You are on page 1of 389

Tę książkę dedykuję Tobie –

Twojemu światłu przebudzonej kobiecości.

Z miłością
Zamknęła oczy.

Dłonie położyła na sercu.

Wzięła spokojny wdech i zanurzyła się

Głęboko w sobie.

Na samym dnie odnalazła skarb.

Czekał tam na nią cierpliwie

przez całe jej życie.

Teraz trzymała go w dłoniach.

Jej twarz rozświetlił uśmiech,

wewnętrzne światło.

Była u siebie,

W swoim sercu,

W swoim domu.
N
a
n
o
w
y
m
s
z
l
a
k
u
Zaskakujące odkrycie

W pewien jesienny dzień, pachnący liśćmi i wiatrem, mój mąż

rozpalał ogień w kominku, a ja zaparzyłam herbatę

z pomarańczą i cynamonem. Ukroiłam świeżo upieczone

ciasto z dyni o barwie intensywnej jak zachodzące słońce.

Usiedliśmy przy stole, a obok nas nasi dawno niewidziani

przyjaciele. Zaczęliśmy opowiadać, co u każdego z nas się

wydarzyło. Nasze ścieżki rozeszły się na kilka lat, aby tego

dnia spleść się ponownie w serdecznym uścisku przyjaźni.

Goście wspomnieli o swojej przyjaciółce uzdrowicielce,

kobiecie mądrej, szlachetnej i obdarzonej wielkim darem.

Umiała, jak zapewniali, postawić diagnozę na odległość,

ocenić stan wszystkich organów wewnętrznych. Brzmiało to

niezwykle intrygująco, poczułam dreszcz zaciekawienia. Choć

od moich pierwszych doświadczeń z bioenergoterapią minęło

już kilkanaście lat, dobrze pamiętałam jej dobroczynną,

uzdrawiającą moc.

Nie byłam chora, czułam się bardzo dobrze, miałam

jedynie drobny problem z kolanem. Mimo to mój wewnętrzny

głos podpowiedział mi, że powinnam się skontaktować z tą

osobą. Chociaż jestem astrologicznym Bykiem, osobą bardzo

racjonalną, analityczną, która twardo stąpa po ziemi,

nauczyłam się, aby nigdy nie ignorować podszeptów intuicji.

Zapisałam numer telefonu uzdrowicielki i jeszcze tego

samego dnia zadzwoniłam do niej, aby się umówić na seans.


Zgodziła się. Zapadł wieczór i podczas gdy ja szykowałam się

do snu, ona robiła skanowanie mojego organizmu.

Czułam spokój. Zapadłam w głęboki sen.

Następnego dnia byłyśmy umówione na rozmowę

telefoniczną.

– Odczuwasz ból lewego kolana, prawda? – spytała na

wstępie. W tej samej chwili przeszły mnie ciarki. – Później ci

wyjaśnię, skąd się wziął – kontynuowała – ale teraz powiem ci

o tym, co najważniejsze: rozpoczęła się u ciebie menopauza! –

powiedziała z entuzjazmem. – Czy już o tym wiesz?

Zamarłam.

Jak to? Ja?! – pomyślałam oszołomiona. – Już? To

niemożliwe!

Miałam wtedy 49 lat i nie przyszło mi do głowy, że to

właśnie ten moment. Co prawda nie miałam okresu od dwóch

miesięcy, ale sądziłam, że powodem tego są podróże, zmiany

klimatu i pożywienia… Wszystko, tylko nie menopauza! Nie

byłam na to psychicznie przygotowana. Powinnam przecież

źle się czuć, doświadczać szeregu dolegliwości związanych

z okresem klimakterium, ale w moim przypadku nic takiego

nie miało miejsca! Byłam przekonana, że skoro od kilkunastu

lat świetnie się odżywiam, stronię od używek, praktykuję jogę

i urodziłam dziecko po czterdziestce, to doświadczę

menopauzy później niż większość kobiet. Owszem, ostatnio

zaczęłam przybierać na wadze, chociaż nie zmieniłam diety,

ale nie było to drastyczne zwiększenie masy ciała.

– Zamilkłaś. Czuję, że zaskoczyła cię ta wiadomość –

kontynuowała moja rozmówczyni. – Nie wiedziałaś o tym?


Nie masz już krwawienia miesięcznego, prawda?

– Tak, zgadza się, nie mam okresu od dwóch miesięcy… –

wyszeptałam.

– No właśnie! – zawołała z radością. – Twoja dusza

zapragnęła wejść na wyższy poziom. Nie potrzebujesz już być

w dawnej formie, miesiączkowanie i owulacja spełniły już

swoją funkcję i nie są ci więcej potrzebne. Czas się od tego

uwolnić i ruszyć do przodu, rozwijać się. Teraz masz stać się

m i s t r z y n i ą!

Byłam oszołomiona. Zaskoczyła mnie ta wiadomość,

a także sposób, w jaki została mi przekazana. Tyle entuzjazmu

i euforii w związku z menopauzą? Nie potrafiłam tego

zrozumieć.

W głębi duszy czułam, że rzeczywiście nie potrzebuję być

już dłużej w dawnej formie, ale podświadomie żywiłam

przekonanie, że młodość, żywotność i seksapil to domena

kobiet, które miesiączkują. Od dziecka słyszałam, że kobieta,

która ma menopauzę, przekwita. Starzeje się. Zmierza ku

nieuchronnej śmierci.

Nosiłam w sobie cały zestaw przekonań na temat

menopauzy – nie moich osobistych, ale społecznych

i kulturowych. Ja nie wyrobiłam sobie jeszcze własnego

podejścia, ponieważ konsekwentnie unikałam zmierzenia się

z tym tematem. Nie chciałam o nim myśleć. Sądziłam, że mam

na to jeszcze dużo czasu.


Przekwitanie – słowo, które boli

Wyraz „przekwitanie” zawiera w sobie potężny ładunek

smutku i straty. Kobieta, która słyszy, że „przekwita”, zaczyna

czuć się gorsza, wybrakowana, niepełnowartościowa. Jak

więdnący kwiat, który staje się brzydki i niepotrzebny… Przed

odbyciem tej niezwykłej rozmowy czułam się młoda, radosna,

zdrowa i pełna sił. Diagnoza, którą mi postawiono, w jednej

chwili podcięła mi skrzydła i zmieniła sposób myślenia

o sobie.

Jak w ciągu kilku sekund samopoczucie możne tak

diametralnie się zmienić?

Po rozmowie wzięłam głęboki oddech, zapaliłam świecę.

Odsiedziałam parę minut w zupełnej ciszy. I nagle zdałam

sobie sprawę z tego, co oczywiste. Przecież to jedynie moje

myśli na ten temat spowodowały obniżenie nastroju!

Stereotypowe myślenie, którego podświadomie stałam się

ofiarą.

Mało tego: dotarło do mnie, że otrzymałam wielki dar –

niezwykłą, „niebiańską” posłankę, która przyniosła mi

niespodziewaną wiadomość. Sposób, w jaki została mi ona

przekazana, rzucił na całą sytuację zupełnie inne światło.

Wchodzę na inny poziom – na poziom mistrzowski.

To nie jest przekwitanie – to jest przemiana.

W kogo mam się przemienić? W kogoś lepszego, niż

jestem.
Ja nie przekwitam – ja się rozwijam. A to zupełnie zmienia

optykę!
Początek nowej przygody

Następnego dnia zrobiłam sobie serię badań. Po kilku dniach

odebrałam wyniki. Poziom moich hormonów wskazywał, że

rzeczywiście mogę przechodzić menopauzę, chociaż oficjalnie

stwierdza się ją dopiero wtedy, gdy miesiączka nie pojawi się

przez kolejnych 12 miesięcy. Tak właśnie się stało – nie

dostałam okresu już nigdy więcej. Odczyt na odległość okazał

się trafny.

Wtedy poczułam w sercu ogromną wdzięczność, że ta

wiadomość dotarła do mnie w tak niezwykły i przepiękny

sposób. Odebrałam to jako prawdziwy dar z niebios. Nie

przedstawił mi jej lekarz w białym kitlu, przekonany, że

najważniejszy i najbardziej wartościowy czas mam już za

sobą. Posłańcem tej wiadomości była kobieta obdarzona mocą,

mądrością i siłą. Kobieta, która wiedziała, że jest to stan

naturalny i że dzięki niemu rozpocznę nowy, lepszy rozdział

mojego życia.

Poczułam, że gra rozpoczyna się na nowo, a ja muszę

nauczyć się jej reguł – tym razem na bardziej zaawansowanym

poziomie. Zrozumiałam, że dostałam wielki dar, i zamierzałam

dobrze go wykorzystać. Nie bez powodu trafił właśnie w moje

ręce. Postanowiłam zjawisko menopauzy przytulić do serca

i dobrze zrozumieć jego sens. Dla samej siebie, dla ciebie i dla

nas wszystkich.
W zgodzie z naturą

Mój serdeczny przyjaciel kupił kiedyś piękny kawałek


ziemi na wsi, w  górach. Stał na nim stary dom, który
zamierzał wyremontować. Od zawsze żył w  mieście  –
dorastał w  bloku, a  później mieszkał w  największych
aglomeracjach świata, zwykle w  ich gwarnym centrum.
W  pewnym momencie swojego życia zapragnął zmiany.
Postanowił przenieść się na wieś. Oczami wyobraźni
widział swoją sielską przystań pośród lasów, wzgórz
i zieleni. Z determinacją i zapałem zabrał się do wcielania
swojej wizji w  życie, jednak podczas prac budowlanych
zaczął doświadczać wielu nieprzewidzianych trudności.
Deszcze, burze, nawałnice śnieżne, wichury – wszystko to
na jakimś etapie zatrzymywało proces budowy, czasem
skutkowało zniszczeniami. Zdeterminowany i  zły, całymi
nocami wiercił się w  łóżku, rozmyślając, jak okiełznać
naturę, która tak bardzo krzyżowała mu plany. Podczas
naszego spotkania opowiadał mi z  przejęciem o nowych
pomysłach na poskromienie żywiołów. Brzmiał tak, jakby
wybierał się na wojnę!

Zaproponowałam mu zupełnie inne rozwiązanie:


Poznaj miejsce, w którym mieszkasz.
Kiedy pada deszcz lub wieje silny wiatr, wyjdź na
zewnątrz i zamknij oczy.
Poczuj spływającą wodę. W którym kierunku podąża?
Poczuj wiejący wiatr.
Spójrz w  niebo i  naucz się czytać mapy chmur
i gwiazd.
Doceń siłę i  piękno natury, a także  energię miejsca,
w którym mieszkasz.
Zamiast walczyć z  naturą, zacznij z  nią
współpracować. Jest silniejsza od ciebie. Pogódź się
z tym.
Ukochaj jej mądrość i majestat – a wtedy staniesz się
jej częścią. Otwórz się na nią – jest kochająca i hojnie
ci się odwdzięczy.
Przyjaciel spojrzał na mnie zaskoczony. Przez całe
swoje życie walczył z  czymś, o  coś lub przeciwko
czemuś. Świat postrzegał jako nieprzyjazne miejsce,
które należy okiełznać i uczynić sobie poddanym. Gdy mu
zaproponowałam, aby odpuścił te zmagania i  zamiast
tego zaczął kierować się mądrością, sercem, szacunkiem
i miłością – był szczerze zdumiony.
Ale zrobił to.

Wychodził na zewnątrz wtedy, kiedy wiał wiatr, padał


deszcz lub śnieg. Stawał spokojny i  nieporuszony,
zamykał oczy i  całym sobą doświadczał otaczającej go
przestrzeni. Stopniowo odkrywał jej mądrość, siłę
i  łagodność. I  dał się jej uwieść. Poczuł respekt
i szacunek. Troskę i życiodajną miłość.
Zaczął tworzyć swoją przestrzeń nie wbrew naturze,
ale w  zgodzie z  nią. I  wtedy wszystko zaczęło płynąć
swobodnie, układać się i  rozkwitać. Od dziesięciu lat
mieszka spokojnie i  bezpiecznie w  cudownym domu,
w którym jest bezgranicznie szczęśliwy.

W naturze nic nie dzieje się bez przyczyny.


Natura się nie myli – ona dąży do przemiany i rozwoju.
Do życia i piękna. W niej wyraża się boska mądrość.

Zaufaj.
Witam moją menopauzę!

Wiedziałam już, że przechodzę menopauzę. Ze zdumieniem

stwierdziłam, że mam za sobą okres premenopauzy, którego

nawet… nie zauważyłam. To dobrze, że nie czytałam

wcześniej na ten temat, ponieważ ogólnodostępne informacje

były, mówiąc delikatnie, deprymujące. Głosiły, że jest to dla

kobiety czas trudny, wręcz beznadziejny, że towarzyszą mu

fatalne samopoczucie, brak energii, uderzenia gorąca, wahania

nastrojów, rozdrażnienie, agresja lub skłonność do depresji,

zaburzenia koncentracji, obfite pocenie się, trudności

z zasypianiem i budzenie się w środku nocy, nieuzasadnione

napady niepokoju i płaczu, rozdrażnienie, przewlekłe

zmęczenie, wypadanie włosów… Jednym słowem: dramat.

Ja tymczasem… właśnie miałam za sobą najlepszy okres

mojego życia – nigdy nie czułam się lepiej! Gdy byłam

młodsza, nieustannie chorowałam na anginy, cierpiałam na

chroniczne migreny, miałam problemy z zasypianiem i

z koncentracją, czas „przeciekał mi przez palce”. Byłam pełna

obaw i lęków, miałam skłonności do melancholii,

doświadczałam wahań nastroju, nie umiałam poradzić sobie

z emocjami, fatalnie sypiałam. Od czasu, gdy w wieku 37 lat

doświadczyłam osobistego kryzysu, po którym zaczęłam

nowy, świadomy i zdrowy etap mojego życia (opisałam go

w swoich poprzednich książkach, między innymi w Pełni

życia) – wszystko diametralnie się zmieniło. Nie miałam

pojęcia, że mogę czuć się aż tak dobrze! Dzisiaj wiem, że

moja przemiana przygotowała mnie na powitanie


klimakterium i menopauzy. Jestem też przekonana, że

absolutnie każda kobieta ma w sobie potencjał, by się na nie

przygotować z troską, miłością i uwagą.


Rozmawiam z kobietami

Zaczęłam poruszać temat menopauzy z innymi kobietami,

a znam ich bardzo, bardzo wiele. Jestem nimi otoczona

w pracy, od ponad pięciu lat całe ich setki przyjeżdżają do

mnie na warsztaty, rozmawiam z nimi na spotkaniach

autorskich i w życiu codziennym. Znam joginki,

naturoterapeutki, wegetarianki, weganki, dietetyczki, lekarki,

homeopatki, zielarki i inne dziewczyny zakręcone na punkcie

zdrowego stylu życia. Podczas licznych rozmów przekonałam

się, że temat menopauzy jest w naszym społeczeństwie

tematem tabu. Wstydzimy się go. Bez oporów kobiety

przyznają między sobą, że mają gorszy dzień, ponieważ

dostały okres, ale tematu menopauzy praktycznie nie

poruszamy. Kulturowy obraz tego zjawiska powoduje, że

wstydzimy się „przekwitania” i same sobie wydajemy się

mniej wartościowe. Trzeba to zmienić.

Ponadto odkryłam, jak wielkie różnice istnieją

w doświadczaniu przez nas tego wyjątkowego czasu. Moje

znajome, które praktykują jogę, są wolne od nałogów, nie piją

alkoholu, zdrowo się odżywiają i weszły na drogę rozwoju

duchowego, deklarowały, że podczas menopauzy czują się

świetnie, wręcz doskonale. Są zadowolone, ponieważ gdy

zanikło u nich miesiączkowanie, poczuły się od niego

uwolnione. Odbierają menopauzę jako zjawisko absolutnie

pozytywne.
Z moich obserwacji i rozmów wynika również, że

znacznie gorzej przechodzą okres klimakterium i menopauzy

kobiety, które nieprawidłowo się odżywiają, prowadzą

niehigieniczny tryb życia (późno chodzą spać, nie potrafią

zarządzać emocjami), a zdecydowanie najgorzej – te, które

palą papierosy i piją alkohol. Oba te czynniki sprawiają, że

klimakterium staje się istnym koszmarem.

Poruszyłam temat menopauzy z kilkudziesięcioma

kobietami i nasuwa mi się oczywisty wniosek: sposób, w jaki

przechodzimy ten wyjątkowy czas, ściśle związany jest nie

tylko z utratą hormonów, ale głównie ze stylem życia.

Badania objawów menopauzy przeprowadza się na tak

zwanych przeciętnych kobietach. Biorąc pod uwagę nawyki

naszego społeczeństwa, możemy założyć, że są to osoby, które

jedzą mięso, piją alkohol (z różną częstotliwością), spożywają

gluten (w pieczywie, wypiekach, makaronach, pierogach…),

kofeinę (w kawie i herbacie) oraz laktozę i kazeinę (w nabiale)

i zwykle żyją w chronicznym stresie. Większość osób nie

potrafi świadomie zarządzać stresem i nie panuje nad

emocjami. Jeśli prowadzi się niezdrowy styl życia – co

dotyczy w równym stopniu przestrzeni ciała, umysłu i duszy –

nie można oczekiwać, że menopauzie będą towarzyszyć

spokój i dobre samopoczucie. Jest to jak najbardziej logiczne:

obciążony, zatruty organizm nie radzi sobie z intensywnymi

zmianami, które stały się jego udziałem.

Aby uczynić ten niezwykły, trudny czas owocnym, trzeba

wziąć całkowitą odpowiedzialność za siebie, za swoje zdrowie

i samopoczucie. Nie ma innej rady. Nie jest to wygodne,

wymaga wysiłku i samozaparcia, ale przynosi niezwykłe


efekty. Pozwala czerpać z wewnętrznego źródła radość

i satysfakcję.
Pod presją

Przeczytałam któregoś dnia, że stereotypy kulturowe

i przekonania dotyczące danego zjawiska mogą wpływać na

pojawienie się oczekiwanych symptomów. Bardzo to do mnie

przemówiło. Kiedy bowiem dowiedziałam się, że właśnie

przechodzę menopauzę, i zaczęłam na jej temat szukać

informacji w internecie, ogrom negatywnego przekazu

dosłownie mnie przytłoczył. Chociaż czułam się dobrze,

jawiłam się sobie jako osoba dysfunkcyjna, gorsza, wręcz

ułomna. Zaczęłam doszukiwać się w sobie negatywnych

symptomów menopauzy i wręcz ich oczekiwać. Myślałam: nie

mogę czuć się tak dobrze, skoro menopauza jest tak

okropna…

Właśnie to skłoniło mnie do przeprowadzenia rozmów

z innymi kobietami. Wówczas odkryłam, że jest nas więcej.

A jednak ogólny przekaz medialny jest niezwykle negatywny!

Z każdej strony atakują nas agresywne treści i reklamy,

wpajają nam, że od cierpienia, które z pewnością stało się

naszym udziałem, może nas uwolnić jedynie tabletka. Nie

zmiana stylu życia na zdrowszy – ale właśnie cudowna

tabletka…

Tymczasem tak jak nie można leczyć dojrzewania,

menstruacji czy ciąży, ponieważ są to procesy naturalne, tak

samo nie można leczyć menopauzy. Owszem, jest to czas

podwyższonej wrażliwości i zmian hormonalnych, które

mogą – choć nie muszą – wywoływać uciążliwe objawy.


Istnieje wiele metod, które pomagają je zniwelować, ale

uwaga: koncentrują się one zwykle na skutkach, a nie na

faktycznej przyczynie. Poprzez przykre objawy ciało usiłuje

się z nami skontaktować, aby przekazać ważne informacje.

Naszym naturalnym stanem jest zdrowie i dobre

samopoczucie, nawet podczas menopauzy! Jeśli

doświadczamy czegoś innego, oznacza to, że należy dokonać

jakiejś zmiany w obrębie nawyków, sposobu odżywiania lub

sposobu myślenia. Przykre objawy to bezcenne wskazówki –

jeśli ich wysłuchamy, ciało szczodrze się nam odwdzięczy.

Problem pojawia się wtedy, kiedy kobieta nie chce się

zmienić, pragnie trwać przy swoich szkodliwych nawykach

i za wszelką cenę stara się zmusić organizm, aby dostosował

się do jej wyborów. Pragnie nadal pić alkohol, przyjmować

niewłaściwe pożywienie, a objawy zatrucia organizmu

(migreny, bóle głowy, problemy z trawieniem, kołatania serca,

bóle stawów) zagłuszać chemicznymi lekami. Osoby

nieświadome, odcięte od swojej wewnętrznej mądrości, ciało

traktują jako rzecz, która ma nam być posłuszna. W czasie

menopauzy ono mówi głośne „dosyć”.

W naszym społeczeństwie popularnością cieszy się HTZ –

hormonalna terapia zastępcza. Badania prowadzone na świecie

dowiodły jednak, że powoduje ona mnóstwo negatywnych

skutków ubocznych. Aby je „leczyć”, sprzedaje się kolejne

lekarstwa, napędzając koniunkturę. Lekarze na czynniki

pierwsze rozkładają hormony, opowiadają, jak je tracimy i jak

fatalnie musi to wpływać na cały nasz organizm. Jednak to nie

musi być prawdą – człowiek to istota znacznie bardziej

złożona i niezwykła, a na nasz układ hormonalny wpływa


mnóstwo czynników: pożywienie, stres, sen, ruch, sposób

myślenia i wiele, wiele innych.

Jesteśmy tak skonstruowani, że kiedy czytamy lub

słyszymy o objawach jakiejś choroby, zaczynamy się ich

w sobie doszukiwać, a następnie je odczuwamy. Doktor Joe

Dispenza w swoich książkach o efekcie placebo[1] przytacza

wiele udokumentowanych historii pacjentów, u których

ustąpiły dolegliwości serca, zapalenie stawów czy objawy

choroby Parkinsona – wszystko to dzięki przekonaniu, że

przyjęty lek zadziałał, chociaż to było placebo. Opisuje

również odwrotne przypadki: zdarzali się pacjenci, których

stan zdrowia uległ znacznemu pogorszeniu po tym, jak

uwierzyli, że padli ofiarą klątwy voodoo lub po błędnym

zdiagnozowaniu u nich śmiertelnej choroby. Szczególnie

zapadła mi w pamięć historia kobiety, która zmarła,

usłyszawszy błędnie postawioną diagnozę. Nie była chora, ale

uwierzyła, że jest chora – i jej organizm zaprzestał funkcji

życiowych.

Badania prowadzone w krajach Zachodu dowodzą, że aż

około 80 procent kobiet doświadcza mniejszych lub większych

dolegliwości w czasie menopauzy[2]. Im bardziej oddalamy się

od mądrego, zrównoważonego życia w zgodzie z naturą, tym

boleśniej przechodzimy ten czas.

Owszem, zmiany hormonalne, które stają się naszym

udziałem w okresie menopauzy i klimakterium, wypływają na

nasze samopoczucie. Ale to od nas w dużej mierze zależy

stopień tych dolegliwości. To bowiem nie sama burza

hormonalna jest powodem złego nastroju, cierpienia

i dyskomfortu, ale styl życia, jaki prowadzimy, oraz nasze


nastawienie do menopauzy. Te elementy są ze sobą

nierozerwalnie powiązane.
Siła uwarunkowań kulturowych

Menopauza mojej mamy była bardzo męcząca. Pamiętam ten

czas doskonale, ponieważ mama była wtedy niesłychanie

trudna we współżyciu, co czyniło uciążliwym życie całej

naszej rodziny. Cierpiała ona i cierpieliśmy my. Była

rozchwiana emocjonalnie, nerwowa, wybuchowa, płaczliwa,

doświadczała częstych uderzeń gorąca i palpitacji serca.

Ogromnie jej współczułam. To między innymi właśnie z tego

powodu moje przekonania na temat menopauzy były tak złe,

a myślenie o tym okresie życia odkładałam na jak najdalszą

przyszłość.

Mama pracowała w biurze, spędzała osiem godzin

dziennie, siedząc przy biurku. Gdyby otrzymała wtedy

możliwość przyjęcia „magicznej tabletki” na te fatalne

objawy, prawdopodobnie by taką tabletkę zażyła. Nie miała

jednak tej wiedzy – nie miała też świadomości, którą ja i ty

mamy dzisiaj. Nie wiedziała, jak pożywienie wpływa na

nastrój, emocje i zdrowie. Nie znała medytacji, która niesie

spokój, ani jogi, która działa na układ hormonalny i ogólne

samopoczucie.

Znaczna część przedstawicielek naszej cywilizacji

odżywia się nieprawidłowo i sięga po pokarmy, które

zaburzają gospodarkę hormonalną. Duże ilości białej mąki

pszennej, nabiał krowi, kawa, alkohol i nadmiar mięsa –

wszystko to działa obciążająco i znacznie nam szkodzi.

W czasie menopauzy organizm przechodzi olbrzymią


przemianę, jeśli więc fundujemy mu dodatkowe obciążenie

w postaci niewłaściwego pożywienia, niemal eksploduje! Tak

właśnie czuje się większość kobiet podczas menopauzy

z krajów wysoko rozwiniętych.

Prowadzone na szeroką skalę badania pokazują, jak

odmienny jest sposób przeżywania tego szczególnego czasu

w zależności od stylu życia i miejsca zamieszkania. Wszystko

wskazuje na to, że najgorzej znoszą menopauzę kobiety

z krajów wysoko rozwiniętych, dla których typowe są:

szkodliwe środki chemiczne w żywności


i kosmetykach,

życie w odcięciu od natury,


obsesyjny kult młodości,
wysoko przetworzona żywność,

zbyt mała ilość ruchu (lub wręcz obsesyjny wysiłek


fizyczny),

kulturowy brak zrozumienia i szacunku dla mądrości


najstarszego pokolenia,
negatywne skojarzenia związane z menopauzą
i starzeniem się.

W samych Indiach zauważono znaczne różnice pomiędzy

mieszkankami aglomeracji i obszarów wiejskich. Kobiety

z miast, które całymi dniami pracują w klimatyzowanych

pomieszczeniach, zbyt mało się ruszają, nie dbają

o dotlenienie organizmu i spożywają żywność wysoko

przetworzoną, doświadczają przykrych skutków menopauzy,

podobnie jak mieszkanki Zachodu. Z kolei kobiety z obszarów


wiejskich, które pracują fizycznie na świeżym powietrzu

i korzystają z naturalnego pożywienia, nie uskarżają się na

negatywne objawy związane z menopauzą. Badanie

przeprowadzone pośród wiejskich kobiet z okolic miasta

Simla w indyjskim stanie Himaćal Pradeś wykazało, że

ponad 70 procent z nich nie doświadczyło żadnych

dolegliwych objawów menopauzy lub doświadczyły ich

bardzo łagodnie[3].

Mieszkanki wsi w Turcji w razie potrzeby piją zioła

i twierdzą, że czują się świetnie. Podobnie Japonki, które

w ogóle nie przejmują się menopauzą. Ich nastawienie jest

pozytywne lub neutralne. Tak jak mężczyźni łysieją czy

siwieją, tak kobiety przechodzą menopauzę, która jest w pełni

akceptowaną częścią ich życia. Może to pogodzenie ze

światem natury, filozofia wabi-sabi (odnajdywanie piękna

w niedoskonałościach) i zdrowe odżywianie sprawiają, że

Japonki żyją średnio 87 lat, a w ich kraju mieszka relatywnie

najwięcej osób, które przekroczyły setkę. Naukowcy twierdzą,

że głównym czynnikiem długowieczności Japończyków jest

zdrowa dieta, pozytywne usposobienie, wysoki poziom

higieny życia oraz duża ilość ruchu. To z pewnością również

wpływa na łagodny przebieg menopauzy.

Dowiedziono też, że częstotliwość i natężenie objawów

menopauzy są niższe w Azji niż na Zachodzie[4]. Przyczyną

tego jest nie tylko odpowiednie nastawienie, ale również

niskotłuszczowa dieta, w ramach której od najmłodszych lat

spożywa się produkty sojowe (bogate w fitoestrogeny), takie

jak miso i tofu. Wykazano, że tylko jedna porcja soi dziennie

(pół szklanki tofu) zmniejsza uderzenia gorąca o 20 procent.


Trafiłam też na bardzo ciekawe badania przeprowadzone

w Kanadzie na rdzennych mieszkankach tego kraju.

Eksperyment miał na celu opisanie przebiegu klimakterium

i menopauzy[5]. Kobiety te nie znały określenia „menopauza”

i nie postrzegały tego okresu jako czegoś godnego większej

uwagi. Używały określenia „czas, w którym zakończyła się

miesiączka / comiesięczne krwawienie”. Czuły się dobrze.

Sporadycznie doświadczały uderzeń gorąca, ale nie odbierały

ich jako cokolwiek dramatycznego. Cały ten etap oceniały

jako pozytywny: doświadczały większej niezależności, czuły

się fizycznie uwolnione, wraz z wiekiem cieszyły się

większym szacunkiem społeczności. Nie bez znaczenia

pozostaje fakt, że w wielu kulturach pierwotnych starsze

kobiety zajmowały istotne miejsce, były otoczone czcią, a ich

potrzeby respektowano. Społeczności, do których należały,

żyły w zgodzie z naturą, w pełnym poszanowaniu dla jej

cykliczności i mądrości. Starszyzna cieszyła się szacunkiem ze

względu na zdobyte doświadczenie i mądrość.


Mądra, zdrowa, długowieczna

Specjaliści twierdzą, że po okresie menopauzy kobietę czeka

jeszcze jedna trzecia długości jej życia. W Polsce średnia życia

kobiety to 81 lat. Pozostaje pytanie, czy chcesz być średnią

statystyczną? Cóż, ja nie!

Niedawno zmarła najdłużej żyjąca kobieta świata –

oczywiście chodzi tu o przypadek udokumentowany. Na

naszej planecie żyją bowiem osoby, które mają ponad 140 lat

(mowa o mieszkańcach doliny Hunza na terenie Pakistanu),

ale w czasach, kiedy przyszły na świat, nie wydawano

dokumentów poświadczających datę ich urodzenia. Dlatego za

najdłużej żyjących ludzi świata uznaje się wyłącznie tych,

którzy posiadają tego rodzaju oficjalny dokument. Należała do

nich pochodząca z Kazachstanu Tanzilia Bisembejewa, która

zmarła w 2019 roku w wieku 123 lat.

Na filmiku nakręconym przed jej śmiercią była w pełni sił

witalnych i intelektualnych, poruszała się swobodnie,

z łatwością siadała po turecku, a z jej twarzy nie znikał

uśmiech. Z czułością przytulała swoje dzieci, wnuki

i prawnuki. Sekret jej długowieczności? Była stale zajęta,

ciągle coś robiła, nie umiała siedzieć bezczynnie, nigdy nie

paliła papierosów, jadała naturalne, zdrowe pokarmy.

Również w 2019 roku miało miejsce ciekawe zdarzenie:

na lotnisku w Abu Zabi zatrzymano pewnego Hindusa. Dane

w jego paszporcie wskazywały, że przyszedł na świat w 1896

roku. Wzbudziło to podejrzenia kontroli granicznej. Swami


Sivananda, bo o nim mowa, spędził kilka godzin na

komisariacie policji, gdzie usiłowano sprawdzić, czy jego

paszport jest oryginalny. Mężczyzna, który samodzielnie

podróżuje w wieku 123 lat? To niemożliwe! Jednak ambasada

Indii potwierdziła autentyczność dokumentu.

Studwudziestotrzylatek w pełni sił fizycznych

i intelektualnych samodzielnie podróżował po świecie. Pytany

przez dziennikarzy o sekret długowieczności odpowiedział, że

nie ma żadnego sekretu – jest prostym, skromnym mnichem,

dwie godziny dziennie praktykuje jogę, jada ryż i soczewicę

z papryczkami chili i żyje w celibacie. Jest odcięty od

technologii i naszej zwariowanej cywilizacji. Wygląda na

młodszego o co najmniej 50 lat…

Urodzona w 1918 roku Tao Porchon-Lynch była najstarszą

nauczycielką jogi. Zmarła w 2020 roku. Do ostatnich dni życia

uczyła jogi i brała udział w turniejach tańca towarzyskiego.

Była sprawna fizycznie i umysłowo, radosna, pełna pasji

i energii. Odeszła bez bólu i cierpienia – zasnęła spokojna,

a jej dusza opuściła ciało. Właśnie tak powinniśmy opuszczać

tę planetę.

Takich osób jest na świecie znacznie więcej.

Stuczteroletnia Julia „Hurricane” Hawkins startuje

w wyścigach biegów na 100 metrów – i je wygrywa! A nasz

polski aktor Wiktor Sadowy, urodzony w 1920 roku, pisze

książki, korzystając z komputera, bierze udział w premierach

teatralnych i uczestniczy w bankietach. Jest aktywny, sprawny,

pełen niespożytej energii!

Wspominam o tych osobach, ponieważ ich przykład

pokazuje nam nasz własny potencjał. Tanzilia Bisembejewa


i Swami Sivananda należą do tego samego gatunku człowieka

co ty i ja.

Tak, człowiek jest istotą długowieczną. Nie musisz

postrzegać siebie w kategoriach średniej statystycznej, osoby,

która po przebyciu trudnej i uciążliwej menopauzy będzie

zmierzała ku śmierci. Tak nie jest! Menopauza może –

i powinna – być czasem doskonałego samopoczucia (o czym

piszę dalej), a także etapem na drodze do dłuższej i lepszej

części twojego życia. Nie ma to nic wspólnego

z uwarunkowaniami genetycznymi. Te wpływają na nas

najwyżej w 30 procentach. Reszta zależy od naszych

indywidualnych wyborów.

Naukowcy są zdania, że zadowolenie z życia człowieka

ma kształt litery U. Najniższe cechuje osoby między 35. a 45.

rokiem życia, później zaczyna ono wzrastać. Wszystko

wskazuje więc na to, że najlepsze dopiero przed nami. Warto

tę pozytywną przemianę wspierać jak najlepiej.


Przekaz płynie z wewnątrz

Może nadal myślisz, że lekki przebieg menopauzy to

w znacznej mierze kwestia genów. Że skoro moja menopauza

przebiegła stosunkowo łagodnie, to znaczy, że jestem w jakiś

sposób wyjątkowa. Absolutnie nie jestem!

Chcę się z tobą podzielić pewnym osobistym

doświadczeniem. Byłam w długiej i męczącej podróży.

Głodna, wyczerpana i zdesperowana, aby jak najszybciej

dotrzeć do domu, w pośpiechu zrobiłam coś, czego normalnie

nie robię – na stacji benzynowej zjadłam hot doga. Tak,

zrobiłam to, mea culpa. Zjadłam mięso, którego przecież nie

jadam, do tego fatalnej jakości bułkę z białej mąki, pełną

sztucznych konserwantów i glutenu (od którego również

stronię). Taki hot dog to kwintesencja niezdrowej,

przetworzonej żywności. Jedząc go, pomyślałam sobie, że

przecież nie zawali się świat, jeśli pozwolę sobie na

odstępstwo od mojego zdrowego stylu życia. Niestety

myliłam się.

W nocy obudziło mnie nagłe uderzenie gorąca. W ciągu

kilku chwil spociłam się tak bardzo, że musiałam zmienić

piżamę. Nie mogłam spać, przewracałam się z boku na bok,

pociłam się niemiłosiernie, waliło mi serce. Istny koszmar.

Leżąc tak w łóżku, zastanawiałam się, co się ze mną

dzieje. Przecież ja nigdy się tak nie czuję! Ach, a więc to są te

słynne uderzenia gorąca i nocne poty… Ale dlaczego przyszły

do mnie teraz, tak nagle, po wielu miesiącach menopauzy…?


Wtedy przypomniałam sobie o tym nieszczęsnym hot

dogu. Olśniło mnie – to niezdrowe pożywienie spowodowało

tak gwałtowną reakcję! Moje mądre ciało pokazywało mi,

czego nie powinnam jeść i co mi nie służy. Dawało mi

wyraźne znaki, aby mi pokazać, czego nie mogę zabrać ze

sobą w dalszą drogę.

Przekonałam się o tym jeszcze kilkakrotnie. Za każdym

razem, kiedy zdarzyło mi się zjeść coś nieodpowiedniego lub

o nieodpowiedniej porze (czyli zbyt późno), doświadczałam

uderzeń gorąca i nocnych potów. Pojawiały się one również

wtedy, kiedy nadmiernie się stresowałam.

To było niezwykłe – wszystkie te przykre objawy były dla

mnie wyraźnymi w s k a z ó w k a m i, których nie dało się

ignorować. Uczyły mnie, jak powinnam zarządzać sobą

i poruszać się w przestrzeni swojego ciała, umysłu i emocji,

aby czuć się dobrze i móc się rozwijać. Słuchając uważnie

tych przesłań (bez użalania się nad sobą, bez krytykowania

siebie, bez negowania samego zjawiska menopauzy),

naprawdę można wejść na wyższy poziom. Menopauza nas do

tego nie tylko zachęca, ale wręcz… zmusza. Można

powiedzieć, że robi to dla naszego dobra. Dlaczego? Aby

przygotować nas na dobre, szczęśliwe, długie i zdrowe życie.

Opowiedziałam wcześniej o moim przyjacielu, który

z zamkniętymi oczami wsłuchiwał się w dźwięki deszczu,

wiatru i burzy i dzięki temu nauczył się współpracować

z naturą. Ja zrobiłam to samo – kiedy minął pierwszy szok,

wsłuchiwałam się w odgłosy swoich wewnętrznych burz

i nawałnic, aby się czegoś ważnego o sobie dowiedzieć

i nauczyć. Dotyczyło to nie tylko mojego ciała, ale również

świata emocji.
Powiedziała do swojego ciała łagodnie:
„Pragnę się z tobą zaprzyjaźnić”.

Niektóre kobiety podczas menopauzy mówią: „Moje ciało

nagle stało się moim wrogiem”. To nieprawda. Jest dokładnie

odwrotnie – to kobieta bywa wrogiem swojego ciała, nieraz

bezwzględnym i okrutnym.

Często oczekujemy od swoich ciał, że posłusznie dostosują

się do naszych niezdrowych praktyk: do zbyt późnego

kładzenia się spać, do spożywania obciążającego,

niezdrowego jedzenia, do picia alkoholu i palenia papierosów.

Tymczasem w okresie menopauzy ciało zdaje się o siebie

walczyć i „z przytupem” sprzeciwia się szkodliwym

nawykom. Wyraźnie pokazuje, na co się już nie zgadza, co

powinnyśmy wyeliminować lub zmienić. Nie jutro, nie za

tydzień, nie za rok, później czy „kiedyś tam”, ale teraz,

natychmiast. W ten sposób wspiera nas w przygotowaniu do

czekającego nas długiego, dobrego i szczęśliwego życia

w pełnej sprawności. Uczy nas, jakich zbrodni nie możemy

dalej na sobie popełniać. To, co uchodziło nam na sucho, gdy

byłyśmy młodsze, na późniejszym etapie życia może nas

zabić – i to wcale nie jest przenośnia.

Ciało jest naszym największym przyjacielem

i sprzymierzeńcem. Daje nam wyraźne wskazówki, pokazuje,

co nam służy, a czego powinnyśmy unikać. Chce przetrwać

w zdrowiu i pragnie nas chronić – to jest przecież prawdziwy

dar! Czy umiemy go przyjąć?


Wielkie Koło Życia

Czas postrzegamy liniowo: wszystko ma swój początek,


rozwinięcie i zakończenie. Dlatego ludzie Zachodu wierzą,
że świat się zaczął i  zmierza do zakończenia. Jest
narodzenie i jest śmierć. Wszystko przemija. To budzi lęk,
niejednokrotnie pozbawia poczucia sensu.
Istnieje również inne rozumienie czasu. Ludzie
Wschodu postrzegają go jako koło, doskonałe Koło
Życia  – nic się nie kończy, ale się przemienia, przyjmuje
inną formę. Ludzie rodzą się i umierają, aby ponownie się
narodzić i  w  kolejnym ciele dążyć do rozwoju. W  tym
procesie wszystko ma swoje miejsce, powód, przyczynę
i głęboki sens.
Natura nie zaczyna się ani nie kończy  – nieustannie
dąży do życia i wzrostu. Ty również.

Natura się nie myli. I  ty nie jesteś pomyłką  – jesteś


doskonałym dziełem Stwórcy. Zamiast walczyć ze sobą,
doceń siebie.
Zaakceptuj siebie we wspaniałym procesie
przemiany – w Kole Życia, do którego należysz.
Twoje ciało cię wspiera. Co teraz pragnie ci
przekazać?
Posłuchaj go.
M
e
n
o
p
a
u
z
a
w

u
j
ę
c
i
u
m
e
d
y
c
z
n
y
m
Klasyczna definicja

Pojęcie „menopauza” wywodzi się z greckich słów

meno (miesiąc) i pausis (przerwa, zaprzestanie). Na początku

XIX wieku wprowadził je do literatury medycznej francuski

lekarz Charles-Pierre-Louis de Gardanne. Dokładną definicję

menopauzy po raz pierwszy podał z kolei Thomas S. Clouston

w artykule zatytułowanym Climacteric Insanity. Dotyczył on

zaburzeń psychicznych występujących w przełomowych

okresach życia – dzieciństwie, pokwitaniu i przekwitaniu.

Clouston wiązał menopauzę z dolegliwościami natury

psychicznej występującymi u kobiet w średnim wieku, przede

wszystkim należących do wyższych sfer[6].

Wyraźnie widać, że geneza myślenia o menopauzie, która

zaowocowała koncepcją stworzoną przez mężczyznę, od

samego początku miała związek z jakimś rodzajem dysfunkcji

kobiecości. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że te

przykre dolegliwości związane z menopauzą dotyczyły

zdaniem Cloustona głównie kobiet z wyższych warstw

społecznych – a ich styl życia był nieco podobny do nam

współczesnego: mało ruchu, spędzanie dużej części dnia

w zamkniętych pomieszczeniach, dieta oparta na mięsie, białej

mące i cukrze. A także większa ilość czasu na rozmyślanie, na

przykład nad upływającym czasem…

Tłumionymi emocjami kobiet zajął się na poważnie

dopiero lekarz, neurolog i twórca psychoanalizy Sigmund

Freud (1856–1939). Nie miał jednak dobrego zdania na temat


kobiet w czasie menopauzy i nie rozumiał zachodzącego

w nich procesu. Opisywał je jako „kłótliwe, złośliwe,

małostkowe i skąpe”… Dopiero studia nad psychologią głębi

zainicjowane przez Carla Gustawa Junga (1875–1961)

zapoczątkowały prawdziwe rozumienie przez kulturę Zachodu

natury oraz emocjonalnych, psychologicznych i duchowych

potrzeb człowieka. I chociaż tak dużo już wiemy, to wiele sfer

człowieczeństwa nadal pozostaje dla nas tajemnicą.


