You are on page 1of 148

COVID-owy poradnik john-a

Prawda o COVID-19 i ochronie przed zakażeniem


COVID-owy poradnik johna, czyli prawda o epidemii, środki ochrony i jak
ich używać

by dżon_of_de_sors [V.2.2 - 13.04.2020]


Poniższy tekst powstał na życzenie moich znajomych którzy chcieli dowiedzieć się więcej na temat
podstawowych środków ochrony przed zakażeniem biologicznym. Jest on pokłosiem moich
zainteresowań wojną jądrową na który to temat kiedyś wygłaszałem prelekcje na konwentach
fantastyki (podobno były dobre). Nie jestem specjalistą od ochrony przed wirusami, natomiast gdy
jazda z pandemią się zaczeła i przystąpiłem do zgłębiania tematu – okazało się że 80% reguł i zasad
pokrywa się z zasadami polowej ochrony radiologicznej – a pod wieloma względami jest… łatwiej. W
efekcie w krótkim czasie wiedziałem sporo więcej niż zwykli ludzie. Przy okazji – grzebiąc w źródłach i
konsultując sprawę ze znajomymi lekarzami – szybko zorientowałem się, że wiele informacji zarówno
w mediach, jak i rozprowadzanych przez niezależnych autorów to zwyczajnie stek bzdur.

Oprócz ochrony przed wirusami, poruszam tu też kwestie używania masek przeciwgazowych – nie
tylko jako ochrony przed zakażeniem, ale także hobbystycznego/do rekonstrukcji – wyjaśniam również
legendarną kwestię azbestu w starych filtropochłaniaczach, bezpieczeństwa ich używania etc.

Tekst ten jest przeznaczony dla tych którzy:

-Mają dość dezinformacji i chcą poznać prawdę o pandemii (cz. I i II)


-Pogubili się w chaosie informacyjnym n.t. COVID-19 (cz. I i II)
-Chcą się dowiedzieć czegoś o środkach ochrony przed zakażeniem wirusem przenoszonym w taki
sposób jak SARS-CoV-2 – czy to pod kątem obecnej epidemii, czy ew. przyszłych (cz. II, III i IV)
-Interesują się maskami pgaz. i kwestiami bezpieczeństwa starych filtropochłaniaczy (cz. IV)
-Chcą przestać robić kurwę z logiki (na końcu zamieszczam krótki dodatek odnośnie racjonalnych
zachowań i podstaw analizy ryzyka, które oblewa 95% społeczeństwa) (dodatki)
-Chcą przygotować się na potencjalną drugą falę ,,akcji COVID-19” na jesieni bądź na potencjalne
(potencjalne nie znaczy pewne) uderzenie ,,SARS-CoV-3” w 2021/2022

Disclaimer: Nie jestem specjalistą/profesjonalistą w zakresie żadnego z zagadnień które będzie


obejmować ta seria – nie jestem lekarzem, wirusologiem ani specjalistą od środków ochrony (broni
pancernej też nie). Moja wiedza w tematach niżej opisywanych jest albo hobbystyczna (maski pgaz.),
albo zebrana z internetu (za to ze źródeł nie-z-czapy – unikałem używania mass mediów), albo
pochodzi od moich znajomych lekarzy (część I i II). Nie należy traktować jej – poza częściami I-II - jako
profesjonalnej. Niemniej gdy 99% wie tzw. Wielkiego Chuja a w necie jest pełno bzdur –
postanowiłem napisać ten tekst. Tak się składa że posiadam rzadką (niestety) zdolność do szukania,
drążenia, oceniania rzetelności źródeł (na tyle na ile nie-specjalista jest w stanie) i odrzucania bzdur.

Mimo to, podchodźcie do tekstu krytycznie i miejcie świadomość że mogą w nim być przekłamania.
Legenda:

Rzeczy ważne, podrozdziały – pogrubienie


Rzeczy bardzo ważne – pogrubienie + czerwony
Rzeczy opcjonalne – niebieski + info dla kogo, reszta może pominąć
CZĘŚĆ I – prawda o wirusie, czyli dość dezinformacji i kłamstw

(Ta część opracowania była przeczytana i zatwierdzona przez mojego kumpla który jest lekarzem w
szpitalu w jednym z największych Polskich miast. Choć kumpel jest anestezjologiem a nie specjalistą
od chorób zakaźnych i siedzi w zwykłym szpitalu – nie zakaźnym – to i tak ma większą wiedzę o tym
co się teraz dzieje niż 99.99% społeczeństwa. Zaznaczam że kumpel nie czytał/nie zatwierdzał
aktualizacji które wykonywałem później, po 25 marca – tych opatrzonych w następujący sposób:
[AKTUALIZACJA – data – treść], niemniej wszystkie aktualizacje opierałem na źródłach podanych na
końcu. Ponadto przy każdej aktualizacji starałem się umieścić konretne źródło [cyfra w nawiasie
kwadratowym, odpowiadająca numerowi źródła w liście na końcu])

Wstęp
Sprawa podstawowa:

Koronawirus – grupa (rodzina?) wirusów


SARS-Cov-2 – wirus który robi rozpierdol
COVID-19 – choroba którą powoduje

Tak więc określenie ,,wirus COVID-19” nie jest poprawne – wirus to SARS-Cov-2, ew. można
powiedzieć ,,wirus powodujący COVID-19”. HIV to nie to samo co AIDS. Jeśli ktoś tego nie wie –
istnieje możliwość że nie ma pojęcia o czym pisze (albo mu sa poruhalo v tuto chvíli , bywa) – jest to
jakiś sposób na weryfikację prawdziwości informacji (innym jest czy ktoś podaje źródła – 98% mediów
tego nie robi – może z lenistwa, może celowo – dlatego im z definicji nie wierzę. )

Skoro to już wyjaśniliśmy, to przejdźmy do konkretów:


1. Czy wirus jest groźny czy to tylko masowa panika, czemu świat
świruje skoro śmiertelność jest (podobno) taka jak przy grypie, czy
nie lepiej żebyśmy wszyscy jak najszybciej zachorowali i nabrali
odporności?

1.1 ,,Srednij na joża”

Na początek odpowiedzmy na 2 pytania:

1. Czy wirus SARS-Cov-2 jest bardzo zakaźny?


2. Czy COVID-19 jest chorobą o wysokiej śmiertelności?

Odpowiedzi:

1. Nie
2. Nie

Wirus nie jest wybitnie zakaźny – nijak nie umywa się do np. tego który wywoływał świńską grypę
(fajna choroba, przechodziłem, polecam) – świńska grypa była o wiele bardziej zakaźna. COVID-19 nie
jest też ciężką chorobą o wysokiej śmiertelności – podczas epidemii SARS oraz MERS była ona wyższa.

Obydwa ,,parametry” wirus ma na średnim/przeciętnym poziomie. Ot, taki ,,średniak”.

1.2 ,,No ja skazal Tiebja że srednij tank, no takij srednij na joża”

Czy w związku z tym jest uzasadnione to co dzieje się teraz na całym świecie? Po co kwarantanny i
obostrzenia?

Odpowiem przez analogię do wojsk pancernych RKKA podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, (nie
jestem specjalistą od starych czołgów – od nowych też tylko trochę, możliwe że coś z tego co napiszę
będzie bzdurą – ale chcę operować przykładem znanym większości).

RKKA (Robotniczo-Chłopska Armia Czerwona) miała wśród wielu pojazdów na swoim stanie w
pierwszym okresie wojny 3 które, moim zdaniem, nieźle obrazują o co chodzi.

1. BT-7 (świńska grypa). Tani i łatwy w produkcji, schodzi na niego mało metalu, ale z żałosnym
pancerzem i znośną armatą.
2. KW-1S/KW-2 (SARS/MERS)- czołgi ciężkie z solidnym pancerzem i lepszym (KW-1S)/zabójczym (KW-
2) uzbrojeniem. Postrach Niemców (większość ich armat ppanc. z okresu mówiła na widok KW-2 ,,can’t
touch this”). Drogie i trudne w produkcji – nie można zrobić ich dużo i szybko.

3. T-34 Obrazca 1941 goda (SARS-Cov-2 – nasz wirus). Coś pomiędzy (ni pies, ni wydra, coś na kształt
świdra). Nie aż tak jak BT-7 ale wciąż dość łatwy i tani w produkcji, nie aż tak potężny jak KW-1S/KW-2
– ale wciąż coś tam powalczy. Ot, taki ,,średniak”

Zachowanie ludzi, którzy dziś kisną z wirusa przypomina mi zachowanie żołnierza Wehrmacht-u,
który w roku 1942 kiśnie z T-34 (,,pffff, KW-1S und KW-2 sind mehr totlich als T-34/76A”/,,SARS und
MERS war mehr totlich als SARS-Cov-2”)

Za chwilę (II połowa 1943) nasz niemiec nie będzie się śmiał, tylko spierdalał. Chwilę później (1945)
niemiec spierdalał już nie będzie, bo będzie martwy a czerwonoarmiści wjadą na T-34-85 Obrazca
1944 goda, rozwinięcia czołgu który wyśmiewał, do stolicy jego ,,niezupełnie-1000-letniej Rzeszy”.

Okazuje się bowiem że to Gówno przez duże G wygrało wojnę pancerną na wschodzie i odegrało
większą rolę niż KW-1S, KW-2 czy IS-2, bo trzaśnięto tego Gówna 58 000 szt. w pięć lat.

Wyjaśnijmy sobie coś:

Zakaźność i śmiertelność wirusa to, podobno, parametry przeciwstawne. Jeśli wirus jest bardzo
zabójczy (SARS i MERS) – to nie może być bardzo zakaźny, bo zabija nosicieli za szybko – nie są w
stanie go roznieść bo za szybko lądują na intensywnej, za szybko dostają gorączki (można ich wyczaić
termometrem) etc. Z kolei jeśli wirus ma być bardzo zakaźny – nie może być bardzo zabójczy.

Dlatego SARS i MERS nie były dla nas problemem – tam gdzie jebły był armagedon, ale dla nas –
wyjebongo, jesteśmy daleko. Świńska grypa doszła wszędzie – ale chuja robiła (przechodziłem, wiem).
SARS-Cov-2 natomiast jest bliżej punktu pośredniego – nie tak zakaźny (ale wystarczająco przy olaniu
tematu przez ludzi i rządy – a temat oczwiście olano), nie tak zabójczy (ale też wystarczająco).

SARS-Cov-2 jest wystarczająco zakaźny (mało śmiertelny) by zarazić 60-70% ludności kraju (takiego
wyniku spodziewają się Niemcy), równocześnie ma jednak na tyle wysoką śmiertelność że gdy
weźmie się tę śmiertelność z tych 70% ludzi których zakazi – to jest sieczka. W najczarniejszym
scenariuszu w USA (śmiertelność 3.5%) może kiepnąć 8mln ludzi (70% zakażonych z 328 mln
populacji i z tego 3.5% trupów), choć bardziej realna jest jednak wartość 1-2% trupów (czyli 2.3 –
4.5 mln trupów). Inna sprawa że faktycznie % mogą być inne bo szacuje się że 25% ludzi przechodzi to
bezobjawowo – co oznaczałoby mniejszy % zgonów, ale wyższy zakażeń (na jedno w wychodzi). Z tego
też wynika że nie ma co się szczególnie cieszyć z tekstów że ,,prawdziwa śmiertelność jest niższa bo
wielu wypadków nie wykrywamy” bo sumarycznie w ilości trupów wychodzi na jedno. [AKTUALIZACJA
13.04 – na chwilę obecną szacunki mówią już że nawet 80% ludzi może przechodzić COVID-19 bez
objawów, co ogólnie jest dobrą wiadomością – znaczy to że zakaźność jest wyższa niż sądzono, za to
śmiertelność faktyczna niższa. Do tej chwili w USA kiepło na COVID-19 29 tys. ludzi, co jest liczbą z
jednej strony dużą – jeśli porównać z ilością np. ofiar nawet największych zamachów – z drugiej, biorąc
pod uwagę co mogło się tam odjebać w najgorszym wariancie – mogło być w chuuuj gorzej. Z trzeciej
strony, wszystko jeszcze może się zmienić – USA są jeszcze daleko nawet od bycia w środku epidemii]

Jeśli chodzi o to jaka ta śmiertelność jest - nie wiadomo bo dane są różne, zależne od kraju,
społeczeństwa – i tego ilu jest w nim palaczy, otyłych etc. W Niemczech do 17 marca śmiertelność
wynosiła 0.24%, dla świata przyjmuje się 0.5%, w USA możliwe że wywali nawet 1-3.5% (finalnie
pewnie stanie na 1-2%) bo mają mnóstwo grubasów żrących w fast-food-ach oraz cukrzyków którzy
będą padać jak muchy i niesitniejącą służbę zdrowia – ten drugi czynnik po części dzielimy z nimi.
Btw. ruch ,,body positive” za chwilę dostanie największego kopa od początku istnienia, a do
amerykanów dociera że USA to kraj III-go świata… Inny ciekawy przypadek to Rosja i Białoruś gdzie jest
masa palaczy, tam też może być ,,śmiesznie” choć na razie trzymają się nieźle (albo dobrze ukrywają).

Tak więc podśmiechujki że wirus ma relatywnie niską śmiertelność i znośną zakaźność to debilizm,
bo właśnie te cechy sprawiają że jest problem (gdyby którykolwiek z tych parametrów był wysoki –
nie byłby groźny dla globalnej populacji bo wymuszałby niską wartość drugiego parametru). Tak jak
podśmiechujki z T-34 na froncie wschodnim czy M4 na zachodnim. Chujowe czołgi? Tak, ale jak ich
natrzepiesz 58 000 (T-34)/49 000 (M4) sztuk (łatwo się je robi) i zalejesz nimi wroga, to się zesra…
Tak samo SARS-Cov-2 – śmiertelność taka sobie, ale przy ilości ludzi których zakazi – cóż, mały % z
ogromnej ilości ludzi to wciąż dużo ludzi…

[AKTUALIZACJA 1.04.2020 – No i na chwilę obecną w USA – a także UK - wybiło takie szambo, że


szacuje się wzrost światowego wskaźnika śmiertelności z wspomnianego 0.5% do 2.3% [7] – tzn.
formalnie wskaźnik zgonów w potwierdzonych przypadkach na 1.04 to 4.7% [9] ale nie uwzględnia
bezobjawowców/niewykrytych, faktyczny musi być niższy - co nie oznacza że w Polsce kiepnie 2.3%
zakażonych. Bez paniki, statystycznie ja i mój Ś,P. pies mieliśmy po 3 nogi, to po prostu efekt
padających amerykanów zawyżających statystykę i genialnych decyzji rządu UK. Choć raz Polska nie
jest w czołówce partactwa. Mówię o tym bo wiem że media od jutra będą żyć tym 2.3 albo i 4.7%]

1.3 ,,Gdy jeden człek mówi ,,jesteśmy w dupie”, inny pyta: ,,lecz jak głęboko?””
(Rozmowa mistrza Polikarpa ze śmiercią, autor nieznany, koronowane”)

Nie oznacza to wcale że ten wirus to armagedon. Siecze głównie starszych i chorych, więc może być
nawet powodem do radości pewnych ministrów (wykosi starych którzy nie robią PKB tylko ciągną
emerytury czy chorych którym trzeba płacic za leczenie – budżet w UK lubi to), acz jest tu pewien
haczyk o którym za chwilę. Teraz mamy do czynienia z T-34 Obrazca 1941 goda/M4
Sherman/Panther Ausf D. Inna sprawa że istnieje model epidemiologiczny który przewiduje że wirus
powróci w przyszłości (wg. modelu już w 2021-2022) w zmutowanej, gorszej wersji (T-34-85 Obrazca
1944 goda/Sherman Firefly/Panther Ausf. G) i wtedy już nie będzie tak śmiesznie i memicznie jak
teraz.

Na czym więc polega główny problem z (obecnym) wirusem?


Wirus ten u ludzi młodych i zdrowych wywołuje tyle co nic (a jeśli u Ciebie wywołał – to znaczy że Bóg
Cię nienawidzi i pora przejść do wyznawców Nurgle-a). Procent śmiertelny jest niski i po części robią
go przepracowani/przemęczeni, a więc podatni na skutki, lekarze. Nie znaczy to że osoba młoda i
zdrowa nie może umrzeć na COVID-19 – były takie przypadki, ale to zdecydowana mniejszość.

U młodych-zdrowych wirus zachowuje się na 3 sposoby:

1. Nie zachowuje się – są zakażeni i go roznoszą a nie mają ŻADNYCH objawów, nigdy nie dowiedzą
się że go mieli. Tzw. pancerni ludzie. Najbardziej niebezpieczni dla rozprzestrzeniania.

2. Inkubuje po 5-8 dniach (w esktremalnych przypadkach do 14 dni u ludzi i 20 dni u kobiet) – przez
5-8 dni zaraża innych ale nie ma objawów, potem ,,rozkłada” obiekt. Obiekt choruje przez 3-10 dni i
zdrowieje – im łagodniejszy przebieg choroby, tym szybciej jest poprawa.

3. Jak w p.2, ale po 5-7 dniach chorowania nie ma poprawy – jest tak samo albo gorzej. Jeśli do ok.
5-7 dnia sytuacja się nie poprawia – to rośnie szansa, że Bóg Cię nienawidzi. Jeśli nie poprawia się do
7-10 dnia albo po 5-7 dniach się pogarsza – to prawdopodobnie jesteś w czarnej dupie i potrzebujesz
szpitala. Ten przypadek u zdrowych-młodych występuje bardzo rzadko i jeśli już - świadczy iż jesteś
wybrańcem chaosu/nowym hitlerem którego wszechświat próbuje zawczasu usunąć. Kumpel-lekarz
zaleca wówczas zgłoszenie sytuacji lekarzowi i czekanie na przewóz do szpitala, ja zalecam
zamurowanie się w domu i pozwolenie wszechświatowi na usunięcie patogenu (Ciebie). Zrobisz jak
uważasz.

Jaka jest szansa kiepnięcia na COVID-19 u osoby młodej? Dane światowe mówią o śmiertelnośći u
młodych (do 40 r.ż.) 0.6%, natomiast prawdopodobnie wrzuca się w to hurtem i młodych-zdrowych i
młodych-chorych (osoby młode z problemami zdrowotnymi). Inna sprawa że wielu młodych w
obecnych pokoleniach takie problemy zdrowotne jednak ma.

[AKTUALIZACJA 28.03.2020]
Na chwilę obecną odnotowuje się więcej przypadków zgonów u ludzi młodych i (teoretycznie)
zdrowych (acz ktoś może mieć problemy zdrowotne i nie wiedzieć), niż na początku pandemii. O ile
początkowo postrzegano COVID-19 jako chorobę która siecze prawie wyłącznie starych (60+) i ew.
młodych ale z problemami zdrowotnymi, zaś młodych-zdrowych nie tyka, obecnie mówi się o
obniżeniu granicy sieczki do 50+, a także o pewnym ryzyku dla ludzi zdrowych ale 30+. Były też
pojedyncze przypadku zgonów osób w wieku poniżej 30 lat (w tym jedna dziewczyna 21 lat)
teoretycznie również bez problemów zdrowotnych (być może jakieś były tylko sami zmarli o tym nie
wiedzieli/nie badali się). Zauważono/potwierdzono także pewne relacje między cechami wrodzonymi a
przebiegiem choroby (kobiety mają mniejszą szansę zachorowania ale dłużej zakażają – vide okres
inkubacji do 20 dni u kobiet, ponadto zauważono relację między grupą krwi a przebiegiem choroby –
osoby z grupą A mają najwyższą szansę na ostry przebieg i zgon, z grupą 0 – najniższy). Jeśli chodzi o
osoby młode i zdrowe które umarły na COVID-19 – na chwilę obecną nie wiadomo co sprawiło że
choroba przybrała u nich tak ostry przebieg (tutaj pojawia się kolejna kwestia związana z tym
ścierwem i czemu to NIE JEST jak zwykła grypa - COVID-19 to nowe ścierwo i lekarze wielu jej
aspektów nie rozumieją). Były też przypadki ludzi zdrowych, poniżej 50 lat i prowadzących 100%
zdrowy tryb życia które po zachorowaniu znalazły się na granicy śmierci (przypadek 20-letniej
instruktorki fitness bez żadnych chorób która wylądowała pod respiratorem) [7]. Jedno z możliwych
wyjaśnień mówi o potencjalnych uwarunkowaniach genetycznych do radzenia sobie z chorobą. Nikt
nie wie na pewno. Dalej utrzymuje się relatywnie wysoki % zgonów u personelu szpitali, także
młodego, mającego ciągły kontakt z wirusem - acz jak wspominałem, może to wynikać z osłabienia z
powodu przemęczenia i braku snu. Nadal szansa zgonu na COVID-19 jest niewielka dla osoby młodej i
bez problemów zdrowotnych i nadal siecze on głównie starszych – acz wychodzi na to że
prawdopodobieństwo zgonu u osoby młodej-zdrowej (ale 30+) nie jest tak niepoważnie niskie jak z
początku się wydawało (co nie znaczy że jest wysokie). Co ciekawe, odnotowano przypadki gdzie u
osób młodych-zdrowych które przeszły COVID-19 zupełnie bezobjawowo (zero bólu czegokolwiek,
podwyższonej temperatury, utraty smaku etc.) na skutek choroby wytworzyły się zwłóknienia w
płucach (jak po zapaleniu płuc). Jak wielu z bezobjawowców to dotyczy, czy po pandemii 50-70%
populacji będzie mieć zwłóknienia w płucach, czy są to zwłóknienia nieodwracalne, jeśli tak - czy będą
problemem w późniejszym życiu (ja mam lekkie, nieodwracalne zwłóknienia po zapaleniu płuc za
dzieciaka a moje płuca mają na to wyrąbane i trzaskam na spirometrze wzorowe wyniki), jeśli tak - jak
dużym, dlaczego tak jest i czemu wychodzi to dopiero teraz – na wszystkie te pytania odpowiedź
brzmi ,,Chuj wie”. Zwracam uwagę iż ,,Chuj wie” nie znaczy ,,wszyscy będą się dusić na starość” (tzn.
pewnie będziemy – od smogu wdychanego teraz), nie znaczy też ,,nikomu nigdy nic nie będzie”
(choć pewnie dla większości to drugie). Chuj wie znaczy Chuj wie. Witajcie w starciu z nową,
nieznaną chorobą. A sorry, zapomniałem, przecież to jest tylko zwykła grypa a zakazy zgromadzeń i
trzymanie dystansu na ulicy to masowa panika/wojna informacyjna/wielki spisek ChRLD aby przejąć
władzę nad światem… Sorry, nie tym razem...
[KONIEC AKTUALIZACJI]

Zupełnie inaczej to wygląda u chorowitych (także młodych) i starych (55+).

Tutaj odsetek tych co mają przejebane (p.3) wynosi nie 0.6%, a 20%. Z tego połowa (10%) wymaga
leczenia respiratoryjnego na OIOM-ie. Czyli 1/5 tych ludzi jest w dupie po zakażeniu.

I tu dochodzimy do kolejnego problemu: W żadnym kraju nie ma tyle respiratorów/stanowisk na


OIOM-ie żeby obstawić 10% starszej populacji (Niemcom się wydawało że dadzą radę, ale nawet oni
się przejechali).

W Polsce przed epidemią Ministerstwo Zdrowia przygotowało 10 tys. łóżek – ale tylko 700
respiratorów. [AKTUALIZACJA 29.03.2020 – wg. rządu już 1200. Wciąż za mało]

Co więcej, OIOM-y w Polsce już wcześniej, przed epidemią, funkcjonowały ,,trochę na styk”...

Najgorzej że nie da się z tym nic zrobić – pytałem się kumpla czy nie da się tego zastąpić na pałę
respiratorami ręcznymi (,,workiem”) obsługiwanymi przez harcerzy, licealistów, żołnierzy czy coś, tak
jak podczas epidemii Polio w USA (10 chłopa, jeden pompuje, reszta odpoczywa, co chwilę zmiana).
Nie da się, ponieważ COVID-19 to, w przeciwieństwie do Polio choroba układu oddechowego –
leczenie respiratoryjne nie polega na bezmyślnym pompowaniu powietrza, muszą być zachowane
dokładne parametry pracy respiratora – żaden ochotnik ze zbiórki ich nie utrzyma... Także tlenoterapia
nie zastąpi respiratorów – chyba że w lżejszych przypadkach, ale do nich aparatów tlenowych na razie
starczy (chyba że zrobi się totalne piekło, wtedy ich też braknie i możliwe że będzie wielkie wyciąganie
aparatów tlenowych z samolotów wojskowych i szybowców, o ile w ogóle nadają się do takich celów).

Tu dochodzimy do sedna i tego dlaczego ludzie którzy mówią że ,,trzeba to złapać jak najszybciej
żeby zdobyć odporność i mieć z głowy” pierdolą smęty – jeśli dużo ludzi złapie naraz – służba
zdrowia błyskawicznie się zapcha. Pierwszych 700 ciężkich przypadków dostanie leczenie – a reszta
zdycha na korytarzu. Jak w tej chwili we Włoszech i Hiszpanii [AKTUALIZACJA 30.03.2020 – UK has
joined the server] – krajach z lepszą służbą zdrowia, ale głupszymi narodami niż nasz [4] - gdzie lekarze
decydują, kogo spisać od razu na straty a kogo leczyć na OIOM-ie bo ma większe szanse. Btw. ciekaw
jestem jak będzie z psychiką tych lekarzy po pandemii…

Oczywiście można nie separować się, pozwolić by przeszło jak najszybciej i mieć z głowy. Wtedy
epidemia skończy się szybko – i wyrżnie 10-20% starych i młodych-niezdrowych (jakiś mały % młodych-
zdrowych też). Józef Stalin lubi ten koncept (JKM też), państwo szybciej wyjdzie z kryzysu, obciążenie
emerytalne się zmniejszy. Fakt, szansa że Twoi rodzice/dziadkowie kiepną to 1/5 ale jak wiemy z
historii ZSRR, dynamiczny rozwój ma cenę.

No ale Ciebie, jeśli jesteś młody i zdrowy a rodzice byli bucami to nie dotyczy? Niezupełnie.

I tu mamy to o czym (chyba) zapomnieli brytyjczycy. W trakcie epidemii inne powody dla których
ludzie zdychają/trafiają na OIOM nie znikają (o, przepraszam, nie wiedziałem że jest pandemia,
przyjdę później – powiedział zawał do typa z cholesterolem). Niektórzy mówią że grypa zabija
podobny % ludzi (możliwe, zależy czy chińskie dane o COVID-19 są prawdziwe). Super, tylko ona dalej
będzie zabijać. Nie robimy swap-a za inne choroby i sytuacje – dostajemy bonusowego spell-a...

Inny przykład: Jedziesz DK19. Jesteś debilem/nie jeździsz defensywnie (,,jedź tak jakby wszscy chcieli
Cię zabić”) więc masz w rzyci że do skrzyżowania szybko dojeżdża z podporządkowanej i nie zwalnia
Szoszon/ Rumun w busie albo gorzej – warszawiak w Q7. Nie zwalniasz just in case, przecież masz
pierwszeństwo.... 30 min. później dowożą Cię do szpitala – a tam DUPA, wszystkie stanowiska na
OIOM-ie zajęte bo epidemia, ,,najbliższy termin na respirator mamy dla Pana/Pani za miesiąc”...

A wiesz co jest najlepsze? Nikt Cię nie umieści w żadnej statystyce zmarłych z powodu COVID-19.
Przecież zginąłeś w wypadku komunikacyjnym, nie od epidemii...

Btw. jak już będzie po wszystkim i ZP/PiS+narośle będzie pierdolił że sobie super poradził a opozycja
z PO-KO i SLD będzie pierdoliła że oni by sobie lepiej poradzili – zerknijmy nie tylko na statystyki
zgonów od COVID-19, ale także na statystyki zgonów ogółem w PL. Kamienie przeciwko orzechom że
podskoczy także ilość zgonów od innych przyczyn. Ludwik Dorn – były członek PiS – ostatnio
spekulował [8], że w pewnym momencie Minister Zdrowia wyda ukaz aby podpinać na OIOM-y tych
z COVID-19 nawet kosztem innych – bo naród będzie głównie statystykę zmarłych na COVID oceniał.
Zobaczymy czy ma rację…
Jedynym sposobem by jakoś z tym walczyć jest rozłożenie w czasie – przeciwieństwo tego, czego
chcą Ci od ,,złapmy to jak najszybciej”. Tak, by trwało jak najdłużej i w jednej chwili dotykało jak
najmniejszego % społeczeństwa, a ten jakoś się rozprowadzi po tych miejscach na OIOM które są.

Zamknięcie granic i zakaz zgromadzeń nie zatrzyma wirusa – tzn. mogło gdyby było wcześniej i ostrzej
(zamknięcie full – co zarżnęłoby ,,silną i niezależną” polską gospodarkę jadącą na rynku ,,obrzydliwej
UE”. A także wywołało furię Ursuli von der Lejek, której już przez częściowe zamknięcie odwaliło –
patrz oświadczenie po zamknięciu granic przez Wyszechrad i USA, gdzie kobieta która zarżnęła
Bundeswehr-ę – von der Leyen to była minister ON RFN, tamtejszy odpowiednik Klicha/Macierewicza,
a także dowód że można być miernotą i wejść na szczyt UE - napisała że prowadzi to do ,,reintroducing
internal borders at a time when solidarity between Member States is needed ” i że winno być najpierw
skonsultowane z UE [11, 12] – epidemiolodzy mówią że najważniejsze to szybkość działania, którą
konsultacje ze wszystkimi zmniejszają [13], ale von der Leyen jak nie słuchała generałów w sprawie
armii, tak epidemiologów też słuchać nie będzie), ale to rozwiązanie nierealne dla Państwa zależnego
od eskportu/importu. To wszystko ma jedynie rozłożyć epidemię w czasie i sprawić, by służba
zdrowia i lekarze – jebani przez każdy rząd w historii tego państwa (tak samo jak policjanci i
żołnierze), czy był to PiS+PRJG+SP, PO+PSL czy SLD - byli w stanie jakoś to uciągnąć.

-,,Nie rozumiem jak nasze szpitale, radzące sobie z 670 tys. przypadków grypy rocznie mają problem
z kilkoma tysiącami COVID-19.(…) Dla mnie to część histerii”

-,,Nie rozumiem jak mcdonald potrafi obsłużyć dwa miliardy burger-ów rocznie ale gdy zamawiam
ledwie pięć milionów naraz w drive-thru to przeciąża system”
2. Czy środki ochrony sprawią że nigdy nie zakażę się wirusem/jeśli
przełażę całą te pandemię w masce pgaz. czy będę miał święty spokój do
końca życia?

Krótka odpowiedź: Na 99% NIE

Wirus SARS-Cov-2 prawdopodobnie już na zawsze pozostanie w społeczeństwie europy oraz świata i
dołączy do innych (np. grypy) które co jakiś czas nas zarażają.

Tak więc nawet jeśli teraz dzięki odpowiedniemu zachowaniu i środkom ochrony (o których powiemy
w kolejnej części) unikniesz zakażenia – prawdopodobnie dopadnie Cię to w przyszłości.

Nie oznacza to że mamy mieć teraz wyrąbane bo i tak nas to dopadnie prędzej czy później.

Po pierwsze – jak mówiłem, gra jest o to żeby nie zapchać służby zdrowia – nie zachorować na
wirusa (i ew. przekazać go w prezencie swoim rodzicom/dziadkom) stylem ,,wszyscy naraz”.

Po drugie – jest szansa że w pewnym momencie uda się opracować albo szczepionkę, albo skuteczne
leki, albo jedno i drugie. Możliwe że szczepionka ta będzie działać podobnie jak te na Grypę – nie
ochroni przed zapadnięciem na chorobę, ale radykalnie złagodzi przebieg. W przypadku gdy taka
szczepionka stanie się dostępna, SARS-Cov-2 sprowadzony zostanie do poziomu zwykłej grypy (z
wyjątkiem antyszczepionkowców których będzie nadal kosić aż miło, i ludzi którzy nie mogą brać
szczepionek ze względów zdrowotnych a będą mieli kontakt z antyszczepionkowcami roznoszącymi
SARS-Cov-2 w przyszłości – to jest ten detal o którym zapominają wolnościowi krytycy przymusowych
szczepień – są ludzie którzy sami się nie mogą szczepić, dla nich jedyną szansą jest by wszyscy inni byli
zaszczepieni), czyli takiego jak go widzą Ci którzy bagatelizują teraz sprawę (i będą pokazywać wtedy
na dowód że mieli rację i ,,wszystko to było niepotrzebne, patrz, ludzie chorują na COVID teraz w
2022, biorą te nowe leki których nie mieliśmy w 2020 i zdrowieją w 7 dni bez problemu, po co była
ta panika w 2020, a nie mówiłem?” - bo tacy są ludzie).

Tak więc mimo że wszystich nas to kiedyś dopadnie – jest w naszym interesie by dopadło nas
później, gdy będą już leki i/lub szczepionka i przebieg będzie łagodniejszy. Jest to w interesie nawet
młodych i zdrowych – bo dla tych ryzyko śmierci wciąż istnieje (choć wynosi coś koło 0.2% - czy to
mało czy dużo - jeden rabin powie tak, drugi rabin powie nie) a wtedy będzie mniejsze, bo przebieg
będzie przyjemniejszy, wreszcie – bo łapiąc teraz, roznosimy to wokół i potęgujemy problem
zapychania służby zdrowia, toteż też powinniśmy się starać złapać to jak najpóźniej. Czyli, przede
wszystkim, przestrzegać reguł dystansu i zakazu zgromadzeń.
3. Czy to prawda że wirus może wrócić w 2021 w zmutowanej, bardziej
niebezpiecznej wersji? Jakie jest prawdopodobieństwo? Czy powinienem
pod koniec pandemii - gdy już będzie się uspokajało - celowo próbować się
zakazić żeby nabrać odporności na ten rodzaj wirusów i zwiększyć szanse w
razie przywalenia gorszego, zmutowanego za rok-dwa lata?
Odpowiem krótko i rzeczowo:

a) Czy wirus może wrócić w 2021 w zmutowanej, gorszej wersji (T-34-85 Obrazca 1944 goda)?

-TAK, może. Jak to ujął kumpel-lekarz: ,,tutaj wszystko jest możliwe”. ,,Może” nie znaczy ,,tak będzie”

b) Jakie jest prawdopodobieństwo że tak faktycznie będzie?

-Eksperci są zgodni: Chuj wie

c) Jakie jest prawdopodobieństwo że będzie to w 2021, a jakie że później? Maseczki FFP mają
ważność 3 lata więc chcę wiedzieć kiedy je kupić.

-Eksperci są zgodni: Chuj wie (a co do tych 3 lat wazności – będzie o tym w rozdziale o maseczkach)

d) Czy powinienem pod koniec pandemii - gdy już będzie się uspokajało - celowo próbować się
zakazić żeby nabrać odporności na ten rodzaj wirusów i zwiększyć szanse w razie jebnięcia gorszej,
zmutowanej za rok-dwa lata?

-Wg. mojego kumpla-lekarza, którego o to pytałem (bo sam się nad tym zastanawiałem gdy trafiłem na
informację o możliwym powrocie) – NIE. Jeśli ten wirus faktycznie wróci w 2021 (lub później) w gorszej
wersji, odporność na obecnego wirusa jaką dostaniesz zakażając się na 90% chuja da (ergo, nowa
wersja T-34 będzie miała inne – większe – grubości pancerza, inaczej wykonany kadłub etc. i wiedza
twojego systemu immuppanc. gdzie napierdalać w stary model żeby rozjebać niewiele da przy nowym,
mimo że niby ta sama rodzina i prawie ten sam układ jezdny). Tak więc zakażająć się teraz, wyjmiesz
sobie 2 tygodnie z życia – i chuja zyskasz.
Z kolei jeśli okaże się że faktycznie przejście COVID-19 Obrazca 2019 goda daje odporność na COVID-
19 Obrazca 2021 goda – to znaczy że wirus Obrazca 2021 goda nie zmutował aż tak bardzo/nowy
model nie jest taki nowy i groźny (po 2019 i T-34 Obrazca 1941 goda z odlewaną wieżą i F-34
spodziewaliśmy się w 2021 T-34-85 Obrazca 1944 goda z S-53 85mm i rozpierdolu, a przychodzi 2021 i
okazuje się że ta nowa wersja to T-34 Obrazca 1943 goda, co prawda ze spawaną Mutrą, ale w tej
Mutrze nadal siedzi F-34 76,2mm). Do tego są obecnie przypadki ludzi którzy złapali SARS-Cov-2 dwa
razy w krótkim czasie – co wskazuje że u niektórych przeciwciała trzymają się bardzo krótko [10].
e) Skoro zakażenie teraz na T-34 Ob. 1941 nic mi nie da, jak mogę się inaczej przygotować na
(potencjalny) wjazd na Berlin T-34-85 Ob. 1944?

- Brać udział we wszelkich formach ciśnięcia władzy żeby przygotowała Państwo do pandemii (przy
następnym proteście lekarzy nie jebać po nich ,,bo i tak zarabiają wincyj niż ja, kurwy jebane!” tylko
słuchać co mają, kurwa, do powiedzenia)

- Brać udział we wszelkich formach ciśnięcia władzy żeby przygotowała Państwo do wojny (po
pierwsze, żeby żadnej wojny nie było bo pandemia zaraz po wojnie to najgorsze co może być, patrz:
hiszpanka – chyba że jesteście jednymi z tych którzy uważają że ,,żadna wojna nam w Polsce nie grozi
przez co najmniej 25 lat, co to za teorie spiskowe” - w takim wypadku przyjmijcie wyrazy podziwu dla
Waszego wiary w to że świat w którym żyjecie jest stały i niezmienny na zawsze, nie wiem co trzeba
brać żeby w to wierzyć ale 97% ludzi tak ma więc ewidentnie jest to narkotyk popularny, ja nam daję 5
lat spokoju/pokoju od teraz a potem to już niepewność) w tym chemiczno-biologicznej (po drugie - ta
akurat nam nie grozi – chyba – ale dobrze przygotowana do niej armia potrafi zdziałać cuda przy
pandemii)

- Przy ciśnięciu władzy wyzbyć się swojego zachwytu nad jedną opcją polityczną/hejtu na drugą, bo
prawda jest taka że ten temat (przygotowania do epidemii/wojny/pełnoskalowego ataku
terrorystycznego) wszystkie rządy w Polsce zajebały i kto by nie rządził, trzeba będzie go cisnąć

- Nauczyć się podstaw robienia zapasów na kwarantannę – w razie gdyby w 2021 poszedł w Polsce
total lockdown na wzór Włoch teraz – i wyczaić moment kiedy zacząć je robić przed drugim ciosem

- Zaopatrzyć się w środki ochrony na tę drugą, potencjalną epidemię – spodziewam się (acz mogę się
mylić) że jakiś czas po uspokojeniu się tego w ostatnim miejscu na świecie ceny np. maseczek FFP
pódją w dół (siłą rozpędu po epidemii ich naprodukują i będzie przez chwilę nadpodaż), to może być
dobry czas na zrobienie zapasu środków ochrony dla siebie na wypadek drugiego uderzenia w
przyszłości (warto tu pamiętać że nawet przeterminowana maseczka FFP trzymana w szczelnym
opakowaniu i dobrych warunkach jest lepsza niż nowa chirurgiczna, ergo: warto będzie coś – w
rozsądnych ilościach – kupić i trzymać w domu/garażu)

[AKTUALIZACJA 01.04.2020] – odnośnie informacji jaka zaczyna biegać w mediach o tym że wirus już
zmutował i ten z którym kopiemy się w tej chwili to nowa, groźniejsza wersja – faktycznie, 3 marca
chińczycy opublikowali raport który to stwierdza [15, 16] ale trafiłem też na artykuł który miażdży to
chińskie opracowanie jako nierzetelne i wynikające z nieuwzględnienia różnych czynników [17]
[KONIEC AKTUALIZACJI]
Podsumowanie części I:
-Wirus SARS-Cov-2 nie jest wybitnie zakaźny ani wybitnie zabójczy – jest ,,średniakiem”

-Zakaźnosć i zabójczość to (podobno) parametry przeciwstawne

-Wirus SARS-Cov-2 jest groźny WŁAŚNIE DLATEGO że jest ,,średniakiem” (T-34/M4/Panther Ausf.
D/czołg średni wśród wirusów) – na tyle zakaźny/mało zabójczy by zakazić wielu, na tyle
zabójczy/mało zakaźny by to 0.25-3.5% ubitych z wielu stanowiło sporą liczbę. Jak T-34/M4 – niby
mierne, ale że łatwo się je tłucze to można ich trzasnąć na 49-58 tys. sztuk i zalać wroga.

-Wirus ten nie jest koszmarnie przerąbany (T-34 Obrazca 1941 goda/Sherman/Panther Ausf. D), ale
może powrócić w 2021 w zmutowanej, gorszej wersji (T-34-85/Sherman Firefly/Panther Ausf. G) –
dlatego ważne jest żeby po tym jak to się skończy, ogarnąć rzyć i przygotować to państwo z dykty i
gówna na drugą, gorszą falę. Zreformować i zracjonalizować służbę zdrowia, zwiększyć ilość miejsc
na OIOM-ach, odciążyć lekarzy-rezydentów, wyposażyć wszystkie służby mudurowe (a nie tylko
armię) które obecnie są w czapie w zapas masek pgaz. i maseczki FFP2/3 (przy okazji rozważyć
reaktywację produkcji filtropochłaniaczy na gwincie GOST/radzieckim – mamy w PL sporo starych
masek które pomimo przedatowania jeszcze trzymają szczelność ale wyszły im filtropochłaniacze,
więcej w części IV) - i pewnie zrobić wiele innych rzeczy o których nawet nie wiem. A nawet jeśli ta
gorsza fala SARS-Cov nie nadejdzie – prędzej czy później walnie coś innego...

-COVID-19 to sieczka dla starych (zarzyna 10-20% po przepełnieniu szpitali)

-Ludzie którzy chcą ,,przejść to jak najszybciej” to A) debile (większość) B) staliniści (wpuścić
tornado, niech przerżnie nas szybko i wyrżnie 10-20% starych i słabych - im szybciej tym lepiej dla
ekonomii i budżetu), C) Ci których rodzice/dziadkowie nie kochali/kochali za mocno i tylko w nocy

-Każdy może oberwać jeśli właduje się w kabałę (choćby wypadek drogowy) i będzie potrzebował
OIOM – a OIOM akurat będzie zajęty przez covidowatych

-Osoba młoda i zdrowa też może kiepnąć, acz szansa jest niewielka [AKTUALIZACJA 28.03 – jest
niewielka, ale nie śmiesznie mała jak się z początku wydawało]

-Zamykanie granic i działania izoalcyjne są słuszne – ale nie uchronią nas przed zakażeniem, i tak 60-
70% społeczeństwa się zakazi – celem jest rozłożyć to w czasie i nie zapchać OIOM-ów i służby
zdrowia (zapchanej nawet na co dzień...)

-Czy świat ześwirował/czy mamy masową panikę - TAK (patrz wykupywanie srajtaśmy), ale nie
znaczy to że sama pandemia to psychoza/urojenie
-Ten ostatni punkt jest ciężki dla wielu ponieważ media świrowały za każdym razem
gdy ,,atakowała” tzw. EGC (Epidemia Gęsiej Chujni) – Ptasia Grypa, SARS, Świńska Grypa, MERS etc.
(tzn. SARS i MERS były groźne tam gdzie wystąpiły, ale dla nas w PL były EGC). W efekcie
nauczyliśmy się że jak media świrują, to to zawsze jest ściema/histeria. TYM RAZEM nie jest.

-Wirus zostanie już z nami prawdopodobnie na zawsze i prawie każdy z nas kiedyś go pewnie złapie
– ale w przyszłości powinna być na niego szczepionka i/lub leki – zostanie ujarzmiony i będzie
porównywalny ze zwykłą grypą (choć co głupszym się wydaje że jest taki obecnie)

-Wirus może wrócić w 2021 (lub później) w zmutowanej, gorszej wersji, wartość współczynnika
nieprawdopodobieństwa tego zdarzenia wynosi ,,chuj wie”

-Państwo Polskie musi się na to powtórne, gorsze nadejście (czy zmutowanego SARS-Cov, czy czegoś
zupełnie innego co przyjdzie kiedyś) solidnie przygotować – ale pewnie i tak to spierdoli

-My możemy się przygotować co najwyżej przygotowując się na kwarantanny przy tym drugim ciosie
(na wypadek full lock-down-u) oraz zakupując środki ochrony jakiś czas po zakończeniu epidemii
(kiedy będą miały znowu normalne ceny) i ucząc się jak ich używać
UWAGA! Część I którą właśnie przeczytałeś/aś przedstawia stan wiedzy na 2.04.2020 – należy mieć
na uwadze że SARS-CoV-2 jest nowym wirusem, a COVID-19 nową chorobą – i wiedza na ich temat
dosłownie zmienia się z dnia na dzień.

Wystarczy spojrzeć na niektóre aktualizacje – w dniu w którym zaczynałem to pisać – 22.03.2020 –


stan wiedzy n.t. przeżywalności wirusa oraz jego zakaźności jaki podawali lekarze w polskich mediach
mówił że wirus żyje 3-6h w temp. pokojowej, w powietrzu wisi do 15 min. (w aerozolu do 3h), że nie
ma potrzeby by osoby zdrowe/nie kichające zasłaniały twarz i że dystans bezpieczny to 2m (WHO
zalecała 1-2m ale w Polsce mówiło się od razu o 2m – propsy dla naszych lekarzy, choć jak pokazuje
następny akapit – i tak nie wystarczyło). Plus maseczki w ogóle nic nie dają, wystarczy maseczka FFP, a
łażenie w maskach pgaz. to debilizm i nie ma sensu ich używać. A w ogóle to COVID-19 jest groźny
tylko dla ludzi 60+ oraz z chorobami.

Tymczasem w trakcie pisania tego tekstu:


1.Najpierw rozniosły się po świecie badania (opublikowane 8 marca – ale jakoś… nie poszły w świat)
chińskie potwierdzające przypadek zakażenia z 4.5m. oraz wiszenie wirusa w powietrzu do 30 min.
2. Potem rozniosły się badania z 17 marca stwierdzające że wirus żyje do 72h na niektórych
powierzchniach (plastik, metal) w temp. pokojowej.
3. Potem 26 marca opublikowano badania które stwierdzają że przy dobrym kichu wirus sieje na 8m.
4. Potem 27 marca wyszły badania (jeszcze niezweryfikowane gdy to piszę) że wirus potrafi przetrwać
72h na plastiku, ale do 7 dni na filtrze maseczki (w efekcie mój tani i szybki patent na robienie prostych
filtrów do słoni poszedł się pierdolić – patrz rozdział o słoniach).
5. W międzyczasie Czechy i Słowacja wprowadziły obowiązek zakrywania ryja dla wszystkich.
6. Przy okazji wypłynęły badania, że maseczki chirurgiczne jednak coś dają (poziom ochrony 63% - o
wiele za mało – FFP2 dają 94% - ale zawsze coś)
7. Obecnie coraz głośniej mówi się o wprowadzeniu zaleceń zakrywania ryja dla wszystkich, nie tylko
kaszlących
8. Policja w Ottawie łazi w maskach pgaz. - bo jednorazowe maseczki się skończyły (a wojskowe
filtropochłaniacze, w przeciwieństwie do maseczek, trzymają długo)
9. Granicę ryzyka obniżono do 55+, mówi się o jej możliwym obniżeniu do 50+, wzrosła też liczba
zgonów ludzi zdrowych 30+ (aktualnie potwierdzona śmiertelność dla 30+ to 0.5%)

Konkluzja jest taka, że w chwili gdy to czytasz – stan wiedzy o SARS-CoV-2 mógł się znowu zmienić i
wiele z rzeczy opisanych powyzej, a nawet poniżej może być nieaktualnych. Prędzej czy później
będzie – bo nie chce mi się tego już aktualizować, zbyt szybko się zmienia stan wiedzy. Tak właśnie
wygląda kopanie się z nową, nieznaną chorobą. Pozdrowienia dla wszystkich zjebów od ,,to prawie jak
zwykła grypa”. Prawie robi, kurwa, różnicę.

(Tekst ten celowo znalazł się dopiero za częścią I aby nie odstraszać ludzi z sekty ,,COVID to
grypa/histeria/spiseg” którzy mogliby w innym wypadku zupełnie olać ten tekst – bo nie pasuje do ich
wizji świata. Nie cieszcie się – przyjdzie taki dzień że to spiskowcy będą mieli rację a wy, normiki,
będziecie z czegoś lać/nie traktować poważnie – i wszyscy się na tym przejedziemy. Tak naprawdę
obydwie strony ślepo wierzą komu chcą – normiki mediom, spiskowcy innym spiskowcom.
Rzetelności informacji ani jedna, ani druga grupa oceniać nie umie – albo nie chce.)
CZĘŚĆ II

Dla kogo środki ochrony, jak rozprzestrzenia się wirus, jak długo żyje, jak
się separować

(Ta część była przeczytana przez znajomą – lekarza w przychodni POZ – która nie znalazła w niej
żadnych bzdur – co nie znaczy że na 100% ich tu nie ma)
4. Kto powinien nosić środki ochrony - i jakie?

4.1 Rodzaje środków ochrony – i dla kogo?

Z naszego (zwykłych ludzi) punktu widzenia, środki ochrony możemy podzielić na 3 kategorie:

1) Chroniące innych przed nami (np. maseczka chirurgiczna, chusta na ryj, maseczka FFP)
2) Chroniące nas przed innymi (np. maska pgaz., maseczka z filtrem FFP)
3) Chroniące nas przed samymi sobą (np. okulary przeciwsłoneczne, rękawiczki, chusta na ryj)

W praktyce wiele środków w jakimś stopniu należy do 2 albo i wszystkich 3 równocześnie.

Kto powinien nosić środki ochrony poszczególnych rodzajów?

1) Chroniące innych przed nami (maseczka chirurgiczna, chusta na ryj)

Środki kategorii 1) moim zdaniem w aktualnej sytuacji powinni nosić WSZYSCY

Wciąż słyszę pierdolenie że ,zdrowi ludzie nie muszą zakrywać ryja. Memy, że ,,jeśli nosisz maseczkę/
zakrywasz twarz szalikiem/chustą to znaczy że jesteś chory, więc nie rób z siebie debila”. Że tylko
chorzy powinni – bo kichają i kaszlą rozsiewając ew. wirusa. Tyle że jak już wiadomo, nawet zdrowi
ludzie, bez kichania, wciąż mogą rozsiewać wirusa na odległość rzędu 2-4.5m. Taka była odległość
między zakażonym a człowiekiem którego zakaził w chińskim autobusie [61]

Skąd wiesz że nie jesteś zakażony? Że nie jesteś jednym z ,,pancernych” którzy roznoszą ale nie
chorują? Że już nie zakażasz? Nawet jeśli nie kaszlesz i nie kichasz. Bez kichania można rozsiać wirusa
na dystansie do 4.5m. Kichając – do 8m [62].

Podśmiechujki z ludzi w maseczkach były na miejscu 2 tygodnie temu (faktycznie wielu myślało że
super ich chronią, wielu też zużyło je przedwcześnie). Teraz już nie. W chwili obecnej (24.03) w
Czechach jest obowiązek zasłaniania ryja dla wszystkich obywateli. Nawet jeśli ktoś nie ma objawów
– może już zakażać innych. [AKTUALIZACJA 1.04.2020 – na Słowacji też już wprowadzono nakaz
zakrywania ryja dla wszystkich]

Obecnie każdy człowiek który musi wyjść do ludzi/mieć kontakt z innymi/nie może ,,zostać w domu”
powinien stosować przynajmniej środki ochrony z grupy 1), chyba że dokonuje pierwszego
wyjścia/kontaktu od 2 tygodni – wtedy na to pierwsze nie musi. Następnego dnia już tak. Zasada ta
stosuje się do wszystkich, także zdrowych i młodych.

Oczywiście konieczny jest zdrowy rozsądek i racjonowanie. Jeśli ktoś ma ostatnie 3 szt. maseczek
chirurgicznych – to nie powinien ich ubierać na każde wyjście do sklepu osiedlowego, tylko zostawić je
na wyjścia w miejsca gdzie jest więcej ludzi których można zakazić, a do idąc do sklepu na osiedlu
zasłonić ryj szalikiem/chustą (też coś daje, choć maseczka jednorazowa jest lepsza). Jeśli ktoś ma
nawet więcej – to też nie powinien ich używać do byle okazji i w tych korzystać z szalika/szmaty, bo
warto te chirurgiczne oszczędzać na wypadek gdyby w lokalnym szpitalu zabrakło – wtedy można
trochę oddać, dla dobra nas wszystkich.

Jeszcze jedna uwaga – wiem że Polskie Ministerstwo Zdrowia mówiło na początku, żeby ryj
zakrywały tylko osoby chore/przeziębione (bo kaszlą i kichają – rozsiewają dalej niż zdrowe) i mające
kontakt z osobami z grupy ryzyka. Uważam że wynikało to z obawy, że cebulaki rzucą się do aptek i
wykupią wszystkie maseczki – tak że potem braknie dla personelu medycznego, co zresztą i tak
nastąpiło. Ew. z obawy że cebulaki zużyją maseczki przedwcześnie i nikt nie będzie ich miał na
apogeum. Teraz sytuacja się zmienia – co widać np. po Czechach [i Słowacji].

Dla tych ktorzy dalej nie kupują – obejrzyjcie tę krótką animację:


https://img-9gag-fun.9cache.com/photo/aroQ9ey_460sv.mp4

2) Chroniące nas przed innymi (maseczka z filtrem FFP, przyłbica, maska pgaz.)

Środki kategorii 2) powinny przy konieczności wyjścia do ludzi BEZWZGLĘDNIE nosić:

A) Osoby z grupy zwykłego ryzyka (wystarczy jedno kryteriów) – jeśli naprawdę nie mogą zostać w
domu

-Ludzie 60+ [AKTUALIZACJA 28.03 - 55+]


-Ludzie z problemami zdrowotnymi (choroby przewlekłe, zasadniczo wszystkie ale oddechowe – np.
astma – oraz cukrzyca – wszystkie typy - w szczególności) niezależnie od wieku
-Ludzie otyli/spasieni
-Ludzie którzy prowadzili szeroko pojęty niezdrowy tryb życia, w tym:
-Ludzie którzy chleją (wbrew memom, picie alkoholu obniża odporność na SARS-Cov-2)
-Ludzie którzy niszczą własne płuca (palacze, zakon marii, pracujący w pyle bez masek
przeciwpyłowch etc. - COVID-19 to choroba układu oddechowego więc tacy automatycznie
są w dupie – na własne życzenie...)
-Ludzie którzy właśnie skończyli chorować (osłabieni świeżo po grypie, przeziębieniu etc.)

