You are on page 1of 30

Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych 

Ludzi

Streszczenie

Autorem książki jest Rafał Kosik. Jej pierwsze wydanie ukazało się w 2004 roku.

Prolog

Nieznani ludzie schowali się w banku. Po jego zamknięciu, pani Lucynka zabrała się za sprzątanie placówki.
Wtedy jej oczom ukazali się trzej mężczyźni w niebiesko-szarych kombinezonach. Złodzieje skrępowali kobietę
i zabrali jej kartę magnetyczną, która otwierała wszystkie drzwi w banku. Następnie zamknęli panią Lucynkę i
udali się w stronę skarbca. Tymczasem na zewnątrz banku z piskiem opon zatrzymała się biała furgonetką, z
której wysiadło kolejnych trzech mężczyzn w niebiesko-szarych kombinezonach.

Rozdział 1. Pierwszy dzień w szkole

Trzynastoletni Felix Polon udał się na ceremonię rozpoczęcia roku szkolnego do Gimnazjum nr 13 im. Stefana
Kuszmińskiego w Warszawie. Po apelu nie wiedział, do której klasy się udać. Wiedział jedynie, że jest
członkiem klasy Ia. Pierwszy dzień w szkole rozpoczął się dla niego fatalnie. Szkolni chuligani, Marcel i Ruben,
wymusili na nim, aby oddał im kieszonkowe. Następnie Felix spotkał na korytarzu Neta Bieleckiego.

Okazało się, że obaj będą chodzić do tej samej klasy. W drodze na lekcję zauważyli dziewczynę – Nikę
Mickiewicz – której łobuzy próbowały ukraść drugie śniadanie. Chłopcy pomogli jej obronić się przed intruzami
po czym razem ruszyli do klasy. Cała trójka spóźniła się na lekcję wychowawczą i zajęła miejsca w ostatniej
ławce. Po niemiłych przeżyciach z pierwszego dnia w szkole postanowili przeciwdziałać łobuzom – Marcelowi i
Rubenowi.

Ojcem Feliksa był Piotr Polon, konstruktor i wynalazca. Miał on pełno różnego rodzaju gadżetów własnej
konstrukcji. Jeden z nich – wykrywacz skradzionych monet – Felix zabrał następnego dnia do szkoły. W trakcie
jednej z przerw między lekcjami Marcel stanął na drodze Feliksa i zażądał pieniędzy. Ten wręczył mu 5 zł, a
złodziej udał się w stronę szkolnego sklepiku. Gdy się oddalił czarne urządzenie w kieszeni Feliksa rozbrzmiało
na cały korytarz: “Złodziej, złodziej, zostałam skradziona!”. Zbiegło się wielu uczniów. Niestety nikogo nie
interesowało to, że Marcel ukradł pieniądze. Uwaga wszystkich skupiła się na urządzeniu do wykrywania
kradzieży.

Marcel i Ruben okradli wielu innych uczniów. Wszystkie skradzione przedmioty chowali w jakiejś kryjówce.
Podczas lekcji informatyki, prowadzonej przez pana Jerzego Wierszewskiego (zwanego Eftepem), Felix, Net i
Nika postanowili odnaleźć kryjówkę złodziei. Po lekcjach trójka przyjaciół udała się rowerami do domu Felixa
na ulicy Serdecznej, na przedmieściach Warszawy. Dom Feliksa był naszpikowany elektroniką. Ponadto chłopak
posiadał psa imieniem Caban. Był to czarny terier rosyjski.

Gdy młodzi podziwiali dziwną kuchnię, do domu przyszła babcia Lusia, dobrotliwa staruszka, która bardzo
dobrze gotowała. Feliks wiedząc, że zaraz wszyscy będą napchani przez nią jedzeniem, zabrał przyjaciół do
piwnicy, gdzie mieścił się imponujący warsztat wypełniony różnego rodzaju wynalazkami. W rogu stał
człekokształtny robot. Nika zauważyła też robota wyglądającego jak pająk. Feliks wyjął z pudełka zdalnie
sterowany mikro helikopter, który mieścił się w dłoni. Następnie przystąpili do opracowywania planu jak
odzyskać skradzione przedmioty. Ustalili, że ich centrum dowodzenia będzie na strychu.

Mama Feliksa, Marlena Polon była ekonomistką pracującą w banku. Była wiecznie zabiegana. W ręce zawsze
miała komórkę i laptopa. Jeździła czerwonym Alfa Romeo. Wieczorem, Feliks w rozmowie z tatą dowiedział
się, że bank, w którym pracowała mama został okradziony przez Gang Niewidzialnych Ludzi. Na czele gangu
stał Morten, który był teraz poszukiwany przez całą policję oraz Piotra Polona, który pomagał Ministerstwu
Spraw Specjalnych. Piotr zastanawiał się jak złapać członków gangu, którzy z racji tego że ani razu nie udało się
stworzyć ich rysopisu, zostali nazwani niewidzialnymi ludźmi.

Następnego dnia w szkole nauczycielka geografii zapowiedziała sprawdzian z wiedzy na temat stolic, języków
urzędowych i liczby mieszkańców wszystkich krajów Ameryki Południowej. Felix i Net kompletnie się tym nie
przejęli, oznajmiając Nice że użyją dyktaforu i słuchawek. Nice nie podobał się fakt, że chłopcy zamierzali
ściągać. Po lekcji trójka gimnazjalistów udała się na strych w budynku szkoły. Drzwi były zamknięte ale Feliks
miał drobne urządzenie do otwierania wszystkich zamków.

Następnego dnia po lekcjach cała trójka spotkała się w pokoju Feliksa, w którym panował bałagan. Chłopak miał
tam imadło, wiertarkę, lutownicę i wiele innych narzędzi. Wieczorem wszyscy udali się do bazy w szkole, aby
przygotować podstęp, który miał ujawnić, gdzie Marcel i Ruben przetrzymywali skradzione przedmioty. O godz.
19 zaczął się mecz, więc stróż zajęty jego oglądaniem, nie zauważył trójki towarzyszy włamujących się do
szkoły. Specjalnie na tę okazję Net użył napisanego przez siebie programu do zapętlania obrazu w kamerze, aby
nikt nie mógł ich zobaczyć na monitorze. Gdy dotarli do bazy na strychu, zainstalowali wszystkie sprzęty w
zamykanej szafie. Dzięki temu w razie niespodziewanego najścia mogli szybko zamknąć szafę i ukryć
prawdziwy powód ich schadzek.

Nagle usłyszeli hałas a na swoim monitorze dostrzegli, że na strych wchodzi woźny. Wszyscy zamarli ze
strachu. W pośpiechu zamknęli szafę i schowali się. Woźny w ciemnościach nikogo nie zauważył. Zabrał
butelkę wina i poszedł. Okazało się, że nie tylko oni mieli tutaj swoją kryjówkę. Gimnazjaliści przystąpili do
kontynuacji swojej misji. Jako przynętę przygotowali latarkę Feliksa, która świeciła w różnych kolorach. Uznali,
że złodzieje połaszą się na takie znalezisko i zabiorą je do swojej kryjówki. Po wszystkim młodzi wrócili do
swych domów.

Następnego dnia na długiej przerwie przystąpili do akcji. Nika podstawiła latarkę na parapecie. Rozległ się
dzwonek. Marcel i Ruben wybiegli pierwsi i zakosili latarkę. W tym momencie Feliks miał ich śledzić przy
pomocy swojego zdalnie sterowanego mikro helikoptera. Na ekranie zobaczył jednak fatuch pani Pumpernikiel,
szkolnej sprzątaczki, która ścierając kurze z gabloty zauważyła zabawkę i ją zabrała. Chłopcy byli zrezygnowani
porażką. Czekali na Nike, żeby jej powiedzieć co zaszło.

Gdy ta pojawiła się, oznajmiła, że czuła że coś nawali i dlatego sama śledziła złodziei i odnalazła ich kryjówkę.
Było w niej mnóstwo rzeczy skradzionych uczniom. Gimnazjaliści wymyślili, że zrobią zdjęcia tych
przedmiotów i zawieszą je w szkolnej gablocie, po to aby ich właściciele dowiedzieli się, gdzie są ich rzeczy. W
tym celu użyli pełzacza, małego zdalnie sterowanego robota, który zrobił potrzebne zdjęcia. Młodzi je
wydrukowali i umieścili w gablocie z mapką, jak dotrzeć do schowka. Marcel i Ruben widząc nawałę uczniów
szukających swoich rzeczy, w przerażeniu uciekli a przedmioty wróciły do prawowitych rąk.

Misja zakończyła się sukcesem. Feliks żałował jednak helikoptera, który trafił do domu sprzątaczki. Postanowił
do odzyskać i wraz z przyjaciółmi poszedł do kwatery głównej. Tam odpalił pilota do śmigłowca i na monitorze
zobaczył, że dzieci pani Pumpernikiel bawią się helikopterem. W odpowiednim momencie Feliks włączył wirnik
helikoptera i wyleciał nim z domu sprzątaczki ku wielkiemu zdziwieniu bawiących się dzieci.

Lecąc w stronę budynku szkoły natrafili na policyjny pościg za furgonetką Gangu Niewidzialnych Ludzi.
Nagrali jak ich furgonetka skręciła i po rampie wjechała do ogromnego TIRa, kryjąc się w jego wnętrzu. Policja
przemknęła obok nie widząc co się stało. Feliks natychmiast chwycił za telefon i poinformował ojca o tym co się
stało. Polecił natychmiast wysłać Airwolfa, czyli profesjonalny zdalnie sterowany helikopter.

Mijały minuty. Net przełączył monitor laptopa na telewizję i ich oczom ukazała się transmisja z pościgu za
ciężarówką. Obraz dostarczał Airwolf, pilotowany przez tatę Feliksa. Policja zatrzymała ciężarówkę, lecz w
środku był tylko kierowca. Pozostali członkowie gangu gdzieś się ulotnili. Piotr Polon dostał osobiste gratulacje
Ministra Spraw Specjalnych za pomoc w złapaniu członka gangu.

Rozdział 2. Megakorek

Net Bielecki był prawdziwym geniuszem z dziedziny matematyki i informatyki. Napisał on program z
wykorzystaniem sztucznej inteligencji (z angielskiego AI – Artificial Intelligence). Program ten nazwał
Manfred. W sumie Net nie napisał go całkowicie sam. Korzystał on z kodu przygotowanego przez jego ojca,
Marka Bieleckiego, również znakomitego informatyka. Manfred trzymany był na komputerze bez dostępu do
internetu, gdyż Net nie był pewien jak się zachowa w sieci.

Chłopiec postanowił zaprezentować przyjaciołom jak samouczący się program działa i zaprosił ich do siebie.
Feliks i Nika byli zaskoczeni. Okazało się, że Net mieszkał na ostatnim piętrze dwudziesto piętrowego
apartamentowca w centrum Warszawy. Mieszkanie miało dwa poziomy i było mega wypasione. Zajmowało cały
poziom, było nowocześnie urządzone. Był tam nawet przeszklony ogród zimowy. 

Mama Neta zajmowała się malowaniem obrazów. Gimnazjaliści pomachali jej i udali się do pokoju Neta. Tam
Net odpalił komputer, na którym trzymał Manfreda. Program dzięki kamerze i mikrofonowi, widział ich i
słyszał. Mogli normalnie porozmawiać z komputerem. Następnie przystąpili do opracowania planu jak ściągać
na klasówce. Feliks wyjął specjalny długopis, który był w stanie zapamiętać ruchy i odtworzyć co było napisane.
W ten sposób informacja o tym jakie jest pytanie miała być dostarczona do Manfreda. Ten miał podawać
odpowiedzi na słuchawkę. Po ustaleniu planu rozeszli się do domów.

Następnego dnia w mieście znowu były korki, przez co chłopcy spóźnili się na 1. lekcję. Okazało się, że awarii
uległa sygnalizacja świetlna i wszędzie świeciło się jedynie czerwone światło. Co najdziwniejsze, awaria
samoczynnie ustąpiła ok. godz. 10. W końcu rozpoczęła się lekcja geografii, na której miał być test. Chłopcy
włożyli słuchawki do uszu. Nika odmówiła wzięcia udziału w oszustwie. Pani Konstancja rozdała karteczki.
Było 20 pytań testowych z 4 odpowiedziami.

Okazało się, że Manfred zamiast podawać odpowiedzi zaczął się wymądrzać na temat bezsensownego systemu
edukacji, wymagającego wykucia na blachę nieprzydatnych informacji. Zrezygnowany Feliks wyjął słuchawkę i
zaczął sam rozwiązywać test. Wściekły Net pisał na kartce informacje dla Manfreda jak to się na nim odegra za
to, że nie podał odpowiedzi.

Po szkole Felix i Nika odwiedzili Neta. Ku ich zdumieniu, Net nie wyłączył Manfreda. Program nadal pracował
i przyswajał kolejne informacje. W końcu było to jego dzieło. Wszyscy wyszli na balkon i zobaczyli jak miasto
nadal stoi zakorkowane. Nagle pojawiła się mama Neta i powiedziała, że szkolny lekarz, doktor Jamnik, chce się
z nim zobaczyć. Następnego dnia Net i jego mama zjawili się u doktora, który zasugerował, że Net ma
rozdwojenie jaźni. Pokazał im kartkę ze sprawdzianem Neta, na której były teksty skierowane do Manfreda.
Lekarz stwierdził, że Net ma wymyślonego przyjaciela, który mieszka w jego głowie i nazywa się Manfred.
Lekarz doradził, aby udali się z tym problemem do specjalisty.

Gdy opuścili gabinet, Net starał się wszystko wyjaśnić mamie, lecz ta zbyła go, gdyż wiedziała kim jest
Manfred. Syn był zaskoczony skąd go zna. Matka oznajmiła, że gawędzi z Manfredem przez internet. Okazało
się, że pan Bielecki podczas aktualizacji programu antywirusowego podłączył wszystkie komputery do sieci.
Tym sposobem Manfred uwolnił się. Net był przerażony, gdyż uznał, że korki w mieście to jego sprawka. Będąc
w internecie Manfred mógł się bez ograniczeń kopiować. Problem przerósł Neta, postanowił więc poradzić się
taty.

Po lekcjach trójka udała się do apartamentu Neta. Pan Bielecki siedział z laptopem na kolanach. Net wyjaśnił mu
na czym polega problem i że bez jego pytania zabrał kod sztucznej inteligencji i użył jej przy tworzeniu
Manfreda, który teraz uwolnił się i był poza kontrolą. Pan Bielecki ochrzanił Neta ale cieszył się, że ten nie
ukrywał problemu tylko mu o nim powiedział. Wszyscy udali się do jego pracowni. Było tam pełno
komputerów. Pan Marek zaczął intensywnie pracować. Zrobił ogromne wrażenie na trójce przyjaciół. Wcześniej
myśleli, że Net jest świetnym informatykiem, ale jego ojciec w trakcie pracy zrobił na nich jeszcze większe
wrażenie. Był jak wirtuoz.

W trakcie rozmowy zaniepokojony Net zapytał, czy Manfred może być odpowiedzialny za korki w mieście.
Ojciec odparł, że to wykluczone a sterowaniem światłami zajmuje się stary program znajdujący się w ratuszu.
Net odetchnął z ulgą. Młodzi wyszli na rozmowę a gdy wrócili zobaczyli pana Marka rozmawiającego z
Manfredem. Ojciec odparł, że Net zrobił kawał dobrej roboty i Manfred posiada umiejętność abstrakcyjnego
myślenia. Dodał też że postara się, aby to Manfred zarządzał ruchem w mieście, gdyż jest do tego świetnie
przygotowany.

Rankiem korki zniknęły a żółty autobus szkolny dotarł na miejsce 20 min przed czasem. Manfred świetnie
spisywał się w nowej roli. Kierowca autobusu nie ukrywał zachwytu nad nowym systemem zarządzającym
ruchem. W mieście nie było żadnych korków. 

W szkole okazało się, że testu z geografii nie zaliczyła żadna osoba z klasy. Nika namówiła kolegów do pójścia i
porozmawiania z panią Konstancją. Oznajmili nauczycielce, że chcieliby zainteresować się geografią, ale jak
dotąd jest na niej za dużo liczb. Woleliby wiedzieć jacy ludzie żyją w Ameryce Południowej, a nie znać ich
liczbę i na jakiej powierzchni żyją czy też ile kukurydzy produkują. Tego typu informacje są w stanie znaleźć w
ciągu 10 sekund w internecie. Ku ich zdziwieniu pani Konstancja nie rozzłościła się a oznajmiła, że zastanowi
się nad tym.

Następnego dnia na lekcji oznajmiła klasie, że zamiast testu będą pisać wypracowanie na temat Ameryki
Południowej i problemów które mają ludzie tam mieszkający. Wychodząc z klasy młodzież przyznała, że tak to
właśnie powinno wyglądać. Felix, Net i Nika umówili się, że w sobotę po wycieczce rowerowej zrobią sobie
wieczór filmowy, kupią chipsy i colę i obejrzą film o Ameryce Południowej.

Rozdział 3. Szkoła, w której straszy

Ogłoszono iż budynek szkoły będzie remontowany. Trójka przyjaciół zrozumiała, że jeśli remont dotknie
również strych to stracą swoją kryjówkę. Nika natychmiast poszła do bazy na strychu po książki. Była sama i
czuła że coś jest nie tak. Nagle zauważyła, że szkielet stał w innym miejscu i był bez stojaka co było
niemożliwe. Wtedy szkielet podniósł rękę. Dziewczyna uciekła w przerażeniu i opowiedziała o wszystkim
chłopakom. Ci mieli z niej bekę ale z ciekawości poszli na strych. Zauważyli, że było zimniej niż zwykle ale
szkielet (zwany Bolesławem Łysym) stał tam gdzie zawsze na stojaku. Wrócili do koleżanki i oznajmili, że
szkielet był tam gdzie zostawili go na początku roku szkolnego. Nika zauważyła, że zgubiła spinkę. Cała trójka
postanowiła pójść z powrotem na strych.

Gdy ponownie byli w bazie zauważyli coś przerażającego. Miejsce, w którym 5 min wcześniej stał szkielet, nic
nie było. Obejrzeli się a szkielet stał w innym miejscu bez stojaka. Wszyscy uciekli w przerażeniu i zgodnie
uznali, że na ich strychu straszy. Aby dowiedzieć się coś więcej, Nika postanowiła wypożyczyć ze szkolnej
biblioteki książkę “Nawiedzony dom”. Pani bibliotekarka, Michalina  , zwana Bukwą, nie miała zamiaru
wypożyczyć dziewczynce takiej niewychowawczej książki.

Na korytarzu dowiedzieli się od Wiktora, że stróż Sylwester znowu zaczął pić i że podobno miał przywidzenia.
Widział w nocy idącego holem kościotrupa. Młodzi uznali, że trzeba jaknajszybciej rozwiązać zagadkę z
duchami. Nika wspomniała, że interesowała się tym tematem i ma jakąś ciekawą książkę na ten temat.
Zaproponowała, że przywiezie ją jutro, lecz chłopcy zaprotestowali i chcieli jechać do niej prosto po szkole.
Dziewczyna z wahaniem zgodziła się.

Po lekcjach gimnazjaliści udali się do niej i zrozumieli, dlaczego Nika z oporami zgodziła się na ich przyjazd.
Mieszkała w starej obskurnej kamienicy a jej mieszkanie było bardzo skromne. Pokój Niki mieścił się w
malutkim wykuszu, który miał nie więcej niż 2 metry średnicy. Stało tam jej biurko i regały z książkami.
Dziewczyna sypiała na rozkładanym fotelu a jej tata na kanapie. Zarówno pokój Neta jak i Felixa były większe
od całego jej mieszkania.

