Heidegger rozpoczyna swój odczyt od twierdzenia, że istota człowieka jest dostawiona
tak, aby pomagała istocie techniki. Można to wyrazić jaśniej i powiedzieć, że postęp techniki powoduje zanik rozwoju człowieka. Traktowany jedynie jako zasób oraz narzędzie, zostaje on zaprzęgnięty do pracy na rzecz doskonalenia technologii, którą nieustannie podtrzymuje. Nie jest więc tak, że to technika stanowi narzędzie w jego ręku, lecz to człowiek postrzegany jako trybik okazuje się częścią maszynerii, nad którą nie panuje. Równie wyraźnie widział to Lem, który już w latach siedemdziesiątych pisał przykładowo o inwazji stworzonej przez człowieka technologii w jego ciało. Jesteśmy zatem w obliczu zagrożenia, jakie nastaje na naszą własną istotę i bezwładnie oddajemy się na służbę toczącej się przez dzieje ewolucji. Sądzimy jednak inaczej, stawiając się w roli tych, którzy władają swoim stworzeniem lub przeznaczeniem. Taki sposób myślenia jest wedle filozofa największym niebezpieczeństwem. Zastawia ono prawdę istoty człowieka, czyli jego własne bycie. Wygląda to wręcz tak, jak gdyby bycie, przejawione współcześnie w formie myślenia kalkująco-zestawiającego, samo sobie zagrażało i skazywało się na zapomnienie. Czy nic wobec tego nie można już zdziałać? Otóż zdaniem autora jedyne wyjście to czekać, aż przesłanie bycia samo się odmieni. W niebezpieczeństwie bowiem zawiera się już ratunek, który odwróci sytuację, w jakiej znalazło się bycie. Filozof poucza czytelnika o dialektycznym rozumieniu dziejów jako zmieniających się przesłań, które są pierwotne względem dających się historycznie ująć zdarzeń. Dziejowe fakty jawią się jako wtórne wobec myśli, które wyznaczają kolejne zwroty w losach świata. Te natomiast należy pojmować dynamicznie na wzór działania heglowskiej tezy, antytezy i spajającej syntezy. Wynik tej reakcji nie jest jednakże prostą sumą jej substratów. Wytwarza się tutaj coś istotnie nowego i zupełnie innego od tego, co było do tej pory znane – produkt ma odmienne własności. Dlatego też nie sposób wyliczyć kolejnego przesłania bycia, a wszelkie pragnienie obrachowania przyszłej zmiany stanowi przejaw myślenia technicznego. Nie można także w pojedynkę zmienić biegu dziejów, gdyż wszelkie tego typu próby przypominają zawracanie rzeki kijem. Dziejba płynie własnym niezbadanym nurtem, a jej źródło to wydarzanie, które jest, jakie jest. Bycie nie ma żadnej innej przyczyny ani skutku niż samo bycie i nie wchodzi w żadne relacje kauzalne. Natomiast zwrot w jego dziejach, jak pisze Heidegger, wydarza się nagle i nigdy nie jest końcem bądź fatum. Takie apokaliptyczne myślenie stanowi naiwność ze strony człowieka, który zapomina również, że nie jest panem bycia, ale jego pasterzem. W zapomnieniu owej roli skrywa się z kolei tragizm współczesności. Równocześnie, uświadamiając sobie ten stan jako niebezpieczeństwo, odnajdujemy antidotum w formie myśli o ratunku. Jest nim zaś powrót do bycia strzegącego własne bycie i otaczającego go bliskością rzeczy, które nie są brane jak zasób. Dokona się on wówczas, kiedy podejmiemy wgląd w to, co jest i nie będzie to wejrzenie w byty, lecz w konstelację bycia – naszego i rzeczy. Wtedy dostrzeżemy, że bycie człowieka potrzebuje domu, w którego otoczeniu będzie mogło dojść do głosu. Fundamentalne znaczenie przy jego budowie ma język, czyli wymiar, w jakim istota ludzka może odpowiedzieć namowie bycia, myśleć, jak też mieszkać. Zaryzykujmy na koniec twierdzenie, iż naszym ratunkiem przed niebezpieczeństwem jądra techniki jest więc ekologia (gr. οἶκος/dom+λόγος/słowo), w której przejawia się dzisiejsze epokowe przesłanie bycia.