Professional Documents
Culture Documents
Johann Joachim
Johann Joachim
WINCKELMANN
Dzieje sztuki
starożytnej
opracowanie
Wojciech Bałus
tłumaczenie
Tadeusz Zatorski
Kraków
Podręcznik akademicki dotowany przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego
Biblioteka Narodowa
Warszawa
Tytuł oryginału
30001015736367
Geschichte der Kunst des Alterthums, Dresden 1 764, Aufl. I
30001015736367
© Copyright for this edition by Towarzystwo Autorów
i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2012
ISBN 97883-242-2230-8
TAiWPN UNIVERSITAS
Opracowanie redakcyjne
Wanda Lohman
www.universitas.com.pl
2013 E
SPIS TREŚCI
Przedmowa......................................................................... 7
CZĘŚĆ PIERWSZA
-V-
11. Podobny obyczaj opatrywania postaci inskrypcjami,
praktykowany wśród trzech wzmiankowanych ludów.................. 26
12. Wyjaśnienie podobieństwa między najstarszymi posągami
egipskimi i greckimi......................................................................... 27
13. Właściwości najstarszego stylu rysunku........................................ 28
Ustęp drugi............................................................................................. 28
1. Pierwsze tworzywo artystów; glina ................................................ 28
2. Malowane naczynia z gliny............................................................. 29
3. Drugi rodzaj figur, z drewna............................................................ 30
4. Z kości słoniowej............................................................................... 31
5. Później z kamienia,
i to najpierw z właściwego każdemu krajowi ................................ 32
6. Z marmuru - początkowo tylko kończyny posągów.
O statuach malowanych ................................................................. 33
7. Z brązu............................................................................................... 34
8. O sztuce rytowania w kamieniu ...................................................... 35
1. O sztuce u Egipcjan................................................................... 46
1. Przyczyny powstania sztuki u Egipcjan.......................................... 46
A. W ich kompleksji 46. - B. W ich sposobie czucia i myślenia,
w ich prawach, obyczajach i religii 48. - C. W sposobie traktowania
artystów 50. - D. W wiedzy twórców 51
2. O stylu sztuki Egipcjan ................................................................... 52
A. Styl starszy 52. - B. O następującym bezpośrednio po pierwszym
oraz późniejszym stylu sztuki egipskiej 64. - C. O naśladowaniu
dzieł egipskich za cesarza Hadriana 66
-VI-
3. Część mechaniczna sztuki egipskiej .................................................. 71
A. O wykonaniu jej dzieł 71. - B. O tworzywie, w którym pracowali
artyści egipscy 73
-VII-
stylu artystów etruskich i jego właściwościach 112. - D. Ich
objaśnienie 114. - E. O późniejszym stylu artystów etruskich 115.-
F. O odzieniu posągów etruskich 116
Ustęp t r z e c i. O sztuce ludów graniczących z Etruskami.................. 116
1. Samnitów.................................................................................................... 116
2. Wolsków...................................................................................................... 118
3. Kampanów.................................................................................................. 118
-VIII-
2. Styl wysoki................................................................................................. 207
-IX-
V O sztuce u Rzymian..................................................................................... 261
CZĘŚĆ DRUGA
-X-
2. O sztuce tworzonej od czasów Fidiasza do czasów
Aleksandra Wielkiego........................................................................... 296
-XI-
Justyniana i Belizariusza 381. - L. Ostateczny los posągów
w Rzymie 382. - M. Oraz w Konstantynopolu 382
Zakończenie drugiej części............................................................................... 382
Spis przytaczanych ksiąg................................................................................. 385
Wojciech Bałus
- XIII -
hegemonię klasycznego piękna, a „olimpijską” resp. „apollińską”
wizję antyku uzupełnić o biegun jej całkowicie przeciwny - część
„dziką”, irracjonalną, „dionizyjską”.
Choć dziś nie postrzegamy już Winckelmanna jako prawodaw
cy, jego Dzieje sztuki starożytnej nadal stanowią ważną lekturę.
Jak sam autor pisał we wstępie do swej rozprawy, zamiarem jego
było dostarczenie „pewnego systematu”: meine Absicht ist, einen
Versuch eines Lehrgebdudes zu liefern*. Miał się on stać nie tylko
podstawą estetycznej kwalifikacji antyku, ale przede wszystkim
początkiem nowoczesnej archeologii i historii sztuki.
II
4 Idem, Geschichte der Kunst des Alterthums red. Adolf H. Borbein, Tho
mas W. Gaehtgens, Johannes Irmscher, Max Kunze (Johann Joachim Winc
kelmann, Schriften und Nachla/3, t. 4/1), Mainz 2002, s. XVI; w nin. tomie s. 5.
6 Życiorys za: Lexikon der Kunst, t. 5, Leipzig 1978, s. 611-612; Elisabeth
Decultot, Johann Joachim Winckelmann. Enquete sur la genese de 1’histoire
de l‘art, Paris 2000, s. 307-311; Alex Potts, Introduction, w: Johann Joachim
Winckelmann, History of the Art of Antiquity, tłum. Harry Francis Mallgrave,
Los Angeles 2006, s. 7-16; idem, Winckelmann, Johann Joachim, w: The Dic
tionary of Art, red. Jane Turner, t. 33, New York 1998, s. 241-242.
-XIV-
ukazała się drukiem w Dreźnie w roku 1755 pod tytułem Myśli
o naśladowaniu greckich rzeźb i malowideł.
Na dworze elektora Fryderyka Augusta II, czyli króla polskie
go Augusta III, Winckelmann wszedł w bliższy kontakt z katolic
kim otoczeniem władcy, zwłaszcza, gdy w roku 1754 zamieszkał
w stolicy. Szczególne znaczenie miało dla niego poznanie nun
cjusza papieskiego, kardynała Alberico Archinto. Nie tylko do
prowadziło ono do konwersji młodego Niemca na wiarę katolicką
(11 czerwca 1754), ale i pozwoliło mu na wyjazd do Rzymu. Uzy
skawszy niewielkie stypendium od elektora, Winckelmann wyru
szył z Drezna 24 września 1755, a do Wiecznego Miasta przybył
19 listopada. Kardynał Archinto, wówczas już papieski sekretarz
stanu, uczynił go na początku 1757 roku swym bibliotekarzem.
Pozycja protektora otwarła mu drzwi do dworu papieskiego.
Niestety, kardynał zmarł w roku 1758, a toczona wówczas przez
Saksonię wojna siedmioletnia spowodowała zawieszenie wypłaty
stypendium. Jednak szczęśliwa passa nie opuszczała Winckel-
manna: już w następnym roku został bibliotekarzem i kustoszem
zbiorów sztuki kardynała Alessandro Albaniego, którą to posadę
piastował aż do śmierci. Dzięki rzymskim koneksjom studiować
mógł nie tylko księgi starożytnych autorów, ale i podziwiać z au
topsji zbiory sztuki antycznej. Otworem stała przed nim kolekcja
w Villa Albani, oglądał też zbiory watykańskie. Kilkakrotnie po
dróżował po Włoszech, wyjeżdżając głównie na południe, do Nea
polu, Paestum i Pompejów. W roku 1758 rozpoczął współpracę
z Wilhelmem Muzell-Stoschem we Florencji, której efektem miał
być katalog zbiorów barona Philippa von Stoscha, wuja Wilhelma,
zmarłego rok wcześniej. W efekcie Winckelmann stał się niekwe
stionowanym autorytetem w sprawach starożytności. Oficjalnym
potwierdzeniem jego pozycji było przyznanie mu w kwietniu 1763
roku stanowiska commissario delle antichita della camera aposto-
lica, a w miesiąc później nominacja na niemieckiego sekretarza
w Bibliotece Watykańskiej (scriptor linguae teutonicae).
Pracę nad Dziejami sztuki starożytnej autor rozpoczął w roku
1759, a pierwszym symptomem powstającego tekstu był opis Tor-
sa belwederskiego, opublikowany jeszcze w tym samym roku6.
-XV-
W roku następnym wyszedł we Florencji katalog kolekcji Stoscha
Description des pierres gravees du feu Baron de Stosch. Rękopis
Dziejów był gotowy w roku 1761. Drukiem rozprawa ukazała się
w drezdeńskim wydawnictwie Georga Conrada Walthera pod ko
niec roku 1763, choć już z datą 17647. W kolejnych latach Winc-
kelmann pracował nad ulepszeniami tekstu, jednocześnie zajmu
jąc się innymi aspektami sztuki starożytnej. W roku 1766 wyszła
rozprawa o alegorii, zawierająca nie tylko wyjaśnienia dawnych
(również antycznych) przedstawień, ale i próbę teoretycznego uję
cia problemu tworzenia nowych konceptów, które powinny być
proste, jasne i przyjemne8. Na rok przed śmiercią światło ujrzały
dwa dzieła: obszerne uzupełnienia do Dziejów sztuki starożytnej,
zatytułowane Uwagi do dziejów sztuki starożytnej oraz dwutomo
we opracowanie, bogato ilustrowane i poprzedzone wstępem po
włosku, zatytułowane Niepublikowane pomniki starożytności9.
Rękopis nowej wersji Dziejów, ukończonej w roku 1768, mocą te
stamentu autora, kardynał Albani przekazał do Akademii Sztuk
Pięknych w Wiedniu, gdzie wydana została w roku 177610.
Śmierć Winckelmanna odcisnęła się znacząco na jego biogra
fii11. Wracając z Niemiec przez Wiedeń, badacz zatrzymał się
w Trieście, skąd popłynąć miał w stronę Rzymu. Tam 8 czerwca
1768 roku został brutalnie zamordowany przez niewiele wcześniej
poznanego Francesca Arcangeli. Motywy tego zabójstwa nie zo
stały wyjaśnione. Wśród wielu przypuszczeń, obok pobudek ra
bunkowych, wymieniono motywy polityczno-szpiegowskie, albo
erotyczne, spowodowane homoseksualizmem autora Dziejów
sztuki starożytnej. Tak czy inaczej nadały one błyskotliwej ka
rierze syna szewca z niemieckiej prowincji niezdrowego, choć nie
pozbawionego również znamion pewnego romantyzmu, smaczku.
-XVI-
Po śmierci Winckelmanna jego główne dzieło zaczęło żyć wła
snym życiem. Pojawiły się liczne tłumaczenia, głównie bazujące
na drugim wydaniu. Zazwyczaj nie trzymały się one ściśle ory
ginalnego tekstu, dodając nowe uwagi i korygując spostrzeżenia
autora. Tak było w przypadku edycji francuskich i włoskich12. Na
kanwie rozprawy swoją wersję dziejów sztuki od antyku do końca
XV wieku przedstawił Stanisław Kostka Potocki. Opierając się na
francuskim przekładzie Michela Hubera drugiego wydania Dzie
jów z 1781 roku przetłumaczył partie tekstu Winckelmanna, ko
rygując niektóre jego ustalenia i dodając własne obserwacje. Dzie
ło zatytułowane O sztuce u dawnych czyli Winckelmann polski po
wstało w latach ok. 1807-1810, a drukiem wyszło w roku 181513.
III
- XVII -
sztuki, jak daleko tylko mogło sięgnąć moje oko. Tak jak czyni to
stojąca nad brzegiem morza dziewczyna, która towarzyszy odpły
wającemu kochankowi - bez nadziei ujrzenia go jeszcze kiedyś
- spojrzeniem pełnym łez i której zdaje się, że nawet w odległym
żaglu dostrzega obraz ukochanego”16.
Spojrzenie nostalgiczne ma szczególny charakter. Jest wyczu
lone na wszystkie przejawy pamięci, na wychwytywanie każdego
znaku, przypominającego utraconą wartość. Tak też postępuje
Winckelmann: „A choć, jak tej kochance, pozostał nam jedynie
cień przedmiotu naszych pragnień, tym większą w nas budzi tę
sknotę za tym, co utraciliśmy, a na kopie pierwotnych wizerun
ków spoglądamy z większą uwagą, niż czynilibyśmy to, będąc
w pełnym posiadaniu ich wszystkich”17. Historia, pisana przez
autora, musiała więc przyjąć szczególną postać. Z jednej strony
z wielką akrybią notować powinna była wszelkie ślady antyku,
z drugiej musiała go idealizować. I rzeczywiście Winckelmann
w sposób znaczący rozszerzył zakres materiału, jakim operowali
jego poprzednicy, piszący o starożytności. Obok dzieł powszechnie
przytaczanych, jak Grupa Laokoona, Wenus medycejska, Wenus
kapitolińska, Grupa Niobidów, Apollo belwederski czy Torso bel-
wederskie, wprowadził szereg nieznanych przykładów z zakresu
numizmatyki, gliptyki i rzeźby; w tym rzeźby sarkofagowej, jakie
dane mu było zobaczyć i - częściowo - skatalogować w zbiorach
rzymskich i florenckich (barona Stoscha), np. uskrzydlonego Ge
niusza z Willi Borghese (obecnie w Luwrze), czy śmiejącego się
młodego Fauna z Villa Albani18. Jednocześnie sztuka antyczna
była dla niego niedościgłym ideałem artystycznym, majaczącym
na horyzoncie jak ów żagiel, na który tęsknie spogląda kochanka.
Podobnie jak Girogio Vasari w XVI wieku, Winckelmann przyj
mował cykliczny charakter rozwoju sztuki19. Pisał: „dzieje sztuki
winny nauczać o początkach, wzrastaniu, przemianach i upadku
tejże”20. W historii Europy widział dwa takie cykle, przechodzące
- XVIII -
zbliżone do siebie przemiany, wyrażające się czterema porówny
walnymi stylami: „wyróżnić trzeba w sztuce Greków, zwłaszcza
w rzeźbiarstwie, cztery style, a mianowicie prosty i twardy, wielki
i kanciasty, piękny i płynny, wreszcie styl naśladowców. Pierwszy
trwał zapewne do czasów Fidiasza, drugi - Praksytelesa, Lizy-
pa i Apellesa, trzeci zanikł wraz z tą ich szkołą, a czwarty prze
ciągnął się aż do upadku sztuki. Ta ostatnia nie wytrwała długo
w swym największym rozkwicie, albowiem czasy Peryklesa od
śmierci Aleksandra, wraz z którą jej świetność zaczęła zmierz
chać, dzieli około stu dwudziestu lat. Losy sztuki w czasach now
szych są, co się tyczy jej stadiów, podobne - ogólnie rzecz biorąc
- jej losom w starożytności. Zaszły w niej również cztery główne
przemiany, z tą tylko różnicą, że nie osuwała się stopniowo jak
u Greków ze swych szczytów, lecz gdy tylko w dwóch wielkich mę
żach osiągnęła najwyższe dostępne jej wówczas wyżyny (mówię tu
tylko o rysunku), runęła raptownie w dół. Styl był suchy i sztywny
aż do Michała Anioła iRafaela:na tych to dwóch ludziach
opiera się wielkość sztuki w jej odrodzeniu - po krótkim przejścio
wym okresie panowania złego smaku, nadszedł styl naśladowców,
a byli nimi bracia Caracci, ich szkoła wraz z jej następcami:
okres ten sięga Carla Maratty. Jeśli jednak mowa zwłaszcza
o rzeźbiarstwie, to jego dzieje są bardzo krótkie. Rozkwitło w Mi
chale Aniele i w Sansovinie i wraz z nimi się skończyło”21.
Autorowi przyszło więc żyć w okresie upadku, kiedy to umarł
nawet styl naśladowczy. W tej sytuacji nostalgia stawała się po
dwakroć uprawniona: nie tylko jako tęsknota za antykiem, ale za
dobrą sztuką w ogóle. Prowadzić to mogło do narzekania. I rzeczy
wiście, Winckelmann nie szczędził smoły barokowi, a w szczegól
ności Berniniemu, uosabiającemu dla niego szczyt złego smaku22.
Próbował jednak znaleźć i rozwiązanie pozytywne. Jeżeli do wie
ku XVIII ideał oparty na normach antycznych po dwakroć wydał
dobre owoce, trzeba się było starać powrócić do jego zasad.
Taką myśl niesie już pierwsza rozprawa autora, Myśli o na
śladowaniu greckich rzeźb i malowideł. Przeciwstawia w niej on
marność rzeźby barokowej wielkości greckich posągów, wska
zując przede wszystkim na nadmierny patos i nieuzasadniony
-XIX-
dynamizm dzieł nowych w stosunku do wyciszenia i równowagi
tamtych. W toku analizy formułuje przytaczane już credo este
tyczne, że to co doskonałe musi zalecać się „szlachetną prostotą
i spokojną wielkością”. Ale powrót do norm antycznych nie był
łatwy. Otóż wspaniałość greckiej kultury wynikała ze splotu czyn
ników zewnętrznych takich jak łagodny klimat, wychowanie du
chowi i fizyczne, których w Europie XVIII wieku nie sposób po
wtórzyć. Czytamy: „Ciało najpiękniejszego ze współczesnych ludzi
nie może być bardziej podobne do ciała najpiękniejszego z Greków
niż Ifikles do brata swego Herkulesa. Wpływ łagodnego klimatu
i czystego nieba miał od początku znaczenie dla kształtowania się
budowy Greków, od młodości zaś uprawiane ćwiczenia fizyczne
nadawały jej szlachetną formę. Weźmy młodego Spartanina, zro
dzonego z bohatera i bohaterki, w dzieciństwie nigdy nie krępo
wanego powijakami, od siódmego roku życia sypiającego na zie
mi, od dziecka wprawiającego się zapasach i w pływaniu. Porów
najmy go ze współczesnym młodym sybarytą i osądźmy potem,
którym z nich posłużyłby się artysta jako modelem młodego Te-
zeusza, Achillesa, a nawet Bakchosa”23. Towarzyszyła temu wol
ność, całkowicie odmienna od absolutyzmów nowożytnej Europy,
która zapewniała sztuce swobodny wzrost. W Dziejach sztuki sta
rożytnej Winckelmann pisał: „Co się tyczy ustroju i rządów Gre
cji, to stwierdzić należy, że wolność jest najważniejszą przyczyną
wyższości ich sztuki nad innymi”24. I dalej: „Dzięki wolności myśl
całego narodu wystrzeliła w górę niczym szlachetny pęd ze zdro
wego pnia. Tak bowiem jak duch człowieka nawykłego do refleksji
wznosi się na ogół wyżej na szerokim polu albo otwartym tara
sie na szczycie budowli niż w niskiej izbie czy w jakimś ciasnym
wnętrzu, tak i sposób myślenia wolnych Greków musiał bardzo
się różnić od pojęć ludów zniewolonych”25. Owocowało to wypraco
waniem reguł twórczości artystycznej, równych prawom natury.
Sztuka grecka była niepowtarzalna i doskonała, gdyż rządziła się
własnymi, spójnymi zasadami, jak przyroda, a jednocześnie tych
zasad używała w sposób wolny26.
-XX-
Skoro nie można wrócić do greckich warunków, ratunkiem
dla współczesności pozostawało tytułowe naśladowanie tamtych
dzieł. Ale Winckelmann wyraźnie przestrzegał przed bezmyślnym
kopiowaniem. Należało postępować za wzorami, nach-ahmen, nie
zaś na poły mechanicznie wykonywać powtórzenia istniejących
rzeźb, nach-machen27. Pisał: „Sądzę, że naśladowanie tych dzieł
może pouczyć, jak szybciej zdobyć mądrość (...). Kiedy artysta
oprze się na takiej podstawie, a jego ręką i zmysłami pokieruje
grecka reguła piękności, znajdzie się wówczas na drodze, która
z pewnością doprowadzi go do naśladowania natury. (...) Od
krywając piękności naszej natury potrafi połączyć je z pięknem
doskonałym, a mając ciągle w świadomości wzniosłe formy, sam
sobie stworzy regułę”28. Odrodzenie sztuki musi więc wykluć się
z poznania tajników greckiego ideału, co pozwoli na zrozumienie
istoty twórczości w ogóle, na wolność i na wykreowanie dzieł na
miarę starożytności. „Naśladowanie Greków - komentował Ry
szard Kasperowicz - jest zaprzeczeniem zniewolenia, dzięki Gre
kom możemy na powrót czerpać ze źródła natury, czyli prawdy
i piękna, a także odzyskać szlachetność uczucia jako sam rdzeń
ekspresji artystycznej”29. Studium przeszłości powinno prowadzić
nie do powtórzenia historii, lecz do „innej przyszłości”30.
IV
-XXI-
no dogmatyzm i ahistoryzm31. Bo, czy zajmując się istotą, a więc
jądrem, które jest niezmienne i ontologicznie określone, można
jednocześnie analizować zmiany zachodzące w czasie?
Przede wszystkim trzeba zauważyć, że rozprawa Winckelman-
na jest historyczna w obu częściach, tylko na dwa różne sposoby.
Część pierwsza zmierza do określenia istoty sztuki, ale nie w opar
ciu o statyczne rozważania filozoficzno-estetyczne, jak to miało
miejsce w Myślach o naśladowaniu greckich rzeźb i malowideł,
lecz poprzez analizę procesu powstania i rozwoju twórczości arty
stycznej od początków ludzkości, poprzez Starożytny Wschód aż do
Grecji. Autor śledzi odmienności w dziełach różnych krajów i kul
tur, dochodząc do sformułowania rządzących tą wielością przy
czyn. Sprowadzają się one najpierw do swoistości warunków na
turalnych, przede wszystkim klimatycznych. „Przez wpływ nieba
rozumiemy tu oddziaływanie różnego położenia krajów, znamien
nej dla nich pogody i pożywienia na kompleksję ich mieszkańców
oraz - w nie mniejszej mierze — na ich sposób myślenia. Klimat,
powiada Polibiusz, formuje obyczaje ludów, ich postać i barwę”32.
To dlatego według Winckelmanna - o czym pisał już w Myślach
- Grecy osiągnęli najwyższy poziom kultury, ponieważ żyli w naj
dogodniejszym klimacie: łagodnym, pozbawionym gwałtownych
skoków temperatury i ekscesów pogodowych. Kolejnymi czynni
kami były wychowanie i rządy, a więc stopień posiadanej wolności.
Czytamy: „W ocenie naturalnych zdolności ludów, tu zaś szczegól
nie Greków, należy wziąć pod uwagę nie tylko wpływ nieba, lecz
także wychowanie i sposób sprawowania rządów. Okoliczności ze
wnętrzne oddziałują na nas bowiem nie mniej niż otaczające nas
powietrze, a przyzwyczajenie ma nad nami tak wielką władzę, że
formuje w pewien szczególny sposób nawet ciało i zmysły, stwo
rzone przez naturę”33. Grecka paideia i pielęgnowanie wolności
pozwoliły na stworzenie najwyższej formy piękna artystycznego,
na jakie zdobyła się ludzkość: „Przyczyn i powodów owej przewa
gi, jaką zyskała sobie sztuka u Greków, szukać należy po części
w oddziaływaniu nieba, po części zaś we wpływie ustroju i rzą
dów oraz ukształtowanego przez nie sposobu myślenia, a wreszcie,
-XXII-
w nie mniejszej mierze, w szacunku, jakim obdarzano artystów,
oraz w użytku, jaki u Greków ze sztuki czyniono”34.
A zatem istota sztuki określana jest przez czynniki znajdują
ce się poza nią samą35. Taki sposób myślenia charakterystyczny
był dla oświeceniowego historyzmu. Zakładał on substancjalną
naturę zjawisk, którą należało pogodzić z historią, czyli z prze
kształceniami w czasie. Ponieważ substancja ze swej natury nie
może podlegać zmianom wewnętrznym, pociągałoby to bowiem za
sobą fluktuacje jej parametrów, a więc niekoherencję bytu ze sobą
samym, należało przyjąć oddziaływanie przyczyn zewnętrznych.
Tylko w ten sposób można było połączyć rozważania stricte histo
ryczne z dochodzeniem do trwałego ontologicznie rdzenia36. Stąd
u Winckelmanna istota sztuki kształtowana była przez aspekty
nieartystyczne.
Druga część Dziejów sztuki starożytnej wyciąga wnioski
z pierwszej, pokazując jak wskazane w tamtej czynniki wpływały
konkretnie na przemiany sztuki w Grecji i Rzymie. „Część druga
zawiera dzieje sztuki w węższym rozumieniu - to znaczy skupio
ne na zewnętrznych okolicznościach - i to tylko wśród Greków
i Rzymian”37. Stymulowany z zewnątrz rozwój sztuki prowadził
do wykształcenia się czterech kolejnych stylów. Były one najpierw
stopniowym dochodzeniem do najwyższego piękna, a następnie
rozkładem tego systemu artystycznego. „Tak bowiem jak każde
działanie i każdy proces ma pięć części i jakby stadiów: początek,
rozwój, stabilizację, zmierzch i kres, w czym tkwi przyczyna pię
ciu aktów czyli działań w utworach dramatycznych, tak podobnie
rzecz się ma z następowaniem po sobie epok w sztuce, ponieważ
jednak jej koniec wykracza już poza jej granice, winniśmy tu mó
wić właściwie jedynie o czterech jej epokach. Styl starszy trwał do
czasów Fidiasza, za jego sprawą i za sprawą artystów jego czasu
sztuka ta osiągnęła swą wielkość, a styl ów można nazwać wiel
kim i wysokim. W epoce, która zaczyna się od Praksytelesa, a koń
czy na Lizypie i Apellesie zyskała więcej Gracji i wdzięku, a styl
ten da się określić jako «piękny». Gdy już artyści ci i ich szkoła
- XXIII -
odeszli w przeszłość, sztuka zaczęła podupadać w dziełach ich na
śladowców - moglibyśmy tu wyróżnić trzeci styl, styl epigonów -
później zaś ostatecznie już chyli się ku upadkowi”38.
- XXIV -
Antykwaryczne studia nad starożytnościami w czasach nowo
żytnych ograniczały się zazwyczaj do studiowania źródeł pisanych
i do oglądania reprodukcji graficznych. Jako pierwszy metodę au
topsji w datowaniu zabytków i określaniu ich autora na szerszą
skalę zastosował w 1. połowie XVIII wieku hrabia Caylus42. Po
lecał on rysowanie egzaminowanych dzieł w celu uchwycenia ich
swoistości formalnych. Twierdził, że w ten sposób ustalić można
ważne cechy maniery, jaką posługiwali się poszczególni arty
ści i jaka obowiązywała w pewnym czasie43. Jednocześnie to on
pierwszy powiązał charakterystyczne dla nowożytnej teorii sztuki
pojęcie maniery z terminem styl, funkcjonującym do tej pory za
sadniczo poza sztukami plastycznymi. Manierą nazywano od XVI
wieku zespół indywidualnych cech, charakteryzujących danego
artystę, zasadniczo bez typowego obecnie zabarwienia pejoratyw
nego44. Styl natomiast był słowem z dziedziny retoryki, odnoszą
cym się do sposobów przemawiania w zależności od okoliczności.
Stosowność chwili decydowała, czy używano stylu wielkiego (sti
lus gravis), średniego (stilus mediocris) czy niskiego (stilus hu-
milis)45. Miał też wybitnie pozytywne konotacje aksjologiczne.
Jeszcze Goethe pisał: „Zależało nam jedynie na tym, by najwięk
szą cześć oddać słowu styl, aby uzyskać wyrażenie na określenie
najwyższego stopnia, jaki sztuka kiedykolwiek osiągnęła i jaki
osiągnąć może”46. Natomiast Caylus pozbawił styl wyraźnego
piętna wartościującego, łącząc retoryczną wielkość możliwych
wypowiedzi z różnicami w indywidualnej manierze formalnej ar
tystów. Stwierdzał on: „Manierę można porównać do stylu. Atoli
rozróżnia się liczne sposoby, za pomocą których umysł wyraża się
-XXV-
w dziełach, daje się przydomki: dobry, zły, ciężki, swobodny etc.
Różnice te są wyraźnie wyczuwalne: nietrudno jest nawet wyróż
nić styl poszczególnych narodów. Z tej racji człowiek, który studio
wał dawnych autorów rozpozna ich zwroty, sposoby mówienia, ich
ulubione słowa, wreszcie - ich styl. Podobnie robota grecka zosta
nie rozpoznana i odróżniona od egipskiej, czy każdej innej nacji”47.
Winckelmann rozwinął metodę Caylusa. Pozycja w Rzymie
umożliwiła mu swobodne oglądanie prywatnych kolekcji staro
żytnych dzieł sztuki. Wnioski wyciągane na podstawie obserwa
cji, uzupełnianej lekturą źródeł, przede wszystkim Historii natu
ralnej Pliniusza młodszego, doprowadziły do przeformułowania
zakresu znaczeniowego słowa styl. Formalne cechy dzieł ze zbli
żonego czasu dawały się ujmować w stałe konstelacje. Styl stał
się dla Winckelmanna narzędziem porządkującym typy „manier”,
charakterystycznych dla poszczególnych okresów48. W ten sposób
narodziła się historia sztuki jako niezależna dyscyplina badaw
cza, bowiem stworzone zostały podstawy do zracjonalizowanego
i możliwego do szerokiego stosowania systemu datowania dzieł
i przypisywania autorstwa na podstawie cech morfologicznych.
VI
-XXVI-
do dziś. Kolejną, stale aktualną zgryzotą, okazało się zagadnienie
autonomii sztuki. Czy zmiany w twórczości artystycznej następu
ją samodzielnie, czy też sterowane są przez szersze procesy kul
turowe? Winckelmann z jednej strony wskazywał na cykliczność
przemian stylowych, akcentując tym samym ich niezależność od
przyczyn zewnętrznych. Z drugiej jednak wyliczał czynniki klima
tyczne, wychowawcze, polityczne i kulturowe jako główne spręży
ny rozwoju. Tego dylematu historia sztuki nie pozbyła się do dziś,
oscylując między modelami wyjaśniania wewnątrzartystycznego
i zewnętrznego. I wreszcie: rozprawa zasugerowała bezpośrednie
powiązanie między formą i ekspresją dzieł a warunkami, w któ
rych one powstawały. Taki sposób myślenia raz po raz odradza się
w historii sztuki, często prowadząc do wyjaśnień pobieżnych i ba
nalnych. Bo, czy np. każdy przejaw dynamizmu, patosu i drama
tyzmu kolorystycznego musi być wyrazem burz egzystencjalnych,
zawirowań społecznych lub kryzysów światopoglądowych, a kla
syczny spokój emanacją harmonii duchowej epoki? Oczywiście
nie, ale historia sztuki wciąż powiela tego rodzaju interpretacje.
Z tymi problemami musimy się nadal zmagać, w ponad dwieście
pięćdziesiąt lat po pierwszej edycji Dziejów sztuki starożytnej...
-XXVII-
DZIEJE SZTUKI STAROŻYTNEJ
Najjaśniejszemu Księciu i Panu,
Fryderykowi Krystianowi
Królewiczowi polskiemu i litewskiemu etc. etc.
Księciu Saksoniijulich, Cleve, Bergu, Engern i Westfalii,
Wielkiemu Marszałkowi Świętego Cesarstwa Rzymskiego i Elektorowi,
Landgrafowi Turyngii, Margrabiemu Miśni oraz Górnych i Dolnych
Łużyc, Burgrabiemu Magdeburga, Uksiążęconemu Hrabiemu
Hennebergu, Hrabiemu Marchii, Ravensbergu, Barby i Hanau,
Panu na Ravenstein etc. etc.
najpokorniejszy sługa
Johann Winckelmann
PRZEDMOWA
-7-
sporządzone przez Duranda, a zatytułowane Dzieje malarstwa
starożytnego. Do tej samej klasy należy także Turnbull ze swą
rozprawą o malarstwie antycznym. Aratos, który - jak powiada
Cycero - nie znał się na astronomii, zdołał napisać o niej sławny
poemat, nie wiem wszelako, czy nawet jakiś Grek umiałby bez
znajomości sztuki powiedzieć o niej cokolwiek godnego uwagi.
Na próżno szukać będziemy dociekań i wiedzy o sztuce w ogła
szanych do tej pory wielkich i kosztownych dziełach, zawierają
cych opisy dawnych posągów. Opis posągu winien demonstrować
przyczynę piękna tegoż i wskazywać na to, co szczególne w jego
stylu: te właśnie elementy sztuki należałoby zatem rozważyć, za
nim przejdzie się do sądów o jej wytworach. Gdzie się wszakże
naucza, w czym tkwi piękno posągów? Który z autorów spoglądał
na nie oczyma mądrego artysty? To, co o tej materii pisywano w
naszych czasach, nie jest lepsze od Posągów Kallistratosa, a ów
cherlawy sofista potrafiłby opisać jeszcze dziesięciokroć więcej fi
gur, nie widząc ani razu choćby jednej z nich: większość takich
opisów ogranicza raczej nasze pojęcia, a co było wielkie, ulega jak
by pomniejszeniu do rozmiarów cala.
Prace greckie i tak zwane rzymskie uznawane bywają za ta
kowe zazwyczaj zależnie od ich odzienia oraz ich jakości: płaszcz
spięty na lewym barku figury ma dowodzić, że została ona wyko
nana przez Greków czy wręcz w Grecji1. Ktoś wpadł nawet na pomysł,
by ojczyznę twórcy posągu Marka Aureliusza odgadywać z kępki włosów
widocznych na głowie jego konia, dopatrzono się w niej bowiem pewnego
podobieństwa do sowy, przez co artysta chciał jakoby wskazać na Ateny2.
Jeśli tylko jakiś dobry posąg nie jest przyodziany jak senator, już nazywa
się go greckim, choć przecież mamy i posągi senatorskie dłuta znanych
mistrzów greckich. Jedna z grup w Villa Borghese nazywana jest imieniem
Marka Koriolana i jego matki: czyni się takie założenie, a następnie wy
ciąga się z niego wniosek, że dzieło to wykonano za czasów republiki3 i
właśnie dlatego uważa się je za gorsze, niż jest. A ponieważ pewnemu po
sągowi marmurowemu w tejże willi nadano przydomek Cyganki (Egizzia),
odnajduje się cechy prawdziwego stylu egipskiego w kształcie jego głowy4,
która w żadnym razie cech takich nie wykazuje i która wraz z dłońmi i sto-
-8-
parni, wykonanymi również z brązu, sporządzona została przez Beminiego.
To to samo, co sztukę budowlaną kształtować, wychodząc od gotowego bu
dynku. Równie bezzasadne jest przyjęte powszechnie bez uważnego oglądu
nazywanie imieniem Papiriusa i jego matki ich rzekomych posągów w Vil
la Ludovisi5, a Dubos odnajduje6 w twarzy młodego człowieka złośliwy
uśmieszek, którego nie ma tam doprawdy ani śladu. Grupa ta przedstawia
raczej Fedrę i Hipolita, którego postać okazuje na twarzy zdumienie wy
znaniem miłosnym matki: przedstawienia artystów greckich (a twórcą tego
dzieła jest Menelaos) miały swe źródło w ich własnych baśniach i opowie
ściach heroicznych.
Co się tyczy zalet jakiegoś posągu, to nie wystarczy, jak uczy
nił to Bernini, wiedziony być może nieprzemyślaną zuchwałością7,
uznać Pasquina za najpiękniejszą ze wszystkich rzeźb; trzeba po
dać również jakieś argumenty: w ten sposób mógłby wszak wska
zać na Meta Sudante przed Koloseum jako na wzór antycznej
sztuki budowlanej.
Niektórzy na podstawie jednej jedynej litery śmiało podawali
imię mistrza8, a ten, który pominął milczeniem nazwiska kilku
artystów umieszczone na posągach, jak stało się to w wypadku
wspomnianego Papiriusa czy raczej Hipolita i Germanika, poda-
je nam Marsa Giambolognii w Villa Medici za posąg pochodzą
cy z czasów antycznych9, co zwiodło również innych10. Ktoś inny
jeszcze, by opisać kiepską rzeźbę antyczną, rzekomego Narcyza w
Palazzo Barberini11, zamiast jakiejś dobrej figury, opowiada trak
tującą o nim baśń, a autor rozprawy o trzech statuach na Cam-
pidoglio, przedstawiających Romę oraz dwóch pojmanych królów
barbarzyńskich, ofiarowuje nam wbrew oczekiwaniom dzieje
Numidii12: to znaczy, jak powiadają Grecy, Leukon niesie jedno,
a jego osioł coś zupełnie innego.
Z opisów pozostałych starożytności, galerii i willi rzymskich,
nie da się dla wiedzy o sztuce wydobyć wiele więcej wiadomości,
zwodzą one raczej niż uczą. Dwa posągi Hersylii, żony Romulusa,
5 Ibid. n. 63.
6 Refl. sur la Poes., t. I, s. 372.
7 Baldinuc. Vit. di Bern., s. 72. Bern. Vit. del med., s. 13.
8 Capac. Antiq. Campan., s. 10.
9 Maffei Stat. ant. n. 30.
10 Montfauc. Diar. ItaL, s. 222.
11 Tetii Aedes Barber., s. 185.
12 Braschius de trib. Stat. c. 13, s. 125.
-9-
i Wenus Fidiasza u Pinaroliego13, należą do zbioru głów Lukrecji
i Cezara, wykonanych z natury, odnotowanego w katalogu posą
gów należących do hrabiego Pembroke’a oraz znajdujących się
w gabinecie kardynała Polignac. Wśród posągów hrabiego Pem
broke’a w Wilton w Anglii, które kiepsko wytrawił na czterdziestu
kartach formatu wielkiego quatro Carry Creed, cztery mają być
jakoby dłuta greckiego mistrza Kleomenesa. Nie sposób się nie
dziwić pewności, z jaką zakłada się ludzką łatwowierność, widząc
w tymże katalogu zapewnienie14, że posąg Marka Kurcjusza na
koniu wykonany został przez rzeźbiarza, którego Polibiusz (jak
przypuszczam, wódz Związku Achajskiego i historyk) zabrał ze
sobą z Koryntu do Rzymu - nie byłoby wiele większą bezczelno
ścią twierdzenie, że posłał artystę prosto do Wilton.
Richardson opisywał pałace i wille Rzymu oraz znajdujące się
w nich posągi jak ktoś, komu objawiły się one jedynie we śnie:
wielu pałaców podczas swojego krótkiego pobytu w Rzymie w ogó
le nie widział, a niektóre, jak sam to wyznał, widział tylko jeden
raz, a przecież jego książka mimo licznych niedomogów i błędów
jest najlepszą, jaką mamy. Nie należy wszakże brać dosłownie
jego twierdzeń, gdy jakieś nowe malowidło, wykonane techniką
in fresco i przez Guida uznaje za antyczne15. Podróży Keyfilera
nie sposób, co się tyczy jego uwag o dziełach sztuki Rzymu i in
nych miejscowości, w ogóle brać pod uwagę, albowiem odpisał je
on jedynie z najnędzniejszych książek. Manili z wielką pilnością
przygotował osobną książkę o Villa Borghese, a przecież pominął
trzy znajdujące się w niej wielce osobliwe zabytki: pierwszym jest
przybycie królowej Amazonek Pentesilei do Priama w Troi, któ
remu ofiaruje ona przymierze; drugim Hebe, którą pozbawiono
jej urzędu podawania bogom ambrozji i która na kolanach błaga
boginie o przebaczenie, gdy Jupiter zastąpił ją już Ganimedesem;
trzecim piękny ołtarz, na którym przedstawiony został Jupiter
dosiadający centaura16, a którego nie zauważył ani Manili, ani
nikt inny, gdyż umiejscowiony jest w piwnicy pod pałacem.
-10-
Montfaucon kompilował swe dzieło z dala od skarbów sztuki
antycznej, a swoje sądy wydawał patrząc na nie cudzymi oczyma
i opierając się na miedziorytach oraz rysunkach, które przywio
dły go do wielkich pomyłek. Herkules i Anteusz w Palazzo Pit-
ti we Florencji, posąg o niewielkiej wartości i w połowie z górą
uzupełniony w nowszych czasach, jest u Maffeiego17 i u niego18 ni
mniej, ni więcej, tylko dziełem Polikleta. Sen z czarnego marmuru
w Villa Borghese, wykonany przez Algardiego, podaje za zabytek
antyku19, a jedna z wielkich nowych waz z takiego samego mar
muru, wykuta przez Silvia da Veletri, ustawiona obok Snu, którą
na podstawie jednego ze swych miedziorytów uznał przynależną
doń20, ma być jakoby naczyniem zawierającym jakiś napój nasen
ny. Ileż rzeczy godnych uwagi przeoczył! Sam wyznaje21, że nigdy
nie widział marmurowego Herkulesa z rogiem obfitości, a przecież
w Villa Ludovisi przedstawiono go w postaci hermy naturalnej
wielkości, przy czym róg pochodzi rzeczywiście z czasów starożyt
nych. Herkulesa zaopatrzonego w ten sam atrybut wyobrażono na
rozbitej urnie pogrzebowej22 wśród antycznych ruin domu Barbe-
rinich, które sprzedano jakiś czas temu.
Przypominam sobie, że pewien inny Francuz, Martin, człowiek,
który ośmielił się powiedzieć, że Grotius nie rozumiał Septuagin-
ty, twierdzi zdecydowanie i zuchwale23, jakoby oba geniusze przy
antycznych urnach nie mogły oznaczać Snu i Śmierci, a ołtarz,
przy którym umieszczono je w takiej roli, opatrzone antycznym
tytułem o takim właśnie brzmieniu, wystawiony jest na widok
publiczny na dziedzińcu Palazzo Albani24. Inny z jego rodaków,
zarzuca Pliniuszowi Młodszemu kłamstwo w opisie jego willi25,
o którego prawdziwości przekonują nas wszak ruiny tejże.
Niektóre błędy, popełnione przez autorów piszących o zabyt
kach starożytnych, poklask, jaki sobie zyskali, oraz upływ czasu
uczyniły niejako nietykalnymi. Okrągła marmurowa forma w Vil-
- 11 -
la Giustiniani, której za pomocą różnych dodatków nadano kształt
wazy, ozdobiona płaskorzeźbą z przedstawieniem bachanaliów,
od czasu gdy wiadomość o niej opublikował Spon26, znalazła się
na miedziorytach zamieszczonych w licznych książkach i wyko
rzystywana bywała do rozmaitych objaśnień. A z wizerunku jasz
czurki wypełzającej na powierzchnię przy jednym z drzew chciano
nawet wyprowadzić wniosek, że dzieło to mogło wyjść spod ręki
Saurosa27, który wraz z niejakim Batrachosem zbudował portyk
Metellusa, a przecież to praca pochodząca z nowszych czasów.
Czytelnik zechce zobaczyć, co o obu tych budowniczych napisałem
w Uwagach o sztuce budowlanej. Nowa musi być również waza,
o której Spon pisze w osobnym dziełku28, jak znawców starożytno
ści i dobrego smaku przekona o tym naoczny ogląd.
Większość błędów popełnianych przez uczonych w opisach za
bytków starożytnych bierze się stąd, że przeoczają oni późniejsze
uzupełnienia, albowiem często nie umiano odróżnić dodatków,
którymi zastępowano okaleczone lub zaginione fragmenty, od
tego, co prawdziwie starożytne. O błędach takich dałoby się napi
sać sporą książkę, gdyż mylili się w tej materii najbardziej uczeni
antykwariusze. Fabretti chciał na podstawie pewnej płaskorzeźby
z Palazzo Mattei, przedstawiającej polowanie cesarza Galiena29,
wykazać, że już wówczas używano podków przybijanych tak, jak
się to czyni dzisiaj30, nie wiedział jednak, że noga konia została do
robiona przez pewnego niedoświadczonego rzeźbiarza. Uzupełnie
nia stawały się przyczyną zabawnych wykładni. Montfaucon na
przykład objaśnia31 zwój czy sztabę w dłoni Kastora lub Polluksa
w Villa Borghese, pochodzący z nowszych czasów, jako zbiór zasad
obowiązujących w wyścigach konnych, a w podobnym, dodanym
później zwoju, który trzyma Merkury w Villa Ludovisi, dopatruje
się jakiejś trudnej do wyjaśnienia alegorii; Tristan zaś rzemień
przy tarczy dzierżonej przez rzekomego Germanika na sławnym
agacie z Saint-Denis, uważa za układ pokojowy32: to znaczy świę-
-12-
ty Michał ochrzcił Ceres33. Wright uznaje34 nowożytne skrzypce,
które wetknięto w dłoń Apollowi w Villa Negroni za prawdziwie
antyczne i powołuje się na inne, trzymane przez niewielką brązo
wą figurę we Florencji, którą wzmiankuje także Addison35. Ten
pierwszy mniema, że broni honoru Rafaela, gdyż jego zdaniem
wielki ów artysta formę skrzypiec, które umieścił w dłoni Apol
la na Parnasie w Watykanie, przejął jakoby ze wspomnianego
posągu, który - od tego wypada zacząć - półtora wieku później
uzupełniony został przez Berniniego - równie zasadnie można by
się powoływać na Orfeusza ze skrzypcami wyobrażonego na ja
kiejś gemmie36. Podobnie wydawało się niektórym, że na dawnym
malowanym sklepieniu świątyni Bachusa pod Rzymem dostrze
gają niewielką postać trzymającą nowożytne skrzypce37: Santes
Bartoli, który postać tę rysował, miał później w tej kwestii lep
szą wiedzę, i usunął instrument ze swego miedziorytu, jak widzę
to na kopii tegoż, którą dołączył do swoich kolorowych rysunków
przedstawiających dawne malowidła w muzeum pana kardynała
Alessandra Albaniego. Kulą w dłoni posągu Cezara na Campido-
glio38 antyczny jej twórca chciał jakoby, zgodnie z wykładnią pew
nego nowszego poety rzymskiego39, zaznaczyć jego żądzę nieogra
niczonego panowania, nie zauważył jednak, że zarówno ramiona,
jak i dłonie postaci pochodzą z czasów nowszych. Pan Spence nie
zatrzymałby się tak długo przy berle pewnego posągu Jupitera40,
gdyby dostrzegł, że ramię jest nowe, a zatem nowe jest i berło.
Uzupełnienia należałoby zaznaczać na miedziorytach albo
w dołączanych do nich objaśnieniach, gdyż głowa Ganimedesa
w galerii florenckiej musi na miedziorycie wywoływać złe wraże
nie41, a jest jeszcze gorsza w oryginale. Ileż innych głów dawnych
posągów tam wystawionych jest nowych, a wcale ich za nowe nie
uważano! Jak choćby głowa Apolla, na którego wieniec laurowy
-14-
o Laokoonie podobnie jak ci o Homerze, a czyni to nawet w obec
ności kogoś, kto jednego i drugiego studiował przez wiele lat:
wówczas wszelako o największym poecie mówi się jak La Motte,
a o najdoskonalszym posągu jak Aretino. Większość autorów wy
powiadających się w tej materii podobna jest rzekom, które wzbie
rają, gdy nie potrzebuje się ich wody, a wysychają, gdy jej brakuje.
W niniejszych Dziejach sztuki starałem się odkrywać prawdę,
a ponieważ nie brakowało mi sposobności do studiowania bez po
śpiechu dzieł sztuki antycznej ani nie szczędziłem trudu, by zdo
być potrzebną wiedzę, uznałem, że mogę wziąć się za spisywanie
tej rozprawy. Miłość do sztuki była od młodości największą moją
pasją, a choć wychowanie i okoliczności pchnęły mnie na bardzo
odległe od niej drogi, to przecież tamto wewnętrzne powołanie
wciąż o sobie przypominało. Wszystko, co przytaczam na świa
dectwo, sam wielokrotnie mogłem zobaczyć i dokładnie obejrzeć,
zarówno malowidła czy posągi, jak i gemmy oraz monety; by zaś
wspomóc wyobraźnię Czytelnika, wspominam tu również o gem
mach i monetach wyobrażonych w książkach, jeśli tylko ryciny te
okazały się znośnie wykonane.
Niech Czytelnik jednak się nie zdziwi, jeśli nie znajdzie tu
wzmianki o niektórych dziełach sztuki starożytnych sygnowanych
imionami artystów albo innych, które jakoś inaczej jeszcze zwró
ciły na siebie uwagę. Te, które pominąłem milczeniem, można
uznać za takie, które albo nie są przydatne do opisania stylu czy
epoki w dziejach sztuki, albo nie ma ich już w Rzymie lub wręcz
uległy zniszczeniu, gdyż nieszczęście to spotkało w nowszych cza
sach wiele wspaniałych zabytków, jak napomykam o tym w róż
nych miejscach. Opisałbym tors posągu opatrzonego imieniem
Apolloniosa, syna Nestora z Aten46, który to posąg znajdował się
niegdyś w Palazzo Massimi, ale ślad po nim zaginął. Malowidła
bogini Romy (ale nie mam tu na myśli owego powszechnie znane
go z Palazzo Barberini), wzmiankowanego przez Spona47, również
nie ma już w Rzymie. Nimfeum opisane przez Holsteina48 uległo
zniszczeniu, jak powiadają, przez niedbalstwo, i nie jest już po
kazywane publicznie. Płaskorzeźba z malowanym wizerunkiem
-15-
Warrona, należąca do sławnego Ciampiniego49, również zniknęła
z Rzymu bez śladu. Herma z głową Speuzypa50, głowa Ksenokra-
tesa51 i różne inne, sygnowane imionami przedstawionej osoby lub
artysty, doświadczyły tego samego losu. Trudno czytać bez żalu
o tylu zabytkach sztuki antycznej, które tak w Rzymie, jak i gdzie
indziej uległy zniszczeniu za czasów naszych ojców, przy czym o
wielu z nich nie zachowała się nawet wzmianka. Przypomina mi
się fragment niedrukowanego listu sławnego Peiresca do com-
mendatore dal Pozzo, mówiący o licznych płaskorzeźbach w kąpie
lisku Pozzuolo pod Neapolem, istniejących tam jeszcze za papieża
Pawła III, a przedstawiających osoby dotknięte rozmaitymi cho
robami, które w owych kąpieliskach odzyskały zdrowie: to jedy
na wzmianka, jaką o tych płaskorzeźbach można znaleźć. Któżby
uwierzył, że jeszcze za naszych czasów z torsu posągu, z którego
zachowała się głowa, sporządzono dwie inne figury? A przecież
tak właśnie w Parmie postąpiono w tym samym roku, w którym
piszę te słowa, z olbrzymim torsem Jupitera, którego piękna gło
wa wystawiona jest w tamtejszej Akademii Malarskiej. Te dwie
nowe figury, wykute ze starej w guście, który łatwo sobie wyobra
zić, znajdują w ogrodzie książęcym. Głowie przyprawiono wielce
nieporadnie nowy nos, a współczesny rzeźbiarz uznał za stosowne
poprawić robotę dawnego mistrza na czole, policzkach i brodzie,
usuwając to, co wydało mu się zbędne. Zapomniałem dodać, że Ju
pitera owego znaleziono w odkrytym niedawno, zasypanym mie
ście Velleia niedaleko Parmy. Ponadto od niepamiętnych czasów,
również w latach mojego pobytu w Rzymie, wiele godnych uwagi
dzieł wywożono do Anglii, gdzie - jak powiada Pliniusz - pozosta-
ją one na wygnaniu w położonych na uboczu wiejskich domach.
Ponieważ uwaga niniejszych Dziejów skupia się nade wszystko
na sztuce Greków, w rozdziale poświęconym tejże musiałem być
bardziej drobiazgowy, a mógłbym powiedzieć jeszcze więcej, gdy
bym pisał dla Greków, nie zaś w jednym z języków nowożytnych,
który narzucił mi pewne ograniczenia: z tego też powodu opuści
łem, choć niechętnie, pisany w stylu Platońskiego Fajdrosa dialog
o pięknie, który mógłby posłużyć jego teoretycznemu objaśnieniu.
-16-
Żadna z rycin przedstawiających zabytki sztuki, antyczne ma
lowidła oraz postacie rzeźbione w kamieniu i wycinane na gem
mach, monety oraz wazy, a umieszczonych tak dla ozdoby, jak i na
świadectwo, przed poszczególnymi rozdziałami czy ich częściami
oraz po nich, nigdy wcześniej nie była publikowana, ja zaś jako
pierwszy zleciłem sporządzenie owych rysunków i miedziorytów.
Ośmieliłem się wyrazić tu pewne myśli, które mogą się wydać
nie dość dobrze dowiedzione. Być może jednak pomogą one po
stąpić krok dalej innym pragnącym badać sztukę starożytnych.
A jakże często dzięki jakiemuś późniejszemu odkryciu domniema
nie stawało się prawdą. Domniemań, ale takich, które przynaj
mniej jedną nicią powiązane są z twardymi faktami, nie powinno
się rugować z rozpraw tego rodzaju, podobnie jak hipotez z nauk
przyrodniczych: są one czymś na kształt rusztowania, służącego
do wzniesienia budowli, ba, stają się niezbędne, jeśli - w obliczu
luk istniejących w wiedzy o sztuce starożytnych - nie chce się wy
konywać zbyt wielkich skoków nad licznymi białymi plamami.
Wśród argumentów przytaczanych przeze mnie w kwestiach nie-
będących jasnymi jak Słońce, niektóre, wzięte pojedynczo, dostar
czają jedynie prawdopodobieństwa, jednak zebrane i powiązane
ze sobą - dowodu.
Zamieszczeń przeze mnie na wstępie rejestr ksiąg nie obej
muje wszystkich pism, które wykorzystałem. Spośród poetów an
tycznych znalazł się tam jedynie Nonnus, albowiem w pierwszym
i rzadkim wydaniu, którym się posługiwałem, numerowane są
jedynie wiersze poszczególnych stron, nie zaś ksiąg, jak w wypad
ku innych poetów. Starożytnych historyków greckich przytaczam
najczęściej w wydaniach Roberta i Heinricha Stephanusa, które
nie są podzielone na rozdziały i dlatego wskazuję na odpowiedni
wiersz każdej strony.
W ukończeniu niniejszej rozprawy ma swój wielki udział mój
zacny i uczony przyjaciel, pan Francke, wielce zasłużony kustosz
sławnej i wspaniałej biblioteki w Bunau, za co pragnę wyrazić
mu publicznie mą najserdeczniejszą wdzięczność, albowiem jego
szczere serce nie mogło złożyć cenniejszego świadectwa naszej
przyjaźni, pielęgnowanej podczas długich lat wspólnej samotności.
Ponieważ wdzięczność jest chwalebna w każdym miejscu i ni
gdy nie dość o niej przypominać, nie mogę tu również zaniedbać
wyrażenia jej raz jeszcze moim drogim przyjaciołom, Panu FueBli
w Zurychu oraz Panu Wille w Paryżu. To im należałoby właściwie
-17-
przypisać to wszystko, co ogłosiłem na temat odkryć dokonanych
w Herkulanum, albowiem to oni, zanim nawet ich o to poprosiłem,
nie znając mnie i kierując się jedynie poczuciem wspólnego dobra,
z prawdziwej miłości do sztuki i chęcią poszerzenia naszej wiedzy,
wspierali mnie wspaniałomyślnie w mojej pierwszej podróży do
owego miejsca. Ludzie tego pokroju, przez wzgląd już na choćby
na taki czyn, godni są wiecznej pamięci, którą zapewniają im ich
własne zasługi.
Równocześnie pragnę tu zapowiedzieć publiczności dzieło, któ
re wydrukowane na mój własny koszt w języku włoskim, w for
macie królewskiego folio, ukaże się najbliższej wiosny w Rzymie.
Zawiera ono komentarze do nigdy jeszcze nieomawianych, staro
żytnych zabytków wszelkiego rodzaju, zwłaszcza marmurowych
płaskorzeźb, wśród których wiele było bardzo trudnych do obja
śnienia, inne zaś przez doświadczonych badaczy starożytności
ogłoszone zostały po części nierozwiązywalnymi zagadkami, po
części zaś objaśnione błędnie. Zabytki te uczynią królestwo sztuki
rozleglejszym, niż było ono kiedykolwiek wcześniej, a pojawiają
się w nich całkiem nieznane wyobrażenia i wizerunki, które czę
ściowo zagubiły się nawet w przekazach starożytnych, a pisma
autorów antycznych zostaną w wielu miejscach, gdzie dotychczas
ich nie rozumiano i bez pomocy owych dzieł zrozumieć je było nie
możliwością, wytłumaczone i ukazane we właściwym swym bla
sku. W dziele tym znajdzie się również ponad dwieście miedzio
rytów sporządzonych przez największego rysownika rzymskiego,
pana Giovanniego Casanovę, niegdysiejszego malarza Jego Wyso
kości Króla Polski, a to pozwala sądzić, że żadna inna książka po
święcona starożytnościom nie została opatrzona rycinami, które
mogłyby się zalecać taką biegłością wykonania, smakiem i znajo
mością antyku. Nie oszczędzałem również na innych zdobieniach,
a wszystkie inicjały wyryte zostały w miedzi.
Niniejsze Dzieje poświęcam Sztuce oraz Epoce, w szczególny
zaś sposób panu Antonowi Raphaelowi Mengsowi.
Rzym, w lipcu 1763 roku
-18-
CZĘŚĆ PIERWSZA
hr Svunft
bts snttrtpums.
(grjier Slieil.
$£>re^Denz 1764.
bet ^>of=25ucf>ftanblun<).
2.
Nad dedykację umieszczono głowy Diomedesa i Ulissesa, odrysowane
ze starożytnej bazy w tymże muzeum, a ich tu obecność tłumaczy
okoliczność, że są to wizerunki najmądrzejszego i najdzielniejszego
spośród bohaterów greckich pod Troją.
©ui’dXmi^tiaUcr Omfurff,
®nnbi\jfłrr £xrr!
untert^anigffer $rudjt,
3o&ann asincfelmann.
4.
Na początku przedmowy widnieje płaskorzeźba z willi pana kardynała
Alessandra Ałbaniego, której postacie wysokie są na prawie dwie piędzi.
Wzmianka o niej zawarta jest w rozdziale czwartym. Przedstawienie to
musiato być wśród starożytnych bardzo popularne, gdyż zachowało się
wiele jego wersji, a we wspomnianej willi zobaczyć można jeszcze trzy
inne bardzo podobne.
J
SSorrtbt
it ©efebtdjre ber jttmft bc£ Mtertfwntit roef$e itfy gu
fcbreiben iinterncmmen Me# $ feme bloge (Biling
ber Seitfofge uiib ber ®er4iiberangcn in bcrfetbcn , fon#
beru ieb nebme M SKcrt (ficfdncbrc in ber roeiteren Webern
rung, iM$e baffeibe in ber (Sriecb’fcben ©prac&e M# unb meinc
$bfid|jt iff# einen WMj tintś ^brge&4ube^ gu (teferu. g)iefe^
babe in bem Wen Xbeile# in ber $(bbanbiung wn ber Munff
ber often 23ólfer, eon /ebeni in<befonbere; wrnebinhcb ober in
^bilcbt ber (5ried)ifcben Munft, auśgufubren gefucbet. S)er 3n>ep«
te Ibeif entędft bit ©eftbicbtc ber Munft im engeren SSerfianbe,
ba'J
5.
Na końcu przedmowy zamieszczono karneol z muzeum Stoscha
(p. 515, n. 6), który przedstawia Prometeusza tworzącego człowieka,
a mianowicie kobietę, zgodnie z tym, co podaje Hezjod
,
* a za nim
.
Lukian
** Gemma ta jest obrazem początków sztuki i z taką intencją
została umieszczona przed pierwszym rozdziałem.
*Theogon, v. 572.
** Dial. Prometh. et. łov., p. 204.
Xxvi SSorrebc*
an vieltn Otten, wo fie bi^er nid>t oerfianben worben finb, and)
obne $tiffe biefer QBette niebt baben Hnnen oerganben werben,
ettlaret, unb in ibr Ckbt gefeęet. (F$ befteb* baffelbe auż jwep#
bunbert unb nu$r £upfernr roelcbe non bem grdgten Seicbner in
SXom, $errn 3obann (Fafanooa, ®r. Mbnigi.SJlajefiat in Robień
peiifionirten SKaler, au^gefubret finb, fo bag fein SEBerf bcr §Wter«
tbumer Seicbnungen auftuweifen bat, welcbe mit fo viei SXicbtigfeit,
©efcbtnacf unb j^enntnig beś SUtcrtbuin^ ficb anpreigen fbnnen.
3cb b^be an bet ubrigen Slu^ierung beffeiben nW ermangeln
laffen, unb es finb aHe Stnfangśbucbftabeii in Mupfer gefioc&en.
©iefe ©efcbicbte ber Munft roeibe icb ber tfunft, unb ber
3eit, unb befonbertf meinem $reunbe, Jfcerrn Vlnten Kapitel
$Xom/ imSufiutf, 1763.
3n|>aft
6.
Miedzioryt na początku pierwszego rozdziału nie jest zabytkiem
starożytnym, lecz szkicem złożonym z fragmentów różnych takich
zabytków, albowiem nie udało się znaleźć żadnego przedstawienia,
które mogłoby posłużyć za znak tego rozdziału. Wskazano tu najstarsze
twory rzeźby i architektury. Fragment kolumny pochodzi z jednej ze
świątyń w Paestum, o której to budowli podałem pierwszą wiadomość
w przedmowie do Uwag o architekturze starożytnych. Świątynie te
wzniesiono przypuszczalnie niedługo po siedemdziesiątej drugiej
olimpiadzie i wedle wszelkiego prawdopodobieństwa są starsze niż
wszystko to, co z architektury antycznej zachowało się w samej Grecji.
Kolumna ta winna mieć kształt bardziej zbliżony do stożka, czego
rysownik nie dostrzegł. Leżący posąg obrazuje najstarszy styl egipski,
a brodaty męski sfinks to fragment pewnej płaskorzeźby wykonanej
z terakoty, a znajdującej się w Palazzo Farnese, którą wzmiankowałem
w opisie gemm z muzeum Stoscha (Pref., p. XVII). Waza to jedna
z tak zwanych waz etruskich, a przedstawia dwie postacie stojące
obok nagrobka lub urny. Waza ta znajduje się w muzeum pana Antona
Raphaela Mengsa.
®efd)ic&tc
ter ft unit bet ?(11ertbumi
(grflerSM.
Unterfu^una ter Xuitjl nat$ *’em Sffiefen berfelBeu.
€i1łe$ (TopiteL
23cn bein Urfprunge bet Xunft, unb ben Urfac&en ibrer
^crfdjiebfnfieit unttr b«i ©ćlfern.
/ :e ’SWmlfy Wdc&e &on bet 3eicf>nuitg fyibm, rote «(fe <$t= «Me»A5dif
pnbungen, mit bent 9?otf)roenbigert angtfan^n; narfjbem fudjte n^mtinn
man bit unb jule|t folgete bat Ueb«fńpig<: biefd fmb bie ®;^^4eT
bt9 boHM$m|tw S'tuffen btr^’imfl.
7.
To znów Prometeusz, składający członki tworzonego przez siebie
człowieka, a to jako przedstawienie wskazujące na początki sztuki.
Także ten kamień pochodzi ze zbiorów Stoscha (na końcu pierwszego
rozdziału).
30 I (Frfttf kapitel.
ten ®lann nufjutoeifen łjaben, unb ben ^ranjofen, ein $aar auSgenottV
men, toekfje, nadj bieien aufgemenbetcn Soften, fafi tn gleitfjen Uni-
ftanben ftnb, au5 ange^eigten ©ritnben Ijm'ubvcii, Caffe id) anbere be-
urt^cilen,
3$ giaube, ben£efer butrfj allgemeine&enntmfie ber^unft, unb bfe
®runbe bon ber58erfd?iebenljeit berfelben ini^renfanbern, jur&^anblung
ber^unfł unter befonbem SB&ifetn, juberdtet »u ^aben.
8.
Na początku rozdziału drugiego widnieje sfinks ze szczytu Obelisku
Słońca, który August rozkazał przewieźć do Rzymu. Obelisk ten
spoczywa rozbity i mocno uszkodzony przez ogień w miejscu, w który
go znaleziono. Sfinksa umieszczono tu jako jedno z najstarszych dzieł
sztuki egipskiej, a jest to przy tym jedyny w całej starożytności sfinks
z ludzkimi dłońmi, w których trzyma obelisk.
©aś jtoeyte Sopitel.
ber ^unft unter ben Sletjpptern, ^oenidmi
unb ^erfcrn.
€rfhr
23oii ber Kunft unter ben SCeflpptern.
2te^ppter F^abcrt fid? nfdjt roeit bon ifjretn 4itefłen <Stt( in ber i.
tfttnfł entfernet, unb biefclbe fonnte unter ifjnen ntcf>t letcfjt $u JSJV"
ber$Ł>()e jfeigeit, ju rotfrfjer fte tmter ben (8ried)en geian^et ifl; woven ^w^-
tne llrfadje r^etfó in ber 23iibung i^rer^brper, t^eitó in ijjrer Strt ju beiv
fen, unb nidjt tvcnigcr in i^ren, fonbedicb®otfeóbiełifłii^eii,Sebraurfxft
unb ©cfe^cn, vik$ in ber Sic^fung unb in ber 5Bi|]enfrfMft ber ^ńnfłier,
faun gefudjet werben. JDiefe^ begreift baV erfte ©tńcF btcfeś ?fófd>nittó
in b«Ś jwepte <Stńef Ijanbelt bon bem ®til (fjrer Jhnifł, bab ift
bon
9.
Na końcu drugiego rozdziału umieszczono dzieło, które jest
pochodzącym z czasów rzymskich naśładownictwem Egipcjan. Ono
samo już nie istnieje, a skopiowano je z rysunku przechowywanego
w muzeum pana kardynała Ałessandra Ałbaniego - objaśnione jest
w tymże rozdziale.
8o I XM- 3ro«)tcś kapitel.
SBMfern, roeidje auf bcm ®ebirge ftbanon mofmen, gcfunben. £)(«£
£)ru|en, ivcldje man fur 9?acf>fómmlinge bcr $rcmfen fete in ben
Creuj=3ugen bafjin geflńcfjtct fmb, rootfen (Sfjriften Ijeifkn, berc^ren abet
ganj insgefietm, auS ^urd?t tor ben Xurfen, getviffe ®i>|enf>ilbcrf ber-
gletcf)ert bie angejeigtcn finb, unb ba fie bkfdbcn fdjroerlidj jum 23or|Uem
fommen laffcn, fo (mb biefe ^iguren fur etne ©cltcn^cit in (Suvopa ju
fatten.
\Ji nj
I
!S
10.
Na początku rozdziału trzeciego widnieją trzy płaskorzeźbione postacie:
Apołło, Diana i Merkury, umieszczone wokół okrągłego ołtarza, dziś na
Campidoglio. Jest to prawdziwy zabytek etruski, a mowa jest o nim
w tymże rozdziale.
town,
w:
\£Aie St^anblung u6er Die <unfl bet Retainer ifl in Dren 0turfe |u $nMt
faffen: Daź erfte unbi>orlduftgebegreiftDiejenige<enittm0e, roefrfje €a’>,t4<-
baS SSerilanbnig beg jtvepten unb roefentlidxn 0nufś erfmitern unb er=
fcidjtern; unb DiefeS ^tvepie ©tucf fjanDelt wn Der felbfb bon Den
®genf($aften, ^ennjeicfjen, unb bon ben nerfdjiebenen Sciten berfeibcn;
bab Dritte ©tudf ift eine SBetradjtung u&er Die ^unft unter Den
bet Jjxtrurier.
©vrttes
12.
Na początku trzeciej części rozdziału trzeciego widnieje bardzo rzadka
waza z Kampanii, znajdująca się w zbiorach pana Antona Raphaela
Mengsa. Scena na niej przedstawiona to parodia miłości Jupitera
i Ałkmeny. Jej objaśnienie znajduje się w stosownym miejscu.
V
©ritteś ®tfict.
Eton ber Munft ber mit ben Jpetruriern flrdnjenben Mfer.
britte ^tucf biefeś gopitefó enfljńit eine 23etv«djtung Mer bte »rł««6ri<r.
. , . ber mit
.Stunfł . ben JPjetruriern granienben
v SBbtfer(, roelrfje z ,^_ anS8||®»Jfr6m)t
/ idj fjier «.
in etnś jufammen fafie? nemltóber ©atrmiter, 23olśhr, unb (£am^ oen^trurkm
puner, unb fonber(irf) biefer [extern, Sep roelcfjen bie^unjł nid^t meniger, sjfe**"
dś bep ben ^etturiem, Wufjete. ©en (Scfjluf; bieftó <Stucf$ mad)t eine
ron ^iguten ber 2fttfei ©atbinien,
$2 ^on
15.
Całość tejże wazy zamieszczona pod koniec rozdziału trzeciego.
i2Ó I XfceiX. ©ritttó Epitet.
gelattgen, unb narfj einem <Sd)iffbru$e lafit ftdj auś roenig 23retem feta
ftckrcó^a^eug bauen. ©aś mefjrefte bcfretjet in gefdjnittenen ©teinen,
roelcfje roie bać fletae®effcupk fint> von einem auggef)auenen$C3a[k, von
roelcfjem nut nod) einjelne 23aume ftefyen, jnm Seicben ber SBerroiiftung.
Sumllnglucf ift lur^ntbetfung von Gerfen auźbenbiubenbenSeiten biefcc
SBblfer roenig $offhung. ©ie Retainer fatten in iijrem ganbc Vic ^eirs
mor=33rucf)e kp £uno, (i6o Varvara) tvtfdxdeine von if>ren jn>Mf-£)aiipt-
©tabten roar; akr bie<Samniterf SBotefer nnb Sampancr fanben fcinen
roeifienLarmorkpftrfj, unb roerben foiglic^i^re ®erte me^rent^cifó von
gekannter <Erbe, ober von €r|t,gemadjt fjakn. 3ene finb ^rbroc^en,unb biefe
geftjmoljen; unb biefeś ifl bie Urfadje von ber Seltcnljeit kr^htnfHBerfe
biefetSJMfer. Unterbeflen ba ber$etatrifrfje<Sti( bcm aiteren ©rie^ifc^en
ófjnlicf) geroefen, fo fann biefe Sl&fjanbhtng alś eineSBorkreitung jum fol-
gcnbenSapitel angefc^en, unb ber £efer f>ief>cr verroiefen roerben.
14.
Rozdział czwarty, koniec części pierwszej, poprzedza gemma, i to jedna
z najpiękniejszych gemm starożytnych, oddająca tu ogólnie istotę sztuki
greckiej. Przedstawia Tezeusza, spoglądającego z żalem i współczuciem
na zabitą przez siebie Laię czy Phaę. Plutarch w jego żywocie wspomina
o tym wydarzeniu jedynie przelotnie, a poza tym nie wzmiankuje go
żaden z autorów starożytnych. Karneoł ten przechowywany był w
muzeum farnezyjskim w Neapolu i został stamtąd przed dwudziestu
laty skradziony.
S)(tó Pierte SapiteL
$on ber 5tunfł unter ben ®vtecbett,
grfteś (Stuct
$Bon ben ®riinbeii unb Urfacben betf Slufnefmientf unb betf SBor*
jugs t)er®ne^if(benMunft oor anbernSWern.
*<jnie -^un^ &er ®ti«$en tjł bfe ©ome^mfte 2tbfic^t biefer ©efHjidjte, arfiwetad*.
unt> ee erforbett Mefel&e, ber tvurMgjle Storourf jur 25etrac^-- ©riLn««»
tung unb $Rad)af)mung, bn fie ftd> in unjófjlidj fcf)ónen£>enfmaalen er^ai= SJXe™
ten ^at( eine umfłdnblidje Unterfudjung, bie nt$t in Sinjeigen unbMl=unl> ** ®B5‘
tommenee Ctgenfvpaften, unb in Srfiarungen be$ eingeWbeten, fonbern w™ w
. vor anbera
tn SBÓlfein.
15.
Pod koniec pierwszej części rozdziału czwartego widnieje karneol
wzmiankowany w poprzednim rozdziale, przedstawiający ojca Achillesa,
Peleusa, który rzece Spercheios w Tesalii składa przyrzeczenie, że ofiaruje
jej włosy swojego syna, jeśli ten powróci szczęśliwie spod Troi. Choć jest
to dzieło etruskie, umieściłem ten kamień pod koniec tego fragmentu
jako zabytek najstarszej sztuki Greków, albowiem styl artystów obu tych
narodów był w najdawniejszych czasach bardzo podobny.
i4o 1 X^it. SOimetf Opitd.
nor, geroefen. 583ir ftnlxn akr, tag dialer jugkidj SMb&aurr roawn: tin
9fr6einenfifcf>er $RaUrf2)?ici>1), madjte bic'CMtue tró (Ealliaś fecnSlr^en;
fi> gar loom StprUee *) roar teir Statue £><r Xocfjter M 0 partan ifrfwAt^
mgś 2<rrf)iMmii^, ffpnka, gear&met. 0oldx 3Bortf>?He f>atte
brr ©ttedxn nor anbern SSMtent, nnb auf dnem fallen Sfcton tonnten
t>errlkf)e $dK$te roachfen.
Smerjtcś
16.
Na początku drugiej części rozdziału czwartego o rysunku, a zwłaszcza
o pięknie, widnieje wypukłe rżnięty kamień znajdujący się niegdyś
w muzeum farnezyjskim w Neapolu i skradziony stamtąd jakiś czas
temu. Przedstawia Bachusa wraz z Ariadną, a wybrałem te głowy jako
wzorzec piękna. Nie w pełni oddano tu wszelako obecne w nich wysokie
o tymże pięknie wyobrażenie, choć jest to trzeci z kolei miedzioryt,
który poleciłem sporządzić.
>fc 1
&£*
£ r'J ■
33on ter 0rf)bn^it ifł jnerfl uberfjaupt jit reVen, unt jum pepten *•
ton ter proportion, unt olotenn von ter ©cfjbnfjeit einjefner Sfjeile VeP e^circit.
© 3 ®?enfrf> 9™in'
i) dc Fin. L. 1. c. 34.
1 7.
Na początku trzeciej części tegoż czwartego rozdziału widnieją dwie
najstarsze srebrne monety syrakuzańskie, z których jedna znajduje
się w muzeum Stoscha, druga zaś w posiadaniu autora. Obrazują one
najstarszy styl grecki, którego opisem zaczyna się ta część.
©ntteć (Sr u if.
bem SBadjśtfjume unb bem $alfe ber ®r iedji fc^en $ u nfo
in weldjer vter 3eiten unb rner ©tile fbnnen gefe^et werben.
cj\ ać britte ©nW biefer Stbfjanblung, bon bem $8arf)ćtf)ume unb bem »ntt«et6<r.
$al(e ber ©riedjifdjen Mun|ł, geljet nic&t weniger, ais bać borige
©tiirf, atif baćUBcfenberfelben, unb es werben fjier berftfnebene allgemci= JJ £"2“*
ne 53ctrarf)ttingen beS borigen ©Ijeilć burd) mevfwurbige ©Jenfmaale ber
©riec^ifcficn ^unjł nafjer unb genauer befłimmet. 3««» U’,B
vi?r €Jti!»
£)te$m$ unter ben®tierf>en ^at, wie i^re ©icfjtfunfł, nadj(5ffl>
Itger^ Shtgeben, bier ^)anpfjeiten, unb wir fbnnten beren funf fe|en.
©enn fo wie eine jcbe ^anblung unb 23egebent)ett funfXTjeile, unb gleidj*
fhm ©tufen fjat/ bett Slnfang, ben^-ortgang, ben ©tanb, bie^bna^me,
unb bać ®nbe, worinn ber ®runb lieget bon ben funf ?iuftritten ober
^anblnngen in ©fjeatrafifc^en ©tucfciij eben fo bcrljalt eó fidj mit bcv
© b 3 3eit«
18-19.
To dwa malowidła poprzedzające rozważania o malarstwie Greków,
zawarte w piątej części rozdziału czwartego, gdzie też i one same zostały
objaśnione.
gflnfteć
58ou ber 5$aleretj ber alten ©riec&eiL
SM-eW- S)f ufW* tiiertcetńcf, netnlkfc bie BetrWung M ®le$anif$en
...puerosque Ledae,
Hunc eąuis, ilium superare pugnis
Nobilem.
Hor. L. I. Od. 12.
91 adj btr Slbtjanblung bon ber ©rierftifchen Mimfl wore nacfj bcr gc= «in<»
rnttnen b« ©til ber K&mifdben $utifllerf unb liter msrciwZ’
inśMbnbere t(iver SBilbfruter ju tmterfudten: benn unfere Slntiquarii itr
SBincf din. ®ef(^. Der M nnfr Oo
21.
