You are on page 1of 58

Rozdział I

PODROZDIAŁ I
Pomożecie?
Trudne początki
Samo objęcie funkcji przez nowego I sekretarza KC PZPR nie doprowadziło do uspokojenia
nastrojów społecznych. Powszechnie domagano się ukarania sprawców grudniowej masakry
na Wybrzeżu, a także cofnięcia podwyżki cen. W styczniu 1971 r. z nową siłą wybuchły
strajki. W ciągu kilku tygodni ich liczba przekroczyła tę z Grudnia ’70. Władze rozważały
ponowne użycie siły, ostatecznie jednak zdecydowano się na rozwiązanie polityczne.
Ogłoszenie, iż ceny zostają zamrożone oraz że nastąpi podwyżka różnego rodzaju świadczeń
socjalnych, okazało się niewystarczające. Społeczeństwo żądało nie tylko wycofania decyzji o
podwyżce cen, lecz także ukarania winnych grudniowej masakry. Sytuacja stała się poważna,
gdy ponownie zastrajkowały główne zakłady Szczecina i Gdańska. Wobec
tego Gierek zdecydował się na nieszablonowe posunięcie. Wraz z nowym premierem
Piotrem Jaroszewiczem pojechał do Szczecina, gdzie 24 stycznia spotkał się ze strajkującymi
stoczniowcami. W toku burzliwego spotkania zdołał ich przekonać, iż jest w stanie
wyprowadzić kraj z kryzysu. Ten sam mechanizm powtórzył się w Gdańsku. Padło wówczas
słynne pytanie: „To jak, pomożecie?”, na które stoczniowcy odpowiedzieli oklaskami.
Wydarzenie to zostało później zmitologizowane, stanowiąc fundament legendy Gierka
(twierdzono, iż odpowiedzią były spontaniczne okrzyki „Pomożemy”). Stoczniowcy, mimo iż
nie uzyskali żadnych ustępstw, przerwali strajk.
Przerwanie strajków na Wybrzeżu nie powstrzymało fali protestów. W całym kraju krążyły
wiersze i pieśni przypominające ofiary Grudnia ’70, licznie pojawiały się ulotki i napisy na
murach. Wybuchały dalsze strajki, ich centrum w początkach lutego 1971 r. stała się Łódź. W
celu uspokojenia nastrojów udał się tam nowy premier Jaroszewicz. Ku swojemu zdumieniu,
gdy skorzystał ze sprawdzonego na Wybrzeżu pomysłu Gierka i zapytał „Pomożecie?”,
usłyszał od zgromadzonych włókniarek gromkie „Nie!”. W tej sytuacji, aby zakończyć strajk
łódzki, władze skapitulowały – zapowiedziano, iż z dniem 1 marca cofnięta zostaje grudniowa
podwyżka cen. Strajki w różnych regionach kraju trwały jeszcze przez kilka tygodni, jednakże
protesty stopniowo wygasały.
Aby poprawić nastroje, władze starały się wykonać dalsze gesty pod adresem społeczeństwa.
Zapowiedziano odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie oraz zniesienie z początkiem
1972 r. obciążających wieś dostaw obowiązkowych. Przejściowo osłabła cenzura, ułatwiono
wyjazdy na Zachód. Władze starały się także pokazać środowiskom naukowym, iż cenią ich
głos. Utworzono wiele ciał doradczych, w których skład powoływano wybitnych naukowców,
rzadko jednak wprowadzając w życie sugerowane rozwiązania. Większe znaczenie miało
przeznaczenie poważnych środków na rozbudowę infrastruktury wyższych uczelni i PAN.
Gierek szybko poradził sobie także z rywalami wewnątrz partii. Wpływowych zwolenników
Gomułki usunął ze stanowisk, zapewniając im jednakże synekury w postaci np. urzędów
ambasadorów. Ambitnego Mieczysława Moczara zdjął w czerwcu 1971 r. z funkcji partyjnych
pod zarzutem przygotowywania spisku przeciw nowemu przywódcy PZPR. Moczar został
prezesem Najwyższej Izby Kontroli i wykorzystał swoje nowe możliwości do gromadzenia
materiałów kompromitujących Gierka i jego stronników. Lojalność niższych szczebli aparatu
partyjnego I sekretarz KC PZPR zapewnił sobie, rozbudowując system przywilejów, m.in.
wprowadzono specjalne uprawnienia emerytalno-rentowe dla działaczy partyjnych i ich
rodzin. Po czasach ascetycznego Gomułki dla nomenklatury przyszedł czas bogacenia się.
Róże dla Wyszyńskiego
Ekipa Gierka zdecydowała się również na częściową zmianę polityki wobec Kościoła. Aby
pozyskać jego poparcie, wydano kilkadziesiąt pozwoleń na budowę świątyń. Do poprawy
sytuacji przyczyniło się również ratyfikowanie umowy między PRL a RFN, co w 1972 r.
umożliwiło Watykanowi ustanowienie stałej polskiej administracji kościelnej na Ziemiach
Zachodnich i Północnych. Zaprzestano agresywnej propagandy antykościelnej, w 1976 r.
premier Jaroszewicz wysłał nawet prymasowi Wyszyńskiemu bukiet 75 róż z okazji 75
urodzin. Życzył mu z tej okazji dalszego sprawowania urzędu, co w kontekście przepisów
prawa kanonicznego, uznających ten wiek za emerytalny, miało spore znaczenie.
Ostpolitik
Szybko jednak okazało się, że była to jedynie zmiana taktyki, cele antykościelnej polityki
komunistów pozostały niezmienne. Kontynuowano zakulisowe rozmowy z Watykanem,
sugerując, iż głównym źródłem konfliktu państwo–Kościół jest reakcyjna postawa Episkopatu
Polski, a zwłaszcza prymasa Wyszyńskiego. W dobie prowadzonej przez Watykan nowej
polityki wschodniej (Ostpolitik) działania te przynosiły częściowe sukcesy. W 1972 r. w
ramach Departamentu IV MSW powstała grupa „D” (od słowa „dezintegracja”). Prowadziła
ona działalność sprzeczną nawet z komunistycznym prawem – w celu skłócenia duchownych
produkowano fałszywe dokumenty, rozpuszczano plotki o księżach, z czasem posuwano się
także do pobić, zastraszania, a nawet zabójstw.
Również zmiana polityki w dziedzinie budownictwa sakralnego okazała się nietrwała. W
początkach dekady głośny stał się konflikt wokół budowy kościoła w Zbroszy Dużej koło
Grójca. Parafianie skupieni woreżykół ks. Czesława Sadłowskiego ostatecznie doprowadzili
do wzniesienia świątyni w 1974 r. Sama Zbrosza pozostała już w latach siedemdziesiątych i
osiemdziesiątych ważnym ośrodkiem na mapie opozycji w Polsce. Symbolem walki o budowę
kościołów stał się ordynariusz przemyski bp Ignacy Tokarczuk, nieprzejednany
antykomunista, który otwarcie wspierał działania opozycyjne. Ignorował zakazy władz,
doprowadził do zbudowania kilkuset „nielegalnych” (z punktu widzenia komunistów) kaplic i
kościołów.
Nowy wizerunek
Ekipa Gierka dbała o kreowanie własnego wizerunku, starano się także o zbudowanie
nowego obrazu państwa jako rzekomej „dziesiątej potęgi gospodarczej świata”. W
propagandę zainwestowano duże środki, PRL jako drugie państwo w Europie zaczęła
nadawać program telewizyjny w kolorze. Zadbano też o to, by stał się on atrakcyjny dla
widza, wprowadzając audycje rozrywkowe w zachodnim stylu (w telewizji wystąpił nawet
najpopularniejszy wówczas zespół Abba) lub też kupując prawa do emisji popularnych seriali.
Realizowano także własne produkcje. Największym powodzeniem cieszyły się, dyskretnie
przemycające treści propagandowe, seriale Czterdziestolatek i 07 zgłoś się. Zwiększano
nakłady gazet, powstawały nowe lokalne tytuły. Kwitła tak zwana propaganda sukcesu,
promowano takie hasła jak „Polak potrafi” czy „Aby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się
dostatniej”. Po sukcesie na Wybrzeżu ulubioną taktyką I sekretarza stało się składanie
„gospodarskich wizyt” w różnych miejscowościach i zakładach pracy. Z początkowo
spontanicznych spotkań szybko przekształciły się one w starannie reżyserowane przez
lokalne władze spektakle, na użytek przywódcy PZPR kreowano fikcyjny obraz realiów życia.
Propaganda sukcesu
Odnotowany w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych wzrost gospodarczy przełożył się
także na szybki wzrost płac realnych. Próbując pozyskać sympatię społeczeństwa, władze
zwiększały nakłady na konsumpcję. Symbolem epoki stały się produkowane w kraju dżinsy,
mały fiat i coca-cola. Dzięki rozwinięciu technologii „wielkiej płyty” (domy budowano z
gotowych prefabrykatów) rozwijało się budownictwo mieszkaniowe. Pojawiły się liczne nowe
kawiarnie i restauracje, a w kinach częściej pokazywano zachodnie filmy. Przez krótki czas w
sklepach bez problemu można było kupić nawet banany i owoce cytrusowe.
Dobre nastroje dodatkowo poprawiały sukcesy sportowe. Do największych należało zdobycie
przez drużynę piłkarską trzeciego miejsca w rozgrywanych w 1974 r. w RFN mistrzostwach
świata. Podczas tego samego turnieju królem strzelców został Grzegorz Lato. Z kolei Ryszard
Szurkowski stał się „etatowym” zwycięzcą kolarskiego Wyścigu Pokoju, wygrywając go
czterokrotnie.
Nowy wizerunek PRL promowano także w świecie. Gierek prezentowany był jako
nowoczesny mąż stanu, odgrywający istotną rolę na arenie międzynarodowej. Nawiązywanie
kontaktów na Zachodzie ułatwiał mu fakt, iż z okresu emigracji zarobkowej wyniósł
znajomość języka francuskiego. Nowy lider PZPR stosunkowo często jeździł za granicę,
organizowano także liczne wizyty światowych przywódców w PRL, w tym tak egzotycznych,
jak szach Iranu Mohammad Reza Pahlawi, który wraz z małżonką otrzymał tytuł doktora
honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego. Rozwijaniu kontaktów z Zachodem sprzyjała
polityka détente, czyli odprężenia w stosunkach międzynarodowych.
Jednym z elementów budowy nowego wizerunku Polski było podkreślanie, zwłaszcza za
granicą, rzekomej suwerenności kraju. W rzeczywistości stopień zależności od Moskwy nie
zmienił się, a w wielu dziedzinach (np. gospodarce) nawet uległ zwiększeniu. Symbolem
podległości władz PRL stała się wizyta Leonida Breżniewa w lipcu 1974 r. Sekretarzowi
generalnemu KPZS wręczono wówczas za rzekome zasługi wojenne Krzyż Wielki Orderu
Virtuti Militari. Breżniew otrzymał także wiele innych odznaczeń, m.in. tytuł... honorowego
górnika PRL.
Osłabienie oporu
Na pierwsze lata rządów ekipy Gierka przypada największe w dziejach PRL osłabienie
opozycji i oporu społecznego. Złożyło się na to kilka czynników. Przede wszystkim poprawiła
się sytuacja gospodarcza, ponadto – jak już wspomniano – władze wykonały liczne gesty pod
adresem społeczeństwa. Zwalnianym z więzień uczestnikom Marca ’68 pozwolono
dokończyć studia, aczkolwiek nie mogli tego uczynić na macierzystych uczelniach. Oczywiście
ów „liberalizm” miał swoje granice. Przywódców organizacji „Ruch” w październiku 1971 r.
skazano na wyroki sięgające 7 lat pozbawienia wolności. Nie osłabła także aktywność
bezpieki. Warto przypomnieć los szczecińskich liderów robotniczych z Grudnia ’70. Bogdan
Gałaszewski już w 1971 r. został znaleziony zatruty gazem, wkrótce potem „nieznani
sprawcy” usiłowali w identyczny sposób zamordować Adama Ulfika (ostatecznie zginął w
1976 r.). Zaszczuty przywódca strajku Edmund Bałuka w 1973 r. ratował się ucieczką za
granicę.
Osłabienie oporu nie oznacza, iż w ogóle go nie było. W październiku 1971 r. doszło do
jednego z najbardziej spektakularnych aktów sprzeciwu wobec komunistycznej władzy. W
przeddzień święta MO i SB bracia Jerzy i Ryszard Kowalczykowie wysadzili aulę Wyższej
Szkoły Pedagogicznej w Opolu, w której miała się odbyć uroczysta akademia. Ich protest
wzbudził fakt, iż do Opola oddelegowano płk. Juliana Urantówkę, w trakcie masakry na
Wybrzeżu komendanta wojewódzkiego MO w Szczecinie, odpowiedzialnego za śmierć
kilkunastu demonstrantów. Po wnikliwym śledztwie bracia zostali aresztowani i skazani na
karę śmierci (Jerzy) oraz 25 lat więzienia (Ryszard). W ich obronie zorganizowano pierwszą
od lat akcję petycyjną, w wyniku której Jerzemu Kowalczykowi karę śmierci zamieniono na
25 lat pozbawienia wolności.
Bracia Kowalczykowie
W 1973 r. władze ogłosiły zamiar przekształcenia Związku Studentów Polskich w organizację
bardziej zaangażowaną politycznie, o czym miało świadczyć dodanie w nazwie przymiotnika
„Socjalistyczny”. W odpowiedzi na kilku uczelniach zbierano podpisy pod petycjami, nic to
jednak nie dało. Bez echa pozostał też List 15 z grudnia 1974 r. w sprawie praw kulturalnych
dla Polaków mieszkających w Związku Sowieckim, podpisany przez grupę literatów ze
Zbigniewem Herbertem na czele.
Nieznani sprawcy
Kierownicza rola partii
W połowie dziesięciolecia Gierek postanowił zdyskontować swoje sukcesy. 1 czerwca 1975 r.
weszła w życie reforma administracyjna, na mocy której zlikwidowano powiaty i utworzono
49 małych województw. W ten sposób osiągnięto dwa cele – osłabiono pozycję I sekretarzy
komitetów wojewódzkich PZPR, a jednocześnie utworzono wiele nowych stanowisk, które
można było obsadzić zaufanymi ludźmi.
Jesienią tego samego roku opublikowano tezy na VII Zjazd PZPR. Zawarto w nich propozycję
zreformowania Konstytucji PRL. Za szczególnie ważne należy uznać trzy proponowane zapisy.
Pierwszy przyznawał PZPR „kierowniczą rolę” w społeczeństwie, drugi mówił o „umacnianiu
przyjaźni i współpracy” ze Związkiem Sowieckim, trzeci zaś uzależniał możliwość korzystania
przez obywateli z konstytucyjnych praw od wypełniania obowiązków na rzecz państwa.
Proponowane zmiany wywołały niezwykle szeroki sprzeciw. Setki obywateli pisały zbiorowe i
indywidualne listy protestacyjne. Do najsłynniejszych należały List 59 (w rzeczywistości
podpisany przez 66 osób, np. Stanisława Barańczaka, Zbigniewa Herberta, Stefana
Kisielewskiego, Jacka Kuronia, Adama Michnika, Jana Olszewskiego, Antoniego Słonimskiego,
Wisławę Szymborską, ks. Jana Zieję) i List 101. Swój protest wystosował także Episkopat
Polski. Protestujący odnieśli pewien sukces. Dwa pierwsze zapisy przeredagowano (m.in.
zamiast „kierowniczej” pojawiła się „przewodnia rola” PZPR), a z trzeciego zrezygnowano.
Protesty konstytucyjne odegrały ważną rolę w procesie kształtowania się nowej opozycji.
Sprawiły, iż wspólne działanie połączyło bardzo odległe od siebie dotychczas środowiska, np.
intelektualistów katolickich i niedawnych partyjnych rewizjonistów. Akcja protestacyjna
ukazała także potencjał opozycji i ujawniła skalę niezadowolenia. Wiosną 1976 r.
zorganizowano nowe protesty, tym razem w obronie studentów Stanisława Kruszyńskiego i
Jacka Smykała, prześladowanych za swoje niezgodne z „linią partii” przekonania polityczne.
W maju 1976 r. grupa intelektualistów (m.in. Wojciech Karpiński, Andrzej Kijowski, Zdzisław
Najder) powołała Polskie Porozumienie Niepodległościowe. Była to jeszcze organizacja
opozycyjna w „starym stylu”, działająca w sposób konspiracyjny.

PODROZDIAŁ II
Punkt zwrotny
Czerwiec ’76
Tymczasem gospodarka znalazła się na krawędzi załamania. Jedyny ratunek władze
upatrywały w podwyżce cen. Z kilku wariantów wybrano najbardziej radykalny, zakładający
przeprowadzenie jej jednorazowo, z drastycznym wzrostem kosztów utrzymania (cukier miał
podrożeć o 100 proc., mięso o 69 proc.). Kilka tygodni przed planowaną podwyżką
rozpoczęto przygotowania – zmobilizowano siły MO i SB, na specjalne „ćwiczenia wojskowe”
powołano kilka tysięcy potencjalnych opozycjonistów.
W piątek 24 czerwca 1976 r. założenia zmiany systemu cen przedstawił w sejmie premier
Jaroszewicz. Irytację społeczeństwa wzbudził fakt, iż na rzekome „konsultacje społeczne”,
które zapowiadał premier, pozostawał jeden dzień roboczy – sobota (podwyżkę zamierzano
wprowadzić od poniedziałku). Ponadto szybko rozeszła się wieść, że nowe cenniki są już
wydrukowane i trwa proces przekazywania ich do sklepów, co potwierdzało, iż „konsultacje”
są fikcją. Oburzenie wywołały także założenia systemu rekompensat. Miały one zostać
przyznane proporcjonalnie do zarobków, a więc najwyższe dostaliby najlepiej zarabiający.

Czerwiec 1976 w Radomiu.


