Professional Documents
Culture Documents
Wśród nich szczególnie wyróżniał się zespół „Buków”, nazwany tak od częstych
wypraw do lasu. „Buki” tworzyli młodzi ludzie, charakteryzujący się aktywnością,
koleżeństwem i radosnym uśmiechem. Należeli do nich Alek i Rudy.
Rudy miał piegowatą twarz i rudawe włosy. Był niezwykle inteligentny, a drużyna
„Buków” uczyła go „konkretów przyziemnego życia”. W dużej mierze ograniczało
się to do faktu, że Rudy na każdej wycieczce zastępu był kucharzem, z czasem
wykazując się coraz większym talentem kulinarnym. Nikt tak jak Rudy nie piekł na
patyku chleba, nie ugotował tak smacznej kaszy czy też zupy z pokrzyw.
Z czasem wokół chłopca skupiła się grupka pięciu kolegów, podobnych do niego
pod względem charakteru, tworząc Klub Pięciu. Należeli do niego miłośnicy
tatrzańskich zboczy, wybitni narciarze i wielbiciele powieści Jacka Londona.
Rudy nie należał do Klubu Pięciu, choć z dala przysłuchiwał się ich marzeniom i
wysłuchiwał opowieści o przygodach, które zamierzali przeżyć. Rudy miał bowiem
naturę marzyciela i miłośnika rzeczy technicznych. Najważniejszym jednak był dla
niego świat życia wewnętrznego. Z biegiem czasu skupili się wokół niego ci, którzy
pragnęli wymiany myśli.
W dzieciństwie bał się wody, lecz kiedy ktoś zarzucił mu nieumiejętność pływania,
w ciągu kilku miesięcy stał się najlepszym pływakiem w szkole. Typowy samotnik o
skrytej i powściągliwej naturze przyciągał do siebie wielu kolegów. Od piętnastego
roku życia rządził i kierował „Bukami”.
Matura chłopców z drużyny Buków
Nadeszła pora matur, do której przystąpiła klasa Alka, Rudego i Zośki. Alek zdał
egzamin przeciętnie, Rudy jako prymus. W pierwszych dniach czerwca 1939 roku
zespół „Buków” pod wodzą Zeusa wyruszył na dziesięciodniową wycieczkę w
Beskidy Śląskie. Następnego dnia, spoglądając na dolinę Wisły, zaczęli rozmawiać o
przyszłości. Zeus rozważał trudną sytuację w Polsce, która stopniowo
odbudowywała się po odzyskaniu niepodległości.
Nagle Andrzej zapytał, czy wybuchnie wojna. Ktoś ze śmiechem odparł, że Hitler
nie będzie miał tyle odwagi, by zaatakować Polaków, Francuzów i Anglików.
Chłopcy roześmieli się i umilkli, rozmyślając o potędze polskiego wojska. Po chwili
wyruszyli w dalszą wędrówkę, śpiewając harcerską piosenkę.
Dla Zośki, Alka, Rudego, ich kolegów, mieszkańców Warszawy i całego kraju,
kolejne dni września zmieniały się w grozę i koszmar faktów. Szóstego września
Zeus zebrał alarmowo warszawskich harcerzy i wyruszyli na wschód. Chłopcy,
będący w wieku przedpoborowym, musieli opuścić tereny, na których mogliby
wpaść w ręce wroga.
Parę kolejnych tygodni spędzili oni na drogach, dzieląc los z milionami uchodźców.
Po wyjściu z miasta drużyny opuściły główne drogi, przemieszczając się traktami
leśnymi i polnymi. Wśród nich była drużyna 23 – „Buki”.
Tylko jeden raz „Buki” mogły wykazać się pożytecznym wystąpieniem. Pod Dębem
Wielkim niemieckie samoloty zbombardowały pociąg z uchodźcami. Widok, który
ukazał się oczom harcerzy, był przerażający. Wśród wykolejonych i zniszczonych
wagonów leżeli ranni. Jadące w pobliżu samochody nie zatrzymywały się.
Kapitulacja Warszawy
Alek stał oszołomiony zajściem, nie mogąc zrozumieć, co się dzieje. Gestapowiec
zbliżył się do niego i zaczął wypytywać o ojca. Potem zapytał, gdzie są ukryte
pieniądze i przystawił do brzucha chłopca lufę pistoletu. Alek powiedział, aby
strzelał.
