You are on page 1of 6

Droga Krzyżowa Miasta Poznania – Ostrów Tumski, Śródka – 3 marca 2022

(g. 18.00 Msza św, 18.30 nabożeństwo)


Na dobry początek Wielkiego Postu
Rozpoczęcie
Rozpoczynamy naszą drogę krzyżową miasta Poznania – drogę krzyżową na dobry początek
Wielkiego Postu. Ma ona nas rozbudzić do dobrego przeżycia tego świętego okresu pokuty.
Czterdzieści najbliższych dni to czas darowany nam przez dobrego Boga. Czas, w którym ma się coś
w nas przemienić. I dlatego nie wolno go zmarnować.
Będziemy – po raz pierwszy w tym roku – stawiać nasze stopy po śladach, które pozostawił niosący
swój krzyż nasz Mistrz. Mimo że od Jego drogi krzyżowej upłynęło dwa tysiące lat, to Jego ślady są
stale ciepłe, są stale zdumiewająco świeże. Wstępując w te ślady, możemy naprawdę spotykać w nich
Jego.
Po ulicach Ostrowa Tumskiego i Śródki będziemy obnosić drzewo krzyża. Nie jako dwie belki, które
niewiele mówią dzisiejszemu światu. Ale jako mistyczne źródło życia, za którym tęskni zabijający się
świat. Chcemy ten świat zanurzać w miłości wypływającej z krzyża, upraszając tak dramatycznie
potrzebny dar pokoju.
Stacja I Pan Jezus na śmierć skazany
Bóg staje przed ludzkim sędzią. Sędzia świata jest sądzony przez tego, który sam będzie kiedyś
sądzony. Ta scena z owej sali sądowej, urządzonej w miejscu zwanym po grecku lithostrotos, a po
hebrajsku gabbata, jest wstrząsająca do głębi. Jak pokorny jest Boży Syn! Jak bardzo Bóg nas
ukochał, że cierpliwie wysłuchuje naszych marnych werdyktów, naszych niepełnych osądów, naszych
niepokornych orzeczeń.
Wczoraj kapłan nałożył nam na głowę popiół, wypowiadając słowa: „z prochu powstałeś i w proch się
obrócisz”. Te same słowa inny kapłan wypowie pewnego dnia nad naszą trumną. Ten proch popiołu –
w obliczu śmierci i ciała, które w proch się rozsypie – przypomina nam, jak marne jest to, co ziemskie.
Kiedy sądzimy się nawzajem, kłócimy i prowadzimy wojny, popiół poucza, jak małe jest to, z powodu
czego rzucamy na siebie oskarżenia i wydajemy wyroki. Popiół jest lekcją, że w życiu nie liczy się tak
bardzo to, kto ma rację, ale to, kto kocha. Można mieć rację i stracić brata. Można racji nie mieć i
brata zyskać na zawsze.
Panie, osądzony i skazany, daj czasom naszym pokój!
Stacja II Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Krzyż przeraża. To okryte ponurą sławą narzędzie tortur – przejęte niegdyś od Presów i przyniesione
przez Rzymian także do Jerozolimy – odpychało każdego, kto na nie popatrzył. Potworny ból, obfite
krwawienie, brak tlenu, śmierć przez uduszenie. Do tego prowadził krzyż.
A my przy drugiej stacji widzimy Jezusa, który krzyż bierze na swoje ramiona. Nie ucieka od krzyża,
ale mocno go obejmuje, przytula się kurczowo do niego. Boży Syn, w najtrudniejszej godzinie życia,
nie może wtulić się w ramiona Ojca, którego teraz nie widzi. Ale wtula się w Krzyż – pokazując w ten
sposób, że nie można przeżyć życia bez Krzyża.
Jezus obejmujący krzyż zdradza nam sekret: człowiek dusi się wówczas, kiedy odrzuca krzyż, a nie
kiedy bierze go na ramiona. Kto myśli, że można uciec od krzyża, stale hołdując swoim zachciankom,
ten prędzej czy później się przekona, że życie przesłodzone, lepkie jak miód, staje się nieszczęśliwe i
pełne lęków, że oddychając tylko tym, co doczesne, szybko zaczynamy się dusić.
Panie, obejmujący z miłością krzyż, daj naszym czasom pokój!