Trzy etapy

Zgodnie z tym, co głosi medycyna klasyczna, menopauza jest

związana ze starzeniem się organizmu. Jajniki zaczynają

produkować mniejszą ilość hormonów płciowych, estrogenów

i progesteronu. Menopauza to zatem nieodwracalna utrata

zdolności rozrodczych – kobieta traci możliwość zajścia

w ciążę.

Oficjalnie diagnozuje się menopauzę, gdy miesiączka nie

pojawia się przez kolejnych 12 miesięcy. Dla większości

kobiet jest to naturalny proces zachodzący między 40. a 55.

rokiem życia, zdarzają się jednak odstępstwa – bywa, że na

skutek nadmiernego stresu, przebytych operacji lub

uszkodzenia jajników zmiany menopauzalne występują kilka

lat wcześniej.

Premenopauza

Kobiety doświadczają premenopauzy w różnym wieku.

Niektóre mają około 40 lat, inne już po trzydziestce mogą

zauważać pierwsze oznaki: nieregularne, mniej lub bardziej

obfite miesiączki, sporadyczne uderzenia gorąca, problemy ze

snem lub suchość pochwy. To naturalny efekt obniżenia

poziomu niektórych hormonów.

Menopauza
Po 12 kolejnych miesiącach bez miesiączki oficjalnie mówi

się o menopauzie. Jeśli nie masz okresu dłużej niż rok, nie

będziesz już mogła zajść w ciążę.

Postmenopauza

To lata następujące po menopauzie, wiele objawów

menopauzy wówczas zanika. Wskutek niższego poziomu

estrogenu kobiety po menopauzie powinny szczególnie

o siebie dbać, na przykład starać się zapobiegać osteoporozie.

Piszę o tym w dalszej części książki.

Cały ten proces stopniowych przemian może trwać od około

4 do 10 lub nawet 15 lat. Jest to zjawisko naturalne. Jeżeli

troszczymy się o siebie w odpowiedni sposób, przejdziemy ten

okres łagodnie i bez przykrych dolegliwości.


Objawy menopauzy

Każda kobieta doświadcza menopauzy inaczej. Niektóre z nas

przechodzą ten czas łagodnie (jak ja – co opisałam wcześniej),

podczas gdy inne borykają się z uciążliwymi dolegliwościami.

Objawy i ich natężenie zależą od wielu czynników: od

stanu zdrowia fizycznego, psychicznego, duchowego

i emocjonalnego, od stylu życia, diety, nawyków, a także

środowiska. Badania naukowe potwierdzają, że fundamentalne

znaczenie ma indywidualny stosunek do menopauzy: gdy

myślimy o niej i jej skutkach negatywnie, ciało funduje nam

szereg przykrych objawów[7].

Najbardziej typowe symptomy menopauzy (które mogą,


ale nie muszą występować):

zmiany cyklu miesiączkowego – rzadsze, częstsze,


silniejsze lub słabsze krwawienia (w okresie
klimakterium),

uderzenia gorąca,

kołatanie serca,

suchość pochwy,

zaburzenia snu,
wahania nastrojów,

przyrost masy ciała (utrata estrogenu powoduje


zmiany metabolizmu i może prowadzić do
kumulowania się warstw tłuszczu w okolicy brzucha
i talii).
Przyczyny menopauzy

Menopauza naturalna

Stopniowe zanikanie funkcji jajników między 40. a 55. rokiem

życia. Proces ten zachodzi w zgodzie z naturą.

Menopauza przedwczesna

Objawy pojawiają się przed ukończeniem 40. roku życia. Jest

to skutek zaburzeń autoimmunologicznych, długotrwałego,

nadmiernego stresu lub radykalnej utraty masy ciała.

Niezbędny jest wówczas kontakt z lekarzem.

Menopauza indukowana

Mamy z nią do czynienia, gdy dochodzi do uszkodzenia

jajników, na przykład w wyniku urazu, chemioterapii lub

radioterapii. W przeciwieństwie do pozostałych typów jest

nagła, a jej objawy mogą być dotkliwe.


„Lek” na menopauzę?

Menopauza nie jest chorobą, którą należy leczyć – jest

normalnym etapem życia kobiety. Niestety w cywilizacji

zachodniej medycyna dąży do odwrócenia tego naturalnego

procesu, który zachodzi w naszych ciałach. Specjaliści wyszli

z założenia, że aplikując nam wypreparowane sztucznie

hormony, powstrzymają nie tylko sam proces starzenia się

organizmu, ale również przykre objawy, które mogą

towarzyszyć menopauzie.

Żyjemy w świecie, w którym panuje obsesja młodości.

Menopauzę postrzega się w związku z tym jako stan

niepożądany, niemal tożsamy z chorobą, wymagający

leczenia. Przekonuje się kobiety, że uderzenia gorąca, wahania

nastrojów, rozdrażnienie, problemy ze snem i wagą to

dolegliwości, których nie unikną w inny sposób, niż biorąc

nowoczesną tabletkę.

Kobiecości nie trzeba leczyć – wystarczy wsłuchać się


w jej mądrość. Ona się o to upomina.

A co będzie, jeśli tego nie zrobimy i zaczniemy „leczyć”

naturę?
HTZ – hormonalna terapia zastępcza

Moje znajome przechodzące menopauzę opowiadały mi

wielokrotnie, że ich lekarze usilnie namawiali je na

przyjmowanie sztucznych hormonów – estrogenu

i progesteronu. To zastanawiające w obliczu dostępnych

obecnie wyników badań naukowych, które jednoznacznie

pokazują, jak ogromnym ryzykiem obarczone jest stosowanie

hormonalnej terapii zastępczej. Każda kobieta, zanim się na

nią zdecyduje, powinna się zapoznać z listą skutków

ubocznych.

Women’s Health Initiative (WHI) to największe badanie

przeprowadzone na kobietach w okresie menopauzy,

koncentrujące się na częstotliwości zapadania na choroby

serca, raka piersi i jelita grubego oraz podatność na złamania

kości. Jedną z badanych strategii zapobiegawczych był wpływ

na te schorzenia terapii hormonalnej.

Początkowo zakładano, że terapia hormonalna zapobiegnie

chorobom serca i udarowi u kobiet po menopauzie. Wykazano

jednak, że przyjmowanie syntetycznego estrogenu nie tylko

nie uchroniło kobiet przed tymi schorzeniami, ale nawet

przyczyniło się do ich występowania[8].

Obecne zalecenia są jednoznaczne: terapia hormonalna

w leczeniu objawów menopauzy powinna być stosowana

w możliwie najmniejszych skutecznych dawkach przez

możliwie najkrótszy czas.


Korzyści HTZ

Istnieją pewne udowodnione korzyści, które wynikają ze

stosowania estrogenu i/lub progesteronu. Zgodnie z ogólnie

przyjętym założeniem terapia hormonalna:

może być skutecznym sposobem leczenia uderzeń


gorąca i suchości pochwy,
może być wsparciem w leczeniu wahań nastroju,
a nawet depresji,

może poprawić jakość snu,


może wpływać na poprawę jakości życia, pomóc
przetrwać czas zmian i zachować równowagę
emocjonalną.

Skutki uboczne

Wśród najczęściej wymienianych wymienia się:

bolesność lub obrzęk piersi,


nieregularne krwawienia,

wzdęcia,
bóle głowy,

mdłości,
zaburzenia nastroju,
miejscowe podrażnienie lub reakcje alergiczne na
metodę podania (pierścień dopochwowy, plaster na
skórze, krem).
Zagrożenia

Jak wykazały liczne badania, istnieje poważne ryzyko, które

należy wziąć pod uwagę podczas rozważania decyzji

o rozpoczęciu stosowania HTZ. Spośród najważniejszych

zagrożeń można wymienić:

zakrzepy,
zaburzenia pracy układu krążenia,
udar mózgu,

zawał serca,
niektóre odmiany raka piersi (obecnie uważa się, że to
ryzyko po zastosowaniu HTZ jest nawet dwa razy
większe niż wcześniej sądzono!),
choroba pęcherzyka żółciowego[9].

Kto zdecydowanie nie może stosować


HTZ?

W przypadku niektórych kobiet ryzyko związane ze

stosowaniem terapii hormonalnej jest znacznie wyższe niż

u innych. HTZ nie mogą stosować panie, które:

są lub przypuszczają, że mogą być w ciąży,


mają krwawienia z pochwy niewiadomego
pochodzenia,

mają lub miały raka piersi lub raka macicy,


miały lub mają różnego rodzaju zmiany, takie jak
torbiele i mięśniaki,
przeszły zawał serca lub udar mózgu,
mają skłonność do powstawania zakrzepów,

borykały lub borykają się z chorobami wątroby.

Na co jeszcze warto zwrócić uwagę?

Decyzję o tym, czy przyjmować hormony przed menopauzą

i po niej, należy skrupulatnie rozważyć. Jakie pytania warto

sobie zadać przed jej podjęciem?

Jak dokuczliwe są objawy?

Objawy są niezwykle zróżnicowane – od niemal

niezauważalnych do trudnych do zniesienia. Wypisz je

wszystkie i zastanów się, jak bardzo każdy z nich jest

dokuczliwy w skali od 1 do 10, gdzie „nie przeszkadza mi

wcale” to 0, a „nie sądzę, żebym mogła to znieść kolejny raz”

– 10.

Swoje oceny skonsultuj z lekarzem.

Jaki jest twój ogólny stan zdrowia?

Czy cierpisz na przewlekłe schorzenia? Czy przyjmujesz leki?

Czy przebyłaś poważne choroby, takie jak nowotwór? Jaki jest


twój poziom cholesterolu? Ile ważysz?

Zgromadź wszystkie te dane przed rozmową z lekarzem.

Jaka jest historia zdrowia twojej rodziny?

Czy twoi rodzice, dziadkowie lub inni krewni cierpieli na

choroby serca i/lub choroby nowotworowe? Czy występowały

u nich schorzenia takie jak podwyższony cholesterol,

zaburzenia krzepnięcia krwi, cukrzyca, osteoporoza, depresja?

Przed rozmową z lekarzem dowiedz się jak najwięcej na

temat historii zdrowia twoich bliskich.

Co sądzisz o przyjmowaniu leków


i hormonów?

Pomyśl o tym, co naprawdę czujesz, biorąc codziennie leki.

Niektóre kobiety nie zastanawiają się nad tym, inne uważają to

za pogwałcenie ich relacji z własnym ciałem. Jeśli trudno ci

pamiętać o codziennym przyjmowaniu tabletek, pomyśl, jak

czułabyś się z niwelującym objawy plastrem lub pierścieniem

dopochwowym.
Hormony bioidentyczne

Są to sztuczne wersje estrogenu i progesteronu.

Z chemicznego punktu widzenia nie różnią się od naturalnych

hormonów, co nie oznacza, że są naturalne. Niektóre

wytwarzają firmy farmaceutyczne, inne – farmaceuci na

podstawie zaleceń lekarza. Jeśli mówi się, że hormony

bioidentyczne są „naturalne”, oznacza to tyle, że pochodzą ze

źródeł takich jak rośliny lub zwierzęta, ale nadal muszą zostać

sztucznie przetworzone. Badania nie wykazały, że hormony

bioidentyczne są bezpieczniejsze lub działają lepiej niż

tradycyjna HTZ[10].
W
e
z
w
a
n
i
e
d
o
p
r
z
e
b
u
d
z
e
n
i
a
Zapomniana mądrość

Czytając na temat menopauzy w ogólnodostępnych źródłach,

czułam, że coś mi się nie zgadza. Wiem, że ludzki organizm,

jeśli się go nie zatruwa, jest fenomenem, stale dąży do

zdrowia. Odczułam to sama – przez całe dekady szkodziłam

sobie i chorowałam, a kiedy zaczęłam traktować siebie

z troską i szacunkiem i zadbałam o swój dobrostan, dokonało

się moje uzdrowienie.

Od 14 lat żyję w zgodzie z naturą. Przekonałam się na

własnej skórze, że natura się nie myli i dysponuje mocą trudną

do ogarnięcia umysłem. Zrozumiałam, że naszym naturalnym

stanem istnienia jest dobre samopoczucie, witalność, energia,

kreatywność, radość i miłość (tego właśnie doświadcza liczący

123 lata Hindus). Pojęłam, że każde zakłócenie tego idealnego

stanu istnienia to wynik szeroko pojętego braku równowagi,

który obejmuje zarówno sposób myślenia, jak i podejmowane

wybory.

Niegdyś kobiety, przedstawicielki różnych kultur,

posiadały dogłębną wiedzę na temat siebie, swojej fizjologii

i duchowości, swojego miejsca w świecie i we własnej

społeczności. Kiedyś byłyśmy wielkie, mądre i silne! Teraz

z trwogą biegniemy do lekarza, aby przepisał nam lek na…

kobiecość.

Menopauzę odczuwam na poziomie fizycznym, jednak to

przede wszystkim czas zwrócenia się ku temu, co we mnie

ukryte, ulotne i subtelne. Czas wsłuchania się w siebie


i nawiązania z samą sobą głębokiej, prawdziwej relacji. To

ona – budowana z troską, w ciszy – jest najważniejszym

związkiem w naszym życiu.

Pragnę powrotu kobiet do ich kobiecości. Do ich

prawdziwego domu.

Kobiecość nie polega na rywalizowaniu z mężczyznami

ani pełnieniu funkcji społecznych, publicznych i zawodowych,

które kiedyś były uważane za typowo „męskie”. To

oczywiście również jest ważne, a prawo do równości jest

oczywiste, fundamentalne i nie wymaga żadnej dyskusji.

Jesteśmy jednak czymś znacznie więcej – jesteśmy potężnymi,

niezwykłymi istotami, których moc została uśpiona na setki

lat. Może ją przebudzić tylko każda z nas w samej sobie – nikt

za nas tego nie zrobi. Świat nie będzie nas w tym wspierał –

nasza niemoc jest dla niego wygodna. Słabą kobietą można

manipulować i na niej doskonale zarabiać. Kobieta

przebudzona, kierująca się miłością i szacunkiem do siebie

i swojej kobiecości – staje się potężna. Może zmieniać świat

i dawać życie we wszystkich obszarach.

Kiedyś o kobiecie w ciąży mówiono, że jest „w stanie

błogosławionym” lub „przy nadziei”. Teraz mówi się o niej, że

jest „ciężarna”.

Mądrzy ludzie nie walczą ze światem.


Wystarczy im spokojne i  godne wcielanie
w życie prawdy, którą żyją.

HAEMIN SUNIM

Czy czujesz różnice tych wyrażeń i zawartą w nich

energię?
Wolisz być w stanie błogosławionym czy odczuwać ciężar

bycia ciężarną?

Wolisz przekwitać czy wchodzić w swój „złoty wiek”?

Wolisz być słaba czy wspaniała?

Nie zmienimy świata, ale możemy zmienić siebie – i nasze

myślenie o sobie.
Odcięte od samych siebie

Czy wiesz, że dawniej uważano, że za powoływanie nowego

życia odpowiada mężczyzna? Wierzono, że jest on jedynym

dawcą drogocennego nasienia, kobieta zaś jedynie glebą, która

przyjmuje to nasienie jako dar, by po jakimś czasie wydać na

świat owoc, czyli dziecko. W 1677 roku holenderski

przyrodnik Antonie van Leeuwenhoek po raz pierwszy

zaobserwował pod mikroskopem męskie plemniki. Uznano, że

jest to nowe życie. Fakt, że organizm kobiety w czasie

owulacji uwalnia jajeczka, został opisany znacznie później,

w 1923 roku, przez japońskiego ginekologa Kyūsaku Ogino.

Dopiero to odkrycie sprawiło, że zaczęto na kobiety patrzeć

trochę inaczej…

Moc wydawania życia na świat to niezwykły przywilej

ofiarowany nam przez Stwórcę. Niestety w naszej cywilizacji

całe pokolenia kobiet nie tylko pozbawiano prawa głosu oraz

decydowania o sobie, ale również deprecjonowano ich

wyjątkowość. W temacie tak na wskroś kobiecym jak

wydawanie na świat potomstwa wyspecjalizowali się

mężczyźni – lekarze. Mam pełną świadomość ogromnych

osiągnięć medycyny oraz tego, że ratuje ludzkie życie –

i jestem za to bezgranicznie wdzięczna. Jednak traktowanie

porodu w bezduszny, rutynowy sposób, nieraz przysparzający

niepotrzebnych cierpień, wyrządza nam, kobietom,

niewypowiedzianą krzywdę.
Bo czy zastanawiałaś się na przykład, dlaczego rodzimy

w pozycji leżącej, wbrew grawitacji? Powód, dla którego tak

się dzieje, jest dosyć przerażający. Według „American Journal

of Public Health” to król Francji Ludwik XIV (panował na

przełomie XVII i XVIII wieku) był gorącym orędownikiem

leżącej pozycji porodowej. Ów władca miał obsesję na

punkcie oglądania narodzin swoich dzieci (doczekał się ich

około 20) i nalegał, aby jego żona i kochanki zrezygnowały

z używanych tradycyjnych wówczas krzeseł porodowych,

przystosowanych do rodzenia w pozycji pionowej, i korzystały

ze… stołu ze strzemionami. Dzięki temu mógł bez zakłóceń

obserwować, jak jego potomkowie przychodzą na świat.

Niestety wszechpotężna pozycja Króla Słońce miała

przeogromny wpływ na całe masy, nie tylko w kraju, ale

i poza jego granicami. Kiedy do przedstawicieli niższych

warstw społecznych dotarła wieść, jak się rodzi na królewskim

dworze, podążyli oni za tą nową modą – w taki oto sposób

owa zwyrodniała, niekomfortowa i szkodliwa dla zdrowia

praktyka stała się powszechna.

Warto pamiętać, że w całej historii ludzkości poród

w pozycji leżącej to praktyka, która ma zaledwie 300 lat.

Wcale nie jest związana z biologią i ewolucją – wręcz

przeciwnie! Zdjęcia rentgenowskie pokazują wyraźnie, że

otwarcie szyjki macicy jest zdecydowanie szersze, gdy kobieta

kuca. Ponadto dostępne źródła (na przykład malowidła,

ryciny) jasno dowodzą, że przed wprowadzeniem w życie

potwornego pomysłu Ludwika XIV kobiety rodziły w takich

pozycjach, w jakich czuły się komfortowo i w jakich

zdecydowanie łatwiej jest wydać dziecko na świat – kucały,

klęczały, stawały na czworakach.


Dzisiejsi specjaliści wiedzą, że pozycja leżąca nie tylko

przedłuża i utrudnia poród, ale również czyni go bardziej

bolesnym i obarczonym większym ryzykiem. Długość akcji

porodowej nie jest bez znaczenia dla noworodka i matki,

a zbyt małe rozwarcie zwykle skutkuje koniecznością nacięcia

krocza.

Akt narodzin przestał być naturalną sprawą kobiet, stał się

problemem medycznym. Pozycja leżąca zagraża matce

i dziecku, dlatego niezbędna jest pomoc lekarza. A w czasach

Ludwika XIV i późniejszych lekarzami byli wyłącznie

mężczyźni. W konsekwencji kobiety straciły prawo do tego,

co najbardziej kobiece – do wydawania potomstwa na świat

w sposób naturalny. Obecnie wiele z nas panicznie boi się

porodu, nieodmiennie kojarząc go z potwornym bólem

i ryzykiem powikłań.

Dlaczego zatem specjaliści nadal zalecają rodzenie

w pozycji leżącej – wbrew naturze, fizyce, fizjologii

i zdrowemu rozsądkowi? Odpowiedź jest prosta – dla wygody

personelu szpitala. Lekarz bez trudu może zajrzeć w krocze

rodzącej. Kobieta jest unieruchomiona. Co prawda wije się

w mękach, ale najważniejsze, że nie kręci się po sali

porodowej, co bardzo wszystkim ułatwia pracę. Nie krytykuję

w tym miejscu przedstawicieli służby zdrowia – doskonale

zdaję sobie sprawę, w jak trudnych warunkach funkcjonują na

co dzień pracownicy polskich szpitali. Wiem, że wszelkie

procedury dotyczące porodów są uregulowane przepisami

i podlegają określonym standardom. Przyszła matka nie ma

wyjścia – musi się dostosować. Tymczasem to rutynowe,

bezduszne podejście może przysporzyć nam wielu cierpień.

Doświadczyłam tego na własnej skórze.


Mojego Michała urodziłam, kiedy miałam 23 lata. Byłam

młoda i pełna wiary w ludzi, bezgranicznie ufałam lekarzom.

Michał przyszedł na świat w szpitalu, a wszystko, co było

z tym porodem związane, stało się dla mnie traumą, którą na

długie lata zepchnęłam w podświadomość (opisałam to

w książce Miłość. Ścieżki do wolności). Ona nie znikła. Tkwiła

we mnie, ukryta głęboko.

Kiedy zaszłam w ciążę z Helenką, lekarze usiłowali mnie

przekonać, że mój wiek – 42 lata – niesie mnóstwo zagrożeń.

Nieustannie mnie straszyli – podobno dla mojego własnego

dobra. Na szczęście uczyłam się, czytałam, czerpałam wiedzę

z najrozmaitszych źródeł. Dzięki temu umiałam spojrzeć na

problem z innej perspektywy i zdystansować się od

„głównego”, czyli medycznego, punktu widzenia.

Wbrew przestrogom i groźbom, będąc osobą całkowicie

zdrową, urodziłam Helenkę w domu, w asyście wspaniałej

kobiety – położnej, genialnej profesjonalistki, która miała za

sobą ponad 30 lat doświadczenia w pracy zawodowej. Przez

10 lat odbierała porody na oddziałach położniczych, kiedy

jednak zdobyła dogłębną wiedzę na temat fizjologii,

kobiecości, emocji oraz potrzeb matki i dziecka, odeszła ze

szpitala, ponieważ panujące tam zasady nie były zgodne

z tym, co wiedziała i w co wierzyła. Zrezygnowanie z etatu

wymagało od niej ogromnej odwagi i determinacji. Wybrała

drogę bardzo niepewną, wbrew ogólnie przyjętym regułom,

jednak zgodną z tym, co dyktowało jej serce. Ewa Janiuk, bo

o niej mowa, przez kolejnych 20 lat przyjmowała porody

domowe i edukowała kobiety, a po jakimś czasie założyła

własną klinikę, w której przyjmuje porody naturalne. Uczy

położne, działa na rzecz kobiet i dzieci, wspiera domy


samotnej matki. Jest wspaniałą, mądrą, odważną i silną osobą,

matką dwójki dzieci i szczęśliwą babcią. Ewa nie praktykuje

jogi, ale żyje w taki sposób, że jej menopauza była – podobnie

jak u mnie – etapem pięknego, płynnego przejścia.

Wraz z nią ubolewam, że współczesne kobiety panicznie

boją się czegoś tak fundamentalnie kobiecego i naturalnego

jak poród. Dlatego odsetek cesarskich cięć na żądanie wzrasta.

Kobiety boją się swojej kobiecości, są od niej odcięte i nie

potrafią z niej czerpać mocy. I wcale mnie to nie dziwi.

Jesteśmy nastraszone, często wręcz przerażone. Potrzeba

dojrzałości i wielkiej siły, aby przeciwstawić się stereotypom.

Ciąża to nie choroba. Rodzenie i dawanie życia jest dla

kobiet sprawą absolutnie naturalną – gdyby kobieta nie

potrafiła urodzić dziecka siłami natury, to ludzkość

wyginęłaby już dawno temu. Ale nie wyginęła – kobiety

radziły sobie z porodami bez szpitali przez tysiące lat. Rodziły

w takich pozycjach, w jakich czuły, że będzie to dla nich

najbardziej komfortowe. Ja rodziłam Helenkę na stojąco –

korzystając z siły grawitacji. W szpitalu nie miałam takiej

możliwości. A gdybym została zmuszona do rodzenia

w pozycji leżącej, prawdopodobnie poród trwałby znacznie

dłużej, byłby trudniejszy i niewykluczone, że wiązałby się

z powikłaniami. Tymczasem wybrałam współpracę z naturą,

a ona dała mi wszystko, co było mi potrzebne. W bonusie

dostałam zdrowie, poczucie szczęścia i głębokiego spełnienia.

Poczułam, że zdobyłam kobiecą moc.

Piszę o ciąży i porodzie, ponieważ są to zjawiska, które

rzutują na całe późniejsze życie kobiety. Tak jak zostałyśmy

odcięte od naszej siły i mądrości związanej z ciążą


i rodzeniem dzieci, tak pozbawiono nas dostępu do siły

i mądrości związanej z okresem menopauzy.

Wielu lekarzy stoi na stanowisku, że menopauzę „można

i należy leczyć”. Taką wypowiedź usłyszałam w publicznym

radiu obecnie, w 2020 roku! Tak jak nie można leczyć okresu

dojrzewania ani ciąży, ponieważ są to procesy naturalne, tak

samo nie można i nie należy leczyć, zatrzymywać czy cofać

zjawiska menopauzy. Jest to proces naturalny, a nie pomyłka

natury.

Pomyłką natury nie jest również menstruacja, ale

w naszym współczesnym świecie postrzegamy ją jako coś

negatywnego. Od najmłodszych lat dziewczynki karmione są

reklamami, w których miesięczne krwawienie pokazywane

jest jak przeszkoda w normalnym funkcjonowaniu. Wystarczy

użyć tamponu i wziąć tabletkę, aby pozbyć się dyskomfortu

i pobiec na imprezę lub na basen.

Tymczasem dni menstruacji to dni oczyszczenia. Nie bez

powodu kobiety czują się wtedy gorzej – natura zachęca nas

do wycofania się z nieustannej pogoni, do wypoczynku,

refleksji, odpuszczenia. Organizm się oczyszcza i tak samo

pragnie oczyścić się umysł i dusza. Ciało przygotowuje się do

owulacji – a więc to tworzenia potencjału nowego życia.

Dzięki tej pojawiającej się raz w miesiącu potrzebie

wyciszenia, możemy zajrzeć głębiej w siebie, opiekować się

sobą, uczyć się słuchać swojego ciała. Niestety niemal od

najmłodszych lat wpaja się nam, że powinnyśmy negować

swoje potrzeby i tłamsić swoją naturę. Czy możemy się zatem

spodziewać, że usłyszymy sygnały, które pragnie nam

przekazać ciało podczas menopauzy?


Boska równowaga

Nie jest moją intencją zdyskredytowanie mężczyzn.

Niewątpliwie osiągnięcia męskiego świata – w tym

osiągnięcia współczesnej medycyny – są nie do przecenienia.

Społeczeństwo potrzebuje męskiej mądrości i dążenia do

postępu, ale… kobiecej mądrości potrzebuje w nie mniejszym

stopniu!

Człowiek to ciało, materia, ale również coś znacznie

potężniejszego. Dysponujemy energią, która wpływa na świat

materii. To cecha przynależna w szczególności kobietom.

Dotykamy obszarów, które dla męskiego świata są często

wręcz niepojęte. Niemal każda z nas doświadczyła w swoim

życiu telepatii, przeczuć i intuicji, dzięki której umiała

przewidzieć, co wydarzy się w przyszłości. I chociaż

większość współczesnych kobiet nie rozumie tych zjawisk,

a często wręcz ich nie dostrzega, to z całą pewnością są one

naszym udziałem.

Nasze mamy, babcie i prababcie nie miały dostępu do

takiej siły, mądrości i możliwości, jakimi dysponujemy

obecnie. Tkwiły uwięzione w systemie, który kompletnie

zdyskredytował kobiecy głos, kobiecą siłę i mądrość.

Przyszłyśmy na świat zarządzany przez mężczyzn, którzy

mówili nam, jaka powinna być kobieta.

Teraz trwa czas przemiany. Z nadzieją patrzę na powrót

„czerwonych namiotów” – kobiecych wspólnot, w których te

starsze przekazują młodszym mądrość i życiowe


doświadczenie. W kulturze arabskiej to właśnie w specjalnie

przeznaczonych do tego celu namiotach kobiety uczyły się

siebie i o sobie, łączyły się ze swą mocą, pielęgnowały intuicję

i wspierały się nawzajem. Kobiety doświadczone, mądre,

silne, czułe, serdeczne i odważne. Takie, jakimi chciał je

widzieć Stwórca.
Dzika natura niesie ze sobą wszystkie składniki
potrzebne do uzdrowienia.
Ma w sobie wszystko, czym powinna być
i co powinna wiedzieć kobieta.
Ma lekarstwo na wszystko.
Niesie ze sobą historie i marzenia,
słowa i pieśni, znaki i symbole.
Jest zarówno wehikułem, jak i celem podróży.
CLARISSA PINKOLA ESTÉS
Ta, która wie

Czas biologicznej płodności to między innymi czas

konkurencji, rywalizacji. Jeśli w dojrzałym wieku chcemy być

szczęśliwe i spokojne, jeśli pragniemy zachować lekkość

i radość, musimy zrezygnować z wszelkiej rywalizacji

z innymi kobietami. Na tym etapie życia naprawdę mamy się

stać wielkimi m a t k a m i. Mądrymi k o b i e t a m i.

M i s t r z y n i a m i.

Słowo określające mądrego mężczyznę to „mędrzec”. Czy

istnieje adekwatny wyraz określający mądrą kobietę? Kiedy

rozmawiałam o tym z uczestniczkami moich warsztatów

w Londynie, jedna z nich powiedziała, że kiedyś istniał.

Brzmiał: „wiedźma”. Na sali zapanowało zamieszanie,

podniosły się głosy sprzeciwu. Nie da się ukryć – wyraz ten

ma dzisiaj fatalne konotacje.

Tymczasem wiedźma była kobietą, która wie – potrafi

leczyć ludzi, ma dogłębną znajomość świata przyrody, jest

świadoma mocy drzemiących w naturze, a także własnej siły.

Mężczyźni, pragnący siłowo i bezwzględnie sprawować

władzę nad wszystkim, co fizycznie słabsze, nie umieli

zaakceptować kobiecej niezależności. Zagłuszali te mądre

kobiety, wiele z nich spłonęło na stosach. Zostałyśmy

sprowadzone do roli „słabszej płci”, wręcz gorszego gatunku,

i nie dysponując należnymi nam prawami, stałyśmy się

niewolnicami męskiego świata. Za sprawą baśni, podań

i legend zaszczepiono nam wyobrażenie starej, brzydkiej,


podstępnej wiedźmy, która pełna najgorszych zamiarów czyha

na życie pięknych, młodych kobiet. Nie potrafię przypomnieć

sobie z dzieciństwa ani jednej opowieści, w której

występowałaby pozytywna postać dojrzałej lub starej kobiety.

Wszystkie były nikczemne i podłe.

Na pewno znasz wyrażenie „puszka Pandory”. To symbol

wszelkiego nieszczęścia, trudności, problemów. W mitologii

greckiej Pandora namówiła męża, by otworzył beczkę, którą

otrzymała w posagu. Gdy to uczynił, „wyleciały na świat

wszystkie smutki, troski, nędze i choroby i jak kruki obsiadły

biedną ludzkość”[11]. Tak głosi najbardziej rozpowszechniona

wersja. Zgodnie z inną, znacznie mniej popularną, w beczce

znajdowało się wszelkiego rodzaju dobro. Uchyliwszy wieko,

Pandora sprawiła, że zawartość uleciała i powróciła do

siedziby bogów. Ludziom pozostała tylko obecna na samym

dnie nadzieja[12].

Ta i inne historie o złej kobiecości (jak choćby biblijna

opowieść o Adamie i Ewie – odniosłam się do niej w książce

Miłość. Ścieżki do wolności) wbiły się w naszą mentalność tak

mocno, że zatraciłyśmy swoją tożsamość, siłę, szacunek

i mądrość. W życiu rodzinnym, społecznym i religijnym

sprowadzono nas do roli podrzędnej, uczyniono ozdobami lub

służącymi. Zastraszono nas i wykpiono do tego stopnia, że na

całe stulecia odcięłyśmy się od drzemiącej w nas mocy.

Zachodni świat zapomniał archetyp Wielkiej Matki. My same

zapomniałyśmy…
Emanacja świętej kobiecości

W różnych kulturach przyjmowała w ciągu tysięcy lat różne

imiona: Gaja, Izyda, Śakti, Matka Ziemia, Matka Boska,

Sherab Chamma. Kim jest? To prastary archetyp uosabiający

kobiecy aspekt n a t u r y, potężna siła sprawcza, dawczyni

wszelkiego życia. Bez niej nic nie może zaistnieć.

Pojęcie Wielkiej Matki istnieje w nas wszystkich,

w kobietach i mężczyznach. Wielka Matka pokazuje nam

naszą ludzką zdolność do bezinteresownego dawania,

pielęgnowania, kochania. A to najważniejszy aspekt

człowieczeństwa. Jej reprezentacje odnajdujemy w symbolach

płodności w wielu tradycjach religijnych na całym świecie.

Jest odpowiedzialna za stwarzanie tego, co nowe, stanowi

czynnik zmiany. To siła, z której pochodzimy, do której

wracamy i która wspiera naszą ewolucję.

Rolą wszystkich kobiet jest matkowanie i ożywianie

b o s k i e g o p ł o m i e n i a wcielonego na ziemi. Jesteśmy tutaj,

aby stać się emanacją b o s k i e g o ś w i a t ł a. Pojęcia „Bóg”

i „Wielka Matka” możemy uznać za tożsame.

Prastara koncepcja uznaje, że Bóg nie jest antropomorficznie

męski czy żeński, ale stanowi „esencję”, która wykracza poza

formę oraz dwoistość. Zawiera w sobie idealną równowagę

pierwiastków męskich i żeńskich. To pełne, doskonałe

i dynamiczne współistnienie, które przenika cały nasz świat.

Ponieważ jednak człowiek ma skłonność do przypisywania

cech ludzkich abstrakcyjnym koncepcjom, dokonał podziału:


boska esencja, absolut stały się domeną „Boga Ojca”, któremu

podległa jest „Matka Natura”. Tak narodził się patriarchat,

który zdominował największe systemy wierzeń religijnych.

Zgodnie z jego założeniami mężczyzna stoi w hierarchii wyżej

niż kobieta. To postrzeganie boskiej istoty jedynie

w postaci męskiej poważnie ograniczyło nasz duchowy

potencjał ludzki, odebrało siłę kobiecości i utrudniło naszą

zdolność do życia w pokoju, zaburzyło równowagę świata.

Spróbujmy na nowo odkryć piękną metaforę Matki,

Bogini, Kapłanki. Jeśli przebudzimy same siebie, zdołamy

mądrze poprowadzić przez ten proces nasze dzieci i osoby

wokół nas. Musimy wskrzesić ś w i ę t ą k o b i e c o ś ć, znaczenie

kobiet oraz wartości kobiecych, aby przekazać je naszym

bliskim i społeczności, w której żyjemy. Tylko tak zdołamy

zbudować zdrowszą globalną jedność.

Oddawanie szacunku ś w i ę t e j kobiecości w sensie

duchowym oznacza postrzeganie kobiecych wartości na równi

z wartościami męskimi. W sensie społecznym oznacza

poszanowanie wkładu kobiet w najróżniejsze sfery życia –

naukę, sztukę, politykę, biznes, a także funkcjonowanie

lokalnej społeczności. Natomiast z religijnego punktu

widzenia – prawo kobiet do boskiej posługi na równi

z mężczyznami.

Spróbujmy się pozbyć wpojonego nam obrazu grzesznej

kobiecości. Oczyśćmy umysł i duszę z negatywnych wzorców

i przekonań, tak jak oczyszczamy organizm z toksyn. To

oczyszczenie i przebudzenie naszej kobiecej mądrości jest

potrzebne wszystkim ludziom na Ziemi. Pięknie mówią o tym

nauki Dalekiego Wschodu.


Nauki mędrców

Pradawna wiedza, którą poznawałam, praktykując jogę, z siłą

tajfunu oczyszczała mnie i przypominała mi, kim naprawdę

jestem. Pozwoliła mi uwierzyć w to, co przeczuwałam – że

moja kobiecość nie jest grzeszna, lecz święta. Moja przygoda

z jogą rozpoczęła się, gdy miałam 37 lat i żyłam

w przekonaniu, że jako kobieta niosę brzemię grzechu

pierworodnego, że jestem nim skalana poprzez samą

przynależność do mojej płci. Czułam, że to nieprawda, ale

przecież nigdy mnie nie uczono, że kobieta może być święta,

wielka, czysta i wspaniała – z wyjątkiem Matki Boskiej, która

była odległym i niedościgłym ideałem doskonałości.

Kiedy trafiłam na zajęcia jogi, zaczęłam się uczyć

szacunku do kobiecości. Byłam dojrzałą kobietą, która zaczęła

odkrywać w sobie piękne, nieznane dotąd przestrzenie.

Czułam całą sobą, że właśnie za tym tęskniło całe moje ciało

i dusza! Za uhonorowaniem w sobie tego wielkiego,

potężnego, czystego, boskiego aspektu.

Yogi Bhajan, jeden z dalekowschodnich mędrców, którzy

w latach 60. XX wieku przybyli do Stanów Zjednoczonych, by

nauczać prastarej wiedzy, podczas jednego z wykładów

powiedział: „Jeśli nie zaakceptujesz własnej godności kobiety,

wszelkie zewnętrzne zdobycze nic nie znaczą. Kobieca

godność nie ma nic wspólnego z żadnym mężczyzną ani

z żadnym związkiem. Gdy zaakceptujesz swoją godność,

wtedy cały świat sam przyjdzie do ciebie”[13].


On i jemu podobni nauczali, że kobieta jest ucieleśnieniem

twórczej mocy Boga, zwanej Śakti, ponieważ daje życie.

Głosili, że kiedy mężczyźni na całym świecie uszanują

kobiety, na planecie zapanuje pokój. Kobiecość to bowiem

czysta, boska wrażliwość, moc, dobro, piękno, miłosierdzie,

troska, siła i szlachetność. Jestem za te nauki

niewypowiedzianie wdzięczna.
W siostrzanym kręgu

Kończy się upalny dzień lata. Słońce chyli się ku


zachodowi. Jego ciepłe promienie przenikają przez trawy
i  liście. Słyszę muzykę  – przepiękny kobiecy śpiew. Idę
w  tym kierunku. Dostrzegam na łące grupę kobiet.
Tańczą, trzymając się za ręce. Poruszają się lekko
i  zwiewnie, z  wdziękiem stawiają stopy na ziemi.
Uśmiechają się serdecznie. Są promienne i  przepiękne  –
chociaż to „zwyczajne” kobiety.
Czuję ich radość i  wewnętrzny spokój. Widzę ich
boskość. Staję jak urzeczona. Nieopodal rozłożone
koce – szczęśliwe dzieci bawią się skąpane w dźwiękach
muzyki, otoczone energią kobiecej miłości.
Piękni ludzie pośród piękna natury  – tacy kiedyś
byliśmy. Takie są nasze korzenie. Do tego powracamy.
Jak przebudzić w sobie świętą kobiecość?

Bądź dobra i wspaniałomyślna

W sytuacjach spornych czy kryzysowych ponad wartości

doczesne przedkładaj te wyższe, wieczne: przebaczenie,

współczucie, odpuszczenie, miłość.

Szanuj swoje ciało

Ukochaj je i zaakceptuj takie, jakim jest w tej właśnie chwili.

To świątynia twojego wiecznego, pięknego i czystego ducha.

Zasługuje na szacunek.

Doceń boskość w sobie

Jesteś stworzona na boski obraz i podobieństwo, Jesteś córką

Króla Wszechświata – płynie w tobie królewska krew.

Pielęgnuj swoją intuicję

Intuicja to twój niebiański dar i twój kompas. Nie musisz

pytać innych ludzi, jak masz żyć i w co masz wierzyć. Szukaj

odpowiedzi w swoim sercu i bądź mądrą przewodniczką dla

innych.
Dotrzymuj obietnic

Bądź wobec siebie fair. Dotrzymuj umów, które zawarłaś sama

ze sobą, staraj się wytrwać w postanowieniach. Szanuj swoje

słowo – niech będzie święte.

Nie obgaduj, nie oczerniaj, nie plotkuj

To nie są zachowania godne istoty, którą jesteś. Niech płyną

z twoich ust wyłącznie słowa mądrości, prawdy, miłości,

troski i wsparcia.

Pielęgnuj połączenie z naturą

Rozwijaj je w sobie. Syć się pięknem natury. Bądź uważna na

energię faz Księżyca i świadomie karm nią siebie, swoją

intuicję i kreatywność.

Śpiewaj

Intonuj mantry i piękne pieśni. Od pradawnych czasów

kobiety śpiewały. To dodawało im siły, otwierało i łączyło ze

sobą, z naturą, z boskością. Śpiew niósł jedność, ukojenie

i oczyszczenie.

Tańcz
Swobodnie, spontanicznie, w poczuciu pełnej wolności. Niech

twoje biodra falują, pozwól swojemu ciału czuć wibrację

boskiej muzyki i odkryj w sobie rytmy wszechświata.

Uśmiechaj się

Uśmiechaj się do innych, patrząc im prosto w oczy. Wielu

ludzi cierpi wewnętrznie; uśmiechając się, zmieniasz energię

otaczającego cię świata i otwierasz się na dobro.

Łącz się z wyższą energią

Nie wahaj się prosić o pomoc anioły. One pragną ofiarować ci

niebiańskie wsparcie, inspirację, siłę, opiekę, miłość i moc.


Mantry, które budzą świętą kobiecość
w każdej z nas

Możesz znaleźć je w internecie lub w serwisie

streamingowym, takim jak na Spotify. Ja stworzyłam dla

siebie specjalną playlistę na czas menopauzy i rozwijam

w sobie piękne aspekty kobiecości, śpiewając, tańcząc,

medytując lub tworząc przy tych dźwiękach.

Bhand Jemee-Ai

Ta mantra błogosławi i czci wszystkie kobiety. Dzięki niej

możemy wzmocnić siebie oraz nasze matki, córki, siostry,

przyjaciółki.