Felix zapytał o mamę Niki. Ta odparła, że umarła, gdy Nika miała 6 lat. Spytana o tatę odparła, że jest
akwizytorem i chyba miał zły dzień, bo siedzi w barze i pije piwo. Chłopcy byli zaskoczeni. W końcu Nika
sięgnęła po bardzo starą książkę. Na stronie tytułowej widniał napis: Stefan Król “Duchy, zjawy, poltergeisty”.
Wspólnie poczytali o różnych rodzajach duchów i uznali, że ten szkolny to poltergeist. Wieczorem chłopaki
pojechali do siebie.

Rankiem, w szkole dowiedzieli się, że pan Sylwester został zwolniony, gdyż w środku nocy wybiegł ze szkoły
zostawiając otwarte drzwi. Trójka postanowiła porozmawiać z dyrektorem, panem Juliuszem Stokrotką.
Wiedzieli o grasującym duchu i domyślali się, że Sylwester mógł być niesłusznie zwolniony. Powiedzieli o tym
dyrektorowi. Dodali też, że sami również widzieli tego ducha. Ich rozmowę przerwał dzwonek na lekcję. Gdy
młodzi wyszli z gabinetu uznali, że dyrektor coś ukrywa. Nika zauważyła, że na biurku dyrektora leżała książka
“Nawiedzone Domy”. Po lekcjach młodzi usiedli w pobliskiej kawiarni o nazwie “Zbędne Kalorie” i
dyskutowali o duchach.

Nika powiedziała, że do późna czytała książkę, którą im pokazała po czym w nocy miała koszmary. Ojciec jej
wrócił o północy. Net bez ogródek spytał czy on ją bije. Nika oburzyła się. Zaprzeczyła i szybko wróciła do
tematu duchów. Felix oznajmił, że strych jest bardzo duży a oni znają tylko małą jego część i dlatego powinni
sprawdzić co znajduje się w pozostałych jego częściach. Net bał się na samą myśl o powrocie na strych, dlatego
Felix postanowił wysłać robota.
Nagle przysiadła się do nich pani Basia, która ich obsługiwała i niechcący usłyszała rozmowę. Napisała na
kartce adres pewnej spirytystki i doradziła, żeby się do niej udali. Była nią Madame Josephine.

Nadeszła lekcja fizyki, ulubionego przedmiotu wszystkich uczniów, gdyż przeprowadzali na niej bardzo dużo
doświadczeń a wzory były jedynie dodatkiem. Na lekcji poruszono temat obniżania się temperatury podczas
rozprężania się gazów. To przypomniało trójce przyjaciół, że ich wizycie na strychu towarzyszyła niższa
temperatura. Postanowili więc użyć czujników temperatury dostarczonych przez Feliksa.

Następnego dnia rozmieścili czujniki po całej szkole, które były połączone centralką sterowaną przez Manfreda.
Nagle usłyszeli krzyk i zobaczyli uciekającą nauczycielkę matematyki. Chwilę potem dojrzeli zwiewną białą
postać. Po tej historii cała szkoła huczała od plotek. Trójka bohaterów została wezwana do dyrektora, który
starał się im wytłumaczyć, że nie widzieli ducha tylko jakiś cień i lepiej żeby nikomu w szkole o tym nie mówili,
aby nie siać paniki. Dodał też, że nauczycielka miała problemy rodzinne i udała się na dwutygodniowy urlop.

Uczniowie wiedzieli, że dyrektor chce ich zwyczajnie uciszyć. Feliks powrócił do misji przeszukania strychu
przy pomocy robota o nazwie Penetrator. Razem z Netem udał się na trzecie piętro i wyjął joystick. Zaczął
sterować robotem, który był na strychu lecz nie dochodził do nich żaden hałas. Minutę później obaj podskoczyli
gdy zobaczyli że Penetrator pojawił się obok nich a korytarz był pusty. Przestraszeni w pośpiechu opuścili
nawiedzoną szkołę.

Kolejnego dnia był 31 października – Halloween. Nika nie pojawiła się w szkole. Pozostali uczniowie ubrali się
inaczej niż zwykle, gdyż po lekcjach miała odbyć się impreza halloweenowa. Felix i Net nie mogli pojąć
dlaczego wczoraj duch oddał im robota. Postanowili poszukać informacji w szkolnej kronice. Niestety Bukwa
nie chciała im jej wypożyczyć. Oznajmiła, że można ją jedynie czytać w bibliotece i to za specjalnym pisemnym
poręczeniem jakiegoś nauczyciela. Chłopcy z łatwością załatwili pozwolenie od pani Joli Chaber, polonistki,
która była ich wychowawczynią. Gdy okazali poręczenie Bukwie, ta odparła, że ktoś ich uprzedził i wypożyczył
kronikę. Chłopaki protestowali, że przecież nie można jej wynosić, ale Bukwa zbyła ich i musieli opuścić
bibliotekę.

Gdy byli na korytarzu zobaczyli grupę robotników. Szkoła wkrótce miała zostać wyremontowana, co
sprawiłoby, że uczniowie stracą swoją kryjówkę na strychu. Felix namówił Neta, aby tego dnia zaraz po lekcjach
poszli na strych i dokładnie wszystko sprawdzili. Net zażartował, że przed udaniem się tam powinni obwiesić się
krzyżami i zrobić prysznic ze święconej wody.

Po lekcji przygotowali telefony komórkowe. Według Felixa działający telefon wytwarza mikrofale rozpraszające
duchy. Im większa transmisja danych tym lepiej, dlatego podłączyli Manfreda, który miał przesyłać na telefony
dużą ilość danych. Schowali sprzęt do plecaków i udali się na strych. Nagle na korytarzu pojawiła się Nika, która
oznajmiła, że nie magła pozwolić na to aby sami udali się na strych. Dziewczyna była uczesana inaczej niż
zwykle. Rude loki tym razem opadały jej na twarz. Na pytanie czemu nie było jej na lekcjach, odparła że opowie
im później. Wzięła latarkę i ruszyli na strych.

Tam na podłodze pełnej kurzu widać było dwa podłużne ślady zostawione przez Penetratora. Trójka przyjaciół z
nieukrywanym strachem sprawdzała ogromny strych kawałek po kawału. Wtem przez słuchawki ostrzegł ich
Manfred, że zobaczył jak w jednym z okien na strychu zaświeciło się światło. Widział to za pomocą kamery
umieszczonej na ulicy. Młodzi przestraszyli się. Zrobiło się zimniej. Spytali Manfreda jaka jest temperatura a ten
odparł, że 12,5 stopnia.

W końcu Felix rozkazał wyłączyć telefon. Uznał, że muszą porozmawiać z duchem. Gdy to zrobili, ich oczom
ukazały się trzy postaci z niebieskawego dymu. Starszy mężczyzna z wąsami w czapce pilota, kobieta i ich
córka. Nika drżącym głosem powiedziała: “Postaramy się wam pomóc, tylko jak mamy to zrobić?”. Duch
wskazał im stertę pudeł. Młodzi zaczęli przegrzebywać graty i dokonali strasznego odkrycia. Na dnie
znajdowała się spalona kabina małego samolotu a w nim spalone trzech osób. Stało się jasne czemu duchy
nawiedzały szkołę. Ich ciała nigdy nie zostały pogrzebane.

Przyjaciele postanowili o wszystkim powiedzieć dyrektorowi. Idąc do jego gabinetu, chłopcy zauważyli duży
siniak na twarzy Niki. Net spytał czy ojciec ją bije lecz ta nie odpowiedziała. W końcu dotarli do gabinetu pana
Stokrotki. Na jego biurku leżała kronika szkolna. Dyrektor planował remont szkoły, gdyż miał nadzieję, że
dzięki niemu duchy znikną. Bał się, że jeśli problem nie zostanie rozwiązany to szkoła zostanie zamknięta. Z
kroniki dowiedzieli się, że podczas wojny w budynku szkoły bronił się oddział polskich żołnierzy i wielu z nich
zginęło. Dyrektor sądził, że to ich zjawy teraz straszą. Felix wskazał dyrektorowi jedno z czarnobiałych zdjęć z
kroniki i oznajmił, że w trakcie wojny jakaś rodzina próbowała uciec z miasta małym sportowym samolotem,
który został zestrzelony i uderzył w dach szkoły. Skrzydła i ogon spadły na ziemię i zostały posprzątane, lecz
kabina pozostała niezauważona na strychu pod gruzami po dziś dzień. To ludzie z tego samolotu straszyli w
szkole.

Kilka dni później wielki dźwig zabrał z dachu szkoły kontener, w którym znajdowały się szczątki samolotu.
Wydarzenie relacjonowane było przez prasę i telewizję. Na prośbę przyjaciół, dyrektor nie wyjawił ich roli w
sprawie. Stróż Sylwester został przywrócony do pracy. Szkoła stała się sławna na całe miasto. Akcję wyciągania
wraku obserwowali wszyscy uczniowie. Nika w rozmowie z kolegami powiedziała, że ojciec zapewnił ją, że jej
nigdy więcej nie uderzy. Jej siniak na twarzy był już znacznie mniejszy, tak że nie musiała go zakrywać. Jej
ojciec miał widzieć w nocy anioła, który zakazał mu bicia dziecka. Owym aniołem okazał się być pilot z wraku
samolotu. Tym samym odwdzięczył się on za załatwienie ich sprawy.

Net przyznał wtedy, że bez zgody Niki napisał list informujący o tym, że ojciec ją bije i że ona potrzebuje
pomocy. List wysłał do prezydenta warszawy. Nika była wściekła. Trójka pobiegła do skrzynki na listy z
nadzieją, że list jeszcze tam jest. Gdy dobiegli stała tam furgonetka pocztowa. Przyjaciele wyjaśnili wszystko
listonoszowi, który oddał im list. Nika podziękowała Netowi za troskę i pocałowała go w policzek. Chłopak
zarumienił się.

Rozdział 4. Zamek na Kociej Skale

Rozpoczął się grudzień. Sobotnie seanse filmowe u Feliksa stały się tradycją. Tym razem trójka przyjaciół
oglądała film dokumentalny o poszukiwaczach skarbów. Film był po francusku. Młodzi nie znali tego języka
więc wyciszyli dźwięk i puścili sobie jakąś muzykę. Oglądając obraz zastanawiali się o czym rozmawiają
bohaterowie dokumentu. Archeologowie weszli do opuszczonej kopalni, w której znaleźli jakiś skarb. Gdy
otwierali kuferek, obraz zniknął. Trójka przyjaciół nie mogła uwierzyć, że w takim momencie stracili obraz.
Okazało się, że tata Feliksa grzebał przy antenie i zepsuł sygnał.

Piotr Polon ostatnimi czasy spędzał w pracy więcej czasu niż jego żona. Pracował nad jakimś arcyważnym
tajnym projektem. Mówił, że jest to spełnienie jego dziecięcych marzeń.

Wrócili do oglądania i rozmawiali o poniedziałkowej wycieczce do zamku na Kociej Skale. Zastanawiali się czy
dowiedzą się tam o jakichś skarbach.

Babcia Lusia słysząc, że młodzież rozmawia o skarbach przyszła z kuchni i opowiedziała im historię ze swego
dzieciństwa, kiedy w trakcie wojny była świadkiem jak Niemcy zanieśli ciężką skrzynię wypełnioną
zrabowanymi kosztownościami do małego kościółka. Następnego dnia został on zbombardowany i skrzynie
zniknęły pod gruzami. Kościoła nigdy później nie odbudowano.

Rankiem cała klasa zebrała się przed szkołą i oczekiwała na wejście do autobusu wycieczkowego. Pani Jola
starała się ogarnąć rozwrzeszczaną gromadę. Z nauczycieli towarzyszyli jej też matematyczka Cecylia Bąk
zwana Ekierką  i Eftep. Gdy autokar podjechał, gimnazjalna dzicz rzuciła się aby zająć tylne miejsca. Druga
grupa uczniów walczyła o miejsca z przodu. Feliks był zdziwiony i dodał, że statystycznie najbezpieczniejsze są
miejsca pośrodku. Net uznał, że mogą zająć tylne miejsca używając sprytu a nie siły mięśni i chamstwa.
Korzystając z okazji, że kierowca autobusu był na zewnątrz i palił papierosa, Net podpiął się do mikrofonu i
głośników w autobusie. Uruchomił Manfreda, który poważnym głosem oznajmił:

“Bardzo prosimy o niekorzystanie z ostatniego rzędu foteli. Występujące tam wibracje silnika mogą powodować
zaburzenia pracy mózgu a firma nie ma już pieniędzy na wypłacanie kolejnych odszkodowań zrozpaczonym
rodzinom ofiar.”

Ostatni rząd natychmiast opustoszał a Felix, Net i Nika spokojnie zajęli miejsca w tyle autobusu wyjaśniając
innym uczniom, że posiadają anihilatory drgań i nic im nie grozi. Autobus ruszył w drogę i po jakimś czasie
dojechał do leśnego parkingu przy którym była polana z miejscem do grillowania. Cała klasa opuściła autobus i
zabrała się za organizację ogniska. Chłopcy rozpalili ogień a pan Eftep przygotował kiełbaski.
Po posiłku wszyscy ruszyli w stronę zamku, do którego dotarli po dwóch godzinach. Pani Jola zapukała do
ogromnych drzwi zamku. Otworzył im postawny mężczyzna po czterdziestce. Miał bujną czuprynę i wąsy.
Zrobił duże wrażenie na dziewczynach. Młoda polonistka, pani Jola nie mogła się na niego napatrzeć. Również
Nika nie pozostała obojętna. Przedstawił się jako Hieronim Jasiński i zaczął przedstawiać historię zamku, który
powstał już w XII wieku jako budowla drewniana. Spłonął już 30 lat później ale po kolejnych 100 latach został
odbudowany. W ciągu kolejnych 700 lat istnienia warownia była oblegana aż 23 razy. Następnie wszyscy
przeszli do piwnic położonych we wnętrzu Kociej Skały.

Historie opowiadane przez pana Hieronima tak spodobały się Eftepowi, że nawet nie zauważył, że zostawił za
sobą Felixa, Neta i Nikę. Cała klasa poszła dalej a trójka przyjaciół celowo zatrzymała się w ciemnym korytarzu.
Nika szepnęła, że coś słyszy. Eftep zgasił światło a młodzi zostali w ciemności. Net zaczął się trochę bać. Wyjęli
więc latarki czołowe i założyli je głowy. Z oddali dochodził dźwięk kapającej wody. Nagle usłyszeli czyjś
powolny oddech. Obleciała ich gęsia skórka. Mimo to ruszyli w jego stronę. Zauważyli szczelinę w ścianie. Po
drugiej stronie był ciasny korytarz. Szli za słyszanym oddechem. Nagle ich oczom ukazał się zgarbiony i
pomarszczony gnom, który szybko ryknął aby zgasili latarki. W ciemności oczy gnoma dawały delikatny
zielonkawy poblask. Siedział on na drewnianym kufrze z metalowymi okuciami. Był to skarb Świętopełka,
założyciela zamku.

Gnom oznajmił, że musi pilnować tego skarbu jeszcze przez 100 albo 200 lat. Dodał, że w zamku jest jeszcze
inny skarb. Po krótkiej pogawędce, trójka przyjaciół wróciła do grupy. Oczywiście dostali burę za oddalenie się
bez pozwolenia. Gdy klasa poszła do autobusu, przewodnik Hieronim wziął trójkę na bok i zwierzył się, że całe
lata szukał tego tajnego przejścia. Głośno zastanawiał się dlaczego go nie widział. Rzecz tkwiła w podejściu do
skarbu. Przewodnikiem kierowała chciwość. Chciał posiąść majątek. Trójka przyjaciół po prostu chciała
zobaczyć prawdziwy skarb. Kierowała nimi czysta jak łza ciekawość. To dlatego tajemne przejście było otwarte
gdy przechodzili obok. Po dniu pełnym przygód gimnazjaliści wrócili autobusem do domu.

Rozdział 5. Skarb babci Lusi

W kolejną sobotę trójka przyjaciół oglądała u Feliksa “Przygody Indiana Jones’a”. Wszyscy znali ten film na
pamięć i był on jedynie pretekstem do spotkania. W trakcie rozmowy zastanawiali się czy skarb o którym mówił
gnom to ten sam skarb, o którym mówiła babcia Lusia. Postanowili go odnaleźć. Zadanie było trudne, gdyż
kościół już nie istniał a plan miasta po wojnie bardzo się zmienił.

Późnym popołudniem Felix z ojcem udali się na zakupy. Z trudem zaparkowali szerokim Land Roverem na
wąskim miejscu parkingowym. Wysiedli z auta a kierownicę zabezpieczył ogromny cyberpająk. Sklep był
świątecznie przystrojony, gdyż do świąt Bożego Narodzenia zostało kilka dni. Piotr Polon zapakował koszyk
różnego rodzaju elektroniką. Stojąc w kolejce do kasy wepchał się przed nich jakiś napakowany gość z
koszykiem pełnym piwa. Piotr z synem zwrócili mu uwagę, że jest kolejka, lecz ten przytaknął ale się nie usunął
i zaczął przeglądać gazety na stojaku.

Felix wykorzystał moment i czarnym flamastrem dopisał kreskę przy kodzie kreskowym na kilku sztukach piwa.
Gdy przyszła kolej bysiora kasa nie rozpoznała kodu i kasjerka kazała mężczyźnie zabrać butelki i wymienić je
na nowe. Felix z ojcem uśmiechnęli się. Wracając młody spytał ojca czy babcia mówiła prawdę o skarbie. Piotr
oznajmił że raczej tak, ale sam musi to sprawdzić bo starsze kobiety lubią sobie podkoloryzować historyjki.

Następnego dnia w szkole trójka przyjaciół spotkała się na strychu. Felix oznajmił, że znowu rozmawiał z babcią
Lusią i załatwił od niej zdjęcie tego kościółka. Na fotografii była młoda Lusia i jacyś inni ludzie, których Felix
nie znał. Net stwierdził, że pozostało im ustalenie gdzie stał ten kościół. Babcia Lusia była już za stara na takie
wyprawy w teren, więc musieli to zrobić sami. Dlatego na przerwie udali się do biblioteki gdzie przeglądali
album ze starymi zdjęciami miasta. Po kilku minutach szukania znaleźli poszukiwany obiekt. Był to kościół św.
Józefa. W albumie był nawet krótki opis i plan kościoła. Felix wyjął z plecaka kalkę techniczną i odrysował
zarys budynku oraz okoliczne ulice. Planował potem nałożyć ową kalkę na współczesny plan miasta i odnaleźć
te same ulice.

Kościół był ważnym zabytkiem więc nie powinno być problemu z odnalezieniem jego planu. Młodzi przeszli do
działu architektury, odnaleźli trzy grube książki i wypożyczyli je, gdyż kończyła się już przerwa i trzeba było iść
na lekcję. Kolejne dwie przerwy spędzili w kwaterze na strychu przeglądając wypożyczone księgi. Niestety nie
odnaleźli żadnego planu kościoła. Dlatego Net otworzył laptopa i zapytał Manfreda czy mógłby coś dla niego
zrobić. Ten odparł, że bardzo chętnie, gdyż ostatnio się nudzi. Net wysłał mu 3 zdjęcia: z kościołem, planem ulic
i opisem. Poprosił Manfreda o odnalezienie planu tego kościoła a dokładnie wejścia do podziemi. Następnie
oddali książki do biblioteki i udali się na lekcje.

