You are on page 1of 5

Dzierżawcy linii przekazu Kagyu

PATRICIA SCHAFFRICK
_________

Linię przekazu porównać można do rzeki. Najpierw pojawia się źródło, a potem do owego głównego
strumienia przyłączają się mniejsze i w końcu koryto rzeki staje się coraz szersze. Od czasu do czasu
pojawiają się boczne odgałęzienia – zdarza się, że znikają, innym razem łączą się znowu z głównym
nurtem. W ten sam sposób od epoki Buddy Siakjamuniego, nieprzerwanie do czasów XVII Karmapy
kształtuje się żywy przekaz wyzwalających nauk o umyśle.

Jedną z nazw, jakimi określa się linię Kagyu, jest Szkoła Czterech Strumieni, ponieważ obok innych ważnych
przekazów, tworzą ją cztery podstawowe linie lub strumienie, pochodzące z czterech głównych kierunków świata.
Składają się na nie główne praktyki, których naucza się w naszej szkole. To dzięki nim właśnie dzierżawcy naszej
linii osiągnęli urzeczywistnienie. Są one istotne głównie dla praktyki jidama, w której pracujemy z kanałami energii.
W biografiach mistrzów Kagyu często opisuje się wykonywane przez nich praktyki, a także to, kiedy i w jakich
okolicznościach otrzymali przekazy, jak długo medytowali i jakie rezultaty osiągnęli. Dlatego chociaż na Zachodzie
głównie praktykujemy Mahamudrę, dobrze jest wiedzieć, skąd się te nauki wzięły i jak do nas dotarły. Poza tym,
kiedy mamy okazję otrzymania inicjacji na którąś z form buddów, znając systematykę tych przekazów, możemy
daną inicjację do nich przyporządkować i w ten sposób rozwinąć lepsze zrozumienie jej znaczenia historycznego.
Naszą linię przekazu zapoczątkował Budda Siakjamuni, gdy jednak spojrzymy na drzewo schronienia, na samej
górze jako pierwotne źródło transmisji zobaczymy Dordże Czanga, czyli Dzierżącego Diament. Przedstawia on
jednak historycznego Buddę, ponieważ zawsze, gdy przekazywał on najwyższe nauki Diamentowej Drogi,
przyjmował tę piękną, niebieską formę z energii i światła.

Indie w okresie pomiędzy VI a XI wiekiem n.e. cechuje okres rozkwitu buddyzmu – jest to era mahasiddhów. W
tym okresie powstały wielkie buddyjskie uniwersytety, istniało wiele królestw i dynastii, które wspierały rozwój
dharmy. Mahasiddhowie to zarówno urzeczywistnieni jogini, jak też joginie. Żyli oni podobnie jak my dziś,
wykonując różne zawody: byli artystami, rzemieślnikami, uprawiali ziemię. Ponieważ stali się dzierżawcami
najwyższych nauk Buddy, wraz z nimi rozpoczęła się epoka odrodzenia buddyzmu Diamentowej Drogi. Tak więc,
począwszy od Dordże Czanga, rozmaite przekazy rozprzestrzeniły się dzięki aktywności mahasiddhów w całych
Indiach. I tak, na północy widzimy linię króla Indrabodhi prowadzącą przez Tanglopę i innych aż do Tilopy. Stamtąd
przyszła do nas tantra Mahamai, która zawiera w sobie między innymi praktyki wewnętrznego żaru – tummo oraz
poła. Na południu pierwszym dzierżawcą linii był Ratnamati. Poprzez Sarahę i kolejnych mistrzów i mistrzynie
strumień tego przekazu dotarł również do Tilopy. Z tego kierunku pochodzi linia Korlo Demczoga, czyli
Czakrasamwary, a także nauki o bardo. Z zachodu wywodzi się Dombipa, przedstawiany często jako jogin
dosiadający tygrysa. Stąd wzięły się Tantra Hewadżry, po polsku Tantra O! – Diamentu, oraz wyjaśnienia na temat
jogi snu. Na wschodzie przekaz utrzymywali m.in. Nagardżuna i Czandrakirti. Tam nauczana była Tantra
Gujasamadży, obejmująca medytacje przejrzystego światła i ciała iluzorycznego. Tym, który połączył strumienie
linii pochodzących z czterech kierunków świata, był Tilopa. Od imienia jego najważniejszego ucznia, Naropy,
pochodzi nazwa zbioru metod pracy z umysłem poprzez jego naturę energii, bardzo ważnych dla tradycji Kagyu.
Mowa tu o tzw. Sześciu Jogach Naropy. Składają się na nie medytacje tummo, ciała iluzorycznego, przejrzystego
światła, joga snu, bardo i poła. Są one nadal praktykowane, ale tylko na odosobnieniu. Jedynym wyjątkiem jest
szczególna forma poła, której się można nauczyć podczas kursu z Lamą Ole. Cała reszta wymaga odpowiednich
warunków, czasami odpowiedniej diety, szczególnych ślubowań, itp. Znam ludzi, którzy wykonywali te medytacje
podczas trzyletnich odosobnień we Francji. Większości z nich najbardziej podobała się praktyka tummo, jednak po
zakończeniu odosobnienia musieli oddać teksty i nie mogli wykonywać jej w domu sami. W normalnym życiu nie
jest to więc możliwe, jest również mało praktyczne, ponieważ wiąże się z obietnicą medytowania cztery razy
dziennie przez kilka godzin.

