You are on page 1of 783

Tytuł oryginału

The Wages of Destruction: The Making and Breaking of the Nazi Economy
© Copyright 2006 Adam Tooze
© All Rights Reserved
© Copyright for Polish Edition
Wydawnictwo NapoleonV
Oświęcim 2016
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Tłumaczenie:
Dominik Jednorowski
Korekta:
Dariusz Marszałek
Redakcja techniczna:
Mateusz Bartel
Strona internetowa wydawnictwa:
www.napoleonv.pl
Kontakt: napoleonv@o2.pl

Numer ISBN: 978-83-7889-559-6


Skład wersji elektronicznej:
Kamil Raczyński

konwersja.virtualo.pl
Spis treści

Podziękowania
Lista najczęściej używanych skrótów
Spis tabel
Spis wykresów
Przedmowa
1. Wstęp
CZĘŚĆ I
OŻYWIENIE
2. „Każdemu robotnikowi praca”
3. Odchodzenie
4. Partnerzy: reżim i niemiecki biznes
5. Ograniczone finansowanie Volksgemeinschaft
6. Na ratunek rolnikom

CZĘŚĆ II
WOJNA EUROPEJSKA
7. Rok 1936: cztery lata do wojny
8. Ku strefie zagrożenia
9. Rok 1939: czas działa na niekorzyść
10. Jazda po krawędzi: pierwsza wojenna zima
11. Zwycięstwo na Zachodzie – Sieg im Westen
12. Wielka Brytania i Ameryka: strategiczny dylemat Hitlera

CZĘŚĆ III
WOJNA ŚWIATOWA
13. Przygotowania do dwóch wojen na raz
14. Wielka strategia wojny rasowej
15. Grudzień 1941 roku: punkt zwrotny
16. Siła robocza, żywność i ludobójstwo
17. Albert Speer: „cudotwórca”
18. Nie ma miejsca na wątpliwości
19. Rozpad
20. Zakończenie

Załącznik: dane uzupełniające


PODZIĘKOWANIA

ie napisałbym tej książki, gdyby nie czworo ludzi. Na wiosnę 2000

N roku Richard Overy zaalarmował mnie faktem, że wydawnictwo


Penguin potrzebuje kogoś, kto podejmie się tego projektu. Simon
Winder poświęcił czas, aby przybyć do Cambridge celem przeprowadzenia
pierwszych rozmów. John Cornwell skontaktował mnie z Clare Alexander i
przeczytał wczesny szkic mojej propozycji. Clare sfinalizowała warunki
umowy. Wszystkim im winien jestem wielką wdzięczność. Choć zwłaszcza
Richard może nie zgodzić się ze wszystkimi wnioskami wypływającymi z tej
książki, to mam nadzieję, że dostarczenie ukończonego rękopisu w jakimś
stopniu usprawiedliwi zaufanie, które we mnie pokładali.
Od roku 1996 nie było właściwie dnia, kiedy nie czułbym się naprawdę
szczęśliwy, że pracuję w Jesus College na Uniwersytecie Cambridge. To
jedno z tych miejsc na świecie, gdzie życie akademickie nieprzerwanie tchnie
praktycznie niezmąconą przyjemnością. Chciałbym podziękować
Uniwersytetowi, pracownikom Biblioteki Uniwersyteckiej, mojemu
Wydziałowi, rektorowi i moim współpracownikom ze społeczności Jesus
College za zapewnienie mi naprawdę cudownego miejsca do pracy i dwóch
urlopów, aby mógł się skupić na pisaniu tej książki. Bez koleżeńskiej woli
kompromisu ze strony społeczności Wydziału i College’u nie byłoby możliwe
zrobić aż tyle.
W roku 2002 byłem niezmiernie szczęśliwy otrzymawszy Nagrodę
Leverhulme za historię najnowszą. Jestem głęboko wdzięczny Radzie za
udzielenie mi tego wsparcia i za wszystkie korzyści, jakie przyniosło mi ono
ze sobą. To Martin Daunton umieścił moje nazwisko w szrankach rywalizacji,
jestem mu wdzięczny za to oraz w ogóle za entuzjastyczne i koleżeńskie
wsparcie.
Całkiem nieoczekiwanie spędziłem dużą część roku akademickiego 2004-
2005 na Uniwersytecie Illinois, towarzysząc mojej żonie, która dostała tam
stypendium. Będąc wtedy w krytycznej fazie pisania, muszę przyznać, że
myśl o takim kroku napełniała mnie czymś zbliżonym do strachu. Na
szczęście dzięki nadzwyczajnym działaniom organizacyjnym Becky ten lęk
okazał się zupełnie bezpodstawny. Trudno sobie wyobrazić środowisko
akademickie bardziej sprzyjające spokojnej pracy. Chciałbym podziękować
Wydziałowi Historii Uniwersytetu Illinois i nadzwyczajnej Bibliotece
Uniwersyteckiej za ich gościnność. Peter Fritzsche, kierownik Wydziału,
ułatwił mi pobyt i zapewnił przestrzeń biurową do pracy. Marc Micale i
Tamara Matheson uprzejmie wypożyczyli mi swoje biura. Za przyjaźń i
stymulację intelektualną wdzięczny jestem Maxowi Edelsonowi i Markowi
Leff. Kathy Cebula dostarczyła bezcennej pomocy redakcyjnej. Przede
wszystkim jednak chciałby podziękować naszym niezrównanym
przyjaciołom Craigowi Koslofskiemu i Danie Rabin oraz ich cudownym
dzieciom Jonahowi i Envie, bez których nasz pobyt w Urbana byłby zarówno
duchowo, jak i fizycznie niemożliwy.
Dzięki poczcie elektronicznej nasz długi pobyt na Środkowym Zachodzie
był biegnącym nieprzerwanie procesem rozmów z przyjaciółmi i
współpracownikami z Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec. W ostatnich
latach ściśle współpracowałem z Bernhardem Fuldą, pierwszą osobą, która
przeczytała cały manuskrypt oraz dostarczyła mi bezcennej zachęty i
informacji. Jego wsparcie było kluczowe podczas ewolucji moich poglądów
w latach 2003 i 2004. Byłem ogromnie szczęśliwy, gdy na początku 2005
roku pozyskałem jako czytelnika Davida Reynoldsa. Nie będzie zbyt wiele,
jeśli się powie, że David jest czytelnikiem idealnym – szybkim, efektywnym,
z ogromną wiedzą i konstruktywnie krytycznym. Jego uwagi w dość
radykalny sposób ukształtowały tę książkę. Martin Iwanow (Bułgarska
Akademia Nauk w Sofii) jest trzecim współpracownikiem, który przeczytał
cały rękopis. Jestem nadzwyczaj wdzięczny za jego wnikliwy krytycyzm oraz
niezmiernie zadowolony ze współpracy, która wynikła między nami w ciągu
ostatnich 2 lat. Chciałbym także podziękować Mattowi Innissowi za czas
zabrany z jego zapracowanego życia zawodowego spędzanego w
Ministerstwie Skarbu Jej Królewskiej Mości, a poświęcony na przeczytanie
brudnopisu i udzielenie mi fascynujących wskazówek rodem ze świata
pozaakademickiego. Inni przyjaciele i współpracownicy, którzy czytali
istotne części, to Francesca Carnevali, Chris Clark, Deborah Cohen, Becky
Conekin, Joe Maiolo, Ralf Richter, Cristiano Ristuccia, Jonas Schemer i Zara
Steiner. Wszystkim im jestem ogromnie wdzięczny.
Jedną z wielkich przyjemności realizacji tego projektu była okazja, jaką
dostarczył do prowadzenia dialogu z kolegami z Niemiec. Za rozmowy,
informacje i pomoc w zdobywaniu materiałów z tego kraju jestem
niezmiernie wdzięczny Ralfowi Bankenowi, Knutowi Borchardtowi,
Christophowi Buchheimowi, Michaelowi Ebi, Emanuelowi Heisenbergowi,
Ulrichowi Henslerowi, Janowi Otmarowi Hesse, Rolf-Dieterowi Müllerowi,
Wernerowi Plumpe, Alfredowi Reckendreesowi, Albrechtowi Ritschl,
Michaelowi Schneiderowi, Markowi Spoererowi, Sybille Steinbacher oraz
Jochenowi Strebowi. Dziesiątki przypisów wskazuje na dług, jaki mam u tych
badaczy. Osobisty kontakt na konferencjach, pocztą albo emailami tylko go
powiększyły.
Za pomoc w zdobyciu absolutnie bezcennego materiału z Biblioteki
Kongresu w Waszyngtonie chciałbym szczególnie podziękować Doborze
Cohen.
Przez ostatnie 5 lat elementy argumentacji obecne w tej książce były
cierpliwie wysłuchiwane i polemicznie dyskutowane przez publiczność
seminaryjną w Cambridge, Coventry, Frankfurcie, Manchesterze, Mannheim,
Monachium, Oksfordzie, Paryżu, Filadelfii, Sofii i Urbana-Champaign.
Jestem szczególnie wdzięczny za uwagi ze strony Theo Balderstona, Jeffreya
Feara, Petera Fritzsche, Marka Harrisona, Craiga Koslofskiego, Alana
Milwarda, Avnera Offera, Dana Raffa, Nicka Stargardta oraz Jonathana
Steinberga.
Jak każdy historyk Niemiec jestem dłużnikiem zespołów z różnych
wydziałów Bundesarchiv. Chciałbym także podziękować zespołowi Public
Record Office w Kew oraz Imperial War Museum, a w szczególności
Stephenowi Waltonowi, archiwiście historycznemu, jakich już nie ma.
Za gościnność podczas kwerend archiwalnych chciałbym podziękować
swojemu staremu przyjacielowi Jakobowi Vogelowi oraz innym
przyjaciołom, starym i nowym, z kolorowego patchworku domu Brigitte
Vogel i Martina Janotty. Pośród innych, starych berlińskich przyjaciół jestem
zwłaszcza wdzięczny Danielowi Hauflerowi za dostarczenie nagłego i
zupełnie nieoczekiwanego rozgłosu wymianie opinii Aly-Tooze na łamach
„Die Tageszeitung”.
Simon Winder okazał się nieustająco pomocnym wydawcą, dodającym
zachęty dokładnie we właściwych momentach. Ja także, podobnie jak tak
wielu moich kolegów, zawdzięczam mu ogromnie dużo. Chciałbym
podziękować jemu i wszystkimi innym ludziom z Penguina, szczególnie
Chloe Campbell, za wygładzenie fragmentu tej książki. Chciałbym jeszcze
rozszerzyć te serdeczne podziękowania na Elizabeth Stratford, mojego
drobiazgowego i nad podziw cierpliwego redaktora technicznego. Przy
odpowiadaniu na liczne zapytania i uwagi miałem nieocenioną asystę ze
strony Rosany Sharkey, bez której pomocy, zarówno przy komputerze, jak i
w domu, trudno byłoby mi przetrwać pierwszy semestr 2005 roku.
Życie byłoby nie do pomyślenia bez mojej żony Becky Conekin. Jestem jej
niezmiernie wdzięczny za podtrzymywanie mnie na duchu przez to, co
obecnie jest już bardzo długim czasem. Moja dorosłość jest zbyt głęboko
zakorzeniona w naszych relacjach i codziennym partnerstwie, abym był w
stanie pomyśleć o jakiejś książce, nawet o tak dużej i znaczącej dla mnie jak
ta, jako o czymś więcej niż tylko części dużo większej całości, której ona
pozostaje centrum. Z tego powodu jestem głęboko wdzięczny i zadowolony,
że książka niniejsza nie egzystuje osamotniona, ale otoczona jest tak wieloma
innymi sprawami naszego życia – pierwszą książką Becky i wieloma innymi
jej projektami, naszym nowym domem i, przede wszystkim,
wychowywaniem naszej córki Edith Elisabeth, światła życia nas dwojga. Jako
cudownie uparty przedszkolak Edie jest rozsądnie sceptyczna wobec
wszystkich obsesji tatusia. Można mieć tylko nadzieję, że jej generacja będzie
od tej odrażającej historii bardziej wolna niż urodzeni w ciągu kilku dekad
okalających rok 1945. Ja jednak mam zwyczaj patrzenia w przeszłość i tę
książkę dedykuję moim dziadkom ze strony matki, Peggy Wynn i śp.
Arthurowi Wynn, dwojgu ludziom, którzy przeżyli praktycznie cały wiek XX
z nadzwyczaj dużym, nieprzerwanym i pełnym pasji zaangażowaniem. Ich
hojność, gościnność, ciekawość i żywy intelekt oraz praktyczna aktywność
zainspirowały całe moje życie. Ta dedykacja jest tylko małym znakiem
mojego podziwu i wdzięczności, jakie odczuwam w stosunku do nich.
LISTA NAJCZĘŚCIEJ UŻYWANYCH
SKRÓTÓW

AEG Allgemeine Elektrizitäts Gesellschaft

BAL Bundesarchiv Lichterfelde

BDM Bund deutscher Mädel

Brabag Braunkohlenbenzin AG

DAF Deutsche Arbeitsfront (Niemiecki Front Pracy)

DKE Deutsche Kleinempfänger

DNVP Deutschnationale Volkspartei (partia nacjonalistyczna)

DP osoba wysiedlona

DVP Deutsche Volkspartei (partia narodowo-liberalna)

GBA Generalbevollmächtigter für den Arbeitseinsatz

GM General Motors

IMT Międzynarodowy Trybunał Wojskowy

KdF Kraft durch Freude (Siła przez Radość)

NSDAP National sozialistische deutsche Arbeiterpartei

OKW Oberkommando der Wehrmacht

PPP parytet siły nabywczej

RFM Reichsfinanzministerium (Ministerstwo Finansów)

RKF Reichskommissar für die Festigung deutschen Volkstums

RLM Reichsluftfahrtministerium (Ministerstwo Lotnictwa)


RNS Reichsnährstand

RSHA Reichssicherheitshauptamt

RVE Reichsvereinigung Eisen

RWE Rheinisch-Westfälische Elektrizitätswerke

RWM Reichswirtschaftsministerium (Ministerstwo Gospodarki)

SA Sturmabteilungen

SD Sicherheitsdienst

VE Volksempfänger

Vestag Vereinigte Stahlwerke

Te przywoływane najczęściej opracowania o drugorzędnym znaczeniu są w


przypisach opatrzone następującymi skrótami:
Domarus – M. Domarus (red.), Adolf Hitler: Reden und Proklamationen,
1931-1945, München 1965, 2 tomy
DRZW – Das deutsche Reich und der Zweite Weltkrieg, Stuttgart 1979-, 9
tomów
Eichholtz – D. Eichholtz, Geschichte der deutschen Kriegswirtschaft 1939-
1945, Berlin 1969-96, 3 tomy
Dziennik Haldera – C. Burdick i H.-A. Jacobsen (red.), The Halder War
Diary 1939-1942, London 1988
Weinberg, Foreign Policy I – G. L. Weinberg, The Foreign Policy of Hitler’s
Germany: Diplomatic Revolution in Europe, 1933-1936, Chicago 1970
Weinberg, Foreign Policy II – G. L. Weinberg, The Foreign Policy of Hitler’s
Germany: Starting World War II, 1937-1939, Chicago 1980
Podstawowe zbiory opublikowanych źródeł, do których się odnosi tekst, są
opatrzone następującymi skrótami:
ADAP – Akten zur deutschen auswärtigen Politik, ser. D. Baden-Baden 1950-
57
DGFP – Documents on German Foreign Policy, ser. D. London, 1962-4
IMT – International Military Tribunal, Trial of the Major War Criminals
before the International Military Tribunal, Nuremberg 14 November 1945-
1 October 1946, Nuremberg, 1949, 42 tomy
Meldungen – H. Boberach (red.), Meldungen aus dem Reich 1938-1945: Die
geheimen Lageberichte des Sicherheitsdienstes der SS, Herrsching 1984,
17 tomów

Odniesienia do archiwów są opatrzone następującymi skrótami:

BAH Bundesarchiv, oddział Hoppegarten

BAL Bundesarchiv oddział Lichterfelde

BAMA Bundesarchiv Militärarchiv Freiburg

MA Archiwa Moskiewskie

NA National Archive Washington

PRO Public Record Office (National Archive, UK)


SPIS TABEL

Tabela nr 1. Pożyczki zagraniczne: niemiecki dług zagraniczny na wiosnę


1931 roku (w mln marek).
Tabela nr 2. Składniki wzrostu gospodarczego nazistowskich Niemiec.
Tabela nr 3. Niemcy w światowej gospodarce w latach 30. (przeciętna z lat
1924-1935).
Tabela nr 4. Rolnicza siła robocza i ziemia uprawna.
Tabela nr 5. Plan 4-letni: proponowane poziomy wydatków.
Tabela nr 6. Kauczuk i ruda żelaza: podwójny priorytet Planu 4-letniego (w
tys. ton).
Tabela nr 7. „Demokratyczne” oceany: światowe wydatki na marynarkę (w
mln marek parytetu siły nabywczej).
Tabela nr 8. Pracownicy fizyczni i umysłowi, rok 1938 w porównaniu do
roku 1933 (w tys.).
Tabela nr 9. Nowy porządek świata?
Tabela nr 10. Jak „królowie Francji” (w mln marek kwartalnie).
Tabela nr 11. Przyjaciół poznaje się w biedzie: mobilizacja krajowych i
zagranicznych zasobów w Wielkiej Brytanii i Niemczech.
Tabela nr 12. Chwiejna równowaga węglowa w Groβraumie.
Tabela nr 13. Bilanse MONTAN GmbH w latach 1938-1943: przemysłowa
inwestycja armii niemieckiej (w mln marek).
Tabela nr 14. Proponowany podział ludności według Generalplan Ost.
Tabela nr 15. Proponowane przez Generalplan Ost priorytety inwestycyjne
(wersja z wiosny 1942 roku).
Tablica 16. Oszczędności na niewolniczej sile roboczej.
Tabela nr 17. Produkcja zbrojeniowa państw Osi i alianckich w latach 1942-
1944 w stosunku do ich potencjałów gospodarczych.
SPIS WYKRESÓW

Wykres nr 1. Bezrobocie w Niemczech, terytorium przed rokiem 1938 (w


tys.),
Wykres nr 2. Spadające rezerwy złota i walutowe Reichsbanku (w mln
marek).
Wykres nr 3. Presja na bilans handlowy: miesięczny import i eksport (w mln
marek).
Wykres nr 4. Różnica w konkurencyjności: cena płacona za brak dewaluacji.
Wykres nr 5. Nierówne ożywienie gospodarcze Trzeciej Rzeszy: produkcja
branż tekstylnej i dóbr inwestycyjnych (1929 = 100).
Wykres nr 6. Stopa zwrotu z kapitału w niemieckim przemyśle w latach
1925-1941.
Wykres nr 7. 42 lata niemieckiego rozwoju gospodarczego z punktu widzenia
roku 1933 (dochód narodowy per capita w roku 1913 = 100)
Wykres nr 8. Ceny w przemyśle i rolnictwie, Niemcy i świat 1929-1938
(1929 = 100).
Wykres nr 9. Inflacjogenna nierównowaga pomiędzy potrzebami
finansowymi i dostępnymi funduszami, dane z epoki (w mld marek).
Wykres nr 10. Produkcja samolotów i amunicji, 1937-1939 (czerwiec 1937
roku = 100).
Wykres nr 11. Zaprezentowana Hitlerowi przyszła niemiecka produkcja
amunicji, lipiec 1939 roku (styczeń-luty 1942 roku = 100).
Wykres nr 12. Wolumen importowanych do Niemiec składników
przemysłowych niezbędnych do produkcji (w mln marek, ceny z roku
1928).
Wykres nr 13. Reichsbahn pod presją.
Wykres nr 14. Niemiecka produkcja zbrojeniowa, wrzesień 1939-grudzień
1941 (styczeń-luty 1942 = 100).
Wykres nr 15. Ciche finasowanie w praktyce (w mln marek).
Wykres nr 16. Powiązanie węgla i stali: Francja 1910-1944 (1910 = 100).
Wykres nr 17. Wykorzystanie siły roboczej a produkcja zbrojeniowa (1.
kwartał 1940 roku = 100).
Wykres nr 18. Wojenny boom inwestycyjny: kapitał akcyjny niemieckiego
przemysłu (w mld marek).
Wykres nr 19. Miesięczne straty śmiertelne Wehrmachtu na froncie
wschodnim, czerwiec 1941-grudzień 1944.
Wykres nr 20. Produkcja amunicji i przydziały stali do tego celu.
Wykres nr 21. „Uczenie się” produkcji Me 109 w zakładach Messerschmitta
w Ratyzbonie (godziny na samolot).
Wykres nr 22. Wstrzymany cud zbrojeniowy: 2 lata produkcji broni pod
kierownictwem Speera (styczeń-luty 1942 roku = 100).
PRZEDMOWA

ak to było możliwe? W roku 1938 Trzecia Rzesza rozpoczęła drugą za

J życia mniej niż jednego pokolenia niemiecką kampanię podbojów i


zniszczeń. Z początku hitlerowski Wehrmacht wydawał się nie do
powstrzymania, lepiej przygotowany i bardziej agresywny niż wcześniej
armie Kajzera, jednak w miarę jak Hitler szedł jak burza od zwycięstwa do
zwycięstwa, rozmnożyli się też jego wrogowie. Po raz drugi więc niemiecka
próba opanowania kontynentu europejskiego napotkała przeważającego
przeciwnika i w grudniu 1941 roku Trzecia Rzesza była w stanie wojny już
nie tylko z Wielką Brytanią i Związkiem Radzieckim, ale także ze Stanami
Zjednoczonymi. Zabrało to 3 lata i 5 miesięcy, ale w końcu Hitler
doprowadził do porażki dużo bardziej katastrofalnej niż ta, która obaliła
Kajzera. Niemcy, razem z ogromnymi połaciami reszty Europy Wschodniej i
Zachodniej, były zrujnowane. Polska i zachodni Związek Radziecki były
praktycznie wręcz wypatroszone. Francja i Włochy niebezpiecznie
balansowały na krawędzi wojny domowej. Zamorskie posiadłości Wielkiej
Brytanii, Francji i Holandii doznały nieodwracalnego wstrząsu. A kiedy świat
dowiedział się o niewiarygodnym ludobójstwie dokonanym przez reżim
narodowosocjalistyczny, wyższość ongiś przyznana z pewnością siebie
cywilizacji europejskiej została na zawsze postawiona pod znakiem
zapytania. Jak to więc było możliwe?
To ludzie tworzą historię i w ostatecznej instancji to także ludzka wola –
tak indywidualna, jak zbiorowa – musi być zawsze punktem wyjścia
wszelkich rozrachunków z nazistowskimi Niemcami. Jeśli chcemy zrozumieć
przerażające czyny Trzeciej Rzeszy, musimy spróbować zrozumieć ich
sprawców. Musimy potraktować Adolfa Hitlera i jego ludzi poważnie.
Musimy spróbować wejść w ich sposób myślenia i narysować mapę
ciemnych zakątków ich ideologii. Głęboki sens ma fakt, że badania
biograficzne – tak indywidualne, jak zbiorowe – są jednymi z bardziej
pouczających metod studiów nad Trzecią Rzeszą. Ale jeśli prawdą jest, że „to
ludzie tworzą swoją własną historię”, to prawdą jest również, że, jak to ujął
Karol Marks, „nie czynią tego tak, jak im się podoba; nie czynią tego w
okolicznościach przez siebie wybranych, ale w warunkach bezpośrednio
zastanych, danych i przyniesionych z przeszłości”1.
Jakie więc są te okoliczności? Nieco zaskakująco dla tego, kto myśli o nim
jako o zwykłym determiniście ekonomicznym, Marks pociągnął dalej swój
aforyzm nie rozprawiając na temat metod produkcji, ale poprzez akapit o
sposobach, w jakich „tradycja wszystkich wymarłych pokoleń jak nocny
koszmar obciąża umysły żyjących”. Historyczni bohaterowie „właśnie wtedy,
gdy wydają się zaangażowani w dokonywanie rewolucji na sobie samych i na
rzeczywistości, nerwowo wywołują duchy przeszłości… i pożyczają od nich
nazwy, zawołania bitewne i stroje”, które pozwalają ubrać „nową scenerię
historii świata” w „uświęcone tradycją przebranie”. Hitler i jego
współpracownicy oczywiście także zamieszkiwali taki samoukształtowany
już świat, dlatego też słusznie ostatnie opracowania na temat Trzeciej Rzeszy
zajmowały się polityką i ideologią. Kryzys kulturowy początku XX wieku w
Europie, próżnia pozostawiona przez sekularyzacyjne tendencje końca XIX
wieku, radykalizujący horror pierwszej wojny światowej, wszystko to
wymaga uwagi każdego, kto poważnie interesuje się poszukiwaniem
głębszych przyczyn narodowego socjalizmu. Jak inaczej można zrozumieć
reżim, który za swój główny cel uznał eksterminację europejskich Żydów, tj.
cel pozbawiony przecież jakiegokolwiek ekonomicznego uzasadnienia,
projekt, który, jeśli w ogóle może być zrozumiany, to wydaje się pojmowalny
tylko w kategoriach zbrodniczej teologii oczyszczającego odkupienia2?
Kulturowy i ideologiczny zwrot w studiach nad faszyzmem na trwałe
przemodelował nasze rozumienie Hitlera i jego reżimu. Trudno sobie to teraz
wyobrazić, ale były czasy, i to całkiem nieodległe, kiedy historycy rutynowo
dyskwalifikowali Mein Kampf jako źródło historyczne, a za rozsądne uważali
traktowanie Hitlera jako kolejnego, korzystającego z okazji imperialistę. Te
czasy już jednak minęły. Dzięki pracy dwóch pokoleń historyków obecnie
dużo lepiej rozumiemy, w jaki sposób nazistowska ideologia kształtowała
myśli i działania nazistowskich przywódców i szeroko pojętej niemieckiej
społeczności. Niemniej w czasie, gdy byliśmy zaprzątnięci rozplątywaniem
istotnych dla hitlerowskiego reżimu ideologicznych i politycznych nici, inne
kluczowe wątki tej historii zostały w pewnym sensie zaniedbane. To, co jest
najbardziej widoczne, to fakt, że historycy mieli tendencję do niedoceniania
albo nawet ignorowania znaczenia kwestii gospodarczych. Po części był to
umyślny akt odrzucenia, po części zaś marginalizacja historii gospodarczej
narzucała się sama. Terminologia statystyczna, którą naszpikowana jest jej
większa część, jest bowiem niedostępna dla czytelników wyszkolonych w
naukach humanistycznych, przy czym zbyt mały wysiłek został wykonany
przez drugą stronę, aby ten rów zasypać. Być może odwrócenie się od tego
typu analiz społeczno-ekonomicznych było spowodowane przede wszystkim
pewnym poczuciem znużenia, wrażeniem, że nie ma już po prostu nic
nowego do powiedzenia i że odpowiedzi na wszystkie najważniejsze pytania
zostały udzielone przez pierwsze dwa pokolenia historyków oraz przez tych
piszących po roku 1945 przedstawicieli nauk społecznych, którzy
koncentrowali się na takich tematach, jak nazistowskie ożywienie
gospodarcze czy historia gospodarki wojennej.
To, z czym nas więc pozostawiono, to historiografia dwóch prędkości.
Podczas gdy nasze rozumienie polityki rasowej i wewnętrznego działania
niemieckiego społeczeństwa pod władzą narodowego socjalizmu uległo w
ciągu ostatnich 20 lat znacznemu przeobrażeniu, to odnośnie historii
gospodarczej reżimu posunięto się do przodu tylko w niewielkim stopniu.
Celem tej książki jest zatem zapoczątkowanie bardzo spóźnionego procesu
intelektualnego przeniesienia akcentów. Aby tego dokonać, opracowanie to
ponownie ocenia archiwalne i statystyczne ślady, z których większość nie
była w ciągu 60 lat kwestionowana, zmusza je do konfrontacji z ostatnimi
odkryciami, dokonanymi zarówno przez historyków Trzeciej Rzeszy, jak i
historyków gospodarczych badających dynamikę międzywojennej
gospodarki, wreszcie zadaje pytanie o światło, jakie wszystko to rzuca na
niektóre kluczowe problemy historii hitlerowskiego reżimu. W jaki sposób
wytworzone w latach 1929-32 przez Wielką Depresję szczeliny w globalnej
strukturze władzy umożliwiły rządowi Hitlera wywarcie na światową scenę
tak dramatycznego wpływu? Jaki był związek pomiędzy nadzwyczajnymi
imperialnymi ambicjami Hitlera i jego ruchu i szczególną sytuacją
niemieckiej gospodarki i społeczeństwa w latach 20. i 30.? Jaki był udział
krajowych i międzynarodowych napięć gospodarczych w pędzie Hitlera ku
wojnie w roku 1939 i w jego niezmordowanym dążeniu do późniejszego jej
rozszerzenia? Kiedy i w jaki sposób Trzecia Rzesza rozwinęła strategię
Blitzkriegu, który jest powszechnie uznawany za symbol jej spektakularnego
sukcesu w drugiej wojnie światowej? Jak to się stało, że nawet kiedy w
grudniu 1941 roku tenże Blitzkrieg poniósł klęskę u bram Moskwy, Trzecia
Rzesza na przekór wszelkim materialnym przeciwnościom kontynuowała
wojnę jeszcze przez prawie 3,5 roku? I jak mamy widzieć na tym tle rolę
Alberta Speera? W ostatnich latach ta wyjątkowa postać przykuwała mnóstwo
uwagi, jednak, i to jest z pewnością znak czasów, na pierwszym planie nie
stała jego podstawowa funkcja ministra ds. uzbrojenia, ale kwestie dotyczące
jego zajęcia jako architekta Hitlera oraz jego prywatnej wiedzy na temat
Holocaustu i mąk przeżywanych po roku 1945, gdy już musiał pogodzić się z
prawdą. Książka ta jest pierwszą od 60 lat, która oferuje prawdziwie
krytyczny rozrachunek z działaniem niemieckiej gospodarki wojennej
zarówno pod władzą Speera, jak i jego poprzedników, a także rzuca zupełnie
nowe światło na jego rolę w podtrzymywaniu Trzeciej Rzeszy aż do jej
krwawego końca. Ponieważ tylko przez ponowne zweryfikowanie
gospodarczych filarów Trzeciej Rzeszy i koncentrację na kwestiach
związanych z ziemią, żywnością i pracą będziemy mogli w pełni uporać się z
zapierającym dech w piersiach procesem kumulującej się radykalizacji, która
znalazła swoją nadzwyczajną manifestację w fenomenie Holocaustu.
Pierwszym celem tej książki jest zatem postawienie gospodarki w centrum
rozumienia hitlerowskiego reżimu, a to poprzez dostarczenie opisu
ekonomicznego, który pomoże nadać sens wykreowanej przez ostatnie
pokolenie historii politycznej. Nie mniej pilna jest jednak także potrzeba
dołączenia tego naszego rozumienia historii gospodarczej Trzeciej Rzeszy do
subtelnego, ale gruntownego ponownego opisania historii gospodarki
europejskiej, który to proces choć trwa od późnych lat 80., został zupełnie
zlekceważony w głównym nurcie historiografii Niemiec.
Nie jest żadną przesadą twierdzenie, że historycy XX-wiecznych Niemiec
mają wspólny przynajmniej jeden punkt wyjścia: założenie o osobliwej sile
niemieckiej gospodarki. Tymczasem jest rzeczą oczywistą, że kiedy Hitler
przejął władzę, Niemcy były w środku głębokiego kryzysu gospodarczego.
Mimo to popularna opinia na temat XX-wiecznej historii Europy głosi, że
Niemcy były drzemiącym supermocarstwem gospodarczym, pod względem
siły ekonomicznej porównywalnym tylko do Stanów Zjednoczonych. Przy
wszystkich sporach, dotyczących zacofania kultury politycznej Niemiec czy
innych, powszechnie niekwestionowane było i jest założenie o typowej dla
tego kraju gospodarczej nowoczesności. Wyznacza ono ramy pisania o
większej części niemieckiej historii społecznej, tak samo jak dostarcza
spojrzenia na niemiecki imperializm w polityce zagranicznej. W istocie to
założenie o niemieckiej wyższości gospodarczej było nawet tak silne, że
wpływało na opisy nie tylko historii Niemiec, ale także innych krajów, i przez
większość XX wieku to właśnie z Niemcami porównywały się Wielka
Brytania, Francja, Włochy, a nawet Stany Zjednoczone.
Z punktu widzenia początku XXI wieku to właśnie z tym założeniem
musimy się zmierzyć na samym początku. Zarówno realne doświadczenie
Europejczyków, jakie mają oni od wczesnych lat 90., jak i teoretyczne prace
ekonomistów i historyków gospodarki wstrząsnęły, o ile nie rozbiły go w pył,
mitem o typowej dla Niemiec wyższości gospodarczej. Okazuje się bowiem,
że metanarracja europejskiej historii gospodarczej XX wieku była tylko
ciągłym zbliżaniem się do standardu ustalonego na większość tego okresu nie
przez Niemcy, ale Wielką Brytanię, która już w roku 1900 była pierwszym na
świecie w pełni zindustrializowanym i zurbanizowanym społeczeństwem. Co
więcej, Wielka Brytania aż do roku 1945 roku nie była zwykłym krajem
europejskim, była największym globalnym imperium, jakie świat widział do
tamtych czasów. W roku 1939, gdy rozpoczynała się wojna, połączony PKB
imperiów Wielkiej Brytanii i Francji przewyższał ten Niemiec i Włoch o
blisko 60%. Z drugiej strony idea nieodłącznej niemieckiej wyższości
gospodarczej nie była rzecz jasna tylko zwykłym wytworem historycznej
wyobraźni. Niemcy od końca XIX wieku były siedzibą grupy najlepszych na
świecie spółek przemysłowych. Takie marki jak Krupp, Siemens, IG Farben
wypełniały treścią mit o niezwyciężoności niemieckiego przemysłu. Jednak
patrząc szerzej, niemiecka gospodarka różniła się nieco od przeciętnej
europejskiej: dochód narodowy na głowę mieszkańca był w latach 30. dość
przeciętny i w dzisiejszych warunkach byłby porównywalny z Iranem albo
Afryką Południową. Poziom konsumpcji, jakim cieszyła się większość
ludności, był skromny i leżał daleko z tyłu za większością ich
zachodnioeuropejskich sąsiadów. Niemcy pod władzą Hitlera były wciąż
tylko częściowo zmodernizowanym społeczeństwem, gdzie codzienne życie
ponad 15 mln ludzi opierało się albo na tradycyjnym rzemiośle, albo na pracy
na roli.
Co uderza dzisiaj jako cecha charakterystyczna XX-wiecznej historii
gospodarczej, to nie specyficzna dominacja Niemiec albo jakiegokolwiek
innego kraju europejskiego, ale przysłonięcie „starego kontynentu” przez
szereg nowych potęg gospodarczych, a przede wszystkim przez Stany
Zjednoczone. W roku 1870, w czasach niemieckiego jednoczenia
narodowego, populacja Stanów Zjednoczonych i Niemiec była mniej więcej
równa, ale całkowita produkcja Ameryki, pomimo ogromnej obfitości ziemi i
zasobów, była tylko o jedną trzecią większa od niemieckiej. Tuż przed
rozpętaniem się pierwszej wojny światowej amerykańska gospodarka była
około dwukrotnie większa od tej cesarskich Niemiec. Tymczasem w roku
1943, zanim jeszcze bombardowania lotnicze osiągnęły swój najwyższy
poziom, całkowita produkcja Ameryki była niemal 4 razy wyższa od tej
Trzeciej Rzeszy.
Zatem rozpoczynamy XXI wiek z historyczną percepcją inną od tej, która
przez większość z ostatnich stu lat wyznaczała ramy opisu historii Niemiec. Z
jednej strony jasno uznajemy prawdziwie wyjątkową pozycję Stanów
Zjednoczonych zajmowaną w nowoczesnej, globalnej gospodarce. Z drugiej,
wspólne europejskie doświadczenie „konwergencji” dostarcza nam wyraźnie
odczarowującego spojrzenia na gospodarczą historię Niemiec. Podstawowa i
chyba najbardziej radykalna teza tej książki brzmi, że te powiązane zmiany
naszej percepcji historycznej wymagają także zmiany obrazu historii
Niemiec, co ma ten niepokojący rezultat, że czyni historię nazizmu zarówno
bardziej zrozumiałą, w istocie niezmiernie współczesną, jak i w jeszcze
ostrzejszej formie ukazuje jej fundamentalny ideologiczny irracjonalizm.
Historia gospodarcza rzuca nowe światło na przyczyny hitlerowskiej agresji
oraz na powody, dla których zakończyła się ona porażką, i dlaczego w
rzeczywistości była ona na tę klęskę skazana.
W obu tych przypadkach to Ameryka może dostarczyć klucza do
zrozumienia Trzeciej Rzeszy. Poszukując wyjaśnienia pilności agresji Hitlera,
historycy nie doceniali jego głębokiej świadomości zagrożenia Niemiec, tak
jak i reszty europejskich mocarstw, spowodowanego wyłonieniem się Stanów
Zjednoczonych jako dominującego światowego supermocarstwa. Hitler już w
latach 20. przewidywał na podstawie ówczesnych trendów gospodarczych, że
europejskie mocarstwa mają jeszcze tylko kilka lat, aby zorganizować się
przeciwko tej nieuchronności. Co więcej, Hitler pojął obezwładniającą i już
wtedy działającą na Europejczyków atrakcyjność dostatniego,
konsumpcyjnego amerykańskiego stylu życia, czego siłę my możemy już
docenić wyraźniej, mając pełną świadomość ogólnie tymczasowego statusu
europejskich gospodarek okresu międzywojennego. Jak i dzisiaj w przypadku
wielu na wpół peryferyjnych gospodarek, ludność Niemiec już w latach 30.
była głęboko zanurzona w materialistycznym świecie Hollywoodu,
równocześnie jednak wiele milionów ludzi żyło po troje lub czworo w jednej
izbie, bez własnej łazienki czy dostępu do elektryczności. Pojazdy, radia i
inne kojarzące się z nowoczesnym życiem wyposażenie, takie jak elektryczny
sprzęt gospodarstwa domowego, były obiektami pożądania nawet elit
społecznych. Oryginalnością narodowego socjalizmu było to, że zamiast
potulnie zaakceptować miejsce Niemiec w ramach globalnego układu
gospodarczego zdominowanego przez zamożne kraje anglojęzyczne, Hitler
usiłował wykorzystać te tłumione frustracje swojej ludności dla celów
podjęcia niezwykłego wyzwania wobec tego porządku. Powtarzając to, co
Europejczycy osiągnęli na całym świecie w ciągu minionych trzech stuleci,
Niemcy dorobiliby się własnego imperialnego zaplecza i w wyniku
ostatniego, jaki był jeszcze możliwy, podboju na Wschodzie stworzyłyby
zarówno samowystarczalną bazę dla krajowego dobrobytu, jak i platformę
niezbędną do zwycięstwa nad Stanami Zjednoczonymi w nadchodzącej
rywalizacji supermocarstw.
I w ten sposób można uzasadnić agresję reżimu hitlerowskiego jako
zrozumiałą odpowiedź na wzniecone przez nierównomierny rozwój
światowego kapitalizmu napięcia, które jeszcze i dzisiaj są nam oczywiście
nieobce. Z drugiej strony znajomość zasad ekonomii pomaga nam także
wyraźnie dostrzec głęboką irracjonalność tego projektu Hitlera. Jak pokaże ta
książka, jego reżim podjął po roku 1933 zaiste godną uwagi kampanię
gospodarczej mobilizacji, zaś program zbrojeniowy Trzeciej Rzeszy był
największym transferem zasobów przeprowadzonym kiedykolwiek podczas
pokoju w kraju kapitalistycznym. Mimo to Hitler nie miał mocy zdolnej
zmienić ukrytą równowagę czynników ekonomicznych i militarnych.
Niemiecka gospodarka była po prostu nie dość silna, aby zbudować armię
niezbędną do pokonania jej wszystkich europejskich sąsiadów, w tym
Wielkiej Brytanii i Związku Radzieckiego, nie mówiąc już o Stanach
Zjednoczonych. Choć Hitler osiągnął w latach 1936 i 1938 błyskotliwe
krótkoterminowe sukcesy, dyplomacji Trzeciej Rzeszy nie udało się
doprowadzić do postulowanego w Mein Kampf antysowieckiego sojuszu. W
obliczu wojny przeciwko Wielkiej Brytanii i Francji był więc zmuszony w
ostatniej chwili uciec się do okazjonalnego porozumienia ze Stalinem.
Niszczycielska skuteczność sił pancernych, tego deus ex machina
początkowych lat tej wojny, przed latem 1940 roku z pewnością nie tworzyła
jeszcze podstaw strategii, ponieważ była ona zaskoczeniem nawet dla samych
Niemców. Wreszcie pomimo faktu, że zwycięstwa armii niemieckiej w latach
1940 i 1941 były bez wątpienia spektakularne, to nie były one rozstrzygające.
Tym samym zostawia się nas z przyprawiającym o zawrót głowy wnioskiem,
że Hitler poszedł w roku 1939 na wojnę bez żadnego spójnego planu
dotyczącego tego, jak właściwie ma pobić Imperium Brytyjskie, swojego
głównego przeciwnika.
Dlaczego Hitler podjął to imponujące ryzyko? Jest to z pewnością
najważniejsze pytanie. Nawet jeśli zdobycie przestrzeni życiowej można
uzasadnić jako akt imperializmu, nawet jeśli Trzeciej Rzeszy można
przypisać godny podziwu wysiłek koncentracji swoich zasobów do walki,
nawet jeśli niemieccy żołnierze świetnie walczyli, to i tak prowadzenie wojny
przez Hitlera pociągało za sobą ryzyka tak duże, że przeczyły one rozsądkowi
w kategoriach pragmatycznie pojętego interesu własnego3. I właśnie przy tej
kwestii z powrotem łączymy się z historiografią głównego nurtu i jej
upieraniem się przy znaczeniu ideologii, gdyż to ona dostarczała Hitlerowi
okularów, przez które patrzył na międzynarodową równowagę sił i
rozwijające się globalne zmagania, rozpoczęte w Europie w lecie 1936 roku
wraz z hiszpańską wojną domową. W jego umyśle zagrożenie Trzeciej
Rzeszy ze strony Stanów Zjednoczonych nie było tylko zwykłą rywalizacją
supermocarstw. Było ono egzystencjalne i związane z permanentnym lękiem
Hitlera przed światem żydowskiego spisku, manifestującego się w formie
„żydowskiego Wall Street” i „żydowskich mediów” Stanów Zjednoczonych.
To właśnie ta fantastyczna interpretacja rzeczywistego układu sił dała
decyzjom Hitlera walor zmienności i ryzyka. Niemcy nie mogły tak po prostu
pogodzić się z pozycją zamożnego satelity Stanów Zjednoczonych, jak to
wydawało się być w latach 20. losem Republiki Weimarskiej, ponieważ
rezultatem tego byłoby zniewolenie w świecie żydowskiego spisku, a finalnie
śmierć rasy. Zważywszy powszechny wpływ Żydów, który objawiał się
poprzez rosnące w późnych latach 30. międzynarodowe napięcie, przyszłe
pomyślne partnerstwo z zachodnimi mocarstwami było po prostu niemożliwe.
Wojna była więc nieunikniona. Pytanie nie brzmiało więc czy, ale kiedy.
To długa książka, a ponieważ jest ona napisana tak, że trzeba ją przeczytać
od początku do końca, nie chcę osłabiać napięcia poprzez ujawnianie już na
pierwszych kilku stronach najważniejszych jej wniosków. Powiem tylko, że
choć dekady skrupulatnej pracy badawczej głęboko poszerzyły zakres
tematyczny historii Trzeciej Rzeszy, to historia opowiedziana tutaj jest nowa.
Moim celem jest bowiem dostarczyć czytelnikowi gruntowniejszego i
szerszego zrozumienia tego, jak Hitler ustabilizował swoją władzę, a
następnie wykorzystał swoje społeczeństwo do wojny. Dostarczam nowego
spojrzenia na tę dynamikę, która wrzuciła Niemcy do wojny, oraz objaśniam,
w jaki sposób podtrzymywała ona zwycięską wojnę do roku 1941, oraz jak
osiągnęła nieuchronną granicę w śniegach Rosji. Następnie książka ta
zajmuje się tym, co z pewnością jest fundamentalnym wyzwaniem
interpretacyjnym, przed jakim stoi każdy historyk Trzeciej Rzeszy, a chyba
także historyk gospodarki: wytłumaczenie Holocaustu. Czerpiąc tak z
materiałów archiwalnych, jak i ze zbioru świetnych badań historycznych,
podkreślam związek pomiędzy wojną przeciwko Żydom i szerszymi
imperialistycznymi projektami reżimu, pracą przymusową i celowym
głodzeniem. W umysłach nazistowskich przywódców był faktycznie nie
jeden, ale wiele różnych ekonomicznych motywów dla ludobójstwa.
Wreszcie, bazując na najważniejszych rozdziałach dotyczących lat 1939-42,
wyjaśniam nadzwyczajny i wymuszany wysiłek, dzięki któremu reżim
podtrzymywał niemiecki trud wojenny przez 3 gorzkie lata, a w sercu którego
stał Albert Speer.
Ci, których niecierpliwość domaga się już w tym momencie zyskania
bardziej szczegółowych wniosków, powinni przejść do rozdziału 20., gdzie
dostarcza się krótkiego podsumowania przynajmniej niektórych kluczowych
punktów. Aby uniknąć jeszcze dłuższej książki, nie obciążałem jej pełną
bibliografią. Tytuły wszystkich cytowanych prac pojawiają się w pełnym
brzmieniu tylko przy ich pierwszym pojawieniu się w każdym rozdziale. Cała
bibliografia, tak samo jak i inne pomoce naukowe dotyczące historii
gospodarczej Trzeciej Rzeszy, są dostępne na stronie internetowej autora:
www.hist.cam.ac.uk/academic_staff/further_details/tooze.html.
„Tony” oznaczają wszędzie tony w systemie metrycznym.
1 K. Marx, 18th Brumaire of Louis Napoleon, w K. Marx i F. Engels, Selected Works in Two Volumes
(Moskwa, 1958), I. 247.
2 M. Burleigh, The Third Reich: A New History (Londyn, 2000).
3 B. Wegner, Hitler, der Zweite Weltkrieg und die Choreographic des Untergangs, «Geschichte und
Gesellschaft», 26 (2000), 493-518.
1. WSTĘP

dy przyglądamy się dziejom XX wieku, bardzo trudno jest oprzeć się

G wnioskowi, że historię Niemiec zdominowały w tym czasie dwie


kwestie. Z jednej strony było to dążenie do gospodarczego i
technologicznego postępu, który na większość tego stulecia uczynił z
Niemiec, wraz ze Stanami Zjednoczonymi, a później Chinami i Indiami,
jedną z największych gospodarek świata. Z drugiej – pęd ku wojnie
prowadzonej na niewyobrażalną dotychczas skalę1.
Niemcy były jednymi z głównych odpowiedzialnych za rozpętanie
pierwszej niszczycielskiej wojny światowej XX wieku, winę za drugą
ponoszą zaś już tylko i wyłącznie one. Co więcej, w trakcie drugiej wojny
światowej Hitler i jego reżim poszerzył granice tego fenomenu poprzez
włączenie w niego kompleksowej kampanii ludobójstwa, która nie ma sobie
równych pod względem intensywności, zakresu i celowości. Po tej drugiej
katastrofie z roku 1945 mocarstwa okupacyjne upewniły się, że zostawiają
Niemcy w sytuacji bez wyboru. Choć stopniowo znowu pozwolono, aby
sport, technologia, nauka i kultura stały się obszarami narodowej i
indywidualnej ekspresji, i pomimo, że od lat 60. niemiecka polityka stała się
bardziej wielowymiarowa, tym, co zdominowało po roku 1945 życie kraju,
było zdepolityzowane dążenie do materialnego dobrobytu (rzecz jasna
dotyczy to tylko Niemiec Zachodnich)2. W przeciwieństwie do tego pierwsza
kapitulacja Niemiec w roku 1918 była dużo mniej kompletna i analogiczne
wnioski wyciągnięte zarówno przez Niemców, jak i ich dawnych
przeciwników były bardziej ambiwalentne. Jedną z wielu niezwykłych cech
niemieckiej polityki realizowanej po pierwszej wojnie światowej był fakt, że
przez cały okres Republiki Weimarskiej jej elektorat stawał w obliczu wyboru
pomiędzy działaniami skoncentrowanymi na pokojowym dążeniu do
narodowego dobrobytu a wojowniczym nacjonalizmem, który bardziej lub
mniej otwarcie domagał się wznowienia wrogich zachowań wobec Francji,
Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Ponieważ większość tej książki
pochłonie szczegółowa analiza sposobu, w jaki Hitler zaprzągł niemiecką
gospodarkę w pogoni za tą drugą opcją, wydaje się ważnym rozpocząć od
wyraźnego określenia alternatywy, w stosunku do której sformułował on
swoją wizję, a także, jak w efekcie strasznych wydarzeń prowadzących do
objęcia władzy przez Hitlera została ona wypchnięta poza horyzont opinii.
Oczywiście błędem byłoby odmawiać wszystkim stronom strategicznej
debaty toczącej w Niemczech w latach 20. i 30. ciągłości łączącej ich z
imperialistycznym dziedzictwem epoki wilhelmińskiej3. Wrogość wobec
Francuzów i Polaków oraz imperialne zakusy wobec tych wschodnich i
zachodnich sąsiadów Niemiec nie były niczym nowym. Niemniej nadmierne
podkreślanie tej kontynuacji przesłania nam inne czynniki, jakimi były
zmieniający tę politykę wpływ klęski z listopada roku 1918 oraz
traumatyczny kryzys, który po niej nastąpił. Agonia osiągnęła swój szczyt w
roku 1923, kiedy to Francja zajęła przemysłowe serce niemieckiej
gospodarki, czyli Zagłębie Ruhry. W ciągu kolejnych miesięcy, gdy Berlin
inicjował masową kampanię biernego oporu, kraj staczał się w hiperinflację i
polityczny chaos tak poważny, że do jesieni 1923 roku pod znakiem
zapytania stanęło już nawet samo przetrwanie niemieckiego państwa jako
takiego4. Wtedy to debata strategiczna w Niemczech na zawsze zmieniła
swoje oblicze. Z jednej strony kryzys lat 1918-1923 dał impuls wzrostowy
skrajnemu nacjonalizmowi – mającego kształt radykalnego skrzydła DNVP
oraz nazistowskiej partii Hitlera – który w swojej intensywności był bardziej
apokaliptyczny niż cokolwiek przed rokiem 1914. Z drugiej strony w wyniku
tego zrodziło się także prawdziwie nowatorskie otwarcie w niemieckiej
polityce zagranicznej i gospodarczej, która to alternatywa dla
nacjonalistycznej wojowniczości również miała za cel dokonanie rewizji co
uciążliwszych zapisów Traktatu Wersalskiego, jednak zmierzała do tego
inaczej niż poprzez ryzykowne stawianie na siły zbrojne. Zamiast tego
polityka zagraniczna Republiki Weimarskiej uprzywilejowywała bowiem
gospodarkę jako ten obszar, na którym Niemcy mogły wciąż wywierać
wpływ na świat. Ostatecznie szukano bezpieczeństwa i znaczenia Niemiec w
rozwijaniu powiązań finansowych ze Stanami Zjednoczonymi i w ściślejszej
integracji przemysłowej z Francją. W pewnych kluczowych aspektach
wyraźnie zapowiadało to tę strategię, jaką Niemcy Zachodnie będą
realizować po roku 1945. Była to polityka, która cieszyła się poparciem
wszystkich weimarskich partii koalicyjnych – socjaldemokratów, lewicowych
liberałów z DDP oraz katolickiej Partii Centrum – ale najbardziej uosabiał ją
Gustaw Stresemann, przywódca narodowych liberałów z DVP, a w latach
1923-1929 minister spraw zagranicznych Niemiec5.
Wybory powszechne z 20 maja 1928 roku, cztery lata po stabilizacji roku
1924, były pierwszą okazją, kiedy to cały niemiecki elektorat miał możliwość
wydać swój werdykt w kwestii osiągnięć Republiki Weimarskiej i polityki
zagranicznej Stresemanna. Ten ostatni wybrał Bawarię na miejsce swojej
walki wyborczej. Naturalnie Monachium było także jedną z rodowych siedzib
NSDAP i Hitler, lider tej radykalnej partii, miał teraz nadzieję zyskać
dodatkową uwagę poprzez skrzyżowanie szpad ze Stresemannem. Bawarskim
wyborcom zaoferowano tym samym dramatyczny wybór pomiędzy
stresemannowską koncepcją przyszłości Niemiec, u której podstaw leżały
dotychczasowe 4 lata pokojowego „rewizjonizmu ekonomicznego”, a
hitlerowskim totalnym odrzuceniem zasad weimarskiej polityki zagranicznej i
gospodarczej. Zarówno Hitler, jak i Stresemann podeszli do rzeczy poważnie.
Choć dla Stresemanna najważniejsze było prezentowanie Hitlera jako kogoś
niewiele lepszego od dziwaka, to jednak przyznał się on, że poświęcił czas na
przeczytanie przynajmniej jednej z opublikowanych mów Hitlera, aby poznać
argumenty, na które mógł natrafić6. Hitler zaś ze swojej strony wykorzystał
spór ze Stresemannem do udoskonalenia pomysłów na politykę zagraniczną i
gospodarkę, które po raz pierwszy sformułował w Mein Kampf, swoim
manifeście napisanym w roku 1924 w więzieniu w Landsbergu7. Rezultatem
był rękopis znany jako Druga Księga (Zweites Buch), który został
opracowany latem 1928 roku i zawierał najistotniejsze fragmenty wyborczych
mów, bezpośrednio z nich zaczerpnięte8.

I.
Gustaw Stresemann po raz pierwszy ujawnił swój punkt widzenia głoszący,
że „polityka… [to] dzisiaj przede wszystkim polityka światowej gospodarki”,
w wilhelmińskim Reichstagu jako jeszcze młody, ambitny członek Partii
Narodowo-Liberalnej9. I nie była to zwykła retoryka, ponieważ idee te
zaczerpnął z własnych doświadczeń10. Urodzony w roku 1878 w Berlinie, syn
drobnego, niezależnego producenta smakowego białego piwa, jednego z
ulubionych trunków stolicy, Stresemann patrzył na ojcowski interes duszony
przez konkurencję większych browarów. Jako jedyny z siedmiorga
rodzeństwa, który uczęszczał na uniwersytet, zakończył studia dysertacją na
temat historii gospodarczej i zaczął pracować w roku 1901 jako
przedstawiciel przemysłu lekkiego Saksonii, a jego pracą było lobbowanie za
produkcją zorientowaną na eksport, przeciwstawiając się w tej działalności
aroganckim żądaniom tak przemysłu ciężkiego, jak i protekcjonistycznego
rolnictwa. Zarówno lektura historii gospodarczej, jak i praktyczne
poznawanie polityki handlowej upewniły Stresemanna, że dominującymi
siłami w XX-wiecznym świecie będą trzy wielkie gospodarki przemysłowe:
Wielka Brytania, Niemcy i Stany Zjednoczone. Wielkie mocarstwa
gospodarcze, co oczywiste, rywalizowały ze sobą, ale były też ze sobą
funkcjonalnie i bezpowrotnie powiązane. Niemcy potrzebowały surowców i
żywności z zamorskich, rynków eksportujących, aby dostarczyć własnej
ludności pracy i chleba. Imperium Brytyjskie było z kolei w lepszej sytuacji
pod względem surowców, niemniej potrzebowało Niemiec jako rynku
eksportowego. Następnie, Stresemann był od najwcześniejszych lat
przekonany, że wyłonienie się Stanów Zjednoczonych jako dominującej siły
w światowej gospodarce na zawsze zmieniło dynamikę rywalizacji pomiędzy
europejskimi mocarstwami11. Przyszły układ sił w Europie XX wieku miał
być w większym stopniu określany poprzez stosunek do Stanów
Zjednoczonych konkurujących ze sobą interesów europejskich. Stresemann
oczywiście nie lekceważył ani sił zbrojnych, ani woli ludu jako czynników
kierujących polityką. Podczas wyścigu „dreadnougthów” był stałym obrońcą
floty cesarskiej, a to w nadziei, że Niemcy będą mogły pewnego dnia podjąć
rywalizację z Brytyjczykami we wspieraniu potęgą morską swojego
zamorskiego handlu. Po roku 1914 znalazł się w Reichstagu pośród
najbardziej zażartych obrońców nieograniczonej wojny podwodnej. Jednak
nawet w swoim najbardziej aneksjonistycznym momencie Stresemann był
przede wszystkim motywowany ekonomiczną logiką, której punktem
centralnym były Stany Zjednoczone12. Ekspansja terytorium Niemiec, aż do
włączenia Belgii, francuskiego wybrzeża do Calais, Maroka i rozległych
obszarów na wschodzie, była „konieczna”, aby zapewnić Niemcom właściwą
bazę dla rywalizacji z Ameryką. Żadna gospodarka bez bezpiecznego rynku o
liczebności 150 mln klientów nie mogła mieć nadziei na konkurowanie z
ekonomią skali, której Stresemann był naocznym świadkiem, oglądając serca
przemysłowe Ameryki.
Nie może być żadnej wątpliwości, że nagła klęska Niemiec jesienią 1918
roku głęboko zszokowała Stresemanna, doprowadzając go na skraj tak
psychicznego, jak i fizycznego załamania. Na zawsze wstrząsnęło to jego
zaufaniem do sił zbrojnych jako czynnika władzy politycznej, oczywiście o
ile dotyczyło to Niemiec. Co ważniejsze, powiększyło to także w jego umyśle
wątpliwości co do niemieckiego systemu politycznego i społecznego, który
okazał się mniej odporny niż brytyjski czy francuski. A jednak wszystko to
tylko wzmocniło jego wiarę w determinującą siłę ekonomii, zaś świat
gospodarczy był w jego rozumieniu jedyną sferą, w której Niemcy były
naprawdę niezastąpione. Już w kwietniu 1919 roku Stresemann domagał się,
żeby, zważywszy na niemiecką słabość militarną, podstawą polityki
zagranicznej była siła największych korporacji. „Obecnie potrzebujemy
kredytów zagranicznych. Rzesza nie posiada już wiarygodności kredytowej…
ale osoby prywatne, pojedyncze wielkie korporacje ciągle budzą zaufanie.
Jego podstawą jest nieograniczony szacunek świata do osiągnięć
niemieckiego przemysłu i niemieckiego handlu”13. Najważniejsze zaś było to,
że gospodarka była jedynym obszarem, poprzez który Niemcy mogły
zbudować powiązania ze Stanami Zjednoczonymi, tj. jedynym mocarstwem
mogącym im pomóc zrównoważyć agresywność Francji i brak
zainteresowania Brytyjczyków. I ta właśnie wizja transatlantyckiego
partnerstwa wyraźnie pobudzała działania Stresemanna, zarówno w roku
1923 podczas jego krótkiego, ale kluczowego, okresu sprawowania funkcji
kanclerza Republiki, jak i później, gdy był ministrem spraw zagranicznych w
latach 1924-1929. Poprzez zduszenie burzy nacjonalistycznego oburzenia,
zakończenie rujnującej kampanii biernego oporu wobec francuskiej okupacji
Zagłębia Ruhry i jednoczesne sygnalizowanie niemieckiej woli zapłaty
reparacji otworzył drogę do nawiązania specjalnych relacji ze Stanami
Zjednoczonymi.
To wszystko oczywiście miało swoją cenę. Stresemann był od tej pory
zawsze narażony na oskarżenia z prawej strony, że był „francuskim
kandydatem”14, przy czym zarzuty te wzmocniła później jego decyzja
zastosowania raczej taktyki współpracy niż konfrontacji w celu osiągnięcia
przyspieszonego wycofania sił francuskich kontrolujących Nadrenię15.
Naturalnie nic nie może być dalsze od prawdy. Stresemann był pod każdym
względem pełnokrwistym niemieckim nacjonalistą. Nigdy nie zdystansował
się od aneksjonistycznego stanowiska, jakie zajmował podczas pierwszej
wojny światowej, ponieważ nie widział powodu, aby się go wstydzić. Ani
także nigdy nie chciał zaakceptować jako długoterminowego rozwiązania
wschodniej granicy z Polską w takim jej przebiegu, jak ustaliły to plebiscyt z
roku 1921 i decyzja Ligii Narodów. Jego strategia, która opierała się na
manipulowaniu splecionymi ze sobą interesami Stanów Zjednoczonych,
Wielkiej Brytanii i Francji, była po prostu bardziej skomplikowana niż
ulubiona przez skrajnych nacjonalistów metoda konfrontacyjna.
Pierwszym sukcesem Stresemanna była Komisja Dawesa, która spotkała
się w Paryżu w roku 1924, aby opracować praktyczny system umożliwiający
Niemcom płacenie reparacji bez narażania na niebezpieczeństwo własnej
stabilności finansowej16. Przewodniczącym komitetu był generał Charles G.
Dawes, chicagowski bankier i przemysłowiec, który podczas pierwszej wojny
światowej kierował amerykańskim i międzyalianckim zaopatrzeniem. Jednak
właściwym architektem planu był Owen Young, prezes General Electric, a
więc jako taki jeden z liderów amerykańskiego przemysłu17. Jego firma była
ponadto blisko powiązana z Allgemeine Elektricitäts-Gesellschaft (AEG),
drugim niemieckim koncernem elektrotechnicznym. Ostatecznie więc Dawes
i Young spełnili aż nadto nadzieje, jakie Stresemann pokładał w Stanach
Zjednoczonych. Najbliższe spłaty niemieckich reparacji zostały istotnie
zredukowane, z pełną ratą roczną w wysokości 2,5 mld przedwojennych
marek w złocie i okresie zapadalności dopiero w latach 1928/29. Dołączył się
jeszcze JP Morgan, organizując entuzjastyczne wotum zaufania ze strony
Wall Street i natychmiastową, masową pożyczkę, z nadsubskrypcją, na kwotę
100 mln dolarów. Z kolei ponowne oparcie marki niemieckiej na złocie, przy
jej przedwojennym parytecie w stosunku do dolara, zakończyło niestabilność
niemieckiej waluty18. Dalszej ochrony dostarczył tzw. agent reparacyjny.
Stanowisko to objęła wschodząca gwiazda Wall Street, Parker Gilbert, który
był uprawniony do wstrzymania transferu płatności reparacji, jeśli
zagrażałoby to stabilności marki. Żądania europejskich „wierzycieli
reparacyjnych” zostały w ten sposób zredukowane do drugorzędnych skarg na
niemieckie finanse. Amerykański kapitał nie tłoczył się od razu do Niemiec,
jak to jest czasami sugerowane19, jednak zważywszy wysoką różnicę stóp
procentowych pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Niemcami, gdzie
oszczędności wyparowały w gorączce hiperinflacji, warunki udzielania im
pożyczek były bez wątpienia korzystne. W efekcie pomiędzy październikiem
1925 roku i końcem roku 1928 napływ zagranicznego kapitału był już tak
duży, że Niemcy mogły dokonywać płatności swoich reparacji, nie będąc
nawet zmuszone do wypracowywania nadwyżki w swoim bilansie
handlowym. Było to wygodne dla Brytyjczyków i Francuzów, ponieważ
umożliwiało im nacisk na niemieckie spłaty bez konieczności otwierania
swoich rynków na warte miliardy marek towary. Jednocześnie pozwalało to
Waszyngtonowi upierać się, że także Francja i Wielka Brytania powinny
honorować swój, spowodowany wojną, dług wobec Ameryki.
TABELA NR 1. POŻYCZKI ZAGRANICZNE: NIEMIECKI DŁUG
ZAGRANICZNY NA WIOSNĘ 1931 ROKU (W MLN MAREK)

długoterminowy krótkoterminowy razem

Stany Zjednoczone 5265 3143 8408

Wielka Brytania 1100 2053 3153

Holandia 1174 2069 3243

Szwajcaria 512 1878 2390

inne 1494 2826 4320

razem 9545 11 969 21 514

Źródło: C. R. S. Harris, Germany’s Foreign Indebtedness, Oxford 1935, s. 9 i 95.

Tymczasem niepokój wszystkich stron wzbudzała karuzela polegająca na


tym, że Niemcy pożyczały pieniądze od Amerykanów, aby spłacić Francuzów
i Brytyjczyków, a ci następnie płacili z powrotem Amerykanom20. Niemniej
osiągało to swój cel. Kongres Stanów Zjednoczonych naciskał na możliwie
najpełniejsze, należne Ameryce spłaty międzyalianckich kredytów21, a nowi
amerykańcy pożyczkodawcy Niemców mieli całkiem przyzwoite zyski. Z
kolei Republika Weimarska cieszyła się standardem życia znacząco wyższym
niż byłoby to możliwe, gdyby była zmuszona spłacać reparacje ze swojej
nadwyżki w eksporcie. Hjalmar Schacht, mianowany przez Stresemanna w
listopadzie 1923 roku prezes Reichsbanku, był wprawdzie bardzo zatroskany
rosnącym obciążeniem Niemiec zagranicznym długiem22, niemniej podzielał
wizję strategiczną Stresemanna: skoro rosło zaangażowanie Ameryki w
Niemczech, to razem z tym rósł także jej interes w zapewnieniu, aby
nadmierne żądania reparacyjne Francji i Wielkiej Brytanii nie naraziły na
szwank amerykańskich inwestycji. Mówiąc najprościej i najbardziej
cynicznie, niemiecka strategia opierała się na wykorzystywaniu ochrony
zapewnianej przez agenta reparacyjnego do pożyczania od Ameryki tak dużo,
żeby obsługa tego długu uczyniła niemożliwym przekazywanie reparacji23. A
ujmując to bardziej subtelnie, Stresemann i Schacht zamierzali uczynić
amerykańskie interesy główną siłą zmierzającą do rewizji niemieckich
reparacji, pozwalającej Berlinowi na normalizację ich stosunków z Londynem
i Paryżem. I w późnych latach 20. ta strategia wydawała się działać. W roku
1928, zanim jeszcze doszła do skutku wypłata pełnych kwot przewidzianych
planem Dawesa, to bardziej Amerykanie niż Niemcy, a szczególnie prezes
amerykańskiej Rezerwy Federalnej Benjamin Strong, zainicjowali naciski na
renegocjacje niemieckich zobowiązań reparacyjnych24. Strong nie czynił tego
w żadnym wypadku z miłości do Niemiec, tylko w interesie zabezpieczenia
ogromnego udziału Ameryki, jaki miała ona w niemieckiej gospodarce.
Kryzys na pełną skalę mógł bowiem łatwo zdestabilizować wiele
największych banków amerykańskich.

