daleko wczeniej, jakem zmiarkowa ju pniej, mimo woli przypominajc sobie to i owo z rozmw winiw oraz ich wzmoon swarliwo, pospno i niezwyke rozdranienie, ktrych dowody dawali ostatnio. Przypisywaem to cikiej pracy, nudnym, dugim dniom letnim, mimowolnym marzeniom o lasach i wolnoci, krtkim nocom, w ktre trudno sibyo wyspa do woli. Moe wszystko to razem poczyo si obecnie w jeden wybuch, lecz pretekstem do tego wybuchu by wikt. Ju od kilku dni winiowie narzekali gono, oburzali si w koszarach, a zwaszcza gdy schodzili si w kuchni na obiad i kolacj, byli niezadowoleni z kucht, sprbowali nawet zastpi jednego z nich nowym, ktrego wszake natychmiast wypdzili, biorc z powrotem dawnego. Sowem, wszyscy byli w jakim niespokojnym nastroju. - Robota cika, a ywi nas flakami - sarknie czasem kto w kuchni. - Jak ci si nie podoba, to obstaluj blaman - podchwyci drugi. - Kapuniak z flakami bardzo lubi, bracia - dorzuca trzeci - bo smaczny. - A gdyby d cigle dawali same tylko flaki, smakowayby ci? - To prawda, teraz jest pora misna - mwi czwarty. Harujemy na fabryce, e nie wiem, po pracy chce si re. A flaki to adne jedzenie. - A jak nie z flakami, to z dudkami. - Albo na przykad choby te dudki. Flaki i dudki, cigle w kko. To ma by jedzenie! Sprawiedliwe to czy nie? - Tak, wyerka marna. - Za to oni napychaj sobie kiesze. - Nie twoja to rzecz. - Tylko czyja? Brzuch jest mj. Powinni bymy ca gromad wnie zaalenie, i kwita. Zaalenie? - Tak. - Mao ci jeszcze grzmocili za to zaalenie? Fujara! - Racja - zrzdnie dorzuca inny, ktry dotychczas mil-

820
cza:- co nagle, to po diable. Powiedz najpierw, co bdziesz gada., mdra gowo. - Owszem, powiem. Gdybymy wszyscy poszli kup, bd gada razem ze wszystkimi, e niby: bieda jest. Poniektry jada u nas swoje, ale s i tacy, co siedz o samym tylko wikcie skarbowym. - Patrzajcie, jak go zazdro ciska! Oczy mu si miej do cudzego dobra. - Na cudze gobki nie rozwieraj gbki, lepiej wsta o wicie i zarb na ycie. - Zarb! Do pnej staroci bd si z tob spiera o to. - Wida jeste bogaty, kiedy chcesz siedzie z zaoonymi rkoma? - Bogata sierota, bo ma psa i kota. - Ale swoj drog, bracia, czego siedzimy jak trusie! Oni nas upi ze skry, a my milczymy. Czemu nie pj na skarg? -- Czemu? Pewnie chcesz, eby kto przeuwa za ciebie: zwyke je przeute. Siedzimy na katordze-oto czemu! - Wychodzi wic na to: Boe, sk ndzarzy, niech si panom darzy. - Ot to! Nasz omiooki pors w pierze. Sprawi sobie par siwkw. Lubi te zajrze do butelki. - Onegdaj- pobili si z weterynarzem przy kartach. Calutk noc rnli. Nasz tgo wzi po karku. Fiedka mi mwi. - Dlatego jemy kapuniak z dudkami. - Oj, durnie, durnie! Gdzie takim jak my wnosi zaalenie. - Wystpmy wszyscy kup, a zobaczymy, jakie znajdzie usprawiedliwienie. Mocno stjmy przy swoim. - Phi, usprawiedliwienie! Zajedzie ci w zby, i koniec na tym. - A ty na dobitk pjdziesz pod sd... Sowem, wszyscy si burzyli. W owym czasie jedzenie u nas byo rzeczywicie kiepskie. I w ogle - sia zego na jednego. Gwnym za powodem byo powszechne przygnbienie, ustawiczna tajona udrka. Katornik jest ktliwy pobudliwy z samej ju swej natury; rzadko si jednak zdarza, by wszyscy wystpili razem albo du gromad. Na przeszkodzie zawsze 821

staje rnica zda. Kady z nich sam to czu: oto dlaczego wicej bywao u nas poajanek ni celowego dziaania. Atoli tym razem wzburzenie nie rozeszo si po kociach. Zaczli si zbija w gromadki, rajcowali w koszarach, klli, z gniewem przypominali sobie cay okres rzdw, naszego majora, nicowali je dokumentnie. Najbardziej burzyli si niektrzy. W kadej takiej sprawie zawsze znajduj si inicjatorzy, prowodyrzy. Prowodyrami w takich wypadkach, to znaczy przy zgaszaniu zaale, s na og cakiem nietuzinkowi ludzie, i to nie tylko w wizieniu, lecz we wszystkich arielach, oddziaach i tak dalej. Jest to typ specjalny, wszdzie na jedno kopyto. S to ludzie arliwi, akncy sprawiedliwoci i najnaiwniej, najrzetelniej przekonani o jej niezawodnej, niezbitej, a co najwaniejsze, niezwocznej moliwoci. Ludzie d nie s gupsi od innych, owszem, bywaj wrd nich nader rozumni, ale zanadto s arliwi, by mogli by sprytni i wyrachowani. We wszystkich takich wypadkach, jeeli si i znajd ludzie, ktrzy umiej zrcznie pokierowa tumem i wygra spraw, to stanowi oni ju inny typ naturalnych przywdcw ludu, typ niezmiernie u nas rzadki. Ci natomiast, o ktrych teraz mwi, inicjatorzy i prowodyrzy, zawsze niemal przegrywaj -spraw, za co te pniej zaludniaj wizienia i katorgi. Przegrywaj wskutek swej arliwoci, ale wskutek tej arliwoci maj wpyw na tum. Inni chtnie id za nimi. Ich zapa i uczciwe oburzenie dziaa na wszystkich i w kocu najbardziej nawet niezdecydowani przystaj do nich. lepa ich wiara w sukces uwodzi najzatwardzialszych nawet sceptykw, cho niekiedy wiara ta ma tak chwiejne, tak dziecinne podstawy, a dziw bierze, i kto da si porwa. Gwnie za dziaa to, e id pierwsi, niczego si nie bojc. Niczym byki, rzucaj si na .olep, czsto bez znajomoci rzeczy, bez ostronoci, bez tego praktycznego jezuityzmu, dziki ktremu nieraz nawet najlichszy i najbardziej zaszargany czowiek wygrywa spraw, osiga cel i such stop wychodzi z wody. Oni za nieuchronnie skrcaj sobie karki. W yciu powszednim s to ludzie opryskliwi, wszystkim si brzydzcy, draliwi i nietolerancyjni. A najczciej - okropnie ograniczeni, co zreszt stanowi poniekd ich si. Najprzykrzejsze jest to, e zamiast dy wprost do celu, czsto rzucaj si gdzie w bok, na drugorzdne drobiazgi. I to ich gubi. Ale tum ich rozumie: w tym 822 tkwi ich sia... Jednak musz jeszcze powiedzie par sw, co znaczy zaalenie. W naszym wizieniu byo kilku takich ludzi, ktrzy przyszli tu za zaalenie. Oni to wanie burzyli si najbardziej. Osobliwie jeden, Marrynow, ktry dawniej suy w huzarach, zapaleniec, niespokojny i podejrzliwy czowiek, uczciwy zreszt i prawdomwny. Drugim by Wasilij Antonow, czowiek jako na zimno draliwy, o czelnym spojrzeniu, o wyniosym szyderczym umiechu, nadzwyczaj rozgarnity, a przy rym rwnie uczciwy i prawdomwny. Atoli wszystkich nie mog wymieni; byo ich wielu. Pietrow, midzy innymi, bez przerwy obija si po koszarach, przysuchiwa wszystkim gromadkom, mao mwi, ale by widocznie podniecony i pierwszy wyskoczy na dwr, gdy zaczto ustawia si na dziedzicu. Nasz podoficer wizienny, penicy u nas obowizki feldfebla, natychmiast przyszed, wylky. Uszykowawszy si, ludzie grzecznie poprosili go, by powiedzia majorowi, e katornicy chc si z nim rozmwi i prosi go osobicie o uwzgldnienie kilku punktw. Za podoficerem przyszli te wszyscy inwalidzi i stanli po drugiej stronie, naprzeciw winiw. Dane podoficerowi zlecenie byo niezwyke i wprawio go w przeraenie. Nie mia jednak nie zawiadomi natychmiast majora. Po pierwsze, skoro ju winiowie wystpili, moglo doj do czego gorszego. Caa nasza zwierzchno ogromnie obawiaa si winiw. Po wtre, gdyby nawet nic si nie stao, gdyby si wszyscy wnet opamitali i rozeszli, podoficer i tak musiaby niezwocznie zameldowa majorowi o caym tym zajciu. Blady i drcy ze strachu, uda si popiesznie do majora, nawet nie prbujc sam pyta winiw i przemawia im do rozumu. Wiedzia, e nikt teraz nie zechce z nim gada. Nie majc o niczym pojcia, ja take wyszedem, by stan w szyku. Wszystkich szczegw sprawy dowiedziaem si dopiero pniej. Obecnie za sdziem, e si odbywa jaka kontrola; nie widzc wszake stranikw, ktrzy dokonywaj kontroli, zdziwiem si i jem rozglda dokoa. Twarze byy zdenerwowane i rozdranione. Niektre nawet blade. Wszyscy w ogle byli zatroskani i milczcy w oczekiwaniu na to, e a71

trzeba bdzie zabra glos wobec majora. Zauwayem, e liczni winiowie spojrzeli na mnie z niesychanym zdziwieniem, lecz odwrcili si bez sowa. Dziwio ich widocznie, em stan w ich szeregach. Prawdopodobnie ni wierzyli, bym i ja take wnosi zaalenie. Wkrtce jednak prawie wszyscy, otaczajcy zaczli si znw zwraca do mnie. Wszyscy patrzyli na mnie pytajco. Czego tu przyszed?-gburowato i gono ofukn mnie Wasilij Antonow, ktry sta dalej ode mnie ni inni, dotychczas traktowa mnie zawsze uprzejmie i nigdy nie tyka. Patrzyem na niego zaskoczony, wci jeszcze usiujc poj, co to znaczy, i ju si domylajc, e odbywa si co niezwykego. - Rzeczywicie, po co tu stoisz? Ruszaj do koszar - rzek pewien mody czowiek, byy wojskowy, przedtem zupenie mi nieznajomy, chopiec dobry i cichy. - Nie twoja to rzecz; Wszyscy si przecie ustawili - odparem. - Mylaem, e to kontrola. - Ci go, take przylaz! hukn jeden. - elazny nos - powiedzia drugi. - Muchobjca! - powiedzia trzeci, z niewymown wzgard. Nowe to przezwisko wywoao oglny miech. - Z aski pta si przy kuchni - doda kto jeszcze. - Takim wszdzie raj. Tutaj katorga, a oni zajadaj koacze i kupuj sobie prosita. Przecie masz wasny wikt, wic czego si pchasz? - To nie miejsce dla pana - rzek niedbale Kulikw podchodzc do mnie, wzi mnie za rk i wyprowadzi z szeregw. By blady, czarne jego oczy pony, zagryza doln warg. Nie mg zachowa zimnej krwi w oczekiwaniu majora. Nawiasem mwic ogromnie lubiem patrze na Kubkowa we wszystkich takich razach, to znaczy we wszystkich wypadkach, kiedy si musia postawi. Strasznie si popisywa, ale te robi swoje. Sdz, e i na stracenie poszedby z fasonem, z elegancj. Teraz, kiedy wszyscy mwili do mnie ty i ajali mnie, on snad umylnie zdwoi uprzejmo, a zarazem mwi z jakim szczeglnym, penym wyniosoci naciskiem nie znoszcym adnego sprzeciwu. 824 -- Walczymy tutaj o swoje prawa, Aleksandrze Pietrowiczu, pan tu nie ma nic do roboty. Prosz gdzie pj, przeczeka... Wszyscy wasi s w kuchni, niech pan tam idzie. - Niech idzie gdzie pieprz ronie! - podchwyci kto. Istotnie, przez nie domknite okno dojrzaem w kuchni naszych Polakw, wydao mi si zreszt, i oprcz nich jest tam wiele osb. Zaskoczony, poszedem do kuchni. Rozleg si za mn miech, przeklestwa i sykanie (ktre katornikom zastpuje wygwizdywanie). - Nie w smak mu poszo!... Psik, psik, psik! Bierz go... Nigdy jeszcze nie doznaem w katordze takiej zniewagi i tym razem byo mi bardzo ciko. Ale trafiem na tak chwil. W przedsionku kuchni stal T-wski, szlachcic, wielkoduszny i peen hartu mody czowiek, bez wikszego wyksztacenia, ogromnie lubicy B. Katornicy wyrniali go spord wszystkich innych, a nawet poniekd lubili. By mny, dzielny i silny, i to si jako zaznaczao w kadym jego gecie. - Gorianczykow - zawoa do mnie - prosz tutaj! - Ale co si tam dzieje? - Wnosz zaalenie, albo pan nie wie? Oczywicie, nie uda im si: kt by wierzy katornikom? Zaczn szuka podegaczy, i jeeli my tam bdziemy, oczywicie na nas pierwszych zwal oskarenie o bunt. Niech pan sobie przypomni, za co przyszlimy tutaj. Ich po prostu wybato, a nas oddadz pod sd. Major nienawidzi nas wszystkich i rad nas zgubi. Oskarajc nas, usprawiedliwi siebie. - A i katornicy wydadz nas co do jednego - dorzuci M-cki, gdymy weszli do kuchni. - Nie oszczdz nas, tego moe pan by pewien! - podchwyci T-wski. W kuchni, .oprcz szlachty, byo wiele jeszcze ludzi, razem ze trzydzieci, osb. Wszyscy oni zostali nie chcc wnosi zaalenia - jedni z tchrzostwa, drudzy z niezomnego przewiadczenia, ze wszelkie skargi s najzupeniej bezuyteczne. By tu rwnie Akim Akimycz, zatwardziay i urodzony przeciwnik wszystkich podobnych zaale, ktre mc regularny tok suby i szkodz dobrym obyczajom. Milczc i nader spokojnie czeka koca sprawy, wcale si nie .troszczc o jej wynik, owszem wicie przekonany, e ad i wola zwierzchno-825 ci nieuchronnie zatriumfuje. By tu take Izajasz Pomicz; stal w wielkiej rozterce, zwiesiwszy nos na kwint, chciwie i z bojani przysuchujc si naszej rozmowie. Bardzo by zaniepokojony. Byli