Z tego powodu dużo bardziej interesuje nas inny przekaz, również będący częścią tradycji Kagyu. Jest nim linia
Mahamudry, czyli Wielkiej Pieczęci, ponieważ pracujemy tu przede wszystkim z poglądem. Medytacje, które
wówczas wykonujemy, są krótkie i możemy je praktykować w każdej chwili. Jednak bez względu na to, którą z
dróg wybierzemy, zawsze musimy zacząć od Nyndro – Praktyk Podstawowych, które tworzą fundament naszej
ścieżki. Źródłem linii Mahamudry jest także Dordże Czang. Przekazał on wskazówki Wielkiej Pieczęci Lodro
Rinczenowi, inaczej zwanemu Ratnamati, który nie był człowiekiem, ale emanacją Buddy Mądrości, Mandziuśriego,
przejawiającą się na poziomie sambogakaji – był wyrazem jego stanu radości. Wielu z naszych nauczycieli
otrzymało nauki nie od ludzi, ale bezpośrednio od buddów, czy też form sambogakaji. Czasem trudno jest w to
uwierzyć, jednak praktykując Diamentową Drogę musimy zrezygnować ze sztywnych poglądów. I nawet jeśli na
początku nie jesteśmy sobie w stanie czegoś wyobrazić, wewnętrznie powinniśmy rozwinąć pewien rodzaj
otwartości, zaufanie do własnej natury buddy, a w ostateczności przynajmniej spróbować.