Po szkole wszyscy pojechali do domu Neta i zaczęli zapoznawać się z wynikami poszukiwań Manfreda. Ten
oznajmił że wysłał zdjęcia do swojego przyjaciela Vidoktora, który również był programem opartym o sztuczną
inteligencję. Był on specem od obróbki obrazu i udało mu się ustalić miejsce kościółka z dokładnością do 1 m.
Okazało się, że aktualnie w tym miejscu stał inny budynek. Gimnazjaliści posmutnieli, lecz Manfred pocieszył
ich dodając, że ów budynek nie jest podpiwniczony, więc skarb nadal może kryć się pod nim.

Udali się na miejsce. Stał tam budynek Mexportu. Nie był to nowoczesny biurowiec, do którego raczej nie
mieliby wstępu. Kręciło się tam wielu różnych ludzi. Z budynku wychodzili właśnie kobieta i dwóch mężczyzn
w szaro niebieskich kombinezonach. Młodzi weszli do budynku i udało im się minąć recepcję tylko dzięki temu,
że program napisany przez Neta ciągle wydzwaniał na telefony w recepcji przez co kobieta tam siedząca była
bardzo zajęta. Na korytarzu pełnym szaf, Felix odnalazł jedną która nie była zamknięta. Gimnazjaliści schowali
się w jej wnętrzu.

Spędzili tam kolejne dwie godziny. Nie rozmawiali, żeby nikt ich nie usłyszał. Nika przy świetle latarki czytała
książkę a Net ze słuchawkami w uszach grał na kompie. Felix zaś zwyczajnie się zdrzemnął. Gdy na zewnątrz
całkowicie ucichło, młodzi wyszli z szafy. Net i Felix rozmawiali o tym jak wyjaśnią swoją obecność w tym
miejscu w wypadku gdy ich złapią. Ich rozmowę przerwała Nika wskazując, że w tym miejscu znajduje się
wejście do podziemi.

– Skąd to wiesz?

– Po prostu wiem. – wzruszyła ramionami – Pod podłogą parteru jest pusta przestrzeń a tu jest wejście.

Przeszli przez drzwi i znaleźli się w niewielkim magazynku. Felix wymacał wykładzinę i wyczuł, że pod nią
kryje się właz. Dostał się do niego przy pomocy scyzoryka. Otworzyli stalowy właz i zeszli na dół. Znaleźli się
w korytarzu pełnym rur i starych pajęczyn, które wystraszyły Nikę. Następnie przeszli cały korytarz i dotarli do
stalowych drzwi. Stara zardzewiała klamka z trudem dała się nacisnąć przez trójkę przyjaciół. Drzwi się
otworzyły. Znaleźli się w betonowym pomieszczeniu wielkości szkolnej sali. Było tam dużo stalowych szaf,
szafek kuchennych i jakichś skrzyń. Na środku sali stał długi stół. Na ścianie z drzwiami były jakieś urządzenia
a wychodzące z niej rury znikały pod sufitem.

Stwierdzili, że był to zapomniany schron przeciwatomowy. Przeszli przez kolejne żelazne drzwi za którymi
znajdowała się mniejsza salka z piętrowymi łóżkami, łazienką i małym magazynkiem. Nika zwróciła uwagę, że
pod stołem leżał niedopałek papierosa. Zbadali go i był on świeży. Net przypomniał sobie wtedy o Gangu
Niewidzialnych Ludzi i zasugerował, że może Morten ich śledzi, poczeka aż odnajdą skarb; wtedy ich sprzątnie i
zabierze kosztowności. Felix i Nika nie skomentowali jego przemyśleń. Posprawdzali wszystkie meble lecz
niczego nie znaleźli.

Wrócili do większej sali, gdzie zaczęli szukać innego wyjścia, gdyż byli pewni, że porządny schron musi mieć
więcej niż jedno wejście. Przesunęli pudła spod gładkiej ściany i Felix zaczął ją opukiwać. Gdy usłyszał pusty
dźwięk, wyjął z plecaka toporek i zrobił dziurę w ścianie. Za nią był korytarz. Net spytał Manfreda dokąd on
prowadzi. “Jeśli się nie mylę to na zewnątrz, na ulicę” odparł program.

Ruszyli korytarzem. W pewnym miejscu Nika zatrzymała się i zamknęła oczy trzymając rękę na wilgotnej
ścianie. Powiedziała, że za ścianą kryje się drugi korytarz prowadzący do piwnic poszukiwanego kościółka.
Razem zaplanowali, że kiedyś wrócą w to miejsce i prześwietlą ten mur. Następnie z pomocą Manfreda dotarli
do miejskich kanałów i wydostali się na zewnątrz.

W drodze do domu zastanawiali się kto był kanałach przed nimi. Kto przeciął linoleum nad włazem i kto
zostawił niedopałek papierosa. W jednej z kawiarni, którą mijali zauważyli matkę Neta, która miała spotkanie z
jakimś wenezuelskim rzeźbiarzem. Net nie chciał na to patrzeć, gdyż ostatnio z powodu tego gościa rodzice się
kłócili. Trójka przyjaciół nie zdawała sobie sprawy, że jest obserwowana przez tajemniczego mężczyznę w
kapeluszu.
Kolejnego dnia na lekcji biologii, prof. Zenon Butler nakazał uczniom zeskrobać przy pomocy szpachelki
malarskiej gołębie odchody ze wszystkich parapetów. Nika brzydziła się i tylko obserwowała jak chłopcy
wykonują zadanie. Następnie nauczyciel zmieszał odchody z wodą i wlał mieszankę do doniczki ze stokrotką i
puścił muzykę. Kwiat po chwili zaczął klaskać liśćmi w rytm muzyki.

Po niezwykłych lekcjach gimnazjaliści powrócili autobusem do miejsca, gdzie wczoraj zostawili skarb. Na
ogromnym ulicznym ekranie z reklamami zobaczyli informację, iż Gang Niewidzialnych Ludzi ponownie
zaatakował. W końcu dotarli do odpowiedniej studzienki, zeszli do kanałów i ruszyli do ściany, za którą krył się
skarb. Felix nie miał ze sobą narzędzia do prześwietlania i użył mniej wyrafinowanych metod: wyjął ogromną
wiertarkę i zaczął wiercić dziurę w ścianie. Gdy przewiercił się na wylot, wyłączył wiertarkę a w dziurę wsadził
malutką kamerkę na długim kablu zakończonym niewielkim ekranem. Oznajmił, że to endoskop i zajrzał do
środka. Na ekranie ukazał się obraz na którym widać było korytarz. Felix nawiercił kolejne dziury i wyciągnął
kilka cegieł. Następnie powiększył wyłom dzięki czemu przeszli na drugą stronę.

Idąc korytarzem usłyszeli jakieś hałasy. Net zaczął panikować, że to Gang Niewidzialnych Ludzi. Doszli do
końca korytarza, gdzie były malutkie okna a za nimi podziemne perony dworca centralnego. Za kolejnym
zakrętem korytarza ich oczom ukazała się ogromna sterta gruzu sięgająca sufitu. Widząc to tylko Nika
zachowała optymizm, i wspięła się na szczyt gruzowiska i zauważyła, że da się wyciągnąć kilka poluzowanych
cegieł. Ich oczom zaczęły ukazywać się framugi drzwi. Po chwili pracy odkryli całe drzwi. Podważyli je i
przeszli na drugą stronę i ich oczom ukazała się prosta metalowa skrzynia.

Po chwili mocowania udało im się otworzyć wieko. W środku był skarb. Ustalili, że trzeba go oddać do
muzeum, ale ustalili, że zanim to zrobią sprawdzą czy nie ma w środku przedmiotów, które należały do ich
rodziny takich jak np. pierścionek babci Lusi, który został skradziony przez Niemców w trakcie II wojny
światowej. Przytaszczyli skrzynię do budynku Mexportu, zapakowali ją w paczkę i wysłali kurierem do domu
Felixa. Powrócili tunelami i rozjechali się do domów. 

Następnego dnia w szkole zorientowali się, że zapomnieli o sprawdzianie z informatyki. Nika olała swoje zasady
i na teście zerkała na kartkę Neta. Felix pisał z pamięci, ale od czasu do czasu też zerkał na kartkę kolegi
informatyka, aby się upewnić czy ma dobrze.

Gdy Felix wrócił ze szkoły zobaczył rodziców wgapionych w paczkę od kuriera. Okazało się że ją otworzyli i
zobaczyli skrzynię pełną skarbów. Felix opowiedział im całą historię od początku do końca. Gdy skończył, Piotr
Polon oznajmił, że trzeba to zawieść do muzeum. Razem z Felixem zanieśli skrzynię do auta, po czym ojciec
odjechał. Jedynym pocieszeniem dla chłopca, było to, że w jego kieszeni znajdował się pierścionek babci Lusi.

Rozdział 6. Boże Narodzenie

W kwaterze na strychu Felix opowiedział przyjaciołom co stało się ze skrzynią. Ci na szczęście nie przejęli się i
pocieszali go, że ich rodzice postąpiliby podobnie. Felix poinformował, że muzeum w ciągu 3 miesięcy odda
klejnoty ich prawowitym właścicielom jeśli ci udowodnią, że byli ich właścicielami. Dodał, że ktoś w nocy
próbował się włamać do jego domu i ukraść skarb, dlatego cieszy się, że jest on teraz bezpieczny w muzeum.
Net głośno zastanawiał się czy był to Morten, wódz Gangu Niewidzialnych Ludzi. Jednak raczej nie był to on,
gdyż w trakcie śledztwa policja znalazła na trawniku odcisk damskiego buta. 

Zbliżała się lekcja geografii, więc trójka przyjaciół musiała się zbierać. Nika poszła sama, gdyż chłopaki pod
pretekstem omówienia jakichś technicznych spraw zostali na strychu kilka minut dłużej. Net przyznał wtedy
Feliksowi, że zabrał ze skrzyni mały złoty pierścionek, gdyż chciałby go wręczyć pewnej dziewczynie. Nie
wiedział tylko ktorej: Aureli czy Nice. Następnie obaj poszli na geografię.

W tym dniu była Wigilia i lekcje miały się skończyć wspólnym opłatkiem ok godz. 12. Panowała świąteczna
atmosfera, którą nieco psuły wyniki ze sprawdzianu z informatyki, który zaliczył tylko Net. Pozostali dostali
pały. W trakcie składania świątecznych życzeń w klasie panowało zamieszanie. Uczniowie wymieniali się jeden
po drugim najróżniejszymi życzeniami. Aurelia podeszła do Neta i kokieteryjnie spytała czy dostanie coś od
niego pod choinkę. Ten zawahał się czy nie wyciągnąć z kieszeni pierścionka ale finalnie tego nie zrobił. Tylko
Nika przyglądając się z drugiego końca sali nie była zadowolona.
Gdy wszyscy złożyli wszystkich życzenia, rozległ się ostatni dzwonek w tym roku i uczniowie rozbiegli się do
domów, gdzie oczekiwali Wigilii i świątecznych prezentów. Gdy zapadł zmrok, Nika włączyła lampki na
choince, wyjęła z lodówki sok i usiadła przy biurku w swoim malutkim okrągłym pokoiku i kontynuowała
czytanie Harrego Pottera. Nagle zobaczyła na niebie błysk. Jej pierwszą myślą było, że to samolot odbił
promienie zachodzącego słońca.

Jej zdumienie było ogromne, gdy okazało się, że było to dwanaście reniferów ciągnących sanie Mikołaja. “Nie
mam kominka” pomyślała Nika, lecz dla Mikołaja nie był to żaden problem, gdyż chwilę później wygramolił się
z szafki pod zlewem. Cały dom nagle rozpromienił się ciepłym światłem i wszystko wyglądało bajkowo.
Mikołaj otworzył lodówkę i poczęstował się chudym mlekiem, gdyż był na diecie. Spytał Nikę czemu nie
otwiera prezentu. Wtedy dziewczyna zauważyła pod choinką dużą złotą paczkę. 

Rozerwała papier i wyjęła nowiutką ciemnozieloną kurtkę zimową z białym futerkiem na kołnierzyku, kapturze i
mankietach. Nice bardzo spodobał się prezent. Odparła, że lepszego nie mogła sobie wymarzyć. Przytuliła
Mikołaja i pocałowała go w policzek. Razem wyszli na dach kamienicy, wsiedli do sań i odlecieli. Mimo hałasu
jaki wzbudzali nie zwracali uwagi przechodniów, gdyż byli dla nich niewidzialni.

Tymczasem w domu Felixa babcia Lusia przygotowała rybę. Matki jeszcze nie było, gdyż musiała coś załatwić
w pracy. Felix zaś kończył montować kamery w salonie wokół choinki, gdyż chciał nagrać św. Mikołaja.
Chłopak raczej w niego nie wierzył, ale kamery zainstalował na wszelki wypadek. Gdy skończył, pobiegł do
pokoju włączyć nagrywanie i zauważył na monitorze, że prezenty już są pod choinką. Nie udało mu się nagrać
Mikołaja. Tymczasem z piskiem opon nadjechała jego mama, wbiegła do domu i poleciała szybko się ogarnąć
na Wigilię. Babcia Lusia zwróciła jej uwagę, że zbyt mało czasu poświęca rodzinie. Usiedli do stołu, złożyli
sobie życzenia i zjedli kilka potraw. Po wszystkim włączyli kolędy i zabrali się do rozpakowywania prezentów.

Felix dostał najnowszy model nart carvingowych z wiązaniami i butami, atlas kosmosu oraz ciepłą czapkę i
skarpety. Piotr Polon dostał wiele elektronicznych urządzeń, które bardzo mu się spodobały. Pani Marlena
dostała naszyjnik, kaszmirowy szal i płytę Diany Krall. Wszystko bardzo się jej podobało. Babcia Lusia
wzruszona rozpakowała małą paczuszkę w której znalazła złoty pierścionek z rubinem, który mimo upływu lat,
nadal pasował na jej palec. Felix wyjaśnił jej, że odnaleźli skarb, o którym mówiła.

Tymczasem Net siedział przy stole z laptopem, gdyż dzięki niemu Manfred mógł wszystkim złożyć życzenia. Na
stole tradycyjnie stało też dodatkowe nakrycie dla niespodziewanego gościa i tata Neta zażartował, że jest ono
dla przyjaciela mamy. Ta broniła się, że Pedro jest tylko przyjacielem i pomoże jej zorganizować wystawę w
Barcelonie. Net prosił, aby chociaż w Wigilię dali sobie z tym spokój. Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi.
Wszyscy byli zdziwieni a w drzwiach stanęła Nika. Nieoczekiwana wizyta koleżanki wzbudziła wśród
wszystkich wiele radości. Rodzice Neta przywitali się i wszyscy wspólnie złożyli sobie życzenia i spożyli
posiłek.

Nagle zauważyli, że w tajemniczy sposób pod choinką pojawiły się prezenty. Manfred otrzymał robota na
czterech kołach i z głową z dwiema kamerami oraz z trzypalczastymi rękoma. “Będę miał ciało!” ucieszył się
Manfred. Kolejna paczka podpisana była: “Net i Manfred” i zawierała super pojemny akumulator do laptopa.
Net dostał jeszcze gogle narciarskie, płyty z programami komputerowymi i zegarek z mikrokomputerem
pokładowym. Ojciec Neta otrzymał karty do komputera oraz wiele innych prezentów. Mama Niki, Liliana
Bielecka dostała zestaw 101 pędzli ze specjalnego włosia. 

Pod choinką leżał też dodatkowy prezent podpisany “dla Niki”. Net zauważył, że jego kieszeń, w której
wcześniej był pierścionek, teraz była pusta. Nika otworzyła prezent i zobaczyła ów złoty pierścionek z zielonym
oczkiem. Dziewczyna bardzo się ucieszyła i pocałowała Neta w policzek. Wtem zadzwonił telefon. Nazajutrz
wszyscy zostali zaproszeni do domu Felixa na przepyszny bigos babci Lusi. Net i Nika założyli kurtki i wyszli
na dachotaras. Chłopak powiedział Nice, że chciał jej wręczyć pierścionek w szkole i że jest zdziwiony, że
znalazła go pod choinką, gdyż myślał że cały czas ma go w kieszeni. Tymczasem niebo przemierzały renifery
św. Mikołaja.

Rozdział 7. Tajemnice Niki

Była zima i rozpoczęły się ferie. Felix wraz z całą klasą wybierał się na tygodniową wycieczkę w góry. Gdy
ojciec odwoził go na miejsce spotkania, wręczył mu zegarek z urządzeniem do wzywania nagłej pomoc. Felix
podziękował i pocieszał ojca, że to przecież tylko zwykła wycieczka. Gdy dotarli na miejsce, pożegnał się z
ojcem, zabrał plecak i narty i dołączył do klasy. Net opierał się o deskę snowboardową. Wtedy nadeszła też Nika
trzymając w rękach parę starych, odrapanych nart wyglądających jakby były z muzeum etnograficznego.
Okazało się, że wcześniej należały one do jej dziadka. 

W końcu przyjechał autobus, ten sam którym jechali na wycieczkę do zamku. Zakopał się w zaspie i uczniowie
musieli pomóc go wypchnąć. Gdy już był uwolniony, zapakowali rzeczy i wsiedli do środka. Trójka przyjaciół
usiadła na samym końcu, gdyż miejsca te były wolne. Zapewne pozostali zapamiętali komunikat z poprzedniej
wycieczki. Autobus wyruszył w trasę. Po 6h jazdy zjechał z autostrady i zaczął piąć się wąskimi zaśnieżonymi
uliczkami. Trójka przyjaciół zastanawiała się, czy Nika da sobie radę, gdyż nigdy wcześniej nie jeździła na
nartach. Dziewczyna uważała, że skoro jeździ na łyżwach to z nartami też sobie poradzi. 

Pensjonat, do którego zmierzali nazywał się “Pod zezowatą owcą” i prowadziła go góralska rodzina: ojciec,
matka, dwie córki i syn. Autokar zatrzymał się w zatoczce, gdyż dalej nie mógł pojechać. Uczniowie zabrali
rzeczy i kolejny kilometr musieli przejść pieszo. Po marszu wąską ścieżką dotarli do pensjonatu, który
wyglądem przypominał schronisko górskie z drewnianych bali. Widok jaki się stamtąd rozciągał na okoliczne
pagórki i oddaloną w dolinie wioskę zapierał dech w piersiach.

Był mróz, więc cała klasa szybko weszła do środka, gdzie radośnie przywitała ich gaździna. Było bardzo
przyjemnie, gdyż w kominku było porządnie napalone. Usiedli za ogromnym drewnianym stołem i oczekiwali
na posiłek. Wspaniałe zapachy dochodzące z kuchni tylko wzmagały ich apetyt. Jedynie Net nie był zadowolony
czując zapach kapusty. Nika odparła, że musi się przyzwyczaić, gdyż w tym regionie połowa potraw jest robiona
z kapusty. Siedzący obok Wiktor stwierdził, że przecież na Krupówkach jest McDonald, po czym otworzył
gazetę. Felix zerknął gdyż zobaczył w niej artykuł o próbie włamania na Muzeum Narodowe w Warszawie – to
samo w którym trzymali swój skarb. System alarmowy jednak ich przestraszył.

