You are on page 1of 8

Gdzie wok pustki

Cz I Garrish si obudzi. Otworzy oczy i wyda jk zdziwienia. Znajdowa si w jakim jasnym pomieszczeniu, w ktrym biel cian razia jego przyzwyczajone do ciemnoci oczy. Popatrzy na swoje dziwnie blade donie i dopiero teraz dotaro do niego, e jest przypity do ka, na ktrym si znajdowa, cikimi, masywnymi acuchami. Bezskutecznie prbowa sobie przypomnie, skd si tu wzi. Wobec tego zacz si ciekawie rozglda dookoa. Pokj okaza si malutki i oprcz ka, jego samego i przeraliwej bieli nie byo tu nicGarrish polea chwil, po czym zapad w nerwow drzemk. ni. Widzia duo obrazw: jego odlege i mgliste dziecistwo, studia w Bractwie Ognia i znowu si obudzi. Raczej wyczu, ni usysza, e kto si zblia. W kocu dowiedzia si, gdzie s drzwi w cianie pojawia si cakiem spora dziura i - co najwaniejsze - ciemna. Przez ten otwr wesza jaka dziwna, wysoka i masywna posta. Emanowaa od niej moc i wadza. Ubrana bya w cik, ciemn szat, spod ktrej wystaway dwie pary rk. Twarz zasonita bya czciowo przez metalow mask i naramienniki. Wida byo tylko oczy, czoo i nasad nosa. Chwil przypatrywali si sobie, po czym Garrish rozpozna w przybyszu swego przyjaciela i protektora w akademii Bractwa Stali. Eladamri! wykrzykn. Witaj Garrish, jak si czujesz? spyta przybysz. A jak mam si czu? Co tu si dzieje? Chc std wyj! Niestety, to chwilowo niemoliwe. Sam rozumiesz, wzgldy bezpieczestwa odpar chodno Eladamri. Jak ju si uspokoisz, to ci wszystko wytumacz. No, czekam mrukn Garrish. Widzisz? Od razu lepiej. Nie wiem, czy to pamitasz, bo uszkodzenia mog by powane Jakie uszkodzenia?! Spokj! Jak mwiem, moesz nie pamita, ale bylimy na wyprawie po si robocz

Niewolnikw? Sil robocz. I daj mi skoczy. Po zebraniu plonw wracalimy do Bunkra Alfa, ale droga bya zniszczona przez Ghule i musielimy szuka objazdw. Po drodze natknlimy si na Super Mutanty, ktre zdyy wyrn nam roboli. Wyeliminowalimy ich, ale mwi ci, takiej jatki dawno nie widziaem. Jakby tego byo mao, niespena godzin drogi od bazy p naszego oddziau, w tym ty, wpado w kau jakich radioaktywnych pynw. Bylicie niele napromieniowani, a my zmczeni i jeszcze musielimy was targa do bunkra. Zanim doszlimy, padli Greven, Crovax i Nasser. Przeye tylko ty. W cigu ostatnich dwch miesicy bye poddany terapii i dziki temu nie skoczye w odku jakiego dennego Ghula. Teraz jeste prawie zdrowy, wic jutro masz si stawi w dowdztwie, odebra rozkazy i pamitaj: suchaj, patrz, ucz si i bd posuszny. Aha, i jeszcze jedno, w czasie twojej piczki awansowaem na palladyna, tak wic powodzenia, onierzu. Za chwil powinni ci zdj acuchy.