Pierwszy przedsmak tego, czym jest Diamentowa Droga, poczułam w 1992 roku w Rumteku, gdzie wspólnie z
grupą przyjaciół otrzymaliśmy Kagyu Nagdzo, czyli zbiór wszystkich przekazów naszej linii. Zostały one zebrane
przez Dziamgona Kongtrula Lodro Taje, a nam inicjacji tych udzielił Dziamgon Kongtrul Rinpocze, który w tym
samym roku zmarł. W tamtych czasach w Rumteku wszystko odbywało się po tybetańsku, nie otrzymywało się też
żadnych dodatkowych wskazówek. W porównaniu do tego, do czego przyzwyczaili nas Lobpyn Tseczu Rinpocze,
Lama Ole, czy Karmapa, inicjacje te były mniej zrozumiałe - nie mogliśmy liczyć na wyjaśnienia dotyczące
poszczególnych buddów, kolorów, faz medytacji, itp. Nie wiedzieliśmy nawet, jakie przekazy dostajemy. Trwało to
dwa, do trzech dni i chociaż nic z tego nie rozumieliśmy, czuliśmy, jak Rinpocze i inni jogini budują wokół pałac
buddów, pełną mocy mandalę. W rezultacie dzięki tym inicjacjom i przekazom powstało bardzo silne pole energii.
Każdego wieczora wyrażaliśmy także wiele życzeń. Szczególnie dobrze pamiętam Życzenia Samantabadry. Jest
tam taki fragment, który opisuje, że przestrzeń jest wypełniona niezliczonymi atomami, a na każdym z nich siedzą
tysiące buddów. Tym wszystkim nieprzebranym buddom dajemy to, co najpiękniejsze, co tylko możemy sobie
wyobrazić, i cała przestrzeń wypełnia się podarunkami. W jakiś sposób całe to śpiewanie, powtarzanie, rytuały dały
mi pewien przedsmak tego, czym jest Diamentowa Droga. Nie było to zrozumienie intelektualne, ale odczucie, że
przestrzeń jest wypełniona buddami, że są obecni na każdym atomie, a każdy z nich otacza wspaniałe pole mocy.
Oczywiście na początku cieszymy się, jeżeli uda nam się zobaczyć przynajmniej jednego buddę. Otwiera to nasz
umysł i wzbogaca go. Jednak esencją najwyższych nauk jest doświadczenie tego, o czym mówi Lama Ole: „Każdy
atom wibruje radością i jest utrzymywany w całości przez miłość”. To trochę tak, jak w przypadku małego dziecka,
które budzi się w środku nocy, otwiera drzwi do wielkiej sali i widzi mnóstwo pięknie ubranych ludzi, wspaniałe
światła; słyszy, jak gra cudowna muzyka. Kiedy praktykujemy Diamentową Drogę, rozwijamy takie spojrzenie na
świat.

Wracając do linii przekazu Wielkiej Pieczęci, po Lodro Rinczenie nauki zostały przekazane innej emanacji, o imieniu
Sukhanata. Następny był Saraha, później Nagardżuna, Szawaripa, Maitripa i wreszcie Tybetańczyk Marpa. Śledząc
przebieg linii Mahamudry, a także przekaz z czterech kierunków świata, możemy zobaczyć, że wiele razy pojawia
się w nich imię Sarahy. Jest on dla nas szczególnie interesujący, ponieważ był pierwszym, który zademonstrował
nam żywą mądrość Mahamudry. Można więc powiedzieć, że Saraha jest takim dziadkiem wszystkich Kagyupów.
Poza tym, jest on nieoddzielny od Karmapy – był jednym z jego wcześniejszych wcieleń. Niektórzy Karmapowie
mawiali: „Czasem jestem Sarahą, a czasem Karmapą”. Marpa miał kiedyś ważny sen, w którym zobaczył Sarahę.
Po przebudzeniu poczuł, że osiągnął prawdziwe urzeczywistnienie i oznajmił, że doświadczenie to było dla niego
tym samym, co spotkanie wszystkich buddów oraz że odtąd nie będzie już niczego potrzebował. Saraha zawsze
przedstawiany jest ze strzałą. Symbolizuje ona fakt, że jeśli będziemy w stanie wprowadzić wszystkie nasze
energie do kanału centralnego, będziemy w stanie wystrzelić strzałę naszej świadomości i osiągnąć oświecenie.
Saraha urodził się w okolicach Orysy w południowych Indiach, w jakieś trzysta lat po paranirwanie Buddy
Siakjamuniego. Był synem bramina. Bramini są najwyższą kastą w Indiach, grupą kapłanów przestrzegającą wielu
zasad. Ubierają się na biało, są zwykle grubi, bo jedzą tylko białe pokarmy – dużo mleka i cukru. Nie wolno im
wstępować w związki z ludźmi z innych kast, a jeżeli padnie na nich choćby cień człowieka z najniższej kasty,
muszą się rytualnie obmyć. Rodzina Sarahy miała pod sobą piętnaście tysięcy strzech. Saraha, który wtedy
nazywał się jeszcze Rahula, miał trzech braci. Wszyscy czterej otrzymali pełne wykształcenie bramińskie, ale mimo
to skłaniali się ku buddyjskiej tantrze. Kiedyś, gdy bracia poszli na spacer, nagle w lesie pojawiło się pięć dakiń,
które utworzyły mandalę, co oznacza, że w ten sposób przekazały im one inicjację. Trzej bracia Rahuli otrzymali
pełny przekaz, zamanifestowali urzeczywistnienie i zniknęli. Został tylko on sam, ponieważ wówczas nie był w
stanie tego dokonać i zmartwił się trochę tym, że nie jest urzeczywistniony. Wtedy jednak przyszła inna dakini.
Była to Czerwona Mądrość, Dordże Pamo. Podała mu czarę z alkoholem, którą wypił bez wahania, chociaż
braminów obowiązuje ścisły zakaz spożywania alkoholu. Przy okazji dakini przekazała mu praktykę związaną z
piciem alkoholu, która pozwalała na przekształcenie go w nektar. Dzięki tej praktyce Rahula osiągnął głębokie
urzeczywistnienie.