Aykaa Maaee (Eka Mai)

Uważa się, że ta mantra daje dostęp do całej wiedzy

wszechświata. Stanowi to pokorny pokłon

n i e s k o ń c z o n o ś c i.

Adi Śakti

Dostraja nas do częstotliwości Wielkiej Matki, usuwa lęk

i pomaga nawiązać kontakt z naszą własną siłą. Energia Adi


Śakti jest potężna, podnosi na duchu i inspiruje.

MA

Pomaga połączyć się z esencją w s z e c h ś w i a t a.

I am Grace of God

Jestem łaską Boga – to potężna afirmacja, która zwiększa

naszą kobiecą moc.


Centra księżycowe kobiety

Niemal każda z nas odczuwa – świadomie lub nieświadomie –

oddziaływanie Księżyca. Jesteśmy z nim związane, a jego fazy

wpływają nie tylko na naszą fizjologię, ale również na emocje i często

stan psychiczny. Nauka Wschodu mówi, że Księżyc ma silny wpływ

szczególnie na płeć żeńską, na nasze fizjologiczne „przypływy”

i „odpływy” – podobnie jak oddziałuje na przykład na oceany. Jest

pełen magii, piękna i tajemnicy – podobnie jak kobieta…

Głównym ośrodkiem, przez który otrzymujemy energię

księżycową, jest podbródek. Płynie ona tą drogą zarówno do kobiet,

jak i do mężczyzn, z tą różnicą, że mężczyźni mają tylko ten jeden

punkt, a kobiety – dodatkowe 11 centrów księżycowych. Podczas

trwającego 28 dni cyklu nasza energia związana ze stanem

emocjonalnym co dwa i pół dnia przesuwa się z jednego centrum

księżycowego do następnego. Sekwencja i intensywność

indywidualnych wibracji księżycowych jest kwestią indywidualną i nie

można określić jej inaczej niż poprzez samoobserwację. Jeśli chcesz ją

poznać, medytuj i prowadź dziennik. Po jakimś czasie porównaj swoje

notatki z kilku miesięcy i poszukaj prawidłowości.

Gdzie znajdują się centra księżycowe


i na co wpływają

Linia włosów

Mądrość. Koncentracja. Stabilność. Dobry czas na decyzje. Jasność

wizji. To centrum jest niczym aureola – czujemy się zrównoważone,


skupione i pewne siebie. Mamy intensywne sny, które mogą być

prorocze.

Pępek

Niepewność. Lęki. Obawy. Gdy zostaje aktywowany pępek, nie jest to

dobry czas na podejmowanie ważnych decyzji. Należy wówczas

zadbać o spokój, wyciszyć się i poświęcić ćwiczeniom oddechowym

i medytacji.

Wnętrze ud

Kreatywność i siła. To bardzo produktywne dni, podczas których

czujemy przypływ energii i mocy twórczych. Możesz wtedy stawić

czoła wszystkim obowiązkom, które czekają na zrealizowanie.

Płatki uszu

Inteligencja. Połączenie z wartościami. Płatki uszu, niezwykle

wrażliwe, są bezpośrednio związane z mózgiem. Dlatego właśnie

niewskazane jest przekłuwanie uszu, szczególnie kiedy to centrum jest

aktywne.

Jeśli masz przekłute uszy, to w czasie tych dni wyjmij kolczyki

i poświęć trochę czasu na masowanie płatków. Lewy jest połączony

z przysadką mózgową, a prawy z szyszynką. Przysadka reguluje

między innymi ciśnienie krwi i pracę tarczycy, z kolei szyszynka

uwalnia melatoninę, która wpływa na sen. Jest również związana

z naszym „trzecim okiem” – punktem intuicji. Kartezjusz nazwał ją

„siedzibą duszy”. Kiedy płatki uszu są aktywne, będziesz chciała

rozmawiać o rzeczach, które są dla ciebie najważniejsze.


Łechtaczka

W tych dniach jesteśmy najbardziej czarujące. Mamy ochotę ładnie się

ubrać, dobrze się bawić, wyjść, spotykać się z innymi. Stajemy się

rozmowne, a w zasadzie gadatliwe, bo w tym, co mówimy, nie ma

istotnych treści. Koncentrujemy się na życiu na zewnątrz.

Pochwa

W tych dniach czujemy się najbardziej kobieco. Nadal możemy mieć

ochotę na utrzymywanie kontaktów towarzyskich, ale tym razem

z osobami, które są nam najbliższe. Wpływ Księżyca na pochwę to

okres, w którym potrzebujemy połączenia. Na różnych etapach

naszego życia potrzeba ta wygląda inaczej: czasem dotyczy bliskiego

człowieka, a czasami… nas samych, naszego wnętrza. Wtedy

ogromnym wsparciem okazuje się medytacja.

Kark

Czujemy się romantyczne, wrażliwe, rozmarzone, czasem wręcz

zalotne. Nie działamy logicznie i przejawiamy skłonność do ryzyka.

W tych dniach trzeba zachować kontrolę, aby nie popełniać błędów.

Piersi / sutki

Współczucie. Dzielenie się i dawanie. Kiedy to centrum jest aktywne,

jesteś bardzo wrażliwa i współczująca. Staraj się pamiętać o swoich

bezpiecznych, osobistych granicach.

Wargi
Komunikacja. W tych dniach stajemy się bardzo rozmowne. Dużo

mówimy – należy więc zwrócić uwagę na słowa, których używamy,

aby nie były zbyt surowe. Unikaj plotkowania i obgadywania.

Policzki

Emocjonalność i wrażliwość. Skłonność do irytacji. Stajemy się

otwarte na naszą intuicję i wewnętrzną siłę. Kontroluj emocje. Staraj

się zachować spokój. Policzki współpracują z linią włosów, tworząc

tak zwaną linię łuku, swego rodzaju aureolę. W tych dniach czujemy

się i wyglądamy promiennie.

Brwi

Wyobraźnia i kreatywność. Silna intuicja. To czas wyobraźni i wizji,

odpowiedni, aby marzyć i snuć plany, wystrzegaj się jednak

podejmowania decyzji.

Jeśli pragniesz zrównoważyć swoje centra księżycowe, możesz

korzystać z mantry Sa Ta Na Ma, która ma również moc

przezwyciężania negatywnych nawyków. Jej prawidłowe wykonanie

i działanie opisałam w książce Miłość. Ścieżki do wolności.


M
o
j
a
p
o
d
r
ó
ż
d
o
e
s
e
n
c
j
i
k
o
b
i
e
c
o
ś
c
i
Kiedy kończy się owulacja,
zaczyna się ewolucja

Pewnego dnia podczas medytacji uświadomiłam sobie tę

piękną prawdę i ogarnęło mnie wzruszenie. Poczułam, że

proces, przez który przechodzę, to dar, okazja do rozwoju,

wzrostu, przemiany, nowego zdefiniowania siebie. Kobiecy

cykl jest cudem fizycznym, w którym płynnie zachodzące

zmiany hormonalne odzwierciedlają naszą wrodzoną

kreatywność.

Zastanawiając się nad tym, sięgnęłam po książkę Lise

Bourbeau Twoje ciało mówi: pokochaj siebie. W rozdziale

poświęconym menopauzie przeczytałam, że kobiety, które

szczególnie silnie odczuwają przykre dolegliwości związane

z tym procesem, mają problemy z akceptacją upływu czasu

i starzenia się[14]. Ja również niechętnie myślę o tym, że się

starzeję. Skoro mam świadomość, że mogę żyć co najmniej

123 lata, to nie bardzo zgadzają mi się proporcje podziału

mojego życia. Bo skoro mając 50 lat, zaczynam się starzeć, to

czy to oznacza, że przez kolejnych 70 lat (czyli ponad połowę

życia) będę stara?

Wiek to tylko liczba. Dzięki praktyce jogi zrozumiałam, że

istnieją metody na odmłodzenie organizmu. Doświadczyłam

tego na sobie. Dwa lata po urodzeniu Helenki wykonałam

badanie określające wiek biologiczny ciała. Wykazało, że mój

organizm miał nie 45 lat (jak wskazywała metryka), ale… 28!


Zdrowe odżywianie, ruch, joga, dotlenienie komórek,

pozytywne myślenie, świadome wybieranie odczuwania

miłości i wdzięczności, koncentrowania się na tym, co dobre

i pozytywne – wszystko to spowodowało, że „starzejąc się”,

tak naprawdę stałam się młodsza! Tego dnia badaniu oprócz

mnie poddały się inne osoby i ku zdumieniu nas wszystkich te,

które były ode mnie znacznie młodsze metrykalnie,

z biologicznego punktu widzenia były starsze niż ja!

„Starzenie się” jest więc pojęciem względnym.

Widziałam kiedyś taki obrazek – zestawienie dwóch zdjęć:

na jednym siedziała staruszka, miała nogi przykryte kocem

i ze smutkiem patrzyła przez okno. Zdjęcie obok

przedstawiało wysportowaną kobietę na siłowni. Podpis

brzmiał następująco: „Obie kobiety mają 75 lat. To, jak będzie

wyglądała twoja przyszłość, zależy tylko od ciebie”. Jeśli

uwierzymy, że się starzejemy – zaczniemy się starzeć.

Organizm dostosuje się do polecenia wydanego przez umysł.

Posłuchają go wszystkie komórki w ciele, a nasza witalność

będzie stopniowo słabnąć. Zaczniemy się zachowywać i czuć

jak osoby leciwe. Niektórzy, bojąc się starości, w desperacji

robią wszystko, aby od niej uciec – obsesyjnie ćwiczą, poddają

się operacjom plastycznym, wiążą z kimś znacznie młodszym,

łykają tabletki hormonalne, które wywołają miesięczne

krwawienia… Ale możemy wybrać inną opcję: możemy

zaakceptować upływ czasu i z optymizmem i zaufaniem

otworzyć się na to, co przyniesie przyszłość. Możemy

pielęgnować w sobie młodzieńczą gotowość do rozwoju, do

odkrywania, do metamorfozy. Lise Bourbeau w swojej książce

pisze coś jeszcze: za sprawą menopauzy prokreacja

zamienia się w k r e a c j ę.
Dało mi to do myślenia. Przestajemy mieć możliwość

biologicznego dawania życia, ale nie oznacza to, że nie

możemy dawać życia w innych formach. Z punktu widzenia

jogi podczas menopauzy otwiera się przed nami brama

prowadząca do oświecenia. Rodzi się nasza energia kundalini.

Menopauza to wrota do przebudzenia świadomości na

wyższym poziomie.

W tym niełatwym czasie staramy się na nowo odnaleźć

swoją tożsamość, co wymaga przewartościowania w różnych

sferach życia. Zwracamy się ku swojemu wnętrzu. Nie

jesteśmy tylko ciałem i umysłem – jesteśmy też duszą. I po

menopauzie łatwiej się z nią połączyć. Mamy wybór: możemy

odmówić tej współpracy, zamknąć się na zmiany, zgorzknieć.

Ale możemy również wybrać inaczej: możemy stać się

wielkimi, wspaniałymi mądrymi, dojrzałymi kobietami.

Decyzja należy do nas.

Menopauza to oczyszczenie przed nową fazą życia,

w której można osiągnąć niedostępny dotąd poziom

spełnienia. Z odpowiednim nastawieniem możemy sprawić, że

ten proces będzie pełen wdzięku i radości.

Do tej pory dużo już się nauczyłaś, zgromadziłaś bezcenne

życiowe doświadczenia, zdobyłaś mądrość. Teraz nadchodzi

czas, aby podzielić się tą mądrością z innymi. Menopauza

prowadzi nas do przejścia z przestrzeni ciała i umysłu do

przestrzeni duszy, mocy, kreacji, projekcji. Jest to czas

prowadzenia, rządzenia, dawania i służenia innym.

Ja dokonałam wyboru: menopauzę uczyniłam swoją drugą

wiosną, drugim, ekscytującym okresem dojrzewania. W pełni

świadomie dojrzewam jako kobieta i jako istota ludzka.


Druga wiosna

Czytałam kiedyś o ciekawym badaniu, które przeprowadzono

na trzech grupach ludzi.

Uczestnicy tworzący pierwszą grupę dyskutowali o swoich

osobistych problemach, po czym natychmiast udawali się do

domów.

Członkowie drugiej grupy po przedyskutowaniu swoich

problemów analizowali popełnione błędy.

Osoby należące do grupy trzeciej, zamiast zajmować się

przeszłością, skupiały się na przyszłych wydarzeniach.

Jak myślisz, która z grup osiągnęła więcej sukcesów?

Można sądzić, że grupa skupiająca się na przyszłości, ale

to nieprawda – największe postępy poczyniła ta, która

przeanalizowała błędy poczynione w przeszłości, wyciągnęła

odpowiednie wnioski i dopiero wtedy ruszyła naprzód.

Stawianie kroku do przodu wcale nie musi sprawić, że

wszystko się poprawi. Zwłaszcza jeśli podążasz drogą

dawnych, negatywnych nawyków.

Jeśli pragniesz doświadczać lepszych efektów, spróbuj się

zastanowić, skąd biorą się twoje potknięcia. Podziękuj za

odbyte lekcje, przebacz, komu należy, poczuj wdzięczność za

dar nowej świadomości i dopiero wtedy rusz do przodu –

z czystym sercem i bezcennym ekwipunkiem życiowej

mądrości.
Wiosna to czas życiodajnych zmian. Ale zanim nadejdzie,

pojawiają się deszcze i przymrozki, pogoda bywa zmienna

i kapryśna – nieprzewidywalna. Podobnie dzieje się z naszymi

hormonami i samopoczuciem. Lecz wiosna to także okres

porządków! Odbywa się wtedy wielkie sprzątanie naszych

domów i ogródków, rolnicy usuwają z pól kamienie

i nieczystości, które zimą przywiały wiatry. Zanim zaczniemy

orać i siać – najpierw trzeba porządnie posprzątać. Dokładnie

tak samo jest z naszym życiem.

Początek menopauzy powinien być czasem refleksji

i podsumowania. Każdy objaw złego samopoczucia staraj się

dokładnie przeanalizować. Nie sposób tego zrobić, kiedy

negujesz przykre odczucia i starasz się je zagłuszyć. Jeśli

uważnie się im przyjrzysz, zauważysz wszystko to, co

wymaga zmiany.

Na pierwszy plan wysuwają się nieprzepracowane żale,

ból, traumy. To, co do tej pory było zamiecione pod dywan,

teraz spod niego wychodzi w najmniej oczekiwanych

momentach. Zabiera sen i poczucie stabilności. Kiedyś mogłaś

zagłuszyć lęki i cierpienie kieliszkiem wina, wyjściem na

imprezę – teraz to już nie działa. Nawet mała dawka alkoholu

może wywołać przykre konsekwencje w postaci uderzeń

gorąca, palpitacji serca, rozbicia, problemów ze snem.

Ciało mówi w ten sposób, że nie ma już czasu na

ucieczkę – przyszedł za to czas permanentnego oczyszczenia.

Ja przez lata poprzedzające menopauzę mnóstwo nad sobą

pracowałam, dlatego sądziłam, że oczyszczenie mam już za

sobą. Okazało się jednak, że na głębszym poziomie pozostało

we mnie jeszcze kilka obszarów, które wymagały przyjrzenia


się, przebaczenia i odpuszczenia. Wszystkie te „grube” tematy

jak rozwód czy relacje z rodzicami miałam przepracowane.

Lecz gdy pisałam książkę Miłość. Ścieżki do wolności, zaczęły

wracać do mnie sprawy, które dawno już zamknęłam. Okazało

się, że wcale ich nie przepracowałam.

Jedna z takich historii dotyczyła chłopaka, który w czasach

szkolnych dał mi kosza, mówiąc, że jestem dla niego zbyt

wysoka. Dzięki tej sytuacji zadbałam o siebie, wypiękniałam

i w konsekwencji zostałam modelką. Miałam poczucie, że

„dałam mu nauczkę” i „pokazałam, ile jestem warta”. Pisząc

o tym, zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy nie

zmierzyłam się z bólem i nigdy tamtemu chłopakowi nie

przebaczyłam. Jako dojrzała kobieta poświęciłam więc czas

i uwagę, aby w spokoju serca i z uważnością przyjrzeć się

temu doświadczeniu jeszcze raz. Wtedy zrozumiałam, że nie

ma nic złego w tym, że ktoś ze mną zerwał. Pojęłam, że on nie

miał obowiązku mnie kochać ani akceptować, że jestem od

niego wyższa. Otwarcie powiedział mi, co czuje, był ze mną

całkowicie szczery. Poczułam się zraniona, ponieważ miałam

w stosunku do niego nierealne oczekiwania. W istocie nie

byliśmy sobie pisani i zupełnie do siebie nie pasowaliśmy.

Tymczasem ja przez 36 lat nosiłam w sobie uśpiony ból

i poczucie, że jestem gorsza…

Przebaczyłam jemu, przebaczyłam sobie, ukochałam tę

nastoletnią Agnieszkę i w ten sposób usunęłam jeden

z kamieni, który pojawił się na żyznym polu mojej duszy.

Potem pojawiały się następne. Świeciły wyraźnie,

widziałam je z daleka, choć nie wszystkie naraz – pojawiały

się po kolei. Nie chciałam dalej się o nie potykać, dlatego ze

spokojem, z pokorą i wdzięcznością przyglądałam się


każdemu z nich. Ogarnęła mnie wdzięczność za dar dystansu,

świadomości, mądrości i dojrzałości.

Nie wiedząc, jak ten proces przebiega, możemy sądzić, że

czas menopauzy to okres emocjonalnie trudny, ponieważ

zmusza nas do konfrontacji z tematami i zdarzeniami,

z którymi wcale nie mamy ochoty się konfrontować. Ale tak

właśnie wygląda początek wiosny – zboża nie wzejdą,


a kwiaty nie zakwitną, jeśli nie oczyścimy i nie
przygotujemy gruntu. Możemy z tym, co niewygodne,

walczyć, wypierać, stawiać opór – ale to i tak nie zniknie.

Możemy też zakasać rękawy i przystąpić do działania w duchu

zrozumienia i wdzięczności – przecież oczyszczona

świadomość i dusza stają się lekkie, młode i pełne wdzięku!

Przechodzimy przez trudny proces, po którym następuje

emocjonalna ulga. Jego intensywność zależy od tego, jak

wiele zdążyłyśmy przepracować na wcześniejszych etapach

życia, warto więc zacząć pracę nad sobą, gdy zbliżamy się do

czterdziestki, aby kumulacja tematów nie była zbyt

intensywna. Jeśli rozłoży się je w czasie, będzie nam łatwiej.

U  progu wiosny robimy porządki. Gdy


dobiegają końca, możemy zaorać ziemię
i  wysiać nasiona. Co  chciałabyś zasiać na
następny etap życia? Co ma z  tych nasion
wyrosnąć? Czego pragniesz?
Stań się przewodniczką po życiodajnych
przestrzeniach

Doprawdy szlachetne jest wywoływanie


w  innych pragnienia zmiany na lepsze, lecz
można to uczynić, tylko pozostawiając ich
samym sobie i  samemu, stając się
szlachetniejszym człowiekiem.
CHRISTIAN D. LARSON
Badacze przyrody zauważyli, że niewiele gatunków ssaków

przechodzi menopauzę. Do wyjątków zalicza się orki.

Menopauza u orek następuje mniej więcej w połowie długości

ich życia i po tym okresie zmienia się funkcja społeczna

samicy – staje się ona przewodnikiem stada.

Oglądałam kiedyś film dokumentalny, który pięknie

pokazywał, jak samica prowadzi za sobą dużą liczbę orek.

Okazało się, że płyną za nią jej synowie z partnerkami

i potomstwem. Dojrzała samica prowadzi stado na tereny

polowań. Zna miejsca bezpieczne i obfite w pożywienie, ma

doświadczenie i wie, jak unikać niebezpieczeństw. Naukowcy

obliczyli, że bez jej przewodnictwa stado miałoby aż osiem

razy mniejsze szanse na przeżycie!

Samica po menopauzie opiekuje się innymi. Pomaga

w wychowaniu młodych, troszczy się o rodzinę. Choć okres

reprodukcyjny dobiegł u niej końca, staje się absolutnie

niezbędna – to od niej zależy bezpieczeństwo stada. Wchodzi

na poziom mistrzowski.
Wkraczamy w okres menopauzy z bagażem doświadczeń.

Niejeden raz się sparzyłyśmy, rozczarowałyśmy, upadłyśmy

i powstałyśmy. Przemierzyłyśmy wiele szlaków i zdobyłyśmy

wiedzę. Pragniemy dzielić się nią z bliskimi, aby ich ustrzec

przed popełnianiem błędów. Czujemy się na siłach, aby

przewodzić w naszym rodzinnym „stadzie”… Niestety bardzo

często to „stado” wcale nie ma ochoty nas słuchać. To może

rodzić frustrację, złość, rozgoryczenie. Jeśli ich doświadczasz,

najpewniej towarzyszą im dolegliwości fizyczne: uderzenia

gorąca, palpitacje serca, duszność czy problemy ze snem. Tego

rodzaju przykre objawy często nie są skutkiem wyłącznie

samej menopauzy. Mogą być także efektem kumulowania się

wewnętrznych napięć. Emocje wpływają bowiem na pracę

układu hormonalnego. Zamiast więc zagłuszać sygnały

płynące z naszego mądrego ciała farmakologią, warto im się

dokładnie przyjrzeć, aby dotrzeć do źródła problemu.


Doprawdy szlachetne jest wywoływanie w innych
pragnienia zmiany na lepsze, lecz można to uczynić,
tylko pozostawiając ich samym sobie i samemu
stając się szlachetniejszym człowiekiem.
CHRISTIAN D. LARSON
Trudna pokora

Pamiętaj też, że przekonanie o własnej mądrości

i nieomylności wynikłej z rozległego doświadczenia może

okazać się zgubne i stać się podstępną pożywką dla ego. Ono

tylko czeka na moment nieuwagi, aby puchnąć, nadymać się,

powiększać…

Może się nam wydawać, że na wielu sprawach znamy się

lepiej niż ludzie młodsi od nas. Przyglądając się życiowym

wyborom naszych dzieci, wyraźnie widzimy, gdzie popełniają

błędy, i bezradnie patrzymy, jak płyną ku mieliźnie.

Pragniemy je przed tym uchronić. Zachodzi wówczas

paradoks – im bardziej staramy się je powstrzymać, tym

więcej pojawia się nieporozumień i konfliktów rodzących

frustrację. Takie sytuacje to dla nas ważny sygnał, że należy

zrobić krok w tył i poszukać w sobie pokory.

Kiedy nam się wydaje, że wszystko wiemy najlepiej,

tracimy funkcję przywódczyń stada. Zamiast przyjaciółkami,

mentorkami i nauczycielkami stajemy się „kaznodziejkami”,

które rzekomo wiedzą lepiej i dlatego traktują innych z góry.

A takich osób nikt nie chce słuchać ani za nimi podążać.

Przekonane o swojej wyższości i nieomylności kobiety

stają się zrzędliwe, męczące, zgorzkniałe. Zauważ, że orka nie

zmusza swojej rodziny, aby płynęła za nią. Nie „tupie nogą”,

nie krzyczy, nie kąsa, nie poniża, nie obraża. Ona po prostu

jest i prze naprzód. Ma w sobie mądrość. Ma siłę. Emanuje


spokojem i pewnością, dzięki którym inne orki jej ufają,

szanują ją i pragną za nią podążać.

Nikogo nie skłonisz siłą, aby za tobą podążał. To musi


być dobrowolny wybór. I chociaż krwawi ci serce, gdy

widzisz, jak twoje dzieci popełniają błędy, musisz im na to

pozwolić. Twoją rolą nie jest ocenianie. Jest nią wspieranie,

kochanie, akceptacja.

Mądrość i siła dojrzałej kobiety przejawiają się w spokoju,

w życzliwości i opanowaniu. Wymaga to ogromnej pracy nad

sobą i nieustannego szlifowania ego.

Każdy człowiek ma swoją indywidualną ścieżkę rozwoju.

Nie możemy uczyć się życia z ustnych przekazów naszych

rodziców – wszystkiego musimy same dotknąć, powąchać,

zobaczyć, doświadczyć, przeżyć. Przecież ty również tak

robiłaś. Nie chciałaś, aby rodzice kierowali twoim życiem.

Twoje dzieci także tego nie chcą. Potrzebują przestrzeni oraz

poczucia, że będziesz je kochać i wspierać bez względu na

wszystko. To niełatwe, wiem. To wręcz wyżyny

człowieczeństwa.

Mądra kobieta nie obraża się, nie krytykuje, nie potępia,

nie zrywa relacji tylko dlatego, że ktoś nie stosuje się do jej

wskazówek czy postępuje wbrew jej oczekiwaniom. Nasze

dzieci nie zawsze wybierają ścieżkę zgodną z naszymi

wyobrażeniami. Ale czy ty, podejmując wybory w młodości,

kierowałaś się opinią rodziców? Najprawdopodobniej nie.

Trudne relacje i wyzwania w naszych rodzinach są dla nas

niezbędnym etapem na drodze rozwoju. Nie tylko twoi bliscy

uczą się od ciebie, ale również ty uczysz się od nich – bądź na

to zawsze świadomie otwarta i gotowa. Zamiast mówić sobie:


„Jestem lepsza, bardziej doświadczona, mądrzejsza”, zapytaj:

„Czego mogę się w tej sytuacji nauczyć?”.

Niezależnie od tego, ile masz lat i jak wiele w życiu

przeżyłaś, jesteś uczniem w szkole życia. Czego może się

nauczyć osoba, która uważa, że wie już wszystko? Niczego.

Tylko pokora daje możliwość rozwoju, niezależnie od wieku.

Zapewnia również wewnętrzną świeżość, jasność i młodość!

Bądź jak rzeka, której czyste wody płyną wartkim nurtem –

nie jak mętny, zanieczyszczony staw. Pozostań otwarta na

przepływ czystej, świeżej energii.

Kabała mówi, że mądrym człowiekiem jest ten, kto uczy

się od każdego. Nie tylko do mędrców, profesorów

i specjalistów – ale od każdej, absolutnie każdej napotkanej

osoby. To wielka sztuka: mieć w sobie nieustanną gotowość do

rozwoju i nauki, z poczuciem godności i szacunkiem do siebie

pielęgnować w sobie pokorę, ciekawość świata i drugiego

człowieka. Każda osoba w twoim życiu znalazła się w nim

z jakiegoś powodu. Jeśli to zrozumiesz i się z tym pogodzisz,

twoja energia będzie jak czysta rwąca rzeka.

Pomocne w tym wcale niełatwym procesie jest świadome

budzenie w sobie archetypu Wielkiej Matki – kobiety, która

kocha bez oceniania, która jest połączona z b o s k o ś c i ą i nosi

w sobie bogactwo tak wielkie, że daje, dzieli się i wspiera bez

oczekiwań, a jednocześnie jest otwarta na przyjmowanie tego,

co płynie z zewnątrz.

Wielka Matka jest doskonała, pełna


i spokojna.

Rozumie Koło Życia i  wie, że wszystko ma


swój czas i miejsce.
Ufa – w  całkowitym połączeniu z  b o sk ą
mąd ro śc ią i  swoim dobrym, odważnym,
czułym sercem.
Jak powstrzymać negatywne myśli?

Wiele kobiet w  okresie menopauzy narzeka na niepokój


lub negatywne myśli budzące lęk. Jeśli zauważasz je
u siebie, zastosuj następujące kroki:

1. Zmień wibracje swoich fale mózgowych, medytując


przez przynajmniej 10 minut:
zaśpiewaj mantrę,
zastosuj technikę oddechową, na przykład 6-3-9: licząc do 6, weź
wdech, zatrzymaj powietrze w płucach, licząc do 3, i podczas
wydechu policz do 9,

medytuj, wykonując mudrę.

2. Zakwestionuj prawdziwość negatywnej myśli,


mówiąc: „To nie jest prawda”.
3. Zamień negatywną wizję w pozytywną – wizualizuj
sobie pozytywną sytuację, pozytywne rozwiązanie,
dobre zakończenie.

Tylko miłość i zaufanie mogą pokonać mroki


ludzkiego ego. Są jak światło, które rozprasza
wszelką ciemność.
Duchowe oczyszczenie

Menopauza jest czasem oczyszczenia, oddzielania ziaren od

plew. To okres, w którym musimy ponownie zdecydować, po

której pragniemy być stronie: cienia (czyli ego) czy światła

(czyli duszy). Sama, choć ścieżką rozwoju kroczę już od

14 lat, w czasie menopauzy czułam się poddana licznym

testom. Z jednej strony zdawałam sobie sprawę ze swoich

sukcesów i osiągnięć, z drugiej – dopadały mnie lęki

i konfrontowałam się z poczuciem krzywdy, wydawało mi się,

że inni mają łatwiej i lepiej.

Wiem jednak, że takie myślenie stanowi prostą drogę do

frustracji. „Czy chcesz taka być?”, zapytałam siebie.

Odpowiedź była jednoznaczna: „Nie! Absolutnie nie”.

Zrozumiałam, że jeśli pozwolę takim uczuciom we mnie

wykiełkować i zapuścić korzenie, stracę siebie: swój spokój,

radość, zaufanie.

Wiedziałam, że stoję na rozstaju mojego wewnętrznego

świata i mam przed sobą dwie drogi. Albo pójdę za żalem

(ego) i stanę się narzekającą, rozżaloną, zgorzkniałą kobietą,

pełną pretensji i złości, która konkuruje z innymi i myśli

głównie o sobie, albo wybiorę inaczej – wykorzystam ten

moment do przemiany i rozwoju, aby stać się jeszcze bardziej

kochającą, serdeczną, czułą, wspierającą, wdzięczną,

wspaniałomyślną.

Wszystko, absolutnie wszystko, co posiadamy, jest łaską

i pochodzi od Stwórcy. Łaską jest nasz materialny stan


posiadania (dzięki któremu możemy przetrwać w ziemskim

życiu) i łaską jest nasza wrastająca świadomość (którą na

zawsze zabieramy ze sobą w dalszą drogę). Łaską jest każde

słowo, które kiedykolwiek napisałam, które kiedykolwiek do

mnie przyszło, każda świadomość, zrozumienie, przebłysk

oświecenia i kreatywności – tak naprawdę nic do mnie nigdy

nie należało i nie było moje. Otrzymałam to wszystko, aby się

podzielić – puścić wolno, aby żyło swoim własnym życiem

i niosło dobro.

Dusza doskonale to rozumie. Natomiast ego odzywa się

w głowie i mówi: „To jest moje”. Ego uwielbia podszywać

się pod światło, nasze najlepsze intencje i najczystsze uczynki,

dlatego musimy zachować czujność. Używa różnych sztuczek,

aby nie zostać zdemaskowane. Ukrywa się pod głosem

„rozsądku”, „sprawiedliwości”, „racji”. Chce decydować, co

jest lub nie jest „fair” i co się nam „należy”.

W czasie menopauzy pojawią się wyzwania – muszą się

pojawić, byśmy mogły wejść na wyższy poziom. Nie

możemy tego dokonać bez pokonania przeszkód, którymi są

przerost ego i brak zaufania.

Jeśli obawiasz się starości, biedy, chorób, konkurencji ze

strony młodszych osób – nie zdołasz doświadczyć szczęścia

ani rozwoju. Do tego niezbędne jest zaufanie.

Wraz z upływem czasu, kiedy społeczne przekonania tak

bardzo konfrontują nas z lękiem o przyszłość, możemy

wzrastać, tylko jeśli pokonamy te szkodliwe mentalne

blokady. Życie uczy nas, że nad niczym nie mamy kontroli.

Pozostaje nam zaufać sile wyższej.

Jedynie ufając, możemy odpocząć.


Jedynie ufając, możemy się rozwijać i z radością iść dalej.
Intencja życia

Aby prowadzić piękne, dobre spełnione życie, należy

odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytania.

Jakie są cel i sens mojego życia?

Kim jestem?

Czego pragnę doświadczać?

I najważniejsze: co pragnę wnosić do świata?

W czasie menopauzy trzeba odświeżyć swoje wartości

i cele, którym upływ lat, rutyna i codzienna pogoń odebrały

blask. Menopauza każe nam wyhamować, zatrzymać się

i spojrzeć na siebie z większą uwagą i wnikliwością.

Ja, Agnieszka, jestem wieczną duszą, która doświadcza

ziemskiego życia i dzięki niemu wzrasta. Moją najważniejszą

intencją jest wnoszenie do świata światła i dobra. Pragnę

kochać i wspierać ludzi oraz wszelkie istnienie. Pragnę

doświadczać szczęścia i dawać je innym.

Zanim moje cienie (żal, rozczarowanie, złość) odeszły,

długo modliłam się o boskie wsparcie i pomoc. Jednocześnie

przyglądałam im się z uwagą. Co mają mi do przekazania?

Pojęłam, że skoro to jest wiosna i po opadnięciu śniegów na

polu mojego życia widzę kamienie – to zanim je usunę, muszę

im się przyjrzeć i poczuć ich ciężar.

Co tkwiło u podstaw mojego żalu? Lęk.


Lęk jest oznaką odłączenia. Oznacza, że nie ufam

bezgranicznie w nieograniczone boskie zasoby. Ego to mocne

i bardzo ciasne więzienie – najgorsze z możliwych, ponieważ

istnieje wewnątrz nas. Postanowiłam uwolnić się z jego oków.


Boże, ufam Ci bezgranicznie i powierzam Ci całe moje życie.

Przyjmuję wszystko, co do mnie przychodzi, i działam

dla światła – z miłością, ze spokojem, z pełnym zaufaniem.

Twoje zasoby są niewyczerpane, wiem, że dobra wystarczy

dla wszystkich – dla innych ludzi i dla mnie również.

Nie patrzę na ścieżki innych, nie oceniam ich, nie porównuję

się z nikim.

Nie do mnie należy ocena – moją rolą jest kochać i wspierać.

I to właśnie wybieram.
Kocham i ufam

Aby ten wybór mojego serca mógł zaistnieć, w pełni

zaangażowałam się w proces oczyszczenia i transformacji.

Ćwiczyłam jogę, z intencją uzdrowienia i oczyszczenia duszy

śpiewałam mantry, medytowałam, aby wznieść się na wyższe

wibracje i czerpać duchową moc potrzebną w chwilach

wyzwań i konfrontacji. Po jakimś czasie poczułam, że na

przekór powszechnemu rozumieniu menopauzy właśnie

odbywam przełomową i najważniejszą z moich podróży –

podróż do e s e n c j i k o b i e c o ś c i.

Pojęłam, że kobiecość nie ma nic wspólnego

z przymiotami ciała, z seksapilem, strojami, biżuterią czy

pięknymi ruchami. Nie ma też nic wspólnego ze zmianami

hormonalnymi. Przechodząc mój własny proces, poczułam, że

prawdziwa kobiecość jest energią – energią dobroci,

szlachetności, czułości, miłosierdzia, siły i wsparcia. To

energia dawania życia na poziomie materii i duchowości.

Kiedy jestem szczęśliwa, mogę


uszczęśliwiać innych.
Zrozumiałam, że kiedy odrzucam ego, pozwalam jej we

mnie zaistnieć, przebudzić się i rozwinąć. Poczułam, jak żal,

porównywanie się z innymi, pretensje i złość zamykają serce,

zatruwają umysł i emocje, ograniczają możliwość wszelkiego

działania. Tylko miłość, czystość, zaufanie i dobro mogą

wyzwolić nas z piekła ego – bo noszenie w sobie wrogości

i urazy to prawdziwe piekło.


Zaczęłam świadomie budzić w sobie energię Wielkiej

Matki. Szukałam w swoim wnętrzu bezwarunkowej,

matczynej miłości do wszystkich kobiet i mężczyzn, do ludzi

i zwierząt, do wszelkiego istnienia. Gdy pisałam moje

wcześniejsze książki, była we mnie energia przyjaźni, empatii,

współodczuwania, troski. Teraz moja energia rozciągnęła się

jeszcze bardziej. Zaczęłam sobie wyobrażać, jak kocha Wielka

Matka – miłością absolutną i bezwarunkową.

Ogarnęła mnie totalna miłość i akceptacja. Wzruszenie

i spokój. Przejmująca świadomość, że wszystko jest doskonałe

takie, jakie jest, a każdy z nas jest częścią olbrzymiej całości,

małym trybikiem, ale jakże ważnym i potrzebnym,

niezmiennie otoczonym opieką i ochroną.

W tym czasie powiesiłam nad łóżkiem kartkę z napisem

POKORA. Pragnęłam pielęgnować w sobie pokorę

w stosunku do w y ż s z e j s i ł y, do mnie samej i moich

dokonań, w stosunku do ścieżki, którą jestem prowadzona,

i do zdarzeń, które mnie spotykają, nawet tych trudnych.

Z pokorą przyjmuję wszystko, co do mnie przychodzi, bo

ufam, że dostaję dokładnie to, co jest mi potrzebne, by

wzrastać.

Ego sprawia, że widzimy świat jak w krzywym

zwierciadle – dostrzegamy tylko cienie, wady i braki. Dzięki

pokorze jawi się on jako bezcenny dar. I nagle, w jednej chwili

ogarnia nas szczęście i wzruszenie. Czujemy się błogo.

Spokojnie. Płynie do nas obfitość wszelkiego dobra.

Całkowity dobrostan. Obfitość łask.

Pielęgnuję w  sobie harmonię między pokorą


a poczuciem własnej wartości.
Jestem nauczycielem, a  jednocześnie
uczniem w szkole życia.
Niespodziewany test

Gdy byłam w okresie intensywnej pracy nad sobą, zdarzyła mi

się ciekawa sytuacja.

Tego ranka nie czułam się w najwyższej formie – byłam

zagoniona, miałam na głowie pracę, dom, sprawunki, dziecko,

obiad… Jak wiele z nas. W dresie wybiegłam na zakupy,

pragnęłam zrobić je szybko i przemknąć przez sklep

niezauważona. Nie udało się. Chwilę po tym, jak

przekroczyłam próg supermarketu, podeszła do mnie młoda

kobieta i powiedziała:

– Nie chcę się ukrywać i obserwować pani ukradkiem,

więc postanowiłam od razu podejść i powiedzieć, o co mi

chodzi. Wiem, kim pani jest, i chciałam prosić o pomoc.

Wykonuję rękodzieło i chciałam prosić, żeby udostępniła pani

moje prace na swoim profilu na Facebooku.

Stanęłam jak wryta. Dbam o pełną uczciwość w stosunku

do moich czytelników i o całkowitą niezależność.

Widziałam tę kobietę po raz pierwszy w życiu, nie miałam

pojęcia, czy to, co robi, ma jakąś wartość. Postanowiłam

wsłuchać się w siebie… i wyraźnie usłyszałam w sobie dwa

głosy. Jeden był pełen oburzenia – jak można tak

bezceremonialnie usiłować mnie wykorzystać. To był głos

mojego ego. Drugi, łagodny i pełen miłości, mówił: „Będę

szczęśliwa, jeśli zdołam pomóc”. To był głos mojej duszy. To

zależy ode mnie, którego posłucham. Na tym polega moje

prawo wolnej woli.


Spojrzałam nieznajomej głęboko w oczy i powiedziałam:

– Będę szczęśliwa, jeśli zdołam pani pomóc. Jeżeli

spodobają mi się pani prace, z przyjemnością pokażę je

u siebie na Facebooku.

Wkrótce przekazała mi kilka z nich. Były piękne.

Okazało się, że ta osoba jest mamą rocznego chłopczyka

i szuka dodatkowego źródła zarobku. Poczułam się

niewymownie szczęśliwa, że mogłam jej pomóc. Zdałam sobie

sprawę, że odpowiada za to dokładnie ta energia, którą właśnie

pragnęłam w sobie przebudzić i nad którą pracowałam –

esencja czystej kobiecości. Połączenie z moją duszą.

Moja wewnętrzna praca nad sobą była moim cichym

sekretem – nikomu o tym nie opowiadałam. Dlatego

zaniemówiłam, kiedy otrzymałam od tej kobiety SMS

następującej treści:

Kłaniam się pani kobiecości i dziękuję.

Kobiecość = dobroć.

Dla mnie jako kobiety, matki najcenniejsze jest to, że

otworzyła dla mnie pani „bramę” swojej przestrzeni.

Zadziałało kojąco…

Z oczu popłynęły mi łzy. Poczułam się słyszana,

testowana, prowadzona. Po raz kolejny zrozumiałam, że

wszystko, czego doświadczam, jest pięknym dialogiem ze

w s z e c h ś w i a t e m. Otrzymałam wsparcie, dzięki któremu

mogłam się uczyć, jak podążać za głosem duszy. Za moją

czystą esencją.
Kobiecość to nasze dobre serce.

To życzliwość, troska, miłosierdzie.

Kochać świat możemy tylko wtedy, gdy zaakceptujemy

i pokochamy siebie.

Możemy innym przebaczyć tylko wtedy, gdy przebaczymy

sobie.

Rozumiejąc, że mamy prawo popełniać błędy, akceptujemy to,

że inni także mają do tego prawo.

Kochamy ludzi takimi, jacy są. A jednocześnie potrafimy

wyznaczać zdrowe granice, aby nie pozwolić siebie

wykorzystywać czy krzywdzić.

Stajemy się silne i łagodne jednocześnie.


Na drugim brzegu

Zgodnie z tradycją Dalekiego Wschodu kobieta w czasie

menopauzy staje się „królową”. Gdy oswoiłam się z myślą, że

wkroczyłam w swój „złoty wiek”, ogarnęło mnie głębokie

poczucie kobiecej godności. Zdałam sobie sprawę, że już nic

nie muszę. Jedynie mogę. Poczułam, że tak wiele już

przerobiłam i przepracowałam, że w pełni zasłużyłam na czułą

i głęboką miłość do siebie, uszanowanie i uznanie tego, kim

jestem. Zaczęłam traktować samą siebie lepiej niż dotychczas.

Nie chodzi tu o pobłażanie sobie (objadanie się czy

leniuchowanie na kanapie), ale skupienie na własnych

potrzebach oraz wsłuchanie się w wewnętrzny głos. Zaufałam

sobie i uszanowałam siebie na głębszym poziomie.

Ta nowa relacja z samą sobą sprawiła mi wielką

przyjemność i dała poczucie niezwykłej więzi z moim sercem

i duszą. Tak jakbym przepłynęła ocean i znalazła się na stałym

lądzie, pełna zaufania do istoty, którą jestem. Poczułam się

ugruntowana w sobie, spełniona i spokojna.