Jak widać, nie trzeba być 60+ ani przewlekle chorym żeby COVID-19 mógł nas dojechać. Wystarczy
być po prostu zjebem – jeśli palisz, chlejesz, prowadzisz niezdrowy tryb życia – jesteś w grupie
ryzyka. Nie tak wysoko na liście jak 80-latkowie – ale jesteś.

B) Osoby ,,kontaktowe” – ludzie mający kontakt z osobami z grup ryzyka i mogący je zakazić, którzy
nie mają jak się odseparować (mieszkają razem i bez możliwości wprowadzenia separacji
wewnątrzmieszkaniowej) ani nie mogą zostać w domu

C) Osoby krytyczne – ,,ludzie bez których inni są w rzyci” - szerokie pojęcie, może oznaczać np. jedyną
młodą-zdrową osobę (która się odseparowała, robi zakupy rodzicom/dziadkom/rodzeństwu/ i zostawia
je w korytarzu - żeby oni nie wystawiali się na odstrzał) w pechowej rodzince (np. mojej) gdzie cała
reszta jest w grupie wysokiego ryzyka. Zachorowanie na COVID-19, nawet u młodych-zdrowych, to ok.
8-15 dni wyjętych z życia – w tym czasie nigdzie nie pójdziesz/nic nie załatwisz (chyba że chcesz zakazić
innych i wpłacić 5-30 tys. do budżetu). [AKTUALIZACJA 25.03 – Aktualnie prawie w całej Polsce ruszają
akcje zakupów pod drzwi dla seniorów więc ten problem zmalał – choć wciąż dotyczy osób które
kwalifikują się do grupy ryzyka pomimo młodego wieku, np. siostra po chemioterapii/brat z astmą]

Środki kategorii 2) powinny przy konieczności wyjścia do ludzi ROZWAŻYĆ:

D) Osoby będące w sąsiedztwie grupy ryzyka:

-Ludzie 50+ (nawet o silnych organizmach)


-Ludzie 30+ bez chorób przewlekłych ale o słabym zdrowiu/organizmie (chorowici) [AKTUALIZACJA
28.03 - szczególnie jeśli mają grupę krwi A dla której jest wyższe praw. ostrego przebiegu choroby].

(są przypadki – nie ma ich dużo ale też nie są wyjątkami - ludzi z przedziału 30-40 bez chorób
przewlekłych/problemów zdrowotnych którzy kiepnęli na COVID-19)

Środków kategorii 2) NIE MUSZĄ nosić

E) Ludzie-wyjebongosy - zupełnie poza grupą ryzyka, np.:

-Ludzie młodzi (do 30 lat) bez chorób przewlekłych i o przeciętnym zdrowiu, zdrowym trybie życia i
którzy nie chorowali ostatnio na nic, nie mający kontaktu z osobami z grupy ryzyka
-Ludzie do 50 lat ale o tzw. pancernym zdrowiu/organizmie (drednoty) + reszta j.w.

jeśli nie mają kontaktu z osobami z grup ryzyka/odseparowały się od nich (nawet drednot jeśli
złapie wirusa może go roznosić choć sam nie choruje)

Środków kategorii 2) NIE POWINNY NOSIĆ:

F) Osoby z grupy wysokiego ryzyka (np. 80+, ,,pakietowcy” (60+ + otyłość + choroba przewlekła, 30+
+ astma etc.))

Dlaczego nie powinny? Bo takie osoby nie powinny łazić w żadnych środkach ochrony tylko
bezwzględnie siedzieć na rzyci w domu (ew. wychodzić tylko tam gdzie nie ma żadnych ludzi) i polegać
na swoich bliskich, ponieważ żadne środki ochrony nie mają 100% skuteczności (nawet maska pgaz.),
a w ich przypadku zakażenie = wpierdol (potencjalnie nawet ostateczny)...

3) Chroniące nas przed samymi sobą:

Środki tej kategorii może nosić w zasadzie każdy – szczególnie że najprostsze z nich każdy z nas ma w
domu i po części zaliczają się też do grupy 1).
4.2 Jak można się zakazić?

Choć SARS-Cov-2 roznosi się na wiele sposobów (np. zakazić można się przez kontakt z kałem) to z
punktu widzenia zwykłego człowieka (tzn. takiego który żre tylko swoje kupy a nie innych)
najistotniejsze są 4:

1) Kropelkowo – przez wdychanie


2) Kropelkowo – przez kontakt z ustami/oczami/nosem, ogólnie: ryjem
3) Aerozolem – przez wdychanie
4) Przez kontakt bezpośredni.

1) Kropelkowo – przez wdychanie – ktoś kaszlnął/kichnął w Twoim otoczeniu, Ty to wdychasz.

2) Kropelkowo – przez kontakt z ustami/oczami/nosem/ryjem – ktoś kaszlnął/kichnął Ci w ryj (nawet z


dystansu) albo wlazłeś w masę powietrza którą przed chwilą ktoś ,,okaszlał” - wirus wchodzi przez
oczy/usta/nos

3) Aerozolem – jesteś w miejscu gdzie wirus dosłownie wisi w powietrzu i wdychasz go razem z nim
(zdaniem kumpla-lekarza zachodzi to bardzo rzadko – np. w szpitalu podczas tlenoterapii czy intubacji
zakażonego, ja mam podejrzenia że podobny przypadek może wystąpić też np. w autobusie MPK przy
wielu zakażonych w kabinie).

4) Przez kontakt bezpośredni – macasz zakażoną (np. okaszlaną) powierzchnię, po chwili bezwiednie
dotykasz oczu, ust lub nosa.

Nie ma prostej odpowiedzi na pytanie który z tych mechanizmów jest najbardziej przerąbany – z
jednej strony dane pokazują że ponad 90% zakażeń dokonuje się kropelkowo przez wdychanie, z
drugiej – ciul wie czy by tak było gdyby nie ostra indoktrynacja w zakresie rękawiczek i mycia rąk (wirus
dłużej trzyma się na powierzchniach niż w powietrzu). Moim zdaniem rozważanie który sposób zagraża
nam najbardziej jest bez sensu – trzeba się zabezpieczać przed wszystkimi którymi możemy.

Adnotacja dla przeciwchemicznych nazistów terminologicznych: Wydaje mi się że w.g. kryteriów


ochrony NBC zakażenie drogą kropelkową przez wdychanie też kwalifikuje się pod aerozol (tylko z
większymi drobinami). Natomiast w pojęciach medycznych było to rozdzielane (m.in. z tego powodu z
początku nie mogliśmy się z kumplem-lekarzem dogadać). Nie wiem, nie znam się, wpisałem jak
wpisałem, whatever.
4.3 Co trzeba chronić?

Z punktu 4.2 wynika prosta konkluzja – aby w ,,pełni” (z punktu widzenia tripa do sklepu, nie na
oddział zakaźny) zabezpieczyć się przed SARS-Cov-2, musimy:

-chronić dłonie (rękawiczki+mycie rąk)


-chronić oczy
-chronić nos
-chronić usta
-chronić ryj (kontakt wirusa z policzkiem już jest ryzykowny bo blisko ust/nosa/oczu)
-filtrować powietrze które wdychamy

Aby zabezpieczyć innych przed sobą (możemy być już zakażeni i nie wiedzieć), powinniśmy przede
wszystkim zakrywać ryj/blokować zakażenie drogą kropelkową (kaszleć w rękaw, nosić na ryju chustę
bądź – najlepiej – maseczkę chirurgiczną).

4.4 Jak długo żyje wirus? Jak długo muszę trzymać zakupy w korytarzu żeby zdechł i
były bezpieczne?

Nie ma na to pytanie prostej odpowiedzi.

W mediach czasem słychać teksty że wirus żyje 3-6h na powierzchniach i 15min. w powietrzu. To
bzdury. Sprawa nie jest taka prosta.

Jeśli przeczytacie badania na ten temat z 17.03 [20] zobaczycie jak skomplikowane jest to zagadnienie.

Po pierwsze – wirusy te, jak widać z badań, zachowują się trochę (słowo klucz) jak izotopy
promieniotwórcze. Nie jest tak że wszystkie zdychają po określonym czasie, np. żyją 6h i kiep. Nie.
Wirus SARS-Cov-2 ma określony połowiczny czas życia/rozpadu. Jakby tego było mało, czas ten...zależy
od ośrodka bądź powierzchni na której żyje.

I tak np. na kartonie, w temp. 21 [deg C], SARS-Cov-2 ma czas połowiczny 3h. Co to znaczy? Że
jeśli ,,napsikasz” na kawałek kartonu 100 wirusów, to po 3h będzie ich tam 50, po kolejnych 3h – 25,
po kolejnych 3h – ok. 12, kolejne 3h – 6 itd. (przykład abstrakcyjny i wyjęty z rzyci oczywiście, chodzi o
pokazanie idei). Dla plastiku czas ten wynosi aż 7h. Jaki z tego wniosek? Ano wirus nie zdycha na
przedmiotach po 3-6h w temp. pokojowej jak czasami słychać w mediach, po prostu po 6h na kartonie
będzie go 4x mniej niż na początku, a na plastiku – powiedzmy że 2x mniej (na kartonie już po 3h).
Natomiast jeśli na początku było go dużo – to wciąż może tam być.

Z badań które czytałem [20] wynika, że czas potrzebny na to aby wirus zdechł całkowicie i na 100% to
24h dla kartonu i 72h dla plastiku (podają też czasy dla stali i miedzi ale mnie średnio obchodzą, jeśli
kogoś interesują – odsyłam do samych badań). Jeśli dobrze rozumiem, przy takich czasach w temp.
pokojowej nie ma żadnych szans dla tych powierzchni aby wirus przetrwał w istotnych ilościach
niezależnie ile było go na początku.

Jeśli chodzi o inne ośrodki – w aerozolu wirus żyje do 3h, zakładam że chodzi tutaj o aerozol w
rozumieniu medycznym (mgiełka) a nie wojskowym (dowolne skażone biologicznie powietrze).
Dla zwykłego powietrza podawane było (w mediach ale przez lekarzy) 15min., być może chodzi o to że
po tych 15min. wszelkie kropelki z powietrza osiądą już na jakiejś powierzchni i nie będą dalej wisieć
(bo wirus na pewno może przetrwać o wiele dłużej), nie znam się. [AKTUALIZACJA 13.04 – 30 min.]

Z kolei w zakresie sprzętu ochronnego – w Hong-Kong-u wykonano badania (27.03) [21] czy
można ,,dezynfekować” maseczki jednorazowe poprzez odłożenie ich ,,na bok” i odczekanie aż wirus
sam zdechnie (i używać maseczek jednorazowych jako wielorazowe). Okazało się wówczas że na
powierzchni zewnętrznej filtra maseczki wirus potrafi przetrwać nawet 7 dni. Twardy skurwysyn…

Trzeba tu jeszcze wyjaśnić jedną kwestię. W sytuacjach codziennych, nie jest powiedziane że
przedmiot na którym są jeszcze jakieś minimalne ilości wirusa musi nas zakazić. Aby wirus mógł nas
zakazić przez kontakt bezpośredni, najpierw musi go być odpowiednio dużo na przedmiocie. Potem
musimy przenieść go z przedmiotu do oczu/ust/nosa (po dotknięciu przedmiotu skażonego dotknąć
ryja, lub dotknąć czegoś innego czego jakiś czas później dotkniemy bez rękawiczki, a potem tą dłonią
dotkniemy ryja). Potem musi on się dostać do naszego wnętrza – czy to przez receptory w tych
miejscach ryja, czy przez ,,zassanie”do dróg oddechowych (w przypadku nosa). Wszystko to musi
rozegrać się w czasie gdy wirus jeszcze żyje. Tak więc nawet jeśli dotkniemy paczki która leżała 6h ale
jeszcze są na niej jakieś niewielkie ilości wirusa – nie znaczy to że się zakazimy. Wszystko zależy tu od
ilości wirusa jaka była na początku, łańcucha kontaktów jaki wirus musi pokonać i czasu w jakim to
przebiegnie.

Co z tego wszystkiego wynika?

-To jak długo wirus żyje na przedmiotach w ilości która może stanowić źródło zakażenia zależy od tego
jak mocno przedmiot był zakażony na początku (im bardziej tym dłużej żyje), jak wysoka jest temp. (im
niższa tym dłużej żyje) i jaka to powierzchnia (z przedmiotów zwykłych najdłużej żyje na plastiku, na
kartonie o wiele krócej, najkrócej na miedzi)

-Największe wymieranie wirusa dzieje się w pierwszych 2-3 okresach połowicznych (3h dla kartonu,
7h dla plastiku), im później tym mniejsze znaczenie mają kolejne okresy połowiczne. Ergo: Naprawdę
opłaca się poczekać 14h zamiast 7h (jeśli możemy), czekanie 72h zamiast 63h zmienia już niewiele

-Po 72h-96h w temp. 21 [deg C] wirus powinien zdechnąć zupełnie na każdym typowym
przedmiocie

-W powietrzu wirus może się utrzymać od 15-30min. do 3h

-Na powierzchni zewnętrznej filtra maseczki jednorazowej wirus potrafi przetrwać nawet do 7 dni
-Jeśli mamy taką możliwość a podejrzewamy że przedmiot (np. paczka) może być skażony,
najrozsądniej jest go nie ruszać i zostawić na 72h w temp. 21 stopni celcjusza (jeśli niższa – to dłużej)

-Im większe skażenie przewidujemy na przedmiocie, tym dłużej powinien leżeć odłogiem

-Jeśli nie możemy zostawić przedmiotu na 3 dni (jest nam potrzebny wcześniej), wciąż warto go
odłożyć do temp. pokojowej na przynajmniej 12-14h (pierwsze 4 okresy połowiczne dla kartonu – 2
okresy połowiczne dla plastiku).

-Jeśli nawet to nie wchodzi w grę – to warto przedmiot zdezynfekować chemicznie (np. obmyć
alkoholem 70%, obmyć wodą z mydłem), uważając by robiąc to nie roznieść zakażenia po sobie, po
domu etc. (,,ojej, kapło mi wody na podłogę/opryskałem się po ryju”)

-Podawana w mediach wartość 3-6h pewnie jest jakimś uśrednieniem po którym zdycha większość
wirusa w większości przypadków, podanym dla januszy żeby im nie odbiło jak usłyszą że w
ekstremalnych wypadkach potrafi przetrwać do 7 dni – ludzie to debile i panikują.

Inne ciekawostki

Wg. najświeższych (27.03) badań [21] – ale jeszcze nie zatwierdzonych/zrecenzowanych w chwili gdy
piszę te słowa – wirus SARS-CoV-2 potrafi przetrwać:

-Do 7 dni w temperaturze 22 [deg C] na niektórych powierzchniach (zewnętrzna powierzchnia


maseczki jednorazowej)

-Do 4 dni na plastiku (badania z 17.03 podawały 72h)

-Do 2 dni na banknocie Taiwańskim (nie mam pojęcia jak to się ma do złociszy xD)

-Do 1 dnia na ubraniu

-Do 30 min. na chusteczce jednorazowej (o_O)

-Do co najmniej 5 min. w wodzie z mydłem – wg. badań z 27.03, woda z mydłem nie zabija wirusa
natychmiast – Chińczycy badali zachowanie się wirusa w różnych środkach dezynfekcyjnych mierząc
efekty po 5, 15 i 30 min. Po 5 min. wirus był martwy we wszystkich środkach (w tym etanolu 70% -
dla debili: spirytusie) z wyjątkiem roztworu mydła 1:49. Dopiero w drugiej serii – po 15 min. - wirus
był martwy także w roztworze mydła. Nie wiem co to znaczy w praktyce bo jestem za głupi i nie
rozumiem o jakich ilościach mowa/co to za jednostki, natomiast ja od momentu gdy się o tym
dowiedziałem przyjąłem zasadę że przez 14 minut od umycia rąk mydłem nie dotykam ryja. Być
może robię z siebie debila – i chuj. Ponadto po przyniesieniu zakupów dla rodziców do domu
przekładam je do pudeł kartonowych i zostawiam na 12-24h w temp. pokojowej (że niby mniejsza
szansa że wirus wyżyje na ściance kartonu niż na materiale reklamówki plastikowej, bo na kartonie żyje
krócej niż na plastiku).
5. Separacja od ludzi ryzyka

Czyli jak wybronić się od noszenia środków ochrony kiedy jestem młody i zdrowy, ale mieszkam z
kimś z grupy ryzyka – i jak tego nie spierdolić

5.1 Jak się wybronić – albo chociaż zmniejszyć głębokość rzyci w której jesteśmy

1) Wyprowadzić się – serio, nie robię sobie jaj. Jeśli mieszkasz z rodzicami, dziadkami albo siostrą
która ma astmę – popisz po kumplach i spróbuj ogarnąć kogoś u kogo będziesz mógł przemieszkać
apogeum epidemii nie narażając swoich bliskich. Jeśli już mieszkasz oddzielnie – po prostu nie zjeżdżaj
do rodziny w weekend, idioto…

2) Podzielić mieszkanie – wprowadzić separację wewnątrzmieszkaniową – jeśli macie mieszkanie 2-


piętrowe i z 2 łazienkami oraz oddzielną klatką schodową – sprawa jest raczej oczywista. Jeśli macie
wspólną klatkę/na swoje piętro musisz przejść przez część Twoich bliskich – upewnij się że ich tam nie
ma w tym momencie, niczego nie dotykaj, nie kaszl/nie kichaj dopóki nie będziesz w swojej części.
Zakażenie przez oddech 1 osoby jest mało prawdopodobne – przyjmuje się że trzeba być w otoczeniu
takiej przez 15min. (nie dotyczy kichania/kaszlenia). Jeśli nie kaszlesz/kichasz/liżesz poręczy/dotykasz
rzeczy, nie zakazisz swoich bliskich sprawnie przechodząc na drugie piętro.

3) Żyć oddzielnie, choć razem - jeśli mieszkacie w jednym mieszkaniu na jednym piętrze i w jednej
łazience – jest już gorzej, ale wciąż możesz trochę powalczyć. Staraj się siedzieć głównie w swoim
pokoju i po wejściu do mieszkania szybko tam dostać, unikaj swoich bliskich jak tylko możesz (czyli jak
do tej pory), jedz oddzielnie, staraj się brać prysznic jako ostatni a kiedy korzystasz z WC, dotykać tak
mało rzeczy jak się da (a potem je zdezynfekować). Wreszcie, kiedy musisz przebywać razem z bliskimi
– rozważ zasłonięcie ryja (maseczką chirurgiczną albo chociaż szalikiem). Pamiętaj – 90% zakażeń
odbywa się kropelkowo poprzez oddech.

W przypadku 3) wciąż jesteś osobą kontaktową i wciąż powinieneś bezwzględnie stosować środki
ochrony mając kontakt z innymi ludźmi – tutaj chodzi po prostu o zmniejszenie szansy zakażenia
bliskich gdyby te środki jednak zawiodły (albo częściej – gdybyś Ty źle ich użył/a)

5.2 Jak nie spierdolić – czyli epic fail-e

Podstawowe sposoby w jakie można spierdolić ideę separacji to:

-,,Zaglądanie” do osób od których się separujemy (zamiast np. do nich zadzwonić) – jeśli polega na
otwarciu i wrzaśnięciu przez drzwi gdy Babcia jest na drugim końcu pokoju nic się nie stanie, gorzej
jeśli Babcia/Dziadek idzie nam otworzyć i – nawet przez krótką chwilę – z nią/nim rozmawiamy. Bo o
ile oddychając nie jest tak łatwo zakazić innych, o tyle rozmawiając już tak – ponieważ części z nas
czasem zdarza się delikatnie opluć osobę z którą rozmawiamy.
-Nie dezynfekowanie ani ,,leżakowanie” przedmiotów/zakupów – jeśli przynosisz osobie zakupy, to
powinna je zdezynfekować (i swoje ręce oraz miejsce gdzie leżały) albo zostawić do ,,odleżenia” na 6-
14h w temp. pokojowej (jeśli niższa – dłużej, im zimniej tym dłużej wirus żyje). W praktyce najprościej
dezynfekować to co musi iść szybko do lodówki, a resztę odleżeć te 3/6/14h.

-Nie przestrzeganie reżimów pracy dla osób ryzyka – chodzi o sytuację gdy np. Babcia/Dziadek
mieszkają na oddzielnym piętrze, ale wciąż robimy im obiad – i robiąc oraz podając ten obiad, nie
mieliśmy na sobie rękawiczek jednorazowych ani maseczki na ryj a talerze nie były zdezynfekowane
(choć leżały na wierzchu i przechodzili obok nich inni domownicy). Pozdro…

-Kontakt pośredni – sytuacja w której osoba która się wystawia na zakażenie, np. chodzi do sklepu,
odseparowała się od osoby ryzyka – ale wciąż ma kontakt z osobą, która ma kontakt z osobą ryzyka
(np. odseparowałem się od swojego syna/brata z astmą – ale wciąż mam kontakt z żoną/mamą która
ma kontakt z synem/bratem). Taka ,,separacja” – którą aktualnie uprawia jedna z rodzin jakie znam –
jest moim zdaniem o kant rzyci rozbić...

Podsumowanie części II:


-Najlepszym środkiem ochrony jest siedzenie na rzyci oraz separowanie się od osób z grupy ryzyka
dla ich dobra

-Środki chroniące innych przed nami w chwili obecnej powinni już nosić wszyscy (zbliżamy się
powoli do apogeum i każdy może być zakażony)

-Osoby z grupy wysokiego ryzyka nie powinny korzystać z żadnych środków – tylko siedzieć na rzyci
24/7 bez żadnych ,,A-a-ale...”

-Środki chroniące nas przed innymi powinny bezwzględnie nosić osoby z grupy zwykłego ryzyka
(60+, przewlekle chorzy – szczególnie astmatycy i cukrzycy) jeśli nie mogą siedzieć na rzyci 24/7

-Środki te powinny też bezwzględnie nosić osoby mające kontakt z osobami z grupy ryzyka i nie
mające jak się odseparować (mieszkający razem ale chodzący do ludzi)

-Osoby ,,sąsiednie” względem grup ryzyka (ludzie 50+, ludzie 30+ ze słabym organizmem, grupą krwi
A etc.) powinny poważnie rozważyć ich noszenie i jeśli mają taką możliwość – też ich używać

-Aktualnie najczęstszym sposobem zakażenia jest zakażenie drogą kropelkową

-Aby uchronić się przed zakażeniem, musimy chronić oczy/nos/usta/ryj, dłonie (rękawiczki+mycie
rąk) oraz filtrować powietrze wdychane (to ostatnie zapewne nieosiągalne dla 95% czytajacych to)

-Separując się od osób z grupy ryzyka trzeba pamiętać żeby nie odwalić epic fail-i (p. 5.2)
-W świetle ostatnich badań, lepiej nie dotykać ryja krótko po umyciu rąk wodą z mydłem (bo wirus
zdycha w mydle dopiero po 5-14 min.)

-W świetle tych samych badań, wirus potrafi przeżyć na plastiku oraz stali w temp. pokojowej 72h,
za to ,,tylko 24h” na kartonie, jedno i drugie dla temp. 21 stopni – w związku z tym ten kto bawi się
w kwarantannę zakupów (leżakuje zakupy ileś godzin po kupnie żeby zmniejszyć szansę że są
skażone) być może powinien rozważyć przekładanie niektórych zakupów z worków plastikowych do
pudeł kartonowych (a być może nic to nie zmieni, nie wiem, nie znam się, ja tak robię bo co mi
szkodzi – 3 min. czasu mnie nie zbawią a z robienia z siebie debila mam doktorat). Robiąc to trzeba
tylko pamiętać żeby zachować rygory dezynfekcyjne/skażeniowe – każda rzecz przyniesiona ze
sklepu jest potencjalnie skażona przez 24h jeśli leży w kartonie i 72h jeśli w plastiku, a dotykając ich/
segregując je po przyniesieniu pilnujemy się żeby nie dotykać dłońmi innych rzeczy, ryja etc.
CZĘŚĆ III

Ogólne zasady, maseczki chirurgiczne, maseczki jednorazowe z filtrem


6. Syndrom ADAC/ABS – ,,lubię zapierdalać” czyli ludzie to debile

W mediach często słyszymy ostrzeżenia/informacje że maseczki dostępne w sprzedaży (zarówno


chirurgiczne jak i przeciwpyłowe) nie dają żadnej ochrony. Nie jest to prawdą (jak pokażemy dalej), a
jednak w kółko tak mówią. Dlaczego? Pomijając sytuacje gdy dziennikarze nie wiedzą co piszą, są 2
realne powody:

1) Powód pierwszy: coś, co nazywam ,,syndromem ADAC” (jak faktycznie nazywa to psychologia, nie
wiem), czyli ludzie to debile vol. 1

W latach 60-tych w ADAC ustalono, że sporo wypadków śmiertelnych na drodze to dzieło młodych
kierowców z małym doświadczeniem. Uznano, iż wynika to z braku umiejętności i aby to zwalczyć,
odpalono kursy jazdy poślizgowej dedykowane dla młodych.
Po kilku latach podsumowano efekty. Były one szokujące. Okazało się że wśród absolwentów tamtych
pierwszych kursów techniki jazdy procent tych którzy się zabili na drodze był jeszcze wyższy, niż
wśród reszty. Mechanizm był prosty – gówniak kończył kurs, stwierdzał ,,no, to teraz już umiem jeździć
– więc mogę zapierdalać!” i, mimo większego skill-a, i tak owijał się na jakimś drzewie niedługo po
ukończeniu kursu. Skutkiem tego w 1973 ADAC zmienił program szkolenia, rozszerzając część
teoretyczną o wiedzę uświadamiającą z zakresu bezpieczeństwa i taktyki (a nie tylko techniki) jazdy i
dorzucając ćwiczenia ,,uczące pokory”. Dopiero takie poprawione kursy odniosły skutek i stały się
podstawą współczesnych szkoleń bezpiecznej jazdy/doskonalenia techniki jazdy, gdzie pierwsze 5-6h
to teoria i wbijanie kursantowi m.in. takich kwestii do łba (btw. być może fakt iż szkolenia te w
Niemczech i Finlandii są obowiązkowe, a w PL wciąż nie – a z dobrowolnych korzysta jedynie promil
kierowców - jest jednym z powodów czemu u nich na drogach jest lepiej niż u nas).
Zjawisko to wystąpiło ponownie po wprowadzeniu do samochodów systemu ABS – który
reklamowano jako ,,pozwalający równocześnie hamować i skręcać” (co jest mocno dalekie od prawdy
– kto się bawił autem z ABS ten wie że przy ostrym hamowaniu i skręcaniu auto robi się bardzo
podsterowne i samo skręcanie jest mocno upośledzone – fizyki elektronika nie oszuka). Dane
brytyjskie pokazują, że krótko po wprowadzeniu aut z ABS spadła ilość wypadków na prostej – ale
wzrosła tych na zakrętach [22]…

Syndrom ADAC/ABS ma wiele postaci, ale ogólnie sprowadza się do tego, że homo sapiens (człowiek
pseudomyślący) to spierdolina. Gdy dostaje do ręki coś co zwiększa jego bezpieczeństwo – często
mu odpierdala, i zamiast traktować to jako środek bezpieczeństwa, odbiera ów jako ,,przesuwacz
granicy ryzyka” i pozwala sobie na więcej (,,mam ABS+ESP więc mogę zapierdalać w deszczu, co się
moż...o kuuuuuuurwaaaaaa maaaać...” [JEBS!]). Pół biedy gdy to przesunięcie faktycznie wyjdzie na 0 i
sapiens wróci do punktu wyjścia, gorzej że często człowiek myśląc że wyszedł na 0, faktycznie jest dalej
na osi ryzyka niż był wcześniej (bo równocześnie deprecjonuje ryzyko i zawyża efekt dodatkowego
środka bezpieczeństwa – połączenie to zdarza się bardzo często)

A jak to się ma do epidemii? Ano tak, że spora grupa ludzi, gdyby im podać listę skutecznych
środków ochrony zaczęłaby odpierdalać (,,Puk puk! mamy maseczki FFP3! Za 4,5 minuty
przejmujemy kwarantannę bo wirus chuuuuuj nam zroooobi! Welcome pojebańcy! Kto ma papier
niech da papier papier kurwa benc! I hyyyyc o podłogę...” [23]). W efekcie wystawiali by się
niepotrzebnie na odstrzał, czego by nie robili gdyby żyli w przekonaniu że wirus przenika przez każdą
maseczkę… Dodajmy do tego fail-e/wtopy/niewiedzę/wypadki przy pracy (ktoś ubiera maseczkę FFP i
przekonany o ochronie, idzie w miejsce pełne ludzi – do którego by nie poszedł gdyby jej nie miał.
Jest debilem i źle ją ubrał/pacnął się w twarz przy zdejmowaniu – i się zaraża. Gdyby nie miał
maseczki/myślał że nie działa – siedziałby na rzyci i się nie zakaził…)

W przypadku takich ludzi, lepiej już żeby myśleli że nic ich nie ochroni – i siedzieli na rzyci… Jeśli środki
ochrony mają być dla Ciebie pretekstem by łazić tam gdzie bez nich byś nie polazł – to lepiej wyjeb
je przez okno jeszcze dzisiaj – albo oddaj komuś kto ma chociaż te 3 neurony w mózgu.

2) Powód drugi: nie znam się więc po co mam się uczyć, czyli ludzie to debile vol. 2

Druga kwestia, równie istotna co pierwsza, to charakter niektórych środków ochrony. Część z nich,
nawet jeśli nie jest pretekstem do większego ładowania się w strefę zagrożenia, źle/nieumiejętnie
używana wciąż robi więcej problemu niż pożytku.

Przykład 1: Maseczki przeciwpyłowe jednorazowe z filtrami FFP1/2/3. Teoretycznie FFP2 i FFP3


chronią świetnie (ich właśnie używają w szpitalach zakaźnych), FFP1 wciąż coś dają. A praktyka? W
praktyce, maseczka FFP podczas noszenia jest jak gąbka – wchłania i zbiera wszelkie mikroby i
drobiny w powietrzu wokół nas. Dopóki mamy ją na ryju to nie problem – bo je odfiltrowuje, zostają
w filtrze. Problem robi się wtedy, gdy wychodzimy ze strefy zagrożenia i odwalamy janusza ochrony
biologicznej, np. dotykając jej przy ściąganiu dłonią (czego się nie robi – ściągając maseczkę robimy to
za opaskę, maseczki nie dotykając) albo ściągając ją tak debilnie, że przypadkiem ,,smyrnęliśmy” się
nią po ustach czy nosie częścią wewnętrzną (źle) lub nawet zewnętrzną (ja prdl…) albo obiła nam się o
ubranie, którego za chwilę dotkniemy… FAIL!

Przykład 2: Wchodzimy do rejonu skażonego w masce pgaz. Wychodząc z rejonu natychmiast


ściągamy maskę (bo ciężko nam się oddycha a jesteśmy cieniasy). Zapomnieliśmy przed zdjęciem
zdezynfekować wstępnie maskę i ryj (robi się to gdy maska jest jeszcze na ryju, potem drugi raz po
zdjęciu), a na dokładkę maskę ściągaliśmy w rękawiczkach których używaliśmy w strefie skażonej
(pełnych mikrobów które właśnie przenieśliśmy na ryj)… FAIL!

Przykład 3 (autentyk z ,,Pustynnej burzy”): 1991 rok. Irak odpala Elbrusy w Izrael by przerwać wojnę
(Saddam wie że jeśli Izrael zaatakuje Irak – państwa arabskie przestaną atakować Irak, bo nie wypada
arabom walczyć razem z Żydami przeciw innym arabom, taka sytuacja). Izraelskie rodziny na alarm
ubierają maski pgaz. (nie wiadomo czy Irak nie walnie Sarinem). W panice niektórzy rodzice-debile,
ubierając maski dzieciom, zapominają odkorkować wloty do filtropochłaniaczy (i nie orientują się na
czas co zrobili). Ileś dzieci w Izraelu umiera wskutek uduszenia...

Przykład 4: Dezynfekujemy maskę pgaz./przyłbicę po powrocie od ludzi. Robimy to w łazience (bo


tak nam wygodniej, choć teoretycznie powinniśmy na zewnątrz/pod garażem). Na początku
dezynfekcji ,,kapło” nam z maski na umywalkę i podłogę. Nie dezynfekujemy ani jednej ani drugiej
po dezynfekcji maski/przyłbicy… FAIL!

Przykład 5: Dezynfekujemy maskę/przyłbicę po powrocie od ludzi. Robimy to w łazience. Jesteśmy


tak zaaferowani żeby tego nie spartolić jak w p.4, że zapominamy przed wejściem do mieszkania
zdjąć buty w których byliśmy w autobusie/sklepie i wnosimy cały syf z podłogi do mieszkania... FAIL!

Do każdego środka ochrony dodaje się instrukcję która tłumaczy jak go używać. Problem w tym że
50% ludzi jej nie czyta, a 45% mimo przeczytania i tak odwala jakiegoś fail-a, bo nie ma
odpowiednich nawyków. Szczególnie jeśli ostatni raz mieli maskę na mordzie na lekcji PO w szkole…
Jaki z tego morał? Jeśli masz używać środków ochrony zahaczających o te profesjonalne – a nie chce
Ci się tego wcześniej przećwiczyć X razy, to lepiej daj sobie siana. Albo nie bądź pizdą i po prostu
wyrób u siebie nawyki – do apogeum epidemii w Polsce masz jeszcze jakieś 1-2 tygodnie… Wyrobienie
nawyków najprościej wykonuje się używając środków ochrony w czasie gdy jeszcze nie jest przerąbane
– i zwracanie uwagi na fail-e jakie zrobiliśmy (zwykle jednak orientujemy się że zrobiliśmy coś głupiego,
tylko zaraz po zrobieniu tego – rzadko kiedy robimy to 100% bezwiednie).

Polecam tutaj do przeczytania i przemyślenia poniższy artykuł:


https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Po-co-wszyscy-nosza-maseczki-n143585.html
7. Słowo o wysypianiu się

7.1 Niedobór snu a odporność

Jak dobre by nie były, żadne środki nie dają 100% ochrony (duh…). Z tego powodu nawet stosując je,
musimy mieć świadomość że wciąż możemy się zakazić, choć szanse na to zmniejszamy.

Tutaj zaś dochodzimy do bardzo istotnej kwestii, której, mam wrażenie, 80% ludzi których znam nie
ogarnia.

Lekarze w kółko powtarzają że w czasie pandemii COVID-19 szczególnie ważne jest prowadzenie
zdrowego trybu życia, rzucenie palenia (im szybciej tym lepiej – nawet jeśli ktoś rzuci teraz, wciąż
może to złagodzić przebieg choroby jeśli zachoruje np. za 2 miesiące), ćwiczenie (ale bez
przetrenowywania się), dbanie o swój organizm.

To o czym nie mowi się, moim zdaniem, odpowiednio dużo to wpływ snu na układ odpornościowy.
Wielu ludzi bagatelizuje wpływ snu na różne dziedziny życia. Tymczasem jest on większy niż wielu z nas
sobie wmawia, np. w UK ustalono że ludzie z zaburzeniami snu powodują znacznie więcej wypadków
samochodowych. Szczególnie zaś niedobór snu i niedostateczna regeneracja są destruktywne dla
układu immunologicznego. Ludzie z niedoborami snu łatwiej łapią choroby zakaźne, a także ciężej je
przechodzą. O ile w przypadku zwykłego przeziębienia różnica nie ma to aż takiego znaczenia (chyba
że jesteś osobą która dźwiga całą firmę), ot zachorujesz raz więcej w roku i pochorujesz 3 dni dłużej, o
tyle przy chorobie takiej jak COVID-19, leczenie której nie jest jeszcze dopracowane, zaczyna to robić
różnicę.

Być może powodem dla którego COVID-19 zbiera tak ostre żniwo wśród lekarzy którzy go złapią jest
właśnie to iż są w obliczu epidemii przepracowani, przemęczeni, niewyspani i ich organizmy łatwiej się
poddają. Tylko że oni robią to by ratować życie innych – a nie przez to że nie potrafią ogarnąć własnego
życia albo ,,koniecznie muszą obejrzeć jeszcze jeden odcinek, ojej, to już północ?” Jeśli chcesz
równocześnie zmniejszyć szanse zakażenia oraz zwiększyć szanse łagodnego przebiegu jeśli już się
zakazisz – zacznij od dzisiaj prowadzić zdrowy tryb życia. W tym wysypiać się.

7.2 ,,Mi wystarczy 6h snu” - 85% moich znajomych

No dobra, ale co to znaczy ,,wysypiać się?” Gdy pytam moich znajomych ile snu zazwyczaj potrzebują,
zwykle pada odpowiedź ,,6-7h”. Kiedy ja mówię że śpię 8-9h często widzę zdziwienie. Zawsze mnie to
zastanawiało.

Bo widzicie, według specjalistów ludzie potrzebują 6-9h snu. Tylko ten zakres nie jest rozłożony
równomiernie – spełnia on tzw. rozkład Gaussa (rozkład normalny). Co to oznacza? Popatrzmy na
obrazek:
Ryc. 7.1 rozkład normalny (Gaussa)

Wynika z niego, że dla tego typu zmiennych zdecydowana większość (grubo ponad połowa) wypada
gdzieś w środku. Wartości skrajne to zaś – jak nazwa wskazuje – skrajności.
Znaczy to tyle, że w przypadku potrzeby snu u normlanych ludzi (6-9h), wartości 6 oraz 9h występują
tylko dla małego % populacji – zaś zdecydowana większość (ok. 70%) będzie gdzieś w środku, w
przedziale 7-8h. Czyli przeciętny człowiek najczęściej potrzebuje jednak 7-8h snu.

Skoro jednak ok. 70% ludzi potrzebuje 7-8h, jak to możliwe że 85% moich znajomych twierdzi
że ,,oni potrzebują 6h”? Są 2 wyjaśnienia: 1. Moi znajomi są abominacjami biologicznymi. 2. Moi
znajomi pierdolą.

To, które z wyjaśnień jest prawdziwe rozjaśnia się po kolejnym pytaniu: ,,a ile śpisz w weekend”? ,,A
nie no, w weekend to nawet i 10h, hehe”.

Myk jest prosty: Ogromna rzesza ludzi w pewnym momencie (szkoła średnia) przestawiła się na
spanie po 6h (żeby np. móc grać dłużej na kompie wieczorem przed szkołą). Z początku było ciężko –
ale w końcu organizm się przyzwyczaił, i z pomocą kawy bądź energoli daje radę. Pozornie. W
rzeczywistości jednak rady nie daje – co widać po tym ile próbuje spać wtedy, kiedy nikt go nie budzi
(wtedy wariuje i próbuje ,,nadrobić zaległości”, co jednak niewiele daje bo wyspać na zapas się za
bardzo nie da). Jeśli twierdzisz że wystarcza Ci ,,w zupełności 6h” snu a w weekend walisz się jak
kłoda i śpisz po 9-10h – to znaczy że nie wystarcza, tylko nauczyłeś się zmuszać swój organizm do
takiego życia, a on jak debil zamiast ci nakopać, przyzwyczaił się (do pewnego stopnia). O ile do tej
pory nie miało to ogromnego wpływu (tzn. twój refleks spada, robisz trochę więcej błędów etc. ale o
ile nie wykonujesz pracy wysokiego ryzyka to nie ma to wielkiego znaczenia. Spada też Twoja
produktywność – ale tego nawet większość pracodawców jeszcze nie wie, plus pewnie gdybyś był
bardziej produktywny to zarabiałbyś tyle samo a szef podniósł wymagania innym, więc może nawet
lepiej) – to teraz, w czasie epidemii COVID-19, zaczyna mieć wpływ. Jeśli będziesz prowadził taki tryb
życia w chwili gdy się zakazisz – choroba prawdopodobnie będzie miała gorszy przebieg niż gdybyś żył
zdrowiej, i mocniej Cię dojedzie. Na Twoje własne życzenie...
8. Środki ochrony – ogólne zasady dla jełopa

8.1 Ogólne zasady

1. Jeśli środki ochrony mają być dla Ciebie pretekstem do ładowania się w skupiska ludzi kiedy nie
musisz – schowaj je/wyjeb je/oddaj komuś innemu.
2. Czytaj instrukcje środków jakich używasz
3. Przećwicz ich używanie na spokojnie w domu – nie pozwól by pierwsze założenie maski czy maseczki
było tym przy którym idziesz w miejsce pełne ludzi
4. Jeśli masz zapas lub posiadasz środki wielokrotnego użytku – zacznij ich używać jakiś czas przed
apogeum epidemii. Dzięki temu Twoje pierwsze, najgorsze fail-e wydarzą się na 99% w miejscu bez
zakażonych.
5. Jeśli środki ochrony mają być dla Ciebie pretekstem do ładowania się w skupiska ludzi kiedy nie
musisz – schowaj je/wyjeb je/oddaj mi.
6. Nie jesteś na wojnie – masz czas, więc myśl co robisz. Nie musisz ubierać ani ściągać maski ani
maseczki błyskawicznie – żadne Elbrusy w Ciebie nie lecą, więc rób to na spokojnie. Na 1-2min. przed
zacznij myśleć o wszystkich czynnościach jakie musisz wykonać. Wykonuj je powoli i świadomie,
zastanawiając się o czym zapomniałeś przed każdym krokiem. Dzięki temu unikniesz wielu fail-i
wynikających z braku nawyków.
7. Wystrzegaj się głupich błędów – byli ludzie którzy prawie się udusili ubierając nieodkorkowane
maski pgaz. Byli i tacy którzy tak zabili swoje dzieci. Pamiętaj też – głupie błędy najczęściej popełniają
nowicjusze oraz... bardzo doświadczeni.
8. Jeśli widzisz że zupełnie Ci nie idzie używanie środków ochrony – zastanów się czy nie dać sobie
siana. Mogą Ci sprawić więcej kłopotu niż pożytku
9. Jeśli masz środki ochrony i wiesz jak z nich korzystać – to z nich korzystaj. Kilka dni temu (20.03)
brytyjski youtuber i kolekcjoner robiący filmiki o sprzęcie wojskowym i maskach pgaz. opisał, jako
przestrogę dla jemu podobnych, jak został ,,okropelkowany” pod sklepem przez brytyjkę która olała
zasady dystansowania i przeszła koło niego kaszląc (nie miała maseczki) – on zaś nie ubrał do sklepu
żadnej z kilkudziesięciu masek i maseczek jakie ma w domu, bo ,,zakładał że do sklepu ich nie
potrzebuje bo wszyscy będą trzymać się reguły 10ft/3m”. Sprzęt nieużywany chuja daje. Najlepsza
instalacja przeciwoblodzeniowa w samolocie chuja da jeśli jej nie włączysz…

8.2 Typowe (ogólne) FAIL-e

Przed założeniem:

-Zabocenie/nie wzięcie pod uwagi aspektów użytkowania (idę coś załatwić w maseczce albo masce
pgaz. bez mównicy – nie napisałem na kartce o co mi chodzi i nie wziąłem kartki ani długopisu a teraz
nikt nie rozumie ouo ou ouououi i oue ouę ouę ouauam)
-Nieprzygotowanie się do działania (np. nie włożenie rzeczy których będziemy potrzebować do
odpowiedniej kieszeni w kurtce – tak żebyśmy nie musieli potem zmieniać spodni – patrz niżej)
-Nieprzygotowanie się do założenia/niespełnienie warunków (np. nieogolenie się na linii styku maski
lub maseczki z ryjem, nieobcięcie paznokci do rękawiczek – mogą je przedziurawić, btw. pod
paznokciami zbiera się sporo mikrobów więc tak czy siak warto je trzymać krótko w czasie epidemii)

Przy zakładaniu:

-Zabocenie o czymś tak podstawowym że nawet o tym nie myślałem (nie odkorkowałem obu stron
filtropochłaniacza przed wkręceniem/włożeniem do maski pgaz. – gram w LARP-a ,,ryba na lądzie”)
-Założenie w sposób nie dający ochrony (niedokładne dopasowanie maseczki, niedokładne ściągnięcie
pasków maski pgaz. i wprowadzenie nieszczelności – jeśli są drobne to ciul, nie idziemy na zakaźny w
szpitalu czy front I WŚ plus wiele masek już nie jest 100% szczelnych, ale jeśli są poważne to idea
maseczki czy maski zaczyna tracić sens)
-Niesprawdzenie czy środek leży jak trzeba (np. czy maseczka jest szczelna)
-Nie zdjęcie z siebie łapaczy bakterii (zegarek, amulet Nurgle-a, bransoletka) czy utrudniających
używanie (kolczyki, biżuteria, Jedyny Pierścień)

Przy używaniu:

-Zdjęcie środka w czasie używania (,,swędzi mnie nos, muszę się podrapać”)
-Użycie przedmiotów ciężkich do późniejszej dezynfekcji (np. telefon, zegarek który nie jest
wodoodporny – jeśli mamy potrzebę sprawdzać czas a nie mamy łatwego do dezynfekcji zegarka,
warto rozważyć włożenie go w woreczek foliowy do kieszeni i wyciąganie do sprawdzenia czasu)
-Włożenie rąk w tych samych rękawiczkach których używamy do kieszeni spodni (w której potem w
domu będziemy grzebać bo nie będzie się nam chciało zdjąć spodni na 3-6h)

Przy zdejmowaniu:

-Zdejmowanie środka w sposób rozprowadzający skażenie (,,smyrnąłem” nadgarstek ściągając


rękawiczkę drugą dłonią w rękawiczce i go nie umyłem, dotknąłem maseczką (inną częścią niż ta którą
ma przylegać) ryja ściągając ją, ściągnąłem maskę pgaz./maseczkę w tych samych rękawiczkach w
których byłem w rejonie potencjalnie skażonym)
-Nie przeprowadzenie dezynfekcji po powrocie ze strefy (nie wyrzucenie rękawiczek/maseczki
jednorazowej, nie przemycie maski pgaz.) lub przeprowadzenie niewłaściwie (np. brak zmiany
rękawiczek na świeże przed dezynfekcją, użycie agresywnego środka który niszczy np. maskę pgaz. -
vide nie czytanie instrukcji – etc.)
-Przeprowadzenie dezynfekcji tak ,,genialnie” że skaziliśmy np. łazienkę (pociekło z maski na podłogę –
nie zdezynfekowaliśmy podłogi) – czysto teoretycznie dekontaminację powinno się w ogóle robić na
zewnątrz/przed domem...
-Wyrzucenie środka jednorazowego (rękawiczki, maseczka) do kosza z obrotową klapą, której dotknął,
i której za chwilę ja dotknę wyrzucając coś innego
-Skupianie się na środku ochrony tak bardzo, że zapominamy o sprawach prozaicznych (np. ściągnięciu
butów w których byliśmy w miejscu publicznym).
9. Jakie srodki ochrony moge ogarnac z rzeczy w domu i ile dadza?
Czy ochronia tylko innych czy takze mnie?

9.1 Co się nada?

Jeśli chodzi o rzeczy domowe, pole do manewru mamy dość ograniczone. Niemniej wciąż mamy gdzieś
w szafie prawdopodobnie kilka przedmiotów które mogą w jakimś stopniu zwiększyć nasz stopień
ochrony (i to nie tylko innych przed nami):

1) Szmata/chusta/maseczka chirurgicna na ryj

Chusta noszona na ryju po pierwsze zmniejsza szansę na to że my zakazimy innych jeśli nie mamy
porządnej maseczki (pamiętamy cały czas że możemy być zakażeni i nie wiedzieć). Z tego względu od
kilku dni (piszę te słowa 27 marca) w Czechach jest obowiązek zasłaniania ust i nosa.

Po drugie jednak – noszenie czegoś na ustach i nosie chroni również i nas. Jak?

Wielu z nas ma pewne odruchy, które w czasie epidemii mogą decydować o zakażeniu lub nie. Np.
kiedy swędzi nas nos czy okolice ust – możemy bezwiednie, automatycznie się tam podrapać (dłonią
którą przed chwilą dotykaliśmy poręczy w autobusie albo wózka w sklepie). Założenie szmaty na ryj
sprawia, że być może jeśli nasza dłoń napotka szmatę to natychmiast przestaniemy (,,co ja kurwa
robię?”), po drugie – nawet jeśli już, przynajmniej drapiemy się przez tę szmatę (zawsze coś) a nie
bezpośrednio.

Jest to przykład środka ochrony kategorii 3) o której była mowa w części II – środki chroniące nas
przed samymi sobą.

Jeśli chodzi o zdolności filtracyjne tzw. szmaty na ryju – eksperyment [25] pokazał że dobra, czysta
szmata (chusta bawełniana) filtruje 28% cząsteczek jakie próbują przez nie przejść (przez materiał –
do tego dochodzi jeszcze kwestia jak szczelnie przylega nam do ryja, realnie będzie gorzej). To o wiele
za mało by mówić o skutecznej, czy nawet częściowej ochronie przed wirusem.

Nosząc szmatę na ryju trzeba pamiętać o tym, by po każdym wyjściu ją zdezynfekować (jak – to
zależy od szmaty/materiału) lub wymienić, bo w czasie noszenia stopniowo staje się rezerwuarem
mikrobów/wirusów z którymi mieliśmy kontakt obcując z ludźmi. Należy też pamiętać by kichając ze
szmatą na ryju, kichać mimo wszystko w rękaw – przy filtracji 28% szmata nie zatrzyma całego
aerozolu jaki wykichaliśmy i wciąż możemy kogoś zakazić, to nie maseczka chirurgiczna z warstwą
przeciwkropelkową.
2) Okulary przeciwsłoneczne (lub dowolne inne).

News dnia – okulary przeciwsłoneczne chronią przed koronawirusem.

Jak? Tak samo jak szmata na ryj – tworząc barierę między nami i oczami – jeśli będziemy chcieli się
podrapać pod okiem, to albo musimy wsadzić palec pod szkła, albo zdjąć okulary – a w czasie gdy
będziemy to robić, jest szansa że skapniemy się, jaki debilizm właśnie próbujemy odwalić.

Tak, teraz nareszcie masz powód by chodzić jak pedał w okualarch przeciwsłonecznych po zmroku.

Pamiętamy by te przeciwsłoneczne na dzień miały porządny (certyfikowany) filtr UV – noszenie


takich bez to prośba o zniszczony wzrok (blokują światło widzialne – więc źrenica się rozszerza bo jest
ciemniej – ale nie blokują UV – więc przez rozszerzoną źrenicę wpada go więcej niż bez okularów)

3) Gogle narciarskie/ASG/okulary do pływania

Tu sprawa jest prosta – po pierwsze, robią to samo co okulary przeciwsłoneczne (chronią nas przed
naszymi odruchami i ładowaniem łap do oczu), po drugie – jeśli są w miarę szczelne, to w miarę
chronią nas przed zakażeniem drogą kropelkową bezpośrednio przez oczy (na tyle w miarę, na ile w
miarę są szczelne i na ile umiemy ich używać – tj. po każdym użyciu ściągamy je tak by nie nanieść
zakażenia do oczu/nosa/ust oraz dezynfekujemy je).

4) Dowolna szczelna przyłbica

Czy jest to maska spawalnicza (zalecam zastąpienie szybki spawalniczej przezroczystą lub
wykształcenie echolokacji – ważne by była w organach niezasłoniętych maską, np. kolanach,
echolokacja z gęby niewiele da bo będzie interferować z maską), przyłbica do koszenia żywopłotu czy
coś jeszcze innego – każda tego typu szczelna (w znaczeniu bez dziur na powierzchni, wiadomo że od
boków i z dołu przepuszcza powietrze) bariera drastycznie zmniejsza szansę zakażenia drogą
kropelkową bezpośrednio przez oczy, nos i usta. Serio, w podobnych (tyle że certyfikowanych, ale
wiele się nie różnią) chodzą lekarze na zakaźnych. Zmniejsza także (choć niewiele) szansę na zakażenie
drogą kropelkową przez wdychanie. Jedyny problem to ściąganie (tak by się nie zakazić tym co jest na
niej) oraz dezynfekcja – po każdym użyciu musimy albo przemyć spirytusem (i to tak by nie roznieść
zakażenia – najlepiej przed domem), albo zostawić ją w ustronnym miejscu na min. 72h. Oraz ew.
uciążliwość łażenia w tym (acz moim zdaniem, jeśli ktoś wytrzyma w maseczce FFP – przyłbica nie
stanowi dla niego problemu.

Pamiętajmy też, że sama maseczka czy półmaska – nawet FFP – bez przyłbicy (albo chociaż
okularów) tak naprawdę nie daje realnej ochrony (chroni drogi oddechowe, ale wciąż możemy się
zakazić bezpośrednio przez receptory w oczach). Dopiero połączenie obydwu daje realną ochronę.

Przyłbica jest o tyle przyjemnym środkiem ochrony, że jest chyba najłatwiejsza do ogarnięcia (patrz
niżej), choć jak wiadomo – im większy stopień partyzantki tym mniejsza ochrona. Nie ochroni nas w
pełni przed zakażeniem (większość odbywa się jednak kropelkowo – ale przez wdychanie), ale
zmniejszy jego prawdopodobieństwo. To już coś.

Ryc. 9.1 Przyłbica ochronna klasy ,,partyzantka lvl 1” z arkusza folii PVC (ten konkretny egzemplarz
wykonany w Fotoacc w Babicy pod Rzeszowem), czyli jeśli coś jest głupie ale działa to nie jest głupie

Ryc. 9.2. ,,Przyłbica” jednorazowa (faktycznie osłona bo się nie podnosi) klasy ,,partyzantka lvl 99”,
model Bieda-BM-20M1 – czyli jeśli coś jest głupie ale działa to nie jest głupie vol.2. Zrobiona z
tzw. ,,syfu pod ręką” - 4 koszulek na dokumenty (2 zwinięte i opierniczone zszywaczem na opaskę, 2
opierniczone/połączone na bokach i przydupcone u góry do opaski na osłonę). Wyrób jednorazowy
– po użyciu robi ,,sruuuuu” do śmieci bo poprawne odkażenie go jest w zasadzie niemożliwe (chyba
że ,,techniką” odkładania do kwarantanny na 4 dni – jest z plastiku więc wirus przetrwa na niej do
72h w temp. pokojowej). Ile to daje/jak szczelne jest – ciul wie, ale na pewno lepsze niż nic.
Ryc. 9.3 Próba wybronienia się od problemu odkażania maski pgaz. po użyciu – nie do końca udana
bo ,,osłona przyłbicopodobna Bieda Model BM-20M1”, projektowana do noszenia z maseczką
jednorazową, okazała się zbyt ciasna na obwód makówki z maską pgaz. i zbyt krótka (problem ten
producent planuje rozwiązać w modelu BM-20M1PG). W nowszych maskach z wizjerem
panoramicznym jest jeszcze gorzej bo gdy refleksy z wizjera nałożą się z tymi z biedaprzyłbicy to już
zupełnie guzik widać.