W składzie piątek propagandy ulicznej znaleźli się Zośka, Alek i Rudy. Pod koniec
października 1939 roku grupa ta zalepiła plakaty z odezwą gubernatora Franka o
utworzeniu Generalnej Guberni kartkami z napisem:
Przez kolejne trzy miesiące „Buki” poszukiwały dla siebie miejsca w Polsce
Podziemnej. Usiłowali nawiązać kontakt z centralną organizacją wojskową –
W pracy pomagali mu: matka, siostra, Urka, Czarny Jaś, Jacek Tabęcki i Leszek
Zieliński. Jacek Tabęcki został pierwszym przyjacielem Zośki. Z czasem dom Zośki
stał się miejscem spotkań „Buków”. Zośka, doskonały organizator i przywódca,
wziął na siebie odpowiedzialność za drużynę i zaczął na nowo spajać zastęp. Dalej
szukano nowych dróg i nowych czynności.
Dołączenie do Wawra
W marcu 1941 roku związali się z akcją małego sabotażu, prowadzoną przez
organizację podziemną Wawer. Dzięki temu zyskali możliwość otwartej walki z
okupantem oraz czynnej służby w pracy niepodległościowej. W tym czasie ich
szeregi opuścił Zeus, który zgodnie z rozkazem Głównej Kwatery Szarych Szeregów
wyruszył do Wilna, aby nawiązać kontakt z tamtejszym harcerstwem i ślad po nim
zaginął.
W służbie Małego Sabotażu - streszczenie rozdziału
Pierwsza akcja, w której „Buki” wzięły udział, dotyczyła fotografów. Okazało się,
że wielu warszawskich fotografów wystawiało w witrynach fotografie niemieckich
żołnierzy. Listowne wezwania, wysyłane przez Wawra, odniosły niewielki sukces,
dlatego też podjęto decyzję o tłuczeniu szyb tym, którzy przymilali się wrogowi.
Rozkaz nie był łatwy do zrealizowania. Większość zakładów mieściła się przy
głównych ulicach miasta, gdzie o każdej porze dnia panował duży ruch. W akcji
wybijania szyb największy sukces odniósł Alek. Po kilku tygodniach zbierania
informacji i planowania, zdecydował się na dość ryzykowny krok.
Zośka podjął decyzję przeprowadzenia akcji przeciw kilku sklepom. W swój plan
wtajemniczył Rudego i wspólnie zdobyli kilka probówek gazowych. Pewnej soboty
wyruszyli do głównego sklepu Wohlfartha na Nowym Świecie. W południe Zośka
zapalił lont, szybkim krokiem wszedł do budynku i położył na ladzie probówkę. Na
zewnątrz stał Rudy z kłódką. Zośka szybko opuścił sklep i zniknął, natomiast Rudy
usiłował wsunąć kłódkę w kółka zamku. Wewnątrz powstała panika, a na ulicy
zaczął gromadzić się tłum gapiów. Na widok dwóch policjantów, Rudy odbiegł do
przyjaciela.
W drużynie stał się propagatorem „teorii spokoju” w czasie akcji. Z biegiem dni
organizacja Wawra rozrastała się, skupiając w swych szeregach coraz więcej
ochotników. Zespół „Buków” został podzielony na mniejsze grupy. Jedną z nich
kierował Zośka, kolejnymi – Alek i Rudy. Szczególnie ruchliwą okazała się grupa
Alka, która po wielu próbach, złożyła uroczyste przyrzeczenie.
Alek oświadczył, że każda akcja to szkoła odwagi i panowania nad sobą. Jędrek był
przekonany, że dzięki temu nauczył się szybkiego podejmowania decyzji. Marianowi
działalność Małego Sabotażu odpowiadała pod względem atmosfery – braterstwa,
karności, rycerskości i pogody. Na koniec spotkania przemówił komendant. Poprosił
o szczególną ostrożność w akcjach podejmowanych z własnej inicjatywy.
