Professional Documents
Culture Documents
Zygmunt Freud - Kultura Jako źrà Då o Cierpieå
Zygmunt Freud - Kultura Jako źrà Då o Cierpieå
DZIEŁA | FREUD
PISMA
SPOŁECZNE
PRZEŁOŻYLI
ALEKSANDER OCHOCKI
MARCIN PORĘBA
ROBERT RESZKE
| OPRACOWAŁ
ROBERT RESZKE
|
TOM IV (
p WYDAWNICTWO KR
WARSZAWA 1998
KULTURA JAKO ŹRÓDŁO CIERPIEŃ
(1930 [1929])
Nie można oprzeć się wrażeniu, że ludzie tak w ogóle posługują się złymi
niarami, że dążą do władzy, sukcesów i bogactwa dla siebie i podziwiają je
| innych, a nie doceniają prawdziwych wartości życia. A jednak wydając każdy
aki ogólny osąd, popadamy w niebezpieczeństwo, że zapomnimy o barwności
iata ludzkiego i jego życia psychicznego. Znamy mężów, którym współcześni
ie odmówili szacunku, mimo że wielkość ich polega na cechach i dokonaniach,
ch cele i ideały są masom jako żywo obce. Z łatwością możemy tu
zyć, że jedynie mniejszość uznaje tych wielkich mężów, podczas gdy
aczna większość nie chce o nich słyszeć. Nie jest to jednak takie proste, a to
rawą niezgodności między myśleniem i działaniem ludzi i wielogłosowości
h pobudek życzeniowych.
_ Jeden spośród tych znamienitych mężów mieni mnie w swych listach
rzyjacielem. Posłałem mu moje pisemko traktujące o religii jako złudzeniu”,
n zaś odparł, że tak w ogóle to całkowicie zgodziłby sięz mym osądem religii,
ałuje jednak, iż nie poświęciłem dość uwagi prawdziwemu źródłu religijności.
nim, jak sądzi, pewne szczególne uczucie, które zwykło nigdy go nie
zczać — uczucie, którego istnienie potwierdza fakt, że znają je inni,
ożna zaś zakładać, że występuje ono u milionów. Uczucie to, które mój
jaciel chciałby określić mianem doznania „wieczności”, polega na poczuciu.
oś bezgranicznego, nieograniczonego, niejako „oceanicznego”. Uczucie to
faktem czysto subiektywnym, a nie artykułem. wiary; nie wiąże się z nim
e ' zapewnienie indywidualnego trwania w wieczności, jest ono jednak
łem energii religijnej, która — przechwycona przez różne Kościoły
temy / religijne — została skierowana w różne kanały, z pewnością zaś
ie też spożytkowana. Jedynie na podstawie tego oceanicznego uczucia
owiek może się mienić mianem religijnego, nawet wtedy, jeśli odrzuca
zelką wiarę i każde złudzenie.
Ta wypowiedź mego czcigodnego przyjaciela, który sam kiedyś poetycko
dał cześć czarowi złudzenia, sprawiła mi niemało kłopotów”. Jeśli o mnie
dzi, nie mogę w sobie odkryć tego „oceanicznego” uczucia. Naukowe
mowanie się uczuciami nie jest zajęciem komfortowym. Można próbować
Zob. Freud, Die Zukunft einer Illusion, dz. cyt.; Gesamnmelte Werke, t. XIV;
ze, t. IX; Przyszłość pewnego złudzenia, dz. cyt., s. 121 i nast. niniejszego
. [Przyp. tłum.]
[Dodatek do wydania z 1931 roku:] Liluli [1919]. Odlczasu, gdy ukazały się dwie
żki: La vie de Ramakrisbna [1929] i La vie de Vivekanda (1930), nie muszę już taić,
że
'm przyjacielem, o którym tu piszę, jest Romain Rolland.
a
opisać ich oznaki fizjologiczne, ale wtedy, gdy nie a to pna. poki Am
się zaś, że uczucie oceaniczne wymyka się próbie ta iej p RBD m nie
pozostaje nic innego, jak tylko „trzymać się treści AC : RA na
drodze skojarzeń najsilniej się wiąże z danym uczuciem. Jeśli dobr AE a em
mego przyjaciela, ma on na myśli to samo, co pewien BE a at
dziwaczny poeta kazał powiedzieć swemu bohaterowi w to pociechy
w obliczu śmierci z wyboru:
ż "WA A
Z tego Świata spaść nie możemy .
j 4 a: AE że ny»
* D.Chr. Grabbe [1801-1836], Hannibal: „Tak, z tego świata spaść nie możen
skoro już w nim jesteśmy”.
Kultura jako źródło cierpień 167
urzenia przez procesy patologiczne. Patologia pozwala nam poznać dużą
czbę stanów, w których odgraniczenie „ja” od świata zewnętrznego staje się
omawiał bowiem już pięć lat wcześniej w artykule Die Verneigung [1925;
ammelte Werke, t. XIV; Studienansgabe, t. III], ale poruszał go jeszcze wcześniej,
na
ykład w pracy Triebe und Triebschicksale [1915; Gesammelte Werke, t. X;
(dienausgabe, t. III, s. 82-83, 96-98; Popędy i ich losy (fragmenty), przełożył
Zysztof Rak, w: Rosińska, Freud, dz. cyt., s. 136-148, — przyp. tłum.], a także w
Die
Iumdentung [dz. cyt. Gesammelte Werke, t. II
schebelŚ
Rzecz jasna nie ma sensu dalej snuć tej fantazji, wiedzie ona bowiem do
rzeczy niewyobrażalnych, ba, zgoła absurdalnych. Jeśli pragniemy przestrzennie
przedstawić historyczne następstwo rzeczy, możemy to uczynić jedynie
poprzez opis układu współwystępowania w przestrzeni; ta sama przestrzen nie
da się wypełnić jednocześnie na dwa sposoby. Wydaje się, że tę naszą próbę
należy uznać za próżną rozrywkę; cóż, ma ona tylko jedno usprawiedliwienie
— pokazuje nam, jak dalecy jesteśmy od poradzenia , sobie z zadaniem
polegającym na plastycznym przedstawieniu osobliwości życia psychicznego.
