You are on page 1of 528

BECCA FITZPATRICK

Finale

TUMACZENIE MARIA BORZOBOHATA-SAWICKA

Tytu oryginau: Finale

Dla mojej Mamy, ktr zawsze najgoniej sycha


byo na trybunach (Biegnij, dziecko, biegnij!)

Wczeniej tego dnia


Scott nie wierzy! w duchy. Wedug niego zmarli pozostawali w grobach. Straci jednak rezon, kiedy znalaz
si w jednym z tuneli - pooonych pod parkiem rozrywki
w Delphic, gdzie od cian odbijay si echem zduszone
szepty i dziwne szelesty. Z niezadowoleniem zapa si na
tym, e jego myli bdz wok Harrisona Greya. Nie lubi przypomina sobie o tym, e przyczyni si do jego
mierci. Na niskim sklepieniu tunelu skraplaa si wilgo.
Scott pomyla o krwi. Jego pochodnia rzucaa pochliwe
cienie na ciany, ktre wydzielay wo zimnej, mokrej
ziemi. Zacz wyobraa sobie groby.
Po plecach spyna mu lodowata struka potu. Od-

wrci gow i posa ciemnoci przecige, nieufne spojrzenie.


Nikt nie wiedzia o przysidze, ktr zoy Harrisonowi Greyowi. Obieca mu, e bdzie chroni Nor. A
poniewa nie mg spojrze mu w oczy i powiedzie:
stary, przepraszam, e to przeze mnie ci zabili", postanowi czuwa nad jego crk. Wprawdzie nie byo to to samo
co przeprosiny, ale nie mg zrobi nic wicej. Scott nie
by pewien, czy przysiga zoona nieboszczykowi ma jakkolwiek warto, jednak guche dwiki rozlegajce si
za jego plecami utwierdziy go w przekonaniu, e postpuje susznie.
- Idziesz?
W ciemnoci widzia przed sob jedynie zarys sylwetki Dantego.
- Dugo jeszcze?
- Pi minut. - Dante rozemia si. - A co, dygasz?
-I to jak - odpowiedzia Scott, doganiajc go. - Jak
bdzie wygldao to spotkanie? Nigdy czego takiego nie
robiem - doda z nadziej, e nie wida po nim, jak gupio
si czuje. - Nefilowie naprawd uwierzyli, e Czarna Rka
nie yje? - Scott sam w to nie wierzy. Podobnie jak wszyscy Nefilowie Czarna Rka by przecie niemiertelny.
Komu wic udao si go zabi?

Nie podobay mu si myli, ktre rodziy si w jego


gowie. Jeeli to Nora go zabia... Jeeli Patch jej pomg...
Niewane, jak dobrze starali si zatrze za sob
lady. Na pewno co im umkno - jak wszystkim. Odkrycie prawdy byo tylko kwesti czasu.
Jeeli to Nora zamordowaa Czarn Rk, grozio
jej niebezpieczestwo.
- Widzieli mj piercie - odpar Dante.
Scott take go widzia. Wczeniej. Zaczarowany
piercie, ktry iskrzy si, jakby w rodku uwiziony by
bkitny pomie. Nawet teraz opalizowa chodnym, gasncym bkitem. Wedug Dantego Czarna Rka przepowiedzia, e bdzie to znak jego mierci.
- Znaleli ciao?
- Nie.
- Zgodzili si na to, by Nora im przewodzia? - nie
odpuszcza Scott. - Przecie w niczym nie przypomina
Czarnej Rki.
- Wczoraj zoya mu przysig krwi, ktra wypenia si w chwili jego mierci. Czy im si to podoba, czy
te nie, Nora jest ich przywdczyni. Mog znale kogo
innego na jej miejsce, ale najpierw poddadz j prbie.
Chc zrozumie, dlaczego Hank wybra wanie j.

Scott nie by przekonany.


- A jeeli bd j chcieli kim zastpi?
Dante rzuci mu ponure spojrzenie.
- Wtedy umrze. Tak gosi przysiga.
- Ale my oczywicie na to nie pozwolimy.
- Nie.
- Wic wszystko w porzdku? - Scott chcia usysze, e Nora jest bezpieczna.
- Owszem, pod warunkiem e bdzie z nami wsppracowaa.
Scott przypomnia sobie to, co wczeniej tego dnia
mwia Nora: Spotkam si z Nefilami i jasno przedstawi
im swj punkt widzenia. Moe i Hank zacz t wojn, ale
ja mam zamiar j zakoczy. Doprowadz do zawieszenia
broni. I nic mnie nie obchodzi, e im si to nie podoba".
cisn nasad nosa. Czekao go sporo pracy.
Z trudem brn naprzd, uwaajc na oleiste kaue,
pomarszczone niczym karbowana bibua. Wci chlupotao
mu w bucie po tym, jak nieco wczeniej wpad w jedn z
nich.
- Powiedziaem Patchowi, e nie spuszcz jej z
oczu.

- Jego te si boisz? - mrukn Dante.


- Nie, skd! - skama Scott. Dante te baby si
Patcha, gdyby go zna. - Dlaczego nie bierzemy jej ze sob
na spotkanie? - Nie czu si dobrze z tym, e musia rozdzieli si z Nor. aowa, e si na to zgodzi.
- Nie wiem, dlaczego robimy poow rzeczy, ktre
robimy. Jestemy onierzami. Suchamy rozkazw.
Scott przypomnia sobie sowa, ktre usysza od
Patcha na poegnanie: Jeste za ni odpowiedzialny. Nie
schrza tego". Ta groba zapada mu w pami. Patchowi
wydawao si, e tylko jemu zaley na Norze, ale tak nie
byo. Scott traktowa j jak siostr. Bya przy nim, kiedy
wszyscy inni si od niego odwrcili. Przekonaa go, eby
si nie poddawa.
czya ich wyjtkowa, zupenie niewinna wi. Na
adnej dziewczynie nie zaleao mu tak jak na Norze. By
za ni odpowiedzialny. Przecie obieca to jej zmaremu
ojcu.
Wraz z Dantem zeszli jeszcze niej w gb tunelu,
ktrego ciany zway si coraz bardziej. Scott odwrci
si bokiem, eby przecisn si przez kolejny korytarz. Nagle od cian oderway si grudki ziemi. Wstrzyma oddech.
Wydawao mu si, e sklepienie lada chwila si zawali i
pogrzebie ich ywcem.
W kocu Dante pocign za metalow koatk i w

cianie pojawiy si drzwi. Scott zajrza do przestronnego


pomieszczenia. ciany z ubitej ziemi, kamienna podoga.
Pusto.
- Spjrz w d. Zapadnia - wskaza mu Dante.
Scott zszed z pokrytego kamieniami wazu i pocign za klamk. Z otworu dobiegy ich oywione gosy. Zignorowa drabin i opad do dziury, trzy metry w d.
Rozejrza si po maym, przypominajcym jaskini
wntrzu. Zakapturzeni Nefilowie i Nefilki w czarnych szatach tworzyli ciasny krg wok dwch postaci, ktrych
Scott nie mg dojrze. Z boku buchn pomie. Wetknite
w wgiel elazo do wypalania pitna rozarzyo si na pomaraczowo.
- Odpowiadaj! - Ze rodka krgu odezwa si
szorstki, starczy gos. - Jaki jest twj zwizek z upadym
anioem, ktrego nazywaj imieniem Patch? Czy jeste
gotowa, by przewodzi Nefilom? Musimy wiedzie, e jeste nam w peni oddana.
- Nie musz odpowiada - odpara druga posta.
Nora. - Moje ycie prywatne to nie wasza sprawa.
Scott podszed do krgu, eby lepiej widzie.
- Ty nie masz ycia prywatnego! - zasyczaa stara
kobieta o biaych wosach, dgajc Nor wtym palcem.
Jej obwise policzki trzsy si ze zoci. - Teraz twoim je-

dynym celem jest uwolnienie twojego ludu spod wadzy


upadych aniow. Jeste dziedziczk Czarnej Rki i chocia nie chciaabym sprzeciwia si jego woli, jeeli bd
musiaa, zagosuj przeciwko tobie.
Scott z niepokojem spojrza na zakapturzonych Nefilw. Kilku z nich z uznaniem pokiwao gowami.
- Nora! - zawoa dziewczyn w mylach. - Co ty
wyprawiasz? Przysiga krwi. Musisz pozosta przy wadzy. Powiedz to, czego od ciebie oczekuj. To ich uspokoi.
Nora rozejrzaa si wok z wrogoci. Ich oczy si
spotkay.
- Scott?
Pokiwa gow, starajc si doda jej otuchy.
- Jestem tu. Nie wkurzaj ich. Sprbuj ich zadowoli, a bd mg ci std zabra.
Przekna lin. Wida byo, e prbuje zebra myli. Jej policzki wci pony wciekym rumiecem.
- Wczoraj w nocy zgin Czarna Rka. Wybrano
mnie na jego nastpczyni i od razu rzucono na gbok
wod. Biegam z jednego spotkania na drugie, musz wita
si z ludmi, ktrych nie znam, i nosi t ciasn szat.
Wci odpowiadam na tysice osobistych pyta. Popycha
si mnie i szturcha, ocenia i krytykuje, a ja nie mam nawet
czasu, eby zapa oddech. Wybaczcie wic, jeeli nie od-

zyskaam jeszcze rwnowagi.


Stara kobieta zacisna usta, ale nic nie odpowiedziaa.
- Jestem nastpczyni Czarnej Rki. To on mnie
wybra. Nie zapominajcie o tym - dodaa Nora i chocia
Scott nie by pewien, czy powiedziaa to z dum czy z
szyderstwem, wok zapada cisza.
- Powiedz mi tylko jedno - po duszym milczeniu
powiedziaa starsza kobieta, a w jej gosie sycha byo
podstp. - Co si stao z Patchem?
Zanim Nora zdya odpowiedzie, odezwa si
Dante:
- Ona nie jest ju z Patchem.
Nora i Scott spojrzeli na siebie gwatownie, a nastpnie przenieli wzrok na Dantego.
- Co to byo? - zapytaa Dantego w mylach, wczajc w ich konwersacj Scotta.
- Jeeli teraz nie pozwol ci zosta swoj przywdczyni, umrzesz w nastpstwie zamania przysigi
krwi - odpar Dante. - Ja si tym zajm.
- Bdziesz kama?
- A masz lepszy pomys?

- Nora chce przewodzi Nefilom - gos Dantego


wypeni pomieszczenie. - Zrobi to, co do niej naley. Dokoczy dziea, ktre zapocztkowa jej ojciec. Pozwlcie
jej na jeden dzie aoby. Potem w peni zaangauje si w
swoje zadanie. Ja j wyszkol. Poradzi sobie. Musicie jej
tylko da szans.
- Ty j wyszkolisz? - zapytaa Dantego starsza kobieta, przeszywajc go spojrzeniem.
- Uda si. Zaufajcie mi.
Kobieta zamylia si. Po chwili rozkazaa:
- Wypalcie jej znak Czarnej Rki.
Kiedy Scott zobaczy przeraenie w oczach Nory,
zrobio mu si sabo.
Koszmary. Pojawiy si znikd i hulay w jego gowie. Nabieray tempa. Pociemniao mu przed oczami.
Wtedy usysza gos - gos Czarnej Rki. Scott skrzywi si
i zakry uszy domi. Oszalay gos sycza i rechota w jego
gowie, a sowa zlay si ze sob. Ich dwik przypomina
mu brzczenie wydobywajce si z przewrconego ula.
Poczu pulsowanie wypalonego na piersi znaku Czarnej
Rki. Bl by tak intensywny, e Scott straci rachub
czasu.
Z garda wyrwa mu si rozkaz: - Przestacie! W
pomieszczeniu zrobio si cicho. Krg rozstpi si i Scotta

przeszyy nienawistne spojrzenia.


Kilkakrotnie zamruga oczami. Nie by w stanie zebra myli. Czu, e musi j uratowa. Kiedy jemu wypalano znak Czarnej Rki, nie byo nikogo, kto by mu
pomg. Nie mg pozwoli, by to samo spotkao Nor.
Stara kobieta wolno podesza do Scotta, stukajc
obcasami o kamienn posadzk. Jej skra poorana bya
gbokimi bruzdami, a z zapadnitych oczodow wpatryway si w niego wodniste zielone oczy.
- Uwaasz, e nie powinna udowodni nam swojego oddania? - Jej usta wygiy si w ledwo dostrzegalnym, wyzywajcym umiechu.
Serce Scotta zaomotao.
- Niech udowodni je poprzez czyny - wyrwao mu
si.
Kobieta przekrzywia gow.
- Co masz na myli?
W tym momencie gos Nory wlizgn si w jego
myli.
- Scott? - rzucia niepewnie.
Modli si, by jego sowa nie pogorszyy sprawy.
Obliza wargi.

- Gdyby Czarna Rka chcia, by Nora zostaa naznaczona, sam by to zrobi. Wybra j na swoj nastpczyni, poniewa jej ufa. Mnie to wystarcza. Moemy j
tu trzyma i przepytywa w nieskoczono albo w kocu
wypowiedzie t wojn. Niecae trzydzieci metrw ponad
naszymi gowami znajduje si miasto upadych aniow.
Przyprowadcie mi tu jednego z nich, a sam naznacz go
elazem. Jeeli chcemy, by upade anioy zrozumiay, e
nie artujemy, pokamy im to! - Scott sysza swj przerywany oddech.
Na twarz kobiety powoli wypyn umiech.
- To mi si podoba. Nawet bardzo. Jak si nazywasz, drogi chopcze?
- Scott Parnell - odpowiedzia, pocigajc za konierzyk koszulki. Potar kciukiem znieksztacon skr, na
ktrej mia wypalone pitno. - Niech wizja Czarnej Rki
yje po wieki - wypowiadajc te sowa, czu w ustach
gorzki posmak ci.
Kobieta pooya swoje kociste donie na ramionach Scotta, a nastpnie nachylia si i ucaowaa go w oba
policzki. Jej skra bya wilgotna i chodna jak nieg.
- Nazywam si Lisa Martin. Dobrze znaam Czarn
Rk. Niech jego duch yje w nas po wieki. Przyprowad
mi tu upadego anioa, chopcze. Niech przekonaj si, e
mwimy powanie.

Po chwili byo ju po wszystkim. Scott pomg


sku upadego anioa, chuderlawego chopaka o imieniu
Baruch, ktry wyglda na pitnacie ludzkich lat, a teraz
sta w rytualnym krgu. Najbardziej obawia si, e to Nora
bdzie musiaa wypali pitno na ciele ofiary, ale Lisa
Martin kazaa jej czeka w przedsionku.
Odziany w szaty Nefil poda Scottowi rozgrzane elazo. Chopak spojrza w d na marmurow pyt, do ktrej przykuty by wizie. Nie zwracajc uwagi na obietnice
zemsty, ktre wyrzuca z siebie Baruch, Scott powtrzy
sowa wyszeptane mu do ucha przez Nefila - kup bzdur
porwnujcych Czarn Rk do bstwa - i przyoy gorcy prt do piersi upadego anioa.
Teraz Scott opiera si o cian tunelu, tu obok
przedsionka, czekajc na Nor. Jeli nie przyjdzie za pi
minut, pjd po ni", postanowi. Nie ufa Lisie Martin.
Nie ufa adnemu z odzianych w czarne szaty Nefilw.
Tworzyli tajne stowarzyszenie, a Scott zdy si ju
przekona, e z tajemnic nigdy nie wynikao nic dobrego.
Zaskrzypiay drzwi. Nora zarzucia przyjacielowi
rce na szyj i mocno si do niego przytulia.
- Dzikuj.
Trzyma! j w objciach, dopki nie przestaa dygota.
- Taka praca - zaartowa. To zawsze dziaao. - Sta-

wiasz mi kolacj.
Nora pocigna nosem i zachichotaa.
- Widzisz, jak si ciesz, e jestem ich przywdczyni?
- S po prostu w szoku.
- W szoku, e Czarna Rka odda ich los w moje
rce. Widziae ich twarze? Mylaam, e si rozpacz.
Albo e zaczn we mnie rzuca pomidorami.
- Co teraz zrobisz?
- Hank nie yje, Scott. - Nora spojrzaa mu prosto w
oczy, po czym otara powieki palcami. Zobaczy w jej twarzy co, czego nie potrafi nazwa. miao? Pewno
siebie? A moe po prostu ch szczerego wyznania. - Bd
witowa.

ROZDZIA 1
Tej samej nocy
Nie jestem imprezowiczk. Oguszajca muzyka,
wirujce ciaa, zamroczone alkoholem twarze - to nie moja

bajka. W sobotnie wieczory lubi zosta w domu, wtuli


si w kanap i obejrze komedi romantyczn z moim
chopakiem Patchem. Jestem przewidywalna, skryta... normalna. Nazywam si Nora Grey i chocia do niedawna byam przecitn nastolatk, ktra kupowaa ciuchy w
sieciwkach i wydawaa tygodniwk na piosenki z iTunes, ostatnio moje ycie zaczo odbiega od normy. Nie
wiedziaabym, czym jest normalno, nawet gdybym si o
ni potkna.
Normalno skoczya si wraz z chwil, kiedy w
moje ycie wkroczy Patch. Mj chopak jest ode mnie
wyszy o gow, ma analityczny umys, jest zwinny jak kot
i mieszka sam w supertajnym szpanerskim apartamencie
pod parkiem rozrywki w Delphic. Jego gboki seksowny
gos sprawia, e mikn mi kolana. Co wicej, Patch jest
upadym anioem. Wyrzucili go z nieba, poniewa zbyt
swobodnie podchodzi do panujcych tam zasad. Jestem
przekonana, e kiedy Patch pojawi si w moim yciu, normalno po prostu przestraszya si i zwiaa.
By moe brakuje mi normalnoci, ale mam za to
rwnowag. Zawdziczam j mojej najlepszej przyjacice,
z ktr znam si od dwunastu lat, Vee Sky. Mimo e lista
dzielcych nas rnic cignie si w nieskoczono, czy
nas nierozerwalna wi. Vee i ja jestemy potwierdzeniem
reguy, e przeciwiestwa si przycigaj. Ja jestem smuka i wysoka (przynajmniej wedug ludzkich standardw),
mam burz krconych wosw, ktre doprowadzaj mnie
do szau, i osobowo typu A. Vee jest jeszcze wysza ode

mnie, ma popielate wosy, jasnozielone oczy i wicej wypukoci ni tor kolejki grskiej. Prawie zawsze stawia na
swoim. No i w przeciwiestwie do mnie moja przyjacika
to urodzona balangowiczka.
Tego wieczoru jej imprezowy instynkt zaprowadzi!
nas na drugi koniec miasta, do czteropitrowego ceglanego
magazynu drgajcego od mocnych uderze muzyki klubowej, gdzie a roio si od podrobionych dowodw osobistych. Klub ton w takiej masie wydzielanego przez
upakowane w nim ciaa potu, o jakiej efekt cieplarniany
mgby tylko pomarzy. Wntrze byo do pospolite i
skadao si z parkietu wcinitego pomidzy scen i bar.
Krya plotka, e tajemnicze drzwi za barem prowadz do
piwnicy, w ktrej siedzi facet o przezwisku Storky, handlujcy pirackim... wszystkim. Przywdcy religijni z lokalnej
spoecznoci grozili, e doprowadz do zamknicia tej
wylgami nieprawoci dla krnbrnych nastolatkw", znanej take jako Diabelska Portmonetka.
- Wyluzuj! - Vee prbowaa przekrzycze ogupiajce dudnienie muzyki. Splota palce z moimi i uniosa nasze rce do gry, koyszc nimi w rytm piosenki.
Znajdowaymy si porodku parkietu. Cigle kto nas
szturcha i popycha. - Tak wanie powinna wyglda sobotnia noc. My dwie szalejce na parkiecie, zrelaksowane i
zlane porzdnym dziewczyskim potem.
Staraam si entuzjastycznie skin gow, ale chopak za mn co chwil przydeptywa moj balerink, w

zwizku z czym bez przerwy musiaam j poprawia.


Dziewczyna po prawej rozpychaa si okciami i ilekro
nie byam do uwana, dawaa mi potnego kuksaca.
- Moe si czego napijemy!? - zawoaam do Vee.
- Duszno tu jak w saunie!
- To dlatego, e rozpalamy atmosfer. Chopak przy
barze nie moe si napatrze na twoje gorce ruchy. - Vee
polinia palec i dotkna mojego ramienia, imitujc
skwierczenie. Powdrowaam za jej wzrokiem i... zamaram.
Dante Matterazzi skin gow na powitanie. Kolejny gest by nieco subtelniejszy.
- Nigdy bym nie zgad, e taka z ciebie tancereczka
- powiedzia do mnie w mylach.
- A to ciekawe, ja nigdy bym nie zgada, e taki z
ciebie drczyciel - wypaliam.
Oboje naleelimy do rasy Nefilw, std nasza wrodzona umiejtno porozumiewania si w mylach. Na tym
jednak podobiestwa si koczyy. Dante wci zawraca
mi gow, a ja nie mogam przecie unika go bez koca.
Poznaam go dzi rano, kiedy zapuka do moich drzwi, aby
mi obwieci, e upade anioy i Nefilowie stoj na krawdzi wojny, a ja zostaam wanie wybrana przywdczyni
tych drugich. Na razie miaam jednak do gadania o wojnie. Czuam si przytoczona. A moe po prostu w to

wszystko nie wierzyam? Tak czy owak, marzyam tylko o


tym, eby znikn.
- Nagraem ci si na poczt - powiedzia.
- Pewnie przegapiam twoj wiadomo. - A raczej
j wykasowaam.
- Musimy porozmawia.
- Jestem troch zajta. - Na dowd tego zakoysalam biodrami i podniosam rce, naladujc Vee, ktra caymi dniami ogldaa mtv. Moja przyjacika hiphop ma
we krwi.
Na ustach Dantego pojawi si drwicy umieszek.
- Skoro ju o tym mowa, popro przyjacik, eby
data ci kilka wskazwek. Nogi ci si plcz. Za dwie minuty widzimy si na tyach klubu.
Wbiam w niego wzrok.
- Przecie mwi, e jestem zajta!
- To nie moe czeka. - Dante znaczco unis brwi,
a po chwili znikn w tumie.
- Jego strata - zadecydowaa Vee. - Jeste dla niego
po prostu za gorca. - Id po co do picia - powiedziaam. Chcesz col? - Wygldao na to, e Vee na razie nie zamierza opuszcza parkietu, a ja, cho nie miaam ochoty gada

z Dantem, uznaam, e lepiej zacisn zby i mie to z


gowy, ni pozwoli, by ca noc za mn azi.
- Z cytryn - odpara Vee.
Zeszam z parkietu i - upewniwszy si, e Vee mnie
nie widzi - skrciam w boczny korytarz, po czym wyszam
na zewntrz tylnymi drzwiami. Uliczka bya skpana w powiacie ksiyca. Przede mn stao czerwone porsche
panamera, o ktre Dante opiera si nonszalancko.
Dante mierzy dwa metry i wyglda jak onierz,
ktry dopiero co opuci obz dla rekrutw. Przykad? Ma
bardziej uminiony kark ni ja cae ciao. Tej nocy ubrany
by w workowate bojwki i bia lnian koszul. Rozpite
do poowy klatki piersiowej guziki odsaniay fragment
gadkiej skry.
- Fajny samochd - powiedziaam.
- Da si nim jedzi.
- Moim volkswagenem te si da, a kosztowa troch mniej.
- Samochd to co wicej ni cztery koa.
Nie no, trzymajcie mnie.
- No i...? - rzuciam, przestpujc z nogi na nog. Co to za pilna sprawa?

- Nadal spotykasz si z tym upadym anioem?


W cigu kilku godzin naszej znajomoci zada mi to
pytanie ju kilkakrotnie. Dwa razy przez SMSa, a teraz
prosto w oczy. Mj zwizek z Patchem przechodzi wzloty
i upadki, ale obecnie utrzymywaa si tendencja zwykowa. Oczywicie, miewalimy problemy. W wiecie, w
ktrym Nefilowie i upade anioy wolayby raczej umrze,
ni obdarzy si wzajemnie umiechem, spotykanie si z
przedstawicielem wrogiej rasy byo absolutnie nie do przyjcia.
Wyprostowaam si.
- Owszem.
- Jestecie ostroni?
- Raczej dyskretni.
I bez Dantego Patch i ja wiedzielimy, e pokazywanie si razem nie jest zbyt mdre. Nefilowie i upade
anioy chtnie udowadniali sobie, kto jest lepszy. Z kadym dniem przybieray na sile rasistowskie nastroje. Bya
jesie, a mwic cile, padziernik, i za kilka dni mia si
rozpocz ydowski miesic cheszwan.
Kadego roku podczas cheszwanu upade anioy
opanowuj ciaa Nefilw, uznajc, e maj prawo robi, co
im si ywnie podoba. A poniewa jedynie w tym czasie
mog dowiadcza dozna fizycznych, ich kreatywno nie

zna granic. Szukaj wwczas przyjemnoci, blu i tego, co


pomidzy. yj w ciaach swoich ofiar jak pasoyty. Dla
Nefilw cheszwan to prawdziwa tortura.
Gdyby niepowoane osoby zauwayy, jak Patch i ja
trzymamy si za rce, z pewnoci bymy za to zapacili.
- Porozmawiajmy o twoim wizerunku - powiedzia
Dante. - Musimy ci zrobi dobry PR w mediach i sprawi,
eby Nefiowie w ciebie uwierzyli.
Pstryknam palcami w teatralnym gecie.
- Nie znosz, kiedy spadaj mi wskaniki poparcia!
Dante cign brwi.
- To nie arty, Noro. Za siedemdziesit dwie godziny rozpocznie si cheszwan, a to oznacza wojn. Upade anioy po jednej stronie, my po drugiej. Caa
odpowiedzialno spoczywa na tobie, nowej przywdczyni
nefilskiej armii. Przysiga krwi, ktr zoya Hankowi,
zacza ju obowizywa. Chyba nie musz ci przypomina o konsekwencjach, ktre gro za jej zamanie?
Zrobio mi si niedobrze. Przecie wcale nie zgaszaam si na ochotnika. To, e zostaam zmuszona do objcia tej funkcji, zawdziczam swojemu nieyjcemu
biologicznemu ojcu, a jednoczenie niele pokrconemu
facetowi Hankowi Millarowi. Dziki magicznej transfuzji
krwi wbrew mojej woli ze zwykego czowieka zmieni

mnie w czystej krwi Nefilk, tak bym moga stan na


czele jego armii. Przysiga, e poprowadz Nefilw do
boju, ktr mu zoyam, zacza obowizywa w chwili
jego mierci. Gdybym jej nie dotrzymaa, i mnie, i moj
mam czekaaby mier. Tak gosiy sowa przysigi. Ale
spoko, bez presji.
- Pomimo rodkw ostronoci, jakie zamierzam
zastosowa, nie moemy zupenie wymaza twojej przeszoci. Wsz wok ciebie Nefiowie. Kr ju plotki, e
spotykasz si z upadym anioem i e stoisz po dwch stronach barykady.
- Ale ja naprawd spotykam si z upadym anioem.
Dante przewrci oczami.
- Moe jeszcze goniej?
Wzruszyam ramionami.
- Jeeli naprawd tego chcesz... - pomylaam i ju
miaam to wypowiedzie na gos, ale Dante natychmiast
znalaz si przy mnie i zakry mi usta doni.
- Wiem, e to silniejsze od ciebie, ale czy chocia
ten jeden raz mogaby mi uatwi zadanie? - wyszepta mi
do ucha, z wyranym niepokojem rozgldajc si w mroku,
mimo i byam pewna, e jestemy sami. Cho miaam dopiero dwudziestoczterogodzinne dowiadczenie w byciu
czystej krwi Nefilk, ufaam swojemu wyostrzonemu sz-

stemu zmysowi. Gdyby kto nas podsuchiwa, wiedziaabym o tym.


- Posuchaj. Wiem, e kiedy dzi si poznalimy,
powiedziaam, e Nefilowie bd musieli si pogodzi z
tym, e jestem w zwizku z upadym anioem - oznajmiam, kiedy zabra do - ale zrobiam to bez zastanowienia.
Cay dzie o tym mylaam. Rozmawiaam z Patchem. Jestemy naprawd ostroni, Dante, wierz mi.
- Dobrze wiedzie. Ale i tak musisz co dla mnie
zrobi.
- Co takiego?
- Zacznij spotyka si z Nefilem, a konkretnie ze
Scottem Parnellem.
Scott by pierwszym Nefilem, z ktrym si zaprzyjaniam. Miaam wtedy pi lat i nie wiedziaam nic o
jego pochodzeniu. W cigu kilku ostatnich miesicy zdy
si ju wcieli w rol mojego przeladowcy i wsplnika, a
w kocu przyjaciela. Nie mielimy przed sob adnych tajemnic. Ale nie byo te midzy nami chemii.
Rozemiaam si.
- Chyba sobie artujesz.
- To tylko na pokaz. Dla zachowania pozorw - wyjani. - Dopki nasza rasa nie przekona si do ciebie. Jeste

Nefilk dopiero od doby. Nikt ci nie zna. Ludzie


potrzebuj jakiego impulsu, eby ci polubi. Musimy
sprawi, by nie bali si tobie zaufa. Zwizek z Nefilem to
dobry krok w tym kierunku.
- Nie mog umawia si ze Scottem - oznajmiam
Dantemu. - On podoba si Vee.
W przypadku Vee stwierdzenie, e ma pecha w mioci, byoby eufemizmem. W cigu ostatnich szeciu miesicy zdya si zakocha w drapienym narcyzie oraz
dwulicowej gnidzie. Nie powinno wic dziwi, e po tym
wszystkim zaczynaa powanie wtpi w swoj miosn intuicj. Ostatnio przestaa si nawet umiecha do przedstawicieli pici przeciwnej. I wtedy pojawi si Scott. Wczoraj
wieczorem, kilka godzin przed tym, jak mj biologiczny
ojciec zmusi mnie do przemienienia si w penokrwist
Nefilk, Vee i ja poszymy do Diabelskiej Portmonetki na
koncert nowego zespou Serpentine, w ktrym Scott gra
na basie. Od tego czasu Vee nie moga przesta o nim myle. Gdybym teraz ukrada jej Scotta - nawet jeeli mia to
by tylko blef - zadaabym jej cios prosto w serce.
- To by byo tylko na niby - powtrzy Dante, jak
gdyby te sowa miay sprawi, e uznam jego pomys za
rewelacyjny.
- Czy Vee bdzie o tym wiedziaa? - Niezupenie.
T i Scott musielibycie zachowywa si przekonujco.
Gdyby ta informacja wycieka, mogoby si to zakoczy
tragicznie, wic wolabym, eby prawd znaa tylko nasza

dwjka.
Z jego sw wynikao, e Scott take miaby pa
ofiar blefu. Oparam rce na biodrach, prbujc wyglda
na stanowcz i niewzruszon.
- Musisz wymyli kogo innego. - To, e miaabym udawa zwizek z Nefilem, by zyska popularno,
wcale mi si nie podobao. Co wicej, pomys ten wydawa
mi si z gry skazany na niepowodzenie, ale chciaam
mie to ju za sob. Skoro Dante uwaa, e nefilski chopak sprawi, e Nefilowie uznaj mnie za jedn z nich, prosz bardzo. To i tak miao by tylko na niby. Oczywicie,
Patch nie bdzie zachwycony, ale nie miaam teraz czasu
si oto martwi.
Dante zacisn usta i przymkn oczy. Zaczyna traci cierpliwo. W cigu tego dnia zdyam si ju przyzwyczai do tej miny.
- Musi to by kto szanowany w nefilskiej spoecznoci - powiedzia w kocu z namysem. - Kto, kogo Nefilowie podziwiaj. Kto, kogo zaakceptuj.
Zniecierpliwiona, machnam rk.
- Po prostu zaproponuj kogo innego ni Scott.
- Ja.
Wzdrygnam si.

- Przepraszam. Co takiego? Ty? - Byam zbyt


zdumiona, eby wybuchn miechem.
- A dlaczego nie? - zapyta Dante.
- Naprawd chcesz, ebym zacza wymienia powody? Moe mi to zaj ca noc. Wedug ludzkich standardw jeste ode mnie co najmniej o pi lat starszy. To
absolutny skandal. Nie masz poczucia humoru i... co tam
jeszcze? Aha, no tak, przecie my si nie znosimy!
- To wietny pomys. Jestem twoim porucznikiem...
- Tylko dlatego, e Hank ci nim mianowa. Ja nie
miaam tu nic do gadania.
Dante wydawa si mnie nie sysze. Zaj si ukadaniem wymylonych scenariuszy.
- Poznalimy si i natychmiast si sobie spodobalimy. Pocieszaem ci po mierci ojca. To wiarygodna bajeczka - umiechn si. - I wietny PR.
- Jeeli z twoich ust jeszcze raz padnie to sowo, to
przysigam, e... zrobi co drastycznego.
Chciaam go rbn. A potem wymierzy sobie policzek za to, e w ogle braam jego plan pod uwag.
- Przepij si z tym - powiedzia Dante. - Przemyl
to.

- Mam to przemyle? - Policzyam do trzech na


palcach. - Ju. To zy pomys. Bardzo zy. Moja odpowied
brzmi nie".
- Masz lepszy?
- Tak, ale musz go jeszcze dopracowa.
- Oczywicie, Noro. Nie ma problemu. - Policzy
do trzech na palcach. - Dobra, czas min. Z samego rana
musisz poda mi imi. Gdyby jeszcze nie zauwaya,
twoje akcje spadaj na eb na szyj. Wiadomo o mierci
twojego ojca i o tym, e stana na czele Nefilw, rozprzestrzenia si z prdkoci wiata. Nefilowie zaczynaj gada, a z tego nigdy nic dobrego nie wynika. Musimy
sprawi, eby ci zaufali. Musz uwierzy, e dziaasz dla
ich dobra i e jeste w stanie dokoczy to, co zacz twj
ojciec, wyzwalajc nas spod wadzy upadych aniow.
Musimy zapewni ci ich poparcie. Damy im do tego mnstwo powodw. Pierwszym z nich musi by porzdny nefilski chopak.
- Sonko, wszystko w porzdku?
Odwrcilimy si zaskoczeni. W drzwiach staa
Vee. Na jej twarzy nieufno walczya z ciekawoci.
- Hej! Wszystko dobrze! - rzuciam nieco zbyt entuzjastycznie.
- Nie przyniosa tego picia, wic zaczam si mar-

twi - powiedziaa Vee. Spogldaa to na mnie, to na Dantego. W pewnej chwili na jej twarzy ujrzaam bysk zrozumienia. Musiaa przypomnie go sobie z baru. - A ty to
kto? - zapytaa.
- On? - wtrciam si. - Eee... To po prostu, tego...
taki jeden facet...
Dante zrobi krok naprzd i wycign do w kierunku Vee.
- Dante Matterazzi. Jestem nowym znajomym
Nory. Poznalimy si dzisiaj przez wsplnego koleg
Scotta Parnella.
Twarz Vee rozjania si.
- Znasz Scotta?
- To mj dobry przyjaciel.
- Przyjaciele Scotta s moimi przyjacimi.
No nie wytrzymam.
- Co wy tu waciwie robicie? - zapytaa Vee.
- Dante sprawi sobie nowe autko - powiedziaam,
usuwajc si w bok, tak by Vee moga w peni podziwia
jego porsche. - Musia si pochwali. Sprbuj si za bardzo
nie przyglda. Wydaje mi si, e silnikowi brakuje numeru seryjnego. Biedny Dante musia posun si do kra-

dziey, bo wszystkie pienidze wyda na depilacj klaty.


Ale za to zobacz, jaka gadziuchna! A lni!
- Ha, ha - powiedzia Dante ponuro.
Mylaam, e moe si zawstydzi i zapnie cho jeden guzik, ale tego nie zrobi.
- Gdybym ja miaa taki samochd, te bym si nim
chwalia - orzeka Vee.
- Chciaem zabra Nor na przejadk, ale co nie
mog jej przekona - wyzna Dante.
- To dlatego, e jej chopak to prawdziwy macho.
Jego rodzice nie mogli go nawet posa do szkoy, bo nie
opanowa zasad, ktrych uczyli nas w przedszkolu, jak na
przykad tego, e trzeba si dzieli. Jeeli odkryje, e zabrae Nor na przejadk, z twojego porsche zostanie
byszczca harmonijka.
- Rany, ale zrobio si pno! Nie spieszysz si nigdzie, Dante? - rzuciam.
- Na szczcie okazao si, e nie mam na dzi adnych planw. - Umiechn si powoli i swobodnie. Wiedziaam, e cieszy go kada chwila spdzona na wtrcaniu
si w moje sprawy. Dzi rano wyranie powiedziaam mu,
e moe si ze mn kontaktowa wycznie na osobnoci, a
on wanie da mi do zrozumienia, co myli o tych moich
zasadach". Rozpaczliwie prbujc wyrwna rachunki,

rzuciam mu najzimniejsze, najwredniejsze spojrzenie, na


jakie mnie byo sta.
- Super - powiedziaa Vee. - Pomoemy ci jako zabi czas. Spdzi pan wieczr z dwiema najfajniejszymi
dziewczynami w Coldwater, panie Matterazzi.
- Dante nie taczy - rzuciam szybko.
- Ten jeden raz mog zrobi wyjtek - odpar,
otwierajc przed nami drzwi klubu.
Vee zacza klaska w donie i skaka jak szalona.
- Wiedziaam, e ta noc bdzie niezapomniana! zapiszczaa i schylajc si pod ramieniem Dantego, wlizgna si do rodka.
- miao - powiedzia Dante, po czym pooy mi
do na karku i wprowadzi mnie do rodka. Strciam jego
rk, ale ku mojej irytacji nachyli si do mnie i szepn: Ciesz si, e udao nam si porozmawia.
- Niczego jeszcze nie rozwizalimy - powiedziaam do niego w mylach. - Jeeli chodzi o t ca spraw z
randkowaniem, to nic nie jest postanowione. To tylko pomys. A poza tym zdaje si, e moja najlepsza przyjacika
miaa nie wiedzie o twoim istnieniu.
- Huoja najlepsza przyjacika chyba uwaa, e powinna pogoni swojego chopaka - odpar z rozbawieniem.

- Zamieniaby Patcha na cokolwiek z wyczuwalnym pulsem. Maj may konflikt. - Brzmi obiecujco.
Dante ruszy! za mn krtkim korytarzem prowadzcym na
parkiet. Przez cay czas czuam na karku jego arogancki,
prowokujcy umiech.
Gone, monotonne dudnienie muzyki wdzierao si
w moj gow jak wiertarka. cisnam nasad nosa, kulc
si pod naporem pulsujcej migreny. Jeden okie oparam
na blacie, a drug rk przyciskaam do czoa szklank z
lodowat wod.
- Ju jeste zmczona? - Dante zostawi Vee na parkiecie i przysiad na stoku obok mnie.
- Nie wiesz, jak dugo jeszcze wytrzyma? - zapytaam znuona.
- Na moje oko dopiero si rozkrca.
- Kiedy nastpnym razem bd szukaa najlepszej
przyjaciki, przypomnij mi, ebym trzymaa si z daleka
od chodzcego Red Bulla. Ona nigdy si nie mczy...
- Za to ty wygldasz, jakby chciaa ju wraca do
domu.
Potrzsnam gow.
- Przyjechaam tu samochodem, ale nie mog zostawi Vee. Powanie, ile ona jeszcze wytrzyma? - Niestety,
zadawaam sobie to pytanie przez ostatnie pl godziny.

- Zrbmy tak: ty jed, a ja zostan z Vee. Potem j


odwioz.
- Przecie miae nie miesza si w moje ycie prywatne. - Siliam si na zgryliwo, ale byam zbyt skonana, by brzmie przekonywujco.
- To by twj pomys, nie mj.
Przygryzam warg.
- C, moe ten jeden raz... Vee ci lubi. A ty masz
jeszcze si, eby z ni potaczy. Chyba nic w tym
zego...
Dante trci mnie w nog.
- Przesta kombinowa i jed do domu.
Ku wasnemu zaskoczeniu, odetchnam z ulg.
- Dziki, Dante. Mam u ciebie dug.
- Moesz go spaci jutro. Musimy skoczy nasz
rozmow.
Natychmiast znikny yczliwe uczucia, jakie zaczynaam do niego ywi, i znw Dante by jak kamyk w
bucie - mczcy i dokuczliwy.
- Jeeli cokolwiek jej si stanie, poniesiesz pen
odpowiedzialno.

- Dobrze wiesz, e nic jej nie grozi.


Chocia nie lubiam Dantego, ufaam jego sowom.
W kocu teraz odpowiada przede mn. Przysig mi posuszestwo. Moe rola przywdcy Nefilw miaa jednak
kilka pozytywnych stron? Z t myl opuciam klub.
Noc bya bezchmurna, a na tle czarnego nieba ksiyc jania upiornym bkitem. Idc do samochodu, syszaam huk muzyki z Diabelskiej Portmonetki, ktry wypeni
powietrze jak odlegy grzmot. Wcignam do puc
chodne padziernikowe powietrze. Bl gowy powoli mija.
W mojej torebce zadzwonia trudna do namierzenia
komrka, ktr dostaam od Patcha.
- Jak uda si babski wieczr? - usyszaam jego
gos.
- Gdybym posuchaa Vee, spdziybymy tu ca
noc. - Zdjam buty i zawiesiam je na palcu. - Marz tylko
o ku.
- W takim razie mamy podobne marzenia. wy te
marzysz o ku? - Przecie Patch mwi, e rzadko sypia.
- Marz o tobie w moim ku.
W brzuchu poczuam trzepotanie motyli. Wczoraj
po raz pierwszy nocowaam u Patcha i chocia towarzyszya nam pokusa, udao nam si spa w oddzielnych po-

kojach. Nie byam jeszcze pewna, jak daleko chc si posun w tym zwizku, ale Patch chyba nie podziela moich
wtpliwoci.
- Mama na mnie czeka - oznajmiam. - Brakuje nam
szczcia. - Chcc nie chcc, przypomniaa mi si niedawna rozmowa, ktr odbyam z Dantem. Musiaam
szybko powiedzie o niej Patchowi. - Moemy si spotka
jutro? Musimy porozmawia.
- To nie brzmi zbyt dobrze.
Przesaam mu buziaka przez telefon.
- Tskniam dzi za tob.
- Noc jest jeszcze moda. Moe uda mi si do ciebie
wpa, jak skocz. Nie zamykaj okna.
- Czym si teraz zajmujesz?
- Monitoringiem.
Zmarszczyam brwi.
- Brzmi to troch mglicie.
- Mj cel zmieni pooenie. Musz lecie. Wpadn
tak szybko, jak si da - powiedzia, po czym odoy suchawk.
Czapic po chodniku, zastanawiaam si nad tym,
kogo i dlaczego obserwuje Patch - wydawao mi si to tro-

ch niepokojce. W kocu dotaram do mojego biaego


volkswagena cabrioletu rocznik 1984. Rzuciam buty na
tylne siedzenie i opadam za kierownic. Przekrciam
kluczyk, ale silnik nie zapali. Przy kadej prbie wydawa
przyduszony, rzcy dwik. Korzystajc z okazji, uoyam litani inwektyw, ktrymi obrzuciam t kup zomu.
Samochd, ktry wczeniej nalea do Scotta, zapewni mi wicej zszarganych nerww ni przejechanych
kilometrw. Wyskoczyam i otworzyam mask, przygldajc si pokrytemu smarem labiryntowi wykw i zbiornikw.
Wymieniam ju alternator, ganik i wiece. Czy
zostao co jeszcze?
- Kopoty z samochodem? - Za plecami usyszaam
nosowy mski gos.
Odwrciam si zaskoczona. Nie syszaam krokw
mczyzny, a co jeszcze bardziej niepokojce - nie wyczuam go.
- Na to wyglda - odparam.
- Potrzebujesz pomocy?
- Raczej nowego samochodu.
Mia obleny, nerwowy umiech.
- Moe po prostu ci podwioz? Wygldasz na mi

dziewczyn. W czasie przejadki utniemy sobie pogawdk.


Trzymaam dystans. Z caych si prbowaam sobie
przypomnie, skd go znam. Instynkt podpowiada mi, e
nie by czowiekiem. Nie by te Nefilem. Co dziwniejsze,
wydawao mi si, e nie by nawet upadym anioem. Mia
okrg cherubinow twarz, a na gowie szop blond wosw. Jego uszy odstaway jak u sonia Dumbo. Wyglda
tak niegronie, e natychmiast zrobiam si podejrzliwa.
Ogarn mnie niepokj.
- Dzikuj za propozycj, ale pojad z przyjacimi.
Z jego twarzy znikn umiech. Chwyci mnie za
rkaw.
- Nie odchod! - zaskomla rozpaczliwie.
Przestraszona, zrobiam kilka krokw do tyu.
- Ja tylko... To znaczy... Chciaem powiedzie... Przekn lin, a jego oczy nagle zalniy. - Musz porozmawia z twoim chopakiem.
Poczuam, jak przyspiesza mi ttno. Ogarna mnie
panika. A jeli ten mczyzna by Nefilem, a ja po prostu
tego nie wyczuwaam? Co, jeeli zna prawd o mnie i o
Patchu? Co, jeeli odszuka mnie tu dzisiaj, eby da mi
nauczk, e Nefilowie i upade anioy powinni si trzyma
od siebie z daleka? Byam wieo upieczon Nefilk i

gdyby przyszo mi stan do walki, z pewnoci bym przegraa.


- Nie mam chopaka - prbowaam zachowa spokj, zaczynajc powoli odchodzi w kierunku Diabelskiej
Portmonetki.
- Skontaktuj mnie z Patchem! - zawoa za mn
mczyzna piskliwym gosem. - Unika mnie!
Przyspieszyam.
- Powiedz mu, e jeeli nie wylezie z kryjwki, sam
go z niej wykurz. Jeli trzeba bdzie, spal cay lunapark!
Z niepokojem spojrzaam za siebie. Nie wiedziaam, w co takiego wmiesza si Patch, ale zakuo mnie w
brzuchu. Kimkolwiek by ten mczyzna, nie naleao sugerowa si jego cherubinowym wygldem - ten facet mwi powanie.
- Nie moe mnie wiecznie unika! - Mczyzna pomkn na krtkich nogach i po chwili znikn w ciemnoci,
pogwizdujc melodi, od ktrej przeszy mnie ciarki.

ROZDZIA 2
P godziny pniej zaparkowaam na podjedzie.
Mieszkam z mam w typowym wiejskim biaym domu z
niebieskimi okiennicami, ktry zawsze spowity jest lekk
mg.
O tej porze roku drzewa eksploduj czerwieni i
zotem, a w powietrzu unosi si zapach igliwia, dymu i
wilgotnych lici. Wbiegam na ganek, na ktrym wart penio pi okrglutkich dy, i otworzyam drzwi.
- Wrciam! - zawoaam do mamy. W salonie pa-

lio si wiato. Rzuciam klucze na stolik i ruszyam w


gb domu.
Mama zagia roek strony, po czym wstaa z kanapy, eby mnie przytuli.
- Dobrze si bawia?
- Jestem skrajnie wycieczona - powiedziaam i
wskazaam na pitro. - Do ka uda mi si dotrze jedynie
si woli.
- Szuka ci jaki mczyzna.
Zmarszczyam brwi. Jaki mczyzna?
- Nie chcia poda nazwiska. Nie powiedzia te,
skd ci zna - mwia dalej mama. - Czy powinnam si
martwi?
- Jak wyglda?
- Okrga twarz, rumiane policzki. Blondyn.
A wic to on. Mczyzna, ktry chcia si rozmwi z Patchem. Umiechnam si nieszczerze.
- Ach, tak. To akwizytor. Ma studio fotograficzne i
prbuje mi wcisn sesj zdjciow na zakoczenie szkoy.
Jeszcze troch, a wmwi mi, e koniecznie musz te zrobi u niego zaproszenia na bal maturalny. Mylisz, e mog
sobie dzi odpuci demakija? Zaraz zasn na stojco.

Mama ucaowaa mnie w czoo.


- pij dobrze.
Weszam po schodach do sypialni, zamknam za
sob drzwi i rzuciam si na ko. Muzyka z Diabelskiej
Portmonetki wci pulsowaa mi w skroniach, ale byam
zbyt zmczona, eby si tym przejmowa. Ju prawie zasypiaam, kiedy przypomniao mi si o oknie. Jknam,
zwlekam si z ka i przekrciam klamk. Patch bdzie
mg dosta si do rodka, ale nie sdz, eby udao mu si
mnie dobudzi.
Nacignam kodr pod brod i poczuam, jak
wabi mnie delikatny, sodki sen. Ju waciwie byam w
jego objciach, kiedy materac ugi si pod ciarem drugiego ciaa.
- Nie mam pojcia, dlaczego tak uwielbiasz to
ko - powiedzia Patch. - Jest o trzydzieci centymetrw
za krtkie i o metr za wskie. Nie jestem te fanem tej fioletowej pocieli. Natomiast moje ko to co innego...
Otworzyam jedno oko. Patch lea obok mnie na
plecach, z rkami luno splecionymi na karku i wpatrywa
si we mnie ciemnymi oczami. Pachnia czysto i seksownie, a jego przycinite do mnie ciao emanowao przyjemnym ciepem. Mimo najlepszych stara jego blisko
skutecznie utrudniaa mi sen.
- Wiem, e nie doceniasz wygody mojego ka -

odparam. - Ty mgby spa nawet na stosie cegie. - Jednym z minusw tego, e Patch by upadym anioem, byo
to, e nie dowiadcza dozna fizycznych. Nie czu blu,
ale nie wiedzia take, czym jest przyjemno. Musiaam
si pogodzi z tym, e nawet moje pocaunki odczuwa jedynie na poziomie emocjonalnym. Udawaam, e si tym
nie przejmuj, ale chciaam, eby mj dotyk go elektryzowa.
Delikatnie pocaowa mnie w usta.
- O czym chciaa porozmawia?
Nie mogam sobie przypomnie... Chyba co o
Dantem. Cokolwiek to byo, teraz nie miao adnego znaczenia. W ogle konwersacja bya ostatni rzecz, na jak
miaam ochot. Przytuliam si do Patcha, a on przejecha
doni po moim nagim ramieniu, tak e cae moje ciao
przebieg przyjemny dreszcz.
- Kiedy w kocu bd mg zobaczy ci w tacu?
- zapyta. - Nigdy nie bylimy razem w Diabelskiej Portmonetce.
- Nie masz czego aowa. Usyszaam dzi, e parkiet to nie miejsce dla mnie.
- Vee mogaby by dla ciebie troch milsza - wymrucza, caujc mnie w ucho.
- To nie Vee jest autork tego tekstu, tylko Dante

Matterazzi - wyznaam beztrosko. Pocaunki Patcha sprawiay, e ogarna mnie bogo, ktra upia moje racjonalne mylenie i ostrono.
- Dante? - powtrzy Patch, a w jego gosie czaia
si irytacja.
Cholera.
- Nie mwiam ci, e Dante tam by? - zapytaam.
Patch take pozna Dantego dzisiaj rano. W czasie
tego penego napicia spotkania miaam wraenie, e zaraz
zaczn si bi. Nie bya to mio od pierwszego wejrzenia,
co to, to nie. Patchowi nie podobao si to, e Dante zachowuje si jak mj doradca polityczny i naciska mnie, ebym
rozpocza wojn z upadymi anioami. A Dante... C,
Dante nie znosi wszystkich upadych aniow.
W oczach Patcha pojawi si chd.
- Czego chcia? - Przypomniaam sobie, o czym
chciaam z tob porozmawia - powiedziaam, wykrcajc
palce. - Dante prbuje zareklamowa mnie Nefilom. Stoj
teraz na ich czele. Kopot w tym, e mi nie ufaj. Nie znaj
mnie. Dante postanowi, e to zmieni.
- A to ci nowina.
- Dante uwaa, e... powinnam zacz si z nim
spotyka. Ale nie martw sil - dodaam natychmiast. - To
tylko na pokaz. Dziki temu Nefilowie uwierz, e jestem

im oddana. Zdementujemy plotki o tym, e umawiam si z


upadym anioem. Nic tak nie wiadczy o solidarnoci rasowej jak may romansik z jednym z twoich". Prasa oszaleje. Moe nawet nadadz nam ksywk Norante. Albo
Danta. Podoba ci si to? - spytaam, starajc si rozluni
atmosfer.
Patch mia ponur min.
- Prawd mwic, wcale mi si to nie podoba. jeeli
ci to pocieszy, to wiedz, e nie znosz Dantego. Nie przejmuj si tym.
- Moja dziewczyna chce si umawia z innym kolesiem. Rzeczywicie, nie ma si czym przejmowa.
- To tylko na pokaz. Spjrz na jasn stron...
Patch zamia si, ale w jego gosie nie byo radoci.
- A jest jaka jasna strona?
- To tylko na czas cheszwanu. Przez Hanka wszyscy Nefilowie s strasznie nakrceni. Obieca im wyzwolenie i naprawd myl, e je otrzymaj. Jeeli ten cheszwan
nie bdzie si rni od poprzednich, zrozumiej, e obietnice Hanka to bujda, i po jakim czasie wszystko wrci do
normalnoci. Na razie jednak w powietrzu wisi napicie.
Pki Nefilowie naiwnie wierz, e zdoam ich wyzwoli
spod wadzy upadych aniow, musimy da im satysfak-

cj.
- A przyszo ci do gowy, e to na ciebie spadnie
wina, jeeli nie wyzwolisz Nefilw? Hank zoy mnstwo
obietnic. Jeeli nie zostan wypenione, nikt nie bdzie
mia do niego pretensji. Teraz to ty jeste ich przywdczyni. To ty jeste twarz tej kampanii, aniele - powiedzia
powanie.
Gapiam si w sufit. Owszem, mylaam o tym. Zastanawiaam si dzi nad tym wicej razy, ni podpowiada
mi rozsdek.
Dawno temu archanioowie zoyli mi propozycj
nie do odrzucenia. Obiecali ofiarowa mi moc, dziki ktrej uda mi si zabi Hanka, pod warunkiem e zdawi powstanie Nefilw. Na pocztku nie chciaam si na to
zgodzi, ale Hank nie pozostawi mi wyboru. Kiedy prbowa spali piro Patcha i posa go do pieka, zastrzeliam
go.
Hank by martwy, wic archanioowie liczyli, e
powstrzymam Nefilw przed rozpoczciem wojny.
Niestety, tu sprawa zacza si komplikowa. Kilka
godzin przed mierci Hanka zoyam mu przysig, e
stan na czele armii Nefilw. Gdybym zamaa przyrzeczenie, mama i ja miaymy zgin.
Jak wywiza si z umowy zawartej z archanioami, a jednoczenie dotrzyma obietnicy zoonej Han-

kowi? Rozwizanie byo tylko jedno: miaam zamiar stan na czele armii Hanka i... doprowadzi do pokoju. By
moe nie do koca o to mu chodzio, kiedy skadaam
przysig, ale nie mia ju prawa gosu. Nie pomylaam
jednak o tym, e nie wspierajc powstania, przyczyniam
si do umocnienia wadzy upadych aniow nad Nefilami.
Nie byo to idealne rozwizanie, ale w yciu wci trzeba
podejmowa trudne decyzje. Zaczynaam si o tym przekonywa na wasnej skrze. Na razie bardziej zaleao mi na
zadowoleniu archaniow ni Nefilw.
- Co wiemy o mojej przysidze? - zapytaam Patcha. - Dante powiedzia, e zacza obowizywa w chwili
mierci Hanka, ale kto waciwie decyduje o tym, czy jej
dotrzymaam? Kto decyduje o tym, co mi wolno w ramach
obietnicy, a czego nie? Przecie zwierzam si tobie, upademu anioowi i zaciekemu wrogowi Nefilw. Czy za
zdrad i niedotrzymanie sowa nie powinnam pa trupem?
- Na szczcie zoona przez ciebie przysiga bya
do oglnikowa. - Patch odetchn z ulg.
To prawda. Przysiga bya oglnikowa. A jednoczenie treciwa. Jeeli umrzesz, stan na czele twojej armii".
Ani sowa wicej.
- Pozostajc u wadzy i przewodzc Nefilom, wypeniasz sowa przysigi - powiedzia Patch. - Nie obiecywaa Hankowi, e ruszysz na wojn.
- Innymi sowy: najwaniejsze to nie pakowa si w

t wojn i zadba o to, by archanioowie byli zadowoleni.


- Pewne rzeczy nigdy si nie zmieniaj - westchn
Patch.
- Po cheszwanie, kiedy Nefilowie porzuc myl o
wolnoci, a archanioowie poczuj si usatysfakcjonowani,
bdziemy mogli o tym wszystkim zapomnie. - Pocaowaam go. - Zostaniemy tylko we dwoje.
- Tylko dlaczego musimy tyle czeka... - jkn
Patch.
- Patch - powiedziaam, obawiajc si porusza jakikolwiek temat poza wojn - dzi zaczepi mnie jaki
mczyzna. Chyba chce z tob pomwi.
Patch skin gow.
- Pepper Friberg. - Czy Pepper ma gow okrglutk jak pika? Patch potwierdzi. - azi za mn, bo myli, e wycofaem si z naszej umowy. On wcale nie chce
ze mn gada. Najchtniej zacignby mnie do pieka, zaku w kajdany i zadowolony wrci do domu.
- Czyli to nie arty?
- Pepper Friberg jest archanioem, ale dziaa na dwa
fronty. Prowadzi podwjne ycie. Poow spdza jako archanio, a przez pozostay czas udaje czowieka. Do tej
pory czerpa z tego same korzyci. Posiada moc archanioa,
ktr nie zawsze wykorzystuje w szczytnych celach. A

poza tym do woli korzysta z pozytywnych stron bycia czowiekiem.


Pepper by wic archanioem. Nic dziwnego, e go
nie rozpoznaam. Nie mam zbyt wielkiego dowiadczenia
w kontaktach z t ras.
Patch mwi dalej.
- Kto go przejrza i teraz go szantauje. Jeeli Pepper wkrtce mu nie zapaci, jego ziemskie wakacje mog
si nigdy nie skoczy. Jeli archanioowie odkryj jego
gierki, pozbawi go mocy i zabior skrzyda. Utknie tu na
zawsze.
Nagle zrozumiaam.
- On myli, e to ty go szantaujesz.
- Jaki czas temu domyliem si, co kombinuje.
Obiecaem, e dotrzymam tajemnicy, jeeli pomoe mi
zdoby egzemplarz Ksigi Henocha. Pepper odkry si,
wic teraz pewnie myli, e to ja si mszcz. Ja natomiast
jestem pewien, e by nieostrony, a teraz jaki upady
anio prbuje to wykorzysta.
- Powiedziae to mu?
Patch umiechn si.
- Pracuj nad tym. On nie jest zbyt rozmowny.

- Powiedzia, e jeeli trzeba bdzie, spali lunapark,


eby ci z niego wykurzy. - Wiedziaam, e archanioowie
nie przestpuj bramy parku rozrywki w obawie przed zamieszkujcymi go upadymi anioami, wic groba Peppera wydaa mi si powana.
- Jego los wisi na wosku. Jest gotowy na wszystko.
By moe bd musia zej do podziemia.
- Do podziemia?
- No... przyczai si. Nie wychyla.
Oparam si na okciu i przyjrzaam mu si badawczo.
- A jaka jest moja rola w tym wszystkim? - On myli, e jeste jego przepustk do mnie. Przyklei si do ciebie jak mokre kpielwki. Zaparkowa na twojej ulicy i
czeka, a si pojawi. - Patch musn kciukiem mj policzek. - Jest dobry, ale nie tak dobry, eby przeszkodzi mi
w spotkaniu z moj dziewczyn.
- Obiecaj, e zawsze bdziesz od niego lepszy Myl o tym, e Pepper mgby schwyta Patcha i posa go
do pieka, nie bya specjalnie kuszca.
Patch przycign mnie do siebie za koszulk i pocaowa.
- Nie martw si, aniele. Zajmuj si podchodami
duej ni on.

Kiedy si obudziam, miejsce po drugiej stronie


ka byo zimne. Umiechnam si na wspomnienie poprzedniej nocy, kiedy zasypiaam w ramionach Patcha.
Prbowaam nie myle o tym, e Pepper Friberg, znany
rwnie jako Pan Archanio Skrywajcy Ponur Tajemnic,
przez ca noc siedzia pod moim domem, bawic si w
szpiega.
Wrciam mylami do jesieni ubiegego roku, kiedy
byam jeszcze w przedostatniej klasie liceum i nigdy nawet
si nie caowaam. Nie wiedziaam, co szykowa dla mnie
los.
Nie potrafi opisa tego, jak wany jest dla mnie
Patch. Jego mio i wiara we mnie pomogy mi zmierzy
si z trudnymi decyzjami, jakie musiaam ostatnio podj.
Kiedy w moim sercu rodziy si zwtpienie i al, wystarczyo, e mylaam o Patchu. Nie wiem, czy zawsze dokonywaam susznego wyboru, ale tym razem byam pewna:
przy Patchu si nie pomyliam. Nigdy przenigdy nie mogabym z niego zrezygnowa.
W poudnie zadzwonia Vee.
- Moe pjdziemy pobiega? - zaproponowaa. Kupiam nowe buty i nie mog si doczeka, eby je wyprbowa.
- Vee, po wczorajszej imprezie cae stopy mam w
pcherzach. Zaraz, zaraz... Odkd to lubisz biega?

- Chyba nie jest wielk tajemnic, e dwigam kilka


zbdnych kilogramw - powiedziaa. - Jestem wprawdzie
grubokocista, ale to nie powd, eby si zapuci. Jeeli
zgubienie tluszczyku pomoe mi zebra si na odwag zawalczy o Scotta Parnella, nie mam czasu do stracenia.
Chc, eby Scott patrzy na mnie tak, jak Patch na ciebie.
Wczeniej nie podchodziam powanie do diety i wicze,
ale zaczynam na nowo. Od dzi jestem wielbicielk sportu.
Odtd aktywno fizyczna to moja najlepsza przyjacika!
- Dobrze wiedzie. A co ze mn?
- Jak tylko schudn, znw zajmiesz pierwsze miejsce na mojej licie. Bd u ciebie za dwadziecia minut.
Nie zapomnij opaski. Kiedy twoje wosy s wilgotne,
dzieje si z nimi co przeraajcego.
Odoyam suchawk, wcignam koszulk, woyam bluz i zawizaam trampki. Vee zjawia si punktualnie. Od razu zrozumiaam, e nie jedziemy na szkoln
bieni. Nucc pod nosem, Vee skrcia swoim fioletowym
dodge'em neonem w drog prowadzc w przeciwnym kierunku ni szkoa.
- Dokd jedziemy? - zapytaam.
- Pomylaam, e najlepiej bdzie pobiega pod
gr. To ma zbawienny wpyw na poladki - powiedziaa
Vee skrcia w Deacon Road. Nagle wszystko stao si jasne.

- Zaraz, zaraz... Przecie Scott mieszka na Deacon


Road.
- A wiesz, e faktycznie!
- Bdziemy biega w pobliu domu Scotta? Czy nie
jest to troch za bardzo... oczywiste?
- Patrzysz na to zbyt negatywnie. Ja traktuj to jako
motywacj. Nagroda jest w zasigu rki.
- A co, jeli nas zobaczy?
- Przyjanicie si. Jeli nas zobaczy, pewnie podejdzie, eby porozmawia. Byybymy le wychowane, gdybymy nie powiciy mu dosownie kilku minut.
Podsumowujc, tu wcale nie chodzi o bieganie, tylko podryw.
Vee pokrcia gow.
- Ty to wiesz, jak zepsu zabaw.
Malownicz Deacon Road po obu stronach porastaa gstwina drzew zimozielonych, ktre za kilka tygodni
mia przyprszy nieg.
Zza zakrtu wyonio si osiedle, na ktrym Scott
mieszka z mam Lynn Parnell. Latem wyprowadzi si z
domu zaszy w kryjwce. Porzuci nefilsk armi Hanka
Millara. Hank nie ustawa w poszukiwaniach. Chcia
schwyta Scotta i przykadnie go ukara. Kiedy zabiam

Hanka, Scott mg spokojnie wrci do domu.


Teren otaczao betonowe ogrodzenie, ktre miao
zapewni mieszkacom osiedla odrobin prywatnoci, a
nadawao mu wygld obozu. Vee zatrzymaa si przed
bram, a ja natychmiast przypomniaam sobie dzie, w
ktrym pomagaa mi dosta si do sypialni Scotta. W tamtym czasie mylaam o nim jak najgorzej, a teraz wszystko
obrcio si o sto osiemdziesit stopni. Zaparkowaymy
przy korcie tenisowym. Siatka dawno znikna, a teren
kortu pokrywao graffiti.
Wysiadymy z samochodu i przez kilka minut robiymy rozgrzewk.
- Nie chciaabym w tej okolicy zostawia mojego
autka bez opieki. Moe po prostu kilka razy obiegniemy
osiedle, tak ebym moga mie oko na moj dziecink.
- Mhm... A Scott bdzie mg mie oko na nas. Vee
miaa na sobie rowy dres ze zotym brokatowym napisem DIVA na pupie oraz row bluz z polaru. Miaa te
peny makija, diamentowe kolczyki i piercionek z duym
rubinem. Co wicej, wok niej unosia si wo perfum
Pur Poison Diora. Typowy strj na szybk przebiek.
Zaczymy biec spokojnym truchtem po ciece
otaczajcej osiedle. Soce grzao coraz mocniej, wic po
trzech okreniach zdjam bluz i przewizaam j w talii.
Vee dopada zniszczonej awki i prbowaa zapa dech.

- Przebiegymy jakie osiem kilometrw - powiedziaa.


Spojrzaam na ciek. No, raczej sze.
- Moe zajrzymy w okna Scotta - zasugerowaa
Vee. - Jest niedziela. Pewnie zaspa i przyda mu si przyjacielska pobudka.
- Scott mieszka na trzecim pitrze. Jeeli nie masz
przypadkiem w baganiku dwunastometrowej drabiny, to
moe nam si to nie uda.
- Moemy te po prostu zapuka do drzwi...
W tej samej chwili na parking z rykiem silnika wjecha pomaraczowy plymouth barracuda z lat siedemdziesitych zatrzyma si pod wiat. Po chwili wyoni si z
niego Scott. Jak wikszo Nefilw Scott wyglda tak,
jakby spdza godziny na siowni. Jest take bardzo wysoki
- ma prawie dwa metry - a jego wosy zgolone s tak
krtko, e wyglda, jakby dopiero co opuci wizienie.
Jest przystojny, oczywicie jeeli kto lubi wysportowanych twardzieli. Tego dnia mia na sobie szorty do koszykwki i koszulk bez rkaww.
Vee zacza si wachlowa.
- O matko, trzymaj mnie...
Ju miaam unie rk i zawoa Scotta, kiedy
drzwi jego samochodu nagle si otworzyy i wysiad z

niego Dante.
- Zobacz - powiedziaa Vee. - To Dante. Idealnie.
Ich dwch i my dwie. Wiedziaam, e bieganie byo genialnym pomysem.
- Mam dziwn ochot biega dalej - wymamrotaam.
Najchtniej biegabym bez koca, tak by jak najbardziej oddali si od Dantego. Nie chciaam kontynuowa
naszej wczorajszej rozmowy. Nie miaam te ochoty na to,
by Vee bawia si w swatk. Bya w tym przeraajco skuteczna.
- Za pno. Zauwayli nas. - Rka Vee wystrzelia
w powietrze i zamachaa z prdkoci maego migieka.
Scott i Dante stali oparci o barracud i miali si z
nas, krcc gowami. - ledzisz mnie, Grey!? - zawoa
Scott. - Jest cay twj - powiedziaam do Vee. - Ja jeszcze
pobiegam. - A co z Dantem? Bdzie si czu jak pite koo
u wozu - odpara. - Dobrze mu to zrobi, wierz mi. - Pali
si, Grey? - zapyta Scott, po czym, ku mojemu niezadowoleniu, on i Dante ruszyli w nasz stron.
- Trenuj - wypaliam. - Chciaabym... dosta si do
druyny lekkoatletycznej.
- Nabr zaczyna si dopiero wiosn - przypomniaa
mi Vee.

Do diaba z tym wszystkim.


- O nie, ttno mi spada! - krzyknam do Scotta i
zaczam biec w przeciwn stron. Po chwili usyszaam
go na ciece. Dogoni mnie, zapa za ramiczko koszulki
i przez chwil si nim bawi.
- Powiesz mi, o co chodzi?
Odwrciam si do niego.
- A jak mylisz?
- Wyglda na to, e ty i Vee przyjechaycie si ze
mn zobaczy pod pretekstem biegania.
Poklepaam go po plecach w gratulacyjnym gecie.
- Zuch chopak.
- Dlaczego wic uciekasz? I dlaczego Vee pachnie
jak rozlewnia perfum?
Milczaam, czekajc, a sam si domyli.
- Aaa... - powiedzia w kocu.
Rozoyam rce.
- Moje zadanie dobiego koca.
- Nie zrozum mnie le, ale nie wiem, czy dam rad
spdzi z Vee cay dzie. Ona jest dosy... absorbujca.

Zanim zdoaam udzieli mu mdrej porady (Co


wymylisz"), obok mnie zatrzyma si Dante.
- Moemy porozmawia? - zapyta.
- Zaczyna si - wymamrotaam pod nosem.
- Rozumiem, e mam sobie i - powiedzia Scott i
ku mojemu niezadowoleniu ruszy w przeciwn stron, zostawiajc mnie w towarzystwie Dantego.
- Potrafisz jednoczenie biec i rozmawia? - zapytaam Dantego. Pomylaam, e wol na niego nie patrze,
kiedy bdzie roztacza przede mn wizj naszego prowizorycznego zwizku. Poza tym chciaam da mu do zrozumienia, e nie mam najmniejszej ochoty z nim gada.
W odpowiedzi Dante przyspieszy i bieg teraz
obok mnie.
- Ciesz si, e biegasz - powiedzia.
- A to niby dlaczego? - wysapaam i odgarnam ze
spoconej twarzy kilka zagubionych kosmykw. - Lubisz,
kiedy wygldam jak straszydo?
- To jedno. Poza tym trening przyda ci si do tego,
co dla ciebie planuj.
- Co dla mnie planujesz? Czemu mam wraenie, e
nie chc zna szczegw?

- Moe i zostaa Nefilk, Noro, ale jeste w niekorzystnej sytuacji. W przeciwiestwie do Nefilw z krwi i
koci nie masz przewagi wzrostu i nie jeste a tak silna fizycznie.
- Jestem silniejsza, ni mylisz - powiedziaam.
- Tak, jeste silniejsza ni wczeniej, ale daleko ci
do siy Nefilw. Dalej masz ludzkie ciao i chocia do tej
pory ci ono wystarczao, w czasie rywalizacji nie bdziesz
miaa adnych szans. Jeste zbyt wiotka. I w porwnaniu
ze mn potwornie niska. Nie wspominajc ju o aosnym
stanie twojego uminienia.
- Nie wiem, czy znios wicej komplementw...
- Mgbym ci powiedzie to, co chcesz usysze,
ale czy mgbym si wtedy nazywa twoim przyjacielem?
- Po co w ogle mi to wszystko mwisz?
- Nie jeste gotowa do walki. W starciu z upadym
anioem nie bdziesz miaa szans. To proste.
- Chyba nie nadam. Dlaczego miaabym walczy? Mylaam, e wczoraj wyraziam si jasno: nie bdzie adnej wojny. Chc doprowadzi Nefilw do pokoju powiedziaam. I eby archanioowie si ode mnie odczepili, dodaam w mylach. Patch i ja stwierdzilimy, e rozzoszczony Nefil i tak jest lepszym wrogiem ni
wszechpotni archanioowie. Byo oczywiste, e Dante

chce walczy, ale nie zgadzalimy si z nim. Staam teraz


na czele nefilskiej armii i decyzja naleaa do mnie. To, e
Dante podwaa mj autorytet, wcale mi si nie podobao.
Dante zatrzyma si, chwyci mnie za nadgarstek i
spojrza mi prosto w oczy.
- Nie masz wpywu na to, co si wydarzy - powiedzia cicho, a mnie ogarno ze przeczucie, przepywajc
przeze mnie niczym kostka lodu. - Mylisz, e si na ciebie
uwziem, a ja obiecaem Hankowi, e si tob zaopiekuj.
Powiem ci jedno: jeeli wybuchnie wojna albo bunt, nie
przeyjesz tego. Nie przy twojej obecnej kondycji. Jeeli
co ci si stanie i nie bdziesz moga stan na czele armii,
zamiesz przysig, a dobrze wiesz, co to oznacza.
O tak, doskonale zdawaam sobie spraw z konsekwencji. Wskoczyabym do grobu i, co wicej, pocignabym za sob mam.
- Chciabym nauczy ci kilku rzeczy. Na wszelki
wypadek - doda Dante. - Tylko tyle.
Przeknam lin.
- Uwaasz, e trenujc z tob, zyskam si, dziki
ktrej poradz sobie w walce? - zapytaam. Moe przeciwko upadym anioom, ale co z archanioami? Obiecaam, e stumi powstanie. Szykowanie si do walki
kolidowao z tym postanowieniem.

- Myl, e warto sprbowa.


Wizja wojny sprawia, e cisno mnie w odku,
ale przy Dantem nie mogam okaza strachu. Ju i tak myla, e sobie nie poradz.
- Wic kim waciwie jeste? Moim pseudochopakiem czy osobistym trenerem?
Dante powstrzyma umiech.
- Jednym i drugim.

ROZDZIA 3
Kiedy Vee odwioza mnie do domu, na komrce
miaam dwa nieodebrane poczenia. Pierwsze od Marcie
Millar, mojej rywalki, a jednoczenie - o ironio! - przyrodniej siostry, z ktr czyo mnie jedynie DNA, nie mio.
Przez ostatnie siedemnacie lat nie miaam pojcia, e w
yach dziewczyny, ktra w podstawwce ukrada mi kakao, a w liceum przyklejaa mi do szkolnej szafki podpaski, pynie ta sama krew. Marcie odkrya prawd jako
pierwsza i jeszcze miaa do mnie pretensje. Miaymy niepisan umow, e nie bdziemy publicznie rozmawia o
naszej relacji, i jak dotd wiedza o naszym pokrewiestwie
niczego nie zmienia. Marcie nadal bya rozpuszczon,
anorektyczn idiotk, a ja przez wikszo czasu zastanawiaam si, jakie jeszcze upokorzenia trzyma dla mnie w
zanadrzu.
Marcie nie zostawia wiadomoci, a ja nie miaam
pojcia, czego moe ode mnie chcie, wic zajam si
drugim nieodebranym poczeniem. Nieznany numer. Na
poczcie nagra si tylko miarowy mski oddech, ale adnych sw.
Moe by to Dante, moe Patch, a moe Pepper Fri-

berg. Mj numer by oglnodostpny, wic przy odrobinie


wytrwaoci Pepper mg go namierzy. wiadomo tego
nie bya specjalnie przyjemna.
Wycignam spod ka wink skarbonk, wyjam z niej gumow zatyczk dla oszustw i wydobyam ze
rodka siedemdziesit pi dolarw. Nastpnego dnia o
pitej Dante mia mnie zabra na poranny sprint i podnoszenie ciarw. Rzuci tylko pene obrzydzenia spojrzenie
na moje trampki i powiedzia: Te buty nie wytrzymaj nawet dnia treningu", musiaam wic powici swoje kieszonkowe i kupi buty do biegania.
Nie sdziam, by groba wojny bya a tak powana, jak sugerowa Dante, zwaszcza e Patch i ja w tajemnicy przygotowywalimy pian stumienia skazanego na
porak nefilskiego powstania. A jednak uwagi Dantego na
temat mojego wzrostu, prdkoci i wytrzymaoci zrobiy
na mnie wraenie. Rzeczywicie byam mniejsza od innych
Nefilw.
W odrnieniu od nich urodziam si w ludzkim
ciele, co oznaczao, e miaam przecitn wag, minie i
wszystko inne. eby przeistoczy si w Nefilk musiaam
si podda przetoczeniu krwi i zoy przysig wiernoci.
Teoretycznie byam wic jedn z nich - gorzej z praktyk.
Nie chciaam, by ta raca dysproporcja zmienia mnie w
ruchomy cel, jednak co mi mwio, e to do prawdopodobny scenariusz.
Musiaam woy wszystkie siy w to, by utrzyma

si u wadzy.
- Dlaczego musimy zaczyna tak wczenie? - Tak
wanie powinno brzmie pierwsze pytanie, ktre zadam
Dantemu, ale sama znaam na nie odpowied. Nawet najszybsi ludzcy sprinterzy w porwnaniu z biegncym Nefilem wygldaj tak, jakby udawali si na niedzieln
przechadzk.
Nefil w peni si moe osign prdko nawet
osiemdziesiciu kilometrw na godzin. Gdyby ktokolwiek
zauway, e Dante i ja biegamy tak szybko na szkolnej
bieni, przycignlibymy niepotrzebn uwag. Jednak w
poniedziaek brzasku wikszo ludzi jeszcze gboko
spaa, dziki czemu moglimy skorzysta z okazji i odby
bezstresowy trening.
Wetknam banknoty do kieszeni i zeszam na d.
- Wracam za kilka godzin! - zawoaam do mamy.
- Piecze bdzie gotowa o szstej. Nie spnij si! odpowiedziaa mi z kuchni.
Dwadziecia minut pniej znalazam si w sklepie
sportowym i ruszyam w stron dziau z obuwiem. Przymierzyam kilka par. Ostatecznie wybr pad na buty z
przeceny. Dante mg zabra mi poniedziakowy poranek dzie wolny od szkoy, poniewa wszyscy nauczyciele
przebywali na jakim szkoleniu - ale nie miaam najmniejszego zamiaru powica dla niego wszystkich swoich

oszczdnoci.
Zapaciam za buty i sprawdziam godzin w telefonie. Dochodzia dopiero szesnasta. W ramach ostronoci
Patch ja postanowilimy ograniczy do minimum dzwonienie do siebie w miejscach publicznych, ale kiedy rozejrzaam si wokoo, na chodniku nie byo nikogo. Odszukaam
w torebce niewykrywalny telefon, ktry dostaam od Patcha, wybraam jego numer.
- Mam kilka wolnych godzin - powiedziaam, kierujc si do samochodu, ktry zaparkowaam wzdu nastpnej przecznicy. - W Lookout Hill Park jest bardzo
kameralna, ustronna stodoa, tu za karuzel. Mogabym
tam by za pitnacie minut.
W jego gosie sycha byo umiech.
- Musisz mnie naprawd pragn.
- Przydaby mi si zastrzyk endorfin.
- I caowanie si w opuszczonej stodole ma ci go
zapewni?
- I C, prawdopodobnie wpadn od tego w endorfinow piczk, ale jestem gotowa zaryzykowa i przetestowa t teori. Wyszam wanie ze sklepu sportowego.
Jeeli trafi na zielon fal, moe uda mi si dojecha nawet w dziesi... - nie zdyam dokoczy. Kto zarzuci
mi na gow pcienny worek i zapa od tyu, zamykajc w

elaznym ucisku. Zaskoczona, upuciam komrk.


Krzyknam prbowaam uwolni rce, ale donie, ktre
popychay mnie naprzd, byy zbyt silne. Usyszaam warkot duego pojazdu, ktry zatrzyma si obok mnie z piskiem opon.
Drzwi otworzyy si i kto wepchn mnie do
rodka.
W samochodzie unosi si ostry zapach potu, maskowany aromatem cytrynowego odwieacza powietrza.
Z wywietrznika dmuchao gorce powietrze, od ktrego
zaczam si poci. Moe o to wanie chodzio.
- Co si dzieje? Czego chcecie? - warknam. Nie
dotara do mnie jeszcze w peni groza sytuacji, przez co
byam raczej wkurzona ni przestraszona. Nie doczekaam
si odpowiedzi. Syszaam jednak oddech dwch osb siedzcych obok mnie. Tych dwch plus kierowca oznaczao
trzech przeciwnikw. Trzech na jednego.
Rce miaam wykrcone do tyu i skute czym na
ksztat acucha do holowania. Kostki unieruchomiono mi
rwnie grubym acuchem. Leaam na brzuchu. Na gowie wci miaam worek, a mj nos wcinity by w szerok podog vana. Prbowaam przewrci si na bok, ale
miaam wraenie, e jeeli to zrobi, rami wypadnie mi z
panewki. Krzyknam sfrustrowana, ale w odpowiedzi
otrzymaam jedynie kopniaka w udo.
- Cicho! - sykn mski gos.

Jechalimy dugo - moe nawet czterdzieci pi


minut. Miaam mtlik w gowie i trudno mi byo si na tym
skupi. Czy mogabym uciec? Jak to zrobi? Przecign
ich? Nie. Przechytrzy? Moe. By jeszcze Patch, ktry na
pewno domyli si, e mnie porwano. Mj telefon doprowadzi go pod sklep sportowy, ale skd bdzie wiedzia, dokd kierowa si dalej?
Na pocztku van co chwil zatrzymywa si na
wiatach, ale po jakim czasie jecha ju bez przeszkd.
Samochd pi si coraz wyej po krtej drodze, przez co
byam pewna, e kierujemy si w stron grzystych terenw na obrzeach miasta. Po plecach spyway mi struki
potu. Nie mogam zaczerpn gbszego oddechu - przy
kadej nieudanej prbie ogarniaa mnie panika.
Samochd wjecha na wirowan drog i stopniowo
pi si w gr. W kocu kierowca zgasi silnik. Porywacze
uwolnili moje nogi z acucha i wycignli mnie z auta.
Kiedy znalazam si w pomieszczeniu, cignli mi worek
z gowy.
Miaam racj. Byo ich troje. Dwch mczyzn i
kobieta. Przywieli mnie do drewnianej chaty, gdzie przykuli mi rce do ozdobnego drewnianego filaru czcego
podog z belkami na stropie. W rodku nie palio si
wiato, pewnie dlatego, e nie podczono tu elektrycznoci. Nieliczne meble przykryte byy biaymi przecieradami. Temperatura w pomieszczeniu moga by o jeden
albo dwa stopnie wysza ni na zewntrz, dziki czemu

domyliam si, e piec jest wyczony. Kimkolwiek by


waciciel tego domu, z pewnoci zamkn go na zim.
- I Nawet nie prbuj krzycze - powiedzia najgrubszy z nich. - W obrbie kilku kilometrw nie ma ywej duszy. - Mczyzna skrywa twarz pod kowbojskim
kapeluszem ciemnymi okularami, jednak te zabiegi nie
byy konieczne.
Byam pewna, e nigdy wczeniej go nie widziaam. Wyostrzony szsty zmys podpowiedzia mi, e caa
trjka bya Nefilami, nie miaam jednak bladego pojcia,
czego mog ode mnie chcie...
Szarpnam, ale acuch tylko zazgrzyta.
- Gdyby bya prawdziw Nefilk, rozerwaaby te
acuchy - burkn osobnik w kowbojskim kapeluszu.
Zdaje si, e peni funkcj rzecznika pozostaej dwjki,
ktra trzymaa si na uboczu, ograniczajc komunikacj ze
mn do penych obrzydzenia spojrze.
- Czego chcecie? - spytaam lodowato.
Usta Kowboja wykrzywiy si w szyderczym
umiechu.
- Chciabym wiedzie, jakim cudem takiej ksiniczce jak ty moe si wydawa, e stanie na czele nefilskiej rewolucji?
Wytrzymaam jego nienawistne spojrzenie, marzc

o tym, by wykrzycze mu prawd. Nie bdzie adnej rewolucji. Za dwa dni rozpocznie si cheszwan, a on i jego towarzysze zostan opanowani przez upade anioy. Hank
Millar mia atwe zadanie. Napeni ich gowy mrzonkami
o buncie i wolnoci. A obowizek dokonania tego cudu zostawi mnie.
Nie miaam zamiaru tego robi.
- Troch o ciebie podpytaem - powiedzia Kowboj,
ktry przechadza si teraz przede mn w t i we w t. Dowiedziaem si, e spotykasz si z Patchem Cipriano,
upadym anioem. Jak wam si ukada?
Dyskretnie przeknam lin.
- Nie wiem, o czym mwisz. - Wiedziaam, co mi
grozi, jeeli mj zwizek z Patchem wyjdzie na jaw. Dotd
wydawao mi si, e byam ostrona, ale zaczynaam wierzy, e moe nie zachowywaam si wystarczajco rozwanie. - Przecie z nim skoczyam! - skamaam. - To,
co nas czyo, to ju przeszo. Wiem, komu mam by
wierna. Kiedy tylko zostaam Nefilk...
Skoczy w moim kierunku.
- Nie jeste Nefilk! - Patrzy na mnie z pogard. Spjrz na siebie. Jeste aosna. Nie masz prawa nazywa
si Nefilk. Kiedy na ciebie patrz, widz czowieka. Widz sab, mazgajc si, rozpuszczon dziewczynk.

- Wciekasz si, poniewa nie jestem tak silna fizycznie jak ty - powiedziaam spokojnie.
- I kto tu mwi co o sile! Ty nie masz honoru. Nie
ma w tobie poczucia lojalnoci. Szanowaem Czarn Rk
uwaaem go za swojego przywdc, poniewa na to zasuy. Mia wizj. Bra sprawy w swoje rce. To on wyznaczy ci na swoj nastpczyni, ale to nic dla mnie nie
znaczy. Chcesz mojego szacunku? Zmu mnie do tego,
bym ci go okaza. - Pstrykn palcami ze zoci tu przy
mojej twarzy. - Zapracuj na niego, ksiniczko.
- Miaabym zapracowa na jego szacunek? ebym
moga by jak Hank? Hank by oszustem i kamc. Za pomoc okrgych zda i pochlebstw zoy swoim ludziom
obietnice niemoliwe do spenienia. Wykorzysta i zdradzi
moj mam, a ze mnie zrobi pionka w swojej grze. Im intensywniej mylaam o tym, w jakiej postawi mnie sytuacji - jak zmusi mnie do tego, bym kontynuowaa jego
chor wizj - tym wiksza wcieko mnie ogarniaa.
Spojrzaam zimno w oczy Kowboja, a nastpnie zamachnam si stop i kopnam go prosto w pier. Polecia na cian i oszoomiony upad na podog.
Pozostaa dwjka ruszya w moj stron, ale wcieko obudzia we mnie prawdziwy ogie. Poczuam nieznan mi dotd brutaln si. Napryam acuch i
usyszaam zgrzytanie pkajcych metalowych ogniw. acuchy opady na ziemi, a ja rzuciam si do przodu z piciami. Uderzyam najbliszego Nefila w ebra i

kopniakiem z pobrotu trafiam Nefilk. Moja stopa wbia


si w jej udo, w ktrym z zaskoczeniem wyczuam twardy
misie. Nigdy wczeniej nie spotkaam tak silnej i wytrzymaej kobiety.
Dante mia racj. Nie umiaam walczy. Kiedy
zrozumiaam, e trzeba byo przypuci na nich bezwzgldny atak, gdy wszyscy leeli jeszcze na ziemi, byo
ju za pno. Byam jednak zbyt zdumiona tym, co zrobiam, by przyj pozycj obronn i czeka na ich odpowied.
Kowboj rzuci si na mnie i popchn na filar. Tak
mocno uderzyam w niego plecami, e zabrako mi tchu.
Skuliam si, prbujc zaczerpn powietrze.
- Mam ci do, ksiniczko. To byo ostrzeenie.
Jeeli odkryj, e wci spotykasz si z upadymi anioami,
le si to dla ciebie skoczy. - Poklepa mnie po policzku. Wykorzystaj ten czas i zadecyduj, po ktrej jeste stronie.
Dla twojego dobra mam nadziej, e j zmienisz.
Kowboj kiwn gow do swoich towarzyszy, po
czym wszyscy opucili dom.
apczywie ykaam powietrze. Przez kilka minut
dochodziam do siebie i dopiero po chwili dotaram do
drzwi, saniajc si na nogach. Moi oprawcy zdyli ju
odjecha. W powietrzu unosi si kurz. Powoli zaczynao
zmierzcha. Garstka gwiazd lnia na niebie jak malekie
odamki potuczonego szka.

ROZDZIA 4
Zeszam z malekiego ganku chaty i zaczam si
zastanawia, jak wrci do domu, kiedy na wirowanym
podjedzie usyszaam chrzst opon. Przygotowaam si na
powrt Kowboja i jego przyjaci, ale po chwili moim
oczom ukaza si harley sportster z jednym tylko pasaerem.
Patch.
Zeskoczy z motocykla i byskawicznie znalaz si
przy mnie.