W tej sytuacji doszło do spontanicznych „konsultacji społecznych”. Od rana 25 czerwca w
całym kraju wybuchały strajki. Największe znaczenie miały protesty w Płocku, Ursusie i
Radomiu. W pierwszym z tych miast tłum wybił okna w budynku KW PZPR, w Radomiu
analogiczny gmach spalono, doszło do walk ulicznych z ZOMO. W Ursusie robotnicy
sparaliżowali ruch na międzynarodowej magistrali kolejowej. Liczba strajków zwiększała się z
godziny na godzinę. Władze zdecydowały się więc na bezprecedensowe ustępstwo wobec
społeczeństwa – premier Jaroszewicz ogłosił, iż planowana podwyżka cen zostaje odwołana.
Płonący gmach KW PZPR w Radomiu.
Swoją porażkę władze powetowały sobie, organizując masowe represje wobec uczestników
protestu. Już 25 czerwca wielu aresztowanych demonstrantów bestialsko pobito, organizując
im tak zwane ścieżki zdrowia. Tysiące osób zwolniono z pracy z „wilczym biletem” (nie mogły
one później znaleźć innego zatrudnienia). Rozpętano wściekłą kampanię propagandową
skierowaną przeciw „warchołom z Radomia i Ursusa”. Jej założenia krótko opisał sam Gierek:
„[Trzeba im] powiedzieć, jak my ich nienawidzimy, jacy to są łajdacy”. W całym kraju
organizowano setki wieców, podczas których dokonywano rytualnego potępienia
demonstrantów i wyrażano poparcie dla I sekretarza KC PZPR. Wkrótce rozpoczęły się
procesy uczestników protestów, zapadały w nich wyroki sięgające 10 lat więzienia.
Ścieżka zdrowia
Tym razem władze nie użyły broni, dwóch mężczyzn zginęło w Radomiu wskutek
nieszczęśliwego wypadku przy budowie barykady. Kilka dni później śmiertelnie pobito Jana
Brożynę, w sierpniu zaś zmarł ks. Roman Kotlarz , 25 czerwca błogosławiący pochód
robotników w Radomiu, kilkakrotnie ciężko pobity przez „nieznanych sprawców”.
Nowa opozycja
Skala represji wywołała natychmiastowy odruch solidarności. Wiele środowisk i osób starało
się udzielić pomocy prześladowanym. Wyróżniały się wśród nich grupy związane z rodzącą
się opozycją, na przykład harcerze z warszawskiej „Czarnej Jedynki”, jednej z niewielu
drużyn, w której kultywowano tradycyjny model wychowania harcerskiego. Na korytarzach
sądów, w których toczyły się procesy demonstrantów, nawiązywano kontakty i wymieniano
się informacjami.
Szybko pojawił się pomysł, by spontanicznej akcji pomocy nadać charakter zorganizowany.
23 września 1976 r. czternaście osób powołało Komitet Obrony Robotników, który stał się
najważniejszą organizacją opozycyjną drugiej połowy lat siedemdziesiątych. W kolejnych
miesiącach do Komitetu przyjęto dalsze osoby, miał on też setki współpracowników w całym
kraju. Podstawowym zadaniem w pierwszym okresie działalności było udzielanie pomocy
materialnej represjonowanym i ich rodzinom, a także zapewnienie adwokatów dla
sądzonych uczestników robotniczego protestu. Ważny element stanowiła też działalność
informacyjna. KOR regularnie ogłaszał swój „Komunikat”, wydawano również „Biuletyn
Informacyjny”. Zawierały one głównie informacje o bieżących działaniach KOR, represjach
władz itp. Z czasem doszło do ich połączenia.
PRL, 23 września 1976 r.">Apel do społeczeństwa i władz PRL, 23 września 1976 r.
Wśród członków KOR znalazło się zarówno grono wybitnych postaci życia publicznego, swym
autorytetem uwiarygodniających i chroniących prowadzoną działalność (m.in. pisarz Jerzy
Andrzejewski, aktorka Halina Mikołajska, ekonomista prof. Edward Lipiński, kapelan AK ks.
Jan Zieja), jak i grupa młodszych opozycjonistów, zajmująca się prowadzeniem bieżących
działań (m.in. Jacek Kuroń, Jan Józef Lipski , Antoni Macierewicz). Komitet Obrony
Robotników zapoczątkował nową formułę aktywności opozycyjnej, prowadzonej w sposób
jawny. Jego działacze podawali do wiadomości publicznej swoje nazwiska i adresy, starali się
działać w granicach obowiązującego prawa. Ten model działalności powielany był przez
wszystkie grupy powstałe do końca dziesięciolecia.
KOR skupił tylko część ówczesnych środowisk opozycyjnych. Poza nim znalazła się m.in.
grupa związana z wydawanym od jesieni 1976 r. konspiracyjnym pismem „U Progu”,
nawiązująca do idei niepodległościowej. Początkowo prowadzono rozmowy o stworzeniu z
KOR wspólnej organizacji, ostatecznie jednak 25 marca 1977 r. powołano Ruch Obrony Praw
Człowieka i Obywatela, w którego składzie znalazło się tylko kilku członków
Komitetu. ROPCiO nie miał formalnej struktury (uczestnikami mogły być wszystkie chętne
osoby), jego rzecznikami byli Andrzej Czuma i Leszek Moczulski. Organem prasowym grupy
była „Opinia”, wydawano też inne pisma. Starano się prowadzić szeroko zakrojoną
działalność, m.in. powołując Punkty Konsultacyjno-Informacyjne, do których mogli się
zgłaszać obywatele potrzebujący pomocy lub osoby zainteresowane działalnością opozycji.
Śmierć studenta
7 maja 1977 r. w Krakowie znaleziono ciało studenta Uniwersytetu Jagiellońskiego,
współpracownika KOR Stanisława Pyjasa . Rychło okazało się, że wszystkie poszlaki wskazują
na to, iż został zabity z inspiracji SB. Grono przyjaciół studenta uznało, iż nie mogą w tej
sytuacji milczeć, konieczne są działania. Do Krakowa udała się też celem zbadania sprawy
grupa członków i współpracowników KOR, zostali oni w większości aresztowani. Do
krakowskich studentów skierowano apel o bojkot rozpoczynających się właśnie dorocznych
juwenaliów. W całym kraju pojawiały się klepsydry informujące o śmierci Pyjasa, studenci
zamawiali msze w jego intencji.
15 maja 1977 r. zorganizowano żałobny „czarny marsz”. Kilka tysięcy ubranych na czarno
osób przeszło ulicami Krakowa. Tego samego dnia ogłoszono powstanie Studenckiego
Komitetu Solidarności, kolejnej organizacji opozycyjnej. Jesienią SKS powstały także w
Warszawie, Poznaniu, Gdańsku i we Wrocławiu, a w maju 1978 r. powołano analogiczny
komitet w Szczecinie. SKS organizowały działalność samokształceniową, broniły studentów
przed władzami, wydawały własne pisma.
Spośród dziesiątków zatrzymanych w tym czasie osób władze pozostawiły w areszcie
jedenastu członków i współpracowników KOR. Wszczęto intensywne śledztwo, które miało
doprowadzić do postawienia ich przed sądem (m.in. pod zarzutem współpracy z wrogimi
„ośrodkami dywersji ideologicznej”). W obronie więzionych w kościele św. Marcina w
Warszawie zorganizowano głodówkę, w której wzięło udział kilkanaście osób. Pojawiały się
także liczne listy i petycje z żądaniem zwolnienia aresztowanych.
„Czarny marsz” po śmierci Stanisława Pyjasa.
Ostatecznie władze zrezygnowały z planowanego procesu i w lipcu ogłoszono amnestię. W
jej efekcie zwolniono nie tylko korowców, ale także pozostałych więzionych po Czerwcu
robotników (innych amnestionowano już wcześniej). Decyzja władz wynikała z obawy
zarówno przed dalszymi protestami, jak i przed reakcją opinii światowej, która mogła
utrudnić zaciąganie kolejnych kredytów przez PRL. Po chwilowym zaostrzeniu kursu
powrócono więc do proklamowanej wcześniej „taktyki nękania przeciwnika” .
Rozwój opozycji
Amnestia sprawiła, że KOR musiał zmienić dotychczasową formułę działalności. Pod koniec
września przekształcono go w Komitet Samoobrony Społecznej „KOR”, który stawiał przed
sobą znacznie szersze zadania niż tylko pomoc represjonowanym. Planowano, iż KSS „KOR”
stanie się bazą dla szerokiej aktywności opozycyjnej w różnych kręgach społecznych.
Jesienią 1977 r. narodził się ruch Uniwersytetu Latającego. Nazwa nawiązywała do XIX-
wiecznej tradycji tajnego nauczania w zaborze rosyjskim. W prywatnych mieszkaniach
organizowano wykłady i seminaria, podczas których omawiano zakazane lub fałszowane w
oficjalnym obiegu zagadnienia z zakresu historii najnowszej, ekonomii, socjologii itp. 22
stycznia 1978 r. powołano do życia, również odwołując się do historycznej nazwy,
Towarzystwo Kursów Naukowych, z zadaniem koordynacji i rozwijania ruchu
samokształceniowego. Z czasem działalność ta została sparaliżowana przez bojówki
organizowane z członków SZSP przez władze.
Intensywnie rozwijała się niezależna działalność wydawnicza. Powstawały nowe pisma, do
końca dziesięciolecia ukazało się kilkadziesiąt tytułów. Były wśród nich, oprócz organów
poszczególnych grup opozycyjnych, także pisma literackie („Zapis”, „Puls”), katolickie
(„Spotkania”), skierowane do robotników („Robotnik”, „Ruch Związkowy”) czy chłopów
(„Gospodarz”, „Placówka”). W 1979 r. rozpoczęto wydawanie „Ucznia Polskiego”,
redagowanego przez warszawskich licealistów.
Ramka
W 1977 r. zaczęto publikować także książki. Szybko największym podziemnym
wydawnictwem stała się Niezależna Oficyna Wydawnicza „NOW-a”. Jednym z jej najbardziej
spektakularnych sukcesów było opublikowanie Czarnej księgi cenzury PRL (równolegle
ukazała się ona na emigracji). Książka ta zawierała fragmenty dokumentów cenzury,
przepisane i wywiezione za granicę przez cenzora Tomasza Strzyżewskiego. Demaskowały
one zakłamaną rzeczywistość PRL, w której prasa nie tylko nie mogła pisać prawdy o życiu
politycznym czy prawdziwym stanie gospodarki, lecz także np. podawać statystyki wypadków
drogowych i pożarów.
Odezwa do Narodu Polskiego w 60. rocznicę odzyskania niepodległości
W lutym 1978 r. Kazimierz Świtoń zainicjował powstanie w Katowicach pierwszego Komitetu
Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych. Kolejny powstał pod koniec kwietnia w
Gdańsku, powołali go Andrzej Gwiazda, Krzysztof Wyszkowski i Antoni Sokołowski (wkrótce
zmuszony przez SB do wycofania się). Komitet ten rozwinął szeroką działalność, wydawano
własne pismo („Robotnik Wybrzeża”), podejmowano próby tworzenia struktur w zakładach
pracy. Z działalnością WZZ Wybrzeża związani byli m.in. Bogdan Borusewicz, Andrzej
Kołodziej, Anna Walentynowicz i Lech Wałęsa. W październiku 1979 r. powstał trzeci Komitet
Założycielski WZZ Pomorza Zachodniego. W tym samym roku opublikowano Kartę Praw
Robotniczych, jej kilkudziesięciu sygnatariuszy domagało się m.in. prawa do strajku i
powołania niezależnych związków zawodowych.
Latem 1978 r. utworzono kilka Tymczasowych Komitetów Samoobrony Chłopskiej. Starały się
one reprezentować interesy rolników indywidualnych, od lat stawianych przez władze PRL w
pozycji obywateli drugiej kategorii. Prowadzenie działalności opozycyjnej na wsi było
szczególnie utrudnione. Głównym oparciem dla niej pozostawał Kościół. Działalność
opozycyjną w środowiskach wiejskich wspierał m.in. ks. Czesław Sadłowski, proboszcz w
Zbroszy Dużej.
W 1978 r. doszło w ROPCiO do rozłamu pomiędzy zwolennikami obu rzeczników. Sympatycy
Czumy pozostali przy starej nazwie, natomiast zwolennicy Moczulskiego z czasem zaczęli
tworzyć nowe struktury. W lipcu 1979 r. powstał Ruch Młodej Polski, założony przez młodych
opozycjonistów skupionych wokół pisma „Bratniak” (m.in. Jacek Bartyzel, Aleksander Hall,
Marek Jurek, Marian Piłka). RMP jako jedyne wówczas ugrupowanie starał się prowadzić
dyskusję ideową, odwołując się do tradycji nurtów politycznych II Rzeczypospolitej. 1
września 1979 r. powołano pierwszą od lat opozycyjną partię polityczną, Konfederację Polski
Niepodległej. Na czele KPN stanął Moczulski, głównym organem grupy była „Droga”. KPN
otwarcie stawiał kwestię odsunięcia PZPR od władzy i odzyskania przez Polskę
niepodległości.
Przyjaźń ponad granicami
Ruchy opozycyjne powstawały w tym czasie nie tylko w Polsce. Proces ten ułatwiały nadzieje
związane z podpisaniem 1 sierpnia 1975 r. Aktu Końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i
Współpracy w Europie. Miał on m.in. gwarantować przestrzeganie we wszystkich państwach
europejskich praw człowieka i obywatela. Państwa komunistyczne poprzestały jednak tylko
na ratyfikowaniu odpowiednich konwencji międzynarodowych, w praktyce nadal łamiąc
podstawowe prawa człowieka.
Stosunkowo najsilniejsza opozycja powstała w Czechosłowacji. Jej głównym elementem była
powołana w styczniu 1977 r. Karta 77, pozbawiony formalnych struktur (poza funkcją
rzeczników, pełnił ją m.in. Vaclav Havel) ruch na rzecz przestrzegania praw człowieka. W
1978 r. w obliczu nasilających się represji założono Komitet Obrony Niesprawiedliwie
Prześladowanych (Výbor na obranu nespravedlivě stíhaných, VONS).
Opozycję czechosłowacką i polską połączyły więzy przyjaźni i współpracy. Latem 1978 r.
doszło do dwu niezwykłych w dziejach bloku sowieckiego spotkań opozycjonistów
z PRL i CSRS. Wykorzystano do tego biegnący grzbietem Karkonoszy szlak, dostępny dla
obywateli obu państw, noszący notabene nazwę Drogi Przyjaźni Polsko-Czechosłowackiej.
Trzecie spotkanie uniemożliwiła skoordynowana akcja aparatu bezpieczeństwa obu państw.
Kiedy w 1979 r. aresztowano działaczy VONS i wytoczono im proces, polscy opozycjoniści
zorganizowali wiele akcji solidarnościowych. Najważniejszą z nich była podjęta w
październiku głodówka w kościele św. Krzyża w Warszawie.
Habemus papam
16 października 1978 r. w całej Polsce rozbrzmiały dzwony kościołów. Obwieszczano w ten
sposób radosną nowinę – arcybiskup metropolita krakowski kard. Karol Wojtyła został
nowym papieżem, przyjmując imię Jana Pawła II. Wydarzenie to stało się nie tylko powodem
wielkiej radości dla społeczeństwa polskiego, lecz wzbudziło także ogromne nadzieje.
Początkowo władze PRL wpadły w panikę. Obawiano się, iż wybór nowego papieża oznaczać
będzie dla nich poważne kłopoty. Ostatecznie pocieszono się ukutą naprędce maksymą,
która głosiła, iż lepiej, aby kard. Wojtyła został papieżem w Watykanie niż prymasem w
Warszawie. W rzeczywistości wybór Jana Pawła II oznaczał dla władz nie tylko poważne
kłopoty w polityce wewnętrznej, lecz także klęskę prowadzonej od lat swoistej gry
dyplomatycznej z Watykanem.
Swoją energię przywódcy PZPR skierowali w kolejnych miesiącach na przekonanie
Episkopatu do przesunięcia daty papieskiej pielgrzymki do ojczyzny, do której w obawie
przed społeczną reakcją nie mogli nie dopuścić. Jan Paweł II pragnął przyjechać na
uroczystości związane z 900. rocznicą męczeńskiej śmierci biskupa Stanisława. Dla
komunistów św. Stanisław był symbolem konfliktu między państwem a Kościołem, wszak
zamordował go król Bolesław Śmiały. Rodziło to niebezpieczne dla władz skojarzenia. W toku
negocjacji komuniści używali wszelkich wybiegów, by skłonić Episkopat do zgody na inny
termin, przekonywali nawet biskupów argumentami natury teologicznej, odwołując się do
wyższości kultu maryjnego nad kultem świętych.
Ostatecznie zawarto kompromis i pielgrzymka odbyła się w czerwcu 1979 r. Jana Pawła II
Polacy powitali z entuzjazmem i ogromnymi nadziejami. Już pierwszego dnia podczas mszy
na pl. Zwycięstwa w Warszawie padły historyczne słowa proroczej modlitwy: „Niech zstąpi
Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi”.

I pielgrzymka Jana Pawła II


Fragment homilii Jana Pawła II
Władze starały się uczynić wszystko dla zminimalizowania skutków pielgrzymki. W trakcie
telewizyjnych transmisji z tłumów wiernych wybierano osoby starsze i duchowne, by
wywołać u widzów odpowiednie wrażenie. Wysiłki te były jednak daremne, a w pełni efekty
wizyty Ojca Świętego ukazały się latem następnego roku.
U progu buntu
Tymczasem pogłębiał się kryzys gospodarczy. W sklepach brakowało już wszystkiego,
codziennością stawały się wyłączenia prądu, fabryki coraz częściej wstrzymywały produkcję z
powodu kłopotów z zaopatrzeniem w surowce i podzespoły. W pełni niewydolność systemu
ujawniła się podczas tak zwanej zimy stulecia w styczniu 1979 r. Obfite opady śniegu
sparaliżowały cały kraj. Popularny żart na pytanie „Jaka jest temperatura zamarzania
socjalizmu?” odpowiadał „Minus pięć stopni”.
Napięta atmosfera sprawiła, że popularność zyskiwały różnorodne plotki i pogłoski. Wiele
spekulacji wywołał na przykład wybuch gazu w rotundzie PKO w Warszawie w lutym 1979 r.,
w którym zginęło 49 osób. Sądzono, iż mógł on być efektem działalności terrorystów lub
wewnętrznych porachunków w aparacie władzy.
Życie codzienne stawało się nie do zniesienia, coraz więcej czasu spędzano w kolejkach.
Brakowało nie tylko żywności, ale także podstawowych leków. Również i w tej sytuacji
ratunkiem bywał humor. Jeden z popularniejszych dowcipów głosił, iż „rok 1979 był Rokiem
Izy, ponieważ trzeba było stać i za chlebem, i za masłem. Rok 1980 będzie zaś Rokiem Ani,
ponieważ nie będzie ani chleba, ani masła”.
Gierek próbował ratować sytuację przez zmiany personalne. W lutym 1980 r. podczas
kolejnego zjazdu PZPR skrytykowano premiera Jaroszewicza, a wkrótce potem jego miejsce
zajął Edward Babiuch. Były to jednak działania pozorowane, nieniosące za sobą realnych
zmian. Wiosną przeprowadzono kolejne „wybory” do fasadowego Sejmu PRL.
Władze próbowały sobie poradzić z sytuacją także przez zaostrzenie represji. Kilku działaczy
opozycji skazano pod spreparowanymi zarzutami natury kryminalnej, m.in. pod zarzutem
kradzieży powielacza aresztowano współzałożyciela „NOW-ej” Mirosława Chojeckiego. Na
znak solidarności z nimi w maju 1980 r. działacze KOR zorganizowali głodówkę w Podkowie
Leśnej.
Latem 1980 r. społeczeństwo polskie znajdowało się u progu buntu, brakowało tylko iskry,
która roznieci płomień.

PODROZDZIAŁ III
Gospodarka
  

Prosperity
Ekipa Gierka poddała zasadniczej rewizji założenia polityki gospodarczej, przyjęte do
realizacji pod koniec lat sześćdziesiątych. Z obawy przed skutkami społecznymi wycofano się
z idei „selektywnego rozwoju” przemysłu, zwłaszcza z pomysłu likwidacji nierentownych
przedsiębiorstw. Planowany wcześniej system „bodźców materialnego zainteresowania”
zastąpiono rzeczywistym (i szybkim) wzrostem płac realnych. Wreszcie po wycofaniu się z
wprowadzonej w grudniu 1970 r. podwyżki cen należało znaleźć inne źródło finansowania
planowanych inwestycji. Zdecydowano się na zaciągnięcie licznych kredytów zagranicznych.
Posunięcie to ułatwiło odprężenie, jakie zapanowało w stosunkach międzynarodowych.
Wszystkie te decyzje przyniosą poważne konsekwencje po kilku latach.
Nowy program gospodarczy przyjęto oficjalnie w czasie obrad VI Zjazdu PZPR w grudniu 1971
r. Zakładał on szybki wzrost zarówno dochodu narodowego, jak i płac realnych. Zastrzyk
gotówki pochodzącej z kredytów pozwolił na osiągnięcie w pierwszej połowie dziesięciolecia
bardzo szybkiego wzrostu gospodarczego, sięgającego 10 proc. rocznie. W takim samym
tempie rosły dochody realne ludności.
Okres ten upłynął pod znakiem inwestycji, których udział w budżecie osiągnął najwyższy w
dziejach PRL pułap (wyższy nawet niż w okresie planu sześcioletniego). Budowano wiele
nowych przedsiębiorstw, symbolem ponownej industrializacji kraju stała się budowa
ogromnej Huty Katowice. W tym czasie powstały także m.in. rafineria w Gdańsku, nowe
kopalnie (w tym węgla brunatnego koło Bełchatowa), zakończono budowę kopalni i hut
miedzi pod Legnicą. Kupowano wiele zachodnich licencji i linii produkcyjnych, w nadziei, że
produkty wysokiej jakości pozwolą zwiększyć eksport. Część technologii pozyskiwał wywiad,
„legalizowano” je jako rzekome osiągnięcia PRL-owskiej nauki.
Spore środki zainwestowano również w infrastrukturę transportową, która – jak się wydaje –
pozostaje najbardziej trwałym osiągnięciem lat siedemdziesiątych. (m.in. Centralna
Magistrala Kolejowa i tzw. gierkówka – droga szybkiego ruchu z Katowic do Warszawy,
Dworzec Centralny w Warszawie, Port Północny w Gdańsku). Rozwinięto budownictwo
mieszkaniowe, wykorzystując technologię „wielkiej płyty”. Zbudowano kilka „fabryk
domów”, które dostarczały prefabrykaty do wznoszenia osiedli. Państwowe
przedsiębiorstwa łączono w tak zwane Wielkie Organizacje Gospodarcze. Liczono, iż te
„socjalistyczne koncerny” przyniosą poprawę zarządzania i wzrost efektywności. Ułatwiono
funkcjonowanie indywidualnych gospodarstw rolnych (dostęp do kredytów, maszyn i
nawozów), co w połączeniu z latami urodzaju przyniosło wzrost produkcji rolnej.
 
Powrót do rzeczywistości
Pierwsze oznaki kryzysu odnotowano już w 1975 r., aczkolwiek był on jeszcze ostatnim
rokiem dynamicznego wzrostu gospodarczego. Społeczeństwo szybko dostrzegło symptomy
kryzysu – w sklepach zaczęło brakować podstawowych towarów, wydłużył się czas
oczekiwania na mieszkanie czy samochód. Aczkolwiek formalny spadek dochodu
narodowego odnotowano dopiero w 1979 r., już wcześniej gospodarka znalazła się w
głębokim kryzysie. Władze zareagowały przygotowaniem „manewru gospodarczego”,
którego kluczową częścią była planowana w 1976 r. drastyczna podwyżka cen. Po jej
wycofaniu pod wpływem protestów społecznych gospodarka zaczęła się staczać po równi
pochyłej.
Na kryzys złożyło się wiele przyczyn. Dwie z nich mają charakter zewnętrzny, niezależny od
władz PRL. Pierwszą z nich były lata nieurodzaju w połowie dziesięciolecia, drugą tak zwany
kryzys paliwowy na Zachodzie (po przegranej w październiku 1973 r. wojnie Jom Kippur
przeciw Izraelowi państwa arabskie drastycznie obniżyły wydobycie ropy naftowej). W
rezultacie na Zachodzie nie tylko spadła konsumpcja (co zahamowało eksport), ale także
znacząco wzrosło oprocentowanie kredytów (także tych spłacanych przez PRL).
Główną odpowiedzialność za załamanie gospodarki ponoszą jednak władze PRL.
Podstawową przyczyną kryzysu był fakt, iż ogromne środki z kredytów wtłoczono w
dotychczasowy niewydolny i skostniały system gospodarczy, oparty na ideologicznych
założeniach. Osiągnięty w tej sytuacji efekt wzrostu gospodarczego okazał się krótkotrwały.
Sporą część inwestycji oparto na przestarzałych technologiach. Także część zakupionych na
Zachodzie technologii wychodziła już z użycia lub nie sprawdzała się w polskich warunkach.
Skala inwestycji okazała się również zbyt szeroka. Wznoszono niepotrzebne zakłady (np. w
efekcie presji lokalnych władz), po załamaniu gospodarki bardzo wielu budów nie
ukończono. Do dziś w różnych miejscach Polski dostrzec można niedokończone budynki z
tamtych czasów.
Wsparcie dla rolnictwa indywidualnego okazało się krótkotrwałe, większość środków topiono
w niewydolnych PGR-ach i spółdzielniach produkcyjnych. Rozwinięto hodowlę, jednocześnie
jednak nie zadbano o rozwój produkcji pasz, co zmusiło do kosztownego ich importu.
Znaczną część środków, zamiast zainwestować w rozwój gospodarczy, przeznaczono na
konsumpcję (import żywności i artykułów przemysłowych). Pozwoliło to władzy zyskać
chwilową popularność, która szybko zamieniła się w powszechną niechęć, gdy rozbudzone
nadzieje społeczne nie znalazły pokrycia w kolejnych latach.
Sklepy komercyjne
Po klęsce „manewru gospodarczego” władze znalazły się w impasie. Chwytano się
najrozmaitszych środków, by doraźnie poprawić stan gospodarki. Zwiększono eksport
żywności, co pogłębiło kłopoty z zaopatrzeniem (latem 1976 r. wprowadzono kartki na
cukier ). Starano się także wprowadzać ukryte podwyżki cen. Służyły temu chociażby sklepy
komercyjne, w których sprzedawano niedostępne na rynku produkty za wyższą cenę.
Rozwijano sprzedaż za dewizy w sklepach „Pewex”. Imano się także innych metod. Popularne
były zmiany nazw wyrobów, dzięki czemu „nowy” produkt mógł otrzymać nową cenę. W ten
sposób na przykład krawat zmienił się w „zwis męski”. Tego typu działania nie były jednak w
stanie uratować gospodarki.