Na naczyniu z pokrywą zamieszczonym pod koniec pierwszej części
rozdziału piątego przedstawiono, jak się wydaje, zdarzenie opowiedziane
przez Homera w Iliadzie (B. 1 8. v. 569-467). Gdy Tetyda przybyła do
siedziby Wułkana, by prosić go o broń dła Achillesa, Charyta pobiegła
po męża. Wulkan natychmiast odłożył narzędzia, przyodział się
i prowadzony przez dwie złote niewolnice, które ożywił i które
pomagały mu w pracy, ruszył na spotkanie Tetydy. To objaśnienie
do trzech postaci umieszczonych na pokrywie. Trzy u dołu to, jak
się wydaje, jego małżonka, oraz Tetyda, która obejmując go czułe,
przedkłada mu swoją prośbę.
3« IXfcil. Sunfttf ffapitd.
|htt bed 0d)ien6einó, wie getobfjnlidj, bie SJBabe bebecfeten, unb auf
bcm S5eine often ivaven: bon biefer Sfrt an einer uraften <S5art>ifcf>en
ftigur eineS ©ofoaten von €rjt, merbe id; in bcm bon mir in ber SJor«
rtbe angejeigten ®erfe iyinbcirt
0o biel bon ber SMnnfidjen &etfetbung ber Slbmer, unb bonbem,
ivae ein M'unfHer bon berfelben ju toiften nb$ig fjat befc^iiefte
vfy ben erften X^eil biefer ®efG)ic^te.
■M-Xf/tJi.
22.
Na karcie tytułowej części drugiej umieszczono wizerunek Jupitera
na czworokonnym rydwanie w chwili, gdy uśmierca błyskawicą dwóch
gigantów łub ołbrzymów. Jeden leży już powalony drugi wszakże,
dzierżący w dłoni pień drzewa, pragnie się jeszcze bronić. Giganci,
którzy zawsze wyobrażani są z wężami zamiast nóg, chcieli pomścić
na Jupiterze Tytanów (Apołlod. Bibł. L. I. c. 6; laudian. Gigantomach.).
Piętrzyli góry na górach i szturmowali niebo płonącymi dębami (Ovid.
Fast. L. 5. v. 55. Virg. Aen. L. 6. v. 580). Dzieło to jest kameą wykonaną
przez Ateniona, jak wskazuje na to imię umieszczone u dołu, a znajduje
się w skarbcu farnezyjskim.
gebann 2B i net cl mating
^r4ftbenten6 ber Wrtbumer ju 9tom, tinb ^crittore ber 9&tfic«nifdxtt Sibfiotfjef,
SRitgliebS ber &ćnigl.@nglif(fcn ©ocietat berUltm^umer ju Joribon, ber SOlaleracabeniie
ven ©f.iuca ju 3iom,unb ber Jjerrurijdjtn ju (Softener,
bts 3iittrtęiiiii3»
SrotDtcr S(Ki(.
©re^fcett/ 1764.
*3n ber flBMtljertfefien J^of^ticbfwnbfuna.
25.
Początek drugiej części poprzedza płaskorzeźba, objaśniona już przez
umieszczoną poniżej inskrypcję, a obszerniej w części pierwszej
na s. 262.
IS
in nomu .svbvkb eminentcahd ai.łx albami .
>
©
3
5S
I
Ustęp pierwszy
-21 -
dziecko może nadać miękkiej masie pewną formę, ale nie potra
fi narysować niczego na płaskiej powierzchni, ponieważ do tego
pierwszego wystarcza wyobrażenie rzeczy, do rysowania wszakże
potrzeba wielu innych wiadomości, sztuka malarska zaś stała się
później zdobicielką rzeźby.
-22-
4. Jej starożytne dzieje w Egipcie
5 V. Not. ad. Tacit. An. L. 2, c. 60, s. 251, edit. Gronov. Vales. Not. ad Am-
mian. L. 17, c. 4 & Warburth. Essay sur les Hierogl, s. 608.
6 Maxim. Tyr. Diss. 8. §. 8, s. 87. Clem. Alex. Cohort, ad Gent., c. 4, s. 40.
7 Apollon. Argon. L. 2, v. 1176.
8 Pausan. L. 7, s. 579. 1. 32. Conf. L. 8, s. 665. 1. 28, s. 666. 1. 27, s. 671.
1. 21.
9 Id. L. 2, s. 132,1. 39.
10 Max. Tyr. & Clem. Alex. II cc.
11 Conf. Schwarz. Miscel. polit. humanit., s. 67.
12 Pausan. L. 9, s. 761,1. 31.
13 Id. L. 9, s. 786,1. 16.
14 Epigr. ap. Codin. Grig. Constant., s. 19.
15 Plutarch, de amore fraterno, init., s. 849 edit. Steph.
-23-
dwóch równoległych drewnianych słupów, połączonych dwoma
poprzecznymi belkami, a to prastare ich wyobrażenie pojawia się
w znaku16 (f), którym symbolizowano tych bliźniaków w Zodiaku.
-24-
wiała w sferze domysłów. Gdy powiada się, że Eumaros z Aten23
jako pierwszy ukazywał te znamiona w malarstwie, to przypusz
czalnie należy przez to rozumieć ukształtowanie twarzy w wieku
młodzieńczym - twórca ten żył przed Romulusem a niedługo po
wznowieniu igrzysk olimpijskich przez Ifitosa.
-25-
żać w formie monogramów, jak Epikur nazywał bogów, to znaczy
jako jednoliniowe kontury cienia ludzkiego.
-26-
udzie statuy30 pewnego zwycięzcy olimpijskiego w Elidzie znaj
dowały się dwa wiersze greckie, a na boku konia31, w tej samej
miejscowości, wykonanego przez niejakiego Dionizjosa z Argos
również widniała inskrypcja. Myron wypisał swoje imię32 na udzie
Apolla wpuszczonymi w nie srebrnymi literami, a w rozdziale V
będę mówił o zachowanej jeszcze brązowej statui, również opa
trzonej na udzie rzymską inskrypcją.
-27-
13. Właściwości najstarszego stylu rysunku
Ustęp drugi
-28-
w rozmaitych świątyniach znajdowały się figury bóstw wykonane
z gliny, jak choćby w Tritei39 w Achai, w świątyni Ceres i Prozer-
piny, a w jednym z przybytków Bachusa w Atenach40 można było
oglądać Amfiktiona, jak wraz z innymi bogami ugaszcza patrona
świątyni, również zresztą wykonanego z gliny, w tym samym zaś
mieście, na portyku w Keramejkos, zwanym tak od glinianych na
czyń i figur, umieszczone były posągi Tezeusza strącającego Ski-
rona do morza i Jutrzenki uprowadzającej Kefalosa, oba z gliny41.
Gliniane wizerunki malowane były czerwona farbą42, a niekiedy,
jak widać to na przykładzie pewnej antycznej głowy43 z terakoty,
całe były pokryte czerwonym barwnikiem: wspomina się o tym
zwłaszcza, gdy mowa o postaciach Jupitera44, a w Arkadii Jupi
ter taki znajdował się w Figalii45. Na czerwono malowano również
Pana46. Podobnie czynią do dziś dnia Indianie47. Wydaje się, że to
stąd właśnie pochodził przydomek Ceres48 (poiviKotce^a, to znaczy
Czerwonostopa.
-29-
sznur i wieszane w warsztatach artystów, o czym świadczą wyko
nane w nich pośrodku otwory. Można wśród nich znaleźć przed
stawienia bardzo osobliwe. Dziełem takim jest rzekoma kapłanka
pytyjska49, wykonana z terakoty. W dniach świąt50 obchodzonych
uroczyście ku czci Dedala, zarówno w Beocji, jak i w miastach
położonych wokół Aten, zwłaszcza w Piątej ach, artyści wystawiali
swoje modele na widok publiczny.
Spośród innego rodzaju zabytków glinianych, a mianowicie na
czyń malowanych przez starożytnych, zachowała się do naszych
czasów pewna liczba zarówno etruskich, jak i greckich, o czym
bardziej szczegółowo mowa będzie poniżej. Naczynia gliniane
używane były od najdawniejszych czasów51 w obrzędach świętych
i modlitewnych, i to nawet wówczas, gdy z powodu swej zbytkow-
ności stały się już czymś rzadkim w życiu codziennym. Te malo
wane naczynia zastępowały wśród starożytnych porcelanę i słu
żyły za ozdobę, nie zaś do użytku codziennego, albowiem znaleźć
można wśród nich i takie, które pozbawione były dna.
-30-
się w świątyni Apolla w Delos, wzmiankowanej przez Pindara56.
Szczególnie godne uwagi są Hilajra i Fojbe w Tebach wraz z koń
mi Kastora i Polluksa57 z hebanu i kości słoniowej, dzieło Dipojno
sa i Skyllisa, uczniów Dedala, takaż Diana58 w arkadyjskiej Tegei,
pochodząca z najdawniejszego okresu dziejów sztuki, oraz figura
Ajaksa59 w Salaminie. Pauzaniasz jest zdania, że już przed De-
dalem drewniane rzeźby60 nazywano dedali. W Sais i w Tebach
w Egipcie można było oglądać kolosalne postacie z drewna61. Do
wiadujemy się również, że jeszcze zwycięzcom w sześćdziesiątych
pierwszych igrzyskach olimpijskich wznoszono drewniane mo
numenty62, a nawet sławny Myron wyciosał na Eginie za czasów
Fidiasza drewnianą Hekatę63. Diagoras, który zyskał sobie sławę
jednego ze starożytnych ateistów, gdy zabrakło mu drewna, go
tował sobie strawę na porąbanej figurze Herkulesa64. Z czasem
figury zaczęto złocić, a czynili to zarówno Egipcjanie, jak i Grecy65
- dwie takie pozłacane rzeźby egipskie posiadał Gori66. W Rzymie
jeszcze za panowania pierwszych cesarzy otaczano czcią Fortunę
Virilis67, pochodzącą z czasów króla Serwiusza Tulliusza i będącą
dziełem jakiegoś artysty etruskiego.
4. Z kości słoniowej
56 Pyth. 5, v. 53.
57 Pausan. L. 2, s. 161.1. 34.
58 Id. L. 8, s. 708. ad fin.
59 Idem L. 1, s. 85. 1. 24.
60 Id. L. 9, s. 616.
61 Herodot. L. 2, s. 95.1. 35.
62 Pausan. L. 6, s. 497.1. 15.
63 Pausan. L. 2, s. 180.1. 30.
64 Schol. ad Aristoph. Nub. v. 828.
65 Herodot. L. 2, s. 71.1. 28.
66 V. Mus. Etr., 1.1, s. 51.
67 Dionys. Halic. Ant. R. L. 4, s. 234.1. 31.
68 Conf. Pausan. L. 1, s. 30. Casaub. ad. Spartian, s. 20. E.
69 Dionys. Halic. Ant. R. L. 3, s. 187.1 25. L. 4, s. 257.1. 29.
-31-
również były wykonane z kości słoniowej i każdy Rzymianin do
stępujący godności związanej z owym przywilejem miał własne
takie krzesło70, a na podobnych zasiadał cały Senat71, gdy z rostra
na Forum wygłaszano mowy pogrzebowe. Także liry starożytnych
sporządzano z kości słoniowej72. W Grecji było około setki posągów
z kości słoniowej i złota, większość z nich z dawniejszych czasów i po-
nadnaturalnej wielkości: nawet w pewnej niewielkiej miejscowości w Arka
dii znajdował się piękny Eskulap73, a przy drodze do Pellene74 w Achai,
w świątyni Pallas można było oglądać jej wizerunek uczyniony
podobnie jak tamten z tych właśnie materiałów. W pewnej świą
tyni w Kyzikos, w której łączenia kamieni ozdobione były złotymi
listwami, stał Jupiter z kości słoniowej75, którego koronował mar
murowy Apollo. Także Tivoli posiadało takiego Herkulesa. Herod
Attyk, sławny i zamożny retor z czasów Antoniuszy, kazał w świą
tyni Neptuna w Koryncie umieścić powóz z czterema pozłacany
mi końmi o kopytach z kości słoniowej76. W wykopywanych tak
licznie posągach nigdy nie odkryto ani śladu tego tworzywa, jeśli
nie liczyć kilku niewielkich figurek, ponieważ kość słoniowa ulega
w ziemi zwapnieniu, podobnie jak zęby innych zwierząt, z wyjąt
kiem wilczych77. W Tirynsie w Arkadii znajdowała się Kybele ze
złota, której twarz wykonana była wszakże z zębów hipopotama78.
70 Liv. L. 5, c. 41.
71 Polyb. L. 6, s. 495. lin. ult.
72 Dionys. Hal. I. c. L. 7, s. 458.1. 39.
73 Strab. Geogr. L. 8, s. 337. D.
74 Pausan. L. 7, s. 594.1. 29.
75 Plin. L. 36. c. 22.
76 Pausan. L. 2, s. 113.1. 1.
77 Ktoś w Rzymie posiada ząb wilczy, w którym wyrzeźbiono dwunastu
bogów.
78 Pausan. L. 8, s. 694.1. 32.
79 Id. L. 5, s. 397. lin. ult.
-32-
białawego tufu. Plutarch wspomina80 o jakimś Sylenie wyciosa
nym w tym kamieniu. W Rzymie używano również trawertynu,
a zachowały się tam trzy figury z tego tworzywa: posąg konsula
w willi pana kardynała Alessandra Albaniego, siedząca postać
z tablicą na kolanie w Palazzo Altieri w Campitelli oraz postać ko
bieca, podobnie jak tamte, naturalnej wielkości, z pierścieniem na
palcu wskazującym w willi markiza Belloni. Figury z takich mniej
wartościowych odmian kamienia ustawiano zwykle wokół grobów.
-33-
mizelkę i takąż szatę wierzchnią, którą u dołu obiegają trzy pasy:
najniższy jest wąski i złocisty, drugi szerszy, malowany farbą la
kową, a ozdobiony białymi kwiatami i wolutami, trzeci wreszcie
jest tej samej barwy. Posąg, który Kory don u Wergiliusza90 obie
cał Dianie, miał być wykonany z marmuru, ale obuty w czerwone
trzewiki. W czarnych kamieniach, czy to w marmurze, czy w ba
zalcie, pracowali już najdawniejsi rzeźbiarze greccy. Z takiego to
kamienia wykuł Dianę91 w Ambry sos w Fokidzie pewien artysta
eginacki. W prawdziwym bazalcie tworzyli zarówno Grecy, jak
i Egipcjanie, o czym mowa będzie niżej.
7. Z brązu
90 Eclog. 7. v. 31.
91 Id. L. 10, s. 891.1. 1.
92 L. 8, s. 629.1. 2. L. 9, s. 796.1. 1. L. 10, s. 896. 1. 19.
93 Dionys. Halic. Ant. R. L. 2, s. 112.1. 39.
94 W Romulo, s. 33.1. 8.
95 L. 4, s. 221.1. 46.
96 Dionys. Halic. Ant. R. L. 4, s. 221.1. 46.
97 Id. L. 5, s. 284.1. 43, s. 291.1. 39. Plutarch, in Public., s. 195.1. 6.
-34-
a gdy Spuriusz Kasjusz ukarany został za podejmowane przez sie
bie próby ograniczenia swobód, z jego skonfiskowanego majątku98
ufundowano brązowe posągi Ceres. Wiemy jednak zarazem z in
nych źródeł, że Grecy już za czasów Krezusa wytwarzali w Lidii
przedmioty ogromnej wielkości z najrozmaitszych metali: wielka
waza srebrna99, którą wspomniany król ofiarował świątyni w Del
fach, miała pojemność sześciuset wiader, a jej twórcą był wzmian
kowany wyżej Teodoros. Spartanie zlecili sporządzenie wazy me
talowej, przeznaczonej na dar dla Krezusa, a mieszczącej trzysta
wiader100 i ozdobionej wizerunkami najrozmaitszych zwierząt.
Nieco wcześniej na Samos odlano trzy ogromne figury101, każdą
wysoką na sześć łokci, klęczące na jednym kolanie i dźwigające
wielką wazę, która podobnie jak owe figury wykonana była z brą
zu. Stanowiło to dziesiątą część zysków z wypraw morskich miesz
kańców Samos do Tartessos po drugiej stronie słupów Herkulesa.
Pierwszy brązowy wóz zaprzężony w cztery konie, wzmiankowa
ny u Greków102, polecili sporządzić Ateńczycy po śmierci Pizystra-
ta, to znaczy po sześćdziesiątej siódmej Olimpiadzie, a ustawiono
go przed świątynią Pallas. Brązowe posągi nierzadko miały rów
nież metalowe bazy103. Posągi ze złota wznoszono w starożytności
niektórym bóstwom, częściej jednak cesarzom rzymskim104, jak to
oprócz ówczesnych pisarzy poświadczają inskrypcje.
-35-
się wydaje - służył za pieczęć, nie wiemy jednak, jak długo oby
czaj taki praktykowano. Egipcjanie doszli w tej dziedzinie sztuki
do wielkiej doskonałości, jak dowodzi tego Izy da w tym samym
muzeum, o której mowa będzie w następnym rozdziale. Także
Etiopczycy107 wytwarzali pieczęcie z kamienia, które wycinali in
nym, twardszym. Tę gałąź sztuki omówimy wszelako szczegółowo
w jednym z następnych rozdziałów. Jak bardzo powszechne było
wśród starożytnych obrabianie drogocennych kamieni, widać już
choćby - by nie odwoływać się do innych tego rodzaju przekazów
- na przykładzie dwóch tysięcy naczyń do picia108, które znalazł
Pompejusz w skarbcu Mitrydatesa.
Ustęp trzeci
A. Ogólnie
-36-
kami wielkie królestwa i kraje, tak ich rozmaitość odróżniła ich
mieszkańców przez właściwe im rysy, a w krajach bardzo odle
głych ta odmienność jest widoczna także w innych częściach ciała
oraz w postawie. Zwierzęta w zależności od ukształtowania swego
otoczenia nie są w poszczególnych gatunkach zróżnicowane bar
dziej, niż zróżnicowani są ludzie, a niektórzy twierdzili nawet, że
zwierzęta mają cechy mieszkańców swoich krain.
B. 1 na narządy mowy
Kształt twarzy jest tak samo urozmaicony jak języki, a nawet jak
dialekty tych ostatnich, a różnice między nimi mają przyczynę
w samych narządach, jako że w krajach zimnych nerwy języka
muszą być sztywniejsze i wolniejsze niż w krajach cieplejszych,
a jeśli Grenlandczycy110 i niektóre ludy Ameryki nie znają pew
nych liter, to bierze się to zapewne z tych samych przyczyn. To
sprawia, że wszystkie języki północne posiadają więcej swych słów
jednosylabowych i pełne są spółgłosek, których połączenie i wymo
wa sprawiają trudności innym narodom, a po części są dla nich
niemożliwością. W odmienności tkanki i uformowania narządów
mowy pewien sławny autor111 dopatruje się nawet zróżnicowania
dialektów języka włoskiego. Ze wspomnianej przyczyny, powiada
on, Lombardczycy urodzeni w chłodniejszych okolicach Italii mają
wymowę twardą i skróconą, Toskańczycy i Rzymianie mówią to
nem równo odmierzonym, Neapolitańczycy zaś, którzy cieszą się
niebem jeszcze cieplejszym, artykułują samogłoski wyraźniej niż
tamci i mówią okrąglejszymi ustami. Ci, którzy poznali wiele na
rodów, rozpoznają je równie prawidłowo i niezawodnie z ukształ
towania twarzy, jak z języka. Ponieważ człowiek był zawsze naj
ważniejszym przedmiotem zainteresowania sztuki i artystów, ci
w każdym kraju nadawali swym postaciom rysy swojego narodu,
a to, że sztuka w starożytności przybierała kształt zależny od ludz
kiej kompleksji, dowodzi podobna między nimi relacja w czasach
nowszych. Niemcy, Holendrzy i Francuzi, jeśli nie porzucają swego
kraju i swej natury, są na malowidłach rozpoznawalni jak Chiń
czycy i Tatarzy: Rubens po wieloletnim pobycie w Italii rysował
swe postacie nadal tak, jak gdyby nigdy nie wyjeżdżał z ojczyzny.
-37-
C. Kompleksja Egipcjan
D. Greków i Italczyków
-38-
i potężniejsza jest także w kształtowaniu rodu ludzkiego. Dlatego
w najpiękniejszych okolicach Italii rzadko znajdziemy rysy twa
rzy połowicznie jedynie uformowane, nieokreślone i niczego nie
wyrażające, jak często się to zdarza po drugiej stronie Alp, lecz
zauważymy, że albo są pełne dostojeństwa, albo wyrażają bogac
two ducha, a forma twarzy jest zwykle wspaniała i dopełniona, jej
poszczególne części zaś pozostają w harmonii ze sobą. Ta wybor
na kompleksja tak jest powszechna, że głowę najpośledniejszego
mężczyzny z ludu można by umieścić w najwyższego kunsztu ma
lowidle historycznym, a wśród kobiet tego stanu nietrudno byłoby
nawet w najskromniejszych wioskach znaleźć wzorzec dla Juno-
ny. W Neapolu, który bardziej niż inne okolice Italii może się cie
szyć łagodnym niebem i wyrównaną, umiarkowaną pogodą, gdyż
leży w strefie podobnej co Grecja właściwa, często można spotkać
formy i kształty, które mogłyby posłużyć za model ideału piękna
i które pod względem rysów twarzy, a zwłaszcza silnego zaznacze
nia i harmonii poszczególnych jej części wydają się niejako stwo
rzone na wzorzec dla rzeźby.
Nawet ktoś, kto nigdy tego narodu nie odwiedził, z jego wyrafi
nowania, wzrastającego wraz z ocieplaniem się klimatu, sam nie
zawodnie domyśli się jego bystrości: Neapolitańczycy są subtel
niejsi i sprytniejsi niż Rzymianie, a Sycylijczycy bardziej jeszcze
niż tamci; jednak Grecy przewyższają nawet Sycylijczyków. Im
czystsze i rzadsze jest powietrze, powiada Cyceron115, tym subtel
niejsze są i głowy.
Najwyższe piękno, płynące nie tylko z delikatności skóry,
żywej karnacji, ze zmysłowego albo tęsknego wyrazu oczu, lecz
także z kształtu i formy, częściej można zatem znaleźć w krajach
cieszących się zrównoważonym klimatem. Jeśli więc tylko Ital-
czycy potrafią malować i formować piękno, jak powiada pewien
wysokiego stanu autor angielski, to przyczyn tej umiejętności,
którą łatwiej zdobyć przez codzienny naoczny ogląd, szukać nale
ży po części w pięknym ukształtowaniu samego kraju. Z czasem
jednak nawet wśród Greków doskonałe piękno stało się rzadko-
-39-
ścią, a Cotta powiada u Cycerona116, że za jego czasów wśród tłu
mu młodych Ateńczyków prawdziwie piękni byli tylko nieliczni.
Jak bardzo przyczynia się do ukształtowania piękna szczęśliwy
klimat, dowodzi również niezwykła uroda rodu niewieściego na
Malcie, albowiem na wyspie tej nie ma zimy.
-40-
na przykład Ambrakia, miasto solidnie zbudowane i sławne, oto
czona była trzęsawiskami120, a wiodła do niej jedna tylko droga.
-41 -
re łączyły w jedną postać różne natury i rodzaje stworzeń, a za
miar artystów obracał się raczej ku niezwykłości niż ku pięknu.
B. Greków
-42-
w mieście tym, potężnym i wielkim, znajdowało swe ujście niczym
w oceanie wiele różnych rzek. Wraz z naukami osiedlały się w nim
sztuki, znajdując tu główną siedzibę i promieniując stąd dalej, ku
innym krainom. To, że w wymienionych okolicznościach należy
szukać przyczyny rozwoju sztuk w Atenach, poświadcza podobny
bieg zdarzeń we Florencji, gdzie w nowszych czasach po wielu la
tach mroku nauki i sztuki rozbłysły nowym blaskiem.
D. Greków
-43-
rzy jako jedyni wśród nich odeszli od tej zasady i nie chcieli ani się
uczyć, ani uprawiać muzyki, powrócili do swej naturalnej dzikości
i byli w pogardzie u wszystkich Greków.
E. Rzymian
-44-
i kipiącą, lecz - podobnie jak temperament ludzi zamieszkujących
owe kraje oraz aura w nich panująca - bardziej zrównoważoną niż
w regionach zimniejszych, albowiem natura więcej tu niż gdzie
indziej wytwarza dobroczynnej flegmy.
-45-
II
i.
0 sztuce u Egipcjan
A. W ich kompleksji
-46-
jak i na obeliskach i rytowanych kamieniach2: ich artyści nie mo
gli zatem poszukiwać różnorodności. Budowę taką odnajdziemy
w kształcie głów postaci malowanych na mumiach, które - podob
nie jak u Etiopczyków3 - wykonywano tak, by przypominały zmar
łych, gdyż Egipcjanie sprawiając martwe ciała, usiłowali zachować
wszystko, co mogło je uczynić rozpoznawalnymi, nawet rzęsy4. Być
może, praktykowany wśród Etiopczyków obyczaj malowania po
staci zmarłych na ich ciałach pochodził od Egipcjan, gdyż za pano
wania króla Psametycha 240 000 mieszkańców Egiptu przeniosło
się do Etiopii, wprowadzając tam swoje nawyki i zwyczaje5. Poży
tecznie będzie tu zauważyć, że Egiptem władało osiemnastu kró
lów etiopskich6, których rządy przypadają na najstarszy okres jego
dziejów. Egipcjanie mieli ponadto ciemnobrązowa karnację7, taką,
jaką nadano głowom postaci malowanych na mumiach8.
Na pewnej uwadze9 uczynionej przez Arystotelesa niektórzy
opierają również twierdzenie, jakoby Egipcjanie mieli nieco wy
krzywione na zewnątrz kości piszczelowe10, ci zaś, którzy grani
czyli z Etiopczykami, być może także zakrzywione jak oni nosy11.
Piersi ich postaci kobiecych przy całej ich szczupłości wyobrażone
są jako przesadnie wydatne, a ponieważ artyści egipscy zgodnie
ze świadectwem jednego z ojców Kościoła12 naśladowali naturę,
-47-
jak ją widzieli, to z postaci tych można wyciągać pewne wnioski
co do kształtów właściwych tamtejszemu rodowi niewieściemu.
Kompleksję Egipcjan znamionowało zapewne doskonałe zdrowie,
które według Herodota13 spośród wszystkich innych ludów wy
różniało zwłaszcza mieszkańców Górnego Egiptu, o czym można
wnosić także stąd, że w głowach niezliczonych mumii egipskich,
które widział książę Radziwiłł, nie brakowało ani jednego zęba,
a żaden nie był nawet nadpsuty14. Mumia znajdująca się w Bolonii
poświadcza również nadzwyczajny wzrost niektórych Egipcjan,
albowiem mierzy ona jedenaście rzymskich palmi długości.
13 L. 3, s. 74,1. 27.
14 Radzivil. Peregrin., s. 190.
15 Ammian. Marcel. L. 22, c. 16, s. 346.
16 Plutarch. Lycurg, s. 75 & Pericl., s. 280.
17 Thucyd. L. 3. c. 104, Conf. Taylor, ad. Marm. Sandv., s. 13.
18 Dio Chrysost., s. 162.
19 L. 17, s. 814. C.
20 Pitt. Erc., t. 2. tav. 59, 60.
21 Bont, de Medic. Aegypt., s. 6.
-48-
wien nowszy pisarz22 odkrył, jak powiada, że pod koniec IV wieku
w samym tylko Dolnym Egipcie było ponad 70 000 mnichów.
Egipcjanie pragnęli, by trzymano ich pod rządami surowych
praw i nie mogli żyć bez króla23, co być może tłumaczy, dlaczego
Homer nazywał Egipt „gorzkim”24. Ich myślenie wybiegało poza
granice tego, co naturalne, i zwracało się ku tajemniczemu.
W swych obyczajach i nabożeństwach Egipcjanie ściśle prze
strzegali prastarego porządku jeszcze pod władzą cesarzy rzym
skich25 i wciąż podtrzymywano w tamtych czasach wrogość jednego
miasta wobec drugiego, przejawiającą się we wrogości ich bogów26.
Twierdzenia niektórych nowszych autorów oparte na świadectwie
przypisanym Herodotowi i Diodorowi, jakoby Kambyses całkowi
cie zniósł całkowicie zniósł kult bogów praktykowany przez Egip
cjan oraz obyczaj balsamowania zmarłych, są całkowicie fałszywe,
i nawet Grecy sprawiali jeszcze później swych zmarłych na sposób
egipski, jak to wykazałem gdzie indziej27 na przykładzie owej mu
mii, opatrzonej na piersi inskrypcją CY + YXI 28, przechowywa
nej niegdyś w Casa della Valle w Rzymie, a znajdującej się teraz
wśród starożytności królewskich w Dreźnie. Nawet jeśli wzmian
kowane wyżej twierdzenie miałoby pewne podstawy, to w czasach
po rewolcie za panowania Dariusza, następcy Kambyzesa29, Egip
cjanie powrócili już do tego obyczaju.
O tym, że Egipcjanie jeszcze pod panowaniem cesarzy trwali
przy swych dawnych praktykach religijnych, świadczy również
posąg Antinousa30, na Campidoglio uformowany na wzór rzeźb
egipskich, który czczony był, podobnie jak on sam, w tym kra-
-49-
ju, zwłaszcza w mieście zwanym od jego imienia Antinoe31. Po
dobna figura marmurowa rozmiarów, jak tamta, nieco większych
niż naturalne, znajduje się w ogrodzie Palazzo Barberini, a trze
cia, wysoka na około trzy palmi, w Villa Borghese: stoją sztywno
z opuszczonymi pionowo ramionami na wzór najstarszych posą
gów egipskich. Widać stąd, że Hadrian musiał wizerunkowi An-
tinousa, jeśli miał się on stać przedmiotem kultu Egipcjan, nadać
jakąś miłą im i powszechnie przyjętą postać, a podobnie jak ten
Antinous, który stał kiedyś w Tivoli, ukształtowane były zapewne
jego wizerunki w Egipcie.
Do tego dochodził jeszcze wstręt, jaki mieszkańcy Egiptu prze
jawiali wobec wszelkich obcych zwyczajów, szczególnie greckich32,
zwłaszcza zanim zostali przez Greków podbici, a wstręt ów musiał
czynić ich artystów całkowicie obojętnymi na sztukę innych ludów,
co powstrzymywało rozwój tak nauki, jak i sztuki. Podobnie jak
tamtejszym lekarzom nie wolno było przepisywać żadnych innych
środków poza tymi, które wymieniono w ich świętych księgach, tak
i artystom zabroniono odchodzenia od dawnego stylu, albowiem
ich prawa ograniczały ich twórczego ducha wyłącznie do naślado
wania przodków i zakazywały wszelkich nowinek. Dlatego Platon
podaje33, że posągi, które za jego czasów sporządzano w Egipcie,
ani postacią, ani czymkolwiek innym nie różniły się od starszych
o lat tysiąc i więcej34. Odnosi się to do dzieł wykonanych przed cza
sami panowania greckiego przez rodzimych artystów egipskich.
-50-
go impulsu: syn jak we wszystkich innych rzemiosłach i stanach
naśladował po prostu styl życia ojca, a jeden podążał śladem dru
giego, tak że nikt nie pozostawił po sobie ścieżki, którą można by
nazwać jego własną. To sprawiło, że w Egipcie nie powstały, jak
u Greków, różniące się od siebie szkoły artystyczne. W tym stanie
rzeczy artyści nie mogli ani otrzymać wykształcenia, ani doświad
czyć żadnych okoliczności, które pobudziłyby ich umysły i skłoniły
do wzniesienia się na wyżyny sztuki; nie mogli się oni też spodzie
wać, gdyby stworzyli coś nadzwyczajnego, żadnych przywilejów
czy honorów. Twórcom rzeźb egipskich przysługuje zatem raczej
określenie „wykuwaczy posągów”: wyciosywali oni swoje postacie
według już ustalonej miary i formy, a prawo zakazujące im odda
lania się od nich zapewne zbytnio im nie ciążyło. W języku grec
kim zachowało się imię jednego tylko rzeźbiarza egipskiego: zwał
się on Memnon35 i wykuł trzy posągi przy wejściu do świątyni w
Tebach, z których jeden był największy w całym Egipcie.
D. W wiedzy twórców
-51-
syna, dla innych pozostawała przypuszczalnie tajemnicą, albo
wiem w sprawianiu martwych ciał nie uczestniczył nikt poza nimi.
W posągach egipskich zauważa się również pewne odstępstwa od
naturalnych proporcji, jak choćby uszy umiejscawiane niekiedy
wyżej niż nosy, czego przykładem są między innymi sfinksy: na
głowie z wprawionymi oczyma widocznej na jednej zamieszczo
nych niżej rycin, a znajdującej się w Villa Altieri oczy umieszczo
ne są na poziomie uszu, to znaczy koniuszki uszu prawie na jednej
linii z oczyma.
A. Styl starszy
-52-
aa. Jego właściwości ogólne. Najbardziej ogólną i najwyrazist
szą własnością rysunku nagiej postaci w tym stylu jest prostota
linii czyli obrys postaci dokonany za pomocą linii słabo zakrzy
wionych i wyginanych z umiarkowaniem. Ten właśnie styl napo
tkamy w architekturze Egipcjan oraz w ich zdobnictwie, dlatego
ich figurom brak gracji (Gracje były bóstwami im nieznanymi36)
i malarskości, co Strabon powiada37 o ich budowlach. Poza figur
jest sztywna i wymuszona, ale równolegle przylegających do sie
bie ściśle stóp, na które zdają się wskazywać niektórzy dawniejsi
autorzy, a które zauważyć można niekiedy w posągach etruskich,
nie sposób znaleźć, jak wykazują to najnowsze i wiarygodne donie
sienia, w żadnej z zachowanych rzeźb egipskich, włącznie z dwo
ma kolosalnymi statuami niedaleko ruin tebańskich. Stopy figur
prawdziwie starożytnych ustawione są równolegle i skierowane
nie na zewnątrz, lecz niczym przesunięte linie równoległe jedna
wyprzedza drugą. W posągu męskim wysokim na czternaście pal-
mi, znajdującym się w Villa Albani odległość stóp od siebie wynosi
ponad trzy palmi. Ramiona zwieszają się prosto wzdłuż boków,
z którymi się - jak gdyby mocno dociśnięte - łączą, co sprawia,
że tego rodzaju postacie nie wykonują żadnych czynności, wyra
żanych przez ruch ramion i dłoni. Ten ich bezruch nie świadczy
o nieporadności artystów, lecz jest dowodem istnienia pewnych
reguł wpisanych w istniejące już posągi i powszechnie przyjętych,
według których pracowali, jak gdyby naśladując jeden i ten sam
wzorzec, albowiem poza, którą nadawali swoim postaciom, daje
się zauważyć na obeliskach i w innych dziełach. Rozmaite posta
cie siedzą na skrzyżowanych nogach albo przyklękają na jedno
kolano; te ostatnie nazywano dlatego engonasi38, a pozycję taką
przyjmują trzy Dii Nixi39 znajdujące się przed trzema kaplicami
Jupitera olimpijskiego w Rzymie.
W rysunku postaci tworzonych przez Egipcjan, nacechowanym
wielką jednolitością, słabo zaznaczano kości i mięśnie, nerwów
zaś i żył nie zaznaczano wcale. Kolana, kostki stopy i kształt łok
ci są uwypuklone, jak w naturze. Grzbietu nie widać, ponieważ
ich posągi dostawiane były do filaru, z którym stanowiły nieja-
-53-
ko jedną całość. Wspomniany już Antinous miał jednak plecy od
słonięte. Słabo zakrzywione obrysy figur są zarazem przyczyną
ciasnej i ściągniętej ich formy, która zdaniem Petroniusza40 była
najbardziej znamienną cechą stylu egipskiego w sztuce. Rzeźby
egipskie, zwłaszcza postacie męskie, wyróżniają się ponadto nie
zwykle szczupłą sylwetką nad biodrami.
Od opisanych wyżej własności i znamion stylu egipskiego, któ
rymi były kontur i forma rysowane prawie prostą linią oraz słabe
zaznaczenie kości i mięśni, istnieje przecież pewien wyjątek, a są
nim w sztuce egipskiej przedstawienia zwierząt. Wymienić nale
ży wśród nich przede wszystkim41 wielkiego bazaltowego sfink
sa w Villa Borghese, drugiego, granitowego, wśród starożytności
królewskich w Dreźnie42, dwa lwy u wejścia na Campidoglio oraz
dwa inne43 przy Fontana dell’Aqua Felice. Wizerunki tych zwie
rząt wykonano z wielkim zrozumieniem przedmiotu, z subtelnym
wyczuciem różnorodności łagodnie wygiętego konturu i płynnie
przełamanych poszczególnych partii. Wielkie przeguby, które
w postaciach ludzkich pomijano, pozostawiając je w nieokreślo
nym kształcie, w rzeźbach zwierząt okazują się wraz z przegubami
ud i innych kości oddane z wyrazistą dekoracyjnością, a hierogli
fy na bazach sfinksa drezdeńskiego oraz lwów przy wspomnianej
fontannie są wymownym świadectwem egipskiego pochodzenia
owych dzieł. W podobnym stylu wykuto sfinksy na Obelisku Słońca
na Polu Marsowym, a ich głowy odznaczają się wielkim kunsztem
i starannym wykonaniem. Z tej różnicy stylu między postaciami
ludzkimi i zwierzęcymi należy wyciągnąć wniosek, że te pierwsze
przedstawiają bóstwa lub osoby święte, których wizerunek był już
powszechnie określony, oraz że pracując nad wizerunkami zwie
rząt, artyści mieli więcej swobody, co pozwalało im lepiej pokazać
swe umiejętności. System starożytnej sztuki egipskiej należy so
bie, gdy idzie o rzeźbione figury, wyobrażać na podobieństwo sys
temu rządów na Krecie i w Sparcie, gdzie od dawnych postanowień
ich prawodawców nie wolno było odstąpić choćby na krok, jednak
zwierząt ów krąg rozumnych zasad już nie obejmował.
-54-
b. Zaznaczające się w szczególny sposób w różnych częściach
ciała
/?. Ręce. Dłonie mają formę jak u ludzi, u których nie uległy one
zniekształceniom, uszkodzeniom czy zaniedbaniu. Stopy różnią
się od stóp posągów greckich tym, że są bardziej spłaszczone i roz
szerzone, a palce, spoczywające całkowicie płasko, wykazują nie
wielkie różnice długości, a przy tym - jak w palcach u rąk - nie
zaznaczono w nich poszczególnych członów. Palec najmniejszy nie
jest zakrzywiony ani wygięty ku środkowi jak w stopach greckich,
a zatem i stopy Memnona nie są zapewne uformowane tak, jak
widać to na rycinach, które kazał sporządzić Pococke44. Dzieci
-55-
w Egipcie chodziły wprawdzie boso45 i nic nie uciskało palców u
ich stóp, ale opisana wyżej forma tychże powstaje nie przez cho
dzenie bez obuwia, lecz trzeba ją uznać za pewien wzorzec prze
jęty z najdawniejszych tamtejszych posągów. Paznokcie zazna
czone są jedynie kanciastymi wcięciami, pozbawionymi wszelkich
zaokrągleń i wypukłości.
-56-
bb. Szczegółowy kształt postaci boskich oraz przypisane im atrybu
ty. Do tego właśnie ustępu, traktującego o rysunku nagiej postaci,
najwygodniej byłoby dodać to, co ku nauce wszystkich poświęca
jących się studiom nad sztuką należałoby powiedzieć o szczegó
łowym kształcie postaci boskich u Egipcjan, o ich przymiotach,
uwidocznionych w tychże, oraz o wykonywanych przez nie czynno
ściach. Ponieważ jednak inni pisali o tym aż nadto, ograniczę się
tu do kilku uwag.
Tylko nieliczne wizerunki bóstw opatrzone głowami zwierząt,
pod których postacią Egipcjanie oddawali im cześć, zachowały się
w formie posągów. To między innymi wspomniana wyżej natu
ralnej wielkości statua49 z głową krogulca w Palazzo Barberini,
przedstawiająca Ozyrysa, inna, tych samych rozmiarów w Villa
Albani, z głową mającą w sobie coś z lwa, coś z kota i coś z psa,
oraz niewielka siedząca figura z głową psa tamże - wszystkie
trzy z czarniawego granitu. Głowę drugiej z tych rzeźb przykry
wa w tylnej części zwykły egipski czepiec, który ułożony w licz
ne fałdy, zaokrąglony z przodu i z tyłu, zwiesza się przez barki
na długość około dwóch palmi. Wieńczy ją tak zwany limbus,
wznoszący się na wysokość ponad jednego palmo - limbus taki
umieszczano również później na wizerunkach50 bogów, cesarzy
i świętych. Tych, którzy jak Wartburthon uważają postacie boskie
tego rodzaju za młodsze niż postacie w pełni ludzkie, można za
pewnić, że wzmiankowane tu posągi wydają się równie stare, jeśli
nie starsze, jak najdawniejsze na Campidoglio, w których postać
ludzka nie uległa żadnym przekształceniom. Anubis51 z czarnego
marmuru tamże nie jest dziełem sztuki egipskiej, lecz powstał w
czasach cesarza Hadriana.
Strabon52, nie zaś Diodor, jak twierdzi Pococke, pisze o pewnej
świątyni w Tebach, że w jej wnętrzu nie było żadnych figur ludz
kich, lecz wyłącznie zwierzęce, a wzmiankę tę Pococke53 rozciąga
również na inne zachowane tam świątynie. Tymczasem teraz od
krywa się więcej posągów egipskich, przedstawiających zapew
ne - sądząc z przydanych im atrybutów - bóstwa, a mających w
-57-
całości postać ludzką, niż opatrzonych głową jakiegoś zwierzęcia,
jak dowodzić tego może między innymi powszechnie znana tabli
ca Izydy w muzeum króla Sardynii. Izydy z rogami na głowie54
nie spotkamy na żadnym starożytnym zabytku tego ludu55. Figury
kobiece na Campidoglio można jednak najprędzej interpretować
jako wizerunki tej bogini. Nie mogą to być jej kapłanki, ponieważ
w Egipcie kobiety nie sprawowały tego urzędu56. Znajdujące się
w tym samym miejscu posągi męskie mogą być również pomnika
mi wielkich kapłanów z Teb, gdyż kiedyś wszystkie tam właśnie
stały. O skrzydłach bóstw egipskich mowa będzie w trzecim ustę
pie tej drugiej części. Możemy tu również wspomnieć, że sistrum
nie pojawia się w dłoni żadnej z postaci widniejących na starożyt
nych zabytkach egipskich przechowywanych w Rzymie, a instru
mentu tego nie zobaczymy w ogóle, poza jego wyobrażeniem na
skraju tablicy poświęconej Izydzie, nigdzie indziej. Mylą się zatem
ci, którzy jak Bianchini57 twierdzą, że odkryli go na więcej niż jed
nym obelisku. Mówiłem już o tym w innym miejscu58. Laski bogów
zwieńczone są zazwyczaj zamiast gałką głową ptasią - zdobili je
tak i Egipcjanie, i inne narody - jak zobaczyć to można na przy
kładzie siedzących postaci po obu stronach59 wielkiej tablicy z czer
wonego granitu w ogrodzie Palazzo Barberini, nie zaś tam, gdzie
twierdził Pococke, opierając się na jakiejś przesłanej mu relacji.
Ptakiem tym był przypuszczalnie ten, którego tamtejsi mieszkań
cy nazywają teraz abukerdan60, a będący wielkości małego żura
wia. Także Grecy61 nosili laski udekorowane wizerunkami ptaków.
U Asyryjczyków zwieńczone były one jabłkiem, różą, lilią, orłem
lub inną jakąś rzeźbą. Orzeł na lasce Jupitera, opisywany przez
Pindara62, a widoczny również na pięknym ołtarzu w Villa Albani,
przejęty więc został z powszechnie praktykowanego obyczaju.
-58-
Sfinksy Egipcjan są dwupłciowe, to znaczy mają postać kobie
ty i kobiecą głowę, z tyłu zaś męską, gdzie dostrzec można jądra.
Nikt do tej pory nie zwrócił na to uwagi. Wspomniałem o tym już
w uwagach o pewnej gemmie z muzeum Stoscha63, objaśniając
również niezrozumiały dotychczas fragment u poety Filemona64,
który mówi o sfinksach męskich, a to zwłaszcza dlatego, że greccy
artyści przedstawiali sfinksy z brodą65. Odkryłem to na pewnym
rysunku w wielkiej kolekcji rycin pana kardynała Alessandra Al-
baniego i sądziłem, że dzieło na nim utrwalone zaginęło. Odna
leziono je wszakże potem w garderobie Palazzo Farnese: to pła
skorzeźba z terakoty. Wówczas jeszcze w sfinksach egipskich nie
dostrzegałem jąder. Herodot, nazywający sfinksy66 dv5póo(piyyeę,
chciał moim zdaniem wskazać na ich dwupłciowość. Na szczególną
uwagę zasługują sfinksy umieszczone na czterech bokach szczytu
Obelisku Słońca, mające ludzkie dłonie zakończone ostrymi, za
krzywionymi do wewnątrz szponami drapieżników. Wyobrażono
je na ilustracji zamieszczonej na początku niniejszego rozdziału.
-59-
zarówno posągi, jak i wizerunki na obeliskach i innych dziełach,
są nagie, jeśli nie liczyć przepaski wiązanej nad biodrami i za
krywającej podbrzusze, marszczonej w niewielkie fałdy. Ponieważ
jednak są to przypuszczalnie postacie boskie, to było zapewne
rzeczą przyjętą przedstawiać je, podobnie jak u Greków, nagimi.
Być może jednak przyodziewek ów należy uznać za wyobrażenie
najstarszego tamtejszego stroju, który długo jeszcze zachował się
później wśród Arabów, albowiem ci nie nosili na sobie nic prócz
wiązanej wokół ciała przepaski i butów71.
W tym dawniejszym stylu, zwłaszcza w posągach kobiet, odzież
zaznaczano jedynie przez wystający nieco czy płaskorzeźbiony jej
skraj na nogach i szyi, jak widać to na figurze rzekomej Izydy na
Campidoglio oraz na dwóch innych tamże. W jednej z nich wokół
środka każdej piersi, tam gdzie znalazłyby się brodawki, wyryty
jest niewielki okrąg, od którego na całej jej powierzchni rozchodzą
się wokół niczym promienie, biegnące ciasno obok siebie wcięcia
szerokie na dwa palce. Można by to uznać za jakąś pozbawioną
sensu ozdobę. Ja wszakże jestem zdania, że w ten sposób miały
zostać zaznaczone fałdy cienkiego welonu okrywającego piersi.
Albowiem na figurze egipskiej Izydy72, w Villa Albani, wykona
nej w późniejszym i piękniejszym stylu, piersi, które na pierwszy
rzut oka wydają się odsłonięte, pokryte są ledwie zauważalnymi
płaskorzeźbionymi fałdami, rozchodzącymi się tak samo od ich
środkowych punktów. Na ciele owych postaci odzienie należy so
bie jedynie wyobrażać. W takiej samej formie przybraną w szaty
Izydę namalowano na jednej mumii, a na dwudziestu ogromnych
drewnianych figurach, przedstawiających nałożnice króla Men-
kaure, które Herodot73 uznał za nagie, odzienie zaznaczono, być
może, w podobny sposób - w każdym razie nie sposób dziś zna
leźć całkowicie nagiej rzeźby egipskiej. To samo zauważa również
Pococke74 na siedzącym posągu Izydy, który gdyby nie wypukły
brzeg ponad kostkami stóp należałoby uznać za całkowicie nagi.
Dlatego wyobraża on sobie to odzienie jako delikatną szatę z mu
ślinu - koszule z tego materiału kobiety Wschodu noszą z powodu
panujących tam upałów do dziś.
-60-
W szczególny sposób przyodziana jest wzmiankowana już
uprzednio siedząca figura w Palazzo Barberini: jej szata rozszerza
się od góry ku dołowi, niczym dzwon, bez jakichkolwiek fałd. Pew
ne pojęcie można sobie o tym stroju wyrobić na podstawie jednej
z rycin opublikowanych przez Pococke’a75. W tym samym stylu
wykonany jest strój bardzo starej postaci kobiecej z czarniawego
granitu, wysoka na trzy palmi, znajdująca się w muzeum pana
Urbano Rolandiego w Rzymie, a ponieważ szata nie rozszerza się
tutaj u spodu, dolna część owego posągu przypomina kolumnę.
Postać ta trzyma przed sobą siedzącego kynokefalosa na kasetce
ozdobionej czterema umieszczonymi na niej na podobieństwo ko
lumn rzędami hieroglifów. Jej stopy pozostają niewidoczne.
Płaskorzeźbione malowane postacie zachowane w Tebach są
jakoby76, podobnie jak malowane szaty Ozyrysa77, pozbawione
wszelkiej gradacji oraz światłocienia. To jednak nie powinno nas
dziwić tak bardzo jak tego, od kogo pochodzi ta relacja, albowiem
wszystkie płaskorzeźby otrzymują światło i cień same przez się,
nawet jeśli wykonano je w białym marmurze albo w jakimś innym
jednym kolorze i wszystko w nich uległoby pogmatwaniu, gdyby
nakładając na nie farbę chciano z wypukłościami i zagłębienia
mi postępować tak samo, jak postępuje się z nimi w malarstwie.
W Egipcie znaleźć można zresztą także inne przykłady malowa
nych reliefów78.
75 L. c., s. 284.
76 Plut. de Is. & Osir., s. 680.
77 Norden Travels in Egypt, Pref., s. XX. XXII, t. 2, s. 51.
78 Pococke Deser, of the East, t. 1, s. 77.
-61-
czapki noszone przed dwustu laty, na przykład czapka Aida Star
szego. Czepiec lub mitrę noszą również zwierzęta. Ten pierwszy
zobaczyć można na wizerunkach sfinksów, a bazaltowy krogulec
w mitrze, wysoki na około trzy palmi, znajduje się w muzeum
wspomnianego już Rolandiego. Spłaszczone u góry nakrycie głowy
wiązane było pod brodą dwiema taśmami, jak zobaczyć to możemy
w tym samym muzeum na siedzącym posągu o wysokości czterech
palmi, wykonanym z czarnego granitu. Z czapki tej wyrasta na
wysokość jednego palmo ta sama ozdoba, która wieńczy między
innymi nakrycie głowy postaci umieszczonej na szczycie obelisku
na Piazza Barberini. Niekiedy uważa się tę dekorację za wzmian
kowany przez Diodora krzew79 będący główną ozdobą królów. Na
piersiach niektórych postaci, zarówno męskich, jak i kobiecych,
zawieszone są, niczym mantyle, cztery rzędy czegoś, co przypo
mina kamienie, perły lub podobne przedmioty, którą to ozdobę
ujrzymy zwłaszcza na kanopach i mumiach.
Głowy postaci kobiecych zawsze są przykryte czepcem, który
niekiedy ułożony jest w niezliczone drobne fałdy, jak widać to na
przykładzie wspomnianej już głowy z zielonego bazaltu w Villa
Albani. W przedniej części tego czepca wyobrażony jest podłużnie
oprawny kamień, a nad czołem tejże głowy jako jedynej zaznaczo
ny jest skraj włosów.
Co się tyczy szczególnych dekoracji głowy, to chcę tu dotknąć
tych jedynie kwestii, które pominęli inni. Zdarzają się mianowicie
stroiki sporządzone z cudzych włosów, jak ten, który — jak mi się
zdaje — zdobi jedną z najstarszych kobiecych głów egipskich w Vil
la Altieri. Włosy są tam ułożone w niezliczone drobne, poskręcane
kędziory i zwieszają się z przodu przez bark: to - jak sądzę - około
tysiąca drobnych loczków, które spleść każdorazowo z własnych
włosów byłoby zbyt wielkim mozołem. W miejscu, gdzie włosy za
czynają się na czole, biegnie coś w rodzaju obręczy czy diademu,
zapiętego z przodu. Pod względem ułożenia fryzury głowę tę moż
na porównać z profilem kobiecym na płaskorzeźbie wmurowanej
na Campidoglio w zewnętrzną ścianę domu senatora rzymskiego
wśród innych głów i reliefów. Włosy są tu rozczesane na wieleset
loków. O głowie tej będzie mowa poniżej w części trzeciej. Podobny
stroik u Pococke’a80, gładki od strony wewnętrznej, potwierdza mój
-62-
pogląd: widać tu coś, co dziś nazywamy siatką, do której przymo
cowane są włosy. Nie wiem, czy taki stroik na jednym z posągów
egipskich na Campidoglio wykonany jest z piór, jak podaje się to
w jego opisie81. Ponieważ jest pewne, że Kartagińczykom znane
były stroiki z cudzych włosów, a sam Hannibal nosił takowy pod
czas swojej wyprawy przez kraj Liguryjczyków82, to i używanie ich
przez Egipcjan staje się prawdopodobne. Inną szczególną ozdobą
był pojedynczy lok, który zobaczyć można w okolicy prawego ucha
na ogolonej głowie statuy z czarnego marmuru na Campidoglio83:
to naśladownictwo jakiegoś dzieła egipskiego, a mowa będzie
o nim poniżej. Loku tego nie uwidoczniono ani na miedziorycie,
ani w opisie głowy. O takim pojedynczym loku na ogolonej głowie
Harpokratesa wspomniałem już w opisie Stoschowskich gemm,
gdzie wskazałem również na podobny w postaci bóstwa, o którym
wiadomość podał już wcześniej pan hrabia Caylus84. Wyjaśnia to
również ów passus u Makrobiusza85, który wspomina, że Egipcja
nie przedstawiali Słońce w postaci całkowicie ogolonej głowy, na
której zachowano jedynie loki z prawej strony. Cuper86, który - nie
zauważywszy tego — twierdzi, że Egipcjanie pod postacią Harpo
kratesa czcili również Słońce, nie myli się zatem, jak mu to zarzu
ca pewien nowszy autor87. W muzeum Collegium Sancti Ignatii w
Rzymie zobaczyć można niewielki wizerunek Harpokratesa oraz
dwie inne małe autentyczne figury egipskie z brązu z takimi wła
śnie lokami.
Butów ani sandałów nie nosi żadna figura egipska, chyba że
uwzględnimy kanciasty pierścień widoczny poniżej kostki na
wspomnianym uprzednio posągu u Pococke’a, od którego to pier
ścienia odchodzi coś na kształt rzemienia biegnącego między du
żym i sąsiednim palcem stopy, jak gdyby dla zamocowania sanda
ła, którego wszakże nie widać.
Oto, co moim zdaniem należało powiedzieć o dawniejszym sty
lu Egipcjan.
-63-
B. O następującym bezpośrednio po pierwszym oraz o późniejszym
stylu sztuki egipskiej
-64-
zeń uwaga przytoczona wyżej, to również pod panowaniem Pto
lemeuszy sztukę uprawiali zapewne dłońmi swych własnych mi
strzów, co uprawdopodabnia jeszcze wciąż podtrzymywany przez
nich kult ich bogów. Figury wykonane w tym późniejszym stylu
wyróżniają się także tym, że nie są opatrzone hieroglifami, któ
re ujrzeć można na większości najstarszych posągów egipskich,
czy to na bazach, czy na kolumnach służących im za podstawę.
Tu wszelako jedynym wyznacznikiem jest styl, nie zaś obecność
hieroglifów, albowiem choć nie sposób ich znaleźć na żadnym z
dzieł naśladujących posągi egipskie, o których to naśladownic-
twach mowa będzie w następnej, trzeciej części, to przecież brak
tych znaków także na prawdziwie starożytnych pomnikach egip
skich: zaliczyć do nich trzeba dwa obeliski, jeden przed Świętym
Piotrem, drugi nieopodal Santa Maria Maggiore, a Pliniusz90 za
uważa to w odniesieniu do dwóch innych. Na lwie przy wejściu na
Campidoglio oraz na dwóch znajdujących się wśród starożytno
ści królewskich w Dreźnie granitowych, hieroglifów również nie
zobaczymy, podobnie jak na dwóch figurach w Galerii Barberini,
z których jedna zwieńczona jest głową krogulca, a wzmiankowana
była już powyżej. To samo odnosi się zresztą do niewielkiej rzeźby
egipskiej w Villa Altieri, wykonanej w dawniejszym stylu.
b. O odzieniu posągów
-65-
w rodzaju wierzchniej koszuli: zakrywała pierś aż po szyję i opa
trzona była krótkimi rękawami sięgającymi do połowy górnej czę
ści ramienia. W dwóch pierwszych posągach można ją rozpoznać
wyłącznie po owych rękawach, zaznaczonych przez uwypuklenie
ich brzegów. Piersi wydają się całkowicie odsłonięte, co wskazuje
na to, że jak przezroczystym i delikatnym winniśmy wyobrażać so
bie ten ubiór. W trzecim posągu uwidacznia się on jednak na pier
siach wyraźniej, a to przez delikatne i ledwie zauważalne fałdki,
które poczynając od brodawki ciągną się łagodnie we wszystkich
kierunkach, jak to już opisane zostało powyżej.
Tuniki w pierwszym i trzecim posągu są bardzo podobne i przy
legają ściśle do ciała, jeśli nie liczyć kilku płaskich, rozciągniętych
fałd. We wszystkich trzech sięgają pod piersi i na tej wysokości
ściągnięte są i podtrzymywane przez płaszcz.
Płaszcz ściągnięty jest za pomocą dwóch koniuszków ponad
barkami, a koniuszki te wiążą tunikę pod piersiami. Pozostała
ich część zwisa z piersi poniżej zadzierzgniętych węzłów. W taki
sam sposób tunika związana jest z krańcami płaszcza w pięk
nym, naturalnej wielkości posągu Izydy na Campidoglio oraz w
nieco większej jej figurze w Palazzo Barberini - obie te rzeźby,
wykonane z marmuru, są dziełami greckimi. To wiązanie spra
wia, że tunika podciągnięta jest do góry, delikatne fałdy, tworzące
się na udach, zbiegają się wszystkie powyżej, a z piersi zwiesza
się wzdłuż nóg ku stopom już tylko jedna, prosta. Trzecia statua,
w Villa Albani, wykazuje pewną drobną odmienność: tylko jeden
z koniuszków płaszcza przerzucony jest przez bark, drugi biegnie
pod lewą piersią, oba zaś związane są między piersiami z tuniką.
Pozostałej części płaszcza nie widać, a ponieważ powinien się on
zwieszać z tyłu, zakryty jest niejako przez kolumnę, do której do
stawiono pierwszą i trzecią figurę - druga ma grzbiet odsłonięty,
a płaszcz zwinięty jest u podbrzusza.
a. Uwagi ogólne
-66-
wszystkie zostały znalezione w jego willi w Tivoli. Niektóre rozkazał
on sporządzić dokładnie na wzór najdawniejszych figur egipskich,
w innych zaś połączyć sztukę tamtejszą z grecką. Wśród dzieł obu
rodzajów znaleźć można takie, które w pozie i ukierunkowaniu są
bardzo podobne do najdawniejszych figur egipskich, to znaczy sto
ją wyprostowane i nie wykonują żadnej czynności, z pionowo opa
dającymi ramionami, przylegającymi ściśle do boków i bioder, ich
stopy ułożone są równolegle, a cała postać przystawiona jest jak
statuy egipskie do kanciastej kolumny. Inne wykazują wprawdzie
takie samo upozowanie, ale ich ramiona nie są całkiem nierucho
me, lecz trzymają coś lub na coś wskazują. Nie wszystkie te po
sągi zachowały swe oryginalne głowy, podobnie jak wspomniana
w poprzednim rozdziale Izyda, również mająca już nową. Należy
o tym pamiętać, ponieważ piszącym o tych statuach fakt ten nie
zawsze był znany, a Bottari92 właśnie głowie tejże Izydy poświęcił
sporo miejsca. Zachowały się sploty włosów opadające na barki
i to na ich wzór wykonano również loki na nowej głowie. Już po
uzupełnieniu posągu odnaleziono dawną, prawdziwą, a kupił ją
kardynał Polignac, którego muzeum nabył król pruski93. Pragnę
tu wskazać na różne gatunki dzieł tego rodzaju oraz na najznako
mitsze wśród nich zabytki, dokonując zarazem oceny ich rysun
ku i formy, później zaś poruszyć jeszcze kwestię odzienia postaci
omówionych w tej części.
-67-
no ich jednak żadnymi hieroglifami. Biodra i podbrzusze okryte
są przepaską, głowę zaś okrywa czepiec ze zwisającymi pasmami.
To podobieństwo sprawia, że wszyscy zaliczają je do najstarszych
dzieł egipskich. Na głowach dźwigają na wzór kariatyd kosz wy
konany z tego samego bloku. Całość ma formę figur egipskich,
jednak poszczególne części od niej odbiegają. Pierś, którą w naj
dawniejszych posągach męskich spłaszczano, wypięta jest potęż
nie i bohatersko: niższe żebra, w tamtych w ogóle niewidoczne,
zaznaczono tu wyraziście, a korpus powyżej bioder, tam bardzo
szczupłe, tu odznacza się kształtem prawdziwie pełnym, członki
i chrząstki kolan dopracowano staranniej niż tam, mięśnie na ra
mionach i w innych partiach ciała ukazują się oczom widza w całej
okazałości, łopatki, tam prawie niezaznaczone, unoszą się silnie
zaokrąglone, a stopy zbliżają się do formy greckiej. Największa
odmienność daje się wszakże zauważyć w twarzy, która ani nie
została uformowana na modłę egipską, ani w niczym innym nie
przypomina tamtejszych głów. Oczy nie są usytuowane, jak w na
turze oraz w najstarszych głowach egipskich, prawie w tej samej
płaszczyźnie co kości oczodołu, lecz zgodnie z systemem przyjętym
w sztuce greckiej osadzone zostały głęboko, by można było kości
te uwypuklić, uzyskując przez to światłocień. Forma twarzy jest
raczej grecka i bardzo przypomina oblicze egipskiego Antinousa.
Dlatego przypuszczam, że również te posągi mogą być jego przed
stawieniem na modłę egipską. We wspomnianym egipskim Anti-
nousie z marmuru styl grecki jest jeszcze wyraźniejszy: to wolno
stojąca postać, niewsparta o kolumnę. Do posągów można zaliczyć
również sfinksy. W Villa Albani znajdują się cztery takowe, wy
konane z czarnego marmuru, a ich głowom nadano kształt, które
go przypuszczalnie nie wykoncypowano ani nie urzeczywistniono
w Egipcie. Marmurowe statuy Izydy nie należą do tego tematu:
pochodzą z czasów cesarstwa, albowiem w czasach Cycerona kult
Izydy nie był jeszcze w Rzymie przyjęty95.
Spośród płaskorzeźb należących do tych naśladownictw wy
mienić należy przede wszystkim tę na dziedzińcu Palazzo Mat
tei96, wykonaną z zielonego bazaltu, a przedstawiającą egipską
procesję ofiarną. Inne dzieło tego rodzaju uwidocznione jest na
-68-
rycinie zamieszczonej pod koniec tego rozdziału, a wspomniałem
o nim już gdzie indziej. Wyobrażona na nim Izyda jest uskrzydlo
na, a jej skrzydła są złożone ku przodowi i zakrywają dolną część
korpusu. Na poświęconej jej tablicy również ma wielkie skrzydła,
które jednak wznoszą się ponad biodrami i wyciągnięte są ku przo
dowi na modłę cherubinów, by niejako ocieniać jej postać. Podob
nie na monecie pochodzącej z Malty zobaczyć można dwie postacie
przypominające Cherubiny z wolimi stopami - co godne uwagi -
uformowane w zbliżony do niej sposób, które stoją naprzeciw sie
bie i rozpościerają skrzydła od bioder ku sobie nawzajem. Także
na jednej z mumii97 dostrzeżemy postać ze skrzydłami u bioder,
uniesionymi tak, by ocieniać inne, siedzące, bóstwo.
Nie mogę tu nie wspomnieć, że Warburthon98 za dzieło wy
konane w Rzymie uważa Tablicę Izydy, czyli Tablicę Kardynała
Bembo, sporządzoną z brązu, w który wprawiono figury ze srebra.
Twierdzenie to wydaje się pozbawione podstaw i sformułowane
zostało przezeń wyłącznie na potrzeby jego teorii. Samej tablicy
nigdy nie miałem sposobności zbadać, ale umieszczone na niej
hieroglify, których brak na dziełach tworzonych przez Rzymian
na wzór egipski, pozwalają przyjąć pogląd o jej starożytnym po
chodzeniu i odeprzeć tę teorię.
Wraz z omówionymi wyżej posągami i płaskorzeźbami należą
tu do naszego tematu również zachowane kamienne kanopy oraz
rytowane kamienie z egipskimi postaciami i znakami. Spośród
kanop pochodzących z późniejszego okresu dwie najpiękniejsze,
z zielonego bazaltu, posiada pan kardynał Alessandro Albani - ry
cina przedstawiająca najlepszą została już opublikowana99. Inna
zaś podobna kanopa z takiegoż kamienia znajduje się na Campido-
glio, a znaleziono ją, jak tamte, w Villa Hadriani w Tivoli. Rysunek
i forma postaci na nich wyobrażonych, zwłaszcza głowy, nie pozo
stawiają żadnych wątpliwości co do czasu, w którym je wykonano.
Wśród rytowanych kamieni starożytne są te skarabeusze, których
płaskorzeźbiony okrągły bok przedstawia chrząszcza, płaskie na
tomiast, wyobrażające jakieś egipskie bóstwo, pochodzą z czasów
późniejszych. Autorzy, którzy tego rodzaju kamienie uważają za
97 Gordon 1. c.
98 Essay sur les Hierogl., s. 294.
99 Monum. a Borion. collect, n. 3.
-69-
bardzo stare100, nie potrafią podać, żadnego innego znamienia ich
starożytności jak tylko nieporadność ich wykonania, a spośród
właściwości stylu egipskiego - żadnych. Ponadto wszystkie gem
my z postaciami lub głowami Serapisa i Anubisa pochodzą z cza
sów rzymskich. Serapis nie ma w sobie nic egipskiego, a powiada
się także, że kult tego boga ma swe początki w Tracji i wprowa
dzony został w Egipcie dopiero przez Ptolemeusza101. Spośród ka
mieni z wizerunkiem Anubisa piętnaście przechowywanych jest
w muzeum Stoscha, a wszystkie powstały w późniejszym okresie.
Gemmy zwane abraxas uważane są teraz powszechnie za marne
wytwory gnostyków i bazylidian z pierwszych wieków chrześcijań
stwa i nie są nawet godne tego, by brać je pod uwagę jako dzieła
sztuki.
-70-
jak inne postacie egipskie czepiec oraz wisior złożony z kilku sznu
rów103 biegnących przez pierś104, co przypomina zdobienie kanop.
Oto trzy części tego drugiego ustępu poświęconego stylowi
sztuki egipskiej: pierwszy o stylu najstarszym, drugi o następu
jącym po nim i późniejszym oraz trzeci o naśladownictwach dzieł
egipskich.
***
103 Ozdoba ta, zwieszająca się spod szyi przez pierś, zwana była u Greków
"Opąoę, to zaś, co otaczało szyję 7tepiTpa%f|A,ioę. V. Schoł. ad. Odyss. S, 299.
104 Deser, des Pier. gr. du Cab. de Stosch, s. 10.
105 Lib. 1. ad fin.
106 Należy tu zamiast Kara rr|v ópo<pr]v czytać Kara thv oaipbv (f) i pamiętać,
że Kara nigdy nie odnosi się do ruchu w jakimś kierunku, lecz do relacji i na
stępstwa. Przypuszczenie Rhodomanna i Wesselinga dotyczące Kopucpiw nie
może odpowiadać prawdzie. Dawna lekcja ópo(pt]v jest prawdopodobnie bliższa
prawidłowej, (f) Aristot. Hist. Anim. L. 1, P. 19, 1. 4. ed. Sylburg. ’E%óąEva
tovtcov yaaTTip Kai óocpuę Kai aiSotov Kai io%iov. Conf. Herodot. L. 2, s. 66,1. 14.
— 71 —
była od czubka głowy do przyrodzenia, tak jak Jupiter107, zgodnie
z legendą, podzielił pierwszych dwupłciowych ludzi przez środek
od góry ku dołowi? Egipcjanie nie ceniliby wysoko takiego dzieła,
podobnie, jak nie spodobał im się wizerunek człowieka pokazany
im przez pierwszego Ptolemeusza, tak właśnie wykonany108, w po
łowie biały, w połowie czarny. Na dowód mojego objaśnienia mogę
tu wskazać na pewną statuę, sporządzoną bez wątpienia przez
jakiegoś artystę greckiego na modłę egipską. To wielokrotnie już
tu wspominany Antinous, taki, jakim go czczono w Egipcie, co
poświadcza podobieństwo owego faworyta z oryginalnymi wize
runkami jego głowy - posąg ów stał przypuszczalnie wśród bóstw
egipskich w tak zwanym Canopus w willi cesarza Hadriana w Ti
voli, gdzie go również znaleziono. Wszelako statua ta nie ma form
egipskich, albowiem ciało jest krótsze i szersze, a jeśli pominąć
pozę, wykonano ją zgodnie z regułami sztuki greckiej. Składa się
z dwóch części połączonych ze sobą poniżej bioder pod brzegiem
przepaski: można by ją było zatem także pod tym względem uznać
za naśladownictwo Egipcjan. Tę metodę, opisaną przez Diodora,
musiano wszakże stosować jedynie w pracy nad niektórymi po
sągami ogromnych rozmiarów, ponieważ wszystkie inne statuy
egipskie wykute są z jednego bloku. Również ten autor wspomi
na zresztą o wielu kolosach egipskich109 tak właśnie wykonanych,
z których do dziś110 zachowało się kilka, między innymi figura kró
la Ozymandiasa, której stopy mierzą siedem łokci długości.
Wszystkie zachowane statuy egipskie są wykończone z wielką
starannością, wygładzone i wypolerowane, a żadnej z nich nie wy
konano -jak kilka najlepszych posągów greckich - wyłącznie przy
użyciu narzędzi żelaznych, albowiem powierzchni granitu i bazal
tu nie dałoby się nadać w ten sposób odpowiedniej gładkości. Po
stacie na szczytach wysokich obelisków wykonane są tak samo
jak wizerunki oglądane z bliska, co można zauważyć na obelisku
w Palazzo Barberini, a zwłaszcza na Obelisku Słońca, które oba
spoczywają na ziemi. W tym ostatnim ucho jednego ze sfinksów
wykończono z tak wielkim kunsztem i subtelnością, że ucha do
pracowanego równie doskonale niepodobna znaleźć w marmuro-
-72-
wych płaskorzeźbach greckich. Staranność taką dostrzeżemy rów
nież w jednym z rzeczywiście starożytnych rytowanych kamieni
egipskich w muzeum Stoscha111, który pod względem swego wy
kończenia w niczym nie ustępuje najlepszym gemmom greckim.
Kamień ów, nad wyraz piękny onyks, przedstawia siedzącą Izy-
dę. Wydrążono go w sposób podobny, jak czyniono to w wypadku
obelisków, a ponieważ pod górną, bardzo cienką warstwą brązo
wawej, własnej barwy kamienia znajduje się warstewka biała,
twarz, ramiona i dłonie, wraz z krzesłem, rytowane są głębiej, by
tę biel lepiej ukazać.
Artyści egipscy wydrążali niekiedy oczodół, by wstawić weń
gałkę oczną z innego materiału, jak to widać na przykładzie wspo
mnianej już głowy z zielonego bazaltu w Villa Albani oraz innej,
oddzielonej od korpusu, w Villa Altieri. W jeszcze innej, osadzonej
na popiersiu, a znajdującej się w tej samej willi, oczy - wykonane
z jakiegoś gatunku kamienia - są dopasowane tak dokładnie, że
wydają się jakby wlane do wewnątrz.
-73-
ralnej wielkości w Villa Albani. Granit gruboziarnisty służył za
materiał na kolumny.
Dwa są również rodzaje bazaltu, czarny i zielonkawy. Z tego
pierwszego wykuwano zwłaszcza wizerunki zwierząt, jak choćby
lwy przy wejściu na Campidoglio czy sfinksy w Villa Borghese.
Jednak dwa największe sfinksy, jeden w Watykanie, drugi w Villa
Julia, oba wysokie na dziesięć palmi, wyrzeźbiono z czerwonawe
go granitu. Ich głowy mają długość dwóch palmi. Z czarnego ba
zaltu wykonane zostały między innymi dwie wspomniane już sta
tuy w średnim i późniejszym stylu egipskim na Campidoglio oraz
kilka figur mniejszych. Pojedyncze uda i skrzyżowane nogi z zie
lonkawego bazaltu zobaczyć można w Villa Altieri, a w muzeum
Collegium Sancti Ignatii w Rzymie stopy jakiejś postaci kobiecej
na pięknej bazie ozdobionej hieroglifami. Z tego samego kamienia
sporządzano naśladownictwa dzieł egipskich w późniejszych cza
sach, jak kanopy czy niewielki siedzący Anubis na Campidoglio.
Poza rzeźbami z tych zwykłych kamieni spotykamy również
figury z alabastru, porfiru, marmuru i plazmy szmaragdowej.
Wielkie bloki alabastru sprowadzano z kamieniołomów pod Te-
bami115 i to z niego wykuto siedzącą Izydę z Ozyrysem, wysoką
na dwa palmi, oraz inną jeszcze siedzącą figurę w muzeum Col
legium Sancti Ignatii w Rzymie. Spośród alabastrowych posągów
o większych rozmiarach zachował się tylko jeden, wspomniany
już, znajdujący się w Villa Albani116. Jego brakująca górna część
uzupełniona została kosztownym alabastrem.
-74-
Także porfir występuje w dwóch postaciach: czerwonego i zie
lonkawego, najrzadszego i czasem sprawiającego wrażenie skro
pionego złotem, co Pliniusz117 odnosi również do kamienia tebań-
skiego. Nie zachowały się żadne figury z tej jego odmiany, a jedynie
kolumny, które były kolumnami najkosztowniejszymi: cztery znaj
dujące się w Palazzo Farnese wywieziono do Neapolu, by wykorzy
stać je w Galleria Portici. Dwie inne wmurowano przy Porta San
Paolo w kościele zwanym Alle Tre Fontane, a dwie inne w kościele
San Lorenzo fuori le mura, tak że widać tylko niewielką ich część.
Dwie wielkie, odnowione wazy z tego tworzywa przechowywane
są w Palazzo Verospi, a jedna mniejsza, ale stara, w Villa Albani.
Spotyka się statury z porfiru czerwonego, który, jak podaje Ary-
stydes118, pozyskiwano w Arabii (i z którego to kamienia, jak za
pewnia pan Assemani, kustosz Biblioteki Watykańskiej, uformo
wane są wielkie góry między Morzem Czerwonym a górą Synaj),
ale nie są one pochodzenia egipskiego, lecz zostały w większości
wykonane za czasów cesarstwa: kilka z nich - dwie w Villa Bor
ghese i dwie inne w Villa Medici - przedstawia pojmanych królów.
Z tego samego okresu pochodzi siedząca figura kobieca w Palazzo
Farnese, której głowa i dłonie z brązu, bardzo marnej roboty, są,
jak się zdaje, dziełem Guglielmo della Porta. Należy przypuszczać,
że górną część odzianej w zbroję statuy w Palazzo Farnese wyko
nano w Rzymie, albowiem znaleziono ją w obecnej, niedokończo
nej postaci na Polu Marsowym, jak podaje Pirro Ligorio w swoich
zapiskach przechowywanych w Bibliotece Watykańskiej. Starsze
i kunsztowniej wykonane są Pallas w Villa Medici; piękna, tak
zwana Junona w Villa Borghese, odziana w niemającą sobie rów
nych szatę, których głowa, dłonie i stopy wyciosano z marmuru,
oraz tors okrytej szatą bogini przy wejściu na Campidoglio - mogą
-75-
być dziełami artystów greckich pracujących w Egipcie, jak wykażę
to w drugiej części niniejszych Dziejów. Spośród najdawniejszych
egipskich posągów porfirowych znany jest w naszych czasach już
tylko jeden, z głową baśniowego zwierzęcia, który jednak wywie
ziono z Rzymu na Sycylię. W labiryncie tebańskim ustawione były
posągi z tego kamienia119.
