You are on page 1of 2

„W mrocznym królestwie elfów”

Tego wieczoru mrok bez dna spowijał naszą drogę od szeptuchy do domu. Z trudnością
przedzieraliśmy się na naszym rumaku przez gęstą mgłę i bagniste tereny leśne. Szukałem u
poleconej pustelniczki skutecznej porady zielarskiej – mój synek od kilku dni mierzył się z
koszmarami sennymi. Prześladowały go majaki, w których użalał się, że elfia straszliwa postać
siada mu na piersiach i przydusza go swoim ciężarem. Jako że jestem osobą racjonalnie myślącą,
uznałem, że nasłuchał się opowieści rodem z dawnych germańskich i skandynawskich baśni o
„elfim uścisku”. Należało znaleźć racjonalną przyczynę, być może zdrowotną, tych nocnych
niepokojących coraz bardziej stanów. Zaopatrzony w ziele zbijające gorączkę gnałem czym prędzej
do mojej chaty, by małżonka zagotowała miksturę. Droga dłużyła się wśród leśnych nieznanych mi
ostępów, kopyta grzęzły w trzęsawiskach.
Wtem zrywa się wicher jakby zapowiadający ciąg tragicznych zdarzeń. Przyciskam synka
do piersi, wierząc, że zdążę na czas do domu przed zawieruchą. Dziecko wyraźnie jest wystraszone,
zasłania swój wzrok dłońmi, odwraca głowę od drzew. Między zaroślami dostrzega królewską
koronę, ale ja niczego nie odnajduję. Wzrok mnie zwodzi. Czy jestem ślepcem zadufanym w swoim
przywiązaniu do realności? Widzę jedynie drogę i ciemność wokół niej. Uspokajam synka, że to
mgła daje taki efekt odrealnienia, a nic mu nie grozi przy mnie. Nie ma żadnych innych światów,
prócz mojego bezpiecznego ramienia. Sny i zabobony traktuję z lekkością, fantastyczne akuszerki
sennych widzeń nie mają do mnie dostępu. Nie uwierzyłem wtedy w ten znak dziecięcej naiwnej
duszy. Nie zrozumiałem, że dziecko zna prawdy zamknięte przez nas dorosłych i to mnie trawi
choroba dosłowności i ograniczenia.
A melodia kuszenia króla trwała dalej. Synek wsłuchiwał się w szepty, które były mu
nieznośne i narzucające się. Dźwięki pokus wiły się wśród starych konarów niesione słodko-gorzką
muzyką. Nie rozumiałem tego języka elfickich starych pieśni. Słyszałem jedynie szelest liści,
trzaskanie gałęzi, pojękiwania zapadłych mokradeł i pohukiwania nocnych ptaków. A melodia
kuszenia i obietnice zabaw jeszcze silniej przemawiały do mojego dziecka. Wabiły zapowiedzią
tańców nad brzegiem tajemniczych wód, wyprawą do krainy kojących snów. Władca obiecywał
spotkanie z pięknymi córkami... i wówczas przypomniałem sobie, że czytałem niegdyś u Herdera o
Olufie spieszącym na własny ślub, który spotkał na drodze córkę króla efów - Erlkönigs Tochter -
przynaglającą mężczyznę do tańca niczym leśna złowróżbna syrena. Młodzieniec odrzuciwszy
zaproszenie został przeklęty i dotknięty rychłą śmiercią. Dlaczego w tamtym momencie
przypomniałem sobie tę balladę?
„Tato, strzeż mnie, nie chcę być kołysany muzyką elfich królewien, wolę kołysanki mojej
mamy, czekającej w naszym domu!” - mój syn trwa w gorączce, prześladują go omamy wabiących
go dziewczęcych dłoni, co rusz wyłaniających się wśród drzew. Uznaję, że to tylko sypiące się
próchno w blasku księżyca daje taką poświatę. Zapomniałem, że rozpadające się drewno olchowe
czerwienieje jakby krwawiło. Ale mądrości folkloru były wówczas dla mnie niczym prócz
zabobonnych powiastek i imaginacji wyjętych z kart literatury. Mój syn w przerażeniu próbuje
ratować się przed śmiercionośnym uściskiem urzeczonego króla. Zasłania twarz, krzyczy, błaga o
pomoc. Przytulam silnie syna, sądząc, że moje ramię otulające dziecko jest wystarczającą obroną
przed złem świata. Teraz postawiwszy główną ścieżkę, mknąłem na skróty, poprzez mech, by jak
najprędzej podać lekarstwo. Widząc światło naszego domostwa, dodaję otuchy dziecięciu. Blask
dobiegający z naszych okien pozwolił mi odkryć, że syn nie daje znaku życia. Nie zdążyłem na
czas, gorączka uśmierciła jego niewinne małe ciałko! Wtedy tego nie rozumiałem, dziś już wiem, że
kto spotka na leśnej drodze elfa, czeka go rychła śmierć. To stary złowróżbny znak znany z
germańskiego folkloru. Strzeż się grzęzawisk i mokradeł, omijaj tę bagnistą mroczną przestrzeń!
Tam kryją się siedziby złych duchów.
Pozostaje mi dziś wierzyć, że mój syn jest pogrążony w wiecznej zabawie, nie zna trosk
dorosłego życia, a córki króla koją go do snu. Złoty szal znaleziony w lesie przypomina mi, że świat
jest skomplikowany znacznie bardziej niż nam się zdaje. Nie da się go pomieścić w sztywnych
ramach naszego rozumu.

You might also like