B
172 Kultura jako źródła cierpień =
II
W moim piśmie Die Zukunft einer Illusion" nie tyle a mio najgłębsze
źródła uczucia religijnego, ile raczej o to, co zwykły zza aa
pojęcie swej religii, o system doktryn i obietnic, tóry a jedn > ea
z pozazdroszczenia godną kompletnością wyjaśnia 1 NE »
z drugiej zaś zapewnia go, że nad jego zyciem. RL Sisi
Opatrzność, która w zaświatach wynagrodzi mu każdy zez „jaki si i się i c
udziałem. Ów prosty człowiek nie umie sobie wyobrazić poezoę kz c»
jak tylko w postaci wspaniale wywyższonego Ojca, jedynie tal | kę a.
bowiem znać potrzeby syna człowieczego, tylko jego można a ń y Ę e
udobruchać oznakami pokuty. Całość ta jest tak jawnie in m nij - >
rzeczywistości, że człowieka przyjaźnie usposobionego do ro a. ab
aż boli, gdy pomyśli, że znaczna większość śmiertelników ak ai emy
się ponad to ujęcie życia. Z BE W kr =. Przecieć pe
ś 24 poryyte$o.
* Dz. cyt.; Gesammelte Werke, t. XIV; Studienansgabe, ń ei Przyszłość pewne
ja, dz. cyt., s. 121 i nast. niniejszego tomu. [Przyp. tlum.
tj XK 7. Przełożył ks. Stanisław Łach. Biblia Tysiąclecia. [Przyp. tum.]
by się miało okazać, że życie nie ma celu, wówczas straciłoby ono dla nas
szelką wartość. Ale pogróżka ta niczego nie zmienia. Wydaje się raczej, że
ny prawo odrzucić to pytanie. Wydaje się, że przesłanką, na jakiej się ono
era, jest owa pycha ludzka, o której tyle już mówiono. A przecież nie
„Wierzaj mi pan, że w ogóle nie.da się żyć bez konstrukcji pomocniczych” — słowa
dorfa z powieści Theodora Fontanego E/fi Briest. Przełożyła Izabela Czermakowa,
ński i S-ka, Warszawa 1997, s. 300. [Przyp. tłum.]
> A niższym poziomie Wilhelm Busch mówi w swej Fromme Helene to samo: „Kto
a troski, ten ma i likier”.
- „Masz słuszność — ...ale trzeba uprawiać nasz ogródek”, Kandyd, czyli optymizm,
zełożył Tadeusz Żeleński (Boy), PIW, Warszawa 1961, s. 143. [Przyp. tłum.]
1
Kultura jako źródło cierpień 175
[Alles in der Welt lift sich etragen I Nur nicht eine Reihe von schónen Tagen”.
Weimar,
1810-1812.]| Ale to chyba przesada.
176
boi ky :
FYTT 5 —I
ychicznej i umysłowej. Jeśli się tego dokona, los nie może już człowieka
Jeśli już w trakcie tego postępowania wyraźny stanie się zamiar uniezależnienia
od świata zewnętrznego w ten sposób, że człowiek szuka swych zaspokojeń
1 jewnętrznych procesach psychicznych, wówczas te same cechy występują
jdu dostatecznie docenić znaczenia pracy dla ekonomii libidalnej. Żadna inna
ika życiowa_nie przywiązuje indywiduum do rzeczywistości tak bardzo, jak
ntowanie (pracy, która na pewno włącza człowieka przynajmniej do jakiegoś
entu rzeczywistości — do społeczeństwa ludzkiego. Możliwość przesunięcia
j części narcystycznych, agresywnych, a nawet erotycznych komponentów libidalnych
acę zawodową i związane z nią stosunki międzyludzkie nadaje pracy szczególną
ść, w nie mniejszym stopniu niż jej niezbędność gwoli potwierdzenia i usprawied-
Mienia bycia indywiduum w społeczeństwie. Praca zawodowa dostarcza szczególnego
= KLLWZ
AN"
mógł ich dotkriąć zawód zgotowany przez świat zewnętrzny. W sukurs
przychodzi tu sublimacja popędów, co najłatwiej osiągnąć wtedy, gdy umie się
w dostatecznym stopniu podwyższyć zysk rozkoszy płynącej ze źródeł pracy
Jw
tknąć zbyt boleśnie. Zaspokojenie tego rodzaju, jakie artyście daje radość / , ZU
orzenia, przyoblekania w cielesne kształty tworów fantazji, jaka staje się,
z Zł
[ly
kę
*
ł
%
UGYMtE LE
16 Zob. Freud, Formulierungen iiber die zwei Prinzipien des psychischen Geschehent
dz. cyt.; Gesammelte Werke, t. VIII; Studienausgabe, t. Ill; tenże, Vorlesungen zu
Einfiibrung in die Psychoanalyse, dz. cyt.; Gesammelte Werke, t. XĘĘ
Studienausgabe, 35 j
[Wstęp do psychoanalizy, dz. cyt., Wykład XXIII: Drogi tworzenia się objawów, 5. ="
"różnymi drogami, stawiając sobie za cel albo treść pozytywną zysk rozkoszy,
albo negatywną >< unikanie braku rozkoszy, ale żadna z nich nie pozwala nam
osiągnąć wszystkiego, czego pragniemy. Szczęście w owym umiarkowanym
sensie — czyli wtedy, gdy oznacza to, co uznane zostaje za możliwe — to
problem indywidualnej ekonomii libidalnej. Niepodobna podać tu rady dobrej
dla każdego — każdy musi na własną rękę spróbować, jaki szczególny fason
umożliwi mu osiągnięcie stanu szczęścia”. Kiedy człowiek będzie próbował
dokonać wyboru, najróżniejsze czynniki będą chciały mu wskazać drogę.
Zależy to od tego, w jakiej mierze musi się on spodziewać realnego
zaspokojenia od świata zewnętrznego, a w jakiej powinien się od niego
uwolnić; w końcu chodzi tu również o to, w jakim stopniu przypisuje sobie siły
potrzebne mu do zmiany owego świata podług własnych życzeń. Już tutaj poza
czynnikami zewnętrznymi decydująca okazuje się psychiczna konstytucja
indywiduum. Człowiek w znacznej mierze erotyczny na pierwszy plan wysunie
swe związki uczuciowe z innymi osobami, podczas gdy raczej samowystarczalne
indywiduum narcystyczne będzie poszukiwało najistotniejszych form za-
spokojenia w swych wewnętrznych procesach psychicznych, człowiek czynu
zaś nie odstąpi od świata zewnętrznego, w którym może wystawić na próbę
swe siły”. Jeśli chodzi o typ wspomniany jako drugi, kierunek przemieszczenia
jego zainteresowań będzie zdeterminowany przez rodzaj jego uzdolnienia
i rozmiary możliwej w jego przypadku sublimacji popędów. Każde skrajne
rozstrzygnięcie samo ściągnie na siebie karę w ten sposób, że wystawi
indywiduum na niebezpieczeństwa, z którymi związana będzie niedostateczność
wybranej na zasadzie wyłączności techniki życia. Jak przezorny kupiec unika
lokowania całego swego kapitału w jednym przedsięwzięciu, tak też
23 Idee dotyczące tych różnych typów rozwinął Freud w swym artykule Uber
libidinóse Typen, 1931; Gesammelte Werke, t. XIV; Studienausgabe, t. V, s. 269 i
nast.