II.
Jeśli w przypadku Stresemanna nasze problemy interpretacyjne wynikają z
faktu, że jego polityka wydaje się niesamowicie podobna do tej, na jakiej
oparła się stabilizacja Niemiec po roku 1945, trudności z uporaniem się z
wizją Hitlera są odwrotnej natury. Ten bowiem bytował w dziwnym
mentalnym świecie „oblężonej twierdzy”, z którego zrozumieniem, a nawet
wzięciem na poważnie, wciąż się zmagamy.
Kuszące jest wyciągnąć wniosek o całkowicie innych spojrzeniach na świat
przyjętych przez Hitlera i Stresemanna z powodu ich wyraźnie innych
doświadczeń życiowych. Problemy Hitlera ze znalezieniem sobie miejsca na
świecie są zbyt znane, żeby je tutaj wyliczać25, i rzecz jasna wyraźnie
kontrastują ze stresemannowskim pięciem się w górę po drabinie społecznej.
Dla obu wojna była punktem zwrotnym, ale podczas gdy chronicznie
chorobliwe zdrowie Stresemanna wykluczyło go z aktywnej służby podczas
pierwszej wojny światowej, Hitler doświadczył jej siedząc w okopach. W tym
świetle nie jest w ogóle zaskakujące, że Stresemann zdołał utrzymać swój
burżuazyjny optymizm nawet podczas koszmaru lat 1918-1923, gdy
tymczasem ton myśli Hitlera był dużo mroczniejszy. Mimo wszystko jednak
obaj byli produktami tej samej kultury politycznej. Byli obrońcami
powszechnie panującej opinii, że pierwsza wojna światowa była rezultatem
imperialnej rywalizacji26. W szczególności obaj obwiniali Wielką Brytanię o
rozpoczęcie wojny w celowej próbie sparaliżowania Niemiec jako
gospodarczego i morskiego rywala. W przypadku Stresemanna jednak ten
zdroworozsądkowy model militarno-gospodarczego współzawodnictwa został
złagodzony przez jego znajomość wzajemnych wewnętrznych powiązań
światowej gospodarki, a przede wszystkim przez znaczenie, jakie
przywiązywał do Stanów Zjednoczonych jako przeciwwagi dla Wielkiej
Brytanii i Francji. W przeciwieństwie do tego pogląd Hitlera było dużo
bardziej z gatunku oblężonej twierdzy. Liberalną ideę osiągania postępu
poprzez przemysł, ciężką pracę i wolny handel postrzegał on jako nic innego
jak tylko kłamstwo rozpowszechniane przez żydowskich propagandystów. W
rzeczywistości wszelkie wysiłki niemieckiego narodu mające na celu
znalezienie ratunku w przemyśle i handlu przywiodłyby go w końcu do
rywalizacji z Wielką Brytanią i Niemcy znowu stanęłyby w obliczu
konstelacji z sierpnia 1914 roku – przeważającego, kontynentalnego sojuszu,
opłacanego przez żydowskich bankierów z City. I ten międzynarodowy
spisek żydowski, który rządził teraz już nie tylko w Waszyngtonie i w
Londynie, ale także w bolszewickiej dyktaturze, znowu doprowadziłby
Niemcy do porażki.
Dla Hitlera decydującymi czynnikami w historii świata były nie praca i
przemysł, ale zmagania o ograniczone zasoby żywnościowe27. Wielka
Brytania mogła wprawdzie utrzymywać się z wolnego handlu, ale tylko
dlatego, że siłą militarną zdobyła już imperium. Tym, czego naród niemiecki
potrzebował do zapewnienia sobie przyzwoitego standardu życia, była
„przestrzeń życiowa”, Lebensraum, która mogła być osiągnięta tylko poprzez
wojnę. Kolonie przyjęto w wilhelmińskich Niemcach z wielkim
entuzjazmem. Oznaczały one jednak rozrzucanie cennej niemieckiej krwi po
całym świecie, zamiast tego Hitler wolał zdobyć Lebensraum na sąsiednim
Wschodzie. Tu oczywiście znowu można wskazać na podobieństwa do myśli
o wojennych aneksjach. Po traktacie w Brześciu Litewskim Stresemann także
myślał o niemieckim Groβraumie na Wschodzie, jednak, jak to już
widzieliśmy, jego podstawowym celem było zyskać odpowiedni rynek, tj. o
skali odpowiadającej Stanom Zjednoczonym. Hitler odwrotnie, chciał ziemi,
nie rdzennych mieszkańców, a celem podboju nie było dołączenie
nieniemieckich narodów. Ludność podbitych terytoriów miała być
przeniesiona. Burżuazyjnej władzy cesarskich Niemiec brakowało tupetu do
tego rodzaju radykalnej polityki rasowej w stosunku do wielkiej polskiej
mniejszości, która zamieszkiwała ich wschodnie granice, ale jeśli Niemcy
miały zwyciężyć, nie było alternatywy dla bezwzględnej polityki podboju i
wyludnienia. Wojna była więc przeznaczeniem Niemiec. Co do konkretów, to
Hitler wydawał się przewidywać bardziej lub mniej systematyczne serie
kroków rozpoczynające się od inkorporacji Austrii, dalej podporządkowania
sobie dopiero co powstałych głównych państw Europy Środkowej, w
szczególności Czechosłowacji, i kończące się wyrównaniem rachunków z
Francją28. Ścieżka pokazywała więc wyraźne dążenie na wschód. Hitler nie
życzył sobie oczywiście powtórzenia koalicji z pierwszej wojny światowej i
tutaj kluczowa była Wielka Brytania. Był głęboko przekonany, że inaczej niż
w strategii zorientowanej na eksport, która nieuchronnie doprowadziłaby do
konfliktu z globalnymi wpływami Imperium Brytyjskiego, jego projekt
kontynentalnej ekspansji nie pociągał za sobą żadnych fundamentalnych
zagrożeń dla Wielkiej Brytanii, gdyż jej zasadnicze interesy leżały poza
Europą. Podstawą jego strategicznych koncepcji z lat 20. i wczesnych 30.
była zdolność do zapewnienia Niemcom dominującej pozycji w Europie bez
wchodzenia w konflikt z Wielką Brytanią. W istocie Hitler, odwracając
logikę Stresemanna, wierzył, że kraj ten dojrzeje do postrzegania Niemiec
jako sojusznika w walce ze Stanami Zjednoczonymi, do której to rywalizacji
tak czy owak zmuszony będzie stanąć.
W dzieciństwie, jak wielu innych niemieckojęzycznych chłopców, Hitler
był zapalonym czytelnikiem niemieckich westernów Karola Maya29. W
okresie tuż po pierwszej wojnie światowej ta jego fascynacja przybrała jednak
bardziej ponury odcień, szczególne w stosunku do prezydenta Wilsona, który
po Wersalu stał się w Niemczech obiektem niemal powszechnej niechęci. W
roku 1923 Hitler napisał, że tylko atak tymczasowej głupoty spowodowanej
uczuciem głodu wywołanym anglo-żydowską blokadą może wyjaśnić, jak to
się stało, że Niemcy zdały się na łaskę „takiego grandziarza, jak Wilson, który
przybył do Paryża z grupą 117 żydowskich bankierów i finansistów…”30. W
naszkicowanym w następnym roku Mein Kampf Stany Zjednoczone ledwo
jeszcze figurowały w strategicznej wizji Hitlera, ale 3 lata później,
zważywszy rolę odgrywaną przez nie w sprawach niemieckich, taka
zaściankowość nie była już możliwa. Jak Hitler nie mógł nie zauważyć, Stany
Zjednoczone – nawet jeśli w kwestiach europejskich nie miały znaczenia
militarnego – były siłą ekonomiczną, z którą trzeba było się liczyć. W istocie
znaczny postęp przemysłowy Stanów Zjednoczonych zmienił już obraz życia
codziennego na „starym kontynencie”. Jak to ujął sam Hitler w czymś, co jest
z pewnością jednym z kluczowych fragmentów jego Drugiej Księgi:
Dzisiaj Europejczyk myśli o standardzie życia, czerpiąc w takim samym stopniu z możliwości
Europy, co z rzeczywistych warunków amerykańskich. Dzięki nowoczesnej technologii i
komunikacji, która to umożliwia, międzynarodowe relacje międzyludzkie stały się tak bliskie, że
Europejczyk, nawet nie będąc w pełni tego świadomym, stosuje jako miarę swojej egzystencji
amerykańskie warunki życia…31

I nie jest zaskoczeniem, że tym, co najbardziej przykuło wzrok Hitlera,


była dominacja Ameryki w przemyśle motoryzacyjnym. Hitler naturalnie był
entuzjastą pojazdów, ale w Drugiej Księdze niepokoiły go strategiczne
implikacje amerykańskiego przywództwa w tym nowym, kluczowym
przemyśle. W swoich wyobrażeniach o przyszłości amerykańskiego
dobrobytu Europejczycy mieli skłonność do zapominania, „że stosunek
powierzchni do liczby ludności kontynentu amerykańskiego jest znacznie
wyższy…”. Ogromna przewaga konkurencyjna Ameryki w technologii
przemysłowej była przede wszystkim funkcją „rozmiarów amerykańskiego
rynku wewnętrznego” i „bogactwa jego siły nabywczej oraz surowców”. Była
to olbrzymia skala „gwarantowanej… sprzedaży wewnętrznej”, która
umożliwiła amerykańskiemu przemysłowi motoryzacyjnemu zaadoptowanie
„metod produkcji, które w Europie z winy braku takiej sprzedaży
wewnętrznej byłyby po prostu niemożliwe”32. Innymi słowy „fordyzm”
wymagał Lebensraumu.
Podczas gdy Stresemann widział wzrost Stanów Zjednoczonych jako
czynnik stabilizujący w sprawach europejskich, dla Hitlera było to zaledwie
podwyższenie stawki w zmaganiach o przeżycie rasy. Walki tej nie można
było zresztą ograniczyć tylko do sfery gospodarczej: „Końcowe
rozstrzygnięcie w wojnie o światowy rynek należało do siły…”33. Nawet jeśli
ich przedsiębiorcy odnosili sukcesy, Niemcy miały wkrótce znaleźć się z
powrotem w sytuacji z roku 1914, zmuszeni na bardzo niekorzystnych
warunkach do walki o dostęp do światowych rynków. W istocie Hitler
uważał, że wyłaniająca się gospodarcza dominacja Stanów Zjednoczonych
zagrażała „globalnemu znaczeniu” wszystkich krajów europejskich. Jeśli
europejscy politycy nie otrząsną swoich społeczeństw z ich codziennej
„politycznej bezmyślności”, „groźna, globalna hegemonia kontynentu
północnoamerykańskiego” zredukuje je wszystkie do statusu „Szwajcarii albo
Holandii”34. I nie o to chodzi, że Hitler był zwolennikiem idei
paneuropejskich, gdyż wszystkie takie pomysły uważał za nudny „żydowski”
nonsens. Europejskiej odpowiedzi na Stany Zjednoczone musiało przewodzić
najpotężniejsze europejskie państwo na wzór Rzymskiego albo Brytyjskiego
Imperium czy też działań zjednoczeniowych Prus w XIX-wiecznych
Niemczech.
W przyszłości jedynym państwem mogącym dorównać Ameryce Północnej będzie to, które
zrozumie, jak poprzez istotę jego wewnętrznego życia i sens jego polityki zagranicznej podnieść
wartość swojego narodu w kontekście rasowym i doprowadzić go do formy państwowej
najwłaściwszej dla tego celu… Zadaniem ruchu narodowosocjalistycznego jest wzmocnić i
przygotować swoją ojczyznę do tej misji35.

Wraz z Francją i Związkiem Radzieckim Stany Zjednoczone weszły w ten


sposób w szeregi wrogów Hitlera, z którymi miał się zmierzyć po okresie
wewnętrznej konsolidacji, jeśli to możliwe w sojuszu z Wielką Brytanią.
Warto podkreślić ten ostatni punkt. Uporczywy nacisk Hitlera na potrzebę
tego aliansu był spowodowany nie tylko jego koncentracją na podboju
Wschodu, głównego elementu strategicznego Mein Kampf’, ale także przez
jego świadomość zagrożenia stwarzanego przez Stany Zjednoczone, tj.
nowego wątku już z Drugiej Księgi.
W ten oto sposób Hitler i Stresemann różnili się w swoich ocenach
stanowiska Niemiec w stosunku do wschodzącego „amerykańskiego stulecia”
oraz w opiniach na temat relatywnego znaczenia gospodarki i polityki. Stała
za tym jednak bardziej fundamentalna rozbieżność, mianowicie ta w
rozumieniu historii36. Najjaśniej pokazują to ich odpowiedzi na katastrofę
pierwszej wojny światowej. Istotą spojrzenia Stresemanna było, że wojna nie
zmieniła zasadniczo kierunku światowej historii, który był dyktowany przez
nieuchronne trajektorie rozwoju gospodarczego. Mimo że Niemcy ją
przegrały, wojna ta, dzięki osłabieniu Wielkiej Brytanii i Francji oraz
awansowaniu Stanów Zjednoczonych, otworzyła drogę do ponownego
potwierdzenia niemieckiej potęgi, choć ograniczonej tylko do sfery
gospodarczej. Hitler postrzegał taki rodzaj myślenia jako charakterystyczny
dla naiwnego optymizmu niemieckiej burżuazji. Nie był pesymistą i odrzucał
przeładowane beznadzieją proroctwa Spenglera, jednak według niego historia
nie dawała żadnych gwarancji. Podstawowym, determinującym czynnikiem
nie był przewidywalny cel rozwoju gospodarczego, ale walka ludzi o środki
do życia. W tej bitwie o przetrwanie wynik był zawsze niepewny. Nawet w
tym krótkim okresie „2000 lat” historii ludzkości, pisał Hitler,
światowe potęgi rządziły kulturami, o których mówią teraz tylko legendy, ogromne miasta
popadły w ruinę… Niemal nie można już pojąć… trosk, potrzeb i cierpień milionów i milionów
pojedynczych ludzi, którzy, jako żywa substancja, byli kiedyś beneficjentami i ofiarami tych
wydarzeń. … A jak marna jest… teraźniejszość. Jak pozbawiony podstaw jest ten jej wieczny
optymizm i jak rujnująca jest ta jej uparta ignorancja, jej odmowa patrzenia i jej odmowa uczenia
się37.

Wytrząsnąć ze społeczeństwa jego optymistyczny upór i wlać w nie


poczucie apokaliptycznego niebezpieczeństwa, oto prawdziwe zadania
przywództwa politycznego. Idea, że Niemcy mogły po prostu stale wzrastać
w kierunku wyższego standardu życia, takiego jak ten eksponowany w
Stanach Zjednoczonych, była iluzją. Dla Hitlera przegrana w pierwszej
wojnie światowej zwiastowała początkowy punkt zmagań nie mniej
rozstrzygających niż te pomiędzy Kartaginą i Rzymem. O ile Niemcy nie
dorosną do tego wyzwania, rok 1918 może być również zwiastunem
„Untergangu”38 tak zupełnego, jakiego doświadczyły tylko wielkie
cywilizacje antyku. Taka perspektywa nie pozostawiała miejsca na bierność
ani cierpliwość. W obliczu skrajnej bezwzględności judeobolszewickiego
wroga nawet strategia pełna największego ryzyka była usprawiedliwiona. W
latach 20. i we wczesnych 30. opinii publicznej można było wybaczyć
wzięcie niezwykle wojowniczego języka Hitlera za zaledwie retoryczną
afektację. Jak śmiertelnie poważny był on w swoim apokaliptycznym
światopoglądzie nie było jeszcze w pełni jasne aż do roku 1939.

III.
W ten sposób niemiecki elektorat stanął w obliczu jasnego wyboru i dał
wyraźną odpowiedź. W wyborach powszechnych w maju 1928 roku partia
Hitlera uzyskała marne 2,5% głosów, dających jej tylko 12 miejsc w 491-
osobowym Reichstagu. Partia Stresemanna odwrotnie, choć udział DVP w
głosach zmalał, wciąż cieszyła się przyzwoitą liczbą 45 miejsc39. I podczas
gdy DVP cieszyła się hojnym wsparciem wielkiego biznesu, naziści do jesieni
1928 roku na tyle ogołocili się z pieniędzy, że zmuszeni byli odwołać swój
doroczny partyjny wiec. Sprzedaż Mein Kampf spadła tak dramatycznie, że
wydawcy Hitlera postanowili wstrzymać się z jego Drugą Księgą ze strachu
przed zupełnym popsuciem rynku. DNVP, inna skrajnie prawicowa partia,
doświadczyła obcięcia liczby miejsc ze 103 do 73. Te straty oraz następujący
po tym kryzys przywództwa w ruchu narodowym, którego skutkiem był
wybór na szefa DNVP, skrajnego nacjonalisty Alfreda Hugenberga, były
najważniejszymi wiadomościami lata i jesieni 1928 roku. Socjaldemokraci,
partia założycielska Republiki Weimarskiej, odwrotnie, zaliczyli wielkie
zwycięstwo. Ich reprezentacja w Reichstagu wzrosła ze 131 do 153 miejsc.
Razem ze stresemannowską DVP, DDP i Partią Centrum mieli więc
faktyczną większość z Hermannem Müllerem jako kanclerzem. Gustaw
Stresemann zaś już piąty rok kontynuował sprawowanie funkcji ministra
spraw zagranicznych.
W roku 1928 zatem, pomimo obecności takich elementów, jak Hitler i jego
partia, Republika Weimarska wciąż miała działający system parlamentarny i
rząd zobligowany do dążenia do rewizji Traktatu Wersalskiego pod
sprzyjającymi auspicjami Stanów Zjednoczonych. Był w tym wprawdzie już
wyraźnie widoczny potencjał katastrofy, ale nawet najbardziej pesymistyczni
obserwatorzy z wielką trudnością mogliby przewidywać, że w ciągu 10 lat
Niemcy z powrotem wtrącą Europę w przerażającą wojnę i w pojedynkę
rozpoczną najbardziej bezwzględną kampanię ludobójczego mordu w historii
ludzkości. Książka ta nie jest historią Republiki Weimarskiej, niemniej aby
rozpocząć nasz rozrachunek z reżimem Hitlera, musimy najpierw jasno
wytłumaczyć, jak wywrócona została strategia Stresemanna, otwierając
Hitlerowi drogę do dużo radykalniejszej wizji.
Jednym z kluczowych czynników wpływających na rozchwianie się
Republiki Weimarskiej po roku 1929 były zawiedzione nadzieje niemieckich
sił prorepublikańskich, które ulokowały się w amerykańskim „new order”40.
W latach 1923-1924 pomyślna stabilizacja Republiki opierała się w sposób
kluczowy na zaangażowaniu Stanów Zjednoczonych i od tej pory
wiarygodność „strategii atlantyckiej” Stresemanna i Schachta polegała na
oczekiwaniu, że amerykańskie wpływy w Europie będą stale wzrastały i w
końcu otworzą drogę do gruntownej rewizji zapisów Traktatu Wersalskiego.
A to z kolei zależało od amerykańskiego uznania powiązania pomiędzy
wojennym długiem Wielkiej Brytanii i Francji w stosunku do Ameryki i
żądaniami reparacyjnymi wysuwanymi przez te mocarstwa wobec Niemiec.
Owen Young powrócił więc do Paryża wiosną 1929 roku, aby renegocjować
porozumienie reparacyjne41, niemniej przybył on bez żadnego zobowiązania
ze strony nadchodzącej administracji Herberta Hoovera do zgody na wyraźne
powiązanie międzyalianckich długów wojennych i reparacji42. To oznaczało,
że plan Younga musiał spotkać się z rozczarowaniem43. Zamiast redukcji
rocznych rat reparacji z 2,5 do 1,5 mld przedwojennych marek w złocie, na co
miał nadzieję rząd Müllera, żądana od Niemiec kwota została zmniejszona
tylko minimalnie do nieco ponad 2 mld marek w złocie. Dodatkowo plan
Younga usunął ochronę sprawowaną przez agenta reparacyjnego. Uwolniło to
Niemcy od natrętnego i upokarzającego zagranicznego przyglądania się im i
było w zamierzeniu pierwszym krokiem na drodze do umieszczenia
niemieckich obligacji reparacyjnych na niepolitycznym, komercyjnym
fundamencie. Ale oznaczało także, że Niemcy otrzymały teraz pozwolenie na
odroczenie transferu większości swoich reparacji na maksymalnie tylko 2 lata
i że teraz to niemiecki rząd, a nie „neutralny”, amerykański agent, miał
podejmować decyzje.
Rozczarowanie, które było efektem planu Younga, oznaczało zrujnowanie
wiarygodności strategii atlantyckiej. Zjadliwość otaczająca negocjacje
przeczyła wszelkiej nadziei na komercjalizację na dużą skalę niemieckich
długów politycznych. Od roku 1928, w miarę jak kłębiły się plotki na temat
przyszłości reparacji, a stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych rosły,
kwota długoterminowych amerykańskich pożyczek zaczęła maleć44. Niemcy
w roku 1929 wciąż je brały, a także sprzedawały cudzoziemcom udziały w
niemieckich firmach, niemniej więcej niż połowa napływającego kapitału
była już teraz krótkoterminowa. A miały przyjść jeszcze dalsze problemy w
transatlantyckich stosunkach gospodarczych. W amerykańskich wyborach
Herbert Hoover wygrał bowiem Środkowy Zachód obietnicami otoczenia
rolnictwa protekcją. Podczas debatowania w Kongresie ta ustawa o handlu
zagranicznym, która zyskała złą sławę pod nazwą taryfy celnej Smoota-
Hawleya, została dodatkowo upstrzona różnymi innymi żądaniami, w tym
znaczną ochroną przed importem z Europy towarów przemysłowych. W
efekcie do jesieni 1929 roku Europejczycy dowiedzieli się nie tylko, że
Kongres nie pozwoli na żadną istotną redukcję spłat międzyalianckich
długów i że nie ma wielkich perspektyw na jakikolwiek nowy
długoterminowy kredyt z Ameryki, ale również, że z dużym
prawdopodobieństwem nowe cła utrudnią europejskim dłużnikom Stanów
Zjednoczonych zarabianie dolarów, których potrzebowali do obsługi swoich
zobowiązań wobec Wall Street45.
Jak Stresemann odpowiedziałby na ten katastrofalny łańcuch wydarzeń,
tego nie dowiemy się nigdy. Jego zdrowie pogarszało się od wiosny 1928
roku, wysiłek, aby utrzymać prawe skrzydło DVP przy Wielkiej Koalicji, był
dla niego już zbyt duży. W kilka godzin po zapewnieniu zgody niemieckiego
rządu na plan Younga Stresemann doznał szeregu wylewów, w wyniku
których zmarł. Niemniej już przed tą jego przedwczesną śmiercią pojawiły się
oznaki zmiany kierunku. Niektórzy utrzymują, że przeprowadzone latem i
jesienią 1929 roku intensywne rozmowy Stresemanna i francuskiego ministra
spraw zagranicznych Aristide’a Brianda były przynajmniej po części
spowodowane uczuciem rozczarowania w stosunku do Stanów
Zjednoczonych. W ostatnim tygodniu czerwca 1929 roku Stresemann mówił
w Reichstagu o Europie stającej się „kolonią tych, którzy mieli więcej
szczęścia niż my”. Nadszedł czas, kiedy „Francja, Niemcy i być może także
inne europejskie gospodarki muszą znaleźć wspólny sposób na
przeciwstawienie się konkurencji, która nas wszystkich mocno obciąża”, co
było niezwykle wrogą aluzją do Stanów Zjednoczonych46.
Zwrot w kierunku europejskiej integracji był jednak tylko jedną z
możliwych reakcji na rozwianie się nadziei uplasowanych w Ameryce47.
Diametralnie przeciwną opcję prezentował prezes Reichsbanku Hjalmar
Schacht. W terminologii ewolucyjnej Schacht tworzy „brakujące ogniwo”
pomiędzy stresemannowską strategią ekonomicznego rewizjonizmu i
jednostronną agresją wojskową, która zastąpiła ją w roku 1933. Urodzony w
roku 1877 w niemiecko-amerykańskiej rodzinie Horace Greeley Hjalmar
Schacht w epoce wilhelmińskiej podobnie jak Stresemann odnosił sukcesy48.
Podczas gdy kariera jego ojca, najpierw dziennikarza, a później autora
szeregu nieudanych przedsięwzięć biznesowych, przebiegała z kłopotami,
Schacht robił swoje, ucząc się w najlepszych szkołach. Tak jak Stresemann,
on także rozpoczął swoje życie zawodowe od zajęcia lobbysty na rzecz
wolnego handlu, następnie w Dresdner Banku błyskawicznie wspiął się po
szczeblach organizacyjnych. W roku 1914 stał się częścią finansowej
administracji okupowanej Belgii, rok później został jednak wśród plotek o
korupcję zmuszony do rezygnacji. Wkrótce potem zatrudnił go konkurent
Dresdner Banku, Nationalbank. Jako dyrektor tego szybko rozwijającego się
przedsięwzięcia Schacht stał się jednym z rzeczywistych beneficjentów
hiperinflacji. Podobnie jak Stresemann Schacht był Vernunftrepublikanerem
(republikaninem z rozsądku raczej niż z przekonania). Członek założyciel w
roku 1918 lewicowo liberalnej DDP był kandydatem Stresemanna do objęcia
Reichsbanku w szczycie kryzysu w Zagłębiu Ruhry49. Od tego czasu Schacht
był powszechnie postrzegany jako jego kluczowy sojusznik w wysiłkach
przywrócenia Niemcom międzynarodowego szacunku. Ogólnie ceniony za
ustabilizowanie w roku 1924 marki niemieckiej cieszył się bliskimi
kontaktami zarówno z kręgami bankowymi Stanów Zjednoczonych, jak i z
Montagu Normanem, gubernatorem Banku Anglii. W istocie podczas chaosu
lat 1923-1924 Schacht rozważał brytyjską alternatywę dla stresemannowskiej
strategii, sondując możliwość przywiązania marki raczej do funta szterlinga
niż do dolara50. Niemniej kiedy projekt Dawesa się ziścił, stał się nawet
bardziej od Stresemanna oddany zbliżeniu atlantyckiemu51. Pomimo
wszystko jednak ta racjonalna koncepcja niemieckiej strategii kolidowała u
Schachta, nawet jeszcze mocniej niż w przypadku Stresemanna, z głębokim
poczuciem zranionej dumy narodowej. Dużo bardziej uparcie i daleko mniej
taktownie Schacht łączył kwestię finansowego porozumienia z żądaniami
rewizji terytorialnych52. Nie tylko chciał osiągnąć szybsze wycofanie wojsk
francuskich z niemieckiej ziemi, ale także wykorzystywał każdą okazję do
ponownego otwarcia kwestii terytorialnej w stosunkach z Polską, a nawet
naciskał na restytucję niemieckich kolonii. W kwietniu 1929 roku
rewizjonistyczne żądania Schachta omal nie doprowadziły do fiaska całej
dyskusji nad planem Younga. Sam ten plan był zresztą wyraźnie ciężkim
ciosem w wiarę Schachta w opcję amerykańską, dlatego krótko po śmierci
Stresemanna przyjął otwarcie opozycyjne stanowisko w stosunku do rządu
Müllera. Wykorzystywał przy tym swoje kontakty na Wall Street do
sabotowania wysiłków niemieckiego rządu zmierzających do uzyskania
nowej amerykańskiej pożyczki, zaś 6 grudnia 1929 roku opublikował raport,
który był druzgocącą krytyką planu Younga, a w istocie całej finansowej
strategii Republiki Weimarskiej realizowanej od roku 192453. W
konsekwencji tego wszystkiego dni Schachta na stanowisku prezesa
Reichsbanku były już bez wątpienia policzone. Na wiosnę roku 1930
zrezygnował więc i związał swoje losy z siłami gromadzącymi się teraz na
skrajnym prawym skrzydle niemieckiej polityki, zajadle sprzeciwiającymi się
jakiejkolwiek dalszej współpracy finansowej z dawnymi wrogami Niemiec.
Tymczasem większość niemieckich partii politycznych pozostawała wciąż
przywiązana do zasadniczego wypełniania zapisów planu Younga. W istocie
przymus ten usprawiedliwiał stosowanie ostrych środków w kraju, co swoją
drogą bardzo sprzyjało szerokiej grupie prawicy i środowisku
przedsiębiorców. W efekcie wiosną 1930 roku Wielka Koalicja potknęła się
na kwestii cięć budżetowych54, a Hermann Müller miał być ostatnim
socjaldemokratycznym kanclerzem na prawie 40 lat. Został on odsunięty na
rzecz mniejszościowego rządu kierowanego przez zawzięcie
nacjonalistycznego katolika Heinricha Brüninga. W Reichsbanku Schachta
zastąpił Hans Luther. Od tego czasu trwa gorąca dyskusja na temat wyboru
polityki gospodarczej prowadzonej pomiędzy marcem 1930 roku i majem
roku 1932 przez kanclerza Brüninga i prezesa Reichsbanku55. Jej większa
część omija jednak sedno rzeczy. Jeśli ma się świadomość
międzynarodowych ograniczeń, to jasne jest, że Brüning i Luther mieli
związane ręce, a już na pewno w roku 193056. Pod władzą standardu złota i
planu Younga, wymagającego rocznych płatności w wysokości 2 mld marek,
oraz przy międzynarodowych rynkach kapitałowych coraz bardziej
nerwowych w kwestii udzielania pożyczek Niemcom deflacja była jedynym
wyjściem57. A polityczne koszty tego były ogromne. Pomiędzy kwietniem i
lipcem 1930 roku niemiecki system parlamentarny rozpadł się na części w
walce o pakiet deflacyjny Brüninga. Wymuszenie 16 lipca 1930 roku bardzo
kontrowersyjnego podatku pogłównego było pierwszym odwołaniem się
kanclerza do nadzwyczajnych prerogatyw przewidzianych w artykule 48
konstytucji weimarskiej. Później, wraz z kompleksowym dekretem
nadzwyczajnym z 26 lipca, nastąpiło jeszcze więcej cięć i podwyżek
podatków. W szczycie załamującego się światowego handlu i zbierania sił do
odtworzenia cyklu koniunkturalnego efektem tego było jednak tylko twarde
lądowanie gospodarki. Pomiędzy czerwcem 1930 roku i lutym 1931 roku
bezrobocie zwiększyło się o 2,1 mln ludzi, było to więc dwa razy więcej niż
normalny, sezonowy wzrost. W dodatku w wyborach powszechnych z
września 1930 roku narodowi socjaliści Hitlera osiągnęli oszałamiający
przełom, podnosząc swój udział w zdobytych głosach z 2,5% do 18,3% i
zyskując dzięki temu 107 miejsc, co uczyniło z nich drugą partię w
Reichstagu. Później odpływ kapitału ogołocił Reichsbank z jednej trzeciej
rezerw i zmusił do kolejnego podwyższenia stóp procentowych58.
Jednocześnie jednak strategia deflacyjna osiągnęła swój zamierzony efekt i
deficyt handlowy z roku 1928 w wysokości 2,9 mld marek przekształcił się
do roku 1931 w nadwyżkę w kwocie 2,8 mld marek (patrz tabela A1 w
załączniku). Było to jednak spowodowane nie tyle wzrostem eksportu, ile
faktem, że z racji depresji popyt na import spadał nawet szybciej niż
niemiecka sprzedaż za granicę, gdyż w miarę jak wskaźniki malały, a zaraza
bezrobocia i biedy rozprzestrzeniała się wśród niemieckiego społeczeństwa,
runęło też zapotrzebowanie na zagraniczne surowce i dobra konsumpcyjne.
Był to brutalny proces dostosowawczy, niemniej Niemcy przestrzegały w tym
tylko zwykłych recept stosowanych przy mechanizmie standardu złota, za co
Brüning został zresztą nagrodzony w październiku 1930 roku kredytem
pomostowym w wysokości 125 mln dolarów, uzyskanym za pośrednictwem
Lee, Higginson and Co. z Nowego Jorku59.
Jeśli rząd Brüninga miał w roku 1930 i na początku 1931 roku jakieś pole
manewru, to dotyczyło ono polityki zagranicznej, a nie gospodarki, przy
czym wykorzystał on tę swobodę ze strasznym skutkiem60. Zamiast podążać
za formułą Stresemanna z lat 20., która wiązała wypełnianie zobowiązań z
rozważną dyplomacją, Brüning i Julius Curtius połączyli uległość wobec
finansowych zapisów planu Younga z retoryką polityki zagranicznej
zapożyczoną od nacjonalistycznej prawicy. Pierwszym elementem tej nowej
niemieckiej strategii była decyzja, wbrew rozpaczliwej sytuacji finansowej
Rzeszy, o budowie dwóch nowych krążowników dla marynarki. Drugim i
trzecim punktem były propozycja austro-niemieckiej unii celnej i rosnąca
aktywność w południowo-wschodniej Europie, symbolizowana przez
usiłowania zawarcia specjalnych dwustronnych porozumień handlowych z
Węgrami i Rumunią. Wszystkie te trzy strategiczne zręby skierowane były
przeciwko Francji i wynikały logicznie z wcześniejszego odrzucenia przez
Brüninga propozycji Brianda ustanowienia bliższych francusko-niemieckich
relacji gospodarczych. To nie był jednak dobry czas na takie działania. Na
przestrzeni lat 20. przesłanką polityki Niemiec było stwierdzenie faktu, że
choć Francja stanowiła dla nich główne militarne zagrożenie, to pod
względem finansowym było to mocarstwo trzeciorzędne, po Stanach
Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii61. Jednak do roku 1931 taki pogląd na
układ sił w ramach międzynarodowego systemu finansowego zdążył się już
stać bardzo złudny. W następstwie stabilizacji franka w roku 1926 francuski
bank centralny zabrał się bowiem do systematycznego gromadzenia złota i w
roku 1931 posiadał go więcej niż Bank Anglii, a konkurował już tylko z
zapasami Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych. Godne zauważenia
jest, że na początku roku 1931 Briand ponownie zwrócił się do Niemiec,
sugerując, że aby pomóc Brüningowi w wypełnianiu planu Younga, paryski
rynek kapitałowy mógłby zaoferować mu długoterminową pożyczkę. W
odpowiedzi 21 marca 1931 roku publicznie ogłoszono propozycję austro-
niemieckiej unii celnej, zatrzaskując tym drzwi dla francusko-niemieckiej
współpracy gospodarczej.
W ten sposób poprzez swoją agresywną politykę zagraniczną Brüning dalej
ograniczał sobie pole manewru gospodarczego62. Nie mając perspektyw na
zagraniczną pożyczkę, Brüning nie miał teraz innego wyjścia, jak tylko
zapoczątkować kolejną bolesną rundę deflacji. Uczynienie tego
akceptowalnym dla krajowego elektoratu wymagało natychmiastowych
działań mających na celu szybką rewizję planu Younga. Wraz z drugim
nadzwyczajnym dekretem deflacyjnym Brüning wystosował więc 6 czerwca
1931 roku agresywne żądanie zakończenia reparacji63. To ostatecznie
przyspieszyło katastrofę. Rynki finansowe były bowiem już od marca
poddenerwowane złowieszczym odradzaniem się niemieckiego nacjonalizmu,
niemniej pomimo szalejącego w Austrii kryzysu bankowego, nie było jeszcze
szturmów ani na niemieckie banki, ani na niemiecką walutę64. Tym, co
rozpętało kryzys, była natomiast ta późniejsza eskalacja napięcia
międzynarodowego dokonana przez Brüninga. W ciągu kilku godzin od
agresywnego komunikatu niemieckiego rządu po rynkach finansowych na
całym świecie rozprzestrzenił się strach, że Brüning jest bliski ogłoszenia
jednostronnego moratorium zarówno na reparacje wojenne, jak i niemieckie
obligacje od prywatnych wierzycieli. W ciągu następnego tygodnia rezerwy
Reichsbanku spadły z 2,6 mld do 1,9 mld marek. Pomimo oszałamiającego
wzrostu stopy procentowej, nieubłaganie dotarły aż do minimalnego poziomu
wymaganego do dostarczania walucie „oparcia w złocie”. 17 czerwca, kiedy
na czołówkach gazet pojawiły się kłopoty DANAT Banku65 i Dresdner
Banku, Reichsbank stał już w obliczu kryzysu walutowego na pełną skalę. W
rzeczywistości sytuacja finansowa Niemiec była na tyle poważna, że 20
czerwca prezydent Herbert Hoover został zmuszony do dramatycznej i
bezprecedensowej interwencji.
Nawet jeśli wczesnym latem 1931 roku sytuacja Niemiec stawała się
krytyczna, zasadnicza logika strategii atlantyckiej wciąż działała66.
Niewłaściwie oceniając francuską reakcję, administracja Hoovera przyjęła
niezwykle miękkie stanowisko w odpowiedzi na nacjonalistyczny zwrot w
polityce zagranicznej Brüninga67. Zamiast z hukiem odrzucić propozycje unii
celnej, Waszyngton wyraził swoją wolę uznania tego za pierwszy krok na
drodze do europejskiej integracji. Jesienią 1931 roku Departament Stanu USA
ujawnił nawet swoją niecierpliwość w stosunku do Francji i Polski za brak
zainteresowania niemiecką troską o swoje wschodnie granice. Natomiast w
najbardziej kluczowej sprawie Waszyngton, w odpowiedzi na rozmowy o
natychmiastowym moratorium na długi, 20 czerwca 1931 roku uznał w końcu
powiązanie pomiędzy reparacjami i międzyalianckimi długami wojennymi68.
W interesie uchronienia amerykańskich pożyczek dla Niemiec Hoover
zaproponował teraz powszechne moratorium zarówno na „polityczne
płatności” Niemiec, jak i międzyalianckie długi wojenne, otwierając tym
drogę do formalnego umorzenia niemieckich zobowiązań reparacyjnych, co
nastąpiło rok później na konferencji w Lozannie69. W czerwcu 1931 roku
Francuzi nie mieli jednak ochoty ustępować. Nie będąc konsultowanymi
przez Hoovera i mając żal z powodu przełożenia przez Stany Zjednoczone
interesów swoich długoterminowych kredytodawców ponad francuskie
żądania reparacyjne, Paryż do 6 lipca opóźniał swoją zgodę na moratorium, tj.
wystarczająco długo, aby upuścić niemieckiemu systemowi finansowego krwi
w postaci setek milionów marek wymienionych na rynku walutowym. I to
właśnie w tym kluczowym okresie kryzysy bankowy i walutowy splątały się
ze sobą na śmierć i życie. W poniedziałek 13 lipca upadł DANAT Bank,
przyspieszając powszechny run na banki70. Rząd i Reichsbank nie mały już
teraz innego wyjścia, jak tylko poinformować o całkowitym zamknięciu
niemieckiego systemu finansowego, a 15 lipca ogłosić nowy system kontroli
wymiany walut, kończąc tym samym swobodne działanie standardu złota w
Niemczech71. Wartość marki niemieckiej w złocie pozostała wprawdzie
nominalnie taka sama, niemniej od lata 1931 roku znacjonalizowano w
Niemczech prywatne zapasy zagranicznej waluty. Każdy rezydent, który
otrzymał ją w jakiejkolwiek formie, miał obowiązek wymienić ją na
dostarczone mu przez Reichsbank marki. Z kolei każdy chcący kupić
zagraniczną walutę mógł ją dostać tylko po złożeniu stosownego podania w
Reichsbanku, a wszystkie takie wnioski podlegały surowej ocenie. Natomiast
importerom przydzielano ją w ustalonym procencie całości ich zagranicznych
transakcji zrealizowanych w okresie 12 miesięcy przed kryzysem. W ten
sposób Reichsbank uzyskał też możliwość bezpośredniej regulacji całego
importu niemieckiej gospodarki. W sierpniu, aby już dokończyć opis kryzysu,
w rezultacie tzw. Standstill Agreement moratorium na długi zostało
rozciągnięte z reparacji na kredyty krótkoterminowe, czyli na najbardziej
niestabilny element niemieckiej góry długów72.
A tymczasem sama burza wcale jeszcze nie przycichła. Po Wiedniu i
Berlinie Londyn był bowiem następną ofiarą przetaczającej się przez Europę
fali finansowej niestabilności. 20 września, po tygodniach dotykającej funta
ostrej spekulacji, Wielka Brytania wzorem Niemiec także porzuciła standard
złota73. Jednak odmiennie niż w przypadku Reichsbanku Bank Anglii zrobił
to nie poprzez zawieszenie swobodnej wymiany, ale przez rezygnację ze
stałego kursu wymiany na złoto. Funt szterling wciąż był kupowany i
sprzedawany swobodnie, ale jego wartość nie była już gwarantowana w
złocie. W ciągu kilku tygodni ta czołowa światowa waluta handlowa spadła
więc w stosunku do marki niemieckiej o 20%. Tym samym kotwica
globalnego systemu finansowego zawisła w powietrzu, a brytyjskie odejście
od złota przekształciło ciężką recesję w głęboki kryzys gospodarki
międzynarodowej. Do końca września 12 krajów poszło w ślady Wielkiej
Brytanii i uwolniło kurs swoich walut. 11 kolejnych zdewaluowało zaś swoje
kursy wymiany przy utrzymaniu odniesienia do złota. Te, które pozostały
przy złocie i starych parytetach, jak Niemcy, Francja czy Holandia, nie miały
wyjścia i musiały bronić swojego bilansu płatniczego poprzez wprowadzanie
drakońskich restrykcji przy wymianie i handlu walutami, w który to sposób
pilnowano strony importowej rachunku bieżącego. Teraz jednak w obliczu
ogromnych przeszkód stanęli niemieccy eksporterzy. W konsekwencji
wielkiej przewagi, jaką dzięki dewaluacji zdobyli najbliżsi Niemcom
konkurenci handlowi, całość niemieckiego eksportu spadła w latach 1931-
1932 o kolejne 30%. Ciężko wywalczona nadwyżka 2,8 mld marek z roku
1931 została obcięta w ciągu roku do nie więcej niż kilkuset milionów marek
i nawet ten niepewny bilans mógł być utrzymywany tylko poprzez dalszą
znaczną redukcję importu. Do wiosny 1932 roku przekazywanie twardej
waluty importerom zostało bowiem zmniejszone do połowy poziomu ich
dostępności przed kryzysem74.
Jedną z oczywistych metod złagodzenia trudnego położenia Niemiec była
dewaluacja marki niemieckiej w takim stopniu, aby doścignęła funta
szterlinga75. W istocie Bank Anglii już w lecie przychylnie spoglądał na tego
typu działanie jako na najbardziej skuteczną odpowiedź na kryzys bankowy i
walutowy76. Trudno też sobie wyobrażać, żeby stosowne władze niemieckie
były absolutnie przeciwko takiemu krokowi. Brüning utrzymywał później, że
miał zamiar przeprowadzić 20-procentową dewaluację, jak tylko ostry kryzys
przejdzie i Niemcy zgromadzą wystarczające rezerwy obcej waluty, aby mieć
pewność utrzymania nowego kursu marki77. Także Hjalmar Schacht miał we
wrześniu 1931 roku nadzieję, że Niemcy skorzystają z brytyjskich kłopotów i
wraz z przywiązaniem marki do funta szterlinga zyskają ustępstwa w handlu
czy kredycie. Mimo wszystko jednak z taką strategią wiązało się poważne
ryzyko, którego Reichsbank był aż nazbyt dobrze świadom. W powszechnej
opinii dewaluacja była bowiem nierozerwalnie związana z doświadczeniem
hiperinflacji. W latach 1922 i 1923 spadająca w stosunku do dolara wartość
marki była codziennym wskaźnikiem niemieckiego popadania w biedę. Nie
było więc żadnym zaskoczeniem, że niemieccy komentatorzy straszyli się
nawzajem scenariuszem, w którym duża dewaluacja dramatycznie zwiększy
ceny towarów importowanych i rozpali inflację. Reichsbank był z pewnością
także zaniepokojony faktem, że jego ograniczone rezerwy walutowe uczynią
go bezbronnym w przypadku spekulacyjnego ataku na zdewaluowaną
niemiecką walutę. Jednak tym, co ostatecznie rozstrzygnęło sprawę, był
wpływ dewaluacji marki na zagraniczny dług Niemiec. Jego ogromna część
była bowiem denominowana w obcej walucie, a więc natychmiastowym
skutkiem redukcji wartości marki musiałoby być zwiększenie obciążeń
wynikających z warunków spłat zagranicznych niemieckich obligacji. Choć
Bank Anglii z radością powitałby niemiecką dewaluację, to jednak Stany
Zjednoczone jasno się wyraziły, że chcą widzieć Niemcy obsługujące swoje
długoterminowe obligacje i chroniące swój bilans płatniczy za pomocą
kontroli kursowej78. Przy prezydencie Hooverze wreszcie zdecydowanie
interweniującym w kwestii reparacji, a nawet dającym do zrozumienia, że
mógłby poprzeć niemieckie roszczenia wobec Polski, Berlin wybrał więc
teraz ponownie strategię atlantycką. Rząd kanclerza Brüninga grał na to, że
prędzej czy później amerykańskie działania na rzecz długów wojennych
ułatwią Wielkiej Brytanii i Francji zaakceptowanie końca reparacji. A to, jak
spodziewał się pewny siebie Brüning, otworzyłoby drogę do normalizacji tak
politycznych, jak i gospodarczych stosunków w Europie79. W tym przypadku
potrzeba było jednak aż 12 strasznych miesięcy, żeby stosowne porozumienie
zostało w końcu sfinalizowane w Lozannie. A tymczasem perspektywy
niemieckiej gospodarki stały się katastrofalne.
Przykuty do złota przez amerykańskie obligacje i stojący w obliczu
dewaluacji większości walut, w których realizowano transakcje handlowe,
Brüning nie miał innego wyboru, jak tylko forsować kolejną rundę deflacji i
zrobić to poprzez dekret. Czwarty prezydencki dekret nadzwyczajny z 8
grudnia 1931 roku, oprócz zakazu noszenia partyjnego umundurowania i
politycznych demonstracji, nakazywał także obowiązkowe cięcia w płacach,
pensjach, cenach i stopach procentowych wraz z idącymi w ślad za tym
kolejnym obniżeniem wydatków rządowych i wzrostem opodatkowania80.
Była to, jak to ujął „The Economist”, interwencja w „wolność gospodarczą
nieporównywalna z niczym poza terytorium ZSRR”81. Na swojego komisarza
ds. deflacji Brüning wybrał skrajnie konserwatywnego burmistrza Lipska,
Karla Goerdelera, który natychmiast rozpoczął szeroko nagłośnioną kampanię
zaciskania pasa82. Nie mogło to jednak ukryć faktu, że Niemcy stały teraz w
obliczu ruiny. Bezrobocie wzrosło do więcej niż 6 mln ludzi, a większość
przedsiębiorców miała w perspektywie bliski upadek. Bez wątpienia inflacja
była postrachem niemieckiej opinii publicznej, ale biorąc pod uwagę jej
bezpośredni wpływ na gospodarkę, deflacja była od niej nieskończenie
gorsza, głównie z powodu swojego oddziaływania na bilanse. Podczas gdy
przychody spadały razem z deflacją cen i zarobków, długi, hipoteki i inne
finansowe zobowiązania pozostawały na swoim wysokim poziomie sprzed
depresji. W ciągu zimy lat 1931-1932 bankructwa zaczęły więc przerzedzać
społeczność przedsiębiorców, a po letnim kryzysie roku 1931 wszystkie
większe banki były już pod państwową kuratelą. Były też spektakularne plajty
w ubezpieczeniach i w przemyśle elektrotechnicznym. Na skraju upadku
znalazł się AEG, jeden z niemieckich czołowych koncernów
elektrotechnicznych. Kryzysu uniknięto w Vereinigte Stahlwerke, czołowej
europejskiej kompanii stalowo-węglowej, ale tylko dzięki przejęciu przez
państwo wielkiej transzy udziałów dotychczas posiadanych przez Friedricha
Flicka. Jak to powiedział swojemu partyjnemu koledze minister finansów
Hermann Dietrich: „Nie planowałem nacjonalizacji połowy Zagłębia Ruhry…
ale niebezpieczeństwo wykupienia udziałów przez zagraniczny kapitał i fakt,
że upadek wstrząsnąłby Stahlverein, co z kolei uderzyłoby boleśnie w
zrekonstruowaną strukturę niemieckich banków, nie pozostawiły mi
wyboru…”83.
W obliczu rosnącej katastrofy gospodarczej upadł „konsensus deflacyjny”,
który utrzymywał Brüninga przez pierwsze 18 miesięcy jego kanclerstwa84,
zaś Hjalmar Schacht znowu posłużył za przewodnika stada. W ciągu 1930
roku i pierwszym okresie 1931 roku w nadziei być może na powrót na
stanowisko w ramach konserwatywno-nacjonalistycznej koalicji
wstrzymywał się jeszcze przed otwartą krytyką rządu Brüninga. Jednak po
katastrofach lata 1931 roku porzucił ten umiar i w znaczący sposób objawił
się na zjeździe sił nacjonalistycznych, który odbył się Bad Harzburg, gdzie
potępił brak kręgosłupa w polityce reparacyjnej Brüninga85. Odmłodzenie
Niemiec, mówił, nie było kwestią programów partii politycznych ani nawet
inteligencji. Była to sprawa „charakteru”. I Schacht nie czynił już żadnej
tajemnicy ze źródeł, w których spodziewa się znaleźć odnowę moralną.
Głównymi organizatorami tego przedsięwzięcia byli wprawdzie Hugenberg i
DNVP, ale główną wiadomością z Harzburga było pojawienie się Schachta na
podium obok Adolfa Hitlera86.

IV.
Niewątpliwie nacjonalistyczny zwrot w niemieckiej polityce zagranicznej,
jaki dokonał się w latach 1930-1931, był katastrofalnie nie w porę. Mimo to
wraz ze stosownym moratorium Hoovera i Amerykanami naciskającymi teraz
zdecydowanie na umorzenie reparacji program atlantycki w pewnym sensie
osiągnął swoje logiczne zakończenie. W normalnych warunkach kontynuacja
transatlantyckiej osi finansowej pozostawałaby oczywiście atrakcyjną opcją
dla Niemiec, ale załamanie się amerykańskiej gospodarki i brytyjska decyzja
o odejściu od złota zniweczyły fundamentalne założenie, na którym opierała
się ta stresemannowska koncepcja. Jedność i wzajemne powiązania światowej
gospodarki, dalekie od bycia oczywistą historyczną koniecznością, stały teraz
pod wielkim znakiem zapytania. Były oczywiście głosy, tak wewnątrz, jak i
na zewnątrz Niemiec, nawołujące do konstruktywnego wysiłku
zmierzającego do odbudowy wspólnoty międzynarodowego porządku87. Ale
zważywszy na katastrofę globalnej gospodarki, wielu zaczęło się wydawać,
że problemem jest sama międzynarodowa zależność gospodarcza88.
Nacjonalistyczne wizje przyszłości, w której światowe powiązania finansowe
nie miały już determinującego wpływu na losy narodu, miały teraz większą
wiarygodność89. I nawet jeszcze przed objęciem władzy przez Hitlera trzy
kluczowe czynniki nacjonalistycznej agendy wysunęły się już na czoło.
Zarówno w powszechnej historycznej świadomości, jak i w literaturze
historycznej istnieje głęboko zakorzenione przeświadczenie, że naprawdę
ważną zmianą w polityce gospodarczej dokonaną pomiędzy Republiką
Weimarską i Trzecią Rzeszą była szybka implementacja po roku 1933
programów narodowego ożywienia gospodarczego i tworzenia miejsc pracy.
Mówiąc prosto, Heinrich Brüning uczynił z deflacji fetysz, natomiast w
odróżnieniu do tego naczelną rolę w propagandzie hitlerowskiego reżimu
odgrywały praca i walka z bezrobociem. Dodatkowo w świetle niemal
współczesnej temu „keynesowskiej rewolucji” w ekonomii ten kontrast
pomiędzy czasami przed i po roku 1933 nabrał nawet jeszcze większego
znaczenia historycznego. Dla keynesistów, zarówno tych w Niemczech, jak i
poza nimi, katastrofa Republiki Weimarskiej będzie zawsze oznaczała jasną
ilustrację konsekwencji ulokowania zbyt dużych nadziei w
samouzdrawiających właściwościach wolnego rynku. Ten retoryczny związek
był nadmiernie wykorzystywany przy obronie straconych pozycji, jaką
keynesiści podjęli w latach 70. i 80. w związku z intelektualnym naporem
Nowej Prawicy (New Right)90. Oczywiście niemiecką historię lat 1929-1933
można opowiedzieć tak, aby posłużyła do tego właśnie celu, ale jeśli
spróbujemy zrozumieć reżim Hitlera inaczej niż poprzez ten anachroniczny
układ odniesienia, nacisk na tworzenie miejsc pracy jako klucz do poznania
nazistowskiej polityki gospodarczej wydaje się źle umiejscowiony. W istocie
działalność ta pojawiła się jako temat intensywnej dyskusji po prawej stronie
niemieckiej polityki dopiero w drugiej połowie 1931 roku, a partia
nazistowska przyjęła tworzenie miejsc pracy za główny punkt swojego
programu dopiero późną wiosną 1932 roku. Ten status utrzymywał się zresztą
tylko przez 18 miesięcy, tj. do grudnia 1933 roku, kiedy to wydatki na
tworzenie cywilnych miejsc pracy zostały formalnie usunięte z listy
priorytetów rządu Hitlera. Wbrew twierdzeniom goebbelsowskiej propagandy
oraz opiniom późniejszych komentatorów i historyków, takie rzeczy wyraźnie
nie były centralnym punktem agendy nacjonalistycznej koalicji, która objęła
władzę w styczniu 1933 roku. W istocie tworzenie miejsc pracy było nawet
źródłem dużych podziałów wśród koalicjantów91. Przeciwko krokom
finansowanym z kredytu ostro oponował Hugenberg, przywódca DNVP i
niezastępowalny partner koalicyjny Hitlera. Podejrzliwie patrzyły na to także
kręgi biznesowe i bankowe bliskie partii nazistowskiej, które w tej sprawie
miały głośnego rzecznika w osobie Hjalmara Schachta. A wszystko to
znajdowało się w ostrym kontraście do trzech priorytetowych kwestii, które
realnie jednoczyły nacjonalistyczną prawicę i uczyniły w dniu 30 stycznia
1930 roku możliwym rząd Hitlera: zbrojenia, odrzucenie niemieckich długów
zagranicznych i ratowanie niemieckiego rolnictwa. I to były właśnie sprawy,
które dominowały w prawicowej agendzie od lat 20. Po roku 1933 otrzymały
one pierwszeństwo, jeśli byłoby to konieczne, nawet kosztem tworzenia
miejsc pracy. To działania Hitlera w tych trzech obszarach, a nie walka z
bezrobociem naprawdę wyznaczały granicę pomiędzy Republiką Weimarską i
Trzecią Rzeszą.
Od lat 20. rozbrojenie było zawsze powiązane z finansami
międzynarodowymi, niemniej w roku 1932, w ostatniej, desperackiej próbie
opracowania pokojowego rozwiązania problemów Europy, administracja
prezydenta Hoovera wtrąciła te zjawiska w jeszcze ściślejszy związek92. Do
końca 1931 roku wszystkie strony zgodziły się, że zakończenie reparacji
zależy od umorzenia przez Amerykanów brytyjskich i francuskich długów
wojennych, a nadzwyczajne moratorium z tego samego roku potwierdziło to
w praktyce. Jednak Hoover ciągle jeszcze musiał przekonać Kongres do
redukcji długów i w tym celu musiał też poczynić jakieś postępy w
rozbrojeniu. Było absolutnie nie do przyjęcia, żeby Francja i Wielka Brytania
wykorzystały ulgę finansową, której domagały się od Stanów Zjednoczonych,
do zaangażowania się w większe wydatki wojskowe. W tym celu na początku
1932 roku Amerykanie rozpoczęli bliźniacze „procesy” konferencyjne: w
Genewie dotyczący rozbrojenia i w Lozannie na temat politycznych długów.
Trzeciej ścieżki dostarczały szerokie przygotowania do międzynarodowej
konferencji na temat globalnej gospodarki, która miała zająć się chaosem w
światowym systemie finansowym i szkodliwym wzrostem
międzynarodowego protekcjonizmu. Kiedyś w latach 20., w obliczu
ówczesnych takich amerykańskich prób odbudowy międzynarodowego
porządku, strategia Stresemanna przewidywała ustawienie się Niemiec w
pozycji kluczowego sojusznika Stanów Zjednoczonych. W przeciwieństwie
do tego od roku 1932 rządy Franza von Papena, generała Kurta von
Schleichera i wreszcie Adolfa Hitlera przyjęły stanowisko odwrotne: od
szukania dobrobytu i bezpieczeństwa w wielostronnych porozumieniach
gwarantowanych potęgą Stanów Zjednoczonych wolały one wysiłki mające
na celu jednostronne zapewnienie przewagi Niemcom, jeśli to konieczne
nawet w opozycji do amerykańskich wysiłków odtworzenia
międzynarodowego porządku93.
Sekretne przygotowania do ponownych zbrojeń Niemiec trwały przez całe
lata 20-te, choć nigdy nie przyjęły one naprawdę groźnych rozmiarów94.
Stresemann zawsze upewniał się, że tajne działania wojskowych nie zagrażają
jego głównym celom w postaci negocjacji wycofania wojsk francuskich z
niemieckiej ziemi i osiągnięcia istotnych redukcji reparacji. Ewakuacja
ostatnich obcych wojsk z Nadrenii latem 1930 roku przygotowała jednak
grunt pod konkretniejsze dyskusje. Brüning chyba optował za planem, w
którym Reichswera, niemiecka armia, miała rozpocząć swoje zbrojenia, jak
tylko zostanie rozwiązana kwestia reparacji. Do grudnia 1931 roku
opracowała ona drugi tzw. Rüstungsplan95, w którym postulowała wydanie
nieco ponad 480 mln marek w ciągu 5 lat96. Miało to uczynić Niemcy
zdolnymi do dostarczenia na wypadek ataku siłom obronnym 21 dywizji
uzupełnionych o niewielkie kontyngenty artylerii, czołgów i samolotów.
Ambitniejsza wersja tego planu, tzw. „Miliardenprogram” (program miliarda
marek), stawiała sobie za cel dodatkowe wydatki na infrastrukturę
przemysłową niezbędną do utrzymywania tych sił zawsze w polu.
Zamierzenia te, ponieważ nie wymagały powiększania pokojowej liczebności
Reichswery, pozostawały jednak jeszcze przynajmniej formalnie w ramach
warunków wersalskich. Tymczasem w ciągu 1932 roku dowództwo
Reichswery zaczęło planować już jawne złamanie tego traktatu poprzez
znaczący wzrost pokojowego stanu armii. Plan Umbau97, zatwierdzony przez
Schleichera 7 listopada 1932 roku, przewidywał utworzenie stałej armii w
liczbie 21 dywizji, opartych na kadrze 147 tys. zawodowych żołnierzy, i
pokaźnej milicji. Jesienią 1932 roku niemiecka delegacja na genewskie
rozmowy rozbrojeniowe czasowo wycofała się z konferencji, próbując zmusić
Francję i Wielką Brytanię do zaakceptowania równego statusu Niemiec, tj.
zasady, że jakie porozumienie nie zostałoby zawarte, stosowane byłoby
równo dla wszystkich stron. Ale Schleicher, który objął urząd kanclerza w
grudniu 1932 roku, nie chciał całkowitego zerwania ze społecznością
międzynarodową, w efekcie zrezygnowawszy z warunku równościowego,
Niemcy powrócili do Genewy. Za Schleicherem stała jednak agresywniejsza
kohorta generałów, wśród nich Werner von Blomberg, który domagał się
otwartego wejścia na drogę jednostronnych zbrojeń. Co więcej, w praktyce
kwestia ta narzucała pewien własny rozkład czasowy. W warunkach
wieszczącej śmierć przemysłu elektrotechnicznego depresji wydawało się, że
jeśli nie nadejdą wkrótce znaczne środki rządowe, potencjał przemysłowy, od
którego zbrojenia w końcu przecież zależały, może wkrótce przestać istnieć98.
I to właśnie z tą myślą rząd generała Schleichera zapoczątkował
wykorzystywanie polityki tworzenia nowych miejsc pracy, tj. zarówno jako
sposobu ukrycia przed zagranicznymi obserwatorami wydatków wojskowych,
jak i metody jednoczenia Niemców wokół zbrojeń.
W kategoriach ściśle gospodarczych głównymi celami niemieckiego
nacjonalizmu od czasów planu Dawesa z roku 1924 nie były nowe miejsca
pracy, ale zakwestionowanie niemieckich zobowiązań zagranicznych,
najpierw reparacyjnych, a później tych związanych z zagranicznymi
kredytami zaciąganymi od wczesnych lat 20. Do roku 1932, jak widzieliśmy,
logika nakazywała przymus trzymania się Stanów Zjednoczonych. Plan
Younga oferował przynajmniej zredukowane raty roczne, a poza tym tylko
presja ze strony Stanów Zjednoczonych dawała jakieś perspektywy końcowej
likwidacji reparacji. W ten sposób skrajni nacjonaliści pozostawali w
mniejszości, a wypełnianie zobowiązań było zasadą prowadzenia realnej
polityki. Jednak na jesieni 1932 roku sytuacja była już całkiem inna. W lipcu
1932 roku na odbywającej się w Lozannie konferencji dotyczącej reparacji
Wielka Brytania i Francja zgodziły się na porozumienie, które de facto
doprowadziło do zakończenia niemieckich płatności reparacyjnych99.
Znaczące jest, że, wbrew woli Amerykanów, kraje te zrobiły to poprzez
powiązanie ostatecznej likwidacji wszystkich niemieckich zobowiązań z
umorzeniem wojennych długów, jakie same były winne Stanom
Zjednoczonym. Wielka Brytania dokonała ostatniej płatności swojego
amerykańskiego długu wojennego w grudniu 1932 roku, a i tak dopiero po
proteście, zaś Francja, Belgia, Polska, Estonia i Węgry po prostu w ogóle nie
zapłaciły. Premier Eduard Herriot, który bronił honorowania francuskich
zobowiązań, poniósł w parlamencie sromotną porażkę. Ameryka nie była już
dłużej zdolna pilnować Europy, co z kolei miało dramatyczne konsekwencje
dla niemieckiej strategii.
W styczniu 1933 roku Niemcy wciąż byli winni zagranicznym
wierzycielom 19 mld marek, z czego 10,3 mld z tytułu długoterminowych
obligacji, a 4,1 mld – krótkoterminowych pożyczek udzielonych w ramach
Standstill Agree;ment100. Przynajmniej 8,3 mld marek było długiem wobec
Stanów Zjednoczonych, dotychczas największego wierzyciela. To wynikające
jeszcze z porozumienia zawartego w roku 1924 obciążenie dłużne zagrażało
niemieckiemu standardowi życia nie mniej poważnie niż reparacje, które
właśnie spadły z porządku dziennego. Celem obsługi swoich długów Niemcy
musiały transferować za granicę odsetki i kapitał w wysokości ogółem około
1 mld marek rocznie, przy czym, zważywszy niedostępność nowego kredytu,
w latach 30. w odróżnieniu od lat 20. Niemcy stawały w obliczu perspektywy
przymusu dokonywania „transferów realnych”. Nie mogły po prostu nowymi
pożyczkami spłacać swoich kredytodawców. Jeśli więc miały obsługiwać
swoje długi, eksport musiałby przewyższyć import o co najmniej 1 mld
marek, a to oznaczałoby istotny spadek poziomu życia. A przy tym po
odpadnięciu reparacji niemal połowa niemieckich obciążeń płatniczych
wynikających z obsługi długu szłaby do jednego kraju, tj. do Stanów
Zjednoczonych. Gdy Niemcy potrzebowały jeszcze amerykańskiej protekcji
przy zmuszaniu Wielkiej Brytanii i Francji do umorzenia reparacji, w
interesie Berlina była współpraca z Waszyngtonem, nawet jeśli ciężar
amerykańskich wierzytelności był duży, a szansa na nowe kredyty niewielka.
Po dotyczącym reparacji porozumieniu lozańskim, z Wielką Brytanią i
Francją będącymi w ostrym sporze ze Stanami Zjednoczonymi w kwestii ich
długów wojennych, ten przymus wyparował. Także w przypadku
niedokonania płatności Niemcy nie musiały się zbytnio bać amerykańskich
sankcji handlowych, gdyż bilans transatlantyckich transakcji był dla nich
ogromnie niekorzystny. Pod tym względem amerykańskie wysiłki
zmierzające do stabilizacji sytuacji w Europie były ze sobą gruntownie
sprzeczne101. Amerykańskie cła, przekraczające 44% i zwiększające
praktycznie w każdym obszarze produkcji amerykańską przewagę
konkurencyjną, utrudniły, o ile nie uniemożliwiły, dłużnikom Ameryki spłatę
ich długów, nawet gdyby chcieli. Kiedy reparacje zostały cofnięte, ta
sprzeczność w sercu amerykańskiej zagranicznej polityki gospodarczej
dostarczyła niemieckim nacjonalistom gotowej wymówki do odmowy spłat.
Oczywiście nie był to jedyny możliwy wniosek, który można było wyciągnąć
z niemieckiej sytuacji i nie było się skazanym na agresywną jednostronność i
rezygnację z obsługi długu. W latach 20. Stresemann usiłował zmienić
Niemcy w czołowego obrońcę wielostronnego, swobodnego handlu, która to
linia była entuzjastycznie wspierana przynamniej przez te zorientowane na
eksport gałęzie przemysłu102. W końcu przecież w czasach prosperity Niemcy
były jednym z najwięcej handlujących narodów, z eksportem docierającym
do dosłownie każdego zakątka globu. W latach 1932 i 1933 były już nawet
prowadzone wstępne negocjacje w sprawie organizacji Światowej
Konferencji Gospodarczej, która miała się odbyć w Londynie i której
głównym tematem byłyby cła103. Niemcy miały więc ciągle szanse
zaistnienia jako pozytywna siła na rzecz raczej liberalizacji niż
nacjonalistycznej dezintegracji. Jednak do roku 1932 głosy popierające
liberalizm zagłuszył hałaśliwy zgiełk gospodarczego nacjonalizmu. W istocie
zważywszy rozkład systemu standardu złota, nawet Niemieckiemu
Stowarzyszeniu Przemysłowemu trudno było utrzymać konsensus co do
kwestii wielostronnego, swobodnego handlu. I tu znowu były prezes
Reichsbanku, Hjalmar Schacht, był tym, który poprowadził nacjonalistyczną
szarżę. W końcu 1931 roku przedstawił kilku czołowym niemieckim
przemysłowcom nowy plan handlowy104. Wykorzystując organizację
przypominającą tę wprowadzoną podczas pierwszej wojny światowej, cały
niemiecki import zostałby podporządkowany centralnej kontroli, której
można by użyć do zmuszenia krajów zaopatrujących Niemcy w towary do
akceptacji przynajmniej równoważnych ilości niemieckiego eksportu. Jednak
zważywszy szkody, jakie mogłoby to przynieść skomplikowanym,
wielostronnym niemieckim relacjom handlowym, plan Schachta znalazł
przychylność tylko u mniejszości niemieckich przemysłowców. Za to bardziej
zagorzałych zwolenników wrogowie liberalizmu znaleźli w kręgach
rolniczych.
O ile to sprawy gospodarcze były odpowiedzialne za upadek Republiki
Wei;marskiej i ustanowienie 30 stycznia 1933 roku rządu Hitlera, to jednak
grupą głównych winnych tego stanu rzeczy nie był wielki biznes ani nawet
przemysł ciężki, ale wojowniczy niemieccy posiadacze ziemscy105. Od roku
1870 rolnictwo było dla liberalizmu zawsze kwestią przegraną106. W roku
1878 Bismarck przekonał do siebie rolników nałożeniem pierwszych
znaczących ceł na zboże. To nie powstrzymało jego chylenia się ku
upadkowi, ale znacząco spowolniło to, co w innym przypadku mogło być
bardzo dramatycznym procesem społecznego przemieszczania się i
wewnętrznej migracji. W połowie XIX stulecia udział pracujących w
rolnictwie wynosił połowę ogółu. Do roku 1925 spadł do 25%, ale to wciąż
oznaczało aż 13 mln ludzi, których życie bezpośrednio zależało od pracy na
roli. Lobby rolnicze było w ten sposób najwyższej wagi okręgiem wyborczym
dla wszystkich partii politycznych innych niż socjaldemokraci i komuniści,
gdyż tym nie udało się wymyślić dla niego żadnego wiarygodnego programu.
I tak do późnych lat 20. umiarkowane partie centroprawicowe ciągle walczyły
o utrzymanie swojego poparcia w kręgach rolniczych, tymczasem
społeczność ta z powodu światowego spadku cen towarów coraz bardziej się
radykalizowała107. W rezultacie lobby rolnicze zaczęło domagać nie tylko
wzrostu protekcji i umorzenia długów, ale i zasadniczej reorientacji
niemieckiej polityki handlowej. Skoro cła nie okazały się skuteczne w
utrzymywaniu z dala niskocenowej konkurencji, rolnicy domagali się teraz
wprowadzenia specjalnych kontyngentów, aby za ich pomocą ograniczać
import ze wskazanych krajów podstawowych produktów rolnych108. Tego
typu cła zawsze napawały wstrętem raczej liberalnych w poglądach
Niemców, w dodatku nowe propozycje, poprzez dyskryminację pojedynczych
partnerów handlowych, groziły zupełnym zniszczeniem systemu
wielostronnego handlu. Mimo to nie można było zaprzeczyć, że
nadzwyczajne kroki podjęte w lipcu 1931 roku zmierzały właśnie w tym
kierunku. W końcu wprowadzone przez Reichsbank nowe zasady
racjonowania wymiany walut dostarczyły dokładnie tego narzędzia, jakie
było potrzebne do kontroli składników niemieckiego importu109. W
przypadku kontyngentów Brüning się jednak zawziął. Jego rząd był hojny we
wspieraniu rolnictwa pod każdym innym względem, ale tutaj kompromisu
być nie mogło110. Także Papen i Schleicher poszli w tej kwestii w ślady
Brüninga. Papen wprawdzie zasadniczo zaaprobował kontyngenty, niemniej
tylko w ramach limitów „dozwolonych zgodnie z obowiązującymi traktatami
handlowymi”, a kiedy jego rząd upadł, ze strony Schleichera nie było już
żadnych innych konkretnych działań111. To wszystko doprowadziło jednak
lobby rolnicze do stanięcia w jawnej opozycji wobec Republiki112. Na
początku 1933 roku jego liderzy interweniowali u prezydenta Paula von
Hindenburga, samego właściciela wielkiej posiadłości, aby skłonić go do
zaakceptowania koalicji DNVP Hugenberga i nazistowskiej partii Hitlera.
Podobnie jak zwolennicy zbrojeń i odmowy spłaty długu, także rolnicy
chcieli rządu, który jednostronnie realizowałby ich koncepcję niemieckiego
interesu narodowego, zmuszając sąsiadów i partnerów handlowych Niemiec
do akceptacji ich warunków.