Poza jedną głową wmurowaną na Campidoglio, a wspomnia
ną już wyżej, w Rzymie brak starożytnych dzieł egipskich wy
konanych w marmurze. Z białego marmuru wszakże wznoszono
w Egipcie wielkie budowle, jak długie korytarze i sale120 w Wiel
kiej Piramidzie121. Dziś jeszcze zobaczyć tam można fragmenty
obelisków122, posągów123 i sfinksów z żółtawego marmuru, z któ
rych jeden ma dwadzieścia dwie stopy długości, a nawet kolosalne
statuy z białego124. Znaleziono również fragment obelisku z mar
muru czarnego125. W Villa Albani znajduje się górna część wiel
kiego posągu wykutego z rosso antico, wykonano ją wszelako, jak
wskazuje na to jej styl, przypuszczalnie za panowania cesarza Ha-
driana, w którego willi w Tivoli fragment ów odkryto. W tejże willi
zobaczyć można także jedyną, niewielką siedzącą figurę z plazmy
szmaragdowej, w kształcie statuy alabastrowej.
Na koniec tych rozważań o sztuce Egipcjan wypada wspomnieć
i o tym, że nigdy nie odkryto żadnych monet tego ludu, które po
zwoliłyby poszerzyć również znajomość jego sztuki, i dlatego moż
na powątpiewać czy starożytni Egipcjanie w ogóle używali bitego
pieniądza, gdyby nie pewne wzmianki u współczesnych autorów,
mówiące choćby o tak zwanym obolu, który wkładano zmarłym
w usta; to dlatego również usta mumii, zwłaszcza malowanych,
-76-
jak ta w Bolonii, bywają uszkodzone, ponieważ szukano w nich
monet. Pococke126 pisze o trzech monetach, których wieku nie po
daj e, wydaje się jednak, że nie wybito ich przed perskim podbojem
Egiptu. Jakiś czas temu znaleziono w Rzymie srebrną monetę,
na której po jednej stronie wyobrażono we wklęsłym czworokąt
nym polu orła w locie, po drugiej zaś wołu, nad którym widnieje
używany powszechnie święty znak Egipcjan, a mianowicie kula
z dwoma długimi skrzydłami oraz wypełzającymi z niej węża
mi. Przy przednich nogach wołu widoczne jest tak zwane egip
skie tau, różniące się jednak nieco od znanego skądinąd *. Pod
zwierzęciem dostrzec można błyskawice. Najdziwniejszy jest jed
nak znak umieszczony na lewym tylnym udzie wołu, a jest nim
greckie A w swej najstarszej formie A. Moneta ta znajduje się
na monecie znajdującej się w zbiorach pana Giovanniego Casa-
novy, stypendysty Jego Wysokości Króla Polski w Rzymie, tu zaś
zamieszczona została wyobrażająca ją rycina. Sąd w tej materii
pozostawiam Czytelnikowi, mój pogląd wyjawię w innym miejscu.
Monety tej nikt postronny wcześniej nie widział.
Dzieje sztuki Egipcjan przypominają zgodnie z naturą ich kra
ju wielką pustą równinę, którą można wszakże ogarnąć okiem
z dwóch albo trzech wysokich wież. Da się je podzielić na dwa
okresy i z obu zachowały się do naszych czasów piękne zabytki,
z których możemy wyprowadzać zasadne wnioski o sztuce tam
tego czasu. Ze sztuką Greków i Etrusków rzecz ma się również
podobnie jak z ich krajami, które pełne są gór, co sprawia, że nie
sposób ich objąć jednym spojrzeniem. Dlatego sądzę, że powyższe
uwagi rzuciły już niezbędne światło na sztukę egipską.
2.
-77-
określonego, co się tyczy pojedynczych szczegółów rysunku i figur,
niewielka jest też nadzieja na odkrycie jakichś wielkich i znaczą
cych dzieł rzeźbiarstwa, które przyniosłyby nam jakieś oświecenie
w tej materii i poszerzyły nieco naszą wiedzę. Ponieważ jednak
po Fenicjanach pozostały monety, a po artystach perskich płasko
rzeźby, nie można było w niniejszych Dziejach ludów tych pomi
nąć milczeniem.
***
1. O sztuce Fenicjan
-78-
Naród ów był, jak powiada Mela131, pracowity i odznaczył się
zarówno w czas wojny, jak i w czas pokoju, tak w naukach, jak
i w pismach im poświęconym. Nauki kwitły już u Fenicjan w cza
sach, gdy Grecy pozbawieni byli jeszcze wszelkiej edukacji, a Mo-
schos z Sydonu132 miał jakoby już przed wojną trojańską nauczać
o atomach. Astronomię i sztukę rachowania wydźwignęli oni, je
śli nawet nie byli ich wynalazcami, wyżej niż ktokolwiek gdzie
indziej. Przede wszystkim jednak Fenicjanie zyskali sobie sławę
dzięki licznym odkryciom w dziedzinie sztuk133 i dlatego Homer134
nazywa Sydończyków wielkimi artystami. Wiemy, że Salomon
sprowadzał mistrzów fenickich, by wznosili świątynię Pana i pa
łac królewski, a jeszcze u Rzymian najlepsze sprzęty drewniane
były dziełem rzemieślników punickich, co sprawiło, że u wszyst
kich ich pisarzy znaleźć można wzmianki o punickich łóżkach,
oknach, prasach i fugach135.
Dobrobyt i zbytek karmił także sztuki, wiadomo wszak, co
prorocy powiadają o wspaniałościach Tyru, a jeszcze w czasach
Strabona, jak mówi on o tym w przytoczonym fragmencie, domy
były tam wyższe niż w samym Rzymie, Appian136 zaś pisze, że
w Byrsie, śródmiejskiej dzielnicy Kartaginy, miewały one wyso
kość sześciu pięter. W ich świątyniach znajdowały się pozłacane
posągi, jak pewien wizerunek Apolla137 w Kartaginie, a mowa jest
niekiedy nawet o złotych kolumnach i szmaragdowych statuach.
Liwiusz wspomina138 o jakiejś srebrnej tarczy, ważącej sto trzy
dzieści funtów, na której umieszczono wizerunek Hazdrubala,
brata Hannibala. Tarczę tę powieszono na Kapitolu.
Handel Fenicjanie uprawiali na całym świecie i wszędzie tra
fiały zapewne także wytwory ich artystów. Nawet w Grecji na wy
spach znajdujących się w najdawniejszych czasach w ich posiada
niu budowali oni świątynie: na wyspie Tassos139 świątynie Herku
lesa, starszego jeszcze niż Herkules grecki. Dlatego, jeśli przyto-
131 L. 1. c. 12.
132 Strab. Geogr. L. 16, s. 757. D.
133 Conf. Bochart. Phal. & Can. L. 4. c. 35.
134II. T, 743.
135 Conf. Scal, in Varron. de re rust., s. 261. 262.
136 Libyc, s. 58. 1. 2.
137 Ibid., s. 57.1. 40.
138 L. 25. c. 39.
139 Herodot. L. 2, s. 67,1. 34.
-79-
czone wyżej wiadomości uznać za wiarygodne, jest prawdopodob
ne, że Fenicjanie, którzy upowszechnili wśród Greków nauki140,
zasiali w Grecji również ziarno sztuki, która rozkwitła u nich już
wcześniej. Należy zwłaszcza zauważyć, że Appian wzmiankuje141
jońskie kolumny w arsenale portowym w Kartaginie. Jeszcze sil
niejsza wspólnota łączyła Fenicjan z Etruskami142, którzy między
innymi pozostawali w przymierzu z Kartagińczykami, kiedy to ci
ostatni zostali pobici na morzu przez króla Hierona z Syrakuz.
-80-
nickie. Niektóre, srebrne147, ozdobione są głową Prozerpiny i łbem
końskim oraz palmą na rewersie, na innych148 uwidoczniono całe
go konia stojącego obok palmy. Znany jest też pewien kartagiński
artysta imieniem Boethus149, który w świątyni Junony w Elidzie
wykonywał figury z kości słoniowej. Spośród rytowanych kamieni
znane mi sąjedynie dwa, wyobrażające głowy, opatrzone imieniem
przedstawionej osoby wypisanym literami fenickimi, o których to
kamieniach mówiłem już w opisie gemm z muzeum Stoscha150.
D. O ich odzieniu
E. O sztuce u Żydów
-81-
zakazywały im zresztą prawa Mojżeszowe. Ich kompleksja mogła
wszelako, podobnie jak u Fenicjan, pobudzać ideę piękna, a Scali-
ger154 powiada o ich potomkach żyjących wśród nas, że niepodob
na spotkać Żyda z rozpłaszczonym nosem, które to spostrzeżenie
uważam za słuszne. Mimo ogólnie niewielkiego pojęcia, jakie lud
ów miał o sztuce, wspięła się ona na dość wysoki poziom, jeśli
już nie w rzeźbiarstwie, to w rysunku i rzemiośle artystycznym.
Nabuchodonozor bowiem wyprowadził wśród innych artystów
z samego tylko Jeruzalem tysiąc takich155, którzy trudnili się
inkrustacjami: tak wielką ich liczbę trudno byłoby znaleźć dziś
w największych nawet miastach. Hebrajskiego słowa będącego
określeniem wspomnianych artystów prawie nikt już nie rozumie,
a interpretatorzy tekstów oraz słowniki tłumaczą je i objaśniają
niedorzecznie, czasem zaś w ogóle pomijają.
2. O sztuce Persów
A. O jej zabytkach
154 In Scaligeran.
155 2. Reg. c. 24, v. 16.
156 Caylus Rec. d’Antiq., t. 3. pl. 12. n. 2, pl. 35, n. 4.
-82-
Bianchini157. Przez nieznajomość stylu sztuki perskiej niektóre
kamienie pozbawione napisów uznano za greckie, a Wilde był
zdania158, że jeden przedstawia baśń Aristeasa, drugi zaś jakiegoś
króla trackiego.
B. O kompleksji Persów
-83-
gdy żadnego Persa nie widziano bez przyodziewku165 (to samo
powiedzieć można o Arabach166), ich artyści zaś nie interesowali
się najwyższym przedmiotem sztuki, to jest tworzeniem postaci
nagich, a zatem i ułożenie szat nie miało wcale, jak u Greków,
oddawać formy nagiego ciała, wystarczało im przedstawienie po
staci okrytej strojem. Przypuszczalnie ubrania Persów nie różniły
się bardzo od szat innych mieszkańców Wschodu. Nosili oni szatę
spodnią z lnu167, a na niej wełnianą suknię, na którą zarzucali bia
ły płaszcz. Tunika Persów, skrojona czworokątnie168, przypomina
ła zapewne tak zwaną czworokątną suknię kobiet greckich: miała
ona, jak podaje Strabon169, długie, sięgające palców rękawy, w które
chowały one dłonie170. Postacie męskie na ich rytowanych kamie
niach albo mają rękawy bardzo ciasne, albo nie mają żadnych. Po
nieważ tworzonym przez siebie postaciom nie przydawali płasz
czy, które można układać w dowolny sposób, a które nie były, jak
się wydaje, rozpowszechnione w Persji, postacie te są uformowane
jakby według jednego i tego samego wzorca: te, które wyobrażo
no na rytowanych kamieniach, podobne są do umieszczonych na
budowlach. Perska suknia męska (na ich zabytkach brak posta
ci kobiecych) ułożona jest często w drobne fałdy przypominające
stopnie, a na jednym ze wspomnianych już kamieni w muzeum
księcia Noyi można się doliczyć ośmiu takich schodkowych fałd,
poczynając od ramion, a kończąc na stopach. Również obicie sie
dziska na jednym z krzeseł widocznych na innym kamieniu z tego
samego muzeum zwiesza się takimi schodkowymi fałdami albo
frędzlami wzdłuż jego stelaża. Suknię z wielkimi fałdami uważali
starożytni Persowie za kobiecą171.
Persowie zapuszczali długie włosy172, które w ich postaciach
męskich zwieszają się niekiedy, jak w etruskich, długimi kosmy
kami lub splotami173 z przodu przez barki, a wokół głowy wiąza-
-84-
li sobie zwykle chustę174 z delikatnego materiału. Podczas wojny
nosili zazwyczaj kapelusz175, uformowany na kształt cylindra czy
wieży, a na gemmach zobaczyć można także czapki z brzegiem
uniesionym jak w czapkach futrzanych.
-85-
stacie. Z nielicznych wiadomości, jakie mamy o sztuce dawnych
Persów, wyciągnąć można wniosek, że nawet gdyby przetrwało
więcej jej zabytków, to sztuka jako taka niewiele by się zdołała
z nich nauczyć.
D. O sztuce u Partów
***
-86-
otaczającej go najwyższej czci z nikim innym ze swego ludu, to
możemy sobie wyobrazić, że poza nim niczyich zasług oddanych
ojczyźnie nie nagradzano pomnikami, jak działo się to w wolnych
państwach, zarówno starożytnych, jak i nowszych. Nie zachowa
ła się żadna wzmianka o takim dowodzie wdzięczności okazanym
w owych królestwach któremukolwiek z poddanych. Kartagina
była co prawda w kraju Fenicjan państwem wolnym i rządziła
się własnymi prawami, ale wzajemna zazdrość dwóch potężnych
stronnictw zawsze podałaby w wątpliwość takie nieśmiertelne
wyróżnienie, którego dostąpiłby któryś z obywateli. Wodzom nie
ustannie groziło niebezpieczeństwo, że za każdy błąd będą mu-
sieli zapłacić głową, a historia nic nie mówi o jakichś wielkich za
szczytach, którymi by ich obsypywano. To sprawiało, że sztuka u
tych narodów skupiała się przeważnie na religii, a z codziennego
życia obywateli nie czerpała wiele pożytku i siły witalnej. Pojęcia
artystów były zatem znacznie bardziej ograniczone niż u Greków,
a ich umysły skrępowane zabobonną wiarą w zmyślone postacie.
Te trzy ludy w czasach swego rozkwitu nie miały ze sobą przy
puszczalnie wielu związków: o Egipcjanach wiemy to, a Persowie,
którzy późno postawili stopę na wybrzeżach Morza Śródziemnego
nie stykali się wcześniej często z Fenicjanami. Języki obu tych
narodów były również w piśmie całkowicie od siebie odmienne.
Także sztuka musiała być w każdym z tych krajów sztuką o swo
istych własnościach. U Persów, jak się wydaje, forma rozwinęła
się najmniej, w Egipcie zorientowana była na wielkość, u Fenicjan
zaś poszukiwano raczej wytworności i jedności dzieła, jak można
to wywnioskować z ich monet. Przedmiotem ich handlu z innymi
krajami były bowiem, inaczej niż u Egipcjan, również dzieła sztu
ki, dlatego należy przypuścić, że feniccy artyści pracowali głównie
w metalu, tworząc dzieła, które mogły się podobać wszędzie. Może
się przeto zdarzyć, że za greckie uznamy niewielkie brązowe fi
gurki, będące w rzeczywistości pochodzenia fenickiego.
Żadne posągi starożytne nie są zniszczone bardziej niż egip
skie, zwłaszcza te z czarnego kamienia. Co się tyczy posągów grec
kich, to złość ludzka zadowalała się odłupaniem głowy i ramion
oraz strąceniem z bazy reszty, która przy tym upadku ulegała
uszkodzeniu. Jednak statuy egipskie, które przy upadku nie do
znałyby żadnego uszczerbku, były rozbijane z wielką siłą, a głowy,
które mimo upadku i odrzucenia precz pozostawały nieuszkodzo
ne, znajdowano potłuczone na wiele kawałków. Tę wściekłość wy-
-87-
zwalała prawdopodobnie czarna barwa owych pomników i płyną
ce stąd podejrzenie, że są to dzieła Księcia Ciemności i wizerunki
złych duchów, które wyobrażano sobie w czarnej postaci. Czasem,
zwłaszcza gdy chodziło o budowle, zdarzało się, że niszczono to,
czego nie zdołałby zrujnować czas, to zaś, co łatwiej mogłoby ucier
pieć w następstwie różnych niesprzyjających okoliczności, pozosta
ło, jak zauważa Scamozzi181, wskazując na tak zwaną świątynię
Nerwy.
Na koniec trzeba tu jako o czymś szczególnym wspomnieć
o kilku niewielkich figurkach brązowych uformowanych na modłę
egipską, ale opatrzonych napisami arabskimi. Znane mi są dwie
takie figurki: jedną posiada pan Assemani, kustosz Biblioteki
Watykańskiej, druga zaś znajduje się w galerii Collegium Sancti
Ignatii w Rzymie, obie wysokie są na jeden palmo i przedstawia
ją postacie siedzące, a drugą z nich zdobią napisy na obu udach,
grzbiecie i u góry na płaskiej czapce. Znaleziono je u Druzów,
ludu, zamieszkującego góry Libanu. Druzowie ci, którzy są, jak
się sądzi, potomkami Franków zbiegłych podczas wypraw krzy
żowych, pragną, by nazywać ich chrześcijanami, oddają jednak
powszechnie cześć, z lęku przed Turkami, pewnym bożkom podob
nym do wspomnianych powyżej, a ponieważ niechętnie je pokazu
ją, figurki takie uznać należy w Europie za rzadkość.
-88-
III
Ustęp pierwszy
0 Etruskach
-89-
je wskazać prawdopodobną przyczynę jej szczególnych własności.
Co się tyczy okoliczności formujących sztukę Etrusków, to - po
nieważ ustrój i sposób sprawowania rządów we wszystkich kra
jach miały na sztukę wielki wpływ - pewne jest, że w warunkach
swobody, jakiej lud ów zażywał pod władzą swych królów, zarów
no sztuka, jak i tworzący ją artyści mogli podnieść głowę i bez
przeszkód się rozwijać. Godność królewska nie oznaczała u nich
samowładnego pana, lecz głowę narodu i wodza. Królów takich
było dwunastu1, stosownie do liczby prowincji owego ludu, a wy
bierało ich wspólnie dwanaście stanów2. Tych dwunastu regen
tów uznawało nad sobą odrębnego zwierzchnika, którego - jak ich
samych - do tej najwyższej godności wynosił wybór. Etruskowie
zazdrośnie strzegli swej wolności i byli tak wielkimi wrogami wła
dzy królewskiej, że była im ona wstrętna i nieznośna nawet u lu
dów, które pozostawały z nimi jedynie w przymierzu. Dlatego tak
bardzo rozsierdzili ich Wejowie, którzy dokonali u siebie reformy
rządu i zamiast naczelników, zmienianych do tej pory co dwa lata,
wybrali sobie króla3. Działo się to w roku 400 od założenia Rzymu.
Etruskowie nie zapomnieli o swojej wolności jeszcze w czasach
wojny marsyjskiej, o czym świadczy to, że wraz z innymi ludami
Italii sprzymierzyli się przeciwko Rzymianom4, a ułagodziło ich
dopiero przyznanie im rzymskich praw obywatelskich. Ta wol
ność, protektorka sztuk, oraz ożywiony handel, prowadzony przez
Etrusków na lądzie i morzu, który zajmował ich i żywił, musiały
pobudzić wśród nich ducha współzawodnictwa z artystami innych
narodów, zwłaszcza że artysta we wszystkich wolnych państwach
może się spodziewać więcej poszanowania i poszanowania takiego
się doczekać.
Jednak sztuka tego ludu nigdy nie wspięła się na wyżyny grec
kiej, a w dziełach pochodzących z jej najlepszego okresu da się
dostrzec pewną przesadę, czego przyczyn należy szukać w jego sa-
-90-
mego skłonnościach i predyspozycjach. Taką dość prawdopodobną
przyczynąjest usposobienie Etrusków, które bardziej, jak się zda-
je, niż u plemienia Greków przesycone było melancholią, jak mo
żemy to wywnioskować z ich nabożeństw i obyczajów. Tempera
ment taki, właściwy niekiedy, jak powiada Arystoteles, najwięk
szym ludziom, sprzyja głębokim rozważaniom, ale wywołuje też
odczucia nazbyt gwałtowne, a zmysły nie ulegają wówczas temu
delikatnemu poruszeniu, które czyni ducha wrażliwym na pięk
no. Przypuszczenie to opiera się nade wszystko na konstatacji, że
to lud ów jako pierwszy wśród narodów Zachodu wynalazł wróż
biarstwo, dlatego też Etruria nazywana bywa matką i rodzicielką
zabobonu5, a pisma poświęcone tej sztuce napełniały wszystkich,
którzy szukali w nich rady lękiem i grozą6, tak przerażające obra
zy i słowa zawierały. O ich kapłanach dają pewne wyobrażenie ci,
którzy w roku 399 od założenia Rzymu na czele Tarkwińczyków7
napadli Rzymian z płonącymi pochodniami i wężami. Na usposo
bienie takie mogłyby ponadto wskazywać również krwawe walki
odbywane podczas pogrzebów i na widowniach publicznych, które
to walki upowszechniły się najpierw u nich8, a później wprowadzo
ne zostały także przez Rzymian, podczas gdy wstręt budziły w cy
wilizowanych Grekach9. Także w nowszych czasach to w Toskanii
właśnie jako pierwszej wynaleziono samobiczowanie10. Dlatego na
etruskich urnach pogrzebowych często zobaczyć można wyobra
żenia krwawych starć odbywających się nad zmarłymi, niezna
nych w zupełności Grekom. Rzymskie urny, jako że wykonywali
je przeważnie Grecy, ozdobione są przyjemniejszymi obrazami: to
najczęściej baśniowe opowieści objaśniające żywot ludzki, urokli
we wyobrażenia śmierci, jak śpiący Endymion, przedstawiany na
wielu urnach, najady uprowadzające Hylasa11, tańce bachantek
-91-
i wesela, jak choćby piękne zaślubiny Peleusa i Tetydy12 w Vil
la Albani. Scypion Afrykański zażyczył sobie, by przy jego grobie
pito wino13, a u Rzymian tańczono14 przed zwłokami15.
-92-
Rzymu dwa tysiące posągów17, a w podobny sposób splądrowano
również inne miasta. Etruskowie, podobnie jak Grecy, którzy do
świadczyli jednakiego z nimi losu, sztukę uprawiali także wów
czas, gdy znaleźli się już pod władzą rzymską, jak będzie o tym
mowa poniżej. Nie znamy jednak imion żadnych artystów etru
skich, z wyjątkiem Mnesarchosa, ojca Pitagorasa, który rytował
w kamieniu, a pochodził jakoby z Tuscji albo Etrurii.
***
-93-
dla podsycenia namiętności poszukiwała dziwacznych obrazów,
te zaś wywierały na ówczesnych, nieokrzesanych jeszcze ludziach
wrażenie silniejsze niż obrazy łagodne, tak i sztuka z tych samych
powodów tworzyła tego rodzaju postacie. Jupiter okryty końskimi
odchodami, którego - jeszcze przed Homerem - wymyślił sobie
poeta Pamfos19, nie jest wyobrażeniem bardziej osobliwym niż w
sztuce Greków Jupiter Apomyos czy Muscarius w postaci muchy,
której skrzydła tworzą brodę, ciało twarz, a głowa włosy - takim
znajdziemy go na niektórych gemmach20.
a. Bogowie ze skrzydłami
-94-
co poświadczają monety eleuzyjskie28 z wizerunkiem Ceres zasia
dającej na takim wozie, ciągnionym przez dwa węże.
b. Bogowie z błyskawicami
a. Płci męskiej
-95-
rzeźbach znajdujących się w Rzymie z kapeluszem zsuniętym z
głowy na ramię, jak przedstawiano również Zetosa41, brata Am-
fiona. To nakrycie należy przypuszczalnie tłumaczyć sobie jako
wskazanie na jego stan pasterski, jaki przyjął u króla Admeta, al
bowiem ci, którzy uprawiali rolę42 czy wieśniacy, nosili kapelusze.
I tak zapewne Grecy przedstawiliby Aristajosa, syna Apolla i Ky-
rene, który uczył ludzi pszczelarstwa43, albowiem Hezjod nazywa
go „Apollem pasterzy”44. Kapelusze były białe45. Merkury ma na
kilku zabytkach etruskich szpiczastą i zakrzywioną ku przodowi
brodę, co jest najstarszą powszechną wśród tego ludu formą tejże,
a w takiej też postaci widzimy owego boga na ołtarzu na Campido-
glio, przedstawionym tu na miedziorycie umieszczonym na począt
ku niniejszego rozdziału, oraz na wielkim trójkątnym ołtarzu w
Villa Borghese. Tak samo uformowane były zapewne najdawniej
sze greckie wizerunki Merkurego, albowiem broda tego rodzaju,
ale mająca kształt klina, to znaczy szeroka i szpiczasta jak klin,
zachowała się na ich hermach. Na niewątpliwie etruskich kamie
niach wyobrażano Merkurego w hełmie, a wśród przydawanych
mu znaków zdarzał się również sierpowaty krótki miecz, podobny
do tego, który często trzyma Saturn i którym pozbawił męskości
swego ojca, Urana, a taki był również miecz, w który uzbrojeni
byli Licyjczycy i Karyjczycy46 w wojsku Kserksesa. Ten miecz
Merkurego zawierał aluzję do głowy odciętej Argusowi, albowiem
na jednym z kamieni w Muzeum Stoscha47, opatrzonym napisem
etruskim, bóg ów trzyma w prawej dłoni miecz, w lewej zaś głowę
Argusa, z której ściekają krople krwi. Ponadto Merkurego z żół
wiem zamiast kapelusza48 przedstawiono także na etruskim ska
rabeuszu znajdującym się we wspomnianym muzeum - w opisie
tegoż wspominam o marmurowej głowie tego bóstwa ze skorupą
żółwia na głowie, a później stwierdziłem, że również w egipskich
Tebach49 wyobrażono pewną postać z takim nakryciem głowy.
-96-
b. Płci żeńskiej
50 Codin. de Orig. Constantinop., s. 44. Conf. Pref a la Deser, des Pier. gr.
& c, s. XIV.
51 Fest. v. Serra proeliari. Vales. Not. in Ammian. L. 16, c. 12, s. 135 a.
52 Gori Mus. Etr. tab. 15.
53 Polymet., s. 244.
54 Mus. Flor. tab. 92.
-97-
E. Herosów na zabytkach etruskich
-98-
Dzieła, o których trzeba tu wspomnieć, to figury i statuy, pła
skorzeźby, rytowane kamienie, monety i malowane naczynia gli
niane. I to o nich będzie mowa w drugim i trzecim ustępie tego
rozdziału.
-99-
podobnie jak wśród pierwszych Rzymian57, zjawiskiem powszech
nym. Dwie inne statuy brązowe, co do których istnieje wątpliwość,
czy są wytworem sztuki greckiej, czy etruskiej, to Minerwa i rze
komy geniusz, oboje naturalnej wielkości. Minerwa58 jest w swej
dolnej połowie mocno uszkodzona, jednak głowa wraz z piersią w
pełni się zachowała, a jej kształt bardzo przypomina kształt głów
greckich. Miejscowość, w której statuę tę znaleziono, a mianowi
cie Arezzo w Toskanii, to jedyny powód, by przypuszczać, że jest
ona dziełem jakiegoś artysty etruskiego. Posąg geniusza59 przed
stawia młodego człowieka naturalnej wielkości, a znaleziono go w
roku 1530 w Pesaro nad Adriatykiem. Przypuszcza się wszelako,
że tamtejsze statuy są raczej pochodzenia etruskiego niż greckie
go, chociaż miasto było grecką kolonią. Gori sądzi, że po sposo
bie oddania włosów można rozpoznać artystę etruskiego i niezbyt
trafnie porównuje ich ułożenie z ułożeniem rybich łusek, na po
dobną modłę jednak wykonane są włosy na niektórych głowach
z twardego kamienia i brązu w Rzymie oraz na kilku popiersiach
herkulańskich. Statua ta wszakże jest jedną z najpiękniejszych
odlanych w brązie, które zachowały się z czasów starożytnych.
Najznakomitsze etruskie statuy marmurowe to, moim zda
niem, tak zwana westalka60 w Palazzo Giustiniani, rzekomy ka
płan w Villa Albani, posąg przedstawiający kobietę w zaawanso
wanej ciąży w Villa Mattei, dwie statuy Apolla, jedna na Campi-
doglio61, druga w Palazzo Conti, oraz etruska Diana w Muzeum
Herkulańskim w Portici.
Co się tyczy pierwszej, to jest mało prawdopodobne, by figu
rę taką, w której niewidoczne są nawet stopy, przywieziono do
Rzymu z Grecji, albowiem z relacji Pauzaniasza wynika, że w
Grecji najstarsze dzieła pozostały nienaruszone. Fałdy jej sukni
są pociągnięte liniami pionowymi. Druga statua ma rozmiary po-
nadnaturalne, a wysoka jest na dziesięć palmi, fałdy sukni bez
rękawów biegną wszystkie równolegle i leżą jakby spłaszczone je
den na drugim, a rękawy szaty spodniej ułożone są w fałdy karbo
wane i ściśnięte, jak opiszę to jeszcze pod koniec następnej części
57 Liv. L. 5, c. 41.
58 Gori 1. c. tab. 28.
59 Olivieri Marm. Pisaur, s. 4. Gori Mus. Etr. tab. 87.
60 Gall. Giustin., t. 1. tav. 17.
61 Mus. Capit., t. 3. tav. 14.
- 100-
i w następnym rozdziale, gdy mowa będzie o stroju kobiet. Włosy
nad czołem uczesane są w niewielkie, zakręcone loki na podobień
stwo muszli ślimaka, tak jak często uczesane są na głowach herm,
a z przodu przez barki zwieszają się po każdej stronie cztery dłu
gie wijące się pukle, z tyłu zaś takie same spływają, przycięte cał
kiem prosto i związane w pewnej odległości od głowy, pod wstąż
ką, w pięciu długich lokach, ściągniętymi razem i tworzącymi
niejako coś na kształt harbajtla o długości półtora palmo. Poza tej
statuty jest całkowicie wyprostowana, jak w figurach egipskich.
Statua trzecia przedstawia, być może, przewodniczkę ciężarnych
i rodzących, jaką była również Junona. Stoi ona wyprostowana
ze złożonymi równolegle stopami, podtrzymując brzuch spleciony
mi dłońmi, fałdy jej szaty są proste i niepogłębione jak w tamtej,
lecz zaznaczone jedynie wcięciami. Oba posągi Apolla są wielkości
przekraczającej nieco naturalną, a na pniach drzew, przy których
stoją, wiszą kołczany. Oba są wykonane w tym samym stylu, z tą
jedynie różnicą, że pierwszy wydaje się starszy, a przynajmniej
włosy nad czołem, które w jednym są drobno kręcone, w drugim
uformowane są swobodniej. Apollo z Palazzo Conti został odkryty
przed około czterdziestu laty za pontyfikatu wywodzącego się z
tego rodu na przedgórzu Circeum, zwanym teraz Monte Circeo,
między Nettuną a Terraciną62. Przedgórze to Rzymianie posiada
li już za czasów królewskich, co poświadcza to, że Tarkwiniusz
Pyszny założył tam kolonię63, a w pierwszym przymierzu między
Rzymem a Kartaginą, zawartym pod rządami pierwszych kon
sulów, Luciusa Juniusa Brutusa i Marka Horacjusza, Circeii64
wzmiankowane są wśród czterech rzymskich miast nadmorskich,
co do których Rzymianie wyrazili życzenie, by nie były one niepo
kojone przez Kartagińczyków, co w tych samych słowach powtó-
-101-
rzono w następnym przymierzu między obu stronami65. Culverius,
Cellarius i inni nie wprowadzili tu żadnych zmian. To pierwsze
przymierze zostało zawarte na dwadzieścia osiem lat przed wy
prawą Kserksesa na Greków, a wspomniana statua, jeśli jest grec
kiego pochodzenia, to - sądząc z tego, co wiemy o sztuce greckiej
- musiała zostać wykonana wcześniej. Przedgórze Circeum wszak
że, zamieszkane przez Wolsków66, nie utrzymywało, zwłaszcza w
tamtych czasach, żadnych związków z Grekami, utrzymywało je
natomiast z Etruskami, swoimi sąsiadami, co oznacza, że również,
biorąc pod uwagę czas i miejsce, Apolla tego należy uważać za
dzieło etruskie. Szósty ze wspomnianych posągów marmurowych,
Diana przedstawiona w biegu, mierzy połowę wielkości natural
nej, to jest pięć palmi, jest przyodziana i pomalowana. Kąciki ust
ma podniesione, a podbródek niewielki, ale dobrze widać, że nie
jest to portret czy określona osoba, lecz niedoskonałe wyobraże
nie piękna. Włosy zwieszają się jej na czoło niewielkimi lokami,
z boku długimi kędziorami spływającymi na ramiona, z tyłu zaś
są związane w pewnej odległości od głowy. Spięte są podobnym do
pierścienia diademem, na którym widać osiem płaskorzeźbionych
czerwonych róż. Jej szata jest pomalowana na biało, koszula, czyli
szata spodnia, ma szerokie rękawy, które ułożono w namarszczo-
ne, mięte fałdy, a kamizelkę albo krótki płaszcz w fałdy spłaszczo
ne, równoległe, podobnie jak suknię. Rąbek tejże kamizelki jest
na zewnętrznym brzegu obszyty wąskim złotawo żółtym pasem,
a bezpośrednio nad nim biegnie szeroki pas farby lakowej z bia
łym motywem roślinnym, naśladującym haft, nad nim zaś trzeci
pas, również lakowy, a w taki sam sposób pomalowany jest skraj
sukni. Rzemień kołczanu na ramionach jest czerwony, podobnie
jak rzemienie sandałów. Wzmianka o tym posągu znalazła się już
w rozdziale pierwszym. Stał on w niewielkiej świątyni albo kapli
cy, należącej do jednej z willi w starożytnym, zasypanym mieście
Pompejach.
C. Płaskorzeźby
65 Polyb. L. 3, s. 180. B.
66 Conf. Liv. L. 2, c. 39.
- 102-
ogóle spośród wszystkich reliefów w Rzymie znajduje się w Villa
Albani i przedstawia zapewne Junonę Lucinę lub boginię Rumi-
lię, opiekującą się ssącymi pierś niemowlętami, albowiem podnó
żek u jej stóp wskazuje, że postać ta ma być wyniesiona ponad
pospolity stan ludzki. Trzyma ona małe, przyodziane dziecko
stojące na jej kolanach za szelki, które dzierży w dłoni również
matka stojąca przed nią wraz ze swoimi dwiema córkami różne
go wieku i wzrostu. Druga z tych płaskorzeźb to znajdująca się
na Campidoglio okrągła tarcza w kształcie ołtarza z wizerunkami
dwunastu wyższych bogów, wyobrażonych również na płaskorzeź
bie zdobiącej pewien ołtarz ateński67. Jest wśród nich młody Wul
kan bez brody, podnoszący właśnie topór, by otworzyć Jupiterowi
czoło, z którego ma wyskoczyć Minerwa. Wulkana przedstawiano
w najdawniejszych czasach, podobnie jak Jupitera i Eskulapa68,
bez brody zarówno na etruskich misach ofiarnych69 i gemmach70,
jak i na greckich monetach z miasta Lipari, znajdujących się w
muzeum księcia Noja-Carafa w Neapolu, oraz na rzymskich mo
netach71 i lampach72. Przypuszczenie, że jest to dzieło pochodzenia
etruskiego, oparte jest po części na jego kształcie i pierwotnym
przeznaczeniu, albowiem tarcza owa jest wydrążona (czego obec
nie nie widać z powodu ustawionej na niej marmurowej wazy),
nie może być więc ołtarzem, lecz musiała służyć jako obudowa
lub ujście studni (bocca di pozzo), podobnej do tych, jakich wiele
znaleziono w Rzymie i Herkulanum, na co wskazują zwłaszcza
widoczne na jej górnej krawędzi, podobnie jak w tamtych, wgłę
bienia uczynione przez linę wiadra, co każę domniemywać, że nie
wykonano jej w Grecji. Muszę tu jednak przypomnieć, że Cyce
ron - jeśli zgodzimy się z przyjętą powszechnie lekcją pewnego
fragmentu73 w liście do jego przyjaciela Attyka - zamawiał dla
siebie w Atenach obudowy do studni ozdobione płaskorzeźbami.
Inne dawne obudowy studni, z których dwie znajdują się w Vil
la Albani, udekorowane są wykończonymi subtelnie wieńcami
67 Pausan. L. 1, s. 23.
68 Idem. L. 8, s. 658.1. 20.
69 Dempst. Etrur., t. 2. tab. 1. Montfauc. Ant. expl., t. 2, s. 62. n. 1.
70 Deser, des Pier. gr. du Cab. de Stosch, s. 123.
71 Vaillant t. 1. tab. n. 8. Num. Pembrok. P. 2. tab. 3.
72 Passeri Lucern, tab. 52.
73 Ad. Attic. L. 1. ep. 10.: putealia sigillata.
- 103-
kwiatów, błąkającymi się pędami bluszczu i naczyniami, z któ
rych wylewała się woda. Pauzaniasz74 wspomina o Ceres, którą
jeden z najdawniejszych artystów, Pamfos, przedstawił siedzącą
na studni, jakby krótko po uprowadzeniu Prozerpiny, jej córki:
była to przypuszczalnie również jakaś płaskorzeźba na obramo
waniu studni75. Trzecim reliefem jest okrągły ołtarz na Campi-
doglio, uwidoczniony na początku tego rozdziału. Wyobrażono na
nim trzy bóstwa: Apolla z lukiem i strzałą w prawej dłoni, broda
tego Merkurego z kaduceuszem oraz Dianę z łukiem, kołczanem
i z pochodnią w dłoni. Należy tu na marginesie zwrócić uwagę na
formę łuku, wygiętego jedynie na krańcach, a poza tym prawie
całkowicie prostego. Tak uformowany jest on również na dziełach
greckich, a gdy Apollo i Herkules przedstawieni są razem, jak
tam, gdzie ten drugi zabiera pierwszemu trójnóg delficki76, widać
różnicę, albowiem Herkules miał łuk scytyjski, silnie wygięty albo
wijący się jak najstarsza77 grecka sigma78. Czwarta płaskorzeź
ba to czworokątny ołtarz, który niegdyś stał na rynku w Albano,
a teraz znajduje się na Campidoglio, ozdobiony wyobrażeniami
dwunastu prac Herkulesa. Można by tu uczynić zastrzeżenie, że
w Herkulesie tym poszczególne partie oddano, być może, nie tak
subtelnie i z większą napuszonością niż w Herkulesie farnezyj-
skim, i że nie sposób wyciągać stąd wniosku o etruskim pocho
dzeniu dzieła — przyznaję to, a jedynym etruskim znamieniem,
na które mogę tu wskazać, jest spiczasta broda, której loki od
dane są niewielkimi pierścieniami czy raczej kulkami, ułożonymi
74 L. 1, s. 94.1. 2.
75 W Museo Capitolino markiza Lucatelliego, s. 23, wyrażone zostało błęd
ne twierdzenie, jakoby dzieło to zostało znalezione w Nettuno nad morzem.
Twierdzenie to obalił własnoręcznie uczynioną uwagą do tej rozprawy pan
kardynał Allessandro Albani. Stało ono niegdyś w pewnej willi przy Porta del
Popolo, należącej do rodziny Medici, wielki książę Cosimo III podarował je
wspomnianemu panu kardynałowi, który umieścił je wraz z zebraną wówczas
kolekcją starożytności na Campidoglio.
76 Pauciaudi Monum. Pelopon. Vol. 1, s. 114.
77 Conf. Deser, des Pier. gr. du Cab. de Stosch.
78 Być może łuk taki zwał się patulus:
Imposita patulus calamo sinuaverat arcus.
Ovid. L. 1. Metam. v. 30.
Inny zaś sinuosus:
Lunavitque genu sinuosum fortiter arcum.
Id. L. 1. Amor. eleg. 1.
- 104-
w rzędach. Był to najstarszy typ formy i wykonania bród, ale nie
stosowano go już, gdy sztukę grecką upowszechniono w Rzymie,
a na dziełach ówczesnych artystów broda nie była szpiczasta, lecz
miała postać swobodniej ułożonych kędziorów, tak jak jest to wła
ściwe Herkulesowi greckiemu.
D. Gemmy
- 105-
są najpiękniejszymi wśród wszystkich etruskich: jeden, karneol,
znajduje się również w muzeum Stoscha80, drugi, agat, posiada
pan Christian Dehn w Rzymie. Pierwszy przedstawia Tydeusa,
opatrzonego tym imieniem, gdy położywszy co do jednego trupem
pięćdziesięciu nieprzyjaciół, którzy napadli go w zasadzce, sam
również ranny, wyciąga sobie oszczep z nogi. Staranne oddanie
kości i mięśni świadczy o tym, że artysta był w posiadaniu pra
widłowej wiedzy anatomicznej, ale rysunek postaci dowodzi zara
zem niejakiej twardości stylu etruskiego. Rycinę przedstawiającą
tę gemmę zamieszczono na początku drugiej części niniejszego
dzieła81 [w rzeczywistości pod koniec tego ustępu - przyp. tłum.].
Drugi z kamieni wyobraża Peleusa, ojca Achillesa, również opisa
nego imieniem, jak myje sobie włosy przy studni, symbolizującej
tu rzekę Sperchejos w Tesalii, której obiecał złożyć w ofierze obcię
te włosy swojego syna Achillesa, jeśli dane mu będzie szczęśliwie
wrócić spod Troi82. W taki sposób chłopcy obcinali sobie włosy w
Figalii83 i poświęcali je tamtejszej rzece, a Leucyp84 zapuścił swoje
z myślą o rzece Alfejos. Co się tyczy greckich herosów na dziełach
etruskich, to odnotujmy tu, co Pindar powiada o Peleusie85, a mia
nowicie, że nie ma kraju tak odległego i mówiącego tak obcym
językiem, by nie dotarła doń sława owego bohatera, zięcia bogów.
E. Monety
- 106-
posiada w swym zbiorze wyszukanych, rzadkich monet greckich.
Wykonano je z białawego stopu, a zachowały się w bardzo dobrym
stanie: na jednej wyobrażono jakieś zwierzę, jak się zdaje, jelenia,
a na rewersie dwie zwrócone ku przodowi, jednakowe postacie,
trzymające laskę. Musiały to być pierwsze wprawki sztuki etru
skiej. Nogi to dwie linie, zakończone okrągłym punktem ozna
czającym stopy, lewe ramię, nietrzymające niczego, jest odgiętą
nieco od barku prostą opadającą kreską i sięga prawie stóp. Nieco
krótsze są genitalia, które u zwierząt bywają na najstarszych mo
netach i kamieniach niezwykłej długości. Twarz ukształtowana
jest niczym głowa muchy. Na drugiej z monet na jednej stronie
przedstawiono głowę, na przeciwnej konia.
Ten skrótowy opis dzieł sztuki etruskiej sporządzony został
według jej gatunków, jest zatem najprostszym i nieprzywiązanym
do żadnego systemu ich rejestrem, co się wszelako tyczy stylu oraz
czasu wykonania, według których omówione zostaną w kolejnej
części, to ustanowić należy porządek następujący. Z czasów naj
dawniejszych pochodzą i noszą znamiona najwcześniejszego stylu
wzmiankowane właśnie monety, płaskorzeźba i statua w Villa Al
bani, geniusz z brązu w Palazzo Barberini oraz ciężarna w Villa
Mattei. Z czasów późniejszych - oba wizerunki Apolla, na Cam-
pidoglio oraz w Palazzo Conti, studnia z dwunastoma bóstwami
na Campidoglio, ołtarze: okrągły z trzema bóstwami i czterokątny
z pracami Herkulesa tamże oraz wielki trójkątny w Villa Borghe
se, podobnie jak opisane gemmy. W ostatnim okresie sztuki etru
skiej powstały, jak się wydaje, brązowe posągi z galerii florenckiej.
Trudno byłoby przeciwstawić temu porządkowi i uszeregowaniu
jakąś inną systematykę, nawet jeśli ta podana przeze mnie za
wierałaby błędy; pewne jest wszelako, że dzieła, które umieściłem
w pierwszej klasie, noszą znamiona stylu starszego i prostszego
niż te, które przypisałem do klasy drugiej, należące zaś do klasy
trzecie przewyższają tamte.
- 107-
się wykazać, że Etruskowie używali porfiru; mógł to być raczej ja
kiś kamień do niego podobny, tak jak Leandro Alberti porfirem na
zywa kamień znaleziony pod Volterrą86. Gori, przytaczający tę re
lację za pewnym rękopisem przechowywanym w bibliotece Palazzo
Strozzi we Florencji87, podaje również tekst inskrypcji zdobiącej
jedną z owych urn. Ponieważ jednak wiadomość ta wydała mi się
podejrzana, zleciłem jej odpisanie w całości z oryginału. Podejrze
nia budzi przy tym zarówno rzecz sama, jak i wiek rękopisu. Mało
prawdopodobne jest bowiem, by wielcy książęta Toskanii, którzy
w materii sztuk i starożytności wykazywali się zawsze wielką tro
ską, pozwolili na wywiezienie ze swego kraju tak rzadkich okazów,
zwłaszcza że urny te znaleziono jakoby około połowy ubiegłego stu
lecia. Listy składające się bowiem na ów rękopis Strozzich pocho
dzą wszystkie z lat 1653 do 1660, ten zaś, który zawiera wzmian
kowaną wiadomość, napisany został w 1657 roku przez pewnego
mnicha do innego i dlatego relację tę uważam za legendę zakonną.
Sam Gori dokonał tu pewnych zmian, przede wszystkim bowiem
nie podał prawidłowo przytaczanych wymiarów: list mówi o dwu
braccia wysokości (braccia florencka odpowiada dwóm i pół rzym
skim palmi) i o tyluż długości, Gori zaś o zaledwie trzech palmi.
Ponadto inskrypcja w oryginale nie sprawia wrażenia etruskiej,
którą to formę i postać nadano jej w druku.
Ustęp drugi
- 108-
własności i znamiona sztuki tego ludu i jej wytworów, to jest na
styl artystów etruskich, o którym traktuje niniejszy, drugi ustęp.
Należy tu ogólnie przypomnieć, że znamiona odróżniające styl
etruski od najstarszego greckiego, których poza rysunkiem dostar
czają także przypadkowe przedmioty, obyczaje i strój, mogą być
mylące. Ateńczycy, powiada Arystydes88, wyobrażali broń Pallas
w takiej formie, jaką wskazała im sama bogini, jednak z greckiego
hełmu Pallas czy innych posągów nie sposób wnioskować o grec
kim wykonaniu. Tak zwane hełmy greckie znajdujemy bowiem
również na bezsprzecznie etruskich dziełach: nosi go chociażby
Minerwa na wielokrotnie tu już przywoływanym trójkątnym ołta
rzu w Villa Borghese oraz na misie89 opatrzonej napisem etruskim
w muzeum Collegium Sancti Ignatii w Rzymie.
88 Panathen., s. 107,1. 4.
89 Dempst. Etrur., tab. 4.
- 109-
A. O stylu starszym i jego właściwościach
-110-
sze wizerunki były wizerunkami bóstw, z których każde miało być
podobne do drugiego. Sztuka była wówczas czymś na kształt złego
systemu naukowego, który wytwarza ślepych naśladowców i nie
dopuszcza żadnych wątpliwości ani dociekań, rysunek zaś czymś
przypominającym Słońce Anaksagorasa, które uczniowie za swym
mistrzem uznawali za kamień, wbrew oczywistemu świadectwu
zmysłów. Natura winna była uczyć artystów, ale naturą stało się
dla nich przyzwyczajenie, i to dlatego sztuka tak bardzo była od
niej odległa.
Ten pierwszy styl widoczny jest w licznych niewielkich figu
rach brązowych, a zwieszające się ramiona, ściśle przylegające do
boków, oraz równolegle ustawione stopy czynią niektóre z nich
doskonale podobnymi do egipskich. Statua w Villa Mattei oraz
płaskorzeźba w Villa Albani wykazują wszystkie jego właściwości.
Rysunek geniusza w Palazzo Barberini jest bardzo spłaszczony,
a pojedyncze partie nie są szczegółowo zaznaczone. Stopy ułożone
są na tej samej linii, a puste oczy otwarte płasko i wyciągnięte nie
co ku górze. Trudno sobie wyobrazić szaty bardziej prymitywne
niż stroje posągów w Villa Mattei oraz postaci na wzmiankowanej
płaskorzeźbie, a fałdy, wcięte jedynie, są jakby rysowane grzebie
niem. Uważny obserwator tego, co w starożytnościach istotne, od
najdzie ów pierwotny styl w kilku innych dziełach, znajdujących
się w mniej sławnych i zwykle rzadziej odwiedzanych miejscach
w Rzymie, na przykład w męskim posągu siedzącym na krześle
oraz w niewielkiej płaskorzeźbie na dziedzińcu Palazzo Capponi.
- 111 -
wśród litografów. Na postaciach tam uwidocznionych wszystko ma
bowiem formy bulwiaste i kuliste, co byłoby przeciwieństwem opi
sanych wyżej jego znamion - jedno wszakże nie przeczy drugiemu.
Jeśli bowiem rytowali oni swe kamienie, jak teraz, za pomocą koła,
a ich widok każę tak przypuszczać, to najłatwiejszym sposobem
wykonania i dopracowania jakiejś postaci było stosowanie zaokrą
gleń, a najdawniejsi rytownicy nie umieli przypuszczalnie posługi
wać się bardzo ostrymi narzędziami żelaznymi: formy kuliste nie
byłyby zatem zasadą sztuki, lecz pewną mechaniczną metodą pra
cy. Gemmy z tych najdawniejszych czasów są jednak przeciwień
stwem pierwszych i najdawniejszych figur marmurowych i brązo
wych, a te pierwsze każą wysnuć oczywisty wniosek, że ulepszanie
sztuki rozpoczęło się u Etrusków od wzmocnienia wyrazu i pogłę
bienia wrażliwości w oddaniu poszczególnych elementów postaci,
co da się zauważyć w niektórych dziełach z marmuru, to zaś jest
znamieniem najlepszego okresu ich sztuki.
Kiedy dokładnie styl ów w pełni się wykształcił, ustalić nie spo
sób, prawdopodobne jest wszelako, że stało się to w tym samym
okresie, w którym ulepszeń dokonano również w sztuce greckiej.
Lata na krótko przed Fidiaszem oraz lata jego twórczości należy
sobie bowiem wyobrażać na podobieństwo czasu odbudowy sztuk
i nauk w dziejach nowszych, która nie rozpoczęła się w jednym
tylko kraju, by rozszerzyć się potem na inne - to raczej natura
całego rodzaju ludzkiego ożywiła się wówczas, jak się zdaje, we
wszystkich i nagle wszędzie równocześnie ujawniły się wielkie
wynalazki. W Grecji jest to, co się tyczy tej epoki, rzeczą pewną
we wszystkich rodzajach nauk, a można odnieść wrażenie, że rów
nież na inne narody cywilizowane zstąpił wówczas jakiś wszech
ogarniający duch, który w sposób szczególny oddziałał na sztukę,
natchnął ją i napełnił nowym życiem.
- 112-
twardy i przykry. Należy wszelako zauważyć, że obie odmiany tej
właściwości, to jest mocne zaznaczenie mięśni i kości, nie występu
ją stale razem we wszystkich zabytkach tego stylu. W marmurze,
jako że zachowały się jedynie postacie boskie, mięśnie nie zawsze
oddawano w sposób tak bardzo widoczny, jednak mocny i twardy
krój mięśni łydek zauważyć się da we wszystkich. Ogólnie jednak
można przyjąć za regułę, że Grecy poszukiwali raczej sposobów
wyraźnego oddania i zaznaczenia mięśni, Etruskowie zaś - kości
i jeśli podług tej wiedzy opisać chcę pewien rzadki i pięknie rżnięty
kamień, a niektóre kości widzę uwypuklone zbyt mocno, to skłon
ny jestem uznać go za etruski, choć we wszystkim innym przy
niósłby chwałę artyście greckiemu. Kamień ów zobaczyć można
na początku trzeciej części następnego rozdziału [w rzeczywistości
na początku rozdziału IV - przyp. tłum.], a przedstawia Tezeusza
zabijającego Faję, o czym opowiada Plutarch90. Karneol ten znajdo
wał się jeszcze przed dwudziestu laty w królewskim Muzeum Far-
nezyjskim w Capodimonte w Neapolu, został jednak tymczasem
skradziony, jak wcześniej i później spotkało to tamże również inne
piękne kamienie. W muzeum Stoscha zobaczyć możemy to samo
przedstawienie także wycięte w karneolu91. Kamień ów może po
służyć Czytelnikowi za przykład wątpliwości, jakie pojawiają się
przy rozstrzyganiu, czy dany zabytek starszego stylu jest dziełem
etruskim, czy greckim. Właściwość druga nie daje się sprowadzić
do jakiegoś jednego pojęcia, albowiem „wymuszone” i „gwałtowne”
to nie to samo. Pierwsze odnosi się nie tylko do pozy, wykonywanej
czynności oraz do wyrazu, lecz także do ruchu wszystkich partii,
drugie da się co prawda powiedzieć o wykonywanej czynności, wi
doczne jest jednak również w najbardziej prymitywnej nawet po
zie. „Wymuszone” to przeciwieństwo natury, „gwałtowne” moral
ności i dobrego obyczaju. Tamto jest też właściwością pierwszego
stylu, to przede wszystkim późniejszego. „Gwałtowne” w ułożeniu
wypływa z właściwości pierwszej, albowiem by uzyskać ów poszu
kiwany mocny wyraz i plastyczne oddanie przedmiotu, nadawano
posągom pozy i kazano wykonywać czynności, w których przymioty
te mogły się ujawnić najdobitniej, dlatego gwałtowność wybierano
zamiast spokoju i ciszy, wrażenie zaś nadymano niejako i dopro
wadzono do skrajności.
90 Un Theseo, s. 9.1. 4.
91 Deser, des Pier. gr. du Cab. de Stosch, 329.
- 113-
O postaciach zarówno tego, jak i pierwszego stylu można
w pewnej mierze powiedzieć to, co Pindar mówi o Wulkanie92, a
mianowicie, że urodził się bez gracji. Mówiąc najogólniej, drugi ów
styl, porównany z greckim dobrych czasów, należałoby postrzegać
na podobieństwo młodego człowieka, któremu nie zostało dane
szczęście starannego wychowania i któremu popuszczono cugli
w jego żądzach i namiętnościach ducha, co pchnęło go do czynów
zuchwałych, a młodzieńca tego należałoby postawić naprzeciwko
innego, pięknego, w którym mądre chowanie i uczona edukacja
przytłumią nieco ogień i uwidocznią przez obyczajny charakter
doskonały kształt samej natury. Ów drugi styl można by nazwać
również, jak dziś się mówi, manierycznym, co nie jest niczym in
nym jak pewnym stałym charakterem rozmaitych postaci, albo
wiem Apollo, Mars, Herkules i Wulkan nie różnią się w dziełach
etruskich swym rysunkiem. Ponieważ charakter jednakowy to
żaden charakter, do artystów etruskich można by odnieść, to, co
Arystoteles gani u Zeuksisa93, a mianowicie, że ich dzieła pozba
wione były charakteru, a to tłumaczy zarazem niezrozumiały do
tej pory sąd filozofa o artystach.
D. Ich objaśnienie
- 114-
Tego, co powiedziałem o tym stylu, można wyraźniej dowieść w
jego wytworach, choćby na przykładzie brodatego Merkurego na
ołtarzu Borghesiańskim, umięśnionego niczym potężny Herkules,
przede wszystkim jednak Tydeusa i Peleusa. Obojczyki przy szyi,
żebra, chrząstki łokcia i kolan, kostki dłoni i stóp zaznaczone są
tak wyraziście jak podłużne kości ramion i goleni. W postaci Ty
deusa uwidoczniono wręcz ostre zakończenie jednej z kości klatki
piersiowej. Wszystkie mięśnie są w gorączkowym ruchu również
u Peleusa, u którego mniej ku temu powodów. U Tydeusa nie za
pomniano nawet o mięśniach pod ramieniem. Wymuszone pozy
da się zauważyć w okrągłym ołtarzu na Campidoglio i w większej
liczbie figur ołtarza w Villa Borghese. Stopy bogów spoglądających
na wprost ułożone są równolegle, a tych ujętych z profilu w pro
stej linii jedna za drugą. Dłonie oddano bez znajomości rzeczy i
w sposób wymuszony, a jeśli któraś z postaci trzyma coś dwoma
przednimi palcami, to pozostałe są proste i sztywne. Gwałtowność
w pozie Tydeusa ma więcej uzasadnienia niż u Peleusa, ale u tego
ma ona na celu osiągnięcie mocnego wyrazu poszczególnych czę
ści. Przy tak wielkiej wiedzy i kunszcie wykonania, które ujaw
niają się w tych kamieniach, artystom nie powinno, zdawałoby
się, brakować wyższego pojęcia piękna, tymczasem mamy tu do
czynienia z czymś wręcz przeciwnym. Głowę Tydeusa uchwycono
według najpodlejszej natury, a oczy mają nadzwyczajną wielkość.
Głowa Peleusa zaś jest jeszcze bardziej zniekształcona niż jego
korpus, a jej formy nie sposób uznać za choćby znośną.
- 115-
palmi i na jeden szerokie, dlatego mogły służyć jedynie do prze
chowywania popiołów. Na ich pokrywach spoczywają wizerunki
zmarłych wielkości połowy naturalnej z wyprostowanym korpu
sem, wspartym na jednym ramieniu, a trzy spośród nich trzymają
jakieś misy, jedna zaś róg do picia. Stopy tych postaci są jakby
odpiłowane, ponieważ na pokrywie było dla nich za mało miejsca.
Ustęp trzeci
1. Samnitów
- 116-
jedność, a mianowicie Samnitów, Wcisków i Kampanów, szcze
gólnie zaś tych ostatnich, u których sztuka przeżywała rozkwit
nie mniejszy niż u Etrusków. Zakończenie tej części przyniesie
wiadomości o figurach z Sardynii.
Spośród dzieł sztuki Samnitów i Wolsków nie zachowało się,
o ile nam wiadomo, nic poza kilkoma monetami, Kampanów zaś -
monety oraz malowane naczynia gliniane; mogę tu również podać
jedynie ogólne wiadomości o ich ustroju i sposobie życia, z których
dałoby wyprowadzać jakieś wnioski dotyczące ich sztuki, a mówi
o tym pierwszy ustęp niniejszej części, drugi traktuje zaś o dzie
łach sztuki Kampanów.
Ze sztuką owych narodów rzecz ma się zapewne podobnie jak
z ich językiem, którym był język oskijski95 i który, jeśli nawet nie
uzna się go za dialekt etruskiego, nie różnił się przecież bardzo od
tego ostatniego. Ale tak jak niewiele wiemy o różnicach pomiędzy
gwarami tych ludów, tak brak nam również wiedzy potrzebnej do
tego, by - jeśli zachowały się jakieś ich monety czy gemmy - roz
poznać właściwe im cechy.
Samnici byli rozmiłowani w przepychu i oddawali się, choć
byli ludem wojowniczym, uciechom życia96, a niektóre ich wojenne
tarcze zdobione były jedne złotem, inne srebrem97, w czasach zaś
kiedy Rzymianie niewiele jeszcze wiedzieli o wytwarzaniu lnianej
odzieży, doborowe oddziały Samnitów nosiły nawet w polu lnia
ne tuniki98, podobnie jak Hiszpanie w wojsku Hannibala99, któ
rzy swe stroje okraszali purpurą; Liwiusz podaje100, że cały obóz
Samnitów podczas wojny z Rzymianami za konsula Lucjusza Pa-
piriusa Cursora, rozciągający się na obszarze kwadratu o boku
długości dwustu kroków, pokryty był lnianymi płótnami. Kapua,
którą zbudowali Etruskowie101, a która według Liwiusza102 była
miastem Samnitów, to znaczy - jak powiada gdzie indziej103 - ci
- 117-
drudzy odebrali ją pierwszym, znana była z rozpusty i zniewie-
ścienia.
2. Wolsków
3. Kampanów
- 118-
ale naród nie był włączony w korpus państwa etruskiego, lecz za
chowywał odrębność. Później przyszli Grecy, osiedlili się na tym
obszarze i wprowadzili tam również swoją sztukę, czego jeszcze
dziś poza greckimi monetami z Neapolu dowodzą te pochodzące z
Cumae108, starsze nawet od tamtych.
A. Ich monety
- 119-
umieszczane na brązowych posągach etruskich czy na tych naczy
niach, mogły być typowe także dla Kampańczyków. Pewne jest,
że wszystkie wielkie zbiory takich naczyń pochodzą z Królestwa
Neapolu i tam też są zgromadzone, jak kolekcja hrabiego Ma-
strilli tamże, składająca się z kilkuset eksponatów. Inny hrabia
z tego samego rodu, mieszkający w Noli, zgromadził tam wyszu
kaną kolekcję, a na jednym z jego naczyń, przedstawiającym dwie
postacie szykujące się do walki ze sobą, można przeczytać napis
ka«ik<e^ KA<oy, „piękny Kai liki es”. Te, które stoją obecnie
w bibliotece teatynów w Santi Apostoli we wspomnianym mieście,
znajdowały się w posiadaniu znanego neapolitańskiego uczonego
prawnika, Giuseppe Valletty, który był także właścicielem wiel
kiego i pięknego zbioru takich naczyń, dziś w Bibliotece Waty
kańskiej, zakupionego od jego spadkobierców przez kardynała
Gualtierriego, od niego zaś trafiły tam, gdzie się teraz znajdują.
Wśród tych zbiorów na uwagę zasługuje również ten zgromadzony
w Neapolu przez pana Antona Raphaela Mengsa, liczący sobie
około trzystu sztuk.
Wśród naczyń ze zbioru Mastrilliego znajdują się trzy - a
w Muzeum Królewskim w Neapolu również jedna taka misa -
opatrzone napisami greckimi, o których mowa będzie w następ
nym rozdziale; również to dowodzi, jak niewielkie uzasadnie
nie ma ogólne miano „naczynia etruskie”, którym je dotychczas
określano. Twierdzi się nawet, że jeszcze w nowszych czasach
znajdowano malowane naczynia gliniane ozdobione imieniem
AFA0OKAEOYZ, należące jakoby do tego sławnego króla będącego
synem garncarza.
Wśród naczyń tych znaleźć można najróżniejsze rodzaje i for
my, od najmniejszych, które musiały służyć jako zabawki dla
dzieci, po takie, które liczą od trzech do czterech palmi wysokości
- różnorodność form tych większych daje się zauważyć na mie
dziorytach zamieszczanych w licznych rozprawach. Używano ich
do różnych celów. Podczas ofiar, zwłaszcza składanych Weście111,
stosowano wciąż naczynia gliniane, niektóre zaś służyły do prze
chowywania prochów zmarłych, jak większość tych, które znale
ziono w zasypanych grobowcach, zwłaszcza w okolicach miasta
Nola, niedaleko Neapolu. Widać to również na pięknym naczyniu
- 120-
z kolekcji pana Mengsa, które przechowywano w starożytnej Ka-
pui umieszczone w innym: wymalowane jest ono na nim w postaci
wiernie oddającej jego kształt, stojące na niewielkim kopczyku,
który przypuszczalnie ma przedstawiać grób, podobnym do tych
z najdawniejszych czasów112. Zauważyć przy tym należy, że obok
zmarłych ustawiano naczynia z oliwą oraz że naczynia takie ma
lowano również na nagrobkach113. Na pewnej malowanej wazie po
obu stronach umieszczono wizerunek młodego mężczyzny, nagie
go poza szatą przewieszoną przez bark, trzymającego pod ramie
niem miecz w podobny sposób, jak czynili to herosi (co nazywano
wówczas 'UKcoXevtog114). Twarze nie są twarzami idealnymi, lecz -
jak się wydaje - przedstawiają określone osoby, które rozmawiają
ze sobą przepełnione smutkiem. Wiadomo nam także, że w naj
dawniejszych czasach u Greków115 same tylko wazy były nagrodą
dla zwycięzców igrzysk, a dowodzą tego takie wazy uwidocznione
na monetach z miasta Tralles116 oraz na wielu gemmach117. Na
grodą w igrzyskach panateńskich w Atenach były malowane wazy
z terakoty, wypełnione oliwą, a wskazują na to wazy118 na szczycie
jednej z tamtejszych świątyń. Wiele naczyń było u starożytnych
przypuszczalnie tym, czym teraz jest nasza porcelana: służyły je
dynie dekoracji, a do wniosku takiego prowadzi zwłaszcza oko
liczność, że niektóre nie mają dna ani nigdy go nie miały. Częsta
obecność postaci trzymających zgrzebła (strigilis) mogłaby nasu
wać przypuszczenie, że wiele z nich wykonywano w celu ustawie
nia ich w łaźniach.
Na większości waz postacie malowano tylko jednym kolorem,
a mówiąc ściślej, ich kolor jest właściwie podłożem, czyli natural
ną barwą wypalanej, bardzo delikatnej gliny, pole samego ma
lowidła, czyli kolor między postaciami to gładka czarniawa po
wierzchnia, a tą samą barwą namalowane są na tymże podłożu
ich kontury. Z naczyń malowanych większą liczbą kolorów dwa
- oprócz tych w Bibliotece Watykańskiej119 - znajdują się w ga-
- 121-
lerii florenckiej, dwa inne zaś w zbiorach pana Mengsa. Jedno z
tych ostatnich, świadczące, jak się powiada, o największej erudy
cji jego twórców, przedstawia parodię miłości Jupitera i Alkme-
ny, to znaczy ich miłość obrócona jest w żart i przedstawiona w
komiczny sposób albo, rzec można, namalowano tu najważniejszą
scenę z pewnej komedii, a to z Amfitriona Plauta. Alkmena wy
gląda z okna, jak czyniły to te120, które wystawiały na sprzedaż
swe wdzięki albo udawały nieprzystępne, by podnieść swą cenę:
okno umiejscowione jest wysoko, jak było to powszechne u staro
żytnych. Jupiter przybrany jest w brodatą białą maskę, na głowie
zaś ma, jak Serapis, korzec (rnodius) połączony z maską. Niesie
ze sobą drabinę, trzymając głowę między jej szczeblami, jak gdy
by zamierzał wspiąć się do pokoju ukochanej. Po drugiej stronie
widać brzuchatego Merkurego, upozowanego na sługę i odzianego
jak Sozja u Plauta, w lewej dłoni trzyma swą laskę, jakby chciał
ją ukryć, by nie zostać rozpoznany, a w prawej lampę, którą unosi
w kierunku okna, by poświecić Jupiterowi albo by postąpić po
dobnie, jak to u Teokryta Delfis opisuje w rozmowie z Simajtą, to
znaczy posługując się toporem i lampą121 albo i ogniem, użyć prze
mocy, jeśli kochanka nie będzie chciała go wpuścić. Ma wielkiego
fallusa, który ma tu swoje znaczenie - w komediach starożytnych
przywiązywano sobie z przodu wielki członek z czerwonej skóry122.
Obie postacie noszą białawe spodnie i pończochy, stanowiące jed
ną całość, a sięgające kostek, jak siedzący komik w masce na twa
rzy w Villa Mattei, albowiem aktorzy w komediach starożytnych
nie mogli występować bez spodni123. Nagie partie postaci zazna
czono kolorem cielistym z wyjątkiem fallusa, ciemnoczerwonego,
ich stroje zaś oraz suknię Alkmeny ozdobiono małymi gwiazdka
mi. Szaty przetykane gwiazdami były znane wśród Greków już w
najdawniejszych czasach, nosił takowe już heros Sosipolis124 na
jednym z prastarych malowideł, a podobnie przyodziany był i De-
metrios Poliorketes125.
- 122-
Rysunek na większości tych naczyń ma właściwości takie, że
zdobiące je postacie mogłyby zająć godne miejsce nawet w którymś
ze szkiców Rafaela, a na uwagę zasługuje, że nie sposób znaleźć
na nich dwóch przedstawień całkowicie jednakowych i wśród se
tek waz, które widziałem, każda ozdobiona jest właściwym tylko
sobie. Kto przyjrzy się mistrzowskim i wyrafinowanym rysunkom
na nich umieszczonym, potrafi je zrozumieć i zna sposób, w jaki
nakłada się kolory na taką wypalaną glinę, znajdzie w tym malar
stwie najlepszy dowód umiejętności i kunsztu także w dziedzinie
rysunku, powszechnych wśród ówczesnych artystów. Naczynia te
bowiem nie są niczym odmiennym od naszej malowanej produkcji
garncarskiej albo pospolitej porcelany, na którą, gdy zostanie, jak
się powiada, wyprażona, nakłada się kolor niebieski. Te malowa
ne obrazy należy wykonać umiejętnie i szybko, albowiem wszelka
wypalana glina natychmiast wsysa, jak sucha i spragniona wody
ziemia rosę, wilgoć z farb i z pędzla, więc jeśli kontury nie zosta
ną namalowane szybko jednym pociągnięciem, glina pozostanie
na pędzlu, a ponieważ nie znajdujemy zwykle żadnych odstępów
czy kresek sztukowanych albo zaczynanych na nowo, każda linia
obrysu postaci musiała być ciągnięta bez przerw, co zważywszy
na właściwości owych przedstawień musi wydać się czymś omalże
nadprzyrodzonym. Należy pamiętać także o tym, że w pracy tej
nie ma miejsca na żadne zmiany czy poprawki, a kontury pozo-
stają takimi, jakimi je pociągnięto. Wazy te są jak najmniejsze
i najdrobniejsze owady, cudami natury, tym, co w sztuce starożyt
nych najbardziej zdumiewające, a tak jak w pierwszych szkicach
Rafaela obrys głowy, czy wręcz całe postacie, pociągnięte jedną
nieprzerwaną kreską piórka, ukazują znawcy mistrza wcale nie
mniej wyraźnie niż w jego dokończonych rysunkach, tak w owych
wazach kunszt i pewność starożytnych twórców ujawniają się z
mocą większą niż w innych dziełach. Ich zbiór jest skarbnicą ry
sunku126.
- 123-
4. Uwagi o kilku figurach z Sardynii
- 124-
z kamieni w Muzeum Stoscha129, co wzmiankowałem w swoich ob
jaśnieniach. Żołnierz ów trzyma przed sobą w lewej dłoni okrągłą
tarczę, ale w pewnym oddaleniu, a pod nią trzy strzały, których
lotki widoczne są ponad tarczą, w lewej zaś łuk. Pierś okryta jest
krótkim pancerzem, a barki naramiennikami, jakie zobaczyć mo
żemy na jednej z waz z kolekcji Mastrilliego w Nola, przy czym
naramienniki te uformowane są podobnie jak przy mundurach
naszych doboszy. Głowę przykrywa płaska czapka, z której po
obu stronach wystają niczym zęby dwa długie rogi skierowane do
przodu i w górę. Na głowie spoczywa kosz z dwoma drągami słu
żącymi do jego przenoszenia, który oparty jest na rogach i może
być zdejmowany. Na plecach wojownik niesie stelaż wozu z dwo
ma niewielkimi kołami, którego dyszel wetknięty jest w pierścień
widoczny na grzbiecie w taki sposób, że koła wystają mu ponad
głowę.
Wizerunek ten opowiada o jakimś nieznanym nam obyczaju
wojennym ludów starożytnych. Żołnierz sardyński musiał zapew
ne sam nieść ze sobą swój prowiant, nie dźwigał go jednak, jak
żołnierze rzymscy na ramionach, lecz ciągnął za sobą na wózku,
na którym umieszczony był kosz. Po zakończonej kampanii, gdy
już go nie potrzebował, żołnierz wpinał swój lekki wózek w pier
ścień na plecach, a kosz zakładał na głowę pomiędzy obu rogami.
Przypuszczalnie z całym tym rynsztunkiem wyruszano również
do boju, a wojownik cały czas miał ze sobą swoje zapasy.
- 125-
systematycznie i wyczerpująco, a gdy statek rozbije się o skały, z
nielicznych ocalałych desek nie da się zbudować bezpiecznej łodzi.
Najwięcej zachowało się rytowanych kamieni, będących czymś na
kształt poszycia wyciętego lasu, z którego pozostały pojedyncze
drzewa na świadectwo dokonanego spustoszenia. Na nieszczęście
nie ma też wiele nadziei na odkrycie dzieł z czasów rozkwitu tych
narodów. Etruskowie mieli w swym kraju kopalnię marmuru pod
Luną (dziś Carrara), jedną ze swych dwunastu stolic, ale Samni-
ci, Wolskowie i Kampanowie nie znajdowali u siebie białego mar
muru i dlatego dzieła swoje wykonywali z terakoty albo brązu.
Pierwsze się rozpadły, drugie przetopiono, i to tłumaczy, dlaczego
zabytki sztuki tych ludów są tak rzadkie. Ponieważ jednak styl
etruski podobny jest do dawniejszego greckiego, rozważania po
wyższe można uznać za przygotowanie do następnego rozdziału,
do którego prowadzimy teraz Czytelnika.
- 126-
IV
O sztuce u Greków
Ustęp pierwszy
-127-
cunku, jakim obdarzano artystów, oraz w użytku, jaki u Greków
ze sztuki czyniono.
1. O wpływie nieba
- 128-
szącą sławę, a w kronikach greckich5 znajdujemy wzmianki o lu
dziach obdarzonych największą urodą: niektórym nadawano na
wet przydomki pochodzące od jakiejś jednej, szczególnie pięknej
części ich cielesności, jak Demetriuszowi z Faleronu od jego pięk
nych brwi6. Z tego to powodu Kypselos7, za czasów Heraklidów
król Arkadii, zarządził nad rzeką Alfejos, w Elidzie, turniej pięk
ności, a podczas święta Apolla Philesios wyznaczona była nagroda
za najkunsztowniejszy pocałunek młodych ludzi8. Rozstrzygnięcie
należało do sędziego, jak przypuszczalnie także w Megarze przy
grobie Dioklesa9. W Sparcie10 i na Lesbos11, w świątyni Junony
oraz u Parrazyjczyków12 odbywały się turnieje piękności wśród
płci niewieściej.
A. Wolność
- 129-
zaś naród nigdy nie uznawał jednego panującego. Dlatego nigdy
nie było tak, by tylko jeden człowiek zyskiwał sobie prawo bycia
wielkim wśród swego narodu i uwieczniania samego siebie z wy
kluczeniem wszystkich innych.
- 130-
rze pragnienie, by być jego twórcą, jak i by zostać w ten sposób
upamiętnionym, a w żadnym innym narodzie od zarania dziejów
artyści nie mieli tylu sposobności, by się pokazać, nie mówiąc już
o posągach świątynnych, przedstawiających zarówno bogów22, jak
i ich kapłanów i kapłanki23. Zwycięzcom w wielkich igrzyskach
pomniki - niektórym kilka, odpowiednio do liczby ich zwycięstw24
- wznoszono nie tylko w miejscu, gdzie się odbywały, ale i w ich oj
czyznach25, a zaszczyt ten spotykał innych zasłużonych obywateli.
Dionizjusz wspomina26 o posągach mieszkańców w Cumae w Italii,
które Arystodemos, tyran tego miasta w latach siedemdziesiątej
drugiej Olimpiady, kazał usunąć ze świątyni, w której je ustawio
no, i wywieźć w miejsce, gdzie wyrzucano nieczystości. Niektórym
zwycięzcom igrzysk olimpijskich, odbywających się w najdawniej
szych czasach, zanim jeszcze nastąpił rozkwit sztuk, wznoszono
posągi długo po ich śmierci, by zachować o nich wspomnienie, a
niejaki Ojbotas27 z czasów szóstej Olimpady dostąpił tego zaszczy
tu dopiero w latach osiemdziesiątej. Niezwykłe było również to, że
ktoś kazał sporządzić swój posąg, zanim odniósł zwycięstwo28, tak
był go pewny. A w Ej o w Achai pewnemu zwycięzcy jego miasto
zbudowało osobną halę albo zadaszone pomieszczenie29, by mógł
się tam ćwiczyć w zapasach.