Kiedy jestem zjednoczona z  mocą


w sze c hśw i ata, mogę wszystko – dotykam
nieba i sama nim jestem…
Potęga miłości

Miłość nie jest małym, słodkim, infantylnym uczuciem  –


to przeogromna, potężna siła zdolna przemieniać
i  uzdrawiać. Wymaga odwagi, stanowczości,
konsekwencji i  hartu ducha. Czasami wymaga
poświęcenia.
Miłość to przebaczenie komuś, kto na nie wcale nie
zasługuje.
Miłość to pomoc tym, którym nie pomoże nikt inny.

Miłość to odważne stanięcie w  obronie życia i  zdrowia


słabszych, na przekór panującym nastrojom i  przyjętym
normom.
Miłość to nie słowa, lecz czyny. Radykalne działanie, które
ma w sobie moc przemiany.
Miłość nie kalkuluje, nie kieruje się własnym interesem,
ale dobrem innych.
Miłość pokonuje wszelki lęk.
Nie ma na świecie siły większej niż miłość.
U
k
o
i
ć
ż
a
l
Oczyszczenie przeszłości

Z pewnością masz za sobą trudne doświadczenia związane ze

stratą – rozpad związku lub przyjaźni, utrata pracy, śmierć

bliskiej osoby.

Aby pójść dalej, te traumatyczne doświadczenia należy

przepracować, trzeba wyciągnąć z nich lekcje, aby z lekkością

i zaufaniem ruszyć w dalszą podróż. Jeśli jeszcze tego nie

zrobiłaś, to menopauza – jako czas wielkiego przejścia – jest

właściwym momentem, aby tego dokonać. Uwolnij

przeszłość, pozwól jej odejść. Stwórz w sobie czystą

przestrzeń na dobro, które z pewnością pojawi się w twoim

życiu.

Smutek jest naturalną reakcją na różnego rodzaju straty. To

emocjonalne cierpienie, które odczuwasz, gdy zabraknie

kogoś lub czegoś, na czym ci zależało. Nieprzepracowany,

zepchnięty w podświadomość ból utraty może być

przytłaczający i trwać wiele lat, czasem nawet całe dekady.

Znam osoby, które zmarnowały swój potencjał i szanse na

szczęście, ponieważ nie były gotowe, aby się oczyścić. Wręcz

zbudowały swoją tożsamość na stracie. „Zostawił mnie mąż”.

„Miałam okropny wypadek”. „Zostałam oszukana”. „Jestem

wdową”. Każdy człowiek na ziemi stawia czoła bolesnym

doświadczeniom, nie tylko my. Ukochaj siebie, przeżyj swój

ból, przepracuj go, ale nie tkwij w nim wiecznie – rusz do

przodu!
Kiedy dzieje się coś niespodziewanego i przykrego,

doświadczamy wszelkiego rodzaju trudnych i nagłych emocji,

od szoku lub gniewu, przez niedowierzanie, poczucie winy,

zwątpienie, załamanie, po głęboki smutek. Ból spowodowany

poczuciem straty wpływa nie tylko na emocje, ale również na

zdrowie fizyczne. Utrudnia sen, sprawia, że trudniej nam się

myśli, powoduje zaburzenia odżywiania. Im bardziej znacząca

strata, tym bardziej intensywne towarzyszą jej doznania.

Najczęstsze przyczyny żalu:


śmierć ukochanej osoby,
rozwód lub rozpad związku,
utrata zdrowia – choroba, niepełnosprawność,
utrata pracy,

utrata stabilności finansowej,


poronienie,

przejście na emeryturę,
śmierć zwierzęcia,

utrata cennego marzenia,

menopauza,
poważna choroba ukochanej osoby,

rozpad przyjaźni,
sprzedaż domu rodzinnego.

Nawet mniejsze, z pozoru nieznaczne zmiany mogą

wywołać żal – jak choćby przeprowadzka czy zmiana pracy.

Nie wstydź się tego: twój smutek jest naturalny, a uzdrowienie


odbywa się stopniowo. Nie można go na sobie wymusić, ale

z odpowiednim nastawieniem zdołasz je przyspieszyć. Okaż

sobie zrozumienie, serdeczność i cierpliwość. I otwórz się na

dobro, które płynie do ciebie ze świata.


Mity dotyczące bólu i żałoby

Mit 1. Ból zniknie szybciej,


jeśli go zignorujesz

Jest dokładnie odwrotnie. Nieprzepracowana żałoba nie znika,

ale odkłada się w podświadomości. Działa na nas w sposób,

którego w codziennym życiu nie dostrzegamy, jednak cały

czas jesteśmy pod jej wpływem. Dla prawdziwego

uzdrowienia konieczne jest zmierzenie się z żalem.

Mit 2: Ważne jest, aby w obliczu straty


być silną

Smutek, przerażenie lub samotność to normalna reakcja na

utratę. Płacz nie oznacza słabości. Nie musisz „chronić”

rodziny lub przyjaciół, udając, że niczego nie czujesz.

Okazanie uczuć jest potrzebne i pomocne – im i tobie.

Wypłacz się. Wykrzycz. Wal pięściami w poduszkę. Nie

blokuj uczuć, pozwól im się uwolnić.

Mit 3: Jeśli nie płaczesz, nie cierpisz

Płacz jest normalną reakcją na smutek, co nie oznacza, że jest

konieczny. Są osoby, które nie płaczą, ale mogą odczuwać ból


bardzo głęboko. To sprawa bardzo indywidualna.

Mit 4: Rozpacz powinna trwać około roku

Dla bólu nie istnieją żadne konkretne ramy czasowe.

Wszystko zależy od przeżytego doświadczenia, indywidualnej

konstrukcji psychicznej, podejścia. Nie wyrzucaj sobie, jeśli

cierpisz „za krótko” lub „za długo”. Zaopiekuj się sobą w tym

cierpieniu.
Jak pomóc sobie
w obliczu straty?

Zaakceptuj fakt, że doświadczasz cierpienia.

Pamiętaj, że ból może wywołać wiele różnych, często


nieoczekiwanych emocji: strach, smutek, apatię,
irytację, agresję.

Zatroszcz się o siebie. Miej dla siebie ciepło


i zrozumienie jak dla ukochanej osoby, zadbaj o siebie
fizycznie.

Nie zamykaj się na innych. To, czego doświadczasz,


spotkało również wielu ludzi.

Rozważ skorzystanie z pomocy terapeuty.

Spróbuj pamiętać, że każde życiowe doświadczenie


jest potrzebne i z duchowego punktu widzenia służy
twojemu rozwojowi.  
Pięć etapów żałoby

W 1969 roku psychiatra Elisabeth Kübler-Ross

zaprezentowała światu koncepcję, zgodnie z którą żałobę

można podzielić na pięć etapów. Opierała się na badaniach

pacjentów cierpiących na śmiertelną chorobę oraz ich rodzin.

1. Odmowa. „To nie może się przydarzyć”.

2. Gniew/złość. „Dlaczego tak się dzieje? Kto jest temu


winny?”

3. Targowanie się. „Niech to się nie stanie, a w zamian


zrobię
________________”.
4. Depresja. „Jestem zbyt smutna, aby cokolwiek zrobić”.

5. Akceptacja. „Pogodziłam się z tym, co się stało”.

Nie wszyscy, którzy cierpią, przechodzą przez wszystkie te

etapy. Nie każdy też doświadcza ich w zaprezentowanej

sekwencji. Nie zastanawiaj się, co powinno się dziać w twojej

głowie i sercu lub na jakim etapie powinnaś być. Sama

Kübler-Ross nigdy nie twierdziła, że u każdego proces

zdrowienia duszy wygląda tak samo. Smutek i jego

przeżywanie to kwestia niezwykle indywidualna.

Czasem Bóg stawia przed nami Goliata,


byśmy mogli odnaleźć w sobie Dawida.
POWIEDZENIE ŻYDOWSKIE
Emocjonalne objawy żalu

Wiele osób doświadcza następujących symptomów:

Szok i niedowierzanie

Zaraz po przeżyciu straty trudno zaakceptować to, co się stało.

Możesz się czuć odrętwiała, oszołomiona, mieć trudności

z uwierzeniem, że strata wydarzyła się naprawdę, a nawet jej

zaprzeczać. Jeśli zmarł ktoś, kogo kochasz, możesz łapać się

na tym, że irracjonalnie spodziewasz się jego powrotu…

Smutek

Głęboki smutek jest prawdopodobnie najbardziej

powszechnym objawem żalu. Możesz odczuwać pustkę,

rozpacz, tęsknotę lub głęboką samotność. Możesz także dużo

płakać lub czuć się niestabilnie pod względem emocjonalnym.

Poczucie winy

Dotyczy rzeczy, które zrobiłaś lub zaniechałaś, powiedziałaś

lub przemilczałaś. Możesz również czuć się winna z powodu

pewnych uczuć (na przykład ulgi, gdy bliska osoba zmarła po


długiej chorobie, lub sądzić, że dopuściłaś się zaniedbań – że

mogłaś coś zrobić lepiej, więcej, inaczej…

Gniew

Nawet jeśli strata nie była niczyją winą, możesz czuć złość: na

siebie, Boga, lekarzy, a nawet osobę, która zmarła, za to, że cię

opuściła. Potrzeba obwiniania kogoś za niesprawiedliwość,

której doświadczasz, także jest naturalna. Niektóre osoby

przez całe długie lata czują złość na byłego partnera, który

odszedł dziesiątki lat wcześniej.

Lęk

Możesz czuć się niespokojna, bezradna lub niepewna, a nawet

doświadczać ataków paniki. Śmierć ukochanej osoby może

wywołać obawy przed stawieniem czoła życiu w pojedynkę,

a także refleksje dotyczące twojej własnej śmiertelności.


Fizyczne objawy żalu

Często myślimy o żalu jako o procesie ściśle emocjonalnym,

ale to, co czujemy wewnątrz, przekłada się na reakcje

fizyczne. Najbardziej powszechne z nich to:

zmęczenie,
nudności,

obniżona odporność,
utrata lub przyrost masy ciała,

bóle,

bezsenność.
Otwórz się na życie.
Otwórz się na świat

Ból często powoduje, że chcemy się wycofać, uciec, schować

się w swojej „skorupie”. Ale bezpośrednie wsparcie innych ma

zasadnicze znaczenie dla procesu uzdrowienia po stracie. Nie

chodzi o to, aby użalać się nad sobą i wszystkim naokoło

opowiadać o swoim cierpieniu. Ulga może pochodzić

z samego przebywania w otoczeniu bliskich osób.

Kontakt z ludźmi pozwala się też zdystansować i pokazuje,

że nie tylko my doświadczamy cierpienia.

Nie zamykaj serca, nie kostniej w bólu – otwórz je

i zauważ zmagania innych.

Spotykaj się z bliskimi, pomagaj potrzebującym i pamiętaj,

że nigdy nie jest za późno na nawiązywanie nowych przyjaźni.

Dla wielu osób trudne sytuacje stały się motywatorem do

rozwoju, do odnalezienia nowej, lepszej ścieżki. Moja

nauczycielka jogi trafiła po raz pierwszy na zajęcia, ponieważ

szukała ratunku po utracie dziecka. Pragnęła poradzić sobie

z potwornym bólem i rozpaczą i dzięki temu wkroczyła na

drogę, na której sama zaczęła nieść pomoc i pocieszenie

rzeszom ludzi. Poprzez tę dotkliwą stratę rozwinęła

i przemieniła siebie, a to otworzyło nowy, piękny rozdział jej

życia.
Nie możesz zacząć nowego rozdziału,
jeśli nadal czytasz poprzedni.
Pożegnaj się z przeszłością
i otwórz się na nową opowieść…
Podłącz się do źródła mocy

Trudne sytuacje życiowe mają na celu zbliżenie nas do sfery

duchowej. Na tym świecie nic nie jest trwałe. Duchowość

może, ale wcale nie musi być związana z religią.

Jeśli jesteś osobą religijną, korzystaj z modlitw


i rytuałów, które niosą ukojenie.
Jeśli jesteś osobą uduchowioną, medytuj i śpiewaj
uzdrawiające mantry. Są jak aksamitny balsam dla
cierpiącej duszy.
Spaceruj, szukaj kontaktu z naturą i jej niezwykłą
uzdrawiającą mocą.
Praktykuj mindfulness – w tu i teraz wszystko jest
dobrze.
Wykorzystaj swoje doświadczenia
do wzrastania i rozwoju

Każdy kryzys to okazja do wzniesienia się na wyższy poziom.

Trudne doświadczenia pokazują nam, że w świecie materii nic

nie jest trwałe, że nie sposób na nim budować poczucia

bezpieczeństwa. Jedyną pewną relacją jest duchowa relacja ze

Stwórcą. Kiedy doświadczamy bolesnej straty, nasze ego może

się rozpaść. Pojawia się w nas pęknięcie, szczelina, przez

którą zacznie się sączyć n i e b i a ń s k i e ś w i a t ł o.


Mudra na żal – uzdrów swoje serce

Apana Vayu Mudranależy do mudr terapeutycznych. Na poziomie


emocjonalnym pomaga złagodzić żal, lęk, panikę, smutek,
uczucie przytłoczenia. Na poziomie fizycznym przynosi ukojenie,
gdy czujemy ucisk w  klatce piersiowej, a  stosowana regularnie,
może nas uwolnić od kołatań serca czy arytmii. Uważa się nawet,
że potrafi uratować życie podczas zawału.
Wykonanie
Usiądź wygodnie w spokojnym i zacisznym miejscu.

Wyprostuj plecy, dłonie oprzyj na kolanach.


Małe palce wyprostuj, a pozostałe połącz opuszkami
z każdym z kciuków.

Zamknij oczy i oddychaj swobodnie, ale głęboko, przeponowo,


w rytmie 1:1.

Skoncentruj się na oddechu oraz intencji uzdrowienia serca.


Pozostań w tej pozycji przez 10 minut.
Opowieść Sławki

W  zeszłym roku na moich warsztatach pojawiła się ona.


Szczupła, sprężysta sylwetka, szpakowate, krótko obcięte
włosy, brak makijażu, promienny uśmiech. Emanowała
niezwykłą energią. Wkrótce poznałam jej opowieść.

Jestem Sławka. Mam 63 lata i  nigdy nie byłam tak


szczęśliwa! Moja przemiana zaczęła się, gdy miałam 60 lat
i  wpadła mi w  ręce twoja książka Pełnia życia. Od tego
czasu rozwijam się, czytam, pracuję nad sobą. Zmieniłam
sposób myślenia i  podejścia do świata. Mam dzięki temu
wspaniałą relację z córką i wnukiem. Nie wiedziałam, że w
tym wieku można się tak diametralnie zmienić!
Tymczasem moje życie zaczęło się właśnie teraz, po
sześćdziesiątce.

Ostatnio pieliłam w  ogródku. Byłam cała umorusana,


miałam ziemię pod paznokciami. Nagle ogarnęła mnie
radość i  wdzięczność tak wielka, że podniosłam ręce
i krzyknęłam na całe gardło: „KOCHAM CIĘ ŻYCIE!”.
Zaraz uzmysłowiłam sobie, że nieopodal bawi się mój
pięcioletni wnuk. Nie byłam pewna, jak zareaguje… Ale on
spojrzał na mnie, po czym do mnie podbiegł i  mocno,
bardzo mocno mnie przytulił. Nigdy nie doświadczyłam
niczego piękniejszego.
Moje życie było pełne wyzwań i cierpień. Ale zmieniłam
siebie, zmieniłam swój sposób myślenia i  dzięki temu
patrzę na świat zupełnie inaczej. Kocham życie i  jestem
bezgranicznie wdzięczna!

Same nie wiemy, kiedy najwspanialsza z przygód dopiero


się zaczyna…
Jestem otwarta na nowe doświadczenia.
Zostawiam za sobą przeszłość i  otwieram się na dobro,
które na mnie czeka.
M
e
n
o
p
a
u
z
a
w
e
d
ł
u
g
a
j
u
r
w
e
d
y
Mądrość natury

Chociaż ajurwedą interesuję się od wielu lat, temat jej

podejścia do menopauzy konsekwentnie pomijałam. Nie

zgłębiałam go, ponieważ nie chciałam przedwcześnie

konfrontować się z tym trudnym (jak przypuszczałam na

podstawie własnych wyobrażeń) okresem życia.

Kiedy zaczęłam czytać o menopauzie w internecie,

poczułam się okropnie: zagrożona, niepewna, pełna obaw

o przyszłość, nierozumiejąca siebie ani swojego ciała. Przez

chwilę patrzyłam na siebie jak na przypadek chorobowy.

Z pewnością wpłynęła na to silna, ogólnie przyjęta

medykalizacja menopauzy i traktowanie jej wyłącznie przez

pryzmat zmian hormonalnych.

Brak szerszej perspektywy, brak holistycznego podejścia

do procesów zachodzących wówczas w ciele kobiety,

przypisywanie utracie hormonów nieodwracalnych zmian

i skupienie na procesie starzenia i degradacji organizmu

wpędziły mnie w przygnębienie.

Mimo to postanowiłam zgłębić ajurwedyjskie podejście do

menopauzy. Wówczas… odetchnęłam z ulgą i wdzięcznością.

Wszystko stało się dla mnie jasne, logiczne i przejrzyste,

a przede wszystkim rezonowało ze mną, z moimi osobistymi

przeżyciami, obserwacjami i wnioskami.


„Złoty czas” kobiety

Zgodnie z podejściem ajurwedyjskim menopauza to dla

kobiety „złoty czas”. Początek promiennego okresu mądrości

i łaski. Jeśli zdołamy weń wkroczyć z odpowiednim

nastawieniem, będzie to dla nas etap pełen nie tylko spokoju

i zdrowia, ale również rozwoju i radości. Może nas odnowić,

odświeżyć, odrodzić i… odmłodzić.

W czasie menopauzy nasze ciało ma do wykonania

potężną transformację – wcale nie po raz pierwszy. Kiedy

spojrzymy wstecz, na minione dekady, zrozumiemy, że

podlegało nieustannym przemianom. Dzieciństwo, okres

dojrzewania, ciąża, połóg (jakże przez kobiety niedoceniany!),

comiesięczna menstruacja – kobiece ciało nieustannie

poddawane jest trudnym wyzwaniom. Doświadcza tego każda

z nas, choć nie każda z nas w pełni zdaje sobie z tego sprawę.

Dostrzegamy to dopiero z dystansu, który daje nam właśnie

menopauza. Ona przygotowuje nas do okresu stabilności

i uwolnienia od dotychczasowych wyzwań.

Ajurweda to w tłumaczeniu z sanskrytu „wiedza o życiu”.

Starożytne pisma koncentrują się na wszystkich sferach

ludzkiego życia i opisują otaczający nas świat. Według

ajurwedy życie człowieka przebiega w czterech głównych

fazach. Są one umowne, nie mają sztywnych ram i mogą się

na siebie nakładać.
Dzieciństwo i okres dojrzewania

Trwa od narodzin do 25. roku życia.

To okres fizycznego i psychicznego wzrostu i rozwoju.

Dorosłość

Trwa od 25. do 50. roku życia.

Jest czasem realizowania ambicji, osiągnięć, czynienia

postępów.

Dojrzałość

Rozciąga się między 50. a 75. rokiem życia. Charakteryzuje ją

porzucenie potrzeby rywalizacji, skupienie na rozwoju

wewnętrznym, oddawanie się refleksji i kontemplacji.

Poszukiwanie głębi i prawdy.

Spełnienie

Jest to okres od 75. roku życia aż do jego końca, który może

przypaść nawet po przekroczeniu setki! To faza głębokiego

spełnienia, mądrości i spokoju. Przypomina nam, kim

ostatecznie jesteśmy – czystym ś w i a t ł e m.

Ajurweda zna zjawisko menopauzy od ponad 6000 lat i uznaje

ją za proces całkowicie naturalny i pozytywny. Zgodnie

z podejściem ajurwedyjskim menopauza to czas wspaniałej


przemiany duchowej, której nie muszą towarzyszyć przykre

dolegliwości fizyczne.

Niektórzy spośród współczesnych ekspertów przychylają

się do tego podejścia, stwierdzając, że osłabienie kości,

choroby serca czy szybkie starzenie się po menopauzie wcale

nie są czymś naturalnym. Osteoporoza czy inne przewlekłe

problemy zdrowotne rozwijają się przez całe życie i wynikają

głównie z nieodpowiedniej diety, braku umiejętności radzenia

sobie ze stresem oraz niewystarczającej ilości ruchu i ćwiczeń

fizycznych. To nie menopauza jest przyczyną chorób i złego

samopoczucia. Kobieta „pracuje” na nie we wcześniejszych

latach życia, a podczas menopauzy jedynie doświadcza

konsekwencji szkodliwych nawyków.


Przykre dolegliwości w czasie
menopauzy – znaczenie i przyczyna

Przykre objawy menopauzy są sygnałem alarmowym, który

oznacza, że należy niezwłocznie zwrócić większą uwagę na

swoje zdrowie. Wiek między 45. a 55. rokiem życia jest

według ajurwedy dekadą krytyczną. Jeśli nie dbałaś o siebie

po przekroczeniu trzydziestki, wprowadzenie zmian w czasie

menopauzy jest absolutnie niezbędne, abyś ustrzegła się

chronicznych problemów zdrowotnych. Późne chodzenie spać,

przyjmowanie niezdrowego, przetworzonego pożywienia

i używek, nieregularne spożywanie posiłków, siedzący tryb

życia – wszystko to praktykowane przez dziesięciolecia

sprawia, że organizm zaczyna się starzeć na długo przed

menopauzą.

Dobra wiadomość jest taka, że dzięki zmianie nawyków

można znacznie zredukować przykre dolegliwości i cieszyć się

zdrowiem w zaawansowanym wieku.

Zgodnie z mądrością ajurwedy częste uderzenia gorąca,

zaburzenia snu i silne wahania nastrojów są oznaką głębszych

zaburzeń równowagi. Dowodzą, że funkcjonowanie narządów

zostało w jakiś sposób zaburzone. Uciążliwe i trudne do

wyeliminowania objawy są w głównej mierze spowodowane

gromadzeniem się w tkankach organizmu toksyn zwanych

ama. Organizm jest po prostu zatruty.

Zdaniem lekarzy ajurwedyjskich, jeśli uderzenia gorąca

nie znikną pomimo picia ziół, stosowania diety, ćwiczeń,


a nawet HTZ (bo i tak bywa), świadczy to o dużym problemie

z amą. Dodatkowe przyjmowanie syntetycznych leków czy

hormonów jeszcze bardziej zanieczyści i obciąży organizm.

Uderzenia gorąca wynikają z nagłych skoków ciśnienia

krwi. Dochodzi do nich, gdy ciało próbuje oczyścić kanały

i szybko rozproszyć gromadzące się w nim ciepło. Wyobraź

sobie grzejnik pracujący pełną mocą w niewielkim, szczelnie

zamkniętym pomieszczeniu. Aby schłodzić pokój, musisz nie

tylko wyłączyć grzejnik, ale także otworzyć okna i drzwi, aby

ciepło mogło wypłynąć. Tak samo jest z potrzebą

oczyszczenia ciała: trzeba pozbyć się z niego wszelkich

śmieci.

Ajurweda poleca tradycyjny system detoksykacji zwany

panchakarma, który balansuje, uzdrawia i odmładza organizm,

dokonując jego gruntownego oczyszczenia. Odbywa się to

poprzez odpowiednią dietę, różnego rodzaju masaże oraz

ukojenie emocjonalne (wyciszenie, relaks, oddech pranajama).

Najrozmaitsze diety oczyszczające stosowano

w starożytnych kulturach na całym świecie. Współcześnie

jednym z najbardziej znanych w naszym kraju uzdrawiających

systemów oczyszczania organizmu jest roślinny post doktor

Ewy Dąbrowskiej. Doktor Dąbrowska stosuje go na swoich

pacjentach już od ponad 30 lat, z niezwykłymi efektami

terapeutycznymi!
Moja panchakarma

Kiedy spoglądam wstecz, zdaję sobie sprawę, że zmiana

nawyków odżywiania i stylu życia, którą wdrożyłam

kilkanaście lat temu, była dla mnie błogosławieństwem. Kiedy

w wieku 37 lat przestałam palić papierosy i pić alkohol, za to

zaczęłam praktykować jogę i medytację, dotleniać, oczyszczać

i odżywiać cały mój organizm i duszę, nie wiedziałam, że

w ten sposób przygotowuję się do dobrej menopauzy.

Pomimo wszystkich dobrych nawyków, które

wypracowałam, nieustannie dbam o to, aby raz na jakiś czas

podarować mojemu ciału dietę oczyszczającą. Czasem jest to

ajurwedyjska panchakarma, czasem jedna z roślinnych diet,

którą opisałam w książce Smak zdrowia. Niezależnie od tego,

jak zdrowo żyjemy, w naszym ciele gromadzą się toksyny

(wspomniane ama) – te obecne w żywności i te emocjonalne.

Oczyszczanie organizmu dwa razy w roku powinno się stać

jednym z podstawowych elementów higieny życia

współczesnego człowieka. W czasie menopauzy takie

oczyszczanie jest konieczne i niezbędne, aby organizm mógł

znów działać harmonijnie.


Którą doszą jesteś?

Jedną z ważniejszych koncepcji w ajurwedzie jest ta dotycząca

trzech dosz, czyli podstawowych energii biologicznych. Noszą

nazwy vata, pitta i kapha. To one określają nasz typ budowy,

usposobienie i charakter. U każdego występują w różnych

proporcjach, lecz jedna przeważnie dominuje. Aby sprawdzić,

który typ reprezentujesz, wykonaj test, dostępny na przykład

w internecie. Najbardziej wiarygodne są te zamieszczone na

stronach poświęconych ajurwedzie.

Równowaga energii w organizmie może ulec zaburzeniu.

Dlatego ważne jest, by oczyszczając się z toksyn, zadbać o jej

przywrócenie.

Vata – ruch, przepływ powietrza

W przypadku braku równowagi pojawiają się nerwowość,

podatność na lęk, niepokój, wahania nastroju, bezsenność.

Suchość skóry, a w czasie menopauzy również suchość

pochwy. Utrata kolorytu skóry, uczucie zimna. Bezsenność,

łagodne lub zmienne uderzenia gorąca, zaparcia, kołatanie

serca, wzdęcia i bóle stawów (stawy są bowiem wysuszone).

Wcześniej występowały nieregularne miesiączki.

Porady dla vaty


1. Zwiększ spożycie ciepłych dań i napojów.
2. Przyjmuj posiłki regularnie.
3. Jedz tylko dobre tłuszcze – masło klarowane i oleje
roślinne.
4. Dania przyprawiaj kminkiem i koprem włoskim.
5. Wyklucz lub radykalnie ogranicz kofeinę i inne
stymulanty, a także rafinowany cukier, zimne napoje
i sałatki.
6. Kładź się spać o wczesnej porze.
7. Stosuj masaże z użyciem olejków.
8. Dbaj o wewnętrzny spokój poprzez medytację.
9. Regularnie praktykuj jogę i spaceruj.

Pitta – ciepło, metabolizm, ogień

Zaburzenia równowagi przejawiają się skłonnością do gorąca.

W emocjach dominuje gniew, drażliwość, niecierpliwość,

wściekłość. Uderzenia gorąca, nocne poty. Wcześniej

występowały obfite miesiączki, skłonność do infekcji dróg

moczowych, wysypki skórne i trądzik.

Porady dla pitty

1. Zwiększ spożycie świeżych potraw, warzyw i owoców.

2. Pij dużo świeżej wody.


3. Ogranicz pikantne przyprawy, gorące napoje, kofeinę
i bezwzględnie wyklucz alkohol.
4. Kładź się spać przed 22.00.

5. Przed snem medytuj, aby się rozluźnić.

6. Wykonuj umiarkowane ćwiczenia jogi.


7. Nie dopuszczaj do przegrzania organizmu (uważaj na
zbyt intensywne słońce czy zbyt gorące kaloryfery).

Kapha – ciało, ziemia, stałość

Gdy równowaga jest zaburzona, pojawiają się ociężałość

fizyczna i psychiczna, skłonność do przybierania na wadze,

ospałość, zatrzymywanie płynów, infekcje drożdżakowe,

apatia, przygnębienie, brak motywacji. Układ trawienny

pracuje jeszcze wolniej niż dotychczas.

Porady dla kaphy

1. Ruszaj się! Zwiększ częstotliwość ćwiczeń, spaceruj,


jak najwięcej przebywaj na świeżym powietrzu.
2. Jedz warzywa (szczególnie świeże), produkty
pełnoziarniste, rośliny strączkowe.

3. Stosuj przyprawy takie jak czarny pieprz, kurkuma


i imbir.

4. Wstawaj wcześnie rano, koniecznie przed godziną


6.00.
5. Całkowicie wyeliminuj z diety cukier.
Uczę się wsłuchiwać w  siebie, szanować potrzeby
i wskazówki ciała.
Kroczę drogą mego serca.
To moja ścieżka do zdrowia, radości, spełnienia i wiecznej
młodości.
Menopauza – witaj
w czasie vaty

Niezależnie od tego, jaki typ energetyczny reprezentujesz,

wiedz, że życie każdego człowieka dzieli się na trzy etapy,

którym patronują poszczególne dosze.

Dzieciństwo i okres dojrzewania –


czas kaphy

Żywiołem kaphy jest ziemia. Organizm rośnie, rozwija się

i uczy. Potrzebuje dużo pożywienia oraz snu. Wytwarza też

więcej śluzu, dlatego produkty (na przykład banany, cukier,

pszenica i krowi nabiał), które wpływają na jego produkcję,

powodują częste infekcje z nim związane: katary, anginy czy

zapalenie oskrzeli.

Dorosłość – czas pitty

Jesteśmy pod wpływem żywiołu ognia. Jest to czas ekspansji,

zdobywania, gromadzenia i ambicji. Brak balansu pitty

prowadzi do nerwowości, agresji, złości, rywalizacji – a co za

tym idzie, powoduje ogromny stres.

Dojrzałość – czas vaty


Menopauza jest początkiem wejścia w czas vaty. W tej doszy

człowiek pozostaje już do końca swoich dni. Vata, jako dosza

związana z powietrzem, charakteryzuje się wysuszeniem.

Zwróć uwagę, że organizm dziecka składa się w aż 80

procentach z wody, dorosłego człowieka w 70, a osoby

starszej zaledwie w 50.

Klasyczny tekst ajurwedyjski, Ćarakasanhita, opisuje czas

vaty jako okres rozpoczynający się około 50. roku życia.

W miarę wzrostu vaty doświadczamy szeregu zmian

fizycznych i psychicznych. U osób, które dobrze zarządzają

swoją istotą, medytują i pracują nad sobą, może to być bardzo

pozytywny czas łagodności i mądrości. Z kolei u tych, którzy

zaniedbali rozwój i pracę nad sobą, mogą się rozwijać

negatywne cechy vaty, takie jak niepokój, obawy, lęki,

nerwowość. Dlatego tak ważne jest, aby pielęgnować w sobie

lekkość (ciała, umysłu i duszy), entuzjazm, radość

i kreatywność. Powinnyśmy się dużo ruszać i być aktywne –

bo to właśnie pomaga rozładować wewnętrzne napięcia.

Problemy vaty na poziomie fizycznym to suchość skóry

i zaburzenia pracy układu pokarmowego. W czasie menopauzy

diametralnie spada metabolizm i pojawiają się problemy

z trawieniem. Coś, co jadłyśmy przez całe nasze życie, nagle

zaczyna nam szkodzić.

Ja od zawsze uwielbiałam szczypiorek. Dodawałam go do

sałat i sałatek, posypywałam nim kanapki, ziemniaki i kasze.

I nagle, właśnie w czasie menopauzy, po zjedzeniu

szczypiorku przez całą noc nie mogłam spać. Budziłam się,

męczyłam, przewracałam z boku na bok, miałam uderzenia

gorąca. Badania wykazały, że moja wątroba jest w doskonałej

formie, żołądek i układ pokarmowy również. Kilka dni później


przebadałam się pod kątem nietolerancji pokarmowych.

I chociaż dwa lata wcześniej szczypiorku nie było na liście

trudno przyswajalnych pokarmów, to teraz się tam znalazł.

Zamiast się zamartwiać i narzekać, postanowiłam uważnie

przyjrzeć się tej zmianie. Przypomniałam sobie, że ajurweda

nie poleca stosowania cebuli, czosnku i szczypioru –

zwłaszcza osobom, które chcą się rozwijać duchowo. Zdaniem

ajurwedy to nie są produkty sattwiczne – czyli dla nas

najzdrowsze – ale rajasowe, powodujące nerwowość (więcej

na ten temat piszę na stronach 182–183). Kiedy byłam

w czasie pitty (żywioł ognia), mój organizm mógł sobie

poradzić ze spalaniem tego, co rajasowe. Wtedy też moje

życiowe zadania były inne, mój organizm pełnił inne funkcje.

Jednak wraz z wejściem w czas vaty moim zadaniem stał się

głębszy rozwój duchowy. Zrozumiałam, że mój organizm

mnie wspiera i z mądrością odrzuca pożywienie, które nie jest

sattwiczne, ponieważ przestało mu służyć.

W czasie menopauzy zmienia się nasza fizjologia,

emocjonalność, powołanie oraz cel życia. Musi ulec zmianie –

a raczej dostosować się do tego – nasz sposób odżywiania się.

Nie ma sensu złoszczenie się na organizm, że zachowuje się

inaczej niż kiedyś. Poprzez ból i dyskomfort pokazuje nam, co

przestało mu służyć.

Zamiast czosnku i cebuli ajurweda poleca dodawanie do

potraw kurkumy i imbiru, które działają antybakteryjnie

i przeciwzapalnie, pielęgnują stawy i zapobiegają

powstawaniu wielu chorób. A co najważniejsze – nie obciążają

układu trawiennego.
W naszej cywilizacji nie uczymy się wsłuchiwania w ciało.

Zagłuszamy cenne wskazówki, które wysyła. Programy

telewizyjne oraz apteki pełne są reklam preparatów na

trawienie. Zamiast obciążać się tymi lekami, lepiej posłuchać

płynących z wnętrza przekazów i zmienić sposób odżywiania,

aby w przyszłości cieszyć się długim, pięknym i zdrowym

życiem.
Ajurwedyjskie porady
na czas vaty

Używaj dobrych tłuszczów

Vata uwielbia olej! Również najnowsze badania dowodzą, że

używanie odpowiednich tłuszczów na tym etapie życia jest

szczególnie ważne. Nie obawiaj się przyrostu wagi – zbędny

tłuszczyk w organizmie nie pochodzi z nadmiaru tłuszczu

w pożywieniu, ale z nadmiaru cukru! Ajurweda radzi, aby

w czasie vaty dobre tłuszcze nie tylko dodawać do

pożywienia, ale też aplikować na ciało i włosy.

Jedz więcej gotowanych potraw

Ponieważ z wiekiem temperatura ciała spada i stajemy się

bardziej susi, a nasz metabolizm spowalnia, ważne jest, aby

częściej spożywać gotowane produkty, które generują

wewnętrzne ciepło – warzywne zupy i gulasze, warzywa

gotowane na parze lub pieczone.

Nawadniaj się

Ze względu na wysuszenie organizmu należy dużo pić. Osiem

szklanek wody dziennie to absolutne minimum. Najlepiej, aby

była lekko ciepła.


Ruszaj się

W czasie vaty zmniejsza się ilość mazi stawowej. Aby stawy

pozostały w dobrej formie, niezbędny jest regularny ruch:

wykonywanie ćwiczeń fizycznych (ajurweda zaleca jogę)

i odbywanie spacerów na świeżym powietrzu.

Medytuj

Niezrównoważenie vaty może się objawiać stanami lękowymi,

drażliwością, niepokojem. Jednocześnie jest to najlepszy czas,

aby wyruszyć w podróż do swojego wnętrza, odnaleźć w sobie

spokój i mądrość, która przychodzi z wiekiem.

Pozostań w kontakcie z ludźmi

Nie izoluj się. Spróbuj otaczać się osobami, które wyznają

podobne wartości i mają wrażliwość podobną do twojej.

Możesz ćwiczyć w domu, ale jeśli znajdziesz w swojej okolicy

klub, w którym prowadzone są zajęcia jogi, i otworzysz się na

innych, twój świat stanie się bogatszy.

Stale ucz się czegoś nowego

Rzeczywistość dynamicznie się zmienia. To fascynujące! Nie

pozostawaj w tyle – ucz się korzystać z nowych aplikacji

i nowych urządzeń, czytaj, poszerzaj horyzonty, rozwijaj się

nieustannie. Vata to powietrze, które potrzebuje być


w fizycznym i intelektualnym ruchu. Nie bez powodu mędrcy

to właśnie ludzie wiekowi!

Niech obiad będzie twoim najobfitszym


posiłkiem

Najlepiej spożytym między godziną 15.00 a 16.00 – tak zaleca

ajurweda. Wczesna pora oznacza, że organizm ma więcej

czasu na trawienie. Gdy wstaniesz od stołu, połóż się na 10

minut na lewym boku, a następnie wybierz się na

piętnastominutowy spacer, aby wspomóc metabolizm.

Wcześnie kładź się spać

Dla vaty wczesne kładzenie się spać to podstawa –

w przeciwnym razie narażona jest na problemy emocjonalne:

lęk, niepokój, drażliwość. Współcześni badacze snu

potwierdzają to, co ajurweda wie od tysięcy lat – najbardziej

regenerujący sen przypada na czas między godziną 22.00

a 2.00. Dzięki temu możesz z radością wstać wcześnie rano

i oddać się krótszej lub dłuższej medytacji (więcej na temat

mocy snu: s. 219–243).

Praktykuj wdzięczność

Zamiast ulegać obawom, koncentruj całą swoją uwagę na tym,

co dobre, i dziękuj – za każdą chwilę, każdą lekcję, każdy


dzień. To podnosi wibracje, poprawia samopoczucie i pomaga

otworzyć się na dobro.

Z  wiekiem staję się coraz zdrowsza


i młodsza!

Moje ciało jest silne i  pełne życiodajnej


energii.
M
ą
d
r
e
k
a
r
m
i
e
n
i
e
k
o
b
i
e
c
e
g
o
c
i
a
ł
a
Dlaczego przybieram na wadze?

Gdy kobieta wkracza w „złoty wiek”, metabolizm zwalnia, co

powoduje przyrost masy ciała. Ajurweda mówi, że dzieje się

tak, ponieważ w tarczycy słabnie agni – ogień trawienny.

Zmiany metabolizmu są naturalne i nie jesteśmy w stanie ich

odwrócić. Jeśli będziemy odżywiały się tak jak do tej pory,

z całą pewnością przybędzie nam kilogramów. Tak było

w moim przypadku.

Kiedy weszłam w okres menopauzy, prowadziłam taki sam

zdrowy styl życia jak w poprzednich latach. Miałam

wypracowany sposób odżywiania, który dobrze mi służył

i sprawiał, że moja waga utrzymywała się na stałym poziomie.

Przyjmowałam wartościowe pokarmy, nie przejadałam się,

jadłam regularnie, raz na jakiś czas udzielałam sobie dyspensy

i sięgałam po słodycze czy pieczywo. I nagle coś się

zmieniło – nie wiadomo kiedy przytyłam trzy kilogramy.

Wiedziałam doskonale, że jeśli tylko będę więcej ćwiczyć,

szybko zgubię tę nadwyżkę. Zwiększyłam ilość ruchu, jednak

organizm pozostał głuchy na sprawdzone metody, nowa waga

uparcie się utrzymywała.

Było to dla mnie dziwne i kłopotliwe. Nie czułam się

dobrze, tym bardziej że wtedy jeszcze nie wiedziałam, co jest

powodem tej nagłej zmiany. Dodatkowo przyplątał mi się

problem z kolanem i musiałam na jakiś czas zrezygnować

z praktykowania jogi. Wtedy zauważyłam radykalny wzrost

masy ciała. W sumie przytyłam około ośmiu kilogramów.


Nie rozumiałam, co się ze mną dzieje, mimo to

postanowiłam nauczyć się akceptować siebie taką, jaką jestem.

Choć nie było to łatwe, próbowałam otworzyć się na zmiany

zachodzące w moim organizmie. Powtarzałam sobie: jesteś

czymś więcej niż twoja waga i wymiary, więcej niż ciało

fizyczne. Masz w sobie wartości, których nigdy nie utracisz.

To nie był dla mnie, byłej modelki, czas łatwy, ale okazał

się potrzebny i bardzo cenny. Pozwolił mi nawiązać głębszą

i piękniejszą relację z samą sobą. Pojęłam, że nie muszę

spełniać żadnych warunków, aby siebie akceptować, kochać,

cenić i szanować. Przeszłam piękny proces odpuszczania,

a uczucie, którego doświadczyłam, okazało się głęboko

uwalniające.

A później dowiedziałam się, że jestem w okresie

menopauzy. Wtedy wszystko stało się jasne.

Możemy narzekać na spowolnienie metabolizmu, ale z mojego

punktu widzenia ta przemiana ma głęboki sens. Zmienia się

przecież funkcja naszych ciał – logiczne jest więc, że

w związku z tym zmienia się również zapotrzebowanie na

pożywienie. W poprzedniej fazie życia nasz organizm co

miesiąc przygotowywał się do gigantycznego wysiłku, jakim

jest możliwość stworzenia i późniejszego wydania na świat

nowego życia. Gdy ten proces ustaje, zapotrzebowanie na

energię maleje. W związku z tym powinnyśmy jeść mniej niż

poprzednio.

Możemy podejść do tego zjawiska z niechęcią, użalać się

nad sobą i narzekać, a nawet rozpaczać, buntować się przeciw

temu, że się zmieniamy. Możemy jednak postąpić zupełnie

inaczej – zaakceptować ten nowy etap naszego życia,


pokochać nową drogę i mądrze dostosować się do

napotkanych na niej wyzwań.

Pożywienie, którego sobie dostarczamy, powinno być

lżejsze, a jednocześnie bogate w składniki odżywcze. Na

szczególną uwagę zasługują w związku z tym kasze, rośliny

strączkowe, kiełki, warzywa, owoce, pestki i orzechy, a także

dobre tłuszcze roślinne (na przykład olej z wiesiołka lub

lniany). Zalecane jest picie dużych ilości czystej wody,

najlepiej ciepłej lub w temperaturze pokojowej.