V.
Wrogowie liberalizmu wyraźnie zyskiwali w Niemczech popularność. Do
roku 1932 szkoda uczyniona systemowi parlamentarnemu mogła być już w
gruncie rzeczy nieodwracalna, czyniąc bardziej prawdopodobnym niż nie, że
Republika Weimarska zostałaby zastąpiona przez jakiś rodzaj autorytarnego,
nacjonalistycznego reżimu. W końcu Niemcy w roku 1932 kończyły z
generałami zarówno na stanowisku kanclerza, jak i prezydenta Republiki.
Mimo to im więcej wiemy na temat zakulisowych manewrów, które 30
stycznia 1933 roku doprowadziły do nominacji kanclerskiej dla Hitlera, tym
mniej pewne wydaje się, że to szczególne rozwiązanie było w jakimkolwiek
sensie nieuniknione. Wszystkie argumenty zdają się zmierzać do opinii, że
światu można było zaoszczędzić koszmaru dyktatury
narodowosocjalistycznej, gdyby Hitler był trzymany z dala od rządu tylko
kilka miesięcy dłużej. Naziści dotarli do swojego najbardziej spektakularnego
triumfu wyborczego, gdy zgromadzili 37,2% głosów w lipcu 1932 roku, tj. w
wyborach powszechnych, które nastąpiły po odsunięciu Brüninga. Jednak
dzięki sprzeciwowi prezydenta Hindenburga i najważniejszych członków
gabinetu Papena Hitlerowi nie zaproponowano stanowiska kanclerza Rzeszy,
a on ze swojej strony odmówił zaakceptowania innej funkcji o mniejszym
znaczeniu113. Pomimo triumfu wyborczego NSDAP pozostała więc w
opozycji i w kolejnych wyborach powszechnych, w listopadzie 1932 roku,
poniosła tego konsekwencje. Głosowanie nie przyniosło żadnej realnej
większości parlamentarnej, a tylko przyspieszyło upadek rządu kanclerza
Papena, niemniej dostarczyło także poważnych kłopotów partii Hitlera, która
z powrotem osunęła się do poziomu poniżej 33% głosów. Elektorat był
wyraźnie rozczarowany niepowodzeniem Hitlera przy obejmowaniu
stanowiska, a partyjni aktywiści zaczynali słabnąć. Pęd, który od roku 1929
niósł NSDAP od zwycięstwa do zwycięstwa, wyczerpał się. Nagle w
następstwie listopadowych komplikacji znowu pojawił się podział na lewicę i
prawicę, który w latach 20. był zmorą narodowego socjalizmu. W grudniu
1932 roku objął wreszcie osobiście władzę generał Schleicher, prawdziwy
„twórca królów” niemieckiej polityki, i dokonał popularnego otwarcia w
postaci pierwszej, narodowej inicjatywy tworzenia miejsc pracy. Gustaw
Stolper wspominał później radosne styczniowe śniadanie w Kancelarii
Rzeszy, kiedy to Schleicher i jego asystenci po kolei zgadywali, o ile więcej
głosów stracą naziści w wyborach, które Schleicher miał nadzieję wyznaczyć
na wiosnę114.
Tymczasem w czerwcu 1932 roku pojawiły się w Ameryce pierwsze
oznaki ożywienia gospodarczego115. Po lozańskim zdjęciu reparacji popyt na
niemieckie obligacje zaczął rosnąć116, co było o tyle kluczowe, że dawało
zagrożonym bankom okazję do pozbycia się niepłynnych aktywów i
odbudowy swoich zapasów gotówki. Późnym latem dały się też odczuć
oznaki ożywienia w budownictwie. Kiedy skończyły się żniwa, a aktywność
budowlana zwolniła na zimę, bezrobocie nieuchronnie znowu zaczęło rosnąć,
powracając w tym do szokującej liczby 6 mln ludzi, ale już ten zwykły fakt,
że nie przekroczyło ono poziomu osiągniętego w poprzednim roku, był dla
ekspertów zachęcający. „Sezonowe dostosowanie poziomu bezrobocia”,
nowe pojęcie spopularyzowane przez modną wtedy naukę o analizie cyklów
koniunkturalnych, ustabilizowało się. W końcu 1932 roku do gazety Stolpera
„Der Deutsche Volkswirt” dołączył w swej optymistycznej ocenie
niemieckiej sytuacji gospodarczej szanowany, wydawany co 2 lata raport
Reichskreditgesellschaft117. W grudniu 1932 roku nawet berliński Instytut
Badań nad Cyklem Koniunkturalnym, najbardziej wpływowy, ale także
najbardziej pesymistyczny w międzywojennych Niemczech ośrodek opinii
gospodarczej, obwieścił, że zakończył się przynajmniej proces kurczenia się
gospodarki118. Berliński korespondent „Economista” donosił, że „po raz
pierwszy od 3 czy 4 lat” niemiecka burżuazja może zobaczyć „światełko w
ekonomicznym tunelu”119. Jest to kwestia kluczowa, ponieważ kłóci się ze
wszystkimi późniejszymi, prezentowanymi przez narodowy socjalizm
obrazami ówczesnej niemieckiej gospodarki120. Nie była ona bowiem w roku
1933 wrakiem bez życia, za to rozpoczynała coś, co mogło równie dobrze
stać się realnym odbiciem się cyklu koniunkturalnego. Oczywiście 1 stycznia
1933 roku także noworoczne nagłówki berlińskiej prasy były optymistyczne.
Dziennik socjaldemokratów „Vorwärts” witał Nowy Rok tytułem: „Wzrost i
upadek Hitlera”121.
Jak się jednak okazało, o losie Niemiec, a razem z nimi świata, zdecydował
tragiczny błąd w obliczeniach popełniony przez niewielką koterię skrajnych,
konserwatywnych nacjonalistów. Były kanclerz Papen, rozgoryczony
odsunięciem od władzy w grudniu 1932 roku, spiskował z lobby rolniczym i
niektórymi najbardziej agresywnymi elementami w wojsku, aby nacisnąć na
chorego Hindenburga celem zdymisjonowania Schleichera i sformowania
nowego rządu na bazie popularnego programu narodowego socjalizmu. Nie
byłoby to wprawdzie możliwe bez oddania Hitlerowi kanclerstwa, niemniej
skrajny nacjonalista Hugenberg wziąłby odpowiedzialność za rolnictwo i
kwestie gospodarcze, generał Blomberg objąłby Ministerstwo Obrony, a
Papen wicekanclerstwo. Nie powinniśmy także przy tym zakładać, że
równowaga sił wewnątrz układu Hitler-Hugenberg-Papen-Blomberg była
ustalona z góry. Były potężne grupy w niemieckim społeczeństwie, w
szczególności wojsko i Kościoły, ale także przywódcy niemieckiego biznesu,
które mogły dużo zrobić, aby zepchnąć Hitlera i jego zwolenników z ich
kursu122. Polityka antysemityzmu, agresywne zbrojenia i jednostronna
dyplomacja wyraźnie nie były w żadnym wypadku na Niemcach wymuszane.
W istocie niektórym czytelnikom fakt, że trzeba to mówić, może wydawać się
absurdalny. Niemniej robiąc to jasno pokazujemy, że tego typu standard
krytyki, polegający na wskazywaniu innych możliwości, nie zawsze jest
równo stosowany wobec wszystkich aspektów hitlerowskiego reżimu. Jego
sfera gospodarcza jest w rzeczywistości często zupełnie zwolniona z
podobnego badania. Zbyt często zakłada się, że realne decyzje strategiczne w
polityce gospodarczej, w których liczyła się już tylko ideologia
narodowosocjalistyczna, były podejmowane przez reżim Hitlera dopiero w
roku 1936, 4 lata po objęciu władzy. I zbyt często zakłada się, że zajmowanie
się kryzysem bezrobocia musiało być najważniejszym priorytetem tej władzy,
co jest tylko jeszcze jednym skutkiem przywiązywania zbyt dużej wagi do
tworzenia miejsc pracy. W stosunku do bezrobocia możliwy jest przecież
opis, w którym reżim Hitlera po prostu realizował od dawna spóźnioną,
praktyczną odpowiedź na niemiecki poważny kryzys gospodarczy.
Tymczasem w rzeczywistości w wielu tekstach, nawet tych ostatnich,
wyczuwa się nutki podziwu dla umiejętności reżimu Hitlera zerwania ze
sztywnym konserwatyzmem, który rzekomo krępował wcześniejsze rządy123.
Jak to jednak było już wspomniane i będzie pokazane w szczegółach w
następnym rozdziale, „keynesowskie” podejście do problemu bezrobocia i
tworzenia miejsc pracy nigdy nie rzucało się w oczy wśród listy
najważniejszych zadań rządu Hitlera, mimo że tak się powszechnie uważa.
Najbardziej kluczowe decyzje dotyczące polityki gospodarczej podjęte w
latach 1933-1934 dotyczyły nie bezrobocia, ale długów zagranicznych
Niemiec, ich waluty i zbrojeń, a w sprawach tych nie mogło być nawet
pozorów politycznej niewinności. Były one bowiem samym rdzeniem
nacjonalistycznego programu asertywności, która była prawdziwym celem
rządu Hitlera. Co więcej, gdy oddamy już należną sprawiedliwość naciskowi
na sprawy zagranicznego długu i zagranicznego handlu, stanie się też jasne,
że dla wielu milionów Niemców cud gospodarczy Hitlera był w istocie
bardzo ambiwalentnym doświadczeniem.
Jeśli chcemy uniknąć zdepolityzowanej historii gospodarczej reżimu
nazistowskiego, musimy zawsze mieć świadomość, że nawet w roku 1933
była alternatywa dla realizowanej przez rząd Hitlera strategii gospodarczej.
Co więcej, ta alternatywa mogła większości niemieckiej populacji przynieść
w gruncie rzeczy nawet znaczniejsze korzyści materialne. Jednak mając to
stale na uwadze i umożliwiając sobie w ten sposób ewentualną krytykę, nie
możemy przy tym lekceważyć szkód, jakie Wielka Depresja uczyniła
zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz Niemiec. Nawet jeśli Hitler nie zostałby
wyznaczony na kanclerza i Schleicher pozostałby u władzy, trudno sobie
wyobrazić Niemcy podążające kursem innym niż ten sprzeczny z wysiłkami
ostatniej szansy zmierzającymi do przywrócenia pokoju i stabilizacji na
świecie, podejmowanymi podczas rozmów rozbrojeniowych w Genewie oraz
na Światowej Konferencji Gospodarczej w Londynie. W dodatku można by
wpaść w „solipsystyczną” pułapkę nacjonalistycznej strategii i wyobrażać
sobie, że w kwestii tej decydowały ostatecznie tylko Niemcy. Tymczasem
mogły one realizować politykę mniej lub bardziej ukierunkowaną na globalną
stabilizację, ale szanse osiągnięcia tego nieuchwytnego celu były zasadniczo
uzależnione od innych wielkich mocarstw, a w roku 1933 atmosfera dużo
mniej niż 10 lat wcześniej sprzyjała wielostronnej strategii. W końcu przecież
dramatycznie zmieniła się sytuacja Stanów Zjednoczonych. W roku 1923
Stresemann miał oczywistą rację, żeby grać na Amerykę, siłę dominującą w
sprawach światowych, tak ekonomicznie, jak i jako przyszłe militarne
supermocarstwo. Po 10 latach znaczenie Ameryki fatalnie osłabił
najostrzejszy kryzys w znanej nam historii gospodarczej. Kiedy Hitler przejął
władzę, Hoover został zastąpiony przez Roosevelta, który w ciągu swoich
pierwszych 4 miesięcy urzędowania koncentrował się, odkładając inne rzeczy
na bok, na ratowaniu Ameryki przed ostatnim, katastrofalnym paroksyzmem
Wielkiej Depresji. Dopiero po latach Stany Zjednoczone ponownie objawiły
się jako kluczowy element we wszystkich strategicznych kalkulacjach. Do
czasu tego drugiego momentu upiorny reżim Hitler nabrał już jednak zbyt
dużego rozpędu, aby mogło powstrzymać go coś innego niż tylko brutalna
siła.
1 Na temat uwag dotyczących tej polaryzacji patrz M. Geyer, The Stigma of Violence, Nationalism, and
War in Twentieth-Century Germany, „German Studies Review”, 15 (1992), s. 75-110, oraz K. H.
Jarausch i M. Geyer, Shattered Past: Reconstructing German Histories, Princeton 2003.
2 H. James, A German Identity 1770-1990, London 1989, s. 177-89.
3 Podsumowanie w P. Krueger, Die Aussenpolitik der Republik von Weimar, Darmstadt 1985 oraz G.
Niedhart, Die Aussenpolitik der Weimarer Republik, München 1999. Na temat ciągłości ideologicznej
patrz W. D. Smith, The Ideological Origins of Nazi Imperialism, Oxford 1986.
4 G. Feldman, The Great Disorder: Politics, Economics and Society in the German Inflation, 1914-
1924, Oxford 1993.
5 Dobry przegląd bieżącego stanu badań nad Stresemannem znajduje się w K. H. Pohl, Gustav
Stresemann: New Literature, „German Historical Institute London: Bulletin”, 26/1 (2004), s. 35-62.
6 J. Wright, Gustav Stresemann, Oxford 2002, s. 420.
7 I. Kershaw, Hitler, 1889-1936: Hubris, London 1998, s. 240-42.
8 G. Weinberg (red.), Hitlers Zweites Buch: Ein Dokument aus dem Jahr 1928, Stuttgart 1961 (dalej:
Zweites Buch).
9 M. Berg, Gustav Stresemann und die Vereinigten Staaten von Amerika: Weltwirtschaftliche
Verflechtung und Revisionspolitik 1907-1929, Baden-Baden 1990, s. 19-21.
10 Wright, Stresemann, s. 8-58.
11 Na temat proamerykanizmu w Niemczech na początku XX wieku patrz A. Luedtke, I. Marssolek i
A. von Saldern (red.), Amerikanisierung: Traum und Alptraum im Deutschland des 20. Jahrhunderts,
Stuttgart 1996.
12 Berg, Stresemann, s. 43.
13 Ibid., s. 98.
14 Zweites Buch, s. 23.
15 Wright, Stresemann, s. 373-83 i 412-13.
16 S. A. Schuker, The End of French Financial Predominance in Europe: The Financial Crisis of 1924
and the Adoption of the Dawes Plan, Chapel Hill, NC, 1976, s. 180-86. F. Costigliola, Awkward
Dominion: American Political, Economic and Cultural Relations with Europe, 1919-1933, Ithaca,
NY 1984, s. 1-27.
17 J. Y. Case i E. N. Case, Owen D. Young and American Enterprise, Boston 1982, s. 272-335.
18 G. Hardach, Weltmarktorientierung und relative Stagnation, Berlin 1976, s. 34-5. H. O. Schoetz,
Der Kampf um die Mark 1923/24, Berlin 1987. Przy kursie 4,20 za 1 dolara marka niemiecka,
podobnie jak funt szterling po roku 1925, była znacznie przeszacowana.
19 W. C. McNeil, American Money and the Weimar Republic (Nowy Jork, 1986). Precyzyjniejsza
chronologia w M. Wala, Weimar und Amerika: Botschafter Friedrich von Prittwitz und Gaffron,
Stuttgart 2001, s. 110-22. Dobrze pokazana historia tych obligacji patrz H.-G. Glasemann,
Deutschlands Auslandsanleihen 1924-1945, Wiesbaden 1993.
20 Dobrze pokazane w H. G. Moulton i L. Pasvolsky, War Debts and World Prosperity, New York
1932.
21 W. G. Pullen, World War Debts and United States Foreign Policy 1919-1929, New York 1987.
22 H. James, The Reichsbank and Public Finance in Germany 1924-1933, Frankfurt 1985, s. 19-56.
23 A. Ritschl, Deutschlands Krise und Konjunktur 1924-1934, Berlin 2002, s. 120-27.
24 W. Link, Die amerikanische Stabilisierungspolitik in Deutschland 1921-1932, Düsseldorf 1970, s.
411-21. Costigliola, Awkward Dominion, s. 196-210.
25 Najnowsze podsumowanie patrz Kershaw, Hitler: Hubris, s. 1-69.
26 Na temat znaczenia tej opinii patrz A. Ritschl, Die NS-Wirtschaftsideologie –
Modernisierungsprogramm oder reaktionaere Utopie?, w M. Prinz i R. Zitelmann (red.),
Nationalsozialismus und Modernisierung, Darmstadt 1991, s. 48-70.
27 Zweites Buch, s. 46-69.
28 Na temat zarysu cech jego strategii wobec Europy Wschodniej patrz Weinberg, Foreign Policy I, s.
14-20.
29 Na temat związków Karol May-Hitler patrz kontrowersyjny artykuł K. Manna, Cowboy Mentor of
the Fuehrer, „Living Age”, 359 (1940), s. 217-22. Na temat wysiłków, aby oddzielić Maya od
Hitlera, patrz B. Linkemeyer, Was hat Hitler mit Karl May zu tun?, Abstadt 1987. Na temat Maya w
kontekście niemieckich literackich wyobrażeń Ameryki patrz J. L. Sammons, Ideology, Mimesis,
Fantasy, Chapel Hill, NC, 1998, s. 229-45. Na temat popularności Maya i gatunku książek
przygodowych patrz R. Frigge, Das erwartbare Abenteuer: Massenrezeption und literarisches
Interesse am Beispiel der Reiser;zaehlungen von Karl May, Bonn 1984, s. 150-58.
30 Na ten temat i następny patrz przenikliwy opis w P. Gassert, Amerika im Dritten Reich, Stuttgart
1997, s. 35-6 i 87-103, który zastępuje wszystkie wcześniejsze prace dotyczące Hitlera i Ameryki.
31 Zweites Buch, s. 58.
32 Ibid., s. 123.
33 Ibid., s. 123-4.
34 Ibid., s. 127-8.
35 Ibid., s. 130.
36 Na temat analizy rozumienia historii przez Hitlera patrz F.-L. Kroll, Utopie als Ideologie:
Geschichtsdenken und politisches Handeln im Dritten Reich, Paderborn 1998. Kroll nie nadaje jednak
koniecznego znaczenia apokaliptycznemu światopoglądowi Hitlera.
37 Zweites Buch, s. 71.
38 Upadek (przyp. tłum.).
39 L. E. Jones, German Liberalism and the Dissolution of the Weimar Party System, 1918-1933, Chapel
Hill, NC 1988, s. 301-5.
40 Po niemal dwóch dekadach płodnego rewizjonizmu nastał już z pewnością czas na nasze ponowne
skupienie się bezpośrednio na konsekwencjach amerykańskiej ułomnej hegemonii sprawowanej w
latach 20., jak to zostało klasycznie zarysowane przez C. P. Kindlebergera w The World in
Depression, 1929-1939, Berkeley 1986, i drobiazgowo opracowane przez Linka w
Stabilisierungspolitik oraz Costigliolę w Awkward Dominion. Bezpośrednią przyczyną kłopotów była
oczywiście gwałtowna niemiecka reakcja nacjonalistyczna, która z kolei spowodowała „porażkę
współpracy” ze strony Francji. Także Brytyjczycy nie pomogli w tej sprawie. Niemniej, zważywszy
całą aż nazbyt oczywistą delikatność stosunków europejskich, zewnętrznym czynnikiem sprawczym
było niepowodzenie amerykańskiej polityki polegającej na robieniu tego, co można było zrobić.
41 Case i Case, Owen D. Young, s. 434-54.
42 Costigliola, Awkward Dominion, s. 206-15.
43 P. Heyde, Das Ende der Reparationen: Deutscbland, Frankreich und der Youngplan 1929-1932,
Paderborn 1998, s. 65-9. Niemal w takim samym stopniu było to niesatysfakcjonujące dla Londynu.
Patrz R. W. D. Boyce, British Capitalism at the Crossroads 1919-1932, Cambridge 1987, s. 186-216.
44 Na temat oceny relatywnego znaczenia stóp procentowych i skutków planu Younga patrz Ritschl,
Krise und Konjunktur, s. 107-41.
45 E. E. Schattschneider, Politics, Pressures and the Tariff, New York 1935. W szerszej historycznej
perspektywie znaczenie Smoota-Hawleya polegało na powrocie amerykańskich taryf celnych do
najwyższych poziomów, jaki miały one przed 1914 rokiem. Patrz A. E. Eckes, Opening America’s
Markets, Chapel Hill, NC, 1995, s. 106-9. Podkreślając raczej niejasność niż bezwzględny poziom
nowych taryf, patrz H. James, The End of Globalization: Lessons from the Great Depression,
Cambridge, Mass. 2001, s. 29.
46 Krueger, Aussenpolitik, s. 498-9, Wright, Stresemann, s. 475-6.
47 Na temat powszechnego, publicznego rozczarowania Stanami Zjednoczonymi w późnych latach 20.
i wczesnych 30. patrz Gassert, Amerika, s. 78-86.
48 Najlepszy krótki tekst to H. James, Hjalmar Schacht, w R. Smejser, E. Syring i R. Zitelmann (red.),
Die Braune Elite, Darmstadt 1993, II, s. 206-18. Świetny jest także N. Muehlen, Der Zauberer:
Leben und Anleihen des Dr Hjalmar Horace Greeley Schacht, Zurich, wyd. 2, 1938.
49 Feldman, Great Disorder, s. 792-6 i 821-3.
50 Schoetz, Kampf um die Mark, i Feldman, Great Disorder, s. 827-35.
51 Johann Houwink ten Cate, Hjaimar Schacht als Reparationspolitiker (1926-1930),
„Vierteljahrschrift fuer Sozial- und Wirtschaftsgeschichte”, 74 (1987), s. 186-228.
52 Berg, Stresemann, s. 380-87.
53 Hardarch, Weltmarktorientierung, s. 110-11.
54 H. A. Winkler, Weimar 1918-1933, München 1993, s. 364-80.
55 J. von Kruedener (red.), Economic Crisis and Political Collapse: The Weimar Republic 1924-1933,
Oxford 1990 oraz I. Kershaw (red.), Weimar: Why Did German Democracy Fail?, London 1990.
Ostatnim w szeregu protokeynesistowskich i keynesistowskich krytyków jest R. Meister, Die Grosse
Depression: Zwangslagen und Handlungsspielraeume der Wirtschafts- und Finanzpolitik in
Deutscbland 1929-1932, Regensburg 1991.
56 Na temat oryginalnego niemieckiego podsumowania tej kwestii patrz K. Borchardt, Zwangslage und
Handlungsspielraeume in der grossen Weltwirtschaftskrise der fruehen dreissiger Jahre, w K.
Borchardt, Wachstum, Krisen, Handlungsspielraeume der Wirtschaftspolitik, Goettingen 1982, s.
165-82. Na temat jego uzupełnienia międzynarodowego patrz B. Eichengreen, Golden Fetters: The
Gold Standard and the Great Depression, 1919-1939, Oxford 1992, s. 230-46.
57 Opinie różnią się na temat tego, czy w następstwie planu Younga międzynarodowy rynek
kapitałowy był dla Niemiec zupełnie zamknięty; porównaj Ritschl, Krise und Konjunktur, s. 105-20,
oraz T. Ferguson i P. Temin, Made in Germany: The German Currency Crisis of July 1931, w
„Research in Economic History”, 21 (2003), s. 1-53. Restrykcje były z pewnością na tyle
wystarczające, aby wymusić poważne zmiany wewnętrzne.
58 Hardarch, Weltmarktorientierung, s. 120-21.
59 Wala, Weimar und Amerika, s. 158-66.
60 Krueger, Aussenpolitik, s. 507-51.
61 Na temat pogardliwej opinii Schachta o Francji patrz Cate, Hjaimar Schacht.
62 W zupełnej zgodzie co do tego z Fergusonem i Teminem, Made in Germany.
63 Winkler, Weimar, s. 404-14.
64 Opinia po raz pierwszy wyrażona przez Hardacha w Weltmarktorientierung, s. 126-31, i poparta
przez Fergusona i Temina w Made in Germany.
65 Darmstädter und Nationalbank (przyp. tłum.)
66 Jak pisze Winkler, Brüning mógł świętować moratorium Hoovera jako triumf niemieckiej polityki
zagranicznej; Winkler, Weimar, s. 415.
67 Costigliola, Awkward Dominion, s. 235-8. Na temat amerykańskiej polityki wobec Berlina
prowadzonej pomiędzy grudniem 1930 roku i lipcem 1931 roku patrz B. V. Burke, Ambassador
Frederic Sackett and the Collapse of the Weimar Republic, 1930-1933, Cambridge 1994, s. 113-44.
68 Ritschl, Krise und Konjunktur, s. 150-51, oraz Wala, Weimar und Amerika, s. 169-79.
69 Heyde, Das Ende, s. 200-24.
70 G. D. Feldman w L. Gall, G. D. Feldman, H.James, C.-L. Holtfrerich i H. E. Buschgen, The
Deutsche Bank 1870-1995, London 1995, s. 240-76.
71 Hardach, Weltmarktorientierung, s. 139.
72 Heyde, Das Ende, s. 255-64. Jak wskazuje Ritschl w Krise und Konjunktur, s. 154-6, to także
nadawało najwyższy priorytet interesom amerykańskich krótkoterminowych wierzycieli.
73 „The Economist”, 26 września 1931 roku, s. 547-8.
74 „Der Deutsche Volkswirt”, 1 kwietnia 1932 roku, s. 869 i 875.
75 J. Schiemann, Die deutsche Waehrung in der Weltwirtschaftskrise 1929-1933, Berno 1980, s. 166-
292, Heyde, Das Ende, s. 280-96, oraz K. Borchardt, Zur Frage der waehrungspolitischen Optionen
Deutschlands in der Weltwirtschaftskrise, w Borchardt, Wachstum, Krisen, Handlungsspielraeume, s.
206-24.
76 Ówczesny komentarz patrz „The Economist”, 3 października 1931 roku, s. 613.
77 Schiemann, Die deutsche Waehrung, s. 188, 207-14.
78 Na temat roli Ameryki w nakłanianiu Niemiec do kontroli wymiany walut patrz Ritschl, Krise und
Konjunktur, s. 153-4. Z kolei Francja w podobnej sytuacji sprzeciwiała się wszelkim tego typu
posunięciom; Schiemann, Die deutsche Waehrung, s. 195-200.
79 H. Mommsen. Heinrich Bruening as Chancellor, w H. Mommsen, From Weimar to Auschwitz,
Cambridge 1991, s. 119-40.
80 Winkler, Weimar, s. 435-7.
81 „The Economist”, 12 grudnia 1931 roku, s. 1115.
82 S. Gillmann and H. Mommsen (red.), Politische Schriften und Briefe Carl Friedrich Goerdelers,
München 2003, s. 179-83, 214-32 i 240-47.
83 A. Reckendrees, Das „Stahltrust-Projekt”, München 2000, s. 471-507.
84 G. D. Feldman From Crisis to Work Creation: Government Policies and Economic Actors in the
Great Depression, w J. Kocka, H.-J. Puhle i K. Tenfelde (red.), Von der Arbeiterbewegung zum
modernen Sozialstaat, München 1994, s. 703-18.
85 Październik 1931 roku był także momentem, w którym prawe skrzydło DVP, dawnej partii
Stresemanna, wymusiło zerwanie z Brüningiem; Winkler, Weimar, s. 430-32.
86 Na temat aplauzu dla Hitlera i Schachta patrz G. Schulz (red.), Politik und Wirtschaft in der Krise
1930-1932, Düsseldorf 1980, dok. 341, Blank do Reuscha, 12 października 1931 roku, 11.1939-43.
Na temat sensacji wywołanej mową Schachta patrz raporty dotyczące wydarzeń z 11 i 12
października 1931 roku w Schulthess’ Europaeischer Geschichtskalender, München 1932, s. 224-9.
87 „Der Deutsche Volkswirt” Gustawa Stolpera kontynuował jednoczenie sił liberalnych; patrz na
przykład opracowany przez Wilhelma Roepkego przegląd ostatnich publikacji Ferdinanda Frieda w
„Der Deutsche Volkswirt”, 6 stycznia 1933 roku, s. 437-8.
88 James, The End of Globalization, s. 187-99.
89 E. Teichert, Autarkie und Grossraumwirtschaft in Deutschland 1930-1939, München 1984.
90 Chyba najwyraźniej w genealogii niemieckiego keynesizmu zawartym w pięciu tomach G.
Bombacha i innych (red.), Der Keynesianismus (1976-84). Na temat niezwykłego, ostatniego
przypadku tego rodzaju, autorstwa nie kogo innego, jak korespondenta gospodarczego BBC, patrz J.
Peter i M. Stewart, Apocalypse 2000: Economic Breakdown and the Suicide of Democracy 1989-
2000, London 1987.
91 Na temat ostrzeżenia z sierpnia 1932 roku ze strony Schachta dla Hitlera, aby unikać jakichkolwiek
nadmiernie szczegółowych zobowiązań za zakresu polityki gospodarczej, patrz IMT, Nazi
Conspiracy and Aggression, Washington 1946-7, II, EC-456, s. 513-14.
92 Na temat powiązań wewnętrznych pomiędzy trzema konferencjami patrz M. Geyer, Aufruestung
oder Sicherheit: Die Reichswehr in der Krise der Machtpolitik 1924-1936, Wiesbaden 1980, s. 236-
44, Costigliola, Awkward Dominion, s. 218-61, oraz P. Clavin, The Failure of Economic Diplomacy:
Britain, Germany, France and the United States, 1931-36, New York 1996.
93 Aktualne podsumowanie patrz H. Sirois, Zwischen Illusion und Krieg: Deutschland und die USA
1933-1941, Paderborn 2000, s. 51-9.
94 M. Geyer, Etudes in Political History: Reichswehr, NSDAP, and the Seizure of Power, w Peter D.
Stachura (red.), The Nazi Machtergreifung, London 1983, s. 101-23, oraz M. Geyer, Militaer,
Ruestung und Aussenpolitik: Aspekte militaerischer Revisionspolitik in der Zwischenkriegszeit, w
Manfred Funke (red.), Hitler, Deutschland und die Maechte, Düsseldorf 1976, s. 239-68.
95 Plan Zbrojeń (przyp. tłum.).
96 M. Geyer, Das Zweite Ruestungsprogramm (1930-1934), „MGM” 17 (1975), s. 125-72.
97 Przebudowy (przyp. tłum.).
98 Na temat wsparcia wojska dla upadających firm patrz E. W. Hansen, Reichswehr und Industrie,
Boppard 1978, s. 179-85.
99 Heyde, Das Ende, s. 408-55, oraz Clavin, Failure, s. 30-59.
100 C. R. S. Harris, Germany’s Foreign Indebtedness, Oxford 1935.
101 Było to także wyraźnym wnioskiem ze sprawozdania Laytona na temat sytuacji Niemiec w sierpniu
1931 roku; patrz Winkler, Weimar, s. 420.
102 Rezultatem raczej niż umyślnym celem decyzji o niskich cłach był agresywny pat pomiędzy
rolnictwem i eksportującym przemysłem, który mógł zostać rozwiązany jedynie poprzez szereg
problematycznych, krótkoterminowych kroków. W ich wyniku mimo wszystko utrzymano niskie cła
przynajmniej do 1929 roku; patrz R. M. Spaulding, Osthandel und Ostpolitik: German Foreign Trade
Policies in Eastern Europe from Bismarck to Adenauer, Providence, RI 1997, s. 123-37. D.
Stegmann, Deutsche Zoll- und Handelspolitik 1924/5-1929, w H. Momrasen, D. Petzina i D.
Weisbrod (red.), Industrielles System und politische Entwicklung in der Weimarer Republik,
Düsseldorf 1977, II, s. 499-513.
103 Clavin, Failure, s. 61-80.
104 S. Dengg, Deutschlands Austritt aus dem Voelkerbund und Schachts Neuer Plan, Frankfurt 1986, s.
386-7, oraz R. Neebe, Grossindustrie, Staat und NSDAP 1930-1933, Goettingen 1981, s. 122-6.
105 Kershaw, Hitler: Hubris, s. 414.
106 Na temat rozwoju niemieckiego protekcjonizmu w kontekście europejskim patrz M. Tracy,
Government and Agriculture in Western Europe 1880-1988, Hemel Hempstead 1989.
107 W. Pyta, Dorfgemeinschaft und Parteipolitik 1918-1933, Düsseldorf 1996, s. 203-33.
108 Patrz W. A. Boelcke, Deutschland als Welthandelsmacht 1930-1945, Stuttgart 1994, s. 17-20.
109 Pogląd obecny u obrońców protekcji przemysłowej w sektorach takich, jak tekstylny, niemniej
odrzucany przez ministra gospodarki; patrz K. Wiegmann, Textilindustrie und Staat in Westfalen
1914-1933, Stuttgart 1993, s. 220-22.
110 D. Petzina, Die Verantwortung des Staates fuer die Wirtschaft, Essen 2000, s. 10-45.
111 Tę przerwę pomija Spaulding w Osthandel, s. 222-33.
112 Oprócz kwestii handlowych główną troską Reichslandbundu [Związek Ziemski Rzeszy –
największa organizacja rolnicza Republiki Weimarskiej, zrzeszająca wielkich farmerów wspierała
nazistów (przyp. tłum.)] było powstrzymywanie wszelkich działań zmierzających do dzielenia
wielkich posiadłości na wschodzie i objęcie ich osadnictwem chłopskim. Patrz S. Merkenich, Gruene
Front gegen Weimar: Reichs-Landbund und agrarischer Lobbyismus 1918-1933, Düsseldorf 1998, s.
300-19.
113 Winkler, Weimar, s. 509-12.
114 T. Stolper, Ein Leben in Brennpunkten unserer Zeit, Wien 1967, s. 309-10.
115 Komentarz międzynarodowy patrz „The Economist”, 17 września 1932 roku, s. 493. Na temat
przeglądu ówczesnej literatury patrz C. Buchheim, Die Erholung von der Weltwirtschaftskrise
1932/33 in Deutschland, „Jahrbuch fuer Wirtschaftsgeschichte”, 1 (2003), s. 13-26.
116 „Der Deutsche Volkswirt”, 8 lipca 1932 roku, s. 1340.
117 Reichskreditgesellschaft, Germany’s Economic Situation at the Turn of 1932/1933, Berlin 1933.
118 Krytyka notorycznego pesymizmu tego instytutu patrz „Der Deutsche Volkswirt”, 9 grudnia 1932
roku, s. 291.
119 „The Economist”, 24 grudnia 1932 roku, s. 1185-6.
120 Utrwalane, pomimo wszystkich dowodów, przez W. Abelshausera w Kriegswirtschaft und
Wirtschaftswunder: Deutschlands wirtschaftliche Mobilisierung fuer den Zweiten Weltkrieg und die
Folgen fuer die Nachkriegszeit, VfZ 47 (1999), s. 505-6.
121 H. A Turner, Hitler’s Thirty Days to Power: January 1933, New York 1996, s. 1-2.
122 G. Jasper, Die Gescheiterte Zaehmung: Wege zur Machtergreifung Hitlers, 1930-1934, Frankfurt
1986.
123 Np. Abelshauser, Kriegswirtschaft und Wirtschaftswunder.
CZĘŚĆ I
OŻYWIENIE
2. „KAŻDEMU ROBOTNIKOWI PRACA”

1 lutego 1933 roku, dwa dni po swoim mianowaniu na kanclerza, pocąc się
ze zdenerwowania, Hitler nagrał pierwsze w swoim życiu przemówienie
radiowe1. Nicią przewodnią tej mowy była determinacja jego rządu w
przezwyciężeniu dezintegracji, jaką spowodowało niemieckie poddanie się w
listopadzie 1918 roku oraz następująca po tym „komunistyczna” rewolucja2.
Fakt, że nawet przy tej triumfalnej okazji Hitler wybrał powrót do tamtego,
14 lat wcześniejszego momentu dostarcza uderzającego świadectwa
kluczowego znaczenia tej traumy dla jego polityki. Teraz obiecywał podjęcie
specjalnych działań zmierzających do wdrożenia 4-letniego programu
ratowania niemieckiego chłopstwa od biedy oraz zwalczania bezrobocia
wśród niemieckich robotników. Przyrzekł też reformę aparatu
administracyjnego niemieckiego państwa i przywrócenie porządku w
zdezorganizowanym podziale obowiązków pomiędzy Rzeszą, krajami
związkowymi i lokalnym władzami. W kwestii polityki społecznej złożył
obietnicę wprowadzenia urzędów pracy i programu porozumienia agrarnego
oraz zagwarantował utrzymanie opieki zdrowotnej i emerytur. Z kolei
zabezpieczenia przeciwko „wszelkim zagrożeniom naszej waluty” miało
dostarczyć promowanie pracy i oszczędności w służbach publicznych.
Wszystko to było mniej lub bardziej, ale dość wyraźnie rzeczywistymi
zamiarami Hitlera. Odwrotnie było w kwestii polityki zagranicznej, tam
trzeba było czytać między wierszami. Hitler rytualnie popierał w słowach
genewskie negocjacje rozbrojeniowe, podkreślając nawet swoją wolę
zaakceptowania rozwiązania niemieckiej armii, pod warunkiem wszakże, że
nastąpi powszechne rozbrojenie. Niemniej stwierdzał przy tym również, że
naczelną misją rządu narodowego jest „ochrona prawa [narodu] do życia i
tym samym przywrócenie wolności naszemu narodowi”3, a był to
nacjonalistyczny szyfr oznaczający coś zupełnie przeciwnego. Wolność, którą
Hitler miał na myśli, to była wolność dla Niemiec w realizacji, jeśli to
konieczne środkami wojskowymi, ich własnego narodowego interesu poprzez
jednostronne działania i bez oglądania się na międzynarodowe ograniczenia
czy traktaty.
Dwa dni później, na prośbę nowo mianowanego ministra obrony generała
Blomberga, Hitler dał niemieckiemu przywództwu wojskowemu bardziej
wiarygodny wgląd w swoje zamiary. Wprawdzie przy tej okazji potwierdził
tylko jeszcze raz opinie, które rozwijał już w Mein Kampf i Drugiej Księdze,
teraz jednak istotne było to, że zrobił to po prostu jako dopiero co mianowany
kanclerz Niemiec. Nic więc nie zmieniło jego zasadniczej wiary, że walka o
Lebensraum była jedynym ratunkiem dla kraju4. Zadaniem polityki
narodowej była konsolidacja podstaw zbrojeń, zaś zniszczenie marksizmu,
odbudowa gospodarki i uratowanie chłopstwa były tylko środkami do
osiągnięcia tego celu. I podobnie jak w roku 1928 Hitler nie czynił żadnej
tajemnicy ze swoich długofalowych zamiarów. Pierwszym celem niemieckich
zbrojeń było wymknięcie się przytłaczającemu zagrożeniu ze strony Francji i
jej sojuszników, którzy w każdym czasie mogli rozpocząć interwencję.
Bardziej długoterminowym celem był „jakiś sposób walki o nowe możliwości
eksportowe [tj. kolonie], ewentualny – i prawdopodobnie sensowniejszy –
podbój nowego Lebensraumu na Wschodzie i jego bezwzględna
germanizacja. Jest oczywiste, że aktualna sytuacja gospodarcza może być
zmieniona tylko siłą polityczną i walką. Wszystko, co może się teraz jeszcze
wydarzyć… to tylko namiastka”5. Niecały tydzień później, 9 lutego,
powtórzył te same podstawowe punkty, gdy przewodniczył rządowemu
komitetowi ds. tworzenia miejsc pracy. O ile dotyczyło to Hitlera, to był tutaj
tylko jeden priorytet: zbrojenia. „Przyszłość Niemiec zależy tylko i wyłącznie
od odbudowy Wehrmachtu. Wszystkie inne zadania muszą ustąpić
pierwszeństwa zbrojeniom… W każdym razie ja [Hitler] wychodzę z
założenia, że w przyszłości w razie konfliktu pomiędzy potrzebami
Wehrmachtu i potrzebami innych celów interesy Wehrmachtu muszą mieć w
każdym przypadku pierwszeństwo”6.
W ciągu kilku dni od objęcia przez Hitlera władzy kierunek został więc
wytyczony, terminy kolejnych posunięć zależały jednak od skomplikowanej
sieci krajowych i międzynarodowych ograniczeń.

I.
Wyznaczone na 5 marca wybory powszechne były najważniejszym testem
popularności Hitlera. Jeśli partie rządowe miały przeforsować swoje
dyktatorskie cele pod ochroną prawa, kluczowe było, aby zyskały teraz
przeważającą większość. W trzech poprzednich wyborach powszechnych, w
roku 1930 i dwóch w roku 1932, 19 mln niemieckich wyborców nie zgodziło
się na program narodowego ożywienia gospodarczego. Nawet w roku 1932,
w szczycie swojej popularności i z ozdabiającym ich bannery zobowiązaniem
Strassera do tworzenia miejsc pracy, naziści przyciągnęli poparcie tylko
niewiele ponad trzeciej części elektoratu. Jeśli rząd Hitlera chciał zapewnić
sobie solidną większość, wyraźnie niezbędne było unikanie niepokojenia
opinii publicznej niebezpiecznymi awanturami realizowanymi na obszarze
polityki zagranicznej. Bardzo ważne było także zachowanie pozorów
narodowej jedności, rzekomo leżącej u podstaw rządu Hitlera. W jego
gabinecie tekę finansów trzymał więc Schwerin von Krosigk, konserwatywny
były urzędnik państwowy, znany ze sprzeciwu wobec finansowanego
kredytem tworzenia miejsc pracy, następnie prezesem Reichsbanku pozostał
Hans Luther papież monetarystycznej ortodoksji, zaś Alfred Hugenberg,
przywódca DNVP, tego zasadniczego elementu hitlerowskiej koalicji,
kierował Ministerstwami Gospodarki oraz Rolnictwa. Choć ten ostatni był w
pełnym znaczeniu tego słowa gospodarczym nacjonalistą, to i on sprzeciwiał
się walce z bezrobociem wykraczającej poza to, co już zaaprobował kanclerz
Schleicher. Forsowanie natychmiastowego wzrostu wydatków rządowych
przy takiej opozycji byłoby w przypadku Hitlera odwracaniem uwagi od jego
priorytetowego celu, jakim w lutym 1933 roku była mobilizacja wyczerpanej
partii nazistowskiej do ostatniego wysiłku wyborczego7.
Zresztą i tak zarówno „gigantyczny i gruntowny” pakiet kreacji miejsc
pracy, który Hitler przyrzekł już podczas swojej pierwszej nocy na urzędzie,
jak i pokaźne obietnice poczynione wojsku musiały poczekać na policzenie
głosów. Nie było zresztą wielkiej potrzeby podejmowania natychmiastowych
działań8. Po swoim poprzedniku generale Schleicherze Hitler odziedziczył w
pełni rozwinięty finansowany kredytem program tworzenia miejsc pracy z
całkowitym budżetem w wysokości 600 mln marek. Nic z tych pieniędzy nie
zostało wydane zanim Hitler objął stanowisko, dlatego pierwsze zbrojenia, a
także kroki z zakresu walki z bezrobociem polegały na wydawaniu środków
Schleichera. 200 z 600 mln przeznaczono na potrzeby całej Rzeszy, z czego
190 mln domagało się wojsko, zaś 200 mln zostało wydane przez rządy
krajowe. Reszta poszła na poprawę stanu ziemi rolnej.
Rezultaty marcowych wyborów były dla Hitlera i Goebbelsa
rozczarowaniem. Niepowodzenie nazistów w osiągnięciu gdziekolwiek
wyniku choćby zbliżonego do absolutnej większości, i to mimo że ich
wyborcza oferta była wsparta znacznym zastraszaniem, potwierdza wniosek
wyciągnięty przez większość obserwatorów jeszcze jesienią 1932 roku: jako
ruch polityczny partia ta osiągnęła już swój limit, który dalece nie pozwalał
na zdobycie większości niemieckiego elektoratu. Jednak teraz Hitler i jego
partia nie potrzebowali już opierać się wyłącznie na procesie wyborczym9. Po
wywarciu silnego nacisku na katolicką Partię Centrum Hitler miał już
większość dwóch trzecich, jakiej potrzebował do uchwalenia ustawy z dnia
23 marca 1933 roku o nadzwyczajnych pełnomocnictwach, umożliwiającej
jego rządowi działanie za pomocą dekretów. Droga do zdecydowanego
użycia przymusu była więc otwarta. W ostrym kontraście do niechętnych
przemocy rewolucjonistów z listopada 1918 roku, którzy uczynili wszystko,
co było w ich mocy, aby zakończyć ludowe powstanie przeciwko pierwszej
wojnie światowej i cesarzowi Wilhelmowi, naziści nie wahali się połączyć
urny wyborczej z siłą fizyczną. Wiosną 1933 roku w całych Niemczech partia
nazistowska i jej nacjonalistyczni sojusznicy rozpętali dziką falę gwałtów
skierowanych przede wszystkim przeciwko komunistom, socjaldemokratom i
niewielkiej niemieckiej mniejszości żydowskiej. Przy tym w
niewytłumaczalny sposób socjalistyczne związki zawodowe wmówiły sobie,
że są w stanie współpracować z rządem Hitlera, a nawet dołączyły do niego i
Goebbelsa w czynionych przez nich przygotowaniach do obchodów 1 Maja
jako święta narodowej pracy. Po raz pierwszy potraktowano wtedy ten dzień
jako święto państwowe. Już jednak nazajutrz brunatne oddziały dokonały
szturmu na siedziby związków zawodowych, pozamykały je i skonfiskowały
setki milionów marek w majątku i funduszach. Robert Ley, nadużywający
alkoholu zwolennik Hitlera, umieścił się na czele nowego Niemieckiego
Frontu Pracy (Deutsche Arbeitsfront, DAF). Do tego czasu działalność
nazistowskich aktywistów wśród załóg fabryk (Nationalsozialistische
Betriebszellenorganisation, NSBO) osiągnęła już takie rozmiary, że zaczęły
one przeszkadzać nawet Leyowi. Aby przywrócić porządek, Rzesza
utworzyła więc regionalne urzędy pracy (Treuhänder der Arbeit) mające
zajmować się ustalaniem pensji i łagodzeniem konfliktów pomiędzy
pracodawcami i zbuntowanymi rzecznikami nazistowskich związkowców.
Tymczasem usunięto wewnętrzne przeszkody dla bardziej ekspansywnej
polityki wydatkowej. W kwietniu 1933 roku minister pracy Rzeszy
nacjonalista Franz Seldte podjął kwestię tworzenia miejsc pracy, naciskając
na Hitlera, aby wykorzystać pochody pierwszomajowe jako punkt startowy
dla od dawna obiecywanego programu walki z bezrobociem. Rynek pracy
miał ożywić finansowany z kredytu pakiet o wartości od 1 mld do 1,6 mld
marek10. W szczycie gwałtów związanych z Machtergreifung (objęcie
władzy) Hans Luther został wysłany do Waszyngtonu w charakterze nowego
niemieckiego ambasadora, a na stanowisku prezesa Reichsbanku zastąpił go
Hjalmar Schacht, powracający teraz na swoją drugą kadencję do steru
niemieckiej polityki pieniężnej. Nie było to niespodzianką, zważywszy jego
nieskrywaną przynależność do partii nazistowskiej i to już od jesieni 1931
roku, niemniej wysłało wyraźny sygnał dotyczący agresywnych zamiarów
Hitlera. W ślad za zmianami w Reichsbanku doszło w kwietniu do nominacji
Fritza Reinhardta (ur. 1895) na sekretarza stanu w Ministerstwie Finansów
Rzeszy. Od roku 1932 stał się on, wraz z nieszczęsnym Gregorem Strasserem,
znany jako czołowy partyjny rzecznik tworzenia miejsc pracy11.
Dokooptowanie go do konserwatywnego Krosigka oznaczało zdecydowaną
zmianę układu sił.
Opinia Schachta na temat tworzenia miejsc pracy i wzrostu kredytowania
była skomplikowana. Nie był zwolennikiem systemu robót publicznych12, z
drugiej jednak strony wyraźnie wierzył w kreacyjną rolę polityki monetarnej.
Ponadto jego nominacja w marcu 1933 roku mogła być w gruncie rzeczy
uwarunkowana wcześniejszą zgodą na poniesienie znacznych wydatków na
walkę z bezrobociem. W każdym razie realne pokrewieństwo Schachta z
nacjonalistyczną prawicą nie dotyczyło spraw krajowych, ale
międzynarodowych. Co często umyka w wąskich omówieniach wydarzeń
związanych z objęciem władzy przez nazistów, to burzliwy kontekst
międzynarodowy, w jakim się to odbywało. Machtergreifung Hitlera zbiegło
się zarówno z inauguracją rządów nowego amerykańskiego prezydenta, jak i
z końcowymi, dramatycznymi wstrząsami wtórnymi Wielkiej Depresji13. Gdy
Roosevelt obejmował swój urząd, Stany Zjednoczone były ogarnięte
finansową paniką, która zmusiła go do wydania ogólnokrajowego nakazu
zamknięcia banków i nałożenia restrykcji na wywóz kapitału. 19 kwietnia
1933 roku Stany Zjednoczone jednostronnie zawiesiły wymienialność na
złoto i pozwoliły na zdeprecjonowanie dolara. W ciągu następnych 4
miesięcy spadł on w stosunku do marki o ponad 30%. Rozlewając się na cały
świat, zadało to niszczycielski cios tym resztkom, które pozostały jeszcze z
międzynarodowego systemu stałych kursów wymiany14. Dewaluacja dolara
znowu postawiła Niemcy przed dylematem: dewaluować także markę czy nie.
Jeśli Niemcy nie powtórzą amerykańskiej ucieczki od złota, staną się zupełnie
niekonkurencyjne na wszystkich rynkach eksportowych świata. Z drugiej
strony dewaluacja dolara przyniosła także ogromny, niespodziewany zysk w
postaci redukcji w markach długu Niemiec wobec Stanów Zjednoczonych. O
tych kwestiach więcej powiemy w następnym rozdziale, niemniej na wiosnę
1933 roku Schacht sekundował Hitlerowi w potępianiu jakichkolwiek
eksperymentów z walutą15. Odpowiadając na powszechne odczucie, Hitler i
Schacht przekształcili obronę oficjalnej wartości marki niemieckiej w złocie
w symbol nowej wiarygodności i niezłomności reżimu. Odwrotnie niż w roku
1923 teraz to dolar, a nie marka, tracił na wartości na rynkach walutowych.
W tym samym czasie Schacht wyraźnie dostrzegł okazję sprezentowaną
mu przez chaotyczną sytuację międzynarodową i przedsięwziął podróż do
Stanów Zjednoczonych, mając nadzieję na wykorzystanie chwilowego
osłabienia największego wierzyciela Niemiec16. Jego nieobecność w Berlinie
była główną przyczyną, dla której ostateczne porozumienie co do planu walki
z bezrobociem zostało odłożone do końca maja. Natychmiast po powrocie
uzgodnił jednak z Ministerstwem Finansów (RFM) warunki
jednomiliardowego pakietu tworzenia miejsc pracy17. Tak zwany „program
Reinhardta” został ostatecznie zaakceptowany przez rząd 28 maja, a
ogłoszony niemieckiemu społeczeństwu 1 czerwca. Nieco ponad rok po
słynnej mowie wygłoszonej przez Gregora Strassera w Reich;stagu, w której
domagał się on działań w kwestii kryzysu bezrobocia, partia nazistowska
spełniła swoją obietnicę. Pakiet był obszerny, a 1 mld marek było znaczną
sumą, gdy porównamy ją do normalnych wydatków państwa na towary i
usługi, które w najgorszym okresie kryzysu, tj. w latach 1932-1933, spadły do
zaledwie 1,95 mld marek. Fundusze Reinhardta były kierowane zgodnie z
precyzyjnymi priorytetami nakreślonymi przed rokiem 1932 przez Strassera i
innych zwolenników tworzenia nowych miejsc pracy. Pieniądze miały więc
napływać do osiedli podmiejskich, budownictwa mieszkaniowego i
drogowego, odwołując się w tym do szerokiego spektrum interesu tak
społecznego, jak i narodowego. Ponadto pakiet miał być finansowany z
kredytu.
„Produkcyjne kreowanie kredytu” było sednem debaty, która w okresie
przedwojennym ostro podzieliła ekonomistów na całym świecie18.
Podstawowym pytaniem było, czy wydatki publiczne, finansowane w krótkim
terminie przez nowo wydrukowane pieniądze, mogą mieć realny wpływ na
produkcję i zatrudnienie. Wszystkie strony sporu zgadzały się, że tworzenie
miejsc pracy finansowane przez wyższe podatki nie może nic dodać do
całkowitego popytu, gdyż przenoszą one tylko siłę nabywczą z rąk
prywatnych do państwa. Jeśli natomiast, w ramach alternatywy do tego,
państwo podwyższało swoje fundusze przez konwencjonalne branie pożyczek
na rynku kapitałowym, to nie wiązało się to z natychmiastową redukcją
wydatków prywatnych, ponieważ pieniądze dostępne dla długoterminowych
pożyczek pochodziły w końcu z oszczędności gospodarstw domowych, czyli
z ich niewydanych dochodów. Jeśli jednak rynek kapitałowy był niewielki,
marka zabrana przez państwo nie mogła być wzięta przez prywatnych
pożyczkobiorców i w ten sposób pożyczanie przez państwo „wypychało”
prywatne inwestycje. Jedynym sposobem finansowania nowych miejsc pracy,
który gwarantował, że prywatna działalność gospodarcza nie będzie tłumiona,
była kreacja „nowego kredytu”. Dla obrońców ortodoksji było to jednak
nielogiczne: wypisywanie czeków nie mogło wyprodukować większej ilości
realnych towarów czy środków trwałych. Pieniądze były przecież zwykłym
żetonem, środkiem wymiany. Druk ich większej ilości nie mógł stworzyć
„realnej” pracy, tak samo jak proste mówienie o kreacji nowych miejsc pracy
nie mogło stworzyć możliwości zatrudnienia. Finansowanie tego z kredytu
zakończyłoby się zwykłą inflacją. Na początku, gdy ludzie wzięliby się do
pracy na rządowych budowach, mogłaby wystąpić iluzja „realnego” efektu,
ale w miarę jak rosłyby ceny, siła nabywcza pensji i innych dochodów
zostałaby skonsumowana, prywatne wydatki by spadły, a inflacja
sprowokowana rządową kreacją kredytu zadziałałaby jak ukryty podatek. Nie
byłoby więc więcej realnych nowych miejsc pracy niż gdyby wydatki
rządowe były finansowane z normalnych podatków.
Z drugiej jednak strony dla zwolenników tworzenia miejsc pracy ten
ortodoksyjny argument oparty był na nieporozumieniu. Jeśli gospodarka
zapewnia pełne zatrudnienie – z każdym robotnikiem i każdą fabryką
pracującymi na pełną skalę – nowa kreacja kredytu mogłaby rzeczywiście
równie dobrze doprowadzić do inflacji. W tym przypadku prawdą byłoby, że
dodatkowe wydatki rządowe byłyby finansowane przez „niedobrowolne
oszczędności”. Ale jeśli praca i maszyny stały bezczynnie, to nie była to gra o
sumie zerowej. W końcu przy milionach robotników rozpaczliwie
szukających pracy i fabrykach głodnych zamówień nie było wielu powodów
do oczekiwania wzrostu cen. W warunkach masowego bezrobocia rezultatem
wydatków rządowych finansowanych z nowego kredytu byłby większy realny
popyt i raczej większa produkcja i zatrudnienie niż inflacja. Sztuką polityki
gospodarczej było dostarczyć właściwej dawki tej finansowanej z kredytu
stymulacji, wystarczającej do odtworzenia pełnego zatrudnienia, ale nie tak
dużej, żeby wypchnęła gospodarkę poza limit pełnego zatrudnienia,
rozpętując inflacyjne szaleństwo. W roku 1933, zważywszy, że było wtedy
już aż 6 mln bezrobotnych i że większość niemieckiego przemysłu działała
przy mniej niż połowie swoich możliwości, nietrudno było znaleźć taki
kompromis.
Wstępny eksperyment finansowanego kredytem tworzenia miejsc pracy nie
został wdrożony przez Hitlera, ale przez generała Schleichera w grudniu 1932
roku19. Pierwszym krokiem było zorganizowanie wszystkiego tak, aby spółki,
które uczestniczyły w rządowych projektach nie otrzymywały zapłaty od razu
w gotówce, ale w formie oprocentowanych weksli (bonów pracy) państwowej
agencji zamawiającej pracę. Aby skłonić kontrahentów do zaakceptowania tej
niezwykłej formy płatności, były one gwarantowane przez grupę
powiązanych z państwem banków. Najważniejszymi z nich były Deutsche
Gesellschaft für öffentliche Arbeiten oraz Deutsche Bau- und Bodenbank,
które zostały założone jeszcze w roku 1930 dla finansowania nieudanego
planu kreacji nowych miejsc pracy realizowanego przez Brüninga celem
przeciwdziałania wybuchowi depresji20. Za pomocą dyskonta kontrahent
mógł otrzymać za te weksle gotówkę w każdym banku należącym do
konsorcjum. Banki były zaopatrzone w niezbędny zapas środków dzięki
spieniężaniu przez nie bonów w Reichsbanku. W ten sposób Reichsbank
kończył żywot weksli, wydając za nie nową gotówkę. Aby uczynić to dla
niego akceptowalnym, RFM obiecało dokonywać wykupu w ustalonych
terminach. Po wystąpieniu ożywienia RFM podniosłoby niezbędne fundusze
dzięki wygenerowanemu przez wzrost gospodarczy dodatkowemu wpływowi
dochodów podatkowych albo, jeśli rynki finansowe by odżyły, a oszczędności
utrzymywałyby wysoki poziom, przez zaoferowanie rynkom
długoterminowych obligacji rządowych.
Ogłoszenie programu Reinhardta odniosło oczywiście zamierzony efekt
propagandowy. W całych Niemczech rozpętała się fala lokalnej aktywności21.
Narodowym mistrzem w tej „bitwie o pracę” (Arbeitsschlacht) był gauleiter
Prus Wschodnich Erich Koch. Gdy w styczniu 1933 roku Hitler obejmował
władzę, ta zacofana rolnicza enklawa oddzielona od Niemiec polskim
korytarzem miała zarejestrowanych 130 tys. bezrobotnych. Po zaledwie 6
miesiącach, 6 lipca 1933 roku, pierwszy wschodniopruski okręg został
ogłoszony jako wolny od bezrobocia. Miesiąc później gauleiter Koch dumnie
zameldował Führerowi całkowite „oczyszczenie” swojej prowincji. Ponad
100 tys. mężczyzn i kobiet zostało zaprzęgniętych do pracy w ramach
spektakularnego pokazu narodowosocjalistycznej energii. Leżąca odłogiem
ziemia została zaorana, potraktowana nawozami i obsiana, dzięki czemu
stworzono gospodarstwa dla nowej generacji kolonistów rolnych. Goebbels
dopilnował, żeby wyczyn ten wzbudził „zdumienie i podziw w całej Rzeszy i
poza granicami Niemiec”. Tymczasem bliższy ogląd ujawnia, że
wschodniopruska „bitwa o pracę” była w rzeczywistości od początku do
końca tylko starannie zaaranżowanym przez państwo wydarzeniem
medialnym. Gospodarka rolna Prus Wschodnich idealnie nadawała się do
podejmowania szybkich, ale prymitywnych kroków zmierzających do
tworzenia miejsc pracy. To Walter Funk, były dziennikarz gospodarczy
obecnie pełniący funkcję sekretarza stanu w goebbelsowskim Ministerstwie
Propagandy, wybrał zacofaną prowincję Kocha na punkt startowy narodowej
kampanii. Göring, występując jako premier Prus, wpłynął na ministra
finansów Rzeszy, aby ten skoncentrował nieproporcjonalny wkład
narodowego funduszu tworzenia miejsc pracy na terytorium z bezrobociem w
wysokości tylko 1,89% krajowego poziomu22. I Koch nie zawiódł.
Bezrobotni z Prus Wschodnich zostali nieludzko wezwani jak do wojska.
Tysiące żonatych mężczyzn spędzono razem w tzw. „obozach koleżeńskich”
(Kameradschaftslager), gdzie zostali poddani morderczemu programowi
kopania ziemi i politycznej edukacji, zapewnianemu przez Niemiecki Front
Pracy. Koch zdołał nawet uzyskać uznanie jednego z wczesnych,
improwizowanych obozów koncentracyjnych za przedsiębiorstwo tworzące
miejsca pracy.
Sukces Prus Wschodnich dostarczył wzorca partyjnym liderom w całych
Niemczech. Po „planie Kocha” nastąpił „plan Tapolskiego” dla Nadrenii,
„plan Göringa” dla Berlina, „plan Sieberta” dla Bawarii i „plan Hellmutha”
dla Frankonii. Jednak bazowy program Kocha „powszechnego kopania” nie
nadawał się do bardziej rozwiniętych regionów Niemiec23. Nawet w sektorze
budownictwa przerzucanie ziemi było stosownym zatrudnieniem tylko dla
najsłabiej wykwalifikowanych robotników, zaś murarze, stolarze, hydraulicy i
elektrycy potrzebowali innej pracy. Po robotnikach budowlanych drugą
największą grupą bezrobotnych byli pracownicy przemysłu metalowego,
patrzący z pogardą na roboty drogowe. Jeszcze bardziej nieodpowiednie było
budownictwo dla dziesiątek tysięcy urzędników i sekretarek, którzy
rozpaczliwie poszukiwali pracy w handlowych dzielnicach Hamburga czy
Berlina. Nie było więc niespodzianką, że spadkiem stopy bezrobocia w roku
1933 cieszyły się głównie obszary rolnicze, zaś rzeczywiste centra
bezrobocia, Berlin, Hamburg, Brema czy Zagłębie Ruhry, podobnie jak
południowe miasta, Stuttgart i Monachium, stosunkowo mało skorzystały na
wczesnych etapach ożywienia. Co gorsza samorządy uważały, że kiedy
wnioskowały o fundusze Reinhardta, ich prośby podlegały drobiazgowej,
obstrukcyjnej krytyce. Faworyzowano budowę dróg kosztem wznoszenia
nowych budynków, a miasta, które zalegały ze spłatą udzielonych im przed
rokiem 1933 kredytów na tworzenie miejsc pracy, były wyłączone z
rozpatrywania. Przyczyny tego skąpstwa w zarządzaniu programem
Reinhardta stają się jaśniejsze gdy analizujemy całościowy rozdział funduszy.
Wprawdzie większość pieniędzy wciąż była zarezerwowana na lokalne prace
infrastrukturalne różnego rodzaju, jednak w latach 1933-1934 stale rosnąca
kwota, która w końcu osiągnęła 230 mln marek, była wysysana według
uznania władz Rzeszy na „działania specjalne”. Był to eufemizm stworzony
na oznaczenie infrastruktury wojskowej, tj. strategicznych dróg, lotnisk,
koszar i tras wodnych24.
W istniejącej w reżimie nazistowskim mitologii tworzenia nowych miejsc
pracy autobahny zajmują szczególne miejsce25. Ironią losu jest jednak fakt, że
z całą pewnością nie były one nigdy pomyślane jako kroki, których
zasadniczym celem była kreacja miejsc pracy, ani nie miały one też istotnego
wkładu w spadek bezrobocia26. Opierały się bowiem nie na logice tworzenia
miejsc pracy, ale narodowej przebudowy i zbrojeń, logice, która w swojej
istocie była w równej mierze symboliczna, co i praktyczna. Pomysł sieci dróg
długodystansowych, aby zebrać razem ośrodki ludnościowe Niemiec,
fascynował ekspertów już od lat 20.. W roku 1925 założono spółkę do
promowania nowej, zmotoryzowanej Hanzy, mającej teraz postać połączonej
autostradami sieci miast handlowych. Hitler entuzjastycznie przyjął tę wizję
jak swoją i wkrótce po dojściu do władzy wyznaczył Fritzowi Todtowi
zadanie budowy tej sieci27. Todt (1891-1942) był kompetentnym inżynierem,
niemniej został wybrany głównie ze względu na swoje polityczne oddanie,
gdyż był „starym wiarusem” partii nazistowskiej, człowiekiem o
niekwestionowanej osobistej lojalności w stosunku do Hitlera, bez wahania
akceptującym rasistowski Weltanschauung28. W swoim brzemiennym w
skutkach memorandum z grudnia 1932 roku pt. „Budowa i administracja
dróg” zaprezentował program modernizacji tras, ale nie jako odpowiedź na
kryzys bezrobocia, tylko jako środek narodowej przebudowy29. Poprzez
rozdział 5 mld marek w ciągu 5 lat Todt obiecywał zbudować zintegrowaną
sieć 6 tys. km nowych dróg, zaś fundusze miały płynąć nie z pożyczek od
„żydowskich banków”, ale z oszczędności niemieckich robotników. Jak sam
Todt wyjaśniał, zasadniczym powodem budowy tych gigantycznych autostrad
były kwestie wojskowe. Fundamentalnym dylematem strategicznym Niemiec
była bowiem ich podatność na atak zarówno z zachodu, jak i ze wschodu.
Autostrady służyłyby więc jako „linie życia” zrekonstruowanego narodowego
systemu bezpieczeństwa. W ciągu 5 lat, obiecywał Todt, będzie można
dokonać wielkiej powtórki francuskiej operacji znad Marny, która ocaliła
Paryż przed armiami kajzera, ponieważ po autostradach Todta 300 tys.
żołnierzy mogłoby zostać przewiezione ze wschodu na zachód Rzeszy w
ciągu dwóch nocy szybkiej jazdy. Tym samym już od czasu swojego
powstania wizja Todta była mocno spleciona z marzeniami o narodowych
zbrojeniach, gdyż trzystutysięczna armia była trzy razy większa niż limit
przewidziany w Traktacie Wersalskim. Naturalnie wszystko to nie
przeszkadzało otwarciu dróg w czasie pokoju celem ich „zastosowania
gospodarczego w ruchu pasażerskim i towarowym”. Todt nie był także ślepy
na apele o tworzenie miejsc pracy. Oceniał, że roczny budżet w wysokości 1
mld marek umożliwi mu zatrudnienie 600 tys. robotników, w szczególności
jeśli korzystanie z maszyn zostanie sprowadzone do minimum.
Hitler był zachwycony. Ignorując protesty ze strony narodowej spółki
kolejowej Reichsbahn, poparł Todta przy tworzeniu korporacji autostradowej
Rzeszy – Reichsautobahn. W ostatnich dniach czerwca 1933 roku Todt został
mianowany Generalnym Inspektorem Niemieckich Dróg z kompetencjami
obejmującymi zarówno autostrady, jak i ważniejsze drogi regionalne.
Organizacja Todta stała się potężną instytucją Trzeciej Rzeszy, realnym
konkurentem Reichsbahnu pod względem wpływu na krajową infrastrukturę
transportową i jednym z zarzewi przyszłego systemu kontroli gospodarczej.
23 września na budowie drogi Frankfurt-Darmstadt Hitler i Goebbels
zorganizowali przed kamerami kroniki filmowej wielki pokaz, podczas
którego Hitler zrobił więcej niż tylko wbił pierwszą łopatę, bo wypełnił całą
taczkę30. W praktyce jednak wpływ programu autostradowego na bezrobocie
był znikomy. W roku 1933 co najwyżej tysiąc robotników zostało
zatrudnionych na pierwszym odcinku autostrady, zaś 12 miesięcy po
nominacji Todta autostradowa siła robocza liczyła zaledwie 8 tys. ludzi –
mała cząstka miejsc pracy stworzonych od czasu, gdy Hitler objął władzę. Z
powodu innych, pilniejszych zobowiązań finansowych reżimu Todt musiał
walczyć nawet o fundusze niezbędne do utrzymania już istniejących dróg.
WYKRES NR 1. BEZROBOCIE W NIEMCZECH, TERYTORIUM
PRZED ROKIEM 1938 (W TYS.)