Tymczasem gazda, czyli gospodarz wniósł ogromny gar z kwaśnicą (czyli kapuśniakiem), a dwie kobiety w
góralskich strojach rozłożyły miski i łyżki. Po posiłku uczniowie ruszyli na piętro, gdzie zajęli dwa większe
pokoje: jeden dla chłopców, drugi dla dziewczyn. Nauczyciele również mieli dwa pokoje, tylko znacznie
mniejsze. Uczniowie w trakcie zajmowania łóżek oczywiście ścigali się, kto zajmie miejsca na górze, gdyż łóżka
były piętrowe.

Był już wieczór, więc uczniowie umyli się w łazienkach i poszli spać. W drzwiach pojawił się nauczyciel fizyki,
pan Antoni Czwartek i powiedział, że rankiem pojadą do Zakopanego po czym poszedł do siebie. Przed snem
chłopcy dyskutowali jeszcze nad tym czy w okolicznych lasach występuje Yeti.

Nad ranem wszyscy byli nieprzytomni. Net zażartował że miejskie dzieci przyzwyczajone do smogu zatruły się
tlenem. Zeszli na dół i zjedli jajecznicę na boczku. Niektórzy uczniowie narzekali na dużą ilość kalorii, lecz pan
Czwartek oznajmił, że ich potrzebują do ogrzania się i że dużo nie przytyją bo wszystko spalą.

Po śniadaniu uczniowie zaczęli się zbierać do wyjścia. Chłopcy pierwsi ruszyli ścieżką w dół do autobusu. Po
drodze spotkali jakiegoś górala i spytali czy potrafi przepowiadać pogodę. Ten odpowiedział: “Myślicie, że jak
stary górol to zaraz musi być meteorolog? I dobrze myślicie. Cieszcie się pogodą, bo jutro od południa będzie
śnieg i wiatr jakiegoście jeszcze nie widzieli. Cza będzie w chałupie siedzieć. A telewizji przeco nie mocie.” 

Na bazarze pod Gubałówką, uczniowie nakupili mnóstwo niepotrzebnych rzeczy. W tym samym czasie
wychowawczyni, pani Jola ogłosiła przerwę i każdy mógł iść i robić co chciał. Musieli tylko wrócić w to samo
miejsce o 15. Trójka przyjaciół włóczyła się od sklepu do sklepu, od restauracji do kawiarni. W jednej z nich
Nika powiedziała, że czuje się jakby była śledzona. Net wyjął laptopa i wspólnie przeglądali zdjęcia z pościgu
ciężarówki Gangu Niewidzialnych Ludzi. Na jej boku widniał napis “Transport zwierząt”. Felix stwierdził, że
widział tę samą ciężarówkę w drodze do zamku na Kociej Skale.

Rankiem następnego dnia uczniowie spakowali narty i deski i wynajętymi busami wyruszyli na stok narciarski.
Nika jako jedyna nie posiadała stroju ani butów narciarskich. Gdy inne dziewczyny kpiły z niej, ta tłumaczyła,
że jej narty pasują do wszystkich butów, do martensów również. Martensy, które Nika uwielbiała i w których
zawsze chodziła, były bardzo podobne do glanów. Jola kazała uczniom podzielić się w pary, tak aby
przynajmniej jedna osoba była dobrze jeżdżąca. Następnie poszła po instruktorów dla tych co w ogóle nie umieli
jeździć.
Pogoda była piękna a stoki błyszczały w słońcu i trudno było uwierzyć we wczorajszą prognozę starego górala.
Na szczycie góry Net zapinał buty gdy Aurelia udając, że traci równowagę oparła się o niego. Net podtrzymał
dziewczynę, która wyraźnie miała się ku niemu. Oznajmił, że zaraz jej pomoże, otrzepał ją ze śniegu i naciągnął
mocowania. Świadkiem tego była Nika, która nie czekając na instruktora, odbiła się i ruszyła w dół. Po chwili
przerwała pas oddzielający oślą łączkę i wjechała na właściwy stok. Pruła w dół na krechę ledwo utrzymując
równowagę.

Nie trzeba dodawać, że nie potrafiła skręcać ani hamować. Felix ruszył za nią ale nie mógł jej dogonić. Dojechał
do zakrętu i zobaczył ślady nart jadące prosto przez las. Zdjął więc narty i pobiegł za śladami. Zabrnął jednak w
ślepy punkt i postanowił wrócić i wezwać pomoc. Zebrały się ciemne chmury, prognoza pogody wieszczona
przez górala zaczęła się spełniać. Felix dotarł do karczmy, gdzie była reszta uczniów. Wraz z Netem zaczął
analizować mapę aby zorientować się, gdzie narty ją poniosły.

Wtedy do karczmy wszedł rosły mężczyzna, który był ratownikiem. Oznajmił, że nie udało im się odnaleźć Niki.
Chłopcy chcieli pomóc w poszukiwaniach, ale ratownik stanowczo odparł, że nie chcą poszukiwać kolejnych
dzieci po czym wyszedł. Uczniowie wrócili do pensjonatu i zasiedli do kolacji. Nastrój był grobowy. Po posiłku
izba szybko opustoszała. Jedynie nauczyciel fizyki był w stałym kontakcie z ratownikami lecz nie miał żadnych
nowych wieści.

Net i Felix zostali sami w izbie przy kominku. Net powiedział, że nie przypuszczał, że baby są takie zazdrosne.
Wiedział, że to on i Aurelia byli przyczyną zdenerwowania Niki. W kącie siedziała Celina, najpulchniejsza
dziewczyna z klasy, która miała problem, bo wiele osób się z niej śmiało. Słyszała ich rozmowę i oznajmiła, że
Net zagrał na uczuciach Niki. Następnie spytała co to jest GPS.

Chłopaki wyjaśnili jej i dodali, że Nika przebyła na nartach ⅓ drogi do pensjonatu, który znajdował się w tej
samej linii co stok narciarski, tylko dużo niżej. Celina zwróciła uwagę, że Nika miała na sobie tylko cienkie
spodnie i jadła jedynie śniadanie. W nocy w taką pogodę groziło jej zamarznięcie.

Następnie Net wyjął laptopa i powiedział, że Manfred zdołał zdobyć zdjęcia z satelity szpiegowskiego. Udało im
się zlokalizować stok, pensjonat a nawet małą postać Neta, który właśnie zapinał deskę, aby wyruszyć Nice na
pomoc. Przyglądając się zdjęciu dokładniej zamarli. Ich oczom ukazała się duża biała futrzasta postać Yeti.
Chłopaki postanowili wyjść Nice na ratunek. Gdy wychodzili zauważyła ich Celina. Oznajmili jej, że jeśli nie
wrócą za 3h, powinna kogoś o tym powiadomić.

Na zewnątrz śnieg latał we wszystkie strony. Chłopcy założyli gogle, aby cokolwiek widzieć. Na głowy wsadzili
latarki czołowe i ruszyli w stronę lasu, zapadając się w śniegu po kolana a czasem nawet po pas. Felix miał w
plecaku ogrzewacze chemiczne i flarę, tak na wszelki wypadek. Idąc przez ciemny las zastanawiali skąd Nika
ma dziwne umiejętności. To ona przecież znalazła wejście do podziemi biurowca i  wykryła też przejście w
murze. Nagle Net zauważył niewielkie światełko. Pobiegli w jego kierunku i wołali Nikę, lecz światło zniknęło.
Po chwili znowu je zobaczyli, powoli przemieszczało się ku górze, tak jakby ktoś wspinał się po zboczu góry.
Nagle okazało się że to nie mogła być latarka. Usłyszeli bowiem huk myśliwca. Net przestraszył się krzycząc, że
to UFO. Zauważył też, że jego telefon nie działał z powodu mrozu. Było -20 stopni. GPS Felixa też zaczął
szwankować. Uznali, że współczesny człowiek zbyt ufa technice. Byli w środku lasu i nie wiedzieli jak wrócić. 

Felix uspokajał, że wrócą po śladach. Tak też zaczęli robić, przyświecając sobie latarkami. Nagle na drodze
zobaczyli inne, znacznie większe ślady, które powstały całkiem niedawno, były świeższe od tych które oni
zostawili. To musiało być Yeti. Net nie wiedział już czego ma się bać bardziej: obcych, niedźwiedzia czy Yeti.
W końcu dotarli do krawędzi lasu i zobaczyli, że przed ich chatą kręciło się kilka postaci, których głowy
wydawały się nieproporcjonalnie duże. 

Nagle coś ich pochwyciło. Coś co miało wielką, zieloną głowę. Felix nie wiedział jak miałby zbić szkiełko z
zegarka od taty aby wezwać pomoc. Nagle rozległ się ludzki głos: “To tylko dzieci sierżancie”. Owymi obcymi
okazali się żołnierze w zielonych hełmach i dużych goglach przeciwśniegowych. Spytali co tu robią a młodzi
odparli, że poszukują koleżanki z klasy. Żołnierz spytał, czy widzieli w lesie coś dziwnego. Chłopaki skłamali,
że nie. Żołnierz puścił ich i dodał że ją znajdą po czym wraz z innymi żołnierzami poszli w las. Felix i tak nie
wierzył, bo kto na poszukiwania idzie z karabinem. Gdy stali przy szopie zobaczyli dwa tańczące na niebie
światła tuż nad oddaloną o 100m od nich polaną. Następnie światła szybko się oddaliły i zniknęły.
Felix i Net cichaczem weszli do pensjonatu i idąc do swojego pokoju natknęli się na pana Czwartka. Ten
początkowo miał pretensje, że młodzi złamali zakaz, ale słysząc wyjaśnienia, że Nika to ich przyjaciółka i że
chcieli sprawdzić czy nie kręci się wokół pensjonatu, złagodniał i kazał im iść spać. 

Rankiem nie nadeszły żadne wieści od ekipy ratunkowej. Był 14 lutego czyli walentynki a atmosfera była
fatalna. Net pokazał Feliksowi metalowy łańcuszek, który kupił na Krupówkach dla Niki i zamierzał tego dnia
podarować. Net usłyszał, że ktoś ich woła więc w pośpiechu z kolegą ubrali się i wybiegli na dwór. Ruszyli
przez zaspy i znowu przedzierali się przez las. Nagle zauważyli Nikę stojącą na szczycie pagórka. W rękach
trzymała narty a obok niej siedział ogromny biały niedźwiedź. Chłopcy zaczęli krzyczeć, żeby udawała martwą,
lecz ta się tylko śmiała. “Nie bójcie się, to przyjaciel” odrzekła. Potem nachyliła się nad zwierzęciem i
powiedziała mu coś na ucho. Zwierzę poszło w las, a chwilę po tym nadbiegli chłopcy i z radością rzucili się
sobie w ramiona. 

Nika wytłumaczyła, że całą noc przespała w niedźwiedziej norze i było jej ciepło. Ich rozmowę przerwał
nadbiegający fizyk. Po chwili odpoczynku, odwołał on akcję poszukiwawczą i wszyscy ruszyli z powrotem do
pensjonatu. Net zażartował, że zamiast Nika powinni ją nazywać “Znika”. Weszli do chaty, gdzie przywitał ich
jeden wielki wrzask i każdy chciał uściskać Nikę. 

Pani Jola powiedziała jej, że dzwonił tata Niki i podziękował za sprawną akcję ratunkową. Nika była
zaskoczona. Wszyscy nalegali, aby dziewczyna opowiedziała co się stało, lecz ta postanowiła najpierw się
wyspać. Gdy Nika poszła na górę, klasa przeszła do wręczania sobie walentynek. Najwięcej, bo aż 3 dostała
Aurelia. 

Felix i Net pobiegli do pokoju pani Joli, gdzie znajdowała się Nika. Dziewczyna nie spała tylko oczyszczała
ubrania z białych kłaków niedźwiedzia. Chłopcy zauważyli, że dziwczyna płakała. Zaskoczył ją fakt, że dzwonił
jej ojciec. Okazało się, że tak na prawdę dzwonił Manfred, który podał się za ojca Niki. Felix spytał o co
właściwie chodzi, bo niczego nie rozumie. Nika wyznała: “Mój tata nie żyje od dwóch lat. Proszę obiecajcie, że
nikomu nie powiecie.” Nika mieszkała więc sama. Żyła z renty ojca. Nikt nie wiedział o jego śmierci.
Dziewczyna nie chciała tego zgłosić, bo wysłanoby ją do domu dziecka i nie mogłaby chodzić do tej szkoły. To
dlatego Manfred udawał tatę Niki, aby nikt z nauczycieli się nie zorientował. A tego siniaka na policzku, którego
miała w Halloween sama sobie nabiła zbyt mocno szarpiąc za drzwi lodówki. 

Nika poszła spać a Felix i Net wyszli przed chatę i trawili zdobyte właśnie informacje. W porze obiadowej
wszyscy wrócili do izby. Gdy Nika pojawiła się na schodach wszystkie oczy były skupione na niej. Chłopcy
przypomnieli sobie, że mieli ją przecież zapytać parę innych spraw. Gdy usiadła, pan Czwartek oznajmił, że
teraz musi wszystko opowiedzieć.

Ku ogromnemu zdziwieniu chłopców, dziewczyna wyznała prawdę, mówiąc, że przenocowała w niedźwiedziej


norze. W klasie zapadła cisza, lecz po szczegółowych wyjaśnieniach uwierzyli w jej opowieść. 

Po obiedzie trójka przyjaciół udała się na spacer. Chłopaki opowiedzieli, że gdy jej szukali widzieli UFO i
oddział komandosów. Następnie poprosili o wyjaśnienie jej dziwnych umiejętności. Nika opowiedziała, że
wszystko zaczęło się po śmierci ojca. W mieszkaniu poruszały się różne przedmioty, skrzypiała podłoga. Nika
uznała, że był to duch ojca. Gdy poczytała na ten temat wiele książek zrozumiała, że nie robił tego duch tylko
ona sama w momentach stresu. Po jakimś czasie nauczyła się to trochę kontrolować, choć nie działo się to wtedy
kiedy tego chciała. 

Chłopcy spytali jak znalazła przejście do podziemi a potem tunel do kościółka. Nika odparła, że czasem ma takie
dziwne przeczucia, że wie co się zaraz stanie albo co jest za zamkniętymi drzwiami. Chłopaki śmiali się, że jest
ona czarownicą, a Nika przyznała, że jeden z ostatnich procesów czarownic w Polsce był na jej pra pra pra
babci. Szczera rozmowa związała trójkę przyjaciół jeszcze większą więzią.

Rozdział 8. Niezidentyfikowany obiekt latający

Następnego dnia klasa wyruszyła na stok narciarski. Tym razem instruktor wyjaśnił Nice, że jeśli zacznie się za
bardzo rozpędzać, powinna przewrócić się na bok. Następnie rozpoczęła naukę jazdy w niemal płaskiej części
stoku. O 14 podczas obiadu pochwaliła się chłopakom, że już umie jeździć. Felix nie dowierzał. Wtedy przerwał
im głos Manfreda z telefonu komórkowego Neta. Poinformował, że zdobył zdjęcia satelitarne z ostatniej nocy.
Róg zdjęcia był rozmyty, tak samo jak na wcześniejszych zdjęciach które znalazł na czas akcji poszukiwawczej.
Uznał, że musi to mieć coś wspólnego z UFO, które widzieli w nocy i zabrał się do dalszych poszukiwać. Net
stwierdził, że stoją u progu wielkiego odkrycia.

Następnie razem ruszyli na stok. O dziwo Nika jeździła już całkiem dobrze a z każdym kolejnym zjazdem szło
jej coraz lepiej. Tylko kolejka do wyciągu robiła się coraz dłuższa. Aby nie czekać postanowili wykorzystać
umiejętności Niki i zaczęli denerwować ją gadaniem o Aureli. Dzięki temu tajemnicza moc dziewczyny
sprawiła, że trójka ruszyła pod górę nie czekając na wyciąg. Na szczycie wjechali w siatkę i wpadli do śniegu.
Na szczęście wszyscy byli cali. 

Wieczorem, gdy byli już w pensjonacie, usiedli w pokoju, otworzyli laptopa i zaczęli rozmowę z Manfredem.
Pokazał im zdjęcia w podczerwieni, na których wyraźnie było widać, że w lesie stał jakiś okrągły obiekt o
nierównych krawędziach. 

Chłopcy postanowili pożyczyć aparat od Oskara aby samemu zrobić zdjęcia UFO. Zorientowali się jednak, że
pole elektromagnetyczne wokół spodka nie pozwala na działanie innych urządzeń. Wtedy Felix przy użyciu
puszki po koncentracie pomidorowym i gumowej rękawicy skonstruował opakowanie, które będzie ekranować
aparat i uchroni go od pola elektromagnetycznego. 

Byli gotowi na nocne polowanie na UFO. Gdy męska część klasy była zajęta graniem na komputerze, trójka
przyjaciół otworzyła okno na piętrze i wyszła na parapet po czym zamknęli za sobą okno. Aby nie zmarznąć
przykryli się kocem i oczekiwali na UFO. 

Po jakimś czasie telefon Neta wydał cichy dźwięk. Gdy zerknął na telefon, zobaczył, że ekran nie działał.
Zegarek Felixa również przestał działać. Już wiedzieli, że znajdowali się w zasięgu działania statku. Po chwili
zobaczyli na niebie zarys dysku. Felix natychmiast wyjął aparat i zrobił zdjęcie. “Chyba naprawdę wam wierzę.”
Szepnęła Nika widząc UFO. Przyjaciele nie byli pewni czy oni ich widzą i na wszelki wypadek nie ruszali się z
miejsca. Felix klepnął kolejne zdjęcie i uznał, że są zbyt daleko.

Postanowili więc podejść bliżej. Kilka minut później jechali na nartach i desce na skraju lasu, lecz stracili spodek
z oczu. Wtedy Nika powiedziała, że obiekt jest dokładnie nad nimi. W tym samym momencie zrobiło się jasno.
Przyjaciele zaczęli krzyczeć, a Felix zrobił jeszcze jedno zdjęcie. Ruszyli w dół stoku uciekając przed spodkiem.
W końcu zatrzymali się i schronili w jakichś krzakach. Felix zastanawiał się czy do dobry moment na zbicie
szkiełka w zegarku i wezwanie na pomoc taty.

Po chwili postoju ruszyli w stronę pensjonatu. Dojeżdżając do celu na pełnej prędkości nie zauważyli ogromnej
góry śniegu pokrywającej pobliską szopę. Wjechali na nią z impetem i wyskoczyli w powietrze na wysokość
okien poddasza. Na szczęście miękko wylądowali w zaspie śniegu usypanej tego ranka podczas odśnieżania. Dla
pewności rozejrzeli się wkoło ale dysku nie było już widać.

Weszli do chaty i ukradkiem dotarli do swoich pokoi. Felix zapytał jak przekopiują zdjęcia. Na szczęście Net
znalazł u siebie w plecaku pasujący kabel. Po chwili na ekranie laptopa pojawiły się zdjęcia, lecz przedstawiały
jedynie szare plamy i kolorowe błyski. Manfred pocieszył ich, że prześle je do swojego kumpla, Vidoktora,
który niegdyś pomógł im z planami podziemi kościółka. 