PODROZDZIAŁ IV
Kultura
Kultura oficjalna
Cechą charakterystyczną lat siedemdziesiątych stało się upowszechnienie kultury masowej.
Jej podstawowym nośnikiem była telewizja, główna tuba propagandowa władz. Zrozumiano
wówczas, że aby przekaz propagandowy odniósł sukces, musi być podany w atrakcyjnej
formie. Kupowano więc prawa do emisji popularnych seriali, chętnie sięgano po zachodnie
wzorce (teleturnieje, wielkie widowiska rozrywkowe). Rozkwit przeżywała muzyka
rozrywkowa. Rozwijały się kariery Maryli Rodowicz, Czesława Niemena, Krzysztofa
Krawczyka, nadal do najpopularniejszych należały zespoły Skaldowie, Czerwone Gitary,
Breakout. Ogromną popularnością cieszyły się festiwale piosenki w Opolu i Sopocie, w
atrakcyjnej formie transmitowane przez telewizję. W drugiej połowie lat siedemdziesiątych
zaczęły powstawać zespoły rockowe poszukujące odważniejszych środków wyrazu, m.in.
Maanam i TSA.
W literaturze dominującą pozycję zyskała poezja. Zbigniew Herbert, cieszący się coraz
większą sławą także poza granicami kraju, w 1974 r. opublikował tomik Pan Cogito. W
pierwszej połowie lat siedemdziesiątych uformował się także ruch Nowej Fali, w którym
istotną rolę odgrywali m.in. tacy poeci jak Stanisław Barańczak, Ryszard Krynicki, Leszek
Szaruga, Adam Zagajewski. Znaczna część twórców z tego nurtu włączyła się później w
działalność opozycyjną.
Z krótkotrwałej gierkowskiej prosperity skorzystał film. Rozbudowana została baza
materialna, realizowano więcej filmów. Najciekawszym zjawiskiem był powstały w połowie
lat siedemdziesiątych nurt „kina moralnego niepokoju”. Złożyło się nań kilkanaście dzieł,
które reżyserowali Agnieszka Holland (m.in. Aktorzy prowincjonalni), Krzysztof Kieślowski
(m.in. Amator), Andrzej Wajda (Bez znieczulenia), Krzysztof Zanussi (m.in. Barwy ochronne).
Ich filmy, osadzone w realiach PRL, podejmują problematykę wyzwań etycznych, postaw,
stosunku do otaczającej skorumpowanej rzeczywistości. Warto wspomnieć również o
niezwykle udanych komediach, oddających absurdy życia w PRL, reżyserowanych przez
Stanisława Bareję (m.in. Poszukiwany, poszukiwana, Nie ma róży bez ognia, Brunet
wieczorową porą, Miś).
"Drugi obieg"
Wraz z pojawieniem się nowych ugrupowań opozycyjnych narodziła się kultura niezależna,
która w pełni rozwinie się w latach osiemdziesiątych. Coraz więcej twórców świadomie
decydowało się na funkcjonowanie poza wszechogarniającym państwowym mecenatem.
Początkowo dotyczyło to głównie literatów, którzy korzystali z możliwości publikowania w
rodzącym się „drugim obiegu”. Wydawano w nim zarówno czasopisma, jak i książki. Oprócz
utworów autorów krajowych (np. Mała apokalipsa Tadeusza Konwickiego, poezje Stanisława
Barańczaka) dużą popularnością wśród czytelników cieszyły się pierwsze krajowe wydania
twórców emigracyjnych, m.in. Czesława Miłosza.
Aurę działalności opozycyjnej zapewniali bardowie. Dużą popularnością cieszyły się utwory
Jana Krzysztofa Kelusa, autora m.in. powstałej później Ballady o szosie E7 , świetnie
opisującej opozycyjną codzienność lat siedemdziesiątych. Chętnie słuchano coraz bardziej
popularnej poezji śpiewanej, wykonywanej zwłaszcza przez twórców kultury studenckiej; w
tym nurcie, wspieranym przez władze, debiutował Jacek Kaczmarski. W stronę kultury
niezależnej od władz stopniowo kierowali się niektórzy awangardowi twórcy teatralni, z
artystami poznańskiego Teatru Ósmego Dnia na czele.

PODROZDZIAŁ V
Emigracja w latach 1970–1980
W kwietniu 1972 r. w Londynie zmarł prezydent RP August Zaleski, piastujący swój urząd od
1947 r. Jego śmierć otworzyła drogę do zjednoczenia emigracji legalistycznej. Na swojego
następcę Zaleski wyznaczył Stanisława Ostrowskiego, lekarza, ostatniego prezydenta Lwowa,
reprezentującego PPS. Z chwilą objęcia przez niego urzędu Rada Trzech uległa rozwiązaniu. Z
liczących się sił politycznych zjednoczenia nie uznało jedynie Stronnictwo Narodowe.
Zakończenie sporu podbudowało autorytet władz RP wśród uchodźstwa, czego odbiciem był
m.in. wzrost wpłat na Skarb Narodowy. Po upływie kadencji w 1979 r. Ostrowski przekazał
urząd Edwardowi Raczyńskiemu, dyplomacie, wieloletniemu ambasadorowi RP w Wielkiej
Brytanii.
Zjednoczenie emigracji miało w tym czasie wymiar jedynie symboliczny, polskie władze nie
były w stanie odegrać żadnej roli na arenie międzynarodowej. Pewne znaczenie
zachowywały jedynie niektóre osobistości, na przykład Stefan Korboński, wieloletni
przewodniczący Zgromadzenia Europejskich Narodów Ujarzmionych. Jedną z nielicznych
dostrzeżonych poza polskimi kręgami akcji wychodźstwa było odsłonięcie 18 września 1976
r. pomnika katyńskiego na jednym z londyńskich cmentarzy. Wiosną 1980 r., w czterdziestą
rocznicę zbrodni, przeprowadzono dużą akcję przypominającą światu prawdę o Katyniu.
Podobne działania w kraju podejmowała opozycja.
Z dużym zainteresowaniem wychodźstwa spotkały się narodziny nowej opozycji w kraju. Z
uwagą śledzono powstawanie kolejnych organizacji, stopniowo nawiązywano kontakty z
niektórymi z nich. W październiku 1976 r. w Londynie powstał Obywatelski Komitet Zbiórki
na Pomoc Ofiarom Wydarzeń Czerwcowych, któremu przewodniczył Raczyński. Drobniejsze
organizacje tego typu utworzono w kilku państwach europejskich. Fundusze dla wsparcia
poszczególnych organizacji zbierała też paryska „Kultura”, obojętna nie pozostawała Polonia
amerykańska. W początkach września 1979 r. w Londynie odbył się Światowy Zjazd Jedności
z Walczącym Krajem, którego uczestnicy starali się znaleźć najlepszy sposób wsparcia
opozycji w PRL.
Swoje miejsce wśród uchodźstwa znalazła też najnowsza, pomarcowa fala emigrantów. Jej
siłą były bliskie związki z krajowymi kręgami opozycyjnymi, a głównym ośrodkiem stało się
założone w 1973 r. wydawnictwo i pismo „Aneks”.
PODROZDZIAŁ VI
Podsumowanie (1970–1980)
Obejmując w grudniu 1970 r. władzę, Edward Gierek musiał zarówno zmierzyć się z
rozbudzonymi nastrojami społecznymi, nową falą strajków, która w styczniu 1971 r. objęła
Wybrzeże, a potem cały kraj, jak i umocnić swoją władzę w partii komunistycznej. Wrzenie
społeczne opanowano poprzez wycofanie się z grudniowej podwyżki cen, złagodzenie
napiętych stosunków z Kościołem, przejściową liberalizację w polityce kulturalnej, ułatwienie
wyjazdów zagranicznych. Niebagatelną rolę odegrała także stopniowa poprawa sytuacji
gospodarczej, osiągnięta dzięki zaciągnięciu licznych kredytów zagranicznych. Sytuację w
partii Gierek opanował dzięki odsunięciu potencjalnych rywali na boczny tor i zapewnieniu
im przy tym intratnych stanowisk. Aparat partyjny chętnie podporządkował się nowemu
przywódcy, który w odróżnieniu od Gomułki pozwalał szeroko korzystać z przywilejów
władzy. Kwitła „propaganda sukcesu”, podkreślająca, że „Polak potrafi”.
Sukces nie trwał jednak długo. W 1975 r. rozpoczął się ogromny kryzys gospodarczy, który
trwał aż do schyłku PRL. W sklepach szybko zabrakło towarów, próba przeprowadzenia
radykalnej podwyżki cen w czerwcu 1976 r. zakończyła się kolejnym buntem społecznym.
Jednocześnie, w związku z zamiarem nowelizacji konstytucji, w której zamierzano formalnie
zapisać „kierowniczą rolę” partii i sojusz ze Związkiem Sowieckim, odradzała się opozycja. W
odpowiedzi na masowe represje po Czerwcu ’76 powstał Komitet Obrony Robotników.
Wkrótce dołączył do niego Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela oraz szereg dalszych
organizacji. Wydawały one w podziemiu dziesiątki pism, książki, organizowały niezależne
wykłady i manifestacje patriotyczne.
Wielkie nadzieje w Polakach wzbudził wybór ich rodaka, kardynała Karola Wojtyły, na
nowego papieża. Jan Paweł II w czerwcu 1979 r. odwiedził ojczyznę, wypowiadając słowa
proroczej modlitwy: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi!”. Polska była
gotowa na wielką zmianę.