- Nic ci nie jest? - zapyta, ujmujc moj twarz w


donie. Zmierzy mnie wzrokiem w poszukiwaniu jakichkolwiek urazw. W jego oczach pojawia si mieszanka
ulgi, niepokoju i wciekoci. - Gdzie oni s? - zapyta z
furi, jakiej nigdy wczeniej u niego nie syszaam.
- Byo ich troje. Sami Nefilowie - powiedziaam
gosem roztrzsionym ze strachu. Wci czuam uderzenie,
ktre pozbawio mnie oddechu. - Odjechali jakie pi minut temu. Jak mnie znalaze?
- Uruchomiem urzdzenie namierzajce.
- Zainstalowae mi nadajnik?
- Wszyem ci go w kiesze kurtki. Cheszwan rozpoczyna si we wtorek, wraz z nowiem ksiyca, a ty jeste
niezaprzysion Nefilk, a take crk Czarnej Rki. To
dodatkowy bonus, wic jeste kuszc zdobycz dla niemal
kadego upadego anioa. Nikomu nie przysigniesz wiernoci, aniele, koniec, kropka. Jeeli oznacza to, e musz
naruszy twoj prywatno, trudno.
- Sucham? Trudno"? - Nie byam pewna, czy
mam ochot go przytuli, czy uderzy.
Patch zignorowa moje oburzenie.
- Powiedz mi o nich wszystko. Jak wygldali, jakim
samochodem przyjechali... Wszystko, co moe mi pomc
ich namierzy. - W oczach Pat cha lnia dza zemsty. -

Jeszcze za to zapac.
- Zaoye mi te podsuch w telefonie? - chciaam
wiedzie, nadal sfrustrowana tym, e Patch naruszy moj
prywatno, nawet mnie o tym nie informujc.
- Tak - odpowiedzia bez wahania.
- Innymi sowy: nie mam przed tob tajemnic.
Jego twarz zagodniaa i wydawao mi si, e gdyby
sytuacja nie wymagaa powagi, mgby si nawet umiechn.
- Jest jeszcze kilka spraw, ktre udao ci si utrzyma przede mn w tajemnicy, aniele.
Okej. Sama si o to prosiam.
- Ich herszt nosi okulary przeciwsoneczne i kowbojski kapelusz, ale jestem pewna,
e nigdy wczeniej go nie widziaam. Pozostaa
dwjka, kobieta i mczyzna, niczym si nie wyrniali.
- Samochd?
- Zaoyli mi worek na gow, ale myl, e to by
van. Dwoje z nich siedziao ze mn z tyu, a kiedy mnie
wywlekli z samochodu, usyszaam dwik zasuwajcych
si drzwi.
- Jeszcze jakie szczegy?

Powiedziaam Patchowi, e szef bandy grozi mi, i


powie wszystkim o naszym sekretnym zwizku.
- Jeeli ta informacja wypynie, szybko moe si
zrobi nieprzyjemnie - powiedzia Patch, cigajc brwi.
Jego oczy pociemniay i pojawia si w nich niepewno. Jeste przekonana, e nadal chcesz utrzymywa nasz zwizek w tajemnicy? Nie chc ci straci, ale gdyby miao si
tak sta, wolabym zrobi to na naszych warunkach.
Wsunam palce w jego do. Jego skra bya lodowata. Zastyg w bezruchu, gotowy na najgorsze.
- Albo jestemy w tym razem, albo rezygnuj powiedziaam, pewna kadego sowa. Ju raz straciam
Patcha. Nie chc, by zabrzmiao to melodramatycznie, ale
wolaabym umrze, ni si z nim rozsta. Patch nieprzypadkowo by czci mojego ycia. Stanowilimy dwie powki caoci.
Patch z dzik zachannoci przygarn mnie do siebie tuli w ramionach.
- Wiem, e ci si to nie spodoba, ale jeeli chcemy
udowodni, e nasz zwizek to przeszo, bdziemy musieli pomyle o odegraniu publicznej ktni. Nie wiemy,
co odkryj, jeeli rzeczywicie postanowi przyjrze si
naszym tajemnicom. To wszystko zaczyna przypomina
polowanie na czarownice. Chyba bdzie lepiej, jeli sami
wyjdziemy z inicjatyw.

- Odegra ktni? - powtrzyam.


Ogarno mnie przeraenie, ktre zmrozio mnie jak
lodowaty wiatr.
- My bdziemy zna prawd - wyszepta Patch,
energicznie pocierajc moje ramiona, eby mnie rozgrza.
- Nie mam zamiaru ci straci.
- Kto jeszcze bdzie zna prawd? Vee? Moja
mama?
- Im mniej bd wiedzie, tym bd bezpieczniejsze.
Westchnam bez przekonania.
- To cige okamywanie Vee zaczyna mnie ju mczy. Nie wiem, czy nadal mam na to si. Kiedy z ni
przebywam, mam poczucie winy. Chciaabym powiedzie
jej prawd. Zwaszcza jeeli dotyczy ona czego tak wanego, jak ty i ja.
- Twj wybr - powiedzia agodnie Patch. - Ale jeeli Vee nie bdzie miaa nic do powiedzenia, nie spotka jej
nic zego.
Wiedziaam, e ma racj, wic wybr wydawa mi
si oczywisty. Czy miaam prawo sprowadza niebezpieczestwo na swoj najlepsz przyjacik tylko po to, by
uciszy sumienie?

- Prawdopodobnie nie uda nam si oszuka Dantego. Zbyt blisko z nim wsppracujesz - stwierdzi Patch. Moe nawet lepiej, jeeli bdzie wiedzia i zawiadczy o
tym przed wpywowymi Nefilami. - Zdj skrzan kurtk
i zarzuci mi j na ramiona. - Jedmy do domu.
- Moemy zatrzyma si na chwil przy sklepie
sportowym? Musz wrci po telefon i po t niewykrywaln komrk od ciebie. Jeden z nich upuciam, kiedy
mnie zaatakowali, a drugi zosta tam razem z moj torebk.
Jeeli bdziemy mieli szczcie, moje nowe buty take
bd leay na chodniku.
Patch pocaowa mnie w czubek gowy.
- Musisz zastrzec oba numery. Nie zabrali twoich
rzeczy. W najgorszym wypadku twoi nefilscy porywacze
zaoyli tam wasne nadajniki. Najlepiej kupi nowe telefony.
Jedno byo pewne. O ile wczeniej nie miaam motywacji, by trenowa z Dantem, teraz sytuacja ulega zmianie. Musiaam nauczy si walczy, i to szybko. Patch,
ktry koncentrowa si teraz na unikaniu Peppera Friberga
i doradzaniu mi jako nowej przywdczyni Nefilw, i tak
mia sporo na gowie. Nie mg pdzi na ratunek za kadym razem, kiedy wpadaam w tarapaty. Byam mu niezmiernie wdziczna, e tak si mn opiekuje, ale nadszed
czas, bym sama nauczya si o siebie troszczy.
Dotaram do domu, gdy byo ju ciemno. Kiedy

weszam, mama wybiega mi na spotkanie z kuchni. Wygldaa na zmartwion i zdenerwowan.


- Nora! Gdzie ty si podziewaa? Dzwoniam, ale
wci wczaa si poczta gosowa.
Miaam ochot pacn si w czoo. Kolacja o
osiemnastej. Nie zdyam.
- Przepraszam! - powiedziaam. - Zostawiam telefon w jednym ze sklepw. Kiedy si zorientowaam, e go
zgubiam, bya ju pora kolacji, a ja musiaam wrci na
drugi koniec miasta. 1 tak go nie znalazam, wic nie do,
e nie mam telefonu, to jeszcze nie zdyam na kolacj.
Tak mi przykro. Nie miaam jak zadzwoni. - Byam za,
e znowu musz j okamywa. Oszukiwaam j ju tyle
razy, e jedno kamstwo wicej nie powinno mi robi rnicy. A jednak robio. Coraz mniej byam jej crk, a coraz
bardziej stawaam si crk Hanka. Mj biologiczny ojciec
by ekspertem w dziedzinie kamstwa. W obecnej sytuacji
nie miaam prawa go krytykowa.
- Nie moga znale jakiego sposobu, eby do
mnie zadzwoni? - spytaa, a w jej gosie pobrzmiewao
niedowierzanie.
- To si nie powtrzy. Obiecuj.
- Chyba nie bya z Patchem? - wypowiedziaa jego
imi cynicznym tonem. Moja mama darzya Patcha tak
sam sympati jak gryzonie, ktre czsto siay spustosze-

nie na naszej dziace. Byam przekonana, e w marzeniach


staa na ganku ze strzelb w oczekiwaniu, a ktry z nich
wychyli gwk z nory.
Zaczerpnam powietrza, zaklinajc si, e bdzie
to ju ostatnie kamstwo. Jeeli Patch i ja rzeczywicie
mielimy odegra awantur, ju teraz musiaam przygotowa pod ni grunt. Obiecaam sobie, e jak tylko zajm si
mam i Vee, reszta pjdzie jak z patka.
- Nie, nie byam z Patchem, mamo. Zerwalimy.
Uniosa brwi. Nie wygldaa na przekonan.
- To wiea sprawa i wolaabym o tym nie rozmawia - powiedziaam i ruszyam w stron schodw.
- Nora...
Obrciam si, a w oczach miaam zy. Co ciekawe,
wcale nie udawaam. Po prostu przypomniaam sobie
ostatni raz, kiedy naprawd rozstaam si z Patchem. cisno mi si serce i przez chwil nie mogam oddycha.
Wspomnienie tamtej chwili miao mnie przeladowa do
koca ycia. Patch zabra wtedy ze sob najlepsz czstk
mnie i pozostawi po sobie pustk. Nigdy wicej nie chciaam by ju t pust dziewczyn.
Twarz mamy zagodniaa. Podesza do schodw i
pogaskaa mnie po plecach, a potem szepna:
- Kocham ci. Daj zna, jak bdziesz chciaa po-

gada...
Kiwnam gow i poszam do swojego pokoju.
I ju, pomylaam, prbujc nada mylom optymistyczny ton. Jedna z gowy. Zostaa jeszcze druga. Czuam,
e mwic o rozstaniu, nie okamuj mamy i Vee. Robiam
to tylko po to, by byy bezpieczne. Owszem, uczciwo popaca - w wikszoci przypadkw. Ale czasem bezpieczestwo bije j na gow. Cho ten argument wydawa mi si
logiczny, poczuam jednak kucie w odku.
Gow zaprztaa mi jeszcze jedna niepokojca
myl. Jak dugo Patch i ja moemy y w kamstwie i nie
pozwoli na to, by przeksztacio si ono w rzeczywisto?
Zbyt szybko nasta poniedziaek, pita rano. Trzepnam rk budzik, przerywajc jego piszczenie w poowie,
po czym przewrciam si na drugi bok. Jeszcze dwie minutki, pomylaam i zamknam oczy. Zaczam odpywa
w ramiona nowego snu i... zanim si obejrzaam, na mojej
gowie wyldowao kilka ciuchw.
- Pobudka! - Dante sta nad moim kiem, pogrony w mroku. - Co ty tu robisz? - wydaram si na niego
zaspana, apic za kodr i podcigajc j pod brod.
- To, co na moim miejscu zrobiby kady szanujcy
si trener osobisty. Wya z ka i ubieraj si. Jeeli za
trzy minuty nie bdziesz staa na podjedzie, wrc tu z
kubem lodowatej wody.

- Jak tu wszede?
- Zostawia otwarte okno. Moe czas zerwa z tym
nawykiem? Jeeli bdziesz zbyt ufna, nie wiadomo, co
moe dosta si do rodka.
Kiedy wygramoliam si z ka, Dante by ju
przy drzwiach sypialni.
- Zwariowae? Nie przez korytarz! Moja mama
jeszcze ci usyszy! Kole, ktry nad ranem po kryjomu, ze
wstydem opuszcza moj sypialni? Do koca ycia miaabym szlaban!
Wyglda na rozbawionego.
- Jedno jest pewne: nie robibym tego ze wstydem.
Po jego wyjciu przez dobrych dziesi sekund staam w bezruchu, zastanawiajc si, czy w jego sowach by
jaki podtekst. Oczywicie, e nie. To, co powiedzia, mogoby brzmie kokieteryjnie, ale tak nie byo. Koniec i
kropka.
Wcignam na siebie czarne spodnie od dresu i
elastyczn koszulk z mikrofibry, a wosy zwizaam w kucyk.
Nawet gdyby miao si okaza, e Dante wdepcze
mnie w ziemi, przynajmniej bd wyglda przyzwoicie.
Dokadnie trzy minuty pniej spotkaam si z nim

na podjedzie. Rozejrzaam si dookoa. Miaam dziwne


wraenie, e czego tu brakuje.
- Gdzie twj samochd?
Dante lekko trci mnie w rami.
- Leniuszek z ciebie, co? Nieadnie. Pomylaem, e
pitnastokilometrowa przebieka szybko nas rozgrzeje powiedzia i wskaza na gsty las po drugiej stronie ulicy.
Kiedy byymy dziemi, Vee i ja czsto si tam zapuszczaymy, a w jedne wakacje wybudowaymy tam nawet fort.
Nigdy jednak nie zastanawiaam si, jak daleko cignie si
ten las. Okazuje si, e wanie pitnacie kilometrw. No, miao.
Zawahaam si. Myl o znalezieniu si w ciemnym
lesie z Dantem nie wydawaa mi si specjalnie kuszca.
Nalea do najbardziej zaufanych ludzi Hanka, a by to wystarczajcy powd, eby go nie lubi i by specjalnie mu nie
wierzy. Troch po fakcie dotaro do mnie, e nie powinnam bya si godzi na samotne treningi z nim, zwaszcza
e miay si one odbywa na obrzeach miasta.
- Po treningu powinnimy porozmawia o informacjach, ktre docieraj do mnie od rnych Nefilw, a
ktre dotycz moralnoci, oczekiwa i ciebie - doda.
Po treningu", powiedzia, co oznaczao, e w cigu
kilku nastpnych godzin nie mia zamiaru wepchn mnie
do opuszczonej studni. Poza tym Dante odpowiada teraz

przede mn. Przysig mi wierno. Nie by ju porucznikiem Hanka, tylko moim. Nie omieliby si mnie skrzywdzi.
Pozwoliam sobie na ostatnie wspomnienie o beztroskim nie, a nastpnie odrzuciam t fantazj i ruszyam
w stron drzew. Ich gazie rozcigay si nad nami jak
baldachim, zamykajc dostp nawet najmniejszym promieniom wiata, jakie sao nam niebo. Polegajc na wyostrzonym nefilskim wzroku, zaczam biec w rwnym
tempie. Przeskakiwaam nad powalonymi pniami, uchylaam si pod nisko zwisajcymi gaziami i szukaam wzrokiem ukrytych kamieni i innych puapek. Ziemia bya
zdradziecko nierwna, co przy prdkoci, z jak biegam,
mogo mie katastrofalne skutki.
- Szybciej! - krzykn Dante za moimi plecami. Nie obciaj tak stp. TUpiesz jak stado nosorocw.
Mgbym ci znale i zapa z zamknitymi oczami.
Wziam sobie jego sowa do serca i gdy tylko
moje stopy stykay si z ziemi, natychmiast je unosiam.
Robiam tak przy kadym kroku, koncentrujc si na tym,
by byy one moliwie najcichsze i trudne do namierzenia.
Dante bez trudu mnie wyprzedzi i bieg teraz przede mn.
- ap mnie - rozkaza.
Gonic go, nie mogam si nadziwi sile i wytrzymaoci mojego nowego nefilskiego ciaa. Zdumiona mylaam o tym, jak niezdarne, powolne i pozbawione

koordynacji musiao by moje ludzkie ciao. Moja kondycja nie bya lepsza. Bya doskonaa.
Schylaam si pod gaziami, skakaam ponad doami, a gazy omijaam slalomem z tak atwoci, jakbym
od dawna znaa ich pooenie. Chocia wydawao mi si,
e biegn tak szybko, i lada moment wzbij si w przestworza, nie mogam dogoni Dantego. Porusza si jak
zwierz, osigajc pd drapienika gonicego swj nastpny posiek. Po chwili zupenie znikn mi z oczu.
Zwolniam i zaczam nasuchiwa. Cisza. Chwil
pniej Dante wynurzy si z ciemnoci.
- To byo aosne - zgromi mnie. - Jeszcze raz.
Przez nastpne dwie godziny biegaam za nim i syszaam t sam, powtarzan bez koca komend. Jeszcze
raz. To jeszcze nie to. Jeszcze raz".
Ju miaam si podda - moje nogi trzsy si z
wysiku, a puca wydaway si porwane na strzpki - kiedy
Dante zawrci i z uznaniem poklepa mnie po plecach.
- Dobra robota. Jutro zajmiemy si treningiem siowym.
- Ach, tak? Bdziemy podnosi gazy? - rzuciam
cynicznie, prbujc zapa oddech.
- Nie, wyrywa drzewa.

Wlepiam w niego spojrzenie.


- Bdziemy je przewraca - kontynuowa radonie.
- Dobrze si dzi wypij. Przyda ci si.
- Hej! - zawoaam za nim. - Czy my wci nie jestemy oddaleni kilka kilometrw od mojego domu?
- Dokadnie osiem. Zrb sobie relaksujcy jogging.

ROZDZIA 5
Dwanacie godzin pniej byam zupenie zesztywniaa od zakwasw po porannym treningu. Najgorszym
wyzwaniem dla mojego obolaego ciaa okazao si wchodzenie i schodzenie po schodach. Nie miaam jednak czasu
na regeneracj. Za dziesi minut miaa po mnie przyjecha Vee, a ja wci miaam na sobie dres, w ktrym chodziam przez cay dzie.
Patch i ja postanowilimy odegra nasz ktni
dzi wieczorem, tak by nikt nie mia adnych wtpliwoci
co do statusu naszego zwizku: nasze drogi si rozeszy, a
wojna miaa nas zasta po dwch rnych stronach barykady. Na miejsce akcji wybralimy Diabelsk Portmonetk, wiedzc, e przewija si przez ni mnstwo
Nefilw. Chocia nie znalimy tosamoci moich porywaczy i nie wiedzielimy, czy bd wiadkami naszej ktni,
bylimy niemal pewni, e wie o naszym rozstaniu szybko
si rozejdzie. Patch dowiedzia si take, e tego wieczoru
w Diabelskiej Portmonetce ma pracowa nefilski barman

znany ze swoich rasistowskich pogldw. Zapewni mnie,


e tylko na tym skorzystamy.
Wyskoczyam z dresu i wlizgnam si w grub
dzianinow sukienksweter, rajstopy i botki. Uoyam
wosy w niski koczek i wyjam z niego kilka kosmykw,
tak eby okalay twarz.
Odetchnam gboko, spojrzaam na swoje odbicie
w lustrze i umiechnam si nieszczerze. Koniec kocw
nie wygldaam najgorzej jak na dziewczyn, ktra miaa
wanie wda si w dramatyczn ktni z mioci swojego ycia.
Musimy odgrywa t fars tylko kilka tygodni, powiedziaam sobie w duchu. Dopki nie skoczy si ten nieszczsny cheszwan.
Poza tym, nasza ktnia nie miaa by prawdziwa.
Patch obieca, e znajdziemy sposb, eby si widywa,
nawet gdyby miay to by sekretne chwile i skradzione
spojrzenia. Bdziemy tylko musieli by wyjtkowo
ostroni.
- Norol - zawoaa mama z dou. - Przyjechaa Vee.
- ycz mi szczcia - wymamrotaam do swojego
odbicia, a nastpnie chwyciam paszcz i szalik, po czym
zgasiam wiato.
- Masz by w domu przed dziewit - powiedziaa

mama, kiedy zeszam na d. - Nie ma dyskusji. Jutro


szkoa.
Pocaowaam j w policzek i wypadam na zewntrz.
Samochd Vee mia opuszczone szyby, a z gonikw dudnia piosenka Rihanny. Opadam na siedzenie pasaera i prbowaam przekrzycze muzyk:
- Jestem zaskoczona, e mama pozwolia ci i na
imprez w rodku tygodnia.
- Wczoraj poleciaa do Nebraski. Umar jej wujek
Marvin i musi wzi udzia w dzieleniu majtku. Zostaam
z cioci Henny. - Vee spojrzaa na mnie ktem oka, a na jej
ustach pojawi si obuzerski umiech.
- To ta ciocia Henny, ktra kilka lat temu bya na
odwyku?
- Ta sama. Szkoda, e jej si nie udao. Ma w lodwce trzy litry soku jabkowego. Jest to najbardziej sfermentowany sok jabkowy, jakiego kiedykolwiek
prbowaam.
- I twoja mama powierzya jej opiek nad tob?
- To chyba perspektywa otrzymania adnej sumki
po wujku Marvinie tak na ni wpyna.
Ruszyymy ulic Hawthorne, wypiewujc sowa

piosenki i podskakujc na siedzeniach w rytm muzyki. Byam podenerwowana, ale prbowaam nie da tego po sobie pozna.
Tego wieczoru w Diabelskiej Portmonetce krcio
si troch ludzi, ale nie byo tumw. Vee i ja zajymy
lo z kanap, zdjymy paszcze i torebki, po czym zamwiymy col u przechodzcej wanie kelnerki. Rozgldaam si ukradkiem, szukajc Patcha, jednak nigdzie go
nie dostrzegam. Powtarzaam swoje kwestie w nieskoczono, ale moje donie i tak byy liskie od potu. Wytaram je o uda, aujc, e nie jestem lepsz aktork. Szkoda,
e nie lubi by w centrum zainteresowania.
- Co le wygldasz - powiedziaa Vee.
Ju miaam zaartowa, e jej mao wyrafinowana
jazda sprawia, e zebrao mi si na mdoci, kiedy wzrok
Vee powdrowa w gb sali. Mina jej zrzeda.
- Cholera! Powiedz, e to nie Marcie Millar flirtuje
z moim mczyzn.
Obrciam si w stron sceny. Scott i pozostali
czonkowie Serpentine rozgrywali si wanie przed koncertem, a Marcie podpara si okciami o scen i zagadywaa Scotta.
- Z twoim mczyzn? - zapytaam.
- O jeny, ju niedugo. Co za rnica.

- Marcie flirtuje z kadym. Nie przejmuj si.


Vee wzia oddech tak gboki, e rozszerzyy jej
si nozdrza. Marcie spojrzaa w nasz stron, jakby wyczuwajc negatywne fluidy, ktre przesyaa jej Vee. Zamachaa do nas niczym Miss Uniwersum.
- Zrb co - powiedziaa Vee. - Odcignij j od
niego. Prosz!
Wstaam z miejsca i ruszyam w stron Marcie. Po
drodze przykleiam do twarzy sztuczny umiech. Zanim do
niej dotaram, byam pewna, e wyglda na szczery.
- Hej! - rzuciam.
- Cze, Noro. Wanie opowiadaam Scottowi o
mojej mioci do indie rocka. Ludzie w tym miecie nie
maj ambicji. Super, e Scott chce osign sukces.
Scott mrugn do mnie. Musiaam przymkn powieki, eby nie przewrci oczami. - Mhm - mruknam.
Panicznie szukaam sw, ktre mogyby wypeni cisz.
Posuchaam Vee i podeszam, ale co teraz? Nie mogam po
prostu odcign Marcie od Scotta. I waciwie dlaczego to
zawsze ja musiaam odgrywa rol arbitra? To sprawa Vee,
nie moja.
- Moemy porozmawia? - zapytaa Marcie, dziki
czemu nie musiaam ukada w gowie wasnej taktyki.
- Jasne, mam chwil - powiedziaam. - Moe znaj-

dziemy jakie spokojniejsze miejsce?


Miaam wraenie, e Marcie czyta w moich mylach. Chwycia mnie za nadgarstek i pocigna za sob w
stron tylnych drzwi. Kiedy znalazymy si w uliczce za
klubem, rozejrzaa si wokoo i zapytaa:
Czy mj tata co ci o mnie mwi? - zniya gos.
O tym, e jestem Nefilk? Ostatnio dziwnie si czuj. Jestem zmczona i obolaa. Mylisz, e to moe by jaka
nefilska menstruacja? Wydawao mi si, e ju raz przez to
przechodziam.
Jak miaam powiedzie Marcie, e czystej krwi
Nefiom, takim jak jej rodzice, rzadko udawao si pocz
dziecko, a kiedy jakim cudem im to wychodzio, ich potomstwo byo sabe i chorowite? Jak miaam jej powiedzie, e tu przed mierci Hank wyjawi mi smutn
tajemnic, e Marcie prawdopodobnie nie poyje zbyt
dugo?
Nie mogam.
- Ja te czasem si tak czuj - powiedziaam. - To
chyba normalne...
- Tak, ale czy tata co ci na ten temat mwi? - nalegaa. - Czego mam si spodziewa? Jak sobie z tym radzi
i tak dalej.
- Myl, e twj tata bardzo ci kocha i chcia, e-

by cieszya si yciem, a nie denerwowaa tym caym nefilstwem. Chcia, eby bya szczliwa.
Marcie spojrzaa na mnie z niedowierzaniem.
- Szczliwa? Jestem dziwolgiem. Nie jestem nawet czowiekiem. I nie myl sobie, e zapomniaam, e ty
te nim nie jeste. Jedziemy na jednym wzku - powiedziaa, oskarycielsko dgajc mnie przy tym palcem.
Jasne. Wanie tego teraz potrzebuj. Poczucia solidarnoci... z Marcie Millar.
- Czego ty naprawd od mnie chcesz, Marcie? - zapytaam.
- Chc ci uwiadomi, e jeeli wspomnisz komukolwiek o tym, e nie jestem czowiekiem, podpal ci. Pogrzebi ci ywcem.
Powoli koczya mi si cierpliwo. - Po pierwsze,
gdybym chciaa ogosi wiatu, e jeste Nefilk, ju
dawno bym to zrobia. A po drugie, kto by mi uwierzy?
Wikszo naszych znajomych nie posiada nawet sowa
Nefil" w swoim sowniku.
- Dobra - sapna Marcie, najwyraniej usatysfakcjonowana.
- To tyle?
- A gdybym musiaa z kim pogada? - cigna. -

Przecie nie mog z tym i do mojego psychoterapeuty.


- No, a twoja mama? - zasugerowaam. - Przecie
te jest Nefilk, pamitasz?
- Od zniknicia taty nie chce zaakceptowa prawdy
onim. Jest wietnym przykadem totalnego wyparcia. Ona
wierzy, e tata wrci, e wci j kocha i e anuluje rozwd, a nasze ycie uoy si po prostu jak w bajce.
Moe faktycznie byo to wyparcie, ale nie zdziwiabym si te, gdyby Hank zastosowa jak sztuczk i rzuci
na by on potne, modyfikujce pami zaklcie, ktrego nie zdjaby z niej nawet jego wasna mier. Prno" to byo drugie imi Hanka. Nie pozwoliby na to, by
kto kala pami o nim i - z tego co wiedziaam - nikt w
Coldwater tego nie robi. Miaam wraenie, e mieszkacw miasta spowia otumaniajca mga, dziki ktrej ani
ludzie, ani Nefilowie nie pytali, co si waciwie stao z
Hankiem. Po miecie nie kryy adne opowieci. Mwic o nim, wszyscy po prostu szeptali: To prawdziwy
szok! Niech spoczywa w pokoju. Tak mi al jego bliskich.
Zapytam, czy mog co dla nich zrobi...
Marcie mwia dalej:
- Ale tata nie wrci. On nie yje. Nie wiem, jak ani
dlaczego to si stao. Nie wiem, kto to zrobi, ale tata nie
zniknby tak po prostu, gdyby co si nie wydarzyo. On
nie yje. Ja to po prostu wiem.

Prbowaam przybra wspczujcy wyraz twarzy,


ale donie znw zaczy mi si poci. Patch by jedyn
osob na wiecie, ktra wiedziaa, e to ja posaam Hanka
do grobu. Nie miaam ochoty dodawa Marcie do grona
wtajemniczonych.
- Nie wyczuwam u ciebie przesadnego alu - powiedziaam.
- Mj tata by zamieszany w nieczyste sprawy. Dosta to, na co zasuy.
Moe i mogam otworzy si przed Marcie, ale co
mi tu nie grao. Nie spuszczaa ze mnie cynicznego
wzroku. Wygldaa jak osoba, ktra wie, e znam istotne
informacje dotyczce mierci jej ojca, a jej obojtno bya
tylko przykrywk, eby je ze mnie wycign.
Nie zamierzaam da si podpuci.
- Nieatwo jest straci tat, wierz mi - powiedziaam. - Bl nigdy nie mija, ale po jakim czasie staje si do
zniesienia i ycie toczy si dalej.
- Nie potrzebuj twojego wspczucia, Noro.
- Dobra - odparam, wzruszajc lekko ramionami. Jeeli kiedy bdziesz chciaa pogada, moesz do mnie
zadzwoni.
- Nie musz dzwoni. Przenosz si do was - ogosia Marcie. - Pod koniec tygodnia przywioz swoje rzeczy.

Moja mama doprowadza mnie do szau. Doszymy do


wniosku, e na jaki czas powinnam si wyprowadzi.
Rwnie dobrze mog zamieszka z tob. C, ciesz si,
e udao nam si dogada. Tata nauczy mnie jednej rzeczy: my Nefilowie musimy trzyma si razem.

ROZDZIA 6
- Nie! - wyrwao mi si. - Nie, nie, nie. Nie moesz
si tak po prostu wprowadzi! - Cale moje ciao, od palcw
u stp po koniuszki uszu, ogarna panika, ktra z kad
chwil rosa i pczniaa. Potrzebowaam dobrego argumentu, i to szybko, jednak mj mzg wypluwa z siebie
tylko jedn optacz, mao pomocn myl: Nie!
- Ju postanowiam - powiedziaa Marcie, po czym
wesza do rodka.
- A co ze mn!? - zawoaam. Kopnam w drzwi,
ale tak naprawd przez nastpne dwie godziny miaam
ochot kopa sam siebie, za kar. Wywiadczyam Vee
przysug i prosz, do czego mnie to doprowadzio.
Z rozmachem otworzyam drzwi i wmaszerowaam
do rodka. Vee siedziaa w naszej loy.

- W ktr stron posza? - zapytaam z irytacj.


- Kto?
- Marcie!
- Mylaam, e jest z tob.
Rzuciam jej moje najsurowsze spojrzenie.
- To wszystko twoja wina! Musz j znale.
Bez dalszego wyjaniania przepchnam si przez
tum, szukajc Marcie wzrokiem. Musiaam opanowa sytuacj, zanim wszystko wymknie si spod kontroli. Ona ci
sprawdza, powiedziaam do siebie. Bada grunt. Nic jeszcze
nie jest postanowione. Poza tym, ostatnie zdanie i tak bdzie naleao do mojej mamy. A ona nie pozwoli, by Marcie si do nas wprowadzia. Miaa przecie wasn rodzin.
Moe i ubosz o jednego rodzica, ale byam chodzcym
dowodem na to, e rodzina to co wicej ni liczby. Podniesiona na duchu wasn argumentacj poczuam, e uspokaja mi si oddech.
wiata lekko przygasy, a wokalista Serpentine zapa mikrofon i wybi rytm gow. Na jego znak perkusista
zacz gra intro, a po chwili doczy do niego Scott i pozostali gitarzyci, rozpoczynajc koncert ostrym, niepokojcym kawakiem. Publiczno oszalaa - wszyscy machali
gowami i skandowali sowa piosenki.
Sfrustrowana, ostatni raz rozejrzaam si wok,

szukajc Marcie, ale szybko si poddaam. Postanowiam


pniej si tym zaj. Umwiam si z Patchem, e pocztek koncertu bdzie dla nas sygnaem, by spotka si przy
barze. Serce znw podeszo mi do garda.
Zajam pierwszy wolny stoek przy barze. Usiadam nieco zbyt gwatownie, przez co w ostatniej chwili
straciam rwnowag. Miaam wraenie, e moje nogi zrobione s z gumy.
Dray mi palce. Nie wiedziaam, czy uda mi si to
przetrwa.
- Dowodzik, cukiereczku - powiedzia barman. Jego
ciao promieniowao czym w rodzaju prdu, dziki czemu
wiedziaam, e jest Nefilem. Patch mia racj.
Pokrciam gow.
- Prosz tylko sprite'a.
Po chwili poczuam za sob Patcha. Bijca od niego
energia - silniejsza ni energia barmana - owiona moj
skr ciepym podmuchem. Zawsze wywiera na mnie taki
wpyw, ale tym razem gorce fale sprawiy, e zrobio mi
si niedobrze z nerww. Oznaczao to, e Patch ju si
zjawi, a mnie skoczy si czas. Nie chciaam tego robi,
ale zdawaam sobie spraw, e nie mam wyboru. Musiaam
dobrze to rozegra, koncentrujc si na wasnym bezpieczestwie i na bezpieczestwie tych, ktrych tak kochaam.

- Gotowa? - zapyta mnie Patch w mylach.


- Jeeli mdoci s tego dowodem, to tak.
- Potem do ciebie przyjad i wszystko obgadamy.
Teraz miejmy to po prostu za sob.
Skinam gow.
- Trzymajmy si scenariusza - przekaza mi spokojnie. Patch? Cokolwiek by si dziao, pamitaj, e ci kocham. - Chciaam powiedzie co wicej. Te sowa nie
potrafiy opisa tego, co do niego czuam, a jednoczenie
byy tak proste i celne, e nie potrafiabym znale innych.
- Niczego nie auj, aniele.
- Ani ja - odparam szczerze.
Barman skoczy wanie obsugiwa klienta i
podszed, eby przyj zamwienie od Patcha. Zmierzy go
spojrzeniem, a grymas, ktry wykrzywi mu twarz, wiadczy tym, e rozpozna w nim upadego anioa.
- Sucham - powiedzia sucho, wycierajc rce w
cierk do naczy.
Patch odpowiedzia mu pijackim bekotem:
- Poprosz o pikn rud dziewczyn, najlepiej wysok szczup. Aha, i eby miaa dluuugie nogi. - Przesun
palcem po moim policzku. Napiam si i uciekam przed

jego dotykiem.
- Nie jestem zainteresowana - odburknam i upiam yk sprite'a, cay czas wlepiajc wzrok w pokryt lustrem cian za barem. Moje sowa zawieray odpowiedni
dawk lku, by wzbudzi zainteresowanie barmana.
Mczyzna opar ogromne przedramiona o granitowy bar i spojrza na Patcha z pogard.
- Nastpnym razem zapoznaj si z menu i nie marnuj mojego czasu. Nie serwujemy tu niezainteresowanych
twoim towarzystwem kobiet, ani rudych, ani adnych innych. - Popatrzy gronie, a po chwili odwrci si w
stron innego klienta.
- Jeeli trafi si Nefilka, to tym lepiej - oznajmi
Patch pijanym gosem.
Barman zatrzyma si w miejscu, a w jego oczach
zalnia furia.
- Moe by tak troch ciszej, kolego? Jestemy w
mieszanym towarzystwie. Przychodz tu take ludzie.
Na te sowa Patch wykona nieskoordynowane
machnicie rk.
- To mie, e martwisz si o ludzi, ale wystarczy
may trik i nie bd pamitali ani sowa z tego, co powiedziaem. Mam w tym ju tak wpraw, e mog to robi
przez sen - powiedzia, a w jego gosie pobrzmiewaa aro-

gancja.
- Mam spawi tego palanta? - zapyta mnie barman. - Powiedz sowo, a zawoam bramkarza.
- Dzikuj, ale sama sobie z nim poradz - odparam. - Przepraszam za mojego byego. Straszny z niego fiutek.
Patch wybuchn miechem.
- Fiutek? Ostatnim razem inaczej si do mnie zwracaa - powiedzia znaczco.
Wpatrywaam si w niego z obrzydzeniem.
- Pewnie zainteresuje ci to, e ona nie zawsze bya
Nefilk - Patch poinformowa barmana z alem. - Moe o
niej syszae. To dziedziczka Czarnej Rki. Bardziej mi si
podobaa jako czowiek, ale fajnie jest si polansowa z
najsawniejsz Nefilk na ziemi.
Barman spojrza na mnie z niedowierzaniem.
- To ty jeste crk Czarnej Rki?
Popatrzyam na Patcha.
- Dziki.
- Czy to prawda, e on nie yje? - zapyta barman. Nie mog tego poj. Wspaniay czowiek, pokj jego duszy. Moje kondolencje - powiedzia i umilk skonsterno-

wany. - Ale... czy on naprawd nie yje?


- Tak mwi - wyszeptaam. Nie potrafiam zmusi
si do tego, by uroni z, ale mwiam o Hanku z takim
namaszczeniem i melancholi, e barman wydawa si usatysfakcjonowany.
- Stawiam kolejk upademu anioowi, ktry go zaatwi - przerwa nam Patch i unis szklank w toacie. Chyba wszyscy wiemy, e tak byo. Sowo niemiertelno" nabrao zupenie nowego znaczenia - wybuchn
miechem, z uciech walc pici o bar.
- Spotykaa si z t wini? - zapyta mnie barman.
Rzuciam okiem na Patcha i zmarszczyam brwi. - Chciaabym o tym zapomnie. - Ale wiesz, e on jest... - barman
zniy glos - upadym anioem? Z trudnoci przeknam
kolejny yk. - Nawet mi o tym nie przypominaj. Ju za to
odpokutowaam. Teraz moim chopakiem jest stuprocentowy Nefil Dante Matterazzi. Moe o nim syszae? Rwnie dobrze mogam ju teraz zacz rozpuszcza t
plotk.
Oczy mczyzny zalniy z wraenia.
- No pewnie! To wietny facet. Wszyscy znaj Dantego.
Patch chwyci mnie za nadgarstek, zbyt mocno, by
mona to byo uzna za oznak czuoci.

- Chyba co jej si pomylio. My nada jestemy razem. Moe na chwil std wyjdziemy, cukiereczku?
Podskoczyam jak oparzona.
- Zabieraj apy.
- Zaparkowaem motor na tyach klubu. Zapraszam
ci na przejadk. Bdzie jak dawniej. - Wsta i tak brutalnie pocign mnie za rk, e zeskakujc, przewrciam
stoek.
- Zawoaj bramkarza - powiedziaam do barmana
przeraonym gosem. - Szybko!
Patch pocign mnie w stron gwnego wyjcia i
chocia ju teraz udawaam, e prbuj wykrci si z jego
ucisku, wiedziaam, e najgorsze dopiero przed nami.
Klubowy bramkarz - Nefil, ktry nie do, e by o
kilka centymetrw wyszy, to jeszcze czterdzieci kilogramw ciszy od Patcha - przepchn si w naszym kierunku. Zapa Patcha za konierz, oderwa go ode mnie i
rzuci o cian. Serpentine wzbudza tak ekscytacj fanw, e haas zagusza odgosy szamotaniny, ale ludzie
stojcy najbliej rozstpili si, tworzc wok obu mczyzn pkole gapiw.
Patch unis rce w gecie kapitulacji, a na jego zamroczonej alkoholem twarzy pojawi si umiech.
- Nie chc kopotw.

- Za pno - powiedzia bramkarz i hukn go pici w twarz. Skra nad okiem Patcha pka i z rany zacza si sczy krew. Odwrciam wzrok, eby si nie
skrzywi ani nie ruszy mu na pomoc.
Barman wskaza mu drzwi gow.
- Jeli jeszcze raz si tu pokaesz, kopoty masz jak
w banku. Rozumiesz?
Zataczajc si, Patch dotar do drzwi i niechlujnie
zasalutowa bramkarzowi. - Tak jest! Bramkarz wetkn
stop w zagbienie kolana Patcha, przez co ten potkn si
i spad z betonowego schodka.
- Co podobnego! Polizgnem si!
Stojcy w drzwiach mczyzna wybuchn niskim,
nieprzyjemnym miechem, ktry przycign moj uwag.
Ju kiedy go syszaam. Gdybym bya czowiekiem, nie
rozpoznaabym go, ale teraz moje zmysy byy wyostrzone.
W ciemnoci zmruyam oczy, prbujc dopasowa ten
bezwzgldny miech do twarzy.
Oczywicie.
Kowboj. Tego wieczoru nie mia na sobie kapelusza
ani okularw, ale wszdzie rozpoznaabym jego przygarbione ramiona i szyderczy umiech.
- Patch! - krzyknam w mylach, nie wiedzc, czy
wci znajduje si w zasigu mojego gosu. Wok mnie

znw gstnia tum, wypeniajc pust przestrze po bjce.


- Jest tu jeden z Nefilw z chaty! Stoi w drzwiach. Ma na
sobie flanelow koszul w czarnoczerwon krat, dinsy i
kowbojki.
Czekaam, ale nie otrzymaam odpowiedzi.
- Patch! - sprbowaam ponownie, uywajc caej
siy umysu, jak potrafiam z siebie wykrzesa. Nie mogam wybiec za nim. Musiaam gra dalej.
Vee stana obok mnie.
- Co tu si dzieje? Wszyscy mwi o jakiej bjce.
Szkoda, e mnie omina. Widziaa co?
Pocignam j na bok.
- Musisz co dla mnie zrobi. Widzisz tego faceta w
wieniackiej flanelowej koszuli, ktry stoi w drzwiach?
Musisz si dowiedzie, jak si nazywa.
Vee cigna brwi.
- O co chodzi?
- Pniej ci wyjani. Poflirtuj z nim, ukradnij mu
portfel, zrb, co moesz, byleby nie wspominaa mu o
mnie, dobrze?
- Dobrze, ale musisz mi si odwdziczy. Podwjna
randka. Ty ze swoim stuknitym chopakiem i ja ze Scot-

tem.
Nie miaam czasu wyjani jej, e zerwaam z Patchem, wic powiedziaam:
- Zgoda. A teraz szybko, zanim zniknie w tumie.
Vee splota donie i wygia je tak, e strzeliy jej
stawy, a nastpnie oddalia si dumnym krokiem. Nie zostaam, eby zobaczy, jak jej pjdzie. Przecisnam si
przez tum, wymknam si tylnymi drzwiami i pobiegam.
Okryam budynek, rozgldajc si za Patchem.
- Patch! - zawoaam w mroku.
- Aniele? Co ty robisz? Nikt nie moe nas zobaczy
razem.
Obrciam si, ale nigdzie go nie dostrzegam.
- Gdzie jeste?
- Po drugiej stronie ulicy. Siedz w vanie.
Spojrzaam we wskazanym kierunku i natychmiast
tu przy krawniku dostrzegam rdzawobrzowego vana
marki Chevrolet. Doskonale wpisywa si w krajobraz walcych si budynkw. Mia przyciemnione szyby, ktre
skutecznie chroniy jego wntrze przed wzrokiem ciekawskich.
- Jeden z Nefilw z chaty jest w Diabelskiej Port-

monetce.
Odpowiedziao mi pene napicia milczenie.
- Widzia bjk? - zapyta po chwili.
- Tak.
- Jak on wyglda?
- Ma na sobie flanelow koszul w czarnoczerwon
krat i kowbojki.
- Postaraj si, eby wyszed z budynku. Pozostali
porywacze te, jeeli s razem z nim. Chc z nimi porozmawia.
W ustach Patcha zabrzmiao to zowrogo, ale w
kocu sami si o to prosili. W momencie, w ktrym wrzucili mnie do vana, bezpowrotnie utracili szans na moje
wspczucie.
Truchtem wrciam do Diabelskiej Portmonetki i
wcisnam si pomidzy tum pod scen. Koncert Serpentine wci trwa. Zesp wykonywa teraz rockow ballad,
ktra zacza ju denerwowa publiczno. Nie miaam
pomysu, jak doprowadzi do tego, by Kowboj opuci
klub, ale wiedziaam, kto moe mi pomc w wyproszeniu
wszystkich na zewntrz.
- Scott! - krzyknam, ale nie uzyskaam odpowiedzi. Dudnienie muzyki skutecznie mnie zaguszao. Poza

tym, Scott by bardzo skupiony.


Stanam na palcach i poszukaam wzrokiem Vee.
Sza w moj stron.
- Uyam czaru la Vee, ale nic to nie dao - powiedziaa. - Moe powinnam i do fryzjera. - Powchaa
swoje pachy. - Dezodorant chyba wci dziaa.
- Spawi ci?
- Tak. I nie udao mi si z niego wycign, jak si
nazywa. Czy to oznacza, e z naszej podwjnej randki
nici?
- Zaraz wracam - powiedziaam i znw wypadam
na tyln uliczk. Chciaam zbliy si do Patcha na tyle, by
przekaza mu w mylach, e wyposzenie naszego nefilskiego przyjaciela z Diabelskiej Portmonetki byo trudniejsze, ni si spodziewaam. Zatrzymaam si jednak
nagle, kiedy na schodku ssiedniego budynku zobaczyam
dwie niewyrane postaci pogrone w ledwo syszalnej
rozmowie.
Pepper Friberg i... Dabria.
Dabria bya kiedy anioem mierci i spotykaa si z
Patchem, zanim oboje zostali wygnani z nieba. Patch zaklina si na wszystkie witoci, e ich zwizek by nudny,
cnotliwy i wygodny. A mimo to, kiedy Dabria uznaa, e
zagraam planom wskrzeszenia ich zwizku na Ziemi, pr-

bowaa mnie zabi. Bya stylow, wyrafinowan blondynk. Nigdy nie zauwayam, eby miaa nieudan fryzur, a jej umiech mrozi mi krew w yach. Bya teraz
upadym anioem i zarabiaa jako oszustka, udajc, e potrafi przewidywa przyszo. Bya jednym z najniebezpieczniejszych znanych mi upadych aniow. Nie miaam
te wtpliwoci, e znajduj si u szczytu jej prywatnej listy najbardziej znienawidzonych osb.
Instynktownie wycofaam si w kierunku Diabelskiej Portmonetki. Przez pi sekund wstrzymywaam oddech, ale ani Pepper, ani Dabria chyba mnie nie zauwayli.
Podeszam nieco bliej, ale nie miaam zamiaru igra z
ogniem. Gdybym znalaza si na tyle blisko, by sysze ich
rozmow, jedno z nich albo oboje z pewnoci wyczuliby
moj obecno.
Pepper i Dabria rozmawiali jeszcze przez kilka
minut, po czym Dabria odwrcia si na picie i odesza.
Pepper wykona obsceniczny gest za jej plecami. Moe
tylko mi si wydawao, ale wyglda na wyjtkowo niezadowolonego.
Odczekaam chwil i wyoniam si z cienia dopiero po znikniciu Peppera. Udaam si prosto do Diabelskiej Portmonetki. Znalazam Vee w naszej loy i
wsunam si na kanap obok niej.
- Musz doprowadzi do tego, eby wszyscy natychmiast opucili klub - powiedziaam.

Vee zamrugaa.
- Sucham?
- Moe krzykn: Pali si! Mylisz, e to poskutkuje?
- To troch oldschoolowe. Mogaby sprbowa
krzykn: Policja!", ale to tekst z tej samej pki. Nie, ebym miaa co przeciwko klasyce. Ale skd ten popiech?
Chopaki z Serpentine nie s a tak beznadziejni.
- Wyjani ci... - ... potem - dokoczya Vee. - Spodziewaam si tego. Na twoim miejscu krzyknabym:
Policja!" Jestem przekonana, e co najmniej kilka osb
robi tu wanie co bezprawnego. Wrzanij: Gliny!", i towarzystwo powinno si ruszy.
Nerwowo przygryzam warg, rozwaajc jej sugesti.
- Jeste pewna? - Istniao spore prawdopodobiestwo, e si nie uda. Z drugiej strony nie miaam innego
pomysu. Patch chcia porozmawia z Kowbojem. Mnie te
na tym zaleao. Chciaam rwnie, eby przesuchanie nie
trwao zbyt dugo, ebym moga mu opowiedzie o Dabrii
i Pepperze.
- Na trzydzieci pi procent - odpara Vee.
Jej gos ucich, a pomieszczenie wypenio si nagle
lodowatym powietrzem. W pierwszej chwili nie wiedzia-

am, czy nagy spadek temperatury spowodowany by tym,


e kto z hukiem otworzy drzwi, czy wynika raczej z reakcji mojego organizmu na przeczuwane kopoty... I to te
najgorsze.
Diabelska Portmonetka wypenia si upadymi
anioami. Byo ich tak wielu, e doliczyam do dziesiciu,
a potem straciam rachub. Poruszali si niezwykle szybko,
wic widziaam jedynie rozmazane plamy. Byli gotowi do
walki - wymachiwali noami i innymi metalowymi przedmiotami przed twarz kadego, kto stan im na drodze.
Pord szamotaniny patrzyam bezradnie na dwch
nefilskich chopcw klczcych przed upadymi anioami,
ktrzy stali nad nimi, najwyraniej dajc, by ofiary zoyy im przysig wiernoci.
Jeden z upadych aniow, chudy i blady jak ciana,
tak brutalnie zapa nefilsk dziewczyn za kark, e zama
go jej, kiedy ta jeszcze krzyczaa.
Na widok rozbryzgujcej si po cianach krwi,
sama miaam ochot krzycze, ale nage dj vu wcisno
mnie w kanap, odbierajc mi oddech.
Ten upady anio by tylko dzieckiem. Wyglda nawet na modszego ode mnie. Kiedy ju go widziaam,
ale... Gdzie?
Prbowaam przypomnie sobie, skd mog go
zna. Przetrzsajc pami, uwiadomiam sobie, e kiedy

widziaam go poprzednim razem, by przestraszony. Nie.


By zy. I mia na sobie czarn szat z kapturem. A moe
nosi j kto inny?
Nie mogc znale waciwego wspomnienia, zaczam wtpi w to, czy w ogle kiedykolwiek go widziaam. To zudzenie mogo pochodzi ze snu albo z
wyobrani. Niczego nie mogam by pewna... Mrok i migajce wiata stroboskopu skutecznie uniemoliwiay mi
odrnienie szczegw.
Upady anio przyjrza si twarzy Nefilki ze zamanym karkiem. Z daleka dziewczyna bya niepokojco podobna do mnie. Miaa takie same dugie krcone wosy.
Bya take mojego wzrostu i budowy ciaa.
Chopak przez chwil badawczo przyglda si jej
twarzy, po czym rykn ze zniecierpliwieniem i odrzuci jej
gow na bok. Jego lodowate spojrzenie przenioso si na
tum. Miaam wraenie, e poluje na nastpn ofiar.
- Musimy si std wydosta - powiedziaa Vee naglco i tak mocno cisna mnie za rk, e wyrwaa mnie
z transu. - Tdy.
Zanim zdyam pomyle, czy Vee take widziaa,
jak upady anio zama kark dziewczynie, a jeeli tak, to
jakim cudem udao jej si zachowa spokj, przyjacika
wepchna mnie w tum.
- Nie ogldaj si! - krzykna mi do ucha. - Szyb-

ciej.
Szybciej". Dobre sobie. Problem polega na tym,
e prbowaymy dopcha si do drzwi wraz z setk innych ludzi, ktrzy w cigu kilku sekund zamienili si w
oszalay tum. Wszyscy w panice starali si dotrze do wyjcia. Serpentine umilko w poowie utworu. Nie mogam
biec po Scotta. Miaam jedynie nadziej, e uda mu si
uciec drzwiami dla wykonawcw.
Vee deptaa mi po pitach i wpadaa na mnie tak
czsto, e zastanawiaam si, czy w ten sposb prbuje zasoni mnie swoim ciaem. Nie zdawaa sobie sprawy, e
gdyby zapay nas upade anioy, to sama prbowaabym j
chroni. Jednak mimo porannej wycieczajcej sesji treningowej z Dantem nie wierzyam w to, bym miaa z nimi
jakiekolwiek szanse.
Nagle poczuam nieodpart pokus, eby zawrci i
walczy. Nefilowie mieli swoje prawa. Ja miaam swoje
prawa. Nasze ciaa nie naleay do upadych aniow. Nie
mieli prawa nas opanowywa. Nieostronie obiecaam archanioom, e powstrzymam wybuch wojny, ale od jej wyniku zaleao ycie moje i moich najbliszych. Pragnam
wojny i wolnoci, tak bym ju nigdy nie bya zmuszona
przed nikim klka i powierza mu swojego ciaa.
Jednak czy mogam postawi na swoim, a jednoczenie udobrucha archaniow?
W kocu udao nam si wydosta na mrone nocne

powietrze. Tum rozproszy si w mroku. Nie zatrzymujc


si nawet, by zaczerpn tchu, rzuciymy si w stron samochodu Vee.

ROZDZIA 7
Dodge neon wtoczy si na podjazd naszego domu.
Vee wyczya radio uderzeniem pici.
- Wystarczy szaestw na jedn noc - powiedziaa. Co to w ogle miao by? Scena z Wyrzutkw?
Z ulg wypuciam wstrzymywany dotd oddech.
adnej hiperwentylacji. adnego histerycznego wymachiwania rkami. adnego nawizania do zamanego karku.
Na szczcie Vee nie widziaa najgorszego.
- I kto to mwi? Przecie nie czytaa Wyrzutkw.
- Widziaam film. Matt Dillon by gorcy, zanim si
zestarza.
W samochodzie zawisa gsta, pena oczekiwania
cisza.

- Dobra, dosy tego ciemniania - powiedziaa Vee.


- Koniec pogaduszek. Mw!
Kiedy zwlekaam, dodaa:
- To, co dziao si dzi w klubie, byo istnym szalestwem, ale ju wczeniej co mi nie grao. Przez ca
noc dziwnie si zachowywaa. Widziaam, jak cigle
wchodzisz i wychodzisz z Diabelskiej Portmonetki. Potem
nagle wymylia, e chcesz ewakuowa klub. Buja to my,
ale nie nas, sionko. dam wyjanie.
I tu sprawa zacza si komplikowa. Chciaam powiedzie Vee prawd, ale ze wzgldu na jej bezpieczestwo powinna uwierzy w kamstwa, ktrymi miaam j
wanie uraczy. Jeeli Kowboj i jego wsplnicy nie artowali, mwic, e maj zamiar pogrzeba w moim yciu
prywatnym, prdzej czy pniej dowiedz si, e Vee jest
moj najlepsz przyjacik. Nie chciaam nawet myle o
tym, e mogliby jej grozi albo j przesuchiwa, jednak
gdyby miao ju do tego doj, lepiej, eby jej odpowiedzi
brzmiay przekonujco. A co najwaniejsze, chciaam, eby
w razie czego bez wahania powiedziaa im, e Patcha i
mnie nic ju nie czy. Chciaam zaagodzi sytuacj, zanim wszystko wymknie mi si spod kontroli.
- Kiedy siedziaam dzi przy barze, przyszed Patch.
Zrobio si nieprzyjemnie - zaczam cicho. - By nawalony. Powiedzia kilka gupich rzeczy, a kiedy odparam, e
z nim nie wyjd, przeszed do rkoczynw.

- Jasna cholera - wyszeptaa Vee.


- Bramkarz wyrzuci go z klubu.
- O rany. Brak mi sw. Co o tym wszystkim mylisz?
Na przemian to otwieraam, to zaciskaam lece na
kolanach donie.
- Midzy nami koniec.
- Mwisz powanie? - miertelnie powanie. Vee
przechylia si nad skrzyni biegw, eby mnie przytuli.
Otworzya usta, ale kiedy zobaczya moj min, zmienia
zdanie.
- Nie powiem tego na gos, ale i tak wiesz, co myl.
Z kcika oka spyna mi za. Vee przyja t wiadomo z wyran ulg, przez co jeszcze gorzej poczuam
si z tym kamstwem. Byam beznadziejn przyjacik i
chocia o tym wiedziaam, nie miaam pojcia, jak to naprawi. Nie chciaam jej naraa na niebezpieczestwo.
- O co chodzi z tym kolesiem we flanelowej koszuli?
Jeeli nie bdzie o niczym wiedziaa, nic jej si nie
stanie, pomylaam.

- Zanim Patch wylecia z klubu, ostrzeg mnie, ebym trzymaa si z dala od faceta we flanelowej koszuli.
Powiedzia, e go zna i e jest niebezpieczny. To dlatego
poprosiam, eby dowiedziaa si, jak si nazywa. Co jaki czas przyapywaam go na tym, e si na mnie gapi, i
czuam si z tym nieswojo. Nie chciaam, eby wyszed za
mn, jeeli taki mia plan, wic postanowiam wywoa
may chaos. Wolaam, ebymy opuciy Diabelsk Portmonetk niezauwaone i nie uatwiay mu zadania.
Vee powoli wypucia oddech.
- Wierz, e zerwaa z Patchem. Ale tej drugiej
opowiastki wcale nie kupuj.
Wzdrygnam si.
- Vee...
Powstrzymaa mnie gestem doni.
- Rozumiem. Masz swoje tajemnice i kiedy mi je
zdradzisz. A wtedy ja wyjawi ci swoje - powiedziaa, znaczco unoszc brwi. - Nie dziw si. Nie tylko ty masz
swoje sekrety. W swoim czasie wszystko ci opowiem, a ty
pewnie zrobisz to samo.
Gapiam si na ni bez sowa. Nie tak miaa wyglda nasza rozmowa.
- Ty masz tajemnice? Jakie?

- Pikantne...
- Mw!
- Spjrz no tylko - powiedziaa, stukajc palcem w
zegarek na desce rozdzielczej. - Wanie wybia dziewita.
Siedziaam z otwartymi ustami.
- Nie mog uwierzy, e masz przede mn tajemnice.
- A ja nie mog uwierzy, e jeste tak hipokrytk.
- Jeszcze do tego wrcimy - powiedziaam i z ociganiem otworzyam drzwi. - Gupio by po drugiej stronie,
prawda? Powiedziaam dobranoc mamie, zamknam si w
sypialni i zadzwoniam do Patcha. Kiedy Vee i ja wydostaymy si z Diabelskiej Portmonetki, zauwayam, e brzowy van znikn. Domylaam si, e Patch odjecha
jeszcze przed nieoczekiwan inwazj upadych aniow.
Gdyby wiedzia, e grozi mi niebezpieczestwo, z pewnoci wpadby do klubu, eby mnie uratowa. Teraz jednak
bardziej ciekawio mnie to, czy udao mu si dorwa Kowboja. Moe wanie rozmawiali? Zastanawiaam si, czy
Patch bdzie mu zadawa pytania, czy grozi? Pewnie i
jedno, i drugie.
Kiedy wczya si poczta gosowa, odoyam suchawk. Nie chciaam ryzykowa i zostawia mu wiadomoci. Poza tym widzc nieodebrane poczenie, bdzie

wiedzia, e to ja dzwoniam. Miaam nadziej, e wci


planuje odwiedzi mnie tej nocy. Wiedziaam, e nasza
konfrontacja bya udawana, ale chciaam od niego usysze, e nic si nie zmienio. Byam podminowana. Potrzebowaam potwierdzenia, e na poziomie emocjonalnym
jestemy w tym samym miejscu, co przed ktni.
Dla spokoju sumienia jeszcze raz wybraam numer
komrki Patcha, po czym zawiedziona poszam spa.
Jutro wtorek. Cheszwan mia si zacz wraz z nowiem ksiyca. Sdzc po dzisiejszej przeraajcej wolnoamerykance, mona zaoy, e upade anioy odliczaj
godziny, a bd mogy w peni wyzwoli swj gniew.
Obudzio mnie skrzypienie podogi. Kiedy mj
wzrok przyzwyczai si do ciemnoci, ujrzaam przed sob
dwie ogromne, uminione nogi w ciemnych dresowych
spodniach.
- Dante? - powiedziaam, szukajc rk budzika. Yyy... Ktra godzina? Jaki dzi dzie?
- Wtorek rano - odpar. - Wiesz, co to oznacza. - Na
mojej gowie wyldowaa zwinita kula sportowych ciuchw. - Widzimy si na podjedzie. Nie musisz si spieszy.
- Naprawd?
Umiech jego biaych zbw przebi si przez

mrok.
- Strasznie atwo ci nabra. Zbieraj si. Za pi minut masz by na dole.
Pi minut pniej, czapic, dotaram na podjazd i
dygotaam lekko w chodnym padziernikowym powietrzu.
Delikatny wietrzyk zdmuchn licie z drzew i hula midzy skrzypicymi gaziami. Troch rozcignam nogi, a
potem kilka razy podskoczyam, eby pobudzi krenie.
- Nie zostawaj z tyu - poinstruowa mnie Dante i
ruszy sprintem w stron drzew.
Nadal nie szalaam z radoci na myl o wczeniu
si po lesie z Dantem, ale wytumaczyam sobie, e gdyby
chcia mnie skrzywdzi, wczoraj mia ku temu mnstwo
okazji. Ruszyam wic za nim biegiem, a przed moimi
oczami od czasu do czasu ukazywaa si wiadczca o jego
obecnoci smuga bieli. Dante musia mie duo lepszy
wzrok ode mnie, poniewa o ile ja wci potykaam si o
przewrcone pnie, wpadaam w dziury i uderzaam gow
w nisko zwisajce gazie, on porusza si po lesie z niezwyk precyzj. Za kadym razem, kiedy syszaam jego
rozbawiony, szyderczy miech, podnosiam si z solennym
postanowieniem, e przy najbliszej okazji zepchn go ze
stromego pagrka.
Wok byo peno wwozw, ale eby to zrobi,
musiaam si do niego zbliy.

W kocu Dante si zatrzyma. Kiedy do niego dobiegam, lea rozparty na ogromnym gazie, z rkami splecionymi na karku. Zdy zdj spodnie od dresu i
wiatrwk. Mia na sobie tylko sigajce kolan szorty i dopasowan koszulk. Gdyby nie to, e jego klatka piersiowa
wznosia si i opadaa nieco szybciej ni zwykle, nigdy
bym nie zgada, e przebieg wanie okoo pitnastu kilometrw, i to pod grk.
Wdrapaam si na gaz i pooyam obok niego.
- Pi - wysapaam, prbujc zapa oddech.
Dante unis si na okciu i umiechn.
- Nic z tego. Mam zamiar wycisn z ciebie ostatni kropelk. Z wody powstaj zy, a zy to jedna z rzeczy,
ktrej nie mog znie. Wiesz mi, kiedy zobaczysz to, co
dla ciebie przygotowaem, poczujesz, e chce ci si paka.
Na szczcie nie bdziesz miaa czym.
Zapa mnie pod pachami i postawi na nogi. wit
zaczyna rozjania horyzont, a niebo nabierao jasnorowej barwy. Stalimy rami w rami na gazie, z ktrego
roztacza si przepikny widok a po horyzont. Przed nami
rozcigay si poacie drzew zimozielonych, wierkw i
cedrw, ktre przykryway ziemi niczym niebosiny
dywan, staczay si ze wzgrz i spyway w wyobienie
gbokiego, przecinajcego las wwozu.
- Podnie jedno - nakaza mi Dante.

- Co mam podnie?
- Drzewo. Kiedy uda ci si je wyrwa z korzeniami,
bdziesz moga i do domu.
Zamrugaam i spojrzaam na otaczajce nas stuletnie drzewa o obwodzie supw telefonicznych. Lekko opada mi szczka.
- Dante...
- wiczenia siowe, etap pierwszy. - Na zacht poklepa mnie po plecach, a sam ponownie uoy si na gazie. - To bdzie lepsze ni ogldanie kabaretu.
- Nienawidz ci.
Zamia si. - Teraz moe jeszcze nie, za to za
godzin... Godzin pniej kady gram energii oraz cae
serce woyam w to, eby wyrwa jeden z niezwykle
upartych niechtnych do wsppracy cedrw. Drzewo byo
w peni si i nie potrafiam go nawet odrobin przechyli.
Prbowaam zmusi je do kapitulacji, pchajc je, wygrzebujc spod niego ziemi i kopic w jego pie, a nawet bezskutecznie walc w nie piciami. Powiedzie, e drzewo
zwyciyo, to za mao... W tym czasie Dante siedzia na
gazie, prychajc, miejc si i wykrzykujc krytyczne
uwagi pod moim adresem. C, przynajmniej jedno z nas
dobrze si bawio.
Podszed do mnie powoli, a na ustach bka mu si

subtelny, ale za to wredny umiech. Potar okie.


- I jak idzie, Dowdco Wielkiej, Potnej Armii
Nefilw?
Strumienie potu spyway mi po twarzy i kapay z
nosa oraz brody. Miaam zdarte do krwi donie i kolana,
zwichnit kostk, a kady misie w moim ciele baga o
lito. Chwyciam Dantego za koszulk i wytaram w ni
twarz, a nastpnie wydmuchaam w ni nos.
Dante cofn si o krok i unis donie.
- Zaraz, moment!
Machnam rk w kierunku wybranego drzewa.
- Nie dam rady - powiedziaam, pochlipujc. - Nie
jestem do tego stworzona. Nigdy nie bd tak silna jak ty
albo inni Nefilowie. - Czuam, e moje usta dr z rozczarowania i wstydu. jego twarz zagodniaa.
- We gboki oddech, Noro. Wiedziaem, e nie
dasz rady. O to chodzio. Chciaem powierzy ci niemoliwe do wykonania zadanie, eby pniej, kiedy w kocu
ci si to uda, moga spojrze wstecz i doceni, jak daleko
zasza.
Wlepiam w niego wzrok. Czuam, jak wszystko si
we mnie gotuje.
- No co? - zapyta.

- Jak to co? JAK TO CO!? Zwariowae? Musz


dzisiaj i do szkoy. Musz si pouczy na klaswk. Wydawao mi si, e powicam to wszystko dla szczytnego
celu, a teraz dowiaduj si, e chciae mi po prostu co
udowodni? Teraz moja kolej. Poddaj si. To koniec. Nie
prosiam o to. To cae trenowanie byo twoim pomysem.
Do tej pory to ty decydowae, ale nadesza moja kolej.
RZUCAM TO! - Zdawaam sobie spraw, e jestem odwodniona i prawdopodobnie nie myl racjonalnie, ale
miaam do. Owszem, chciaam poprawi wytrzymao i
si. Chciaam nauczy si obrony. Ale to byo po prostu
absurdalne. Miaam wyrwa drzewo? Woyam w to ca
energi, podczas gdy on siedzia i zanosi si miechem,
wiedzc, e mi si to nie uda.
- Jeste naprawd wkurzona - powiedzia, cigajc
brwi i w zamyleniu gadzc si po podbrdku.
- Nie, skde!
- Potraktuj to jak lekcj pokazow. Niech to bdzie
dla ciebie punkt odniesienia.
- Taki jeste mdry? To masz swj punkt odniesienia! - rzuciam i pokazaam mu rodkowy palec.
- Strasznie przesadzasz. Chyba to widzisz?
Jasne, za dwie godziny moe faktycznie to zrozumiem, kiedy ju wezm prysznic, nawodni si i padn
wyczerpana na ko. Cho o tym marzyam, wiedziaam,

e nic z tego. Czekaa mnie dzi szkoa.


- Jeste dowdc tej armii. Jeste take Nefilk
uwizion w ludzkim ciele. Musisz trenowa wicej ni
pozostali, poniewa startujesz z duo gorszej pozycji. Nie
mam zamiaru traktowa ci ulgowo - powiedzia Dante.
Gapiam si na niego, a pot spywa mi do oczu.
- Czy kiedykolwiek pomylae o tym, e ja tego
wszystkiego nie chc? e moe nie chc by dowdc
armii?
Wzruszy ramionami.
- To bez znaczenia. Stao si. Nie ma sensu gdyba.
W brzmienie mojego gosu wkrado si przygnbienie.
- A moe zorganizuj zamach i zajmij moje miejsce?
- wymamrotaam, nie do koca artujc. Sdziam, e
Dante nie ma adnego powodu, by pomaga mi w utrzymaniu si przy wadzy... i przy yciu. - Byby w tym milion razy lepszy ni ja. Tobie przynajmniej na tym zaley.
Dante dalej gadzi si po podbrdku.
- A wiesz, skoro ju podsuna mi ten pomys...
- To nie jest mieszne, Dante.
Z jego twarzy znik umiech.

- Nie, nie jest. Przysigem Hankowi, e pomog ci


odnie sukces. Ciy na mnie taka sama odpowiedzialno, jak na tobie. Nie przychodz tu co rano, eby zebra
kilka dobrych uczynkw. Jestem tu, poniewa zaley mi na
tym, eby wygraa. Mj los spoczywa w twoich doniach.
Przez chwil zastanawiaam si nad jego sowami.
- Chcesz przez to powiedzie, e jeeli nie poprowadz armii na wojn i nie wygram, ty zginiesz? Tak
brzmiaa twoja przysiga?
Dante powoli wypuci oddech, po czym odpowiedzia: I
- Tak.
Zamknam oczy i potaram skronie.
- Naprawd auj, e mi o tym powiedziae.
- Czujesz presj?
Oparam si plecami o gaz i pozwoliam, by wiatr
muska moj skr. Oddychaj gboko. Nie do, e nie
staja na czele armii Hanka, mogam zabi mam i siebie,
to jeszcze przegranie wojny grozio mierci Dantego. Ale
co z pokojem? Co z umow, ktr zawaram z archanioami?
Cholerny Hank. To wszystko jego wina. Jeeli nie
poszed za to prosto do pieka, to naprawd na wiecie -

lub poza nim - nie ma sprawiedliwoci.


- Lisa Martin i wyej postawieni Nefilowie znw
chc si z tob spotka - powiedzia Dante. - Prbowaem
przecign ten moment, poniewa wiem, e nie jeste
przekonana do wojny, i obawiam si ich reakcji. Musimy
sprawi, by chcieli utrzyma ci przy wadzy. eby tak si
stao, powinni myle, e twoje zamiary s zgodne z ich
oczekiwaniami.
- Nie chc si na razie z nimi spotyka - stwierdziam automatycznie. - Sprbuj to jeszcze przecign. - Potrzebowaam czasu, eby to przemyle. Trzeba co w
kocu przedsiwzi. Czy bardziej zagraali mi niezadowoleni archanioowie, czy moe zbuntowani Nefilowie?
- Czy to wanie mam im powiedzie? Chcesz, ebym im wszystko przekazywa?
- Tak - odparam z wdzicznoci. - Zrb wszystko,
eby da mi nieco wicej czasu.
- Swoj drog, syszaem o waszym niby rozstaniu.
Musielicie zrobi niez awantur. Nefilowie to kupili.
- Ale nie ty.
- Patch dal mi zna - mrugn. - Ale i tak bym w to
nie uwierzy. Widziaem was razem. To, co jest midzy
wami, nie mogoby si tak po prostu skoczy.
Prosz - powiedzia, podajc mi schodzon butelk

niebieskiego napoju Cool Bue Gatorade. - Pij. Stracia


duo pynw.
Odkrciam zakrtk, kiwnam gow w podzikowaniu zaczam apczywie pi. Pyn spywa mi do garda i
natychmiast gstnia, zatykajc przeyk. Ogie pali mi
gardo, rozprzestrzeni si i wkrtce ogarn cae ciao. Pochyliam si, kaszlc i sapic.
- Co to jest? - wykrztusiam.
- Nawodnienie po wysiku - powiedzia, nie patrzc
mi w oczy. Nadal si dusiam. Moje puca kurczyy si w
konwulsjach. - Mylaam, e to... gatorade. Tak... jest...
napisane... na butelce! Jego twarz staa si beznamitna. To dla twojego dobra - powiedzia bezbarwnie, a nastpnie
ruszy przed siebie jak byskawica.
Nadal staam zgita wp. Czuam si tak, jakby
moje organy wewntrzne powoli si rozpuszczay. Przed
oczami pojawiy si eksplodujce niebieskie punkciki.
Cay wiat przechyli si na lewo... a potem na prawo. Zapaam si za gardo i ruszyam przed siebie. Baam si, e
jeeli zemdlej tutaj, nikt nigdy mnie nie znajdzie.

ROZDZIA 8
Powczc nogami, wydostaam si z lasu. Kiedy
dotaram do domu, palce uczucie w kociach powoli mijao. Mj oddech si uspokoi, ale wci byam wstrznita. Co takiego poda mi Dante? I dlaczego?
Zdjam klucz, ktry dynda wok mojej szyi na
acuszku, i weszam do domu. cignam buty i zakradam si po schodach, stpajc na palcach obok sypialni
mamy. Zegarek na stoliku nocnym wskazywa szst pidziesit. Zanim w moim yciu pojawi si Dante, byaby to
dla mnie normalna, chocia moe nieco wczesna, pora pobudki. Przez wikszo dni budziam si wyspana, ale tego
ranka byam wykoczona i zaniepokojona. Wyjam czyste
ubrania i udaam si do azienki, eby wzi prysznic i
przygotowa si do wyjcia.
O sidmej pidziesit zaparkowaam przed szko
ruszyam w stron potnego szarego budynku, ktry przypomina stary protestancki koci. Kiedy znalazam si w
rodku, wepchnam rzeczy do szafki, wyjam podrczniki na dwie pierwsze lekcje i weszam do klasy.
W brzuchu burczao mi z godu, ale byam zbyt

zdenerwowana, eby je. W odku wci czuam niebieski napj.


Na pierwszej lekcji miaam histori Stanw Zjednoczonych. Zajam miejsce i sprawdziam, czy na moj
now komrk nie przyszy adne wiadomoci. Nadal nie
miaam wieci od Patcha. Spokojnie, pomylaam. Pewnie
co mu wypado. Jednak przeladowao mnie wraenie, e
co jest nie tak. Patch powiedzia wczoraj, e do mnie
przyjedzie, a on zawsze dotrzymywa sowa, tym bardziej
e wiedzia, jak bardzo przeywaam nasze zerwanie.
Ju miaam schowa komrk, kiedy przyszed
SMS.
ZA P GODZINY SPOTKAJMY SI PRZY
RZECE WENTWORTH - napisa Patch. WSZYSTKO
OKEJ? - odpisaam natychmiast.
TAK. BD NA PRZYSTANI. UPEWNIJ SI, E
NIKT CI NIE LEDZI.
Nie bya to zbyt sprzyjajca chwila, ale nie mogam
przecie tak po prostu nie spotka si z Patchem. Napisa,
e wszystko w porzdku, ale nie byam co do tego przekonana. Jeeli wszystko byo w porzdku, to dlaczego chcia,
ebym ucieka z zaj, no i dlaczego mielimy si spotka
na przystani?
Podeszam do biurka pani Warnock.

- Przepraszam, pani profesor. le si czuj. Mog


pooy si w gabinecie pielgniarki?
Nauczycielka zdja okulary i przyjrzaa mi si badawczo. - Co si dzieje, Noro? - Kobieca przypado wyszeptaam. Nie mogabym wymyli chyba nic banalniejszego.
Westchna.
- Nie zlicz, ile razy ju to syszaam...
- Nie prosiabym o zwolnienie, ale jestem strasznie
obolaa. - Chciaam pomasowa si po brzuchu, ale
stwierdziam, e byaby to ju przesada.
W kocu pani Warnock powiedziaa:
- Popro pielgniark o paracetamol. Jak tylko poczujesz si lepiej, wracaj na lekcj. Dzisiaj zaczynamy
blok o Jeffersonowskim republikanizmie. Popro kogo
odpowiedzialnego, eby poyczy ci notatki, w przeciwnym razie przez najblisze dwa tygodnie bdziesz musiaa
sama nadgoni materia.
Energicznie pokiwaam gow.
- Dzikuj. Bardzo pani dzikuj.
Wymknam si z klasy, zbiegam po schodach, rozejrzaam si, czy wicedyrektor nie patroluje korytarzy, i
wybiegam bocznymi drzwiami.

Wpadam do volkswagena i ruszyam. Naturalnie,


to byo atwe. Dopiero powrt na lekcje bez usprawiedliwienia od pielgniarki bdzie ode mnie wymaga uycia jakiego magicznego triku. Dam rad, pomylaam. W
najgorszym wypadku zostan nakryta na wagarach i w ramach kary przez tydzie bd musiaa przychodzi do
szkoy wczesnym rankiem.
Jeeli dziki temu uda mi si unikn Dantego, ktremu ju nie ufaam, nie miaam zamiaru protestowa.
Na jasnobkitnym niebie wiecio soce, a
chodne powietrze przedzierao si przez moj puchow
kamizelk, bezlitonie obwieszczajc nadejcie zimy. Na
parkingu przy przystani nie byo adnego samochodu, co
oznaczao, e nie zjechali tu dzi amatorzy wdkowania.
Zaparkowaam i na kilka minut przyczaiam si w gstwinie drzew na skraju placu, upewniajc si, e nikt mnie nie
ledzi. Nastpnie ruszyam brukowanym deptakiem, kierujc si w stron przystani. Prawie natychmiast zrozumiaam, dlaczego Patch wybra to miejsce. Poza kilkoma
wierkajcymi ptakami nikogo tu nie byo.
Na rzece znajdoway si trzy pomosty, ale do adnego z nich nie przycumowano odzi. Doszam do koca
pierwszego i osaniajc oczy przed socem, rozejrzaam
si wokoo. Patcha nigdzie nie byo.
Mj telefon zadwicza. JESTEM W GSZCZU
DRZEW NA KOCU BULWARU - napisa Patch. Ruszyam wzdu nabrzea, podajc w stron drzew, kiedy z

gstwiny wyoni si Pepper Friberg. W jednej rce trzyma


komrk Patcha, a w drugiej pistolet. Kiedy mj wzrok
pad na rewolwer, instynktownie zrobiam krok do tyu.
- Strza ci nie zabije, ale bdzie straszliwie bolesny
- powiedzia Pepper. Poliestrowe spodnie podjechay mu
wysoko do gry, a koszula dziwnie odstawaa ze wzgldu
na krzywo pozapinane guziki.
Jednak mimo jego gupkowatego, niechlujnego wygldu emanujca od niego moc parzya mnie niczym gorce promienie soca. By duo bardziej niebezpieczny,
ni mogo si wydawa.
- Mwisz z wasnego dowiadczenia? - odparam.
Rozejrza si nerwowo po bulwarze. Wytar czoo
bia chusteczk, zdradzajc, e jest zdenerwowany. Mia
poobgryzane do krwi paznokcie.
- Jeeli wiesz, kim jestem, a Patch z pewnoci ci o
tym powiedzia, to na pewno zdajesz sobie spraw z tego,
e nie odczuwam blu.
- Wiem, e jeste archanioem, ktry nie trzyma si
zasad. Patch powiedzia mi, e prowadzisz podwjne ycie, z Pepper. Wszechmocny archanio udajcy czowieka?
Kto tak potny jak ty z pewnoci bez trudu rozpracowa
system. Czego chcesz? Pienidzy? Wadzy? Rozrywki?
- Ju ci powiedziaem, e chc Patcha - odpar, a na

jego czoo wystpia nowa warstewka potu. Nie nada z


jego wycieraniem. - Dlaczego nie chce si ze mn spotka?
Moe dlatego, e chcesz go zacign do pieka,
pomylaam. Wskazaam gow na telefon, ktry trzyma w
rce.
- Niele to wykombinowae. Zwabia mnie tutaj za
pomoc jego komrki... Jak j zdobye?
- Zabraem mu j wczoraj wieczorem nieopodal
Diabelskiej Portmonetki. Znalazem Patcha ukrytego w
brzowym vanie po przeciwnej strome ulicy od wejcia.
Uciek, zanim zdyem go pochwyci, ale w tym popiechu zapomnia zabra swoje rzeczy, w tym telefon ze
wszystkimi kontaktami. Przez cay ranek dzwoniem i wysyaem wiadomoci na rne numery, prbujc ci namierzy.
Niepostrzeenie odetchnam z ulg. Patchowi
udao si uciec.
- Jeeli sprowadzie mnie tu na przesuchanie, to
masz pecha. Nie wiem, gdzie jest Patch. Nie rozmawiaam
z nim od wczoraj. Co wicej, wydaje mi si, e bye ostatni osob, ktra go widziaa.
- Przesuchanie? - Koniuszki jego odstajcych uszu
zrobiy si rowe. - Kurcz, ale to zowieszczo brzmi.
Czy ja wygldam na pospolitego przestpc?

- Jeeli nie masz zamiaru mnie przesuchiwa, to po


co cigne mnie a tutaj? - Na razie nasza rozmowa
utrzymana bya w lekkim tonie, ale robiam si coraz bardziej zdenerwowana. Nie ufaam nieudolnym wygupom
Peppera. To musia by podstp.
- Widzisz tamt d?
Podyam za jego wzrokiem i spojrzaam na brzeg
rzeki. Na powierzchni podskakiwaa byszczca biaa motorwka. Bya lnica, droga i z pewnoci bardzo szybka.
- Fajna. Planujesz podr? - zapytaam, prbujc
ukry niepokj.
- Tak. I zabieram ci ze sob.

ROZDZIA 9
- Daem ci szans. Moglimy to zaatwi inaczej,
ale zaczyna mi si koczy cierpliwo - powiedzia Pep-

per. Zatkn pistolet za pasek od spodni, uwalniajc w ten


sposb donie, tak by przetrze lnice od potu czoo. Skoro nie jestem w stanie dotrze do Patcha, to sprawi, e
sam do mnie przyjdzie.
Czuam, co si kroi.
- Czy to porwanie? Z pewnoci nie jeste pospolitym przestpc, Pepper. Kryminalista, socjopata i nikczemny oprych to okrelenia, ktre bardziej do ciebie
pasuj.
Pepper poluzowa konierzyk, a jego twarz wykrzywia si w grymasie.
- Patch musi co dla mnie zrobi. To bdzie taka
maa... przysuga. I tyle. Nic gronego.
Co mi mwio, e ta przysuga" bdzie wymagaa
od Patcha zejcia do pieka. Czuam, e w ostatniej chwili
Pepper zwieje i zatrzanie za nim piekielne bramy. Wanie
tak postpowao si z szantaystami.
- Jestem porzdnym facetem. Archanioem - oznajmi Pepper. - Moecie mi zaufa. Szkoda, e mu o tym nie
powiedziaa.
- Porywajc mnie, na zawsze stracisz jego zaufanie.
Przemyl to, Pepper. W ten sposb nie zmusisz Patcha do
wsppracy.
Jeszcze mocniej pocign za konierzyk. Jego

twarz poczerwieniaa tak, e przypomina teraz spocon,


row wink.
- Hi chodzi o co wicej. Nie widzisz, e nie mam
wyboru?
- Pepper, jeste archanioem, a mimo to przechadzasz, si po Ziemi z broni i grozisz mi. Nie wierz ani w
twoj niewinno, ani w to, e nie masz zamiaru skrzywdzi Patcha. Archanioowie nie spdzaj na Ziemi tak duo
czasu i nie bior zakadnikw. Chcesz wiedzie, co myl?
Myl, e przeszede na ciemn stron mocy.
- Mam tu zadanie do wykonania. Nie jestem zy, ale
rzeczywicie mog sobie pozwoli na... wicej.
- Rany, prawie zaczynam ci wierzy.
- Mam dla twojego chopaka zadanie, ktre potrafi
wykona tylko on. Nie chc ci porywa, ale mnie do tego
zmusilicie. Potrzebuj pomocy Patcha, i to natychmiast.
Spokojnie podejd do motorwki. Jeden gwatowny ruch
bd strzela.
Pepper wykona przyzywajcy gest i d zacza
posusznie sun po wodzie, kierujc si w stron najbliszego pomostu. Patch nie mwi mi, e archanioowie potrafi kontrolowa przedmioty. Nie lubiam by w ten
sposb zaskakiwana. Zastanawiaam si, na ile jego umiejtno moe mi przeszkodzi w ucieczce.

- Nie wiesz? Patch nie jest ju moim chopakiem powiedziaam. - Umawiam si z Dantem Matterazzim. Na
pewno o nim syszae. Wszyscy syszeli. Mj zwizek z
Patchem naley ju do przeszoci.
- To si jeszcze okae. Jeeli znowu bd musia ci
powiedzie, eby si ruszya, wpakuj ci kul w stop.
Uniosam rce i ruszyam w stron pomostu. Nieco
zbyt pno zaczam aowa, e nie woyam dinsowej
kurtki z urzdzeniem namierzajcym. Gdyby Patch wiedzia, gdzie jestem, na pewno by si zjawi. Moe wszy
nadajnik take w moj puchow kamizelk, ale nie mogam by tego pewna. A poniewa nie wiedziaam ani tego,
gdzie jest Patch, ani tego, czy jest cay i zdrw, na niego
rwnie nie mogam liczy.
- Wejd do odzi - rozkaza mi Pepper. - We lin z
siedzenia i przywi sobie rce do barierki.
- Ty naprawd nie artujesz - powiedziaam, grajc
na zwok. Spojrzaam na porastajce nabrzee drzewa.
Gdyby udao mi si do nich dobiec, mogabym ukry si w
ich gszczu. Zamiast we mnie, kule z pistoletu Peppera
prawdopodobnie trafiyby w drzewa.
- Pidziesit kilometrw std przygotowaem dla
ciebie przyjemny, przestronny magazyn. Kiedy tam dotrzemy, zadzwoni do twojego chopaka. - Pepper przyoy do ucha pi, wystawiajc kciuk i may palec. Zobaczymy, czy uda nam si doj do porozumienia. Jeeli

przysignie, e zaatwi dla mnie pewn osobist spraw,


by moe pozwol ci znw zobaczy rodzin i przyjaci.
- Jak niby chcesz do niego zadzwoni? Przecie
masz jego komrk!
Pepper zmarszczy brwi. Nie przemyla tego.
Moe uda mi si obrci jego roztrzepanie na swoj korzy.
- W takim razie poczekamy, a to on zadzwoni.
Przez wzgld na ciebie mam nadziej, e nie bdzie si
guzdra.
Z ociganiem wsiadam do odzi. Podniosam lin i
udaam, e j wi. Nie mogam uwierzy w to, e Pepper
jest tak gupi. Czy naprawd sdzi, e powstrzyma mnie
najzwyklejszy sznur?
Sam odpowiedzia na moje pytanie.
- Gdyby wpado ci do gowy, eby ucieka, powinna wiedzie, e ta lina jest zaklta. Wyglda niegronie,
ale jest bardziej wytrzymaa ni stal konstrukcyjna. Aha,
kiedy ju zwiesz oba nadgarstki, jeszcze raz rzuc na ni
czar. Jeeli sprbujesz nawet lekko ni szarpn, lina porazi ci dwustuwoltowym prdem.
Prbowaam zachowa spokj. - May archanielski
trik? - Powiedzmy po prostu, e jestem potniejszy, ni ci
si wydaje. Pepper przeoy swoj krtk nog przez

burt, balansujc stop na siedzeniu motorowego. Zanim


zdy doczy drug nog, z caej siy uderzyam tuowiem o burt odzi, dziki czemu zakoysaa si mocno i
zacza odpywa od pomostu. Jedna noga Peppera znajdowaa si w odzi, druga na pomocie, a szczelina midzy
nimi zacza si stopniowo powiksza.
Jego reakcja bya natychmiastowa. Wystrzeli w powietrze i unosi si teraz kilka metrw nad odzi. Lata.
Podejmujc spontaniczn decyzj, eby pozbawi go rwnowagi, zapomniaam o tym, e Pepper ma skrzyda. Jakby
tego byo mao, zrobi si naprawd wkurzony.
Wyskoczyam z motorwki i pynam ile si w
miniach, kierujc si na rodek rzeki. Wok rozlegay
si strzay.
Usyszaam plusk za plecami i zrozumiaam, e
Pepper wskoczy za mn do wody. Czuam, e za chwil
mnie zapie i zgodnie z obietnic przestrzeli mi stop albo
zrobi co duo gorszego. Nie posiadaam siy archanioa,
ale byam teraz Nefilk, no i trenowaam z Dantem cae...
dwa razy.
Zdecydowaam si na co bardzo gupiego, a jednoczenie bardzo odwanego.
Zanurkowaam, stanam na piaszczystym dnie
rzeki, zebraam wszystkie siy i wyskoczyam z wody. Ku
mojemu zaskoczeniu wystrzeliam w przestworza, szybujc nad porastajcymi brzeg rzeki drzewami. Mj wzrok

siga a po horyzont. Widziaam wszystko: od pl i fabryk, po nitk autostrady, ktr jechay malekie samochody i traktory z przyczepami. Jeszcze dalej zobaczyam
samo Codwater - skupisko domw, sklepw i zielonych
skwerw.
Szybko straciam impet. Przewrcio mi si w odku zaczam spada, omiatana pdem powietrza. Rzeka
zbliaa si z niezwyk prdkoci. Musiaam opanowa
ch gorczkowego machania rkami, poniewa moje ciao
by tego nie znioso. Zaleao mi na gracji i skutecznoci,
wic zwinam si w may pocisk. Moje stopy gruchny o
dno dki, przebijajc drewniane deski i wcigajc mnie z
powrotem do wody.
Obok mnie wiszczay kule. Wygrzebaam si spord szcztkw dki, wydostaam na brzeg rzeki i rzuciam w stron drzew. Dwa poranki spdzone na bieganiu w
mroku troch mi pomogy, ale nie do tego stopnia, by wyjani, dlaczego poruszaam si z prdkoci, ktrej nie powstydziby si Dante. Drzewa zamieniy si w rozmazane
plamy, jednak moje stopy z atwoci przeskakiway ponad
ziemi, jakby wiedziay, ktrdy stpa, jeszcze zanim zdyam o tym pomyle.
Byskawicznie wypadam na bulwar, wskoczyam
do volkswagena i z piskiem opon ruszyam z parkingu. Ku
wasnemu zaskoczeniu, nie miaam nawet zadyszki.
Czy bya to kwestia adrenaliny? Moe, chocia nie
do koca w to wierzyam.

Podjechaam pod Aptek Allena i zaparkowaam samochd pomidzy dwoma ciarwkami, dziki czemu nie
mona mnie byo dojrze z ulicy. Zsunam si w d siedzenia, eby nie by widoczn. Byam niemal pewna, e
Pepper straci mnie z oczu ju nad rzek, ale ostronoci
nigdy za wiele. Musiaam pomyle. Nie mogam jecha
do domu ani do szkoy. Jedynym ratunkiem byo odnalezienie Patcha, ale nie wiedziaam nawet, od czego zacz.
Nagle mj telefon zadzwoni, wyrywajc mnie z zamylenia.
- Siema, Grey! - powiedzia Scott. - Vee i ja jedziemy wanie na obiad do Taco Hut. Chcielibymy wiedzie, gdzie ty si waciwie podziewasz? Skoro ju (a)
umiesz prowadzi i (b) masz samochd, notabene dziki
mnie, nie musisz wicej je w szkolnej kafeterii. To tak na
marginesie.
Zignorowaam jego wesokowaty ton.
- Potrzebuj numeru do Dantego. Wylij mi go jak
najszybciej - rzuciam. Numer do niego zosta w starym telefonie.
- Moe by tak jakie prosz"?
- Co to? Darmowa lekcja savoirvivre'u?
- Po co ci jego numer? Mylaem, e Dante to twj
cho...