tu wszyscy wizienni Polaczkowie, po-spolitacy, ktrzy si take przyczyli do szlachty. Byo kilku niemiaych osobnikw, Rosjan, ludzi wiecznie milczcych i zahukanych. Nie odwayli si pj z innymi i smtnie czekali, jak si to skoczy. Byo wreszcie kilku ponurych i zawsze pospnych winiw, ludzi nielkliwych. Zostali z uporu i wzgardliwego przekonania, e to wszystko nie ma sensu i skutki bd dla wszystkich jak najgorsze. Ale zdaje mi si, e teraz byo im jednak nijako, mieli niezbyt pewne miny. Wiedzieli wprawdzie, e maj zupen suszno co do wyniku skarg (i to si pniej potwierdzio), lecz niemniej sami na sobie robili wraenie odszczepiecw, ktrzy opucili swoich i wydali towarzyszy placmajorowi. Znalaz si tu i Jokin, w chopek Sybirak, co przyszed za faszowanie pienidzy i odebra Kulikowowi praktyk weterynaryjn. Staruszek ze sobd starodubowskich rwnie by tutaj. Wszyscy kucharze, jak jeden m, zostali w kuchni, prawdopodobnie wskutek przekonania, e oni take stanowi cz administracji, a zatem nie wypada im przeciw niej wystpowa. - Swoj drog-zaczem, niezdecydowanie zwracajc si do M-ckiego - oprcz tych tutaj wystpili prawie wszyscy. - A c to nas obchodzi?-mrukn B. - My bymy ryzykowali sto razy wicej ni oni, gdybymy wystpili; i po co? Je hais ces brigands* Czy pan naprawd myli bodaj przez chwil, e zgosz zaalenie? Po co si pcha w t niedorzeczno? - Nic z tego nie bdzie - podj jeden z katornikw, uparty i zgorzkniay starzec. Amazow, rwnie obecny tutaj, popieszy mu przywiadczy: - Pewno, nic z tego nie bdzie, tyle tylko, e p setki chopa wemie baty. - Major przyjecha! - zawoa kto, i wszyscy skwapliwie rzucili si do okien. Major wpad zy, wcieky, czerwony, w okularach. Bez Nienawidz tych zbjw. 826 sowa, lecz z determinacj podszed do szeregw. Istotnie, w takich wypadkach by miay i nie traci przytomnoci umysu. Zreszt prawie zawsze bywa na wp pijany. Nawet jego zasmolona czapka z pomaraczowym otokiem i brudne srebrne naramienniki w tej chwili miay w sobie co zowieszczego. Za nim szed pisarz Diatlow, nader wana osoba w naszym wizieniu, waciwie zarzdzajcy wszystkim, ba, majcy wpyw na majora, czowiek bardzo sprytny i nie w ciemi bity, lecz poza tym niezgorszy. Winiowie byli ze zadowoleni. Za nim szed nasz podoficer, ktry snad dosta ju najoknit-niejsz bur, a oczekiwa jeszcze dziesiciokrotnie gorszej; za nim konwojenci, w liczbie trzech czy czterech, nie wicej. Winiowie, ktrzy stali bez czapek chyba jeszcze od czasu, gdy posali po majora, teraz wyprostowali si wszyscy, wyrwnali; kady z nich przestpi z nogi na nog, po czym wszyscy zastygli w miejscu, czekajc na pierwsze sowa lub raczej na pierwszy wrzask zwierzchnika. Wrzask ten nie kaza czeka na siebie: zaraz od drugiego sowa major rykn na cae gardo, a jako piskliwie tym razem, strasznie by rozjuszony. Widzielimy z okien, jak miga wzdu szeregw, miota si, indaguje. Lecz ani jego pyta, ani odpowiedzi aresztantw nie syszelimy, gdy byo za daleko. Doszed nas tylko jego piskliwy krzyk: - Buntownicy!... Przez suchy las ... Podegacze! Ty podegacz! Ty podegacz! - rzuci si na kogo. Odpowiedzi nie byo sycha. Lecz po chwili zobaczylimy winia, ktry wyszed z szeregu i uda si do kordegardy. W nastpnej chwili poszed za nim drugi, potem trzeci. Wszystkich pod sd! Ja wam dam! Kto to tam w kuchni ? - zaskowyczal major ujrzawszy nas przez otwarte okna. - Wszyscy tutaj! Natychmiast przypdzi ich tutaj! Pisarz Diatow ruszy po nas do kuchni. W kuchni owiadczono mu, e nikt si nie skary. Niezwocznie wrci i zameldowa majorowi. - Aha, nie skar si I - rzek o dwa tony niej, widocznie kontem.-Wszystko jedno, wszystkich tutaj! Wyszlimy. Czuem, e jako gupio nam i. Wszyscy zreszt szli jak na cicie. - A, Prokofiew! Jokin take, a to ty, Amazow... Stawajcie, stawajcie tutaj, gromadk - mwi do nas major dziwnie 827 przypieszonym, lecz agodnym gosem, przychylnie na nas zerkajc. - M-cki, ty take tutaj... Trzeba ich spisa. Diat-ow! W tej chwili spisa wszystkich: zadowolonych osobno, a wszystkich niezadowolonych osobno, wszystkich co do jednego, i spis przynie do mnie. Ja was wszystkich

oddam... pod sd! Ja was naucz, szubrawcy! Wzmianka o spisie poskutkowaa. - Jestemy zadowoleni! - pospnie, lecz niezbyt jako pewnie zawoa nagle jeden gos z tumu niezadowolonych. - A, zadowoleni! Kto jest zadowolony? Kto zadowolony, ten niech wystpi. Zadowoleni, zadowoleni! - pado jeszcze kilka gosw. - Zadowoleni! A wic kto was podburza? A wic byli buntownicy, podegacze? Tym gorzej dla nich!... - O Jezu, co to si dzieje! - dal si sysze czyj gos w cibie. - Kto, kto to zawoa, kto? - rykn major rzucajc si w stron, z ktrej doszed w gos. - To ty, Rastorgujew, to ty zawoae? do kordegardy! Rastorgujew, pucoowaty i wysoki mody chopiec, wyszed i z wolna skierowa si do kordegardy. To wcale nie on zawoa, lecz poniewa wskazano na niego, nie protestowa. - Za dobrze wam si powodzi! - wrzasn za nim major.-No, prosz, jakie ma wypasione pyski... Wszystkich was wytropi! Zadowoleni, wystp! - Jestemy zadowoleni, wasza wielmono! - ponuro ozwalo si kilkadziesit gosw; reszta milczaa uparcie. Wszelako majorowi tego tylko byo potrzeba. Prawdopodobnie sam pragn skoczy co rychlej i doprowadzi do jakiej takiej zgody. - Aha, teraz wszyscy s zadowoleni-rzek popiesznie. Wiedziaem... wiedziaem, e tak jest. To sprawka podegaczy! Midzy nimi s wida podegacze!-cign dalej zwracajc si do Diatowa. - Trzeba to szczegowiej zbada. A teraz... teraz pora do pracy. Bi w bben! Sam asystowa przy odprawie. Winiowie, milczc, markotnie rozchodzili si do pracy, radzi przynajmniej, e czym prdzej zejd mu z oczu. Ale po odprawie major natychmiast odwiedzi kordegard i wymierzy kar podegaczom, zreszt nie zanadto srog. Spieszy si nawet. Jeden z nich -828 opowiadano pniej - przeprosi, i major od razu darowa mu win. Snad by niezupenie w swoim sosie i moe nawet stchrzy po trosze. Bd co bd, zaalenie to rzecz draliwa, i chocia na dobr spraw nie mona byo skargi winiw nazwa zaaleniem, poniewa zgosili j nie do wadz wyszych, tylko do samego majora, ale i tak byo to kopotliwe, nieprzyjemne. Najgorsze, e wszyscy wystpili spoem. Naleao za wszelk cen umorzy t spraw. Podegaczy wkrtce wypuszczono. Ju od nastpnego dnia wikt si polepszy, cho co prawda nie na dugo. Przez pierwsze dnie major czciej j odwiedza wizienie i czciej stwierdza usterki. Nasz podoficer chodzi zafrasowany i zbity z pantayku, jakby wci jeszcze nie mg ochon ze zdziwienia. Co si za tyczy winiw, przez dugi jeszcze czas nie mogli odzyska rwnowagi, ale ju si nie burzyli jak przedtem, tylko byli milczco zaniepokojeni, stropieni. Niektrzy nawet zwiesili gow. Inni gderliwie cho lakonicznie odzywali si o caym tym zajciu. Wielu jako zgryliwie i gono kpio z siebie, jak gdyby karcc si za owo zaalenie. - Naci, bratku, .fig z makiem, jedz na zdrowie! - mwi jeden. - Dosy si nabawie, teraz popracuj! - dodaje drugi. - Gdzie ta mysz, co kotu przywiesi dzwonek? - zauwaa trzeci. - Takim jak my nie mona bez kija trafi do tozumu, to pewna. Dobrze jeszcze, e nie wszystkim zoi skr. - Zakarbuj sobie na przyszo, e to cnota nad cnotami trzyma jzyk za zbami! -opryskliwie rzuca kto. - Obejd si bez twojej nauki, nauczycielu! - Moe le ucz? - Ale co ty za jeden, e si pchasz na czoo? - Ha, na razie jestem jeszcze czowiekiem, a ty kto? - Psi pazur, oto kim jeste. - Ty sam psi pazur. - No, hola, hola! Cicho bdcie!-krzycz ze .wszech stron na ktnikw... Tego wieczoru, to znaczy w dniu zaalenia, po powrocie z pracy spotkaem za koszarami Pitrowa. Ju mnie szuka. Podszedszy do mnie co bkn, wydal kilka jakich nieokrelonych okrzykw, lecz niebawem popad w roztargnione mil-829

czenie i machinalnie ruszy obok mnie. Caa ta sprawa jeszcze bolenie ciya mi na sercu i miaem wraenie, e Pietrow wyjani mi co nieco. - Pietrow - zagadnem - czy wasi nie gniewaj si na nas? - Kto si gniewa?-spyta jak ze snu zbudzony. - Winiowie na nas... na szlacht. - A za c maj si na was gniewa? - Ano za to, emy nie wystpili z zaaleniem. - Po c mielibycie wystpowa? - zapyta, jakby usiujc mnie zrozumie. - Przecie macie wasny wikt. - Ach, Boe drogi! To i niektrzy z was maj wasny wikt, a jednak wystpili. Wic i my powinnimy byli... po koleesku... - Ale... ale czy pan jest naszym koleg?-zagadn ze zdumieniem. Skwapliwie na niego spojrzaem: stanowczo nie rozumia mnie, nie rozumia, o co mi chodzi. Za to ja w okamgnieniu zrozumiaem go na wylot. Obecnie po raz pierwszy pewna myl, ktra ju dawno nawiedzaa mi i przeladowaa, wyjania mi si ostatecznie, i nagle pojem to, czego si wprzdy ledwie domylaem. Pojem, ze chobym by zupenie takim samym jak oni winiem, nie bd mnie uwaali za koleg nawet skazani bezterminowo, nawet d ze specjalnego oddziau. Zapamitaem jednak szczeglnie wyraz twarzy Pitrowa w owej chwili. W jego pytaniu: Czy pan jest naszym koleg? zabrzmiaa taka niefaszowana naiwno, takie szczere zdziwienie. Mylaem: czy nie ma w tych sowach jakiej ironii, zoliwoci, przeksu? Bynajmniej; po prostu nie jestem ich koleg, i basta. Ty id swoj drog, a my swoj; ty masz swoje sprawy, a my swoje. Istotnie, sdziem zrazu, e po zaaleniu tamci zagryz nas, nie dadz nam y. Ot nic podobnego: nie usyszelimy najmniejszych bodaj wyrzutw, najmniejszej bodaj aluzji; zoliwo. nie wzmoga si wcale. Po prostu przy okazji piowali nas po trosze, jak i wprzdy, nic nadto. Zreszt ani odrobin nie gniewali si rwnie i na tych wszystkich, co nie chcieli wnosi zaalenia i zostali w kuchni, ani na tych, ktrzy pierwsi zawoali, e s ze wszystkiego zadowoleni. Nikt nawet nie wspomnia o tym. Tego zupenie ju nie mogem zrozumie. 830

VIII. TOWARZYSZE
Oczywicie, najbardziej cigno mnie do swoich, to znaczy do szlachty, zwaszcza z pocztku. Ale spord trzech byych rosyjskich szlachcicw (Akima Akimycza, szpiega A-wa oraz tego, ktry uchodzi u nas za ojcobjc) zbliyem si i rozmawiaem jedynie z Akimem Akimyczem. Wyznaj, i podchodziem do Akima Akimycza poniekd z rozpaczy, w chwilach najdotkliwszej nudy i kiedy poza nim do nikogo nie sposb byo podej. W poprzednim rozdziale sprbowaem posegregowa wszystkich na kategorie, ilecz teraz, gdym sobie przypomnia Akima Akimycza, sdz, e mona doda jeszcze jedn kategori. Co prawda, stanowi j on jeden. Mam na myli kategori cakowicie obojtnych katornikw. Cakowicie obojtnych, to jest takich, ktrym by byo wszystko jedno, czy y na wolnoci, czy na katordze, oczywicie nie byo u nas, i by nie mogo, lecz zdaje mi si, e Akim Akimycz stanowi wyjtek. Nawet urzdzi si na katordze tak, jakby zamierza spdzi tu cae ycie: wszystko wok niego, poczwszy od siennika, poduszek, statkw, rozlokowao si tak trwale, tak mocno, tak na dugo. Ani ladu przejciowoci, tymczasowoci. Mia siedzie dugie jeszcze lata, wtpi Wszake, czy kiedykolwiek pomyla o wyjciu. Lecz jeli si i pogodzi z rzeczywistoci, to, rzecz prosta, nie z ochoty, tylko z subordynacji, co zreszt dla niego wychodzio na jedno. By poczciwym czowiekiem i nawet pomaga mi z pocztku radami i rnymi usugami, lecz - bij si w piersi - niekiedy wprawia mnie mimo woli w nieopisan nud, ktra jeszcze wzmagaa moje przygnbienie. A przecie nawizywaem z nim rozmow, by wanie uciec od dojmujcej nudy. aknem czasem jakiegokolwiek ywego sowa, niechby nawet zgryliwego, niechby nawet niecierpliwego; ebymy przynajmniej pozocili si wsplnie na swoj dol; on za milczy, lepi swe lampiony lub opowie mi o tym, jak rewi mieli w takim a takim roku i kto by dowdc dywizji, i jak si nazywa, i czy rewia go zadowolia, i jak tyralierom zmieniono sygnalizacj i tak dalej. A wszystko