5) Rękawiczki jednorazowe

Komentarz zbędny (mam nadzieję).

Przy wszystkich tych środkach nadal obowiązują reguły podane w p.8 (czyli np. po powrocie od ludzi
w przyłbicy trzeba 1. Zdjąć rękawiczki 2. Umyć porządnie ręce 3. Założyć nowe rękawiczki 4. Dopiero
teraz zdjąć przyłbicę/dotknąć głowy 5. Zdezynfekować przyłbicę 6.Wyrzucić rękawiczki 7. Umyć ręce
porządnie jeszcze raz).

9.2 Robienie z siebie debila

,,Dżon, czy naprawdę oczekujesz że będę robił z siebie debila i biegał po ulicy w jakiejś
przyłbicy/masce spawalniczej/okularach przeciwsłonecznych w nocy?”

Po pierwsze, niczego od nikogo nie oczekuję. W ogóle to mam wątpliwości czy do tego miejsca w
tekście dojdzie więcej niż jakieś 3-4 osoby. Zrobicie jak uważacie. Btw. jeśli już tutaj czujecie opór
przed ,,ostracyzmem społecznym”, to nie macie po co czytać części IV – bo w masce pgaz. na pewno
do ludzi nie wyjdziecie. Tych zaś którzy się zastanawiają poważnie nad tą kwestią odysłam do dodatku
nr 1 – ,,cebulstracyzm januszowy” (na końcu):
10. Maseczki chirurgiczne

10.1 Co dają maseczki chirurgiczne? Czy jest sens je używać? Czy chronią nas przed zakażeniem?

Głównym zadaniem maseczki chirurgicznej jest ochrona pacjenta przed lekarzem (aby lekarz podczas
np. operacji nie zakaził pacjenta swoimi drobnoustrojami).

Ale czy maseczka chirurgiczna chroni w jakikolwiek sposób noszącego ją? Odpowiedź brzmi: Tak – na 3
sposoby:

1. Chronią nas przed przypadkowym dotknięciem ręką ust/nosa/ryja (patrz roz. 9)


2. Chronią przed zakażeniem bezpośrednim drogą kropelkową dla cząsteczek o większej średnicy (nie
filtrują tak dobrze jak maseczki z filtrem), pod warunkiem że połączymy je z ochroną oczu.
3. Chronią częściowo przed wdychaniem powietrza z wirusem - ,,częściowo” bo po pierwsze, materiał
maseczki chirurgicznej nie filtruje tak dobrze jak tej z filtrem FFP2/3, po drugie – maseczka
chirurgiczna jest z definicji nieszczelna.

O ile sam materiał maseczki chirurgicznej nie jest takim złym filtrem – testy pokazały że filtruje
znośnie (choć FFP2/3 to to nie jest, to wykazano że materiał porządnej maseczki chirurgicznej jest w
stanie wyłapać 80% cząsteczek [25, 26] – czyli praktycznie na poziomie FFP1. Mowa prawdziwej
chirurgicznej z barierą, nie bawełnianej bez bariery, czy to aptecznej czy szytej w domu – materiał
tych drugich prawdopodobnie filtruje tyle ile zwykła bawełna czyli 28%), o tyle ta chirurgiczna po
prostu nie przylega szczelnie do ryja (celowo – dla wygody lekarza). To znaczy że o ile przy
kaszleniu/wydychaniu spełnia swój cel (chroni innych przed nami – patrz [19]), nie spełnia go tak
dobrze przy wdechu – wówczas część powietrza zasysamy bokami maseczki i to powietrze zupełnie
omija materiał/nie jest nijak filtrowane. Niektórzy kombinują jak obejść tę kwestię (czytałem np. o
pomysłach przyklejania sobie maseczki chirurgicznej do ryja taśmą – serio), ja uważam że, poza
jednym wyjątkiem (p. 10.3) nie ma to sensu.

Nie znaczy to że maseczka chirurgiczna nie chroni w ogóle. Pewien eksperyment [24, 25, 26] pokazał
że maseczka chirurgiczna (prawdziwa, nie szyta w domu, nie bawełniana bez warstwy
antykropelkowej), gdy weźmie się pod uwagę zarówno zdolność materiału (ile przepuszcza materiał)
jak i jej nieszczelności (ile wsysamy bokami) wciąż zapewnia ochronę na poziomie 63%. Ponownie,
jest to za mało by mówić o skutecznej ochronie (maseczki z filtrem FFP2/N95 używane przez lekarzy
dają 94/95% - a część i tak się zakaża) ale nie jest to też ,,nic” o którym mówią ciągle media.
Nieprawda że maseczki chirurgiczne w ogóle nie chronią – coś tam chronią, tylko o wiele za mało.
Czy ma to znaczenie – ktoś powie że 63% to więcej niż 0%. Inny – że za mało to za mało i czy na
kolosie brakło ci 5 czy 20 pkt. - oblałeś to oblałeś.

Ja powiem że to bez znaczenia – bo obecnie każdy powinien zasłaniać ryj w miejscach publicznych –
nie dla własnej ochrony, dla ochrony innych. A kto ma jeszcze kilka szt. maseczek jednorazowych (a
nie ma nic lepszego) – powinien ich używać w tych sytuacjach gdy musi wyjść do ludzi. Kto ma
więcej – powinien zostawić sobie 5-10 szt. a resztę natychmiast oddać do szpitala/przychodni.
Powtórzę jeszcze raz – nie wiesz czy jesteś zakażony, więc zachowuj się tak jakbyś potencjalnie był.
Pierdolenie pt. ,,nie muszę zakrywać ryja jeśli jestem zdrowy” jakie biegało w internetach pora już
wywalić do śmietnika.

Przypomnienie – maseczka chirurgiczna to sprzęt jednorazowy i jeśli ma działać poprawnie – to


powinno się jej używać JEDEN RAZ i to nie za długo (w miarę jej używania wilgotnieje od pary w
wydychanym powietrzu i przestaje spełniać swój cel). Przed pandemią mówiło się o regule 15min., w
tym momencie przy braku maseczek stosuje się zasadę ,,aż zwilgotnieje”.

UWAGA! Jeśli jednak ktoś stwierdzi ,,lepsze te 63% niż nic” i postanowi używać maseczki chirurgicznej
jako środka ochrony także siebie przed innymi – wówczas trzeba to robić wedle reguł jakie podałem
dla maseczek przeciwpyłowych (patrz dalej), w szczególności – nie dotykać jej w trakcie używania oraz
ściągania (jeśli faktycznie jakoś wyfiltruje wirusa to wirus zostaje na jej powierzchni) i ściągając ją
uważać by nie pacnąć się nią w twarz/przejechać zewnętrzną częścią po ustach etc. Więcej w rozdziale
11 – jeśli ktoś faktycznie zdecyduje się na używanie maseczki chirurgicznej do ochrony siebie, niech
przeczyta roz. 11 uważnie.

Ryc. 10.1 – UWAGA! To nie jest maseczka chirurgiczna! Na zdjęciu maseczka higieniczna bawełniana
(które niektórzy sprzedają jako ,,chirurgiczne”). Taka maseczka chroni znośnie innych przed nami i
dobrze jest ją nosić – ale prawie zupełnie nie chroni nas (jej poziom ochrony to praw. jakieś 22-28%).

Ryc. 10.2 – Maseczka chirurgiczna. Od higienicznej bawełnianej odróżnia ją warstwa/bariera


przeciwkropelkowa (poza tym są identyczne). Taka maseczka chroni bardzo dobrze innych przed
nami, a także w pewnym stopniu nas (poziom ochrony 63%). Kto ma takie – nie używać! Oddać do
przychodni albo szpitala – tam ich teraz bardzo potrzebują, a szyte w domu ani papierowe-
higieniczne takich nijak nie zastąpią lekarzom.
10.2 Dziwna statystyka

Według pewnej statystyki [24], pielęgniarki noszące maseczki chirurgiczne (dające ochronę 63% z
powodu nieszczelności, 80% dawałyby gdyby były szczelne) pracujące w szpitalach zakażały się
wirusami przenoszonymi analogicznie jak SARS-CoV-2 prawie tak samo często jak pielęgniarki
używające maseczek FFP2/N95 (ochrona 94/95% przy poprawnym założeniu) – różnica była
minimalna, mimo iż FFP2/N95 to o wiele lepszy sprzęt niż chirurgiczna. Część ludzi uznaje to za dowód
że maseczki chirurgiczne ,,chronią równie dobrze jak FFP2/N95”. Ja uważam co innego.
Moim zdaniem statystyka ta pokazuje nie zajebistość chirurgicznych (ani nie mierność FFP2/N95), tylko
że nawet personel medyczny oblewa ,,test” poprawnego używania środków ochrony – innymi słowy,
uważam że to nie maseczki chirurgiczne są takie super, tylko wiele osób objętych statystyką popełniało
różnorakie fail-e (nieszczelne założenie FFP2/N95, dotykanie jej gdy była już na ryju, nieumiejętne
ściąganie etc.) które zmniejszyły skuteczność FFP2/N95 do poziomu maseczki chirurgicznej. Druga
możliwość to że pielęgniarki z FFP2/N95 z racji lepszej ochrony częściej miały kontakt z zakażonymi
pacjentami/spędzały z nimi więcej czasu, podczas gdy te w chirurgicznych starały się izolować. Trzecia
opcja – to że jedne i drugie nie miały okularów ochronnych czy przyłbic, i łapały zakażenie
bezpośrednio drogą kropelkową przez oczy. Jeśli mam rację – pokazuje to że nawet najlepsza maseczka
guzik da, jeśli nie używamy jej umiejętnie (patrz dalej) – i że nawet profesjonalistom zdarzają się
wpadki - oraz jeśli nie mamy do niej uzupełniającej ochrony (okulary ochronne/gogle/przyłbica). To
oczywiście tylko moja teoria.

10.3 Uwaga na januszy biznesu

W USA już pojawili się sprzedawcy, którzy sprzedają maseczki chirurgiczne jako ,,przeciwpyłowe” FFP -
to bullshit, maseczka przeciwpyłowa (patrz roz. 11) to zupełnie co innego, wystarczy porównać zdjęcia.

10.4 Czy maseczkę chirurgiczną da się jakoś wykorzystać do realnej ochrony?

Tak, da się – w połączeniu z maską przeciwgazową MUA lub MC-1 z wężem do której nie mamy
zdatnego filtropochłaniacza. Będzie o tym mowa w rozdziale poświęconym ,,słoniom” i robieniu do
nich filtra domowej roboty – tutaj maseczka chirurgiczna, przy braku maseczki przeciwpyłowej FFP2/3
na ,,dawcę” może być jej (gorszym) zamiennikiem (jak wspominaliśmy, sam materiał w chirurgicznej
blokuje 80% czyli nie filtruje aż tak źle, problemem jest żałosna szczelność chirurgicznej).

10.5 Ciekawostka: problemy amerykańskiego świata – czyli ,,mask” vs. ,,respirator”

Jeśli poczytacie źródła amerykańskie – z początku nie będą miały sensu. Konieczny jest słownik – in
‘murica:
Maseczka chirurgiczna = mask/surgical mask
Maseczka przeciwpyłowa jednorazowa = respirator (xD)
Maska przeciwpyłowa wielokrotna = też respirator (xD xD)
Maska przeciwgazowa = gas mask (,,maska gazowa” xD xD xD)
Respirator (taki z OIOM-u) = ventilator (xD xD xD xD)
Ryc. 10.3 Just USA things – czyli czemu w USA pisali ,,masks don’t work”
11. Maseczki przeciwpyłowe i laboratoryjne z filtrem

11.1 Co dają maseczki przeciwpylowe? Czy jest sens je używać?

Tak, jest. Jeśli wiesz co robisz.

Maseczki przeciwpyłowe, w przeciwieństwie do chirurgicznych, po pierwsze mają wbudowany filtr


(lepszej lub gorszej klasy), po drugie – mają konstrukcję która (w teorii) pozwala na szczelne
dopasowanie ich do ryja (w praktyce osoby z ,,niestandardowym” ryjem – np. ja – mogą o 100%
szczelności zapomnieć). Dają więc realną ochronę – i to w obie strony, ponieważ chronią zarówno nas
przed innymi, jak i innych przed nami (powietrze i przy wdychaniu i wydychaniu przechodzi przez filtr).

Równocześnie też stwarzają pewne problemy. Po pierwsze, chodzenie w nich nie należy do
przyjemnych (ciepło i wilgotno). Po drugie, jeśli używający jest debilem – mogą zwiększyć ryzyko
zakażenia zamiast je zmniejszyć. Wynika to z faktu że podczas chodzenia w maseczce filtr chłonie
drobnoustroje z otoczenia jak gąbka (także te które bez maseczki może jakoś ominęłyby nasze usta i
nos i, że tak powiem, przeszły obok). Dopóki mamy ją na mordzie jest git – bo zostają na filtrze.
Natomiast jeśli nieumiejętnie ją zdejmujemy – i zamiast zdjąć ją bezkontaktowo (łapiąc tylko za
gumkę) chwycimy za samą maseczkę (a potem tą dłonią dotkniemy czegoś jeszcze, np ryja) albo
zdejmując za gumkę maseczka nam ,,kojfnie” w bok i pacnie po ryju – to wówczas mamy efekt
ujemny zamiast dodatniego… Odsyłam tutaj do linku:

https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Po-co-wszyscy-nosza-maseczki-n143585.html

Ponadto sama maseczka nie daje pełnej ochrony twarzy bo nie chroni oczu – do full wypasu
potrzeba jeszcze szczelnych gogli lub tzw. przyłbicy. M.in. z tego powodu jak już jebnie do reszty to
osobiście wolę popierdzielać w masce pgaz. która ma wszystko w pakiecie (dla lekarzy niestety nie
wchodzi w grę bo wojskowe maski są zbyt duże/nieporęczne).

11.2 Zalety i wady maseczek przeciwpyłowych

Zalety:

-Akceptowalne społecznie (ludzie się nie gapią w czasie epidemii)


-RELATYWNIE łatwe w użyciu (co nie znaczy że nie da się tego spierdolić jeśli jest się ,,utalentowanym”)
-Są jednorazowe – nie trzeba się męczyć z dezynfekcją, po prostu je wywalamy
-Chronią w obie strony (Ciebie przed innymi i innych przed Tobą)

Wady

-Wyglądasz jak pedau a nie stalker


-Ciepło, wilgotno, chujowo, niski komfort oddychania
-Nie chronią oczu (potrzebne są do nich gogle, przyłbica albo przynajmniej okulary ochronne)
11.3 Rodzaje maseczek przeciwpyłowych

A) Maseczki klasy G (Gun-Wo)

Ryc. 11.1 Chińska maseczka przeciwpyłowa (brawa dla tłumacza który z ,,dust mask”
zrobił ,,higieniczna”) klasy G (Gun-Wo) – zero atestu, filtr bez normy (żadnego info na pudełku jakiej
klasy). Kiedyś kupiłem bo były tanie. Lepsze niż nic, ale ,,dobrym środkiem ochrony” to to nie jest…

Każdy chyba miał ją w ręce. Tani, chiński szajs, przed pandemią dostępny w Castoramie czy innym Obi
w ilościach hurtowych (teraz nawet tego nie ma). 50 szt. tego ścierwa zwykle kosztuje tyle co 2-3 szt.
certyfikowanych FFP. Filtr bez żadnego oznaczenia, normy ani atestu, brak okresu przydatności do
użycia (nieskończoność xD) – bo jak i filtr zwykły, bez bajerów/absorbentów, to co ma się w nim
przedatować? Do tego w przypadku tych które mam dopasowanie ich do kształtu ryja jest niemożliwe
– albo przepuszcza górą (najgorzej bo ,,wieje” w oczy), albo dołem, a jeśli w końcu uda się je szczelnie
dopasować – to wchodzą mi na oczy (co jest chyba najgorsze z punktu widzenia ochrony)… Innymi
słowy, daje niewiele (jeśli chodzi o ochronę nas, powinny wciąż nieźle chronić innych przed nami)...

Z drugiej strony – wciąż chronią nas lepiej niż chirurgiczne (bo są mimo wszystko szczelniejsze). Jak
dobrze? Zależnie od egzemplarza maseczki (jak dobrze jesteśmy w stanie ją dopaosować – jeśli w
ogóle) i egzemplarza filtra, ale nawet najlepsze sztuki szału nie robią.
B) Maseczki certyfikowane klasy FFP (EU)/N (USA)

Ryc. 11.2 – maseczka FFP1 (wykopana w garażu, przedatowana w 2013 ale prawilnie
przechowywana i wciąż w szczelnym, oryginalnym opakowaniu), oznaczenie u dołu maseczki

Ryc. 11.3 – maseczka FFP1 – oznaczenie i gdzie go szukać na etykiecie

Ryc. 11.4 – maseczka FFP2 bez zaworu – zdjęcie z neta, bo nie posiadam (jak wszycy teraz). Dopiero
maseczka z filtrem FFP2 (właściwie przechowywana, formalnie też nieprzedatowana) jest uznawana
za adekwatny środek ochrony przed SARS-Cov-2
Ryc. 11.5 – maseczka FFP3 z zaworem – zdjęcie z neta, bo też nie posiadam

[Adnotacja do Ryc. 11.4 i 11.5: Nie sugerować się wyglądem – to że maseczka ma zawór na przedzie
(jak na ryc. 11.5) albo po bokach nie znaczy że lepiej filtruje od tej co nie ma (choć łatwiej się w takiej
z zaworem oddycha i przyjemniej chodzi), liczy się klasa filtra.]

Prawdziwe maseczki przeciwpyłowe, a także (FFP2/3) laboratoryjne/medyczne. Filtrują pyły, aerozole,


mgły.

Jeśli chodzi o same klasy i poziomy filtracji filtrów, wyglądają one następująco:

Deklarowany stopień filtracji cząsteczek (producent deklaruje że żaden egzemplarz – poprawnie


przechowywany i nieprzedatowany - nie będzie filtrował gorzej niż...), przy założeniu że maseczka jest
szczelnie nałożona (całe powietrze wchodzi przez filtr, nic nie wchodzi bokiem):

Maseczki z EU:

P1/FFP1 – 78% (niektóre źródła podają 80%, inne podają 75%)


P2/FFP2 – 92% (niektóre źródła podają 94% i uznają FFP2 za odpowiednik 95% N95 z USA, inne
podają 89%) - tego używa personel medyczny w większości europy
P3/FFP3 – 98% (niektóre źródła podają 99.95% i uznają FFP3 za odpowiednik N99 lub N100 z USA,
inne podają 95%, jeszcze inne twierdzą że o ile P1/FFP1 oraz P2/FFP2 to to samo, to P3 i FFP3 już nie i
P3 ma 99.95% a FFP3 99%, jeszcze inne – że P dotyczy filtrów a FFP maseczek, co jest logiką nie na mój
łeb [27, 29, 30, 38]) - tego (podobno – niepewne źródło) używa personel medyczny w Finlandii

(ogólnie to widzę tu niezły burdel informacyjno-normatywny – widać że EU maczała w tym palce)

Maseczki z USA:
N/R/P (z punktu widzenia ochrony biologicznej nie ma różnicy) + cyfra, gdzie cyfra to % filtracji, np.:
N91 – 91%
N95 – 95% - tego używa personel medyczny w USA stykając się z potencjalnie zakażonymi
N99 – 99%
N100 – 99.97%

Jak widać, najtańsza FFP1 szału nie robi – 20-25% cząstek (np. powietrza z wirusem) może się
przedostać przez filtr. Jest też daleko od N95 używanej przez lekarzy w USA, które przepuszczają
max. 5%. Oczywiście nawet P1/FFP1 jest o niebo lepsza niż chirurgiczna czy Gun-Wo.
[Dla debili: Im wyższy numer, tym lepszy filtr – FFP2 jest lepszy niż FFP1, N95 lepszy niż N91 etc.]

11.4 Z zaworem i bez

Wspominaliśmy o maseczkach z zaworem (zaworami) i bez (porównaj ryc. 11.5 i 11.4). Te z zaworem
są wygodniejsze (oddycha się łatwiej – powietrze wchodzi przez filtr ale wychodzi przez zawór przez co
wilgotne powietrze nie kotłuje się pod ryjem) i wolniej wilgotnieją ale gorzej chronią innych przed
nami – powietrze wychodzące z naszego ryja nie jest filtrowane (trochę jak w masce pgaz.). Lekarze
w szpitalach, gdy nie mają maseczek bez zaworu a chcą chronić pacjentów, zakładają na maseczkę z
zaworem maseczkę chirurgiczną lub higieniczną bawełnianą.

11.5 Oczy, oczy, oczy (dłonie też)

Raz jeszcze: maseczki z filtrem nie zapewniają pełnej ochrony ryja, jeśli nie połączymy ich z goglami,
przyłbicą lub przynajmniej okularami ochronnymi (takimi które zachodzą na boki i dochodzą blisko
czoła). Co z tego że mamy dobrą ochronę ust i nosa jeśli ktoś nam ,,fuknie” w oczy.

To samo tyczy się dłoni (rękawiczek) – maseczka i gogle niewiele dadza, jeśli nieświadomie podrapiesz
się po policzku/skroni (a potem po zdjęciu środków ochrony rozniesiesz to po całej mordzie).

Ponadto pamiętajmy, że nawet maseczki medyczne FFP2 filtrują tylko 92-94% cząsteczek, 6-8%
przechodzi – wracam tu do syndromu ADAC/ABS i przestrzegam przed ,,inteligentnym inaczej”
pomysłem pt. ,,mam maseczkę FFP2 – mogę robić co chcę”. Nawet lekarze w szpitalach, przeszkoleni
(bardziej odporni na fail-e), zakażają się SARS-Cov-2 prędzej czy później pomimo ich noszenia… Jest
powód czemu Car północy, Patron Gazu, Pan na Krymie, Kinżał trenujący judo na kurhanach swych
wrogów, Wladimir Wladimirowycz, gdy niedawno odwiedział szpital z zakażonymi w Moskwie, wlazł
tam nie w maseczce z goglami czy przyłbicą i płaszczu tylko pełnym skafandrze biologicznym...

11.6 Szczelność panie, szczelność!

Musimy pamiętać, że maseczka jest tak dobra jak szczelna. To jest główny problem z maseczkami
chirurgicznymi – mają przerwy przez które wchodzi niefiltrowane powietrze. Ergo, jeśli mamy do
wyboru lepiej przylegającą FFP1/FFP2 i gorzej leżącą FFP3 – lepszym wyborem może być ta pierwsza.
Nie będę się rozpisywał, zamaist tego obejrzyjcie:
Avoid these Dust Masks!:
https://www.youtube.com/watch?v=uk2QpEbnx8c

11.7 Z dwojga złego co wybrać – maseczkę P1/FFP1 czy chirurgiczną?

Odpowiedź: P1/FFP1

To prawda, pisałem że materiał dobrej maseczki chirurgicznej filtruje 80%, a FFP1 – 75-80%, a więc
pozornie chirurgiczna jest lepsza. Spoko, ale pisałem też że chirurgiczna ma luki po bokach i w efekcie
jej realny poziom ochrony spada do 63% - a to grubo za mało. Z kolei dobra FFP1 będzie
zaprojektowana tak by przylegać szczelnie do ryja – a więc jest szansa że faktycznie wyciśnie te 75-80%

11.8 Jak używać maseczek z filtrem (nie idąc na oddział zakaźny szpitala)?

Przed wyjęciem z pudełka

-Ogolić ryj w rejonie styki maseczki z ryjem (usunięcie zarostu - zwiększenie szczelności)
-Pozbyć się wszystkiego co może przeszkadzać i/lub łapie mikroby (biżuteria, okulary, zegarek etc.)
-Umyć dokładnie ręce

Zakładanie

1.Przejrzeć instrukcję i sprawdzić czy nie ma jakichś odstępstw od normy dla konkretnego modelu
2.Obejrzeć i sprawdzić czy maseczka jest cała. Jeśli uszkodzona – wziąć inną, chyba że nie mamy
3.Jeśli mamy długie włosy – odgarnąć je dokładnie za plecy (a najlepiej chodzić na łyso)
4.Położyć maseczkę na dłoni częścią zewnętrzną do dołu
5.Przyłożyć dłoń z maseczką do ryja, paski wiszą luźno z przodu
6.Drugą dłonią założyć paski na głowę. Nie krzyżować ich
7.Położyć palce wskazujące i fucker-y z obu stron na górze metalowego klipsa (jeśli jest)
8.Przesunąć palcami w dół po klipsie i dogiąć go do kształtu naszego zrytego nochala
9.Następnie jeśli konstrukcja maseczki na to pozwala – podociskać na krawędziach maseczki
10. Położyć obie dłonie na maseczce, wciągnąć powietrze – sprawdzić szczelność (czy się przyssiewa)
11. Położyć obie dłonie na maseczce (najlepiej na środku) i wypuścić powietrze – sprawdzić szczelność
12.Jeśli powietrze spierdziela w rejonie nosa, spróbować inaczej docisnąć klips. Jeśli spierdziela na
krawędziach – zmienić ułożenie pasków.
13.Jeśli metody z p.12 nie pomagają – użyć innego modelu/rozmiaru maseczki, albo – jeśli to jedyny
model/rozmiar/egzemplarz jaki mamy, wzruszyć ramionami, stwierdzić ,,lepszy rydz niż nic” po czym
odwalić klasycznego polaka mówiąc ,,przynajmniej inni łażą w chirurgicznych/bez żadnych/mają
jeszcze gorzej”

Patent: Jeśli maseczka nie przylega dostatecznie dobrze, spróbuj założyć paski na krzyż (paski
przymocowane do dołu maseczki załóż na górę głowy, a te do góry maseczki – na dół głowy)
Noszenie

-Nie drapać się po ryju (zasadniczo to czy mamy maseczkę czy nie i tak w czasie pandemii nie
powinniśmy)
-Nie dotykać/macać bez potrzeby dłońmi którymi dotykaliśmy czegokolwiek w strefie skażonej
-Nie poprawiać, przesuwać, dopasowywać
-Nie dotykać też gołymi dłońmi albo dłońmi w tych samych rękawiczkach których będziemy używać do
innych rzeczy

(Ogólnie: nie skazić maseczki skażonymi dłońmi, i nie skazić dłoni potencjalnie skażoną maseczką)

Zdejmowanie

-Nie dotykać maseczki!


-Zdjąć rękawiczki w których byliśmy w strefie potencjalnie skażonej!
-Umyć ręce przed zdejmowaniem!

1.Chwycić za paski z tyłu głowy, można jedną dłonią dolny pasek a drugą górny
2.OSTROŻNIE zdjąć maseczkę za paski, nie dotykając jej ani nie pacając/smyrając się nią
przypadkowo po ryju
3.Dalej trzymając za paski lub pasek i nie dotykając jej (od środka też – wg. niektórych źródeł, pod
koniec używania może być już skażona także w niektórych miejscach części wewnętrznej)
4. Wywalić do śmieci bez robienia fail-a (np. dotykając nią drzwiczek od śmietnika czy swoich ubrań)
5. Umyć dokładnie ręce (jeszcze raz)
6. Wypowiedzieć na głos ,,ja pierdolę, następnym razem zamiast sypać na nich kurwami poprę ten
jebany protest lekarzy” (nie dotyczy osób które popierały ostatni)

Tak wykonana procedura użycia powinna być wystarczająca do sytuacji w jakich znajdą się ludzie, dla
których piszę te wypociny. Jeśli powyższy opis jest niejasny – odsyłam do źródeł poniżej (pierwsze
także w folderze w którym znajduje się ten tekst):

Instrukcja dla personelu medycznego (ale nie z zakaźnego) z USA:


https://www.cdc.gov/niosh/docs/2010-133/pdfs/2010-133.pdf

Instrukcja jednego z producentów (3M):


https://www.youtube.com/watch?v=05wyH1-mLGk

A jak z grubsza wygląda (powinna wyglądać) procedura dla lekarzy i personelu w szpitalu na
zakaźnym? Ponownie odsyłam do linku (punkt 5., wraz z przestrogą dla zwykłych ludzi – żeby sobie
maseczki jednak odpuścili):

https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Po-co-wszyscy-nosza-maseczki-n143585.html
11.9 Typowe fail-e z maseczkami jednorazowymi

-Nieszczelne założenie/niepoprawne dopasowanie maseczki


-Nie umycie rąk na którymś etapie (np. przed wyciągnięciem maseczki z pudełka, po zdjęciu)
-Dotknięcie maseczki skażoną dłonią (skrócenie czasu jej działania)
-Dotknięcie skażonej maseczki dłonią i rozprowadzenie mikrobów
-Macanie/poprawianie/przesuwanie maseczki po założeniu i zwiększanie szansy na 2 fail-e opisane
wyżej
-Dotknięcie nieosłoniętej części ryja (bo np. zaswędziało na skroni/policzku) skażoną dłonią
-Nieubranie osłony oczu + dostanie krytycznego kicha na ryj od kogoś
-Pacnięcie się w ryj skażoną maseczką podczas ściągania
-Pacnięcie się j.w. ale w nos, usta lub oko – EPIC FAIL! COV-2 WINS! FLAWLESS VICTORY! FATALITY!

11.10 Wirus mniejszy niż struktura maseczki, czyli o mikronach i przenikaniu

,,A bo media mówiom, że te maseczki z tym filterem FFF w ogóle nie blokują koronawirusa, bo jest
za mały”

W mediach krąży czasem info że nawet maseczka z filtrem P2/FFP2 nie daje żadnej ochrony przed
SARS-CoV-2. Business Insider – taki portal który ma w zwyczaju pisać o wszystkim, czyli można
podejrzewać że jego dziennikarze nie znają się na niczym – pisał że chronią tylko przed kropelkami z
wirusem, ale już nie przed aerozolem z wirusem bo wirus SARS-CoV-2 ma 0.02-0.05 mikrona, a filtry
FFP2/N95 blokują cząsteczki tylko do 0.3 mikrona.

Gówno prawda.

Filtry FFP2/N95, FFP1 czy nawet materiał maseczki chirurgicznej są w stanie wyłapać SARS-CoV-2 –
wirus co prawda przeleciał by przez nie bez problemu gdyby poruszał się prosto – ale się nie porusza,
bo obiekty tej wielkości poruszają się ruchem zygzakowatym, a nie lecą prosto przed siebie. W efekcie
mimo że przerwy między włóknami filtra teoretycznie wynoszą 0.3 mikrona, faktycznie są w stanie
zatrzymać większość wirusów (jak dużą większość – patrz wyżej na klasy filtrów). Fun fact: gdyby wirus
był większy i miał właśnie ok. 0.3 mikrona, wtedy byłoby przerąbane bo cząstki tej wielkości mogą się
już poruszać po linii prostej – dlatego maseczki mają problemy z wyłapaniem właśnie cząsteczek 0.3
mikrona – łapią większe, łapią mniejsze, ale z tymi mającymi akurat 0.3 sobie niezbyt radzą.
Zainteresowanych zagadnieniem odsyłam do [24, 25, 26, 27].

11.11 Termin ważności maseczek

A co jeśli maseczka jest przedatowana/ma ponad 3 lata (ale była szczelnie zamknięta)? Dobre
pytanie. Szukałem na nie odpowiedzi – i guzik znalazłem. Tzn. znalazłem – na stronie jednego z
producentów (3M) było info że czas przydatności wynosi 3 lata, a po tym czasie ,,is less likely to
perform at its full potential” bo materiały takie jak pasek czy pianka na nos mogą stracić elastyczność i
maseczka może nie dać się szczelnie dopasować (tyle że to od razu wiemy/czujemy, a z dopasowaniem
i nówki bywają problemy) – tja, bo zahermetyzowaną gumkę i piankę szlag trafia w 3 lata… - a ponadto
,,maseczka przedatowana może nie spełniać norm certyfikacyjnych”. Biorąc pod uwagę że w artykule
producenta pt. ,,Dlaczego maseczki mają datę przydatności?” wyjaśnienie pytania zajmowało 5%
artykułu i guzik wyjaśniało (cała reszta była o tym 1. jak je przechowywać – że w szczelnym
opakowaniu, i nie na/w słońcu/mrozie/upale/wilgoci/pyle/skażeniu/gównie/chemikaliach – dzięki,
3M, w życiu bym się nie domyślił – oraz 2. ,,Teraz, skoro wiesz już czemu mają datę przydatności” - nie,
kurwa, dalej nie wiem - ,,możesz być ciekaw co zrobić z twoim zapasem gdy się przedatuje”), tak jakby
producent chciał się wybronić od tematu - doszedłem do wniosku że nie dzieje się nic, po prostu
producent przywalił tę datę przydatności:

1. Żeby ludzie wywalali stare i kupowali nowe/dawali zarobić


2. Bo certyfikat jest 3-letni.

Innymi słowy, jeśli maseczka FFP była trzymana w szczelnie zamkniętym woreczku, to nawet 10 lat
po terminie powinna filtrować równie dobrze – co najwyżej gumki mogły sparcieć i trzeba będzie coś
pokombinować (np. uciąć je przy maseczce i dowiązać nowe – ale tak by ,,ciągnęły” w taki sam
sposób).

A jeśli opakowanie było nieszczelne? Wtedy zależy jak długo było nieszczelne i gdzie leżała, filtr
rozhermetyzowany wyłapuje przez lata drobiny z powietrza w szafie/garażu i traci własności. W
drugim najgorszym wypadku daje tyle co chińska typu Gun-Wo (acz może przynajmniej porządną
FFP będzie dało się dopasować do ryja). W pierwszym po prostu zapleśnieje (ale to widać/czuć).

Oprócz filtra niektóre maseczki mają również proste pochłaniacze gazów z węgla aktywnego – w
większości przypadków służą one do pochłaniania smrodu (gazu bojowego to one nie pochłoną), acz
trafiłem na jeden model opis którego sugeruje że węgiel bierze udział w procesie filtrowania
cząstek/pyłów (w.g. opisu maseczka – klasy FFP3 – składa się z ,,filtra FFP1 i filtra z węglem
aktywnym”). Może to pomyłka, a może faktycznie filtr węglowy bierze istotny udział w filtracji – w
takim wypadku maseczka tego typu, jeśli była rozhermetyzowana, zleci w dół z FFP3 na FFP1 (węgiel
aktywny traci właściwości przy dłuższym kontakcie z powietrzem).

Reasmując: Moim zdaniem, nie ma znaczenia czy maseczka jest po dacie ważności czy nie – ważne
czy opakowanie w którym była trzymana było szczelne i czy była odpowiednio przechowywana. Tu
uwaga do tych którzy – jak już ceny wrócą do normy - będą kupować na zapas maseczki na ew. powrót
wirusa w 2021 – po kupieniu warto wsadzić je w dodatkowy, drugi woreczek plastikowy i owinąć, lub
drugi woreczek strunowy – zmniejsza to szansę rozhermetyzowania (jeśli przypadkiem nadszarpiemy
woreczek zewnętrzny, do wewnętrzny/oryginalny nadal ma szansę być cały).

UWAGA! powyższy fragment tyczy się maseczek jednorazowych – jeśli chodzi o przedatowane
filtropochłaniacze do masek pgaz., sprawa nie jest taka prosta – będzie to omówione w części IV.
11.12 Jak długo mogę używać maseczki przeciwpyłowej lub medycznej? Czy mogę jej użyć więcej niż
jeden raz?

1) Jak długo

Przed wybuchem epidemii przyjmowano że maseczki FFP2 (medyczne) można używać do 2h


przebywania w strefie potencjalnie skażonej, potem trzeba je zmienić. Obecnie (II poł. marca) we
Włoszech, z palącego braku maseczek rozciągnięto ten czas do 6h. Jeśli chodzi o przebywanie poza
strefą skażenia – tutaj ograniczenia jako takiego nie ma, więc stosuje się ograniczenia praktyczne:

1. Dopóki się nie zapcha pyłkami w zwykłym powietrzu i mamy problem z oddychaniem (co ogranicza
nas tylko w teorii - praktycznie może trwać nawet 11 dni [36] – te filtry trzymają się długo – więc to nie
problem)
2. Dopóki nie musisz jej zdjąć z przyczyn praktycznych (np. napić się, rzygnąć etc.)
3. Dopóki nie dostaniemy w niej pierdolca, bo dłuższe w niej chodzenie nie należy do przyjemnych
doświadczeń.

2) Czy można używać maseczki jednorazowe wielokrotnie?

Prosta odpowiedź – nie, pacanie, czego nie rozumiesz z ,,jednorazowe”?

Odpowiedź skomplikowana: Teoretycznie pod żadnym pozorem nie powinno się ich używać
wielokrotnie (od tego są maski wielokrotnego użytku) i muszą być wyrzucone po pracy w strefie
skażenia. Nie zdziwi chyba jednak nikogo jeśli powiem, że w tym momencie we Włoszech, Hiszpanii
oraz USA biegają procedury oraz kryteria wielokrotnego używania maseczek jednorazowych (jak oraz
kiedy można a kiedy nie), bo jest ,,chujowo i niestabilnie” z dostawami…

Miałem te procedury oraz kryteria opisać w razie W – ale po przeczytaniu, dałem sobie siana. To nie
na mój łeb – i czytajacych to raczej też nie. Podejrzewam że tak jak można sobie zrobić więcej szkody
niż pożytku używając nieumiejętnie maseczek z filtrem, tak można zwiększyć zamiast zmniejszyć ryzyko
zakażenia próbując stosować te patenty ze szpitali apokalipsy będąc jełopem – czyli tym kim w tym
temacie jestem ja i Wy. Tak więc uważam że jeśli ktoś ma tę 1,2 czy 5 maseczek FFP – najlepiej będzie
jeśli będzie ich używał jednorazowo i nie kombinował. Jeśli ma tylko jedną – to niech po prostu
wybierze właściwy moment na jej użycie (np. wypad do sklepu przed apogeum epidemii – bo w
apogeum to lepiej jednak będzie siedzieć w domu).

Jeśli kogoś interesuje (korzystanie na naszym poziomie odradzam) – kryteria i procedury użytku
wielokrotnego w USA (Extended use of N95 masks):

https://www.cdc.gov/niosh/topics/hcwcontrols/recommendedguidanceextuse.html
11.13 O praniu i odkażaniu maseczek jednorazowych

,,A jakbym taką maseczkę, panie sierżancie, wyprał czy coś – to wtedy nie mógłbym jej używać
wielokrotnie, he”?

NIE. NIE MÓGŁBYŚ

Ta kwestia jest bardzo trudna i wielu ludzi mądrzejszych od nas to rozkminia. Na tą chwilę (28.03.2020)
guzik rozkminili, choć próbują ostro. Był pomysł żeby po prostu je odkładać aż wirus sam zdechnie –
ale okazało się że kurwi syn potrafi żyć na powierzchni filtra nawet 7 dni [21]. Ogólnie, gdyby dało się
tak łatwo odkazić maseczki jednorazowe – to nie byłoby problemów z ich brakiem. Jeśli kogoś
interesuje – pod [36] są rozkminy jednego typa (nie specjalisty) na ten temat i wyjaśnienie, czemu to
nie jest takie łatwe (oraz czemu akurat ,,wypranie” jest durnym pomysłem). Dla nas wystarczy wbić
sobie do łba – jednorazowa znaczy jednorazowa.
Podsumowanie części III:
-Jeśli stosowanie środków ochrony ma dla nas być pretekstem do nadmiernego poczucia
bezpieczeństwa i łażenia tam gdzie nie musimy – to najlepiej wywalić takie środki przez okno.
Stosując te środki jako amator, nigdy nie idź w miejsca i nie rób rzeczy których nie zrobiłbyś bez nich.

-Istotne w czasie epidemii jest dbanie o swoje zdrowie - w tym wysypianie się, tj. 7-8h. Tylko mały %
populacji wyśpi się w pełni w 6h, spora część ludzi która twierdzi że wysypia się w 6h oszukuje
samych siebie i w rzeczywistości potrzebuje 7-8h (co wychodzi w weekendy gdy śpią znacznie
dłużej). COVID-19 w ten sposób nie oszukają.

-Wystrzegaj się fail-i/wpadek przy używaniu środków ochrony

-Jeśli masz podchodzić do używania środków ochrony niedbale/jesteś turbodebilem – nie używaj ich
w ogóle. Używane debilnie działają odwrotnie – zwiększają ryzyko zakażenia zamiast zmniejszyć

-Wielu fail-i można uniknąć jeśli się ,,zwolni”, przemyśli swoje działania, na spokojnie pomyśli ,,co za
chwilę, po kolei, zrobię” i pod żadnym pozorem nie będzie przyspieszać - szczególnie fail-i przy
zdejmowaniu środków ochrony (a więc tych wiążących się z największym ryzykiem zakażenia)

-Dobrym sposobem uniknięcia fail-i jest przetrenowanie wszystkich czynności (niekoniecznie na tym
konkretnym środku który mamy, bo nie chcemy go marnować – z braku laku można wziąć mocno
przeterminowany albo inny choć trochę podobny)

-Innym dobrym sposobem uniknięcia fail-i jest rozpoczęcie używania środków w prawdziwym
środowisku – jeszcze przed nastaniem epidemii na naszej dzielni/rejonie i zwracanie uwagi na to co
się spaprało/odwaliło – wtedy popełniamy fail-e gdy konsekwencje są prawie żadne

-Jeśli będziemy używać jakiegoś środka ochrony a nie mamy z nim doświadczenia – po pierwsze
warto się zastanowić czy to mądry pomysł/czy naprawdę musimy, po drugie – warto wtedy mieć
pod ręką odpowiednią instrukcję/procedurę (wydrukowaną – nie w telefonie)

-Niektóre środki ochrony, choć pozornie nic nie dają, mogą nas chronić poprzez wymuszanie zmiany
nawyków (np. okulary nie pozwalają macać się po oczach, szmata na ryj po ustach etc.)

-Maseczki chirurgiczne dają relatywnie słabą ochronę – ale dobrze chronią innych przed nami,
dlatego warto je nosić w miejscach publicznych. Jeśli ich nie mamy – szmata na ryj jest lepsza niż nic.

-Maseczki z filtrem, jeśli są dobrze dopasowane/szczelne, dają nam realną ochronę przed
zakażeniem – ale zależy ona od 1. Stopnia szczelności 2. Klasy filtra 3. Tego jak były przechowywane
(czy woreczek był szczelny) 4. Środków towarzyszących (okulary/gogle, przyłbica, rękawiczki).

-Lepsza jest maseczka gorszej klasy ale szczelna, niż najlepsza FFP3 która ma poważne nieszczelności
-Maseczki z filtrem działają jak gabka zbierająca syf z powietrza – jeśli posługujemy się nimi
nieumiejętnie (np. pacniemy się nimi w ryj przy ściąganiu), robią więcej szkody niż pożytku

-Można ich używać do 2-6h w strefie skażonej, a poza nią – aż musimy je zdjąć

-Maseczki jednorazowe można użyć tylko jeden raz – istnieją patenty jak robić to wielokrotnie ale
zostawmy je lekarzom i personelowi z Włoch/Hiszpanii/USA, to nie zabawa dla nas
CZĘŚĆ IV

Maski przeciwgazowe – jak działają, prawda o azbeście, ile dają, jak ich
używać
12. O maskach przeciwpyłowych wielokrotnego użytku

12.1 Jakich masek nie używać (chyba że nie mamy żadnych innych)?

Obecnie na rynku dostępnych jest od groma masek przeciwpyłowych wielokrotnego użytku. Ostatnimi
czasy, na fali wzrostu świadomości problemu smogu, popularność zdobywają różnorakie ,,bajerne”
półmaski mające chyba w zamyśle imitować styl cyberpunk-owy.

Ryc. 12.1 Jeden z popularnych modeli maski przeciwpyłowej/antysmogowej. Stylowy design, gorzej
ze spełnianiem swojej funkcji – jak widać, maska posiada tylko pojedynczy pasek, w związku z czym
u wielu ludzi nie będzie szczelnie przylegać w górnej części (acz zależy to od kształtu ryja danej
osoby, na niektórych może pasować)

Problem z takimi ,,cudakami” jest taki, że zwykle to co ,,modnie” wygląda chujowo działa – i tak jest
też tutaj. Większość z tych półmasek nie spełnia swojej funkcji z racji braku odpowiedniego mocowania
(np. drugiego paska do założenia powyżej linii uszu, albo łączenia pasków z tyłu głowy – w niektórych
modelach paski służą tylko do zakładania za uszy) bądź też samego kształtu który nie pozwala na
szczelne przywarcie maski do ryja (a ile jest warta maska nieszczelna to już wiemy). Takie maski nie są
w stanie zapewnić nam dobrej ochrony przed smogiem – a co dopiero wirusem. Tzn. wiadomo – lepsza
taka niż żadna i pewnie nawet takie szmelce dają więcej niż maseczka chirurgiczna (oraz powstrzymują
nas przed dotykaniem ryja) – ale z poważnym środkiem ochrony ma to niewiele wspólnego (może
poza ceną, bo niektóre biegają po 130-200zł xD).

Nie będę się więcej na ten temat rozpisywał, zamiast tego odsyłam do poniższego filmu na YT:

Avoid these dust masks!:


https://www.youtube.com/watch?v=uk2QpEbnx8c

Do tego maski takie przedstawiają drugi problem – problem ich odkażania (co jest praktycznie
niewykonalne – patrz poprzedni rozdział), bo przecież nie mają filtrów takiej konstrukcji jak wojskowe
maski pgaz. czy maski lakiernicze w których da się łatwo wymienić filtr bez dotykania jego bebechów
12.2 Problem odkażania, czyli jak azjaci przejechali się na maskach lakierniczych

Gdy w Azji wybuchła epidemia SARS, popularnym środkiem ochrony były maski przeciwpyłowe
wielokrotnego użytku (patrz Ryc. 12.2). Jednak podczas bieżącej epidemii SARS-Cov-2 – prawie nikt
ich nie używa. Wszyscy biegają w maseczkach jednorazowych. Dlaczego?

Maska przeciwpyłowa 3M model 5000 – podobnych masek używali azjaci podczas epidemii SARS – i
nauczyli się tego więcej nie robić…

Przecież maska wielokrotnego użytku to, teoretycznie, lepsze rozwiązanie...

Powodem dla którego azjaci wyleczyli się z masek wielokrotnego użytku jest to, że w wielu
przypadkach zwiększały ryzyko zakażenia zamiast je zmniejszyć. Problemem jest dekontaminacja.

Po pierwsze, maskę taką jak n.p. 3M 5000 ciężko odkazić – widać dlaczego. Skomplikowany kształt,
miejsca trudnodostępne – to nie jest wojskowa maska pgaz. zaprojektowana do łatwej
dekontaminacji. To jest maska projektowana dla lakierników i nikt takich kwestii nie uwzględniał. Do
tego półmaska – co za tym idzie, odkażając ją wstępnie (przed zdjęciem, na elementach stycznych z
ryjem i głową) można przypadkiem nanieść skażenie do oczu.

Po drugie, okazało się że 99% ludzi to debile (duh…) i nie potrafią tego zrobić poprawnie. Po
pierwsze robili to w łazienkach zamiast na zewnątrz mieszkania (co już jest teoretycznie błędem), po
drugie – w czasie odkażania masek roznosili syf po umywalce, podłodze, własnym ubraniu. W efekcie
maski miały skutek odwrotny do zamierzonego – zamiast chronić, zakażały. Po prostu cywilne maski tej
klasy słabo się nadają do ochrony biologicznej (chyba że by połączyć je z przyłbicą, wtedy problem
maleje – choć nie znika zupełnie), podobnie jak zwykli ludzie słabo nadają się ich używania.

W przypadku SARS-Cov-2 sytuację ratuje trochę fakt, że samo odkażanie można przeprowadzić ,,na
pałę” - wirus zdycha na powierzchni po 72h w temp. pokojowej więc wystarczy po użyciu maskę
ciepnąć w wydzielony z użytku kąt i zostawić na 3 dni – ew. wirusy na powierzchni same zdechną.
Problem w tym, że to wciąż nie rozwiązuje kwestii odkażania maski na linii styku z ryjem przed
ściągnięciem (a jeśli tego nie zrobimy – ściągając maskę możemy rozprowadzić skażenie po ryju)…
13. O maskach przeciwgazowych ogólnie

13.1 Czy maska pgaz. jest skutecznym środkiem ochrony przed SARS-Cov-2 oraz podobnymi
wirusami roznoszonymi także kropelkowo oraz poprzez aerozol?

TAK. Maska pgaz. jest bardzo skutecznym środkiem ochrony przed zagrożeniami tego typu – jeśli
wiesz jak jej używać. Jeśli nie wiesz/jesteś debilem, zachodzi to sama co przy maseczkach
jednorazowych – zwiększa ryzyko zamiast zmniejszać.

Dobra i poprawnie używana maska pgaz. daje większą ochronę twarzy oraz górnych dróg
oddechowych niż pakiet maseczka + przyłbica używany przez personel medyczny w szpitalach. Jest też
duża, ciężka i utrudnia wykonywanie wszelkich czynności, przez co dla lekarzy jest raczej bezużyteczna.

13.2 Zalety i wady masek przeciwgazowych w czasie epidemii:

Zalety:

-Chronią nasz ryj – równocześnie usta, nos i oczy - działa jak przyłbica
-Niektóre nawet bez filtropochłaniaczy mogą zwiększyć ochronę dzięki efektowi przyłbicy oraz zmianie
punktu poboru powietrza, szczególnie jeśli mamy pasujący do nich wąż (np. każdej maski wschodniej z
gwintem GOST – SzM-41, MUA, OM-14, MC-1, ML, GP-5 etc. - można podpiąć ,,trombę/wunż od słonia
(SzM-41/MUA/OM-14)”, wsadzić go pod rękę i za plecy i stojąc frontem do kaszlącego typa brać mniej
skażone powietrze zza pleców)
-Chronią nas przed dotykaniem ryja – po szczelnym dopasowaniu maski pgaz. nikt normalny nie
ulegnie pokusie zdjęcia jej na chwilę by podrapać się po ryju, bo założenie jej z powrotem to zbyt dużo
roboty
-Raz dopasowane dobrze trzymają szczelność nawet jeśli przypadkowo trącimy je ręką/zawadzimy o
coś
-Chronią nasze drogi oddechowe – filtruje jak maseczka FFP albo i lepiej
-Chronią dłużej – ważne filtropochłaniacze do masek pgaz., mają zwykle deklarowany czas pracy w
skażonym aerozolu 40h (maseczki jednorazowe FFP2/FFP3 – 2h)
-Są wielokrotnego użytku (co rodzi jednak też pewne problemy)
-Dzięki obiegowi jednokierunkowemu dają większy komfort oddychania niż zwykłe maseczki
jednorazowe (powietrze wchodzi przez filtr ale wychodzi oddzielnym zaworem jednokierunkowym/nie
kotłuje się pod nosem), nie występuje problem zawilgocenia filtra od własnego oddechu
-Są bardzo uniwersalne (mając maskę pgaz. można do niej podpiąć różne rodzaje filtrów, pochłaniaczy
i filtropochłaniaczy – jedna maska pgaz. może chronić przed aerozolami skażonymi biologicznie lub
radioaktywnie, gazami bojowymi, gazami przemysłowymi, tlenkiem węgla lub kilkoma z tych rzeczy
naraz – np. filtropochłaniacze wojskowe chronią przez aerozolami biologicznymi i radioaktywnymi oraz
gazami bojowymi, a niektóre nawet przed częścią przemysłowych). Trzymamy jedną maskę z
kompletem filtropochłaniaczy - a mamy pakiet na różne sytuacje – nie tylko epidemię, ale też
np. ,,purknięcie” ze zbiornika/rury w pobliskich zakładach chemicznych (dlatego moim zdaniem, mimo
wyższej ceny jest lepszą inwestycją niż tania maska przemysłowa, o lakierniczej nie wspominając)
-Większość masek pgaz. jest zaprojektowana do ułatwionego odkażania/dekontaminacji
-Z racji iż filtropochłaniacz jest obudowany, dotknięcie go, choć oczywiście (przed odkażeniem) nie
powinno mieć miejsca, jeśli nastąpi niesie mniejszą szansę skażenia niż dotknięcie maseczki – w
maseczkach filtr, który działa jak gąbka zbierająca cały syf z powietrza, zwykle jest na wierzchu
(dotknięcie go czymś daje sporą szansę skażenia tego czegoś), w masce pgaz. jest w obudowie
-We właściwym modelu wyglądasz jak prawilny Stalker z zony albo specjals z SAS-u

Wady

-Jest duża i nieporęczna (m.in. dlatego niezbyt nadaje się dla lekarzy)
-Ogranicza pole widzenia (nowsze modele)/kurewsko ogranicza pole widzenia (,,słonie”)
-Problem parowania (szczególnie w starych gdzie fulary szlag trafił) – wiele z nich trzeba przejechać
roztworem z ludwika (a i tak nie daje to 100% efektu – szybka paruje, tylko mniej)
-Ubieranie (poprawne) trwa długo dla ciamajdy (żołnierz LWP zakładał w 10 sek. ale Ty nim nie jesteś)
-Zdejmowanie (poprawne, tak by się nie zakazić) trwa relatywnie długo i wymaga wcześniejszej
dekontaminacji maski na ryju (np. w słoniu istnieje duże ryzyko dla osoby niewyszkolonej że ściągając
go przejedzie sobie dolną krawędzią twarzomaski po mordzie – z tego powodu trzeba dokładnie
odkazić tą część)
-Z tego powodu dla osoby niewyszkolonej jest to środek typu ,,założyć przed wyjściem do ludzi – zdjąć
po powrocie”, co jest o tyle problematyczne, że dłuższe noszenie maski powoduje u cywila pierdolca
-Konieczne jest posiadanie maski w odpowiednim rozmiarze – jeśli rozmiar nie pasuje, to 1) Może nie
być w pełni szczelna (za duża) 2) Po kilkunastu minutach możemy mieć problemy z krążeniem w ryju
(za mała) - będzie nas uciskać tam gdzie nie powinna – szczególnie odczuwalne przy ubraniu zbyt
ciasnego słonia. Są co prawda maski w rozmiarach uniwersalnych – ale te z kolei jeszcze dłużej się
ubiera (przed ubraniem trzeba dopasować długości odpowiednich mocowań)
-W maskach bez komory fonicznej (większość starych) porozumienie się z kimkolwiek to impossibru
-Trzeba pilnować czym i jak się je odkaża żeby ich nie zniszczyć (patrz – instrukcja danej maski)
-Choć maski starej generacji (,,Słonie” czyli SzM-41/MUA) były w teorii projektowane do ,,wygodnego”
noszenia przez 2h, a nowe (MP-5) przez 8-12h, są to czasy dla żołnierzy – np. cywil w słoniu dostaje
pierdolca po jakichś 20-30min. Żołnierz też, tylko po pierwsze – jest twardy, po drugie - po wybieganiu
w niej na poligonie kilkudziesięciu godzin po prostu się przyzwyczaił i ma już wyjebane
-Obieg jednokierunkowy – który zwiększa nasz komfort oddychania – jest równocześnie też pewną
wadą, z jego powodu maska pgaz. nie chroni tak dobrze innych przed nami jak maseczka jednorazowa
FFP bez zaworu (w maseczce powietrze jest filtrowane na wejściu i na wyjściu – co obniża komfort ale
lepiej chroni innych przed nami, w masce pgaz. powietrze wychodzące – to z naszymi wirusami - nie
jest filtrowane, tak samo jak w FFP z zaworem)
-O filtropochłaniacz trzeba odpowiednio dbać (trzymać szczelnie zaknięty, nie rzucać/nie upuszczać)
-Wywołują reakcje społeczne które dla cieniasów (ludzi przejmujących się opinią innych ludzi) mogą
być ciężkie do zniesienia (problem którego ja do końca nie rozumiem, ale zauważyłem że dla 95%
społeczeństwa bycie wyśmianym czy otrzymanie spojrzenia od osoby której się nigdy więcej nie
zobaczy wywołuje silną presję) – tzw. ,,cebulstracyzm maskowy”
13.3 Ile dają stare maski, czyli o maskach (nie filtropochłaniaczach) sporo po dacie przydatności

Pytanie: Czy maska pgaz. typu ,,słoń”/SzM-41/MUA/OM-14, wyprodukowana milion lat temu, jest
jeszcze w stanie mnie jakoś ochronić w czasie epidemii? Czy ma jakąkolwiek szczelność?