Co ciekawe, istnieją dowody, że to, co jemy, ma wpływ nie

tylko na sam przebieg menopauzy, ale również na czas jej

wystąpienia. Badania przeprowadzone w Indiach wykazały, że

kobiety z terenów ubogich, chronicznie niedożywione,

przechodzą menopauzę znacznie wcześniej niż te, które

odżywiają się lepiej[15]. Do takich samych wniosków doszli

naukowcy z Harvardu: dowiedli, że kobiety, których jadłospis

jest bogaty w rośliny strączkowe zamiast mięsa oraz zawiera

spożywane raz na jakiś czas tłuste ryby z wysoką zawartością

kwasów omega-3, przechodzą menopauzę później (a jej

przebieg jest znacznie lżejszy) niż te, które jedzą mięso

i odżywiają się w sposób dla nas tradycyjny. Łagodnym

przebiegiem menopauzy cieszą się również Japonki, które

spożywają dużo produktów sojowych[16].

Przybieranie na wadze w czasie menopauzy może być oznaką

zbyt wysokiego poziomu estrogenu w stosunku do

progesteronu. Hormony te muszą być zrównoważone,

„normalny” estrogen w stosunku do „niskiego” progesteronu

może bowiem powodować wiele problemów. Istnieją dwie

strategie działania. Jedna z nich polega na przyjmowaniu

hormonów syntetycznych. Tego typu terapia może (choć nie


musi) przynieść poprawę, jest jednak obarczona ryzykiem

wystąpienia skutków ubocznych (pisałam o tym na stronie 48).

Drugi sposób to dostosowanie diety, stylu życia oraz

intensywności ruchu do nowej sytuacji. Nawet w wypadku

zaburzeń gospodarki hormonalnej odpowiednie odżywianie

i ruch będą działały leczniczo.

Co należy zmienić i czego się wystrzegać, aby wkroczywszy

w swój „złoty wiek”, cieszyć się zdrowiem, witalnością

i szczupłą sylwetką?

Zrezygnuj z mięsa

Zgodnie z mądrością ajurwedy po 50. roku życia zarówno

kobieta, jak i mężczyzna bezwzględnie powinni przejść na

dietę wegetariańską. Jest to zupełnie inne podejście do tego

zagadnienia niż w świecie Zachodu. Często słyszymy, że

organizm, który się „starzeje”, powinien otrzymywać więcej

„wartościowych” (czytaj: mięsnych) produktów spożywczych.

Wiemy jednak z licznych badań, że nadmierne spożywanie

mięsa prowadzi do nadwagi, nadciśnienia, chorób serca,

miażdżycy, cukrzycy, problemów ze stawami (spowodowane

przez zakwaszenie organizmu) i wielu innych schorzeń.

Dowiedziono, że najzdrowsza dla istoty ludzkiej jest dieta

wegetariańska. Kobietom zaleca się sporadyczne spożywanie

tłustych ryb, bogatych w kwasy omega-3.

Niedawno słyszałam w radiu wywiad ze światowej sławy

kolarzem Czesławem Langiem, który ma obecnie 65 lat. Po

zakończeniu kariery sportowej odżywiał się „normalnie”,

z oczywistych względów mniej ćwiczył. W krótkim czasie


przytył 20 kilogramów, a w dodatku zachorował na boreliozę.

Czuł się fatalnie, miał stany depresyjne i stracił ochotę na

życie. Żona niemal zmusiła go do wyjazdu do Meksyku, gdzie

leczył się w Instytucie Gersona. Celem stosowanej tam terapii

jest oczyszczenie organizmu z toksyn za pomocą diety

wegańskiej, w tym picia świeżo wyciskanych soków.

Sportowiec na początku podchodził do niej sceptycznie, ale

zmienił zdanie, gdy po zaledwie czterech dniach po raz

pierwszy od dawna poczuł przypływ energii i sił witalnych.

Od tego czasu interesuje się zdrowym odżywianiem. Został

wegetarianinem, a obecnie jest weganinem. Wrócił do jazdy

na rowerze – pokonuje trasy liczące ponad 100 kilometrów,

często z większą łatwością niż dwudziestolatkowie. Czuje

wyraźną różnicę w porównaniu z czasami zawodowej

aktywności sportowej, gdy był karmiony mięsem, które

rzekomo daje nam siłę. Jest dokładnie odwrotnie – ludzki

organizm potrzebuje bardzo dużo energii, aby rozłożyć

i przyswoić ciężkostrawne mięso. Trawienie roślin trwa kilka

godzin, trawienie mięsa – aż kilkadziesiąt! To pozbawia nas

sił. Osoba, która zjadła kotlet schabowy, nie tryska energią –

zwykle jest ociężała i aby ruszyć do działania, musi wypić

kawę, colę lub czarną herbatę (czyli dostarczyć sobie

pobudzającej kofeiny).

Kobiety, które podczas menopauzy doświadczają mgły

umysłowej, po przejściu na dietę roślinną odczuwają znaczną

poprawę. Mgła umysłowa nie jest cechą samej menopauzy –

to objaw silnie skorelowany ze spożyciem mięsa, które

obciąża i zanieczyszcza organizm. Zakwasza go, gnije

w układzie pokarmowym, tworząc złogi, które zatruwają nas

od środka. Ludzki przewód pokarmowy jest długi, tak jak


u wszystkich roślinożerców. Mięsożercy (na przykład koty)

mają przewód pokarmowy krótki, dostosowany do trawienia

mięsa.

W Stanach Zjednoczonych przeprowadzono badanie na

grupie 754 kobiet, u których porównano dietę oraz przykre

objawy menopauzy. Okazało się, że wśród uczestniczek

w okresie okołomenopauzalnym weganki zgłaszały

zdecydowanie mniej przykrych objawów związanych

z menopauzą, najwięcej zaś osoby wszystkożerne[17].

Lekarze, którzy analizują wpływ diety na objawy

menopauzy, radzą kobietom, aby już w okresie klimakterium

przeszły na dietę bezmięsną, bogatą w rośliny strączkowe. Są

one doskonałym źródłem fitoestrogenów – naturalnie

występujących estrogenów roślinnych, które wiążą się

w naszym ciele z tymi samymi receptorami co estrogen.


Zalecenia dla wegetarian i wegan

Liczne badania wskazują, że wegetarianie i weganie żyją

dłużej, są ogólnie zdrowsi i sprawniejsi, a także mniej narażeni

na choroby układu krążenia, cukrzycę i wiele innych schorzeń.

Sama rezygnacja z mięsa nie daje jednak gwarancji pełni

zdrowia. Znam wegetarian, którzy odżywiają się makaronami,

pizzą oraz żywnością wysoko przetworzoną (na przykład

parówkami sojowymi), pszennym pieczywem i krowim

nabiałem. To nie jest dobre, zdrowe i pełnowartościowe

pożywienie, które może zapewnić organizmowi kompletną

gamę niezbędnych składników odżywczych.

Oto co powinna zawierać zdrowa dieta bezmięsna:


świeże owoce i warzywa,
rośliny strączkowe,

wszelkie rodzaje kasz,


2–3 łyżki dziennie dobrego tłuszczu roślinnego, na
przykład oliwy z oliwek, oleju lnianego, oleju
z wiesiołka,
orzechy, pestki i pełne ziarna,
świeże i suszone zioła,
minimum 2 litry wody dziennie.

Jednym z głównych zagrożeń związanych ze stosowaniem

diety wegańskiej jest niedobór witaminy B12, której obecność

w organizmie uważa się za skorelowany ze spożyciem mięsa.


Jej ilość można uzupełnić, stosując odpowiednią

suplementację. Ponieważ jest wchłaniana przez śluzówkę,

należy stosować tabletki do powolnego ssania lub spray do

ust.

Składniki odżywcze, które powinny przyjmować osoby na


diecie bezmięsnej:
witamina B12 (suplementy),

kwasy omega-3 (olej z kryla),


żelazo (zakwas z buraków, napar z pokrzywy, natka
pietruszki),
kwas foliowy (zakwas z buraków, napar z pokrzywy,
suszone morele, natka pietruszki),
selen (kasza gryczana bio, grzyby).

Ważne jest, aby regularnie, dwa razy w roku, monitorować

swój organizm pod względem zawartości witamin

i mikroelementów i w razie potrzeby uzupełniać niedobory.

Ja w czasie ciąży z Helenką byłam na diecie

wegetariańskiej, sporadycznie spożywałam ryby. Odżywiałam

się bardzo odpowiedzialnie, piłam zakwas z buraków (bogaty

w dobrze przyswajalne żelazo i kwas foliowy), napar

z pokrzywy, jadałam duże ilości natki pietruszki oraz

wszelkich pełnowartościowych produktów odżywczych. Tylko

dlatego mogłam urodzić Helenkę w domu – niezbędnym

warunkiem był doskonały stan zdrowia mój i dziecka, w tym

idealny poziom witamin i mikroelementów we krwi. Jeśli

zaangażujemy się w dbałość o zdrowie i będziemy się

rozważnie odżywiać, dieta wegetariańska i wegańska mogą


zapewnić nam wszystko, czego nasz organizm potrzebuje, by

prawidłowo funkcjonować.

Uważaj na owoce

W okresie, kiedy radykalnie przybrałam na wadze, na jeden

z moich warsztatów zaprosiłam dietetyczkę, Beatę

Abramczyk, która jest ekspertem dotyczącą choroby

Hashimoto. Słuchając jej wykładu, w pewnym momencie

poczułam dreszcz. Beata przekonywała właśnie, że owoce

należy jadać w niewielkich ilościach, do godziny 14.00,

ponieważ później spada metabolizm cukrów.

Zawsze pomijałam tego typu przykazania (kierowane

zresztą do kobiet i mężczyzn w każdym wieku), ponieważ

sądziłam, że w owocach występuje jakiś „lepszy” rodzaj

cukru, który inaczej trawimy. Uważałam się za żywy dowód

potwierdzający tę teorię – przecież od lat spożywałam duże

ilości owoców, często również wieczorem, a moja sylwetka

pozostawała szczupła.

Teraz, dzięki słowom Beaty, zdałam sobie sprawę, że to

ograniczenie może pomóc mi wrócić do dawnej wagi. Z dnia

na dzień radykalnie zmniejszyłam codzienną porcję

owoców. Jadłam je tylko do godziny 14.00. Na efekty tej

zmiany nie musiałam długo czekać.

Zmniejsz porcje posiłków i zmień porę


ich spożywania
Stare powiedzenie głosi: „Śniadanie zjedz sam, obiadem

podziel się z przyjacielem, a kolację oddaj wrogowi”.

I chociaż we wcześniejszych fazach życia ostatnie z tych

„przykazań” mogłyśmy traktować umownie, to w czasie

menopauzy powinnyśmy rozważyć całkowitą rezygnację

z wieczornego posiłku.

Zauważyłam, że kiepsko się czuję i gorzej sypiam, kiedy

zjem kolację, zwłaszcza obfitą i ciężką. Niby wiedziałam, że

ajurweda zaleca ostatni posiłek spożywać do godziny 16.00,

ale nie umiałam sobie tego wyobrazić. Myślałam

o przejmującym uczuciu głodu, które w nocy nie pozwala

zasnąć…

Jakby w odpowiedzi na te obawy trafiłam na wykład

Sadhguru – nauczyciela i propagatora mądrości

ajurwedyjskiej. Mówiąc o swoim stylu życia, powiedział, że

w ciągu dnia przyjmuje zaledwie… jeden posiłek (o 15.45). Ta

sama zasada obowiązuje w ośrodkach, które prowadzi na

całym świecie. Rocznie odwiedzają je tysiące osób. Wiele

z nich pierwszego dnia pobytu twierdzi, że nie zdoła

praktykować jogi ani funkcjonować, odżywiając się w ten

sposób, Sadhguru prosi je jednak, aby podjęły próbę.

I rzeczywiście – po dwóch tygodniach takiej diety, z którą

w parze idą praktyka jogi i medytacja, jego uczniowie

wyjeżdżają zdrowi i pełni energii.

Przyczyną wielu współczesnych chorób cywilizacyjnych

jest nie głód, ale nadmiar pożywienia. Tymczasem regularne

przerwy w dostarczaniu organizmowi paliwa działają

prozdrowotnie, odciążają go i uaktywniają procesy

samoleczenia. Dowiódł tego Yoshinori Ōsumi, którego w 2016

roku uhonorowano za to odkrycie nagrodą Nobla. Ōsumi


odkrył, że „głodzenie” uaktywnia mechanizmy awaryjne,

wywołując autofagię – organizm zaczyna żywić się tym, co

tworzy ogniska chorobowe. Dosłownie sam je zjada[18].

Ponieważ wiedziałam, że źle się czuję, kiedy zjem kolację,

postanowiłam przeprowadzić na sobie eksperyment i zgodnie

z zaleceniami ajurwedy ostatni posiłek zjadać najpóźniej

o 16.00. Na początku trudno mi było wytrzymać, ale z czasem

przywykłam.

Jem solidne śniadanie, następnie niewielką porcję owoców

(nie później niż o 14.00), a wczesnym popołudniem –

porządny obiad. Później już tylko piję wodę lub napary

ziołowe (więcej na ten temat piszę na stronach 203–205).

Człowiek jest istotą zaprogramowaną na światło dzienne –

posiłki powinien kończyć jeść, zanim się ściemni.

Ta zmiana nawyków zapoczątkowała znaczące zmiany

w moim samopoczuciu, spowodowała utratę tkanki

tłuszczowej i zbędnych kilogramów.

Mądrość przerywanego postu

Przerywany post to wydłużenie czasu między dwoma

codziennymi posiłkami – na przykład kolacją i śniadaniem.

Zasadniczo polega na podziale doby na dwa „okna”. Jedno

z nich, trwające maksymalnie 8 godzin, to czas, w którym

jemy. W drugim, minimum 16-godzinnym, możemy pić tylko

wodę i napoje pozbawione kalorii. To pozwala organizmowi

na regenerację, regulację zachodzących w nim mechanizmów

i samoleczenie. Przerywany post polecany jest też jako

świetny sposób na kontrolowanie masy ciała, zmniejsza


bowiem zapasy glukozy w organizmie – głównego źródła

energii czerpanego z pożywienia. Bez glukozy ciało

przechodzi w proces spalania tłuszczu. Jak dowiodły badania,

przerywany post niesie ze sobą również wiele innych korzyści:

dodaje energii,

wspiera regenerację organizmu,

przedłuża życie,

poprawia pamięć,
podnosi jakość snu,

zmniejsza insulinooporność,

buduje odporność, zarówno fizyczną, jak i psychiczną.

Rozpiętość między pierwszym i ostatnim posiłkiem

w ciągu doby powinna wynosić od ośmiu do dziesięciu

godzin. Zaleca się spożywać obfite, pełnowartościowe

śniadanie, drugie śniadanie (porcja warzyw i owoców lub

orzechy, pestki, migdały) oraz główny posiłek, czyli obiad, do

godziny 16.00.
Nie podjadaj między posiłkami

Przekąski to źródło dodatkowych kalorii, które nie są ci

potrzebne. Skoncentruj się na pożywnych posiłkach z dużą

ilością warzyw i zdrowych tłuszczów oraz umiarkowaną

ilością białka.

Jedz węglowodany

Odżywiają ciało i umysł, zapewniają uczucie sytości,

ograniczają pojawianie się zachcianek czy obezwładniających

napadów głodu. Szczególnie polecane są wszelkie kasze oraz

produkty pełnoziarniste.

Ogranicz spożycie białka

W diecie współczesnego człowieka jest zdecydowanie za dużo

białka, a to przyczynia się do występowania problemów

zdrowotnych. Zaliczają się do nich przyrost masy ciała,

kumulacja dodatkowego tłuszczu w organizmie, obciążenie

nerek, odwodnienie i wypłukiwanie z kości ważnych

minerałów. Osobie dojrzałej w zupełności wystarczy białko

pozyskiwane z roślin, na przykład strączkowych. Możesz też

raz na jakiś czas, na przykład raz w tygodniu, zjeść kawałek

pieczonej lub gotowanej ryby, bogatej w kwasy omega-3.


Ogranicz porcje

Przed zajściem w ciążę z Helenką zrobiłam sobie tygodniową

głodówkę. Wychodząc z niej, zdałam sobie sprawę, że jemy za

dużo! Nie potrzebujemy tak wiele pożywienia, jak się nam

wydaje. Niestety z biegiem czasu wróciłam do posiłków zbyt

obfitych. W okresie menopauzy musiałam zredukować ilość

jedzenia na moim talerzu. Nie było to dla mnie łatwe, często

doświadczałam napadów głodu. Rozumiałam jednak, że mój

metabolizm się zmienił, a zapotrzebowanie energetyczne

spadło, muszę się więc do tego dostosować. Skromniejsze

porcje nakarmią nas, nawet jeśli będą o jedną trzecią mniejsze

od dotychczasowych.

Jeśli po zredukowaniu porcji lub wydłużeniu przerw

między posiłkami odczuwasz głód, możesz doraźnie sięgnąć

po chrom w tabletkach, który zmniejsza łaknienie. Dzięki

temu przestawienie się na nowy tryb odżywiania stanie się

łatwiejsze.

Nie popijaj posiłków zimnymi napojami

W czasie menopauzy należy bezwzględnie zrezygnować

z wszelkich napojów z cukrem oraz z soków, z wyjątkiem

jednej szklanki świeżo wyciskanego soku dziennie (najlepiej

warzywnego).

W ajurwedzie miejsce szczególne zajmuje czysta woda.

Uważa się, że ma działanie lecznicze. Wspomniałam już, że

picie wody o odpowiedniej temperaturze i porze dnia może

być bardzo skutecznym lekiem na przykład na zaparcia.


Niektóre osoby, które choć piją dużo wody, mają suchą

skórę i są odwodnione. Dzieje się tak, gdy funkcje trawienne

nie przebiegają prawidłowo. W tekstach ajurwedyjskich

poleca się na to zaburzenie przyjmowanie wody leczniczej

zwanej ushnodaka – przegotowanej: gorącej lub lekko ciepłej.

Ważne, aby była to właśnie woda przegotowana – wchłania się

bowiem inaczej niż na przykład mineralna. Jej picie podczas

całego dnia łagodzi zgagę, przyczynia się do utraty wagi,

pomaga wyeliminować uczucie zimna i objawy przeziębienia

oraz oczyszcza organizm. Ciepła woda wspiera procesy

trawienne – im silniejszy agni (ogień trawienny), tym

silniejsza jest kondycja psychiczna i fizyczna organizmu. Gdy

regularnie pijemy ciepłą wodę, wzrasta nasza odporność,

a cera staje się gładka i promienna.

Zgodnie z zasadami ajurwedy niewskazane jest picie

zimnej wody, zwłaszcza podczas jedzenia. Energia, która

powinna być wykorzystywana do trawienia pokarmów, zostaje

bowiem zużytkowana na dostosowanie temperatury cieczy,

która trafiła do żołądka, do temperatury ciała. To prowadzi do

poczucia ciężkości, zmęczenia oraz wzdęć. Dlatego właśnie

znawcy ajurwedy odradzają picie zimnych napojów, a przed

lodowatymi (z dodatkiem kostek lodu) przestrzegają nawet

podczas upalnego lata!

Do wody, aby pobudzić ogień trawienny, możesz dodać

przyprawy i zioła. Wpływają one na strukturę molekularną

wody, przez co wzmagają jej działanie.

Zamiast kawy – zielona herbata


Kawa w ajurwedzie uznawana jest za pożywienie rajasowe,

a więc takie, które wzbudza w nas irytację i złość. Jeśli jesteś

osobą nerwową, ograniczenie kawy może się okazać

znaczącym krokiem w kierunku odnalezienia wewnętrznej

równowagi i spokoju. Również kobietom, które cierpią

z powodu uderzeń gorąca, zaleca się unikanie kofeiny,

ponieważ nawet w niewielkich ilościach może zaburzać

gospodarkę hormonalną. Ze względu na układ hormonalny

najbardziej niewskazane jest picie kawy na czczo. Mleko

i cukier w kawie to dodatkowa dawka tego, co niezdrowe.

Napoje powinny oczyszczać organizm, a słodka kawa

z mlekiem go obciąża.

Ponieważ bardzo lubię kawę, ograniczyłam ją do jednej

filiżanki dziennie. Oczywiście bez mleka. Aby się pobudzić

w ciągu dnia, piję zieloną herbatę – głównie matchę – oraz

yerba mate. Nie tylko dodają energii, ale również są pełne

wartości odżywczych i antyoksydantów.

Kontroluj zachcianki – zrezygnuj z cukru

To ważne zalecenie na każdym etapie życia, ale w czasie

menopauzy jest szczególnie istotne. Wraz z naturalnym

spadkiem metabolizmu większa ilość spożywanego cukru

zamienia się w tłuszcz, który kumuluje się na brzuchu,

w okolicy talii i ud. Jeśli nawet dawniej mogłaś pozwalać

sobie na słodkie niemal bezkarnie, teraz ulegnie to zmianie.

Dotyczy to w równym stopniu cukru kokosowego, cukru

trzcinowego, miodu, melasy, owoców świeżych i suszonych.

Nie twierdzę, że raz na jakiś czas nie możemy zjeść suszonej


figi (bogactwo wapnia), śliwki (bogactwo antyoksydantów)

czy moreli (bogactwo żelaza), jednak nie w takich ilościach

jak poprzednio.

Dla niektórych osób ograniczenie spożycia słodyczy jest

wyjątkowo trudne. W pamięci utkwił mi pewien widok.

Pewnego razu, kiedy robiłam zakupy, w kolejce przede mną

stała kobieta będąca mniej więcej w moim wieku. Kasjerka

przesuwała jej produkty, a ona pakowała je do torby, ale

odłożyła na bok woreczek z winogronami. Kiedy terminal

przyjmował płatność, drżącymi rękami rozerwała opakowanie

i zaczęła łapczywie wkładać sobie do ust brudne owoce.

„Jestem taka strasznie głodna”, mówiła roztrzęsiona.

Pomyślałam o niej ze współczuciem. Może tak jak ja

przechodziła menopauzę i nie umiała sobie poradzić z dzikimi

napadami głodu. Aby uniknąć podobnych sytuacji, ważne jest,

aby rano, przed wyjściem z domu, zjeść porządne śniadanie

(ciepłe, gdy na zewnątrz jest chłodno), bogate w sycące

węglowodany. To jedno z najważniejszych przykazań dla

kobiet w czasie menopauzy. Brak porannego posiłku oznacza

dla organizmu potworny stres, który zwiększa ryzyko

zaburzeń hormonalnych.

Podstępne patogeny

Dzikie, niepochamowane zapotrzebowanie na cukier może

mieć jeszcze inną przyczynę – drożdżycę. Szczególnie

narażone są na nią osoby, które przyjmowały antybiotyki.

Kiedyś mój mąż nagle zaczął podjadać słodycze,

zwłaszcza wieczorem. Pewnego dnia znalazłam opakowanie


po czekoladzie w nocnej szafce – wtedy nie miałam już

wątpliwości: taki apetyt na łakocie to oznaka choroby.

– Mam taką ochotę na słodkie – przekonywał Robert.

– To nie ty masz ochotę, tylko patogeny w twoim układzie

pokarmowym – odpowiedziałam. – Nie ty żywisz się cukrem,

ale one! Ty jedynie tyjesz i chorujesz.

Gdy po kilku dniach wykonaliśmy badania, okazało się, że

moja diagnoza była trafna. Robert przeprowadził kurację sodą

oczyszczoną i octem jabłkowym oraz olejkiem z oregano.

Wkrótce apetyt na słodycze przeszedł jak ręką odjął.

Z patogennymi drożdżakami, nie tylko w przewodzie

pokarmowym, ale również w drogach rodnych, doskonale

radzi sobie homeopatia. Jej działanie jest wręcz zdumiewająco

skuteczne, a do tego wolne od skutków ubocznych.

Odpowiednie dawki preparatów powinien dobrać lekarz

homeopata. Więcej na ten temat przeczytasz na stronach 209–

215.

Jeśli u ciebie badanie wykazało, że nadmierny apetyt na

słodycze nie jest wynikiem przerostu drożdżaków, to możliwe,

że jest to kwestia uzależnienia od cukru albo wahań

hormonalnych. W takim przypadku doraźnym wsparciem

może być przyjmowanie tabletek chromu – dostępnych

w każdej aptece. Chrom przyspiesza spalanie tłuszczów

i hamuje apetyt.
Wykonaj badanie na nietolerancje
pokarmowe

O testach na nietolerancje pokarmowe dowiedziałam się kilka

lat temu, zupełnie przypadkiem, od jednego z członków mojej

rodziny.

Nie widzieliśmy się przez kilka lat, w ciągu których

założył rodzinę i podjął pracę. Nigdy nie palił papierosów,

alkohol pił rzadko, w niewielkich ilościach. Jadł posiłki

przyrządzone w domu. Prowadził dobre, spokojne życie.

W pewnym momencie zaczęły doskwierać mu bóle głowy,

które przerodziły się w potworne migreny. Były tak silne, że

co jakiś czas na kilka dni musiał wyłączyć się z życia,

zamykał się w ciemnym pokoju i cierpiał. Bez wyraźnego

powodu mocno przytył, wypadały mu włosy, a pod oczami

miał sine, głębokie cienie. Szukając ratunku, odwiedził wielu

różnych lekarzy, w tym najlepszych specjalistów w Polsce.

Wreszcie zupełnie załamany i bezradny trafił do lekarza, który

na wstępie polecił mu wykonać badanie na nietolerancje

pokarmowe. „Ale ja nie mam żadnych alergii!”, odparł

zdziwiony. Wtedy dowiedział się, że nie trzeba mieć alergii,

którym towarzyszą nagłe i ostre reakcje. Nietolerancje

pokarmowe są znacznie bardziej podstępne i wyniszczające.

Potrafią zabijać człowieka powoli, dzień za dniem, miesiąc za

miesiącem, rok za rokiem.

Po wykonaniu badań okazało się, że była to nietolerancja

na gluten i nabiał (laktozę oraz kazeinę). Po zupełnym

wykluczeniu z diety tych substancji mój kuzyn wrócił do


zdrowia. Jego waga spadła, sińce pod oczami zniknęły, włosy

przestały wypadać, a migreny ustąpiły jak ręką odjął. Pojawiła

się witalność, energia i radość życia.

Ta historia przekonała mnie, że test na nietolerancje

pokarmowe powinien wykonać absolutnie każdy. Szacuje się,

że aż 75 procent naszej populacji może mieć trudności z

przyswajaniem laktozy i kazeiny, obecnych w nabiale krowim.

Jeśli codziennie jadamy produkty, które nam nie służą, to

z całą pewnością skutki tego wcześniej czy później okażą się

bardzo dotkliwe. Co gorsza, czasem nieświadomie łączymy

kilka takich produktów w jednym posiłku. Czujemy wówczas

zmęczenie, apatię, doświadczamy najrozmaitszych przykrych

objawów. Próba strawienia nietolerowanych produktów to dla

organizmu znaczny wysiłek. Obciąża układ odpornościowy

i może zaburzać gospodarkę hormonalną, a nawet prowadzić

do choroby Hashimoto.

U wielu osób już samo odstawienie niewłaściwych

produktów powoduje, że praca układu hormonalnego

radykalnie się harmonizuje, a waga spada. Dlaczego?

Nietolerancja na gluten i nabiał krowi powoduje, że

w organizmie człowieka gromadzi się śluz, którego obecność

często jest jedną z przyczyn nadwagi. Pozbycie się jego

nadmiaru jest trudniejsze niż spalenie tkanki tłuszczowej.

Osoby, które są zatrute niewłaściwym pożywieniem, mogą

przewlekle doświadczać również uczucia apatii, zmęczenia,

osłabienia. Zastanawiają się, co jest z nimi nie tak, lub myślą:

„Taka już jestem, taką mam osobowość”. Tymczasem

wystarczy odstawić niewłaściwy pokarm, aby poczuć

i zauważyć radykalną zmianę.


Moja przygoda z badaniem nietolerancji
pokarmowych

Na początku książki wspomniałam o problemach z kolanem,

z którymi borykałam się na początku menopauzy.

Ponieważ nie doświadczyłam urazu kolana, doszukiwałam

się rozmaitych powodów tego stanu rzeczy i leczyłam się

różnymi metodami. Dzięki niezwykłej kobiecie, która

powiedziała mi, że przechodzę menopauzę, dowiedziałam się,

że mój organizm jest zakwaszony, a ból to kwestia diety.

W kolanie zgromadził się kwas moczowy.

Jak to? Przecież tak zdrowo się odżywiam! – pomyślałam

w pierwszym odruchu. A potem przypomniałam sobie

diagnozę lekarza ajurwedyjskiego, który dwa lata wcześniej

przepowiedział mi problem z kolanem. Wtedy jeszcze nie

odczuwałam żadnego bólu. Diagnoza była stawiana na

podstawie badania mojego pulsu, bez żadnej medycznej

aparatury.

Usłyszałam wtedy, że powinnam zmienić dietę, ponieważ

mam zakwaszony organizm, co wkrótce objawi się poprzez

dolegliwości kolana. Zignorowałam wtedy tę informację

i wskazówkę – czułam się dobrze i byłam przekonana, że

odżywiam się doskonale, a lekarz się pomylił. Otóż nie

pomylił się ani trochę.

Może nam się wydawać, że dobrze się odżywiamy,


a jednocześnie zakwaszać organizm.

Od dłuższego czasu wiedziałam, że współcześnie

uprawiana pszenica nie jest odpowiednim pokarmem dla

człowieka, więc ją odstawiłam. Jadałam pieczywo żytnie na


zakwasie. Makaron pszenny zamieniłam na żytni,

pełnoziarnisty. Byłam szczupła i zdrowa, nie przypuszczałam,

że mogę cierpieć na jakiekolwiek nietolerancje pokarmowe.

Nie miałam żadnych alergii. Czułam się dobrze, do czasu

pojawienia się problemów z kolanem.

Niektórzy lekarze mówią w takich sytuacjach, że „w tym

wieku to normalne”, „organizm się starzeje”, a ludzie

powtarzają sobie: „Jak po pięćdziesiątce obudzisz się i nic cię

nie boli, to znaczy, że nie żyjesz”. Takie podejście powoduje,

że nie przywiązujemy wagi do sygnałów wysyłanych przez

ciało. Godzimy się z ich obecnością i staramy się jedynie

załagodzić ich skutki, łykając tabletki i stosując maści

przeciwbólowe. Tym samym sprawiamy, że problem narasta.

Ja postanowiłam dotrzeć do źródła swojego dyskomfortu, choć

od lekarza usłyszałam, że to może być reumatyzm i że „tak już

jest”.

Nie zgadzaj się na takie diagnozy – szukaj przyczyny

problemu, by się z nim rozprawić. Może się okazać, że jest nią

niewłaściwa dieta.

Mając w pamięci opowieść kuzyna, postanowiłam zbadać

swój organizm, chociaż byłam przekonana, że dbam o siebie

należycie i nie mam żadnych alergii pokarmowych. Jakie było

moje zdziwienie, gdy okazało się, że mam nietolerancję nie

tylko na pszenicę, ale również na żyto i generalnie na gluten!

Nie była to nietolerancja tak wysoka, aby powodować ostre

objawy – jak tycie, migreny, utrata włosów czy choroba

Hashimoto – ale na tyle znacząca, że z biegiem czasu problem

narastał. Dziś śmieję się, że to moje kochane kolano chciało

mnie w ten sposób ustrzec przed poważniejszymi problemami!


Musiałam się oczyścić i zrewidować mój sposób

odżywiania się. Przy okazji dowiedziałam się, że organizm

zakwaszają nawet produkty uważane za zdrowe, jak żytnie

pieczywo na zakwasie, makaron pełnoziarnisty, płatki

zbożowe, jaja, ser czy ryby.


Surya mudra – na odchudzanie

To znana, ceniona i  prosta mudra na przyspieszenie


metabolizmu. Słowo surya w sanskrycie oznacza „słońce”. Mudra
ta rozpala wewnętrzny ogień, co wspiera przemianę materii. Jeśli
cierpisz z  powodu uderzeń gorąca, wykonuj ją ostrożnie
i  obserwuj, jak reaguje twoje ciało. Generalnie zalecana jest dla
dosz kapha i  vata, a  osoby typu pitta (o  większym
temperamencie, skłonne do nerwowego reagowania) powinny ją
stosować z  umiarem. Ogień pobudza układ trawienny, ale też
dodaje energii i witalności. Surya mudra okaże się więc pomocna
także wtedy, gdy czujesz się ospała, zmęczona, wyziębiona.
Podczas upałów zachowaj jednak ostrożność.

Możesz wykonać tę mudrę w  domu, w  czasie medytacji,


w przerwie w pracy lub w podróży.
Wykonanie
Usiądź lub stań (pamiętaj, żeby plecy mieć proste).
Jeśli siedzisz, dłonie ułóż wygodnie na kolanach.
Zegnij palce serdeczne obu dłoni i opuszkami kciuków dotknij
zgiętych palców. Naciśnij delikatnie.

Im silniejszy nacisk na palce serdeczne, tym bardziej


rozpalany jest wewnętrzny ogień.

Upewnij się, że pozostałe palce są wyprostowane.

Dłonie obu rąk skieruj ku górze.

Skoncentruj się na oddechu – wdechy i wydechy powinny być


spokojne, powolne.

Pozostań w tej pozycji przez 15–45 minut. Możesz ten czas


podzielić na trzy serie.

Jeśli chcesz, włącz spokojną muzykę lub zaśpiewaj mantrę.


Najlepsze pożywienie w czasie
menopauzy

Ajurweda dzieli pożywienie na trzy grupy:

Pożywienie sattwiczne

Jest czyste, wegetariańskie, zawiera pranę – energię życia.

Potrawy sattwiczne są przygotowane bezpośrednio przed

spożyciem, ugotowane, z niewielką ilością soli, niezbyt tłuste.

Spożywanie ich dodaje energii i prowadzi do zdrowia,

witalności, lekkości, klarowności umysłu, poczucia

wewnętrznej równowagi, spokoju i radości.

Osoby sattwiczne nie przejadają się. Przyjmują tylko tyle

pokarmu, ile potrzebuje ich organizm.

Pożywienie sattwiczne to: owoce, warzywa, nasiona,

kasze, brązowy ryż, orzechy, rośliny strączkowe (soczewica,

groch, fasola…); przyprawy (kurkuma, imbir, cynamon,

kardamon, kolendra, koper włoski, anyż…), ziarno sezamowe,

migdały, czysta woda źródlana, klarowane masło, miód

w niewielkich ilościach, oliwa z oliwek z pierwszego

tłoczenia, olej kokosowy, oleje roślinne z pierwszego tłoczenia

na zimno.

Pożywienie rajasowe
Nie zawiera prany i wywołuje niepokój, gniew, rozdrażnienie,

zmienność nastrojów. Osoba mająca osobowość rajasową jest

chimeryczna, agresywna, ma egocentryczne ambicje (władza,

prestiż) i krytycznie podchodzi do otoczenia.

Pożywienie rajasowe to: ryby, ostra papryka, ocet,

marynaty, alkohol, kawa, herbata, napoje gazowane, pikantne

przyprawy, jajka. Cebula i czosnek działają rajasowo, są

jednak w ajurwedzie uznawane za cenne lekarstwa i tak należy

je traktować, pamiętając, że każde lekarstwo użyte

w nadmiarze staje się szkodliwe.

Pożywienie tamasowe

Tamas jest to brak równowagi, stagnacja, rozkład

i degeneracja. Pożywienie tamasowe odbiera energię

i pogarsza nastrój, prowadzi do zaciemnienia umysłu,

ignorancji, uporu i braku wrażliwości. Przyczynia się do

problemów z koncentracją. Zaliczają się do niego produkty

i potrawy kiepskiej jakości, rozgotowane, przetworzone,

zawierające substancje konserwujące lub częściowo zepsute

(na przykład sery pleśniowe).

Pożywienie tamasowe to: mięso, wysoko przetworzona

biała mąka (i wszystko, co z niej powstaje), sery, biały cukier,

pasteryzowane produkty mleczne, podgrzewany miód.

W czasie menopauzy i po niej ajurweda zaleca dietę

wegetariańską i spożywanie produktów wyłącznie

sattwicznych. We wcześniejszych latach życia nasz organizm

w jakimś stopniu mógł poradzić sobie z pożywieniem

rajasowym i tamasowym. Teraz ulega to zmianie.


Wszystkie rośliny strączkowe, w tym soja i jej przetwory

(tofu, tempeh, pasta miso), są doskonałymi źródłami

fitoestrogenów (estrogenów pochodzenia roślinnego) i białka.

Orzechy i nasiona dostarczają nam niezbędnych

nienasyconych kwasów tłuszczowych. Zapewniają na dłużej

uczucie sytości, które wpływa na zmniejszenie apetytu.

Jedzenie orzechów wzmacnia układ nerwowy i układ krążenia,

wpływa korzystnie na pracę mózgu, zmniejsza ryzyko

cukrzycy typu drugiego, zawału serca, udaru mózgu

i niektórych nowotworów.

Pełne ziarna, czyli kasze, ryż czy komosa ryżowa

(quinoa) dostarczają błonnika i mikroelementów niezbędnych

do produkcji energii.

Zielone liście wspierają detoksykację i optymalizują pracę

nerek. Warzywa liściaste, takie jak rukola, jarmuż, natka

pietruszki, sałata czy szpinak, powinny stanowić składnik

każdego posiłku.

Przyjmowanie wysokiej jakości oleju wspomaga układ

jelitowy, odpornościowy i nerwowy. Oleje i inne zdrowe

tłuszcze zapewniają „smarowanie” w celu zmniejszenia

w organizmie działania suchej i zimnej vaty.


Estrogeny i fitoestrogeny

Poziom estrogenów jest u kobiet najwyższy w wieku

rozrodczym, później maleje – to zjawisko naturalne.

Naukowcy są zdania, że spadek ilości tych hormonów może

być przyczyną osteoporozy lub utraty masy mięśniowej,

dlatego tak ważne jest, aby mądrze o siebie zadbać.

Silnie podkreśla się znaczenie fitoestrogenów w diecie

dojrzałych kobiet. Badania dowodzą, że w krajach, w których

występuje duże spożycie pokarmów z zawartością tych

składników, kobiety doświadczają łagodniejszego przebiegu

menopauzy, a także są znacznie mniej narażone na

osteoporozę w późniejszych latach życia. Dobrym przykładem

jest Japonia, tam bardzo powszechne jest spożycie soi i jej

przetworów. Ponadto u kobiet, które regularnie przyjmują

hormony roślinne, wskaźnik zapadalności na raka jest niższy

niż u tych stosujących ubogą dietę niedostosowaną do wieku.

Siemię lniane – cudowne źródło


fitoestrogenów

Co na temat siemienia lnianego mówią współcześni

naukowcy? Że to fenomen natury! Siemię jest niezwykle

bogate w fitoestrogeny, a konkretnie w lignany. Nasiona lnu

zawierają ich do 800 razy więcej niż inne pokarmy roślinne.

Badania wykazały, że mogą one odgrywać ważną rolę

w zmniejszaniu ryzyka zachorowań na raka piersi, szczególnie


u kobiet po menopauzie. Powinnyśmy zatem przyjmować

siemię lniane regularnie, niezależnie od wieku.

Kiedy po urodzeniu Helenki – jak wiele kobiet –

przechodziłam burzę hormonalną, stałam się płaczliwa

i rozchwiana emocjonalnie. Wtedy moja cudowna położna

Ewa Janiuk podsunęła mi prostą miksturę naszych babć:

roztwór siemienia lnianego. Twierdziła, że to znane od

pokoleń, ale zapomniane naturalne lekarstwo przywracające

równowagę hormonalną – nie tylko po ciąży, ale i w czasie

menopauzy. Zaczęłam pić je regularnie… i dobre

samopoczucie wróciło nie wiedzieć kiedy! Nazwałam ten

napój koktajlem młodości.

Napisałam o tym na swoim blogu. Od tamtej pory

usłyszałam od mnóstwa kobiet, że w okresie

okołomenopauzalnym koktajl dosłownie je uratował.

Wyraźnie czuły na sobie jego dobroczynne działanie. Mówiąc

o tym, promieniały.

Len był kiedyś niezwykle popularny w polskiej kuchni.

Olejem lnianym polewano pajdę chleba, mielone siemię lniane

dodawano do potraw i wypieków, a napój z siemienia lnianego

pito na wsiach niemal codziennie. Nowoczesny styl życia

pozbawił nas tego drogocennego dobra. Dlatego czas

przywrócić należne mu miejsce.


KOKTAJL MŁODOŚCI
SKŁADNIKI

1 łyżka stołowa świeżo zmielonego siemienia


lnianego
1 łyżka stołowa naturalnego soku z żurawiny, bez
cukru i innych dodatków
1 szklanka letniej lub lekko ciepłej wody

WYKONANIE
Świeżo zmielone siemię lniane zalej wodą, dodaj sok

z żurawiny, wymieszaj i od razu wypij.

Lepiej nie kupuj siemienia już zmielonego, ponieważ szybko

się utlenia i traci składniki odżywcze. Jest niezwykle wrażliwe

na wysokie temperatury, dlatego trzeba mielić je

w niewielkich porcjach, delikatnie, ruchami pulsacyjnymi, aby

nie doprowadzić do przegrzania młynka. Jednorazowo możesz

zmielić 3–5 łyżek siemienia. Przechowuj je w ciemnym,

suchym, szczelnym pojemniczku.

Żurawina wpływa dobroczynnie na przewód moczowy,

ponadto zawiera antyoksydanty, które wymiatają z organizmu

śmieci w postaci wolnych rodników, tym samym przedłużając

nam życie.

Koktajl pij regularnie, codziennie, najlepiej na czczo, a jeśli

zapomnisz, to o dowolnej porze dnia.


Soja i jej przetwory

Czyli tofu, tempeh i miso. Soja to źródło fitoestrogenów,

a konkretnie izoflawonów. To właśnie ich wpływowi

przypisuje się łagodny przebieg menopauzy u Japonek.

Ponadto mieszkanki Kraju Kwitnącej Wiśni rzadziej chorują

na osteoporozę, rzadziej doświadczają złamań kości

biodrowej, a ich średnia długość życia wynosi aż o 5 lat więcej

w porównaniu z mieszkankami Europy[19].

Badania dowodzą, że codzienne spożywanie miso

skutecznie zapobiega chorobom układu sercowego i znacząco

zmniejsza prawdopodobieństwo występowania udarów[20].