to takim rwnym, takim statecznym gosem, jakby si woda sczya po kropli. Nawet si prawie nie wzrusza opowiadajc mi, e za udzia w jakiej potyczce na Kaukazie udekorowano go wit Ann na 831 szpad. Tylko glos jego stawa si w owej chwili niepowszednio waki i peen namaszczenia; Akim Akimycz troch go znia a do pewnej tajemniczoci, gdy wymawia: wita Anna, po czym przez dobre trzy minuty bywa jeszcze bardziej milczcy i peen namaszczenia... W owym pierwszym roku miewaem gupie momenty, kiedy (i to zawsze znienacka) zaczynaem prawie nienawidzi Akima Akimycza, nie wiadomo za co, i w milczeniu przeklinaem los, e umieci mnie tu obok niego na pryczach. Zwykle ju po godzinie wyrzucaem to sobie. Ale dziao si to wycznie w pierwszym roku; pniej zupeni? pogodziem si w duchu z Akimem Akimy-czem i wstyd mi byo dawniejszych gupstw. Jeli nie myli mnie pami, nigdymy si nie kcili. Oprcz tych trzech Rosjan za moich czasw przewino si u nas omiu innych ludzi. Z niektrymi z nich nawizywaem, i to chtnie, dosy blisk znajomo, ale nie ze wszystkimi. Najlepsi z nich byli jacy chorowici, zamknici w sobie i w najwyszym stopniu niewyrozumiali. Z dwoma pniej przestaem po prostu rozmawia. Wrd tych ludzi byo tylko trzech z wyksztaceniem: B-ki, M-ki oraz stary -ki, ktry dawniej by gdzie profesorem matematyki; staruszek dobry, zacny, wielki orygina i mimo swe wyksztacenie, jak si zdaje, bardzo ograniczony czowiek. Zgoa inni byli Mki i B-ki. Z M-kim od razu atwo si zyem; nie kciem si z nim nigdy, szanowaem go, ale polubi, przywiza si do niego nigdy nie mogem. By to czowiek gboko nieufny i zgorzkniay, lecz przedziwnie panujcy nad sob. Wanie to nadmierne opanowanie nie podobao mi si: czuem, e nigdy i przed nikim nie odsoni w peni swej duszy. Moe si zreszt myl. Bya to natura silna i nieposzlakowanie szlachetna. Jego nadzwyczajna, poniekd jezuicka zrczno i ostrono w obcowaniu z ludmi wskazywaa na utajony, gboki sceptycyzm. A tymczasem bya to dusza cierpica wanie wskutek tej dwoistoci: sceptycyzmu i gbokiej, niczym nie zachwianej wiary w niektre swe przekonania i nadzieje. Wszelako, mimo ca yciow zrczno, ywi nieprzejednan wrogo do B-kiego oraz jego przyjaciela T-kiego. B-ki by to czowiek chory, z pewn skonnoci do suchot, draliwy i nerwowy, ale w gruncie rzeczy przezacny i nawet wielkoduszny. Draliwo jego graniczya niekiedy 832 z nadzwyczajn nietolerancj i kaprysami. Nie mogem znie tego charakteru i pniej zaniechaem stosunkw z B-kim, ale za to nigdy nie przestaem go lubi; z M-kim natomiast nie kciem si, lecz nigdy go nie lubiem. Zoyo si tak, e niezwocznie po zaniechaniu znajomoci z B-kim musiaem zaniecha jej rwnie z T-kim, owym modym czowiekiem, o ktrym wspominaem w poprzednim rozdziale, opowiadajc o zaaleniu. Bardzom tego aowa. T-ki by wprawdzie czowiekiem niewyksztaconym, lecz zacnym, dzielnym, krtko mwic - szlachetnym modziecem. Sk w tym, e tak lubi, i szanowa B-kiego, tak go czci, e tych, co si cho odrobin pornili z B-kim, od razu uznawa nieledwie za swych wrogw. Podobno rwnie o Bkiego porni si pniej z M-kim, cho dugo odwleka zerwanie. Co prawda, wszystko to byli ludzie chorzy duchowo, zgryliwi, rozjtrzeni, nieufni. To zrozumiae: byo im bardzo ciko, znacznie ciej nili nam. Byli daleko od ojczyzny34. Niektrych spord nich zesano na dugie terminy, na dziesi, na dwanacie lat, a przede wszystkim patrzyli z gbokim uprzedzeniem na wszystkich otaczajcych, widzieli w katornikach samo tylko bestialstwo i nie mogli, ba, nie chcieli dostrzec w nich ani jednej lepszej cechy, nic ludzkiego; to take byo bardzo zrozumiae: sam los si rzeczy narzuci im ten niefortunny punkt widzenia. Nie dziw, e zgryzota gnbia ich na katordze. W stosunku do Czerkiesw, Tatarw, Izajasza Fomicza byli przyjani i yczliwi, ale ze wstrtem unikali wszystkich innych katornikw. Jedynie starodubowski starowierca zaskarbi sobie cakowity ich szacunek. Ciekawe, e aden z katornikw, w cigu caego mego pobytu, nie wypomnia im ani ich pochodzenia, ani wyznania, ani zapatrywa, co nasz lud czyni niekiedy, cho bardzo rzadko, w stosunku do obcokrajowcw, przewanie Niemcw. Zreszt z Niemcw raczej si miej: dla rosyjskiego gminu Niemiec stanowi co arcykomicznego. Tych za katornicy

traktowali nawet z uszanowaniem, znacznie wikszym ni nas, Rosjan, i zgoa ich nie zaczepiali. Lecz oni,35 jak si .zdaje, nigdy nie chcieli tego zauway i uwzgldni-. Wspomniaem o T-kim. To on, gdy przeprowadzono ich z miejsca pierwszego ich zesania do naszej katorgi, przez ca prawie drog nis B-kiego na rkach, poniewa B-ki, czowiek wty i sabego zdrowia, opada z si ju od poowy 833 kadego etapu. Przedtem skierowano ich do U-gorska36. Opowiadali, e tam byo im dobrze, to znaczy daleko lepiej anieli w naszej twierdzy. Nawizali wszake korespondencj, zupenie zreszt niewinn, z innymi zesacami z innego miasta, i wobec tego uznano za konieczne przenie tych trzech do naszej twierdzy, bliej oczu wyszych naszych wadz. Trzecim ich towarzyszem by -ki. Przed ich przybyciem M-ki by w katordze samotny. Jake wic musia tskni w pierwszym roku swego zesania! w -ki by to ten wiecznie modlcy si starzec, o ktrym ju wspominaem. Wszyscy nasi przestpcy polityczni byli ludmi modymi, niektrzy bardzo nawet modymi; jedynie -ki zacz ju szsty krzyyk. By to czowiek uczciwy, naturalnie, lecz troch dziwny. Jego towarzysze B-ki i T-ki bardzo go nie lubili, nawet nie rozmawiali z nim, twierdzc, e jest uparty i chimeryczny. Nie wiem, czy mieli suszno w tym wypadku. W katordze, jak i w kadym miejscu, gdzie ludzie gromadz si nie z ochoty, tylko z musu, atwiej, sdz, dochodzi do ktni, ba, do nienawici wzajemnej ni na wolnoci. Wiele si na to skada. Co prawda -ki by istotnie czowiekiem dosy tpym i moe nieprzyjemnym. Wszyscy inni jego towarzysze rwnie byli z nim na bakier. Ja si nigdy z nim nie kciem, ale te specjalnie nie zbliaem. Swj przedmiot, matematyk, podobno zna dobrze. Pamitam, jak wci usiowa wytumaczy mi w swym prosyjskim jzyku jaki osobliwy system astronomiczny wasnego wynalazku. Mwiono mi, e kiedy drukowa to, ale uczeni tylko go wymiali. Mam wraenie, e biedak nieco szwankowa na umyle. Po caych dniach modli si na klczkach, czym zjedna sobie na katordze powszechny mir i cieszy si nim a do mierci. Zmar w naszym szpitalu, po cikiej chorobie, w mojej obecnoci. Zreszt zaskarbi sobie szacunek katorni-kw od pierwszej chwili po przybyciu na katorg, po swej przygodzie z naszym majorem. W drodze z U-gorska do naszej twierdzy nie golono ich, urosy wic im brody, tote kiedy przyprowadzono ich bezporednio do placmajora, ten wciekle si oburzy na taki brak subordynacji, cho oczywicie nie byo w tym ich winy. - Jak oni wygldaj! - rykn major. - To wczdzy, zbje! 834 -ki, ktry podwczas marnie jeszcze rozumia po rosyjsku i sdzi, e major pyta, kim s: wczgami czy zbjami? odpar: - Nie jestemy wczdzy, tylko przestpcy polityczni. - Co-o-o! Bdziesz mi pyskowa? Pyskowa!-rykn major.-Do kordegardy! Sto rzeg, natychmiast; w tej chwili! Starego ukarano. Legi pod rzgi bez protestu, zagryz zbami rk i znis chost bez najmniejszego krzyku czy jku, nieruchomo. Tymczasem B-ki i T-ki weszli ju do katorgi, gdzie M-cki oczekiwa ju ich u wrt i od razu rzuci im si na szyj, cho nigdy przedtem ich nie widzia. Wzburzeni przyjciem, jakie zgotowa im major, opowiedzieli mu wszystko o -kim. Pamitam jak mi M-ki opowiada o tym: Byem wrcz nieprzytomny mwi - nie wiedziaem, co si ze mn dzieje, i draem jak li. Oczekiwaem na -kiego przy bramie. Mia przyj wprost z kordegardy, gdzie mu wymierzano kar. Wtem furtka si otwara: -ki, nie patrzc na nikogo, blady na twarzy i z bladymi drcymi wargami, przeszed wrd zgromadzonych na dworze katornikw, ktrzy si ju dowiedzieli, e wychostano szlachcica, wszed do koszar, prosto, na swe miejsce, nie mwic ani sowa uklk i zacz si modli. Katornicy byli zdumieni, a nawet wzruszeni. Kiedym zobaczy tego staruszka - mwi M-ki siwego czowieka, ktry zostawi w ojczynie on i dzieci, kiedym zobaczy go na klczkach, ukaranego sromotnie i modlcego si - wyskoczyem za koszary i przez cae dwie godziny byem w jakim szale, nieprzytomny... Katornicy odtd powzili dla -kiego wielkie powaanie i zawsze traktowali go z szacunkiem. Szczeglnie podobao im si, e nie krzycza pod rzgami. Godzi si atoli powiedzie ca prawd: z tego przykadu adn miar nie wolno sdzi po stosunku zwierzchnoci syberyjskiej do przestpcw ze szlachty, niezalenie od tego,

czy byli szlacht rosyjsk, czy polsk. Przykad ten wskazuje tylko, e mona trafi na zego czowieka i, naturalnie, jeli ten zy czowiek jest gdzie samodzielnym i wyszym naczelnikiem, i jeli zesaniec specjalnie nie przypad do gustu temu zemu naczelnikowi, to jego dola bdzie mocno niepewna. Trzeba wszake przyzna, e najwysza zwierzchno sybe-53 835 ryjska, od ktrej zaley ton i nastawienie wszystkich innych naczelnikw, jest w Stosunku do zeslacw-szlachcicw nader ogldna, a czasem nawet skonna do forytowania ich wobec reszty katornikw, ludzi z gminu. Powody s jasne: po pierwsze ci zwierzchnicy sami s szlacht, po wtre bywao ju przedtem, e si. niektrzy szlachcice nie kadli pod rzgi i rzucali na wykonawcw, co pocigao okropne nastpstwa, po trzecie za, i to mi si zdaje najwaniejsze, ju dawno, ze trzydzieci pi lat temu, na Sybir przybya nagle, jednoczenie, wielka grupa zesanej szlachty3, i ci zesacy, w cigu trzydziestu lat, zdoali tak si postawi, wyrobi sobie tak opini na caej Syberii, e zwierzchno, ju moc dawnego, odziedziczonego przyzwyczajenia, mimo woli patrzya za moich czasw na przestpcw szlachcicw wiadomej kategorii innym okiem ni na ca reszt zesacw. Za zwierzchnoci tak samo przywykli patrze rwnie nisi naczelnicy, oczywicie przejmujc ten pogld i ton z gry, poddajc mu si i podporzdkowujc. Zreszt wielu spord tych niszych naczelnikw patrzyo tpo; w duchu krytykowali zarzdzenia gry i wielce, wielce byliby radzi, gdyby im tylko nie przeszkadzano rozprawi si z winiami po swojemu. Lecz nie bardzo im na to pozwalano. Mam mocne podstawy, by tak myle. Druga mianowicie kategoria katorgi, ta, w ktrej si znajdowaem i ktra skadaa si z winiw fortecznych, pod dowdztwem wojskowym, bya nierwnie cisza ni dwie inne kategorie, tj. trzecia (fabryczna) i pierwsza (kopalniana). Cisza bya nie tylko dla szlachty, lecz i dla wszystkich winiw, dlatego wanie, e dowdztwo i organizacja tej kategorii jest na wskro wojskowa, nader podobna do rot aresztanckich w Rosji. Dowdztwo wojskowe jest surowsze, regulamin ostrzejszy: zawsze w kajdanach, zawsze pod konwojem, zawsze pod kluczem; w pierwszych dwch ^kategoriach nie przestrzega si tego tak cile. Przynajmniej tak mwili wszyscy nasi winiowie, a byli wrd nich znajcy si na rzeczy. Wszyscy z ochot poszliby do pierwszej kategorii, uchodzcej w kodeksie za najcisz, i wielokrotnie nawet marzyli o tym. O rotach za aresztanckich w Rosji wszyscy, ktrzy tam byli, mwili ze zgroz, twierdzc, e w caej Rosji nie ma miejsca ciszego ni roty aresztanckie w twierdzach, i e w porwnaniu z tamtejszym yciem Syberia jest rajem. A zatem, skoro 836 przy tak ostrym regulaminie jak w naszej katordze, przy dowdztwie wojskowym, na oczach samego genera-gubernatora i wreszcie mimo zdarzajcych si czasem wypadkw, e niektrzy postronni, lecz plurzdowi ludzie, czy to ze zoliwoci, czy z gorliwoci subowej, gotowi byli potajemnie donie, gdzie naley, i ten a ten niesumienny naczelnik rzekomo fo-rytuje t a t kategori przestpcw - skoro w takim miejscu, powiadam, patrzono na przestpcw szlachcicw nieco innym okiem ni na reszt katornikw, tym bardziej patrzono na nich o wiele pobaliwiej w pierwszej i trzeciej kategorii. Sdz wic, e z miejsca, w ktrym byem, mog pod tym wzgldem wnioskowa o caej Syberii. Wszystkie suchy i opowiadania na ten temat, dochodzce mnie od zesacw pierwszej i trzeciej kategorii, potwierdzay mj wniosek. Istotnie, na nas wszystkich, szlacht, zwierzchno w naszym ostrogu patrzya pilniej i ostroniej. Co do pracy i utrzymania nie mielimy najdrobniejszych ulg: te same roboty, te same kajdany, te same kdki - sowem, wszystko to samo, co u wszystkich winiw. Zreszt ulgi byyby niemoliwe. Wiem, i w tym miecie, w owych niedawnych dawno minionych czasach, byo tylu donosicieli, tyle intryg, tyle kopania dokw, e oczywicie zwierzchno obawiaa si denuncjacji. A c mogo by wwczas straszniejszego ni denuncjacja, e si forytuje przestpcw wiadomej kategorii! Wic kady si lka, i ylimy na rwni ze wszystkimi katorni-kami, ale pod wzgldem kary cielesnej by jednak wyjtek. Zapewne, wybatono by nas a mio, gdybymy na to zasuyli, to jest gdybymy si dopucili jakiego wykroczenia. Tego wymaga obowizek suby i rwnoci - wobec kary