Odoyam suchawk i prbowaam zebra myli.


Wiedziaam, e prowadzcy podwjne ycie archanio
chcia mnie porwa, eby zmusi Patcha do wywiadczenia
mu przysugi. Albo do tego, eby przesta go szantaowa.
Albo do tego, i do tego. Wiedziaam take, e to nie Patch
jest jego szantayst.
Jakich informacji mi brakowao? Gwnie tego,
gdzie jest Patch. Czy jest bezpieczny? Czy si ze mn
skontaktuje? Czy potrzebuje mojej pomocy?
- Gdzie jeste, Patch!? - krzyknam w prni.
Mj telefon zadwicza.
TO NUMER DANTEGO. SYSZAEM. E NA
PMS POMAGA MLEKO CZEKOLADOWE - napisa
Scott.
- Ha, ha - powiedziaam na glos grobowym gosem,
wklepujc w telefon numer Dantego. Odebra po trzech sygnaach. - Musimy si zobaczy - zaczam ostro.
- Suchaj, jeeli chodzi o dzi rano... - Oczywicie,
e chodzi o dzi rano... Co ty mi da? Wypiam nieznany
pyn i nagle mog biega tak szybko jak ty i szybowa
pitnacie metrw nad ziemi, a wzroku mgby mi pozazdroci nawet sok.
- To minie. eby utrzyma ten stan, codziennie musiaaby pi t niebiesk substancj.

- Czy ta niebieska substancja ma jak nazw?


- Nie przez telefon...
- W porzdku. Spotkajmy si.
- Za p godziny w Rollerlandzie.
Zamrugaam ze zdziwieniem.
- Chcesz si spotka na torze wrotkarskim?
- Jest rodek tygodnia, poudnie. Nie bdzie tam nikogo oprcz matek z dziemi. atwo bdzie namierzy potencjalnych szpiegw.
Nie byam pewna, kogo Dante mia na myli, mwic o szpiegach, ale miaam nieprzyjemne wraenie, e
nie by jedyn osob, ktrej zaleao na niebieskiej substancji - niezalenie od tego, co w niej byo. Przypuszczaam, e by to rodzaj narkotyku. Na wasnej skrze
przekonaam si o jej poprawiajcych kondycj waciwociach. Sia, jak mi daa, bya nie z tego wiata. Czuam,
e nie ma dla mnie rzeczy niemoliwych, e moje ciao
moe pokona wszelkie przeszkody. Byo to wspaniae,
nienaturalne uczucie. Martwio mnie zwaszcza to drugie.
Kiedy Hank jeszcze y, eksperymentowa z diabelsk moc, wykorzystujc piekielne siy dla wasnych celw. Przedmioty, na ktre rzuca urok, zawsze emanoway
przedziwnym niebieskawym blaskiem. Do tej pory byam
przekonana, e wiedza o diabelskiej mocy znikna wraz z

nim, ale powoli zaczynaam w to wtpi. Miaam nadziej,


e tajemniczy niebieski napj Dantego nie mia z tym nic
wsplnego, ale instynkt podpowiada mi co innego.
Wysiadam z samochodu i kilka kolejnych przecznic do Rollerlandu pokonaam pieszo, co jaki czas spogldajc przez rami i upewniajc si, e nikt mnie nie
ledzi. W zasigu wzroku nie byo obcych mczyzn w
ciemnych prochowcach i okularach przeciwsonecznych.
Nie zauwayam te nikogo, kto wyrniaby si nieprzecitnym wzrostem, ktry zawsze zdradza Nefilw.
Weszam do Rollerlandu, wypoyczyam par wrotek numer trzydzieci osiem i usiadam na aweczce tu
przy torze. wiato byo przygaszone, a dyskotekowa kula
rzucaa jasne, nasycone, migotliwe odblaski na wypolerowan drewnian podog. Z gonikw pyn jaki stary
przebj Britney Spears. Zgodnie z przewidywaniami Dantego, o tej porze byy tu tylko mamy z maymi dziemi.
Nagle co si zmienio i w powietrzu a zaiskrzyo
napicie, ktre wiadczyo o przybyciu Dantego. Usiad
obok mnie na awce. Mia na sobie dobrze skrojone ciemne
dinsy i dopasowan granatow koszulk polo. Nic zdj
okularw przeciwsonecznych, nie widziaam wic jego
oczu. Zastanawiaam si, czy aowa, e da mi dzisiaj
wiadomy napj, i czy w jakimkolwiek stopniu boryka si
z tym na poziomie etycznym. Miaam tak nadziej.
- Idziesz na wrotki? - zapyta, wskazujc na moje
stopy.

Zauwayam, e on ich nie mia.


- Na szyldzie byo napisane, e na tor mona wej
jedynie po wypoyczeniu wrotek.
- Moga zastosowa ma sztuczk umysow na
pracowniku obsugi.
Mj nastrj nagle si pogorszy.
- To nie w moim stylu.
Dante wzruszy ramionami.
- W takim razie nie jeste w stanie doceni wszystkich plusw bycia Nefilem.
- Opowiedz mi o niebieskim napoju.
- To substancja wzbogacona.
- Tego si domyliam. Pytanie, czym jest wzbogacona?
Dante nachyli si do mnie i powiedzia szeptem:
- Diabelsk moc. Ale brzmi to gorzej ni jest w
rzeczywistoci - zapewni.
Cala zesztywniaam, a wosy zjeyy mi si na gowie. Nie, nie, nie! Przecie diabelska moc zostaa zmieciona z powierzchni Ziemi. Znikna wraz z Hankiem.

- Wiem, czym jest diabelska moc. Wydawao mi


si, e zostaa unicestwiona.
Dante zmarszczy swoje ciemne brwi.
- Skd wiesz, czym jest diabelska moc?
- Uywa jej Hank, a take jego wsplnik Chauncey
Langeais. Ale kiedy Hank umar... - urwaam. Dante nie
wiedzia, e to ja zabiam Czarn Rk, a stwierdzenie, e
powysza informacja mogaby mi zaszkodzi w stosunkach z Nefilami, wczajc w to Dantego, byaby niedopowiedzeniem roku. - Patch by kiedy szpiegiem Hanka.
Dante kiwn gow.
- Wiem. Tak zawarli umow. Patch dostarcza nam
informacji o upadych anioach.
Nie wiedziaam, czy Dante specjalnie pomin fakt,
e Patch zgodzi si szpiegowa dla Hanka pod jednym
warunkiem: e Hank daruje mi ycie. A moe mj ojciec
trzyma t informacj w tajemnicy...
- Hank powiedzia Patchowi o diabelskiej mocy skamaam, prbujc zatrze za sob lady. - Tylko e
Patch powiedzia mi take, e umara ona wraz ze mierci
Hanka. Patch by pewien, e nikt poza Hankiem nie umie
si ni posugiwa.
Dante pokrci gow.

- Hank powierzy odpowiedzialno za tworzenie


nowych zakl Blakely'emu, swojej prawej rce. Blakely
wie o diabelskiej mocy duo wicej ni Hank. Ostatnie siedem miesicy spdzi zaszyty w laboratorium, rzucajc
diabelski urok na noe, baty i nabijane wiekami piercienie, przeksztacajc je w miercionon bro. Jaki czas
temu stworzy napj, ktry potrafi zwikszy nefilsk moc.
Teraz mamy rwne szanse, Noro - powiedzia, a jego oczy
zalniy z podniecenia. - Dawniej na jednego upadego
anioa trzeba byo dziesiciu Nefilw, ale to ju przeszo.
Testowaem ten napj dla Blakely'ego. Kiedy go pij, szala
zwycistwa przechyla si na moj stron. Sam mog stan
do walki z upadym anioem, nie obawiajc si, e jest ode
mnie silniejszy.
Od natoku myli zakrcio mi si w gowie. A wic
diabelska moc kwitnie na Ziemi, a Nefilowie s w posiadaniu sekretnej broni wytwarzanej w tajnym laboratorium?
Musiaam o tym powiedzie Patchowi.
- Czy napj, ktry testujesz dla Blakely'ego, to ten
sam, ktry dae mi dzi rano?
- Tak - umiechn si przebiegle. - Teraz rozumiesz, oczym mwi.
Jeeli liczy na pochwa, nie miaam najmniejszego zamiaru mu jej udziela.
- Jak wielu Nefilw syszao o tym napoju lub go
prbowao?

Dante opar si o awk i westchn.


- Pytasz ze wzgldu na siebie - urwa znaczco czy chcesz podzieli si nasz tajemnic z Patchem?
Zawahaam si, a twarz Dantego spowaniaa.
- Musisz wybra, Noro. Nie moesz by wierna i
nam, temu, co wci jest pomidzy tob a Patchem. Podejmujesz godn podziwu prb, ale koniec kocw bdziesz
musiaa lojalnie opowiedzie si po jednej ze stron. Albo
bdziesz z Nefilami, albo przeciwko nam.
Najgorsze byo to, e Dante mia racj i w gbi duszy to wiedziaam. Patch i ja ustalilimy, e naszym celem
w czasie tej wojny jest wyj z niej cao we dwoje, ale jeeli taki by mj cel, to co z Nefilami? Miaam by ich
przywdczyni. Wymagaam od nich tego, by uwierzyli, e
chc im pomc, chocia w rzeczywistoci wcale tak nie
byo.
- Jeeli powiesz Patchowi o diabelskiej mocy, nie
zatrzyma tej informacji dla siebie - powiedzia Dante. - Bdzie chcia znale Blakely'ego i zniszczy laboratorium.
Nie ze wzgldu na jakie wzniose poczucie moralnej powinnoci. Bdzie si kierowa instynktem samozachowawczym. Tli nie chodzi ju tylko o cheszwan - wyjani. Moim celem nie jest zepchnicie upadych aniow za jak uzgodnion granic, tak by powstrzyma ich przed
opanowywaniem naszych cia. Moim celem jest unicestwienie caej ich rasy za pomoc diabelskiej mocy. A je-

eli oni jeszcze o tym nie wiedz, to wkrtce si tego domyl.


- Co? - wybekotaam.
- Hank mia wanie taki plan. Zlikwidowanie ich
gatunku. Blakely wierzy, e za jaki czas uda mu si stworzy Prototyp broni tak silnej, by zabi upadego anioa.
Nigdy wczeniej nie byo to moliwe. Do dzisiaj.
Zeskoczyam z awki i zaczam przechadza si
tam z powrotem.
- Dlaczego mi to mwisz?
- Musisz podj decyzj. Jeste z nami czy z nimi?
- Patch nie jest tu adnym problemem. On nie
wsppracuje z upadymi anioami. Nie chce wojny. - Patch
pragn jedynie tego, bym utrzymaa si przy wadzy, wypenia przysig i wysza z tego cao. Ale Dante mial racj: gdybym powiedziaa mu o diabelskiej mocy, zrobiby
wszystko, eby j zniszczy.
- Jeeli powiesz mu o diabelskiej mocy, to bdzie
nasz koniec - doda Dante.
Wymaga ode mnie tego, bym zdradzia jego, Scotta
tysice niewinnych Nefilw... albo Patcha. Zakuo mnie w
brzuchu. Bl by tak silny, e prawie zgiam si wp.
- Wykorzystaj dzisiejsze popoudnie, eby to prze-

myle - powiedzia Dante, wstajc. - Jutro rano masz by


gotowa do treningu. Chyba e zdecydujesz inaczej. - Obserwowa mnie przez chwil. Jego brzowe oczy byy
spokojne, ale kry si w nich cie zwtpienia. - Mam nadziej, e jestemy po tej samej stronie, Noro - wyszepta
odszed.
Zostaam w budynku jeszcze kilka minut, siedzc w
pmroku, otoczona dziwnie radosnymi piskami i miechem dzieci, ktre na wrotkach prboway wykona ukad
do piosenki My jestemy krasnoludki. Schyliam gow i
ukryam twarz w doniach. Nie tak miao to wyglda.
Chciaam odwoa wojn, ogosi zawieszenie broni i rzuci to wszystko, eby by z Patchem.
Zamiast tego Dante i Blakey przystpili do akcji,
kontynuujc dzieo Hanka i podnoszc stawk w grze,
ktra teraz toczya si o wszystko albo nic. To byo gupie,
durne, beznadziejne.
W normalnych okolicznociach nie wierzyabym,
by Dante, Blakely czy inny Nefil mieli jakkolwiek szans,
eby zupenie pozby si upadych aniow, ale zastosowanie diabelskiej mocy mogo wszystko zmieni. Co to oznaczao dla mnie? Czy jeeli Nefilowie przystpi do wojny
beze mnie, archanioowie i tak pocign mnie do odpowiedzialnoci?
Z pewnoci. Blakely, prawdopodobnie strzeony
przez prywatny oddzia czujnych nefilskich stranikw,
ukrywa si gdzie, gdzie mg eksperymentowa nawet z

potniejszymi i niebezpieczniejszymi formuami. To on


by rdem problemu, przez co znalezienie jego i jego tajnego laboratorium stao si teraz dla mnie celem numer jeden.
Najpierw jednak musiaam odszuka Patcha. Serce
cisno mi si z niepokoju, wic jeszcze raz odmwiam
za niego cich modlitw.
Patch zawiz nas na przepikne luksusowe osiedle,
skd roztacza si widok na Zatok Casco.

ROZDZIA 10
Zbliaam si ju do volkswagena, kiedy na przednim fi siedzeniu dostrzegam ciemn sylwetk. Zatrzymaam si, a w mojej gowie natychmiast pojawi si obraz
Kowboja, ktry przyby tu z nadziej na kolejn rund naszej walki, fi Wstrzymaam oddech i rozwaaam, czy nie
rzuci si 1 do ucieczki. Jednak im duej si nad tym zastanawiaam, tym bardziej moje bujne wyobraenia saby,
a a wreszcie moim oczom ukaza si prawdziwy pasaer
pojazdu. Patch przywoywa mnie palcem. Umiechnam
fi si szeroko, a cay niepokj w jednej chwili rozpyn si
w powietrzu.
- Uciekasz z lekcji na wrotki? - zapyta, kiedy wsiadam a do samochodu.

- Znasz mnie. Mam sabo do fioletowych keczek.


Umiechn si.
- Nie widziaem twojego samochodu pod szko.
Szukaem ci. Masz kilka minut?
Podaam mu kluczyki.
- Prowad. urok kamienicy wzniesionej z czerwonej cegy i kamienia z okolicznego kamienioomu wskazywa na to, e budynek liczy ponad sto lat. Kamienica bya
jednak zupenie odrestaurowana - miaa byszczce okna,
czarne marmurowe kolumny i odwiernego. Patch wjecha
do pojedynczego garau i zamkn za nami bram. Otacza
nas wilgotny mrok.
- Nowy dom? - zapytaam.
- Pepper wynaj kilku nefilskich bandziorw, eby
zrobili may remont w moim mieszkaniu pod Delphic. Potrzebowaem mieszkania od rki, i to z dodatkow ochron.
Wyszlimy z volkswagena, wspilimy si po wskich schodach, przeszlimy przez drzwi i znalelimy si
w nowej kuchni Patcha. Z zajmujcych ca cian okien
rozciga si przepikny widok na zatok. Na wodzie bieliy si plamki aglwek, a okalajce zatok klify spowite
byy malownicz niebieskaw mg.
Wok zatoki rosy drzewa, ktre zdyy przybra

ju jesienn szat. Pony intensywnymi odcieniami


czerwieni, przez co zdawao si, e caa okolica stana w
ogniu. Na kocu osiedla znajdowaa si prywatna przysta.
- Ale lans - powiedziaam do Patcha.
Podszed od tyu, poda mi kubek gorcego kakao i
pocaowa mnie w kark.
- Niestety, to miejsce przyciga uwag nieco bardziej, nibym sobie tego yczy, a wiesz, e nieczsto to
mwi.
Oparam si o niego i popijaam kakao.
- Martwiam si o ciebie.
- Wczoraj w nocy przed Diabelsk Portmonetk dopad mnie Pepper. Nie zdoaem wic uci sobie pogawdki z naszym nefilskim koleg Kowbojem. Ale
zadzwoniem tn i tam i troch powszyem, poczwszy od
chaty, do ktrej ci wywiz. Facetowi brakuje sprytu. Zabra ci do domu swoich dziadkw. Tak naprawd nazywa
si Shaun Corbridge. Liczc wedug systemu nefilskiego,
Shaun ma dwa lata. Dwa lata temu w grudniu zoy przysig wiernoci i z wasnej woli zacign si do armii
Czarnej Rki. I Jest wybuchowy, a w przeszoci mia problem z narkotykami. Szuka sposobu, eby zaistnie, i
uwaa ci za swoj! przepustk do sawy. Chyba nie musz
dodawa, e jest te zdziwaczay i gupi... - Patch znw pocaowa mnie w szyj, tym razem pozwalajc, by jego usta

dotykay jej nieco duej. - Ja te tskniem. Co si u ciebie


dziao?
Nie wiedziaam, od czego zacz.
- Mogabym ci opowiedzie, jak dzi rano Pepper
prbowa mnie porwa i przetrzymywa jako zakadniczk. A moe chcesz usysze o tym, jak to Dante w tajemnicy napoi mnie substancj z dodatkiem diabelskiej
mocy? Okazuje si, e Blakely, prawa rka Hanka, przez
wiele miesicy: bawi si diabelsk moc i stworzy niezwykle skuteczny narkotyk dla Nefilw.
- e co!? - warkn gosem penym furii. - Czy Pepper zrobi ci krzywd? Rozerw Dantego na strzpy!
Zaprzeczyam, ale z zaskoczeniem odkryam, e do
oczu napyny mi zy. Wiedziaam, dlaczego Dante to zrobi - chcia, ebym bya na tyle silna fizycznie, by poprowadzi Nefilw do zwycistwa - ale nie akceptowaam
jego postpowania. Okama mnie. Podstpem zmusi do
wypicia substancji, ktra nie do, e bya zakazana na
Ziemi, to jeszcze moga si okaza niebezpieczna. Nie byam a tak naiwna, eby myle, i diabelska moc nie
miaa skutkw ubocznych. Efekty, ktre dawaa, moe i
mijay, ale nasiona za zostao ju we mnie zasiane.
- Dante powiedzia, e dziaanie narkotyku mija po
upywie doby - odparam. - To dobra wiadomo, ale jest
te za.

Wydaje mi si, e wkrtce planuje zapozna z nim


ca rzesz Nefilw. Dziki niemu bd si czuli jak... superbohaterowie. Nie umiem tego inaczej opisa. Kiedy go
wypiam, biegam szybciej, skakaam wyej, a wszystkie
moje zmysy si wyostrzyy. Dante powiedzia, e po wypiciu diabelskiej mocy Nefil moe pokona upadego
anioa w walce jeden na jednego. Wierz mu, Patch. Udao
mi si uciec Pepperowi. Archanioowi. Bez tego napoju
siedziaabym teraz gdzie pod kluczem.
W oczach Patcha skrzya si lodowata furia.
- Powiedz, gdzie on jest. Nie spodziewaam si, e
Patch wpadnie w tak zo - z perspektywy czasu, byo to
spore niedopatrzenie. No pewnie, e kipia ze zoci. Kopot jednak w tym, e gdyby znalaz teraz Dantego, ten domyliby si, e to ja powiedziaam Patchowi o diabelskiej
mocy. Sytuacja wymagaa ode mnie duej ostronoci.
- To, co zrobi, byo ze, ale myla, e to wszystko
dla mojego dobra - wyjaniam.
Patch rozemia si nieprzyjemnie.
- Naprawd w to wierzysz?
- Myl, e jest zdesperowany. Nie widzi innego
wyjcia.
- Moe le patrzy.
- Postawi mi ultimatum. Musz wybra midzy

nim i Nefilami a tob. Powiedzia mi o diabelskiej mocy,


eby sprawdzi, czy wyjawi ci t tajemnic. - Podniosam
rce, po czym opuciam je bezradnie. - Nigdy nie zataiabym przed tob czego takiego. Jestemy druyn. Musimy
jednak pomyle, jak to rozegra.
- Zabij go.
Westchnam i opuszkami palcw cisnam skronie.
- Musisz wznie si ponad osobist uraz, ktr
ywisz
Dantego. I ponad gniew.
- Gniew? - Patch zamia si niebezpiecznie. Aniele,] to sowo nie jest w stanie opisa tego, co czuj.
Wanie si dowiedziaem, e Nefil wmusil w ciebie diabelsk moc. Nie obchodzi mnie to, e nie chcia niczego
zego ani e by zdesperowany. Wicej tego bdu nie popeni.! Zanim zaczniesz si nad nim uala, zrozum, e
mg si tego spodziewa. Ostrzegaem go, e jeeli pod
jego opiek spadnie ci chocia jeden wos z gowy, poniesie za to odpowiedzialno.
- Pod jego opiek? - powtrzyam wolno, prbujc
poczy fakty.
- Wiem, e z nim trenujesz - powiedzia Patch
szorstko.

- Wiesz?
- Jeste ju du dziewczynk. Moesz podejmowa] wasne decyzje. Miaa powd, by chcie nauczy si
samoobrony od Dantego, a ja nie miaem zamiaru ci powstrzymywa. Ufam ci. To nim si martwiem i wyglda
na to, e niebezpodstawnie. Pozwl, e zapytam jeszcze
raz. Gdzie 1 on si ukrywa? - Patch prawie wrzeszcza, a
jego twarz pociemniaa.
- Skd przyszo ci do gowy, e si ukrywa? - odparam aonie, kolejny raz czujc si rozdarta pomidzy
Patchei a Dantem. Pomidzy upadymi anioami a Nefilami. To nie tak, e z premedytacj trzymaam nasze sesje
treningowe w tajemnicy przed Patchem. Po prostu nie
chciaam wzmaga wspzawodnictwa pomidzy nim a
Dantem.
Lodowaty miech Patcha sprawi, e cierpa mi
skra na karku. - Jeeli ma chocia troch oleju w gowie,
to si ukrywaj - Ja te jestem za, Patch. Wierz mi, chciaabym cofn! si w czasie i wymaza dzisiejszy poranek.
Ale nie znosz kiedy podejmujesz decyzje beze mnie. Najpierw zainstalowae mi nadajniki. Potem grozie Dantemu za moi plecami. Postpujesz wbrew mnie. Chc czu,
e jeste po mojej stronie. e dziaamy razem.
Zadzwonia nowa komrka Patcha. Spojrza na
ekran. Tb nie byo w jego stylu. Od jakiego czasu przekierowywa wszystkie poczenia na poczt gosow, a dopiero potem decydowa, do kogo chce oddzwoni.

- Czekasz na wany telefon? - zapytaam.


- Tak. Musz si tym teraz zaj. Jestem po twojej
stronie, aniele. Zawsze bd. Przykro mi, jeeli czujesz, e
to, co robi, jest niezgodne z twoimi yczeniami. To ostatnia rzecz, jakiej bym chcia. Naprawd. - Musn moje usta
w pocaunku, ale wydawa mi si oschy. Zdecydowanym
krokiem oddali si w kierunku schodw prowadzcych do
garau. - Musisz co dla mnie zrobi. Sprbuj dowiedzie
si czego o Bakelym. Sprawd, gdzie obecnie mieszka,
jakie miejsca odwiedza i ilu nefilskich ochroniarzy si wok niego krci. Dowiedz si, czy opracowuje jakie nowe
formuy i czy planuje wprowadzi swj supernapj w
obieg. Myl, e masz racj i e informacja o diabelskiej
mocy nie wysza jeszcze poza Dantego i Blakely'ego.
Gdyby tak byo, archanioowie ju by to wykorzystali. Pogadamy wkrtce, aniele.
- Dokoczymy t rozmow pniej!? - zawoaam,
zaskoczona jego nagym wyjciem.
Zatrzyma si u szczytu schodw.
- Dante da ci ultimatum, ale i tak prdzej czy pniej moga si tego spodziewa. Nie mog podj decyzji
za ciebie, ale daj zna, gdyby potrzebowaa powiernika.
Chtnie ci pomog. Zanim wyjdziesz, wcz alarm. Twj
klucz jest na stoliku. Wpadaj, kiedy chcesz. Bdziemy w
kontakcie.
- A co z cheszwanem? - powiedziaam. Nie udao

mi si Poruszy poowy tematw, ktre chciaam z nim


omwi. a on ju gdzie pdzi. - Zaczyna si wraz ze
wschodem! ksiyca.
Patch skin gow.
- W powietrzu wisi co zego. Bd ci pilnowa,
ale ty te musisz by ostrona. Nie zostawaj poza domem
duej, ni bdzie to konieczne. Dzi powinna wrci do
domu przed zachodem soca.
Poniewa nie byo sensu wraca do szkoy bez
wanego: usprawiedliwienia i poniewa i tak zdyabym
dopiero na ostatni lekcj, postanowiam zosta u Patcha i
porzdnie przemyle kilka spraw.
Otworzyam lodwk w poszukiwaniu czego do
jedzenia, ale bya cakiem pusta. Wida byo, e Patch
wprowadza si w popiechu i e cae wyposaenie ju tu
byo. Wntrze pokoju byo nieskazitelne i brakowao mu
indywidualnego stylu. Byy tu urzdzenia z nierdzewnej
stali, szarobrzowe ciany, orzechowa podoga. Wspczesne. amerykaskie meble w stonowanych kolorach. Telewizor z paskim ekranem i dwa skrzane fotele ustawione
przodem do siebie. Wntrze byo mskie, stylowe i zupenie pozbawione ciepa.
Przeanalizowaam rozmow z Patchem i uznaam,
e nie okaza mi ani odrobiny wspczucia w kwestii ultimatum! Dantego i wielkiego dylematu, przed jakim staam.
Co to oznaczao? Czy wydawao mu si, e sama co wy-

myl? Nie byo tu o czym myle. Mogabym powiedzie


Dantemu ca prawd albo pomin to i owo, albo...
Albo co?
Poniewa nie znaam odpowiedzi na to pytanie, postanowiam skupi si na tym, czego mog si dowiedzie,
czyli speni prob Patcha, ebym zbadaa zamiary Blakely'ego. Patch pewnie myla, e Dante moe by moj
wtyk - swego rodzaju porednikiem pomidzy mn a Blakelym. A eby komunikacja pomidzy nami bya udana,
dobrze, by Dante myla, e jestem po jego stronie i e w
zupenoci zgadzam si z Nefilami.
I rzeczywicie, w wielu kwestiach si z nimi zgadzaam. Solidaryzowaam si z nimi, poniewa nie walczyli ani o wadz, ani o inny bezwartociowy cel walczyli o wolno. Rozumiaam to i podziwiaam. Zrobiabym wszystko, eby im pomc, ale nie chciaam, by Blakely czy Dante zagraali caej populacji upadych aniow.
Jeeli ich rasa miaa by zmieciona z powierzchni ziemi,
Patch zginby wraz z nimi. Nie byam gotowa na to, by go
straci. Zrobiabym wszystko, by ich gatunek przetrwa.
Innymi sowy, wci nie wiedziaam, co dalej.
Znajdowaam si w punkcie wyjcia - rozdarta midzy
dwoma frakcjami. Uderzya mnie gboka ironia caej tej
sytuacji. Byam jak Pepper Friberg. Jedyna rnica pomidzy nami polegaa na tym, e ja chciaam opowiedzie si
po ktrej ze stron. Mczyy mnie ju te cige podchody,
kamstwa i udawanie lojalnoci przed dwoma przeciwnymi

stronami. Wkrtce nie bd robia nic poza spamitywaniem kamstw, tak by nie wplta si w ich mistern sie.
Westchnam ciko, po czym kolejny raz otworzyam zamraark Patcha. Niestety, od ostatniego razu nie
pojawio si w niej ani jedno opakowanie lodw.

ROZDZIA 11
Nastpnego ranka o pitej mj materac ugi si
pod ciarem drugiego ciaa. Gwatownie otworzyam oczy
i zobaczyam, e na brzegu ka z ponur min siedzi
Dante.
- No i? - zapyta po prostu.
Wczoraj do pnej nocy zastanawiaam si, co

zrobi, i w kocu udao mi si opracowa plan dziaania.


Teraz stao przede mn trudniejsze zadanie wcielenia go w
ycie.
- Daj mi pi minut, ebym moga si ubra. Spotkamy si na dole.
Dante pytajco unis brwi, a na jego twarzy pojawia si nadzieja.
- Czy to oznacza to, co myl?
- Przecie nie trenuj wanie z upadymi anioami... Nie daam mu jednoznacznej odpowiedzi i miaam
nadziej,! e nie bdzie dry tematu.
Umiechn si.
- W takim razie do zobaczenia za pi minut.
- Aha, eby byo jasne - powiedziaam, zatrzymujc
go w progu. - Nie mam zamiaru pi niczego niebieskiego.
- Wczorajsza degustacja ci nie przekonaa? - Ku
mojemu zdziwieniu nie wydawa si ani odrobin skruszony. Co wicej, jego twarz wyraaa rozczarowanie.
- Mam wraenie, e ten napj miaby spore problemy z uzyskaniem pozytywnej oceny Agencji do spraw
ywnoci i Lekw.
- Jeeli zmienisz zdanie, dostaniesz go za darmo.

Postanowiam dalej cign rozmow w tym kierunku.


- Czy Blakely opracowuje jakie inne napoje
wspomagajce? Jak mylisz, kiedy planuje poszerzy
grup badawcz?
Dante wzruszy ramionami.
- Dawno z nim nie gadaem.
- Naprawd? Przecie testujesz dla niego diabelsk
moc. Obaj bylicie bliskimi wsppracownikami Hanka,
wic jestem zaskoczona, e nie utrzymujecie kontaktu.
- Na pewno znasz powiedzenie: nie stawiaj
wszystkiego na jedn kart". To wanie nasza strategia.
Blakely opracowuje formuy w laboratorium, a ja odbieram
je w rnych punktach. Jeeli jednemu z nas co si stanie,
drugi bdzie bezpieczny. Nie wiem, gdzie jest Blakely,
wic jeeli upade anioy wezm mnie na tortury, i tak nie
wyjawi im adnej cennej informacji. To standardowa procedura. Zaczniemy od dwudziestopiciokilometrowego
biegu, wic wypij duo wody.
- Zaraz, zaraz. A co z cheszwanem? - Patrzyam na
niego nieugitym wzrokiem, przygotowujc si na najgorsze. Poprzedniej nocy leaam rozbudzona, w napiciu
oczekujc jakiego sygnau, e nadszed cheszwan. Spodziewaam si nagej zmiany w powietrzu, przepywu
skrzcej, negatywnej energii na skrze albo innego nad-

przyrodzonego znaku. Chocia w ogle nie zauwayam


Jego nadejcia, byam pewna, e gdzie wok mnie tysice
Nefilw cierpi teraz mki, ktrych nie potrafiam
sobie] nawet wyobrazi.
- Nic - powiedzia ponuro.
- Jak to nic"?
- O ile wiem, aden upady anio nie pozyska wasala.
Usiadam na ku.
- To chyba dobrze? Prawda? - dodaam, widzc
pospn] min Dantego. Odpowiedzia dopiero po chwili.
- Nie wiem, co to oznacza. Ale nie sdz, by by to
dobry znak. Nie wstrzymywaliby si bez powodu... i to dobrego - doda z wahaniem.
- Nie rozumiem.
- Witaj w klubie.
- Mylisz, e prbuj namiesza nam w gowach?
Wywoa niepokj wrd Nefilw?
- Myl, e wiedz co, czego my nie wiemy.
Kiedy Dante cicho zamkn za sob drzwi mojej

sypialni, wcignam na siebie dres i odoyam to, czego


si wanie, dowiedziaam, na pniej. Nie mogam si
doczeka, eby zapyta Patcha, co myli o tym nietypowym rozpoczciu] cheszwanu. Jako upady anio pewnie
bdzie mia jakie wyjanienie. Co oznacza ten impas?
Zawiedziona brakiem odpowiedzi, wiedzc jednoczenie, e wszelkie spekulacje spezn na niczym, postanowiam skupi si na innej informacji, ktr dzi
uzyskaam. Czuam, e o maleki krok zbliyam si do
namierzeni rda diabelskiej mocy. Dante powiedzia, e
on i Blakely; nigdy nie spotykaj si osobicie, co oznaczao, e musz mie porednika, ktry dostarcza Dantemu
rnikstury Blakely'ego. Postanowiam go odszuka.
Wyszam na dwr i kiedy tylko Dante puci si
biegiem w stron lasu, ruszyam za nim. Od razu poczuam, e wzbogacona diabelsk moc niebieska substancja
zostaa wydalona z mojego organizmu. Podczas gdy Dante
przemyka pomidzy drzewami z zawrotn prdkoci, ja
wlokam si z tylu, uwaajc na kady krok i prbujc zminimalizowa urazy. Jednak mimo e polegaam jedynie na
wasnej sile, czuam, e moja kondycja si poprawia. I to
szybko. Na ciece przede mn lea ogromny gaz. Zamiast go omin, spontanicznie postanowiam go przeskoczy. Ustawiam stop w poowie jego chropowatej
powierzchni, odepchnam si i przeleciaam tu nad nim.
Ldujc, przelizgnam si pod niskimi gaziami, a kiedy
znalazam si po drugiej stronie, natychmiast si podniosam i pobiegam dalej.

Pod koniec dwudziestopiciokilometrowej trasy byam zziajana i zlana potem. Oparam si plecami o drzewo
i zadaram gow do gry, tak by owia j lekki wiaterek.
- Idzie ci coraz lepiej - powiedzia Dante z zaskoczeniem. Spojrzaam na niego ktem oka. Oczywicie wyglda tak wieo, jakby wanie wyszed spod prysznica.
By jak spod igy.
- I to bez diabelskiej mocy - zauwayam.
- Gdyby zgodzia si wypi supernapj, osignaby jeszcze lepsze rezultaty.
Oderwaam si od drzewa i zaczam krci
mynki, rozcigajc minie ramion.
- Co tam dzi w grafiku? Dalej trening siowy?
- Sztuczki umysowe.
Zaskoczy mnie.
- Wdzieranie si do czyjej gowy?
- Sprawianie, by ludzie widzieli co, co w rzeczywistoci nie istnieje.
Nie musia mi tego tumaczy. Kilkakrotnie zdarzyo mi si, e kto stosowa tego typu sztuczki na mnie, i
nie mog powiedzie, ebym wspominaa je szczeglnie
mio. Ich celem byo oszukanie ofiary.

- Sama nie wiem - wykrcaam si. - Czy to naprawd konieczne?


- To potna bro. Zwaszcza dla ciebie. Jeeli zdoasz przekona szybszego, silniejszego i wikszego przeciwnika, e jeste niewidzialna albo e zaraz spadnie w
przepa, tych kilka dodatkowych sekund moe ci uratowa ycie.
- Dobrze. Poka, jak to si robi - powiedziaam niechtnie.
- Krok numer jeden: wedrzyj si do gowy swojego
przeciwnika. To przypomina uywanie jzyka myli. Wyprbuj to na mnie.
- To proste - powiedziaam, zarzucajc mentaln
sie na Dantego, chwytajc jego umys w sida i wpychajc
sowa w jego wiadomo.
- Jestem w twojej gowie. Rozgldam si, ale
strasznie tu pusto.
- Mdraliska - odpar Dante.
- Nikt nie uywa ju tego okrelenia. Swoj drog,
ile masz lat wedug nefilskiej miary? - Jako wczeniej nie
pomylaam, eby o to zapyta.
- Przysigaem wierno podczas najazdu Napoleona na Wochy, skd pochodz.

- A to byo... kiedy? Pom mi. Jestem saba z historii.


Dante umiechn si.
- W 1796 roku. - O rany, ale jeste stary. - Nie, jestem dowiadczony. Krok numer dwa: rozplcz niteczki
myli formujcych si w umyle twojego przeciwnika. Moesz je rozedrze, wyrwa, przerwa na pl. Decyzja naley do ciebie. Kady Nefil ma na to swj sposb. U mnie
najlepiej dziaa rozbijanie myli ofiary. Odnajduje w jej
umyle mur wok orodka, gdzie rodz si myli, i po prostu go wzbijam. Zanim si spostrzegam, znw staam
oparta o drzewo. Dante delikatnie odsun mi kilka kosmykw z czoa. Unis moj brod tak, eby spojrze mi w
oczy. Nawet gdybym si staraa, nie zdoaabym uciec od
jego penetrujcego wzroku. Syciam si jego pikn twarz. Ciemnobrzowe oczy byy osadzone w rwnej odlegoci od ostrego, prostego nosa. Pene usta wyginay si w
zdradzajcym pewno siebie umiechu, a na czoo opaday mu bujne brzowe wosy. Mia szerok, piknie wyrzebion lini szczki, wieo ogolon i gadk. A to
wszystko na tle kremowej, oliwkowej skry.
Mylaam tylko o tym, jak wspaniale byoby go pocaowa. Wszystkie inne myli rozmyy si i znikny, ale
nic mnie to nie obchodzio. Pocauj Dantego. Tak, tego
wanie pragnam. Wspiam si na palce, zmniejszajc
odlego midzy naszymi wargami, a w piersiach czuam
radosne trzepotanie.

Skrzyda. Anioy. Patch.


Bez zastanowienia wzniosam w gowie kolejny
mur. I nagle zobaczyam prawd. Owszem, Dante przyciska mnie do drzewa, ale wcale nie chciaam si z nim caowa.
- Koniec demonstracji - rzuci Dante z umiechem,
ktry wyda mi si nieco zbyt arogancki.
- Nastpnym razem wymyl co stosowniejszego powiedziaam gosem penym napicia. - Gdyby Patch si
o tym dowiedzia, ju by nie y.
Umiech nie znika mu z twarzy.
- To powiedzenie sabo odnosi si do Nefiiw.
Nie miaam nastroju do artw.
- Wiem, co prbujesz zrobi. Chcesz go wkurzy.
Jeli dalej bdziesz miesza mi w gowie, ten wasz bahy
spr skoczy si powan awantur. Wierz mi, nie chcesz
mie wroga w Patchu. Nie chowa urazy, poniewa ludzie,
ktrzy go rozzoszcz, szybko znikaj. A to, co wanie
zrobie. J C, to by go naprawd rozzocio.
- To by pierwszy pomys, jaki mi przyszed do
gowy - powiedzia. - To si wicej nie powtrzy.
Czuabym si lepiej, gdyby w jego przeprosinach
bya chocia odrobina skruchy. - Lepiej tego dopilnuj - od-

param zimno. Dante szybko si otrzsn. - Twoja kolej.


Wniknij w mj umys i rozbij moje myli. Jeeli zdoasz,
zastp je czym, co sama wymylisz. Stwrz iluzj.
Jako e zabranie si do pracy byo najszybszym
sposobem na zakoczenie tej lekcji, a tym samym spotkania z Dantem, odpdziam od siebie irytacj i skupiam si
na stojcym przede mn zadaniu. Zapuciam sida w myli
Dantego, wyobraajc sobie, e chwytam jego myli w sie
i rozrywam jedn po drugiej, po kawaeczku. Czuam si,
jakbym rozdzielaa nitk, wkienko po wlkienku.
- Szybciej - poleci Dante. - Czuj, e jeste w mojej gowie, ale nie powodujesz adnych zakce. Zm
wod, Noro. Rozkoysz dk. Zadaj cios wtedy, kiedy najmniej bd si go spodziewa. Pomyl o tym jak o zasadzce. Gdybym by twoim prawdziwym przeciwnikiem,
natychmiast zdabym sobie spraw z tego, e jeste w mojej gowie. A wtedy znalazaby si twarz w twarz z bardzo wkurzonym Nefiem.
Wycofaam si z umysu Dantego, wziam gboki
oddech i ponownie zarzuciam sieci - tym razem gbiej.
Zamknam oczy, eby si nie rozprasza i stworzyam
nowy obraz. Noyczki. Ogromne, byszczce noyczki.
Pociam myli Dantego na kawaeczki...
- Szybciej - rzuci Dante. - Czuj, e si wahasz. Jeste tak niepewna siebie, e wyczuwam twoje zwtpienie.
Kady porzdny Nefil ju dawno by to wykorzy-

sta. Przejmij kontrol!


Znw si wycofaam, zaciskajc pici. Byam coraz bardziej sfrustrowana - i sob, i Dantem. Za bardzo si
staraam i zbyt wysoko stawiaam sobie poprzeczk. Nie
potrafiam uciszy gosu zwtpienia chichoczcego w mojej gowie. Skarciam si za to, e jestem taka, jak mwi
Dante. Saba.
Tego ranka obudziam si z myl, e chc podtrzymywa znajomo z Dantem, zmotywowana, by za jego
porednictwem dosta si do Blakely'ego i jego diabelskiego laboratorium, ale teraz nie miao to dla mnie adnego znaczenia. Pragnam jedynie opanowa t
umiejtno. Pod zamknitymi powiekami poczuam rodzc si we mnie wcieko, ktra przypominaa mae
czerwone punkciki. Skupiam si. Nie chciaam znw ponie poraki. Nie chciaam by mniejsza, wolniejsza, sabsza. A zagotowaa si we mnie krew. Kiedy spojrzaam na
Dantego, moje ciao dygotao z determinacji. Wszystko
wok znikno. Byam tylko ja i on.
Z wciekoci zarzuciam sie w gowie Dantego.
Przeniosam do jego umysu swoj zo na Hanka, moj
niepewno i to okropne wraenie przeciganej liny, ktre
towarzyszyo mi za kadym razem, kiedy musiaam wybiera midzy Patchem a Nefilami. Wyobraziam sobie wielk
eksplozj, chmury dymu i gruzu wznoszce si coraz wyej i wyej, bez koca. Spowodowaam kolejn eksplozj,
a potem jeszcze jedn. Zniszczyam jego nadziej na to, e

uda mu si utrzyma myli w ryzach.


Na twarzy Dantego wida byo absolutne zaskoczenie.
- Jak to zrobia? - zapyta w kocu. - Nic... nic nie
widziaem. Nie wiem nawet, gdzie byem. - Kilka razy zamruga oczami, gapic si na mnie jak na zjaw. Byem
zawieszony pomidzy dwoma punktami w czasie. Wok
nie byo nic. Nic. Czuem si tak, jakbym nie istnia. Nigdy
wczeniej niczego takiego nie dowiadczyem.
- Wyobraziam sobie, e detonuj bomby w twoim
umyle - wyznaam.
- C, podziaao.
- Wic zdaam?
- Mona tak powiedzie - odpar Dante, z niedowierzaniem krcc gow. - Robi to od dawna, a czego takiego jeszcze nigdy nie widziaem.
Nie byam pewna, czy powinnam odczuwa dum,
e w kocu co mi wyszo, czy mie poczucie winy, e a
tak dobrze poszo mi wniknicie w umys Dantego. Nie
bya to umiejtno, ktr naleao si szczyci. Gdybym
miaa wybra sobie trofeum, ktre mogabym prezentowa
na kominku, z pewnoci nie signabym po puchar za deprawowanie ludzkich umysw.
- Na dzi chyba koniec? - zapytaam.

- Widzimy si jutro - powiedzia Dante, a na jego


twarzy wci malowao si zdumienie. - Dobra robota,
Noro.
Poniewa zaczynao ju wita, cz drogi dzielc mnie od domu pokonaam w zwykym ludzkim tempie
- wlokam si dziesi kilometrw na godzin. Chocia nie
wyczuwaam wok obecnoci ludzi, stwierdziam, e lepiej zachowa ostrono. Wyszam z lasu, przebiegam
przez ulic, przy ktrej sta mj dom, i gwatownie zatrzymaam si przy podjedzie.
TU przede mn staa zaparkowana toyota 4Runner
naleca do Marcie Millar.
Ze cinitym odkiem wbiegam na werand.
Przy drzwiach stao kilka kartonw z rzeczami. Przecisnam si midzy nimi i weszam do domu, jednak zanim
zdoaam si odezwa, moja mama wyskoczya zza kuchennego stou.
- Tu jeste! - wykrzykna ze zniecierpliwieniem. Gdzie bya? Przez ostatnie p godziny Marcie i ja zastanawiaymy si, gdzie moesz si podziewa o tej porze.
Marcie siedziaa przy moim kuchennym stole, obejmujc domi kubek kawy. Umiechna si do mnie niewinnie.
- Biegaam - odparam.

- Widz - powiedziaa mama. - Szkoda, e mi o tym


nie wspomniaa. Nie zostawia nawet liciku.
- Jest sidma rano. Powinna by jeszcze w ku.
Co ona tu robi?
- Jestem tutaj! - powiedziaa Marcie ze sodycz. Moesz mwi do mnie.
Przeniosam na ni wzrok.
- Dobra. Co ty tu robisz?
- Przecie ci mwiam. Nie dogaduj si z mam.
Musimy troch od siebie odpocz. Na razie wydaje mi si,
e najlepiej bdzie, jeeli si do was wprowadz. Moja
mama si zgodzia - powiedziaa, nie okazujc ani cienia
zakopotania, po czym upia yk kawy.
- Jakim cudem uznaa to za dobry, a co wicej,
sensowny pomys?
Marcie przewrcia oczami.
- Przecie jestemy rodzin!
Rozdziawiam usta i przeniosam wzrok na mam.
Ku mojemu zaskoczeniu, nie wygldaa na zdenerwowan.
- Daj spokj, Noro - powiedziaa. - Wszyscy o tym
wiedzielimy, chocia nikt nie mwi o tym gono. W tych
okolicznociach Hank na pewno chciaby, ebym przyja

Marcie z otwartymi ramionami.


Odjo mi mow. Jak mama moga by mia dla
Marcie? Czy nie pamitaa caej tej historii z Millarami?
To wszystko wina Hanka, pomylaam z wciekoci. Wydawao mi si, e wadza, jak mia nad mam,
skoczy si wraz z jego mierci, ale kiedy tylko prbowaam z ni o nim porozmawia, pogodnie odpowiadaa, e
Hank do niej wrci, e ona wanie tego pragnie i e ma
zamiar niewzruszenie czeka na jego powrt. Jej dziwaczne zachowanie byo kolejnym dowodem na poparcie
mojej teorii - przed mierci Hank uy diabelskiej mocy i
rzuci na mam zaklcie. aden argument nie potrafi zaburzy jej idealistycznego wspomnienia o jednym z najpodlejszych ludzi, jaki kiedykolwiek zamieszkiwa nasz
planet.
- Marcie naley do naszej rodziny i chocia caa sytuacja jest do niezrczna, dobrze zrobia, zwracajc si
do nas o pomoc. Jeeli nie mona liczy na rodzin, to co
nam pozostaje? - cigna dalej mama.
Wbijaam wzrok w mam, sfrustrowana jej opanowaniem, kiedy nagle co zawitao mi w gowie. Oczywicie. Hank nie by jedyn osob, ktr mona tu byo
wini. Dlaczego wczeniej na to nie wpadam? Spojrzaam
na Marcie.
- Czy ty ni sterujesz? - rzuciam oskarycielsk
myl. - Oto chodzi? Wiem, e co robisz, poniewa w prze-

ciwnym wypadku moja mama nigdy nie zgodziaby si na


to, eby si tu wprowadzia.
Marcie zapaa si rk za czoo i zaskomlaa.
- Au! Jak ty to zrobia?
- Nie ciemniaj. Przecie wiem, e jeste Nefilk.
Moesz sterowa mylami innych ludzi i umiesz mwi w
mylach. Przejrzaam ci na wylot. Nie ma mowy, eby
si tu wprowadzia.
- Dobra - wypalia Marcie. - Umiem posugiwa si
jzykiem myli. Umiem sterowa mylami, ale nie robi
tego twojej mamie. Moja mama te usprawiedliwia swoje
dziwaczne zachowanie, mwic, e tata by tego chcia.
Myl, e przed mierci rzuci na nie urok. Nie chciaby,
eby nasze rodziny si kciy. Nie oskaraj mnie tylko
dlatego, e to akurat na mnie masz ochot wyadowa swj
gniew.
- Marcie, przygotuj ci pokj gocinny. Bdziesz
moga go zaj po powrocie ze szkoy - powiedziaa
mama, gromic mnie wzrokiem. - Wybacz Norze jej niewdziczno. Jest jedynaczk i przyzwyczaia si do stawiania na swoim. Moe wsplokatorka pomoe jej nabra
nowej perspektywy.
- Przyzwyczaiam si do stawiania na swoim? - zaprotestowaam. - Marcie te jest jedynaczk. Skoro ju
mamy rzuca oskarenia, bdmy sprawiedliwe.

Marcie umiechna si i z zachwytem klasna w


donie.
- Wspaniale, pani Grey. Jestem pani naprawd bardzo wdziczna! - Miaa nawet czelno pochyli si i uciska mam.
- Zabijcie mnie - wymamrotaam.
- Uwaaj, bo si speni - powiedziaa Marcie
sodko.
- Na pewno tego chcesz? - zapytaam mam. - Dwie
nastolatki, paskudna rywalizacja i, co najgorsze, wsplna
azienka?
Ku mojemu obrzydzeniu mama si umiechna.
- Rodzina: najnowszy sport ekstremalny. Po szkole
wniesiemy puda Marcie na gr i pomoemy jej urzdzi
si w pokoju, a potem pjdziemy na pizz. Noro, czy mogaby poprosi Scotta o pomoc? Niektre kartony mog
by cikie.
- Wydaje mi si, e w rody Scott ma prby z zespoem - skamaam, wiedzc, e Vee dostanie spektakularnego napadu zoci, jeeli si dowie, e zgodziam si, by
Marcie i Scott przebywali razem w jednym pomieszczeniu.
- Ja z nim porozmawiam - wcia si Marcie. - Scott
ma zote serce. Przekonam go, eby wpad do nas po prbie. Czy mog zaprosi go na pizz, pani Grey?

Zaraz, zaraz... Scott Parnell i zote serce? Czy tylko


ja dostrzegaam absurdalno tej caej sytuacji?
- Oczywicie - odpara mama.
- Musz wzi prysznic - powiedziaam, szukajc
wymwki, by zosta sama. Osignam dobowy limit Marcie i musiaam odreagowa. Nagle uwiadomiam sobie
przeraajc prawd. Jeeli Marcie si wprowadzi, wyczerpi mj codzienny limit ju przed sidm rano.
- Aha, Noro! - zawoaa mama, zanim dotaram do
schodw. - Wczoraj po poudniu dzwonili ze szkoy. Nagrali si na sekretark. Wydaje mi si, e by to kto z
dziau obecnoci. Nie wiesz, o co moe chodzi?
Zamaram.
Marcie, ktra staa za mam, bezgonie wypowiedziaa sowo przyapana", z trudem opanowujc rado.
- Wstpi tam dzisiaj i zobacz, o co chodzi - powiedziaam. - To na pewno rutynowy telefon.
- Tak, na pewno... - powtrzya Marcie z tym
swoim aroganckim umiechem, ktrego tak nienawidziam.

ROZDZIA 12
Tu po niadaniu wpadam na Marcie na werandzie.
Wanie wychodzia z telefonem przy uchu, podczas gdy ja
wracaam do domu, eby j znale.
- Blokujesz mi wyjazd - powiedziaam.
Wystawia palec, dajc mi znak, ebym poczekaa.
Zapaam jej telefon, rozczyam rozmow i powtrzyam
ze zoci:
- Blokujesz mj samochd!
- Przesta wrzeszcze! I nie wkurzaj mnie. Jeeli

jeszcze raz dotkniesz mojej komrki, nasikam ci do musli.


- Jeste obrzydliwa.
- Rozmawiaam wanie ze Scottem. Nie ma dzisiaj
prby i chtnie pomoe w noszeniu kartonw.
Super. Nie mogam si doczeka awantury, ktr
zrobi Vee. Nie uwierzy, e prbowaam temu zapobiec.
- Bardzo chciaabym tu z tob posiedzie i pogawdzi, ale mam szko, wic... - Wykonaam teatralny
gest w stron samochodu Marcie, ktry uniemoliwia mi
wyjazd.
- Jeeli bdziesz potrzebowa usprawiedliwienia,
mam kilka dodatkowych druczkw. Pracuj w szkolnej administracji i od czasu do czasu te formularze same lduj w
mojej torbie.
- Dlaczego mylisz, e potrzebuj usprawiedliwienia?
- Przecie kto z dziau obecnoci nagra ci si na
sekretark - powiedziaa Marcie, lekcewac moje udawane zdziwienie. - Zwiaa z zaj, prawda? - dodaa, ale
waciwie nie byo to pytanie.
- Dobra, moe i potrzebuj usprawiedliwienia od
pielgniarki - przyznaam.
Marcie spojrzaa na mnie wyniole.

- Ktrej wymwki uya? Boli mnie gowa" czy


Mam okres"? I dlaczego olaa lekcje?
- Nie twoja sprawa. Dostan to usprawiedliwienie
czy nie?
Otworzya torebk, chwil w niej pogrzebaa, po
czym wycigna rowy blankiet z logo szkoy. Na moje
oko nie by podrobiony.
- Masz - powiedziaa.
Zawahaam si.
- Nie chciaabym tego aowa...
- Ale ty jeste podejrzliwa.
- To wydaje si zbyt pikne, eby byo prawdziwe..
- Bierz to usprawiedliwienie i ju - powiedziaa, machajc
mi karteczk przed nosem. Miaam przeczucie, e bd jej
si musiaa za to odwdziczy. - Czy za dziesi dni bdziesz chciaa czego w zamian? - nie odpuszczaam. Moe nie dokadnie za dziesi... Cofnam rk. - W takim razie dzikuj. - artuj. Rany, ale z ciebie sztywniara.
Po prostu prbuj by mila. - Marcie, ty nie umiesz by
mia! - Potraktuj to jako prb - oznajmia i wetkna mi
rowy blankiet do rki. - Bierz, a ja przestawi samochd.
Schowaam usprawiedliwienie do kieszeni i powiedziaam:

- Skoro jeszcze ze sob rozmawiamy, musz ci zada pytanie. Twj ojciec przyjani si z facetem o nazwisku Blakely, a ja musz go znale. Czy to nazwisko co ci
mwi?
Wyraz jej twarzy si nie zmieni. Trudno byo
stwierdzi, jak na to zareagowaa.
- To zaley. Powiesz mi, dlaczego go szukasz?
- Musz mu zada kilka pyta.
- Jakich?
- Wolaabym si tym nie dzieli.
- W takim razie ja te nie mam na to ochoty.
Ugryzam si w jzyk, eby nie poczstowa jej kilkoma nieprzyjemnymi uwagami, i sprbowaam ponownie.
- Chciaabym ci powiedzie, Marcie, naprawd, ale
jest kilka rzeczy, o ktrych lepiej, eby nie wiedziaa.
- Tata te zawsze tak mwi. Myl, e wtedy kama, i jestem pewna, e ty te to wanie robisz. Jeeli
chcesz, ebym pomoga ci znale Blakely'ego, musisz mi
o wszystkim powiedzie.
- Jak mog zyska pewno, e cokolwiek o nim
wiesz? - zaprotestowaam. Marcie bya mistrzyni wszelkiego rodzaju gierek i nie zdziwiabym si, gdyby teraz te

blefowaa.
- Tata zabra mnie raz do jego domu.
Zapaam si tej informacji.
- Masz jego adres? Umiaaby tam trafi?
- Blakely ju tam nie mieszka. Wanie si wtedy
rozwodzi, a tata na jaki czas zaatwi mu mieszkanie. Ale
na kominku widziaam kilka zdj. Blakely ma modszego
brata. Znasz go, bo chodzi z nami do szkoy. Nazywa si
Alex Blakely.
- Ten futbolista? - Ten sam. Gwiazdor druyny. Byam w szoku. Czy to oznaczao, e Alex te by Nefilem? Czy Blakely jest blisko zwizany z bratem? - Przez cale
nasze spotkanie Blakely chwali si Alexem, co byo dosy
gupie, bo nasza druyna futbolowa 1 jest do bani. Blakely
powiedzia, e nie opuci ani jednego 1 meczu.
Blakely ma brata, a ten brat jest gwiazd naszej
szkolnej] druyny futbolowej.
- Kiedy jest nastpny mecz? - zapytaam Marcie,
prbujc stumi swoje podekscytowanie.
- W pitek, no halo! Mecze zawsze s w pitki.
- Graj u nas czy na wyjedzie?
- U nas.

Cudownie! Blakely pewnie na okrgo pracowa


nad l prototypami, wic podejrzewaam, e bdzie chcia
oderwa si od pracy i zaj si czym przyjemnym. Istniao spore prawdopodobiestwo, e w ten pitek na kilka
godzin wynurzy si ze swojego laboratorium, eby obejrze 1 modszego brata w akcji. Jako e Blakely jest po
rozwodzie, I Alex stanowi pewnie jego jedyn rodzin.
Przyjcie na] mecz brata na pewno jest dla niego wane.
- Mylisz, e Blakely przyjdzie na mecz - stwierdzia Marcie.
- Byoby dobrze.
- A teraz powiedz mi, o co go spytasz.
Spojrzaam Marcie w oczy i bez skrupuw j okamaam.
- Chciaabym wiedzie, czy ma jaki pomys na to,
kto mg zabi naszego tat.
Marcie w ostatniej chwili si opanowaa. Patrzya
przed siebie, nie mrugnwszy nawet okiem. Nie wiedziaam, co dzieje si w jej gowie.
- Chc przy tym by.
- Dobrze - skamaam ponownie. - Nie ma problemu.
Patrzyam, jak Marcie wycofuje z podjazdu. Kiedy

odblokowaa drog, woyam kluczyk w stacyjk mojego


volkswagena. Za szstym razem z jkiem wrci do ycia.
Opanowaam zniecierpliwienie. Nawet samochd nie mg
mi popsu nastroju. Wanie zdobyam informacj, ktrej
desperacko potrzebowaam.
Po szkole pojechaam do Patcha. Zachowaam odpowiednie rodki ostronoci i zanim zaparkowaam na
wieo wybetonowanym parkingu z superszerokimi miejscami parkingowymi, kilkakrotnie okryam osiedle. Nie
lubiam wiadomoci, e wci musz si pilnowa, ale
jeszcze bardziej nie lubiam niespodziewanych wizyt nieprzyjaznych Nefilw i przebiegych archaniow. A przecie wszyscy dookoa myleli, e Patch i ja rozstalimy si
na dobre. Otworzyam drzwi kluczem, ktry dostaam od
Patcha, i weszam do rodka.
- Jest tu kto!? - zawoaam.
Mieszkanie wydawao si puste. Poduszki na kanapie nie wyglday, jakby kto niedawno na nich siedzia, a
pilot od telewizora znajdowa si w tym samym miejscu,
co wczoraj. Nie ebym mylaa, e Patch caymi popoudniami oglda programy sportowe. Gdybym miaa; zgadywa, powiedziaabym, e przez cay dzie prbowali
znale prawdziwego szantayst Peppera albo namierzy
Kowboja i spk.
Weszam w gb mieszkania. Po prawej stronie
znajdowaa si toaleta, a po lewej pokj gocinny, natomiast gwna sypialnia miecia si na kocu korytarza. Ja-

skinia Patcha.
ko przykryte byo granatowym przecieradem
oraz identyczn kodr, na ktrej leay dekoracyjne poduszki. One rwnie wyglday na nieruszone. Odsoniam
okno i syciam si panoram Zatoki Casco i Wyspy Peaks,
rozcigajc si pod zachmurzonym niebem. Gdyby Marcie okazaa si nie do zniesienia, zawsze mogam wprowadzi si do Patcha. Moja mama byaby zachwycona.
Wysaam do niego SMSa.
ZGADNU, GDZIE JESTEM.
NIE MUSZ ZGADYWA. MASZ NA SOBIE
NADAJNIK - odpisa.
Spojrzaam w d. No jasne, zaoyam dzi dinsow kurtk.
BD ZA DWADZIECIA MINUT - napisa
Patch. - W KTRYM POKOJU JESTE?
W TWOJEJ SYPIALNI.
DAJ MI DZIESI MINUT.
Umiechnam si i wetknam telefon do kieszeni,
a nastpnie rzuciam si na olbrzymie ko. Materac by
idealnie mikki. Wyobraaam sobie Patcha rozcignitego; na tym samym ku, ubranego w... sama nie wiem.
Bokserki? Slipki? Nic? Mogam to sprawdzi, ale nie wy-

dawao mi si to najrozsdniejszym pomysem. Nie teraz,


kiedy za wszelk cen prbowaam wprowadza w nasz
zwizek jak najmniej komplikacji. Chciaam, eby nasze
ycie j si uspokoio, zanim zdecyduj, kiedy i czy w ogle
chc uczyni ten wielki krok...
Kiedy dziesi minut pniej Patch wszed do
mieszkania, leaam na kanapie i skakaam pilotem po kanaach. Wyczyam telewizor.
- Zmienia pokj - powiedzia. - Tak jest bezpieczniej. - Jestem a tak przeraajcy? - Nie, ale konsekwencje
mog by przeraajce. Kogo chciaam oszuka? Owszem,
Patch by a tak przeraajcy. Przy metrze dziewidziesiciu wzrostu by wcieleniem doskonaego mskiego pikna.
Chocia byam szczupa i miaam proporcjonaln budow
ciaa, i cho wiedziaam, e jestem atrakcyjna, nie czuam
si superbogini. Nie cierpiaam na nisk samoocen, ale
atwo mnie byo oniemieli.
- Syszaam o cheszwanie - powiedziaam. - Podobno jest do nietypowy.
- Nie wierz we wszystko, co usyszysz. Napicie i
tak wisi w powietrzu.
- Wiesz, na co czekaj upade anioy?
- A kto pyta?
Powstrzymaam si, eby nie przewrci oczami.

- Nie jestem szpiegiem Dantego.


- Mio mi to sysze - odpar Patch z wystudiowan
obojtnoci.
Westchnam. Midzy nami wisiao nieznone napicie.
- Jeeli chcesz wiedzie, to podjam decyzj. Jestem twoja, caa twoja - powiedziaam mikko.
Patch wrzuci klucze do miski na stoliku.
- Ale?
- Ale dzi rano powiedziaam Dantemu waciwie to
samo. Przemylaam to, co mwie... e musimy znale
Blakely'ego i zniszczy diabelsk moc. Uznaam, e
Dante moe mi pomc zbliy si do Blakely'ego, wic... Trudna byo mi to ubra w sowa tak, by jednoczenie nie
czu si jak kompletna szuja.
- ... wic go wykorzystujesz.
- Okropnie to zabrzmiao, ale rzeczywicie chyba to
wanie robi. - To wyznanie wcale nie sprawio, e poczuam si lepiej. Moe Dante i ja nie zgadzalimy si we
wszystkim, ale z pewnoci nie zasugiwa na to, by nim
manipulowa.
- Czy on nadal myli, e si z tob spotyka? - zapy-

ta Patch lodowatym tonem.


- Sdz, e od kilku dni przygotowuje grunt pod
nasz zwizek. Tak czy owak, to wszystko cierna, a on wie
o tym najlepiej ze wszystkich.
Patch usiad obok mnie, ale nie splt palcw z
moimi! tak jak zwykle. Prbowaam si tym nie przejmowa, ale poczuam, jak ciska mnie w gardle. - No wic co
z tym cheszwanem? - ponagliam go. - Wiem tyle co ty. Jasno powiedziaem upadym anioom, e nie chc mie nic
wsplnego z t wojn. Nienawidz mnie za to i milkn,
kiedy pojawiam si w zasigu ich wzroku. Nie zanosi si
wic na to, bym dowiedzia si czego wicej na temat ich
planw. - Opar gow na zagwku kanapy i zsun na
twarz bejsbolwk. Miaam wraenie, e lada moment zacznie chrapa, by tak zmczony.
- Miae ciki dzie? - zapytaam.
Mrukn potakujco.
- Prbowaem sprawdzi kilka tropw w sprawie
Peppera. Miaem nadziej, e trafi na lad jego szantaysty, ale wyldowaem w punkcie wyjcia. Naprawd wiele
mog znie, ale bezproduktywny dzie to dla mnie mczarnia.
- I to mwi facet, ktry wci prbuje mnie przekona, ebym spdzia z nim dzie w ku - powiedziaam kokieteryjnie, starajc si poprawi mu nastrj.

- Aniele, to byby bardzo produktywny dzie - jego


sowa brzmiay uwodzicielsko, ale w gosie kryo si zmczenie.
- A moe to Dabria jest jego szantaystk? - zapytaam. - Ktrego wieczoru widziaam, jak kci si z Pepperem na tyach Diabelskiej Portmonetki. Pepper nie
wyglda na zadowolonego.
Patch znieruchomia i przez chwil rozwaa moje
sowa.
- Mylisz, e to moliwe? - nalegaam.
- Dabria nie szantauje Peppera.
- Skd wiesz? - Nie podobao mi si to, e wydanie
werdyktu zajo mu raptem dwie sekundy. Szanta pasowa
do Dabrii wprost idealnie.
- Po prostu wiem i ju. Jak min twj dzie? - zapyta, najwyraniej nie zamierzajc cign tego tematu.
Opowiedziaam mu o tym, e Marcie postanowia
si do nas wprowadzi, i o tym, e moja mama nie protestowaa. Im duej mwiam, tym bardziej si nakrcaam.
- Ona ma jaki plan - oznajmiam Patchowi. - Mam
nieodparte wraenie, e Marcie podejrzewa, i wiem, kto
zabi jej ojca. A ta cala sprawa z wprowadzaniem si to
cz jej planu, eby mnie szpiegowa.

Patch pooy do na moim udzie, a ja poczuam


przypyw nadziei. Miaam okropne poczucie, e dzieli nas
przepa.
- Tylko dwie osoby na wiecie wiedz, e to ty zabia Hanka. Jeeli trzeba bdzie, zabior t tajemnic ze
sob do pieka i z powrotem. Nikt si niczego nie dowie. Dzikuj, Patch - powiedziaam szczerze. - Przykro jeeli
wczeniej ci zraniam. Przykro mi z powodu
Dantego i tego caego baaganu. Pragn jedynie
znw by blisko ciebie.
Patch ucaowa moj do, a potem pooy j sobie
na sercu i przytrzyma.
- Ja te chc czu ci blisko, aniele - wyszepta do
mnie w mylach.
Wtuliam si w niego, opierajc mu gow na ramieniu. Ju sam jego dotyk sprawia, e poluzowa si zacinity supe w moim brzuchu. Cay dzie czekaam na t
chwil. Chocia trudno mi byo wytrzyma wiszce midzy nami napicie, myl o tym, e moglibymy by z dala
od siebie,; bya rwnie nieznona. Kiedy bdziemy tylko
we dwoje, powiedziaam do siebie. Kiedy uciekniemy od
cheszwanu, wojny, upadych aniow i Nefilw. Kiedy...
Tylko ja i on.
- Dowiedziaam si czego interesujcego - rzuciam, po czym opowiedziaam Patchowi o modszym bracie

Blakely'ego i o wzorowej frekwencji przyjaciela Hanka na


meczach futbolowych.
Patch unis daszek czapki i spojrza mi w oczy.
- Dobra robota, aniele. - Wygldao na to, e jest
pod wraeniem.
- Co dalej?
- W pitek wieczorem pjdziemy na mecz.
- Mylisz, e Blakely nie ucieknie na nasz widok?
- Twoja obecno na meczu go nie zdziwi, a ja bd
przebrany. Zapiemy go i wywieziemy do mojego domu
nieopodal jeziora Sebago. O tej porze roku nikogo tam nie
ma. Na nasze szczcie i na nieszczcie Blakely'ego.
Zmusz go, eby opowiedzia mi o prototypach i o tym,
gdzie je wytwarza, a potem znajdziemy sposb, eby je
unieszkodliwi. Kiedy bdzie ju po wszystkim, nie spuszcz go z oka. To bdzie koniec jego eksperymentw z diabelsk moc.
- Musz ci ostrzec. Marcie myli, e bdzie brata
udzia w jego przesuchaniu.
Patch unis brwi.
- Musiaam jej to obieca w zamian za ujawnienie
informacji o Blakelym - wyjaniam.

- Zoya przysig, e j ze sob zabierzesz? - zapyta Patch.


- Nie.
- A masz skrupuy?
- Nie. - Przygryzam warg. - Moe - zamilkam. No dobrze, tak! Tak, mam skrupuy. Jeeli olejemy Marcie,
przez cay wieczr bd miaa wyrzuty sumienia. Dzisiaj
rano okamaam j prosto w oczy i przez cay dzie nie
mogam myle o niczym innym. Patch, ja teraz z ni
mieszkam. Musz z ni rozmawia. Moe nam si przyda?
Jeeli przekonamy j, e moe nam zaufa, istnieje szansa,
e udzieli nam wicej informacji.
- S prostsze sposoby na uzyskanie informacji, kochanie.
- Zabierzmy j ze sob. Co si moe sta?
- Marcie moe odkry, e tak naprawd si nie
rozstalimy, i powiedzie o tym Nefilom.
O tym nie pomylaam.
- Oczywicie, moemy te zabra j ze sob, a nastpnie wymaza jej pami. - Wzruszy ramionami. Obejdzie si bez wyrzutw sumienia.
Zamyliam si. Ten plan by wykonalny. Szkoda
tylko, e robi ze mnie hipokrytk.

Na twarzy Patcha pojawi si cie umiechu.


- Podejmiesz si tego zadania czy wolisz niaczy
Marcie?
Patch przechyli si i mnie pocaowa.
- Z przyjemnoci przesucham Blakely'ego, ale
auj, e nie bdzie mi dane obejrze twojej bjki z Marcie.
- Nie bdzie adnej bjki. Po prostu spokojnie jej
wyjani, e moe pojecha z nami, ale kiedy ty bdziesz
rozprawia si z Blakelym, ona zaczeka w samochodzie.
Taki jest nasz warunek. Moe si na niego zgodzi albo
nie! - W tej samej chwili zrozumiaam, jak jestem naiwna,
mylc, e wszystko bdzie takie proste. Marcie nie znosia, kiedy jej si rozkazywao. W jej przekonaniu jedyn
rzecz gorsz od przyjmowania rozkazw byo przyjmowanie ich ode mnie. Z drugiej strony w przyszoci moga
si nam jeszcze przyda. W kocu bya prawowit crk
Hanka. Skoro Patch i ja mielimy stworzy sojusz, trzeba
byo zacz budowa go ju teraz. - Bd stanowcza obiecaam Patchowi, przybierajc rzeczow min. - Nie
dam si.
Kiedy skoczyam, Patch umiecha si szeroko.
Znw mnie pocaowa, a ja poczuam, jak moje zacinite
wargi mikn.
- Uwielbiam, kiedy prbujesz zgrywa twardzielk

- powiedzia.
Prbuj? Przecie potrafi by twardzielk! A w
pitek w zamierzaam to udowodni.
Marcie, nadchodz!
Kiedy znajdowaam si kilka kilometrw od domu,
minam wz policyjny przyczajony w jednej z bocznych
uliczek. Nie przejechaam nawet pitnastu metrw za
skrzyowaniem, kiedy policjant wczy syren i ruszy za
mn.
- Super - wymamrotaam. - Po prostu idealnie. Czekajc w samochodzie na podejcie funkcjonariusza, w mylach policzyam pienidze, ktre zarobiam jako J
opiekunka do dzieci, i zastanawiaam si, czy sta mnie bdzie na mandat.
Policjant zastuka dugopisem w okno i wskaza mi,
ebym je opucia. Spojrzaam przez szyb na jego twarz
zamaram. Nie do, e zapa mnie policjant, to jeszcze
ten, ktrego lubiam najmniej. Detektywa Basso i mnie czya bogata historia wzajemnych podejrze i silnej antypatii.
Opuciam okno.
- Przekroczyam prdko tylko o pi kilometrw!
- rzuciam, jeszcze zanim zdoa si odezwa.
Policjant trzyma w zbach wykaaczk.

- Nie zatrzymaem ci za przekroczenie prdkoci.


Nie dziaa ci lewy reflektor z tyu. - Basso naskroba co na
bloczku i poda mi mandat przez okno. - To potencjalne zagroenie. Nie ma si z czego mia.
- ledzi mnie pan, czekajc na szans, eby mnie
przyapa? - zapytaam sarkastycznie.
- Nie pochlebiaj sobie - powiedzia i odszed z powrotem do radiowozu. Obserwowaam, jak wyjeda na
drog. Przejedajc obok mnie, pomacha i chocia w odpowiedzi miaam ochot posa mu wulgarny gest, nie zrobiam tego. Co mi w tym wszystkim nie grao.
Przeszy mi ciarki po plecach, a moje donie byy
tak zimne, jakbym wanie zanurzya je w lodowatej wodzie. Czuam, e od detektywa Basso promieniuje energia
niczym mrony powiew zimowego powietrza, ale chyba
musiaam to sobie wyobrazi. Wpadaam w paranoj, poniewa...
Poniewa czuam si w ten sposb jedynie w obecnoci nieludzi.

ROZDZIA 13
W pitkowy wieczr woyam sztruksy, ciepy
weniany sweter, paszcz, czapk i rkawiczki. Mecz mia
si zacz dopiero o zmierzchu, a do tego czasu temperatura moga spa. Kiedy wcigaam sweter przez gow, w
lustrze mign mi zarys mini. Rzeczywicie, moje bicepsy i tricepsy wydaway si adnie uksztatowane. Niesychane. Trenowaam od ; tygodnia, a zmiany ju byy
zauwaalne. Miaam wraenie, e w moim nefilskim ciele
minie ksztatoway si szybciej ni wtedy, gdy byam
czowiekiem.
Przeskakujc po kilka schodw, zbiegam na d,
ucaowaam mam w policzek i wypadam z domu. Na

mrozie silnik mojego volkswagena gono protestowa, ale


w kocu zapali. Mylisz, e jest le? Poczekaj na luty,
powiedziaam! do niego.
Podjechaam pod szko, zaparkowaam w bocznej
uliczce | nieopodal boiska i zadzwoniam do Patcha.
- Ju jestem - oznajmiam. - Nadal trzymamy si
planu A?
- Tak, chyba e dam ci zna, e co jest nie tak.
Wmieszaem si w tum. Blakely'ego jeszcze nie ma. A co
z Marcie?.
Spojrzaam na zegarek, ktry wczeniej zsynchronizowaam z zegarkiem Patcha.
- Za dziesi minut mamy si spotka przy stoisku
z przekskami.
- Chcesz jeszcze raz omwi plan?
- Jak zobacz Blakely'ego, od razu do ciebie dzwoni. Nie podchodz do niego, ale nie spuszczam go te z
oczu. - Na pocztku z niezadowoleniem przyjam to, e
Patch cay czas kaza mi si trzyma w bezpiecznej odlegoci, ale prawd mwic, nie chciaam konfrontowa si
z Blakelym sam na sam. Nie znaam jego mocnych stron.
W sumie nie znaam te wasnych. Powierzenie tej misji
Patchowi, ktry by o wiele bardziej dowiadczony w tego
typu operacjach, wydawao mi si najlepszym rozwiza-

niem.
- A jeeli chodzi o Marcie?
- Trzymam si jej przez ca noc. Kiedy zapiesz
Blakely'ego, zawioz j do twojego domu nad Sebago.
Mam przy sobie wskazwki dojazdu. Bdziemy jecha
okrn tras, tak eby mia czas na przepytanie i obezwadnienie Blakely'ego przed naszym przyjazdem. To
wszystko, prawda?
- Jeszcze jedno - powiedzia Patch. - Uwaaj na siebie.
- Oczywicie - obiecaam i wysiadam z samochodu.
Pokazaam legitymacj szkoln w kasie, kupiam
bilet i wymijajc ludzi, dotaram do stoiska z przekskami.
Cay czas wypatrywaam Blakely'ego. Patch szczegowo
mi go opisa, ale kiedy tylko znalazam si na stadionie,
zrozumiaam, e do opisu pasowaa a poowa otaczajcych mnie mczyzn. Kady z nich mg by Blakelym.
Miaam szuka wysokiego, eleganckiego mczyzny o siwych wosach i muskularnej sylwetce, ktry wyglda jak
inteligentny, chocia lekko zdziwaczay nauczyciel chemii.
Zastanawiaam si, czy - podobnie jak Patch - mczyzna
bdzie przebrany i czy przez to wyowienie go z tumu
okae si jeszcze trudniejsze. Czy bdzie ubrany we flanelow koszul, a moe woy strj z logo druyny? Czy posunie si do tego, eby ufarbowa wosy? C,

przynajmniej bdzie wrd najwyszych mczyzn. Zaczn od tego.


Marcie staa przy stoisku z przekskami i dygotaa
z zimna w rowych dinsach, biaym golfie i rowej puchowej kamizelce. Kiedy zobaczyam j w takim stroju,
nagle co zrozumiaam.
- Dlaczego nie masz na sobie kostiumu cheerleaderki? Nie musisz dzisiaj dopingowa druyny? - zapytaam. J
- Po pierwsze, nie mwi si kostium, tylko strj. Po
drugie, rzuciam to.
- Odesza z zespou?
- Odeszam z druyny.
- O rany.
- Mam teraz wicej spraw na gowie. Wszystko
inne przestaje mie znaczenie, kiedy dowiadujesz si, e
jeste... - Marcie rozejrzaa si nerwowo - Nefilk.
Nieoczekiwanie poczuam przedziwn wi z Marcie. Kiedy przypomniaam sobie wszystkie sposoby, ktre
wykorzystaa w ubiegym roku, eby mnie u
nieszczliwi! wraenie bliskoci szybko znikno. Moe
i obie byymy; Nefilkami, ale nie czyo nas nic wicej. I
lepiej, ebym o tym pamitaa.

- Mylisz, e rozpoznasz Blakely'ego, kiedy go zobaczysz? - zapytaam, zniajc gos.


Obrzucia mnie zirytowanym spojrzeniem.
- Przecie powiedziaam, e go znam. Na razie jestem jedyn osob, ktra moe ci pomc go znale, wic
bd askawa mnie nie przesuchiwa.
- Kiedy go zobaczysz, jeeli w ogle do tego dojdzie staraj si zachowywa dyskretnie. Patch go zapie, a
my pojedziemy za nim do jego domu, gdzie wszyscy razem przesuchamy Blakely'ego - powiedziaam, pomijajc
fakt, e do tego czasu Blakely z pewnoci bdzie nieprzytomny i na nic si Marcie nie przyda. Ot, szczeglik.
- Mylaam, e rozstaa si z Patchem.
- Bo to prawda - skamaam, prbujc zignorowa
ciskajce mnie w odku poczucie winy. - Ale oprcz
niego nie mam nikogo, komu mogabym zaufa i z kim
mogabym si zaj Blakelym. To, e Patch i ja nie jestemy ju razem, nie oznacza, e nie mog go prosi o przysug. - Nie martwiam si tym, e Marcie moe mi nie
uwierzy. Niedugo Patch i tak mia jej wymaza pami.
- Chc przesucha Blakely'ego, zanim zrobi to
Patch - powiedziaa.
- Nie da rady. Musimy trzyma si planu.
Marcie naburmuszya si i wzruszya ramionami.

To si jeszcze okae.
Zmusiam si do zaczerpnicia kilku gbszych oddechw. Oparam si te pokusie, eby zazgrzyta zbami.
Czas pokaza Marcie, e nie ona tu rzdzi.
- Jeeli wszystko zawalisz, dopilnuj, eby tego
poaowaa - staraam si brzmie gronie, ale od razu zdaam sobie spraw, e bd jeszcze musiaa popracowa nad
pogrkami. Moe uda mi si poprosi o pomoc Dantego...
Cho byoby lepiej, gdyby to Patch nauczy mnie kilku
przydatnych trikw.
- Naprawd mylisz, e Blakely wie, kto zabi mojego tat? - zapytaa Marcie, spogldajc na mnie badawczym, niemal przenikliwym wzrokiem.
Serce zabio mi mocniej, ale udao mi si utrzyma
nieoceniony wyraz twarzy.
- Mam nadziej, e dzi si tego dowiemy.
- Co teraz? - zapytaa.
- Teraz si przejdziemy i sprbujemy nie przycigaj
niczyjej uwagi.
- Chyba ty - parskna Marcie.
Okej, moe miaa racj. Marcie rzeczywicie wyglday! wietnie. Bya adna i irytujco pewna siebie.
Miaa pienidze, ktre widoczne byy na kadym kroku -

od sztuczne! opalenizny, przez naturalnie wygldajce pasemka, po stanik pushup. Marcie sprawiaa wraenie chodzcej doskonaoci. Kiedy weszymy na stadion, wiele
par oczu skierowanych byo w nasz stron, jednak adne z
nich nie patrzyy na mnie.
Skup si na Blakelym, pouczaam si w mylach.
S waniejsze sprawy ni ta pochaniajca energi zazdro.
Przeszymy wzdu trybun, minymy toalety i
przeciymy tor okrajcy boisko, kierujc si w stron
sektora dla goci. Ku mojemu rozgoryczeniu na samym
szczycie trybun sta ubrany w mundur detektyw Basso i
surowym, nieufnym wzrokiem spoglda na haaliwym
tum przyjezdnych kibicw. Kiedy przenis wzrok na
mnie, niepewno malujca si na jego twarzy jeszcze; si
pogbia.
Przypomniawszy sobie dziwne wraenie, jakie zrobi na mnie przedwczoraj, zapaam Marcie za okie i pocignam j za sob. Nie mogam oskara Basso o to, e
mnie ledzi - by przecie na subie - ale nie miaam
ochoty znajdowa si w zasigu jego badawczego wzroku
ani chwili duej. Przechadzaymy si z Marcie tam i z powrotem wzdu boiska. Trybuny byy zapenione. Zapad
ju zmierzch i zacz si mecz. Byam niemal pewna, e
oprcz tumu wielbicieli Marcie, nikt inny nie zwraca na
nas uwagi, chocia od trzydziestu minut nie udao nam si
jeszcze zajc miejsca.

- Mam ju do - marudzia Marcie. - Jestem zmczona tym aeniem. Nie wiem, czy zauwaya, ale jestem
w butach na koturnie.
A co mnie to obchodzi! - chciaam wrzasn, jednak zamiast tego powiedziaam:
- Chcesz znale Blakely'ego czy nie?
Marcie fukna, a mnie a zjeyy si wosy na gowie.
- Jeszcze jedno okrenie i koniec - obiecaam, a w
mylach dodaam: krzyyk na drog.
Kiedy wracaymy do sektora dla uczniw, poczuam na skrze nieprzyjemne mrowienie. Odwrciam si
automatycznie, prbujc namierzy jego rdo. W mroku
za ogrodzeniem otaczajcym stadion stao kilku mczyzn.
Ich palce przeplecione byy przez siatk. Byli to faceci,
ktrzy woleli kry si pod oson ciemnoci, ni pokazywa swoje twarze w wietle stadionowych lamp. Moj
uwag przycign zwaszcza jeden z nich - szczupy i, pomimo zgarbionych plecw, wysoki mczyzna. Pyna od
niego silna, na pewno nieludzka energia, od ktrej mj szsty zmys a iskrzy.
Szymy dalej, ale wskazaam Marcie tajemnicze
postaci:
- Spjrz za ogrodzenie. Czy ktry z tych mczyzn

wyglda jak Blakely?


Marcie zdobya u mnie punkt, ograniczajc si do
szybkiego spojrzenia.
- Chyba tak. Ten porodku. Przygarbiony. To moe
by on.
To mi wystarczyo. Idc dalej wzdu boiska, wycignam telefon i wybraam numer.
- Mamy go - powiedziaam do Patcha. - Jest w okolicach pnocnej trybuny, za ogrodzeniem. Ma na sobie
dinsy i szar bluz z logo druyny. Jest tam jeszcze kilku
Mczyzn, ale chyba nie przyszli razem. Wyczuwam tylko
jednego Nefila, i chyba jest to Blakely.
- Ju id - odpar Patch.
- Spotkamy si w chacie nad jeziorem.
- Jedcie powoli. Mam do Blakely'ego sporo pyta
- zapowiedzia.
Przestaam sucha. Marcie znikna.
- O nie... - wyszeptaam, czujc, e krew odpywa
mi z twarzy. - Marcie! Biegnie do Blakely'ego. Musz
koczy powiedziaam i rzuciam si biegiem za Marcie.
Bya ju niemal przy ogrodzeniu, kiedy usyszaam
jfej piszczcy gos: - Wie pan, kto zabi mojego tat? Chc

wiedzie wszystko! - krzykna, po czym rzucia wizank


wulgaryzmw.
Blakely odwrci si na picie i odszed.
Wykazujc zadziwiajc determinacj, Marcie z
trudem wgramolia si na ogrodzenie, lizgajc si i szarpic, Kanim udao jej si przerzuci nogi na drug stron,
po czym ruszya za Blakelym nieowietlonym tunelem biegncymi midzy stadionem a budynkiem szkoy.
W chwil pniej dopadam ogrodzenia, wetknam
but w jego siatk i nie tracc tempa, przeskoczyam na
drug stron. Ktem oka zobaczyam szok na twarzach kbicych si wok mczyzn. Sprbowaabym pewnie wymazali ich pami, ale nie miaam na to czasu. Rzuciam
si za Blakelym i Marcie, a biegnc, rozgldaam si w
mroku i cieszyam w duchu, e teraz w ciemnoci widziaam duo: lepiej, ni gdy byam czowiekiem.
Wyczuam przed sob Blakely'ego. Czuam take
Marcie, chocia emitowaa znacznie sabsz energi. Jako
e oboje jej rodzice byli czystej krwi Nefilami, miaa
szczcie, e w ogle zostaa poczta, nie mwic ju o
tym, e urodzia si ywa. Moe i bya czystej krwi Nefilk, jednak bya od niej silniejsza nawet jako czowiek.
- Marcie - wysyczaam w mylach. - Wracaj natychmiast!
Nagle energia, ktr wysya Blakely, znikna. Za-

trzymaam si, po czym wolno, po omacku sunam dalej


przez nieowietlony tunel, prbujc zapa trop. Czy uciek
tak daleko i tak szybko, e nie byam w stanie go namierzy?
- Marcie! - syknam znowu.
I wtedy j zobaczyam. Staa na samym kocu tunelu, a jej sylwetk oblewa blask ksiyca. Podbiegam do
niej, starajc si stumi gniew. Wszystko zepsua. Zgubilimy Blakely'ego i, co najgorsze, mczyzna wiedzia ju,
e si nim interesujemy. Byam pewna, e po tym, co stao
si dzisiaj, Blakely nie pojawi si ju na adnym meczu.
Prawdopodobnie znw zaszyje si w swojej kryjwce.
Znowu stracilimy szans.
- Co to byo? - warknam, podchodzc do Marcie.
- To Patch mia zapa Blakely'ego... - ostatnie sowa wymwiam wolno, zachrypnitym gosem. Przeknam
lin. Patrzyam na Marcie, ale dziao si z ni co bardzo,
bardzo zego.
- Patch tu jest? - zapytaa Marcie, jednak gos nie
nalea do niej. By niski, mski i rozbawiony. - Wida nie
byem a tak ostrony, jak mi si wydawao.
- Blakely? - zdziwiam si. Zascho mi w ustach. Gdzie Marcie?
- Jest tutaj. Opanowaem jej ciao.

- Jak? - rzuciam, ale ju znaam odpowied. Diabelska moc. Byo to jedyne wyjanienie. Poza tym trwa
cheszwan, jedyny miesic, kiedy moliwe byo optywanie
cia.
Za nami rozlegy si kroki i mimo ciemnoci zobaczyam tejcy wzrok Blakely'ego. Rzuci si na mnie bez
ostrzeenia. By tak szybki, e nie zdyam zareagowa.
Obrci mnie i przycisn do klatki piersiowej. W tunelu
ukaza si Patch, jednak zwolni, kiedy ujrza, e stoj
przycinita do Marcie.
- Co si dzieje, aniele? - zapyta cichym, niepewnym gosem.
- Nie odzywaj si - wysycza mi Blakely do ucha...j
W moich oczach zalniy zy. Blakely przytrzymywa mnie jedn rk, a w drugiej trzyma n. Poczuam,
jak ostrze wbija si w moj skr tu nad biodrem.
- Ani sowa - powtrzy Blakely, a jego oddech
zmierzi wi mi wosy.
Patch zatrzyma si, na twarzy mia wymalowan
dezorientacj. Zrozumia, e co jest nie tak, chocia nie
wiedzia co. Zdawa sobie spraw z tego, e jestem silniejsza od Marcie i e gdybym chciaa, mogabym si jej wyrwa.
- Pu Nor - powiedzia Patch do Marcie cichym,

ostronym gosem.
- Ani kroku - rozkaza Blakely Patchowi, jednak
tym razem jego gos brzmia jak gos Marcie. By wysoki i
roztrzsiony. - Mam n i jeeli bd musiaa, uyj go! Na dowd tego Blakely zamacha noem w powietrzu.
- Diabelska moc - przekaza mi w mylach Patch. Wszdzie j rozpoznam.
Bd ostrony. Blakely opanowa ciao Marcie chciaam, powiedzie, ale moje myli zostay zablokowane. Blakely je osania. Poczuam, jak odskakuj, tak
jakbym krzyczaa do ciany. Wydawa si mie absolutn
kontrol nad diabelsk! moc i uywa jej jak mierciononej broni.
Ktem oka zobaczyam n, ktry Blakely trzyma
w grze. Emanowa nieziemskim niebieskawym blaskiem.
Zanim si obejrzaam, Nefil zatopi ostrze w moim boku.
Czuam si tak, jakby kto wepchn mnie do rozarzonego
pieca.
Upadam. Chciaam wy i krzycze z blu, ale byam zbyt wstrznita, eby wyda jakikolwiek dwik.
Wiam si po ziemi, chcc wycign n, ale kady misie w moim ciele by w szoku, sparaliowany przez potworne cierpienie.
Po chwili Patch by przy mnie. Jego podszyty strachem glos wypowiada litani przeklestw. Wycign n

i odrzuci go na bok. Wrzasnam, a mj krzyk wydoby si


z najgbszych otchani mojego jestestwa. Syszaam polecenia wykrzykiwane przez Pat cha, ale jego sowa si rozpaday - nic nieznaczce wobec blu przeszywajcego
kad tkank mojego ciaa. Ponam, a ogie trawi mnie
zarwno od wewntrz, jak i na zewntrz. ar by tak intensywny, e moje ciao, niezalenie od woli, wio si i
drgao w konwulsjach.
Patch pochwyci mnie w ramiona. Jak przez mg
widziaam, e wybiega z tunelu. Ostatnim dwikiem, jaki
usyszaam, by odgos jego krokw odbijajcych si
echem od cian.
ROZDZIA 14
Obudziam si przeraona, prbujc si zorientowa, gdzie jestem. Byam w ku, ktre jakby rozpoznawaam, w pokoju pachncym ciepem i ziemi. Obok mnie
kto lea. Nagle si poruszy.
- Aniele?
- Obudziam si - powiedziaam i poczuam
ogromn ulg, e Patch jest blisko.
Nie wiedziaam, jak dugo byam nieprzytomna, ale
tu, w jego domu, czuam si bezpieczna. Patch czuwa
nade mn. I Blakely opanowa ciao Marcie. Nie wyczuam
go podeszam do niego, nie majc zielonego pojcia, e to
zasadzka. Chciaam ci ostrzec, ale Blakely uwizi mnie

w czym w rodzaju baki... Moje myli wracay do mnie.