Z funduszami Schleichera całkowicie rozdysponowanymi do końca lata


1933 roku i z mozolnie wchodzącym w życie programem Reinhardta
Ministerstwo Pracy Rzeszy miało złe przeczucia co do nadchodzącej zimy31.
Do września 1933 roku bezrobocie spadło wprawdzie grubo poniżej 4 mln,
niemniej w obliczu kończących się żniw i niemal zamkniętego sezonu
budowlanego należało się obawiać nieuchronnych komplikacji. Wcześniej,
latem 1932 roku, kanclerz Papen popełnił katastrofalny błąd, przyrzekając
koniec gospodarczej niedoli tylko po to, aby nagle stanąć w obliczu
ponownego wzrostu bezrobocia zimą lat 1932-1933. Jak to Hitler oświadczył
w końcu września 1933 roku przedstawicielom przemysłu, najważniejsze
było uniknąć drugiego szoku psychicznego. Niemcy musieli być teraz pewni,
że są już „za górką”32. W tym celu partia nazistowska jesienią 1933 roku
podwoiła swój propagandowy szturm przeciwko bezrobociu. Jednocześnie
ministerstwa Rzeszy zaczęły przygotowywać nowy program, zaprojektowany
specjalnie, aby przeprowadzić przez trudne zimowe miesiące branżę
budowlaną aktywną na obszarach miejskich. Drugi program Reinhardta z
września 1933 roku był więc powrotem do mniej ambitnych pomysłów
tworzenia miejsc pracy, opierał się nie na bezpośrednich efektach rządowych
wydatków finansowanych z kredytu, ale na pośrednich subsydiach dla
działalności prywatnej. Miało to też skromniejszy zakres: 500 mln marek
zostało zarezerwowane na dopłaty do remontów budynków, a dalsze 300 mln
przeznaczono na subwencjonowanie odsetek od długów hipotecznych
zaciągniętych do końca roku podatkowego 1933-1934. Oba te programy
osiągnęły mierzalny efekt: podczas pierwszej zimy Trzeciej Rzeszy liczba
bezrobotnych nie przekroczyła znacząco 4 mln, do której to wartości spadła
jesienią 1933 roku. Pod względem politycznym zadanie zostało więc
wykonane.
Także obszary miejskie odczuły w końcu ulgę. Na przykład w Northeim
pod Hanowerem „bitwa o pracę” zaczęła się na poważnie dopiero w
październiku 1933 roku33. Nowo wybrany, nazistowski burmistrz mocno
naciskał na miejscowych pracodawców, aby zatrudniali nowych
pracowników. Kolejnej wiosny namawianie poparto pokaźnym programem
robót publicznych. Pokazując nowy sens solidarności społecznej, miejskie
władze nazistowskie poświęciły dziesiątki tysięcy godzin roboczych na
budowę mieszkań dla przeludnionego miasta. Średniowieczne centrum
zostało starannie odtworzone, mury miejskie i fosa stały się parkiem
publicznym. Na nowo zainteresowano się na wpół drewnianymi budynkami
znajdującymi się w centrum miasta, zaś pobliskim lesie wycięto wielki
amfiteatr, który, trzymając się ówczesnej atmosfery, został wyświęcony na
starożytne teutońskie święte miejsce, inaczej Thingstätte. Zamiar ukryty pod
tym archaizmem był jednak całkiem nowoczesny: do roku 1936 urząd
turystyczny w Northeim przyciągał 60 tys. zwiedzających rocznie, zaś
Thingstätte stało się popularnym miejscem nazistowskich, objazdowych
konferencji.
Zachęcane przez nieustającą propagandą Goebbelsa władze lokalne w
całych Niemczech bardzo pragnęły ujrzeć na wiosnę 1934 roku nowe akcje
realizowane w ramach walki z bezrobociem. Rada miejska Hamburga, wciąż
zmagającego się ze swoim ponadprzeciętnym poziomem bezrobocia,
opracowała listę życzeń obejmującą projekty warte dziesiątki milionów
marek34. A zrobiono tak, gdyż spodziewano się znaleźć dla nich w Berlinie
pełne zrozumienie. Jeszcze w sierpniu 1933 roku w piśmie do właściwego
gauleitera Hitler przedstawiał bowiem walkę z bezrobociem jako trzyetapową
kampanię: pierwsza fala nadeszła w pierwszej połowie 1933 roku; druga,
program Reinhardta, było energicznym działaniem podtrzymującym,
zmierzającym do utrwalenia sukcesów odniesionych w roku poprzednim; rok
1934 zaś miał być świadkiem trzeciej fali bitwy o pracę. Jednak, jak to
gauleiter miał odkryć 12 miesięcy po tym, jak naziści objęli władzę,
tworzenie zwykłych cywilnych miejsc pracy nie było już największym
priorytetem reżimu hitlerowskiego. Zbrojenia, główny cel polityki
nacjonalistycznej, zdominowały teraz agendę.

II.
Kroki zbrojeniowe podjęte przez rząd Hitlera w ciągu pierwszych pięciu
miesięcy jego działania były, podobnie jak te związane z tworzeniem
cywilnych miejsc pracy, oparte o pieniądze i plany odziedziczone po
Republice Weimarskiej. Każde bardziej radykalne posunięcie zależało od
sytuacji międzynarodowej, gdyż powiększenie pokojowego stanu niemieckich
sił zbrojnych pociągało za sobą rażące złamanie Traktatu i afront w stosunku
do genewskiej międzynarodowej konferencji rozbrojeniowej. Musiałoby być
to więc starannie przygotowane i skoordynowane z innymi aspektami polityki
zagranicznej, w szczególności z tymi finansowymi35.
Jak już widzieliśmy, płatności reparacji zostały skutecznie wstrzymane
przez moratorium Hoovera z lipca 1931 roku. Ponadto jesienią wszedł w
życie wspomniany Standstill Agreement obejmujący niemieckie długi
krótkoterminowe. W lipcu 1932 roku Francja i Wielka Brytania zgodziły się
na zaprzestanie wysuwania swoich żądań reparacyjnych, zaś w grudniu 1932
roku sama Francja nie wywiązała się ze spłaty swoich długów wojennych
wobec Ameryki. W następstwie tego precedensu zaniechanie przez Niemcy
spłaty 10 mld marek, które były one winne swoim długoterminowym
wierzycielom, głównie Stanom Zjednoczonym, było już tylko kwestią
czasu36. Nawet po zawartym w Lozannie w roku 1932 porozumieniu w
sprawie zakończenia reparacji obsługa niemieckiego długu zagranicznego
wymagała rocznej kwoty w wysokości 1 mld marek w obcej walucie37.
Ciężar tego zobowiązania dla niemieckiej gospodarki można docenić, gdy
porównamy go z całym eksportem, mającym w roku 1933 wartość 4,8 mld
marek, i importem – 4,2 mld marek. Możemy tutaj przy okazji zobaczyć, jak
destrukcyjny wpływ miała na światowych dłużników globalna deflacja, gdyż
w roku 1929 niemiecki eksport doszedł do ponad 8 mld marek. Wartość
niemieckiego importu skurczyła się oczywiście również razem ze światowym
spadkiem cen towarów, niemniej proporcjonalnie obciążenie długiem
dramatycznie wzrosło.
Tymczasem niemiecka gospodarka nie byłaby w stanie przeżyć bez
importu. Aby wyżywić swoją gęsto upakowaną ludność, Niemcy musiały
importować tłuszcze i pasze. 19 mln niemieckich gospodarstw domowych nie
dałoby rady zaspokoić z krajowych źródeł swojego ogromnego apetytu na
mięso, mleko i masło. Niemieckie gigantyczne stada świń i krów mogły być
utrzymywane tylko dzięki importowi wielkich ilości wysokoenergetycznych
pasz. Tak wielki przemysł, jak tekstylny zależał w całości od przywożonych
bawełny i wełny. Piece hutnicze Zagłębia Ruhry karmiły się rudą żelaza ze
Skandynawii, a zależność tę jeszcze bardziej pogłębiła utrata w roku 1918
Alzacji i Lotaryngii. Jedynym surowcem, którego Niemcy mieli w nadmiarze,
był węgiel. Tymczasem rosnąca niemiecka flota samochodów osobowych,
ciężarówek i samolotów spalała ropę i jeździła na oponach produkowanych z
importowanego kauczuku. Biorąc pod uwagę to uzależnienie, to poziom
importu był najlepszym wskaźnikiem wigoru niemieckiego gospodarczego
metabolizmu. W roku 1928, kiedy Republika Weimarska była bliska pełnego
zatrudnienia, jego realna wartość, uwzględniając bardzo ostry spadek
światowych cen towarów, była o 50% wyższa niż ta, z jaką Niemcy
przetrwały rok 1933. Niemiecka gospodarka nie mogłaby teraz osiągnąć
niczego, co przypominałoby jej normalny poziom aktywności gospodarczej,
bez istotnego wzrostu wolumenu zagranicznego wkładu. Co gorsza, w miarę
jak Niemcy wraz z Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi by się
ożywiały, ich łączny popyt miałby efekt uboczny w postaci rosnących cen na
światowych rynkach towarowych. Wszystko zatem zależało od niemieckiej
zdolności do utrzymania wysokiego eksportu, za pomocą którego
obsługiwano by dług i płacono za import.
W niemiecki handel eksportowy mocno uderzyła jednak fala niestabilności
kursowej spowodowana przez brytyjskie odejście od złota w roku 1932 i
następujący po tym gwałtowny wzrost światowego protekcjonizmu. Jak to z
rozbrajającą szczerością przyznał Sir Frederick Phillips z Ministerstwa
Skarbu Jego Królewskiej Mości: „Żaden kraj nigdy nie wymierzył
poważniejszego ciosu międzynarodowemu handlowi niż my to zrobiliśmy
poprzez (1) dewaluację funta (2) niemal jednoczesny odwrót od wolnego
handlu w stronę protekcji”38. W kwietniu 1933 roku sytuację pogorszyła
dodatkowo dewaluacja dolara. Choć zmniejszyła ona ciężar niemieckiego
długu, to jeszcze bardziej utrudniła niemieckim eksporterom zarabianie
niezbędnych dolarów. Już przed rokiem 1933 niemiecki bilans handlowy
nieubłaganie dążył do deficytu, a ograniczone zapasy obcej waluty
błyskawicznie wypływały z Reichsbanku39. W styczniu 1933 roku jej krajowe
zasoby wynosiły ponad 800 mln marek, zaś do lata spadły w wyniku spłaty
długu do zaledwie 400 mln marek, co wystarczało do pokrycia kosztów co
najwyżej jednomiesięcznego, minimalnego importu. Odłożywszy na bok
polityczne znaczenie zagranicznego długu, i tak szybkimi krokami zbliżał się
ten moment, w którym reżim Hitlera miał stanąć w obliczu trudnego
dylematu. Mógłby jeszcze podjąć desperackie kroki celem zwiększenia
eksportu, włącznie z dewaluacją marki, aby uczynić ją bardziej
konkurencyjną w stosunku do funta albo dolara. Jeśli jednak i to nie dałoby
efektu, zostałby mu tylko brutalny wybór pomiędzy utrzymaniem czysto
minimalnego importu niezbędnego dla niemieckiego ożywienia a
przerwaniem wzrostu gospodarczego, aby zaspokoić żądania zagranicznych
wierzycieli Niemiec.
Mając w roku 1930 taki sam dylemat, rząd Brüninga wybrał drugą opcję, tj.
obcięcie importu, aby umożliwić Niemcom honorowanie ich zobowiązań
reparacyjnych. Niemniej w świetle postawy, jaką Hitler i jego
współpracownicy przyjęli od czasu ogłoszenia planu Younga, nie było raczej
żadnych wątpliwości, jak będą działać. W kwietniu 1933 roku rząd dał
Schachtowi carte blanche w kwestii ogłoszenia w momencie przez niego
wybranym moratorium na niemiecki dług zagraniczny40. Początkowo Schacht
miał nadzieję wykorzystać kłopotliwą sytuację Stanów Zjednoczonych i
natychmiast odmówić dokonywania spłat41. Liczył, że zajęta własnym
kryzysem rolnym administracja Roosevelta zechce poświęcić interesy Wall
Street w zamian za niemiecką zgodę na wzrost importu surowców. Pierwsza
rozmowa Schachta z prezydentem wydawała się potwierdzać to przeczucie,
ale zanim ten pierwszy mógł podjąć nieodwołalne kroki, interweniował
Departament Stanu USA, wydając szorstki komunikat podkreślający, że nowa
administracja spodziewa się po Niemcach honorowania ich długów. W
ostatnim momencie Schacht został więc zmuszony do krępującej ucieczki42.
W odróżnieniu jednak od lat 20. nacisk ze strony Stanów Zjednoczonych nie
wystarczał już do zmuszenia Niemiec do przestrzegania reguł. W końcu maja
1933 roku Schacht zwołał w Berlinie konferencję niemieckich wierzycieli, na
której usiłował perswadować im potrzebę dokonania choć częściowego
moratorium. Kredytodawcy jednak nie byli przekonani, że działa on w dobrej
wierze, i odmówili jakichkolwiek ustępstw. Miesięczne zyski Reichsbanku
sugerowały bowiem, że Schacht celowo zaostrzał niedobór zagranicznej
waluty poprzez niepotrzebne przyspieszanie spłat krótkoterminowych
długów43. Niepowodzenie przy osiąganiu kompromisu dostarczyło jednak
Schachtowi wymówki, której potrzebował do podjęcia samodzielnych
działań. 8 czerwca rząd dał swoją zgodę na rozpoczynające się 30 czerwca
jednostronne moratorium na niemieckie długoterminowe długi zagraniczne.
Na znak „dobrej woli” niemieccy dłużnicy mieliby dokonywać spłat w
markach na rachunki administrowane przez Reichsbank, jednak pieniądze te,
gromadzone na rachunkach wierzycieli, nie mogłyby być już zamieniane na
zagraniczną walutę. Płatności w obcych walutach zostaną wznowione dopiero
gdy niemiecka sytuacja w handlu zagranicznym powróci do sporej nadwyżki,
a to ostatecznie zależało od krajów wierzycieli. Jeśli chcą spłaty swoich
długów, muszą kupować niemieckie towary. Jeśli zaś Niemcy nie będą mogły
osiągnąć wymaganej nadwyżki, nie będzie można od nich oczekiwać, żeby
zaangażowały się na większą skalę w obsługę zagranicznego długu.
Zawieszenie spłaty długu było pierwszym agresywnym krokiem w polityce
zagranicznej uczynionym przez rząd Hitlera. Choć był on powszechnie
oczekiwany, to i tak wywołał szok i oburzenie w handlowych stolicach
świata44. Po pierwszych doświadczeniach z Schachtem Roosevelt określił go
mianem „drania”45. Za scenę wspólnej, międzynarodowej odpowiedzi mogła
posłużyć Światowa Konferencja Gospodarcza, która rozpoczęła się w
Londynie 12 lipca 1933 roku, jednak latem tamtego roku szanse na to były
niewielkie. Zbyt głęboko Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja
różniły się w poglądach na fundamentalne kwestie polityki gospodarczej46. W
istocie Amerykanie byli w tych sprawach podzieleni nawet wewnętrznie47. Z
jednej strony sekretarz stanu Cordell Hull i prezydent Roosevelt przedstawiali
się jako internacjonaliści dążący do tego, aby Światowa Konferencja
Gospodarcza odbyła się najszybciej jak to tylko możliwe i wyprostowała
drogę poprzez globalne celne zawieszenie broni. Po tym, jak Hugenberg,
spełniając najważniejsze żądania społeczności rolniczej, szybko uwinął się z
nowym systemem kwot i monopoli importowych, rząd Hitlera uważał, że
najlepiej będzie poprzeć poglądy Hulla, przynajmniej do końca Konferencji.
Z drugiej jednak strony Roosevelt podkopywał swoje własne, prohandlowe
stanowisko, najpierw poprzez publiczne odroczenie do roku 1934 wszelkich
redukcji amerykańskich ceł, ale jeszcze bardziej poprzez zgodę na swobodny
spadek kursu dolara48. Chcąc ograniczyć szkody, Brytyjczycy rozpaczliwie
próbowali przekonać Roosevelta do zgody chociaż na stabilizację kursu
dolar-funt szterling na poziomie zbliżonym do tego przeważającego przed
rokiem 1931. Jednak 3 lipca prezydent Roosevelt przekazał swój tzw.
„bombowy telegram”, oznajmiający, że nie ma mowy o stabilizacji dolara.
Ożywienie gospodarcze w Stanach Zjednoczonych było absolutnym
priorytetem, nawet jeśli miało zubożyć największych partnerów handlowych
Ameryki.
Taka perspektywa nie dawała żadnej nadziei na zawarcie w Londynie
jakiegoś istotnego porozumienia i oczywiście żadnej nadziei na wspólną
oficjalną odpowiedź dla Niemiec. Ministrowi Rzeszy Hugenbergowi udało się
wprawić w zakłopotanie resztę swojej delegacji swoim nieuzgodnionym
wybuchem, w którym zażądał oddania niemieckich kolonii oraz wolnej ręki
przy ekspansji na wschód. Jednak latem 1933 roku te niemieckie problemy
wydawały się niewielkie w porównaniu z powszechniejszym od nich
zaburzeniem globalnego systemu finansowego. Także Berlin nie miał ochoty
popierać Hugenberga. Kolonie były problemem starej szkoły, a nie
zasadniczą częścią wizji polityki zagranicznej Hitlera. Do końca miesiąca
Hugenberg zrezygnował więc ze swoich stanowisk, a jego partia, DNVP,
popadła wraz z nim w zapomnienie. W Ministerstwie Rolnictwa zastąpił go
radykalny ideolog nazistowski Walther Darre, zaś w Ministerstwie
Gospodarki – Kurt Schmitt, prezes Allianza, czołowej niemieckiej firmy
ubezpieczeniowej. Schacht ze swojej strony opuścił Londyn, utwierdziwszy
się w przekonaniu, że dni multilateralnej światowej gospodarki są policzone.
Dokładnie w tym samym momencie, kiedy Niemcy ogłaszały moratorium
na swoje długoterminowe długi, rząd Hitlera podjął także zdecydowane kroki
w kierunku zbrojeń. Warunki pakietu finansowego, który stał za pierwszą
realną fazą zbrojeń, zostały retrospektywnie udokumentowane w
memorandum Wehrmachtu z 1938 roku. Źródło to nie precyzuje jasno daty,
kiedy zostało osiągnięte stosowne porozumienie, ale rachunek
prawdopodobieństwa wskazuje na posiedzenie rządu w dniu 8 czerwca 1933
roku, tj. w tym samym dniu, w którym Niemcy ogłosiły swoje moratorium na
długi49. W spotkaniu uczestniczyli Schacht, minister obrony Blomberg,
Göring i sekretarz stanu w Ministerstwie Lotnictwa Erhard Milch. Skala tego,
na co się zgodzono, oznaczała radykalne zerwanie z wszystkimi
wcześniejszymi koncepcjami niemieckich zbrojeń. Zaakceptowana przez
Schachta wartość wyniosła 35 mld marek do wydania w ciągu 8 lat, tj. w
kwocie prawie 4,4 mld rocznie. Aby pokazać to w jakiejś perspektywie,
powiedzmy, że roczne wydatki wojskowe Republiki Weimarskiej były
liczone nie w miliardach, ale w setkach milionów marek. Cały dochód
narodowy w roku 1933 spadł do tak małej kwoty jak 43 mld marek. Nawet
uwzględniając szybkie ożywienie, program Schachta wzywał do poświęcenia
na obronność w ciągu kolejnych 8 lat między 5% i 10% niemieckiego PKB.
Porównując to z naszymi czasami, jest to dwa albo trzy razy większe
obciążenie kosztami obrony niż w większości krajów Zachodu, ponoszone w
dodatku przez kraj o dużo mniejszym poziomie dochodu na głowę
mieszkańca. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania utrzymywały pokojowe
wydatki na obronę na tym poziomie tylko w latach 50., podczas
najintensywniejszych faz Zimnej Wojny i robiły to w oparciu o dużo wyższe
wartości dochodu per capita. Program o wartości 35 mld marek z lipca 1933
roku pociągał za sobą jeśli nie całkowitą militaryzację niemieckiego
społeczeństwa, to przynajmniej stworzenie znaczącego kompleksu militarno-
przemysłowego z poważnymi tego konsekwencjami dla reszty gospodarki.
Zważywszy na opłakany stan niemieckiej gospodarki w roku 1933 i
wstrząs, jaki dotknął rynki finansowe, poza dyskusją było zebranie nawet
pierwszej raty z tych 35 mld marek z podatków albo konwencjonalnych
pożyczek. W efekcie latem 1933 roku Schacht wprowadził wojskową wersję
pozabudżetowego systemu finansowania, po raz pierwszy użytego przy
tworzeniu cywilnych miejsc pracy50, a w kwietniu 1933 roku rząd zgodził się
na uwolnienie obrony od normalnego procesu nadzoru budżetowego51. Kilka
tygodni po spotkaniach, które odbyły się na początku czerwca, powołano
specjalne biura rachunkowe do kierowania środków pozabudżetowych
mających teraz płynąć do wojska. Od kwietnia 1934 roku kontrahenci
zbrojeniowi mieli być opłacani w wekslach wystawianych przez Mefo
GmbH. Ta spółka-słup została założona z kapitałem 1 mln marek,
dostarczonym przez Vereinigte Stahlwerke, Kruppa, Siemensa, Deutsche
Industrie Werke i Gutehoffnungshuette (GHH)52. Krupp i Deutsche Industrie
Werke były wielkimi producentami zbrojeniowymi, przy czym ten ostatni był
państwowy, zaś Siemens i Vereinigte Stahlwerke, choć też mogły na wielką
skalę skorzystać z wydatków wojskowych, zostały najprawdopodobniej
włączone z powodu ich wysokiego ratingu kredytowego. Gwarantowane
przez te świetne marki weksle zbrojeniowe stały się zabezpieczeniami
kredytowymi akceptowalnymi przez Reichsbank. Ponadto z niewielkim
dyskontem kontrahenci zbrojeniowi mogli w banku centralnym zamienić je
na gotówkę. W tym akurat przypadku, ponieważ dawały dobry procent i były
realnie gwarantowane przez Rzeszę, większość weksli w rzeczywistości
wciąż pozostawała w obiegu. Niewielka ich liczba została wyemitowana już
jesienią 1933 roku, aby bezpiecznie przeprowadzić przez kryzys gotówkowy
pierwszych kontrahentów Luftwaffe53. Wypłata na wielką skalę zaczęła się w
kwietniu 1934 roku, wygodnie skorelowana czasowo tak, aby zbiec się z
wznowioną akcją propagandową otaczającą drugą falę działań na rzecz
tworzenia nowych miejsc pracy.
Pod każdym względem oprócz propagandowego działania mające na celu
tworzenie cywilnych miejsc pracy wydawały się w roku 1933 znikome w
stosunku do decyzji podjętych w związku ze zbrojeniami i długiem
zagranicznym. Pakiet wydatków wojskowych znacznie przekraczał wszystko
co tylko wymyślono w obszarze walki z bezrobociem. Zgodne z
porozumieniem z czerwca 1933 roku wydatki wojskowe miały być prawie
trzy razy większe niż połączony ogół wszystkich kroków podjętych w ramach
tworzenia cywilnych miejsc pracy ogłoszonych w latach 1932 i 1933.
Ważniejszy był jednak wymiar strategiczny. Tworzenie miejsc pracy było
kwestią ściśle wewnętrzną, w odróżnieniu od tego niemieckie moratorium na
długi i decyzje zbrojeniowe miały konsekwencje na skalę globalną. To mógł
być tylko zbieg okoliczności, że moratorium na długi zostało ogłoszone tego
samego dnia, kiedy rząd podjął decyzję o zbrojeniach, ale mimo wszystko
nawet taka przypadkowość wskazuje na głębszą logikę. Jak widzieliśmy, od
wczesnych lat 20. podstawą niemieckiej strategii bezpieczeństwa było
przeciwstawianie wpływów gospodarczych Stanów Zjednoczonych
zagrożeniu militarnemu ze strony europejskich sąsiadów Niemiec, a
niemieckie długi wobec Stanów Zjednoczonych były finansowym
ucieleśnieniem tej transatlantyckiej gry. I co także widzieliśmy, Brüning
kontynuował honorowanie tych zobowiązań w trakcie całego kryzysu lat
1931 i 1932. Decyzja z lata 1933 roku o zaniechaniu spłat oznaczała więc
zasadniczy punkt zwrotny54. W jej efekcie rząd Hitlera deklarował swoje
odejście od wspomnianych domniemanych gwarancji bezpieczeństwa, które
Ameryka dawała Republice Weimarskiej od lat 1923-1924. Zerwanie to było
na początku tylko częściowe, gdyż w obliczu oburzenia wierzycieli Hitler i
Schacht zrezygnowali z forsowania całkowitego moratorium. Mimo
początkowej deklaracji zgodzili się później na kontynuację przynajmniej
częściowych spłat, a tymczasem niemiecka propaganda wciąż słownie
wspierała potrzebę zachowania dobrych stosunków z Ameryką. Moratorium
było jednak rozstrzygającym pierwszym krokiem i było zupełnie logiczne, że
musiało być powiązane ze zbrojeniami. Odrzucając zarówno ciężar
amerykańskich długów, jak i protekcję, którą oferowała Ameryka, rząd
Hitlera obwieścił tym samym swój zamiar ponownego wejścia do
niebezpiecznej gry, jaką był kontynentalny wyścig zbrojeń.
W swojej „mowie pokojowej” z 17 maja 1933 roku Hitler ciągle jeszcze
usiłował uspokoić krajowe i zagraniczne nerwy55. Wszystko to było jednak
już tylko taktyką. W przeprowadzonych w dniach 17-18 czerwca 1933 roku
poufnych rozmowach z autorytarnym premierem Węgier Gyulą Gömbösem
Hitler jasno oznajmił swoją chęć „zupełnego zmiażdżenia Francji”56. A kiedy
program na kwotę 35 mld marek został zaakceptowany, było już jasne, że ten
teatrzyk długo się już nie utrzyma. Niemcy musiały więc teraz znaleźć jakiś
sposób na wyjście z genewskich rozmów rozbrojeniowych. Okazja nadarzyła
się w październiku 1933 roku, kiedy to Brytyjczycy przedłożyli nowy pakiet
propozycji rozbrojeniowych, a Francuzi natychmiast odrzucili jakąkolwiek
sugestię, że mają już zrobić pierwszy krok zmierzający do redukcji ich
pokaźnych sił zbrojnych. Z kolei Brytyjczycy odmówili swojej zgody na
niemiecką kontrpropozycję, że powinno się im zezwolić na dozbrojenie do
obniżonego poziomu proponowanego innym europejskim mocarstwom. Rząd
Hitlera postanowił zinterpretować to jako brytyjski odwrót od niezwykle
ważnej zasady parytetu, który rzekomo przyznano Niemcom w grudniu 1932
roku. 14 października 1933 roku Hitler ogłosił, że nie ma już dłużej ochoty
akceptować upokarzającego dla Niemiec drugorzędnego statusu i wycofuje
się zarówno z rozmów rozbrojeniowych, jak i z członkostwa w Lidze
Narodów57. Hitler wykonał ten ruch przy pełnym poparciu Blomberga i
ministra spraw zagranicznych Konstantina von Neuratha oraz ciepłym
stosunku do tego Schachta i bardziej politycznie myślących przedstawicieli
niemieckiego przemysłu. Nie może być też żadnych wątpliwości co do tego,
że to śmiałe odrzucenie ostatniego, upokarzającego reliktu Wersalu było
ogromnie popularne wśród niemieckiej opinii publicznej. Jednak pod tą
fasadą w Berlinie panowała panika. Wydaje się, że Blomberg i Göring
spodziewali się polskiej i francuskiej odpowiedzi w postaci wojskowej
interwencji. Przygotowany został nawet rozpaczliwy plan obrony Berlina jako
ostatniego szańca. W tym przypadku jednak Trzecia Rzesza jeszcze raz
skorzystała na braku jedności wśród swoich wrogów. Przez zimę lat 1933-
1934 rząd Francji był bowiem sparaliżowany z powodu gwałtownego wzrostu
krajowej aktywności faszystów, której szczytem były uliczne walki na
początku 1934 roku58. Polska zaś została na początku 1934 roku
zneutralizowana gospodarczymi ustępstwami i traktatem o przyjaźni. Mimo
to, wzorem, który miał się jeszcze nieraz powtórzyć, agresywność Berlina
stworzyła poczucie zagrożenia, a to z kolei dostarczyło usprawiedliwienia dla
eskalacji niemieckich planów zbrojeniowych59. W krótkich odstępach czasu
wszystkie trzy rodzaje niemieckich sił zbrojnych przygotowały się do
skorzystania z 35 mld marek obiecanych im przez ich dobroczyńcę z
Reichsbanku. Göring i nowy minister lotnictwa Rzeszy (RLM) byli
pierwszymi, którzy wystartowali z bloków. W planach opracowanych jeszcze
w 1932 roku domagano się tajnych sił lotniczych w liczbie 200 samolotów. W
połowie września Milch podniósł to do 2 tys. maszyn pierwszej linii do roku
193560. Jak jeszcze zobaczymy, wyznaczyło to początek gigantycznego
programu budownictwa przemysłowego nadzorowanego przez kierowane
przez Göringa Ministerstwo Lotnictwa. Armia skończyła swój rozszerzony
program zbrojeń w grudniu 1933 roku61. Powiększenie armii miało być
podzielone na dwie czteroletnie fazy. Do końca 1937 roku Niemcy miały
uzyskać stałą armię w liczbie 21 dywizji albo 300 tys. żołnierzy, która na czas
wojny mogła być poszerzona do 63 dywizji. Liczono, że to wystarczy do
przeprowadzenia skutecznej obrony na wypadek połączonego ataku Polski i
Francji. Ofensywna siła uderzeniowa miała natomiast zostać dodana w
następnym czteroletnim etapie, rozciągniętym między latami 1938 i 1941.
Ten program armii z grudnia 1933 roku jest kluczowy, ponieważ zapowiada
kolejną eskalację polityki zagranicznej Hitlera. Aby osiągnąć ten nowy cel w
postaci stworzenia 300-tysięcznej siły, pobór musiał zostać przeprowadzony
w ciągu następnych 2 lat, a to byłoby fundamentalnym złamaniem Traktatu
Wersalskiego. Co więcej, należało rozwiązać także problem Nadrenii.
Zgodnie z zapisami Traktatu zachodni brzeg Renu miał przecież pozostać
zdemilitaryzowany, co z kolei oznaczało, że Zagłębie Ruhry, serce przemysłu
ciężkiego Niemiec, nie mogłoby być bronione. A przecież bez jego potencjału
nie był możliwy żaden realny plan wojenny. Nadrenia musiała zatem dostać
się w całości pod niemiecką kontrolę i to najpóźniej do końca 1937 roku. Od
grudnia 1933 roku zegar odmierzał już więc czas do konfrontacji z Francją.
W świetle tego antagonizmu można byłoby spodziewać się po rządzie
Hitlera szukania ochrony w bliższych relacjach z Wielką Brytanią.
Tymczasem w grudniu 1933 roku przy pełnym poparciu rządu Schacht
zwiększył nacisk na odcinku finansowym i to w sposób obliczony na
maksymalną obrazę Brytyjczyków i Amerykanów. W czerwcu 1933 roku
protesty przeciwko moratorium Schachta były już tak duże, że Niemcy byli
zmuszeni do wycofania się i kontynuowania spłat przynajmniej połowy
kapitału i odsetek, które byli winni zagranicznym wierzycielom.
Korzystniejsze warunki wynegocjowano ze Szwajcarią i Holandią62. Choć
małe rozmiarami kraje te znajdowały się wśród największych niemieckich
krótkoterminowych wierzycieli, ale jako główni odbiorcy niemieckiego
eksportu były także żywym źródłem twardej waluty, dzięki czemu trzymały w
ręku bat w rozmowach z Rzeszą. Jeśli na przykład Szwajcaria narzuciłaby
przymusowe porozumienie rozliczeniowe, zaspakajając priorytetowe
roszczenia swoich kredytodawców z wszystkich niemieckich dochodów z
tytułu eksportu, pozbawiłoby to Reichsbank obcej waluty, której rozpaczliwie
potrzebował do importu surowców i żywności ze Stanów Zjednoczonych i
Imperium Brytyjskiego63. Z drugiej jednak strony Holendrzy i Szwajcarzy
mieli poważny interes w zachowaniu swoich powiązań handlowych z ich
dużo większym sąsiadem, a mieli wiele powodów do obaw, że mogą one
zostać naruszone w wyniku układu dotyczącego długów wynegocjowanego
ponad ich głowami przez Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone. Rezultatem
były porozumienia rozliczeniowe, w których Holendrzy i Szwajcarzy zgodzili
się przyjmować duże ilości importu w zamian za niemiecką akceptację
kontynuacji spłat szwajcarskiego i holenderskiego długu. Przedstawiciele
zarówno brytyjskich, jak i amerykańskich wierzycieli usilnie protestowali
przeciwko takiemu nierównemu traktowaniu. Na próżno. 18 grudnia,
dokładnie w tym momencie, w którym niemiecka armia kończyła
opracowywanie swojego nowego planu rozbudowy, Schacht ogłosił
jednostronną redukcję z 50% do 30%. gotówkowej części spłat należnych
zagranicznym wierzycielom. Tym, co szczególnie rozwścieczyło
Brytyjczyków, był fakt, że moratorium to dotyczyło także pożyczek
udzielonych w ramach planów Dawesa i Younga, roszczenia z tytułu których
miały przewidziane pierwszeństwo w zaspokajaniu z niemieckich środków
pieniężnych64. Oburzenie tak w Londynie, jak i w Waszyngtonie osiągnęło
więc nowy pułap i w styczniu 1934 roku rząd brytyjski dostarczył Niemcom
formalne ultimatum stwierdzające, że dopóki Schacht nie wróci do stołu
negocjacyjnego, niemieckie dochody z eksportu do Wielkiej Brytanii będą
podlegały przymusowemu rozliczeniu. Będą podlegać teraz brytyjskiej
urzędowej kontroli z nakładaniem podatku mającego na celu zaspokojenie
roszczeń ze strony City. Gwałtowność brytyjskiej reakcji zmusiła Schachta do
chwilowego wycofania się, w efekcie czego na kwiecień 1934 roku zwołano
do Berlina generalne spotkanie wierzycieli, a obsługa pożyczek z planów
Dawesa i Younga została na razie wznowiona.
W tym samym czasie, kiedy Schacht z powrotem stawiał na porządku
dziennym sprawę długów, także niemiecka marynarka wojenna zaczęła
przygotowywać bezpośrednie, militarne wyzwanie wobec Wielkiej Brytanii.
Z początku wyrażana przez Hitlera wola zawarcia sojuszu z tym krajem
wzbudziła obawy floty, że może ona zostać wykluczona ze zbrojeniowej żyły
złota. Hitler był wprawdzie bardzo zainteresowany uniknięciem konfliktu z
Wielką Brytanią o kolonie, jednak w wyniku sprytnej manipulacji dokonanej
na nim przez admirała Ericha Raedera do marca 1934 roku także marynarka
rozpoczęła swoją rozbudowę na zasadach zawartych w „Programie wymiany i
budowy okrętów”65. Podobnie jak lotnictwo i siły lądowe Raeder oparł się na
przesłance, że Niemcy powinny działać samodzielnie, bez oglądania się na
międzynarodowe konsekwencje swoich zbrojeń. W efekcie z pogwałceniem
Wersalu zaprojektował znaczne siły: 8 pancerników zamiast 6 dozwolonych
przez Wersal, 3 lotniskowce w ogóle nieprzewidywane przez Traktat, 8
krążowników zamiast dozwolonych 6, 48 niszczycieli zamiast 12 oraz 72
okręty podwodne, których posiadanie było wręcz bezprawne. Ze względu na
koszt i skomplikowanie morskich konstrukcji horyzont czasowy planów
Raedera był długi, a nowa flota byłaby gotowa do akcji nie wcześniej niż w
roku 1949. Jednak pieniądze musiały zacząć płynąć natychmiast i już od
drugiej połowy 1934 roku w stoczniach północnych Niemiec składano
wielkie zamówienia. W latach 1933 i 1934 cała ta działalność wojskowa
odbywała się jeszcze pod osłoną ścisłej tajemnicy. W wywiadach dla prasy
międzynarodowej Hitler wciąż zaprzeczał jakimkolwiek realnym krokom
zmierzającym w kierunku zbrojeń. Jednak na wiosnę 1934 roku stopień
niemieckiej aktywności był już tak duży, że nie można go było już dłużej
ukrywać przed wścibskimi zagranicznymi obserwatorami66. W kwietniu 1934
roku w odpowiedzi na publikację budżetu Rzeszy, zawierającego
nadzwyczajny wzrost wydatków wojskowych, Francuzi wycofali się z
wszelkich dalszych, dwustronnych rozmów, których tematem były kwestie
militarne67. Pytana o wyjaśnienie jej rosnącego budżetu wojskowego Rzesza
ucinała dyskusję, twierdząc, że Niemcy realizowały tylko wydatki niezbędne
ze względu na utrzymanie i renowację.

III.
To, co rząd niemiecki bardzo chciał, aby zostało zobaczone na początku
1934 roku, to była kolejna faza „bitwy o pracę”. W tym okresie Ministerstwa
Propagandy oraz Gospodarki były zaangażowane w konsultacje
przygotowujące wielkie otwarcie drugiej jej fali, wyznaczone na 21 marca,
tradycyjny dzień wiosennych imprez. Narodowe festyny zostały zaplanowane
dosłownie co do minuty. Główną atrakcją tego narodowego święta miała być
mowa Hitlera do robotników budowlanych zebranych na budowie autostrady
w Unterhaching pod Monachium. Szkic wysłanego poufnie 5 marca
programu mówił:
10.45 Robotnicy na Reichsautobahn (ok. 1000) stoją na placu budowy, nowo zatrudnieni w
osobnej grupie. Budowa jest wyłączona z ruchu na szerokości 500 m, tak aby nie była zatłoczona
przez widzów (kordon bezpieczeństwa zapewni policja i SS).
11.00 Führer przybywa na budowę (początek transmisji radiowej we wszystkich niemieckich
stacjach), wprowadzająca relacja radiowa. Führer jest witany przez gauleitera (3 minuty).
Generalny Inspektor Niemieckich Dróg, dr Todt, składa raport na temat robotników z sektora
monachijskiego i z innych autostrad Rzeszy oraz informuje o postępach w budowie (3 minuty).
Zaprasza Führera do inspekcji drogi.
11.10-11.25 Führer inspekcjonuje roboty drogowe. Towarzyszą mu:
Gauleiter
Minister Pracy Rzeszy
Sekretarz Stanu w Ministerstwie Rzeszy Oświecenia Publicznego i Propagandy, Funk
Generalny Inspektor Niemieckich Dróg, dr Todt
Przywódca Frontu Pracy, dr Ley
Prezes Zarządu Reichsautobahn, Dyrektor Generalny, Dorpmüller
Przewodniczący bawarskiego oddziału Ministerstwa Rzeszy Oświecenia Publicznego i
Propagandy, Nippold
Naczelny inżynier sektora monachijskiego
2 robotników
(Kordon bezpieczeństwa pilnuje, żeby nikt inny nie dołączył do grupy Führera). Podczas gdy
Hitler inspekcjonuje autostradę, Minister Rzeszy Oświecenia Publicznego i Propagandy wygłasza
swoją mowę. Przemówienie jest transmitowane tylko przez radio, nie przez głośniki znajdujące się
na budowie. Gdy grupa Führera dociera do końca budowy, orkiestra monachijskiej
Nationalsozialistische Betriebszellenorganisation gra jedną zwrotkę piosenki Kopalniani bracia
[Brueder in Zechen und Gruben]68. Przemówienie Ministra Propagandy kończy się, kiedy orkiestra
zaczyna grać.
11.25 Grupa Führera dociera do końca placu budowy
11.25-11.45 Przemówienie Führera.
11.45 Po jednej zwrotce Deutschlandlied i Horst Wessel.
11.50 Koniec transmisji69.

W całym kraju radiowa transmisja przemówienia Hitlera była wydarzeniem


tego poranka imprez i wieców. Aby każdy mógł usłyszeć Führera, minister
propagandy zadekretował narodową przerwę w pracy od godziny 10.45.
Celem uniknięcia niepotrzebnych sporów, Hitler postanowił, że robotnicy nie
utracą wynagrodzenia, za to pracodawcy w ramach zadośćuczynienia mają
prawo do żądania nieodpłatnej godziny poza godzinami pracy. Minister
propagandy ułożył precyzyjne wytyczne dla lokalnych imprez, które miały
być zorganizowane na każdej budowie, w każdej fabryce, sklepie,
gospodarstwie rolnym i biurze. Instrukcje zostały wydane także szkołom,
gdzie dyrektorzy szkół mieli wygłosić wstęp do transmisji radiowej,
tłumacząc cel tego dnia oraz „znaczenie bitwy o pracę dla narodowej
gospodarki”. W praktyce instrukcje Ministerstwa Propagandy były tylko
minimalnymi wytycznymi, gdyż lokalni urzędnicy partyjni wzięli sprawy w
swoje ręce. Na przykład w przemysłowym mieście Hanower ceremonie
rozpoczęły się już o godzinie 7.00 uroczystym „wezwaniem do pracy” 1000
bezrobotnych zebranych przed lokalną giełdą pracy70. W uszeregowanej
kolumnie nowo zatrudnieni pomaszerowali przez centrum miasta na 10
specjalnie otwartych na tę okazję placów budów. Dzień zakończył się
publicznymi przemówieniami i wiecem gromadzącym wszystkich tych,
którzy znaleźli pracę po roku 1933, i tych wciąż oczekujących na
zatrudnienie. Przesłanie było jasne: w narodowej walce o gospodarcze
ożywienie nikt nie miał być pozostawiony samemu sobie.
Jako akcja propagandowa „bitwa o pracę” weszła w swoją nową fazę na
wiosnę 1934 roku. Niezwykłe jest jednak to, że ani w roku 1934, ani
kiedykolwiek potem na narodowe projekty tworzenia miejsc pracy nie została
już przekazana nawet jedna marka z nowych funduszy, a formalna decyzja w
tej sprawie została podjęta przez berlińskich ministrów już 6 grudnia 1933
roku71. Dość już zaakceptowano projektów zmierzających do podtrzymania
aktywności w roku 1934, a nowych chętnych informowano, że fundusze
Reinhardta zostały w całości rozdystrybuowane i żadne pieniądze nie są
dostępne. Tylko z największymi trudnościami takie centra bezrobocia, jak
Berlin czy Hamburg mogły otrzymać jeszcze specjalne przydziały, przy czym
w obu przypadkach najważniejszy był czynnik polityczny. Goebbels i Göring
uznawali bowiem Berlin za swoją osobistą domenę72, zaś Hamburg
potwierdził swoją reputację groźnego ośrodka rewolucyjnego, gdy w
przeprowadzonym w listopadzie 1934 roku referendum po śmierci
Hindenburga Hitler uzyskał tam najniższe poparcie. Niemniej na ogół
państwo uparcie odmawiało, gdyż po grudniu 1933 roku nie miało już być
żadnych nowych pieniędzy na tworzenie miejsc pracy. W istocie, ku
przerażeniu lokalnych oficjeli pragnących utrzymać nacisk na obniżanie
statystyk bezrobocia, od wiosny 1934 roku subsydia Rzeszy na lokalne
projekty zostały obcięte o jedną szóstą73.
Do maja Kancelarię Rzeszy bombardowały nerwowe prośby czempionów
tworzenia miejsc pracy, w tym gauleitera Kocha z Prus Wschodnich, który
bał się, że jego osiągnięcia z poprzedniego roku są teraz zagrożone74. Te
apele trafiały jednak w próżnię, gdyż do wiosny 1934 roku układ priorytetów
zmienił się bezpowrotnie. W stolicy tajemnicą poliszynela było, że tworzenie
cywilnych miejsc pracy nie było już najważniejszym celem. Jak
sprawozdawała wysłana do Berlina delegacja Hamburga: „W pewnym sensie
tworzenie miejsc pracy będzie kontynuowane w lecie [1934 roku] w oparciu o
planowane rozwiązania wojskowe. Niemniej z oczywistych powodów nie
może być żadnej powszechnej propagandy na ten temat”75. W kwietniu 1934
roku tajny system finansowania zbrojeń został puszczony na pełne obroty.
Weksle Mefo płynęły miliardami. Rachunkowość nie była precyzyjna, jednak
w roku 1934 wydatki wojskowe sięgnęły przynajmniej 4 mld marek, z czego
mniej niż połowa pojawiła się w oficjalnym budżecie Rzeszy. Oznaczało to,
że w końcu drugiego roku rządów Hitlera wydatki wojskowe stanowiły już
ponad 50% centralnych wydatków rządowych na towary i usługi, zaś w roku
1935 udział wojska wzrósł do 73%76. Jednocześnie spektakularne ogłoszenie
w marcu 1934 „bitwy o pracę” zbiegło się dokładnie ze szczytem kampanii
walki z bezrobociem. Według oficjalnych statystyk dotyczących rynku pracy
liczba zatrudnionych we wszystkich formach programu kreacji miejsc pracy
wzrosła z 289 tys. w lutym 1933 roku, tj. kiedy Hitler objął władzę, do 1075
tys. w marcu 1934 roku, co dało wzrost o prawie 800 tys.77 W tym samym
okresie bezrobocie spadło o ponad 2,6 mln. W ten sposób udział robót
publicznych w ich szczytowym okresie w bezpośrednim zmniejszeniu
zarejestrowanego bezrobocia wynosił tylko 30%. Nawet kiedy były
najbardziej intensywne stanowiły mniejszość stworzonych miejsc pracy. Od
wiosny roku 1934 liczba osób zaangażowanych w ten program spadła do
przeciętnie 700 tys., gasnąc stopniowo do roku 1935. Wniosek jest jeden:
pomimo propagandowych fanfar towarzyszących rewitalizowanej w roku
1934 „bitwie o pracę” faktycznie miała ona niewielki udział w ciągłym
obniżaniu się bezrobocia.
W roku 1934 ogólne ożywienie niemieckiej gospodarki wyraźnie daleko
wyszło poza błotniste place budowy z programu kreacji nowych miejsc pracy.
Aby zrozumieć siły ciągnące ten wzrost, musimy bardziej szczegółowo
sięgnąć do dostępnego materiału statystycznego. Dzięki wielu innowacjom
wprowadzonym do statystyki gospodarczej przez Republikę Weimarską,
możliwe jest odtworzenie na podstawie ówczesnych źródeł całkiem
wyczerpującego obrazu głównych składników niemieckiej gospodarki okresu
ożywienia78. Możemy zebrać kolumny dotyczące nie tylko rządowych
wydatków, ale również inwestycji biznesowych. A odejmując te liczby od
dochodu narodowego, możemy również wywnioskować oszacowanie
konsumpcji prywatnej.
TABELA NR 2. SKŁADNIKI WZROSTU GOSPODARCZEGO
NAZISTOWSKICH NIEMIEC

1932 1933 1934 1935

PKB w cenach z 1913 roku 43,1 46,3 51,5 57,8

w tym:

wydatki centralne wojskowe 0,3 0,5 2,9 5,5

wydatki centralne cywilne 1,3 2,1 2,8 2

wydatki rządów krajowych 4,7 5,5 5,7 5,2

prywatna konsumpcja 39 37,6 38,2 40,5

prywatne inwestycje 1,1 3,6 5,5 7

bilans przepływów zagranicznych -3,2 -2,9 -3,6 -2,4

zmiany w PKB i składnikach popytowych rok do roku w mld marek

PKB 3,2 5,2 6,2

wydatki centralne wojskowe 0,1 2,5 2,6

wydatki centralne cywilne 0,9 0,7 -0,8

wydatki rządów krajowych 0,8 0,2 -0,5

prywatna konsumpcja -1,5 0,6 2,3

prywatne inwestycje 2,5 2 1,5


bilans przepływów zagranicznych 0,4 -0,7 1,1

udział we wzroście PKB w %

wydatki centralne wojskowe 4,2 47 41,6

wydatki centralne cywilne 27 13,1 -13,1

wydatki rządów krajowych 24,6 4,1 -7,4

prywatna konsumpcja -45,9 11,7 37,1

prywatne inwestycje 79 37,4 23,6

bilans przepływów zagranicznych 11,2 -13,4 18,2

udział sektora publicznego ogółem 55,7 64,3 21,1

udział sektora prywatnego ogółem 44,3 35,7 78,9

Źródło: A. Ritschl, Deutschlands Krise und Konjunktur 1924-1934, Berlin 2002, załącznik. A. Ritschl,
Deficit Spending in the Nazi Recovery, 1933-1938, Working Papers nr 68, Institute for Empirical
Research in Economics, University of Zurich (grudzień 2000).