cielesnej. Ale ot tak sobie, z dobrawoli, lekkomylnie, bd co bd nie bito by nas; natomiast w stosunku do prostych winiw lekkomylne traktowanie tego rodzaju zdarzao si, zwaszcza przy niektrych podrzdnych naczelnikach, lubicych postpowa energicznie i napdza strachu przy lada okazji. Wiadomo nam byo, i komendant, gdy si dowiedzia o przygodzie ze starym -kim, mocno si obruszy na majora i zapowiedzia mu, eby na przyszo by nieco mniej pochopny. Tak opowiadali mi wszyscy. Wiedziano te u nas, e sam general-gubernator, ktry ufa naszemu majorowi i poniekd lubi go jako wykonawc i czowieka nie bez zdolnoci, 837 dowiedziawszy si o tej historii strofowa go take. I nasz major to uwzgldni. Na przykad mia wielk ochot dobra si do M-kiego, ktrego nienawidzi wskutek podpuszcze A-wa, lecz ani rusz nie mg go wybatoy, chocia szuka pretekstu, przeladowa go i kopa pod nim doki. O przygodzie -kiego wiedziao wkrtce cale miasto, i opinia publiczna zwrcia si przeciw majorowi; wielu czynio mu wyrzuty, niektrzy nawet despekty. Przypominam sobie teraz pierwsze swe spotkanie z placmajorem. Nas, to znaczy mnie i drugiego zesaca ze szlachty, z ktrym przybyem do katorgi, nastraszono jeszcze w Tobolsku opowieciami o przykrym charakterze tego czowieka. Przebywajcy tam podwczas dawni z 1825 roku zesacy ze szlachty, ktrzy nas powitali z gbok sympati i komunikowali si z nami przez cay czas naszego pobytu na punkcie przesykowym, wyranie nas przestrzegali przed naszym przyszym naczelnikiem i obiecywali zrobi przez znajomych ludzi wszystko, co tylko w ich mocy, aeby nas obroni przed jego przeladowaniami. Jako, istotnie, trzy crki genera-gubematora, ktre przyjechay z Rosji i gociy wwczas u ojca, otrzymay od nich listy i podobno wstawiay si za nami. Ale c ich ojciec mg zrobi? Powiedzia tylko majorowi, eby by troch ogldniejszy. Mniej wicej o trzeciej po poudniu my, to jest ja i mj towarzysz, przybylimy do tego miasta i konwojenci zaprowadzili nas bezporednio do naszego wadcy i pana. Oczekujc na niego stalimy w przedpokoju. Tymczasem posano ju po wiziennego podoficera. Skoro tylko si stawi, przyszed te placmajor. Jego purpurowa, pryszczata i za twarz wywara na nas bardzo przygnbiajce wraenie: jak gdyby zoliwy pajk wpad na biedn much, co si uwikaa w jego sieci. - Jak ci na imi - spyta mego towarzysza. Mwi prdko, ostro, urywanie i najwidoczniej chcia nam zaimponowa. - Tak a tak. - Tobie?-cign dalej, wpatrujc si we mnie przez okulary. - Tak a tak. -..Podoficer! W tej chwili wzi ich za ogrodzenie, ogoli w kordegardzie po cywilnemu, natychmiast, poow gowy;, kajdany przeku zaraz jutro. Co to za paszcze? Skd je macie? zapyta nagle, zwrciwszy uwag na szare z tymi 838 koami na plecach kitle, ktre dano nam w Tobolsku i w ktrych stanlimy przed jego dostojnymi oczami. - To nowy uniform! To pewnie jaki nowy uniform... Projektowany dopiero... W Petersburgu... - mwi obracajc nas kolejno. - Nie maj z sob nic?-zagadn raptem towarzyszcego nam andarma. - Maj wasn odzie, panie majorze - odpar andarm, ktry si byskawicznie spry; zadra nawet przy tym z lekka. Wszyscy znali majora, wszyscy o nim syszeli, wszyscy si go bali. - Odebra wszystko. Zwrci im tylko bielizn, i to bia, a kolorow, jeli maj, odebra. Ca reszt sprzeda z licytacji. Pienidze wpisa na przychd. Wizie nie posiada wasnoci - cign dalej, surowo spojrzawszy na nas. - Pamitajcie, macie si sprawowa odpowiednio! ebym o niczym nie sysza! Bo w razie czego... ka-ra cie-les-na. Za najdrobniejsze przewinienie - r-rzgi !... Z nieprzyzwyczajenia, przez cay wieczr byem niemal chory po tym przyjciu. Wprawdzie i to, com ujrza na katordze, pogbio doznane wraenie; ale o swych pierwszych godzinach pobytu ju opowiadaem. Nadmieniem przed chwil, e na robotach nie robiono nam i nie miano odwagi robi adnych ulg; pracowalimy jak wszyscy inni winiowie. Raz jednak sprbowano zrobi ulg: ja i B-ki przez cae trzy miesice chodzilimy do kancelarii inynieryjnej jako pisarze. Lecz stao si to cichaczem i za spraw zwierzchnoci inynieryjnej. Waciwie wszyscy, ktrzy powinni byli o tym wiedzie, wiedzieli, lecz udawali, e nie wiedz. Byo to jeszcze za dowdcy kompanii G-kowa. Podpukownik G-kw spad nam jak z nieba, by u

nas bardzo niedugo - jeli si nie myl, p roku najwyej, moe nawet mniej - i odjecha do Rosji, sprawiwszy na wszystkich winiach niepospolite wraenie. Nie wystarczy powiedzie, e go winiowie lubili: ubstwiali go, jeeli tylko wolno uy tutaj tego wyrazu. Jak tego dopi-nie wiem, do, e od razu podbi ich serca. Ojciec, ojciec! Istny ojciec!-co chwila mwili winiowie przez cay czas jego rzdw w dziale inynieryjnym. Podobno by straszliwym hulak. Niewielkiego wzrostu, o zuchwaym, pewnym siebie spojrzeniu. Ale zarazem by dla winiw dobrotliwy, czuy nieledwie, i rzeczywicie 839 kocha ich jak ojciec. Dlaczego tak kocha winiw-nie potrafi wyjani, lecz ilekro zobaczy winia, musia powiedzie mu przyjazne, wesoe sowo, pomia si z nim, po-artowa, co za najwaniejsze-nie byo w tym ani krzty czego specyficznie naczelnikowskiego, czego, co by cho troch trcio stosunkiem przeoonego do podwadnych. By to kolega, czowiek jak najbardziej swj. Ale mimo cay ten jego instynktowny demokratyzm winiowie ani razu nie pozwolili sobie na jaki brak uszanowania, poufao. Przeciwnie. Tylko gdy wizie spotka dowdc, twarz mu rozkwitaa i zdjwszyczapk patrzy z umiechem, kiedy tamten do niego podchodzi. A kade sowo dowdcy ceniono jak skarb. Zdarzaj si tacy popularni ludzie. Wyglda na zucha, chodzi krzepko wyprostowany. Orze! - mawiali o nim winiowie. Oczywicie, nie mg im w niczym uly: zawiadywa wycznie robotami inynieryjnymi, ktre i za wszystkich innych dowdcw szy swym raz na zawsze ustalonym urzdowym trybem. Co najwyej, gdy przypadkiem spotka grup na robocie i widzia, e praca skoczona, nie kaza czeka a do bbna i pozwala wrci. Lecz podobao si jego zaufanie do winia, brak dokuczliwej maostkowoci i opry-skliwoci, zupeny brak niektrych obraliwych form, waciwych przeoonym. Gdyby zgubi tysic rubli sdz, e i najzawoaszy nasz zodziej, znalaszy te pienidze, odnisby mu je. Tak, jestem tego pewien. Z jakim gbokim przejciem usyszeli winiowie, e si ich orze-dowdca pokci na zabj z naszym znienawidzonym majorem. Stao si to w pierwszym zaraz miesicu po jego przybyciu. Kiedy kolegowali w jednym puku. Po dugiej rozce spotkali si jako przyjaciele i zaczli hula razem. Lecz raptem stosunki si popsuy. Doszo do ktni i G-kow zosta miertelnym wrogiem majora. Mwiono nawet, e si pobili przy tej okazji; byo to moliwe: nasz major czsto si bija. Kiedy winiowie usyszeli o tym, radoci ich nie byo koca. Gdzieby nasz omiooki zy si z takim! Tamten to orze, a nasz... i tu nastpowao zwykle swko nie nadajce si do druku. Ogromnie interesowano si u nas, ktry z nich wytuzowa drugiego. Myl, e gdyby si okazao, i pogoska o ich bjce jest faszywa (a moe tak wanie byo), naszym winiom sprawioby to wielk przykro. Nie, na pewno dowdca 840 wzi gr - mwili. - May jest, ale uday, a tamten pono umkn przed nim pod ko. Niebawem wszake G-kow odjecha, i winiowie znowu zmarkotnieli. Wszyscy nasi dowdcy inynieryjni byli dobrzy, to prawda; za moich czasw przewino si ich trzech czy czterech. Ale takiego nie bdziemy ju mieli - mwili winiowie - to by orze, orze i ordownik. Ot ten Gkow bardzo lubi wszystkich nas, szlacht, i pod koniec poleci mnie i B-kiemu chodzi czasem do kancelarii. Po jego za wyjedzie zaatwio si to bardziej przepisowo. Wrd inynierw byli ludzie (zwaszcza jeden z nich) wielce nam yczliwi. Chodzilimy, przepisywali papiery, nawet nasz charakter pisma zacz si wydoskonala, kiedy raptem nadszed od wadz wyszych rozkaz, by niezwocznie skierowa nas do poprzednich robt: kto ju zdy za-denuncjowa! Zreszt to i lepiej: kancelaria stawaa ju nam koci w gardle! Potem przez dwa lata prawie nierozcznie chodzilimy z B-kim na te same roboty, najczciej za do warsztatw. Gawdzilimy z nim, rozmawiali o swych nadziejach, przekonaniach. Zacny by to czowiek; ale przekonania jego byway czasem bardzo dziwne, wyjtkowe. Ludzie pewnej kategorii, bardzo rozumni, czsto miewaj wrcz paradoksalne pojcia. Lecz tyle ju w yciu przecierpieli z ich powodu, zapacili za nie tak wygrowan cen, e oderwanie si od nich byoby ju nazbyt dotkliwe, prawie niemoliwe. B-ki bolenie przyjmowa kady spr2eciw i odpowiada mi jadowicie. Pod niejednym wzgldem mia zreszt wicej moe susznoci ni ja - nie wiem, alemy si rozstali w kocu, i

sprawio mi to wielk przykro: mielimy ju duo wsplnych przey. Tymczasem M-cki z biegiem lat stawa si coraz bardziej smutny i pospny. Gnbia go tsknota. Dawniej, w pocztku mego pobytu na katordze, by wylewniejszy, dusza jego bd co bd czciej i chtniej wyrywaa si na zewntrz. Kiedy przybyem, by tu ju trzeci rok. Zrazu interesowao go wiele z tego, co si przez te dwa lata wydarzyo na wiecie i o czym nie mia pojcia siedzc na katordze; wypytywa mnie, sucha, przejmowa si. Natomiast pod koniec, z biegiem lat, wszystko jo si skupia w nim wewntrz, w sercu. Zarzewie zasnuwao si popioem. Coraz bardziej rosa jego zawzito. Je hms ces brigands - powtarza czsto, patrzc z nienawici na katornikw, ktrych ja zdyem ju pozna bliej, i adne 36 Dostojewski, t. I 841 moje wywody na ich korzy nie skutkoway. M-cki nie rozumia, co mwi; czasem zreszt potakiwa z roztargnieniem, lecz ju nazajutrz powtarza znw: Je hais ces brigands. Dodam, emy z nim czsto mwili po francusku, i za to pewien nadzorca robt, onierz z oddziau inynieryjnego, Dranisznikow, z sobie tylko znanych powodw przezwa nas felczerami. M-cki budzi si jak gdyby tylko na wspomnienie o matce. Stara, jest, chora - mwi do mnie - kocha mnie nad wszystko na wiecie, a ja tu nie wiem, czy yje. Wystarczy ju dla niej, e wiedziaa, e pdzili mnie przez osuchy las... M-cki nie by szlachcicem i przed zesaniem wymierzono mu kar cielesn. Na wspomnienie o tym zaciska zby i stara si patrze w bok. Ostatnimi czasy coraz czciej chodzi samotnie. Ktrego dnia, w poudnie, wezwano go do komendanta. Komendant wyszed do niego z wesoym umiechem. - No, M-cki, co d si dzisiaj nio? zagadn. Aem si wzdrygn - opowiada M-cki po powrocie do nas. - Jakby mi co przeszyo serce. - nio mi si, e otrzymaem list od matki - odrzek. - Lepiej, lepiej! - powiedzia komendant. - Jeste wolny! Twoja matka zoya podanie... Proby jej wysuchano. Oto jej list, a to rozporzdzenie co do ciebie. Zaraz wyjdziesz z katorgi. Wrci do nas blady, jeszcze nie ochonwszy z wraenia. Winszowalimy mu. ciska nam rce drcymi, pozimniaymi rkoma. Wielu winiw gratulowao mu rwnie i cieszyo si z jego szczcia. Wyszed na osiedlenie i pozosta w naszym miecie. Wkrtce dano mu posad. Z pocztku przychodzi czsto i gdy tylko mg, komunikowa nam rne nowiny. Zwaszcza wiadomoci polityczne wielce go interesoway. Spord czterech innych3, czyli poza M-im, T-im, B-im, i -im, dwaj byli to bardzo jeszcze modzi ludzie, przysani na krtkie terminy, mao wyksztaceni, lecz uczciwi, rzetelni, szczerzy. Trzeci, A-czukowski, by zanadto ju prostakowaty i niczym szczeglnym si nie odznacza, czwarty natomiast, B-m, czowiek w podeszym ju wieku, wywiera na nas wszystkich najgorsze wraenie. Nie wiem, jakim cudem trafi do kategorii takich przestpcw, a i on sam wyrzeka si tego. Bya to ordynarna, drobnomieszczaska dusza z naogami 842 i zasadami mydlarza, co si wzbogaci na groszowych oszustwach. Nie mia adnego wyksztacenia i niczym si nie interesowa poza swym rzemiosem. By to malarz pokojowy, lecz malarz jakich mao, malarz na schwa. Niebawem zwierzchno dowiedziaa si o jego uzdolnieniach i cae miasto jo wzywa B-ma do malowania cian i sufitw. Przez dwa lata pomalowa niemal wszystkie mieszkania subowe. Waciciele mieszka pacili mu od siebie, tote nie klepa biedy. Najlepsze byo wszake to, e razem z nim wysyano do pracy jego towarzyszy. Spomidzy tych, co chodzili z nim stale, dwaj nauczyli si od niego rzemiosa, i jeden z nich, T-rzewski, malowa nie gorzej ni on. Nasz placmajor, ktry take Wia mieszkanie subowe, sprowadzi z kolei B-ma i poleci mu pomalowa wszystkie ciany i sufity. Tu B-m pokaza, co umie: nawet genera gubernator mg pozazdroci majorowi. Dom by drewniany, parterowy, dosy stary i z zewntrz rozpaczliwie odrapany; za to wewntrz wszystko pomalowane byo obecnie jak w paacu, i major by wniebowzity... Zaciera rce i powtarza, e si teraz koniecznie musi oeni: Majc takie mieszkanie, nie mona si nie oeni - dodawa nader serio. Z B-ma by coraz bardziej zadowolony, a dziki niemu i z tych, co pracowali z nim razem. Robota trwaa cay miesic. Przez