Patch pokiwa gow i zaoy mi za ucho zabkana kosmyk wosw.
- Widziaem, jak wychodzi z ciaa Marcie i uciekaj.
Z Marcie wszystko w porzdku. Jest w szoku, ale yje.
Dlaczego mnie dgn? - Uniosam sweter, eby obejrze
ran, i wykrzywiam si z blu. Moja nefilska krew powinna mnie bya ju uleczy, ale lad po nou wci wyglda na wiey i emanowa niebieskaw powiat.
- Wiedzia, e jeeli ci zrani, zostan z tob i nie
rzuc si za nim w pogo. Bdzie go to sporo kosztowao powiedzia Patch, zaciskajc zby. - Kiedy ci tu przyniosem. caa promieniowaa niebiesk powiat, od stp do
gw. Mylaem, e jeste w piczce. Nie mogem do ciebie dotrze, nawet poprzez myli. Byem przeraony. Przycign mnie do siebie, otaczajc opiekuczo ramionami. ciska mnie tak mocno, e dopiero wtedy zdaam
sobie spraw z tego, jak bardzo si o mnie martwi.
- Co to dla mnie oznacza?
- Nie wiem. Nie moe by nic dobrego w tym, e
do tej pory dwa razy zostaa w ciebie wmuszona diabelska
moc.
- Dante przyjmuje j codziennie.
Przecie jeeli z nim byo wszystko w porzdku,

mnie te nic nie grozio. Chciaam w to wierzy.


Patch nie odezwa si, ale czuam, w ktr stron
podaj jego myli. Podobnie jak ja wiedzia, e diabelska
moc musiaa wywoywa jakie skutki uboczne.
- Gdzie jest Marcie? - zapytaam.
- Zmodyfikowaem jej pami, tak by nie pamitaa, e si dzi spotkalimy, a potem Dabria zabraa j do
domu. Nie patrz tak na mnie. Nie wiedziaem, co robi, a
miaem jej numer telefonu.
- Wanie tym si martwi! - skrzywiam si. Moja
gwatowna reakcja sprawia, e przeszy mnie widrujcy
bl.
Patch nachyli si, eby ucaowa mnie w czoo,
przewracajc jednoczenie oczami. - Nie ka mi znowu
mwi, e midzy mn a Dabri nic si nie dzieje. - Ona
wci ci pragnie. - Udaje, e co do mnie czuje, eby ci
dokuczy. Nie uatwiaj jej tego. - Nie dzwo do niej z
prob o przysug, jakby bya czci naszego planu - odparam. - Prbowaa mnie zabi a gdybym jej pozwolia, w
mgnieniu oka sprztnaby mi ci sprzed nosa. Moesz zaprzecza do woli. Widz, jak na ciebie patrzy.
Patch wyglda tak, jakby chcia co powiedzie,
ale powstrzyma si i zwinnie zszed z ka. Jego czarna,
pognieciona koszulka i zmierzwione wosy nadaway mu
wygld pirata.

- Masz ochot na co do jedzenia albo do picia? Nie


mog znie tego poczucia bezczynnoci.
- Jeeli szukasz czego do roboty, moe zajmij si
Blakelym? - powiedziaam szybko. Jak miaam si raz na
zawsze pozby Dabrii?
Na twarzy Patcha pojawi si umiech, ktry by
jednoczenie przebiegy i zowrogi.
- Nie musimy go szuka. Przyjdzie do nas. eby
uciec, musia zostawi n. Wie, e go mamy. Wie rwnie, e jest to dowd, ktry mog zanie archanioom,
aby zawiadczy, i on uywa diabelskiej mocy. Niedugo
pojawi 1 si, szukajc tego noa.
- Moe od razu przekamy go w rce archaniow.
Niech oni si martwi likwidacj diabelskiej mocy.
Patch ze miechem wypuci oddech, ale w jego
gosie, nadal byo zdenerwowanie.
- Nie ufam ju archanioom. Pepper Friberg nie jest
jedyn czarn owc. Jeeli oddam spraw w ich rce, nie
mam gwarancji, e si tym zajm. Kiedy wydawao mi
si, e archanioowie s nieprzekupni, ale pomogli mi
zmieni zdanie. Widziaem, jak bawi si mierci, jak
ignoru powane przestpstwa i jak karz mnie za czyny,
ktrych nie popeniem. Mam na koncie kilka bdw, za
ktre ju zapaciem, ale podejrzewam, e nie spoczn, dopki nie zatrzasn za mn bram pieka. Nie lubi, gdy sta-

wia si im opr, a opr" to pierwsze sowo, ktre przychodzi im na myli, kiedy sysz moje imi. Tym razem bior
sprawy w swoje rce. Blakely wrci po swj n, a kiedy
to zrobi, bd gotw.
- Chc pomc - powiedziaam natychmiast. Pragnam pogry Nefila, ktry by na tyle gupi, eby ugodzi
mnie noem. Blakely pomaga armii Nefilw, ale to ja byam ich dowdc. Chocia uwaaam jego postpowanie za
pozbawione szacunku, byli te tacy, ktrzy mieli go za
zdrajc. Wiedziaam, e rasa Nefilw nie zna litoci dla
zdrajcw.
Patch spojrza mi w oczy, bez sowa przygldajc
si mojej twarzy, jakby ocenia to, czy poradz sobie z Blakelym. Ku mojej satysfakcji, skin gow.
- Dobrze, aniele. Ale po kolei. Mecz skoczy si
dwie godziny temu, a twoja mama bdzie si zastanawia,
gdzie si podziewasz. Musimy ci zawie do domu.
wiata w domu byy wyczone, ale wiedziaam,
e mama nie zanie, dopki nie wrc. Zapukaam delikatnie do drzwi jej sypialni, lekko je uchyliam i wyszeptaam:
- Wrciam.
- Dobrze si bawia? - zapytaa, ziewajc.
- Mecz by wietny - powiedziaam wymijajco.

- Marcie wrcia kilka godzin temu. Nawet si nie


odezwaa. Posza prosto do sypialni i trzasna drzwiami.
Wydawaa si jaka... cicha, moe nawet zmartwiona - w
glosie ntamy zabrzmiao pytanie.
- Moe to PMS. - Marcie prawdopodobnie robia
wszystko, eby nie dosta klasycznego ataku paniki. Moje
ciao take znalazo si kiedy we wadaniu kogo innego.
Nie znam sw, ktre potrafiyby opisa, jak bardzo wykorzystana po tym czuam. Jednak nie potrafiam jej wspczu. Gdyby Marcie zrobia to, o co j poprosiam, nic by
si nie stao.
Kiedy znalazam si w sypialni, wyskoczyam z
ciuchw jeszcze raz przyjrzaam si ranie. Jaskrawoniebieska powiata pomau bleda. To musia by dobry znak.
Wczogaam si wanie do ka, kiedy usyszaam
pukanie. Marcie stana w drzwiach.
- Zaraz zwariuj - oznajmia i faktycznie tak wygldaa.
Kiwnam jej, eby wesza i zamkna za sob
drzwi.
- Co si tam stao? - zapytaa amicym si gosem.
W jej oczach zalniy zy. - Jak udao mu si tak po prostu
opanowa moje ciao?
- Blakely ci opta.

- Jak moesz mwi to tak spokojnie! - powiedziaa,: niemal piszczc. - y we mnie. By jak... pasoyt.
- Gdyby pozwolia mi zaj si Blakelym tak, jak
uzgadniaymy, nic takiego by si nie stao - rzuciam i natychmiast poaowaam tego, e mj glos zabrzmia tak surowo. Marcie zrobia co bardzo gupiego, ale nie miaam
prawa jej osdza. Sama miaam na koncie kilka impulsywnych decyzji. Marcie zareagowaa pod wpywem
chwili. Chciaa si dowiedzie, kto zabi jej ojca. Czy by
kto, kto mg j za to wini? Na pewno nie ja.
Westchnam.
- Przepraszam, nie chciaam...
Ale byo ju za pno. Marcie spojrzaa na mnie z
uraz wysza.

ROZDZIA 15
Obudziam si gwatownie. Dante pochyla si nade
mn przytrzymywa mi ramiona. - Dzie dobry, skowroneczku. Prbowaam si wyrwa, ale przygwodzi mnie
do ka. - Jest sobota - zaprotestowaam ze znueniem.
Mogam trenowa, ale nalea mi si chocia jeden dzie
odpoczynku. - Mam dla ciebie niespodziank. Przyjemn. Jedyn niespodziank, na ktr mam ochot, s dwie do-

datkowe godziny snu. - Niebo za oknem nadal byo


ciemne. Musiaa by najwyej pita trzydzieci. Dante
cign ze mnie kodr, a ja rzuciam si po ni z piskiem.
- Co ty wyprawiasz?
- Fajna piamka.
Miaam na sobie czarny Tshirt, ktry zwdziam
Patchowi, a ktry siga mi ledwo do poowy uda. Jednoczenie obcignam koszulk i podsunam wyej kodr.
- Dobra - poddaam si z westchnieniem. Spotkamy si na dole.
Z trudem woyam ciuchy do biegania, zawizaam
buty i wywlokam si na zewntrz. Dantego nie byo na
podjedzie, ale wyczuam go nieopodal. Moe czeka po
drugiej stronie ulicy w lesie? Ze zdziwieniem wyczuam
rwnie, e jest z nim jeszcze jeden Nefil. Z ponur min
ruszyam w stron drzew.
Rzeczywicie, Dante przyprowadzi przyjaciela.
Niestety, sdzc po jego wygldzie - podbitych oczach,
rozcitej wardze, spuchnitej szczce i sporym guzie na
czole, mczyni nie dogadywali si najlepiej.
- Poznajesz go? - zapyta Dante radonie, trzymajc
pobitego Nefila za konierz, ebym moga si mu przyjrze.
Zrobiam krok naprzd, nie rozumiejc, co on wa-

ciwie, robi.
- Nie, jest zbyt mocno poobijany. Ty mu to zrobie?
- Jeste pewna, e nigdy nie widziaa tego przystojniaczka? - zapyta znowu Dante, trcajc szczk mczyzny to z lewej, to z prawej strony. Miaam wraenie, e
wietnie si bawi. - Wczoraj wieczorem kapa dziobem na
twj temat. Chwali si, e spuci ci niezy omot. Oczywicie, natychmiast zwrciem na niego uwag. Powiedziaem mu, e nic takiego nie zrobi, a jeeli jest to jednak
prawda, c... Zamy, e nie przepadam, kiedy nefilscy
podwadni okazuj brak szacunku swoim przywdcom,
zwaszcza kiedy mowa o przywdczyni armii Czarnej Rki
- z gosu Dantego znikn beztroski ton. Patrzy teraz na
Nefila z gbok pogard.
- Robiem sobie jaja - powiedzia tamten ponuro.
Chciaem si przekona, czy powanie podchodzi do kontynuacji wizji Czarnej Rki. Nie urodzia si jako Nefilkad.
Chciaem, eby poczua, z kim ma do czynienia...
- Kowboj? - wyrwao mi si. Jego twarz bya tak
opuchnita, e w ogle nie przypomina Nefila, ktry wywid mnie do chaty, przywiza do filaru i grozi, ale rozpoznawaam jego gos. To na pewno by Kowboj. Shaun
Corbridge.
- Jaja? - Dante zamia si jadowicie. - Jeeli wedug ciebie tak wyglda robienie sobie jaj, moe pomie-

jesz si z tego, co ci zrobimy - powiedzia i uderzy mczyzn w gow z tak si, e ten upad na kolana.
- Moemy porozmawia? - zapytaam Dantego. Na osobnoci?
- Oczywicie - odpar i ostrzegawczo wymierzy palec w Kowboja. - Jeden ruch i bdzie po tobie.
Kiedy upewniam si, e Kowboj nas nie syszy,
powiedziaam:
- Co si tu dzieje?
- Byem wczoraj w Diabelskiej Portmonetce, a ten
skretyniay bufon przechwala si, e zrobi z ciebie worek
treningowy. Z pocztku miaem wraenie, e si przesyszaem, ale im goniej mwi, tym bardziej uwiadamiaem sobie, e nie zmyla. Dlaczego mi nie powiedziaa, e
nasi onierze ci zaatakowali? - zapyta. Nie by zy. Moe
troch uraony, ale nie zy.
- Pytasz, poniewa martwisz si, jak to wpynie na
mj wizerunek, czy ze wzgldu na mnie?
Dante potrzsn gow.
- Nie mw tak. Wiesz, e nie myl o twoich notowaniach. Waciwie ju na pocztku o nich zapomniaem.
Chodzi mi o ciebie. Ten dupek ci skrzywdzi, a mnie si
to wcale nie podoba. Owszem, powinien okaza szacunek
dowdcy armii, do ktrej pono naley, ale tu chodzi o co

wicej. Powinien ci szanowa, poniewa jeste dobrym


czowiekiem i bardzo si starasz. Ja to widz i chc, eby
on te to dostrzeg.
Czuam si skrpowana szczeroci i osobistym
wydwikiem jego sw. Zwaszcza po pocaunku, do ktrego prawie udao mu si mnie zmusi. To, co mwi, wykraczao poza subowy ton, a taki by przecie charakter
naszej relacji. I na tym poziomie chciaam j utrzyma.
- Doceniam wszystko, co wanie powiedziae, ale
mszczc si na nim, nie zmienimy jego stosunku do mnie.
Nienawidzi mnie. Wielu Nefilw mnie nienawidzi. To mogaby by dobra okazja, eby pokaza im, e si co do
mnie myl. Powinnimy go wypuci i zabra si do treningu.
Dante sta bez ruchu. Jedynie na jego twarzy ukazao! si rozczarowanie, moe nawet zniecierpliwienie.
- Wspczuciem nic tu nie zdziaasz. Nie tym razem. Jeeli go wypucisz, ten dupek bdzie mia tylko dowody na poparcie swoich argumentw. Prbuje przekona
innych, e jeste zbyt saba, by stan na czele armii. Jeeli
pozwolisz, by uszo mu to na sucho, udowodnisz, e ma
racj., Trzeba go troch przetrci. Kiedy znw bdzie
chcia ci skrzywdzi albo gada na twj temat gupoty, zastanowi si dwa razy.
- Pu go - powiedziaam, tym razem bardziej stanowczo. Nie wierzyam, by na przemoc naleao odpo-

wiada przemoc. I nie miaam najmniejszego zamiaru


zmienia zdania.
Twarz Dantego poczerwieniaa. Otworzy usta, ale
nie pozwoliam mu doj do sowa.
- Nie zmieni zdania. Nie skrzywdzi mnie. Zabra
mnie i do chaty, poniewa ba si, nie wiedzia, co robi.
Wszyscy si boj. Nadszed cheszwan i wa si losy naszej przyszoci. Postpi le, ale nie mona go wini za to,
e prbuje da upust swoim lkom. Daj spokj z paleniem
go na stosie i pu go wolno. Mwi powanie.
Dante westchn z dezaprobat. Wiedziaam, e nie
jest zadowolony, ale czuam, e postpuj susznie. Nie j
chciaam dolewa oliwy do - i tak ju sporego ognia.
Skoro wszyscy Nefilowie mieli to przetrwa, naleao si zjednoczy. Chciaam, ebymy umieli okazywa
sobie wspczucie, szacunek i przyzwoito, nawet jeeli
si ze sob nie zgadzalimy.
- I tyle? - zapyta Dante, najwyraniej nieusatysfakcjonowany.
Zoyam rce wok ust, eby mj gos by lepiej
syszalny.
- Moesz i! - zawoaam do Kowboja. - Przepraszamy za wszelkie niedogodnoci.
Kowboj gapi si na mnie z rozwartymi ustami. Nie

chcia jednak kusi losu, wic rzuci si do ucieczki tak


szybko, jakby gonio go stado niedwiedzi.
- No i? - powiedziaam do Dantego. - Jakie mki
przygotowae dla mnie na dzisiaj? Mam przebiec maraton? Przenie gr? Sprawi, by rozstpio si morze?
Godzin pniej minie rk i ng dray mi z wycieczenia. Dante przyszykowa dla mnie koszmarny zestaw wicze aerobowych: pompki, podcigania, przysiady
i noyce. Wychodzilimy ju z lasu, kiedy gwatownie
uniosam rk, dajc Dantemu znak, eby si zatrzyma.
Moja do wyldowaa na jego piersi. Przyoyam palec
do ust, nakazujc mu, eby by cicho.
W oddali syszaam delikatny chrzst czyich krokw.
Dante te musia go dosysze.
- Jele? - zapyta. Zmruyam oczy, eby przenikn ciemno. W lesie nadal panowa mrok, a gstwina
drzew tylko osabiaa mj - i tak ju upoledzony - wzrok.
- Me. Rytm si nie zgadza.
Dante klepn mnie w rami i wskaza na niebo. Na
pocztku nie wiedziaam, o co mu chodzi, po chwili jednak
zrozumiaam. Chcia, ebymy si wspili n drzewa, skd
atwiej a byo oceni, czy zblia si niebezpieczestwo.
Mimo zmczenia bezgonie i zwinnie wspiam si

p biaym cedrze. Dante wybra 0 drzewo obok.


Nie musielimy zbyt dugo czeka. Chwil po tym,
jak skrylimy si na drzewach, na polanie pod nami pojawio si szecioro upadych aniow. Skradali si. Wrd
nich byo trzech mczyzn i trzy kobiety. Ich nagie torsy
pokryte byy dziwnymi hieroglifami, ktre przypominay
plam z nadgarstka Patcha. Twarze mieli pomalowane
krwisto-czerwon farb. Zmrozio mi krew w yach. Kojarzyli si z wojownikami z indiaskiego plemienia Pawnee.
Mj wzrok skupi si zwaszcza na jednym z nich.
By to szczupy chopak z podkronymi oczami. Na widok jego znajomej twarzy zamaram. Przypomniaam sobie
bestialski przemarsz przez Diabelsk Portmonetk i to, jak
zada miertelny cios. Przypomniaam sobie te jego ofiar.
Bya do mnie bardzo podobna.
Twarz staa mu w okrutnym grymasie. Skrada
si pomidzy drzewami tak, jakby czego szuka. Na piersi
mia wie ran. Bya maa i okrga, jakby kto brutalnie
wyci mu kawaek ciaa noem. Jego oczy lniy lodowato
bezlitonie. Zadraam.
Dante i ja zostalimy na drzewach, dopki nie odeszli. Kiedy bylimy ju z powrotem na ziemi, zapytaam.
- Jak nas znaleli?
Spojrza na mnie spod przymknitych powiek. Jego
wzrok by lodowaty.

- Popenili ogromny bd, przychodzc tu po ciebie.


- Mylisz, e nas szpieguj?
- Myl, e kto musia ich na nas naprowadzi.
- Ten chudy chopak... Widziaam go w Diabelskiej
Portmonetce. Zaatakowa Nefilk, ktra wygldaa zupenie jak ja. Znasz go?
- Nie.
Zanim odpowiedzia, zrobi ma pauz.
Pi godzin pniej byam ju wykpana i ubrana.
Na niadanie zjadam poywn jajecznic z pieczarkami i
szpinakiem, a w nagrod dokoczyam odrabianie lekcji.
Niele, biorc pod uwag, e dochodzio dopiero poudnie.
W korytarzu uchyliy si drzwi i ze swojej sypialni
wysza Marcie. Jej wosy sterczay we wszystkie strony, a
pod oczami miaa ciemne krgi. Nawet std czuam jej niewiey oddech.
- Hej - powiedziaam.
- Hej.
- Mama prosi, ebymy zgrabiy licie w ogrdku,
wic moesz si wstrzyma z prysznicem, dopki nie skoczymy.
Marcie cigna brwi.

- e co?
- Sobotnie obowizki - wyjaniam. Wiedziaam, e
Marcie prawdopodobnie nigdy si z czym takim nie spotkaa. Cieszyam si, e mog by jej przewodnikiem w tej
sferze.
- Ja nie mam czego takiego jak obowizki.
- Masz, dopki mieszkasz pod tym dachem.
- Dobra - powiedziaa Marcie z ociganiem. - Zjem
tylko niadanie i zadzwoni do kilku osb.
W normalnych okolicznociach Marcie tak atwo
by si zgodzia, ale przypuszczaam, e jej dobre chci to
przeprosiny za wczorajsze zachowanie. C, nie miaam co
wybrzydza.
Kiedy nasypywaa sobie patkw niadaniowych do
miski, ja ruszyam do garau po grabie. Zdyam ju zgrabi poow lici z trawnika przed domem, kiedy na ulicy
usyszaam warkot silnika. Scott zaparkowa barracud na
podjedzie i wysiad z samochodu. Tshirt opina jego
klatk piersiow, uwydatniajc minie. Ze wzgldu - na
Vee aowaam, e nie mam przy sobie aparatu.
- Co sycha, Grey? - powiedzia. Wycign z kieszeni skrzane rkawice robocze i nacign je na donie. Przyjechaem ci pomc. Daj mi co do roboty. Jestem dzi
twoim niewolnikiem. Niewane, e to twj chopiec Dante

powinien tu by, a nie ja... - Scott wci droczy si ze mn


z powodu Dantego, ale nie potrafiam stwierdzi, czy wierzy w nasz zwizek, poniewa zawsze wypowiada si nim
w kpicy sposb. Oczywicie, w przypadku Scotta co dziesite sowo podszyte byo drwin.
Oparam si o grabie.
- Nie rozumiem. Skd wiesz, e dzi grabi licie?
- Twoja nowa psiapsika mi o tym doniosa.
Nie miaam nowej przyjaciki, miaam za to odwiecznego wroga. Zmruyam oczy.
- Marcie ci zwerbowaa?
- Powiedziaa, e potrzebuje pomocy. Ma alergi i
nie moe pracowa na zewntrz. - Co za kamczucha! - A
ja byam na tyle naiwna, by wierzy, e naprawd ma zamiar mi pomc.
Scott chwyci drugie grabie, ktre oparam o werand, - j podszed, eby mi pomc.
- Zrobimy wielk stert lici, a potem ci w ni rzucimy.
- To si mija z celem.
Umiechn si i trci mnie w rami.
- Ale jest zabawne.

Marcie otworzya drzwi frontowe i wysza na werand. Usiada na schodkach, skrzyowaa nogi i pochylia
si do przodu.
- Cze, Scott.
- Siema.
- Dzikuj, e przyszede mi z pomocy. Jeste
moim rycerzem w lnicej zbroi.
- Zaraz puszcz pawia - mruknam i melodramatycznie przewrciam oczami.
- Nie ma sprawy - odpar Scott. - Nie przegapi
adnej okazji, by troch podrczy Grey. - Podszed do
mnie od tylu i wrzuci mi za dekolt gar lici.
- Hej - pisnam. Nabraam w donie lici i rzuciam
mu je w twarz. Scott pochyli si, ruszy w moim kierunku
przewrci mnie na ziemi. Zrobiony przeze mnie porzdny stosik znw rozsypa si po trawie. Byam wcieka, e cika praca posza na marne, a jednoczenie nie
mogam przesta si mia. Scott lea na mnie i wpycha
mi licie za dekolt, do kieszeni i do nogawek. - Scott! - chichotaam.
- Nie przy ludziach - powiedziaa Marcie znudzonym gosem, ale wyczuwaam, e jest zirytowana.
Kiedy Scott w kocu mnie uwolni, zwrciam si
do Marcie:

- Szkoda, e masz alergi. Zapomniaam ci powiedzie, e grabienie moe by fajne.


Marcie rzucia mi rozgoryczone spojrzenie, po
czym wesza do rodka.

ROZDZIA 16
Kiedy w kocu upchnlimy wszystkie licie do pomaraczowych workw na mieci ozdobionych tak, by
przypominay dynie, i kiedy rozstawilimy je dekoracyjnie
na trawniku, Scott wszed do domu napi si mleka i zje
kilka cudownie cigncych si czekoladowomitowych
ciasteczek mojej mamy. Pomylaam, e Marcie zaszyje si
w swojej sypialni, ale myliam si - czekaa na nas w
kuchni.
- Chyba zorganizuj tu imprez na Halloween ogosia.

Parsknam i odstawiam szklank.


- Bez urazy, ale w tej rodzinie nie jestemy wielkimi^ mioniczkami imprez.
Twarz mamy pojaniaa.
- To wspaniay pomys, Marcie. Od mierci Harrisona nie byo tu przyjcia. Skocz potem do sklepu, eby
zobaczy, jakie maj dekoracje.
Mylaam, e Scott stanie po mojej stronie, ale
wzruszy tylko ramionami i powiedzia:
- Moe by fajnie.
- Masz wsy z mleka - odwdziczyam mu si
oschle.
Wytar mleko wierzchem doni, a nastpnie... otar
j moj rk.
- O fuuu - pisnam i szturchnam go w rami.
- Powinnimy uzgodni jaki motyw przewodni. Na
przykad najsawniejsze pary w historii wiata. Powiemy,
eby kady kogo ze sob zabra - powiedziaa Marcie.
- Czy na ten pomys nie wpado ju wczeniej... milion osb? - zapytaam.
- Niech kady przebierze si za swojego ulubionego
bohatera horroru - stwierdzi Scott z sadystycznym umie-

chem.
- Zaraz, zaraz. Spokojnie. Wyluzujcie - powiedziaam, trzymajc rce przed sob na znak, eby zamilkli. Mamo, zdajesz sobie spraw, e bdziemy musiay posprzta cay dom?
Mama zamiaa si z lekk uraz.
- Ten dom nie jest a tak brudny, Noro.
- Czy kady ma przynie wasne piwo, czy my je
zorganizujemy? - zapyta Scott.
- adnego piwa - powiedziaymy z mam jednoczenie. - Uwaam, e pomys ze synnymi parami jest super. - Marcie najwyraniej podja ju decyzj. - Scott,
powinnimy pj razem.
Scott nie zawaha si ani przez chwil.
- Mog by Michaelem Myersem z Halloween, a ty
jedn z dziewczyn, ktr okalecza?
- Nie - odpara Marcie. - Przyjdziemy jako Tristan i
Izolda. Pokazaam jzyk. - Ale oryginalnie. Scott artobliwie kopn mnie w nog. - A co ty taka radosna? - Planowanie imprezy halloweenowej w samym rodku
cheszwanu jest chyba do lekkomylne, nie sdzisz? - po.
wiedziaam do niego krytycznie w mylach. - Moe upade
anioy jak dotd s spokojne, ale niedugo si to skoczy.
Oboje wiemy, e szykuje si wojna i wszyscy oczekuj, e

co z tym zrobi. Wybacz wic, e nie mam gowy do takich gupot!


- W porzdku - odpar Scott. - Ale moe impreza
pozwoli ci si na chwil odpry?
- Naprawd masz zamiar i z Marcie?
Jego usta wygiy si w umiechu.
- Moe chciaaby, ebym poszed z tob?
- My, e powiniene zabra Vee.
Zanim jednak zdyam oceni reakcj Scotta, Marcie powiedziaa:
- Pojad z pani. Potem moemy wstpi do sklepu
papierniczego i kupi zaproszenia. Najfajniej byoby znale co strasznego, a jednoczenie eleganckiego i sodziastego. - Marcie pisna z podekscytowania. - Bdzie
cudownie!
- Kogo zaprosisz, Noro? - zapytaa mama.
Zacisnam usta. Nie wiedziaam, co odpowiedzie.
Scott by ju zajty, a nie miaam ochoty zabiera
Dantego. Moe i pomogoby nam to w rozsianiu plotki o
naszym zwizku, ale nie miaam na to nastroju. Moja
mama nie znosia Patcha, a co gorsza ja te powinnam
udawa, e go nienawidz. Przed ludmi mielimy gra

miertelnych| wrogw.
Nie chciaam uczestniczy w tej imprezie. Miaam
waniejsze sprawy na gowie. ciga mnie dny zemsty
archanio. Chocia byam dowdc armii, nie wiedziaam
co robi. Mimo paktu, ktry zawaram z archanioami, i
Zaczynaam myle, e wojna jest nieunikniona i,
co wicej e jest to waciwe posunicie. Nie do, e moja
najlepsza przyjacika miaa przede mn tajemnice, przez
ktre nie mogam spa w nocy, to teraz jeszcze to. Impreza
z okazji Halloween. W moim wasnym domu, w ktrym
bd musiaa robi za gospodyni.
Marcie umiechna si drwico.
- Anthony Amowitz si w tobie podkochuje.
- O, a co to za Anthony? - podchwycia mama. Marcie uwielbiaa plotki, wic bez najmniejszego zastanowienia wypalia: - W zeszym roku chodzi z nami na wf.
Ilekro gralimy w bejsbol, Anthony, ktry by apaczem,
sta za Nor przez cay czas gapi si na jej nogi. Tak bardzo nie mg si skoncentrowa, e ani razu nie udao mu
si zapa piki.
- Nora rzeczywicie ma liczne nogi - droczya si
ze mn mama.
Wskazaam kciukiem na schody.
- Id do pokoju powali gow o cian. To i tak b-

dzie lepsze.
- TV i Anthony moecie przyj jako Scarlett i
Rhett z Przemino z wiatrem! - zawoaa za mn Marcie. Albo jako Buffy i Angel. A moe Jane i Tarzan?
Przed pjciem spa zostawiam uchylone okno.
Tu po pnocy Patch wlizgn si do pokoju. Pachnia
ziemi lasem. Cicho pooy si na ku obok mnie. Mimo
e Wolaabym mc spotyka si z nim jawnie, byo co
niewiarygodnie seksownego w naszych sekretnych schadzkach.
- Przyniosem ci co - powiedzia i pooy mi na
brzuchu brzow papierow torebk.
Usiadam i zajrzaam do rodka.
- Jabko w karmelu z play w Delphic! Umiechn, am si. - Nigdzie nie ma lepszych. Zanurzye
je nawet w wirkach kokosowych, tak jak lubi!
- To prezent, ktry ma ci pomc szybko wrci do
zdrowia. Jak rana?
Podniosam gr od piamy i podzieliam si z nim
dobr wiadomoci.
- Duo lepiej. - Po tym jak kilka godzin temu
znikny! ostatnie niebieskawe plamy, rana zagoia si niemal od razu. Pozostaa tylko blada wstka blizny.

Pocaowa mnie.
- To faktycznie dobra wiadomo.
- Natrafie na jaki lad Blakely'ego?
- Nie, ale to tylko kwestia czasu.
- A czy wyczue, eby to on ci ledzi?
- Nie. - W jego gosie pobrzmiewaa frustracja. Ale jestem pewien, e ma mnie na oku. Musi odzyska
n.
- Diabelska moc zmienia zasady gry.
- Z pewnoci zmusza do kreatywnoci.
- Przyniose ze sob n Blakely'ego? - Spojrzaam na kiesze jego spodni, ale wygldaa na pust. Patch
lekko podwin koszul. Zza skrzanego paska wystawaa
rkoje noa.
- Nie rozstaj si z nim. - Jeste pewien, e si po
niego zjawi? Moe odkry, e blefujesz i archanioowie nie
s a tak zasadniczy, jak nam si wydawao. Moe sdzi,
e uywanie diabelskiej mocy ujdzie mu na sucho.
- To moliwe, ale raczej nie. Archanioowie wietnie si kryj, zwaszcza przed Nefilami. Wydaje mi si, e
Blakely I si boi i e niedugo co zrobi.
- A jeeli zjawi si ze wsparciem? Co jeli we

dwoje bdziemy musieli stawi czoa dwudziestu Nefilom?


- Przyjdzie sam - powiedzia Patch z przekonaniem.
- nawarzy piwa i teraz sam je wypije. Jest tak wany dla
Nefilw, e na bank nie dosta pozwolenia, eby przyj na
mecz. Jestem pewien, e si wymkn. Co gorsza, zgubi
n zaklty diabelsk moc. Jest zestresowany i musi naprawi bd, zanim ktokolwiek si o tym dowie. Wykorzystamy jego strach i desperacj. Wie, e wci jestemy
razem. Bdzie musia zoy przysig, e nikomu nie pinie ani sowa.
Odamaam kawaek nacitego jabka i rozgryzam
go na p. Rwnie dobrze mogam udawa spokojn.
- Co jeszcze? - zapyta Patch.
- Hmm... tak. Podczas dzisiejszego treningu Dante i
ja spotkalimy kilkoro upadych aniow, zwyczajne zbiry.
- Wzruszyam ramionami. - Schowalimy si, ale wida, e
cheszwan je rozochoci. Znasz chudego upadego anioa ze
znamieniem na piersi? Ju drugi raz go widz.
- Nie kojarz, ale bd mia oczy dookoa gowy.
Na pewno dobrze si czujesz?
- Na pewno. A teraz z innej beczki. Marcie ma zamiar urzdzi tu imprez halloweenow.
Patch umiechn si.
- Dramat rodzinny Greyw i Millarw?

- Motywem przewodnim maj by znane pary. Czy


mogaby wpa na co mniej oryginalnego? Co gorsza,
wcigna w to mam. Przez bite trzy godziny kupoway
dzi dekoracje. Nagle stay si najlepszymi przyjacikami.
- Odamaam kolejny kawaek jabka i skrzywiam si. Marcie wszystko psuje. Chciaam, eby Scott zabra Vee,
ale Marcie zdya go przekona, eby poszed z ni.
Patch umiechn si jeszcze szerzej.
Spojrzaam na niego tak ponuro, jak tylko potrafiam.
- To nie jest mieszne. Marcie rujnuje mi ycie. Po
czyjej jeste stronie?
Patch unis rce w gecie kapitulacji. - Ja si w to
nie mieszam. - Musz zabra kogo na t gupi imprez.
Musz przymi Marcie - dodaam w nagym przypywie
inspiracja Potrzebuj przystojniejszego faceta i lepszego
kostiumu Wymyl co tysic razy lepszego ni Tristan i
Izolda. J Popatrzyam na Pat cha z nadziej.
Ledwo na mnie spojrza.
- Nie moemy pokaza si razem.
- Byby w kostiumie. Niech to bdzie dla nas kolejne wyzwanie. Musisz przyzna, e te nasze potajemne
spotkania s cakiem sexy.
- Bale przebieracw to nie moja bajka.

- A jeeli adnie ci poprosz? - Zatrzepotaam rzsami.


- Nie mcz mnie!
- Znam tylko jednego faceta, ktry jest przystojniejszy od Scotta... - powiedziaam z nadziej, e poechtam
jego ego.
- Twoja mama nie pozwoli mi przekroczy progu
waszego domu. Widziaem, e w spiarni trzyma strzelb.
- Przecie mwi ci, e bdziesz w przebraniu,
guptasie Nie bdzie wiedziaa, e to ty.
- Nie odpucisz, co?
- Nie. Co powiesz na Johna Lennona i Yoko Ono?
Albo na Samsona i Dalil? A moe Robin Hood i Lady
Marian?
Unis brwi.
- A moe by tak Patch i Nora?
Splotam rce na brzuchu i perfidnym wzrokiem
spojrzaam w sufit.
- Marcie padnie z zazdroci.
Zadzwonia komrka Patcha. Popatrzy na ekran.
- Nieznany numer - wymamrota.

Zmrozio mnie.
- Mylisz, e to Blakely?
- Jest tylko jeden sposb, eby si o tym przekona
- powiedzia i odebra telefon. Jego gos by spokojny, ale
niemiy. Poczuam, jak ciao Patcha si napina. To musia
by Blakely. Rozmowa trwaa tylko kilka sekund. - To on wyjani Patch. - Chce si spotka. Teraz.
-I tyle? To wydaje si za proste. Patch spojrza mi
prosto w oczy i wiedziaam, e to nie wszystko. Nie mogam niczego wyczyta z jego twarzy, ale sposb, w jaki na
mnie patrzy, sprawi, e ogarn mnie strach.
- Jeeli oddam mu n, da nam antidotum.
- Jakie antidotum?
- Kiedy ugodzi ci noem, zainfekowa twoj ran.
Nie zdradzi czym. Powiedzia tylko, e jeeli szybko nie
podamy ci antidotum... - Patch urwa i przekn lin - poaujesz. Oboje poaujemy.

ROZDZIA 17

- On blefu je. To puapka. Chce, ebymy wpadli w


panik i skupili si na tej fikcyjnej chorobie, ktr mnie
zarazi, zamiast dobrze to rozegra. - Wyskoczyam z ka
i zaczam przemierza pokj tam i z powrotem. - Dobry
jest. Naprawd dobry. Zadzwomy do niego i powiedzmy,
e dostanie n, jeli przysignie, e przestanie uywa
diabelskiej mocy. Zgodz si tylko na taki kompromis.
- A jeli nie kamie? - zapyta Patch cicho.
Nawet nie chciaam o tym myle. Gdybym si
ugia, wpadabym prosto w zasadzk Blakely'ego.
- Kamie - powiedziaam z przekonaniem. - Byt
podopiecznym Hanka, a jeeli chodzi o kamstwo, Hank
by mistrzem. Jestem pewna, e Blakely'emu si to udzielio. Oddzwo do niego. Powiedz, e z umowy nici. Powiedz, e rana si zagoia i e gdyby co byo nie tak, ju
bymy, o tym wiedzieli. - Tu chodzi o diabelsk moc. Ona
dziaa inaczej. - W sowach Patcha kryy si niepokj i frustracja. - Nie moemy pozwoli sobie na zgadywanie i
ignorowanie Blakely'ego- aniele, gdyby on w jakikolwiek
sposb ci skrzywdzi... - Misie na jego twarzy zadrga z
emocji, a ja baam si, e postpuje dokadnie tak, jak zaplanowa to sobie Blakely. Kierowa si gniewem, nie rozumem. przeczekajmy to. Wtpi, ebymy si mylili, ale
jeli tak jest, za dwa, cztery albo sze dni Blakely i tak bdzie chcia odzyska n. To my tu rozdajemy karty. Jeeli
zaczniemy podejrzewa, e faktycznie mnie czym zainfekowa, zadzwonimy do niego. Spotka si z nami, ponie-

wa potrzebuje tego noa. Nie mamy nic do stracenia.


Patch nie by przekonany.
- Powiedzia, e wkrtce musisz zay antidotum. Sowo wkrtce" jest bardzo mao precyzyjne. Jeeli mwi prawd, podaby ci dokadniejsz informacj. Moja odwaga nie bya udawana. Ani przez chwil nie wierzyam,
e Blakely mwi prawd. Moja rana si zagoia i czuam
si doskonale. Niczym mnie nie zainfekowa. Nie miaam
zamiaru si na to nabra. Byam sfrustrowana tym, e
Patch zachowywa si tak ostronie, wrcz naiwnie. Chciaam trzyma si naszego pierwotnego planu: schwyta Blakely'ego i wstrzyma produkcj diabelskiej mocy.
- Powiedzia, gdzie mamy si spotka? Gdzie chce
dokona wymiany? - Nic ci nie powiem - odpar Patch
opanowanym tonem. Cofnam si zdezorientowana. Sucham? Co takiego? Patch podszed do mnie i obiema rkami mnie obj. Wyraz jego twarzy by nieprzejednany.
Mwi powanie. Nie mia zamiaru mi niczego zdradza.
Zabolao mnie to tak, jakby mnie spoliczkowa. Nie mogam uwierzy, e Wystpuje przeciwko mnie. Zbyt
wcieka, eby mwi, odwrciam si, ale on zapa mnie
za nadgarstek.
- Szanuj twoj opini, ale siedz w tym duej ni
ty, powiedzia cicho, spokojnie i szczerze. - Nie pouczaj
mnie. - Blakely jest niebezpieczny. - Dziki za info - odparam kliwie. - Nie zdziwibym si, gdyby ci czym
zainfekowa. Zbyt dugo bawi si diabelsk moc, eby

mie jeszcze jakiekolwiek poczucie przyzwoitoci. Diabelska moc zmienia jego serce w kamie i podsuna mu do
gowy przebiege, pode i plugawe pomysy. Nie sdz,
eby rzuca grobami bez pokrycia. Brzmia powanie.
Brzmia tak, jakby mia zamiar speni kad grob, o jakiej mwi. Jeeli si z nim dzi nie spotkam, wyrzuci antidotum. To czowiek, ktry nie boi si pokaza swojego
prawdziwego oblicza.
- W takim razie my take odsomy przed nim nasze twarze. Powiedz, gdzie chce si spotka. Schwytamy
go i przesuchamy - rzuciam wyzwanie. Spojrzaam na zegar. Odkd Patch odoy telefon, mino pi minut. Blakely nie bdzie czeka ca noc. Trzeba byo si zbiera.
Marnowalimy tylko czas...
- Nie spotkasz si z Blakelym i koniec - powiedzia
Patch. Wkurza mnie tym swoim zachowaniem a la samiec
alfa. Moje zdanie w tej sprawie byo rwnie wane, a on
spycha mnie na boczny tor. Moja opinia go nie obchodzia. Dotd zachowywa tylko pozory. - Przegapimy
szans na to, by go zapa rzuciam. - Ja pojad dokona
wymiany. Ty zostaniesz tutaj. - Jak moesz tak mwi? W
ten sposb oddajesz mu wadz. Co si z tob stao? Spojrza mi w oczy. - To chyba do oczywiste, aniele. Twoje
zdrowie jest waniejsze ni odpowiedzi, ktrych mgby
nam udzieli Blakely. Jeszcze bdziemy mieli szans, eby
go dorwa. Otworzyam usta i pokrciam gow. - Jeeli
wyjdziesz std beze mnie, nigdy ci tego nie wybacz. To
byy mocne sowa, ale naprawd w nie wierzyam. Patch

obieca, e bdziemy druyn. Gdyby mnie zostawi, uznaabym to za zdrad. Zbyt wiele razem przeszlimy, eby
traktowa mnie teraz jak dziecko.
- Blakely i tak jest na granicy wytrzymaoci. Jeeli
co pjdzie nie tak, ucieknie razem z twoim antidotum.
Powiedzia, e chce si spotka tylko ze mn. Mam zamiar
uszanowa jego danie. Gwatownie potrzsnam gow.
- Nie udawaj, e chodzi ci o Blakely'ego. TU chodzi o ciebie i o mnie. Powiedziae, e dziaamy razem. Tu chodzi o
to, czego chcemy my, a nie on. Usyszaam pukanie do
drzwi. - Czego!? Marcie otworzya drzwi i stana w progu
z ramionami skrzyowanymi na piersi. Miaa na sobie star
workowat koszulk i bokserki. Nie takiej piamy si po
niej spodziewaam. Wyobraaam sobie wicej ru, koronek i nagiego ciaa.
- Z kim rozmawiasz? - zapytaa, pocierajc oczy. Twoje paplanie sycha a na dole. Przeniosam wzrok na
Patcha, ale w sypialni zostaymy tylko ja i Marcie. Patch
znikn.
Chwyciam poduszk i rzuciam ni o cian.
W niedziel rano obudziam si z dziwnym uczuciem Nienasycenia, ktre rodzio si w odku. Wygramoliam z ka, odpuciam sobie porann toalet i ruszyam
prosto do kuchni. Otworzyam lodwk i zachannie przyjrzaam si jej zawartoci. Mleko, owoce i zimna Buiawka z
woowiny. Saata, plasterki sera i galaretka owocowa. aden z tych produktw nie wyglda specjalnie zachcajco,

a jednak odek a skrca mi si z godu. Wsadziam


gow do spiarni i przeleciaa wzrokiem zawarto pek,
ale miaam na to wszystk! mniejsz ochot ni na kawaek
plastiku. Z braku jedzenia moje dziwne aknienie przybrao
na sile i zrobio mi si niedobrze.
Dochodzia dopiero pita, a na zewntrz wci byo
ciemno, wic z trudem doczapaam z powrotem do ka.
Jeeli nie mogam zaspokoi apetytu jedzeniem, postanowiam zaguszy go snem. Kopot w tym, e straszliwie
krcio mi si w gowie. Miaam wraenie, e szaleje w
niej kolejka grska. Czuam sucho w ustach, a jzyk a
spuch mi z pragnienia, jednak myl o yku nawet zwykej
wody sprawiaa, e moje narzdy zupenie si buntoway.
Przez chwil przemkno mi przez myl, e moe to by
skutek dgnicia, ale nie miaam nawet siy si nad tym zastanowi.
W cigu kilku nastpnych minut miotaam si po
ku, szukajc chodnego fragmentu pocieli, ktry
mgby mi przynie ulg. Nagle aksamitny gos wyszepta
mi do ucha:
- Zgadnij, ktra godzina. Wydalam prawdziwy jk.
- Nie mog dzi trenowa, Dante. Jestem chora. - To najstarsza wymwka wiata. Wya z ka - Powiedzia, klepic mnie po nodze. Zwiesiam gow poza materac i
spojrzaam na jego buty. - Uwierzysz, jeli zwymiotuj ci
na stopy? - Nieatwo mnie obrzydzi. Za pi minut masz
by na dole. Jeeli si spnisz, bdziesz mi to musiaa

wynagrodzi. Co powiesz na dodatkowy kilometr biegu za


kad minut spnienia? Dante wyszed, a mnie ostatkiem
si udao si wyczoga ka. Powoli zawizaam buty, z
jednej strony walczc 2e straszliwym godem, a z drugiej z
ostrymi zawrotami gowy.
Kiedy dotaram na podjazd, Dante powiedzia:
- Zanim zaczniemy, chciabym ci poinformowa o
postpach w szkoleniu armii. Jedna z pierwszych decyzji,
ktr wydaem jako porucznik, dotyczya przyporzdkowania oficerw do danych jednostek. Mam nadziej, e to akceptujesz. Szkolenie posuwa si naprzd - mwi dalej, nie
czekajc na moj odpowied. - Skupiamy si na technikach
zapobiegajcych optaniu oraz na manipulowaniu umysem, zarwno w celach defensywnych, jak i ofensywnych.
Wprowadzilimy rwnie intensywny trening fizyczny.
Nasz najsabsz stron jest rekrutowanie szpiegw. Musimy uzyska godne zaufania rda informacji. Zaley
nam na poznaniu planw upadych aniow, ale do tej pory
si to nie udao. - Spojrza na mnie z wyczekiwaniem.
- Yyy... okej. Dobrze wiedzie. Pomyl o tym. Sugerowabym, eby poprosia o to Patcha. - eby dla nas
szpiegowa? - Wykorzystaj wasz zwizek w naszym interesie. Patch moe mie informacje dotyczce sabych stron
naszych wrogw. Moe zna jakich upadych aniow, ktrych namwimy do wsppracy. - Nie mam zamiaru wysugiwa si Patchem. Mwiam, zreszt, e jego ta wojna nie
dotyczy. Nie opowiedzia si po stronie upadych aniow.

Nie poprosz go o to, by szpiegowa dla Nefilw - oznajmiam zimno. - Nie bdziemy go w to miesza. Dante skin gow. - Zrozumiaem. Zapomnij o tym. A teraz
standardowi rozgrzewka. Pitnacie kilometrw. W drodze
powrotnej nie oszczdzaj si. Masz si spoci. - Dante... zaprotestowaam sabo. - Pamitasz, jak ostrzegaem ci
przed dodatkowymi kilometrami? Przyznaj je take za
wymwki. Jako to wytrzymasz, prbowaam si pociesza. Przez reszt dnia bdziesz moga spa. I je, je,
je.
Dante nie mia litoci. Po pitnastokilometrowej
rozgrzewce, wiczyam skakanie przez gazy dwukrotnie
wysze ode mnie i wbieganie pod gr stromego wwozu.
Powtrzylimy te umiejtnoci, ktre ju opanowaam,
zwaszcza triki umysowe.
Pod koniec drugiej godziny ogosi:
- To wszystko na dzisiaj. Trafisz do domu? Zapucilimy si gboko w las, ale dziki budzcemu! si socu
wiedziaam, gdzie jest wschd, i byam pewna, e sama
odnajd drog.
- Nie martw si o mnie - powiedziaam i odeszam.
W poowie drogi do domu znalazam gaz, na ktrym zostawilimy nasze rzeczy - kurtk, ktr zdjam po
rozgrzewce, i sportow torb Dantego. Codziennie dwiga
j do lasu. Nie do, e byo to dziwne, to jeszcze niepraktyczne. Ani razu nawet jej nie rozpi, a przynajmniej nie

przy mnie. W torbie moga si znajdowa caa masa narzdzi tortur, ktrych Dante chcia uy w celach treningowych. Bardziej prawdopodobne byo jednak to, e
znajdoway si w niej ciuchy na przebranie oraz dodatkowej buty. Zamiaam si - pewnie byy tam take biae gatlu albo bokserki w pingwinki, z ktrych bd moga
nabija si bez koca. Moe nawet zawiesz je na ktrym
z drzew. Nikt inny ich nie zobaczy, ale Dante spali si ze
wstydu, wiedzc, e je widziaam.
Ostronie pocignam za zamek. Kiedy w rodku
zauwayam szklane butelki wypenione bkitnym pynem, mj odek skurczy si gwatownie. Gd szarpa
moimi wntrznociami niczym ywe stworzenie.
Poczuam, e niezaspokojona potrzeba zaraz we
mnie eksploduje. Zaczo mi dzwoni w uszach. Nagle zalao mnie obezwadniajce wspomnienie smaku diabelskiej
mocy - bya okropna, ale warta kadej kropli. Przypomniaam sobie, jak dala mi sil. Pragnienie tego stanu byo tak
intensywne, e ledwo mogam utrzyma si na nogach.
Skoki w przestworza, zawrotna prdko, zwierzca zwinno. Moje ttno stao si nierwne. Serce trzepotao mi w
piersi - musz, musz, musz... Mj wzrok sta si zamazany, omdleway mi kolana. Wyczuwaam ju niemal smak
ulgi i zaspokojenia, ktre przynisby mi jeden may yczek.
Szybko policzyam butelki. Pitnacie. Dante nawet
nie zauway, e jedna z nich znikna. Wiedziaam, e nie

wolno kra i e diabelska moc jest dla mnie szkodliwa,


jednak te myli tylko bkay mi si po gowie. Tumaczyam sobie, e antybiotyki te nie s zdrowe, a przecie czasem ich potrzebuj. Teraz byo podobnie - potrzebowaam
chocia odrobiny diabelskiej mocy.
Diabelska moc. Tak bardzo pragnam siy, ktr
moga mi da, e nie potrafiam zebra myli. dza diabelskiej mocy bya obezwadniajca. Nagle odkryam, e
jeeli jej nie wypij, mog nawet umrze. Zrobiabym dla
niej wszystko. Jeszcze raz musiaam poczu si niezniszczalna nietykalna.
Zanim zdyam si zorientowa, chwyciam butelk. Od razu poczuam w doni jej chd i moc. Nawet jej
jeszcze nie posmakowaam, ale moje myli zaczynay si
rozjania, krcio mi si ju w gowie, a za chwil mia
min gd.
Butelka Idealnie dopasowaa si do mojej doni,
jakby jej miejsce byo wanie tam. Dante chciaby, ebym
wzia - tyle razy prbowa mnie przekona do wypicia
diabelskiej mocy. Sam przecie powiedzia, e nastpna
porcja bdzie na koszt firmy.
Postanowiam wzi tylko jedn butelk. Jedna wystarczy. Jeszcze raz poczuj przypyw mocy i bd usatysfakcjonowana.
Jeszcze tylko raz.

ROZDZIA 18
Kto zapuka do drzwi. Otworzyam oczy i zdezorientowana usiadam na ku. Przez okna mojej sypialni
wpaday promienie soca, co oznaczao, e ranek min i
jest ju poudnie. Byam spocona, a nogi miaam zapltane
w pocieli. Na stoliku nocnym leaa przewrcona butelka.
Nagle wszystko mi si przypomniao.
Kiedy tylko dotaram do pokoju, odkrciam nakrtk, cisnam j na bok i w kilka sekund oprniam butelk diabelskiej mocy. Dawiam si i krztusiam, jakbym
od niebieskiej, zatykajcej gardo substancji miaa si udusi. Wiedziaam jednak, e jeeli wypij j duszkiem, szybciej bdzie po wszystkim. Poczuam, jak moje ciao
otrzymuje zastrzyk adrenaliny, jakiego nigdy wczeniej nie
dowiadczyam, a zmysy osigaj podniecajc ostro.
Miaam ochot wyj z domu i sprawdzi, na ile mnie sta.
Chciaam biec i przeskakiwa przez wszystko, co Pojawi
si na mojej drodze. To byo jak latanie, tylko duo lepsze.
Wtedy, rwnie szybko jak uniesienie, ktre ogarnli
moje ciao, przyszo zaamanie. Nie pamitam nawet momentu, w ktrym opadam na ko.

- Obud si, piochu. - Przez drzwi dobieg mnie g


mamy. - Wiem, e jest weekend, ale nie chcesz chyba przespa caego dnia? Jest ju po jedenastej! Po jedenastej? Byam nieprzytomna przez cztery godziny? - Zaraz zejd powiedziaam. Wstrzsay mn drgawki, ktre musiay by
efektem ubocznym diabelskiej mocy. Wypiam jej zbyt
duo i zbyt szybko. To dlatego moje ciao na cztery godziny odmwio; posuszestwa i odczuwaam teraz w
rodku przedziwna pulsujce drenie.
Nie mogam uwierzy w to, e ukradam Dantemu
diabelsk moc, a tym bardziej w to, e j wypiam. Byo mi
wstyd. Musiaam znale sposb, eby to naprawi, ale nie
wiedziaam, od czego zacz. Jak mogam powiedzie o
tym Dantemu? Ju i tak uwaa, e jestem saba jak czowiek, a to e nie potrafi kontrolowa wasnych pragnie,
byoby tylko kolejnym argumentem potwierdzajcym jego
tez.
Mogam go zwyczajnie poprosi o diabelsk moc,
ale z niepokojem odkryam, e jej kradzie sprawia mi
przyjemno. Odczuwaam pewien rodzaj podniecenia, e
robi co zego i nie ponosz adnych konsekwencji. Podobne podniecenie czuam, wypijajc ca diabelsk moc
od razu, nie dzielc jej nawet na porcje.
Jak mogam pozwoli sobie na te okropne myli?
Jak mogam pozwoli sobie na to, by wcieli je w ycie?
To nie byam ja...
Przyrzekam sobie, e to ostatni raz, kiedy wypiam

diabelsk moc. Ukryam butelk na samym dnie kosza ni


mieci i prbowaam o wszystkim zapomnie.
Byam pewna, e ze wzgldu na por, bd jada
niadanie sama, ale przy kuchennym stole natknam si na
Darcie, ktra wykrelaa z listy numery telefonw.
- Cay ranek zapraszam goci na Halloween - wyjania - Nie krpuj si, jeeli chcesz, moesz mi pomc do
nich dzwoni. - Mylaam, e wysyasz zaproszenia poczt.
- Nie dojd. Impreza jest w czwartek. - W rodku tygodnia? A co jest nie tak z pitkiem? - W pitek jest mecz futbolowy. - Na mojej twarzy musiao si pojawi
niezrozumienie, wic Marcie postanowia wyjani. Wszyscy moi znajomi albo bd na boisku, albo w druynie cheerleaderek, poza tym to mecz wyjazdowy, wic nie
mog ich nawet zaprosi po rozgrywkach. - A co z sobot?
- zapytaam, nie mogc uwierzy w to, e urzdzamy imprez w rodku tygodnia. Moja mama nigdy si na to nie
zgodzi. Z drugiej strony ostatnio godzia si na wszystkie
pomysy Marcie. - W sobot jest rocznica lubu moich rodzicw. Sobota odpada - powiedziaa tonem nieznoszcym
sprzeciwu. Podsuna mi list z numerami. - Caa robota
spada na mnie i zaczyna mnie to ju troch irytowa. - Nie
chc mie nic wsplnego z t imprez - przypomniaam jej.
- Strzelasz fochy, bo nie masz z kim i. To fakt. Nie miaam partnera. Mwiam o imprezie Patchowi, ale to by
oznaczao, e musz mu wybaczy wczorajsze spotkanie z
Blakelym. Nagle wrciy wspomnienia poprzedniego wieczoru. Przez to, e wczoraj od razu podam spa, rano tre-

nowaam z Dantem i przez kilka godzin leaam nieprzytomna na ku, zupenie zapomniaam sprawdzi wiadomoci.
Odezwa si dzwonek u drzwi i Marcie a podskoczya:
- Otworz! Miaam ochot wrzasn: Przesta zachowywa si tak jakby to by twj dom! Zamiast tego
przecisnam si obok niej i przeskakujc po dwa schodki,
ruszyam do pokoju. Moja torebka wisiaa na drzwiach
szafy. Pogrzebaam w niej chwil i wydobyam komrk.
Zaczerpnam gboki oddech. adnych wiadomoci.
Nie wiedziaam, co to oznacza i czy powinnam si
tym martwi. Moe Blakely wcign Patcha w zasadzk?
A moe jego milczenie spowodowane byo nasz wczorajsz ktni? Kiedy byam za, lubiam poby w samotnoci
i Patch o tym wiedzia.
Wysaam mu krtk wiadomo: MOEMY POROZMAWIA? Z dou usyszaam zdenerwowany gos
Marcie, ktra zdawaa si z kim kci. - Powiedziaam,
e ja po ni pjd. Ty zaczekaj tutaj. Jakim prawem wazisz tu bez zaproszenia? - I kto to mwi? - wypalia Vee, po
czym usyszaam, jak wbiega po schodach. Wyszam do
nich na korytarz. - Co si dzieje? - Twoja gruba przyjacika wadowaa si tu bez zaproszenia - oznajmia Marcie z pretensj. - Ta chuda krowa zachowuje si, jakby to

by jej dom rzucia Vee. - Co ona tu robi? - Mieszkam tu odpara Marcie. Vee parskna miechem. - Ty i te twoje
arty - powiedziaa, groc palcem Marcie, ktra dumnie
zadara gow. - Naprawd tu mieszkam. Prosz bardzo,
zapytaj NoryVee spojrzaa na mnie, a ja westchnam: - To
przejciowe. Vee wygldaa tak, jakby kto wymierzy! jej
niewidzialny cios. - Marcie? Ib? Czy tylko ja mam wraenie, e zdrowy rozsdek po prostu wsta i wyszed? - To
pomys mojej mamy - broniam si. - To pomys mj i mojej mamy, ale pani Grey zgodzia si, e tak bdzie najlepiej - sprostowaa Marcie.
Zanim Vee zdya zada wicej pyta, zapaam j
za okie i wcignam do sypialni. Marcie ruszya za
nami, ale zamknam jej drzwi przed nosem. Staraam si,
jak mogam, by zachowywa si przyzwoicie, ale nie miaam najmniejszej ochoty zaprasza jej do mojej prywatnej
rozmowy z Vee.
- Co ona tu robi tak naprawd? - zapytaa Vee, nie
starajc si nawet ciszy gosu. - To duga historia. Krtka
wersja brzmi... Nie mam pojcia, co ona tu robi. - Moe i
by to wykrt, ale jednoczenie bya to te najprawdziwsza
prawda. Nie miaam pojcia, co Marcie tu robi. Moja
mama bya kochank Hanka, a ja ich nielubnym dzieckiem, wic samo to wystarczyo, eby Marcie nie chciaa
mie z nami nic wsplnego. - No i wszystko jasne - powiedziaa Vee. Postanowiam odwrci jej uwag. - Marcie
urzdza tu imprez halloweenow. Partner i kostium obowizkowe. Motyw przewodni to synne pary. - No i? - po-

wiedziaa zimno Vee. - Marcie zaklepaa Scotta. Oczy mojej przyjaciki si zwziy. - No chyba jej si co pomylio! - Marcie ju go zaprosia, ale mam wraenie, e nie
Potraktowa tego zbyt powanie - prbowaam j pocieszy. Vee splota palce i wygia donie, a chrupno jej w
stawach. - Czas na odrobin magii a la Vee, zanim bdzie a
pno. Zadwiczaa moja komrka, SMS. MAM ANTIDOTUM. MUSIMY SI SPOTKA - napisa Patch By
bezpieczny. Zeszo ze mnie cae napicie. Dyskretnie wsunam telefon do kieszeni i powiedziaam: - Mama prosi,
ebym odebraa ubrania z pralni i zwrcia ksiki do biblioteki. Ale pniej do ciebie wpadn. - Dobrze. Uoymy
plan, jak mam odbi Scotta tej bdzigwie - odpara Vee.
Pi minut po wyjciu Vee wsiadam do volkswagena i odjechaam spod domu. wyjedam z domu - napisaam do
Patcha. - GDZIE JESTE?
JAD DO MIESZKANIA - odpisa.
SPOTKAMY SI U CIEBIE.
Podjechaam w okolice Zatoki Casco, zbyt zajta
ukadaniem tego, co powiem Patchowi, eby napawa si
przepiknymi widokami. Tylko ktem oka dostrzegaam
ciemnoniebiesk tafl poyskujc w socu oraz fale,
ktre - rozbryzgujc si i pienic - rozbijay si o skaliste
klify. Zaparkowaam przed budynkiem i weszam do
rodka. Patcha jeszcze nie byo, wic wyszam na balkon,
eby po raz ostatni zebra myli.
Powietrze byo przesycone chodem i lepkie od soli,

a co jaki czas powiew bryzy pokrywa moje ramiona gsi


skrk. Miaam nadziej, e wiatr ostudzi moja zo i
wrcio silne poczucie zdrady. Doceniaam to, e Patch zawsze dba o moje bezpieczestwo, i byam wzruszona tym,
e si o mnie martwi. Nie chciaam, by wygldao na to,
e nie jestem wdziczna - w kocu miaam chopaka, ktry
zrobiby dla mnie wszystko, ale umowa bya umow.
Uzgodnilimy, e bdziemy dziaa jako druyna, a
on nadwery moje zaufanie. Usyszaam, jak otwieraj
si drzwi garau i dwik silnika motocykla. Po chwili
Patch wszed do salonu. Trzyma dystans, ale wpatrywa
si we mnie badawczo. Jego wosy byy potargane od wiatru, a lini szczki pokrywa ciemny zarost. Mia na sobie
te same ubrania, w ktrych widziaam go ostatnio. Byam
pewna, e nie wrci do domu na noc.
- Cika noc? - zapytaam. - Miaem sporo na gowie. - Jak tam Blakely? - zapytaam z uraz, tak by wiedzia, e ani mu nie wybaczyam, ani nie zapomniaam. Zoyem mu przysig, e zachowam nasz znajomo w
tajemnicy - powiedzia i umilk. - Da mi antidotum. - Pisae. Patch westchn i przeczesa wosy. - Wic tak to teraz
bdzie wygldao? Rozumiem, e jeste za, ale moe sprbuj spojrze na to wszystko z mojej perspektywy? Blakely
powiedzia, ebym przyszed sam. Nie wiedziaem, jak zareaguje, jeeli zobaczy ci ze mn. Nie boj si ryzyka, ale
nie wtedy, gdy moje szanse s nikle. Tym razem mia przewag. - Przyrzeke, e bdziemy druyn. - Przyrzekem
take, e zrobi wszystko, co w mojej mocy, eby ci chro-

ni. Chc tego, co dla ciebie najlepsze. To proste, aniele.


- Nie moesz przejmowa kontroli, a potem mwi,
e to dla mojego bezpieczestwa. - Twoje bezpieczestwo
jest dla mnie waniejsze ni twoje dobre samopoczucie.
Nie chc si kci, ale jeeli postanowia uwaa mnie za
drania, prosz bardzo. Wol ju ci straci. - Wzruszy ramionami. Prychnam, zirytowana jego bezczelnoci, i zamknam oczy. - Naprawd tak czujesz? - Czy
kiedykolwiek ci okamaem, zwaszcza gdy chodzio o to,
co do ciebie czuj? Porwaam torebk z kanapy. - Niewane. Wychodz. - Jak sobie chcesz. Ale nie przekroczysz
progu tego mieszkania, dopki nie wemiesz antidotum. Na poparcie swoich sw opar si plecami o drzwi wejciowe, krzyujc ramiona na piersi. Spojrzaam na niego
ze zoci i powiedziaam: - Nie wiemy nawet, czy to antidotum nie jest trucizn. Potrzsn gow. - Dabria je
sprawdzia. Jest czyste. Zacisnam zby. Byo jasne, e
nie dam rady duej panowa nad gniewem. - Wzie ze
sob Dabri? Wyglda na to, e to ty i ona jestecie teraz
druyn - warknam. - Trzymaa si na tyle daleko od
Blakely'ego, eby jej nie wyczu, i na tyle blisko, eby odczyta fragmenty jego przyszoci. Nic nie wskazywao na
to, by za antidotum kry si jaki podstp. Zachowa si
fair. To waciwa odtrutka. - Moe teraz ty postaw si na
moim miejscu - wycedziam. - Musz znosi to, e mj
chopak postanawia blisko wsppracowa ze swoj by.
Przecie ona nadal ci kocha! Patch wpatrywa si we mnie
nieruchomym spojrzeniem - A ja nadal kocham ciebie. Nawet kiedy zachowujesz si nielogicznie, jeste zazdrosna i

uparta. Dabria ma po prostu zdecydowanie wiksze dowiadczenie, jeeli chodzi o triki umysowe, konfrontacje i
walk z Nefilami. Prdzej czy pniej bdziesz musiaa zacz mi ufa. Nie mamy - zbyt wielu sprzymierzecw.
Nie moemy sobie pozwoli - na to, eby odrzuci jakkolwiek pomoc. Dabria chce nami wsppracowa, a ja mam
zamiar z tego skorzysta. Zacisnam pici tak mocno, e
paznokcie wbiy mi si w skr. - Krtko mwic, nie jestem do dobra, by z tob wsppracowa. W odrnieniu
od Dabrii, nie mam adnych wyjtkowych zdolnoci!
- Nie o to chodzi. Rozmawialimy ju o tym. Jeeli
co jej si stanie, nie bd rozpacza. Natomiast gdyby co
stao si tobie... - Dobra. Twoje czyny mwi same za siebie. - Czuam si dotknita i za. Miaam zamiar pokaza
Patchowi, e mnie nie docenia. To wszystko doprowadzio
mnie do zdumiewajcego wyznania. - Poprowadz Nefilw
do wojny przeciwko upadym anioom. To suszna decyzja.
Archanioami zajm si pniej. Mam wybr: mog y w
nieustannym lku przed nimi albo wzi si w gar i zrobi to, co najlepsze dla Nefilw. Nie chc, eby jakikolwiek Nefil musia kiedykolwiek skada przysig
wiernoci. Podjam ju decyzj i nawet nie prbuj mnie
od niej odwie - oznajmiam szorstko.
Patch wpatrywa si we mnie czarnymi oczami, ale
nic nie powiedzia.
- Czuj si tak ju od jakiego czasu - dodaam.
Jego milczenie sprawio, e byo mi nieswojo. Za wszelk

cen chciaam udowodni, e mam racj.


- Nie pozwol na to, by upade anioy gnbiy Nefilw. - Mwimy tu o upadych anioach i Nefilach, czy o tobie i o mnie? - po chwili zapyta Patch cicho. - Jestem
zmczona gr na defensywie. Wczoraj szumnie bojwka
upadych aniow. To przewayo szal, m musz wiedzie,
e arty si skoczyy. Wystarczajco dugo ju nas drcz.
A archanioowie? Nic ich to nie obchodzi. Gdyby tak byo,
ju dawno by co zrobili i po. wstrzymali diabelsk moc.
Wyglda na to, e o wszystkimi wiedz, ale postanowili si
w to nie miesza.
- Czy Dante mia co wsplnego z twoj decyzj? pyta Patch z niewzruszonym spokojem.
Jego pytanie mnie zirytowao.
- To ja jestem przywdc nefilskiej armii i ja o
wszystkim decyduj! Byam pewna, e jego nastpne pytanie zabrzmi: Wic co z nami?" To, co usyszaam, naprawd mnie zaskoczy!
- Chc by przy tobie, Noro. To jest dla mnie najwaniejsze. Od duszego czasu prowadz wojn z Nefilami. Dowiadczyem wielu rzeczy, ktrych nie mog ju
cofn: podstpu, przemocy, manipulacji. Niekiedy chciabym si cofn w czasie i obra inn drog. Nie chc, eby musiaa aowa, tak jak ja. Chc tylko wiedzie, czy
jeste wystarczajco silna fizycznie i czy wszystko masz
poukadane tutaj. - Delikatnie dotkn mojego czoa, a na-

stpnie musn mj policzek i przytuli do do mojej twarzy. - Czy naprawd wiesz, co robisz?
Oderwaam si od niego, nieco agodniej, ni zamierzaam.
- Gdyby przesta si wci o mnie martwi, zrozumia by, e jestem gotowa. - Pomylaam o treningach z
Dantem i o tym, jakie wraenie zrobiy na nim moje triki
umysowe.! Patch nie mia pojcia, jak daleko zaszam. Nigdy bym nawet nie podejrzewaa, e bd tak silna, szybka
i mocna. W cigu kilku ostatnich miesicy przeszam przez
tyle prb, e w peni naleaam ju do jego wiata. Naszego wiata. Wiedziaam, w co si pakuj, nawet jeeli
Patchowi si to nie podobao.
- Moe i udao ci si powstrzyma mnie przed spotkaniem z Blakelym, ale nie uda ci si powstrzyma nadchodzcej wojny - powiedziaam. Znajdowalimy si u
progu mierciononego i niebezpiecznego konfliktu. Nie
miaam zamiaru niczego agodzi ani odwraca wzroku.
Byam gotowa do walki o wolno Nefilw. O moj wolno. - Moe ci si wydawa, e jeste gotowa - powiedzia
Patch - ale zmienisz zdanie, kiedy rzucisz si w sam rodek
wojny i zobaczysz j na wasne oczy. Podziwiam twoj
odwag, aniele, ale chc by uczciwy: uwaam, e za
szybko podja decyzj i nie przemylaa, jakie mog by
jej konsekwencje.
- Mylisz, e tego nie przemylaam? To ja musz
stan na czele armii Hanka. Spdziam wiele bezsennych

nocy na myleniu o tym. - Owszem, mwia o przewodzeniu armii, ale nie wspominaa, e chcesz walczy. Moesz
wypeni przysig, unikajc niebezpieczestwa. Do najtrudniejszych zada moesz przecie wyznaczy kogo innego. Od tego masz armi... i mnie. Caa ta ktnia
zaczynaa mnie ju irytowa. - Moesz cigle prbowa
mnie broni, Patch. Doceniam to, ale teraz jestem Nefilk.
Jestem niemiertelna i nie potrzebuj ju twojej opieki.
Staam si celem dla upadych aniow, archaniow i innych Nefilw, i nic nie mog na to poradzi. Mog jedynie
prbowa walczy. Patrzy mi prosto w oczy i mwi spokojnym gosem, ale mimo jego opanowania wyczuwaam
w nim smutek.
- Jeste moj siln dziewczyn. Ale sia nie musi
oznacza przemocy. eby by wojownikiem, nie musisz
kierowe si prawem pici. To nie tak. Prowad swoj armi, dajc im dobry przykad. To lepsze rozwizanie.
Wojna niczego tu nie rozwie, a jedynie zniszczy nasze
wiaty, s ofiary, w tym take i ludzie. W wojnie nie ma nic
bohaterskiego. Moe ona jedynie doprowadzi do absolutnej destrukcji.
Przeknam lin. Dlaczego Patch zawsze musia
robi? Mwi rzeczy, ktre pogbiay tylko mj dylemat
Nie wiedziaam, czy naprawd tak myli, czy prbuje powstrzyma mnie przed pjciem na front. Chciaam wierzy w jego czyste intencje. Przemoc nie zawsze jest
waciw odpowiedzi. Waciwie nie jest ni w wikszoci przypadkw. Byam tego wiadoma, ale rozumiaam te

punkt widzenia Dantego. Musiaam si broni. Gdyby


uznano mnie za sab, staabym si jeszcze bardziej upragnionym celem. Musiaam pokaza swoj si i ch odwetu. W najbliszym czasie sia fizyczna miaa okaza si
dla mnie waniejsza ni sia charakteru.
cisnam skronie palcami, prbujc odpdzi niepokj, ktry rodzi si w mojej gowie jak tpy bl.
- Nie chc teraz o tym rozmawia. Musz troch
poby sama, dobrze? Miaam ciki poranek. Zajm si
tym, kiedy poczuj si lepiej. Patch nie wyglda na przekonanego, ale nie powiedzia i na ten temat nic wicej. Zadzwoni pniej - dodaam zmczonym gosem. Wyj z
kieszeni buteleczk z mtnym biaym pynem i poda mi j.
- Antidotum. Przez nasz ktni zupenie o nim zapomniaam. Przyjrzaam si fiolce nieufnie. - Udao mi si wycign z Blakely'ego, e n, ktrym ci ugodzi, to
najpotniejszy prototyp, jaki do tej pory wyprodukowa.
Przez ran twj organizm otrzyma dwudziestokrotnie
wysz dawk diabelskiej mocy ni ta zawarta w napoju
Dantego. Wanie dlatego potrzebujesz antidotum. Bez
niego wpadniesz w niemoliwe do pokonania uzalenienie
od diabelskiej mocy. Niektre jej formuy podawane w duych dawkach mog sprawi, e zgnijesz od rodka. Mog
usmay ci mzg, podobnie jak inne miercionone narkotyki.
Sowa Patcha zupenie mnie zaskoczyy. Czy tego
ranka obudziam si z niezaspokojon dz diabelskiej

mocy, poniewa Blakely zadba o to, bym pragna jej bardziej ni jedzenia, picia, a nawet tlenu?
Myl o tym, e codziennie rano miaabym si budzi z tym pragnieniem, sprawia, e zalao mnie palce
uczucie wstydu. Nie zdawaam sobie sprawy z powagi sytuacji. Niespodziewanie poczuam, jak wdziczna jestem
Patchowi za zdobycie antidotum. Zrobiabym wszystko,
eby ju nigdy nie czu tego potwornego godu.
Odkorkowaam fiolk.
- Czy jest co, co powinnam wiedzie, zanim to
wypij? - Zbliyam buteleczk do nosa. Pyn by bezwonny. - Nie zadziaa, jeeli w cigu ostatnich dwudziestu
czterech godzin spoya diabelsk moc, ale to nie powinno by problemem. Odkd Blakely ci zrani, mina
ponad doba. Trzymaam ju fiolk przy ustach, ale zamaram. Rano wypiam ca butelk diabelskiej mocy. Jeeli
wezm antidotum teraz, nie zadziaa. Nadal bd uzaleniona.
- Zatkaj nos i wypij duszkiem. Na pewno nie smakuje gorzej ni diabelska moc - zachci mnie Patch.
Chciaam powiedzie mu o butelce, ktr ukradam Dantemu. Chciaam si wytumaczy. Na pewno by mnie za to
nie wini. To wszystko przez Blakely'ego i diabelsk moc.
Wypiam ca butelk, poniewa byam tak zalepiona
pragnieniem, e nie miaam wyboru.
Otworzyam usta, eby mu wszystko wyzna, ale

co mnie powstrzymao. Gboko we mnie odezwa si


obcy, mroczny gos, podpowiadajc mi, e wcale nie chc
wyzwoli si spod wadzy diabelskiej mocy. Nie chciaam
rezygnowa z siy, ktr mi dawaa - nie teraz, kiedy znajdowalimy si na krawdzi wojny. Pragnam korzysta z
niej, a przynajmniej mie tak moliwo. Tu nie chodzio
tylko o diabelsk moc, ale o moje bezpieczestwo.
Wtedy poczuam peznce po mojej skrze pragnienie, od ktrego lina napywaa mi do ust. Gd sprawi, e zadraam. Odgoniam to uczucie, dumna, e mi si
to udao. Nie miaam zamiaru ulec mu tak jak dzi rano.
Postanowiam kra i pi diabelsk moc tylko wtedy, gdy
naprawd bd jej potrzebowa. I zawsze bd miaa przy
sobie antidotum; tak bym w kadej chwili moga zerwa z
naogiem. Tb ja bd o wszystkim decydowa. Miaam wybr. To ja kontrolowaam sytuacj.
Wwczas zrobiam co, czego nigdy bym si po sobie nie spodziewaa. Kierowaam si podwiadomym impulsem, nawet o tym nie mylc. Na krtk chwil
spojrzaam Patchowi w oczy i zebraam ca mentaln
energi, jak dysponowaam, czujc, jak rozciga si ona
we mnie niczym nieokieznana, naturalna moc. Uyam
triku i sprawiam by Patch myla, e wypiam antidotum.
Nora wypia antidotum - skierowaam zudn myl
do jego umysu, umieszczajc w nim obraz, ktry potwierdza moje kamstwo. - Do ostatniej kropelki.
Nastpnie wsunam fiolk do kieszeni. Wszystko

trwao zaledwie kilka sekund.

ROZDZIA 19
Wyszam od Patcha i ruszyam w kierunku domu,
przez cay czas walczc z wciekym szarpaniem w odku, ktre w poowie przypominao poczucie winy, a w
poowie chorob. Nie mogam sobie przypomnie, kiedy
ostatni raz czuam wikszy wstyd.
Ani taki wilczy gd.
odek skrca mi si od klujcych skurczw
godu. Byy tak silne, e zgiam si nad kierownic. Czuam si tak, jakbym pokna gwodzie, ktre teraz rozdzieray moje wntrznoci. Miaam przedziwne wraenie,
e moje narzdy znikaj. W gowie natychmiast pojawio
si pytanie: czy mj wygodniay organizm pore sam siebie? Jednak tu nie chodzio o jedzenie.
Zatrzymaam samochd i zadzwoniam do Scotta.
- Potrzebuj adresu Dantego. - Jeszcze u niego nie

bya? Mylaem, e jeste jego dziewczyn. Irytowao


mnie, e przeciga nasz rozmow. Potrzebowaam adresu
Dantego. Nie miaam czasu na pogawdki.
- Dasz mi go czy nie? - Wyl ci go SMSem.
Wszystko w porzdku? Wydajesz si troch zdenerwowana. I to od kilku dni. - Wszystko okej - powiedziaam,
po czym rozczya si i opadam na fotel. Na grnej wardze wystpiy mi kropelki potu. cisnam kierownic,
prbujc odpdzi pragnienie, ktre szarpao mnie za gardo i wzbudzao we mnie gniew. Moje myli kryy wok
jednego: diabelskiej mocy. Prbowaam odgoni od siebie
pokus. Przecie tego ranka ju j wypiam. I to ca butelk. Z pewnoci potrafiam pokona ten gd. To ja miaam decydowa o tym, kiedy przyj wicej diabelskiej
mocy. Kiedy i ile.
Piekcy pot przenis si teraz na plecy. Pod koszul spyway mi mae strumyczki. Moje uda, gorce i
wilgotne, kleiy si do siedzenia. Mimo e by padziernik,
wczyam klimatyzacj.
Wjechaam z powrotem na drog. Kiedy usyszaam
ryk klaksonu, gwatownie zahamowaam. Min mnie biay
van, ktrego kierowca pokazywa mi przez szyb niecenzuralne gesty.
We si w gar, pomylaam. Skup si.
Wykonaam kilka gbokich wdechw, ktre rozjaniy mi myli, a nastpnie wstukaam adres Dantego do te-

lefonu. Uwanie przestudiowaam map, zachichotaam


ironicznie i gwatownie zawrciam. Okazao si, e Dante
mieszka niecae osiem kilometrw od Patcha.
Dziesi minut pniej jechaam pod gstym lukiem gazi tworzcych baldachim nad drog. Przejechaam przez brukowany mostek i zaparkowaam
volkswagena na uroczej, krtej uliczce otoczonej drzewami. Dominoway tu gwnie biae domy z epoki wiktoriaskiej. Miay spiczaste dachy i bajkowe detale.
Wszystkie byy krzykliwe i ekstrawaganckie. Znalazam
dom Dantego. Barokowy budynek przy Shore Drive 12
skada si z wieyczek, ozdobnych gzymsw i stromego
dachu. Do pomalowanych na czerwono drzwi przytwierdzona bya mosina klamka. Odpuciam sobie pukanie i
kilkakrotnie nacisnam dzwonek. Jeeli si nie pospieszy...
Dante uchyli drzwi i moim oczom ukazaa si jego
zaskoczona twarz.
- Skd wiedziaa, gdzie mieszkam? - Od Scotta.
Zmarszczy brwi. - Nie lubi, kiedy ludzie zjawiaj si bez
zapowiedzi. Za duo goci wzbudza podejrzenia, a ja mam
wcibskich ssiadw. - To wane. Wskaza na drog. - Od
patrzenia na tego twojego rzcha a bol oczy. Nie miaam
ochoty wymienia si z nim byskotliwymi inwektywami.
Czuam, e musz dostarczy mojemu organizmowi cho
kilka kropel diabelskiej mocy, inaczej serce wyskoczy mi z
piersi. Nawet teraz szalao mi ttno i z trudem udawao mi

si zaczerpn oddech. Byam tak wykoczona, jakbym


przez godzin biega pod strom gr.
- Zmieniam zdanie. Potrzebuj diabelskiej mocy.
Na wszelki wypadek - dodaam szybko. - W razie, gdyby
wrogowie mieli przewag liczebn. - Nie potrafiam skupi
si na tyle, by moja argumentacja brzmiaa przekonywujco. Przed oczami przelatyway mi czerwone punkciki.
Miaam ochot przetrze czoo, ale nie chciaam zwraca
jego uwagi na to, jak bardzo si poc.
Dante spojrza pytajcym wzrokiem, ktrego nie
potrafiam zinterpretowa, a nastpnie wpuci mnie do
rodka. Staam w holu, spogldajc na nienobiae ciany
i przepikne orientalne dywany. Korytarz prowadzi na tyy
domu - do kuchni. Po lewej stronie znajdowa si oficjalny
salon, a po prawej jadalnia pomalowana na ten sam czerwonobrzowy kolor, co mroczki, ktre latay mi przed
oczami. Zwrciam uwag na to, e dom wypeniony by
antykami. Nad nami wisia krysztaowy yrandol.
- Niele - wydusiam, prbujc opanowa skaczce
ttno i pragnienie, od ktrego mrowia mnie skra.
- Ten dom nalea do moich przyjaci. Zostawili
mi go w testamencie. - Przykro mi, e nie yj. Dante
wszed do jadalni, przechyli! na bok olbrzym! obraz przedstawiajcy stg siana i odsoni starodawny sejf ukryty w
cianie. Wpisa kod i otworzy skrzyneczk!
- Prosz. To nowa formua. Jest bardzo skoncen-

trowa, wic pij j w maych dawkach - ostrzega. - Dwie


butelki. Jeeli zaczniesz przyjmowa j dzisiaj, powinna ci
wystarczy na tydzie. Skinam gow i odebraam od
niego emanujce niebieskim wiatem butelki, prbujc nie
zdradzi si z tym, e cieknie mi linka.
- Posuchaj, Dante. Poprowadz Nefilw na wojn,
wic jeeli masz jeszcze kilka butelek, przydadz mi si. Chciaam powiedzie mu o tym, e zdecydowaam si walczy ale nie miaam zamiaru robi tego w sposb, ktry
zdradza, e miaam nadziej otrzyma kilka dodatkowych
butelek diabelskiej mocy. By to podstp grubymi nimi
szyty, ale gd prawie cakiem zagusza moje poczucie
winy.
- Na wojn? - powtrzy zaskoczony. - Jeste
pewna?
- Moesz przekaza wyej postawionym Nefilom,
e planuj wystpi przeciwko upadym anioom.
- To. To wietna wiadomo - powiedzia Dante,
wrczajc jeszcze jedn butelk diabelskiej mocy. Nadal
wydawa si zszokowany. - Dlaczego zmienia zdanie?
- Nawrciam si - odparam, poniewa dobrze to
brzmiao. - Nie tylko stoj na czele Nefilw, ale jestem
jedn z nich.
Dante odprowadzi mnie do drzwi. Musiaam zmobilizowa w sobie ca siln wol, eby spokojnie wrci

do samochodu. Szybko poegnaam Dantego, odjechaam


za rg, po czym natychmiast zaparkowaam i odkrciam
butelk. Ju miaam wypi jej zawarto, kiedy odezwa
si dzwonek mojej komrki przyporzdkowany do Patcha.
Podskoczyam, a niebieski pyn rozla mi si na nogi.
Substancja natychmiast wyparowaa, unoszc si w
powietrzu jak dym ze zdmuchnitej zapaki. Przeklam w
duchu, wcieka, e straciam kilka cennych kropel.
- Halo? - odebraam. Przed moimi oczami taczyy
czerwone punkciki. - Nie lubi, kiedy odwiedzasz innych
facetw w domu, aniele. Rozejrzaam si przez szyby i
wsunam butelk pod siedzenie. - Gdzie jeste? - Trzy samochody za tob. Spojrzaam w tylne lusterko. Patch zeskoczy z motocykla i podszed do mnie z telefonem
przycinitym do ucha. Otaram twarz konierzykiem koszuli.
Opuciam szyb.
- ledzisz mnie? - zapytaam. - Nadajnik. Zaczynaam szczerze nienawidzi tego urzdzenia. Patch opar
przedrami o dach i nachyli si do mnie. ~ Kto mieszka
przy Shore Drive?
- Dokadny ten twj nadajnik. - Kupuj tylko najlepszy sprzt. - Shore Drive 12 to adres Dantego. - Nie
byo sensu kama, skoro Patch i tak wiedzia ju pewnie
wszystko - Nie lubi, kiedy odwiedzasz w domu innych facetw ale nie cierpi, kiedy odwiedzasz jego. - Patch wy-

dawa si opanowany, ale czuam, e czeka na wyjanienia.