Następnego dnia przyjaciele spotkali się na śniadaniu. Gdy zjedli szybko pobiegli na górę zobaczyć, czy
Manfred poradził sobie ze zdjęciami. Na jednym z nich celowo zwiększył kontrast, dzięki czemu dało się
zobaczyć nad lasem obiekt przypominający pastylkę aspiryny. Następnie zobaczyli zdjęcie zrobione, gdy byli
pod UFO. Po jego bokach widać było gałęzie a na środku szarą powierzchnię z 3 reflektorami. Spodek od spodu
miał mnóstwo przeróżnych i skomplikowanych wzorów utworzonych z linii i okręgów. Nika zauważyła, że obok
reflektorów widniał jakiś napis.”Danger” co po angielsku znaczy “niebezpieczeństwo”. Raczej nie był więc to
obiekt pochodzenia pozaziemskiego. Następnie Manfred pokazał im trzecie zdjęcie, zrobione jeszcze przez
Oskara (czyli właściciela aparatu) podczas jazdy autokarem. 

Zrobili powiększenie i zobaczyli, że za autobusem jechała ciężarówka z napisem “transport zwierząt”. Wiedzieli
że są w niebezpieczeństwie. Uznali, że zła pogoda ich uratowała. Pewnie dlatego członkowie gangu nie mogli do
nich dotrzeć. Następnie musieli wziąć się za pakowanie, gdyż był to ostatni dzień wyjazdu. Gdy klasa
opuszczała pensjonat, córki właściciela po trzykroć całowały każdego na pożegnanie. Dziewczyny zażądały aby
podobnie pożegnał ich Jędrek, syn gospodarzy. Ich prośba została wysłuchana. Gdy przyszła kolej Niki, Jędrek
wręczył jej drewnianą figurkę anioła ze złożonymi do modlitwy rękami, którą sam wystrugał. Powiedział, że
chciał ją podarować w walentynki, ale nie była skończona i dlatego wręcza dopiero teraz. Rozległy się brawa i
okrzyki; jedynie Net był czerwony ze złości.

Po jakimś czasie wracali autokarem do Warszawy. Gdy autobusem zaczęło zarzucać, “Mają nas!” ryknął Net.
Kierowca zjechał na stację benzynową i okazało się, prawe przednie koło nie miało powietrza. Jego wymiana
trwała godzinę. Po przerwie ruszyli w dalszą drogę.

Rozdział 9. Niepokojące odkrycia

Nastała odwilż. Pogoda była okropna. Trójka przyjaciół zgodnie z tradycją miała sobotni dzień telewizyjny. Tym
razem nie mieli niczego ciekawego do obejrzenia. Pomyśleli więc o kupnie jakiegoś fajnego filmu, lecz nie mieli
pieniędzy. Nika rzuciła w eter, że może jednak spróbowaliby sprzedać te zdjęcia UFO. Felix uruchomił
telewizor z nadzieją, że będzie leciało coś ciekawego. 

Gdy spojrzeli w ekran, szczęki opadły im ze zdziwienia. Okazało się, że Piotr Polon zdołał rozkodować sygnał z
Marsa, nadawany przez wysłanego tam robota. Ich oczom ukazała się czerwona planeta w całej okazałości. 

Ojciec Felixa wszedł do pokoju i powiedział, że sygnał nie był zakodowany. Może go zakodują w dalszych
częściach badań. Nagle zobaczył zdjęcie UFO na ich laptopie.

“Gdzie zrobiliście to zdjęcie?”. Był bardzo tym zainteresowany. Felix uznał, że nawet podejrzanie bardzo.
Następnie dodali, że zamierzają je sprzedać jakiejś gazecie.

Pan Piotr zaniepokoił się i oznajmił, że odkupi je od nich. Felix nie chciał się zgodzić, gdyż uważał, że potem je
sprzeda gazecie 10 razy drożej. W końcu ojciec usiadł w fotelu i z powagą dodał, że to co zaraz powie musi
zostać między nimi.

“To, co zobaczyliście w górach, to nie był statek obcej cywilizacji. To był nasz prototyp nowego statku
powietrznego, a może kiedyś i kosmicznego. To jest absolutnie ściśle tajne.”

Spodek wykorzystywał kilka nowych technologii. Kilka z nich stworzył pan Piotr. Celowo testowali jego
działanie w górach gdzie jest gorsza widoczność. Zła pogoda miała odstraszyć turystów. Pan Piotr kompletnie
zapomniał, że jego syn z klasą jadą na wczasy dokładnie w tamte rejony. Obecność wojska w czasie tak
ważnych ćwiczeń była całkowicie naturalna. Wielu chciałoby wykraść informacje na temat projektu spodka.
Publikacja zdjęć mogłaby ściągnąć na nich niebezpieczeństwo. Doradził, żeby skasowali zdjęcia.

Felix odparł, że muszą się naradzić na osobności. Pan Polon wyszedł z pokoju. Nie było czego ustalać – Nika i
Net tylko kiwnęli głową, bo czym wszystkie zdjęcia zostały usunięte. 

Następnie trójka przyjaciół wyszła do wypożyczalni. Gdy dochodzili do furtki, Net zauważył wolno jadącą białą
ciężarówkę z napisem “transport zwierząt”.

Następnego dnia spotkali się w “Zbędnych kaloriach”, gdyż w ich bazie na strychu było zimno. Felix stwierdził,
że Mortenowi, szefowi Gangu Niewidzialnych Ludzi chodzi o coś więcej niż zemsta. Podejrzewał, że chce on
wykraść informacje o napędzie antygrawitacyjnym. Wiedział on o pracy taty Felixa. 

Nika uznała, że musi on wiedzieć coś czego oni sami o sobie nie wiedzą, gdyż białe ciężarówki z napisem
“transport zwierząt” pojawiały się już wcześniej, np. w drodze do Kociej Skały. Po rozmowie pobiegli do szkoły
na lekcje.

Na biologii pan Butler zaprezentował klasie roślinę, która rosła na głowie. Rozwijała się tym lepiej, im bardziej
zatłuszczone były włosy. W trakcie lekcji roślinka na głowie nauczyciela szybko rosła i wypuściła bujne listki.
Zdążyła zakwitnąć a potem zwiędnąć, po czym nauczyciel wytrzepał jej resztki z głowy. Uczniowie chętnie
przetestowali roślinę na swoich głowach. Nawet początkowo zdegustowana Nika zgodziła się spróbować widząc
piękny biały kwiat. 
Po lekcjach udali się do kwatery i narzekali na panującą tam wilgoć i zimno. Felix miał przeczucie, że ktoś tam
był. W trakcie rozmowy Manfred przypomniał im, że Felix i Net usunęli swoje zdjęcia spodka, ale miał je
jeszcze Vidoktor, który obrabiał fotki zanim oni je zobaczyli. Gdyby Manfred poprosił go o skasowanie zdjęć,
ten domyśliłby się, że są one ważne. Istniało jednak rozwiązanie. Można było usunąć je fizycznie, a więc dostać
się do dysku twardego Vidoktora i stamtąd je usunąć. Program ten był trzymany na serwerach w budynku Silver
Tower na 50. piętrze. Zniszczenie tego dysku w dobrze strzeżonym budynku było niemal niemożliwe.

Kolejnego dnia po szkole przyjaciele poszli do Silver Tower. Po przeanalizowaniu wszystkich zabezpieczeń
budynku uznali, że są za krótcy na taką akcję. Postanowili odpuścić. Tymczasem na 50. piętrze serwery
Vidoktora pracowały. Program nagrał trójkę przyjaciół przy pomocy kamery przemysłowej pozbawionej
dźwięku. Nie był to jednak problem dla sztucznej inteligencji. Już po chwili odtworzył treść rozmowy z ruchu
ust. Zaraz potem intensywnie zaczął pracować serwer, na którym znajdowały się archiwa zdjęć z ostatnich
dwóch miesięcy.

Gdy Felix był w domu i odrabiał lekcje, do pokoju wszedł ojciec i podziękował za to, że usunęli zdjęcia.
Powiedział, że ten projekt może doprowadzić do przełomu w transporcie i badaniach kosmosu. Pracował nad
nim międzynarodowy zespół, a Polacy byli odpowiedzialni za napęd. Ówczesne rakiety kosmiczne osiągnęły
swój próg i już nie mogły być lepsze, dlatego trzeba było wymyślić coś nowego. Pan Piotr rozwijał pomysł
nieżyjącego profesora Kuszmińskiego (patrona szkoły Felixa), który opracował go w czasie okupacji. Niestety
jeden zeszyt z notatkami Kuszmińskiego zaginął podczas wojny. Dodał, że to wynalazek na miarę maszyny
parowej.

Profesor Kuszmińskiego ukrywał się w czasie wojny na wsi, gdzie pisał notatki. Potem przeprowadził się do
Warszawy i po wybuchu powstania słuch po nim i jego zeszycie zaginął. On sam nazywał to zeszytem, ale w
rzeczywistości było to ogromne tomisko iście genialnej wiedzy. Ojciec pokazał Felixowi zdjęcie profesora. Jego
twarz wydawała się dziwnie znajoma.

“Czy prof. Kuszmiński miał licencję pilota?” Spytał Felix. Ojciec odparł, że tak. Felix już wiedział. Postać ze
zdjęcia wyglądała identycznie jak duch ze strychu szkoły. 

Kolejnego dnia w szkole Felix opowiedział Nice i Netowi o swoim odkryciu. Postanowili ponownie poszperać w
bibliotece, aby uzyskać więcej informacji. Chcieli pomóc panu Polonowi w ukończeniu tego pojazdu.

Na korytarzu było zamieszanie. Okazało się, że Ruben i Marcel znęcali się nad kolejną ofiarą. Był nią Ernest,
który miał złamaną nogę. Siedział na podłodze, gdyż zbóje zabrali mu kule i nie chcieli oddać. Ponadto zabrali
rzeczy z jego plecaka. Marcel znalazł nawet zeszyt z wierszami miłosnymi i już miał zacząć je czytać, gdy
doszedł go głos Felixa: “Odłóż to”. Wszyscy byli zaskoczeni. Do kolegi dołączył Net. Marcel nie przejmował się
nimi, lecz Nika poprosiła Rubena, aby oddał kule Ernestowi. Jako że Nika podobała się Rubenowi, ten oddał
kulę. Widząc to Marcel zezłościł się, rzucił w Felixa plecakiem i powiedział, że jeszcze się z nimi policzy, po
czym odszedł. 

Nika podziękowała Rubenowi i doradziła mu, aby zaczął pastować swoje Martensy, gdyż były bardzo
porysowane. Ernest podziękował wszystkim za pomoc.

Po chwili trójka znalazła się w bibliotece wertując szkolną kronikę. Przyjrzeli się zdjęciu z katastrofy samolotu i
zaczęli się zastanawiać, czy notatki profesora mogą być nadal na strychu. Wrócili do oględzin zdjęcia, na którym
widać było niemiecką ciężarówkę a pod odkrytą plandeką stała skrzynia, ta sama którą odnaleźli w podziemiach
kościoła. Felix zrozumiał, że popełnili ogromny błąd. Mieli w rękach księgę prof. Kuszmińskiego a myśleli, że
to jakaś księga rachunkowa. Byli podłamani.

Gdy wrócili na strych zaczęli zastanawiać się czy próbować odzyskać księgę z muzeum. Próba załatwienia tego
drogą oficjalną odpadała, gdyż procedura trwałaby wiele miesięcy a o księdze dowiedziałoby się wiele
niepowołanych osób.

Rankiem, już w lepszych nastrojach, ponownie spotkali się w kwaterze. Felix powiedział, że poprosił tatę o
zadzwonienie do muzeum i spytanie kiedy będą pokazywać ich skarb, ale jeszcze się za to nie zabrali. Gdy pan
Polon pogroził im opieszałością, pracownicy muzeum obiecali, że szybko zajmą się sprawą. Niestety okazało
się, że tajemniczą księgę ze skrzyni będzie skanował program z Silver Tower, czyli Vidoktor, który z pewnością
skojarzyłby wszystkie fakty.

Następnie porozmawiali z Manfredem o Vidoktorze. Przypomnieli sobie, że przecież to on wysłał im plan


podziemi, w których okazało się, że ktoś był przed nimi, lecz niczego nie znalazł i zostawił niedopałek
papierosa.

Łącząc wszystkie fakty doszli do wniosku, że Vidoktor pracuje dla Mortena i jego Gangu

Rozdział 10. Manfred

Nauczyciel biologii, pan Butler, wysłał uczniów na trawnik i polecił odnalezienie czterolistnej koniczyny.
Spytany dlaczego nie wystarczy trzylistna odparł, że tylko takie potrafią latać. Z trójki przyjaciół tylko Nika
przykładała się do zadania. Net i Felix idący za nią rozmawiali o tym, jakby tu można było utrzeć nosa
Marcelowi i Rubenowi. Gdy Nika odnalazła czterolistną koniczynę, wszyscy wrócili do klasy i wręczyli ją
nauczycielowi.

Nauczyciel oznajmił, że ta koniczyna posłuży do nowej hodowli. Starą hodowlę zamierzał właśnie wypuścić.
Następnie przyniósł z zaplecza skrzynię pełną czterolistnych koniczyn. Zdjął szklaną pokrywę i otworzył okno.
Roślinki czując świeże powietrze zaczęły trzepotać listkami. Po chwili 200 roślinek uniosło się w powietrze i
wyleciało przez okno. Pan Butler wsadził odnalezioną przez Nikę koniczynkę w sam środek pustej już skrzynki.
“Może kiedyś uda się wyhodować latające drzewa” powiedział.

Kolejnego dnia w trakcie przerwy trójka przyjaciół przemierzała pusty korytarz w rękach trzymając 3 srebrne
walizeczki. Weszli do sali 309, tej samej z której niegdyś wybiegła Ekierka po zobaczeniu ducha. Felix wyjął z
plecaka biały fartuch i białą perukę i podał je Nice, która po chwili je założyła. Chłopaki wyjęli urządzenia
przypominające rzutniki do zdjęć i umieścili je na szafach. Nika miała udawać ducha. Trzy urządzenia nagrają ją
z trzech stron, a potem puszczą to samo nagranie w powietrzu.

Zaczęli nagrywać a Nika wypowiadała wyuczone kwestie:

“Stój grzeszniku. Jestem potępioną duszą i przyszłam tu, aby cię ukarać. Masz mi coś do powiedzenia?…
Naprawdę nie?…Wynoś się! Daję ci ostatnią szansę! Następnym razem zabiorę twoją duszę do piekłaaaa “

Po tych słowach Felix skończył nagrywać. Przygotował sprzęt do odtworzenia nagrania, po czym wszyscy
schowali się do szafy. Była to zasadzka na Marcela i Rubena. Po pięciu minutach szkolni chuligani pojawili się
w klasie i zobaczyli pozostawioną przez Felixa latarkę. Ruben sięgnął po nią i zaczął ją oglądać. Nagle za ich
plecami pojawiła się półprzezroczysta zjawa unosząca się 15 cm nad ziemią.

“Stój grzeszniku. Jestem potępioną duszą i przyszłam tu, aby cię ukarać.” powiedziała zjawa a chłopaki zamarli
z przerażenia.

“Masz mi coś do powiedzenia?… Naprawdę nie?”. Wtedy Marcel zaczął nerwowo się tłumaczyć i przepraszać,
że dręczy innych uczniów. Przestraszony obiecywał poprawę.

“Wynoś się! Daję ci ostatnią szansę! Następnym razem zabiorę twoją duszę do piekłaaaa “

Wtedy duch rozmył się a łobuzy wybiegły z sali. Po lekcjach trójka przyjaciół pojechała do ratusza, gdzie miało
na nich czekać przygotowane przez Manfreda zaproszenie do zwiedzania budynku. Net włożył słuchawki z
mikrofonem, dzięki którym mógł swobodnie komunikować się z Manfredem. Do okularów zaś przymocował
kamerę. Ratusz interesował ich, gdyż tam właśnie (w cudzysłowie) mieszkał Manfred, który był odpowiedzialny
za zarządzanie ruchem w mieście. 

Strażnik przed ratuszem wiedział, że ma być jakaś wycieczka. Widząc gimnazjalistów zadzwonił do ratusza i
poinformował, że przyszli. Po chwili nadszedł niski łysiejący urzędnik i przejął trzyosobową wycieczkę. Był
zaskoczony i stwierdził, że wycieczki zwykle mają 15 osób. Nika oznajmiła, że zajmą mu niewiele czasu.
Urzędnik rozpoczął od oprowadzenia po sali obrad. Młodzi oznajmili, że wystarczyłoby jakby im pokazał to
pomieszczenie, w którym trzymają ten superkomputer do sterowania ruchem. Urzędnik zabrał ich do podziemi z
małymi okienkami umieszczonymi tuż pod sufitem. Tam w dużej sali zobaczyli szafy z mnóstwem kolorowych
diod, które co chwile mrugały. 

“Więc tak wyglądam”. Wzruszył się Manfred widząc się z kamery Neta. Program oznajmił, że przebywa w
wielu miejsca, m.in. w laptopie Neta, ale to tutaj musi być cały czas. Następnie Manfred wyjaśnił dokładnie jak
jest skonstruowany, która część odpowiada za co. Pokazał im jak wygląda część odpowiedzialna za
przetrzymywanie danych. U Vidoktora powinno to wyglądać podobnie.

Gdy Manfred rozmawiał z Netem, urzędnik cały czas opowiadał o tym jakie zadania wykonuje komputer. Gdy
skończył, odprowadził turystów na dziedziniec. Młodzi opuścili teren urzędu i pojechali do “Zbędnych kalorii”.
W środku Nika oznajmiła, że znowu ma wrażenie, że ktoś ich śledzi. Obejrzeli wszystkich ludzi lecz nikt nie
wzbudzał podejrzeń. Usiedli przy stoliku i Net wyjął laptopa. Manfred oznajmił, że u Vidoktora muszą odnaleźć
taki dysk jak im pokazał i go zniszczyć. Młodzi zastanawiali się jak się dostać do Silver Tower. Zrobili burzę
mózgów i rzucali przeróżnymi pomysłami. Wtedy Felix zasugerował, że w ogóle nie muszą tam wchodzić.
Wystarczy wpuścić tam cyberkaralucha, który mógłby swobodnie się poruszać po całym budynku a nawet
mógłby wejść do wnętrza obudów. Felix co prawda nie miał takiej maszyny, ale jego tata niegdyś pracował nad
mikro robotem.

Mieli jednak niewiele czasu. Książka profesora Kuszmińskiego trafiła z muzeum wraz z innymi starodrukami do
Vidoktora. Miały one wkrótce zostać zeskanowane, aby udostępnić je elektronicznie. Vidoktor z po
zeskanowaniu tej książki z pewnością zorientowałby się nad wartością posiadanych przez siebie zdjęć i szybko
by je zabezpieczył. Ponadto w takiej sytuacji obliczenia profesora od razu trafią do Mortena. Było już późno,
więc Nika wstała od stołu i pojechała do mieszkania.

Chłopaki pod jej nieobecność opracowywali swój plan. Nie chcieli narażać koleżanki na niebezpieczeństwo. W
razie wpadki, ludzie zorientowaliby się, że mieszka sama. Postanowili sami wziąć udział w akcji i nazajutrz udać
się do Silver Tower.

Rozdział 11. Pięćdziesiąte piętro

Zaczynała się klasówka z matematyki ale Felix i Net oficjalnie mieli zwolnienie a nieoficjalnie stali przed Silver
Tower i zaczynali swą akcję. Jak zwykle Net miał kamerę i słuchawki, aby cały czas mieć kontakt z Manfredem
i aby on widział gdzie aktualnie się znajdują.