ten miesic major kompletnie zmieni zdanie o nich wszystkich i zacz ich protegowa. Doszo do tego, e kiedy raptem wezwa do siebie -ego z ostrogu. - -ki - powiedzia - skrzywdziem ci. Niesusznie ci wychostaem, wiem o tym. auj tego. Rozumiesz? Ja, ja, j a - auj tego! -ki odpar, e rozumie. - Czy rozumiesz, e ja, ja, twj naczelnik, zawoaem ci po to, by ci przeprosi. Czy ty to czujesz? Kt ty jeste. wobec mnie? Robak! Mniej ni robak: wizie! A ja -z laski boej* major. Major! Rozumiesz? -ki odpar, e i to rozumie. - Ot teraz godz si z tob. Ale czy to czujesz, czy czujesz w peni, w caej rozcigoci? Czy jeste w stanie zrozumie to i odczu? Pomyl tylko: ja, ja, major!... -i tak dalej. - Zwrot autentyczny, ktrego zreszt uywa za moich czasw nie tylko nasz major, ale i wielu pomniejszych dowdcw, gwnie ci, co dawniej byli prostymi szeregowcami. 843 -ki opowiada mi sam ca t scen. A wic i w tym roz-pijaczonym, postrzelonym i niegodziwym czowieku tkwio ludzkie uczucie. Jeeli si uwzgldni jego zasoby umysowe i stan rozwoju, postpek taki mona uzna nieledwie za wielkoduszny. Co prawda, nietrzewy stan moe si znacznie do tego przyczyni. Marzenia jego spaliy na panewce: nie oeni si, jakkolwiek by ju zupenie zdecydowany, gdy ukoczono remont jego mieszkania. Zamiast oenku trafi pod sd i kazano mu poda si do dymisji. Przy tej sposobnoci wytknito mu wszystkie stare grzechy. Dawniej, jeeli dobrze pamitam, by horodni-czym w tym miecie* Spado to na jak grom z jasnego nieba. Wiadomo o tym ogromnie ucieszya katorg. Byo to wito, uroczysto! Podobno major becza jak stara baba i zalewa si zami. Ale trudna rada. Dosta dymisj, sprzeda par siwkw, potem wszystko mienie i popad nawet w bied: Spotykalimy go pniej w zniszczonym cywilnym surducie, w czapce z bczkiem. Ze zoci zerka na winiw. Z chwil jednak, kiedy zdj mundur, urok jego prysn. W mundurze by gronym bstwem. W surducie sta si nagle zwykym zerem i zakrawa na lokaja. A dziw, jak wiele znaczy u tych ludzi mundur. IX. UCIECZKA Niebawem po odejciu naszego placmajora zaszy u nas gruntowne zmiany. Skasowano katorg, zastpujc j rot aresztan-ck departamentu wojny, na zasadzie rosyjskich rot aresztan-ckich. Znaczyo to, e teraz ju nie przyprowadzano do nas zesacw na katorg drugiej kategorii. Ale odtd przybywali wycznie winiowie departamentu wojny, a wic ludzie nie pozbawieni, praw obywatelskich, tacy sami onierze jak inni, tyle tylko e ukarani, przychodzcy na krtkie terminy (do szeciu lat najwyej) i ktrzy po skoczonym wyroku wracali do swych batalionw, znowu, jak i przedtem, jako szeregowcy. Zreszt, jeeli kto wraca do nas jako recydywista, podobnie jak dawniej dostawa wyrok dwudziestoletni. Wprawdzie i przed t zmian by u nas oddzia winiw kategorii wojskowej, lecz przebywali oni u nas dlatego tylko, e nie byo gdzie 844 ich podzia. Obecnie za cae wizienie stao si t kategori wojskow. Rzecz jasna, i poprzedni katornicy, prawdziwi katornicy cywilni, pozbawieni wszystkich praw, napitnowani i z ogolon poow gowy, pozostali a do upywu swych wyrokw; nowi nie przybywali, reszta za stopniowo koczya wyroki i odchodzia, tote po jakich dziesiciu latach nie mogo zosta tu ani jednego katornika. Specjalny oddzia rwnie trwa nadal i wci jeszcze, co pewien czas, przysyano do cikich przestpcw departamentu wojny, a do otwarcia na Syberii najciszych robt katorniczych. Tak wic, ycie nasze nie ulego waciwie zmianie: to samo utrzymanie, te same roboty i prawie ten sam regulamin, tylko zarzd by teraz inny i bardziej skomplikowany. Przyby sztabsoficer, dowdca roty, a ponadto czterej oberoficerowie kolejno dyurujcy w ostrogu. Usunito te inwalidw; zastpio ich dwunastu podoficerw oraz intendent. Mielimy obecnie dziesitnikw, mielimy gefrajtra spord winiw - nominalnie, rzecz jasna - no i samo si przez si rozumie, e Akim Akimycz niezwocznie zosta gefrajtrem. Caa ta nowa instytucja ze wszystkimi swymi urzdnikami i winiami po dawnemu podlegaa komendantowi jako wadzy zwierzchniej. Oto i caa zmiana. Naturalnie, winiowie byli zrazu mocno przejci, dyskutowali,

starali si przenikn i rozgry nowych naczelnikw; skoro wszake zobaczyli, e w gruncie rzeczy wszystko zostao po dawnemu, uspokoili si wnet i ycie nasze potoczyo si utartym szlakiem. Najwaniejsze jednak byo to, e si wszyscy pozbyli poprzedniego majora; wszyscy jak gdyby odetchnli i nabrali otuchy. Zniky zastraszone miny; kady wiedzia teraz, e w razie potrzeby moe si rozmwi z naczelnikiem i e chyba tylko przez pomyk niewinny poniesie kar zamiast winowajcy. Nawet wdk szynkowao si u nas zupenie tak samo i na tych samych zasadach, co dawniej, jakkolwiek zamiast poprzednich inwalidw nastali podoficerowie. Podoficerowie ci byli to przewanie ludzie przyzwoici i rozgarnici, pojmujcy sw sytuacj. Co prawda, niektrzy z nich zrazu prbowali zadziera nosa i - oczywicie z braku dowiadczenia chcieli traktowa winiw jak onierzy. Jednake i oni zrozumieli wkrtce, jak si rzeczy maj. Innym za, zbyt dugo nie rozumiejcym, sami winiowie to uprzytomnili. Dochodzio do wcale ostrych star. Na przykad -845 skusz podoficera, spoj go, pniej za zamelduj mu po swojemu, e pi wsplnie z nimi, a wic... Skoczyo si na tym, e podoficerowie patrzyli obojtnie, lub raczej woleli nie widzie w ogle, jak si przynosi baki i sprzedaje wdk. Nie do tego: podobnie jak dawniej inwalidzi, chodzili na targ i przynosili winiom koacze, woowin i zaatwiali rne inne sprawy, ktrych mogli si podj bez wikszego despektu. Bo co wprowadzono te wszystkie zmiany, po co stworzono rot aresztanck, tego ju nie wiem. Stao si to dopiero w ostatnich latach mojej katorgi. Ale dwa jeszcze lata sdzone mi byo spdzi w tych nowych warunkach... Czy mam notowa cae to .ycie, wszystkie swe lata w wizieniu? Nie sdz. Gdyby notowa kolejno, jedno po drugim, wszystko, co si wydarzyo i co widziaem, i czego dowiadczyem przez te lata, mona by oczywicie napisa jeszcze dwa, cztery razy wicej rozdziaw ni dotychczas. Lecz si rzeczy opis taki staby si w kocu zbyt monotonny. Wszystkie wydarzenia wypadn zanadto jednostajnie, zwaszcza jeli czytelnik zdoa z napisanych ju rozdziaw urobi sobie cho jako tako zadowalajce pojcie o yciu katornikw drugiej kategorii. Pragnem ukaza cale nasze wizienie i wszystko, com przey przez te lata, w jednym plastycznym i jaskrawym obrazie. Czym to osign - nie wiem. Niechaj inni to osdz. Jestem wszake przekonany, e na tym mona by skoczy. Na dobitk, nawet mnie ogarnia czasem nuda przy tych wspomnieniach. Wtpi zreszt, czy potrafi przypomnie sobie wszystko. Pniejsze lata zatary si jako w mej pamici. O wielu okolicznociach, jestem tego pewien, zapomniaem cakowicie. Pamitam na przykad, e wszystkie te lata, waciwie tak podobne jedne do drugich, upyway mdo, apatycznie. Pamitam, e te dugie, nudne dni byy tak jednostajne, jakby po deszczu woda kapaa z dachu kropla po kropli. Pamitam, e jedynie namitna ch odnowy, zmartwychwstania, nowego ycia dawaa mi moc, by czeka i mie nadziej. I okrzepem wreszcie; czekaem, odliczaem kady dzie, i chocia pozostawa ich tysic, z rozkosz odliczaem je po jednemu, eskortowaem kady, grzebaem, a gdy nadchodzi dzie nastpny, rad byem, e zostaje ju nie tysic dni, lecz dziewiset dziewidziesit dziewi. Pamitam, e przez cay ten czas, mimo setek towarzyszy, byem straszliwie osamotniony, i w ko-846 cu polubiem to osamotnienie. Samotny w duchu, rozpamitywaem cale minione ycie, badaem wszystko do najdrobniejszych szczegw, wmylaem si w sw przeszo, sam siebie sdziem nieubaganie i surowo, a czasem nawet bogosawiem los, e mi zesa to osamotnienie, bez ktrego by si nie odby ani ten sd nad sob, ani ten surowy przegld ubiegego yda. I jakimi nadziejami ttnio mi wwczas serce! Mylaem, postanawiaem, przysigaem sobie, e w moim przyszym yciu nie bdzie ju ani tych bdw, ani tych upadkw, jakie byy przedtem. Nakreliem sobie program caej przyszoci i postanowiem trzyma si go niezomnie. Odrodzia si we mnie lepa wiara, e mog to wszystko speni i speni... Oczekiwaem wolnoci, przywoywaem j natarczywie; pragnem znw siebie wyprbowa w nowej walce. Chwilami ogarniaa mnie spazmatyczna niecierpliwo... Lecz z blem wspominam teraz wczesny stan mojej duszy. Zapewne, wszystko to dotyczy mnie tylko... Ale zapisaem to dlatego, e chyba kady