- Chciaam potwierdzi nasz jutrzejszy trening. Byam w
okolicy, wic uznaam, e przy okazji do niego wpadn powiedziaam, zdajc sobie spraw, e kamstwo przyszo
mi zbyt atwo. Mylaam tylko o tym, by pozby si Patcha. W ustach poczuam smak diabelskiej mocy. Zniecierpliwiona przeknam lin. Patch delikatnie poprawi mi
zjedajce z nosa okulary przeciwsoneczne, a nastpnie
przechyli si nad szyb i mnie pocaowa.
- Jad sprawdzi kilka tropw dotyczcych szantaysty Peppera. Potrzebujesz czego, zanim odjad? Pokrciam gow. - Jeeli bdziesz chciaa pogada, pamitaj,
e jestem blisko - doda mikko. - O czym miaabym
chcie pogada? - powiedziaa! niemal defensywnie. Czy
Patch mg wiedzie o diabelskiej mocy? Nie, na pewno
nie. Przez chwil mi si przyglda. - O czymkolwiek. Poczekaam, a odjedzie, a nastpnie przechyliam butelk i
piam chciwie, jeden yk za drugim, a poczuam si nasycona.
ROZDZIA 20
Wraz z nadejciem czwartku nasz dom przeszed
zupen metamorfoz. Z dachu zwisay girlandy czerwonych, zotych i kasztanowobrzowych lici, a drzwi z obu
stron przyozdobione byy wiech suchych pdw kukurydzy. Marcie wykupia chyba cay zapas dyni w stanie Maine i ustawia je wzdu chodnika, podjazdu i kadego
centymetra werandy. W kilku z nich wydrone byy

otwory, ktre tworzyy tradycyjne latarnie, a migoczcy w


rodku pomie wiecy nadawa im zowrogiego charakteru. Miaam ochot powiedzie jej mciwie, e nasz trawnik wyglda, jakby zwymiotowa na niego nauczyciel
plastyki, ale prawda bya taka, e Marcie dobrze si spisaa.
W domu z gonikw pyna muzyka rodem z horrorw. Meble pokryte byy czaszkami, nietoperzami, pajczynami i duchami. Marcie wypoyczya nawet maszyn
do produkcji suchego lodu, tak by ogrd zasnuty by prawdziw mg. Weszam do kuchni, niosc dwie papierowe
torby wypenione ostatnimi brakujcymi produktami. Wrciam! - krzyknam. - Plastikowe kubeczki, torba
piercionkw z pajkami, dwie paczki lodu i konfetti w
ksztacie kociotrupw. Wszystko, o co prosia. Napoje
zostay w samochodzie. Czy kto ma ochot pomc mi je
wtaszczy do rodka? Marcie wysza z pokoju, koyszc
biodrami. Dosownie opada mi szczka. Miaa na sobie lateksowy stanik i takie same legginsy. Nic wicej. Przez
skr wida byo jej ebra a uda byy chude jak patyczki
od lizakw.
- W napoje do lodwki, ld do zamraarki, a
konfetti wysyp na st w jadalni. Tylko uwaaj, eby nie
dostao si do jedzenia. Na razie to tyle. Bd w pobliu, w
razie gdybym czegokolwiek potrzebowaa. Musz jeszcze
skoczy kostium. - Co za ulga. Przez chwil mylaam, e
masz zamiar wystpi tylko w tym - powiedziaam, wskazujc na jej skpy strj. Marcie spojrzaa w d. - Bo tak

jest. Jestem Kobiet Kotem. Musz tylko przyklei do opaski czarne uszy z aksamitu. - Masz zamiar paradowa dzi
w staniku? Tylko w staniku? - To jest top. Ooo, to naprawd bdzie co. Nie mogam si doczeka, kiedy Vee j
zobaczy. - Kto jest twoim Batmanem? - Robert Boxler. Czyli Scott da ci kosza? - Byo to raczej pytanie retoryczne, ktre miao za zadanie nieco gbiej wbi jej przysowiowy n w plecy.
Marcie naburmuszya si i machna rk. - Jaki
Scott? - powiedziaa i ruszya na gr. - Wola Vee od ciebie! - zawoaam za ni z triumfem. - Nic mnie to nie obchodzi - zamruczaa Marcie. - Pewnie ty go namwia.
Wszyscy wiedz, e robi wszystko, mu rozkaesz. Bd
tak mia i w napoje do lodwki, zanim nadejdzie kolejne millenium.
Mimo e mnie ju nie widziaa, pokazaam jej jzyk. - ja te musz si przygotowa! pierwsi gocie zjawili
si o dziewitnastej. Romeo i Julia, Kleopatra i Marek Antoniusz oraz Elvis i Priscilla. Przez prg wtoczya si nawet para w postaci butelek ketchupu i musztardy.
Pozwoliam, by Marcie robia za gospodyni, a sama krztaam si po kuchni, wykadajc na talerz faszerowane
jajka, koktajlowe frankfurterki i sodycze. Przed imprez
byam zbyt zajta spenianiem kadej zachcianki Marcie,
by zje obiad, poza tym nowa formua diabelskiej mocy,
ktr dostaam od Dantego, sprawia, e przez kilka godzin
po jej wypiciu nie miaam apetytu.

Udao mi si podzieli napj na porcje, wic obliczyam, e powinien mi on starczy na kilka nastpnych
dni. Znikny nocne poty, migreny i przedziwne mrowienie, ktre odczuwaam w zupenie niespodziewanych momentach tu po sprbowaniu nowej formuy napoju. Byam
przekonana, e ryzyko uzalenienia mino i e nauczyam
si zaywa diabelskiej mocy w bezpiecznych dawkach.
Grunt to umiar. Moe i Blakely prbowa uzaleni mnie
od niebieskiego pynu, ale byam na tyle silna, e sama
Miaam wyznaczy sobie granic.
Dziaanie diabelskiej mocy byo niewiarygodne.
Nigdy wczeniej nie czuam si rwnie sprawna fizycznie
intelektualnie. Wiedziaam, e w kocu bd musiaa Przesta j zaywa, ale w obliczu niepokoju i niebezpieczestwa cheszwanu oraz nadchodzcej wojny cieszyam ze
wykazaam si przezornoci. Jeeli tym razem zaatakuje
mnie kolejny wtpicy nefilski onierz, bd przygotowana.
Kiedy wyoyam ju wszystkie przekski na pmiski i wypeniam czarny kocioek sprite'em, przepchnam si do salonu, szukajc Vee i Scotta. wiata w pokoju
byy przygaszone i wszyscy byli poprzebierani, wic
trudno byo kogokolwiek rozpozna. Poza tym na licie goci znajdowali si gwnie znajomi Marcie.
- Fajny kostium, Noro, ale i tak nikogo nie oszukasz. aden z ciebie diabe. Spojrzaam w bok i zobaczyam
Mortici
Addams.
Przyjrzaam
si
jej

zdezorientowana, a po chwili umiechnam.


- Cze, Bailey. Ledwo ci poznaam z tymi czarnymi wosami. - Bailey siedziaa obok mnie na matematyce. Znaymy si jeszcze z podstawwki. Podniosam
swj szataski ogon zwieczony czerwonym koniuszkiem,
eby uratowa go przed stojcym za mn chopakiem,
ktry wci go przydeptywa. - Mio mi, e przysza - powiedziaam. - Odrobia ju zadanie z matmy? Nie zrozumiaam nic z dzisiejszych zaj. Za kadym razem, kiedy
pan Huron rozwizywa zadanie na tablicy, zatrzymywa
si w poowie i wszystko zmazywa, a potem zaczyna od
pocztku. On chyba sam nie wie, co robi. - No c, pewnie
jutro bd nad nim lcze. Jej twarz pojaniaa. - Moe
spotkamy si w bibliotece i rozwiemy je razem? - Obiecaam mamie, e po szkole posprztam piwnic - wymigaam si. Prawd mwic, ostatnio zadania domowe spady
o kilka oczek w d na mojej licie priorytetw. Trudno mi
byo przejmowa si szko, kiedy wiedziaam, e zawieszenie pomidzy upadymi anioami a Nefilami wisi na
wosku i e w kadej chwili moe wybuchn wojna. Upade anioy co knuy, a ja miaam zamiar dowiedzie si,
jakie maj plany.
- Aha, to moe innym razem... - Bailey wydawaa
si zawiedziona. - Widziaa Vee? - Jeszcze nie. Za kogo
si przebraa? - Za niani. Przyjdzie z Michaelem Myersem
z horroru HaUoween - wyjaniam. - Jak j zobaczysz,
powiedz, e jej szukam. Po drugiej stronie salonu wpadam
na Marcie i jej partnera Roberta Boxlera. - Jak stoimy z

jedzeniem? - zapytaa Marcie wadczo. - Mama ma


wszystko pod kontrol. - A muzyka? - Derrick Coleman
jest DJ-em. - Przesza si wrd goci? Czy wszyscy dobrze si bawi? - Wanie skoczyam obchd. - No, powiedzmy. Marcie przyjrzaa mi si krytycznie. - Gdzie twj
partner? - A co ci to interesuje? - Syszaam, e umawiasz
si z jakim nowym facetem. Podobno nie chodzi z nami
do szkoy. Kto to taki? - Kto ci to powiedzia? - wygldao
na to, e plotka mnie i o Dantem faktycznie si rozprzestrzenia.
- A co ci to interesuje? - odpara, przedrzeniajc
mnie, P czym z niezadowoleniem zmarszczya nos. - Za
co si przebraa? - Za diablic - powiedzia Robert. - Widy, rogi, czerwona obcisa sukienka... - Nie zapomnij o
czarnych glanach powiedziaam, wskazujc na swoje
nogi. Poyczyam je od Vee, razem z czerwonymi brokatowymi sznurowadami. - Widz - odpara Marcie. - Ale motywem imprezy s znane pary. Diabe do nikogo nie pasuje.
Wtedy w progu pojawi si Patch. Musiaam dwa razy
spojrze, eby upewni si, e to naprawd on. Nie spodziewaam si, e przyjdzie. Rozstalimy si skceni, a ja
butnie postanowiam nie wyciga rki jako pierwsza. Ilekro miaam ochot zadzwoni do niego z przeprosinami,
zamykaam telefon w szufladzie - mimo rosncego lku, e
Patch nigdy nie zadzwoni. Kiedy tylko go zobaczyam
duma natychmiast zmienia si w poczucie ulgi. Nie znosiam si kci. Nie znosiam by tak daleko od niego. Jeeli on by gotowy, eby to naprawi, to ja te.

Umiechnam si na widok jego kostiumu. Mia na


sobie czarne dinsy, czarny Tshirt i czarn mask, ktra zakrywaa wszystko oprcz jego chodnego, badawczego
spojrzenia.
- Oto i mj partner - powiedziaam. - Lekko spniony. Marcie i Robert odwrcili si. Patch pomacha mi
lekko poda swoj skrzan kurtk biednej pierwszoklasistw ktr Marcie zaprzga do pracy jako szatniark.
Cena, jak niektre dziewczyny zgadzay si paci tylko
za to, eby przyj na imprez do kogo z wyszej klasy,
wydaa mi si naprawd zadziwiajca.
- To nie fair - powiedzia Robert, zdejmujc mask
Batmana. - Ten kole si nie przebra. - Cokolwiek zrobisz,
nie nazywaj go kolesiem - poradziam Robertowi i
umiechnam si do zbliajcego si Patcha. - Czy ja go
znam? - zapytaa Marcie. - Za kogo on si przebra? - To
anio - powiedziaam. - Upady anio. - Upade anioy tak
nie wygldaj! - zaprotestowaa Marcie. Od razu wida, e
nie masz o tym zielonego pojcia, pomylaam, zanim
Patch owin rami wok mojej szyi, przycign mnie do
siebie i lekko pocaowa. - Tskniem - powiedzia do mnie
w mylach. - j te. Nie kmy si ju. Moemy to puci
w niepami? - Oczywicie. Jak impreza? - zapyta. - Nie
nasza mnie jeszcze ochota, eby skoczy z dachu. - Mio
mi to sysze. - Cze - powiedziaa Marcie do Patcha tak
zalotnie, jakby zapomniaa, e jej partner stoi tu obok. Hej - odpar Patch, ograniczajc powitanie do skinienia
gow. - Czy my si znamy? - zapytaa, przechylajc gow

pytajco. - Chodzisz do naszego liceum?


- Nie - odpowiedzia krtko. - Wic skd znasz
Nor? - A kto jej nie zna? - odpar agodnie. - To Robert
Boxler - powiedziaa Marcie z wyszoci. - Jest obroc
w naszej druynie futbolowej. - Imponujce - odpowiedzia
Patch na tyle uprzejmie, by mona byo uzna, e go to interesuje. - Jak tam pocztek sezonu? - Mielimy kilka trudnych meczw, ale szybko si z tego wyliemy - wtrcia si
Marcie, pocieszajco klepic Roberta po piersi. - Do ktrej
siowni chodzisz? - zapyta Robert, ktry z wyranym podziwem, a nawet zazdroci, przyglda si sylwetce Patcha.
- Ostatnio nie miaem czasu na siowni.
- Stary, wygldasz super. Daj zna, jak bdziesz
ochot troch powyciska. - Powodzenia w tym sezonie powiedzia Patch do Roberta, egnajc si z nim jednym z
tych sekretnych uciskw doni, ktre wszyscy faceci wydaj si zna od urodzenia. Patch i ja odeszlimy w gb
domu, przemierzajc korytarz i zagldajc do pokoi w poszukiwaniu odosobnionego zaktka. W kocu Patch wcign mnie do azienki, kopniciem zatrzasn drzwi i
zamkn je na klucz. Przypar mnie do ciany i bawi si
moim czerwonym diabelskim rogiem. W jego czarnych
oczach czaio si podanie.
- adny kostium - powiedzia. - Nawzajem. Wida,
e dugo nad nim mylae. Umiechn si z rozbawieniem. - Jeeli ci si nie podoba, w kadej chwili mog go

zdj. Z zamyleniem pogadziam si po podbrdku. - To


chyba najlepsza propozycja, jak otrzymaam tego wieczoru. - Moje propozycje zawsze s najlepsze, aniele. Przed imprez Marcie zaproponowaa, ebym zasznurowaa ty spodni od jej kostiumu. - Udaam, e wa co w
doniach. - Nie wiem, ktr ofert wybra. Patch zdj mask i zamia si cicho w moj szyj, odgarniajc mi wosy
z ramion. Pachnia niesamowicie. Wydawa si ciepy,
silny i by tak blisko. Serce zaczo mi wali w piersi, a
jednoczenie zaciska si z poczucia winy. Okamaam go.
Nie mogam o tym zapomnie. Zamknam oczy, pozwalajc, by jego usta bdziy po moich. Prbowaam zatraci
si w chwili, jednak w gowie wci czuam pulsowanie
kamstwa. Wypiam napj i zmodyfikowaam jego pami.
Nadal przyjmowaam diabelsk moc.
- Kopot w tym, e twj kostium niezbyt dobrze
skrywa twoj tosamo - powiedziaam, odrywajc si od
niego. - A przecie nikt nie powinien widzie nas razem.
- Wpadem tylko na chwil. Nie mogem przegapi
imprezy mojej dziewczyny - wymrucza. Nachyli si i
znw mnie pocaowa.
- Vee wci nie przysza - prbowaam odwrci
jego uwag - Dzwoniam do niej na komrk. Do Scotta
te. W obu przypadkach odezwaa si poczta. Mylisz, e
powinnam si martwi? - Moe nie chc, eby im przeszkadzano - powiedzia mi do ucha gbokim, zachrypnitym gosem. Podcign mi sukienk i musn lekko moje

nagie udo. Ciepo pieszczoty zaguszyo moje sumienie.


Poczuam dreszcz przyjemnoci. Znw zamknam oczy,
tym razem mimowolnie. Zatraciam si w tym doznaniu.
Mj oddech przyspieszy. Patch doskonale wiedzia, jak
mnie dotyka.
Podnis mnie, posadzi na blacie przy umywalce i
pooy mi rce na biodrach. Poczuam gorco i zakrcio
mi si w gowie, a kiedy musn moje usta, zdawao mi si,
e midzy nami przeskoczya iskra. Jego dotyk przeszywa
mnie rozkosznym dreszczem. Kiedy by blisko - ilekro si
dotykalimy, flirtowalimy i caowalimy - czuam na caym ciele fale trzepodiwego, odurzajcego ciepa. Z caej
sity pragnam Patcha, a w takich momentach przestawaam nad sob panowa.
Nie wiem, ile czasu mino, kiedy zorientowaam
si, e drzwi azienki s otwarte. Oderwaam si od Patcha
i otworzyam usta. Na progu, w mroku, staa mama, mruczc co o tym, e zamek w drzwiach zawsze si psuje i e
w kocu bdzie musiaa go naprawi, kiedy nagle jej
wzrok przyzwyczai si do ciemnoci. Umilka w p zdania.
Zamkna usta. Poblada, a po chwili jej twarz gorcy rumieniec. Nigdy wczeniej nie wiedziaam jej rozgniewanej.
- Wyno si! - Wskazaa palcem na drzwi. - Natychmiast wyno si z mojego domu i nigdy nie wracaj. Ju nigdy nie tkniesz mojej crki - z wciekoci warkna na

Patcha. Zeskoczyam z umywalki. - Mamo... Odwrcia si


do mnie. - Ani sowa! - wycedzia. - Mwia, e z nim zerwaa. Mwia, e... e z tym skoczya. Okamaa
mnie!
- Wszystko ci wyjani! - zaczam, ale mama odwrcia si z powrotem do Patcha. - A wic to wanie robisz? Uwodzisz niewinne dziewczta w ich wasnych
domach, nie przejmujc si tym, e ich matki znajduj si
tu obok? Powiniene si wstydzi. Patch splt palce z
moimi i mocno je cisn. - Wrcz przeciwnie. Pani crka
jest dla mnie najwaniejsza na wiecie. Kocham j - powiedzia spokojnie, ale linia jego zacinitej szczki bya
tak ostra, jakby wykuto j z kamienia. - Zrujnowae jej
ycie! Odkd ci poznaa, wszystko lego w gruzach. Moesz zaprzecza, ile chcesz, ale wiem, e bye zamieszany
w jej porwanie. Wyno si z mojego domu - warkna. cisnam do Patcha, w kko powtarzajc w mylach:
przepraszam, przepraszam. Cae lato spdziam uwiziona
w odlegym domu, a moja rodzina i przyjaciele byli przekonani, e zostaam porwana. Za wszystkim sta Hank
Millar, ale moja mama o tym nie wiedziaa. W jej pamici
pozostay jedynie pozytywne wspomnienia dotyczce
Hanka, wszystkie inne odseparowaa murem. Bya to
sprawka i diabelskiej mocy. Mama uwierzya, e to Patch
stal moim porwaniem. Bya tego tak samo pewna, jak tego,
e soce wstaje na wschodzie.
- Powinienem ju i - powiedzia do mnie Patch,
ciskajc mnie za rk. - Zadzwoni pniej - doda w my-

lach.
- Wanie! - rzucia mama. Oddychaa tak gboko,
e unosiy si jej ramiona.
Przesuna si w bok, pozwalajc, by Patch wyszed, po czym stana w progu, uniemoliwiajc mi
ucieczk.
- Masz szlaban - oznajmia stalowym gosem. - Moesz pozosta na imprezie do koca, ale tylko dlatego, e w
najbliszym czasie bdzie to twoja ostatnia szansa na jakkolwiek rozrywk.
- Zechcesz mnie chocia wysucha? - wypaliam,
wcieka na to, jak potraktowaa Patcha. - Musz ochon.
Lepiej bdzie, jeeli przez jaki czas nie bdziesz si do
mnie zblia. Moe bd miaa ochot porozmawia jutro,
ale teraz nie ma o tym mowy. Okamaa mnie. Co gorsza,
nakryam ci, jak rozbieraa si przed nim w naszej azience. W naszej azience! On chce tylko jednego, Noro, i
nie obchodzi go, gdzie to dostanie. Nie ma nic wyjtkowego w utracie dziewictwa w toalecie!
- Ja... My... Dziewictwa? - Potrzsnam gow z
obrzydzeniem. - Niewane. Masz racj. Nie chcesz mnie
sucha. Nigdy nie chciaa. Nie wtedy, gdy chodzi o Patcha. - Wszystko w porzdku? Odwrciymy si, a w progu
zastaymy Marcie, obejmujc pusty kocioek. Przepraszajco wzruszya ramionami.

- Przepraszam, e przeszkadzam, ale zabrako oczu


cyklopa, czyli winogron bez skrki.
Mama odsuna kilka kosmykw z twarzy, prbujc
doprowadzi si do porzdku.
- Nora i ja ju skoczyymy. Mog podjecha do
sklep po winogrona. Brakuje czego jeszcze? - Dipu serowego do nachos - odpara Marcie gosikiem niewinnej
myszki, jakby nie chciaa naduywa gocinnoci mamy. Ale to nie szkodzi. To tylko dip. Wprawdzie nie bdzie z
czym je chipsw, no i jest to w kocu mj ulubiony sos,
ale naprawd nic nie szkodzi - powiedziaa, po czym cichutko westchna. - Dobrze. Winogrona i dip. Co jeszcze? - zapytaa mama. Marcie cianiej obja kocioek i
rozbysa w umiechu. - Nie, to wszystko. Mama wydobya
z kieszeni klucze i wysza z domu. Jej chd zradza napicie i zo. Marcie oczywicie ani drgna.
- Moga uy triku. Sprawi, by zapomniaa, e
Patch tu by. Spojrzaam na ni zimno. - Ile syszaa? Wystarczajco duo, eby stwierdzi, e siedzisz po uszy
w bagnie. - Nie mam zamiaru stosowa trikw umysowych na wasnej mamie. - Jeeli chcesz, mog z ni porozmawia. Parsknam miechem. - Ty? Mojej mamy nie
obchodzi to, co masz na ten temat do powiedzenia, Marcie.
Przyja ci pod nasz dach, kierujc si jakim skrzywionym poczuciem gocinnoci. Pewnie chce co udowodni
twojej mamie. Mieszkasz tu tylko dlatego, eby moja
mama moga kiedy rzuci w twarz twojej, e bya lepsz

kochank i lepsz matk! - To, co am, byo obrzydliwe. W


mojej gowie brzmiao nieco ale Marcie i tak nie daa mi
szansy, eby to naprawi. - Chcesz mi zrobi przykro, ale
nic z tego. Nie zepsujesz mojej imprezy! - Wydawao mi
si, e jej warga zadraa. Wzia gboki oddech i zebraa
si w sobie. Nagle, jakby nigdy nic, powiedziaa radosnym
gosem: - C, czas pogra w owienie randek. - W co? To jak owienie jabek, tylko e do kadego z nich przytwierdzona jest jeszcze karteczka z imieniem ktrego z
goci. Ten, kogo wylosujesz, pjdzie z tob na randk w
ciemno. Zawsze w to gramy na moich imprezach halloweenowych. Skrzywiam si. Wczeniej nic o tym nie wspominaa. - Brzmi obciachowo. - Chodzi o randk w ciemno,
Noro. A skoro i tak dostaa wieczysty szlaban, nie masz
nic do stracenia. Marcie wepchna mnie do kuchni i poprowadzia w stron olbrzymiej miski z wod, w ktrej
pyway czerwone i zielone jabka.
- Prosz o uwag! - Gos Marcie zaguszy muzyk.
- Czas zagra w owienie randek. Zaczniemy od Nory
Grey. Kuchni wypeni gony aplauz, skadajcy si z
braw, okrzykw i zachcajcych gwizdw. Staam porodku pomieszczenia i chocia z moich ust nie dobywa
si aden dwik, w mylach rzucaam w stron Marcie
najwymylniejsze przeklestwa.
- Chyba si do tego nie nadaj! - prbowaam przekrzycze tum. - Mog zrezygnowa?
- Nie ma mowy - powiedziaa Marcie, po czym po-

pchna mnie do przodu na wp artobliwie, do mocno


jednak, bym uklka przed misk z jabkami. Rzuciam jej
nienawistne spojrzenie. Zapacisz mi za to - Pomylaam. Zwi wosy. Nikt nie chce, eby potem pyway w wodzie
- pouczya mnie Marcie. Na potwierdzenie jej sw gocie
wydali zgodne buczenie. - Do czerwonych jabek przyczepione s imiona chopcw, a do zielonych dziewczyn - dodaa Marcie. Dobra, niewane. Zrobi wszystko, eby
szybko mie to ju za sob, pomylaam. Rzeczywicie nie
miaam nic do stracenia. Od jutra zaczyna mi si szlaban.
W najbliszej perspektywie nie czekaa mnie adna randka
w ciemno niezalenie od wyniku zabawy.
Zanurzyam twarz w lodowatej wodzie. Dotykaam
nosem kolejnych jabek, ale nie udao mi si adnego
ugry. Kiedy uniosam twarz, eby nabra powietrza,
usyszaam buczenie i szydercze gwizdy.
- Dajcie spokj, ostatni raz bawiam si w to, kiedy
miaam pi lat. To wiele mwi o tej grze - dodaam. Nora nie bya na randce w ciemno, odkd skoczya pi
lat. - Marcie nie zrozumiaa moich sw i dodaa wasny
komentarz. - Ty bdziesz nastpna - powiedziaam ze zoci, nadal klczc. - Jeeli w ogle bdzie kto po tobie.
Wyglda na to, e przez ca noc bdziesz si pieci z
tymi jabkami - odpara sodko, a gocie ryknli miechem.
Nachyliam si do miski, prbujc chwyci jabko zbami.
Woda przelewaa si przez krawdzie naczynia, zalewajc
przd mojego kostiumu. Chciaam zapa jabko rk i
wsadzi je sobie do ust, ale pomylaam, e Marcie i tak

tego nie uzna, a ja nie miaam ochoty na powtrk z rozrywki. Kiedy ju miaam zaczerpn kolejny oddech, moje
zby wbiy si w krwistoczerwone jabko.
Wynurzyam si i przy sporej owacji wytrzasnam
wod z wosw. Rzuciam jabko do Marcie, chwyciam
rcznik i zaczam wyciera twarz.
- Szczciarzem, ktry zabierze nasz zmok kur
na randk, jest... - Z wydronego jabka Marcie wycigna korkowan fiolk. Wyja z niej karteczk, rozwina
j i zmarszczya nos. - Baruch? Po prostu Baruch? - Marcie
wymwia imi chopaka jako Barucz". - Dobrze wymawiam to imi? - spytaa zebranych.
Nikt si nie odezwa. Widzc, e zabawa dobiega
koca, gocie zaczli opuszcza kuchni. Z ulg przyjam
to, e Barucz", czy jak mu tam, wydawa si nie istnie.
Albo, co te moliwe, by po prostu zbyt przeraony wizj
randki ze mn, by si odezwa.
Marcie wpatrywaa si we mnie uporczywie, jakby
chciaa, bym przyznaa si, e znam tego chopaka.
- To nie jeden z twoich znajomych? - zapytaam,
wycierajc kocwki wosw rcznikiem. - Nie. Mylaam,
e to twj znajomy. Byam prawie pewna, e to po prostu
jedna z jej dziwacznych gierek, kiedy nagle zamigotay
wiata - jeden raz i drugi, a za trzecim zupenie zgasy.
Muzyka ucicha i cay dom pogry si w upiornej ciszy.
Nastaa oglna dezorientacja, a po chwili odezway si

krzyki - z pocztku pene zaskoczenia, a po chwili mroce


krew w yach z przeraenia. Wrzaski poprzedzi guchy
omot cia rzucanych o ciany.
- Nora! - krzykna Marcie. - Co si dzieje?
Nie byam w stanie jej odpowiedzie. Poczuam
uderzenie niewidzialnej siy, a moje ciao ogarn parali.
Spowia chodna, rzeka energia, a w powietrzu trzasno i
atmosfera wygia si od mocy upadych aniow. Ich naga obecno w naszym domu bya rwnie namacalna jak
powiew lodowatego wiatru. Nie wiedziaam, ilu ich ani
czego chc. Czuam jedynie, jak coraz gbiej wchodz do
domu i rozdzielaj si, tak by wypeni wszystkie pomieszczenia.
- Noro! Noro! Chod, pobawimy si! - zanuci kto
upiornym falsetem rodem z horroru. Nie rozpoznaam go.
Zaczerpnam powietrza. Teraz wiedziaam ju,
kogo szukaj.
- Znajd ci, moja sodka - podpiewywa dalej
mrocy krew w yach gos. By ju blisko, bardzo blisko.
Chciaam schowa si za kanap w salonie, ale kto mnie
ubieg.
- Nora? To ty? Co si dzieje? - zapyta mnie Andy
Smith. Siedzia dwie awki za mn na matematyce. By
chopakiem przyjaciki Marcie, Addyson. Bio od niego
ciepo potu. - Cicho - powiedziaam agodnie. - Jeeli nie

wyjdziesz, sam po ciebie przyjd - nuci dalej upady anio.


Jego energia przeszya mnie jak gorce ostrze. Gwatownie
wcignam oddech, czujc, e wdar si do mojego umysu i bada teraz kady jego zaktek, analizujc moje myli
i prbujc ustali, gdzie si ukrywam. Wznosiam mur za
murem, eby go powstrzyma, ale przebija si przez nie,
jakby zrobione byy z piasku. Prbowaam przypomnie
sobie mechanizmy obronne, ktrych uczy! mnie Dante, ale
upady anio by zbyt szybki - wyprzedza kad moj
myl. aden upady anio nie sprawowa nade mn takiej
kontroli. Potrafiam to opisa tylko w jeden sposb: koncentrowa na mnie ca swoj energi, ktra wydawaa si
przepuszczona przez szko powikszajce.
Nagle w moim umyle wybuch pomaraczowy
pomie. Moj skr ogarn ar potnej energii. Czuam,
topi moje ubranie. Pomienie przedzieray si przez tka lizay moj skr piekielnym ogniem. Powalona agonalnym
blem, zwinam si w kbek. Schowaam gow midzy
kolana i zacisnam zby, prbujc powstrzyma si od
krzyku. Ogie by tylko iluzj. To musia by trik. Sama
jednak w to nie wierzyam. ar by tak palcy, e byam
pewna, i stoj w ogniu.
- Przesta! - krzyknam w kocu, wypadajc z
kryjwki i wijc si z blu po pododze. Za wszelk cen
prbowaam ugasi trawice moj skr pomienie.
W jednej chwili palcy ogie znikn, chocia nie
czuam gaszcej go wody. Leaam na plecach, zlana po-

tem. Kady oddech przeszywa mnie blem.


- Wynocha! - rozkaza upady anio zebranym. Zdyam prawie zapomnie, e w pokoju przebywaj te inni.
Z pewnoci nigdy tego nie zapomn. Byo to przecie niemoliwe. Czy rozumieli, co si dzieje? Czy wiedzieli, e
nie jest to tylko przedstawienie, przygotowane specjalnie
na imprez? Modliam si, eby kto mi pomg, ale mj
dom by zbyt daleko, by zdya nadej pomoc.
Poza tym jedyn osob, ktra moga mi pomc, by
Patch, a ja nie potrafiam si z nim skontaktowa.
Usyszaam szuranie stp. Wszyscy rzucili si w
stron wyjcia. Andy Smith wyskoczy zza kanapy i byskawicznie dopad frontowych drzwi.
Uniosam lekko gow, by spojrze na mojego
oprawc. Byo ciemno, ale w mroku dostrzegam nad sob
jego trupio chud, pnag sylwetk oraz dwoje dzikich,
byszczcych oczu.
Spoglda na mnie pnagi anio, ktrego widziaam w Diabelskiej Portmonetce i jaki czas pniej w lesie.
Znieksztacone hieroglify na jego piersi zdaway si dre i
pyn po jego skrze, przytwierdzone do niewidzialnych
sznurkw. W rzeczywistoci wznosiy si i opaday w rytm
jego oddechu. Nie mogam oderwa oczu od lej, otwartej
rany na jego piersi. W mojej gowie pojawi si przeraajco ywy obraz czarnych, za kapturzonymi postaci.

- Nazywam si Baruch. Krzywic si z blu, wsunam si gbiej w kt pokoju. - Trwa cheszwan, a ja nie
mam jeszcze nefilskiego wasala - powiedzia konwersacyjnym tonem, jednak w jego oczach czai si mrok. Mrok i
chd. Od nadmiaru adrenaliny moje nogi zrobiy si cikie lekko dygotay. Nie miaam zbyt wielkiego wyboru.
Nie byam do silna, by rzuci si do ucieczki. Nie mogam te z nim walczy - gdybym sprbowaa, banda jego
kolekw natychmiast przyszaby mu z pomoc. aowaam, e mama wyrzucia Patcha z domu. Potrzebowaam
go. Nie wierzyam, bym moga sobie poradzi sama.
Gdyby Patch tu by, z pewnoci wiedziaby, co robi.
Baruch powoli obliza doln warg.
- Liderka armii Czarnej Rki. Co ja mam z ni
uczyni? Zanurzy si w moim umyle. Czuam go, ale nie
mogam nic zrobi. Byam zbyt wycieczona, eby walczy. Zanim si zorientowaam, posusznie si do niego
podczogaam i pooyam si u jego stp jak pies. Kopniakiem przewrci mnie na plecy i wpatrywa si we mnie
drapienym wzrokiem. Chciaam si z nim targowa, ale
moje zby byy tak mocno zacinite, jakbym miaa zaszyt szczk.
- Nie moesz si ze mn kci ani mi odmwi szepta do mnie hipnotycznie w mylach. - Nie moesz mi
odmwi. Cokolwiek ci rozka, zrobisz to. Bezskutecznie
prbowaam odeprze jego sowa. Gdyby udao mi si odzyska nad sob kontrol, mogabym si broni. To bya

moja jedyna szansa.


- Jak si czujesz jako nowiutka Nefilka? - wyszepta zimnym, pogardliwym gosem. - Nefil musi mie swojego pana. Bd ci chroni przed innymi upadymi
anioami, Noro. Od dzi naleysz do mnie.
- Nie jestem niczyj wasnoci! - warknam, z
trudem cedzc sowa. powoli i z namysem wypuci powietrze przez zby, wydajc zowrogi gwizd.
- Zami ci, moja maa, jeszcze zobaczysz - wyszepta. Spojrzaam mu prosto w twarz. - Przychodzc tu
dzisiaj, popenie ogromny bd. Popenie ogromny bd,
polujc na mnie. Umiechn si szeroko, odsaniajc ostre
biae zby. - Ooo, ju mi si to podoba - powiedzia i zrobi
krok naprzd, zalewajc wszystko energi. Bya niemal tak
silna, jak energia Patcha, jednak wyczuwaam w niej dz
krwi, ktrej nigdy u Patcha nie byo. Nie wiedziaam, ile
czasu mino, odkd Baruch zosta wyrzucony z nieba, ale
nie miaam adnych wtpliwoci, e by do szpiku koci
zy. - Noro Grey, z przysig wiernoci - rozkaza.

ROZDZIA 21
Nie miaam zamiaru skada przysigi ani pozwoli, by mnie do tego zmusi. Niezalenie od cierpienia, jakie chcia mi zada, musiaam pozosta silna. Jednak
mocna defensywa to zbyt mao, by zwyciy. Potrzebowaam planu ofensywy, i to natychmiast.
Odpowiedz na jego triki kilkoma swoimi, rozkazaam sobie. Dante powiedzia, e triki umysowe to moja
najskuteczniejsza bro. Stwierdzi, e jestem w tym lepsza
ni jakikolwiek znany mu Nefil. Oszukaam Patcha, a teraz
miaam zamiar oszuka Barucha. Postanowiam stworzy
swj may wiat i wepchn go do niego z tak wielk sia.
e nie bdzie wiedzia, co si dzieje.
Zacisnam oczy, eby odgrodzi si od podstpnych sw Barucha, ktry nakazywa mi zoy przysig i
wbiam si w jego umys. wiadomo, e jaki czas wczeniej przyjam diabelsk moc, bya pokrzepiajca. Nie
ufaam wasnym moliwociom, ale diabelska moc dodaa
mi siy i wzmocnia moje naturalne talenty, w tym take
umiejtno stosowania mentalnej manipulacji.
Ruszyam ciemnymi, pokrconymi korytarzami

umysu Barucha, podkadajc jedn bomb za drug. Dziaaam tak szybko, jak tylko potrafiam, wiadoma, e kady
bd moe mnie wiele kosztowa. Gdybym zostawia w
umyle Klucha jakikolwiek lad swojej obecnoci, mgby
si domyli, e rekonstruuj jego myli...
Wiedziaam, czego przestraszy si Baruch. Nefilowie.
- Armia Czarnej Rki! - Uderzyam w niego eksplodujc myl. Zaatakowaam jego umys wizerunkiem
Dantego, ktry wpada do pokoju w towarzystwie dwudziestu, trzydziestu... nie, czterdziestu Nefilw! Podrzuciam mu obraz ich wciekych oczu i zacinitych pici.
Aby wizja bya jeszcze bardziej przekonujca, sprawiam,
by Baruch uwierzy, i Nefilowie chwytaj i bior w niewol jego wasnych ludzi.
Niestety, nadal czuam jego opr. Sta w miejscu, a
to, e zosta otoczony przez Nefilw, nie wywoao u niego
odpowiedniej reakcji. Przestraszyam si, e co jest nie
tak, wic zaatakowaam.
- Zadzierajc z nasz przywdczyni, zadzierasz z
wszystkimi Nefilami. - Wrzuciam jadowite sowa Dantego
do umysu Barucha. - Nora nie zoy ci przysigi wiernoci. Ani teraz, ani nigdy. - Podsunam mu obraz Dantego,
ktry wyjmuje z kominka pogrzebacz i zatapia go w bliznach po skrzydach. Zasiaam t wizj w najgibszych zaktkach jego umysu.

Usyszaam, jak Baruch pada na kolana. Otworzyam oczy. Sta na czworakach ze zwieszonymi ramionami.
Na jego twarzy malowa si gboki szok. Jego oczy
byszczay, z kcikw ust spywaa silna. apic oddech,
prbowa dosign plecw. Chcia wyrwa z nich pogrzebacz.
Wycieczona, odetchnam z ulg. Kupi to. Uwierzy w mj trik. Kto poruszy si w drzwiach. Wstaam i
porwaam prawdziwy pogrzebacz z komina Uniosam go
na wysoko ramion, gotowa do zadania ciosu kiedy moim
oczom ukazaa si Dabria. W pmroku jej wosy emanoway lodowatym biaym blaskiem. Miaa za cinite usta.
- Manipulujesz nim? - zgada. - Niele, ale teraz
musimy std ucieka.
Powstrzymaam si, eby nie wybuchn zimnym,
penym niedowierzania miechem.
- Co ty tu robisz? Zrobia krok ponad nieruchomym
ciaem Barucha. - Patch prosi, ebym zabraa ci w bezpieczne miejsce. Potrzsnam gow. - Kamiesz. Patch
ci nie przysa. Wie, e jeste ostatni osob, z ktr
gdziekolwiek bym posza. - Mocniej cisnam pogrzebacz. Gdyby podesza bliej, miaam zamiar wetkn go w
jej blizny po skrzydach. Podobnie jak Baruch wpadaby w
kataleptyczny stan, zanim udaoby si jej usun narzdzie
z plecw. - Nie mia zbyt wielkiego wyboru. Jest teraz do
zajty wypdzaniem upadych aniow, ktre wdary si na
twoj imprez, i wymazywaniem pamici twoim przerao-

nym znajomym, ktrzy rozbiegli si po caej ulicy. Nie


przygotowalicie jakiego tajnego hasa na tak okoliczno? - zapytaa Dabria, przez cay czas zachowujc lodowaty spokj. - Kiedy Patch i ja bylimy razem, mielimy
swoje sowo-klucz. Ufaam kadej osobie, ktrej Patch je
poda. Nie odrywaam od niej wzroku. Sowoklucz? No, no
- Ale ona potrafia mi zale za skr.
- Rzeczywicie, mamy sowoklucz powiedziaam
- Naszym hasem jest: Dabria to aosna pijawka, ktra
nie wie, kiedy si odczepi". - Zasoniam usta. 0 nie!
Wanie sobie uwiadomiam, e Patch pewnie zapomnia
podzieli si tym hasem... z tob. - Z kadego wypowiadanego przeze mnie sowa kapa jad. Dabria jeszcze mocniej
zacisna usta. - Jeeli nie powiesz mi, po co tu przylaza,
zatopi ci to elastwo w plecach tak gboko, e bdziesz
moga zacz lansowa mod na nowy, permanentny dodatek - powiedziaam. - Nie mam ochoty tego wysuchiwa rzucia Dabria odwrcia si na picie. Ruszyam za ni
przez pusty dom a na podjazd. - Wiem, e to ty szantaujesz Peppera Friberga - oznajmiam. Nawet jeeli j zaskoczyam, nie okazaa tego ani nie zwolnia kroku. - On
myli, e to Patch jest jego szantayst, i robi wszystko,
eby jak najszybciej wysa go do pieka. To twoja wina,
Dabrio. Twierdzisz, e nadal kochasz Patcha, ale dziwnie
to okazujesz. Przez ciebie grozi mu wygnanie. Taki masz
plan? Jeeli sama nie moesz z nim by, zadbasz o to, by
nikt nie by?
Dabria wcisna przycisk na kluczykach, po czym

rozbysy wiata najdziwniejszego samochodu sportowego, jaki kiedykolwiek widziaam.


- A to co? - zapytaam. Rzucia mi spojrzenie pene
pogardy. - To moje bugatti. Bugatti. Krzykliwe, eleganckie
i ponadczasowe. Takie samo jak Dabria. Siada za kkiem.
- Pewnie lepiej bdzie, jak wyrzucisz tego upadego anioa
z salonu, zanim wrci twoja mama powiedziaa i umilka.
- i radziabym ci dokadniej sprawdzi wiarygodno tych
oskare. Zacza zamyka drzwi samochodu, jednak powstrzymaam j i otworzyam je na si. - Zaprzeczasz, e
szantaujesz Peppera? - zapyyaam ze zoci. - Widziaam, jak kcia si z nim na tyach Diabelskiej Portmonetki. Dabria owina gow jedwabn apaszk i zarzucia
koce na ramiona. - Nie powinna podsuchiwa, Noro. A
Pepper to archanio, od ktrego powinna si trzyma z daleka. Lubi nieczyste zagrywki. - Ja te. Spojrzaa mi prosto
w oczy. - To nie twoja sprawa, ale tamtej nocy Pepper prbowa ze mn porozmawia, bo wie, e co mnie czy z
Patchem. Szuka go i wydawao mu si, e mog mu pomc. Myli si. - Dabria zapalia silnik i z caej siy wcisna gaz, zaguszajc moj odpowied. Wpatrywaam si
w ni badawczo. Nie wierzyam, e jej rozmowa z Pepperem bya tak niewinna. Dabria znana bya z kamstw. Co
wicej, byymy w konflikcie. Przypominaa mi o tym, e
przede mn Patch zwizany by z innymi dziewczynami.
Gdyby Dabria zostaa czci jego przeszoci, a tak by
mnie to nie dranio. Zamiast tego, pojawiaa si w naszym
yciu jak wci odradzajcy si czarny charakter w krwawym horrorze.

- Nie umiesz czyta ludzi - powiedziaa, wrzucajc


bieg. Wyskoczyam przed przedni zderzak, uderzajc
domi w mask. Jeszcze nie skoczyam.
- Jeeli chodzi o ciebie, nie myl si - krzyknam
ponad rykiem silnika. - Jeste podstpn, faszyw, samolubn, egoistyczn map.
Szczka Dabrii wyranie si zacisna. Odsuna z
twarzy kilka zabkanych kosmykw, gwatownie wysiada
z samochodu i zbliya si do mnie. W butach na obcasach
bya mojego wzrostu.
- Ja te chc oczyci dobre imi Patcha - powiedziaa tym swoim lodowatym gosem wrednej jdzy. - Co
za tekst! Uwaaj, bo przyznaj ci Oscara. Gapia si na
mnie. - Powiedziaam Patchowi, e jeste niedojrzaa i impulsywna. Powiedziaam te, e wci jeste zazdrosna o
to, co midzy nami byo, i o to, co nadal moe by. Poczerwieniaam. Zapaam j za rami, zanim zdoaa si wykrci. - Nigdy wicej nie rozmawiaj o mnie z Patchem. Albo
inaczej: nigdy wicej z nim nie rozmawiaj. - Patch mi ufa.
To powinno ci wystarczy. - Patch wcale ci nie ufa. Wykorzystuje ci. Teraz si z tob zadaje, ale kiedy nie bdziesz
mu ju potrzebna, pozbdzie si ciebie bez wyrzutw sumienia. Na twarzy Dabrii pojawi si szkaradny grymas. Skoro ju udzielamy sobie rad, to posuchaj mojej. Zejd
ze mnie. - Spojrzaa na mnie ostrzegawczo. Grozia mi.
Miaa co do ukrycia. Postanowiam, e odkryj jej tajemnic. Zniszcz j.

ROZDZIA 22
Odwrciam twarz, eby nie osiad na mnie kurz
spod k samochodu Dabrii. Wbiegam z powrotem do
domu. Lada moment miaa wrci mama, a ja przecie nie
do, e powinnam wytumaczy jej, dlaczego impreza
skoczya si tak nagle, to jeszcze musiaam pozby si
ciaa Barucha. Jeeli naprawd uwierzy, e wbiam mu
pogrzebacz w blizny po skrzydach, przez kilka nastpnych
godzin powinien si utrzymywa w katatonicznym stanie,
co znacznie by mi uatwio przeniesienie jego ciaa. Uf, w
kocu los si do mnie umiechn.
Kiedy weszam do salonu, nad ciaem Barucha pochyla - si Patch. Na jego widok poczuam ulg.

- Patch! - krzyknam i podbiegam do niego. Aniele! - zawoa. Jego twarz bya staa ze zmartwienia.
Podnis si z podogi, a ja wpadam w jego otwartej ramiona. Przycisn mnie do siebie. Pokiwaam gow, eby
go uspokoi, i przeknam ktra zaklinowaa mi si w gardle. - Wszystko w porzdku. Nic mi nie jest. Uyam triku,
jak by myla, e Nefilowie robi obaw na dom. Na
wszelki wypadek wmwiam mu te, e w blizny po skrzydach wbiam mu pogrzebacz - westchnam niepewnie. Skd wiedziae, e upade anioy wdary si na imprez? Twoja mama mnie wyrzucia, ale nie miaem zamiaru zostawia ci bez opieki. Zaczaiem si na ulicy. W stron
twojego domu kierowao si sporo samochodw, ale wydawao mi si, e to wasi gocie. Przybiegem, kiedy tylko
zobaczyem, e z domu uciekaj przeraeni ludzie. Przy
drzwiach czatowa upady anio, ktry myla, e chc mu
ukra upy wojenne. Musiaem ugodzi w blizny po
skrzydach jego i kilku innych aniow. Mam nadziej, e
twoja mama nie zauway, e uamaem kilka gazi z
drzewa przed domem. wietnie nadaj si na dzidy. - Jego
usta drgny w szelmowskim umiechu.
- Mama zaraz wrci. Patch skin gow. - Zajm
si ciaem. Moesz wczy prd? Skrzynka z bezpiecznikami jest w garau. Sprawd, czy kto ich nie wyczy. Jeeli przecili kable do domu, bdziemy mieli wicej pracy.
- Ju id. - Jednak zatrzymaam si w poowie drogi zawrciam. - Bya tu Dabria. Prbowaa mi wmwi, ze to ty
kazae jej mnie std zabra. Mylisz, e bya z nimi?

Ku mojemu zaskoczeniu powiedzia:


- Dzwoniem do niej. Bya w okolicy. Ja rzuciem
si w pogo za upadymi anioami, wic poprosiem, eby
po ciebie pojechaa.
Zszokowana i zirytowana, nie mogam wydusi
sowa. Nie widziaam, czy jestem bardziej wcieka na to,
e Dabria mwia prawd, czy na to, e ledzia Patcha. To,
e bya w okolicy", wydawao mi si mocno podejrzani
poniewa ulica, przy ktrej mieszkam, ma ptora kilometra dugoci, mieci si przy niej tylko nasz dom i koczy
si lepym zaukiem przed lasem. Dabria musiaa zainstalowa Patchowi urzdzenie namierzajce. Kiedy do niej
dzwonu siedziaa pewnie w samochodzie zaparkowanym
kilkaset metrw dalej, z lornetk w doniach.
Nie miaam wtpliwoci, e Patch jest mi wierny.
Nie miaam te wtpliwoci, e Dabria chce to zmieni. I
uznaam jednak, e nie czas na ktni, i powiedziaam:
- Co powiemy mamie? - Ja... Ja si tym zajm.
Patch i ja odwrcilimy si gwatownie na dwik mysiego
pisku, ktry wyda kto stojcy w drzwiach. Marcie zaamywaa rce. Wyczua jednak, e ten gest zdradza jej sabo, wic natychmiast je opucia. Odgarna wosy z
ramion, uniosa brod i powiedziaa nieco pewniejszym
tonem:
- Ta impreza bya moim pomysem, wic jestem za
ni wspodpowiedzialna. Powiem jej, e jakie dupki zja-

wiy si tu bez zaproszenia i zaczy demolowa dom. Moglimy zrobi tylko jedno: zakoczy imprez. Wydawao
mi si, e Marcie za wszelk cen unika patrzenia na ciao
Barucha, ktry lea na ziemi, twarz do dywanu. Pewnie
wychodzia z zaoenia, e jeeli si czego nie widzi, to
tego nie ma.
- Dzikuj, Marcie - powiedziaam szczerze. - Nie
bd taka zaskoczona. To take mj problem. Ja nie... Mam
na myli, e... Nie jestem... - Wzia gboki oddech. - Jestem jedn... z was. - Otworzya usta, eby cos doda, ale
natychmiast je zamkna. Nie zdziwio mnie to. Nieczowiek" byo sowem, ktre z trudem przychoduje na
myl, tym bardziej ciko byo wymwi je gono. Na odgos pukania Marcie i ja podskoczyymy. Spojrzaymy na
siebie niepewnie. - Udawaj, e nas tu nie byo - powiedzia
Patch, po czym przerzuci Barucha przez rami i ruszy w
stron tylnego - Aniele? - doda w mylach. - Wyma pami Marcie. Niech zapomni, e mnie widziaa. Musimy
strzec naszej tajemnicy. - Zrobione - odparam. Marcie i ja
ruszyymy do drzwi. Ledwo przekrciam klamk, a Vee
ju bya w rodku, wcigajc za sob Scotta. Mieli splecione palce.
- Przepraszamy za spnienie - oznajmia. - Co
nas... hmm... - Odkaszlna i wymienia porozumiewawcze
spojrzenie ze Scottem, po czym oboje wybuchli miechem.
- Co nas zatrzymao - dokoczy Scott z szerokim
umiechem. Vee zacza si wachlowa. - Lepiej bym tego

nie uja. Dopiero kiedy Marcie i ja odpowiedziaymy im


ponur cisz, Vee rozejrzaa si wok i spostrzega, w jakim stanie znajduje si dom.
- Zaraz. Gdzie s wszyscy? Przecie niemoliwe,
eby impreza ju si skoczya.
- Mielimy nalot chuliganw - powiedziaa Marcie.
- Mieli na sobie maski. To mg by ktokolwiek wyjaniam.
- Zaczli niszczy wntrze.
- Wysaymy wszystkich do domu - dodaam.
Zaszokowana Vee bez sowa przygldaa si zniszczeniom.
- Nalot chuliganw? - powiedzia do mnie Scott w
mylach, najwyraniej nie wierzc w moje umiejtnoci
aktorskie. Wiedzia, e chodzi o co wicej. - Upade
anioy - odparam. - Jednemu z nich bardzo zaleao na
tym, bym zoya mu przysig wiernoci. Nic mi si nie
stao - dodaam szybko, kiedy jego twarz krzywia si ze
strachu. - Nie udao mu si. Czy mwi co imi Barach? Nie, ale dowiem si kto to. Moesz na mnie liczy. - Musisz zabra std Vee, w przeciwnym razie zacznie zadawa
pytania, na ktre nie mam odpowiedzi. Poza tym musz
posprzta, zanim wrci mama. - Kiedy masz zamiar jej
powiedzie? Wzdrygnam si, zaskoczona bezporednim

pytaniem Scotta. - Nie mog jej powiedzie. Musz dba o


jej bezpieczestwo. Ciebie te o to prosz. To moja najlepsza przyjacika, Scott. Nic nie moe jej si sta. - Zasuguje na to, eby zna prawd. - Zasuguje na o wiele
wicej, ale teraz jej bezpieczestwo V jest dla mnie najwaniejsze. - A jak mylisz, co jest najwaniejsze dla niej?
- powiedzia Scott. - Ufa ci i zaley jej na tobie. Oka jej
taki sam szacunek. Nie miaam czasu na ktni. - Scott,
prosz - bagaam. Przez chwil przyglda mi si badawczo. Nie by zadowolony, ale widziaam, e pozwoli mi
wygra t bitw. Przynajmniej na razie.
- Wynagrodz ci to, Vee - powiedzia Scott. Chodmy do kina. Moesz wybra film. Nie chc ci niczego sugerowa, ale graj teraz nowy film o superbohaterach. Ma beznadziejne recenzje, co oczywicie oznacza, e
bdzie wietny.
- Zostamy. Pomoemy Norze posprzta ten. powiedziaa Vee. - Dowiem si, kto to zrobi, i dam im do wiwatu. Moe zupenym przypadkiem znajd cuchnc w
szkolnej szafce. I lepiej niech pilnuj opon, bo nie Komo,
czy nie bd akurat w okolicy ze scyzorykiem. - Zrb sobie
wolne - powiedziaam do Vee. - Marcie pomoe mi posprzta, prawda Marcie? - powiedziaam sodko, oplatajc
j ramieniem, jednak moje sowa podszyte byy tonem
wyszoci.
Vee spojrzaa na mnie i dostrzegam w jej oczach
porozumiewawczy bysk.

- Jaka ty askawa! - powiedziaa Vee do Marcie. Zmiotka jest pod zlewem, razem z workami na mieci. Vee dala jej kuksaca. - Baw si dobrze i nie zam zbyt
wielu paznokci.
Kiedy zamkny si za nimi drzwi, Marcie i ja oparymy si o cian i jednoczenie wydaymy westchnienie
ulgi.
- Stawiasz mi col! - umiechna si Marcie.
Odchrzknam.
- Dzikuj, e mi dzi pomoga - powiedziaam
szczerze. Ten jeden raz Marcie okazaa si naprawd...
Pomocna, uwiadomiam sobie z zaskoczeniem. A
ja udaam zamiar odpaci si jej wymazaniem pamici.
Odepchna si od ciany i otrzepaa rce.
- Ten wieczr si jeszcze nie skoczy. Zmiotka jest
pod zlewem?

ROZDZIA 23
Szybko nasta ranek. Obudzio mnie stukanie w

okno. Kiedy przewrciam si na drugi bok, za szyb zobaczyam] Dantego siedzcego na gazi. Dawa mi znak,
ebym wysza na zewntrz. Uniosam do z wycignitymi picioma palcami, dajc mu znak, e tylu wanie minut potrzebuj.
Teoretycznie miaam szlaban. Ale byam pewna, e
Dante nie kupi tej wymwki.
Kiedy znalazam si na podwrku, panowa jeszcze
mrok, a w powietrzu czu byo rzeki posmak jesieni. Potaram rce, eby je rozgrza. Nad naszymi gowami wci
wisia talarek ksiyca. Gdzie w oddali paczliwie zahukaa sowa.
- Dzi rano wok twojego domu kry nieoznakowany samochd z radarem - powiedzia Dante, chuchajc
w donie. - Jestem niemal pewien, e by to policjant. Mia
ciemne wosy i, z tego co zauwayem, by kilka lat ode
mnie starszy. Masz pomys, kto to mg by? Detektyw
Basso. Co tym razem zrobiam, eby zwrci] jego uwag?
- Nie - odparam, uznajc, e nie jest to czas na przyznawanie si przed Dantem, e miaam w przeszoci do czynienia z lokaln policj. - Pewnie koczy zmian, szuka
jakiego zajcia. Jedno jest pewne: tutaj nikt nie przekracza
prdkoci. Dante umiechn si ironicznie. - Przynajmniej
nie w samochodzie, panno szybkonoga. Zaczynamy? - Nie.
Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Uklk i zawiza
sznurowado, ktre zdyo mu si rozsupa. - Czas na
rozgrzewk. Wiesz, co robi. Wiedziaam, i owszem. Dante

nie mia jednak pojcia, e biegnc za nim po lesie i coraz


gbiej zapuszczajc si w nasz ustronny teren treningowy,
fantazjowaam o tym, e rzucam w niego noami, rzutkami
i innymi ostrymi przedmiotami. Musiaam si jako wprawi w odpowiedni nastrj.
Kiedy byam ju mokruteka od potu, Dante przygotowa dla mnie kilka serii wicze rozcigajcych, ktre
miay mi pomc w zwikszeniu zwinnoci. Byam wiadkiem tego, jak Marcie wykonuje kilka dokadnie takich samych wicze w swojej sypialni. Nie bya ju czci
druyny cheerleaderek, jednak z jakiego powodu zachowanie umiejtnoci wykonywania szpagatu byo dla niej
wane.
- Jaki mamy plan na dzisiaj? - zapytaam, siadajc
na ziemi i rozsuwajc nogi tak, by tworzyy liter v. Pochyliam i oparam czoo o rzepk, czujc, jak nacigaj mi si
Cigna w kolanach.
- Optywanie. - Optywanie? - powtrzyam zaskoczona. - Jeeli upade anioy mog opanowywa nasze
ciaa, to my te powinnimy si tego nauczy. Nie ma lepszego sposobu na walk, ni umiejtno kontrolowania
ciaa i umysu naszego przeciwnika - cign Dante. - Nawet nie wiedziaam, e upadego anioa mona opta. Odkd dysponujemy diabelsk moc, owszem, jest to moliwe. Wczeniej nie bylimy do silni. Od kilku miesicy
w tajemnicy szkoliem wybranych Nefilw, w tym take
siebie, w zakresie optywania. Noro, opanowanie tej umie-

jtnoci przechyli szal zwycistwa na nasz stron. Jeeli


nam si to uda, mamy szans. - Szkolie si w tym? Jak?
Opanowywanie cia byo moliwe tylko w czasie trwania
cheszwanu. Jakim cudem pracowa nad t umiejtnoci
ju od kilku miesicy?
- Trenowalimy na upadych anioach. - Na jego
twarzy pojawi si grony umiech. - Przecie ci mwiem,
e jestemy silniejsi ni kiedykolwiek. Jeden spacerujcy
samotnie upady anio nie ma szans wobec grupy Nefilw.
Noc apalimy ich na ulicy i wywozilimy do orodka
szkoleniowego zorganizowanego przez Hanka.
- Hank by w to zamieszany? - Miaam wraenie, e
tajemnice z jego przeszoci nigdy nie przestan nas przeladowa.
- Polujemy na samotnikw, introwertykw. Wybieramy tych, za ktrymi pewnie nikt nie zatskni. Podajemy
im now formu diabelskiej mocy, ktra na krtki czas
umoliwia optywanie, nawet poza cheszwanem. wiczymy na nich. - Gdzie oni teraz s? - Przetrzymujemy ich
w orodku szkoleniowym. Kiedy na nich nie wiczymy,
wbijamy im w blizny po skrzydach metalowy prt, zaklty
diabelsk moc. Dziki temu s zupenie unieruchomieni.
To nasze prywatne szczury laboratoryjne. Byam przekonana, e Patch nic o tym nie wie. W przeciwnym wypadku
na pewno by mi o tym powiedzia.
- Ilu ich jest? I gdzie znajduje si ten orodek?

- Nie mog ci tego zdradzi. Zakadajc go, wraz z


Hancem i Blakelym uznalimy, e bezpieczniej bdzie
trzyma jego pooenie w cisej tajemnicy. Teraz, kiedy
Hank umar, Blakely i ja jestemy jedynymi Nefilami, ktrzy je znaj. Tak jest lepiej. Jeeli nagniemy zasady, natychmiast pojawi si zdrajcy, ludzie, ktrzy dla pienidzy
zrobi wszystko, nawet sprzeniewierz si wasnej rasie.
Tak to ju jest. Nefilska natura przypomina ludzk.
Eliminujemy jedynie pokus.
- Zabierzesz mnie na trening do tego orodka? - Byam pewna, e tu take bd obowizywa jakie reguy i
e, na przykad, bd miaa zawizane oczy albo kto wymae mi tras z pamici. Moe jednak uda mi si to jako
obej? Moe wraz z Patchem bdziemy umieli odtworzy
t drog?
- Nie musimy. Tak si skada, e mam tu akurat jednego szczura. Szybko rozejrzaam si wok. - Gdzie? Nie martw si. Poczenie diabelskiej mocy i prta w bliznach sprawia, e nasz krlik dowiadczalny jest skonny
do wsppracy. - Dante znikn za gazem, by Po chwili
wrci, cignc za sob upad anielic, ktra wygldaa
na nie wicej ni trzynacie ludzkich lat. Jej nogi, wystajce z biaych szortw gimnastycznych jak dwie wykaaczki, nie mogy by grubsze od moich ramion.
Dante rzuci jej bezwadne ciao na ziemi jak worek kartofli. Odwrciam wzrok od metalowego prta
tkwicego w jej plecach. Chocia wiedziaam, e dziew-

czyna nic nie czuje, i tak przeszy mnie ciarki.


Musiaam przypomnie sobie, e anielica jest wrogiem. Zaangaowaam si w t wojn osobicie, kiedy odmwiam upademu anioowi zoenia przysigi wiernoci.
Wszyscy byli niebezpieczni i kadego z nich naleao powstrzyma.
- Kiedy wycign prt, minie tylko kilka sekund,
zanim anielica zacznie walczy. Ten rodzaj diabelskiej
mocy szybko z niej wyparuje. Innymi sowy: miej oczy dookoa gowy. - Czy ona bdzie wiedziaa, e j opanowaam? - Moesz by o to spokojna. Przechodzia przez to
kilkaset razy. Chc, eby j optaa i przez kilka minut
kierowaa jej zachowaniem, tak eby przyzwyczaia si do
sterowania jej ciaem. Daj zna, kiedy bdziesz gotowana
to, eby j opuci. Przygotuj prt. - Jak mam si dosta
do rodka? zapytaam. Moje ramiona pokryy si gsi
skrk. Byo mi zimno, ale nie tylko ze wzgldu na chd
przenikajcy powietrze. Nie chciaam opta upadego
anioa, ale z drugiej strony powinnam dostarczy Patchowi
jak najwicej informacji na temat caego procesu. Nie uda
nam si rozwiza problemu, ktrego nie rozumiemy.
- Bdzie osabiona od diabelskiej mocy. To ci pomoe. Poza tym, zacz si cheszwan, wic opanowanie
cia jest duo atwiejsze. Musisz zastosowa na niej trik
umysowy i przej kontrol nad jej mylami. Niech jej si
wydaje, e chce, eby j optaa. Kiedy straci czujno,
bdzie dla ciebie pestka i swobodnie w ni wnikniesz. Jej

wcignie ci do rodka tak szybko, e nawet nie poczujesz,


kiedy przejmiesz nad ni kontrol.
- Ona jest taka moda... - Nie daj si nabra. Jest
rwnie przebiega i niebezpieczna jak caa reszta. Prosz...
przyniosem ci dodatkow dawk diabelskiej mocy, ktra
pomoe ci przy pierwszym podejciu. Nie od razu signam po fiolk. Z podania a mrowiy fenie palce, ale
trzymaam donie wzdu ciaa. Wypiam ta tyle diabelskiej mocy... Obiecaam sobie, e przestan i e powiem o
wszystkim Patchowi. Na razie nie udao mi si ani jedno,
ani drugie. Spojrzaam na fiolk migoczcego niebieskiego
pynu i poczuam w odku ostry, kujcy gd. Jednoczenie nie chciaam i desperacko potrzebowaam diabelskiej
mocy. Bez niej krcio mi si w gowie. Zaycie odrobiny
nie mogo mi przecie specjalnie zaszkodzi. Zanim zdoaam si powstrzyma, wycignam rk i wziam fiolk.
Usta wypeniy mi si lin.
- Czy mam wypi cao? - Tak. Przechyliam
fiolk, a diabelska moc spyna mi do garda, palca jak
trucizna. Zaczam si krztusi i prycha. aowaam, e
Blakely nie wymyli czego, co poprawioby smak pynu.
Przydaoby si take, eby zminimalizowa jego negatywne skutki uboczne. Kiedy tylko wypiam dawk diabelskiej mocy, rozbolaa mnie gowa. Z dowiadczenia
wiedziaam, e wraz z upywem dnia mj stan moe si
tylko pogorszy. - Gotowa? - zapyta Dante. Nie od razu
skinam gow. Naprawd nie miaam najlejszej ochoty
opta tej dziewczyny. Raz sama tego owiadczyam, kiedy

Patch przej moje ciao, aby ocali mnie przed mierci z


rk Chaunceya Langeais'go, dalekiego krewnego, ktry nie
darzy mnie rodzinnym sentymentem - Chocia Patch prbowa mnie w ten sposb chroni, opanowa moje ciao,
czuam zniewolenie, ktrego nie chciaabym ju nigdy dowiadczy. Nie chciaam rwnie prbowa tego na kim
innym.
Rzuciam okiem na dziewczyn. Przechodzia przez
to ju setki razy, a ja ponownie miaam sprawi jej cierpienie.
- Gotowa - odparam w kocu z cikim sercem.
Dante ostronie wycign dziewczynie prt z blizn
po skrzydach, uwaajc na to, by nie dotkn jego wieccej na niebiesko dolnej czci.
- Lada moment... - wyszepta ostrzegawczo. - Przyszykuj si. Jej myli zaczn emitowa magnetyczne impulsy. Kiedy tylko wyczujesz mentaln aktywno, wniknij
do jej gowy. Nie marnuj czasu, przekonujc j, e to ona
pragnie, eby j opanowaa. Midzy drzewami zawisa
gsta, pena napicia cisza. Zbliyam si do dziewczyny,
czekajc na jakikolwiek znak. Dante ugi kolana, przygotowany, by w kadej chwili wkroczy do akcji. Ciemne
niebo wypenio si ostrym krakaniem wrony. Wyczulam
lekki przepyw energii. Byo to jedyne ostrzeenie, ktrego
udzielia mi dziewczyna, zanim rzucia si na mnie z obnaonymi zbami, drapic jak dzikie zwierz.

Upadymy na ziemi. Byam szybsza i znalazam


si na grze. Prbowaam zapa j za nadgarstki i przygwodzi je do ziemi, tu nad jej gow, ale zrzucia mnie
z siebie jednym zrcznym ruchem. Upadam na ziemi i
usyszaam, jak anielica zwinnie lduje kilka metrw dalej.
Kiedy spojrzaam w gr, zobaczyam, jak odbija si od
zieiiu i skacze w moim kierunku.
Zwinam si i przetoczyam w bok.
- Teraz! - rykn Dante. Ktem oka zobaczyam, e
trzyma w grze prt. Szykowa si, eby zaatakowa
dziewczyn, gdyby mnie si to nie udao.
Zamknam oczy i prbowaam skupi si na jej
mylach. Czuam, jak przybliaj si i oddalaj niczym
rozwcieczone owady. Zanurkowaam w jej umys, rozbijajc w py wszystko, co napotkaam na swojej drodze. Spltaam jej myli w jedn wielk mas i jak hipnotyzer
powtarzaam: wpu mnie do rodka, wpu mnie do
rodka.
Dziewczyna poddaa si szybciej, ni sdziam.
Zgodnie z tym, co mwi Dante, poczuam, jak pyn w jej
stron. Miaam wraenie, e moja dusza przycigana jest
przez potne pole siowe. Nie bronia si. Czuam si jak
we nie - wiat wok by rozkoysany, rozdygotany, a jego
krawdzie zamazane. Nawet nie wiem, kiedy wszystko si
zmienio. Mrugnam jedynie okiem i ju ogldaam wiat
z innej perspektywy.

Byam w niej - w jej ciele, umyle, duszy. Opanowaam j.


- Noro? - powiedzia Dante, z niedowierzaniem
mruc oczy. - Jestem w rodku. - Przestraszyam si wasnego gosu. To ja wydaam polecenie, ale gos nalea do
niej. By wyszy i sodszy, ni spodziewaam si po upadym aniele. Z drugiej strony bya przecie taka moda... Czujesz jaki sprzeciw? Czy stawia ci jakikolwiek opr? zapyta Dante. Tym razem potrzsnam tylko gow. Nie
byam gotowa, by jeszcze raz usysze, jak wypowiadam
sowa jej gosem. Podczas gdy Dante chcia, ebym wiczya sterowanie jej ciaem, ja pragnam jedynie, eby si
z niej wydosta. Pospiesznie wydaam anielicy kilka komend. Rozkazaam jej eby przebiega krtki dystans, z atwoci przeczya przez powalone drzewo, rozwizaa i
zawizaa e sznurwki. Dante mia racj - miaam nad ni
pen kontrol. Gdzie w gbi duszy wiedziaam, e wykonuj te wszystkie ruchy wbrew jej woli. Mogabym rozkaza jej, eby wsadzia ostrze we wasne blizny po
skrzydach, a ona musiaaby si temu podporzdkowa.
- Skoczyam - powiedziaam do Dantego w mylach - Wychodz. - Zosta troch duej - odpar. - Musisz
powiczy To powinno by dla ciebie zupenie naturalne.
Jeszcze raz powtrz komendy. Zignorowaam jego prob i
rozkazaam jej ciau, eby mnie z siebie wyrzucio. Przemiana znw okazaa si byskawiczna i ledwo zauwaalna.
Przeklinajc pod nosem, Dante wetkn prt z po-

wrotem w blizny anielicy. Jej ciao opado bezwadnie,


jakby bya martwa. Ramiona i nogi wygiy si pod dziwnym ktem. Chciaam odwrci wzrok, ale nie mogam.
Zastanawiaam si, jak wczeniej wygldao jej ycie na
Ziemi. Zastanawiaam si, czy ktokolwiek za ni tskni i
czy kiedykolwiek bdzie jeszcze wolna. I jak ponure musz by jej perspektywy.
- Za krtko w niej bya - powiedzia Dante z rozdranieniem. - Nie syszaa, e kazaem ci jeszcze raz powtrzy komendy? Wiem, e na pocztku moesz czu si
troch skrpowana...
- Jak to dziaa? - zapytaam. - Przecie dwa obiekty
nie mog istnie w tej samej przestrzeni w tym samym czasie. Jak wic dziaa opanowywanie czyjego ciaa? Wszystko sprowadza si do mechaniki kwantowej, funkcji
falowej i dualizmu korpuskularnofalowego. - Nie ogarniam
jeszcze teorii kwantowej - powiedziaam z lekk uraz. Sprbuj mi to wytumaczy tak, ebym zrozumiaa. - Z
tego co wiem, wszystko odbywa si na poziomie subatomowym. Dwa obiekty mog istnie w tym samy miejscu w
tym samym czasie. Nie wiem, czy ktokolwiek rozumie, jak
to waciwie dziaa. Tak ju po prostu jest. - I to wszystko?
- Troch wiary, Grey. - Dobrze. Uwierz ci, ale chc czego
w zamian - powiedziaam, spogldajc na Dantego przenikliwie. - Wychodzi ci ledzenie, prawda? powiedzmy. po
miecie krci si podstpny archanio, ktry nazywa si
Pepper Friberg. Uwaa, e szantauje go upady anio, a ja
chyba wiem, kto to jest. Chciaabym, eby zebra prze-

ciwko niej dowody. - Niej? - Kobiety te bywaj sprytne. Co to ma wsplnego z dowodzeniem Nefilami? - To
sprawa osobista. - Dobra - powiedzia Dante powoli. - Co
powinienem wiedzie? - Patch powiedzia, e wielu upadych aniow moe szantaowa Peppera Friberga z rnych powodw. Niektrzy chc zdoby strony z Ksigi
Henocha, spojrze w przyszo, uzyska odpuszczenie
dawnych win, pozna pilnie strzeone informacje, a nawet
otrzyma status anioa stra. Lista spraw, ktre archanio
moe zaatwi, cignie si w nieskoczono. Tak mi si
wydaje. - Co jeszcze mwi Patch? - Niewiele. On take
chce znale tego szantayst. Wiem, e sprawdza kilka
tropw i namierzy przynajmniej Jednego podejrzanego,
ale jestem niemal pewna, e szuka nie tam gdzie trzeba.
Ktrego wieczoru widziaam, jak jego rozmawia z Pepperem na tyach Diabelskiej Portmonet. Nie syszaam, co
mwi, ale ona wygldaa na pewn siebie, a on by wcieky. Dziewczyna ma na imi Dabria.
Na twarzy Dantego zobaczyam lad rozpoznania.
Skrzyowa ramiona na piersi.
- Dabria? Jknam. - Nie mw mi, e te j znasz.
Sowo honoru, ona jest wszdzie. Jeeli powiesz mi jeszcze, e jest pikna, zepchn ci do wwozu i pol za tob
gaz. - Nie o to chodzi. - Dante potrzsn gow, a na jego
twarzy pojawio si wspczucie. - Nie chciaem, eby to
na mnie pado. Wolaem ci tego mwi. - Czego? - Znam
Dabri. Nie osobicie, ale... - Wyraz litoci na jego twarzy
jeszcze si pogbi. Patrzy na mnie tak, jakby mia mi

oznajmi ze nowiny. Wczeniej usiadam na pieku, eby


przedstawi mu moj opowie, ale teraz skoczyam na
rwne nogi. - No, wydu to z siebie, Dante! - Pracuje dla
mnie kilku szpiegw. To ludzie, ktrych zatrudniam, eby
mieli oko na wpywowe upade anioy - wyzna niemal ze
wstydem. - Wiadomo, e w rodowiska upadych aniow
Patch jest powaany. To bystry, mdry i zaradny facet. Dobry lider. Dziki latom, ktre spdzi jako najemnik, ma
wiksze dowiadczenie bojowe ni wikszo moich ludzi
razem wzitych.
- Szpiegowae Patcha - zrozumiaam. - Dlaczego
nic nie powiedziae? - Ufam ci, ale licz si z tym, e
Patch moe mie na ciebie wpyw. - Wpyw? Patch nigdy
nie podj za mnie adnej decyzji. Potrafi to robi sama.
To ja dowodz t operacj. Gdybym chciaa rozesa
szpiegw, sama bym to zrobia - dziaam z wyran irytacj.
- Rozumiem. Podeszam do najbliszego drzewa i
odwrciam si tyem do Dantego. - Powiesz mi, dlaczego
w ogle mi o tym mwisz? Westchn z wahaniem. Szpiegujc Patcha, czsto natrafialimy na Dabri. Zamknam oczy, aujc, e nie mog go poprosi, eby zamilk. Nie chciaam tego sysze. Wiedziaam, e Dabria
wszdzie azi za Patchem, ale ton gosu Dantego sugerowa, e ma mi do powiedzenia co o wiele gorszego ni to,
e Patch ma drczycielk, ktr w dodatku jest jego przeliczna bya dziewczyna. - Par nocy temu byli razem.
Kilka godzin. Mam dowody. Zdjcia. Zacisnam zby i

odwrciam si gwatownie. - Chc je zobaczy. - Noro... Poradz sobie - rzuciam. - Chc zobaczy te niby - - dowody, ktre zgromadzili twoi... moi ludzie. - Patch z Dabri. Kilka godzin. Wertowaam pami, prbujc ustali,
ktra to moga by noc. Byam roztrzsiona, wcieka i zazdrosna. Patch tego nie zrobi. Musiao istnie jakie wytumaczenie. Pki nie miaam dowodw, musiaam
wierzy, e jest niewinny. Zbyt wiele razem przeszlimy,
ebym teraz wysnuwaa pochopne wnioski.
Musiaam si opanowa. Gupio byoby ju teraz
ferowa wyroki. Dante mia zdjcia? W porzdku. Sama je
obejrz.
Dante zacisn usta i skin gow.
- Przywioz ci je pniej do domu.

ROZDZIA 24
Jak co rano umyam si i przygotowaam do wyj-

cia, ale wszystko robiam mechanicznie. Cay czas wy obraaam sobie Patcha i Dabri razem. Wczeniej nie wpadam na to, eby zapyta Dantego o szczegy, a teraz
pytania, na ktre nie miaam odpowiedzi, wypalay mi
dziury w mzgu. Byli razem. Kilka godzin. Mam zdjcia".
Co oznaczao to, e byli razem? Czy pytanie o to
byo przejawem naiwnoci? Nie. Ufaam Patchowi. Chciaam do niego zadzwoni, ale oczy wicie tego nie zrobiam.
Miaam zamiar poczeka na zdjcia. Jeeli bdzie na nich
co, co udowodni jego win... przynajmniej bd wiedziaa
od razu.
Marcie wesza do kuchni i usiada na skraju blatu.
- Szukam kogo, kto dzi po szkole pjdzie ze mn
na zakupy. Odsunam od siebie misk rozmikych patkw. Zamyliam si na tak dugo, e nie mogam ich ju
uratowa.
- Zawsze chodz na zakupy w pitek po poudniu powiedziaa. - To taki mj rytua. - Chyba raczej tradycja poprawiam j. - Potrzebuj nowego paszcza na jesie.
Czego ciepego bawenianego, ale stylowego - dodaa,
marszczc brwi z namysem.
- Dziki za propozycj, ale czeka na mnie cikie
zadanie domowe z matmy. - Daj spokj. Nie odrabiaa
lekcji przez cay tydzie, wic po co chcesz to robi teraz?
Naprawd potrzebuj rady. To wany zakup. A ju myla-

am, e normalniejesz... - wymamrotaa. Podniosam si z


krzesa i wstawiam misk do zlewu. - Wiesz, jak mnie
udobrucha. Nie ma to jak dobry komplement. - Daj spokj, Noro. Nie chc si kci - marudzia dalej. - Chciaabym tylko, eby posza ze mn na zakupy.
- A ja chciaabym zda matm. Poza tym mam szlaban. - Nie martw si, rozmawiaam z twoj mam. Ju jej
przeszo. Nie masz szlabanu. Poczekam p godziny po
lekcjach, eby zdya odrobi matm. Zmruyam oczy i
przyjrzaam si jej badawczo. - Stosujesz na mojej mamie
triki umysowe? - Wiesz, co myl? Jeste zazdrosna, e si
z ni zaprzyjaniam. Wrr... - Tu nie chodzi tylko o matm,
Marcie. Musz pomyle tym, co wydarzyo si wczorajszej nocy, i jak sprawi, eby si to wicej nie powtrzyo.
Nie mam zamiaru skada przysigi wiernoci - powiedziaam stanowczo. - I nie eby jakikolwiek Nefil musia to robi.
Marcie sapna ze zniecierpliwieniem. Jeste taka
sama jak mj tata. Mogaby w kocu przela by tak... Nefilk? - podrzuciam jej. - Mieszacem, dziwadem, Wybrykiem natury? Chodzcym celem?
Marcie tak mocno zacisna donie, e porowiay.
W kocu uniosa brod. W jej oczach byszczaa i wyzwanie.
- Tak. Mutantem, potworem, dziwolgiem. Takim
samym jak ja.

Uniosam brwi.
- A wic tak? Masz zamiar w kocu zaakceptowa
to kim jeste? Umiechna si niemiao. - A eby wiedziaa. - Ta wersja ciebie bardziej mi si podoba - powiedziaam. - A mnie bardziej podoba si ta wersja ciebie. Marcie wstaa i zabraa torebk ze stou. - Umawiamy si
czy nie? W niecae dwie godziny po tym, jak zabrzmia
ostatni dzwonek, Marcie przepucia prawie czterysta dolarw na weniany paszcz, dinsy i kilka dodatkw. Ja nie
wydaam tyle na ciuchy w cigu caego roku. Uwiadomiam sobie, e gdybym wychowywaa si w domu Hanka,
te bez zastanowienia paciabym kart kredytow na lewo
i prawo. Przede wszystkim miaabym kart kredytow.
Jechaymy samochodem Marcie. Powiedziaa, e
nie chce, eby ktokolwiek widzia j w moim gruchocie. i
chocia jej za to nie winiam, rozumiaam, co chce przez to
powiedzie. Marcie miaa pienidze, a ja nie. Hank zostawi mi w spadku godn poaowania armi, a Marcie otrzymaa ca reszt. Byo to co najmniej niesprawiedliwe.
- Moemy zrobi may przystanek? - zapytaam cie.
- To troch nie po drodze, ale musz co odebra mojego
kolegi Dantego. - Byo mi niedobrze na myl o tym, e zobacz zdjcia Patcha i Dabrii, ale chciaam w kocu pozna prawd. Byam zbyt niecierpliwa, eby czeka, a
Dante mi je dostarczy. Nie miaam pojcia, czy ju tego pe
zrobi, ale postanowiam przej inicjatyw.
- Od Dantego? Czy ja go znam?

- Nie. On nie chodzi z nami do szkoy. Teraz skr


w prawo. Mieszka nad Zatok Casco - powiedziaam.
Oczywicie, zdawaam sobie spraw z ironii losu.
Latem oskaryam Patcha o to, e co go czy z Marcie, a
teraz - zaledwie kilka miesicy pniej - siedziaam obok
niej w samochodzie, jadc, eby oskary go o to samo...
Tyle e tym razem chodzio o inn dziewczyn.
Nasad doni rozmasowaam punkt midzy oczami.
Moe powinnam sobie odpuci. Moe to wszystko kwestia mojego braku pewnoci siebie - moe powinnam bezwarunkowo zaufa Patchowi. Ja naprawd mu ufaam...
Tylko e tu chodzio o Dabri.
Poza tym, jeeli Patch by niewinny - a naprawd z
caego serca miaam tak nadziej - obejrzenie tych zdj
nie mogo zaszkodzi.
Kierujc si moimi wskazwkami, Marcie podjechaa pod dom Dantego, a na widok budynku a westchna z zachwytu.
- Ten twj kolega ma gust - stwierdzia, przelizgujc si wzrokiem po klasycznym wiktoriaskim domu,
przycupnitym na szerokim fartuchu trawnika. - Przyjaciele zostawili mu ten dom w spadku - powiedziaam. - Nie
musisz wysiada. Podbiegn tylko i co od niego odbior. Nie ma mowy. Musz zobaczy wntrze - odpara Marcie i
zanim zdyam j zatrzyma, wyskoczya z samochodu. -

Czy ten Dante ma dziewczyn? - Wsuna okulary przeciwsoneczne na czubek gowy i otwarcie podziwiaa bogactwo Dantego.
Tak. Mnie - pomylaam. Naprawd wybitnie sobie
radziam, prbujc podtrzyma t gierk. Nawet moja
przyrodnia siostra, z ktr mieszkaam pod jednym dachem
nie wiedziaa nic o moim chopaku".
Weszymy na ganek i zadzwoniymy do drzwi.
Odczekaam chwil i ponownie wcisnam dzwonek. Osoniy oczy domi i zajrzaam do ciemnego wntrza przez
okno jadalni. Jak zwykle miaam szczcie. Wanie wtedy,
kiedy do niego przyjechaam, nie byo go w domu.
- Halo, halo! Szukacie tego modego czowieka,
ktry tu mieszka?
Kiedy si odwrciymy, zauwayymy stojc na
chodniku starsz kobiet. Na nogach miaa rowe kapcie,
a we wosach rowe waki. Na smyczy trzymaa maego
czarnego psa.
- Szukamy Dantego - powiedziaam. - Jest pani
jego ssiadk? - Na pocztku lata wprowadziam si do
crki i zicia. O tam - wyjania, machajc rk. - Mj m
John odszed. Panie, wie nad jego dusz. Miaam do wyboru zamieszka w domu opieki albo u zicia. On nigdy
nie opuszcza deski klozetowej - poinformowaa nas kobieta. - Co ona plecie? - zapytaa mnie Marcie w mylach. Poza tym, helol, temu psu przydaaby si kpiel. Nawet

std go czuj.
Udaam przyjacielski umiech i zeszam z ganku. Nazywam si Nora Grey. A ten mody czowiek, ktry tu
mieszka, to Dante Matterazzi, mj przyjaciel.
- Matterazzi? Wiedziaam! Wiedziaam, e to z takim nazwiskiem tego nie ukryje. Oni nas najedaj powiedziaa. - Ani si obejrzymy, a za potem zamieszka sam
Mussolini. - Na potwierdzenie jej sw pies zaszczeka.
Spojrzaymy na siebie, Marcie przewrcia oczami. - Widziaa go pani dzisiaj? - zapytaam. - Dzisiaj? Dlaczego
miaabym go widzie? Przecie mwi e si wyprowadzi. Dwa dni temu. Zrobi to w rodku nocy jak to Woch.
Podstpny jak sycylijski mafioso. To jaki podejrzany typ,
mwi wam. - Musiao si pani co pomyli. Dante nadal
tu mieszka - powiedziaam, prbujc utrzyma miy ton
gosu.
- Ta! Tego chopaczka licho wzio. Nigdy si nie
odzywa, taki by z niego ssiad. Ju od pierwszego dnia.
Nie mwi nawet dzie dobry" Kto to widzia takiego krtacza w przyzwoitej okolicy. Co mi tu nie pasowao. Wytrzyma tylko tydzie, ale nie mog powiedzie, e bdzie
mi go brakowao. Powinni wprowadzi jakie prawo zakazujce wynajmowania domw w tej okolicy, bo potem zjawiaj si takie pozbawione szacunku typy.
- Dante nie wynajmowa tego domu. On jest jego
wacicielem. Przyjaciele zostawili mu go w spadku. - Tak
ci powiedzia? - Kobieta machna gow, wbijajc we ra-

nie spojrzenie niebieskich oczu, jakby chciaa mi da do


zrozumienia, e w yciu nie widziaa wikszej frajerki. Wacicielem tego domu jest mj zi. Ta posiado od lat
naley do jego rodziny. Wynajmowa j latem, tu przed
nadejciem kryzysu. Wtedy mona byo jeszcze zarobi na
turystach. Teraz musimy go wynajmowa woskim gangsterom.
- Musiao si pani co pomyli... - zaczam jeszcze
raz. - Sprawdcie to sobie w rejestrze gruntw. One nie
kami. Czego nie mona powiedzie o podejrzanych
makaroniarzach. Pies kry wok kobiety, oplatajc jej
nogi smycz. Co jaki czas zatrzymywa si i wydawa
ostrzegawcze warknicie w kierunku Marcie, po czym
znw wraca do obwchiwania ziemi i biegania w kko.
Kobieta odpltaa smycz i ruszya chodnikiem.
Patrzyam, jak odchodzi. Dante by wacicielem
tego domu. Nie wynajmowa go.
Poczuam, jak ciska mnie w klatce piersiowej. Jeeli Dante rzeczywicie znikn, to jak zdobd wicej diabelskiej mocy? Substancja ju mi si koczya. Zosta mi
jeszcze zapas na jeden, gra dwa dni, jeeli bd oszczdza.
- C, kto tu kamie - powiedziaa Marcie. - Myl, e to ona. Nigdy nie ufam starym kobietom. Zwaszcza
takim gderliwym. Ledwo j syszaam. Prbowaam zadzwoni na komrk Dantego, modlc si, eby odebra,
ale moje nadzieje spezy na niczym. Nie wczya si na-

wet poczta gosowa.


Pomogam Marcie wnie torby z zakupami do
domu. Mama zesza do nas po schodach.
- Jaki twj kolega to podrzuci! - powiedziaa, podajc mi szar kopert. - Powiedzia, e nazywa si Dante.
Powinnam go zna? - dopytywaa si. Wziam od niej kopert i prbowaam nie wykazywa zbyt duego zainteresowania. - To kolega Scotta - wyjaniam. Mama i Marcie
spoglday wyczekujco to na mnie, to na kopert. - Pewnie chce, ebym przekazaa to Scottowi - skamaam, nie
chcc absorbowa ich t spraw. - Wyglda na starszego
ni twoi znajomi. Nie jestem zachwycona tym, e spdzasz
czas ze starszymi mczyznami - powiedziaa mama z powtpiewaniem. - Przecie mwi, e to kolega Scotta - odparam wy mijajco. Kiedy znalazam si w sypialni,
wziam gboki oddech i zamaam piecz na kopercie.
Wysypaam z niej kilka powikszonych czarnobiaych fotografii. Par z nich zrobiono w nocy. Przedstawiay Patcha
idcego opustosza ulic. Patcha ledzcego kogo na motocyklu. Patcha dzwonicego z budki telefonicznej. Nie byam zaskoczona - wiedziaam, e Patch przez cay czas
prbuje namierzy szantayst Peppera.
Kolejne zdjcie przedstawiao Patcha i Dabri.
Siedzieli w nowym pickupie Patcha - fordzie F150.
W wietle latarni wida byo malekie igieki deszczu. Dabria obejmowaa Patcha za szyj, a na jej ustach bka si
zalotny umiech. Przytulali si i wcale nie wygldao na to,

by Patch si opiera.
Szybko przejrzaam ostatnie trzy zdjcia. Nagle zakuo mnie w odku i poczuam, e zaraz zwymiotuj.
Pocaunek.
Dabria caowaa Patcha. Zdjcia nie kamay.

ROZDZIA 25
Par nocy temu byli razem. Kilka godzin". Siedziaam na pododze w azience, oparta o drzwi kabiny
prysznicowej, z kolanami podcignitymi pod brod.
Mimo e grzejnik by wczony, byam zmarznita, zlana
zimnym potem. Obok mnie leaa pusta butelka diabelskiej
mocy. Wykorzystaam cay zapas. Nawet nie pamitaam,
kiedy j wypiam. Mimo e oprniam ca butelk, wcale
nie czuam si lepiej. Nawet diabelska moc nie potrafia
podwign mnie z gbi rozpaczy. Ufaam Patchowi. Kochaam go zbyt mocno, by uwierzy, e byby zdolny mnie
tak skrzywdzi. Musiao istnie jakie wyjanienie.
Wyjanienie. To sowo koatao mi w gowie, puste
i drwice.
Kto zapuka do drzwi.
- Pamitasz, e to wsplna azienka? Mj pcherz
jest malutki jak u wiewirki - powiedziaa Marcie. Powoli
podniosam si z podogi. Nachodziy mnie absurdalne

myli: Czy Dabria umiaa lepiej caowa? Czy Patch aowa, e nie jestem do niej podobna?
Sprytna, zimna, elegancka. Zastanawiaam si, w
ktrym momencie do niej wrci i czy jeszcze ze mn nie
zerwa, poniewa wiedzia, e si zaami. jeszcze.
Ogarno mnie przygnbiajce uczucie niepewnoci.
Otworzyam drzwi i przemknam kolo Marcie. Byam poowie korytarza, kiedy w poczuam na sobie jej
wzrok.
- Wszystko w porzdku? - zapytaa. - Nie chc o
tym mwi. - Poczekaj! Nora! Ty paczesz? Przetaram
oczy rk i ze zdziwieniem odkryam, e rzeczywicie pakaam. Miaam wraenie, e ta chwila jest odlega i zastyga w czasie, jakby wszystko dziao si gdzie indziej - we
nie. Nadal staam do niej plecami. Powiedziaam: - Musz
wyj. Moesz mnie kry? Chyba nie zd wrci do
domu punktualnie.
W drodze do Patcha na chwil si zatrzymaam. Gwatownie skrciam kierownic mojego volkswagena, wjechaam na pobocze, wypadam z samochodu i
zaczam chodzi tam i z powrotem. Wok panoway
mrok i chd. aowaam, e nie wziam paszcza. Nie
wiedziaam, co mu powiem, kiedy go zobacz. Nie miaam
ochoty wpada w histeri. Nie chciaam te wrzeszcze.