-131-
dowodzi30, że to jedynie wolność była źródłem potęgi i wielkości, do
której doszły Ateny, podczas gdy uprzednio miasto to, gdy musiało
uznawać nad sobą jakiegoś pana, nie potrafiło dorównać sąsia
dom. Z tej samej przyczyny sztuka przemawiania rozkwitła wśród
Greków dopiero wówczas, gdy zaznali oni pełnej swobody. I to dla
tego Sycylijczycy przypisywali jej wynalazek Gorgiaszowi31. Grecy
byli w czasach największego swego rozkwitu ludźmi myślącymi,
którzy zaczynali myśleć samodzielnie dwadzieścia lub więcej lat
wcześniej niż my, i którzy umysł, wspierany przez żywość ciała,
zatrudniali w najbardziej ognistych jego latach, podczas gdy my
karmimy go mało szlachetnym pożywieniem, aż się nam skurczy
i zmarnieje. Niedorosły jeszcze rozum, który jak delikatna kora
zachowuje i poszerza każde nacięcie, zabawiany był nie tylko
dźwiękami pozbawionymi pojęć, a mózg na podobieństwo wo
skowej tabliczki, która może pomieścić jedynie ograniczoną licz
bę słów lub obrazów, nie był wypełniany rojeniami w czasie, gdy
chce sobie znaleźć w nim miejsce prawda. Uczoności, polegającej
na tym, by wiedzieć to, co wiedzieli inni, szukano późno, a być
uczonym w dzisiejszym sensie było w ich najświetniejszej epoce
rzeczą łatwą, mądrym zaś mógł stać się każdy. Wówczas bowiem
było w świecie o jedną próżność mniej, a mianowicie o próżność
wynikającą ze znajomości licznych ksiąg, gdyż dopiero po sześć
dziesiątej pierwszej Olimpiadzie zebrano rozproszone utwory
największego z poetów. Uczyło się ich dziecko32, młodzieniec zaś
myślał jak poeta, a jeśli sam stworzył coś godnego, zaliczano go do
pierwszych wśród jego narodu.
30 L. 5, s. 199.1. 13.
31 Conf. Hardion. Diss. sur 1’orig. de la Rhet., s. 160.
32 Xenophh. Conviv. c. 3. § 5.
33 Liv. L. 29. c. 14.
- 132-
Kybele. Poważanie takie mógł zyskać sobie również artysta, a So
krates wręcz artystów wyłącznie ogłosił mędrcami34, tymi, którzy
są nimi naprawdę, nie zaś takowymi się wydają, i to, być może
z tym przekonaniem, Ezop przestawał ciągle z rzeźbiarzami i bu
downiczymi. W późniejszych czasach malarz Diognetos był jed
nym z tych, którzy uczyli filozofii Marka Aureliusza. Cesarz ów
wyznaje, że nauczył się odeń rozróżniać prawdę i fałsz, a głupstw
nie przyjmować za rzeczy godne uwagi. Artysta mógł zostać pra
wodawcą, albowiem wszyscy prawodawcy byli zwykłymi obywa
telami, jak poświadcza to Arystoteles35. Mógł dowodzić wojska
mi, jak Lamachos, jeden z najuboższych obywateli Aten, i ujrzeć
swój posąg obok figur Miltiadesa i Temistoklesa czy wręcz bogów,
a Ksenofilos36 i Straton ustawili swoje siedzące figury obok po
mnika Eskulapa i Hygiei w Argos. Cheirozofos37, twórca Apolla w
Tegei stanął wykuty w marmurze obok swojego dzieła, a Alkame-
nes38 znalazł się na płaskorzeźbie umieszczonej u szczytu świątyni
eleuzyjskiej, Parrazjosowi i Silanionowi39 zaś oddawano cześć tak
samo jak Tezeuszowi w wykonanym przez nich malowidle przed
stawiającym tego herosa. Inni artyści opatrywali wykonane przez
siebie dzieła swoimi imionami, a Fidiasz umieścił je u stóp Jupi
tera olimpijskiego40. Także na rozmaitych posągach zwycięzców
w Elidzie41 widniały imiona artystów, a na kwadrydze z brązu,
którą syn króla Hierona z Syrakuz, Dinomenes, kazał sporządzić
na cześć swego ojca, w dwóch wierszach42 podano do wiadomo
ści, że jej wykonawcą był Onatas. Obyczaj ten nie był jednak aż
tak powszechny, by z braku imienia artysty na najznakomitszych
statuach można było wnosić, że są to dzieła pochodzące z czasów
późniejszych43. Tego można się spodziewać jedynie po ludziach,
-133-
którzy Rzym widzieli jedynie we śnie albo, jak młodzi podróżnicy,
spędzili tam zaledwie miesiąc.
Chwała i powodzenie artystów nie zależały od uporu bezrozum-
nej dumy, a ich dzieł nie kształtowały nędzny smak czy spaczone
oko sędziego narzuconego samowolnie przez pochlebstwo i służal
czość, lecz to najmędrsi spośród całego narodu osądzali i nagra
dzali ich oraz ich dzieła na zgromadzeniu wszystkich Greków, a
w Delfach44 i w Koryncie za czasów Fidiasza urządzano turnieje
malarstwa pod okiem specjalnie w tym celu ustanowionych sę
dziów. To tu rozstrzygnięto rywalizację między Panajnosem, bra
tem albo, jak chcą niektórzy45, siostrzeńcem Fidiasza, i Timagora-
sem z Chalkis, nagrodę przyznając temu ostatniemu. Przed taki
mi to sędziami stanął Aetion46 ze swymi Zaślubinami Aleksandra
i Roksany, a pierwszym z owych sędziów i tym, który zadecydował
o werdykcie był Proksenidos, i to on oddał artyście swą córkę za
żonę. Widać stąd, że powszechna sława, zdobyta gdzie indziej, nie
zaślepiała sędziów tak, by odmawiali praw zasłudze, albowiem
na Samos, oceniając malowidła przedstawiające spór o zbroję
Achillesa, pierwszeństwo dali Timantesowi przed Parrazjosem.
Ci arbitrzy nie byli wszakże ludźmi, dla których sztuka byłaby
czymś obcym, albowiem w Grecji młodzież nauczano wówczas w
szkołach zarówno filozofii, jak i sztuki. Dlatego artyści pracowali
z myślą o wieczności, a nagrody, które otrzymywali za swe dzieła,
umożliwiały im wyniesienie ich sztuki ponad wszelką potrzebę zy
sku i zarobku. I tak Polignot wymalował Poikile w Atenach oraz,
jak się wydaje, jakiś budynek publiczny47 w Delfach bez zapłaty,
ale to wdzięczność za tę ostatnią pracę skłoniła chyba amfiktionię,
czyli powszechną radę Greków do przyznania wielkodusznemu
artyście prawa do darmowej gościny w całej Grecji48.
- 134-
We wszelkiego rodzaju sztuce i pracy szczególnie ceniono za
wsze wszystko, co wybitne, a najlepszy robotnik w najmniej zna
czącej dziedzinie mógł zyskać uwiecznienie swojego imienia. Do
dziś znamy imię budowniczego wodociągu na Samos49 oraz tego,
kto tamże zbudował największy okręt, podobnie jak sławnego ka
mieniarza, który wyróżnił się w pracy nad kolumnami: nazywał
się Architeles50. Znane są imiona dwóch tkaczy czy hafciarzy, któ
rzy sporządzili płaszcz Pallas Polias w Atenach51. Wiemy też, jak
zwał się twórca bardzo dokładnych wag czy szal do nich, a miano
wicie Parthenius52. Zachowało się nawet imię siodlarza53, jakby-
śmy go nazwali, który wykonał skórzaną tarczę Ajaksa. Wydaje
się, że Grecy nazywali wiele rzeczy wyróżniających się w jakiś
sposób imieniem mistrza54, który je wytworzył, i pod taką nazwą
pozostawały one znane już na zawsze. Na Samos produkowano
drewniane świeczniki, które powszechnie ceniono bardzo wyso
ko: przy jednym z nich Cyceron pracował wieczorami w wiejskim
domu swego brata55. Na wyspie Naksos rzemieślnikowi, który
jako pierwszy zaczął obrabiać marmur pentelijski w formie da
chówek, by kryć nimi budynki, stawiano pomniki tylko z powodu
tego odkrycia56. Wybitni artyści nosili przydomek „boski”, jak Al-
cydemon u Wergiliusza57.
4. O zastosowaniu sztuki
- 135-
wości albo płytkich żądz zleceniodawcy, lecz to, co robił, zgodne
było z dumnymi pojęciami całego narodu. Miltiades, Temistokles,
Arystydes i Kimon, głowy i zbawcy Grecji, nie mieszkali lepiej niż
ich sąsiedzi58. Nagrobki uważano za budowle święte, dlatego nie
powinno nas dziwić, jeśli Nikiasz, sławny malarz, podjął się ozdo
bienia malowidłami grobowca w pobliżu miasta Tritia w Achai59.
Należy także pamiętać o tym, jak bardzo wspomagała sztukę ry
walizacja, która sprawiała, że całe miasta60, jedno przed drugim,
usiłowały wejść w posiadanie jakiegoś znakomitego posągu, a cały
lud61 brał na siebie koszty pomników stawianym zarówno bogom,
jak i zwycięzcom w igrzyskach62. Niektóre miasta były w czasach
starożytnych znane wyłącznie dzięki jednej pięknej statui, jak
Alifera63 dzięki swojej brązowej Pallas, wykonanej przez Hekato-
dora i Sostratosa.
Rzeźbiarstwo i malarstwo osiągnęły u Greków szybciej niż
architektura pewną doskonałość, ta ostatnia bowiem więcej ma
w sobie niż tamte pierwiastka idealnego, gdyż nie mogła być ni
gdy naśladownictwem czegoś rzeczywistego, a opierała się nie
uchronnie na ogólnych regułach i prawach proporcji. Dwie pierw
sze sztuki, które swój początek miały w zwykłym naśladowaniu,
znajdowały wszystkie konieczne reguły określone już w postaci
człowieka, podczas gdy architektura musiała szukać swoich na
drodze licznych prób i ustanowić je mocą powszechnego uznania.
Sztuka rzeźbiarska z kolei wyprzedziła malarską i jako starsza
siostra wskazywała jej drogę jako młodszej, a Pliniusz jest wręcz
zdania, że w czasach wojny trojańskiej malarstwo jeszcze nie ist
niało. Jupiter Fidiasza i Junona Polikleta, najdoskonalsze posągi
znane starożytności, powstały zanim w greckich malowidłach po
jawił się światłocień. Albowiem to Apollodor64, a później zwłasz
cza Zeuksis, mistrz i uczeń, sławni w czasach dziewięćdziesiątej
- 136-
olimpiady, byli pierwszymi65, którzy wykazali się znajomością tej
techniki, albowiem wcześniej malowidła wyobrażano sobie jako
zbiory posągów ustawionych jeden obok drugiego, a jeśli pominąć
gesty odnoszące się do siebie wzajem, wydawały się one pojedyn
czymi postaciami nie tworzącymi razem żadnej całości na modłę
malowideł zdobiących tak zwane wazy etruskie. Eufranor, żyjący
w tych samym czasie co Praksyteles, a więc później niż Zeuksis
wprowadził, jak podaje Pliniusz, symetrię do malarstwa.
- 137-
- więcej jest dobrych poetów niż retorów. Odkrywamy wszelako,
że malarze bywali równocześnie rzeźbiarzami: ateński malarz Mi-
kon71 wykonał posąg Kalliasa z Aten, a nawet Apelles72 sporządził
statuę córki króla spartańskiego Archidamosa, Kyniski. Taką oto
przewagę miała sztuka Greków nad sztuką innych ludów i na ta
kiej to glebie mogły wyrastać tak wspaniałe owoce.
Ustęp drugi
0 istocie sztuki
A. O pięknie w ogólności
- 138-
łatwiej, jak Cotta mówi u Cycerona o Bogu74, powiedzieć, czym
piękno nie jest, niż czym jest.
Piękno jako najwyższy cel i sedno sztuki wymaga na wstępie
ogólnego omówienia, w którym pragnąłbym zaspokoić oczekiwa
nia swoje i Czytelnika, ale po jednej i po drugiej stronie jest to
pragnienie trudne do spełnienia. Piękno jest bowiem jedną z wiel
kich tajemnic natury, której oddziaływanie widzimy i odczuwamy,
ale ogólne, wyraziste pojęcie o istocie tego oddziaływania, należy
do prawd wciąż nieodkrytych. Gdyby pojęcie to było wyraziste na
modłę geometryczną, to sądy ludzi o tym, co piękne, nie byłyby tak
zróżnicowane, a przekonanie kogoś o pięknie prawdziwym byłoby
rzeczą prostą. I, co jeszcze bardziej prawdopodobne, nie byłoby
wówczas ludzi o tak nieszczęśliwie uformowanej wrażliwości i tak
w sobie zadufanych, że z jednej strony tworzą sobie jakieś piękno
fałszywe, z drugiej zaś niezdolni są wyrobić sobie o nim pojęcia
właściwego i wraz z Enniuszem mogliby powiedzieć:
-139-
wić. Przyczyna tkwi w naszych żądzach, które u większości ludzi
wzbudza już pierwsze spojrzenie, a zmysły doznają spełnienia,
kiedy intelekt próbuje dopiero rozkoszować się pięknem: wówczas
to jednak nie piękno jest tym, co zajmuje naszą uwagę, lecz pożą
danie. Zgodnie z tym doświadczeniem ludziom młodym, u których
żądze znajdują się w stanie wrzenia i fermentu, twarze nazna
czone omdlewającym i namiętnym podnieceniem, nawet jeśli nie
są prawdziwie piękne, jawić się będą obliczami bogiń, mniej ich
zaś poruszy piękna kobieta, w której gestach i czynach objawia
się cnota i obyczajność, przywodzące na pamięć powierzchowność
i majestat Junony.
Pojęcia o pięknie tworzą się u większości artystów z takich
właśnie niedojrzałych pierwszych wrażeń, które jedynie rzadko
zostają osłabione lub wyparte przez piękno wyższe, zwłaszcza gdy
oddaleni od piękna starożytnych, niezdolni są zmysłów swych wy
doskonalić. Z rysowaniem rzecz ma się bowiem podobnie jak z pi
saniem: tylko nielicznych chłopców, którzy uczą się pisać, zazna
jamia się z istotą ukształtowania znaków oraz obecnych w nich
światła i cienia, w której tkwi piękno liter, ale podaje im się sam
tylko wzorzec, nie wzbogacając go szczegółową nauką, a dłoń ćwi
czy się w pisaniu, zanim chłopiec nauczy się zważać na przyczyny
tego ich piękna. W podobny sposób młodzi ludzie uczą się na ogół
rysować i tak jak charakter pisma zachowuje w latach dojrzałych
postać uformowaną w młodości, tak i pojęcia rysowników o pięk
nie odmalowują się zwykle w ich umysłach zgodnie z przyzwycza
jeniami nabytymi przez oko w jego oglądaniu i naśladownictwie,
a pojęcia te są nieprawidłowe, ponieważ większość rysuje podług
niedoskonałych wzorów.
W innych niebo nie pozwoliło dojrzeć delikatnemu poczuciu
czystego piękna i albo za sprawą sztuki, to jest w następstwie
wysiłków, by wszędzie zastosować swą wiedzę, stężało w nich w
wizerunkach młodzieńczych piękności, jak u Michała Anioła, albo
przez niskie pochlebstwo wobec ordynarnych zmysłów, prakty
kowane w celu ukazania im wszystkiego w sposób łatwiejszy do
pojęcia, uległo z czasem całkowitemu zepsuciu, jak u Berninie-
go. Tamten poświęcił się refleksji nad wyższym pięknem, jak wi
dać to z jego częściowo drukowanych, częściowo niedrukowanych
wierszy, gdzie wyraża się o nim w słowach godnych i wzniosłych,
a znakomity jest w tworzeniu mocarnych ciał, ale ze wspomnianej
już wyżej przyczyny postacie kobiece uczynił w budowie, w czyn-
- 140-
nościach i gestach tworami z innego świata - Michał Anioł jest
w stosunku do Rafaela tym, czym Tukidydes jest wobec Ksenofon-
ta. Bernini obrał drogę, która Michała Anioła zaprowadziła jak
by na bezdroża i ku stromym skałom, jego samego zaś na bagna
i moczary, albowiem próbował on formy wzięte z najniższej natu
ry niejako uszlachetnić, obracając je w przesadę, jego postacie są
niczym motłoch doznający niespodziewanego szczęścia, a wyraz,
który im nadaje, przeczy często wykonywanym przez nie czyn
nościom, podobnie jak Hannibal śmiał się w chwilach skrajnej
rozpaczy. Mimo to artysta ów długo zasiadał na tronie, a i dziś
jeszcze składa mu się hołdy. Oko licznych artystów widzi równie
fałszywie, jak oko nieuczonych, a naśladowanie prawdziwej bar
wy przedmiotów wychodzi im tak samo, jak tworzenie piękna.
Barocci, jeden z najsławniejszych malarzy, który za wzór swych
studiów obrał Rafaela, daje się łatwo rozpoznać po malowanych
przez siebie szatach, a jeszcze bardziej po swoich profilach, w któ
rych nos został ukradkiem mocno wgnieciony, Pietro da Cortona
zaś po niewielkich i spłaszczonych ku dołowi, a obaj są przecież
malarzami szkoły rzymskiej - w innych szkołach Italii dają o so
bie znać pojęcia i wyobrażenia jeszcze mniej doskonałe.
Należący do drugiego rodzaju, ci mianowicie, którzy wątpią
w słuszność pojęć o pięknie, opierają się przede wszystkim na wy
obrażeniach tego, co piękne, rozpowszechnionych wśród odległych
narodów, które odpowiednio do swoich, innych niż nasze kształtów
twarzy musiały wykształcić także inne od naszego o nim pojęcie.
Albowiem tak jak wiele ludów porównałoby barwę ciała swoich
piękności z barwą hebanu (która bardziej jest lśniąca niż barwa
innych odmian drewna, a nawet niż barwa białej skóry), podczas
gdy my porównujemy ją z kością słoniową, tak samo, powiadają,
czyni się u nich porównania rysów twarzy z odpowiednimi kształ
tami ciał zwierząt, w których te właśnie części nam wydają się
nieforemne i szpetne. Wyznaję, że również w pewnych odmianach
kompleksji europejskiej dostrzec można formy przywodzące na
pamięć kształty zwierzęce, jak wykazał to w osobnej rozprawie
Otto van Veen, nauczyciel Rubensa. Przyznać trzeba jednak rów
nież, że im silniejsze jest to podobieństwo w pewnych partiach,
tym bardziej forma oddala się od właściwości naszego rodu i staje
się po części nadmiernie wybujała, po części przesadzona, przez co
zerwaniu ulega harmonia, a jedność i prostota ulegają zakłóceniu
- harmonia, jedność i prostota, na których, jak to wykażę dalej,
opiera się piękno.
-141-
Im bardziej skośne są na przykład oczy, jak u kotów, tym bar
dziej kierunek ten oddala się od fundamentalnej i podstawowej
formy twarzy, a formą tą jest krzyż, dzielący ją od czubka głowy
wzdłuż i wszerz na równe części, a to w taki sposób, że linia pio
nowa przecina nos, pozioma zaś kości oczodołów. Jeśli oko ułożone
jest skośnie, to przecina linię, którą należy wyznaczyć równolegle
do tamtej przez środek oka. To tu właśnie musi tkwić przyczyna
brzydoty wykrzywionych ust, albowiem jeśli jedna z dwu linii od
biega bez przyczyny od drugiej, to jest to niemiłe dla oka. A zatem
oczy takie - jak można je niekiedy zobaczyć wśród nas, u Chińczy
ków i Japończyków oraz w niektórych ujętych z profilu głowach
egipskich - to pewne odstępstwo. Spłaszczony nos Kałmuków,
Chińczyków i innych odległych ludów również jest odstępstwem,
albowiem narusza jedność form, według której ukształtowana jest
budowa pozostałych części ciała, a brak powodów, by nos umiej
scowiony był tak nisko, miast podążać raczej za linią czoła, tak jak
z kolei czoło i nos z jednej prostej kości, jak u zwierząt, przeciwne
byłyby różnorodności naszej natury. Wywinięte, wydatne usta,
które Murzyni dzielą w swym kraju z małpami, to zbędna narośl
i bujność spowodowana gorącem tamtejszego klimatu, podobnie
jak i nam wargi obrzmiewają od upału lub od ostrych, słonych
cieczy, a niektórym także w chwilach zapalczywego gniewu. Nie
wielkie oczy odległych północnych i wschodnich narodów to część
niedoskonałości ich krótkiej i drobnej postury.
Takie kształty natura tworzy tym powszechniej, im bardziej
się zbliża do skrajności i zmaga z upałem lub zimnem, wydając na
świat w tym pierwszym różnego rodzaju byty przesadne i przed
wczesne, w drugim zaś niedojrzałe. Albowiem kwiat więdnie
w nieznośnym upale, a w piwnicy pozbawionej słońca brak mu
kolorów - rośliny wyradzają się w pomieszczeniach zamkniętych
i ciemnych. Natura tworzy wszelako w sposób bardziej regularny,
krok po kroku zmierza niejako ku swego środkowi, pod niebem
umiarkowanym, jak pokazane to zostało w pierwszym rozdziale.
To sprawia, że nasze i Greków pojęcia o pięknie, wyprowadzone
z kształtów najbardziej regularnych, są bardziej prawidłowe, niż
te tworzone przez narody, które - by posłużyć się myślą pewnego
nowszego poety - zostały połowicznie zniekształcone w stosun
ku do obrazu swego Stwórcy. W pojęciach tych jesteśmy wszakże
sami bardzo zróżnicowani, może nawet bardziej niż w smaku czy
powonieniu, gdzie pojęć wyraźnych nam brak, i niełatwo byłoby
- 142-
znaleźć setkę ludzi zgodnych co do wszystkich składników piękna
jakiejś twarzy. Najpiękniejszy człowiek, jakiego widziałem w Ita
lii, wcale nie był takim w oczach wszystkich, także w oczach tych,
którzy chełpili się tym, że zwracali uwagę także na piękno na
szej płci. Ci zaś, którzy badali piękno w doskonałych wizerunkach
stworzonych przez starożytnych, nie znajdują w pięknie kobiet
dumnego i mądrego narodu owych powszechnie tak wysławianych
zalet, albowiem nie zaślepia ich biała skóra. Piękno odczuwa się
zmysłami, ale poznaje i pojmuje rozumem, za którego sprawą te
pierwsze zazwyczaj tracą i tracić powinny na czułości, ale zyskują
za to na poprawności swych doznań. Co do formy ogólnej jednak
większość najbardziej cywilizowanych ludów tak w Europie, jak
w Azji i Afryce zgadzała się ze sobą. Dlatego ich pojęć nie należy
uważać za przyjęte dowolnie, choć nie potrafimy podać przyczyn
wszystkich.
Barwa ma swój wkład w piękno, ale sama pięknem nie jest, lecz
podnosi je jako takie oraz jego formy na wyższy poziom. Ponieważ
barwa biała jest tą, która odbija najwięcej promieni światła, a co
za tym idzie bardziej czułą, także piękne ciało tym będzie piękniej
sze, im będzie bielsze, a nagie wyda się większe niż jest w istocie -
widzimy wszak, że wszystkie figury uformowane w gipsie jawią się
większymi niż statuy, z których je skopiowano. Murzyna można by
nazwać pięknym, gdyby piękny był kształt jego twarzy, a pewien
podróżnik zapewnia76, że codzienne obcowanie z Murzynami tłumi
odrazę, jaką budzi barwa ich skóry i objawia to, co w nich piękne,
podobnie jak barwa metalu i czarnego lub zielonkawego bazaltu
w niczym nie szkodzi pięknu starożytnych głów. Piękna głowa ko
bieca wykuta w tym ostatnim rodzaju kamienia, znajdująca się
w Villa Albani, nie wydałaby się piękniejsza, gdyby wykonano ją
w białym marmurze, a głowa Scypiona Starszego w Palazzo Ro-
spigliosi, wyciosana w ciemniejszym bazalcie, jest piękniejsza niż
trzy inne jego głowy z marmuru. Uznanie takie wspomniane gło
wy zyskają wraz z innymi statuami z czarnego kamienia również
u ludzi nieuczonych, którzy spoglądać będą na nie jako na posągi.
Objawia się w nas przeto pewna zdolność rozpoznawania piękna
także w jakiejś jego niezwykłej postaci oraz w barwie niemiłej na
turze: piękno jest zatem czymś innym niż powab.
76 Carlet. Viag. v. 7.
- 143-
b. Jego pojęcie pozytywne
- 144-
norodne i przez to harmonijne, podobnie jak ciało o równomiernie
uformowanych częściach wydaje słodki i miły uchu ton. Wszelkie
piękno zyskuje wzniosłość przez jedność i prostotę, tak jak i ono
samo uwzniośla wszystko, co czynimy i mówimy, albowiem to, co
samo w sobie już wielkie, wykonane i przedstawione z prostotą,
staje się wzniosłe. Nie ulega ograniczeniu ani nie traci nic ze swo
jej wielkości, jeśli nasz umysł jest w stanie je ogarnąć i zmierzyć
jednym spojrzeniem oraz zawrzeć je i zmieścić w jednym pojęciu,
lecz, przeciwnie, właśnie przez tę uchwytność ukazuje się nam
w całej swej wielkości, a i nasz umysł dzięki uchwyceniu go roz
szerza swe granice i sam wznosi się na wyżyny.
Wszystko bowiem, co musimy oglądać podzielonym lub czego
nie potrafimy z powodu mnogości składowych ogarnąć jednym
spojrzeniem, traci na wielkości, podobnie jak długa droga jawi się
nam krótszą dzięki rozmaitym obiektom, które się na niej ukazu
ją naszym oczom, albo dzięki licznym oberżom, w których możemy
się zatrzymać. Owa harmonia, która zachwyca nasz umysł, opiera
się nie na tonach przerywanych, wiązanych i łączonych ze sobą,
lecz na prostych, długotrwałych ciągach. Dlatego wielki pałac wy
daje się mały, jeśli jest przeładowany zdobieniami, a mały dom
wielki, jeśli wzniesiono go pięknie i z prostotą. Z jedności wypły
wa jeszcze inna własność wysokiego piękna: jego nieoznaczenie,
przez co należy rozumieć to, że jego form nie opisują ani punkty,
ani linie, jako że te jedynie tworzą piękno, a zatem postać, która
nie jest właściwa tej czy tamtej określonej osobie ani nie wyraża
jakiegoś uczucia namiętności, jako że te wprowadzają do piękna
cechy obce i zaburzają jedność. Zgodnie z tym pojęciem piękno
winno być niczym najdoskonalsza woda zaczerpnięta z głębi źró
dła, którą uważa się za tym zdrowszą, im mniej wyrazisty ma
smak, albowiem oczyszczona jest z wszystkich obcych składni
ków. A podobnie jak stan szczęścia, to znaczy wolność od bólu oraz
uczucie zadowolenia jest w naturze najłatwiejsze, a droga do nie
go prowadząca to droga najprostsza, niewymagająca wysiłków ani
kosztów, tak idea najwyższego piękna wydaje się ideą najprostszą
i najłatwiejszą, niewymagającą filozoficznej znajomości człowie
ka, badań nad namiętnościami duszy ani ich wyrażenia. Ponie
waż jednak w ludzkiej naturze między bólem a przyjemnością nie
ma zdaniem Epikura żadnego stanu pośredniego, a namiętności
to wiatry, które popychają nasz statek na oceanie życia i dzięki
którym poeta żegluje, a artysta wznosi się na wyżyny, czyste pięk-
- 145-
no samo nie może być jedynym przedmiotem naszego oglądu, lecz
musimy je również umieścić w stanie działania i namiętności, co
w sztuce opisujemy słowem wyraz. Winniśmy zatem mówić tu
po pierwsze o kształcie piękna, po drugie zaś o jego wyrazie.
- 146-
środek i zawiera w sobie inne okręgi lub sam jest w nich zawarty.
Tej różnorodności Grecy szukali w dziełach wszelkiego rodzaju80,
a ten system ich rozumienia rzeczy ujawnia się także w formie ich
naczyń i waz, których wysmukły i zgrabny kontur naszkicowa
ny jest zgodnie z tą samą regułą, to znaczy linią określoną przez
większą liczbę okręgów. Wszystkie bowiem te dzieła mają kształt
eliptyczny i to w tym właśnie kryje się ich piękno. Im więcej jest
jednak jedności w połączeniu form i w wypływaniu jednej z dru
giej, tym większe piękno całości. Piękna młoda istota, ukształto
wana z takich form jest niczym jedność powierzchni morza, która
z pewnej odległości wydaje się gładka i nieruchoma niczym zwier
ciadło, choć nieustannie rusza się i faluje.
Ponieważ jednak w tej wielkiej jedności młodzieńczych form ich
granice przechodzą niepostrzeżenie jedna w drugą i niejednemu
trudno byłoby wskazać właściwą wysokość i linię ją wykreślającą,
rysunek młodego ciała, w którym wszystko jest, nie zaś tylko się
wydaje, i być, nie zaś wydawać się powinno, jest trudniejszy niż
rysunek postaci mężczyzny lub starca, ponieważ w pierwszej natu
ra zakończyła już proces kształtowania, a więc określiła jej formy,
w drugiej natomiast zaczyna rozbiórkę budowli, a więc powiązanie
części jawi się oku wyraźniej. Nie jest również tak wielkim błędem,
gdy w silnie umięśnionych ciałach wyjdzie się poza obrys albo moc
niej czy nawet przesadnie zaznaczy muskuły i inne części, jak jest
nim najmniejsze nawet odstępstwo w istocie młodej, gdzie - jak
zwykło się mówić - najmniejszy nawet cień staje się ciałem, a kto
nie trafi w sam środek tarczy, ten całkowicie chybi celu.
Rozważania takie mogą uczynić nasz osąd słuszniejszym i le
piej uzasadnionym, wzbogacając wiedzę nieuczonych, którzy w po
staci z wyraźniej zaznaczonymi mięśniami i kośćmi podziwiają
kunszt artysty bardziej niż w prostocie postaci młodzieńczej. Na
ocznego dowodu na to, co tu powiedziałem, dostarczają gemmy
i ich odciski, na których widać, że nowsi artyści głowy osób wieko
wych odwzorowywali znacznie dokładniej i lepiej niż głowy młode
i piękne: znawca mógłby się zapewne w pierwszej chwili zawahać
w swoim sądzie na temat starożytnego pochodzenia jakiejś star
czej głowy uwidocznionej na rytowanym kamieniu, podczas gdy
wiek jakiejś młodej i idealnej ocenić zdoła z większą pewnością.
- 147-
Chociaż najlepsi nowsi artyści próbowali sporządzić tej samej wiel
kości wizerunek sławnej Meduzy, która nie jest wszak obrazem
najwyższego piękna, to przecież oryginał rozpozna się zawsze,
a to samo odnosi się do kopii Pallas Aspazjosa, którą Natter i inni
wycinali w podobnym rozmiarze co oryginał. Czytelnik zechce jed
nak zauważyć, że mówię tu tylko o odczuwaniu i kształcie piękna
w węższym rozumieniu, nie zaś o nauce, której przedmiotem jest
rysunek i wykonanie dzieła, albowiem co się tyczy tego drugiego,
to więcej wiedzy może się kryć i objawiać w postaciach mocnych
niż delikatnych, a Laokoon jest dziełem znacznie większej eru
dycji niż Apollo - Agesandros, twórca głównej figury w Grupie
Laokoona musiał być również znacznie bardziej doświadczonym
i solidniejszym artystą niż twórca Apolla. Ten jednak musiał być
obdarzony wznioślejszym umysłem i delikatniejszą duszą, Apollo
ma bowiem w sobie wzniosłość, której brak Laokoonowi.
81 Idyl. 8. v. 72.
82 Tłumacze oddawali słowo cnwocppuę jako ‘junctis superciliis’, jak wyma
ga tego jego struktura; zgodnie z wykładnią Hezychiusza można by je prze
łożyć jako ‘duma’. Mówi się wszakże*, że Arabowie uważają za piękne takie
właśnie, zrośnięte brwi.
* La Roque Moeurs & Cout. des Arab., s. 217.
- 148-
Pewien późniejszy poeta grecki83 przejął w scenie sądu Parysa tę
formę brwi, którą przypisuje on najpiękniejszej z trzech bogiń,
przypuszczalnie właśnie z przytoczonych fragmentów. Pojęcia na
szych rzeźbiarzy o pięknie, zwłaszcza tych rzekomo wzorujących
się na antyku, są pojęciami indywidualnymi i ograniczonymi, sko
ro obierają za wzór wielkiej urody głowę Antinousa opuszczające
go brwi, które nadają jego obliczu wyraz cierpki i melancholijny.
Bernini wydał sąd bardzo słabo uzasadniony84, uznając wybór
najpiękniejszych części, którego na pięciu pięknościach dokonał
w Krotonie Zeuksis, gdy miał tam namalować Junonę, za nonsen
sowny i wydumany, ponieważ wbił sobie do głowy, że określona
część lub członek ciała nie da się zharmonizować z żadnym in
nym ciałem jak tylko z tym, do którego należy. Inni potrafili sobie
wyobrazić jedynie piękności indywidualne, a ich maksymą jest:
starożytne posągi są piękne, gdyż podobne są do pięknej natury,
a natura będzie piękna zawsze, jeśli podobna będzie pięknym po
sągom85. Pierwsze z tych zdań jest prawdziwe, ale nie osobno, lecz
w pewnym zbiorze (collective), drugie zaś fałszywe, albowiem rze
czą trudną, prawie niemożliwą jest znalezienie naturalnego tworu
przypominającego Apolla Watykańskiego.
Umysł istot rozumnie myślących ma wrodzoną skłonność do
wznoszenia się ponad materię w duchową sferę pojęć, a jego praw
dziwą rozkoszą jest wytwarzanie nowych i wysubtelnionych idei.
Wielcy artyści greccy, którzy musieli się poniekąd uważać za no
wych stwórców, choć tworzyli nie tyle dla rozumu, ile dla zmysłów,
próbowali przezwyciężyć twardą materię przedmiotu i, gdy było to
możliwe, tchnąć w nią ducha: to szlachetne dążenie, które przeja
wiali już w dawniejszych dziejach sztuki, stało się źródłem baśni
o posągu Pigmaliona. Ich to ręce bowiem wytwarzały przedmio
ty kultu świętego, które by wzbudzić cześć, musiały się wydawać
wizerunkami sporządzonymi na wzór natur wyższych. Do tychże
wizerunków pierwsi założyciele religii, będący poetami, przypi
sywali pojęcia wyższe, te zaś dodawały fantazji skrzydeł, dzięki
którym ich dzieło mogło wznieść się ponad siebie samo i ponad to,
co zmysłowe. Cóż ludzkim pojęciom o zmysłowych bóstwach mogło
83 Coluth.
84 Baldinuc. Vit. di Bern., s. 70.
85 Des Piles Rem. sur. fart, de peint. de Fresnoy, s. 107.
- 149-
się wydać godniejszym i bardziej pobudzającym dla wyobraźni niż
stan wiecznej młodości i wiosny życia, których wspomnienie zdol
ne jest rozweselić nas samych w późniejszych latach? Zgodne to
było z pojęciem niezmienności istoty boskiej, a piękna młodzień
cza postać bóstwa wzbudzała czułość i miłość, a to one właśnie
wprawiają duszę w słodki sen zachwycenia, będący źródłem ludz
kiej szczęśliwości, której - dobrze lub źle rozumianej - poszukiwa
no we wszystkich religiach.
Wśród bóstw żeńskich Dianie i Pallas przypisywano wieczne
dziewictwo, a inne boginie, utraciwszy je, miały jakoby na powrót
je odzyskiwać, Junona na przykład - przez kąpiel w źródle Ca-
nathos. Dlatego piersi bogiń i Amazonek to jakby piersi młodych
dziewcząt, którym Lucina nie rozwiązała jeszcze pasa i które nie
poczęły jeszcze w łonie owoców miłości - chcę przez to powiedzieć,
że brodawki na ich piersiach nie sąjeszcze widoczne. Chyba że bo
ginie przedstawiane są jako karmiące, jak Izyda86, podająca pierś
Apisowi: baśń wszakże powiada87, że Horusowi zamiast piersi
wkładała do ust palec, jak uwidoczniono to na jednej z gemm znaj
dujących się w Muzeum Stoscha88, zgodnie zapewne z opisanym
wyżej wyobrażeniem. Na pewnym antycznym malowidle w Palaz
zo Barberini, przedstawiającym jakoby naturalnej wielkości We
nus, na piersiach bogini dostrzec da się brodawki i z tego powodu
nie może to być Wenus.
Duchową naturę bogów wyobrażano zarazem przez ich lekki
chód, a Homer porównuje prędkość poruszania się Junony z my
ślą człowieka, przebiegającego w pamięci wiele odległych, niegdyś
przez siebie odwiedzonych krain, i mówiącego sobie: „Tu byłem
i tam byłem”. Obrazem takiej chyżości jest bieg Atalanty, która
tak szybko przemieszczała się po piasku, że nie zostawiała w nim
nawet odcisków stóp i tak lekką wydaje się ona na ametyście89
z kolekcji Stoscha. Także Apollo watykański unosi się niejako
w powietrzu, nie dotykając stopami ziemi.
- 150-
aa. W młodzieńczych bóstwach męskich
k Różne stadia młodości w nich widoczne
kk Fauny. Niewłaściwe wyobrażenie pewnego autora o ich
wyglądzie
Młodość bogów ma w obu płciach rozmaite stopnie i etapy,
w których przedstawieniu sztuka próbowała ukazać wszystkie
elementy jej urody. Jest ona pewnym ideałem wzorowanym po
części na pięknych ciałach męskich, po części zaś na naturze uro
dziwych rzezańców, a uwznioślonym jeszcze przez kompleksję wy
wyższoną ponad tę właściwą człowiekowi - to dlatego Platon po
wiada90, że wizerunkom bogów nie nadawano proporcji rzeczywi
stych, lecz takie, jakie wyobraźni wydawały się najpiękniejszymi.
Ów pierwszy, męski ideał ma rozmaite gradacje i zaczyna się od
faunów jako niskich wyobrażeń bogów. Najpiękniejsze posągi fau
nów są obrazem dojrzałej, urodziwej młodości w doskonałych pro
porcjach, a ta ich młodość różni się od młodości herosów za sprawą
pewnej niewinności i naiwności, takie było bowiem powszechne
wyobrażenie Greków o tychże bóstwach. Niekiedy jednak obda
rzali je oni wyrazem twarzy zbliżonym do śmiechu i brodawkami
na obwisłych policzkach, co upodabniało je do kóz i taką też po
stać ma jedna z najpiękniejszych pod względem swego wykonania
głów antycznych, znajdująca się niegdyś w posiadaniu sławnego
hrabiego Marsigliego, a teraz w Villa Albani91. Piękny śpiący faun
w Villa Barberini nie jest ideałem, lecz obrazem wytworzonym
przez naiwną naturę pozostawioną samej sobie. Pewien nowszy
autor, który w mowie wiązanej i niewiązanej opiewa i opisuje ma
larstwo nigdy zapewne nie widział antycznej figury fauna i źle
został chyba poinformowany przez innych, skoro podaje jako po
wszechnie znaną wiadomość92, że artysta grecki wybrał naturę
fauna, by zobrazować proporcje ciężkie i niezgrabne oraz że pro
porcje takie dojrzeć można w wielkich głowach, krótkich szyjach,
wysokich barkach, wąskiej i ścieśnionej piersi, grubych udach
i kolanach oraz niekształtnych stopach. Czy to możliwe, że ktoś
wyrabia sobie pojęcie tak niskie i fałszywe o artystach starożytno-
- 151 -
ści! To na gruncie sztuki jakaś herezja, która wykluła się dopiero
w umyśle autora. Nie wiem, czy powinien jak Cotta u Cycerona93,
opisywać, czym jest faun.
93 De Nat. deor. L. 3, c. 6.
94 To ta sama figura, o której Flaminio Vacca* powiada, że wydało mu
się, iż to skrzydlaty Apollo. Montfaucon** zamieszcza jej ilustrację wykonaną
według jakiegoś ohydnego rysunku.
* Montfauc. Diar. Itak, s. 193.
** Antiq. expl., cz. I, pł. 115, nr 6.
- 152-
32 Młodość innych bogów, zwłaszcza Marsa. Błędne
wyobrażenie pewnego autora o jego powierzchowności
Urodziwa młodość Apolla przechodzi później w innych bogach
w lata dojrzałe i staje się bardziej męska w Merkurym i w Marsie,
ale nigdy żadnemu artyście antyku nie przyszło do głowy przed
stawić Marsa takim, jakim chciał go widzieć autor zganiony przez
nas uprzednio, to jest takim, w którym choćby najdrobniejsze włó-
kienko wyrażało moc, śmiałość i pobudzający go ogień95 - takiego
Marsa nie znajdziemy w całym antyku. Jeden z trzech najpięk
niejszych jego posągów, naturalnej wielkości, znajduje się w Villa
Ludovisi96 i przedstawia boga siedzącego, a u jego stóp wyobrażono
boginię miłości - nie dostrzeżemy w nim, podobnie jak w innych fi
gurach bogów żadnego nerwu czy żyłki. Z kolei na jednym z dwóch
pięknych marmurowych kandelabrów w Palazzo Barberini i na
opisanej w poprzednim rozdziale okrągłej tarczy znajdującej się
na Campidoglio zobaczymy go w pozycji stojącej. We wszystkich
tych trzech wypadkach wyobrażono go jednak w wieku młodzień
czym, w pozie pełnej spokoju i zajętego spokojnymi czynnościa
mi: jako taki młody heros uwidoczniany był też na monetach i na
rytowanych kamieniach97. Jeśli wszakże na innych monetach
i gemmach ujrzelibyśmy go brodatym, to sądziłbym omalże, że
przedstawiają one Marsa, którego Grecy zwąEvudXioę, różnego od
owego wyższego Marsa98 i będącego jedynie jego pomocnikiem99.
11 Młodość Herkulesa
Herkulesa przedstawiano również w rozkwicie młodości, z rysa
mi, które płeć pozostawiają omalże nieodgadnioną, zgodnie z tym,
co o urodzie młodego człowieka sądziła hojnie udzielająca swych
łask Glikera100, i takim też wyryto go na jednym z karneolów znaj
dujących się w muzeum Stoscha101. Wielekroć jednak jego czoło
rozrasta się w półokrągły, tłusty fałd, wysklepiający i jakby na
dymający oczodół, co ma obrazować jego siłę i nieustający trud
-153-
wśród przeciwności losu, który sprawia, że - jak powiada poeta102
- serce burzy się w piersi.
- 154-
66. Piękno bóstw w wieku męskim oraz różnica między Herkule
sem ludzkim i defikowanym. Piękno bóstw w wieku męskim tkwi
w upostaciowieniu siły lat dojrzałych i radości lat młodzieńczych,
a młodzieńczość ta ujawnia się tu w braku nerwów i ścięgien, któ
re w okresie rozkwitania są słabo uwidocznione. W tym znajduje
zarazem swój wyraz boskie spełnienie, które nie potrzebuje or
ganów nieodzownych do wyżywienia naszego ciała, to zaś wyja
śnia sąd Epikura o postaci bogów, przypisujący im ciało, ale tylko
jakby ciało, oraz krew, ale tylko jakby krew, co Cyceron uważa104
za sformułowanie ciemne i niezrozumiałe. Obecność i brak owych
organów odróżniają ciało Herkulesa, który musiał walczyć ze
strasznymi, uciekającymi się do przemocy ludźmi i nie doszedł
jeszcze do kresu swej pracy, od jego ciała oczyszczonego już przez
ogień i wyniesionego do szczęśliwości Olimpu. Pierwsze wyobra
żone jest w postaci Herkulesa Farnezyjskiego, drugie w jego oka
leczonym torsie, znajdującym się w Belwederze. To pozwala rów
nież ustalić, kogo - boga czy człowieka - przedstawiają posągi,
które wskutek utraty głowy albo innych atrybutów nie dają na
to pytanie jednoznacznej odpowiedzi, a z konstatacji tej można
by wyciągnąć naukę, że siedzącej, ponadnaturalnej wielkości sta
tuy Herkulesa nie należy przez dodanie jej nowej głowy i innych
atrybutów przemieniać w Jupitera. Za pomocą takich oto środków
naturę podnoszono od zmysłowości ku temu, co wieczne, a dłoń
artysty powoływała do życia twory wolne od ludzkich potrzeb, po
stacie, które wyobrażają ludzkość w jej wyższej godności i które
wydają się jedynie powłokami czy odzieniem duchów myślących
i mocy niebiańskich.
- 155-
tach z Knossos zaś, pozbawiony dumnego spojrzenia władcy, przy
pominałby pełnego miłosierdzia i łaski Jupitera. Formy kształ
towali tak, by w herosach odpowiadały ich heroicznemu charak
terowi, a niektórym partiom ciała nadawali wyrazistość większą
niż naturalna. W mięśniach uwidaczniali szybkie działanie i ruch,
a w przedstawieniach działań gwałtownych poruszali wszystkie
sprężyny natury. Zamiarem, który im towarzyszył, była najwięk
sza możliwa różnorodność, a w różnorodności wszystkich poprzed
ników prześcignął jakoby Myron. Widać to nawet w tak zwanym
Gladiatorze Agasiasza z Efezu w Villa Borghese, którego twarz
została uformowana najwyraźniej na podobieństwo jakiejś okre
ślonej osoby. Boczne mięśnie o ząbkowatym kształcie są spośród
wszystkich innych bardziej wypukłe, ruchliwe i elastyczne niż
w naturze. Jeszcze wyraźniej da się to wykazać na tych samych
mięśniach w postaci Laokoona, który jawi się naturą wywyższoną
przez ideał, gdy porównamy tę partię jego ciała z wizerunkami
postaci deifikowanych lub boskich, jak Herkules i Apollo w Bel
wederze. Poruszenie tych mięśni jest u Laokoona doprowadzone
do granicy możliwości, przebiegającej już poza obszarem prawdy,
a przypominają one wzgórza, które przenikają jedno w drugie,
by wyrazić najwyższe natężenie sił w cierpieniu i walce. W torsie
deifikowanego Herkulesa w tych samych muskułach widać wy
sublimowaną, idealną formę piękna, ale są niczym falowanie spo
kojnego morza, na przemian to unosząc się płynnie, to łagodnie
opadając. W postaci Apolla, wizerunku najpiękniejszego z bóstw,
mięśnie te są jakby łagodnie nadmuchane niczym stopione szkło,
przybierając kształt ledwie widzialnych fal i raczej można je wy
czuć dotykiem niż dostrzec okiem.
Czytelnik zechce mi wybaczyć, jeśli znów będę musiał dowieść
owemu poecie malarstwa, że formułuje sądy fałszywe i pochopne.
Wśród wielu pozbawionych uzasadnienia naturalnych właściwo
ści tak zwanych przezeń półbogów i herosów w dziełach sztuki an
tycznej, wymienia on członki pozbawione ciała, suche nogi, małe
głowy, wąskie biodra, niewielkie brzuchy, drobne stopy i wydrążo
ne pięty105. Gdzież on, na Boga, znalazł takie postacie?! Powinien
był się raczej zająć pisaniem o tym, co lepiej rozumie!
- 156-
68. Pojęcie piękna w bóstwach żeńskich. Wśród bóstw żeńskich
dostrzec można, podobnie jak wśród męskich, postacie w różnym
wieku oraz różne pojęcia o pięknie, przynajmniej w obrazie głowy,
albowiem tylko Wenus przedstawiana jest bez odzienia; jej wize
runki w rozmaitym wieku spotkać możemy częściej niż wizerunki
innych bogiń. Wenus Medycejska we Florencji przypomina różę,
rozkwitającą o porannej zorzy, i właśnie wyrasta z wieku, który
niczym owoce przed osiągnięciem pełnej dojrzałości ma w sobie
twardość i winny posmak, jak objawiają to nawet jej piersi, nieco
bardziej już rozłożyste niż u młodziutkich dziewcząt. W podobnej
pozie wyobrażam sobie ową Lais, która nauczała Apellesa kunsz
tu miłosnego, w chwili, gdy po raz pierwszy musiała się obnażyć
przed artystą. Wenus na Campidoglio106, zachowana lepiej niż
wszystkie inne (brak jej bowiem tylko kilku palców, poza tym zaś
żadna inna partia ciała nie uległa uszkodzeniu), druga w Villa
Albani oraz Wenus Menofantosa, skopiowana na wzór tej, która
znajdowała się w Troadzie107, wyobrażone zostały w tej samej pozie.
Ta ostatnia z tą różnicą, że jej prawa dłoń bardziej jest zbliżona do
piersi, a jej środkowy palec dotyka jej pośrodku, podczas gdy dłoń
lewa podtrzymuje szatę. Wyobrażono je co prawda już w nieco doj
rzalszym wieku niż Medycejską, są także nieco większe od niej. W
najpiękniejszych latach przedstawiono również Tetydę naturalnej
wielkości z Villa Albani, to znaczy w wieku, kiedy to wydano ją
za mąż za Peleusa. Pallas natomiast pozostaje zawsze dziewicą
o doskonałych kształtach i w dojrzałym wieku, Junona zaś jako
kobieta i bogini jawi się wyniesiona ponad wszystkie inne, tak w
kompleksji, jak i w swej królewskiej dumie. Piękno w spojrzeniu
wielkich, okrągło sklepionych oczu Junony to piękno władcze jak
- 157-
u królowej, która chce panować, odbierać hołdy i musi wzbudzać
miłość - jej najpiękniejsza głowa to ta, kolosalnych rozmiarów,
znajdująca się w Villa Ludovisi. Pallas, obraz dziewiczej czystości,
wyzbytej wszelkich słabości kobiecych, ba, pokonującej nawet mi
łość, ma oczy słabiej zaokrąglone i otwarte, jej głowa nie podnosi
się z taką dumą, a wzrok jest nieco opuszczony, jakby w cichej
kontemplacji - jej najpiękniejszy posąg znajduje się w Villa Alba
ni. Spojrzenie Wenus różne jest jednak od spojrzenia dwu pozo
stałych bogiń, a przyczyną tej różnicy jest zwłaszcza lekkie unie
sienie dolnych powiek, nadające łagodnie otwartym oczom wyraz
miłosnego pożądania i tęsknoty, który Grecy nazywają tó i)ypóv.
Daleka jest ona jednak od przyjmowania wszelkich wyuzdanych
póz, praktykowanych przez nowszych twórców, albowiem najlepsi
artyści starożytnych uważali miłość za towarzyszkę mądrości108.
Diana jest obdarzona wszystkimi wdziękami swej płci, wydaje
się jednak tego nieświadoma, przedstawiano ją bowiem idącą lub
w biegu, a więc jej spojrzenie kierowało się ku przodowi i w dal,
ponad wszystkimi bliższymi przedmiotami. Pojawia się zawsze,
na podobieństwo tamtej, jako dziewica, z włosami związanymi na
czubku głowy109 albo opadającymi swobodnie, jej ciało jest przeto
lżejsze i szczuplejsze niż ciała Junony i Pallas - nawet okaleczony
wizerunek Diany byłby wśród innych bogiń rozpoznawalny tak
samo, jak u Homera można ją było rozpoznać wśród wszystkich
jej urodziwych Oread.
- 158-
wem. Głowa Jupitera na monetach bitych w Jonii albo przez Gre
ków doryckich jest łudząco podobna do jego głowy na monetach
sycylijskich, a głowy Apolla, Merkurego, Bachusa i Liber Pater
oraz młodego i starego Herkulesa uformowane są zarówno na mo
netach i gemmach, jak i w posągach podług jednej i tej samej idei.
Prawem tym były najpiękniejsze wizerunki bogów, stworzone
przez największych artystów, o których to wizerunkach sądzono,
że zostały im objawione na drodze szczególnych wizji: Parrazjos na
przykład chwalił się, że Bachus objawił się mu w postaci, w któ
rej go namalował. Jupiter Fidiasza, Junona Polikleta, Wenus Al-
kamenesa, a potem Praksytelesa to dzieła, które były zapewne
dla wszystkich ich następców najgodniejszymi wzorcami i w tym
kształcie przyjęte zostały i były otaczane czcią przez wszystkich
Greków. Najwyższego piękna nie można jednak, jak powiada Cot
ta u Cycerona110, również bogom przypisać w jednakowej mierze,
a w najdoskonalszym nawet malowidle przedstawiającym wiele
postaci nie sposób ich wszystkich przedstawić jako piękności, tak
samo, jak w tragedii nie wszystkie osoby mogą być herosami.
- 159-
stanie. Ponieważ jednak w czynie i działaniu nie ma miejsca na
ten stan najwyższej obojętności, a postacie boskie przedstawiać
trzeba na modłę ludzką, nie sposób było również ciągle szukać
w nich i podtrzymywać najwznioślejszego pojęcia piękna. Przyda
wano mu jednak niejako stopniowo coraz więcej wyrazu i tak stało
się ono u starożytnych artystów języczkiem u wagi tegoż wyrazu,
jako ich najpierwszy zamiar, podobnie jak dzieje się to w muzyce,
gdzie cymbały rządzą wszystkimi innymi instrumentami, które
z pozoru je zagłuszają.
- 160-
marmurowych w Villa Borgese i brązowym w Villa Albani - ten
ostatni przedstawia go przypuszczalnie jako pasterza na służbie
króla Admeta.
-161-
on jest obrazem najdotkliwszego bólu, który dochodzi tu do głosu
we wszystkich mięśniach, nerwach i żyłach; krew ulega najgwał
towniejszemu wzburzeniu w następstwie śmiertelnego ukąszenia
węży, a każda część ciała wyraża cierpienie i wysiłek, przez co
artysta uwidocznił wszystkie sprężyny natury, dając zarazem do
wód swych wielkich wiedzy i kunsztu. W tym wyobrażeniu naj
straszliwszego cierpienia ujawnia się wszelako naznaczony pró
bami losu duch wielkiego człowieka zmagającego się z nieodwo
łalną koniecznością, a pragnącego powstrzymać i stłumić wybuch
uczucia, jak w drugiej części próbowałem to uzmysłowić czytelni
kowi w opisie tego posągu. Także Filokteta
- 162-
8. Uwagi o wyrazie wśród nowszych artystów. Mądrość artystów
starożytnych ujawniająca się w wyrazie daje się lepiej zauważyć
na tle swego przeciwieństwa widocznego w dziełach większości
artystów tworzących w czasach nowszych, którzy nie tyle przed
stawiają wiele małymi środkami, ile raczej mało środkami wielki
mi. Ich postacie są w swych ruchach jak komicy na scenach anty
ku - ci, by ich w jasny dzień mógł usłyszeć najpośledniejszy czło
wiek z plebsu, zajmujący najodleglejsze miejsce, musieli nadymać
prawdę ponad wszelkie granice - a wyraz formowanych przez nich
twarzy przypomina maski starożytnych, zniekształcone z podob
nego powodu. Tego przesadnego wyrazu naucza się nawet w pew
nej książce krążącej wśród młodych adeptów sztuki, a mianowicie
w rozprawie Charles’a Lebruna o namiętnościach. Na rycinach
w niej zamieszczonych namiętności malujące się twarzach to nie
tylko namiętności skrajne, ale niekiedy wręcz graniczące z obłą
kaniem. Sądzi się, że wyrazu należy nauczać w sposób, w jaki żył
Diogenes: postępuję, powiadał on, jak muzycy, którzy by utrafić
we właściwy ton, podają na początku ton wysoki. Ale ponieważ
ognista młodzież bardziej skłonna jest skrajności uznawać za śro
dek, niełatwo jej będzie dojść tą drogą do tonu prawdziwego, albo
wiem niełatwo ją na niej utrzymać.
cc. O proporcjach
- 163-
Ciało oraz jego najważniejsze członki dzielą się na trzy części:
w tym pierwszym są nimi korpus, uda i podudzia, częścią dolną
są uda, podudzia i stopy, a podobnie rzecz się ma z ramionami,
dłońmi i stopami. Tego samego dałoby się dowieść również w kil
ku innych partiach, które nie dzielą się już tak wyraźnie na trzy.
Stosunki pomiędzy tymi trzema są takie same w całości jak i w jej
częściach, a w ludziach pięknie zbudowanych korpus wraz z gło
wą będzie się miał do ud i podudzi wraz ze stopami tak, jak uda
do podudzi i stóp oraz tak, jak się ma górna część ramienia do
łokci i dłoni. Podobnie na trzy części dzieli się twarz, a mianowi
cie mierzy trzy długości nosa, jednak głowa to nie cztery długości
nosa, jak niektórzy błędnie nauczają118. Górna część głowy, to jest
ta od skraju włosów do sklepienia czaszki, mierzona w pionie ma
jedynie trzy czwarte długości nosa, to znaczy ma się do nosa jak
dziewięć do dwunastu.
- 164-
z natury, a ta właśnie partia ciała tak właśnie była ukształtowa
na. Nie chcę jednak w ten sposób skrywać rzeczywistych błędów,
albowiem jeśli ucho nie znajduje się, jak powinno, na jednym po
ziomie z nosem, lecz jak na popiersiu indyjskiego Bachusa ze zbio
rów pana kardynała Alessandra Albaniego, to jest to błąd, którego
niepodobna usprawiedliwić.
120 L. 3, c. 1.
121 Aul. Gel. Noct. Att. L. 1, c. 1.
122 Tratt. della Pit. L. 1, c. 10.
123 Ibid. L. 6. c. 3, s. 287.
124 Huet. Huetian.
125 Vitruv. L. 3. c[h], 1, s. 57, n. 3.
- 165-
także w greckich, jak dałoby się tego dowieść w większości rzeź
bionych figur, gdyby zachowały się również ich stopy. Można się o
tym przekonać na przykładzie postaci boskich, których wysokość
zwiększano trochę ponad naturalną miarę, u Apolla, wysokiego na
nieco ponad siedem wysokości głowy, stopa, na której się wspiera,
ma trzy cale rzymskiego palmo więcej, niż wynosi wysokość gło
wy, a tę samą proporcję Albrecht Diirer nadał swym postaciom,
mierzącym osiem głów długości, których stopa odpowiada szóstej
części ich wysokości. Figura Wenus Medycejskiej jest niezwykle
szczupła, a choć głowa jest bardzo mała, jej wzrost nie przekracza
siedmiu i pół długości tejże, jej stopa mierzy palmo i pół cala, pod
czas gdy cała wysokość posągu wynosi sześć i pół palmi.
Nasi artyści wpajają powszechnie swym uczniom, że starożytni
rzeźbiarze, zwłaszcza w posągach bogów, tę część ciała od mostka
do pępka, która zazwyczaj mierzy, jak powiadają, zaledwie jedną
długość twarzy, zwiększali o pół tej długości w stosunku do natury.
To wszakże również jest błędne, albowiem kto miał sposobność ob
serwować naturę w ludziach pięknych i szczupłych, uzna tę część
ich ciała za zgodną z jej przedstawieniem w owych posągach.
Obszerny opis proporcji ludzkiego ciała byłby w niniejszych roz
ważaniach o greckim rysunku postaci nagiej tym, co najłatwiejsze,
ale taka czysta teoria bez przykładów praktycznych wypadłaby tu
równie mało użytecznie, jak w innych pismach, gdzie zagłębiano
się w nią rozwlekle, nie opatrując jej wszelako ilustracjami. Także
po próbach uzgodnienia proporcji ciała z regułami ogólnej harmo
nii i muzyki nie powinni się wiele spodziewać rysownicy i ci, któ
rzy szukają wiedzy o pięknie: badania arytmetyczne są tu jeszcze
mniej pomocne niż ćwiczenia w szkole fechtunku na polu bitwy.
- 166-
włosy, resztę dzielimy zaś znów na trzy części. Przez pierwszą
spośród tych trzech przeciągamy linię poziomą, krzyżującą się
z pionową; musi ona wyznaczać szerokość dwóch z trzech części
długości twarzy. Od zewnętrznych punktów tej linii przeciągamy
krzywe ku najskrajniejszemu punktowi górnej piątej części, któ
re stanowić będą zwężające się zakończenie owalu twarzy. Jedna
z trzech części wysokości twarzy podzielona zostaje na dwanaście
segmentów: trzy z nich, czyli jedna czwarta trzeciej części twarzy,
rozmieszczona zostaje po obu stronach punktu, w którym prze
cinają się obie linie, a obie części wyznaczają przestrzeń między
oczyma. Właśnie ta część rozmieszczona zostaje po obu zewnętrz
nych końcach tej linii horyzontalnej, a wówczas pozostają dwie
części między częścią na zewnętrznym końcu linii i tą w punk
cie ich przecięcia, obie zaś wyznaczają długość oczu, podczas gdy
jedna odpowiada ich wysokości. Ta sama miara wyznacza odle
głość od czubka nosa do wycięcia ust oraz od nich do zagłębienia
w podbródku i stąd do jego zakończenia, szerokość nosa z kolei
do nozdrzy równa jest takiej samej części, długość ust natomiast
dwóm, a podobna jest również długość oczu i wysokość podbródka
do otworu ust. Jeśli weźmie się połowę twarzy do skraju włosów,
to będzie to zarazem odległość od brody do zagłębienia w szyi. Ten
sposób rysowania może być, jak sądzę, czytelny i bez ilustracji,
a kto podąży za jego wskazaniami, z pewnością nie popełni błędu
w prawdziwych i pięknych proporcjach twarzy.
- 167-
a. Twarzy, a zwłaszcza
BB. Brwi. Piękno brwi kryje się w cienkiej nitce włosków i w takiej
postaci można to piękno odnaleźć w najurodziwszej naturze128,
w sztuce zaś wytworzono je w najpiękniejszych głowach, nada
jąc im omalże tnącą ostrość: wśród Greków brwi takie nazywano
brwiami Gracji129. Gdy jednak były zanadto wysklepione, porów
nywano je z napiętym lukiem albo ze ślimakami130 i nigdy nie
uważano ich za piękne131.
- 168-
YY- Oczu. Jedną z cech piękna oczu jest ich wielkość, podobnie jak
duża źrenica jest piękniejsza niż mała, ta wielkość wszelako wiąże
się z rozmiarami kości otaczających oko, czyli z wielkością oczodołu
i wyraża się w kroju i stopniu otwarcia powiek, z których górna w
oczach pięknych biegnie ku kącikowi wewnętrznemu lukiem okrą-
glejszym niż dolna, jednak nie wszystkie wielkie oczy są piękne, a
nigdy nie są takimi oczy wyłupiaste. W posągach lwów, przynaj
mniej w znajdujących się w Rzymie bazaltowych posągach egip
skich, otwór utworzony przez górną powiekę opisuje pełne półkole.
W głowach widocznych z profilu, na płaskorzeźbach, a zwłaszcza
na najpiękniejszych z monet, oczy tworzą kąt otwierający się ku
nosowi. Przy takim ułożeniu głowy ów kąt uformowany przez oczy
opada w kierunku nosa, a kontur oka kończy się na wysokości jego
łuku albo sklepienia, to znaczy sama gałka oczna ustawiona jest
w profilu. Ten niejako ścięty otwór oczu nadaje głowom wielkość
oraz spojrzenie otwarte i wzniosłe, podczas gdy źrenica zaznaczo
na jest na monetach przez wypukły punkt w gałce ocznej.
Oczy są w głowach idealnych osadzone zawsze głębiej niż za
zwyczaj w naturze, a kości oczodołu wydają się przez to bardziej
wypukłe. Oczy głęboko osadzone nie są wprawdzie cechą piękna
i nie nadają twarzy wyrazu nazbyt otwartego, tu jednak sztuka
nie zawsze mogła podążać za naturą i pozostawała przy pojęciach
wielkości stylu wysokiego. Ponieważ gałka oczna nie jest uwidocz
niona tak wyraziście, jak w malarstwie, lecz najczęściej całkiem
gładka, w wielkich figurach, które były bardziej niż mniejsze od
dalone od widza, oko i brwi byłyby z daleka gorzej widoczne, gdyby
- jak w naturze - zachowała wypukłość, a kości oczodołu właśnie
przez to swą wypukłość by utraciły. W taki oto sposób wytwarza
no w tej części twarzy więcej światła i cienia, przez co oko, które
w innym wypadku byłoby niejako pozbawione znaczenia i jakby
martwe, nabierało życia i oddziaływało z większą mocą. Przyzna
łaby to nawet angielska królowa Elżbieta, która życzyła sobie, by
ją malowano bez żadnych cieni132. Sztuka, która tu miała powód,
by wznieść się ponad naturę, uczyniła z tak uformowanego kształ
tu prawie powszechną regułę, i to także w mniejszej skali, albo
wiem na głowach zdobiących monety z najlepszych czasów zoba
czymy oczy osadzone równie głęboko, a i kości oczodołu są na nich
bardziej wypukłe niż w epokach późniejszych - spójrzmy tylko na
- 169-
monety Aleksandra Wielkiego i jego następców. W metalu zazna
czano pewne szczegóły, które w czasach rozkwitu sztuki pomijano
w marmurze, na przykład światło, jak to określają artyści, czyli
źrenicę, już przed epoką Fidiasza zaznaczano na monetach w gło
wach Gelona i Hierona wypukłym punktem. W marmurze, o ile
nam wiadomo, światłem takim obdarzano głowy dopiero w pierw
szym stuleciu cesarzy, a i to tylko nieliczne - jedną z nich jest gło
wa Marcellusa, wnuka Augusta na Campidoglio. Wiele głów brą
zowych ma oczy wydrążone albo wprawione z innego materiału,
a Pallas Fidiasza, której głowa wykonana była z kości słoniowej,
miała w oku źrenicę kamienną133.
cc. Ust. Wymiar ust jest, jak już o tym wspomnieliśmy, równy
wymiarom obu otworów nosa. Jeśli ich wycięcie jest dłuższe, to
sprzeczne jest to z proporcjami owalu, w którym zawarte w nim
części muszą się znaleźć względem podbródka w takim samym
oddaleniu, w jakim sam owal się zamyka. Wargi są konieczne,
by pokazać więcej pięknej czerwieni, a warga dolna winna być
pełniejsza niż górna, przez co równocześnie powstaje pod nią w
podbródku wklęsłe zaokrąglenie, wywołując wrażenie większego
bogactwa kształtów.
- 170-
znajdziemy go w postaciach Niobe i jej córek ani w Pallas w Villa
Albani, wizerunkach najwspanialszej urody kobieciej, próżno go
też szukać u Apolla Belwederskiego, Bachusa w Villa Medici czy
w jakiejkolwiek innej z najpiękniejszych figur idealnych. Ma go
natomiast Wenus florencka, jako pewien szczególnie powabny de
tal, nie zaś jako coś należącego do pięknej formy. Warro nazywa
ów dołeczek odciskiem palca Miłości.
-171-
jak wynika to z osobnych uwag, czynionych przez antycznych mę
drców na ich temat oraz z wniosków, jakie z ich wyglądu wyciąga
li oni o skłonnościach umysłu136. Dlatego w opisach osób wielkiej
urody, jak Polikseny137 i Aspazji138, mowa jest także o ich pięk
nych stopach, a brzydkie cesarza Domicjana139 również odnotowa
no w historiografii. Paznokcie są w stopach starożytnych bardziej
płaskie niż w posągach nowszych.
-172-
jest wyraźnie zagłębiony, zwłaszcza u postaci kobiecych145, w któ
rych wpisany jest w łuk, a czasem w niewielkie półkole, zwrócone
niekiedy ku dołowi, niekiedy zaś ku górze, przy czym w części po
sągów znajdziemy ten detal wykonany piękniej niż w postaci We
nus Medycejskiej, której pępek jest ponad miarę głęboki i wielki.
Także części wstydliwe mają swoje szczególne piękno. Lewe ją
dro jest przy tym zawsze większe, tak jak w naturze, a zauważono
również, że lewe oko widzi ostrzej niż prawe146.
Kolana są w postaciach młodzieńczych wykonane zgodnie
z prawdą pięknej natury, która je ukazuje nie jako rozczłonkowa
ne na widoczne chrząstki, lecz jako sklepione łagodnie i gładko,
bez jakiegokolwiek poruszenia mięśni.
Czytelnikowi i badaczowi piękna pozostawiam zadanie odwró
cenia monety i poczynienia szczegółowych obserwacji dotyczących
tych części ciała, których malarz nie mógł uwidocznić na malowa
nym dla Anakreonta wizerunku jego kochanka.
Ucieleśnienie wszystkich opisanych cech piękna w postaciach
starożytnych znajdziemy w nieśmiertelnych dziełach pana Anto
na Raphaela Mengsa, pierwszego malarza nadwornego królów
Hiszpanii i Polski, największego artysty swoich czasów, a być
może także tych, które po nich nadejdą. Zbudzony on został ni
czym Feniks z popiołów pierwszego Rafaela, by na niwie sztuki
uczyć świat, czym jest piękno, i wznieść się w niej na najwyższe
szczyty dostępne człowiekowi. Gdy naród niemiecki doznał już
uczucia słusznej dumy za sprawą męża, który za czasów naszych
ojców oświecił mędrców i zasiał ziarno nauki wśród wszystkich
ludów, to jednak sławie Niemców wciąż brakowało jeszcze kogoś,
na kogo mogliby wskazać jako na wywodzącego się spośród nich
odnowiciela sztuki, kogoś, kogo mogliby ujrzeć niemieckim Rafa
elem w samym Rzymie, siedzibie sztuk, powszechnie za takowego
uznanym i podziwianym.
- 173-
kich. Nie próbujcie odkrywać w dziełach sztuki braków i niedo
skonałości, zanim się nie nauczycie rozpoznawać i znajdować
tego, co w nich piękne. To napomnienie opiera się na codziennym
doświadczeniu, a ludzie zazwyczaj nie dostrzegają piękna, albo
wiem pragną być cenzorami, zanim jeszcze staną się uczniami:
zachowują się jak dzieci w szkole, które dość mają rozumu, by za
uważyć słabości nauczyciela. Nasza próżność sprawia, że niechęt
nie przechodzimy obok czegoś, zadowalając się jedynie niedbałym
na owo coś spojrzeniem, a nasza własna satysfakcja domaga się
pochlebstw, dlatego próbujemy zawsze wydawać sądy. Ale tak
jak zdanie przeczące łatwej wypowiedzieć niż twierdzące, tak
o wiele łatwiej jest dostrzec i znaleźć ułomność niż doskonałość,
a mniejszy to trud oceniać innych, niż się samemu uczyć. Na ogół
gdy zbliżamy się do pięknego posągu, wychwalamy jego piękno
w ogólnych wyrażeniach, albowiem to nic nie kosztuje, a jeśli oko
błądzi po nim niepewne i rozedrgane, nie odkrywając w detalach
tego, co w nim dobre i jego przyczyn, zatrzymuje się na omyłkach.
W Apollu dostrzeże kolano zwrócone do wewnątrz, co jest raczej
skutkiem nieprawidłowego złożenia wcześniejszego złamania niż
błędem mistrza, w rzekomym Antinousie w Belwederze - nogi
wykrzywione na zewnątrz, w Herkulesie Farnezyjskim głowę, o
której można przeczytać, że jest za mała. Ci, którzy wiedzą ja
koby jeszcze więcej, opowiadają nadto, że głowę tę znaleziono w
odległości mili od posągu w jakiejś studni, nogi zaś dziesięć mil
od niego, którą to bajeczkę dla łatwowiernych opowiedziano w
niejednej książce, dlatego zdarza się potem, że zauważa się tyl
ko późniejsze dodatki. Tego rodzaju są uwagi, które czynią ślepi
przewodnicy oprowadzający podróżnych po Rzymie oraz autorzy
relacji z wędrówek po Italii. Niektórzy błądzą, jak tamci, z ostroż
ności, gdy spoglądając na dzieła starożytnych, ignorują wszelkie
obiegowe, pochlebne o nich sądy, jednak winni raczej zbliżać się
do nich z przekonaniem o ich wielkości, albowiem jeśli będą ży
wić pewność, że znajdą w nich piękno, będą go szukać i coś się
przecież ich oczom odsłoni. A powracać należy dopóty, dopóki się
owego piękna nie odkryje, albowiem jest ono tam obecne.
- 174-
kiej, należy teraz, po omówieniu rysunku postaci ludzkich, wspo
mnieć choćby krótko, jak w rozdziale drugim, o wizerunkach zwie
rzęcych. Badanie i znajomość natury zwierząt były przedmiotem
zainteresowania zarówno artystów starożytnej Grecji, jak i jej
mędrców, a rozmaici mistrzowie próbowali zademonstrować swój
kunszt przede wszystkim w wyobrażeniach zwierząt: Kalamis -
koni, a Nikiasz - psów, ba, krowa Myrona jest sławniejsza niż
inne jego dzieła, a opiewało ją wielu poetów, których inskrypcje
zachowały się do naszych czasów; sławny był także pewien pies
dłuta tego artysty, podobnie jak cielę Menajchmosa147. Odkrywa
my, że starożytni artyści wykonywali wizerunki dzikich zwierząt
z natury, a Pazyteles148 miał przed oczyma żywego lwa, gdy praco
wał nad wyobrażeniem tego zwierzęcia.
Do dziś przetrwały niezwykłej urody wizerunki lwów i koni, po
części wolno stojące, po części płaskorzeźbione oraz umieszczane
na monetach i gemmach. Ponadnaturalnej wielkości siedzący lew
w białym marmurze, znajdujący się niegdyś w pobliżu portu w Pi-
reusie, teraz zdobiący wejście do Arsenału w Wenecji, może być
śmiało zaliczony w poczet najznamienitszych dzieł sztuki, a lew
stojący, w Palazzo Barberini, również ponadnaturalnej wielko
ści, pochodzący z jakiegoś nagrobka, ukazuje tego króla zwierząt
w całej jego przerażającej wielkości. A jakże pięknym rysunkiem
i tłoczeniem odznaczają się lwy na monetach miasta Velia!
W wizerunkach koni nie prześcignęli artystów starożytnych
może nawet nowożytni, jak to twierdzi Dubos149, ponieważ przyj
muje, że konie w Grecji i Italii nie były tak piękne jak angielskie.
Nie sposób zaprzeczyć, że klacze w królestwie Neapolu i w Anglii,
zapładniane przez ogiery hiszpańskie, wydały dzięki temu potom
stwo szlachetniejszego gatunku, co ulepszyło tamtejszą hodowlę.
To samo dotyczy innych krajów, w jeszcze innych wszelako stała
się rzecz odwrotna: konie niemieckie, które Cezar uważał za bar
dzo marne, są teraz znakomite, a galijskie, cenione za jego czasów,
są najgorsze w całej Europie. Starożytni nic nie wiedzieli o uro
dziwej rasie koni duńskich, nieznane im były również angielskie,
mieli jednak kapadockie i epirskie, najszlachetniejsze spośród
- 175-
wszystkich, perskie, achajskie i tesalskie, sycylijskie i tyrreńskie,
celtyckie i hiszpańskie. Hippiasz powiada u Platona: „Konie naj
piękniejszej rasy rodzą się u nas”150.
Pochopny jest także sąd owego autora, gdy przytoczone wyżej
twierdzenie próbuje on wyprowadzić z pewnych wad widocznych
w koniu Marka Aureliusza, jednak posąg ów ucierpiał oczywiście,
gdy leżał powalony i przysypany, a jeśli przypomnimy sobie konie
na Monte Cavallo, wówczas należy mu wręcz zaprzeczyć, to zaś,
co starożytne, nie musi być wcale niepoprawne.
Nawet gdybyśmy nie mieli w dziejach sztuki żadnych innych
wizerunków koni, to moglibyśmy założyć - jako że na jeden po
sąg konny sporządzony w czasach nowożytnych przypada tysiąc
starożytnych - że artyści antyku przymioty pięknego konia znali
tak samo dobrze, jak ówcześni pisarze i poeci, oraz że Kalamis
miał w tej materii wiedzę równą wiedzy Horacego i Wergiliusza,
którzy odmalowali wszystkie cnoty i zalety tych zwierząt. Wydaje
mi się, że cztery starożytne konie z brązu nad portalem bazyliki
Świętego Marka w Wenecji ucieleśniają w sobie wszystko, co w
tym gatunku można znaleźć pięknego, a w naturze nie doszuka
my się głowy końskiej kształtniejszej i wykonanej z większym po
lotem niż głowa wierzchowca cesarza Marka Aureliusza. Cztery
brązowe konie zaprzężone do wozu stojącego ongiś na teatrze w
Herkulanum odznaczały się wielkim pięknem, ale - jak zwykle
konie barbarzyńskie - były końmi lżejszej rasy. Jeden z tych koni
został odtworzony w całości i znajduje się na dziedzińcu muzeum
królewskiego w Portici. Dwa inne, brązowe, wystawione w tym
że muzeum, należy zaliczyć do najrzadszych eksponatów w jego
zbiorach. Pierwszego, wraz z jeźdźcem znaleziono w maju 1761
roku w Herkulanum, ale brakowało mu wszystkich czterech nóg,
podobnie jak nóg oraz prawego ramienia pozbawiony był jeździec,
zachowała się natomiast wykładana srebrem baza. Koń ów długi
jest na dwa palmi neapolitańskie, ma srebrne oczy, srebrną różę
przy naczółku oraz takąż głowę Meduzy na podpiersieniu, cugle
zaś wykonane z miedzi. Dosiadająca go postać ma również oczy
ze srebra, a przez prawe ramię zwiesza się mu płaszcz ze srebr
ną zapinką. W lewej dłoni jeździec trzyma pochwę, co oznacza,
że w brakującej prawej musiał dzierżyć miecz. Postać owa, z dia-
- 176-
demem we włosach, we wszystkim przypomina jakiś wizerunek
Aleksandra, a jej wysokość wynosi około jednego rzymskiego pal
mo i dziesięciu cali. Drugi wierzchowiec również jest okaleczony
i pozbawiony jeźdźca, oba jednak odznaczają się przepiękną formą
i najsubtelniejszym wykonaniem. Wielkiej urody konie wyobrażo
no także na niektórych monetach syrakuzańskich i innych, a ar
tysta, który trzy pierwsze litery swego imienia, MI0, umieścił pod
końską głową na karneolu znajdującym się w muzeum Stoscha151,
mógł być pewien swego kunsztu i pochwały znawców.