Potrawy z dodatkiem tej pasty mogą się stać skutecznym

lekarstwem w przypadku problemów z żołądkiem, schorzeń

wątroby i śledziony, a nawet tak poważnych chorób jak

borelioza. Dietę bogatą w miso zaleca się osobom cierpiącym

na anemię, zaburzenia nerwowe, schorzenia rdzenia

kręgowego oraz nowotwory: żołądka, kości, piersi, pęcherza

czy prostaty.

Kupując soję i jej przetwory, szukaj tej niemodyfikowanej

genetycznie.

Soczewica, fasola, bób, groch, fasolka


szparagowa

Rzadko są wymieniane przez ekspertów jako bogate źródła

fitoestrogenów – a szkoda. Cieszą się przecież w Polsce dużą


popularnością, są wolne od GMO i stanowią część naszej

kultury kulinarnej. Niech regularnie, co najmniej trzy razy

w tygodniu, goszczą w menu twoim i twoich bliskich. Bez

roślin strączkowych w jadłospisie nie ma mowy o łagodnym

przebiegu menopauzy.

Liście zielonej herbaty

I znów wracamy do Japonii. Nie tylko popularna w tym kraju

soja zawiera fitoestrogeny, ale również liście zielonej herbaty,

z których napar towarzyszy Japończykom od wczesnego

dzieciństwa aż do ostatnich dni życia. Zielona herbata stała się

bardzo popularna na całym świecie, również w Polsce.

Pamiętaj, by nie zalewać jej wrzątkiem, ale wodą

w temperaturze 80°C. Możesz się zaopatrzyć w czajnik

elektryczny z regulacją temperatury.

Nasiona sezamu

Są bogatym źródłem wapnia, co dla kobiet w okresie

menopauzy i późniejszym jest wyjątkowo ważne. Ponadto

badania wykazały, że sezam również zawiera fitoestrogeny.

U kobiet, które przez pięć tygodni codziennie spożywały 50

gramów proszku z nasion sezamu, zaobserwowano wzrost

aktywności estrogenu i spadek cholesterolu we krwi.


Zapobieganie osteoporozie – dieta bogata
w wapń i krzem

Niebezpieczna utrata wapnia

Jednym z głównych problemów, z którymi borykają się

kobiety w okresie menopauzy, jest zagrożenie osteoporozą. To

osłabienie, przerzedzenie się tkanki kostnej, której

podstawowym budulcem jest wapń. Pierwiastek ten odgrywa

ważną rolę także w prawidłowej pracy serca, mięśni oraz

układu nerwowego.

Przyczyną osteoporozy nie musi być niewystarczające

spożycie wapnia, ale niezwykle szybka jego utrata.

Z pewnością spotkałaś się z reklamami preparatów

wapniowych dla dojrzałych kobiet. Czy zatem spożywanie

nabiału i suplementacja wystarczą, aby wzmocnić kości?

Współczesna nauka dowodzi, że niestety nie. Aby bowiem

wapń mógł być przyswojony, potrzebuje witamin D i K2 MK-

7. Ponadto w przypadku niedoboru estrogenów dochodzi do

zwiększonej resorpcji kości, której towarzyszy uwalnianie

dużej ilości wapnia. Przeciwdziałają temu znane nam już

fitoestrogeny.

Oto pięć głównych przyczyn utraty wapnia.

Spożywanie białek pochodzenia


zwierzęcego
Naukowcy karmili ochotników białkiem zwierzęcym,

a następnie sprawdzali skład ich moczu. Okazało się, że

zawierał wapń pochodzący… z ich własnych kości.

Cząsteczka białka jest jak sznur perełek, z których każda to

aminokwas. Kiedy białko jest trawione, aminokwasy

rozpadają się i przenikają do krwi, lekko ją zakwaszając.

W procesie neutralizacji wapń jest wyciągany z kości.

W efekcie tracimy go w moczu. Raport przedstawiony przez

„American Journal of Clinical Nutrition” dowodził, że kiedy

badani wyeliminowali z diety mięso, ser i jajka, utrata wapnia

w ich moczu spadła o połowę! Inne badanie wykazało, że

wysoki stosunek białka zwierzęcego w diecie zwiększa utratę

tkanki kostnej kości i ryzyko złamań u kobiet po

menopauzie[21].

Nadmiar soli w diecie

Jeśli wylejesz sól na śliski chodnik, rozpuści lód; jeśli

posypiesz nią jedzenie, może rozpuścić kości – choć

mechanizm działania jest, rzecz jasna, inny. Sól wyraźnie

przyczynia się do utraty wapnia. Dla przeciętnego człowieka

zmniejszenie spożycia soli o połowę redukuje dzienne

zapotrzebowanie na wapń o około 160 miligramów.

W przypadku kobiet po menopauzie znacząco przyczynia się

to do poprawy stanu kośćca.

Picie kofeiny
Niezależnie od tego, czy pod postacią kawy, herbaty czy coli –

kofeina jest środkiem moczopędnym, który powoduje utratę

wapnia. Badania wykazały, że spożycie kofeiny przyspiesza

utratę masy kostnej u kobiet po menopauzie.

Palenie tytoniu

Palacze mają o 10 procent słabsze kości i występuje u nich aż

o 40 procent wyższe ryzyko złamań. Nawet bierne palenie

może negatywnie wpływać na gęstość tkanki kostnej.

Siedzący tryb życia

Kości, które nie mają nic do roboty, tracą siłę. Badania

wykazały, że niska aktywność fizyczna jest czynnikiem ryzyka

złamań i osteoporozy. Dorośli ludzie powinni być aktywni

fizycznie przynajmniej przez 30 minut dziennie. Szczególnie

polecane są ćwiczenia siłowe, takie jak podnoszenie ciężarów.

Najcenniejszy i najlepiej przyswajalny jest wapń, który

pozyskujemy z pożywienia. I chociaż kojarzy nam się głównie

z nabiałem, to możemy znaleźć go również w roślinach.

Łuska gryki – polski cud natury

Na moje warsztaty przyjechała kiedyś piękna, dojrzała kobieta

z burzą jasnych loków. Tryskająca energią, urodą i wigorem

Wiola zaskoczyła nas, mówiąc, że jeszcze niedawno cierpiała


z powodu licznych dolegliwości – borykała się między innymi

z chorobą tarczycy i łuszczycą. Bezskutecznie leczyła się

przez kilkanaście lat u rozmaitych specjalistów. Przełom

nastąpił, gdy wkroczyła na drogę terapii alternatywnych. W jej

przypadku skuteczna okazała się zmiana diety, odstawienie

niektórych pokarmów oraz przyjmowanie… mielonej łuski

gryki. Wiola twierdziła, że to właśnie jej zawdzięcza całkowite

wyzdrowienie.

Łuska otula ziarno gryki – czyli to, co zjadamy jako kaszę

gryczaną. Ponieważ jej zadaniem jest ochrona, zawiera

fenomenalne składniki, które najpierw odżywiają, a później

chronią ziarno przed wszelkimi grzybami, bakteriami,

wirusami. Działa jak super silna tarcza.

Z łuski gryki robi się obecnie wypełnienia do poduszek –

ludzie nie mają pojęcia, że jest tak cenna i zdrowa!

Co zawiera łuska gryki?

Jest bogata w fosfor, potas, magnez, cynk, miedź, wapń,

chrom, żelazo i kwas foliowy, mangan, witaminy z grupy B

oraz flawonoidy, które mają właściwości przeciwzapalne

i uszczelniają naczynia krwionośne. W łusce znajdują się

również przeciwutleniacze. Łuska gryki nie zawiera białek

glutenowych, jest więc bezpieczna dla osób z nietolerancją

glutenu.

Wszystko to sprawia, że łuska gryki to fenomen. Buduje

zdrowe kości, odporność i przedłuża młodość!


Jak dawkować mieloną łuskę gryki?

Można ją bezpiecznie przyjmować przez cały czas,


latami, bez przerw.

Zacznij od 1 łyżeczki dziennie. Łuska jest niezwykle


bogata w błonnik – organizm musi się do tego
przyzwyczaić. Przyjęcie zbyt dużej ilości może
wywołać zaparcie.

Po około tygodniu zwiększ porcję do 2 łyżeczek.


W kolejnym – do 3. Możesz przyjmować maksymalnie
5 łyżeczek dziennie.

Wybraną ilość wsyp do szklanki letniej lub ciepłej


wody, zamieszaj i wypij.
Jeśli przyjmujesz mielone siemię lniane (co
rekomenduję), to możesz wsypać do wody oba te
naturalne leki i wypić.

Cenne nasiona – sezam, mak, chia

Nasiona to dosłownie elektrownie odżywcze, właśnie w nich

znajduje się potencjał życia roślin. Są dla nas najcenniejszym

sattwicznym pożywieniem, źródłem życiodajnej prany. Sezam

od dawna słynie jako skarbnica wapnia, ale niewiele osób wie,

że zawierają go również nasiona chia i mak.

Nabiał
Nabiał jest bogaty w wapń, to prawda. Jednak ludzki organizm

wchłania tylko około 30 procent tego pierwiastka, jeśli obecny

jest w produktach mlecznych. Pozostałe 70 procent nigdy nie

przedostaje się przez ścianę jelita i zostaje wydalone z kałem.

Najlepiej przyswajalny jest wapń pozyskiwany z produktów

roślinnych.

Ponadto znaczna część naszej populacji ma

niezdiagnozowaną nietolerancję na mleko oraz nabiał krowi.

Nie tylko ze względu na laktozę, ale również (a może nawet

przede wszystkim), na kazeinę. Krowy hodowlane są obecnie

zwierzętami tak dalece zmodyfikowanymi genetycznie, że ich

mleko nie jest już odpowiednie dla człowieka. Niewłaściwy

jest też sposób ich karmienia. Jak wykazały badania, Polska

bije rekordy pod względem ilości antybiotyków

w pożywieniu, które pochodzi od zwierząt hodowanych

przemysłowo[22].

Z tego względu należy unikać krowiego nabiału.

Alternatywą jest nabiał kozi lub owczy i – przede wszystkim –

nabiał roślinny. Obecnie bez trudu można go kupić lub

pozyskać samodzielnie.

Fasola, soczewica, groch, soja

Rośliny strączkowe są przebogatym źródłem wapnia.

Ponieważ zawierają również fitoestrogeny, są dla nas

idealnym pokarmem, aby budować zdrowe kości i zapobiegać

osteoporozie.

Jeśli uczynisz rośliny strączkowe i zielone warzywa

regularną częścią swojej diety, zapewnisz sobie dwa doskonałe


źródła pełnowartościowego wapnia.

Zielone liście

Natka pietruszki jest królową wapnia – zawiera go więcej niż

mleko! Bogate w ten pierwiastek są również inne zielone

liście, takie jak rukola, roszponka czy jarmuż. Wapń

w większości zielonych warzyw liściastych jest lepiej

przyswajalny niż wapń w mleku. Wyjątkiem jest szpinak,

który zawiera szczawiany i ma tendencję do zatrzymywania

wapnia „dla siebie”.

Często przyrządzam pesto z natki pietruszki oraz

wyciskam z niej sok w wyciskarce wolnoobrotowej.

Migdały

Spośród wszystkich orzechów to migdały mają najwięcej

wapnia. Zawierają także dużo magnezu.

Mleka roślinne i soki

Doskonałym źródłem wapnia jest chociażby mleko sojowe lub

orzechowe, ale też świeżo wyciskany sok, na przykład

z pomarańczy. Pierwiastek ten występuje pod postacią

cytrynianu wapnia, który wchłania się znacznie łatwiej niż

wapń w nabiale.
Suszone figi

Jeśli masz ochotę na coś słodkiego, sięgnij po jedną suszoną

figę. Choć zawiera sporo cukru, jest też przebogata w wapń.

Krzem

Ten pierwiastek także odpowiada za prawidłowy stan naszych

kości. Aby nie dopuścić do jego niedoboru, pij napary ze

skrzypu i pokrzywy lub przyjmuj krzem organiczny, który

możesz kupić w aptece (również przez internet).


Moringa – cud natury dla kobiet
w okresie menopauzy (i nie tylko)

Oglądałam kiedyś film dokumentalny poświęcony

długowieczności i zdrowiu ludzi na naszej planecie.

Szczególnie utkwił mi w pamięci następujący fragment:

starszy człowiek, mieszkaniec nękanego przez susze biednego

afrykańskiego państwa, pożegnał żonę i wyruszył w długą,

samotną wędrówkę. Szedł tak niestrudzenie przez kilka dni,

aby dotrzeć do drzewa. Nazywał je „drzewem życia”.

Stało pośrodku pustkowia, zielone i rozłożyste. Pokłonił

mu się z szacunkiem i wdzięcznością. Zebrał do worka jego

liście, aby zanieść je do domu. Twierdził, że właśnie im

zawdzięcza doskonałe zdrowie, siłę, witalność

i długowieczność – pomimo że żyje w miejscu, gdzie

niesłychanie ciężko o żywność i wodę.

Taką wędrówkę odbywał systematycznie, każdego roku,

od bardzo dawna. Zbierał taką ilość liści, która wystarczała dla

całej rodziny aż do czasu następnej wyprawy. Cóż to za

cudowna roślina? – zastanawiałam się, uważnie nasłuchując

nazwy. To było drzewo moringa.

Moringa współcześnie

Moringa została bardzo dokładnie zbadana i uznano ją za

fenomen natury – zalicza się ją do grupy superfood. Ma


rekordową zawartość wielu cennych składników odżywczych

i niezwykłe zdolności lecznicze. To naturalna bomba

witaminowa!

Moringa pochodzi z Indii, ale rośnie też w innych rejonach

świata: na terenach tropikalnych i subtropikalnych. Jest znana

również jako drzewo chrzanowe, ze względu na lekko ostry,

pikantny smak. Niestety właśnie z tego względu nie

przepadają za nim dzieci.

Drzewo moringa cechuje nadzwyczajna wytrzymałość –

dobrze znosi zarówno długotrwałe susze, jak i łagodne mrozy.

Dzięki wysokim wartościom odżywczym każda jego część

nadaje się do spożycia. Liście są bogate w minerały, witaminy

i inne niezbędne fitochemikalia (czyli związki pochodzenia

roślinnego). Ekstrakty z liści stosuje się w leczeniu

niedożywienia, podaje się też matkom karmiącym w celu

zwiększenia ilości pokarmu.

Co ciekawe, nawet nasiona moringi mają cudowne

właściwości – są naturalnym koagulantem i służą do

oczyszczania wody i uzdatniania jej do picia.

Moringa dostarcza:

7 razy więcej witaminy C niż pomarańcze,


10 razy więcej witaminy A niż marchew,

17 razy więcej wapnia niż mleko,


9 razy więcej białka niż jogurt,

15 razy więcej potasu niż banany,

25 razy więcej żelaza niż szpinak.


Fakt, że jest łatwa w uprawie, czyni ją powszechnym

i popularnym lekarstwem na niedożywienie.

Co ważne dla kobiet w czasie menopauzy, jest bogata

w fitosterole – związki, które zwiększają produkcję estrogenu.

Każda część moringi jest magazynem ważnych

składników odżywczych. Jest ona przebogata w minerały,

takie jak wapń, potas, cynk, magnez, żelazo i miedź;

witaminy, w tym A, C i te z grupy B; oraz kwas foliowy.

Moringa może być też stosowana jako zamiennik tabletek

żelaza, przez co jest pomocna w leczeniu anemii. Zawiera

znacznie więcej tego pierwiastka niż wołowina

i nieporównywalnie więcej niż szpinak. Jest go tak dużo, że

nie należy spożywać jej w nadmiarze! Przedawkowanie

moringi może spowodować wysoką akumulację żelaza,

a w konsekwencji wywołać zaburzenia żołądkowo-jelitowe

i hemochromatozę. Dlatego dzienna dawka moringi nie może

przekraczać 70 gramów.

Właściwości lecznicze

Moringę określa się mianem panaceum. Może być stosowana

w leczeniu ponad 300 chorób! Indianie i mieszkańcy Afryki

korzystają z jej dobrodziejstw od pokoleń. Oto jej główne

właściwości prozdrowotne:

działa przeciwnowotworowo,

zapobiega cukrzycy,
jest pomocna przy zapaleniu stawów,
jest używana jako środek przeciwwrzodowy.

Działa również antybakteryjnie. Dowiedziono, że jest

skuteczna w walce z takimi bakteriami jak Bacillus subtilis

(laseczka sienna), Staphylococcus aureus (gronkowiec

złocisty) i Vibrio cholerae (przecinkowiec cholery).


Niech pożywienie będzie twoim lekarstwem
HIPOKRATES
Moringa zawiera przeciwutleniacze, w związku z czym:
chroni mózg,
jest stosowana w leczeniu otępienia umysłowego,

wspiera pamięć przestrzenną,

znacząco wpływa na poprawę pamięci.

Przetwarzanie i przechowywanie moringi

Wiele roślin traci swoje właściwości odżywcze podczas

przetwarzania, lecz w przypadku moringi jest dokładnie

odwrotnie. Porównawszy zawartość składników odżywczych

w surowej roślinie i w sfermentowanym proszku z nasion,

stwierdzono wyższy poziom fitochemikaliów w proszku.

Podczas podgrzewania i przetwarzania wartości odżywcze

wzrastały!

Moringę można przechowywać przez długi czas bez

obawy o osłabienie działania.

Ja, kupując proszek z liści moringi, zawsze wybieram bio.

Przyjmuję codziennie po jednej łyżeczce wymieszanej

w szklance letniej lub ciepłej wody. Możesz dodać go także do

rozmaitych koktajli. Pamiętaj, że ma lekko ostry smak i po

zmieszaniu z wodą trochę napęcznieje.


Co jadam w ciągu dnia

Jak już wspominałam, wszystkie posiłki w ciągu dnia zjadam

w ciągu 8–9 godzin i kończę jeść o godzinie 16.00. Później

tylko piję – wodę lub ziołowe napary. Po południu

i wieczorem nie piję już soków.

Śniadanie

Pożywne śniadanie to moja świętość. Zjadam je między

godziną 7.00 a 9.00, zgodnie z optymalnym cyklem

biologicznym. Wcześniej, na czczo, praktykuję jogę (jeśli

tylko mam na to czas), śpiewam mantry i medytuję (to moja

codzienna, obowiązkowa praktyka).

Zanim rozłożę matę, wypijam ciepłą wodę z cytryną lub

octem jabłkowym, który odkwasza organizm, oczyszcza go

i dostarcza mu wielu cennych składników odżywczych. Jeśli

jest niskie ciśnienie i czuję się zaspana, piję zieloną herbatę

(matchę) ze szczyptą mielonej kurkumy i imbiru.

W  ajurwedzie poleca się również następujący napój


poranny:
1 szklanka ciepłej wody

1 mała szczypta soli himalajskiej


sok wyciśnięty z ½ cytryny
Nawadnia i oczyszcza organizm, dostarcza składników

odżywczych i dodaje energii.

Nie pijam już kawy, ale jeśli tobie zdarza się po nią

sięgnąć, to niech to będzie kawa „kuloodporna”, a więc

z dodatkiem odrobiny oleju kokosowego. Możesz również

zrobić „kuloodporną” matchę. Przyspiesza metabolizm,

„wypłukując” z organizmu tłuszcz, dodaje energii i zapewnia

uczucie sytości na dłużej. Osoby, które piją kawę

„kuloodporną”, jedzą mniej i szybciej tracą na wadze.

Przed śniadaniem wypijam codziennie mój koktajl

młodości, czyli zmielone siemię lniane z sokiem z żurawiny

(przepis znajdziesz na stronie 187). Dodaję do niego łyżeczkę

świeżo zmielonego ostropestu (który oczyszcza i wspiera

pracę wątroby) oraz łyżeczkę ekologicznego proszku mielonej

moringi (o jej dobroczynnych właściwościach pisałam na

stronach 197–199 i 202).

Po porannej praktyce jogi jestem zwykle głodna. Ponieważ

ze względu na menopauzę zmieniłam styl odżywiania się i nie

jadam już kolacji, zmianie musiał ulec również skład moich

śniadań. Obecnie są bardzo pożywne i wyglądają zupełnie

inaczej niż w poprzednich fazach mojego życia.

Rano najbardziej lubię jeść kaszę (na przykład gryczaną

lub jaglaną) z dalem z roślin strączkowych lub warzywami na

parze. Do tego surówki, sałaty, kiszonki. Sporadycznie zupa.

Czasem pozwalam sobie na świeży kozi twarożek, a czasem

na omlet z wiejskich jaj, pasztet warzywny lub hummus –

wszystko zależy od potrzeb organizmu i pory roku. Na

śniadanie piję również soki warzywne, świeżo wyciskane

w wolnoobrotowej sokowirówce.
Przekąska

Idealną porą na przekąskę lub drugie śniadanie jest czas

pomiędzy godziną 11.00 a 12.00. Sięgam wtedy po porcję

owoców lub warzyw, garść orzechów, pestek lub migdałów

albo naturalny jogurt kokosowy bez cukru. Spożywanie

owoców w ciągu dnia kończę najpóźniej o 14.00 – ze względu

na trawienie cukrów.

Obiad

To główny posiłek dnia. Często przyrządzam zupę jarzynową.

Czasem gotuję jej więcej i to, co zostanie, zjadam następnego

dnia na śniadanie.

Mój obiad zwykle w dwóch trzecich składa się z warzyw –

część z nich jest świeża (w postaci sałatki), a druga gotowana

na parze lub pieczona. Jem dużo zielonych sałat i wszelkich

zielonych warzyw, które zawierają fitoestrogeny. Do tego

zazwyczaj sięgam po niewielką ilość węglowodanów. Są nam

potrzebne, odżywiają ciało i umysł, i jeśli brakuje ich w diecie,

to około godziny 16.00 ogarnia nas zmęczenie. Ja odczułam to

szczególnie wyraźnie właśnie w okresie

okołomenopauzalnym.

Na obiad wybieram również produkty bogate w białko –

rośliny strączkowe lub (rzadziej) rybę.

Pamiętam, aby do posiłku dodać porcję zdrowych olejów

roślinnych. Najbardziej lubię mieszać je z warzywami.


Deser

Powtórzę: w czasie menopauzy powinnyśmy radykalnie

ograniczyć spożycie cukru. Ja zjadam na przykład suszoną

figę (jedną, do godziny 14.00), która jest przebogata w dobrze

przyswajalny wapń. Dopiero odkąd uzyskałam optymalną

wagę, pozwalam sobie na tradycyjny deser – i to nie częściej

niż raz w tygodniu. Ta zasada pomaga mi utrzymać szczupłą

sylwetkę i komfort psychiczny. Trudno jest na całe życie

zrezygnować z wszelkich słodkości…


H
o
m
e
o
p
a
t
i
a
n
a
c
z
a
s
m
e
n
o
p
a
u
z
y
Wsparcie i pomoc

Homeopatia jest niezwykle cennym wsparciem na każdym

etapie życia, również w czasie menopauzy. Znam wiele osób

korzystających z jej dobrodziejstw, jak również lekarki

z bogatym doświadczeniem medycznym, które są zachwycone

jej skutecznością. To właśnie im zawdzięczam wiedzę na

temat tego, jak my, kobiety, w sposób naturalny i – co

najważniejsze – pozbawiony skutków ubocznych, możemy

sobie bezpiecznie i skutecznie pomagać[23].

Kiedy dowiedziałam się, że przechodzę menopauzę,

zaczęłam czytać o niej w internecie. Przyznaję, uległam

negatywnym przekazom i postanowiłam się zabezpieczyć na

te „czarne godziny”, które niechybnie nadejdą… Kupiłam

w aptece reklamowane środki. Uległam złudzeniu – a może

raczej medialno-reklamowej halucynacji – że muszę je mieć.

Miałam okazję je przetestować, ponieważ doświadczałam

sporadycznych uderzeń gorąca po spożyciu niewłaściwych

pokarmów. Jednak tym, co zadziałało naprawdę skutecznie,

wręcz szokująco dobrze, okazała się właśnie homeopatia.

Kobiety, które doświadczają tego rodzaju przykrych

dolegliwości, wiedzą, że w nocy mogą one utrzymywać się

długo, nawet przez kilka godzin: oblewamy się potem,

zmieniamy piżamę, po czym nadal niespokojnie przewracamy

się z boku na bok. Przyjęcie jednej dawki granulek lachesis

mutus spowodowało, że mój organizm uspokoił się w ciągu…

kilku minut i zasnęłam spokojnie. Dziś jestem szczęśliwa,


mogąc się tą wiedzą podzielić z innymi kobietami, aby służyła

im w tym szczególnym czasie. Istnieją badania naukowe, które

potwierdzają, że homeopatia jest niezwykle skuteczna na

objawy menopauzy[24].
Co to jest homeopatia?

Homeopatia to kompletny system medycyny naturalnej,

którego celem jest wzmocnienie naturalnych zdolności

leczniczych organizmu. Jest wspaniała, ponieważ każdy

przypadek traktuje indywidualnie, opiera się zatem na

podejściu holistycznym: bierze pod uwagę predyspozycje

fizyczne, emocjonalne, umysłowe, a nawet duchowe, i uważa

je wszystkie za powiązane. Środki homeopatyczne są

bezpieczne i nie uzależniają. Wynika to z tego, że do ich

przygotowania wykorzystuje się bardzo małe ilości

składników aktywnych. Środki lecznicze pochodzą z wielu

różnych naturalnych źródeł – większość z roślin, ale są to

również metale, minerały, a nawet niektóre trucizny, przez

stulecia stosowane w medycynie klasycznej.

W mikroskopijnych dawkach działają leczniczo.


Homeopatia i menopauza

Jak wspomniałam, homeopatia traktuje zdrowie holistycznie.

Jeśli kobieta przechodząca menopauzę skonsultuje się

z homeopatą, ten spojrzy na nią jako na całość, nie przepisze

lekarstwa na jeden z objawów. Wizyta u dobrego lekarza

homeopaty może zająć nawet kilka godzin. Specjalista

przeprowadza wnikliwy wywiad, starając się dowiedzieć jak

najwięcej na temat dolegliwości fizycznych, ale również

emocji, stylu życia, nawyków i sytuacji życiowej. Niezwykle

cenię homeopatie właśnie za to całościowe podejście.

Przejawia się w nim nie tylko mądrość, ale i szacunek dla

każdego pacjenta.

Jeśli doświadczasz przykrych stanów związanych

z menopauzą, zalecam umówić się na wizytę do dobrego

lekarza homeopaty. Istnieją też liczne środki o działaniu

ogólnym, z których możesz korzystać na własną rękę. Opiszę

krótko te najczęściej stosowane. Proponuję przyjmowanie

potencji 15CH.
Jak przyjmować preparaty
homeopatyczne?

Bardzo ważne jest zachowanie odstępów między

przyjmowaniem leków a posiłkami i piciem. Niczego nie jedz


ani nie pij 30 minut przed przyjęciem leku
homeopatycznego i co najmniej przez 15 minut po jego
zażyciu.

Podczas stosowania homeopatii należy unikać kawy,

mentolu i mięty pieprzowej, ponieważ mogą zakłócać

działanie leku. Rozpuść granulki powoli na języku lub pod

językiem.

Lachesis mutus – na uderzenia gorąca

To jeden z kluczowych preparatów na czas menopauzy.

Używają go kobiety na całym świecie. Jest skuteczny

w przypadku takich objawów jak uderzenia gorąca, zlewne

poty, kołatanie serca, irytacja, rozdrażnienie.

Może być skuteczny również jako wsparcie dla kobiet

z tendencją do przybierania na wadze, cierpiących na

nadciśnienie, takich, które łatwo się denerwują. Kobiety te nie

lubią gorąca, czują się znacznie gorzej w czasie upałów

i zdecydowanie wolą chłodniejsze dni. Nie tolerują także

wszelkiego ucisku wokół szyi – nie lubią nosić szalików,

apaszek, golfów ani nawet zbyt ciasnych naszyjników. Nie


lubią też krępującej i dopasowanej odzieży, wolą luźne

ubrania.

Dawkowanie

Potencja 15CH po 5 granulek jednorazowo, przez 3 dni lub

w przypadku nagłych uderzeń gorąca – tyle razy, ile zajdzie

potrzeba. Preparat nie ma skutków ubocznych.

Sepia officinalis – dla pesymistek

To specyfik idealny dla osób, którym najprostsze rzeczy

wydają się niemożliwe lub bardzo trudne do zrobienia; które

często są zmęczone nieadekwatnie do wysiłku, łatwo wpadają

w przygnębienie i borykają się z obniżonym nastrojem.

Sepia sprawdzi się w twoim przypadku, jeśli masz słabe

krążenie krwi: nieustannie jest ci zimno, masz wyziębione

dłonie i stopy, najlepiej czujesz się w grubych skarpetkach,

otulona kocem. Będzie odpowiednia także dla kobiet

cierpiących na żylaki, zaparcia, dolegliwości ze strony

wątroby. Sięgnij po nią również wtedy, gdy zaczęłaś odczuwać

suchość pochwy, ból przy stosunku lub zauważyłaś wyraźny

spadek libido.

Osoby borykające się z tymi dolegliwościami okres

menopauzy znoszą tym gorzej, że trudno im zaakceptować

upływ czasu, nie godzą się z utratą młodości i sprawności.


Dawkowanie

Potencja 15CH po 5 granulek jednorazowo, przez 3 dni lub

dłużej, jeśli zajdzie potrzeba. Preparat nie ma skutków

ubocznych.

Pulsatilla – dla ciepłokrwistych

To substancja, którą zaleca się przy wszelkiego rodzaju

zaburzeniach hormonalnych, będzie więc idealna dla kobiet

przechodzących menopauzę.

Sięgnij po nią, jeżeli często doskwierają ci bóle głowy,

doświadczasz uderzeń gorąca, łatwo się czerwienisz. Nie

lubisz wysokich temperatur i często otwierasz okno, bo

nieustannie brakuje ci świeżego powietrza. A może masz

żylaki, zaburzenia krążenia i cierpisz na bezsenność? Jeśli tak,

pulsatilla to lek dla ciebie.

Jeżeli odnajdujesz się w powyższym opisie,

prawdopodobnie należysz do kobiet z pozoru łagodnych,

nieśmiałych i niekonfliktowych. Masz jednak swoją drugą

twarz: często ulegasz emocjom, bywasz wybuchowa,

płaczliwa, z łatwością przechodzisz od śmiechu do łez.

Menopauza tylko nasila u ciebie niepożądane cechy.

Kobiety o takiej osobowości preferują towarzystwo innych

od spędzania czasu w pojedynkę, lubią być w centrum uwagi.

Pragną być potrzebne, zauważane, doceniane. Odpowiada im

umiarkowany wysiłek fizyczny.


Dawkowanie

Jedna dawka dziennie po 5 granulek przez 3 dni.

Natrum muriaticum – na obniżenie


nastroju

To preparat dla osób, które często wpadają w przygnębienie,

są nadwrażliwe, mają tendencję do zamykania się w sobie.

Ponadto cierpią z powodu migren i zawrotów głowy, zaparć

i suchości błon śluzowych, mają również zaburzenia

miesiączkowania.

Osoby potrzebujące tego leku są powściągliwe, potrafią

kontrolować emocje. Cechuje je dobra organizacja pracy,

punktualność, systematyczność. Inni darzą je zaufaniem.

Przyczyną obniżenia nastroju często są u nich zaburzenia

hormonalne.

Kobiety dobrze reagujące na Natrum muriaticum nie lubią

upału, zazwyczaj odczuwają duże pragnienie. Jeżeli gorzej się

czują, stronią od towarzystwa innych. Niełatwo do nich

dotrzeć, są bowiem skryte i często sprawiają wrażenie

smutnych lub obrażonych.

Dawkowanie

Jedna dawka dziennie po 5 granulek przez 3 dni.


D
o
b
r
y
,
s
p
o
k
o
j
n
y
s
e
n
Zdrowy wypoczynek

Chroniczne problemy ze snem to jedna z głównych

dolegliwości, na jakie uskarżają się kobiety przechodzące

menopauzę. W tym wyjątkowym czasie jesteśmy bardziej

wrażliwe niż dawniej. Może się to objawiać nadmierną

nerwowością czy większą skłonnością do odczuwania

niepokoju. Nie jest to bez znaczenia, jeśli chodzi o jakość

nocnej regeneracji i intensywność snów. Lekarze tłumaczą ten

stan rzeczy zmianami hormonalnymi, jednak z duchowego

puntu widzenia służy on naszemu rozwojowi, oczyszczeniu,

podniesieniu świadomości i rozwojowi intuicji. Sen to nasz

unikalny dialog ze świadomością i podświadomością, dlatego

płynąca z niego nauka jest dla nas szczególnie cenna.

Z pewnością nieraz słyszałaś, że na problemy ze snem

w czasie menopauzy nic nie można poradzić. Nawet wczoraj

jedna z czytelniczek mojego bloga napisała w komentarzu pod

artykułem dotyczącym snu, że jeśli w czasie premenopauzy

i menopauzy kobiety nie mogą spać, to jedynym rozwiązaniem

są chemiczne środki nasenne, które i tak nie zawsze zdołają

nam pomóc. To nieprawda. Z mojego osobistego

doświadczenia wynika, że jedną z najgorszych rzeczy, jakie

możemy dla siebie zrobić, jest jadanie późnych kolacji,

przyjmowanie chemicznych środków lub picie alkoholu, aby

„lepiej spać”. Skutki tego typu działań są dokładnie odwrotne.

Nasza dusza pragnie się z nami skontaktować i przekazać nam

cenne informacje, a usypianie siebie na siłę mocną

farmakologią lub alkoholem to próba odcięcia się od tego


przekazu. Rozwiązaniem jest współpraca ze sobą – niezbędna

przemiana. Po to tutaj jesteśmy: aby się rozwijać i zmieniać.

Wprawdzie po wypiciu wina zwykle dobrze i szybko się

zasypia, ale taki sen nie trwa długo. Kilka godzin później

poziom alkoholu we krwi spada, co daje ciału sygnał, aby się

obudziło. Zrywamy się więc w środku nocy z uczuciem

niepokoju lub szybko bijącym sercem. To naturalne zjawisko

związane z metabolizmem alkoholu.

Kiedy byłam młodą kobietą, nie praktykowałam jogi ani

medytacji i nie wiedziałam, w jaki sposób zarządzać istotą,

którą jestem. Moje wewnętrzne niepokoje – lęk o przyszłość

i rozpamiętywanie przeszłych wydarzeń – doprowadziły mnie

do stanu bezsenności, która trwała wiele miesięcy. Szukając

ratunku, sięgałam po różne nowoczesne preparaty, a problem

się pogłębiał. Nie służyły mi one zwłaszcza podczas moich

podróży międzykontynentalnych, gdy doświadczałam

problemów ze snem związanych ze zmianą stref czasowych.

Wino pite przed snem również nie było rozwiązaniem –

owszem, czułam się po nim bardzo zmęczona (czy raczej

„zamulona”) i szybko zasypiałam, ale był to sen niespokojny,

męczący i przerywany.

Jeśli w czasie menopauzy doznasz pokusy, aby wieczorem

sięgnąć po alkohol, konsekwencje mogą być znacznie bardziej

dotkliwe niż dawniej. Organizm zareaguje ostro

i bezwzględnie – fatalnym samopoczuciem, nocnymi potami,

palpitacjami serca, niepokojem i bezsennością.

Jak już pisałam, w czasie menopauzy metabolizm

drastycznie spowalnia. Wspieraj organizm i nie obciążaj go

dodatkowo w tym okresie intensywnych przemian. On pragnie


z tobą współpracować, działa najlepiej, jak potrafi. Zamiast go

sztucznie uciszać i usypiać, spróbuj się zatrzymać, zwolnić,

aby z miłością i pokorą posłuchać, co chce ci przekazać. Może

usłyszysz słowa: „Zacznij dobrze mnie traktować, zatroszcz

się o mnie, wspieraj mnie”.

Jeśli jeszcze nie wyrobiłaś sobie nawyku wczesnego

kładzenia się spać, postaraj się zrobić to możliwie jak

najprędzej.
Zegar biologiczny
według ajurwedy

Zgodnie z zegarem ajurwedyjskim istnieje sześć

czterogodzinnych okresów dnia, z których każdy stanowi

optymalny czas dla określonej aktywności: jedzenia, ćwiczeń,

pracy, snu. Człowiek funkcjonuje najlepiej, kiedy podąża tym

naturalnym rytmem – kładzie się spać przed 22.00 i budzi się

około 5.00, najpóźniej przed 6.00 rano. Według ajurwedy

najlepszy i najbardziej wartościowy wypoczynek odbywa się

właśnie pomiędzy tymi godzinami. Tak działa rytm

wszechświata: na wsi wszystkie zwierzęta zaczynają

aktywność tuż przed wschodem słońca. Tak samo kiedyś

budzili się ludzie. Ma na to wpływ między innymi

oddziaływanie grawitacyjne między Księżycem a Ziemią.

Oto jak działa nasza energia w ciągu doby. Przyjrzyj się

sobie o różnych porach dnia i odpowiedz sobie na pytanie, jak

się czujesz.

Okres 1: między 2.00 a 6.00

Działa wówczas energia kreatywności i intuicji. Wtedy mamy

najlepsze pomysły. Milionerzy i ludzie sukcesu budzą się

przed 5.00 rano. Ja wczesnym rankiem piszę najlepsze teksty

i doświadczam rozmaitych olśnień.


Okres 2: między 6.00 a 10.00

To dobry czas na śniadanie, ćwiczenia, planowanie dnia oraz

przygotowanie się do pracy.

Okres 3: między 10.00 a 14.00

Najlepszy na pracę i intensywną aktywność zawodową.

W tych godzinach jesteśmy najbardziej wydajni. Skupiaj się

wtedy na zadaniach, które uważasz za najtrudniejsze

i najbardziej wymagające.

Okres 4: między 14.00 a 18.00

Około godziny 14.00 przypada najlepsza pora na główny

posiłek dnia. Czas między 15.00 a 16.00 charakteryzuje

największe zmęczenie, a w godzinach 16.00–18.00 najłatwiej

przychodzi nam rozwiązywanie problemów.

Okres 5: między 18.00 a 22.00

To czas na wyciszenie, oddanie się życiu rodzinnemu,

bliskość, relaks i przyjemności – zasłużoną nagrodę po

aktywnym i pracowitym dniu. Rodzina, bliskość, wspólne

zabawy – to nas odżywia pod każdym względem (fizycznym,

emocjonalnym i duchowym), powoduje, że regenerujemy się,

wzrastamy i jesteśmy szczęśliwe.


Okres 6: między 22.00 a 2.00

Najlepszy czas na regenerację i intensywny, głęboki sen. Jeśli

w tych godzinach śpimy, to nawet jeśli sen będzie trwał

zaledwie cztery godziny, możemy czuć się w pełni

zregenerowane. Zgodnie z najnowszymi odkryciami między

22.00 a 2.00 sen człowieka jest najbardziej wartościowy,

regenerujący i wydajny.

Jeśli z jakiejś przyczyny po 22.00 wciąż jesteśmy na

nogach, wszystkie nasze negatywne emocje ulegają

zintensyfikowaniu – zniecierpliwienie, uleganie obawom,

skłonność do kłótni. Można powiedzieć, że mamy wtedy

„wyładowane baterie”. Pozbawiony energii organizm

zachowuje się jak zaszczute zwierzę, reaguje na bodźce

zniecierpliwieniem lub agresją. Szerzej pisałam o tym

w książce Pełnia życia i na swoim blogu.

Dobry sen to nie tylko pora dnia: ważną rolę odgrywają także

pory roku. Ponieważ zdrowe wzorce snu są powiązane

z rytmem Ziemi, będziesz potrzebować mniej snu w lecie,

kiedy słońce zachodzi później, ponieważ nasz rytm dobowy

jest regulowany przez naturalne światło. Zimą potrzebujemy

zwykle więcej snu, więc warto sobie na niego pozwolić.


Zegar pracy narządów wewnętrznych
według medycyny chińskiej

Jeśli zdarza ci się budzić w nocy o tej samej porze, może to

wyjaśnić tradycyjna medycyna chińska. Podobnie jak

ajurweda, bierze ona pod uwagę rytm dobowy. Jej znawcy

utrzymują, że nasze narządy pracują w systemie

dwugodzinnym. Każda dwugodzinna sekwencja odpowiada

określonemu narządowi, który jest w danym okresie

najsilniejszy i kontroluje funkcje organizmu. Krew i qi

(energia) odżywiają narządy, krążąc przez 12 obecnych

w naszym ciele kanałów zwanych meridianami. W medycynie

chińskiej ciało, umysł i emocje są ze sobą nierozłącznie

powiązane. Gdy pozostają w równowadze, energia swobodnie

przepływa przez organizm, co zapewnia optymalne zdrowie.

Jeśli jednak w ciele występuje dysharmonia, pojawiają się

blokady, które odpowiadają za pogorszenie stanu

psychofizycznego.

Budzenie się w określonych porach nocy może mieć różne

podłoże. Zawsze jednak stanowi sygnał, że ciało próbuje dać

nam znać o jakimś problemie – natury fizycznej lub

emocjonalnej.

23.00–1.00 – maksimum woreczka


żółciowego, minimum serca
Jeśli budzisz się w tym przedziale czasowym, oznacza to, że

musisz zadbać o swój woreczek. Spróbuj zmniejszyć spożycie

tłuszczu lub spożywać zdrowsze tłuszcze, ponieważ ten organ

jest odpowiedzialny za ich rozkład. Na poziomie

emocjonalnym oznacza to, że pielęgnujesz w sobie żal,

gorycz, urazę. Zastanów się nad swoimi relacjami i uwolnij

wszelką negatywną, zablokowaną energię.

Na te godziny przypada również minimum serca. Jeśli

budzisz się o tej porze, może to oznaczać także problemy

z sercem lub układem krążenia.

1.00–3.00 – maksimum wątroby, minimum


jelita cienkiego

Częste budzenie się w tych godzinach oznacza, że przeciążona

jest twoja wątroba – narząd odpowiedzialny za detoksykację

ciała i przetwarzanie emocji. Możesz cierpieć z powodu

niezdrowej diety, nadmiernego spożycia alkoholu i/lub

nierozwiązanego gniewu lub wysokiego poziomu stresu.