1
Stacja III Pan Jezus po raz pierwszy upada pod ciężarem krzyża
Dopiero co wyruszyliśmy, a już stajemy w miejscu, bo Jezus upadł. Ten pierwszy upadek, to pierwsze
niewielkie potknięcie, powodujące jednak tak dotkliwy ból, przypomina o naszych rozmaitych
potknięciach.
Czasami zadajemy sobie pytanie, czy dobry Bóg nie mógłby sprawić, żebyśmy nie upadali? Żebyśmy
potrafili radzić sobie w chwilach próby i pokusy? Pewnie by i mógł. Ale skoro tego nie czyni, to
widocznie w doświadczeniu upadków tkwi jakaś tajemnicza wartość.
Upadki w istocie bowiem uczą nas pokory. Gdybyśmy nie upadali, może nie mielibyśmy wyrzutów
sumienia. Może nie wiedzielibyśmy nawet, z czego się spowiadać. Ale mogłoby się wówczas okazać,
że po śmierci poszlibyśmy do piekła – z powodu pychy…
Słowo Boże poucza: „Bóg pokornym łaskę daje”. Przed dobrym Bogiem nie musimy udawać, że
jesteśmy doskonali. Przed Chrystusem nie musimy ładnie wyglądać, bo On też, leżąc na
jerozolimskiej ulicy, ładnie nie wyglądał. Doświadczając upadków i powstań, możemy odkryć ważną
zasadę życia duchowego, o której pouczał niegdyś o. Piotr Rostworowski: nie budujemy życia na
naszym bohaterstwie, ale na Bożym zmiłowaniu.
Panie, który wiesz, co znaczy upadać, daj naszym czasom pokój!
Stacja IV Pan Jezus spotyka swoją Matkę
Świątobliwy kardynał van Thuan, męczennik wietnamskiej dyktatury, zapisał w więzieniu piękne
słowa o Matce Bożej: „Miłość Maryi, naszej Matki, jest jak świeży powiew wiatru albo kropla
porannej rosy; niesie ze sobą słodycz i pocieszenie znękanej duszy, która łaknie pokoju” (Droga
nadziei, 912).
Cóż mogła zrobić zbolała Matka widząc obciążonego krzyżem Syna, dopiero co mocującego się z
własnym ciałem powstającym po pierwszym upadku? Wydaje się, że niewiele. A jednak to, co się
dokonało w wymianie ich spojrzeń, było dla zbolałego Jezusa jak świeży powiew wiatru albo jak
kropla porannej rosy. Po pierwszym poważnym kryzysie pozwoliło Mu iść naprzód w kierunku
Kalwarii.
Ile słodyczy i pocieszenia daje znękanej duszy wstawiennictwo Maryi, to wie ten, kto często bierze do
ręki różaniec i z Nią krzyżuje swoje spojrzenie.
Maryjo, nasza Matko, bądź jak świeży powiew wiatru i kropla porannej rosy dla dusz naszych sióstr i
braci, którzy doświadczając wojny, łakną pokoju!
Stacja V Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Panu Jezusowi
Co w tym momencie robił Szymon? To, co my robimy zazwyczaj: śpieszył się. Dopiero co skończył
pracę na polu, a musiał jeszcze udać się na plac świątynny, ustawić w kolejce po baranka, dokonać
jego rytualnego zabicia, oprawić, wrócić do domu i upiec, aby o zmierzchu cała rodzina mogła
spokojnie usiąść do najważniejszego posiłku w roku. Szymon więc wie, że nie ma czasu do stracenia,
że liczy się każda minuta. I właśnie w takiej chwili spotyka Jezusa, który potrzebuje pomocy.
Jezus staje na drodze śpieszącego się człowieka. W codziennym zabieganiu wokół tysiąca pilnych i
bardzo pilnych spraw, On przechodzi obok każdego z nas. Jakże często Go nie zauważamy. Wydaje
nam się, że nie możemy się Nim zajmować. A przynajmniej nie w tym właśnie momencie.
Tymczasem jeśli nie chcemy przegapić będącego tuż obok Jezusa, to ten właśnie moment jest
najlepszy. Trzeba nam nieustannie uczyć się rzucać wszystko, aby być z Jezusem. Aby pomóc Mu,
gdy w potrzebującym bracie przychodzi zawsze nie wtedy, gdy trzeba. Aby spotkać się z Nim w
modlitwie, gdy nie mamy nastroju, gdy trudno nam się skupić, gdy wydaje się nam, że jak raz kiedyś
się nie pomodlimy, to nic wielkiego się przecież nie stanie.