Tego dnia Alek zwierzył się siostrze, Maryli, że chciałby zrealizować choć część
swoich pomysłów. Był świadomy tego, że ludzie oceniają go życzliwie, lecz nie
chciał zostać przecenionym. Uważał, że jest nieczułym na otaczające go bestialstwo
i postanowił złożyć własne, indywidualne przyrzeczenie. Napisał na kartce
obietnicę, że będzie pracował nad swoim lenistwem i rozwijał w sobie silną wolę
oraz wrażliwość, po czym zapalił ponownie znicz i wrzucił do misy arkusz.
Po chwili usłyszał wołanie matki z prośbą, aby przyniósł węgiel. Alek, emocjonalnie
związany z matką, starał się jej pomagać we wszystkim. Jedyną rzeczą, w której jej
nie uległ, było zaprzestanie ryzykownych wypraw ulicznych.
Był to dobry czas w życiu Rudego. Ukończył szkołę Wawelberga jako pierwszy
uczeń, czytał literaturę naukową, brał udział w odczytach i dyskusjach kilku
ośrodków naukowych. Był również słuchaczem konspiracyjnych wykładów
profesora Hassena. Jego przyjaźń z Zośką umacniała się i coraz częściej wspólnie
wychodzili na „robotę”. Łączyły ich wspólne zainteresowania i wzajemna sympatia.
Podczas jednej z akcji Rudy oświadczył przyjacielowi, że nie wyobraża sobie, że
mógłby żyć w przyszłości jako istota bierna.
Zośka głęboko przeżył aresztowanie Jacka. Przez dłuższy czas starał się wydostać
przyjaciela z Pawiaka, a później z Oświęcimia, lecz jego wysiłki okazały się
daremne.
W ciągu paru minut udało mu się usunąć cztery śruby, kiedy jedna z nich wypadła
na marmurowe stopnie. Przerażony hałasem, zaczął biec w kierunku ulicy
Kopernika. Zatrzymał się i zorientował, że nikt niczego nie zauważył. Po chwili
wrócił pod pomnik i zaczął ciągnąć płytę w stronę ulicy Oboźnej. Następnie zakopał
ją w zaspie przy chodniku. Kilka dni później wraz z kolegami przewiózł płytę w
inne miejsce.
Akcja Alka poruszyła opinię polską i niemiecką. Tajna i emigracyjna prasa uznała ją
za protest przeciwko kradzieży dóbr kulturalnych, jakiej dokonywali Niemcy.
Gubernator Fischer natomiast pozbawił Warszawę pomnika Kilińskiego.
Kotwice, będące połączeniem liter PW, stały się symbolem Polski Walczącej. W
tych czasach popularyzacja tego znaku była główną pracą Wawra, w której
wyróżniali się Zośka – jako organizator i Rudy – jako realizator.
Listopad 1942 roku okazał się przełomowym miesiącem drugiej wojny światowej.
Wojska radzieckie nie dopuściły do zajęcia Stalingradu, zatrzymując armię
niemiecką na Kaukazie. Brytyjczycy zwyciężyli w bitwie pod El Alamein,
zmuszając Rommela do wycofania się z Egiptu i Libii. Desant amerykańsko-
angielski opanował Maroko i Algier. Te wydarzenia przerwały ciąg zwycięstw
niemieckich.
Komenda Sił Zbrojnych w Kraju uznała, że nadszedł czas, aby podjąć wzmożoną
akcję dywersyjną. Powołano do życia centralne kierownictwo Dywersji – Kedyw,
które zajęło się organizacją nowych komórek. Dla Zośki i jego kolegów nadszedł
czas zmian – po ponad półtorarocznej służbie z szeregach Małego Sabotażu należało
zmienić sposoby walki z okupantem.
Rudy, ubezpieczający akcję, stał samotnie nad torem. Po kilku godzinach miny
zostały podłożone i w oddali usłyszeli nadjeżdżający pociąg. Zośka, wyznaczony do
funkcji obserwatora, w odpowiedniej chwili wydał rozkaz do włączenia zapalników.
W tej samej chwili Miner stwierdził, że pomimo włączenia zapalnika, wybuch nie
nastąpił. Chwycił za zapalnik pociągowy i rozległ się huk. Zośka wraz z innymi
rzucił butelkę z płynem zapalającym. Pierwsze zadanie dywersyjne zostało
zakończone powodzeniem. Tej nocy kilkanaście innych zespołów wykonało podobne
akcje pod dowództwem podpułkownika Oliwy.