ROZDZIAŁ II
PODROZIAŁ II
Lipiec i Sierpień ’80
1 lipca 1980 r. władze PRL wprowadziły kolejną podwyżkę cen niektórych przetworów
mięsnych. Pierwotnie miała ona objąć tylko sklepy komercyjne, podrożało jednak także
mięso w kioskach zakładowych i stołówkach. Ta drobna z pozoru sprawa stała się impulsem
dla wybuchu największej fali strajków w dziejach PRL.
Początkowo dochodziło do licznych, spontanicznych protestów o czysto ekonomicznym
charakterze. Kończyły się one po hojnie składanych przez przedstawicieli władz obietnicach
podwyżek płac. Sytuacja zmieniła się 8 lipca 1980 r. po rozpoczęciu strajku w Wytwórni
Sprzętu Komunikacyjnego „PZL-Świdnik”. Po raz pierwszy sformowano tam komitet
strajkowy (używający nazwy Komitet Postojowy), sformułowano listy postulatów. W
kolejnych dniach strajki ogarnęły całą Lubelszczyznę. W wielu zakładach powoływano
komitety strajkowe, wśród zgłaszanych postulatów znajdowały się także żądania
wykraczające poza sprawy ekonomiczne – reformy dotychczasowych związków zawodowych,
wyborów do rad zakładowych. Strajkującym udało się doprowadzić do podpisania szeregu
porozumień z kierownictwem zakładów, a także do powołania specjalnej Komisji Rządowej
(pod przewodnictwem wicepremiera Mieczysława Jagielskiego) do rozpatrzenia ich żądań.
Ustępstwa władz doprowadziły do zakończenia protestów.
Wydawało się, iż komuniści przetrwali stosunkowo małym kosztem kolejny kryzys.
Zrelaksowany Gierek udał się na tradycyjny urlop na Krymie, gdzie władze sowieckie gościły
komunistycznych notabli z całego świata. Tymczasem jednak napięcie nie opadło,
nagromadzone emocje i niezadowolenie potrzebowały tylko iskry, która roznieci płomień.
Wydarzenia, które w konsekwencji doprowadziły do upadku komunizmu nie tylko w Polsce,
ale i całej Europie Środkowo-Wschodniej, rozpoczęły się w Gdańsku. W początkach sierpnia
1980 r. władze zdecydowały się na usunięcie z pracy (na krótko przed przejściem na
emeryturę) Anny Walentynowicz, działaczki WZZ. W odpowiedzi postanowiono
zorganizować strajk, plan działania opracował Bogdan Borusewicz. 14 sierpnia 1980 r. rano
trzech młodych robotników (Jerzy Borowczak, Bogdan Felski i Jerzy Prądzyński), uzbrojonych
w ulotki, zdołało poderwać załogę Stoczni Gdańskiej do protestu. Po kilku godzinach pojawił
się Lech Wałęsa , który stanął na czele komitetu strajkowego. Żądania obejmowały
przywrócenie do pracy Walentynowicz i Wałęsy, upamiętnienie poległych w Grudniu ’70
stoczniowców oraz podwyżkę płac. Strajk stoczni wspierały inne zakłady Trójmiasta, które
przyłączały się do protestu. 16 sierpnia dyrekcja stoczni zadeklarowała spełnienie żądań, a
Wałęsa w imieniu komitetu strajkowego ogłosił zakończenie strajku. Dzieje Polski mogły w
tym momencie potoczyć się w innym kierunku. Jednakże grupa kobiet (m.in. Walentynowicz,
Alina Pienkowska, Henryka Krzywonos) skłoniły lidera strajku do jego wznowienia.
Argumentowały one, iż bez wsparcia stoczni protesty w innych zakładach zostaną stłumione.
Mimo iż zakład opuściła większość robotników, udało się utrzymać protest.
Nocą z 16 na 17 sierpnia 1980 r. powołano Międzyzakładowy Komitet Strajkowy z Wałęsą na
czele. Grupował on przedstawicieli coraz liczniej przyłączających się do protestu zakładów z
całego regionu. MKS ogłosił listę 21 postulatów. Odrzucono najbardziej radykalne (m.in.
żądanie rozpisania wolnych wyborów), jednakże niektóre wciąż wydawały się niemożliwe do
zaakceptowania przez władze – przede wszystkim pierwszy postulat, powołania Wolnych
Związków Zawodowych. Strajk ogarnął praktycznie cały region, MKS stał się centrum realnej
władzy, zarządzono m.in. przestrzeganą przez handel i hotele prohibicję (zakaz sprzedaży
alkoholu). W stoczni przebywali przedstawiciele ugrupowań opozycyjnych, np. Ruchu Młodej
Polski, którzy zorganizowali strajkową poligrafię (wydawano ulotki i pismo „Solidarność”).
Przybywali też artyści, którzy wspierali robotników swoimi koncertami lub deklamacjami.
Ważne było także wsparcie ze strony Kościoła. Msze dla strajkujących odprawiał ks. Henryk
Jankowski (w Gdyni ks. Hilary Jastak), odmawiano modlitwę różańcową. Władze próbowały
odciąć Trójmiasto od reszty kraju, wprowadzając blokadę telefonów. Działania te były
nieskuteczne, o strajku informowały media całego świata, ponadto strajkujący wysyłali
emisariuszy w głąb kraju. Przewozili oni ulotki zawierające listę postulatów i wzywające do
solidaryzowania się z protestem.
Drugim strajkowym centrum stał się Szczecin. Liderem strajku była Stocznia im. Warskiego,
MKS powstał w niej 19 sierpnia 1980 r. Na czele protestu stanął Marian Jurczyk, podobnie jak
Wałęsa jeden z liderów protestu w Grudniu ’70. Opracowano listę 35 postulatów, w dużej
mierze analogicznych do gdańskich. Szczeciński MKS odgrywał zbliżoną rolę jak gdański. W
przeciwieństwie do Gdańska do udziału w proteście nie dopuszczono lokalnych działaczy
WZZ i współpracowników KOR. Strajkujący wydawali biuletyn „Jedność”.
Władze nie mogły pozostać obojętne wobec fali strajków. Ze względu na ich rozmiary i fakt,
iż robotnicy nie organizowali demonstracji, wykluczono możliwość użycia siły. Zdecydowano
się wysłać do Gdańska i Szczecina komisje rządowe kierowane przez wicepremierów.
Pierwszej z nich przewodniczył Tadeusz Pyka, a następnie Mieczysław Jagielski, drugiej zaś
Kazimierz Barcikowski. Władze zgodziły się na to, aby gdański MKS wsparła grupa
intelektualistów, która utworzyła komisję ekspertów. Liczono na to, iż osłabią oni radykalizm
strajkujących. Nadzieje te okazały się płonne, a pomoc ekspertów bardzo przydatna. Aby
uniemożliwić wspieranie protestów przez działaczy opozycyjnych, w całym kraju
aresztowano dziesiątki osób. Tego typu działania nie były jednak w stanie zapobiec
rozprzestrzenianiu się protestu.
Władze wyrażały gotowość zaakceptowania większości żądań protestujących. Stopniowo
wypracowywano treść porozumienia. Podstawowym problemem była kwestia powołania
niezależnych od administracji państwowej i PZPR związków zawodowych. Dla komunistów
oznaczało to złamanie podstawowych zasad funkcjonowania systemu opartego na
centralizacji i totalnej kontroli wszystkich dziedzin życia. Robotnikom z kolei tylko niezależna
organizacja związkowa dawała gwarancję, iż tym razem władze nie wycofają się ze swoich
zobowiązań, jak to czyniły już wielokrotnie.
Żądania strajkujących załóg zakładów pracy i przedsiębiorstw reprezentowanych przez
Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, Gdańsk, 17 sierpnia 1980 r.
Przełomowy okazał się 26 sierpnia 1980 r. Tego dnia strajki ogarnęły kolejne zakłady w całym
kraju, w tym Hutę im. Lenina i Zakłady im. Cegielskiego w Poznaniu. We Wrocławiu
powołano lokalny MKS, który nie wysunął własnych postulatów, lecz poparł 21 gdańskich. W
kolejnych dniach strajki rozszerzały się na kolejne regiony. 29 sierpnia protesty wybuchły na
Górnym Śląsku, gdzie stanęła znaczna część zakładów przemysłowych. W obliczu tak
ogromnej presji władze skapitulowały. 30 sierpnia w Szczecinie Jurczyk i Barcikowski
podpisali porozumienie zawierające obietnicę powołania nowych
związków. Nazajutrz kolejne porozumienie podpisali Wałęsa i Jagielski. Na oczach całego
świata (strajk relacjonowały dziesiątki reporterów) rodziła się nowa rzeczywistość. Najdłużej
strajkowano na Śląsku, dopiero 3 września 1980 r. delegacja rządowa podpisała
porozumienie z MKS w Jastrzębiu.
Narodziny „Solidarności”
Konsekwencją Sierpnia ’80 był upadek Edwarda Gierka. Podczas plenum KC PZPR 5 września
1980 r. zastąpił go Stanisław Kania. Władze początkowo miały nadzieję, iż uda się ograniczyć
zasięg poniesionej klęski. Podjęto aktywną kampanię skierowaną przeciwko nowym
związkom, starano się utrudnić im funkcjonowanie. Forsowano także opinię, iż związki te
mogą powstawać tylko w województwach objętych dotychczasowymi porozumieniami.
Dopiero wybuch kolejnych strajków skłonił władze do wycofania się z tych działań (11
września 1980 r. podpisano porozumienie w Katowicach).
Przed niedawno wyłonionymi liderami nowego ruchu stanął problem wyboru formuły
działania. Kluczowe decyzje zapadły w trakcie zebrania delegacji z całego kraju 17 września
1980 r. w Gdańsku. Zdecydowano wówczas, iż powstanie jeden silny związek, oparty na
nietypowej organizacji regionalnej (aczkolwiek szybko zaczęły się tworzyć równoległe sekcje
branżowe). Zaakceptowano także zaproponowaną przez Karola Modzelewskiego nazwę
„Solidarność”. Powołano tymczasowe centralne władze związku – Krajową Komisję
Porozumiewawczą. Przewodniczył jej Lech Wałęsa.
Ponieważ władze w dalszym ciągu utrudniały w wielu miejscach tworzenie struktur
„Solidarności”, KKP ogłosiła na 3 października 1980 r. strajk ostrzegawczy. Mimo iż wzięły w
nim udział tylko wybrane zakłady, ukazał on potęgę nowego związku. Nie powstrzymało to
jednak władz przed kolejną prowokacją. 24 października Sąd Wojewódzki w Warszawie
zarejestrował Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”. Jednocześnie
jednak dokonano zmian w statucie, dopisując w nim uznanie przez „Solidarność”
kierowniczej roli partii komunistycznej oraz ograniczając prawo do strajku. Zmiany te nie
zostały zaakceptowane przez kierownictwo „Solidarności”, domagano się rejestracji statutu
w pierwotnym kształcie. Gdyby to żądanie nie zostało spełnione, zapowiedziano strajk
generalny. Ostatecznie zawarto kompromis. 10 listopada 1980 r. Sąd Najwyższy zmienił
decyzję sądu wojewódzkiego, przywracając zapisy dotyczące strajków, natomiast kwestię
uznawania konstytucyjnego porządku PRL (w tym „przewodniej roli” partii) przeniesiono do
załącznika do statutu.
Podpisanie porozumień sierpniowych i powstanie „Solidarności” wyzwoliło ogromne
nadzieje i energię społeczną. Proces „odnowy” docierał do prawie wszystkich istniejących
instytucji, stowarzyszeń (w szczególności związków twórczych), środowisk. Własne
niezależne organizacje zakładać zaczęli rolnicy, studenci i uczniowie. Ferment objął także
partię, z której masowo występowały tysiące osób.
Od konfliktu do konfliktu
Uspokojenie nastrojów po rejestracji związku nie trwało długo. 20 listopada 1980 r.
dokonano rewizji w siedzibie Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego w Warszawie, a
następnego dnia aresztowano pracownika „Solidarności” Jana Narożniaka. Postawiono mu
zarzut ujawnienia tajnej instrukcji prokuratora generalnego PRL, który instruował podległych
sobie prokuratorów, jak naginać prawo do represjonowania działaczy opozycyjnych.
Instrukcja ta została powielona w siedzibie mazowieckiej „Solidarności”. W odpowiedzi
zapowiedziano strajk w regionie, poparcie zgłaszały także struktury związku z całego kraju.
W napiętej sytuacji kierownictwo partii komunistycznej rozważało wprowadzenie stanu
wojennego. Ostatecznie jednak postanowiono decyzję odłożyć, ponieważ prowadzone od
wielu tygodni przygotowania nie były jeszcze zakończone. Narożniak został zwolniony, Biuro
Polityczne zaś poleciło zintensyfikować przygotowania do rozwiązania siłowego. W tej
sytuacji Sowieci postanowili wesprzeć polskich komunistów i zorganizować operację
osłonową dla wprowadzenia stanu wojennego. Na początku grudnia zapowiedziano
nieplanowane wcześniej „ćwiczenia”, w których trakcie do PRL wkroczyć miało pięć dywizji
sowieckich, dwie czechosłowackie i jedna z NRD. Udział miały wziąć również cztery dywizje
Wojska Polskiego.
Z nieznanych przyczyn płk Ryszard Kukliński w swoim meldunku dla CIA napisał, iż
przewidywane było wkroczenie aż 15 dywizji sowieckich. Wywołało to zaniepokojenie władz
amerykańskich, przekonanych o możliwości sowieckiej interwencji w Polsce. Wrażenie grozy
potęgował fakt, iż w tym samym czasie (5 grudnia 1980 r.) w Moskwie zebrali się przywódcy
państw Układu Warszawskiego, by debatować nad sytuacją w PRL. Nikt wówczas nie mógł
wiedzieć, iż podczas tego spotkania wykluczono interwencję zbrojną. Prezydent Stanów
Zjednoczonych Jimmy Carter zdecydował się w tej sytuacji na nietypowy krok. Zadzwonił do
Leonida Breżniewa i zagroził nieobliczalnymi konsekwencjami w przypadku inwazji. Uzyskane
dane przekazał także papieżowi Janowi Pawłowi II.
Atmosfera napięcia opadła po kilku dniach. Amerykańskie satelity zwiadowcze nie
potwierdziły koncentracji wojsk przy granicach PRL. W kraju zaś doszło do podniosłej
uroczystości – po zaledwie trzech miesiącach budowy 16 grudnia 1980 r. odsłonięto w
Gdańsku Pomnik Poległych Stoczniowców. Stało się to okazją do manifestacji jedności tysięcy
delegatów struktur „Solidarności” z całego kraju. 
Odsłonięcie Pomnika Poległych Stoczniowców, 16 grudnia 1980 r.
I tym razem jednak odprężenie nie trwało zbyt długo. Zaraz na początku nowego roku
okazało się, iż władze nie respektują jednego z punktów podpisanych porozumień –
wprowadzenia sobót wolnych od pracy. Na próbę narzucenia połowicznego rozwiązania
(wolna tylko część) związek odpowiedział wezwaniem do bojkotu pracy w soboty. Po kilku
tygodniach „Solidarność” wygrała tę batalię.
Taktyka odcinkowych konfrontacji
Kolejne napięcia związane były z walką rolników i studentów o założenie własnych
organizacji. Pod koniec grudnia 1980 r. rozpoczęła się okupacja przez grupę chłopów Urzędu
Miasta i Gminy w Ustrzykach Dolnych. Wkrótce poparła ich miejscowa „Solidarność”, która
zajęła siedzibę Wojewódzkiej Rady Związków Zawodowych w Rzeszowie. Organizowano
także strajki solidarnościowe. Protest przybrał przewlekły charakter, podobnie jak rozpoczęty
21 stycznia strajk studentów w Łodzi. Żądali oni przede wszystkim rejestracji Niezależnego
Zrzeszenia Studentów, którego struktury powstawały żywiołowo od września 1980 r. Nasilały
się konflikty lokalne; niektóre z nich (np. związane z nadużyciami władz protesty w Jeleniej
Górze i na Podbeskidziu) zyskiwały ogólnopolski rozgłos. Wybuchające nieustannie strajki
były z jednej strony efektem istniejących napięć i licznych problemów, z drugiej jednak
strony wynikały także ze stosowania przez władze tzw. taktyki odcinkowych konfrontacji i
świadomych prowokacji.
Pewne nadzieje wzbudziła zmiana na stanowisku premiera. 11 lutego 1981 r. został nim
dotychczasowy minister obrony narodowej gen. Wojciech Jaruzelski . Wiele osób naiwnie
sądziło, iż jego mundur stanowi gwarancję patriotyzmu. W wygłoszonym exposé generał
zaapelował o „90 spokojnych dni”. Apel ten poparła „Solidarność”, władze zaś zdecydowały
się na ustępstwo – 18 lutego zalegalizowano NZS. Podpisano również porozumienia w
Ustrzykach i Rzeszowie, które jednakże nie rozstrzygnęły ostatecznie przyszłości rolniczej
„Solidarności”.
Stanisław Kania i Wojciech Jaruzelski na Kremlu, luty 1981 r.
Kryzys bydgoski
19 marca 1981 r., w związku z nierozstrzygniętą wciąż kwestią legalizacji „Solidarności”
rolników, grupa jej przedstawicieli została zaproszona do wzięcia udziału w posiedzeniu
Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy. Towarzyszyli im przedstawiciele miejscowej
„Solidarności”, z jej przewodniczącym Janem Rulewskim na czele. Niespodziewanie
odmówiono im prawa zabrania głosu, a sama sesja WRN została przerwana. W tej sytuacji
działacze związkowi postanowili pozostać na sali. Wkrótce wkroczyła milicja, która brutalnie
wyrzuciła związkowców z budynku, trzech z nich (w tym Rulewskiego) pobito.
Wydarzenie to zostało powszechnie odebrane jako atak na „Solidarność”. W całym kraju
zawrzało, żądano wyjaśnienia sprawy i ukarania winnych. Ponieważ władze bagatelizowały
sprawę i nie kwapiły się do jej wyjaśnienia, KKP zapowiedziała na 27 marca czterogodzinny
strajk ostrzegawczy, a jeśli nie byłby on skuteczny, strajk generalny, począwszy od 31 marca.
Strajk ostrzegawczy ogarnął cały kraj i ukazał potęgę „Solidarności”. Skłoniło to władze do
rozpoczęcia negocjacji z przedstawicielami KKP. Tymczasem w całym kraju trwały
przygotowania do strajku generalnego. Wszystkie międzyzakładowe komitety założycielskie
przekształciły się w komitety strajkowe. Opuszczały one swoje siedziby i rezydowały na
terenie największych zakładów pracy przewidzianych do obrony w razie ataku władz.
Gromadzono żywność, przygotowywano się do ostatecznej konfrontacji z władzą. Liczono się
także z możliwością interwencji sowieckiej, co uwiarygodniały trwające na
terenie PRL manewry „Sojuz ’81”, które niespodziewanie zostały przedłużone. Napięcie
sięgnęło zenitu w przeddzień strajku, trwały negocjacje „ostatniej szansy” z rządem.
Ostatecznie Wałęsa, bez konsultacji z resztą delegacji, po rozmowie w cztery oczy z
wicepremierem Mieczysławem Rakowskim zdecydował o odwołaniu strajku. Zawarto tzw.
ugodę warszawską, na mocy której władze zobowiązały się do wyjaśnienia kulis wydarzeń w
Bydgoszczy i rejestracji rolniczej „Solidarności” (ostatecznie dokonanej na początku maja).
Strajki w roku 1981
Odwołanie strajku generalnego nasiliło dojrzewający już od dłuższego czasu konflikt
wewnątrz „Solidarności”. Wałęsę oskarżano o autorytaryzm i brak szacunku dla demokracji,
a także o złamanie postanowień KKP. Do dymisji na znak protestu podał się Modzelewski,
pełniący funkcję rzecznika prasowego związku. Część działaczy i członków była rozczarowana
tym, iż zrezygnowano z ostatecznego starcia z komunistami, inni odetchnęli z ulgą.
„Solidarności” nigdy nie udało się już osiągnąć takiej mobilizacji jak w marcu 1981 r. Sprawa
bydgoskiej prowokacji nie została do dziś w pełni wyjaśniona. Zważywszy jednak, iż
równocześnie ukończono przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego, a na terenie
PRL toczyły się wspomniane wcześniej manewry, domniemywać można, iż była to próba
lokalnej prowokacji, która miała stać się pretekstem do wprowadzenia stanu wojennego.
Potwierdza to także rozczarowanie Kremla, zamanifestowane podczas tajnego spotkania
marszałka Dmitrija Ustinowa i szefa KGB Jurija Andropowa z Kanią i Jaruzelskim 2 kwietnia
1981 r.
Gorące lato ’81
Uspokojenie nastrojów po odwołaniu strajku generalnego nie trwało zbyt długo. Jednym z
problemów rozpalających emocje była kwestia więźniów politycznych. Jeszcze we wrześniu
1980 r. aresztowano przywódców KPN, z Leszkiem Moczulskim na czele. 10 grudnia 1980
r. KKP powołała do życia Komitet Obrony Więzionych za Przekonania. W pierwszej połowie
1981 r. powstawały jego liczne regionalne, zakładowe i uczelniane odpowiedniki. W różny
sposób walczyły one o zwolnienie więzionych liderów KPN oraz braci Kowalczyków (marsze
protestacyjne, petycje, akcje ulotkowe itp.).
Nieustannie trwała antysolidarnościowa propaganda. Związek obarczano odpowiedzialnością
za sytuację kraju, oskarżano o prowokowanie kolejnych konfliktów. Atakowano także
wybranych działaczy (np. Andrzeja Rozpłochowskiego z Katowic). W napiętej atmosferze
czasem wystarczał błahy powód, by wywołać wielki konflikt. Tak stało się w początkach maja
w Otwocku, gdy pozbawione politycznego aspektu zatrzymanie dwóch osób wywołało
dwudniowe zamieszki, które uspokoili dopiero przybyli z Warszawy Adam Michnik i Zbigniew
Romaszewski.
Ekstrema
W maju 1981 r. na społeczeństwo spadły dwa ciosy. 13 maja na placu św. Piotra w Rzymie Ali
Agca dokonał zamachu na życie Jana Pawła II. Papież w ciężkim stanie znalazł się w szpitalu.
Kulisy zamachu nigdy nie zostały wyjaśnione, aczkolwiek najpoważniejszy trop wskazywał na
udział w nim bezpieki bułgarskiej, a pośrednio służb sowieckich. W całym kraju
organizowano modlitwy w intencji powrotu Ojca Świętego do zdrowia i tzw. białe marsze.
Biały marsz w Krakowie
Wkrótce potem, 28 maja 1981 r., po długiej chorobie zmarł prymas Polski kard. Stefan
Wyszyński. Znaczenie jego posługi najlepiej oddaje nadany mu przydomek „Prymas
Tysiąclecia”. Jego następcą został Józef Glemp, wieloletni sekretarz Wyszyńskiego, a
następnie biskup warmiński.
Coraz poważniejszym problemem stawały się kwestie bytowe. Systematycznie pogarszało się
zaopatrzenie, coraz trudniej było dostać nawet podstawowe artykuły. Sytuacji nie poprawiło
wprowadzenie zaopatrzenia kartkowego – od kwietnia reglamentowano mięso, kilka tygodni
później wprowadzono kartki na masło, mąkę, ryż i kaszę. Latem doszło do otwartych
protestów, zwanych marszami głodowymi. Główną rolę odgrywały w nich kobiety, często
demonstrujące z wózkami i małymi dziećmi. Największy tego typu protest odbył się 30 lipca
1981 r. w Łodzi. Zorganizowany dla poparcia marszów manifestacyjny przejazd kolumny
autobusów i ciężarówek przez centrum Warszawy został zatrzymany przez milicję.
Doprowadziło to do trzydniowej blokady centrum stolicy, a także dwugodzinnego strajku
ostrzegawczego w regionie Mazowsze. Napiętą atmosferę potęgowały pogłoski, iż władze
celowo ukrywają żywność, by pogorszyć nastroje społeczne.

Blokada ronda na skrzyżowaniu Al. Jerozolimskich i ul. Marszałkowskiej w Warszawie


 
PZPR na rozdrożu
Wiosną 1981 r. nasiliły się tarcia wewnętrzne w PZPR. Miało to związek z trwającą wówczas
kampanią wyborczą wewnątrz partii, jedyną w miarę demokratyczną procedurą w jej
dziejach. Zwolennicy zmian grupowali się w strukturach poziomych, ich przeciwnicy zaś (tak
zwany beton partyjny) również tworzyli własne struktury. Jedną z najbardziej znanych było
Katowickie Forum Partyjne. Jego działacze oskarżali resztę partii o to, iż „pod naporem
obcych wpływów ideologicznych” utraciła „ideowo-polityczną i propagandową busolę walki
o socjalizm”.
W rozgrywkę angażowały się również władze sowieckie, które po kryzysie bydgoskim
postanowiły dokonać zmiany kierownictwa PZPR. Brakowało jednak niekwestionowanego
lidera, który mógłby stanąć na czele partii i zastąpić Kanię, opowiadającego się za
politycznym rozwiązaniem. Podjęta na początku czerwca próba zmiany władz PZPR
zakończyła się niepowodzeniem. Przedstawiciele sił konserwatywnych utrzymywali kontakty
nie tylko z Sowietami, ale także np. z reprezentantami reżimu NRD. Wynikało to z tego, iż
Erich Honecker należał do największych krytyków polskich przemian. Niektórzy działacze w
tych rozmowach sami sugerowali, iż najlepszym wyjściem byłaby interwencja zbrojna, jak na
Węgrzech w 1956 r. lub w Czechosłowacji w 1968 r. Władze sowieckie wspierały ich na różne
sposoby, także przez publiczny nacisk na kierownictwo PZPR – KC KPZS wystosował list
wyrażający zaniepokojenie sytuacją w PRL.
Beton
Rozstrzygnięcie wewnętrznej sytuacji w partii przyniósł nadzwyczajny, IX Zjazd PZPR.
Zorganizowano go w lipcu 1981 r. Okazało się, że zarówno przedstawiciele „betonu”, jak i
reformatorzy znaleźli się w mniejszości. Mimo iż dokonano zmiany składu większości Biura
Politycznego i Komitetu Centralnego, zjazd umocnił pozycję grupy Kani i Jaruzelskiego.
Karnawał demokracji
Okres 16 miesięcy legalnej działalności „Solidarności” często bywa określany mianem
„karnawału”. Był to czas swoistego festiwalu wolności w zniewolonym kraju. Pełnym głosem
można było wyrażać swoje opinie i żądania, korzystały z tego prawie wszystkie środowiska.
Próbę (zablokowaną przez władze) powołania własnych związków zawodowych podjęli
milicjanci. Komórki „Solidarności” powstawały w sądach i prokuraturach, wśród cywilnych
pracowników wojska.
Był to czas wielkich nadziei, jedności i poczucia wspólnoty (mimo coraz bardziej wyraźnych
różnic), a jednocześnie troski o dobro wspólne. Dróg wyjścia z trudnej sytuacji i naprawy
Rzeczypospolitej poszukiwano nie tylko w wymiarze ogólnokrajowym, ale także z
perspektywy zakładu, gminy czy miasta.
Bujnie rozwijała się niezależna prasa. Dominowały biuletyny związkowe, liczne pisma
wydawały także NZS i organizacje uczniowskie (m.in. Uczniowskie Komitety Odnowy
Społecznej i Federacja Młodzieży Szkolnej). Kilka pism (np. „Tygodnik Solidarność”,
szczecińska „Jedność”) ukazywało się legalnie, pozostałe wychodziły poza cenzurą. Aby
przełamać państwowy monopol, powstało Radio Solidarność, które jednak mogło
rozpowszechniać swój program tylko w formie taśm magnetofonowych, odtwarzanych
następnie przez zakładowe radiowęzły.
Demonstracje uliczne NZS 25 maja 1981 r.
Części Polaków nie wystarczała już tylko działalność związkowa. Stopniowo pojawiały się
inicjatywy o wyraźnie politycznym charakterze, tworzono nowe partie. Przykładem może być
Polska Partia Pracy, budowana na bazie Sieci Wiodących Zakładów Pracy NSZZ „Solidarność”.
Sieć tworzyło kilkanaście największych przedsiębiorstw. Mimo represji stosowanych przez
władze dużym powodzeniem cieszył się radykalny program KPN. Chociaż działalność
ugrupowania została zawieszona po aresztowaniu liderów, w całym kraju spontanicznie
tworzono nowe struktury.
Zjazd nadziei
Kulminacją pierwszego okresu dziejów „Solidarności” stał się I Krajowy Zjazd Delegatów
związku. 5 września 1981 r. w hali Olivia w Gdańsku zebrało się 896 delegatów,
reprezentujących ponad 9 mln członków NSZZ „Solidarność”. Zjazd podzielony był na dwie
tury (5–10 września oraz 26 września– 7 października). Podczas pierwszej z nich głównym
wydarzeniem stało się uchwalone 8 września 1981 r. Posłanie do ludzi pracy Europy
Wschodniej. Mimo jego zwięzłości i braku antykomunistycznych akcentów posłanie zostało
przyjęte na Kremlu z ogromną wściekłością. W Związku Sowieckim (a także w
Czechosłowacji) organizowano wiece protestacyjne, w całym bloku wschodnim posłanie
potępiała prasa. W ten sposób dowiedziały się o nim miliony ludzi.
Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej
W przerwie między dwiema turami delegaci spotykali się w swoich regionach z członkami
związku, relacjonując im przebieg obrad. O zjeździe informowały także setki związkowych
biuletynów. Owa jawność działania była reakcją na sposób funkcjonowania PZPR, oparty na
zakulisowych rozgrywkach.
Drugą turę rozpoczęło przemówienie gen. Mieczysława Boruty-Spiechowicza, który
występując w przedwojennym mundurze, symbolicznie przekazał „Solidarności” w imieniu
pokolenia II Rzeczypospolitej zadanie walki o niepodległość. Najważniejszymi punktami
porządku obrad były wybór przewodniczącego oraz sformułowanie programu działania.
Przewodniczącym został Wałęsa, który większością 55 proc. głosów pokonał
reprezentujących radykalniejszy program Andrzeja Gwiazdę, Mariana Jurczyka i Jana
Rulewskiego. Inny podział wśród delegatów zarysował się wcześniej, gdy dyskutowano
kwestię uchwalenia podziękowania dla rozwiązanego 23 września 1981 r. KSS „KOR”. Część
delegatów uznała, iż podziękowania należą się także innym nurtom opozycji.

Obrady I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ "Solidarność" w Gdańsku.