to pojmie, poniewa z kadym musi si sta to samo, jeeli si znajdzie w wizieniu, skazany na pewien termin, w kwiecie wieku i si. Dajmy jednak temu spokj!... Wol opowiedzie co jeszcze, aeby nie skoczy zbyt raptownie. Przyszo mi na myl, e kto gotw zapyta: czy z katorgi niepodobna byo uciec i czy przez wszystkie te lata nikt od nas nie uciek? Pisaem ju, e wizie, ktry przesiedzia dwa, trzy lata, zaczyna ju ceni te lata i si rzeczy wyciga wniosek, e lepiej odby reszt bez zachodw, bez niebezpieczestw i w kocu wyj. legalnie na osiedlenie. Alici taka rachuba mieci si jedynie w gowie winia zesanego na niedugi termin. Dugoletni moe by i zaryzykowa... Jednake u nas czemu si tego nie robio. Nie wiem, czy to by strach, czy e dozr by szczeglnie cisy, wojskowy, czy e okolice naszego miasta (stepowe, odsonite) bardzo temu nie sprzyjay - trudno powiedzie. Przypuszczam, e dziaay tu wszystkie te powody. Istotnie, zbiec od nas byo nieatwo; A mimo to wydarzya si przy mnie jedna taka sprawa: dwaj winiowie, i to nawet spord najwaniejszych przestpcw, zaryzykowali... Po ustpieniu majora A-w (ten, co dla niego szpiegowa) zosta sam jak palec, bez protekcji. By bardzo jeszcze mody, 847 lecz charakter jego krzepi i ustala si z biegiem lat. W ogle by to czowiek czelny, zdecydowany i nawet bardzo rozgarnity. Gdyby go wypuszczono na wolno, wprawdzie nadal by szpiegowa i uprawia rne szwindle, ale ju by si teraz nie da przyapa tak gupio i nieogldnie jak wprzdy, kiedy to musia przypaci sw gupot zesaniem. Midzy innymi trudni si u nas i faszowaniem paszportw. Zreszt nie twierdz tego na pewno. Syszaem tak od naszych winiw. Mwiono, e pracowa w tej dziedzinie, gdy jeszcze chodzi do kuchni placmajora i, naturalnie, cign z tego procederu adny zysk. Sowem, zdecydowaby si chyba na wszystko, by zmieni swj los. Miaem sposobno pozna poniekd jego dusz: cynizm jego dochodzi do oburzajcego zuchwalstwa, do najzimniejszego szyderstwa i budzi nieprzepart odraz. Zdaje mi si, e gdyby bardzo zechcia wypi kwaterk wdki i gdyby t kwaterk mona byo zdoby jedynie za pomoc morderstwa, nie omieszkaby zamordowa, o ile tylko daoby si to zrobi cichcem, bez niczyjej wiedzy. U nas nauczy si przezornoci. Ot na tego wanie czowieka zwrci uwag Kulikw, wizie specjalnego oddziau. Mwiem ju o Kulikowie. By to czowiek niemody, lecz namitny, peen ywotnoci, silny, o niepospolitych i rnorakich uzdolnieniach. Mia w sobie zapas si i ch do ycia; takim ludziom a do najgbszej staroci wci jeszcze chce si y. I gdyby mnie dziwio, czemu od nas nie uciekaj, to oczywicie dziwiby mnie przede wszystkim Kulikw. Ale Kulikw si zdecydowa. Ktry z nich mia wikszy wpyw na drugiego: A-w na Kulikowa czy Kulikw na A-wa? - nie wiem, lecz obaj byli siebie warci, a do tego interesu dobrali si jak w korcu maku. Zawarli przyja. Wydaje mi si, e Kulikw liczy na to, i A-w sporzdzi paszporty. A-w pochodzi ze szlachty, nalea do dobrego towarzystwa - zapowiadao to pewne urozmaicenie w przyszych przygodach, jeli tylko uda im si dotrze do Rosji. Kto wie, jak si dogadali i jakie ywili nadzieje; z pewnoci jednak nadzieje ich wykraczay poza zwyk kolein syberyjskiego wczgostwa. Kulikw by urodzonym aktorem, mg wybiera liczne i wielorakie role w yciu; mg rachowa na niejedno, w kadym razie na rozmaito. Takim ludziom katorga musiaa szczeglnie ciy. Umwili si, e uciekn. Lecz ucieczka bez konwojenta 848 bya niepodobiestwem. Musieli go skoni, by zbieg razem z nimi. W jednym ze stacjonujcych w twierdzy batalionw suy pewien Polak, czowiek energiczny i moe godny lepszej doli, starszy ju, dzielny, powany. Za modu, wnet po przybyciu do suby na Syberii, zbieg wskutek dojmujcej tsknoty za ojczyzn. Schwytano go, ukarano i ze dwa lata trzymano w rotach aresztanckich. Po powrocie do wojska zreflektowa si i j suy gorliwie, ze wszystkich si. Odznaczono go za to stopniem gefrajtra. By to czowiek ambitny, pewny siebie i znajcy swoj warto. I wyglda, i mwi jak kto, kto zna wasn warto. Przez te trzy lata spotykaem go kilkakrotnie wrd naszych konwojentw. Rwnie Polacy mwili mi o nim to i owo. Wydao mi si, e jego poprzedni tsknot zastpia nienawi, skryta, gucha, ustawiczna. Czowiek ten mg zdecydowa si na wszystko i Kulikw nie popeni bdu, werbujc go na towarzysza. Nazywa si

Koller. Uoyli si i wyznaczyli dzie. Byo to w czerwcu, w upay. Klimat w tym miecie jest dosy jednostajny fiatem panuje pogoda staa, gorca; a to wczgom na rk. Oczywicie, adn miar nie mogli si wyprawi wprost z miejsca, z twierdzy; cae miasto ley na wzgrzu, odsonite ze wszystkich stron. Wok, na do znacznej przestrzeni, nie ma lasu. Musieli si przebra w strj cywilny, a w tym celu dosta si najpierw na przedmiecie, gdzie Kulikw od dawna mia melin. Nie wiem, czy ich przyjaciele z przedmiecia byli cakowicie wtajemniczeni. Raczej tak, chocia pniej, na rozprawie, niezupenie si to wyjanio. Owego roku w jednym z zaktkw przedmiecia dopiero co rozpoczynaa karier pewna moda i nader hoa dziewoja, przezwiskiem WakaTaka, ktra rokowaa wielkie nadzieje i pniej zicia je czciowo. Nazywano j rwnie: ogie. Podobno ona te wzia w tym pewien udzia. Kulikw przez cay ju rok rujnowa si na ni. Nasi chopcy poszli z rana na odpraw i tak to zrcznie urzdzili, e wysano ich z winiem Szykinem, zdunem i tynkarzem, tynkowa puste koszary batalionowe, z ktrych onierze dawno ju wyruszyli do letnich obozw. A-w i Kulikw udali si z nim jako pomocnicy. Koller wkrci si na konwojenta, a poniewa trzech winiw musieli pilnowa dwaj konwojenci, wic Kollerowi, jako staremu wiarusowi i gefrajtrowi, chtnie poruczono modego rekrucika, kt-849 rego mia uczy i zaprawia do konwojowania. Z tego wida, e nasi zbiegowie mieli bardzo silny wpyw na Kollera, i e zaufa im, skoro po dugiej i w ostatnich latach pomylnej subie on, czowiek rozumny, solidny, roztropny, zdecydowa si pj za nimi. Przyszli do koszar. Zbliaa si szsta rano. Oprcz nich nie byo nikogo. Popracowawszy z godzin Kulikw i A-w owiadczyli Szykinowi, e pjd do warsztatu, po pierwsze, by si z kim zobaczy, a po wtre, by wzi jakie potrzebne narzdzia. Z Szykinem naleao postpowa przebiegle, czyli moliwie najbardziej naturalnie. By to zdun z zawodu, mieszczanin moskiewski, sprytny, szczwany, mdry i maomwny. Wyglda, na czowieka wtego i przepitego. Powinien by do koca, ycia chodzi w kamizelce i szlafroku po moskiewsku, atoli los zrzdzi, inaczej i Szykin po dugiej tuaczce zasiad u nas na zawsze w specjalnym oddziale, to jest w kategorii najstraszniejszych przestpcw wojskowych. Czym zasuy na tak karier - nie wiem; lecz specjalnego niezadowolenia nie mona byo w nim nigdy zauway, zachowywa si spokojnie i statecznie; czasem tylko upija si jak szewc, ale i wtedy nie wyprawia brewerii. Naturalnie, nie wtajemniczyli go, on za mia bystre oko. Ma si rozumie. Kulikw mrugniciem da mu do zrozumienia, e id po wdk, ktra ju od wczoraj czeka na nich w warsztacie. Zjednao to Szylkina; poegna ich bez adnych podejrze i zosta sam z rekrutem, Kulikw za A-w i Koller podyli na przedmiecie. Upyno p godziny; nieobecni nie wracali, i Szykin, nagle si poapawszy, zacz co miarkowa. Kuty by na cztery nogi. J sobie przypomina: Kulikw by w jakim osobliwym nastroju, A-w, jak si zdaje, dwukrotnie szepn mu co, w kadym razie Kulikw dwukrotnie mrugn na niego i Szykin to widzia; teraz wszystko to pamita*. W Kolle-rze rwnie co go uderzyo; w kadym razie, odchodzc z nimi, Koller zacz poucza rekruta, jak si ma zachowywa pod jego nieobecno, a to byo nie cakiem naturalne, przynajmniej ze strony Kollera. Sowem, im duej Szykin medytowa, tym stawa si podejrzliwszy. Czas upywa, tamci nie wracali, i niepokj jego doszed do szczytu. Bardzo dobrze pojmowa, na co si naraa: mogy pa na niego podejrzenia zwierzchnikw. Mogli pomyle, e puci towarzyszy wia-850
domie, za wzajemn zgod, i gdyby zwleka z meldunkiem o znikniciu Kulikowa i A-wa, podejrzenia te nabrayby jeszcze wikszego prawdopodobiestwa. Nie mia czasu do stracenia. Tu przypomnia sobie, e ostatnio Kulikw i A-w szczeglnie si jako zbliyli z sob, czsto co szeptali, czsto chodzili za koszarami, z dala od wszystkich. Przypomnia sobie, e ju i wtedy co mu przyszo na myl... Badawczo zerkn na konwojenta, ktry ziewa wsparszy si na karabinie i najniewin-niej w wiecie duba w nosie; tote Szykin nie raczy podzieli si z nim mylami, tylko po prostu powiedzia mu, eby szed za nim do warsztatu inynieryjnego. W warsztacie trzeba byo zapyta, czy tam nie przychodzili. Okazao si jednak, e nikt ich tam nie widzia. Wszystkie wtpliwoci Szylkina

rozwiay si: Moe zwyczajnie poszli na przedmiecie popi i pohula, jak to czasem robi Kulikw - myla Szykin-ale to niemoliwe, powiedzieliby mi, bo nie miaoby sensu kry si z tym przede mn. Szykin porzuci prac i nie wstpujc do koszar popieszy wprost do twierdzy. Bya ju prawie dziewita, gdy przyszed do feldfebla i oznajmi mu, jak si rzeczy maj. Feldfebel struchla i zrazu nie chcia nawet wierzy. Ma si rozumie, Szykin powiedzia mu to wszystko tylko jako domys, podejrzenie. Feldfebel pobieg do majora. Major niezwocznie do komendanta. Po kwadransie wszystkie konieczne kroki zostay ju poczynione. Zameldowano samemu genera-gubernatorowi. Przestpcy .byli wani i Petersburg mg udzieli za nich bardzo surowej nagany. Susznie czy nie, A-w zaliczony by w poczet przestpcw politycznych; Kulikw, jako wizie specjalnego oddziau, by arcyprzestpc, i to na domiar zego wojskowym. Dotychczas nigdy si jeszcze nie zdarzyo, eby kto uciek ze specjalnego oddziau. Przypomniano sobie przy tej okazji, e regulamin wymaga, by podczas robt przypadao na kadego winia po dwch konwojentw, a ju co najmniej po jednym na kadego. Przepisowi temu nie stao si zado. Moga wic wynikn przykra sprawa. Rozesano umylnych do wszystkich gmin, do wszystkich okolicznych miasteczek, eby zawiadomi o zbiegach i poda wszdzie ich rysopis. Wysano kozakw w pocig, na owy; napisano te do ssiednich powiatw i guberni... Sowem, zrobiono wszystko, co naleao. 54. 851 Tymczasem u nas wszczo si poruszenie innego rodzaju. Winiowie, wracajc kolejno z pracy, dowiadywali si natychmiast, co si wici. Wiadomo obiega ju wszystkich. Wszyscy przyjmowali t nowin z jak niezwyk, utajon radoci. Wszystkim drgno serce... Nie do, e to zdarzenie przerwao monotoni wiziennego ycia i wbio kij w mrowisko; ucieczka, i to taka ucieczka, znalaza jakby echo we wszystkich i potrcia w nich zapomniane dawno struny; co jakby nadzieja, miao, wiara w mono odmiany swego losu poruszyy si we wszystkich sercach. Tamci uciekli: wic czemuby ?...! kady przy tej myli nabiera otuchy i patrzy na innych wyzywajco. Wszyscy stali si nagle jacy hardzi i jli spoglda z gry na podoficerw. Oczywicie, do wizienia wnet przybya zwierzchno. Przyjecha te sam komendant. Winiowie nabrali animuszu i patrzyli miao, nawet z pewn wzgard i milczc, surow powag: Jak widzicie, umiemy si wzi do rzeczy. Nie potrzeba dodawa, e od razu przewidzieli gremialn wizyt wadz. Przewidzieli rwnie, e si na pewno odbd rewizje i zawczasu wszystko pochowali. Wiedzieli, e zwierzchno w takich wypadkach jest zawsze mdra po szkodzie. Tak si te stao: narobiono wielkiego rejwachu, przeryto wszystko, przeszukano i oczywicie-nic nie znaleziono. Do pracy poobiedniej poszli winiowie pod wzmocnionym konwojem. Nad wieczorem stranicy zagldali co chwila; wbrew zwyczajowi, przeracho-wali ludzi parokrotnie. Parokrotnie si przy tym wbrew zwyczajowi pomylili. Std nowa mitrga: kazali wszystkim wyj na dwr i porachowali raz jeszcze. Potem jeszcze raz w koszarach... Krtko mwic, duo byo zamtu. Lecz winiowie nic sobie z tego nie robili. Wszyscy czuli si cakiem swobodnie i, jak to zawsze bywa w takich razach, przez cay ten wieczr sprawowali si bez zarzutu: eby si do niczego nie mona byo przyczepi. Oczywicie, zwierzchno mylaa: Czy nie zostali w wizieniu wsplnicy zbiegw? i kazaa przyglda si, przysuchiwa winiom. Lecz winiowie miali si tylko. Zostawi wsplnikw? Nie ma gupich! Takie rzeczy robi si cicho sza. Albo to taki czowiek z Kulikowa, albo to taki czowiek z A-wa, eby nie zatrze ladw? Zrobili wszystko galanto. Szczwane to lisy, wszdzie przele! Sowem, chwaa Kulikowa i A-wa 852 urosa; wszyscy byli z nich dumni. Czuli, e wyczyn ich dojdzie do najdalszego potomstwa katornikw, przeyje wizienie. - Ale chwaty! - mwili jedni