3.00–5.00 – maksimum płuc, minimum


pęcherza moczowego

Wszelkie zakłócenia snu w tym czasie oznaczają, że coś

blokuje twoją zdolność do głębokiego, właściwego

oddychania. Możesz mieć problemy z układem oddechowym

lub zatokami.
Nie należy wykluczać także czynników emocjonalnych,

takich jak żal wynikający z radzenia sobie ze stratą. Spróbuj

stosować ćwiczenia oddechowe, medytację lub jogę, aby

dotlenić organizm i uwolnić się od żalu.

5.00–7.00 – maksimum jelita grubego,


minimum nerek

W tych godzinach zaleca się pobudkę. Jest to czas na

oczyszczenie jelita grubego – trzeba wstać i udać się do

toalety. Jeśli w tych godzinach wypróżnienie nie nastąpi,

w późniejszych nie będzie już tak zdrowe i pełne. Należy

wówczas zadbać o prawidłowe nawodnienie organizmu

i zwiększyć ilość błonnika w diecie, ponieważ jelito grube jest

odpowiedzialne za usuwanie odpadów trawiennych

z organizmu.

Jeśli cierpisz z powodu zaparć, może to oznaczać, że na

poziomie emocjonalnym doświadczasz przyblokowania –

w związku, pracy, życiu. Spróbuj uwolnić się od

utrzymujących się negatywnych uczuć i rusz naprzód,

zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie.

7.00–9.00 – maksimum żołądka, minimum


osierdzia

W tych godzinach należy zjeść porządny, ciepły posiłek. O tej

porze uruchamia się produkcja hormonów, tak więc rano nie


powinnyśmy się głodzić, ponieważ prowadzi to do zaburzenia

równowagi hormonalnej.

9.00–11.00 – maksimum śledziony


i trzustki, minimum potrójnego
ogrzewacza

To idealny czas na pracę i naukę. Około godziny 11.00 można

zjeść porcję owoców lub drugie śniadanie – właśnie wtedy

ilość enzymów trawiennych oraz insuliny jest optymalna, aby

strawić cukier.

11.00–13.00 – maksimum serca, minimum


woreczka żółciowego

Czas najwyższej wydolności intelektualnej i fizycznej. Cały

organizm pracuje pełną parą. Jeśli w tych godzinach pojawia

się zmęczenie lub ospałość, oznacza to, że twojej uwagi

wymagają serce i cały układ krążenia. Jest to najgorszy czas

na kawę, ponieważ serce powinno być wtedy na najwyższych

obrotach, a kofeina dosłownie uderza wtedy w samo serce.

13.00–15.00 – maksimum jelita cienkiego,


minimum wątroby

Wtedy najkorzystniej jest zjeść obiad, o tej porze bowiem

kosmki jelitowe najlepiej przyswajają substancje odżywcze


z trawionego pożywienia. W tych godzinach możesz

odczuwać zmęczenie i spadek zdolności intelektualnych – jest

to normalne, dlatego zaleca się krótki wypoczynek, zwłaszcza

po posiłku.

15.00–17.00 – maksimum pęcherza


moczowego, minimum płuc

To czas bardziej intensywnego wydalania płynów. Około

godziny 16.00 możesz zjeść lekką przekąskę. Jeśli masz

problemy z pęcherzem, sięgnij po niesłodzony sok z żurawiny,

który działa zbawiennie na układ moczowy.

17.00–19.00 – maksimum nerek, minimum


jelita grubego

W tych godzinach nie należy już forsować organizmu. To

wciąż czas kreatywności i działania, ale już nie tak

intensywnego jak w ciągu dnia. Skup się na bliskości,

przyjemności, stopniowym wyciszeniu. Zalecany jest spacer

na świeżym powietrzu i czas spędzony z rodziną.

19.00–21.00 – maksimum krwiobiegu,


minimum żołądka

Nadchodzi faza odprężenia, już wkrótce udamy się na

spoczynek. Organizm potrzebuje regeneracji po całym dniu.


To nie jest czas na uprawianie sportu ani na spożywanie

posiłków. Pokarm przyjęty o tej porze nie zostaje dobrze

strawiony, zalega w organizmie i ulega procesom gnilnym.

Zalegające w jelitach pożywienie zatruwa organizm, prowadzi

do wielu chorób, powoduje problemy emocjonalne i sprawia,

że gorzej nam się śpi.

21.00–23.00 – maksimum potrójnego


ogrzewacza, minimum śledziony

Potrójny ogrzewacz to w medycynie chińskiej jeden organ,

tworzony przez serce z płucami, trzustkę z wątrobą oraz nerki.

Na te godziny przypada niezwykle ważny czas dla całego

organizmu. Najlepiej już wtedy spać, ewentualnie

wypoczywać w medytacji, tak by się zregenerować

i naładować akumulatory. W tych godzinach spożywanie

jakichkolwiek posiłków lub alkoholu jest dla organizmu

szkodliwe.

21.30–22.30 – godzina dla urody

O tej porze regenerują się nasze hormony. Jeśli pragniesz

zachować młodość do późnych lat, o tej porze już śpij. Dla

urody nie ma znaczenia ilość przespanych godzin, ale pora

snu. Każda godzina snu przed północą ma dla naszego

samopoczucia i urody szczególną wartość.


Odżywianie a jakość snu w okresie
menopauzy

Ze względu na spowolnienie metabolizmu oraz wydłużenie

czasu trawienia wszystko to, co jemy w ciągu dnia, ma

bezpośredni wpływ na jakość nocnej regeneracji. Na początku

książki opisałam sytuację, w której popełniłam moje małe

osobiste „przestępstwo” i zjadłam hot doga. Tamtej nocy

obudziłam się zlana potem i pełna niepokoju, nie mogłam

zasnąć przez wiele godzin. To nie był zbieg okoliczności –

dokładnie tak to działa. Za każdym razem, kiedy w ciągu dnia

spożyjemy niewłaściwy pokarm lub wypijemy alkohol,

organizm intensywnie na to zareaguje. Dlatego tak ważne jest,

byśmy przyjmowały jedynie produkty sattwiczne (które

opisałam na stronie 182), w sposób szczególny dbały o dobre

trawienie i zrezygnowały ze spożywania kolacji.


MIKSTURA NA NIESTRAWNOŚĆ,
KTÓRA MOŻE URATOWAĆ DOBRY SEN
To stary, sprawdzony i prosty przepis na napój, który może

ocalić twój nocny wypoczynek. Jeśli zjadłaś coś ciężkiego, co

„siedzi” ci na żołądku, wypij go jak najszybciej. Możesz

sięgnąć po niego również w środku nocy, jeśli przebudzisz się

z uczuciem ciężkości w brzuchu.

Przepis znam od moich rodziców, a oni zapewne od swoich.

Kiedy widziałam, jak ową miksturę pije mój tato, wzdrygałam

się i jako młoda dziewczyna nigdy nie wzięłam jej do ust.

Kiedy zaczęłam dbać o zdrowie i odżywiać się w zgodzie

z naturą, przypomniałam sobie o tym napoju, a gdy w chwili

potrzeby z niego skorzystałam, byłam oszołomiona jego

skutecznością!

SKŁADNIKI
¾ szklanki ciepłej wody (nie zimnej ani nie gorącej)
1 płaska łyżeczka sody oczyszczonej

1 łyżeczka octu jabłkowego (ocet spirytusowy się nie


nadaje – jest trucizną)

WYKONANIE
Do ciepłej wody dodaj sodę oczyszczoną i wymieszaj.

Następnie dodaj ocet, zamieszaj i natychmiast wypij.

Gdy połączysz ocet z mieszanką sody oczyszczonej i wody,

powstanie reakcja chemiczna, która sprawi, że całość zacznie


intensywnie buzować i pojawi się piana. Nie czekaj, aż

opadnie, tylko szybko wypij musujący płyn.

Pozostań w pozycji pionowej (nie kładź się) tak długo, aż ci

się odbije i poczujesz, że w żołądku wszystko się uspokoiło.

Może to potrwać kilka minut.

Jeśli niestrawności towarzyszyło poważniejsze zatrucie

pokarmowe, mikstura może wywołać wymioty. Mogą się one

pojawić wyłącznie w takim przypadku, ponieważ zazwyczaj

napój ten wymiotów nie powoduje.

Dodatkową zaletą tej mikstury jest to, że działa odkwaszająco.


Jak się dobrze wyspać
w czasie menopauzy

1. Ostatni posiłek zjedz najpóźniej o 18.00. Organizm


podczas nocnej regeneracji nie może być przeciążony.
Wiem z własnego doświadczenia, że jest to kluczowe
dla dobrego snu.
2. W ciągu dnia unikaj potraw
pikantnych, ciężkostrawnych i tłustych.
3. Dwie godziny przed snem odłóż wszelkie narzędzia
służące do komunikacji ze światem, czyli komputer
i smartfon. Wycisz się i połącz ze swoim spokojnym
wnętrzem.

4. Wieczorami nie oglądaj telewizji, nie słuchaj


wiadomości, stroń od filmów pełnych przemocy. Jeśli
trzymasz telewizor w sypialni, usuń go stamtąd.
Sypialnia powinna być miejscem spokoju, izolacji
i wytchnienia – twoją świętą przestrzenią regeneracji.
5. Na dwie godziny przed udaniem się do łóżka wypij
ciepły napar z melisy lub kwiatów rumianku.
6. Ciepła kąpiel lub prysznic pomoże ci się zrelaksować
i wyciszyć. Po osuszeniu się ręcznikiem wykonaj
kojący automasaż (zajrzyj na stronę 274).
7. W sypialni zapal delikatne, nastrojowe światło.
8. Kojąco na układ nerwowy działa zapach lawendy.
Skrop pościel olejkiem lawendowym, by ukoić umysł
i umęczone całym dniem zmysły.
9. Sypiaj w dobrze wywietrzonej, chłodnej sypialni, ze
stałym dopływem świeżego powietrza (czyli przy
uchylonym lub rozszczelnionym oknie).
10. Jeśli lubisz czytać przed snem, sięgaj po pozytywne,
budujące treści.
Homeopatia – skuteczne wsparcie
spokojnego snu

Jak już wspomniałam, zdecydowanie odradzam korzystanie

z chemicznych środków na sen, które mają wiele skutków

ubocznych, obciążają, zatruwają i destabilizują pracę

organizmu, a także mogą uzależniać. Ze swojego

doświadczenia polecam preparaty homeopatyczne. Są nie

tylko bardzo skuteczne, ale również całkowicie bezpieczne,

w tym dla kobiet w ciąży i tych przechodzących menopauzę,

dla niemowląt i dla osób starszych – jednym słowem: dla

każdego.

Nux vomica – polecana osobom, które budzą się w nocy,

na przykład pracoholikom, których natłok myśli związany

z obowiązkami notorycznie wyrywa ze snu.

Gelsemium sempervirens – niezastąpione, gdy nie

możemy zasnąć ze stresu przed nadchodzącym wydarzeniem.

Coffea cruda – dobra na problemy z zaśnięciem

spowodowane przez mętlik w głowie, gdy w myślach mówimy

same do siebie, analizujemy, roztrząsamy przyszłe i minione

wydarzenia.

Stramonium – remedium na koszmary senne.

Najczęściej dawkuje się preparat o stężeniu 15CH, dla

dorosłych 5 granulek przed snem lub w nocy. Można

powtórzyć, jeśli zajdzie potrzeba.


Nieprzespana noc
to nie koniec świata

Jeśli zdarzyło się tak, że w nocy niemal nie zmrużyłaś oka

albo spałaś wyjątkowo kiepsko, nie przejmuj się nadmiernie.

Od kilku lat moje powiedzenie brzmi:

„Nie pozwolę, aby kiepska noc zepsuła mój dobry dzień”.

Kiedy budzę się zmęczona po nieprzespanej nocy, z bólem

głowy i bez chęci do życia, zamiast zamartwiać się i narzekać,

zastanawiam się, co w tej sytuacji mogę zrobić, aby dzień

uczynić tak dobrym, jak to tylko możliwe.

Naszym największym wrogiem są przekonania

i nastawienie. Wierzymy, że potrzebujemy określonej ilości

snu, aby dobrze się czuć. Wpojono nam, że aby wypocząć,

powinniśmy spać przez siedem lub osiem godzin. Ja również

kiedyś w to wierzyłam i za każdym razem, kiedy miałam

gorszą noc, potrafiłam przez cały dzień narzekać na fatalne

samopoczucie z powodu niewyspania. Robiłam to bardzo

często, aż wreszcie zdałam sobie sprawę, że z powodu

kiepskiej nocy kompletnie marnuję swoje dni!

Mój stosunek do kwestii długości snu zmienił się

diametralnie, kiedy zaczęłam praktykować jogę. Tu bardzo

ważne jest wczesne, poranne wstawanie i zaczynanie praktyki

przy wschodzie słońca. Nie bez powodu jedna

z najpopularniejszych jogicznych praktyk nazywa się

„powitanie słońca”. My naprawdę je witamy!


Wielokrotnie opisywałam opór, jaki mój umysł stawiał

przed porannym wstawaniem; pamiętam jak dziś, jak

negocjowałam z moją nauczycielką jogi przesunięcie porannej

praktyki na późniejszą porę. Dzisiaj śmieję się sama do

siebie – właśnie teraz, kiedy piszę te słowa, jest godzina 5.00

rano, a ja czuję się doskonale, jestem wypoczęta i świeża po

kilku godzinach regenerującego snu.

Joga pokazała mi, że są na świecie osoby – mistrzowie

jogi, mnisi buddyjscy – które sypiają zaledwie kilka godzin,

budzą się często między 3.30 a 4.30 i czują się wypoczęci.

Sama w ciągu ostatnich lat przekonałam się, że potrzebuję

znacznie mniej snu, od kiedy przestałam tracić energię na

narzekanie, użalanie się nad sobą, plotkowanie, zamartwianie

się o przyszłość, ocenianie innych, a także zrezygnowałam

z niezdrowej diety. Wszystko to kradło moją energię i czyniło

mnie wyczerpaną. Jeśli nasze ciało i umysł pozostają czyste,

mamy zdecydowanie więcej energii witalnej i potrzebujemy

mniej snu.

Co robię, kiedy budzę się zmęczona


i z kiepskim samopoczuciem?

Po pierwsze jak najszybciej pytam samą siebie: co mogę

zrobić, aby poczuć się dobrze? Staram się nie myśleć o tym, że

boli mnie głowa, że jestem ociężała, apatyczna, zaspana i bez

chęci do życia. Nie zastanawiam się nad tym, czy mi się chce

czy nie, tylko działam jak automat – wyskakuję z łóżka, myję

zęby i twarz zimną wodą, a następnie zaczynam praktykować

jogę, pranajamy (techniki oddechowe), śpiewam mantrę


i medytuję. To wszystko dotlenia mój mózg, niweluje blokady

w ciele, wspiera pracę gruczołów, reguluje gospodarkę

hormonalną, powoduje przepływ energii i wyzwala produkcję

endorfin. Ociężały umysł się rozjaśnia, apatia zostaje

zastąpiona pozytywnym nastawieniem do świata. Zamiast

koncentrować się na nieprzespanej nocy, która jest już

przeszłością, otwieram się na dobry dzień i czekającą na mnie

jasną przyszłość! W zasadzie bardzo lubię tego typu

wyzwania, ponieważ wtedy w pełni odczuwam, że to ja sama

kreuję swoje życie. W ten sposób doświadczam swojej mocy.

Nie jestem ofiarą zewnętrznych okoliczności, ale świadomym,

kreatywnym i aktywnym twórcą!

Odbieranie przekazów od świadomości


i intuicji

Często przebudzenie się w środku nocy może się okazać

wielkim darem. Zamiast się złościć, że nie możesz zasnąć,

uspokój swój umysł, weź kilka głębokich oddechów i zapytaj

z uwagą: „Jak brzmi wiadomość dla mnie?”. Ja postępuję

właśnie w ten sposób, co powoduje, że płynie do mnie

bezcenna mądrość. Te ciche godziny przed świtem to czas,

w którym energia świata jest spokojna, a umysł ma zdolność

odbierania bardzo głębokich, ważnych dla nas treści. Nie

zdołamy ich usłyszeć w ciągu dnia, kiedy mózg jest zajęty

przetwarzaniem płynących zewsząd bodźców i informacji.

Dlatego kiedy następnym razem obudzisz się w środku

nocy, nie narzekaj, nie krytykuj, nie oceniaj – tylko słuchaj.

Słuchaj ze spokojem.
Może się okazać, że właśnie wtedy przyjdą do ciebie

najcenniejsze dary – chwile odkryć, olśnień, przepływ intuicji

i sygnały płynące od wyższej świadomości.


Ashwagandha – wszechstronne zioło na
dobry sen

Po raz pierwszy usłyszałam o niej prawie 14 lat temu, na

spotkaniu z lekarzem ajurwedyjskim. Przyleciał z Kanady

tylko na kilka dni, mimo to udało mi się umówić z nim na

wizytę. To był mój pierwszy kontakt z ajurwedą i pamiętam,

że byłam pod ogromnym wrażeniem. Mimo mojego młodego

wieku (miałam wówczas 37 lat), lekarz zalecił mi

przyjmowanie ashwagandhy, nazywając ją ziołem dla kobiet,

zapewniającym długowieczność i zdrowie do późnych lat.

Niestety kupienie w naszym kraju tego specyfiku było wtedy

praktycznie niemożliwe, nie miałam również dostępu do

badań naukowych, które mogłyby potwierdzić jego

dobroczynne właściwości.

Dziś wiem, że ashwagandha jest jednym

z najważniejszych ziół stosowanych w ajurwedzie, lekarze

ajurwedyjscy sięgali po nią już 6000 lat temu. W sanskrycie

słowo ashwagandha oznacza „zapach konia”. Botaniczna

nazwa tej rośliny to Withania somnifera (witania ospała).

Znana jest również pod kilkoma innymi nazwami, w tym żeń-

szeń indyjski i wiśnia zimowa. To niewielki krzew o żółtych

kwiatach, w dzisiejszych czasach występuje na terenie

Indii, północnej Afryki i południowej Europy. Wiele jego

korzyści zdrowotnych przypisuje się wysokiemu stężeniu

witanolidów, które – jak wykazano – zwalczają stany zapalne

i rozwój nowotworów. Roślina ta zawiera ponad 80

fitochemikaliów, a także wapń, fosfor, żelazo i flawonoidy.


Ashwagandha została dobrze przebadana i jest obecnie

popularnym suplementem ze względu na swoje działanie

prozdrowotne. Określana jest mianem adaptogenu, co oznacza,

że pomaga radzić sobie ze stresem i ułatwia adaptację do

trudnych, zmieniających się warunków – a za takie można

uznać właśnie menopauzę. Ponadto obniża poziom cukru

i kortyzolu we krwi, poprawia koncentrację, niweluje objawy

lęku, a nawet depresji. Od kilku miesięcy zażywam ją

regularnie, przed snem, i zauważyłam jej pozytywne działanie

na mój organizm. Oto kilka spośród jej licznych,

dowiedzionych naukowo zalet.

Działanie prozdrowotne ashwagandhy

Pomaga zmniejszyć stres, napięcie


i niepokój

Ashwagandha jest prawdopodobnie najbardziej znana ze

swoich właściwości uspokajających. Naukowcy dowiedli, że

blokuje szlak stresu w mózgach szczurów poprzez regulację

sygnalizacji chemicznej w układzie nerwowym. Kilka

kontrolowanych badań na ludziach wykazało, że może

również skutecznie zmniejszać objawy u osób cierpiących na

zaburzenia lękowe.

W trwającym 60 dni badaniu z udziałem osób z zespołem

przewlekłego stresu odnotowano średnie zmniejszenie lęku

i bezsenności aż o 69 procent. W grupie kontrolnej

przyjmującej placebo było to zaledwie 11 procent.


W innym, sześciotygodniowym badaniu zmniejszenie lęku

zgłosiło aż 88 procent osób przyjmujących ashwagandhę.

Zmniejsza objawy depresji

Istnieją podstawy, by sądzić, że ashwagandha może pomóc

złagodzić objawy tej poważnej choroby. U cierpiących na

depresję osób, które w ramach pewnego eksperymentu

przyjmowały w ciągu dnia 600 miligramów ekstraktu

ashwagandhy o wysokim stężeniu, odnotowano zmniejszenie

objawów aż o 79 procent.

Obniża poziom kortyzolu

Kortyzol jest znany jako hormon stresu, ponieważ nadnercza

uwalniają go w odpowiedzi na stres, a także gdy poziom cukru

we krwi jest zbyt niski. Niestety w niektórych przypadkach

poziom kortyzolu może być podwyższony chronicznie, co

w konsekwencji prowadzi do gromadzenia się tłuszczu

w jamie brzusznej.

Badania dowiodły, że przyjmowanie ekstraktu tej rośliny

pomaga obniżyć poziom kortyzolu o mniej więcej 30 procent.

Pozostałe zalety ashwagandhy:

pomaga obniżyć poziom cukru we krwi,


ma właściwości przeciwnowotworowe,

wpływa na wzrost masy mięśniowej,


działa przeciwzapalnie,
może obniżyć poziom cholesterolu i trójglicerydów,

poprawia funkcję mózgu, w tym pamięć,


pomaga stymulować pracę tarczycy[25].

Czy ashwagandha jest bezpieczna?

Ashwagandha, dziś szeroko dostępna, jest bezpieczna dla

większości ludzi. Mimo to niektórzy nie powinni jej

przyjmować, w tym kobiety w ciąży i karmiące piersią, a także

osoby cierpiące na reumatoidalne zapalenie stawów, toczeń,

chorobę Hashimoto i cukrzycę typu pierwszego. Ponadto

osoby zażywające leki na choroby tarczycy powinny

zachować ostrożność podczas przyjmowania ashwagandhy,

ponieważ może ona potencjalnie zwiększyć poziom

hormonów produkowanych przez ten gruczoł. Może również

obniżać ciśnienie krwi – wówczas istnieje konieczność

dostosowania dawek leków.

Zalecana dawka ashwagandhy zależy od rodzaju

suplementu. Ekstrakty są skuteczniejsze niż surowy korzeń lub

proszek z liści. Ekstrakt z korzenia zwykle jest dostępny

w kapsułkach 450–500 miligramów do przyjmowania jeden

lub dwa razy dziennie. Ja biorę raz dziennie kapsułkę 900

miligramów – wieczorem, na godzinę przed położeniem się

spać.
Śakti mudra – na spokojny sen

Śakti – to słowo oznacza „moc kobiecej energii”.


Śakti mudra skutecznie pomaga się zrelaksować i  przygotować
do spokojnego snu. Ma działanie rozluźniające i  uspokajające.
Wzmacnia układ odpornościowy, pomaga na bóle pleców
i  dyskopatię. Ponadto zapobiega skurczom jelit. Szczególnie
zaleca się ją osobom cierpiącym na chroniczną bezsenność,
kobietom cierpiącym na zaburzenia miesiączkowania i tym, które
przechodzą menopauzę.
Wykonanie
Stań lub usiądź wygodnie, z wyprostowanym kręgosłupem.
Jeśli nie możesz siedzieć (na przykład z powodu choroby),
wykonaj tę mudrę na leżąco.

Połącz ze sobą palce małe oraz serdeczne obu dłoni.


Zegnij palce środkowe oraz wskazujące wokół zgiętych
kciuków.
Złącz pięści obu rąk.

Utrzymując dłonie skierowane palcami ku górze, przyłóż je do


klatki piersiowej.

Skoncentruj się na oddechu. Niech będzie spokojny, powolny,


głęboki.

Pozostań w tej pozycji przez 10–15 minut.


W czasie wykonywania tej mudry możesz słuchać spokojnej,
relaksacyjnej muzyki lub śpiewać mantrę.
Z
b
a
w
i
e
n
n
y
r
u
c
h
Aktywność fizyczna
to twój wierny sojusznik

Wielokrotnie podkreślałam, jak w czasie menopauzy ważny

jest ruch. Owszem, ćwiczyć należy w każdym wieku, lecz

w tym szczególnym okresie jest to absolutnie niezbędne! Ruch

równoważy poziom hormonów: pomaga zredukować stres

poprzez obniżenie poziomu kortyzolu i stymuluje produkcję

endorfin, czyli hormonów szczęścia. Twój organizm jest

niczym ogród: gdy o niego dbasz, troszczysz się, pielęgnujesz,

kwitnie i wydaje piękne owoce. Zaniedbany zarasta

przypadkowym zielskiem, które tłamsi i niszczy to, co dobre

i cenne. Nie pozwól na to. Świadomie twórz swój dobrostan,

zachowując aktywność.

Wahaniom hormonalnym może towarzyszyć zmęczenie

i ogólne rozbicie. Dlatego nie ma sensu zakładać, że oto

zdołamy wdrożyć ambitny program treningowy albo będziemy

regularnie wylewać siódme poty na siłowni. Spokojnie.

Kobietom w czasie menopauzy poleca się umiarkowane

i zrównoważone ćwiczenia. Zbyt forsowny wysiłek wcale nie

jest zdrowy i nie pozostaje bez wpływu na gospodarkę

hormonalną. Wszystko z umiarem.

Idealna na czas menopauzy jest joga, ponieważ świetnie

harmonizuje pracę gruczołów, a także pływanie, nordic

walking, pilates, taniec czy wspomagające zapobieganie

osteoporozie podnoszenie ciężarów.


Jeżeli do tej pory stroniłaś od ruchu, wiedz, że wcale nie

jest za późno. Może zainspiruje cię historia Ernestine

Shepherd, która w 2019 roku, w wieku 83 lat, została uznana

za najstarszą aktywną kulturystkę świata. Ernestine przez

większość życia nie uprawiała sportu, zainteresowała się

kulturystyką dopiero, gdy miała lat 56, po śmierci swojej

siostry. Od tego czasu regularnie bierze udział w rozmaitych

zawodach. Obejrzyj w internecie zdjęcia Ernestine i przekonaj

się, jak może wyglądać ciało osiemdziesięcioletniej kobiety.

Wszystko przed nami!

Zadbaj o więzadła miednicy

Zmiany hormonalne zachodzące podczas menopauzy

sprawiają, że więzadła stają się luźniejsze, również te wokół

miednicy. Nietrzymanie moczu – dolegliwość, na którą

reklamuje się rozliczne specyfiki – dotyczy kobiet

nieaktywnych fizycznie. Również dlatego tak ważne są

ćwiczenia! Ja, praktykując jogę, bardzo dbam o mięśnie

Kegla, które wzmacniam, zaciskając mięśnie dna miednicy. To

sposób na zatrzymanie w ciele dobrej energii, a przy okazji, na

poziomie fizycznym, służy utrzymaniu twardości dna

miednicy. Jeśli regularnie napinasz mięśnie Kegla, możesz być

spokojna: ta przykra przypadłość nie stanie się twoim

udziałem, na przykład podczas kichania.

I ważna uwaga: dojrzałym kobietom odradza się skakanie

na trampolinie, pajacyki czy ćwiczenia ze skakanką, ponieważ

mogą nadmiernie rozciągać więzadła miednicy, co powoduje

obniżenie macicy.
Ruch przeciw osteoporozie

Naukowcy podkreślają, że jednym z głównym czynników

zapobiegania osteoporozie jest właśnie ruch. Tu jako

wyjątkowo korzystny rodzaj aktywności polecają…

podnoszenie ciężarów! Każdy ruch jest cenny, ale ten

powodujący wysiłek mięśni wzmacnia również kości

i transportuje do ich wnętrza cenne składniki odżywcze.

Czytając na temat osteoporozy, trafiłam na badania, które

dowodzą, że kobiety, które siadają po turecku (na przykład

Japonki czy Hinduski), mają znikomą ilość złamań kości

biodrowej[26]. Są one nieporównywalnie częstsze w naszej

kulturze, gdzie siada się na krześle. Jak się okazuje, nie jest to

ani naturalna, ani optymalna pozycja dla istoty ludzkiej. Jeśli

nie umiesz jeszcze swobodnie i wygodnie długo siedzieć po

turecku (na przykład w czasie medytacji), zachęcam cię, abyś

zaczęła się w tym ćwiczyć. Nasze ciało dąży do zdrowia i jest

nam wdzięczne, kiedy zaczynamy je wspierać.

Joga – dalekowschodnie remedium

Praktyka jogi to jedna z najlepszych rzeczy, jakie możemy

zrobić, aby pomóc sobie w łagodzeniu objawów związanych

z menopauzą i okresem okołomenopauzalnym. Liczne badania

dowiodły, że regularne ćwiczenie jogi doskonale reguluje

pracę gruczołów i układu hormonalnego. Optymalizuje

funkcjonowanie organizmu i zmniejsza ryzyko wystąpienia

osteoporozy. Prowadzi do zdrowia, równowagi, poczucia

zadowolenia, spokoju, dodaje energii i poprawia


samopoczucie. Zdaniem lekarzy ajurwedyjskich joga oraz

zrównoważony styl życia sprawiają, że menopauza może być

czasem spełnienia i radości.

Zaleca się, aby w czasie menopauzy ćwiczyć codziennie,

na tyle energicznie, aby lekko się spocić. Jeśli do tej pory nie

miałaś do czynienia z jogą, nie przejmuj się. To praktyka,

którą możesz zacząć stosować nawet w zaawansowanym

wieku. Najlepiej udać się na zajęcia prowadzone przez

profesjonalistę, ale możesz zacząć ćwiczyć również w domu,

korzystając z lekcji dla początkujących zamieszczonych

w internecie.

Uwaga na zbyt intensywny wysiłek

W czasie menopauzy ciało potrzebuje składników odżywczych

między innymi do produkcji hormonów. Jeśli regularnie

zużywasz to paliwo, forsując organizm, przypisuje je on do

„konta ćwiczeń” zamiast do „konta hormonów”. Nadmierny

wysiłek to podczas menopauzy zbyt duży stres – zamiast

leczyć i harmonizować, obciąża nas i rozregulowuje. Dlatego

należy dostosować intensywność ćwiczeń do indywidualnych

potrzeb, ruszać się systematycznie i regularnie. Ma to

znaczenie również ze względu na zminimalizowanie ryzyka

kontuzji. W przeciwieństwie bowiem do mięśni, które

wzmacniają się już po dwóch–trzech tygodniach, więzadła

potrzebują od dwóch do trzech miesięcy, aby nabrać kształtu

i stać się mocne.


Menopauza a życie erotyczne

Czas menopauzy daje nam unikalną sposobność odkrycia, że

na równi z cielesnością istnieje nasz aspekt duchowy, a my

jesteśmy niezwykłymi, złożonymi istotami. Uczymy się, że

miłość, bliskość, intymność ma wiele odcieni. Życie erotyczne

staje się inne niż w poprzednich latach – i nie ma w tym nic

złego.

Wiele kobiet zauważa, że w czasie menopauzy spada im

libido – maleje zainteresowanie seksem. Jest to etap

przejściowy. Ciało przechodzi intensywny proces przemiany,

a to wiąże się z dużym wydatkiem energetycznym. Z czasem

wszystko się ureguluje. Co więcej, zmiany zachodzące na tym

polu mają głębokie i mądre uzasadnienie. Popęd płciowy

związany jest z reprodukcją: jeśli zdolności reprodukcyjne

wygasają, nie ma powodu, aby popęd był na takim samym

poziomie jak do tej pory. Musi ulec zmianie.

Życie erotyczne możemy prowadzić nawet do późnych lat,

chyba że podejmiemy świadomą decyzję o jego zaprzestaniu.

Nasz rozwój jako istoty ludzkiej polega na odnajdywaniu

coraz wyższych form spełnienia, akt płciowy jest jedynie

jedną z jego odmian. Osoby, które regularnie medytują,

doświadczają stanów najwyższej przyjemności zupełnie

niezwiązanych z fizycznością. To uczucie nieskończonej

błogości, ekstazy, radości i szczęścia, przy którym fizyczny

orgazm wydaje się prymitywną namiastką rozkoszy. Jako


istoty ludzkie mamy potencjał, aby doświadczać czegoś

znacznie wspanialszego.

Niestety nie każdy człowiek osiąga takie wyżyny rozwoju,

które pozwalają mu w ten sposób czerpać radość i spełnienie.

Menopauza może mieć wpływ na popęd płciowy kobiety –

lecz podobny proces zachodzi u mężczyzn. Nosi miano

andropauzy. Zmieniamy się z wiekiem i nie ma w tym nic

niepokojącego. Warto to zrozumieć i zaakceptować. Niektórzy

mężczyźni, pozbawieni tej świadomości, sięgają po środki na

potencję, które są nie tylko niezdrowe, ale również bardzo

niebezpieczne.

Mamy wpojony kulturowo przymus uprawiania seksu,

uznajemy go za najwyższą przyjemność i spoiwo, które łączy

kobietę i mężczyznę w intymnym związku. Ale istota ludzka

jest czymś znacznie wspanialszym, piękniejszym i bardziej

złożonym – jesteśmy zdolni do najwyższych

i najpiękniejszych uczuć, które wykraczają poza popędy

cielesne. Późniejsze lata naszego życia pozwalają odkryć te

skarby – w sobie, w naszym partnerze i naszym związku.


Maca – naturalna „viagra”

Jeśli chcesz zwiększyć swoje libido, nie musisz zażywać

leków – są naturalne, bezpieczne i skuteczne środki, na

przykład maca. Maca to południowoamerykańskie warzywo

korzeniowe, znane i stosowane od tysiącleci. Dodaje energii

i powoduje wzrost sił witalnych, w tym libido – zarówno

u kobiet, jak i u mężczyzn. Zostało poddane rozlicznym

testom klinicznym.

W jednym z niedawnych badań przeanalizowano

zastosowanie korzenia maca w leczeniu kobiet z zaburzeniami

libido. Dowiedziono, że jego stosowanie spowodowało

znaczący wzrost popędu seksualnego i nie spowodowało

skutków ubocznych. Mało tego, maca złagodziła również

objawy depresji i uderzenia gorąca u niektórych kobiet

w czasie menopauzy.

Właściwości macy

Jest bogata w składniki odżywcze

Zawiera między innymi:


węglowodany,

białko,
błonnik,
duże ilości witaminy C,
miedź,
żelazo,

potas,
witaminę B6,

mangan,

różnorodne związki roślinne, w tym glukozynolany


i polifenole.

Zwiększa libido u kobiet i mężczyzn

Badania, które obejmowały cztery randomizowane próby

kliniczne z udziałem 131 uczestników, potwierdziły, że maca

znacząco poprawia pożądanie seksualne po co najmniej

sześciu tygodniach przyjmowania.

Pomaga złagodzić objawy menopauzy

W tym uderzenia gorąca i zaburzenia snu. Ponadto badania na

zwierzętach sugerują, że może pomóc w ochronie zdrowia

kości – co ma znaczenie w kontekście przeciwdziałania

osteoporozie.

Poprawia nastrój
Zawiera związki roślinne zwane flawonoidami, które – jak się

sugeruje – są przynajmniej częściowo odpowiedzialne za tego

rodzaju korzyści.

Zwiększa siłę i poprawia wydajność


organizmu

Jest popularnym suplementem wśród sportowców. Uważa się,

że wspomaga przyrost masy mięśniowej i dodaje energii.

Ponadto niektóre badania wskazują, że zwiększa

wytrzymałość. Jedno z nich, przeprowadzone z udziałem

rowerzystów, wykazało, że po 14 dniach suplementacji

ekstraktem z korzenia maca poprawili oni czas potrzebny na

ukończenie prawie 25-kilometrowej trasy.

Może poprawić pamięć oraz zdolność do


nauki

Maca działa korzystnie na funkcjonowanie mózgu. Badania

wykazały, że pod tym względem czarna maca wydaje się

skuteczniejsza niż inne jej odmiany[27].

Jak stosować korzeń macy?

Można go kupić w postaci proszku, kapsułek 500 mg lub

płynnego ekstraktu. Sprawdzi się jako dodatek do koktajli,

płatków owsianych, wypieków, batonów energetycznych

i innych przekąsek i dań.


Jedna dawka proszku z korzenia macy zwykle waha się od

1½ do 5 gramów dziennie.

Najłatwiej dostępna jest odmiana żółta. Inne, ciemniejsze –

na przykład czerwona i czarna – mogą mieć inne właściwości

i inaczej wpływać na organizm.

Maca jest uważana za bezpieczną, chociaż osoby cierpiące

na zaburzenia pracy tarczycy powinny zachować ostrożność.

Zamknij oczy. Poczuj, jak przez twoje ciało


płynie życie. Daj się porwać jego nurtowi.
Ź
r
ó
d
ł
a
c
o
d
z
i
e
n
n
y
c
h
p
r
z
y
j
e
m
n
o
ś
c
i
Radość życia

Odkąd świadomie wkroczyłam w swój „złoty wiek”, staram

się szczególnie dbać, by otaczać się tym, co piękne, kojące,

inspirujące – co sprawia mi przyjemność i syci moją duszę.

Sprawiam sobie subtelne, kobiece przyjemności. To, co

obecnie cieszy mnie najbardziej, to widok kwiatów i innych

roślin, pobyt w lesie, przebywanie na otwartej przestrzeni.

Widok nieba, wody, ptaków, barwnych minerałów. Oraz

zapach – perfum, świec i olejków eterycznych.

Nie potrzebuję do szczęścia drogich butów – wolę

wygodne.

Nie potrzebuję drogich torebek – wolę pakowne.

Nie potrzebuję markowych ubrań – wolę swobodne.

Nie potrzebuję potwierdzania swojej wartości w świecie

zewnętrznym – znam ją i rozpoznaję swoim sercem. Dlatego

moje przyjemności wiążą się z czystym, subtelnym

przeżywaniem.
Aromaterapia na czas menopauzy

Naturalne olejki eteryczne nie tylko poprawiają nastrój, ale

również działają prozdrowotnie. Zapachy, poprzez stymulację

receptorów węchowych, uaktywniają układ limbiczny, który

odpowiada za nasz nastrój oraz pamięć. Wykorzystywanie

zapachu roślin w celach leczniczych – zwane aromaterapią –

znane jest w tradycjach medycznych na całym świecie. Oto

kilka olejków eterycznych, które pomagają nam czuć się

lepiej, piękniej i spokojniej w czasie menopauzy.

Olejki eteryczne na uderzenia gorąca


i nocne poty

Do buteleczki z atomizerem wlej 100 ml wody i około 20

kropli olejku eterycznego. Możesz połączyć ze sobą dwa lub

trzy zapachy. Miej ją zawsze pod ręką, również w nocy.

Dobrze wstrząśnij przed użyciem.

lawenda
mięta pieprzowa

róża
neroli

eukaliptus
drzewo sandałowe
Olejki eteryczne na problemy ze snem

Uwielbiam używać olejki eteryczne przez cały dzień, również

wieczorem, na dobry sen. Taki wieczorny rytuał pomaga mi

zrelaksować ciało i umysł po męczącym dniu. Najpierw

wykonuję automasaż z użyciem olejków lub biorę odprężającą

kąpiel. Przed snem czytam piękne, mądre, kojące treści

i rozpylam na poduszce jeden z uspokajających zapachów.

lawenda

melisa
majeranek

bergamotka

rumianek
szałwia muszkatołowa

Olejki eteryczne na zmęczenie,


osłabienie, wyczerpanie

Niektóre kobiety podczas menopauzy czują się zmęczone

i pozbawione energii. Wybrane olejki stymulują krążenie krwi

i limfy, dodają wigoru i chęci do działania oraz poprawiają

samopoczucie.

rozmaryn

pomarańcza
tymianek

cytryna
cytronella

Olejki eteryczne na stres

Wahania poziomu hormonów mogą wpływać na nastrój

i zwiększać podatność na stres. Określone olejki pomagają

łagodzić trudne stany emocjonalne i przynoszą ukojenie,

działając tonizująco na układ nerwowy.

drzewo sandałowe

neroli
lawenda

mandarynka

róża

ylang-ylang

melisa
szałwia muszkatołowa

rumianek

lawenda

Promieniuję pewnością siebie, siłą, pięknem


i optymizmem!
Kolory – dla zdrowia, energii
i dobrego samopoczucia

Kiedy byłam nastolatką, ubierałam się na czarno. Czerń

zdominowała moją garderobę na całe dekady. Zaczęło się to

stopniowo zmieniać w 2006 roku, po moim kryzysie

i przebudzeniu. Krok po kroku wymieniałam ubrania na coraz

barwniejsze i coraz jaśniejsze. Dzisiaj trudno mi uwierzyć, że

kiedyś mogłam dobrze się czuć w czerni. Ten kolor zupełnie

nie współgra już z moją promienną osobowością!

Z biegiem lat, podczas mojego rozwoju, „zaliczyłam”

chyba wszystkie barwy, które mogłabym nazwać ulubionymi,

aż wreszcie doszłam do bieli. Ta moja intuicyjna wędrówka

doprowadziła mnie do miejsca, w którym dowiedziałam się, że


biel zawiera w sobie wszystkie kolory, a czerń nie ma
żadnego. Tak też się czuję – pełna barw. Jakby rozpościerała

się we mnie cała gama refleksji i emocji.

Niedawno odkryłam w sobie też umiłowanie złota. Kiedy

wyobrażam sobie moją aurę, mam wrażenie, że jest właśnie

taka: czysta, świetlista, złotobiała. Jednak przez większość

życia wcale nie lubiłam złota – do tego stopnia, że nawet

obrączki ślubne moja i Roberta są wykonane z platyny: metalu

o jasnej, chłodnej barwie. Dopiero w ostatnich latach ze

zdumieniem zauważyłam, że… złoto wprost mnie zachwyca!

Nie chodzi tu wcale o wartość kruszcu, ale o kolor i energię,

którą emanuje. Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy w ślad za

zmianą moich upodobań przybyła do mnie informacja, że


menopauza rozpoczyna „złoty wiek” w życiu kobiety. Tak

właśnie to czuję.

Kolory mają na nas niezwykły wpływ, a te, które wybieramy,

są odzwierciedleniem naszego świata wewnętrznego. Dziś

wiem z całą pewnością, że ubieranie się na czarno jest

szkodliwe. Czerń pochłania energię i osłabia. Najkorzystniej

jest otaczać się barwami, które żywią nas, dodają nam wigoru,

poprawiają samopoczucie i podnoszą wibracje.

To szczególnie ważne w czasie menopauzy. Ilość

estrogenów i progesteronu w naszym organizmie spada,

dlatego zatroszczmy się o wysoki poziom endorfin.


Znaczenie barw

Na co wpływają i jakie obszary wzmacniają poszczególne

kolory?