Weszli do budynku, nie niepokojeni  minęli recepcję i dotarli do bramek, które można było pokonać jedynie ze
specjalną kartą. Widząc to zrobili w tył zwrot i wyszli na zewnątrz. Postanowili spróbować przez garaż. Tam
skuleni przeszli pod okienkiem budki strażnika. Gdy weszli na parking podziemny stanęli przerażeni, gdyż
zobaczyli białą furgonetkę z napisem “transport zwierząt”. Uznali, że Morten jest gdzieś w budynku. Chwilę
później dotarli do windy, która prowadziła tylko na 5 różnych poziomów: 0 i 4 podziemne piętra. Nacisnęli zero
i wylądowali w holu, w którym byli przed chwilą. Wysiedli z windy i na beszczela przeskoczyli nad najbardziej
oddaloną od recepcji bramką. O dziwo nikt nie zwrócił na to uwagi.

Dostali się do windy, której najwyższy przycisk miał nr 48. Manfred przez słuchawkę doradził im wysiąść na 46,
gdyż to piętro pracowało do późna i nikt nie zwróci tam na nich uwagi. Chłopcy posłuchali jego rady. Gdy
wysiedli zobaczyli przeszklone biuro z kilkudziesięcioma biurkami oraz małą kawiarenkę, do której się
skierowali, aby nie wzbudzać podejrzeń. Zamówili wodę, usiedli przy stoliku i udawali, że na kogoś czekają.

Manfred zaczął im objaśniać plan piętra. Za nimi znajdowało się pomieszczenie, z którego można było się
dostać do szybu windy. Wizja wspinania się po drabince w szybie windy przeraziła ich. Innej opcji jednak nie
mieli, gdyż nie mieli specjalnej karty umożliwiającej wjazd windą na 50. piętro. Wstali więc od stolika i
ukradkiem weszli do wspomnianego pomieszczenia. Było w nim pełno pudeł. Drzwi do szybu windowego były
zamknięte na kłódkę. Felix wyjął klucz uniwersalny i z łatwością sobie z nią poradził. Otworzył drzwi i ich
oczom ukazał się ogromny szyb windowy. Daleko w dole widać było dwa pudełka wind jadących w dół i trzecie
pnące się ku górze. Szyb kończył się 15 m nad nimi. 
Obaj weszli na drabinkę i ruszyli do góry. Gdy nadjeżdżała winda zatrzymali się i przytulili do drabinki tak aby
ich nie zahaczyła. Po minucie dotarli do metalowych drzwi. Felix szarpnął za klamkę, lecz drzwi były
zamknięte. Net stwierdził, że lepiej już wracać, lecz Felix nie poddawał się. Zauważył, że tuż nad drabinką, w
suficie był właz. Dotarł tam, wyciągnął rękę i okazało się, że właz się poruszył. Tą drogą weszli do ciemnego
pomieszczenia. Net nie czuł się pewnie wiedząc, że pod jego nogami kryje się 250-metrowa studnia. 

Następnie Felix odkręcił 4 śruby kratki szybu wentylacyjnego. Chwilę później byli w jego wnętrzu. Zaczęli
przemieszczać się na czworakach po szybie o przekroju kwadratu. Jako że był on metalowy, nie dało się go
przemierzyć bezszelestnie. Felix flamastrem rysował strzałki aby w drodze powrotnej nie zabłądzić. Po
przemierzeniu jakiegoś dystansu Net zaproponował krótki odpoczynek. Nie zauważył, że siada na kratce, która
pod jego ciężarem otworzyła się. Net wypadł z szybu wentylacyjnego wprost na miękki fotel w pustym
gabinecie.

Nagle do gabinetu weszła starsza kobieta. Nie zauważyła Neta, gdyż przeglądała dokumenty. “Mam już te
dokumenty z NASA, o które pan prosił, panie dyrektorze.” – rzekła. Rzuciła je na biurko i poprosiła o podpis w
ogóle nie patrząc na Neta. Ten szybko je podpisał, po czym kobieta zebrała dokumenty i wyszła. Net
natychmiast stanął na fotelu i przy pomocy Felixa wspiął się z powrotem do szybu, zamykając za sobą kratkę.

“To nie na moje nerwy” westchnął głęboko. “Jak się podpisałeś?” spytał Felix. “James Bond” odparł Net i
ruszyli dalej. Po chwili dotarli do przeszkody. Całą szerokość tunelu przecinał jakiś gąbczasty filtr powietrza.
Nie chcieli go niszczyć żeby nie narobić hałasu. Postanowili go ominąć. Pod nimi był jakiś pokój, niestety była
w nim kamera. Felix postanowił zakleić jej obiektyw przy pomocy obudowy od długopisu i plasteliny. Strzelając
wielokrotnie, w końcu trafił. Manfred powiedział im, że Vidoktor na pewno uzna, że w kamerze padła optyka. 

Zeszli do pomieszczenia, lecz nie mogli od tak z niego wyjść, gdyż wszędzie były kamery. Felix wyjął więc
muchę robota (dzieło jego taty) i wysłał ją na zwiady sterując małym joystickiem. Jej zadaniem było
odnalezienie księgi profesora Kuszmińskiego. Mechaniczna mucha wyleciała na korytarz sterowana przez
Felixa. Po kilku minutach zwiadów stało się coś zabawnego. Mucha została złapana przez pająka. Chłopaki
narzekali na czystość w tym biurowcu. 

Felix zaczął grzebać w szafach i odnalazł tam kilka identyfikatorów. Wzięli dwa z nich i wyszli na przeszklony
korytarz. Idąc udawali że rozmawiają o dokumentach które trzymali w ręce. Mijani ludzie nie zwracali na nich
uwagi. Poszli za strzałką wskazującą drogę do “Laboratorium starodruków”. Na końcu drogi zobaczyli pokój z
wielkim skanerem i pracującym na nim człekokształtnym robotem. Dostęp do pokoju był chroniony. Net wyjął
kartę z której wystawało mnóstwo kabli połączonych z jego smartphonem i przyłożył ją do czytnika. Drzwi były
chronione 8-cyfrowym kodem, którego złamanie Net oszacował na pół godziny. Stojąc przy szklanych drzwiach
zobaczyli księgę profesora leżącą przy skanerze. Nagle do pokoju weszła jakaś kobieta, zabrała księgę profesora
Kuszmińskiego, położyła ją na blacie wózka i podjechała z nią do drzwi. Chłopaki schowali się za wyłomem i
zrozumieli, że mają konkurencję. Ona też chciała zdobyć księgę. “Cóż za piętrowy spisek” powiedział Net.

Dziewczyna wyszła przez drzwi, pchając przed sobą wózek i nie zwracając na chłopców uwagi. Ci zaczęli ją
śledzić. Po chwili przyspieszyli kroku aby ją dogonić.

“Proszę pani” zawołał Felix.

Dziewczyna odwróciła się i okazało się, że to była Nika. Przyjaciółka czuła, że chłopaki knują coś bez niej, więc
ta powiedziała, że ma 18 lat i zatrudniła się tutaj jako asystentka. Właśnie planowała najzwyczajniej opuścić
biuro z książką w torbie. Felix uprzedził ją, że to wywołałoby alarm. Idąc korytarzem rozmawiali o usunięciu
zdjęć z serwera, lecz nie wiedzieli który to. Nika też tego nie wiedziała. Wózek z księgą miał napęd elektryczny.
Nagle jakaś nieznana siła zaczęła nim sterować. Wózek ruszył szybko korytarzem a trójka przyjaciół nie miała
wyjścia i musiała za nim pobiec. Po chwili wszyscy trafili do małego pomieszczenia z betonowymi ścianami.
Żelazne drzwi zamknęły się za nimi. Wyglądało na to, że wpadli w tarapaty.

Rozdział 12. W pułapce

Pomieszczenie, w którym byli nie miało klamki ani zamka. Stracili również możliwość kontaktu z Manfredem.
Z drugiej strony pomieszczenia była mała winda, do której wjechał wózek z książką. Trójka przyjaciół weszła do
windy, która nie miała żadnych przycisków. Dopiero teraz mogli przyjrzeć się księdze, która nosiła znaki
intensywnego użytkowania. W ogóle nie wyglądała na cenną. Nagle drzwi zasunęły się a winda ruszyła do góry.
Na innym poziomie drzwi rozsunęły się i wózek wyjechał z windy do identycznego pomieszczenia jak
wcześniej. Trójka przyjaciół również wyszła a drzwi od razu się zasunęły. Znaleźli się na 51. piętrze. 

Nagle nastała ciemność i odezwał się głos, który oznajmił, że ich misja była z góry skazana na porażkę, gdyż
znał ich wszystkie rozmowy. Nie był to Vidoktor lecz jego kopia, która poszła swoją własną drogą. Nazywał się
Morten. Oryginał Vidoktra nadal odwalał czarną robotę nie budząc przy tym żadnych podejrzeń. Morten dodał,
żeby młodzi nie martwili się za bardzo o zdjęcia, gdyż wcale nie wnoszą nic ciekawego do jego wiedzy na temat
latającego talerza. Na pytanie co zamierza zrobić z tą wiedzą, odparł, że sam wybuduje latające talerze i będzie z
nich korzystał. 

“Stanę się niepokonany. Nie będę się musiał zniżać do zwykłych napadów na banki.”

Spodek dałby mu niesamowite możliwości. Nic nie byłoby w stanie go dogonić. W południe mógłby być w
Nowym Jorku a w 3 minuty później w Tokio. 

“A niby jak zamierzasz to zrobić, będąc programem komputerowym- zapytał Felix.

Mam paszporty kilku krajów, konta w kilkudziesięciu bankach, jestem właścicielem kilkuset firm. To, że nie
jestem człowiekiem w niczym mi nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie –jestem naraz w wielu miejscach.
Skonstruowanie pierwszego latalerza zajmie mi jakiś rok, ludzie zrobią to za mnie, a potem… cały świat stanie
przede mną otworem.”

Neta zaniepokoił fakt, że Morten ujawniał im swe plany. I słusznie, gdyż nieprzyjaciel przyznał, że chce ich
zabić, ponieważ zbyt wiele o nim wiedzą i pomogli we wsadzeniu za kratki połowy jego ludzi. Wtedy Nika
zapytała jak niby ma ich zabić skoro nie ma ciała.

Zaświeciły się wszystkie światła. Pomieszczenie było pełne rur, stalowych zbiorników i betonowych konstrukcji.
Przyjaciele sprawdzili wszystkie drzwi, lecz były zamknięte. Nie wiedzieli skąd dochodzi głos a w
pomieszczeniu nie było niczego co przypominałoby komputer, w którym mógłby mieszkać Morten. 

Dodał też, że Manfred im nie pomoże, gdyż o niczym nie ma pojęcia. Pozatym zamierzał się nim zająć zaraz po
gimnazjalistach. Powiedział, że miasto znowu stanie w korku. W tej chwili otworzyła się winda, z której wyszła
czarnowłosa kobieta ubrana w szaroniebieski kombinezon. To była ta sama babka, która wczorajszego dnia
siedziała w “Zbędnych kaloriach”. Była też wśród robotników mających robić remont szkoły. To ona była przed
gimnazjalistami w budynku Mexportu i ona włamała się do domu Felixa. To ją Net widział na stoku w
Zakopanem. 

Morten sprytnie wpływał na życie trójki przyjaciół. To, że ich klasa pojechała na ferie do “Zezowatej owcy” nie
było przypadkiem. Firma turystyczna, której właścicielem był Morten, celowo złożyła najtańszą ofertę i dlatego
dyrektor szkoły musiał ją wybrać. Dzięki temu sam i celowo sprowadził ich na poligon doświadczalny
latającego spodka. 

Net powątpiewał w to, że kobieta da radę zrobić im krzywdę. Morten nie mógł przecież nic im zrobić, gdyż nie
miał własnego ciała. Wtedy kobieta chwyciła się za głowę i uniosła ją wysoko do góry. Była androidem. W
dalszej kolejności kobieta zdjęła kombinezon a ich oczom ukazało się ciało zrobione z metalu pełnego nitów,
klapek, szczelin i wstawek w innych kolorach. Wtedy android jedną ręką chwycił drugą rękę i ją odpiął. W
kolejnych minutach robot dokonał dekonstrukcji. Jego części zaczęły się przemieszczać i łączyć w innych
konfiguracjach. Finalnie stanął przed nimi…automat do sprzedaży batoników. Ten sam, który stał na korytarzu
w szkole. Felix miał rację zauważając wielokrotnie, że automat stoi w innym miejscu. 

W pomieszczeniu wzdłuż ściany stało wiele sprzętów domowych: pralki, lodówki, czajniki i tym podobne.
Nagle z nimi zaczęły się dziać podobne rzeczy jak z androidem kobiety. Po chwili sprzęty poskładały się w
Gang Niewidzialnych Ludzi. Były to roboty modułowe potrafiące przemieniać się w sprzęty domowe. Morten
przyznał, że pomysł na modułowość odgapił od ojca Felixa. Ojcowi Neta również wiele zawdzięczał. Morten
sam był całym gangiem. Jego program sterował wszystkimi androidami.
Młodzi cofali się, lecz pochwyciły ich zimne żelazne ramiona. Automat z batonikami ponownie stał się kobietą
jednak już bez maski i upiększeń. Nie mogli się ruszyć. Przed nimi zaś z pozostałych części utworzył się wielki
6 metrowy potwór. Morten w mechanicznej postaci ruszył ku trójce gimnazjalistów. 

Felix poprosił kolegów o jakieś drobniaki. Gdy je dostał. wrzucił monetę do szczeliny wrzutowej automatu,
który był teraz pępkiem robota. Net zrozumiał o co chodzi i nosem nacisnął przycisk z napisem “Snickers”. We
wnętrzu robota coś zaczęło się dziać a stalowe ręce zwolniły uścisk. Android zatrząsł się, a w jego ustach
pojawił się batonik. 

Uwolniona trójka zaczęła uciekać. Ociężałe roboty z trudem mogły nad nimi nadążyć. Drobni i gibcy
gimnazjaliści schowali się między gęstą siecią rur. Zbyt duże roboty nie mogły ich tam dosięgnąć. Kobieta-
android pochwyciła jedną z rur i z łatwością ją wygięła robiąc ogromne wrażenie na uczniach. Nagle rura pękła a
silny strumień wody uderzył w robota i powalił go na ziemię. Słychać było dźwięk spięcia elektrycznego, po
czym robot znieruchomiał. Zwarcie sprawiło, że ręka androida odłączyła się od reszty i zaczęła pełzać jak
najdalej od wody.

Widząc to Morten podszedł do rury i ścisnął ją tak mocno, że się spłaszczyła a woda przestała się lać. Prawa
ręka Mortena zaczęła zamieniać się w przegubowego robota przypominającego dżdżownicę. Uczniowie zaczęli
przemieszczać się jak najgłębiej aby stalowy potwór ich nie dosięgł. Następnie wyszli na szczyt metalowego
zbiornika. Cały czas dyskutowali jak wybrnąć z tej beznadziejnej sytuacji. 

Nagle Felix przypomniał sobie o zegarku od taty, którym mógł wezwać pomoc. Szybko go zdjął i scyzorykiem
rozbił szybkę a wyświetlacz zaczął błyszczeć na czerwono. Net stwierdził, że to nie pomoże, bo to
pomieszczenie było ekranowane i żaden sygnał nie mógł się wydostać. W międzyczasie próbowali namówić
Mortena, aby ich wypuścił. Tymczasem z pozostałych części powstał kolejny, mniejszy robot-pająk, który zaczął
się wspinać na metalowy zbiornik, na którym siedzieli gimnazjaliści.

Felix wyciągnął z plecaka scyzoryk z metalową piłką do metalu i w minutę wypiłował otwór w jednej z rur, tak,
że strumień wody trysnął na Mortena. Robot przesunął się, lecz Felix piłował dalej i po chwili woda lała się we
wszystkich kierunkach. Niestety ich radość szybko ustała, gdyż ktoś wyłączył dopływ wody. 

Mniejszy robot pająk wspinał się w górę. Felix wyjął sok w kartonie i zaczął tryskać w kierunku robota. Trafił
go i jedno z jego odnóży stało się bezwładne. Niestety drugie odnóże pochwyciło Nikę za kostkę. Felix chwycił
metalową kratkę i zaczął tłuc nią w korpus pająka, z którego po chwili zaczął unosić się dym, lecz uchwyt na
nodze Niki stawał się coraz mocniejszy. Chłopaki chwycili szczypce i próbowali je rozewrzeć, lecz
bezskutecznie. Felix wyjął pióro, wsadził je w metalowe szczypce i wylał do środka atrament. Zaiskrzyło i
uchwyt się rozluźnił. Nika była wolna. Felix kopnął robota, który spadł prosto do kałuży. Morten warknął ze
złością i rozpoczął kolejną transformację.

Tymczasem Net i Felix na poczekaniu budowali jakieś urządzenie z części które mieli w plecakach. Net
oznajmił, że jest w stanie na chwilę zawiesić działanie Mortena, tak jak czasem zawiesza się zwykły komputer.
Gdy skończył przygotowania zerknął na dół a tam Morten był już po transformacji i przyjął postać dwóch
robotów o posturze postawnych mężczyzn z głowami pterodaktyli ze szczękami pełnymi ostrych zębów. Net
oznajmił, że jego plan będzie trudny, bo trzeba się podłączyć kablem do robota a teraz są dwa. Postanowili
jednak spróbować.

Aby zawiesić Mortena, program musiałby dostać jakieś zadanie niemożliwe do rozwiązania. Net wpadł na
pomysł, że trzeba mu kazać podzielić jakąś liczbę przez zero. Przypomniał sobie jak Ekierka mówiła, że nie da
się dzielić przez zero. Net napisał zapętlony podprogram wykonujący takie działanie. Aby go wyegzekwować,
trzeba było podejść do robota i prosto w twarz zapytać go która godzina. Po krótkiej kłótni Nika wymusiła, że
ona to zrobi. 

Zeszła na dół a roboty rzuciły się na nią. Nim dobiegły Nika spytała która godzina a roboty znieruchomiały. To
dało trójce przyjaciół 60 sekund na działanie. Felix i Net zbiegli na dół i każdy z nich zajął się jednym robotem.
Felix zaczął wykręcać śruby w kolanie androida. Net wpiął wtyczkę w drugiego robota i przy pomocy
smartphona zaczął coś kodować. Po chwili drugi robot przewrócił się, gdyż Felix pozbawił go nogi i zabrał się
za odkręcanie głowy co zajęło mu tylko chwilę. Głowa robota odpadła i poturlała się parę metrów dalej. 
W końcu minął ich czas, silniki robotów zaczęły pracować. Net już prawie skończył, wystarczyło nacisnąć enter,
lecz telefon wypadł mu z ręki. Uratowała ich Nika, która pochwyciła smartphone i kliknęła, po czym robot
zamarł w bezruchu. Ten drugi, rozczłonkowany przez Felixa nadal był aktywny i włócząc się po ziemi próbował
dorwać trójkę przyjaciół. Ci zaś przy pomocy podręcznej wyciągarki Felixa wspięli się do szybu wentylacyjnego
położonego tuż pod sufitem. Gdy w końcu się wdrapali zrozumieli, że popełnili straszny błąd. Zapomnieli zabrać
książkę prof. Kuszmińskiego. Sytuacja była podbramkowa, nie mogli zejść na dół, gdyż drugi robot, mimo iż
znacznie ograniczony, nadal stanowił śmiertelne zagrożenie.