Odpowiedź krótka: TAK, jeśli jest to milion lat a nie 2 miliony i jeśli jest w dobrym stanie.

Odpowiedź długa: Wiadomo że guma się starzeje. Że maski przechowywane po dacie przydatności
tracą swoje właściwości. Że nawet przed tą datą powinny przechodzić przeglądy. To wszystko prawda.

Trzeba jednak mieć świadomość z jakim zagrożeniem się mierzymy. Nie idziemy na front gdzie
przeciwnik właśnie przywalił Sarinem czy VX-em. Nie idziemy też na szpitalny oddział zakaźny do
pomieszczenia z chorym na COVID-19 w trakcie tlenoterapii/odysania/zaintubowanym (gdzie
wejście w przedatowanym kombinezonie/masce byłoby głupotą – no chyba że innych by nie było, a tak
za chwilę może być w naszej służbie zdrowia). Ten ,,poradnik” jest dla ludzi z grup ryzyka lub
stykających się z nimi, którzy w apogeum epidemii będą chcieli zmniejszyć ryzyko zakażenia w
normalnych sytuacjach w miejscach publicznych (np. market, autobus) gdzie grozi nam głównie
zakażenie kropelkowo i - w małym stopniu – aerozolem o niskim stężeniu czynnika biologiczego.
Jestem przekonany że w naszych scenariuszach nawet maska pgaz. o minimalnych nieszczelnościach
wynikających z wieku – niespełniająca wymogów obrony przeciwchemicznej - wciąż będzie całkiem
dobrze nas chronić, jeśli nieszczelności będą nieznaczne/maska będzie w dobrym stanie i właściwym
rozmiarze, oraz zrobimy wszystko co się da żeby tych nieszczelności było jak najmniej (np. ogolimy się
dokładnie żeby nie wprowadzać dodatkowych nieszczelności od zarostu).

Jeśli więc maska nie wygląda jakby ktoś wyjął ją z zapleśniałej piwnicy/zakurzonego magazynu a po
ubraniu, zatkaniu wlotu dłonią i próbie nabrania powietrza - nie jesteśmy w stanie tego zrobić zaś
maska zasysa nam się na ryju – to myślę że taki egzemplarz może nam drastycznie podnieść poziom
ochrony. Nawet jeśli po 3 sekundach próby nabrania powietrza maska jednak się poddaje i coś
zaczyna, z trudem i niechętnym świstem, wchodzić bokiem. Trudno, to nie wojna chemiczna.

Równocześnie jednak nie chciałbym, żeby ten fragment nakłonił kogoś do kupienia teraz za 50-100zł
starej maski pgaz. na alledrogo sprzedawanej przez jakiegoś janusza biznesu (podczas gdy przed
epidemią ,,w stanie igła” chodziły po 8-40zł i te po 40zł były już uznawane za drożyznę) - piszę to dla
ludzi którzy już mają takie, ale nie chcą ich używać z przekonania iż ,,i tak nic nie dadzą”. Mogą dać –
jeśli są w dobrym stanie, były dobrze przechowywane (głównym wrogiem tutaj jest pamięć
kształtu/maska która wgniotła się – już na stałe – w taki sposób że nie trzyma jakiejkolwiek szczelności)
i wiemy jak ich używać.
14. O filtrach i filtropochłaniaczach

(UWAGA! Dla oszczędności miejsca i słów, od tego miejsca w tekście słowo ,,filtropochłaniacz” będę
często zastępował literami Fp lub fp – bez cyfr/symboli, bo np. filtropochłaniacze produkowane w
Polsce często mają nazwy typu ,,FP-5, FP-6, FP-203”)

14.1 Filtr, pochłaniacz, filtropochłaniacz – to 3 różne rzeczy

Zauważyłem że wiele osób używa tych 3 pojęć wymiennie (,,mam filtry do słonia w domu”, ,,kup
pochłaniacz do MC-1 na alledrogo”). W rzeczywistości są to zupełnie różne rzeczy.

Filtr – filtruje powietrze z pyłów, aerozoli, mgieł

Pochłaniacz – pochłania pary i gazy (jakie – zależy od pochłaniacza)

Filtropochłaniacz – połączenie jednego z drugim (,,iz waszich objedinennych sil narodilsja ja, kapitan
Pripjat!”)

Co z tego wynika? Ano tyle, że filtry nie chronią przed gazami, a pochłaniacze nie chronią przed
aerozolami, pyłami i mgłami skażonymi biologicznie (pyłami radioaktywnymi też). Tzn. te drugie
mogą zapewnić ochronę przez bardzo krótki czas - jeśli pochłaniacz zawiera aktywny wungiel, do czasu
gdy ten wungiel się nie zapcha będzie filtrował (bo nie ma w pochłaniaczu filtra który najpierw
odfiltrowałby z nich powietrze wstępnie – pochłaniacze są przewidziane do pracy w środowisku
przemysłowym/laboratoryjnym bez zapylenia). Tak czy siak, pochłaniacz bez filtra – to nie to czego
trzeba na pandemię ani wojnę jądrową.

Trzeba też tu wspomnieć, że aerozole skażone biologicznie nie są parami związków organicznych
(xD). Oczywiste? Otóż nie, jak wyszło podczas rozmów które skłoniły mnie do pisania tych wypocin,
części z Was, ziomy, gdy czytacie ,,pochłaniacz par związków organicznych” wydaje się że
jak ,,organiczne” to znaczy że z wirusami/bakteriami… Nie, kurwa, ,,związki organiczne” to nie wirusy/
mikroby, a ,,lotne związki organiczne” to nie ,,powietrze z wirusami” do chuja wacława… Jak wy kurwa
skończyliście szkołę średnią? xD Wpiszcie sobie w wikipedii ,,związki organiczne” albo ,,chemia
organiczna” kurwa jego mać... Btw. im dłużej o tym myślę tym bardziej rozumieć mentalność ,,niech
ludzie nie używają ochrony/mówmy im że nie działa bo są głupi/i tak to spierdolą” xD

Tak więc sam pochłaniacz bez filtra nie ochroni nas przed powietrzem skażonym SARS-Cov-2 (ani
pyłem radioaktywnym), bo nie chroni przed aerozolami/mgłami/pyłami a do tej grupy klasyfikują się
czynniki biologiczne. Potrzebny jest filtr lub filtropochłaniacz.

Jeśli chodzi o pochłaniacze – czytałem opisy ludzi którzy twierdzili że da się zrobić z pochłaniacza
całkiem niezły (rzekomo) filtropochłaniacz szczelnie doklejając obciętą maseczkę z filtrem FFP na
wlocie – nie próbowałem więc nie oceniam, niemniej wydaje mi się że po pierwsze, wyrób taki nie
będzie dorównywał Fp wojskowemu (duh), po drugie – oddychanie przez to może być bardzo ciężkie,
po trzecie – w takim ,,wyrobie” powraca problem iż zbieracz syfu – filtr – znowu jest na
wierzchu/można skazić dłoń/ubranie dotykając go (znika jedna z zalet maski pgaz.), po czwarte – w
naszej sytuacji (pandemia) własności pochłaniające są potrzebne są jak dziura w moście – równie
dobrze możemy przyrąbać taką obciętą maseczkę do wlotu samej maski czy na koniec wunża/tromby
(co zresztą będziemy robić w rozdziale o słoniach)

Trzeba też powiedzieć iż tylko to że dany wyrób nosi nazwę ,,filtropochłaniacz” nie oznacza że chroni
przed czynnikami biologicznymi. Są w sprzedaży takie, które mają taką możliwość ale nabierają jej
dopiero po wykonaniu odpowiedniej modyfikacji – np. polski filtropochłaniacz serii FP-211 wedle
producenta ,,chroni także przed pyłami, dymami , mgłami i aerozolami po obłożeniu 120 mg chlorku
sodu oraz 120 mg oleju parafinowego” (nie mam pojęcia jak się takie obkładanie wykonuje, jak
skomplikowane to jest ani jak długo taki ,,obłożony” FP-211 będzie działał). M.in. dlatego wciąż można
je kupić (na 30.03.2020 biegają po 100zł), w przeciwieństwie do np. tanich filtrów F-21/80-P3, które
biegały po 25zł – ale już je wyssało z rynku bo pandemia.

Ryc. 14.1 Polski pochłaniacz serii P-21 na gwincie STANAG/EN-148 – chroni przed gazami, nie chroni
przed aerozolami/pyłami/mgłami (a więc nie chroni przed czynnikiem biologicznym/wirusami).

Ryc. 14.2 Polski filtr F-21/80-P3 na gwincie STANAG/EN-148 – chroni przez aerozolami, mgłami i
pyłami (a więc także skażeniem biologicznym), nie chroni przed gazami. Przed pandemią biegał po
25-30zł (nowy i nieprzedatowany), obecnie nie do dostania.
Ryc. 14.3 Polski filtropochłaniacz cywilny serii FP-211 na gwincie STANAG/EN-148– chroni przed
gazami , chroni też przed aerozolami/mgłami/pyłami – ale tymi drugimi dopiero po obłożeniu
chlorkiem sodu i olejem parafinowym. Pewnie dlatego jeszcze można go kupić - cena – 100zł
(30.03.2020).

Ryc. 14.4 Polski filtropochłaniacz wojskowy P-5 na gwincie GOST/radzieckim (już nieprodukowany, w
produkcji jest jeszcze FP-5 na gwincie STANAG/NATO) – chroni przed gazami, aerozolami, mgłami,
pyłami, wpierdolem, zadawaniem głupich pytań przełożonemu, niesubordynacją i kucykami MLP.
Ostatni produkowany w Polsce filtropochłaniacz na gwincie GOST.

Ryc. 14.5 Po prawej – Polski pochłaniacz wielogazowy P 22/1-W na gwincie STANAG/EN-148 – chroni
przed gazami, nie chroni przed aerozolami/mgłami/pyłami (nie ma filtra – dlatego krótszy), po lewej
– Polski cywilny (w teorii, w praktyce wojsko chyba też używało) filtropochłaniacz wielogazowy serii
FP-203 – chroni przed gazami, aerozolami, mgłami, pyłami, dymami (dłuższy bo z filtrem). Oba już
nieprodukowane.
14.2 Budowa i działanie filtra i filtropochłaniacza maski pgaz.

Typowy filtropochłaniacz składa się z następujących zasadniczych części (pomijam tu pierdoły typu
obudowa, etykieta, etc.):

A) Wlot powietrza – komentarz raczej zbędny. Powinien być zatykany korkiem.

B) Filtr cząstek stałych za wlotem – filtruje powietrze z pyłów, aerozoli, mgieł, dymów. Jest niezbędny
do poprawnego działania Fp – bez niego dalszy element Fp – filtr wunglowy – błyskawicznie by się
zużył walcząc z grubym pyłem. Podobno ten element jest prawie nieśmiertelny/nie ulega zużyciu.

C) Pochłaniacz z wunglem aktywnym – filtruje powietrze z najdrobniejszych rzeczy, elementem


filtrującym jest wungiel aktywny. Wungiel ten potrafi filtrować nawet niewielkie rzeczy (najmniejsze
mikroby i cząsteczki gazów), niestety ma słabą wydajność (w przeciwieństwie do mrówek która
potrafią unieść rzeczy ważące więcej niż one same, wungiel aktywny może zaabsorbować tylko mały
procent własnej masy zanim padnie) dlatego potrzebuje filtra zgrubnego przed sobą. Sam wungiel
aktywny jest często impregnowany różnymi związkami pochłaniającymi lepiej konkretne gazy.

D) W niektórych filtropochłaniaczach (np. polskich) za wunglem aktywnym dokłada się jeszcze jeden
filtr zgrubny (ale nie tak dobry jak ten pierwszy, za wlotem a przed wunglem)

E) Mocowanie filtra do maski – musi zapewniać szczelne połączenie/być kompatybilne z mocowaniem


maski bądź rury łączącej maskę z Fp. W Fp robionych przez ludzi z mózgami (tj, Radzieckich, Rosyjskich,
Polskich, Izraelskich) także jest wyposażone w zakrętkę lub korek.

14.3 Jak dobrze filtrują filtry i filtropochłaniacze do masek przeciwgazowych?

Po pierwsze, teoretycznie nie ma czegoś takiego jak ,,filtr do maski pgaz.” - do masek pgaz. robi się
wyłącznie pochłaniacze i filtropochłaniacze. W praktyce gwinty armii radzieckiej były identyczne z
cywilnymi radzieckimi a gwinty STANAG są identyczne z gwintami EN-148 więc można podpiąć też
cywilne wynalazki (np. filtry bez pochłaniacza), byle gwint się zgadzał.

Jeśli chodzi o poziom filtracji :


Dla filtrów – zależnie od filtra i tego co jest na nim (albo w jego karcie) napisane (P1/P2/P3).
Dla filtropochłaniaczy (przynajmniej wojskowych) – w teorii tak samo, w praktyce nie znam żadnego
współczesnego Fp który nie byłby klasy P3/FFP3. Jeśli ktoś już robi sprzęt tej klasy to nie oszczędza na
filtracji. Jeśli chodzi o wojskowe z PRL/SSSR/CSSR/DDR – nikt chyba nie przyznawał im klasy P/FFP
bo chyba jeszcze nie istniały, ale nie wierzę że (gdy były nowe) nie miały poziomu przynajmniej P2, a
pewnie i P3. Wyjątkiem może być radziecka/rosyjska półmaska U-2K produkcji radzieckich zakładów
URSUS (xD), która jest produkowana do dziś i rzekomo ma P1/FFP1 (mam nadzieję że kiedyś była
lepsza i że likwidatorzy w 1986 nie łopatowali na dachu reaktora nr 4 w P1 – bo używali m.in. właśnie
U-2K), acz jest to maska przeciwpyłowa.
Co więcej – filtry cząsteczkowe (te pochłaniające aerozole, pyły, mgły etc.) w Fp wojskowych są zwykle
o wiele większe/grubsze/powietrze pokonuje większy dystans przez nie niż w filtrach maseczek FFP, co
pozwala przypuszczać że będą filtrować nawet lepiej (może stąd wynika podawane gdzieniegdzie
rozróżnienie między FFP3 z 99% a P3 z 99.95%). Do tego za tymi filtrami mamy jeszcze pochłaniacz z
węglem aktywnym – który może wyłapać jakieś pyły czy wirusy których nie wyłapał filtr cząstek stałych
(o ile ten węgiel jeszcze działa – patrz dalej), a w niektórych (np. polskich) Fp – jeszcze jeden cieńszy
filtr między węglem aktywnym a maską.

Reasumując:
-Te filtry cywilne które da się podpiąć do masek pgaz. filtrują tak jak określa to ich klasa
-Filtropochłaniacze wojskowe filtrują lepiej niż filtry maseczek jednorazowych

Nie ma co się bać że (działający) filtropochłaniacz do maski pgaz. nie poradzi sobie z wirusem -
prędzej to my coś spartolimy i zakazimy się np. przy ściąganiu maski niż Fp przepuści wirusa

14.4 Czy stare filtropochłaniacze są bezpieczne? [WAŻNY PODPUNKT]

1) Oh asbestos, oh asbestos, oh asbestos, i can’t stop inhaling you

Czy filtropochłaniacze z PRL wyprodukowane przed marcem 1988 (do końca lutego 1988) zawierają
azbest i czy są niebezpieczne?

Gdy w 2012 pytałem w Agencji Mienia Wojskowego o Fp wyprodukowane po 1988 ,,bo chcę bez
azbestu” emerytowany żołnierz który mnie obsługiwał dostał drobnego wylewu bulu dópy. Usłyszałem
że to bzdury, że filtry azbestowe to do lat 50-tych były, te są git i on i masa innych lata biegali w tym po
poligonie i nikomu nic nie było, a azbestu to jest tyle co nic i siedzi grzecznie w środku.

To podejście o pełnym bezpieczeństwie EO-14, MS-3 czy WS-1 wymaga pełniejszego opisu.

,,Tylko trochę azbestu”

Trzeba od razu powiedzieć że nieprawdą jest iż polskie Fp z PRL miały ,,filtry azbestowe”. Filtry z
azbestu stosowano w Fp z II WŚ. (i może trochę później). Te późniejsze mają filtry ze sprasowanej
celulozy z dodatkami – jednym z których jest azbest (jest to więc nie ,,filtr azbestowy” a ,,filtr z
azbestem”), który stosowano w produkcji w PRL do 1988 [. Azbest ten stanowi 2% masy filtra. Z tego
powodu niektórzy twierdzą że nie jest problemem bo ,,jest go tylko trochę”. Błąd. Już niewielka ilość
włókien azbestu – jeśli dostanie się do płuc – może wywołać raka płuc po iluś latach.

,,Prawdopodobieństwo uwolnienia jest niewielkie”

Kolejny popularny argument mówi, że problem nie istnieje bo azbest co prawda jest – ale siedzi
grzecznie w filtrze cząstek i nigdzie się nie wybiera. Teoretycznie tak powinno być – jeśli filtr jest w
dobrym stanie, tj. nie zrobił się kruchy ani nie jest uszkodzony mechanicznie (nikt nigdy nie upuścił
filtropochłaniacza). A w praktyce? Z polskimi nie wiadomo, ale wiadomo jak jest z radzieckimi GP-5.
W 2017 roku – 5 lat po tym jak moim pytaniem doprowadziłem do rozerwania odbytu u żołnierza rez.
w AMW w Krakowie – 2 laboratoria, jedno w Holandii a drugie w Finlandii rozebrały radzieckie Fp do
GP-5 i wykonały badania na obecność azbestu w nich. Szczególnie badania z Finlandii są ciekawe, bo
przebadano 12 sztuk – najmłodszy z 1983, najstarszy z 1988. W Holandii - tylko 2 szt (nie podano
roczników). Wszystkie 14 szt. zawierało azbest (chryzotyl) w stanie niezwiązanym. Czyli jeśli dobrze
rozumiem, nie siedział grzecznie w filtrze a miał zdolność do ,,fruwania” i wydostania się dalej.

Badania nie precyzowały niestety w jakim stanie były radzieckie Fp – czy były ,,nowe” tj.
zahermetyzowane i nieużywane, czy używane/rozhermetyzowane.

Holendrzy zbadali też opakowania kartonowe w którym oba badane Fp leżały – nie zawierały azbestu.
Innymi słowy, zatkany z obu stron Fp z azbestem może sobie spokojnie leżeć na półce w kolekcji
(,,Thank You Cpt. Obvious! You saved our day!”).

,,Powiadam Wam: ,,azbest wungiel pochłonie””

Kolejny argument obrońców Fp z azbestem mówi, że azbest to nie problem, bo nawet jeśli już się
uwolni z filtra – to ,,najpierw musi przejść przez sam filtr, a jeśli mu się uda – to jeszcze pokonać
pochłaniacz z węglem, który to węgiel przecież na pewno przechwyci azbest.”

Błąd. Przechwyciłby – gdyby był świeży. Problem że węgiel aktywny traci swoje własności 1) Z
upływem czasu 2) Przy kontakcie z powietrzem. A więc jeśli Fp jest bardzo stary lub nie taki stary ale
rozhermetyzowany – guzik, azbest może przejść.

,,No ale przecież w Polskich jest drugi filter, bez azbestu”

To prawda, w polskich Fp stosuje się również dodatkowy filtr za pochłaniaczem węglowym – ale filtr
ten może mieć problem z przechwyceniem azbestu, bo jest o wiele mniej dokładny.

,,To jakim cudem tylu żołnierzy biegało w tym za PRL i nic im nie jest?”

Czytałeś/aś co napisałem wcześniej? Wtedy te Fp były NOWE (albo tylko trochę przedatowane). Filtry
nie były kruche (azbest się nie uwalniał), węgiel aktywny był świeży (jakby się i azbest uwolnił to byłby
przez wungiel przechwycon). WTEDY, mimo azbestu, były bezpieczne. TERAZ nie są.

Reasumując:

Polskie filtropochłaniacze wyprodukowane do lutego 1988 włącznie zawierały azbest w niewielkich


(ale wystarczająco groźnych) ilościach w filtrze cząstek. O ile kiedyś nie były one problemem, dziś –
już są bo Fp się zestarzały i mogą go już nie trzymać na dole (może wyjść do góry). Jakie jest tego
prawdopodobieństwo – nikt nie wie. Zasada jest prosta: nie musisz – nie używaj ich. Niech stoją
zatkane na półce albo leżą w torbie bo zajebiście wyglądają – i nic więcej. Jeśli chodzi o radzieckie – te
do 1988 włącznie azbest mają na pewno, natomiast nie mam informacji kiedy z nich zniknął.
Warto o tym pamiętać gdyż pojawił się już pierwszy ,,janusz biznesu” opylający MP-4 jako ,,maseczka
antyinfekcyjna” xD Zapewne gdy epidemia się nasili, kolejni adepci dojo cebuli podążą jego ścieżką…

Ryc. 14.6 Filtropochłaniacz EO-14 do ,,słonia” rocznik 1973 – pomimo wieku i grubego
przedatowania (były ważne 4 lata), wciąż może nam coś dać w czasie pandemii COVID-19 – np.
azbest i raka. Cena na allegro – 3-7zł/szt. (dziś nawet rak nie jest za darmo).

Ryc. 14.7 Fp do MP-4/Buldog-a, r. 1985 – sprzed marca 1988 czyli jeszcze z azbestem

Ryc. 14.8. ,,Maska gazowa maseczka przeciwgazowa antyinfekcyjna” czyli janusz biznesu podczas
COVID-19 i ,,Bulldog” za 100zł xD Oprócz tego ogłoszenia janusz wystawił też inne gdzie są po 60zł
więc to powyżej pewnie służy tylko napędzeniu kupców na ,,rozsądnie wycenione” (normalnie MP-4
w takim stanie biegają po 16-40zł xD)

Ryc. 14.9 janusz dobrze to wykombinował – opis klasa, wspomnienie o smogu i chorobach. Ani
słowa o azbeście (sprzedający pewnie sam nie wie) . Do tego brak w opisie ,,MP-4” – więc
zainteresowani nie sprawdzą że ten sprzęt biega po 16-40zł xD Chappeu bas! xD

2) Nie samym azbestem człowiek żyje, czyli inne kwestie bezpieczeństwa

Oprócz azbestu, stare filtropochłaniacze mogą nieść za sobą inne zagrożenia dla użytkownika:

-Pył wunglowy – jeśli Fp był upuszczony/ktoś grał nim w siatkówkę, węgiel aktywny w pochłaniaczu
mógł się pokruszyć i oddychanie przez taki sprzęt oznacza wdychanie pyłu węglowego. Albo i gorzej
– bo nieraz ten węgiel jest dodatkowo impregnowany różnymi absorbentami gazów (a więc
wdychamy pył węglowy z polewą chemiczną). Problem jest mniejszy w polskich Fp bo za
pochłaniaczem węglowym mają całkiem konkretny dodatkowy filtr (ktoś pomyślał) ale ciężko określić
jak skutecznie on działa.

-Chrom – w niektórych Fp zachodnich (oraz niektórych wschodnich) wungiel aktywny był


impregnowany chromem. To jest problem w dwóch przypadkach: 1) Jeśli wungiel się pokruszył (j.w.) 2)
Jeśli Fp jest grubo po dacie ważności albo był rozhermetyzowany (podobno może zacząć się ulatniać).
Wtedy możemy sobie niechcący stuningować płuca. Nie spotkałem się z żadną informacją jakoby
chrom był w polskich Fp – naszych raczej ten problem nie dotyczy (Polska górą!), dotyczy za to Fp
M13A2 do oryginalnego, kapitalistycznego ,,Bulldog-a” M17 (za to Fp do polskich ,,Buldog-ów”
sprzed 02.88 mają azbest). Chrom był także w Fp z SFRJ (M-1/M-59/MC-1 – nie mylić z Polską MC-1,
zbieżność nazw) oraz CSSR (M10/M-10M – pepikowy ,,Buldog”)

-Sprawy oczywiste – nie powinienem o tym wspominać bo powinno być to jasne, ale po akcji
ze ,,związkami organicznymi” straciłem wiarę w ludzkość więc napiszę: każdy Fp może stanowić jakieś
zagrożenie jeśli jest: zardzewiały, zakurzony, brudny, zapleśniały etc. i takich używać też nie należy.

Reasumując:
-Nie używamy polskich Fp sprzed Marca 1988 (jak dla radzieckich – ciul wie)
-Nie używamy żadnych Fp które wyglądają na obite/upuszczone
-Unikamy zachodnich, jugolskich i pepikowych Fp po dacie – ew. sprawdzamy czy mają chrom
-Teoretycznie najlepiej w ogóle nie oddychać przez stare Fp (,,but where’s the fun in that!”)

14.5 Co daje przedatowany filtropochłaniacz?

Jak powiedzieliśmy wyżej – jeśli jest polskiej produkcji i sprzed Marca 1988 – daje raka. A jeśli jest
późniejszy?

Ciężki temat (Ci których interesuje tylko wirus - pominąć)

Bądźmy szczerzy, prawdopodobnie 98% z tych którzy to czytają i mają w domu jakiś Fp – ma
egzemplarz przedatowany. Od lat nie robi się w Polsce Fp i filtrów na gwincie GOST do słonia/MC-1,
plus nawet Ci którzy mają nowsze maski z gwintem STANAG/EN-148 pewnie nie kupowali nowych Fp -
zachodnie są drogie, a polskie niedostępne dla cywili – i jeśli już mają jakiś nowszy Fp, to pewnie jest
to FP-5 z demobilu który ,,wyszedł” w najlepszym razie w 2016.

Jest to temat skomplikowany, kontrowersyjny (dyskusje na ten temat czasem wywołują agresję – z
jednej strony purystów dla których używanie czegokolwiek po dacie ważności to przestępstwo które
winno być karane śmiercią przez Po-Po, z drugiej strony – ludzi którzy chcą wierzyć że ich
przeterminowane Fp dalej działają 100% dobrze tylko dlatego że ładnie wyglądają i są w oryginalnym
opakowaniu) i przede wszystkim – będący błądzeniem we mgle, bo nie ma zweryfikowanych przez
laboratoria informacji.

Jest sprawą oczywistą że Fp nie traci całości właściwości z dnia na dzień po dacie ważności – do tej
daty producent deklaruje że ich nie straci w ogóle (o ile spełnione są też inne warunki – o tym dalej), a
za to co potem nie odpowiada. Z pewnością różne egzemplarze tego samego modelu Fp będą się
starzeć trochę inaczej – jeden straci coś rok wcześniej, drugi rok później. To wprowadza pierwszą
niepewność. Druga niepewność to brak opracowań na temat degradacjii Fp po dacie ważności – i
trudno się dziwić. Nie obchodzi to wojskowych – chcą mieć Fp które dają 100%. Plus niektóre gazy
potrafią przeżreć nowy Fp w 25min. - nie jest to dużo (szczególnie jeśli żołnierz ma tylko 1 zapasowy a
odwrót wykonuje z wiatrem) więc nawet gdyby przedatowany Fp trzymał i przez połowę oryginalnego
czasu, dla armii to za mało.
Kwestie te nie obchodzą też producentów – tych jak Maskpol robiących tylko dla wojska obchodzą
tylko wymogi wojska, tym z USA/Izraela/Finlandii którzy sprzedają wyroby cywilom bo jest rynek
(,,american preppers” szykujący się na zombie-apokalipsę, Izraelscy cywile na wojnę z Iranem i Fińscy
cywile żyjący blisko Leningradzkiej AES czekający na powtórne jebnięcie RMBK-1000) też nie zależy – a
nuż się okaże że np. 5 lat po terminie 80% egzemplarzy trzyma idealnie a pozostałe 20% nieźle – i
wielu cywili stwierdzi że w sumie im tyle starczy i nie kupią nowego...

W związku z tym poszukiwanie odpowiedzi na pytanie w tym podpunkcie jest ciężkie – zajęło mi
łącznie 7 lat z przerwami, a i tak odpowiedź będzie typu ,,moim zdaniem/uważam” a nie ,,jest tak”
Jak starzeje się wkład w (zaplombowanym) filtropochłaniaczu?

Proces ten zachodzi zwykle w takiej kolejności (czemu kolejność jest istotna - dalej):

1. Najpierw wlaściwości tracą absorbenty gazów (Fp przestaje chronić przed częścią gazów)
2. Potem wymięka węgiel aktywny (przestaje chronić przed resztą gazów, nie chroni już tak super
przed pyłami i aerozolami)
3. Na końcu (jeśli w ogóle, bo niektóre są podobno nieśmiertelne) zdycha filtr cząstek na wlocie i
dopiero wtedy Fp nie chroni już przed niczym.

Oczywiście wszystkie 3 procesy zachodzą równocześnie, chodzi o to które kończą się wcześniej.

Eksperymenty biedachemików (Fp a gazy – Ci których interesuje tylko wirus mogą pominąć)

Poszukując odpowiedzi na te pytania, trafiłem na forum chemii amatorskiej gdzie adepci tejże sztuki
zastanawiali się czy można używać pochłaniaczy nowych (zaplombowanych) ale przedatowanych za
10zł z allegro do ochrony przed gazami drażniącymi (nie stanowiącymi zagrożenia życia w małych
ilościach). W toku dyskusji głos zabrał użytkownik, który wykonywał własnoręcznie próby takich
przedatowanych (ale zaplombowanych i dobrze przechowywanych) pochłaniaczy wielogazowych
(zapisywał czas rozpoczęcia i czas w którym zaczynał czuć gaz w masce). Okazało się iż rozstrzał
degradacji był ogromny – jeden egzemplarz mający 25 lat - a więc musiał być przedatowany o 21 lat
(!) gdyż ówczesne pochłaniacze i Fp miały ważność 4 lata - zachował 95% właściwości (!). Był to
oczywiście wyjątek – ale pokazuje że jak ma się super farta i trafi na zajebisty egzemplarz… Gorzej że
nie ma żadnego sposobu by sprawdzić który egzemplarz jest zajebisty aż się go nie użyje (to że
obudowa ślicznie wygląda nie jest tu jedynym wyznacznikiem) – ot ,,rzuć pan K100”…

W większości przypadków użytkownik obserwował spadek właściwości w takich ,,mocno


przedatowanych” pochłaniaczach o 50% - ale był to spadek czasowy, tzn. pochłaniacze które
oryginalnie dla gazu X trzymały 30 min. po wielu latach od daty trzymały ok. 15 min. - natomiast
przez te 15 min. pochłaniały na tyle dobrze, że nic nie było czuć (czyli przez 50% rozumiemy że
trzymały o połowę krócej, a nie że przepuszczały połowę syfu). Powiem szczerze opis ten położył
mnie na glebę – nie spodziewałem się że może być tak dobrze… Konkluzją z owego posta było
zalecenie, że pochłaniaczy nawet 25-letnich można używać do ochrony w przypadkach b.niskiego
ryzyka trzymając się reguły 50% czasu użytkowania, jeśli spełniają pewne wymogi (o tym dalej).

Eksperymenty brytyjskie – druga strona spektrum (FP a gazy C.D.)

W trakcie poszukiwań natrafiłem też na vlog brytyjczyka interesującego się maskami pgaz. który
wykonywał próby z Fp z USA mającymi 30-40 lat – według niego, praktycznie żaden z nich nie
pochłaniał już gazów/węgiel aktywny już nie działał.
Aerozole i pyły vs. gazy (odtąd już nie pomijać)

Powyższe informacje są dobre z kilku powodów. Po pierwsze – jak mówiliśmy wcześniej, starzejący się
Fp najpierw wymięka na gazy, dopiero potem na aerozole. Po drugie – aerozol skażony biologicznie to
dla Fp o wiele łatwiejszy przeciwnik niż gazy trujące – w karcie Fp 3M FR-C2A1 napisano, że
producent deklaruje ochronę 15-480 min. dla różnych gazów, ale aż 2400 min. (40h) dla
pyłów/aerozoli i to na poziomie N100/P3. Widać że aerozole i drobne pyły to nic przy gazach…

Konkluzja

Podczas epidemii stare, przeterminowane filtropochłaniacze mogą jeszcze dawać pełną ochronę
przed zakażeniem, jeśli spełniają określone warunki, jeśli połączymy je z maską pgaz. w dobrym
stanie i właściwym rozmiarze, wiemy jak tego tandemu używać (jeśli nie wiemy to możemy sobie
zrobić więcej krzywdy niż pożytku) i nie będziemy się w nim celowo pchać w rejony wysokiego
ryzyka (vide syndrom ADAC/ABS). Oczywiście mogą nie znaczy muszą – skoro trafił się egzemplarz w
którym wungiel aktywny trzymał pięknie 21 lat po dacie, to pewnie komuś trafi się taki który zdechł 2
lata po – ale pamiętajmy że większość (99.9%) roboty tutaj robi filtr cząstek stałych – węgiel aktywny
filtruje tylko te cząstki aerozoli które jakimś cudem przebiły się przez filtr. Tak więc w najgorszym razie
filtropochłaniacz z pochłaniaczem węglowym który już nie działa ale sprawnym filtrem cząstek zleci z
N100/P3/99.95% na N99/99% (wciąż lepiej niż P2/FFP2/N95). O ile nie przeceniam znaczenia węgla
aktywnego w dobiciu filtracji do poziomu P3/N100/99.95% - możliwe że przeceniam i nawet sam filtr
dałby radę tyle wykręcić.

Reasumując:

-Stary filtropochłaniacz może chronić przez ograniczony czas przed gazami jeśli ma max. 25-30 lat
-Stary filtropochłaniacz wciąż powinien świetnie chronić przed aerozolami/pyłami etc. (wirusem)
-Ważniejsze od tego czy Fp działa jest to czy jest bezpieczny (i np. nie karmi nas pyłem wunglowym)
– ergo, czy spełnia określone warunki/jest w dobrym stanie

14.6 Co to są ,,określone warunki”? Co to znaczy ,,filtropochłaniacz w świetnym stanie”?

1. Wyprodukowany po lutym 1988/od marca 1988 (dla Polskich) – bez azbestu


2. Wyprodukowany bez udziału chromu w procesie (dla Polskich – wszystkie)
3. Obudowa w dobrym stanie, szczelna, bez korozji (dla metalowych)
4. Przechowywany w temperaturach określonych przez producenta (dla Polskich – zwykle -40/+40
deg C, tego sprawdzić nie mamy jak - ale szansa że w PL były przekroczone choć istnieje, jest niewielka
– z racji temperatur w kraju i tego jak wygląda większość magazynów u nas)
5. Taki którego nikt nie upuścił ani którym nie rzucał – trudne do sprawdzenia, dla metalowych
możemy przyjrzeć się obudowie – czy nie ma wgnieceń a jeśli ma to jak duże, dla plastikowych
praktycznie nie do sprawdzenia, no chyba że ktoś jebnął tak że plastik pękł (jeśli Fp był upuszczony –
coś w środku mogło się pokruszyć i teraz stanowić zagrożenie)
6. Nie starszy niż +/- 30 lat
7. Nigdy nie otwierany, szczelnie zamknięty i zaplombowany
A jak z wiekiem nowszych Fp.? (dla posiadaczy Fp. z MP-4, Fp. P/FP-5 i nowszych, reszta - pominąć)

Biorąc pod uwagę doświadczenia chemików-amatorów którzy z powodzeniem używali pochłaniaczy


nawet i 25-letnich (a tamte modele miały termin ważności 4 lata), zastanawiam się jak ta kwestia
będzie wyglądać dla nowszych Fp – wszakże zarówno te z MP-4, jak i P-5/FP-5 mają terminy ważności
nie 4, a 10 lat. Czy to znaczy że egzemplarze w stanie idealnym i poprawnie przechowywane mogą dać
(ograniczoną) ochronę przed gazami dłużej niż 25-30 lat? Na logikę – tak, faktycznie - chuj wie.

Trochę więcej o szczelności (odtąd już nie pomijać)

Szczelność jest jednym z ważniejszych kryteriów – dość powiedzieć że jeśli Fp był otwierany, to
nawet w okresie terminu ważności producent za niego zwykle nie odpowiada. Wynika to z faktu iż
po otwarciu powietrze wchodzi do środka i wungiel aktywny zaczyna filtrować pyłki z powietrza
(,,zużywać się”). Dlatego wielu producentów po każdym użyciu zaleca szczelne zamknięcie Fp (żeby
opóźnić jego degradację). Fp uznajemy za szczelny jeśli ma szczelną obudowę i był szczelnie
zamknięty z obu stron. To przypadek idealny – i trudoweryfikowalny w demobilu. Wiele Fp zachodnich
nie ma plomb, z kolei w polskich plomby te często się już poodklejały… albo zostały odklejone?

Ryc. 14.10 Filtropochłaniacze MS-4 do maski MC-1 na gwincie GOST, prawy r. 88 (ale grudzień – bez
azbestu), lewy r. 92. Stan wizualny – bardzo dobry. W prawym są plomby – ale obie trzymają się
tylko na korkach, do obudowy już nie – może klej puścił, a może ktoś kiedyś ,,kuknął” sobie do
środka i go rozhermetyzował? Jeśli to drugie – czy był to sprzedawca z allegro niedawno (pewnie
jeszcze działa), czy magazynier 20 lat temu? A jeśli puścił klej – to czy od wieku, czy może
temperatura przechowywania była ,,nietypowa”? Lewy prawilnie zaplombowany więc tu nie ma
wątpliwości. Oba powinny sobie poradzić bez problemu z aerozolami (wirusem) czy pyłami z
powietrza – natomiast ten prawy jest o tyle niepewny, że jeśli był rozhermetyzowany to po
pierwsze, na gazy już guzik da, a po drugie – jest większe ryzyko że węgiel aktywny w pochłaniaczu
zrobił się kruchy/zawiera pył węglowy który możemy wdychać. Niby Fp wygląda idealnie (nie
wygląda na obity/upuszczony) i niby MS-4 ma dodatkowy filtr na górze który powinien sporo tego
pyłu wyłapać – więc szansa jest mała, ale istnieje… Lewy Fp jest pod tym względem pewniejszy – bo
wygląda równie dobrze, a jest prawilnie zaplombowany (i do tego młodszy o 3.5 roku).
Ryc. 14.11 Filtropochłaniacz FP-203/I-IV/W do ,,słonia” na gwincie GOST/radzieckim, r. 93. Stan
wizualny – bardzo dobry, plomby prawilnie na miejscu (górną zerwałem ja przy
rozpakowywaniu/przykleiła się do taśmy). Jest szansa że jeszcze pochłania gazy.

Tutaj też wyjaśnienie dla kogoś kto ma złudzenia – nie, Fp który był otwarty lata temu i to więcej niż
jeden raz na 99.999% nic nie da na gazy. Zwykle przyjmuje się że Fp. traci własności 6 miesięcy po
otwarciu. Jeśli był otwarty rok temu i tylko na chwilę a potem znowu szczelnie zamknięty – wówczas
ma jeszcze szansę działać (choć pewnie krócej).

Jeśli chodzi o pyły/aerozole – tu jedno otwarcie nie powinno wiele zmienić – nawet Fp który był
otwarty kilka razy i przez pewien czas, wciąż powinien filtrować aerozole (choć na bank już nie
pochłania gazów). Tak jak mówiliśmy, za filtrowanie cząstek (w tym aerozolu z wirusem) odpowiada
w 99.9% filtr cząstek, który starzeje się… prawie w ogóle. Z drugiej strony, nawet maseczki FFP mają
wymóg hermetycznego przechowywania więc ciul wie. Ze strony trzeicej – wraz z utratą własności
przez wungiel (np. od kontaktu z powietrzem), rośnie szansa jego pokruszenia/wytworzenia się pyłu
wunglowego który potem będziemy wdychać. Z czwartej – polskie Fp zwykle mają dodatkowy filtr na
górze który może niewielkie ilości tego pyłu wyłapać. Reasumując – chuj wie co tu zalecić…

Jeśli zaś chodzi o Fp które leżały cały czas otwarte/były otwierane wielokrotnie na dłuższe okresy czasu
– podobnie jak wyżej, nie mam pojęcia co tu zalecić. To jest dalsze rozwinięcie powyższego przypadku i
jest jeszcze bardziej problematyczne (oprócz pyłu węglowego dochodzi tu jeszcze kwestia że filtr może
być już częściowo zapchany i opory oddychania mogą być duże).
Cudze chwalicie, swego nie znacie (ciekawostka patriotyczna – można pominąć)

Chciałbym przy tej okazji zwrócić uwagę na pewną ciekawą kwestię. Otóż gdy zaczynała
się cała ta inba z COVID-19 w Polsce a maseczek FFP2/3 już nie było albo były w chorych
cenach, zacząłem się rozglądać za jakimś świeższym filtropochłaniaczem na gwincie
STANAG do jedynej maski tego standardu jaką mam, czyli MP-5 (po pierwsze, bo mój
FP-5 wyszedł w 2018, po drugie – bo zawsze fajnie mieć jakiś awaryjny). Udało mi się
dorwać ,,okazję” - fińskiego Scott-a CF32 na końcówce daty ważności, a w cenie
demobilu. Fp nowej generacji, lżejszy niż Polskie (bo wydajniejszy). Co się okazało gdy
do mnie przyszedł kilka dni później? Pierwszy zonk był z datą ważności – okazuje się że
fiński CF32 trzyma 9 lat. Zawsze słyszałem że my jesteśmy zapóźnieni bo robimy 10-
letnie gdy Izrael i USA trzaskają 15 i 20 letnie a Rosja 13,5 letnie. Ale to jeszcze nic.
Gorzej iż okazuje się, że finowie nie ogarniają into hermetyzowanie – debile nie zakręcili
swoich Fp korkami (o_O) uważając, że pojedynczy (!) woreczek plastikowy zrobi robotę
(O_o). Oczywiście w egzemplarzu który dostałem woreczek miał dziurkę i hermetyzacja
poszła się jebać (i tu wielkie pytanie – kiedy?). Później obejrzałem na YT filmik, gdzie
brytyjski pasjonat masek pgaz. miażdżył to rozwiązanie… jak się okazuje, stosowane
przez bardzo wielu producentów na zachodzie. Następnie zachwalał Izraelskie (bo mają
korki), zauważając jednak że przydałyby się na nich plomby bo nie wiadomo czy korków
ktoś nie odkręcił. Na końcu zaś pokazał ideał pakowania i hermetyzowania… Polski FP-5
(xD) zachwalając polskie pakowanie (gruba i mocna folia, korki z obu stron i plomby na
korkach) xD W pierwszej chwili poczułem ukłucie dumy narodowej z Maskpolu. Duma
wyparowała gdy zdałem sobie sprawę że chuj mi z tego bo w moim kraju, gdzie – jak się
okazuje – filtropochłaniacze są całkiem niezłe (choć nie na poziomie USA/Izrael), sam nie
mogę tych Fp (nowych, nie z demobilu) kupić (nie jestem pewien czemu – czy to Maskpol
ma wyrąbane bo nie dostrzega rynku hobbyst-ów masek takich jak ja albo preppers-ów
szykujących się na apokalipsę? Czy może jest jakiś durny przepis który na to nie
pozwala, tak jak to jest z kamizelkami kuloodpornymi?)… A jeśli chodzi o ,,nieszczelnego
fina” - aktualnie leży w potrójnym woreczku plastikowym (oryginalny przedziurawiony + 2
moje), w nadziei że jednak woreczek przedziurawił się nie dawno i Fp coś jeszcze da…

Ryc.14.12 Fiński Fp Scott serii CF32 – czyli ,,gdzie są kurwa korki?!”


14.7 Słoń jaki jest każdy widzi – o słoniu, MC-1 i maskach na gwincie GOST (kto nie ma słonia, MC-1
ani innej prawilnej maski socjalistycznej - pominąć)

A) Czy stare, oldschool-owe słonie (SzM-41/MUA/OM-14/GP-5) albo MC-1 mogą jeszcze dać
jakąkolwiek ochronę w czasie epidemii?

Tak, mogą – jeśli maska jest w dobrym stanie i trzyma jeszcze w miarę szczelność, mamy odpowiedni
rozmiar oraz spełniający wymogi z p. 14.5 filtropochłaniacz na gwincie GOST/Radzieckim (w polskiej
praktyce będzie to jeden z trójki: MS-4/FP-203/P-5). Wbrew pozorom wiele słoni nie jest takich
starych – tłuczono je w Polsce do co najmniej 1988, w ZSRR do 1990. MC-1 – co najmniej do 1993.

B) Czy to prawda że do słoni/MC-1 pasują też nowsze filtropochłaniacze FP-5/że FP-5 mają gwint
podwójny/uniwersalny STANAG-GOST?

NIE. Jest to bdura rozpowszechniana głównie przez sprzedawców FP-5 na Alledrogo. FP-5 ma gwint
zachodni STANAG (bo i jak Fp miałby mieć równocześnie gwint STANAG i GOST?) i pasuje tylko do
masek zachodnich/nowych Polskich (MP-5, MP-6) [46, 51]. Skąd wzięła się ,,legenda o podwójnym
gwincie”?:
1. Komuś pojebał się FP-5 z P-5 (P-5 to wersja FP-5 na gwincie GOST/Radzieckim właśnie – sam fakt że
taka wersja istniała – czas przeszły bo już wyszła z produkcji - pokazuje że legenda o uniwersalności FP-
5 jest bzdurą)
2. Ktoś wkręcił FP-5 w gwint słonia, zobaczył że ,,siedzi” i uznał że pasuje (specyfika gwintu GOST jest
taka że da się w niego – do pewnego stopnia – wkręcić Fp na gwincie STANAG, na tyle głęboko że
będzie siedział/nie wypadnie – ale nie na tyle by dawał wymaganą szczelność. Tzn. są tacy którzy
mają parę w łapach i podobno wkręcili szczelnie – ale w takim wypadku było to raczej pierwszy i
ostatni raz, bo taki gwint potem już nie będzie się do niczego nadawał).

Słyszałem też o próbach wkręcania do gwintów GOST filtropochłaniaczy na gwincie STANAG po


wsadzeniu jednego albo dwóch o-ring-ów/uszczelek w gwint maski przed wkręceniem – Ci co tak
robili twierdzą że szczelność była tip-top. Ja na ich twierdzenia pytam: Jak ją sprawdzali? Czy
podpięli maskę z Fp do przyrządu sprawdzającego szczelność? Albo chociaż wzięli coś mocno
wonnego/jebiącego i podstawili to sobie pod ryj, w okolicach łączenia Fp z maską? Odpowiedzi nie
znalazłem, więc pozostawiam ten temat ze znakiem zapytania.

Do słonia (tak samo jak MC-1) można podpiąć tylko rzeczy na gwincie GOST/Radzieckim. Zachodnie,
imperialistyczne wynalazki do niego nie pasują.

[AKTUALIZACJA 13.04]: Jeszcze parę słów odnośnie FP-5 w maskach z gwintem GOST. Znane są
przypadki ludzi którzy wkręcali FP-5 w maski na gwincie GOST i wykonywali test szczelności za pomocą
jakiegoś wonnego aerozolu – i test ten zestaw przechodził pozytywnie. Istnieją 2 możliwe wyjaśnienia
tego fenomenu:
1. Dany egzemplarz maski i dany egzemplarz FP-5 miały gwinty wykonane z takimi tolerancjami że do
siebie pasowały – choć nie powinny (złożyły się tolerancje 2 różnych gwintów w 2 konkretnych
egzemplarzach) – znane są też opisy ludzi którzy potrafili wkręcić (szczelnie) FP-5 w jedną maskę, ale w
inną już nie.

2. Test był po prostu wykonany zbyt krótko/środek wonny był zbyt słaby – na połączeniu były
nieszczelności, ale nie na tyle poważne by przy prostej próbie z np. olejem bananowym czy słodzikiem
aspartamowym dało się to zauważyć (za to przy ostrym gazie bojowym już byłoby cienko).

Zastanawia mnie czy w związku z pkt. 2 dałoby się jednak używać maski na gwincie GOST z Fp na
gwintem STANAG w czasie pandemii – bo jeśli nieszczelności są faktycznie niewielkie (a tak by
wynikało z tych prostych prób), a my idziemy w masce do sklepu a nie oddział zakaźny, to może i
użycie zachodniego Fp czy FP-5 w masce z gwintem GOST jednak ma sens (jeśli nie mamy żadnego
innego, bo jeśli mamy FP-203, P-5 czy MS-4 w świetnym stanie – to na wirusa będa lepsze do maski
GOST, bo ich filtry cząstek powinny działać równie dobrze co np. w nowszym FP-5, za to połączenie
będzie szczelniejsze) [KONIEC AKTUALIZACJI]

C) Co daje noszenie słonia/MC-1 bez filtropochłaniacza? Czy daje cokolwiek?

TAK, daje. Nawet słoń (bądź dowolna inna maska pgaz) bez tromby daje pewną ochronę w postaci 1)
Ochrony przed przypadkowym dotknięciem ryja naszymi dłońmi 2) Ochrony oczu, nosa i ust przed
zakażeniem bezpośrednim – działa jak bardzo nieporęczna i niewygodna przyłbica. Oczywiście przed
wciągnięciem powietrza zakażonego nie chroni.

Chyba że mamy słonia z wunżem/trombą (MC-1 nie miały – ale można przykręcić wunż ze słonia,
gwint ten sam. Osobiście, jeśli obie mamy w odpowiednim rozmiarze, polecam MC-1 - jest o wiele
praktyczniejsza od słonia). W takim wypadku, przed kontaktem z osobą, ustawiamy się do niej
przodem, wunża wsadzamy pod ramię i za plecy – i zamiast sprzed własnego ryja ciągniemy
powietrze zza pleców, gdzie jest mniejsza szansa iż zawiera ono mgłę z wirusem. Wbrew pozorom,
przy takim wirusie jak SARS-Cov-2 – gdzie większość zakażeń odbywa się kropelkowo przez wdech –
ma to sens. Oczywiście nic nie da jeśli jesteśmy w miejscu gdzie wirus wisi wszędzie w powietrzu bo
powietrze wdychane nie jest filtrowane. Trzeba też ogarniać czy jakiś inny kaszlący nie stoi za nami.

D) Czy da się jakoś ogarnąć nowy Fp do słonia/MC-1/maski na gwincie GOST?

Tak, da się. Istnieją 4 poważne sposoby (i 1 bardziej hardkorowy):

1) Nowy-stary

Jeśli chodzi o ,,nowe” Fp w sensie wyprodukowane wieki temu ale nigdy nie używane – tak, alledrogo i
sklepy z demobilem mają oferty nowych Fp na gwincie GOST (pamiętamy by kupować tylko te
zrobione po lutym 1988, czyli w praktyce MS-4 1988-1993, FP-203 1988-1995, w rzadkich przypadkach
P-5 z lat 90-tych – nie mylić z FP-5, on nie pasuje). Wszystkie są oczywiście przedatowane (co nie
znaczy że zupełnie nie będą działać, aerozole powinny nadal filtrować super – patrz wyżej), FP-203
miały 4 lata, P-5 - 10 lat, MS-4 – nie wiem, nigdzie nie ma ich okresu ważności (nieskończoność xD), do
tego część może być obita/upuszczona (kiedyś zamówiłem 3 FP-203 i jeden był ,,walnięty”)

2) Nowy-nowy – zachodni + przejściówka

Druga opcja – kupujemy Fp w standardzie zachodnim (,,świeżo przedatowany” FP-5 – przed pandemią
po 30-40zł/szt., obecnie od 65zł wzwyż, najmłodsze dostępne są z datą ważności 2016 (nowych prosto
z fabryki Pan w Polsce nie kupisz), ew. nowy produkcji zachodniej – np. wspomniane fińskie ścierwo
model CF32. Teraz musimy ogarnąć przejściówkę z gwintu GOST na gwint STANAG. Jak? Nie mam
pojęcia. Wiem jak to zrobić teoretycznie – ale nie wiem jak wykonać takie coś żeby spełniało normy
szczelności (nie wiem czy zwykła drukarka 3d bądź pierwszy lepszy tokarz dadzą radę – niby gwint na
fińskim CF32 wygląda dość lipnie, ale…). Pytajcie kogoś innego. Najlepiej kogoś kto ma w domu normę
EN-148 (której egzemplarz kosztuje 70zł na stałe albo 12.50 za 15 min. dostęp xD)

3) Nowy-nowy – Российского производства

O ile w Polsce zakończono produkcję filtropochłaniaczy i pochłaniaczy na gwincie GOST wieki temu
(ostatnimi były FP-203 i P-5, oba z lat 90-tych), o tyle w Rossii trzepią je do dzisiaj. Teoretycznie więc
można je zamówić stamtąd. Teoretycznie – bo nie mam pojęcia jak to wygląda od strony celno-
importowej, a także eksportowej – w Rosji żeby kupić legalnie niektóre pochłaniacze specjalistyczne,
np. DPG-3, trzeba mieć koncesję Ministerstwa Obrony xD (w sumie nie mamy się co śmiać, w Polsce
kastet jest bronią wymagającą pozwolenia, niektóre rodzaje pałek są zabronione a sprzedawca nie
może cywilowi sprzedać kamizelki kuloodpornej – chyba że cywil prowadzi biuro ochrony, za to
samemu cywilowi wolno ją posiadać – choć nikomu nie wolno mu jej sprzedać xD Tak więc żyjemy w
niewiele mniej pojebanym kraju). Jeśli chodzi o ,,zwykłe” filtropochłaniacze rosyjskie na gwincie GOST
(czyli to co nas interesuje, bo i na co zwykłemu człowiekowi DPG-3 – ten pochłaniacz jest używany
głównie przez pracowników rosyjskich fabryk chemicznych na wypadek wycieku naprawdę
przerąbanych gazów, plus jest to pochłaniacz a nie filtropochłaniacz), np. WK-320 – wydają się chodzić
bez specjalnych ograniczeń, acz kosztują tyle samo co zachodnie – nówka WK-320 (poziom ochrony
A1B1E1K1+P3) to 135zł przy obecnym kursie rubla [37]. Z drugiej strony, przynajmniej trzymają dłużej
niż większość zachodnich czy Polskie – aż 13.5 roku.