Przyjęty program związku formułował wizję „samorządnej Rzeczpospolitej”. Jego istotą był
postulat demokratyzacji różnego rodzaju instytucji i organów władzy – od struktur
sądownictwa i oświaty po sejm i administrację państwową. W kwestiach gospodarczych
postulowano budowę systemu opartego na zasadach rynkowych, proponowano
przekształcenie własności państwowej w społeczną. Postulowano szeroką samorządność
przedsiębiorstw i likwidację systemu nakazowo- rozdzielczego. Deklarowano poszanowanie
dla międzynarodowych sojuszy PRL, aczkolwiek zwracano uwagę na to, iż muszą one opierać
się na zasadzie dobrowolności, a nie przymusu. Punkt ten wywołał spore kontrowersje wśród
delegatów.
Program uchwalony przez zjazd odzwierciedlał idee „samoograniczającej się rewolucji”.
Tymczasem coraz większe grono członków „Solidarności” decydowało się na podjęcie
działalności o otwarcie politycznym charakterze. Latem 1981 r. rozpoczęto budowę, na bazie
struktur związkowych, m.in. Polskiej Partii Demokratycznej i Polskiej Partii Pracy. Jesienią
powstały Klub Służby Niepodległości i Kluby Samorządnej Rzeczpospolitej „Wolność –
Sprawiedliwość – Niepodległość”. Coraz śmielej formułowano żądania reformy systemu, w
tym postulat wolnych wyborów do sejmu.
Samoograniczająca się rewolucja
Generał sekretarzem
W październiku odżyły nadzieje Moskwy na dokonanie zmian w kierownictwie PZPR. Do
sowieckich liderów dotarła wiadomość, iż gen. Jaruzelski gotów jest do konfrontacji z
„Solidarnością”. Mimo iż w marcu spotkało ich gorzkie rozczarowanie, postanowili dać
generałowi następną szansę. W trakcie pospiesznie zwołanego plenum KC PZPR 18
października 1981 r. po dymisji Kani nowym I sekretarzem partii został Jaruzelski.
Przygotowania do siłowego rozwiązania sytuacji weszły wówczas w kluczową fazę. W
listopadzie w całym kraju pojawiły się wojskowe Terenowe Grupy Operacyjne. Oficjalnie
miały pomagać miejscowym władzom w rozwiązywaniu problemów, w rzeczywistości było to
rozpoznanie terenu przed operacją wprowadzenia stanu wojennego.
Fragment rozmowy Wojciecha Jaruzelskiego z Leonidem Breżniewem, 19 października 1981
r.
Tymczasem w całym kraju tliły się liczne lokalne konflikty. Wikłanie „Solidarności” w kolejne
starcia było sukcesem władz, które w ten sposób osłabiały społeczną akceptację dla związku.
Jej spadek ukazywały sondaże opinii publicznej, a także brak masowego poparcia dla
przeprowadzonego 28 października 1981 r. strajku ostrzegawczego.
Jeden z największych konfliktów jesieni 1981 r. wiązał się z osobą rektora Wyższej Szkoły
Inżynierskiej w Radomiu Michała Hebdy. Miejscowa „Solidarność” oraz NZS żądały odwołania
go ze stanowiska. Lokalny strajk wkrótce rozlał się na większość uczelni w całym kraju.
Przygotowania do konfrontacji władze maskowały, deklarując wolę porozumienia. 4
listopada 1981 r. w Warszawie zorganizowano spotkanie z udziałem Jaruzelskiego, Wałęsy i
prymasa Glempa. Omawiano zaproponowaną przez premiera koncepcję utworzenia Frontu
Porozumienia Narodowego. Odpowiedzią „Solidarności” była propozycja powołania
Społecznej Rady Gospodarki Narodowej. W geście dobrej woli Wałęsa starał się doprowadzić
do zakończenia lokalnych strajków. Jego ugodowa polityka spotykała się jednak z coraz
większą niechęcią wewnątrzzwiązkowej opozycji.
W stronę konfrontacji
Złudzenia związane z zarysowaną w listopadzie możliwością doprowadzenia do
porozumienia narodowego prysnęły 2 grudnia. Tego dnia w Warszawie oddziały ZOMO siłą
spacyfikowały strajk w Wyższej Oficerskiej Szkole Pożarniczej. W odpowiedzi Prezydium
Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” zebrane w Radomiu odrzuciło koncepcję Frontu
Porozumienia Narodowego. Zażądano także uchwalenia ustawy o związkach zawodowych w
wersji uzgodnionej ze związkiem, przeprowadzenia demokratycznych wyborów do rad
narodowych i podporządkowania im administracji terenowej, zapewnienia dostępu
„Solidarności” do radia i telewizji.
Strajk studencki w Wyższej Oficerskiej Szkole Pożarniczej w Warszawie
Burzliwe obrady władz „Solidarności” w Radomiu zostały wykorzystane przez rządową
propagandę. Nagrał je jeden z agentów SB ulokowanych w kierownictwie związku. W
szczególności wykorzystywano stwierdzenia Wałęsy, który powiedział, iż konfrontacja jest
nieuchronna i może dojść do „targania po szczękach”, oraz Modzelewskiego, który
parafrazując hymn komunistów Międzynarodówkę, zauważył, iż „bój to będzie ich ostatni”.
Tymczasem zakończyły się przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego. Generał
Jaruzelski, obawiając się niepowodzenia operacji, dążył do uzyskania „dowodu”, który
przekonałby społeczeństwo, iż była ona niezbędna dla uratowania państwa. Najlepszym
argumentem było zagrożenie obcą interwencją. Dlatego zwrócił się do ministrów obrony
państw Układu Warszawskiego, obradujących w Moskwie w początkach grudnia, o przyjęcie
ostrego w słowach komunikatu, zawierającego taką groźbę. Co zaskakujące, wskutek
sprzeciwu Rumunii i Węgier komunikatu nie przyjęto.
W tej sytuacji generał Jaruzelski kilka dni później spotkał się z marszałkiem Wiktorem
Kulikowem, głównodowodzącym wojsk Układu Warszawskiego. Przekazał mu prośbę
skierowaną pod adresem Moskwy. Jaruzelski prosił o przysłanie doradców politycznych,
pomoc gospodarczą oraz o udzielenie wsparcia militarnego. Najprawdopodobniej chodziło
mu o zrealizowanie ustalonego w grudniu 1980 r. planu ćwiczeń, polegających na
wprowadzeniu kilku dywizji sowieckich, czechosłowackich i wschodnioniemieckich na
teren PRL, we współdziałaniu z Wojskiem Polskim. Generał prosił jedynie o to, by nie użyto
wojsk NRD (ze względu na skojarzenia historyczne).
Władze sowieckie prośbę generała zrozumiały inaczej. Uznano, iż kraj zamierza on
spacyfikować za pomocą wojsk sowieckich. W sprawie jego prośby 10 grudnia zwołano
specjalne posiedzenie Biura Politycznego KC KPZS. Jego uczestnicy jednogłośnie podkreślali,
iż nie może być mowy o zmianie dotychczasowej polityki Związku Sowieckiego i
wprowadzeniu wojsk. Najdalej posunął się szef KGB Jurij Andropow, który dopuścił nawet
możliwość, iż władzę w Polsce przejąć może „Solidarność”. Postanowiono zakończyć naciski
na generała Jaruzelskiego. Niestety, w tym samym czasie przywódca PRL podejmował już
ostateczną decyzję o realizacji wariantu siłowego. Przebieg dyskusji na posiedzeniu
najwyższych władz sowieckich pokazuje, iż w 1981 r. historia nie tylko Polski, ale całej Europy
Środkowo-Wschodniej mogła potoczyć się innym torem.

PODROZDIAŁ III
Stan wojenny
  
]
Wojna z narodem
Kiedy członkowie Komisji Krajowej „Solidarności” wieczorem 12 grudnia 1981 r. kończyli w
Gdańsku obrady, nie spodziewali się, że w tym samym czasie trwała już operacja, w wyniku
której większość z nich wkrótce utraci wolność. Do Gdańska docierały co prawda niepokojące
sygnały o ruchach wojsk i koncentracji milicji, zostały jednak zlekceważone. Czujność liderów
związku uśpiło zarówno poczucie siły, jak i wcześniejsze fałszywe alarmy.
Operacja wprowadzenia stanu wojennego rozpoczęła się w godzinach popołudniowych.
Komendanci wojewódzcy MO i dowódcy okręgów wojskowych otrzymali wówczas polecenie
otwarcia zalakowanych kopert, które od marca spoczywały w ich sejfach. Znajdowały się w
nich precyzyjne instrukcje. Rozpoczęły się ruchy wojsk, do komend w trybie pilnym wzywano
funkcjonariuszy SB i MO. Przed północą rozpoczęły się operacje o kryptonimie „Azalia”
(zajęcie ośrodków łączności, radia i telewizji) oraz „Jodła” (internowanie działaczy
„Solidarności”).
Gdy stan wojenny trwał już w najlepsze, do Belwederu zwożono członków Rady Państwa,
aby zalegalizowali bezprawne działania grupy skupionej wokół gen. Jaruzelskiego.
Przygotowane przez wojskowych i MSW dokumenty zaakceptowano, przy sprzeciwie
Ryszarda Reiffa i głosie wstrzymującym prof. Jana Szczepańskiego. Oprócz uchwały o
wprowadzeniu stanu wojennego przyjęto cztery inne dekrety, w tym o postępowaniu
doraźnym, który przewidywał drakońskie kary za najmniejsze przewinienia.
Przeciwko społeczeństwu użyto całej siły komunistycznego państwa. Stan wojenny
wprowadzało 70 tys. żołnierzy, 30 tys. milicjantów, kilkanaście tysięcy funkcjonariuszy SB.
Wyposażono ich w 1396 czołgów oraz blisko 2 tys. transporterów opancerzonych. Już
pierwszej nocy stanu wojennego internowano niemal 3 tys. osób, głównie działaczy
„Solidarności” i innych niezależnych organizacji. Znaleźli się wśród nich także Gierek i jego
najbliżsi współpracownicy, których zatrzymano dla propagandowego efektu. Zajęto również
siedziby ogólnopolskich i regionalnych władz „Solidarności”, w wielu przypadkach bezmyślnie
niszcząc przechowywany w nich sprzęt.
Większość Polaków o wprowadzeniu stanu wojennego dowiedziała się nad ranem w
niedzielę 13 grudnia 1981 r. Nie działały telefony, telewizja, radio zaś nadawało muzykę
poważną. O godz. 6.00 wyemitowano przemówienie Jaruzelskiego, o 9.00 powtórzono je w
telewizji. Ogłosił on powstanie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, która przejęła rządy
w kraju. Twierdził, iż wprowadzenie stanu wojennego nastąpiło w chwili ostatecznego
zagrożenia: „Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią. […] Już nie dni, ale godziny
przybliżają ogólnonarodową katastrofę”. O doprowadzenie do konfrontacji oskarżył
przywódców „Solidarności”: „Awanturnikom trzeba skrępować ręce, zanim wtrącą ojczyznę
w otchłań bratobójczej walki”. Spikerzy ubrani w wojskowe mundury w kolejnych godzinach
podawali, jakie ograniczenia nałożył na Polaków stan wojenny.
Zakazano strajków, manifestacji i wszelkich akcji protestacyjnych. Wprowadzona została
godzina milicyjna od 22.00 do 6.00. Setki zakładów zmilitaryzowano, zapowiadając, iż strajk
w nich równoważny jest dezercji, a więc grozi zań kara śmierci. Przerwano łączność
telefoniczną, wszystkie przesyłki pocztowe objęła cenzura. Zamknięte zostały granice, bez
specjalnej przepustki nie można było także opuścić miejsca zamieszkania. Zawieszono
wszystkie organizacje społeczne, w tym związki zawodowe. Nadawano tylko jeden program
telewizyjny i radiowy, zawieszono wydawanie większości pism. Na kilka tygodni zawieszono
pracę szkół wyższych i lekcje w szkołach.

Stan wojenny
Atmosferę grozy potęgowały czołgi, transportery opancerzone i wojskowe patrole na ulicach
miast. Wobec braku dostępu do informacji krążyły najróżniejsze pogłoski. Ponieważ samo
pojęcie „stan wojenny” nie było znane (wcześniej mówiono o stanie wyjątkowym), wiele
osób interpretowało jego wprowadzenie jako oznakę wybuchu wojny. Wkrótce okazało się,
że rzeczywiście trwa wojna – z własnym narodem.
Przeciw WRON-ie
Na wieść o wprowadzeniu stanu wojennego w kilkuset zakładach i instytucjach w całym kraju
wybuchły strajki. Objęły one zarówno duże ośrodki (m.in. Gdańsk, Szczecin, Śląsk, Warszawę,
Wrocław), jak i mniejsze miejscowości. Już 14 grudnia 1981 r. ukazało się pierwsze
podziemne pismo stanu wojennego – we Wrocławiu wydano „Z Dnia na Dzień”, kontynuację
pisma zarządu regionu. Działacze, którzy uniknęli internowania, tworzyli strajkowe komitety
różnych szczebli – zakładowe i regionalne. W Porcie Gdańskim powołano Krajowy Komitet
Strajkowy, z Mirosławem Krupińskim, wiceprzewodniczącym Komisji Krajowej, na czele.
Żądano odwołania stanu wojennego i zwolnienia uwięzionych.
Przeciwko strajkującym rzucono wielkie siły – tysiące funkcjonariuszy ZOMO, żołnierzy,
czołgi, transportery opancerzone i helikoptery. Czasem do przerwania protestu wystarczała
manifestacja siły i groźby, w innych przypadkach dokonywano pacyfikacji. Czołgi rozbijały
bramy zakładów, za nimi wkraczały oddziały ZOMO, które za pomocą petard, gazów
łzawiących i pałek wypędzały strajkujących. Liderów strajków aresztowano, wielu już po kilku
dniach stanęło przed sądem.
Dochodziło także do demonstracji, rozpraszanych przez milicję i wojsko. W trakcie jednej z
takich demonstracji, 17 grudnia 1981 r. w Gdańsku, od kuli zginął dwudziestoletni Antoni
Browarczyk.
KWK „Piast”">Jan Michał Zazula - Ostatnia szychta na KWK „Piast”
Strajkujący w większości wypadków przyjmowali strategię biernego oporu. Niekiedy jednak
przygotowywano się do obrony. Tak stało się między innymi w kopalni Wujek w Katowicach.
Górnicy postanowili nie dać się bić przez milicjantów. Do walki używano trzonków łopat,
zomowców obrzucano śrubami. Trzech milicjantów „wzięto do niewoli”. Po kilkudziesięciu
minutach, by złamać opór, pluton specjalny ZOMO otworzył ogień z broni maszynowej.
Sześciu górników zginęło na miejscu, trzech zmarło w szpitalu.

Pacyfikacja kopalni Wujek, 16 grudnia 1981 r.


Masakra w Wujku doprowadziła nie tylko do zakończenia strajku w tej kopalni, lecz także do
załamania protestów w całym kraju. Ludzie zobaczyli, iż władza gotowa jest użyć wszystkich
możliwych środków, by złamać opór. W następnych dniach pacyfikowano kolejne miasta i
fabryki. Najdłużej protestowali górnicy z kopalni Piast, którzy po śmierci kolegów z Wujka
przenieśli strajk pod ziemię. Przerwali swój protest dopiero 28 grudnia 1981 r., po dwóch
tygodniach pobytu na poziomie –650 m.
7 stycznia 1982 r. Zdjęcie operacyjne SB z pogrzebu Joachima Gnidy, górnika zabitego w
kopalni Wujek.
Strajki z grudnia 1981 r. przybrały stosunkowo ograniczony (w porównaniu poprzednimi)
zasięg. Złożyło się na to wiele przyczyn: sprawne przeprowadzenie operacji przez wojsko i
milicję, zatrzymanie większości liderów związku, przecięcie łączności (co uniemożliwiło
koordynację poczynań), zmęczenie społeczeństwa itp. Największą rolę, jak się wydaje,
odegrał jednak strach, wynikający z obecności wojska na ulicach, a także z zapowiadanych w
radiu, telewizji i w ulotkach srogich kar za jakikolwiek opór. Łącznie kara śmierci groziła za
kilkanaście czynów, w tym za strajk w zakładzie zmilitaryzowanym i za „rozpowszechnianie
nieprawdziwych wiadomości drukiem”, czyli za powielanie ulotek i gazetek. Dopiero później
okazało się, że zapadające wyroki, aczkolwiek surowe, nie sięgały kary głównej.
W podziemiu
Większość liderów „Solidarności” została internowana już pierwszej nocy stanu wojennego.
Niektórzy jednak zdołali uniknąć zatrzymania. Znaleźli się wśród nich przywódcy regionów:
Mazowsze (i Zbigniew Janas), Dolny Śląsk (Władysław Frasyniuk i Piotr Bednarz), Gdańsk
(Bogdan Borusewicz i Bogdan Lis) i inni. Po pacyfikacji strajków przystąpili oni do budowania
struktur podziemnych. Było to możliwe dzięki spontanicznej aktywności tysięcy osób, w
większości wcześniej nieangażujących się głębiej w działalność związkową. Tworzono
struktury zakładowe, międzyzakładowe i regionalne. Oprócz organizacji związkowych
powstawała konspiracja studencka i młodzieżowa. Głównym zadaniem w pierwszych
tygodniach była pomoc dla represjonowanych i ich rodzin, zbieranie informacji, druk i
kolportaż ulotek i gazetek.
Po rozbiciu strajku w Gdańsku 16 grudnia 1981 r. przestał istnieć Krajowy Komitet Strajkowy.
Ze względu na brak kontaktu między poszczególnymi regionami przez wiele tygodni nie
powstało kierownictwo podziemnej „Solidarności” na szczeblu krajowym. W tym czasie
spontanicznie pojawiło się wiele form oporu. Palono świece w oknach na znak pamięci o
zabitych i więzionych, noszono oporniki jako symbol sprzeciwu. W Świdniku manifestacyjnie
wychodzono na spacery, gdy rozpoczynało się główne wydanie Dziennika Telewizyjnego. Tę
formę protestu naśladowano następnie w innych miastach. W wielu miejscach układano
krzyże kwietne, systematycznie niszczone przez władze (np. na pl. Zwycięstwa w Warszawie
– w miejscu, gdzie stał ołtarz papieski). Władze bardzo poważnie traktowały nawet tak
drobne przejawy sprzeciwu. Za noszenie opornika można było stracić pracę, a nawet życie,
jak Piotr Majchrzak, śmiertelnie pobity w maju 1982 r. W Świdniku, aby powstrzymać
„spacery”, ogłoszono godzinę milicyjną od 19.00, wówczas ludzie bojkotowali dziennik o
17.00.
Pierwszą próbę odtworzenia krajowego kierownictwa „Solidarności” podjęli dwaj członkowie
Komisji Krajowej, Eugeniusz Szumiejko i Andrzej Konarski. W styczniu 1982 r. utworzyli oni
Ogólnopolski Komitet Oporu. Udało im się nawiązać łączność z głównymi regionami i
namówili ich liderów do włączenia się do organizowanej struktury. Szumiejko uzyskał nawet
akceptację Wałęsy dla swojej organizacji. Ostatecznie jednak OKO padł ofiarą nasilającego
się sporu w łonie podziemnej „Solidarności”. Ścierały się wówczas dwie koncepcje,
symbolicznie określane mianem „długiego marszu” i „krótkiego skoku”. Zwolennicy pierwszej
z nich uważali, iż należy nastawić się na długotrwałą konspirację, możliwie rozproszoną,
trudną do likwidacji przez władze, skupiającą się na wspieraniu różnorodnych niezależnych
inicjatyw. Z kolei optujący za „krótkim skokiem” opowiadali się za budową silnej,
scentralizowanej konspiracji, która w stosunkowo krótkim czasie przygotuje ostateczne
starcie z władzą (np. w postaci strajku generalnego) i zmusi ją do ustępstw.
Socjalistyczna „Solidarność”
Liderzy największych regionów podjęli decyzję o utworzeniu nowego ciała kierowniczego,
którego kształt i kompetencje były wyrazem kompromisu między obiema koncepcjami. 22
kwietnia 1982 r. ogłoszono powstanie Tymczasowej Komisji
Koordynacyjnej NSZZ „Solidarność”. W jej skład weszli Bujak (Mazowsze), Frasyniuk (Dolny
Śląsk), Lis (Gdańsk) i Władysław Hardek (Małopolska), dokooptowano również nieobecnego
na spotkaniu założycielskim Szumiejkę.
Wielka czystka
Wprowadzenie stanu wojennego władze komunistyczne wykorzystały także do
przeprowadzenia próby mobilizacji własnych szeregów. W grudniu 1981 r. powołano do
życia partyjne oddziały samoobrony. Działaczom PZPR rozdano kilkadziesiąt tysięcy sztuk
broni palnej. Zapewne wynikało to z obaw przed zbrojnym oporem „Solidarności”. Grupy
samoobrony ochraniały budynki PZPR, patrolowały ulice, zdzierały ulotki z murów.
Główną metodą przywrócenia sprawności aparatu władzy były jednak czystki. Z partii
wyrzucono około 200 tys. osób, głównie pod zarzutem „niewłaściwego stosunku” do
„Solidarności”. W całości rozwiązano 88 komórek partyjnych. Z funkcji zwolniono setki I
sekretarzy rozmaitych struktur PZPR, w tym dwóch I sekretarzy komitetów wojewódzkich.
Podobny los spotkał pięciu wojewodów, blisko stu prezydentów miast i naczelników gmin,
kilkuset dyrektorów i kierowników przedsiębiorstw.
Czystki objęły także wiele innych grup, uznanych przez władze za istotne w „walce
ideologicznej”. W wyniku przeprowadzonej weryfikacji pracy pozbawiono około tysiąca
dziennikarzy, rozwiązano redakcje kilkunastu pism. Większa była skala zwolnień nauczycieli,
ponadto funkcji pozbawiono 6 kuratorów oświaty i 303 dyrektorów szkół. Przeprowadzono
również weryfikację nauczycieli akademickich, z których 1500 zwolniono z pracy. Głównym
celem akcji było „usunięcie z zawodu osób działających aktywnie na szkodę interesów PRL”.
Do lipca 1982 r. ze stanowisk usunięto także 24 rektorów, 51 prorektorów, 22 dziekanów i 30
prodziekanów.
Wszystkie te działania nie tylko nie przyniosły znaczącej poprawy funkcjonowania aparatu
władzy, ale wręcz przyspieszyły jego erozję. Gwałtownie zaczęła się zwiększać średnia wieku
członków PZPR. Struktury władzy przyciągały coraz mniej młodych osób, aczkolwiek nieliczni
decydowali się właśnie wówczas na zrobienie kariery, korzystając z mniejszej konkurencji.
Sprawności aparatu władzy nie podniosło też w oczekiwanym zakresie skierowanie przez
gen. Jaruzelskiego wielu wojskowych do pracy w administracji państwowej.
Aby zniechęcić społeczeństwo do „Solidarności” i odzyskać chociaż w części utracone
poparcie, władze rozpętały gigantyczną kampanię propagandową. Związkowców oskarżano o
awanturnictwo, rzekome doprowadzenie kraju na skraj wojny domowej, obwiniano ich także
o pogorszenie stanu gospodarki. W czarnych barwach przedstawiano bohaterów podziemia,
rozgłaszając, iż działają na zlecenie CIA, która opłaca ich poczynania. Twierdzono, iż są oni
cynicznymi graczami politycznymi, manipulującymi nieświadomą młodzieżą.
Próbą odbudowy bazy społecznej było powołanie w początkach 1982 r. ruchu komitetów
ocalenia narodowego, wspierających działalność WRON. W lipcu 1982 r. nadano im
ogólnopolską strukturę, PZPR wraz ze „stronnictwami sojuszniczymi” powołały Patriotyczny
Ruch Odrodzenia Narodowego. Na jego czele stanął związany z PAX pisarz Jan
Dobraczyński. PRON nie odniósł jednak większych sukcesów w przekonywaniu
społeczeństwa do komunistycznej dyktatury.
Jak walczyć z komuną?
5 kwietnia 1982 r. ogłoszone zostały tezy Prymasowskiej Rady Społecznej w sprawie ugody
społecznej. Znalazły się w nich zarówno sformułowania oczywiste (żądanie odwołania stanu
wojennego i reaktywacji „Solidarności”), jak i kontrowersyjne, uznane przez niektóre kręgi
konspiracji za zbyt ugodowe. Tezy mimo to uznane zostały przez TKK za punkt wyjścia do
ewentualnych rozmów z władzą.
Systematycznie nasilał się wówczas spór o taktykę walki z komunistami. Część działaczy, w
tym liderzy związku, za najskuteczniejszą broń uznawała strajki. Inni opowiadali się za
organizacją manifestacji ulicznych. W Warszawie, wbrew stanowisku Bujaka,
działacze Międzyzakładowego Robotniczego Komitetu „Solidarności” zorganizowali
niezależną manifestację pierwszomajową. Zakończyła się ona sukcesem, podobnie jak wiele
innych manifestacji 1 i 3 maja w całym kraju.
Spór o sposób działania największe natężenie osiągnął we Wrocławiu. W czerwcu 1982 r.
doszło tam do wyodrębnienia z istniejącego od 13 grudnia 1981 r. Regionalnego Komitetu
Strajkowego nowej organizacji Solidarność Walcząca. Na jej czele stanął Kornel Morawiecki .
Solidarność Walcząca formułowała program radykalnej walki z komunizmem. Z czasem jej
struktury powstały także poza Dolnym Śląskiem i stała się ona jedną z głównych sił
konspiracji.
W lipcu TKK ogłosiła program „5 razy tak”. Była to konstruktywna propozycja skierowana pod
adresem władz. Żądano zwolnienia więźniów politycznych i reaktywowania „Solidarności”, w
zamian oferowano podjęcie dialogu, a nawet częściową rezygnację z posługiwania się przez
związek strajkiem jako formą nacisku. Postulaty te zostały przemilczane przez władze.
W tej sytuacji kierownictwo podziemia zdecydowało się na ukazanie władzom siły
„Solidarności”. W kolejnej deklaracji („5 razy nie”) TKK wezwała do masowych protestów w
drugą rocznicę podpisania porozumień sierpniowych. W odpowiedzi 31 sierpnia 1982 r.
dziesiątki tysięcy ludzi wyszło na ulice 66 miast. W wielu z nich doszło do zażartych walk
ulicznych, w niektórych przeciwko demonstrantom użyto broni. Do największej tragedii
doszło w Lubinie, gdzie wskutek ostrzelania manifestantów zginęły trzy osoby, a kilkanaście
zostało rannych. Pojedyncze osoby zginęły także w Gdańsku, Kielcach i we Wrocławiu. Setki
pobito, tysiące zatrzymano, wielu stanęło przed sądami.\

Funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej (MO, ZOMO)


Demonstracje nie doprowadziły do żadnych ustępstw ze strony władz. Wprost przeciwnie,
po spacyfikowaniu protestów podjęto decyzję o ostatecznej likwidacji „Solidarności”. 8
października 1982 r. sejm przyjął nową ustawę o związkach zawodowych, na mocy której
rozwiązano dotychczasowe organizacje. W odpowiedzi w kilkunastu miastach wybuchły
spontaniczne strajki i demonstracje. Po kilku tygodniach, wielkim wysiłkiem bezpieki i
aparatu partyjnego, rozpoczęto budowę nowych związków zawodowych.
Zadyma
TKK, osłabiona aresztowaniem Frasyniuka, wezwała do strajku generalnego w drugą rocznicę
rejestracji związku, 10 listopada 1982 r. Odległy termin uzasadniano koniecznością
przygotowania protestu. Tymczasem czas ten wykorzystały przede wszystkim władze,
zastraszając społeczeństwo. W wyznaczonym terminie doszło do pojedynczych strajków i
demonstracji. Czas masowych protestów minął.
Społeczeństwo podziemne
W lipcu 1982 r. TKK przedstawiła pod dyskusję projekt programu zatytułowany
Społeczeństwo podziemne. W styczniu 1983 r. został on rozwinięty w deklarację
programową „Solidarność dziś”. TKK uznawała, iż podstawą działania „Solidarności” jest w
dalszym ciągu program „Rzeczypospolitej Samorządnej”, uchwalony na I Krajowym Zjeździe
Delegatów. Wzywano do bojkotu reżimowych struktur wszelkiego rodzaju, a także do
rozwijania niezależnych instytucji kulturalnych, prasy i radia. Deklarowano również, iż
ostatecznym celem jest przygotowanie strajku generalnego, który doprowadziłby do
„załamania się dyktatury” i rozpoczęcia reform.
Solidarność dziś, 22 stycznia 1983 r. (fragmenty)
W chwili gdy TKK wypracowywała podstawy swojego programu, społeczeństwo podziemne
już istniało. Tworzyły je tysiące tajnych struktur zakładowych „Solidarności”, zajmujących się
kolportażem, czasem wydawaniem pism, organizowaniem pomocy dla represjonowanych
kolegów. Budowały je także szersze struktury, próbujące koordynować opór i dać mu
podstawę programową. Niezwykle ważnym elementem był niezależny obieg prasowy i
książkowy. Już w pierwszych tygodniach stanu wojennego ukazało się kilkadziesiąt
konspiracyjnych pism, wkrótce zaczęły wychodzić książki i broszury. W konspiracji
prowadzono działalność oświatową i naukową. Spektakularnym przejawem istnienia
społeczeństwa podziemnego było nadawanie audycji radiowych. Radio Solidarność  Na
niespotykaną wcześniej skalę rozwinął się ruch kultury niezależnej, obejmujący praktycznie
wszystkie dziedziny – od teatru przez sztuki plastyczne po muzykę. Dużą rolę odgrywał także
niezależny ruch oświatowy, tysiące ludzi mogło poznawać prawdziwą historię Polski itp.
Pojawiła się nawet podziemna poczta. Wydawane znaczki nie służyły co prawda do
korespondencji, lecz były swoistymi „cegiełkami”, których wykupienie wspierało działalność
podziemia.