Jednak przy okazji wszyscy dowiedzieli się, że pije. Zebrało się paru ludzi i zaczęli mu robić wyrzuty. On jednak
odpowiedział: „Co wy pleciecie – to nie ja piłem, ale wy!” Gdy zaprzeczyli, moc medytacyjna Sarahy sprawiła, że
wszyscy zwymiotowali alkoholem. Powiedział jeszcze: „Jeśli nie piłem alkoholu, ta wielka skała zacznie unosić się
na wodzie”. Tak się też stało, skała pływała na powierzchni wody jak listek. Kiedy to po raz pierwszy usłyszałam,
zastanawiałam się, dlaczego Saraha kłamał, później zrozumiałam jednak, że powiedział prawdę, jako że nie pił on
alkoholu, lecz nektar. Tak czy owak, znudziło mu się być braminem i udał się do Nalandy. W tym czasie uczelnia ta
przeżywała swój największy rozkwit. Przyjął tam ślubowania mnisie i mówi się, że wyświęcił go inny Rahula, ten
sam, który był synem Buddy. Kiedy Saraha przebywał w Nalandzie, bardzo dogłębnie studiował, m.in. Trzy Kosze
nauk mahajany oraz tantry i po pewnym czasie został opatem Nalandy. Później zjawił się tam Nagardżuna i
otrzymał od Sarahy wszystkie przekazy, po czym ten ostatni udał się na dwunastoletnie odosobnienie
medytacyjne. W stanie głębokiego wchłonięcia medytacyjnego podróżował po różnych miejscach i czasach.
Zdarzało się, że był widziany w kilku miejscach równocześnie. W tym czasie udał się on też na południe Indii, gdzie
spotkał interesującą dziewczynę, pochodzącą z kasty rzemieślników wytwarzających strzały. Porzucił więc mnisie
ślubowania i zabrał się za praktykę jogi w zjednoczeniu. Ona była naprawdę szczególną, urzeczywistnioną joginią.
Pewnego razu zamierzała przyrządzić rzodkiew w curry, o którą Saraha wcześniej poprosił. Poszła więc po bawole
mleko, które było potrzebne do przyrządzenia potrawy, ale kiedy wróciła, Saraha siedział już w głębokim
wchłonięciu medytacyjnym. Pozostał tak przez następne dwanaście lat. Kiedy wyszedł z medytacji, jego pierwsze
słowa brzmiały: „Gdzie jest moja potrawa?” Wtedy jego partnerka zapytała: „Co z ciebie za jogin? Przez dwanaście
lat spoczywasz w samadhi, a pierwszą rzeczą, o której myślisz po wyjsciu z medytacji jest rzodkiew? Nie porzuciłeś
lgnięcia do jedzenia?” Saraha odrzekł: „Masz rację, wracam z powrotem do medytacji”. Ona odradziła mu to
jednak: „Medytacja przez kolejne dwanaście lat nie ma sensu, lepiej zrób coś pożytecznego”. W ten sposób
praktykowali razem i osiągnęli dobre rezultaty.