[O typach libidinalnych, przełożyła Anna Czownicka, w: M.F.R. Kets de Vries,
$. Perzow, Podręcznik psychoanalitycznych studiów ckarakterologicznych, Jacek
Santorski
8 Co Wydawnictwo, Warszawa 1995, s. 72 i nast. — przyp. tłum.] [Przyp. wyd.|
Q
=
ymy. l
Dotego dochodzi jeszcze czynnik rozczarowania. W czasie przypadającym
życie ostatnich pokoleń ludzie poczynili nadzwyczajne postępy w naukach
zyrodniczych i umiejętnościach ich technicznego zastosowania, w niewyob-
y wcześniej sposób utwierdzili swą władzę nad naturą. Szczegóły tego
a postępu są powszechnie znane, nie trzeba więc ich tu wyliczać. Ludzie są
mni z tych zdobyczy i mają do tego prawo, wydaje im się jednak, że
ażyli, iż ta niedawno zdobyta możliwość władania czasem i przestrzenią,
wania nad siłami natury, spełnienie tysiącletniej tęsknoty, wcale nie
czyniła się do wzrostu zaspokojenia rozkoszy, jakiego oczekują od życia,
vedług tego, co podpowiada im ich samopoczucie, wcale nie uczyniła ich
i szczęśliwszymi. Należałoby poprzestać na wysnuciu z tego stwierdzenia
sku, że zdobycie władzy nad naturą nie jest jedynym warunkiem szczęścia
zkiego, podobnie jak nie jest jedynym celem dążenia kultury, nie należy też
odzić z tego tezy, iż postęp techniczny jest zupełnie bezwartościowy dla
omii szczęścia ludzkiego. Chciałoby się tu zauważyć, że przecież
ym zyskiem rozkoszy, niedwuznacznym przyrostem poczucia szczęścia
Sytuacja, w której mogę dowolnie często słyszeć głos mego dziecka
ającego w odległości setek kilometrów ode mnie, w której zaraz po
ocie przyjaciela do domu mogę się dowiedzieć, iż szczęśliwie mu minęła
"Bal uciążliwa podróż. Czyż miałoby nic nie znaczyć to, że medycynie udało
184 Kultura jako źródło cierpień
Wydaje się pewne, iż w naszej dzisiejszej kulturze nie czujemy się dobrze,
*_ ale bardzo trudno wyrobić sobie jakąś opinię co do tego, czy i o ile ludzie
żyjący
w minionych epokach czuli się szczęśliwsi i jaki udział w tym miały warunki
kulturowe, w jakich żyli. Zawsze będziemy przejawiać skłonność do
obiektywnego ujmowania nędzy, to znaczy z wszystkimi naszymi roszczeniami,
z całą' naszą wrażliwością będziemy przenosić się w te warunki, by potem
sprawdzać, jakie okazje do doznawania szczęścia i nieszczęścia zdołaliśmy
w nich znaleźć. Ten rodzaj oglądu, sprawiający wrażenie obiektywnego,
ponieważ abstrahuje on od wariacji subiektywnej wrażliwości, jest rzecz jasna
tak subiektywny, jak to tylko możliwe, ponieważ w miejsce wszystkich innych
nieznanych dyspozycji psychicznych stawia naszą dyspozycję. Szczęście jest
jednak czymś jako żywo subiektywnym. Niezależnie od tego, jak przerażające
wydają się nam pewne sytuacje — na przykład sytuacja galernika w epoce
Starożytności, sytuacja chłopa w okresie Wojny Trzydziestoletniej, sytuacja
ofiary Świętej Inkwizycji, Żyda oczekującego pogromu — to jednak nie
możemy wczuć się w te osoby, nie potrafimy odgadnąć, jakie zmiany, jeśli
chodzi o doznawanie rozkoszy i braku rozkoszy, zaszły w ich wrażliwości 74
sprawą pierwotnej otępiałości, z wolna postępującego otępienia, rezygnacj!
z oczekiwań, mniej czy bardziej subtelnych metod narkotyzowania Się:
W wypadku skrajnego cierpienia dochodzi do uruchomienia pewnyc
psychicznych mechanizmów obronnych. Wydaje mi się, że dalsze badanie tego
aspektu problemu byłoby jałowe. s
Czas już, abyśmy się zajęli istotą tej kultury, której uszczęśliwiającą wartos*
podaje się w wątpliwość. Nie wymagamy, by podano nam formułę, które
* Zob. Freud, Die Zukunft einer Illusion, dz. cyt.; Gesammelte Werke, t. XIV;
dienausgabe, t. IX, s. 139 i nast. [Przyszłość pewnego zludzenia, dz. cyt., s. 121
i nast.
jszego tomu — przyp. tłum.] [Przyp. wyd.]
* Materiał psychoanalityczny — niekompletny, nie dający się objaśnić w sposób
ly — dopuszcza jedną, choć fantastycznie brzmiącą hipotezę co do pochodzenia
dokonania ludzkiego. Dałoby się bowiem założyć, że człowiek pierwotny,
ąwszy się na ogień, zwykł był gasić go strumieniem moczu — w ten sposób
okajał infantylną rozkosz. Jeśli chodzi o pierwotnie falliczne ujęcie pełzającego,
ającego w górę płomienia, niepodobna mieć co do tego wątpliwości, zważywszy na
, co przekazują nam legendy. Gaszenie ognia strumieniem moczu — do czego
viązują jeszcze dzieci olbrzymów: Guliwer w królestwie Liliputów i Gargantua
belais' ego — było zatem aktem seksualnym odbytym z mężczyzną, było to
rozkoszowanie
€ potencją męską we współzawodnictwie seksualnym. Kto zrazu wyrzekł się tej
zkoszy, oszczędził ogień, ten też mógł go wziąć ze sobą i zaprząc do swej służby.
Dzięki
że człowiek ów stłumił ogień swego pobudzenia seksualnego, okiełznał jego
turalną siłę. Ta wielka zdobycz kulturowa byłaby więc nagrodą za wyrzeczenie się
du. Dalej, kobieta byłaby w tym ujęciu strażniczką ognia uwięzionego w domowym
isku, ponieważ budowa anatomiczna kobiety nie pozwala jej na uleganie takiej
cusie gwoli zaspokojenia rozkoszy. Godne uwagi jest również to, że doświadczenia
naliryczne dowodzą, iż istnieją stałe związki między ambicją, ogniem i erotyką «
alną. [Kwestię tę podejmuje Freud raz jeszcze w swej pracy pt. Zur Gewinnung des
Euers, dz. cyt.; Gesammelte Werke, t. XVI; Studienausgabe, t. IX, s. 447 i nast.