Należy przy tej sposobności zauważyć, jak już wspomniałem
o tym w innym miejscu152, że starożytni artyści różnili się w swych
poglądach na temat ruchu koni, to jest ułożenia i kolejności, w ja
kiej zwierzęta te unoszą nogi w biegu, podobnie jak nie są co do
tego zgodni niektórzy nowsi autorzy, wypowiadający się w tej kwe
stii. Część z nich twierdzi153, że konie podnoszą nogi równocześnie
po jednej stronie i taki właśnie jest chód czterech starożytnych
koni weneckich, wierzchowców Kastora i Polluksa na Campidoglio
oraz Noniusa Balbusa i jego syna w Portici. Inni są przekonani, że
ruch koni to ruch diagonalny, czyli krzyżowy154, to znaczy, że pod
noszą one najpierw prawą przednią nogę, a później lewą tylną, a
pogląd ten opiera się na doświadczeniu i prawach mechaniki. Tak
poruszają się wierzchowiec Marka Aureliusza, cztery konie jego
wozu na płaskorzeźbie oraz te wyobrażone na Łuku Tytusa.
W Rzymie znaleźć można także wizerunki różnych innych
zwierząt, wykonane przez artystów greckich z twardego kamienia
i marmuru. W Villa Negroni zobaczyć możemy pięknego tygry
sa z bazaltu, którego dosiada jedna z najpiękniejszych marmu
rowych postaci dziecięcych, a pewien rzeźbiarz posiada również
wielkiego pięknego psa z marmuru. Znany powszechnie kozioł
w Palazzo Giustiniani ma z kolei nową głowę, która jest najpięk
niejszą partią jego ciała.
Te uwagi o sposobach wyobrażania postaci nagiej przez arty
stów greckich nie wyczerpują, jak to dobrze widzę, tematu, ale
sadzę, że dostarczają pewnej nici, której można się uchwycić i za
którą podążając, odnajdzie się właściwą drogę. Rzym to miejsce,
- 177-
gdzie rozważania te łatwiej niż gdzie indziej sprawdzić i zastoso
wać. Niepodobna wszelako wyrobić sobie o nich właściwego sądu,
w pełni ich spożytkować i wyzyskać w biegu, to bowiem, co począt
kowo, może się wydać niezgodne z pojęciami autora, zbliży się do
nich dzięki bardziej wnikliwemu oglądowi i potwierdzi jego wielo
letnie doświadczenie oraz dojrzałość refleksji zawartych w niniej
szej rozprawie.
***
- 178-
A. O materiałach, z których sporządzano odzienie
b. Z bawełny
155 L. 1, s. 3.1. 1.
156 Aeschyl. Sept, contr. Theb. v. 1047. Theocrit. Idyl. 2. v. 72.
157 L. 5, s. 201.1. 16.
158 Eurip. Bacch. v. 819.
159 Pausan. L. 5, s. 384.1. 31.
160 Salmas. Exerc. in Solin., s. 296. A.
161 Ruben, de re vest. L. 1, c. 2, s. 15.
- 179-
Dla niewiast tkano również lekkie materie z wełny162 rosnącej na
pewnym gatunku muszli, z której dziś jeszcze, zwłaszcza w Taran
to, wytwarza się bardzo delikatne rękawiczki i pończochy na zimę.
Znano materiały tak przezroczyste, że nazywano je z tego powodu
„mgłą”163, a Eurypides opisuje płaszcz, który Ifigenia zarzuciła so
bie na twarz, tak cienki, że mogła przezeń wszystko widzieć164.
c. Z jedwabiu
- 180-
można pewien szczególnie zmienny kolor, będący równocześnie
czerwienią, fioletem i modrym błękitem168 albo czerwienią w za
głębieniach i zielenią na wypukłościach czy fioletem w zagłębie
niach i żółcią na wypukłościach, co również wskazuje na jedwabie,
ale takie, w których włókna wątku i osnowy musiały być barwione
różnymi kolorami, co sprawiało, że w szatach drapowanych, za
leżnie od ułożenia fałd, oświetlane były z różną mocą. Purpura
była zazwyczaj materiałem sukiennym, jednak przypuszczalnie
barwę tę nadawano również jedwabiowi. Ponieważ istniały dwa
jej rodzaje: pierwszy fioletowy lub błękitny, określany przez Gre
ków słowem oznaczającym właściwie kolor morza169, drugi, bardzo
kosztowny, zwany purpurą tyrską, podobny do naszego laku170, to
wydaje się, że materiały jedwabne tkano w tych dwóch odcieniach.
d. Z sukna
B. O rodzajach i formie
168 Corn. Nep. Fragm., s. 158. ed. in us. Delph. Column, de Purp., s. 6.
169 Excerpt. Polyb. L. 31, s. 177.1. 5. Conf. Hadr. lun. Animadv. L. 2. c. 2.
170 To, że purpura tyrska miała taki właśnie kolor, widać na malowidle
z Herkulanum, na którym pewien wódz, zapewne Tytus, wyobrażony został
wraz z boginią Wiktorią przed trofeum. Płaszcz dowodzącego armią pobitą,
widocznego przy tymże trofeum, ma barwę pąsową, płaszcz zwycięzcy - ko
lor lakowej czerwieni. Purpura była strojem cesarzy, a „przywdziać purpurę”
i „założyć szaty cesarskie” to wyrażenia synonimiczne.
171 Falconet Refl. sur. la sculpt., s. 52. 58.
-181-
trzeba przede wszystkim o trzech ich częściach: odzieniu spodnim,
sukniach i płaszczach, mających najbardziej naturalny kształt,
jaki można sobie wyobrazić. W najdawniejszych czasach strój ko
biecy był wśród wszystkich Greków taki sam, to znaczy dorycki172,
a w czasach późniejszych od wszystkich pozostałych odróżnili się
Jonowie, artyści wszelako w postaciach bogów i herosów naślado
wali, jak się wydaje, ów najstarszy ubiór.
a. O szacie spodniej
b. O gorsecie
- 182-
bieta grecka, by ukryć wady swej cielesności, uciskała ciało cien
kimi deseczkami z drewna lipowego178. Obyczaj takiego opasywa
nia się sznurami musiał istnieć także u Etrusków, jak widać to na
pewnym starożytnym odcisku gemmy przedstawiającym Scyllę179,
której ciało zwęża się w kierunku bioder, jakby ściśnięte gorse
tem. Osoby odziane jedynie w ową spodnią szatę przewiązywały
ją pasem, czego nie praktykowano, jak się zdaje, gdy wkładano
kompletny strój.
c. O sukni
- 183-
cc. Z innymi rękawami. Często rękawy sięgają jedynie za górną
część ramienia, dlatego strój taki nazywano Ttapaicr^Dę184 - mają
wówczas guziki od barku w dół - w męskiej zaś szacie spodniej
bywały one jeszcze krótsze. Jeśli rękawy były bardzo obszerne,
jak w odzieniu pięknej Pallas w Villa Albani, nie wykrawano ich
osobno, lecz powstawały one raczej przez stosowne uformowanie
za pomocą pasa owej czterokątnej sukni, opadającej z barków na
ramiona. Gdy suknia taka jest bardzo szeroka, a jej górne części
nie zostały zszyte, lecz spięte guzikami, wówczas guziki opadają
na ramię - takie szerokie stroje niewiasty nosiły w dni świątecz
ne185. W całej starożytności nie znajdziemy rękawów szerokich
i podwiniętych tak, jak dziś czyni się to z rękawami koszul i jak
uczynił to Bernini w wizerunku świętej Weroniki w rzymskiej Ba
zylice Świętego Piotra.
- 184-
szaty nosili żydowscy arcykapłani. Mówiono wówczas o sukniach
wysoko wiązanych, paOu^covog, co stało się powszechnym epi
tetem, przydawanym greckim kobietom u Homera190 i u innych
poetów191. Ten sznur albo pas, zwany u Greków strophium192 lub
mitra193, widoczny jest w stroju wielu postaci194, a u niewielkiej
Pallas z brązu w Villa Albani195 z obu jego krańców zwieszają się
u piersi trzy kuleczki zamocowane na tyluż sznurkach. Taśmę
taką wiązano pod piersią w prostą, a czasem podwójna pętlę, któ
rej jednak nie zauważymy w postaciach dwóch najpiękniejszych
córek Niobe: u młodszej taśma biegnie przez oba barki i grzbiet,
podobnie jak u czterech kariatyd naturalnej wielkości, znalezio
nych w kwietniu 1761 roku pod Monte Portio niedaleko Frascati.
Na przykładzie postaci zdobiących Terencjusza Watykańskiego
widzimy, że suknia była w ten sposób wiązana dwiema taśmami,
które zapewne mocowano u góry na barku, albowiem u niektórych
zwieszają się rozpuszczone po bokach, a gdy je splatano, taśmy na
barkach podtrzymywały na odpowiedniej wysokości tę biegnącą
pod piersiami. Niekiedy taśma ta albo pas ma szerokość popręgu,
jak choćby w omalże kolosalnym posągu w Palazzo della Cancelle-
ria, w postaci Aurory na Łuku Konstantyna czy bachantki w Villa
Madama pod Rzymem. Muza tragedii ma zazwyczaj szeroki pas,
- 185-
a na wielkiej urnie pogrzebowej w Villa Mattei pas ów wyobrażo
ny jest jako haftowany196; taki szeroki pas nosi też czasem Urania.
Tylko Amazonki noszą tę taśmę nie tuż pod piersiami, lecz -
jak mężczyźni - na biodrach, a służyła im ona nie tyle do wiązania
sukni czy podtrzymania jej na odpowiedniej wysokości, ile raczej
do przepasania się i uwidocznienia w ten sposób ich wojowniczej
natury (przepasać się oznacza u Homera „gotować się do bitwy”).
Dlatego taśmę tę należy w ich wypadku nazywać właściwie pa
sem. Tylko jedna jedyna Amazonka, o wymiarach mniejszych niż
naturalne, znajdująca się w Palazzo Farnese, która ranna osuwa
się z konia, ma tę taśmę zawiązaną tuż poniżej piersi.
196 Spon. Miscel. Antiq, s. 44. Montfauc. Ant. expl., t. 1, P. 1. pi. 56.
197 Mus. Capit., t. 3. tab. 20.
198II. v. 219. 223. Conf. Non. Dionys. L. 2, s. 95.1. 17.
199 Gdy przyjrzeć się temu, co inni*, pisali na temat pasa Wenus wbrew po
wyższemu objaśnieniu, to okaże się, że ich pogląd nie zdoła się ostać. Nawet
starożytni komentatorzy Homera nie rozumieli go w tym miejscu, a eyKarGeo
KoXncp, ‘umieść go [pas] na łonie’, nie może, jak twierdzi scholiasta, oznaczać
KaTĆcKpv\|/ov iSicp kóXkco, ‘ukryj go w łonie’. Eustacjusz, podając swoje obja
śnienie etymologii słowa Kearóę, również nie dochodzi do jego prawdziwego
znaczenia. Pan Martorelli, profesor języka greckiego w Neapolu, słusznie za
uważa**, że nie może być ono rzeczownikiem, lecz jest przymiotnikiem uży
wanym w pierwszym przypadku przez późniejszych poetów greckich***. Tak
że autor pewnego epigramatu greckiego, poświęconego Wenus nie rozumie,
jak się zdaje, jakim to pasem jest KEcrcóę, ponieważ uznaje go za ów zwykły,
zapinany pod piersiami (dgtpi gołotę KEOTÓę eXi^).
* Rigalt. Not. in Onosandri Strategem, s. 37, seq. Pridaux Not. ad Marm.
Arundel., s. 24, odnoszące się do sukni.
** Comment, de Regia Theca Calamar, s. 153.
*** Anthol. Epigr. graec. L. 5, s. 231 a.
- 186-
nianych figurach - to przypuszczalnie także dlatego Syryjczycy
umieszczali go na posągach Junony. Gori sądzi200, że dwie spośród
trzech Gracji widocznych na pewnej urnie pogrzebowej trzymają
ten pas w dłoniach, czego wszelako dowieść niepodobna.
- 187-
obrażał Saumaise207, lecz był kawałkiem sukna wykrojonym okrą
gło, tak jak wykrawane są również nasze płaszcze, a taką samą
formę musiały mieć także płaszcze mężczyzn. Sprzeczne jest to co
prawda ze zdaniem autorów piszących o odzieniu starożytnych.
Ci wszakże formułowali swoje opinie zazwyczaj jedynie na pod
stawie książek i kiepskich miedziorytów, ja zaś mogę powołać się
na ogląd bezpośredni oraz na wieloletnie doświadczenie. Nie będę
się tu wdawał w interpretowanie dawnych pisarzy, w uzgadnia
nie ze sobą ich poglądów ani w ich odpieranie, odnotuję jedynie,
że odczytuję ich w sposób odpowiadający formie opisanej wyżej.
Większość odnośnych fragmentów w pismach starożytnych mówi,
ogólnie rzecz biorąc, o płaszczach czworokątnych, co wszakże nie
rodzi żadnych trudności, jeśli rozumiano przez to nie kąty, to zna
czy nie kawałki sukna wykrojone pod kilkoma kątami prostymi,
lecz płaszcze o czterech koniuszkach, które zwinięte lub ubrane
układały się zgodnie z taką samą liczbą przyszytych do nich nie
wielkich frędzli.
- 188-
Każdy może się o tym przekonać na przykładzie zszytego kilko
ma ściegami płaszcza, gdy zarzuci się go na siebie jako zaokrąglo
ny kawał sukna w taki sposób, w jaki to czynili starożytni. Także
forma dzisiejszych szat liturgicznych, skrojonych okrągło z przodu
i z tyłu, dowodzi, że były one niegdyś okrągło zakończonymi płasz
czami, podobnymi do szat liturgicznych, używanych obecnie przez
Greków. Wkładano je przez wycięty w nich otwór208, a dla wygody
przy sprawowaniu sakramentu ołtarza uniesione były one nad ra
mionami w taki sposób, że płaszcz ów zwieszał się z przodu i z tyłu
tworząc kształt łuku. Ponieważ z czasem szaty te zaczęto wytwa
rzać z drogocennych materiałów, nadawano im po części z wygody,
po części z oszczędności, tę formą, którą miały, gdy zakładano je na
ramiona, to znaczy otrzymały swą postać dzisiejszą.
- 189-
nie można tu rozumieć jako opisującego sposób zarzucenia płasz
cza, jak chcieli tamci, gdyż we wspomnianym posągu zarzucony
jest on jak na większości posągów tak odzianych.
- 190-
minają lekki płaszczyk okrywający ramiona, a przypuszczalnie to
ta część stroju kobiecego, którą nazywano enkyklion albo kyklas,
a niekiedy również anaboladion albo ampechonion215. Jako oso
bliwość należy odnotować dłuższy płaszcz, składający się również
z dwóch kawałków: części przedniej i tylnej, w wizerunku Flory na
Campidoglio. Jest on zszyty po obu stronach od dołu do góry, a na
szczycie spięty guzikami w taki sposób, że przez powstałe otwory
można przełożyć ramiona, jak to uczyniono z lewym, podczas gdy
prawe ukryte jest pod szatą, sam otwór pozostaje jednak widoczny.
a. Szat w ogólności
-191-
ko wygiętymi lukami, a pewien bardzo słabo obeznany z tą mate
rią autor219 odnosi to do wszystkich antycznych form drapowania.
Ponieważ stroje etruskie ułożone są zwykle w niewielkie fałdki,
które - jak była już o tym mowa w poprzednim rozdziale, biegną
prawie równolegle do siebie i ponieważ najstarszy styl grecki oraz
styl etruski były do siebie podobne także w dziedzinie stroju, moż
na również - choć nie mamy co do tego pewności - wnioskować
z zachowanych zabytków, że szaty greckie tego starszego stylu
podobne były do tamtych. Jeszcze w wizerunkach z najświet
niejszych wieków sztuki dostrzeżemy płaszcze ułożone w płaskie
fałdki, co widać wyraźnie w podobiźnie Pallas umieszczonej na
monetach Aleksandra Wielkiego, dlatego same takie fałdy nie
są jeszcze oznaką tego najstarszego stylu, za którą powszechnie
się je uważa. W stylu najwyższym i najpiękniejszym fałdy te for
mowano w luki, a ponieważ szukano różnorodności, załamywano
je, ale tak jak gałęzie wyrastające z jednego pnia, przy czym ich
zakrzywienie jest zawsze łagodne. W wypadku szat o większych
rozmiarach zważano na to, by fałdom nadać postać połączonych ze
sobą wiązek, czego wzorem może być płaszcz Niobe, najpiękniejsza
szata w dziejach antyku. O tym jej stroju zapomina najwyraźniej
pewien nowszy artysta w swych rozważaniach o rzeźbiarstwie220,
gdy twierdzi, jakoby w szatach Niobe panowała monotonia,
a ich fałdy w swym układzie zdradzają brak zrozumienia istoty
rzeczy. Tam jednak, gdy zamiarem artystów było ukazanie piękna
nagiej postaci, stawiali je oni wyżej niż wspaniałość stroju, jak to
widzimy na przykładzie córek Niobe: ich szaty przylegają ściśle do
ciała, skrywając jedynie jego zagłębienia, nad wypukłościami zaś
uformowane są jedynie lekkie fałdki, zaznaczające samą obecność
odzienia. W takim też stylu ubrano i Dianę221 na pewnej gemmie
opatrzonej imieniem artysty, HEI°Y - sposób zapisu imienia każę
owego Hejosa umiejscowić w dawniejszych czasach. Uniesione czę
ści ciała, z których szata opada swobodnie na wszystkie strony,
wolne były zawsze, jak w naturze, od fałd formujących się w kie
runku zagłębień. Splątanych wielorako załamań, których tak usil
nie poszukuje większość nowszych rzeźbiarzy i malarzy, starożyt
ni nie uznawali za piękne, jednak na szatach zrzuconych z ciała,
- 192-
jak szata Laokoona czy szata przykrywająca wazę, dzieło niejakie
go Erato222 dostrzec można fałdy łamane na najróżniejsze sposoby.
b. O ozdobach szczegółowo
- 193-
głowy, którymi Michał Anioł przyozdobił dwie statuy kobiece na
grobowcu papieża Juliusza II, nie znajdziemy na żadnym z posą
gów starożytnych. Treski sporządzane z cudzych włosów ujrzymy
na głowach kobiet rzymskich, a posąg Lucylli, małżonki cesarza
Lucjusza Werusa, na Campidoglio ma takową, wykonaną z czar
nego marmuru, którą można nawet zdejmować.
Figury bogów noszą niekiedy podwójną opaskę albo diadem,
jak wspominana tu często Junona Lucina w Villa Albani, której
włosy otacza okrągły sznur, jednak niezwiązany, lecz przeplecio
ny kilkakrotnie przez siebie, inna opaska, właściwy diadem, jest
szeroka i przykrywa włosy na czole. Włosom nadawano często ko
lor hiacyntów229, na wielu posągach są one zabarwione na czerwo
no, jak na wspomnianej wyżej etruskiej Dianie w Portici i tamże
na niewielkiej, wysokiej na trzy palmi Wenus, która wykręca so
bie mokre włosy obu dłońmi oraz na odzianym kobiecym posągu
z głową idealną, ustawionym na dziedzińcu tegoż muzeum. Wło
sy Wenus Medycejskiej były pozłacane, podobnie jak te Apolla
na Campidoglio, ale złocenia te najwyraźniejsze były na pięknej
marmurowej Pallas naturalnej wielkości, jednym ze zgromadzo
nych w Portici posągów znalezionych w Herkulanum, a złoto było
naniesione na jej włosach tak grubymi płatkami, że można je było
zdejmować - takie pojedyncze jego kawałki odłupywano z nich
tam jeszcze przed pięciu laty.
Kobiety kazały sobie czasem ścinać włosy, jak matka Tezeu-
sza230 i stara kobieta na malowidle Polignota w Delfach231, co przy
puszczalnie w wypadku wdów wskazywało na ich nieustającą żało
bę, jak u Klitajmestry i Hekuby232. Także dzieci ścinały sobie włosy
po śmierci ojca233. Na monetach i malowidłach zobaczyć można gło
wy kobiet, także bogiń, nakryte siatką, która i dziś jeszcze bywa
składnikiem stroju domowego kobiet w Italii: taki rodzaj czepca
nazywano KEKpó(poAoę, a mówiłem już o nim gdzie indziej234.
229 Conf. Huet. Lettr., s. 393. dans les Diss, recuellies par Tilladet. Pind.
Nem. 7. ioPoorpó^oioi Moioaię.
230 Pausan. L. 10, s. 861.1. 11.
231 Ib., s. 864. 1. 27. conf. Eurip. Phoeniss. v. 375.
232 Eurip. Iphig. Aul. v. 1438. Troad. v. 279. 480. Helen. v. 1093.1134. 1240.
233 Eurip. Elect. v. 108. 148. 241. 335. Epigr. gr. ap. Orvil. Anim. in Charit.,
s. 365.
234 Deser, des Pier. gr. du Cab. de Stosch, s. 417.
- 194-
Niektóre posągi ozdobione były kolczykami, jak choćby Wenus
Praksytelesa, o czym świadczą również otwory w uszach córek
Niobe, Wenus Medycejskiej, wspomnianej Junony Luciny oraz
pięknej głowy z zielonego bazaltu, być może również jakiejś Juno
ny, w Villa Albani. Znane są wszakże tylko dwie figury, na których
uwidoczniono również w marmurze same - okrągłe - kolczyki,
w podobny sposób jak uczyniono to w pewnym posągu egipskim235.
Pierwsza to jedna z kariatyd w Villa Negroni, druga znajdowała
się w eremie kardynała Passionei u kamedułów na wzgórzu gó
rującym nad Frascati. Mierzyła ona połowę wielkości naturalnej,
a wykonana była i odziana na modłę posągów etruskich. W letniej
rezydencji hrabiego Fede w Villa Hadriani zgromadzono również
kilka glinianych popiersi udekorowanych podobnymi kolczykami.
Zazwyczaj kobiety chodziły z odkrytą głową, jednak na słońcu
lub w podroży nosiły tesalskie kapelusze podobne do niskich sło
mianych, używanych przez kobiety w Toskanii. W takim to kapelu
szu przedstawił Sofokles najmłodszą córkę Edypa, Ismenę236, gdy
śladem ojca wyruszała z Teb do Aten, a Amazonka walcząca konno
z dwoma wojownikami, wyobrażona na glinianej wazie znajdującej
się w zbiorach antycznych naczyń pana Mengsa, odrzuciła taki ka
pelusz na ramiona. To, co wydaje się nam koszami na głowach ka
riatyd z Villa Negroni, mogło być w pewnych okolicach stroikiem,
podobnym do tego, jaki i dziś jeszcze noszą kobiety w Egipcie237.
bb. Stóp. Obuwiem kobiet były po części całe buty, po części san
dały. Pierwsze zobaczyć można u wielu postaci wyobrażonych na
malowidłach herkulańskich238, gdzie niekiedy są zabarwione na
żółto239, jak te, które przywdziała Wenus240 na jednym z malowideł
w Łaźniach Tytusa, oraz jak nosili je Persowie241, czy jak można je
zobaczyć na stopach marmurowej Niobe — te ostatnie mają przody
- 195-
zakończone szeroko, nie zaś okrągłe, jak tamte. Sandały są często
grube na co najmniej palec i składają się z więcej niż jednej po
deszwy - niekiedy zszywano ich aż pięć, jak to zaznaczono tyluż
właśnie wcięciami, widocznymi w sandałach Pallas w Villa Alba
ni, grubych na dwa palce. Wykonywano je nierzadko z korka (to
dlatego drewno korkowe nosiło nazwę drewna pantoflowe
go), a od góry i od dołu pokrywano je skórą, wystającą nieco poza
podeszwę drewnianą, jak to widać na na niewielkim brązowym
posążku Pallas w Villa Albani - w Italii sandały takie noszą jesz
cze dziś niektóre zakonnice. Zdarzały się jednak także buty z po
deszwą jednowarstwową, zwane przez Greków dnAdg i ąovÓ7teZ|ia
UKoSfiiiaTa242; takie właśnie buty mają posągi dwóch pojmanych
królów na Campidoglio, sporządzone z jednego kawałka skóry,
który przywiązywano sznurkiem do stopy, a obuwie takie używane
bywa wśród wieśniaków w regionie położonym między Rzymem a
Neapolem. Starożytni nosili także, zarówno mężczyźni, jak i kobie
ty, sandały wiązane z powrózków, podobne do tych, które jeszcze
teraz powszechne są wśród Lukańczyków. Powrózki te, przeple
cione ze sobą, układają się w podłużne pętle, a do podeszwy przy
mocowana jest również wykonana z takich samych powrózków
osłona pięty - wiele takich sandałów, należących także do bardzo
młodych osób, znaleziono w Herkulanum. Koturn był sandałem
rozmaitej grubości czy wysokości243, wielokrotnie jednak wysokość
ta odpowiadała wysokości dłoni, a zwykle nosiła go muza tragedii,
wyobrażona na płaskorzeźbach - muza ta, naturalnej wielkości,
stoi nierozpoznana w Villa Borghese, ukazując właściwą formę
koturna, mierzącego pięć cali rzymskiego palmo. Zgodnie z tym
rzeczywistym jego wyglądem należy rozumieć te fragmenty u au
torów starożytnych, które — wbrew wszelkiemu prawdopodobień
stwu - zdają się mówić o jakimś niebywałym podwyższeniu osób
występujących w teatrze. Od koturnu tragicznego trzeba odróżnić
pewien rodzaj trzewika, który nosił tę samą nazwę, sięgał do po
łowy łydki i używany był często przez myśliwych, jak dzieje się
to i dziś jeszcze w Italii - trzewiki takie noszą niekiedy również
Diana i Bachus244. Sposób wiązania sandałów jest znany, a służące
do tego rzemienie bywały zabarwione na czerwono, jak widać to
- 196-
u wielokroć już tu wzmiankowanej etruskiej Diany w Portici oraz
u kilku innych postaci wyobrażonych na antycznych malowidłach
tamże245. Tu wspomnieć chcę jedynie o poprzecznym rzemieniu w
środkowej części sandału, pod który to rzemień wtykano stopę.
Rzemień ten rzadko spotyka się w wizerunkach bogiń, a jeśli już
się on pojawia, to ukryty bywa pod nią, a ściślej: pod jej palcami,
tak że widać jedynie jego zakończenia po obu jej stronach, a to
dlatego, by nie ukrywać pod nim jej zgrabnej formy. Jest godne
odnotowania, że Pliniusz napomyka o sandałach siedzącego posą
gu Kornelii, matki Grakchów, że pozbawione były wspomnianego
rzemienia246.
- 197-
artysta. Strój tak się tu ma do nagości, jak wyraz do myśli, to jest
sposób przyodziania jej w słowa do myśli samej: jej znalezienie
często mniej kosztuje wysiłku niż znalezienie stosownego dla niej
odzienia. Ponieważ w najdawniejszych czasach sztuki greckiej
tworzono więcej postaci odzianych niż nagich, a co się tyczy wize
runków kobiecych, to podobnie działo się i w jej najświetniejszej
epoce - to sprawia, że na jedną postać nagą przypada około pięć
dziesięciu odzianych - artyści skupiali swe wysiłki na zdobności
stroju w mierze nie mniejszej niż na urodzie nagiego ciała. Gracji
poszukiwano nie tylko w geście i ruchu, lecz także w pięknie sza
ty (zresztą najdawniejsze Gracje wyobrażano odziane), a jeśli w
naszych czasach piękna rysunku postaci nagiej można się uczyć
z czterech albo pięciu najpiękniejszych posągów, to formy stroju
artysta musi studiować na ich setce. Z trudem bowiem wśród po
staci odzianych doszukamy się dwóch identycznych, podczas gdy
nagie są często łudząco do siebie podobne, jak choćby większość
wizerunków Wenus, a nie inaczej ma się rzecz z rozmaitymi po
sągami Apolla, które zdają się wykonane według jednego wzoru,
jak trzy znajdujące w Villa Medici i jeden na Campidoglio, a doty
czy to również większości postaci młodzieńczych. Rysunek postaci
odzianych można przeto zasadnie uznać za istotny obszar sztuki.
Ustęp trzeci
- 198-
działań w utworach dramatycznych, tak podobnie rzecz się ma z
następowaniem po sobie epok w sztuce, ponieważ jednak jej ko
niec wykracza już poza jej granice, winniśmy tu mówić właści
wie jedynie o czterech jej epokach. Styl starszy trwał do czasów
Fidiasza, za jego sprawą i za sprawą artystów jego czasu sztuka
ta osiągnęła swą wielkość, a styl ów można nazwać wielkim i wy
sokim. W epoce, która zaczyna się od Praksytelesa, a kończy na
Lizypie i Apellesie zyskała więcej gracji i wdzięku, a styl ten da
się określić jako „piękny”. Gdy już artyści ci i ich szkoła odeszli w
przeszłość, sztuka zaczęła podupadać w dziełach ich naśladowców
- moglibyśmy tu wyróżnić trzeci styl, styl epigonów - później zaś
ostatecznie już chyli się ku upadkowi.
1. Styl starszy
A. Jego zabytki
a. Na monetach
- 199-
cja umieszczona pod posągiem Agamemnona w Elidzie (będącym
jednym z ośmiu dłuta Onatasa, przedstawiających tych, którzy
zgodzili się, by przez losowanie wyłonić ze swego grona jednego,
mającego zmierzyć się z Hektorem) biegła od prawej do lewej, co -
jak się wydaje - było rzadkością nawet na najstarszych statuach,
albowiem nie mówi on tego o żadnej innej.
Do najstarszych monet należą te pochodzące z kilku miast
Wielkiej Grecji, zwłaszcza monety z Sybaris, Caulonii, Po-
sejdonii, czyli Paestum w Lukanii. Te pierwsze nie mogły
być wybite po 72. olimpiadzie, kiedy to Sybaris zostało zniszczone
przez Krotończyków250, a forma liter w nazwie miasta wskazuje
na czasy znacznie wcześniejsze251. Wyobrażony na nich wół oraz
jeleń na monetach z Caulonii są dość niekształtne - na bardzo
starych monetach pochodzących z tego miasta wizerunki Jupite
ra, podobnie jak Neptuna na monetach z Posejdonii, wytłoczone
są staranniej, ale w stylu, który zazwyczaj nazywa się etruskim.
Neptun trzyma trójzębne berło niczym lancę, jakby szykował się
do uderzenia, i jest - jak Jupiter - nagi, jeśli pominąć zwiniętą
szatę, którą przysłonił sobie oba ramiona, jak gdyby miała mu
ona zastąpić tarczę, podobnie jak Jupiter na pewnej gemmie owi
nął swą egidę wokół lewego ramienia252. W ten sposób, z braku
tarcz, walczyli czasem starożytni, jak to opowiada Plutarch o Al
cybiadesie253, a Liwiusz o Tyberiuszu Grakchu254. Tłoczenie tych
monet jest po jednej stronie wklęsłe, po drugiej wypukłe, nie tak
jednak na pewnym rodzaju monet cesarskich, na których tłocze
nie wklęsłe z jednej strony było wynikiem pomyłki; na monetach
tych dają się zauważyć najwyraźniej dwa różne stemple, czego
wyraźnie mogę dowieść na wizerunku Neptuna. Gdzie jest on wy
pukły, ma brodę i kręcone włosy, gdzie zaś wytłoczono go wklęśle,
zarostu jest pozbawiony, a włosy ma równe; tam szata zwiesza się
przez ramię ku przodowi, tu ku tyłowi, tam wokół brzegu monety
biegnie dekoracja przypominająca dwa luźno splecione powrozy,
-200-
tu zaś podobna jest do wieńca z kłosów, berło natomiast jest po
obu stronach wypukłe.
Trudno ponadto wykazać, jak to ktoś twierdzi bez jakichkol
wiek dowodów255, że gamma Greków wkrótce po 50. olimpiadzie
zapisywana była nie jako T, lecz jako C, co czyniłoby wyobrażenia
o owym starszym stylu oparte na monetach wątpliwymi i sprzecz
nymi. Zdarzają się bowiem monety, na których wspomniana litera
występuje w swej starszej formie, a które zarazem odznaczają się
znakomitym tłoczeniem. Mogę wśród nich wymienić pewną mone
tę z miasta Gela na Sycylii, którego nazwę zapisano na niej jako
CE/' A £ , a ozdobionej wyobrażeniami biga i przedniej części Mi
notaura. Ba, można wykazać coś wręcz przeciwnego owemu twier
dzeniu na przykładzie monety pochodzącej z sycylijskiego miasta
S e g e s t a, na której gamma przybiera postać okrągłą, a która -
jak mam nadzieję dowieść tego w drugiej części niniejszych Dzie
jów - wybita została dużo później, w latach 134. olimpiady.
O tym, że wyobrażenia o pięknie nie były wcale pierwotnie
zrośnięte ze sztuką, czy raczej, że umiejętność jego formowania
i urzeczywistniania nie pojawiła się wśród greckich artystów sama
z siebie niczym rosnące w Peru złoto, świadczą zwłaszcza monety
sycylijskie, które w późniejszych czasach swym pięknem przewyż
szyły wszystkie inne. Opieram ten swój sąd na rzadkich monetach
z Leontion, Mesyny, Segesty i Syrakuz, znajdujących
się w muzeum Stoscha. Ryciny przedstawiające dwie pochodzą
ce z tego ostatniego miasta zamieszczono na początku tego roz
działu, a widniejąca na nich głowa to głowa Prozerpiny. Głowy
na tych monetach uformowane są podobnie jak głowa Pallas na
najstarszych monetach ateńskich, żadna ich część nie odznacza
się pięknym kształtem, a zatem nie odznacza się nim i całość, oczy
są zarysowane długo i płasko, wykrój ust jest uniesiony, podbró
dek szpiczasty i pozbawiony urokliwego wysklepienia, a pogląd
nasz wyrazimy dość dobitnie, jeśli powiemy, że w wypadku głów
kobiecych można omalże powątpiewać o ich płci. Zarazem jednak
rewers nie tylko pod względem tłoczenia, ale i rysunku postaci
cechuje wielka ozdobność. Podobnie jednak jak wielka jest różnica
między rysunkiem w skali małej i wielkiej, a z tej pierwszej nie
sposób wnioskować o drugiej, tak łatwiej było pięknie narysować
-201 -
pełną uroku niewielką postać o rozmiarach około jednego cala
niż tej samej wielkości głowę. Ukształtowanie tych głów ma za
tem, zgodnie z opisaną wyżej formą, właściwości stylu egipskiego
i etruskiego i jest dowodem na - wzmiankowane już w trzech po
przednich rozdziałach - podobieństwo istniejące między wizerun
kami tworzonymi przez te trzy ludy w najdawniejszych czasach.
b. Na pewnej gemmie
-202-
i pozbawiona wdzięku. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że żaden z bo
haterów starożytnych, zmarłych w osobliwych okolicznościach,
nie dokonał żywota w podobny sposób, oraz że śmierć Othryadesa
zapewniła mu cześć także u wrogów Sparty (jego pomnik stał w
Argos), to jest rzeczą prawdopodobną, że wizerunek ów nie przed
stawia nikogo innego. Gdyby przyjąć, że heros ów stał się tema
tem twórczości artystów już wkrótce po swym zgonie, co prawdo
podobnym czyni biegnące w odwrotnym kierunku pismo na tar
czy oraz że jego śmierć datować należy na czas między 50. a 60.
olimpiadą, to sposób wykonania kamienia unaoczniałby nam styl
epoki Anakreonta. Podobny pod tym względem byłby doń zatem
sławny szmaragd Polikratesa, władcy Samos, wycięty przez Teo-
dorosa, ojca Teleklesa.
c. W marmurze
-203-
być - zgodnie naszymi pojęciami o czasach rozkwitu sztuki — star
sze, Kallimach jednak nie mógł żyć przed Fidiaszem, ci zaś, któ
rzy twierdzą, jakoby żył w czasach 60. olimpiady262, nie mają ku
temu najmniejszych podstaw i grubo się mylą. A nawet gdyby na
leżało to twierdzenie przyjąć za prawdziwe, to w jego imieniu nie
mogłoby znaleźć się X, albowiem litera ta została wprowadzona
dużo później przez Symonidesa, a Kallimachos należałoby zapi
sać jako f a/?ima hh°£albo" a/imako^263, jak uczyniono to w pewnej
starej inskrypcji amyklejskiej264. Pauzaniasz umieszcza go, choć
nisko, wśród wielkich artystów, a więc musiał żyć w czasach, gdy
możliwą rzeczą było zbliżyć się do nich. Pewien rzeźbiarz o tym
imieniu był ponadto pierwszym, który posługiwał się świdrem265,
jednak twórca Laokoona, który musiał tworzyć w najświetniejszej
epoce sztuki, używał go pracując nad włosami, głową oraz zagłębie
niami szat. Rzeźbiarz Kallimach miał poza tym wynaleźć kapitel
koryncki266, ale Skopas, sławny rzeźbiarz, wybudował w czasach
96. olimpiady świątynię z takimi kolumnami267, zatem Kallimach
żyłby w epoce największych artystów, a przed twórcami Niobe,
czyli przypuszczalnie przed tymże Skopasem (będzie to przedmio
tem naszych dociekań w drugiej części), oraz Laokoona, co jednak
pozostaje w sprzeczności z porządkiem chronologicznym, wynika
jącym z pocztu artystów, w którym go umieścił Pliniusz. A pamię
tać trzeba również, że dzieło to znaleziono w Orte, a więc na zie
miach zamieszkanych niegdyś przez Etrusków, ta zaś okoliczność
już sama czyni prawdopodobnym domniemanie, że jest to wytwór
sztuki etruskiej, której wszystkie właściwości zresztą posiada.
Podobnie jak niektórzy uważają to dzieło za robotę grecką,
tak z drugiej strony trzy wzmiankowane w poprzednim rozdziale,
pięknie malowane wazy gliniane z Museo Mastrilli w Neapolu
oraz pewna misa z muzeum królewskiego w Portici uznane zosta
łyby za etruskie, gdyby nie umieszczone na nich inskrypcje grec
kie dowodzące czegoś wręcz przeciwnego268.
-204-
B. Właściwości tego starszego stylu
-205-
ten był pierwszym, który opisał Herkulesa z maczugą i lukiem,
tymczasem znaleźć można wiele gemm przedstawiających go tak
uzbrojonego, a wykonanych w tym dawniejszym, wzmiankowa
nym wyżej stylu. Stesichoros żył w tej samej epoce co Symonides:
w czasach siedemdziesiątej drugiej olimpiady270, tych, w których
Kserkses wyruszył przeciwko Grecji, najświetniejszy zaś okres
twórczości Fidiasza, który wyprowadził sztukę na jej wyżyny,
przypada na lata 78. olimpiady: wspomniane gemmy musiały za
tem powstać na krótko przed tą olimpiadą albo wkrótce po niej.
Strabon wszakże dostarcza znacznie starszej relacji o tych atry
butach Herkulesa271: wyobrażenie to miało jakoby pochodzić od
Pizandra, który - jak twierdzą pewni autorzy - żył w tym samym
czasie co Eumolpos, podczas gdy inni umieszczają go w czasach
33. olimpiady: w najstarszych wizerunkach Herkulesa, jak za
pewnia Strabon, brak zarówno maczugi, jak i łuku.
-206-
to przypuszczalnie wykańczano je z najpilniejszą starannością,
jak można to wywnioskować z pewnych wspomnianych już wy
żej zabytków etruskich oraz z bardzo wielu spośród najdawniej
szych gemm. Przypuszczenie takie można by również wyprowa
dzić ze stadiów rozwoju sztuki w czasach nowszych. Bezpośredni
poprzednicy największych artystów malarstwa wykańczali swe
dzieła z niewiarygodną cierpliwością, próbując po części przez
dopracowanie najdrobniejszych szczegółów przydać blasku owym
malowidłom, w które nie potrafili tchnąć wielkości, ba, najwięksi
twórcy, Michał Anioł i Rafael, pracowali zgodnie z nauką pewnego
brytyjskiego poety272: „Zamyślaj z ogniem, wykonuj z flegmą”.
Kończąc te rozważania na temat pierwszego stylu, odnotować
wypada wynikający z niewiedzy sąd o sztuce wypowiedziany przez
pewnego malarza francuskiego, który domaga się273, by antycz
nymi nazywać wszystkie dzieła powstałe w epoce dzielącej pa
nowanie Aleksandra Wielkiego od rządów Fokasa: zarówno punkt
początkowy, jak i końcowy wybrane są tu jednak nieprawidłowo.
Z tego, o czym była mowa wyżej, oraz z dalszego ciągu naszych
wywodów wynika, że zachowały się dzieła dawniejsze od pocho
dzących z czasów Aleksandra, a starożytność w sztuce kończy się
przed Konstantynem. Również ci, którzy wraz z Monfauconem
sądzą274, że nie zachowały się żadne dzieła rzeźbiarzy greckich z
czasów poprzedzających podbój Greków przez Rzymian, potrzebu
ją jeszcze wiele nauki.
2. Styl wysoki
A. Jego właściwości
-207-
wiem sztuka wytworzyła sobie pewną naturę własną. Ponad ów
system wznieśli się jej reformatorzy, zbliżając się do prawdy natu
ry. Ta ostatnia uczyła zaś, jak od twardości rysunku i od wystają
cych czy raptownie ściętych zarysów postaci przejść ku płynnemu
konturowi, jak pozy i ruchy pełne napięcia uczynić spokojniejszy
mi, mądrzejszymi oraz jak w dziele pokazać mniej uczoności, za
to więcej piękna, wzniosłości i wielkości. Dzięki takiemu udosko
naleniu sztuki sławę zyskali Fidiasz, Poliklet, Skopas, Alkamenes
i Miron, a ich styl nazwać można wielkim, albowiem najważniej
szym ich celem poza pięknem była, jak się zdaje, właśnie wielkość.
Należy tu w rysunku dobrze odróżnić twardość od ostrości, by na
przykład nie uważać ostro pociągniętych brwi, widocznych wciąż
w tworach najwyższego piękna, za nienaturalną twardość, będą
cą jakoby pozostałością dawniejszego stylu, albowiem to ostre ich
zaznaczenie ma swą przyczynę, jak była już o tym mowa wyżej,
w wyobrażeniach o pięknie.
Prawdopodobne jest jednak, a wywnioskować to można rów
nież z pewnych wzmianek u autorów starożytnych, że rysunkowi
tego stylu wysokiego pozostała jeszcze właściwa niejaka skłonność
do linii prostej oraz że jego obrysy załamywały się przez to pod
różnymi kątami, na co zdają się wskazywać określenia czworo
kątny i kanciasty275, a ponieważ owi mistrzowie jak Poliklet
byli prawodawcami proporcji i ustalili zapewne także precyzyjnie
miarę każdej części, to nie jest rzeczą niewiarygodną, że na ołta
rzu poprawności złożono w pewnym stopniu piękno formy. W ich
postaciach wykształca się zatem wielkość, jednak w porównaniu
z falistym konturem, którym posługiwali się następcy tamtych
znakomitych mistrzów, mogła ona wykazywać niejaką twardość.
To, jak się wydaje, ta twardość, którą uważano za stosowne wy
tknąć Kallonowi, Hegiasowi, Kanachosowi i Kalamisowi276, a na
wet Mironowi277, wśród których jednak Kanachos był młodszy od
Fidiasza, albowiem był uczniem Polikleta278, a okres największego
rozkwitu jego twórczości przypadł na lata 95. olimpiady.
Można by wykazać, że autorzy starożytni bardzo często sądy
o sztuce wypowiadali w sposób podobny temu, w jaki czynią to
-208-
nowsi, a pewność rysunku, poprawnie i surowo oddane postacie
Rafaela na tle miękkości konturów oraz krągłych i delikatnych
form Correggia wydawały się wielu twarde i sztywne, który to
pogląd wyraża Malvasia, kronikarz malarzy bolońskich, człowiek
pozbawiony dobrego smaku. Tak jak umysłom nieoświeconym ho-
merycki numerus oraz starożytny majestat Lukrecjusza i Katul
lusa w porównaniu z blaskiem Wergiliusza i słodkim wdziękiem
Owidiusza wydają się niedbałe i surowe. Jeśli wszelako w sztuce
zachowuje ważność sąd Lukiana, to posąg Amazonki Sosandry
dłuta Kalamisa należałoby umieścić wśród czterech najwspanial
szych przedstawień urody niewieściej. W opisie jego piękna mówi
on nie tylko o całym stroju279, lecz wskazuje także na jej pełen
skromności wyraz twarzy oraz na ukradkowy, ledwie widoczny
uśmiech. Tymczasem styl pewnej epoki nie może być ani w sztuce,
ani w sposobie pisania powszechny. Jeśli spośród ówczesnych au
torów zachowałby się jedynie Tukidydes, to ze zwięzłości przemów
zawartych w jego historii, zwięzłości graniczącej niekiedy z nie
jasnością, wyciągnęlibyśmy błędne konkluzje na temat Platona,
Lizjasza i Ksenofonta, którego słowa płyną łagodnym potokiem.
-209-
wał swym postaciom jako pierwszy Praksyteles, jak będzie o tym
mowa niżej. Bezsprzecznie za dzieło tego stylu wysokiego uznać
należy Niobe i jej córki, ale wśród najbardziej charakterystycznych
cech tej rzeźby nie znajdziemy wcale owej twardości, która pozwa
la z niejakim prawdopodobieństwem określić proweniencję Pallas,
lecz raczej najbardziej wyraziste znamiona wspomnianego stylu:
naturalne niejako pojęcie piękna, a nade wszystko wielką prosto
tę, i to zarówno w formie głów, jak i w całym rysunku, w strojach
i w wykonaniu. Piękno to jest niczym idea poczęta bez pomocy
zmysłów, która zrodziłaby się w głębokim umyśle i w szczęśliwie
ukształtowanej wyobraźni, gdyby przez kontemplację zdołała się
ona wznieść ku pięknu boskiemu, a odznacza się tak wielką prosto
tą formy i konturu, że wydaje się nie tyle z wysiłkiem wypracowa
na, ile raczej obudzona i napełniona jednym tchnieniem jak myśl.
Podobnie jak zręczna dłoń wielkiego Rafaela, posłuszna jak zwin
ne narzędzie jego umysłowi, jednym pociągnięciem piórka zdolna
była naszkicować najpiękniejszy kontur głowy świętej dziewicy
i bez poprawek, z nieomylną pewnością do końca go dopracować.
3. Styl piękny
A. Jego właściwości
-210-
się zapewne do swych poprzedników tak, jak wśród nowszych
Guido miałby się do Rafaela. Okaże się to wyraźniej w rozważa
niach poświęconych rysunkowi tego stylu oraz jego szczególnego
składnika: Gracji.
Co się tyczy ogólnie rysunku, to unikano wszelkiej kanciasto-
ści, co dotychczas pozostawało znamieniem posągów tworzonych
przez wielkich artystów, jak Poliklet, a tę to zasługę dla sztuki
przypisuje się w rzeźbiarstwie zwłaszcza Lizypowi280, bardziej niż
poprzednicy naśladującemu naturę: nadawał on tę falistą formę
również tym swoim postaciom, w których pewne partie zaznacza
ne były za pomocą kątów. W opisany tu sposób należy przypusz
czalnie, jak była już o tym mowa, rozumieć to, co Pliniusz nazywa
posągami graniastymi, albowiem taki kanciasty styl rysunku
jeszcze dziś nazywa się kwadraturą281. Jednak formy piękna
poprzedniego stylu pozostały regułą także w tym, albowiem na
uczycielem była tu najpiękniejsza natura. Dlatego Lukian w swo
im opisie piękna całość i części główne wziął od artystów stylu,
a dekoracyjność od ich poprzedników. Forma twarzy miała być
taka jak w Wenus lemnijskiej Fidiasza, włosy zaś, brwi i czoło
jak w Wenus Praksytelesa, a w oczach pragnął łagodności i uroku
tejże. Dłonie należało wykonać na wzór dłoni Wenus Alkamenesa,
ucznia Fidiasza, a gdy w opisach piękna wzmiankuje się dłonie
Pallas282, to chodzi przypuszczalnie o Pallas Fidiasza jako naj
sławniejszą, dłonie Polikleta283 zaś przywołuje się, by wskazać na
dłonie najpiękniejsze.
Postacie stylu wysokiego należy sobie wyobrażać w takiej re
lacji do posągów stylu pięknego, w jakiej pozostawali ludzie epo
ki heroicznej, bohaterowie i ludzie Homera, do cywilizowanych
Ateńczyków z czasów rozkwitu ich państwa. Gdybym zaś miał po
równać ze sobą coś rzeczywistego, to dzieła z tamtego wcześniej
szego czasu postawiłbym obok Demostenesa, te późniejsze z kolei
obok Cycerona: pierwszy porywa nas niejako swą gwałtownością,
drugi sprawia, że podążamy zań z własnej woli, tamten nie zosta
wia nam czasu na myślenie o pięknie wykończenia, u tego objawia
-211 -
się ono nawet wówczas, gdy go nie szukamy, i rzuca rozproszone
światło na argumenty mówcy.
B. A zwłaszcza Gracja
284 Plato Politico, s. 127. 1. 43. ed. Bas. 1534. [W rzeczywistości cytat ten
pochodzi z Państwa, cyt. za: Platon, Państwo, 604 E, tłum. Władysław Wit-
wicki, Kęty 2003, s. 320, przyp. tłum.]
-212-
wadzenia surowych praw, zaczęła zyskiwać na wielkości. Kolejni
następcy wielkich prawodawców w dziedzinie sztuki nie postępo
wali tak jak Solon z prawami Drakona: nie odchodzili od nich,
lecz - jako że najsłuszniejsze prawa stają się użyteczniejsze i ła
twiejsze do przyjęcia dzięki miarkującemu je objaśnieniu - próbo
wali przejawy piękna wysokiego, które w posągach ich wielkich
mistrzów były czymś na podobieństwo idei wyabstrahowanych z
natury i form utworzonych zgodnie z pewną teorią, przybliżyć ku
naturze, uzyskując w ten sposób większą różnorodność. Tak na
leży pojmować i Grację, którą mistrzowie stylu pięknego wprowa
dzili do swych dzieł.
Jednak Gracja, która podobnie jak Muzy285, czczona była wśród
najdawniejszych Greków pod dwoma jedynie imionami286, wydaje
się jak Wenus, której towarzyszkami zabaw były owe Gracje, isto
tą dwoistej natury. Jedna jest niczym Wenus niebiańska, wyższe
go pochodzenia, stała i niezmienna, ukształtowana przez Harmo
nię, jak wieczne zasady tej ostatniej. Druga z nich jest, jak Wenus
zrodzona przez Dionę, poddana bardziej materii: jest córą czasu
i jedynie służką pierwszej, obwieszczającą ją tym, którzy nie od
dali się Gracji niebiańskiej. Ta schodzi ze swoich wyżyn i udziela
się łagodnie, bez samoponiżenia, tym, którzy na nią spoglądają:
nie pragnie się podobać, ale i chce pozostać nierozpoznana. Tamta
zaś, towarzyszka wszystkich bogów287, zdaje się wystarczać sama
sobie i nie wychodzi nikomu naprzeciw, lecz chce, by jej szukano,
jest zbyt wzniosła, by czynić się dostępną dla zmysłów, albowiem
-jak powiada Platon288 -„najwyższe nie ma obrazu”. Ga
wędzi jedynie z mędrcami, a motłochowi wydaje się zacięta i nie
przyjazna, zamyka w sobie poruszenia duszy i zbliża się do ducho
wego spokoju natury boskiej, której obraz, jak piszą starożytni,
wielcy artyści próbowali sobie przedstawić w zarysach289. Grecy
tę pierwszą Grację porównaliby z Harmonią jońską, tę drugą z
dorycką.
-213-
Tę Grację w dziełach sztuki znał już, jak się zdaje, boski poeta
i przedstawił ją w obrazie wydanej za mąż za Wulkana pięknej
i lekko jedynie odzianej Agi a i albo Talii290, która dlatego na
zywana bywa gdzie indziej jego pomocnicą291 i która wraz z nim
pracowała nad stworzeniem boskiej Pandory. To Gracja, którą
Pallas obdarzyła Ulissesa292 i którą opiewa wzniosły Pindar293 -
to tej Gracji składali ofiary artyści stylu wysokiego. Stała ona u
boku Fidiasza, gdy ten tworzył olimpijskiego Jupitera, na które
go podnóżku znalazła się obok niego w rydwanie boga Słońca294:
napinała, jak w prawzorcu artysty, dumny łuk jego brwi mocą
miłości, a jego majestatyczne spojrzenie napełniła przychylno
ścią i łaską. Wraz ze swymi siostrami i boginiami godzin i piękna
wieńczyła głowę Junony w Argos295, swojego dzieła, w którym się
rozpoznała i w którym prowadziła dłoń Polikleta. W Sosandrze
Kalamisa uśmiechała się niewinnie i skrycie, z obyczajną wsty-
dliwością zasłaniała czoło i oczy, ze swobodą i wdziękiem igrając
załamaniami swej szaty. To dzięki niej mistrz Niobe odważył się
wkroczyć do królestwa bezcielesnych idei i dotarł do tajemnicy
połączenia śmiertelnego lęku z najwyższym pięknem, stając się
przez to twórcą czystych duchów i niebiańskich dusz, które nie
budzą pożądania zmysłów, lecz zachęcają do naocznej kontempla
cji wszelkiego piękna, albowiem wydaje się, że nie zostały powoła
ne do istnienia dla namiętności, lecz ją tylko przywdziały.
Artyści stylu pięknego połączyli pierwszą i najwyższą Grację
z drugą i tak jak Junona Homera założyła pas Wenus, by wy
dać się Jupiterowi nadobniejszą i wdzięczniejszą, tak i owi mi
strzowie próbowali powiązać piękno wysokie z powabami bardziej
zmysłowymi i przez urzekający wdzięk uczynić wielkość niejako
bardziej przystępną. Ta nieco bardziej powabna Gracja zrodziła
się najpierw w malarstwie i za jego pośrednictwem udzieliła się
rzeźbie. Parrazjos, mistrz, zyskał za jej sprawą nieśmiertelność
i był pierwszym, któremu się objawiła, a jakiś czas później przy
oblekła się także w marmur i brąz. Parrazjosa bowiem, który żył
-214-
w tym samym czasie co Fidiasz, dzieli pół wieku od Praksytelesa,
którego dzieła, o ile wiadomo, odróżniały się szczególną Gracją296
od tych, które wykonano wcześniej.
Jest rzeczą osobliwą, że ojciec tej Gracji w dziedzinie sztuki
oraz Apelles297, którym ta zawładnęła całkowicie i którego można
nazwać prawdziwym jej malarzem, jako że malował ją zazwyczaj
samą, bez jej dwóch pozostałych towarzyszek298, przyszli na świat
pod chutliwym jońskim niebem i w kraju, gdzie kilka stuleci wcze
śniej najwyższa Gracja spłynęła na ojca poezji, albowiem ojczyzną
Parrazjosa i Apellesa był Efez. Obdarzony delikatną wrażliwo
ścią, która daje takie właśnie niebo i wyuczony przez ojca, który
zyskał sławę dzięki swemu kunsztowi, Parrazjos przybył do Aten
i stał się przyjacielem mędrca, nauczyciela Gracji, który odkrył ją
przed Platonem i Ksenofontem.
Różnorodność i większa rozmaitość wyrazu nie szkodziła w
stylu pięknym harmonii i wielkości: dusza wyrażała się jakby
tylko pod spokojną powierzchnią wody i nigdy nie wynurzała się
gwałtownie na powierzchnię. W wyobrażeniu cierpienia najwięk
sza udręka pozostaje w ukryciu, jak w Laokoonie, a radość niczym
łagodny powiew ledwie poruszający liście przemyka po twarzy ba-
chantki uwidocznionej na monetach z wyspy Naksos. Sztuka filo
zofowała namiętnościami, jak to powiada Arystoteles o rozumie.
-215-
mach nie jako małe dziecko, lecz w postaci chłopca, jak pojawia się
ona na pięknym kamieniu commendatore Vettoriego w Rzymie300.
Sądząc po formie liter w imieniu twórcy 'i’PTriA A , to jeden z
najstarszych kamieni opatrzonych takim znakiem artysty. Miłość
przedstawiono na nim w pozycji leżącej, z ciałem wyprostowanym,
podczas zabawy, z wielkimi orlimi skrzydłami, przydawanymi
zgodnie z wyobrażeniami szczytowej starożytności prawie wszyst
kim bogom, oraz z otwartą muszlą o dwóch konchach. Artyści two
rzący po Frygillosie, jak Solon i Tryfon, obdarzali miłość naturą
bardziej dziecięcą i krótszymi skrzydłami i w takiej to postaci,
przypominającej dzieci Fiamminga, zobaczyć ją możemy na nie
zliczonych gemmach. Podobnie uformowane są dzieci na malowi
dłach herkulańskich, zwłaszcza te, które przedstawiono na czar
nym tle wraz z tej samej wielkości urodziwymi postaciami tańczą
cych kobiet. Wśród najpiękniejszych znajdujących się w Rzymie
marmurowych wizerunków dzieci, wyobrażających miłość, dwa
zobaczyć można w Casa Massini, jeden w Palazzo Verospi, śpiące
go Kupida w Villa Albani, a na Campidoglio dziecko bawiące się
z łabędziem301. Już tylko one dowodzą, jak zręczni byli starożytni
artyści w naśladowaniu natury dziecięcej. Istnieje poza tym wiele
innych pięknych głów dziecięcych. Jednak najpiękniejszym wize
runkiem dziecka, który zachował się - choć okaleczony - z czasów
starożytnych, jest dziecięcy satyr, może roczny, naturalnej wiel
kości w Villa Albani: to płaskorzeźba, ale sporządzona tak, że bli
ska jest figurom wolno stojącym. Dziecko to nosi wieniec z blusz
czu i pije przypuszczalnie z bukłaka, którego wszakże brak, z taką
łapczywością! rozkoszą, że gałki oczne prawie całkiem wywrócone
są ku górze i widać tylko niewielką część głęboko drążonej źreni
cy. Rzeźbę tę odkryto wraz z również płaskorzeźbionym pięknym
Ikarem, któremu Dedal zakłada skrzydła, u stóp Wzgórza Pala-
tyńskiego od strony Circus Maximus. Rozpowszechniony przesąd,
który poniekąd - sam nie wiem, jak - wzniósł się do rangi prawdy,
jakoby artyści starożytni w tworzeniu podobizn dzieci pozostawali
daleko w tyle za nowszymi, został przez to obalony.
Ten piękny styl sztuki greckiej rozkwitał jeszcze długo po cza
sach Aleksandra Wielkiego w twórczości różnych znanych arty-
-216-
stów, a wywnioskować to można zarówno z dzieł marmurowych, o
których mowa będzie w drugiej części, jak i z monet.
A. Przez naśladownictwo
-217-
szkodę wielkiemu stylowi. Słusznie powiada Kwintylian 302, że wie
lu artystów lepiej niż Fidiasz dopracowałoby zdobienia w jego Jupi
terze. Ponieważ starano się unikać wszelkiej rzekomej twardości,
wszystko zmiękczać i łagodzić, pewne partie, przez dawniejszych
twórców oddawane z mocą, stawały się okrągłejsze, ale i stępione,
wdzięczniejsze, ale pozbawione wyrazu. Tą samą drogą także do li
teratury wkradało się zawsze zepsucie, muzyka zaś porzucała swą
męskość303 i popadała, jak sztuka, w zniewieścienie - w sztuce wy
zbytej naturalności dobre zatraca się często przez żądzę lepszego.
Na krótko przed czasami cesarzy i pod ich panowaniem artyści
zaczęli ze szczególną starannością wykuwać w marmurze swobod
nie zwieszające się kosmyki włosów, zaznaczając również brwi,
jednak tylko na głowach portretowych, czego przedtem nie czy
niono w marmurze w ogóle, ale praktykowano w brązie. Na jednej
z najpiękniejszych takich głów, brązowej głowie młodego męż
czyzny naturalnej wielkości (będącej częścią pełnego popiersia),
znajdującej się w muzeum królewskim w Portici, a przedstawiają
cej, jak się zdaje, jakiegoś herosa, wykonanej przez artystę ateń
skiego, Apolloniosa, syna Archiasa304, brwi wyryto delikatnie na
AIAYMOY
TYXHTI
EIIOHEE
MNHMHX
XAPIN.
-218-
wywiniętej wyraziście kości oczodołu. Popiersie to, wraz z innym,
kobiecym, tej samej wielkości, powstało bez wątpienia w epoce
rozkwitu sztuki, ale tak jak w najdawniejszych czasach, jeszcze
przed Fidiaszem, zaznaczano na monetach źrenicę oka, tak w ogó
le w brązie uwidaczniano więcej szczegółów niż w marmurze. W
idealnych głowach męskich zaczęto to jednak czynić wcześniej niż
w kobiecych: także w owej głowie z brązu, która, jak się wydaje,
wyszła spod ręki tego samego artysty, brwi dawnym obyczajem
zaznaczono jedynie ostrym lukiem.
ocrit. Idyl. 10. v. 38. eSarno Vit. Pontan, s. 97. Tleć. d’Antiq., t. 2, pl. 75, 1. 8.
gMus. Flor., t. 3, s. 35. hPier. grav., t. 1, pl. 102.
305 Satyr, c. 2, s. 13, ed. Burm.
-219-
wskazać na Herkulesa Farnezyjskiego, obdarzonego muskularni
bujniejszymi, niż uczy tego zdrowy rysunek.
Styl przeciwstawny opisanemu wyżej można by dostrzec w
pewnych płaskorzeźbach, które z powodu niejakiej twardości
i sztywności postaci należałoby uznać za etruskie albo starogrec-
kie, gdyby zezwalały na to inne ich znamiona. Jako przykład
wskażę tu jedną z kilku znajdujących się w Villa Albani. Dzieło
to przedstawia cztery odziane w szaty boginie odbywające coś na
kształt procesji. Ostatnia z nich dzierży długie berło, środkowa,
Diana, ma przewieszone przez ramię łuk i kołczan, w ręce zaś
niesie pochodnię, dotykając zarazem płaszcza pierwszej, jednej z
Muz; ta gra na psałterionie, w dłoni trzyma czarę, do której sto
jąca nieopodal ołtarza Wiktoria, dokonując libacji, nalewa ja
kiś płyn. Na pierwszy rzut oka styl mógłby się tu wydać jakimś
stylem etruskim, czemu jednak przeczy architektura świątyni.
Prawdopodobne jest zatem, że to dzieło, w którym jakiś mistrz
grecki, jednak nie z czasów dawniejszych, chciał naśladować styl
tychże. W willi tej znajdują się jeszcze cztery inne podobne pła
skorzeźby przedstawiające tę samą scenę. Takie ciasne ściągnię
cie podobało się nawet w szatach tamtej epoki, albowiem podczas
gdy wcześniej retorzy rzymscy występowali w szatach ułożonych
we wspaniałe, rozległe fałdy, to pod rządami Wespazjana nosili
raczej suknię wąską i ściśle przylegającą do ciała306, a za czasów
Pliniusza zaczęto przedstawiać postacie męskie przybrane w sza
ty o wąskim kroju (paenu/a)307.
Skargę Petroniusza można by odnieść do licznych figur bóstw
egipskich, których kult był wówczas dominującym zabobonem
Rzymu, tak że malarze, jak powiada Juwenalis, żyli z malowania
wizerunków Izydy. To sprawiło, że styl przypominający styl rzeźb
egipskich wkradł się również do innych dzieł. Do dziś przetrwało
kilka posągów Izydy przyodzianych na modłę etruską, które - są
dząc z oczywistych oznak - pochodzą z czasów cesarstwa: wśród
wielu innych mogę tu wskazać jedną, naturalnej wielkości, znaj
dującą się w Palazzo Barberini. Pogląd ten nie zdziwi tych, którzy
wiedzą, że zepsuciu udało się w sztuce rozpanoszyć za sprawąjed-
nego jedynego człowieka: Berniniego. Tym bardziej przeto mogło
-220-
to nastąpić za sprawą wielu czy nawet większości artystów, two
rzących posągi wzorowane na egipskich.
-221-
w Villa Ludovisi314, a podobna jest do nich i ta na trzech gemmach
z muzeum Stoscha. Można tu wspomnieć jeszcze na przykład o
portretach malowanych przez Van Dycka, przedstawiających oso
by odziane w szczególny, charakterystyczny dlań sposób, który to
strój do dziś popularny jest wśród Anglików, a zarówno zdaniem
artysty, jak i malowanej osoby sprawia wrażenie korzystniejsze
niż ubiór współczesny i sztywny.
Nie inaczej ma się sprawa z tak zwanymi głowami Platona,
niebędącymi niczym innym jak tylko głowami herm, którym czę
sto nadawano postać zbliżoną do tej, w jakiej wyobrażano sobie
kamienie wieńczone pierwszymi takimi głowami: po obu ich stro
nach zwieszają się zazwyczaj pasma włosów jak w figurach etru
skich. Najpiękniejsza z takich wykutych w marmurze głów zosta
ła przed około pięciu laty wywieziona z Rzymu na Sycylię. Bardzo
podobna do niej jest głowa odzianego męskiego posągu, wysokiego
na dziewięć palmi, który wiosną roku 1761 wraz z czterema wspo
mnianymi już wyżej kariatydami znaleziono w pobliżu Monte
P o r z i o (gdzie, zgodnie z kilkoma wcześniej odkrytymi inskryp
cjami, znajdowała willa rodziny Porzio). Postać wyobrażona owym
posągiem przyodziana jest w sięgającą stóp spodnią szatę z lek
kiego materiału, na co wskazują liczne drobne fałdy, i zarzucony
na nią sukienny płaszcz, biegnący spod prawego ramienia przez
lewy bark, tak że lewe ramię, oparte na biodrze, pozostaje zakry
te. Na skraju przerzuconej przez bark części płaszcza widoczne
jest imię ca?x anahaxxoc , pisane - wbrew przyjętemu obyczajowi
- przez podwójną lambdę. Literę tę znaleźć można również gdzie
indziej w takiej zdwojonej formie, jak choćby na pewnej rzadkiej
monecie315 z Magnezji, wybitej w brązie i opatrzonej inskrypcją
mafnht noAAiz zamiast noAir. Pod imieniem nie należy się domy
ślać nikogo innego jak tylko znanego króla Asyrii, którego jednak
posąg ów wyobrażać nie może, a to z więcej niż jednej przyczyny:
-222-
wystarczy tu powiedzieć, że monarcha ów, jak podaje Herodot, za
wsze był ogolony, podczas gdy statua ma długą brodę. Nosi przy
tym znamiona dobrych czasów sztuki i wedle wszelkiego prawdo
podobieństwa nie wykonano jej pod panowaniem cesarzy rzym
skich316. Wspomniane cztery kariatydy, które przetrwały jako je
dyne z większej ich liczby, podtrzymywały zapewne gzyms jakiejś
sali, albowiem na ich głowach widać podwyższone zaokrąglenie,
na którego skraju spoczywał jakiś kapitel albo kosz.
316 Kilka uwag należy tu uczynić o formie liter. W tych, które tworzą u
góry kąt, jedna linia wystaje nieco na zewnątrz. Tak uformowane, występują
w inskrypcjach oraz na glinianych lampach”. Wystającą kreseczkę uważano w
nich jednak dotąd za znamię późniejszych czasówb, choćby Antoninów, a za
tem posąg nie mógłby być tak stary, jak należałoby sądzić po wykonaniu.
W manuskryptach w Herkulanum oraz na fragmencie muru tamżec można
jednak znaleźć litery uformowane w taki właśnie sposób; między innymi, w
traktacie o retoryce autorstwa Filodemosa, który żył równocześnie z Cycero
nem, a sądząc po licznych poprawkach i zmianach, tekst ten wydaje się wła
snym rękopisem tego epikurejskiego filozofa. Litery greckie z wystającymi
kreskami były więc czymś zwykłym już za czasów republiki rzymskiej. O lite
rach herkulańskich można sobie wyrobić niejakie pojęcie na podstawie trzech
fragmentów rękopiśmiennych przechowywanych w Bibliotece Cesarskiej w
Wiedniu0 są one bardzo podobne do tamtych, z tą różnicą, że wiedeńskie są o
jedną linię większe.
aPasseri Lucern., t. 1. tab. 24. bBaudelot. Vtilite des voy., t. 2, s. 127. cPitt.
ErcuL, t. 2, s. 221. dLambec. Comment. Bibl. Vindob., t. 8, s. 411.
317 L. 3, s. 247. Ostatniemu francuskiemu tłumaczowi Pauzaniasza przy
szły w tym miejscu do głowy tamtejsze „mody” i zrozumiał, że chodzi o głowę
wykonaną „podług dzisiejszej mody”.
-223-
F. O wielkiej liczbie głów portretowych w stosunku do nielicznych
posągów z tego czasu
-224-
się wypukłym brzegiem czy wystającą krawędzią. Urny pogrzebo
we sporządzano zazwyczaj już zawczasu i na sprzedaż, jak każą
przypuszczać umieszczone na nich przedstawienia, nie mające
nic wspólnego ze zmarłym czy z inskrypcją. Jedna z takich urn,
uszkodzona, znajduje się w Villa Albani, a na jej froncie, podzie
lonej na trzy pola, wyobrażono po prawej stronie Ulissesa, któ
ry z obawy przed śpiewem syren kazał się przywiązać do masztu
okrętu. Jedna z nich gra na lirze, druga na flecie, a trzecia śpie
wa, trzymając w dłoni zapisany zwój. Jak czyniono to zazwyczaj,
także tu przedstawiono je z ptasimi stopami, czymś szczególnym
jest jednak, że wszystkie trzy noszą płaszcze zarzucone na ramio
na. Po lewej stronie siedzą filozofowie pogrążeni w rozmowie. Na
środkowym polu widnieje następująca inskrypcja, która w żaden
sposób nie odnosi się do samego przedstawienia, a której do tej
pory nigdzie jeszcze nie publikowano.
A0ANA0QN MEPOnQN
OYAEIE-E<DY- TOYAE- EEBHPA
0EEEYE- AIAKIAAI
MAPTYPEE- EIEF AOTOY
AYXQ- WOPONA- TYNBOE- E
MAIL- AATONEEEI- EEBHPAN
KOYPHN- ETPYMONIOY- IIAI
AOE- AMYMON EXJ2N.
OIHN- OYK- HNEIKE- EIOAYE
BIOL- OYAE- TIE- OYIIO
EEXE- TAOOE- XPHETHN
AAAOE- 'PO HEAIfil
-225-
rzeźbiarzy, nigdy nie zaślepiły zmysłów twórców antycznych.
Odkrywamy wręcz, jeśli wolno wyciągać wnioski z kształtu fry
zur, znakomite posągi z III wieku, które należy uznać za kopie
wykonane według dzieł dawniejszych. Taki charakter mają dwa
znajdujące się w ogrodzie Palazzo Farnese naturalnej wielkości
wizerunki Wenus z oryginalnymi głowami: jeden z piękną głową
Wenus, drugi - kobiety szlachetnego rodu z tegoż stulecia, przy
czym obie mają podobnie upięte włosy. Nieco gorzej wykonaną
Wenus tej samej wielkości zobaczyć można w Belwederze, a jej
fryzura zbliżona jest do fryzury tamtych i charakterystyczna dla
niewiast tamtej epoki. Apolla z Villa Negroni o postaci piętna
stoletniego chłopca można zaliczyć do najpiękniejszych młodzień
czych postaci Rzymu, ale jego głowa nie jest głową Apolla, lecz
zapewne jakiegoś księcia krwi cesarskiej z tegoż okresu. Wciąż
byli zatem artyści, którzy potrafili doskonale naśladować piękne
posągi z dawniejszych czasów.
319 Reines. Inscr. Class. 2. n. 62. & ex eo Cuper. Apotheos. Hom., s. 134.
-226-
okolicy. Diodor podaje320, że zwierzę to było przez nich uważane za
święte i czczone jak psy w Egipcie. Małpy buszowały po ich domach
i zabierały, co im się podobało, ba, owi Grecy nazywali ich imie
niem swoje dzieci, albowiem istotom tym przydawano, jak gdzie
indziej bogom, pewne honorowe tytuły. Wyobrażam sobie, że mał
pa z Campidoglio była przedmiotem kultu wśród pithekoussaij-
skich Greków, a przynajmniej nie widzę żadnego innego sposobu
wyjaśnienia, dlaczego dzieło tak poczwarne skojarzono z imiona
mi greckich rzeźbiarzy: Fidiasz i Ammonios uprawiali zapewne tę
sztukę wśród tych barbarzyńskich Greków. Gdy Agatokles, król
Sycylii, najechał Kartagińczyków w Afryce, jego wódz, Eumajos,
dotarł aż do kraju owych Greków i zdobył, a następnie zniszczył
jedno z ich miast. Kształt liter nie pozwala przyjąć, że ta otacza
na boską czcią małpa została wówczas jako pewna ich osobliwość
zrabowana z przeznaczeniem na pomnik, albowiem pismo to nosi
cechy późniejsze i bliskie pismu herkulańskiemu. Sądzić zatem
należy, że dzieło to wykonano znacznie później i być może już za
czasów cesarskich sprowadzono z ziemi zamieszkanej przez ten
naród do Rzymu, a uprawdopodabnia to kilka słów inskrypcji ła
cińskiej umieszczonej po lewej stronie bazy. Wyryto ją w czterech
linijkach, ale prócz śladów tychże odczytać da się jeszcze tylko
słowa: SEPT • QVE • COS. Stosownie do tego ten grecki lud w Afry
ce istniałby zatem jeszcze w czasach naszego historyka, trwając
nadal przy swoim zabobonie. Przy sposobności wspomnę tu tak
że pewną znajdującą się w galerii wersalskiej marmurową statuę
kobiecą, uważaną za wizerunek Westalki, o którym to posągu po
wiada się, że znaleziono ją w Bengazi, rzekomej numidyjskiej
stolicy, Barce.
-227-
ciągnął się aż do upadku sztuki. Ta ostatnia nie wytrwała długo
w swym największym rozkwicie, albowiem czasy Peryklesa od
śmierci Aleksandra, wraz z którą jej świetność zaczęła zmierz
chać, dzieli około stu dwudziestu lat. Losy sztuki w czasach now
szych są, co się tyczy jej stadiów, podobne - ogólnie rzecz biorąc
- jej losom w starożytności. Zaszły w niej również cztery główne
przemiany, z tą tylko różnicą, że nie osuwała się stopniowo jak u
Greków ze swych szczytów, lecz gdy tylko w dwóch wielkich mę
żach osiągnęła najwyższe dostępne jej wówczas wyżyny (mówię tu
tylko o rysunku), runęła raptownie w dół. Styl był suchy i sztywny
aż do Michała Anioła i Rafaela: na tych to dwóch ludziach opiera
się wielkość sztuki w jej odrodzeniu - po krótkim przejściowym
okresie panowania złego smaku, nadszedł styl naśladowców, a
byli nimi bracia Caracci, ich szkoła wraz z jej następcami: okres
ten sięga Carla Maratty. Jeśli jednak mowa zwłaszcza o rzeźbiar
stwie, to jego dzieje są bardzo krótkie. Rozkwitło w Michale Anie
le i w Sansovinie i wraz z nimi się skończyło; Algardi, Fiamingo
i Rusconi pojawili się ponad sto lat później.