Pewnego dnia zjawili się bramini z sąsiedniej wioski i zaatakowali Sarahę, że poprzez utrzymywanie związku z
kobietą złamał mnisie ślubowania. Wtedy wraz z partnerką połączyli się w zjednoczeniu i unieśli siedem metrów
nad ziemię, dokonując przy okazji paru innych cudów. To ostatecznie przekonało wszystkich ludzi i przestali oni
plotkować. Saraha jest także znany ze swoich pieśni urzeczywistnienia, spontanicznie wyrażających doświadczenie
natury umysłu. Śpiewał dla królów i królowych, ale także przed zwykłymi ludźmi. Ułożył kilka tekstów Mahamudry,
z których potem korzystali Karmapowie. Czasami demonstrował pogląd Wielkiej Pieczęci w dość drastyczny sposób.
Istnieje na przykład taki cytat: „Jeżeli nawet pożądam jak świnia – co w tym jest złego?”. Świnia symbolizuje tu
nierozróżnianie rzeczy na dobre lub złe, na „lubię” – „nie lubię”, ponieważ je wszystko, co ma przed nosem. Saraha
nauczał wiele i powiedział, że będzie żył tysiąc osiemset albo pięć tysięcy lat po to, żeby nauczać Mahamudry,
potem zaś przeniesie się ze swoim ciałem w stan radości i osiągnie pełne urzeczywistnienie. Na relatywnym
poziomie absurdem jest prognozowanie tak wielu lat życia, jednak dzięki metodom przekształcania swojego
systemu energetycznego możliwe jest, aby tak długo żyć. Gdy po mistrzowsku opanowuje się swoje ciało,
wykracza się poza starość, chorobę i śmierć. Zgodnie z tym mówi się, że Sarahę można było spotkać aż do XIX
wieku.

Uczniem Sarahy był Nagardżuna. Na drzewie schronienia przedstawia się go tuż pod Dordże Czangiem, nad Marpą.
Nad głową ma parasol z węży, które kiedyś ułożyły się w ten sposób, żeby uchronić go przed deszczem i słońcem.
Już historyczny Budda przepowiedział jego pojawienie się. Mówi się o nim nawet, że był drugim Buddą, ponieważ
wykonał olbrzymią pracę i zbiory jego komentarzy są niezwykle ważne dla wszystkich buddystów. Wszystkie nasze
szkoły filozoficzne bazują na jego tekstach. Napisał on między innymi zbiór wyjaśnień dotyczących prawdy
relatywnej. Jego listy do przyjaciela zawierały w sobie nauki dla ludzi z różnych warstw społecznych – na przykład
udzielił wskazówek królowi, jak powinien rządzić dla pożytku wszystkich istot. Inny zbiór nauk to przeróżne
logiczne wywody. Nagardżuna dowiódł w nim tego, że zjawiska nie mają swojej własnej natury, udzielając w ten
sposób rdzennych nauk Madjamaki. Trzeci zbiór to wyjaśnienia dotyczące natury buddy, zawierające także
pochwały trzech oświeconych stanów i wiele wskazówek dotyczących fazy budowania i rozpuszczania w medytacji.
Nagardżuna urodził się w czterysta lat po śmierci Buddy, w bogatej bramińskiej rodzinie na południu Indii. Kiedy
przyszedł na świat, astrologowie stwierdzili, że dziecko jest nadzwyczaj inteligentne i wyjątkowe, ale nie pożyje
długo. Jeżeli jednak jego rodzice nakarmią stu mnichów, chłopiec pożyje przynajmniej siedem lat. Oczywiście
zrobili oni to i do siódmego roku życia dziecko rozwijało się dobrze. Wkrótce przed siódmymi urodzinami rodzice
zaczęli myśleć o jego śmierci, a ponieważ bardzo go kochali i nie chcieli na to patrzeć, wysłali go więc na
pielgrzymkę. Uznali, że powinien udać się do jakiegoś ważnego miejsca kultu i tam umrzeć. Gdy Nagardżuna dotarł
do Nalandy, Saraha, który usłyszał, że chłopiec ma wkrótce rozstać się z życiem, przywołał go do siebie i przekazał
mu przedłużającą życie medytację Buddy Nieograniczonego Życia, Tsepame. Nagardżuna urzeczywistnił tę
praktykę i żył dość długo – sześćset lat. Został mnichem i w Nalandzie przeszedł całe studia buddyjskie. Miał też
wizje, w których otrzymał nauki od Buddy Mądrości i Buddy Kochające Oczy. Osiągnął osiem urzeczywistnień,
dzięki którym potrafił latać i udał się na wyspę, gdzie otrzymał wszystkie przekazy na praktykę Mahakali. Sposób,
w jaki dziś medytujemy na Czarny Płaszcz, pochodzi właśnie od Nagardżuny. Oprócz tego wiele nauczał i dawał
wiele Obietnic Bodhisattwy.