2
Panie, który przychodzisz nie wtedy, kiedy nam się to podoba, ale wtedy, kiedy Ty chcesz nas mieć
przy sobie, daj naszym czasom pokój!
Stacja VI Weronika ociera twarz Panu Jezusowi
Szósta stacja drogi krzyżowej jest piękną lekcją, że miłość nigdy nie jest bezradna. Cóż mogła zrobić
słaba kobieta w tłumie wobec pilnowanego przez oddział żołnierzy Skazańca? Czy mogła zmienić
śmiercionośny wyrok? Zabrać krzyż i schować tak, żeby nikt nie mógł go znaleźć? Pozabijać
żołnierzy, arcykapłanów i starszych? Nie mogła.
Ale to nie było wcale potrzebne. Miłość przypomniała jej, że ma przy sobie chustkę. Ta chustka
dokonała więcej niż wiele organizacji międzynarodowych czy instytucji dobroczynnych.
Kiedy patrzymy na cierpienia naszych sióstr i braci, gdy widzimy tragedię, jaka dotyka naszych
bliźnich na Ukrainie, miłość podpowiada, że nigdy nie jesteśmy bezradni. Nie uziemimy rakiet, nie
zawrócimy bombowców nie powstrzymamy armii. Ale mimo to, ile chust odkryjemy w kieszeniach
naszych serc.
Panie, który przyjąłeś gest Weroniki, daj naszym czasom pokój!
Stacja VII Pan Jezus po raz drugi upada po ciężarem krzyża
Ile razy Pan Jezus upadł pod ciężarem krzyża? Tego nikt z nas nie wie. Możemy przypuszczać, że
wielokrotnie. Drugi upadek zbiera wszystkie te liczne zachwiania i upadki, jakie nasz Zbawiciel
przyjął dla naszego zbawienia. Jego miłość jest wytrwała, nie zraża się niczym, idzie stale naprzód.
Wytrwałość Jezusa na drodze krzyżowej uświadamia nam, że On nas kocha bez miary i bez kalkulacji.
Ks. Jan Twardowski zapisał kiedyś: „ Jak często powtarzamy: tyle a tyle, stąd dotąd, ni mniej ni
więcej, nie bliżej nie dalej. Bóg jednak żąda od nas miłości, a z miłością jest tak: albo jej wcale nie
ma, albo jest bez miary” (Myśli na każdy dzień, s. 302).
Upadający Jezus uczy nas miłości, która nie kalkuluje i nie oszczędza się. Która nie jest tylko na
miesiąc, rok czy na dziesięć lat, ale jest na zawsze. Bo „z miłością jest tak: albo jej wcale nie ma, albo
jest bez miary”.
Panie, który uczysz nas wytrwałej miłości, daj naszym czasom pokój!
Stacja VIII Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty
Przekazywana przez wieki tradycja chrześcijańska mówi nam o spotkaniu Jezusa z płaczącymi
kobietami. Nie wiemy, czy były one urzędowymi płaczkami czy też swego rodzaju stowarzyszeniem
dobroczynnym, zajmującym się ulżeniem skazańcom w ich niedoli, czy też po prostu grupą
wrażliwych osób, które otwarcie wyrażały swoje współczucie.
Jezus chyba musi im być wdzięczny, jeśli o takim uczuciu w doświadczeniu wszechogarniającego
bólu można w ogóle mówić. Jednak słowo, które do nich kieruje, poucza: „Córki jerozolimskie, nie
płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi!” (Łk 23,28).
Kiedy myślimy o młodym pokoleniu, to często się o nie martwimy. Zależy nam, aby młodym niczego
nie zabrakło, chcemy aby byli zdrowi, aby się dobrze wykształcili, znaleźli dobrze opłacaną pracę,
założyli szczęśliwą rodzinę. Ale czy myślimy o ich zbawieniu? O tym, że sama edukacja nie da
oparcia w życiu. Że pieniądze i zdrowie nie ustrzegą człowieka przed wszystkimi
niebezpieczeństwami. Że sama rodzina nie zapewni wiecznego szczęścia? Tylko głęboka wiara i
prawe sumienie mogą być dla człowieka niezachwianym punktem podparcia.
Panie, który nie litujesz się nad sobą, ale nad nami, daj naszym czasom pokój!