Łatwo zauważyć, że zarówno w roku 1933, jak i w 1934 doszło do


potężnego „naturalnego” ożywienia w niemieckim sektorze biznesowym. W
roku 1933 wydatki inwestycyjne – głównie w sektorze materiałów
budowlanych – były największym motorem ożywienia. Te właśnie pierwsze
oznaki wzrostu leżały u podstaw tej dziwnej fali optymizmu, która nawiedziła
Republikę Weimarską na krótko przed jej zgonem79. Natomiast po roku 1933
polityka rządowa wycisnęła już tak głębokie piętno na ewolucji gospodarki,
że mówienie o kontynuacji jest do pewnego stopnia spekulacją, gdyż nie
możemy wiedzieć z jakąkolwiek pewnością, co mogłoby się wydarzyć, gdyby
u władzy był inny rząd. Niemniej oznaki ciągłości tego ożywienia
niemieckiego biznesu są ujęte w statystykach, zatem jest także z pewnością
rozsądnym spekulować, że nawet bez rządowych interwencji i tak mógł
nastąpić silny wzrost gospodarczy, tak jak to było po pierwszej dużej recesji
Republiki Weimarskiej z roku 192580. W roku 1933 prywatne inwestycje
zarówno w budownictwie, jak i sektorze materiałów budowlanych były
zdecydowanie największym pojedynczym składnikiem ożywienia. W
statystykach rynku pracy objawiało się to wielkim wzrostem zatrudnienia
przy produkcji żelaza i stali oraz w branżach metalowej, budowlanej i
tekstylnej. Jednak w pierwszych 6 miesiącach rządu Hitlera to ożywienie w
sektorze przedsiębiorców zostało zrównoważone przez silne kurczenie się
realnej wartości konsumpcji gospodarstw domowych. I nawet w roku 1934,
kiedy można było się spodziewać, że ruch na rynku pracy będzie ją potężnie
stymulować – słynny, przewidywany przez keynesistów „efekt uboczny”
wydatków na tworzenie miejsc pracy – faktycznie miała ona co najwyżej
skromny udział w rozwoju całej gospodarki81. Choć nasze możliwości
mierzenia konsumpcji są ograniczone, ten pesymistyczny opis potwierdzają
też inne wskaźniki, takie jak indeksy obrotów sprzedaży detalicznej82.
Sprzedaż żywności, odzieży i innych rzeczy niezbędnych w gospodarstwie
domowym wzrosła znacząco dopiero po 6 miesiącach od objęcia władzy
przez Hitlera. Nie jest to w ogóle zaskakujące, jeśli uświadomimy sobie, że
realne zarobki wielu robotników dość ostro spadły w roku 1933, kiedy to
płace stały w miejscu, a ceny żywności zaczęły rosnąć. Opóźnienie we
wzroście konsumpcji zostało także zauważone przez współczesnych. Zimą lat
1933-1934 bardzo niepokojono się, szczególnie w Ministerstwie Gospodarki
Rzeszy, że dotychczasowe ożywienie nie przełożyło się na realne zwiększenie
siły nabywczej gospodarstw domowych83. W istocie, kiedy w końcu 1933
roku podjęto decyzję o odwołaniu wszelkich dalszych planów obejmujących
rządowe wydatki na tworzenie miejsc pracy, ministrowie Rzeszy zrobili tak
po części dlatego, że chcieli, aby ożywienie w roku 1934 było niesione dalej
nie tyle przez finansowane przez rząd kopanie ziemi, ile przez wzrost
prywatnej konsumpcji.
Ponieważ wzrost inwestycji został zrównoważony przez spadek
konsumpcji, popyt prywatny ogółem stanowił w roku 1933 i w 1934 mniej
niż połowę odrodzenia się ogólnego popytu, co oznacza, że od samego
początku ożywienie gospodarcze, które wystąpiło za rządów Hitlera, było
ciągnięte głównie przez sektor publiczny84. Co więcej, to, co jest także
wyraźne, to fakt, że pomiędzy latami 1933 i 1934 priorytety państwa
niemieckiego zmieniły się radykalnie. W roku 1933 wydatki na tworzenie
cywilnych miejsc prac wyglądały zupełnie inaczej, gdyż miały wysoki
poziom tak na lokalnym, jak i krajowym podwórku. Tymczasem w roku 1934
cywilne wydatki państwa kontynuowały wprawdzie swój silny wzrost, ale, o
czym się często zapomina, od tego roku było to robione kosztem poważnych
cięć w wydatkach rządów regionalnych. W większości przypadków wydatki
państwowe na tworzenie miejsc pracy polegały po prostu na „przepakowaniu”
funduszy, które w innej sytuacji byłyby wydane przez władze lokalne. I
właśnie tak w rzeczywistości wyglądało spełnienie obietnicy Hitlera z 1
lutego 1933 roku o racjonalizacji relacji pomiędzy Rzeszą i lokalnymi
rządami. Ciągnięty przez państwo wzrost gospodarczy szedł ręka w rękę z
bezprecedensową centralizacją wydatków publicznych, których głównym
beneficjentem było teraz wojsko85. Do roku 1935 niemiecki PKB w realnych
wartościach wzrósł do mniej więcej tego samego poziomu, na którym stanął
w roku 1928. To było bez wątpienia błyskawiczne ożywienie, ale nie dużo
wyższe niż to osiągnięte w Stanach Zjednoczonych w wyniku polityki
prowadzonej daleko innymi metodami. Ani też pod względem stopnia
wzrostu nie było ono większe niż wybicie się zimą lat 1926-1927 Republiki
Weimarskiej z jej pierwszej poważnej recesji, kiedy to 12-miesięczna stopa
wzrostu była wyższa niż kiedykolwiek później w czasach Trzeciej Rzeszy86.
Możliwe jest zatem wyobrażenie sobie podobnie szybkiego wzrostu
odbywającego się nawet przy zupełnie innej władzy. Biorąc więc pod uwagę
te wszystkie możliwości, nazistowska polityka gospodarcza nie może
pretendować do tego, że „spowodowała” niemieckie ożywienie
gospodarcze87. Bezsporne jest jednak, że ten wzrost, taki jaki w
rzeczywistości był, nosił na sobie piętno rządu Hitlera. W roku 1935
prywatna konsumpcja była wciąż 7% poniżej jej poziomu sprzed depresji, a
inwestycje prywatne były niższe o 22%, natomiast wydatki państwowe,
odwrotnie, były o 70% wyższe niż w roku 1928. Sam wzrost zawdzięczany
był niemal wyłącznie wydatkom wojskowym i o ile dotyczy to państwa, nie
może być żadnych wątpliwości, że zbrojenia stały się dominującym
priorytetem już na początku roku 1934. Pomiędzy latami 1933 i 1935 udział
tego typu wydatków w niemieckim dochodzie narodowym wzrósł z mniej niż
1% do blisko 10%. W żadnym kraju kapitalistycznym w czasie pokoju nigdy
nie widziano takiego przekwalifikowania całej krajowej produkcji, na tę skalę
i w tak krótkiej przestrzeni czasowej. Ścieśniony do pierwszych trzech lat
rządów Hitlera skoncentrowany dopływ 10 mld marek do bardzo zwartego
kompleksu przemysłowo-wojskowego miał niezwykle wyrazisty efekt:
zgodnie z ówczesnymi szacunkami już w roku 1935 aż jedna czwarta
niemieckiego przemysłu była zajęta „produkcją nierynkową” różnego
rodzaju88. W roku 1934 konsekwencje tej gwałtownej restrukturyzacji
niemieckiej gospodarki miały dać się we znaki podczas pierwszego
prawdziwego kryzysu, który wybuchł pod rządami nazistów.
1 H. Hoehne, Zeit der Illusionen, Düsseldorf 1991, s. 51.
2 Domarus, I. s. 191-4.
3 Domarus, I. s. 193.
4 Domarus, I. s. 198.
5 K. J. Mueller, Armee und Drittes Reich 1933-1939, Paderborn 1989, s. 263.
6 BAL R43II 536, s. 20, protokół ze spotkania komitetu tworzenia miejsc pracy, 9 lutego 1933 roku.
7 D. Petzina, Hauptprobleme der deutschen Wirtschaftspolitik 1932/33, w Petzina, Die Verantwortung
des Staates fuer die Wirtschaft, Essen 2000, s. 90-124.
8 B. Wulff, Arbeitslosigkeit und Arbeitsbeschaffungsmassnahmen in Hamburg 1933-1939: Eine
Untersuchung zur Nationalsozialistischen Wirtschafts- und Sozialpolitik, Frankfurt 1987, s. 36-48.
9 R. J. Evans, The Coming of the Third Reich, London 2003, s. 309-90.
10 D. P. Silverman, Hitler’s Economy: Nazi Work Creation Programs, 1933-1936, Cambridge 1998, s.
63-4.
11 Podczas debaty w Reichstagu, która odbyła się w dniach 9-10 maja 1932 roku, kiedy to Gregor
Strasser po raz pierwszy przedstawił nazistowski program tworzenia nowych miejsc pracy, Reinhardt
przemawiał pierwszy, przygotowując grunt pod powyższe kluczowe wystąpienie. Patrz
„Verhandlungen des Reichstages, Stenographische Berichte” (1932), 61st Sitzung, 9 maja 1932 roku,
s. 2491-4. Nawet po swoim odejściu z partii Reinhardt wciąż bronił linii Strassera; patrz „Der
Deutsche Volkswirt”, 23 grudnia 1932 roku, s. 356.
12 K. Gossweiler, Die Roehm Affaere: Hintergruende-Zusammenhaenge-Auswirkungen, Köln 1983, s.
342.
13 C. P. Kindleberger, The World in Depression, 1929-1939, Berkeley 1986, s. 195-201, oraz B.
Eichengreen, Golden Fetters: The Gold Standard and the Great Depression, 1919- 1939, Oxford
1992, s. 317-47.
14 P. Clavin, The Failure of Economic Diplomacy: Britain, Germany, France and the United States,
1931-36, New York 1996, s. 83-8.
15 Patrz jego przemówienie na posiedzeniu w Reichsbanku w dniu 7 kwietnia 1933 roku. Hitler
wielokrotnie powtarzał swoje przywiązanie do unikania eksperymentów walutowych, patrz Domarus,
I. s. 233.
16 H. James, The German Slump, Oxford 1986, s. 403.
17 Wulff, Arbeitslosigkeit, s. 41 i 49-62.
18 Podsumowanie niemieckiej debaty patrz H. Janssen, Nationaloekonomie und Nationalsozialismus:
Die deutsche Volkswirtschaftslehre in den dreissiger Jahren (Marburg, 1998) oraz W. Grotkopp, Die
grosse Krise: Lehren aus der Ueberwindung der Wirtschaftskrise 1929-32, Düsseldorf 1954.
19 Patrz omówienie tego mechanizmu finansowego w K. Schiller, Arbeitsbeschaffung und
Finanzordnung in Deutschland, Berlin 1936.
20 H.-J. Kwon, Deutsche Arbeitsbeschaffungs und Konjunkturpolitik in der Weltwirtschaftskrise: Die
„Deutsche Gesellschaft fuer oeffentliche Arbeiten AG (Oeffa)” als Instrument der Konjunkturpolitik
von 1930 bis 1937, Osnabrück 1997.
21 Silverman, Hitler’s Economy, s. 69-146.
22 Z dysponującego 100 mln marek krajowego funduszu regulacji rzek i poprawy stanu ziemi Prusy
otrzymały przydział na 60 mln, z czego Prusy Wschodnie dostały jedną trzecią. Patrz Silverman,
Hitler’s Economy, s. 75.
23 Na temat dokonanej przez Schachta zjadliwej charakterystyki wydatków na tworzenie nowych
miejsc pracy patrz Wulff, Arbeitslosigkeit, s. 60-66.
24 Ibid., s. 60.
25 R. Stammer (red.), Reichsautobahnen: Pyramiden des Dritten Reiches, Marburg 1982.
26 Nacisk kładziony przez R. J. Overy’ego w War and Economy in the Third Reich, Oxford 1994, s. 68-
89, na motoryzację jako głównego koła zamachowego niemieckiego ożywienia gospodarczego nie
jest poparty żadnym dowodem.
27 K. H. Ludwig, Technik und Ingenieure im Dritten Reich, Düsseldorf 1974, s. 303-44.
28 Światopogląd (przyp. tłum.).
29 F. W. Seidler, Fritz Todt: Baumeister des Dritten Reiches, Frankfurt 1986, s. 97-102.
30 Silverman, Hitler’s Economy, s. 160.
31 BAL R43II 537, s. 55-69.
32 Wulff, Arbeitslosigkeit, s. 65-7.
33 W. S. Allen, The Nazi Seizure of Power: The Experience of a Single German Town 1930-1935,
Chicago 1965, s. 192-208 i 258-71.
34 Wulff, Arbeitslosigkeit, s. 170-71.
35 S. Dengg, Deutschlands Austritt aus dem Voelkerbund und Schachts Neuer Plan, Frankfurt 1986.
36 Patrz wstępne omówienie przez Reichsbank argumentów za i przeciw w BAL R2501 6439, s. 165-
208.
37 Ówczesne szacunki w „VzK”, 8 stycznia 1934 roku, s. 175.
38 Cytat z N. Forbes, Doing Business with the Nazis, London 2000, s. 99.
39 Patrz szacunek prawdopodobnego bilansu obrotów kapitałowych Niemiec za okres marzec-grudzień
1933 roku, opracowany przez Reichsbank 15 marca 1933 roku, w BAL R2501 6440, s. 48-51.
40 Patrz omówienie stanowiska Reichsbanku w BAL R2501 s. 6440 i 6505.
41 H.-J. Schroeder, Deutschland und die Vereinigten Staaten 1933-1939, Wiesbaden 1970, s. 78.
42 Na temat relacji z wizyty patrz G. Weinberg, Schachts Besuch in den USA im Jahre 1933, „VfZ” 11
(1963), s. 166-80, oraz A. O. Offner, American Appeasement: United States Foreign Policy and
Germany, 1933-1938, Cambridge, Mass. 1969, s. 28-9.
43 Podejrzenia potwierdzone przez wewnętrzne statystyki Reichsbanku BAL R2501 6440, s. 127.
44 B. J. Wendt, Economic Appeasement: Handel und Finanz in der britischen Deutschland-Politik
1933-1939, Düsseldorf 1971, s. 131-40, oraz Forbes, Doing Business, s. 69.
45 Clavin, Failure, s. 108. [W oryginale: „bastard” (przyp. tłum.)].
46 Ibid., s. 89-165. Choć Clavin rzuca nowe światło na rolę Brytyjczyków, to jednak idzie stanowczo za
daleko w bagatelizowaniu amerykańskiej odpowiedzialności za porażkę tej konferencji. Na temat
pouczającego przeglądu francuskich reakcji na konferencję patrz C. Maddison, French Inter-war
Monetary Policy (opracowanie EUI, 1997), s. 276-304.
47 Na temat osłabiającego wpływu tych podziałów na wysiłki Hulla zmierzające do zawarcia w roku
1933 anglo-amerykańskiej umowy handlowej, która byłaby dużym wyzwaniem dla strategii
Schachta, patrz P. Clavin, Shaping the Lessons of History: Britain and the Rhetoric of American
Trade Policy, 1930-1960, w: A. Marrison (red.), Free Trade and its Reception 1815-1960, London
1998, s. 287-307, oraz M. A. Butler, Cautious Visionary: Cordell Hull and Trade Reform, 1933-
1937, Kent, Ohio, 1998, s. 15-45. Przy czym Ameryka była podzielona nie tylko w sprawach
gospodarczych, gdyż Kongres podkopał także wysiłki administracji mające na celu stanięcie na czele
dyskusji rozbrojeniowych. Patrz Offner, American Appeasement, s. 35-41.
48 P. J. Hearden, Roosevelt Confronts Hitler: America’s Entry into World War II (Dekalb, 111., 1987),
s. 33.
49 Argument za tą datą podaje M. Geyer w Das Zweite Ruestungsprogramm (1930-1934), „MGM” 17
(1975), s. 134. Skala 35 mld marek jest udokumentowana w sprawozdaniu ponownie opublikowanym
w M. Geyer, Ruestungsbeschleunigung und Inflation: Zur Inflationsdenkschaft des Oberkommandos
der Weltmacht vom November 1938, MGM 30 (1981), s. 121-86, gdzie datuje się ten program na
wiosnę 1934 roku. Choć koincydencja będzie mniej czysta, jeśli będziemy się trzymać tej daty, nie
ma to jakiegoś istotnego znaczenia dla podanego tu argumentu.
50 E. L. Homze, Arming the Luftwaffe, Lincoln, Nebr., 1976, s. 258.
51 M. Geyer, Aufruestung oder Sicherheit: Die Reichswehr in der Krise der Machtpolitik 1914-1926,
Wiesbaden, 1980, s. 348.
52 W. Feldenkirchen, Siemens 1919-1945, München 1995, s. 497-8, oraz W. Abelshauser, w L. Gall
(red.), Krupp im 20. Jahrhundert, Berlin 2002, s. 273.
53 L. Budrass, Flugzeugindustrie und Luftruestung in Deutschland, Düsseldorf 1998, s. 317-18.
54 Nieco zaskakująco Schroeder w Deutschland und die Vereinigten Staaten, s. 29-92 i 121-67,
niewiele miejsca przeznacza na konsekwencje niemieckiej odmowy spłaty długów, a zamiast tego
koncentruje się na handlu. Weinberg natomiast rozpisuje się na ten temat dość szeroko, brakuje
jednak u niego pokazania tego na tle lat 20.; patrz Weinberg, Foreign Policy I, s. 133-45. Bardziej
umiarkowane podsumowanie w H. Sirois, Zwischen Illusion und Krieg: Deutscbland und die USA
1933-1941, Paderborn 2000, s. 51-9.
55 Domarus, I. s. 269-78.
56 Patrz Weinberg, Foreign Policy I, s. 89-93, 111-14.
57 Dengg, Deutschlands Austritt, s. 278-306.
58 P. Bernard i H. Dubief, The Decline of the Third Republic 1914-1938, Cambridge 1988, s. 219-28.
59 B. R. Kroener, „Der starke Mann im Heimatkriegsgebiet”: Generaloberst Friedrich Fromm. Fine
Biographie, Paderborn 2005, s. 219-21.
60 H. Pophanken, Gruendung und Ausbau der „Weser”-Flugzeugbau GmbH 1933 bis 1939, Bremen
2000, s. 25, 30, Homze, Arming, s. 46-62, oraz Budrass, Flugzeugindustrie, s. 293-335.
61 Das deutsche Reich und der Zweite Weltkrieg (dalej: DRZW) (Frankfurt, 1989), 1, s. 487-8, oraz W.
Deist, The Wehrmacht and German Rearmament, London 1981, s. 28-31.
62 W. A. Boelcke, Deutscbland als Welthandelsmacht, 1930-1945, Stuttgart 1994, s. 23-6.
63 Ta obawa została po raz pierwszy wyartykułowana w notatce Reichsbanku napisanej 28 marca 1933
roku, BAL R2501 6439, s. 165-208. Było to wielokrotnie powtarzane w dalszych dyskusjach. Patrz
użyteczne podsumowanie w R2501 6604, s. 375-404.
64 Wendt, Economic Appeasement, s. 162-9, oraz Forbes, Doing Business, s. 74-82.
65 J. Duelffer, Weimar, Hitler und die Marine: Reichspolitik und Flottenbau, 1920-1939, Düsseldorf
1973, s. 251-3. J. Duelffer, Handbuch zur deutschen Militaergeschichte 1648-1939, VIII, München
1977, s. 453-5. DRZW 1. s. 540-46.
66 W roku 1933 w czasie Światowej Konferencji Gospodarczej Wielka Brytania, Francja i Stany
Zjednoczone miały już dobre rozeznanie wywiadowcze w kwestii niemieckich zbrojeń; patrz Clavin,
Failure, s. 182.
67 Weinberg, Foreign Policy I, s.169-72.
68 Tę nazistowską pieśń wychwalającą narodową społeczność pracujących i bohaterskie przywództwo
Hitlera można ściągnąć w formie pliku muzycznego z co najmniej jednej strony internetowej. Jest
także dostępna na płycie CD.
69 BAL R3101 9930, s. 602.
70 P. Schulz, Nick die Zeit, um auszuruhen: Dokumente und Bilder zur Geschichte der hannoverschen
Arbeiterbewegung, Hannover 1990, s. 469-70.
71 BAL 4311537, s. 99.
72 Silverman, Hitler’s Economy, s. 82-4.
73 BAL 43I 537, s. 161.
74 Patrz podsumowanie tych obaw w BAL 43I 537, s. 208.
75 Wulff, Arbeitslosigkeit, s. 125.
76 Oparte na liczbach wziętych z A. Ritschl, Deficit Spending in the Nazi Recovery, 1933-1938: A
Critical Reassessment, Working Papers nr 68, Institute for Empirical Research in Economics,
University of Zurich (grudzień 2000), tabela nr 5.
77 Silverman, Hitler’s Economy, s. 253-4.
78 J. A. Tooze, Statistics and the German State 1900-1945: The Making of Modern Economic
Knowledge, Cambridge 2001.
79 Patrz H. A. Turner, Hitler’s Thirty Days to Power: January 1933, New York 1996, s. 1-2.
80 James, German Slump, C. Buchheim i R. Garside (red.), After the Slump: Industry and Politics in
1930s Britain and Germany, Frankfurt 2000, i A. Ritschl, Deutschlands Krise und Konjunktur 1924-
1934, Berlin 2002, w zupełności zgadzają się co do tej hipotezy.
81 Z tej przyczyny nie widzę żadnego powodu, aby angażować się w dyskusje o efekcie
mnożnikowym. Jak to już dobrze rozumieli sami współcześni, hitlerowskie ożywienie gospodarcze
na pewno nie było typu keynesowskiego; patrz C. Bresciani Turroni, The „Multiplier” in Practice:
Some Results of Recent German Experience, „Review of Economic Statistics”, 20 (1938), s. 76-88.
82 Trudność w oszacowaniu wydatków konsumpcyjnych jest głównym powodem różnic w
wytłumaczeniu ożywienia pomiędzy Ritschl, Krise und Konjunktur, i studiami opartymi o dane
wzięte z W. G. Hoffmann, Das Wachstum der deutschen Wirtschaft, Heidelberg 1965, s. 617-705.
Tutaj opieram się na liczbach Ritschla. Pokazują one spadek konsumpcji w pierwszej połowie 1933
roku i wzrost dopiero drugiej połowie tego roku, a następnie stagnację w roku 1934.
83 Gossweiler, Die Roehm Affaere, s. 342-7; potwierdzone w BAL R2501 6510 oraz R3101 9932.
84 Z powodu błędnej interpretacji danych H. James w Innovation and Conservatism in Economic
Recovery: The Alleged „Nazi Recovery” of the 1930s, w T. Childers i J. Caplan (red.), Reevaluating
the Third Reich, New York 1993, s. 114-38, przesadza z negowaniem intensyfikacji w latach 1933 i
1934 polityki wydatkowej. R. L. Cohn w Fiscal Policy in Germany during the Great Depression,
„Explorations in Economic History”, 29 (1992), s. 318-42, jest bliższy prawdzie.
85 Ponowne oszacowanie przez Ritschla wydatków publicznych i danych o PKB sprawia, że nie da się
już utrzymać tych opisów niemieckiego ożywienia gospodarczego, które dają pierwszeństwo raczej
wydatkom rządowym na tworzenie cywilnych miejsc pracy niż zbrojeniom. Najbardziej znane
przykłady tego rodzaju to R. Overy, The Nazi Economic Recovery 1932-1938, Cambridge 1996 oraz
C. W. Guillebaud, The Economic Recovery of Germany: From 1933 to the Incorporation of Austria
in March 1938, London 1939. Kwestią otwartą pozostaje znaczenie tych działań rządowych dla
ożywienia, ale z pewnością nie priorytet polityki zbrojeń.
86 Ritschl, Krise und Konjunktur, załącznik C.2.
87 Ten bardzo prosty test przyczynowości zastosował Ritschl w Deficit Spending.
88 M. Geyer, Zum Einfluss der Nationalsozialistische Ruestungspolitik auf das Ruhrgebiet, „Rheinische
Vierteljahresblaetter”, 45 (1981), s. 255.
3. ODCHODZENIE

ato 1934 roku było tym momentem, kiedy dla wszystkich oprócz

L najbardziej pobłażliwych zagranicznych obserwatorów stało się jasne,


że gabinet Hitlera nie jest „normalnym” rządem. Od miesięcy
oczywiste było, że przy tej władzy narasta polityczna presja1. Szeregowe
masy brunatnych koszul (SA) źle odebrały niepowodzenie „ich” rządu przy
wprowadzaniu dogłębnej populistycznej, nacjonalistycznej i antysemickiej
rewolucji. Tymczasem po drugiej stronie hitlerowskiej koalicji były kanclerz
Franz von Papen i jego arystokratyczne grono byli zaniepokojeni oznakami
tego, co brali za „plebejską degenerację”. Najbardziej złowieszcze było zaś
to, że SA i armia były zaangażowanie w ostry spór o przyszłość zbrojeń.
Ernst Röhm, przywódca SA, wyobrażał je sobie jako powszechną, narodową
mobilizację, tj. w rodzaju, który zawodowemu żołnierzowi był nadzwyczaj
wstrętny. Z kolei Hitler wyraził swoje stanowisko w lutym 1934 roku poprzez
narzucenie „porozumienia” ograniczającego działalność brunatnych koszul2.
Mimo to SA prowokacyjnie kontynuowało swoje paramilitarne ćwiczenia. Do
maja 1934 roku stało się to na tyle niepokojące, że Hitler rozkazał brunatnym
koszulom wziąć na cały czerwiec zbiorowy „urlop”. Czołówka partii
nazistowskiej była natomiast w tej kwestii podzielona. Podczas gdy Göring i
Himmler spiskowali przeciwko Röhmowi, Goebbels idealizował SA i
fantazjował o ostatecznym rozrachunku z „reakcjonistami”. Decydującym
czynnikiem była jednak armia. 21 czerwca prezydent Hindenburg i minister
obrony Blomberg przedstawili Hitlerowi swoje żądanie przemówienia
„rewolucyjnym wichrzycielom… do rozsądku”. Inaczej wojsko wprowadzi
stan wyjątkowy, a Hindenburg ogłosi koniec „eksperymentu z Hitlerem”. W
efekcie 28 czerwca w Essen, sercu Zagłębia Ruhry, podczas uroczystości
ślubnych gauleitera Josefa Terbovena podjęto ostateczną decyzję, przy czym
Hitler objął osobiste kierownictwo nad czystką. Rozkazał aresztować
wczesnym rankiem 30 czerwca 1934 roku w podmonachijskim kurorcie Bad
Wiessee najważniejszych przywódców SA, a później dokonać na nich
egzekucji. Tymczasem Goebbels i Göring zajęli się w Berlinie także
„reakcjonistami”. Esesmani dokonali szturmu na siedzibę wicekanclerza
Papena, gdzie zastrzelili jego sekretarza, a resztę biura aresztowali. Sam
Papen został oszczędzony, ale tylko z powodu ewentualnych kłopotów
dyplomatycznych związanych z eliminacją aktywnego członka niemieckiego
rządu. Inni mieli mniej szczęścia. Generała Schleichera, byłego kanclerza
Republiki i dowódcę Reichswehry, zamordowano wraz z żoną. Gregor
Strasser, architekt nazistowskiej polityki tworzenia miejsc pracy, wydalony z
partii w grudniu 1932 roku za spiskowanie ze Schleicherem, został zabity w
Berlinie. Potwierdzona liczba ofiar Nocy Długich Noży to 85, rzeczywista
może wynosić nawet 200.
Wieści o tych usankcjonowanych przez państwo morderstwach przyjęto
poza granicami Niemiec z przerażającym niedowierzaniem. Najwyraźniej
reżim Hitlera nie miał żadnego szacunku dla podstawowych zasad legalizmu.
A kilka tygodni po Nocy Długich Noży to wrażenie zostało potwierdzone
przez kolejny skandaliczny pokaz nazistowskiej przemocy3. Od początku
1934 roku zwolennicy Hitlera w Austrii prowadzili kampanię terroru
przeciwko autorytarnemu rządowi kanclerza Engelberta Dollfussa. Wreszcie
25 lipca zachęceni przez niemiecką partię austriaccy naziści dokonali
zamachu stanu, przy czym mając nadzieję na spektakularny sukces, Hitler
poinstruował dowódców swoich południowych armii, aby były gotowe do
udzielenia pomocy puczystom. W tym przypadku jednak armia austriacka
pozostała lojalna i powstanie zostało łatwo stłumione, choć w wiedeńskiej
Kancelarii zginął kanclerz Dollfuss, zastrzelony przez mężczyzn noszących
swastyki. Zagraniczną reakcją było tylko jednomyślne potępienie.
Szczególnie niepokojący był nagły wzrost napięcia wzdłuż granicy
austriackiej. Mussolini zmobilizował bowiem liczne dywizje, aby zapobiec
wszelkim próbom przeprowadzenia natychmiastowego anschlussu, gdyż
Włochy nie miały żadnego interesu w obserwowaniu jak niemieckie wpływy
przekraczają Alpy. Ruchy wojsk wykryto także wzdłuż granicy z Węgrami,
co z kolei wzbudziło niepokój w Jugosławii4. Wydawało się nawet, że
właśnie tworzy się grunt pod przypominającą sierpień 1914 roku bałkańską
reakcję łańcuchową. Według Gestapo Niemcy opanowała w lecie 1934 roku
prawdziwa „psychoza wojenna”, ale, odwrotnie niż 20 lat wcześniej, było to
spowodowane nie entuzjazmem, ale czymś w rodzaju lęku5.
Nie zaskakuje fakt, że to te właśnie nadzwyczajne wydarzenia
zdominowały pamięć historyczną odnoszącą się do lata 1934 roku. A przecież
dokładnie w tym samym momencie Niemcy balansowały także na krawędzi
katastrofy gospodarczej. Pomiędzy marcem i wrześniem 1934 reżim
nazistowski doświadczył czegoś, co najbardziej w jego 20-letniej historii
przypominało wieloaspektowy kryzys społeczno-ekonomiczny6. Od początku
1934 roku niepokojąco topniały w Reichsbanku rezerwy zagranicznych walut.
Sytuacja była już tak rozpaczliwa, że Niemcom podróżującym za granicę
ograniczono ich wymianę do zaledwie 50 marek miesięcznie. Aby zapobiec
utworzeniu poza Niemcami „czarnego rynku” na marki, zakazano też
wywozu niemieckich banknotów7. Jednocześnie Reichsbank i Ministerstwo
Gospodarki Rzeszy (RWM) rozpoczęły też bolesny proces redukcji
miesięcznego przydziału zagranicznej waluty niemieckim importerom. Do
lata obcięto go do 5% tego, co otrzymywali przed kryzysem z lipca 1931
roku. Ponieważ najważniejsze gałęzie niemieckiego przemysłu były
uzależnione od surowców sprowadzanych zza granicy, ta sroga restrykcja
wywołała obawy o nową falę zwolnień. Niedobór surowców oznaczał zresztą
nie tylko bezrobocie, pociągał za sobą także braki w zaopatrzeniu
konsumentów, którą to obawę spotęgowały niezwykle mizerne w roku 1934
zbiory. Powszechne było niezadowolenie z powodu rosnących cen
importowanej żywności i nie chodziło tu tylko o mających niewiele powodów
do radości konsumentów. W drugim roku władzy Hitlera nastroje w kręgach
biznesowych także były dalekie od dobrych. Na adresowaną do giełdy
agresywną, wzywającą do nowej „bitwy o pracę” mowę Hitlera z 21 marca
1934 roku ta odpowiedziała ostrym spadkiem cen akcji8. Do maja 1934 roku
wzrost powszechnego niezadowolenia był już tak duży, że Goebbels poczuł
się zmuszony do rozpoczęcia narodowej kampanii przeciwko malkontentom,
tj. dwumiesięcznej „fali mitingów, demonstracji i oświadczeń” przeciwko
„kłamcom i krytykom”9. Jej głównym motywem była potrzeba wykazania
przez zwykłych Niemców większego hartu ducha przy radzeniu sobie ze
skutkami niedoboru zagranicznych walut: „Pomoc w przezwyciężaniu
kryzysu walut obcych [kryzysu transferowego] była obowiązkiem każdego
Niemca”. Przy czym Goebbels, podobnie jak Hitler, nie zawahał się także
skrytykować przedsiębiorców: „Wszystkie strony będą musiały ponieść
ofiary”. Ale przede wszystkim to Żydzi będą musieli się nauczyć
zachowywać jak „goście” w swoim niemieckim domu10. Minister gospodarki
Kurt Schmitt, który daremnie zmagał się z opanowaniem rosnącego kryzysu,
był atakowany ze wszystkich stron, a Wilhelm Keppler, osobisty doradca
Hitlera, spiskował z Heinrichem Himmlerem, aby przeprowadzić bardziej
ideologiczny zwrot w polityce gospodarczej11. Z kolei radykalni robotnicy z
NSBO i Niemieckiego Frontu Pracy Roberta Leya domagali się nowego
otwarcia w kwestii niemieckiego rynku pracy. Schacht z Reichsbanku
wspierał Göringa i armię w sporze o jeszcze większe zbrojenia, a także
uczynił się głównym publicznym rzecznikiem agresywnego programu
jednostronnego zaprzestania spłaty długów. W drugim tygodniu czerwca
1934 roku „London Evening Standard”, gazeta, której nie można zarzucić
antynazistowskich skłonności, otwarcie martwiła się, że dni hitlerowskiego
reżimu są już policzone.
W samą porę więc kwestią najwyższej wagi stał się kryzys gospodarczy12.
14 czerwca 1934 roku Schacht zadeklarował całkowite zawieszenie płatności
w obcych walutach całego niemieckiego długu zagranicznego, a jednocześnie
obciął ilość twardej waluty rozdawanej niemieckim importerom. 23 czerwca
1934 roku Reichsbank porzucił uporządkowany system comiesięcznego jej
racjonowania i od tej pory była wydawana codziennie w zależności od tego,
ile było dostępne. Każdego dnia importerzy żyli więc w niepewności, czy
otrzymają zagraniczną walutę potrzebną im do zaspokojenia roszczeń swoich
zagranicznych dostawców. Handlowi zagranicznemu groziło zupełne
stanięcie w miejscu. Tymczasem jednak międzynarodowy odbiór wciąż
obowiązującej niemieckiej odmowy spłat stał się bardziej gwałtowny niż
kiedykolwiek wcześniej13. 25 czerwca londyńska Izba Gmin odbyła
nadzwyczajne, 48-godzinne posiedzenie, na którym szybko uchwaliła
przepisy upoważniające do użycia środków przymusu. Ton debaty był wrogi,
nawet Neville Chamberlain przemawiał głosem wojny. Dopiero po 15
miesiącach agresywnej jednostronności Hitlera wyczerpała się cierpliwość
Londynu i przy poparciu obu stron Izby parlament ratyfikował wszechstronne
prerogatywy zezwalające ministrowi skarbu na konfiskatę zarobków
niemieckich eksporterów na rzecz brytyjskich wierzycieli. Sankcje te weszły
w życie 1 lipca. Niemcy odpowiedziały ustawą uprawniającą RWM do
powzięcia każdej niezbędnej akcji odwetowej chroniącej niemieckie interesy
gospodarcze.
Gdy więc SS robiła swoją brudną robotę, Wielka Brytania i Niemcy, dwie
największe gospodarki Europy, znalazły się niebezpiecznie blisko wojny
handlowej na pełną skalę, a taka konfrontacja mogła mieć nieobliczalne
skutki dla hitlerowskiego ożywienia gospodarczego. Wielka Brytania była nie
tylko głównym rynkiem eksportowym Niemiec i w związku z tym
podstawowym źródłem twardej waluty. Imperium Brytyjskie było także
głównym źródłem wielu importowanych przez Niemcy surowców. Co gorsza,
City było również pierwszym dostarczycielem krótkoterminowego
finansowania niemieckiego handlu zagranicznego. Nawet wtedy gdy
niemiecki import nie pochodził z tego kraju, był on, i to raczej częściej niż
rzadziej, finansowany przez brytyjskie banki. Wytężony nacisk Wielkiej
Brytanii zmierzający do ukarania Niemiec za ich odmowę spłat długów
miałby więc poważny wpływ na ciągle kruchy reżim Hitlera. Rzecz jasna
minister gospodarki Rzeszy czuł to napięcie. Kurt Schmitt, który lubił
wciskać swoją szykowną sylwetkę w mundur honorowego pułkownika SS,
wiedział, że w kręgach SA był otoczony powszechną pogardą. W pubach, do
których przychodzili szturmowcy, śpiewano teraz pieśń Horst Wessel z
nowymi słowami:
Ceny w górę, kartele zamknięte na głucho
Ceny w górę, kartele zamknięte na głucho
Kapitał maszeruje teraz cichym krokiem
Maklerzy giełdowi są członkami partii
A Herr Schmitt obrońcą kapitału14.
Jeśli pogłoski o zamachu stanu w wykonaniu SA były prawdziwe, to dni
ministra były już oczywiście policzone. Do wczesnej wiosny zdrowie
Schmitta podupadło pod ciężarem tego napięcia15, a koniec nadszedł 28
czerwca podczas rutynowego, kolacyjnego przemówienia do zebranych w
Berlinie eksporterów. Minister zaczął od przedstawienia niezwykle poważnej
sytuacji, w obliczu której stała niemiecka gospodarka, a potem zapytał: „Co
robić?”. Zanim jednak odpowiedział na to swoje pytanie, krew odpłynęła mu
z twarzy i w połowie zdania upadł, a woda ze szklanki wylała się na kartki
przemówienia16. Następnego dnia poinformowano prasę o okolicznościowym
urlopie ministra, zaś 24 godziny później SS rzuciło się na przywódców SA.
Hjalmar Schacht i jego przyjaciele w wojsku mieli teraz otwartą drogę do
utwierdzenia swojej niepodważalnej pozycji partnerów Hitlera w
sprawowaniu władzy.

I.
Bezpośrednią przyczyną kryzysu był niebezpiecznie niski poziom rezerw
walutowych Reichsbanku. Jak widzieliśmy, spadł on ostro w pierwszych
miesiącach rządu Hitlera, potem w lecie 1933 roku nastąpiła stabilizacja na
poziomie około 400 mln marek, zanim w lutym 1934 roku ponownie nie
doszło do gwałtownego obniżenia. Do czerwca 1934 roku zasoby walutowe
Reichsbanku zostały zredukowane do mniej niż 100 mln marek, co ledwo
wystarczało do pokrycia tygodniowego importu i to na minimalnym
poziomie.
WYKRES NR 2. SPADAJĄCE REZERWY ZŁOTA I WALUTOWE
REICHSBANKU (W MLN MAREK)
To przerażające wykrwawianie się spowodowało rosnący deficyt rachunku
bieżącego. Wspominaliśmy już, że wzrost importu był wydarzeniem
przewidywanym i oczekiwanym od dłuższego już czasu17, gdyż był to w
istocie najwyraźniejszy symptom wigoru hitlerowskiego ożywienia
gospodarczego. Naprawdę niepokojącym problemem były natomiast trendy
eksportowe. Podczas gdy krajowa gospodarka Niemiec odbijała się od dna, to
eksport wciąż spadał i każdego miesiąca 1933 roku był niższy niż w
odpowiednim miesiącu roku 1932, a luka ta powiększała się w miarę upływu
czasu. Trend ten był kontynuowany w roku 1934 z dochodami z eksportu na
początku lata 1934 roku o dobre 20% niższymi niż to było rok wcześniej. Bez
eksportu Niemcy nie mogły zapłacić za swój rozpaczliwie potrzebny im
import ani też obsługiwać zagranicznych długów. A nie był to tylko jakiś
abstrakcyjny przymus finansowy, gdyż od znalezienia klientów za granicą
zależało istnienie tysięcy przedsiębiorstw i utrzymanie milionów robotników.
Obszary przemysłu lekkiego w centralnych i wschodnich Niemczech, wielkie
miasta handlowe doliny Renu, porty Bałtyku i Morza Północnego – wszyscy
zarabiali na siebie poprzez handel zagraniczny. Fakt, że ogół niemieckiego
eksportu pozostawał 40% poniżej poziomów z roku 1932, był jednym z
głównych powodów bezrobocia tak w przemyśle, jak i handlu18.
Przyczyny pogorszenia się niemieckiego eksportu były przedmiotem
gorących dyskusji zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz kraju19. Schacht i
rządowa prasa niemiecka oskarżała „niesprawiedliwe” restrykcje wobec
niemieckiego handlu. Nie ma żadnych wątpliwości, że ogromny wzrost
globalnego protekcjonizmu, który nastąpił po kryzysie walutowym z roku
1931, uczynił eksport bardzo trudnym20, ale też i Niemcy nie były tak po
prostu jego ofiarą. Oprócz brytyjskiego rynek niemiecki był bowiem
największym rynkiem eksportowym Europy, w efekcie ich własny, trwający
od roku 1930 zwrot w kierunku protekcjonizmu odegrał ważną rolę w
przyspieszeniu cyklu odpłacania pięknym za nadobne na polu restrykcji
handlowych. Ponadto ich problemy pogłębiła jeszcze agresywna dyplomacja
w kwestii długów. Jedną z najbardziej niepokojących cech statystyk
handlowych Rzeszy dla roku 1934 był poważny spadek eksportu do Francji,
Holandii i Szwajcarii. Wszystkie te trzy kraje odpowiedziały na niemiecką
odmowę spłaty długów z roku 1933 negocjacjami porozumień
rozliczeniowych, które gwarantowały, że jako obsługę długu wezmą sobie
przynajmniej część niemieckich dochodów z eksportu. Choć na początku
porozumienia te opierały się na założeniu, że bilans handlowy pozostanie
korzystny dla Niemiec, doświadczenie pokazywało, że w rzeczywistości
bilateralne umowy rozliczeniowe skutkowały raczej wyrównywaniem
wymiany handlowej pomiędzy stronami. Niemiecki eksport był hamowany
przez wynikające z nich biurokratyczne formalności, z kolei z drugiej strony
niemieccy importerzy dysponowali wszelkimi udogodnieniami, aby móc w
pełni wykorzystać otwarty rachunek oferowany im zapisami tych traktatów. Z
niemieckiego punktu widzenia było to katastrofalne polepszenie, skoro
opierało się na płaceniu nadwyżkami uzyskanymi w handlu z ich
europejskimi sąsiadami za import tych ostatnich żywności i surowców zza
oceanu. I podczas gdy system bilateralnych umów rozliczeniowych był
niezbędny dla rozszerzenia niemieckiego handlu z ich biedniejszymi
wschodnimi i południowo-wschodnimi sąsiadami, to upowszechniane się
takich porozumień w Europie Zachodniej było przez Reichsbank postrzegane
jako nic innego jak tylko porażka21.
WYKRES NR 3. PRESJA NA BILANS HANDLOWY: MIESIĘCZNY
IMPORT I EKSPORT (W MLN MAREK)
Co więcej, nie ma żadnych wątpliwości, że te przeszkody dla niemieckiego
eksportu spotęgowała po roku 1933 szeroko rozpowszechniona niechęć do
bezprawia hitlerowskiego reżimu i jego antysemityzmu. Skandaliczne akcje
przeciwko niemieckiej ludności żydowskiej rozpoczęły się natychmiast po
wyborach powszechnych z 5 marca i osiągnęły swoją kulminację w
oficjalnym, ogłoszonym 1 kwietnia 1933 roku bojkocie żydowskich
interesów22. To z kolei skłoniło organizacje żydowskie, w szczególności w
Stanach Zjednoczonych, do zorganizowania bojkotu niemieckich towarów.
Choć trudno jest oszacować dokładny wpływ tego negatywnego odczucia,
jasne jest, że zostało ono przez Berlin bardzo poważnie potraktowane. Bojkot
był przedmiotem nerwowych rozmów Reichsbanku i wielu największych
niemieckich korporacji23. W lipcu 1933 roku Hitler powiedział na
generalnym spotkaniu przywódców nazistowskich, że pierwsza fala
rewolucyjnej akcji przeciwko Żydom musiała zostać wstrzymana z powodu
antyniemieckiego frontu, jaki utworzyła międzynarodowa opinia publiczna24.
Tymczasem oprócz wspomnianego bojkotu handlowego było jeszcze dużo
innych bezpośrednich sprzeczności pomiędzy nazistowską polityką
antysemicką i ograniczeniami narzucanymi przez bilans płatniczy. Jeśli
antysemityzm reżimu Hitlera miał w latach 30. w ogóle jakiś zrozumiały cel,
to było to usunięcie Żydów z niemieckiej ziemi i w roku 1933 pod tym
względem nawet się to „udało”, gdyż 37 tys. tych osób wypędzono z kraju w
rezultacie gwałtów uczynionych podczas obejmowania władzy. „Problemem”
było jednak, że emigranci, o ile nie byli bardzo zdesperowani, mogliby się
wyprowadzić w większych ilościach tylko wtedy, jeśli pozwolono by im
zabrać ze sobą przynajmniej część ich majątku. Niemieccy Żydzi nie różnili
się tutaj od jakiejkolwiek innej migrującej populacji. Sam z siebie Reichsbank
był na podstawie swojego statutu zobligowany do zaopatrzenia migrantów
tylko w ilość zagranicznej waluty niezbędną do spełnienia za granicą
wymagań wizowych. W przypadku jednak gdyby bogate rodziny żydowskie
chciały masowo wyemigrować z Niemiec w latach 1933 i 1934, skutki dla
rezerw walutowych byłyby fatalne. Według konserwatywnych szacunków
majątek niemieckich Żydów w roku 1933 sięgał przynajmniej 8 mld marek.
Transfer nawet skromnej części tej kwoty był wyraźnie poza możliwościami
Reichsbanku. Rzeczywisty drenaż był już zresztą i tak dość poważny. Według
szczegółowego rachunku sporządzonego przez Reichsbank straty twardej
waluty z tytułu emigracji pomiędzy styczniem 1933 roku i czerwcem 1935
roku sięgnęły razem 132 mln marek, z czego udział emigrantów żydowskich
wynosił 124,8 mln marek25. Transfery osiągnęły swój szczyt, ponad 11 mln
marek, w październiku 1933 roku, jednak przez całą pierwszą połowę 1934
roku krążyły wokół 6 mln marek miesięcznie. Z całkowitymi rezerwami
walutowymi wynoszącymi 100 mln marek Reichsbank tylko z trudem mógł
sobie pozwolić na taki odpływ. W reakcji podniósł więc ostro dyskonto, które
miało być stosowane dla posiadaczy rachunków osobistych chcących
transferować je za granicę za pośrednictwem Golddiskontbanku26.
Dodatkowo od maja 1934 roku zaostrzono przepisy dotyczące tzw. podatku
wyjazdowego, obniżając próg jego obowiązywania z 200 tys. do 50 tys.
marek i obdarzając urzędników większą swobodą przy dokonywaniu
szacunków27. Te kroki pomogły mocno zredukować wypływ zagranicznej
waluty z tytułu emigracji i do lata 1935 roku miesięczne straty Reichsbanku
spadły do 2 mln marek. Niemniej efekt netto był głęboko odmienny od
oczekiwanego. Trzecia Rzesza nie tyle zachęcała teraz do emigracji, co
narzucała ciężki podatek każdemu, kto usiłował wyjechać. I rezultat był do
przewidzenia. Kiedy przeszły już początkowe gwałty związane z objęciem
władzy, emigracja żydowska skurczyła się do zaledwie 23 tys. w roku 1934 i
21 tys. w 1935. Od roku 1934 niedobór zagranicznej waluty stał się więc
główną przeszkodą dla spójnej polityki przymusowej emigracji.
Żadne z tych kwestii nie odstręczały jednak paranoicznych antysemitów,
takich jak Joseph Goebbels, od obwiniania machinacji światowego żydostwa
za niemieckie problemy z bilansem płatniczym. Wygłoszona w maju 1934
roku w Sportspalast mowa Goebbelsa otwierająca kampanię przeciwko
„kłamcom i krytykom” przesiąknięta była brutalnymi antysemickimi
groźbami: „Jeśli Niemcy były zmuszone do oświadczenia światu, że nie są
już w stanie spłacać swoich długów i przekazywać odsetek, to nie jest to
nasza wina”. Ostateczną przyczyną problemów był żydowski bojkot i to
niemieccy Żydzi mieli teraz za niego zapłacić. Przy burzliwym aplauzie
Goebbels ogłosił, że w przypadku nadejścia kryzysu gospodarczego
„nienawiść, gniew i desperacja niemieckiego narodu skieruje się w pierwszej
kolejności przeciwko tym, których będziemy mogli dorwać w naszym
domu”28.
Podstawową przyczyną braku konkurencyjności gospodarczej Niemiec nie
była jednak polityka w jej najprostszym rozumieniu, zasadniczym problemem
był tutaj bowiem niekonkurencyjny kurs marki. Jak widzieliśmy, jej
fundamentalne niedostosowanie po raz pierwszy ujawniło się jesienią 1931
roku po dewaluacji funta szterlinga. Drugi szok przyszedł w kwietniu 1933
roku wraz z dewaluacją dolara. W roku 1933 jeszcze tylko 20% światowego
handlu było prowadzone pomiędzy krajami mającymi waluty sztywno
przywiązane do złota. Niemiecka porażka w podążaniu za tym trendem
oznaczała, że ceny ich eksportu przeliczone po oficjalnym kursie marki były
rażąco niekonkurencyjne. I nie była to sprawa pojedynczego przemysłu albo
sektora, nie był to też problem wysokich płac, zbyt dużych podatków czy
dodatkowych danin. Przy ogólnie stosowanych kursach cały niemiecki system
cen i płac był zupełnie odmienny od tego obowiązującego w większej części
światowej gospodarki.
Już w roku 1933 Hitler i Schacht wykluczyli najoczywistsze rozwiązanie
tego problemu, tj. dewaluację. W rozumieniu Hitlera była ona równoznaczna
z inflacją i było oczywiście prawdą, że poprzez podniesienie cen towarów
importowanych każda znacząca dewaluacja podniosłaby także poziom cen w
Niemczech. Latem 1934 roku Reichsbank szacował, że 40-procentowa
dewaluacja, czyli wystarczająca do zrównoważenia brytyjskiej i
amerykańskiej przewagi konkurencyjnej, podniosłaby koszty utrzymania
klasy robotniczej o 5,4-7,4%, ze wzrostem cen żywności o przynajmniej
10%29. Inną sprawą było oczywiście pytanie, czy rzeczywiście
spowodowałoby to długotrwałą inflację. W wielu dokonanych przez
Reichsbank ocenach tego problemu dużo bardziej istotna była jednak kwestia
zadłużenia Niemiec. Dewaluacja marki zniweczyłaby całą tę przewagę, jaką
Niemcy zyskały od roku 1931 dzięki dewaluacji walut ich wierzycieli. To,
najwyraźniej, rozstrzygnęło. Jak to w sierpniu 1934 roku w rzadkim
przypływie szczerości ujął Schacht, on nigdy nie odrzucał dewaluacji jako
zasady, ale zawsze mówił, że tak długo, jak Niemcy mają swoje wysokie
zadłużenie zagraniczne, nie ma sensu jej robić. „Jak tylko pozbędziemy się
zagranicznych długów, cała rzecz będzie wyglądała zupełnie inaczej”30.
Aby pokazać skutki dewaluacji, wykres ten porównuje niemiecki poziom
cen z brytyjskim i amerykańskim w przeliczeniu na marki. Gdy wartość
dolara i funta szterlinga spadła w stosunku do wartości marki, która
pozostawała stała w odniesieniu do złota, powyższe wskaźniki cen w Stanach
Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii obniżyły się także w stosunku do
powszechnie obowiązującego w Niemczech.
WYKRES NR 4. RÓŻNICA W KONKURENCYJNOŚCI: CENA
PŁACONA ZA BRAK DEWALUACJI

Jednak problemem, który się właśnie pojawił i to z jeszcze większą


pilnością, było pytanie, jak bez dewaluacji podtrzymać niemiecki eksport.
Znalezione na jesieni 1933 roku rozwiązanie polegało na wdrożeniu
różnorodnych systemów, z których wszystkie korzystały z przewagi, jaką
Niemcy zyskały dzięki moratorium na zagraniczne długi. Czy to poprzez
skomplikowany system wykupów, czy też manipulując zablokowanymi w
Niemczech rachunkami zagranicznych kredytodawców, Reichsbank
opracował sposoby subsydiowania niemieckich eksporterów na koszt
wierzycieli, zjednując w latach 30. Hjalmarowi Schachtowi wątpliwą
reputację ponurego czarodzieja międzynarodowych finansów. O przewadze,
jaką Niemcy zyskały nad swoimi wierzycielami, najtreściwiej świadczyły
niższe ceny niemieckich obligacji (weksli) notowanych na giełdach w
Nowym Jorku i Londynie. W styczniu 1933 roku, zanim jeszcze Hitler objął
władzę, papiery dłużne niemieckich samorządów i korporacji sprzedawano po
średnio 62% ich nominalnej wartości31. Dojście Hitlera do władzy obniżyło tę
cenę o 12%, tj. do 50% nominalnej wartości, zaś w czerwcu 1934 roku, po
ogłoszeniu częściowego moratorium, spadła ona do około 40%. Sam system
subsydiowania angażował niemieckich eksporterów w wykorzystywanie
swojego zagranicznego dochodu do wykupu w Londynie i Nowym Jorku tych
mocno zdyskontowanych niemieckich papierów. Obligację o nominalnej
wartości 100 $ (warta 350 marek po aktualnym kursie 3,50 marki za dolara)
można było w kwietniu 1934 roku dostać w Nowym Jorku za mniej więcej 50
$ (175 marek po bieżącym kursie). Jeśli niemiecki eksporter zakupił teraz taki
zdyskontowany papier, to oznaczało to, że dług niemieckiego dłużnika wobec
zagranicznego wierzyciela został zamieniony na dług jednego Niemca w
stosunku do drugiego. Subsydium eksporterowi dostarczał natomiast
Reichsbank, który, pośrednio albo bezpośrednio, odkupywał posiadane przez
niego obligacje po stawkach bliższych już wartości nominalnej. W
konsekwencji dla korzystającego z tego systemu eksportera te 50 $ zarobione
na eksporcie po zamianie ich na dolarowe obligacje było warte już nie 175
marek, ale bliżej 350. Ostatecznie oznaczało to więc dewaluację marki o 50%
i pozwalało eksporterowi bez problemu wyceniać swoje towary w dolarach
oraz sprzedawać je po stawkach, które w innych okolicznościach pociągałyby
za sobą poważne straty. Od normalnej dewaluacji różniło się to tym, że nie
było robione na koszt niemieckich dłużników czy importerów. W systemie
wykupów obciążenia ponosili bowiem tylko zagraniczni wierzyciele Niemiec,
którzy odsprzedawali swoje niemieckie obligacje za zaledwie część ich
nominalnej wartości32. Oczywiście nie wszyscy wymagali subsydiów.
Towary sprzedawane przez kartele, sprzęt specjalistyczny albo towary, na
które Niemcy mieli monopol, stanowiły niemal trzecią część ich eksportu.
Niemniej reszta była od jesieni 1933 roku dotowana na około 10-30%, dając
ogólną stopę subsydiów w wysokości około 10%. Oczywiście w
sprawozdaniach Reichsbanku wymyślenie tych systemów subsydiowania
eksportu wykazywano jako sukces niemieckich władz, co jednocześnie było
głównym argumentem przeciwko dokonywaniu dewaluacji. Jak się
wydawało, Niemcy znalazły swój sposób na rozwój eksportu bez narzucania
reszcie gospodarki uciążliwości związanych z tą ostatnią, tj. wysokich
kosztów importu i obsługi zagranicznego długu.
Jednak wiosną 1934 roku rezerwy Reichsbanku spadły do poziomu
krytycznego, a wraz z nimi zaczął topnieć także optymizm33. Pomimo
obiecujących początków oparte na wykupywaniu długów subsydiowanie
eksportu nie działało. Albo więc rząd Hitlera podejmie teraz drastyczne kroki
zmierzające do pobudzenia eksportu, włączając w to być może dewaluację,
albo będzie musiał narzucić surowe restrykcje importowe, co jednak
naraziłoby na niebezpieczeństwo całe ożywienie gospodarcze, gdyż Niemcy
nie mogły produkować, pracować i konsumować bez importu. Jak już jednak
wspominaliśmy, zasadnicze priorytety rządu zostały wskazane w pierwszej
połowie 1933 roku i kwota wydatków zbrojeniowych miała daleko większe
znaczenie niż wszystko, co kiedykolwiek wymyślono w obszarze tworzenia
nowych miejsc pracy, tak samo jak nie liczyło się podjęte ryzyko
dyplomatyczne, finansowe i polityczne. Latem 1933 roku poświęcono
dodatkowo interesy niemieckich zagranicznych wierzycieli, niemniej od
początku 1934 roku wyczerpywanie się rezerw Reichsbanku ponownie
postawiło reżim Hitlera przed wyborem. Powtórzmy jeszcze raz: mógł on
albo podjąć radykalne kroki zmierzające do pobudzenia eksportu, albo też
selektywnie uprzywilejować jeden typ importu nad innym, na przykład
importowe potrzeby przemysłu zaspokajającego popyt konsumentów
cywilnych albo importowe potrzeby inwestycji państwowych i zbrojeń. Nie
można było osiągnąć obydwu celów. Ten prosty wybór rzuca nowe światło na
niezwykłą decyzję, na którą zwrócono już uwagę w poprzednim rozdziale, tj.
zaprzestania po grudniu 1933 roku dystrybucji jakichkolwiek nowych
środków na zadania związane z tworzeniem cywilnych miejsc pracy. Gdyby
była możliwa realizacja dwuczłonowego ożywienia gospodarczego, opartego
zarówno na tworzeniu cywilnych miejsc pracy, jak i na zbrojeniach, wydaje
się mało sensowne wątpić, że Berlin nie skorzystałby z takiej opcji. Tym, co
ją jednak wykluczało, były ograniczenia bilansu płatniczego.
Jakiekolwiek publiczne przyznanie się do tej zamiany priorytetów z
cywilnych na wojskowe było w Niemczech jak tabu, ale obserwatorzy
zagraniczni nie podlegali takim ograniczeniom. Związek długów wojennych i
zbrojeń był od lat 20. głównym tematem międzynarodowych dyskusji. Wzrost
niemieckich wydatków wojskowych po roku 1933 był wystarczająco
wyraźny, i to nawet w opublikowanych liczbach opisujących budżet Rzeszy.
Do lata 1934 roku zagraniczna prasa finansowa regularnie nagłaśniała
sprzeczność między bujną aktywnością niemieckiego wojska i twierdzeniem
Schachta, że kraj nie jest w stanie obsługiwać swoich długów34. Wniosek był
oczywisty: jeśli Niemcy poważnie myślały o zarządzaniu kryzysem swojego
zagranicznego zadłużenia i jeśli chciały ustępstw od swoich wierzycieli, to
musiały wycofać się ze swoich jednostronnych zbrojeń. Opinia ta została w
czerwcu 1934 roku jasno przekazana niemieckiemu ministrowi spraw
zagranicznych przez amerykańskiego ambasadora Williama Dodda35. W
istocie wybór stojący przed Niemcami był już na tyle jasny, że debata o tym
nie mogła zostać w pełni stłumiona nawet wewnątrz samej Rzeszy. Zbyt duża
była stawka i zbyt wielu ludzi dotyczyła.
Nawet w protokołach z posiedzeń rządu jest dowód na poważne różnice
zdań w kwestii przyszłego kierunku polityki36. W lutym 1934 roku zarówno
Kurt Schmitt z RWM, jak i Krosigk z Ministerstwa Finansów Rzeszy (RFM)
przygotowali stanowisko, które sugerowało możliwość przyjęcia
alternatywnego kursu37. RWM chciało skoncentrować swoje wysiłki na
podniesieniu poziomu popytu konsumpcyjnego poprzez obcięcie składek na
ubezpieczenie społeczne i odpisów na parapaństwowe organizacje, takie jak
Niemiecki Front Pracy. RFM ze swojej strony miało nadzieję oczyścić drogę
do „naturalnego”, opartego na biznesie ożywienia, a to poprzez narzucenie
rygorystycznego programu dyscypliny fiskalnej, nie wyłączając z tego
wojska. Przy tak chwiejnej równowadze, jaka wtedy panowała, jest do
pomyślenia, że wystarczyłaby jedna, zdecydowana interwencja Hjalmara
Schachta, taka jak ta, którą uczynił w roku 1929 w przypadku planu Younga,
aby wszystko rozstrzygnąć. Z pewnością gdyby swoim autorytetem przyszedł
w sukurs Schmittowi i Krosigkowi i zrobił to publicznie, mógłby zmusić
Hitlera do dokonania bardzo bolesnego wyboru pomiędzy „finansową
ortodoksją” i potrzebami zbrojeń. Ale w tym krytycznym momencie Schacht
był zbyt zaabsorbowany swoją walką o własną pozycję w szeregach władzy,
aby zająć pryncypialne stanowisko, w efekcie nie tyle wsparł Schmitta w jego
wysiłkach zmierzających do ograniczenia wydatków wojskowych, co raczej
celowo wystrychnął go na dudka. Wydaje się, że kluczowy moment nastąpił
w marcu 1934 roku, kiedy Schmitt i Schacht zostali wezwani przez Hitlera na
prywatne spotkanie w Obersalzbergu, na którym mieli uzgodnić przyszły
kierunek polityki zagranicznej. Przed spotkaniem Schmitt zatroszczył się o
osiągnięcie porozumienia z Schachtem co do nieprzyznawania na zbrojenia
więcej niż 15 mld marek. Kiedy jednak doszło do kluczowego spotkania z
Hitlerem, Schacht najpierw pozwolił Schmittowi przekazać tę niemiłą
wiadomość, po czym oświadczył, że jeśli o niego chodzi, to „żadna kwota nie
jest za duża dla tego żywotnego, narodowego zadania”38. W istocie Schmitt
wspominał później, że Schacht zadeklarował nawet swoją wolę „zrujnowania
waluty” w pogoni za zbrojeniami39. Na posiedzeniu rządu w dniu 23 marca
1934 roku Schacht trzymał stronę ministra obrony Blomberga, gdy ten
odpierał każde poważniejsze zagrożenie dla budżetu wojska. Kilka tygodni
później zinstytucjonalizowano to wszystko w porozumieniu, które wyłączyło
wojsko ze szczegółowej kontroli ministra finansów. Od tej pory Blomberg po
prostu przedstawiał ogół wydatków wojskowych trzyosobowej komisji
złożonej z Krosigka, Schachta i siebie. Jak wynika z opisów tych posiedzeń
autorstwa Krosigka, zawsze był on na nich obecny z pełną wiedzą, że gdyby
tylko sprzeciwił się żądaniom Blomberga, ten zadzwoniłby do Hitlera, który
nie wahałby się zwiększyć wydatków wojskowych do poziomu nawet
wyższego niż początkowo żądany. Nie jest więc niespodzianką, że Krosigk
rzadko uważał za rozsądne się sprzeczać.
Po wymanewrowaniu Schmitta w sprawie zbrojeń Schacht na wiosnę 1934
roku celowo podniósł jeszcze bardziej napięcie na froncie międzynarodowym.
W szeroko relacjonowanej mowie do Amerykańskiej Izby Handlowej w
Berlinie oświadczył, że jeśli niemiecki eksport wkrótce się nie ożywi, będzie
zmuszony do podjęcia drastycznych kroków mających na celu zmniejszenie
zakupów surowców zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Imperium
Brytyjskim. I zgodnie z jego słowami w marcu 1934 roku Reichsbank
rozpoczął postępujące redukcje comiesięcznych przydziałów walut
zagranicznych niemieckim importerom. A w kwietniu RWM zgodził się na
ustanowienie urzędów nadzorczych (Überwachungsstellen), aby racjonować
import wełny, bawełny i opakowań, wyposażając w ten sposób Rzeszę w
infrastrukturę administracyjną konieczną do przejścia do importu
selektywnego. Do lata utworzono kolejne urzędy, tym razem dla skór, futer i
metali nieżelaznych. Pod presją problemów związanych z bilansem
płatniczym oraz w wyniku odmowy dewaluacji Schacht wprowadzał więc
niespotykany dotychczas system gruntownej biurokratycznej kontroli nad
niemiecką gospodarką i przedsiębiorcami40.
Zważywszy zawiłą biurokrację niezbędną do funkcjonowania zarówno
systemu subsydiowania eksportu, jak i restrykcyjnego aparatu importu, opcja
dewaluacji wciąż nie dawała o sobie zapomnieć41. Temat ten pozostawał
jednak czymś w rodzaju tabu. Niemniej gdy czyta się między wierszami
periodyki ekonomiczne, jasno widać, że możliwość taka była tam szeroko
dyskutowana. Potwierdzają to też poufne, wewnętrzne raporty Departamentu
Gospodarczego Reichsbanku. Nie może nam również umykać fakt, że nie
dalej jak w maju 1932 roku Georg Strasser publicznie zobowiązywał się w
imieniu partii nazistowskiej do porzucenia standardu złota. I choć tę jego
obietnicę po cichu usunięto z manifestu wyborczego z jesieni 1932 roku, a
sam Strasser został wydalony z partii, ciągle było tam mnóstwo ludzi, którzy
postrzegali dewaluację jako logiczne dopełnienie polityki tworzenia nowych
miejsc pracy i narodowej niezależności gospodarczej42. Do roku 1934
dołączyli do nich ekonomiczni liberałowie i realni przedsiębiorcy, którzy byli
głęboko zaniepokojeni dryfowaniem w kierunku biurokracji i państwowego
nadzoru. I podczas gdy kiedyś dewaluacja była kwestią „radykalną”, to teraz
wydawała się już jedynym sposobem zachowania pewnego stopnia
normalności w codziennym prowadzeniu biznesu u tej części niemieckiej
gospodarki, która zależała od handlu zagranicznego. Jak to już widzieliśmy,
w miastach handlowych w rodzaju Hamburga bezrobocie w roku 1934 było
ciągle boleśnie wysokie i bez ożywienia w tym obszarze gospodarki
perspektywa natychmiastowego polepszenia sytuacji nie była zbyt wyraźna.
W efekcie to Hansa Bund, organizacja zrzeszająca północnoniemieckie kręgi
handlowe, była najżarliwszym zwolennikiem dewaluacji i to hamburski
tygodnik „Wirtschaftsdienst” dostarczał najbardziej otwartego forum dla tej
debaty43. W swoich wstępniakach podporządkowywał się wprawdzie linii
Schachta, odrzucając dewaluację jako natychmiastowe rozwiązanie, ale już
jego raporty dotyczące doświadczeń innych krajów w tym względzie miały
zauważalnie pozytywny ton. A po wiosennym zjeździe Hansa Bund, który
odbył się w kwietniu 1934 roku, poszedł jeszcze o krok dalej: „W świetle
intensywnych, prywatnych dyskusji o handlu zagranicznym…” gazeta
domagała się, żeby „kwestia dewaluacji” nie była już dłużej „bojaźliwie
omijana”44.
Spekulacje na temat dewaluacji wydawały się sięgnąć szczytu w maju 1934
roku w reakcji na dwuznaczny komentarz ministra finansów Krosigka,
szeroko relacjonowany tak w Niemczech, jak i poza nimi45. Powiedział on
bowiem publicznie to, co Schacht miał całkiem chętnie przyznawać
prywatnie, tj. że Trzecia Rzesza odrzucała dewaluację nie jako zasadę, ale
ponieważ była ona niepraktyczna i zbyt ryzykowna dla takiego kraju, jak
Niemcy, z olbrzymim długiem zagranicznym i minimalnymi rezerwami obcej
waluty. Rynki odpowiedziały na to lawiną domysłów46, a tymczasem, tj.
latem 1934 roku, kręgi przedsiębiorców same zaczęły dokonywać własnych
przygotowań. Szczególnie w handlu tekstyliami, który zależał od dużych
zapasów importowanej bawełny i wełny, popularne stały się kontrakty
określające wynagrodzenie w złotych markach. W Hamburgu stowarzyszenie
handlarzy surowym kauczukiem rozpowszechniło wśród swoich członków
wzór kontraktu opisujący warunki płatności w sposób zabezpieczający ich
przed ewentualną dewaluacją. Dla spekulantów zaś marka niemiecka stała się
„zakładem w jedną stronę”. Nastroje były już takie, że partyjna gazeta „Die
Deutsche Volkswirtschaft” uznała za konieczne potępić takie działania jako
akty narodowego sabotażu47.
W końca maja wybór, który stał przed Niemcami, był już brutalnie
oczywisty. W niezwykle szczerym artykule „Wirtschaftsdienst” domagał się,
że skoro rząd Rzeszy postanowił już definitywne odrzucić dewaluację, to
powinien konsekwentnie wyciągnąć z tego nieuniknione wnioski48. W opinii
gazety decyzja ta oznaczała fundamentalne rozejście się nowo wyłaniającego
się systemu narodowosocjalistycznego zarządzania gospodarką i liberalnej
polityki gospodarczej krajów takich, jak Wielka Brytania. Jeśli dewaluacja
była wykluczona, to nie mogło być już żadnej innej alternatywy, jak tylko
możliwie najszybciej rozpocząć ustanawianie nowego, silnego systemu
nadzoru nad gospodarką. „Wirtschaftsdienst” szedł zresztą dalej. Jeśli rząd
niemiecki zamierzał definitywnie skończyć z liberalnym porządkiem
gospodarczym, to ustawiał się na pozycjach bardzo przypominających
początek wojny. Niebezpieczne byłoby pozostawać w defensywie, władze
Rzeszy musiały więc przejść do ataku, podejmując, bez względu na
konsekwencje dla jej stosunków z partnerami handlowymi, bardziej
wszechstronne kroki zmierzające do regulacji importu i promowania
eksportu.
„Wirtschaftsdienst” prawidłowo wyczuł, w jakim kierunku wieją wiatry w
Berlinie. Do początku lata 1934 roku będące w dyspozycji Schachta kanały
medialne, w szczególności tygodnik „Der Deutsche Volkswirtschaft”, były
mobilizowane do uknutej z pełnym poparciem wojska kampanii przeciwko
ministrowi gospodarki Schmittowi. Także pułkownik Gregor Thomas,
główny urzędnik zespołu ekonomicznego Ministerstwa Obrony, był lojalny
wobec Schachta. Wczesnym latem 1934 roku bombardował zarówno swojego
ministra, generała Blomberga, jak i osobistego doradcę ekonomicznego
Hitlera, Wilhelma Kepplera, memorandami wzywającymi do wprowadzenia
nowego systemu regulacji gospodarczych. Nie działał bowiem równoległy,
nieskoordynowany system, dzięki któremu Reichsbank rozdzielał zagraniczną
walutę, a RWM usiłował bezpośrednio kontrolować handel, wykorzystując do
tego urzędy nadzorcze. Był on nieszczelny, w dodatku niszczyły go
rozpaczliwe wysiłki niemieckich przedsiębiorców zmierzające do
wykorzystania istniejących w nim luk. I tak ponieważ urzędy nadzorcze
kontrolowały tylko surowce, handlarze importowali rosnące ilości droższych
wyrobów gotowych. Skoro restrykcje nie stosowały się do porozumień
rozliczeniowych obejmujących transakcje z Holandią i Szwajcarią,
importerzy kierowali handel przez te kraje. Aby dotrzeć do obcej waluty,
niemieccy handlarze zabrali się za załatwianie sobie krótkoterminowych
pożyczek w zagranicznych bankach, często przy wygórowanych stopach
procentowych. Tymczasem rezerwy walutowe Reichsbanku wciąż kurczyły
się z miesiąca na miesiąc, a Schacht niewiele robił, aby powstrzymać ten
trend. W istocie trudno jest uciec od wniosku, że nie tyle usiłował on
stabilizować sytuację, co celowo forsował kryzys, przykręcając śrubę
Schmittowi.
Napięcie osiągnęło swój szczyt w drugiej połowie czerwca wraz z
ogłoszeniem 14 czerwca przez Schachta całkowitego moratorium na spłatę
zagranicznego długu i nałożeniu nowego reżimu na dzienny przydział
zagranicznej waluty. Nie tylko doprowadziło to niemieckie stosunki
zagraniczne do kryzysu, ale także dało Schachtowi pełną kontrolę nad
sytuacją. Nieszczęsny Schmitt nie mógł się z nim już równać. Gdy więc
zdrowie go opuściło, z ulgą wycofał się z pierwszej linii polityki i wrócił na
swoje wpływowe stanowisko zajmowane w sektorze ubezpieczeniowym.
Najwyżsi urzędnicy RWM byli jednak zbudowani z twardszej gliny. Pod
kierownictwem sekretarza stanu Hansa Posse ministerstwo uczyniło jeszcze
jeden wysiłek zmierzający do zmiany biegu wydarzeń. Posse (1886-1965)
swoje lata w ministerstwie spędził w dziale polityki handlowej, poza tym był
kiedyś stronnikiem Stresemanna w DVP. Ale najbardziej dał się zauważyć
podczas Machtergriefung, zyskując, po rezygnacji Hugenberga i wstąpieniu w
listopadzie 1933 roku do partii nazistowskiej, mianowanie na wyższego
urzędnika w ministerstwie Rzeszy49. Latem 1934 roku Hitler wydawał się
nawet przez krótki okres rozważać go jako ewentualnego następcę Schmitta.
Posse był oczywiście konformistą, niemniej liberalne nawyki niełatwo
wychodzą z człowieka. W początkach lipca on i jego ludzie naszkicowali plan
zarządzania niemieckim problemem walutowym, opierając go na systemie
obmyślonym przez Vincenta Krogmanna, gauleitera Hamburga, którego idee
odzwierciedlały komercyjne i wolnorynkowe skłonności jego okręgu
wyborczego. Będąc późnym konwertytą na narodowy socjalizm, Krogmann
(1889-1978) nie kwestionował decyzji swojego Führera, aby mocno trzymać
się oficjalnej wartości marki niemieckiej. To, co proponował w zamian, to
było stworzenie „nibyrynku” na zagraniczną walutę, w którym to raczej
mechanizm dostosowywania cen, a nie biurokratyczne regulacje, byłby
używany do doprowadzenia popytu i podaży do stanu równowagi. Wszyscy
eksporterzy kontynuowaliby dostarczanie swoich zarobków w obcej walucie
do Reichsbanku, w zamian jednak wydawano by im nie marki, ale talony na
zagraniczną walutę, które uprawniałyby ich posiadacza do jej otrzymania.
Sednem pomysłu Krogmanna było dopuszczenie tych talonów do swobodnej
wymiany. Byłyby wymienialne na marki, ale nie po arbitralnym kursie
ustalonym przez urzędników Reichsbanku, tylko w rezultacie
konkurencyjnego procesu ofert wystosowywanych przez różne rywalizujące
ze sobą interesy, szukające zagranicznej waluty do importu brakujących
towarów albo spłaty zagranicznych długów. Ich wewnętrzny „kurs” byłby
zatem ustalany przez siły rynkowe w wyniku spontanicznej, „wewnętrznej”
dewaluacji marki. Choć krytycy nazwali plan Krogmanna jeszcze jednym
dziwacznym systemem walutowym, to w rzeczywistości podobny system
został już przyjęty przez Austrię na początku 1934 roku. Był on zresztą w
niemieckiej debacie powszechnie podawany za przykład50. Do 19 lipca 1934
roku RWM ukończył opracowywanie wstępnej wersji planu Krogmanna i
można go było przedłożyć rządowi51. Tymczasem jak tylko urzędnicy RWM
zakończyli swoją pracę, pułkownik Thomas z Ministerstwa Obrony
skontaktował się z Wilhelmem Kepplerem. Choć wcześniej tego lata
zapewniał Kepplera, że problem zagranicznej waluty, mimo że poważny, nie
stanowił bezpośredniego zagrożenia dla zbrojeń, to teraz był już w bardziej
alarmistycznym nastroju. Thomas stwierdził bez ogródek, że rozpaczliwa
sytuacja niemieckich rezerw walutowych stawia pod znakiem zapytania
kontynuację zbrojeń i jeśli, jak wydawało się to możliwe w pełnym napięcia
lecie 1934 roku, Niemcy miały zostać wplątane w wojnę, jej rezultat byłby
katastrofą. Podczas składania tego dramatycznego oświadczenia Kepplerowi
wyraźną intencją Thomasa było wprowadzenie do gry Hitlera. Nie zawiódł
się. W przeciągu kilku dni, w szczycie zamieszania otaczającego spartaczony
zamach stanu w Austrii, Schacht został wezwany na osobistą audiencję na
festiwal w Bayreuth. Nie mamy żadnej wiarygodnej relacji na temat tego, co
się tam wydarzyło, niemniej rezultat był taki, że Schacht został wyznaczony
na p.o. ministra gospodarki. Nie dostał pracy w pełnym wymiarze, ponieważ
w tym przypadku pełnienie funkcji rządowej narażałoby na szwank jego
nominalnie niezależną pozycję szefa Reichsbanku oraz członkostwo w
ekskluzywnym stowarzyszeniu bankowców centralnych w Banku Rozliczeń
Międzynarodowych. Jako p.o. ministra miał jednak i tak pełną władzę nad
RWM, co zresztą dał odczuć od razu po swoim powrocie do Berlina. Gdy po
raz pierwszy siedział w swoim nowym biurze, spotkał się tam z sekretarzem
stanu Possem i zapytał go: „Czy interesuje się pan muzyką?”, na co ten
odpowiedział niewinnie: „Tak, bardzo”. Riposta Schachta była typowo
sarkastyczna: „A ja w ogóle nie jestem muzykalny, ale w Bayreuth byłem”52.
Przy osobistej aprobacie Hitlera i silnym poparciu ze strony wojska pozycja
Schachta była nie do ruszenia. Plan Krogmanna został więc zarzucony, a
kierunek niemieckiej polityki gospodarczej postanowiony. Trzecia Rzesza
wolała raczej do końca wytrwać w narodowej asertywności niż spróbować
wyślizgnąć się z kryzysu poprzez połączenie dewaluacji i zbliżenia do
mocarstw zachodnich. Środkami do tego celu miały być rozbijająca jedność
bilateralna dyplomacja za granicą i autorytarny porządek w kraju.