- Zdawao si, e std nikt nie ucieknie. A d uciekli przecie!... -dorzucali drudzy. - Uciekli! wyrwa si trzeci, do butnie toczc okiem dookoa.-Ale kto uciek!... Ty si do nich ani umywasz! Kiedy indziej wizie, do ktrego zwrcone byy te sowa, na pewno odpowiedziaby na wyzwanie i broniby swego honoru. Teraz wszake milcza skromnie. Rzeczywicie, nie wszyscy s tacy jak Kulikw i A-w; trzeba najpierw pokaza, kim si jest... - Bogiem a prawd,

bracia, po co my tu yjemy? - prze-rywa milczenie czwarty, skromnie siedzcy przy oknie w kuchni; mwi troch piewnie, wskutek jakiego omdlaego, lecz potajemnie echccego go mile uczucia, i podpiera policzek doni. - Kim jestemy? Za ycia - nie ludzie, po mierci - nie nieboszczycy. E-ech! - Katorga to nie but. Nie zujesz z nogi. Twoje e-ech niewiele pomoe. Ale przecie Kulikw... - sprbowa wtrci jeden z zapalecw, modziutki todzib. Kulikw! - natychmiast podchwytuje drugi, z pogard strzygc okiem na todzioba. Kulikw! Co ma znaczy: czy duo jest takich Kulikoww? - Ale i A-w, bracia, take zuch, oj, zuch! - Ja myl! Ten i Kulikowa dziesi razy kupi i sprzeda. Szpakami karmiony! - Ciekawe, bracia, czy daleko s teraz... I wnet zaczto roztrzsa, czy daleko odeszli. I w jak stron si udali. I gdzie powinni byli pj? I ktra gmina jest bliej? Znaleli si ludzie znajcy okolice. Suchano ich ciekawie. Rozmawiano o mieszkacach ssiednich wsi i uznano, e to ludzie nieodpowiedni. Blisko miasta ludziska s nie w ciemi bici! Nie pomog winiom, zapi ich i wydadz. - Ludzie, bracia, tu niedobrzy. U-u-u, co za ludzie! - Obrzydliwe chopy! - Sybirak pilnuje si. Nie podchod, bo zabije. - Swoj drog, nasi te nie uomki... 853 - Pewno, trafi frant na franta, wyci mu kuranta. - Jak nie pomrzemy, to usyszymy. - A tobie jak si widzi? Zapi ich? - Ja myl, e nie zapi, jako ywo! - podchwytuje drugi zapaleniec, uderzajc pici w st. Hm, to jeszcze zobaczymy. - Ja za, bracia, myl sobie tak - podejmuje Skuratow - gdybym by wczg, jako ywo by mnie nie zapali! - Ba, ciebie! Wybucha miech, inni udaj, e nie chc nawet sucha! Ale Skuratow nabra ju fantazji. - Jako ywo by nie zapali! -powtarza z energi. -Ja, bracie, czsto myl to w duchu i sam sobie si dziwi: dalibg, wlazbym w mysi dziur, a nie zapaliby mnie. - Nie bj si, jak d gd dokuczy, pjdziesz do chopa po chleb. Oglny miech. - Po chleb? Akurat! - Co mcisz jzykiem? We dwch z wujkiem Wasi zabilicie krowia mier* i za tocie tu przyszli. miech si wzmaga. Powani patrz z wikszym jeszcze oburzeniem. -Nieprawda!-krzyczy Skuratow.-To Mikitka na-bajdurzy o mnie, a nawet nie o mnie, tylko o Wace, mnie za doczacie ni w pi, ni w dziewi. Urodziem si w Moskwie i od malekoci zaznaem wczgi. Jeszcze kiedy diak uczy mnie czyta, cign mnie za ucho: Powtarzaj: Mame zgin. Boe? Z wielkiej aski twej racz si zlitowa nade mn i tak dalej... A ja powtarzam za nim: W mamrze zgin moe z wielkiej aski twej i tak dalej... Widzicie wic, jakem sobie poczyna od dziecka. Wszyscy znw si zamieli. Lecz Skuratowowi o to wanie chodzio. Nie mg nie baznowa. Wkrtce przestali zwaa na niego i znw jli rozmawia serio. Przewanie zabierali gos ludzie starzy i wiadomi rzeczy. Modsi i pominiejsi cieszyli si tylko na ich widok i wsuwali gowy, eby posucha; w kuchni zrobio si toczno; ma si rozumie, podoficerw tu * Znaczy to, te zabili chopa lub bab, podejrzewajc ich o rzucanie uroku na bydo. By wtrd nas jeden taki zabjca. (Przyp. aut.) 854 nie byo. Przy nich winiowie nie mwiliby wszystkiego. Wrd najbardziej uradowanych zauwayem pewnego Tatara, Manierk, niewysokiego wzrostu, o wydatnych kociach policzkowych, figur nad wyraz komiczn. Prawie nie umia mwi po rosyjsku i prawie nic nie rozumia z tego, co mwi inni, jednak on take wysuwa gow zza ciby i sucha, sucha z rozkosz. - C, Mametka, jakszy?* - z nudw uczepi si go odtrcony przez wszystkich

Skuratow. - Jakszy! Uch, jakszy! - zaszwargota Mametka oywiajc si nagle i kiwajc Skuratowowi sw mieszn gow. - Jakssy! - Nie zapi ich? Jak?** - Jok, jok! - I Mametka zatrajkotal ponownie, tym razem wymachujc ju rkoma. - Czyli e twoja gaia, moja nie rozumiaa, co? - Tak, tak, jakszy! - potwierdzi Mametka kiwajc gow. - No, to jakszy! Tu Skuratow klepn go po czapce, wbii mu j a na oczy i wyszed z kuchni w doskonaym nastroju, zostawiajc Ma-metk nieco zbitego z tropu. Cay tydzie trwa surowy reim, a w okolicach intensywny pocig i poszukiwania. Nie wiem, w jaki sposb, lecz winiowie natychmiast otrzymywali szczegowe wiadomoci o manewrach wadz poza wizieniem. Przez pierwsze dnie wszystkie wieci byy dla zbiegw korzystne: ani wida, ani sycha, znikli i basta. Winiowie miali si w kuak. Min wszelki niepokj o los zbiegw. Nic nie znajd, nikogo nie zapi! - mwili z zadowoleniem. - Nie ma nic; guzik! - Bdcie zdrowi, wrc, jak rak winie, a ryba zapiewa. Wiedzielimy, e puszczono w ruch wszystkich okolicznych chopw, obstawiono wszystkie podejrzane miejsca, wszystkie lasy, wszystkie wdoy. - Furda!-drwili nasi.-Na pewniaka maj kogo takiego, u. kogo siedz sobie teraz. dobrze Nie? 855 - Co to, to jak amen w pacierzu! Nie pierwsze im to i nie ostatnie; przysposobili wszystko z gry. Posunito si jeszcze dalej w domysach: zaczto mwi, e moe winiowie dotychczas jeszcze siedz na przedmieciu, przeczekujc gdzie w piwnicy, a h alarm minie, a urosn im wosy. Przeczekaj p roku, rok, potem wyrusz... Sowem, wszyscy byli w romantycznym poniekd usposobieniu. Raptem, w jakie osiem dni po ucieczce, gruchna wie, e wadze wpady na trop. Oczywicie, winiowie ze wzgard odrzucili t niedorzeczn pogosk. Jednak tego wieczoru wiadomo si potwierdzia. Winiw zdj niepokj. Nazajutrz rano sycha ju byo w miecie, e zbiegowie s ujci, e wioz ich. Po obiedzie napyny dokadniejsze szczegy; ujto ich w takiej a takiej wsi, odlegej o siedemdziesit wiorst. W kocu nadesza cisa wiadomo. Po powrocie od majora feldfebel oznajmi niedwuznacznie, e poti wieczr przywioz ich wprost do kordegardy. Nie mona ju byo wtpi. Trudno opisa, jakie ta wiadomo sprawia wraenie na winiach. Zrazu wszyscy jakby si rozgniewali, potem zmarkotnieli. Potem pojawia si jak gdyby skonno do kpinek. miali si, tylko ju nie z apicych, lecz ze zapanych, z pocztku nieliczni, pniej prawie wszyscy, z wyjtkiem kilku ludzi powanych, nieugitych, ktrzy potrafili myle samodzielnie i ktrych nie mona byostropi kpinkami. Q patrzyli z pogard na lekkomylny dum i milczeli. Krtko mwic, podobnie jak przedtem wynoszono Kuli-kowa i A-wa pod niebiosa, tak obecnie poniano ich, i to nawet poniano z satysfakcj. Jak gdyby skrzywdzili wszystkich. Opowiadano z lekcewaeniem, e bardzo zachciao im si je, e nie wytrzymali godu i poszli na wie do chopw prosi o chleb. To ju by dla wczgi ostatni stopie upadku. Zreszt opowiadania te mijay si z prawd. Zbiegw wyledzono; ukryli si w lesie; otoczono las ze wszystkich stron. Tamci, widzc, e ratunek jest niemoliwy, poddali si sami. Nie mieli innego wyjcia. Ale gdy na odwieczerz istotnie przywieziono ich, ze skrpowanymi rkami i nogami, pod stra andarmw, wszyscy wylegli na dziedziniec patrze, co z nimi zrobi. Naturalnie, nicemy nie zobaczyli prcz pojazdw majora i komendanta przy kordegardzie. Osadzono zbiegw w separatce, zakuto 856 i ju nazajutrz oddano pod sd. Wkrtce pogarda i drwiny winiw wygasy. Dowiedzieli si bliszych szczegw, dowiedzieli, e prcz poddania si nie byo wyjcia, i wszyscy zaczli ze wspczuciem ledzi tok sprawy w sdzie. - Wrzepi im tysic - mwili jedni.

- Gdzie tam tysic! - mwili drudzy. - Zatuk ich. A-wowi moe i tysic, ale tamtego zatuk, bratku, jako e jest ze specjalnego oddziau. Nie zgadli jednak. A-w dosta zaledwie piset, wzito pod uwag, e si dotychczas sprawowa zadowalajco i e byo to pierwsze jego wykroczenie. Kulikowowi, zdaje si, wymierzono ptora tysica. Zostali ukarani dosy miosiernie. Bdc ludmi do rzeczy, nikogo nie uwikali na rozprawie, mwili jasno, dokadnie, mwili, i uciekli wprost z twierdzy, nigdzie nie wstpujc. Najbardziej byo mi al Kollera: utraci wszystko, postrada ostatnie nadzieje, dosta najwicej, podobno dwa tysice, po czym wysano go do wizienia, lecz nie do naszego. A-wa ukarano sabo, ze wspczuciem; przyczynili si do tego lekarze. On jednak stawia si i gono mwi w szpitalu, e teraz zdecydowany ju jest na wszystko, na wszystko gotw i zrobi nie takie jeszcze rzeczy. Kulikw zachowywa si jak zawsze, to znaczy statecznie, przyzwoicie, i wrciwszy po chocie do wizienia mia tak min, jakby go nigdy nie opuszcza. Zmieni si natomiast stosunek winiw do niego: mimo e Kulikw umia si zawsze i wszdzie postawi, winiowie w duchu przestali go jako powaa, zaczli go traktowa jako bardziej za pan brat. Sowem, od czasu tej ucieczki sawa Kulikowa mocno zblada. Powodzenie tak wiele way u ludzi. X. WYJCIE Z KATORGI Zdarzyo si to wszystko w ostatnim ju roku mej katorgi. Ten ostatni rok pamitam prawie tak samo dobrze, jak pierwszy, zwaszcza sam ju koniec mojego pobytu. Lecz po co mwi o szczegach. Pamitam tylko, e w tym roku, mimo ca m niecierpliwo, by termin upyn co rychlej, lej mi byo y ni podczas wszystkich poprzednich lat zesania. Po pierwsze, miaem ju wrd winiw licznych druhw 857 i przyjaci, ktrzy doszli ostatecznie do wniosku, e jestem porzdny czowiek. Wielu z nich byo mi oddanych i lubio mnie szczerze. Pionier omal nie zapaka wyprowadzajc z wizienia mnie i mego towarzysza, a gdymy pniej, ju po wyjciu, mieszkali jeszcze cay miesic w tym miecie, w pewnym budynku skarbowym, wstpowa do nas prawie co dzie ot tak sobie, eby na nas popatrze. Byli te jednak ludzie surowi i nieprzychylni, ktrym do koca trudno si byo swkiem do mnie odezwa. - Bg raczy wiedzie dlaczego. Jak gdyby staa midzy nami jaka przegroda. Pod koniec miaem na ogl wicej swobody ni przez cay czas katorgi. Okazao si, e wrd wojskowych, odbywajcych sub w tym miecie, mam znajomych, a nawet dawnych kolegw z awy szkolnej. Odnowiem z nimi znajomo. Przez nich mogem mie wicej pienidzy, mogem pisywa do swoich, ba, mogem dostawa ksiki. Od kilku ju lat nie czytaem ani jednej ksiki, i trudno odda to dziwne, a zarazem przejmujce wraenie, jakie na mnie wywara pierwsza przeczytana na katordze ksika. Pamitam, e zaczem j czyta z wieczora, gdy zamknito koszary, i czytaem ca noc a do witu. By to zeszyt pewnego czasopisma. Zupenie jakby nadleciaa do mnie wie z tamtego wiata; dawne ycie stano przede mn wyranie i barwnie, i usiowaem zgadn na podstawie lektury, czy pozostaem daleko za tym yciem. Czy oni tam duo przeyli beze mnie? czym si teraz przejmuj? jakie zagadnienia obchodz ich teraz? Czepiaem si sw, czytaem midzy wierszami, usiowaem znale tajemniczy sens, aluzje <io przeszoci; szukaem ladw tego, co ongi, za moich czasw, poruszao ludzi, i byo mi teraz smutno, gdy wyranie sobie uprzytamniaem, jak bardzo jestem w nowym yciu kim obcym, oderwanym od zbiorowoci. Musiaem si przyzwyczaja do nowych spraw, zapoznawa z nowym pokoleniem. Najzachanniej rzucaem si na artyku, pod ktrym znajdowaem nazwisko znajomego, bliskiego dawniej czowieka... Lecz brzmiay ju i nowe nazwiska: zjawili si nowi dziaacze; skwapliwie pieszyem zapozna si z nimi i gniewao mnie, e tak mao ksiek mam pod rk i e tak o nie trudno. Wprzdy za, za poprzedniego placmajora, niebezpiecznie byo nawet przynosi ksiki. W razie rewizji spytano by na pewno: Skd masz ksik? 858 Gdzie j wzi? Utrzymujesz wic z kim stosunki?... A c mogem odpowiedzie na takie pytania? Tote, yjc bez ksiek, mimo woli zatapiaem si sam w sobie, stawiaem sobie