F kwestii zdobycia ognia, dz. cyt., s. 379 i nast. niniejszego tomu — przyp. tłum.|
186 Kultura jako źródło cierpień
Znana wyspa na Lago Maggiore, którą odwiedził Napoleon na kilka dni przed
Pod Marengo.
188 Kultura jako źródło cierpień
w naturze nie możemy oczekiwać czystości, o tyle porządek wydaje się czymś,
co zostało przeniesione z natury; obserwacja wielkich prawidłowości
astronomicznych dała człowiekowi nie tylko wzór, lecz również pierwsze
punkty zaczepienia do wprowadzenia porządku w życiu. Porządek jest czymś
w rodzaju natręctwa powtarzania, które dzięki jedynemu w swoim rodzajy
urządzeniu rozstrzyga, kiedy, gdzie i w jaki sposób należy coś uczynić, toteż
„gdy mamy do-czynienia z podobnym przypadkiem,. zawsze możemy sobię
oszczędzić wahania i niepewności. Niepodobna zaprzeczyć dobrodziejstwu
porządku, który umożliwia człowiekowi optymalne wykorzystanie przestrzeni
i czasu, tak że może on oszczędzać na swych siłach-psychicznych. Słusznie
można by oczekiwać, że postulat zachowania porządku będzie realizowany we
wszelkim dziele ludzkim już od samego początku, bez żadnego przymusu,
można też się zdumiewać, że do tego nie doszło, że człowiek przejawia w swej
pracy raczej naturalną skłonność do niedbałości, nieregularności i zawodności
i dopiero musi być mozolnie wychowywany do naśladowania niebiańskich
wzorów. 1 s! c a
„Piękno, czystość i porządek zajmują najwidoczniej szczególne miejsce
wśród wymogów kulturowych. Nikt nie będzie twierdził, że są one równie
ważne życiowo jak opanowanie natury, a także inne czynniki, które jeszcze
poznamy, a jednak z pewnością nikt nie zechce zepchnąć ich do rzędu spraw
marginalnych. Tego, że kultura nie jest nastawiona wyłącznie na użyteczność,
dowodzi już przykład piękna — nie chcemy, by brakowało go w kręgu
zainteresowań kultury. Użyteczność porządku jest całkiem oczywista; w wypadku
czystości powinniśmy pamiętać, że jest ona wymagana w celu zachowania
higieny, możemy zatem przypuszczać, że związek jednego z drugim nie był
całkiem nieznany także ludziom żyjącym w czasach sprzed epoki naukowego
zapobiegania chorobom. Atoli użyteczność nie do końca wyjaśnia nam to
dążenie; musi tu wchodzić w grę jeszcze coś innego. | j
Wydaje nam się jednak, że żadna cecha lepiej nie określa kultury, jak
darzenie szacunkiem i kultywowanie wyższych aktywności psychicznych,
dokonań intelektualnych, naukowych i artystycznych, troska o zachowanie
wiodącej roli, jaką przyznano ideom w życiu człowieka. Wśród tych idel
najpocześniejsze miejsce zajmują systemy religijne — na ich skomplikowaną
"budowę próbowałem rzucić światło gdzie indziej”*; obok nich znajdują A
spekulacje filozoficzne i wreszcie coś, co można określić mianem formacji
zawierających ideały ludzi — ludzkie wyobrażenia co dp możliwej doskonałość!
indywiduum, narodu i całej ludzkości, a także wymogi, jakie ludzie wysuwają
na gruncie takich wyobrażeń. To, że owe formacje nie są niezależne od siebie,
lecz że są raczej ściśle ze sobą splecione, utrudnia zarówno przedstawienie ICh+
jak też pokazanie ich genezy psychologicznej. Jeśli całkiem ogólnie przyj mieraj
że sprężyną napędową wszystkich aktywności ludzkich jest dążenie do dwóc
XIV;
3: Zob. Freud, Die Zukunft einer Illusion, dz. cyt.; Gesammelte Werke, t- 2080
2 p ie: ,
analnej młodego człowieka. Jego pierwotne zainteresowanie funkcją wydalniczą
Gesammelte Werke, t. Va
w: Freud, Charakte.
przyczy”
jych zagrożeń.
Iv
reud już wcześniej wymienił dwa inne czynniki odgrywające rolę w „procesie
kształtowanie się charakteru i sublimację. [Przyp. wyd.]
0 tematu kultury jako „procesu” Freud powraca niżej, zob. s. 209 i s. 222
punkcie życia należy postawić erotykę. W tym miejscu podejmujemy ten Wątek
i powiadamy, że tym samym człowiek w nader wątpliwy sposób uzależnił s;
awiają nowe więzi ztym, co dotąd było obce. Miłość genitalna wiedzie
kładania nowych rodzin, miłość zahamowana ze względu na cel prowadzi
)
196 Kultnra jako źródło cierpień
picznego p
jgłębiej jednak sięga hipoteza, która wiąże się z naszymi wywodami przedstawionymi
Przypisie 36 [na s. 192 niniejszego tomu], że wraz z przyjęciem przez człowieka
awy wyprostowanej i deprecjacją zmysłu powonienia nie tylko erotyka analna, ale
'ęcz seksualność staje w obliczu niebezpieczeństwa, iż padnie ofiarą organicznego
arcia, tak że odtąd funkcji seksualnej towarzyszyć będzie nie dający się uzasadnić
, który przeszkadza pełnemu zaspokojeniu i wypiera popęd od celu seksualnego do
acji i przesunięć libido. Wiem, że Bleuler (zob. tegoż, Der Sexualwiderstand,
buch fiir psychoanalytische und psychopathologische Forschungen”, t. V/1913)
ł kiedyś na występowanie takiej pierwotnej, odrzucającej postawy względem
seksualnego. Faktem, że „inter urinas et faeces nascimur” [„w urynie i fekaliach
aliśmy urodzeni” ], gorszą się wszyscy neurotycy i wielu innych. Genitalia
wytwarzają
Zsilne doznania zapachowe, które dla wielu ludzi są czymś nieznośnym i obrzydzają
im
i „żeńskości”, zob. długi przypis, który Freud dodał w 1915 roku pod koniec swych
Drei
Abbandlungen zur Sexnaltheorie, dz. cyt.; Gesammelte Werke, t. VI; Studienausgabe,
t.V,s. 123 i nast. [Trzy rozprawy z teorii seksualnej, dz. cyt., przypis I nas. 172
— przyp.
uum.] Zob. też wywód na początku XXXIII wykładu z cyklu Vorlesungen s
Einfiibrung in die Psychoanalyse. Neue Folge, dz. cyt.; Gesammelte Werke, t. ) s
Studienausgabe, t. |, s. 545-548. [Wykłady ze wstępu do psychoanalizy. Nowy « ae
dz. cyt., Wykład XXXIII: Kobiecość, s. 129 i nast. — przyp. tdum.] Na dpniase
konsekwencje sąsiadowania narządów płciowych i wydalniczych wskazał Freud po ke
pierwszy w manuskrypcie K, który 1 stycznia 1896 roku wysłał Wilhelmowi pi
(Zob. Freud, Aus den Anfdngen der Psychoanalyse, Londor-Frankfurt am Main 1950.)