Ustęp czwarty
-228-
o marmurze. Garofalo opisał w osobnym dziele rozmaite gatunki
marmuru, o których wspominają starożytni autorzy, przytaczając
drobiazgowo wszystkie znalezione przez siebie fragmenty wraz z
ich tłumaczeniami, a jego pracę cenią przede wszystkim ci, którzy
wagę przykładają nade wszystko do erudycji, ale choć zadał on
sobie wiele trudu, nie podaje przecież, na czym polegała wartość
najpiękniejszego marmuru, a i wiele godnych uwagi wzmianek w
dziełach pisarzy antycznych pozostało mu nieznanych.
Wiadomo powszechnie, że antykwariusze, gdy chcą podnieść
wartość jakiegoś posągu czy jego tworzywa, powiadają, jakoby spo
rządzono go z marmuru paryjskiego, a Ficoroni prawie nie wspo
mina o statuach czy kolumnach, których nie uważałby za wyko
nane z tego właśnie materiału. Nie jest to wszelako nic innego jak
wyświechtany frazes, a jeśli tu i ówdzie odpowiada prawdzie, że to
właśnie ten marmur, to jest to raczej przypadek niż znajomość rze
czy. Skąd Belon wie, że piramidę, czyli grobowiec Cestiusza wznie
siono z marmuru pochodzącego z Tasos321, doprawdy nie wiem.
Najprzedniejsze gatunki białego marmuru greckiego to mar
mur paryjski, zwany przez Greków także Xuy8ivoę od gór Lygdos
na wyspie Paros322 i pentelicki, o którym Pliniusz323 nie wspomina
w ogóle, a który wydobywano w okolicach Aten - liczba wykona
nych zeń posągów miała się do liczby tych z tego pierwszego jak
dziesięć do jednego, czego świadectwem mogą być wzmianki u
Pauzaniasza. Czym się te oba gatunki różniły, tego właściwie nie
wiemy.
Istnieje biały marmur drobno- i gruboziarnisty, to znaczy zło
żony z cząstek drobnych i większych: im ziarno drobniejsze, tym
marmur doskonalszy, a znaleźć można posągi, których tworzywo
wydaje się odlane z masy mlecznej albo z ciasta, pozbawione w
ogóle z pozoru ziaren, i ten to gatunek jest bez wątpienia gatun
kiem najpiękniejszym. Ponieważ marmur paryjski był najrzad
szy, zapewne posiadał on tę właściwość. Marmur ten ma ponadto
dwie inne cechy, obce najpiękniejszemu, kararyjskiemu: pierwszą
jest jego miękkość, to znaczy daje się on obrabiać niczym wosk i
można w nim oddać najsubtelniej włosy, pióra i im podobne, pod
czas gdy kararyjski jest kruchy i odłupuje się, kiedy pragnie się
-229-
z niego wydobyć za wiele; cechą drugą jest jego barwa, zbliżona
do barwy ciała, podczas gdy kararyjski znamionuje olśniewająca
biel. Z tego to najpiękniejszego marmuru wykuto płaskorzeźbione
popiersie Antinousa, wielkości przekraczającej nieco naturalną,
znajdujące się w Villa Albani.
Myli się zatem Izydor, gdy twierdzi324, jakoby marmur paryjski
wydobywano jedynie w kawałkach o wielkości zdatnej wyłącznie
do sporządzania naczyń. Perrault325, który marmur gruboziarni
sty uznaje za paryjski, pomylił się wcale nie mniej, nie mógł jed
nak tego wiedzieć, nie wyjeżdżając poza granice Francji. Wielkie
ziarna w marmurze błyszczą niczym sól kamienna, a wydaje się,
że pewien marmur, zwany salinum, to ten sam gatunek, jego na
zwa zaś pochodzi od soli.
2. 0 wykonaniu
A. Ogólnie
-230-
dnia! Rzeźbiarz musi posługiwać się miarką i cyrklem, malarz zaś
tę miarkę winien mieć w oku.
Większość posągów z marmuru wykonana jest z jednego bloku,
a Platon wprowadza nawet w swej republice prawo, zgodnie z któ
rym należy je sporządzać w taki właśnie sposób328. Z dwóch blo
ków wykuto, prócz wspomnianego w drugim rozdziale egipskiego
Antinousa, dwa posągi: Hadriana i Antoniusza Piusa w Palazzo
Ruspoli, jak wyraźnie tego dowodzi ślad łączenia w zachowanej
górnej części. Godne uwagi jest, że w wypadku niektórych spośród
najlepszych figur marmurowych już od razu, planując ich kształt,
przewidywano sporządzenie głów osobno i późniejsze ich nałoże
nie: taką metodą posłużono się w oczywisty sposób w głowach Nio-
be i jej córek, które to głowy wpuszczono w barki, a brak tu śladów
jakiegokolwiek uszkodzenia czy poprawek. Głowa wspominanej
tu wielokrotnie Pallas w Villa Albani również jest nasadzona, po
dobnie jak głowy znalezionych niedawno czterech kariatyd. Nie
kiedy nasadzano również ramiona - takie ramiona ma Pallas i
niektóre spośród wspomnianych kariatyd.
B. Szczegółowo
b. O pracy w kamieniu
-231-
dłutem żelaznym, nie wygładzając ich, albo je szlifowano, jak dzie
je się to teraz. Nie sposób orzec, który z tych sposobów jest starszy,
gdyż najdawniejsze posągi egipskie, wykonane z najtwardszych
gatunków kamienia, wygładzano bardzo pracowicie. Niektórym
spośród najpiękniejszych posągów marmurowych ostateczną po
stać nadawano jednak wyłącznie dłutem, bez ich wygładzania, jak
dowodzi tego Laokoon, borghezyjski Gladiator Agasjasza, centaur
w tej samej willi, Marsjasz w Villa Medici i wiele innych. Zwłasz
cza w Laokoonie uważne oko zdoła odkryć, z jak mistrzowską
zręcznością! dojrzałą pewnością prowadzono dłuto, by nie utracić
przez szlifowanie najkunsztowniej szych szczegółów. Zewnętrzna
warstwa tych posągów, która w porównaniu z wygładzoną i szli
fowaną wydaje się nieco chropawa, ale zarazem sprawia wrażenie
miękkiego aksamitu przeciwstawionego błyszczącemu atłasowi,
jest niczym skóra starożytnych Greków, której nie rozmiękczano
nieustannymi ciepłymi kąpielami, jak działo się to u zniewieścia-
łych już Rzymian, i ścierano do gładkości zgrzebłem, ale która zro
szona była warstewką zdrowego potu, przypominającą pierwsze
zwiastuny meszku na brodzie329. Dwa wielkie lwy marmurowe,
ustawione przy wejściu do Arsenału w Wenecji, a sprowadzone
-232-
tam z Aten, wykonano również samym tylko dłutem - ten rodzaj
wykończenia właściwy jest przede wszystkim takim wielkim po
sągom wykutym w marmurze. Jednak ogromna statua, z której
zachowały się stopy, fragmenty ramion oraz rzepka kolanowa,
znajdujące się na Campidoglio (pochodzące jakoby z kolosalnego
wizerunku Apolla, przywiezionego przez Lukullusa do Rzymu z
Apollonii), była szlifowana i wygładzana. Stopy te mają długość
dziewięciu palmi, a paznokieć wielkiego palca osiem i pół cala,
sam palec zaś mierzy w obwodzie ponad cztery palmi. Zręczność
i mistrzostwo wykonania można było nabyć jedynie na drodze dłu
gotrwałej praktyki, do której nasze czasy nie dostarczają wystar
czająco wielu sposobności.
Większość posągów marmurowych była jednak wygładzana, a
postępowano przy tym w podobny mniej więcej sposób jak dziś.
Jeden z gatunków kamienia, służących do takiego wygładzania,
pochodził z wyspy Naksos330, a Pindar powiada, że nadawał się do
tego najlepiej331. Wszystkie rzeźby dziś jeszcze wygładza się wo
skiem, podobnie jak czynili to starożytni332, jednak wosk ten ście
ra się później całkowicie, nie pozostawiając go na podobieństwo
werniksu, w charakterze pokrywającej je wierzchniej warstewki.
Przytoczone poniżej fragmenty powszechnie rozumiano nieprawi
dłowo jako opisujące oczyszczanie posągów.
Marmur czarny wszedł do użytku później niż biały, a naj
twardszy i najczystszy jego gatunek nazywany bywa powszechnie
paragone, kamieniem probierczym. Z posągów zeń wykonanych
w całości zachowały się wizerunek Apolla w galerii Farnese, tak
zwany bóg awentyński na Campidoglio, oba ponadnaturalnej
wielkości, dwa centaury kardynała Furiettiego, będące dziełem
Arysteasza i Papiasa z Afrodyzjas oraz młody faun naturalnej
wielkości w Villa Albani, znaleziony w Nettuno.
-233-
mężczyzny, a pozostałość ta jest świadectwem jednej z najpięk
niejszych figur starożytnych i trudno patrzeć na to dzieło bez po
dziwu, zarówno co się tyczy wiedzy rzeźbiarza, jak i staranności
wykonania. Zachowane głowy z tego kamienia każą sądzić, że tyl
ko szczególnie biegli artyści wybierali go na tworzywo, albowiem
wykonano je w najpiękniejszym stylu i w najpiękniejszy sposób.
Poza głową Scypiona, o której piszę w części drugiej, w Palazzo
Verospi zobaczyć można głowę młodego herosa oraz w Villa Alba
ni kobiecą głowę idealną, nasadzoną na dawne, odziane popiersie
z porfiru, za najpiękniejszą wśród tych głów należałoby jednak
uznać naturalnej wielkości głowę młodego mężczyzny znajdującą
się w posiadaniu autora, w której nieuszkodzone pozostały jedy
nie oczy wraz z czołem, jedno ucho i włosy. Sposób, w jaki oddano
włosy tak w tej głowie, jak i w verospijskiej jest różny od sposobu,
w jaki wyobrażano je na głowach męskich z marmuru, to jest nie
są one, jak na tych ostatnich rozrzucone w swobodnie opadające
loki czy wydobyte za pomocą świdra, lecz przedstawione jako krót
ko przycięte i starannie zaczesane - takimi można je zobaczyć na
niektórych męskich głowach idealnych z brązu, gdzie zaznaczono
niejako każdy włos z osobna. Na głowach z brązu wykonanych z
natury sposób oddania włosów jest inny, a Marek Aureliusz na
koniu i Septymiusz Sewer pieszo, ten ostatni w Palazzo Barbe-
rini, mają włosy skręcone w loki, podobnie jak ich wizerunki w
marmurze. Herkules na Campidoglio ma włosy grube i zmierz
wione, jak się to powszechnie przyjęło w jego wizerunkach. Wło
sy wspomnianej wyżej, uszkodzonej głowy ujawniają niezwykłe
i - rzekłbym omalże - niepowtarzalne kunszt i staranność, a z
taką samą subtelnością wykonano włosy torso lwa wykute z naj
twardszego bazaltu, znajdujące się w winnicy Borioni. Niezwykła
gładkość, jaką nadano temu kamieniowi i jaką mu nadać musiano
oraz wykonane z wielką dokładnością części, z których jest złożo
ny, zapobiegły gromadzeniu się na nim osadu, jak działo się to na
najgładszym nawet marmurze, a głowy te znaleziono w ziemi tak
samo gładkie, jak były na początku.
-234-
powierzchowni autorzy333, lecz dlatego, że starożytni pracowali tu
z większą lekkością i w korzystniejszych, nam nieznanych warun
kach. Tego, że starożytni artyści stworzyli sobie w tej pracy takie
szczególne warunki, dowodzą ich naczynia porfirowe, które rze
czywiście zostały wytoczone na tokarce. Pan kardynał Alessandro
Albani posiada najpiękniejsze takie wazy na świecie, z których
dwie są wysokie na ponad dwa rzymskie palmi, a za jedną z nich
papież Klemens XI zapłacił 3000 skudów. Dzisiejsi artyści, jeśli
zajmują się obróbką porfiru, to choć nie mają owej wody, którą
Cosimo, wielki książę Toskanii, wynalazł jakoby do hartowania
dłut334, potrafią mimo to okiełznać ów kamień. Także w nowszych
czasach wykonywano w tym tworzywie wielkie dzieła, jak choćby
piękną pokrywę wspaniałej i wielkiej starej urny w kaplicy Cor-
sinich w kościele Świętego Jana na Lateranie, lecz także rozma
ite popiersia cesarzy, między innymi głowy dwunastu pierwszych
w galerii Palazzo Borghese. Nie na tym więc polega największa
trudność i szczególna przewaga artystów starożytnych, ale na
umiejętności wytaczania naczyń. W naszych czasach, wykonując
mniejsze prace, zaczęto wytaczać ów kamień, ale większych na
czyń albo nie wydrążano, jak tych z zielonego porfiru w Palazzo
Verospi, albo jeśli już wydrążano, jak te w Palazzo Barberini i w
Villa Borghese, to wydrążano je cylindrycznie, bez brzuśca, bez
żłobków i faset. Tego wszelako, że eliptyczne wytaczanie naczyń
z porfiru na modłę antyczną nie jest utraconą tajemnica, dowiódł
pan kardynał Alessandro Albani w udanym eksperymencie, w
niczym nieustępującym pracom starożytnych, podczas którego
porfir wytoczono do grubości pióra, jednak wytaczanie kosztuje
trzy razy tyle co forma naczynia, a samo naczynie pozostawało na
tokarce przez trzynaście miesięcy.
Zauważmy tu, że posągi z porfiru nie mają głów, dłoni i stóp
z tego samego kamienia, lecz te zewnętrzne części wykonane są
z marmuru. W galerii Palazzo Chigi, obecnie w Dreźnie, znajdo
wała się porfirowa głowa Kaliguli, jest ona jednak nowa i spo
rządzona na wzór bazaltowej z Campidoglio, a w Villa Borghese
zobaczyć można takąż głowę Wespazjana, również nową. Istnieją
co prawda cztery posągi, podzielone na dwie pary, każda z jedne-
-235-
go bloku, a ustawione przy wejściu do Pałacu Dożów w Wenecji,
które w całości wykuto z porfiru, to jednak dzieło Greków z czasów
późniejszych lub średnich, a Hieronim Magius musiał bardzo sła
bo znać się na sztuce, skoro twierdził, że są to wizerunki Harmo-
diosa i Aristogejtona, wyzwolicieli Aten335.
c. O pracy w brązie
-236-
których nie dałoby się zobaczyć, gdyby figurę znaleziono w całości
- posąg ów jest obecnie w posiadaniu autora. Montfauconowi340
udzielono błędnej informacji, że konny posąg Marka Aureliusza
nie został odlany, lecz wykuty młotem.
-237-
nie jak posąg Sardanapala w Anchialos341 - na znak radości, jak to
jeszcze teraz czyni się zwykle w tańcu. Statuą spośród tych trzech
najznakomitszą jest siedzący Merkury z cofniętą lewą nogą,
wspierający się na prawej dłoni. Zapięcie z rzemieni biegnących
pod jego stopami zostało przez związane skrzydełka uformowane
na podobieństwo róży, a to dla zaznaczenia, że bóstwo to winno
nie chodzić, lecz latać. Z kaduceusza, trzymanego przezeń w lewej
ręce zostało tylko zakończenie, pozostałych części nie odszukano,
z czego należy wyciągnąć wniosek, że posąg ów przywieziono z da
leka, gdzie fragmenty te najwyraźniej zagubiono, albowiem skoro
ów Merkury znaleziony został bez jakichkolwiek uszkodzeń, wy
jąwszy głowę, to zachowała się zapewne i jego laska.
dd. O złoceniach
-238-
sób mieczników. Ten ostatni polega na nanoszeniu płatków złota,
w pierwszym posługiwano się zaś złotem rozpuszczonym w aqua
fortis. Do tej to cieczy, nasyconej złotem, dodawano rtęci, a na
stępnie stawiano ją na łagodnym ogniu, by odparować serwaser, a
złoto łączy się wówczas z rtęcią, która staje się czymś na podobień
stwo maści. Tą maścią rozżarzoną smaruje się metal, wcześniej
starannie oczyszczony, a ta naniesiona nań warstwa wydaje się
początkowo całkiem czarna, ale ponownie rozgrzane na ogniu zło
to nabiera blasku. Takie złocenie jest niejako wcielone w metal,
jednak starożytnym sposób ten był nieznany. Złocili oni wyłącz
nie za pomocą płatków, obłożywszy wcześniej lub natarłszy metal
rtęcią, a trwałość tego złocenia, ma - jak już wspomniałem - swą
przyczynę w grubości płatków, których pozostałości jeszcze dziś są
widoczne na koniu Marka Aureliusza.
d. O obróbce monet
-239-
D. M.
FECIT. MINDIA. HELPIS. IVLIO.THALLO
MARITO. SVO. BENE. MERENTI. QVI. FECIT.
SIC
OFFICINAS. PLVMBARIAS. TRASTIBERINA.
ET. TRICARI. SVPERPOSITO. AVRI. MONETAE.
NVMVLARIORVM. QVI. VIXIT. ANN. XXXII. M. VI.
ET. C. IVLIO. THALLO. FILIO. DVLCISSIMO. QVI.VIXIT.
SIC
MESES. IIII. DIES. XI. ET. SIBI. POSTERISQVE. SVIS.
Ustęp piąty
1. O malarstwie naściennym
-240-
powiada345, że żaden sławny malarz na ścianach nie malował,
to przecież właśnie to nieuzasadnione jego twierdzenie służy za
dowód doskonałości najlepszych dzieł antyku, albowiem część z
tych, które się zachowały, a które naprzeciw tak wielu wysławia
nych arcydzieł wydałyby się pozbawione wielkości, kryje w sobie
niemałe piękno rysunku i barwy.
Pierwsze malowidła malowano na ścianach i już u Chaldejczy
ków ozdabiano nimi pomieszczenia, jak to czytamy u proroka346, a
wzmianki tej nie należy rozumieć, jak to ktoś uczynił, jako odno
szącej się do obrazów zawieszanych347. Polignot, Onatas, Pauzjasz
i inni sławni malarze greccy dowiedli swego kunsztu, ozdabiając
rozmaite świątynie i budynki publiczne; sam Apelles miał jakoby
wymalować pewną świątynię w Pergamonie348. Sprzyjało wielce
sztuce, że - ponieważ nie było rzeczą przyj ętą wy klej anie pomiesz
czeń tapetami, pokoje malowano, gdyż starożytni nie lubili spo
glądać na gołe ściany, a jeśli za wielki był koszt wypełnienia ich
postaciami, dzielono je liniami na rozmaite, pokryte farbą pola.
-241-
żu Battisterio Constantini349. Z tego też powodu uważa się je za
dzieło z tamtego czasu. Z nieopublikowanego listu commendatore
dal Pozzo do Nicolasa Heinsiusa wnioskuję, że malowidło to zna
leziono rok wcześniej, a mianowicie w roku 1655, 7 kwietnia, nie
podano wszakże, gdzie, a La Chausse dostarczył jego opisu350. Nie
istnieje już inne malowidło zwane „Rzymem tryumfują
cym”351, przedstawiające wiele postaci, które znajdowało się rów
nież w tym pałacu. Tak zwane nimfeum, tamże352, zniszczyła
pleśń, a przypuszczam, że podobny los spotkał i tamte.
Oba ostatnie malowidła składają się z postaci wysokich na
około dwa palmi. Tak zwane Zaślubiny odkryto niedaleko Santa
Maria Maggiore, w okolicy, w której niegdyś znajdowały się ogro
dy Mecenasa353. Drugie, a mianowicie Koriolan, nie wyblakło, jak
podaje Dubos354, lecz można je oglądać jeszcze dzisiaj w podzie
miach Łaźni Tytusa, gdzie niegdyś Laokoon stał w wielkiej niszy,
zasypanej po sam łuk.
Siedem malowideł znajdujących się u jezuitów zostało zdjętych
ze ścian jakichś podziemi u stóp wzgórza palatyńskiego od strony
Circus Maximus. Najlepsze z nich to satyr pijący z rogu, wysoki
na dwa palmi oraz niewielki krajobraz z postaciami, wysoki na
jeden palmo, przewyższający wszystkie krajobrazy w Portici. Ma
lowidło ósme otrzymał opat Franchini, ówczesny wielkoksiążęcy
minister toskański w Rzymie, od niego dostał je kardynał Pas-
sionei, a po jego śmierci pan kardynał Alessandro Albani; przed
stawia ono ofiarę trzech postaci, a Morghen wykonał miedzioryt
z jego reprodukcją zamieszczony w aneksie do dzieła Bartolie-
go o malowidłach antycznych. Pośrodku, umieszczona na bazie,
stoi naga postać męska, dzierżąca w uniesionej lewej ręce tarczę,
a w prawej krótką maczugę nabijaną licznymi kolcami, podobną
do tych, których dawnymi czasy używano w Niemczech. Na zie
mi obok bazy widać po jednej stronie niewielki ołtarz, po drugiej
naczynie, przy czym z jednego i drugiego unosi się dym. Po obu
-242-
stronach stoją przyodziane postacie niewieście z diademami na
głowach, a ta po lewej ręce trzyma misę z owocami.
Fragmenty niewielkich malowideł odkryte w Villa Farnese w
ruinach pałacu cesarskiego i przewiezione do Parmy zniszczyła
pleśń. Pozostałe, jak inne skarby galerii parmeńskiej przetrans
portowane do Neapolu, przez około dwudziestu lat zamknięte w
skrzyniach złożonych w wilgotnych piwnicach, a gdy je stamtąd
wyciągnięto, nie znaleziono nic poza kawałkami muru, na któ
rych były namalowane, te zaś zobaczyć można w nieukończonym
jeszcze zamku królewskim Capo di Monte w Neapolu. Były
zresztą jakości bardzo przeciętnej, strata więc nie jest wielka. Za
chowała się malowana kariatyda z belkowaniem, które wspiera,
znaleziona również we wspomnianych ruinach, i dziś znajduje się
w Portici wśród malowideł herkulańskich. Niektóre z tych malowi
deł odkryto w roku 1722 w Villa Farnese, inne ustawione były przy
ścianach wielkiej sali o długości czterdziestu palmi, którą odkryto
w roku 1724. Jej ściany podzielone były na pola przez malowidło
wyobrażające fragmenty budowli: na jednym z tych pól postać ko
bieca wysiada ze statku, a prowadzi ją młody mężczyzna, przy
odziany jedynie w płaszcz zwieszający się z tyłu z ramion. Miedzio
ryt przedstawiający to malowidło polecił sporządzić Turnbull355.
Malowidła w grobowcu Cestiusza356 wyblakły, zżarte przez
wilgoć, a z tych, które zdobiły grobowiec Owidiusza (wznoszący
się przy Via Flaminia, półtorej mili od Rzymu), zachował się
jedynie Edyp wraz ze sfinksem357, który to fragment umieszczony
został w ścianie jednej z sal Villa Altieri. Bellori wspomina jeszcze
o dwóch innych fragmentach w tejże willi, których jednak już tam
nie ma. Wulkan oraz Wenus po drugiej stronie tego malowidła to
dzieło nowe.
Jeszcze w XVI wieku można było zobaczyć malowidła w ru
inach Łaźni Dioklecjana358. Fragment pewnego antycznego malo
widła w Palazzo Farnese, wzmiankowany przez Dubosa359, jest w
Rzymie całkowicie nieznany.
-243-
B. Malowidła herkulańskie
-244-
czym to właśnie tak zwane kończyny pozwalają rozpoznać
prawdziwego artystę. Te monochromaty, czyli malowidła jed
nobarwne, wykonane zostały cynobrem, który, jak się to zwykle
dzieje, poczerniał w ogniu: starożytni stosowali tę barwę w takich
malowidłach363.
Najpiękniejszymi wśród tych malowideł są wyobrażenia tance
rek, bachantek, a zwłaszcza centaurów, wysokie na niecałą piędź,
a namalowane na czarnym tle, w których da się rozpoznać dłoń
doświadczonego i pewnego artysty. Tu zawsze pojawiało się mimo
wszystko pragnienie, by natrafić na dzieła w pełni wykończone,
albowiem tamte naszkicowane zostały z wielką sprawnością, ale
jakby jednym pociągnięciem pędzla. Pragnienie to spełniło się pod
koniec roku 1761.
-245-
tył głowy, spływający w dół od twarzy, fioletowy z brzegiem kolo
ru zieleni morskiej, podczas gdy suknia ma barwę cielistą. Lewą
dłoń kładzie na barku pięknej młodej dziewczyny stojącej obok w
białej szacie i dotykającej prawą dłonią podbródka; jej twarz uka
zana została z profilu. Stopy ta pierwsza postać oparła na podnóż
ku, na znak swej godności. Obok, z twarzą zwróconą ku przodo
wi, stoi piękna postać kobieca, która właśnie kazała ułożyć sobie
włosy, lewą dłoń złożyła na piersi, a prawą opuściła, wykonując
równocześnie jakiś ruch palcami, jak czyni to ktoś, kto chciałby
wystukać akord na fortepianie. Jej suknia jest biała, z ciasnymi
rękawami sięgającymi nadgarstków, płaszcz fioletowy z haftowa
nym brzegiem o szerokości kciuka. Postać, która układa jej włosy,
zwrócona jest do widza profilem, tak jednak, że widać koniuszki
brwi nad okiem po odwróconej stronie, a włoski brwi nad drugim
okiem są zaznaczone wyraźniej niż u innych postaci. Z oka i z
zaciśniętych warg wyczytać można skupioną uwagę. Nieopodal
stoi mały, niski trójnożny stolik, wysoki na pięć cali, tak że sięga
do połowy ud najbliższej postaci, z ozdobnie falcowanym blatem,
na którym położono niewielką kasetkę, przykrywając ją gałązka
mi laurowymi. Obok leży fioletowa opaska służąca zapewne do
związania włosów czesanej postaci. Pod stolikiem widać wysokie
zdobione naczynie sięgające prawie blatu z dwoma uchami, wyko
nane ze szkła, na co wskazują jego przezroczystość i barwa.
Drugie malowidło zdaje się przedstawiać poetę tragicznego,
siedzącego z twarzą zwróconą ku przodowi, a odzianego w długą
białą suknię sięgającą stóp, taką jaką nosiły postacie dramatów364,
z wąskimi rękawami sięgającymi nadgarstków. Liczy on sobie oko
ło pięćdziesięciu lat i nie ma brody365. Poniżej piersi przewiązany
jest żółtą opaską o szerokości małego palca, wskazującą może na
muzę tragedii, która często nosi pas szerszy niż inne muzy, jak
była o tym mowa w drugiej części niniejszego rozdziału. W prawej
dłoni mąż ów dzierży długą, stojącą laskę o długości oszczepu (ha
sta purd), na której u góry żółtym kolorem zaznaczono metalowe
-246-
okucie o szerokości palca, podobną do tej, którą trzyma Homer
w swojej apoteozie366. Lewa dłoń dotyka miecza spoczywającego
na jego kolanach, przykrytych czerwonym suknem, jednak colo-
re cangiante, opadającym zarazem na siedzisko krzesła; pendent
miecza ma barwę zieloną. Miecz ten ma, być może, takie samo
znaczenie jak ten, który trzyma w dłoni postać Iliady w apoteozie
Homera, albowiem Iliada zawiera niezliczone wyobrażenia dają
ce się wykorzystać w dramatach. Obrócona doń tyłem jest postać
kobieca, odkrywająca prawe ramię, odziana na żółto367, z włosami
zaczesanymi wysoko w węzeł zwany óyKoę; przyklęka ona na pra
we kolano przed maską tragiczną, umieszczoną niczym na bazie
na czymś w rodzaju podestu. Maska ustawiona jest w niezbyt głę
bokiej skrzyni, której boczne deseczki wycięte są od dołu ku gó
rze, a przez tę kasetę czy futerał przewieszono niebieskie sukno,
powyżej zaś zwieszają się białe opaski zakończone dwoma krót
kimi sznurami zawiązanymi na węzły. Klęcząca postać wypisuje
pędzelkiem u góry, na bazie, na którą rzuca cień, przypuszczal
nie tytuł jakiejś tragedii: zamiast liter widać jednak tylko ledwie
zaznaczone ich zarysy. Sądzę, że to muza tragedii, Melpomena,
zwłaszcza że postać ta wyobrażona została jako dziewica, albo
wiem włosy związała sobie na szczycie głowy, co jak była o tym
mowa wyżej, czyniły tylko niezamężne dziewczęta. Za podestem
i maską widać postać męską wspartą obu dłońmi na oszczepie.
Tragik zwrócił twarz ku piszącej muzie.
Trzecie malowidło wyobraża dwie nagie postacie męskie z ko
niem. Jedna siedzi zwrócona ku przodowi: to młodzieniec o ob
liczu ognistym i mężnym, który z uwagą wsłuchuje się w słowa
drugiej postaci - wydaje się, że to Achilles. Siedzisko jego krzesła
-247-
pokryte jest krwistoczerwonym suknem, czyli purpurą, którą za
razem przerzucił sobie przez prawe udo, gdzie spoczywa również
jego prawa dłoń. Czerwony jest także płaszcz zwieszający się mu
z tyłu z ramion. Czerwień to kolor wojny i zwykle była to barwa
Spartan w polu, a starożytni purpurą wykładali również swoje
łoża368. Poręcze krzesła wznoszą się na sfinksach, spoczywających
na siedzisku, jak w krześle Jupitera369 na jednej z płaskorzeźb w
Palazzo Albani oraz podobnie jak wspierają się one na klęczących
postaciach370 w krześle wyobrażonym na pewnej kamei, co spra
wia, że są dość wysokie. Na oparciu spoczywa lewe ramię postaci.
U stóp krzesła widać oparty miecz w pochwie o długości sześciu
cali, z zielonym pendentem - jak w mieczach tragików - do któ
rego jest przymocowany za pomocą dwóch ruchomych pierścieni
na górnym okuciu pochwy. Druga postać, stojąca, być może Pa-
trokles, opiera się na lasce, którą lewą dłonią umieścił pod pra
wą pachą, podczas gdy prawe ramię uniesione jest jakby w geście
opowiadania, nogi zaś skrzyżowane - postaci tej, podobnie jak ko
niowi, brakuje głowy.
Malowidło czwarte przedstawia pięć postaci. Pierwsza to sie
dząca postać kobieca z odkrytym barkiem, ukoronowana wień
cem z bluszczu i kwiatów, w prawej dłoni trzymająca zwój pisma.
Ubrana jest na fioletowo, a na stopach ma żółte buty, podobnie
jak na pierwszym malowidle niewiasta, która każę sobie układać
włosy. Naprzeciwko niej siedzi młoda harfiarka poruszająca lewą
dłonią struny instrumentu o wysokości pięciu i pół cala, a w pra
wej dzierżąca młoteczek do strojenia zakończony u góry dwoma
haczykami, zbliżony kształtem do greckiego Y, tyle że haczyki się
zakrzywiają, jak widać to wyraźniej w znajdującym się w tymże
muzeum podobnym młoteczku z brązu, długim na pięć cali, któ
rego haczyki zakończone są końskimi głowami. Być może przed
miot, który w tym samym muzeum trzyma w dłoni Erato371, to
nie plektron, lecz narzędzie do strojenia, albowiem również ma
dwa haczyki zakrzywione do wewnątrz. Plektron nie był tu
konieczny, ponieważ struny psalterionu porusza ona lewą dłonią.
-248-
Harfa ma siedem kołków na korpusie, zwanym %opSav372 i
tyleż strun. Pośrodku siedzi flecista ubrany na biało, który dmie
równocześnie w dwa flety proste373 o długości połowy palmo, pod
trzymywane w ustach opaską zwaną oropiov, zawiązaną z tyłu za
uszami: na fletach zaznaczono rozmaite nacięcia wskazujące na
liczbę segmentów. Segmenty fletów sporządzonych z kości, znaj
dujących się w tymże muzeum nie mają żadnych zakładek (brak
mi tu stosownego słowa niemieckiego) i dlatego zapewne osadzano
je na jakiejś innej rurce czy pochwie, metalowej albo z wydrążone
go drewna, jak zachowało się ono tutaj spetryfikowane w dwóch
segmentach fletów, a w muzeum w Cortonie przechowywany jest
flet z kości słoniowej, którego segmenty nałożone są na srebrną
rurkę. Za pierwszą postacią stoją dwie inne, męskie, okryte płasz
czami, z których ten bardziej z przodu ma barwę zieleni morskiej.
Włosy zarówno postaci męskich, jak i kobiecych są brązowe. Ten
kolor włosów nie jest jednak regułą: na malowidłach opisywanych
przez Filostratesa Hiacynt i Panteja mieli włosy czarne, tak jak
czarne włosy miała ponoć ukochana Anakreonta. Natomiast Nar
cyz i Antilochos byli blondynami. Włosy blond należy, zgodnie z
tym, co pisali Homer i Pindar, przypisać również Achillesowi, a
i Menelaos zwany jest u nich zawsze blondwłosym, podobnie jak
u tego ostatniego poety Gracje. Takie włosy ma Ganimedes na
opisanym już starożytnym malowidle oraz postacie kobiece w tak
zwanym Koriolanie. Nieuzasadniony jest zatem sąd, wypowie
dziany przez Ateneusza, jakoby wizerunek Apolla należało uznać
za wykonany źle tylko dlatego, że boga przedstawiono z włosami
blond, nie zaś czarnymi374. Kobiety greckie farbowały sobie nawet
włosy na blond375, jeśli takowych nie miały.
W opisie tych malowideł postępowałem zgodnie z zasadą, że
należy napisać albo pominąć to, co chcielibyśmy, by napisali albo
pominęli starożytni, albowiem bylibyśmy wdzięczni Pauzaniaszo-
-249-
wi, gdyby ofiarował nam opisy licznych dzieł sławnych malarzy
tak obszerne jak opis malowideł Polignota w Delfach.
W samym Rzymie od czasu wspomnianych już odkryć w Villa
Farnese nie odnaleziono żadnych szczególnych starożytnych ma
lowideł. Wiosną 1760 roku podczas wykopów pod sklepiony kanał
odpływowy znaleziono w ziemi rozmaite oderwane lub pokruszo
ne fragmenty tynków, pochodzących przypuszczalnie z jakiegoś
starożytnego grobowca, na których na suchym wapnie namalowa
no po części dekoracje, po części postaci. Na dwóch najlepiej za
chowanych zobaczyć można na czerwonym tle amorka w rozwia
nej niebieskawej szacie, który dosiada jakiegoś zielonego potwora
morskiego. Na drugim fragmencie przetrwał wizerunek pięknego
korpusu niewielkiej siedzącej postaci kobiecej wraz z prawą dło
nią której tak zwany palec serdeczny ozdobiony jest pierścieniem.
Jej ramię oraz dolna część ciała przykryte są czerwonawą szatą.
Oba te fragmenty znajdują się w posiadaniu autora.
-250-
roku odnaleziono malowidło, jakiego dotąd jeszcze nie widziano,
które przyćmiło nawet znane podówczas malowidła herkulańskie.
Przedstawia ono siedzącego Jupitera w wieńcu laurowym (w Eli
dzie miał on na głowie wieniec z kwiatów)377, zamierzającego wa
śnie ucałować Ganimedesa, który prawą dłonią podaje mu czarę
ozdobioną płaskorzeźbą, w lewej zaś trzyma naczynie, z którego
nalewał bogom ambrozję. Dzieło wysokie jest na osiem palmi
i szerokie na sześć. Obie postacie są naturalnej wielkości, a wzrost
Ganimedesa odpowiada wzrostowi szesnastolatka. Ganimedes
jest całkowicie nagi, Jupiter zaś odziany od pasa w białą szatę,
a stopy trzyma na podnóżku. Ulubieniec Jupitera jest niewątpli
wie jedną z najpiękniejszych postaci, które zachowały się z czasów
starożytnych i nie znajduję niczego, co dałoby się porównać z jego
obliczeni - tyle maluje się w nim lubieżności, że całe jego życie
zdaje się jednym wielkim pocałunkiem.
Malowidło to odkrył pewien cudzoziemiec, który około czterech
lat wcześniej osiedlił się w Rzymie, kawaler Diel de Marsilly z
Normandii, niegdyś porucznik gwardii grenadierów króla Francji.
Rozkazał zdjąć je potajemnie ze ściany, na której się znajdowało,
a ponieważ tajemnica tego odkrycia nie dozwalała na wskazanie
owego muru i zachowanie malowidła w całości wraz z tymże, po
lecił odkuć kawałek po kawałku wierzchnią warstwę tynku i w
ten sposób przewiózł ten rzadki skarb we fragmentach do Rzymu.
Z lęku, że zostanie zdradzony, oraz by uniknąć wszelkich pretensji,
korzystał z usług pewnego murarza, który pracował w jego domu
i który na jego rozkaz sporządził gipsowy podkład o wielkości ma
lowidła, po czym na tym to podłożu połączył ze sobą nawzajem owe
fragmenty.
Jakiś czas później właściciel tego malowidła polecił przewieźć
potajemnie do Rzymu dwa inne, również w odkutych kawałkach,
których zespolenia dokonali jednak znawcy sztuki. Oba są nieco
mniejsze, a przedstawione na nich postacie mają wysokość dwóch
palmi. Pierwsze wyobraża trzy postacie kobiece tańczące rado
śnie, jak tańczy się radośnie po zakończonym winobraniu, splecio
ne w uścisku i tworzące pięknie upozowaną grupę. Każda unosi
prawą nogę, jakby w dobrze odmierzonej figurze tanecznej. Mają
na sobie jedynie tuniki, które sięgałyby im do kolan, wszelako
w podskoku część uda pozostaje odsłonięta, podobnie jak piersi,
-251 -
pod którymi tuniki te spięte są u dwóch postaci pasami. Szatę
wierzchnią, czyli p e p 1 o n, dwie z nich zarzuciły sobie na ramio
na, a u jednej powiewa ona w wijących się fałdach na modłę szat
etruskich - trzecia pozbawiona jest tej szaty. Przygrywa im do
tańca na szałamai męska postać z wieńcem na głowie, w krótkiej
kamizelce, oparta o kolumnę z wyprostowanymi nogami i stopami
zwróconymi ku przodowi. Obok na postumencie ustawiono lirę.
Między mężczyzną a tańczącymi postaciami wznosi się na tym
samym postumencie wysoki piedestał, czyli cippus, na którym
umieszczono niewielki posąg, niełatwy do rozpoznania, przedsta
wiający, jak się wydaje, indyjskiego Bachusa z brodą. Po drugiej
stronie widać trzy tyrsy tańczących kobiet, jakby przy ścianie,
a poniżej kosz z owocami, z którego zdjęto wieko, leżące za nim
wraz z przewróconą butelką. Szkice tego i następnego malowidła
poprzedzają niniejszą, piątą część rozdziału.
Drugie malowidło, tej samej wielkości, przedstawia baśń
o Erichtoniosie. Pallas, która chciała potajemnie wychować to
dziecko, oddała je, zamknięte w koszu, w opiekę Pandrosos, córce
Kekropsa, króla Aten. Jej dwie siostry, które nie mogły się po
wstrzymać od obejrzenia powierzonego jej przedmiotu, namówiły
ją, by otwarła kosz, a wówczas ze zdumieniem zobaczyły dziecko,
które zamiast nóg miało wężowe ogony. Bogini ukarała tę cieka
wość, zsyłając na córki Kekropsa obłęd, co sprawiło, że rzuciły
się one ze skały zamkowej w Atenach; Erichtonios zaś został wy
chowany w jej tamtejszej świątyni. Tak tę baśń opowiada Apol-
lodoros378. Świątynia, wznosząca się na skale, zaznaczona jest po
prawej stronie malowidła przez schematycznie naszkicowany por
tal379. Przed nią stoi wielki okrągły kosz w postaci cista mistica,
którego wieko jest uchylone, a spod niego wypełzają dwa węże,
będące stopami Erichtoniosa. Pallas, z oszczepem w lewej dłoni,
sięga prawą w kierunku wieka, by nakryć nim kosz; u jej stóp wi
dać gryfa oraz złożone na bazie jakieś naczynie. Naprzeciwko niej
stoją trzy córki Kekropsa, gestami i ruchem usprawiedliwiając i
tłumacząc swój czyn, bogini zaś spogląda na nie poważnie. Pierw
sza z córek nosi diadem i bransolety na nadgarstkach, trzykrotnie
otaczające ramię. Stroje każą przypuszczać, że jest to najstarsze
ze wszystkich malowideł starożytnych.
-252-
Właściciel tych malowideł zmarł wkrótce potem w sierpniu
1761 roku, nie ujawniwszy nikomu ze swoich znajomych miejsca
odkrycia, które i dziś jeszcze, gdy to piszę (w kwietniu 1762 roku)
pozostaje nieznane, mimo wszystkich wszczętych poszukiwań. Po
jego śmierci z pewnego rachunku na trzy i pół tysiąca skudów
okazało się, że sprowadził on z tego samego miejsca trzy inne ma
lowidła, wśród których dwa były wizerunkami naturalnej wielko
ści, a jedno przedstawiało Apolla z jego ukochanym Hiacyntem.
Nic więcej o nich nie wiadomo prócz tego, że przypuszczalnie wy
wieziono je do Anglii wraz z siódmym, które również znane mi
jest tylko z rysunku, a które sprzedano za cztery tysiące skudów:
wyobrażająca je rycina umieszczona została na początku drugiej
części [w rzeczywistości nie została opublikowana - przyp. tłum].
Postacią najdoskonalszą jest naturalnej wielkości Neptun, podob
nie jak inne postacie, nagi do pasa. Stoi przed nim Junona, której
mimika i gesty zdają się towarzyszyć jakiejś proszalnej opowieści.
Bogini trzyma w dłoni krótkie berło o takiej samej długości jak
to, które dzierży ona sama gdzie indziej380 oraz pewna postać her-
kulańska381. Obok stanęła Pallas, zwracając w jej stronę twarz i
uważnie jej słuchając. Za krzesłem Neptuna widać inną jeszcze
młodą postać kobiecą okrytą płaszczem, przyglądającą się bacznie
pozostałym. Twarz wsparła ona na prawej dłoni, którą lewa pod
trzymuje pod łokciem w górze. Szata Neptuna ma barwę zieleni
morskiej, suknia Junony jest biała, a szata wierzchnia jasnożółta,
Pallas przyodziana jest w czerwonawe fiolety, a postać czwarta
w ciemną żółć. Czytałem gdzieś, że Tetyda odkryła wymierzone
przeciwko Jupiterowi sprzysiężenie bóstw, wśród którym najwyż
szym była Junona - być może przedstawiono tu właśnie tamto
sprzysiężenie, a najmłodszą postacią byłaby wówczas Tetyda.
-253-
sarstwa, a w pozostałych wypadkach każę wyciągnąć taki wniosek
już sam ich ogląd, albowiem znaleziono je w zasypanych pomiesz
czeniach pałacu cesarskiego albo w Łaźniach Tytusa. Roma z Pa
lazzo Barberini wykonana została, jak wszystko na to wskazuje,
w późniejszych latach, a malowidła w grobowcu Owidiusza pocho
dzą-jak i on sam - z epoki Antoninów, czego dowodzą znalezione
tam inskrypcje. Malowidła herkulańskie (wyjąwszy cztery znale
zione ostatnio) nie są przypuszczalnie starsze niż tamte, albowiem
- po pierwsze - większość z nich przedstawia krajobrazy, porty,
zamtuzy, lasy, połów ryb i widoki, a tym, który zapoczątkował ten
rodzaj malarstwa, był za panowania Augusta niejaki Ludio. Sta
rożytni Grecy nie byli zwolennikami przedstawień pozbawionych
życia, które jedynie cieszą oko, rozum wszelako pozostawiają bez
czynnym. Po drugie, wyobrażone na nich ekscentryczne budowle
oraz ich powierzchowne i dziwaczne zdobienia dowodzą, że są to
dzieła z czasów, w których dobry smak utracił już swą władzę.
Wskazują na to również znalezione tam inskrypcje, z których ani
jedna nie pochodzi z czasów przedcesarskich. Pragnę tu przyto
czyć kilka spośród najstarszych:
DIVAE-AVGVSTAE
L-MAMMIVS-MAXIMVS-P-S-
IMP-CAESAR-VESPASIANVS-AVG-PONT-MAX
TRIB-POT-VIII- IMP-XVII-COS-VH-DESIGN- VHF
TEMPLVM • MATRIS • DEVM -TERRAE • MOTV- CONLAPSVM • RESTITVITV
-254-
4. Czy są one dziełem mistrzów greckich, czy rzymskich
-255-
To pierwsze pokrycie ściany ma zazwyczaj grubość wydatnego
palca. Drugą warstwą jest wapno zmieszane i przetarte z piaskiem
lub drobno potłuczonym marmurem, a ten podkład ma prawie jed
ną trzecią grubości tamtego. Takie pokrycie było powszechne w
grobowcach zdobionych malowidłami i na tak przygotowane ściany
naniesione są również malowidła herkulańskie. Niekiedy warstwa
wierzchnia jest tak delikatna i biała, że wydaje się czystym, deli
katnym wapnem albo gipsem jak w malowidle przedstawiającym
Jupitera i Ganimedesa oraz w innych znalezionych w tym samym
miejscu, a grubość tego podkładu równa jest grubości solidnego
źdźbła słomy. We wszystkich malowidłach, wykonanych zarówno
na podkładach suchych, jak i mokrych, warstwa wierzchnia jest
zawsze w taki sam sposób wygładzona jak najstaranniej, co w tej
drugiej odmianie malarstwa, gdy grunt był bardzo delikatny, wy
magało wielkiej zręczności i szybkiego wykonania.
Dzisiejszy sposób przygotowania podkładu pod freski, czyli
malowidła na gruntach wilgotnych, jest nieco inny niż ten sto
sowany przez starożytnych; preparuje się go z wapna i pucolany,
albowiem wapno przetarte z drobno potłuczonym marmurem wy
sycha za szybko i w jednej chwili wciągnęłoby w siebie farbę. Po
wierzchni nie wygładza się również tak, jak to czynili starożytni,
lecz pozostawia się ją chropawą, szczeciniastym pędzlem nadając
jej jakby ziarnistą fakturę, by lepiej przyjmowała farby, gdyż —
sądzi się - na gruncie całkiem gładkim mogłyby się one rozpłynąć.
Po drugie należy tu poruszyć kwestię samego sposobu malowa
nia, nakładania malowideł na pokłady wilgotne, co zwie się udo
tectorio pingere, oraz malowania na gruntach suchych, albowiem
nic szczególnego nam nie wiadomo na temat antycznych sposobów
malowania na drewnie, poza tym, że starożytni stosowali tu białe
podkłady382, być może z tego samego powodu, jak powiada Platon,
do wytwarzania purpury poszukiwano najbielszej wełny383.
Przy nakładaniu malowideł na grunty wilgotne artyści staro
żytni postępowali zapewne mniej więcej podobnie jak nowsi. Te
raz, gdy sporządzony zostanie szkic na kartonie w dużej skali i
gdy przygotuje się tyle wilgotnego gruntu, ile da się zamalować
jednego dnia, zarys postaci oraz najważniejszych ich części wy-
-256-
kłuwa się na kartonie igłą. Ten fragment rysunku przykłada się
do naniesionego gruntu, i posypuje drobno zmielonym węglem,
tak by jego odrobiny przedostały się przez wykłute otwory, przez
co zaznacza się na gruncie zarys malowidła. Po niemiecku nazy
wa się to „durchbauBen” [‘durchpausen’, tzn. ‘przekalkowy-
wać’ - przyp. tłum.], a w taki sam sposób postępował i Rafael, jak
widziałem to na przykładzie narysowanej przezeń czarną kredą
głowy dziecięcej, znajdującej się w zbiorach rysunków pana kar
dynała Alessandra Albaniego. Wzdłuż tego zaznaczonego pyłem
obrysu prowadzi się następnie ostro zakończony rylec, wyciskając
go w wilgotnym podłożu, a takie wgłębienia widoczne są wyraźnie
w dziełach Michała Anioła i Rafaela. W tym ostatnim punkcie ar
tyści starożytni różnią się od nowszych, albowiem na antycznych
malowidłach nie znajdziemy takiego wyciśniętego zarysu, posta
cie bowiem, podobnie jak na drewnie czy płótnie, malowano od
razu z wielkim kunsztem i pewnością.
Malowanie na gruntach wilgotnych musiało być u starożytnych
mniej rozpowszechnione niż malowanie na gruntach suchych, al
bowiem większość malowideł herkulańskich należy do tego dru
giego rodzaju. Rozpoznaje się je po różnych warstwach farb, gdyż
w niektórych grunt jest na przykład czarny, na niego nakładano
cynobrem pole o różnej formie albo podłużny pas i dopiero na tym
drugim gruncie malowano postacie. Postacie te niekiedy zanikały
albo odpadały, a ten wierzchni, czerwony grunt pozostawał tak
czysty, jak gdyby nic na nim nie namalowano. Inne jednak, które
zdają się wykonane w podobny sposób, namalowane są na grun
tach wilgotnych, ale w końcu przeszły suchymi farbami jak Gani-
medes i inne, które znaleziono w tym samym miejscu.
Niektórzy sądzą, że oznaką malarstwa suchego są naniesione
pędzlem warstwy farby wystające nad powierzchnię, ale jest to do
mniemanie pozbawione podstaw, albowiem na malowidłach Rafa
ela, wykonanych na gruntach wilgotnych, zauważa się to samo. Te
podwyższone warstwy farby świadczą tu o tym, że artysta ten na
koniec tu i ówdzie przemalował swoje dzieło na sucho, co czynili w
taki sam sposób i późniejsi malarze. Farby antycznych malowideł
na gruntach suchych musiały być nanoszone za pomocą specjalne
go kleju rozpuszczonego w wodzie, gdyż mimo upływu wielu setek
lat po części zachowały swą świeżość i można bez żadnej dla nich
szkody przetrzeć je zwilżoną gąbką lub szmatką. W zasypanych
przez Wezuwiusza miastach znajdowano malowidła pokryte opor-
-257-
nym i twardym nalotem z popiołu i wilgoci, który nie bez wielkiego
trudu usunięto za pomocą ognia, ale i w następstwie tego antyczne
dzieła nie ucierpiały ani trochę. Te, które namalowano na gruncie
wilgotnym, zdołają się oprzeć nawet kwasowi saletrowemu, któ
rym usuwa się skamieniałe zanieczyszczenia i czyści malowidła.
Co się tyczy wykonania, to malowidła antyczne naszkicowane
są najczęściej szybko, jak gdyby były pierwszą ideą jakiegoś ry
sunku: tak lekko i zwiewnie wyobrażone są na czarnym tle tan
cerki i inne postacie herkulańskie, podziwiane przez wszystkich
znawców, ta szybkość jednak nabrała pewności przeznaczenia
dzięki wiedzy i kunsztowi. Sposób, w jaki malowali starożytni,
pozwalał im z większą zręcznością niż dzisiejszy osiągać złudzenie
życia i barwy ciała, albowiem ponieważ wszystkie farby olejne za
tracają swe kolory, to znaczy ciemnieją, malarstwo olejne pozosta-
je zawsze w tyle za życiem. W większości malowideł starożytnych
światła i cienie zaznaczone są równoległymi, czyli biegnącymi
obok siebie, a niekiedy krzyżującymi się kreskami, co po włosku
nazywa się tarteggiare, a tego sposobu imał się również czasem
Rafael. Inne, zwłaszcza większe, postacie starożytnych są wgłę
bione lub podniesione, jak dzieje się to przy malowaniu farbami
olejnymi, to jest za sprawą całych mas farby, to się obniżającej,
to unoszącej, poszczególne zaś barwy mistrzowsko stopione są ze
sobą w wizerunku Ganimedesa. W ten sam sposób namalowano
rzekomą Wenus z Palazzo Barberini oraz odkryte ostatnio liczne
niewielkie malowidła w muzeum herkulańskim, na których wsze
lako kilka głów cieniowanych jest kreskami.
Należy żałować, że malowidła herkulańskie pociągnięte zosta
ły jakimś werniksem, który sprawia, że farby złuszczają się stop
niowo i odpadają. W ciągu dwóch miesięcy widziałem fragmenty
odpadające z wizerunku Achillesa.
Wypada na koniec powiedzieć parę słów o praktykowanych
przez starożytnych sposobach zabezpieczania malowideł przed
szkodami, jakich mogłyby doznać wskutek działania powietrza
czy wilgoci. Stosowali oni do tego celu wosk, którym je pokrywa
li, jak opisują to Witruwiusz384 i Pliniusz385, wzmacniając jedno
cześnie połysk farb. Widoczne było to w kilku pokojach domów
384 L. 7, c. 9.
385 L. 33, c. 40.
-258-
zasypanych w starożytnym mieście Resina, położonym niedale
ko antycznego Herkulanum. Ściany pokryte były polami w kolo
rze cynobru tak wielkiej urody, że wydawały się purpurowe, gdy
jednak zbliżono do nich ogień, by usunąć z nich brunatny osad,
stopniał wosk, którym pokryte były malowidła. Tabliczkę białego
wosku znaleziono również wśród farb w jednym z podziemnych
pomieszczeń Herkulanum, przypuszczalnie zamierzano je poma
lować, gdy nastąpił nieszczęsny wybuch Wezuwiusza i wszystko
zostało zasypane.
Nie chciałbym ani miłośnikowi sztuki, ani artyście odbierać
przyjemności samodzielnego rozważenia nauk i spostrzeżeń za
wartych w pięciu częściach tego rozdziału oraz dodania do nich
własnych refleksji. A uczeni, którzy odważyli się zapuścić w tę
dziedzinę, poprawią w nich zapewne to i owo. Obaj wszakże,
miłośnik sztuki i artysta, gdy zyskają sposobność i czas kon
templowania dzieł sztuki greckiej, podążając za wskazaniami
niniejszych Dziejów, stwierdzą, że nic w sztuce nie jest małe,
a co wyda się łatwe do zauważenia, będzie zazwyczaj czymś
przypominającym jajko Kolumba. Nie sposób również wszyst
kiego, o czym tu wspomniałem, choćby z tą książką w dłoni,
obejrzeć i odnaleźć w ciągu jednego miesiąca (zwykły czas po
bytu niemieckiego podróżnika w Rzymie). Ale tak jak niewielki
szczegół wyznacza mniej lub bardziej różnicę między artystami,
tak zamiłowanie do rzekomych drobiazgów znamionuje uważnego
obserwatora, a małe prowadzi ku wielkiemu. Z rozważaniami
o sztuce rzecz ma się zresztą inaczej niż z uczonymi badaniami
nad starożytnością. Tu trudno jest odkryć coś nowego, a co jest
dostępne publiczności, jest już zarazem zbadane. Tam wszelako
wciąż daje się coś znaleźć, choćby i w tym, co powszechnie znane,
albowiem sztuka jest niewyczerpana. Jednak tego, co piękne i
pożyteczne nie sposób ogarnąć jednym spojrzeniem, jak sądził
pewien niemądry malarz niemiecki po kilku tygodniach poby
tu w Rzymie. To bowiem, co ma wagę i ciężar opada w głębiny,
nie pływa na powierzchni. Pierwsze spojrzenie na piękny posąg
wywołuje u kogoś obdarzonego wrażliwością uczucie takie, jakie
wzbudza pierwsze spojrzenie na otwarte morze, w którego obliczu
nasz wzrok się gubi i nieruchomieje, ale przecież gdy spoglądamy
na nie ponownie, duch się ucisza, oko uspokaja i przechodzi od
całości do szczegółu. Dzieła sztuki należy sobie samemu objaśniać
w taki sam sposób, w jaki należałoby innym objaśniać jakiegoś
-259-
starożytnego autora, albowiem zazwyczaj dzieje się tu coś podob
nego jak przy czytaniu książki: sądzi się, że się rozumie, co się
czyta, a jednak się tego nie rozumie, gdy przychodzi wyłożyć
rzecz wyraźnie. Czym innym jest czytać Homera, czym innym zaś
równocześnie go tłumaczyć.
-260-
V
O sztuce u Rzymian
Ustęp pierwszy
A. Z inskrypcjami rzymskimi
-261-
gdzie ją widział mój przyjaciel, pan Anton Raphael Mengs, i opisał
mi jako dzieło antyczne. Mimo wielkiego trudu, jaki sobie zada
łem, nie zdołałem uzyskać o posągu salzburskim żadnej wiado
mości, z której, gdyby była prawdziwa i wyczerpująca, można by
wywnioskować, czy jeden wykonano na wzór drugiego; widzę je
dynie, ze topór, który posąg salzburski trzyma na wyobrażającym
go miedziorycie, musi być nowszym dodatkiem, będącym owocem
niewiedzy. Inna, niewielka figura, wysoka na ponad trzy palmi,
przedstawiająca Nadzieję, w Villa Ludovisi, jest wykonana jakby
w stylu etruskim2, a na jej bazie widnieje rzymska inskrypcja,
przytoczona w poprzednim rozdziale. Z płaskorzeźb opatrzonych
inskrypcjami rzymskimi wspomniałem na początku trzeciego roz
działu o jednej znajdującej się w Villa Albani, a przedstawiającej
jakąś spiżarnię. W tej samej willi zobaczyć można jeszcze inną, na
której ojciec, odziany w strój senatora, zasiada na krześle, stopy
wspierając na czymś w rodzaju podnóżka, a w prawej dłoni trzy
mając popiersie syna; naprzeciw niego stoi postać kobieca, sypią
ca, jak się zdaje, kadzidło do naczynia z żarem, a całość opatrzona
jest inskrypcją:
C • LOLLIVS • ALCAMENS •
DEC-ET-DWMVIR-
2 Conf. Winckelmann Deser, des Pier. grav. du Cab. des Stosch, s. 301 seq.
3 Antiquit., t. 3, Fig. 132.
4 Stosch Pref. aux. Pier, grav., s. XI.
-262-
zapewne jednak także artyści rzymscy nie wytworzyli sobie żad
nego własnego stylu, lecz - w czasach najdawniejszych - naśla
dowali przypuszczalnie Etrusków, od których przejęli wiele oby
czajów, zwłaszcza kultowych, a później - w epoce rozkwitu - ich
nieliczni artyści byli uczniami greckich.
Zwłaszcza o tym pierwszym na przykładzie brązowej wazy
Wyrazistego i nieodpartego dowodu na naśladownictwo sztuki
etruskiej w dziełach artystów rzymskich w czasach republiki do
starcza walcowatego kształtu metalowa waza w galerii Collegium
Santi Ignatii w Rzymie, albowiem - po pierwsze - na pokrywie
zobaczyć można imię samego artysty oraz wzmiankę, że dzieło to
wykonano w Rzymie; ponadto styl etruski ujawnia się nie tylko w
rysunku licznych postaci, lecz także w ich koncepcji. Waza ta, któ
rej wizerunek umieszczony został na końcu niniejszego rozdzia
łu, ma wysokość około dwóch palmi i średnicę około półtora; pas
biegnący poniżej górnego brzegu oraz dolną część naczynia ozdo
biono ornamentem, pośrodku zaś obiega je grawerunek przedsta
wiający historię Argonautów, ich lądowanie, walkę i zwycięstwo
Polluksa nad Amykosem. Z tego ostatniego obrazu wybrałem trzy
postacie: Polluksa, Amykosa i Minerwę, by dać czytelnikowi poję
cie o rysunkach zdobiących tę wazę, a fragment ów umieszczony
został w postaci miedziorytu na początku niniejszego rozdziału.
Wokół pokrywy biegną obrazy przedstawiające polowanie, a jej
szczyt wieńczą trzy odlane z metalu postacie, wysokie na pół pię
dzi, a wyobrażające zmarłą osobę, na której cześć i pamiątkę wazę
tę zapewne umieszczono w jej grobowcu, oraz splecione z nią w
uścisku dwa fauny z ludzkimi stopami, zgodnie z wyobrażeniami
Etrusków, którzy przedstawiali owych półbogów albo tak, albo z
kopytami końskimi i ogonami (te ostatnie widać i tu). Pod tymi
postaciami widnieje przytoczona poniżej inskrypcja, zawierająca
po jednej stronie imię córki jej zmarłej matki5:
5 DINDIA MAC0LNIA FILIA DEDIT NOVIOS PLAUTIOS ME ROMAI FECIT. MED zamiast
me oraz romai zamiast romae. Inskrypcja ta ukazuje najstarszą formę liter
rzymskich, które wydają się jeszcze starsze, a przynajmniej są bardziej etru
skie niż te w inskrypcji L. Corn. Scipio Barbatusa w bibliotece barberińskiej,
będącej najstarszą rzymską inskrypcją w kamieniu, o której pisałem w moich
Uwagach o architekturze starożytnych, s. 5.
-263-
DIVAE ' AVGVSTAE '
L • MAMMIVS • MAXIMVS ' P • S •
ANTONIAE • AVGVSTAE ' MATRI ’ CLAVDI '
CAESARIS • AVGVSTI' GERMANICI ‘ PONTIF ’ MAX ‘
L ■ MAMMIVS • MAXIMVS ’P'S’
-264-
grupy rzekomego młodego Papiriusa, gdyby nie była opatrzona
imieniem artysty greckiego.
-265-
albo sto siedemdziesiąt, jak podaje Warro9, nie było w świątyniach
Rzymu żadnych posągów ani obrazów, które by przedstawiały
bogów. Piszę tu i rozumiem „w świątyniach” w takim sensie, że
bogowie byli najwidoczniej przedmiotem czci kultowej, gdyż były
w Rzymie ich posągi, jednak nie ustawiano ich w świątyniach.
Wykonanie innych dzieł publicznych zlecano artystom etru
skim, którzy w najdawniejszych czasach byli w Rzymie tym, czym
później byli tam artyści greccy, i to oni prawdopodobnie wyko
nali wspomnianą w rozdziale pierwszym statuę Romulusa. Czy
brązowa wilczyca, karmiąca Romulusa i Remusa, znajdująca się
na Campidoglio, jest tą, o której Dionizjusz mówi jako o dziele
bardzo starożytnym10, czy też tą, która według Cycerona, została
uszkodzona przez uderzenie pioruna11, nie wiemy; na tylnej łapie
zwierzęcia widoczna jest jednak wyraźna rysa i być może to ona
właśnie jest śladem tamtego uderzenia.
Tarkwinusz Stary12 albo, jak chcą inni, Tarkwiniusz Pyszny13
sprowadził pewnego artystę z Fregelli w kraju Wolsków albo, we
dług Plutarcha, artystów etruskich z Veio, by wykonali posąg Ju
pitera Olimpijskiego z gliny, a na szczycie jego świątyni umiesz
czono kwadrygę z tego samego tworzywa. Inni zaś powiadają, że
dzieło to sporządzono w Veio. Posąg, który Gaja Cecylia, małżon
ka Tarkwiniusza Starego kazała umieścić w świątyni boga San-
gi14, odlana była z brązu. Posągi królów15 jeszcze za czasów repu
bliki podczas niepokojów grakchijskich stały u wejścia na Kapitol.
-266-
na trzy stopy17 - dla sztuki miara bardzo ograniczona. Posąg Ho-
racjusza Koklesa, wzniesiony mu w świątyni Wulkana18, konny
posąg Klelii19, istniejący jeszcze w czasach Seneki20, oba z brązu,
i liczne inne, wykonane w Rzymie w tym pierwszym okresie nale
ży sobie zatem wyobrażać w takich właśnie rozmiarach. Z brązu
sporządzano również inne pomniki publiczne tamże, a nowe za
rządzenia ryto na brązowych kolumnach, jak ta, na której oznaj
miono ludowi rzymskiemu na początku czwartego wieku od zało
żenia Miasta, że wolno mu się osiedlać na Awentynie21, a wkrótce
potem kolumny, na których ogłoszono nowe prawa decemwirów22.
Posągi bóstw były zapewne najczęściej wielkości i kształtu,
które odpowiadały ich świątyniom w pierwszym okresie republiki.
Świątynie te, sądząc po ukończonej w ciągu roku świątyni For
tuny23, nie mogły być budowlami wznoszonymi z wielkim prze
pychem, jak dowodzą tego również inne relacje24 oraz zachowane
sanktuaria czy ich ruiny.
Wzmiankowane posągi zostały przypuszczalnie wykonane
przez artystów etruskich: w odniesieniu do wielkiego Apolla z brą
zu, ustawionego później w bibliotece świątyni Augusta, poświad
cza to Pliniusz25. Posąg ten w roku 461 od założenia Miasta, to
jest w czasach sto dwudziestej olimpiady, Spuriusz Karwiliusz,
zwycięzca Samnitów, polecił pewnemu artyście etruskiemu odlać
z ich pancerzy, nagolenników i hełmów. Był tak wielki, powia
da się, że można go było zobaczyć z Góry Albańskiej, zwanej dziś
Monte Cavo. Pierwszą brązową statuę Ceres26 rozkazał sporzą
dzić Spuriusz Kasjusz, konsul w roku 252. W roku 417 konsulom
Lucjuszowi Furiuszowi Kamillusowi i Gajuszowi Maeniusowi po
ich tryumfie nad Latynami wystawiono, co było wówczas rzad
kością, pomniki konne27, brak jednak wiadomości o tworzywie,
17 Plin. I. c.
18 Plutarch Poblic., s. 192.1. 20.
19 Plin. L. 34, c. 13.
20 Consolat. ad Marciam.
21 Dionys. Halic. Ant. Rom. L. 10, s. 628. I. 40
22 Ibid., s. 649,1. 35.
23 Dionys. Halic. Ant. Rom. L. 8, s. 305. I. 12.
24 Nonn. ap. Scalig. Conject. in Varron, s. 17.
25 L. 34. c. 18.
26 Ibid., c. 9.
27 Liv. L. 8. c. 14.
-267-
z których zostały wykonane. W podobny sposób Rzymianie wysłu
giwali się malarzami etruskimi, którzy ozdobili między innymi
świątynię Ceres, a te ich malowidła, gdy świątynia groziła już za
waleniem, wraz ze ścianą, na której je namalowano, przeniesiono
w inne miejsce.
Marmur zaczęto obrabiać w Rzymie późno, czego dowodzi rów
nież znana inskrypcja Lucjusza Scypiona Barbatusa28, najgod
niejszego męża swojej epoki. Wyryto ją w najgorszym gatunku
kamienia, zwanym peperino. Inskrypcja na Columna Rostralis
Gajusza Duiliusza z tego samego okresu wyryta była zapewne
w takim samym kamieniu, nie zaś w marmurze, jak wynika to
z pewnego fragmentu Syliusza29, gdyż pozostałości obecnej pocho
dzą najwyraźniej z późniejszych czasów.
Do roku 454 od założenia miasta, to jest do czasów sto dwu
dziestej olimpiady, posągi miały w Rzymie, podobnie jak jego oby
watele, długie włosy i długie brody30, albowiem dopiero we wspo
mnianym roku przybyli do Rzymu z Sycylii pierwsi balwierze31.
Liwiusz pisze32, że konsul Marek Liwiusz, który zirytowany bie
giem spraw, wyprowadził się z miasta i zapuścił brodę, zgolił ją,
gdy Senat namówił go do powrotu. Scypion Afrykański Starszy
nosił długie włosy33, gdy odbywał z nim pierwszą naradę Masy-
nissa, jednak jego głowy w marmurze i bazalcie są wszystkie wy
obrażone jako wygolone do łysa, przedstawiają go jednak w póź
niejszych, męskich latach.
-268-
radość swego wojska w Benewencie po zwycięstwie nad Hanno
pod Lucerią. Mieszkańcy Benewentu ugościli żołnierzy na ulicach
miasta, a ponieważ większą ich część stanowili uzbrojeni niewol
nicy, którym przed tą bitwą Grakchus w nagrodę za wieloletnią
służbę, za zezwoleniem Senatu, obiecał wolność, ucztowali oni
w kapeluszach i z białymi wełnianymi opaskami wokół głów na
znak wyzwolenia. Wielu z nich jednak nie wypełniło należycie
swych powinności, za co ukarano ich w ten sposób, że podczas
wojny mieli jeść i pić wyłącznie na stojąco. Niektórzy leżą zatem
przy stołach, inni stoją, a jeszcze inni im usługują.
-269-
wien42. Lucjusz Stertinius polecił wówczas, by łupy przywiezione
z Hiszpanii przeznaczyć na wzniesienie dwóch łuków na Rynku
Wołowym i ich ozdobienie pozłacanymi posągami43. Liwiusz za
uważa, że nie było jeszcze wówczas w Rzymie budynków publicz
nych zwanych bazylikami44.
W publicznych procesjach obnoszono również figury drew
niane, jak działo się to kilka lat po zdobyciu Syrakuz45 i jeszcze
w dwunastym roku tej wojny. Gdy w świątynię Junony Reginy
na Awentynie uderzył piorun, zarządzono, by odwrócić zły omen,
procesję z dwiema jej figurami z drewna cyprysowego, pochodzą
cymi z tejże świątyni, a towarzyszyć im miało dwadzieścia siedem
dziewic w długich szatach, śpiewających pieśni na cześć bogini.
Gdy Scypion Afrykański Starszy wygnał Kartagińczyków z ca
łej Hiszpanii i gdy zamierzał właśnie uderzyć na nich w samej
Afryce, Rzymianie wysłali do wyroczni w Delfach figury bogów,
wykonane z tysiąca funtów zdobycznego srebra oraz złotą koronę
o wadze dwustu funtów46.
Po wojnie Rzymian z Filipem Macedońskim, ojcem ostatniego
króla, Perseusza, Lucjusz Quinctius Flaminiusz znów przywiózł
do Rzymu wielką liczbę posągów z brązu i marmuru wraz z licz
nymi kunsztownie wykonanymi wazami i wystawił je na widok
publiczny podczas trzydniowego tryumfu (działo się to w czasach
sto czterdziestej piątej olimpiady)47. Wśród łupów było dziesięć
tarcz ze srebra i jedna ze złota oraz sto czternaście złotych koron,
będących podarkami miast greckich. Wkrótce potem, rok po woj
nie z królem Antiochem Wielkim, świątynię Jupitera na Kapitolu
zwieńczono pozłacaną kwadrygą oraz dwunastoma pozłacanymi
tarczami48. A ponieważ Scypion Afrykański, jako legat swojego
brata wyruszył w pole przeciwko wspomnianemu królowi, wzniósł
wcześniej łuk przy wejściu na Kapitol i ozdobił go siedmioma po
złacanymi posągami oraz dwoma końmi, a przed nim polecił usta
wić dwie wielkie marmurowe misy na wodę49.
-270-
E. Po wojnie z królem, Antiochem
-271-
F. Po zdobyciu Macedonii
-272-
coną mu kolumnę64 oraz dwie pozłacane bigae na Kapitolu, a dwa
inne pozłacane posągi umieścił tu edyl Kwintus Fulwiusz Flak-
kus. Syn Glabriona, który pobił króla Antiocha pod Termopilami,
ufundował ojcu pierwszą w Italii, jak powiada Liwiusz65, pozłaca
ną statuę, co należy zapewne rozumieć jako odnoszące się do po
sągów sławnych mężów. W czasie wojny macedońskiej z ostatnim
królem, Perseuszem, posłowie miasta Chalkidy skarżyli się, że
pretor Gajusz Lukrecjusz, któremu się poddali, kazał splądrować
wszystkie świątynie, a posągi i inne skarby wywieźć do Ancjum66.
Po zwycięstwie nad Perseuszem Paulus Emiliusz przybył do Delf,
gdzie właśnie pracowano nad bazami, na których wspomniany
król pragnął umieścić swoje posągi, a które zwycięzca przeznaczył
teraz pod swój własny67.
Oto wiadomości dotyczące sztuki u Rzymian za czasów republi
ki. Wiadomości o epoce zaczynającej się od momentu, na którym
teraz kończę, a trwającej aż do kresu rzymskiej wolności, jako
że bardziej są związane z historią Grecji, szukać należy w części
drugiej. Wiadomości te mają przynajmniej tę wartość, że gdyby
ktoś zechciał przedstawić je obszerniej, będzie już mógł oszczędzić
sobie nieco trudu, jakiego wymagałaby uważna lektura starożyt
nych i ustalenie chronologii ich dziejów.
Ustęp drugi
-273-
leży tu omówić odzienie służące do okrycia całego ciała, później
zaś to okrywające jego poszczególne części.
A. Tunika
-274-
a zasługuje ona na szczególną uwagę, ponieważ jest zawiązana na
piersi - czegoś podobnego nie znajdziemy nigdzie indziej.
B. Toga
-275-
ze wzmiankowanego poniżej fragmentu Appiana81. W polu Grecy
nie nosili płaszczy82, a Rzymianie togi, lecz jedynie lekką narzu
tę, która u tych ostatnich zwała się tibenum albo paludamentum,
u tamtych zaś chlamys i która również skrojona była koliście83,
a od płaszcza i od togi musiała się różnić jedynie wielkością: temu,
co inni twierdzą o jej odmiennych formach, zaprzecza świadectwo
oczu. Wszystkie bowiem posągi w pancerzach, a także niektóre
inne, jak choćby nagi August w Villa Albani, Marek Aureliusz na
koniu, dwaj pojmani królowie z czarnego marmuru na Campido-
glio oraz popiersia cesarskie okryte są takim płaszczem i widać
wyraźnie, że musiał on być nie czworokątny, lecz okrągły, na co
wskazują już choćby fałdy, które inaczej nie mogłyby być ułożo
ne tak jak są. Płaszcz ten zapinany był na wielki guzik, zazwy
czaj na prawym barku, i zwieszał się przez lewy, który okrywał,
tak że ramię prawe pozostawało odkryte. Niekiedy jednak guzik
ów znajduje się na lewym ramieniu, jak na popiersiach Druzu-
sa, Klaudiusza, Galby, Trajana, Hadriana i Marka Aureliusza na
Campidoglio.
C. Zdobienia strojów
-276-
2. Odzienie służące okryciu poszczególnych części ciała
A. Głowy
-277-
czoła podwinąć w taki sposób, jak się podwija niektóre kapelusze
podróżne, noszone w Niemczech podczas polowań. Kapelusz taki
ma na głowie tak zwany Bachus Indyjski na wspomnianej wyżej
marmurowej wazie w Palazzo Farnese, a kapelusz z szerokim,
uniesionym nieco rondem, podobny do kapeluszy księżowskich,
nosi jedna z postaci uczestniczących w polowaniu wyobrażonym
na opisanej uprzednio walcowatej wazie z brązu. Szczególnego
rodzaju kapeluszy używali rzymscy aurigatores, czyli ci, którzy
brali udział w wyścigach rydwanów: zakończone były szpiczasto
i bardzo przypominały kapelusze chińskie. Można je zobaczyć na
głowach tych woźniców na fragmentach mozaiki w Palazzo Mas-
simi oraz na pewnym nieistniejącym już dziele opublikowanym
przez Montfaucona.
Należałoby tu w paru słowach wspomnieć również o czapkach
frygijskich, które były w powszechnym użyciu zarówno wśród
mężczyzn, jak i wśród kobiet, a to by objaśnić pewien niezrozu
miany dotychczas właściwie fragment z Wergiliusza. W Villa Ne
groni znajduje się popiersie młodego mężczyzny w czapce frygij-
skiej; z tyłu opada z niej coś na kształt welonu, który z przodu
otula szyję, a podbródek zakrywa aż po dolną wargę w taki sam
sposób jak ułożony jest welon na pewnym posągu brązowym91, z
tą jedynie różnicą, że tu zasłonięte są również usta. Popiersie to
wyjaśnia słowa Parysa u Wergiliusza:
B. O spodniach
-278-
których uczonych, twierdzących coś wręcz przeciwnego. Spodnie
rzekomego Koriolana na malowidle w Łaźniach Tytusa sięgają
owej postaci do kostek, przylegają do nóg niczym pończochy, a ko
loru są błękitnego. U Greków spodnie nosiły tancerki, jak dzieje
się to i u nas94. Spodnie nie były jednak wśród mężczyzn strojem
powszechnym, a zamiast nich używano pasów tkaniny, którymi
owijano uda, ale i to uważano za zniewieścienie: dlatego Cyceron
zarzuca je Pompejuszowi, który tak się właśnie nosił95. Pasy takie,
zakładane wokół lędźwi, za czasów Trajana nie były rozpowszech
nione wśród pospolitego ludu96. Na wizerunkach tego cesarza,
umieszczonych na Łuku Konstantyna widać, że uda okryte są po
niżej kolan. Spodnie ludów barbarzyńskich stanowią jedną całość
z pończochami, a wiązano je poniżej kostek rzemieniami do pode
szwy sandału. Pończochy zostały w późniejszych czasach odcięte
od spodni i tu tkwi źródło niemieckiego słowa Strumpf, oznacza
jącego coś, co zostało przycięte, jak dowodzi tego Eckhart w Eb-
nerowskiej Szkatułce klejnotów. Michał Anioł w swoim Mojżeszu
błędnie zatem wyobraził dawne odzienie, ponieważ przedstawił
go w pończochach wciągniętych pod spodnie, tak że te ostatnie
zawiązane są pod kolanami.