Eladamri? tego nie wiedzia. Znw

Ale ju go nie byo. Po chwili pojawi si jeden z lekarzy, lecz Garrish zasn Cz II wiato rozprasza ciemno to podstawowa zasada, prawo natury na kadym znanym wiecie. Na Phyrexii jednak natura nie istnieje. Tu wiato nie wada nad ciemnoci, lecz jej suy. Garrish by teraz w miejscu podobnym do ojczystej Phyrexii , mona by powiedzie w nowym domu, gdzie nie przeszkadzao adne jasne wiato ani metalowe acuchy. Czu si tutaj wietnie, bo odkd wiat poszed do przodu i wszystko si zmienio, gdy kilku przywdcw wielkich mocarstw dao sygna do rozpoczcia dziaa nuklearnych, gdy wikszo ludzi zgina, gdy reszta przez promieniowanie staa si podymi, prymitywnymi Ghulami lub gupimi Super Mutantami, gdy ujawnili si upiecy, a razem z nimi Garrish il - Dal, Ziemia staa si zupenie podobna do znanej, starej, dobrej Phyrexii.

Ziemia, ju poczona z Phyrexi, dawaa il Dalowi przynajmniej czciowe poczucie bezpieczestwa i celu. Mimo wszystko mia wraenie, e robi co dobrego, pomagajc upiecom w podboju kolejnego wiata. Poszed po rozkazy, lecz nie dosta adnego ciekawego zadania mia i na obchd wok bazy. Troszk zawiedziony, po raz pierwszy poczu si niepotrzebny. Zabra ekwipunek, wzi swj ulubiony model miotacza plazmy, amunicj do niego i wyszed z bunkra. Rozejrza si wok i pomyla z zadowoleniem, e ju niedugo bdzie to kolejny nowy, pikny wiat. Wszdzie walay si sterty zomu, wraki przednuklearnych pojazdw, stare sprzty i inne mieci. Przypominao to ju Phyrexi, z t rnic, e Phyrexia bya z metalu. Ostatnie namiastki zieleni ju dawno wymary i jedynymi rolinami w promieniu wielu kilometrw byy wpuschnite, karowate parodie kaktusw. Jedynym niebezpieczestwem dla upiecw byy kwane odpady nuklearne, ale za par tysicleci ten problem powinien sam si rozwiza. Zacz i, a gdy by ju okoo mili od bazy, spojrza w jej stron. Wydawaa mu si wspaniaa. Olbrzymia mroczna twierdza nazywana bunkrem tylko z sentymentu. Strzeliste, metalowe wiee wzbijay si ku ciemnemu niebu bez gwiazd. To miejsce byo sercem nowego, piknego, cigle rosncego pastwa. Wydawao si niezdobyte. Wydawao si. Garrish nie wiedzia, e widzi swj drugi dom po raz ostatni. Wszed na ciek znan tylko zwiadowcom twierdzy i zacz si rozglda za jakimikolwiek oznakami, e co jest nie w porzdku. Po pewnym czasie poczu lekkie wibracje gruntu. Nie spodobao mu si to, gdy ostatnie trzsienie ziemi w tej czci wiata odbyo si kilkaset lat temu. Garrish przystan zaniepokojony. Robio si coraz janiej, a to ju na pewno byo bardzo dziwne. Zawrci i pobieg w stron bazy. Zrobi zaledwie kilka krokw, gdy wstrzsy powtrzyy si i upad. Przeklinajc, zerwa si na rwne nogi i chcia biec, ale to, co zobaczy, sparaliowao go. Jego twierdza si topia. Miliardy ton stali po prostu si rozpyway. Il Dal z przeraeniem obserwowa, jak bunkier si kurczy i wykrzywia zupenie jak ywa istota poddana okrutnym torturom. By to trudny do zniesienia widok, ale Garrish nie potrafi odwrci wzroku. Wpatrywa si dugie minuty, pki powietrza nie wypeni przeraliwy huk - w tym momencie eksplodowa magazyn broni. Robio si coraz janiej i oczy upiecy zaczy