Drugi obieg wydawniczy


Represje
Władze stanu wojennego za wszelką cenę starały się zdławić opór. Do grudnia 1982 r.
internowano blisko 10 tys. osób, niektóre nawet dwu- lub trzykrotnie. Umieszczono je w 52
obozach, zwanych ośrodkami odosobnienia.
Karol Modzelewski i Adam Michnik w ośrodku internowania w Białołęce, 1982 r.
Większość z nich zorganizowano w budynkach więziennych i aresztach, nieliczne (m.in. obóz
dla kobiet w Gołdapi) zlokalizowano w zaadaptowanych do tego celu ośrodkach
wczasowych. Szczególny wydźwięk miało zorganizowanie obozu w Kamiennej Górze na
terenie byłej filii niemieckiego obozu Gross-Rosen. Internowani starali się podtrzymywać
wzajemnie na duchu (szczególnie ważne było to w pierwszych tygodniach, gdy odcięto ich od
kontaktu z rodzinami). Organizowano zajęcia samokształceniowe, koła zainteresowań, kwitło
życie kulturalne, zajmowano się rękodziełem, ukazywały się nawet wydawane w niewielkim
nakładzie gazetki. Internowani walczyli o swoje prawa, kilkakrotnie doszło do brutalnie
stłumionych buntów.
Kwidzyn, 14 sierpnia 1982 r. Pacyfikacja protestu w ośrodku dla internowanych. W okresie
stanu wojennego władze internowały niemal 10 tysięcy osób, głównie działaczy
„Solidarności”.
W okresie stanu wojennego zatrzymano i aresztowano dziesiątki tysięcy osób. Ponad 11 tys.
z nich postawiono zarzuty. Oskarżeni stawali przed sądami powszechnymi i wojskowymi.
Wiele procesów (np. przywódców strajków z grudnia 1981 r.) odbywało się w trybie
doraźnym, co sprawiało, iż orzekane kary były surowsze. Średnia wysokość wyroku
oscylowała wokół trzech lat więzienia, jednakże zdarzały się znacznie surowsze. Najwyższy
wyrok otrzymała Ewa Kubasiewicz, uczestniczka strajku w Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni –
10 lat więzienia. Sądy wojskowe zaocznie wydały także cztery wyroki śmierci. Na najwyższy
wymiar kary skazani zostali płk Ryszard Kukliński, dyrektor Sekcji Polskiej Radia Wolna
Europa Zdzisław Najder, a także dwóch ambasadorów PRL, którzy po wprowadzeniu stanu
wojennego poprosili o azyl w Stanach Zjednoczonych (Zdzisław Rurarz i Romuald Spasowski).
Skazanym opozycjonistom odmawiano statusu więźniów politycznych. Często odbywali
wyroki w jednej celi z kryminalistami, ciesząc się notabene wśród nich szacunkiem. Niekiedy
w okresie odbywania kary poddawano ich dodatkowym represjom, dochodziło do
przypadków ciężkiego pobicia. W obronie skazanych stawała społeczność międzynarodowa,
apelując o ich uwolnienie.
Aresztowania, procesy i internowanie nie wyczerpywały arsenału represji. Tysiące osób,
uczestników strajków i demonstracji, zostało pobitych. Dziesiątki tysięcy skazano na grzywny
lub kary aresztu na podstawie orzeczeń kolegiów do spraw wykroczeń. Kilka tysięcy działaczy
„Solidarności” zostało zmuszonych do opuszczenia kraju. Liczby osób zwolnionych z pracy,
pozbawionych stanowisk itp. z przyczyn politycznych nie sposób ustalić.
Spór o stan wojenny
Kościół
Niezwykle istotną rolę, zarówno z punktu widzenia społeczeństwa, jak i władz, odgrywał w
okresie po wprowadzeniu stanu wojennego Kościół. Już w pierwszych tygodniach rozpoczęła
się zakrojona na szeroką skalę akcja pomocy represjonowanym i ich rodzinom. Przy kuriach
biskupich i niektórych parafiach powstawały komitety pomocy, gromadzące pieniądze i
żywność. Z czasem Kościół stał się jednym z głównych dysponentów pomocy płynącej z
Zachodu. Rozdzielane w parafiach produkty pomogły tysiącom polskich rodzin przetrwać ten
trudny czas.
Kościół prowadził też nieustanne negocjacje z władzami, dążąc do zwolnienia przynajmniej
części internowanych i aresztowanych. Szczególnie broniono osób w podeszłym wieku, w
złym stanie zdrowia, o trudnej sytuacji rodzinnej. Setki z tych interwencji, podejmowanych
zarówno na szczeblu centralnym, jak i lokalnym, odnosiły skutek.
We wspieranie opozycji zaangażowało się wielu duchownych. Praktycznie w każdym
większym mieście istniały kościoły, w których organizowano msze w intencji Ojczyzny. Wielu
kapłanów głosiło odważne kazania, piętnując wojskową dyktaturę. Niektórzy księża, jak
Henryk Jankowski z Gdańska, Jerzy Popiełuszko z Warszawy, Kazimierz Jancarz z Nowej Huty
czy Adam Wiktor z Wrocławia, wprost wspierali podziemną „Solidarność”. Arcybiskup
wrocławski Henryk Gulbinowicz przechowywał fundusze podziemnego Regionalnego
Komitetu Strajkowego. Duchowni ci, i wielu innych, padali za to ofiarą rozlicznych szykan i
represji.
Kościół stał się w latach osiemdziesiątych ostoją dla wszelkiej działalności niezależnej od
władz. Szczególnie dotyczyło to sfery kultury i oświaty. Z czasem możliwość działania, w
ramach licznie powstających Duszpasterstw Ludzi Pracy, znaleźli dla siebie także liczni
związkowcy.
Pomimo to Kościół był pożądanym partnerem także dla władz PRL. Komuniści uznawali, iż
stanowić on może swego rodzaju stabilizator nastrojów społecznych, dzięki któremu nie
dojdzie do otwartego buntu. Negocjacje z prymasem Glempem prowadzono już w
pierwszych dniach stanu wojennego. W zamian za ustępstwa (nieodczytanie ostrego w
słowach komunikatu Rady Głównej Episkopatu) zmieniono treść dekretu o stanie wojennym,
wykreślając z niego zapisy umożliwiające władzom zmianę obsady stanowisk kościelnych. W
kolejnych miesiącach i sam prymas, i wielu innych hierarchów wzywali do zachowania
spokoju. Oczywiście czynili tak przede wszystkim z uwagi na własne przekonanie, a nie ze
względu na władze PRL.
Postawa Kościoła budziła wielokrotnie kontrowersje w kręgach podziemia, które oczekiwało
bezwarunkowego poparcia dla swoich działań. Szczególnie negatywnym echem odbiła się
wypowiedź prymasa z 8 listopada 1982 r., w której apelował o rozwagę tuż przed
zapowiedzianym przez TKK strajkiem generalnym. Szeroko nagłośniona przez oficjalne media
wypowiedź została odebrana jako dystansowanie się od protestu.
Władze PRL zapłaciły wysoką cenę za neutralność Kościoła. Po latach walki o powstrzymanie
budownictwa sakralnego w latach osiemdziesiątych zniesiono praktycznie wszystkie bariery.
Znaczna część istniejących dziś świątyń została zbudowana (lub ich budowę rozpoczęto)
właśnie w tym okresie. Nie oznacza to oczywiście, by zasadniczej zmianie uległa antyreligijna
polityka władz. W dalszym ciągu Kościół był jednym z głównych celów SB, osoby
manifestujące swą religijność podlegały różnego rodzaju dyskryminacji.
W czerwcu 1983 r. do Polski po raz drugi przyjechał Jan Paweł II. Dla władz jego pielgrzymka
była oznaką stabilizacji sytuacji, dla społeczeństwa zaś znakiem nadziei. W wielu miejscach,
mimo przeciwdziałania władz kościelnych, pojawiały się transparenty „Solidarności” i innych
grup opozycyjnych. Papież wielokrotnie w swoich wypowiedziach nawiązywał do aktualnej
sytuacji w Polsce. Mimo obiekcji władz spotkał się również z Lechem Wałęsą, którego
komuniści uporczywie przedstawiali jako „osobę prywatną”.
PODROZDZIAŁ IV
„Normalizacja”
Wiosną 1983 r. opór społeczny stopniowo słabł. Doszło co prawda do niezależnych
manifestacji pierwszo- i trzeciomajowych, nie przybrały one jednak takich rozmiarów jak rok
wcześniej. Władze uznały, iż jest to oznaką ich zwycięstwa. Pragnąc poprawić swoje
notowania na arenie międzynarodowej, 22 lipca 1983 r. komuniści ostatecznie znieśli
(zawieszony pod koniec 1982 r.) stan wojenny. Jednocześnie jednak przyjęto ustawę O
szczególnej regulacji prawnej w okresie przezwyciężania kryzysu społeczno-ekonomicznego,
która podtrzymywała większość przepisów z okresu stanu wojennego.
Władze proklamowały „normalizację” sytuacji. Jej elementem była ogłoszona jednocześnie
ze zniesieniem stanu wojennego amnestia. Zwolniono z więzień ponad trzysta osób, dalszym
złagodzono wyroki, natomiast w stosunku do ponad tysiąca umorzono postępowanie.
Korzystając z amnestii, ujawniła się także grupa działaczy podziemia. W ramach
„normalizacji” przywracano działalność wielu stowarzyszeń. W przypadku związków
twórczych uznano, iż nie rokują one nadziei na powrót do stanu sprzed 1980 r., wobec czego
w 1983 r. rozwiązano je. Na ich miejsce powołano nowe struktury, korzystając ze starej
nazwy, jak w przypadku Związku Literatów Polskich, lub też zmieniając je. Nowe związki były
powszechnie bojkotowane przez twórców.
Rozwijano również „odrodzony” ruch związkowy. Ze względu na fakt, iż z przynależnością do
„neozwiązków” wiązały się rozmaite przywileje, stopniowo przyciągały one coraz więcej
osób. W listopadzie 1984 r. powołano nową centralę – Ogólnopolskie Porozumienie
Związków Zawodowych. OPZZ przejęło majątek zarówno „Solidarności”, jak i innych
związków działających przed 13 grudnia 1981 r.
Wbrew wysiłkom władz sytuacja w kraju daleka była od „normalności”. Podziemie, mimo iż
osłabione kolejnymi aresztowaniami, nadal działało. W miejsce likwidowanych struktur
pojawiały nowe. W 1984 r. w Trójmieście powstała Federacja Młodzieży Walczącej, która
szybko rozszerzyła swoją aktywność na inne regiony. Ukazywało się coraz więcej pism
podziemnych i książek. Opinię społeczną wciąż mobilizowały losy więźniów politycznych, w
tym tak zwanej „jedenastki” – czterech członków KSS „KOR” i siedmiu liderów „Solidarności”,
przetrzymywanych w areszcie bez wyroku. W ich obronie prowadzono liczne akcje na całym
świecie. Wielkim wzmocnieniem dla opozycji stało się przyznanie Lechowi Wałęsie
pokojowej Nagrody Nobla w październiku 1983 r.
Próbą zmiany tej sytuacji ze strony władz była kolejna amnestia, którą ogłoszono zaledwie
rok po pierwszej. Kolejne osoby uniknęły kary, setki działaczy podziemia ujawniły się, nie
rozwiązało to jednak problemu.
Męczennik „Solidarności”
W latach osiemdziesiątych z rąk przedstawicieli aparatu represji (milicji, SB, rzadziej wojska)
zginęło blisko 60 osób. Kilkanaście dalszych przypadków pozostaje niewyjaśnionych. Były to
zarówno osoby zabite w czasie pacyfikacji protestów, jak i ofiary „nieznanych sprawców”.
Czasami wystarczało naprawdę niewiele, by ponieść śmierć z rąk rozzuchwalonych własną
bezkarnością funkcjonariuszy. Tak zginął dziewiętnastoletni Grzegorz Przemyk, syn
opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej. Gdy 12 maja 1983 r. wraz z grupą kolegów świętował
zdanie matury, został zatrzymany i śmiertelnie pobity (świadek zapamiętał okrzyk jednego z
milicjantów: „Bijcie tak, żeby nie było śladów”). Tak jak w większości tego typu wypadków,
mordercy nie zostali ukarani. Aby ochronić milicjantów od odpowiedzialności, władze w
fikcyjnym procesie skazały pracowników pogotowia ratunkowego.
W pogrzebie Grzegorza uczestniczył warszawski kapelan „Solidarności” ks. Jerzy
Popiełuszko . Wkrótce i on stał się ofiarą, tym razem działających z premedytacją
morderców. Ksiądz Jerzy już od początku stanu wojennego swoją działalnością budził
wściekłość władz, które szukały metody na powstrzymanie go. W końcu sięgnięto po
ostateczne środki. 19 października 1984 r. kapłana i jego kierowcę, Waldemara
Chrostowskiego, porwało trzech funkcjonariuszy SB, wchodzących w skład specjalnej
komórki (dawnej grupy „D”) Departamentu IV MSW. Chrostowski zdołał wyskoczyć z
jadącego samochodu, czemu najprawdopodobniej zawdzięcza życie. Księdza Jerzego sprawcy
ogłuszyli, skrępowali i wrzucili do bagażnika samochodu. Następnie został on bestialsko
pobity. Ciało kapłana, w worku obciążonym kamieniami, mordercy wrzucili do Wisły.
Porwanie duchownego wywołało wielkie wzburzenie w całym kraju. W kościołach
organizowano modlitwy w intencji jego odnalezienia. Ponieważ uratował się świadek
zdarzenia, a inne osoby zdołały zapamiętać numer rejestracyjny samochodu morderców,
władze zdecydowały się na ich aresztowanie. Razem z nimi zatrzymano bezpośredniego
przełożonego. Skłoniono ich, aby w zamian za obietnicę szybkiej redukcji kar całą winę wzięli
na siebie. Szybki proces, w którym zapadły wyroki sięgające 25 lat więzienia, miał uspokoić
opinię publiczną.
Pogrzeb ks. Jerzego Popiełuszki
Pogrzeb ks. Jerzego 3 listopada 1984 r. stał się wielką, milczącą manifestacją – zgromadził pół
miliona ludzi. Powszechnie uznano, iż Jerzy Popiełuszko został męczennikiem „Solidarności”.
Lech Wałęsa w mowie pożegnalnej stwierdził: „Solidarność żyje, bo Ty oddałeś za nią swoje
życie”.
Próba przełomu
Władze PRL stopniowo zaczęły zdawać sobie sprawę, iż ich polityka utkwiła w ślepym zaułku.
Gospodarka pogrążyła się w stagnacji, narastało niezadowolenie społeczne. Nie udało się
zniszczyć „Solidarności”, podziemie, choć bardzo osłabione, trwało nadal. Powstawały także
nowe grupy opozycyjne. W 1985 r. utworzono pacyfistyczno-ekologiczny Ruch „Wolność i
Pokój”, który szybko zaczął zyskiwać popularność, zwłaszcza wśród młodzieży. W tym samym
roku grupa działaczy KPN powołała Polską Partię Niepodległościową, podobny program miała
działająca od listopada 1984 r. Liberalno-Demokratyczna Partia „Niepodległość”.
Dużym problemem dla komunistów była także trwająca izolacja na arenie międzynarodowej,
poszukiwano zatem metod wyjścia z sytuacji. Rozważania ułatwiała zmiana na Kremlu, gdzie
po śmierci kolejnych starców (Breżniewa, Andropowa i Czernienki) w 1985 r. władzę objął o
pokolenie młodszy Michaił Gorbaczow. Dał on swoim środkowoeuropejskim wasalom wolną
rękę w polityce wewnętrznej.
Pierwszym elementem przygotowanej operacji była rezygnacja gen. Jaruzelskiego z funkcji
premiera. W listopadzie 1985 r. zastąpił go ekonomista, prof. Zbigniew Messner. Kolejnym
krokiem stała się ogłoszona w lipcu 1986 r. następna amnestia. Po kilku tygodniach minister
spraw wewnętrznych gen. Czesław Kiszczak ogłosił, iż tym razem obejmie ona wszystkich
więźniów politycznych. W rzeczywistości w więzieniach pozostało kilkudziesięciu
opozycjonistów skazanych z paragrafów kryminalnych, niemniej władze zapowiedziały
zaprzestanie zwalczania opozycji za pomocą procesów sądowych. Jednocześnie zaostrzono
kodeks wykroczeń, dzięki czemu kolegia mogły orzekać przepadek przedmiotów służących
popełnieniu przestępstwa, w tym samochodów. Miało to zniechęcać do działalności
opozycyjnej.
Amnestii towarzyszyła wielka operacja SB o kryptonimie „Brzoza”, realizowana w kilku
fazach. W jej trakcie na „rozmowy” do milicyjnych komend wezwano lub doprowadzono
tysiące opozycjonistów. Sugerowano im, iż dalsza działalność konspiracyjna nie ma już sensu,
że SB i tak wszystko nich wie, a w nowej sytuacji władza stwarza możliwość legalnego
działania.
Jesienią 1986 r. władze po raz pierwszy wypróbowały rozwinięty później wariant kooptacji.
Wybranym opozycjonistom zaproponowano wejście w skład tworzonej Rady Konsultacyjnej
przy Przewodniczącym Rady Państwa (czyli gen. Jaruzelskim). Operacja ta spaliła na
panewce, z bardziej znanych osób do rady wszedł jedynie mecenas Władysław Siła-Nowicki
oraz były przewodniczący rolniczej „Solidarności” Jan Kułaj. Ten ostatni jednak był już
skompromitowany oświadczeniem, jakie złożył w pierwszych tygodniach stanu wojennego,
deklarując poparcie dla władz.
Ku jawności
Ze składanych ofert skorzystały tylko nieliczne środowiska. W całym kraju zalegalizowano
kilkanaście różnego rodzaju klubów politycznych i stowarzyszeń gospodarczych. W 1987 r. w
oficjalnym obiegu zaczął się ukazywać podziemny periodyk „Res Publica”. Nową politykę
władz postanowiły wykorzystać także inne kręgi opozycyjne. 29 września 1986 r. Wałęsa
powołał jawną Tymczasową Radę NSZZ „Solidarność”, w której skład weszło grono liderów
związku, zwłaszcza z okresu konspiracyjnego. Działała ona równolegle do nadal
konspiracyjnej TKK. Wkrótce jawne reprezentacje związku zaczęły powstawać także w
poszczególnych regionach. Mimo rozmaitych szykan ich istnienie było tolerowane przez
władze. Surowiej rozprawiano się z osobami, które próbowały tworzyć jawne struktury
związkowe na poziomie zakładów i rejestrować je na podstawie ustawy o związkach
zawodowych. Wiele z nich zwolniono z pracy. Generalnie jednak okazało się, iż działalność
jawna jest możliwa. Oczywiście, takie struktury jak drukarnie musiały pozostać w podziemiu.
Decyzja Wałęsy wywołała rozdźwięk w „Solidarności”. W kwietniu 1987 r. część członków
władz związku sprzed 13 grudnia powołała Grupę Roboczą Komisji Krajowej. Domagali się oni
odtworzenia statutowych władz związku z okresu legalnej działalności. Inni działacze z kolei
uznawali, iż decyzja o podjęciu częściowo jawnej działalności jest błędem i sprzyja
komunistom, rozładowując konspirację. W tej sytuacji wzrastało znaczenie ugrupowań
radykalnych, takich jak Solidarność Walcząca.
Z czasem także członkowie TKK uznali, iż dalsze trwanie w podziemiu nie ma sensu. 25
października 1987 r. powołano nowe kierownictwo związku – Krajową Komisję Wykonawczą,
w której skład weszli przedstawiciele TRS i TKK. Podporządkowała się jej większość struktur
regionalnych.
Z nowych możliwości korzystały także inne kręgi opozycyjne. Znacząco rozwinął się drugi
obieg wydawniczy. Z miesiąca na miesiąc pojawiało się coraz więcej nowych pism,
wychodziły setki tytułów książek. Bujnie rozkwitały organizacje młodzieżowe. Rozwijała
swoją działalność powstała jeszcze w 1981 r. Solidarność Polsko-Czechosłowacka, od 1987 r.
powrócono do tradycji spotkań opozycjonistów na granicy. W listopadzie 1987 r. powołano
Polską Partię Socjalistyczną, która jednak szybko pogrążyła się w konflikcie wewnętrznym,
podsycanym przez SB. Odradzało się Niezależne Zrzeszenie Studentów i „Solidarność”
rolnicza. Coraz większą popularność zyskiwała powstała we Wrocławiu Pomarańczowa
Alternatywa . Organizowane przez nią happeningi wykpiwały oficjalną propagandę. Milicjanci
aresztujący młodych ludzi przebranych za krasnoludki przyczyniali się do ostatecznego
ośmieszenia systemu. Podobne happeningi wkrótce zaczęto organizować także w innych
miastach.
W stronę wielkiej zmiany
Manewr władz przyniósł im tylko częściowe powodzenie. Największym sukcesem stało się
przełamanie międzynarodowej izolacji i ostateczne zniesienie amerykańskich sankcji (luty
1987 r.). W kraju powodzenie było umiarkowane – tylko częściowo ograniczono konspirację,
a jednocześnie na fali liberalizacji rozkwitała działalność półjawna. Tymczasem coraz bardziej
oczywista stawała się konieczność przeprowadzenia rzeczywistych zmian w gospodarce. Aby
zyskać na czasie i jednocześnie zdobyć legitymizację dla planowanych reform, zapowiedziano
referendum. Odbyło się ono 29 listopada 1987 r. Polakom zadano dwa niezwykle ogólnikowe
pytania. Pierwsze dotyczyło realizacji „programu radykalnego uzdrowienia gospodarki”
(zaznaczano przy tym, iż może to pociągnąć za sobą okresowe pogorszenie sytuacji), w
drugim zaś pytano o „polski model głębokiej demokratyzacji życia politycznego”. Co ciekawe,
władze nie tylko przyznały, iż frekwencja nie osiągnęła podawanych zwykle w takich
sytuacjach 97–98 proc., ale także ogłosiły, iż wynik referendum nie jest wiążący. Wynikało to
z faktu, iż ordynacja wymagała, aby „tak” odpowiedziała ponad połowa uprawnionych do
głosowania.
W tym czasie w najbliższym otoczeniu gen. Jaruzelskiego rozważano kolejne warianty
reform, przygotowywane przez powołane do tego celu zespoły. Zastanawiano się m.in. nad
utworzeniem chrześcijańskich związków zawodowych lub partii chadeckiej, rozszerzeniem
mechanizmu kooptacji (w tym np. powierzeniem Wałęsie funkcji przewodniczącego
Ogólnopolskiego Komitetu Obrońców Pokoju). Stopniowo zwyciężało przekonanie, iż
najlepszym wariantem jest dopuszczenie umiarkowanych kręgów opozycji do
współrządzenia, co pozwoliłoby na zachowanie kontroli nad rozwojem sytuacji i obarczenie
opozycjonistów współodpowiedzialnością za trudne reformy. Dzięki temu zamierzano
uniknąć kolejnej eksplozji społecznego niezadowolenia. Swoistym testem drugiej strony była
seria wywiadów, jakie z wybranymi opozycjonistami publikował od lutego 1988 r. jeden z
oficjalnych tygodników.
Tymczasem rząd w lutym 1988 r. wprowadził kolejną znaczącą podwyżkę cen. Przyczyniła się
ona do obniżenia stopy życiowej ludności. Wzrastający potencjał opozycji ukazały
manifestacje w 20. rocznicę Marca ’68, zorganizowane w kilku miastach przez NZS. Pod
koniec kwietnia wybuchły spontaniczne strajki kierowców komunikacji miejskiej w
Bydgoszczy i Inowrocławiu. Stały się one impulsem do zorganizowania protestów w kilku
dużych fabrykach, m.in. w Stoczni Gdańskiej (na czele strajku stanął Wałęsa), Hucie im.
Lenina, Hucie Stalowa Wola. Poza hasłami ekonomicznymi pojawiło się żądanie ponownej
rejestracji „Solidarności”. Popularne hasło głosiło „Nie ma wolności bez Solidarności”.
Władze nie były jednak jeszcze gotowe do rozmów. Nocą z 4 na 5 maja brutalnie
spacyfikowano Hutę im. Lenina, 10 maja skapitulowała Stocznia Gdańska.
Komuniści godzili się jednak stopniowo z wizją podjęcia negocjacji z opozycją. Po raz
pierwszy wzmianka o możliwości podjęcia rozmów „okrągłego stołu” pojawiła się w
przemówieniu Jaruzelskiego na plenum KC PZPR w czerwcu 1988 r. Brakowało jednak wciąż
argumentu, który przełamałby ostatecznie opory. Stał się nim wybuch drugiej fali strajków.
Rozpoczęła się ona 15 sierpnia 1988 r., kiedy zastrajkowała kopalnia Manifest Lipcowy.
Wkrótce przyłączyło się do niej kilkanaście dalszych, powołano Międzyzakładowy Komitet
Strajkowy. Pierwszym i podstawowym żądaniem była legalizacja „Solidarności”. Po kilku
dniach do protestu przyłączyło się kilka zakładów ze Szczecina, a 22 sierpnia Stocznia
Gdańska i inne przedsiębiorstwa. W obu miastach również powołano MKS. Władze
początkowo próbowały zastraszyć protestujących, musiały jednak ustąpić wobec
determinacji pracowników, zwłaszcza reprezentantów młodszego pokolenia. 26 sierpnia
1988 r. w wystąpieniu telewizyjnym gen. Czesław Kiszczak zaprosił do rozmów „okrągłego
stołu” bliżej niesprecyzowanych „przedstawicieli środowisk społecznych i pracowniczych”.
Była to de facto oferta pod adresem części opozycji skupionej wokół Wałęsy. 31 sierpnia
doszło do spotkania gen. Kiszczaka z przewodniczącym „Solidarności”, w obecności
przedstawiciela Kościoła bp. Jerzego Dąbrowskiego. Uzgodniono, iż przyszłe rozmowy
dotyczyć będą wszystkich istotnych tematów, w zamian za co Wałęsa zobowiązał się do
zakończenia strajków.
Realizacja tej obietnicy nie przyszła jednak łatwo. Protestujący obawiali się kolejnego
wybiegu władz, żądali bardziej konkretnych ustaleń i deklaracji ze strony komunistów.
Ostatecznie po trzech dniach protesty zakończono. Pod presją znalazły się jednak wówczas
obie strony – władze obawiające się społecznej rewolty i obóz Wałęsy, któremu groziło
odsunięcie na boczny tor przez nowe pokolenie radykalnych działaczy.
Trudne negocjacje
W połowie września 1988 r. rozpoczęły się rozmowy między przedstawicielami
„Solidarności” i delegatami władz. Toczyły się one przede wszystkim w willi MSW w
podwarszawskiej Magdalence. Głównymi negocjatorami byli Kiszczak i Wałęsa. W
rozmowach uczestniczyli także przedstawiciele Kościoła. Strona rządowa skupiała się na
kwestii reformy systemu politycznego (powołanie nowej izby parlamentu, dopuszczenie
części opozycji do udziału we władzy), natomiast dla drugiej strony najważniejszą sprawą
było uzyskanie deklaracji w kwestii relegalizacji „Solidarności”. Przedstawiciele władz stali na
stanowisku, iż nie jest to możliwe. Ponadto zaczęli wysuwać żądania co do składu strony
opozycyjnej przy Okrągłym Stole, domagając się wyłączenia z rozmów m.in. Jacka Kuronia i
Adama Michnika. Negocjacje wkrótce znalazły się w impasie.
Jednym ze skutków sierpniowej fali strajków była też zmiana rządu. Nowym premierem
został Mieczysław Rakowski, uchodzący za partyjnego liberała. Próbował on zachęcić do
udziału w swoim gabinecie kilka osób związanych z opozycją, lecz wszyscy odmówili. Nie
ulega jednak wątpliwości, iż gabinet ten, zwłaszcza jeśli chodzi o resorty gospodarcze,
znacząco odbiegał składem od poprzedniego. Ministrem przemysłu został Mieczysław
Wilczek, działacz PZPR, ale jednocześnie prywatny przedsiębiorca. Rząd szybko wypracował
założenia reformy gospodarki (poprzez jej liberalizację), z czym nie mogli sobie poradzić
poprzednicy. Zapewne był to jeden z czynników, które zdecydowały o podjęciu przez władze
próby storpedowania rozpoczętych rozmów z opozycją.
1 listopada 1988 r. ogłoszono decyzję rządu o likwidacji Stoczni Gdańskiej. Oficjalnie
uzasadniano ją względami ekonomicznymi. Nie ulega jednak wątpliwości, iż chodziło o
sprowokowanie strony solidarnościowej do zerwania rozmów. Ponadto trwały represje
wobec górników – uczestników sierpniowych strajków, a komunistyczni negocjatorzy upierali
się, iż przedmiotem rozmów nie może być kwestia odbudowy „Solidarności”. Symbolem
stanu, w jakim znalazły się negocjacje, stało się rozmontowanie przygotowanego już
okrągłego stołu, przy którym miały toczyć się obrady.
Przełamanie impasu nastąpiło pod koniec listopada. Niekryjący swoich ambicji
przewodniczący reżimowych związków zawodowych (OPZZ) Alfred Miodowicz wezwał Lecha
Wałęsę do telewizyjnej debaty. Liczył, iż w bezpośrednim starciu ukaże swoją wyższość, a
sprawa relegalizacji „Solidarności” stanie się bezprzedmiotowa. Mimo obaw władze nie
zdecydowały się na storpedowanie tego pomysłu. Do debaty doszło 30 listopada 1988 r.,
śledziły ją miliony widzów. Wałęsa odniósł w niej zdecydowane zwycięstwo, co ukazały
przeprowadzone wkrótce sondaże. Odnotowano w nich skokowy wzrost poparcia dla
„Solidarności”. W tej sytuacji władze uznały, iż nie można odstąpić od porozumienia z
opozycją.
18 grudnia 1988 r. Lech Wałęsa powołał Komitet Obywatelski przy
Przewodniczącym NSZZ „Solidarność”. W jego skład weszli działacze związkowi (także
przedstawiciele „Solidarności” rolniczej), reprezentanci NZS, Ruchu „Wolność i Pokój” i
Klubów Inteligencji Katolickiej, ludzie nauki i kultury. Komitet stanowić miał ciało doradcze,
zaplecze dla delegacji solidarnościowej przy rozmowach z władzami.
Decyzja o rozpoczęciu rozmów z komunistami pogłębiła podział w opozycji. Sprzeciwiali się
jej nie tylko rywale Wałęsy z Grupy Roboczej Komisji Krajowej i konspiracyjnych struktur
związkowych, ale także Solidarność Walcząca, Polska Partia Socjalistyczna – Rewolucja
Demokratyczna, FMW i wiele innych środowisk. Uważali oni, iż błędem jest rozpoczynanie
negocjacji bez uprzedniej zgody na legalną działalność „Solidarności”. Ich zdaniem także w
warunkach widocznego kryzysu systemu należało dążyć do jego ostatecznego obalenia, a nie
reformy. Z kolei zwolennicy negocjacji twierdzili, iż trzeba wykorzystać nadarzającą się
szansę oraz że nawet umiarkowane reformy mogą być wstępnym krokiem na drodze do
pełnej demokracji.
Również po drugiej stronie brakowało jednomyślności. Większość działaczy partyjnych
sprzeciwiała się rozmowom z opozycją. Sprzeciw dominował podczas pierwszej tury X
Plenum KC PZPR w grudniu 1988 r. Aby skłonić aparat partyjny do wyrażenia zgody na
podjęcie rozmów Okrągłego Stołu i ponowną legalizację „Solidarności”, podczas drugiej tury
obrad Jaruzelski zagroził dymisją swoją, gen. Kiszczaka, premiera Rakowskiego i ministra
obrony gen. Floriana Siwickiego. Dopiero w obliczu takiej groźby członkowie Komitetu
Centralnego większością głosów przyjęli stanowisko otwierające drogę do rozmów.
Okrągły Stół
Rozmowy Okrągłego Stołu rozpoczęły się 6 lutego 1989 r. Przy prawdziwym okrągłym stole
obie strony zebrały się tylko dwa razy – na rozpoczęcie i zakończenie (5 kwietnia 1989 r.).
Zasadnicze kwestie rozstrzygano podczas spotkań trzech głównych zespołów (ds.
gospodarczych, politycznych i związkowych) i licznych grup roboczych. Negocjacjami
kierowali ze strony solidarnościowej odpowiednio Witold Trzeciakowski, Bronisław Geremek
i Tadeusz Mazowiecki, ze strony partyjno-rządowej zaś Władysław Baka, Janusz Reykowski i
Aleksander Kwaśniewski.
Negocjacjom władz z „konstruktywną” (podziału opozycji arbitralnie dokonały władze)
częścią opozycji towarzyszyły nasilające się protesty przeciwników ugody z komunistami. 25
lutego 1989 r. w Jastrzębiu, mimo przeciwdziałania SB, odbył się Kongres Opozycji
Antyustrojowej. Wzięli w nim udział przedstawiciele KPN, SW, PPS-RD, WiP i NZS.
Zadeklarowano dążenie do „zniesienia władzy PZPR” i wolnych wyborów.
Tymczasem podczas obrad zespołów roboczych żmudnie wypracowywano kompromis.
Najważniejsze kwestie ponownie rozstrzygano podczas rozmów w Magdalence. Ostatecznie
ustalono, iż powołana zostanie druga izba parlamentu – senat, a także utworzony urząd
prezydenta (wyposażonego w szerokie kompetencje), wybieranego przez Zgromadzenie
Narodowe (sejm i senat). Uzgodniono, iż wybory do senatu będą wolne, natomiast w
wolnych wyborach wyłonionych zostanie 35 proc. posłów (pozostałe mandaty otrzymała
PZPR i jej sojusznicy). Władze zgodziły się na ponowną rejestrację „Solidarności”, jednakże
pod warunkiem dokonania zmian w statucie.
Przy Okrągłym Stole wynegocjowano daleko idącą reformę PRL. Jej założenia nie naruszały
monopolu władzy PZPR. Chociaż nie zawarto tego w treści porozumień, zakładano, iż
prezydentem państwa zostanie gen. Jaruzelski i to komuniści będą decydować o kształcie
nowego rządu. Sens całej operacji polegał oczywiście na tym, aby opozycji dać udział we
władzy i tym samym obarczyć ją współodpowiedzialnością za proces reform. O tym, jak
wąskie były ramy porozumienia, świadczy fakt, iż w maju 1989 r. odmówiono rejestracji NZS,
organizacji legalnej przed 13 grudnia 1981 r. Na szczęście kolejne wydarzenia zmieniły bieg
dziejów.
Wybory
Władze liczyły, że dwa miesiące, jakie dzieliły zakończenie obrad Okrągłego Stołu od terminu
wyborów (wyznaczono je na 4 czerwca 1989 r.), sprawią, iż strona solidarnościowa nie zdoła
się przygotować do kampanii. Tymczasem w kwietniu w całym kraju jak grzyby po deszczu
zaczęły powstawać lokalne komitety obywatelskie, organizujące kampanię na najniższym
szczeblu. Trafną decyzją było wystawienie tylko jednego kandydata na jedno miejsce,
aczkolwiek ich dobór budził czasem kontrowersje (niejednokrotnie narzucano kandydatów
„warszawskich” zamiast lokalnych). Niezwykle skutecznym zabiegiem okazało się
przedstawienie kandydatów jako „drużyny Wałęsy” i przygotowanie dla nich plakatów ze
zdjęciem z przewodniczącym „Solidarności”. Ułatwiło to ich identyfikację. 8 maja 1989 r.
ukazał się pierwszy numer „Gazety Wyborczej”, dziennika strony solidarnościowej,
kierowanego przez Adama Michnika. Wkrótce potem wznowiono także „Tygodnik
Solidarność”. Opozycja otrzymała również prawo do emisji audycji wyborczych w radiu i
telewizji.
Organizacje radykalne wezwały do bojkotu wyborów. Jedynie KPN zdecydowała się wziąć w
nich udział i wystawiła w niektórych okręgach własnych kandydatów. Na miejsca w ramach
puli 35 proc. kandydowali także formalnie bezpartyjni przedstawiciele obozu władzy (np.
rzecznik rządu Jerzy Urban).
Niewyjaśnione zabójstwa księży
4 czerwca 1989 r. okazał się kluczowy dla dalszego rozwoju wydarzeń. Społeczeństwo
potraktowało wybory jak plebiscyt. Wybierano kandydatów „Solidarności”, a listy koalicji
rządowej gremialnie skreślano. W rezultacie ci pierwsi zdobyli 160 ze 161 możliwych miejsc
w sejmie i 92 ze 100 miejsc w senacie. Kandydaci z miejsc zarezerwowanych dla władz tylko
w trzech przypadkach zdołali zdobyć wystarczającą liczbę głosów. Co więcej, przepadło 33 z
35 kandydatów startujących z tak zwanej listy krajowej, zawierającej nazwiska
najważniejszych działaczy koalicji rządowej. Zmieniło to układ sił w przyszłym parlamencie.
W tej sytuacji, za zgodą strony solidarnościowej, dokonano zmiany ordynacji wyborczej
między dwiema turami głosowania, co stanowiło pogwałcenie podstawowych zasad. W
drugiej turze (18 czerwca) przy bardzo niskiej frekwencji „Solidarność” obsadziła pozostałe
miejsca w sejmie oraz kolejnych siedem w senacie. Przyznany jej limit wypełniła też koalicja
rządząca.
Wasz prezydent, nasz premier
Wynik pierwszej tury wyborów był szokiem nie tylko dla władz PRL, ale także dla ich
opozycyjnych partnerów. Obawiano się, czy zbyt wielkie zwycięstwo nie postawi pod
znakiem zapytania dalszej realizacji reform. Ostatecznie uznano jednak, iż umożliwia ono
osiągnięcie dalej idących celów. 3 lipca 1989 r. Adam Michnik, redaktor naczelny „Gazety
Wyborczej”, opublikował głośny artykuł Wasz prezydent, nasz premier, proponując
komunistom podział dwóch głównych urzędów w państwie. Propozycja początkowo nie
została podjęta.
Wytrącony z równowagi przebiegiem wyborów Jaruzelski początkowo wahał się, czy
kandydować na urząd prezydenta. Zaproponował nawet, by funkcję tę objął gen. Kiszczak,
jednakże kandydatura ta była nie do zaakceptowania. Ostatecznie 19 lipca 1989 r. przewagą
jednego głosu Zgromadzenie Narodowe wybrało Jaruzelskiego na prezydenta PRL. Taki wynik
głosowania stanowił dla generała upokorzenie, z drugiej jednak strony fakt, iż wybór ten
umożliwiła grupa posłów i senatorów Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, zabolał wielu
zwolenników „Solidarności”.
Jaruzelski misję utworzenia rządu powierzył gen. Kiszczakowi, który jednak nie zdołał
sformować gabinetu. W tej sytuacji powrócił pomysł powołania premiera z kręgów
opozycyjnych. Starły się wówczas dwie koncepcje stworzenia koalicji. Pierwszą
reprezentował Michnik, który uważał, iż rząd powinien opierać się na sojuszu „Solidarności”
i PZPR. Autorem drugiej był Jarosław Kaczyński, który proponował zawarcie koalicji z ZSL i SD.
Ostatecznie zdecydowano, iż podstawą gabinetu będzie alians OKP i niedawnych
sojuszników komunistów, działaczom PZPR zapewniono jednak szereg tek ministerialnych.
24 sierpnia 1989 r. pierwszym po wojnie niekomunistycznym szefem rządu został Tadeusz
Mazowiecki . 12 września sejm zatwierdził skład jego gabinetu.
Ku III Rzeczypospolitej
Powołanie rządu Mazowieckiego zapoczątkowało długotrwały proces przekształcania PRL w
demokratyczne i suwerenne państwo. Pod koniec grudnia 1989 r. znowelizowano
konstytucję, usuwając z niej zapisy ideologiczne. Przywrócono tradycyjną nazwę państwa
(Rzeczpospolita Polska) i godło (orzeł w koronie). Jednocześnie sejm przyjął pakiet ustaw,
zwany planem Balcerowicza, który stał się podstawą transformacji gospodarki.
Wydarzenia w Polsce zapoczątkowały upadek systemu komunistycznego w całej Europie
Środkowo-Wschodniej. W czerwcu 1989 r. rozpoczęły się negocjacje władzy i opozycji na
Węgrzech, w październiku na ulice wyszli mieszkańcy Lipska, Drezna i innych miast NRD, 17
listopada 1989 r. rozpoczęła się aksamitna rewolucja w Czechosłowacji, w grudniu obalono
dyktaturę Ceauşescu w Rumunii. W obliczu tych wydarzeń coraz bardziej zasadne stawało się
pytanie, czy zmiany w Polsce nie są zbyt powolne. Zadawali je już nie tylko działacze opozycji
pozaparlamentarnej, ale także część posłów i senatorów OKP. Niepokój budził fakt, że
wojsko i MSW wciąż znajdowały się pod kontrolą komunistycznych generałów, mimo że w
styczniu 1990 r. PZPR przestała istnieć. Obawy wzbudzały coraz liczniejsze informacje o
niszczeniu dokumentów partyjnych i akt bezpieki. Dopiero w kwietniu 1990 r. przyjęto
ustawy likwidujące cenzurę oraz Służbę Bezpieczeństwa, a Milicję Obywatelską
przekształcono w Policję. Z lidera przemian Polska stawała się outsiderem. W takiej sytuacji
Lech Wałęsa rzucił hasło „przyspieszenia” i proklamował „wojnę na górze”, która
doprowadziła do wykrystalizowania się na bazie OKP nowych ugrupowań politycznych.
W listopadzie 1990 r. odbyły się pierwsze powszechne wybory prezydenckie.
Niespodziewanie do drugiej tury oprócz Wałęsy dostał się nie premier Mazowiecki, ale
„człowiek znikąd” – przybyły z Peru Stanisław Tymiński. Był to wyraz narastającej społecznej
frustracji. Zwycięstwo Wałęsy w drugiej turze wyborów było kolejnym krokiem na drodze do
demokracji i pełnej suwerenności Polski. Kolejnymi były rozwiązanie Układu Warszawskiego i
wolne wybory parlamentarne (1991) oraz zakończenie procesu wycofywania wojsk
sowieckich z Polski (1993).
PODROZIAŁ IV
Gospodarka
  