Później wielokrotnie wracał do tego tematu. Zob. na przykład historia choroby n i
(Brucbstiick einer Hysterie-Analyse, dz. cyt.; Gesammielte Werke, t. V;
Studienansga >
t. VI, przypis 3 na s. 108), a także artykuł Uber die aligenteinste naci
Liebeslebens (dz. cyt.; Gesammelte Werke, t. VIII; Studienausgabe, t V;ś: 208-20 h,
n logów
ęśliwa. W żadnym innym wypadku Eros nie zdradza tak dobitnie samej
ty swej natury, zamiaru polegającego na tym, by z wielu uczynić jedno, ale
już — jak to się zwykle dzieje — udało mu się to osiągnąć poprzez
ato.
Dotąd bez trudu wyobrażamy sobie, że wspólnota kulturowa składa się
' Zob. s. 188 niniejszego tomu. Zob. też Freud, Die „kulturelle” Sexnalmoral und
die
Zob. Kpł XIX 18, Mt XXII 37, Mt V 43-46, Łk V 27-35. (Przyp. tłum.]
t
200 Kultura jako źródło cierpień
i Wydaje mi się teraz, że oto jakiś głos czcigodny napomina mnie: „Właśnie
o, że bliźni nie jest godny miłości i że jest on raczej twym wrogiem,
„atem właśnie dlatego powinieneś go miłować jak siebie samego”. Aha, to
„ypadek podobny do „Credo quia absurdum”**.
Ale całkiem prawdopodobne, że bliźni, jeśli zażąda się odeń, by miłował mnie
. siebie samego, odpowie dokładnie tak samo jak ja i odprawi mnie z kwitkiem,
„dając podobne uzasadnienie. Mam nadzieję, że nie z taką samą słusznością
ktywną, ale i on będzie tak mniemał. Cóż, istnieją różnice w zachowaniu się
„które etyka, nie uwzględniając ich uwarunkowań, klasyfikuje jako „dobre”
». Dopóki te bezsprzeczne różnice nie zostaną zlikwidowane, podążanie za
josłymi wymogami etycznymi będzie oznaczało działanie na szkodę celów
irowych, ponieważ w ten sposób wprost nagradza się bycie złym. Trudno tu
rzywołać incydentu, jaki miał miejsce w parlamencie francuskim w trakcie
nad karą śmierci; otóż pewien mówca namiętnie opowiadał się za
eniem tej kary i właśnie zbierał burzliwe oklaski, gdy jakiś głos z sali zawołał:
messieurs les assassins commencement!”*.
4 poza tym wszystkim chętnie zaprzecza się tej części rzeczywistości, która
adczy o tym, że człowiek nie jest istotą łagodną i żądną miłości, która do
ony zdolna jest w najlepszym wypadku wtedy, gdy zostaje zaatakowana,
że istota ludzka może zaliczyć do swych dyspozycji popędowych także
dozę skłonności do agresji. W rezultacie bliźni jest dla człowieka nie!
„pt
łowiek człowiekowi wilkiem”. Wg: Plaut, Asiaria Il, 4, 88. [Przyp. wyd.]
4
i szydzą z siebie, na przykład Hiszpanie i Portugalczycy, Niemcy z Połudn;
i Północy, Anglicy i Szkoci i tak dalej**. Zjawisko to określiłem mianem „Narcyz
małych różnic”, nazwa ta niewiele jednak wnosi, jeśli chodzi o samo wyjaśnię,
sprawy. Rozpoznajemy w tym tylko dogodną i względnie niewinną fornqd
zaspokojenia skłonności do agresji, za sprawą czego członkom wspólnoty łatwiej
się skonsolidować. Rozproszony po całym świecie naród żydowski położył zątę
godne uznania zasługi na polu skonsolidowania kultur narodów, wśród którygj
przyszło mu żyć; niestety, średniowieczne pogromy Zydów nie wystarczyły, |,
epoka ta stała się spokojniejsza i bardziej bezpieczna dla ich chrześcijańskich
; współbraci. Kiedy apostoł Paweł uznał, że fundamentem założonej przezeń gminy
chrześcijańskiej ma być powszechna miłość, nieuniknionym skutkiem tego stała sj
skrajna nietolerancja chrześcijaństwa względem tych, którzy do niego nie należą,
Rzymianie, którzy nie ugruntowali swej państwowości na miłości, nie znali
nietolerancji religijnej, mimo że religie były w starożytnym Rzymie sprawą wągj
państwowej, państwo zaś było przepojone religią. Trudno też uznać zą
niezrozumiały przypadek, że marzenie o niemieckim panowaniu nad światem
wzięło sobie za sojusznika antysemityzm, uznajemy również za zrozumiałe, że
próba stworzenia w Rosji nowej kultury komunistycznej wsparcie psychologiczne
znalazła w prześladowaniu mieszczaństwa. Możemy tylko z troską zapytać, co
uczynią Sowieet; kiedy już wytępią et swą burżuazję:
Ponieważ kultura'nakłada ta wielkie ofiary)'nie tylko na seksualność, lecz
także na ludzką skłonność do agresji, łatwiej przychodzi nam zrozumieć, że
człowiekowi trudno będzie znaleźć w niej poczucie szczęścia. Pod tym
względem w rzeczy samej łatwiej było człowiekowi pierwotnemu, nie znał on
bowiem żadnych ograniczeń popędów, za to nie miał zbyt wiele pewności, czy
długo nacieszy się tym szczęściem. Człowiek cywilizowany_w zamian za
wyrzeczenie się pewnej dozy możliwości szczęścia otrzymał pewną dozę
poczucia bezpieczeństwa. Nie zamierzamy jednak zapominać, że w rodzinie
pierwotnej tylko naczelnik cieszył się taką wolnością w zaspokajaniu popędów;
inni żyli w niewolniczym ucisku. Opozycja istniejąca między mniejszością
cieszącą się wszystkimi przywilejami kultury a większością pozbawioną tej
możliwości osiągnęła zatem w owym praczasie kultury skrajną postać. Dzięki
dokładnym badaniom dowiedzieliśmy się, że życie popędowe żyjących dziś
ludzi pierwotnych bynajmniej nie jest godne pozazdroszczenia; podlega ono
ograniczeniom innego rodzaju, być może jednak bardziej rygorystycznym niż
ograniczenia nałożone na współczesnego człowieka cywilizowanego.