potwornie zawi. Garrish zacz ucieka. Bieg przez godzin, dwie, trzy. W kocu pad z wyczerpania. Lea wrd licznych kawakw zomu i cigle mia przed oczami widok niszczonej twierdzy. Prbowa zasn i uciec od tego koszmaru na jawie, ale udao mu si to dopiero po paru godzinach. Cz III Ockn si wiedziony dziwnym przeczuciem, e wkrtce stanie si co niedobrego. Mimo, e jego ciao protestowao, wsta, szybko si przecign i rozejrza po okolicy. Zauway, e jest wyjtkowo monotonna i martwa. Jedynym urozmaiceniem byy porozrzucane wszdzie kawaki zomu i wraki starych pojazdw. Po chwili zorientowa si, e wok panuje pmrok i to mu wcale nie przeszkadza, a wrcz przeciwnie, takie wiato byo nawet przyjemne. Nagle usysza dziwne dwiki, jakby marsz jakich stworze. Jednak nie przypominao mu to ani jednostajnego, zgrzytliwego chodu upiecw, ani chaotycznej bieganiny Ghuli, ani tym bardziej odgosw gupich i powolnych Super Mutantw. Tak mogy si porusza tylko istoty zrczne, bystre, i co najwaniejsze, niebezpieczne. Coraz bardziej przeraony skry si midzy resztkami jakiego statku powietrznego, uzbroi miotacz plazmy i czeka. Nie zdawa sobie sprawy, e zaadowanie broni byo bardzo gone i dopiero po chwili zorientowa si, e jedynym dwikiem jaki syszy, jest jego wiszczcy oddech. Strach go niemal sparaliowa. Mia nadziej, e cokolwiek tam si czai, nie znajdzie jego kryjwki. Mijay sekundy, minuty i Garrish zacz si uspokaja. Odoy bro i chcia rozejrze si, ale wanie wtedy poczu zimne dotknicie jakiego metalu na swoim karku i chodny gos mwicy, eby si nie rusza. Pewnie by go nie posucha, gdyby tylko wiedzia, z kim lub z czym ma do czynienia, ale w obecnej sytuacji wola przyj postaw uleg. Lappi! Lappi! zawoaa istota. Mam go! Tym razem usysza kroki. Ale nie spodziewa si, e ten drugi stwr wyjdzie tu przed nim. Troszk przypomina Ghula, lecz by wyszy, lepiej zbudowany i bardziej uminiony. Mia okoo dwch metrw wysokoci, gdy najwyszy z Ghuli, jakich Garrish kiedykolwiek widzia, by nie wikszy ni metr. Ponadto zdziwia go jasna skra przybysza i co, co mia na gowie. Wygldao to, jakby przyczepia si do jego czaszki jaka omiornica.

Bardzo dobra robota Taro! wykrzykn nowy potwr. Ty! zwrci si do Garrisha kim jeste? Chyba mam wiksze prawo si dowiedzie, kim wy jestecie powiedzia il Dal ze zoci. Wkroczylicie na nasz teren i za to zginiecie.