Równia pochyła
W lata osiemdziesiąte gospodarka PRL wkraczała w stanie ostrego kryzysu. Stał się on jedną z
przyczyn pojawienia się fali strajków, a następnie utworzenia NSZZ „Solidarność”. W okresie
legalnego istnienia związku politykę gospodarczą władz zdominowały działania doraźne.
Ograniczono inwestycje, większą pulę środków przeznaczając na produkcję żywności,
budowę mieszkań i poprawę sytuacji energetycznej. Pod presją społeczną (kwestii tej
dotyczył jeden z postulatów Sierpnia ’80) rozbudowano system kartkowy . Najpierw
wprowadzono go na próbę w niektórych województwach w okresie przedświątecznym, a
następnie w całym kraju. Reglamentacja obejmowała kolejne produkty spożywcze i
przemysłowe (system rozszerzono w stanie wojennym). Okazało się jednak, iż nie jest ona
remedium na braki towarów, które pozostały charakterystycznym elementem krajobrazu
gospodarczego PRL do końca lat osiemdziesiątych. Podobnie nieskuteczna okazała się
działalność powołanej w stanie wojennym Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej, której zadaniem
była walka ze spekulacją i kontrola handlu. W efekcie jej poczynań setki „spekulantów” (w
dzisiejszej terminologii – drobnych przedsiębiorców) znalazło się w więzieniach.
W okresie solidarnościowego „karnawału” rozgorzała debata na temat dróg wiodących do
poprawy sytuacji. Opracowano wiele projektów reformy, niestety po wprowadzeniu stanu
wojennego w większości zostały one zapomniane. Do części z nich powrócono pod koniec lat
osiemdziesiątych, kiedy szczególnie przydatne okazały się wyniki prac zespołu kierowanego
przez Leszka Balcerowicza, który rozważał możliwość przekształcenia gospodarki centralnie
kierowanej w wolnorynkową.
Kryzys osiągnął swoje apogeum w 1981 r., kiedy odnotowano spadek dochodu narodowego
o 22 proc. Także w kolejnym roku obniżył się on o dalsze 6 proc. Sytuację dodatkowo
skomplikowało wprowadzenie stanu wojennego. W wielu przedsiębiorstwach władzę objęli
komisarze wojskowi, nieprzygotowani do pełnienia tego typu funkcji. Rygory stanu
wojennego, zwłaszcza w pierwszym okresie, utrudniały kooperację przedsiębiorstw.
Dodatkowo swoje piętno odcisnęły wprowadzone przez Stany Zjednoczone sankcje
gospodarcze. Obejmowały one zarówno zakaz sprzedaży towarów do PRL, jak i ich importu.
Szczególnie dotkliwe okazały się ograniczenia w zakresie eksportu pasz do Polski.
Władze wykorzystały sterroryzowanie społeczeństwa do przeprowadzenia gigantycznej
podwyżki cen. Z dniem 1 lutego 1982 r. wzrosły one ponad dwukrotnie, co obniżyło realne
dochody ludności o blisko 30 proc. Na tym reformatorski zapał wojskowej ekipy jednak się
wyczerpał. Przyjęto co prawda wówczas pakiet ustaw przygotowanych przed 13 grudnia,
jednakże w ówczesnych warunkach trudno było mówić np. o realnej samodzielności i
samorządności przedsiębiorstw, co regulowała stosowna ustawa.
 
Próby ratunku
Cechą charakterystyczną kolejnych lat była stagnacja gospodarcza, gospodarka niedoboru
(szacuje się, że braki obejmowały 80 proc. produktów) oraz rosnący „nawis inflacyjny”
(różnica między dochodami ludności a możliwością zakupienia czegokolwiek). Próbę
przełamania tej sytuacji podjął rząd Zbigniewa Messnera, proklamując „II etap reformy
gospodarczej”. Było to jednak w dużej mierze hasło propagandowe, maskujące brak realnego
programu. Jednym z niewielu wprowadzonych w życie jego elementów była wzorowana na
modelu sowieckim akcja „atestacji stanowisk pracy”, która miała przynieść likwidację
przerostów zatrudnienia. Jej realny przebieg najlepiej podsumowuje dowcip z epoki: „W
pewnym mieście pracował zespół złożony z trzech ludzi. Pierwszy z nich kopał dołek, drugi
sadził drzewko, a trzeci zasypywał dołek. Komisja ds. atestacji stanowisk pracy postanowiła
zlikwidować etat tego z nich, który najmniej pracował. Od tej pory jeden człowiek kopał
dołek, a drugi go zasypywał”.
Realne reformy podjął dopiero gabinet Mieczysława Rakowskiego. W grudniu 1988 r.
przyjęto ustawę, która wprowadzała wolność działalności gospodarczej i zrównała sektor
państwowy z prywatnym. Kilka tygodni później zezwolono na wolny obrót dewizami,
likwidując (i legalizując) tym samym część ówczesnego podziemia gospodarczego. Z dniem 1
sierpnia 1989 r. urynkowiono (uprzednio ustalane odgórnie przez państwo) ceny żywności i
ostatecznie zlikwidowano system kartkowy.
Był to jednak dopiero początek drogi. Rząd Tadeusza Mazowieckiego przygotował operację
transformacji gospodarki PRL w nowoczesną gospodarkę rynkową. Był to tak zwany plan
Balcerowicza (od nazwiska wicepremiera i ministra finansów). Składał się nań pakiet
dziesięciu ustaw, regulujących system bankowy, funkcjonowanie przedsiębiorstw
państwowych w okresie przemian, system podatkowy itp. Umożliwił on zduszenie panującej
hiperinflacji, realną wymienialność złotówki i rozpoczęcie procesu prywatyzacji.
Wbrew początkowym zapowiedziom zamiast deklarowanej szybkiej (w ciągu kilkunastu
miesięcy) poprawy sytuacji nastąpił trwający wiele lat trudny okres. Wiele grup społecznych
zapłaciło wysoką cenę transformacji, zapanowało wysokie bezrobocie, strukturalnym,
nierozwiązanym do dziś problemem pozostała sytuacja byłych pracowników zlikwidowanych
Państwowych Gospodarstw Rolnych. Pomimo to podkreślić należy, iż „plan Balcerowicza”
stanowi fundament gospodarczy III RP. Do dziś trwają spory ekonomistów, czy był on
najlepszym wyjściem z sytuacji, warto jednak pamiętać, iż w 1989 r. nikt nie zaproponował
realnej alternatywy.
PODROZIAŁ V
Kultura
  

W "karnawale"
Lata osiemdziesiąte przyniosły niezwykły rozkwit zjawiska kultury niezależnej. Już w czasie
strajków sierpniowych rozwijała się amatorska twórczość, powstawały liczne wiersze i
piosenki, z których kilka zdobyło potem dużą popularność. Strajkujących wspierali także
profesjonalni artyści.
Piosenka dla córki
Podpisanie porozumień sierpniowych wyzwoliło ogromną falę społecznej energii, która
porwała ze sobą także środowiska twórcze. W ciągu kolejnych tygodni doszło do znaczących
zmian w związkach twórczych, większość liczących się artystów poparła „Solidarność”.
Poparcie to wyrażało się na różne sposoby, od bezpośredniego zaangażowania w prace
związku przez prezentowanie swoich utworów podczas spotkań w zakładach pracy po
powstawanie dzieł inspirowanych dziejami „Solidarności”. Niezwykłym hołdem dla związku
stał się zrealizowany w błyskawicznym tempie film Andrzeja Wajdy Człowiek z żelaza. Zdobył
on Złotą Palmę na festiwalu w Cannes, nominowano go również do Oscara (władze stanu
wojennego wycofały go z konkursu).
Wielkim wydarzeniem dla całego społeczeństwa stało się przyznanie literackiej Nagrody
Nobla Czesławowi Miłoszowi. Poeta, dotąd wydawany tylko w „drugim obiegu”, w czerwcu
1981 r. przyjechał do Polski, entuzjastycznie witany przez tysiące wielbicieli.

Czesław Miłosz
Niezwykłą popularność zyskali wówczas liczni bardowie, przede wszystkim Jacek Kaczmarski,
którego Mury (wbrew zresztą intencjom autora) stały się nieoficjalnym hymnem całego
pokolenia. W sierpniu 1981 r. w Gdańsku zorganizowano I Przegląd Piosenki Prawdziwej,
festiwal tego typu twórczości.

I Przegląd Piosenki Prawdzwej


„Solidarność” stała się także protektorem niezależnego obiegu wydawniczego. W siedzibach
związku można było oficjalnie nabyć „nielegalne” (z punktu widzenia władz) publikacje.
Szczególnym powodzeniem, oprócz literatury pięknej, cieszyła się historia najnowsza.
Stan wojenny i później
Wprowadzenie stanu wojennego spowodowało, iż znaczna część ludzi kultury wypowiedziała
posłuszeństwo władzom komunistycznym i przyłączyła się do nurtu kultury niezależnej.
Aktorzy proklamowali bojkot reżimowej telewizji, wielu pisarzy zaczęło wydawać książki tylko
w „drugim obiegu” lub na emigracji. Narodził się „teatr domowy”. Podobnie jak w czasach
okupacji, przedstawienie wystawiano w domach prywatnych dla wąskiego grona zaufanych
widzów. Ruch kultury niezależnej objął także malarzy, rzeźbiarzy, muzyków i twórców innych
specjalności.
W stanie wojennym ukończono wiele filmów, których realizację umożliwiło powstanie
„Solidarności” (m.in. Przesłuchanie w reż. Ryszarda Bugajskiego). Nie zostały one jednak
dopuszczone do obiegu kinowego, stając się tak zwanymi „półkownikami”. Z czasem, wraz z
pojawieniem się na szerszą skalę w polskich domach magnetowidów, rozwinął się „drugi
obieg” kaset wideo. W podziemiu wydawano również liczne kasety z nagraniami
muzycznymi.
Półkownik
Czołową rolę w ruchu kultury niezależnej odgrywał jednak drugi obieg wydawniczy. Łącznie
w latach osiemdziesiątych poza kontrolą cenzury ukazało się ponad pięć tysięcy tytułów
różnego rodzaju pism. Były wśród nich zarówno efemerydy, jak i takie, które ukazywały się
przez całe dziesięciolecie w wielotysięcznych nakładach. Oprócz gazetek związkowych i
politycznych wychodziło wiele czasopism, także kulturalnych, m.in. „Kultura Niezależna”,
„Obecność”, „Czas Kultury”. Ukazało się również ponad sześć tysięcy tytułów książek i
broszur! Wiele z nich do dziś współtworzy kanon kultury polskiej, jak chociażby Raport z
oblężonego miasta Zbigniewa Herberta. W redagowanie, druk i kolportaż zaangażowane były
dziesiątki tysięcy osób.
Ogromnego wsparcia ruchowi kultury niezależnej udzielał Kościół. W budynkach kościelnych
i świątyniach organizowano wystawy, prelekcje, wieczory poetyckie i przedstawienia
teatralne. W wielu przypadkach Kościół nie tylko stwarzał przestrzeń dla artystów, ale stawał
się także ich mecenasem. Przestrzeń dla niezależnej działalności kulturalnej i oświatowej
stwarzały odbywające się w wielu diecezjach Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej.
W oficjalnym obiegu kultury trudno jest wskazać interesujące zjawiska. Po wprowadzeniu
stanu wojennego zrealizowano kilka udanych komedii, głównie w reżyserii Juliusza
Machulskiego (Seksmisja, Kingsajz). Intensywny rozwój przeżywała muzyka młodzieżowa, w
tym jej nowe nurty – reggae i punk. Ogromną popularnością cieszył się festiwal w Jarocinie,
dla całego pokolenia punktem honoru było wziąć w nim choć raz udział. Muzyka
młodzieżowa była niechętnie, ale jednak tolerowana przez władze, które liczyły, iż
zaangażowanie w ruchy kontrkulturowe odciągnie młodych ludzi od działalności politycznej.
Popularyzował ją m.in. Program III Polskiego Radia, w którym w stanie wojennym
uruchomiono popularną Listę Przebojów. Wśród zespołów rockowych szczególną
popularnością cieszyły się Maanam, Lady Pank, Perfect i Republika, w nurcie punkrocka zaś
wyróżniały się m.in. KSU, Dezerter, Armia.

Muzyka młodzieżowa znajdowała się pod czujnym okiem bezpieki. Zdjęcie operacyjne SB z
festiwalu w Jarocinie.

PODROZDIAŁ VI
Uchodźstwo
  
Nowa Wielka Emigracja
Dzieje polskiego uchodźstwa w latach osiemdziesiątych w dużym stopniu determinowane
były przez wydarzenia w kraju – powstanie „Solidarności”, wprowadzenie stanu wojennego i
ostateczne załamanie PRL. Emigranci i Polonia organizowali pomoc charytatywną, akcje
solidarnościowe i wsparcie dla opozycji w kraju.
Szczególnie istotna ta pomoc stała się po wprowadzeniu stanu wojennego. Na Zachodzie
pozostała wówczas duża grupa działaczy „Solidarności”, wkrótce zaczęli także napływać nowi
emigranci. Na całym świecie manifestowano wsparcie dla Polaków. Szybko zaczęły
powstawać organizacje koordynujące pomoc dla kraju. Najważniejszymi z nich były Biuro
Koordynacyjne NSZZ „Solidarność” w Brukseli, którym kierował Jerzy Milewski, oraz Komitet
„Solidarności” w Paryżu, w którym główną rolę odgrywali Seweryn Blumsztajn i Mirosław
Chojecki. Podobne przedstawicielstwa związku powstały w wielu innych państwach. Pojawiło
się wiele nowych pism emigracyjnych. Komitety pomocy organizowała także wcześniejsza
emigracja, przykładem może być londyńska „Solidarność z Solidarnością”, kierowana przez
Tadeusza Jarskiego, czy nowojorski Komitet Pomocy Solidarności założony przez Irenę
Lasotę.
Skala pomocy była ogromna. Organizowano masowe akcje na Zachodzie – demonstracje,
pikiety, petycje protestacyjne. Do kraju przemycano sprzęt drukarski, matryce, części do
nadajników radiowych. Zbierano również fundusze, dzięki którym możliwe było istnienie
podziemia. Wielkim sukcesem emigracyjnych struktur „Solidarności” było przyjęcie
podziemnego związku do międzynarodowych organizacji (Światowej Konfederacji Pracy i
Międzynarodowej Konfederacji Wolnych Związków Zawodowych).
Rząd na uchodźstwie
Nieco w cieniu wydarzeń znalazły się władze Rzeczypospolitej. W 1986 r. urząd
prezydenta RP objął Kazimierz Sabbat, wieloletni (1976–1986) premier rządu na
uchodźstwie. Po jego nagłej śmierci w lipcu 1989 r. ostatnim prezydentem RP został Ryszard
Kaczorowski, w latach 1967–1988 przewodniczący Związku Harcerstwa Polskiego Poza
Granicami Kraju. Po rozpoczęciu procesu transformacji ustrojowej Polski wśród uchodźstwa
rozgorzała gorąca debata. Zastanawiano się, czy zakres przemian spowodował wyczerpanie
się misji władz RP. Przeciwnicy jej zakończenia podkreślali, iż wciąż nie doszło do wolnych
wyborów parlamentarnych, a na terenie kraju stacjonują wojska sowieckie. Ostatecznie
jednak, po wolnych wyborach prezydenckich, zwyciężyli zwolennicy uznania władz
krajowych. 22 grudnia 1990 r. podczas uroczystości na Zamku Królewskim w Warszawie
prezydent Kaczorowski przekazał Lechowi Wałęsie insygnia prezydenckie. W ten sposób
została nawiązana symboliczna ciągłość między II a III Rzecząpospolitą Polską.

PODROZDIAŁ VII
Podsumowanie
  
Podsumowanie (1980–1989)
Kolejna podwyżka cen, wprowadzona latem 1980 r., przeważyła szalę społecznego
niezadowolenia. W całym kraju wybuchły  spontaniczne strajki. Najważniejszy z nich zaczął
się 14 sierpnia 1980 r., gdy pracownicy Stoczni Gdańskiej stanęli w obronie zwolnionej z
pracy Anny Walentynowicz. Wkrótce potem w Gdańsku powstał Międzyzakładowy Komitet
Strajkowy, którym kierował Lech Wałęsa . Władzy przedstawiono listę 21 postulatów;
najważniejszy dotyczył powołania wolnych związków zawodowych. Podobne postulaty zgłosił
powstały kilka dni później MKS w Szczecinie. Władze rozpoczęły negocjacje z robotnikami,
które zakończyły się sukcesem dopiero po rozpoczęciu kolejnych strajków na Dolnym i
Górnym Śląsku. Między 30 sierpnia a 3 września podpisano w Szczecinie, Gdańsku i
Jastrzębiu porozumienia społeczne między rządem a protestującymi robotnikami.
Mimo prób przeciwdziałania ze strony władz w całym kraju powstały struktury Niezależnego
Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”. Wkrótce liczył on blisko 10 mln
członków. Na czele tego potężnego ruchu społecznego stał Wałęsa. Własne organizacje
powoływali chłopi, studenci, uczniowie, a nawet milicjanci. Odradzały się związki twórcze,
stowarzyszenia, powszechnie żądano pluralizmu i samorządności. Silny ruch reformatorski
powstał nawet w samej PZPR.
Władze komunistyczne nie zamierzały jednak poddać się łatwo. Od jesieni 1980 r.
przygotowywano rozwiązanie siłowe, które zrealizowano 13 grudnia 1981 r. Wprowadzono
wówczas stan wojenny, władzę w kraju przejęła Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego z
gen. Wojciechem Jaruzelskim na czele. Zamknięto granice, zakazano strajków i manifestacji,
zawieszono, a potem rozwiązano „Solidarność” i inne niezależne organizacje. Tysiące osób
uwięziono, opór złamano siłą.
Stan wojenny nie zdołał jednak zniszczyć „Solidarności”. Powstało prawdziwe społeczeństwo
podziemne. Obok konspiracji związkowej i politycznej działało podziemie młodzieżowe i
studenckie, wydawano setki niezależnych pism i książek. Narodził się potężny ruch kultury
niezależnej obejmujący plastykę, teatr, muzykę. Działały nawet podziemne rozgłośnie
radiowe.
Z czasem także władze dostrzegły, że niezbędne są prawdziwe reformy. Ponieważ obawiano
się wybuchu społecznego niezadowolenia, do rozmów o przebudowie PRL zaproszono część
opozycji. Obrady Okrągłego Stołu w 1989 r. zapoczątkowały proces, którego efektem stało
się powołanie pierwszego niekomunistycznego premiera. Został nim Tadeusz Mazowiecki.
Polska wkroczyła na drogę wiodącą do niepodległości i demokracji.

You might also like