Zabraam ze sob zdjcia, wic ostatecznie uznaam, e nie bd musiaa nic mwi. Po prostu wrcz mu
je i zadam tylko jedno krtkie pytanie: Dlaczego?
Kiedy zobaczyam bugatti Dabrii zaparkowane pod
domem Patcha, poczuam, e ogarnia mnie obojtno, lodowata jak topniejcy nieg. Zahamowaam gwatownie
Poowie ulicy i z trudem przeknam lin. W gardle mi gniew. Wypadam z samochodu.
Wetknam klucz do zamka i wtargnam do mieszkania. Jedynym rdem wiata bya lampa stojca na stoliku w salonie. Dabria przechadzaa si przed oknem, ale
na mj widok si zatrzymaa.
- Co ty tu robisz? - zapytaa, wyranie zaskoczona.
Gniewnie potrzsnam gow. - O nie. To mj tekst. Jestemy w domu mojego chopaka, wic tylko ja mog ci o to
zapyta. Gdzie on jest? - zapytaam, idc korytarzem prowadzcym do sypialni Patcha. - Moesz sobie darowa.
Nie ma go tu. Odwrciam si gwatownie i rzuciam Dabrii spojrzenie pene niedowierzania, obrzydzenia i nienawici.
- Wic co TY TU ROBISZ? powiedziaam, podkrelajc kade sowo. Czuam, jak ronie we mnie gniew. Nawet nie staraam si go opanowa. Naleao si jej. - Mam
kopoty, Noro. - Jej warga zadraa. - Lepiej bym tego nie
uja. - Rzuciam w ni kopert ze zdjciami. Wyldowaa
u jej stp. - Jak to jest kra komu chopaka? Sprawia ci to

przyjemno, Dabrio? Lubisz bra to, co do ciebie nie naley? A moe po prostu cieszy ci niszczenie czyjego
szczcia? Dabria pochylia si, eby podnie kopert, ale
przez cay czas patrzya mi w oczy. Niepewnie zmarszczya brwi. Nie wierzyam, e ma czelno zachowywa
si tak, jakby niczym nie wiedziaa.
- Samochd Patcha - wyjaniam z wciekoci.
Ty i on, w tym tygodniu. Bylicie razem. Pocaowaa go!
Odwrcia ode mnie spojrzenie, tak by mc zajrze do
koperty, po czym pooya j na poduszce od sofy.
- Nie rozumiesz... - Oj, chyba jednak rozumiem. To
nie jest znowu takie trudne. Nie masz poczucia przyzwoitoci ani szacunku dla drugiej osoby. Bierzesz to, czego
pragniesz, i nikt inny ci nie obchodzi. Chciaa Patcha i
wyglda na to, e go dostaa - urwaam. Szczypay mnie
oczy. Prbowaam mruga, eby odpdzi zy, ale napyway zbyt szybko. - Mam kopoty, poniewa prbujc pomc Patchowi, popeniam bd - powiedziaa Dabria
agodnym, penym niepokoju gosem, ignorujc moje
oskarenia. - Patch powiedzia mi, e Blakely produkuje
diabelsk moc dla Dantego i e trzeba zniszczy jego laboratorium. Powiedzia, e jeeli natrafi na jakkolwiek informacj, ktra mogaby go doprowadzi do Blakely'ego
albo jego laboratorium, powinnam mu o tym natychmiast
powiedzie.
Kilka dni temu, bardzo pno w nocy przysza do
mnie grupa Nefilw. Chcieli, ebym im powrya. Szybko

odkryam, e s zatrudnieni jako ochroniarze w armii Czarnej Rki. Do tamtej pory byli ochroniarzami wpywowego
i potnego Nefila o nazwisku Blakely. Przycignli moj
uwag. Powiedzieli, e ich praca bya spokojna i nudna i e
pracowali na dugie zmiany. Wczeniej tego wieczoru postanowili pogra w pokera, eby czas szybciej pyn,
mimo e gry i wszelkie rozrywki mogce ich rozproszy
byy zakazane. Jeden z nich opuci swoje stanowisko,
eby kupi tali kart. Grali zaledwie kilka minut, kiedy nakry ich dowdca. Natychmiast zwolni ich z pracy i wyrzuci z armii. Lider tych onierzy, Hanoth, bardzo chcia
odzyska prac. Ma rodzin na utrzymaniu. Martwi si o
bezpieczestwo najbliszych. Nie chce, eby zostali ukarani albo wygnani za jego przewinienia. Przyszed do mnie
z nadziej, e powiem mu, czy zdoa odzyska prac. Najpierw przepowiedziaam los jemu. Miaam ochot powiedzie mu prawd: e jego byy dowdca chce go uwizi i
torturowa i e powinien natychmiast opuci miasto wraz
z ca rodzin. Podziaam jednak, e jeeli mu to powiem,
strac szans na znalezienie Blakely'ego, wic skamaam.
Skamaam dla Patcha. Powiedziaam Hanothowi, e musi
rozwizuj t kwesti bezporednio z Blakelym. Powiedziaam te, e jeeli poprosi o przebaczenie, Blakely mu wybaczy Wiedziaam, e jeli Hanoth uwierzy w moj
przepowiedni, doprowadzi mnie do Blakely'ego. Chciaam to zrobi dla Patcha. Dlatego e mi pomg i dal mi
drug szans, chocia wszyscy inni si ode mnie odwrcili... - Spojrzaa na mnie oczami penymi ez. - Chocia
tyle mogam zrobi. Kocham go - powiedziaa po prostu,

patrzc mi prosto w oczy. - Zawsz bd go kocha. Jest


moj pierwsz mioci i nigdy o nim nie zapomn. Ale on
kocha ciebie. - Westchna z przygnbieniem. - Jeeli
przyjdzie dzie, e nie bdziecie ju tak mocno zwizani,
bd czeka.
- Na twoim miejscu nie liczyabym na to odparam - Mw dalej. Ciekawa jestem, jak wyjanisz te zdjcia.
- Spojrzaam na lec na kanapie kopert. Wydawao mi
si, e od tych zdj w pokoju zrobio si duszno. Miaam
ochot podrze je na kawaki i wrzuci do kominka. - Wygldao na to, e Hanoth mi uwierzy. Kiedy wraz z innymi
onierzami wyszed, ruszyam za nimi. Bardzo uwaaam,
eby mnie nie zauwayli. Byo ich wicej, wic gdyby
mnie zapali, grozioby mi wielkie niebezpieczestwo. Wyjechali z Coldwater, kierujc si na pnocny zachd. Jechaam za nimi przez ponad godzin. Byam przekonana,
e zbliamy si do Blakely'ego. Miasta zostay daleko z
tyu i znalelimy si na prowincji. Nefilowie skrcili w
boczn drk, a ja pojechaam za nimi. Od razu wiedziaam, e co jest nie tak. Zaparkowali porodku drogi. Czterech z piciu wysiado z samochodu. Wyczulam, e
rozdzielaj si, zbliajc si do mnie z tyu i z bokw. W
mroku otoczyli mnie sieci. Nie miaam pojcia, jak domylili si, e ich ledz. Przez cay czas jechaam z wyczonymi wiatami i trzymaam si tak daleko, e kilka razy
prawie ich zgubiam. Baam si, e jest ju za pno, wic
zrobiam tylko to, co mogam: ruszyam biegiem w stron
rzeki. Zadzwoniam do Patcha i zostawiam mu wiadomo
na poczcie gosowej, po czym przepynam rzek z pr-

dem, majc nadziej, e dziki wzburzonej wodzie trudniej


im bdzie mnie wyczu. Kilkakrotnie byli bardzo blisko.
Musiaam wyj z wody i biec przez las. Nie wiedziaam,
w ktr stron biegn, ale mimo e dotaram do miasta,
czuam, e wci grozi mi niebezpieczestwo. Nawet
gdyby kto zobaczy, e Hanoth i jego ludzie mnie atakuj,
Nefilowie wyczyciliby mu po prostu pami. Biegam
wic ile si w nogach. Znalazam schronienie w opuszczonym tartaku, kiedy Patch w kocu oddzwoni. Czuam, e
nie dam rady duej biec. - W jej oczach byszczay zy. Przyjecha po mnie i zabra z kryjwki. Zrobi to, mimo e
nie udao mi si znale Blakely'ego. - Zaoya wosy za
uszy i pocigna nosem. - Zawiz mnie do Portland i
upewni si, e jestem bezpieczna. Zanim wysiadam z
jego samochodu, pocaowaam go. - Spojrzaa mi w oczy.
Nie byam pewna, czy widz w nich wyzwanie czy skruch. - To ja zainicjowaam pocaunek, a on natychmiast go
zakoczy. Wiem, jak to wyglda na zdjciach, ale chciaam mu tylko podzikowa. To trwao sekund. Patch o to
zadba.
Dabria nagle si wyprostowaa, jakby szarpna ni
jaka niewidzialna do. Jej oczy cofny si w ty czaszki,
tak e przez moment wida byo tylko ich biaka, jednak
ju po chwili znw patrzya na mnie swoimi lodowato-bkitnymi oczami.
- Jeeli mi nie wierzysz, moesz zapyta jego. Bdzie tu za nieca minut.

ROZDZIA 26
Nigdy nie wierzyam, e Dabria faktycznie potrafi
przewidywa przyszo - a przynajmniej nie po tym, jak
zostaa wygnana z nieba - ale ostatnio robia wszystko, ebym zmienia zdanie. I na razie jej si to udawao. Nieca
minut pniej zabuczay drzwi garau i na schodach ukaza si Patch. By ledwo ywy. Na jego twarzy malowao
si zmczenie, a to e Dabria i ja stoimy w jego salonie w
konfrontacyjnej pozie, chyba nie poprawio mu nastroju.
Spojrza na nas przenikliwie ciemnymi oczami.
- To nie wry nic dobrego. - Ja zaczn - powiedziaa Dabria, nerwowo nabierajc powietrza. - Ani mi si
wa - wypaliam. Stanam przed Patchem, odcinajc Dabri od naszej rozmowy. - Ona ci pocaowaa - Pewnie zainteresuje ci, e Dante, ktry ci ledzi, zrobi wam
zdjcia. Wyobra sobie moje zdziwienie, kiedy dzi wieczorem je zobaczyam. Dlaczego nic nie powiedziae? Wytumaczyam jej, e to ja ci pocaowaam i e mnie
odepchne - zaprotestowaa Dabria gwatownie. - Co ty
tu jeszcze robisz? - wybucham. - To sprawa pomidzy
mn a Patchem. Wyno si w kocu. - Wanie, co ty tu
robisz? - zapyta Patch ostro. - Wa...wamaam si - wydusia. - Baam si. Nie mogam spa. Nie mogam przesta
myle o Hanocie i pozostaych Nefilach. - Nie no, nie
wierz! - powiedziaam i spojrzaam na Patcha, szukajc u
niego potwierdzenia. Miaam nadziej, e nie nabierze si
na t ca dam w opaach", ktr odgrywaa przed nim

Dabria. Przysza tu dzi w poszukiwaniu bardzo konkretnego pocieszenia i wcale mi si to nie podobao. - Wracaj
do kryjwki - nakaza jej Patch. - Gdyby tam zostaa, byaby bezpieczna. - Mimo e by zmczony, mwi ostrym
tonem. - Po raz ostatni ostrzegam ci, eby si nie wychylaa i trzymaa z dala od kopotw. - Na jak dugo? - zapytaa paczliwie. - Czuj si samotna. Inni lokatorzy to sami
ludzie. Dziwnie na mnie patrz. - Dabria spojrzaa na niego
bagalnie. - Mog ci pomc. Tym razem nie popeni adnych bdw. Jeeli pozwolisz mi tu zosta... - Id - rozkaza jej Patch surowo. - Ju i tak namieszaa z Nor i z
Nefilami, ktrych ledzia. Wiedz, e szukasz Blakely'ego. Jeeli maj chocia troch oleju w gowie, domylili si pewnie, e wiesz, dlaczego Blakely jest dla nich
wany i co robi w swoim sekretnym laboratorium, gdziekolwiek ono jest. Nie zdziwibym si, gdyby przenieli
ca operacj. Wrcilimy do punktu wyjcia. Nie wiemy,
gdzie szuka Blakely'ego i jak zniszczy diabelsk moc doda Patch tonem penym frustracji.
- Chciaam tylko pomc - wyszeptaa Dabria drcymi ustami. Spojrzaa na Patcha wzrokiem skarconego
szczeniaczka i wysza. Zostalimy sami. Mimo e moja
mina z pewnoci nie bya zapraszajca, Patch bez zawahania przeszed przez pokj. Opar czoo o moje czoo i zamkn oczy. Powoli wypuci powietrze, jak gdyby
przygniata go niewidzialny ciar.
- Przykro mi - powiedzia cicho, ze szczerym alem.

Ju miaam rzuci gorzkie: przykro ci, e j pocaowae, czy e to widziaam? Ale ugryzam si w jzyk.
Sama byam zmczona tym, e wszdzie nosz ze sob
mj wasny niewidzialny ciar zazdroci i zwtpienia.
al Patcha by tak wyrany, e niemal namacalny.
Chocia nie lubiam Dabrii i nie ufaam jej, nie mogam go
wini za to, e j uratowa. Mia dobre serce. Domylaam,
si, e lata temu zupenie inny Patch zareagowaby inaczej.
Teraz postanowi da Dabrii drug szans - co, o co on
sam codziennie walczy.
- Mnie te jest przykro - wyszeptaam, przytulona
do piersi Patcha. Przycign mnie do siebie silnymi ramionami. - Kiedy zobaczyam te zdjcia, byam za i przestraszona jak jeszcze nigdy. Myl, e mogabym ci straci,
bya... niewyobraalna. Byam wcieka na Dabri. Nadal
jestem. Pocaowaa ci, mimo i wiedziaa, e nie powinna.
Nie zdziwiabym si, gdyby sprbowaa znowu.
- Nie zrobi tego, poniewa mam zamiar jasno jej
powiedzie, jak odtd bdzie wygldaa nasza relacja.
Przekroczya granic i zadbam o to, eby nastpnym razem
dobrze si zastanowia nad tym, co robi - powiedzia Patch
stanowczo. Chwyci mnie pod brod i pocaowa. Muska
mnie ustami, mwic: - Nie spodziewaem si, e ci tu
dzi zastan, ale skoro ju jeste, nie pozwol ci tak atwo
odej.
Poczuam, jak ogarnia mnie palce poczucie winy.
Nie mogam by tak blisko Patcha, a jednoczenie czu, e

midzy nami wisz kamstwa. Nie powiedziaam mu


prawdy o diabelskiej mocy. Nadal kamaam. Jak mogam?
Czuam do siebie odraz. Ogarny mnie wstyd i obrzydzenie do samej siebie. Chciaam mu wszystko wyzna, ale
nie wiedziaam, od czego zacz. Dopuciam do tego, e
kamstwa wymkny mi si spod kontroli.
Kiedy otworzyam usta, eby powiedzie mu
prawd, lodowate donie chwyciy mnie za szyj i zacisny gardo. Nie mogam mwi. Ledwo potrafiam zapa
oddech. Mj przeyk wypeni si gst substancj, jak
wtedy, gdy po raz pierwszy zayam diabelsk moc.
Do umysu zakrad si obcy glos, ktry zacz mnie
przekonywa.
Jeeli mu o tym powiem, Patch ju nigdy mi nie zaufa. Nie wybaczy mi tego. Wyjawiajc mu prawd, jeszcze
bardziej go skrzywdz. Kiedy minie cheszwan, przestan
bra diabelsk moc. Jeszcze tylko troch. Jeszcze tylko
kilka kamstw.
Lodowate donie puciy moje gardo. Wziam gboki oddech.
- Ciki wieczr? - zapytaam Patcha, prbujc
sprowadzi rozmow na inne tory. Z caej siy staraam si
zapomnie o wasnych kamstwach. Westchn. - Tak. Nie
zrobiem adnych postpw w sprawie szantaysty Peppera. Wydaje mi si, e to musi by kto, kogo ju sprawdziem, ale mog si myli. Moe to kto zupenie inny.

Kto, kto mi si wymyka. Sprawdziem kady, nawet najmniejszy lad. Wychodzi na to, e wszyscy s czyci. - A
moe Pepper to wszystko wymyli? Moe nikt go nie
szantauje? - Przyszo mi to do gowy po raz pierwszy. Do
tej pory mu wierzyam, a przecie nie by to kto godny zaufania. Patch zmarszczy brwi. - To moliwe, ale nie wydaje mi si, eby to bya prawda. Dlaczego miaby tworzy
tak skomplikowan histori? - Moe potrzebuje wymwki,
eby zacign ci do pieka - powiedziaam cicho, prbujc znale uzasadnienie. - Moe to pomys archaniow?
Powiedzia, e wykonuje jakie zadanie dla nich tu na
Ziemi. Na pocztku mu nie wierzyam, ale moe to
prawda? Moe to wanie archanioowie polecili mu zawlec ci do pieka? Przecie wiadomo, e tego pragn.
- Zgodnie z prawem nie maj ku temu powodw. Patch w zamyleniu pogadzi si po podbrdku. - Chyba
e przestao ich interesowa postpowanie zgodne z prawem. Jest wrd nich kilku drani, ale nie wierz, by wszyscy archanioowie postpowali nieuczciwie. - Jeeli Pepper
wykonuje jakie zadanie na polecenie malej grupy archaniow i jeeli pozostali si o tym dowiedzieli, zleceniodawcy Peppera maj doskona wymwk, i; Mog po
prostu powiedzie, e Pepper si zbuntowa. Zanim zdoa
zoy wyjanienia, wyrw mu skrzyda i bd mieli spokj. Wydaje mi si to cakiem prawdopodobne. Powiem
wicej. To zbrodnia doskonaa!
Patch patrzy na mnie z niedowierzaniem. Prawdopodobiestwo mojej teorii spowijao nas jak chodna mga.

- Mylisz, e Pepper dosta zlecenie od grupy zdeprawowanych archaniow, ktrzy chc si mnie pozby na
dobre? - powiedzia w kocu.
- Znae Peppera, zanim zostae wygnany? Jaki
by? Patch potrzsn gow. - Nie znaem go zbyt dobrze.
Waciwie tylko ze syszenia. Mia reputacj cynicznego
liberaa, ktry ma do J swobodne podejcie do spraw towarzyskich. Nie dziwi si. e wpad w hazard. O ile dobrze pamitam, by zamieszanej w moj rozpraw. Musia
gosowa za tym, eby mnie wygnano. To dziwne, zwaszcza jeeli wemie si pod uwag jego reputacj. - Moe
udaoby nam si sprawi, by Pepper wsypa archaniow?
Jego podwjne ycie moe by czci przykrywki... Z
drugiej strony moe troch za bardzo mu si tu podoba. Jeli przyciniemy go nieco, moe zacznie mwi, jeeli powie nam, e tajna frakcja archaniow zlecia mu, eby
umieci ci w piekle, przynajmniej bdziemy wiedzieli, z
kim mamy do czynienia.
Na ustach Patcha pojawi si niebezpieczny umieszek.
- Czas odszuka Peppera. Skinam gow. - Dobrze. Ale musimy to dobrze rozegra. Nie chc, eby si
do niego zblia. Na razie bezpieczniej jest wychodzi z
zaoenia, e nie cofnie si przed niczym, by zawlec ci do
pieka. Patch zmarszczy czoo. - Co proponujesz, aniele? To ja spotkam si z Pepperem. Zabior ze sob Scotta. I
nawet nie prbuj si ze mn kci - powiedziaam ostrze-

gawczo, zanim zdy zaprotestowa. - Nie chc wiedzie,


ile razy na wszelki wypadek zabierae ze sob Dabri.
Przysigae, e byo to posunicie taktyczne, nic wicej.
W takim razie teraz kolej na mnie. Bior ze sob Scotta. To
postanowione. O ile wiem, Pepperowi nie zaley na tym,
eby Scott wyldowa w piekle.
Patch zacisn usta, a jego oczy pociemniay. Bi od
niego niemy sprzeciw. Patch nie darzy Scotta sympati,
ale wiedzia, e podajc ten argument, byby hipokryt.
- Bdziesz potrzebowaa dobrego planu - powiedzia w kocu. - Jeeli istnieje jakiekolwiek prawdopodobiestwo, e co moe si nie uda, nie pozwol ci na to.
Zawsze istniao prawdopodobiestwo, e co pjdzie nie
tak. Jeeli przez cay ten czas, ktry spdziam z Patchem
czego si nauczyam, to wanie tego. Patch take o tym
wiedzia i zastanawiaam si, czy to jego sprytny plan,
eby nie pozwoli mi dziaa. Poczuam si jak Kopciuszek ktremu ze wzgldu na jak drobnostk zabroniono
i na bal.
- Scott jest silniejszy, ni ci si wydaje powiedziaam - Nie pozwoli, by co mi si stao. Zadbam o to, by nikomu nie zdradzi, e wci jestemy razem. Czarne oczy
Patcha a rozjarzyy si ze zoci. - Powinien wiedzie
jedno: jeeli spadnie ci z gowy chocia jeden wos, bdzie
mia ze mn do czynienia. Jeli ma troch oleju w gowie,
wemie to sobie do serca. Umiechnam si niepewnie. A wic ustalone. Teraz musimy tylko przygotowa plan.

Nastpnego dnia bya sobota. Wieczorem powiedziaam mamie, e nocuj u Vee i e spdz u niej cay
weekend. Scott i ja wybralimy si do Diabelskiej Portmonetki. Nie interesowaa nas muzyka ani drinki, ale to, co
miecio si w piwnicy klubu. Syszelimy plotki na temat
tego, i jest to jaskinia hazardu, ale - w odrnieniu od
Peppera - nigdy wczeniej nie przestpilimy jej progu.
Patch zdoby list ulubionych spelunek Peppera. Miaam
nadziej, e Scottowi i mnie poszczci si ju za pierwszym razem.
Prbujc wyglda na wytworn i niewzbudzajc
podejrze, poszam za Scottem do baru. u gum. Jak zawsze by zrelaksowany i pewny siebie. Ja z kolei pociam
si tak mocno, e przydaby mi si odwieajcy prysznic.
Wyprostowaam wosy, eby wyglda na starsz i
bardziej eleganck. Zrobiam sobie kreski na powiekach i
pomalowaam usta szmink. Do tego woyam dziesiciocentymetrowe szpilki, poyczyam od Marcie designer k
torebk i magicznie s przybyo mi pi lat.
Poniewa Scott wyglda dojrzale i by nadzwyczaj
dobrze zbudowany, nie sdziam, by zadali od nas dowodw osobistych. Scott mia w uszach malekie srebrne kolczyki keczka, a jego brzowe wosy byy krciutko
ostrzyone. By jednoczenie mski i przystojny. Chocia
czya nas tylko przyja, rozumiaam, co Vee w nim widzi. Wziam go pod rami, aby wszyscy myleli, e jestem
jego dziewczyn. Scott dal zna barmanowi, eby pod-

szed.
- Szukamy Storky'ego - powiedzia Scott cicho, nachylajc si do mczyzny. Barman, ktrego nigdy wczeniej nie widziaam, omit nas podejrzliwym wzrokiem.
Spojrzaam mu w oczy, przybierajc obojtny wyraz twarzy.
Nie moesz da po sobie pozna, e si denerwujesz, powiedziaam do siebie. I nie jakby miaa co do
ukrycia.
- A kto pyta? - odburkn wreszcie mczyzna. Syszelimy, e dzi wieczorem bdzie si toczy gra o wysok stawk - powiedzia Scott, machajc barmanowi
przed nosem portfelem wypenionym samymi setkami.
Barman wzruszy ramionami i wrci do wycierania baru. Nie wiem, o czym mwicie. Scott pooy jeden z banknotw na blacie i przykrywajc go rk, podsun barmanowi.
- Szkoda. Moe jeszcze to przemylisz? Barman
spojrza na stu dolarowy banknot. - Czy ja ci skd znam?
- Gram na basie w Serpentine. Graem te w pokera,
wszdzie: od Portland, przez Concord, po Boston. Barman
skin gow, jakby go rozpoznawa. - No wanie. Pracowaem na nocn zmian w klubie bilardowym Z" w
Springvale. - Mam stamtd dobre wspomnienia - odpar
natychmiast Scott. - Wygraem tam sporo kasy. I jeszcze
wicej przegraem. - Umiechn si szeroko, jakby tylko
oni dwaj wiedzieli, o co chodzi. Barman rozejrza si do-

okoa i upewniajc si, e nikt nas nie obserwuje, przesun


doni po blacie, odebra banknot od Scotta, po czym schowa pienidze do kieszeni.
- Musz was najpierw przeszuka - powiedzia. Do piwnicy nie mona wnosi broni. - Nie ma problemu odpar Scott pogodnie. Zaczam si jeszcze mocniej poci.
Patch ostrzega nas, e bd szuka pistoletw, noy i innych ostrych przedmiotw, ktrych mona by uy jako
broni, wic musielimy si wykaza kreatywnoci. Schowany pod koszul pasek od spodni Scotta w rzeczywistoci
by zakltym diabelsk moc sznurem. Scott powiedzia, e
nie ma zamiaru przyjmowa diabelskiej mocy i e nigdy
nawet nie sysza o supernapoju, ale uznaam, e rwnie
dobrze moemy wykorzysta zaklty sznur, ktry w ostatniej chwili znalelimy w samochodzie Dantego. Sznur
opalizowa zdradzieckim odcieniem bkitu, ale wszystko
powinno by w porzdku, jeeli tylko barman nie wpadnie
na to, by podnie koszul Scotta.
Mczyzna da nam zna, ebymy weszli za bar.
Stanlimy za parawanem i unielimy rce. Barman zacz ode mnie. Na szczcie przeszuka mnie szybko i
bardzo, pobienie, a nastpnie zaj si Scottem i dokona
szczegowej rewizji, sprawdzajc wewntrzn stron nogawek j jego spodni, rkawy koszuli oraz plecy. Za barem
panowa pmrok, wic mimo i Scott mia na sobie grub
bawenian koszul, widziaam przebijajcy przez ni
blask paska. Barman take zwrci na to uwag. Zmarszczy brwi i wycign rk w stron koszuli Scotta.

Upuciam mu torebk pod nogi. Wypado z niej


kilka studolarowych banknotw, ktre natychmiast odwrciy uwag barmana od Scotta.
- Ups - powiedziaam, przybierajc zalotny
umiech, i wsunam banknoty z powrotem do torebki. Pieniki te nie mog si ju doczeka. Jeste gotowy,
moje ty ciacho? - Ciacho? - powtrzy Scott w mylach. Niele. - Umiechn si, nachyli si do mnie i mocno pocaowa w usta. Byam tak zaskoczona, e zamaram. - Wyluzuj - powiedzia do mnie w mylach. - Prawie si udao.
Niemal niezauwaalnie skinam gow. - Wygrasz dzisiaj
sporo kasy, misiu, czuj to - zamruczaam. Barman przekrci klucz w grubych stalowych drzwiach, a ja zapaam
Scotta za rk i po chwili znalelimy si na ciemnej, nieprzyjemnej klatce schodowej, na ktrej unosi si zapach
pleni i stojcej wody. Zeszlimy na d, a nastpnie ruszylimy krtym korytarzem, by w kocu dotrze do pomieszczenia, w ktrym stao kilka stow do pokera. Nad
kadym z nich wisiaa lampa zrobiona ze szklanego soja i
obrzucaa blat przytumionym wiatem. Nie byo muzyki,
drinkw, ciepa. C, nie ma to jak gocinno.
Przy jednym ze stolikw siedziao czterech graczy.
Natychmiast zauwayam Peppera. Siedzia do nas tyem i
nie odwrci si, kiedy weszlimy. Typowe. Waciwie nie
spojrza na nas aden z graczy. Wszyscy wpatrywali si w
trzymane w doniach karty. Na rodku stou leay etony
ustawione w rwne stosiki. Nie wiedziaam, o jak stawk
toczy si gra, ale byam pewna, e ci, ktrzy dzi przegraj,

dotkliwie to odczuj.
- Szukamy Peppera Friberga - oznajmi Scott. lekkim tonem, ale muskuy, ktre uwydatniy si, kiedy skrzyowa ramiona, wysyay zupenie inny sygna. - Przykro
mi, zotko, mj karnecik jest ju peny tancerzy - wypali
Pepper cynicznie, skupiajc si na kartach ktre trzyma w
doni. Przyjrzaam mu si badawczo By tak skoncentrowany, e trudno mi byo uwierzy, eby bya to przykrywka. Miaam wraenie, e w ogle nie zarejestrowa
tego, e to ja staam przy Scotcie. Scott zabra krzeso od
stojcego nieopodal stou i ustawi je tu przy Pepperze. Ja i tak mam dwie lewe nogi. Lepiej ci pjdzie, jeeli zataczysz... z Nor Grey. Tym razem Pepper zareagowa.
Ostronie odoy karty na st, by nikt ich nie podejrza,
po czym odwrci swoje otye ciao, eby zobaczy mnie
na wasne oczy..?
- Cze, Pepper. Kop lat! - powiedziaam. - Zdaje
si, e kiedy ostatnim razem si widzielimy, prbowae
mnie porwa. - Na Ziemi porwanie zaliczane jest do kategorii przestpstw - wtrci si Scott. - I co mi mwi, e w
niebie take nie jest to mile widziane. - Ciszej! - mrukn
Pepper, spogldajc nerwowo na pozostaych graczy. Potaram skro i odezwaam si do Peppera w mylach. - Nie
powiedziae tym ludziom, kim jeste? C pewne nie byliby zachwyceni, gdyby si dowiedzieli, e pokerowe
umiejtnoci to sprawka mentalnej manipulacji, a nie
szczcia czy talentu. - Wyjdmy na zewntrz - zaproponowa Pepper, wycofujc si z gry. - No to chod - powiedzia

Scott, podnoszc go za okie. Kiedy znalelimy si w


uliczce na tyach Diabelskiej Portmonetki, odezwaam si
jako pierwsza:
- Sprawa jest prosta, Pepper. Chocia to, jak wykorzystae mnie, eby dobra si do Patcha, byo naprawd
nieze, mam do. Czas na zmiany, a te moemy przeprowadzi pod warunkiem e dowiem si, kto ci tak naprawd szantauje - powiedziaam, wystawiajc go na
prb. Chciaam przedstawi mu swoj teori, e gra
chopca na posyki dla tajnej grupy archaniow i e potrzebna mu jest jakakolwiek wymwka, eby wysa Patcha do pieka. Musiaam jednak rozegra to w miar
bezpiecznie, wic postanowiam si wstrzyma i sprawdzi, co uda mi si z niego wycisn.
Pepper zmruy oczy, przez co jego twarz nabraa
niezadowolonego i sceptycznego wyrazu.
- O co chodzi?
- I tu zaczyna si nasza rola - wtrci Scott. - Postanowilimy znale twojego szantayst.
Pepper spojrza badawczo na Scotta.
- A ty to kto? - Powiedzmy, e jestem tykajc
bomb zegarow umieszczon pod twoim fotelem. Jeeli
nie zgodzisz si aa warunki Nory, podejm t decyzj za
ciebie. - Scott zacz Podwija rkawy.

- Grozicie mi? - zapyta Pepper z niedowierzaniem.


- Przedstawi ci moje warunki - powiedziaam.
Dowiemy sie kto jest twoim szantayst, po czym dostarczymy go tobie. W zamian damy drobnej zapaty. Z
przysig, e zostawisz Patcha w spokoju. - Wcisnam
n w misist do Peppera. - Kilka kropel krwi i szczerych sw powinno zaatwi spraw. - Uznaam, e jeeli
tylko uda mi si go nakoni do zoenia przysigi, bdzie
podkuli ogon i przyzna si do poraki przed archanioami. Odmowa tylko potwierdzi moj teori.
- Archanioowie nie skadaj przysig krwi - powiedzia Pepper szyderczo. Jestemy coraz bliej, pomylaam.
- A czy archanioowie wtrcaj nielubiane upade anioy do
pieka? - zapyta Scott. Pepper spojrza na nas, jakbymy
byli nienormalni. - O czym wy w ogle mwicie? - Jak to
jest by sugusem archaniow? - zapyta Scott. - Archaniow tu nie ma - powiedziaam. - Jeste sam. Naprawd
chcesz sam stawi czoa Patchowi? No, dalej, Pepper, pomylaam. Powiedz mi to, co chc usysze. Powiedz, e ta
bajeczka o szantau ma suy jako wymwka, eby mg
wykona zadanie powierzone ci przez zdradzieck grup
archaniow, ktrzy chc si pozby Patcha.
Na twarzy Peppera pojawiao si coraz gbsze niedowierzanie. Wykorzystaam jego milczenie.
- A teraz zoysz przysig, Pepper. Scott i ja zbliylimy si do niego. - adnej przysigi! - zapiszcza Pepper. - Ale zostawi Patcha w spokoju, obiecuj! - C,

chciaabym wierzy, e dotrzymasz sowa - odparam. Kopot w tym, e nie sprawiasz wraenia uczciwego faceta. Co wicej, myl, e ta historia z szantaem!^ to puapka. W oczach Peppera pojawio si zrozumienie.
Parskn z niedowierzaniem, a jego twarz zrobia si nabrzmiaa i rowa.
- Chwileczk. Mylicie, e cigam Patcha, poniewa mnie szantauje? - powiedzia w kocu piskliwym
gosem.
- Tak - odpar Scott. - Tak wanie mylimy.
- To dlatego nie chce si ze mn spotka? Sdzi, e
chc go zawlec do pieka? Ja mu nie groziem! - zakwicza
Pepper, a jego okrga twarz jeszcze bardziej spsowiaa. Chciaem zaproponowa mu prac! Przez cay czas prbuj
mu to przekaza!
Scott i ja powiedzielimy jednoczenie:
- Prac? - spojrzelimy na siebie niepewnie. - Mwie prawd? - zapytaam Peppera. - Naprawd masz dla
Patcha prac i... i to wszystko?
- Tak, tak. Chodzi o prac - mrukn Pepper. - A co
wy mylelicie? O rany, co za galimatias. Nic nie idzie tak,
jak powinno. - Co to za praca? - zapytaam. - Mylisz, e ci
powiem? Gdyby wczeniej pomoga mi skontaktowa si
z Patchem, nie bybym teraz w takich tarapatach. To
wszystko twoja wina. Moja oferta dotyczy tylko i wycz-

nie Patcha.
- Nie wiem, czy dobrze rozumiem - powiedziaam.
- iy wcale nie mylisz, e Patch ci szantauje? - Dlaczego
miabym tak myle, skoro doskonale wiem, kto mnie
szantauje? - wypali rozdraniony. - Wiesz, kto jest tym
szantayst? - powtrzy Scott. Pepper spojrza na mnie z
odraz. - Zabierz mi tego Nefila sprzed oczu. Czy wiem,
kto jest szantayst... - parskn z irytacj. - Oczywicie, e
tak! Umwilimy si dzi na spotkanie. Nigdy nie zgadniecie kto to. - Kto? - zapytaam. - Ha! Chciaaby, ebym ci
powiedzia, co? Niestety, mj szantaysta kaza mi przysic, e tego nie ujawni, wic nawet nie prbuj pyta. Musz milcze jak grb, i to dosownie. Dwadziecia minut
przed spotkaniem ma do mnie zadzwoni i poda mi adres.
Jeeli szybko tego ni naprawi, archanioowie o wszystkim
si dowiedz - doda wykrcajc donie. Zauwayam, e
kiedy tylko wspomnia' innych archanioach, jego zachowanie zupenie si zmienio. Wydawa si przestraszony.
Prbowaam pozosta niewzruszona. Nie tego si
spodziewaam. Zastanawiaam si, czy nie chce nas zbi z
tropu albo wpdzi w puapk, ale pot, ktry wystpi mu
na czoo, i desperacja, jaka lnia w jego oczach, kazay mi
wierzy w to, e mwi prawd. Podobnie jak my chcia,
eby to si w kocu skoczyo.
- Mj szantaysta da, ebym rzuca urok na
przedmioty, uywajc archanielskich mocy. - Pepper wytar
rowe czoo chusteczk. - To dlatego mnie szantauje. -

Jakie przedmioty? - zapytaam. Pepper pokrci gow. Ma je przynie na spotkanie. Mwi, e jeeli uda mi si
rzuci na nie urok, tak jak sobie tego yczy, da mi spokj.
Nie rozumie, e nawet jeeli zaczaruj jaki przedmiot,
niebieskich mocy mona uywa jedynie w zbonych celach. Jeeli planuje co zego, czar nie zadziaa. - Ale i tak
chcesz to zrobi? - zapytaam krytycznie. - Chc ju mie
spokj! Archanioowie nie mog wiedzie, czym si zajmuj. Wygnaj mnie. Wyrw mi skrzyda bdzie po
wszystkim. Zostan tu na zawsze. - Potrzebujemy planu powiedzia Scott. - Dwadziecia minut pomidzy telefonem a spotkaniem nie daje nam zbyt wiele czasu. - Kiedy
twj szantaysta zadzwoni, zgd si na spotkanie - rozkazaam Pepperowi. - Jeeli powie, e masz przyj sam,
powiedz, e tak zrobisz. Niech myli, e jeste zgodny i
chtny do wsppracy. Tylko nie przesad. - A co potem? zapyta Pepper, machajc ramionami, - jakby prbowa
przewietrzy pachy. Staraam si na niego nie gapi. Nigdy
nie przypuszczaam, e pierwszy archanio. ktrego spotkam, bdzie podstpnym, tchrzliwym szczurem. Mj
idea potnego, wszechmocnego i wszechwiedzcego, a
co wicej, stanowicego wzr archanioa rozmy si w powietrzu.
Spojrzaam Pepperowi w oczy.
- Potem Scott i ja pjdziemy tam za ciebie, schwytamy t osob i dostarczymy j tobie.

ROZDZIA 27
- Co? Nie moecie! - powiedzia Pepper gniewnie. Jeeli to zrobicie, wcieknie si i nie bdziemy mogli
wsppracowa! Co gorsza, doniesie na mnie archanioom!
- Twj szantaysta i tak ju z tob nie wsppracuje. Od tej
pory on albo ona wsppracuje wycznie z nami - powiedziaam. - Scott i ja odbierzemy przedmioty, na ktre szantaysta chce rzuci urok i pewnie bdziesz musia nam
pomc w ich ocenie. Moe bdziesz potrafi okreli, do
czego ta osoba chce ich uy. - Skd mam wiedzie, e
mog wam ufa? - zapiszcza Pepper w protecie. - Moemy zoy przysig krwi... - rzuciam i na chwil umilkam. - Przysign, e moje intencje s czyste, a ty
obiecasz trzyma si z daleka od Patcha. Chyba e takie
przyrzeczenie jest poniej twojej godnoci. - To okropne powiedzia Pepper, pocigajc za konierzyk, ktry zdawa
si go uwiera. - Co za chaos! - Scott i ja bdziemy przygotowani. Zadbamy o wsparcie. Wszystko si uda - zapew-

niam go, a nastpnie w mylach przekazaam Scottowi:


sprbuj go uspokoi, a ja zadzwoni do Patcha, dobrze? I
oddaliam si na przeciwny koniec uliczki i dopiero wtedy
wybraam numer. Wok mnie taczyy z szelestem suche
licie. Jeszcze mocniej otuliam si paszczem. Ze wszystkich wieczorw, kiedy mogam wyj z domu, wybraam
ten najchodniejszy. Mrz wgryza si w moj skr i
sprawia, e cieko mi z nosa.
- To ja. Mamy Peppera.
Patch westchn z ulg.
- Jego podwjne ycie to nie mydlenie oczu - mwiam dalej. - On naprawd jest hazardzist. Co wicej, nie
jest tu z misj, eby zacign ci do pieka. Moe byo tak
na pocztku, ale podda si i rzuci w wir ludzkich przyjemnoci. A teraz si zdziwisz. On wie, kto go szantauje.
Przez cay ten czas prbowa powierzy ci jakie zadanie. Jakie zadanie? - Nie powiedzia. Chyba zdy ju porzuci
ten pomys. Ma teraz na gowie wiksze problemy. Dzi
umwi si na spotkanie z prawdziwym szantayst. - Nie
dodaam ju nic wicej, cho wci intensywnie o tym mylaam. Daabym sobie gow uci, e za wszystkim staa
Dabria. - Nie znamy jeszcze godziny ani miejsca. Szantaysta Peppera zadzwoni dwadziecia minut przed spotkaniem. Musimy dziaa szybko.
- Mylisz, e to zasadzka?
- Myl, e Pepper jest tchrzem i cieszy si, e to

my zaatwimy za niego t spraw.


- Jestem gotowy - powiedzia Patch z powag. Dajcie zna, dokd mam jecha. Spotkamy si na miejscu.
Prosz tylko o jedno, aniele.
- Sucham. - Chciabym, eby wysza z tego
wszystkiego caa i zdrowa. Szantaysta zadzwoni dziesi
minut przed pnoc. Pepper udziela waciwych odpowiedzi. Tak, bd sam". Tak, rzuc urok na te przedmioty". Dobrze, za dwadziecia minut bd na
cmentarzu".
Kiedy tylko odoy telefon, zapytaam:
- Na ktrym cmentarzu? W Coldwater? Kiwn
gow. - W mauzoleum. Mam tam czeka na dalsze instrukcje Zwrciam si do Scotta. - Na cmentarzu miejskim
jest tylko jedno mauzoleum, tu przy grobie mojego taty.
Sami nie wybralibymy lepszego miejsca. Wszdzie s
drzewa i kamienie. Bdzie ciemno. Szantaysta nie rozpozna, czy w mauzoleum jeste ty, czy Pepper, zanim bdzie
ju za pno. Scott nacign czarn bluz, ktr nosi ze
sob cay wieczr, i zaoy na gow kaptur.
- Jestem duo wyszy ni Pepper - powiedzia z powtpiewaniem. - Sprbuj si przygarbi. Bluza jest workowata, wic z duej odlegoci trudno bdzie pozna, e
to nie on - zauwayam, po czym zwrciam si do Peppera. - Daj mi swj numer i cay czas bd pod telefonem.
Zadzwoni do ciebie, jak tylko schwytamy twojego szanta-

yst. - Mam ze przeczucia - odpar Pepper, wycierajc


donie o spodnie. Scott unis brzeg bluzy i pokaza mu
swj niezwykym emanujcy przedziwnym bkitem pasek.
- Jestemy przygotowani. Pepper zacisn usta, ale
najpierw postanowi nas zgani: - Diabelska moc. Archanioowie nie mog wiedzie, e jestem w to zamieszany. Kiedy tylko Scott obezwadni szantayst, ja i Patch Kroczymy do akcji. To proste - wyjaniam Pepperowi. - Skd
wiesz, e szantaysta nie zjawi si z wasnym wsparciem?
- zapyta. przed oczami natychmiast stana mi Dabria.
Miaa tylko jednego przyjaciela, a i to za duo powiedziane. Niestety, ten przyjaciel mia odgrywa kluczow
rol w jej dzisiejszym schwytaniu. Nie mogam si doczeka jej miny, kiedy Patch wetknie jej ostry - a przy odrobinie szczcia zardzewiay - przedmiot w blizny po
skrzydach.
- Musimy si zbiera - powiedzia do mnie Scott,
spogldajc na zegarek. - Mamy pitnacie minut. Zanim
Pepper zdoa uciec, zapaam go za rkaw. - Nie zapomnij
o tym, co nam obiecae. Kiedy schwytamy szantayst,
przestaniesz przeladowa Patcha i mnie. Gorliwie pokiwa
gow. - Zostawi Patcha w spokoju. Masz moje sowo. Nie spodoba mi si obuzerski bysk, ktry na chwil pojawi si w jego oczach. - Ale nic nie poradz, jeeli to on do
mnie przyjdzie - doda tajemniczo.

ROZDZIA 28
Scott siedzia za kierownic swojej barracudy, a ja
tu obok niego. Z gonikw cicho sczya si piosenka
Radiohead. Jego ostry profil to pojawia si, to znika, wydobywany z mroku przez wiato ulicznych lamp. Trzyma
obie rce na kierownicy, dokadnie na pozycji za dziesi
druga".
- Denerwujesz si? - zapytaam. - Nie obraaj mnie,
Grey. - Umiechn si, ale byo w nim napicie. - Co si
dzieje midzy tob a Vee? - zagaiam, prbujc odwrci
uwag od tego, co nas czekao. Kiedy za duo si o czym
myli, w gowie natychmiast pojawiaj si najgorsze scenariusze. Patch, Scott i ja przeciw Dabrii. Schwytanie jej

powinno nam zaj dosownie kilka sekund. - Nie wcigaj


mnie w dziewczyskie pogaduszki. - To zwyczajne pytanie. Scott podkrci radio. - Nie mam zwyczaju opowiada
o tym, z kim si caowaem. A wic caowalicie si! powiedziaam, poruszajc brwiami. - Czy jest jeszcze co,
o czym powinnam wiedzie? - Powstrzyma umiech. - Absolutnie nie. Scott wskaza gow cmentarz, ktry wanie
wyoni si zza zakrtu. - Gdzie mam zaparkowa? - Tutaj.
Reszt drogi pokonamy pieszo. - Sporo tu drzew. atwo si
schowa. Bdziesz na grnym parkingu? - Stamtd jest dobry widok. Patch bdzie czeka przy poudniowej bramie.
Nie spucimy ci z oczu. - Ty nie spucisz mnie z oczu.
Nie miaam zamiaru komentowa tej cigej rywalizacji
pomidzy Patchem i Scottem. Moe i Patch myla o Scotcie jak o ndznym gadzie, ale skoro powiedzia, e si
zjawi, to na pewno dotrzyma sowa.
Wysiedlimy z barracudy. Scott nacign kaptur na
twarz i przygarbi ramiona.
- Jak wygldam? - Jak odnaleziony po latach bliniak Peppera. Pamitaj, kiedy tylko szantaysta wejdzie do
mauzoleum, zwi mu rce sznurem. Bd czeka na twj
telefon.
Scott przybi mi wika - na szczcie, jak sdz - i
ruszy truchtem w stron bramy cmentarza. Z atwoci
Przeskoczy przez ogrodzenie, po czym znikn w ciemnoci.
Zadzwoniam do Patcha. Po kilku sygnaach w-

czya si poczta gosowa. Zniecierpliwiona, postanowiam


si nagra:
- Scott ju poszed. Teraz ja id na swoje stanowisko. Zadzwo, kiedy odbierzesz t wiadomo. Musz
wiedzie, czy zaje swoj pozycj. Rozczyam si. Od
podmuchw lodowatego wiatru caa a dygotaam. Woyam donie pod pachy, eby je rozgrza Co mi nie grao.
W pilnych sprawach Patch zawsze odbiera telefon,
zwaszcza kiedy to ja dzwoniam. Chciaam przedyskutowa to ze Scottem, ale znikn mi ju z oczu Gdybym pobiega za nim, mogabym zepsu ca operacj Ruszyam
wic na grny poziom parkingu, z ktrego wida byo
cmentarz.
Zajam swoje stanowisko i spojrzaam na rzdy
przekrzywionych nagrobkw wyrastajcych z trawy. Byy
ciemne, prawie czarne. Kamienne anioy z obtuczonymi
skrzydami zdaway si unosi w powietrzu, tu nad ziemi. Chmury przesoniy ksiyc, a dwie z piciu latarni na
parkingu nie dziaay. Poniej upiorn powiat janiao
biae mauzoleum.
- Scott! - krzyknam w mylach, wkadajc w to
ca energi. Kiedy odpowiedzia mi tylko wist wiatru,
zrozumiaam, e ju mnie nie syszy. Nie wiedziaam, jaki
zasig miay moje myli, ale wydawao si, e Scott jest
zbyt daleko.
Przykucnam za kamiennym ogrodzeniem otaczajcym parking i skupiam wzrok na mauzoleum. Nagle

przez mur przeskoczy smuky czarny pies, a ja niemal


przewrciam si ze strachu. Z wskiego, obuzerskiego
pyska zwierzcia wygldaa na mnie para zdziczaych
lepi. Dziki pies przebieg wzdu muru, zatrzyma si,
eby warkn na mnie ostrzegawczo, i uciek, znikajc mi
z oczu.
Cae szczcie.
Miaam teraz lepszy wzrok ni wtedy, kiedy byam
czowiekiem, ale znajdowaam si zbyt daleko od mauzoleum, by wyodrbni wszystkie szczegy. Drzwi wydaway si zatrzanite, ale nie dziwiam si - Scott na pewno
je za sob zamkn.
Wstrzymaam oddech i czekaam, a Scott wyoni
si grobowca, cignc za sob Dabri - sptan i bezradn.
Czas mija. Zmieniam pozycj, tak by pobudzi krenie
w nogach. Sprawdziam telefon. Brak nieodebranych pocze. Mogam jedynie wierzy, e Patch trzyma si naszego planu i patroluje teren w pobliu bocznej bramy
cmentarza.
Nagle przysza mi do gowy straszna myl. A co, jeli Dabria rozpoznaa Scotta? Co, jeli domylia si, e nie
jest tu sam? odek skrci mi si jak spirala. Co, jeli zadzwonia do Peppera i zmienia miejsce spotkania po tym,
jak Scott i ja odjechalimy? Tak czy owak, Pepper wiedziaby, jak si ze mn skontaktowa. Wymienilimy si
numerami.

Byam zajta tymi niepokojcymi mylami, kiedy


znw pojawi si czarny pies. Schowany w cieniu muru,
warcza na mnie gronie. Pooy uszy po sobie i wygi
grzbiet, jakby szykowa si do skoku.
- Sio! - syknam, machajc na niego rk.
Pies obnay ostre biae ky i zacz grzeba ap w
ziemi. Ju miaam odsun si od muru na bezpieczn odlego, kiedy...
Wok mojego garda zacisn si rozarzony drut,
blokujc mi dopyw powietrza. Prbowaam go zapa, ale
drut coraz cianiej zaciska si na mojej szyi. Upadam na
plecy. Ktem oka zauwayam, e drut emanuje upiornym
bkitnym wiatem. Miaam wraenie, e wrzyna si w
moj skr - palia mnie tak, jakby kto pola j kwasem.
gdzie moje palce zetkny si z rozarzonym drutem, Powstay bolesne pcherze, przez ktre nie mogam zacisze
doni.
Napastnik jeszcze mocniej pocign za drut. Przed
moimi oczami pojawiy si wietliste punkty. To zasadzka.
Czarny pies nadal szczeka i dziko kry w kko,
ale Pestko powoli zacierao mi si przed oczami. Traciam
przytomno. Prbowaam zebra resztki energii i skupiy
si na psie, przemawiajc do niego w mylach:
- Bierz go! Bierz!

Byam zbyt saba, eby wedrze si do umysu napastnika. Wiedziaam, e na pewno pozna, i prbuj go
zmanipulowa. Cho nigdy dotd nie stosowaam trikw
umysowych na zwierztach, pies by mniejszy ni Nefil
czy upady anio, wic skoro nawet ich udao mi si zmusi
do posuszestwa, moe trik na nieco mniejszym zwierzciu okae si atwiejszy...
- Bierz go! - znowu rozkazaam psu, czujc, e mj
umys wpada w ciemn, rozmyt otcha. Ku mojemu zaskoczeniu pies rzuci si naprzd i wbi ky w nog
oprawcy. Usyszaam szczknicie zbw o ko i przeklestwo wypowiedziane niskim mskim gosem, ktry
wyda mi si znajomy. Zamaram. Przecie ja znaam ten
gos. Ufaam mu.
Wcieka, e mczyzna mnie zdradzi, rzuciam si
do akcji. Atak psa wystarczy, by mj napastnik poluzowa
nieco ucisk. Ignorujc bl, chwyciam drut obiema domi
na tyle mocno, by oderwa go od garda i rzuci na ziemi.
Przypominajcy wa sznur z grzechotem wyldowa na
wirze. Natychmiast go poznaam.
Pasek Scotta.

ROZDZIA 29
Jednak to nie Scott mnie atakowa. Krztuszc si i
apczywie prbujc zaczerpn powietrza, zauwayam, e
Dante szykuje si do ataku. Obrciam si gwatownie i
wymierzyam mu kopniaka w odek. Zaskoczony, upad

na ziemi. Spojrzelimy na siebie z wrogoci. Rzuciam


si na niego, usiadam mu na piersi i bezwzgldnie uderzaam jego gow o ziemi. Nie chciaam, eby straci przytomno, ale by oszoomiony i jednoczenie na tyle
wiadomy, by mg mwi. Miaam do niego bardzo wiele
pyta i natychmiast chciaam uzyska odpowiedzi.
- Przynie mi sznur - rozkazaam psu, umieszczajc
w jego gowie obraz, tak by zrozumia moje polecenie.
Pies podbieg do mnie posusznie ze sznurem w
zbach, najwyraniej niepodatny na dziaanie diabelskiej
mocy. Czy moliwe, e ten prototyp nie sprawia mu blu?
Tak czy inaczej, nie mogam uwierzy w to, e rozmawiam
ze zwierztami - a przynajmniej z tym.
Przewrciam Dantego na brzuch i zwizaam mu
nadgarstki sznurem. Zajcza na znak protestu.
Wstaam i ocuciam go kopniciem w ebra.
- Lepiej zacznij si tumaczy - powiedziaam. Lea z policzkiem przycinitym do ziemi. Jego usta wykrzywiy si w aroganckim umiechu.
- Nie wiedziaem, e to ty - odpar z udawan nieufnoci. Szydzi ze mnie. Kucnam i spojrzaam mu w
oczy. - Jeeli nie chcesz rozmawia ze mn, Patch chtnie
si tob zajmie. Oboje wiemy, e bdzie to o wiele mniej
przyjemne. - Ach, PatchI - Dante si zamia. - Prosz
bardzo, zadzwo do niego. Zobaczymy, czy odbierze.

Zmrozio mnie ze strachu. - O czym ty mwisz? - Rozwi


mi rce, a moe szczegowo opowiem ci, co mu zrobiem.
Uderzyam go w twarz tak mocno, e zapieka mnie do. Gdzie jest Patch? - zapytaam, prbujc nie panikowa.
Wiedziaam, e nawet odrobina strachu w moim gosie
tylko go rozbawi. - Chcesz wiedzie, co zrobiem Patchowi... czy moe Patchowi i Scottowi? Ugiy si pode
mn kolana. Wpadlimy w zasadzk. Dante zaj si Patchem i Scottem, a potem przyszed po mnie. Ale dlaczego?
Sama poskadaam wszystkie elementy tej ukadanki. - To ty szantaujesz Peppera Friberga. To wanie
dlatego jeste dzisiaj na cmentarzu, prawda? Nawet nie odpowiadaj. To jedyne logiczne wyjanienie. - Mylaam, e
za tym wszystkim stoi Dabria. Gdybym sobie tego tak nie
wmwia, moe spojrzaabym na sytuacj z innej perspektywy, moe umiaabym dostrzec inn moliwo i wyapa
sygnay ostrzegawcze...
Dante westchn wymijajco.
- Powiem, jeeli mnie rozwiesz. Nie odwrotnie.
Byam tak wcieka, e nie zwrciam nawet uwagi na
szczypanie pod powiekami. Ufaam Dantemu. Pozwoliam,
by by moim trenerem i doradc. Zwizaam si z nim i
uwaaam za sprzymierzeca w wiecie Nefilw. Bez jego
wskazwek daleko bym nie zasza.
- Dlaczego to zrobie? Dlaczego szantaowae
Peppera? Dlaczego!? - wrzasnam, a Dante nawet nie
mrugn, pogrony w bezczelnym milczeniu. Nie potrafi-

am si zmusi, eby wymierzy mu kolejnego kopniaka.


Czuam tak wielki bl palcej, gorzkiej zdrady, e ledwo
trzymaam si na nogach. Oparam si o kamienn cian,
oddychajc gboko, eby poukada myli. Dray mi kolana, a gardo byo podranione i cinite.
- Rozwi mi rce, Noro. Nie miaem zamiaru ci
skrzywdzi... tylko nastraszy. Musiaem ci po prostu
uspokoi. Chciaem z tob porozmawia i wyjani ci, co
dlaczego robi - zapewnia mnie spokojnie, ale nie zamierzaam da si na to nabra.
- Czy Patch i Scott s ranni? - zapytaam. Patch nie
by zdolny do odczuwania fizycznego blu, ale to nie
oznaczao, e Dante nie zastosowa jakiej nowej formuy
diabelskiej mocy, ktra mogaby go skrzywdzi. - Nie.
Zwizaem ich tak samo, jak ty mnie. S wciekli Jak nigdy, ale adnemu z nich nic nie grozi. Diabelska moc nie
jest przyjemna, ale wytrzymaj jeszcze troch bez negatywnych skutkw ubocznych. - W takim razie masz dokadnie trzy minuty, eby odpowiedzie na moje pytania,
zanim pjd ich szuka. Jeeli w cigu tego czasu nie dasz
mi odpowiedzi, zawoam kojoty. Ludzie w okolicy na nie
narzekaj, poniewa te drapieniki zjadaj koty i mae
pieski, zwaszcza teraz, kiedy idzie zima i brakuje im poywienia. Na pewno ogldy wiadomoci. Dante parskn. - O
czym ty mwisz? - Umiem rozmawia ze zwierztami,
Dante. Wanie dlatego ten pies zaatakowa ci dokadnie
wtedy, kiedy tego potrzebowaam. Jestem pewna, e kojoty
nie pogardz atw przeksk. Nie mog ci zabi, ale nie

oznacza to e nie poaujesz, e mnie rozgniewae. Pytanie pierwsze: Dlaczego szantaujesz Peppera Friberga? Nefilowie nie spoufalaj si z archanioami.
Dante skrzywi si i bezskutecznie prbowa obrci si na plecy.
- Rozwi sznur, ebymy mogli normalnie porozmawia. - Przekrelie t moliwo, kiedy prbowae
mnie udusi. - Potrzebuj o wiele wicej czasu ni trzy
minuty, eby opowiedzie ci o tym, co si dzieje - odpar
Dante, ktry najwyraniej nie przej si moj grob. Postanowia pokaza mu, e nie artuj. - Jedzenie - powiedziaam czarnemu psu, ktry z zaciekawieniem przyglda
si caemu zajciu. Kiedy jego sier nie bya zjeona, widziaam, e jest zaniedbany i wygodzony. Jakby tego byo
mao, pies przechadza si nerwowo wok i oblizywa ky.
Aby wyjani polecenie, posaam mu obraz ciaa Dantego,
a nastpnie cofnam si, umoliwiaj^ mu dostp do
niego. Pies rzuci si naprzd i zatopi zby w jego ramieniu.
Dante zakl i prbowa si wyrwa.
- Nie mogem pozwoli na to, by Pepper pomiesza
szyki - wydusi w kocu. - Zabierz ode mnie tego kundla. Jakie szyki? Dante wi si i szarpa ramieniem, eby odpdzi psa. - Archanioowie wysali Peppera na Ziemi, eby
poprowadzi ledztwo dotyczce mnie i Blakely'ego. Zastanowiam si i kiwnam gow. - Poniewa podejrzewali,
e diabelska moc nie znikna wraz z Hankiem i e nadal

jej uywacie. Przed podjciem odpowiednich krokw,


chcieli by tego pewni. To ma sens. Mw dalej. - Musiaem odwrci uwag Peppera. Zabieraj tego psa! Zaczynaam rozumie. - To ty wcigne Peppera w hazard, eby
odwrci jego uwag od siebie. adnie to rozegrae,
Dante. Prawie udao ci si stworzy kolejnego upadego
anioa. - Szybko si zaangaowa. Nawet nie podejrzewaem, e to bdzie takie atwe. - Nadal nie powiedziae
jednak, dlaczego go szantaujesz? Dlaczego nie poprzestae na hazardzie? Dante kolejny raz unikn kapnicia zbw mojego nowego pupila. - Daj ju spokj! - Im szybciej
mi o wszystkim powiesz, tym szybciej rzuc mojej psince
jaki inny smakoyk. - Upade anioy chc, by Pepper zaczarowa kilka przedmiotw, uywajc swojej niebiaskiej
siy. Wiedz o diabelskiej mocy i o tym, e to Blakely i ja
za ni stoimy, wic chc wykorzysta moce niebios i
upewni si, e Nefilowie nie maj szans na wygranie
wojny. To one szantauj Peppera. Dobra. To brzmiao
prawdopodobnie. Bya tylko jedna rzecz, ktra mi nie pasowaa. - A jaka jest twoja rola w tym wszystkim? - Pracuj dla upadych aniow - powiedzia tak cicho, e
wydawao mi si, i si przesyszaam. Nachyliam si do
niego. - Moesz to powtrzy? - Jestem zdrajc! To mam
ci powiedzie? Nefilowie nie wygraj tej wojny - doda na
swoje usprawiedliwienie. - Jakkolwiek by na to spojrze,
upade anioy wyjd z tego wszystkiego jako zwycizcy.
Nie tylko dlatego, e planuj wykorzysta niebiaskie
moce, ale dlatego, e archanioowie im wspczuj. Wiele
ich czy. Z nami jest inaczej. Archanioowie uwaaj, e

nasza rasa bya i jest plugawa. Chc si nas pozby i nawet


jeeli oznacza to chwilowe bratanie si z upadymi anioami, nie cofn si przed niczym. Tylko ci z nas, ktrzy
wystarczajco wczenie zawr przymierze z upadymi
anioami, maj jakkolwiek szans na przetrwanie.
Wpatrywaam si w Dantego, nie mogc uwierzy
w to, co sysz. Dante Matterazzi sypiajcy z wrogiem. Ten
sam. Dante, ktry sta rami w rami z Czarn Rk. Ten
sam Dante, ktry z takim zapaem mnie trenowa. Nie mogam tego poj.
- A co z armi Nefilw? - powiedziaam, dajc
upust zoci.
- Jest skazana na porak. W gbi serca dobrze o
tym wiesz. Ju niedugo upade anioy przystpi do
wojny, a my znajdziemy si w oku cyklonu. Zgodziem si
da im diabelsk moc. Bd w posiadaniu zarwno niebiaskich, jak i piekielnych mocy, a w dodatku maj poparcie; archaniow. Za nieca dob bdzie po wszystkim.
Jeeli pomoesz mi nakoni Peppera, eby zaczarowa te
przedmioty, wstawi si za tob. Zadbam o to, by najbardziej! wpywowe upade anioy wiedziay, e im pomoga
i e mog liczy na twoj lojalno.
Cofnam si o krok, nagle widzc Dantego w zupeniej nowym wietle. Nie poznawaam go. W tej chwili
wydawa mi si zupenie obcy.
- Ja nie... Ta caa rewolucja... To wszystko kam-

stwo? - udao mi si w kocu wydusi. - Instynkt samozachowawczy - powiedzia. - Zrobiem to, eby ocali wasn
skr. - A co z reszt nefilskiej rasy!? - krzyknam. Jego
milczenie wystarczyo mi za odpowied. Nie obchodzio
go to, co si z nimi stanie. Rwnie dobrze mg obojtnie
wzruszy ramionami. Dante dba tylko o siebie.
- Oni w ciebie wierz - powiedziaam, czujc, jak
bl ciska mi serce. - Licz na ciebie. - Nie, oni licz na
ciebie. Wzdrygnam si. Przygnit mnie ciar odpowiedzialnoci. Byam ich przywdc, twarz tej kampanii. A
mj najbardziej zaufany doradca postanowi si od nas odwrci. Jeli do tej pory nasza armia staa na glinianych
nogach, to teraz byam pewna, e kto te nogi podci.
- Nie moesz mi tego zrobi - powiedziaam gronie. - Wydam ci. Powiem wszystkim, co naprawd knujesz. Moe nie jestem specjalistk w dziedzinie nefilskiego
prawa, ale na pewno maj jaki sposb na obchodzenie si
ze zdrajcami. Co mi mwi, e nie bdzie to sprawiedliwy
proces. - A kto ci uwierzy? - zapyta Dante po prostu. - Jeeli powiem, e to ty jeste prawdziw zdrajczyni, jak
mylisz, komu uwierz? Mia racj. Komu uwierz Nefilowie? Modej, niedowiadczonej uzurpatorce, ktra zaja
miejsce zmarego ojca, czy silnemu, utalentowanemu, charyzmatycznemu mczynie, ktry pod kadym wzgldem
przypomina mitycznego rzymskiego boga?
- Mam zdjcia, na ktrych jeste z Patchem i Pepperem - oznajmi Dante. - Na innych przyjanie rozma-

wiasz z Dabri, a przynajmniej tak to wyglda. Sympatyzujesz z upadymi anioami. Tak wanie to przedstawi.
Oni ci zniszcz. - Nie moesz tego zrobi - powiedziaam
z wciekoci. - Znalaza si w lepej uliczce. To twoja
jedyna szansa eby zawrci. Docz do mnie. Jeste silniejsza, ni ci si wydaje. Bylibymy niepokonan druyn. Mgbym ci wykorzysta do... Zamiaam si
szorstko. - O, mam wraenie, e wicej mnie ju nie wykorzystasz. - Wyrwaam z muru duy kamie. Miaam zamiar
rozbi mu nim gow, tak by straci przytomno, a nastpnie odnale Patcha i wsplnie z nim zadecydowa, co dalej, jednak na twarzy Dantego pojawi si okrutny, dziki
umiech, ktry sprawi, e wyglda zdecydowanie bardziej demonicznie ni rzymski bg.
- To si nazywa marnowanie talentu - wyszepta z
niezadowoleniem. Biorc pod uwag to, e by moim
winiem, wydawa si zbyt arogancki. Wtedy w mojej
gowie zrodzia si niepokojca myl. Sznur oplatajcy
jego nadgarstki nie powodowa u niego oparze. Waciwie
oprcz tego, e Dante lea przycinity do ziemi, nie wygldao na to, by byo mu specjalnie niewygodnie.
Nagle sznur pk i Dante skoczy na rwne nogi.
- Naprawd mylaa, e pozwol, by Blakely stworzy bro, ktrej mgby uy przeciwko mnie? - powiedzia szyderczo, a jego grna warga uniosa si, odsaniajc
zby. Chwyci sznur i mnie nim uderzy. Po moim ciele
rozla si palcy ar, cinajc mnie z ng. Upadam na zie-

mi. Nie mogam zapa tchu. Od uderzenia zakrcio mi


si w gowie. Cofnam si, prbujc skupi wzrok na
Dantem.
- Przyjmij do wiadomoci, e zamierzam zaj
twoje miejsce na stanowisku dowdcy nefilskiej armii. Dante umiechn si pogardliwie. - Mam poparcie caej
rasy - upadych aniow. Zamierzam pchn armi Nefilw
prosto w ich ramiona. Kiedy zorientuj si, co zrobiem,
bdzie ju za pno.
Dante mwi mi o tym tylko dlatego, e naprawd
wierzy, i nie zdoam go powstrzyma. Ale nie zamierzaam si tak atwo poddawa. Ani teraz, ani pniej.
- Zoye przysig Hankowi. Obiecae, e pomoesz mi poprowadzi jego armi do zwycistwa, ty arogancki palancie! Jeeli chcesz zaj moje stanowisko,
oboje bdziemy musieli ponie konsekwencje zamania
przysigi. Czeka nas mier, Dante. To moe utrudni
spraw - przypomniaam mu cynicznie. Dante zamia si
kpico. - Jeeli chodzi o t przysig... To kompletna
bzdura. Powiedziaem ci o niej, bo chciaem, eby mi zaufaa. Nie, ebym musia si jako specjalnie stara. Diabelska moc, ktr ci dawaem, spenia swoje zadanie i mi
uwierzya. Nie miaam czasu, eby to przemyle. Kolejny raz poczuam szarpnicie sznura, ktry parzy mnie
przez ubranie. Instynkt samozachowawczy kaza mi si
wdrapa na mur. Zostawiajc za sob ujadanie psa, przeskoczyam na drug stron i stoczyam si w d po stro-

mym, wilgotnym od rosy pagrku w kierunku rozsianych


poniej nagrobkw.

ROZDZIA 30
Kiedy znalazam si u podna wzniesienia, spojrzaam do gry, ale Dantego nigdzie nie byo. Czarny pies
skoczy! za mn, a teraz kry wok i wyglda na zatroskanego. Usiadam. Gruba pokrywa chmur przesonia
ksiyc. Dygotaam na mrozie, ktry wgryza si w moj
skr. Nagle zdaam sobie spraw z tego, gdzie jestem, i
ruszyam slalomem pomidzy grobami, kierujc si w
stron mauzoleum. Ku mojemu zaskoczeniu, pies bieg
przede mn i co kilka krokw odwraca gow, upewniajc
si, e podam za nim.
- Scott! - zawoaam, wpadajc przez drzwi mauzoleum. Nie byo tu okien. Nic nie widziaam. Niecierpliwie
wycignam przed siebie rce, prbujc zorientowa si w
przestrzeni grobowca. Potknam si o jaki niewielki
przedmiot i usyszaam, jak toczy si po pododze. Przesunam domi po zimnej kamiennej posadzce, a w kocu
wyczuam pod palcami latark, ktr Scott zabra ze sob
najwyraniej upuci. Wczyam j.
Tam, w rogu. Scott lea na plecach. Mia otwarte,

ale zamglone oczy. Podbiegam i pocignam za emanujcy bkitnym wiatem sznur, ktrym sptane byy jego
nadgarstki. Kiedy uwolniam jego rce, jkn z blu.
- Dante chyba ju znikn, ale musimy mie si na
bacznoci - powiedziaam mu. - Drzwi pilnuje pies. Jest po
naszej stronie. Zosta tu do mojego powrotu. Musz znale Patcha. Scott znowu zajcza, tym razem przeklinajc
Dantego. - Nie spodziewaem si tego po nim - wymamrota. No to byo nas dwoje. Wybiegam na zewntrz i przemknam przez cmentarz, ktry ton ju w niemal
zupenej ciemnoci. Przedaram si przez ywopot, prbujc skrci sobie drog na parking. Przeskoczyam przez
ogrodzenie z kutego elaza i rzuciam si w stron stojcej
na parkingu samotnej czarnej furgonetki. Ju z odlegoci
kilku metrw zauwayam bkitn powiat sczc si
przez szyby samochodu. Szarpnam za drzwi i wycignam Patcha na zewntrz. Uoyam go na chodniku i zabraam si za rozpltywanie sznura, ktry jak w owin si
wok jego piersi i przygwodzi jego ramiona do tuowia
niczym gorset rodem z sali tortur. Patch mia zamknite
oczy, a jego skra promieniowaa bkitnym blaskiem. Nie
zwaajc na poparzone rce, zerwaam sznur odrzuciam
go w bok.
- Patch - powiedziaam i potrzsnam nim. Do
oczu napyny mi zy, a gardo zacisno si z emocji. Ocknij si, Patch. - Jeszcze mocniej nim potrzsnam. Wszystko bdzie dobrze. Dante znikn, a ja rozwizaam
sznur. Prosz, obud si - zadaam stanowczo. -

Wszystko bdzie dobrze. Jestem przy tobie. Musisz tylko


otworzy oczy. Musz wiedzie, e mnie syszysz.
Jego ciao byo rozpalone, a ar przebija nawet
przez ubranie, wic rozerwaam mu koszul. Oddech
uwiz mi w gardle, kiedy zobaczyam jego skr pokryt
pcherzami tam, gdzie wrzyna si w ni sznur. Najgorsze
rany przypominay osmalony papier. Patch wyglda tak,
jakby kto przypala go pochodni.
Wiedziaam, e nie czuje blu, ale ja czuam go za
niego. Zacisnam zby. Lzy pyny mi po twarzy, a ja paaam jadowit nienawici do Dantego. Popeni ogromny,
niewybaczalny bd. Patch by dla mnie wszystkim. Jeeli
diabelska moc wyrzdzi mu jakkolwiek krzywd, Dante
bdzie tego aowa do koca ycia, a ja zadbam o to, by
nie potrwao ono zbyt dugo. Chwilowo jednak moja
wcieko ustpia miejsca trawicemu mnie niepokojowi
o Pat cha. Ogarny mnie poczucie winy, al i lodowaty
strach.
- Prosz - wyszeptaam roztrzsionym gosem. Prosz, Patch, obud si - bagaam i pocaowaam go w
usta z nadziej, e mj pocaunek w cudowny sposb
sprawi, e Patch si ocknie. Potrzsnam gow, eby odegna najgorsze myli. Nie miaam zamiaru pozwoli na to,
by w ogle si zrodziy. Patch by upadym anioem. Nie
mona go byo skrzywdzi. Nie w ten sposb. Niezalenie
od tego, jak potna bya diabelska moc, na pewno nie daaby rady wyrzdzi mu krzywdy.

Poczuam, jak jego palce chwytaj moje, i po chwili


w mylach usyszaam osabiony gos.
- Aniele. To jedno sowo sprawio, e moje serce
niemal eksplodowao ze szczcia. - Jestem tu! Jestem przy
tobie. Kocham ci, Patch. Tak bardzo ci kocham - odparam, paczc. Nie mogam si opanowa i przywaram do
niego ustami. Siedziaam na nim okrakiem, opierajc okcie po obu stronach jego gowy, nie chcc zada mu ju
adnego blu i powstrzymujc ch przytulenia go. Nagle,
zupenie niespodziewanie, obj mnie i przycisn do siebie
tak mocno, e opadam na jego pier. - Zaboli ci! - krzyknam i prbowaam si z niego zsun. - Diabelska moc...
Twoja skra...
- Dziki tobie mog si poczu tylko lepiej, aniele wyszepta i odszuka moje usta, skutecznie uniemoliwiajc mi jakikolwiek protest. Miat zamknite oczy, a na jego
twarzy maloway si zmczenie i stres, jednak jego pocaunek odpdzi ode mnie wszelkie zmartwienia. Rozluniam
si jeszcze mocniej opadam na jego dugie, smuke ciao.
Przesun doni po moich plecach. Jego ucisk by
ciepy mocny.
- Baam si, e co ci si stao - wydusiam. - A ja
baem si, e co stao si tobie. - Diabelska moc... - zaczam. Patch odetchn gboko, a moje ciao opado wraz z
nim. Jego oddech napawa mnie ulg i czystym szczciem. Spojrza na mnie, a jego oczy wypeniaa szczero.

- Moja skra si zagoi, ale ciebie nic nie zastpi,


aniele. Kiedy Dante odszed, mylaem, e to ju koniec.
e ci zawiodem. Nigdy w yciu nie modliem si tak
mocno.
Zamrugaam kilkakrotnie, eby odegna zawieszone na rzsach zy.
- Gdyby mi ci odebra... - Ja take byam zbyt
przejta, eby dokoczy.
- Prbowa mi ci odebra i dlatego jest ju dla
mnie trupem. Nie wywinie si z tego. Do tego momentu
trzymaem nerwy na wodzy i ze wzgldu na ciebie zbyt
wiele spraw puciem mu pazem. Prbowaem zrozumie,
e penisz funkcj dowdcy armii jego idola, ale tego wieczoru pokaza, e nie liczy si z zasadami. Zastosowa na
mnie diabelsk moc. Nie jestem mu ju nic winien. Nastpnym razem pobawimy si wedug moich zasad! - Mimo
zmczenia kryjcego si w kadym miniu jego ciaa w
jego zdecydowanym glosie nie byo zawahania ani litoci.
- On pracuje dla upadych aniow, Patch. Jest ich
najemnikiem.
Nigdy nie widziaam go bardziej zaskoczonego.
Jego czarne oczy rozszerzyy si, kiedy prbowa przyswoi t informacj.
- Tak ci powiedzia?

Z powag skinam gow.


- Powiedzia, e Nefilowie nie maj w tej wojnie
adnych szans. Mimo tych wszystkich przekonujcych,
sprzecznych napawajcych nadziej sw, ktre im wypiewywa - dodaam z gorycz.
- Czy wspomina o jakich konkretnych upadych
anioach?
- Nie. Patch, on chce po prostu ocali swoj skr.
Powiedzia, e kiedy zrobi si gorco, archanioowie stan
po stronie upadych aniow. W kocu od dawna s ze sob
zwizani. Archanioom trudno si bdzie od nich odwrci.
Przecie cz ich wizy krwi i niewane, e upade anioy
sporo im tej krwi napsuy. Jest co jeszcze. - Wcignam
powietrze. - Dante chce zaj moje miejsce na czele armii
Czarnej Rki popchn Nefilw prosto w ramiona upadych aniow.
Patch milcza, zdumiony, jednak jego skupione
oczy zdradzay, e przez jego gow przewija si mnstwo
myli. Podobnie jak ja wiedzia, e jeeli Dantemu uda si
pozbawi mnie tytuu przywdcy armii, przysiga, ktr
zoyam Czarnej Rce, zostanie zamana. Poraka oznaczaa tylko jedno - mier.
- Dante jest take szantayst Peppera - powiedziaam.
Patch skin gow.

- Domyliem si tego, kiedy mnie zaatakowa. Co


ze Scottem?
- Jest w mauzoleum. Pilnuje go niezwykle mdry
bezpaski pies.
Patch unis brwi.
- Co takiego?
- Myl, e prbuje zastpi ci na stanowisku mojego anioa stra. Udao mi si uciec tylko dziki temu, e
pies odstraszy Dantego.
Patch przesun kciukiem po moim policzku.
- Musz mu podzikowa za ocalenie mojej dziewczynki.
Mimo grozy sytuacji umiechnam si.
- Spodoba ci si. Macie podobny styl.
Dwie godziny pniej zaparkowaam samochd
Patcha w jego garau. On sam nadal siedzia zgarbiony na
fotelu obok. By blady, a jego skra wci emanowaa bkitem. Kiedy mwi, jak zwykle umiecha si leniwie, ale
widziaam, ile go to kosztuje. Chcia mnie uspokoi. Diabelska moc go osabia i nie mielimy pojcia, kiedy to minie. Cieszyam si, e Dante uciek i mogam za to
podzikowa mojemu nowemu psiemu przyjacielowi.
Gdyby Dante zosta i dokoczy dziea, pewnie wszyscy

znalelibymy si w sporym niebezpieczestwie. Kolejny


raz chciaam powiedzie tej czarnej przybdzie dzikuj". By to energiczny i niezwykle mdry pies. I tak lojalny, e mogo si to dla niego le skoczy.
Patch i ja zostalimy ze Scottem do czasu, a odzyska wystarczajco duo si, by pojecha do domu. Jeeli
za chodzi o psa, to mimo e na rne sposoby prbowalimy si go pozby, w tym na si wyrzucajc go z naczepy
samochodu Patcha, wytrway zwierzak wci wskakiwa
do rodka. W kocu poddalimy si i zabralimy go ze
sob. Postanowiam, e jak tylko uda mi si wyspa i poukada myli, zawioz go do schroniska.
Mimo e po przekroczeniu progu mieszkania Patcha miaam ochot pa mu w ramiona, czekao nas jeszcze mnstwo pracy. Dante mia nad nami przewag.
Gdybymy postanowili najpierw odpocz, rwnie dobrze
ju teraz moglimy zacz macha bia flag.
Przechadzaam si tam i z powrotem po kuchni Patcha splatajc donie na karku, jakby ten gest mg mi pomc w uoeniu genialnego planu. O czym teraz myla
Dante? Jaki bdzie jego nastpny krok? Grozi, e mnie
zniszczy, jeeli oskar go o zdrad, wic pewnie musia
si z tym liczy. To z kolei oznaczao, e zajmowa si
wanie jedn z dwch rzeczy. Albo ukada sobie elazne
alibi, albo - co martwio mnie o wiele bardziej - by szybszy ode mnie i rozsiewa plotki o tym, e to ja jestem zdrajczyni. Zmrozio mnie.

- Zacznij od pocztku - odezwa si Patch osabionym gosem, jednak w jego oczach pona wcieko. Lec na kanapie, wetkn sobie poduszk pod gow i skupi
na mnie wzrok. - Opowiedz mi, co si dokadnie stao.
- Kiedy Dante przyzna si, e pracuje dla upadych
aniow, zagroziam, e go wydam, ale on tylko si zamia
i powiedzia, e nikt mi nie uwierzy.
- Bo nie uwierzy - potwierdzi Patch szczerze.
Oparam gow o cian i westchnam z frustracj.
- Potem powiedzia, e planuje przej armi. Nefilowie go kochaj i chc, eby by ich przywdc. Dostrzegam to w ich oczach. Nie ma znaczenia to, jak bardzo
chciaabym; ich przed tym ustrzec. Przyjm go z otwartymi
ramionami. Nie widz adnego wyjcia z tej sytuacji. Ju
po nas.
Patch przez chwil milcza, a nastpnie powiedzia
cicho:
- To prawda. Jeeli publicznie zaatakujesz Dantego,
Nefilowie bd mieli wymwk, eby si przeciwko tobie
zbuntowa. Sytuacja jest napita, a oni szukaj ujcia dla
swojego niepokoju. Dlatego nie zdemaskujemy Dantego
publicznie.
- Wic co zrobimy? - zapytaam, odwracajc si
tak, by widzie jego twarz. Czuam, e wpad na jaki

pomys, ale nie wiedziaam, co to moe by.


- Pozwolimy, by to Pepper zaj si Dantem.
Prbowaam zrozumie jego tok mylenia.
- A Pepper si na to zgodzi, poniewa nie moe
pozwoli, aby Dante donis na niego archanioom. Dlaczego jednak Pepper nie zadba jeszcze o to, by Dante
znikn?
- Pepper nie chce brudzi sobie rk ani zostawi po
sobie ladw, ktre mogyby doprowadzi do niego archaniow. - Usta Patcha zastygy w grymasie. - Zaczynam si
domyla, czego mg ode mnie chcie Pepper.
- Mylisz, e Pepper chcia, eby si pozby Dantego? Tak wanie wygldaa ta propozycja pracy"?
Patch wbi we mnie spojrzenie swoich czarnych
oczu.
- Moemy si o tym przekona.
- Mam numer do Peppera. Zaraz nas z nim umwi
- powiedziaam z odraz.
A ju mylaam, e Pepperowi nie uda si upa niej. Zamiast stawi czoa swoim problemom jak mczyzna, ten tchrz prbowa obarczy ryzykiem Patcha.
- Wiesz, aniele... On ma co, co mogoby si nam

przyda - doda Patch z namysem. - Co, co mgby dla


nas ukra z nieba, pod warunkiem e dobrze to rozegramy. Prbowaem unikn wojny, ale moe przyszed
czas, eby stan do walki. Skoczmy to. Jeeli pokonasz
upade anioy, twoja przysiga si wypeni - spojrza mi w
oczy - i w kocu bdziemy wolni. Razem. Nigdy wicej
wojny ani czeszwanu.
Ju miaam zapyta, co ma na myli, kiedy nagle
zrozumiaam. Nie mogam uwierzy, e wczeniej na to
nie wpadam. Rzeczywicie, Pepper mia dostp do czego,
co mogo nam da przewag nad upadymi anioami i przywrci Nefilom wiar we mnie. Z drugiej jednak strony,
czy naprawd chcielimy si do tego posun? Czy rzeczywicie mielimy prawo stwarza zagroenie dla caej populacji upadych aniow?
- Sama nie wiem, Patch...
Patch wsta i sign po skrzan kurtk.
- Zadzwo do Peppera. Musimy si z nim zobaczy. =||
Parking za stacj benzynow by pusty. Zatuszczone i okna sklepu byy rwnie ciemne jak niebo. Patch
zaparkowa i zeskoczylimy z motocykla. Z cienia wyonia si niska, krpa sylwetka. Mczyzna nerwowo rozejrza si dookoa i pospieszy w nasz stron.
Na widok Patcha Pepper odezwa si pyszakowato:

- Kiepsko wygldasz, stary. Zdaje si, e nieszczeglnie ci si wiedzie tu, na Ziemi.


Patch zignorowa jego uwag.
- Wiemy, e to Dante jest twoim szantayst.
- Tak, to Dante, ta wini nieskrobana. Powiedz mi
co, czego nie wiem.
- Interesuje mnie twoja propozycja.
Pepper zabbni opuszkami palcw o siebie, nie
spuszczajc z Patcha przenikliwego spojrzenia.
- Wiem, e ty i twoja dziewuszka zabilicie Hanka
Millara. Potrzebuj kogo rwnie bezlitosnego.
- Pomogli nam archanioowie - przypomnia mu
Patch.
- Ja jestem archanioem - odpar Pepper cierpko. Chc si pozby Dantego. Dam wam do tego potrzebne narzdzia.
Patch pokiwa gow.
- Zgoda, ale wszystko ma swoj cen. pepper zamruga ze zdziwieniem. Pewnie myla, e wszystko pjdzie jak po male. Odchrzkn.
- Co masz na myli?

Patch spojrza na mnie, a ja skoniam gow. Nadesza chwila, eby wycign asa z rkawa. Nie mielimy
zbyt wiele czasu do namysu, ale Patch i ja uznalimy, e
nie ma innego wyjcia.
- damy dostpu do przechowywanych w niebie
pir upadych aniow - ogosiam. Z twarzy Peppera znikn arogancki umieszek. Parskn lodowatym miechem. Zwariowalicie? Nie mog wam ich da. Musiaaby si zebra caa komisja, eby wyda te pira. Co chcecie z nimi
zrobi? Zamierzacie je spali? Posalibycie kadego upadego anioa do pieka!
- Czy naprawd tak bardzo by ci to przeszkadzao?
- zapytaam go powanie.
- A kogo obchodzi to, co myl? - warkn. - S
pewne zasady... Odpowiednie procedury. Do pieka wysya
si tylko te upade anioy, ktre popeniy powan zbrodni lub zamay zasady.
- Nie masz wyjcia - powiedzia Patch zimno. Wiemy, e moesz zdoby pira. Wiesz, gdzie s przechowywane, i znasz procedur ich wydawania. Masz
wszystko, czego potrzebujesz. U plan i zdobd pira.
W przeciwnym razie sam sobie rad z Dantem.
- Moe zdoabym uzyska jedno piro, ale tysice?
Nigdy mi si to nie uda! - gwatownie zaprotestowa Pepper.

Patch zrobi krok w jego kierunku, a Pepper a skuli si ze strachu, zasaniajc twarz ramionami.
- Rozejrzyj si - powiedzia Patch cichym, niebezpiecznym gosem. - To nie jest miejsce, ktre chciaby nazywa domem. Bdziesz najnowszym upadym anioem, a
oni zadbaj o to, eby to zapamita. Nie wytrzymasz nawet tygodnia inicjacji.
- Ini... Inicjacji?
Od ciemnego spojrzenia Patcha przeszy mnie
dreszcz.
- Co... Co mam robi? - zajcza Pepper agodnie. Nie mog przej inicjacji. Nie mog y tylko na Ziemi.
Musz mc powraca do nieba, kiedy tylko bd chcia.
- Zdobd pira.
- Nie... Nie mog - jka si Pepper.
- Nie masz wyboru. Ty je zdobdziesz, a ja zabij
Dantego. Uoye ju jaki plan?
Nieszczliwy Pepper skin gow.
- Przynios ci specjalny sztylet, ktry zabije Dantego. Jeeli archanioowie zadaj wyjanienia, a ty podasz im moje imi, tym samym ostrzem odetn ci jzyk.
Rzuciem na niego urok, tak by nie pozwoli ci mnie zdradzi.

- Zgoda.
- Jeeli faktycznie si tego podejmiemy, nie moesz
si ze mn kontaktowa. Nie w czasie, kiedy bd w niebie. Musimy zawiesi nasz komunikacj do chwili, kiedy
skocz.
Jeeli w ogle mi si to uda - zapiszcza aonie. Odezw si, kiedy bd mia pira.
- Potrzebujemy ich na jutro - powiedziaam Pepperowi. - Na jutro? - sapn. - Czy wy zdajecie sobie spraw
z tego, o co mnie prosicie? - Najpniej na poniedziaek powiedzia Patch, ucinajc wszelkie negocjacje. Pepper
markotnie pokiwa gow. - Zdobd tyle, ile bd mg. Musisz zdoby wszystkie - przypomniaam. - Taka jest nasza umowa. Pepper przekn lin. - Wszystkie? Co do
jednego? Owszem, tak to sobie wymylilimy. Jeeli Pepperowi uda si zdoby pira, Nefilowie mogliby wygra t
wojn a pomoc jednej zapalonej zapaki. Skoro nie moglimy z sami zawlec upadych aniow do pieka, musielimy wykorzysta ich pit achillesow, czyli ich dawne
anielskie pira. Kady upady anio bdzie mg wybra:
albo uwolni swojego nefilskiego wasala i zoy przysig
pokoju, albo bdzie musia uwi sobie gniazdko w miejscu,
gdzie klimat jest o wiele gortszy ni w Coldwater w stanie
Maine.
Gdyby nasz plan si uda, Dante mgby do woli
oskara mnie o zdrad. Dla Nefilw liczyoby si tylko to,
e wygraam wojn. Mimo e we mnie nie wierzyli, ja na-

prawd chciaam j dla nich wygra. Tak podpowiadao mi


sumienie.
Spojrzaam Pepperowi w oczy stalowym wzrokiem.
- Co do jednego.

ROZDZIA 31
Kiedy wrcilimy do mieszkania Patcha, zadzwoni
Scott. Bya niedziela, kilka minut po trzeciej nad ranem.
Patch zamkn za nami drzwi, a ja wczyam gonik w telefonie.
- Chyba mamy problem - powiedzia Scott. - Kilku
znajomych napisao mi, e dzi wieczorem po zamkniciu
lunaparku Dante chce wygosi przemwienie do Nefilw
w Delphic. Wyglda na to, e... Czekajcie, kolejna wiadomo. Czy po tym, co si dzi wydarzyo, wam te wydaje
si to dziwne?
Patch przekl pod nosem.
Prbowaam zachowa pokj, ale zrobio mi si
ciemno przed oczami.