Kiedy Saraha był na dwunastoletnim odosobnieniu, przekazał Nagardżunie kierownictwo Nalandy. W tym czasie
kraj nawiedził wielki głód i wielu ludzi zmarło, toteż Nagardżuna udał się na pewną wyspę i nauczył się tam
alchemii. Za złoto, które wytworzył, kupował jedzenie. Jednak to wciąż nie wystarczało i nadal panował głód. Kiedy
Saraha powrócił, zobaczył, że jego kraj opustoszał. Zapytał Nagardżunę, dlaczego go nie przywołał. Ten
odpowiedział, że nie chciał przeszkadzać swojemu mistrzowi w medytacji. Saraha oznajmił, że świadczy to o
niedostatecznie głębokim współczuciu. Żeby temu zaradzić, Nagardżuna miał wybudować sto osiem klasztorów, sto
osiem świątyń i dziesięć tysięcy stup. Ale jak sprostać temu zadaniu? Zaczął więc wykonywać specjalną praktykę
na aspekt buddy o imieniu Kurukulla. Dzięki niej przywołał dwóch najpotężniejszych królów Nagów i ich córki w
ludzkiej formie. Udzielił im nauk i poprosił o pomoc w zdobyciu drzewa sandałowego, którego potrzebował do
zbudowania posągu Wyzwolicielki. Córki Nagów zgodziły się, ale wcześniej Nagardżuna miał udać się do ich świata,
żeby dać im nauki. Mówi się, że przebywał tam od dwunastu do dwudziestu pięciu lat. Nauczał ich, ale z drugiej
strony sam wiele od nich się dowiedział, ponieważ Nagowie zachowali wskazówki historycznego Buddy, które nie
były dostępne w świecie ludzi. Dzięki temu Nagardżuna przekazał nam długą wersję Pradżniaparamity. Większość z
nas zna esencjonalną odmianę tego tekstu, bardzo krótka jego wersja jest poza tym zawarta w medytacji VIII
Karmapy. Nagardżuna i jego nauczyciel, Saraha, byli głównymi dzierżawcami linii Mahamudry. Po nich pojawili się
Marpa, Milarepa, Gampopa, I Karmapa Dysum Czienpa i kolejni dzierżawcy aż po dziś dzień.