4) Nowy-nowy – vyrobene w Ceskiej Republike

Jest jeszcze co najmniej jedno państwo w którym produkuje się jeszcze filtropochłaniacze, a także filtry
(bez pochłaniacza, same filtry cząstek) na gwincie GOST 40x4. Państwem tym jest Republika Czeska,
gdzie firma Malina Safety oferuje Fp. CleanAir 40x4 (propsy dla pepików za oryginalną w chuj nazwę) a
firma SIGMA produkuje filtry P3 R oraz Fp. MOF-6 i OF-02, które producent oferuje w dwóch wersjach
– na gwincie STANAG/EN-148 40x1/7” oraz GOST 40x4. MOF-6 nie znalazłem dostępnego w żadnym
sklepie on-line, znalazłem za to sklep sprzedający OF-02 – cena to 27 EUR/125 zł czyli standardowa dla
nowych filtropochłaniaczy. Co ciekawe, OF-02 ma wyższy poziom ochrony niż rosyjski WK-320 – WK-
320 to A1B1E1K1P3D, zaś czeski OF-02 to A2B2E2K2HgNOP3D – czyli nie dość że chroni przed większą
ilością gazów, to jeszcze przed tymi samymi przed którymi chroni WK-320 czeski wyrób chroni na
wyższym poziomie/przed wyższym stężeniem (A2B2E2K2 vs A1B1E1K1). Nie żeby miało to wielkie
znaczenie z naszego punktu widzenia – bo czy naprawdę robi nam, cywilom szykującym się na
pandemię, wykolejenie się pociągu z chemikaliami pod naszym blokiem czy katastrofę jądrową, albo
na nic tylko po prostu zbierającym te rzeczy jako hobby, różnicę, czy Fp. chroni przed rtęcią czy nie?
Moim zdaniem już A1B1E1K1 P3 to w zupełności wystarczający poziom ochrony dla 99.9% sytuacji
jakie mogą wystąpić w naszym życiu (i to i tak pewnie 1-2x w ciągu jego trwania, jeśli w ogóle. Plus
pandemię już mamy odhaczoną xD).
Jeśli chodzi o filtr (bez pochłaniacza) SIGMA P3 R – przed pandemią chodził po 335 KC (55zł).

Żeby jednak nie było zbyt fajnie, jest pewien haczyk z pepikowymi Fp. - nigdzie na stronie
producenta nie ma słowa o ich dacie przydatności. Na jednej z innych stron znalazłem zaś bardzo
dziwną informację odnośnie Fp. SIGMA - ,,Použitelnost: 10 a více let (v případě správného skladování
nepoužitého filtru), ale v rámci serióznosti výrobce udává 3leté datum spotřeby” - ,,Przydatność: 10
lub więcej (?) lat (w przypadku poprawnego przechowywania nieużytego filtru), ale w ramach
deklaracji producenta dana jest data ważności 3 lata (???). Czytam to od 5 min. i dalej nie wiem o chuj
chodzi xD Powiem tylko że trochę mi to śmierdzi – być może czeski producent przyoszczędził na
certyfikacie/nie chciał placić za testy długoterminowe dla świstka 10-letniego natomiast same Fp.
faktycznie trzymają 10 lat deklarowane wartości, a być może… No właśnie xD To oczywiście odnośnie
OF-02 i MOF-6, bo jeśli chodzi o filtr P3 R – jak wspominałem w części o maseczkach, 3-letnie ważność
to standard, podczas gdy faktycznie filtry cząstek stałych mogą leżeć sobie hermetycznie zapakowane
nawet i 30 lat… Z drugiej strony – z tego powodu równie dobrze możemy na pandemię pod maskę
GOST podpiąć FP-203 albo MS-4 post-1988 – które nawet teraz można dostać na alledrogo za 10-15zł,
co i tak jest lekkim przebiciem – bo w nich filtry cząstek stałych też będą jeszcze działać, i nie musimy
wydawać 55zł na nowy filtr P3 Sigmy (chyba że ktoś się panicznie boi pyłu węglowego w starym Fp.
Choć w sumie wtedy też ma problem, bo filtrów sigmy już nigdzie nie ma – wyssało je z rynku jak
maseczki FFP2/3. Za to FP-203 i MS-4 jeszcze biegają.) [51-59]

5) Partyzantka – filtropochłaniacz domowej roboty

Dla ambitnych/odważnych/zdesperowanych – poniżej wrzucam link do instrukcji jak zrobić własny


filtropochłaniacz z pojemnika plastikowego, filtra FFP i węgla aktywnego. Należy jednak mieć
świadomość że taki Fp po pierwsze – nijak nie będzie dorównywał profesjonalnemu (duh), po drugie –
wykonany źle może się skończyć nawdychaniem się pyłu wunglowego xD Ciężko też określić jak długo
będzie działał na gazy/jaką będzie mieć datę ważności (ja strzelam że 6 miesięcy czyli tyle ile mają Fp
od otwarcia). Poza tym, trzeba by się solidnie pomęczyć żeby uzyskać taką szczelność połączeń jak przy
prawdziwych filtropochłaniaczach.

Working Homemade Filter: https://www.youtube.com/watch?v=Re3M_x1hpko

Plotki o fińskich filtropochłaniaczach

Trafiłem też na plotki o tym, jakoby fińskie Scotty CF32 były produkowane w dwóch wersjach – na
gwincie STANAG 40x1/7” oraz GOST 40x4. Nie udało mi się tego nijak zweryfikować (ani znaleźć wersji
GOST w żadnym sklepie – wszędzie biegają STANAG/EN-148). Powiem tylko że nawet jeśli jest to
prawdą, to biorąc pod uwagę że nowy CF32 kosztuje 133zł, a jest gówniany (brak korków, pakowany w
jeden woreczek podatny na przebicie – ryzyko dehermetyzacji, utrudniona próba szczelności z
zamontowanym Fp., ważność 9 lat) i tak nie widziałbym sensu by go kupować – wolałbym już
pomęczyć się ze ściągnięciem z Rosji WK-320 i mieć Fp. którego nie projektowali debile i który ma
deklarowany czas przydatności 13.5 roku, a kosztuje tyle samo…

Konkluzja:

W mojej ocenie, jeśli szukamy na dzień dzisiejszy nowego, działającego lepiej lub gorzej Fp. na gwincie
GOST do słonia/MC-1 – najrozsądniejszą opcją jest ogarnięcie z Alledrogo FP-203, MS-4 lub P-5 w
dobrym stanie (nieotwierany, nieobity etc.). Taki sprzęt nawet teraz, w erze spekulacji, dostaniemy za
10-15zł i jest to sprzęt który świetnie wyfiltruje nam powietrze z wirusów, bakterii, pyłów (bo filtr
cząstek na bank działa wciąż tip-top) a ponadto ma sporą szansę filtrować jeszcze znośnie (przez
połowę czasu dla nowego) gazy (jak pokazały eksperymenty biedachemików). Biorąc pod uwagę że
najnowsze MS-4 i FP-203 jakie widziałem w obiegu to roczniki 1993, takie egzemplarze powinny
trzymać jeszcze (przez połowę czasu) na gazy do 2018-2023 zależnie od sztuki, a na aerozole i pyły –
może i nawet do usranej śmierci.

Jeśli natomiast ktoś a) boi się panicznie pyłu węglowego w starych Fp b) szuka czegoś na gazy po 2023
bo liczy że jego słoń czy MC-1 dalej będzie całkiem szczelny/a po tym czasie (a pewnie będzie) –
wówczas na miejscu takiej osoby, zależnie od tego czego chce (czy tylko filtr na aerozole/pyły, czy
prawilny Fp. na wszystko) próbowałbym ogarnąć czeskiego SIGMA P3 R za te 55zł w wersji na gwint
GOST 40x4 (który jest zwyczajnym filtrem P3 więc w hermetycznym opakowaniu może leżeć kolejne 30
lat) lub rosyjski WK-320 za 133zł (który ma datę ważności 13.5 roku, a pewnie z lekkim pogorszeniem
czasu filtracji dojedzie do 25-30 lat tak samo jak polskie). Ew. próbował ogarnąć przejściówkę i
podpinać filtry i Fp. zachodnie (tylko po co, skoro nowe zachodnie kosztują tyle samo co w.w. czeskie i
rosyjskie wynalazki, a z lekko przedatowanymi z demobilu może być po pandemii problem)

E) Jak ze slonia bez filtropochlaniacza - bo nie mamy/mamy zużyty/mamy z azbestem - samej


twarzomaski i wunża/tromby, maseczki chirugicznej lub przeciwpylowej, tasmy i sznurka zrobic
relatywnie niezly zestaw ochrony?

[AKTUALIZACJA 1.04] W świetle nowego info – nie da się. Poniższe ma już charakter historyczny –
można pominąć, można przeczytać i zobaczyć jak nowe dane o wirusie wywaliły koncept

Jeśli ktoś się nie domyślił w 5 sek. po przeczytaniu punktu – patent jest banalny. Bierzemy maseczkę
chirurgiczną (jak mówiliśmy sam materiał w takiej aptecznej filtruje nie tak źle – prawie jak filtr
P1/FFP1, problemem jest szczelność) albo przeciwpyłową i przymocowujemy do końca wunża/tromby.
Mamy w ten sposób chałupniczo zrobiony filtr (takiej klasy jakiego elementu użyliśmy – jak ktoś
weźmie FFP3 to będzie miał i FFP3).

Zalety:

-Mamy zestaw który chroni nas o wiele lepiej niż maseczka którą zkanibalizowaliśmy (nawet jeśli była
to przeciwpyłowa z FFP3 – teraz dalej mamy FFP3 za to o wiele lepszą ochronę ryja)
-Do tego wciąż możemy wsadzać trombę za plecy/używać możliwości zmiany punktu poboru powietrza
(przy kontakcie z osobą – mniejsza szansa że na filtrze zbierze się syf)
-Zestaw taki może być wygodniejszy (obieg jednokierunkowy – bez ciepłego powietrza pod ryjem)
-Zestaw jest wielokrotnego użytku (bez specjalnych ceregieli)
-Zestaw powinien (w teorii) mieć dłuższy czas życia niż maseczka (obieg jednokierunkowy – powietrze
tylko wchodzi przez filtr na wunżu, wychodzi zaworem jednokierunkowym – znika problem maseczki i
filtra wilgotniejących od naszego własnego oddechu)

Wady:

-Przy najprostszym (i najszczelniejszym) rozwiązaniu – przymocowanie filtra bezpośrednio do końca


tromby - oddycha się przez to bardzo ciężko (wbrew pozorom ciężej niż przez nowy, dobrze działający
filtropochłaniacz) – opory oddechu są dość duże. Nie dla cieniasów.
-Powraca problem filtra zbierającego cały syf z powietrza, czyli potencjalnie zakażonego, który jest na
wierzchu (i teraz jeszcze dynda na końcu tromby ocierając się nam o ubranie – po każdym użyciu
trzeba zdjąć bluzę/kurtkę i zostawić na 6h [NIE, NIE 6h] – to i tak w praktyce trzeba robić więc wiele nie
zmienia) – oraz jego wymiany - zmieniając filtr z tromby trzeba to robić w rękawiczkach,
zdezynfekować stół na którym się to robiło, zdezynfekować koniec tromby – albo zostawić ją na 6h
[NIE]…
-Gdzie położymy koniec tromby – tam mamy potencjalne skażenie (wirus może przetrwać do 6h w
temp. pokojowej) [NIE, NIE DO 6H]

Ogólnie – da się zrobić, ale tworzy mnóstwo problemów (szczególnie opory oddechu i problem
obchodzenia się z potencjalnie zakażonym końcem tromby), jeśli już się na to decydujemy – trzeba
albo obchodzić się z trombą jak z jajkiem (potencjalny rezerwuar zakażenia), albo zmieniać nasz filtr po
każdym użyciu w miejscu pełnym ludzi – co wiąże się z upierdliwym odkażaniem tromby i miejsca
pracy (to chyba najrozsądniejsza opcja). Jeśli mimo wszystko ktoś się na to zdecyduje – należy
pamiętać o tym aby mocowanie naszego filtra domowej roboty było szczelne (np. obwiązać mocno
sznurkiem na gwincie a potem dokleić taśmą).

[AKTUALIZACJA 01.04] – Powyższy tekst pisałem tuż przed tym jak wyszły nowe chińskie badania
(27.03) stwierdzające iż wirus potrafi przetrwać na powierzchni filtra maseczki nawet do 7 dni a na
ubraniu do 24h [21]. W świetle tego faktu cały ten ,,prosty patent” robi się nie taki prosty – teraz po
użyciu albo trzeba odłożyć wunż z filtrem na 7 dni (a bluzę po której smyrał majtając się na 24h), albo
zdjąć filtr, wyrzucić, zdezynfekować wunż, ręce i miejsce pracy, dla świętego spokoju zostawić i tak na
72h, założyć nowy filtr… Wszystko stało się 4x bardziej problematyczne, upierdliwe oraz ryzykowne i w
praktyce lepiej dać sobie siana, za dużo problemów (chyba że ktoś ma dużo wunży i będzie ich używał
na zmianę, zostawiając każdy na te 7 dni xD)…

Czy w tej sytuacji da się jescze zrobić jakiś chałupniczy filtr do słonia? Tak, da się – ale nie będzie to już
takie proste. Trzeba zrobić coś pokroju pseudofiltropochłaniacza, tzn. element filtrujący
obudować/opakować tak by powierzchnia filtra zbierająca syf nie była na wierzchu/niczego nie
dotykała jak to jest w Fp do maski (gdzie wszystko jest w środku). To wszystko trzeba oczywiście zrobić
z zachowaniem szczelności… Mi się nie chce, od następnego ,,wyjścia do zony” albo podpinam
prawdziwy filtropochłaniacz, albo ubieram zwykłą, lipną, pedalską maseczkę higieniczną (by nie
zakażać innych jeśli złapię wirusa), w grupie ryzyka nie jestem a zakupy dla seniorów już u nas
biegają/jestem osobą mniej krytyczną niż na początku – ochrona nie jest dla mnie już tak ważna...

Ryc. 14.13 Było pięknie. Z rzeczy pod ręką i starego słonia robimy zajebisty środek ochrony. Działa,
ciężko się oddycha ale ciul tam, mamy koncept jak używać – wystarczy po każdym użyciu odłożyć na
6-12h i wirus sam zdechnie/tromba sama się zdezynfekuje, dzięki obiegowi jednokierunkowemu
filtr nie wilgotnieje od wydechu… JEBS! 27.03 - Chińczycy publikują info że na powierzchni maseczki
SARS-CoV-2 potrafi przetrwać nawet 7 dni… ,,No i w pizdu i wyfiltrował! I cały misterny plan...”

F) Słoń – uwagi końcowe

-Upewnij się że używasz słonia we właściwym rozmiarze


-Zanim władujesz się w nim między ludzi – załóż go i spróbuj w nim wytrzymać przez 25-30 min. w
domu (żeby nie wyszło że ześwirujesz wśród ludzi i ściągniesz go w połowie bo nie wytrzymujesz)
-Upewnij się że Twój słoń nie paruje, a jeśli paruje – przeczyść szkła i potraktuj je np. roztworem z
płynu do naczyń
-Aby zmniejszyć parowanie – wypuszczaj powietrze nosem (przy właściwym rozmiarze słonia powinno
być lepiej)
-Zdejmując słonia po faktycznym użyciu, staraj się nie przejechać sobie po ryju dolną krawędzą
twarzomaski
-Pamiętaj aby w trakcie noszenia słonia przestawić się na kręcenie głową (słoń ma tragiczne pole
widzenia – zerkanie oczami nie wystarczy)
-Nie prowadź auta w słoniu – to nie współczesna, wygodna maska. Słoń naprawdę ogranicza pole
widzenia i świadomość sytuacyjną. Jeśli jedziesz do ludzi, ubierz go w aucie po dotarciu na miejsce,
zdejmij wracając do auta (weź rzeczy do dezynfekcji wstępnej maski przed zdjęciem ze sobą, pamiętaj
by dezynfekować poza autem – tak żeby nie kapło w samochodzie). Jeśli przestrzegasz reguł ścisłych –
pamiętaj że miejsce w aucie gdzie go potem położysz wciąż jest potencjalnie skażone przez pewien
czas (zależny od temperatury w jakiej stoi auto).
-Słoń jest creep-y dla cebulaków – korzystaj z tego dla dobra wszystkich. Jeśli jakiś janusz nie utrzymuje
bezpiecznego [AKTUALIZACJA 01.04 – a teraz już obowiązkowego] dystansu 2m np. w sklepie, chce do
Ciebie podejść etc. – wykonaj błyskawiczny ruch głową w słoniu w jego stronę i popatrz mu prosto w
oczy. W 90% przypadków odwróci się i szybko oddali
-Gdy idziesz w słoniu w miejsce publiczne, nie zapomnij o hardbass-ie (patrz p. 14.10)
E) Słowo o MC-1 (dla posiadaczy MC-1, reszta - pominąć)

Jeśli ktoś dysponuje zarówno słoniem (SzM-41/MUA/OM-14/GP-5) jak i MC-1 i obie ma w dobrym
stanie i rozmiarze – polecam MC-1. Nie wygląda tak zajebiście – ale jest o wiele wygodniejsza, łatwiej
się ją ubiera/zdejmuje, ciężej przypadkiem przejechać sobie jej krawędzią po ryju. Jest także bardziej
tolerancyjna rozmiarowo (słoń musi być dokładnie dobrany rozmiarem, MC-1 zwykle wybacza jeden
rozmiar w górę/dół). Jeśli nie masz Fp do swojej MC-1 – wciąż możesz wykręcić wunż ze słonia i
wkręcić go w MC-1 (wspomniane branie powietrza np. zza pleców gdy ktoś stoi przed nami). Plus o ile
Fp zrobione po lutym 88/bezazbestowe do słonia – szczerze, to nawet nie wiem czy istnieją – o tyle
jest szansa że ktoś ma w domu razem z MC-1 Fp MS-4 zrobiony po lutym 88 (a więc, o ile jest w
świetnym stanie/nie był upuszczany/wstrząsany i był w miarę zahermetyzowany – albo nigdy nie
otwierany, albo chociaż zdecydowaną większość czasu zatkany – powinien nadawać się do użycia, choć
zawsze jest pewne ryzyko wdychania pyłu węglowego – odsyłam tutaj do p. 14.4 i 14.6). Można też
kupić na alledrogo – ale ceny idą już w górę, za komplet w takim sobie stanie płaci się już 20-25zł...

14.8 Słowo o MP-4 (dla posiadaczy MP-4, reszta - pominąć)

Jeśli chodzi o polskie ,,Buldogi” (z jednym l – w PRL-u nie ogarniali into english) – mają one małą
przydatność w obecnej sytuacji. MP-4 ma dedykowane Fp – wsadzane w boki, nie ma gniazda z
gwintem GOST – nie podepniemy FP-203/MS-4/P-5. Równocześnie Fp te produkowano (jak i MP-4)
tylko do 92. A więc tylko 4 lata (88 - 92) produkowano je bez azbestu – szansa że ktoś ma takie jest
mała, 90% z Fp jakie są są jest z azbestem. Większość nieotwieranych, ,,nowych” Fp z alledrogo też jest
sprzed marca ‘88. Wiem bo próbuję dorwać jakieś bezazbestowe do mojej żeby w niej łazić (zajebiście
wygląda). Oczywiście jeśli ktoś jest farciarzem/ma takie – go for it. Data prod. jest wyryta (grawerem
bym tego nie nazwał) na filtropochłaniaczu (patrz ryc. 14.7), pamiętamy by sprawdzić oba.

Jeśli zaś chodzi o używanie MP-4 bez Fp – nie daje wiele. MP-4 bez Fp może dziwnie układać się na
ryju/być nieszczelna, plus nie przykręcimy tromby a wloty ma po bokach (nie daje zmiany punktu
poboru powietrza). Da nam więc tyle co przyłbica – tylko mniej wygodna i trudniej dezynfekowalna.

14.9 Słowo o MP-5 (dla posiadaczy MP-5, reszta - pominąć)

Jeśli chodzi o MP-5, po pierwsze zaznaczam, że nie jest prawdą iż pasują do niej filtropochłaniacze
zarówno na gwintach GOST 40x4 jak i STANAG 40x1/7” (radzieckim i imperialistycznym) – do MP-5
potrzebujemy Fp na gwincie STANAG/imperialistycznym 40x1/7”. W praktyce będzie to pewnie FP-5 –
jeśli ktoś ma MP-5 w domu, zwykle ma ją razem z FP-5. Jeśli ktoś ma MP-5 ale bez Fp – coż, poza
funkcją przyłbicy – i to dosyć lipnej bo wlot powietrza jest prawie na wprost, i niewygodnej – nie da
nam zupełnie nic (vide MP-4), wunż od słonia do niej nie pasuje (tzn. tak samo jak z Fp z gwintem
GOST – do pewnego stopnia wkręcić można, ale szczelne toto nie będzie), a samą przyłbicę już lepiej
ogarnąć z folii PVC.

Gdyby ktoś chciał kupić teraz filtropochłaniacz FP-5 – są jeszcze dostępne w handlu, ale ceny poszły w
górę kosmicznie – przed pandemią FP-5 z datą ważności 2016 biegał po 35zł, obecnie jest to 65zł…
Pozdrawiam tu przy okazji sklep ,,magazyn44” w którym zamówiłem krótko przed pandemią (po
prawdzie to bardziej do kolekcji niż do używania bo na pandemię już mam w czym chodzić)
filtropochłaniacze P-5 i FP-5 – gdy po tygodniu nic się nie działo zadzwoniłem co jest grane,
dowiedziałem się że inpost nie obsługuje z powodu pandemii wysyłek za pobraniem i nie mają jak mi
wysłać (no bywa, rozumiem) oraz że… mam zamówić jeszcze raz (czytaj: za 65zł szt….). Poględziłem i
stanęło na tym że spróbują wysłać do paczkomatu za pobraniem, a jak się nie da to napiszą mi mail-a z
danymi do przelewu i cena będzie ,,przedspekulacyjna”… Znowu tydzień nic, a potem dostaje mail-a że
zamówienie zostało anulowane, i drugiego że ,,bo inpost wstrzymał i przepraszamy” tak jakby cała
rozmowa telefoniczna nie miała miejsca… Jak dla mnie to albo mają w tym sklepie niezły burdel, albo
ktoś zwyczajnie przycebulił dla 60zł… A P-5 jak nie miałem w kolekcji, tak dalej, kurwa, nie mam…

Przestrzegam natomiast przed kupowaniem obecnie samej maski MP-5 – ceny ich w czasie pandemii
to cebula totalna. Moją jedyną MP-5, w niezłym stanie, kilka lat temu kupiłem za 115zł (pakiet maska –
wtedy jeszcze ważna – Fp – wtedy też jeszcze ważny – bidon – rurka), choć przyznaję że była to trochę
okazja (normalnie takie sztuki były po 140zł). Na tą chwilę (09.04.2020) sama twarzomaska MP-5 biega
za 90zł (!) a full set to 180-420 (!!!) zł...

Wreszcie, jeśli ktoś ma MP-5 i zamierza jej teraz używać – zwracam uwagę na problem z którym
boleśnie się zetknąłem, tj. jeśli ktoś biegał w MP-5 bez Fp, niech nie zakłada że po zamocowaniu
będzie tak samo lajtowo – z racji mocowania Fp. w MP-5 ta dodatkowa masa naprawdę robi różnicę i
maska wrzyna się w ryj o wiele bardziej niż na lekko, różnica jest nieporównywalna do np. biegania w
MP-4 z Fp i bez. Trzeba wziąć to pod uwagę
Ciekawostka antypatriotyczna: Wszyscy wiedzą że polskie MUA i OM-14 to kopie radzieckich
SzM-41. Wszyscy wiedzą że polska MP-4 to kopia amerykańskiej M17. Ale czy wiedzieliście że
polska MP-5 również ma swój odpowiednik na zachodzie, a także południu? Ja nie wiedziałem –
trafiłem na tę informację dopiero pisząc ten poradnik xD Są nimi francuska maska ARF-A oraz
Węgierska 93M. Wg. anglojęzycznej gasmaskwiki, maska MP-5 jest licencyjną kopią francuskiej
ARF-A, tak samo jak Węgierska 93M (przy czym podobno maska MP-5 jest wygodniejsza od
francuskiej ARF bo francuska jest bardziej sztywna, za to polska MP-5 ma większe
zniekształcenia w wizjerze – nie widziałem na oczy ARF, ale potwierdzam że w mojej MP-5 można
dostać kurwicy patrząc na wprost i lekko w dół). Co ciekawe, nie pamiętam żebym kiedykolwiek
spotkał się z tą informacją w jakimkolwiek źródle polskojęzycznym (dopiero gdy wpisałem ,,maska
ARF-A” znalazłem kilka ofert sprzedaży które były opisane jako ARF/MP-5”). Nie kojarzę też by
na maski-wojsko.pl, stronie która opisywała bardzo szeroko i rzetelnie polskie maski pgaz., była
taka informacja (ale ta strona zdechła już dawno temu więc mogę coś źle pamiętać), a był tam
obszerny artykuł opisujący jej rozwój wraz ze zdjęciami pierwszych prototypów (które wyglądały
mocno odmiennie od finalnej – i teraz jest dla mnie jasne dlaczego xD). Zresztą, wyszukajcie
artykuł o MP-5 na polskiej wiki i spróbujcie znaleźć w nim, albo na stronie Maskpolu, jakąkolwiek
wzmiankę o francuskiej ARF xD Ogólnie wszystko wskazuje na to, że po próbach z pierwszymi
prototypami MP-5, które wyglądały zupełnie inaczej niż obecna (miały 2 filtry i wizjer z 2
okularami jak w MP-4), ktoś postanowił ,,dać se siana” z rozwijaniem projektu i po prostu kupił
licencję na, najwyraźniej słabo znaną, francuską maskę. Na ten sam pomysł wpadli i Węgrzy… Zaś
o tym jak mało znana jest francuska ARF niech świadczy to, że nawet na zachodzie wielu ludzi
mówi na nią… MP-5, bo polska wersja jest bardziej rozpowszechniona w demobilu xD Ciekawe jest
też że dla odmiany, wygląda na to że filtropochłaniacz FP-5 do MP-5 jest już dziełem polskim, bo
jest nijak niepodobny do francuskiego, podobnie jak węgierski do 93M – wygląda na to że zarówno
Polacy, jak i Węgrzy kupując gotową maskę, filtropochłaniacz postanowili zrobić sami. Choć
najciekawszy jest fakt że w polskich źródłach nie ma o tym ani słowa :P

Ten ostatni aspekt bardzo luźno przypomina mi historię z projektowaniem Poloneza przez
polskich inżynierów (która ostatnimi czasy zaczyna się sypać i coraz głośniej mówi się że Polacy
do Poloneza robili tylko… wnętrze, a nie wnętrze + nadwozie jak mówi wersja oficjalna z FSO –
dla zainteresowanych, więcej tutaj: https://spidersweb.pl/autoblog/40-lat-poloneza-niewygodna-
prawda/)

Jeśli zaś chodzi o maski polskiej konstrukcji – źródła anglojęzyczne twierdzą, że pierwszą
całkowicie polską maską pgaz. jest dopiero MP-6. Źródła polskie w ogóle tego tematu nie
poruszają xD

Porównanie ARF-A i MP-5: https://www.youtube.com/watch?v=fQMjEVkZ4Ms


14.10 Jak długo można nosić filtropochłaniacz w skażeniu biologicznym (odtąd nie pomijać)

W instrukcjach masek pgaz. i filtropochłaniaczy podawane są czasy pracy (nowego, jak mówiliśmy – w
przedatowanych w stanie idealnym – dzielić przez pół dla mało groźnych, przy groźnych nie używać
przedatowanych Fp nawet jeśli są w dobrym stanie, filtropochłaniaczy w złym stanie nie używać w
ogóle bo pył wunglowy) filtropochłaniacza w różnych gazach.

Ale co z pyłami i aerozolami skażonymi biologicznie? Otóż istnieją 2 szkoły:

1) Szkoła amerykańska

Wg. szkoły amerykańskiej Fp ma unormowany czas pracy we wszystkim – także aerozolu. I tak np. dla
amerykańskiego Fp 3M FR-C2A1 czas pracy w aerozolu/pyle z filtracją na poziomie P100 (P100 – to
samo co N100 (99.95%) + odporność na aerozole oleiste) producent określa na 2400min/40h ciągłej
pracy (oddychania). Ergo, można w nim nabić łącznie 40h przebywania w strefie skażonej pyłem
bądź aerozolem biologicznym [49] (radioaktywnym też – w teorii, w praktyce nasz stalker dostanie
dawkę śmiertelną promieniowaniem od zewnątrz wiele wcześniej). Producent dokłada jeszcze jedno
ograniczenie jeśli aerozol był aerozolem oleistym - wtedy jest to 40h albo 30 dni od pierwszego
wdechu/kontaktu z oleistym powietrzem – nas nie dotyczy, no chyba że ktoś ma zamiar w masce pgaz.
wbić na basen miejski, spuścić wodę, zalać go olejem i sobie tam siedzieć w atmosferze oleistej bo mu
się nudzi… Do tego dochodzi kwestia praktyczna – Fp z zasady używa się max. 6 miesięcy od otwarcia.
Z drugiej strony – ten wymóg dotyczy głównie gazów, na aerozole/pyły powinien działać dłużej.

Czasy te dotyczą oficjalnie Fp nieprzeterminowanych – na pytanie ,,a jak trzyma na aerozol Fp


przedatowany”, producent odpowiada ,,a weź pan kup nowy/daj zarobić”. Praktycznie – jak mówiliśmy,
filtr cząstek stałych w Fp starzeje się najdłużej ze wszystkich elementów – więc się tym nie martwmy.

Ryc. 14.14 Tak określają czas pracy w pyle/aerozolu cioty w USA (fragment karty hamburgerowego
filtropochłaniacza FR-C2A1 z 3M, czas dla Particulates (P100) to 2400 min. lub 2400 min/30 dni jeśli
aerozol jest oleisty)
2) Szkoła słowiańska

A jaki określa maksymalny czas ochrony przez Fp w aerozolu ścieżka dojo wódki i śledzia?

Oddajmy głos plut. Krzysztofowi Pierdzielowi z 66 sam. bat. chemicznego 69 Flotylli Obrony Wybrzeża:
,,Słuchaj młody. Moment zmiany filtropochłaniacza w rejonie skażenia innego niż chemiczne, np.
biologicznego, określa się tak: Jak się kurwa zaczniesz dusić bo filtropochłaniacz się zapchał i nie
jesteś w stanie nabrać powietrza, to wiesz że trza go wymienić. Zakapował?.”

(,,Dobre, dobre dżon, mocne 3 na 10, wysuszyłeś mi pranie. A teraz możesz na serio?”)

TO BYŁO NA SERIO.
Kto nie wierzy – oto fragment instrukcji do polskiego filtropochłaniacza FP-6:

Ryc. 14.15 A tak określają czas pracy w pyle/aerozolu prawdziwi słowianie: (fragment instrukcji
polskiego, prawilnego filtropochłaniacza FP-6 z Maskpolu): ,,Czas użytkowania filtropochłaniacza
ograniczony jest progiem zapachowym (…), wzrostem oporu oddychania lub złym samopoczuciem i
wówczas należy go wymienić na nowy.”. Jak widać, Fp amerykańskie trzymają szczelnie na
pyły/aerozole ok. 40h, zaś Polskie – aż się zapchają/nieskończoność, co jasno dowodzi wyższości
filtropochłaniaczy polskich (oraz Radzieckich – dla nich jest tak samo) nad zachodnimi.
Nawiasem mówiąc, w instrukcjach masek i filtropochłaniaczy z PRL i Radzieckich temat ten w ogóle nie
jest poruszany (nie ma ani słowa o czasie pracy w pyle/aerozolu) bo uznawany był za oczywisty.

Którą szkołę wybrać? Amerykańską, 40-godzinną, czy słowiańską – w opór? [WAŻNE]

Używając maski przeciwgazowej musisz sobie odpowiedzieć na jedno ważne, ale to zajebiście ważne
pytanie:

Kim chcę być w życiu? Grubą pizdą z ameryki wpierdalającą hamburgery, czy prawdziwym, prawilnym
Stalkerem z zony?

A potem wybierz swoje dojo – i zacznij podążać jego ścieżką.

14.11 Jak używać masek przeciwgazowych (nie idąc na front ani na zakaźny)?

Przed użyciem

-Ogolić ryj w rejonie styku maski z ryjem (usunięcie zarostu - zwiększenie szczelności)
-Pozbyć się wszystkiego co może przeszkadzać i/lub łapie mikroby (biżuteria, okulary, zegarek etc.)
-Umyć dokładnie ręce
-Jeśli maska długo leżała – wyczyścić ją, wyczyścić też okulary/szybkę od środka (chyba że warstwa
przeciwparowaniu jeszcze się trzyma) i na zewnątrz. Jeśli tego nie zrobimy, istnieje szansa że przy
pierwszym wdechu poleci nam w oczy kurz, talk albo zeschnięty fular przeciwzroszeniowy
-Podobnie jeśli długo leżała – sprawdzić uważnie jej stan
-W razie potrzeby – pokryć szybkę od środka czymś co zapobiegnie parowaniu (szczególnie w starszych
maskach które mają inną budowę, bardziej sprzyjającą parowaniu/nie mają maski wewnętrznej)
-Przełożyć wszystkie rzeczy jakich będziemy używać do odpowiednich kieszeni (np. karta kredytowa,
klucze, kluczyki do auta, klucze do mieszkania, lista zakupów – do odp. kieszeni tak żebyśmy nie
wsadzali np. w sklepie skażonych łap do kieszeni z komórką, która jest koszmarem dezynfekcyjnym)

Zakładanie

Każda maska pgaz. jest inna i dlatego przed ubraniem należy zapoznać się z instrukcją konkretnego
modelu. Poniższy opis ma charakter ogólnikowy – i to o wiele bardziej niż dla maseczek jednoraz.

-Zapoznać się dokładnie z instrukcją i postępować wedle niej


-Jeśli maska ma wbudowany filtropochłaniacz/e (np. MP-4) – odkorkować wloty przed założeniem
-Nałożyć maskę na ryj w sposób zgodny z instrukcją (instrukcja słonia nie podaje jak go ubierać, ale jest
to dość logiczne/łopatologiczne – wsadzamy w niego łapy, rozchylamy go na boki, wsadzamy szczękę w
dół maski, zamykamy oczy, naciągamy – cały czas rozchyloną – na ryj)
-Dopasować ją, podociągać taśmy (w maskach ,,taśmowych”) tak aby uzyskać szczelność.

Dla masek na taśmach: górny brzeg maski ma przylegać do czoła poniżej owłosienia, boki nie powinny
dotykać uszu, dolny brzeg zwykle powinien szczelnie obejmować podbródek i nie uciskać krtani
Dla słoni: słonia w zasadzie się nie dopasowuje, tzn. da się ale jest to ciężkie i niezbyt przyjemne – jest
to taki typ maski który najlepiej ubrać za pierwszym razem dobrze, a jak się ubrało źle – zdjąć i założć
jeszcze raz

-Wyjąć filtropochłaniacz z opakowania


-Sprawdzić czy nie jest uszkodzony (np. obity).
-Odkorkować nie tylko wylot, ale także wlot filtropochłaniacza przed założeniem. Jeśli używaliśmy
filtropochłaniacza w ciągu ostatnich 72h – traktować korek wlotu tak jakby jego wewnętrza część
(od strony Fp) była skażona
-Wkręcić filtropochłaniacz (szczelnie - tylko bez przesady żeby jakiś paker gwintu nie ukręcił)
-Zatkać wlot filtropochłaniacza (lub zatkać korkiem – ale trzymając dłoń na korku, tak żeby móc go
szybko wyjąć) i spróbować nabrać powietrza – maska powinna przysysać się do ryja, jeśli tak nie jest –
to znaczy że albo jest nieszczelna, albo źle założona, albo mamy zły rozmiar
-Wypuścić powietrze (tym razem nie zatykając niczego, starając się zwrócić uwagę czy nie wychodzi
krawędziami maski)
-Pooddychać, ocenić jak bardzo paruje wizjer/czy wymaga przetarcia czymś przeciwzroszeniowym
-Pamiętać o sprawach pomniejszych, tj. przed wyjściem podzielić rzeczy w kieszeniach na te których na
pewno będziemy używać (i wsadzić je np. do kieszeni bluzy) i te których nie planujemy

Adnotacja: Większosć instrukcji do masek pgaz. mówi żeby ubierać maski z wkręconym i zatkanym
Fp i od razu wykonać test szczelności – tak jest szybciej i łatwiej. Tyle że instrukcje te pisane są dla
żołnierzy, nie zjebów z cywila – cywilne relacje pełne są przypadków ludzi którzy prawie się udusili bo
nie potrafili odkorkować wlotu filtropochłaniacza mając maskę na ryju (nie umieli szybko wymacać
korka). Dlatego uważam że dla niewytrenowanego cywila lepiej jest odkorkować wlot Fp przed
założeniem maski lub przed wkręceniem Fp, a dopiero potem wsadzić korek do testu (trzymając dłoń
na nim)

Noszenie

-Nie dotykać/macać bez potrzeby dłońmi którymi dotykaliśmy czegokolwiek w strefie skażonej
-Nie poprawiać, przesuwać, dopasowywać – dopasować dobrze przed użyciem, potem nie ruszać
-Chodzić tak żeby nie przydupcyć o nic filtropochłaniaczem (maską zresztą też)

Zdejmowanie

-Zdjąć rękawiczki w których byliśmy w strefie potencjalnie skażonej!


-Zdezynfekować ręce przed zdejmowaniem!
-Ubrać świeże rękawiczki
Wariant 1 (poprawny)

1. Zdezynfekować maskę jeszcze na ryju, szczególnie na linii przylegania do ryja (robiąc to tak by nie
roznieść skażenia po sobie albo własnym mieszkaniu/łazience – najlepiej robić to przed domem/na
zewnątrz, tylko z głową – np. dezynfekowanie maski pod drzwiami znienawidzonej sąsiadki, choć
motywacja jest zrozumiała, nie jest dobrym pomysłem – patrz roz. 12.2)
2. Zdjąć maskę tak, by nie przejechać sobie nią po ustach/nosie/oczach
3. Zdezynfekować maskę jeszcze raz, tym razem porządnie
4. Jeśli dezynfekowaliśmy na zewnątrz – nie zapomnieć o zdjęciu butów przed wejściem do mieszkania
5. Zdjąć bluzę w której byliśmy w miejscu publicznym. Położyć gdzieś w temp. pokojowej i nie dotykać
przez 24h (jeśli jesteśmy ciamajdami – warto przed zdjęciem wyciągnąć rzeczy których używaliśmy i
poddać je dezynfekcji – być może jeszcze na zewnątrz żeby nie wnosić dodatkowego skażenia do
mieszkania – a także wywinąć bluzę na drugą stronę – jeśli mamy mało miejsca a obawiamy się że
możemy się przypadkiem o nią otrzeć przechodząc obok)
6. Zdjąć rękawiczki
7. Umyć dokładnie ręce
8. Jeśli mamy filtropochłaniacz z 2 korkami – wykręcić go, zdezynfekować obudowę od zewnątrz (Nie
próbować dezynfekować w środku! Nie wsadzać łap do środka! Szczególnie od wlotu gdzie siedzi filtr
który zbiera wszystkie mikroby!), zakorkować żeby przedłużyć jego życie. Jeśli mamy z 1 korkiem albo
bez korków – albo nie wykręcać (tylko zakorkować od dołu a górę zostawić wkręconą w maskę), albo
wykręcić, zdezynfekować, zakorkować tym korkiem który jest, włożyć do szczelnego woreczka pilnując
żeby go nie skazić (przestrzegać reżimów dezynfekcji, myśleć co się robi)
9. Schować maskę
9. Umyć ręce jeszcze raz
10. Wypowiedzieć na głos ,,ja pierdolę, następnym razem zamiast sypać na nich kurwami poprę ten
jebany protest lekarzy” (nie dotyczy osób które popierały ostatni)

Wariant 2 (Po polsku/na odpierdol)

1. Zdezynfekować maskę jeszcze na ryju, szczególnie na linii przylegania do ryja (robiąc to tak by nie
roznieść skażenia po sobie albo własnym mieszkaniu/łazience – najlepiej robić to przed domem/na
zewnątrz, tylko z głową – np. dezynfekowanie maski pod drzwiami znienawidzonej sąsiadki, choć
motywacja jest zrozumiała, nie jest dobrym pomysłem – patrz roz. 12.2)
2. Zdjąć maskę tak, by nie przejechać sobie nią po ustach/nosie/oczach
3. Jeśli dezynfekowaliśmy na zewnątrz – nie zapomnieć o zdjęciu butów przed wejściem do mieszkania
4. Odłożyć maskę w wyznaczone miejsce w temp. pokojowej i nie dotykać jej przez 72h. W ten sposób
bronimy się od dokładnego dezynfekowania całej maski. Mieć na uwadze punkt 5 (jeśli będziemy
wykręcać Fp warto zrobić to teraz).
5. Jak w p.8 wariantu 1 (ale inna kolejność)
6. Jak w p.5 wariantu 1 (ale inna kolejność)
7. Zdjąć rękawiczki
8. Umyć dokładnie ręce
9. Jak w p.10 wariantu 1
Zdejmowanie z biedaprzyłbicą, czyli wariant 3 (Totalnie po polsku/na odpierdol i z pomysłem)

-Przed wyjściem do zony założyć biedaprzyłbicę jednorazową (patrz Ryc. 9.3)

1. Po powrocie z zony zdjąć biedaprzyłbicę chwytając ją od strony zewnętrznej (tak by nie dotknąć
maski ani głowy a także, w miarę możliwości, nie smyrając po niej rękawem bluzy)
2. Wyrzucić biedaprzyłbicę nie dotykając nią niczego
3. Zdjąć rękawiczki w których byliśmy w strefie potencjalnie skażonej!
4. Zdezynfekować ręce przed dalszym zdejmowaniem!
5. Zależnie od tego jak bardzo nam zależy by się nie zakazić – albo zdezynfekować maskę jeszcze na
ryju zgodnie z p.1 wariantu 1 i 2 (jeśli bardzo nam zależy), albo po prostu zdjąć nie przejeżdżając nią po
ryju (jeśli nie zależy nam aż tak bardzo)
6. Nie zapomnieć o zdjęciu butów przed wejściem do mieszkania
7. Zdezynfekować elementy maski które wystawały spod biedaprzyłbicy (np. Fp. w maskach gdzie jest
wkręcany pod ryjem, wunż etc.)
8. Odłożyć maskę w wyznaczone miejsce w temp. pokojowej i nie dotykać jej przez 72h (dla świętego
spokoju). Mieć na uwadze punkt 8. (jeśli będziemy wykręcać Fp warto zrobić to teraz)
9. Jeśli mamy filtropochłaniacz z 2 korkami – wykręcić go, zdezynfekować obudowę od zewnątrz (Nie
próbować dezynfekować w środku! Nie wsadzać łap do środka! Szczególnie od wlotu gdzie siedzi filtr
który zbiera wszystkie mikroby!), zakorkować żeby przedłużyć jego życie. Jeśli mamy z 1 korkiem – albo
nie wykręcać (tylko zakorkować od dołu a górę zostawić wkręconą w maskę), albo wykręcić,
zdezynfekować, zakorkować tym korkiem który jest, włożyć do szczelnego woreczka
10. Umyć dokładnie ręce

14.12 Typowe fail-e

Przed założeniem:

-Zabocenie/nie wzięcie pod uwagę aspektów chodzenia w masce pgaz. (np. idę coś załatwić w masce
bez komory fonicznej – nie napisałem na kartce o co mi chodzi i nie wziąłem kartki ani długopisu a
teraz nikt nie rozumie ouo ou ouououi i oue ouę ouę ouauam, lub wziąłem – ale nie przemyślałem co z
nimi zrobię potem/jak zdezynfekuję długopis/gdzie go wsadzę bez dezynfekowania)
-Nieprzygotowanie się do działania (np. nie włożenie rzeczy których będziemy potrzebować do
odpowiedniej kieszeni w kurtce dla rzeczy potencjalnie skażonych)
-Nieogolenie się na linii styku maski z ryjem (w przypadku słonia – także nieostrzyżenie się, bo
chodzenie w słoniu inaczej niż na styl ,,wpadłem pod kosiarkę” to koszmar)
-Niesprawdzenie ile jesteśmy w stanie wytrzymać w danej masce zanim dostaniemy pierdolca – i czy
wystarczy nam czasu na załatwienie spraw, np. zrobienie zakupów (jeśli mamy ściągać maskę w
środku sklepu to lepiej dać sobie siana i iść w maseczce, samej przyłbicy i rękawiczkach albo i
samych rękawiczkach). Szczególnie istotne w słoniach gdzie pierdolca dostaje się szybko...
Przy zakładaniu:

-Nie odkorkowanie wlotu filtropochłaniacza przy równoczesnym braku wytrenowania w danej masce –
rozgrywanie LARP-a ,,ryba na lądzie” (jeśli ktoś w ogóle dojdzie do tego miejsca, to nominuję Boba lub
Sikorę do przeprowadzenia larpa/freeform-a eksperymentalnego na tym bądź zbliżonym motywie)
-Niedokładne założenie
-Niesprawdzenie szczelności
-Nie zdjęcie z siebie łapaczy bakterii (zegarek, amulet Nurgle-a, bransoletka) czy rzeczy utrudniających
używanie (kolczyki, biżuteria, Jedyny Pierścień)

Przy używaniu:

-Zdjęcie maski w czasie używania (,,swędzi mnie nos, muszę się podrapać”)
-Użycie przedmiotów ciężkich do późniejszej dezynfekcji (np. telefon, zegarek który nie jest
wodoodporny – jeśli mamy potrzebę sprawdzać czas a nie mamy łatwego do dezynfekcji zegarka,
warto rozważyć włożenie go w woreczek foliowy do kieszeni i wyciąganie do sprawdzenia czasu)
-Włożenie rąk w tych samych rękawiczkach których używamy do kieszeni spodni (w której potem w
domu będziemy grzebać bo nie będzie się nam chciało zdjąć spodni na 3-6h)
-Przyrżnięcie/obicie filtropochłaniacza lub maski, ew. zajebanie komuś w twarz filtropochłaniaczem
(zapomnienie że nasz ryj zrobił się trochę dłuższy)
-Nie zauważenie że filtropochłaniacz się zapycha/ciężej nam się oddycha/zaczynamy się dusić
(potencjalny finał – omdlenie, a po jakimś czasie uduszenie)
-Dotknięcie głowy w rękawiczce używanej w sklepie (np. żeby przesunąć uwierający pasek) – już sam
w sobie jest to fail – i nie zdezynfekowanie głowy po fakcie – fail totalny. W razie odstawienia tego
pierwszego, należy w domu umyć łeb szamponem w taki sposób by woda nie ściekła nam na ryj/do
oczu/ust/nosa. A następnym razem ustawić maskę tak, żebyśmy nie musieli jej poprawiać/dotykać
głowy (ew. jeśli musimy – lepiej spróbować to zrobić np. za wunż, wystający filtropochłaniacz czy inną
część łatwą do dezynfekji. W ostateczności – zdjąć rękawiczki tak by nie skazić dłoni, poprawić paski,
ubrać ponownie rękawiczki)

Przy zdejmowaniu:

-Zdejmowanie maski w sposób rozprowadzający skażenie (przejechałem maską po ryju ściągając ją – i


to zewnętrzną częścią albo paskiem, ściągnąłem maskę pgaz. w tych samych rękawiczkach w których
byłem w rejonie potencjalnie skażonym)
-Nie przeprowadzenie dezynfekcji po powrocie z zony lub przeprowadzenie niewłaściwie (np. brak
zmiany rękawiczek na świeże przed dezynfekcją, użycie agresywnego środka który niszczy maskę - vide
nie czytanie instrukcji – etc.)
-Przeprowadzenie dezynfekcji tak ,,genialnie” że skaziliśmy np. łazienkę (pociekło z maski na podłogę –
nie zdezynfekowaliśmy podłogi) – czysto teoretycznie dekontaminację powinno się w ogóle robić na
zewnątrz/przed domem...
-Skupianie się na masce tak bardzo, że zapominamy o sprawach prozaicznych (np. ściągnięciu butów w
których byliśmy w miejscu publicznym, ściągnięciu bluzy na którą ktoś nam nakaszlał/którą otarliśmy
się o regał w sklepie).
Jak każdy widzi, opisane powyżej schematy postępowania i instrukcje są dosyć rygorystyczne (jak dla
cywili – żołnierz po szkoleniu z ochrony NBC jebnie teraz śmiechem a powyżej wymieni jeszcze 40 pkt.
których brakło, z ubraniem kombinezonu ochronnego i prysznicem z odkażalnika włącznie) – ktoś
może spytać, po cholerę aż tak się spinać w przypadku wirusa który choć jest zagrożeniem, to nie nie
wiadomo jakim (szczególnie że większość czytających to raczej nie jest w grupie ryzyka). Odpowiem na
3 sposoby:
1. Tekst ten piszę nie tylko pod kątem obecnej pandemii, ale także ew. przyszłych które mogą być
gorsze (choć nie muszą).
2. Część IV piszę także dla ludzi mających pandemię gdzieś, a zainteresowanych po prostu maskami
pgaz. i ew. chcącymi w miarę realistycznie odgrywać pewne czynności na larpach (zamiast
sztandarowego ,,ściągam maskę i od razu wbiegam do schronu powiedzieć postaciom z mojej frakcji co
widziałem w zonie/na operze/w tunelach”) - albo może nawet nie w miarę (jak pisałem – z reżimem
operowania w skażeniu np. to nie ma wiele wspólnego), ale lepiej niż to co się dzieje obecnie na wielu
larpach i strzelankach ,,post-apo i stalkeropodobnych” a co wygląda zwykle żałośnie.
3. Wreszcie – jeśli już ktoś wyciąga ciężką artylerię/czołg pt. maska pgaz. na pandemię tego kalibru
co COVID-19 (czyli średnio-lekkiego), to równie dobrze może to już robić poprawnie (bo w
przeciwnym razie na chuj marnować filtropochłaniacz skoro i tak wszystkie inne czynności i procedury,
nawet uproszczone 2,5x, zamierzamy olać?)

[AKTUALIZACJA 9.04] Z racji wprowadzenia w Polsce regulacji dot. ilości osób w sklepie, używanie
maski pgaz. trochę się skomplikowało – przekonałem się o tym boleśnie gdy przylazłem do sklepu, tym
razem dla odmiany w MP-5 a nie słoniu i okazało się, że o ile łażąc po sklepie nawet w koszmarnym
jeśli chodzi o wygodę słoniu było git przez te 20-25 min., o tyle łażenie po sklepie (do tego dłuższe bo
zakupy przedświąteczne czyli większe niż zazwyczaj) + odstanie cholernej godziny w kolejce w MP-5 z
Fp było już pierdoloną katorgą (pod koniec myślałem że mi odjebie – łaziłem już wcześniej przez –
dłuższy czas w MC-1, MP-4 kumpla zrobionej po ‘88 i MP-5, natomiast w MP-5 nigdy wcześniej nie
chodziłem z zamontowanym Fp. Okazuje się że dodatkowa masa Fp – którą to masę w MC-1 zawsze
nosiłem przy boku na wężu/wunżu wziętym ze słonia a w MP-4 jest zabudowana w policzkach/działa
na krótkim ramieniu i do tego jest symetrycznie rozłożona na obie strony maski – w MP-5 naprawdę
sporo zmienia, bo wystaje daleko do przodu i ramię siły ciężaru jest większe przez co zarówno paski jak
i maska bardziej się wrzynają… W związku z tym, idąc do marketu dzisiaj, zmieniłem taktykę i zabrałem
ze sobą torbę do MP-5, a samą maskę ubrałem dopiero gdy byłem 3 osobą w kolejce do wejścia,
wcześniej licząc na społeczeństwo, tzn. że przynajmniej w kolejce ludzie będą trzymać te 2m odstępu
(w sklepie te reguły idą od razu do śmietnika, ci sami ludzie którzy stojąc w kolejce do wejścia
grzecznie trzymają 2m w środku zupełnie o tym zapominają i pchają się pod ryj – nie wiem czy szał
zakupów im uderza do łba czy to świadomość że w środku ew. patrol Policji nie widzi xD).