3
Stacja XI Pan Jezus po raz trzeci upada pod ciężarem krzyża
Ostatni upadek był według tradycji tym najcięższym. Takim upadkiem, z którego Jezus nie ma siły
powstać. Przy którym doświadcza ostatnich granic swojej ludzkiej natury, która już niemal całkowicie
odmawia posłuszeństwa. Jezus jednak zdobywa się na powstanie, które doprowadzi do celu dzieło
zbawienia. To mocna lekcja, że trzeba zawsze powstawać i że miłość potrafi zdobyć się na kroki,
które przekraczają ludzkie siły.
Przy tej stacji możemy omodlić nasze upadki – zwłaszcza te wszystkie, z których wydaje się, że mamy
już siły powstać. Albo takie, przy których tracimy wiarę, że nasze powstanie jeszcze ma sens.
Polećmy miłosiernemu Panu także nasze wielkopostne spowiedzi, a zwłaszcza tych naszych braci i
siostry, którzy nie wierzą, że kolejny sakramentalny powrót do Boga ma jeszcze sens.
Jeden ze współczesnych kierowników duchowych powiedział kiedyś, że spowiedź jest przecież nie
tylko wyznaniem grzechów, ale jest też prawdziwym wyznaniem miłości: Panie, to prawda, że ja to
wszystko zrobiłem, że tak bardzo upadłem. Ale skłamałbym, gdybym powiedział, że Cię nie kocham
(o. Ziółek…).
Panie, który powstajesz nawet wtedy, gdy nie masz już zupełnie sił, daj naszym czasom pokój!
Stacja X Pan Jezus z szat obnażony
W tej dziesiątej stacji spotykamy Jezusa w sposób, w jaki niekoniecznie byśmy Go chcieli spotkać – w
misterium nagości. Staje przed nami naga Miłość – Miłość w swojej istocie. Chce, abyśmy ją
zobaczyli bez retuszu – taką, jaka ona jest. Nawet jeśli – jak zapowiedział kiedyś prorok – nie ma ona
wdzięku ani też blasku, aby na Nią popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobała (por. Iz 53,2).
Świat dzisiaj przyzwyczaił się do nagości, epatuje nią, zatracając zupełnie poczucie wstydu, który
chroni to, co w człowieku najbardziej delikatne. Jednak ta nagość świata nie ukazuje naszym oczom
miłości, lecz jej atrapy, za którymi kryje się egoizm i pustka.
W czasie wielkopostnych nabożeństw Gorzkich Żalów będziemy wpatrywać się w Ciało Chrystusa,
okryte welonem białej hostii. W tym pięknym nabożeństwie, odziedziczonym po przodkach, nie
chodzi o nic innego, jak tylko o zachwycanie się Miłością, która cała się nam wydała. Tylko ta Miłość
jest skutecznym lekiem na beznadziejną pustkę tego świata.
Panie, który stajesz przed nami w nagiej prawdzie o swojej miłości, daj naszym czasom pokój!
Stacja XI Pan Jezus przybity do krzyża
Na krzyżu Bóg objawił swoją wszechmoc, kiedy stał się w pewien sposób wszechsłaby. Pan Jezus
pokonał potęgę zła i śmierci wówczas, gdy dał się przybić do krzyża, nie mogąc poruszyć ani ręką ani
nogą.
Kiedy zewsząd ogrania nas zło – w ostatnich dniach może tragiczniej niż kiedykolwiek – pojawia się
pytanie o to, kiedy i jak Bóg zadziała. W jaki sposób wszechwładny Stwórca wszechświata okaże
swoją potęgę w naszej historii, naznaczonej bólem i lękiem. Ludzie wiary przyzywają Bożej potęgi,
chociaż nigdy nie wiedzą, a jaki sposób Bóg swoją moc okaże.
Jakie to ważne, abyśmy pozwolili Bogu być Bogiem. Z wszystkimi Jego pomysłami na to wszystko na
co nam pomysłów brakuje. A równocześnie, abyśmy widząc Jego ukrzyżowane nogi i ręce, dali Mu
do dyspozycji nasze nogi i nasze ręce.
Panie, wszechmocny w swojej ukrzyżowanej bezsilności, daj naszym czasom pokój!