Felix krzyknął do Niki, że musi użyć swojej super mocy, tej samej przy pomocy której wyjechali w górę stoku
narciarskiego. Nika protestowała, że to nie możliwe, ale po namowach podjęła próbę i przez chwilę wpatrywała
się w skupieniu w wózek. Ten nagle poruszył się i zaczął powolutku zmierzać w ich stronę. Chłopaki
powiedzieli, że musi unieść księgę w powietrzu, bo inaczej wpadnie w ręce Mortena. Nika powiedziała, że takie
rzeczy tylko gdy jest rozzłoszczona. “Żaden problem” odrzekli i zaczęli jej sugerować, że jest zazdrosna o
Aurelię. Nika tak się rozgorączkowała, że księga uniosła się i szybko wleciała do szybu. Felix spakował ją do
plecaka po czym wszyscy ruszyli szybem jak najdalej od Mortena. W końcu doszli do końca wentylacji, która
kończyła się na dachu wieżowca. Była już noc.

Młodzi weszli na dach i po chwili zobaczyli w kratce wentylacyjnej głowę Mortena. Zaczęli uciekać w kierunku
drzwi, lecz nagle stojąca obok skrzynka elektryczna przeobraziła się w robota na trzech długich nogach z
trojgiem długich ramion i stanął im na drodze. 

Morten oznajmił złowrogo, że nie uda im się uciec, gdyż wszystkie urządzenia w tym budynku są przez niego
sterowane. Zza jego pleców wyłonił się pierwszy robot, ten którego wcześniej wyłączył Net. Roboty okrążyły
gimnazjalistów, którzy nie mieli dokąd uciekać. Roboty rzuciły się na nich. Morten chwycił Felixa za szyję tak
że ten zaczął tracić oddech.

Nagle usłyszał grzmot i poczuł wilgoć na policzku. Uścisk na szyi zelżał a Morten wpatrywał się w niebo. W
tym momencie spadła ulewa. Robot spróbował jeszcze biec do szybu, ale w połowie drogi padł na ziemię sypiąc
się iskrami. Pozostałe roboty również nie przetrwały deszczu. 

Nagle nad ich głowami pojawił się latalerz. Otworzył się jakiś właz i nieznana postać zjechała na dach. Okazało
się, że był to tata Felixa. Wszyscy stanęli na okrągłym pomoście, który uniósł się do góry w kierunku spodka. Po
chwili wszyscy siedzieli w kabinie pilota, pełnej ekranów i przycisków. Wtedy pan Piotr włączył niewidzialność.
Spodek zniknął włącznie z ludźmi w środku, którzy mieli teraz wrażenie jakby latali o własnych siłach. Spodek
oddalił się od wieżowca. 

Rozdział 13. Mars

Był Wielki Piątek i z tej okazji lekcje w szkole zostały skrócone. Uczniowie spotkali się na sali gimnastycznej,
gdzie przemówił dyrektor szkoły, pan Juliusz Stokrotka, który oznajmił, że zanim uczniowie będą mogli pójść
do domów, obejrzą krótki film o patronie ich szkoły – prof. Stefanie Kuszmińskim, wybitnym polskim fizyku. 

Stokrotka dodał, że niedawno wyjaśniono zagadkowe okoliczności jego śmierci a w zasobach Muzeum
Narodowego odnaleziono zaginioną część jego bezcennych notatek. Nikt na sali nie wykazywał zainteresowania
tym tematem, włączając w to nauczycieli.

W końcu dyrektor dał znak panu Eftepowi, żeby odpalił film. W tym samym momencie Felix wsunął rękę do
kieszeni i nacisnął jakiś przycisk i podmienił wyświetlany film. Teraz oczom całej szkoły ukazał się film, na
którym widać było szkolną klasę, na środku której siedział pluszowy miś a tyłem do niego stał Marcel. Miś
zawołał “Hej, ty tchórzu”. Marcel odwrócił się i przestraszył. “Jestem wielkim pluszowym mścicielem
wszystkich dzieci” dodał miś a Marcel był przerażony. “Powiedz wszystkim co takiego najbardziej lubisz robić”
– zażądał miś a Marcel jąkając się odpowiedział “Bije słabszych, kradnę różne fajne rzeczy i spuściłem
powietrze z samochodu Stokrotki. Już nie będę, ja się poprawię, mmmamusiu!”. Pluszowy mściciel pogroził
Marcelowi, który po chwili uciekł.

W następnej sekundzie na ekranie pojawił się film o profesorze. Wszyscy na sali siedzieli z otwartymi ustami.
Po chwili gdy ich mózgi przeprocesowały to co właśnie zobaczyły, wybuchły salwy śmiechu. Niektórzy wręcz
tarzali się po podłodze. Marcel uciekł z sali. Felix i Net przybili piątkę mówiąc “Perfekcyjny montaż
komputerowy”. Net puścił oko do Niki oznajmiając, że specjalnie dla niej w całości wyciął z filmu Rubena.

Na środek wybiegł dyrektor oznajmiając, że to problemy techniczne i prosi o spokój. Gdy śmiechy ucichły
przeszli do obejrzenia nudnego półgodzinnego filmu dokumentalnego. Po jego emisji dyrektor zezwolił uczniom
iść do domu.

Trzy dni później w lany poniedziałek do domu Felixa przyjechał Net. Rozmawiali o różnych sprawach. Felix
spytał kolegę jak zakończył się wątek hiszpański między jego rodzicami. Net odparł, że wystawa się nie odbyła a
Pedro wrócił do domu. Dobrze to zrobiło jego rodzicom, gdyż teraz zachowują się jakby mieli dwadzieścia lat.
Po chwili do domu Felixa przyszła Nika. 

Trójka przyjaciół widząc ojca Felixa i ojca Neta siedzących na kanapie, przysiadło się do nich. Oglądali
transmisję z Marsa. Sześciokołowy łazik w żółwim tempie przemierzał czerwoną planetę. Tata Felixa
powiedział, że jakaś polska firma podpisała kontrakt z NASA na analizę marsjańskich zdjęć. Są tylko
wątpliwości co do podpisu prezesa, który podpisał się jako James Bond. Chodziło o firmę Vidoktor. Net z
Felixem wymienili porozumiewawcze spojrzenie. 

Na ekranie widać było jak łazik podjechał do przeszkody w postaci głazu. Próbując go pokonać robot
zabuksował w piachu i zsunął się w dół stoku. Widzowie z uwagą śledzili każdy jego ruch. Net oznajmił, że to
koniec misji za miliard dolarów. W tym samym momencie odezwały się telefony pana Piotra i pana Marka. Obaj
wyszli i stanęli daleko od siebie tak żeby nie usłyszeli swych tajnych rozmów. 

W tym samym czasie ich synowie zorientowali się, że pan Polon zrobił tego robota, a pan Bielecki napisał kod
nim sterujący. Net wpadł na pomysł, że mogliby im pomóc. Głośno mówili co możnaby w takiej sytuacji zrobić.
Nawet Nika spróbowała użyć swych magicznych mocy. Przez chwilę wpatrywała się w ekran, ale łazik ani
drgnął. Uznali, że nic nie mogą zrobić i udali się na górę do pokoju. 

Przez okno zobaczyli czarnego bentlay’a parkującego u nich na podjeździe. Wysiadł z niego starszy mężczyzna
podpierający się laską. Był to Jakub Rozner, minister spraw specjalnych. Razem z nim wysiedli kierowca i
sekretarz. Kilka chwil później słychać było, że idą na górę. Młodzi nerwowo wyczekiwali. Minutę później
minister i jego ludzie byli w pokoju Felixa. Wręczył gimnazjalistom 3 czerwone pudełka. 

“Za zasługi dla ojczyzny i świata, dla nauki i bezpieczeństwa międzynarodowego. Wreszcie za odwagę,
pomysłowość i solidarność, w imieniu prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej odznaczam was Orderem
Dobromira.”

Otworzył pierwsze pudełko i wyjął z niego stalowy order w kształcie trybu i przypiął go do bluzy Niki. Chwilę
później odznaczył Neta i Felixa. Przyjaciele podziękowali. Wręczenie orderów nie mogło mieć oficjalnej
ceremonii, gdyż dotyczyło ściśle tajnego projektu. Minister jeszcze raz pogratulował i zanim opuścił pokój
dodał, że ministerstwo założyło dla każdego z nich konto, na które przelało pewną sumę pieniędzy i będą mogli
z nich skorzystać po ukończeniu 18 lat.

Nagrody te dostali za odzyskanie bezcennej książki prof. Kuszmińskiego. Net wyjął laptopa i opowiedział
wszystko Manfredowi. Nagle słychać było z dołu okrzyki radości. Zobaczyli jak ojcowie Feliksa i Neta ściskają
się. Łazik uwolnił się i jechał dalej przez marsjańską pustynię. Na pytanie jak to zrobił, pan Piotr odpowiedział,
że robot zwyczajnie podskoczył. Nie miał pojęcia jak to zrobił. Felix i Net spojrzeli na Nikę, która uśmiechnęła
się.

Podstawowe informacje o bohaterze


Felix Polon – bohater cyklu Rafała Kosika Felix, Net i Nika – ma 13 lat. Obecnie jest uczniem
Gimnazjum im. prof. Stefana Kuszmińskiego. Mieszka i uczy się w Warszawie. Jego tata jest
inżynierem – wynalazcą, konstruktorem, zaś mama – dyrektorem marketingu w bardzo dużym banku.
Ma psa Cabana, z którym jest bardzo związany. Dom Polonów stał przy ulicy Serdecznej, na
przedmieściach Warszawy. To stary, piętrowy budynek ze spadzistym dachem, z werandą, ogrodem i
dużym garażem. Mieszkała z nimi babcia Lusia.
Charakterystyka zewnętrzna
Felix jest chłopcem szczupłym, o jasnych włosach i piwnych oczach. Ubierał się często w niebieskie
jeansy i sweter.

Charakterystyka wewnętrzna
Bardzo szybko zaprzyjaźnił się z nowymi uczniami, a szczególną paczkę stworzył z Netem i Niką.
Często w soboty zapraszał ich na seanse filmowe, podczas których zajadali przysmaki babci Lusi. Felix
interesował się informatyką (uważnie przyglądał się czynnościom nauczyciela, pana Eftepa), choć
komputery nie były jego mocną stroną. Po ojcu odziedziczył umiejętność konstruowania urządzeń czy
przeróżnych nowoczesnych gadżetów, m.in. „negatywki” dla niegrzecznych dzieci, mechanicznego
psa, kieszonkowe solarium, mikrohelikoptera, mikromyśliwiec do zwalczania komarów czy
samojezdną golarkę. Jego pokój przypominał mały warsztat: oprócz zwykłych przyborów szkolnych i
podręczników, znajdowały się tam wiertarka, lutownica, szlifierka i kuferek z narzędziami. Był typem
majsterkowicza: sprytny, zdolny i pomysłowy. Bardzo związany ze swoją rodziną, dużo czasu
przebywał ze swoim ojcem: „jesteśmy rodziną, musimy myśleć o sobie” – wyznał kiedyś ojcu (rozdział
5.). A kiedy znaleźli skrzynię w lochach budynku Mexportu, przyznał: „ale najpierw znajdziemy to, co
należy do naszej rodziny”. Na Wigilię przygotował swojej babci prezent: odnalazł skradziony przed
laty pierścionek z rubinem.

Ocena bohatera
Felix jest bardzo spokojnym, zrównoważonym, uczynnym i mądrym chłopcem. Myśli racjonalnie i
rzeczowo, mocno stąpa po ziemi. Można na nim polegać. Jest przygotowany na każdą ewentualność.
Doskonały kandydat na przyjaciela. 

Podstawowe informacje o bohaterze


Net Bielecki jest uczniem I klasy gimnazjum warszawskiego. Pochodzi z zamożnej rodziny. Mieszka z
rodzicami na najwyższym piętrze dwudziestopiętrowego apartamentowca w Centrum. Mieszkanie
jest nowocześnie urządzone, z przeszklonym pawilonem na ostatnim piętrze (z trawnikiem i ogrodem
na dachu wieżowca). Pokój Neta przypomina bardziej pracownię komputerową niż zwykłe
pomieszczenie nastolatka. Pełno w nim urządzeń i kabli.

Charakterystyka zewnętrzna
Net to wysoki i chudy jak tyczka chłopiec. Mówią na niego „chudzielec”. Na rozpoczęcie roku
szkolnego ubrany był w luźne bojówki, z łańcuszkiem zwisającym przy pasku, w wytartej brązowej
bluzie z kapturem. Miał włosy ciemnoblond. Nosił jaskrawożółte okulary.

Charakterystyka wewnętrzna
Doskonale rozumie się z Felixem i Niką. Jest bardzo pomysłowy, ma ścisły, logiczny umysł. Net przejął
po ojcu (a właściwie podkradł) program komputerowy „Manfred” (tata Neta, Marek Bielecki,
uczestniczy w międzynarodowym programie ds. skonstruowania sztucznej inteligencji „AI” do
codziennego zastosowania, m.in. do inteligentnego sterowania sygnalizacją świetlną w całym
mieście). Nie lubi swojego imienia. Planuje studiować archeologię, pasjonuje się filmami z Indianą
Jonesem. Jako jedyny w klasie zalicza test z informatyki. Sympatyzuje z Niką. Nosi ze sobą plecak z
małym laptopem, starym telefonem komórkowym (wszystko „zahasłowane” i ulega destrukcji w
przypadku kradzieży). Potrafi zdezorganizować pracę szkoły w pierwszy dzień nauki (z
wykorzystaniem swojego komputera włączył dzwonek na lekcję). Z powodu niezrozumienia zabawnej
sytuacji z „Manfredem” zostaje zdiagnozowany przez szkolnego lekarza na osobę z łagodną formą
rozdwojenia osobowości. Jest bardzo dowcipny – kiedy babcia Lusia proponuje kolejną porcję
pierników, odpowiada: „Wszystkie babcie muszą być opłacane przez dentystów. Już czuję, jak psują
mi się zęby” (rozdział 4.).

Ocena bohatera
Net to doskonały kolega i przyjaciel. Ma szalone pomysły, jest życzliwy i oddany. Można na nim
polegać. Budzi sympatię. 

Podstawowe informacje o bohaterze


Nika to 13-letnia uczennica klasy Ia gimnazjum w Warszawie, współtowarzysz przygód Felixa i Neta.
Rodzice Niki nie żyją (jej mama zmarła, kiedy dziewczyna miała sześć lat, a tata zmarł 2 lata temu; jak
mówiła – jej tata był akwizytorem). Utrzymywała się z renty (ukryła fakt śmierci ojca, nie tylko przed
urzędem, ale i swoimi przyjaciółmi). Mieszkała w starej kamienicy, w skromnym małym mieszkanku
(rozdział 3.) na warszawskiej Pradze. Jedynym przedmiotem „nowoczesnym” w jej mieszkaniu była
stara lodówka.

Charakterystyka zewnętrzna
Miała rude włosy i była drobną, szczupłą dziewczyną. Dopóki nie spotkała św. Mikołaja, chodziła
bardzo skromnie ubrana, choć schludnie i czysto. W prezencie od Mikołaja dostała nową kurtkę
zimową z białym futerkiem na kołnierzu, kapturze i mankietach. Na obóz w górach wzięła ze sobą
stare, niemal „zabytkowe” narty, należące do jej dziadka. Net nazwał je „drewnianymi deskami”, a
Felix: „wyglądają, jakby należały do człowieka z Cro-Magnon” (rozdział 7.).

Charakterystyka wewnętrzna
Poza Felixem i Netem nie miała innych bliskich sobie osób. Stwierdziła: „jesteście moimi najbliższymi
przyjaciółmi. Właściwie to poza wami nie ma nikogo, żadnej rodziny”. W rozmowie z Hieronimem, po
przygodzie z gnomem, wyjaśniła, że udało im się znaleźć strażnika skarbu Świętopełka tylko dlatego,
że nie chcieli robić tego z chciwości, a jedynie z ciekawości. Miała wyjątkowe zdolności
telekinetyczne, umiejętność przewidywania i przeczuwania sytuacji (intuicja). Potrafiła poruszyć na
odległość robota na Marsie (rozdział 13.), wjechać na nartach pod górkę czy oswoić niedźwiedzia, by
móc się przespać w jego gawrze (rozdział 7.). Była rozsądna, potrafiła sama organizować swoje życie
domowe i mądrze gospodarzyć pieniędzmi z renty. Ukrywała przed przyjaciółmi, że była sierotą i
mieszkała sama.

Ocena bohatera
Jest bardzo lojalna wobec swoich przyjaciół. Oddana, dzielna, pomocna i życzliwa. Doskonały
przyjaciel i powiernik tajemnic. 

Manfred - sztuczna inteligencja. Stworzony przez ojca Neta, dokończony przez chłopca. Steruje
sygnalizacją świetlną w Warszawie. Towarzyszy głównym bohaterom w przygodach podłączony do
tabletu Neta. Jego fizyczna forma znajduje się w warszawskim ratuszu. Od mikołaja dostał robota,
który pełni funkcję jego ciała.

Elementy świata przedstawionego

Czas akcji
W powieści nie ma żadnej konkretnej informacji o czasie narracji. Pojawiają się jednak sygnały, na
podstawie których da się mniej więcej ten czas określić. Oto np. babcia jednego z bohaterów,
sanitariuszka z czasów powstania warszawskiego. W rozdziale piątym, „Skarb babci Lusi”, wnuczek
oznajmia, że powinna mieć teraz prawie osiemdziesiąt lat. W czasie wybuchu powstania miała
kilkanaście (rozdział 4.), mogła zatem urodzić się w latach 20. XX wieku. Zatem, prosty rachunek
wskazuje na początek XXI wieku (książkę wydano w 2004 r.), tym bardziej, że Net w rozmowie z
rodzicami mówi: „zresztą mamy dwudziesty pierwszy rok” (rozdział 6.). Wiadomo też na pewno, że
bohaterowie są uczniami współczesnego gimnazjum warszawskiego. Można zatem z całą pewnością
przyjąć, że czas akcji to przełom wieku XX i XXI wieku. Trzeba jednak pamiętać, że powieść Rafała
Kosika jest z gatunku fantastyki naukowej, w związku z tym pozornie ma się wrażenie, że akcja dzieje
się „tu i teraz”, we współczesnej, nowoczesnej Warszawie. Mamy jednak do czynienia (podobnie jak
u Lema) z daleko wysuniętą w przyszłość rzeczywistością i zagrożeniami wynikającymi z rozwoju
sztucznej inteligencji.

Miejsce akcji
Wszystkie wydarzenia mają miejsce w Warszawie – ulice i obiekty stolicy oraz pomieszczenia
Gimnazjum im. prof. Stefana Kuszmińskiego. W czasie ferii zimowych uczniowie wyjeżdżają na obóz
narciarski do Zakopanego. Wprawdzie akcja nie przenosi się w światy pozaziemskie, ale jest
wzmianka o Marsie i możliwościach podróżowania międzyplanetarnego za pomocą Latalerza.