W tym momencie poczu bl w okolicach szczki i krew w miejscu, gdzie zosta uderzony. Patrz, Taro, jaki zadziorny! mrukn jego oprawca. a to jest Tara. A teraz ty odpowiedz na moje pytanie. Jestem Garrish il Dal, nale do upiecw, wadcw tej krainy. Ju nie wadcw, ju nie odpar z ponur satysfakcj Lappi. Wczoraj Ghule i Super Mutanty wtargny do twojej cytadeli i co zrobiy. W kadym razie zginli i oni, i upiecy. A twierdzy ju nie ma! Robi si coraz janiej i moe ju niedugo znw bdzie tutaj zielono. Co to znaczy zielono? spyta oszoomiony Garrish. Jak to, co to znaczy? wtrcia si do rozmowy Tara. upieca mg j w kocu zobaczy. Bya nisza od Lappiego, drobniejsza oraz miaa podobn omiornic na gowie, tylko, e koloru ognia. Zobaczy, e jej bro to zwyka dzida, nic poza tym. Z atwoci mgby j pokona, a przynajmniej tak mu si wydawao, ale chcia dokoczy t rozmow. Jak moesz nie wiedzie, co to znaczy, e bdzie tu zielono? powtrzya. Nigdy nie widziae drzew? No, widziaem, przecie tu rosn, ale one maj kolor piasku, a nie jaki zielony! Ty to nazywasz drzewami? To to zwidnite badyle, nic wicej prychna Tara. I co z nim zrobimy, Lappi? zwrcia si do swego towarzysza. Nic! wykrzykn Garrish. W tym momencie porwa swoj bro, ktra cigle leaa w miejscu, gdzie j zostawi (najwyraniej aden elf, czy kim oni byli, jej nie zauway) i pocign kilka razy za spust. Pierwszy strza rozerwa zdumion Tar i upieca z niesmakiem zobaczy, jak kawaki jej mzgu brudz mu pancerz. Kolejne dwa strzay trafiy w pustk, czwarty urwa nog Lappiemu. Nie zwracajc uwagi na walajce si wszdzie wok szcztki Tary, ani na nog drugiego elfa, lec okoo metra od jej waciciela, Garrish podszed do jczcego Lappiego. Ale dobrze, jeli chcesz wiedzie, to naleymy do szczepu Mrocznych Elfw. Ja jestem Lappi,

Dlaczego? spyta ten drcym gosem. Bo bylicie potencjalnie niebezpieczni. A teraz mw. Gdzie yje twj lud, jak daleko s inne krainy i inne elfy i najwaniejsze: skd si tu wzilicie? Bd przeklty, potworze! Skoro tego chcesz A teraz powiesz? Id do diaba! Kto to jest diabe?

I Garrish odstrzeli mu drug nog.

Ale elf milcza, a Garrish nie by ekspertem od przesucha. Tym w bunkrze zawsze zajmowali si starsi. Wobec tego pocign jeszcze jeden raz za spust i odszed z tego miejsca. I nie obejrza si ani razu za siebie.

Cz IV Garrish ju szsty dzie wdrowa na wschd. Przez trzy nic si nie zmieniao: cigle monotonne rwniny i zway elastwa. Ale czwartego dnia wdepn w co dziwnego. Pocztkowo myla, e to jakie niedawno padnite zwierz, ale gdy si przyjrza, zobaczy, e to wyrasta z podoa. Popatrzy w dal i dojrza, e caa powierzchnia jest pokryta nie maymi kpkami, jak ta koo niego, ale tworzy zwart cao. Pomyla, e raz si yje, wic zaryzykuje i pjdzie dalej. Pocztkowo to co askotao go w stopy, pniej zrobio si wysze i zacz brn w tym po pas. Jednoczenie zrobio si bardzo jasno i oczy zaczy go troch bole. Do zmierzchu nic si nie zmienio, a po nim z reszt te nie. Maszerowa ca noc, bo nie by picy, a nastpnie kolejny, ju pity, a zarazem szsty od zniszczenia cytadeli dzie, bo nie by zmczony. Nie musia te je, gdy ulepszenia poczynione na nim, gdy by dzieckiem, uczyniy go samowystarczalnym. Tylko czasem, ale naprawd rzadko, potrzebowa chwili wytchnienia. Szstego dnia od unicestwienia pary elfw ujrza w kocu drzewa. Byy kilkadziesit razy wiksze od tych, ktre zna dotd, podstaw miay znacznie ciemniejsz od koloru piasku, a koron w kolorze zbroi oddziaw specjalnych Predator, wysyanych na misje wyjtkowo trudne i niebezpieczne. W kocu uwiadomi sobie, e to jest kolor zielony. Tak samo zielone byo to, w