Jeśli ktoś ma zamiar faktycznie chodzić w masce pgaz. do sklepu w obecnej sytuacji (ergo, trafi się
ktoś kto czyta to nie z ciekawości o maskach pgaz. ale faktycznie zamierza używać takiego sprzętu do
ochrony przed SARS-CoV-2 – w co wątpię xD), sugeruję następujący schemat postępowania:

-Zabieramy coś do przenoszenia maski (najlepiej dedykowaną torbę)


-Jeśli torba jest szmaciana – zabieramy też szczelną reklamówkę (w MP-5 nie ma problemu bo torba do
niej ma pokrycie ,,plandekowe” i można ją bez problemu zdezynfekować przecierając po powierzchni
spirytem), jeśli nie mamy torby – po prostu bierzemy 2 reklamówki
-Maskę oraz Fp trzymamy w torbie/wewnętznej reklamówce stojąc w kolejce do wejścia i trzymając
dystans min. 2m od innych (jeśli się da to najlepiej 5m, bo nawet na 4.5m można zakazić się SARS-Cov-
2 gdy ktoś kaszle, 8m przy kichaniu – ale większość już się nauczyła kichać w rękaw więc to nie jest
duży problem, kaszlenie gorzej – wciąż widzę ludzi którzy pokaszlują a nie mają maseczek/szalika na
ryju ani nie robią tego w rękaw/ramię)
-Gdy jesteśmy w miarę bliscy wejścia (ale z lekkim zapasem, tak żeby robić to na spokojnie) kładziemy
torbę/zewnętrzną reklamówkę na ziemi, zakładamy/zmieniamy rękawiczki zgodnie z reżimem (tj.
ściągamy pierwszą rękawiczkę za zewnętrzną część, drugą za wewnętrzną), wyciągamy maskę z
torby/reklamówki wewnętrznej, zakładamy zgodnie z normalną procedurą (patrz wyżej), wkręcamy
filtropochłaniacz nie dotykajc dłońmi zlącza od strony maski (mogliśmy chwilę wcześniej, sięgając po
Fp do torby, nieświadomie np. oprzeć się o podłoże) – wkręcamy go trzymając za obudowę,
sprawdzamy szczelność i dalej już wiadomo.
-Zamykamy torbę za jej zewnętrzny materiał (od tej chwili staramy się nie wsadzać łap do środka
torby)/wpychamy wewn. reklamówkę głębiej w zewnętrzną
-W przypadku torby szmacianej lub reklamówki – zawijamy torbę/reklamówkę wewnętrzną w
zewnętrzną (po to by móc ją położyć w koszyku/wózku bez ryzyka skażenia jej)
-Odwracamy się i absorbujemy spływające spojrzenia zszokowanych/zdegustowanych cebulaków
(szczególnie tych po których widać z ryja co o nas myślą bo przecież ,,ten wirus to jak zwykła grypa”
albo którzy nie wiedzą że nasz brat ma astmę i nie możemy ryzykować xD)

Po wyjściu z ,,zony zaopatrzeniowej”:


-Kładziemy reklamówkę zewnętrzną na ziemi, odwijamy ją (nie wyciągamy jeszcze torby
szmacianej/reklamówki wewn.)
-Zmieniamy rękawiczki kórych używaliśmy w sklepie na czyste (albo je po prostu zdejmujemy zgodnie z
reżimem)
-Dopiero teraz otwieramy drzwi do samochodu (żeby nie skazić klamki)
-Wyciągamy torbę/reklamówkę wewnętrzną z zewnętrznej i kładziemy na siedzeniu auta nie dotykając
reklamowki zewnętrznej która zostaje na ziemi (jeśli używaliśmy jednej torby wodoodpornej, np. do
MP-5 – dezynfekujemy ją po prostu dokładnie z zewnątrz nad ziemią albo na wycieraczce samochodu)
-Wyciągamy spiryt z auta, dezynfekujemy maskę na ryju zgrubnie, ściągamy maskę, dezynfekujemy
maskę i Fp dokładnie, wsadzamy maskę do torby/reklamówki która była wewnętrzną, zakorkowujemy
Fp, wsadzamy Fp do torby
-Reklamówkę zewnętrzną/skażoną wsadzamy do wyznaczonego miejsca w samochodzie (np.
wycieraczka za fotelem kierowcy, bagażnike etc.), paranoicy mogą po prostu wyrzucić
-Zdejmujemy rękawiczki, wyrzucamy je
-Wsiadamy do auta, zamykamy drzwi, odjeżdżamy kończąc spektakl zadziwiający januszy
-Pod domem wyciągamy z auta najpierw zakupy (potencjalnie skażone), potem reklamowkę
zewnętrzną (skażoną) ktorą odstawiamy gdzieś gdzie nikt jej nie dotknie przez 3-4 dni, dezynfekujemy
ręce, dopiero po tym wyciągamy torbę z maską pgaz. i odkładamy ją gdzieś gdzie nikt jej nie dotknie
przez 24-72h (na wszelki wypadek gdybyśmy niedokładnie ją zdezynfekowali pod sklepem, bo co nam
szkodzi). Jeśli maska była w reklamówce – wyciągamy maskę z reklamówki, odkładamy maskę gdzieś
gdzie nikt jej nie dotknie przez 24-72h, reklamówkę – 72h-4 dni. Przy wszystkim pilnujemy żeby nie
dotykać niepotrzebnych rzeczy, nie klaść torby/maski/zakupów w iluś różnych miejscach, nie
zapominamy zdjąć butów przed wejściem do mieszkania
-Ściągamy bluzę i spodnie w których byliśmy w ,,zonie” i odstawiamy gdzieś na 24h
-Na końcu myjemy dokładnie ręce
Powyższe to oczywiście wariant poprawny. Zależnie od tego jak bardzo komuś zależy na ochronie/w
której grupie osób jest, może go przestrzegać mniej lub bardziej rygorystycznie albo modyfikować (np.
nie dezynfekować maski po zdjęciu tylko ciepnąć ją gdzieś na 72h, nie dezynfekować maski przed
zdjęciem tylko pilnować żeby zdjąć ją tak by nie przejechać sobie krawędzią po ustach/nosie/oczach
etc). Ja np. od następnego wyjścia daję sobie siana z dokładnym dezynfekowaniem maski po użyciu, bo
i tak używać jej będę już tylko max. raz w tygodniu – poleży sobie w wydzielonym miejscu parę dni i
wirusy same zdechną, szkoda spirytusu.

Uwaga dla ludzi którym przyjdzie używać tego fińskiego gówna pt. CF32 które ktoś śmiał nazwać
filtropochłaniaczem, a ktorego w swej głupocie postanowiłem używać zamiast FP-5 bo jest lżejszy: Z
racji braku korków w tym ścierwie oraz dużej powierzchni wlotu problemem jest test szczelności –
trzeba albo go wykonać bez Fp na wlocie maski (lipne, bo jeśli mamy już przypadkowo skazoną dłoń to
wprowadzamy sobie skażenie za filtr) albo przyłożyć obiema dłońmi wlot Fp i próbować go szczelnie
zakryć (preferuję ten wariant), w tym drugim wypadku trzeba jednak mocno wciągać powietrze żeby
maska przyssała się do ryja (trochę powietrza jednak przechodzi między palcami) – jeśli zrobimy to
lekko możemy odnieść wrażenie że maska jest nieszczelna/źle dopasowana nawet gdy nie jest.

14.13 Bariera soniczna

Na koniec jeszcze jedna bardzo ważna kwestia, dotycząca wszystkich użytkowników masek typów:
SzM-41/MUA, OM-14, MC-1, GP-5, GP-7, PMK-1, PMK-2. Maski te, z uwagi na specyficzne
uwarunkowania konstrukcyjne, wymagają do poprawnego działania jeszcze jednego elementu –
elementem tym jest zastosowanie bariery sonicznej (tzw. hardbass-u), niezbędnej do poprawnej
ochrony przez pyłami radioaktywnymi i aerozolami skażonymi biologicznie.

Jak poprawnie puszczać hardbass w strefie potencjalnego (lekkiego) skażenia biologicznego?

-Ogarniamy głośnik bluetooth z przyciskami sterującymi


-Ogarniamy odpowiednią playlist-ę (na Spotify - stalker slav hardbass)
-Wkładamy głośnik do cienkiego woreczka plastikowego, owijamy szczelnie a następnie wkładamy do
kieszeni bluzy
-Odpalamy playlistę na telefonie, wsadzamy telefon do kieszeni spodni – nie będziemy go dotykać aż
do zakończenia odkażania
-Całe puszczanie muzyki w zonie ogarniamy za pomocą przycisków na głośniku, dotykając go tylko
przez woreczek
-Przed rozpoczęciem odkażania wyciągamy głośnik w woreczku z kieszeni, odwijamy/otwieramy go (ale
nie wyciągamy/dotykamy samego głośnika)
-Pod koniec odkażania (i już po zdjęciu rękawiczek w których byliśmy w strefie skażonej) wyciągamy
głośnik z woreczka – tak by nie dotykać zewnętrznej strony woreczka (której dotykaliśmy skażonymi
rękawiczkami w zonie regulując głośność czy przeskakując kawałki), tylko wewnętrznej
-Dla świętego spokoju i tak jeśli możemy, staramy się nie używać głośnika przez resztę dnia (jeśli mamy
2 to nie problem)
-Myjemy dokładnie ręce

Podsumowanie części IV:

A sami sobie podsumujcie, ja mam już dość pisania tych pierdół. Pewnie i tak nikt nawet nie dojdzie
do tego miejsca, w związku z czym zamiast podsumowania wrzucam prawilne zdjęcie:
Ranking środków ochrony dróg oddechowych (chroniących nas przed innymi) –
poziom ochrony (kursywą wartości niepewne/mój domysł)

1. Szmata na ryj (np. chusta, szalik) z typowych materiałów sztucznych – strzelam że 5-15%
2. Maseczka papierowa – strzelam że 5-15%, za to jednorazowa/nie trzeba prać
3. Szmata na ryj z bawełny – 20-28% (zależnie jak szczelna)
(pamiętamy by ściągać nie dotykając części na ryju i prać po każdym użyciu)
4. Maseczka higieniczna bawełniana szyta w domu – strzelam że 22% (za to wygodniejsza od szmaty)
5. Maseczka higieniczna bawełniana apteczna – strzelam że 22-28%
6. Maseczka chirurgiczna (bawełniana z barierą) – 60-63% (nie mylić z higieniczną bawełnianą!)
7. Dobrze wykonana i w miarę szczelna domowej roboty maska z worka do odkurzacza – strzelam że
20-75% zależnie od wykonania i szczelności
8. Maseczka Gun-Wo – strzelam że 20-75% zależnie od modelu, egzemplarza, szczelności
9. Maseczka FFP1 – 75-80%
10. Dobra półmaska (np. U-2K) lub maska pgaz. z filtrem P1 – 80%
11. Maseczka N91 – 91%
12. Maseczka FFP-2/N95 – 94-95%
13. Dobra półmaska lub maska pgaz. z filtrem P2 – 94-95%
14. Maseczka FFP3/N99 – 97-99%
15. Półmaska z filtrem P3/N100 – 99%
16. Maska pgaz. pełnoryjowa z filtrem P3/N100/filtropochłaniaczem wojskowym – 99.95%
17. Aparat tlenowy z obiegiem zamkniętym – 99.99%
18. Izolacja/separacja/siedzenie w domu – 99.999%

Inne: Słoń/MC-1 z wunżem/trombą – nie filtruje/nie ma poziomu w %, ale pozwala brać powietrze z
innego miejsca niż ryj, np. wsadzić trombę za plecy jeśli osoba kaszląca stoi przed nami.

Czego nie używać:


-Bajernych, ale nieszczelnych i trudnych w odkażaniu półmasek przeciwsmogowych wielokrotnego
użytku
-Trudnych w odkażaniu półmasek lakierniczych wielokrotnego użytku

-O jakiejkolwiek realnej ochronie (dla nas) możemy mówić od 60%, o dobrej – od 90%
-Dla maseczek, półmasek, masek pgaz. dla spełnienia deklarowanego poziomu ochrony konieczna
jest pełna szczelność (dobre dopasowanie, ogolenie się etc.)
-Do maseczek i półmasek musimy też zastosować przyłbicę/gogle/osłonę oczu/ryja – inaczej mogą
niewiele dać, bo co z tego że filtrują powietrze jeśli ktoś kichnie nam w oczy
-Jeśli jesteśmy przyrąbani i nie wiemy jak się nimi posługiwać, lepiej dać sobie spokój z używaniem
środków ochrony – możemy się jeszcze przypadkiem od nich zakazić
-Podobnie, może być rozsądniejsze używanie maseczek jednorazowych – jeśli jesteśmy do nich
przyzwyczajeni – niż teoretycznie lepszych masek pgaz./pełnotwarzowych (które trzeba jednak
umieć odkażać, umieć w nich wytrzymać, ogarniać ich obsługę etc.), które używane nieumiejętnie
mogą zrobić więcej problemów niż pożytku
-Najlepszą ochroną dla nas jest izolacja i siedzenie na rzyci
Ranking środków ochrony dróg oddechowych (chroniących innych przed nami)

1. Szmata na ryj (np. chusta, szalik) z typowych materiałów sztucznych


2. Maseczka papierowa
3. Szmata na ryj z bawełny
4. Maseczka higieniczna bawełniana szyta w domu
5. Półmaska przeciwpyłowa (nawet lipna/nieszczelna) z zaworem, o ile zawór nie jest skierowany w
przód (nie dmucha na ludzi)
6. Maseczka higieniczna bawełniana apteczna
7. Maseczka FFP1/FFP2/FFP3/N91/N95/N99 z zaworem (o ile nie jest skierowany w przód)
8. Półmaska lub maska pgaz. z filtrem P1/P2/P3/Fp. wojskowym albo bez niczego
9. Maseczka Gun-Wo
10. Dobrze wykonana i w miarę szczelna domowej roboty maska z worka do odkurzacza
11. Maseczka chirurgiczna (bawełniana z barierą - nie mylić z higieniczną bawełnianą!)
12. Maseczka FFP1 bez zaworu
13. Maseczka N91 bez zaworu
14. Maseczka FFP-2/N95 bez zaworu
15. Maseczka FFP-3/N99 bez zaworu
16. Aparat tlenowy z obiegiem zamkniętym
17. Siedzenie na rzyci

-To, co świetnie chroni nas przed innymi niekoniecznie chroni tak samo dobrze innych przed nami –
np. maseczki z zaworem czy maski pgaz. chronią nas świetnie, ale niezbyt dobrze chronią innych
(obieg jednokierunkowy – tylko powietrze wciągane jest filtrowane, wypuszczane nie)
-Nie znaczy to że ich noszenie dla ochrony innych nie ma sensu – jeśli zawór wylotowy jest
sensownie umieszczony (nie dmucha na wprost) to nawet kaszląc przez maskę pgaz./maseczkę z
zaworem już jest jakiś zysk dla innych, bo nie leci prosto z naszego ryja na 4.5m tylko np. w dół
-Stopień ochrony innych od maseczki/maski z zaworem można zwiększyć dokładając na zawór
maseczkę higieniczną
-To, co zupełnie nie chroni nas (np. bajerne półmaski przeciwsmogowe wielokrotnego użytku) a
wręcz może zwiększać ryzyko zakażenia nas, może chronić w pewnym stopniu innych (bo ograniczają
ilość cząstek ,,wykaszlywanych”).
-Nie należy używać teraz maseczek chirurgicznych – jeśli ktoś ma je w domu, niech zapiernicza do
szpitala/przychodni i je tam odda. Tam są naprawdę potrzebne. My możemy łazić i w maseczce z
worków do odkurzacza, lekarze i pielęgniarki potrzebują chirurgicznych
-Najlepszą ochroną innych jest siedzenie na rzyci
Ciekawostki:

Ilość łóżek szpitalnych oraz miejsc na OIOM-ach w różnych krajach:

Łożka szpitalne (zwykłe, nie OIOM) na 1000 obywateli:

Japonia – 13.4
Niemcy 8.18
Austria – 7.67
Węgry – 7.0
Francja – 6.9
Czechy – 6.66
Polska – 6.6 – pozornie jest całkiem nieźle...
Szwajcaria – 4.8
Norwegia – 3.97
Izrael – 3.4
Włochy – 3.2
Hiszpania – 3.0
USA – 2.9
Wlk. Brytania – 2.8 (WTF xD)

Miejsca na OIOM na 100 tys. mieszkańców (przed mobilizacją do epidemii), czyli dlaczego MUSIMY
się izolować jak szaleni/walczyć jako naród ze wszystkich sił z pandemią:

Niemcy – 29.2
USA – 20.0
Rumunia – 21.4
Węgry – 13.8
Włochy – 12.5 – a i tak nie wystarczyło...
Bułgaria – 12.2
Czechy – 11.6
Hiszpania – 9.7
Francja – 9.3
Polska – 6.9 - ,,nie jest dobrze”*
Wlk. Brytania – 6.6 (WTF xD xD)

*) - Poniedziałek na uczelni. Pani Profesor przychodzi na salę i rozpoczyna zajęcia. ,,Moi drodzy. Pozwólcie że opowiem
wam pewną historię. Pewnego razu w pewnym teatrze wystawiano przedstawienie pt. ,,przejebane”. Jednak dyrektor
teatru miał problem z nazwą przedstawienia, konkretnie jej wulgarnością – no bo jakże tak dać coś takiego na plakat -
dlatego ostatecznie zmieniono ją na ,,nie jest dobrze”. Czy wiecie dlaczego wam o tym mówię? Sprawdziłam wasze
kolokwia. Nie jest dobrze”
Różności:

Jak oporządzają się lekarze na zakaźnym, czyli czego potrzeba do totalnej ochrony:

https://9gag.com/gag/a3RXrvr

Do czego prowadzi nie korzystanie z rękawiczek/nie mycie rąk:

https://9gag.com/gag/a5R42py

Najskuteczniejszy środek ochrony dróg oddechowych:

https://9gag.com/funny/a85ZpRO?ref=fsidebar

Najskuteczniejszy środek ochrony totalnej:

https://9gag.com/gag/aj5p9zp
Różne rzeczy do zapamiętania:

• Po umyciu rąk wodą z mydłem odczekaj 5 min. zanim dotkniesz ryja/czegoś czego nie chcesz
skazić – wirus potrafi przeżyć krótki czas w wodzie z mydłem zanim zdechnie
• Wirus SARS-CoV-2 potrafi przeżyć do 72h na plastiku, 48h na stali, 24h na kartonie, 4h na
miedzi w temp. 21 [deg C] (pokojowej). Okres śmierci połowicznej (czasu po którym zdycha
50% wirusów na powierzchni) to 7h na plastiku, 6h na stali i 3h na kartonie, 30 min. na
miedzy. Aby zmniejszyć prawdopodobieństwo znajdowania się wirusa na zakupach których
nie masz jak/nie chcesz dezynfekować, odczekaj co najmniej 3/7h od ich przyniesienia, czyli 1
okres połowiczny na kartonie/plastiku, jeśli możesz – 6/14h czyli 2 okresy, a jeśli zupełnie Ci
się nie spieszy – 3-4 okresy lub nawet czas maksymalny żeby mieć 100% pewności). Rozważ
też przełożenie np. warzyw z worka plastikowego do pudła kartonowego (jeśli są suche) na
czas ,,oczekiwania”.

• Na chwilę obecną 90% zakażeń SARS-CoV-2 odbywa się kropelkowo przez wdychanie
• Bezpieczny dystans to 5m od człowieka kaszlącego i 8.5m od kichającego (w twoim kierunku)
– dystans 2m zabezpiecza jedynie przed człowiekiem który nie kaszle/kicha w naszą stronę
• W powietrzu/aerozolu w pom. zamkniętym wirus żyje (teoretycznie) do 3h w warunkach
laboratoryjnych, czas połowiczny to 1h. Z uwagi na ruch powietrza i opadanie aerozolu z
wirusem praktycznie w zwykłych pomieszczeniach, przyjąć można czas bezpieczny 30-40
min., tj. jeśli w danym pomieszczeniu przebywała dłużej niż przez moment osoba
potencjalnie zakażona, to przez 30 min. uznajemy powietrze w pomieszczeniu za skażone (był
przypadek w Chinach zakażenia osoby która wsiadła do autobusu 30 min. po tym jak wysiadł
zakażony, jest to obecny rekord – nie licząc miejsc silnie skażonych jak np. oddziały zakaźne).
Podawana w mediach reguła 15 min. opiera się na starych danych i nie daje 100% pewności.
Zasada ta nie dotyczy otwartego powietrza – tam wirus natychmiast się rozwiewa

• Chusta/szalik na ryju może nie zatrzymać kichnięcia – kichaj w rękaw nawet z zasłoniętym
ryjem (chyba że masz maseczkę FFP – wtedy nie dotykaj nią rękawa ani niczego!)
• Maseczki z zaworem i maski pgaz. chronią innych przed Tobą słabiej, bo nie filtrują powietrza
które ty wydychasz (co nie znaczy że nic nie dają)
• Jeśli masz maseczki chirurgiczne – oddaj je jak najszybciej do szpitala, dla dobra wszystkich
• Posiadanie środków ochrony to nie pretekst by niepotrzebnie ładować się między ludzi
• Jeśli nie wiesz jak używać środków ochrony – nie używaj, mogą ci zaszkodzić zamiast pomóc
• Maseczka na ryju to gąbka zbierająca syf z powietrza – nie dotykaj jej i ściągaj ją za paski

• Dbaj o zdrowie – śpij 7.5-9h dziennie, jedz zdrowo, ćwicz. Może to zadecydować o tym jak
przejdziesz chorobę
• To że czujesz się świetnie nie znaczy że nie zakażasz innych – zakrywaj ryj, siedź na rzyci
• Żaden środek ochrony nie daje 100% - jedyną pewną ochroną jest separacja i izolacja
Dodatek A – Cebulostracyzm januszowy
Łażąc w środkach ochrony w naszej części świata człowiek będzie wzbudzał sensację i jest to coś czego
trzeba mieć pełną świadomość. Reakcje te będą ponadto zależne od rodzaju środków w jakich
chodzimy.

Maseczka jednorazowa, przyłbica, rękawiczki – środki ,,akceptowalne społecznie”

Nawet używając tych środków ochrony (pomijając sytuację w której będą obowiązkowe, co może
nastąpić w Polsce już niedługo) będziemy się wyróżniać w tłumie. Część ludzi nas wyśmieje
(,,paranoik”), część ludzi nami wzgardzi (,,jeden z tych którzy wierzą że pandemia jest prawdziwa”),
część po prostu będzie się gapić jak zjeby tylko dlatego że wyróżniamy się z tłumu. Jeszcze inni będą się
z tego powodu stresować (istnieje pewna część społeczeństwa która stresuje się gdy ktoś się
zabezpiecza, albo mówi o samym ryzyku/zagrożeniu. Są to po prostu ludzie o niesamowicie słabych
nerwach/mentalności, dla których jedynym sposobem by nie ześwirować jest udawanie że problem
nie istnieje – co, jak nietrudno się domyślić, nie prowadzi do niczego dobrego). Ogólnie jednak, nie jest
w Polsce tak źle – nie mamy tutaj sytuacji takich jakie miały miejsce na początku w USA, gdy niektóre
osoby chodzące w maseczkach były obrażane, ironicznie pytano się ich ,,czy jesteś lekarzem?” a w
jednym przypadku osoba taka opisała, jak jakiś typowy przedstawiciel amerykańskiej średniej
inteligencji podszedł i… napluł na nią xD

Maska pgaz. i inne środki ,,nieakceptowalne społecznie”

Zupełnie inne reakcje wywołuje używanie maski pgaz., o kompletnym ubiorze pchem. nie
wspominając. Gdy do jednego ze sklepów w UK wszedł człowiek w pełnej przeciwchemce, stał się
bohaterem prześmiewczego artykułu w jednym z brytyjskich tabloidów – przy czym artykuł nijak nie
wyjaśniał w zasadzie z czego się śmieje/co takiego było w zachowaniu człowieka który skorzystał z tego
co ma (może dla frajdy, może był w grupie ryzyka, może nie chciał chorować przez 2 tygodnie, a może
faktycznie był pojebany – ale tego nie wiemy). Nawiasem mówiąc, ciekaw jestem jak dziennikarzyna
który pisał artykuł patrzy na to teraz, gdy UK zapada się coraz głębiej w szambo...

Problem ten ma wiele podłoży. Część z nich wspomnieliśmy wyżej (niechęć do wszystkiego co się
wyrożnia, udawanie że problem nie istnieje – a typ w masce pgaz. o problemie przypomina etc.). Część
natomiast jest unikalna dla konrketnych rodzajów środków, np. masek pgaz.

Żyjemy w społeczeństwie, w którym posiadanie bądź noszenie pewnych rzeczy jest po prostu
nieakceptowalne dla ogółu społeczeństwa. Przykładem są np. nóż, paralizator, baton, pistolet...
W mentalności typowego janusza, ,,porządny” obywatel nie nosi sobie pałki, nie wozi łomu w aucie,
nie trzyma broni w domu – bo po co? ,,Chce komuś zrobić krzywdę czy co?”. O ile w społeczeństwie
zachodnim (europejskim, nie USA gdzie ludziom odwaliło w drugą stronę xD) jeszcze można taką
mentalność zrozumieć, o tyle w Polskim jest niesamowita – na zachodzie europy (gdzie często przepisy
są często jeszcze ostrzejsze niż w Polsce – np. w Danii nielegalne jest posiadanie gazu pieprzowego, w
końcu napastnik/gwałciciel może mieć astmę xD) ludzie tacy powiedzą że w razie potrzeby z odsieczą
przybędzie Policja/służba zdrowia/państwo/rząd etc. Ale w Polsce, ten sam janusz który będzie
pytał ,,po co nam to”, na pytanie czy ufa rządowi, wierzy w Polski system etc. odpowie ,,Panie,
pojebało pana! Jaki kurwa system, ten cyrk?! To państwo rządzone przez księży i
katoszariat/bezbożników i satanistów (niepotrzebne skreślić w zależności od poglądów janusza)”?!
Oczywiście powyższe to nic przy ludziach o poglądach neoliberalnych – takie osoby z definicji uważają
że ,,broń jest zła bo zabija ludzi”. Swego czasu w Gazeta.pl – jednej z tub propagandy neoliberalnej w
Polsce – widziałem artykuł z defilady w Warszawie gdzie zdjęcie Leo 2A5 podpisane było ,,niepokojący
obraz w czasie pokoju”, no bo jak wiadomo, na świecie czołgów nie powinno być w ogóle...

Pojebani odwrotnie, tj. ludzie z kręgów tzw. alt-prawicy, mówią że jest to ,,skutek kilkudziesięciu lat
komuny która wyprała ludziom mózgi i musi minąć sporo czasu zanim to przejdzie”. Ja ,,dzwonię
bullshit”, bo za komuny broni w Polsce było akurat pełno – oczywiście nie była własnością obywateli –
a ilość obywateli umiejących strzelać dzięki poborowi była pewnie sporo wyższa niż teraz (w końcu
armia mająca 330 tys. żołnierzy – a tylu miało LWP – ma swoje potrzeby).

No dobra, ale co to ma w ogóle wspólnego z maskami pgaz.? Otóż wierzcie dla wielu ludzi zaliczają się
do tego z racji ich pochodzenia… Do tego dochodzi jeszcze fakt, że niektórym ludziom maski pgaz.
kojarzą się z wyposażeniem policjantów do tłumienia zamieszek i demonstracji. A jak orangutanowi
zwanemu człowiekiem coś się źle kojarzy, to temat jest zamknięty… Jakiś czas temu w Ottawie były
poważne rozkminy (!) czy wobec braku maseczek, wydać Policjantom maski pgaz. których zapas
kanadyjczycy akurat mieli. Czaicie to? W czasie pandemii przez kilka dni wstrzymywano decyzję o
wydaniu Policjantom środków ochrony bo obywatelom mogło by się to nie spodobać bo
wyglądają ,,strasznie” i kojarzą się z pałowaniem demonstracji (i to chyba raczej zagranicznych w TV,
bo w Kanadzie zamieszek i anarchii mają niewiele). Gdy w końcu pozwolono Policjantom te maski
pgaz. założyć, komenda Policji przepraszała i prosiła o zrozumienie… W tym samym czasie, jeśli jakiś
polski Policjant to czyta, dostaje kurwicy bo Polska Policja dostała gówno a nie środki ochrony, i to nie
dlatego że nikt im ich nie chce dać, tylko bo ich nie ma. Nie ma, bo Agencja Rezerw Materiałowych
wystawiła w październiku 2019 na sprzedaż 65 tys. masek pgaz. - sprawnych, tylko bez
przeglądu/papierka, bo producent zaśpiewał sobie za przegląd chorą cenę (tak to jest jak się zamiast u
siebie w Maskpolu zamówiło szajs z Francji bo ciut taniej), no ale dla zjebów z ARM jak coś nie ma
świstka to na pewno nie działa więc trzeba wyrąbać bo tylko magazyn zapycha. ARM sprzedała więc te
65 tys. masek za 10zł/szt. (na Alledrogo po tyle biegają MC-1 z PRL), teraz maski z tej partii chodzą w
Polsce po 110zł/szt. a w UK po 40 GBP (i brytyjski kolekcjoner ktory kupił za tyle określił to jako ,,well
spend money”) a kraj jest w dupie, bo stare maski sprzedano między październikiem a lutym, a nowe
będą dopiero w… listopadzie 2020. To jest Polska, tego nie pomalujesz.

Po przeczytaniu powyższego niektórzy mogą mieć pewne obawy przed założeniem maski pgaz. w
czasie pandemii – no bo czy ktoś nie zrobi nam awantury/spróbuje wylampić za to że chodzimy w
masce? Odpowiedź brzmi: NIE.
Bo choć maska pgaz. wywołuje różne irracjonalne reakcje społeczne, wywołuje też jedną bardzo
racjonalną: wszyscy zostawiają Cię w świętym spokoju. Po pierwsze, nie potrafią odczytać twojej
mimiki twarzy – a to ich niepokoi. Po drugie – skoro miałeś w domu maskę pgaz., to możesz też mieć
noż/pałkę/siekierę/katanę/kałacha/RPG-7, albo i wszystko naraz, w gaciach i może lepiej Cię nie
zaczepiać. Po trzecie, skoro wystawiasz się na pewien ostracyzm społeczny/wyróżniasz się – to
podświadomie uznają Cię za osobę o wysokiej pewności siebie (co nie musi być prawdą – ja np. po
prostu mam zdanie obcych ludzi w rzyci, i nie dlatego że mam ,,high social confidence, self esteem &
displayed status”, bo takie pojęcia w mojej karcie postaci nie mają wartości/nie istnieją – tylko dlatego
że mam mózg – a mój mózg mówi mi, że przejmowanie się zdaniem randomowych ludzi z ulicy jest po
prostu głupie) co też nakłoni ich do dania Ci spokoju.

Do tego niektóre maski pgaz., np. słoń, są po prostu creepy xD Jednym z moich ulubionych zajęć
kiedy chodzę w słoniu do sklepu jest łowienie kątem oka/wizjera osób które się na mnie gapią jak
ćwoki – po czym wykonanie błyskawicznego zwrotu głowy w słoniu prosto w ich stronę (stylem ,,na
sowę”). Jeszcze nie trafiłem na człowieka, który z prędkością nadświetlną nie odwróciłby się, wbił
twarzy (nawet nie wzroku a całego ryja xD) w podłogę albo zmienił miejsca pobytu xD

Sianie paniki

Spotkałem sie ze stanowiskiem (i to od kilku ludzi wypowiadających się w temacie) że noszenie masek
pgaz. w miejscach publicznych w czasie pandemii jest niewłaściwe, bo jest sianiem paniki, podnosi
stres u ludzi (co osłabia ich odporność) etc. Przemyślałem tę sprawę i stwierdzam, że to pierdolenie.
Moim zdaniem ludzie którzy mają panikować/stresować i tak będą to robić, a stawanie na głowie żeby
przypadkiem nie pomyśleli o czymś stresującym jest chore – jedyny skutek będzie taki, że Ty
stanąłeś/stanęłaś na głowie i np. zrezygnowałeś/aś z ochrony, a janusz i tak się zestresuje bo zobaczy
zdjęcie ze szpitala we Włoszech wieczorem w internecie. Mowa oczywiście o sytuacji w której masz
powód by korzystać z poważniejszych środków ochrony, bo jeśli ktoś jest poniżej 30 lat, w pełni zdrowy
i nie ma kontaktu z osobami z grupy ryzyka to szalik na ryju i pamiętanie o kichaniu w rękaw (bo
mocnego kichu szalik/zwykła szmata może nie zatrzymać) jest jedynym czego potrzebujesz (a jeśli
myślisz że robienie zakupów w masce pgaz. to ,,super zabawa” - szybko zmienisz zdanie). Ogólnie
jestem człowiekiem który stara się żyć dla innych o wiele bardziej niż ogół społeczeństwa (po
zaparkowaniu auta oglądam je wokół i zastanawiam się 10 sek. czy dobrze stanąłem/ktoś nie będzie
miał problemu/czy nie mogłem stanąć ciaśniej i zostawić jeszcze miejsce np. na jakiś motocykl), ale są
granice takiej mentalności – a jeśli będziesz starać się ,,nie zirytować nikogo”, to po pierwsze – i tak się
nie uda, bo są ludzie którzy mają problem z tym że żyjesz, a po drugie – odwali Ci.

Konkluzja

Jeśli ktoś odczuwa opór przed noszeniem środków ochrony z powodu reakcji ludzi, to powinien sobie
odpowiedzieć na następujące pytania:

1. Czy mam potrzebę ich używać?


2. Jeśli tak – czy ,,karzące spojrzenie” janusza w sklepie jest wystarczającym powodem bym nie robił
czegoś, co do czego mam potrzebę?
3. Czy naprawdę przejmuję się opinią ludzi których widuję raz na pół roku w kolejce do kasy w moim
sklepie?

Jeśli odpowiedziałeś na pyt. 2. i 3. ,,Tak” - nie czytaj drugiego dodatku poniżej. Nic Ci nie da, jesteś
pizdą.
Dodatek B – Podstawy analizy ryzyka dla turbodebili, czyli jak zachowywać
się racjonalnie

Disclaimer: Nie jestem specjalistą z zakresu psychologii. Ani socjologii. Mam jednak 2 dary jakie
otrzymałem, jak kto woli, od Boga albo zrządzeniem losu. Po pierwsze, posiadam o wiele większe
zdolności do racjonalnego myślenia niż większość ludzi (za to trochę kuleję w relacjach społecznych,
coś za coś). Po drugie, posiadam dość dobrą zdolność do obserwacji i wyciągania wniosków. Poniższy
rozdział to połączenie moich własnych obserwacji życiowych, rozkmin oraz szperania w źródłach i
zgłębiania podstaw psychologii (na tyle na ile amator może to robić) szukając odpowiedzi na
pytanie ,,czemu wszyscy ludzie są pojebani i czemu uważają mnie za pojebanego?”. Tak samo jak w
przypadku reszty tego opracowania, nie traktujcie tego jako wiedzy objawionej.

W tym dodatku postaram się w miarę jasno i zrozumiale przedstawić kilka kwestii związanych z analizą
ryzyka – zagadnieniem którego nikt nas nie uczy, a które oblewa 95% społeczeństwa. Nie spodziewam
się by te słowa dotarły do wielu ludzi (a Ci do których dotrą pewnie i tak sami by do tego doszli prędzej
czy później), niemniej jeśli choć 2-3 osoby zmienią swoje myślenie choćby o kilka % pod wpływem tego
– to już będzie sukces. Tyle wstępu, teraz jedziemy przebić bariery naszego myślenia:

P.S. Uprzedzam z góry iż jako że spodziewam się że tę część przeczytają dosłownie 2 osoby, a pod
koniec pisania zaczynałem dostawać już pierdolca, pisałem ją trochę na odpierdol. Nie oczekujcie
takiego poziomu jak przez dotychczasową część tekstu xD
I Bariera myślowa - blokada informacji

Pierwszą barierą która uniemożliwia nam wykonanie poprawnej analizy ryzyka – jest brak wiedzy na
temat samego ryzyka. Może on wynikać z braku informacji – i na to nic nie poradzimy. Może też
jednak wynikać z odrzucania informacji które nam ,,nie pasują” - i o tym teraz pogadamy.

1. Na logikę, na emocje i na tresurę

Zacznijmy od sprawy podstawowej: Analiza ryzyka jest czynnością wymagającą


logicznego/racjonalnego myślenia. I tu jest problem – ponieważ ogromna większość ludzi nie ogarnia
into logiczne myślenie. Większość ludzi, z moich obserwacji, kieruje się jednym z 2 czynników:
Emocjami bądź zachowaniami wytresowanymi.

Myślenie emocjonalne

Popularny pogląd mówi, iż kobiety myślą emocjonalnie a mężczyźni racjonalnie. Moim zdaniem to
bzdura – z moich obserwacji wynika raczej, że wszyscy myślą głównie emocjonalnie. Po prostu kobiety
robią to trochę częściej i bardziej bezczelnie – ale suma sumarum wielkiej różnicy nie ma.

Istnieje mnóstwo badań naukowych i eksperymentów które potwierdzają np., że fakty nie mają
większego znaczenia dla zdania typowego człowieka na jakiś temat. Liczą się doświadczenia
emocjonalne. Widziałem kiedyś screen-a z dyskusji gdzie pewien użytkownik upierał się, że ludzie
zmieniają zdanie pod wpływem faktów. Ktoś inny zarzucił mu więc 2 fakty – badania naukowe
dowodzące, że nie, ludzie jednak nie zmieniają zdania pod wpływem faktów. Facet przeczytał – i dalej
twierdziłs swoje, tj. że fakty trafiają do ludzi. Debil brutalnie dowiódł prawdziwości badań (i mylności
własnego poglądu)…

Można komuś przedstawić solidne fakty na temat obecnej pandemii – a i tak wsadzi je sobie w dupę i
będzie twierdził że WSZYSTKIE są zmanipulowane (nie zada sobie pytania na ile logiczna jest teza że
WSZYSCY specjaliści kłamią) a pandemia to ściema/histeria/wielki spiseg. Dopóki nie zachoruje
(a ,,najlepiej” umrze, bo wtedy doświadczenie emocjonalne będzie silniejsze) ktoś kogo zna/jego bliski
– i nasz spiskowiec nie zderzy się z rzeczywistością - dopóty faktów czy przykładów, takich jak te które
opisałem w rozdziale 1, nie przyjmie do wiadomości. Dopiero doświadczenie emocjonalne może
zmienić opinię typowego człowieka – argumenty racjonalne i suche fakty nie odnoszą skutku. A jeśli
wydaje Ci się że dotyczy to tylko małego % ludzi, tzw. spiskowców, że Ty jesteś inny/a – mam dla
Ciebie złe wieści. Na 80% jesteś dokładnie taką samą spierdoliną. Tylko trochę inną – zestaw Twoich
przekonań jest inny. Np. może być tak że traktujesz pandemię poważnie (i przerażają Cię ludzie którzy
negują jej powagę, nie rozumiesz jak można być tak głupim etc.) – ale równocześnie nie traktujesz
poważnie np. zagrożenia płynącego z masowej imigracji z krajów południa. Ponownie, żadne fakty nie
zmienią Twojego zdania, żadna statystyka pokazująca o ile wzrosła przestępczość w Wiedniu po
napływie imigrantów, żadne racjonalne przedstawienie problemów i zagrożeń – dopiero gdy zostaniesz
napadnięty albo Twoja 12-letnia siostra zostanie zgwałcona przez imigranta z bliskiego wschodu (każda
nacja ma swoje sztandarowe grzechy i problemy, u nas w Polsce jest to np. alkoholizm, kradzież,
przemoc domowa i – od niedawna - ksenofobia, na bliskim wschodzie zaś powszechnymi plagami są
fanatyzm religijny oraz właśnie pedofilia. O homofobii nawet nie mówię bo jest i tu i tu, choć
nietolerancja Polska na tle seksualnym nijak się ma do tej z bliskiego wschodu. Nie znaczy to
że ,,wszyscy Polacy to alkoholicy i złodzieje którzy biją swoje żony, a wszyscy arabowie to pedofile i
islamiści” - ale oznacza to zwiększone prawdopodobieństwo tych zachowań w tych społeczeństwach)
zalączy się czynnik emocjonalny i zmienisz swoje zdanie. Niekoniecznie na właściwe – nieraz zdarza
się że tzw. ,,otwarcie oczu” to w rzeczywistości zamknięcie ich ,,w drugą stronę”, że tak to ujmę.
Historia zna ludzi którzy byli komunistami a zostali nacjonalistami, byli tolerancyjnymi ,,za wszelką
cenę” liberałami a zostali ksenofobami etc. - nieraz ,,otwarcie oczu” oznacza jedynie przeskok do
innego bagna, niekoniecznie lepszego…

W kwestii bieżącej pandemii, tragedia polega na tym że na doświadczenia emocjonalne nie mamy
specjalnie czasu – jak ktoś nieprzestrzegający dystansowania społecznego złapie i zakazi swoją rodzinę,
to gdy jego Mama/Babcia umrze i dotrze do niego że COVID-19 to nie jest ,,zwykła grypa”, będzie już
za późno (bo tak jak zakaził swoją rodzinę, tak zakaził już iluś innych). Z drugiej strony, wiadomo że
Polak jest i przed szkodą, i po szkodzie głupi a ludzie mają talent do znajdowania sobie wymówek,
także możliwe iż taki człowiek wkręci sobie coś co pozwoli ,,zracjonalizować” to doświadczenie (np.
Babcia nie zmarła na COVID-19, tylko ONI czymś ją zakazili w szpitalu żeby podtrzymać spiseg –
powiemy o tym więcej później).

Tak czy siak – aby poprawnie przeprowadzić analizę ryzyka, trzeba wyłączyć myślenie emocjonalne i
przerzucić się – choćby na chwilę – na logikę.

Tresura społeczna

Jeśli chodzi o tresurę społeczną, dobrym jej przykładem jest fenomen jazdy po pijaku oraz jazdy
niewyspanym. Badania psychomotoryczne robione kiedyś w różnych ośrodkach pokazały, iż nie ma
wielkiej różnicy między człowiekiem wstawionym, a mocno niewyspanym (przez mocno niewyspanego
rozumiemy tu niedobór snu na poziomie 3-4h – czyli ktoś kto normalnie śpi 8h wsiada za kółko po 4-
5h). W Wlk. Brytanii w obecnie osoby cierpiące na bezdech senny mają automatycznie zabierane
prawo jazdy – okazało się że powodują 2x więcej wypadków niż zwykli kierowcy, i to nie tylko w nocy
(zwykle problem niewyspania kojarzy się ludziom z ryzykiem zaśnięcia za kółkiem. W rzeczywistości
sprawa jest szersza – nawet jeśli nie grozi nam zaśnięcie bo np. jedziemy w dzień i po kawie, organizm
niewyspany ma większą szansę popełniania błędów, dłuższy czas reakcji etc.)

Jednak odbiór społeczny tych 2 fenomenów jest zupełnie inny. Jeśli powiesz komuś że spałeś dziś 3h
po czym wsiądziesz za kółko w trasę – nikt głośno nie nazwie Cię debilem, nikt nie będzie namawiał
żebyś nie jechał (chyba że jedziesz nocą). Niektórzy nawet chwalą się takimi wyczynami (pozdrawiam
Bobera xD) Spróbuj jednak powiedzieć, że masz zamiar przejechać 900m drogą osiedlową w środku
nocy, na jedynce, po jednym kieliszku wódki, żeby przestawić auto – ludzie powieszą Cię za jaja…
Pytanie brzmi: Czy naprawdę wleczenie się autem na jedynce po osiedlu środkiem nocy jest bardziej
karygodne i niebezpieczne niż jazda w trasę mocno niewyspanym? Ja bym powiedział że o ile oba
zachowania są raczej głupie, to w pierwszym wypadku w najgorszym razie przerysujesz komuś auto,
natomiast w drugim – zwiększasz szansę zabicia siebie oraz innych…
Inny przykład: Zapinanie pasów vs. regulowanie zagłówka. W Polsce coraz więcej kierowców oraz
pasażerów zapina pasy przed jazdą – i bardzo dobrze. Jednak tylko mały % ludzi przed jazdą ustawia
poprawnie zagłówek – mimo że jest to czynność trwająca kilka-kikanaście sekund. Dlaczego? Przecież
wypadek typu ,,wjazd w zderzak” jest w Polsce – kraju gdzie jazda na zderzaku to sport narodowy –
bardzo powszechny, a konsekwencje dla kręgów szyjnych przy źle ustawionych zagłówkach może mieć
dramatyczne (kontuzja tak naprawdę na resztę życia, okresowo powracające bóle). Mimo to, gdy w
moim samochodzie przypominam pasażerom żeby ustawili sobie zagłówki – Ci sami ludzie którzy
właśnie zapięli pasy, na hasło o zagłówku patrzą na mnie jak na minoga morskiego. Dlaczego?

Odpowiedzią na jeden i drugi problem jest tresura społeczna. Przez lata w Polsce prowadzono
ludziom pranie mózgu, że jazda po pijaku to hańba oraz że należy zapinać pasy. Do tego sypały się, z
czasem coraz wyższe mandaty (co w przypadku pasów uważam za problematyczne – jako
wolnościowiec uważam, że niewłaściwe jest zmuszanie pasażerów do zapinania pasów dla ich
własnego dobra, ale wbrew ich woli/ratowanie ludzi wbrew nim samym. Co innego kierowca, bo pasy
niezapięte przez kierowcę mają wpływ na jego technikę prowadzenia i szansę że zabije kogoś innego –
ale akurat u 97% polaków technika i tak jest tragiczna, więc w sumie…) i w efekcie naród został
wytresowany – większość ludzi nie prowadzi po pijaku oraz zapina pasy, a odszczepieńców zaczyna
obejmować coraz większy ostracyzm. Równocześnie z wysypiania się oraz ustawiania zagłówków
tresury nie było – więc ludzie tego nie robią. To pokazuje, że zachowania te nie wynikają z logiki czy
rozsądku, ale zwykłego prania mózgu i kolektywnej presji. Ludzi nie nauczono myśleć, ludzi
nauczono konkretnych zachowań. Dobrze? Do czasu gdy nie zetkną się z czymś, czego ich nie uczono.
Wtedy 99% z nich oblewa nowy, nieznany test.

W bieżącej sytuacji stykamy się właśnie z problemem, z którego nas nie tresowano. Nikt w Polsce
nie traktował poważnie ryzyka epidemii (choć o zagrażajcej nam pandemii globalnej mówiło się od co
najmniej 2012), nikt więc nie tresował obywateli jak się w jej obliczu zachować. W efekcie teraz
trzeba to nadrabiać – mandatami do 30 tys. zł i drakońskimi ograniczeniami (np. zakazem wstępu do
lasu – który przecież nie byłby potrzebny, gdyby ludzie łazili tam w pojedynkę, zakazem
przemieszczania się – bo ludzie nie potrafią z dnia na dzień przestawić się na jazdę autem w izolacji –
Polak musi, kurwa, stanąć na stacji, kupić hot-dog-a no bo przecież kanapek z domu nie będzie jak jakiś
plebs wpierniczał, zakazić cały personel stacji i innego, tak samo durnego polaka… do tego doliczmy
ludzi którzy stosować się nie będą, bo ,,pandemia to histeria, ja nie jestem głupi i to widzę” i robi nam
się solidny syf). Jak jest zaś z myśleniem logicznym – to już mówiliśmy wcześniej.

2. To że coś wywołuje u Ciebie głupi śmiech, nie znaczy że jest głupie

Jednym z podstawowych problemów związanych z analizą ryzyka jest problem który ja


nazywam ,,głupawym odbiciem”. Polega on na tym, że osoba myśląca emocjonalnie a nie racjonalnie,
ma tendencję do odrzucania bez zastanowienia pomysłów oraz informacji, które wywołują u niej
śmiech/prychnięcie/głupawkę/wydają jej się głupie – nawet jeśli wcale nie są – czyli określoną
reakcję emocjonalną. Taka osoba jest odporna na pomysły i zachowania, których nie rozumie a wydają
się jej chore/głupie. Problem w tym że oczywiście mogą takie być – ale może być też i tak, że coś wcale
nie jest głupie, tylko ja nie przemyślałem tego na chłodno i z dystansem.
Jednym z przykładów jest niedawny pomysł eurozjebów aby wprowadzić normy emisji metanu przez
zwierzęta hodowlane. W pierwszej chwili wywołuje to śmiechy wielu ludzi (w tym i mój, przyznaję się
– nie traktowałem tego poważnie), szczególnie eurosceptyków (do których się zaliczam, jakby ktoś się
jeszcze nie zorientował do tego miejsca). ,,No debile, chcą ograniczać ilość krów żeby nie pierdziały,
hehe? Przeca zwierzęta zawsze były i jakoś to działało, no debile”. Sprawa przestaje być śmieszna gdy
zdamy sobie sprawę, jak groźnym gazem cieplarnianym jest metan (o wiele gorszy niż CO2), a także ile
emitują go fermy krów – które w miarę jak na ziemi jest coraz więcej ludzi a ludzie Ci żrą coraz więcej
wołowiny (kiedyś ludzi było mniej a mięso żarło się 2-3x w tygodniu, i nie mówię tu tylko o PRL-u)
zaczynają tworzyć coraz większy efekt cieplarniany. Coś co wydaje się w pierwszej chwili głupie, wcale
takie nie jest. Choć tu oczywiście dochodzi efekt EU – instytucji tak skompromitowanej, że po każdym
jej projekcie można spodziewać się głupot (tak, jestem eurosceptykiem) – oraz ludzi którzy w ogóle
negują samo zjawisko antropogenicznego globalnego ocieplenia, wbrew faktom.

Przykład drugi, znowu z motoryzacji: W moim samochodzie obowiązuje reguła – żadnych twardych
przedmiotów luzem w samochodzie. Dotyczy to również np. butelek z wodą. Wszystkie lądują albo w
bagażniku, albo w schowkach. Plecaki/torby – tylko jeśli są w miarę puste albo miękkie. Zachowanie to
wynika z racjonalnej analizy problemu (przedmioty luzem mogą poobijać albo i zabić ludzi w środku
przy zderzeniu lub dachowaniu) oraz doświadczenia (zabawa na symulatorze dachowania, do którego
policjanci którzy go obsługiwali wrzucili trochę – pustych dla odmiany – butelek plastikowych dla
uświadomienia. Polecam, warto). Jednak wielu ludzi uważa to za moją ,,fobię” i uważa za niepoważne,
ponieważ butelka z wodą czy torba nie figuruje w ich mózgu w szufladce ,,przedmioty niebezpieczne”,
więc niebezpieczna być nie może. Ergo, śmiech i wywracanie oczami.

Nie śmiej się od razu. Zatrzymaj się, zadaj sobie pytanie: ,,Czy to faktycznie jest głupie, czy może ja
jestem uprzedzony?”. A jeśli po rozkminie stwierdzisz że faktycznie jest – śmiało lej z tego do oporu,
z przekonaniem bo teraz to lanie świadome. W końcu nie brakuje debilnych pomysłów na świecie.

3. Nie jesteś wybrańcem wszechświata

Mówię tu o osobach, które co prawda przyjmują fakty i mają świadomość pewnych spraw – ale i tak
zachowują się jak debile, bo – chyba, innego wyjaśnienia nie widzę – są przekonani że istnieją ponad
wszechświatem, wszechświat ich potrzebuje i nie pozwoli im umrzeć bez ważnego powodu. Oczywiście
nie dosłownie – po prostu im się wydaje że ,,to ich nie spotka”. Nie wiem co mam o tym powiedzieć –
bo o ile pozostałe fenomeny jestem w stanie jakoś zrozumieć, to tego syndromu negacji i jak można
sobie ubzdurać że coś zwyczajnie mnie nie dotknie i już – nie. Może samo wspomnienie o nim da
komuś do myślenia (choć pewnie nie).

4. If i die, i die

Przeciwieństwo punktu 3. Przekonanie że jak już coś ma jebnąć, to jebnie i nic z tym się nie zrobi. Choć
czasami faktycznie tak jest – zwykle jest to bzdura. Przypomina trochę myślenie studenta, który
stwierdza że nie będzie się w ogóle próbował nauczyć, bo i tak pewnie obleje (nie mówię tu o
przypadku gdy po 3 dniach prób nauki stwierdzasz że to jest pojebane – i dajesz sobie siana, to co
innego – przynajmniej próbowałeś/aś). No i guess what, oblewa… ,,Jeśli mam się zakazić to się zakażę i
żadna maseczka, rękawiczki czy dystansowanie społeczne nic nie pomoże”… Trochę przypomina
myślenie wielu rządów w wielu krajach… Kolejny fenomen którego nie wyjaśnię – bo nie rozumiem.
Za to skoro ktoś tu już doszedł – to zapuszczę przynajmniej śmieszny filmik:
https://www.youtube.com/watch?v=oa4i9Ap6dCg

5. ,,Ty i te Twoje fobie”

Kolejne zjawisko które wiąże się z blokadą informacji jaką serwuje nam nasz własny mózg: Ludzie mają
tendencję do uznawania siebie za wyznacznik. To zaś oznacza, że np. ,,każda osoba która jedzie
szybciej niż mój wujek to, zdaniem wujka – wariat-samobójca, każda która jedzie wolniej –
zawalidroga i ciota” (znalezione na joemonster-ze). Tylko ów wujek jeździ z prędkością bezpieczną.

W kontekście analizy ryzyka sprawa sprowadza się do tego, iż ludzie mają w zwyczaju uznawać z
definicji że postępują słusznie (,,przecież nie jestem idiotą, wiem co robię”). W konsekwencji, gdy ktoś
zachowuje się bardziej ostrożnie – mają tendencję do uznawania że dana osoba/osoby po prostu
panikuje, ulega paranoi etc. ,,Przecież ja się tym nie przejmuję – to znaczy że nie jest to problem, a kto
się przed tym zabezpiecza temu odwaliło”. Być może – panika i nadwrażliwość występują u wielu ludzi
(podobnie jak znieczulenie na zagrożenia i brak wyobraźni u innych). Pytanie czy tak jest w tym
wypadku. Nigdy nie zakładaj że tylko dlatego że Ty czegoś nie robisz, działanie to jest
zbędne/niepotrzebne. Przemyśl sprawę na chłodno – i dopiero wtedy oceń jak jest. Nie zakładaj też
że osoba która podchodzi do czegoś ostrożniej niż Ty jest paranoikiem czy ciotą – możesz kiedyś
solidnie się zdziwić.

6. ,,On tak ma zawsze”

Jeszcze gorszym zjawiskiem jest przypadek osób które faktycznie są nadwrażliwe w pewnych kwestiach
– lub nie są ale taką metkę im kiedyś przypięto – i fenomen nabierania stosunku do pewnych
zachowań przez ich pryzmat. Wyobraźny sobie np. człowieka który faktycznie jest paranoikiem. Jeśli
taka osoba zacznie np. przestrzegać reguł dystansowania społecznego, używać środków ochrony etc. -
ludzie którzy ją znają mogą automatycznie założyć, że jest to głupota/przesada, bo ,,ten panikarz tak
robi, a on zawsze przesadza”. Błąd. To że osoba mająca tendencję do ulegania paranoi coś robi, nie
oznacza automatycznie że tym, 99-tym razem, też jest to paranoja. Tym razem mogło akurat trafić
tak, że akurat jest to zachowanie racjonalne (a w przyszłym tygodniu znowu będzie po staremu). Nie
znaczy też że nie jest. Po prostu takimi wytycznymi nie należy kierować się/sugerować się w ogóle.

W obecnej sytuacji doświadczamy właśnie czegoś takiego. Naszym paranoikiem są mass-media.