O północy grupa Zośki dołączyła do szeregu żołnierzy i uczestniczyła w uroczystej
przysiędze wojskowej szofera, który akcją rozpoczynał swoją służbę.
Pod ścianą stało kilku mężczyzn. Alek podał cywilnemu agentowi fałszywy dowód
osobisty i stanął pod murem. Na szczęście nie przeprowadzano rewizji osobistej.
Przy wsiadaniu na samochód, który miał przewieźć wszystkich na Pawiak, Alek
usiadł jako pierwszy. Udało mu się przez szczelinę między deskami wyrzucić
arkusze papieru.
W kwadrans później znalazł się na Pawiaku. Alek postanowił jak najszybciej uciec.
Zorientowawszy się, że jedna z grup zatrzymanych jest już przygotowana do
wywiezienia dalej, zaczął się do niej przysuwać. Udało mu się dostać do odkrytego
wozu ZOM, a gdy samochody ruszyły, zwrócił się do siedzących obok mężczyzn,
usiłując przekonać ich do ucieczki. Wszyscy byli jednak zbyt niezdecydowani i
nieufni.
Ucieczka Alka
Na rogu Miodowej i Krakowskiego Przedmieścia Alek przeskoczył przez barierkę i
zmieszał się szybko w tłum. Zadzwonił do Zośki, prosząc, aby dowieziono mu
dowód, lecz okazało się, że przyjaciel nie miał żadnego. W końcu dotarł do
mieszkania Zośki, a po jakimś czasie pojawił się również Rudy, który powiadomił
wszystkich zebranych, że właśnie zdołał uciec z łapanki. Alek z zazdrością
pomyślał, że Rudy zawsze robi mu konkurencję.
Okazało się, że dom Rudego został otoczony kordonem niemieckiej policji, która
rozpoczęła legitymowanie mieszkańców. Rudy wydostał się z mieszkania za pomocą
sznura, który przywiązał do nogi stołu i na którym zjechał z drugiego pietra.
W tej samej chwili Rudy nacisnął na spust, pochylił się nad umierającym żołnierzem
i zapytał go po niemiecku, czy słyszał o Oświęcimiu. Następnie włożył broń SS-
mana do kieszeni i wolno ruszył dalej. Ubezpieczający go koledzy szli po drugiej
stronie ulicy.
Zupełnie inaczej zachowywał się Alek, któremu kwestia pozbawienia życia drugiego
człowieka, zakłócała spokój snu. Rozmawiał o tym z najbliższymi przyjaciółmi,
poszedł nawet do spowiedzi. Całe dnie spędzał samotnie w lesie, rozmyślając o tym,
co było nieuniknione. Miał świadomość potworności i bestialstwa, które cechowało
okupanta, lecz pomimo tego odczuwał niepokój na myśl, że będzie musiał strzelać
do ludzi.
Przez pół roku Zośka i jego przyjaciele pełnili służbę w dywersji. Służba ta zmieniła
ich charaktery – stali się twardzi, szorstcy, męscy oraz bardziej pewni siebie.
W dniu aresztowania Rudego jego przyjaciele już o siódmej spotkali się, by omówić
zaistniałą sytuację. W czasie rozmowy uczucie rozpaczy zmieniło się w nadzieję.
Uświadomili sobie, że jest szansa na to, by odbić Rudego. Spotkanie przerwane
zostało na czas przenoszenia materiałów wybuchowych.
W tym czasie jeden z kolegów Zośki – Wesoły miał za zadanie dowiedzieć się,
kiedy i w jaki sposób Rudy jest przewożony z Szucha na Pawiak. Zośka rozmawiał z
naczelnikiem Szarych Szeregów, nieustępliwie powtarzając, że należy odbić
przyjaciela.
Wieczorem akcja ratowania Rudego była już przygotowana. Zośka rozstawił ludzi,
czekając na rozkaz z „góry”. Tuż przed przejazdem samochodu więziennego, Zośka
wydał rozkaz zejścia ze stanowisk. Rozchodzili się z uczuciem bezsilności i żalu. Po
dwóch dniach, wypełnionych rezygnacją, nadeszła wiadomość, że w piątek Rudy
będzie przewożony przez miasto.