4
Stacja XII Pan Jezus umiera na krzyżu
Triumfalne wołanie „Wykonało się!” zwiastuje światu spełnienie dzieła zbawienia. Sługa Boży
arcybiskup Fulton Sheen zapytuje w tym kontekście: „Działo zbawienia zostało ukończone, lecz kiedy
się ono rozpoczęło? Rozpoczęło się w ponadczasowej wieczności, gdy Bóg zapragnął stworzyć
człowieka. Od początków świata Bóg okazywał „niecierpliwość”, by ponownie utulić człowieka w
swoich ramionach. Słowo niecierpliwiło się w niebie, aby stać się „Barankiem zabitym od założenia
świata” (por. Ap 13,8)” (Kalwaria i Msza Święta, s. 73).
Jeszcze dobitniej to Boże pragnienie uzewnętrznia się, gdy na chwilę przed zgonem Jezus woła
„Pragnę”. To słowo nie jest jedynie wołaniem o picie. To w istocie wołanie Boga, który cierpi, gdy
człowiek Go odrzuca. To wołanie Ojca, który pragnie zbawienia swoich dzieci.
Słuchając Jezusowego „Pragnę!”, dobrze, abyśmy usłyszeli je jako skierowane osobiście do każdego z
nas. Benedykt XVI mówi: „także my, na troskliwą miłość Boga, ciągle na nowo odpowiadamy octem
– skwaszonym sercem, które nie chce dostrzegać miłości Boga. „Pragnę” – to wołanie Jezusa jest
skierowane do każdego z nas” (Jezus z Nazaretu, II, s. 234).
Panie, który pragniesz zdobywać skwaszone ludzkie serca dla miłości Ojca, daj naszym czasom
pokój!
Stacja XIII Ciało Pana Jezusa zdjęte z krzyża
Egzekucja się zakończyła. Można Ciało zdjąć z krzyża. Teraz można zadać pytanie o to, kto jest
winny tej śmierci. Dlaczego Jezus umarł? Kto się do tego najbardziej przyczynił?
Piłat, który skazał? Arcykapłani, którzy wszystko uknuli? Judasz, który Go wydał? Żołnierze, którzy
wykonali rozkaz? Tłumy, które krzyczały? Uczniowie, którzy uciekli? Przyjaciele, którzy się nie
ujawniali? Kto z nich jest za to wszystko odpowiedzialny?
Chyba każdy z nich po trochu. I Piłat, i arcykapłani, i Judasz, i żołnierze, i Piotr, i pozostali, i ci
wszyscy, którzy tyle dobra przez te lata od Jezusa doświadczyli. A tego jeszcze i ja i ty.
Nikt z nas nie może się wymówić. On umarł przez nas. Ale na szczęście to jeszcze nie wszystko. On
umarł także dla nas – ze zbawczych skutków Jezusowej śmierci też nikt nie jest wyłączony.
Maryja, która trzyma na kolanach bezwładne Ciało Syna, nie oczekuje ustalenia sprawców, nie szuka
winnych, nie grozi ani nie obmyśla zemsty. Ona zbolałym sercem kontempluje niezbadane tajemnice
miłości, która przechodzi przez Krzyż.
Panie, który umarłeś za wszystkich agresorów i za wszystkie ofiary, daj naszym czasom pokój!
Stacja XIV Ciało Pana Jezusa złożone do grobu
Dobrzy ludzie złożyli Ciało Pana Jezusa w grobie i zasunęli za nim ciężki kamień. Tak ciężki, jak całe
poczucie beznadziei, które każda śmierć za sobą niesie. Do tego bowiem momentu ostatnie słowo o
życiu człowieka należało do głuchego grobu, miejsca rozkładu i unicestwienia.
Jednak już za moment stanie się coś, co sprawi, że ta sytuacja raz na zawsze się zmieni. Że ostatnie
słowo przestanie należeć do grobu. Że ostatnie słowo będzie odtąd należeć do Chrystusa – Zwycięzcy
wszelkiej śmierci, wszelkiego grobu i wszelkiej beznadziei. Przez swoje Zmartwychwstanie Jezus
wejdzie w nowy, nieznany nam jeszcze wymiar i otworzy go przed nami. Dzięki temu, choć „nas
zasmuca nieunikniona konieczność śmierci”, to jednak śmierć przestaje być metą.
Staje się bramą do nowej rzeczywistości, której „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce
człowieka nie zdołało pojąć” (1 Kor 2,9), do rzeczywistości, którą Bóg przygotował dla każdego z
nas. To tam właśnie mamy nadzieję spotkać się wszyscy pewnego dnia. Tam gdzie „Nie będą już
łaknąć ani nie będą już pragnąć, i nie porazi ich słońce ani żaden upał, bo paść ich będzie Baranek,

5
który jest pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu” (Ap
7,16-17).
Panie, Pogromco niezwyciężonej dotąd śmierci, daj naszym czasom pokój!

You might also like