Przyzwyczailiśmy się że media panikują przy każdej epidemii – nawet tej niegroźnej, jak np. świńska
grypa, czy SARS – groźnej lokalnie ale nie dla nas. Gdy więc media podniosły raban z powodu COVID-
19 – wielu ludzi, w tym ja, uznało że to kolejna histeria mediów głównego ścieku. Różnica jest taka że
ja zdanie zmieniłem – bo potrafię trzeźwo patrzeć na pewne rzeczy i przyjmować fakty – a wielu ludzi
żyje w swojej bańce do teraz (dosłownie 2 dni temu widziałem wpis mojego kolegi który nadal uważa
że to wszystko wielka histeria i ściema). TYM RAZEM tak nie jest – ale do wielu to nie dociera.

7. ,,To tylko mój brat, co on tam wie”

Jesteśmy z definicji uprzedzeni do ludzi, których znamy. W doskonaleniu techniki jazdy znany jest
fenomen, że kierowcy nie da się namówić do zmiany nawyków, gdy namawianie występuje ze strony
osoby bliskiej. Homo pseudosapiens nie traktuje swoich bliskich jako autorytetów w ŻADNEJ dziedzinie
– nawet jeśli są w niej całkiem niezłymi specjalistami. Miałem sytuacje w których koledzy o zerowej
wiedzy w temacie próbowali się ze mną wykłócać na tematy lotnicze, więc wiem co mówię…

Wyjaśnienie tego fenomenu jest niesamowicie proste: Po prostu widzieliśmy jak osoba nam bliska
zjebała się ze schodów lądując jajami na słupku barierki. Wiele razy. Z kolei specjalistów występujących
w mediach czy prowadzących kursy, programy etc. oglądamy z innej perspektywy (tzn. nie widzieliśmy
jak oni nabijają się jajami na słupek). Otacza ich aura profesjonalizmu i wiedzy. Jakkolwiek debilne to
jest, takie uprzedzenie do osób które znamy bliżej sprawia, że nie uznajemy ich za autorytety (choć nie
powinno to mieć znaczenia – bo co ma piernik do wiatraka – to jednak ma. Jak wiadomo, przywódcy w
większości raczej unikają robienia sobie jaj – bo wtedy motłoch mogłby nie traktować ich poważnie,
mimo że nie ma to nic wspólnego ze zdolnościami przywódczymi). Oczywiście, w przypadku
autorytetów prędzej czy później, jeśli będziemy z nimi obcować, też nas to czeka – natomiast jeśli
nastąpi to już po tym jak uznaliśmy ich za autorytety, nie ma to znaczenia (nie przestałem słuchać
mojego instruktora po tym jak zobaczyłem jak narąbany wchodzi po dniu lotnym na wieżę lotniska i
szuka kluczy które dał mi 20 min. temu – po pierwsze, bo jestem inny, po drugie – bo było to gdzieś w
połowie kursu pilotażu i jego autorytet był już w mojej świadomości wyrobiony). Jeśli natomiast jest na
odwrót – najpierw kogoś poznajemy bliżej a dopiero potem okazuje się że na czymś się zna – może być
tak że zlejemy wszystko co ma nam do powiedzenia, mimo że wie na ten temat sporo więcej od nas.

Przykład z życia: Pewnego dnia przeglądając posty na Fb dowiaduję się, że mój kuzyn właśnie wygrał
turniej sztuk walki (ogólnopolski). Jaka jest moja pierwsza reakcja? ,,To musiał być naprawdę lewy
turniej skoro mój kuzyn go wygrał”. Znając kuzyna bliżej (i nie mając o nim wyobrażenia jako o szpecu
od wpierdzielu) mój mózg nie przyjmował do wiadomości że kuzyn mogł wygrać prawdziwy turniej
sztuki walki rangi ogólnopolskiej. Mój mózg podsunął mi więc odpowiedź ,,turniej musiał być lewy”.

W kontekście pandemii, po pierwsze, osoby mające w rodzinie czy po znajomych lekarzy czy
pielęgniarki, mogą nie traktować poważnie ich ostrzeżeń czy zaleceń – z racji efektu ,,braku autorytetu
u tych których znamy”. Po drugie, jeśli członek naszej rodziny zachowuje się bardziej racjonalnie niż
my i próbuje nas przekonać do zmiany naszego zachowania – możemy to zlać z racji braku
jakiegokolwiek autorytetu jaki ma u nas ta osoba, a wręcz uznać jego zachowanie za dowód że jest
niepoważne (choć wcale tak być nie musi).
8. Redukcja dysonansu poznawczego

Wracając do mojego kuzyna, przechodzimy do drugiego zagadnienia, w psychologii nazywa się ten
fenomen redukcją dysonansu poznawczego – kiedy starasz się znaleźć ,,wyjaśnienie” jakiegoś faktu
który w oczywisty sposób jest sprzeczny z Twoją wizją świata (np. 99% naukowców zgadza się że
globalne ocieplenie istnieje i jest dziełem człowieka – 99% naukowców pewnie jest przekupionych,
bo przecież moja wizja świata mówi że ,,GLOBC-io nie istnieje to ściema korporacji zielonych
technologii” a ja muszę mieć rację bo jestem bardzo ynteligentny), bo inaczej musiałbyś zmienić
swoją wizję – a to boli, zaś nasza podświadomość bólu nie lubi i stara się go zmniejszać. W końcu
świat w którym ciągle trzeba zmieniać staowisko i ciągle poznawać nowe fakty, bo coś co uznawano za
prawdę okazało się być bzdurą – taki świat jest wymagający. Łatwiej jest się czegoś uczepić – i trzymać
do końca. To nie przypadek że jednym z popularniejszych polityków antysystemowych w PL jest JKM –
człowiek który słynie z niezmienności poglądów i się nią chwali. Tyle że nie jest to wcale coś dobrego –
bo jeśli ktoś poglądów nigdy nie zmienia, to nie zmieni też tych błędnych. A nikt nigdy nie ma w 100%
racji. Mówię to jako osoba która wielokrotnie na ekipę Kurwina bądź nawet samego Krula głosowała,
choć po prawdzie to głównie z braku jakichkolwiek alternatyw.

Wyobraźmy sobie że np. pewnego dnia osoba święcie wierząca w np. zamach w Smoleńsku poznaje
fakty które jasno i wyraźnie świadczą, że zamachu nie było. Pojawia się problem, bo:

1) Ta osoba ileś razy dowodziła swoim znajomym że zamach był – a teraz ,,wyjdzie” na idiotę
2) Ta osoba prawdopodobnie dokonała pewnych decyzji wyborczych pod wpływem tego przekonania –
a teraz okazuje się że były błędne
3) Ta osoba musi teraz całkowicie wywrócić swój światopogląd polityczno-sytuacyjny do góry nogami.

To wszystko będzie bolesne. Szczególnie że w naszym spierdolonym społeczeństwie, osoba która zdała
sobie sprawę że była w błędzie jest wciąż traktowana jako przegrany a nie zwycięzca (choć jest
zwycięzcą, bo właśnie wkroczyła z fałszu w prawdę).

Do tego po prostu ludzie zazwyczaj lubią mieć rację a nie lubią być w błędzie, bo są
przydupceni/podkręcają swoją samoocenę tym że mieli rację, a gdy się okaże że nie mają – to czują się
źle (odwrotnie niż ja, bo w moim wypadku ,,kurwa, znowu miałem rację” oznacza zwykle że coś się
odjebało choć nikt mnie nie słuchał – z tego względu racji mieć zazwyczaj nie lubię).

W efekcie, zamiast zaakceptować fakt i jego konsekwencje, człowiek będzie starał się go najpierw
zanegować, a jeśli się nie da – tak ,,obrobić” by pasował do jego teorii. Np. jeśli mamy kierowcę
ciężarówki który święcie wierzy że ,,wszystkie kobiety nie umieją jeździć” (pogląd bardzo głupi i
świadczący o prymitywizmie wyznawcy, bo, jak mawia mój kumpel Klama, ,,nigdy wszyscy nigdy nikt”),
a pewnego dnia kierowca ten zobaczy trucker-girl wykonującą perfekcyjny podjazd pod naczepę – jego
reakcją na 99% będzie ,,miała farta dzisiaj/raz jej wyszło”. Wówczas wszystko zostaje na miejscu –
poglądów zmieniać nie trzeba, dalej wszystkie kobiety chujowo jeżdżą. Wkrótce zaś mózg naszego
janusza 18 ton zapomni o tym zdarzeniu (fun fact: Jeśli ta sama dziewczyna w ciągu roku 6 razy
wykona ten sam manewr tak samo dobrze na oczach tego samego janusza, ale w odstępach 2-3
miesięcy – nie wpłynie to na niego nijak, bo w międzyczasie jego pseudomózg zapomni o poprzednim.
Jedynym sposobem by do janusza coś dotarło jest by owa dziewczyna zrobiła to 10 razy pod rząd na
jego oczach. Btw. podobno – tak czytałem, nie znam się – ten fenomen jest podstawą wychodzenia z
tzw. ,,friendzone”, tzn. jeśli jakiś facet/dziewczyna uważa inną dziewczynę/faceta za zupełnie
nieinteresującą osobę, jedynym sposobem by to zmienić jest w krótkim czasie drastycznie zmienić
jego/jej zdanie na swój temat – podobno działanie rozłożone w czasie nie odniesie skutku, co
pokrywałoby się z ogólnym modelem. Nie wiem czy to prawda – ja osobiście nigdy nie próbowałem
wyjść z żadnego friendzone-a, jak dziewczyna na mnie nie leci to uznaję że po prostu nie jesteśmy dla
siebie i zajmuję się inną, nie rozumiem obsesji normalnych ludzi na punkcie ,,koniecznie tej” osoby
xD).

Paradoks tej sytuacji polega na tym, że osoba np. wierząca w zamach smoleński nigdy nie zweryfikuje
swoich poglądów – będzie brnąć w odmęty szaleństwa. Im dalej zabrnie, tym bardziej będzie chciała
tam zostać – bo efekt ,,wyjścia na idiotę” i podjętych błędnych decyzji będzie się kumulował (im dłużej
siedzisz w fałszu, tym bardziej boli wyjście z niego i tym bardziej będziesz tego odmawiał – widać to
wyraźnie po radziekich weteranach II WŚ. którzy do dziś cczą Stalina, bo inaczej musieli by zanegować
solidny kawał swojego życia). Uczepiłem się tutaj sekty Smoleńskiej, ale prawda jest taka że zjawisko to
ma w dupie orientację polityczną – ludzie śmiejący się z owej sekty Smoleńskiej są tak samo zjebani,
co widać porównując np. akcje ,,słychać strzały” z akcją ,,siadaj Kulson”, które są 2 odsłonami tego
samego zjawiska, tj. słyszenia tego co chce się usłyszeć bo jest zgodne z moją wizją świata. Wyznawcy
PiS-u słyszą strzały na nagraniu ze Smoleńska bo ich wizja to świat gdzie Rosja czycha dzień i noc na
życie Polskiego prezydenta i żadne fakty ich nie przekonają że jest inaczej, hejterzy PiS-u (czyli zwykle
wyznawcy PO/KO) śmieją się z ,,słychać strzały” - ale sami słyszeli ,,siadaj, kurwo!” na nagraniu z
pewnej demonstracji – bo policjant ,,rezimu PiS-owskiego” wyzywający feministkę od kurtyzan jest
zgodny z ich wizją świata i wiedzą lepiej niż specjaliści od dźwięku – którzy obrobili nagranie, poprawili
jakość i ustalili jednoznacznie, że w rzeczywistości było… ,,siadaj Kulson!”. Nadmienię że specjaliści
wynajęci przed media anty-PiS... Gdy minister Błaszczak – wtedy jeszcze w MSW – urządził konferencję
prasową na której przedstawił światu ,,Kulsona”, hejterzy z PiS-u wyli jak zarzynane prosięta ,,jak on
łże”, ,,żałosne”, ,,tylko PiS-owski minister mógł,tak idiotyczne wyjaśnienie wymyślić” etc.

Jeśli chodzi o mojego kuzyna i ,,lewy turniej sztuk walki” - z racji że nie jestem normalnym człowiekiem
i jestem dość odporny na tego typu błędy oprogramowania zdałem sobie sprawę z tego co robię po 10
sekundach – i pomyślałem ,,STOP! Co jest bardziej prawdopodobne: To że turniej ogólnopolski tej
sztuki walki był lewy, czy może to że moje wyobrażenie o moim kuzynie jest błędne?” - odpowiedź
znałem natychmiast. Pora zmienić zdanie o kuzynie. Problem w tym, że 90% ludzi tego pytania sobie
nie zadaje – i ślepo wpada w redukcję dysonansu poznawczego.

W kontekście pandemii zjawiska te mogą mieć dwojaki wpływ.

Po pierwsze – ludzie od początku święcie przekonani że COVID-19 to masowa histeria/ściema, którzy


już wpletli to w swoją wizję świata – będą automatycznie redukować dysonans poznawczy. Zamiast
przyjąć do wiadomości że się pomylili – brnąć dalej w odmęty swojej teorii spiskowej. Szukać innych
wyjaśnień. Naciągać fakty. We włoszech jest armagedon? To media kłamią a lekarze biorą udział w
tym spisku bo chcą wycisnąć wyższe pensje od rządu, OTWÓRZCIE OCZY!!!111oneone
Po drugie – osoby które są święcie przekonane że postępują rozsądnie – choć wcale tak nie jest –
nijak nie zaakceptują prawdy. Będą zamiast tego dopasowywać fakty do swojej teorii/wizji – bo
inaczej musieliby ją zmienić i przyznać sami przed sobą że robili z siebie debili.

9. ,,Inni tak nie robią/inni właśnie tak robią”

Sprawa krótka i prosta: Jeśli większość ludzi czegoś nie robi, to znaczy że nie trzeba tego robić. Nie
wiem jakim debilem trzeba być żeby myśleć w ten sposób – chyba kimś bez świadomości że ponad
połowa populacji to turbodebile… Czy zagłosowałbyś na jakąś partię tylko dlatego że inni to robią (fun
fact: Dla sporej części populacji odpowiedź brzmi ,,tak” xD M.in. dlatego partie próbują zawyżać sobie
sondaże, i nie mówię tu o tych okołoprogowych – bo to inna sprawa)? Czy jeśli wszyscy przestaną się
myć, też przestaniesz się myć bo ,,inni tak robią”?

To, że inni nie zakrywają ryja, nie znaczy że ty masz też nie zakrywać ryja. Chyba że jesteś debilem.
Albo pizdą, która musi robić tak jak reszta stada bo nie potrafi iść pod prąd wtedy kiedy jest to
mądre.

[AKUTALIZACJA 9.04 – fun fact: dzień po tym gdy pisałem w.w. te słowa rząd ogłosił wprowadzenie
nakazu zakrywania ryja od przyszłego tygodnia xD]

10. Adaptacja podświadoma i normalizacja patologii

Jedna z największych zalet człowieka – jego zdolność do adaptowania się – może być też w pewnych
przypadkach jego zgubą. I tak np. bardzo nieprzyjemnym i niebezpiecznym rodzajem awarii w
samochodzie jest postępujące uszkodzenie degradacyjne układu hamulcowego. Mowa o sytuacji, gdy
hamulce nie zdychają z dnia na dzień bo np. wyciekł cały płyn – ale zdychają stopniowo. Wbrew
pozorom taki wariant może być gorszy – bo o ile awaria nagła nie umknie naszej uwadze (np.
wsiadamy rano do auta i przy pierwszym hamowaniu, jeszcze wyjeżdżając spod domu, czujemy że
hamulce nie działają – o czym orientujemy się przy małej prędkości. No chyba że hamulce zdechną
nagle w trakcie jazdy…), o tyle awaria postępująca może. Może, ponieważ w miarę jak z dnia na dzień
hamulce będą działać coraz słabiej – my podświadomie będziemy się do tego przyzwyczajać i
dopasowywać, nie zwracając na to uwagi. Człowiek ma bardzo duże problemy z zauważeniem
powolnych (,,quasistatycznych” że tak to nazwę) zmian – stąd bierze się chyba fenomen ludzi którzy po
iluś latach małżeńtwa zszokowani orientują się że współmałżonek jest zupełnie innym człowiekiem niż
kiedyś – zmieniał się powoli więc tego nie zauważali na przestrzeni tych 10-15 lat. A jeśli dodamy że
ludziom łatwiej zmieniać się na gorsze niż na lepsze… W przypadku samochodu, oznacza to że
stopniowo będziemy podświadomie hamować coraz wcześniej (w miarę jak hamulce będą coraz
słabiej działać), aż pewnego dnia ktoś wyjedzie nam pod maskę, my walniemy w hamulec… i nic. M.in.
dlatego warto raz na jakiś czas na pustej drodze rypnąć po heblach w aucie (i przy okazji przetrenować
hamowanie awaryjne, bo umiejętność nietrenowana zanika).

Inną odmianą tego zjawiska jest zaś przyzwyczajanie się do patologicznej sytuacji – może być tak że w
pewnym momencie, na pewien czas dopuszczamy solidne odstępstwa od reguł – a po pewnym czasie
adaptujemy się i patologia staje się dla nas normą, nie dostrzegamy już jak chore/głupie jest nasze
zachowanie (które z początku pewnie miało być jedno/kilkurazowe, a stało się nową normą). Ten
element – akceptacja patologii i oswajanie się z nią – był obecny w wielu znanych i opisywanych
katastrofach, najsłynniejszą z nich była chyba eksplozja promu ,,Challenger” w r. 1986 – po której
okazało się, że chora sytuacja z O-ringami w booster-ach było tolerowana od 5 lat, choć wszyscy
wiedzieli że O-ringi są elementem krytycznym (jego awaria = śmierć całej załogi, bo przed 1986
amerykańscy geniusze nie wyposażyli promu w ŻADEN system ewakuacji załogi w powietrzu, kabin w
spadochrony a samej załogi w skafandry startowo-powrotne – opierając się na założeniu że prom
będzie tak bezpieczny że nie będą one potrzebne. Tak, w l. 1982-1986 astronauci latali na pokładzie
STS bez skafandrów, trochę ponad 10 lat po tym jak załoga Sojuza 11 zginęła na skutek dehermetyzacji
– właśnie przez brak skafandrów (a także własny błąd i głupą konstrukcję zaworu która ten błąd
umożliwiła). Nie, katastrofa Sojuz-a 11 nie była utajniona przez ZSRR – wszyscy o tym wiedzieli,
amerykanie też. Na dokładkę jeszcze prom nie posiadał także systemu przerwania startu – w razie
awarii napędu przed wysokością powrotną byłby game over… Ogółem w STS przypadkowa
dehermetyzacja podczas startu = śmierć załogi, uszkodzenie struktury promu/niemożność
wylądowania = śmierć załogi, uszkodzenie booster-a podczas pierwszej fazy startu = śmierć załogi,
uszkodzenie silnika głównego = śmierć załogi, uszkodzenie osłony termicznej = potencjalna śmierć
załogi bo amerykanie nie zawsze mieli prom ratunkowy gotowy do startu, co kopneło ich w 2003 przy
katastrofie ,,Columbia”… Taką sytuację osobiście nazywam ,,kumulacją spierdolenia” ale o tym
później). Przez 5 lat promy latały z lewymi O-ringami mimo świadomości że ich awaria = game over –
najpierw miało to być chwilowe (,,zaraz to ogarniemy, na razie trzeba prom w kosmos wysłać bo od
1975 i zamknięcia programu Apollo tylko ZSRR wysyła ludzi w kosmos a tak być nie może, naród się
zaczyna wnerwiać”) a potem ,,weszło w krew”, nastąpiła normalizacja patologii – a ludzi którzy bili na
alarm uciszono/kazano zamknąć ryj.
Btw. fakt że w opinii typowego janusza z półkuli płn. w XXI wieku to ZSRR/Rosja ma łatkę państwa
ktore igrało/igra z życiem swoich kosmonautów a USA ,,tych którzy dbają o swoich” pokazuje jak dobry
PR ma imperium hamburgera – w rzeczywistości szafowanie życiem radziekich kosmonautów w
zasadzie zakończyło się w roku 1971 po katastrofie Sojuza 11, od tamtej pory radzieckim decydentom
klepki wskoczyły na miejsca – i ZSRR/Rosja od tej daty nie zaliczyli ani jednego śmiertelnego zdarzenia
w locie kosmicznym, podczas gdy amerykanie mieli ,,bliskie spotkania” w 1968, 1969, 1970, 1971,
1972, 1973 – Apollo 7 a także każda misja Apollo z przedziału 10-17 prawie zakonczyła się tragedią xD
Aldrin i Armstrong prawie rozjebali się lądując na księżycu na wizji całego świata, tylko ludzie się nie
znali i nie pokapowali się what’s going on xD – 1985, 1988 oraz śmiertelne katastrofy w 1986 i 2003…

Taka normalizacja patologii może nastąpić i w naszym życiu. A zaczyna się ona zwykle w taki sposób:

11. Tysiąc jednych razów

Jeden raz dokonujemy odstępstwa od normy z jakichś powodów. Może po prostu inaczej się nie da
(musimy przewieźć koła w samochodzie przez 200km i nie da się ich wsadzić gdzie indziej niż w kabinie
pasażerkiej – gdzie wiadomo że w razie dachowania nas pozabijają), a może dziś złapaliśmy lenia…
Robimy wyjątek. Potem stwierdzamy że skoro zrobiliśmy jeden, to możemy zrobić i drugi, jeden w tą
czy w tamtą. Ani się oglądamy – a po raz setny robimy ,,jeden wyjątek”
Nie jest problemem jednorazowe poluzowanie reguł gdy mamy ku temu jakiś powód (choćby i ,,ale mi
się dzisiaj nie chce”). Natomiast w chwili gdy zauważamy że zaczyna nas ciągnąć do powtórzenia tego,
już bez konkret powodu – to jest moment kiedy trzeba sobie postawić tamę, bo inaczej za chwilę zrobi
się z tego ,,wielorazówka”. A wtedy może jeszcze wejść normalizacja patologii…

Nic się nie stanie gdy jeden raz nie zapniesz pasów przed jazdą albo wypniesz się z nich na chwilę w
trakcie jazdy. Natomiast jeśli robisz to po raz drugi bez poważnego powodu w tej samej jednostce
czasu – to masz problem. Niech jeden raz będzie naprawdę jednym razem. Chyba że jesteś moim
kumplem Florasem – on zawsze zapinał pasy, a gdy jeden raz akurat wypiął się w trakcie jazdy na 20
sek. by się przesiąść – wtedy w auto którym jechał przywalił bus xD Ale to akurat wyjątek mający swoje
racjonalne wytłumaczenie (Floras jest ateistą więc po prostu Bóg go nienawidzi).

12. Myślenie grupowe

Ostatnią barierą jest problem myślenia grupowego. Wydawałoby się że gdy kilka osób zastanawia się
nad problemem, będą podchodzili do niego rozsądniej. Okazuje się że nie. Wedle obecnej wiedzy
psychologicznej, myślenie grupowe charakteryzuje się większą skłonnością do ryzyka niż indywidualne.
Tzn. gdy grupka ludzi rozkminia temat – mają większą szansę zlać jakiś temat czy podjąć ryzykowną
decyzję, niż gdyby każdy z nich rozkminiłby to z osobna. Czemu tak jest? Nie wiem. Może kwestia
rozmycia odpowiedzialności, może ulegania wpływowi pewnych siebie i charyzmatycznych ryzykantów
może coś innego. Fakt jest faktem – należy wysłuchiwać argumentów innych i tego co mają do
przekazania, ale decyzję podejmować indywidualnie, nie siedząc w kupie ani nie sugerując się innymi.
Ciekaw jestem czy fenomen ten ma jakiś wpływ na zjawisko ludzi organizujących imprezy i grille
podczas obostrzeń – czy w części przypadków swoją rolę odegrało myślenie grupowe?
II Bariera myślowa – macierz ryzyka

Aby poprawnie przeprowadzić analizę ryzyka, konieczne jest postrzeganie go w odpowiedni sposób –
tzn. sposób dwuwymiarowy/płaszczyznowy, a nie jednowymiarowy. Jest to coś czego nie potrafi
zaskakująco duża część społeczeństwa.

Pierwszy wymiar – prawdopodobieństwo

Czyli jaka jest szansa, że coś się stanie. Prosta sprawa (no dobra, nie zawsze), mamy podany jakiś
procent – i oceniamy czy to dużo czy mało. BŁĄD – ale o tym dalej.

Drugi wymiar – konsekwencje

Czyli co się stanie jeśli się stanie. Rozumiemy zjawisko, wiemy co może się stać – i oceniamy jak bardzo
przerąbane będą skutki. Na tej podstawie oceniamy czy coś trzeba brać pod uwagę czy nie – znowu
błąd.

W rzeczywistości konieczna jest równoczesna ocena zarówno prawdopodobieństwa, jak i skutków.

Nie da się ocenić czy szansa na coś jest mała czy duża, jeśli nie ocenimy konsekwencji. Nie da się
ocenić czy trzeba rozwiązać jakiś problem, jeśli nie ocenimy prawdopodobieństwa.

Jeśli ktoś mówi, że np. 2% to małe/duże ryzyko – to jest debilem. 2% szansy na co? Dostania
wpierdolu? Mało, morda nie szklanka. 2% że umrzesz? Tu już tylko osoba totalnie przydupcona
powie że to ,,tyle co nic”.

Tak więc jeśli coś ma relatywnie niski % szansy, ale jeśli się odjebie to jesteśmy totalnie w dupie – to
trzeba to traktować poważnie. Jeśli coś ma nawet wysoki %, ale konsekwencje są żadne – to można to
zlać (choć w praktyce i tak się tym zajmiemy – bo skoro często się dzieje, to jest wkurwiające). Jest to
myślenie którego nie ogarnia szokująco duża część ludzi.

I tak – są osoby które ogarniają tylko oś prawdopodobieństwa. Jeśli coś dzieje się często/% jest duży –
widzą w tym problem i coś z tym robią. Jeśli dzieje się rzadko – mają w rzyci. Można ich porównać do
człowieka, który poświęca czas na wyrównanie schodów przed domem (bo schodzi nimi codziennie i
już ileś razy się wydupcył) – ale zlewa zupełnie grożącą zawaleniem szopę obok, bo wchodzi do niej
rzadko (co jest błędem, bo jeśli będzie miał pecha i szopa zawali się akurat gdy będzie w środku – to
kiepnie). Tacy ludzie mają sporą szansę zostać huraoptymistycznymi zwolennikami energetyki jądrowej
(bo poważne wypadki jądrowe zdarzają się rzadko), często nie będą mieli nic przeciwko
doinwestowaniu straży pożarnej czy szpitala (pali się często, ludzie ciągle chorują) – natomiast zakup
sprzętu na ew. pandemię czy doinwestowanie armii uznają często za marnowanie środków (,,przecież
wojny/epidemii nie będzie”, bo konflikty zbrojne czy epidemie na półkuli północnej wybuchają obecnie
bardzo rzadko)*.
Są też ludzie którzy ogarniają tylko oś konsekwencji. Widzą problemy wszędzie tam gdzie
konsekwencje są poważne – nawet jeśli prawdopodobieństwo jest bliskie zeru. Osoby te dla odmiany
natychmiast rzucą się naprawiać bądź wyburzać grożącą zawaleniem szopę – ale przez 15 lat nie
wyrównają cholernych schodów do domu, bo te nie grożą śmiercią (o ile są niskie). Ludzie tego typu
często zostają paranoicznymi krytykami energetyki jądrowej (,,wiesz co się stanie jak to jebnie???!!!”).

W rzeczywistości obydwa te podejścia są błędne – konieczne jest wzięcie obydwu czynników pod
uwagę, zgodnie z tzw. Macierzą ryzyka (Ryc. B.1).

Ryc. B.1 Przykładowa macierz ryzyka – czyli jak faktycznie powinniśmy myśleć. Jeśli wyrąbało nas na
czerwonym – nie robimy czegoś/szykujemy się na coś. Jeśli wyrabało nas na zielonym – robimy coś/
nie szykujemy się bo nie ma po co. Jeśli wyrąbało nas na żółtym - ,,Kowalski, analiza!”.
Alternatywnie jeśli wyrąbało nas na czerwonym, to zamiast ,,nie robienia” - jeśli mamy parcie by to
zrobić – możemy pokombinować/znaleźć inne patenty by z czerwonego zrobiło się przynajmniej
żółte, tj. albo zmniejszyć konsekwencje (np. kupić lepszy kask) albo zmniejszyć
prawdopodobieństwo (np. nauczyć się lepiej jeździć). Trzeba to jednak robić świadomie a nie na siłę
– jak np. obecna władza, która uparcie szuka sposobów na przeprowadzenie bezpiecznych wyborów
w czasie, gdy zrobienie tego będzie arcytrudne, bo tak byłoby wygodniej.
Osoby które kierują się tym ,,myśleniem macierzowym” prędzej czy później dostrzegą zabawny
fenomen – dla ludzi którzy żyją ,,jednoosiowo” będą zawsze zjebami.

Ci którzy przejmują się tylko osią prawdopodobieństwa – wyśmieją nas za szykowanie się
na/unikanie tego co ,,nieprawdopodobne + Katastrofalne w skutkach” i nazwą paranoikami,
hoplofobami etc.

Ci, którzy żyją tylko osią konsekwencji – zjadą nas za olewanie rzeczy z kategorii ,,Niezmiernie
Nieprawdopodobne + Niebezpieczne” i nazwą ludźmi bez wyobraźni, szaleńcami etc.

Tak więc człowiek postępujący prawidłowo i postrzegający ryzyko w sposób macierzowy


(płaszczyznowy bo macierz ryzyka jest dwuwymiarowa) będzie równocześnie
paranoikiem/hoplofobem dla jednych i samobójcą/człekiem bez wyobraźni dla innych...

W kontekście pandemii zagadnienie macierzy ryzyka sprowadza się do tego, że osoby będące
wysoko na liście ryzyka (np. mające cukrzycę, astmę, osoby 55+) powinny pilnować się o wiele
bardziej niż te które są w mniej przejebanym punkcie na osi konsekwencji. To że Twój sąsiad o
dobrym zdrowiu idzie do marketu, nie izoluje się od rodziny, nie korzysta ze środków ochrony
osobistej - nie znaczy że racjonalne jest byś Ty szedł/szła do tego samego marketu i żył/a tak samo –
on jest niżej na osi konsekwencji/dotkliwości, Ty wyżej. A także w drugą stronę – to że Twój sąsiad o
dobrym zdrowiu…(j.w.)… nie znaczy od razu że jest debilem. Jest niżej na osi konsekwencji. Może
robić rzeczy obarczone trochę wyższym prawdopodobieństwem zakażenia – bo potencjalne
konsekwencje są dla niego lżejsze. To oczywiście uproszczenie, bo nawet osoby młode i zdrowe mają
jakieś prawdopodobieństwo śmierci na COVID-19 – ale jest to prawdopodobieństwo relatywnie (słowo
klucz) małe.

*) Pozdrawiam tu kolegę który gdy Tusk obciął wydatki na armię w 2009 na moje pytanie ,,na chuj nam szpitale jeśli
zostaniemy zmiecieni w razie wojny” odpowiedział ,,by podnieść standard życia” xD Co pokazuje totalną blokadę umysłową
człowieka który nie był w stanie nawet dopuścić ewentualności że w europie coś może jebnąć (gdy w tym czasie mówiłem o
ryzyku wojny na Białorusi, Ukrainie lub Polsce w l. 2015-2020 – ludzie uważali mnie za zjeba. Tak samo jak gdy mówiłem
kilka lat temu o ryzyku pandemii. Albo gdy pytałem się kolegi czy jest pewien że prowadzenie auta w trasie 300km po nocy
spędzonej w busie to dobry pomysł. Kumpel się rozjebał, wojna wybuchła (rok wcześniej niż się spodziewałem i całe
szczęście – dla nas – w losowaniu wypadła Ukraina, choć gdy mówię dzisiaj że mogła to być i Polska – ludzie wciąż
wywracają oczami), pandemia przyszła – a ja nadal jestem zjebem i wyznawcą teorii spiskowych wg. lemingów, oraz
lemingiem wg. spiskowców – kim jestem dla np. żab czy tchórzofretek nie wiem – z tą różnicą że teraz ,,przyfarciło mi się 3
razy w przewidywaniu”. Btw. tak właśnie działa dysonans poznawczy – gdy Twoja wizja świata czegoś nie dopuszcza, to nie
dopuszcza i już. A wizja większości ludzi zakłada, że ich życie i świat są stabilne i niezmienne, co jest chyba najdruniejszą –
choć bardzo powszechną – z ludzkich iluzji.
III Bariera myślowa – problem powtarzalności

Sprawa prosta, acz niepojęta dla wielu. Wykonując kalkulację ryzyka, należy wziąć pod uwagę z jakim
zagadnieniem mamy do czynienia – jednorazowym, czy wielokrotnym.

Przykład: Wykonujesz jakąś czynność, np. idziesz na Mount Everest. Prawdopodobieństwo śmierci to
statystycznie 3%, dla Ciebie jest to 1% bo jesteś doświadczony. To dużo czy mało?

Cóż, zależy czy idziesz na Everest raz, czy masz zamiar robić to wielokrotnie. Wyobraź sobie 2 sytuacje:

1) Rzucasz kostką k100 raz w życiu, jeśli wypadnie 0 – giniesz, jeśli 1-99 – żyjesz (i np. wygrywasz
milion dolców czy coś)
2) Rzucasz kostką k100 raz w miesiącu przez całe życie, jeśli wypadnie 0 – giniesz, jeśli 1-99 – żyjesz
kolejny miesiąc

Widać od razu że to samo prawdopodobieństwo śmierci – 1% - w przypadku 1) jest relatywnie


niskie, w przypadku 2) – kurewsko wysokie.

Jak duża jest różnica między jednym a drugim? Wierzcie lub nie, ale została ona obliczona przez
specjalistów od probabilistyki (choć Ci z was którzy są na bakier z matematyką oraz niezawodnością
systemów nie pojmą jak można obliczyć coś takiego/,,przecież życia nie da się opisać równaniami!
Życie jest nieprzewidywalne!”. W 98% sytuacji da się jak najbardziej… Btw. jest to jeden z motywów
trylogii ,,Matrix”, reprezentowany przez postać ,,Architekta”, choć błędem tej postaci/programu było
zrobienie z 98% pełnych 100%). Otóż wartość prawdopodobieństwa którą można uznać za niską gdy
konsekwencje są katastrofalne (śmierć) wynosi w czynności regularnej:

0.00000000000000001%

Takie musi być obliczeniowe prawopodobieństwo awarii krytycznego podzespołu – np. skrzydła,
jedynego silnika/wszystkich silników etc. - w samolocie cywilnym (wykonującym wiele lotów przez
wiele lat) aby dopuszczono go do lotów z pasażerami/certyfikowano jako samolot pasażerski wg.
współczesnych przepisów. Jeśli nie da się zejść do tego poziomu – to trzeba albo coś przeprojektować,
albo dowalić zapasowe (np. drugi silnik/2x więcej silników). Albo projekt samolotu idzie do śmieci.
(Adnotacja: powyższą wartość brałem z pamięci, możliwe że pomyliłem się o jedno zero w tą czy
tamtą, nieistotne, nie o to tu chodzi).

Dla porównania – oczekiwane maksymalne prawdopodobieństwo śmierci załogi w programie


Artemis (powrót USA na księżyc który wg. zapowiedzi jeszcze ze stycznia miał się rozegrać w 2025, ale
teraz coś czuję że w tym dziesięcioleciu jednak nie nastąpi)/awarii krytycznego komponentu wynosi:

0.0037%
Widać różnicę między wymaganym prawdopodobieństwem fuck-up-u dla samolotu który lata ciągle,
a statku kosmicznego który ma latać 2-3 razy w roku?

Cóż, chyba nie widać – bo 90% społeczeństwa na obie sprawy patrzy tak samo. Czy robi coś raz, czy
wielokrotnie – podchodzi do tego identycznie. Mam szansę 0.5% że zginę agresywnie wyprzedzając
na ciągłej? Chuj, to niewiele, będę tak robił przez całe życie raz w miesiącu. Ups, zabiłem siebie i
innych, przyapu…

Oczywiście działa to też w drugą stronę – ,,spotykam” (w tym momencie już nie fizycznie bo restrykcje)
np. osoby młode i zdrowe które srają w gacie przed COVID-19 i są zszokowane że ja się nie boję o
siebie. A czego mam się kurwa bać? Choroby która w razie zakażenia (na które miałbym szansę ok.
60% jeśli nie używałbym środków ochrony – a używam i to niezłych) ma szansę 0.6% mnie zabić?
Gdybym miał się nią zakażać co 6 miesięcy przez resztę życia to miałbym nieustanną sraczkę ze strachu
(no dobra, nie miałbym bo jako chrześcijanin trochę inaczej patrzę na życie i śmierć, ale to inna
sprawa), ale w obecnym układzie mnie to nie przeraża, bo liczę że za te 12-18 miesięcy zrobią już te
zasraną szczepionkę. To czego się boję w tej chwili to że się zakażę i zrobią mi się nowe zrosty w
płucach, tym razem już takie które mi obniżą wydolność oddechową – i będę miał trudności np. ze
zrobieniem kiedyś w przyszłości kursu na akrobację samolotową bo będę się dusił w czasie
ostrzejszych pętli czy spirali – bo to jest o wiele częstsze zjawisko (nawet młodzi i zdrowi którzy przeszli
COVID-19 bezobjawowo mogą dostać od niego zwłóknień w płucach). Choć z drugiej strony, patrząc na
aktualne przepowiednie ekonomistów i to że już przed pandemią godzina akrobacji na Zlinie Z-526F to
było 1000 – 1450zł w zależności od aeroklubu, to chyba wydolność oddechowa nie będzie moim
głownym problemem… Na tą chwilę to się raczej zastanawiam, czy będę miał hajs na akrobację
szybowcową za 2-3 lata tak jak planowałem…

Tak czy siak – przy jednorazowym zachorowaniu, prawdopodobieństwo śmierci na poziomie 0.6% nie
jest duże patrząc indywidualnie (co innego z punktu widzenia lekarza bo jeśli ma 1000 młodych-
zdrowych pacjentów to znaczy że 60 z nich umrze – czyli to czego nie ogarniają ludzie którzy uważają
to co się dzieje za histerię). Innymi słowy, szansa wyżycia dla młodego-zdrowego to 99.4% czyli, patrząc
na pojedynczy przypadek, w chuj dużo. No, chyba że zakażony grał w X-COM-a...
IV Bariera myślowa – kalkulacja koszt-efekt
Kolejny problem o który rozbija się większość ludzi. Samo kalkulowanie ryzyka nie ma żadnego sensu –
jeśli nie weźmiemy pod uwagę zysku z podejmowania tego ryzyka, lub zysku z jego niepodejmowania
(zależnie od sytuacji).

A) Ryzyko-zysk

Wyobraźmy sobie 4 scenariusze:

1. Rzucasz jeden raz k100, wypada 100 – giniesz, wypada 1-99 – wygrywasz 100 milionów euro
2. Rzucasz jeden raz k100, wypada 100 – giniesz, wypada 1-99 – wygrywasz 5zł
3. Rzucasz k100 50 razy, wypada 100 choć raz – giniesz, nie wypadło ani razu – po ostatnim rzucie
wygrywasz 100 milionów euro
4. Rzucasz k100 50 razy, wypada 100 choć raz – giniesz, nie wypada – wygrywasz 1zł przy każdym
rzucie przy którym nie wypadło.

Widać chyba różnicę przy każdym ze scenariuszy. Nie wiem jak wy – ale ja, na codzień ostrożnie żyjący
człowiek, zagrałbym w tę grę w opcji nr 1 bez większego zastanowienia – szansa zgonu 1% w zamian za
możliwość zgarnięcia 100 milionów ojro wydaje mi się akceptowalnym ryzykiem przy otrzymywanym
efekcie. Pozostałe scenariusze olałbym zupełnie – jak każda myśląca osoba. Równocześnie osoba
nadwrażliwa powiedziałaby że jestem głupi/lekkomyślny, bo ,,życie jest bezcenne i nawet 100
milionów ojro go nie zastąpi”. No ok, tylko nie mówimy tu o gwarantowanej śmierci/zabiciu kogoś za
100 milionów, ale 1% szansy na śmierć (i to naszą) za 100 milionów – a to co innego. Szczególnie że
połowę z tych 100 milionów można od razu wydać na leczenie ludzi wydymanych przez NFZ i
błagających o pieniądze na leczenie na siepomaga.pl czy jakiejś fundacji – i wtedy cały rachunek
wywraca się do góry nogami. Plus ja osobiście uważam że życie ma swoją cenę – tą ceną jest moment
gdy przestajemy żyć, a zaczynamy wegetować żyjąc w paranoi i np. rezygnujemy z prawdziwych
marzeń (choć warto najpierw zadać sobie pytanie, czy te marzenia są naprawdę poważne czy tylko
nam się tak wydaje w tej chwili) ze strachu o własne życie. Dla himalaisty idącego na K2 szansa zgonu
10% może być ryzykiem wartym zysku jakim jest zdobycie najtrudniejszej góry świata.

Jeśli chodzi o przykład z himalaistą – pokazuje on coś jeszcze innego, a mianowicie, nie każdy kogo
ludzie zwykle uznają za ,,samobójcę” musi być szaleńcem/głupkiem/negować ryzyko. Nie neguję że
jest takich ludzi sporo – ale akurat ten konkretny może być w pełni świadomy wszystkiego i racjonalny,
ale po prostu przekalkulował że w jego hierarchi wartości dane ryzyko, np. wyprawy na górę śmierci,
się opłaca. Inna sprawa że takie wybory pokazują też jak dana osoba ceni swoje życie – tutaj wystarczy
porównać ludzi którzy dokonują niebezpiecznych wyczynów typu himalaizm czy bicie rekordów z
fenomenem typków na ścigaczach piłujących na patelniaring-u w Chabówce i mówiących że ,,są
gotowi tu umrzeć”, jak rozumiem ich samoocena jest na tyle niska a życie tak chujowe że są gotowi
narażac je dla popiskiwania karyn obserwujących ich upalanie z pobliskiego parkingu…
Powiedziałem wcześniej że każda myśląca osoba olałaby opcje 2,3,4 – ale większość ludzi podejmując
decyzje nie myśli zupełnie. Serio, ogromna ilość decyzji podejmowana jest impulsywnie i
podświadomie, z pominięciem zupełnym analizy ryzyka.

Przykład takiego spierdolonego zachowania widzę regularnie na drodze. Wielokrotnie byłem


świadkiem takiej oto sytuacji: Końcówka drogi do mojej miejscowości. Droga dwupasmowa chwilę
temu zmieniła się w jednopasmową. Na przedostatniej długiej prostej przed miejscowością – jakieś 5-7
min. od celu – typek za mną zaczyna agresywne wyprzedzanie, może nie samobójcze, ale do auta z
przeciwka nie jest daleko. Gdy typek mnie wyprzedza zauważam że ma rejestrację mojej miejscowości.
Oznacza to, że ,,ziomek” właśnie nadstawił dupy swojej i innych – żeby zaoszczędzić 2-3 min. czasu, bo
tyle przecież zyska na tym końcowym odcinku. Gdyby do przejechania było jeszcze 60-90 min. (i całość
jednopasmówką) – takie zachowanie możnaby nazwać w jakimś stopniu racjonalnym (choć i tu trzeba
spytać, czy nawet 30-60 min. czasu jest warte nadstawiania dupy na drodze, plus zawsze może się
okazać że 5 min. później i tak wszyscy spotkamy się za wlekącym się autobusem). Natomiast w sytuacji
gdy jest to końcówka trasy – agresywne wyprzedzanie dla ,,zarobienia” 120 sek. jest totalnym
debilizmem. Widać tu wyraźnie, kto jeździ używając mózgu i kalkulując swoje zachowanie, a kto
wyłączył świadomość i stał się orangutanem za kierownicą. Btw. zajebisty jest moment gdy potem
dojeżdżam do typka na ostatnich światłach przed miejscowością, które z doświadczenia w 1/3
przypadkach i tak przytrzymają typka – i w efekcie jego agresywne wyprzedzanie finalnie dało mu
nawet nie 2 min. a 4-5 m…

B) Koszt-zysk

Druga strona zagadnienia jest, jak się okazuje, jeszcze trudniejsza dla ludzi niż pierwsza. Wyobraźmy
sobie taką sytuację:

Idziesz ulicą. Zauważasz 2m na prawo od Ciebie 100 zł leżące na ziemi. Patrzysz, stwierdzasz ,,ee, nie
chce mi się robić kroku w bok, i tak mam teraz tyle pieniędzy ile mi trzeba/jaka jest szansa że będę w
ogóle potrzebował tego hajsu” i idziesz dalej.
Odpowiedz na pytanie – jesteś:
a) Rozsądnym człowiekiem
b) Osobą myślącą niestandardowo
c) Debilem

Przykład drugi: Do Twoich drzwi puka ubezpieczyciel. Gość oferuje Ci ubezpieczenie (bez żadnych
haczyków – sytuacja abstrakcyjna) od uderzenia meteoru w dom, za 2zł na 50 lat. Stwierdzasz ,,ee, jaka
jest szansa że w mój dom walnie meteoryt? Po co mi to ubezpieczenie? Idź Pan w chuj” i zamykasz
gościowi drzwi przed nosem.

Te 2 sytuacje obserwuję u ludzi za prawie każdym razem gdy wsiadają do mojego samochodu (albo
jadą swoim). Żadna z osób jakie znam nie ma w zwyczaju np. chować wszystkich pełnych butelek do
schowka bądź bagażnika. Mało która z osób które znam ustawia zagłówek w siedzeniu na
odpowiednią wysokość. Wynika to z ich przekonania, iż przecież żaden wypadek się i tak dzisiaj
najprawdopodobniej nie wydarzy, więc po cholerę się tym ,,przejmować”. Myślenie to jest z
ogólnego punktu widzenia słuszne – w końcu jak często mamy wypadek? Aczkolwiek to tyczy się
tylko pierwszego zagadnienia, bo regulowanie zagłówka robimy na wypadek stłuczki pt. ,,wjazd w
zderzak” - a to akurat w Polsce jest wypadek bardzo popularny, bo kierowcy mają w dupie bezpieczny
odstęp.

Problem w tym że takie podejście świadczy jednak o totalnym niepojmowaniu rachunku koszt-efekt.
Bo co prawda ryzyko że akurat dzisiaj, czy nawet przez najbliższe 2 lata, będziemy mieć wypadek i to
takiego rodzaju że leżąca luzem butelka nas zabije jest minimalne – ale schowanie tej butelki to 20
sek. roboty. Podobnie ryzyko że ktoś nam wjedzie w zderzak jest niskie (choć znacznie wyższe niż w
pierwszym przypadku) – ale ustawienie zagłówka to 5-10 sek. i jeden ruch rękami. Można więc
zabezpieczyć się przed tą sytuacją zerowym kosztem.

Wszyscy moi kumple oblewają testy z kalkulacji koszt-efekt. Wszyscy Oni regularnie spławiają gościa
który za 2zł chce im sprzedać legitne ubezpieczenie na meteoryty na 50 lat – w chwili gdy nie regulują
zagłówków, nie chowają przedmiotów w aucie, nie zapinają pasów. Prawda jest taka że w 99.999%
przypadków meteor w Twój dom nie jebnie, i na 99.1% nie będziesz mieć wypadku w ciągu
najbliższych 3 lat – ale nie zmienia to faktu, że olewając taką ofertę, robisz z siebie po prostu debila.
Marnujesz swoje zasoby. Przegapiasz super ofertę i możliwość zabezpieczenia się zerowym kosztem
na wypadek, gdybyś jednak miał pecha i wylądował w tym 0.9%.

A jak odnosi się to do pandemii? Ano tak, że w czasie pandemii też będziemy mieć przypadki ludzi,
którzy mając do dyspozycji środki ochrony łatwe w obsłudze (np. przyłbica) i będąc jednymi z ludzi
którzy powinni ich używać – nie użyją ich w ogóle bo stwierdzą że w danej konkretnej sytuacji
ryzyko jest na tyle małe, że po co zakładać maseczkę czy przyłbicę, przecież w sklepie są tylko 3
osoby. Niby tak, tylko w sytuacji gdy nie korzystamy ze środka który wcale nie utrudnia nam
znacznie życia – jest to po prostu debilizm.

Jak wspominałem, nie jestem szczególnie przejęty SARS-CoV-2 – nie jestem w grupie ryzyka, od
rodziców się odseparowałem. Pomimo tego idąc do sklepu zakładam maskę pgaz. bo nie jest to dla
mnie wielki problem (chyba że pobyt w sklepie rozciąga się powyżej 30-45min., wtedy robi się gorzej),
tak samo jak jadąc autem w trasę chowam wszelkie luźne przedmioty po schowkach albo do
bagażnika, a jadąc nawet w krótką rundę po mieście – gdy wsiadam do czyjegoś auta, od razu
ustawiam zagłówek. Niektórzy moi kumple myślą że jestem przyjebany i mam paranoję na punkcie
wypadków samochodowych i morderczych butelek xD (w ten sposób chyba tłumaczą sobie moje,
niezrozumiałe dla nich, zachowanie – nawiasem mówiąc, ciekaw jestem w jaki sposób ich mózgi łączą
to przeświadczenie o mojej paranoi z faktem że oprócz ,,normalnego” auta popierniczam też często po
mieście wyrobem Wolżańskogo Awtomobilijnogo Zawoda szczycącym się dumnym wynikiem 0/16 pkt i
0/4 gwiazdek w teście zderzeniowym ARCAP). W rzeczywistości po prostu nie rozumieją kalkulacji
koszt-efekt. Ja po prostu kurewsko nienawidzę marnotrastwa. Niewykorzystany potencjał np. w
zakresie bezpieczeństwa czy ochrony – to też marnotrastwo.
V Bariera myślowa – Model sera szwajcarskiego

Model sera szwajcarskiego to idea tworzenia systemu bezpieczeństwa, która stanowi obecnie
podstawę analizy ryzyka czy niezawodności w lotnictwie. Opiera się on na spostrzeżeniu, że do
wypadków lotniczych zwykle prowadzi łańcuch wydarzeń. Gdyby którekolwiek z tych wydarzeń nie
nastąpiło – wypadek by się nie wydarzył. Ale jednak wystąpiło i jednak miał miejsce.

Model sera szwajcarskiego mówi, że wypadek/fuck-up wydarza się gdy zgrają się ze sobą ,,dziury w
serze” tak iż możliwe jest przejście przez niego sekwencji niefortunnych zdarzeń. Obrazuje to Ryc. B.2.

Ryc. B.2 Model sera szwajcarskiego wypadku/fuck-up-u. Aby wypadek/fuck-up się wydarzył,
wszystkie dziury w warstwach zabezpieczeń muszą zgrać się w czasie w odpowiedni sposób.

No dobra, ale co z tego praktycznie wynika? Otóż 2 rzeczy:

1. Jeśli zaprojektujemy bariery tak, by dziury były się daleko od siebie – wypadek się nie wydarzy
2. Im więcej dokładamy barier, tym większa szansa że unikniemy wypadku – bo tym mniejsza szansa
że dziury się zgrają. O ile bariery są prawdziwe a nie dla ściemy/żeby były.

Zagadnienie 1. sprowadza się do tego, by unikać czegoś co ja nazywam ,,kumulacją spierdolenia”.


Lub krótko ,,za dużo szczęścia naraz”. Jeśli czasem ładujemy się w sytuację w której w jednym czasie
występuje wiele problemów – to warto to ładowanie się przerwać. Np. jedziemy w długą trasę, po
niebezpiecznej drodze z gównianą nawierzchnią, po nieprzespanej nocy, samochodem którym mało
jeździliśmy/do którego jesteśmy nieprzyzwyczajeni i jeszcze zaangażowani myślami o tym co nas czeka
na miejscu (wszelkie podobieństwo do wyjazdów na konwenty fantastyki w Polsce wschodniej
przypadkowe). Nawet jeśli zwykle radziliśmy sobie z każdym z tych czynników oddzielnie, to gdy
wszystkie zagrają równocześnie – możemy być w dupie. Wszystkie dziury znajdą się na jednej linii w
jednym czasie – i JEBS.

Zagadnienie 2. sprowadza się do tego, by dokładać tyle barier ile jesteśmy w stanie wykombinować
bez stawania na głowie – bo im więcej barier tym trudniej o ,,koniunkcję dziur”. Kiedyś zauważyłem,
że mój kumpel jeździ skuterem w kasku typu ,,nocnik”, tj. bez żadnego atestu, i do tego zrobionym 13
lat temu (co wobec braku atestu choćby tak gównianego jak ECE nie gra już większej roli, natomiast w
kaskach motocyklowych z prawdziwego zdarzenia przyjmuje się że kask używa się max 7 lat przy
dbaniu – producenci mówią że 5, ale łżą bo chcą sprzedać wincyj). Spytałem się więc kumpla:
- ,,Ziom, czemu nie kupisz jakiegoś znośnego kasku za 350-500zł, przecież tyle hajsu chyba masz? Bo to
gówno rozpadnie się przy pierwszym jebnięciu o glebę a Ty wylądujesz na OIOM-ie…”.
-,,Wiesz, wystarczy jeździć tak żeby się nie rozjebać i problem nie istnieje”
-,,Kurwa, ziom, jesteś przecież inteligentnym człowiekiem, jak możesz pierdolić takie smęty?”
-,,Może mnie przeceniasz i jednak jestem debilem xD”

Z tej rozmowy wyszły wyraźnie 2 problemy w mózgu mojego kumpla.


Po pierwsze – coś co widziałem u niego już podczas jazdy autem, czyli nie branie pod uwagi
spierdolenia innych (,,wystarczy jeździć tak by się nie rozjebać” - trzeba to powiedzieć mojemu
koledze z LO w którego wpierdolił się bus gdy ten jechał na zielonym bo busiarz się zagapił, albo
mojemu innemu kumplowi któremu w dniu jego urodzin (xD) wyjechał pod skuter wymuszając
pierwszeństwo (xD xD) proboszcz lokanej parafii (xD xD xD) ,,bo go nie widział” a kumpel spędził
urodziny w szpitalu z pękniętym kolanem (xD xD xD xD), dzięki czemu wiemy już że Bóg go nienawidzi.