Tilopa znajduje się na drzewie schronienia bezpośrednio pod Dordże Czangiem. Przedstawiany jest zazwyczaj z
rybą, ponieważ w czasie, gdy poznał go jego najważniejszy uczeń, Naropa, żywił się on rybimi wnętrznościami. Jak
już wspominałam, Tilopa zgromadził cztery strumienie nauk dotyczących pracy z energiami. Żył on w latach 988 –
1089 n.e. Imię Tilopa oznacza kogoś, kto wytwarza pastę z sezamu. Ziarenko sezamu bierze się często za przykład
natury buddy. Jest ona w nas zawarta tak, jak olej zawarty jest w nasionku sezamu. Nie wypłynie on sam, dopóki
go nie wyciśniemy. Jest nieoddzielny od ziarna, trzeba go z niego tylko wydobyć. Tilopa urodził się we wschodnim
Bengalu, również w rodzinie braminów. Rodzice składali wiele ofiar, aż urodził im się szczególny syn. Ponieważ
rodzina Tilopy nie była bardzo bogata, już jako dziecko musiał on pracować. Doglądał krów, ale w tym samym
czasie czytał też buddyjskie teksty. Pewnego dnia na pastwisku pojawiła się stara dakini. Spytała Tilopę o jego
rodzinę. Opowiedział jej o swoich rodzicach, ona jednak oświadczyła, że jego prawdziwym ojcem jest Budda
Najwyższej Radości, Korlo Demczog, a matką Czerwona Mądrość, Dordże Pamo. Dakini poradziła mu, że powinien
wykorzystać swój czas na poszukiwanie swojej prawdziwej natury. Po tym spotkaniu Tilopa udał się do klasztoru,
gdzie pilnie się uczył i rozwijał zrozumienie dharmy. Owa dakini została jego mistrzynią na całe życie. Była ona
także zaangażowana w spotkanie Tilopy z jego głównym uczniem Naropą. Czasami mówi się o niej, że była siostrą
Tilopy, a czasem, że jego kochanką. Lama Ole twierdzi, że najprawdopodobniej była jedną i drugą... W każdym
razie, gdy pewnego dnia Tilopa zgłębiał tekst Pradżniaparamity, znowu pojawiła się przed nim, ukazując mu całą
mandalę Korlo Demczoga, dzięki czemu urzeczywistnił on również studiowany właśnie tekst.

W tym czasie Tilopa był już uznanym nauczycielem i miał w związku z tym dużo zajęć. Ona natomiast powiedziała
mu, że jednak powinien zająć się czymś innym. Odpowiedział jej, że jest zbyt zajęty i nie może opuścić klasztoru,
gdzie ma dużo zobowiązań. Dakini udzieliła mu zatem wskazówki, żeby zachowywał się jak szaleniec. Tilopa
poszedł za jej radą – wszedł na dach, rozebrał się i wrzucił teksty do wody. Ludzie doszli do wniosku, że nie będzie
już z niego większego pożytku. Odtąd był wolny i miał dużo czasu. Zaczął podróżować, pobierając nauki od
czterech mistrzów z czterech kierunków świata i w ten sposób posiadł wszystkie jogi. Miał też nauczyciela
Mahamudry i wszystkich klas tantr. Wielu z jego guru nie było ludźmi, często otrzymywał on bezpośredni przekaz
od różnych aspektów Buddy. Ponieważ te źrodła były dla niektórych osób dość dziwne i niewiarygodne, Tilopa udał
się do Nagardżuny, żeby otrzymać te przekazy również od kogoś, kto jest człowiekiem.

Pewnego razu, kiedy podróżował w okolicach Nalandy, został obwołany królem tej okolicy. Gdy później muzułmanie
próbowali przejąć to miejsce, Tilopa przy pomocy swoich magicznych mocy zamienił trawy i drzewa w żołnierzy.
Persowie zobaczyli wielką ilość wojska i zarządzili odwrót. Po jakimś czasie jednak królowanie znudziło mu się,
rozpoczął życie wędrownego jogina i został służącym prostytutki. W ciągu dnia mył stopy jej klientów, rozpalał
ognisko, gotował jedzenie, w nocy zaś medytował. Którejś nocy pojawił się spóźniony klient i kiedy wychodził,
zobaczył dziwne światło w domku Tilopy. Gdy poszli tam z dziewczyną, zobaczyli, że to Tilopa tak świeci, i w ten
sposób zostali jego uczniami...

Chciałabym zachęcić was wszystkich do czytania biografii mistrzów naszej linii przekazu, zwłaszcza kiedy robicie
pokłony, ponieważ nadaje to większe znaczenie naszej praktyce.

You might also like