You are on page 1of 2

To tylko kwadraty.

„Magia kwadratu” w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie

Kiedy zastanawiam się nad tym, czego szczególnie brakuje mi dziś w realizacjach
wystawienniczych, którym przyświeca jakaś ogólna idea czy założenie to jest to prostota
(rozumiana jako programowy sprzeciw wobec wydumania) i pewna doza dowcipu. A zrobić
wystawę, która skrzy się lekkim i wdzięcznym humorem nie jest łatwo. Zwłaszcza jeżeli za motyw
wiodący posłużyć ma być figura geometryczna – byt, którego potencjał humorystyczny oscyluje
gdzieś wokół poziomu zera. Bogusławowi Deptule – kuratorowi wystawy „Magia kwadratu” -
udało się przezwyciężyć tę aporię, w związku z czym do 29 stycznia 2017 roku mamy okazję nie
tylko wejść w kontakt z dziełami najwyższej klasy, lecz przede wszystkim dokonać tego z nowej,
świeżej perspektywy wzbogaconej o pozycję lekkiego dystansu. A to wszystko w oparciu o jeden
niepozorny, zdawać by się mogło, że wręcz banalny, motyw kwadratu.
Już na samym początku należy odnotować imponującą listę ponad 60-ciu nazwisk biorących
udział w pokazie, na którym zobaczymy m.in. prace Josefa Albersa, Wassily'ego Kandinsky'ego,
Paul'a Klee, Wojciecha Fangora, Stefana Gierowskiego, Henryka Stażewskiego czy Jerzego
Nowosielskiego. Warto przy tym odnotować, że prezentowane dzieła dobrane zostały w sposób
staranny i z widocznym organizacyjnym wysiłkiem (czego dowód stanowi spora lista polskich i
międzynarodowych instytucji, z których zostały wypożyczone), w związku z czym mamy do
czynienia z pokazem opartym na ściśle wyselekcjonowanych, pełnowymiarowych pracach. Nie
brzmi to być może jak podstawa do pochwały, jednak wobec dość powszechnej praktyki zwabiania
widowni do galerii „na wielkie nazwiska”, podczas gdy w rzeczywistości serwuje się na wystawie
twórcze resztki i odpadki, należy ten fakt docenić. W wypadku „Magii kwadratu” wyjątek stanowią
szkice Malewicza, nad którymi (jak to w przypadku wszelkich tego typu dokumentacji
eksponowanych na wystawach) unosi się, według mnie, niezbyt szczęśliwe widmo fetyszyzacji. Na
szczęście przypadek Malewicza w kontekście całej ekspozycji stanowi właściwie wyjątek, który z
resztą nie razi, być może dlatego, że całość skutecznie broni się przed śmiertelną powagą. Można
wręcz powiedzieć, że sposób doboru poszczególnych dzieł nosi znamię kuratorskiej profanacji.
Prześmiewcze w płótna Pawła Susida sąsiadują tu z rysunkami Malewicza, mistrzowie Bauhaus'u
zestawieni zostają z projektami wzorów płytek podłogowych, a dzieło Edwarda Krasińskiego z
„hommage'm” ku temuż Karola Radziszewskiego. Programowo ujęta (podbudowana teoretycznie)
abstrakcja geometryczna wyniesiona wraz ze swoimi narodzinami ku sferze sacrum (Malewicz,
Mondrian) sprowadzona została z powrotem na ziemię – oddarta z mistycznej aury hierofanii.
Wystawa podzielona przez kuratora na dziewięć części, choć składa się ze sporej liczby
eksponatów nie sprawia wrażenia przeładowanej – zachowawcza ekspozycja zbudowana została
bardzo tradycyjnie, ale i czytelnie – co w rażący sposób uwydatnia wystawa piętro wyżej, której
pretensjonalna forma skutecznie przekrzyczała eksponowane dzieła, co zresztą w Państwowej
Galerii Sztuki w Sopocie zdarza się nie pierwszy raz. Kurator, który w swej (nieudolnej) twórczej
inwencji próbuje prześcignąć artystę – to widok za każdym razem przykry i dość żenujący. Na
szczęście, w przypadku „Magii kwadratu” zamysł kuratorski realizuje się nie w sferze wizualnej,
lecz znaczeniowej i z przyjemnością odczytuje się treści wyrażone właśnie w tej warstwie. Idea
wystawy oparta jest w znacznej mierze na grze przekornych nawiązań i kontrastowych zestawień. I
tak, w części „Kwadraty liryczne” akwarela Wróblewskiego z akcydentalnym motywem
kwadratowych plakatów na słupie ogłoszeniowym została zestawiona z „Prorokiem na skale”
Nowosielskiego, gdzie ów motyw pełni rolę niefiguratywnego odwołania do bytu
transcendentalnego. W „Kwadratach wszędzie” nastrojowe, ale i śmiertelnie poważne (meta)obrazy
Huculaka wiszą obok dowcipnych i autokrytycznych płócien Pawła Susida, co w trafny sposób
obrazuje dychotomiczną różnorodność twórczych strategii. W towarzystwie sabotażysty Susida
nawet sąsiadujący obok Wilhelm Sasnal zyskuje na lekkości i poczuciu humoru. W tej części
pojawia się również akcent lokalny w postaci gdańskiej artystki Anny Reinert, której
zdekonstruowany pejzaż miejski niejako uzupełnia rozległą przestrzeń między skrajnymi pozycjami
Susida i Huculaka. W części „Odwieczność kwadratu” funkcja motywu wiodącego wystawy ujęta
zostaje w opozycji do tego, jak widzieli ją suprematyści czy neoplastycy - kwadrat wydarty z
motywu martwej natury Michała Martychowca staje się tutaj narzędziem nie uświęcenia, lecz
profanacji. Okazuje się zatem, że kwadrat, w którym wielu upatrywało motyw boski czy magiczny
(wspomnieć tu można choćby starożytnych myślicieli z kręgu pitagorejczyków) pełnić może
funkcję ambiwalentną. Warto tu z resztą zwrócić uwagę na bardzo interesującą, choć w szerokich
kręgach zapoznaną, etymologię pojęcia sacrum (za Władysławem Stróżewskim) – sacer to
poświęcony bogom lecz również przeklęty i bezecny. Każda wartość konstytuuje się w oparciu o
swoją antywartość – w kontekście wystawy będzie to z jednej strony ikoniczna twórczość
Malewicza czy Nowosielskiego, a z drugiej ryciny Tylmana van Gamerena przedstawiające
geometryczne projekty posadzek – sacrum i profanum.
„Magia kwadratu” jest dobrym przykładem wystawy narracyjnej, która oparta na
wewnętrznym dialogu między dziełami obywa się bez sztucznej transplantacji treści i znaczeń.
Pokaz oparty na płynnych przejściach i czytelnych nawiązaniach obywa się właściwie bez
odkuratorskiego komentarza, o „oświeceniowym” i autorytatywnym tonie charakterystycznym dla
narracji towarzyszącej wystawom „problemowym” nie ma tu w ogóle mowy. Problem zostaje tu
zaledwie zasugerowany (nie podany), i to w sposób lekki i nienachalny. Wyobrażam sobie, że wielu
odbiorcom tej wystawy spadnie kamień z serca – oto nie trzeba już rzucać się krzyżem przed
obrazem, kwadrat został odczarowany.

„Magia kwadratu”
Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie
8 października 2016 - 29 stycznia 2017

You might also like