VI
—
świata”*. Głód mógłby uchodzić za przedstawiciela tych popędów, które chę
zachować istnienie indywiduum, miłość natomiast dąży do obiektów; jej
zachowaniu gatunku. W ten sposób popędy „ja” i popędy przedmiotowe zrązy
się sobie przeciwstawiały. Jeśli chodzi o określenie energii tych ostatnich
— i wyłącznie w tym wypadku — wprowadziłem miano „libido”**; w tep
sposób opozycja występowała między popędami „ja” a skierowanymi ną
obiekt „libidalnymi” popędami miłości w najszerszym znaczeniu tego słowa”,
Jeden z tych popędów przedmiotowych, popęd sadystyczny, znamionuje się
wprawdzie tym, że jego cel nie ma nic wspólnego z miłością, lecz najwidoczniej
on też pod niejakimi względami dołącza do popędów „ja”, nie może ukryć
swego bliskiego pokrewieństwa z popędami zawładnięcia pozbawionymi
zamiaru libidalnego; ze sprzeczności tej udało się jednak wybrnąć; bo przecież
sadyzm należy do życia seksualnego, okrutna zabawa może zastąpić czułą,
Wydawało mi się wówczas, że nerwica stanowi rezultat jakiejś walki pomiędzy
popędem samozachowawczym a wymogami libido — walki, w której zwyciężyło
„ja”, ale tryumf ten okupiło ciężkimi cierpieniami i-wyrzeczeniami.
57 W pierwszej pracy o nerwicy lękowej. Żob. Freud, Uber die Berechtigung, vor der
Neurastbenie einen bestimmten Symptomenkomplex als „Angstneurose” abzutrennel»
1895; Gesammelte Werke, t. 1; Studienausgabe, t. VI, s. 37. [Przyp. wyd.] !
207
opędy mogą być tego samego rodzaju. Następny krok uczyniłem, publikując
its des Lustprinzips”, gdy zrazu rzuciło mi się w oczy natręctwo
arzania i konserwatywny charakter życia popędowego. Wychodząc od
lacji na temat początku życia i paraleli biologicznych, wysnułem
czas wniosek, że poza popędem do zachowywania żywej substancji
czenia jej w coraz większe jednostki*! musi istnieć jakiś inny popęd,
iwny mu, popęd dążący do rozkładania tych jednostek i sprowadzania ich
wrót do prapoczątkowego stanu nieorganicznego. A zatem poza Erosem |
istnieć jakiś popęd śmierci; współdziałaniem i antagonizmem tych dwóch
dów można wyjaśnić zjawiska życia. Cóż, ale nie było kazać
awy aktywności tego hipotetycznie założonego popędu śmierci. Przejawy
ania Erosa były wystarczająco widoczne i hałaśliwe; można było zatem,
yć, że popęd śmierci w milczeniu pracuje we wnętrzu żywej istoty nad jej
czeniem, ale nie był to rzecz jasna żaden dowód. Dalej mogła nasi
owadzić myśl, że część tego popędu zwraca się przeciwko światu
ętrznemu i wychodzi na jaw jako popęd agresji i niszczenia. A zatem sam
ęd śmierci zostałby wprzęgnięty na służbę Erosa w ten sposób, że
zyłby żywą naturę czegoś innego — zarówno ożywionego, jak
żywionego — a nie swoje jestestwo. I odwrotnie: ograniczenie tej agresji
zewnątrz musiałoby wzmóc i tak już postępujący proces samozniszczenia. :
em na podstawie tego przykładu można by zgadnąć, że oba te rodzaje
pędów tją rzadko — a być możemgdy— oddzielnie, łecz że stapiają
jedno'w różnych, bardzorzmiennych proporcjach i w tersposób nie dają
oznać naszemu osądowi. Z taką ie silną mieszaniną popędu
ości i niszczenia mielibyśmy do czynienia w od dawna już znanym jako
opęd cząstkowy sadyzmie i jego przeciwieństwie — masochizmie; w wypadku
lasochizmu występuje połączenie skierowanej do wewnątrz destrukcji
ualnością, wskutek czego owo dążenie, skądinąd nie zauważane, staje się
idoczne i wyczuwalne.
Zob. Freud, Jenseits des Lustprinzips, dz. cyt.; Gesammelte Werke, t. XIII;
dienausgabe, t. III, s. 267-269. [Poza zasadą przyjemności, dz. cyt., w: Freud,
Poza
t adą przyjemności, dz. cyt., s. 76 i nast. — przyp. tlum.] [Przyp. wyd.]
4
208 Kultura jako źródło cierpień ma
bardziej przydatne niż wszystkie inne, stanowią saa spoza Rze nie
Jekceważy faktów ani nie zadaje im gwałtu — ujęcie, do którego dąży M e pasz
|pracy naukowej. Uznaję zatem, że w sadyzmie czy masochizmie OE y 5
czynienia z silnie przemieszanym z erotyką Pra sk - a go na
zewnątrz i zwróconego do wewnątrz popędu niszczenia, ale już nie pojmuję, jak
możemy przeoczyć ipominąć wszechobecność agresji i destrukcji EA 0 baj,
jak mogliśmy nie przyznać należnego im miejsca w objaśnianiu życia. ace
do wewnątrz pociąg do niszczenia najczęściej jednak inięka, powneiki alk nie
| jest zabarwiony erotycznie.) Przypominam sobie własny odpór, gdy w li | : turze
psychoanalitycznej po raz pierwszy wynurzyła się idea popędu p » iego,
i jak długo trwało, zanim stałem się podatny na jej przyjęcie. DI a = aa że
i inni okazywali — i nadal okazują — jej niechęć, już mniej sa R ciny
bowiem nie słuchają chętnie**, jeśli wspomina się o przyro | si A
człowieka do „zła”, agresji, niszczenia, a tym samym także do o ZE óe
przecież stworzył je na podobieństwo własnej doskonałości, nie , cemy W: y
i przypominano nam, jak trudno — mimo wszelkich zapewnień C. koi pne
N- pogodzić bezsprzeczny fakt istnienia zła z wszechmocą czy rr o poź
boską. Koncepcja Diabła byłaby więc najlepszym wybiegiem gwoli JAGIE l
'||wienia Boga, a pod względem ekonomicznym przejąłby on k Aną o M ążają ad
rolę, jaka przypadła w udziale Żydom w świecie aryjskiego ideału na : 3
wtedy przecież można domagać się e Boga W kan= Aa mk h
óre ten ostatni ucieleśnia. W obliczu tych trudm a
domaŁić by w odpowiednim miejscu pokłonił się nisko me wa
naturą człowieka — jednemu pomoże to zdobyć powszechną popu ;
AR
II
| iersza
sie bóren es nicht gerne” — przyp. Hum.] Cytat z w
8 die Kindlein, !