C. O butach
-279-
miejscu100 i wykazałem, że cesarz ów często przechodził pieszo w
pełnym rynsztunku dwadzieścia mil, i to boso. Posąg ten trudny
jest jednak do rozpoznania, albowiem ponieważ uznano, że jego
głowa jest potrzebna innej figurze, zamieniono ją na głowę Septy-
miusza Sewera, przez co jego bose stopy straciły swoje znaczenie.
D. O rękawiczkach
A. O pancerzu
-280-
trzeba było modelować brąz. Płótno takie preparowano przy za
stosowaniu mocnego wina, octu i soli107, a składano je osiem do
dziesięciu razy. Trafiają się jednak i inne pancerze, które najwy
raźniej przedstawiają rynsztunek tego rodzaju wykonany z brązu,
a niektóre są bardzo podobne do pancerzy naszych kirasjerów: ta
kie noszą między innymi Tytus wyobrażony w pięknym popiersiu
oraz dwóch leżących jeńców w Villa Albani; wszystkie pancerze
mają po obu stronach klamry i zawiasy.
B. O hełmach
C. O nagolennikach
-281-
CZĘŚĆ DRUGA
-285-
sławnego artystę dotrwały jeszcze do czasów Pauzaniasza, który
powiada, że ich widok mimo całej ich nieforemności miał w sobie
coś boskiego1. W tym samym czasie żył również Smilis2, syn Eu-
klesa, z wyspy Eginy, którego dziełami były Junony w Argos oraz
na Samos, a tożsamy z nim jest przypuszczalnie Skelmis, wzmian
kowany przez Kallimacha3. Był on bowiem jednym z najdawniej
szych artystów, a poeta ów wspomina o jakiejś drewnianej figurze
Junony jego dłuta: należałoby przeto zamiast „Skelmis” czytać
„Smilis”*.
Innym z uczniów Dedala był Endoios4, który miał jakoby po
dążyć za nim na Kretę. Po tych baśniowych czasach w dziejach
artystów następuje długa przerwa i o żadnym z nich nie mamy
jakiejkolwiek wiadomości aż do czasów osiemnastej olimpiady.
Wtedy to zyskał rozgłos malarz Bularchos5, a jednym z jego dzieł
było przedstawienie jakiejś bitwy, którego wartość odpowiadała
masie złota równej jego ciężarowi. Prawie w tych samych latach
musiał żyć Arystokles z Kydonii na Krecie, albowiem umiejsca
wia się go w czasach poprzedzających zmianę nazwy sycylijskie
go miasta Mesyny, zwanego uprzednio Zankle6, która to zmiana
nastąpiła przed dwudziestą dziewiątą olimpiadą7. Spod jego ręki
wyszedł pewien Herkules w Elidzie, walczący z dosiadającą konia
Amazonką Antiope o jej pas. Wkrótce potem zasłynęli Melas8 z wy
spy Chios, jego syn Mikkiades i wnuk Archermos, a synami tego
ostatniego byli Bupalos i Anthenis, żyjący w czasach sześćdziesią
tej olimpiady - mogli się oni pochwalić artystami wśród swoich
przodków aż po lata pierwszej olimpiady. Okres rozkwitu twór
czości przeżywali wówczas także Dipojnos i Skyllis, których Pau-
zaniasz9 bardzo niesłusznie podaje za uczniów Dedala: musiałby
on być wówczas jakimś młodszym Dedalem, a rzeźbiarz tego imie-
1 Pausan. L. 2, s. 121.1. 6.
2 Id. L. 7, s. 531.1. 5.
3 Fragm. 105, s. 358.
* W przypisach Bentleya do tego fragmentu znaleźć można rozmaite spe
kulacje na temat tego imienia, czynione przez niego i przez innych.
4 Pausan. L. 1, s. 62. 1. 27.
6 Plin. L. 35. c. 34.
6 Paus. L. 5, s. 445.
7 Idem L. 4, s. 337.1. 18.
8 Plin. L. 36. c. 5.
9 Pausan. L. 2, s. 143. ad fin., s. 161. ad fin.
-286-
nia, pochodzący z Sykionu, znany jest z czasów po Fidiaszu. Ich
uczniami byli10 Learchos z Rhegium w Wielkiej Grecji, Doryklejdes
i Dontas, Lacedemończycy, oraz11 Tektajon i Angelion, wykonaw
cy posągu Apolla w Delos, tego samego, być może, którego liczne
fragmenty wraz z bazą i sławną na niej inskrypcją można było
zobaczyć jeszcze pod koniec ubiegłego stulecia na wyspie Delos.
W tym samym czasie należy zapewne umiejscowić Arystomedona
z Argos12, Pitodorosa z Teb13 oraz Damofona z Messeny14 - ten
ostatni wykonał w Ej o w Achai15 drewnianą figurę Junony Lu-
cinii z marmurowymi kończynami. Jego dziełami były również16
drewniany Merkury i Wenus w Megalopolis w Arkadii. A i żywot
Lafaesa17, którego Apollo w starym stylu znajdował się w Egirze
w Achai, przypadł zapewne na czasy nieodległe tamtym. Wkrót
ce potem wyróżnił się Dameas18, który w Elidzie wykonał posąg
Milona z Krotonu, co nastąpiło zapewne po sześćdziesiątej olim
piadzie, jak można to wywnioskować, biorąc pod uwagę czas ży
cia Pitagorasa19, a zwłaszcza okoliczność, że przed sześćdziesiątą
olimpiadą w Elidzie zapaśnikom, jak Milon, nie wystawiano żad
nych posągów20. Jego następcami byli Stomios i Somis, których
szczytowy okres twórczości przypadł na lata poprzedzające bitwę
pod Maratonem21, oraz Kalon22, uczeń Tektajosa. Spod ręki tego
ostatniego wyszło trzydzieści pięć brązowych posągów młodych
ludzi w Elidzie, będących wizerunkami tyluż młodych Mesyńczy-
ków z Sycylii - o zdarzeniu, które było przyczyną powstania tych
posągów opowiada Pauzaniasz. W tym samym czasie co Kalon
żyli Menajchmos i Sojdas z Nafpaktos23, który wykonał wizerunek
Diany z kości słoniowej i złota w jej świątyni w Patras. Na czasy
-287-
nieco późniejsze przypada okres największego rozkwitu twórczo
ści Hegiasa i Ageladasa24, mistrza Polikleta - sporządził on między
innymi umieszczony na rydwanie elidzki posąg Kleostenesa, zwy
cięzcy w sześćdziesiątej szóstej olimpiadzie. Spod dłuta jego ucznia
Askarosa25 wyszedł w Elidzie posąg Jupitera z wieńcem z kwiatów.
W tym samym czasie należałoby umiejscowić chyba także Ifiona
z Eginy26, twórcę posągu Angelii, córki Merkurego.
Przed wyprawą Kserksesa na Greków sławę zdobyli rzeźbiarze
wymienieni poniżej. Simon i Anaksagoras27, obaj z Eginy - spod
dłuta tego ostatniego wyszedł Jupiter, którego Grecy po bitwie
pod Platejami ustawili w Elidzie; Onatas28, również z Eginy -
prócz wielu innych dzieł on wykonał w Elidzie wizerunki owych
ośmiu herosów losujących spośród siebie tego, który miał stoczyć
walkę z Hektorem; Dionizjos29 z Rhegium i Glaukos z Mesyny na
Sycylii, którzy żyli za czasów Anaksylasa, tyrana Rhegium, to jest
między siedemdziesiątą pierwszą i siedemdziesiątą szóstą olim
piadą30 - stosowna inskrypcja znalazła się na żebrach konia wy
konanego przez Dionizjosa31; Arystomedes i Sokrates32, których
dziełem był posąg Kybele, ufundowany przez Pindara do jej świą
tyni w Tebach; Pajonios z Mende33, którego Wiktoria znajdowała
się w Elidzie; Glaukias34 z Eginy, który w Elidzie wykonał wize
runek króla Hierona na rydwanie, a wreszcie Ageladas35 z Argos,
mistrz Fidiasza.
B. Rejestr szkół artystycznych
a. Sykiońska
Artyści owi zakładali osobne szkoły, a najsławniejsze w Gre
cji: na Eginie, w Koryncie i w Sykionie, ojczyźnie dzieł sztuki36,
24 Id. L. 6, s. 476.
25 Id. L. 5, s. 439.1. 14.
26 Schol. Pind. Olymp. 8. v. 106.
27 Pausan. L. 5, s. 437.1. 31.
28 Ibid., s. 445. 1. 5.
29 Ibid., s. 446. 447.
30 Bentley 1. c., s. 156.
31 Pausan. L. 5, s. 448.1. 9.
32 Id. L. 9, s. 758.1. 18.
33 Id. L. 5, s. 446. 1. 4.
34 Id. L. 6, s. 474.1. 2.
35 Schol. Aristoph. Ran. v. 504.
36 Plin. L. 35. c. 40. conf. L. 36. c. 4.
-288-
były szkołami wielce starożytnymi. Tę ostatnią założyli, być może,
słynni rzeźbiarze Dipojnos i Skyllis, którzy osiedlili się w Sykionie,
a dopiero co wymieniłem kilku spośród ich uczniów. Arystokles37,
brat Kanachosa, rzeźbiarz z tegoż miasta, uważany był jeszcze sie
dem pokoleń później za głowę szkoły istniejącej tam przez długie
lata. A imiona mistrzów Demokryta38, innego rzeźbiarza z Sykio-
nu, podaje się aż do piątego wstecz. Polemon napisał rozprawę39
o malowidłach z Sykionu oraz o pewnym tamtejszym portyku, peł
nym dzieł sztuki. Eupompos, mistrz Pamfilosa, którego uczniem
był Apelles, dzięki szacunkowi, jakim go otaczano, doprowadził do
tego, że szkoły greckie, od pewnego czasu zjednoczone pod imie
niem „helladzkich”, podzieliły się na nowo40, a więc że szkoły joń-
ska, istniejąca wśród Greków azjatyckich, ateńska i sykiońska
działały teraz osobno. Pamfilos i Poliklet, Lizyp i Apelles, który
udał się do Pamfilosa w Sykionie, by udoskonalić swe umiejętno
ści, wydźwignęli tę szkołę na sam szczyt , a w czasach króla egip
skiego Ptolemeusza Filadelfosa najsławniejsza i najlepsza szkoła
malarstwa istniała właśnie w tym mieście, albowiem w uroczy
stym pochodzie urządzonym przez owego króla wzmiankuje się
z nazwy i pochodzenia wyłącznie41 malowidła artystów z Sykionu.
b. Koryncka
37 Pausan. L. 6, s. 459.1. 6.
38 Pausan. L. 6, s. 457.
39 Athen. Deipn. L 13.
40 Plin. L. 35. c. 36.
41 Athen. Deipn. L. 5, s. 196. F.
42 Thucyd. L. 1, s. 6.1. 1 seq.
43 Plin. L. 35. c. 5.
44 L. 8, s. 529.1 17, ed. Almel.
-289-
grecką, a jeszcze do czasów Pliniusza zachowały się w Lanuvium45
jego pięknie uformowana Atalanta oraz Helena.
c. Eginacka
45 Plin. L. 35. c. 6.
46 Aeginetae fictoris. Plin. L. 36. c. 4. n. 10.
47 Pausan. L. 10, s. 798.1. 7.
48 L. 8, s. 608.1. 31.
49 Idem L. 2, s. 178.1. 24.
50 Thucyd. L. 1, s. 6.1. 18.
51 Pausan. L. 1, s. 72.1. 24.
52 L. 9. c. 79.
53 Pausan. L. 2, s. 178.
-290-
C. O okolicznościach panujOcCych w Grecji na krótko przed
Fidiaszem
-291-
czasów, nie powstała jednak przed pięćdziesiątą olimpiadą, ponie
waż dopiero wówczas zaczynano pracować w marmurze, jak była
o tym mowa w części pierwszej. W Grecji nie było jeszcze wte
dy wielu kolumn marmurowych: za czasów Temistoklesa świą
tynię Diany na przedgórzu Sunium otaczały kolumny z białego
kamienia60. Jest jednak przedsięwzięciem ryzykownym wydawać
o wspomnianej płaskorzeźbie jakiekolwiek sądy na podstawie
miedziorytu. Rzekomy kamień nagrobny spartańskiego poety
Alkmana61, którego szczytowy okres twórczości przypada na czasy
trzydziestej olimpiady, jeśli sądzić po niezrozumiałej i dowolnie
wykładanej inskrypcji, nie może być jednak zabytkiem tak daw
nym - nagrobek ten znajduje się w Palazzo Giustiniani w Wenecji.
Najstarsza zachowana złota moneta, pochodząca - jak się są
dzi - z Cyreny w Afryce, mogłaby również, jeśli wierzyć jej obja
śniającym opisom, być zabytkiem z tamtej epoki62. Wybił jąjakoby
Demonaks z Mantinei, regent Cyreny63 w okresie niepełnoletnio-
ści Battusa IV, żyjący w tym samym czasie co Pizystrat. Demo
naks wyobrażony jest w pozycji stojącej, z diademem na głowie,
z którego wychodzą promienie, i z rogiem baranim nad uchem.
W prawej dłoni trzyma wizerunek Wiktorii, a w lewej berło. Bar
dziej prawdopodobne jest jednak, że monetę tę wybito w później
szym czasie dla upamiętnienia Demonaksa.
-292-
znaczenia, niewielkimi państewkami i taki stan rzeczy trwał do
momentu, kiedy to Persowie najechali Greków w Jonii, zniszczy
li Milet i uprowadzili w niewolę jego mieszkańców. Wydarzenia
te wstrząsnęły Grekami, zwłaszcza Ateńczykami, a jeszcze kilka
lat później, gdy Frynich przedstawił zdobycie Miletu w jednej ze
swych tragedii, płakał rzewnymi łzami cały lud.
-293-
Temistokles i Pauzaniasz upokorzyli dziesięć lat później pod Sa-
laminą i Piątejami Persów tak dotkliwie, że strach i zwątpienie
przeniknęły do samego serca ich imperium, a żeby nigdy o Persach
nie zapomnieć, zniszczone przez tych ostatnich świątynie Grecy
pozostawili nieodbudowane ku pamięci o niebezpieczeństwie, ja
kie zawsze zagrażało ich wolności69. Tu zaczyna się najbardziej
zdumiewające półwiecze w dziejach Grecji70.
-294-
betu greckiego Symonides i Epicharm, a liter przez nich wynale
zionych użyto w Atenach po raz pierwszy w czasach dziewięćdzie
siątej czwartej olimpiady, gdy zakończyły się rządy trzydziestu
tyranów75. Były to niejako wielkie przygotowania poprzedzające
osiągnięcie przez sztukę doskonałości, ku której zmierzała ona te
raz szybkim krokiem.
-295-
Persowie wywieźli ich brązowe pomniki, wzniesione im cztery
lata po zgładzeniu tyrana77. Glaukias z Eginy sporządził posąg
sławnego Teagenesa z Tazos, który zdobył tysiąc trzysta wieńców
w nagrodę za tyleż samo zwycięstw w igrzyskach greckich78. Świa
dectwo sztuki tamtego czasu dają monety króla Gelona z Syrakuz,
a jedna z nich, złota, należy do najstarszych dziś znanych, wy
bitych z tego metalu79. Wieku najstarszych monet ateńskich nie
da się określić, ale styl ich wykonania przeczy poglądom Jeana
Hardouina, który twierdzi, jakoby żadna z nich nie została wybi
ta przed panowaniem macedońskiego króla Filipa, albowiem są
wśród nich monety o tłoczeniu bardzo nieforemnym. Najpiękniej
sza moneta ateńska, jaką widziałem, to tak zwany złoty quina-
rius w farnezyjskim muzeum królewskim monarchy sycylijskiego.
Boże powiada80, jakoby nie istniała żadna złota moneta ateńska,
które to mniemanie obala ta właśnie przeze mnie wspomniana.
Imię IEPQN na pewnym popiersiu na Campidoglio, które uważa
się dlatego za wizerunek Hierona z Syrakuz, jest bez wątpienia
dodatkiem późniejszym.
77 Lydiat. ad Marm. Arund, s. 275. Prideaux ad id. Marm., s. 437, ed. Mait.
78 Pausan. L. 2, s. 185.1. 13.
79 Hardouin dans les Mem. de Trev. 1’an 1727, s. 1449.
80 Mem. de 1’Acad. des Inscr., t. 1, s. 235.
-296-
w trzecim roku siedemdziesiątej siódmej olimpiady81. Takiego
samego skoku dokonała sztuka między mistrzem a uczniem, to
znaczy między Ageladasem a Polikletem, i należy sądzić, że gdy
by czas nie pozbawił nas możliwości wydania sądu o dziełach ich
obu, różnica między Herkulesem Geladasa a Jupiterem Fidiasza
oraz między Jupiterem Ageladasa a JunonąPolikleta byłaby taka
jak różnica między Prometeuszem Ajschylosa a Edypem Sofokle-
sa. Ten pierwszy lotnością myśli i bogactwem wyrazu bardziej
zdumiewa niż wzrusza, a w zamyśle akcji, w której więcej jest
rzeczywistego niż możliwego, mniej jest poetą niż narratorem;
drugi zaś porusza serce przez wewnętrzne odczucia, które przeni
kają w głąb duszy za sprawą nie słów, lecz delikatnych obrazów,
a poszukując najbardziej wyrafinowanych możliwości i osobliwie
prowadząc i rozwiązując akcję, napełnia nas nieustającym oczeki
waniem i wywodzi poza granice naszych pragnień.
-297-
jeszcze wydarzyć. Podobnie Lacedemończycy ogłosili czterdziesto
dniowy rozejm, ponieważ w tym czasie wypadało święto obchodzo
ne ku czci Hiacynta82. Igrzyska nemejskie nie odbywały się przez
jakiś czas z powodu wojny Etolczyków i Achajów, w którą wmie
szali się Rzymianie83. Swoboda obyczajów podczas owych igrzysk
sprawiała, że zapaśnicy nie zasłaniali żadnej części ciała, to zaś
sprzyjało powszechnemu kształceniu się artystów; przepaskę
na biodra zniesiono już wcześniej, a podczas igrzysk piętnastej
olimpiady Akantos po raz pierwszy pobiegł bez niej w Elidzie84:
pozbawione podstaw jest zatem twierdzenie, jakoby ta całkowita
nagość podczas zawodów przyjęła się dopiero między siedemdzie
siątą trzecią i siedemdziesiątą szóstą olimpiadą85.
Godne uwagi jest zwłaszcza osiem lat tej wojny, a to okres,
który w sztuce uznać należy za święty, albowiem jest prawdopo
dobne, że świątynie, budowle publiczne oraz dzieła sztuki, któ
rymi Perykles ozdobił swą ojczyznę, powstały głównie wtedy. To
także czasy osiemdziesiątej trzeciej olimpiady, na którą przypada
szczytowy okres twórczości Fidiasza.
Po trzyletniej przerwie w walkach, którą wyjednał Kimon, a
której, choć milcząco, przestrzegały obie strony, zawarto formalny
rozejm, który rozpoczął się w drugim roku osiemdziesiątej drugiej
olimpiady. W tym to czasie Rzymianie wysłali posłów do Aten i in
nych miast greckich, by zapoznać się z ich prawami86. Rok później
zmarł Kimon, a jego śmierć dała Peryklesowi w pełni wolną rękę
w urzeczywistnianiu jego wielkich zamierzeń. Pragnął uczynić
Ateny miastem bogactwa i zbytku przez zatrudnienie wszystkich
obywateli: budował, świątynie, teatry, wodociągi i porty, a w ich
ozdabianiu posuwał się wręcz do rozrzutności: Partenon, Odeon
i liczne inne budowle, zwłaszcza zaś podwójny mur łączący port
w Pireusie z miastem, znane są całemu światu. To w tamtych la
tach sztuka nabrała niejako życia, a Pliniusz powiada87, że to wte
dy narodziły się zarówno rzeźba, jak i malarstwo.
82 Pausan. L. 4, s. 326.1. 9.
83 Liv. L. 34. c. 41.
84 Dionys. Halic. Ant. Rom. L. 5, s. 458. L. 11. conf. Meurs. Miscell. Lacon.
L. 4. c. 18, s. 328.
85 Baudelot. Epoq. de la nudite des. Athlet., s. 191.
86 Dionys. Halic. loc. cit. L. 10, s. 645.1. 21.
87 L. 36. c. 5.
-298-
a. Ogólne spojrzenie na sztukę tamtego czasu
b. Ówcześni artyści
88 Pausan. L. 5, s. 438.1. 8.
89 Id. L. 5, s. 449.1. 27.
90 Id. L. 9, s. 732.1. 11.
91 Pausan. L. 10, s. 886.1. 30.
92 Id. L. 7, s. 570.1. 1.
93 Conf. Lips. Var. Leet. 1. 2. c. 24.
94 Conf. Chishul. Inscr. Sig., s. 47.
-299-
wyspie Delos stał posąg Izydy, przy którym pracowali trzej artyści
z Aten: Dionizodoros, Moschion i Ladamas, synowie Adamantosa,
jak dowodzi tego umieszczona na statui inskrypcja, znajdująca się
w Wenecji95. W Rzymie w szesnastym stuleciu jakiegoś Herkulesa
wykonało dwóch mistrzów, jak wskazuje na to inskrypcja na posą
gu: znalazłem ją u Pliniusza, w wydaniu bazylejskim z roku 1525,
opatrzonym odręcznymi uwagami Fulvia Orsiniego i Bartholda
Aegidiusa, a przechowywanym w bibliotece pana von Stoscha we
Florencji. Inskrypcja ta ma brzmienie następujące:
MHNOAOTOX KAI
A1OAOTOX Ol BOH0OY
NIKOMHAEE
EIIOIOYN
95 Opusc. Scientif., tom. 15, s. 205. Corsini Not. Graec. Diss. 6, s. 120.
96 Pausan. L. 10, s. 821.1. 17 seq. et lin. 26.
97 Pausan. L. 6, s. 261.1. 19.
98 Schol. ad. Pac. Aristoph.
99 Strab. L. 9, s. 396. B.
-300-
wspomniana olimpiada może się wydać czasem niezwykłym za
równo artystom, jak i uczonym.
Wydaje się, że losy literatury i sztuki nie były podczas tej woj
ny, jak uprzednio, jednakie. Ponieważ zwłaszcza Ateńczycy nie
potrafili już samodzielnie sprostać jej kosztom, nie mogli też prze
znaczać wiele na dzieła sztuki. Tylko teatrowi lud nie pozwolił
zginąć, uważano go bowiem za jedną z rzeczy niezbędnych do
życia i gdy później za rządów Lacharesa Macedońskiego obiegł
miasto Demetriusz Poliorketes, przedstawienia teatralne służyły
w czasach głodu oszukaniu żołądka102. Wiadomo również, że - po
wspomnianej wyżej tak zwanej wojnie peloponeskiej - w czasach
największej nędzy, w jakiej znalazły się Ateny, wśród obywateli
rozdzielano pewną sumę pieniędzy, po drachmie na mężczyznę,
by mogli uczęszczać na przedstawienia teatralne. Uważano je bo
wiem, podobnie jak publiczne igrzyska za rzecz świętą - wysta-
-301-
wiano je zresztą przeważnie w dniach wielkich świąt. W pierw
szym roku tej wojny rywalizacja Eurypidesa z Sofoklesem i Eu-
forionem, której przedmiotem była tragedia o Medei, zakończona
zwycięstwem tego pierwszego103, sprawiła, że teatr ateński stał
się równie sławny jak odbywające się wkrótce potem igrzyska
olimpijskie sławne stały się za sprawą Dorieusa z Rodos, syna
słynnego Diagorasa, który odniósł w nich zwycięstwo i otrzymał
nagrodę. W trzecim roku po wystawieniu Medei wystąpił ze swymi
komediami Eupolis, a w okresie tej samej olimpiady Arystofanes
z Osami. Podczas następnej, to znaczy osiemdziesiątej ósmej, wy
stawił dwie swoje sztuki, Chmury i Acharnejczyków. Z przyczyn
opisanych wyżej można by sądzić, że przez dwadzieścia osiem lat
trwania owej wojny artystom nie działo się najlepiej - w drugim
lub trzecim jej roku zmarł ich wielki protektor, Perykles, a czy
przeżył go Fidiasz, nie wiadomo.
-302-
w początkach XVI wieku statua opatrzona imieniem tego artysty
znajdowała się we Florencji106. Synowie Polikleta w kunszcie ar
tystycznym nie dorównali ojcu107. Myron z Aten albo z attyckiego
Eleutherai wywodził się z tej samej szkoły co Poliklet, a większość
swych dzieł wykonał w brązie. Największą wśród nich sławę zy
skały sobie Diskobolos, czyli „rzucający dyskiem”, a przede wszyst
kim posąg przedstawiający krowę. Ów Myron, który sporządził
statuę Ladasa, gońca Aleksandra Wielkiego, nie może być zatem
Myronem, uczniem Ageladasa. Skopas pochodził z wyspy Paros,
a nagiej Wenus jego dłuta, znajdującej się niegdyś w Rzymie, da
wano nawet pierwszeństwo przed statuą tej bogini, wykutą przez
Praksytelesa. Niektórzy przypisywali mu również rzymską Nio-
be, inni wszelako, jak Pliniusz i autor pewnego epigramatu jej
poświęconego, uznawali ją za dzieło Praksytelesa108.
-303-
w tej samej willi i na Campidoglio znajdują się naśladownictwa
niektórych postaci: tu jedna z córek, tam zaś córka i syn; również
w Dreźnie wśród ośmiu przechowywanych tam posągów jeden to
wyobrażenie któregoś z synów Niobe, podobne do tego, które w
Villa Medici ukazuje go rozciągniętego na ziemi z taką samą raną
poniżej piersi. W ruinach niegdysiejszych ogrodów Salustiusza
w Rzymie znaleziono kilka płaskorzeźbionych postaci naturalnej
wielkości, przedstawiających również tę baśń: Pirro Ligorio, który
odnotował to znalezisko w swoich rękopisach przechowywanych w
Bibliotece Watykańskiej, zapewnia, że były bardzo pięknej roboty
- być może płaskorzeźba ta jest tożsama z wyobrażającą tę samą
opowieść, znajdującą się w galerii hrabiego Pembroke’a w Wilton
w Anglii. Wydaje się, że w katalogu tej galerii chciano jej wartość
odmierzyć wagą, albowiem powiada się tam, że równa jest ona
trzem tysiącom funtów angielskich109. Przedstawia dwadzieścia
postaci, wśród nich siedem córek i tyluż synów, pierwsze stoją i
leżą, drudzy dosiadają koni, wykończonych tak wypukłe, że ich
głowy i szyje odstają wyraźnie od podłoża. Brak wśród tych posta
ci Apolla i Diany. W zbiorze rycin Jego Eminencji, pana kardynała
Alessandra Albaniego, a to wśród tych, które zgromadził sławny
commendatore del Pozzo, znajduje się rysunek płaskorzeźby z ob
razem tej samej sceny, obejmującej tu również dwadzieścia po
staci, nie licząc koni, sporządzony, jak sądzę, zanim dzieło to wy
wieziono z Rzymu. Wyobrażono tam, zgodnie z wersją Apollodora,
siedmiu synów i tyleż córek, stojąca zaś przed nimi Niobe próbuje
ukryć w swych objęciach dwoje najmłodszych, którymi byłyby Me-
libea i Amykle, które - jak chcą pewni autorzy - uszły śmierci.
Pięciu synów dosiada koni, a prócz nich dostrzec można trzy po
stacie starszych mężczyzn, ich preceptorów. W tej samej kolekcji
inny rysunek przedstawia fragment płaskorzeźby ilustrującej tę
opowieść, na którym uwidoczniono trzy postacie: jednego z synów
z raną w boku i dwie córki, z których jedna upozowana jest tak,
a więc i malujący się na niej ból, przesłania uniesione ramię. Baśń
tę wyobrażono również w płaskorzeźbie na wrotach z kości słonio
wej w świątyni Apolla, wzniesionej przez Augusta na Palatynie110.
-304-
Pitagoras, czwarty wśród artystów wymienionych wyżej z imie
nia, zaliczany był do największych swojej epoki, jak dowodzi tego
nagroda, którą w Delfach otrzymał za posąg pewnego pankracjo-
nisty, prześcigając we współzawodnictwie Myrona. Alkamenesa
uważano za drugiego po największym artyście tamtego czasu111,
a jednym z najsławniejszych jego dzieł była Wenus z przydom
kiem,^ ogrodzie ateńskim”. Oto najsłynniejsi artyści stylu
wysokiego.
-305-
Bezzasadne są przeto wszystkie przypuszczenia określające czas
powstania dzieła, wyprowadzane z tych błędnych objaśnień. Tak
słabo odpowiada ono znamionom tamtej epoki, że wręcz oczywiste
jest, iż musi pochodzić z czasów cesarstwa. Wysokość postaci nie
osiąga nawet piędzi, a zatem są one za małe, by dało się je pięknie
uformować - zachowały się płaskorzeźby, które dzięki większemu
rozmiarowi postaci wykończone są staranniej i z większą pilnością
dopracowane. Umieszczone na reliefie imię twórcy [Archelaosa,
syna] Apolloniosa z Priene, nie dowodzi wcale wielkiej wartości
artystycznej dzieła, albowiem również na bardzo kiepskich pra
cach, pochodzących z ostatniego okresu sztuki znajdziemy wyryte
imiona mistrzów, jak będę o tym pisał niżej. Dzieło to znaleziono
przy Via Appia niedaleko Albano, w miejscu zwanym podówczas
ad Bovillas, a dziś alle Fratocchie, a należącym do rodziny Colon
na, gdzie niegdyś stała willa cesarza Klaudiusza, i sądzić należy,
że wykonano je za panowania tego władcy. W tym samym miej
scu znaleziono także tak zwaną Tabula Iliaca, którą po śmierci
ostatniego właściciela z rzymskiej rodziny Spagna przeniesiono
do muzeum na Campidoglio, podobnie jak tak zwane Pojednanie
Herkulesa116, przechowywane w garderobie Palazzo Farnese, które
za sprawą szczególnego przypadku znalazło się w posiadaniu Jego
Eminencji, pana kardynała Alessandra Albaniego i ustawione zo
stało w jego willi.
-306-
sto obiegł Lizander, a po kapitulacji musiało się ono ukorzyć pod
ciężką dłonią Spartan i ich wodza, który kazał zburzyć tamtejszy
port, a mury przy dźwiękach muzyki zrównać z ziemią i zmienił
cały kształt jego rządów. Rada złożona z trzydziestu osób, którą
ustanowił, usiłowała - choć to niemożliwe - wyplenić wszelkie
ziarna wolności, dokonując egzekucji na najszlachetniejszych oby
watelach. W tych to czasach ucisku wkroczył na widownię dzie
jów Trazybulos i stał się zbawcą ojczyzny. Osiem miesięcy później
tyranów po części wypędzono, po części zgładzono, a rok później
przywrócono w Atenach pokój, zarządzając powszechne zapomnie
nie wszystkiego, co się wydarzyło. Miasto znów się podniosło, gdy
Konon zdołał przeciwko Sparcie obrócić potęgę Persów, pobił na
czele ich floty spartańską, przybył do Aten i zaczął odbudowywać
ich mury.
Artyści tego czasu. Sztuka przebudziła się wówczas na
nowo, a w latach następnej, dziewięćdziesiątej piątej olimpiady
objawili się uczniowie dawnych wielkich mistrzów: Kanachos,
Naukides, Diomedes i Patrokles. Czas, na który przypada roz
kwit twórczości tych mistrzów, nasuwa nam myśl, że losy sztu
ki zawsze były tożsame z losami Aten oraz że sposób, w jaki ją
przyjmowano, zależał w pierwszym rzędzie od dobrobytu tego
miasta. Kanachos znany jest przede wszystkim z posągu Apolla
Philesiusa, to jest całującego lub całowanego; Naukides wykonał
dla Koryntu wizerunek Hebe ze złota i kości słoniowej, ale nie
zyskali oni sławy poprzedników. Po nich, w czasach sto drugiej
olimpiady, przyszli Bryaksis, Leochares i Tymoteusz. Pierwszy
był twórcą sławnego Apolla w Dafne pod Antiochią oraz pięciu
kolosalnych statui bogów na Rodos; drugi wykonał pięknego Ga-
nimedesa, którego delikatnie trzyma w szponach orzeł, jakby się
obawiając, że nawet przez szaty mógłby uczynić mu krzywdę117.
Ostatni wykonał wizerunek Diany w pałacu cesarskim w Rzymie.
-307-
D. Po wojnie peloponeskiej
-308-
w Knidos. Wiele jego posągów znanych było starożytnym ze swych
przydomków, a gdy ktoś wspomniał jego Sauroktonona, to jest
tego, który zabija j a s z c z u r k ę, wiedziano, że miał na my
śli Apolla Praksytelesa. Posąg ten był bardzo często kopiowany,
a w Villa Borghese znajdują się dwie takie jego kopie wielkości
małego chłopca stojącego przy drzewie, po którym pełznie jasz
czurka i to na nią zdaje się czatować wyobrażona postać - taką
samą pozę przybiera niewielka, wysoka na pięć palmi figura
z brązu w Villa Albani. Obraz tej statui zachował się zatem nie
tylko na pewnej gemmie, jak twierdzi pan von Stosch119, ona sama
zaś nie była wykonana z brązu, jak podaje tenże, lecz z marmuru,
a jeden z posągów w Villa Borghese godny byłby miana orygina
łu. Niektórzy autorzy twierdzili, jakoby Praksyteles pochodził z
Wielkiej Grecji i otrzymał obywatelstwo rzymskie120 - słaba znajo
mość okoliczności historycznych sprawiła, że mylono go z Pazyte-
lesem: pierwszy, jak sądzę, zbłądził Riccoboni, a inni podążyli za
nim. Pazyteles żył za czasów Cycerona i sporządził srebrny rzeź
biony wizerunek sławnego Roscjusza, w chwili gdy jego mamka
widzi, jak w kołysce oplata go wąż121. W stosownych miejscach
należałoby zatem „Praksytelesa”, jak się podaje w drukowanych
książkach, zastąpić „Pazytelesem”122. Innym snycerzem był ów
Praksyteles, o którym pisze Teokryt123. Synowie sławnego Prak
sytelesa poszli w jego ślady, a Pauzaniasz124 wzmiankuje posągi
bogini Enio i jakiegoś Kadmosa, wspólnie przez nich wykonane.
Jeden z nich zwał się Kefisodotos i to spod jego dłoni wyszła sym-
-309-
plegma, czyli walcząca ze sobą para, w Efezie125. Dwaj zapaśnicy
na Trybunie galerii wielkoksiążęcej we Florencji zasługują na to,
by uznać ich za dzieło albo Kefisodotosa, albo Heliodorosa, który
wykonał drugą sławną parę takich zapaśników126. Drugi z synów
Praksytelesa nosił imię Pamfilos127.
-310-
kraju nie sposób było dawniej sprowadzić choćby użytecznego
niewolnika130, zdobyli nad nimi przewagę, zadowolili się jednak
tylko odebraniem tej ich wolności broni, a przygód i nowych ziem
szukali z dala od nich.
-311-
wiano owej statuy jako jego autentycznego dzieła134. Już inni za
uważyli wszelako, że inskrypcję z imieniem dodano później135, nic
też nie wiadomo o tym, by artysta ten pracował w marmurze: Czy
telnik niech zechce tu sobie przypomnieć moje uwagi poczynione
w pierwszej części przy sposobności omawiania takich inskrypcji.
a. O posągu Laokoona
taa. Ani jednemu, ani drugiemu artyście Herkules ten nie wystawiałby bardzo
pochlebnego świadectwa.
a Race, di Stat, colie spieg. di Maffei n. 44. conf. Cambiagi Giard. di
Boboli., p. 9.
134 Maffei Raccolt. di Stat.
135 Maffei Observ. Lett. T. 1, s. 398.
136 W Nettuno, niegdyś Ancjum, pan kardynał Alessandro Albani w roku
1717 odkrył w wielkim podziemiu zatopionym przez morze bazę posągu wy
konaną z czarnoszarawego marmuru, zwanego dziś bigio, w którą rzeźba ta
była wmontowana. Znajduje się na niej następująca inskrypcja:
A0ANOAOPOX ArHSANAPOY
POAIOZ EIIOIHEE
-312-
- podać olimpiady, w której latach wymienieni artyści przeżywali
najbujniejszy rozkwit swej twórczości137. Wiadomo nam, że już
w starożytności dzieło to stawiano ponad wszystkimi malowidła
mi i posągami, przeto na tym większą uwagę i tym większy po
dziw zasługuje ono u marniejszej potomności, która nie dokonała
w sztuce niczego, co dałoby się z nim porównać. Filozof znajdzie
w nim niejedną rzecz godną jego badań, a artysta będzie mógł nie
ustannie się z niego uczyć, obaj zaś dojdą do przekonania, że wię
cej kryje się w nim tajemnic, niż odkrywa ich oko, oraz że umysł
mistrza sięgał znacznie wyższych szczytów niż jego dzieło.
Laokoon to natura ogarnięta najstraszniejszym bólem, przed
stawiona w obrazie męża, który próbuje się mu przeciwstawić,
zbierając w sobie świadomą moc ducha, a podczas gdy pierś uno
si się urywanym oddechem, w chwili gdy cierpienie sprawia, że
pęcznieją mu muskuły i napinają się nerwy, duch uzbrojony w tę
siłę uwidacznia się w napiętym czole, i w pragnieniu powstrzy
mania wybuchu uczuć, tak by ból zmieścić i zamknąć w swym
wnętrzu. Pełen przerażenia spazm, który wciąga w siebie wraz
z oddechem, wyczerpuje dolne partie ciała i powoduje zapadanie
się boków, co nasuwa nam myśl o gwałtownych ruchach trzewi.
Jego własne cierpienie zdaje się wszakże mniej go przerażać niż
męka synów, którzy zwracają twarze ku ojcu, wołając pomocy, al
bowiem ojcowskie serce przemawia przez pełne udręczenia oczy,
a współcierpienie owiewa je jakby posępną mgłą. Jego oblicze wy
raża skargę, ale nie czyni tego krzykiem, a jego wzrok szuka ja
kiegoś ratunku w górze. Usta przepełnia rozpacz, a dolna warga
opada pod jej ciężarem, podczas gdy w uniesionej wardze górnej
rozpacz ta miesza się z bólem, który jakby w odruchu sprzeciwu
137 Pliniusz nie wspomina ani słowem o czasie, w którym żyli Agesander
i jego pomocnicy, pracujący wraz z nim przy tym dziele. Jednak Maffei w swo
ich objaśnieniach do posągów starożytnych twierdził, że wymienieni artyści
okres rozkwitu swej twórczości osiągnęli w latach osiemdziesiątej ósmej olim
piady, a za nim twierdzenie to powtarzali inni, jak Richardson. Ten pierwszy
uznał, jak sądzę, pewnego Atenodora, wzmiankowanego wśród uczniów Poli-
kletaa, za jednego z naszych artystów, a ponieważ szczytowy okres twórczości
Polikleta przypada na czas osiemdziesiątej siódmej olimpiady, jego rzekome
go ucznia w latach olimpiady następnej - innych argumentów Maffei podać
nie może. Rollin pisze o Laokoonie, jak gdyby ten w ogóle nie istniałb.
a Plin. L. 34, c. 19.
b Hist. anc. 5. XI, s. 87.
-313-
wobec niezawinionego i niezasłużonego cierpienia przepływa ku
nosowi, rozdyma go i objawia się w rozszerzonych i uniesionych
nozdrzach. Poniżej czoła zmagania między bólem a sprzeciwem
łączą się jakby w jednym punkcie, oddane z wielką mądrością,
albowiem podczas gdy ból unosi brwi, trud stawianego mu opo
ru ściąga w dół, w kierunku górnej powieki skórę powyżej oczu,
tak że te zostają prawie całkowicie zakryte. Artysta próbował
naturę, której nie mógł upiększyć, ukazać w postaci pozbawionej
osłon, bardziej napiętej i potężniejszej: tam, gdzie umiejscowiony
jest największy ból, uwidacznia się również największe piękno.
Lewy bok, w który wąż wściekłym ukąszeniem wlewa swój jad, to
ten, który przez bliskość serca zdaje się cierpieć najintensywniej,
i to tę partię ciała można nazwać cudem sztuki. Nogi pragną się
unieść, by umknąć przed niebezpieczeństwem, a żadna cząstka
nie pozostaje w bezruchu, ba, nawet ślady dłuta wzmagają wraże
nie skóry stężałej w napięciu138.
Niektórzy wysunęli pewne wątpliwości wobec tego dzieła i -
ponieważ nie zostało wykonane z jednego bloku, jak o tym zapew
niał Pliniusz, pisząc o Laokoonie w Łaźniach Tytusa, lecz złożone
jest z dwóch części - twierdzi się, jakoby ten znany nam Laoko-
on nie był tożsamy z owym tak sławnym, antycznym. Jednym
z tych wątpiących jest Pirro Ligorio, który wskazując na pewne
partie stóp oraz na węże ponadnaturalnej wielkości, znalezione
za jego czasów, przekonuje, jakoby prawdziwy, antyczny Laoko-
on był większy od obecnego, a uczyniwszy takie założenie, uznaje
te wskazane partie za piękniejsze niż ich odpowiedniki w posągu
belwederskim - pisał o tym w swoich manuskryptach przecho
wywanych w Bibliotece Watykańskiej. Niejakie wątpliwości zwią
zane z dwuczęściową strukturą dzieła wyrażali również inni, nie
biorąc pod uwagę, że niegdyś spojenie nie było zapewne widoczne
tak wyraźnie jak teraz. Twierdzenie Ligoria należy odnotować
jedynie przez wzgląd na ponadnaturalnej wielkości, uszkodzoną
-314-
głowę, znalezioną wśród ruin na tyłach Palazzo Farnese, w której
dostrzec można pewne podobieństwo do głowy Laokoona, a któ
ra być może wiąże się jakoś ze wzmiankowanymi wyżej stopa
mi i wężami - tę uszkodzoną głowę wraz z innymi fragmentami
wywieziono do Neapolu. Nie mogę tu również nie wspomnieć, że
w San Ildefonso, letniej rezydencji króla Hiszpanii, znajduje się
płaskorzeźba przedstawiająca Laokoona wraz z obu synami, po
nad którymi unosi się latający Kupido, jakby pragnąc przyjść im
z pomocą.
Poza tym najpiękniejszym i największym dziełem pochodzą
cym z czasów najwyższego wzlotu sztuki, ta ostatnia żyje również
w monetach króla Filipa Macedońskiego, Aleksandra Wielkiego
i jego bezpośrednich następców: siedzący Jupiter na srebrnych
monetach Aleksandra może dać nam pewne wyobrażenie o Ju
piterze Olimpijskim Fidiasza: tyle boskości zawarto w drobnych
rysach jego oblicza, a wykonanie odznacza się najwyższą subtel
nością. Także piękną głowę tego króla w marmurze, ponadnatu-
ralnej wielkości, znajdującą się w Galerii Florenckiej, można by
uznać za godną tamtego czasu: jego mniejszą głowę, wielkości
naturalnej, uważać trzeba za wytwór dobrego artysty, kopię tam
tej. Rzekoma głowa Aleksandra w brązie, przechowywana wśród
znalezisk herkulańskich, będzie w oczach tego, kto zna i zbadał
tamte, dziełem zaledwie przeciętnej jakości.
-315-
w siedzibie hrabiów Castiglione, daleko od Rzymu, i nie sposób
było uzyskać zgody na przewiezienie go tam, by w prawidłowy
sposób zdjąć zeń formę i odlać w siarce. Obecnym jego właścicie
lem jest pan kardynał Alessandro Albani, ja zaś mogę wypowia
dać się o nim, gdyż mam go pod ręką141. Po pierwsze, forma liter
tak w imieniu Focjona, jak i Pyrgotelesa nie nosi starożytnych
znamion tamtego czasu, po drugie zaś wykonanie nie odpowiada
wyobrażeniom o tak sławnym artyście. Starożytna jest głowa oraz
zapewne imię Focjon, ale to nie jego imię, lecz rytownika, imię
Pyrgotelesa, dodano w nowszych czasach. Pan Zanetti w Wenecji
posiada kamień podobny do tego142, będący - jak można domnie
mywać - tym samym, o którym wspomina Vasari143, wyciętym
przez Alessandra Cesariego, noszącego przydomek Grek144: obec
nemu właścicielowi podarował go książę Wenzel von Liechten
stein. Pan von Stosch zlecił Picartowi wykonanie według sporzą
dzonego przez siebie odcisku woskowego ryciny rzekomej głowy
Aleksandra, dwukrotnie mniejszej niż miedzioryt, ale z tego odci
sku nie sposób wyrobić sobie właściwego sądu. Kamień ów znaj
duje się nie, jak podaje Natter145, w gabinecie króla Prus, lecz w
posiadaniu hrabiego von Schónborna, który panu kardynałowi Al-
lessandro Albaniemu przesłał do Rzymu odcisk pisma, zwłaszcza
imienia twórcy, a pismo to uznano za starożytne. Ja zaś nic więcej
nie mam tu do dodania.
c. O popiersiach Demostenesa
141 Krąży opowieść, jakoby pan kardynał nabył go za 1200 skudów albo,
jak chcąinni, cekinów. Obie wersje są nieprawdziwe: otrzymał go w prezencie
od żyjącego jeszcze kanonika Castiglione.
142 Gori. Dactyl. Żanet, tav. 3.
143 Vite de’ Pitt. P. 3, s. 291. ed. Fir. 1568. Conf. Venati. Praef. ad. Num.
Pontif. Rom., s. XXII.
144 Dziełem tego samego artysty był wycięty w kamieniu wizerunek króla
francuskiego Henryka II, znajdujący się w gabinecie Crozata. Vide Mariette
Deser, des pier. grav. de ce Cabinet, s. 69.
145 Traite de la. Grav. en Pier. Pref., s. IX.
-316-
pięknych brązowych popiersiach wielkości mniejszej niż natural
na oraz na najmniejszym, z umieszczonym pod nim imieniem „De-
mostenes”, znalezionych wraz z wizerunkami innych sławnych
mężów w Herkulanum, widać brodę, tamta głowa zaś, wcale do
nich niepodobna, ma podbródek gładki - a zatem to właśnie głowy
herkulańskie są prawdziwymi portretami mówcy.
146 Spon Miscel., s. 332. Wheler’s Voyage of Grece, s. 209, Chishul. Inscr.
Sig., s. 61.
147 Conf. Pausan. L. 8, s. 678. lin. penult, s. 698.1. 30.
148 Ficoroni Rom. mod., s. 44.
149 Mafferi Spieg. delle Stat. ant. tav. 48. Caylus. Diss. sur la Scult., s. 325.
-317-
starożytny jest tylko korpus i noga jednej z nich, ich głowy repe-
rator wykonał, jak się zdaje, na wzór głowy Karakalli - rzeźbiarz
ów zwał się Battista Bianchi i był Mediolańczykiem. Stojąca An-
tiope oraz siedzący młody człowiek, którzy zachowali się prawie
w całości pozwalają dostrzec różnicę, a przestaniemy się dziwić,
że zachował się postronek, skoro nowa jest również głowa byka,
do której jest przywiązany. Aldrovandi150 opisał to dzieło, zanim
zostało naprawione, i wówczas uważano je za przedstawienie Her
kulesa, który powala byka maratońskiego. W Villa Borghese, na
przedniej fasadzie pałacu, znajduje się niezauważony do tej pory,
rzadki relief, przedstawiający Amfiona i Zetosa wraz z ich mat
ką, Antiopą pośrodku, jak wskazują na to umieszczone powyżej
imiona postaci. Amfion trzyma lirę, a Zetos, pasterz, odrzucił na
ramiona swój okrągły kapelusz, podobnie jak czynią to pielgrzy
mi. Ich matka zdaje się błagać synów o zemstę na Dirke. Właśnie
takie przedstawienie, bardzo podobne do tamtego, ale pozbawione
imion, znajduje się w Villa Albani.
-318-
go wystąpienia przeciwko Antypatrowi, wszelako odniósłszy na
początku kilka sukcesów, zostali pobici i zmuszeni do zawarcia
na twardych warunkach pokoju, na mocy którego nałożono na
nich obowiązek pokrycia kosztów wojny, wypłacenia wielkiej kon
trybucji oraz wyrażenia zgody na obsadzenie załogą macedońską
portu Munichia. Część obywateli przesiedlono do Tracji i to był
koniec wolności Ateńczyków. Co prawda król Demetriusz Polior-
ketes pozwolił im jeszcze oglądać blady jej cień, ale nieprawdopo
dobna służalczość i samoponiżenie, do jakich byli gotowi wobec
tego księcia, uczyniły ich jej niegodnymi, a zresztą zażywali jej
tylko przez krótki czas.
-319-
widać to na pewnej jego wielkiej złotej monecie we Florencji155,
a spośród ówczesnych władców brody nie ma żaden, gdyż Grecy
za panowania Aleksandra Wielkiego zaczęli je sobie golić156. Rów
nież wzmiankowana przez Montfaucona157 płaskorzeźbiona głowa
z porfiru w Villa Ludovisi nie ma nic wspólnego z Pyrrusem. Pyr-
rusa można rzeczywiście na jego monetach zobaczyć z gładko ogo
lonym podbródkiem158, jak zauważył to już Pignoria159.
Sztuka, która niejako od wolności otrzymała życie, musiała
nieuchronnie wraz z utratą tejże w miejscu, gdzie najbujniej
rozkwitała, podupaść i zginąć. Ateny tymczasem, pod znośnymi
rządami namiestników macedońskich, zwłaszcza Demetriusza z
Faleronu,
-320-
a Lachares obwołał się głową miasta. Jednak Demetriusz wygnał
go z Aten, umocnił i obsadził swoją załogą Musejon, słowem, spra
wił, że Ateńczycy boleśnie odczuli skutki swojego nieposłuszeń
stwa, a położenie, w którym się teraz znaleźli uznali za prawdzi
we zniewolenie163.
-321-
Koryncie, powiedział ktoś, że zanim ludzie zdecydują się oglądać
te igrzyska, winni obalić ołtarz miłosierdzia i współczucia167.
-322-
cymi zwrotami i powiedzeniami. Zwłaszcza Likofron, jeden z tych
siedmiu, pragnął wydawać się raczej opętanym niż natchnionym
i bardziej zależało mu na tym, by odczytywano go wśród trudu i
mozołu, niż na tym, by po prostu się podobać: był chyba pierw
szym wśród Greków, który zaczął się zabawiać anagramami170.
Poeci układali z wierszy ołtarze, flety, topory, jajka, i nawet Teo-
kryt ułożył jakąś grę słów171. Dziwić się jednak należy, że Apollo-
nios z Rodos, również jeden z owej siódemki, bardzo często naru
szał znane najpowszechniej reguły języka172. Uwagi tego rodzaju,
z pozoru odległe od mego zamierzenia, mogą służyć jednak za pod
stawę do pewnych ogólnych przypuszczeń, albowiem poeta taki
jak Likofron, który cieszy się uznaniem dworu i współczesnych,
nie wystawia najlepszego świadectwa panującym gustom, a losy
sztuki i nauki bywały zazwyczaj bardzo podobne, towarzysząc so
bie wzajem. W ubiegłym stuleciu rozpanoszyła się w Italii oraz
we wszystkich krajach, gdzie uprawia się nauki, szkodliwa za
raza, która napełniła mózgi uczonych dusznymi oparami, a ich
krew wprawiła w gorączkowe wzburzenie, co w sposobie pisania
zaowocowało napuszonościąi mozolnym poszukiwaniem dowcipu,
a w tym samym czasie ta sama zaraza spadła i na artystów. Giu
seppe Arpino, Bernini i Borromini porzucili w malarstwie, rzeź
biarze i architekturze naturę i starożytność, podobnie jak Marino
i inni uczynili to w poezji.
-323-
starożytności, jest pewna rzekoma muza, zwana przez niektórych
z powodu swego diademu Junoną, ponadnaturalnej wielkości
w Villa Borghese, której szata jest prawdziwym arcydziełem sztu
ki174. Tymczasem również w Rzymie zaczęto wykonywać statuy z
porfiru, jak dowodzi tego popiersie okryte pancerzem w Palazzo
Farnese, będące jakby tylko wstępnym szkicem, jednak niedokoń
czone - znaleziono je na Polu Marsowym w Rzymie, jak podaje
Pirro Ligorio w manuskryptach przechowywanych w Bibliotece
Watykańskiej. Także rozmaite posągi pojmanych królów z tegoż
kamienia w Villa Borghese, w Villa Medici i gdzie indziej wykona
ne zostały chyba w samym Rzymie. Jednym z rzeźbiarzy, którzy
zyskali sobie podówczas wielką sławę, jest Hermokles z Rodos.
Powszechnie znany był za panowania Ptolemeusza Filadelfosa
rytownik gemm imieniem Satyrios, który wyciął w krysztale wi
zerunek małżonki królewskiej, Arsynoe175.
-324-
zaniepokojenie Macedończyków i Rzymian. Trzy lub cztery pra
wie nieznane w dziejach miasta podjęły w latach sto dwudziestej
czwartej olimpiady trud wyrwania się spod władzy Macedończy
ków. Tyranów, którzy zawładnęli każdym z nich, udało im się albo
wygnać, albo zgładzić, a ponieważ nie uważano, by ich sojusz mógł
mieć jakieś następstwa, pozostawiono je w spokoju. To właśnie
była przyczyna i początek sławnego Związku Achajskiego. Liczne
wielkie miasta, ba, same Ateny, które nie odważyły się na ten
krok, poczuły się zawstydzone i próbowały z równą śmiałością
odbudować swoją wolność. Wreszcie cała Achaj a przystąpiła do
Związku, nakreśliła nowe prawa i szczególną formę rządów, a gdy
Lacedemończycy i Etolczycy z zazdrości wystąpili przeciwko nim,
Aratos i Filopojmen, ten drugi ledwie dwudziestoletni, stanęli na
ich czele i okazali się odważnymi obrońcami wolności.
Grecja jednak bardzo oddaliła się od czasów niegdysiejszego
rozkwitu, a ustrój miast, zwłaszcza w Sparcie, który aż do tego
czasu przez prawie czterysta lat pozostał niezmieniony178, po bi
twie pod Leuktrami przyjął nowa postać. Gdy król spartański Kle-
omenes musiał z powodu swych despotycznych zapędów uciekać
z ojczyzny do Egiptu, cała władza znalazła się w rękach eforów,
jednak po jego śmierci znów zdecydowano się na wybór króla, a
obok Agesipolisa, który był jeszcze dzieckiem, nadano tę najwyż
szą godność Likurgowi, którego przodkowie nie wywodzili się z
królewskiego rodu, a uzyskał on ją dzięki temu, że wypłacił po ta
lencie każdemu z eforów. Ale i on musiał wkrótce uciekać, potem
jednak wezwano go z powrotem179, a działo się to w czasach sto
czterdziestej olimpiady. Później, po śmierci króla Pelopa, Spartą
rządzili rozmaici tyrani, z których ostatni, Nabis, bronił miasta,
wysługując się obcymi ludami180,
-325-
po raz pierwszy obróciły one swój gniew przeciwko dziełom sztuki.
Gdy Etolczycy, nie napotykając oporu, wkroczyli do macedońskie
go miasta zwanego Dios, opuszczonego przez mieszkańców, zbu
rzyli jego mury i domy, podpalili portyki i zadaszane krużganki
wokół świątyń, a wszystkie tamtejsze posągi rozbili. Takich spu
stoszeń Etolczycy dokonali również w świątyni Jupitera w Dodo
nie w Epirze: spalili galerie, zniszczyli posągi, samą zaś świątynię
zrównali z ziemią181, a Polibiusz wymienia w mowie pewnego po
sła akarnańskiego182 wiele innych splądrowanych przez nich świą
tyń. Poczynając od sto czterdziestej olimpiady, Etolczycy napadali
tak samo jak inne ziemie nawet Elidę, którą dotychczas walczą
ce strony oszczędzały przez wzgląd na odbywane tam publiczne
igrzyska i która cieszyła się prawami wolnego miasta183. Z kolei
Macedończycy pod rządami króla Filipa oraz Achajczycy prawie
w taki sam sposób uczynili użytek z prawa odwetu w Termo, sto
licy Etolczyków, oszczędzając jednak przecież wizerunki bogów184
— gdy jednak król ten po raz drugi przybył do Termo, rozkazał roz
bić posągi, które wcześniej pozostawił nienaruszone185. Podczas
oblężenia Pergamonu, ten sam władca wyładował swą złość na
świątyniach, które wraz ze znajdującymi się tam posągami znisz
czył tak gruntownie, że rozbito nawet kamienie, by nie mogły już
posłużyć do odbudowy sanktuariów186 - Diodor obwinia o to187 kró
la Bitynii, co zapewne jest omyłką. W tym to mieście sławną sta
tuę Eskulapa wykonał Filomach188, który to artysta przez innych
nazywany bywa Firomachem189. W Atenach na początku tej wojny
panował spokój, ponieważ pozostawały one w całkowitej zależno
ści od Macedończyków i od króla Egiptu190 - przez tę bezczynność
Ateńczycy utracili jednak u Greków wszelki szacunek i respekt.
Gdy jednak miasto porzuciło Macedończyków, król Filip wtargnął
w jego granice, spalił Akademię na przedmieściach, splądrował
-326-
położone wokół świątynie, nie oszczędzając nawet grobów191. Po
nieważ Achajczycy nie chcieli przystać na jego propozycję wojny
przeciwko Sparcie i jej tyranowi Nabisowi, najechał ponownie zie
mie attyckie i zniszczył świątynie, które wcześniej splądrował, po
rozbijał na kawałki posągi i rozkazał pokruszyć nawet kamienie,
by nie można ich było użyć do odbudowy przybytków192. Właśnie
ta bezwzględność skłoniła Ateńczyków do wydania wymierzonego
przeciw temu władcy dekretu, na którego mocy wszystkie jego po
sągi oraz posągi jego krewnych płci obojga miały zostać obalone i
rozbite, a wszystkie miejsca, w których umieszczono jakiekolwiek
inskrypcje na jego cześć, uznano za przeklęte i zhańbione193. Pod
czas wojny z królem syryjskim Antiochem konsul Marek Acilius,
odniósłszy zwycięstwo pod Termopilami, rozkazał zburzyć świą
tynię Pallas Itońskiej, gdzie ustawiony był posąg wspomnianego
monarchy. Rzymianie, którzy dotychczas oszczędzali świątynie w
krajach nieprzyjacielskich, zaczęli odtąd czynić użytek z przysłu
gującego im - ich zdaniem - prawa odwetu i splądrowali świąty
nie na wyspie Bacchium leżącej naprzeciw Fokai, zabierając ze
sobą znajdujące się tam posągi194. W takim to, opisanym wyżej,
położeniu znajdowała się Grecja w latach sto czterdziestej olim
piady195.
W swej wrogości wobec Achajów Etolczycy posunęli się tak
daleko, że wezwali na pomoc Rzymian, którzy wówczas po raz
pierwszy postawili stopę na ziemi greckiej; Achajowie natomiast
opowiedzieli się po stronie Macedończyków. Po zwycięstwie odnie
sionym przez Filopojmena, wodza związku, nad Etolczykami i ich
sprzymierzeńcami Rzymianie, mając teraz lepszą wiedzę o sytu
acji panującej w Grecji, odstąpili od tych, którzy ich wezwali i prze
ciągnęli na swą stronę Achajów, którzy wraz z nimi zdobyli Korynt
i pokonali króla Filipa Macedońskiego. Zwycięstwo to zaowocowa
ło sławnym traktatem pokojowym, w którym król poddał się roz
strzygnięciom Rzymian i musiał się zgodzić na zwrot wszystkich
ziem w Grecji oraz na wycofanie swoich załóg ze wszystkich miast,
-327-
a to jeszcze przed zbliżającymi się igrzyskami istmijskimi. W tych
okolicznościach Rzymianie życzliwym okiem spojrzeli na wolność
innego narodu, a prokonsul Kwintus Flaminiusz w trzydziestym
trzecim roku życia miał zaszczyt ogłosić wolnymi ludźmi Greków,
którzy odtąd otaczali go czcią niemal boską.
-328-
nakłada hełm na trofeum uformowane z rynsztunku zawieszonego
na pniu drzewa. Ten okres rozkwitu trwał również pod panowa
niem króla Hierona II w Syrakuzach: monarcha ten - fundator
licznych wielkich dzieł - rozkazał zbudować także okręt o dwu
dziestu rzędach wioseł z każdej strony, przypominający raczej pa
łac niż statek. Były na nim wodociągi, ogrody, łaźnie i świątynie,
a w jednej z komnat podłoga była wyłożona mozaiką czyli drob
nymi kamieniami, wyobrażającą wszystkie sceny Iliady. Ludo
wi rzymskiemu wysłał w czasie, gdy Hannibal odnosił wszędzie
zwycięstwa, statki ze zbożem oraz złotą Wiktorię, ważącą trzysta
dwadzieścia funtów196. Senat ją przyjął, i to w chwili, gdy - choć
w wielkiej potrzebie - z czterdziestu złotych mis, które przywieźli
posłowie Neapolu, przyjął tylko jedną najlżejszą197, a misy takie,
ofiarowane przez miasto Paestum w Lukanii, zostały z wyrazami
wdzięczności oddane jego wysłannikom198. Niedługo po okresie pa
nowania Agatoklesa wybito w mieście Segesta na Sycylii monetę,
która zasługuje tu na uwagę nie tyle pod względem artystycznym,
ile raczej z powodu swojej rzadkości oraz sposobu liczenia czasu.
Na jednej jej stronie uwidoczniono głowę kobiecą: to głowa córki
Hippotesa z Troi, od której miasto wzięło swą nazwę. Na drugiej
stronie przedstawiono psa z trzema kłosami zboża, oznaczającymi
żyzną glebę. Pies jest obrazem rzeki Krimissos, która przeobraziła
się w to zwierzę, by zażywać rozkoszy z Egestą wysłaną tu przez
ojca, pragnącego uratować jej życie. Gdy bowiem Neptun i Apol
lo nie otrzymali od Laomedona zapłaty należnej za wzniesienie
murów Troi, ten pierwszy wysłał przeciwko miastu straszliwego
potwora, któremu zgodnie z orzeczeniem wyroczni Apolla miano
wydać dziewice trojańskie z najznakomitszych rodów. Najbardziej
osobliwe w tej monecie jest to, że nazw Egesta lub Segesta użyto
tam jednocześnie. W okresie sto dwudziestej dziewiątej olimpiady
miastu temu, obleganemu przez Kartagińczyków, przybył na od
siecz Gajusz Duliusz199, a dziewiętnaście lat później Kartagińczycy
zostali wygnani z Sycylii przez Gajusza Lutajusza Katullusa, a wy
spa ta, wyjąwszy państwo Hierona, stała się prowincją rzymską200
-329-
- w prowincji tej jednak kilku miastom, wśród których wymienia
się Segestę201, pozostawiono pełnię ich wolności. Wspomniane dzie
więtnaście lat znajdziemy zaznaczone na owej monecie za pomocą
3=-IB, jeśli rozłożymy jego zawartość na części, albowiem lub Z
to siedem, a IB to dwanaście. Niepodzielony zapis winien mieć za
tem formę 10. Jestem zdania, że Segestańczycy chcieli na monecie
upamiętnić okres między odsieczą a zdobyciem Sycylii, kiedy to
wbrew przypuszczeniom potwierdzono dawną wolność i że to wów
czas zmienili nazwę miasta Egesta na Segesta202.
-330-
K. A w szczególności opis okaleczonego Herkulesa w Belwederze
-331-
wizerunku - można by wręcz powiedzieć, że Herkules ten bliż
szy jest czasom sztuki wysokiej niż sam Apollo206. We wspaniałym
zbiorze rysunków pana kardynała Alessandra Albaniego znajdują
się studia największych artystów, wykonane podług owego torsu,
ale naprzeciw oryginału są niczym światło słabe i odbite. Apol-
lonios, twórca tego dzieła, nie jest znany pisarzom starożytnym,
a błądzi także Dubos, gdy twierdzi207, że Pliniusz z zachwytem
mówi o posągu Herkulesa Farnezyjskiego: nie wspomina on ani o
nim, ani o Glikonie, jego twórcy.
Tors Herkulesa wydaje się jednym z ostatnich doskonałych
dzieł, które sztuka stworzyła w Grecji, zanim ta utraciła wol
ność. Gdy bowiem Grecję uczyniono prowincją rzymską, aż po
czasy rzymskiego triumwiratu nie znajdujemy żadnej wzmianki
o jakimś sławnym artyście wywodzącym się z tego narodu. Gre
cy jednak wolność utracili czterdzieści kilka lat po ogłoszeniu ich
wolnymi przez Kwintusa Flaminiusza. Przyczyną były niepoko
je, które wywołali przywódcy Związku Achajskiego, a w jeszcze
większej mierze nieufność Rzymian wobec tegoż. Ci ostatni stali
-332-
się po zwycięstwie nad królem macedońskim Perseuszem panami
jego królestwa i musieli wciąż się obawiać wspomnianego przy
mierza Greków, tak jak ci obawiać się musieli potęgi niebezpiecz
nych sąsiadów. Rzymianie za pośrednictwem Metellusa próbowa
li daremnie, jak donoszą nam o tym kronikarze rzymscy, zawrzeć
jakąś ugodę z Grekami. Wkrótce potem ci ostatni zostali pobici
pod Koryntem przez Lucjusza Mummiusza, który zajął to mia
sto, stolicę Związku Achajskiego, i rozkazał je zburzyć. Działo się
to w latach sto pięćdziesiątej szóstej olimpiady208, w tym samym
roku, w którym zdobyto Kartaginę. W następstwie splądrowania
Koryntu do Rzymu przywieziono pierwsze dzieła sztuki z samej
Grecji, a Mummiusz uświetnił nimi swój tryumf: Pliniusz sądzi209,
że sławny Bachus Arystydesa był pierwszym malowidłem, które
trafiło wówczas z Grecji do Rzymu. Najstarsze i drewniane figury
pozostały w zniszczonym mieście, a był wśród nich pewien pozła
cany Bachus, którego oblicze pomalowano na czerwono210, drew
niany Bellerofont z marmurowymi partiami zewnętrznymi211 oraz
pewien Herkules, również drewniany, uważany za dzieło Deda-
la212. Wszystko, co tylko Rzymianom wydawało się mieć jakąś
wartość, zostało wywiezione, nawet wazy z brązu, ustawiane mię
dzy ławami w teatrze dla wzmocnienia dźwięku213.
-333-
czalnie zaginęły, a wówczas sporządzono nowe stopy z nowymi
bazami, pozbawione inskrypcji, a wykonane z jednego bloku, i za
stąpiono nimi tamte.
-334-
ście trzydziestej piątej olimpiady, na początku rządów cesarza
Marka Aureliusza220.
Jeśli jeszcze wznoszono w Grecji świątynie, budynki publicz
ne i pomniki, czyniono to wyłącznie za pieniądze kilku władców
syryjskich, egipskich i innych. Królowej Laodice, córce króla Se-
leukosa, a małżonce Perseusza, wystawiono na Delos posąg za jej
hojność, okazywaną mieszkańcom i świątyni Apolla na tejże wy
spie. Baza, na której umieszczono stosowną inskrypcję, znajduje
się wśród marmurów arundelskich221. Antioch IV z Syrii rozka
zał ustawić rozmaite posągi wokół ołtarza świątyni dedykowanej
Apollowi222.
Okoliczność, że Antioch Epifanes, król syryjski, sprowadził
z Rzymu do Aten rzymskiego budowniczego Cossutiusa, by ten
rozbudował świątynię Jupitera Olimpijskiego223, nieukończoną od
czasów Pizystrata, mogłoby posłużyć za dowód, że liczba zdolnych
artystów w niegdysiejszej świątyni sztuki była już bardzo niewiel
ka, ale być może uczyniono tak z usłużności i chęci przypochlebie-
nia się Rzymianom. Z tego samego powodu, jak się wydaje, król
Ariobarzanes Filopator I z Kapadocji zatrudnił dwóch rzymskich
budowniczych, Gajusza Stalliusa i jego brata Marka wraz z pew
nym Grekiem, Menalipposem, gdy postanowił odbudować Ateń-
czykom Odeon, zburzony częściowo z rozkazu Aristiona, wodza
Mitrydatesa, podczas oblężenia miasta przez Sullę224.
-335-
ła niezadaszona, rozkazał pokryć pozłacanym dachem, a wszyst
kie ściany obić wewnątrz takimiż blachami225. Polecił w niej rów
nież ustawić posąg bóstwa wielkości Fidiaszowego Jupitera Olim
pijskiego226. Rozbudował także z przepychem świątynię tego boga
w Atenach, jedyną, która - jak powiadają Grecy - godna była jego
wielkości, a świątynię Apolla w Delos ozdobił wielką liczbą ołtarzy
i posągów, miastu Tegea zaś zbudował wspaniały teatr z marmu
ru227. Wraz ze śmiercią tego króla umarła, jak się zdaje, również
sztuka Greków w Syrii, albowiem gdy królom syryjskim po bi
twie pod Magnezją wyznaczono granicą Taurus i gdy utracili to
wszystko, co posiadali we Frygii i w Azji jońskiej, zerwana została
niejako wspólnota z Grekami i nie było już po drugiej stronie tych
gór kraju, w którym mogłaby się utrzymać jakaś szkoła artystów
greckich. Po wspomnianym zwycięstwie nad ojcem wspomnia
nego króla Lucjusz Scypion przywiózł do Rzymu niewiarygodną
liczbę posągów, a stało się to w czasach sto czterdziestej siódmej
olimpiady. Jeśli prawdą jest, co powiada Fulvio Orsini - i jeśli w
ogóle mógł to wiedzieć - że piękna bazaltowa głowa brata Scy-
piona, starszego Afrykańczyka, w Palazzo Rospigliosi, znaleziona
została w Liternum niedaleko Kurne, gdzie ten wielki mąż zakoń
czył życie, to byłaby ona zabytkiem tamtego czasu228. Brak nato
miast jego posągów, choć śmiało wymienia takowe pewien nowszy
poeta rzymski229. Monety następców syryjskiego króla miłującego
sztukę świadczą o upadku tej ostatniej, a srebrna moneta kró
la Filipa, dwudziestego trzeciego, licząc od Seleukosa, dostarcza
wyraźnego dowodu na to, że opuściła ona dwór tego monarchy.
Ani głowa księcia, ani siedzący Jupiter na rewersie nie wydają
się robotą grecką. Zresztą w ogóle monety prawie wszystkich Se-
-336-
leucydów wybijano gorzej niż monety najmniejszych nawet miast
greckich, a w rysunku i tłoczeniu monet królów partyjskich, które
opatrywano napisami greckimi, częściowo ozdobnymi, widać już
prawdziwe barbarzyństwo. Mimo to bez wątpienia wykonali je
mistrzowie greccy, albowiem królowie partyjscy pragnęli uchodzić
za wielkich przyjaciół Grecji i umieszczali tytuł taki na swoich
monetach230.
-337-
nymi darami miastu Rodos232, które bardzo ucierpiało w następ
stwie trzęsienia ziemi, może świadczyć o wielkiej liczbie artystów
na tym dworze. Jednak następcami Euergetesa byli, wyjąwszy
jednego Filometora, niegodni książęta, którzy zwrócili się prze
ciwko własnemu królestwu i własnej krwi, a Egipt popadł w stan
skrajnego zamętu. Za panowania Lathyrosa, piątego władcy po
Epifanesie, Teby zostały prawie zburzone i pozbawione dawnej
świetności - to był początek zagłady niezliczonych pomników
sztuki egipskiej.
Sztuka grecka, choć w królestwie tym, bardzo już odległa od
pierwotnego blasku, przetrwała mimo wszystko do czasów pano
wania ojca ostatniego ze wspomnianych władców, Ptolemeusza
Fyskona, siódmego z kolei króla Egiptu. Wszelako pod rządami
tego tyrana prawie wszyscy uczeni i artyści opuścili Egipt wsku
tek okrutnych prześladowań, wszczętych przezeń w Aleksandrii
po powrocie do kraju, z którego wcześniej musiał uchodzić, i udali
się do Grecji233. Tym okrucieństwem naznaczył drugi rok swego
panowania, przypadający na czasy sto pięćdziesiątej ósmej olim
piady. Przy tym wszystkim za czasów Cezara i później nie bra
kowało mężów, którzy nauczali w Aleksandrii filozofii, zyskując
sobie licznych słuchaczy234.
-338-
Q. Odrodzenie sztuki w Grecji
-339-
R. Szkody, jakich doznała w następstwie wojen mitrydatejskich
oraz spustoszeń dokonanych w Grecji, Wielkiej Grecji i na Sycylii
-340-
sto siedemdziesiątej piątej olimpiady. Leandro Alberti wspomina
o górnej połowie posągu Sulli, znajdującego się w Casole, w diece
zji Volterra w Toskanii247.
Także w innych częściach Grecji widać było wszędzie smut
ne ślady zniszczeń. Teby, sławne miasto, które podniosło się po
spustoszeniach dokonanych przez Aleksandra, było poza kilkoma
świątyniami i niegdysiejszą warownią miejscem wyludnionym
i pustym248. Przetrzebiona została ludność Sparty, której królowie
uczestniczyli jeszcze w wojnie między Pompejuszem a Cezarem249,
oraz otaczających ją ziem250, a po Mykenach pozostała tylko na
zwa251. Trzy spośród najsławniejszych i najbogatszych świątyń
greckich: Apolla w Delos, Eskulapa w Epidauros i Jupitera w Eli
dzie zostały splądrowane252.
Wielka Grecja i Sycylia znalazły się w tym czasie w położeniu
równie opłakanym. Z licznych potężnych i sławnych miast okres
niejakiego rozkwitu przeżywały na początku rządów rzymskich
jedynie Taranto i Brundyzjum253. Liczba mieszkańców Krotonu,
którego mury liczyły w obwodzie dwanaście mil, przekraczająca
milion, stopniała podczas drugiej wojny punickiej do dwudziestu
tysięcy254. Na krótko przed wojną z królem Perseuszem Macedoń
skim cenzor Kwintus Fulwiusz Flakkus rozkazał zdjąć dach ze
sławnej świątyni Junony Lacinii niedaleko wspomnianego mia
sta, a tworzące go marmurowe płyty wywiózł do Rzymu, by pokryć
nimi świątynię Fortuny Equestri s255. Gdy jednak w Rzymie
rozniosła się wieść, skąd je wziął, musiał je odwieźć z powrotem.
Na Sycylii, od przedgórza Lilibeum po przedgórze Pachynus,
od jednego skraju wyspy po drugi widać było jedynie ruiny kwit
nących niegdyś miast256: Syrakuzy jeszcze teraz wszakże uważano
za najpiękniejsze miasto greckie, a gdy zdobywający je Marcellus
spojrzał na nie z jakiegoś wysoko położonego miejsca, nie mógł
-341-
powstrzymać łez radości257. W tych okolicznościach nawet język
grecki zaczął w greckich miastach Italii wychodzić z użycia, a Li-
wiusz podaje258, że na krótko przed wojną z królem Perseuszem,
to znaczy w roku 572 od założenia miasta, Senat rzymski zezwolił
miastu Kurne na posługiwanie się w sprawach publicznych języ
kiem rzymskim i na zachwalanie po łacinie towarów sprzedawa
nych na targowiskach, co ja uważam raczej za nakaz niż za ze
zwolenie.
a. Sławni artyści
-342-
b. Dzieła sztuki z tego okresu
-343-
Wokół tych posągów sporo było wrzawy we Francji, gdy kolekcję
nabył król pruski, twierdzono bowiem, że nie należało zezwolić na
ich wywiezienie z kraju — wartość tychże oceniono na trzy miliony
liwrów, podczas gdy cała kolekcja, włącznie z nimi, sprzedana zo
stała do Berlina za około 36 000 talarów. Należy jednak wiedzieć,
że wszystkie dziesięć posągów znaleziono bez głów, które wykona
li od nowa młodzi ludzie z Akademii Francuskiej w Rzymie, nada
jąc im, jak się to zwykle czyni, oblicza zgodne z modą: głowę rze
komego Likomedesa sporządzono według portretu sławnego pana
von Stoscha. Warto odnotować, że pewna Rzymianka zobowiązała
swego męża w testamencie, by zlecił wykonanie na Kapitolu złotej
statuy Cezara o wadze dziesięciu funtów266.