Przez cały piątkowe przedpołudnie ludzie czekali na rozkazy. Wreszcie
potwierdzoną informację przyniósł naczelnik Szarych Szeregów, Nowak. Dzięki
jego interwencji zapadła „w górze” decyzja odbicia Rudego.
Przed autem pojawili się młodzi ludzie, rzucając podpalone butelki. Karetka
skręciła w stronę arkad Arsenału Warszawskiego. Z szoferki wyskoczyli dwa
gestapowcy, a od strony Nalewek nadbiegł oficer SS. Alek strzelił i Hitlerowiec
upadł. Rozpoczęła się strzelanina.
W tym samym momencie jeden z ludzi Alka, Anoda, strzelił do Niemca. Oddział
ukrył się w pobliskiej bramie, mierząc do Niemców. Alek starał się wydawać
rozkazy. Resztą sił odbezpieczył granat i rzucił go w stronę Niemców. Część
kolegów uciekła, dwóch pozostało przy rannym Alku i zatrzymało obce auto. Za
nimi ruszyła więzienna ciężarówka niemiecka. Alek ponownie wyciągnął granat i
cisnął go pod samochód okupanta. Po kilkudziesięciu minutach udało im się dotrzeć
do domu Alka na Żoliborzu. Ranny, powoli wchodził do mieszkania.
Alek był nieświadomy tego, jak poważnie został ranny. Odczuwał ból, lecz radość z
odbicia Rudego i ich zwycięstwa wprawiła go w doskonały nastrój. Wezwani lekarze
przeprowadzili operację, lecz nie poprawiło to stanu zdrowia. Pomimo tego Alek
czuł się doskonale, witając radośnie każdego, kto go odwiedzał. Zwierzył się Basi,
że jest zadowolony ze swojego cierpienia, ponieważ do tej pory cierpieli inni.
Mijały kolejne dni. Rudy nie mógł nic jeść, ciągle wymiotował. Większą część czasu
spędzał w towarzystwie Zośki. Po pewnym czasie wszyscy zrozumieli, że Rudy
umierał. Przez ostatnie godziny życia męczył się strasznie, płacząc z bólu. Siedzący
obok Zośka cierpiał, z trudem powstrzymując krzyk rozpaczy. W jakiejś godzinie
ulgi, Rudy poprosił, aby Czarny Jaś wyrecytował
Rudy i Alek zmarli tego samego dnia. Ich śmierć wywarła wstrząsające wrażenie na
przyjaciołach. Śmierć Alka była dla nich czymś normalnym – losem żołnierza. Z
kolei widoku zmasakrowanego ciała Rudego nie mogli zapomnieć ani wybaczyć.
Po śmierci Alka i Rudego stan psychiczny Zośki pogorszył się. Spóźniał się na
spotkania, chodził zaniedbany, nie chciał z nikim rozmawiać. Jedynie dzięki silnej
woli zmuszał się do życia i załatwiania spraw związanych z organizacją. Bardziej
niż do tej pory czuł na swoich barkach odpowiedzialność za losy towarzyszy pracy.
W owym czasie Niemcy rozpoczęli ostateczną likwidację warszawskich Żydów.
Powstańcy żydowscy rozpoczęli krótką walkę, a młodzi ludzie z Grup Szturmowych
szczególnie intensywnie przeżywali sprawy powstania w getcie. Przekazano do getta
część broni i rozpoczęto przygotowania do ataku na niemieckie stanowisko ogniowe
od strony ulicy Bonifraterskiej. Akcja nie doszła do skutku, ponieważ Niemcy
przenieśli stanowisko w głąb getta.
„Nie ma śmierci!”
Odznaczenie Alka, Rudego i Zośki
Zośka ponownie zaczął interesować się tym, co działo się wokół niego. Z Komendy
Głównej Sił Zbrojnych w Kraju przyszło pismo z nazwiskami osób, które zostały
odznaczone. Zośka znalazł się wśród wyróżnionych, choć fakt ten nie ucieszył go.