Ra Die Ballade vom vertriebenen und beimgekebrten Grafen. |Przyp. wyd.]
tkwiąch
13 g4%
[Goethe,
przełożył Feliks Konopka,
1-<*hR wa
Ob. Freud, Jenseits des Lustprinzips, dz. cyt.; Gesammelte Werke, t. XIII;
sgabe, t. IIL [Poza zasadą przyjemności, dz. cyt., w: Freud, Poza zasadą
mości, dz. cyt. — przyp. tłum.] [Przyp. wyd.]
_ Pojęcia libido można też używać na określenie przejawów sił Erosa dla *
VII
Dlaczego nasi krewniacy, zwierzęta, nie znają takiej walki w łonie kultury;
Ach, tego nie wiemy. Bardzo prawdopodobne, że niektóre z nich — pszczoły,
mrówki, termity — zmagały się z tym przez setki tysięcy lat, aż w końcu wynalazły
oweinstytucje państwowe, ów podział funkcji, owo ograniczenie indywiduów,
jakie dziś u nich podziwiamy. Dla naszego obecnego stanu znamienne jest to, żę
nasze uczucia podpowiadają nam, iż w żadnym z owych państw zwierzęcych nie
czulibyśmy się szczęśliwi w żadnej z ról, jakie przydziela się tam jednostkom.
W wypadku innych zwierząt powstał być może stan podobny do chwilowej
równowagi między wpływami środowiska a zwalczającymi się w nich nawzajem
popędami, a tym samym podobny do zastoju w ich ewolucji. U człowieka
pierwotnego nowy impuls libido mógł doprowadzić do ponownego wezbrania
popędu niszczenia. Cóż, wiele tu pytań, na które nie ma odpowiedzi.
Inna kwestia jest nam bliższa. Jakim środkiem posługuje się kultura w celu
zahamowania, unieszkodliwienia czy wyeliminowania przeciwstawiającćj się
jej agresji? Dane nam już było poznać kilka takich metod, widocznie ak nie
odkryliśmy jeszcze najważniejszej. Możemy ją zbadać na podstawie jka
ewolucji indywiduum. A zatem co się z nim dzieje, jeśli zachodzi potrzeba
unieszkodliwienia żądzy agresji? Dzieje się z nim coś nader osobliwego — A
czego jeszcze nie odgadliśmy, mimo że mamy to w zasięgu ręki. Dochodzi do
zimowi,
ę
Stan ten określamy mianem Gnieczystego sumienia”, ale tak naprawdę nie
małego dziecka sprawa ta nigdy nie może się przedstawiać inaczej, ale
człowieka dorosłego niewiele się zmieni w sytuacji, gdy miejsce ojca czy
i, że autorytet nie dowie się o tym czy że nie może im niczrobić, a ich lęk
;żniania dobra i zła. Zło często wcale nie jest szkodliwe czy niebezpieczne dla *
ślić mianem lęku przed utratą miłości. Jeśli człowiek straci miłość drugiego *
, nie dał się on zwieść co do istoty tego związku, nie zwątpił w siłę ,
wiedliwość Bożą, lecz wydał z siebie proroków, którzy przywiedli mu |
d oczy jego grzeszność, zaś ze wzbudzonej świadomości winy stworzył
miernie surowe przepisy swej religii kapłańskiej”. Osobliwe, jak bardzo
czej zachowuje się człowiek pierwotny! Jeśli spotyka go nieszczęście,
rcza winą nie siebie, lecz fetysza, który najwyraźniej nie spełnił swej
ości, i chłoszcze go, zamiast ukarać siebie. |
zatem znamy dwa źródła poczucia winy! lęk przed autorytetemi młodszy *
iego lęk przed „nad-ja”. To pierWSze zmusza do wyrzeczenia się
kojeń popędów, to drugie zaś — jako że człowiek nie może ukryć przed
d-ja” istnienia zakazanych życzeń — domaga się poza tym ukarania.
eliśmy też, w jaki sposób można zrozumieć surowość „nad-ja”, a zatem
óg sumienia — jest to po prostu, kontynuacja) surowości autorytetu
mętrznego, która się odeń oderwała i częściowo zastąpiła go. Wyrzeczenie
popędu było przecież pierwotnie konsekwencją lęku przed autorytetem
ętrznym; człowiek wyrzeka się zaspokojeń, aby nie tracić miłości
etu. Jeśli już człowiek zdobył się na takie wyrzeczenie, to jest
autorytetem, by tak rzec, kwita, nie powinien pozostać w nim ani ślad
czucia winy. Z inną sytuacją mamy jednak do czynienia w wypadku lęku
„nad-ja”. Tu wyrzeczenie się popędu nie jest dostateczną pomocą,
iem życzenie pozostanie i nie da się zataić przed „nad-ja”, A zatem mimo
nanego aktu wyrzeczenia powstanie jakieś poczucie winy i będzie to
elkim uszczerbkiem ekonomicznym w procesie ustanawiania „nad-ja”, czyli,
można by powiedzieć, w procesie kształtowania sumienia. Wyrzeczenie się
„Zrobił pauzę i zapytał, niejako tonem zwątpienia: „Wasit zbe first?”. W tym jednym
powiedział wszystko — a zatem pierwszy nie był ostatnim. [Ostatnie zdanie
Freud do wydania z 1931 roku. W liście do Wilhelma Fliefa z 9 lutego 1898 roku
Freud, Aus den Anfdngen der Psychoanalyse, dz. cyt.) Freud pisze, że właśnie kilka
mu był na odczycie Twaina — przyp. wyd.]
<
y
=
Kultura jako źródło cierpień
VIII
U kresu takiej drogi autor musi prosić czytelników o wybaczenie, że nie był
dla nich zbyt zręcznym przewodnikiem, że nie oszczędził im konieczności
przebywania dróg monotonnych i uciążliwości dróg okrężnych. Z pewnością
dałoby się to zrobić lepiej. Spróbuję naprawić to 1 owa post factum.
ologa jest nam miłe, bo lęk jest przecież zrazu tylko przeczuciem*
możliwości lęku. Dlatego łatwo sobie wyobrazić, że i wytworzona przez
ę świadomość winy nie jest rozpoznana jako taka, że w znacznej części
lenie, które próbuje się uzasadnić w inny sposób. Przynajmniej religie nigdy
- Zob. Freud, Hemmung, Symptom und Angst, dz. cyt.; Gesammelte Werke, t. XIV;
lusgabe, t. VI, s. 273. Właściwie nie można opisywać doznań jako „nieświadome”.
na przykład fragment w połowie II rozdziału pracy Freuda pt. Das Ich und das Es,
; Gesammelte Werke, t. XIII; Studienausgabe, t. II, s. 292. [„Ego”'i „id”, dz.
cyt.,
reud, Poza zasadą przyjemności, dz. cyt., s. 104 — przyp. tum.]) [Przyp. wyd.]