II.
Niemiecki kryzys bilansu płatniczego z roku 1934 wywarł trwały wpływ na
ich stosunki handlowe. Zazwyczaj opisuje się niemiecką politykę handlową
prowadzoną od lata 1934 roku jako autarkiczną, tj. jako powszechne wysiłki
zmierzające do wprowadzenia restrykcji importowych i osiągnięcia
samowystarczalności. Bliższe spojrzenie na statystyki handlowe ujawnia
jednak, że „autarkia” w istocie sprowadzała się tylko do skierowanej przede
wszystkim przeciwko Stanom Zjednoczonym i, w mniejszym stopniu, Francji
selektywnej polityki wyswabadzania się z więzów łączących Niemcy z tymi
krajami53. A to z kolei było bezpośrednio związane z zakwestionowaniem
niemieckich zagranicznych długów. Problemy z niemieckim bilansem
płatniczym we wczesnych latach 30. odnosiły się głównie do największych
światowych bloków gospodarczych, tj. Stanów Zjednoczonych i Imperium
Brytyjskiego. Te pierwsze były przytłaczającym, największym niemieckim
wierzycielem zagranicznym. Sama obsługa długów amerykańskich sięgała
przynajmniej 600 mln marek, a do tego był jeszcze ogromny, dwustronny
deficyt handlowy. W roku 1929 sięgnął on kwoty blisko 800 mln marek. Do
lat 1933-1934 został zredukowany do 230 mln marek. Niemniej przy 800 mln
marek rocznie połączony amerykański nacisk na niemiecki bilans płatniczy,
od strony płatności z tytułu obsługi długu oraz od strony importu netto, były
rzecz jasna nie do utrzymania. Przywódcy Republiki Weimarskiej
akceptowali taką sytuację tak długo, jak długo potrzebowali amerykańskiego
wsparcia w zmaganiach z reparacjami. Kiedy te zostały zniesione w Lozannie
w roku 1932, wzgląd ten przestał istnieć.
Pierwszy krok w kierunku otwartej odmowy spłaty długów przyszedł wraz
z częściowym moratorium z lata 1933 roku. Rząd amerykański mógł
protestować w imieniu prywatnych wierzycieli, co zresztą robił na początku
1934 roku, jednak ponieważ w dającej się przewidzieć przyszłości nie było
szans na jakieś nowe pożyczki dla Niemiec, realna siła nacisku Stanów
Zjednoczonych nie była duża. Ameryka mogła odciąć dostawy kluczowych
surowców, ale w całościowej transatlantyckiej wojnie handlowej jedyne, z
czego utratą musiały liczyć się Niemcy, to tylko wysoki deficyt handlowy54.
Najlepszą amerykańską obroną przed odmową spłaty było połączenie we
wspólnym froncie wszystkich innych niemieckich wierzycieli, przede
wszystkim Wielkiej Brytanii. Jednak, co Niemcy świetnie rozumiały, bardziej
niż prawdopodobnie było, że ich deklaracja powszechnego moratorium
prędzej napuści wierzycieli nawzajem na siebie niż ich zjednoczy55. I
rzeczywiście, Holendrzy i Szwajcarzy, chcąc zawrzeć korzystne bilateralne
umowy, wyrwali się przed szereg już jesienią 1933 roku, niemniej latem 1934
roku anglo-amerykańska solidarność była jednak jeszcze wciąż nietknięta.
Tymczasem z punktu widzenia Schachta znaczenie letniego kryzysu z roku
1934 było takie, że rozszczepiał on powyższy front anglo-amerykański.
Wojna handlowa z Wielką Brytanią byłaby bowiem bez wątpienia katastrofą
dla Niemiec, ale miałaby także poważne konsekwencje dla Brytyjczyków.
Ten taniec nad przepaścią w wykonaniu Schachta był wyraźnie motywowany
dogłębnym przeczuciem tego, co było ważne dla City i brytyjskich
eksporterów w anglo-niemieckich relacjach gospodarczych. Jak to ujął w
sierpniu 1934 roku na spotkaniu Reichsbanku i RWM: „Podejmę ryzyko z
Anglią… musimy przejść przez tę dolinę. Mam zamiar z Anglią i Szwajcarią
dojść do ściany”56.
Ostatecznie agresywność Schachta się opłaciła57. Aby uniknąć narzucenia
przymusowego rozliczenia, Niemcy zgodzili się na wznowienie obsługi
pożyczek z planów Dawesa i Younga, najbardziej wrażliwych z niemieckich
długów. Natomiast Brytyjczycy ze swojej strony pozwolili sobie na włączenie
się do bilateralnego porozumienia handlowego, które przybrało formę Anglo-
Niemieckiego Porozumienia o Spłatach z listopada 1934 roku. Niezwykłe
jest, że Bank Anglii poszedł nawet tak daleko, że udzielił Schachtowi
pożyczki umożliwiającej Niemcom rozliczenie kłopotliwej kwoty
niespłaconych kredytów handlowych58. Nie może być żadnych wątpliwości,
co do strategicznego znaczenia tej anglo-niemieckiej umowy. Nie tylko
podzieliła ona front anglo-amerykański i ustabilizowała stosunki z
najważniejszym partnerem handlowym Niemiec, ale również zaoferowała
wyjście z impasu, który osiągnięto we wcześniejszych porozumieniach
rozliczeniowych z zachodnioeuropejskimi sąsiadami Niemiec59. Inaczej
bowiem niż wcześniejsze umowy z Holendrami i Szwajcarami Anglo-
Niemieckie Porozumienie o Spłatach zapewniało Niemcom istotny margines
„swobodnej wymiany walut” do użytku poza strefą funta szterlinga. 55%
niemieckich przychodów w tej walucie miało zostać odłożone na
nieograniczony import brytyjskich towarów do Niemiec, dalsze 10% miało
być wykorzystane do obsługi posiadanych przez brytyjskich wierzycieli
krótko- i długoterminowych niemieckich obligacji, reszta, przynajmniej
formalnie, była dostępna do zastosowania poza strefą funta szterlinga.
Łamiąc zjednoczony front wierzycieli, Schacht zyskiwał swobodę przy
zakończeniu procesu odłączania gospodarki niemieckiej od Stanów
Zjednoczonych. Po roku 1934 Niemcy wyodrębnili swoich amerykańskich
wierzycieli celem potraktowania ich w sposób szczególnie dyskryminacyjny.
Nawet amerykańscy pożyczkodawcy z planów Dawesa i Younga, chyba
najbardziej uprzywilejowanej formy długu, byli spłacani w ratach o 30%
niższych niż te zagwarantowane brytyjskim wierzycielom. Tymczasem
dołączono też do całościowego moratorium na spłaty korporacyjne pożyczki i
samorządowe obligacje o wartości przynajmniej 900 mln $60. Jakiekolwiek
polepszenie, jasno stwierdził Berlin, będzie uzależnione od zapewnienia
korzystniejszych warunków dla niemieckiego eksportu do Stanów
Zjednoczonych. Tymczasem po roku 1934 amerykańsko-niemieckie relacje
handlowe gwałtownie się pogorszyły61. Ukoronowany Anglo-Niemieckim
Porozumieniem o Spłatach bilateralizm Schachta zderzył się bowiem ze
strategią multilateralizmu, promowaną nie mniej twardo z Waszyngtonu przez
sekretarza stanu Hulla. W obliczu ostatecznie kończącego gwałtownym
spadkiem dolara Hull rozpoczął Ustawą o Dwustronnych Umowach
Handlowych z czerwca 1934 roku systematyczną kampanię liberalizacji
handlu62. Była to próba użycia selektywnych redukcji amerykańskich ceł jako
sposobu na uwolnienie międzynarodowego systemu handlu z klinczu, w
jakim się znajdował. Niemieckie oświadczenie z października 1934 roku, że
jest to wycofanie się z Umowy o Przyjaźni i Handlu, zawartej w roku 1923
pomiędzy Republiką Weimarską i Stanami Zjednoczonymi, musiało,
wziąwszy pod uwagę panujące w Waszyngtonie asertywne nastroje,
sprowokować zdecydowaną odpowiedź. Sekretarz stanu Hull nazwał
niemiecki krok „aktem agresji przeciwko całemu amerykańskiemu systemowi
traktatów handlowych” i zabrał Niemcom ich status kraju najwyższego
uprzywilejowania63. A kiedy Schacht zażądał negocjacji celnych na
warunkach Ustawy o Dwustronnych Umowach Handlowych, Hull odmówił,
powołując się na niemieckie dyskryminacyjne praktyki handlowe64.
Wchodzenie w bilateralne umowy z Niemcami podkopałoby wiarygodność
całej strategii Hulla, szczególnie w oczach głównych amerykańskich
partnerów handlowych z Ameryki Łacińskiej65. A tymczasem błyskawicznie
kurczył się handel pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Niemcami. W roku
1928 amerykański eksport do Niemiec był wart miliard marek, a niemiecki do
Stanów Zjednoczonych – 796 mln marek. Do roku 1936 wymiana ta zmalała
do śmiesznych rozmiarów: amerykański eksport do Niemiec wyniósł wtedy
nie więcej niż 232 mln marek, a niemiecki – mniej niż 150 mln marek.
I właśnie to nadzwyczajne kurczenie się wymiany handlowej pomiędzy
Niemcami i Stanami Zjednoczonymi, dwiema największymi gospodarkami
świata, było realną treścią „autarkicznej” polityki handlowej Schachta66.
Równoważono je poprzez wytężone próby Rzeszy stworzenia powiązań z
producentami z południowo-wschodniej Europy i Ameryki Łacińskiej, którzy
mogliby dostarczać substytutów dla surowców odtąd już nieotrzymywanych
ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii67. Istotne umowy handlowe
zostały zawarte z Węgrami w lutym i z Jugosławią w maju 1934 roku68. Aby
zapewnić Niemcom dostęp do saletry i miedzi, poczyniono ustalenia z Chile.
Brazylia stała się głównym niemieckim dostawcą nie tylko kawy, ale i
bawełny. W efekcie do późnych lat 30. nastąpiła bardzo znacząca, całkowita
przemiana struktury niemieckiego importu. Jednak zakres niemieckich
nowych stosunków handlowych był już z góry ograniczony przez
nierównowagę w sile nabywczej istniejącą pomiędzy Niemcami i
powyższymi, gorzej od nich rozwiniętymi krajami. Jak to ze swoim
charakterystycznym wdziękiem ujął Schacht: „Kulisowi można sprzedać dużo
mniej… niż wykwalifikowanemu… robotnikowi fabrycznemu”69. Co więcej,
agresywna niemiecka „inwazja” Ameryki Łacińskiej w żadnym stopniu nie
przyczyniła się do złagodzenia stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. W
szczególności w Brazylii Niemcy i Ameryka tkwiły w stanie bezpośredniego
konfliktu. Pilne niemieckie dążenie do zwiększenia importu bawełny i kawy
pozwoliły Rio70 na wyłączenie się z promowanej przez Cordella Hulla wizji
strefy wolnego handlu obejmującej całą półkulę71. W istocie amerykański
niepokój o rosnące niemieckie wpływy w Brazylii był tak duży, że Rio było
w stanie śladem Niemiec odmówić spłaty swoich niebotycznych długów
wobec Stanów Zjednoczonych i nie musieć przy tym obawiać agresywnego
odwetu ze strony Waszyngtonu.
Jedna z bardziej niezwykłych umów bilateralnych, które zaczęły działać na
znaczącą skalę po roku 1934, dotyczyła bezpośrednio konfliktu między
ograniczonymi niemieckim rezerwami obcych walut i pilną chęcią reżimu
skłonienia Żydów do emigracji72. Znana jako Transfer Haavara była
transakcją pomiędzy władzami Rzeszy i grupą syjonistycznych przedsięwzięć
z siedzibą na plantacji pomarańczy Hanotea w Natanii pod Tel Awiwem.
Brytyjski mandat zabraniał imigracji tym ubiegającym się o nią, którzy nie
mieli środków finansowych, ale każdy posiadający tysiąc palestyńskich
funtów (1 funt palestyński = 1 funt szterling) miał zapewniony swobodny
wjazd na tzw. wizę kapitalistyczną. Transfer Haavara został tak
zaprojektowany, aby skorzystać z tej luki prawnej. System działał na zasadzie
zezwolenia niemieckim Żydom na dokonanie płatności na fundusz w
Berlinie, w zamian za co otrzymywali certyfikaty zapisujące im dostateczną
liczbę palestyńskich funtów, aby mogli otrzymać upragnioną wizę. Natomiast
Hanotea ze swojej strony używała funduszy zdeponowanych w Berlinie do
kupowania towarów niemieckich eksportowanych do Palestyny. Emigrantom
oddawano środki w palestyńskich funtach po tym, jak niemieckie towary
sprzedano żydowskim albo arabskim klientom. W efekcie porozumienie
gwarantowało, że każda marka wywiezionego przez niemiecko-żydowskich
emigrantów kapitału równała się rekompensującemu je zamówieniu
eksportowemu. Gdy Reichsbank coraz mocniej zaciskał swoją dłoń na
rezerwach obcych walut, Haavara stawała się, pomimo skromnego rozmiaru
tamtejszej gospodarki mandatowej, jednym z bardziej skutecznych z punktu
widzenia Żydów sposobów eksportu kapitału z Niemiec. Razem 50 tys. ludzi,
jedna dziesiąta niemiecko-żydowskiej populacji z roku 1933, było w stanie
wykorzystać ten system do ucieczki. Zabrali ze sobą 106 mln marek, za co
otrzymali ogółem niezwykłą liczbę 5,5 mln palestyńskich funtów. W ten
sposób zapłacili dyskonto w wysokości tylko 3,5% ponad oficjalny kurs (12,5
marki za funt palestyński) w czasach, kiedy większość żydowskich
emigrantów była w stanie uratować tylko małą cząstkę swojego majątku.
Tego rodzaju strukturalna reorganizacja niemieckich stosunków
handlowych była jednak kwestią raczej długofalowej strategii, tymczasem
tym, czego pożądano w roku 1934, było znalezienie natychmiastowego
rozwiązania dla zbliżającego się kryzysu rezerw walutowych. Zważywszy
rezygnację z dewaluacji, mogło to oznaczać tylko jedną rzecz: wzrost
biurokracji. Zarys gruntownego systemu kontroli handlu został opracowany w
Reichsbanku i w RWM przez Schachta i jego urzędników w sierpniu 1934
roku73. Reichsbank w oparciu o dochody z eksportu rozdzielałby dostępne
waluty, przy czym zatrzymywałby fundusze niezbędne do prowadzenia
uzgodnień dotyczących spłat długu oraz do zapewnienia wypełniania przez
Niemcy ich krótkoterminowych zobowiązań. Reszta zaś byłaby
przekazywana grupie urzędów nadzorczych, których było razem 25, po jednej
dla każdego dużego typu towarów. Propozycja, którą Schacht wstępnie
naszkicował w roku 1932 dla monopoli importowych wzorowanych na tych z
pierwszej wojny światowej, została zmodyfikowana, aby zapewnić większy
stopień decentralizacji i prywatnej inicjatywy. Urzędy nadzorcze nie
angażowałyby się same w handel importowy. Ich zadaniem miało być tylko
przesiewanie wniosków prywatnych importerów o przydział zagranicznej
waluty i rozdział ograniczonych funduszy zgodnie z narodowymi
priorytetami. Główny, co było jasne, miał być dany eksporterom i dostawcom
związanym ze zbrojeniami. Importerom, którzy mieli akceptację urzędu
nadzorczego, wystawiano tzw. certyfikaty wymiany
(Devisenbescheinigungen), a każdy jego posiadacz miał zagwarantowaną
przez Reichsbank obcą walutę. Od roku 1935 import bez tego dokumentu był
zakazany. Nie jest zaskakujące, że ta wizja biurokratycznego systemu
bezpośredniej kontroli spotkała się z całkowitą aprobatą wojskowych.
Wstępny plan był dyskutowany przez ministerstwa w połowie sierpnia, a w
końcu miesiąca Schacht, w towarzystwie ministra obrony Blomberga i
generała Waltera von Reichenaua z armii, przedstawił go w Obersalzbergu
Hitlerowi. Skład tej grupy był jasnym sygnałem tego, w czyich rękach leżała
teraz władza w Trzeciej Rzeszy. Wojsko było sojusznikiem Schachta od roku
1933, a po Nocy Długich Noży ich stosunki stały się jeszcze bliższe. Jednak
znaczące jest także, że plan ten musiał zostać omówiony z Hitlerem. Führer
mógł nie śledzić codziennie szczegółów polityki gospodarczej, ale i tak żadna
ważna decyzja nie mogła zostać podjęta bez jego akceptacji74. Kilka dni
później Schacht ogłosił tłumowi przedsiębiorców odwiedzających Targi
Lipskie zarys tzw. Nowego Planu. Charakterystyczne było, że o swoim
własnym projekcie mówił jako o „monstrum” wymuszonym na Niemcach
odmową ich wierzycieli zaakceptowania rozsądniejszych warunków
handlowych. Całkowicie ignorując swoją rolę w systematycznym zaostrzaniu
kryzysu, Schacht obwiniał za niemieckie cofnięcie się do autarkii tylko
zewnętrzne okoliczności75.
System spełnił swoje zadanie powstrzymania wypływu obcej waluty, gdyż
w kolejnych miesiącach po ogłoszeniu Nowego Planu import dramatycznie
się skurczył. Do trzeciego kwartału 1935 roku był niemal dokładnie równy
temu z dna recesji trzy lata wcześniej. Choć w porównaniu z rokiem 1932
produkcja przemysłowa była wciąż wyższa o prawie 100%76, to jednak tak
dramatyczne obniżenie skali napływu towarów z zagranicy było, rzecz jasna,
dla niemieckiej gospodarki na dłuższą metę nie do utrzymania. Było to
możliwie tylko w krótkim okresie, kiedy producenci mogli jeszcze sięgać do
zgromadzonych zapasów surowców. Gdyby i one się wyczerpały, ożywienie
gospodarcze trwałoby krócej. Jakikolwiek znaczący wzrost importu zależał
więc od odrodzenia się eksportu, które jednak nie nadchodziło. Do lata 1934
roku optymizm, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej otaczał system
subsydiowania eksportu, zdążył już znacząco się rozwiać. Reichsbank tak
rozpaczliwie potrzebował twardej waluty, że nie mógł już dłużej sobie
pozwolić na stosowanie, jako swojej głównej metody subsydiowania,
mechanizmu odkupywania obligacji, ponieważ w ten sposób zostawiano
znaczącą część niemieckich zysków eksportowych w zagranicznych rękach.
A inne systemy, które obciążały niemieckich zagranicznych wierzycieli, nie
wystarczały do dostarczenia niezbędnego poziomu wsparcia. Reichsbank
oceniał, że aby zrównoważyć niemiecką, ułomną konkurencyjność, musiałby
obwarować subsydiami w wysokości 25% ponad dwie trzecie niemieckiego
eksportu (240 mln z 340 mln marek), a to kosztowałoby 60 mln marek
miesięcznie, z czego co najwyżej 40 mln mogło być zebrane od niemieckich
zagranicznych wierzycieli77. Reszta mniej lub bardziej bezpośrednio
pochodziłaby ze skarbca Rzeszy. Zważywszy ogólne napięcie panujące w
finansach Rzeszy i prawdopodobieństwo oskarżenia o dumping, byłby to, jak
stwierdził Schacht, „krok absolutnie desperacki”78. Nie spodziewał się też,
żeby system ogólnego subsydiowania eksportu dało się jeszcze kontynuować
dłużej niż przez rok. „Co zrobimy w drugim roku, to już inna sprawa”. Jak
widzieliśmy, nie wykluczał nawet możliwości dewaluacji. Z drugiej strony,
„jeśli dumping zadziała i nasze restrykcje importowe też, to możemy liczyć
się ze sporym napływem zagranicznej waluty. Wtedy możemy wrócić do
ofensywy związanej z mechanizmem wykupu obligacji”. Priorytetem, jak
podkreślił Schacht w listopadzie 1934 roku na spotkaniu z urzędnikami
partyjnymi, było uporanie się z ostatecznym rozwiązaniem problemu długu,
zapewniając jednocześnie surowce niezbędne do podtrzymania zbrojeń. Dla
niego związek ten był oczywisty: niemieckie problemy handlowe nie będą
ostatecznie rozwiązane „aż Niemcy nie staną się znowu na świecie
czynnikiem władzy. Tak długo jak nie odzyskamy tej władzy, nie ma sensu
podniecać się teoriami”79.
Przy swoich ścisłych regulacjach importowych i rozpowszechnianiu się
dwustronnych porozumień rozliczeniowych Nowy Plan mógł łatwo stać się
gorsetem ograniczającym dalszy rozwój niemieckiego ożywienia
gospodarczego. Schachta uratowały jednak trzy rzeczy: ciągły wzrost
światowej gospodarki, powodujący odradzanie się popytu na niemiecki
eksport; wola wielu krajów poza Stanami Zjednoczonymi, w szczególności
Wielkiej Brytanii, dostosowania się do nowego niemieckiego systemu
handlowego; oraz wyraźna determinacja i skuteczność, z jakimi został
wdrożony Nowy Plan. Metoda użyta do zbudowania poszerzonego systemu
subsydiowania eksportu była, co potwierdził Schacht, krokiem już ostatniej
szansy. Aby zebrać dziesiątki milionów marek potrzebnych każdego miesiąca
do utrzymania konkurencyjności niemieckiego eksportu, w maju 1935 roku
nałożono na niemiecki przemysł progresywny podatek obrotowy80. W efekcie
zyski z krajowego boomu zbrojeniowego były przekształcane na pomoc na
dla kulejącego sektora eksportowego. Dla większości gałęzi przemysłu
podatek był szacowany na od 2% do 4% obrotów81, co może nie wydawać się
drakońskie, niemniej ponieważ opodatkowano obroty, a nie zysk, wpływ był
jednak bardzo zauważalny. Aby podać jeden przykład, przemysł rur
stalowych osiągał w roku 1935 miesięczną sprzedaż krajową w kwocie 15,6
mln marek. Zysk z tego przedsięwzięcia wynosił 1 mln marek miesięcznie. Z
tej sumy nie mniej niż 400 tys. marek, albo 40%, było w formie składek
odprowadzane na subsydiowanie eksportu82. W mniej dochodowych
przedsięwzięciach wpływ był jeszcze poważniejszy. Podupadająca filia Forda
w Kolonii raportowała do głównej siedziby korporacji w Dearborn, że 3%
podatek obrotowy zupełnie pochłonie jakikolwiek spodziewany na rok 1935
zysk83. Dzięki temu podatkowi zebrano w ciągu pierwszego roku od całego
przemysłu niemieckiego aż 700 mln marek, nie jest więc zaskoczeniem, że
był on nadzwyczaj niepopularny. Protesty odrzucano jednak powoływaniem
się na „specjalne potrzeby państwa”84, przy czym nie można było zaprzeczyć,
że system ten był efektywny. Do końca 1935 roku podatek przemysłowy
zebrał bowiem fundusze dostateczne do zapewnienia przeciętnemu
niemieckiemu eksporterowi prawie 30-procentowego subsydium dla każdego
zagranicznego zamówienia.
Te kroki podęte w reakcji na związany z zagranicznymi walutami kryzys z
roku 1934 położyły strukturalne fundamenty pod zarządzanie w następnych
latach gospodarką nazistowską. Urzędy nadzorcze i schemat subsydiowania
eksportu wraz z wspierającymi je wymyślnym systemem organizacji
przedsiębiorczości, kartelami i kontrolą cen ciągle jeszcze funkcjonowały
nawet 10 lat później, w samym sercu gospodarki wojennej. System ten
przetrwał, gdyż zadziałał. Od roku 1935, w rezultacie zarówno ożywienia w
światowej gospodarce, jak i skuteczności nowego systemu subsydiowania,
katastrofalny spadek niemieckiego eksportu został bowiem zahamowany. Od
czerwca 1935 roku do wiosny 1938 roku jego stały wzrost był żywotnym
czynnikiem utrzymania pędu hitlerowskiego ożywienia gospodarczego.
Eksport nie powrócił już jednak do swojego stanu sprzed depresji ani nie był
na tyle wystarczający, aby dać Reichsbankowi coś więcej niż absolutne
minimum komfortu, niemniej pozwalał na regularny wzrost importu od
absolutnego dna zanotowanego latem 1935 roku. Jeśli weźmiemy pod uwagę
nadzwyczaj małą ilość zagranicznej waluty i złota będących w dyspozycji
Reichsbanku oraz trudność w otrzymaniu kredytu, wolumeny importu i
eksportu, które nazistowskie Niemcy były w stanie osiągnąć pod rządami
Nowego Planu, są naprawdę imponujące. W nowoczesnych warunkach
nieograniczonego, wolnego handlu i międzynarodowych pożyczek
Międzynarodowy Fundusz Walutowy radzi bankom centralnym
utrzymywanie w ostrożnościowej rezerwie ekwiwalentu 6-miesięcznego
importu. Wymyślna struktura Nowego Planu Schachta pozwalała
Reichsbankowi na podtrzymywanie międzynarodowego handlu, i to w
wykonaniu jednej z największych na świecie i najbardziej skomplikowanych
gospodarek, przy rezerwach walutowych w połowie lat 30. nieco większych
niż pokrycie tygodniowego importu. Najmniej co można powiedzieć to, że
było to niezwykłe osiągnięcie organizacyjne.
WYKRES NR 5. NIERÓWNE OŻYWIENIE GOSPODARCZE
TRZECIEJ RZESZY: PRODUKCJA BRANŻ TEKSTYLNEJ I DÓBR
INWESTYCYJNYCH (1929 = 100)
A opierało się ono, co nie jest niespodzianką, na wielkim biurokratycznym
wysiłku. Do późnych lat 30. oceniano, że oficjalne struktury samego Nowego
Planu zatrudniały ponad 18 tys. urzędników pracujących przy kontroli
waluty85. W prywatnym biznesie było wiele tysięcy więcej. Ponadto
zarządzanie niemieckim bilansem płatniczym wymagało także szeregu bardzo
bolesnych politycznych decyzji. Od wiosny 1934 roku Reichsbank i RWM
mocno zdusiły konsumpcję gospodarstw domowych we wszystkich tych
aspektach, które były uzależnione od importowanych surowców. Efektem był
podział niemieckiej gospodarki na dwie części: jeśli przemysł dóbr
inwestycyjnych i wszystkie sektory związane z dążeniem do
samowystarczalności kontynuowały swoje wzrastające ożywienie, to poprawa
w sektorach konsumpcyjnych, przede wszystkim tekstylnym, stanęła nagle w
miejscu. Przez ponad 2 lata, począwszy od wiosny 1934 roku, Niemcy
hitlerowskie doświadczały praktycznie zastoju w produkcji dóbr
konsumpcyjnych. Znaczenia tego ostatniego nie można nie doceniać.
Powszechny obraz niemieckiej gospodarki jako źródła przemysłowej
nowoczesności zbyt często przysłania nam niezmienną wagę „tradycyjnych”,
zorientowanych na konsumpcję sektorów, takich jak żywnościowy czy
odzieżowy. Działy tekstylny i odzieżowy nie szczyciły się, jak przemysł
ciężki, mianem korporacyjnych czempionów ani też nie wyróżniały się
politycznymi koneksjami na najwyższym szczeblu86. Niemniej w roku 1933
wciąż znajdowały się wśród największych pracodawców przemysłowych
Niemiec87. Spis ludności z tamtego roku podawał liczbę 1,2 mln
zatrudnionych w przemyśle tekstylnym – przędzalniczym oraz tkackim – i
skórzanym. Kolejne 1477 tys. ludzi zarabiało na życie przy produkcji butów i
odzieży. Następnie pół miliona Niemców było zatrudnionych w powiązanym
z przemysłem tekstylnym handlu hurtowym i detalicznym. Razem tekstylia i
odzież stanowiły niemal 20% zatrudnienia w przemyśle, a ich udział w
produkcji był niedużo mniejszy. Pod względem samej liczby zatrudnionych
były ważniejsze od przemysłu mechanicznego, elektrotechnicznego,
chemicznego i górniczego razem wziętych. Tym więc poważniejsze były
konsekwencje decyzji, aby radykalnie przydusić zaopatrzenie w importowaną
bawełnę, skórę i wełnę, które stanowiły 80% surowców w tych sektorach.
Decyzja ta była jednak nieunikniona. W roku 1934 import surowców do
produkcji tekstylnej i skórzanej stanowił co najmniej 26% ogółu importu.
Jeśli Reichsbank i RWM poważnie myślały o restrykcjach w niemieckim
imporcie przy jednoczesnym utrzymywaniu zbrojeniowego pędu, przemysł
tekstylny był skazany na bycie tego główną ofiarą. Nie było zatem
zaskoczeniem, że pierwsze urzędy nadzorcze Rzeszy zostały powołane po to,
aby monitorować import bawełny i wełny. Do lata spowolnienie w tekstyliach
było tak dramatyczne, że berlińskie urzędy zaczęły się niepokoić o masowe
zwolnienia. Aby zapobiec poważnemu załamaniu się polityki kreacji miejsc
pracy, ograniczono dekretem funkcjonowanie fabryk sektora tekstylnego do
nie dłużej niż 36 godzin tygodniowo. Jednocześnie wprowadzono całkowity
zakaz dokonywania tam nowych inwestycji, a każde powiększenie mocy
produkcyjnych uzależniono od zezwolenia RWM. Nic dziwnego, że kroki te
spowodowały panikę zakupową zarówno u handlarzy, jak i u konsumentów.
W ludzkich umysłach ciągle świeża była jeszcze pamięć o surowych
warunkach pierwszej wojny światowej. W efekcie aby uspokoić obawy przed
inflacją, RWM podjął wstępne kroki zmierzające do systemowej regulacji cen
w sektorze tekstylnym. To ostudziło bezpośrednią falę spekulacyjną,
niemniej, zważywszy potrzebę ograniczenia konsumpcji importowanych
bawełny i wełny, nie było w interesie reżimu, aby utrzymywać ceny odzieży
na wciąż niskim poziomie. W konsekwencji w roku 1934 przemysł tekstylny
wyróżniał się, nawet w oficjalnych statystykach, jako ten sektor niemieckiej
gospodarki, w którym było przyzwolenie na najbardziej spektakularny ich
wzrost.

III.
Nie może być żadnych wątpliwości, że reżim zapłacił poważną polityczną
cenę za gospodarcze trudności roku 1934. Wszystkie posiadane przez nas
świadectwa nastrojów opinii publicznej, szczególnie te pochodzące z tajnych
raportów lokalnych oddziałów Gestapo, potwierdzają, że latem 1934 roku
niemiecka ludność była dużo bardziej zaniepokojona problemami gospodarki
wynikającymi z kryzysu niedoboru obcej waluty niż gwałtami Nocy Długich
Noży. Upraszczająca klisza, która ukazuje Niemców jako przekonanych do
reżimu Hitlera z powodu jego triumfów na polu tworzenia nowych miejsc
pracy, najzwyczajniej nie jest poparta żadnymi dowodami88. Ożywienie
gospodarcze choć szybkie, było niepełne, i to nawet w pierwszej połowie
1935 roku. Ciągle były miliony bezrobotnych, z których wielu latami nie
doświadczyło niczego poza biedą, a ich największą nadzieją była
Narodowosocjalistyczna Pomoc Zimowa, rozdająca biedniejszym
89
Volksgenossen za darmo żywność o wartości setek milionów marek. Co
więcej, po kryzysie roku 1934 nierówność niemieckiego ożywienia
gospodarczego stała się wyraźna, gdy miliony ludzi, których utrzymanie
zależało od przemysłu dóbr konsumpcyjnych, stanęło w obliczu perspektywy
krótszego czasu pracy i zmniejszonych zarobków. Dla całych regionów
Niemiec, takich jak Saksonia czy Badenia, które były nieproporcjonalnie
bardziej uzależnione od eksportu i produkcji tego typu produktów, ożywienie
było w najlepszym przypadku tylko częściowe90. Nawet mający pracę musieli
pogodzić się ze wzrostem cen i pogarszającą się jakością towarów. Dużo
problemów sprawiała oczywista niezdolność reżimu do zapewnienia
jednocześnie stałych cen i regularnego zaopatrzenia w rzeczy niezbędne na co
dzień, w tym żywności i odzieży. Zgodnie z raportami Gestapo ogólne
nastroje jesienią 1934 roku były więc apatyczne i ponure. Szeroko
rozpowszechniona była irytacja z powodu wielu drobnych uciążliwości życia
codziennego, a pod powierzchnią tlił się już otwarty protest. Jak opisywał
jeden z raportów: „Gospodynie domowe na rynku ciągle powściągają języki.
Ale jeśli jedna z nich zaprotestuje – co zdarza się dość często – nikt się z nią
nie spiera”91. Według poczdamskiego Gestapo było to przejawem tłumionej
frustracji. Gdziekolwiek jesienią 1934 roku zgromadziły się tłumy – w
kolejkach, urzędach pracy, na przystankach – była mniejsza lub większa
agitacja przeciwko reżimowi. Obozy pracy na budowach autostrad, gdzie
warunki były permanentnie złe, były szczególnie niepokojącymi miejscami
rozruchów. Kartoteki berlińskiego Gestapo mówią o 140 aresztowanych w
październiku 1934 roku w konsekwencji „buntu” na lokalnym placu
budowy92. W Dortmundzie robotnicy zaczęli zastępować tradycyjne
„Hitlergruß” ironicznym okrzykiem „Heil 3,50 marki!”, na co odpowiadano
„Kartofle 3,75 marki!”. Nawet jeśli nazistowskie ożywienie gospodarcze
przyniosło miejsca pracy i pozbycie się skrajnej biedy, wciąż jeszcze
pozostawała długa droga powrotna do „normalności”, za którą Niemcy
naprawdę tęsknili.
W końcu 1934 roku Joseph Goebbels, minister propagandy, któremu
powszechnie przypisuje się niemal magiczny stopień kontroli nad niemiecką
ludnością, był głęboko sfrustrowany tym ogólnym nastrojem. Narodowa
kampania przeciwko „krytykom i kłamcom”, którą rozpętał wraz ze swoją
antysemicką tyradą w maju 1934 roku, nie poszła dobrze. W wielu częściach
kraju mitingi miały tak małą publiczność, że cały program musiał zostać po
cichu odłożony na półkę. W innych regionach lokalne rządy skarżyły się, że
zbyt gorąca retoryka Goebbelsa w rzeczywistości posłużyła poruszeniu się
społeczeństwa, uświadamiając mu pełną skalę kryzysu walutowego. Dramat
czerwca i lipca, odzwierciedlający się we wzroście cen towarów
importowanych, tylko potwierdził społeczną obawę przed nietrwałą naturą
nazistowskiego ożywienia gospodarczego93. 18 listopada 1934 roku, podczas
pierwszych z serii Dni Prasy Rzeszy, w odpowiedzi na nowe nastroje apatii i
depresji Goebbels przedstawił niezwykle szczerą ocenę swojej strategii. Był
wyraźnie zdegustowany niekończącą się obsesją na punkcie małych
niewygód życia codziennego. To, co było potrzebne, to nie narzekanie, ale
zdecydowane skupienie się na wyższych celach władz. Zadaniem prasy było
więc właśnie ukazanie doczesnych kłopotów na tle złotego blasku wyższych
ideałów. Sam Goebbels nie chciał już raportów o ponurym stanie opinii
publicznej. „Nie chcę już nic słyszeć, nie chcę już nic widzieć, nie chcę już
nic wiedzieć… Wiem, co się dzieje, ale nie musicie mi o tym mówić. Nie
rujnujcie mi nerwów. Potrzebuję pewności siebie, aby móc pracować”94.
1 Dalsza treść opiera się na I. Kershaw, Hitler 1889-1936: Hubris, London 1998, s. 499-519, oraz K. J.
Mueller, Armee und Drittes Reich 1933-1939, Paderborn 1989, s. 62-70.
2 Tekst porozumienia znajduje się w Mueller, Armee und Drittes Reich, s. 192-5.
3 Weinberg, Foreign Policy I, s. 87-107.
4 Patrz sporządzone dla „Western Mail” i „South Wales News” nadzwyczaj obrazowe opisy z
pierwszej ręki autorstwa Garetha Jonesa, a dotyczące atmosfery panującej w lipcu i sierpniu 1934
roku wzdłuż granic włoskiej, austriackiej i jugosłowiańskiej.
5 G. Morsch, Arbeit und Brot: Studien zur Lage, Stimmung, Einstellung und Verhalten der deutschen
Arbeiterschaft, 1933-1936/37, Frankfurt 1993, s. 184.
6 Z powodu ostrego niedoboru obcej waluty sytuacja gospodarcza dużo bardziej przypominała wtedy
niekontrolowany kryzys niż podkreślane przez Tima Masona napięcia późnych lat 30.; patrz J.
Caplan (red.), Nazism, Fascism and the Working Class: Essays by Tim Mason, Cambridge 1995.
7 Schulthess Europaeischer Geschichtskalender, (Monachium, 1934), 19 kwietnia 1934 roku, s. 108.
Na temat znaczenia tego, pozornie tylko formalnego, pogwałcenia wolności patrz wnikliwe uwagi F.
Hayeka w Road to Serfdom, London 1944, s. 66-9. Waga tego wydarzenia została wreszcie szeroko
dostrzeżona w literaturze dotyczącej ekonomicznego prześladowania Żydów.
8 „Die Deutsche Volkswirtschaft”, 10 (1934), s. 189-91.
9 „Die Deutsche Volkswirtschaft”, 14 (1934), s. 420.
10 Schulthess 1934, s. 131, sprawozdanie z mowy Goebbelsa, 11 maja 1934 roku.
11 Wilhelm Keppler (1882-1960) pochodził z rodziny przemysłowców z północnej Badenii,
produkującej żelatynę fotograficzną na licencji Eastman Kodak. Jako aktywny działacz nazistowski
od roku 1927 Keppler miał wpływ na zebranie w latach 1931-2 wokół partii nazistowskiej małej
koterii przedsiębiorców. Kluczowym był jednak fakt, że był znajomym bankiera Kurta von
Schroedera, u którego w styczniu 1933 roku odbyło się najważniejsze spotkanie Hitlera i Papena; H.
A. Turner, German Big Business and the Rise of Hitler, Oxford 1985, s. 192, 238-46, 314-16. Rolę
Kepplera w wydarzeniach, które nastąpiły po roku 1933, usiłowano bagatelizować, niemniej w
rzeczywistości przez całe lata 30. był on zawsze kluczową postacią w nazistowskiej polityce
przemysłowej.
12 S. Dengg, Deutschlands Austritt aus den Voelkerbund und Schachts Neuer Plan, Frankfurt 1986, s.
362-79, oraz D. Doering, Deutsche Aussenwirtschaftspolitik 1933-35, Berlin 1969. Bardziej
szczegółowe analizy ekonomiczne w M. Ebi, Export um jeden Preis: Die deutsche Exportfoerderung
von 1932-1938, Stuttgart 2004.
13 Dramatyzm kryzysu najlepiej pokazuje literatura dotycząca stosunków anglo-niemieckich: patrz B.
J. Wendt, Economic Appeasement: Handel und Finanz in der britischen Deutschland-Politik 1933-
1939, Duesseldorf 1971, s. 180-219, oraz Forbes, Doing Business, s. 90-92. Patrz także niecierpliwe
komentarze w „The Economist”, 23 czerwca 1934 roku, s. 1378-9.
14 „Die Preise hoch, Kartelle fest geschlossen/das Kapital marschiert mit leisem Schritt/die Börsianer
sind Parteigenossen/und für das Kapital sorgt nun Herr Schmitt”. Cytat z N. Muehlen, Der Zauberer:
Leben und Anleihen des Dr Hjalmar Horace Greeley Schacht, Zurich, wyd. 2 z 1938 roku, s. 159.
15 G. D. Feldman, Allianz and the German Insurance Business, 1933-1945, Cambridge 2001, s. 101-2.
16 Muehlen, Der Zauberer, s. 162.
17 IfK, dodatek do „Raportu Tygodniowego”, 11 kwietnia 1934 roku; ibid., 25 kwietnia 1934 roku, s.
73-4.
18 Na temat informacji o sytuacji w Saksonii, typowym regionie eksportowym, patrz M. C. Schneider,
Die Wirtschaftsentwicklung, w C. Vollnhals (red.), Sachsen in der NS-Zeit, Leipzig 2002, s. 72-84.
19 Ebi, Export, 62-92.
20 Patrz lista przeszkód dla niemieckiego eksportu w „Wirtschaftsdienst”, 29 (20 lipca 1934 roku), s.
990-93. Tradycyjna XIX-wieczna forma protekcji handlu, tj. cła, podniosła cenę importu, ale
zostawiła konsumentom decyzję, ile droższych towarów zagranicznych chcą kupić. System kwotowy
z lat 30. wprowadził bezpośrednie regulacje w kwestii realnych ilości importu z poszczególnych
krajów.
21 Na temat niepokoju o system rozliczeniowy i opinii, że został on narzucony Niemcom przez ich
wierzycieli, patrz memoranda i mowy w Reichsbanku w BAL R2501 6602, s. 489-98, oraz R2501
6604, s. 375-404.
22 A. Barkai, From Boycott to Annihilation: The Economic Struggle of German Jews, Hanover 1989, s.
13-53.
23 W kolejności chronologicznej patrz BAL R2501 6440, s. 102-19, R2501 6601, s. 331-42, R2501
6602, s. 150-73.
24 P. Longerich, Politik der Vernichtung: Eine Gesamtdarstellung der nationalsozialistischen
judenfolgung, München 1998, s. 46-56.
25 Patrz BAL R2501 6444, s. 198.
26 F. Bajohr, Aryanisation in Hamburg: The Economic Exclusion of Jews and the Confiscation of their
Property in Nazi Germany, Oxford 2002, s. 121. Z 20% do 60%. Do roku 1936 dyskonto wzrosło
jeszcze do 80%, a w 1938 roku do 90%.
27 Longerich, Politik, s. 125.
28 Schulthess 1934, 11 maja 1934 roku, s. 131.
29 BAL R2501 6423, s. 29-36.
30 BAL R2501 6603, s. 2-15.
31 Konjunkturstatistisches Handbuch, s. 121.
32 Najlepszy opis tego i innych systemów subsydiowania znajduje się w Ebi, Export, s. 32-61.
33 Zasadniczy dowód na to, przedstawiony z niezbędnymi, twardymi podstawami, znajduje się w ibid.,
s. 91-2.
34 „The Economist”, 2 czerwca 1934 roku, s. 1186, oraz 23 czerwca 1934 roku, s. 1378-9.
35 A. O. Offner, American Appeasement: United States Foreign Policy and Germany, 1933-1938,
Cambridge, Mass., 1969, s. 78-9.
36 K. Gossweiler, Die Roehm Affaere: Hintergruende-Zusammenhaenge-Auswirkungen, Cologne 1983,
s. 71-5, 339-49.
37 Patrz omówienie w BAL R2501 6510 oraz R3101 9932.
38 H. Kehrl, Krisenmanager im Dritten Reich, Duesseldorf 1973, s. 58.
39 Na temat wersji Schmitta z roku 1945 przebiegu spotkania w Obersalzbergu patrz Feldman, Allianz,
s. 101. Jak wskazuje Feldman, Schmitt był po wojnie zainteresowany raczej unikaniem
prezentowania Schachta w zbyt niekorzystnym świetle.
40 Na temat celowej natury tych kroków patrz BAL R2501 6601, s. 396-438.
41 Na ten temat i na kolejne patrz Ebi, Export, s. 93-116, oraz Doering, Deutsche
Aussenwirtschaftspolitik, s. 222-46.
42 Patrz na przykład linia przyjęta przez „Die Deutsche Volkswirtschaft”, 4 (1933), s. 100.
43 Na temat sformułowanej przez Reichsbank krytyki propozycji Hansa Bundu polegającej na
przywiązaniu dla celów handlu zagranicznego marki do funta szterlinga patrz BAL R2501 6601, s.
188-94, 202-19, 242-52. Reichsbank był zaniepokojony znaczną popularnością tego pomysłu.
44 „Wirtschaftsdienst”, 7, 16 grudnia 1934 roku, s. 216; 8, 23 lutego 1934 roku, s. 252-3; 17, 27
kwietnia 1934 roku, s. 563-4 i 559-63.
45 „The Economist”, 12 maja 1934 roku, s. 1025.
46 „Wirtschaftsdienst”, 19, 11 maja 1934 roku, s. 641. Kilka tygodni później podobna debata na temat
dewaluacji zaczęła się we Francji, zainicjowana w dniu 28 czerwca 1934 roku mową Paula Reynauda
w Izbie Deputowanych; patrz C. Maddison, French Inter-war Monetary Policy (EUI thesis, 1997), s.
99-433.
47 Umowa ta przewidywała asymetryczną ochronę przed fluktuacjami wartości marki. W przypadku
dewaluacji marki klienci mieli zapłacić za kauczuk w złocie po kursie 1 marka = 1/2790 kg czystego
złota; „Die Deutsche Volkswirtschaft”, 24 (1934), s. 739-40.
48 „Wirtschaftsdienst”, 21, 25 maja 1934 roku, s. 699-701.
49 W. A. Boelcke, Die deutsche Wirtschaft 1930-1945, Duesseldorf 1982, s. 53, 64, 75, 87.
50 Na temat krytyki ze strony Reichsbanku patrz BAL R2501 6601, s. 396-438, poparcia dla tego
systemu z wewnątrz ministerstwa patrz BAL R2501 6603, s. 16-32, poparcia partii patrz BAL R2501
6603, s. 33-47.
51 Dengg, Deutschlands Austritt, s. 396-7, oraz Ebi, Export, s. 110-17.
52 Incydent ten jest opisany w Kehrl, Krisenmanager, s. 58.
53 A. Ritschl, Nazi Economic Imperialism and the Exploitation of the Small, „Economic History
Review”, 54 (2001), s. 324-45.
54 Patrz rozsądna ocena Reichsbanku, sporządzona podczas kryzysu w styczniu 1934 roku, BAL
R2501 6601, s. 287-92.
55 W swoim sprawozdaniu z 24 kwietnia 1933 roku, BAL R2501 6439, s. 242-3, Reichsbank
spekulował nawet, że Stany Zjednoczone mogą okazać się wspierającymi Niemcy przeciwko
egoistycznym roszczeniom europejskich wierzycieli, z którymi Niemcy mieli nadwyżkę w handlu.
56 BAL R2501 6603, s. 1-22.
57 Wendt, Economic Appeasement, 2. s. 20-88.
58 Patrz te niezwykłe informacje w N. Forbes, Doing Business with the Nazis, London 2000, s. 97-115.
59 Patrz w BAL R2501 6604, s. 375-404, entuzjastyczna ocena ważnego ekonomisty z Reichsbanku.
60 Royal Institute of International Affairs, The Problem of International Investment, London 1937, s.
304-9.
61 Offner, American Appeasement, s. 93-106; H. Sirois, Zwischen Illusion und Krieg: Deutschland und
die USA 1933-1941, Paderborn 2000, s. 88-99.
62 M. A. Butler, Cautious Visionary: Cordell Hull and Trade Reform, 1933-1937, Kent, Ohio, 1998, s.
82-120; A. E. Eckes, Opening America’s Markets, Chapel Hill, NC, 1995, s. 140-57. Typowo
obrazoburcza analiza w S. A. Schuker, American „Reparations” to Germany 1919-1933:
Implications for the Third-World Debt Crisis, Princeton 1988, s. 102-3.
63 Cytat w H. J. Schroeder, Die USA und Deutschland 1918-1975, München 1978, s. 123.
64 D. A. Irwin, From Smoot-Hawley to Reciprocal Trade Agreements: Changing the Course of US
Trade Policy in the 1930s, „NBER Working Paper Series”, 5895 (1997), s. 28.
65 Brazylia wystosowała w grudniu 1934 roku ostrzeżenie, sprzeciwiając się proponowanej umowie
barterowej na bawełnę z Niemcami; patrz P. J. Hearden, Roosevelt Confronts Hitler: America’s Entry
into World War II (Dekalb, 111., 1987), s. 43-5.
66 Anglo-Niemieckie Porozumienie o Spłatach także nie zapobiegło bardzo ostremu zmniejszeniu się
niemieckiego importu z Imperium Brytyjskiego. Pomiędzy latami 1928-38 spadł on realnie o 30%.
W. Graevell, Der Aussenhandel in der Nationalwirtschaft, Stuttgart 1937, s. 85.
67 W swojej wczesnej ocenie z 29 maja 1934 roku Reichsbank szacował, że około 900 mln marek, albo
jedna piąta niemieckiego importu, może zostać przeniesiona do dostawców, z którymi aktualnie
Niemcy miały nadwyżki handlowe. Patrz BAL R2501 6601, s. 396-438.
68 Guido Radio von Radiis, Die deutsche Aussenhandelspolitik unter dem Einfluss der
Devisenbewirtschaftung von 1931 bis 1938, Zürich 1938, s. 122-5, 130-32.
69 Cytat w Schroeder, Die USA und Deutschland, s. 122.
70 Do roku 1960 stolicą Brazylii było Rio de Janeiro (przyp. tłum.).
71 Patrz niezwykle treściwa informacja o stanowisku Brazylii w S. E. Hilton, Brazil and the Great
Powers, 1930-1939, Austin, Tex., 1975.
72 W. Feilchenfeld, D. Michaelis i L. Pinner, Haavara-Transfer nach Palaestina und Einwanderung
deutscher Juden 1933-1939, Tübingen 1972.
73 Patrz dokumenty w BAL R2501 6441, 6002 i 6003; Ebi, Export, s. 118-48, oraz Dengg,
Deutschlands Austritt, s. 402-5.
74 Hitler za to dokładnie śledził anglo-niemieckie rozmowy z jesieni 1934 roku i dał swoją osobistą
zgodę na Porozumienie o Spłatach; patrz Wendt, Economic Appeasement, s. 276.
75 Schulthess 1934, 26 sierpnia 1934 roku, s. 221-6.
76 Konjunkturstatistisches Handbuch, s. 52 i 92.
77 BAL R2501 6602, s. 320-22.
78 To i następne na podstawie BAL R2501 6603, s. 1-22.
79 BAL R2501 6603, s. 33-47.
80 Ebi, Export, s. 159-91. Robiące wrażenie statystyki skali podatku i jego rozdziału pomiędzy
gałęziami przemysłu zawarte są w BAL R2 31.034.
81 Firmom nakazano płacić 0,4% od pierwszych 15 mln marek sprzedaży na krajowym rynku, 0,6% od
kolejnych 15 mln, 1% od jeszcze kolejnych, i dalej wzrost o 0,4% dla każdych następnych 15 mln
marek krajowego obrotu. Patrz P. Hayes, Industry and Ideology: IG Farben in the Nazi Era,
Cambridge 1987, s. 152.
82 Gigant chemiczny IG Farben, co chyba nie jest niespodzianką, zapłacił najwyższy podatek
eksportowy, który w jego przypadku wahał się pomiędzy 5% i 9%. Ogółem za lata 1935-1936
wyniósł on 50-60 mln marek. Obciążenie netto było mniejsze, ponieważ IG Farben jako czempion
eksportu był jednym z większych beneficjentów nowego subsydium.
83 Benson Ford Research Center, Acc. 732, box 435.
84 Patrz BAL R13I 618, s. 85 na temat odpowiedzi wystosowanej do przemysłu stalowego.
85 BAL R2501 6447, s. 152-5.
86 Najbardziej znaczącym wyjątkiem od tej reguły był Gottfried Dierig, współwłaściciel Christian
Dierig AG, dominującej niemieckiej firmy tekstylnej, który między grudniem 1936 roku i
październikiem 1938 roku piastował funkcję prezesa Grupy Przemysłowej Rzeszy; patrz R. Eckert,
Die Leiter und Geschaeftsfuehrer der Reichsgruppe Industrie, I, „Jahrbuch fuer
Wirtschaftsgeschichte”, 4 (1979), s. 264.
87 Bardziej szczegółowe studium w G. Hoeschle, Die deutsche Textilindustrie zwischen 1933 und
1939: Staatsinterventionismus und oekonomische Rationalitaet, Stuttgart 2004.
88 Jak zwięźle zauważa I. Kershaw w The „Hitler Myth”, Oxford 1987, s. 62-78, a starannie i
szczegółowo dokumentuje Morsch w Arbeit und Brot.
89 Volksgenosse (dosł. „towarzysz narodowy”) – określenie używane przez nazistów na oznaczenie
osób, w których żyłach płynęła krew niemiecka lub pokrewna (przyp. tłum.).
90 Badenia była wprawdzie lżej dotknięta przez Wielką Depresję, niemniej wychodziła z niej wolniej
niż reszta Niemiec; patrz R. Peter, Ruestungspolitik in Baden: Kriegswirtschaft und Arbeitseinsatz in
einer Grenzregion im Zweiten Weltkrieg, München 1995, s. 79-95.
91 Morsch, Arbeit und Brot, s. 188.
92 Ibid., s. 170.
93 Ibid., s. 178-9.
94 Ibid., s. 157.
4. PARTNERZY: REŻIM I NIEMIECKI
BIZNES