czym musia i od kilkudziesiciu godzin. Czu si szczliwy i dugo wpatrywa si w najpikniejszy widok w caym swoim yciu. Nie mg przypuszcza, e ju wkrtce pozna, czym jest cierpienie i mier. Cz V Do zbiorowiska drzew byo okoo mili. Garrish pokona t odlego w niespena dziesi minut. Wszed midzy drzewa i od razu poczu si duo lepiej. Panowa tu przyjemny cie i pmrok. Pomyla, e chce tu spdzi reszt swojego ycia i nie przypuszcza, e akurat to marzenie si speni. Wiedzia, e znajduje si wci na tej samej planecie, ale to miejsce byo tak niesamowite, tak inne od tego, w ktrym dotd y, e czu si tak, jakby odkry nowy, cudowny wiat. Przyklkn i po raz pierwszy w caym swoim yciu zapaka. Lecz byy to zy szczcia, radoci. Siedzia jeszcze chwil, poczym wsta i ruszy w gb lasu. Jeszcze nigdy nie by w miejscu, ktre tak ttnio yciem. Co chwil napotyka najrniejsze owady, w koronach drzew jakie uskrzydlone zwierzta wydaway zabawne dwiki, zupenie jakby chciay piewa. Czasem dostrzega czworonone organizmy, ktre na jego widok uciekay. Raz byo to stadko wysokich, zwinnych, brzowych, rogatych istot. A raz kilka masywnych, maych, brudnych i mierdzcych stworze. Garrish oglda kolorowe kwiaty i owoce rosnce na drzewach. Jedne byy due, okrge i pomaraczowe, inne mae i zielone, a jeszcze inne te i podune. Biega i poznawa wszystko dookoa, a zapad wieczr. Wtedy odszuka jak polank, pooy si na jej skraju i wpatrywa w gwiazdy. By szczliwy. I w kocu zasn. Cz VI Tego dnia Garrish wszed gbiej w las. Byo tu ciemniej, chodniej, spokojniej. Przez jakie dwie godziny przedziera si przez coraz gstsze chaszcze. Gdy dotar do wydeptanej przez zwierzta cieki, zaniepokoi si. Wydawao mu si, e syszy jak rozmow. Zacz si skrada w kierunku, skd dobiegay odgosy. W kocu zobaczy rdo haasu. Jakie dwie postacie, bardzo podobne do spotkanych przez niego elfw, rozmawiay pod drzewem i ywo gestykuloway. Byy rwnie masywne i uminione jak Lappi, wic Garrish przypuszcza, e mog by rwnie niebezpieczne. A nie chcia, eby cokolwiek i ktokolwiek przeszkadzao mu w poznawaniu nowego miejsca. Podkrad si do tych istot i

skoczy jednej na plecy. Skrci jej kark szybko, pewnie i cicho. Zobaczy, e drugiemu elfowi rozszerzyy si renice z przeraenia i cay zblad. Garrish pomyla, e z nim rwnie nie bdzie kopotw. Najmniejszych. Jednak w tym momencie poczu, e co wbija mu si w plecy. Dostrzeg kilka kolejnych elfw z ukami. Uzna, e nie moe traci czasu. Mimo dwch kolejnych strza wbijajcych si w jego ciao, skoczy na towarzysza swojej ofiary. Najpierw wbi mu pi w brzuch, a nastpnie zatopi swoje ky w jego szyi i odgryz mu gow. Chcia rozprawi si z reszt elfw, ale zniky. Wycign trzy strzay ze swoich plecw i przyjrza si im. Ze zwykymi ranami jego ulepszony organizm powinien poradzi sobie bez problemu, ale jeli byy zatruteCzu, e co jest bardzo nie w porzdku, bo jego plecy cigle krwawiy i zaczynao mu si krci w gowie. Zacz ucieka z tego miejsca, ale nie uszed daleko, gdy co wbio mu si tym razem w nog. Garrish potkn si i przewrci. Upad prosto w krzaki. Miay pikne, pachnce kwiaty, ale te miay due ciernie. Przeklinajc, wsta i spojrza w stron napastnikw. Ostatni rzecz, jak zobaczy, bya olbrzymia wcznia lecca w kierunku jego gowy.

You might also like