Po drugie – taka mentalność (,,pojadę tak żeby się nie rozjebać i wtedy nieważne że mam gówniany
kask”) jest przeciwieństwem idei sera szwajcarskiego. Zamiast dołożyć barierę – zlewamy ją bo
stwierdzamy że ,,wystarczy że ta pierwsza będzie mocna i styknie”. Ergo, mentalność niektórych
dowódców z I WŚ., którzy uważali spadochrony dla pilotów za zbędną fanaberię, bo
przecież ,,wystarczy lecieć tak by się nie dać zestrzelić”. Dodam że dziś w myśliwcach montuje się
systemy katapultowania za drogie hajsy – a wojsko je jednak płaci. Wnioski wyciągnijcie sami.
Wszystko będzie spoko dopóki faktycznie pierwsza bariera będzie trzymać. Ale jak już jebnie –
jesteśmy w dupie bo była jedyną. To dlatego jadąc samochodem, osoba która rozumie te zagadnienia
dba o sprawne światła, czyste szyby, bycie wyspanym, nie zapierdalanie jak pojebanym, ciśnienie w
oponach, pozycję za kierownicą, okazyjny trening omijania przeszkody z hamowaniem/łosia – sprawne
światła – typek ma szansę mnie zobaczyć, czyste szyby – ja mam szansę go zobaczyć jeśli on nie
zobaczy mnie, bycie wyspanym – szybszy refleks więc szybciej zareaguję gdy wyjedzie mi pod maskę,
nie zapierdalanie – nawet jeśli jestem w stanie przejechać dane skrzyżowanie i zakręt za nim z V = 130
km/h bo umiejętności mi pozwalają – jadę trochę wolniej żeby zwiększyć swoje szanse jakby mi
wyjechał, ciśnienie w oponach – będę miał większą przyczepność gdy będę musiał przyhamować by go
ominąć, pozycja za kierownicą – mniejsza szansa że wykonam niepłynny ruch kierownicą i wpadnę w
podsterowność, okazyjny trening – większa szansa że zrobię wszystko jak trzeba. Wszystko to jest
budowaniem kolejnych barier na wypadek gdyby inne zawiodły. Wszystko to powoduje też
podśmiechujki tych, którzy albo myślą że umieją jeździć (a oni tak nie robią, ergo: nie jest to potrzebne
bo przecież to oni są wyznacznikiem), albo uważają taką mentalność za ,,paranoję”.

Trzeba tu przestrzec przed jednym zjawiskiem – budowaniem barier na odpierdol. Jeśli bariera ma
być ściemą i tylko po to żebyś poczuł/a się lepiej odhaczając ją z listy – daj se siana.
A jak to się ma do pandemii? Po prostu w trakcie jej trwania, nie rezygnujmy z barier w myśl idei
że ,,wystarczy że pierwsza będzie trzymać”. Odsyłam tu do przypadku brytyjskiego kolekcjonera
masek pgaz. który nie ubrał żadnej ze swych 50+ masek – bo założył że przecież wprowadzono nakaz
trzymania odstępu w sklepie i w kolejce do niego i nie ma potrzeby. Po czym w kolejce został okaszlany
z bliska przez tą jedną kobietę, która miała to gdzieś.
Nie odbieraj sobie barier. Jeśli możesz – używaj środków ochrony, nawet gdy idziesz w miejsce gdzie
zakładasz że ludzie będą trzymali dystans. Jeśli używasz ochrony – i tak trzymaj dystans, na wypadek
gdyby zawiodły bo np. maseczka była nieszczelna. Wreszcie, wysypiaj się i dbaj o swój układ
immunologiczny – w razie gdyby zawiodło jedno i drugie. Nie bądź zjebem który ma wszystko gdzieś
bo ,,mam maskę pgaz. więc mogę resztę olać”. Im więcej barier – tym ciężej je przebić (duh...)

VI Bariera myślowa – życzeniowe myślenie (,,wishful thinking”)

Fenomen życzeniowego myślenia polega na zakładaniu z góry ustalonej tezy/wyniku rozumowania


(np. moje zachowanie jest absolutnie w porządku) i dopasowywaniu faktów i rozumowania tak, by
dokładnie taki wniosek nam wyszedł.

Oznacza to że wykonując kalkulację ryzyka i całe rozumowanie, będziemy naciągać fakty, dodawać %
w jednym miejscu i odejmować w drugim – tylko po to żeby wyszło nam to co chcemy dostać
(np. ,,to co robię jest absolutnie bezpieczne”, ,,to co robi osoba której nie lubię jest
szaleństwem/próbą samobójczą” etc.). Równocześnie będziemy siebie przekonywać że wszystko jest
w porządku, bo wykonaliśmy racjonalną i logiczną kalkulację i wyszło nam że jest w porządku.

Niby proste i jasne – a jednak powszechne i niedostrzegane przez wielu ludzi.

Sposób na zwalczenie tego jest prosty – nie zakladać tezy na starcie. Nie zastanawiać się przed
wykonaniem kalkulacji ryzyka ,,jaki wynik by mi pasował”. Bo jeśli pasujący Ci wynik to
np. ,,chciałbym żeby wyszło mi że mimo bycia w grupie ryzyka mogę iść do kościoła jeśli ubiorę
maseczkę, bo dawno nie byłem i potrzebuję poczuć bliskość Ołtarza i Najświętszego Sakramentu” - to
jest spora szansa że taki wynik dostaniesz. Tylko nie jest powiedziane że będzie on w jakimkolwiek
stopniu rzetelny…

VII Bariera – negocjowanie


Po części pokrewna z myśleniem życzeniowym – choć trochę inna. Wykonałeś analizę – wyszło Ci że
nie powinieneś czegoś robić choć chcesz, albo powinieneś – choć nie chcesz. W tym momencie
zaczynasz ,,negocjować” sam ze sobą: W sumie czy nie przesadziłem tutaj, albo zaniżyłem tutaj? To
prawdopodobieństwo nie jest aż tak duże, ta bariera w sprzyjających warunkach będzie mocniejsza”
etc. W ten sposób, wpadając w negocjacje z samym sobą, idziesz prostą drogą do wywalenia do
śmietnika/ponaciągania wszystkiego co zrobiłeś/aś do tej pory. Nie rób tego. Bądź twarda/y. Nie
negocjuj – stawiaj ultimatum. Nie znaczy nie, tak znaczy tak.
VIII Bariera – syndrom orangutana czyli po co mi mózg skoro mam rzyć
Opisaliśmy powyżej główne przeszkody jakie stają nam na drodze do wykonania poprawnej kalkulacji
ryzyka i z czego one wynikają. Jednak wszystkie one blakną przy finalnej – czyli zwyczajnym, pomimo
braku wiedzy i znajomości reguł, wyłączeniu mózgu i przejściu w tryb orangutana, gdzie jakiekolwiek
myślenie natychmiast się wyłącza. Jak się okazuje, jestem osobą wybitnie odporną (co nie znaczy że
całkowicie) na te zachowania, a ponadto nieraz potrafię je rozpoznawać. Przykład: Rozmawiam kiedyś
z kumplem i pada historia typa, który zobaczył swoją dziewczynę z jakimś facetem, więc od razu
podszedł i złamał mu nos – po czym okazało się że był to brat dziewczyny. Rozmowa idzie mniej więcej
tak:
-,,No ale w sumie tak jest, nie. Widzisz że ktoś zarywa do Twojej laski na imprezie/w knajpie to idziesz
mu wyjebać, nie?”
-,,Co?”
-,,No ty byś nie wyjebał typowi w takiej sytuacji?”
-,,Co za idiotyczne pytanie, oczywiście kurwa że nie”
-,,To co byś zrobił?”
-,,Zamowił drinka, siadł w rogu sali i popijając obserwował rozwój sytuacji. Następnie na podstawie
obserwacji rozważył czy podjąć pewne decyzje natury, że tak kurwa powiem, perspektywicznej”
-… (cisza)… ,,W sumie, coś w tym jest...”
-,,Nie coś, tylko wszystko xD”

Ukazało się tu starcie dwóch zachowań, choć wtedy ani ja ani kumpel nie byliśmy świadomo ani tego,
ani z czego one wynikały. Pierwsze było (chyba, tak mi się przynajmniej wydaje) instynktownym
zachowaniem goryla opędzającego inne samce od swojej/swoich samic. Zachowaniem w XXI wieku o
kant rzyci rozbić, bo ile ono warte, gdy prędzej czy później ty będziesz np. w pracy a Ona – ze swoimi
koleżankami na imprezie… Do tego zastanawiam się, czy takie ,,oczywiste” dla wielu ,,naczelnych”
zachowanie nie zachęca partnerki do pozwalania sobie na więcej, no bo skoro samiec przyszedł
wylampić innemu samcowi który zalecał się do samicy (a ta go zamiast go spławić zaczęła się do niego
zalotnie uśmiechać) to chyba znaczy że winą za sytuację obarcza innego samca (który nawet mógł nie
wiedzieć że dziewczyna jest zajęta i dostać strzała dosłownie za nic, ale o tym już chyba nikt nie myśli),
ergo, do niej nie ma większych pretensji…

Tego typu przypadki, niestety, nie ograniczają się, z tego co przynajmniej obserwuję, do
relacji ,,imprezowo-najebkowych”, ale przebijają się także do zagadnień analizy ryzyka i czynności nią
objętych, jakkolwiek przerażające to jest.

Zamiast opisywać same zjawiska – przedstawię kilka przykładów (nie wszystkie z pandemii), wraz z
moim potencjalnym (niekoniecznie słusznym bo psychologiem nie jestem) wyjaśnieniem z czego mogą
one wynikać:

A) Szybcy i włochaci: Tokijska małpa

Typ jedzie 90 km/h na S-ce. Jako że Ty jedziesz 110 – od razu go wyprzedzasz. Jeszcze w trakcie
wyprzedzania, kończąc manewr słyszysz TEN dźwięk. Dźwięk męczonego silnika. Nosacz którego
wyprzedzileś/aś, właśnie zaczyna przyspieszać. Po chwili jedzie już 130 – i wyprzedza Ciebie,
odjeżdżając w siną dal. Do czasu. 5 min. później dojeżdżasz do niego – znowu jedzie 90. Znowu
wyprzedzasz. On w tym momencie znowu daje po gazie. Cykl się powtarza. I tak jeszcze 3-4 razy (a
bywało nawet i 5). On przyspiesza do 130 by za chwilę – gdy znikniesz z jego lusterka – znów jechać 90,
ty cały czas jedziesz 110.

Moje spojrzenie: Nosacze zachowujące się w ten sposób to prawdopodobnie osoby które kierują się w
takich sytuacjach wyłącznie instynktem pierwotnym/mają bardzo niskie zdolności odłączania go.
Mówię serio. Jedno z wyjaśnień tego zachowania mówi, że nosaczowi, gdy ten jest wyprzedzany,
odpala się prymitywny instynkt ,,wyścigu do pożywienia” bądź jak kto woli współzawodnictwa, który
każe mu ,,nie dać się wyprzedzić”. Jakkolwiek na S-ce jest to niegroźne i skutkuje jedynie robieniem z
siebie debila przez nosacza, tak po pierwsze – fakt że pewien % kierowców DOSŁOWNIE odpierdala
jaskiniowca za kierownicą nie napawa optymizmem, po drugie – taki egzemplarz ma również sporą
szansę odjebać akcję o wiele gorszą, tj. zacząć przyspieszać gdy będzie wyprzedzany na
jednopasmówce (skoro na dwupasmówce zachowuje się irracjonalnie, na jednopasmówce też tak
będzie – fakt że łamie przepisy nie będzie miał znaczenia, bo neandertalczyk nie rozumie co to
jest ,,mandat, kolizja, więzienie”. Jest to jeden z wielu powodów dlaczego nie należy, w miarę
możliwości, wyprzedzać ,,zza pleców” wyprzedzanego, ale zwolnić, zwiększyć odstęp, przywalić po
gazie, nabrać rozpędu zmniejszając odstęp i wziąć wyprzedzanego z przewagą prędkości (co, jeśli na
drodze jest ograniczenie do 90 a nosacz jedzie 80, jest oczywiście nielegalne, bo chyba w żadnym kraju
na świecie nie ma pozwolenia na krótkotrwałe przekroczenie prędkości do bezpiecznego wyprzedzenia
– gdyby przepisy ruchu drogowego pisali lotnicy taki zapis byłby w nich od początku) – nawet jeśli
wtedy zacznie przyspieszać, niewiele to zmieni.

B) Syndrom PRL (zagadnienie opracowane na prośbę Heńka xD)

Na początku pandemii znika papier toaletowy ze sklepów.

Moje spojrzenie: U progu pandemii pewien człowiek z grupy ryzyka, na wieść o tym że być może
będzie musiał przesiedzieć cały miesiąc w domu, kupuje zapas rzeczy, w tym papieru toaletowego.
Widzi to kilku innych ludzi w sklepie – i stwierdzają że to nie głupi pomysł, też są w grupie ryzyka,
srajtaśma się pewnie przyda. Teraz widzą to kolejni ludzie – Ci już nie są w grupie ryzyka i nawet nie
zamierzają siedzieć non-stop w domu, ale w tym momencie włącza się im instynkt stadny – skoro inni
kupują zapasy srajtaśmy, to znaczy że może jej braknąć (bo jak wiadomo, jeśli inni coś robią to na
pewno jest to rozsądne) i ja też muszę zrobić zapasy – i też rzucają się po papier toaletowy, bo a nuż
braknie. Lub nawet prostsza wersja – po prostu inni to robią więc ja też (odsyłam tutaj do dającego do
myślenia filmiku: ) bez zastanowienia czemu Widzą to kolejne osoby – i następuje reakcja kaskadowa.
W efekcie ludzie zaczynają kupować tak dużo papieru, że dostawcy nie nadążają z jego uzupełnianiem.
To sprawia że zaczyna go brakować. Skutkiem tego osoby które nie uległy ,,panice papierowej” i
wiedzą że to szaleństwo, też muszą zacząć kupować większe jego ilości – bo jeśli już jest to trzeba brać
zanim nosacze się rzucą i znowu braknie. Wszystko to zaś dotyczy towaru, który, delikatnie mówiąc, nie
jest definitywnie niezbędny do przeżycia, bo da się znaleźć dla niego alternatywy…
C) Priorytety

Rodzina z Polski. W niej 2 osoby w grupie wysokiego ryzyka – ojciec z cukrzycą i dziewczyna z astmą.
Do tego druga dziewoja z nienajlepszą odpornością i facet dziewoji pierwszej (ta mieszka razem z nim
na oddzielnym mieszkaniu) bez problemów zdrowotnych.

Jak powinno to wyglądać: Dziewczyna z astmą przeprowadza się tymczasowo z powrotem do domu
matki. Facet dziewczyny z astmą zostaje sam na ich mieszkaniu. On, z racji iż jest poza grupą ryzyka,
chodzi do sklepów i wykonuje zakupy, które zostawia im pod drzwiami ich domu/w korytarzu, unikając
kontaktu tak by nie zarazić swojej ukochanej i jej rodziny. Cała reszta ,,zajebistej genetycznie” rodzinki
siedzi na rzyci w domu.

Jak faktycznie wygląda: Dziewczyna z astmą siedzi na mieszkaniu ze swoim facetem. Ona nie wychodzi,
on chodzi za nią do sklepu – co nie ma najmniejszego znaczenia, ponieważ z racji iż mieszkają razem,
jeśli on złapie wirusa, bardzo szybko zakazi ją i to zanim sam zacznie odczuwać objawy/zorientuje się
że jest zakażony (nie dzieli go żadne ogniwo od jego dziewczyny). Reszta rodzinki siedzi w domu
rodzinnym, gdzie druga z dziewczyn co kilka dni robi awanturę ojcu z cukrzycą, który chce wyjść do
sklepu bo zaczyna mu odpierdalać.

Moje spojrzenie: Nie tak dawno czytałem o przypadkach z południowych Włoch, gdzie ludzie z
terenów objętych kwarantanną zaczęli wychodzić na zewnątrz (i to grupami) ,,bo piękna pogoda”, a
karabinierzy znaleźli faceta który udawał bezdomnego, a jak się okazało, nawiał z mieszkania bo nie
mógł już dłużej znieść własnej żony (nawiał po 3 dniach xD) i zastanawiałem się, co jest nie tak z tymi
ludźmi? Leonid Kizim, Wladimir Solowjow i Oleg Atkov spędzili ponad 230 dni w ciasnym, niezbyt
wygodnym Salucie 7, bijąc ówczesny rekord (potem przebity do 437 dni w MIR-ze, ale to już był inny
standard życia. Odcięci od ziemi, drzew, ich codziennych zajęć na ziemi, rodziny – jakoś dali radę.
Nawiasem mówiąc, w czysto męskim towarzystwie i bez spełniania jednej z podstawowych potrzeb
człowieka wg. modelu Maslowa, bo w społeczności zarówno astronautów jak i kosmonautów zwalenie
sobie konia w toalecie czy – dziś – własnej kwaterze było i jest uznawane za wyraz braku szacunku
względem załogantów... Jak to jest, że ,,normikom” zaczyna odwalać po ledwie 1-3 tygodniach? Że
ludzie – którzy wcale nie są odcięci od tego świata ani swoich rodzin – dostają szału bo nie mogą wyjść
do sklepu, czyli wykonać czynności która przecież wcale nie jest szczególnie fajna, ale przyzwyczailiśmy
się do niej więc jej brakuje, i to tak bardzo że postanawiamy wybyć do sklepu choć ani nie musimy, ani
nie powinniśmy. Albo nie potrafią rozstać się ze swoją drugą połówką dla dobra jednej z połówek – bo
najwyraźniej przytulanie się i dupczenie jest ważniejsze niż zdrowie i życie… Słowem: nie ogarniam.

D) Syndrom kompensacji

Rodzina z innej części Polski. W rodzinie młoda z astmą, i to dosyć poważną, a więc bardzo wysoko w
grupie ryzyka (jedyne co ją ratuje – choć tylko trochę – to młody wiek). W związku z tym rodzice
wprowadzają bardzo rygorystyczne zasady. Zakupy leżą w korytarzu/garażu nawet i dobę (propsy).
Wszystko jest obsesyjnie dezynfekowane, włącznie z klamką zewnętrzną od drzwi wejściowych (xD).
Do tego ,,zamknięcie granic” - rodzice wprowadzają ścisły zakaz wstępu dla wszelkich obcych do domu
(propsy po raz drugi). Zakaz ten dotyczy także oddzielnego piętra na którym mieszka drugi potomek
rodziny w wieku studenckim, który od początku pandemii praktycznie odseparował się od siostry z
astmą i żyje oddzielnie (co w sumie niewiele odbiega od stanu sprzed pandemii xD), co jest już…
interesujące, bo wirus przez sufit akurat nie przechodzi… No ale to można jeszcze tłumaczyć obawą o
skażenie np. jakiejś powierzchni na wspólnej klatce. Do tego, ów żyjący w tym momencie oddzielnie
syn jest przy każdym wyjściu z domu wypytywany przez rodziców dokąd idzie, po co, czy będzie się z
kimś spotykał. Co znowu jest cokolwiek dziwne, ale można to wytłumaczyć tym że potomek nie jest w
100% odseparowany od reszty rodziny – od czasu do czasu pracuje razem z jednym rodziców w
rodzinnym biznesie, ciągnącym dalej pomimo pandemii, toteż gdyby potomek się zakaził, mógłby
przekazać zakażenie owemu rodzicowi w czasie pracy. Jest w tym więc logika. Ponadto wspominaliśmy
wcześniej o budowaniu tylu barier ile się da (dopóki nie wymagają stawania na głowie), wykonywaniu
działań zabepieczających jeśli ich koszt nie jest wysoki, postrzeganiu osi konsekwencji. Wszystko
zgodnie z modelem, choć w bardzo rygorystycznym ujęciu (co jednak, nawet jeśli jest lekką przesadą,
zagrożonej młodej z astmą na pewno nie zaszkodzi). Do tego rodzic pracujący ogranicza kontakt z
ludźmi w pracy do minimum (co z racji jej charakteru nie jest trudne). Ogólnie więc wszystko, choć po
bandzie to racjonalnie, nie?

Plot twist: Jeden z rodziców, zamiast wysyłać po zaopatrzenie starszego potomka który jest w 99%
odseparowany (a także młody i z pancernym zdrowiem, a więc z minimalnym ryzykiem że jemu wirus
coś zrobi), chodzi do sklepu osobiście… Oczywiście żeby chronić córkę z astmą rodzic ten odseparował
się od własnej córki, do której się nie zbliża, żeby jakoś ,,skompensować” sytuację. Co, tak jak w
przypadku C), nie ma najmniejszego znaczenia, ponieważ o ile odseparował się od córki, nie
odseparował się od drugiego rodzica/współmałżonka który wciąż ma kontakt z córką, więc od córki z
astmą dzieli go tylko jeden odcinek zakażenia, co dla SARS-CoV-2 nie jest żadnym problemem.

Sugerowałem – poprzez potomka starszego i zarazem mojego kumpla – owej ,,specyficznej” rodzince
żeby obowiązek zakupowy przerzucić na starszego potomka (zwiększyć o chociaż jeden łańcuch
zakażenia – wówczas najpierw syn musiałby się zakazić w sklepie, zakazić rodzica z którym pracuje,
rodzic zakazić drugiego rodzica, drugi rodzic zakazić córkę z astmą – w takim wydaniu istnieje cień
szansy że przed dojściem do końca pierwsza osoba dostanie pierwszych objawów i uda się coś z tym
zrobić, choć sporo by tu zależało od okresów inkubacji wirusa w danych przypadkach) – nie, bo ,,syn
nie ogarnie zakupów” (???). Sugerowałem żeby w takim razie rodzic pierwszy odseparował się od
rodzica drugiego (najlepsza opcja) – nie, bo chcą być razem. Zaproponowałem wreszcie że sam kurwa
będę robił zakupy tej zjebanej rodzinie – odpowiedź mnie rozłożyła: nie, bo-rodzic-pierwszy-uwielbia-
robić-jebane-zakupy-i-ma-potrzebę-chodzić-do-sklepu (!!!). W związku z czym poddałem się i spytałem
tylko czy w takim razie mogę wpaść do potomka pomęczyć razem moją pracę dyplomową i jego
projekt na studia (skoro i tak okazuje się że z tym rygorem skażeniowym to w rzeczywistości lecenie w
chuja/propaganda), a przy okazji przeszkolić kumpla z używania środków ochrony i odpalić im coś z
moich (żeby jakoś zwiększyć szanse tej cholernej dziewczyny) – nie, bo ,,nie wpuszczamy obcych do
domu”. Powiedziałbym za Drągalem ,,iks de iks de” tyle że tutaj niestety bardziej pasuje cytat
z ,,Batman Beyond: Return od the Joker”: ,,It would be funny if it wasn’t so pathetic”…
Przypadek typu ,,instalujemy okna antywłamaniowe z szybami spełniającymi STANAG Lvl 2 – tak na
wypadek jakby ktoś nas zaczął ostrzeliwać z broni ręcznej – i obsesyjnie pilnujemy czy są pozamykane,
ale nie zamykamy w ogóle drzwi wejściowych do domu na klucz… ZAMKNIJ TO OKNO NATYCHMIAST
BO KTOŚ SIĘ WŁAMIE!
Moje spojrzenie: Wiele razy w życiu widziałem coś, co ja nazwałem (wymyśliłem tę nazwę 10 min.
temu) ,,syndromem kompensacji”. Fenomen ten można zaobserwować w postaci rodziców (zwykle
matek) które dają ciała na całej linii wychowując swoje dzieci i poświęcają im zbyt mało czasu – za to
raz na jakiś czas ruszają na świętą krucjatę przeciwko złu (grom komputerowym, zespołom
metalowym, konwentom miłośników chińskich bajek – coś się zawsze znajdzie) które próbuje
zdeprawować ich święte dziecię (ile razy słyszałem że konwenty – czy to manguzjebów, czy fantastyki -
deprawują młodzież… Ciekawe, bo ja jako były organizator dwóch takich imprez żadnej deprawacji
młodzieży nie widziałem bo bym na nią nie pozwolił, za to widziałem jak ta ,,niewinna” i już świetnie
zdeprawowana domowo gównażeria próbuje nam rozwalić imprezę odwalając chore akcje). Widziałem
rodziny, gdzie rodzice lub dziadkowie, którzy tak pięknie wychowali swoich potomków w wierze
katolickiej, że – zwykle w tajemnicy przed rodziną – potomkowie Ci zostali ateistami, zmuszali tychże
potomków do chodzenia do kościoła co niedzielę, odpytywali z kazania coby sprawdzić czy na pewno
byli na mszy (,,ej, dżon, które czytanie z ewangelii było dzisiaj?”), a w jednym wypadku nawet kazali
chodzić przymusowo do spowiedzi co miesiąc (fun fact: Ten konkretny egzemplarz finalnie zbuntował
się chyba najbardziej, co mnie osobiście nie dziwi ani trochę). Widziałem związki, w których facet przez
90% czasu miał swoją ukochaną głęboko gdzieś – ale gdy ta ukochana zgłaszała się do wolontariatu na
konwencie chcąc pomóc, w dniu imprezy następowała tryumfalna scena: Oto przybywał ,,rycerz” który
też akurat pomagał przy imprezie, i obwieszczał, stojąc obok zażenowanej dziewczyny, że ,,On się nie
zgadza i nie pozwoli, żeby jego dziewczyna harowała na konwencie”…

Problem jest taki, że człowiek dostał od Boga w prezencie coś pt. sumienie. I gdy robimy coś co wiemy
że nie jest dobre, albo nie robimy czegoś co powinniśmy – sumienie zaczyna nas dręczyć.
Równocześnie człowiek opanował do perfekcji oszukiwanie tego sumienia, zagłuszanie go, radzenie
sobie z nim na różne sposoby. Jednym z tych sposobów jest ,,kompensowanie” tego co zaniedbujemy,
szukanie ujścia. Jest to ,,wygodny” sposób bo zwykle tym ujściem jest albo coś, co nie wiąże się dla nas
z żadnym kosztem, albo coś co wymaga wysiłku raz na jakiś czas – a nie ciągłego. Moim zdaniem to jest
wyjaśnienie opisanych sytuacji. Rodzice którzy zaniedbali dzieci – więc chcą poczuć się lepiej walcząc z
jakimś, zwykle wyimaginowanym wrogiem ich dziecka, faceci którzy mieli swoje dziewczyny gdzieś ale
nagle przypominali sobie o nic raz do roku (w sposób który ich akurat nic nie kosztował i również
pozwalał poczuć się lepiej, mimo że zawsze dokonywał się wbrew woli samej dziewczyny która była
sytuacją zupełnie zażenowana).

Być może takie jest również wyjaśnienie sytuacji opisanej wcześniej – jeden z rodziców, który nie umie
dokonać pewnych poświęceń dla dobra jego dziecka, stara się to ,,skompensować” wprowadzający
obsesyjne obostrzenia we własnym domu. Obostrzenia te które, od pewnego poziomu już praktycznie
nic więcej nie dają – ale pozwalają poczuć się lepiej, wmówić sobie że ,,bardzo się staramy”. Problem
oczywiście polega na tym że takie ,,kompensowanie” nic nie da – jeśli samochód ma ujebane 2 prawe
koła, dobicie 2 lewych do wyższego ciśnienia nie rozwiąże problemu. Podobnie, w przypadku wirusa
dla którego 90% zakażeń odbywa się kropelkowo, obsesyjne dezynfekowanie wszystkiego
i ,,zamknięcie domu” przed obcymi oraz wprowadzenie dla rodziny zakazu kontaktu z innymi nie
rozwiąże problemu gdy osoba znajdująca się zaledwie o 1 odcinek/osobę od osoby ryzyka popiernicza
sobie po sklepach i wystawia się na to zakażenie kropelkowe gdy zbliżamy się do apogeum pandemii,
choć ma co najmniej kilka alternatyw (ale wymagających pewnych poświęceń). Tak samo jak
zmuszanie syna żeby chodził do kościoła nie zrobi z niego katolika po tym, jak zawaliliśmy jego
katolickie wychowanie, np. nienawidząc, wytykając innych palcami i ogólnie żyjąc zupełnie wbrew
nakazom chrześcijanina i pokazując mu, że Wiara jest nic nie warta…

I żeby nie było – mówi to człowiek, który pomimo posiadania środków ochrony osobistej lepszych niż
ma 98% ludzi, i tak siedzi na oddzielnym piętrze i ogranicza do minimum kontakty z własnymi
rodzicami, ot na wszelki wypadek.

Nawiasem mówiąc, mam pewne podejrzenie że w całej sytuacji jest jeszcze jeden czynnik – obsesja na
punkcie własnego domu/gniazda i obych w nim, których instynkt pierwotny może identyfikować jako
najwyższe zagrożenie (zauważyłem kiedyś wyraźną niechęć do obcych ludzi w domu u mojego Taty),
ale na ten temat nie czuję się na siłach wypowiadać, zbyt mało wiem i rozumiem.

Zamiast zakończenia
Przedstawiłem w tym dodatku którego i tak nikt pewnie nie przeczyta (może poza 1 osobą która
ostatnio uznaje mnie za byt wyższy jeśli chodzi o te sprawy, pewnego dnia czeka ją pewnie
rozczarowanie xD) główne fenomeny i bariery jakie blokują nas przed wdrożeniem racjonalnego
zachowania i kalkulacji ryzyka w obliczu zagrożeń, oraz – bardzo ogólne – sposoby na ich obejście
(czasem już sama ich świadomość dużo daje). Na końcu pokazałem też, że wszystko bierze zupełnie w
łeb jeśli oddamy w tej kwestii stery naszemu instynktowi i myśleniu pierwotnemu oraz
podświadomemu, które o ile w pewnych dziedzinach (np. przy wychodzeniu z poślizgu autem) jest
podstawą, o tyle przy analizie ryzyka może nawet zupełnie ją uniemożliwić.

Raz jeszcze podkreślam – nie jestem psychologiem, to co opisałem wyżej to wiedza z kilku
opracowań psychologicznych – ale o charakterze popularnonaukowym – moich własnych obserwacji
oraz przemyśleń. Ergo, wszystko powyżej – poza macierzą ryzyka, modelem sera szwajcarskiego i
zjawiskiem redukcji dysonansu poznawczego, bo te są w 100% legitne – może być stekiem
bzdur/moją radosną interpretacją rzeczywistości nie mającą nic wspólnego ze światem
prawdziwym.

(Niektóre detale zmieniłem żeby nie naruszać prywatności pewnych osób – prawdopodobnie to
opracowanie nigdy nie wyjdzie poza 15 osób dla których je piszę, ale nigdy nie wiadomo. Wyjątkiem są
trip na pewien konwent oraz postać Drągala – tych 2 fenomenów nie da się
zatuszować/zanonimizować/zno-name-ować. Szczególnie faktu istnienia Drągala)
Dodatek C – ,,Skąd wytrzasnąłeś ten luty 1988” czyli o dacie usunięcia
azbestu z procesu produkcyjnego polskich filtropochłaniaczy

Dawno, dawno temu była sobie strona – maski.wojsko.pl.

Była ona fenomenalną kopalnią wiedzy o polskich maskach pgaz. Zasady użycia masek, parametry,
charakterystyka broni NBC/MR, opisy i zdjęcia prototypów nowych (wtedy) polskich masek pgaz. (były
tam np. zdjęcia prototypów MP-5 których nigdzie dziś nie mogę znaleźć) oraz filtropochłaniaczy (był
tam np. opisany prototyp taniego filtropochłaniacza z Ravimedu na gwincie GOST 40x4 ale z okresem
ważności już 10 lat a nie 4, który proponowano jako przedłużenie życia masek MUA/OM-14 – ktoś się
skapnął że sporo tych masek jest w super stanie ale nie ma do nich świeżych Fp bo oryginalne trzymały
4 lata a P-5 szybko wypadł z produkcji plus chyba nie był taki tani, w związku z czym Ravimed
wyskoczył z propozycją swojego produktu – był to okrągły, płaski Fp wkręcany z zasady bezpośrednio w
twarzomaskę, z racji mniejszej masy tromba/wunż stawały się zbędne. Nie muszę chyba dodawać że
pseudopaństwo Polskie temat zlało i żadne zamówienie nie poszło – pewnie ktoś stwierdził że to
marnowanie pieniędzy a wojny, katastrofy nuklearnej czy pandemii przecież nie będzie – a
filtropochłaniacz nie wszedł do produkcji seryjnej, o czym dowiedziałem się gdy napisałem mail-a do
Ravimedu pytając czy to wdrożyli i można gdzieś to kupić, było to moje pierwsze podejście do tematu
poszukiwania w pełni działających Fp na gwincie GOST). Strona była naprawdę na wysokim poziomie
merytorycznym. Nic dziwnego – tworzona była przez ludzi z Ligi Obrony Kraju i pod patronatem
Ministerstwa Obrony Narodowej (od MON strona dostała zresztą nagrodę w 2001 za promocję
obronności) a ludzie którzy pisali do niej artykuły ewidentnie mieli kontakty w Maskpolu i Ravimedzie.
Spora część wiedzy jaką mam o maskach pgaz. pochodzi właśnie z tej strony.

Na tejże stronie znajdowała się informacja (na podstronie o maskach MP-4) iż dopiero w roku 1988
w Maskpolu wyeliminowano azbest z procesu produkcyjnego filtropochłaniaczy. Z racji rzetelności
tej strony, jej patronatów i widocznej wiedzy autorów artykułów, uznaję tę informację – iż rok 1988
był ostatnim ,,azbestowym” - za 100% pewną.

Tak się trafiło, że jakiś czas później zacząłem używać MP-4 pożyczonej od kolegi. Miałem jednak
problem – filtropochłaniacze były z końcówki r. 88. Miałem więc wątpliwości czy są bezpieczne, bo na
wspomnianej stronie nie było info kiedy dokładnie w ‘88 zniknął azbest z produkcji, a także czy
poprawnie odczytuję rok produkcji. Zacząłem drążyć i w czasie poszukiwań trafiłem na stronę
pewnego kolekcjonera (adresu nie pamiętam) który wydawał się mieć sporą wiedzę – zwróciłem się do
niego z pytaniem czy orientuje się kiedy usunięto azbest z procesu produkcyjnego. Nie spodziewałem
się – ale gość odpisał mi obiecując że sprawdzi w dokumentach jakie ma. Kilka dni później dostałem
mail z informacją, iż ostatnie Fp. z azbestem zeszły w lutym 1988. Samych dokumentów nigdy nie
widziałem – ale po co miałby mnie ów człowiek okłamywać? Niemniej gwoli formalności – informację
że był to konkretnie luty 1988 uznaję z tego powodu za w 99% pewną.

Minęło trochę czasu i opisana na początku, świetna strona – zdechła, co było do przewidzenia bo już
wtedy gdy ją odkryłem była nieaktualizowana od 2003. Dziś żałuję jak jasny chuj że nie pobrałem całej
tej strony ze wszystkimi podstronami na dysk… Nawiasem mowiąc, jeśli czyta to ktoś kto korzystał z
tejże strony i był pod tym względem mądrzejszy ode mnie/ma to wszystko co tam było zapisane gdzieś
na dysku – niech będzie dobrym stalkerem i się podzieli. Mój mail to: dzonofdesors@gmail.com

Na tą chwilę zaś, wydaje mi się że ten tekst jest jedynym dostępnym w necie w którym można znaleźć
info kiedy konkretnie azbest zniknał z polskich filtropochłaniaczy wojskowych (gwoli ścisłości,
widziałem w necie posty ludzi którzy twierdzili że z cywilnych zniknął jeszcze w 1980, ale po pierwsze –
co to jest ,,cywilny – Tylko FP-203? Czy MS-3 i MS-4 to Fp cywilne, wojskowe czy paramilitarne? - a po
drugie, nie podawali żadnego źródła tejże informacji) – szukałem jakiegoś innego źródła które
mógłbym wrzucić w literaturę, ale nie znalazłem. I to nie tylko źródła potwierdzającego luty, ale w
ogóle jakiejkolwiek strony czy filmiku na YT który wymieniałby rok 1988...
Literatura:

(pogrubioną czcionką – źródła z którymi szczególnie warto się zapoznać)

[1]. Coronavirus explained – jak działa wirus?:


https://www.youtube.com/watch?v=BtN-
goy9VOY&fbclid=IwAR3xeCdino9OKNNOkbRrjzsUsZTyLRWAJYuLy0um3V1ODpJgCFNRnZmr0xU

[2]. Dlaczego ,,social distancing”/unikanie zgromadzeń i siedzenie na dupie spowalnia


rozprzestrzenianie wirusa i wypłaszcza krzywą zakażeń?:
https://www.washingtonpost.com/graphics/2020/world/corona-simulator/
[tak, wiem że Washington Post to żałosne źródło – ale akurat ten artykuł jest legitny]

[3]. Dla tych którym nie chce się czytać linku nr 2.:
https://9gag.com/gag/aGgQGO5

[4]. Zawsze może być gorzej – czyli ,,jak Hiszpania dała dupy”:
https://www.youtube.com/watch?v=v8N7M44aRxY

[5]. Michael Osterholm (członek ekipy ktora przewidziała jeszcze w styczniu że będzie z tego globalna
pandemia, ale nikt im nie wierzył) – podcast z Joe Rogan-em 10.03.2020:
https://www.youtube.com/watch?v=E3URhJx0NSw
[Uwaga 1: Podcast z 10 marca, część nieaktualna, Uwaga 2: Podcast dla odbiorców z USA, sporo z tego
o czym mówią – przewidywany czas trwania, ilość ofiar etc. dotyczy sytuacji amerykańskiej [UPDATE
1.04 – i sprawdza się tam jak na razie aż za dobrze, są w totalnym bagnie]]

[6]. https://www.medonet.pl/koronawirus/to-musisz-wiedziec,dlaczego-koronawirus-jednych-zabija--
a-u-innych-przebiega-jak-przeziebienie-,artykul,85577139.html [30.03.2020, wiem że onet to lipne
źródło – ale artykuł konsultowany z lekarzem który podpisał się z imienia i nazwiska, więc rzetelność
prawdopodobnie wyższa niż regularne bagno onetu]

[7]. Joe Rogan Reads Message From Doctor About the Coronavirus – 24.03.2020:
https://www.youtube.com/watch?v=9PwTgpTlJBg

[8]. Ludwik Donr - ,,Epidemie przynosiły historyczne zmiany. Co zmieni koronawirus?:


https://tvn24.pl/magazyn-tvn24/epidemie-przynosily-historyczne-zmiany-co-zmieni-
koronawirus,261,4560

[9]. Coronavirus COVID-19 Global Cases by the Center for Systems Science and Engineering (CSSE):
https://gisanddata.maps.arcgis.com/apps/opsdashboard/index.html#/bda7594740fd40299423467b48
e9ecf6
[10]. Can you catch coronavirus more than once?: https://www.news.com.au/lifestyle/health/health-
problems/can-you-catch-coronavirus-more-than-once/news-story/
bf13a9f31369667eb835e9bc2e73423e

[11]. Oświadczenie von der Leyen i Michel-a krytykujące zamknięcie granic przez USA bez konsultacji z
UE: https://ec.europa.eu/commission/presscorner/detail/pl/statement_20_449

[12]. Ursula von der Leyen krytykuje zamknięcie granic przez Czechy, Słowację i Polskę
za ,,przywracanie granic wewnętrznych w czasie gdy szczególnie potrzebna jest solidarność”, mówi
że ,,nie jest dobrze gdy państwa członkowskie działają jednostronnie” i oczekuje że wszelkie decyzje
będą koordynowane/zatwierdzane przez EU - 13.03.2020:
https://ec.europa.eu/commission/presscorner/detail/pl/statement_20_465

[13]. Epidemiolog z WHO Mike Ryan mówi że szybkosć decyzji jest ważniejsza od zastanawiania się,
koordynowania i uzgadniania, czyli czego nie rozumie Ursula von der Leyen: https://tvn24.pl/swiat/
koronawirus-i-pandemia-covid-19-ekspert-who-dr-mark-ryan-jednego-bledu-nie-mozemy-
popelniac-4354942

[14]. Joe Rogan Experience #1451 - Dr. Peter Hotez – 1.04.2020:


https://www.youtube.com/watch?v=Q9Q53KWZFMU

[15]. Coronavirus has mutated and 2nd strain is even MORE deadly:
https://covid19data.com/2020/03/04/coronavirus-has-mutated-and-2nd-strain-is-even-more-deadly/

[16]. On the origin and continuing evolution of SARS-CoV-2:


https://academic.oup.com/nsr/advance-article/doi/10.1093/nsr/nwaa036/5775463?searchresult=1

[17]. How fast can the coronavirus mutate?:


https://www.livescience.com/coronavirus-mutations.html

[18]. https://9gag.com/gag/aMYoyPX

[19]. https://img-9gag-fun.9cache.com/photo/aroQ9ey_460sv.mp4

[20]. ,,Aerosol and Surface Stability of SARS-CoV-2 as Compared with SARS-CoV-1” – czyli jak długo żyje
wirus (17.03.2020): https://www.nejm.org/doi/full/10.1056/NEJMc2004973

[21]. ,,Stability of SARS-CoV-2 in different enviromental conditions” - czyli jak długo żyje wirus vol.2
(27.03.2020): https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2020.03.15.20036673v2

[22]. Ben Collins - ,,Jak Prowadzić” - wyd. Insignis Media, Kraków 2015 (polskie wyd. ,,How to Drive:
The Ultmate Guide from the Man Who Was The Stig”)

[23]. Gospel – hyc o podłogę: https://www.youtube.com/watch?v=JhQnqj29zRY


[24]. N95 Masks vs. Surgical Masks: Which is Better at Preventing The Coronavirus?:
https://smartairfilters.com/en/blog/n95-mask-surgical-prevent-transmission-coronavirus/

[25]. Can Masks Capture Coronavirus Particles?: https://smartairfilters.com/en/blog/coronavirus-


pollution-masks-n95-surgical-mask/

[26]. Beneficial cardiovascular effects of reducing exposure to particulate air pollution with a simple
facemask: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2662779/

[27]. https://multimedia.3m.com/mws/media/1791500O/comparison-ffp2-kn95-n95-filtering-
facepiece-respirator-classes-tb.pdf

[28]. Po co wszyscy noszą maseczki?: https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Po-co-wszyscy-nosza-


maseczki-n143585.html

[29]. FFP masks HSE guidance: https://www.protectivemasksdirect.co.uk/ffp3-masks-hse-guidance

[30]. N95 FAQ: https://lms.learning.hhs.gov/content/prod_content/cninv000000000025775/


N95_FAQ_2011.pdf

[31]. CoronaVirus: What Type of Mask Should You Get to Protect Against it? (N95? P100? Respirator?):
https://www.youtube.com/watch?v=Ihd9PS7bZV4

[32]. Avoid these dust masks: https://www.youtube.com/watch?v=uk2QpEbnx8c

[33]. How to don an N95 disposable mask?:


https://www.cdc.gov/niosh/docs/2010-133/pdfs/2010-133.pdf

[34]. 7. Medical Respirators N95 Fitting Instructions


https://www.youtube.com/watch?v=05wyH1-mLGk

[35]. Extended use of N95 masks:


https://www.cdc.gov/niosh/topics/hcwcontrols/recommendedguidanceextuse.html

[36]. Disposable Respirator Reuse – How to decontaminate them safely? N95 & FFP2 etc.:
https://fastlifehacks.com/respirator-re-use-methods/

[37]. Fp. WK-320 na gwincie GOST: https://go-24.ru/tovar/filtr-vk-320-a1b1e1k1p3d/

[38]. Klasyfikacja filtrów i pochłaniaczy: https://www.icd.pl/poradnik/post/klasyfikacja-filtrow-i-


pochlaniaczy
[39]. Najlepsza polska strona o maskach pgaz. z której pochodzi 70% mojej wiedzy o nich (niestety już
od dawna martwa) http://www.maski.wojsko.pl/

[40]. Respirator filter expiration and common sense:


https://www.youtube.com/watch?v=rQ5bYlrKt3U

[41]. Choosing the right filters for your respirator/mask:


https://www.youtube.com/watch?v=GovTXBX2U0U

[42]. When to chage your filter (durng wear): https://www.youtube.com/watch?v=2L8KgrVTPH0

[43]. Filter buying advice: https://www.youtube.com/watch?v=uy-lJtXeWXc

[44]. CoronaVirus Mask fitting, decontamination and filter info: https://www.youtube.com/watch?


v=mP2xgxAOaPk

[45]. AZBEST W FILTROPOCHLANIACZU?! - TEST: https://www.youtube.com/watch?v=xWz0M3N5Zo0

[46]. Filtropochłaniacz FP-5 – gasmask wiki https://gasmaskandrespirator.fandom.com/wiki/FP-5

[47]. https://www.scmp.com/news/china/science/article/3074351/coronavirus-can-travel-twice-far-
official-safe-distance-and-stay

[48]. Turbulent Gas Clouds and Respiratory Pathogen Emissions. Potential Implications for Reducing
Transmission of COVID-19 (26.03.2020) – czyli jak kichając można siać wirusem na 8m
https://jamanetwork.com/journals/jama/fullarticle/2763852

[49]. approvedgasmasks.com/3Mc2a1bulletin.pdf

[50]. The diffrence between 40mm NATO and 40mm Soviet filters:
https://www.youtube.com/watch?v=lXPNuyp4ek4

[51]. On the myth of the FP-5 filter and why it shouldn’t be a known as a fix to getting filters for GOS
masks:
https://www.reddit.com/r/gasmasks/comments/eerf8e/on_the_myth_of_the_fp5_filter_and_why_it
_shouldnt/

[52]. Nowy (wciąż produkowany) filtropochłaniacz rosyjski WK-320 na gwincie GOST - sklep:
https://go-24.ru/tovar/filtr-vk-320-a1b1e1k1p3d/

[53]. Nowe (wciąż produkowane) Czeskie filtry i filtropochłaniacze SIGMA dostępne w wersjach na
gwintach STANAG oraz GOST: https://www.zhn.cz/ochranne-filtry.html
[54]. Filtropochłaniacz czeski SIMGA OF-02 w wersji na gwincie GOST 40x4 – strona producenta:
http://www.sigmagroup.cz/produkty/ochranny-filtr-of-02-nbc-ii

[55]. Filtropochłaniacz czeski SIMGA OF-02 w wersji na gwincie GOST 40x4 - sklep:
https://www.stimax.cz/24872-1-Filtr-OF-02-NBC-II.-(OZ-40x4-mm).html?currency=EUR

[56]. Filtropochłaniacz czeski SIMGA MOF-06 w wersji na gwincie GOST 40x4 – strona producenta:
http://www.sigmagroup.cz/produkty/-ochranny-filtr-mof-6-kombinovany

[57]. Filtr czeski SIMGA P3 R w wersji na gwincie GOST 40x4 – sklep:


https://obchod.klimafil.cz/p/287/filtr-proti-casticim-p3-zavit-40x4

[58]. Filtropochłaniacz czeski SIMGA OF-02 w wersji na gwincie GOST 40x4 – sklep:

[59]. Filtropochłaniacz czeski Malina Safety ClearnAir na gwincie GOST 40x4 – sklep
https://obchod.klimafil.cz/p/328/filtr-kombinovany-cleanair-a2b2e2k2-p3-zavit-40x4

[60]. Working Homemade Filter: https://www.youtube.com/watch?v=Re3M_x1hpko&t=28s

Zdjęcia (źródła):

1. Własne

2. Znalezione na pierwszej stronie wyszukiwarki

3. https://fotoacc.pl/

4. http://slideplayer.pl/slide/2270776/8/images/77/7.+Zarz%C4%85dzanie+ryzykiem+Przyk
%C5%82adowa+Macierz+Tolerancji+Ryzyka+[Risk+Tolerability+Matrix+]+Dotkliwo%C5%9B%C4%87+
[Severity].jpg

5. https://nhpelectrical.blogspot.com/2015/02/new-series-provides-guidance-on-common-cause-
failure-ccf.html
Załączniki

Dla zainteresowanych, na dysku na którym znajduje się ten plik, w podfolderze ,,instrukcje” znajdują
się:

-Instrukcje zakładania, używania i zdejmowania maseczek jednorazowych w środowisku lekko/średnio


skażonym (nie na oddziale zakaźnym)
-Instrukcje użytkowania polskich masek przeciwgazowych OM-14, ML, MC-1, MP-4, MP-5, MP-6
-Instrukcje użytkowania polskich filtropochłaniaczy MS-4, FP-203, FP-6
Spis Treści

CZĘŚĆ I – prawda o wirusie, czyli dość dezinformacji i kłamstw


1. Czy wirus jest groźny czy to tylko masowa panika, czemu świat świruje skoro śmiertelność jest (podobno) taka 6
jak przy grypie, czy nie lepiej żebyśmy wszyscy jak najszybciej zachorowali i nabrali odporności?
1.1 ,,Srednij na joża” 6
1.2 ,,No ja skazal Tiebja że srednij tank, no takij srednij na joża” 6
1.3 Gdy jeden człek mówi ,,jesteśmy w dupie”, inny pyta: lecz jak głęboko?”” 8
2. Czy środki ochrony sprawią że nigdy nie zakażę się wirusem/jeśli przełażę tę pandemię w masce pgaz. czy będę 13
miał święty spokój do końca życia?
3. Czy to prawda że wirus może wrócić w 2021 w zmutowanej, bardziej niebezpiecznej wersji? Czy dać się celowo 14
zakazić pod koniec obecnej pandemii, żeby nabrać odporności na następną?
CZĘŚĆ II – Dla kogo środki ochrony, jak rozprzestrzenia się wirus, jak długo żyje, jak się separować
4. Kto powinien nosić środki ochrony – i jakie? 20
4.1 Rodzaje środków ochrony – i dla kogo? 20
4.2 Jak można się zakazić? 23
4.3 Co trzeba chronić? 24
4.4 Jak długo żyje wirus? Jak długo muszę trzymać zakupy w korytarzu żeby zdechł i były bezpieczne? 24
5. Separacja od ludzi ryzyka 27
5.1 Jak się wybronić – albo chociaż zmniejszyć głębokość rzyci w której jesteśmy 27
5.2 Jak nie spierdolić – czyli epic fail-e
CZĘŚĆ III – Ogólne zasady, maseczki chirurgiczne, maseczki jednorazowe z filtrem

6. Syndrom ADAC/ABS - ,,lubię zapierdalać” czyli ludzie to debile 31


7. Słowo o wysypianiu się 34
7.1 Niedobór snu a odporność 34
7.2 ,,Mi wystarczy 6h snu” 34
8. Środki ochrony – ogólne zasady dla jełopa 36
8.1 Ogólne zasady 36
8.2 Typowe (ogólne) FAIL-e 36
9. Jakie środki ochrony mogę ogarnąć z rzeczy w domu i ile dadzą? Czy ochronią tylko innych czy także mnie 38
9.1 Co się nada? 38
9.2 Robienie z siebie debila 41
10. Maseczki chirurgiczne 42
10.1 Co dają maseczki chirurgiczne? Czy jest sens je używać? Czy chronią nas przed zakażeniem? 42
10.2 Dziwna statystyka 44
10.3 Uwaga na januszy biznesu 44
10.4 Czy maseczkę chirurgiczną da się jakoś wykorzystać do realnej ochrony? 44
10.5 Ciekawostka: problemy amerykańskiego świata – czyli ,,mask” vs. ,,respirator” 44
11. Maseczki przeciwpyłowe i laboratoryjne z filtrem 46
11.1 Co dają maseczki przeciwpyłowe? Czy jest sens je używać? 46
11.2 Zalety i wady maseczek przeciwypyłowych 46
11.3 Rodzaje maseczek przeciwpyłowych 47
11.4 Z zaworem i bez 50
11.5 Oczy, oczy, oczy (dłonie też) 50
11.6 Szczelność panie, szczelność! 50
11.7 Z dwojga złego co wybrać – maseczkę P1/FFP1 czy chirurgiczną? 51
11.8 Jak używać maseczek z filtrem (nie idąc na oddział zakaźny szpitala)? 51
11.9 Typowe fail-e z maseczkami jednorazowymi 53
11.10 Wirus mniejszy niż struktura maseczki, czyli o mikronach i przenikaniu 53
11.11 Termin ważności maseczek 53
11.12 Jak długo mogę używać maseczki przeciwpyłowej lub medycznej? Czy mogę jej użyć więcej niż jeden raz? 55
11.13 O praniu i odkażaniu maseczek jednorazowych 56
CZĘŚĆ IV – Maski przeciwgazowe – jak działają, prawda o azbeście, ile dają, jak ich używać
12. O maskach przeciwpyłowych wielokrotnego użytku 60
12.1 Jakich masek nie używać (chyba że nie mamy żadnych innych)? 60
12.2 Problem odkażania, czyli jak azjaci przejechali się na maskach lakierniczych 61
13. O maskach przeciwgazowych ogólnie 62
13.1 Czy maska pgaz. jest skutecznym środkiem ochrony przed SARS-CoV-2 oraz podobnymi wirusami roznoszonymi 62
także kropelkowo oraz poprzez aerozol?
13.2 Zalety i wady masek przeciwgazowych w czasie epidemii 62
13.3 Ile dają stare maski, czyli o maskach (nie filtropochłaniaczach) sporo po dacie przydatności 64
14. O filtrach i filtropochłaniaczach 65
14.1 Filtr, pochłaniacz, filtropochłaniacz – to 3 różne rzeczy 65
14.2 Budowa i działanie filtra i filtropochłaniacza maski pgaz. 68
14.3 Jak dobrze filtrują filtry i filtropochłaniacze do masek przeciwgazowych 68
14.4 Czy stare filtropochłaniacze są bezpieczne? 69
14.5 Co daje przedatowany filtropochłaniacz? 73
14.6 Co to są ,,określone warunki”? Co to znaczy ,,filtropochłaniacz w świetnym stanie”? 75
14.7 Słoń jaki jest każdy widzi – o słoniu, MC-1 i maskach na gwincie GOST 79
14.8 Słowo o MP-4 86
14.9 Słowo o MP-5 86
14.10 Jak długo można nosić filtropochłaniacz w skażeniu biologicznym 89
14.11 Jak używać masek przeciwgazowych (nie idąc na front ani na zakaźny)? 91
14.12 Typowe fail-e 94
14.13 Bariera soniczna 98
Ranking środków ochrony dróg oddechowych 100
Ciekawostki 102
Różności 103
Różne rzeczy do zapamiętania 104
Dodatek A – Cebulostracyzm januszowy 105
Dodatek B – Podstawy analizy ryzyka dla turbodebili, czyli jak zachowywać się racjonalnie 108
I Bariera myślowa – blokada informacji 109
II Bariera myślowa – macierz ryzyka 120
III Bariera myślowa – problem powtarzalności 123
IV Bariera myślowa – kalkulacja koszt-efekt 125
V Bariera myślowa – model sera szwajcarskiego 128
VI Bariera myślowa – życzeniowe myślenie (,,wishful thinking”) 130
VII Bariera - negocjowanie 130
VII Bariera – syndrom orangutana czyli po co mi mózg skoro mam rzyć 131
Dodatek C – ,,Skąd wytrzasnąłeś ten luty 1988” czyli o dacie usunięcia azbestu z procesu produkcyjnego polskich 137
filtropochłaniaczy
Literatura 139

You might also like