a godzinę 6 po południu w poniedziałek 20 lutego 1933 roku do willi

N Hermanna Göringa, występującego już jako przewodniczący


Reichstagu, zaproszono grupę około 25 przedsiębiorców celem
uczestnictwa w prywatnym spotkaniu, na którym Hitler, teraz kanclerz
Rzeszy, miał „objaśnić swoją politykę”1. Goście byli dziwnie mieszaną
grupą. Wśród zaproszonych byli wprawdzie liderzy niemieckiego przemysłu,
tj. tacy ludzie, jak wiceprezes IG Farben Georg von Schnitzler, Krupp von
Bohlen, szef, poprzez ożenek, imperium Kruppa oraz aktualny
przewodniczący Stowarzyszenia Przemysłu Niemieckiego, czy dr Albert
Vögler, prezes Vereinigte Stahlwerke, drugiego na świecie koncernu
stalowego, ale było tam również wiele osób o zdecydowanie drugorzędnym
znaczeniu. Przedsiębiorców powitali Göring i Hjalmar Schacht, sam Hitler
pojawił się natomiast dopiero po dłuższym oczekiwaniu. Jeśli przedsiębiorcy
spodziewali się po nim teraz omówienia szczegółów polityki gospodarczej, to
się srogo zawiedli. Zamiast tego bowiem Hitler rozpoczął dokonywanie
ogólnego przeglądu sytuacji politycznej, którego głównym tematem,
podobnie jak w swoim przemówieniu do narodu z 1 lutego, uczynił punkt
zwrotny w historii Niemiec, jakim były przegrana w wojnie oraz rewolucja
roku 1918. Doświadczenie ostatnich 14 lat pokazało, że „prywatne
przedsięwzięcia nie są w stanie przetrwać w czasach demokracji”, gdyż
interesy opierały się przede wszystkim na osobowości i indywidualnym
przywództwie, tymczasem demokracja i liberalizm nieuchronnie prowadziły
do socjaldemokracji i komunizmu. Teraz, po 14 latach degeneracji, nadszedł
wreszcie moment przezwyciężenia fatalnego podziału wewnętrznego
niemieckiej polityki, a Hitler nie okaże żadnej litości dla wrogów na lewicy.
Nadszedł czas, aby „zniszczyć drugą stronę zupełnie”, przy czym kolejna faza
zmagań zacznie się już po wyborach 5 marca. Gdyby nazistom udało się
uzyskać w Reichstagu jeszcze 33 miejsca, wtedy akcje przeciwko
komunistom wykonywane byłyby „środkami konstytucyjnymi”, ale i tak „bez
względu na wynik, nie będzie odwrotu… jeśli wybory nie zdecydują…
decyzja ta musi zostać wprowadzona w życie innymi środkami”.
Hitler nie odpowiedział na pytania obecnych ani też nie wyjaśnił dokładnie,
czego oczekuje od przywódców biznesu, gdyż nie przyszedł tam negocjować,
tylko żeby poinformować o swoich zamiarach. Jego słuchacze zaś nie mogli
już mieć żadnych wątpliwości: nowy kanclerz Niemiec planował zakończyć
demokrację parlamentarną. Zamierzał zmiażdżyć niemiecką lewicę i był
bardziej niż chętny użyć w tych działaniach siły fizycznej. Konflikt pomiędzy
lewicą i prawicą był więc 20 lutego, zgodnie przynajmniej z tymi zapisami,
które przetrwały, głównym tematem mów Hitlera i Göringa i nie było w nich
żadnych wzmianek ani o polityce antyżydowskiej, ani o kampanii
zagranicznych podbojów2. Hitler zostawił Göringowi ujawnienie
bezpośredniego celu tego spotkania. Skoro niemiecki biznes grał w
zmaganiach z lewicą o główną stawkę, to powinien mieć w nich także
stosowny udział finansowy. „Ofiary” zauważył Göring „będą łatwiejsze… do
zniesienia, jeśli [przemysł] uświadomi sobie, że wybory 5 marca z pewnością
będą ostatnimi na następne 10 lat, a prawdopodobnie nawet na 100 lat”.
Wyznaczony przez stronę przedsiębiorców jako mówca Krupp von Bohlen
przygotował drobiazgowe uwagi do szczegółowej dyskusji o polityce
gospodarczej, ale w obliczu tego bezceremonialnego apelu pomyślał, że lepiej
jednak będzie dać sobie spokój z tymi nudnymi detalami. Zamiast tego
ograniczył się więc tylko do stwierdzenia, że wszyscy obecni z pewnością
zgodzą się z potrzebą jak najszybszego wyjaśnienia sytuacji politycznej, i że
przedsiębiorcy całkowicie popierają cel w postaci utworzenia rządu
strzegącego interesów narodu niemieckiego. Tylko w silnym i niepodległym
państwie gospodarka i biznes mogły „rozwijać się i kwitnąć”.
Po tej wymianie nacjonalistycznych banałów Hitler i Göring wyszli, a
Hjalmar Schacht przeszedł już do konkretów. Zaproponował fundusz
wyborczy w wysokości 3 mln marek do podziału między nazistów i ich
koalicyjnych partnerów. W ciągu następnych trzech tygodni Schacht otrzymał
składki od 17 różnych grup biznesowych. Największe indywidualne donacje
przekazały IG Farben (400 tys. marek) i Deutsche Bank (200 tys. marek).
Także Związek Przemysłu Górniczego złożył szczodrą darowiznę w
wysokości 400 tys. marek. Inni wielcy donatorzy to m. in. organizatorzy
Berlińskiej Wystawy Samochodowej (100 tys. marek) i grupa korporacji
przemysłu elektrotechnicznego, w tym Telefunken, AEG i Accumulatoren
Fabrik3. W późniejszych latach ten Adolf Hitler Spende miał zostać
zinstytucjonalizowany już jako regularna składka na osobiste wydatki Hitlera.
W praktyce jednak to właśnie te darowizny z lutego i marca 1933 roku były
najważniejsze, gdyż dostarczyły znaczącego zastrzyku gotówki w momencie,
kiedy partii poważnie brakowało funduszy, w efekcie naprawdę stała w
obliczu, jak to wieszczył Göring, ostatnich wolnych wyborów w swojej
historii.
I.
Spotkanie w dniu 20 lutego i jego następstwa są najobrzydliwszymi
przykładami wyrażenia przez niemiecki biznes woli towarzyszenia Hitlerowi
w budowaniu jego dyktatorskiego reżimu. To świadectwo jest niepodważalne.
Nic nie wskazuje na to, że przywódcy niemieckiego biznesu byli pełni zapału
do narodowego socjalizmu czy to przed, czy po lutym 1933 roku. Ani także
sam Hitler nie prosił Krupp & Co. o przyłączenie się do gwałtów
antysemityzmu albo podbojów wojennych. Mowa skierowana do
przedsiębiorców zgromadzonych w willi Göringa nie była tą, którą wygłosił
do generałów kilka tygodni wcześniej, kiedy to mówił otwarcie o zbrojeniach
i ekspansji terytorialnej. Ale to, co Hitler i jego rząd obiecali teraz, to był
koniec demokracji parlamentarnej i zniszczenie niemieckiej lewicy i to dla
tego celu większość niemieckiego wielkiego biznesu miała wtedy ochotę
wysupłać znaczne zaliczki. W świetle tego, co Hitler powiedział wieczorem
20 lutego, gwałty związane z Machtergreifung nie mogły więc być już żadną
niespodzianką. Krupp i jego koledzy byli ochoczymi partnerami w niszczeniu
politycznego pluralizmu w Niemczech, zaś osiągnięty do końca 1934 roku
efekt netto był dokładnie taki, jak zamierzano: zupełna demobilizacja
społeczeństwa. Kontrast z niemiecką sceną polityczną sprzed 10 lat był aż
nadto jaskrawy. Ruch robotniczy został unicestwiony, ale przy okazji także,
po Nocy Długich Noży, autonomiczny potencjał paramilitarny prawicy.
Władza definitywnie przeszła teraz na wyższy poziom. Oczywiście, stopień
niejasności w kwestii, kto konkretnie może rościć sobie prawo do
przywództwa w hitlerowskiej narodowej rewolucji, był dość wysoki. Tę
niejednoznaczność potęgował w dodatku fakt zbiegnięcia się tej pacyfikacji
„mas” z entuzjastycznym gromadzeniem się wokół sprawy narodowego
socjalizmu szerokiego spektrum elit zawodowych i innych4. Ten zapał, który
wyszedł daleko poza zwykłe Gleichschaltung (polityczną „koordynację”),
skutkował intensywną rywalizacją różnych kandydatów do sprawowania
władzy i korzystania z jej przywilejów. Niemniej to, co było jasne, to, że
realna władza w Trzeciej Rzeszy miała swoje źródło na górze, wręcz na samej
górze, i stamtąd szła w dół, oraz, rzecz równie oczywista, że ta autorytarna
atmosfera całkiem dobrze służyła wielu liderom niemieckiego biznesu5. W
obrębie swoich własnych firm byli oni bowiem teraz niekwestionowanymi
przywódcami, uprawnionymi zresztą do bycia takimi ustawą z roku 1934 o
narodowej pracy6. Tak właściciele, jak i menadżerowie jednakowo
entuzjastycznie przyjmowali retorykę Führertum (wodzostwa), aż nazbyt
zgrabnie pasującą do koncepcji Unternehmertum (przywództwa w
przedsiębiorstwie), która stawała się coraz modniejsza w kręgach
biznesowych jako ideologiczny kontrapunkt dla interwencjonistycznych
ciągot związków zawodowych i weimarskiego państwa dobrobytu7.
Pod względem praktycznym konsekwencje społecznej demobilizacji dały
się odczuć w zmianie sił negocjacyjnych w miejscu pracy8. W efekcie nowa
władza zamroziła płace i pensje na poziomie, jaki osiągnęły one latem 1933
roku, a wszelkie przyszłe ich dostosowania oddała w ręce regionalnych
urzędów pracy (Treuhänder der Arbeit), których uprawnienia zostały
określone w Ustawie z 20 stycznia 1934 roku o Zasadach Narodowej Pracy
(Gesetz zur Ordnung der nationalen Arbeit). Skoro nominalny przeciętny
poziom płac po roku 1933 był dużo niższy od tego z roku 1929, przepisy te są
często uznawane za niedwuznaczny pokaz potęgi przedsiębiorców. Z
biznesowego punktu widzenia sytuacja była jednak nieco bardziej
skomplikowana. Choć zarobki relatywnie spadły w stosunku do roku 1929, to
przecież i ceny również, w praktyce więc Wielka Depresja bardzo niewiele
ulżyła w kwestii obciążenia kosztami płac realnych9. Jeśli już były one
redukowane, to nie poprzez obniżanie rzeczywistych pensji, ale w wyniku
zwalniania jednych pracowników i skracania wymiaru czasu pracy innym.
Niemniej ponieważ zamrożenie płac z roku 1933 powiązano ze
zlikwidowaniem związków zawodowych i niezwykle przychylnym
stosunkiem do kartelizacji biznesu, do czego jeszcze wrócimy, perspektywa
przyzwoitych dochodów zaczęła być całkiem realna. Mimo że w miarę jak
rynek pracy się zawężał, płace zaczęły dryfować w górę, to jednak każda
prognoza pokazywała, że w warunkach nadchodzącego ożywienia i tak będą
one daleko w tyle za cenami i dochodami. A poza tym, co chyba
najważniejsze, reżim Hitlera obiecał obdarzyć niemieckie firmy swobodą
zarządzania swoimi sprawami wewnętrznymi, uwalniając je od nadzoru
niezależnych związków zawodowych. W przyszłości, jak się wydawało, płace
byłyby więc określane przez produkcyjne cele pracodawców, a nie przez
dyktat zbiorowych negocjacji10.
W wąskim sensie zatem elity hitlerowskiego reżimu w pełni wykonały to,
co obiecały 20 lutego, i dla przedsiębiorców, którzy działali na małym,
lokalnym czy ogólnokrajowym rynkach, lata po roku 1933 były wyraźnie
złotym wiekiem autorytarnej „normalności”. Niemniej zatrzymanie analizy w
tym miejscu skutkowałoby wysoce niepełną informacją. Na spotkaniu 20
lutego Krupp von Bohlen nie miał okazji do przedyskutowania pełnego
zakresu kwestii, które nurtowały niemiecki przemysł11. Upraszczając nieco
dla jasności wywodu, powiedzmy, że pokojowa agenda bardziej politycznie
myślących członków niemieckiego biznesu składała się przynajmniej z
dwóch wyrazistych punktów, jednego krajowego, drugiego
międzynarodowego. Ten pierwszy był w typie autorytarnego konserwatyzmu,
z wyraźną niechęcią do polityki parlamentarnej, wysokich podatków,
wydatków socjalnych i związków zawodowych. Niemniej z drugiej strony
poglądy niemieckiego biznesu na sprawy międzynarodowe były dużo bardziej
przesiąknięte „liberalizmem”. Choć niemiecki przemysł w żadnym wypadku
nie był przeciwny cłom, to jednak Stowarzyszenie Przemysłu Niemieckiego
usilnie wspierało system nieograniczonego przepływu kapitału oraz
multilateralizm oparty na zasadzie „klauzuli najwyższego
12
uprzywilejowania” . W przypadku przemysłu ciężkiego ta obrona
międzynarodowego handlu połączona była z wizjami europejskich bloków
handlowych różnej wielkości13. W ważnych gałęziach przemysłu, w tym w
węglu, stali i chemikaliach, wymiana międzynarodowa była bowiem
prowadzona w ramach formalnych karteli, czasem nawet o globalnym
zasięgu14. Także Siemens i AEG porozumieniami ze swoimi głównymi
amerykańskimi rywalami podzieliły światowy rynek wyrobów
elektrotechnicznych15. Jednak wszystkie te ustalenia zostały wypracowane
dobrowolnie przez niemieckich biznesmenów i ich zagranicznych partnerów,
bez wtrącania się w to państwa. W tym sensie choć wcale nie liberalne, były
przynajmniej przykładami swobodnego zarządu własnym interesem. Zresztą
w tym czasie wielka część niemieckiego handlu zagranicznego pozostawała
zupełnie wolna, nawet od wszelkiego rodzaju kartelowych regulacji, a
zwłaszcza dotyczy to tekstyliów, wyrobów metalowych i budownictwa, ze
związkiem producentów maszyn VDMA będącym szczególnie zażartym
zwolennikiem swobodnej wymiany.
I to właśnie ten kontrast pomiędzy krajowym autorytaryzmem i
międzynarodowym „liberalizmem” określał dwuznaczną pozycję, w jakiej
znalazł się niemiecki biznes w roku 1933. Z jednej strony rząd Hitlera
doprowadził niemieckich przedsiębiorców bliżej niż kiedykolwiek wcześniej
do realizacji ich krajowych celów, a do końca 1934 roku Trzecia Rzesza
narzuciła stan takiego powszechnego spokoju, jakiego nie było w Niemczech
od XIX-wiecznych początków ery przemysłowej. Niemniej z drugiej strony
dezintegracja światowej gospodarki i wzrastający protekcjonistyczny dryf
niemieckiej polityki były w głębokiej sprzeczności z interesami handlowymi
większości niemieckich przedsiębiorców. Na tym tle można by pokusić się o
ciekawe porównanie sytuacji niemieckiego biznesu w roku 1923 i w roku
1933. Traumatyczny kryzys założycielski Republiki Weimarskiej skutkował
wewnętrzną stabilizacją, która była jednak głęboko niesatysfakcjonująca dla
większości niemieckich przedsiębiorców, niemniej było to akceptowane,
ponieważ negocjowany przez Amerykanów plan Dawesa oferował bardzo
atrakcyjne położenie międzynarodowe. Strategia Stresemanna była w
praktyce równoznaczna z wskrzeszaniem niemieckiego państwa narodowego
na barkach niemieckich banków i korporacji przemysłowych. Jak
wielokrotnie wyjaśniał, liczył na siłę eksportu i finansowe mięśnie spółek
takich, jak Siemens, AEG, IG Farben czy Vereinigte Stahlwerke. To właśnie
ich potencjał produkcyjny i wiarygodność kredytowa miały umożliwić
Niemcom złagodzenie napięcia w stosunkach z Francją i utwierdzenie
nowych, potężnych związków ze Stanami Zjednoczonymi. Stresemann
podejmował jednak poważne ryzyko, zważywszy nadzwyczajną arogancję,
ambicję i nacjonalizm niektórych największych przedstawicieli niemieckiego
przemysłu ciężkiego16. Już w roku 1923 musiał bronić się przed wyzwaniem
ze strony Hugo Stinnesa, przemysłowca z Zagłębia Ruhry, który usiłował
prowadzić niezależną politykę zagraniczną w stosunku do Francji17.
Następnie w roku 1929 Albert Vögler z Vereinigte Stahlwerke sprawiał
problemy przy ratyfikacji planu Younga. A na prawo od Vöglera byli jeszcze
tacy ludzie, jak Rudolf Blohm, hamburski właściciel stoczni, albo Ernst von
Borsig, magnat przemysłu ciężkich maszyn, który wspierał DNVP i był
zwolennikiem otwartego powrotu do militaryzmu i zbrojeń18. Niemniej
ogólnie rzecz biorąc Stowarzyszenie Przemysłu Niemieckiego
(Reichsverband der deutschen Industrie), najważniejsza organizacja
niemieckiego przemysłu, usprawiedliwiała zaufanie, jakim obdarzył ją
Stresemann. Choć skrajni nacjonaliści nigdy nie siedzieli cicho, to jednak byli
tam w mniejszości, co pozwoliło stowarzyszeniu użyć swoich wpływów, aby
dostateczna liczba parlamentarzystów DNVP zagłosowała razem z rządem
najpierw w roku 1924 za przyjęciem planu Dawesa, a później w roku 1930
planu Younga19. Ponadto entuzjastycznie popierało zamiary zmierzające do
ustanowienia międzynarodowego wolnego handlu, realizowane w Lidze
Narodów przez Ministerstwo Gospodarki Rzeszy i Ministerstwo Spraw
Zagranicznych. I odwrotnie, pomimo że w słowach wspierało nacjonalizm,
Stowarzyszenie Przemysłu Niemieckiego w najlepszym razie bez entuzjazmu
popierało wysiłki Reichswery mające na celu tajne zbrojenia20.
Jednak w późnych latach 20. ograniczenia związane ze strategią
Stresemanna wypełniania zobowiązań były już coraz wyraźniejsze także dla
niemieckich przedsiębiorców. Napływ zagranicznego kapitału i dziurawa
polityka wydatkowa Rzeszy postawiły Stowarzyszenie Przemysłu
Niemieckiego w obliczu rosnących nieznośnych „nierówności” w krajowej
gospodarce. Nie było zatem zaskoczeniem, że entuzjastycznie poparło ono
kanclerza Brüninga kiedy wiosną 1930 roku obiecał spełnić zarazem krajową,
jak i międzynarodową agendę21. Przy chwilowo wstrzymanym napływie
nowego zagranicznego kapitału wypełnianie zapisów planu Younga
wymagało surowego programu krajowej deflacji, co z kolei umożliwiało
Brüningowi posunięcia zmierzające do obniżenia cen w kraju – tzw.
wewnętrznego planu Younga – za czym biznes tęsknił od dłuższego już
czasu. To jednak, czego niemieckie lobby biznesowe, wraz zresztą z
większością obserwatorów szkolonych na doświadczeniu ekonomii
klasycznej, nie rozumiało, to była powaga wewnętrznego i
międzynarodowego kryzysu, jaki takie zachowanie mogło rozpętać. W
efekcie do roku 1932 wiele bastionów siły gospodarczej, na jakie z taką
pewnością siebie liczył Stresemann, zostało naruszone aż do fundamentów.
Deutsche Bank, Dresdner Bank i Commerzbank uratowały się przed
upadkiem tylko dzięki państwowej interwencji22. Branże maszynowa (Borsig
i HANOMAG), piwowarska (Schultheiss-Patzenhofer) i ubezpieczeniowa
(Frankfurter Allgemeine Versicherungsgesellschaft, FAVAG) zostały
wstrząśnięte spektakularnymi bankructwami23. AEG, wtedy jeden z
większych niemieckich czempionów korporacyjnych, był na skraju upadku24.
W roku 1932 Friedrich Flick uciekł przed finansową katastrofą tylko dlatego,
że przekonał państwo do odkupienia po ogromnie wygórowanej cenie
swojego udziału w węglowej części Vereinigte Stahlwerke25, w efekcie czego
Rzesza weszła jednak w posiadanie tego, co potencjalnie było pakietem
kontrolnym nie tylko sektora bankowego, ale także przemysłu ciężkiego.
Tymczasem kryzys nie ograniczał się tylko do poszczególnych firm czy
gałęzi, był on systemowy. Załamanie się mechanizmu standardu złota i
katastrofalne rozprzestrzenianie się protekcjonizmu zdruzgotały bowiem
fundamenty liberalizmu gospodarczego.
W obliczu tego nadzwyczajnego łańcucha niepowodzeń Stowarzyszenie
Przemysłu Niemieckiego uczepiło się najpierw kanclerza Brüninga, a później
generała Schleichera w nadziei, że może oni ocalą coś od zniszczenia26.
Wielki biznes oczywiście nie życzył sobie powrotu do spokoju wewnętrznego
lat 20., ale czy istniało jakieś inne rozwiązanie niż zorientowana na zagranicę
polityka gospodarcza? Mając tego świadomość, przedsiębiorcy nie mogli się
jednak spodziewać zbyt wiele po mianowanym 30 stycznia 1933 roku przez
prezydenta Hindenburga nowym rządzie, gdyż Hitler, Schacht i Hugenberg
byli zażartymi wrogami gospodarczego liberalizmu. I pomimo wspólnej
podstawy w postaci sprzeciwu wobec konstytucji weimarskiej i wrogości
wobec partii lewicowych, to na tym właśnie zasadniczym tle trzeba widzieć
spotkanie odbyte w dniu 20 lutego. Hitler nie przemawiał do wyborców, o
których wiedział, że w pełni popierają jego rząd. Wręcz przeciwnie27.
Niektórzy ważniejsi niemieccy przedsiębiorcy, chyba najbardziej znany to
Carl Friedrich von Siemens, właściwie odrzucili zaproszenie Göringa28. Z
drugiej strony Krupp grzeszył naiwnością, jeśli spodziewał się, że Hitler
pozwoli się wciągnąć w poważną dyskusję na temat polityki gospodarczej.
Hitler i Schacht wiedzieli, że byłoby to i tak bez sensu, skoro nie było żadnej
szansy na porozumienie w kluczowych kwestiach polityki międzynarodowej.
Opinie Schachta na temat polityki handlowej i zagranicznych długów były
zresztą już otwarcie krytykowane przez Reichsverband29. Co jednak
ważniejsze, Hitler i Schacht doskonale zdawali sobie sprawę, że w zasadzie
nie potrzebowali już żadnej zgody biznesu. Po pierwszej wojnie światowej to
lobby było wystarczająco silne, aby opanować impulsy rewolucyjne lat 1918-
1919, ale teraz najpoważniejszy kryzys kapitalizmu sprawił, że niemieccy
przedsiębiorcy nie mieli sił, aby oprzeć się interwencjonizmowi
państwowemu, który tym razem przyszedł nie z lewicy, ale z prawicy30.

II.
Pierwsze lata rządów Hitlera były świadkami wprowadzenia szeregu
działań nadzorczych w stosunku do niemieckiego biznesu, które nie miały
dotychczas precedensu w okresie pokoju. W wielkiej części wynikały one z
trudności przy zarządzaniu niemieckim bilansem płatniczym i w tym sensie
miały swoje wyraźne początki w wielkim kryzysie finansowym lata i jesieni
1931 roku. Jednak w obliczu zupełnej dezintegracji, w konsekwencji
dewaluacji dolara, standardu złota, niemieckiej pełzającej odmowy spłaty
długoterminowego długu, w tym setek milionów marek, które winny były
niemieckie korporacje, oraz wdrożenia Nowego Planu przepisy te przybrały
nowego i bardziej systematycznego charakteru31. Jak już wspominaliśmy,
Nowy Plan, który skutecznie regulował dostęp każdej niemieckiej firmy do
zagranicznych surowców, stworzył nową, pokaźną biurokrację, nadzorującą
żywotne sfery działania sporego kawałka niemieckiego przemysłu. Choć
oczywiście chciano zachęcać do eksportu, to jednak rządowa odmowa
dewaluacji oznaczała, że większość niemieckich eksporterów była
konkurencyjna tylko wtedy, gdy najpierw zwrócili się po subsydium. A to
także wymagało znacznej papierkowej roboty, co tylko zwiększało
biurokrację. Subsydia eksportowe były zaś z kolei finansowane ciężkim
podatkiem redystrybucyjnym nałożonym na cały niemiecki przemysł.
Zarządzanie tym uciążliwym systemem nadzoru było pierwszym zadaniem
sieci nowych, przymusowych organizacji przedsiębiorców, narzuconych
przez Schachta pomiędzy jesienią 1934 roku a wiosną 1935 roku32. W
każdym sektorze istniejąca różnorodność dobrowolnych stowarzyszeń została
połączona w hierarchię grup Rzeszy (dla przemysłu, bankowości,
ubezpieczeń itd.), grup gospodarczych (Wirtschaftsgruppen, dla górnictwa,
hutnictwa, budownictwa itd.) i grup branżowych (Fachgruppen, dla antracytu
jako przeciwwagi dla węgla brunatnego itd.), do których każda niemiecka
firma musiała się zapisać. Na czele każdej podgrupy w grupie gospodarczej
stał jej własny Führer33. Ludzie ci zostali nominowani przez istniejące
stowarzyszenia, zawetowani przez grupę Rzeszy i w konsekwencji
wyznaczeni przez Schachta. Podstawową rolą grup gospodarczych było
pełnienie funkcji kanału łączącego poszczególne firmy z Ministerstwem
Gospodarki Rzeszy. Za ich pośrednictwem Ministerstwo przekazywało
dekrety, zaś przez nie w górę, od przedsiębiorstw do Berlina, podróżowały
skargi, sugestie i informacje. Organizacja ta była niezmordowana w produkcji
publikacji, wskazówek i zaleceń do lepszego postępowania. W oparciu o
nadzwyczajne dekrety, po raz pierwszy wydane podczas ostatnich stadiów
pierwszej wojny światowej, grupy gospodarcze były także uprawnione do
zbierania obowiązkowych raportów od swoich członków, tworząc tym
samym bezprecedensowy system statystyki przemysłowej34. Po roku 1936
były z kolei upoważnione do jeszcze większego zagłębiania się w
wewnętrzne mechanizmy działania swoich członków, włącznie z
wprowadzeniem zestandaryzowanych systemów rachunkowości. Prawdziwie
niezastąpione funkcje grup gospodarczych dotyczyły jednak realizacji
Nowego Planu. Jeśli chodzi o import, to urzędy nadzorcze zatrudniały
pracowników ściągniętych właśnie stamtąd35, natomiast co do eksportu, to od
lata 1935 roku grupy były zobowiązane do szacowania obrotów swoich
członków i administrowania podatkiem, który był podstawą subsydiów
eksportowych36.
Ponieważ cały ten aparat kontroli został zaprojektowany w celu
ograniczenia niemieckiego importu, jego efektem była niemal zupełna
eliminacja zagranicznej konkurencji z rynku wewnętrznego. Nie było
importowane nic, co mogło być wyprodukowane w kraju, a to oznaczało
praktycznie wszystkie wyroby fabryczne. W połączeniu z rosnącym
poziomem popytu wewnętrznego umożliwiło to niemieckim producentom
zakończenie deflacji i przeforsowanie wyraźnej podwyżki cen. Po latach
indeks cen konsumpcyjnych wzrósł więc pomiędzy wiosną 1933 roku i
sierpniem 1934 roku o prawie 6%, tj. wystarczająco, aby wzbudzić strach
przed inflacją37. Aby zapobiec wymknięciu się tego spod kontroli, RWM
uchwaliło szereg dekretów dotyczących cen, a zakończyło w listopadzie 1934
roku ponownym mianowaniem Carla Goerdelera na komisarza Rzeszy ds.
nadzoru nad nimi38. Jak już mówiliśmy, zyskał on już sobie ponurą sławę
podczas przegranej walki z dewaluacją funta, toczonej za pomocą
drakońskich metod czwartej deflacji Brüninga. Teraz w Trzeciej Rzeszy jego
zadaniem była likwidacja wszystkich przesadnych wzrostów cen, które miały
miejsce od lata 1933 roku.
Zważywszy liberalne skłonności Goerdelera, ironią losu jest, że rezultatem
jego działań było stworzenie do końca 1935 roku kompleksowego,
nadzorowanego przez państwo systemu cen urzędowych. Zasadnicze były
tutaj zwiększone uprawnienia nadzorcze Rzeszy w stosunku do
rozgałęzionego niemieckiego systemu karteli39. W lipcu 1933 roku RWM
wyposażyło się we władzę przymusowego narzucania tego typu organizacji.
Tym samym dekretem nadało sobie także prawo do nadzoru nad działaniami
już istniejących karteli, wydawania przepisów kierujących działalnością ich
członków oraz regulowania ich systemu cenowego. W sumie w ciągu trzech
lat, tj. pomiędzy latami 1933 i 1936, RWM zarządziło zamknięcie co
najmniej 1,6 tys. dobrowolnych karteli i narzuciło 120 przymusowych
porozumień. Nawet duże, ale bardzo rozdrobnione gałęzie przemysłu, takie
jak drukarstwo z obrotami przekraczającymi miliard marek rocznie
rozproszonymi jednak pomiędzy dosłownie tysiące małych przedsiębiorstw,
mogły być teraz sformowane w zorganizowane jednostki z jasno ustalonymi
cenami minimalnymi. Przymusowe kartele miały prawo kontrolować
inwestycje w swoich sektorach, a także racjonalizować istniejącą strukturę
przemysłu poprzez systematyczne „wykupy”. Z kolei druga ustawa kartelowa
z lata 1933 roku zlikwidowała sprawowaną przez Republikę Weimarską
prawną ochronę firm, które nie były członkami tych organizacji, istniejącą po
to, aby mogły one prowadzić swój biznes wedle własnego pomysłu. W
efekcie kartele mogły teraz wykorzystywać sądy do ścigania obcych, którzy
nakładali „niesprawiedliwe” albo „szkodzące dobrobytowi narodu” ceny. I w
ten sposób dobrowolne zrzeszenia przekształcono w kontrolowane przez
państwo przymusowe organizacje. W roku 1936 RWM przekazało bieżący
nadzór nad nimi grupom gospodarczym i branżowym40, a te z kolei
wykorzystały swoje nowe, zestandaryzowane systemy księgowe jako pomoc
przy wzmacnianiu i udoskonalaniu dyscypliny ustalania cen.
Połączenie rosnącego popytu wewnętrznego, końca zagranicznej
konkurencji, rosnących cen i stosunkowo stabilnych płac stworzyło kontekst,
przy którym trudno było nie osiągnąć przyzwoitych zysków41. Istotnie, do
roku 1934 bonusy płacone zarządom niektórych firm były tak spektakularne,
że spowodowały poważne zakłopotanie rządu Hitlera42. W świetle dużo
skromniejszego wzrostu dochodów robotników wydawało się, że komuniści i
socjaldemokraci rzeczywiście mieli rację, gdy mówili, że reżim nazistowski
to „dyktatura prezesów”. Uregulowawszy więc import, eksport i wewnętrzny
system cenowy, RWM mogło przejść na wiosnę 1934 roku do kontroli
wykorzystania zysków. Ich dystrybucja do akcjonariuszy nie mogła teraz
przekroczyć 6% kapitału. Oczywiście nie wpłynęło to na leżącą u podstaw
tego dochodowość, ale oznaczało po prostu, że korporacyjni księgowi byli
teraz zachęcani do chowania zysków w zawyżonych rezerwach i amortyzacji.
W efekcie w kolejnych latach niemiecki biznes wykształcił gigantyczne
rezerwy finansowe, które mogły zostać użyte do wewnętrznego finansowania
inwestycji. I właśnie to, oprócz aspektów propagandowych, było najwyraźniej
prawdziwym celem dekretu o dywidendach. Z punktu widzenia władz Rzeszy
zamiarem było podzielenie dostępnych narodowych zasobów na inwestycje i
wydatki publiczne, z tym że te pierwsze miały być finansowane z
nieprzekazanych udziałowcom dochodów. Także dostęp korporacyjnych
kredytobiorców do rynku kapitału długoterminowego – uzupełnionego o
oszczędności gospodarstw domowych przepływające przez banki, kasy
oszczędnościowe i fundusze ubezpieczeniowe – byłby ograniczony,
rezerwując te środki do wykorzystania przez państwo43.
WYKRES NR 6. STOPA ZWROTU Z KAPITAŁU W NIEMIECKIM
PRZEMYŚLE W LATACH 1925-1941

Kontrola Reichsbanku nad przepływami finansowymi odbywającymi się w


niemieckiej gospodarce zwiększyła się jeszcze w wyniku narzuconego w roku
1934 nowego systemu przepisów bankowych. Kryzys roku 1931 dał Rzeszy
pakiet kontrolny we wszystkich trzech bankach ogólnokrajowych: Deutsche
Banku, Dresdner Banku i Commerzbanku. Gdyby to zależało od niektórych
rzeczników nazistowskiej lewicy, mogłaby teraz nastąpić nawet całkowita
nacjonalizacja systemu bankowego, następnie podział krajowych banków
komercyjnych i stworzenie zintegrowanego systemu banków regionalnych.
Nie jest niespodzianką, że idea ta była silnie wspierana przez regionalne kasy
oszczędnościowe (Sparkassen), połączone ścisłymi interesami z lokalnymi
działaczami partii nazistowskiej44. Hjalmar Schacht dopilnował jednak, żeby
ten radykalizm spełzł na niczym. Zamiast tego moment kryzysu dostarczył
mu bowiem znakomitej okazji do przeprowadzenia reform w zarządzaniu i
ustanowienia ściślejszego nadzoru banku centralnego. Pomiędzy wrześniem
1933 roku i październikiem 1934 komisja przygotowawcza odbyła szereg
starannie reżyserowanych posiedzeń, podczas których radykalne tezy były
stopniowo odsuwane na bok. Końcowym rezultatem był projekt prawa
nadającego Reichsbankowi rozległe uprawnienia nadzorcze. Aby zapobiec
powtórzeniu finansowych skandali z początków lat 30., nałożono limity na
poziom kredytów, które banki mogły udzielać prywatnym klientom. Po raz
pierwszy Reichsbank dostał też uprawnienia do określania podstawowych
wymogów dotyczących rezerw oraz pełnej regulacji podziału aktywów
prywatnych banków. W ten sposób Wielkie Banki Berlińskie wprawdzie
uratowały się przed nacjonalizacją, dowody sugerują jednak, że nigdy
naprawdę nie wydobyły się ze szkód wyrządzonych im przez kryzys
finansowy z roku 1931. Pod czysto komercyjnym względem były też wśród
największych „przegranych” nazistowskiego ożywienia gospodarczego45.
Pomiędzy latami 1932 i 1939, w którym to okresie niemiecka produkcja
zwiększyła się ponad dwukrotnie, całość ich aktywów wzrosła o zaledwie
15%. W odróżnieniu od nich aktywa kas oszczędnościowych, główny
wehikuł tego, co można by nazwać „ludową płynnością”, powiększyły się w
tym samym okresie o 102%. Jednocześnie międzynarodowe interesy
Wielkich Banków Berlińskich ostro skurczyły się w wyniku załamania się
niemieckiego handlu zagranicznego. Ponadto fundusze zgromadzone na
rachunkach klientów przemysłowych bardziej niż kiedykolwiek wcześniej
uniezależniły tych ostatnich od kredytów bankowych. A ci, którzy mimo
wszystko potrzebowali zewnętrznego finansowania dla mocno promowanych
przez reżim projektów, mogli się po nie zwrócić do nowych, wspieranych
przez państwo kredytodawców, takich jak Bank für Industrie-Obligationen
albo powiązany z Luftwaffe Aero-Bank46. Nie chcemy oczywiście
powiedzieć, że wszystkie te trzy ocalałe banki nie przynosiły sporych
zysków. Ani też nie da się zaprzeczyć, że grały one ważną rolę w
decydowaniu o rozwoju pewnych ważnych spółek. Chyba najbardziej znany
jest tutaj fakt głębokiego zaangażowania Deutsche Banku w Mannesmanna.
Jego prezes, Walter Zangen, był zresztą jednym z najbardziej zachłannych
beneficjentów nazistowskiego reżimu47. Niemniej, wbrew opinii, że
ostatecznie to Wielkie Banki pociągały za sznurki narodowego socjalizmu, w
rzeczywistości ciężko jest przywołać jakiś inny czas w nowożytnej historii
Niemiec, kiedy to instytucje te miały mniejsze wpływy niż to było w okresie
między latami 1933 i 1945.
Dużo dynamiczniejszą i nie mniej zasadniczą część nowoczesnej
infrastruktury gospodarczej tworzył przemysł energetyczny, któremu
narodowy socjalizm także narzucił nową strukturę nadzorczą. Podobnie jak w
przypadku systemu bankowego niemiecka sieć energetyczna była podzielona
pomiędzy małą grupę gigantycznych oligopoli i różnorodnych lokalnych oraz
samorządowych dostawców. Główni dostawcy energii, ze swoimi ogromnymi
elektrowniami, rozległymi sieciami dystrybucyjnymi, złożami węgla i
własnymi spółkami budowlanymi, znajdowali się pośród największych
korporacji przemysłowych Niemiec. Dominującą siłą w tym przemyśle był
własny dostawca energetyczny Zagłębia Ruhry, potężny Rheinisch-
Westfälisches Elektrizitätswerk (RWE)48. Nominalnie większość jego akcji
była kontrolowana przez samorządy Zagłębia Ruhry, ale faktycznie władzę w
RWE egzekwowała kadra profesjonalnych menadżerów, prawników i
inżynierów oraz kluczowa grupa prywatnych udziałowców reprezentujących
interesy węgla i stali. Przywódcą tych ostatnich w radzie nadzorczej RWE był
Albert Vögler z Vereinigte Stahlwerke, największego niemieckiego
producenta stali, zaś jego brat, Eugen Vögler, kierował powiązaną spółką
budowlaną HOCHTIEF49. Na obszarach poza zachodnimi regionami Niemiec
głównymi dostawcami były wielkie holdingi energetyczne VEBA, VIAG i
BEWAG, których właścicielami były pruski kraj związkowy i Rzesza. RWE
zawarł z nimi w roku 1929 porozumienie o podziale rynku, tzw. „pokój
energetyczny” (Elektrofrieden)50, w efekcie jedyną prawdziwą konkurencją
były już tylko założone w pierwszych latach elektryfikacji małe,
samorządowe i regionalne elektrownie. Po roku 1933 wiele z nich wpadło w
ręce lokalnych struktur partii nazistowskiej, które, co nie było zaskoczeniem,
podniosły teraz hałas przeciwko aroganckiej potędze większych dostawców.
Znowu jednak zostali wymanewrowani przez Schachta i RWM, którzy
działali zarówno jako siła centralizująca, jak i jako tarcza dla korporacyjnych
interesów. Już od swoich pierwszych dni w bankowości Schacht faworyzował
program centralizacji produkcji energii jako rzecz niezbędną do osiągnięcia
efektywnej dochodowości. I ta jego predylekcja była bardzo wyraźna już w
projekcie prawa energetycznego, przedłożonego przez jego Ministerstwo
rządowi jesienią 1935 roku. Bez zmrużenia oka urzędnicy Schachta
uzasadniali potrzebę scentralizowanej kontroli nowych inwestycji w
energetyce „nadrzędnym interesem niemieckiej gospodarki energetycznej”
(„übergeordenetes Interesse der deutschen Energiewirtschaft”)51. To było już
jednak za wiele dla takich narodowych socjalistów, jak minister spraw
wewnętrznych Rzeszy Wilhelm Frick, który był tak zdegustowany, że ustawę
wycofał i napisał jeszcze raz, tak aby interwencja państwa była teraz
związana z potrzebą uzyskania „jednolitego przywództwa” („einheitliche
Führung”) w „interesie dobra wspólnego” („Interesse des Gemeinwohls”) i na
rzecz „zapewnienia obrony narodowej” („Sicherstellung der
Landesverteidigung”). W swojej istocie jednak nowa ustawa pozostała taka
sama, utwierdzając pozycję istniejących dostawców, a jednocześnie dając
bezprecedensową władzę nadzorczą Ministerstwu Gospodarki Rzeszy.
Rozpoczęty w latach 20. proces konsolidacji i koncentracji był więc
kontynuowany, nieosłabiany ideologicznymi akcjami lokalnych działaczy
nazistowskich52.
Tendencja administracji gospodarczej Rzeszy, aby rozwijać się w tym
bardziej interwencjonistycznym kierunku, była głoszona już od czasu
zakończenia pierwszej wojny światowej. Zreformowany Reichsbank,
Ministerstwo Gospodarki Rzeszy, Ministerstwo Pracy Rzeszy czy
Ministerstwo Żywności i Rolnictwa były przecież wszystkie wytworami tego
konfliktu i wydarzeń, które nastąpiły po nim53. Wiele z systemów
regulacyjnych wprowadzonych po roku 1933 było tematem dyskusji już w
latach 20., włącznie z prawem energetycznym i nowym, wdrożonym w roku
1937 kodeksem handlowym. Niemniej sytuacja po roku 1933 była już
przynajmniej w tym sensie inna, że państwo działało przy dużo większych niż
kiedykolwiek wcześniej władzy i niezależności. Retoryka hitlerowskiej
rewolucji narodowej była tutaj wygodną zasłoną, jednak w praktyce
Reichsbank i Ministerstwo Gospodarki Rzeszy wcale nie miały zamiaru
pozwolić radykalnym działaczom SA, aktywistom robotniczym partii
nazistowskiej czy komisarzom gauleiterów dyktować biegu wydarzeń. W
ramach sloganu „silnego państwa” ministerialna biurokracja wykształciła
nową narodową strukturę gospodarczych regulacji. Chyba nie jest
zaskoczeniem, że we wspomnieniach urzędników RWM wczesne lata rządów
Schachta opisywane są w miłych słowach: „Pracowaliśmy i zarządzaliśmy z
niesamowitym zapałem. Naprawdę rządziliśmy. Z punktu widzenia
urzędników ministerstwa różnica w porównaniu z Republiką Weimarską była
ogromna. W Reichstagu nie słyszało się już partyjnej paplaniny. Z języka
urzędniczego zniknęła paraliżująca formuła: teoretycznie słuszne, ale
politycznie niewykonalne”54.
Absurdem byłoby zaprzeczanie prawdziwości tej przemiany. Kryzys
korporacyjnego kapitalizmu, który nastąpił w trakcie Wielkiej Depresji,
zmienił bowiem na trwałe układ sił i już nigdy wielki biznes nie będzie miał
tak bezpośredniego wpływu na kurs rządu niemieckiego, jak to działo się
pomiędzy wybuchem pierwszej wojny światowej w roku 1914 a początkiem
Wielkiej Depresji w roku 1929. Administracja gospodarcza Rzeszy
skumulowała teraz po swojej stronie bezprecedensową władzę nadzorczą nad
gospodarką kraju55. Można by przy tym zapytać, dlaczego nie było większych
skarg, protestów albo nawet otwartej opozycji wobec nowej linii przyjętej w
Berlinie. Jak to już wspominaliśmy w poprzednim rozdziale, nie byłoby
jednak słusznym twierdzić, że żadnego sprzeciwu nie było. Byli tacy w
społeczności przedsiębiorców, a ich opinie odzwierciedlały takie periodyki,
jak „Wirtschaftsdienst”, którzy ośmielali się rozważać możliwość dewaluacji,
a to było już zaczynem myślenia mogącego doprowadzić do kwestionowania
konieczności przyjęcia restrykcyjnego gorsetu biurokratycznego nadzoru. To
jasne, że codzienne uciążliwości Nowego Planu, nie wspominając już o
podatku eksportowym, były nadzwyczaj niepopularne, niemniej zakres
sporów i debaty był ograniczany na wiele sposobów i to nie tylko przez
reżimową kontrolę mediów.
Nakładały się zresztą tutaj na siebie różne, całkiem zasadne przeszkody. W
konsekwencji uzależnienia już na wiosnę 1933 roku swoich osobistych
reputacji od stabilności marki Hitler i Schacht robili teraz wszystko, co było
w ich mocy, aby wyrzucić z dyskusji temat dewaluacji. Ponadto Schacht w
swoich sporach z wierzycielami Niemiec grał na nawykach myślowych
głęboko zakorzenionych jeszcze od czasów dyskusji reparacyjnych z lat 20.
W niemieckich debatach ekonomicznych popularne stało się więc, żeby
postrzegać krajowe problemy z bilansem płatniczym jako „strukturalne”, z
czego wynikało, że kontrola nad nimi była poza możliwościami Niemiec56.
Ich gospodarka, jak każda nowoczesna, nie istniała bez importu żywności i
surowców, do zapłaty za które potrzebny był eksport. Ale jeśli ten przepływ
towarów napotykał przeszkody w postaci protekcjonizmu i dewaluacji, czyli
ekonomicznego żerowania na partnerach handlowych, to nie pozostawiano
tym samym Niemcom innego wyjścia, jak tylko uciec się do większej niż
kiedykolwiek kontroli importu i eksportu, a to z kolei wymagało całej gamy
jeszcze innych interwencji. W tym sensie, pomimo pytań o ewentualną
dewaluację, dramatyczny wzrost nadzoru państwowego mógł być
postrzegany bardziej jako nieuchronny rezultat „historycznej konieczności”
niż świadomy wybór polityczny57. Zresztą, zważywszy niewielkie tylko
ożywienie światowego handlu w latach 1934 i 1935, i tak nie było powodów
do niecierpliwości. Koncentrując się wyłącznie na niemieckim rosnącym
rynku wewnętrznym, przedsiębiorcy mieli niewiele do stracenia. Obawy stały
się naprawdę poważne dopiero w latach 1936-1937, kiedy wydawało się, że
reszta światowej gospodarki wreszcie wraca do prosperity.
Ponadto, choć ważne jest, aby oddać sprawiedliwość zmianie w stosunku
sił pomiędzy biznesem i państwem, co bez wątpienia zaistniało w początkach
lat 30., musimy być tutaj ostrożni i unikać wejścia w pułapkę postrzegania
niemieckich przedsiębiorców tylko jako biernych obiektów nowego
drakońskiego systemu regulacji58. Jak widzieliśmy, po roku 1933 dochody
rosły błyskawicznie, co otwierało przed zarządami niemieckich korporacji
atrakcyjne widoki na przyszłość. Na początku zyski użyto do naprawienia
szkód wyrządzonych przez Wielką Depresję, ale potem, od późnych lat 30.,
finansowały one już nadzwyczajny boom inwestycyjny, jakiego Niemcy
jeszcze nigdy wcześniej w swojej industrialnej historii nie widziały59. Tym,
co reżim Hitlera umożliwił w praktyce niemieckiemu biznesowi, było
wydobycie się z katastrofalnej recesji, akumulacja kapitału i zaangażowanie
w intensywny rozwój najważniejszych technologii, tj. tych niezbędnych do
osiągnięcia podwójnego celu reżimu: większej samowystarczalności
(autarkii) i zbrojeń. W istocie kwestia technologiczna jest jednym z kluczy do
zrozumienia relacji łączących hitlerowskim reżim i niemiecką społeczność
przedsiębiorców. Podczas gdy w strategii Stresemanna znaczenie
niemieckiego biznesu było określane przez czynniki ekonomiczne –
wiarygodność kredytowa i międzynarodowa konkurencyjność niemieckich
przedsiębiorców – Trzecia Rzesza potrzebowała niemieckiego przemysłu
przede wszystkim z powodu jego zaplecza produkcyjnego, tak
technologicznego, jak i organizacyjnego. I jeśli jedną z definicji „siły” jest
zdolność do ukończenia czegoś, to w tym szerokim sensie niemiecki przemysł
wciąż odznaczał się w Trzeciej Rzeszy siłą. Pomimo dramatycznego
zwiększenia państwowych regulacji, przemysłowcy oraz kadry zarządzające i
techniczne byli ciągle niezbędni, jeśli nawet nie na etapie opracowywania
koncepcji, to przynajmniej w fazie realizacji narodowej polityki.

III.
Splot zysków, polityki i technologii nie był nigdzie tak dramatyczny, jak w
przypadku niemieckiego giganta chemicznego IG Farben. Z więcej niż 200
tys. pracowników i aktywami ogółem w wysokości ponad 1,6 mld marek do
późnych lat 30. była to jedna z największych prywatnych spółek nie tylko w
Niemczech, ale i na świecie. W Norymberdze i później jej bliskie relacje z
nazistowskim reżimem zostały uznane za symptomatyczne dla szerokiego
uwikłania się niemieckiego przemysłu w Trzecią Rzeszę60. W kategoriach
historycznych jednak sojusz niemieckiego przemysłu chemicznego i reżimu
Hitlera był dość wyjątkowy jako konsekwencja łańcucha decyzji podjętych
jeszcze w ciągu poprzednich dekad61. Przed rokiem 1914 niemiecki przemysł
chemiczny, jako prężny lider drugiej rewolucji przemysłowej, głęboko
zakorzeniony w multilateralnym handlu i mało reakcyjnie patrzący na
krajową politykę, należał w niemieckim biznesie do obozu liberalnego. Do
pewnego stopnia była to prawda jeszcze w latach 20., kiedy to IG Farben był
jednym z najważniejszych wywodzących się z przemysłu zwolenników
stresemannowskiej polityki wypełniania zobowiązań, a w stosunkach z
Republiką wybierał strategię kompromisu. Ponadto zajmował na świecie
dominującą pozycję w zdumiewającej plejadzie chemicznych i
farmaceutycznych sektorów. Utrzymywał równorzędne relacje z potężnym
amerykańskim Standard Oil, a zwykłe korporacje chemiczne, jak brytyjski
ICI czy amerykański DuPont, nie mogły się z nim równać. Choć depresja
mocno uderzyła w IG, firma ta w latach 30. z pewnością dobrze
prosperowałaby pod praktyczne każdą wyobrażalną niemiecką władzą. W
żadnym sensie tego słowa niemiecki przemysł chemiczny nie „potrzebował”
Hitlera, a mimo to, w rezultacie szeregu technologicznych decyzji, jego
przywódcy weszli jednak w bliższy niż kiedykolwiek sojusz z państwem.
Krótko po rozpoczęciu wieku naukowcy blisko związani z IG rozpoczęli
rozwijanie nowej generacji syntetycznych chemikaliów, spektakularnie
startując od syntetycznej produkcji azotu metodą Habera i Boscha62. Dzięki
umożliwieniu w ten sposób krajowi produkowania zarówno materiałów
wybuchowych, jak i nawozów, niemiecki przemysł chemiczny, a przede
wszystkim BASF, przekształcił się w podporę niemieckiego wysiłku
wojennego w pierwszej wojnie światowej. W latach 20. ten kurs postępu
technicznego został popchnięty dalej przez Carla Boscha, co było zresztą
prawdziwą inspiracją dla fuzji, która stworzyła w roku 1925
Interessensgemeinschaft (IG) Farben63. Rzeczywiście, naczelnym celem
Boscha przy jej promowaniu wydawało się być uzyskane dostatecznych
korzyści skali, aby móc finansować rozwój jego niezmiernie kosztownych
technologii syntetycznych64. Do września 1923 roku grupa badawcza Boscha
zsyntetyzowała metan, a w roku 1928 w swoim ośrodku w Leuna pod
Merseburgiem, w środkowoniemieckim pasie przemysłowym, IG Farben
rozpoczął budowę pierwszej fabryki zajmującej się hydrogenizacją węgla, tj.
procesem chemicznym, w wyniku którego węgiel był przekształcany w
benzynę. Program ten wyraźnie podążał szlakiem naukowej logiki, niemniej
motywem była tu także najnowocześniejsza z obsesji mająca postać idei, że
pewnego dnia skończy się ropa. 330 mln marek inwestycji w opartą na węglu
technologię z Leuny miał zostać oddanych z nawiązką, gdy jej źródła
wyschną, a ceny paliwa wystrzelą w górę.
I to właśnie zadanie, realizowane przez przemysł chemii syntetycznej, na
długo uczyniło z IG Farben najbliższego i najważniejszego wspólnika
hitlerowskiego reżimu. Technologia IG oferowała Niemcom szansę
uniezależnienia się od importowanej ropy. W istocie grupy badawcze Boscha
przyrzekły wyjść nawet poza hydrogenizację i zająć się w niedalekiej
przyszłości efektywną, masową produkcją syntetycznego kauczuku, w ten
sposób dodając od siebie drugi kluczowy składnik wojny zmotoryzowanej.
Poza tym kosztowne inwestycje IG Farben w wspomniane technologie dały
tej korporacji, w innych przypadkach zorientowanej raczej na zagranicę,
jeszcze jeden potężny impuls do współpracy z Hitlerem i włączenia się do
jego nacjonalistycznego programu. Postawienie przez Boscha na szybkie
wyczerpanie się ropy w widowiskowy sposób obróciło się bowiem przeciwko
niemu samemu. Perspektywa braku ropy wznieciła bowiem gwałtowną falę
szukania fortuny, w efekcie do końca lat 20., po spektakularnym rozwoju
Wenezueli, Kalifornii, Oklahomy i Basenu Permskiego w zachodnim
Teksasie, jej światowy rynek się przesycił65. Na domiar złego w październiku
1930 roku niezależni poszukiwacze odkryli we wschodnim Teksasie
sławnego „Czarnego Giganta”66. W ciągu kilku miesięcy światowa cena ropy
spadła z hukiem, czyniąc inwestycje IG Farben w Leuna nieracjonalnymi pod
względem ekonomicznym. Dla Carla Boscha był to nadzwyczaj ciężki cios,
niemniej samo IG mogło rzecz jasna po prostu wycofać się z hydrogenizacji,
zaś straty rzędu nawet kilkuset milionów marek z pewnością nie
zrujnowałyby spółki. Taki odwrót byłby jednak całkowicie sprzeczny z wizją
firmy prezentowaną przez Carla Boscha. Zawisła ona teraz od woli
niemieckiego rządu nałożenia wysokich ceł na importowaną ropę67 i ta
właśnie potrzeba politycznego wsparcia zmusiła IG do szukania kontaktów z
partią Hitlera. Naziści byli wprawdzie powszechnie znanymi zwolennikami
narodowej samowystarczalności, ale Hitler był przy tym także zapalonym
entuzjastą motoryzacji i IG bało się, że będzie on z tego powodu skłonny do
obrony taniej, importowanej benzyny. Jesienią 1932 roku, po świetnym
sukcesie nazistów odniesionym w lipcowych wyborach, dwaj powiązani z
kręgami skrajnej prawicy przedstawiciele IG zostali wysłani do Monachium
na krótkie spotkanie z Hitlerem, którego tematem miało być narodowe
znaczenie programu produkcji syntetycznego paliwa.
Poprzez podjęcie tych działań IG robiło coś więcej niż tylko ubezpieczało
podjęte przez siebie ryzyka. Jego głównym priorytetem było zapewnienie
przyszłości fabryce w Leuna i kontynuowanie tam własnego projektu
badawczego, niemniej wcale nie chodziło tu jeszcze o wprowadzenie Niemiec
na drogę pełnej samowystarczalności paliwowej. W tym wczesnym okresie
rządów Hitlera najsilniej na hydrogenizację na wielką skalę naciskał
człowiek, który pochodził z branży węglowej, a nie chemicznej. Jako prezes
Vestagu, gigantycznego konglomeratu stalowo-węglowego, i jako
przewodniczący rady nadzorczej RWE, wielkiego dostawcy energii, Albert
Vögler miał żywotny interes w rozszerzeniu rynku na węgiel i wejściu w
ścisły związek z przemysłem chemicznym68. Wykorzystując zainteresowanie
Hitlera samowystarczalnością, Vögler zaproponował system produkcji wielu
milionów ton syntetycznego paliwa. Polityczne zawirowania roku 1933
sprawiły, że zajęło mu to kilka miesięcy, niemniej 10 sierpnia 1933 roku
mógł już poinformować prof. dr Carla Kraucha, głównego inżyniera
programu syntetyzacji IG, że sekretarz stanu w Ministerstwie Lotnictwa
Erhard Milch był zainteresowany konsultacjami z jego firmą w sprawie
przyszłości niemieckiego zaopatrzenia w paliwo. Dwa dni później IG Farben
otrzymało od Ministerstwa Gospodarki Rzeszy zapewnienie, że nie musi się
bać o komercyjną przyszłość fabryki w Leuna:
My, narodowi socjaliści, mamy wolę generalnego rozszerzenia niemieckiej bazy surowcowej…
w tej sytuacji chodzi oczywiście o to, że życzymy sobie wzrostu produkcji benzyny z niemieckich
surowców. Z czysto ekonomicznego punktu widzenia niedobrze byłoby produkować benzynę w
kraju po 19 fenigów, gdy cena na rynku światowym wynosi 5 fenigów. Ale zapytałem importerów,
jakie możecie mi dać gwarancje utrzymania pokoju na świecie? Dla nas, narodowych socjalistów,
oprócz kryteriów ekonomicznych… decydujące są motywy wojskowe. Jestem zatem
zdeterminowany wszelkimi środkami promować produkcję paliwa z niemieckich surowców i
dostarczyć niezbędnych gwarancji cenowych i sprzedażowych69.

Pilnie zachęcane do tego zarówno przez Ministerstwa Lotnictwa, jak i


armię, Ministerstwo Finansów Rzeszy opracowało do końca roku zapisy tzw.
Benzinvertrag. Najważniejsze w tej umowie było zobowiązanie się IG do
powiększenia swojego ośrodka w Leuna aż osiągnie on moce produkcyjne
rzędu 350 tys. ton rocznie, a to wszystko w zamian za gwarancje Rzeszy, że
IG będzie miało zysk w wysokości przynajmniej 5% zainwestowanego
kapitału. Jeśli tani import obniżyłby ceny, wtedy Rzesza dostarczyłaby
subsydium, aby zapewnić Leunie dochodowość. Z drugiej jednak strony
wszelkie zyski wykraczające poza 5% byłyby oddawane państwu. Minister
finansów Rzeszy był na początku niechętny dawaniu tej gwarancji, obawiając
się, że Leuna nigdy się nie zwróci. Ale nie musiał się martwić. Od roku 1936
Leuna generowała wielkie zyski, większość z których wpływała do kasy
państwa i to IG Farben, a nie Rzesza, miało powody, aby żałować
Benzinvertrag.
Tymczasem główną troską Hitlera i zwolenników zbrojeń były nie warunki
finansowe tej umowy, ale niewłaściwa skala produkcji Leuny: 350 tys. ton
rocznie było tylko małym kroczkiem w stronę samowystarczalności. Na
początku 1934 roku Hitler zaczął osobiście wywierać presję na opracowanie
większego programu, a dostał to, co chciał, kiedy w sierpniu 1934 roku, w
szczycie katastrofalnego kryzysu obcych walut, Hjalmar Schacht przejął
RWM. 21 września Schacht zwołał w Berlinie konferencję czołowych
przemysłowców sektorów węglowego i olei mineralnych i poinformował ich,
że niemiecka sytuacja w obszarze wymiany walutowej wymaga bardzo
dużego zwiększenia krajowej produkcji paliw70. W tym czasie, nawet przy
niskich cenach światowych, import benzyny i produktów ropopochodnych
kosztował Niemcy rocznie 200 mln marek. Jednak, jak to pokazała Leuna,
fabryki hydrogenizacyjne były niezwykle kosztowne i Schacht oceniał, że do
pierwszego etapu ekspansji będzie potrzebne między 250 mln i 300 mln
marek. Państwo mogło oczywiście dostarczyć funduszy, ale Rzesza miała
inne naglące zobowiązania. Schacht wystosował zatem apel bezpośrednio do
przemysłu górniczego. „Mieliście duże zyski i osiągnęliście wielkie korzyści
z naturalnych zasobów, które właściwie należą od wszystkich. Teraz oczekuje
się od was waszego wkładu. Jest powszechnie wiadome, że wiele kopalni
węgla brunatnego ma znaczne ilości gotówki. Te zaś spółki, które jej nie mają
pod ręką, powinny wziąć kredyty”. Nie jest chyba niespodzianką, że
przemysłowcy byli zupełnie zaskoczeni. W ich opinii hydrogenizacja węgla
była nieekonomiczna, a zobowiązanie się do przekazania tak wielkich ilości
kapitału uniemożliwiłoby im skorzystanie z innych okazji, jakie właśnie
niosło ze sobą trwające ożywienie gospodarcze. Schacht jednak nie
ustępował. Gdy nie udało mu się uzyskać dobrowolnego porozumienia,
przedstawił ministerialny projekt Dekretu o Utworzeniu Obligatoryjnych
Towarzystw Gospodarczych w Przemyśle Węgla Brunatnego (Verordnung
über die Errichtung wirtschaftlicher Pflichtgemeinschaften in der
Braunkohlenwirtschaft). 25 października 1934 roku 10 czołowych spółek
węgla brunatnego zgrupowano w Braunkohlenbenzin AG (Brabag), przy
czym każdej nakazano wystawić czek do natychmiastowej realizacji na
przynajmniej 1 mln marek. Kiedy w listopadzie dołączano jeszcze więcej
spółek węgla brunatnego, Schacht groził już zarówno karami pieniężnymi, jak
i więzieniem każdemu, kto odmówi współpracy. Aby zaspokoić żądania
wojskowych, w roku 1936 musiały bowiem zostać uruchomione trzy nowe,
wybudowane na licencji IG Farben fabryki syntetycznego paliwa.
Celem zyskania pewności, że plan ten będzie wykonany, Brabag miał być
zarządzany nie przez swoich niezadowolonych właścicieli, ale przez starannie
dobranych menadżerów, na których można by było liczyć w kwestii realizacji
projektu na czas. Technicznego wsparcia dostarczał Carl Krauch z IG71, zaś
intensywny program budowy nadzorował Heinrich Koppenberg, inżynier
pozyskany z korporacji Flicka, który sprawdził się w Junkersie jako jedna z
sił napędowych gigantycznej ekspansji przemysłowej Luftwaffe. Interes
wojska reprezentował emerytowany generał Alfred von Vollard-Bockelberg,
były szef zamówień wojskowych i weteran tajnych zbrojeń. Codzienna
działalność Brabagu była natomiast nadzorowana przez Fritza Kranefussa
(1900-1945?). Pochodził on z rodziny producentów cygar z Herford w
Westfalii. Po krótkim okresie spędzonym w cesarskiej marynarce i
Freikorpsie przeszedł normalną praktykę handlową. Jego głównymi
kwalifikacjami były jednak doskonałe kontakty polityczne. Był siostrzeńcem
Wilhelma Kepplera, osobistego doradcy ekonomicznego Hitlera, członkiem
partii nazistowskiej od roku 1932, bliskim współpracownikiem Heinricha
Himmlera oraz członkiem zespołu Rudolfa Hessa, wiceprzewodniczącego
partii. Wyznaczenie Kranefussa do kierowania Brabagiem zaakceptował na
początku listopada 1934 roku na spotkaniu z Schachtem i Kepplerem sam
Hitler. Przewodniczącym rady nadzorczej tej spółki został Keppler. Aby
uspokoić nerwy tych zagranicznych inwestorów, którzy posiadali udziały w
niemieckim przemyśle węglowym, Schacht delegował do zarządu Brabagu
swojego zaufanego współpracownika Helmutha Wolhthata. Opracowane na
wiosnę 1936 roku warunki działalności komercyjnej Brabagu były nie mniej
korzystne dla państwa niż te uzgodnione z IG Farben w roku 1933. Rzesza
gwarantowała udziałowcom Brabagu zabezpieczenie przed stratami oraz
dostarczała gwarancji na setki milionów marek, które Brabag musiał
pożyczyć, aby sfinansować swoją błyskawiczną ekspansję. W zamian za to
stopa zysku została ustalona na 5% i każda suma wykraczająca ponad to była
potrącana na rzecz Rzeszy. W praktyce każdy zysk był bezwzględnie
reinwestowany w dalszy rozwój i w roku 1939 Brabag miał zgodnie z
księgami aktywa warte 350 mln marek. Niezadowoleni inwestorzy nigdy nie
zobaczyli dywidendy, za to Trzecia Rzesza była na dobrej drodze do
osiągnięcia znacznego marginesu samowystarczalności (patrz załącznik,
tabela A2).

IV.
Podobnie jak chemiczny, także sektor hutniczy przeszedł w latach 20.
dramatyczną konsolidację, której rezultatem było utworzenie Vereinigte
Stahlwerke (w skrócie Vst albo Vestag), gigantycznej korporacji
dorównującej rozmiarami IG Farben, drugiej na światowym rynku stalowym,
ustępującej tylko potężnemu US Steel72. W ramach przemysłu stalowego
pozycja Vestaga nie była jednak nigdy tak dominująca, jak to było w
przypadku IG Farben i przemysłu chemicznego. Vestag konkurował bowiem
z Kruppem, Flickiem, GHH, Klöcknerem, Mannesmannem, Hoeschem i
Röchlingiem. Każdy z nich miał swoje pola technologiczne, w których się
szczególnie specjalizował, wiele miało interesy w budownictwie i innych
powiązanych z nim branżach, niemniej wszystkie one produkowały stal i
żelazo. Pod tą oligopolistyczną strukturą produkcji stali była jeszcze nie mniej
splątana sieć sektora węglowego, ściśle związana z hutniczą73. Rezultatem
była dezorientująca, skomplikowana i wciąż jeszcze słabo rozpoznana
scena74. W istocie już od najwcześniejszych miesięcy życia Trzeciej Rzeszy
mamy ewidentny kłopot z określeniem jednego stosunku przemysłu ciężkiego
do reżimu Hitlera.
Krupp, Fritz Thyssen i Albert Vögler byli mocno zaangażowani w
wydarzenia dziejące się po 30 stycznia 1933 roku, każdy z nich ciągnął
jednak w inną stronę. Gustaw Krupp (1870-1950) był nie tylko głową
czwartej korporacji Niemiec, w czasach, kiedy Hitler obejmował władzę, stał
też na czele Reichsverband der deutschen Industrie (Stowarzyszenia
Przemysłu Niemieckiego). Jeśli wierzyć najświeższym odkryciom
dotyczącym jego działalności, Krupp był z początku bardzo podejrzliwy w
stosunku do reżimu Hitlera, a przede wszystkim bał się o autonomię
najważniejszego związku niemieckiego biznesu75. Wydaje się, że był w tym
wspierany przez innych członków starej gwardii przedsiębiorców, w
szczególności przez Paula Reuscha, dyrektora generalnego GHH, i Carla
Friedricha von Siemensa76. Prawdopodobnie Krupp rozważał nawet
możliwość rewitalizowania strategii, którą niemiecki przemysł realizował w
obliczu rewolucji 1918 roku. Wiązała się ona z sojuszem z niemieckim
ruchem związkowym, co miało być sposobem na zapewnienie prywatnemu
przemysłowi autonomicznej władzy wobec groźby wojny domowej pomiędzy
nazistami i komunistami. Jednak wiosną 1933 roku wysiłek ten był jeszcze
bardziej krótkotrwały niż po pierwszej wojnie światowej. Decyzja nazistów o
zniszczeniu niemieckiego ruchu związkowego była bowiem nieodwołalna, a
Krupp, jako przewodniczący Stowarzyszenia Przemysłu Niemieckiego, dał
się przechytrzyć Fritzowi Thyssenowi (1873-1951). Ten dziedzic jednej z
największych fortun w Zagłębiu Ruhry był głównym beneficjentem fuzji,
która stworzyła Vestag. Od wczesnych lat 30. był w kręgach wielkiego
biznesu jednym z kilku niekłamanych entuzjastycznych zwolenników
Hitlera77. Podążał jednak kompletnie nierealną drogą. Prawdziwą inspiracją
Thyssena był bowiem korporacyjny model organizacji przemysłu
zainicjowany przez faszystowskie Włochy. Wyróżniającą cechą tej wizji było
to, że wtłaczała pracodawców i pracowników w jedną organizację, i w ten
sposób arbitralną decyzją rządu narzucano społeczną jedność. Nie jest
niespodzianką, że układ ten nie przemawiał do starych bojowników reakcji
jak Krupp czy Reusch. Socjalny romantyzm Thyssena nie cieszył się też
wielką przychylnością Kurta Schmitta z Ministerstwa Gospodarki Rzeszy ani
Schachta z Reichsbanku. Zarówno Krupp, jak i Thyssen okazali się zatem być
wyłączonymi z nowej struktury organizacji przemysłowej opracowanej przez
Schachta zimą lat 1934-1935 celem implementacji Nowego Planu.
Mimo wszystko jednak na poziomie korporacyjnym tak Krupp, jak i
Vestag znaleźli sposoby, aby bardziej niż wygodnie umieścić się przy nowym
reżimie, i nie jest zaskoczeniem, że obie niemieckie największe spółki
stalowe były członkami założycielami Mefo. Na początku 1936 roku biznes
wojskowy stanowił już 20% sprzedaży Kruppa, z zamówieniami
napływającymi zarówno do Gusstahlfabrik w Essen, jak i do należącej do
Kruppa stalowni Gruson w Saksonii, która była odpowiedzialna za płyty
pancerne i ogół podzespołów okrętowych78. Zdecydowanie najbardziej
problematyczną częścią tego imperium była stocznia Germaniawerft w
Kilonii, która przez całe lata 20. przynosiła ogromne straty. W czasie
pierwszej wojny światowej było to centrum budowy niemieckich U-Bootów,
teraz utrzymywano ją przy życiu tylko w nadziei na wejście pewnego dnia w
nowy interes okrętowy. Jak już wspominaliśmy, zbrojenia marynarki z
początku nie nadążały ani za armijnymi, ani za Luftwaffe, jednak na jesieni
1933 roku Essen udało się uzyskać obietnicę, że marynarka ma „poważny
interes” (ernstes Interesse) w przetrwaniu Germaniawerft. A w sierpniu 1934
roku cierpliwość Kruppa została uwieńczona nagrodą w postaci zamówienia
na 6 małych U-Bootów, po czym w ciągu kilku miesięcy przyszedł kontrakt
na 5 niszczycieli i pierwszą serię U-Bootów typu VII, które miały stać się
później standardem w niemieckiej flocie79. Dodając Gruson, który także
otrzymał potwierdzenie poważnych zamówień na płyty pancerne, do końca
1934 roku wszystkie gałęzie biznesu Kruppa miały w perspektywie
przynajmniej osiągnięcie zysku.
Vestag, podobnie jak Krupp ciężko doświadczony przez Wielką Depresję,
także był bardzo zainteresowany biznesem wojennym. Miał zresztą nawet
więcej niż Krupp pilnych powodów do osiągnięcia przyjaznego modus
vivendi z nowym reżimem. Kiedy Hitler skonsolidował swoją władzę w roku
1933, najpilniejszą troską zarządu Vestaga była gładka reprywatyzacja
udziałów przejętych przez Rzeszę na początku 1932 roku. W wysiłkach tych
wspierał Thyssena Albert Vögler (1877-1945), prezes zarządu Vestaga, osoba
wszechobecna podczas Machtergreifung80. Swoją karierę rozpoczął on od
stanowiska skromnego praktykanta, a znaczącą pozycję osiągnął jako jeden z
najzdolniejszych asystentów Hugo Stinnesa, po którego śmierci w roku 1924
stał się dominującą osobowością w niemieckim przemyśle ciężkim i jednym z
architektów Vestagu. To właśnie on złożył Hitlerowi w roku 1933 wielką
ofertę stworzenia nowego, opartego na węglu przemysłu paliwowego, co w
zamierzeniu było wyraźnie częścią bardziej ogólnego planu reorganizacji
przemysłu węglowego i zawierało w sobie także działania, w wyniku których
Paul Silverberg, czołowy przemysłowiec pochodzenia żydowskiego, został
pozbawiony kontroli nad kopalniami węgla brunatnego Rheinbraun i zesłany
na wygnanie do Szwajcarii81. Wiosną 1933 roku Vögler został za swoją
współpracę nagrodzony nominowaniem do rady nadzorczej państwowego
holdingu przemysłowego VIAG, a kiedy Schacht szukał przemysłowca, który
mógłby zasiąść w komisji bankowej, to także on jawił się oczywistym
wyborem82. W efekcie nie tylko udziały w Vestagu bezproblemowo wróciły
do prywatnego właściciela, ta największa niemiecka firma stalowa zajęła
także pozycję kontrolną w opracowanej przez Schachta nowej strukturze
organizacyjnej przemysłu stalowego83. Grupy gospodarcze dla hut i
górnictwa były bowiem kierowane przez wspólników Vestaga, poza tym
Schacht zatwierdził Ernsta Poensgena na szefa grupy dla samego przemysłu
stalowego. Pochodzący z rodziny przemysłowców z Zagłębia Ruhry
Poensgen (1871-1949) był od roku 1926 zastępcą Vöglera w Vestagu i
czołowym tam ekspertem od karteli84, zaś od roku 1930 przewodził
niemieckiemu kartelowi stalowemu i przewodniczył regionalnej radzie
przemysłu ciężkiego Zagłębia Ruhry. Najbardziej wybijała się jednak jego
rola w prowadzonych w roku 1926 negocjacjach nad stworzeniem
Międzynarodowego Kartelu Stalowego i jego niezmiernie bliskie związki z
ARBED-em, gigantem stalowym z Luksemburga, i jego dyrektorem Aloisem
Meyerem. W roku 1935 Poensgen był oczywistym kandydatem do
zastąpienia Vöglera na czele Vestagu, gdy ten „poszedł w górę” do rady
nadzorczej.
Dyplomacja Vöglera przeprowadziła Vestag przez polityczne zawirowania
Machtergreifung, zadanie zapewnienia sobie hojnego kawałka biznesu
wojskowego przekazano zaś filiom, zwłaszcza kierowanej przez Waltera
Borbeta (1881-1942) Bochumer Verein oraz Deutsche Edelstahlwerke,
specjalistycznemu producentowi stali wysokiej jakości, którego młody szef
Walter Rohland (1898-1981) był wyraźnie przeznaczony do wyższych celów.
Borbet i Rohland reprezentowali następną generację metalurgicznego
militaryzmu Zagłębia Ruhry. Borbet był nacjonalistą wywodzącym się ze
starej szkoły85, a także zaangażowanym producentem broni, który przez całe
swoje życie dusił w sobie zazdrość do Kruppa za pierwszeństwo, jakie
przyznawano mu w tej dziedzinie. W czasie pierwszej wojny światowej
zapoczątkował wykorzystywanie przy wytwarzaniu armat taniej stali,
wymagającej minimalnych ilości importowanych stopów metali, a w latach
20. przekształcił Bochumer Verein w jeden z ośrodków rozwoju odlewnictwa
odśrodkowego, rewolucyjnego procesu, podczas którego lufy dział zamiast
być drążone w solidnych, stalowych sztabach, były odwirowywane przy
użyciu ciekłego metalu. Nie mniej osobiste niż Borbeta było także
zaangażowanie w zbrojenia Waltera Rohlanda86. W roku 1916 dołączył jako
nastoletni ochotnik do saperów gwardii i wziął udział w ostatnich stadiach
bitwy pod Verdun. Przeżył wojnę, ale w maju 1917 roku zginął walcząc u
jego boku jego ukochany brat Fritz. Także rok 1918 nie był dla Rohlanda
końcem wojny, a niektóre z najgorętszych fragmentów jego wspomnień
dotyczą ruchu oporu wobec francuskiej okupacji Zagłębia Ruhry z roku 1923.
I kiedy Hitler w roku 1935 zadeklarował jawne zbrojenia Niemiec, choć
Rohland dopiero co osiągnął odpowiedzialne stanowisko w Vestagu, to
natychmiast skorzystał z okazji do wznowienia swojej kariery wojskowej,
dołączając do 11. Pułku Pancernego jako kapitan rezerwy i radośnie
uczestnicząc w manewrach. W ten sposób przyszły prezes Vestagu zdobył
wiedzę z pierwszej ręki o pojazdach, które zyskały mu później przydomek
„Pancerny Rohland”.
Także Borbet w roku 1933 ledwo mógł opanować swój entuzjazm. Przez
kilka miesięcy po objęciu władzy intensywnie rozmawiał o zamówieniach
spółki Mefo zarówno z Erhardem Milchem z Ministerstwa Lotnictwa, jak i z
generałem Blombergiem. W roku 1934 odbył swoje pierwsze spotkanie z
Hitlerem celem omówienia kwestii zbrojeń, a w roku 1935 gościł nie tylko
generała Blomberga (ministra obrony), ale także Göringa (lotnictwo),
admirała Raedera (marynarka wojenna), generała Fritscha
(głównodowodzącego armii) oraz samego Führera. W roku 1934 na sugestię
Wehrmachtu Bochumer Verein zakupiło specjalnie dla celów produkcji
artyleryjskiej bankrutującą firmę budowy maszyn HANOMAG87, wreszcie
też nagrodzono Borbeta za jego zapał stałym strumieniem kontraktów
zbrojeniowych. Zamówienia warte w roku 1934 30 mln marek wzrosły w
roku następnym do 50 mln marek, niemal dorównując Kruppowi. Borbet i
Bochumer Verein może nie projektowały dział Wehrmachtu, ale to właśnie
jego sukces w rozwoju techniki odlewania odśrodkowego pozwolił wdrożyć
do taniej, masowej produkcji słynne działa przeciwlotnicze kalibru 88 mm,
udoskonalane teraz przez Kruppa i Rheinmetall. Walter Rohland ze swojej
strony doprowadził Deutsche Edelstahlwerke do pierwszej pozycji w
dziedzinie wytwarzania kadłubów pancernych. Fabryka w Krefeld nie tylko
dostarczała najwyższej jakości elektrycznie wytapianej stali, ale była także
światowym liderem w trudnej technologii spawania płyt pancernych,
stanowiącej zasadniczy przełom w nowoczesnej produkcji czołgów.
Wspólnym mianownikiem metalurgicznych karier tak Borbeta, jak i
Rohlanda było ich zainteresowanie wysokiej jakości elektrycznie wytapianą
stalą, bez czego zbrojenia nie byłyby możliwe88. Jeśli badamy tylko liczby
opisujące wydobycie węgla i rudy żelaza, można odnieść zaskakujące
wrażenie, że niemiecki przemysł ciężki był raczej niechętnym partnerem przy
zbrojeniach (patrz w załączniku tabela A2). Wydobycie węgla było daleko w
tyle za wzrostem całkowitej produkcji przemysłowej, a wytop stali w ogóle
nie zwiększył się na poważniejszą skalę. Nie jest jednak trudne wyjaśnienie
tej ospałości. Już od wczesnych lat 20. menedżerowie z Zagłębia Ruhry
zmagali się z chronicznym przerostem mocy produkcyjnych będącym
dziedzictwem „przeinwestowania” podczas pierwszej wojny światowej i
następującej po niej hiperinflacji89. Teraz w obliczu boomu zbrojeniowego lat
30. nie mieli ochoty powtórzyć tamtego swojego błędu. Zagregowane liczby
wyjaśniają jednak tylko część tej historii. Choć te obawy mogły
powstrzymywać przed ogólnym zwiększeniem produkcji przemysłu ciężkiego
w pewnych kluczowych obszarach, w szczególności specjalistycznym
wytapianiu elektrycznym, to przecież nie było konfliktu interesów pomiędzy
potrzebami zbrojeń i nastawionym na zysk przemysłem. Wysokiej jakości
elektrycznie wytapiana stal była niezbędna zarówno do zbrojeń, jak i do
przyszłego rozwijania swojego interesu. Podczas gdy niemiecka produkcja
stali normalnej nawet w swoim szczycie ledwo sięgała połowy mocy
produkcyjnych Stanów Zjednoczonych, to w wytapianej elektrycznie aż do
1939 roku była im równa90. Z wytyczającymi szlak Borbetem i Rohlandem
wytop specjalistycznej, wysokojakościowej stali wzrósł w Rzeszy pomiędzy
latami 1929 i 1939 siedmiokrotnie.