Czerwony
energia

motywacja
pewność siebie
siła woli
odwaga

inicjatywa
koncentracja

Pomarańczowy
poczucie własnej wartości

optymizm
kreatywność
szczęście
otwartość umysłu
witalność

Złoty
entuzjazm
równowaga myśli i uczuć
mądrość

Żółty
optymizm
oczyszczenie
szacunek do siebie

pewność siebie
opanowanie
racjonalne myślenie
zadowolenie

Zielony
równowaga
rozwój osobisty

samoakceptacja
empatia

regeneracja i odnowa

Turkusowy
spokój

oczyszczenie
uzdrowienie

relacje osobiste

przyjaźń
odporność

Niebieski
spokój
relaks

ukojenie
wyrażanie siebie

intuicja

szczerość
prawda

kreatywność

Indygo
mądrość

intuicja
zrozumienie

duchowość
spokój

inspiracja

Purpurowy
inspiracja
wyobraźnia

empatia
poczucie przynależności

pomaganie innym

szacunek do siebie

godność
Różowy
spokój

jasność myśli

przywiązanie

współczucie

troska
uprzejmość

rozwiązywanie problemów

Kolory w czasie menopauzy

Unikaj czerni. Noś barwy, które współgrają z twoją

osobowością, lub takie, których energię świadomie pragniesz

w sobie przebudzić. Są dni, kiedy czujemy się na siłach iść do

przodu i zdobywać świat, ale są i takie, kiedy chcemy się

skulić i bezpiecznie ukryć w sobie. Kolory, które wybieramy,

wspaniale nadają się do podkreślania emocji, są emanacją

naszego wewnętrznego świata, pokazują poziom naszych

wibracji i potrafią go podnieść. Mogą być intensywne

i żywiołowe albo pastelowe i subtelne.

Dzięki kolorom możemy błyszczeć w tłumie lub

odwrotnie – ukryć się w nim. Zmienność jest naszym

fenomenem i naszą siłą. Stań się paletą najpiękniejszych

barw i ich odcieni. Możesz ubierać się w sposób stonowany

i łagodny, a jednocześnie wybierać szale lub biżuterię, której

barwy przyciągają uwagę i dodają energii.


Prana mudra – mudra życia

Ta mudra zwiększa witalność, dodaje wigoru, polecana jest na


stany zmęczenia, zniechęcenia, apatii. Stymuluje przepływ prany
(energii życia), przez co eliminuje wszelkiego rodzaju blokady.

Regularna praktyka buduje w ciele rodzaj banku energii, skąd


możesz ją czerpać w  ciągu dnia. Pomaga przezwyciężyć
poczucie niepewności, nerwowości, niepokoju. Poprawia jasność
myśli i  podnosi odporność fizyczną, a  ponadto pozytywnie
wpływa na metabolizm i  pomaga w  lepszym wchłanianiu
składników odżywczych.
Wykonanie
Usiądź lub stań z wyprostowanym kręgosłupem.

Jeśli siedzisz, dłonie ułóż wygodnie na kolanach.

Połącz ze sobą czubki palców serdecznych, małych oraz


kciuków.

Upewnij się, że pozostałe palce są wyprostowane.


Dłonie obu rąk skieruj ku górze.
Skoncentruj się na swoim oddechu – wdechy i wydechy
powinny być spokojne i powolne.

Pozostań w tej pozycji przez 15–45 minut. Możesz ten czas


podzielić na trzy serie.

Jeśli chcesz, włącz spokojną muzykę lub zaśpiewaj mantrę.


Dojrzała uroda

Podczas menopauzy zmieniamy się, uczymy, doświadczamy

tego, że ciało jest tylko tymczasowym „kostiumem” dla

wiecznego ja. Ale o ten „kostium” musimy w naszej ziemskiej

wędrówce odpowiednio dbać.

Menopauza wymaga stworzenia nowej, głębszej relacji

z samą sobą. Transformacji podlega nasza osobowość, nasze

preferencje i ciało. Odpuść i pozwól sobie na to. Spójrz na

samą siebie ze zrozumieniem, szacunkiem i czułością.

Uroda zaczyna się od serca: od samoakceptacji

i docenienia siebie. Najwyższy czas przestać spełniać

oczekiwania społeczne dotyczące ideału piękna, a także

własne oczekiwania w stosunku do samych siebie –

określające, jak pragniemy lub powinnyśmy wyglądać. Jak na

ironię, może menopauza to właśnie ten idealny czas, aby

pokochać siebie niezależnie od wszystkiego –

bezkompromisowo i totalnie!

Z czułością zatroszcz się o swoje ciało. To kochane ciało,

które tak wiele przechodzi i robi wszystko, co w jego mocy,

aby jak najlepiej ci służyć. Podziękuj mu i je ukochaj.

Miłość to nie tylko związek z  drugim


człowiekiem  – to związek, który tworzysz
sama ze sobą. Z  niego wyrastają wszystkie
inne.
Zakochaj się w sobie na nowo…
Sanktuarium kobiecości –
podaruj sobie czułość

Tak wiele w życiu przeszłaś. Opiekowałaś się tak wieloma

osobami. Czas menopauzy to czas troski o samą siebie. Nie

oczekuj od świata, że cię doceni i wynagrodzi za wysiłek –

sama bądź dla siebie kochająca, czuła, troskliwa. Podążaj za

głosem intuicji i pytaj samą siebie, czego pragniesz, czego

potrzebujesz, co jest ci potrzebne.

Aby mogła rozkwitnąć twoja dojrzała uroda, połącz się ze


swoim łagodnym, kochającym wnętrzem.

Nauczyłam się, że czasem drogą do wnętrza może być

czuła troska o ciało. Pozwalam mu się więc odprężyć i czerpać

przyjemność z zapachu kwiatów, ziół, naturalnych świec

sojowych o pięknej woni olejków eterycznych, olejów do ciała

czy moich ulubionych perfum. Światło świec, cudowny

zapach i piękno natury – te proste dary zewnętrznego świata

wpływają na mnie kojąco.

Czynię samą siebie ważną na mapie mojej codzienności.

Poświęcam sobie przestrzeń, czas i uwagę. Rezygnuję

z rzeczy, które kradną moją uwagę – z telewizji i innych

pożeraczy energii. Wyłączam się dla świata, by pobyć sama ze

sobą. W mojej łazience tworzę intymne sanktuarium,

wypełnione tym, co karmi zmysły i duszę. Celebruję swoją

kobiecość.

Zdrowe ukojenie skóry


Wchodząc w czas vaty, jedną z pierwszych zmian, które

zauważamy, jest suchość skóry i przesuszanie się włosów.

Potrzebujemy teraz innych kosmetyków – tłustszych,

bogatszych, bardziej odżywczych, które uzupełnią poziom

lipidów. Ja wieczorem nakładam na twarz i szyję grubszą

warstwę intensywnego kremu. Czuję, jak moja skóra

łapczywie go pochłania.

W trosce o swoje zdrowie zwróć uwagę na kosmetyki,

których używasz – produkty do włosów, środki do mycia ciała,

kremy, peelingi, oleje… Upewnij się, że nie zawierają

szkodliwych substancji chemicznych. Wiele z nich, na

przykład parabeny czy siarczany, w nadmiarze może zaburzyć

gospodarkę hormonalną. Uważnie czytaj skład kosmetyków.

Jeśli informacje zamieszczone na etykiecie są niekompletne

lub nieczytelne, unikaj tego produktu.

Kojący automasaż

Nie musisz się umawiać na wizytę u kosmetyczki – możesz po

prostu ugniatać, głaskać, oklepywać i masować swoją twarz

delikatnymi ruchami wznoszącymi. Oprócz stymulacji

naskórka masaż pomaga rozluźnić mięśnie twarzy, które są

odpowiedzialne za powstawanie zmarszczek. Wzmacnia

również ukrwienie skóry, przez co wspomaga produkcję

kolagenu.

Na moich warsztatach cudowna Patrycja, która jest

refleksoterapeutką (profesjonalistką i totalną pasjonatką),

uczyła nas masażu twarzy, płatków uszu, podbródka, szyi oraz

karku. Taki kilkuminutowy automasaż twarzy potrafi zdziałać


cuda – nie tylko dodaje nam urody, ale również pobudza

i stymuluje ośrodki w mózgu odpowiedzialne za dobre

samopoczucie, witalność, energię i młodość.

Przy okazji możemy wymasować sobie także dłonie. Na

ich powierzchni (tak jak na stopach) znajdują się receptory

odpowiedzialne za pracę wszystkich organów wewnętrznych.

Warto wymasować również nadgarstki (ruchami okrężnymi)

i dzięki temu pobudzić organizm do dążenia ku równowadze

hormonalnej.

Polecam wykonać automasaż, kiedy masz więcej czasu, na

przykład wieczorem, zaraz po kąpieli, przed snem. Taki zabieg

nie tylko harmonizuje i stymuluje pracę organów

wewnętrznych, ale również wspaniale odpręża i przynosi

spokojny sen.

Do kompleksowego automasażu będzie nam potrzebne

ciepłe pomieszczenie, ręczniki, wygodne siedzisko oraz dobry

olej roślinny. Ajurweda zaleca używanie kosmetyków

naturalnego pochodzenia. Mówi się nawet: „Nie wcieraj

w ciało tego, czego nie możesz zjeść”. Możesz również

zapalić naturalną świecę sojową o harmonijnym, kojącym

zapachu. Stwórz wokół siebie piękno – to jest twój czas, twoje

kobiece sanktuarium.

Zanim zaczniesz automasaż, pomyśl o sobie z akceptacją,

czułością i miłością.

Z każdym dotykiem, czy to podczas masażu, czy

nacierania skóry olejkami lub balsamami, przesyłaj swojemu

ciału jasne, uzdrawiające światło. Niech wnika w każdą jego

komórkę, niosąc uzdrowienie. Możesz włączyć sobie cudowną

mantrę I Am the Light of My Soul. Jej piękne słowa są niczym


aksamitny balsam. W tłumaczeniu znaczą: „Jestem światłem

mojej duszy. Jestem piękna. Jestem szczodra (godna). Jestem

błogosławiona”. Śpiewaj sobie te słowa tak często, jak to tylko

możliwe.

Masaż stóp

Od niego zacznij. Wykonujemy go w pozycji siedzącej.

Masowana stopa powinna spoczywać na udzie nogi

przeciwnej, skierowana podeszwą do góry.

Na dłonie nałóż taką ilość olejku, by masaż odbywał się

swobodnie. Nie może go być zbyt mało.

Kciukami, kostkami palców i całymi dłońmi mocno

rozcieraj podeszwy, nie zapomnij o palcach, wierzchach stóp,

kostkach i okolicach ponad nimi. Miejsca szczególnie bolesne

należy masować dłużej i bardziej intensywnie.

Jeśli często chodzisz na wysokich obcasach, powinnaś

wykonywać taki masaż niemal każdego dnia.

Po zakończeniu masażu obu stóp bardzo dokładnie wytrzyj

je suchym ręcznikiem, żeby się nie poślizgnąć, kiedy

wstaniesz.
Masaż dłoni

Masowaną rękę oprzyj stabilnie na łokciu, dłoń zwróć ku

górze. Wykonuj energiczny masaż kciukiem przeciwnej ręki.

Pod koniec mocno wyciągnij każdy palec, używając do

tego całej przeciwnej dłoni.

Nie wycieraj dłoni z olejku. Wymasuj kark, szyję, a nawet

płatki uszu i skórę głowy.

Masaż twarzy

Aby wymasować twarz, sięgnij po oliwkę lub inną substancję

natłuszczającą, aby zapewnić sobie dobry „poślizg”.

Może się zdarzyć, że uwalnianie napięcia podczas masażu

twarzy spowoduje, że zaczniesz postękiwać, pojękiwać lub

wydawać inne odgłosy. Nie krępuj się!

Masuj całą twarz: czoło, skronie, płatki uszu. Ze

szczególną atencją potraktuj brwi, okolice między nimi

i wokół nich, pod oczami, nos i wokół nosa. Znajdują się tam

bolesne punkty, a masując je, udrażniasz zatoki. Górne

powieki masuj na zasadzie akupresury, łagodnie uciskając

gałki oczne.

Postaraj się całkowicie rozluźnić szczękę i delikatnie

rozchyl usta. Używając kciuków, masuj okolice pod kośćmi

policzkowymi, a następnie całą dłonią całkowicie rozluźnione

policzki i żuchwę. Poddaj się zupełnemu odprężeniu.


Możesz również opukać opuszkami całą twarz, a na końcu

dokładnie ją oklepać całymi dłońmi, aby pobudzić krążenie

krwi. Nie zapomnij o podbródku.

Korzystaj ze słońca –
dla zdrowia i pięknej skóry

„Chroń się przed słońcem”, „Unikaj słońca” „Uważaj na

promienie UV” – tak nam powtarzali przez całe ostatnie

dekady lekarze, w tym dermatolodzy. Czy słusznie?

Tak jak rośliny potrzebują słońca do życia, zdrowia

i rozwoju, tak samo potrzebuje go człowiek. Oczywiście,

nadmierna ekspozycja na promieniowanie nam szkodzi – bo

nawet najlepsze lekarstwo w nadmiarze staje się trucizną. Ale

radykalne unikanie słońca jest również szkodliwe i … skraca

życie!

Przez 20 lat prowadzono badania na grupie aż 30 tysięcy

Szwedek. Okazało się, że u kobiet, które unikały słońca,

istniało aż dwukrotnie większe ryzyko przedwczesnej śmierci

niż u tych, które nie chroniły się przed nim i korzystały

z niego w sposób umiarkowany. Co więcej, u tych drugich

zapadalność na czerniaka wcale nie była wyższa.

Wyniki te są spójne z wynikami innego szwedzkiego

badania, któremu poddano aż 38 tysięcy kobiet i które

prowadzono przez 15 lat. Wykazało ono, że ekspozycja na

słońce zmniejsza ryzyko śmierci z powodu chorób układu

sercowo-naczyniowego[28].
Słońce przedłuża życie

Jedną z głównych zalet światła słonecznego jest jego zdolność

do stymulowania produkcji witaminy D. Jej niedobór jest

głównym czynnikiem występowania co najmniej 17 odmian

raka, a także chorób serca, udarów, nadciśnienia, choroby

autoimmunologicznej, cukrzycy typu 2, stanów zapalnych,

depresji.

Naukowcy zaobserwowali związek między

niewystarczającą ekspozycją na światło słoneczne

a zapadalnością na choroby układu sercowo-naczyniowego już

w latach 70. XX wieku, kiedy badania kliniczne wykazały, że

ciśnienie jest konsekwentnie niższe latem niż zimą. Dzieje się

tak, ponieważ światło słońca stymuluje produkcję substancji

zwanej tlenkiem azotu. Rozszerza on naczynia krwionośne, co

z kolei obniża ciśnienie krwi. Późniejsze badania dowiodły, że

zarówno występowanie nadciśnienia, jak i średnie ciśnienie

krwi są bezpośrednio skorelowane z szerokością geograficzną;

innymi słowy, osoby mieszkające na północnych

i południowych szerokościach geograficznych (z mniejszą

ilością światła słonecznego) były bardziej podatne na

nadciśnienie i miały wyższe średnie ciśnienie krwi, podczas

gdy osoby mieszkające bliżej równika miały niższe średnie

ciśnienie krwi, przez co istniało mniejsze ryzyko, że wystąpi

u nich nadciśnienie, zawał serca i udar.

Słońce podnosi odporność


Innym działaniem światła słonecznego jest zdolność do

regulowania funkcji odpornościowej. Badania wykazały, że im

więcej godzin słonecznych na danym obszarze, tym mniejsze

ryzyko wystąpienia stwardnienia rozsianego wśród jego

mieszkańców, a częstotliwość nawrotów choroby jest wyższa

zimą niż latem. Istnieją również dowody, że światło słoneczne

wpływa korzystnie w przypadku innych chorób

autoimmunologicznych, takich jak cukrzyca typu pierwszego.

Słońce reguluje poziom hormonów

Ekspozycja na światło słoneczne może poprawić pracę układu

hormonalnego, podnieść nastrój (poprzez wpływ na produkcję

niektórych substancji chemicznych w mózgu, na przykład

serotoniny) i zwiększyć zdolność naprawy DNA.

Jaka jest odpowiednia długość


ekspozycji?

Jeśli masz jasną karnację, staraj się przynajmniej kilka razy

w tygodniu spędzać na słońcu tyle czasu, aby skóra zmieniła

kolor na różowy (bez ochrony przeciwsłonecznej). Osobom

o bardzo jasnej karnacji wystarczy nawet 10 minut, jeśli

jednak masz ciemną karnację, możesz potrzebować do dwóch

godzin dziennie, aby twój organizm wygenerował taką samą

ilość witaminy D. Ponadto rozważ jej suplementację.

Zwróć uwagę na porę dnia, miejsce, w którym

przebywasz, oraz porę roku. Aby organizm wytworzył


określoną ilość witaminy D, potrzeba mniejszej ekspozycji na

słońce w środku dnia w lecie na równiku niż późnym

popołudniem w zimie w Warszawie. Odpowiednio wydłużaj

lub skracaj czas ekspozycji. Pamiętaj przy tym, że w naszej

szerokości geograficznej efektywna synteza skórna witaminy

D zachodzi właściwie wyłącznie od końca kwietnia do

początku września, w słoneczne dni, pomiędzy godziną 10.00

a 15.00. By uzupełnić niedobór tej witaminy, skonsultuj się ze

specjalistą, by dobrał odpowiedni rodzaj i dawkę suplementu.

Ochrona przeciwsłoneczna

Ochrona przeciwsłoneczna jest ważna, jeśli planujesz

przebywać na słońcu bardzo długo. Jednak większość filtrów

przeciwsłonecznych dostępnych na rynku nie jest korzystna

ani nawet bezpieczna. Typowe filtry nie zapobiegają

czerniakowi, najbardziej śmiertelnej postaci raka skóry.

Większość komercyjnych filtrów przeciwsłonecznych zawiera

mnóstwo składników chemicznych – w tym syntetyczne

substancje zapachowe, parabeny, alkohole, metale ciężkie,

rozpuszczalniki chemiczne i pochodne ropy naftowej – które

rozkładają się pod wpływem światła słonecznego i przenikają

do organizmu. Nawet naturalne materiały przeciwsłoneczne,

takie jak tlenek cynku, mogą nam szkodzić. Naukowcy

odkryli, że tlenek cynku może wskutek ekspozycji na

promieniowanie UV wytwarzać wolne rodniki, które

uszkadzają komórki i zwiększają ryzyko wystąpienia raka.

Stosowanie w pełni naturalnych filtrów przeciwsłonecznych

jest lepszym wyborem.


Pamiętaj, by zacząć przygodę ze słońcem od kilkunastu

minut i stopniowo wydłużać czas spędzany na zewnątrz. To

pozwoli ci uniknąć oparzeń. Jeśli planujesz przebywać na

słońcu długo, to oprócz użycia bezpiecznego, naturalnego

kremu przeciwsłonecznego włóż lekką, naturalną odzież

i kapelusz, a także schroń się w cieniu pod parasolem,

drzewem lub baldachimem.

Czy słońce powoduje przedwczesne


starzenie się?

Z pewnością nadmiar słońca jest szkodliwy – jak wszystko

w zbyt dużej ilości. Jak się jednak okazuje, znacznie bardziej

szkodliwe są niedobory promieni światła słonecznego.

Kobietom w okresie menopauzy zaleca się radykalne

unikanie ekspozycji na promienie słoneczne z powodu

wysuszania naskórka oraz zmian w gospodarce hormonalnej,

może bowiem powodować tworzenie się plam na skórze.

Okazuje się jednak, że to właśnie brak słońca może prowadzić

do zaburzeń pracy układu hormonalnego.

Przykre plamy po słońcu pojawiły się na mojej twarzy, gdy

byłam zaraz po urodzeniu Helenki. Przebywałam wtedy na

słońcu zaledwie parę minut, a ślady utrzymywały się przez

kilka miesięcy. Byłam wtedy dużo młodsza, ale okazało się, że

to właśnie po porodzie doświadczyłam największej burzy

hormonalnej w życiu – nie stało się to wcale w czasie

menopauzy. Gdybym z perspektywy czasu miała ocenić moje

samopoczucie związane z hormonami, to zdecydowanie okres

ciąży oraz rok do dwóch lat po porodzie był dla mnie czasem
największych wyzwań i dolegliwości. Menopauza okazała się

okresem nieporównywalnie bardziej spokojnym, pod każdym

względem!

To właśnie wtedy, gdy wstępowałam w swój „złoty wiek”,

nauczyłam się cieszyć światłem słońca. Wystawiałam się na

jego działanie ostrożnie i rozsądnie, ale z większą odwagą niż

dotychczas – po prostu czułam, jak bardzo go potrzebuję,

i podążałam za tym wołaniem. Ze zdziwieniem zauważyłam,

że opalam się ładniej i bardziej równomiernie niż

kiedykolwiek wcześniej. Owszem, w niektórych miejscach na

dekolcie i ramionach wyskoczyły mi małe plamki – ale czy to

dramat? Czy muszę być idealnie równa i gładka? Kiedy

otwieramy się na wabi-sabi, czyli na japońską koncepcję

dostrzegania piękna w niedoskonałościach, takie drobne

mankamenty przestają nam w ogóle przeszkadzać! Zamiast

samokrytyki i lęku doświadczałam organicznej przyjemności

płynącej z pochłaniania promieni słonecznych. Czułam, że

żywię się światłem, że karmi ono każdą komórkę mego ciała.

Oczywiście nigdy nie siadałam w pełnym słońcu w upalne dni,

kiedy było ono najmocniejsze. Wszystko w naszym życiu

wymaga równowagi, wyczucia i umiaru oraz dostosowania do

indywidualnych preferencji.

Oglądałam niedawno program dokumentalny o pewnym

starym człowieku, joginie, który mieszka u podnóża

Himalajów. Co dzień o świcie, kiedy po porannej praktyce jogi

i medytacji wychodzi na zewnątrz, staje twarzą w kierunku

słońca i szeroko otwiera usta, wystawia język i pochłania

promienie słoneczne. Zjada słońce. Może właśnie temu

rytuałowi zawdzięcza swoją niezwykłą sprawność

i żywotność.
Czy skóra lubi słońce?

Moja skóra jest cienka i delikatna. Znam jednak osobę, która

w czasie menopauzy opalała się bez żadnych ograniczeń. Jej

skóra jest mocna, zmieniała kolor równomiernie, bez żadnych

plam czy przebarwień. Moja znajoma wyglądała przepięknie,

tryskała radością i witalnością. Wychodząc na słońce,

mawiała, że pragnie przed nadejściem zimy „naładować się”

jego energią i zbudować w swoim organizmie porządny bank

naturalnej witaminy D – dla zdrowia i odporności.

I rzeczywiście, przez całą zimę nie zachorowała ani razu!

Otaczają mnie kobiety, dla których menopauza jest


naprawdę dobrym czasem. Jestem za to wdzięczna,
ponieważ widzę, że jest nas więcej, a dojrzała kobiecość to
piękny dar.

Najważniejsze dla skóry – zdrowy styl


życia

Zdrowie i piękno skóry zaczyna się od tego, co jesz.

Zróżnicowana, roślinna dieta – wolna od dodatków

chemicznych, bogata w przeciwutleniacze, witaminy,

mikroelementy i dobre tłuszcze – to absolutna podstawa.

Aby dotlenić skórę, ważne jest, aby się ruszać! Ćwiczenia

poprawiają krążenie krwi, a więc dystrybucję tlenu w całym

ciele. Półgodzinny spacer na świeżym powietrzu, podczas

przerwy w pracy, zdziała istne cuda. Ruch pod gołym niebem

dodaje nam nie tylko energii i zdrowia, ale także urody!


Znajdź swoje ikigai

Ikigai to piękna koncepcja wywodząca się z japońskiej wyspy

Okinawa, gdzie mieszka największa populacja stulatków na

świecie. Znalezienie osobistego ikigai, powodu i celu bycia

tutaj, na tej planecie, pomoże wieść długie, piękne, szczęśliwe

życie.

Ikigai to powód, dla którego rano zrywamy się z łóżka. Ja

swoje ikigai odnalazłam i żyję nim od kilkunastu już lat. Na

pewnym etapie musiałam dokonać wyboru – pozostaję

w bezpiecznej strefie komfortu, oddana pracy, której nie lubię

i w której się męczę, czy też jestem gotowa, aby pokonać

paniczny lęk przed zmianą i wyruszyć w nieznane, ku

rozległym, chociaż zupełnie niezbadanym przestrzeniom

nowego życia. Wybór nie był łatwy, musiałam zmierzyć się

z wątpliwościami i obezwładniającym strachem i całkowicie

zaufać Stwórcy. Proces ten opisałam w książce Pełnia życia.

Kiedyś wstawałam z niechęcią i trudem. Wygrana walka

z wewnętrznymi demonami sprawiła, że kiedy kładę się spać,

wprost nie mogę się doczekać poranka. Szkoda mi czasu na

sen! Kocham moje życie, chociaż często jestem zapracowana.

I wiem, że gdybym mogła się sklonować, to miałabym

fascynujące zajęcia dla jeszcze trzech lub czterech Agnieszek.

Ikigai może być pisanie książek, zajmowanie się

ogródkiem, dbanie o dom. Gotowanie lub troska o rodzinę.

Zaangażowanie w projekty społeczne. Ikigai to szczęście

wynikające z bycia zawsze zajętym – zarówno w życiu


zawodowym, jak i osobistym. To prawdziwa pasja, która

nadaje sens naszym dniom i skłania nas do dzielenia się ze

światem tym, co w nas najlepsze. Każda osoba, która podąża

za swoją pasją, czerpie radość z życia i nie starzeje się… bo

nie ma na to czasu!

W  odnalezieniu ikigai może pomóc odpowiedzenie sobie


na cztery pytania:
Co kocham?

W czym jestem dobra?


Czego potrzebuje świat?
Za co mogę zapłacić i za co inni będą skłonni zapłacić
mnie?

Ikigai jest wypadkową tych odpowiedzi, w których

spotykają się pasja, misja, powołanie i zawód. Ja jestem

w stanie zapłacić za wszystkie warsztaty, książki, wykłady,

podróże i lekcje, które mogą mi pomóc rozwijać się

i wzrastać.

Charakterystyczne cechy doświadczania


ikigai w codzienności

Znajdowanie „przepływu” we wszystkim, co robimy.


Spokój i wytrwałość.

Dbanie o siebie, pielęgnowanie dobrych nawyków –


zdrowe odżywianie, zachowanie balansu między
pracą a wypoczynkiem, poszukiwanie inspiracji.
Dbanie o dobre relacje z bliskimi, pielęgnowanie
przyjaźni.

Codzienne ćwiczenia fizyczne.


Optymistyczne nastawienie, zaufanie niezależnie od
biegu wydarzeń, radość i częsty uśmiech.

Regularny kontakt z naturą.


Poczucie wdzięczności.

Pielęgnowanie wabi-sabi, czyli akceptowanie


niedoskonałości życia i odnajdywanie w nich piękna.
Docenianie chwili obecnej – życie według zasady ichi-
go, ichi-e: ze świadomością, że dany moment istnieje
tylko teraz i nie nadejdzie ponownie.

Podążanie ścieżką ikigai daje poczucie trwałego szczęścia.


Mapa kobiecości

W książce Pełnia życia opisałam mapę marzeń jako wspaniałe,

praktyczne, kreatywne narzędzie tworzenia swojej dobrej

rzeczywistości. „Jeśli nie wiesz, dokąd zmierzasz, to na pewno

tam nie dotrzesz”, głosi stare chińskie powiedzenie. Wiele

w nim mądrości. Większość osób żyje nieświadomie, wierząc,

że to, co je spotyka, po prostu im się „przytrafia”, a one nie

mają na to wpływu. Tymczasem naszym zadaniem jest

przejęcie pałeczki dowodzenia – jesteśmy potężnymi bytami,

które mają ogromną moc sprawczą. Jeśli nie wyznaczymy

sobie kierunku, będziemy dryfować po falach życia, nie znając

celu ani sensu. Każdego dnia dzieje się bowiem tak wiele, że

możemy stracić z oczu właściwy kierunek. Mapa marzeń jest

fantastycznym narzędziem, które pomaga w krystalizowaniu

pragnień. Służy ich zwizualizowaniu, a kiedy już taka

wizualizacja powstanie – staje się punktem, na którym

koncentrujemy uwagę i energię.

Kiedy weszłam w okres menopauzy, obciążony tak

wieloma negatywnymi społecznymi przekonaniami

i stereotypami, poczułam, że pragnę się uwolnić od tej niskiej

energii. Wtedy pojawił się we mnie pomysł stworzenia mapy

kobiecości – mojej własnej, osobistej, płynącej z serca wizji

osoby, jaką pragnę się stawać. Jako dojrzałe kobiety mamy

dwie możliwości: możemy dumnie nosić „złotą koronę”

i doświadczać pełni radości, mądrości i szczęścia lub garbić

się pod ciężarem „korony cierniowej” i cierpieć z powodu

frustracji, zwątpienia, zniechęcenia. To jest nasze życie


i możemy z nim zrobić to, co tylko postanowimy. To od nas

zależy, jaki będzie czas naszej dojrzałości!

Ja przyjmuję całkowitą odpowiedzialność za swoje

szczęście, zdrowie, pomyślność, rozwój, piękno i spełnienie.

Odrzucam kulturowe i społeczne wzorce oraz ograniczenia

związane z wiekiem i jego następstwami. Usuwam ze swojego

życia wszystko to, co podkopuje moje poczucie własnej

wartości i wywiera na mnie presję. Z otaczającego mnie

świata wybieram tylko to, co dobrze mi służy i daje mi radość,

dobro, spełnienie. Wybieram ścieżkę równowagi i rozwoju.

Mapa kobiecości jest dla mnie osobistym narzędziem

zdefiniowania mojej kobiecości na nowo, odnalezienia tego,

co niesie radość, optymizm i siłę. Jestem dojrzała, jestem

wspaniała, jestem obfitą, życiodajną ziemią. Świadomie sadzę

nasiona mojej dobrej, jasnej przyszłości.

Mapę kobiecości wykonuje się dokładnie tak samo jak mapę

marzeń, z tą różnicą, że koncentrujemy się wyłącznie na

rozwoju swojego unikalnego, kobiecego piękna. Twoja dusza

w tym wcieleniu wybrała kobiecość ze wszystkimi jej

darami – nadszedł czas, aby w pełni je wykorzystać.

Przygotowałam tematy i pytania, które poprowadzą cię

w głąb twojego serca. Tak często rezygnujemy z samych

siebie dla rodziny, dzieci, pracy, partnera… Menopauza

przypomina nam o nas samych – to jest nasz czas, twój czas.

Tak wiele dałaś innym – teraz liczysz się ty i twoje pragnienia.

Pamiętaj, że to ty tworzysz swoje życie!

Samopoczucie
Jak pragniesz wyglądać? Co sprawi, że poczujesz się dobrze?

Weź pod uwagę następujące obszary:

zdrowie,

aktywność fizyczna,

odżywianie,
ubiór / styl / biżuteria / ulubione kolory.

Relacje

Pomyśl o ludziach, którzy cię otaczają. Jakie pragniesz

tworzyć z nimi związki? Kim dla ciebie są i co znaczą:

rodzina,

współpracownicy,
przyjaciele?

Zainteresowania i pasje

Co pragniesz w sobie rozwijać i wnosić do świata? Jakie pasje

chciałabyś w sobie przebudzić? Z czego w swoim życiu

zrezygnowałaś, ale miałabyś ochotę do tego powrócić? Oto

przykłady aktywności dających spełnienie i radość: taniec,

śpiew, pisanie, szycie, malowanie, komponowanie naturalnych

kosmetyków, gotowanie, jazda na wrotkach, tworzenie

biżuterii, renowacja mebli, chodzenie po górach.


Odkrywanie świata

Nie odkładaj życia na później: odwiedzaj miejsca, o których

kiedyś marzyłaś. Możesz to robić z partnerem, przyjaciółką

lub w pojedynkę. Dokąd pragniesz się udać, aby nasycić

zmysły i serce?
Kontakt z naturą

Nic tak skutecznie nie uzdrawia jak osobista łączność ze

światem przyrody. Spacery po lesie, czas spędzony nad wodą,

przytulanie drzew, chodzenie po trawie, oglądanie

rozgwieżdżonego nieba, wpatrywanie się w ogień, uprawa

kwiatów, ziół, owoców i warzyw, odwiedzanie parków,

ogrodów botanicznych, arboretów… Wybierz swój ukochany

sposób na regularny kontakt z naturą.

Systematyczna dbałość o siebie

Jaka forma troski i pielęgnacji sprawi ci największą

przyjemność? Joga, masaże, refleksoterapia, sauna, basen,

siłownia, rower, kosmetyczka, stworzenie domowego spa?

Emocje i doświadczenia

Jakich uczuć i stanów pragniesz doświadczać? Zwizualizuj je

sobie. Może to bliskość, miłość, czułość, radość, wolność,

lekkość, spontaniczność…? A może siła i niezależność?

Poszukaj w swojej wyobraźni obrazów, które najlepiej wyrażą

to, jak pragniesz się czuć, doświadczając pełni kobiecości.

Rozwój osobisty
Czego jeszcze pragniesz się nauczyć? Może właśnie teraz jest

na to najwspanialszy czas! Książki, warsztaty, studia, wizyty

w muzeach, w bibliotekach, stworzenie wspierającej się grupy

kobiet…? Pomyśl o tym, co czule nakarmi twoją kobiecą

duszę, i wyrusz ku nowej pięknej przygodzie.


Zakończenie,
które jak zwykle jest
nowym początkiem

Dzisiaj rano, kiedy zbliżam się do zakończenia prac nad tą

książką, niby przypadkiem – a w istocie prowadzona

niebiańską ręką Opatrzności – trafiłam na informacje o

Barbarze Marx Hubbard. Świadomie wkroczyłam na ścieżkę

menopauzy prowadzona przez niezwykłą kobietę, obdarzoną

wielkim darem. Na zakończenie pracy nad „podróżą do esencji

kobiecości” pojawiła się kolejna niezwykła kobieta, a wraz

z nią jej autorska koncepcja regeneropauzy.

Barbara Marx Hubbard zmarła w 2019 roku. Miała 90 lat

i dała się poznać światu jako wyjątkowa, pełna światła

i mądrości, promienna osoba. Była pisarką, wizjonerką,

innowatorką społeczną, ewolucjonistką i pedagożką oraz

współzałożycielką i przewodniczącą Fundacji Świadomej

Ewolucji. Była też pierwszą kobietą, która (w 1984 roku)

została nominowana na stanowisko wiceprezydenta Stanów

Zjednoczonych.

Swoją karierę naukową poświęciła studiowaniu, nauczaniu

i wykładom na temat „ewolucji świadomości” – stanowiącej

przeciwieństwo ewolucji naturalnej, Darwinowskiej. Uważała,


że ludzkość stoi u progu kwantowego skoku, który stanie się

możliwy, jeśli osiągnięcia naukowe, społeczne i duchowe

zostaną zintegrowane, aby wspólnie stawić czoła globalnym

kryzysom. Deepak Chopra nazwał Hubbard „głosem

świadomej ewolucji”.

Podczas swojego procesu dojrzewania, gdy weszła w okres

menopauzy, zaczęła odkrywać w sobie zaskakujące, unikalne

dary. Uświadomiła sobie, że kobieta, która czuje się połączona

ze swoim duchem i kroczy ścieżką życiowego powołania,

w czasie menopauzy doświadcza niesłychanego ożywienia na

poziomie komórkowym. Czas ten nazwała regeneropauzą.

Uznała, że istnieją dwa jej poziomy:

regeneropauza 1 – przypada na czas między 50. a 80.


rokiem życia,

regeneropauza 2 – to wiek od 80 lat wzwyż.

Barbara Marx Hubbard czuła się głosem ludzkości –

naszego twórczego gatunku obdarzonego mocą wprowadzenia

kolektywnej zmiany. Twierdziła, że ludzkość jest gotowa, by

przejść ewolucję. Poczułam z nią wyjątkową więź: przecież

już od jakiegoś czasu bliska była mi myśl, że zakończenie

owulacji to początek wielkiej transformującej zmiany.

Marx Hubbard uważała, że dary kobiecej mądrości

dostępne w czasie regeneropauzy stanowią brakujące ogniwo,

które popchnie całą ludzkość ku skokowi ewolucyjnemu, co

umożliwi nam stworzenie bardziej świadomego, lepszego,

mądrzejszego świata. Wyobrażała sobie społeczne rady

pokoju, w których dojrzałe, przebudzone, świadome kobiety

dzielą się swoją mądrością.


Żadna z jej książek nie została jeszcze przetłumaczona na

język polski. Jedna z nich nosi tytuł Emergence: The Shift

from Ego to Essence (Powstanie: zmiana ego w esencję). Tytuł

mojej książki Menopauza. Podróż do esencji kobiecości

wymyśliłam kilka miesięcy wcześniej. Ujęła mnie ta piękna

synchroniczność i wspólnota przesłania dojrzałej kobiecości.

Ja również czuję, że jesteśmy plemieniem kobiet, które

poprzez osobistą ewolucję wpłyną na pogłębienie

świadomości naszych rodzin i bliskich oraz społeczności,

w których żyjemy. Nasza przygoda nie kończy się wraz

z rozpoczęciem menopauzy – ona się dopiero zaczyna. I to od

nas zależy, czy stanie się utrapieniem czy pełną rozkwitu

regeneropauzą. Barbara była osobą kochaną przez ludzi. Pełna

energii, entuzjazmu, mądrości i radości życia – dla wielu

kobiet stanowiła niezastąpioną inspirację. Zmarła w wyniku

komplikacji po operacji kolana. Prosty, z pozoru nieinwazyjny

zabieg okazał się śmiertelny. Nasze ciała odchodzą, ale dusze

trwają wiecznie.

Przytulam Cię mocno do serca, niby na zakończenie, a tak

naprawdę na rozpoczęcie zupełnie nowej podróży. Czeka na

nas tak wiele przygód i bezcennych skarbów do odkrycia.

Rozkwitaj, ciesz się życiem, świeć swoim wyjątkowym

blaskiem. Z radością i entuzjazmem wnoś do tego świata dar

swego piękna i przebudzonej mądrości.

Z miłością
Przypisy

[1] Zob. na przykład: J. Dispenza, Efekt placebo, Białystok 2019.

[2] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4890704/, dostęp: 31

stycznia 2020.

[3] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/28676131/, dostęp: 31 stycznia

2020; https://www.cambridge.org/core/journals/journal-of-biosocial-

science/article/association-of-age-at-menopause-with-postmenopausal-symptoms-

menarche-age-and-other-reproductive-factors-among-rural-females-in-shimla-

himachal-pradesh/CE5994A9244DCDE358414A8104117626, dostęp: 31 stycznia

2020.

[4] https://academic.oup.com/jn/article/140/7/1386S/4689030, dostęp: 31

stycznia 2020.

[5] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2939134/, dostęp: 31

stycznia 2020.

[6] Zob. M. Kaczmarek, Koncepcja menopauzy w ujęciu

ewolucyjnym, http://poznstud.home.amu.edu.pl/pliki/tom23nr2/PS_nr2_Kaczmarek

.pdf, dostęp: 31 stycznia 2020.

[7] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC6052783/, dostęp: 31

stycznia 2020.

[8] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3963523/, dostęp: 31

stycznia 2020.

[9] Zob. https://approby.com/czy-nalezy-stosowac-terapie-hormonalna-w-

okresie-menopauzy/, dostęp: 31 stycznia 2020.

[10] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC6419242/, dostęp: 31

stycznia 2020.

[11] J. Parandowski, Mitologia. Wierzenia i podania Greków i Rzymian, Londyn

1992, s. 43.
[12] P. Grimal, Pandora, [w:] Słownik mitologii greckiej i rzymskiej, Wrocław

2008, s. 275.

[13] Cyt. za: 3ho.org, dostęp: 31 stycznia 2020.

[14] L. Bourbeau, Twoje ciało mówi: pokochaj siebie, Katowice 2009.

[15] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5320842/, dostęp: 31

stycznia 2020.

[16] https://www.health.harvard.edu/blog/diet-and-age-at-menopause-is-there-a-

connection-2018081014468, dostęp: 31 stycznia 2020.

[17] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/books/NBK396513/, dostęp: 31 stycznia

2020.

[18] https://www.nobelprize.org/prizes/medicine/2016/ohsumi/facts/, dostęp: 31

stycznia 2020.

[19] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2746710/, dostęp: 31

stycznia 2020.

[20] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5313421/, dostęp: 31

stycznia 2020.

[21] https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S209050681630015X,

dostęp: 31 stycznia 2020.

[22] https://www.statista.com/statistics/1085092/poland-antibiotic-use-in-meat/,

dostęp: 31 stycznia 2020.

[23] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/22087613, dostęp: 31 stycznia

2020.

[24] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/22087613, dostęp: 19 maja 2020.

[25] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3252722/, dostęp: 31

stycznia 2020.

[26] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2766835/, dostęp: 31

stycznia 2020.

[27] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3184420/, dostęp: 31

stycznia 2020.

[28] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2290997,

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2290997, dostęp: 31 stycznia 2020.


Spis treści:
Okładka

Karta tytułowa

Na nowym szlaku

Menopauza w ujęciu medycznym

Wezwanie do przebudzenia

Moja podróż do esencji kobiecości

Ukoić żal

Menopauza według ajurwedy

Mądre karmienie kobiecego ciała

Homeopatia na czas menopauzy

Dobry, spokojny sen

Zbawienny ruch

Źródła codziennych przyjemności

Zakończenie, które jak zwykle jest nowym początkiem

Przypisy

Karta redakcyjna
Copyright © by Agnieszka Maciąg

Opieka redakcyjna: Ewelina Tondys

Weryfikacja merytoryczna: Beata Abramczyk

Redakcja tekstu i adiustacja: Joanna Mika

Korekta: Joanna Mika, Aneta Wieczorek

Projekt graficzny wnętrza książki:

Agata Gruszczyńska / Pracownia Register

Ilustracje: Eliza Luty

Fotografie w książce:

© Sarycheva Olesia / Shutterstock; © RealityImages /

Shutterstock; © Robert Wolański

Projekt okładki: Eliza Luty

Fotografia na okładce: © Robert Wolański

ISBN 978-83-8135-885-9

www.otwarte.eu

Wydawnictwo Otwarte sp. z o.o., ul. Smolki 5/302, 30-513

Kraków

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek

You might also like