- Wszyscy spekuluj i wymylaj niestworzone teorie - mwi dalej Scott. - Wiecie, o co moe chodzi? Ten
dupek udawa, e jest twoim chopakiem, po czym dzi w
nocy...' niespodzianka! A teraz jeszcze to.
Oparam si o cian. Krcio mi si w gowie i
trzsy; mi si kolana. Patch wzi ode mnie telefon.
- Nora zaraz do ciebie oddzwoni, Scott. Daj zna,
jeeli dowiesz si czego wicej.
Opadam na kanap i pochyliam gow, eby zapa kilka szybkich oddechw.
- Dzi wieczorem Dante publicznie oskary mnie o
zdrad.
- Tak - przyzna Patch cicho.
- Zamkn mnie w wizieniu i bd torturowa, eby
wycign ze mnie zeznania.
Patch uklkn przede mn i obj delikatnie.
- Spjrz na mnie, aniele.
Mj mzg natychmiast wkroczy do akcji.
- Musimy skontaktowa si z Pepperem. Ju teraz
potrzebujemy tego sztyletu. Musimy zabi Dantego, zanim
zapadnie mrok. - Zaczam nerwowo szlocha. - A co, jeli
nie dostaniemy sztyletu na czas?

Patch przycign moj gow do swej piersi, delikatnie masujc mi kark. Moje minie byy tak napite, e
miaam wraenie, i lada moment pkn jak naprony
sznurek.
- Mylisz, e pozwol im wyrzdzi ci nawet najmniejsz krzywd? - powiedzia agodnie.
- Patch! - Zarzuciam mu rce na szyj. Po twarzy
spyway mi gorce zy. - Co my zrobimy?
Przechyli moj gow, tak bym patrzya mu w
oczy. Kciukiem otar moje zy.
- Pepperowi si uda. Przyniesie mi sztylet, a ja zabij Dantego. Zdobdziesz pira i wygrasz wojn, a wtedy
zabior ci daleko std, do miejsca, w ktrym nigdy nie
padn sowa cheszwan" ani wojna". - Patch wyglda
tak, jakby wierzy w to, co mwi, ale w jego gosie wyczuwaam wahanie.
- Pepper obieca, e dostarczy nam pira i sztylet do
pnocy w poniedziaek, wic co zrobimy z dzisiejszym
przemwieniem Dantego? Nie uda nam si go powstrzyi
Pepper musi przekaza nam sztylet wczeniej! Trzeba si z
nim jako skontaktowa. Musimy zaryzykowa!
Patch umilk i w zamyleniu przetar usta. W kocu
powiedzia:
- Pepper nie pomoe nam w sprawie dzisiejszego

przemwienia. Sami musimy si tym zaj. - Patrzy mi


prosto w oczy, pewny i zdeterminowany. - Zadasz pilnego i obowizkowego spotkania z najbardziej prominentnymi Nefilami. Umwisz je na dzisiaj i w ten sposb
odwrcisz uwag od Dantego. Wszyscy spodziewaj si,
e przygotujesz ofensyw i rozpoczniesz wojn midzy naszymi rasami. Pomyl, e to twj pierwszy strategiczny
krok. Twoja wiadomo przebije wystpienie Dantego. Na
spotkanie z tob cign Nefilowie, a wraz z nimi wiedziony ciekawoci Dante. Publicznie ogosisz, e zdajesz
sobie spraw z istnienia frakcji, ktre widz go przy wadzy. Powiesz, e chcesz na zawsze rozwia ich wtpliwoci. Przekonasz ich, e chcesz by ich przywdc i e
poradzisz sobie z tym lepiej ni Dante. Na koniec wyzwiesz go na pojedynek.
Wpatrywaam si w Patcha z powtpiewaniem i
dezorientacj.
- Pojedynek? Z Dantem? Nie mog z nim walczy!
On wygra.
- Bdziemy gra na zwlok. Jeeli uda nam si
opni pojedynek do powrotu Peppera, caa ta akcja bdzie jedynie pretekstem, eby odwrci uwag Dantego.
- A co, jeli nie uda nam si go opni?
Patch przeszy mnie wzrokiem, ale nie odpowiedzia na moje pytanie.

- Musimy dziaa ju teraz. Jeeli Dante dowie si,


e ty take masz wieczorem co do powiedzenia, odoy
swj plan do czasu, a pozna twoje zamiary. Nie ma nic do
stracenia. Wie, e jeeli oczernisz go w Delphic, musi jedynie odwdziczy ci si tym samym. Wierz mi, kiedy
tylko usyszy, e wyzywasz go na pojedynek, natychmiast
poleci po szampana. To arogancki narcyz, Noro. Nawet nie
przyjdzie mu do gowy, e moesz wygra. Zgodzi si na
pojedynek, przekonany, e wanie podaa mu zwycistwo
na tacy. Bdzie mg wybra: albo zoy nieprzyjemne
owiadczenie obnaajce twoj zdrad i bdzie musia
wzi udzia w cigncym si w nieskoczono procesie...
albo zabierze ci wadz jednym celnym strzaem z pistoletu. Bdzie sobie wyrzuca, e sam na to nie wpad.
Nogi si pode mn ugiy. Czuam si tak, jakby
kto zastpi moje koci kawakiem gumy.
- Jeeli dojdzie do pojedynku, bdziemy walczy za
pomoc pistoletw? - Albo szabli. To zaley od ciebie, ale
ja radz ci wybra pistolety. atwiej bdzie ci si nauczy
strzelania ni fechtunku - powiedzia Patch spokojnie, najwyraniej nie dostrzegajc niepokoju w moim glosie.
Zrobio mi si niedobrze.
- Dante zgodzi si stan ze mn do pojedynku, bo
wie, e moe mnie pokona. Patch, przecie on jest ode
mnie silniejszy! Kto wie, jak wielk ilo diabelskiej mocy
zdy przyj? To nie bdzie uczciwa walka.

Patch uj moje rozdygotane donie i musn je w


lekkim pocaunku.
- W wiecie ludzi pojedynki wyszy z mody wieki
temu, ale wrd Nefilw nadal s akceptowane. Wedug
nich jest to najszybszy i najbardziej naturalny sposb na
rozwizanie konfliktu. Dante chce by przywdc nefilskiej armii, a ty zrobisz wszystko, eby i on, i caa reszta
Nefilw ci uwierzya.
- A moe by tak poinformowa starszych Nefilw o
planie z pirami? - Moje serce zadrao z nadziei. - Kiedy
dowiedz si, e mamy pewny sposb, eby wygra t
wojn i doprowadzi do pokoju, nic wicej nie bdzie ich
obchodzi...
- Jeeli Pepperowi si nie powiedzie, uznaj to za
twoj porak. Prodki nie wchodz w gr. Albo ogosz
ci swoim zbawc za przechwycenie pir, albo zlinczuj za
to, e ci si nie udao. Dopki nie bdziemy pewni, e Pepper je zdoby, nie moemy wspomina o pirach.
Wsunam donie we wosy.
- Nie dam rady!
- Jeeli Dante rzeczywicie wsppracuje z upadymi anioami i jeeli dojdzie do wadzy, nefilska rasa stanie si bardziej zniewolona ni dotd. Martwi si, e
upade anioy uyj diabelskiej mocy, eby Nefilowie byli
im poddani nawet po skoczeniu cheszwanu - odpar

Patch.
Pokrciam gow ze smutkiem.
- Zbyt wiele ryzykujemy. A co, jeli mi si nie uda?
- zapytaam, przekonana, e tak wanie bdzie.
- Jest jeszcze co, Noro. Przysiga, ktr zoya
Hankowi.
Obla mnie strach tak lodowaty, jakby kto wypeni
mi odek kostkami lodu. Kolejny raz przypomniaam sobie kade sowo, ktre wypowiedziaam do Hanka Millara
tej nocy, kiedy zmusi mnie do przejcia odpowiedzialnoci za jego upadajce powstanie: Poprowadz twoj armi.
Jeeli zami przysig, mnie i moj matk czeka mier.
Nie miaam wic wyboru. Jeeli chciaam zosta na Ziemi
z Patchem i uratowa ycie mamie, musiaam utrzyma tytu przywdcy nefilskiego wojska. Nie mogam pozwoli
na to, by Dante mi go zabra. pojedynek to rzadkie wydarzenie. Biorc pod uwag, e do walki stanie dwoje tak
znanych Nefilw, jak ty i Dante, nikt nie bdzie chcia tego
przegapi - powiedzia Patch. - Wci mam nadziej, e
uda nam si opni pojedynek i e Pepper nas nie zawiedzie, jednak powinnimy przygotowa si na najgorsze.
Ten pojedynek moe by twoj jedyn szans.
- Ilu Nefilw bdzie nas ogldao?
Patch spojrza mi w oczy. By spokojny i opanowany, ale przez chwil wydawao mi si, e w jego oczach

bysno wspczucie.
- Setki.
Z trudem przeknam lin.
- Nie mog tego zrobi.
- Bd z tob trenowa, aniele. Przez cay czas bd
przy tobie. Jeste o wiele silniejsza ni dwa tygodnie temu,
i to po zaledwie kilku godzinach treningu z facetem, ktry
robi to tylko po to, eby przekona ci o swoim oddaniu.
Chcia, eby mylaa, e ci trenuje, ale nie mam wtpliwoci, e zapewnia twoim miniom jedynie minimalny
wysiek. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jaka sia w
tobie drzemie. Przy odpowiednim treningu, moesz go pokona. - Patch pooy rk na mojej szyi i przycign
mnie do swojej twarzy. Patrzy na mnie z tak wiar i zaufaniem, e niemal pko mi serce. - Dasz rad. Nikt nie
chciaby si znale na twoim miejscu, dlatego jeszcze bardziej podziwiam ci za to, e to rozwaasz - powiedzia do
mnie w mylach.
- Na pewno nie ma innego sposobu? - zapytaam,
ale kilka ostatnich chwil spdziam na gorczkowym analizowaniu tej sytuacji z kadego punktu widzenia. Szansa, e
Pepperowi si powiedzie, bya niewielka, a przysiga,
ktr zoyam Hankowi, i niebezpieczestwo zagraajce
caej rasie Nefilw utwierdziy mnie tylko w przekonaniu,
e innego wyjcia nie ma. Musz to zrobi.

- Boj si... - wyszeptaam.


Patch wzi mnie w ramiona, pocaowa w czubek
gowy i pogadzi moje wosy. Nie musia nic mwi. Wiedziaam e on te jest przeraony.
- Nie pozwol, by przegraa ten pojedynek, aniele.
Nie pozwol ci stan naprzeciwko Dantego, jeeli nie
bd pewien wyniku walki. Pojedynek bdzie wyglda na
sprawiedliwy, ale bd to tylko pozory. Dante przypiecztowa swj los w momencie, w ktrym ci zdradzi. Nie
pozwol, eby mu si upieko. - W jego spokojnym dotd
gosie pojawi si gniew. - Nie wyjdzie z tego ywy.
- Zastosujesz jaki podstp? Za odpowied uznaam
tlc si w jego oczach dz zemsty. - Gdyby ktokolwiek
si o tym dowiedzia... - zaczam. Patch mocno wpi si w
moje usta. Wyglda na rozbawionego. - Jeeli mnie przyapi, nie bd mg ci ju caowa. Naprawd sdzisz, e
podjbym takie ryzyko? - powiedzia, po czym spowania. - Moe nie dowiadczam twojego dotyku, Noro, ale
czuj mio, jak mnie darzysz. Ona mnie wypenia. Jest
dla mnie wszystkim. auj, e nie mog ci czu tak, jak
ty czujesz mnie, ale mam twoj mio i nic nigdy tego nie
przymi. S na wiecie ludzie, ktrzy przez cae ycie nie
czuli emocji, ktre mi ofiarowaa. Niczego nie auj.
Miaam ochot si rozpaka.
- Boj si, e ci strac. Boj si, e ponios porak i tego, co si z nami stanie. Nie chc tego robi - za-

protestowaam, chocia wiedziaam, e w pododze nie ma


magicznej zapadni, przez ktr mona by si wycofa.. nie
mogam uciec, nie zdoaabym si schowa. Przysiga,
ktr zoyam Hankowi, dopadaby mnie wszdzie. Musiaam utrzyma si u wadzy. Dopki istniaa moja armia,
moim obowizkiem byo doprowadzenie tego do koca.
cisnam donie Patcha.
- Obiecaj, e przez cay czas bdziesz przy mnie.
Obiecaj, e nie bd musiaa przechodzi przez to
wszystko sama.
Patch chwyci mnie za podbrdek i lekko unis
moj gow.
- Gdybym mg co zrobi, natychmiast bym temu
zapobieg. Gdybym mg stan do walki za ciebie, nie zastanawiabym si ani chwili. Ale mam tylko jedn moliwo: mog by przy tobie a do koca. Mog ci jedynie
obieca, e si nie zawaham, aniele. - Przesun domi po
moich ramionach, niewiadomy, e jego obietnica rozgrzaa mnie bardziej ni ten gest. Byam na granicy ez. Zaczn rozpowiada, e dzi wieczorem zwoujesz pilne
spotkanie. Najpierw zadzwoni do Scotta i powiem mu,
eby przekaza t informacj dalej. Wieci szybko si rozejd. W cigu godziny Dante dowie si o twoim ordziu.
Zebrao mi si na mdoci. Zagryzam policzek i
zmusiam si, eby kiwn gow. Musiaam si z tym pogodzi. Uznaam, e im szybciej stan twarz w twarz z
tym, co nieuniknione, tym szybciej bd moga stawi

czoa wasnym lkom.


- Jak mog pomc? - zapytaam.
Patch patrzy na mnie badawczo, lekko marszczc
brwi. Przesun kciukiem po moich ustach i policzku.
- Jeste zzibnita, aniele. - Wskaza gow korytarz
prowadzcy w gb domu. - Pooymy ci do ka. Rozpal w kominku. Potrzebujesz teraz ciepa i wypoczynku.
Przygotuj ci gorc kpiel.
Rzeczywicie, caa dygotaam. Czuam si tak,
jakby kto wyssa ze mnie ciepo. Chyba byam w szoku.
Szczkaam zbami, a koniuszki moich palcw dray niezalenie od mojej woli.
Patch wzi mnie na rce i zanis do swojej sypialni.: Otworzy drzwi ramieniem, odchyli kodr i delikatnie uoy mnie na ku.
- Chcesz si czego napi? - zapyta. - Herbaty zioowej? Rosou?
Kiedy patrzyam na jego szczer i zmartwion
twarz, czuam narastajce wyrzuty sumienia. Zrozumiaam,
e Patch zrobi dla mnie wszystko. Obietnica, e mnie nie
opuci, miaa dla niego wag przysigi. By czci mnie, a
ja byam czci jego. Zrobiby wszystko, absolutnie
wszystko,; eby mnie przy sobie zatrzyma.
Zanim zdyam stchrzy, zmusiam si do wypo-

wiedzenia kilku sw:


- Musz ci o czym powiedzie. - Mj gos by wysoki i saby. Nie chciaam paka, ale zy same napyny
mi do oczu. Czuam, e przygniata mnie wstyd.
- Tak, aniele? - powiedzia Patch niepewnie.
Chocia zrobiam ju pierwszy krok, nagle zamaram.
W mojej gowie pojawi si gos rozsdku, przekonujcy mnie, e nie mam prawa zrzuca tego wszystkiego
na Patcha. By teraz zbyt saby. Jeeli mi na nim zaleao,
lepiej, ebym trzymaa jzyk za zbami. Jego zdrowie byo
waniejsze ni wyrzucenie z siebie tych kilku niewinnych
kamstewek. Czuam, jak znajome lodowate donie zelizguj si po moim gardle.
- Ja... Nie, ju nic - poprawiam si. - Musz si po
prostu wyspa, a ty powiniene zadzwoni do Scotta.
Schowaam twarz w poduszk, eby nie widzia moich ez.
Dotyk lodowatych doni by tak realny, e gdybym powiedziaa za duo, gdybym ujawnia moj tajemnic, natychmiast zacisnyby si one na mojej szyi.
- To prawda, musz do niego zadzwoni. Ale waniejsze jest to, eby powiedziaa mi, co si dzieje - powiedzia Patch, a jego gos by tak przepeniony trosk, e
zrozumiaam, i nie uda mi si z tego wykrci.

Lodowate donie znw zacisny si na moim gardle. Byam zbyt przestraszona, eby mwi. Baam si, e
stanie mi si krzywda.
Patch wczy lampk stojc na stoliku nocnym i
lekko pocign mnie za rami, tak by widzie moj twarz,
ale ja tylko mocniej si odwrciam.
- Kocham ci - wydusiam i natychmiast poczuam
rosncy wstyd. Jak mogam jednoczenie wypowiada te
sowa i go okamywa?
- Wiem. Wiem te, e co ukrywasz. To nie czas na
chowanie tajemnic. Zaszlimy zbyt daleko, by znw wstpowa na t drog - przypomnia mi.
Skinam gow, czujc, jak moje zy skapuj na
poduszk. Mia racj. Wiedziaam o tym, ale to wcale nie
uatwiao mi przyznania si do winy. Nie byam pewna,
czy dam rad. Te zimne jak ld donie zamykajce si na
moim gardle, mj gos...
Patch pooy si obok mnie na ku i przycign
do siebie. Czuam jego oddech na karku i ciepo jego
skry. Jego kolana dopasoway si idealnie do moich. Pocaowa mnie w rami, a jego czarne wosy opady mi na
ucho.
- Okamaam ci - wyznaam w mylach, czujc, e
musz przepycha sowa przez gruby ceglany mur. Napiam si i czekaam, a chwyc mnie lodowate donie, ale

zaskoczona odkryam, e moje wyznanie rozlunio ich


ucisk. Chodny dotyk zelizgn si z mojego garda i
osab. Zachcona tym maym krokiem naprzd, mwiam
dalej. - Okamaam jedyn osob na wiecie, ktrej zaufanie liczy si dla mnie najbardziej. Okamaam ci, Patch, i
nie wiem, czy potrafi sobie wybaczy.
Zamiast zada wyjanienia, Patch znaczy moje
rami powolnymi, spokojnymi pocaunkami. Przemwi
dopiero wtedy, gdy doszed do nadgarstka.
- Dzikuj, e mi powiedziaa - wyszepta.
Odwrciam si do niego zdumiona.
- Nie chcesz wiedzie, co to za kamstwo?
- Chc wiedzie, co mog zrobi, eby poczua si
lepiej. - Masowa moje rami, wykonujc na nim czue keczka, co dodao mi otuchy.
eby poczu si lepiej, musiaam powiedzie mu
prawd. To nie Patch powinien zdj ze mnie brzemi
kamstwa. To byo moje zadanie. Poczucie winy przeszywao mnie swym elaznym ostrzem.
- Zaywam... diabelsk moc. - Nie sdziam, e
mog odczuwa wiksze zakopotanie, ale wstyd jeszcze
we mnie wezbra. - Braam j przez cay ten czas. Nie wypiam antidotum, ktre zdobye dla mnie od Blakely'ego.
Zachowaam je, wmawiajc sobie, e wezm je pniej, po

zakoczeniu: cheszwanu, kiedy nie bd ju potrzebowa


nadludzkiej siy, ale bya to tylko wymwka. W ogle nie
miaam zamiaru wypija antidotum. Przez cay ten czas polegaam na diabelskiej mocy. Boj si, e bez niej nie bd
miaa do siy. Wiem, e powinnam przesta. Wiem, e to,
co robi, jest ze, ale diabelska moc daje mi umiejtnoci, o
ktrych bez niej mog tylko pomarzy. Zastosowaam na
tobie trik umysowy i wmwiam ci,
e wypiam antidotum. Tak strasznie auj!
Spuciam oczy, nie mogc zmierzy si z zawodem i odraz, ktre z pewnoci maloway si na twarzy
Patcha. Czuam si le, ukrywajc przed nim prawd, ale
kiedy mu j w kocu wyjawiam, przeszy mnie bl. Sama
siebie nie poznawaam. Nigdy wczeniej czego takiego
nie dowiadczyam. Zagubiam si gdzie po drodze. atwo byo mi zrzuci win na diabelsk moc, ale przecie to
ja podjam decyzj, eby ukra Dantemu jedn z butelek.
W kocu Patch przemwi. Mwi tak opanowanym, tak penym podziwu gosem, e zastanawiaam si,
czy przez cay ten czas zna moj tajemnic.
- Kiedy zobaczyem ci po raz pierwszy, pomylaem, e nigdy w yciu nie widziaem niczego bardziej urzekajcego i piknego.
- Dlaczego mi o tym mwisz? - zapytaam aonie.
- Zobaczyem ci i chciaem by blisko. Chciaem,

eby mnie wpucia. Chciaem pozna ci lepiej ni ktokolwiek inny. Pragnem ci caej. To pragnienie doprowadzio mnie na skraj szalestwa. - Patch umilk i mikko
wcign powietrze, jakby mnie wdycha. - A teraz, kiedy
ju ci mam, przeraa mnie jedynie myl, e znw mgbym znale si w takiej sytuacji. e znw z caej siy
mgbym ci pragn i nie mie nadziei na to, e to pragnienie mona zaspokoi. Cala naleysz do mnie, aniele.
Nie pozwol, by cokolwiek to zmienio.
Uniosam si na okciu i spojrzaam mu w oczy.
- Nie zasuguj na ciebie, Patch. Niewane, co powiesz. Taka jest prawda.
- Nie zasugujesz na mnie - zgodzi si. - Zasugujesz na kogo lepszego, ale utkna tu ze mn i musisz sobie z tym jako poradzi. Patch przygarn mnie do siebie
jednym zwinnym ruchem i pooy si na mnie. Jego
czarne oczy zabysy obuzerskim blaskiem. - Pamitaj, e
nie mam najmniejszego zamiaru pozwoli ci odej.
Mniejsza o to, czy bdzie chcia nas rozdzieli inny mczyzna, twoja matka czy piekielne moce. Nie odpuszcz.
Nigdy nie usyszysz ode mnie sowa egnaj".
Zamrugaam mokrymi rzsami.
- Ja te nie zgodz si na to, by ktokolwiek nas
rozdzieli! To si tyczy zwaszcza diabelskiej mocy. Mam
antidotum w torebce. Zaraz je zayj. Aha... Patch? - dodaam z uczuciem. - Dzikuj... za wszystko. Nie wiem, co

bym bez ciebie zrobia.


- To dobrze - wyszepta. - Bo ja nie pozwol, eby
mi ucieka.
Opadam na jego ko, szczliwa, e mog podporzdkowa si jego probie.

ROZDZIA 32

Tak jak przypuszczalimy, informacja o tym, e


zwouj spotkanie ze zwierzchnikami Nefilw, szybko si
rozesza. W sobot po poudniu wszyscy Nefilowie wyczekiwali ju niecierpliwie i spekulowali, o co moe chodzi.
Mwiono tylko o mnie, a o ogoszeniu Dantego zupenie
zapomniano. Odcignam od niego uwag, ale on nie protestowa. Byam pewna, e Patch mia racj - Dante czeka
na mj kolejny krok.
Scott dzwoni do mnie co godzin z najwieszymi
wiadomociami, ktre dotyczyy gwnie najnowszych teorii wysnutych przez Nefilw o pierwszym uderzeniu na
upade anioy. Na ich licie znalazy si midzy innymi:
zasadzka, odcicie rde komunikacji, rozesanie szpiegw i porwanie przywdcw upadych aniow. Zgodnie z
przewidywaniami Patcha, Nefilowie szybko uznali, e to
jedyny powd, dla ktrego zwouj spotkanie. Zastanawiaam si, czy Dante doszed do podobnego wniosku. Bardzo
chciaam wierzy w to, e udao mi si go nabra, ale dowiadczenie podpowiadao mi, e mj przeciwnik jest zbyt
przebiegy. Wiedzia, e co planuj.
- Mam nowiny - obwieci mi podekscytowany
Scott przez telefon. - Grube ryby, to znaczy Nefilowie u
wadzy, zgodziy si na spotkanie. Ustaliy jego miejsce i,
c, bdzie kameralnie. Jak mona byo przewidzie,
wstp tylko za zaproszeniem. Bdzie gra dwudziestu Nefilw. adnych przeciekw, mnstwo ochroniarzy. Kady
zaproszony zostanie poddany dokadnej rewizji. Dobra
wiadomo jest taka, e jestem na licie goci. Musiaem

si podliza tu i tam, ale bd przy tobie.


- Powiedz mi w kocu, gdzie odbdzie si to spotkanie powiedziaam, prbujc opanowa mdoci.
- Chc si spotka w dawnym domu Hanka Millara.
Poczuam ciarki na plecach. To nazwisko zawsze
przywodzio mi na myl jego lodowato niebieskie oczy.
Odpdziam widmo Hanka i zebraam myli. Tradycyjny dom w stylu kolonialnym, w porzdnej dzielnicy zamieszkanej przez ludzi? To miejsce wydawao si zbyt
mao podejrzane, jak na tajne spotkanie Nefilw.
- Dlaczego wanie tam?
- Szefostwo uznao, e bdzie to gest szacunku dla
Czarnej Rki. Wedug mnie dobrze to rozegrali. To jemu
zawdziczamy cay ten chaos - doda Scott jadowicie.
- Mw tak dalej, a wykopi ci z listy goci.
- Spotkanie odbdzie si dzisiaj o dwudziestej drugiej. Bd pod telefonem, w razie gdybym mia si jeszcze
czego dowiedzie. Pamitaj, eby udawa zaskoczenie,
kiedy zadzwoni do ciebie ze szczegami spotkania. Nie
mog si domyli, e s jakie przecieki. Aha, jest jeszcze
co... Przepraszam za Dantego. Czuj si odpowiedzialny,
bo to ja was sobie przedstawiem. Gdybym mg, powiartowabym go, do kadego kawaka przywiza ceg, wypyn na morze i wyrzuci jego ciao za burt. Gowa do

gry. Bd przy tobie.


Rozczyam si i odwrciam do Patcha, ktry
przez cay czas trwania rozmowy obserwowa mnie oparty
o cian.
- Spotkanie odbdzie si dzisiaj - powiedziaam. W dawnym domu Millara. - Nie potrafiam si zmusi,
eby wypowiedzie to, co leao mi na sercu. Prywatny
dom? Rewizja? Ochroniarze? Jakim cudem Patch miaby
si znale w rodku? Musiaam si pogodzi z tym, e
tego wieczoru nie bdzie go przy mnie.
- W porzdku - odpar Patch spokojnie. - Bd tam.
Z podziwem obserwowaam jego pewn min, ale
wiedziaam, e nie da rady wej tam niepostrzeenie.
- Dom bdzie pilnie strzeony. Zorientuj si, kiedy
tylko pojawisz si w okolicy. Moe gdyby wybrali muzeum albo sd, ale nie tu. Dom Millara jest duy, ale bez
przesady. Nefilowie bd pilnowa kadego skrawka podogi.
- Przygotowaem si na t okoliczno. Ustaliem
ju szczegy. Scott mnie wpuci.
- Nic z tego. Spodziewaj si, e upade anioy wyl swoich szpiegw, wic nawet jeeli Scott otworzy ci
okno, bd czujni. Nie do, e ci zapi, to jeszcze uznaj
Scotta za zdrajc...

- Opanuj ciao Scotta.


Wzdrygnam si. Powoli zrozumiaam, na czym
polega jego plan. Oczywicie, przecie trwa cheszwan.
Patch bez problemu przejmie wadz nad ciaem Scotta. Z
zewntrz nie bdzie ich mona rozrni. Bez mrugnicia
okiem zostanie wpuszczony na spotkanie. To idealny kamufla. By tylko jeden may problem.
- Scott nigdy si na to nie zgodzi.
- Ju si zgodzi.
Wpatrywaam si w niego z niedowierzaniem.
- Naprawd?
- Robi to dla ciebie.
cisno mnie w gardle. Scott przez cae ycie walczy oto, by upadym anioom nie udao si opanowa jego
ciaa. Nagle zrozumiaam, ile musi dla niego znaczy moja
przyja. Robi dla mnie jedyn rzecz, ktra napawaa go
prawdziwym wstrtem. Brakowao mi sw... Odczuwaam
jedynie gbok wdziczno dla Scotta i z caego serca
pragnam go nie zawie.
- Musisz by ostrony - powiedziaam. - Bd. I nie
przedu swojej obecnoci. Kiedy bezpiecznie opucisz
spotkanie, a ja dowiem si ju wszystkiego, co mi si
przyda, Scott z powrotem dostanie swoje ciao. Zadbam o
to, by nic mu si nie stao.

Mocno ucisnam Patcha.


- Dzikuj - wyszeptaam.
Okoo dziewitej wieczorem opuciam dom Patcha. Wyszam sama i zgodnie z yczeniem nefilskiej starszyzny, wsiadam do samochodu z wypoyczalni. Zadbali
o kady szczeg. Nie chcieli ryzykowa tego, by ledzi
mnie jaki ciekawski Nefil albo, co gorsza, upady anio,
ktry jakim cudem dowiedzia si o dzisiejszym tajnym
spotkaniu.
Nad miastem unosia si mga, a ulice byy ciemne i
liskie. wiata mojego samochodu omiatay czarn
wstk chodnika, ktra wia si przez wzgrza i dookoa
zakrtw. Mimo e podkrciam ogrzewanie do maksimum, w kociach nadal czuam lodowaty dreszcz. Nie
wiedziaam, czego mog si dzi spodziewa, i przez to
trudno mi byo cokolwiek zaplanowa. Czuam, e bd
musiaa improwizowa, a naprawd tego nie znosiam.
Chciaam wkroczy do domu Millara z czym wicej ni
wasny instynkt, ale mogam polega tylko na nim. W
kocu zatrzymaam si pod dawnym domem Marcie.
Przez chwil siedziaam w samochodzie, spogldajc na biae kolumienki i czarne okiennice. Trawnik ton
pod warstw suchych lici. Z dwch identycznych glinianych doniczek stojcych na werandzie wystaway brzowe
gazki - pozostao po hortensjach. Na chodniku leay
gazety w rnym stopniu rozkadu. Po mierci Hanka dom
opustosza i nie wyglda ju tak przyjanie i elegancko jak

dawniej. Mama Marcie przeprowadzia si do mieszkania


nad rzek, a Marcie... C, Marcie wzia sobie do serca
powiedzenie: go w dom, Bg w dom".
Zza zasonek przebijao delikatne wiato i chocia
nie zdradzao ono adnych sylwetek, wiedziaam, e za
drzwiami znajduje si wielu najpotniejszych i najbardziej wpywowych Nefilw, oczekujcych na wieci, ktre
miaam im przedstawi. Wiedziaam take, e w rodku
jest Patch, ktry zadba, by nie stao mi si nic zego.
Zapaam si tej myli, zdenerwowana odetchnam
gboko i ruszyam w stron drzwi.

Zapukaam.
Drzwi si otworzyy i wysoka kobieta wprowadzia
mnie do rodka. Patrzya na mnie na tyle dugo, by potwierdzi moj tosamo. Jej wosy zaplecione byy w
ciasny warkocz, a twarz nie wyrniaa si niczym szczeglnym, by j zapamita.
Wymruczaa uprzejme, ale suche dobry wieczr",
po czym sztywnym gestem wskazaa, ebym posza za ni
w gb domu.
Odgos moich krokw odbija si echem od cian
sabo owietlonego korytarza. Minam portrety czonkw
rodziny Millarw, ktrzy umiechali si do mnie zza zaku-

rzonych ram. Na stoliku w przedpokoju sta wazon zwidych lilii. W caym domu panowa zaduch. Podaam
wzdu korytarza, kierujc si do jadalni.
Kiedy tylko przestpiam prg przeszklonych
drzwi, szmer rozmw ucich. Po obu stronach wypolerowanego stou z hebanu siedziao szeciu mczyzn i pi kobiet. Kilku innych Nefilw stao wok. Wygldali na
jednoczenie podekscytowanych i zdenerwowanych. Nie
mogam uwierzy, e pord nich znajdowaa si mama
Marcie. Wiedziaam, e Susanna Millar jest Nefilk, ale jako nigdy w peni nie przyjam tego do wiadomoci.
Kiedy zobaczyam j tego wieczoru na tajnym spotkaniu
niemiertelnych, zrobia si jaka... grona. Marcie z ni
nie byo. Moe nie chciaa bra udziau w spotkaniu, ale
bardziej prawdopodobne byo to, e jej nie zaproszono. Susanna wydawaa si matk, ktra za wszelk cen stara si
zaoszczdzi swojemu dziecku nawet najmniejszych problemw.
Odszukaam twarz Scotta wrd zebranych. wiadomo, e to Patch opanowa jego ciao, sprawia, e doznaam chwilowej ulgi. Spojrza mi w oczy i lekko
pochyli gow, jakby na zacht. Ogarno mnie poczucie
pewnoci i bezpieczestwa. Nie byam w tym sama. Patch
mnie wspiera. Powinnam bya od razu wiedzie, e bez
wzgldu na ryzyko znajdzie sposb, eby przyby na spotkanie.
W kocu zauwayam te Dantego. Z wynios

min siedzia u szczytu stou w czarnym kaszmirowym


golfie. Przysoni usta palcami, a kiedy nasze spojrzenia si
spotkay, jego usta wykrzywiy si w szyderczym umiechu. Unis brwi, dyskretnie, ale jednoznacznie dajc mi
do zrozumienia, e podejmuje wyzwanie. Odwrciam
wzrok.
Skoncentrowaam uwag na starszej kobiecie ubranej w fioletow sukienk koktajlow i diamenty, ktra siedziaa po drugiej stronie dugiego stou. Lisa Martin. Druga
po Hanku, bya najbardziej wpywow i szanowan Nefilk, jak znaam. Nie lubiam jej ani jej nie ufaam. Ale
jeli miaam sobie poradzi, to w cigu najbliszych minut
naleao stumi te uczucia.
- Bardzo si cieszymy, e zwoaa to spotkanie,
Noro. - Jej ciepy, krlewski, peen uznania gos spyn w
moje uszy niczym nektar. Moje ttno zwolnio. Uznaam,
e przecignicie jej na moj stron bdzie ju poow sukcesu.
- Dzikuj - wydusiam w kocu. Wskazaa mi puste krzeso obok siebie, przywoujc, ebym usiada. Podeszam do krzesa, ale nie usiadam. Baam si, e siadajc,
strac odwag. Oparam rce na stole. Odpuciam sobie
wszelkie uprzejmoci i od razu przeszam do meritum.
- Zdaj sobie spraw, e nie wszyscy uwaacie
mnie za najlepsz osob, ktra mogaby poprowadzi armi mojego ojca - oznajmiam wprost.

Wypowiedziane na gos sowo ojciec" wypenio


moje usta gorycz, jednak pamitaam, e Patch poradzi
mi, bym tego wieczoru podkrelia wizy, ktre czyy
mnie z Hankiem. Nefilowie go wielbili, wic postanowiam wykorzysta nasze pokrewiestwo, mimo i nie byo
to do koca uczciwe.
Nawizaam kontakt wzrokowy ze wszystkimi Nefilami zgromadzonymi wok stou, a take tymi stojcymi
za nim. Musiaam zapewni ich, e jestem silna i odwana,
oraz pokaza, e drani mnie ich brak poparcia.
- Wiem, e niektrzy z was stworzyli ju wasn list Nefiw i Nefilek by moe lepiej pasujcych do tej roli
- umilkam i przeniosam wzrok na Dantego. Wytrzyma
moje spojrzenie, ale w jego brzowych oczach dostrzegam
czajc si nienawi. - Wiem te, e na czele tej listy znajduje si Dante Matterazzi.
W pomieszczeniu zrobi si szum, jednak nikt nie
podway mojej skargi.
- Nie zwoaam was tu dzisiaj, eby przedyskutowa pierwszy atak w wojnie przeciwko upadym anioom.
Zwoaam was tu dlatego, e bez silnego, akceptowanego
przez was przywdcy nie bdzie adnej wojny. Upade
anioy roznios nas w proch. Musimy si zjednoczy. Musimy by solidarni - zachcaam ich z przekonaniem. Myl, e jestem najlepszym przywdc, a mj ojciec podziela to zdanie. Wyglda jednak na to, e was nie przekonaam. Dlatego te niniejszym wyzywam Dantego

Matterazziego na pojedynek. Jego zwycizca raz na zawsze przejmie dowdztwo nad armi.
Dante skoczy na rwne nogi.
- Ale przecie jestemy par! - Na jego twarzy malowao si idealne poczenie niedowierzania i uraonej
dumy. - Jak moesz proponowa, ebymy stanli do pojedynku? - zapyta, a w jego gosie pobrzmiewao upokorzenie.
Nie spodziewaam si, e wycignie nasz udawany
zwizek zbudowany na kruchym fundamencie ustnej
umowy, ktrego nigdy nie wcielilimy w ycie - zwizek, o
ktrym natychmiast zapomniaam i ktry teraz odbi mi si
czkawk. Szybko jednak odzyskaam rezon.
- Jestem gotowa usun kadego, kto stanie na mojej drodze - powiedziaam zimno. - Tak wane jest dla
mnie przewodzenie tej armii. Niniejszym oficjalnie wyzywam ci na pojedynek, Dante.
aden z Nefilw nie odezwa si ani sowem. Na
ich twarzach pojawio si zdziwienie, ktre szybko ustpio
miejsca zadowoleniu. Pojedynek. Zwycizca bierze
wszystko. Patch mia racj - Nefilowie wci zanurzeni
byli w dawnym wiecie, rzdzcym si darwinowskimi
prawami. Taki obrt spraw ich cieszy. Sdzc po penych
uwielbienia spojrzeniach, ktrymi obrzucano Dantego, jasne byo, na kogo stawiali Nefilowie.

Dante prbowa przybra obojtny wyraz twarzy,


jednak zobaczyam, jak na jego oblicze wypywa delikatny
umiech. By przekonany o mojej gupocie i wasnym
szczciu. Myla, e popeniam bd. Jednak po chwili
jego oczy zwziy si nieufnie. Najwyraniej nie pokn
jeszcze przynty.
- Nie mog - obwieci. - To byaby zdrada. - Potoczy wzrokiem po pomieszczeniu, jakby chcia oceni, czy
jego rycerskie sowa przyniosy mu jeszcze wiksze uznanie. - Przysigaem posuszestwo Norze i nie ma nic, co
mogoby to zmieni.
- Jako twj dowdca nakazuj ci wzi udzia w
pojedynku - odparam sucho. Przecie, do jasnej cholery,
nadal staam na czele tej armii i nie miaam zamiaru pozwoli, eby podwaa mj autorytet za pomoc gadkich
swek i pochlebstw. - Jeeli rzeczywicie okaesz si lepszym kandydatem na to stanowisko, wycofam si. Chc
tego, co najlepsze dla moich ludzi. - Powtarzaam te sowa
setki razy. Chocia dobrze t mow przygotowaam, mwiam z gbi serca. Mylaam o Scotcie, Marcie i tysicach
Nefilw, dobrych kobietach i mczyznach, ktrych nigdy
nie poznaam, ale ktrzy byli bliscy mojemu sercu i na
pewno nie zasuyli na lata tortur zgotowane im przez upade anioy. Mieli prawo do uczciwej walki. A ja miaam zamiar zrobi wszystko, co w mojej mocy, eby im to
zagwarantowa.
W przeszoci popeniaam tragiczne w skutkach

bdy. Chciaam unikn walki u boku Nefilw ze strachu


przed archanioami, a co jeszcze bardziej godne pogardy,
y waam U wojny jako wymwki, eby zdoby diabelsk
moc Przez cay ten czas przejmowaam si raczej sob ni
tymi, ktrych miaam prowadzi. To musiao si skoczy
Hank powierzy mi rol przywdcy armii, ale nie robiam
tego dla niego. Robiam to, poniewa tak podpowiadao mi
serce.
- Myl, e Nora poruszya wan kwesti - powiedziaa Lisa Martin. - Nie ma nic gorszego ni wadza dla
wadzy. By moe Czarna Rka si co do niej nie myli. Wzruszya ramionami. - By moe popenilimy bd.
Wemiemy spraw w swoje rce i rozwiemy ten problem
raz na zawsze. Dopiero wtedy moemy rozpocz wojn
przeciwko naszym wrogom, zjednoczeni pod rzdami silnego przywdcy.
Skinam gow z uznaniem. Skoro Lisa Martin
opowiedziaa si po mojej stronie, inni wezm z niej przykad.
- Zgadzam si - odezwa si Nefil z drugiego kraca
pokoju.
- Ja rwnie.
Wkrtce jadalnia wypenia si gosami uznania.
- Ci, ktrzy s za, niech unios do - powiedziaa
Lisa.

Wszystkie rce, jedna po drugiej, unosiy si w


gr.
Patch spojrza mi w oczy i podnis do. Wiedziaam, e sprawia mu to bl, ale nie mielimy wyboru.
Gdyby Dante odsun mnie od wadzy, czekaa mnie
mier. Mogam jedynie walczy i postara si wygra.
- Mamy wikszo - powiedziaa Lisa. - Pojedynek
odbdzie si jutro o wicie. Kiedy ustalimy miejsce spotkania, rozel wiadomo.
- Dwa dni - wtrci si Patch gosem Scotta. - Nora
nigdy wczeniej nie strzelaa z pistoletu. Potrzebuje czasu
na trening.
Potrzebowaam rwnie czasu, eby Pepper wrci
z nieba z zaczarowanym sztyletem. Liczyam, e dziki
temu o pojedynku w ogle nie dojdzie.
Lisa potrzsna gow.
- To zbyt dugo. Upade anioy w kadej chwili
mog zaatakowa. Nie wiemy, dlaczego zwlekaj, ale nie
moemy kusi losu.
- Poza tym nic nie mwiem o pistoletach - rzuci
Dante, patrzc przenikliwie na Patcha i na mnie, jakby prbowa odgadn, co knujemy. Wpatrywa si w moj
twarz, szukajc w niej czego, co zdradzioby moje emocje. - Wol szable.

- Decyzja naley do Dantego - oznajmia Lisa. - Pojedynek nie by jego pomysem, wic ma prawo wybra
bro. A wic szable?
- S bardziej kobiece - wyjani Dante, prbujc
wycisn resztki uznania ze swoich nefilskich przyjaci.
Zesztywniaam i ledwo si powstrzymaam od posania Patchowi bagalnego spojrzenia.
- Nora nigdy w yciu nie miaa w doni szabli - powiedzia Patch gosem Scotta. - Jeeli nie bdzie moga
trenowa, walka nie bdzie rwna. Dajcie jej czas do
wtorku rano.
Nikt nie popar dania Patcha. Pomieszczenie wypeniaa obojtno tak gsta, e mona j byo kroi noem. To, czy mogam trenowa, wcale ich nie
interesowao. Przeciwnie, ich beznamitno sugerowaa,
e im szybciej Dante znajdzie si u wadzy, tym lepiej.
- Scott, czy bierzesz na siebie odpowiedzialno
przygotowania jej do walki? - zapytaa Lisa.
- W odrnieniu od was nie zapomniaem, e Nora
wci jest naszym przywdc - odpar Patch zimno.
Lisa przechylia gow, jakby chciaa powiedzie:
jak sobie chcesz".
- W takim razie postanowione. Pojedynek odbdzie
si za dwa dni. Do tego czasu ycz wam obojgu duo

szczcia.
Niemal natychmiast opuciam miejsce zebrania.
Wyszam z myl o czekajcym mnie pojedynku i roli, jak
miaam odegra w tym niebezpiecznym przedsiwziciu, w
Wiedziaam, e Patch zostanie nieco duej, eby oceni
nastroje uczestnikw spotkania i by moe uzyska jakie
cenne informacje, miaam jednak nadziej, e si pospieszy. Tej nocy naprawd nie chciaam by sama.

ROZDZIA 33
Zdajc sobie spraw z tego, e Patch bdzie zajty,
dopki wszyscy Nefilowie nie opuszcz dawnego domu
Mili arw, pojechaam do Vee. Miaam na sobie dinsow
kurtk z nadajnikiem i wiedziaam, e w razie potrzeby
Patch mnie odnajdzie. Tymczasem byo co, co musiaam z

siebie wyrzuci.
Nie radziam sobie sama. Zaleao mi na tym, by
Vee bya bezpieczna, ale naprawd potrzebowaam mojej
najlepszej przyjaciki.
Chciaam jej o wszystkim powiedzie.
Domylajc si, e zadzwonienie do drzwi frontowych nie jest najlepszym sposobem, eby dosta si do
Vee, ostronie obeszam dom, przeskoczyam przez siatk
ogrodzenia i zapukaam do okna jej sypialni.
Po chwili poruszyy si zasony i za szyb ukazaa
si twarz. Mimo e zbliaa si pnoc, Vee nie bya jeszcze ubrana w piam. Uchylia okno.
- Wybraa nie najlepsz por na odwiedziny. Mylaam, e to Scott. Wanie tu jedzie.
Kiedy si odezwaam, mj gos by zachrypnity i
roztrzsiony.
- Musimy pogada.
Vee zrozumiaa od razu.
- Zadzwoni do Scotta i odwoam nasze spotkanie.
Otworzya okno na ocie i zaprosia mnie do
rodka.
- Mw, co si dzieje, kochana.

Musz przyzna, e kiedy skoczyam opowiada


dziwaczne sekrety, ktre przez ostatnie p roku trzymaam
dla siebie, Vee nie krzyczaa, nie szlochaa histerycznie ani
nie ucieka z pokoju. Wzdrygna si tylko raz, kiedy wyjaniam jej, e Nefilowie to potomkowie ludzi i upadych
aniow, ale poza tym na jej twarzy ani razu nie odmalowao si przeraenie ani niedowierzanie. Uwanie suchaa
mojej opowieci o wojnie dwch niemiertelnych ras, o
tym, jak rol odegra w niej Hank Millar, i o tym, jak
mnie tym wszystkim obarczy. Kiedy ujawniam prawdziw tosamo Patcha i Scotta, na jej twarzy pojawi si
nawet delikatny umiech.
Kiedy skoczyam, przekrzywia tylko gow i
przygldaa mi si bacznie, a po chwili stwierdzia:
- No c, to wiele wyjania.
Tym razem to ja patrzyam na ni z niedowierzaniem.
- Powanie? Tylko tyle masz do powiedzenia? Nie
jeste zszokowana, zdezorientowana ani oszoomiona? Nie
masz zamiaru wpa w histeri?
Vee poklepaa si po brodzie w zamyleniu. - Wiedziaam, e Patch jest za twardy, eby by czowiekiem.
Zaczam si zastanawia, czy Vee dosyszaa, e ja te nie
jestem czowiekiem. - A co ze mn? Nie dziwi ci to, e jestem Nefilk i e w dodatku stoj na czele wszystkich Nefilw - wskazaam palcem na okno - ktrych mam

poprowadzi na wojn przeciwko upadym anioom? Upadym anioom, Vee! jak w Biblii. Przeciwko wygnanym z
raju zoczycom.
- Prawd mwic, uwaam, e to niesamowite!
Potaram czoo.
- Nie mog uwierzy, e przyjmujesz to z takim
spokojem. Spodziewaam si innej reakcji, moe jakiej
awantury. Po dowiadczeniach z przeszoci nastawiam si
na to, e zaczniesz wymachiwa rkami i kl jak szewc.
Co najmniej. A tu okazuje si, e rwnie dobrze mogabym
wyjawi te tajemnice betonowej cianie.
- Kochanie, robisz ze mnie jak nieznon diw.
Umiechnam si z przeksem.
- Ode mnie tego nie usyszaa...
- Powiedziaa, e Nefila najatwiej rozpozna po
wzrocie. To troch dziwne, poniewa ty, moja droga, z
pewnoci wysoka nie jeste - powiedziaa Vee. - Ja to co
innego... Ja jestem wysoka.
- Jestem redniego wzrostu, bo Hank...
- Wiem, wiem. Wyjania ju, e przysig przemienienia si w Nefilk skadaa jeszcze jako czowiek,
std twj redni wzrost, ale to troch gupie, nie? A gdyby
tak przysiga dodaa ci kilku centymetrw? Gdyby na

przykad bya tak wysoka jak ja?


Nie wiedziaam, do czego zmierza, ale miaam
wraenie, e Vee czego tu nie rozumie. Tu nie chodzio o
mj wzrost. Chciaam jej wytumaczy, e istnieje wiat
niemiertelnych, o ktrym przecie nie miaa pojcia. A ja
uniosam wanie szklany klosz, pod ktrym siedziaa
przez cae ycie.
- Czy odkd zostaa Nefilk, twj organizm regeneruje si nadzwyczaj szybko? - pytaa dalej Vee. - Jeeli
nie otrzymaa tego dodatkowego wiadczenia, to kto ci
wy rolo wa.
Zesztywniaam.
- Vee, przecie nie wspominaam ci o naszej zdolnoci - do byskawicznej regeneracji...
- Rzeczywicie, chyba o niej nie wspominaa... Wic skd o niej wiesz? - Wpatrywaam si w ni, analizujc w gowie kady fragment naszej konwersacji. Z pewnoci jej o tym nie wspominaam. Mj mzg pracowa
chyba na zwolnionych obrotach. Nagle mnie owiecio.
Zrozumienie przyszo tak szybko, e nie wiedziaam, jak
sobie z nim poradzi. - Ty...?
Usta Vee wykrzywiy si w umieszku.
- Mwiam, e mam przed tob tajemnice.
- Ale przecie... to nie...

- ... moliwe? No c, ja te tak mylaam. Wydawao mi si, e kolejny raz przechodz przez jak dziwaczn menstruacj. Przez kilka ostatnich tygodni byam
zmczona, obolaa i porzdnie wkurzona na cay wiat. W
zeszym tygodniu zaciam si w palec przy krojeniu
jabka. Rana zagoia si tak szybko, e ledwo zdyam zobaczy krew. Potem zaczo mi si przytrafia coraz wicej
dziwnych rzeczy. Kiedy na wf-ie gralimy w siatkwk,
zaserwowaam pik tak mocno, e uderzya w cian po
drugiej stronie boiska. Podczas zaj na siowni z atwoci
podnosiam te same ciary, co najbardziej napakowani faceci. Oczywicie staraam si to ukry, bo nie chciaam
przyciga uwagi, dopki sama nie zrozumiem, co si ze
mn dzieje. Wierz mi, Noro, jestem stuprocentow Nefilk.
Scott od razu zaapa, o co chodzi. Uczy mnie rnych rzeczy i pomaga mi doj do siebie po tym, jak uwiadomiam
sobie, e siedemnacie lat temu moja mama zrobia to z
upadym anioem. wiadomo, e Scott przeszed przez to
samo, bardzo mi pomoga. Ani on, ani ja nie moemy
uwierzy, e tak dugo niczego si nie domylia. Szturchna mnie w rami.
Siedziaam z otwartymi ustami. Musiaam mie
bardzo gupi min.
- Ty... Ty naprawd jeste Nefilk.
Jak mogam tego nie zauway? Od razu powinnam
bya to wyczu. Przecie nie miaam tego problemu z innymi Nefilami, a nawet upadymi anioami. Czy to dlatego,

e Vee od tak dawna bya moj najlepsz przyjacik?


Czy dlatego nie potrafiam na ni patrze inaczej ni przez
pryzmat naszej przyjani?
- Czy Scott powiedzia ci o wojnie? - zapytaam w
kocu.
- To midzy innymi dlatego mia tu dzisiaj przyjecha. eby opowiedzie mi co i jak. Wyglda na to, e
prawdziwa z ciebie szycha, moja ty Krlowo Matko. Przywdca armii Czarnej Rki? No, no. - Vee gwizdna z
uznaniem. - Niele, dziewczyno. Pamitaj, eby wpisa to
sobie do CV.

ROZDZIA 34
Kiedy nastpnego poranka spotkaam si z Patchem
na skalistym wybrzeu zatoki, miaam na sobie tylko teniswki, szorty i obcisy top. By poniedziaek - dzie powrotu Peppera. Tego dnia powinnam rwnie pj do
szkoy, ale nie miaam teraz czasu, eby przejmowa si
ani jednym, ani drugim. Najpierw trening, potem stres.

Owinam rce bandaami, przewidujc, e treningi


Dantego to nic w porwnaniu z tym, co przygotowa dla
mnie Patch. Splotam wosy w ciasny francuski warkocz.
Nic jeszcze nie jadam - wypiam jedynie szklank wody.
Od pitku nie przyjmowaam diabelskiej mocy i atwo to
byo zauway. Gowa bolaa mnie tak, jakby kto wcisn
mi do rodka cay stan Nebraska, a kiedy mocniej ni potrzsnam, przed oczami pojawiay mi si mroczki-' Czuam niezaspokojony gd. Bl by tak ostry, e ledwo
apaam oddech.
Zgodnie z obietnic, ktr daam Patchowi, w sobot w nocy, tu po tym, jak wszystko mu wyznaam, zayam? antidotum, jednak lekarstwo nie zaczo jeszcze
dziaa!
To, e w cigu caego zeszego tygodnia wpompowaam w siebie mnstwo diabelskiej mocy, z pewnoci
nie pomogo.
Patch mia na sobie czarne dinsy i czarny dopasowany Tshirt, ktry podkrela jego muskulatur. Stan
przede mn i pooy mi rce na ramionach.
- Gotowa?
Mimo ponurego nastroju umiechnam si i wygiam splecione donie.
- Czy jestem gotowa, eby posiowa si troch z
moim boskim chopakiem? Wierz mi, jestem gotowa - po-

wiedziaam. Patch patrzy na mnie z rozbawieniem. - Bd


uwaa, gdzie kad donie, ale jeeli si zapomn, kto wie,
co moe si sta? - dodaam.
Patch wyszczerzy zby w umiechu.
- Brzmi obiecujco.
- Jazda, trenerze! Do dziea.
Po moich sowach na twarzy Patcha pojawiy si
koncentracja i zdecydowanie.
- Nigdy nie trenowaa fechtunku, a Dante ma w
tym wieloletnie dowiadczenie. Jest stary jak Napoleon i
pewnie urodzi si z kirasjersk szabelk w doni. Najwiksz szans bdziesz miaa, jeeli szybko wytrcisz mu bro
i przejdziesz do walki wrcz.
- Jak mam to zrobi?
Patch podnis dwa kije, ktre przyci tak, by dugoci przypominay przecitn szabl. Rzuci mi jeden z
nich, a ja go zapaam.
- Wycignij szabl, zanim rozpocznie si walka. Jej
dobycie zabiera wicej czasu ni sam atak.
Udawaam, e wycigam bro z niewidzialnej pochwy na moim biodrze, i chwyciam j, przygotowana do
ataku.

- Nogi przez cay czas powinna mie rozstawione


n szeroko ramion - poinstruowa mnie Patch i rozpocz
spokojn, lun walk. - Sprbuj nie straci rwnowagi ani
si nie potkn. Pamitaj, eby nie czy ng i eby zawsze trzyma ostrze blisko ciaa. Jeeli bdziesz si wygina napra, Dante atwiej ci trafi.
Przez kilka minut wiczylimy prac ng i zachowanie rwnowagi, a tpy stukot naszych udawanych szabli
nis si nad falami przypywu.
- Bacznie obserwuj ruchy Dantego - powiedzia
Patch. - Szybko stan si schematyczne i bdziesz moga
przewidzie, kiedy szykuje si do ataku.
- Dobrze, ale musimy to przetrenowa.
Patch szybko przesun stopami i tak mocno uderzy w moj szabl, e kij zadra mi w doniach. Zanim
odzyskaam rezon, uderzy drugi raz, wytrcajc mi bro z
rki.
Podniosam szabl, otaram czoo i powiedziaam:
- Nie mam do siy. Chyba nie dam rady zrobi
tego samego Dantemu.
- Dasz rad, jeeli wczeniej go osabisz. Pojedynek
ma si zacz jutro o wicie. Zgodnie z tradycj odbdzie
si pod goym niebem, w jakim odlegym miejscu. Zmusisz Dantego, eby ustawi si pod soce, tak by olepiay

go promienie. Nawet jeeli uda mu si zmieni pozycj,


jest na tyle wysoki, e zasoni ci soce. Wykorzystaj jego
wzrost. Jest wikszy od ciebie, co oznacza, e jego nogi
bd wyeksponowane. Mocne uderzenie w kolano pozbawi
go rwnowagi. A kiedy tylko si zachwieje, ty przystpisz
do ataku.
Tym razem powtrzyam wczeniejsze ruchy Patcha, pozbawiajc go rwnowagi uderzeniem w kolano, po
ktrym wykonaam jeszcze kilka ciosw i pchni. Nie
wytrciam mu szabli z doni, ale czubkiem mojej ugodziam go w odsonity tuw. Gdyby udao mi si to z Dantem, wynik pojedynku byby przesdzony.
- Bardzo dobrze - powiedzia Patch. - Cay pojedynek prawdopodobnie potrwa p minuty. Liczy si kady
ruch. Bd uwana i spokojna. Nie pozwl, by Dante sprowokowa ci do popenienia bdu. W twoim wypadku najlepszym sposobem obrony jest unik, zwaszcza na otwartej
polanie. Bdziesz miaa wystarczajco duo miejsca, eby
omin jego cios, szybko uciekajc mu z drogi.
- Dante wie, e jest trylion razy lepszy ode mnie. Uniosam brwi. - Czy jest jaki sposb, eby poradzi sobie z absolutnym brakiem wiary w siebie?
- Niech strach bdzie twoj strategi. Udawaj bardziej przeraon ni w rzeczywistoci, tak by Dante zyska
poczucie przewagi. Arogancja moe by mierteln puapk. - Kciki jego ust uniosy si w umiechu. - Ale ja
tego nie powiedziaem...

Oparam moj udawan szabl na ramieniu jak kij


bejsbolowy. - Czyli plan jest taki: wytrcam mu szabl z
doni, zadaj miertelny cios i odzyskuj prawowite stanowisko nefilskiego przywdcy.
Patch skin gow.
- Proste i przyjemne. Jeszcze dziesi godzin treningu bdziesz zawodowcem.
- Jeeli mamy to robi przez dziesi godzin, potrzebuj jakiej motywacji.
Patch obj mnie za szyj i przycign do siebie,
eby mnie pocaowa.
- Za kade wytrcenie mojej szabli z doni odpac
ci si pocaunkiem. Co ty na to?
Przygryzam warg, eby nie wybuchn miechem.
- Brzmi to troch nieprzyzwoicie.
Patch poruszy brwiami.
- Prosz, prosz, i kto tu ma kosmate myli? Dwa
pocaunki za wytrcenie szabli. Masz co przeciwko?
Przybraam niewinn mink.
- Nic a nic.

Patch i ja walczylimy do zachodu soca. Zniszczylimy pi par szabli i przerywalimy tylko po to, eby
zje obiad i ebym moga otrzyma obiecane pocaunki.
Niektre z nich trway tak dugo, e przycigny uwag
przeczesujcych pla zomiarzy i kilku biegaczy. Na
pewno wygldalimy na wariatw, skaczc po poszarpanych skaach i wywijajc drewnianymi szablami tak
mocno, e ich uderzenie musiao zostawia siniaki i mogo
doprowadzi do krwotoku wewntrznego. Na szczcie
przyspieszona regeneracja organizmu oznaczaa, e odniesione przeze mnie obraenia nie przeszkadzay nam w treningu.
O zmierzchu spywalimy potem. Byam zupenie
wyczerpana. Za nieco ponad dwanacie godzin miaam stan do prawdziwego pojedynku z Dantem, a zamiast kijw
mielimy mie w doniach szable tak ostre, e mogyby odci koczyn. Ta myl otrzewia mnie, a zapieka mnie
skra.
- Udao ci si - pogratulowaam Patchowi. - Jestem
istn maszyn do wywijania szabl. auj, e od pocztku
nie bye moim osobistym trenerem.
Na jego twarz powoli wypyn szelmowski
umiech.
- Jak trwoga, to do Patcha.

- Mhm - zgodziam si, spogldajc na niego zalotnie.


- Jed do mnie i we prysznic, a ja kupi nam jakie
jedzenie na wynos w Borderline - zaproponowa, kiedy
wspinalimy si po skalistym brzegu, kierujc si w stron
parkingu.
W tonie jego gosu nie byo nic niezwykego, ale
jego sowa sprawiy, e spojrzaam mu w oczy. Kiedy si
poznalimy, Patch pracowa w Borderline jako pomocnik
kelnera. Nawet dzi nie potrafiam obojtnie przejecha
obok tej restauracji. Byam wzruszona, e pamita i e to
miejsce take u niego wzbudzao mile wspomnienia. Zmusiam si, eby wyrzuci z gowy myli o jutrzejszym pojedynku i o tym, jak maa bya szansa, e Pepperowi uda si
wypeni swoj misj. Tego wieczoru chciaam si cieszy
obecnoci Patcha i nie myle o tym, co stanie si ze mn
- z nami - jeeli Dante wygra ten pojedynek.
- Mog prosi o tacos? - zapytaam mikko, przypominajc sobie, jak Patch uczy mnie je robi.
- Czytasz mi w mylach, aniele.

Kiedy znalazam si w mieszkaniu Patcha, poszam


do azienki, rozebraam si i rozplotam warkocz. azienka
bya cudowna. Granatowe kafelki i czarne rczniki. Porodku staa wanna, w ktrej bez problemu zmieciyby si

dwie osoby. Mydo pachniao wanili i cynamonem.


Weszam do kabiny prysznicowej i pozwoliam, by
woda gadko muskaa moj skr. Oczami wyobrani widziaam, jak Patch stoi obok, opiera si o cian, a woda
spywa rwnym strumieniem po jego ramionach. Pomylaam o mokrych perekach przyklejonych do jego ciaa. Pomylaam o tym, e uywa tych samych rcznikw,
ktrymi miaam si wanie owin, i o jego ku, oddalonym zaledwie o kilka metrw. Pomylaam o pocieli nasyconej jego zapachem...
W lustrze przemkn jaki cie.
Przez uchylone drzwi azienki wlewao si wiato z
sypialni. Wstrzymaam oddech w oczekiwaniu na kolejny
cie, ktry potwierdziby, e byo to tylko przywidzenie.
Znajdowaam si w mieszkaniu Patcha. Nikt o nim
nie wiedzia. Ani Dante, ani Pepper. Byam ostrona. Tego
wieczoru nikt za mn nie jecha.
Lustro zasnuo si ciemn mg, a powietrze a
trzasno od nieziemskiej energii.
Zakrciam wod i owinam si rcznikiem. Rozejrzaam si w poszukiwaniu broni: miaam do wyboru rolk
papieru toaletowego albo pojemnik z mydem do rk.
Zaczam nuci pod nosem. Nie chciaam dawa intruzowi do zrozumienia, e go nakryam.

Zbliy si do drzwi azienki. Moje zmysy przeszy


elektryczny dreszcz, a wosy na rkach stany na sztorc
niczym mae proporczyki. Nie przestawaam nuci. Ktem
oka zobaczyam, jak klamka si przekrca i... duej nie
czekaam.
Stkajc z wysiku, bos nog kopnam w drzwi,
ktre rozleciay si w drzazgi. Zawiasy si wyamay i
drzwi wypady z framugi, uderzajc stojcego za nimi intruza. Gotowa do ataku, rzuciam si przez prg.
Mczyzna zwin si, eby ochroni ciao.
- Nie! - zaskrzecza. - Nie rb mi krzywdy!
Powoli opuciam pici i przechyliam gow, eby
lepiej mu si przyjrze.
- Blakely?

ROZDZIA 35
- Co ty tu robisz? - zadaam odpowiedzi, przytrzymujc jednoczenie rcznik. - Jak znalaze to mieszkanie?

Potrzebowaam jakiej broni. Rozejrzaam si po


wysprztanej sypialni Patcha. Moe i Blakely by teraz
osabiony, ale przecie od wielu miesicy pracowa nad
diabelsk moc. Byam niemal pewna, e pod paszczem
ukrywa co ostrego, niebezpiecznego i zabarwionego na
niebiesko.
- Musisz mi pomc - powiedzia, wstajc z podniesionymi rkami.
- Nie ruszaj si! - warknam. - Na kolana! Chc
widzie twoje rce.
- Dante prbowa mnie zabi.
- Przecie jeste niemiertelny, Blakely. Poza tym
gracie z Dantem w jednej druynie.
- Ju nie. Teraz, kiedy stworzyem wystarczajco
duo prototypw diabelskiej mocy, Dante chce si mnie
pozby. Sam chce kontrolowa diabelsk moc. Zabra
szabl, na ktr rzuciem urok, tak by mg ci ni zabi, i
chcia mnie ni ugodzi. Ledwo zdoaem uciec.
- Dante rozkaza ci, eby stworzy! szabl, ktra
moe mnie zabi?
- Tak. Na pojedynek.
Nie wiedziaam, po co Blakely mi to wszystko
mwi ale nie zdziwiabym si, gdyby Dante zastosowa zakazane - i miertelnie niebezpieczne - metody, aby wygra

pojedynek.
- Szabla jest a tak dobra? Moe mnie zabi?
Blakely spojrza mi prosto w oczy.
- Tak.
Prbowaam spokojnie przetrawi te nowiny. Musiaam co wymyli, by Dante nie mg uy zaczarowanej broni. Ale wszystko w swoim czasie.
- Mw dalej.
- Podejrzewam, e Dante pracuje dla upadych
aniow.
Nawet nie mrugnam okiem.
- Dlaczego tak mylisz?
- Przez cay ten czas nigdy nie pozwoli mi stworzy broni, ktra mogaby zabi upadego anioa. Zamiast
tego opracowaem ca gam prototypw, ktre miay suy do zabicia ciebie. A jeeli mog zabi ciebie, to mog
te zabi kadego Nefila. Skoro to upade anioy s naszymi wrogami, dlaczego opracowywaem bro, za pomoc ktrej mona krzywdzi Nefilw?
Przypomniaam sobie rozmow, ktr ponad tydzie temu odbyam z Dantem na torze wrotkarskim.
- Dante powiedzia mi, e gdyby mia wystarcza-

jco duo czasu, mgby stworzy prototyp tak silny, by


zabi upadego anioa.
- Tego nie wiem. Nigdy nie da mi na to szansy.
Postanowiam zaryzykowa i wyjawi Blakely'emu
prawd. Nadal mu nie ufaam, ale stwierdziam, e jeeli
wycign do niego rk, on take udzieli mi jakiej informacji. A w tym momencie zaleao mi na tym, eby dowiedzie si od niego wszystkiego.
- Masz racj. Dante pracuje dla upadych aniow.
Wiem to na pewno.
Blakely przymkn na chwil oczy, przyjmujc t
gorzk prawd.
- Od samego pocztku mu nie wierzyem. To twj
ojciec postanowi zaangaowa go w nasz projekt. Wtedy
nie potrafiem go od tego odwie, ale teraz mog wreszcie
pomci jego imi. Jeeli Dante jest zdrajc, musz go
zniszczy. Jestem to winien twojemu ojcu.
Musiaam przyzna, e Hank potrafi wzbudzi u
swoich wsppracownikw lojalno.
- Opowiedz mi wicej o napoju z diabelsk moc.
Skoro Dante pracuje dla upadych aniow, dlaczego
chcia, by produkowa co, co pomoe naszej rasie? - powiedziaam.
- Nigdy nie rozprowadzi diabelskiej mocy wrd

innych Nefilw, tak jak mi obieca. Stosowa j tylko po to,


eby wzmocni siebie. A teraz jest w posiadaniu wszystkich prototypw oraz antidotum. - Blakely cisn nasad
nosa. - Zabra mi wszystko, nad czym tak pracowaem...
Mokre wosy przykleiy mi si do gowy, a po plecach spywaa mi lodowata woda. Zarwno chd, jak
sowa Blakely'ego sprawiy, e moje ciao pokryo si gsi
skrk.
- Patch zjawi si tu lada moment. Skoro udao ci si
znale jego mieszkanie, pewnie szukae wanie jego.
- Chc zniszczy Dantego. - W jego gosie pobrzmiewaa stanowczo.
Mam rozumie, e chcesz, by to Patch go zniszczy? - Oco chodzio z tymi wszystkimi bandziorami, ktrzy szukali najemnika w moim chopaku? Owszem, w
poprzednim yciu si tym zajmowa, ale zaczynao si to
ju robi absurdalne... i irytujce. Czy ju nikt nie potrafi!
radzi sobie z wasnymi problemami? - Skd pomys, e
si na to zgodzi?
- Chc, eby przez reszt ycia Dante si mczy.
Chc, eby y w izolacji od wiata i by by torturowany.
Patch jest jedyn osob, ktra moe do tego doprowadzi.
Cena nie gra roli.
- Patch nie potrzebuje pienidzy... - umilkam. W
mojej gowie zrodzi si przebiegy, manipulatorski plan.

Nie chciaam wykorzystywa Blakely'ego, ale z drugiej


strony w przeszoci nie by dla mnie zbyt yczliwy. Przypomniaam sobie, e kiedy zrobio si gorco, wsadzi mi
zaklty diabelsk moc n pod ebra, wpdzajc mnie w
uzalenienie. - Patch nie potrzebuje pienidzy, ale przyda
mu si wiadek. Jeeli jutro przed pojedynkiem zgodzisz
si wyjawi przewinienia Dantego w obecnoci Lisy Martin innych wpywowych Nefilw, Patch i ja zabijemy dla
ciebie Dantego.
To, e Patch zdy obieca to samo Pepperowi, nie
oznaczao, e nie moglimy wykorzysta sytuacji i uzyska
czego take od Blakely'ego. W kocu powiedzenie: upiec
dwie pieczenie na jednym ogniu", nie wzio si znikd.
- Dantego nie mona zabi. Mona go uwizi na
wieki, ale nie zabi. aden z prototypw na niego nie
dziaa. Jest na nie odporny, poniewa jego ciao...
- Patch sobie z tym poradzi - wypaliam krtko. Jeeli tylko chcesz, eby Dante zgin, moesz na to liczy.
Ty masz swoje koneksje, a Patch swoje.
Blakely wpatrywa si we mnie zamylonym, badawczym wzrokiem.
- Zna jakiego archanioa? - zgad w kocu.
- Ja tego nie powiedziaam. Jest co jeszcze, Blakely. To wane. Czy masz na tyle zaye relacje z Lis
Martin oraz innymi wpywowymi Nefilami, eby nastawi

ich przeciwko Dantemu? Jeeli nie, to jutro oboje poniesiemy porak.


Zastanawia si tylko przez chwil.
- Dante od pocztku oczarowa twojego ojca, Lis
Martin i kilku innych Nefilw, ale mnie czy z nimi
wsplna historia. Jeeli nazw go zdrajc, posuchaj. Blakely sign do kieszeni i poda mi jak karteczk. Zanim przenios si do mojej kryjwki, musz zabra z
domu kilka wanych przedmiotw. Oto mj nowy adres.
Daj mi troch czasu, a potem przyjed do mnie z Patchem.
Jeszcze dzi dopracujemy szczegy.

Patch zjawi si kilka minut po wyjciu Blakely'ego. Kiedy tylko przekroczy prg, powiedziaam:
- Nie uwierzysz, kto wpad w odwiedziny.
Kiedy udao mi si go zaciekawi, zrelacjonowaam
mu ca rozmow z Blakelym.
- Co o tym mylisz? - zapyta, kiedy skoczyam.
- Myl, e Blakely jest nasz ostatni desk ratunku.
- Ufasz mu?
- Nie. Ale wrg naszego wroga...

- Kazaa mu zoy przysig, e jutro bdzie zeznawa?


Zamaram. Nawet o tym nie pomylaam. Chocia
by to zwyczajny bd, zaczam si zastanawia, czy w
ogle nadaj si na przywdc. Wiedziaam, e Patch nie
oczekiwa ode mnie perfekcji, alei tak chciaam mu zaimponowa. Idiotyczny gosik w mojej gowie zapyta, czy
Dabria te popeniaby tego typu bd. Wtpliwe.
- Zrobi to, kiedy si dzi spotkamy.
- To, e Dante chce sprawowa wyczn kontrol
nad diabelsk moc, rzeczywicie ma sens - myla gono
Patch. - A skoro podejrzewa, e Blakely domyla si jego
wsppracy z upadymi anioami, na pewno bdzie chcia
go zabi, eby utrzyma to w tajemnicy.
- Mylisz, e wtedy, na torze wrotkarskim Dante
wspomnia mi o diabelskiej mocy, poniewa by przekonany, e ci to przeka i e bdziesz chcia dorwa Blakely'ego? - zapytaam. - Dugo si zastanawiaam, dlaczego
mi o tym powiedzia. Teraz widz, e to bya jego strategia.
Chcia, eby zlikwidowa Blakely'ego i odda kontrol nad
diabelsk moc w rce Dantego.
- To wanie miaem zrobi, dopki Marcie nie pokrzyowaa mi planw.
- Dante od samego pocztku przygotowywa grunt,
eby mnie zniszczy - uwiadomiam sobie.

- To koniec. Mamy zeznanie Blakely'ego.


- Czy to oznacza, e si z nim spotkamy?
Patch znowu sign po kluczyki od motocykla,
ktre pi minut wczeniej pooy na kuchennym blacie.
- Chyba nie jest nam pisany spokj, aniele.
Kierujc si pod adres, ktry da mi Blakely, podjechalimy do jednopitrowego ceglanego budynku w starej
dzielnicy. Po obu stronach frontowych drzwi znajdoway
si przyciemnione okna. May dom zdawa si ton pord roztaczajcego si wok terenu.
Patch dwukrotnie przejecha wok budynku, obserwujc okolic, a nastpnie zaparkowa w miejscu, do ktrego nie docierao wiato latami. Trzy razy gono
zastuka! do drzwi. W salonie palia si lampa, ale poza tym
nic nie wskazywao na to, e kto jest w domu.
- Zosta tu - powiedzia Patch. - Sprawdz z tyu.
Czekaam na stopniu, spogldajc przez rami na
ulic.
Byo zbyt zimno, by ktokolwiek spacerowa z
psem. Ulic nie przejecha te aden samochd.
Patch otworzy mi drzwi od rodka.
- Tylne drzwi nie byy zamknite na klucz. Mam ze

przeczucia - oznajmi.
Weszam do rodka i zamknam za sob drzwi. Blakely!? - zawoaam cicho. Dom by na tyle may, e nie
trzeba byo podnosi gosu.
- Na parterze go nie ma - powiedzia Patch - ale
tamte schody prowadz do piwnicy.
Zeszlimy do jasno owietlonego pomieszczenia.
Wcignam powietrze. Na pododze zauwayam czerwon plam cignc si wzdu dywanu. Na cianie wida
byo czerwone odciski doni, prowadzce w tym samym
kierunku - do ciemnej sypialni na wprost. W mroku udao
mi si zauway jedynie ko... i skulone pod nim ciao
Blakely'ego.
Patch zatrzyma mnie rk.
- Id na gr - rozkaza.
Nie zastanawiajc si ani przez moment, schyliam
si pod ramieniem Patcha i ruszyam w stron Blakely'ego.
- On jest ranny!
Biaka oczu Blakely'ego janiay nieziemskim bkitem. Z jego ust spywaa krew, ktra pienia si, kiedy
prbowa co powiedzie.
- Dante ci to zrobi? - zapyta go Patch, podajc
za mn.

Ukucn i sprawdzi mu puls. By saby i nierwny.


Oczy zapieky mnie od ez. Nie wiedziaam, czy pacz ze
wzgldu na Blakely'ego, czy na to, co jego mier oznacza
dla mnie. Niestety, podejrzewaam, e zy kapay mi z tego
drugiego, egoistycznego powodu.
Biakely zakrztusi si krwi. Odezwa si ledwo
syszalnym gosem.
- Dante wie... o pirach.
cisnam Patcha za rami.
- Jakim cudem Dante wie o pirach? Przecie Pepper mu nie powiedzia, a poza nim wiemy o tym tylko my.
- Jeeli Dante wie o pirach, sprbuje zatrzyma
Peppera, kiedy ten bdzie schodzi na Ziemi - odpar
Patch z napiciem. - Nie moemy mu pozwoli na to, by
zdoby pira.
- Lisa Martin... tu... niedugo - wycharcza Blakely,
mczc si przy kadym sowie.
- Gdzie jest laboratorium? - zapytaam Blakely'ego.
- Jak moemy zniszczy diabelsk moc, ktr dysponuje
Dante?
Blakely pokrci gow, jakbym zadaa ze pytanie.
- Jego szabla... on... nie wie. Skamaem. Zabije...
go... te - wykrztusi, zalewajc si krwi, ktra teraz przy-

braa jaskrawoniebieski odcie.


- Rozumiem - powiedziaam i pocieszajco poklepaam go po ramieniu. - Szabla, ktr bdzie jutro walczy,
zabije take i jego, tylko e on o tym nie wie. To dobrze,
Blakely.
A teraz powiedz, gdzie jest laboratorium.
- Prbowaem... ci... powiedzie... - wycharcza.
Potrzsnam nim. - Nie powiedziae. Gdzie jest laboratorium? - Nie wierzyam, by zniszczenie laboratorium mogo wpyn na wynik jutrzejszego pojedynku... Dante i tak
zdy ju przyj mnstwo diabelskiej mocy, ale bez
wzgldu na to, co miao mnie spotka, gdyby udao nam
si zniszczy laboratorium, diabelska moc przepadaby na
zawsze. Czuam si osobicie odpowiedzialna, by posa
piekielne moce, no c... do pieka.
- Musimy jecha - przemwi do mnie Patch w mylach. - Lisa nie moe nas tu zasta. To bdzie wyglda
podejrzanie.
Jeszcze mocniej potrzsnam Blakelym.
- Gdzie jest laboratorium?
Jego zacinite pici rozluniy si, a byszczce
upiornym bkitem oczy wpatryway si we mnie bez wyrazu.
- Nie moemy tu duej przebywa - powiedzia

Patch. - Dante najprawdopodobniej szuka teraz Peppera i


pir.
Przetaram oczy.
- Tak po prostu go tu zostawimy?
Usyszelimy, jak pod domem zatrzymuje si samochd.
- Lisa - orzek Patch. Otworzy okno sypialni i pomg mi wyj, a nastpnie wyskoczy za mn. - Jeeli
chcesz si z nim poegna, zrb to teraz.
Z alem spojrzaam na Blakely'ego i powiedziaam
po prostu:
- Powodzenia w nastpnym yciu.
Co mi mwio, e bdzie mu potrzebne.

Wsiedlimy na motocykl Patcha i pdzilimy bocznymi lenymi drogami. Ksiyc zwiastujcy cheszwan
wszed w faz nowiu niemal dwa tygodnie temu i wisia teraz wysoko nad nami niczym upiorna kula, wszechwidzce
oko, przed ktrym nie moglimy uciec. Zadraam i mocniej przylgnam do Patcha. Gna, cinajc zakrty, tak e
po chwili wydawao mi si, i gazie drzew wycigaj
swoje trupie palce, eby mnie pochwyci.

Poniewa wok nas wiszcza wiatr, nie byo sensu


krzycze. Wybraam myli.
- Kto mg powiedzie Dantemu o pirach? - zapytaam Patcha.
- Pepper by tak nie zaryzykowa.
- My te nie.
- Jeeli Dante o tym wie, z pewnoci podzieli si
t informacj z upadymi anioami. A one zrobi wszystko,
co w ich mocy, ebymy nie dostali tych pir, aniele. Nie
moemy wykluczy adnego scenariusza.
Zrozumiaam, o czym mwi. Grozio nam niebezpieczestwo.
- Musimy ostrzec Peppera - powiedziaam.
- Jeeli do niego zadzwonimy i archanioowie si o
tym dowiedz, nigdy nie dostaniemy tych pir.
Wycignam telefon i sprawdziam godzin. Dwudziesta trzecia.
- Dalimy mu czas do pnocy. Zostaa mu niecaa
godzina.
- Jeeli wkrtce nie zadzwoni, aniele, bdziemy
musieli uzna, e wydarzyo si najgorsze, i uoy nowy
plan.

Pooy do na moim udzie i lekko cisn. Wiedziaam, e mylimy o tym samym. Innych planw nie
mielimy. Czas si koczy. Albo zdobdziemy pira...
Albo Nefilowie strac o wiele wicej ni wolno.

ROZDZIA 36
W mojej kieszeni odezwa si stumiony dzwonek.
Patch natychmiast zjecha na pobocze, a ja, przepeniona
nadziej, odebraam telefon.

- Mam pp... pp... pira - powiedzia Pepper wysokim, drcym gosem.


Odetchnam z ulg i przybiam Patchowi pitk,
po czym nasze palce sploty si, czc nasze donie. Mielimy pira. Mielimy sztylet. Jutrzejszy pojedynek nie by
ju potrzebny - w kocu martwy przeciwnik nie mg walczy na szable, ani zaczarowane, ani adne inne.
- Dobra robota, Pepper - odparam. - Twoja misja
dobiega ju prawie koca. Musisz nam tylko przekaza
pira sztylet, a potem bdziesz mg o wszystkim zapomnie. Patch zabije Dantego, kiedy tylko dostanie sztylet.
Musisz jednak wiedzie, e Dante take chce zdoby te
pira. - Nie miaam czasu owija w bawen. - Pragnie ich
rwnie mocno jak my. Szuka ci, wic miej oczy dookoa
gowy. Nie pozwl, by zabra ci pira albo sztylet.
Pepper pocign nosem.
- Bbb... boj si. A co, jeli Dante mnie znajdzie? I
jeli archanioowie zauwa, e pira znikny? - Jego gos
sta si piskliwy. - Co, jeli domyl si, e to moja robota?
- Uspokj si. Wszystko bdzie dobrze. Spotkamy
si w parku rozrywki w Delphic, gdzie przekaesz nam
pira sztylet. Bdziemy tam za okoo czterdzieci pi
minut...
- To prawie godzina! Nie mog ich tak dugo trzyma! Musz si ich pozby. Tak mielimy umow. Nie

mwilicie, e bd musia ich pilnowa. Co ze mn?


Dante mnie szuka. Jeeli chcecie, ebym pilnowa waszych
pir, niech Patch znajdzie Dantego i zadba o to, by zostawi mnie w spokoju.
- Przecie ju mwiam - odparam ze zniecierpliwieniem - e Patch zabije Dantego, kiedy tylko dostaniemy
sztylet.
- No, rzeczywicie, to wietny plan, zwaszcza jeeli Dante znajdzie mnie pierwszy. Chc, eby Patch natychmiast schwyta Dantego. Powiem wicej. Nie
dostaniecie sztyletu, dopki nie bd mia pewnoci, e
Patch trzyma Dantego w garci.
Odsunam telefon od ucha, eby histeryczne piski
Peppera nie przebiy mi bbenkw.
- Zaczyna si ama - powiedziaam do Patcha z
niepokojem.
Patch wzi ode mnie telefon.
- Posuchaj no, Pepper. Zabierz pira i sztylet do
Delphic. Dwoje upadych aniow spotka si z tob pod
bram i bezpiecznie odeskortuje ci do mojego mieszkania.
Tylko nie mw im, co masz przy sobie.
Telefon zatrzeszcza od pisku potwierdzenia, ktry
wyda z siebie Pepper.
Patch mwi! dalej: i Zaniesiesz pira do mojego

mieszkania i zostaniesz tam do naszego przyjazdu. - Odpowiedziao mu paczliwe wycie. - Ani na chwil nie spucisz
ich z oka - poucza go Patch, a w kadym wypowiedzianym przez niego sowie krya si niezwyka determinacja. Usidziesz na kanapie bdziesz na niej siedzia a do naszego przyjazdu.
Pepper odpowiedzia rozhisteryzowanym skrzeczeniem.
- Przesta becze. Jeeli chcesz, zapi Dantego i
dopiero wtedy przyjad po sztylet, ktrego masz pilnowa
do czasu, a zjawi si w mieszkaniu. A teraz jed do Delphic zrb to, co ci kazaem. Jeszcze jedno. Przesta rycze.
Wystawiasz archaniow na pomiewisko.
Patch rozczy si i odda mi telefon.
- Trzymaj kciuki, eby si udao.
- Mylisz, e Pepper przypilnuje pir?
Patch przesun rkami po twarzy, a z jego ust wyrwa si ni to szyderczy miech, ni to jk.
- Musimy si rozdzieli, aniele. Jeeli razem ruszymy na poszukiwanie Dantego, istnieje ryzyko, e pira
zostan bez opieki.
- Jed go szuka. Ja zajm si Pepperem i pirami.
Patch przyglda mi si z uwag.

- Wiem, e dasz rad, ale nie chciabym zostawia


ci samej.
- Wszystko bdzie dobrze. Dopilnuj pir i natychmiast zadzwoni do Lisy Martin. Powiem jej o mojej zdobyczy, a ona pomoe mi wcieli nasz plan w ycie.
Skoczymy t wojn i wyzwolimy Nefilw. - cisnam
do Patcha, chcc doda mu otuchy. - Uda si nam. Zblia
si koniec wojny.
Patch w zamyleniu potar uchw. Nie wyglda
na zadowolonego.
- We ze sob Scotta, ebym mg by spokojny.
Umiechnam si ironicznie.
- Masz zaufanie do Scotta?
- Mam zaufanie do ciebie - owiadczy zachrypnitym gosem, od ktrego zrobio mi si gorco i mikko.
Patch opar mnie o drzewo i mocno pocaowa.
Kiedy odzyskaam oddech, powiedziaam:
- Uczcie si, chopcy! To si nazywa pocaunek.
Patch si nie umiechn. W jego pociemniaych
oczach byo co, czego nie potrafiam nazwa - co, od
czego zakuo mnie w odku. Zacisn zby, a minie
jego ramion wyranie si napiy.

- Kiedy to wszystko si skoczy, bdziemy razem. Na jego twarzy malowa si niepokj.


- Zrobi wszystko, eby tak byo.
- Cokolwiek si dzi wydarzy, wiedz, e ci kocham.
- Patch, nawet tak nie mw - wyszeptaam ze wzruszeniem. - Przeraasz mnie. Bdziemy razem. Znajdziesz
Dantego, a potem spotkasz si ze mn w mieszkaniu, gdzie
razem pooymy kres tej wojnie. To proste.
Ponownie zoy delikatne pocaunki na moich powiekach i policzkach, a na kocu musn usta.
- Nigdy ju nie bd taki jak dawniej - powiedzia
powanie. - Zmienia mnie.
Objam go za szyj i przylgnam do niego caym
ciaem, prbujc odgoni dreszcz, ktry zagniedzi si w
moim wntrzu.
- Pocauj mnie tak, ebym nigdy tego nie zapomniaa. - Spojrzaam mu prosto w oczy. - Ofiaruj mi pocaunek, ktry zostanie ze mn do naszego nastpnego
spotkania. Poniewa niedugo si zobaczymy.
Patch w milczeniu poera mnie gorcym wzrokiem. W jego oczach wirowao odbicie moich czerwonych
wosw rozpalonych ust. czya nas sia, ktrej nie potrafiam opanowa - ni, ktra zwizywaa nasze dusze. Cie-

nie rzucane przez wiszcy za nim ksiyc maloway delikatne wgbienia pod jego oczami i komi policzkowymi,
tak e wyglda szalenie przystojnie, a jednoczenie diabolicznie.
Chwyci moj twarz w donie i przytrzyma, tak by
patrze mi w oczy. Moje szarpane wiatrem wosy owiny
si wok jego nadgarstkw, splatajc nas ze sob. Powoli,
czule przesun kciukami po moich policzkach. Mimo
zimna od rodka rozpala mnie ogie reagujcy na kady
jego dotyk. Jego palce zsuway si niej i niej, zostawiajc za sob sodki, gorcy bl. Zamknam oczy. Kolana
si pode mn ugiy. Rozpala mnie jak pomie, w gbi
mojego ciaa buzoway wiato i ogie.
Mikko przesun kciukiem po moich ustach, dranic si ze mn uwodzicielsko. Westchnam z rozkoszy.
- Mam ci ju pocaowa? - zapyta.
Nie mogam mwi. Odpowiedziaam omdlewajcym skinieniem gowy.
Jego miae, gorce usta zczyy si z moimi. Przesta si ze mn droczy. Pocaowa mnie z ca si poncego w nim czarnego ognia, gboko i zachannie,
rozpalajc moje ciao i dusz. Zaczam wtpi, czy dotd
wiedziaam, czym jest prawdziwy pocaunek.

ROZDZIA 37
Jeszcze zanim wiato reflektorw barracudy Scotta
rozjanio mrok, usyszaam ryk silnika na drodze. Pomachaam, eby si zatrzyma, i wsiadam do samochodu.
- Dzikuj, e przyjechae.
Scott wrzuci wsteczny bieg i wycofa si t sam
drog, ktr nadjecha.
- Nie chciaa mwi przez telefon. Co musz wiedzie?
Opowiedziaam mu o wszystkim szybko, ale zrozumiale.
Kiedy skoczyam, Scott a gwizdn ze zdumienia.

- Pepper skombinowa wszystkie pira upadych


aniow? Wszyciusiekie?
- Trudno w to uwierzy, prawda? Ma si z nami
spotka w mieszkaniu Patcha. Mam nadziej, e nie zostawi pir bez opieki - wymamrotaam do siebie.
- Mog ci bezpiecznie wprowadzi pod Delphic.
Bramy parku s zamknite, wic wejdziemy w tunele i
skorzystamy z wind towarowych. Potem bdziemy musieli
kierowa si wedug mapy. Nigdy wczeniej nie byem u
Patcha.
Tunelami nazywano podziemn sie zawiych
przej rodem z labiryntu, ktre tworzyy ulice i osiedla
pod lunaparkiem. Dopki nie poznaam Patcha, nie miaam
pojcia ich istnieniu. Rezydoway tam upade anioy z Maine, a do niedawna mieszka pord nich take Patch.
Scott skrci w drog dojazdow, ktr mona byo
dotrze w poblie gwnego wejcia do lunaparku. Droga
prowadzia do doku adunkowego, gdzie mieciy si magazyn rampy dostawcze dla ciarwek. Weszlimy do magazynu bocznymi drzwiami, przeszlimy przez wypenion
kartonami hal i dotarlimy do wind towarowych. Scott zignorowa guziki oznaczajce pierwsze, drugie i trzecie
pitro, i wcisn may, nieoznaczony przycisk u dou panelu. Wiedziaam, e w caym lunaparku istniej wejcia
do tuneli, ale pierwszy raz miaam si do nich przedosta
akurat przez to konkretne.