Bohaterowie
Świat bohaterów jest bardzo bogaty i zróżnicowany. Z jednej strony są to przedstawiciele świata ludzi
(środowisko szkolne, naukowcy, rodziny głównych bohaterów, wojsko) oraz roboty, maszyny,
androidy – słowem, istniejący równolegle i ingerujący w losy człowieka świat fantazji naukowej, m.in.
pomagający trójce tytułowych bohaterów program komputerowy, „Manfred” oraz czołowy
antybohater, „Morten” – program sztucznej inteligencji, okradający banki, ukrywający się pod mylącą
nazwą „Gang Niewidzialnych Ludzi”.
Tytułowymi bohaterami powieści są uczniowie gimnazjum: szczupły, jasnowłosy Felix Polon (przez „x”
na końcu, jak mawiał), wysoki i chudy jak tyczka Net Bielecki oraz rudowłosa Nika Mickiewicz. Obok
tej trójki głównych bohaterów występują inni uczniowie, m.in.: rywalka Niki, Aurelia, podejrzliwy
Lambert, zaprzyjaźniony z chłopcami Oskar, najwyższy w klasie Lucjan, Marcel i Ruben – postrach
szkoły oraz nauczyciele gimnazjum, m.in.: dyrektor szkoły – Juliusz Stokrotka, nauczyciel biologii –
Zenon Butler, nauczyciel fizyki – Antoni Czwartek, nauczyciel informatyki – Jerzy Wierszewski zwany
„Eftepem”, polonistka – Jolanta Chaber (wychowawczyni klasy), matematyczka – Cecylia Bąk
(sympatia dyrektora), historyk – pan „Cedynia” (to jego przezwisko). Bohaterami epizodycznymi, choć
też ważnymi, są inni pracownicy szkoły: szkolna bibliotekarka – Michalina Małolepsza, zwana
„Bukwą”, stróż nocny – pan Sylwester, szkolny lekarz – Stefan Jamnik, szkolna sprzątaczka – Aldona
Pumpernikiel oraz wróżka, jasnowidz madame Josephine.

Narrator
W związku z tym, że utwór Rafała Kosika jest klasyczną powieścią, narrator przyjmuje postawę
obiektywnego, wszechwiedzącego obserwatora zdarzeń. Relacjonuje przebieg fabuły w 3. osobie
liczby pojedynczej, zachowując formę czasu przeszłego. Pod koniec utworu, podczas finałowej
rozmowy trójki głównych bohaterów, Nika oznajmia: „Ale czasem sobie myślę, że historia, taka jak
nasza, nie mogła się wydarzyć naprawdę”. Czuję się trochę, jakbym była bohaterką jakiejś książki”. Na
to Felix: „Wszystko wokół nas jest zupełnie realne (…). Myślisz, że byłoby realne, gdybyśmy byli tylko
postaciami z książki?”. Te zaskakujące słowa, wypowiedziane przez fikcyjnych przecież bohaterów,
zmieniają relację czytelnik – fikcja literacka. Tak się dzieje podczas lektury tej książki: przez
pierwszych kilkadziesiąt stron narrator tak prowadzi czytelnika, że ma się wrażenie autentyczności, a
rzeczywistość książki jest zwykłym odzwierciedleniem codziennego życia (odtworzenie realnych
zjawisk i rządzących nimi praw, zwykłych codziennych czynności człowieka). W pewnym momencie
realizm ten rozmywa się – czytelnik, konkretyzując świat przedstawiony, traci grunt pod nogami.
Dzięki sprytnemu zabiegowi narracyjnemu, przestaje być pewny, czy to, co się dzieje, jest tylko w
książce. Ze zdumieniem zauważa, że fikcja staje się prawdą. Doskonale wybrzmiało tu zagrożenie,
jakie niesie ze sobą, dla ludzkiej egzystencji, rozwój cyfryzacji i technologizacja. Istotny jest tu finał:
zwycięża człowiek i najwyższe wartości, jakimi są: dobro, przyjaźń, zaufanie i współpraca.

Problematyka utworu
Geneza
Warto wysłuchać wywiadu z Rafałem Kosikiem „Czy młodzież naprawdę nie czyta książek?” z
10.05.2019 r., zamieszczonego na autorskiej stronie pisarza. Autor ujawnia tam m.in. to, że sam dużo
czyta, a inspirację czerpał z książek czytanych synowi oraz z kontaktów z dziećmi swoich znajomych.
Wyznaje, że chce tworzyć książki zabawne i mądre, ale i nienachalne, z treścią niewypowiedzianą
wprost, by pobudzić czytelnika do myślenia i samodzielnego wyciągania wniosków. Od dawna
interesował się fantastyką naukową, dzięki czemu stworzył cykl serii przygód Felixa, Neta i Niki.

Wątek główny
Główną oś fabularną tworzy ciąg przygód trójki przyjaciół: Felixa, Neta i Niki. Chcą odkryć tajemnicę
„Gangu Niewidzialnych Ludzi”. Wykorzystują do tego nie tylko zbudowane między sobą przyjacielskie
relacje, ale i wiedzę z zakresu szeroko pojętych nauk przyrodniczych, z robotyką na czele. Szczególnie
uaktywnia się tu Net, który dzięki programowi komputerowemu „Manfred”, stworzonemu przez ojca
oraz swojej ogromnej wiedzy matematycznej i informatycznej, przy współpracy Felixa i Niki, odkrywa
tajemnicę „GNL”.

Wątki poboczne
Fabuła książki obfituje w wątki poboczne i epizodyczne. Dzięki temu świat głównych bohaterów jest
bogaty, różnorodny i intrygujący.

Szkoła. Oprócz wątku Marcela i Rubena, starszych uczniów, będących postrachem gimnazjum (choć
są to wymuszenia, kradzieże, przemoc psychiczna i fizyczna, to bohaterowie ci są przez autora
„piętnowani” i tendencyjnie ośmieszani: Marcel jest wysoki, chudy, z krzywymi zębami, słabo się
uczy, zaś Ruben – bardzo niezdarny, specyficznie porusza się jak kaczka), gimnazjum prezentowane
jest w bardzo pozytywnym świetle. Po zajęciach szkoła oferuje szerokie spectrum kół
zainteresowania, a biblioteka szkolna na tyle dobrze wyposażona jest w księgozbiór popularno-
naukowy, że główni bohaterowie często tam zaglądają. Uczniowie uznają za niezwykle ciekawe lekcje
z fizyki i biologii (szczególnie spodobały się im dodatkowe zajęcia z nauczycielem biologii, p.
Butlerem, nazywanym przez Nikę „Obleśniakiem”). Na zajęcia z informatyki Net na pewno nie
zgłosiłby się, bo, jak twierdzi, wyrzuciliby go za ataki śmiechu (tak był dobry z tej dziedziny).

Ojcowie Neta i Felixa. Doskonali informatycy, pracownicy naukowi, odkrywcy. Odgrywają ogromną
rolę w przygodach dzieci (ojciec Felixa oddaje synowi swój „warsztat naukowy”, urządzony w piwnicy
oraz przychodzi z pomocą w finale książki).

Nika. Sierota, jak się później okazuje, o nadzwyczajnych zdolnościach paranormalnych: kiedy się
zdenerwuje, potrafi przesuwać przedmioty. Jej umiejętność intuicyjnego wyczuwania sytuacji i
przewidywania (jak określa Nika to „intuicja kobieca”) jest bardzo pomocna. Z biegiem fabuły,
koledzy odkrywają kolejne tajemnice jej życia. Jest sympatią Neta.

Marcel. Podczas Wielkopiątkowej uroczystości w sali gimnastycznej zamiast filmu o patronie, fizyku,
profesorze Kuszmińskim, Felix, na oczach całej społeczności szkolnej, zdemaskował szkolnego
„bandytę”. Dzięki sprytnemu montażowi komputerowemu nie tylko ośmieszył kolegę, wmontowując
do kadru zwykłego pluszowego misia jako „mściciela”, ale i definitywnie zakończył niechlubną
„karierę” chłopca w szkole.

Przyjaźń. Na czoło wysuwa się motyw relacji między trójką głównych bohaterów. Narrator
wielokrotnie określa ich mianem „przyjaciele”. Bardzo szybko nawiązali ze sobą kontakt, tworząc
niezwykle zgraną paczkę. Pomagają sobie, odwiedzają się, wspólnie oglądają filmy, mogą na siebie
liczyć, mają do siebie ogromne zaufanie: „wiem, że przyjaciół się nie opuszcza” – mówi Net. Kiedy
indziej Felix komentuje decyzję wyboru botaniki na zajęcia dodatkowe: „jak się męczyć, to wspólnie”.
Na koniec książki Nika stwierdza: „Zobaczcie, ile zrobiliśmy przez pół roku”, a Felix dodaje:
„Pomyślcie, czego dokonamy wspólnie (…), jeśli tylko naprawdę się postaramy”. Podnoszą wysoko
kubki z czekoladą, stukają się nimi, w geście braterstwa i wypijają słodki napój bez konkretnego
toastu.

Walka ze złem. Tym złem jest oczywiście „Morten”, program, który uosabia wszelkie zagrożenia ze
strony sztucznej inteligencji. Jest nie tylko groźny, niebezpieczny i nieobliczalny, ale potrafi myśleć i
wnioskować, znać myśli człowieka i przewiduje ludzkie reakcje. Jest wyraźnym ostrzeżeniem przed
niekontrolowanym rozwojem technologii komputerowej i cyberprzemocą.

Nowoczesna futurystyczna technologia. To świat cybernetyki: ściągawki do prac klasowych, maszyny


latająco-szpiegujące, buty na „hopsasach”, „penetrator”, cybermucha, aparat do gaszenia zapałek,
roboty (graficzne prezentacje tych wynalazków znajdują się na okładkach, wewnątrz książki). To świat
fascynujący, a jednocześnie budzący przerażenie. Nasuwa się pytanie: jak daleko może posunąć się
ingerencja sztucznej inteligencji w codzienność człowieka, w jego funkcjonowanie, prywatność,
niezależność, suwerenność i możliwość samodzielnego decydowania o swoim losie i dokonanych
wyborach?

Humor. Wątki przepełnione grozą i niebezpiecznymi sytuacjami przeplatają się ze zdarzeniami


prowokującymi do uśmiechu i dającymi chwilę wytchnienia w dynamicznie rozwijającej się akcji.
Zabawny jest wątek pana Sobolaka, właściciela nowego poloneza (w książce nazwy marek
samochodów pisane są wyjątkowo wielką literą, w niezgodzie z zasadami ortografii, ale autor w
przypisie do 1. rozdziału zastrzega sobie prawo do złamania tej zasady ze względu na wrodzoną
miłość do motoryzacji i pewną krnąbrność). Ten polonez Sobolaka ma się nijak do alfy romeo mamy
bądź land rover taty Felixa czy wynalazków i rozwiązań technicznych, z możliwością poruszania się w
przestrzeni międzyplanetarnej włącznie (sonda na Marsa). Poza tym, co jakiś czas, w formie dygresji,
narrator zdaje relację, ni stąd, ni zowąd, o tym, co robi pan Sobolak ze swoim samochodem: ciągle go
myje, przegląda, chroni przed deszczem, śniegiem, słowem – traktuje samochód jak małe dziecko,
pieszcząc je, gładząc i doglądając. Inna satyryczna sytuacja zdarzyła się w pierwszym dniu pobytu w
szkole. Marcel, zabierając Felixowi jego kieszonkowe (10 zł), nazwał go „Milky”. Za chwilę, od innego
kolegi dowiedział się, że „Milky” oznacza najmłodszego rocznikiem ucznia, z „mlecznymi zębami”
jeszcze. Zabawną i pełną humoru postacią jest też babcia Felixa, Lusia, zadbana starsza pani.
Doskonale gotuje i przy każdej nadarzającej się okazji częstuje dzieci swoimi wypiekami i smacznym
obiadem. Posługuje się zdrobnieniami typu: moje skarbeńki, kapuśniaczek, zupka, ziemniaczki.
Przyjaciele Felixa mają z nią trochę kłopotu, bo ciągle chce ich zdrowo dożywić i podkarmić, zamiast
chipsów i słodyczy. Z kolei pies sąsiadów Felixa, o imieniu Wyziew, miał tak nieświeży oddech, że
„zeza można było dostać”, a na przerwach uczniowie chętnie zaglądali do kawiarni o znaczącej
nazwie „Zbędne kalorie”.

Zhumanizowanie świata komputerów (element retardacji)


W powieści Rafała Kosika dynamizm akcji zostaje opóźniony i zwolniony wprowadzeniem elementów
retardacji fabularnej (zwiększenie napięcia u czytelnika poprzez opóźnienie bądź zatrzymanie akcji
utworu). Z jednej strony, powieść staje się w ten sposób bliska młodemu czytelnikowi (mówi o
obrzędach rodzinnych, utrwalonych w tradycji oraz emocjonalnym związku Polaków z przeszłością,
szczególnie wojenną), z drugiej – jest wyraźnym zaakcentowaniem, że mimo rozwoju techniki nic nie
jest w stanie zastąpić człowieka i jego bogatego życia wewnętrznego.
Babcia Lusia. Wprowadza do książki wątek historyczny, wydłużając czas fabularny. Opowiedziała
dzieciom pewną historię z czasów II wojny (rozdział 4.). Otóż, Niemcy, wycofując się z miasta,
rabowali domy. Z jej mieszkania wykradli m.in. złoty pierścionek z rubinowym oczkiem, bardzo cenny
ze względu na znaczenie sentymentalne – należał do jej rodziny od pokoleń. Ta sprawa na chwilę
pozostaje bez echa, ale zupełnie niechcący główni bohaterowie znajdują zagubioną skrzynię ze
skarbami, z pierścionkiem włącznie. Felix robi babci niespodziankę – podczas Wigilii wręcza jej małą
paczuszkę: „przeleżał pod ziemią sześćdziesiąt lat. To najpiękniejszy prezent, jaki kiedykolwiek
dostałam” – stwierdza na koniec babcia (rozdział 6.). Wątek babci Lusi ciekawie i bez nachalności
historycznej na moment zatrzymuje czytelnika „tu i teraz”, kontrastując zimny i bezduszny świat
komputerów z ludzką wrażliwością i empatią.
Mikołaj. Kolejny przykład zhumanizowania świata sztucznej inteligencji i jednocześnie wprowadzenie
w świat fantazji baśniowej (element fantasy). W Wigilię samotną Nikę odwiedza św. Mikołaj – ten
„najprawdziwszy” (nie było komina, więc „wszedł przez kontakt”), z okrzykiem na ustach: „ho, ho,
ho…”, z reniferami i długa brodą. Odwiedził ją, bo – jak stwierdził – jest to sytuacja wyjątkowa (czy
Mikołaj wiedział o samotności Niki i jej nieżyjących rodzicach? a może to wyobraźnia bohatera?) oraz
wyjątkowa jest sama dziewczyna (jej zdolności?). Dostała w prezencie nową zimową kurtkę z białym
futerkiem. Już więcej nie będzie marzła podczas zimy. Mikołaj zabrał ją na przejażdżkę saniami.
Widziała z góry wstęgę Wisły, plac Zamkowy, warszawską Starówkę, hotel Marriott i Pałac Kultury:
„poczuła też, że znów zaczyna w niego wierzyć, a właściwie… to przecież wierzy już całkowicie”.
Poczuła nareszcie to, co nie było jej dane: podczas Świąt Bożego Narodzenia nie była sama. Po
przeczytaniu tego fragmentu każdy niedowiarek uwierzy w św. Mikołaja.
Tradycje i obrzędy. Obchodzenie świąt jest dla dziecka niezmiernie ważnym elementem
wychowującym. Pomaga mu utożsamić się z rodziną. To wtedy czuje się ono bezpieczne i w sposób
szczególny zintegrowane z najbliższym sobie środowiskiem. W powieści Kosika znalazło się więc
miejsce na opis obrzędów bożonarodzeniowych, z wigilijnym karpiem, prezentami (trochę
nietypowymi, bo choć mama Felixa otrzymała naszyjnik, szal i płytę z piosenkami Diany Krall,
współcześnie żyjącej kanadyjskiej piosenkarki jazzowej, to tata ucieszył się niezmiernie z tunelowego
miernika zakrzywienia fal grawitacyjnych), choinką i św. Mikołajkiem („Felix raczej nie wierzył w
Świętego Mikołaja, ale kamery zainstalował na wszelki wypadek” – rozdział 6.) oraz kolędami, np.
„Gdy śliczna panna” czy piosenką „Jingle Bells”. Jest też okres przed Wielkanocą, a szczególnie Wielki
Piątek, w którym zdarzyło się coś szczególnego, cudownego wręcz (jak przystało na ten dzień w ujęciu
teologicznym).

Kompozycja utworu
Utwór rozpoczyna się prologiem. To sytuacja napadu na bank: trzech mężczyzn w niebieskoszarych
kombinezonach obezwładnia panią Lucynę, sprzątaczkę. Odebrano jej kartę magnetyczną do
wszystkich pomieszczeń i włamano się do skarbca. Treść prologu zapowiada na pewno wątek
sensacyjno-kryminalny, ale nie ma żadnej wzmianki o zjawiskach paranormalnych i fantastycznych.
Wprowadzenie prologu jest mocnym uderzeniem fabularnym, trochę mylącym, ale na pewno
poprzedzającym właściwy przebieg wydarzeń. Czytelnik będzie bardzo zaskoczony rozwojem akcji.
Kolejne rozdziały (a jest ich 13) rozwiązują zagadkę tajemniczego napadu z prologu. Układ fabularny
odpowiada klasycznej budowie prezentowanych wydarzeń. Po ekspozycji (rozdział 1. „Pierwszy dzień
w szkole”) z prezentacją bohaterów i wprowadzeniem w problematykę utworu, następuje zawiązanie
akcji (rozdział 2. – „Megakorek”). Kolejne części (rozdziały 3–8) to rozwój akcji, prowadzący do
punktu kulminacyjnego (rozdział 9. – „Niepokojące odkrycia”) i nagłego zwrotu akcji (rozdziały 10-12).
Ostatni rozdział (13.) pt. „Mars” jest zamknięciem fabuły.

Gatunek literacki
Utwór Rafała Kosika jest na pewno powieścią fantastyczno-naukową. Trudno jednak jednoznacznie
określić, czy jest to typowe science-fiction, ponieważ fabuła takich utworów osnuta jest wyłącznie na
przewidywalnych osiągnięciach nauki i techniki, z ich wpływem na życie człowieka, ale bez
elementów cudowności. A w powieści Kosika są zdarzenia ze świata baśni. Oto np. na stoku
narciarskim w Zakopanem (rozdział 7., „Tajemnice Niki”) dziewczyna nagle znika przy zjeździe na
nartach. Okazuje się, że nie tylko w magiczny sposób „teleportowała się” w niezgodzie z prawami
fizyki, to dodatkowo schroniła się w gawrze z dzikim białym niedźwiedziem. Trójka przyjaciół
odwiedza także wróżkę, jasnowidza, madame Josephine, która wyczuwa cudowną moc Niki. A
rozdział 3., pt. „Szkoła, w której straszy” jest na pograniczu delikatnego horroru. Wszystkie te
elementy upoważniają do tego, by powieść Kosika uznać za gatunek fantasy.
Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi to pierwsza część cyklu o przygodach przyjaciół. Liczy
on obecnie (2019) piętnaście części.

Adaptacja
Powieść Rafała Kosika doczekała się adaptacji filmowej (2012). Wydana została również w języku
litewskim, węgierskim i czeskim.

Plan ramowy
1. Spotkanie w nowej szkole i pierwsze plany.
2. Zamieszanie z sygnalizacją uliczną w Warszawie.
3. Kwatera na strychu.
4. Klasowa wycieczka do zamku na Kociej Skale.
5. Wspomnienia babci Lusi.
6. Ferie w Zakopanem.
7. Ujawnienie się „Manfreda”.
8. Walka o życie.
9. Zbawienny deszcz.
10. Przyjaciele uratowani. 

You might also like