_ Chodzi mi o moją pracę pt. Die Zukunft einer Illusion [dz. cyt.; Gesammelte
Werke,
; Studienausgabe, t. IX; Przyszłość pewnego złudzenia, s. 121 i nast, niniejszego
— przyp. tłum.]
| instancją krytyczną, potrzeba kary) jest jednym z przejawów popędów „ja”, które
- mówić wcześniej, tylko dopiero wtedy, gdy można już dowieść istnienia jakiegoś
„nad-ja”; jeśli chodzi o świadomość winy, to trzeba przyznać, że pojawia się ona
wcześniej, nim zdąży zaistnieć „nad-ja”, czyli także sumienie. Jest ona zatem
bezpośrednim wyrazem lęku przed autorytetem zewnętrznym, wyrazem uznania
napięcia między „ja” a owym autorytetem, jest bezpośrednim następcą konfliktu
między potrzebą bycia darzonym miłością przez autorytet i parcia do zaspokojenia
popędu, które, zahamowane, rodzi skłonność do agresji. Nakładanie się na siebie
obu tych warstw poczucia winy — zrodzonego z lęku przed autorytetem
zewnętrznym i wewnętrznym — utrudnia-nam w pewnej mierze wejrzenie
w stosunki, jakie nawiązuje sumienie. Skruchato zbiorcze określenie reakcji, jakie
_
„ja” wykazuje w przypadku pojawienia się poczucia winy; obejmuje ona
w niewielkim stopniu przemieniony materiał doznaniowy działającego w jej tle
lęku, sama jest karą i może zawierać potrzebę kary; również skrucha może być
starsza od sumienia.
85 Zob. Freud, Totem und Tabu [dz. cyt.; Gesammelte Werke, t. IX; Studienansgabe:":
IX, s. 436-437, (Totem i tabu, dz. cyt., s. 369-370 niniejszego tomu — przyp. tlum)
— przyp. wyd.]
Tu właśnie, jak sądzę, jest miejsce ia poważne zajęcie się ujęciem, które
zu polecałem jako prowizoryczną hipotezę”. W najnowszej literaturze
alitycznej widać upodobanie do doktryny, podług której wyrzeczenie
żdego rodzaju, każdy przypadek uniemożliwionego zaspokojenia popędu
ąga za sobą — lub może pociągać — intensyfikację poczucia winy”'.
aje mi się, że będzie dla nas wielkim ułatwieniem teoretycznym, jeśli
juścimy to ujęcie tylko w stosunku do popędów agresywnych, a znajdziemy
iele faktów, które sprzeciwiałyby się tej hipotezie. W jaki bowiem sposób
ibyśmy wyjaśnić z dynamicznego i ekonomicznego punktu widzenia, że
iejsce niespełnionego roszczenia erotycznego pojawia się intensyfikacja
ucia winy? Wydaje się przecież, że jest to możliwe tylko wtedy, jeśli
ie się okrężną drogą, to znaczy jeśli założymy, że uniemożliwienie
okojenia erotycznego wywołuje w pewnej mierze skłonność agresywną
ec osoby, która zaburza zaspokojenie, i że sama ta agresja musi ponownie
Zwłaszcza u Ernesta Jonesa, Susan Isaacs, Melanie Klein; ale, jak rozumiem, także
eodora Reika i Franza Alexandra.
f
222 Kultura jako źródło cierpień
Niektórzy czytelnicy tej rozprawy mogą też ulec wrażeniu, że zbyt często
słyszeli powtarzaną formułkę o walce między Erosem a popędem śmierci.
Formuła ta miałaby ujmować proces kultury przebiegający w łonie ludzkości”,
odnieśliśmy ją jednak także do procesu rozwoju indywiduum”, poza tym
twierdziliśmy, że odsłania ona tajemnicę życia organicznego w ogóle”.
Wydaje się nieodzowne zbadanie, jakie wzajemne stosunki wiążą te trzy
procesy. Cóż, powracanie tej samej formuły usprawiedliwia wzgląd na fakt, że
proces kultury ludzkości, jak również proces rozwoju indywiduum są też
procesami życiowymi, to znaczy muszą mieć udział w tym, co stanowi
najogólniejszą cechę charakterystyczną życia. Z drugiej jednak strony wykazanie,
że owa ogólna cecha charakterystyczna istnieje, nie przyczyni się do
zróżnicowania tych [procesów] dopóty, dopóki nie zostanie zawężony I
zakres za sprawą wskazania na szczegółowe warunki [życia]. Możemy zatem
odzyskać spokój dopiero wtedy, gdy stwierdzimy, że proces kultury stanow!
ową modyfikację procesu życiowego, jakiej zostaje on poddany pod wpływem
zadania postawionego przez Erosa, wysuniętego zaś przez prawdziwą
konieczność, przez Ananke; zadanie to polega zaś na tym, by rozproszonyć
ludzi powiązać więzami libidalnymi w jedną wspólnotę. Jeśli jednak weźmiemy
pod uwagę związek, jaki istnieje między procesem kultury ludzkości a procesem
planeta poza tym, że wiruje wokół własnej osi, obraca się jeszcze wokół
słońca, tak i indywiduum, idąc własną drogą życiową, ma swój udział
ocesie rozwoju ludzkości. Ale naszym nierozumnym oczom wydaje się, że
gra sił na niebie zakrzepła w wiecznie tym samym kształcie; w procesie
anicznym widzimy jeszcze, jak siły się ścierają i jak stale zmieniają się wyniki
o konfliktu. Tak samo owe(dwa dążenia > do szczęścia indywidualnego
stawia w wypadku procesu kultury; tutaj sprawą główną jest nadal cel|-
Y
ne
—
jednak u socjalistów idealistyczna ślepota na naturę ludzką, tym samym zę
również możliwość wprowadzenia tej idei w czyn zostaje poddana deprecjacjj:?.
8 Zob. kilka uwag w: Freud, Die Zukunft einer Illusion, dz. cyt.; Gesammelte We A
t. XIV; Studienausgabe, t. IX, s. 177. [Przyszłość pewnego złudzenia, dz. cyt., 5
niniejszego tomu — przyp. tłum.] [Przyp. wyd.]