Pośmiertnie zostali również odznaczeni Krzyżem Virtuti Militari Alek, Rudy i
Tadzio. Zośka, który odczytał rozkaz Sił Zbrojnych, pogratulował wszystkim i
przypomniał o obowiązku, jaki ciążył na wszystkich wobec Alka i Rudego.
W maju Zośce powierzono odpowiedzialne zadanie – miał zorganizować i
przeprowadzić akcję odbicia więźniów, przewożonych pociągiem. Obserwatorem
miał być kapitan Pług, przekonany, że Zośka doskonale wypełni pierwszą
samodzielną misję. W parę godzin później rozpoczęto prace przygotowawcze.
Pociąg zatrzymał się na stacji, usłyszeli sygnał potwierdzający, że między wagonami znajduje
się także więźniarka. Nagle rozległ się strzał – okazało się, że Maciek, biegnący między
wagonami, stanął oko w oko z gestapowcem. Z wagonów pociągu padły strzały z karabinów
maszynowych, a konwojenci zamknęli drzwi więźniarki.
Nieprzewidziane zdarzenia rozzłościły Zośkę, który wydał rozkaz do ataku. Wszyscy rzucili
się ku więźniarce i po krótkiej walce rozbili drzwi wagonu. Zośka z obawą popatrzył w stronę
pociągu z niemieckimi żołnierzami. Z niezrozumiałych przyczyn nikt nie zainterweniował.
Tymczasem z więźniarki wyszli uwolnieni ludzie – czterdzieści dziewięć osób.
Po czterdziestominutowej akcji w Celestynowie, samochody dywersantów odjechały w stronę
Warszawy. Akcja potwierdziła zdolności przywódcze Zośki. W ciągu ostatnich miesięcy stał
się on twardy i zacięty. Pewnego dnia jedna ze znajomych zapytała go, czy zamierza po
wojnie zostać w wojsku na stałe. Zośka odparł, że nie ma takiego zamiaru, lecz będzie
walczył na nowych frontach: społecznym, gospodarczym, kulturalnym i politycznym, które
powstaną w Polsce.
Minęły letnie miesiące 1943 roku – czas klęsk niemieckich w Rosji i we Włoszech, akcji
przeprowadzanych przez polskie grupy dywersyjne i Bataliony Chłopskie. Służba Małego
Sabotażu nadal przeprowadzała różne akcje, takie jak włączenie się Wawra w megafonową
sieć i nadanie polskiej audycji z hymnem polskim.
Zośka brał udział w różnych przedsięwzięciach, które często sam organizował. Pewnego dnia
urządzili wyprawę po materiały wybuchowe do fabryki chemicznej na Targówku. Przez
pomyłkę do samochodu załadowano beczki z czerwoną farbą, która rozlała się na podłodze
samochodu. Od tej pory auto zyskało miano Czerwonego Forda. Samochód przynosił
szczęście oddziałowi Zośki. To z niego zastrzelono gestapowca, który dręczył Rudego.
Po krótkiej walce cała trójka zginęła. Był wśród nich Oracz – Tadeusz Mirowski.
Wypadek ten wstrząsnął Zośką, który z uporem zaczął kończyć przygotowania do
wyprawy. Część oddziału, wyznaczona do wysadzenia mostu, wyruszyła pierwsza.
Za nimi pojawił się niemiecki patrol i chłopcy ledwie zdążyli skoczyć do pobliskiego rowu.
W tej samej chwili usłyszeli strzały. Andrzej upadł, a Maciek i Felek (na zdjęciu) pobiegli w
stronę łanu zboża. Wówczas zauważyli, że nie ma z nimi Grubego i zaczęli strzelać w stronę
Niemców. Pistolet Maćka zaciął się, Felek był ranny. Starali się zbliżyć do Zawadowskiego,
lecz w tej samej chwili od strony Woli Pękoszewskiej nadjechało kilka samochodów z
żandarmami.
Otoczono Felka i zaczęto rzucać granatami. Przed śmiercią zdołał połknąć część
dokumentów, a resztę zagrzebać w ziemi. Z całej trójki ocalał jedynie Maciek.
Pechowy przebieg akcji poruszył cały oddział. Zośka z uporem analizował błędy, jakie
popełniono. Na nic zdały się słowa bezpośredniego przełożonego, który zapewniał ich, że
zadanie zostało wypełnione, a walka jest przecież nieodłącznie związana ze śmiercią i
przypadkiem.