Winda, ktra powierzchni przypominaa moj sypialni, zjedaa coraz niej, a w kocu zatrzymaa si ze
zgrzytem. Kiedy cikie stalowe drzwi si uniosy, Scott i
ja wyszlimy na ma platform. ciany i podoga ulepione
byy z ziemi, a jedynym rdem wiata bya pojedyncza
arwka, ktra hutaa si nad naszymi gowami niczym
wahado.
- Ktrdy teraz? - zapytaam, spogldajc w gb
cigncego si przed nami tunelu.
Cieszyam si, e Scott jest moim przewodnikiem
po zakamarkach parku rozrywki w Delphic. Wida byo, e
regularnie przemierza jego tunele. Szed przede mn pospiesznym krokiem, prowadzc przez wilgotne korytarze z
tak atwoci, jakby od dawna zna je na pami. Spojrzelimy na map, eby przej pod Archanioem - najnowsz
kolejk grsk w Delphic. Od tego momentu to ja przejam rol przewodnika, zagldajc w przypadkowe korytarze, a w kocu dotarlimy do znajomego przejcia, ktre
prowadzio do dawnego mieszkania Patcha.
Drzwi byy zamknite od rodka.
Zapukaam.
- Pepper, tu Nora Grey. Otwrz. - Daam mu
chwil, po czym sprbowaam ponownie. - Jeeli nie
otwierasz, poniewa wyczuwasz jeszcze kogo, uprzedzam, e jest ze mn Scott. Nie martw si, nic ci nie zrobi.
A teraz otwrz drzwi.

- Jest sam? - zapyta Scott cicho.


Pokiwaam gow.
- Powinien.
- Nikogo nie wyczuwam - powiedzia Scott sceptycznie, przystawiajc ucho do drzwi.
- Pepper, szybko! - zawoaam.
adnej odpowiedzi.
- Musimy wyama drzwi - odezwaam si do
Scotta. - Na trzy. Raz... Dwa... Trzy!
Jednoczenie z caej siy kopnlimy w drzwi.
- Jeszcze raz - wystkaam.
Uderzylimy w nie jeszcze kilkakrotnie, a zamek
puci i drzwi wpady do rodka. Weszam do mieszkania i
ruszyam korytarzem w stron salonu, szukajc Peppera.
Kto wybebeszy kanap noem, tak e jej materia
wypruty by z niej na wszystkie strony. Ramki ze zdjciami, ktre niegdy ozdabiay ciany, leay teraz roztrzaskane na ziemi. Szklany stolik przewrcony by na bok, a
przez rodek blatu biega zowroga rysa. Kto wycign
ubrania Patcha z szafy i porozrzuca je wok jak konfetti.
Nie byam pewna, czy byy to lady po niedawnej bjce,
czy moe to Patch pozostawi mieszkanie w takim stanie

po tym, jak Pepper zatrudni bandziorw, eby je zniszczyli.


- Moe zadzwo do Peppera? - zasugerowa Scott. Masz jego numer?
Wybraam numer na telefonie, ale Pepper nie odebra.
- Gdzie on jest? - rzuciam gniewnie. Powodzenie
caego przedsiwzicia zaleao tylko od niego. Potrzebowaam tych pir, i to natychmiast. - Co to za zapach? - zapytaam, marszczc nos.
Ruszyam w gb salonu. Rzeczywicie, powietrze
wypenia toksyczny, gryzcy zapach zgnilizny. Przypomina rozgrzan smo i co jeszcze...
Co si palio.
Biegaam od pokoju do pokoju, szukajc pir. Nigdzie ich nie byo. Kiedy otworzyam na ocie drzwi do
dawnej sypialni Patcha, owion mnie odr palcej si substancji organicznej.
Bez zastanowienia pospieszyam w stron przeciwlegej ciany sypialni, ktra przesuwaa si, ujawniajc sekretne przejcie. Kiedy tylko lekko poruszyam drzwi, do
pokoju wdar si kb czarnego dymu. Tusty odr spalenizny by nie do zniesienia.
Nacignam konierz koszuli na usta i nos, po

czym zawoaam do Scotta:


- Wchodz tam!
Scott ruszy za mn, usiujc rk rozwia dym.
Ju kiedy byam w tym przejciu - w dniu, w ktrym Patch schwyta Hanka. 1 przed tym, jak go zabiam.
Teraz prbowaam sobie przypomnie drog. Upadam na
kolana, eby unikn trujcych oparw, i szybko czogaam
si przed siebie, kaszlc i krztuszc si przy kadym oddechu. W kocu natrafiam na drzwi. Odszukaam klamk i
pocignam za ni. Drzwi otworzyy si powoli, wypeniajc korytarz nowym kbem dymu.
Przez dym ujrzelimy ogie, ktrego pomienie
skakay i taczyy jak zaczarowane: intensywne zoto i topniejcy pomaracz czyy si z wysokimi supami czarnego dymu. Dosyszaam okropne trzaskanie i syczenie
pomieni poerajcych stos opau. Scott chwyci mnie
opiekuczo za ramiona, wdzierajc si przede mnie jak tarcza. Ttoarze pieky nas od nieznonego aru ognia.
Wystarczya zaledwie chwila, bym zawya z przeraenia.

ROZDZIA 38
Pierwsza skoczyam na rwne nogi. Nie zwaajc
na ar, rzuciam si w stron ognia, podczas gdy iskry sypay si wok niczym fajerwerki. Krzyczc z przeraenia,
chwyciam wysoki stos pir. Zostay tylko dwa pira Patcha z czasw, kiedy by archanioem. Jedno z nich na
wszelki wypadek schowalimy, a drugie spoczo w
skarbcu archaniow, gdy zosta wygnany z nieba. To piro
znajdowao si gdzie pord tego stosu.
Piro Patcha mogo by gdziekolwiek. Moe ju
zostao spalone. Byo ich tak wiele... Wok nas unosio si
mnstwo drobinek popiou, ktre przypominay porwane
skrawki papieru.
- Scott! Pom mi znale piro Patcha! - Musia-

am si zastanowi. Przecie widziaam ju jego piro. Jest czarne! Cae czarne! - wymamrotaam. - Zacznij szuka, a ja przynios koce, eby ugasi ogie!
Szam do mieszkania Patcha, przedzierajc si
przez grub zason dymu. Nagle zatrzymaam si, wyczuwajc, e w tunelu jest kto jeszcze. By tu przede
mn. Zamrugaam, eby odpdzi wciskajcy si pod powieki dym.
- Ju za pno - powiedziaa Marcie. Jej twarz bya
opuchnita od paczu, a koniuszek nosa wieci si na czerwono. - Nie uda ci si ugasi tego ognia.
- Co ty narobia!? - wrzasnam.
- To ja jestem prawowit nastpczyni mojego taty.
To ja powinnam sta na czele Nefilw.
- Prawowit nastpczyni? O czym ty w ogle
mwisz? Jeeli chcesz stan na czele armii, to prosz bardzo. Ja wcale tego nie chciaam. Twj ojciec mnie do tego
zmusi.
Wargi Marcie zadray.
- Kocha mnie bardziej ni ciebie. Jestem pewna, e
wybraby mnie. Ukrada mi wadz!
- Mnie wcale na niej nie zaley, Marcie. Kto ci o
tym w ogle powiedzia? - spytaam.

Po jej policzkach spyny zy, a oddech sta si


urywany.
- To moja mama wpada na pomys, ebym si do
was wprowadzia. Ona i jej nefilscy przyjaciele chcieli, ebym miaa ci na oku. Zgodziam si, poniewa mylaam,
e wiesz co o mierci mojego taty. Co, czego nie chcesz
mi wyjawi. Pomylaam, e jeeli si do ciebie zbli... Dopiero wtedy dostrzegam w jej doniach perowy sztylet.
By lnico biay, jakby w jego ostrzu kto uwizi promienie soca. Mg to by tylko zaczarowany sztylet Peppera.
Ten palant by na tyle nieostrony, e nie zauway ledzcej go Marcie. Porzuci pira i sztylet, a potem zwia, zostawiajc je na ask Marcie.
Wycignam rk. - Marcie... - Nie dotykaj mnie krzykna. - Dante powiedzia mi, e to ty zabia mojego
tat. Jak moga? Jak moga? Byam pewna, e winien jest
Patch, ale to bya ty! - wrzasna histerycznie.
Mimo gorca obla mnie zimny pot strachu.
- Ja... Ja ci to wyjani - powiedziaam, ale sama w
to nie wierzyam. TWarz Marcie przybraa tak dziki, nerwowy wyraz, e zaczynaam rozumie, i jest w szoku.
Pewnie nie obchodzio jej to, e Hank zmusi mnie do tego,
poniewa prbowa wysa Patcha do pieka. - Oddaj mi
sztylet.
- Zostaw mnie! - Wyrwaa mi si. - Dante i ja wyjawimy wszystkim ca prawd. Co zrobi Nefilowie, kiedy

si dowiedz, e to ty zamordowaa Czarn Rk?


Przygldaam si jej uwanie. Dante pewnie dopiero co odkry, e to ja zabiam Hanka. Inaczej ju dawno
powiedziaby o tym Nefilom. Patch na bank nie ujawni
mojej tajemnicy. Zosta jeszcze Pepper. Dante musia do
niego dotrze.
- Dante mia racj - wycedzia Marcie, a jej gos a
gotowa si ze zoci. - Ukrada mi ten tytu. Mia nalee
do mnie. A teraz zrobiam to, czego ty nie potrafia. Wyzwoliam Nefilw. Kiedy ogie si wypali, wszystkie upade anioy bd ju zakute w acuchy w piekle.
- Dante wsppracuje z upadymi anioami - powiedziaam ze zniecierpliwieniem.
- Nieprawda! To ty z nimi wsppracujesz - odpara.
Prbowaa mnie ugodzi sztyletem Peppera. Odskoczyam do tyu i upadam. Spowijajcy nas dym sprawi, e nic nie widziaam.
- Czy Dante wie, e spalia pira!? - krzyknam
do Marcie, ale nie odpowiedziaa. Znikna.
Czyby Dante zmieni strategi? Czy gdy pira
upadych aniow niespodziewanie zostay zniszczone, co
rwnao si przecie zwycistwu Nefilw, postanowi opowiedzie si jednak po stronie wasnej rasy?
Teraz jednak nie miaam czasu o tym myle. I tak

zmarnowaam go zbyt wiele. Musiaam pomc Scottowi


odnale piro Patcha. Rzuciam si biegiem do rozpalonego pomieszczenia, krztuszc si przy tym i kaszlc.
- Popi sprawia, e wszystkie robi si czarne krzykn do mnie Scott przez rami. - Wszystkie wygldaj
tak samo! - Jego policzki byy purpurowe od gorca. Wok niego unosi si ar, ktry w kadej chwili mg podpali jego czarne od sadzy wosy. - Musimy std ucieka.
Jeeli zostaniemy, sponiemy.
Podbiegam do niego na czworakach, prbujc
unikn buchajcego aru. - Najpierw musimy znale
piro Patcha! - Rozrzuciam palce si stosy pir i szukaam dalej. Scott mia racj. Kade z nich oblepione byo
tust czarn sadz. Krzyknam z rozpaczy. - Jeeli go nie
znajdziemy, zostanie wysany do pieka.
Roztrzsaam pira z nadziej, e poznam piro
Patcha i e jeszcze si nie spalio. Nie pozwoliam sobie na
mylenie o najgorszym. Ignorujc dym, ktry drani moje
oczy i gardo, w coraz wikszym popiechu przeszukiwaam stosy pir. Nie mogam straci Patcha. Nie pozwol na
to. Nie tak. Nie teraz.
Moje oczy zwilgotniay i zaczy zawi. Coraz gorzej widziaam. Powietrze byo zbyt gorce, eby je wdycha. Miaam wraenie, e topnieje mi skra na twarzy i e
pal mi si wosy. Wsunam rce w stos pir, desperacko
prbujc odnale to czarne.

- Nie pozwol, eby si spalia. - Scott prbowa


przekrzycze trzaskanie ognia. Opad na kolana i pocign
mnie za sob. Zaczam si wyrywa i drapa. Nie bez
pira Patcha.
W uszach syszaam tylko syk ognia, a z braku den
u nie potrafiam si skupi. Przetaram oczy wierzchem
doni, ale wtaram w nie tylko wicej sadzy. Wycigaam
rce po pira, czuam jednak, e moje ramiona obcione
s czterdziestokilogramowymi ciarkami. Wirowao mi
przed oczami, ale nie mogam sobie pozwoli na to, eby
zemdle, dopki nie odnajd pira Patcha.
- Patch - wyszeptaam w momencie, kiedy na moim
rkawie wyldowaa iskra i zapalia materia. Zanim zdyam unie rk, eby zgasi ogie, pomie zaj mj
okie. Na skrze poczuam intensywny, rozdzierajcy bl.
Krzyczaam i rzucaam si na boki. Wtedy zobaczyam, e
moje dinsy take zajy si ogniem.
Scott wykrzykiwa co do mnie za plecami. Mwi
co opuszczeniu pomieszczenia. Chcia zamkn drzwi
uwizi ogie w rodku.
Nie mogam mu na to pozwoli. Musiaam uratowa piro Patcha.
Straciam zmys orientacji i szam na olep, co rusz
si potykajc. Przed oczami stany mi jasne pomienie.
Naglcy gos Scotta rozmy si w powietrzu.

Jeszcze zanim otworzyam oczy, wiedziaam, e znajduj si w pdzcym samochodzie. Czuam


uderzenia k podskakujcych na nierwnociach, a uszy
wypenia mi ryk silnika. Usiadam, opierajc si o drzwi
samochodu. Gow pooyam na szybie. Na moich kolanach spoczyway dwie obce donie. Przestraszyam si,
kiedy zaczy si rusza zgodnie z moj wol. Uniosam je
i obrciam powoli, ze zdziwieniem patrzc na odchodzcy
od nich dziwny czarny papier.
Sczerniaa skra.
Kto pocieszajco cisn mnie za rami.
- Bdzie dobrze - powiedzia Scott zza kierownicy
barracudy. - Zagoj si.
Potrzsnam gow, pokazujc mu, e nic nie rozumie. Oblizaam spieczone usta.
- Musimy wraca. Zawr. Musimy uratowa Patcha.
Scott milcza. Rzuci mi tylko niepewne spojrzenie.
Nie.
To nie moga by prawda. Ogarn mnie gboki,
straszliwy lk. cisno mnie w rozpalonym gardle. To
kamstwo.

- Wiem, e ci na nim zaleao - powiedzia Scott cicho.


- Ja go kocham! Zawsze bd go kocha! Obiecaam, e bdziemy razem! - krzyknam w mylach, poniewa sowa byy zbyt bolesne, eby je wypowiedzie.
Wbijay mi si w gardo jak gwodzie.
Spojrzaam za okno. Wpatrywaam si w mrok - w
drzewa, pola i poty, ktre przewijay si za szyb. Sowa,
ktre gromadziy si w mojej krtani, przeradzay si w
krzyk - byy ostre i lodowate. Pacz uwiz mi w gardle, ranic mnie i puchnc, podczas gdy mj wiat kruszy si na
kawaki i spada w otcha.
Drog przed nami tarasowa powyginany kawa
blachy.
Scott skrci, eby go omin, a po chwili zwolni.
Nie czekaam nawet, eby zatrzyma samochd. Wypadam
z pojazdu i biegiem rzuciam si przed siebie. Motocykl
Patcha. Zniszczony i sponiewierany. Wpatrywaam si w
niego, mrugajc. Miaam nadziej, e kiedy podnios powieki, moim oczom ukae si inny obraz. Widzc uszkodzony, poskrcany metal, miaam wraenie, e kierowca
jecha z du prdkoci, po czym rozmy si w powietrzu.
Potaram powieki domi, czekajc, a ten okropny
obraz zniknie mi sprzed oczu. Rozgldaam si wokoo,
mylc o tym, e Patch musia si rozbi. Przy tej prdkoci, jego ciao leao na pewno w sporej odlegoci od mo-

tocykla. Biegam dalej, coraz dalej. Szukaam w rowach, w


chwastach, w cieniu drzew. Mg by gdzie w okolicy.
Zawoaam go. Chodziam po drodze w t i we w t, przeczesujc wosy drcymi rkami.
Nie usyszaam, kiedy podszed do mnie Scott. Prawie nie poczuam, jak obj mnie ramieniem. Byam ledwie ywa z rozpaczy i udrki. Lk by tak namacalny, tak
lodowaty, e nie mogam oddycha.
- Przykro mi - wychrypia. - Nie mw mi, e odszed - warknam. - Rozbi si motocyklem i po prostu ruszy dalej na piechot. Powiedzia, e spotkamy si w jego
mieszkaniu. Nie zamaby obietnicy. - Wypowiedziaam te
sowa, poniewa chciaam je usysze.
- Drysz. Zawioz ci do siebie, do ciebie albo do
niego... Gdzie tylko zechcesz.
- Nie! - krzyknam. - Wracamy do mieszkania. On
tam jest. Zobaczysz. - Wyrwaam mu si, ale czuam si
niepewnie. Stawiaam jedn odrtwia nog za drug.
Ogarna mnie dzika, przeraajca myl. A jeli Patch odszed?
Znw znalazam si przy motocyklu.
- Patch! - krzyknam, upadajc na kolana. Pooyam si obok pojazdu, a z mojej piersi wyrwa si potny
szloch. Osuwaam si w kamstwo.

- Patch.
Szlochajc, powtarzaam jego imi w mylach i
czekaam. Z moich ust mimowolnie wydobyway si rozpaczliwe jki.
zy pyny mi po twarzy, a serce prawie pko na
p. Ni nadziei, ktrej si trzymaam, rozerwaa si i znikna. Moja dusza rozprysa si na tysic kawakw. Ostatni
tlcy si we mnie pomyk nadziei zgas.

ROZDZIA 39
Zapadam w sen. By to jedyny sposb, bym moga
dotrze do Patcha. Kurczowe trzymanie si wyobraenia o
nim byo lepsze ni ycie bez niego. Zwinam si w kbek na jego ku, otoczona zapachem, ktry tak bardzo mi
o nim przypomina, i przywoaam jego wspomnienie.
Nie powinnam bya powierzy Pepperowi misji
zdobycia pir. Powinnam bya przewidzie, e nawali. le
zrobiam, nie doceniajc Dantego. Patch na pewno
uznaby, e nie byo w tym mojej winy, ale czuam si odpowiedzialna za to, co si z nim stao. Gdybym tylko zjawia si w jego mieszkaniu dziesi minut wczeniej...
Gdybym tylko powstrzymaa Marcie przed zapaleniem tej
zapaki...
- Obud si, Noro.
Vee pochylaa si nade mn. W jej gosie sycha

byo nerwowo i popiech.


- Musisz si przygotowa do pojedynku. Scott o
wszystkim mi powiedzia. Musisz skopa Dantemu tyek.
Odebra ci Patcha, a teraz pragnie twojej krwi. Wiesz, co o
tym myl? Niech si szykuje! Jeszcze mu pokaemy.
Pojedynek? Cay pomys wydawa mi si godny politowania. Dante nie musia ze mn walczy, eby ukra
mi tytu dowdcy. Mia wystarczajco duo amunicji, by
podway moj wiarygodno i zniszczy reputacj.
Wszystkie upade anioy wyldoway w piekle. Nefilowie
wygrali wojn. Zasuga przypadnie Dantemu i Marcie, ktrzy opowiedz wszystkim, jak to zmusili archaniow, by
oddali im pira, i jak cieszyli si widokiem pochaniajcych je pomieni.
Na myl o tym, e Patch zosta uwiziony w piekle,
przeszy mnie bl. Nie miaam pojcia, czy na widok wiwatujcego tumu Nefilw uda mi si utrzyma emocje na
wodzy. Nigdy nie dowiedz si, e Dante do ostatniej
chwili pomaga upadym anioom, i natychmiast powierz
mu wadz. Nie wiedziaam jeszcze, co to wszystko oznacza dla mnie. Czy po rozwizaniu armii utrac nad ni
zwierzchnictwo? Patrzc wstecz, zrozumiaam, e zoona
przeze mnie przysiga bya zbyt mao precyzyjna. Nie byam na to wszystko przygotowana.
Musiaam jednak uzna, e Dante ma wobec mnie
jakie plany. Podobnie jak ja wiedzia, e jeeli nie uda mi
si poprowadzi armii, czeka mnie mier, ale na wszelki

wypadek aresztuje mnie raczej pod zarzutem morderstwa


Czarnej Rki. Tak czy siak, przed nastaniem nastpnego
poranka albo zostan stracona za zdrad, albo - w najlepszym wypadku - uwiziona.
Stawiaam raczej na to pierwsze.
- Ju prawie wita. Wstawaj - powiedziaa Vee. Nie pozwl, by Dantemu si upieko. Przytuliam si do
poduszki Patcha i wdychaam jego zapach, zanim mia
znikn na zawsze. Zapamitaam zarys jego ka i wtuliam si w jego sylwetk odcinit w pocieli. Zamknam
oczy i wyobraaam sobie, e jest tu obok mnie. e mnie
dotyka. Wyobraziam sobie jego agodne oczy, kiedy muska mnie po policzku. Jego mocne, ciepe, bliskie donie.
- Nora! - powiedziaa Vee ostrzegawczo.
Zignorowaam j. Chciaam zosta z Patchem. Materac ugi si, kiedy przysun si bliej. Umiechn si,
woy rce pod moje ciao i przetoczy mnie tak, e wyldowaam na nim.
- Zmarza, aniele. Ogrzej ci.
- Patch, mylaam, e ci straciam.
- Jestem tu obok. Przecie obiecaem, e bdziemy
razem.
- Ale twoje piro...

- Ciii... - wyszepta uspokajajco, zamykajc mi


usta doni. - Chc by z tob, aniele. Zosta tu ze mn.
Zapomnij o Dantem i o pojedynku. Nie pozwol, by ci
skrzywdzi. Przy mnie bdziesz bezpieczna.
Oczy zaszczypay mnie od ez.
- Zabierz mnie ze sob, tak jak obiecae. Zabierz
mnie gdzie daleko, gdzie bdziemy tylko we dwoje.
- Patch nie chciaby ci oglda w tym stanie zbesztaa mnie Vee, najwyraniej odwoujc si do mojego
sumienia.
Nacignam kodr, tak by nade mn i Patchem
powsta sekretny baldachim, i zachichotaam mu do ucha.
- Ona nie wie, e tu jeste.
- To nasza tajemnica - potwierdzi.
- Nie zostawi ci, Patch.
- Nie pozwol ci na to.
Zwinnym ruchem odwrci nasze pooenie i przypar mnie do materaca. Pochyli si nade mn.
- Sprbuj teraz uciec.
Zmarszczyam brwi na widok lodowatego bkitu
czajcego si w jego oczach. Zamrugaam, eby odzyska
ostro widzenia, jednak kiedy ponownie spojrzaam w

jego oczy, uwiadomiam sobie, e jego tczwki otoczone


byy jaskrawym bkitem.
Przeknam lin i powiedziaam:
- Musz si napi wody. - Przynios ci - powiedzia
Patch. - Nie ruszaj si. Zosta w ku. - To zajmie tylko
chwil - odparam, prbujc si spod niego wydosta.
Patch chwyci mnie za nadgarstki. - Obiecaa, e mnie nie
opucisz. - Id tylko po wod - wyjaniam. - Nie pozwol
ci odej, Noro - jego sowa zabrzmiay niemal jak warknicie. Jego twarz wykrzywia si, odksztacajc si i
przeobraajc, a zobaczyam fragmenty rysw innego
mczyzny. Moim oczom ukazaa si oliwkowa skra
Dantego, jego podbrdek z dokiem i opadajce powieki.
Nie mogam uwierzy, e kiedy wydawa mi si przystojny. Nie zdyam uciec. Bolenie wbi palce w moje ramiona i z powrotem wepchn mnie pod siebie. Czuam
jego gorcy oddech na policzku.
- To koniec. Poddaj si. Wygraem.
- Zostaw mnie w spokoju - syknam.
Ucisk jego doni zela, a jego twarz zawisa nade
mn niczym bkitna mga, by po chwili zupenie znikn.
Na moj twarz chlusna lodowata woda. Usiadam
gwatownie, wcigajc powietrze. Sen rozprys si na
drobne kawaki. Vee staa tu obok mnie, a w rce trzymaa
pusty dzbanek.

- Musimy si zbiera - powiedziaa, kurczowo ciskajc naczynie, jakby w razie potrzeby chciaa go uy
jako broni.
- Nie chc - zajczaam.
Byam zbyt przybita, eby zoci si za t pobudk. cisno mnie w gardle. Baam si, e si rozpacz.
Pragnam tylko jednego, a jego ju nie byo. Patch nie
wrci i nic nie mogam na to poradzi. Bez niego wszystko
to, o co chciaam walczy, wszystko to, co pono we
mnie wciekym ogniem - nawet ch pokonania Dantego i
diabelskiej mocy - zgaso.
- A Patch? - rzucia Vee. - Zrezygnowaa z siebie,
ale czy z niego rwnie?
- Patch odszed. - Tak dugo przyciskaam palce do
oczu, a udao mi si powstrzyma zy.
- Odszed, ale nie umar.
- Nie poradz sobie bez niego - powiedziaam, czujc, jak gos winie mi w gardle.
- Wic sprbuj go odzyska.
- Jest w piekle - rzuciam.
- To lepsze ni grb. Podcignam kolana pod
brod i oparam na nich gow. - To ja zabiam Hanka Millara, Vee. Zrobilimy to razem z Patchem. Dante o tym wie

i w czasie pojedynku mnie aresztuje. Skae mnie na mier


za zdrad.
W mojej gowie powsta bardzo realistyczny obraz.
Dante zadba o to, by publicznie mnie upokorzy. Kiedy
jego ochroniarze odcign mnie z pola walki, bd plu i
wykrzykiwa przeklestwa. Jeeli chodzi o egzekucj, jak
pozbawi mnie ycia...?
eby mnie zabi, z pewnoci uyje szabli, ktr
Blakely zaczarowa diabelsk moc.
- To dlatego nie mog stan do pojedynku - skoczyam.
Milczenie Vee si przecigao.
- Tu chodzi o sowo Dantego przeciwko twojemu
sowu - powiedziaa w kocu.
- To wanie mnie martwi.
- Nadal jeste przywdc Nefilw. Ufaj ci. Jeeli
bdzie prbowa ci aresztowa, podwa jego zdanie - odpara z przekonaniem, od ktrego zabysy jej oczy. - Walcz
z nim do samego koca. Albo mu to uatwisz, albo zaprzesz si i sprawisz, e bdzie si musia natrudzi.
Wytaram nos wierzchem doni.
- Boj si, Vee. Tak strasznie si boj.

- Wiem, kochanie. Ale wiem take, e ze wszystkich ludzi, jakich znam, to wanie ty dasz sobie rad. Nie
mwi ci tego zbyt czsto, a moe nigdy ci tego nie powiedziaam, ale kiedy dorosn, chc by taka jak ty. Wic
ostatni raz mwi ci: wya z ka, zanim znowu nabior
ochoty, eby wyla ci kube wody na gow. Jedziesz na
cmentarz, gdzie pokaesz Dantemu, czym jest prawdziwa
walka.

Moja poparzona skra zdya si ju w wikszoci


zagoi, jednak nadal czuam si osabiona. Nie byam jeszcze Nefilk na tyle dugo, by zna mechanizm przyspieszonej regeneracji, ale miaam wraenie, e cay proces
odebra mi sporo energii. Nie spojrzaam do lustra, zanim
opuciam mieszkanie Patcha, ale domylaam si, e wygldam na nieszczliw i sponiewieran. Wystarczy jedno
spojrzenie, by Dante mg ogosi swoje zwycistwo.
Kiedy wraz z Vee wjedaymy na wirowany parking wznoszcy si ponad cmentarzem, jeszcze raz powtrzyam plan. Po tym jak Dante oznajmi, e wygna
wszystkie upade anioy do pieka i wygra wojn, prawdopodobnie oskary mnie o zamordowanie Hanka i ogosi si
moim nastpc. Kiedy to si stanie, nie usun si w cie i
nie oddam tytuu. Vee miaa racj. Bd walczy. Na przekr wszystkiemu, bd walczy! Dante poprowadzi Nefilw po moim trupie - i to dosownie.
Vee pooya do na mojej.

- Id i walcz o swoj pozycj. Reszt przemylimy


pniej.
W ostatniej chwili powstrzymaam si od miechu.
Pniej? Nie obchodzio mnie to, co wydarzy si pniej.
Czuam si dziwnie odcita od przyszoci. Nie chciaam
nawet myle o tym, co bdzie za godzin. Ani o tym, co
wydarzy si jutro. Z kad chwil moje ycie oddalao si
od drogi, ktr podaam wraz z Patchem. Nie miaam
ochoty prze naprzd. Chciaam wrci tam, gdzie znw
moglibymy by razem.
- Scott i ja bdziemy gdzie w tumie - oznajmia
stanowczo Vee. - Tylko... uwaaj na siebie, Noro.
Do oczu napyny mi zy. Patch zawsze tak mwi.
Pragnam, eby tu by - by powiedzia, e dam sobie rad.
Niebo nadal byo ciemne, a biae wiato ksiyca
oblewao okolic upiornym wiatem. Kiedy szam, pod
moimi stopami chrzcia trawa pokryta grub warstw
szronu. Powoli schodziam po zboczu pagrka w stron
cmentarza, dajc Vee czas, by zdya tam przede mn.
Pyty nagrobne, biae kamienne krzye i smuke obeliski
zdaway si unosi we mgle. Anio z wyszczerbionymi
skrzydami wycign do mnie dwie obtuczone rce. W
gardle uwiz mi szloch. Zamknam oczy, przywoujc w
pamici siln, idealn sylwetk Patcha. Mylenie o nim bolao. Wiedziaam, e ju nigdy go nie zobacz. Ani si wa
teraz paka, zganiam si. Odwrciam wzrok, obawiajc
si, e jeeli dopuszcz do gosu emocje inne ni lodowata

determinacja, przegram.
Na cmentarzu poniej zebray si setki Nefilw.
Kiedy zobaczyam, ilu ich jest, zwolniam kroku. Poniewa
w dniu, w ktrym skadali przysig wiernoci, Nefilowie
przestawali si starze, wikszo bya moda, wic dzielio nas mniej wicej dziesi lat, jednak wrd nich zobaczyam rwnie wiele starszych kobiet i mczyzn. Na ich
twarzach malowaa si nadzieja. Dzieci biegay w kko
pomidzy nogami rodzicw i bawiy si w berka, dopki
doroli nie zapali ich za ramiona i przytrzymali w miejscu.
Dzieci. Jak gdyby dzisiejsze wydarzenie byo rozrywk dla
caych rodzin, podobnie jak wyprawa do cyrku czy na
mecz.
Kiedy si zbliyam, spostrzegam, e dwunastu
Nefilw ma na sobie czarne szaty sigajce kostek i kaptury nacignite na twarz. Ten widok uderzy mnie niczym
gwatowny podmuch wiatru. Czarne szaty. Miaam te same
dziwne przebyski pamici, kiedy po raz pierwszy zobaczyam Barucha. Chocia bardzo si staraam, nie potrafiam poczy tych dwch wydarze. Mimo e intuicja
podpowiadaa mi co zupenie innego, nie miaam powodw, by myle, e to wszystko oznaczao co wanego.
Jeden z Nefilw zdj kaptur z gowy. Lisa Martin.
Jej twarz bya powana, a w oczach tlio si oczekiwanie.
Podaa mi czarn szat. Bya cisza, ni mylaam, zrobiona z grubego aksamitu, ktry przelizgiwa mi si przez
palce.

- Widziaa Dantego? - zapytaa pgosem.


Narzuciam szat na ramiona, ale nie odpowiedziaam.
Kiedy zauwayam Scotta i Vee, rozluniam si
nieco i pierwszy raz odkd opuciam mieszkanie Patcha,
zaczerpnam gboki oddech. Zobaczyam, e rkawy ich
szat stykaj si. Podejrzewaam, e trzymaj si za rce, i
poczuam si dziwnie samotna. Moja pusta do draa na
wietrze. Zacisnam pici. Patch nie wrci. Ju nigdy nie
splecie swoich palcw z moimi. Kiedy to sobie uwiadomiam, z mojego garda wyrwa si cichy jk.
Wschd soca.
Szary horyzont oplota wietlista zota wstka. W
cigu kilku minut promienie soca przedr si przez
drzewa i rozprosz mgl. Wtedy zjawi si Dante i ogosi
Nefiom zwycistwo. Lk przed skadaniem przysigi
wiernoci i cheszwanem bdzie istnia jedynie w legendach. Nefilowie bd si radowa i obwoaj Dantego
swoim wybawc. Bd go nosi na rkach i skandowa
jego imi. Wtedy, zdobywszy powszechne uznanie, wywoa mnie z tumu...
Lisa wysza na rodek i powiedziaa, tak by wszyscy j syszeli:
- Jestem pewna, e Dante zaraz si zjawi. Wie, e
pojedynek ma si odby o wicie. Nie zwyk si spnia,

ale na wszelki wypadek moemy przesun walk o kilka...


Urwaa. Wok rozlego si dudnienie, ktre zdawao si wstrzsa ziemi. Przez podeszwy czuam coraz
mocniejsze drgania. Nagle ogarn mnie niepokj, gwatowny niczym cios w brzuch. Kto nadchodzi. I to nie jeden kto. Byo ich wicej.
- Upade anioy - wyszeptaa jaka Nefilka z przeraeniem.
Miaa racj. Nawet z tak duej odlegoci wyczuwaam ich moc. Poczuam mrowienie w caym ciele. Przeszed mnie dreszcz odrazy. Domylaam si, e s ich setki.
Ale jak to si stao? Przecie sama widziaam, jak Marcie
pali ich pira.
- Jak nas znaleli? - odezwaa si inna Nefilka ze
strachem. Jej gos wydawa mi si znajomy. Spojrzaam na
ni ktem oka i pod kapturem dostrzegam wykrzywione z
przeraenia usta Susanny Millar.
- A wic w kocu nadeszli - sykna Lisa, a w jej
oczach lnia dza krwi. - Szybko! Ukryjcie dzieci i
zbierzcie bro. Staniemy do walki, z Dantem czy bez
niego. Ostateczna bitwa rozegra si tu i teraz.
Jej rozkaz rozprzestrzeni si wrd tumu, po czym
zaczo si uciszanie. Potykajc si i potrcajc wzajemnie,
Nefilowie pospiesznie ustawili si w chaotyczne szeregi.
Niektrzy z nich mieli noe, ale inni uzbroili si w kamie-

nie, potuczone butelki i inne rupiecie, ktre znaleli nieopodal. Podbiegam do Vee i Scotta. Nie tracc czasu, odezwaam si do niego:
- Zabierz std Vee. Jedcie w jakie bezpieczne
miejsce. Znajd was, kiedy bdzie ju po wszystkim.
- Chyba zwariowaa, jeeli mylisz, e ci tu zostawimy - powiedziaa Vee stanowczo. - Powiedz jej, Scott, a
jeeli bdziesz musia, to we j na rce i zabierz std.
- Skd oni si tu wzili? - zapyta Scott, wpatrujc
si we mnie badawczo, jak gdyby szuka wyjanienia.
Oboje widzielimy, jak pira si pal.
- Nie mam pojcia, ale jeszcze si tego dowiem.
- Mylisz, e Patch jest wrd nich. To o to chodzi,
prawda? - powiedziaa Vee, spogldajc w stron, skd dochodzio dudnienie, od ktrego draa nam ziemia pod stopami.
Spojrzaam jej w oczy.
- Scott i ja widzielimy, jak Marcie pali pira. Albo
kto nas nabra, albo otworzy bramy pieka. Co mi mwi,
e chodzi o to drugie. Jeeli upade anioy ucieky z pieka,
musz si upewni, e Patch take je opuci. A potem musz zamkn jego bramy, zanim bdzie za pno. Trzeba to
skoczy. Drugiej szansy nie bdzie. To ostatni dzie, w
ktrym upade anioy mog opanowa ciaa Nefilw, ale

czuj, e nie ma to dla nich adnego znaczenia. - Pomylaam o diabelskiej mocy i o sile, jak dysponowali. - Wydaje
mi si, e mog nas zniewoli na wieki. Oczywicie, jeeli
wczeniej nas nie zabij.
Vee powoli skina gow, zastanawiajc si nad
moimi sowami.
- W takim razie pomoemy ci. Jedziemy na jednym
wzku. Ta waka dotyczy take Scotta i mnie.
- Vee... - zaczam ostrzegawczo.
- Jeeli naprawd jest to walka mojego ycia, dobrze wiesz, e nie uciekn. To, co powiesz, nie ma znaczenia. Nie po to zrezygnowaam z kilku ostatnich pczkw,
eby tu przyjecha, odwrci si i odjecha - powiedziaa
Vee, ale w jej gosie bya niemal czuo. Wierzya w
kade sowo. Byymy w tym razem.
Czuam si zbyt poruszona, eby mwi.
- Dobrze - wyksztusiam w kocu. - Chodmy i raz
na zawsze zatrzanijmy w kocu piekielne bramy.

ROZDZIA 40
Soce wyonio si zza horyzontu, owietlajc niekoczce si szeregi upadych aniow maszerujcych
przez teren cmentarza. W porannym, znieksztaconym
wietle ich cienie janiay pomiennym bkitem - przypominay wielk fal pdzc do brzegu. Jeden z mczyzn,
Nefil, bieg na czele armii, wymachujc emitujc bkitne
wiato szabl - szabl stworzon po to, by mnie zabi. Nawet z tej odlegoci Dante zdawa si nie zauwaa nikogo
wok. Polowa na mnie.
Zastanawiaam si, jakim sposobem udao mu si
otworzy bramy piekie, i oto otrzymaam odpowied.
Ciemnoniebieska aureola unoszca si nad upadymi anioami mwia mi, e Dante zastosowa diabelsk moc.
Jednak dlaczego pozwoli Marcie, by spalia pira
tylko po to, by znowu uwolni upade anioy? Tego nadal
nie rozumiaam.
- Musz oddzieli Dantego od reszty - powiedziaam Scottowi i Vee. - On te mnie szuka. Jeeli dacie rad,
zwabcie go na parking nad cmentarzem.

- Nie masz broni - zauway Scott.


Wskazaam rk nadchodzc armi. Kady upady
anio trzyma miecz, ktry zdawa si wystrzeliwa z jego
doni niczym jasny niebieski pomie.
- Nie, ale oni maj. Musz tylko przekona jednego
z nich, eby mi j sprezentowa.
- Rozdzielaj si - powiedzia Scott. - Zabij kadego Nefila na tym cmentarzu, a potem zajm Coldwater.
Chwyciam jego donie, a nastpnie donie Vee.
Przez chwil tworzylimy cisy krg, ktry da mi si.
Sama stawi czoa Dantemu, ale Vee i Scott bd blisko.
Postanowiam o tym pamita.
- Cokolwiek si stanie, nigdy nie zapomn o naszej
przyjani.
Scott przycign moj gow do swojej piersi i
przez chwil mocno mnie do siebie przyciska, a nastpnie
czule pocaowa w czoo. Vee zarzucia mi rce na szyj,
przytulia mnie i nie chciaa puci, a ja czuam, e znw
zbiera mi si na pacz.
Wyrwaam si z ich obj i zaczam biec.
Na terenie cmentarza znajdowao si mnstwo kryjwek. Prdko wspiam si na jedno z zimozielonych
drzew wyrastajcych ze wzgrza prowadzcego na parking
i schowaam si w jego gaziach. By to dobry punkt ob-

serwacyjny. Widziaam, jak tum upadych aniow atakowa bezbronnych Nefilw i Nefilki. Na jednego Nefila
przypadao mniej wicej dwudziestu upadych aniow. W
cigu kilku sekund chmara upadych aniow rzucia si na
nich i wycia ich w pie, jak zwyczajne chwasty.
U stp pagrka Susanna Millar walczya z upad
anielic o jasnych wosach, ktre chostay jej ramiona w
trakcie szamotaniny. Susanna wycigna zza pazuchy n
i wbia go w mostek Dabrii. Ryczc z wciekoci, Dabria
chwycia miecz w obie donie i lizgajc si po mokrej
trawie, zacza nim wymachiwa w odwecie. Ich walka
przeniosa si pomidzy labirynt nagrobkw, a w kocu
obie kobiety znikny mi z oczu.
Nieco dalej Scott i Vee, uzbrojeni w gazie, walczyli rami w rami, odpierajc atak czworga otaczajcych
ich upadych aniow. Mimo e byo ich wicej, upade
anioy nie mogy sobie poradzi ze Scottem, ktry growa
nad nimi zarwno wzrostem, jak i sil. Scott po kolei wymierza im ciosy gazi, a nastpnie zacz ich ni okada, pki nie stracili przytomnoci.
Rozejrzaam si w poszukiwaniu Marcie. Nawet jeeli bya na cmentarzu, nigdzie jej nie widziaam. Nie zdziwiabym si, gdyby postanowia unikn bitwy i nad honor
przedoya bezpieczestwo. Nefilowie i upade anioy lizgali si po trawie splamionej jasnoczerwon krwi, z ktrej cz zabarwiona bya bkitem diabelskiej mocy.
Lisa Martin i jej odziani w szaty przyjaciele biegli

wzdu cmentarnego ogrodzenia, a z trzymanych przez


nich pochodni unosi si czarny dym. W popiechu przemykali pomidzy drzewami i krzewami, podkadajc pod
nie ogie. Pomienie strzelay w gr, pochaniajc licie.
Ogie zawzi pole bitwy i otoczy upade anioy. Mtny,
gsty dym spowi teren cmentarza niczym cie zapadajcego zmierzchu. Lisa nie moga sprawi, by upade anioy
spony ywcem, ale udao jej si kupi Nefilom nieco
wicej czasu.
Jeden z upadych aniow wyoni si z dymu i rozgldajc si czujnie, par pod gr. Musia mnie wyczu.
Jego miecz emanowa niebieskim blaskiem, ale trzyma go
w taki sposb, e nie widziaam jego twarzy. Zauwayam
jednak, e jest chuderlawy, co oznaczao, e miaam szans
z nim wygra.
Zakrad si pod drzewo i uwanie przyglda si
ciemnym zakamarkom pomidzy konarami. Za pi sekund mia si znale tu pode mn.
Cztery, trzy, dwa...
Zeskoczyam z drzewa i rzuciam si na niego od
tyu. Sia mojego ciosu sprawia, e polecia do przodu.
Wypuci miecz z rki, zanim zdyam mu go zabra.
Przetoczylimy si kilka metrw dalej - dziki elementowi
zaskoczenia zyskaam przewag nad moim przeciwnikiem.
Byskawicznie podniosam si na nogi, stanam nad nim i
wymierzyam mu kilka silnych ciosw w blizny po skrzydach, jednak po chwili upady anio kopniakiem podci

mi nogi. Przetoczyam si, eby unikn ostrza noa, ktry


wydoby z buta.
- Rixon? - powiedziaam osupiaa, kiedy we wpatrujcym si we mnie chopaku o bladej twarzy i ostrych
rysach rozpoznaam dawnego najlepszego przyjaciela Patcha. Kiedy Rixon prbowa mnie zabi, eby otrzyma
ludzkie ciao, Patch osobicie zacign go do pieka.
- To ty - odpar.
Stanlimy naprzeciwko siebie na ugitych kolanach, gotowi do ataku.
- Gdzie jest Patch? - zapytaam.
Wbi we mnie widrujce spojrzenie. W jego
oczach byy wcieko i chd.
- To imi nic ju dla mnie nie znaczy. On jest dla
mnie martwy.
Poniewa wci mnie nie zaatakowa, postanowiam zaryzykowa i zada kolejne pytanie.
- Dlaczego upade anioy pozwalaj na to, by przewodzi wam Dante?
- Zmusi nas, ebymy zoyli mu przysig wiernoci - powiedzia, mruc oczy, tak e zrobiy si z nich
wskie szparki. - Moglimy zoy przysig albo pozosta
w piekle. Niewielu skorzystao z tej drugiej moliwoci.

Patch z pewnoci nie zosta w piekle, wiedzc, e


moe do mnie wrci. Zoy przysig Dantemu, mimo i
w rzeczywistoci wola skrci mu kark i rozerwa go na
strzpy.
- Chc dorwa Dantego - powiedziaam do Rixona.
Rozemia si i sykn przez zby.
- Za kade nefilskie ciao, ktre przynios Dantemu, dostan nagrod. Poprzednim razem nie udao mi si
ciebie zabi, ale teraz nie zmarnuj okazji.
W tym samym momencie rzucilimy si po lecy
kilka metrw dalej miecz. Rixon chwyci go pierwszy,
zwinnym ruchem podnis si na kolana i dwoma ciosami
przeci powietrze przede mn. Schyliam si i zanim zdy wykona kolejny sztych, zaatakowaam go i powaliam
na ziemi. Upad na blizny po skrzydach. Korzystajc z
tego, e na chwil zosta unieruchomiony, rozbroiam go.
Wyrwaam miecz z jego lewej rki i n z prawej, a nastpnie kopniakiem przewrciam go na brzuch i wbiam
mu n gboko w blizny po skrzydach.
- Zabie mojego tat - powiedziaam. - Nie zapomniaam o tym.
Rzuciam si pod gr w stron parkingu, co chwil
ogldajc si za siebie, eby mie pewno, e nikt za mn
nie idzie. Potrzebowaam lepszej szabli. Przypomniaam
sobie trening z Patchem i powtrzyam w mylach wszyst-

kie ciosy rozbrajajce, ktre wiczylimy. Kiedy zobacz


Dantego na parkingu, ukradn mu szabl. A potem go zabij.
Kiedy wyoniam si zza wzgrza, Dante ju czeka. Obserwowa mnie, leniwie przejedajc palcem po
czubku ostrza.
- Fajna szabla - powiedziaam. - Syszaam, e zamwie j specjalnie na t okazj. Jego dolna warga minimalnie si uniosa. - Zasugujesz na to, co najlepsze. Zamordowae Blakely'ego. To dosy marne podzikowanie. - A ty zamordowaa Hanka. W twoich yach pynie
jego krew. Mona powiedzie, e przygania kocio
garnkowi... - odpar. - Wniknem w szeregi tajnego stowarzyszenia Hanka i miesicami ledziem ich poczynania.
Zdobyem jego zaufanie. W dniu, w ktrym zosta zamordowany, cieszyem si jak dziecko. Duo trudniej byoby
mi obali jego ni ciebie.
Wzruszyam ramionami.
- Nie pierwszy raz czuj si niedoceniona.
- Wyszkoliem ci. Doskonale wiem, na co ci sta.
- Dlaczego uwolnie upade anioy? - zapytaam
wprost, wyczuwajc, e zrobi si skonny do zwierze. Byy ju w piekle. Moge je zdradzi i obj panowanie
nad Nefilami, a one nigdy nie dowiedziayby si prawdy.

Dante odsoni w umiechu ostre biae zby. Przypomina raczej zwierz - dzik besti - ni mczyzn.
- Zdobyem wadz nad obiema rasami - powiedzia
tak rzeczowym tonem, e nie miaam wtpliwoci, i naprawd w to wierzy. - Nefilom, ktrzy przeyj atak mojej
armii, dam podobny wybr jak upadym anioom: mog
zoy mi przysig wiernoci albo zgin. Jeden niepodzielny wadca, ktry ma moc i wadz nad wszystkimi.
aujesz, e sama wczeniej o tym nie pomylaa?
Przyciskaam miecz Rixona do boku, przenoszc
ciar ciaa z nogi na nog.
- Jest wiele rzeczy, ktrych teraz auj, ale ta akurat do nich nie naley. Dlaczego upade anioy nie opanoway
Nefilw podczas cheszwanu? Podejrzewam, e
wiesz, i nie traktuj tego jako komplementu.
- Rozkazaem im tego nie robi. Najpierw zamierzaem zabi Blakely'ego. Nie chciaem, eby podwaa
moje rozkazy i rozprowadza napj z diabelsk moc
wrd Nefilw. Gdyby upade anioy zaatakoway Nefilw,
Blakely z pewnoci by to zrobi. - Gos Dantego by rzeczowy i peen wyszoci. Niczego si nie ba.
- Gdzie jest Patch?
- W piekle. Zadbaem o to, by nigdy si z niego nie

wydosta. Zostanie tam. A gocia bdzie mia dopiero


wtedy, gdy nabior ochoty na to, by kogo zamordowa.
Rzuciam si na niego, mierzc szabl w jego
gow. Uskoczy przed ostrzem i odpowiedzia kilkoma silnymi ciosami. Za kadym razem, kiedy go blokowaam,
czuam w rkach drgania szabli. Zacisnam zby, eby
przezwyciy bl. By zbyt silny. Czuam, e nie uda mi
si bez koca odpiera jego potnych uderze. Musiaam
znale sposb, eby wytrci mu bro z doni i przebi
jego serce.
- Kiedy ostatni raz wzia diabelsk moc? - zapyta
Dante, trzymajc szabl jak maczet, jak gdyby chcia
mnie ni posieka.
- Skoczyam z tym.
Na razie udawao mi si odpiera jego ciosy, ale
wiedziaam, e jeeli nie przejd do ofensywy, Dante przyprze mnie do ciany. Gwatownie rzuciam si do przodu,
eby ugodzi go w udo. Zrobi unik, a moja szabla trafia w
prni, niemal pozbawiajc mnie rwnowagi.
Jeeli bdziesz si wygina i napra, Dantemu
bdzie atwiej ci trafi" - przypomniaam sobie ostrzeenie Patcha, jakby wypowiedzia je wczoraj. Przytaknam
mu w mylach. Masz racj, Patch. Mw dalej.
- To wida - powiedzia Dante. - Miaem nadziej,
e zayjesz tak duo toksycznej formuy, by zdya ci wy-

re mzg.
A wic taki by jego plan: chcia uzaleni mnie od
diabelskiej mocy i pozwoli na to, by powoli mnie zabia.
- Gdzie przechowujesz reszt prototypw?
- Tam, skd w kadej chwili mog przywoa ich
moc - odpar pewnym siebie tonem.
- Mam nadziej, e dobrze je ukrye, poniewa
przed mierci mam zamiar zniszczy twoje laboratorium.
- Moje nowe laboratorium jest we mnie. To tu trzymam prototypy, Noro, a one wci si multiplikuj. Diabelska moc to ja! Masz pojcie, jak to jest by najpotniejsz
osob na ziemi?
Uchyliam si, w ostatniej chwili unikajc ciosu w
szyj. Rozpdziam si i wycelowaam miecz w jego
brzuch, jednak znw uskoczy w bok, tak e ostrze rozcio
tylko skr powyej jego biodra. Z rany zacza si sczy
bkitna substancja, plamic jego bia koszul.
Dante rzuci si na mnie, ryczc jak zwierz. Uciekam i przeskoczyam kamienny mur otaczajcy parking.
Straciam rwnowag na mokrej od rosy trawie. Polizgnam si i stoczyam w d. W ostatniej chwili zdoaam podnie si na nogi przy jednym z nagrobkw. Miecz
przebi traw w miejscu, w ktrym si zatrzymaam. Dante
rzuci si za mn w pogo pomidzy nagrobkami, wywija-

jc szabl na lewo i prawo. Jej stalowe ostrze szczkao


przy kadym uderzeniu o marmur czy kamie.
Wbiegam za pierwsze drzewo, ktre zobaczyam,
odgradzajc si nim od Dantego. Drzewo palio si, a pomienie ognia pochaniay je z trzaskiem. Ignorujc palcy
skr ar, udaam, e rzucam si w lewo, jednak Dante nie
mia nastroju na gierki. Goni mnie wok drzewa, trzymajc miecz nad gow, jakby zamierza przeci mnie na p,
od czaszki a po palce u stp. Znowu udao mi si unikn
ciosu. W mojej gowie pobrzmiewa gos Patcha.
Wykorzystaj jego wzrost. Odso jego nogi. Uderz
go mocno w kolano, a potem zabierz szabl".
Schowaam si za mauzoleum i przywaram piecami do ciany. Kiedy dostrzegam Dantego, wyoniam si
zza budynku i wraziam mu szabl w udo. Z rany wytrysna wodnista bkitna krew. Spoy tyle diabelskiej mocy,
e dosownie pyna ona w jego yach.
Zanim zdoaam wycign szabl, Dante zamachn si, eby zada mi cios. Udao mi si go unikn, jednak moja szabla nadal tkwia w jego nodze. Nagle
uwiadomiam sobie, e jestem bezbronna. Przeknam
lin, czujc, jak ogarnia mnie panika.
- Chyba o czym zapomniaa - szydzi Dante, zaciskajc zby, eby wydoby ostrze z nogi, po czym wrzuci
moj bro na dach mauzoleum.

Zerwaam si do ucieczki, wiedzc, e dopki rana


w jego nodze si nie zagoi, Dante bdzie porusza si nieco
wolniej. Nie dotaram zbyt daleko, kiedy poczuam rozdzierajcy ar, promieniujcy od lewej opatki wzdu caej
rki. Z krzykiem upadam na kolana. Obejrzaam si i zobaczyam, e w moim ramieniu tkwi perowobiay sztylet
Peppera. Marcie musiaa przekaza go wczoraj Dantemu,
ktry utykajc, podszed do mnie z tyu.
Biaka jego oczu emanoway jaskrawym bkitem,
a na skronie wystpi mu bkitny pot. Z jego rany wyciekaa diabelska moc. Prototypy, ktre wykrad Blakely'emu,
znajdoway si w nim. Pochon je wszystkie i jakim sposobem przeksztaci swoje ciao w wytwrni diabelskiej
mocy.
Jego plan byby genialny, gdyby nie jeden may
szczeg. Gdyby udao mi si go zabi, wszystkie prototypy zniknyby razem z nim.
Gdyby mi si to udao.
- Twj pkaty archanielski koleka wyzna, e zaczarowa ten sztylet tak, by mona mnie byo nim zabi powiedzia. - Nie udao mu si, podobnie jak Patchowi. Umiechn si szyderczo.
Wyrwaam z ziemi marmurow pyt nagrobn i
rzuciam ni w niego, ale odrzuci j z atwoci jak pik
do koszykwki.

Cofnam si o kilka metrw, podpierajc si


zdrow rk. Ale poruszaam si zbyt wolno.
Sprbowaam uy szybkiego triku umysowego.
- Rzu szabl i nie ruszaj si! - rozkazaam podwiadomoci Dantego.
Bl rozla mi si po policzku. Niebieskie ostrze szabli uderzyo we mnie z tak si, e w ustach poczuam
krew.
- miesz stosowa na mnie triki?
Zanim zdyam si cofn, Dante podnis mnie
do gry za kark i brutalnie rzuci o drzewo. Uderzenie byo
tak silne, e oczy zaszy mi mg i straciam oddech. Prbowaam utrzyma si na kolanach, ale zbyt mocno krcio
mi si w gowie.
- Pu j.
Scott. Co on tu robi? Po chwili zrozumiaam.
Kiedy zobaczyam, e w rkach trzyma szabl, kady centymetr mojego ciaa wypeni si strachem.
- Scott! - ostrzegam go. - Uciekaj. Szybko!
Jego opanowane donie zacisny si na rkojeci.
- Przysigem twojemu ojcu, e bd ci chroni powiedzia, nie spuszczajc badawczego wzroku z Dan-

tego.
Dante przechyli gow do tyu i zamia si.
- Przysiga zoona trupowi? Jak to waciwie
dziaa?
- Jeeli jeszcze raz tkniesz Nor, nie yjesz. To
przysiga, ktr skadam tobie.
- Odsu si, Scott - warkn Dante. - To nie twoja
sprawa.
- I tu si mylisz.
Scott zaatakowa Dantego i mczyni zaczli wymienia szybkie, gwatowne ciosy. Scott rozluni ramiona,
polegajc na silnej sylwetce i zwinnoci, ktra miaa mu
pomc w walce przeciwko dowiadczonemu, wspomaganemu diabelsk moc Dantemu. Scott napiera, a Dante
zwinnie odskakiwa w bok. Brutalny cios szabli Scotta odci Dantemu lewe przedrami. Scott nadzia koczyn na
ostrze i podnis j do gry.
- To dopiero pierwszy kawaeczek.
Dante zakl pod nosem i zdrow rk zacz niechlujnie chlasta noem przestrze przed Scottem. Oguszajcy szczk krzyujcych si ostrzy przecina poranne
powietrze. Kiedy Dante zmusi Scotta, by cofn si pod
wysoki kamienny krzy, krzyknam ostrzegawczo w mylach:

- Nagrobek, tu za tob! Scott odskoczy w bok,


unikajc upadku, a jednoczenie blokujc atak. Skra Dantego lnia bkitnym potem, ale on zdawa si tego nie zauwaa. Strzsn wilgotne wosy z oczu i nadal sieka
mieczem powietrze, jednak jego rka bya ju wyranie
zmczona. Odtd silne ciosy zaczy wyglda rozpaczliwie. Zrozumiaam, e jeeli ustawi si za nim, znajdzie
si w potrzasku pomidzy mn a Scottem i jedno z nas bdzie go mogo wykoczy.
Zatrzymaam si gwatownie, kiedy usyszaam
krzyk. Odwrciam si w momencie, kiedy Scott polizgn si na mokrej trawie, upadajc na kolano. Kiedy prbowa odzyska rwnowag, jego nogi dziwnie si
rozjechay. Zdy si przetoczy, by unikn ciosu, ktry
Dante wanie wymierza, ale nie mia ju czasu, eby
wsta - Dante znw go uderzy, tym razem zanurzajc
ostrze gboko w piersi Scotta.
Scott zacisn osabe donie na ostrzu szabli tkwicym w jego sercu i bezskutecznie prbowa je stamtd wyrwa. Jaskrawa diabelska moc spyna z szabli na ciao
Scotta, barwic jego skr upiornym bkitem. Wtym
gosem wymwi moje imi.
- Nora?
Krzyknam. Sparaliowana z przeraenia i rozpaczy patrzyam, jak Dante koczy atak, jednym sprawnym
przekrceniem ostrza rozpltujc serce Scotta.

Przeniosam uwag na Dantego. Nigdy wczeniej


nie odczuwaam do nikogo tak wielkiej nienawici. Draam. Poczuam niepohamowany wstrt, a yy wypeniy
mi si jadem. Moje zacinite pici zrobiy si twarde jak
skaa, a w gowie wy gos peen furii i pragnienia zemsty.
Wiedziona gbokim, gwatownym gniewem, przywoaam wewntrzn moc. Nie zrobiam tego bez przekonania, w popiechu. O, nie! Przywoaam kad kropl
odwagi i determinacji, jaka we mnie tkwia, i uyam jej
przeciwko niemu. Nie miaam zamiaru pozwoli na to, by
wygra. Nie w ten sposb. Nie za pomoc diabelskiej
mocy. Nie, mordujc Scotta.
Z ca si wdaram si do jego umysu i rozniosam
w proch impulsy, ktre pyny do jego mzgu i z powrotem, po czym byskawicznie rozkazaam:
- Rzu miecz. Rzu go, ty kanalio, ty nic niewarta,
przebiega szujo.
Usyszaam szczk stali o marmur.
Wpatrywaam si w Dantego z nienawici. Patrzy
przed siebie zamglonym wzrokiem, jakby szuka czego w
oddali.
- Czy to nie ironia losu, e to wanie ty nauczye
mnie, w czym tkwi moja najwiksza sia? - powiedziaam,
a kade wypowiadane przeze mnie sowo przepenione
byo odraz.

Przysigam, e ju nigdy nie uyj diabelskiej


mocy, ale w tych okolicznociach postanowiam nieco nagi zasady. Zabicie Dantego oznaczao take koniec dla
diabelskiej mocy.
W mojej gowie zrodzia si pokusa, eby ukra
diabelsk moc dla siebie, ale szybko j odegnaam. Byam
silniejsza od Hanka i od Dantego. Byam nawet silniejsza
ni diabelska moc. Chciaam wysa Dantego do pieka w
odwecie za Scotta, ktry odda za mnie swoje ycie. W
chwili kiedy podnosiam miecz Dantego, jego noga odskoczya i wytrcia mi go z doni.
Dante jednym skokiem znalaz si na mnie i zacisn mi rce na szyi. Rzuciam si na niego, drapic go po
twarzy i oczach.
Otworzyam usta. Nie mogam oddycha.
W jego zimnym spojrzeniu lni triumf.
Bezskutecznie otwieraam i zamykaam usta. Bezlitosna twarz Dantego stawaa si ziarnista jak obraz starego
telewizora. Zza jego ramienia spogldao na mnie oblicze
kamiennego anioa, ktry przypatrywa mi si z zainteresowaniem.
Chciao mi si jednoczenie mia i paka. A wic
na tym wanie polegao umieranie? Na zupenej rezygnacji?

Nie chciaam rezygnowa.


Dante zablokowa mi dostp powietrza kolanem i
sign po miecz. Skierowa jego ostrze w moje serce.
- Opanuj go - nakaza mi spokojnie kamienny anio.
- Opanuj jego ciao i zabij go.
- Patch? - pomylaam z rozmarzeniem.
Zebraam si pync z wiary, e Patch jest obok i
nade mn czuwa, i przestaam opiera si Dantemu. Opuciam donie i rozluniam nogi. Mimo e wydawao si to
tchrzliwe i godne pogardy, poddaam si mu. Skoncentrowaam si i zbliyam si do niego mylami.
Po moim ciele rozla si obcy chd.
Ani si obejrzaam, jak zobaczyam wiat oczami
Dantego. Popatrzyam w d. Jego miecz tkwi w moich
doniach. Gdzie w gbi wiedziaam, e Dante zgrzyta zbami i wydaje mroce krew w yach dwiki, wyjc jak
zarzynane zwierz.
Skierowaam miecz do siebie i wycelowaam w
serce, a potem zrobiam co zaskakujcego.
Opadam na jego ostrze.

ROZDZIA 41
Jego ciao wyrzucio mnie z siebie tak szybko, jakbym zostaa wypchnita z pdzcego samochodu. Zacisnam donie na trawie, szukajc oparcia w wiecie, ktry
wirowa, przekrzywia si i przechyla. Kiedy przestao mi
si krci w gowie, rozejrzaam si w poszukiwaniu Dantego. Najpierw jednak poczuam jego zapach.
Jego skra miaa siny odcie, a ciao zaczo pcznie. Zwoki wydalay pyny, a diabelska moc, ktra pyna dotd w jego yach, wsikaa w ziemi jak co
ywego, co, co chciao uciec przed promieniami soca.
Jego ciao obrcio si w proch. Po kilku sekundach z Dantego zostay tylko nagie koci.
Nie y. Diabelska moc znikna.
Powoli podniosam si na nogi. Moje dinsy byy
porwane i poplamione, a na kolanach widniay lady trawy.
Dotknam jzykiem pknicia na wardze, wyczuwajc
krew i piekc sono potu. Cikim krokiem podeszam
do Scotta. Po twarzy pyny mi gorce zy. Bezradnie
przesunam domi nad jego szybko rozkadajcym si
ciaem. Zamknam oczy i przywoaam w mylach jego

przekrzywiony umiech. Nie chciaam patrze w jego puste


oczy. Nie chciaam pamita, jak przed mierci krztusi
si i prbowa zapa oddech. Przypomniaam sobie jego
ciepe przypadkowe municia i figlarne szturchnicia.
Zdawaam sobie spraw, e mimo i kurczowo trzymam
si tych wspomnie, tu przede mn rozkada si jego
ciao.
- Dzikuj - wydusiam, wierzc, e by jeszcze blisko i e sysza mj gos. - Ocalie mi ycie. Do widzenia,
Scott. Nigdy ci nie zapomn. To moja przysiga - obiecaam.
Zote promienie soca rozpraszay spowijajc
cmentarz mg. Ignorujc ogie trawicy moje ramiona,
wycignam sztylet Peppera i wyszam spord nagrobkw na otwarty teren cmentarza.
Trawa pokryta bya dziwnymi bryami. Kiedy podeszam bliej, uwiadomiam sobie, e byy to zwoki. Z pozostaoci cia wnioskowaam, e s to upade anioy.
Podobnie jak ciao Dantego ich szcztki rwnie rozpady
si w cigu kilku sekund. Wypywa z nich niebieski pyn,
ktry natychmiast wsika w ziemi.
- Udao ci si.
Odwrciam si gwatownie, instynktownie zaciskajc do na sztylecie. Detektyw Basso wetkn rce w
kieszenie. Na jego ustach igra ponury umiech. Kudaty
dziki pies, ktry kilka dni wczeniej uratowa mi ycie, sie-

dzia nieruchomo przy jego stopach i z zadum wpatrywa


si we mnie tymi lepiami. Basso schyli si i podrapa
go za uchem.
- To dobry pies - powiedzia. - Kiedy odejd, bdzie
potrzebowa domu.
Cofnam si ostronie. - Co tu si dzieje? - Udao
ci si - powiedzia. - Diabelska moc znikna. - Ja chyba
ni. - Jestem archanioem. - Kciki jego ust uniosy si w
niemal bojaiwym umiechu. - Nie wiem, co powiedzie. Od miesicy pracuj na Ziemi jako tajny agent. Podejrzewalimy, e Chauncey Langeais i Hank Millar pracuj nad
diabelsk moc. Miaem obserwowa Hanka, jego interesy
i rodzin... W tym take ciebie.
Basso jako archanio i tajny agent. Potrzsnam
gow.
- Chyba nie do koca rozumiem, co tu si dzieje.
- Udao ci si to, o co zabiegaem. Pozbya si diabelskiej mocy.
Umilkam i zastanowiam si nad jego sowami. Po
tym, co zobaczyam przez ostatnie kilka tygodni, nieatwo
mnie byo zaskoczy. Ale detektywowi Basso z pewnoci
si to udao. Dobrze wiedzie, e nie byam jeszcze zupenie zblazowana.
- Upade anioy odeszy. To nie potrwa wiecznie,

ale cieszmy si, pki moemy - rzuci. - Zamykam t


spraw i wracam do domu. Gratulacje.
Mj mzg nie potrafi przyj tego do wiadomoci.
Upade anioy odeszy. Odeszy. To sowo ziao we mnie
niczym bezdenna otcha.
- Dobra robota, Noro. Jeszcze jedno. Niech moja
rada bdzie w pewnym sensie podzikowaniem. Przetnij
znami na swoim nadgarstku jednym sprawnym ruchem powiedzia, markujc przepiowywanie wasnego nadgarstka kantem doni.
- Co?
Rzuci mi porozumiewawcze spojrzenie.
- Zaufaj mi. Ten jeden raz.
Oparam si o drzewo, prbujc zrozumie wiat,
ktry przesta mie dla mnie sens. Dante nie y, znikna
diabelska moc. Wojna si skoczya, a moja przysiga zostaa speniona. A Scott... No, tak. Scott. Jak mam powiedzie otym Vee? Jak pomc jej pogodzi si ze strat i
zamanym sercem? Jak pokona rozpacz? Jak w przyszoci zachci j, eby zapomniaa o tym, co byo, skoro
sama nie miaam takiego zamiaru. Prba zastpienia Patcha - a nawet prba odnalezienia szczcia u boku kogo
innego - byaby kamstwem. Byam teraz Nefilk i miaam
y wiecznie. Bez Patcha wydawao mi si to nieskoczon mk.

Usyszaam odgos krokw na trawie. Znajomych


krokw. Zastygam, przygotowana do ataku, kiedy z gstej
mgy wyonia si ciemna sylwetka. Oczy postaci wbite
byy w ziemi. Mczyzna najwyraniej czego szuka.
Przykuca przy kadym ciele, przyglda mu si, a nastpnie odsuwa je na bok nog, klnc przy tym ze zniecierpliwieniem.
- Patch?
Mczyzna pochylony nad rozkadajcym si ciaem zamar. Gwatownie unis gow, a jego oczy zwziy
si, jakby nie wierzy w to, co syszy. Spojrza mi prosto w
oczy, a w jego spojrzeniu zalnio co dziwnego. Ulga,
ukojenie? Wyzwolenie.
Ostatnie kilka metrw, ktre nas dzielio, przebyam biegiem i rzuciam si Patchowi w ramiona, chwytajc
palcami jego koszul i chowajc twarz w jego szyi.
- Niech to bdzie prawda. Tak bardzo chciaabym,
eby to by ty. Nie opuszczaj mnie. Ju nigdy, prosz! szlochaam. - Walczyam z Dantem, zabiam go, ale nie potrafiam ocali Scotta. Nie yje. Diabelska moc znikna,
ale ja zawiodam Scotta.
Patch szepta mi co do ucha, ale jego donie dray.
Poprowadzi mnie na kamienn awk, ani na chwil nie
puszczajc mojej doni. Trzyma mnie tak mocno, jak
gdyby ba si, e przesypi si mu przez pace niczym piasek. Jego zaczerwienione, zmczone oczy wiadczyy o

tym, e paka.
Mw dalej, powiedziaam do siebie. Niech ten sen
si nie koczy. Zrobi wszystko, eby zatrzyma Patcha
przy sobie.
- Widziaam Rixona.
- Nie yje - powiedzia Patch szorstko. - Podobnie
jak caa reszta. Dante uwolni nas z pieka, ale najpierw kaza nam zoy przysig wiernoci i wstrzykn nam diabelsk moc. Tylko w ten sposb moglimy opuci pieko:
z diabelsk moc w yach. Kiedy zniszczya diabelsk
moc, kady upady anio, ktremu Dante j wstrzykn,
umar.
To nie moe by sen, mylaam. To nieprawdopodobne, ale z drugiej strony wszystko wydaje si takie realne. Jego dotyk, tak znajomy, sprawia, e serce mi walio,
a krew pyna szybciej. Sen nie mg wywoa u nonie tak
silnych wrae.
- Jak udao ci si przey?
- Nie zoyem przysigi Dantemu i nie pozwoliem
na to, by wstrzykn mi diabelsk moc. Opanowaem ciao
Rixona do czasu, kiedy opucilimy pieko. Nie wierzyem
ani Dantemu, ani diabelskiej mocy. Wierzyem, e ty si
nimi zajmiesz.
- Patch - powiedziaam drcym gosem. - Odsze-

de. Widziaam twj motocykl. Nie wrcie... Mylaam...


- Zakuo mnie w sercu i silny bl wypeni moj pier. Kiedy nie udao mi si uratowa twojego pira... - Rozpacz
wdara si do mojego serca jak lodowaty powiew wiatru,
bezwzgldny i paraliujcy. Przytuliam si mocniej do
Patcha, obawiajc si, e zaraz zniknie. Usiadam mu na
kolanach i pakaam na jego piersi.
Patch tuli mnie i koysa w ramionach. - Aniele szepta w mylach. - Jestem tu. Jestemy razem. Ju po
wszystkim. To koniec, a my mamy siebie nawzajem.
Jestemy razem. Razem. Wrci do mnie. Miaam
przy sobie wszystko, co byo dla mnie najwaniejsze.
Patch by tu obok.
Osuszyam oczy rkawami i usiadam okrakiem na
kolanach Patcha. Przeczesaam doni jego czarne wosy,
zatrzymujc kosmyki pomidzy palcami i przycigajc go
do siebie.
- Chc by z tob - powiedziaam. - Pragn, by by
blisko, Patch. Pragn ci caego.
Pocaowaam go, szaleczo i odwanie, z caej siy
wpijajc si w jego usta. Przylgnam do niego, zatopiam
si w jego smaku. Zacisn donie na moich plecach i przycign mnie bliej. Przesuwaam domi po jego ramionach, barkach, udach. Pod palcami wyczuwaam napite
minie, tak prawdziwe, silne i ywe. Jego spragnione usta
caoway mnie podliwie.

- Chc budzi si przy tobie kadego ranka i zasypia przy tobie kadej nocy - powiedzia Patch powanie. Chc si tob opiekowa, wielbi ci i kocha tak, jak aden inny mczyzna. Chc ci rozpieszcza. Kady mj
pocaunek, dotyk, kada moja myl naley do ciebie. Przy
mnie bdziesz szczliwa. Kadego dnia bd ci uszczliwia. - Stara, niemal prymitywna obrczka, ktr trzyma
w palcach, zapaa promie soca i zalnia srebrzystym
blaskiem. - Znalazem ten piercionek tu po tym, jak zostaem wygnany z nieba. Zatrzymaem go, by przypomina
mi, jak jedna decyzja moe zaway na wiecznoci. Mam
go od dawna. Chc ci go ofiarowa. Przerwaa moje cierpienie i ofiarowaa mi now wieczno. Bd moja, Noro.
Bd dla mnie wszystkim.
Przygryzam warg, prbujc stumi szeroki
umiech. Dotknam ziemi stop, eby upewni si, e nie
unosz si w powietrzu.
- Patch?
Patch chwyci piercionek i jego chropowat krawdzi zrobi sobie na doni nacicie, z ktrego wypyna
struka krwi.
- Przysigam ci, Noro Grey, e od dzi na zawsze
nale do ciebie. Jestem twj. Przyjmij i chro moj mio, ciao i dusz. - Skadajc t obietnic, Patch poda mi
piercionek.
- Patch - wyszeptaam.

- Jeeli ci zawiod, rozpacz i al bd dla mnie


wieczn kar. - Patrzy mi w oczy ze szczeroci. - Ale nie
zawiod ci, aniele. Nigdy ci nie zawiod.
Przyjam piercionek i ju miaam przeci do,
tak samo jak Patch, kiedy przypomniaa mi si tajemnicza
rada Basso. Uniosam piercionek nieco wyej i przesunam nim po przypominajcym owkow kredk znamieniu, z ktrym si urodziam - znamieniu, ktre okrelao
moje nefilskie pochodzenie. Po mojej skrze spyna
krew. Przystawiam nacicie do doni Patch a. Kiedy nasza
krew si mieszaa, czuam mrowienie.
- Przysigam, e przyjmuj twoj mio i e bd
j pielgnowa. W zamian za to ofiaruj ci moje ciao i
serce. Wszystko, co posiadam, naley do ciebie. Jestem
twoja i tylko twoja. Kochaj mnie, chro i zaspokajaj. A ja
obiecuj robi to samo.
Patch wsun mi piercionek na palec.
Nagle odskoczy, jakby przeszy go prd.
- Moja rka - powiedzia cicho. - Moja rka...
Spojrza mi gboko w oczy, a na jego twarzy pojawio si zaskoczenie.
- Rka mrowi mnie w miejscu, w ktrym nasza
krew si zmieszaa.
- Czujesz to! - powiedziaam, zbyt przestraszona,

by wierzy, e moe to by prawda. Baam si robi sobie


nadziej. Baam si, e to zaraz minie i e jego ciao jeszcze mnie odrzuci.
Nie. To by prezent, ktry dostaam od Basso.
Patch, upady anio, mg odczuwa wszystkie
moje pocaunki, kady dotyk. Moje ciepo, gbi mojej reakcji na jego pieszczoty.
Z jego ust wyrwa si na wp miech, na wp jk.
Jego oczy zalniy.
- Czuj ci! - Przesun rkami po moich ramionach, pospiesznie zapoznajc si z moj skr, chwytajc
moj twarz w donie. Pocaowa mnie z caej siy i zadra
z rozkoszy.
Porwa mnie w ramiona, a ja krzyknam z radoci.
- Chodmy std - wyszepta, patrzc na mnie z podaniem.
Zarzuciam mu rce na szyj i wtuliam gow w
zagbienie jego ramienia. Jego ciao byo niczym gwarancja, ciepy kontrapunkt. A teraz on czul take mnie. Zrobio mi si gorco. Nie mogam ju wytrzyma.
Na to czekaam. Bylimy razem. Na zawsze. Kiedy
odchodzilimy, za naszymi plecami zachodzio soce,
owietlajc drog, ktra rozpocieraa si przed nami.

Miaam przeczucie, e to dobry znak.

EPILOG
Dolina Hodder, hrabstwo Lancashire, Anglia, trzy lata pniej
- No, dobrze, wygraa - wysapaam, wstajc z
krzesa z podziwem wpatrujc si w Vee, ktra wesza do
zakrystii, trzymajc w rce rbek swojej dugiej grafitowej

jedwabnej sukni. wiato wpadajce przez witraowe okna


zdawao si rozpala tkanin, nadajc jej metaliczny poblask. - Wiem. Mwiam, e powinna trzyma si tradycyjnej bieli, ale myliam si. Vee, wygldasz oszaamiajco
piknie!
Zrobia piruet, odsaniajc glany, ktrych nie widziaam od czasw liceum.
- To co starego - powiedziaa Vee.
Przygryzam warg.
- Chyba si rozpacz.
- Zapiesz bukiet, prawda? A potem, gdy nikt nie
bdzie patrzy, zwrcisz mi go, ebym moga go odda do
profesjonalnego wysuszenia i oprawienia. Dopiero wtedy
moesz zacz si nabija z mojego sentymentalizmu.
- Jestem Nefilk. Zapi te kwiaty, jeszcze zanim
inne twoje przyjaciki zorientuj si, e w ogle co rzucaa.
Vee westchna z radoci.
- Kochanie, tak si ciesz, e przyjechaa.
- Przebyabym duo wicej ni pi tysicy kilometrw, eby by na lubie swojej najlepszej przyjaciki.
- Umiechnam si znaczco. - Gdzie spdzicie miesic
miodowy?

- Gavin nie chce mi powiedzie. To jego tajemnica.


Wszystko zaplanowa. Powiedziaam mu, e mam tylko
jedno yczenie: w hotelowym menu musz by pczki. Nie
bdzie nas dziesi dni. Kiedy wrcimy, oboje zaczniemy
szuka pracy.
- Mylisz, e kiedykolwiek wrcicie?
- Do Coldwater? Po moim trupie. Anglia mi pasuje.
Brytole uwielbiaj mj akcent. Kiedy Gavin po raz pierwszy zaprosi mnie na randk, zrobi to tylko po to, eby
posucha, jak mwi. Na szczcie mwi to ja umiem. Z jej oczu znikna figlarno. - Zostawiam tam zbyt wiele
wspomnie. Nawet jadc ulic, mam wraenie, e gdzie w
tumie zobacz Scotta. Mylisz, e istnieje ycie po
mierci? Mylisz, e jest szczliwy?
Co stano mi w gardle. Nie mogam wydusi
sowa. Od mierci Scotta nie byo dnia, ebym nie zatrzymaa si na chwil i nie podzikowaa mu w mylach za
jego powicenie.
- Powinien tu by. auj, e tak nie jest - powiedziaa Vee, schylajc gow i postukujc o st swoimi
wieo pomalowanymi paznokciami.
- Ja te. - cisnam jej do. - Twoja mama powiedziaa mi, e Marcie umara kilka miesicy temu. 1 tak
ya duej, ni si spodziewalimy. - Do samego koca
bya czarn owc? - Moja mama bya na jej pogrzebie.
Przyszo tylko pi osb, w tym mama Marcie. Vee wzru-

szya ramionami, nie okazujc wspczucia. - Taka karma.


ukowe drzwi po przeciwnej stronie zakrystii uchyliy si,
po czym do rodka zajrzaa moja mama. Przyleciaa tu tydzie temu, eby pomc mamie Vee zaplanowa lub. Miaam wraenie, e wietnie si bawi. W kocu pogodzia si
z tym, e mj zwizek z Patchem - do ktrego przez te
wszystkie lata zdya si przekona - przypiecztowany
zosta krwi i e nie mamy zamiaru wyprawia wielkiego
wesela. Czua, e to jej ostatnia szansa. Co za ironia. Kto
by pomyla, e Vee wybierze bardziej tradycyjn drog
ni ja?
Mama umiechna si do nas szeroko.
- Osuszcie te zy, dziewczta. Ju czas.
Poprawiam kok Vee, wyjmujc z niego jeszcze
kilka pasemek, by adnie okalay jej twarz, po czym wpiam jej we wosy pachnc orchide. Kiedy skoczyam,
Vee zarzucia mi rce na szyj i koysaa mn to w prawo,
to w lewo w czuym ucisku. Nagle usyszaymy pkajcy
szew.
- Oel No do jasnej Anieli! - powiedziaa Vee, obracajc si, eby zobaczy pknicie. - Zamwiam o jeden
rozmiar mniejsz, planujc, e przed lubem schudn jakie pi kilo. Nie nazwaabym si grub", ale mogabym
zgubi nieco nefilskiego ciaka. Problem polega na tym, e
w domu zawsze miaam za duo ptysiw z kremem.
Nie mogam si opanowa i wybucham miechem.

- Rozumiem. Nic ci nie obchodzi, e bd paradowa w majtkach przed tymi wszystkimi ludmi - powiedziaa Vee, ale na jej twarzy take jania umiech. Wyja
z torebki plaster i skleia nim pknity materia.
miaymy si tak mocno, e zrobiymy si cale
czerwone i nie mogymy zapa tchu.
Drzwi otworzyy si po raz drugi.
- Na miejsca. Szybko! - powiedziaa mama, przywoujc mnie do siebie.
Z kaplicy popyn dwik organw. Ustawiam si
na kocu rzdu druhen - wszystkie miaymy na sobie
identyczne te suknie z tafty - i odebraam od brata Vee
jej bukiet z biaych lilii. Vee stana obok mnie i wzia
gboki oddech.
- Gotowa? - zapytaam. Mrugna do mnie. -I
chtna. Ustawieni po bokach ministranci otworzyli masywne, zdobione drzwi. Vee i ja rami w rami weszymy
do kaplicy.
Po lubie robiymy zdjcia na dworze. Jasne popoudniowe wiato rozlewao si po zielonych kach, na
ktrych pasy si malownicze owce. Przez cay dzie Vee
promieniaa ze szczcia. Nigdy nie widziaam jej spokojniejszej i szczliwszej. Gavin trzyma j za rk, muska
jej policzki i szepta jej do ucha. Vee nie powiedziaa mi,
e Gavin jest czowiekiem, ale od razu si tego domyli-

am. Poniewa Vee nie zoya przysigi wiernoci, mieli


zestarze si razem. Nie wiedziaam, jak bdzie wygldaa
jej staro, poniewa nie zdarzyo si jeszcze, by jakikolwiek Nefil mg y wiecznie bez zoenia przysigi wiernoci. Tak czy siak, bdzie niemiertelna. Kiedy Gavin
umrze, nie wiedzc, e jego ona nie wybierze si z nim na
tamten wiat. Nie miaam jej tego za ze. Podziwiaam j
za to, e potrafia budowa wasne szczcie. Dopiero dzi
poznaam Gavina, ale od razu wida byo, e darzy Vee
uwielbieniem mioci. Czy mona byo chcie czego
wicej?
Wesele take odbywao si na zewntrz, w duym
biaym namiocie. Przeniosam uwag na Patcha.
Z okazji lubu przywdzia czarny dopasowany smoking swj najlepszy szelmowski umiech. Smoking podkrela jego wysportowan sylwetk, a jego umiech
podziaa na mnie niczym zastrzyk adrenaliny. On rwnie
mnie zauway, a jego oczy zalniy z mioci i podania.
Ogarno mnie podniecenie. Nie widzielimy si przez
wikszo dnia. Tak bardzo go pragnam!
Patch podszed do mnie, sczc wino z kieliszka.
Marynark przewiesi przez rami. Wilgo sprawia, e
jego wosy zaczy si figlarnie krci.
- Niedaleko std jest zajazd. Widzisz? O, to tamta
stodoa z trojgiem drzwi. Jeeli masz ochot troch poswawoli... - powiedzia, najwyraniej doskonale wiedzc,
oczym myl.

- Czy ty powiedziae wanie: poswawoli"?


Patch pooy mi rce na biodrach i przycign
mnie do siebie.
- Tak. Pokaza ci, co to znaczy? - Pocaowa mnie
krtko, po czym zrobi to ponownie, tym razem dokadajc
kilka oryginalnych ruchw jzykiem. - Kocham ci.
- Moesz mi to powtarza do znudzenia.
Chwyci kosmyk moich wosw i zaoy mi go za
ucho. - Nigdy nie wyobraaem sobie, e moje ycie bdzie
tak pene. Nigdy nie sdziem, e bd mia wszystko. To
ty jeste dla mnie wszystkim, aniele.
Jego sowa wypeniy moje serce. Nie potrafiam
opisa, jak bardzo go kochaam. By czci mnie, a ja czci jego. Bylimy ze sob zwizani na wieki. Nachyliam
si i take go pocaowaam.
- Moe skorzystam z twojej propozycji. Uroczy
wiejski zajazd, mwisz?
- Cadillac jest zaparkowany przed budynkiem, a
motocykl za - powiedzia do mnie Patch w mylach. - egnamy si tradycyjnie czy po prostu uciekamy?
Miaam do tradycji na jeden dzie.
- Uciekamy.

Krzyknam z radoci, kiedy Patch porwa mnie na


rce zanis na tyy kocioa. Wskoczylimy na jego motocykl i z zabjcz szybkoci ruszylimy w stron zajazdu,
mijajc po drodze zielone pagrki.
Kiedy znalelimy si w przytulnym, odosobnionym pokoiku, rozwizaam mu much.
- Dobrze ci w tym smokingu - powiedziaam z
uznaniem.
- Aniele - nachyli si i delikatnie skubn moje
ucho zbami - poczekaj, a go zdejm...
Moje serce przepenione jest wdzicznoci dla ludzi, dziki ktrym udao mi si ukoczy seri Szeptem.

PODZIKOWANIA
Przede wszystkim chciaabym podzikowa mojej
rodzinie za jej niesabnce wsparcie. Kadego dnia z radoci odkrywam, e otaczaj mnie ludzie darzcy mnie zupenie bezwarunkow mioci.
Dzikuj mojej agentce Catherine Drayton za to, e
tak mocno we mnie wierzya.

Czuj si prawdziw szczciar, e mog pracowa z najwspanialszymi ludmi z brany: Courtney Bongiolotti, Juli Maguire, Zareen Jaffery, Justinem Chand,
Anne Zafian, Jenic Nasworthy, Lucille Rettino, Elke Vill,
Chrissy Noh, Jonem Andersonem oraz Valerie She.
Podzikowanie winna jestem take Annie McKean i
Paulowi Crichtonowi za wiele godzin pracy za kulisami",
a take za to, e tak wspaniale opiekowali si mn w czasie
trasy promujcej ksik.
Jestem wdziczna za przyjanie, ktre zawaram w
czasie tej podry, a zwaszcza za przedsibiorcze siostry
Jenn Martin i Rebeck Sutton, ktre stworzyy stron internetow www.fallenarchangel.com. Keep calm and cali
Patch!* [*Dosownie: Zachowaj spokj i zadzwo do
Patcha" - nawizanie do plakatw Keep calm and carry
on" (Zachowaj spokj i rb to, co do ciebie naley"] drukowanych w Wielkiej Brytanii na pocztku II wojny wiatowej. W XX wieku haso to podchwycili internauci.
Poddawane dowolnym modyfikacjom, stao si internetowym fenomenem (przyp. tum.).]
Dzikuj za wsparcie Lyndsey Blessing, Charliemu
Olsenowi i caemu zespoowi Ink Weil Management.
Dzikuj Jamesowi Porto i Lucy Ruth Cummins za
kreatywno oraz przygotowanie szaty graficznej serii. Jestem zachwycona okadkami swoich ksiek.
Dzikuj Lisie Martin, wyjtkowej wielbicielce se-

rii, ktra wzia udzia w aukcji na rzecz fundacji Kids


Need to Read. Imi i nazwisko zwycizcy aukcji miao znale si w tej ksice. Liso, bardzo cenimy twoj hojno
cieszymy si, e zostaa uniemiertelniona na kartach tej
powieci!
Dzikuj wszystkim tym, ktrzy pracuj na pierwszej linii frontu - w ksigarniach i bibliotekach - jeeli kiedykolwiek polecili swoim czytelnikom seri Szeptem.
Kiedy przybij wam pitk, a tymczasem przyjmijcie podzikowania kierowane specjalnie do Was.
Po opublikowaniu serii Szeptem miaam okazj podrowa i spotyka si z czytelnikami na caym wiecie.
Nie byoby to moliwe, gdyby nie moi midzynarodowi wydawcy. Dzikuj zwaszcza przyjacioom z wydawnictw
Simon&Schuster UK, Simon&Schuster Australia, Simon &
Schuster Canada, Piemme Freeway oraz Lattes.
Zwracam si w kocu do moich czytelnikw. To
byy cudowne trzy lata! Dzikuj za to, e mogam pisa
dla tak wdzicznej publicznoci. Dzikuj za wszystkie listy
wsparcia, jakie od Was otrzymaam. Dzikuj, e tak licznie przychodzilicie na moje wieczory autorskie oraz za to,
e zakochalicie si w Patchu, Norze, Vee i Scotcie. Nie
mog si doczeka, by znw co dla Was napisa.
_\|/_
(o o)
+--------------oOO-{_}-OOo--------------+

Zapraszam na TnT. Najlepsza darmowa strona !!!


Zarejestruj si poprzez ten link :

http://tnttorrent.info/register.php?refferal=1036847

You might also like