zagadnienia, staraem si je rozwiza, niekiedy mi one drczyy... Ale przecie wszystkiego i tak nie opowiem... Przybyem na katorg w zimie, wic w zimie rwnie miaem wyj na wolno, tego samego miesica i dnia. Z jak niecierpliwoci oczekiwaem zimy, z jak rozkosz patrzyem w kocu lata, jak widn licie na drzewie i knie trawa na stepie. Lecz ju lato mino, zaskowytal wiatr jesienny; zaczy ju fruwa pierwsze patki niegu... Nastaa wreszcie ta dugo wyczekiwana zima! Chwilami gucho i mocno bio mi serce od wielkiego przeczucia wolnoci. Ale rzecz dziwna: im wicej upywao czasu i im bliszy by termin, tym si stawaem cierpliwszy. W ostatnich ju dniach a si zdziwiem i zrobiem sobie wymwk: zdao mi si, e cakowicie ozibem, zobojtniaem. Spotykajc mnie na dziedzicu w czasie wolnym od pracy liczni winiowie zagadywali mnie, winszowali mi: - Wkrtce wyjdzie pan na wolno, Aleksandrze Pietro-wiczu. Zostaniemy tu sami jak koki w pocie. - A wy, Martynow, dugo jeszcze... odpowiadaem. - Fiu! Ja! Ano, ze siedem latek jeszcze tu przebieduj... I westchnie z cicha, zatrzyma si, popatrzy z roztargnieniem, jakby zaglda w przyszo... Tak jest, wielu winszowao mi szczerze i serdecznie. Miaem wraenie, e ostatnio wszyscy traktuj mnie yczliwiej. Widocznie przestawaem ju by jednym z nich; ju si ze mn egnali. K-czaski, szlachcic polski, modzieniec cichy i agodny, podobnie jak ja lubi w wolnym czasie dugo spacerowa po dziedzicu. Uwaa, e ruch i czyste powietrze zachowaj mu zdrowie i powetuj ca szkodliwo dusznych nocy koszarowych. - Niecierpliwie oczekuj paskiego wyjcia - z umiechem rzek mi pewnego razu, gdymy si spotkali na przechadzce.-Pan wyjdzie, a ja bd ju wtedy wiedzia, e mi pozostaje dokadnie jeden rok do wyjcia. Nadmieni to mimochodem, e wskutek marzycielstwa i dugiego odzwyczajenia, wolno wydawaa nam si jaka wolniejsza ni wolno prawdziwa, to znaczy ni ta, ktra jest istotnie, w rzeczywistoci. Winiowie wyolbrzymiali pojcie 859 o rzeczywistej wolnoci, i jest to bardzo naturalne, waciwe kademu winiowi. Lada obszarpany ordynans oficera uchodzi w naszych oczach, w porwnaniu z winiami, omal za krla, omal za idea wolnego czowieka, poniewa chodzi z nie ogolon gow, bez kajdan i bez konwoju. W wili ostatniego dnia, o zmroku, po raz ostatni obszedem wzdu ogrodzenia cae nasze wizienie. Ile tysicy razy obszedem to ogrodzenie przez wszystkie te lata! Tu, za koszarami, snuem si w pierwszym roku katorgi - sam, osierocony, przybity. Pamitam, jakem liczy wwczas, ile mi zostaje tysicy dni. Boe, jak dawno to byo I Tutaj, w tym kcie, y w niewoli nasz orze; tutaj spotyka mnie czsto Pie-trow. Pietrow i teraz mnie nie opuszcza. Podbiegnie czasem i jakby odgadujc moje myli, milczc idzie obok mnie i w duchu dziwi si czemu. egnaem si w myli ze sczerniaym belkowaniem naszych koszar. Jak niemile uderzyo mi ono wtedy, na pocztku. Zapewne te si postarzao od owego czasu, lecz dla mnie byo to niedostrzegalne. I ile modoci pogrzebano w tych murach na prno, ile wielkich si zgino tu nadaremnie! Bo trzeba ju powiedzie wszystko; przecie ci ludzie byli ludmi niezwykymi. Przecie to moe ludzie najzdolniejsi, najsilniejsi z caego naszego narodu. Ale na darmo przepady potne siy, przepady nienormalnie, bezprawnie, bezpowrotnie. A kto temu winien? Ot to: kto winien? Nazajutrz rano, jeszcze przed wyjciem do pracy, skoro tylko zaczo wita, obszedem wszystkie koszary, eby poegna wszystkich winiw. Wiele spracowanych, krzepkich rk wycigno si do mnie przyjanie. Niektrzy ciskali mi do zupenie po koleesku, lecz takich byo niewielu. Reszta rozumiaa ju bardzo dobrze, e si wnet stan czowiekiem zgoa innym ni oni. Wiedzieli, e w miecie mam znajomych, e od razu std pjd do panw i zasid z tymi panami jak rwny. Rozumieli to i egnali si ze mn wprawdzie yczliwie, wprawdzie przyjanie, lecz bynajmniej nie jak z koleg, tylko jak z kim z wyszej sfery. Niektrzy odwracali si ode mnie i surowo milczeli w odpowiedzi na moje poegnanie. Niektrzy spogldali na mnie nawet z pewn nienawici. Zawarcza bben i wszyscy poszli do pracy, a ja zostaem w domu. Tego rana Suszyow wsta bodaj najwczeniej ze 860

wszystkich i gorliwie dokada stara, eby zdy przyrzdzi mi herbat. Biedny Suszyow! Zapaka, kiedy mu podarowaem moje wizienne achy, koszule, podkajdantd i troch pienidzy. Nie o to mi chodzi, nie o to! - mwi, z trudem opanowujc drenie warg. - Ciko mi pana straci, Aleksandrze Pietrowiczu. Bez pana bdzie mi tu nijako! Ostatni raz poegnalimy si te z Akimem Akimyczem. - Pan rwnie wyjdzie niebawem! - powiedziaem mu. - Ja dugo, dugo jeszcze musz tu by - mamrota ciskajc mi rk. Objem go za szyj i ucaowalimy si. W jakie dziesi minut po odejciu winiw wyszlimy take z katorgi, by nigdy ju tu nie wrci - ja i kolega, z ktrym przybyem. Musielimy zaraz pj do kowala, eby nam rozkul kajdany. Lecz ju nam nie towarzyszy konwojent z karabinem: poszlimy z podoficerem. Rozkuli nas nasi wspwiniowie, w warsztacie inynieryjnym. Zaczekaem, a rozkuj koleg, nastpnie podszedem do kowada. Kowale obrcili mnie plecami do siebie, podnieli z tylu moj nog, pooyli j na kowadle... Uwijali si, chcieli to zrobi jak najzrczniej, jak najlepiej. -Nit! najpierw przekr nit!...-komenderowa starszy. - Ustaw go ot tak; dobra... Teraz wal motem... Kajdany spady. Podniosem je... Pragnem potrzyma je w rku, spojrze na nie po raz ostatni. Jak gdybym si teraz dziwi, e przed chwil miaem je na nogach. - No, z Bogiem! Z Bogiem!-mwili winiowie urywanymi, szorstkimi, ale jakby zadowolonymi z czego gosami. Tak, z Bogiem! Wolno, nowe ycie, zmartwychwstanie... Jaka wspaniaa chwila!
* * *

KONIEC OD REDAKCJI
Wspomnienia z domu umarych (Zapiski i miortwogo domu) s w istocie wspomnieniami Dostojewskiego z katorgi, na ktr pisarz zosta skazany w dniu 22 gtudnia 1849 r. Wyrok ten, wydany zamiast wyroku mierci, na jaki pocztkowo zasdzono Dostojewskiego, opiewa na cztery lata. Dostojewski zosta osdzony za przynaleno do rewolucyjnego kka Pietraszewskiego, z ktrym nawiza kontakt w lutym 1847 r. 23 stycznia 1850 r. Dostojewski przyby na katorg w Orosku. Okoo 15 lutego 1854 r. upyn termin wyroku. We wrzeniu 1860 r. pocztek Wspomnie z domu umarych ukaza si w nr 67 czasopisma Russkij Mir. W 1861 r., od stycznia do listopada, kolejne odcinki utworu ukazyway si z pocztku w czasopimie Nowyj Mir, a nastpnie Wriemia. Tumaczenie: Wspomnienia z martwego domu (W katordze), przeoy i wstpem zaopatrzy Jzef Tretiak. Krakw 1897 r.. Spka Wydawnicza. - To wyd. 2. Krakw 1901 r. Wspomnienia z martwego domu, przeoy z oryginau Jzek Trietiak. Warszawa 1929, Towarzystwo Wydawnicze Rj. (Teodor Dosto-jewski, Dziel, pod redakcj Melchiora Wakowicza, poprzedzone studium Andrzeja Struga. Seria 7.) Przekad ten we wszystkich wydaniach powyszych niepeny. PRZYPISY Istniay wwczas trzy kategorie katorgi: pierwsza - praca w kopalniach; druga-praca w twierdzach; trzecia-praca w fabrykach. Twierdze, w ktrych osadzano skazacw, byy wznoszone na Syberii celem zapobieenia przypuszczalnym powstaniom ludnoci miejscowej. Kara katorgi czya si w zasadzie ze staym zesaniem na Syberi, nawet po upywie terminu wyroku skazujcego. Winiw skazanych za rabunek pitnowano przez wypalanie litery w (wr - zodziej). ! Por. Adalberg, Ksiga przysw polskich. * W oryg. niesczastnyje - tym terminem okrelano wszelkich przestpcw, kadego, kto wszed w kolizj z obowizujcym prawem. Mowa tu o cywilnych rotach areszianckich, utworzonych w

1825 roku na wzr rot aresztanckich wojskowych. Do rot cywilnych wcielano skazanych na zesanie za przestpstwa mniej cikie, jak rwnie szlacht skazan nawet za najcisze zbrodnie. Wcieleni do rot aresztanckich winiowie byli poddani dyscyplinie wojskowej i wykonywali bez wynagrodzenia rozmaite roboty publiczne. Termin parasznik zosta utworzony od sowa parasza, co w rosyjskiej gwarze wiziennej oznacza kube z nieczystociami. 7 Sownik Dala nie zna takiego wyrazu. W istocie sowo to oznacza tytu wadcw chazarskich (por. Polnyj slowar inostrannych sw woszedszych w russkij jazyk. Moskwa 1908). Winiowi chodzi tu najpewniej o okrelenie siebie jako czego lepszego, wyjtkowego. Wedug terminologii wczesnej ludy kaukaskie lub czci ich podbite przez carat dzieliy si na pojednane {mimyje) i niepo-jednane {memimyje). 9 Wielka, zwana rwnie niegdy Wietkowce, znajdowaa si w w. XVII w granicach Rzeczypospolitej. W okresie przeladowa raskolnikw w Moskwie, spora ich liczba osiedlia si w Sta-roduble, ale i tu rzd carski nie pozostawi ich w spokoju. Wwczas raskolnicy przeszli granic i utworzyli kilka osad, ktrym nadano wspln nazw Wietkowce, gdzie tworzyli silny orodek mimo przeladowa, ktre ich dosigy po rozbiorze Polski, gdy teren ten zosta zajty przez wadze carskie. 10 Mowa tu o kijach. Kar t wymierza dwuszereg onierzy, midzy ktrymi przechodzi obnaony po pas skazaniec. n Chodzi tu zapewne o aresztanta, ktry popeni nowe przestpstwo w wizieniu. 12 Jezus. 13 Legenda ta w istocie znajduje si w tekcie Koranu. 14 Opis ten zacytowany niemal dosownie z rozdziau XI powieci nie odnosi si jednak do Jankiela, lecz do rudego yda, do ktrego Jankiel zaprowadzi Tarasa Bulb po przybyciu do Warszawy. 18 Karol Briillow (1799-1852), uwaany przez Rosjan za jednego z najwybitniejszych malarzy. Grzywn nazywano monet dziesiciokopiejkow. 17 Mieszkacy Tuty uchodzili za zodziejw. Mieszkacy Potawy, rwnie zgodnie z potocznymi, utartymi w tradycji wyobraeniami o charakterystycznych cechach ludnoci w poszczeglnych czciach kraju, s wielkimi amatorami klusek (gatuszki). 18 Mowa o Ludwiku Napoleonie, ktry by prezydentem Francji od r. 1848 do r. 1852, po czym ogosi si cesarzem. 1]> Powie o hrabinie de La Valliere nie jest utworem Dumasa, lecz pani de Genlis (La Duchesse de La Valliere, 1804). ! Mowa tu o tefilin, ktre poboni ydzi przytwierdzaj do czoa i do lewego ramienia podczas odpowiednich modlitw. 21 W oryg. ziercalo. By to ostrosup szklany zwieczony orem carskim; na trzech ciankach ostrosupa byy umieszczone trzy ukazy Piotra Wielkiego dotyczce postpowania sdowego i praw obywateli. Zwierciado praw znajdowao si w kadym sdzie rosyjskim. !2 Nieprzetumaczalna gra sw. Kopii - ciua, gromadzi. 3 Tytu wodewilu P. Grigoriewa, wystawianego od r. 1831. * Popularny taniec rosyjski, wykonywany przy piewie. W tekcie mowa o chopie z Komarina (Kamarina), std nazwa. 5 Aluzja do Nozdriewa, jednej z postacj wystpujcych w Martwych duszach Gogola. O jego miechu mowa w rozdziale IV powieci. Cytat z komedii Gribojedowa Modremu biada, akt II, scena 2, w kwestii Czackiego. W oryg. na mebiesi (w niebie). Chodzi najpewniej o to, e wizie recytuje tekst Ojcze nasz. Autor jednak, zapewne ze wzgldw cenzuralnych, nie wspomina o tym. Tote pewna licencja tu-864 macza, pozwalajca na uwypuklenie rymu, wydaje si tu uzasadniona. W oryg. maniiowszczina wyraz utworzony od nazwiska Mani-owa, jednej z postaci wystpujcych w Martwych duszach Gogola. Termin ten oznacza nieuzasadnione marzycielstwo i bierny stosunek do rzeczywistoci. Akcja Wspomnie z domu umarych odnosi si do okresu 1850--1854, czas ich powstania za przypada na r. 1860-1861. Franciszek de Sade (1740-1814)-pisarz francuski, autor wielu powieci, zawierajcych m.in. opisy zncania si. Od jego nazwiska utworzono termin: sadyzm. Maria Magdalena Brinvilliers (1630-1676) - synna trucicielka. Mowa tu o wojsku polskim w r. 1830, w

czasie powstania listopadowego. Najbiedniejsza warstwa Kirgizw nosia nazw hajguszy. Wedug ludowego wierzenia kozio w stajni przynosi szczcie. Mowa tu o Polakach, winiach politycznych, zesanych za udzia w spiskach po upadku powstania 1830 roku. Tj. Polacy. Chodzi tu najpewniej o Ust-Kamieniogorsk w okrgu semipala-tyskim, miejsce zesania i katorgi. Mowa tu o dekabry Stach, zesanych w r. 1826. Naley przypuszcza, e trzydzieci pi lat zostao tu uyte przez autora w odniesieniu do daty druku Wspomnie, tzn. do roku 1861. Mowa tu o Polakach. We Wspomnieniach z domu umarych Dosto-jewski wymienia nastpujcych politycznych winiw polskich: M-cki - Aleksander Mirecki, zesany wraz z bratem Michaem za propagand patriotyczn Zwizku Demokratycznego i dziaalno spiskow; T-ski - Szymon Tokarzewski (1823-1900), uczestnik sprawy ks. ciegiennego, zesany w r. 1848 za dziaalno spiskow i powstanie 1846 r. Autor kilku prac i pamitnika z okresu katorgi; B-ski - Jzef Bogusawski, zesany dwukrotnie: w r. 1845 za spraw Konarskiego, a nastpnie w r.1848. Pozostawi pamitnik (Wspomnienia Sybiraka. Pamitniki Jzefa Bogusiaw-skiego. Nowa Reforma 1896, nr 249-294); -ki - Feliks Jzef ochowski (1800-1851), b. profesor fizyki, aresztowany 8 maja 1848 r. w Warszawie za wygoszenie w katedrze mowy patriotycznej, w ktrej wzywa do okazania pomocy powstacom w Wielkopolsce. Syn jego, Wadysaw, zosta zesany na Kaukaz. Szczegowe wiadomoci o tych zesacach znale mona w jedynej obszernej monografii, dotyczcej losw polskich na Syberii: Micha Janik, Dzieje Polakw na Syberii, Krakw 1928, Nakadem Krakowskiej Spki Wydawniczej.

You might also like