Aresztowanie Zośki
Pewnego dnia Zośka szedł w towarzystwie pana Janka ulicami Powiśla. Trzymał w ręku kilka
róż, które chciał złożyć na grobie Oracza. W pewnej chwili dostrzegli mężczyznę,
rewidowanego przez Niemców. Skręcili z boczną ulicę, kiedy wyłonił się kolejny patrol.
Ukryli się w bramie i po jakimś czasie ruszyli dalej. Wtedy na wprost nich wyszedł patrol
niemiecki. Oficer policyjny zapytał Zośkę, co trzyma w ręku. Młodzieniec odparł, że róże i
zaczął powoli odwijać bibułę. W tej samej chwili z kwiatów wypadła kartka z danymi do
fałszywej karty rozpoznawczej.
Niemiec podniósł ją i zażądał dowodu osobistego. Pan Janek został wypuszczony, a Zośkę
poprowadzono w stronę komisariatu. Po przesłuchaniu i rewizji odesłano go na Szucha.
Czekając na swoją kolejkę, Zośka poprosił eskortującego go żandarma, aby oddał mu dowód i
zostawił samego. Ze zdumieniem stwierdził, że wraz z dowodem otrzymał obciążającą go
kartkę. Bez zastanowienia połknął ją. Po jakimś czasie zaprowadzono go do referenta, który
skierował go do więzienia. Kiedy opuszczał komisariat, dostrzegł Wesołego.
Tymczasem pan Janek zawiadomił przyjaciół o aresztowaniu Zośki. W ciągu kilku godzin
odbyły się narady, w jaki sposób wyciągnąć go z więzienia. W ciągu kilku następnych dni
Wesoły starał się wykorzystać swoje znajomości na Szucha. Jego zabiegi poskutkowały i po
tygodniu Zośka wrócił do domu. Zmizerniały, z ostrzyżoną głową i nowymi doświadczeniami
oraz przemyśleniami. Zrozumiał, że oprócz konspiracji były jeszcze rodziny uwięzionych,
które każdego dnia przeżywały męki cierpienia, czekając na wiadomości o bliskich.
Po tych wydarzeniach więcej uwagi poświęcał ojcu i siostrze i częściej przebywał w domu. W
ich domu, w gronie przyjaciół, odbywały się dyskusje, dotyczące niebezpieczeństw i
wypaczeń, jakie wiązały się z pracą niepodległościową. Andrzej Morro był przekonany, że
największe niebezpieczeństwo niosły ze sobą przeżycia wojenne. Pan Janek obawiał się, że
wojna uniemożliwiła kształcenie się ludzi. Ojciec Zośki przestrzegł młodych ludzi przed tym,
by nie uważali się za elitę.
Zośka postanowił zorganizować kółka samokształcące, w czym pomagał mu pan Janek.
Założono również tajne gimnazjum i liceum dla młodzieży z Szarych Szeregów. Zośka,
dzięki pomocy kolegów, stworzył tajne komplety. Do współpracy zaangażowano grono
nauczycieli z gimnazjum i liceum im. Stefana Batorego.
Na trzy dni przed atakiem Zośka zebrał swój oddział w pobliskim lesie. 20 sierpnia 1943
roku, o godzinie 19:30, nastąpił wymarsz na stanowiska. Zośka, idący na przedzie kolumny,
spoglądał na przyjaciół. Długi przypominał mu Alka, Andrzej Morro miał w sobie wiele cech
charakteru Rudego
O północy rozpoczęła się akcja. Zaczęli wrzucać granaty do izby posterunku. Zośka rzucił się
do furtki, za nim poderwali się inni. Nagle poczuł uderzenie w pierś. Oparł się o ścianę, a tuż
obok przebiegli jego ludzie, wdzierając się do budynku posterunku. Zośce wydawało się, że
widzi przyjaciół, Alka i Rudego, którzy dołączyli do walki. Nagle osunął się na ziemię.
Śmierć Zośki
Akcja okazała się jednym z największych sukcesów Zośki. Tylko jeden człowiek zginął
podczas zdobywania posterunku żandarmerii w Sieczychach. Tym człowiekiem był Zośka.