Gdy w końcu Rzym i cesarstwo rzymskie uznały jednego
zwierzchnika i monarchę, sztuki zadomowiły się w tym mieście
niczym w swej stolicy, a najwięksi w nich mistrzowie zwrócili się
ku niemu, gdyż w Grecji nie mieli zbyt wielu sposobności do pra
cy. Ateny oraz inne miasta, jako że opowiedziały się po stronie
Antoniusza, pozbawiono ich podstawowych praw267. Ateńczykom
odebrano Eretrię i Eginę, a nie znajdujemy żadnych dowodów na
to, by spoglądano na nich łaskawszym okiem z tego tylko powodu,
że zbudowali Augustowi świątynię, z której zachował się jeszcze
dorycki portal268. Pod koniec jego rządów próbowali się buntować,
ale szybko nakłoniono ich na powrót do posłuszeństwa.
-344-
bowcu Liwii272 wynika, że ustanowił również nadzorcę nad tymi
i innymi posągami.
-345-
starożytności279, nie tylko jest jedynie głową idealną niskiego lotu,
lecz bez wątpienia pochodzi także z nowszych czasów. W Palazzo
Odeschalchi znajdowała się postać do nich podobna, jak i tamte
ponadnaturalnej wielkości, którą wraz z pozostałymi posągami
tejże kolekcji wywieziono do Hiszpanii.
-346-
sły nimi kosz, który niejakiemu Kallimachowi dostarczył wzoru
do kapitelu korynckiego. Ta półpostać ma około ośmiu rzymskich
palmi wysokości, kosz zaś trzy i pół, był to więc posąg zachowują
cy prawdziwe proporcje porządku attyckiego w Panteonie, liczące
go sobie dziewiętnaście palmi. To, jakie posągi niektórzy pisarze
uważali do tej pory za takie kariatydy283, świadczy o ich wielkiej
ignorancji.
-347-
już wówczas wbrew zasadom konstruowania podpór skręcone,
a zdobią je ornamenty chaotyczne i barbarzyńskie. Podobnie roz
buchaną formę miały kolumny malowanej architektury na jednej
ze ścian, liczącej czterdzieści palmi długości, w pałacu cesarskim,
w Villa Farnese i w łaźniach Tytusa287.
-348-
D. Pod rządami Kaliguli
a. Położenie Grecji
-349-
przez nie tracił. Podobne świadectwo wystawiają mu również jego
rymowane wiersze301. Wydaje się, że coraz mniej było dobrych
artystów, ponieważ Neron kazał sprowadzić z Galii Zenodorosa,
gdzie wykonał on statuę Merkurego, by sporządził jego ogromny
posąg z brązu302. W Grecji sztuki znalazły się w mało korzystnym
położeniu, albowiem choć Neron pozwalał Grekom, na ile to było
możliwe, zażywać ich dawnych swobód, to jednocześnie z wściekło
ścią zwrócił się przeciwko dziełom ich sztuki, a posągi zwycięzców
w wielkich igrzyskach kazał obalić i porzucić w miejscach, w któ
rych wylewano nieczystości303. Mimo pozorów wolności z kraju
wywożono najlepsze dzieła. Początek uczynił tu Kaligula, zapeł
niając wszystkie swoje ogrody i wiejskie rezydencje owocami tego
rabunku pod pretekstem, że to, co najpiękniejsze, winno znaleźć
się w najpiękniejszym miejscu, a tym najpiękniejszym miejscem
jest Rzym304. Odebrał między innymi Tespijczykom ich sławnego
Kupida dłuta Praksytelesa, którego zwrócił im Klaudiusz, a wy
wiózł powtórnie Neron, i pragnął sprowadzić do Rzymu Jupitera
Olimpijskiego, czego jednak budowniczy Memmiusz Regulus nie
odważył się uczynić, obawiając się uszkodzić posąg.
-350-
zwanym dziś Nettuno, a była to rodzinna miejscowość Nerona, na
której ozdobienie przeznaczał spore sumy: jeszcze dziś zobaczyć
tam można ciągnące się wśród brzegu morskiego rozległe ruiny.
Był tam między innymi portyk, który pewien malarz, wyzwole
niec cesarza, ozdobił malowidłami gladiatorów we wszelkich moż
liwych pozach308.
zja oczywista: Pliniusz nic nie mówi o posągu Pallas Endojosab, który August
kazał sprowadzić do Rzymu z miasta Alea, ani o Herkulesie Liżypac, prze
wiezionym tamże z Alyzii w Akarnanii. Zgodnie z objaśnieniem Harduina
do pewnego fragmentu Pliniuszad szczególny rozkwit przeżywało w Ancjum
malarstwo, ale słowa „hic” nie można odnosić do tej miejscowości, lecz - na co
wskazuje fragment po nim następujący - do Rzymu.
a De Lapide Antiate, s. 52.
bPausan. L. 8, s. 694.1. 38.
c Strab. L. 10, s. 705.A.
d L. 35. c. 33.
308 Vulpii Tabula Antian. illustr., s. 17.
-351-
cięstwem. Pogarda błąka się po jego wargach, a gniew, który wcią
ga do swego wnętrza, rozdyma nozdrza i pnie się ku dumnemu
czołu. Jednak spokój, unoszący się na tymże błogosławioną ciszą
pozostaje niezakłócony, a oko pełne jest słodyczy, jakby przeby
wał wśród muz pragnących go objąć. W żadnym z zachowanych
wizerunkach ojca bogów, otaczanych czcią przez sztukę, nie zbliża
się on do wielkości, w której objawił się umysłowi boskiego poety
tak, jak tu, w obliczu syna, a piękno pozostałych bóstw zbiega
się w nim jak w Pandorze i łączy w jedną całość. Czoło Jupitera,
ciężarne boginią mądrości, brwi, które zmarszczeniem wyrażają
wolę, oczy królowej bogiń sklepione z mocą i usta, które wlały po
żądanie w ukochanego Branchosa. Z jego miękkimi włosami jak
z delikatnymi płynnymi pędami szlachetnych winorośli, łagodny
powiew wiatru igra jakby wokół boskiej głowy, a zdają się one
namaszczone olejem bogów i związane z wdzięczną zdobnością
przez Gracje. Widok tego cudu sztuki sprawia, że zapominam o
wszystkim i sam przybieram wzniosłą pozę, by z godnością nań
spoglądać. Moja pierś rozszerza się jakby i unosi ze czcią jak te,
które widzę przepełnione duchem wieszczym. Czuję się porwany
do Delos, ku gajom licyjskim, ku miejscom, które Apollo zaszczy
cał swą obecnością, albowiem obraz, który widzę, nabiera jakby
życia i ruchu niczym piękność Pigmaliona. W jakiś sposób można
by ów obraz namalować i opisać? Sama sztuka musiałaby mi to
doradzić, poprowadzić moją dłoń, jeśli naszkicowanemu tu pierw
szemu zarysowi miałbym w przyszłości nadać pełny kształt. Skła
dam wyobrażenie dane tu o tym wizerunku u jego stóp, jak wieńce
u stóp składają ci, którzy pragną przybrać nimi głowy bogów, ale
nie mogą ich dosięgnąć. Przedstawienie Apolla na polowa
niu, którego pan Spence309 dopatrzył się w tym posągu, nie daje
się połączyć z wyrazem twarzy.
bb. Tak zwany Gladiator z Villa Borghese. Opis. Tak zwany Gla
diator z Villa Borghese, który - jak już wspomniałem - znalezio
ny został w jednym miejscu wraz z Apollem, wydaje się, sądząc
z formy liter, najstarszym z posągów znajdujących się w Rzymie,
na których wykonawca podał swoje imię. Nie mamy żadnych wia
domości o Agasiasie, jego twórcy, ale dzieło głosi jego chwałę. Tak
-352-
jak w Apollu i w torsie uwznioślono i upiększono sam tylko pewien
wysoki ideał, a w Laokoonie naturę wraz z ideałem i jego wyrazem,
tak w tym posągu zgromadzono, nie dodając nic z wyobraźni, pe
wien zbiór pięknych cech natury u szczytu jej doskonałości. Posta
cie te są niczym wzniosły poemat heroiczny, wyprowadzone przez
prawdopodobieństwo ponad prawdę ku cudowności: ta wszelako
jest jak historia, w której wykłada się prawdę, jednak czyni się to
za pomocą najbardziej wyszukanych myśli i słów. Twarz dowodzi
wyraziście, że jej forma oddana została podług prawdy natury, al
bowiem wyobraża człowieka, który nie jest już w kwiecie lat, lecz
osiągnął wiek męski, i da się w niej odkryć ślady żywota zajętego
nieustannym trudem i zahartowanego pracą310.
Wszystkie inne posągi, które Neron kazał sprowadzić z Gre
cji, posłużyły do ozdobienia jego tak zwanego Złotego Pałacu311.
W wielkim pożarze Rzymu, jeszcze przed wzniesieniem tej bu
dowli, podczas którego z czternastu dzielnic miasta nienaruszone
pozostały tylko cztery, zagładzie uległo nieskończenie wiele dzieł
sztuki312, a ponieważ można dziś znaleźć liczne ślady dawnych na
praw, jest prawdopodobne, że wiele spośród uszkodzonych i okale
czonych posągów ucierpiało właśnie wtedy. W sławnym torsie bel-
wederskim tylna część, jak można zauważyć, została prymitywnie
ociosana, jak dzieje się to nieuchronnie przy okazji uzupełnień.
310 Niektórzy widzą w tym posągu Dyskobola, to jest tego, który rzuca
dyskiem lub jakąś metalową tarczą, taki też był pogląd sławnego pana von
Stoscha, wyrażony w jednym z listów do mnie, ale niepoprzedzony dostatecz
nymi oględzinami pozy, w której postać ta została wyobrażona. Ten bowiem,
kto chce cokolwiek rzucić, musi wychylić ciało ku tyłowi®, a w chwili, gdy rzut
ma nastąpić, siła przenosi się na najbliższe udo, podczas gdy noga lewa jest
bezczynna - tu rzecz ma się wręcz przeciwnie. Cała postać pochylona jest ku
przodowi, a jej ciężar spoczywa na lewym biodrze, podczas gdy noga prawa
wysunięta jest skrajnie ku tyłowi. Prawe ramię jest nowe, a w dłoń wetknięto
coś, co przypomina włócznię; na lewym ramieniu widać rzemień tarczy, którą
posąg niegdyś trzymał. Gdy rozważyć, że głowa i oczy zwrócone są ku górze
oraz że postać zdaje się osłaniać tarczą przed czymś, co umiejscowione jest po
wyżej, to więcej jest powodów, by uznać tę statuę za wyobrażenie wojownika,
który zasłużył się w jakiejś niebezpiecznej potrzebie, albowiem gladiatorów
występujących w spektaklach publicznych Grecy przypuszczalnie nigdy nie
honorowali posągami, a przy tym dzieło to wydaje się pochodzić z czasów daw
niejszych niż te, w których gladiatorzy pojawili się w Grecji.
a KaTcopaóioę SiaKoę v. Eustath. in Homer., s. 1309.1. 32.
311 Plin. L. 34. c. 19.
312 Sueton. Ner. c. 38.
-353-
Widać także żelazne pręty, służące do połączenia dodanej części
ze starszą resztą. Szczególnie godne uwagi jest to, że za panowa
nia Nerona po raz pierwszy zaczęto malować na płótnie, a to przy
sposobności pracy nad jego wizerunkiem wysokim na sto dwadzie
ścia stóp, oraz że książę ten obłąkańczo zakochany we wszystkim,
co greckie, ozdobienie swojego pałacu malowidłami zlecił artyście
rzymskiemu, Amuliusowi313.
-354-
szańców317. Ktoś, kto miał sposobność porównania starożytnych
monet, uczynił spostrzeżenie318, że głowy cesarzy na monetach
greckich nie wytrzymują porównania z głowami tychże na rzym
skich, co czyni prawdopodobnym domniemanie, że co lepsi artyści
greccy przenieśli się do Rzymu. Przypominam sobie, że widziałem
między innymi rzadką monetę grecką z głowami Pompei i Klau
diusza, której tłoczenie było omalże barbarzyńskie.
a. Sytuacja w Grecji
-355-
czas niewielki przywilej bicia monet bez wizerunku cesarza322. Za
Domicjana na Greków spojrzano, jak się wydaje, nieco łaskaw
szym okiem, bo podczas gdy brak jakichkolwiek monet korync-
kich z czasów Wespazjana i Tytusa323, spora ich liczba zachowała
się z okresu rządów Domicjana, i to niekiedy nawet większych
rozmiarów. Godne uwagi jest, że - jak podaje Plutarch324 — ko
lumny z marmuru pentelijskiego, które Domicjan kazał wykonać
w Atenach dla rzymskiej świątyni Jupitera Olimpijskiego, gdy
przewieziono je do Rzymu, przerobiono i wypolerowano, straciły
swą piękną formę.
322 Vaillant Num. Imp. a Graecis percuss., s. 20 et s. 223. Wise Num. Bo-
dlej., s. 193.
323 Vaillant. Num. Colon., s. 199. sec.
324 In Poplic., s. 190.
325 Ant. explic., s. 190.
326 Procop. Hist, arcana, c. 8
-356-
jest również, czy oryginalna jest głowa. Montfaucon miał ochotę
powiedzieć coś o postaciach wyobrażonych na pancerzu, jednak z
niewłaściwie sporządzonego miedziorytu, który miał przed ocza
mi, nie mógł wyciągnąć żadnych pewnych wniosków. To, co Maffei
uważa za syrenę z rybim ogonem, a co tamtemu wydaje się czymś
innym, jest jakąś istotą tego rodzaju, ale należałoby ją nazwać
nereidą, gdyż syreny miały ptasie stopy. Postać w samym środku,
przedstawiona na sztychu z uniesioną dłonią, w rzeczywistości
trzyma przed sobą oburącz na wysokości dolnej części ciała jakieś
owoce. Komentator nie wie również, co zrobić ze zwierzęciem do
siadanym przez dziecko: na miedziorycie to byk, jednak gdy zada
my sobie trud przyjrzenia się posągowi z bliska, dostrzeżemy, że
to Miłość dosiadająca lwa.
327 Fabret. Inscr. c. 4, s. 274. 330. Podobny los spotkał imię ANTONINVS w
inskrypcjach Karakalli: w tej, którą znaleziono w gimnazjonie odkrytym jakiś
czas temu w Pozzuolo, imię to jest na poły wytarte. Brzmi ono, jak następuje:
M.... ANTONINO
COLONIA. PVTEOLANA.
-357-
Rzadka głowa Nerwy na Campidoglio wcale nie jest nowa i nie
została wykonana przez Algardiego, jak podaje przewodnik po
tym muzeum328: jedyny udział, jaki ma w niej tenże artysta, to
uzupełnienie koniuszka jej nosa. Pan kardynał Alessandro Albani
otrzymał ją od brata zmarłego niedawno księcia Pamphili, ostat
niego potomka tego rodu, w którego willi popiersie to stało.
-358-
żył zapewne inny Zenon, ze Stafis w Azji, który na grobie syna o
tym samym imieniu ustawił jego wizerunek w formie połowicznie
odzianej hermy, jak to wynika z umieszczonej na tejże inskryp
cji liczącej dziewiętnaście wierszy334 - pochodząca z innej figury
głowa, nałożona potem na tę hermę nie pozwala wnioskować o
czasie jej powstanie z większym prawdopodobieństwem. Pomnik
ten znajduje się w Villa Negroni. Gdzie jednak mam umieścić An-
tiocha z Aten335, którego Pallas, wielkości dwukrotnie większej od
-359-
naturalnej, stoi w Villa Ludovisi, tego nie wiem: posąg jest marny
i niezgrabny, a inskrypcja wydaje się pochodzić z dawniejszych
czasów. Dwa centaury kardynała Furiettiego z czarniawego, bar
dzo twardego marmuru, zwanego bigi o, wykonane przez Ariste-
asa i Papiasa, również z Afrodyzjum, uznać należy za kopie cen
taura borghezyjskiego, a znaleziono je w Villa Hadriani. Górna
część ciała centaura tej samej wielkości i z tego samego marmuru
znajduje się w Villa Altieri, a szczególne jest w nim to, że wstawio
no mu oczy i zęby z białego marmuru.
Największym dziełem czasów Trajana jest jego kolumna, stoją
ca na środku placu, który polecił zbudować Apollodorosowi z Aten.
Jeśli ktoś będzie miał sposobność obejrzeć gipsowe odlewy umiesz
czonych na niej figur, tego zadziwi nieskończona rozmaitość tylu
tysięcy głów. Do XVI wieku zachowała się głowa ustawionej na jej
szczycie kolosalnej statuy tego cesarza - brak jednak o niej jakiej
kolwiek wiadomości. Szlachetny opat wenecki, Farsetti, który wy
datkując sumy godne szkatuły królewskiej, kazał sporządzać odle
wy najlepszych posągów rzymskich i chciał się zasłużyć ojczyźnie,
zakładając w Wenecji akademię malarstwa, przedłożył propozycję
odlania całej kolumny: uzgodniono już kwotę dziewięciu tysięcy
skudów, a koszty rusztowania wziął na siebie sam pan Farsetti.
Tak zwane trofea albo znaki zwycięstwa Mariusza na Cam-
pidoglio wykonane zostały, jak się zdaje, w tym samym stylu co
baza kolumny i są przypuszczalnie pomnikiem zwycięstwa Tra
jana. Pewien nowszy autor sądzi, że ustawiono je po bitwie pod
Akcjum, a czyni to wyłącznie z tego powodu, że w pofałdowaniu
powierzchni bazy, będącym następstwem erozji, dostrzega przed
stawienie wody. Nie mogę tu również nie wspomnieć o pewnej
rzadkiej złotej monecie, na której po jednej stronie wyobrażono
głowę Plotyny, małżonki Trajana, na drugiej zaś Matidii: zapłaco
no za nią ponad sto skudów, a znajduje się ona w muzeum Colle
gium Santi Ignatii w Rzymie.
... TIOXOZ
... INAIOZ
... noiEi
Imię „Antiochos” znajduje się także na dwóch gemmach0.
a Vite de’Pittori, p. 111.
b Mus. Veron. Inscr. var, s. CCCXVIII.
c Gori Inscr., 1.1. Gem., s. XXXXIII. Quirini Epist. ad. Feret., s. 29.
-360-
Co się tyczy sztuki budowlanej, na wzmiankę zasługuje łuk
Trajana w Ankonie, albowiem w żadnej budowli starożytnej nie
znajdziemy tak zdumiewająco wielkich ciosów marmuru. Baza
luku aż do stóp kolumny wykonana jest z jednego bloku - jej dłu
gość wynosi dwadzieścia sześć i jedną trzecią rzymskiego palmo,
szerokość siedemnaście i pół, a wysokość trzynaście. Filary mostu
Trajana na Dunaju służyły po jego zerwaniu już tylko, jak powia
da Dion, za przykład wielkiej mocy człowieka.
336 U Pauzaniasza ten fragment (L. 1, s. 42) jest niejasny, a jego interpre
tacje w przypisach do wydania lipskiego nie czynią go zrozumialszym. Wydaje
mi się, że o wiele łatwiej niż dotychczas byłoby go zinterpretować, gdyby w
miejsce ąev wstawić Kai i czytać wówczas ćm Kai 'Pco|iaiotę. Pauzaniasz chciał
zapewne powiedzieć: posąg Jupitera warto było zobaczyć nie z powodu wielko
ści, gdyż kolosalne statuy znajdowały się również w Rzymie i na Rodos - od xa
Xourd zaczyna się następne zdanie. Zdanie poprzednie wydaje się urwane za
wcześnie, co jednak nie zdziwi tych, którzy znają styl greki tego Kapadocyjczy-
ka. Tłumacz włoski dopatruje się tu Jupitera, który był większy niż wszystkie
kolosy w Rzymie i na Rodos, ale ten wariant upada pod własnym ciężarem.
337 Epitom. 14, 2.
-361-
pił on Partom wielkie połacie ziemi, by - jak się zdaje - zyskać
sobie spokój potrzebny do realizacji swych wielkich zamierzeń.
W szóstym roku panowania wyruszył w wielką podróż do pra
wie wszystkich prowincji rzymskich i można znaleźć monety sie
demnastu krajów, które objechał. Dotarł nawet do Arabii i Egip
tu, który to kraj, jak sam zwykł mawiać338, dokładnie przebadał,
a gdy na cztery lata przed śmiercią powrócił do Rzymu, wzniósł
zdumiewające budowle niedaleko Tivoli, swojej willi, gdzie roz
kazał odtworzyć najsławniejsze okolice i budowle Grecji, w tym
nawet miejsce znane pod nazwą Pól Elizejskich i prowadzącego do
nich wejścia339. Wille te ozdobił dziełami sztuki, które przywoził ze
sobą ze wszystkich krajów. Ruiny tych budowli zajmują obszar o
obwodzie ponad dziesięciu mil włoskich, a wznoszą się tu między
innymi jeszcze teraz rozmaite okrągłe świątynie, w których brak
jedynie fasad. Na jednym i drugim krańcu willi zbudowano dwa
teatry, z których pozostałości można sobie do dziś wyrobić pewne
o nich wyobrażenie. Wśród innych budowli sławne i godne zoba
czenia jest tak zwane „sto komnat”, w których miała swoje kwa
tery gwardia cesarska, a które były również mieszkaniami, połą
czonymi jednak ze sobą nie bezpośrednio, lecz drewnianym gan
kiem zewnętrznym, dającym się łatwo obsadzić i zamknąć przez
oddział straży. Są tu dwa ciągi sklepionych pomieszczeń, jeden
na drugim, zwieńczone w punkcie przecięcia okrągłym kasztelem,
gdzie należy sobie wyobrazić corpo di guardia. Każde z tych skle
pionych pomieszczeń podzielone było drewnianą podłogą, spoczy
wającą na - jeszcze widocznych -wystających kamiennych wspor
nikach na dwa mieszkania, a w jednym z takowych zobaczyć
można skrócone imię któregoś z żołnierzy, wypisane przezeń na
czarno jakby palcem. Przepych tych budowli był tak rozrzutny, że
wielka sadzawka, w której - jak się sądzi - można było urządzać
walki okrętów, wyłożona była w całości giallo anticol. Znajdowała
się tam również wielka liczba głów z marmuru i innych twardych
odmian kamienia, z których wiele rozbito motykami - najlepsze z
nich zachował kardynał Polignac. Długie ścieżki spacerowe wyło
żono mozaikami, których spore fragmenty oglądać można do dziś:
podłogi pokoi wykonane były w podobny sposób, ale z mniejszych
-362-
kamieni. Pod gruzami takich zrujnowanych budowli, w Rzymie
i gdzie indziej, znaleziono niezliczone stoły zdobione mozaikami;
wszystkie posągi, stojące niegdyś w Villa Este w Tivoli, a teraz na
Campidoglio, i wiele innych, znajdujących się tamże oraz w licz
nych pałacach i willach Rzymu, przywieziono właśnie stamtąd, a
i teraz dokonuje się tam kolejnych wykopów i znalezisk.
Jednym z najosobliwszych przedmiotów tam odkrytych jest mo
zaika przedstawiająca misę pełną wody z siedzącymi na jej brze
gu czterema gołębiami, z których jeden próbuje się z niej napić.
Uważano ją dotychczas za najpiękniejsze dzieło tego rodzaju, a być
może to ta sama mozaika, wykonana przez Sososa, która za czasów
Pliniusza znajdowała się w Pergamonie, a którą wywiózł stamtąd
Hadrian: kardynał Furietti, jej właściciel, sporządził szczegółowy
opis tego rarytasu. Znaleziono ją w jednym z pokoi, pośrodku po
sadzki zdobionej najsubtelniejszymi robotami tego rodzaju. Frag
ment pasów dekorowanych ornamentem liściastym, obiegających
ją wzdłuż wszystkich czterech boków, o szerokości wynoszącej
jeden palmo i długości czterech pan kardynał Alessandro Albani
polecił wprawić w blat stołu, wykonany z orientalnego alabastru,
a podobny blat z jeszcze dłuższym pasem takiej samej szerokości
i podobnej roboty otrzymał odeń Jego Królewska Wysokość, elek
tor Saksonii. Następnym z kolei wśród najprzedniejszych dzieł jest
moim zdaniem syrena Parthenope znaleziona na Palatynie w Rzy
mie, a przechowywana teraz w farnezyjskiej galerii królewskiej w
Capo di Monte pod Neapolem - wspomniany autor nic o niej nie
wiedział. Co się wszelako tyczy subtelności wykonania, to zarówno
pierwsze, jak i drugie z tych dzieł ustępują pierwszeństwa inne
mu, wielkiej wartości, odkrytemu w zasypanym mieście Pompeje
28 kwietnia tegoż 1763 roku. Znaleziono je pośrodku posadzki jed
nego z pokoi, a świadczy ono o zamiłowaniu starożytnych do deko
racyjności i o ozdobności budowli, w której je niegdyś umieszczono,
ma wysokość dwóch rzymskich palmi, a przedstawia cztery posta
cie ukryte pod maskami komicznymi i grające na instrumentach.
Pierwsza z nich, po prawej stronie, gra na czymś, co w Italii nazy
wa się tamburynem, druga uderza o siebie nawzajem krotalami,
czyli niewielkimi talerzykami - obie to postacie męskie. Trzecia to
kobieta, obrócona profilem, grająca na dwóch fletach, czwartą zaś
jest dziecko, które dmie w szałamaję. Niewielkie kamyki u pod
staw malowidła mają wielkość zbliżoną do średnicy przyciętego u
samej góry piórka, a zmniejszają się jeszcze w postaciach, aż prze-
-363-
stają być widoczne gołym okiem - zaznaczone zostały nawet wło
ski brwi na maskach. Wartość tego niezrównanego dzieła podnosi
imię artysty, wypisane czarnymi literami:
AIOZKOYPIAHZ ZAMIOL EIIOIHZE.
-364-
do otworów będących oczyma koni; twierdzi się nawet, jakoby
dzieło to wykuto z jednego bloku marmuru. Opowieść ta wydaje
się wszakże grecką bajdą z czasów tego pisarza, a mogłaby się
znaleźć w jednej parze z opowieścią o głowie pewnego posągu Ju-
nony w Konstantynopolu, której nie mogły ruszyć z miejsca cztery
zaprzęgi wołów344.
-365-
czoło Herkulesa. Pierś odznacza się potężną wypukłością, a ramio
na, boki i biodra cudowną urodą. Ale nogi nie mają już tej pięknej
formy, której wymagałoby takie ciało, stopy wykończone są niesta
rannie, a pępek ledwie zaznaczony. Mimo to styl różni się od sty
lu czasów Hadriana. Najpiękniejszymi dziełami tamtego okresu
są płaskorzeźbione popiersie Antinousa346, będące niegdyś częścią
całego jego wizerunku ponadnaturalnej wielkości, w Villa Albani,
oraz inne jego popiersie, niegdyś w zbiorach szwedzkiej królowej
Krystyny, a teraz w San Ildefonso w Hiszpanii. Jego głowa w Villa
Monte Dragone powyżej Frascati ma rozmiary trzykrotnie większe
od naturalnych i wstawione oczy. Niewielki posąg konny, wysoki
na kilka stóp, przedstawiający - jak się twierdzi347 - Hadriana, w
Villa Mattei, nie zasługiwałby nawet na wzmiankę, a cóż dopiero
na to, by dostarczyć sposobności do gniewnej rozprawy348, zwłasz
cza komuś, kto ją pisał, choć sam figury tej nigdy nie widział. Poza
tym ani trochę nie przypomina ona tego władcy. Najpiękniejszą
jego głową, wyciętą w kamieniu, jest kamea w gabinecie księcia
orańskiego, której poprzednim właścicielem był hrabia Thoms z
Holandii - kamień ten znajdował się w farnezyjskim muzeum kró
lewskim w Capo di Monte w Neapolu, a potem znalazł się w rękach
wspomnianego wyżej obecnego właściciela - w jaki sposób, pozo
stawiam domyślności czytelnika.
Zauważę tu jeszcze, że wielkie medaliony cesarskie z brązu,
które są autentyczne, zaczynają powstawać dopiero pod rządami
Hadriana. Z tego wynika, że wszystkie te, które znajdują się w
muzeum cesarskim w Wiedniu, należy uznać za sfałszowane. Je
den z najpiękniejszych wśród tam zgromadzonych jest wewnątrz
wydrążony, a pewien poganiacz osłów pod Rzymem używał tego
rzadkiego okazu zamiast dzwonka na szyi swojego zwierzęcia.
-366-
wielkiej mądrości349. Był on zarazem jego nauczycielem filozofii.
Ale dobrzy artyści zaczynali się stawać rzadkością, a dawniejszy,
powszechny dla nich szacunek zanikł, jak można to wywnioskować
z pewnych pojęć i wyobrażeń tamtego czasu. Sofiści, którzy teraz
zostali niejako wyniesieni na tron, a którym Antoninowie budo
wali publiczne katedry i kazali wypłacać spore wynagrodzenia za
trud ich płuc i języków350, ludzie bez własnego rozumu i smaku351
podnosili krzyk przeciwko wszystkiemu, co nie miało znamion
uczoności, a zręczny artysta był w ich oczach kimś na podobień
stwo rzemieślnika. Ich sąd o sztuce, to ten, który Lukian w swoim
śnie wkłada w usta nauki, ba, młodym ludziom tłumaczono, że to
niegodziwość, gdy ktoś pragnie zostać jedynie Fidiaszem. Dlatego
dziwi omalże, że Arianus, pewien pisarz tamtego czasu, uważa to
za nieszczęście, jeśli ktoś nie widział Jupitera Fidiasza352.
Czas panowania Antoninów to w sztuce okres przypominający
pozorną poprawę, jaka u śmiertelnie chorych następuje na krótko
przed zgonem: ich życie, zawieszone na cienkiej nitce słabego odde
chu podobne jest światłu lampy, które, zanim się całkiem wypali,
zbiera całą swoją moc, bucha jasnym płomieniem i szybko gaśnie.
Żyli jeszcze artyści, którzy kształcili się pod rządami Hadriana,
wielkie zaś dzieła, a jeszcze bardziej dobry smak i zdolność rozu
mienia istoty rzeczy, jakie wciąż zachowywali wspomniani cesarze
oraz ich dwór, dawały im sposobność pokazania swego kunsztu,
ale gdy skończył się tamten czas, sztuka gwałtownie podupadła.
Antoninus Pius zbudował swoją wspaniałą willę pod Lavinium,
której ruiny świadczą o jej wielkości. Jej przepychu i świetności
dowodzi srebrny kran, z którego wypływała woda w tamtejszych
łaźniach - wykopano go tamże przed około czterdziestu laty,
a ważył jakieś trzydzieści czy czterdzieści funtów i opatrzony był
inskrypcją: FAVSTINAE NOSTRAE. W łaźniach Klaudiusza woda
również płynęła srebrnymi rurami353. W ruinach tej willi odkryto
w roku 1714 piękną Tetydę, należącą do pana kardynała Alessan
dra Albaniego, jednak bez głowy: naga po uda, trzyma ona wiosło,
oparte .o jakieś zwierzę morskie; zachowała się również jej baza
-367-
wraz z jedną stopą, a na bazie tej widoczne jest rostrum jakie
goś okrętu. Posąg ten pochodzi jednak przypuszczalnie z jakiegoś
chwalebniejszego okresu dziejów sztuki, podobnie jak — zdaje się
- dwie nieprzyodziane statuy z głowami Lucjusza Werrusa w Villa
Mattei i Villa Farnese, przy czym druga z nich to jedna z najdo
skonalszych antycznych postaci męskich. Marek Aureliusz rozka
zał wznieść na Forum Traiani posągi wszystkim dzielnym mężom,
którzy polegli podczas wojny niemieckiej.
-368-
się z tamtego czasu kilka takich wizerunków, które pod wzglę
dem wykonania nazwać można cudami sztuki. Trzy niezwykłej
urody popiersia Lucjusza Werusa oraz tyle samo Marka Aure
liusza - a szczególnym pięknem odznacza się przy tym jeden z
nich: ponadnaturalnej wielkości w Villa Borghese - znaleziono
przed trzydziestu laty, przykryte wielkimi cegłami, cztery mile od
Rzymu, przy drodze do Florencji w miejscowości zwanej Acqua
Traversa.
355 Tab. 9.
356 Fiortifioc. Vita di Col. di Rienzo, s. 107.
357 Senat Rzymu co roku ofiarowuje bukiet kwiatów kapitule kościoła
Świętego Jana na Lateranie jako coś w rodzaju lenna, uznając dawne prawo
tej świątyni do posągu Marka Aureliusza. Gdy posąg przeniesiono na Cam-
pidoglio, ustanowiono również urząd jego publicznego opiekuna, przynoszący
-369-
e. O posągu Arystydesa i o Herodzie Attyku
miesięcznie dziesięć skudów zarobku. Ten, kto go sprawuje, nosi tytuł Custo-
de del Cavallo. Innym, jeszcze bardziej dochodowym i starszym, a równie nie-
kłopotliwym urzędem jest L e 11 u r a di Ti to L i v i o, przynosząca roczny
dochód w wysokości trzystu skudów, pozyskiwanych z podatku od soli. Oba
te urzędy nadaje papież, a przynależą one do pewnych domów najstarszej
szlachty rzymskiej: ten drugi jest w posiadaniu rodziny Conti, nawet gdyby
nikt z jej członków nigdy nie widział na oczy Historii Liwiusza.
358 Phot. Bibłioth., s. 1046.
359 L. 3. ep. 18.
360 Philostrat. Vit. Sophist. L. 2. c. 1. § 10.
361 Renaudot sur. 1’orig. des Lettr. Grecq., s. 237.
-370-
w Portici. Inskrypcje ze sławnej Villa Triopea Heroda, które teraz
znajdują się w Villa Borghese, opublikował Spon362.
-371-
posłużyć za dowód, że twórca ów nie miał wielu sobie równych,
albowiem wszystkie głowy następnych cesarzy nie dają się z nią
porównać. Monety tego władcy, zarówno pod względem rysunku,
jak i wykonania, należy zaliczyć do najpiękniejszych monet ce
sarskich: stemple do tłoczenia niektórych wycięto z tak wielką
dokładnością, że na stopach bogini Romy, zasiadającej na stosie
broni i przekazującej Kommodusowi jakąś kulę, widoczne są na
wet maleńkie głowy zwierząt, których skóry służyły do wyrobu
obuwia364. Z wykonania drobnych prac nie sposób wszakże wnio
skować o wykonaniu dzieł wielkich rozmiarów: ktoś, kto potrafi
sporządzić niewielki model statku, nie zyskuje jeszcze przez to
umiejętności zbudowania okrętu zdolnego stawić czoła wzburzo
nemu morzu, albowiem wiele spośród postaci na rewersach mo
net następnych cesarzy doprowadziłoby nas do zasadniczo błęd
nej konkluzji dotyczącej ogólnego stanu sztuki. Znośny Achilles,
narysowany w miniaturze, wykonany tą samą ręką w naturalnej
wielkości, wyda się często Tersytesem. A gdy na monetach III wie
ku rewersy wykazują wyższy poziom wykonania, niż wynikałoby
to z czasu ich powstania, to prawdopodobne jest, że posłużono się
dawnymi stemplami.
Senat Rzymu postanowił wymazać pamięć Kommodusa, a po
stanowienie to wymierzone było przede wszystkim w jego wize
runki. Da się to zauważyć na wielu jego popiersiach i głowach,
które odkrył pan kardynał Alessandro Albani, gdy kazał uczynić
wykop pod swój wspaniały letni dom nad brzegiem morza w Net-
tuno. Ze wszystkich głów odbito dłutem twarze i można je roz
poznać jedynie dzięki kilku innym oznakom, tak jak na pewnym
rozbitym kamieniu głowę Antinousa można rozpoznać po pod
bródku i ustach. W Villa Altieri znajduje się głowa tego młodego
człowieka, rozpoznana po ustach, jedynej jej zachowanej części,
jako głowa Antinousa i jako taka uzupełniona.
Nie uznamy za dziwne, że sztuka zaczęła wyraźnie chylić się
ku upadkowi, jeśli weźmiemy pod uwagę, że wraz ze śmiercią
Kommodusa zanikły również szkoły sofistów w Grecji365. Ba, Gre
cy utracili również znajomość własnego języka, albowiem tylko
nieliczni wśród nich potrafili czytać najlepsze utwory greckie z
-372-
prawdziwym zrozumieniem, a wiemy również, że Oppian, który
naśladował Homera i posługiwał się jego wyrażeniami i zwrotami,
był dla Greków, podobnie jak sam Homer, autorem niejasnym366.
Dlatego Grecy potrzebowali już słowników własnej mowy, a Fry-
nichos próbował uczyć Ateńczyków języka, którym mówili ich pra
ojcowie, nie sposób już było jednak podać pewnego znaczenia wie
lu słów, a ponieważ zanikło wiele rdzeni, ich pochodzenie opierało
się już tylko na domniemaniach.
-373-
Spoglądając na wspomniane dzieła, trudno wręcz uwierzyć, że
znalazł się jeszcze artysta, który potrafił wykonać brązową statuę
Sewera369, znajdującą się w Palazzo Barberini, choć nie sposób
jej uznać za piękną. Rzekomy posąg Pescenniusza Nigra370, który
władcą ogłosił się wbrew wzmiankowanemu wyżej i został przezeń
pokonany, byłby - podobnie jak wszystkie jego monety - zjawi
skiem jeszcze rzadszym niż tamta, jeśli rzeczywiście wyobrażałby
tego cesarza, jednak głowa podobna jest raczej do Septymiusza
Sewera. Jedyny posąg Makryna, następcy Karakalli, znajduje się
w winnicy B o r i o n i.
-374-
kościół Santa Maria in Trastevere373. Posąg ten jest w porównaniu
z rzeźbami zdobiącymi łuk Septymiusza Sewera dziełem wzno
szącym się ponad mierny poziom swoich czasów, a to samo po
wiedzieć można o wielkiej urnie pogrzebowej Aleksandra Sewera
i Julii Mammei, których leżące postacie naturalnej wielkości wy
obrażono na jej pokrywie374. Ich twórca musiał być jednym z tych,
którzy dzięki naśladownictwu starożytnych podnieśli się z upad
ku swoich czasów.
D. O posągu Pupiena
-375-
tyna, okres wielkiego zamętu, wywołanego przez trzydziestu ty
ranów, którzy przejęli władzę pod panowaniem Galiena, to jest na
początku drugiej połowy III wieku. Znawcy numizmatów zauwa
żają, że po rządach Galiena w Grecji nie bito już nawet pieniądza,
a im gorsze są monety tamtego czasu pod względem swego składu
i tłoczenia, tym częściej znajduje się na nich wyobrażenie bogi
ni Monety, podobnie jak „honor” to częste słowo w ustach ludzi,
o których honorze można powątpiewać. Brązową głowę Galiena
w Villa Mattei, otoczoną wieńcem laurowym docenić należy z po
wodu jej rzadkości.
Zachowała się wzmianka o jakimś posągu Kalpurnii, małżonki
Tytusa, jednego z owych wspomnianych wyżej uzurpatorów czy
tyranów, był on jednak chyba tak marnej roboty, że niejasne wy
rażenie, którego wykładnia sprawia uczonym sporo kłopotu377, nie
zawiera zapewne żadnych godnych uwagi odniesień do sztuki, ja
kich się tu doszukiwano.
377 Trebellius Pollio (Vita Titi), który podaje tę wiadomość, pisze: „cuius
statuam in templo Veneris adhuc videmus argolicam, sed auratam. Baudelot
uczynił słowo „argołica” przedmiotem rozległych badańa; ja sądziłem, że moż
na je odczytywać jako „argillacea”, a wówczas chodziłoby o posągi z gliny albo
terakoty, ale pozłacane, później zaś odkryłem, że pewien uczony, przynoszący
zaszczyt Niemcom, jest tego samego zdaniab.
a Vtilite des Voyag., t. 1, s. 174 seq.
b Triller. Obs. Crit. L. 4, c. 6, s. 328.
378 Burman. Syllog. Epist., t. 5, s. 527.
-376-
watykańskim Wergiliuszu nie są wcale za dobre jak na czasy Kon
stantyna, jak to twierdził ktoś379, kto - gdy to pisał - nie miał ich
świeżo w pamięci, a swój sąd opierał na miedziorytach Bartoliego,
który wszystko, co mierne, wyobraził tak, jak gdyby pochodziło z
dobrych czasów. Autor ów nie wiedział, że na podstawie pewnej
współczesnej wzmianki w tejże księdze można dowieść, iż odpis
ów wykonano za Konstantyna380. Z tego samego okresu pochodzi,
jak się wydaje, starożytny ilustrowany Terencjusz w tejże biblio
tece, a sławny Peiresc w jednym z niedrukowanych listów, prze
chowywanych w bibliotece pana kardynała Alessandra Albaniego,
wspomina o innym starożytnym rękopisie Terencjusza z czasów
cesarza Konstancjusza, syna Konstantyna Wielkiego, którego ma
lowane postacie utrzymane były w tym samym stylu co tamte.
-377-
kie na dwanaście stóp - niektóre zachowały się w całości. Nie
co wcześniej zbudowano wielkie pałace i świątynie w Palmirze,
które swą świetnością prześcigają wszystkie zachowane budowle
świata i w których podziwiać trzeba dekorację rzeźbiarską i inne
zdobienia. Nie ma więc, jak sądzi Nardini, żadnej niedorzeczno
ści w przypuszczeniu381, że dwa zachwycające fragmenty pięknie
rzeźbionego belkowania w ogrodzie Palazzo Colonna mogłyby
pochodzić ze świątyni Słońca, którą wzniósł w tej okolicy cesarz
Aurelian. By to pojąć, trzeba wziąć pod rozwagę, że sztuka budow
lana, która ma do czynienia przede wszystkim z miarą i regułą i w
której wszystko ustala się zgodnie z nimi, opiera się na przepisach
dokładniejszych niż sztuka rysunku, co sprawiało, że nie mogła
tak łatwo od nich odejść ani pogrążyć się w upadku. Tymczasem
Platon zauważa, że nawet w Grecji dobry budowniczy był rzad
kością382. Jest przy tym wszystkim rzeczą prawie nie do pojęcia,
że na portalu świątyni błędnie uważanej za świątynię Concordii,
który to przybytek, zgodnie z nieistniejącą już inskrypcją383, pole
cił odbudować Konstantyn, górne, zwężone końce dwóch kolumn
osadzono odwrotnie na ich dolnych połowach.
-378-
wszystkich autorów pogańskich swojej epoki, to nie było niemożli
we, aby coś podobnego wydarzyło się i w sztuce. Sztuka wszelako
upadła już tak nisko, że z powodu nieudolności i niedostatku wła
snych twórców, gdy przychodziło sporządzić nakazane lub zamó
wione posągi czy popiersia, brano figury starożytnych mistrzów
i przekształcano je zgodnie z tym, co miały wyobrażać, podobnie
jak starożytnych inskrypcji rzymskich używano w grobach chrze
ścijańskich385, umieszczając na odwrocie inskrypcję nową, chrze
ścijańską. Flaminio Vacca opowiada386 o siedmiu nagich posągach,
które znaleziono w jego czasach i przerobiono w barbarzyński spo
sób. Na przechowywanej wśród starożytnych fragmentów w Villa
Albani głowie znalezionej w 1757 roku, z której pozostała jedynie
połowa, zobaczyć można jednocześnie ślady pracy mistrza staro
żytnego i barbarzyńskiego - temu ostatniego zapewne nic nie wy
chodziło i swojej roboty nie skończył: ucho i szyja są świadectwem
stylu artysty starożytnego.
O sztuce czasów pokonstantyńskich nie zachowało się wiele
wiadomości; należy raczej przypuszczać, że skoro wkrótce potem
zaczęto w Konstantynopolu rozbijać statuy bogów, podobny los
spotkał i dzieła sztuki w Grecji. W Rzymie, by zapobiec takim eks
cesom, ustanowiono nadzorcę nad posągami, zwanego centurio ni-
tentium rerum i dowodzącego żołnierzami, którzy nocą obchodzili
miasto i mieli baczyć, by nie okaleczano i nie rozbijano żadnych
rzeźb387. Gdy bowiem religia chrześcijańska urosła w siłę, zaczęto
plądrować przybytki pogańskie, a eunuchowie, którzy na dworze
Konstantynów wyręczali w rządach swych panów, ozdabiali swoje
pałace marmurem ze świątyń388. Temu procederowi próbował w
Rzymie położyć kres cesarz Honoriusz, wydając prawo, zgodnie
z którym zabroniono składania ofiar, nakazując jednocześnie za
chowanie samych świątyń389. Nawet wówczas jednak wznoszono
posągi sławnym mężom, który to zaszczyt za panowania cesarza
Honoriusza spotkał Stylichona i poetę, Claudianusa - bazę tej
pierwszej statui odnaleziono przed dwustu laty390. W Konstanty-
-379-
nopolu zachowały się jeszcze dwie kolumny tego samego rodza
ju co rzymska kolumna Trajana, które wykonano i wzniesiono
pod rządami Arkadiusza391. Płaskorzeźby umieszczone na jednej
z nich można zobaczyć na miedziorytach wykonanych według ry
sunków, które sporządził wenecki mistrz Bellino, sprowadzony do
Konstantynopola przez Muhammeda II, i wydaje się, że artysta
upiększył je zgodnie z własnymi wyobrażeniami. Nieliczne rysun
ki fragmentów drugiej kolumny wystawiają jej bowiem bardzo
marne świadectwo i są nieskończenie różne od tamtych.
-380-
wraz z brązowym posągiem Septymiusza Sewera, nie zaś w fosie
wokół Castel Gandolfo pod Rzymem, jak błędnie twierdzi Breval.
-381-
L. Ostateczny los posągów w Rzymie
M. Oraz w Konstantynopolu
***
-382-
musiałby również poruszyć temat jej zagłady, którą sam prze
żył, to przecież nie mogłem się powstrzymać, by nie przyglądać
się losom dzieł tejże sztuki, jak daleko tylko mogło sięgnąć moje
oko. Tak jak czyni to stojąca nad brzegiem morza dziewczyna,
która towarzyszy odpływającemu kochankowi - bez nadziei uj
rzenia go jeszcze kiedyś — spojrzeniem pełnym łez i której zda-
je się, że nawet w odległym żaglu dostrzega obraz ukochanego.
A choć, jak tej kochance, pozostał nam jedynie cień przedmiotu
naszych pragnień, tym większą w nas budzi tęsknotę za tym, co
utraciliśmy, a na kopie pierwotnych wizerunków spoglądamy z
większą uwagą, niż czynilibyśmy to, będąc w pełnym posiadaniu
ich wszystkich. Często przydarza się nam to, co przydarza się lu
dziom, którzy utrzymują, że widywali duchy, i którzy sądzą, że
coś widzą gdzieś, gdzie niczego nie ma. Imię starożytności stało
się przesądem, ale nawet ten przesąd nie jest bezużyteczny. Win
niśmy sobie zawsze wyobrażać, że znajdziemy niemało, albowiem
to każę nam szukać z zapałem, by odkryć cokolwiek. Gdyby sta
rożytni byli ubożsi, lepiej pisaliby o sztuce: w porównaniu z nimi
jesteśmy niczym niedostatecznie zaspokojeni spadkobiercy, ale
odwracamy każdy kamień, a dzięki wnioskom, które wyciągamy
z pojedynczych szczegółów, dochodzimy przynajmniej do prawdo
podobnych przypuszczeń, które mogą być bardziej pouczające niż
wiadomości pozostawione przez starożytnych, mające - poza nie
licznymi świadectwami rozumienia rzeczy - charakter wyłącznie
historyczny. Nikt nie powinien się obawiać poszukiwania prawdy
nawet wówczas, gdy nie przysłuży się ona jego sławie, a zawsze
kilku musi zbłądzić, by wielu odnalazło właściwą drogę.
-383-
Spis przytaczanych ksiąg
Achillis Tatii Erotica, cum not. Cl. Salmasii, Lugd. Bat. 1640. 12.
Achmetis Oneirocritica, c. not. Rigaltii. acc. Artemidori Oneirocrit.
c. ejusd. not. Lutet. 1603. 4.
Aeneae Commentarius Tacticus c. not. Casauboni. acc. Polybio Casaub.
Leand. Alberti Descrizione di tutta 1’Italia, Bologna, 1550. 4.
Uliss. Aldrovandi Statue di Roma, Vinez. 1558. 12.
Hieron. Alexandri Explicatio antiquae tabulae marm. Solis efflgie sym-
bolisque exsculptae, Lutet. Par. 1617. 4.
Prosp. Alpini Medicina Aegyptiorum, Ludg. Bat. 1718. 4.
Ammianus Marcellinus, edit. Henr. Valesii, Paris. 1681. fol.
Anastasius de Vitis Pontificum, Paris. 1649. fol.
Anthologia Epigrammatum Graec. Venet. ap. Aid. 1521. 8.
Carl. Antonioli antica Gemma Etrusca spiegata con due Dissertazioni,
Pisa, 1757. 4.
Apollodori Bibliotheca, Romae, 1555. 8.
Appiani Alexandrini Historiae, Lutet, cura Car. Stephani, 1551. fol.
John Arbuthnot’s Tables of antient Coins, Weights and Measures,
Lond. 1727. 4.
Aristidis Rhetoris Opera, edit. Wechel. 1604. 8. Vol. 2.
Aristophanes, edit. Steph. Bergleri, Lugdun. Bat. 1760. 4. Vol. 2.
Aristotelis Opera, edit. Sylburgii, 4. Vol. 5.
— Politica, edit. Wechel. Francof. 1577. 4.
- Poetica, edit. D. Heinsii, Lugd. Bat. 1643. 12.
-385-
Arnobius contra gentes, Lugdun. Bat. 1651. 4.
Arrianus in Epictetum, edit. Vptoni, 4. Vol. 2.
Io. Ant. Astorii Commentariolum in antiquam Alcmanis Poetae Laconis
monumentum allatum e Graecia, Venet 1697. fol.
Franc. Baconis de Verulamio Historia vitae & mortis, Lond. 1623. 4.
Filip. Baldinucci Vite de’Pittori, Firenz. 1681. 4. Vol. 5.
— Vita del Cav. Bernini, ib. 1682. 4.
Anselm. Banduri Imperium Orientale, sive Antiquitates Constantino-
politanae, Paris. 1711. fol. T. 2.
Barthelemy Essai d’une Paleographie Numismatique. v. dans les Mem.
de 1’Acad. des Inscr. T. 24.
Santes Bartoli Admiranda, Rom. fol. oblong.
Batteux Cours des belles Lettres, Paris, 12. Vol. 4. [XLII]
Baudelot Dairval Vtilite des Voyages, 12. T. 2.
- Epoque de la nudite des Athletes dans les Jeux de la Grece, v. dans les
Mem. de 1’Acad. des Inscr. T. 1.
Theoph. Sigfr. Bayeri Historia Regni Graecor. Bactriani, Petropoli,
1738. 4.
Laur. Begeri Spicilegium antiquitatis, Colon. Brand. 1692. fol.
Pier. Belon Observations sur plusieurs singularitez & choses memorab
ies trouvees en Grece, Asie &c. Anvers, 1555. 8.
— de Operum antiquorum praestantia, v. in Gronov. Thes. Ant. Graec.
T. 8. p. 2529.
Rich. Bentley’s Dissertation upon the Epistles of Phalaris, Lond. 1699.
8.
Steph. Bergleri Notae in Aristophanem, v. Aristophanes.
Domen. Bernini Vita del Cav. Bernini, Roma, 4.
Franc. Bianchini Istoria Universale, Roma, 1697. 4.
- de Lapide Antiate. v. in Gorii Symb. Litt. T. 7.
Bimard de la Bastie Notae ad Marmor scriptura graeca antiquissima,
quae Bouorqo(pr|5óv vocabatur, insigne, praemiss. Tom. I. Inscript.
Muratorii.
(Blackwall ’s) Enquiry of the Life and the Writings of Homer. Lond.
1736. 8.
Alphons. Borelli de motu animalium, Romae, 1680. 4.
-386-
du Bos Reflexions sur la Poesie & sur la Peinture, 4. edit. Paris, 1740.
12. Vol. 3.
Io. Bapt. Braschius de tribus Statius in Capitolio, Rom. 1724. 4.
Io. Braunius de vestitu Sacerdotum Hebraeorum, Amst. 1680. 4. T. 2.
lohn Breval’s Remarks on several Parts of Europe, Lond. 1726. fol.
Io. Brodaei Miscellaneorum Libri VI. v. in Gruteri Thes. Crit. T. I.
p. 452.
Com. Bruyn Voyages au Levant, Paris, 1714. fol.
Cabinet du Cardinal de Polignac, Paris 1742. 8.
Callimachus edit. Spanhemii, 8. Vol. 2.
Gaetano Cambiagi Descrizione dell’Imperial giardino di Boboli a Firen
ze, Firenz. 1757. 8.
Petr. Mar. Canessarii de Atramentis cujusque generis, Roterod. 1718.
4.
Guil. Canteri Novarum lectionum Libri IX. v. in Gruteri Thes. Crit.
T. 2. p. 514.
luvenel de Carlencas Essai sur 1’hist. des belles lettres, Par. 12. Vol. 4.
Franc. Carletti Viaggi nell’ Indie Occid. e. Orientali, Firenze, 1701. 8.
Js. Casauboni Notae & emendationes in Scriptores Historiae Augus-
tae. acc. Salmasii edit, horum Scriptor.
Comte de Caylus Recueil d’Antiquites, Paris, 4. Vol. 3.
— sur quelques passages de Pline, qui concernent les Arts. v. dans les
Mem. de 1’Acad. des Inscr. T. 19.
- Dissertation sur la Sculpture, v. Ibid. T. 25.
Cedreni Historiae, edit. Regia, Par. fol. Vol. 2.
Chamillart Dissertations sur plusieurs Medailles & Pierres gravees de
son Cabinet, & d’autres Monumens d’antiquite, Par. 1711. 4.
Edm. Chishull Antiquitates Asiaticae, Lond. 1728. fol.
Mich. Choniatae historiae fragmentum, v. in Fabricii Bibl. Gr. T. 6.
p. 406.
du Choul della religione degli antichi Romani, in Lione, 1569. 4. [XLIII]
Jo. Ciampini Vetera Monimenta, Romae, 1747. fol. Vol. 3.
Felice Ciatti Paradosso historico, Perugia, 1631. 4.
Clementis Alexandrini Opera, edit. Potteri, Oxon. 1715. fol. Vol. 2.
-387-
Geo. Codini delecta ex Originibus Constantinopolitanis, edit. Geo. Dou-
sae, Lugd. 1596. 8.
Fabii Columnae Purpura, Romae, 1676. 4.
Condivi Vita di Michel Angelo Buonarroti, Roma, 1553. 4.
Petr. Marcel. Corradini Vetus Latium profanum & sacrum, Romae,
1704. 4. T. 2.
Eduard. Corsini Herculis quies & expiatio in Farnesiano marmore ex-
pressa, Romae, fol.
Cresolii Theatrum Rhetorum, Paris. 1620. 8.
Gisb. Cuperi Observationum Libri III. Ultraj. 1670. 12.
-Apotheosis Homeri, Amst. 1683. 4.
- Dissert, de Elephantis. v. in Sallengre Thes. Antiq. T. 3.
- Lettres, Amst. 1743. 4.
Olivier Dapper Afrique, Amst. 1686. fol.
Demetrius Phalereus de elocutione, Paris. 1555. 8.
Lud. Demontiosii Gallus Romae hospes, Romae, 1585. 4.
Jean Bapt. Denis Recueil de Memoires & Conferences qui ont ete pre
sentees au Dauphin, pendant 1’an 1672. Paris. 1672. 4.
Descrizione delle Pitture, Statue, Busti e d’altre curiosita esistenti in
Inghilterra a Wilton, nella Villa di Myl. Conte di Pembroke, tra-
dotta dall’Inglese, Firenze, 1754. 8.
Dicaearchi Geographia, edit. Hoeschelii, Aug. Vind. 1600. 8.
Edm. Dickinson Delphi phoenissantes v. in Crenii Opusc. Fasc. I.
Dio Cassius, edit. Hanov. 1606. fol.
Dio Chrysostomus, edit. Paris. 1694. fol.
Diodorus Siculus, edit. Wechel. Hanov. 1604. fol.
Diogenes Laertius, edit. Mengaii, Amst. 1692. 4. Vol. 2.
Dionysii Halicarnass. Opera, edit. Hudsonii, Oxon, 1704. fol.
Dissertations sur diverses matieres de religion & de Philologie recuillies
par Tilladet, Par. 1712. 12. Vol. 2.
Lodov. Dolce Dialogo della Pittura, intitolato I’Aretino, Vineg. 1557. 12.
Alex. Donati Roma vetus & recens, Amst. 1695. 4.
(Durand) Histoire de la Peinture ancienne extraite de Pline, Londres,
1725. fol.
-388-
Jac. Elsner Dissertation sur les Dieux Pata’iques. v. dans les Mem. de
1’Acad. des Scienc. de Berlin, 1’an 1746. p. 379.
Eusebii Praeparatio Evangelica, edit. Rob. Steph. Lutet. 1544. fol.
Eustathius in Homerum, edit. Romana, fol. Vol. 4.
Excerpta Constantini Augusti Porphyrogenetae ex Polybio, Diodoro Si-
culo &c. cum vers. & not. Henr. Valesii, Paris. 1634. 4.
Explication d’une Inscription antique sur le retablissement de 1’Odeum
d’Athenes. v. dans les Mem. de 1’Acad. des Inscr. T. 23.
Raph. Fabretti Inscriptiones, Romae, 1699. fol.
Petr. Fabri Agonisticon, Lugd. 1595. 4. [XLIV]
Geo. Fabricii Antiquitatum Libri III. ex aere, marmoribus, saxis, mem-
branisve veteribus collecti. acc. Ejusd. Romae, Basil. 1587. 8.
Etien. Falconet Reflexions sur la Sculpture lues a 1’Academie de Pein-
ture & de Sculpture, le 7. Juin 1760. Par. 1761. 12.
Lucii Fauni de Antiquitatibus Urbis Romae, Venet. 1549. 8.
Felibien Histoire des Architectes, Paris, 1687. 4
Franc. Ficoroni Osservazioni sopra il Diario Italico del P. Montfaucon,
Roma, 1709. 4.
- Roma antica, ib. 1744. 4.
- Memorie dell’antico Labico, 1745. 4.
Tomas Fiortifiocca Tita di Cola di Rienzo, Bracciano, 1624. 12.
Fleury Histoire ecclesiastique, edit, de Paris, 4.
Justi Fontanini Antiquitates Hortae, Romae, 1708. 4.
Nic. Franco Dialogo della bellezza, Venez. 1542. 8.
Chari, du Fresnoy Art de peinture enrichi de remarques de M. de Piles,
Paris, 1673. 12.
Galeni Opera, graece, edit. Basil, fol. Vol. 5.
Gasp. Gevartii Electorum Libri III. Lutet. 1619. 4.
Alex. Gordon’s Essay towards explaining the hieroglyphies of a Mumy,
Lond. 1737. fol.
Jo. Gori Museum Etruscum, Florent. 1737. fol. Vol. 2.
- Dactyliotheca Zanettiana, Venez. 1750. fol.
Gravelle Recueil des Pierres gravees antiqu. Paris, 1732. 4. T. 2.
Vincenz. Gravina della ragion poetica, Libri II. Roma, 1708. 4.
-389-
John Greave Description des Piramides, dans le. I. Tome du Recueil des
Voyag. de Thevenot.
Marq. Gudii Inscriptiones antiquae, Leoward. 1731. fol.
Hardion Dissertation sur 1’origine de la Rhetorique. v. dans les Mem.
de 1’Acad. des Inscr. T. 14.
Dan. Heinsii Scholae Theocriticae. acc. Theocrit. edit. Oxon. 1699. 8.
Heliodori Aethiopica, edit. Bourdelotii, Lutet. 1619. 8.
Herodotus, edit. Henr. Steph. 1570. fol.
S. Hieronymi Opera, ed. Veron. fol. Vol. 5.
Historiae Augustae Scriptores VI. Cl. Salmasius recensuit, addit. notis
& emendat. Js. Casauboni, Paris, 1620. fol.
Luc. Holstenii Notae in Steph. Byzantinum, Lugd. Bat. 1684. fol.
- Commentariolus in veterem picturam Nymphaeum referentem,
Romae, 1676. fol.
- Idem. v. in Graevii Thes. ant. Rom. T. 4. p. 1799.
John Horsley Britannia Romana, Lond. 1732. fol.
Dan. Huetii Demonstratio Evangelica, Paris. 1690. fol.
Dav. Hume Essays and Treatises on several subjects, Lond. 1735. 8.
Vol. 4.
Thom. Hunt. Dissert., on the Proverbs of Salomon, Oxford, 1743. 4.
- de antiquitate, elegantia, utilitate linguae Arabicae, ib. 1739. 4.
Thom. Hyde de religone vet. Persarum, Edit, secunda, Oxon. 1760. 4.
Josephi Opera, edit. Havercamp. Amst. 1726. fol. Vol. 2. [XLV]
Isidori Origines & Etymologiae. v. in Gothofr. Auct. Lat. ling. p. 818.
Hadr. Junii Animadversionum Libri VI. Basil. 1556. 8.
Engelbr. Kaempfer Histoire du Japon, la Haye, 1729. fol. Vol. 2.
Ant. Kerkoetii (Petavii) Mastigophorus, sive Elenchus confutationis
quam. Cl. Salmasius sub Franci I. C. nomine Animadversis Ker-
koetianis opposuit, Partes III. Paris. 1623. 8.
Jo. Mar. Lancisii Physiologicae Animadversiones in Plinianam Viliam
nuper in Laurentino detectam. acc. Marsilii Diss, de generatione
fungorum. Rom. 1714. fol.
Paul. Leopardi Emendationum & Miscellaneorum Libri XX. Antv.
1568. 4.
-390-
Lettre sur une pretendue Medaille d’Alexandre le Grand, Paris, 1704. 12.
- seconde Lettre sur le meme sujet, ibid.
Fortun. Liceti Responsa de quaesitis per epistolas, Bononiae, 1640. 4.
Just. Lipsii Variar. Lectionum Libri III. Antv. 1611. 4.
Paolo Lomazzo Trattato della Pittura, Scoltura & Architett. Milano,
1585. 4.
Petr. Marchese Lucatelli Museum Capitolinum, Roma, 1750. 4.
Luciani Opera, edit. Reizii, 4. Vol. 3.
Ant. Mar. Lupi Diss. & Animadv. ad nuperrimam Severae Martyris
Epitaphium, Panormi, 1734. 4.
Macrobius ed. Pontani, Lugd. Bat. 1597. 8.
Scip. Maffei Verona illustrata, Veron. fol.
Lorenzo Magalotti Lettere, Firenze, 1721. 4.
Hier. Magii Miscellaneorum Libri VI. Venet. 1564. 8.
Mangault Diss, sur le honneurs divins qui ont ete rendues aux Gouver-
neurs des Provinces pendant que la Republique Romaine subsi-
stoit. v. dans les Mem. de 1’Acad. des Inscr. T. 1.
Jac. Manilli Deser, della Villa Borghese, Rom. 1650. 8.
Jer. Marklandi Lectiones Lysiacae. acc. Lysiae. Lond. 1739. 4. p. 673.
Barthol. Marliani Urbis Romae Topographia, Rom. 1544. fol.
Jac. Martorelli Commentarius de Regia Theca Calamaria, Neapoli, 4.
* Huius operis absoluti & impress! edition! Regia auctoritate interdic
tum est.
Alex. Symm. Mazocchii Commentarii in aeneas tabulas Heracleenses,
Neapoli. 1754. fol.
Maximi Tyrii Dissertationes, edit. Marklandi, Lond. 1740. 4.
Memoires de 1’Academie des Inscriptions & des belles lettres, edit, de
Paris, 4.
Memoire di varj escavazioni vivente Santi Bartoli, giunte all’ult. ediz.
della Rom. ant. e. mod.
Jo. Meursii Roma luxurians, Hafniae, 1631. 4.
- Miscell. Laconica, Amst. 1661. 4.
Paolo Minucci Note al Malmantile riacquistato, v. Zipoli.
-391-
Miscellanea Manuscripta Bibliothecae Collegii Romani, Romae, 1760.
8. T. 2.
Monconys Voyages, Lyon, 1665. 4. Vol. 2.
Domen. Montelatici Villa Borghese, Rom. 1700. 8.
Motraye Voyages en Europe, Asie & Afrique, la Haye, 1727. fol. Vol. 3.
Musaei de Herus & Leandri amoribus, cum Comment. Dan. Parei,
Francof. 1627. 4. [XLVI]
Famiano Nardini Roma antica, Roma, 1704. 4.
Nicomachi Geraseni Arithmeticorum Libri II. Paris. 1538. 4.
Nixon’s Essay on a sleeping Cupid, Lond. 1755. 4.
Nonni Dionysiaca, edit, prima Falkenburgii, Antv. ex offic. Plantin.
1569. 8.
Lewis Norden’s Drawings of some Ruins and Colossal Statues at The
bes in Egypt, with an account of the same in a letter to the Royal
Society, 1741. 4.
- Travels in Egypt and Nubia, enlarged with observations from antient
and modern Authors, that have written on the Antiquities of
Egypt, by Dr. Pet. Templeman, Lond. 1757. fol. Vol. 2.
Henr. Norris Lettere, nel Tomo IV. dell’Opere sue.
Nouveau Traite de Diplomatique, Paris, 4. Vol. 4.
Nummi Pembrokiani, 1746. 4.
Numismata maximi moduli ex Museo Card. Alex. Albani in Vaticanam
Bibliothecam translata, & a Rodulph. Venuto notis illustrata, Ro
mae, 1739. fol. Vol. 2.
Jo. Paul. Nurra Diss, de varia lectione adagii Tinctura Sardiniaca,
Florent. 1708. 4.
Annib. Olivieri Marmora Pisaurensia notis illustrata, Pisauri, 1738. fol.
— Diss, sopra ale. Medaglie Samnitiche. v. nelle Dissert. dell’Acad. di
Cortona, T. 2. p. 24.
Onosandri Strategicus, ex edit. Nic. Rigaltii, Lutet. 1599. 4.
Jac. Phil. d’Orville Animadv. in Charitonem Aphrodisiensem, T. 2. 4.
Paul. Paciaudi Monumenta Peloponnesia, Romae, 1761. 4. Vol. 2.
Jac. Palmerii Exercitationes in Auctores Graecos, Traj. ad Rhen. 1694.
4.
Jo. Bapt. Passeri Lettere Roncagliesi. v. negl’Opusc. Scientif. T. 22.
-392-
Pausanias, edit. Kuhnii, Lips. 1699. fol.
Sam. Petiti Miscellaneorum Libri IX. Paris, 1630. 4.
Philonis Judaei Opera, edit. Mangey, fol. Vol. 2.
Philostratorum Opera, edit. Olearii, Lips. 1709. fol.
Photii Bibliotheca, Rothomag. 1653. fol.
Laur. Pignorii Tabula Isiaca, Amstel. 1669. 4.
— Symbolae epistolicae, Patav. 1629. 8.
Plato, edit. Serrani, fol. Vol. 3.
Plutarchi Opera, edit. Henr. Steph. 1572. 8. Vol. 6.
Polybius, edit. Casauboni, Par. 1609. fol.
Franc. Mar. Pratilli della Via Appia, Libri IV Napoli, 1745. fol.
Procopii historiarum sui temporis Libri VIII. Paris. 1662. fol.
Quintiliani Institutiones Oratoriae, edit. Lugd. Bat. 1665. 8.
Nic. Cph. Radzivilii lerosolymitana peregrinatio, Antv. 1614. fol.
Thom. Reinesii Inscriptiones, 1682. fol.
Jo. Reinoldi Historia Litterarum Graecarum & Latinarum, Etonae,
1752. 8.
Hadr. Relandi Antiquitates Hebraeorum. Traj. Bat. 1712. 12.
Renaudot Diss. sur. 1’origine des Lettres Grecques. v. dans les Mem. de
1’Acad. des Inscr. T. 2.
Riccobaldi Apologia del Diario Italico del P. Montfaucon, Venez. 1710.
4. [XLVII]
Car. Riccoboni Commentarius de Historia, Venet. 1568. 8.
Paolo Ant. Rolli Poesie, Londra, 1717. 8.
de la Roque Voyage dans la Palestine, Amst. 1718. 8.
le Roy Ruines des plus beaux Monumens de la Grece, Paris, 1758. fol.
Alb. Rubenii de re vestiaria veterum Libri II. Antv. 1665. 4.
Phil. Rubenii Electorum Libri II. ibid. 1608. 4.
Just. Rycquii de Capitolio Commentarius, Gandavi, 1617. 4.
Cl. Salmasii Exercitationes in Solinum, Paris, 1629. fol. Vol. 2.
— Notae in Tertullianum de Pallio.
— Cofutatio Animadversionum Ant. Cercotii. (Petavii)
Rob. de Sarno Vita Jo. Joviani Pontani, Neapoli, 1761. 4.
-393-
Jul. Caes. Scaligeri Poetices Libri VII. 1561. fol.
Jos. Scaligeri Opuscula, Paris. 1610. 4.
Gian Grilost. Scarfó Lettera nella quale vengono espress in rami e
dilucidati varj antichi Documenti, Venez. 1739. 4.
Vincenz. Scamozzi Discorsi sopra 1’Antichita di Roma, Venez. 1582. fol.
Franc. Schotti Itinerarium Italiae Libri III. Antverp. 1625. 12.
Christ. Gotti. Schwarzii Miscellanea politioris humanitatis, Norimb.
1721. 4.
Scylacis Periplus, cum. not. Is. Vossii, Amst. 1639. 4.
Car. Signonii de antique Jure provinciarum Italiae, Lutet. 1576. fol.
Jac. Sirmondi vetustissima Inscriptio, qua L. Corn. Scipionis elogium
continetur, Romae nuper reperta & explicata, Romae, 1617. 4.
Spectator, Lond. 1724. 12. Vol. 10.
John Spence’s Polymetis, or an Enquiry concerning the agreement
between the works of the Roman Poets, and the remains of the
antient Artists, in Ten Books, London, 1747. fol.
Jacq. Spon Disc, sur une piece antique & curieuse de son Cabinet, Lyon,
1674. 12.
Henr. Stephani de abusu linguae Graecae, 8.
Strabo cum Comment. Is. Casauboni, Paris. 1620. fol.
Jean Struys Voyages, Amst. 1681. 4.
Suetonius cum Animadvers. Js. Casauboni, Paris. 1610. fol.
Tableaux du Cabinet du Roi, Statues, Bustes antiques des Maisons
Royales, Paris, 1677. fol.
Joh. Taylor Comment, ad Marmor Sandvicense, Cantabr. 1743. 4.
Henr. Testelin Sentimens sur la pratique de la Peinture, Par. 1680. fol.
oblong.
Hier. Tetii Aedes Barberinae, Rom. fol.
Themistii Orationes, cum not. Petavii & Harduini, Paris. 1684. fol.
Theodori Prodromi Epistolae gr. & lat. v. in Miscell. MS. Bibl. Coli.
Rom. T. I.
Theophrasti Eresii Opera omnia, edit. Dan. Heinsii, Lugd. Bat. 1613.
fol.
— Characteres Ethici cum Comment. Casauboni & Praelect. Duporti, ex
edit. Needham, Cantabr. 1712. 8.
-394-
Jean Thevenot Recueil de divers Voyages, Part. III. Paris, 1666. fol.
Vol. 3.
Jo. Aug. Thuani Historia sui temporis, edit. Londini, fol. Vol. 7.
Thucydides edit. Henr. Stephani, 1564. fol.
Jo. Phil. Tomasini de Donariis & Tabulis votivis, Utini, 1639. 4.
Dan. Wilh. Trilleri Observationes criticae, Francof. 1742. 8.
George Hurnbull’s Treatise of antient painting, Lond. 1740. fol.
[XLVIH]
Adr. Turnebi Adversaria triginta libris distincta, Argentorati, 1604. fol.
Jo. Vaillant Selectiora Numismata in aere maximi moduli, e. Museo
Franc, de Camps, Paris, 1694. 4.
Pietro della Valle Viaggi, Roma, 1663. 4. Vol. 2.
Terent. Varro de re rustica, edit. Aldina, Venet. 1533. 8.
- Opera & in eum Conjectanea Jos. Scaligeri, exc. Henr. Stephanus,
1573. 8.
Georgio Vasari Vite de’Pittori, Firenz, 1568. 4. Vol. 3.
Andr. Vesalii de humani corporis fabrica Libri VII. Basil. 1555. fol.
Petri Victorii Variae Lectiones, Florent. 1553. fol.
Jo. Vignola Diss, de anno Imp. Severi Alexandri, quern praesert cathe
dra marmorea S. Hippolyti Episc. in Bibliotheca Vaticana, Romae,
1712.
Virgilii Catalecta & aliorum Poetarum Latinorum vett. poematia, cum
Comment. Jos. Scaligeri, Lugd. Bat. 1617. 8.
Vitruvii Architectura, edit. Philandri, Lugduni, 1552. 4.
— Vitruvio tradotto dal March. Berardo Galiani, Napoli, 1758. fol.
Vincenz. Vittoria Osserv. sopra il libro della Felsina pittrice, per difesa
di Raffaelle da Urbino, 1703. 8.
Gerh. Jo. Vosii Poeticarum Institutionum Libri III. Amst. 1647. 4.
Fulv. Ursini Illustrium Imagines, Antv. 1606. 4.
Jos. Roc. Vulpii Tabula Antiana e ruinis veteris Antii effossa, Romae,
1726. 4.
Horace Walpole Catalogue of the Royal and noble Authors of England,
with Lists of their Works, print, at. Strawberry-hill. 1758. 8.
Warburthon Essai sur les Hieroglyphes des Egyptiens, Paris, 1744. 12.
Vol. 2.
-395-
Watelet 1’Art de peindre, Poeme avec des reflexions sur les differentes
parties de la Peinture, Paris, 1760. 12.
Dan Webb’s Inquiry in to the beauties of painting, and into the merits of
the most celebrated Painters antient and modern, London, 1760. 8.
George Wheler’s Journey into Greece, Lond. 1682. fol.
Jac. de Wilde Gemmae antiquae, Amst. 1692. 4.
Jean Winckelmann Description des Pierres gravees du Cabinet de
Stosch, Florence, 1760. 4.
Wise Nummi Bodlejani, Oxon. fol.
Herm. Witsii Aegyptiaca, Amst. 1696. 4.
Marc. Woeldicke Meletema de lingua Groenlandica, v. in Script. Acad.
Hafniensis, T. 2. p. 137.
Edw. Wright’s Observations made in travelling through France, Italy
&c. Lond. 1730. 4.
Xenophontis Opera, e theatr. Sheld. 8. Vol. 5.
Gio. Pietr. Zanotti Lettere familiari in difesa di Malvasia, Bologna,
1705. 8.
Apostolo Zeno Lettere, Venez. 8. Vol. 3.
Perlone Zipoli Malmantile riacquistato con le note di Lamoni e di
Minucci, Firenze, 4.
Feder. Zuccaro Idea de’Pittori, Scultori ed Archit. in due Libri, Torino,
1607. 4. [XLIX] 5.
-396-
ŹRÓDŁA ILUSTRACJI
UNIVERSITAS
http://www.universitas.com.pl
REDAKCJA
ul. Sławkowska 17, 31-016 Kraków
tel./fax 1 2 423 26 05 / 1 2 423 26 1 4 / 1 2 423 26 28
box@universitas.com.pl
ksiegarnia@universitas.com.pl
tel. 12 413 91 36/ 12 418 23 75
fax 12 413 91 25
www.universitas.com.pl
WYDAWNICTWO
f UNIVERSITAS
www.facebook.com/Wydawnictwo.Universitas
Biblioteka Narodowa
Warszawa
30001015736367
30001015736367
59,00 zł z VAT
ISBN 97883-242-2230-8
9788324222308
www.universitas.com.pl armrtirfffiiii