V.
Inaczej niż w chemikaliach i stali, gdzie reżim miał do czynienia z
wielkimi i powszechnie uznanymi producentami, najgłębsza interwencja
Trzeciej Rzeszy dotknęła przemysłu, który w roku 1933 był dziedziną o
zupełnie nieznaczących rozmiarach. Dzieje produkcji lotniczej Trzeciej
Rzeszy zasługują zresztą na postawienie ich w centrum naszej wiedzy o całej
przemysłowej historii tego reżimu91. W roku 1932 niemiecki przemysł
lotniczy zatrudniał 3,2 tys. ludzi i był zdolny produkować najwyżej 100
samolotów rocznie. W ciągu mniej niż 10 lat reżim stworzył warty miliardy
marek przemysł samolotowy i silników lotniczych, który miał co najmniej
ćwierć miliona pracowników i był w stanie wypuszczać rocznie ponad 10 tys.
najbardziej skomplikowanych samolotów bojowych świata. Z wszystkich
przemysłowych efektów zbrojeń ten był zdecydowanie najbardziej znaczący.
Wśród stu największych niemieckich firm grupa Flicka, Deschimag,
Henschel oraz Blohm & Voss były w całości bezpośrednio zaangażowane
tylko w produkcję lotniczą92. Wysoka pozycja w rankingu zajmowana przez
Daimler-Benz i BMW, choć bardziej znanych ze swoich samochodów i
motocykli, tak samo w wielkim stopniu zawdzięczana była szybko rosnącej
sprzedaży silników lotniczych. Specjalistycznych podzespołów dostarczały
kwitnącemu Luftwaffe Siemens i AEG, zarówno bezpośrednio, jak i przez ich
wspólną spółkę Telefunken. Głównymi dostawcami Luftwaffe były także
ITT-Lorenz, Bosch i Vereinigte Deutsche Metallwerke (kontrolowane przez
Metallgesellschaft). Aluminium i magnesu dostarczał Vereinigte
Aluminiumwerke, którego właścicielami były państwowy holding VIAG oraz
IG Farben. Najwyższej jakości stalowe odlewy pochodziły od Kruppa oraz
Deutsche Edelstahlwerke Rohlanda. Obok udziału tych zdywersyfikowanych
produktowo korporacji przemysłowych naprawdę uderzającą cechą listy
największych niemieckich spółek w późnych latach 30. jest obecność tam
przynajmniej 6 producentów specjalizujących się tylko w lotnictwie, z
których żaden nie figurował w roku 1933 w rankingu nawet 500
największych korporacji. Tymczasem w roku 1938, tj. nawet jeszcze przed
okresem swojej najbardziej dynamicznej ekspansji, Junkers już był uznawany
wraz z Daimler-Benz za 12 największego niemieckiego prywatnego
pracodawcę. A nieco dalej na liście były jeszcze Arado, Heinkel, Dornier,
Focke-Wulf oraz Bayerische Flugzeugwerke, szerzej znane jako
Messerschmitt.
Tym, co wyróżniało producentów samolotowych, był fakt, że, odwrotnie
niż u stoczniowców, producentów dział czy czołgów, nie mieli oni
znaczącego asortymentu cywilnego93. Te samoloty wojskowe, które
produkowali do późnych lat 30., miały niewielką albo zgoła żadną wartość
jako produkty komercyjne. Tym samym więc nie było alternatywnego
cywilnego pożytku z rozległych specjalistycznych umiejętności
produkcyjnych, które Ministerstwo Lotnictwa właśnie powołało do życia.
Choć wszystkie firmy poza Junkersem miały nominalnie prywatnego
właściciela, każda była właściwie tworem Ministerstwa Lotnictwa Rzeszy i
jego dyrektora, sekretarza stanu Erharda Milcha. Zasadniczą rzeczą było
zatem to, że największy nowy niemiecki sektor produkcyjny był nie tylko
kontrolowany przez państwo, ale był on wręcz rezultatem jego inicjatywy,
finansowany i zarządzany przez nie. W istocie jego założenie było
konsekwencją jednego z najbezczelniejszych w historii Trzeciej Rzeszy
aktów przymusu zastosowanego wobec nieżydowskiego przedsięwzięcia.
Otóż wczesnym rankiem 17 października 1933 roku w jego daczy w
Bayrischzell aresztowano pod zarzutem zdrady dr. Hugo Junkersa94,
czołowego pioniera lotnictwa w Niemczech i sławnego inżyniera, który w
swojej fabryce w Dessau skonstruował pierwszy na świecie w pełni metalowy
samolot. Jego fabryka samolotów, choć mała rozmiarami, była i tak
zdecydowanie największa w Niemczech. Czasami sugeruje się, że przejęcie
interesu Hugo Junkersa było spowodowane jego zaangażowaniem w politykę
międzynarodową i pacyfizm. Tymczasem w rzeczywistości był on
konserwatywnym nacjonalistą, który entuzjastycznie przyjął zbrojenia, zaś
jego problemem było tylko to, że był właścicielem największej fabryki
samolotów w Niemczech, i że Göring i jego sekretarz stanu Erhard Milch byli
zdeterminowany, aby przejąć nad nią kontrolę. W latach 20. Junkers toczył
bowiem spór z niemieckimi wojskowymi na temat przyszłego kierunku
zbrojeń lotniczych, tymczasem przedstawiciele nowej władzy nie mieli
ochoty na dyskusje. Po 24 godzinach policyjnego aresztu Junkers zgodził się
więc przepisać swoją firmę na Rzeszę, a nadzór nad zarządem oddano w ręce
Heinricha Koppenberga (1880-1960), weterana z konglomeratu
przemysłowego Flicka, który, jak Krauch w chemikaliach oraz Vögler i
Barbet w stali, zdobył sobie reputację podczas wysiłku zbrojeniowego
pierwszej wojny światowej95. Do rady nadzorczej Junkersa został poparty
przez Hellmutha Roehnerta, wkrótce mającego zarządzać kontrolowaną przez
państwo spółką Rheinmetall, oraz Karla Rasche i Emila Meyera z
kontrolowanego przez państwo Dresdner Banku, a także przez
wszechobecnego Wilhelma Kepplera. Oczywiście nie było przypadkiem, że
ten sam tandem Keppler-Koppenberg grał kluczową rolę także przy tworzeniu
wspólnika do produkcji syntetycznego paliwa, tj. spółki Brabag.
Z jądrem w postaci Junkersa Milch i minister lotnictwa zaplanowali
ogromny rozwój mocy produkcyjnych samolotów i silników do nich. Nowy
system ujawniono niemieckiemu przemysłowi lotniczemu na konferencji,
która odbyła się w Berlinie 20 października 1933 roku, tj. dwa dni po
przejęciu Junkersa96. Pozdrowiwszy ręką uniesioną w salucie stojących w
solennej ciszy lotniczych przemysłowców, Göring oznajmił zamiar Führera
ponownego uczynienia z Niemiec w ciągu najbliższych 12 miesięcy potęgi
lotniczej, przy czym każda firma samolotowa miała zaakceptować włączenie
jej do ogólnego planu przedłożonego przez RLM. Pierwszy program
zbudowano wokół istniejących już projektów, z Junkersem i Dornierem
dostarczającymi tymczasowej floty bombowców, zaś Arado i Heinklem
odpowiedzialnymi za myśliwce, samoloty rozpoznawcze, szturmowe i
szkolno-treningowe. Nowe fabryki samolotów miały być „dobudowane”
przez istniejących producentów. W efekcie pod ścisłym nadzorem
ministerstwa przemysł ten doświadczył teraz fenomenalnej ekspansji od
mniej niż 4 tys. pracowników w styczniu 1933 roku do prawie 54 tys. dwa
lata później. Jednocześnie minister lotnictwa rozesłał wzory umów na całą
nową generację samolotów i silników. Dopiero wtedy, tj. po roku 1935, w
drugiej fazie ekspansji, Dornier i Heinkel utwierdziły swoją pozycję
czołowych producentów bombowców, a BfW Willy’ego Messerschmitta
zdominował projektowanie i produkcję myśliwców. Pozostałych producentów
lotniczych zgrupowano w blokach współpracujących z powyższymi,
głównymi firmami wytwórczymi, przy czym każdy przydzielony był do
fabryki-matki odpowiedzialnej za organizację zaopatrzenia, wyszkolenie siły
roboczej i dostarczenie wyposażenia niezbędnego do właściwej produkcji i
taśmowego składania części samolotowych. W efekcie do wiosny 1938 roku
już prawie 120 tys. ludzi pracowało w fabrykach płatowców, kolejne 48 tys.
przy produkcji silników, a 70 tys. przy wyposażaniu samolotów i naprawach.
Oczywiście stworzenie tej bazy przemysłowej było ogromnie kosztownym
przedsięwzięciem. Jak się wydaje RLM miało nadzieję, że jest w stanie
zmobilizować znaczne ilości prywatnego kapitału, a duża liczba firm, które
weszły do tego przemysłu w roku 1933, była z pewnością zachęcająca. Tymi
aspirującymi do produkcji samolotów przedsiębiorstwami były konglomerat
przemysłu ciężkiego Flicka, producent lokomotyw Henschel oraz stocznie
Blohm i Deschimag. Mimo to ta początkowa fala entuzjazmu nie
spowodowała samonapędzającego się wzrostu prywatnych inwestycji. Choć
wszystkie przedsiębiorstwa Luftwaffe poza Junkersem pozostawały w
prywatnych rękach, ich ekspansja musiała być niemal w całości finansowana
przez RLM. Zważywszy na ogólne ożywienie niemieckiej gospodarki i
oferowane przez nie alternatywne okazje inwestycyjne, nie było po prostu
uzasadnione komercyjnie wkładanie dużych sum w przepełniony przemysł,
który w dodatku był całkowicie zależny od nieprzewidywalnego napływu
rządowych zamówień. W połowie lat 30. RLM zaproponowało nawet
sprzedaż Junkersa, perły w koronie przemysłu samolotowego, Vestagowi,
gigantowi stalowemu, ale odrzucono ją jako zbyt ryzykowną.
Symptomatyczna była też decyzja Siemensa odsprzedania swojego działu
silników gwiazdowych do BMW97. Zważywszy jego lukratywną pozycję w
częściach elektronicznych i łączności, był szczęśliwy, że opuścił ryzykowny
interes z Luftwaffe, i ta odmowa dalszego wiązania się z boomem
zbrojeniowym bez wątpienia nie miała nic wspólnego z polityczną opozycją.
Po prostu odzwierciedlała ówczesny komercyjny sens sektora Luftwaffe, w
którym każdy parametr był ustalany przez państwo i mógł być zmieniony
przez Ministerstwo Lotnictwa wedle jego woli. Angażowanie się na tym
rynku narażało firmę na ogromne ryzyko, o ile finansowanie ekspansji nie
było realizowane przez samo państwo, co też Ministerstwo Lotnictwa robiło
za pośrednictwem tzw. Aerobanku, który działał jako finansista całego
sektora.
Państwo zapewniało także inne kluczowe warunki wstępne wzrostu
Luftwaffe. 10 czerwca 1936 roku Ministerstwo Lotnictwa podpisało drugi
wielki kontrakt z IG Farben, tym razem na budowę fabryki w Leuna zdolnej
wyprodukować rocznie 200 tys. ton paliwa lotniczego. Wysoko toksyczny
tetraetyloołów, niezbędny dodatek dla paliwa zwiększający w nim liczbę
oktanów, był dostarczany na podstawie porozumienia o wymianie patentów,
zawartego pomiędzy IG i Standard Oil of New Jersey98. Standard przekazał
technologię do Leuny, nie zważając nawet na protesty waszyngtońskiego
Departamentu Stanu, w zamian za co, przy pełnej zgodzie niemieckich władz,
poznał sekrety opracowanej przez IG nowej technologii produkcji
syntetycznego kauczuku. Nie trzeba przypominać, że zwiększenie produkcji
paliwa lotniczego odbywało się całkowicie na koszt Ministerstwa Lotnictwa.
Rzesza zapewniała także drugi niezbędny warunek wstępny gwałtownej
ekspansji Luftwaffe, tj. ogromny wzrost produkcji aluminium, najbardziej
niezastąpionego surowca w przemyśle samolotowym. Podobnie jak w
przypadku stali, także jego produkcja była w Niemczech uzależniona od
importu, w tym przypadku rudy boksytu. Niemniej w odróżnieniu od rudy
żelaza, boksyty można było w wystarczających ilościach otrzymać z Węgier i
Jugosławii, tj. krajów, z którymi RWM wynegocjowało korzystne bilateralne
porozumienia handlowe. Celem obróbki tej rudy w 10-krotne powiększenie
możliwości wytapiania 180 mln marek zainwestowało państwowe Vereinigte
Aluminiumwerke, część grupy VIAG99.
Przemysł samolotowy był wzorem udanej ekspansji przemysłowej Trzeciej
Rzeszy, a jednak nawet tutaj było miejsce na przedsiębiorczą inicjatywę, a
czasami niemiecki przemysł samolotowy stawał się w istocie nawet
synonimem niezależnej, konkurencyjnej i często kontrproduktywnej
przedsiębiorczości. Zasadniczo wynikało to ze skrajnej trudności w
kontrolowaniu tego mocno skomplikowanego przemysłu, który podlegał
nadzwyczajnej niepewności technologicznej. W roku 1930 większość
samolotów wojskowych była wciąż dwupłatami z drewna i płótna. Luftwaffe
dopiero w roku 1935 zaczęło testować swoją pierwszą generację całkowicie
metalowych jednopłatów, napędzanych silnikami tłokowymi dużej mocy. Nie
minęło jednak nawet 5 lat, kiedy Ernst Heinkel zbudował pierwszy na świecie
prototyp myśliwca odrzutowego, otwierając lotnictwu wojskowemu
perspektywy działania wkrótce z prędkością dźwięku albo nawet szybciej.
Każda ze zmian pociągała za sobą nadzwyczaj trudne do przewidzenia
fundamentalne przełomy w aerodynamice, metalurgii, płatowcach i silnikach
lotniczych. Zresztą zaprojektowanie samolotu nie było jedynym problemem.
Maszyny musiały być skuteczne i wytwarzane w dużych ilościach, bo
naturalnie Ministerstwo Lotnictwo nie kupowało ich dla siebie. Potrzebna
była przecież broń do walki w przyszłej wojnie, kształt której sam w sobie był
zupełnie nieprzenikniony. Czy rolą lotnictwa będzie wspieranie armii i
marynarki, czy też będzie służyło jako niezależna broń strategiczna? Jeśli to
ostatnie, to jaki rodzaj bombowców był potrzebny i w jaki sposób miałyby
być chronione? Jak Niemcy miałyby się bronić przeciwko
nieprzyjacielskiemu zagrożeniu lotniczemu? Kto w ogóle był w
rzeczywistości wrogiem Niemiec?
Żaden inny obszar zbrojeń, a w istocie żaden inny dział niemieckiego
przemysłu nie był dotknięty tak głęboką technologiczną niepewnością. I to
była ta właśnie cecha rozwoju Luftwaffe, która uczyniła z niego boisko dla
przedsiębiorczej inicjatywy, kiedy to fabryki samolotów konkurowały ze
sobą, aby zaoferować to jedyne „techniczne rozwiązanie”, jakiego właśnie
potrzebował Göring. Do roku 1936 Heinrich Koppenberg błyskawicznie
przekształcił Junkersa w kompleks fabryczny zdolny do rywalizacji z
największymi spółkami niemieckiego przemysłu, Henschel wymyślał różne
nowe technologie kształtowania metalu i bardzo skomplikowane wyposażenie
niezbędne do masowego składania, a Daimler-Benz, BMW i Junkers zażarcie
rywalizowały w rozwoju silników. Wraz z wyborem w latach 1935-1936 na
wzorcowy myśliwiec Messerschmitta (BfW) 109 Ministerstwo Lotnictwa
rozwiązało przynajmniej jedną zagadkę techniczno-strategiczną. Aż do
wczesnych lat 40. model ten miał zagwarantować, że niemieckie siły
powietrzne będą wyposażone we właściwy samolot myśliwski. Luftwaffe
ciągle zmagało się jednak z rozwiązaniem bardziej podstawowego problemu
nowoczesnej wojny powietrznej, tj. jak dostarczyć bomby. Choć Heinkel
rozpoczął w połowie lat 30. prace nad czterosilnikowym ciężkim
bombowcem, Ministerstwo Lotnictwo skupiało się głównie na
dwusilnikowym średnim, którego 3 projekty zostały zaproponowane w roku
1935 przez Dorniera (Do 17), Heinkla (He 111) i Junkersa (Ju 86). Aby
dostarczyć pracy nowym fabrykom i mieć pewność, że świeżo wyszkolone
załogi będą miały na czym latać, wszystkie trzy zostały rzucone do
natychmiastowej produkcji. Jasne było jednak, że żaden z nich nie był bronią
przystosowaną do prowadzenia strategicznej wojny powietrznej, gdyż
brakowało im i udźwigu, i prędkości. Co więcej, nie było wiadomo jak będąc
bez osłony mają się przebić przez nieprzyjacielską obronę myśliwską. Zatem
już w roku 1936, pomimo sukcesu w powiększaniu mocy produkcyjnych,
było jasne, że Luftwaffe potrzebowało opracowania przynajmniej jeszcze
jednej nowej generacji samolotów i silników, zanim będzie mogła się stać
prawdziwie skuteczną siłą bojową. I właśnie te poszukiwania „technicznego
rozwiązania” utrzymywały niemiecki przemysł lotniczy w niezmordowanym
ruchu przez całe lata 30. i wczesne 40. Zarówno przyszłość Luftwaffe jako
siły zbrojnej, jak i miliardy marek zawisły od ich rezultatu.

VI.
VI.
A co można powiedzieć o przegranych polityki przemysłowej lat 30.? Nikt
nigdy nie nazwałby sektora tekstylnego beneficjentem reżimu Hitlera, jednak
nawet tutaj w wyniku śmiałych posunięć polityki przemysłowej reżim
nazistowski zgromadził wokół siebie grupę współpracującą, mającą swój
udział w jego programie samowystarczalności i zbrojeń100. Nie pociągnęło to
wprawdzie za sobą spektakularnych inwestycji, takich jakie charakteryzowały
Luftwaffe czy produkcję syntetycznego paliwa, niemniej program
wytwarzania włókien syntetycznych miał być kluczowym dla bardzo wielkiej
części niemieckiego przemysłu. Poza tym miał żywotne znaczenie w
przemodelowaniu systemu zaopatrzenia niemieckiej ludności w odzież. 20
czerwca 1934 roku RWM napisał do dwóch głównych producentów włókien
syntetycznych – IG Farben i mającego holenderskich właścicieli Vereinigte
Glanzstofffabriken (VGF) – informując je, że: „aktualny stan rezerw
walutowych Rzeszy wymaga najbardziej skrajnych redukcji importu wełny i
bawełny…”. A mówiąc konkretniej, były to oczywiście wymogi polityki
Schachta selektywnego odłączania się od tradycyjnego dostawcy bawełny dla
Niemiec, czyli Stanów Zjednoczonych. „Celem wzmocnienia krajowej bazy
surowcowej tak szybko, jak to tylko możliwe, jest bezapelacyjnym
obowiązkiem niemieckich fabryk sztucznego jedwabiu nie tylko wykorzystać
w pełni swoje moce produkcyjne, trzeba jeszcze zrobić to szybko”. Władze
Rzeszy życzyły sobie zobaczyć podwojenie produkcji sztucznego jedwabiu
wiskozowego i ogromny wzrost produkcji tzw. włókna czesankowego do
przynajmniej 100 tys. ton rocznie101. Podobnie jednak jak w przypadku ropy
problemem było, że światowe ceny wełny i bawełny były dramatycznie
niskie. Oczywiście, w zakresie, w jakim dotyczyło to IG Farben,
przeznaczeniem włókien syntetycznych i tak było pozostawanie towarem
niszowym i w ogóle stworzenie jakichkolwiek nowych niemieckich mocy
produkcyjnych byłoby w całości zależne tylko od ich ewentualnej
opłacalności. Tymczasem jednak latem 1934 roku szczytów sięgnęło
polityczne zainteresowanie tą sprawą. W sierpniu Hitler osobiście obejrzał
próbki materiału utkanego z czesanki Vistra produkcji IG Farben i wyraził
swoją „najwyższą satysfakcję” z powodu jej jakości. W listopadzie 1934 roku
w ramach przetasowań w Ministerstwie Gospodarki Rzeszy nadzór nad
programem tekstylnym przekazano osobistemu doradcy Hitlera ds. polityki
gospodarczej Wilhelmowi Kepplerowi, który z kolei zostawił tę kwestię
Hansowi Kehrlowi (1900-1984)102. Ten właściciel małej fabryki
włókienniczej w Cottbus, członek partii od roku 1932 oraz
gauwirtschaftsberater (doradca ekonomiczny) Kurmarku103 dołączył do
zespołu Kepplera na początku 1934 roku. Nie czuł żadnej solidarności z IG
Farben ani z VGF, a ich ewentualna odmowa nie miała go onieśmielać.
Keppler i Kehrl rozważali zastosowanie otwartego przymusu w rodzaju, jaki
już został użyty wobec Junkersa czy też przy tworzeniu spółki paliwowej
Brabag, jednak, jak Keppler pospieszył uspokoić IG, bezpośredni nacisk
nigdy nie był poważną opcją w stosunkach z największymi niemieckimi
korporacjami. Zamiast tego Kehrl został upoważniony do przechytrzenia
istniejących producentów. Wykorzystując swoje kontakty w regionalnych
elitach partyjnych, założył cztery „dobrowolne” syndykaty, jeden dla każdego
z głównych niemieckich regionów produkcji tekstylnej: Śląska, Saksonii,
Turyngii i Nadrenii. Przeznaczyły one 4 mln marek na budowę nowej fabryki
włókien syntetycznych o minimalnej zdolności produkcyjnej 7 tys. ton
rocznie każda. Nie mogło być żadnych wątpliwości, że polityczna presja
odgrywała istotną rolę w tym pędzie do przekazywania pieniędzy. Wiele firm
postrzegało swój udział jako sposób na zabieganie o względy lokalnych
gauleitungów. Kolejnym ważnym motywem była nadzieja na
zrekompensowanie restrykcji na importowane włókna naturalne poprzez
zapewnienie sobie uprzywilejowanego dostępu do produkowanych w kraju
syntetyków. Z drugiej strony czołowe firmy włókiennicze, takie jak Dierig, z
autentycznym zapałem uczestniczyli w tym przedsięwzięciu, widząc w
sztucznym jedwabiu i nowych włóknach czesankowych długoterminową
alternatywę dla przesyconego rynku wyrobów wełnianych i bawełnianych.
Pod rynkową marką o nazwie Flox nowe sztuczne włókna cieszyły się w
latach 30. znaczną popularnością, a w każdym razie Rzesza robiła wszystko,
co było w jej mocy, aby uczynić tę inwestycję jak najmniej ryzykowną. Na
mocy zapisów Ustawy o Gwarancjach dla Rozbudowy Gospodarki
Surowcowej (Gesetz über die Übernahme von Garantien zum Ausbau der
Rohstoffwirtschaft) Keppler został upoważniony do dostarczenia nowym
fabrykom włókien czesankowych wszelkich niezbędnych subsydiów. Rzesza
gwarantowała też kredyt konsorcjalny udzielany pod auspicjami Dresdner
Banku oraz dostarczała niezbędnego wsparcia technicznego w postaci dwóch
najlepszych ekspertów zwerbowanych z działu włókienniczego IG Farben.
Ważniejszym z nich był Walther Schreiber, członek partii nazistowskiej w
Turyngii, który został mianowany dyrektorem generalnym Thuringian
Zellwoll AG. W obliczu tych faktów dokonanych VGF, słabszy z dwu
działających, ustąpił i zgodził się na finansowany przez państwo program
rozbudowy. IG Farben natomiast zachowało niezależność i trzymało się
swojego programu ograniczonego wzrostu produkcji sztucznego jedwabiu,
zwiększając ją do najwyżej 30 tys. ton rocznie. W roku 1936 Kehrl mógł
pochwalić się dodatkową produkcją 45 tys. ton czesanki oraz ponad 50 tys.
ton syntetycznego jedwabiu. Do roku 1937 udział w rynku produkowanych w
Niemczech włókien podwoił się i wyniósł niemal 40%.
Przykład VGF dotyka bardziej ogólnego problemu tego, jak w Niemczech
Hitlera radziły sobie spółki zagranicznych właścicieli. Wiele sensacyjnych
twierdzeń wypowiedziano w ostatnich latach na ten temat, niezbędna jest
więc odrobina realizmu. Jest prawdą, że zarówno w latach 20., jak i przed
rokiem 1914 w Niemczech odnotowano znaczny napływ zagranicznych
inwestycji bezpośrednich. Podczas drugiej wojny światowej Amerykanie
oceniali, że bezpośrednio zaangażowano tam około 450 mln $104. Wartość
wkładu Standard Oil w Deutsch-Amerikanische Petroleum Gesellschaft rzędu
niemal 65 mln $ i jego ścisły związek z IG Farben uczyniło tę największą
amerykańską korporację najpoważniejszym udziałowcem w hitlerowskich
Niemczech. Tuż za nią był General Motors (GM), który zainwestował w
Rüsselsheim w największego niemieckiego producenta samochodów, czyli
Opel AG, 54,8 mln $. Dla porównania stosunkowo skromny był wkład Forda,
bo o wartości tylko 8,5 mln $, podobnie jak udział IBM w jego niemieckiej
spółce Dehomag105. Przykładami bardziej znaczących amerykańskich
interesów, z inwestycjami po około 20 mln $ każdy, były Woolworths,
producent maszyn do szycia Singer, oraz ITT, którego w Niemczech
reprezentował m.in. Conrad Lorenz, jeden z najważniejszych dostawców
wyposażenia radioelektronicznego dla Luftwaffe. Amerykanie nie byli
jedynymi obcokrajowcami, którzy mieli udziały w niemieckim przemyśle.
Brytyjskie i holenderskie korporacje międzynarodowe, takie jak Anglo-
Persian (BP) oraz Royal Dutch Shell (anglo-holenderskie), miały wielkie
udziały w niemieckiej rafinacji i dystrybucji ropy, zaś brytyjska firma
oponiarska Dunlop dokonała znaczących inwestycji w niemieckim przemyśle
gumowym106. ARBED, typowy europejski konglomerat przemysłu ciężkiego
z główną siedzibą w Luksemburgu, miał znaczące, transgraniczne interesy
zarówno w węglu, jak i w fabrykach kabli Felten i Guilleaume. Wszystkie te
inwestycje przemysłowe na różny sposób były beneficjentami hitlerowskiego
ożywienia gospodarczego, przy czym im bardziej były oddzielone od swoich
zagranicznych spółek-matek i ściślej współpracowały z reżimem, tym lepiej
prosperowały. Natomiast władza ze swojej strony, szczególnie, gdy dopiero
zaczynała nią być, zadawała sobie wiele trudu, aby uspokoić przedstawicieli
Forda, GM czy ITT co do ich statusu w Niemczech. Wilhelm Keppler
doradził ITT, aby mianowało do swojego zarządu bankiera barona von
Schrödera, jednego z tych, którzy pośredniczyli przy wyznaczeniu Hitlera do
władzy w styczniu 1933 roku107, Ford miał w swojej fabryce w Kolonii
skrajnie pronazistowski zarząd, zaś Opel zyskał na hitlerowskim boomie
motoryzacyjnym prawdopodobnie więcej niż jakikolwiek inny, pojedynczy
producent samochodów.
Niemniej dostrzegając to istotne zagraniczne zaangażowanie w
nazistowskie ożywienie gospodarcze, nie można jednocześnie ignorować
faktu, że i tak skumulowany ogół bezpośrednich inwestycji w Niemczech
wydawał się niewielki w porównaniu z miliardami, których nie było dla
amerykańskich i europejskich banków oraz posiadaczy obligacji. W dodatku
w kluczowej kwestii odsyłania do macierzy zainwestowanego kapitału czy
osiągniętych zysków bezpośredni inwestorzy byli traktowani nie lepiej niż
posiadacze innych niemieckich zagranicznych długów. Wszyscy oni
podlegali tej samej kontroli, która umożliwiała zamianę marek na obcą walutę
dopiero po potrąceniu dotkliwego dyskonta. W pewnym momencie w
desperackiej próbie likwidacji swoich inwestycji w IG Farben DuPont ze
Stanów Zjednoczonych zaoferował sprzedaż swoich wartych w roku 1929 3
mln $ udziałów za mniej niż 300 tys. $108. Z kolei brytyjskiemu ICI w końcu
udało się sprzedać akcje IG Farben, ale dopiero po długich negocjacjach i
zaakceptowaniu skomplikowanej wymiany obejmującej udziały w
szwajcarskiej filii IG. Nie jest więc niespodzianką, że kiedy przygasła
początkowa panika, większość złapanych w pułapkę inwestorów w
Niemczech wybrało jednak tkwienie na miejscu i reinwestowanie
zarobionych zysków. W tym sensie dotknęła ich ta sama logika, która
stosowała się do niemieckich przedsiębiorców: skoro nie mogli dystrybuować
zysków w zwykły sposób, mogli przynajmniej osiągnąć porządną akumulację
kapitału.

VII.
Do połowy lat 30. rezultat mnóstwa negocjacji i kompromisów był dla
hitlerowskiego reżimu wysoce satysfakcjonujący. Bardziej niż przeszkodą dla
politycznej zmiany, jak to było podczas niemieckiej pierwszej rewolty lat
1918-1919, wielki biznes był aktywnym partnerem przy wielu kluczowych
aspektach narodowej rewolucji Hitlera. Inicjatywa leżała naturalnie po stronie
władzy politycznej. Czasami wychodziła od Schachta, tj. z Ministerstwa
Gospodarki Rzeszy albo z Reichsbanku, czasami z Ministerstwa Lotnictwa
Göringa albo innych rodzajów sił zbrojnych, a czasami od Wilhelma
Kepplera i jego specjalnego zespołu ds. surowców. Jednak praktycznie w
każdym kontekście, nawet w sytuacjach, w których można byłoby
podejrzewać jakiś opór, polityczni reprezentanci reżimu zawsze znajdowali
wśród niemieckich przedsiębiorców aktywnych współpracowników. Program
autarkiczny, zbrojenia, nawet masa nowych, nadzorujących urzędów –
wszystko to było popierane i wprowadzane w życie przy pomocy
doświadczonego kierownictwa uprzejmie dostarczanego przez niemiecki
przemysł. Hitler jest sławny swoim powiedzeniem, że nie ma potrzeby
nacjonalizacji niemieckiego biznesu, skoro cała ludność ma zostać
znacjonalizowana. Z pewnością wśród niemieckiej elity kierowniczej,
jednego z ważniejszych elementów społeczeństwa, reżim znalazł chętnych
partnerów.
1 Ten i następne cytaty pochodzą z IMT, Nazi Conspiracy and Aggression, Washington 1946-7, VI. s.
1080-85, H. A. Turner, German Big Business and the Rise of Hitler (Oxford, 1985), s. 329-32, oraz
P. Hayes, Industry and Ideology: IG Farben in the Nazi Era, Cambridge 1987, s. 82-7.
2 Weinberg sugeruje, że brak odniesień do zagranicznych podbojów może być spowodowany prostym
faktem, że Hitler nie chciał powtarzać niektórych bardziej agresywnych opinii, które wygłosił rok
wcześniej w Klubie Przemysłowym w Düsseldorfie; Weinberg, Foreign Policy I, s. 28.
3 Cała lista stanowi część IMT, Nazi Conspiracy and Aggression, VII, NI-391, s. 565-8.
4 Ogromna bibliografia, dobrze streszczona w H. U. Wehler, Deutsche Gesellschaftsgeschichte,
München 2003, IV. s. 664-90 i 721-31.
5 Patrz P. Suess, „Ist Hitler nicht ein famoser Kerl?”: Graetz. Fine Familie und ihr Unternehmen vom
Kaiserreich bis zur Bundesrepublik (Paderborn, 2003), s. 115. Słowa „Czyż Hitler nie jest cudownym
facetem?” wypowiedział Erich Grätz, właściciel i dyrektor średniej wielkości przedsiębiorstwa
produkującego lampy gazowe i drobną elektronikę AGD.
6 T. Mason, Zur Entstehung des Gesetzes zur Ordnung der nationalen Arbeit vom 20. Januar 1934, w
H. Mommsen, D. Petzina i D. Weisbrod (red.), Industrielles System and politische Entwicklung in der
Weimarer Republik, Düsseldorf 1977, I. s. 322-51. Patrz także M. Frese, Betriebspolitik im Dritten
Reich: DAF, Unternehmer und Staatsbuerokratie in der westdeutschen Grossindustrie 1933-1939,
Paderborn 1991, s. 93-113.
7 B. Weisbrod, Schwerindustrie in der Weimarer Republik, Wuppertal 1978, s. 495-6. Na temat
samoupodabniania się niemieckich elit przemysłowych patrz S. Unger, Die Wirtschaftselite als
Persoenlichkeit, w V. R. Berghahn, S. Unger i D. Ziegler (red.), Die deutsche Wirtschaftselite im 20.
Jahrhundert, Bochum 2003, s. 295-316.
8 M. Schneider, Unterm Hakenkreuz: Arbeiter und Arbeiterbewegung 1933 bis 1939, Bonn 1999, s.
290-300. R. Hachtmann, Industriearbeit im „Dritten Reich”, Göttingen 1989, s. 92-112.
9 Patrz artykuły C. Buchheima i B. Eichengreena w C. Buchheim i inni (red.), Zerrissene
Zwischenkriegszeit: Wirtschaftshistorische Beitraege, Baden-Baden 1994, s. 97-122 i 177-204.
Trzeba jednak przy tej okazji także zauważyć, że w Niemczech w odróżnieniu od innych krajów
wskaźnik udziału wynagrodzeń w wartości dodanej właściwie nie wzrósł podczas Wielkiej Depresji.
10 W. Buehrer, Zum Wandel der wirtschafts- und sozialpolitischen Zukunftsvorstellungen in der
deutschen Industrie zwischen Weltwirtschaftskrise und Wirtschaftswunder, w M. Prinz i M. Frese,
Politische Zaesur und gesellschaftlicher Wandel im 20. Jahrhundert, Paderborn 1996, s. 81-104; W.
Zollitsch, Arbeiter zwischen Weltwirtschaftskrise und Nationalsozialismus, Göttingen 1990.
11 Na temat poglądów Kruppa patrz W. Abelshauser, Gustav Krupp und die Gleichschaltung des
Reichsverbandes der Deutschen Industrie, 1933-1934, „Zeitschrift fuer Unternehmensgeschichte”, 47
(2002), s. 3-26.
12 Temat ten jest do wczesnych lat 30. stale obecny we wszystkich publikacjach Reichsverbandu:
Stellung der deutschen Industrie in der Weltwirtschaft, Berlin 1922; Deutsche Wirtschafts-und
Finanzpolitik, Berlin 1925, s. 20-21 i 53-7; Aufstiegoder Niedergang?, Berlin 1929, s. 15 i 41-2; H.
Kraemer, Europaeische Handelspolitik, Berlin 1930.
13 Patrz R. Frommelt, Paneuropa oder Mitteleuropa: Einigungsbestrebungen im Kalkuel deutscher
Wirtschaft und Politik 1925-1933, Stuttgart 1977. Na temat „europejskich” poglądów czołowych
niemieckich producentów stali patrz G. Mollin, Montankonzerne und „Drittes Reich”, Göttingen
1988, s. 55-7.
14 Patrz omówienie tworzenia kartelu stalowego w K. H. Pohl, Weimars Wirtschaft und die
Aussenpolitik der Republik 1924-1926: Vom Dawes-Plan zum Internationalen Eisenpakt, Düsseldorf
1979.
15 G. Kuemmel, Transnational Wirtschaftskooperation und der Nationalstaat: Deutsch-amerikanische
Unternehmensbeziehungen in den dreissiger Jahren, Stuttgart 1995.
16 Na temat złożoności tych stosunków patrz Pohl, Weimars Wirtschaft.
17 G. Feldman, The Great Disorder: Politics, Economics and Society in the German Inflation, 1914-
1924, Oxford 1993, s. 498-504, 720-80.
18 Na temat nacjonalistycznej kliki w przemyśle patrz A. Meyhoff, Blohm & Voss im „Dritten Reich”,
Hamburg 2001, s. 44-51.
19 Na temat decyzji w sprawie planu Dawesa patrz M. Berg, Gustav Stresemann und die Vereinigten
Staaten von Amerika: Weltwirtschaftliche Verflechtung und Revisionspolitik 1907-1929, Baden-
Baden 1990, s. 187-217. Na temat planu Younga patrz Grossindustrie, Staat und NSDAP 1930-1933,
Göttingen 1981, s. 53-7. Na temat poparcia przemysłu dla przeciwników Hugenberga w DNVP patrz
L. E. Jones, German Liberalism and the Dissolution of the Weimar Party System, 1918-1933, Chapel
Hill, NC, 1988, s. 352-5.
20 E. W. Hansen, Reichswehr und Industrie, Boppard 1978. Jak można było jednak przewidywać,
Blohm, Borsig i ich przyjaciele z DNVP z zapałem w tym uczestniczyli.
21 M. Gruebler, Die Spitzenverbaende der Wirtschaft und das erste Kabinett Bruening, Düsseldorf
1982.
22 C. Kopper, Zwischen Marktwirtschaft und Dirigismus: Bankenpolitik im „Dritten Reich” 1933-
1939, Bonn 1995, s. 51-67.
23 Na temat FAVAG-u patrz G. D. Feldman, Allianzand the German Insurance Business, 1933-1945,
Cambridge 2001, s. 17-26. Na temat HANOMAG-a patrz P. Schulz, Nicht die Zeit, um auszuruhen:
Dokumente und Bilder zur Geschichte der hannoverschen Arbeiterbewegung, Hannover 1990, s. 306-
37. Na temat Schultheissa patrz M. Fiedler, Netzwerke des Vertrauens, w D. Ziegler (red.),
Grossbuerger und Unternehmer, Göttingen 2000, s. 96-106.
24 W. Feldenkirchen, Siemens 1919-1945, München 1995, s. 127-8.
25 A. Reckendrees, Das „Stahltrust-Projekt”, München 2000, s. 471-506.
26 Przy grupie Reuscha-Kruppa-Vöglera z Zagłębia Ruhry wolącej rząd kierowany przez DNVP, ale
bez Hugenberga, i przy SA oddzielonym od reszty partii nazistowskiej grupa Thyssen-Schacht-
Papen-Hitler miała na początku stycznia 1933 roku tylko niewielkie poparcie nawet na prawicy
przemysłowej. Patrz Neebe, Grossindustrie, s. 142-52. Na temat niemożności Schachta pozyskania w
grudniu 1932 roku szerokiej bazy poparcia w przemyśle patrz Feldenkirchen, Siemens, s. 437-8.
27 Już w październiku 1931 roku najstarsi przemysłowcy zwrócili na siebie uwagę swoją nieobecnością
na wiecu w Harzburgu. Patrz G. Schulz (red.), Politik und Wirtschaft in der Krise 1930-1932,
Düsseldorf 1980, doc. 342, 13 października 1931 roku, Gilsa do Reuscha, II. s. 1043-4.
28 Feldenkirchen, Siemens, s. 212 i 557, oraz Abelshauser, Gustav Krupp.
29 Neebe, Grossindustrie, s. 122-7.
30 G. D. Feldman, The Economic Origins and Dimensions of European Fascism, w H. James i J.
Tanner (red.), Enterprise in the Period of Fascism in Europe, Aldershot 2002, s. 6-8.
31 Wraz z niedocenianiem ożywienia w roku 1933 polityki wydatkowej H. James w Innovation and
Conservatism in Economic Recovery: The Alleged „Nazi Recovery” of the 1930s, w T. Childers i J.
Caplan (red.), Reevaluating the Third Reich, New York 1993, lekceważy również zmiany w systemie
kontroli importu i promowania eksportu dokonane pomiędzy latami 1931 i 1935.
32 Świetne kompendium, które wyjaśnia wysoce polityczną naturę tego systemu i rolę Schachta w jego
narzucaniu, to Meyhoff, Blohm & Voss, s. 88-107. Na temat politycznego tła patrz A. Barkai, Das
Wirtschaftssystem des Nationalsozialismus, Frankfurt 1988, s. 110-31. Na temat schematu
organizacyjnego patrz I. Esenwein-Rothe, Die Wirtschaftsverbaende von 1933 his 1945, Berlin 1965.
33 R. Eckert, Die Leiter und Geschaeftsfuehrer der Reichsgruppe Industrie, I i II, „Jahrbuch fuer
Wirtschaftsgeschichte”, 4 (1979).
34 J. A. Tooze, Statistics and the German State 1900-1945: The Making of Modern Economic
Knowledge, Cambridge 2001, s. 177-214.
35 Na temat mieszania się biznesu i administracji państwowej w systemie handlu zagranicznego patrz
W. A. Boelcke, Die deutsche Wirtschaft 1930-1945, Düsseldorf 1982, s. 88-107.
36 Meyhoff, Blohm & Voss, s. 104-5.
37 Konjunkturstatistisches Handbuch, Berlin 1935, s. 107.
38 Na temat Goerdelera patrz S. Gillmann i H. Mommsen (red.), Politische Schriften und Briefe Carl
Friedrich Goerdelers (Munich, 2003). Raporty Gestapo potwierdzały pozytywny powszechny odbiór
utworzenia stanowiska komisarza ds. cen; G. Morsch, Arbeit und Brot: Studien zur Lage, Stimmung,
Einstellung und Verhalten der deutschen Arbeiterschaft, 1933-1936/37, Frankfurt 1993, s. 197.
39 Najlepsze omówienia to ciągle A. Schweitzer, Big Business in the Third Reich, Bloomington, Ind.,
1964, s. 184-96 i 265-87, oraz F. Neumann, Behemoth: The Structure and Practice of National
Socialism 1933-1944, New York 1944, s. 261-73. Patrz także R. Puppo, Die wirtschaftsrechtliche
Gesetzgebung im Dritten Reich, Konstanz 1989.
40 Patrz komentarz w „Der Deutsche Volkswirt”, 20 listopada 1936 roku, s. 359.
41 Przełomową pracą jest M. Spoerer, Von Scheingewinn zum Ruestungsboom: Die
Eigenkapitalrentabilitaet der deutschen Industrieaktiengesellschaften 1925-1941, Stuttgart 1996.
42 „Die Deutsche Volkswirtschaft”, 10, 1 kwietnia 1934 roku.
43 S. Lurie, Private Investment in a Controlled Economy (New York, 1947), s. 122-47; W. A. Boelcke,
Die Kosten von Hitlers Krieg: Kriegsfinanzierung und finanzielles Kriegserbe in Deutschland 1933-
1948 (Paderborn, 1985), s. 36-50.
44 Kopper, Zwischen Marktwirtschaft und Dirigismus, s. 86-125.
45 Opinia po raz pierwszy wyrażona przez Barkaia w Das Wirtschaftssystem, s. 195-204, która stała się
powtarzającą się tezą w H. James, The Deutsche Bank and the Nazi Economic War against the Jews
(Cambridge, 2001), s. 285-91, H. James, Banks and the Era of Totalitarianism, w James i Tanner,
Enterprise in the Period of Fascism, s. 14-25, oraz H. James, The Nazi Dictatorship and the Deutsche
Bank (Cambridge, 2004), s. 22-37.
46 Na temat tego kluczowego sektora mamy tylko słabo dostrzeżone studium B. Hopmanna, Von der
MONTAN zur Industrieverwaltungsgesellschaft (IVG) 1916-1951, Stuttgart 1996.
47 W pewnym sensie zaskakujące jest, że „związek z Mannesmannem”, pomimo swojego oczywistego
znaczenia, jest ledwo obecny w wielu opracowaniach Jamesa na temat Deutsche Banku. Klasyczna
interpretacja spiskowa w OMGUS, Ermittlungen gegen die Deutsche Bank, Noerdlingen 1985, s.
103-11, 150-52.
48 D. Schweer i W. Thieme (red.), „Der glaeserne Riese” RWE: Ein Konzern wird transparent, Essen
1998.
49 Ibid., s. 82. Ogólnie na temat HOCHTIEF-u patrz M. Pohl i B. Siekmann, HOCHTIEF and its
History (Munich, 2001). Dzisiaj większościowym właścicielem HOCHTIEF-u, jednej z największych
na świecie spółek budowlanych, jest RWE.
50 Znakomite, oparte na życiorysach kompendium to W. Zaengl, Deutschlands Strom: Die Politik der
Elektrifizierung von 1866 bis heute (Frankfurt, 1989).
51 J. O. Kehrberg, Die Entwicklung des Elektrizitaetsrechts in Deutschland: Der Weg zum
Energiewirtschaftsgesetz von 1935 (Frankfurt, 1997), oraz B. Stier, Staat und Strom: Die politische
Steuerung des Elektrizitaetssystems in Deutschland 1890-1950 (Ubstadt-Weihler, 1999), s. 442-70.
52 Przykłady, jak to działało na korzyść wielkich operatorów, w Zaengl, Deutschlands Strom, s. 182-3.
53 Tooze, Statistics, s. 40-102.
54 Świadectwo opublikowane przy zupełnym braku krytycznego dystansu przez Boelckego w Die
deutsche Wirtschaft, s. 88-9.
55 Koncentracja władzy w państwie narodowym jawi się jako jedyny wspólny mianownik narodowego
socjalizmu także u G. Ambrosiusa w Was war eigentliche „nationalsozialistisch” an den
Regulierungsansaetzen der dreissiger Jahre?, w W. Abelshauser, J.-O. Hesse i W. Plumpe (red.),
Wirtschaftsordnung, Staat und Unternehmen: Neue Forschungen zur Wirtschaftsgeschichte des
Nationalsozialismus, Essen 2003, s. 41-60.
56 Na temat ówczesnego omówienia problemu bilansu płatniczego przez prestiżowy Verein für
Sozialpolitik patrz R. Meerwarth i in., Problem der deutschen Zahlungsbilanz, München 1924. Na
temat krytycznego przeglądu ówczesnych teorii patrz C.-L. Holtfrerich, Die deutsche Inflation 1914-
1923, Berlin 1980, s. 154-71.
57 Historycystyczne spojrzenie było bardzo promowane we wszystkich publikacjach przez Institut für
Konjunkturforschung, streszczonych przez E. Wagemanna w Zwischenbilanz der Krisenpolitik,
Berlin 1935.
58 Bagatelizowanie działań biznesu w odniesieniu do władzy jest jednym z niebezpieczeństw
związanych z nazbyt pochopnym stosowaniem w literaturze na temat historii przedsiębiorczości w
Trzeciej Rzeszy stwierdzenia Tima Masona o „prymacie polityki”. Na temat jego oryginalnej
wypowiedzi patrz J. Caplan (red.), Nazism, Fascism and the Working Class: Essays by Tim Mason,
Cambridge 1999, s. 53-76.
59 Na temat danych statystycznych patrz R. Krengel, Anlagevermoegen, Produktion und
Beschaeftigung der Industrie im Gebiete der Bundesrepublik von 1914 bis 1956, Berlin 1958, oraz J.
A. Tooze, „Punktuelle Modernisierung”: Die Akkumulation von Werkzeugmaschinen im „Dritten
Reich”, „Jahrbuch fuer Wirtschaftsgeschichte”, 1 (2003), s. 79-98.
60 Patrz tradycja literatury na temat IG opartej na życiorysach zapoczątkowanej przez J. Borkina i C. A.
Welsha, Germany’s Master Plan: The Story of Industrial Offensive, London 1943, poprzez J. E.
Dubois, Generals in Grey Suits, London 1953, do J. Borkin, The Crime and Punishment of IG
Farben, London 1979.
61 Najlepsza książka na temat IG, a w istocie najlepsza książka w ogóle na temat biznesu w Trzeciej
Rzeszy to Hayes, Industry and Ideology. Ten sam styl prezentuje rozdział R. G. Stokesa w W.
Abelshauser i in., BASF: The History of a Company, Cambridge 2004, s. 206-361. Bardziej
problematyczny jest G. Plumpe, Die IG Farbenindustrie AG, Berlin 1990.
62 Na temat szczegółów patrz J. A. Johnson w Abelshauser i in., BASF, s. 151-76; Hayes, Industry and
Ideology, s. 1-19.
63 J. Radkau, Technik in Deutschland, Frankfurt 1989, s. 263-8.
64 Johnson w Abelshauser i in., BASF, s. 204, oraz Stokes, ibid., s. 222-33.
65 D. Yergin, The Prize: The Epic Quest for Oil, Money and Power, New York 1991, s. 207-52.
66 Black Giant – wielkie, eksploatowane do dzisiaj teksaskie złoże ropy naftowej (przyp. tłum.).
67 Brytyjskie ICI, które w latach 20. także zainicjowało program hydrogenizacji paliwa, również
naciskało na rząd celem uzyskania protekcji; patrz Plumpe, Die IG Farbenindustrie, s. 265-79.
68 Te podstawowe informacje zawdzięczamy przede wszystkim Mollinowi, Montankonzerne, s. 64-7.
Na temat ówczesnego komentarza dotyczącego powiązań sektorów węglowego i chemicznego patrz
„Der Deutsche Volkswirt”, 3 czerwca 1932 roku, s. 1185-7.
69 Plumpe, Die IG Farbenindustrie, s. 272. Celem wykonania tego szybkiego zadania na stanowisko
sekretarza stanu w RWM rzucono Gottfrieda Federa, autora manifestu partii nazistowskiej, który
wkrótce jednak miał zostać odsunięty przez Schachta.
70 Na temat dalej podanych informacji patrz T. Buetow i F. Bindernagel, Ein KZ in der Nachbarschaft:
Das Magdeburger Aussenlager der Brabag und der „Freundeskreis Himmler”, Köln 2003, s. 9-68,
oraz W. Birkenfeld, Der synthetische Treibstoff 1933-1945, Göttingen 1964, s. 35-48.
71 Carl Krauch (1887-1968) dołączył do BASF-a w Ludwigshafen w roku 1912 jako profesor chemii. Z
racji swojej świetnej postawy przy prowadzonych podczas pierwszej wojny światowej pracach nad
syntezą azotu został szybko awansowany najpierw na dyrektora technicznego w Ludwigshafen,
potem na dyrektora generalnego Ammoniakwerk Merseburg (Leuna). W roku 1925 wszedł w skład
zarządu IG Farben jako zastępca dyrektora. Awans na pełnego członka zarządu w roku 1934 miał
związek z jego kluczową rolą w kierowaniu stosunkami spółki z wyłaniającą się dyktaturą
nazistowską. Wydaje się, że był blisko powiązany z Albertem Vöglerem. Rozczarowanie z powodu
niewybrania go na prezesa zarządu IG po tym, jak wiosną 1935 roku na emeryturę odszedł Carl
Bosch, może tłumaczyć rosnące, większe niż we właściwe interesy spółki zaangażowanie Kraucha w
autarkiczne plany reżimu. Hayes, Industry and Ideology, s. 156-8.
72 Reckendrees, Das „Stahltrust-Projekt”, oraz A. Chandler, Scale and Scope: The Dynamics of
Industrial Capitalism, Cambridge, Mass., 1990, s. 550-58.
73 J. R. Gillingham, Industry and Politics in the Third Reich: Ruhr Coal, Hitler and Europe, London
1985.
74 Niezwykłe jest, że wciąż brakuje nam kompleksowych badań obejmujących przemysł ciężki
Trzeciej Rzeszy. Najlepszym opracowaniem jest Mollin, Montankonzerne.
75 Abelshauser, Gustav Krupp.
76 Na temat Paula Reuscha najlepszą ostatnio pracą jest C. Rauh-Kuehne, Zwischen „verantwortlichem
Wirkungskreis” und „haeuslichem Glanz”: Zur Innenansicht wirtschaftsbuerglicher Familien im 20.
Jahrhundert, w Ziegler (red.), Grossbuerger und Unternehmer, s. 215-48. Poza tym ciągle musimy
opierać się na E. Maschke, Es entsteht ein Konzern: Paul Reusch und die GHH, Tübingen 1969.
77 Patrz Turner, German Big Business, s. 145-8 i 264-5, oraz najświeższe dzieło E. O. Eglau, Fritz
Thyssen, Berlin 2003.
78 W. Abelshauser w L. Gall (red.), Krupp im 20. Jahrhundert, Berlin 2002, s. 328-33. Statystyki
publikowane przez Abelshausera odnoszą się tylko do Gusstahlfabrik w Essen, której asortyment
produkcji był bardziej zróżnicowany niż w Krupp-Gruson.
79 Ibid., s. 344-7, podkreśla brak dochodowości oraz małą skalę działalności stoczni Germaniawerft
jeszcze w późnych latach 30. Na temat lepszego uwydatnienia jej znaczenia w dziejach U-Bootów, a
zwłaszcza rozwoju typu VII, patrz E. Roessler, Die deutschen U-Boote und ihre Werften, Koblenz
1990, s. 38-90, oraz E. Roessler, Geschichte des deutschen U-Bootbaus, Augsburg 1996, I. s. 162-70.
80 Tu także nie mamy solidnej biografii. Hagiografia patrz G. von Klass, Albert Voegler, Tübingen
1957. Kluczowe znaczenie Vöglera dla niemieckiej polityki wobec przedsiębiorców potwierdziły
ostatnio ilościowe analizy sieciowe Martina Fiedlera. W liczącej od 3 tys. do 4 tys. osób próbie
obejmującej członków zarządów 354 największych spółek publicznych Niemiec w roku 1927 i w
roku 1938 Vögler był ósmą najbardziej „kluczową” postacią w roku 1927 i bez porównania najlepiej
ustosunkowaną w roku 1938. Kolejny był Emil Georg von Strauss z Deutsche Bank-Daimler Benz,
który był jedenasty w roku 1927 i ósmy w roku 1938. Patrz M. Fiedler i B. Lorentz, w Berghahn,
Unger i Ziegler (red.), Die deutsche Wirtschaftselite, s. 51-74.
81 Neebe, Grossindustrie, s. 189-91.
82 M. Pohl, VIAG, München 1998, s. 112-13; Kopper, Zwischen Marktwirtschaft und Dirigismus, s. 89.
83 Eckert, Die Leiter und Geschaeftsfuehrer, II.
84 Mollin, Montankonzerne, s. 40-42.
85 W. Weber, Walter Borbet (1881-1942), w W. Weber (red.), Ingenieure im Ruhrgebiet, Münster
1999, s. 224-56, oraz G. H. Seebold, Ein Stahlkonzern im Dritten Reich: Der Bochumer Verein 1927-
1945, Wuppertal 1981, s. 239-45.
86 W. Rohland, Bewegte Zeiten: Erinnerungen eines Eisenhuettenmannes, Stuttgart 1978.
87 Schulz, Nicht die Zeit, um auszuruhern, s. 480-82, oraz Seebold, Ein Stahlkonzern, s. 74-7.
88 Na temat podsumowania ówczesnego stanu rozwoju technologicznego autorstwa Rohlanda patrz
Rohland, Die Entwicklung des Lichtbogen-Elektrostahlofens zum Grossraumofen und seine
metallurgische Anwendung, „Stahl und Eisen”, 61 (1941), s. 1-12. Rohland miał krytyczny stosunek
do preferowanego przez Borbeta tzw. systemu Duplex.
89 Jest to kluczowa teza Reckendreesa w Das „Stahltrust-Projekt”.
90 F. Sommer i H. Pollack, Elektrostahlerzeugung, Düsseldorf 1950, s. 10-14, oraz E. Ploeckinger i O.
Etterich, Electric Furnace Steel Production, Chichester 1985, s. 4-7.
91 Pogląd wyrażony w górnolotnym stylu przez L. Budrassa w Flugzeugindustrie und Luftruestung in
Deutschland, Düsseldorf 1998. Patrz także E. L. Homze, Arming the Luftwaffe, Lincoln, Nebr., 1976.
Następny fragment, o ile nie zaznaczono inaczej, bazuje na tych pracach.
92 M. Fiedler, Die hundert groessten Unternehmen in Deutschland – nach der Zahl ihrer
Beschaeftigten – 1907, 1938, 1973, 1995, „Zeitschrift fuer Unternehmensgeschichte”, 44 (1999), s.
32-66, oraz Nachtrag, ibid., s. 235-42. Omawiana lista stu największych firm patrz
www.hist.cam.ac.uk/academic_staff/further_details/tooze.html.
93 Rheinmetall był jedyną inną firmą przemysłową, małą czy dużą, która była podobnie uzależniona od
Wehrmachtu, przy czym nawet tam broń stanowiła w roku 1938 tylko 57% obrotów. Patrz Imperial
War Museum (dalej IWM), FD 717/46, box 248, Rheinmetall reports.
94 Budrass, Flugzeugindustrie, s. 321-33.
95 Ibid., s. 326-8.
96 H. Pophanken, Gruendung und Ausbau der „Weser”-Flugzeugbau GmbH 1933 bis 1939, Bremen
2000, s. 34-5.
97 Feldenkirchen, Siemens, s. 380-82.
98 Hayes, Industry and Ideology, s. 139-42, oraz Kuemmel, Transnational Wirtschaftskooperation, s.
168.
99 Pohl, VIAG, s. 165-72.
100 Standardowym punktem odniesienia jest obecnie G. Hoeschle, Die deutsche Textilindustrie
zwischen 1933 und 1939: Staatsinterventionismus und oekonomische Rationalitaet, Stuttgart 2004.
Niemniej patrz także J. Schemer, Zwischen Staat und Markt: Die deutsche halbsynthetische
Chemiefaserindustrie in den 1930er Jahren, VWSG 89 (2002), s. 427-48.
101 Zarówno sztuczny jedwab wiskozowy, jak i włókno czesankowe są wytwarzane z celulozy
roślinnej przy użyciu tych samych technologii chemicznych. Sztuczny jedwab wiskozowy jest
produkowany jako ciągła nić od razu gotowa do tkania na specjalnych maszynach bez potrzeby jej
przędzenia. Włókno czesankowe jest tańsze w produkcji, ale z uwagi na swoją krótkość wymaga
przędzenia jak wełna czy bawełna, aby uformować nić, która następnie może być wykorzystywana
przez normalne krosna tkackie czy maszyny dziewiarskie. Bogato ilustrowane wprowadzenie w temat
patrz VGF, Die Kunstfaser: Wie werden Kunstseide und Zellwolle hergestellt und verarbeitet?,
Stuttgart 1938.
102 Na temat Kehrla patrz H. Kehrl, Krisenmanager im Dritten Reich, Düsseldorf 1973, s. 87-92, oraz
R.-D. Mueller, Der Manager der Kriegswirtschaft: Hans Kehrl, Essen 1999.
103 Część Prus z Berlinem (przyp. tłum.).
104 S. Reich, Corporate Social Responsibility, w F. R. Nicosia i J. Huener (red.), Business and Industry
in Nazi Germany, Berghahn 2004, s. 115-17.
105 Na temat burzliwej historii inwestycji Forda patrz S. Reich, The Fruits of Fascism: Postwar
Posterity in Historical Perspective, Ithaca, NY, 1990.
106 N. Forbes, Doing Business with the Nazis, London 2000, s. 133-65.
107 Kuemmel, Transnationale Wirtschaftskooperation, s. 232.
108 Ibid., s. 191.
5. OGRANICZONE FINANSOWANIE
VOLKSGEMEINSCHAFT

imo że Hitler był w istocie motywowany apokaliptycznym obrazem

M narodowej katastrofy, to jednocześnie skrywał w sobie także wizję


bardziej przyziemną: narodowego postępu i dobrobytu1. Poproszony
kiedyś przez dziennikarza o opisanie swoich finalnych celów politycznych
stwierdził po prostu: „Moją ambicją jest uczynić Niemców bogatymi, a
Niemcy pięknymi. Chcę u każdego zobaczyć wyższy standard życia”2.
Wyraźnie chciał, aby ta wizja narodowego bogactwa obejmowała wszystkich
Volksgenossen (towarzyszy rasowych), gdyż Trzecia Rzesza jak żadna
wcześniej władza polityczna czciła niemieckich robotników i ich udział w
rasowej społeczności. Pod tym względem oficjalny język nazistowskich
Niemiec ustanawiał zupełnie inne standardy od tych panujących w Republice
Weimarskiej, nie mówiąc już o monarchii wilhelmińskiej. W swojej istocie to
marzenie Hitlera było niewątpliwie kolektywistyczne, gardził jednak przy
tym propagowanymi przez bolszewizm „ideologią prostactwa” i „kultem
prymitywizmu”, gdyż Niemcy zasługiwali na coś lepszego. Potrzebowali
wejścia na wyższy poziom życia, ten właściwszy dla wizji rasowego
Volksgemeinschaft (wspólnoty) jako doskonalszej rasowo społeczności.
Słowami Niemieckiego Frontu Pracy „politycznym celem ostatecznym”
narodowego socjalizmu jest zapewnienie, żeby „Volk cieszył się stylem
życia, który odpowiada jego zdolnościom i poziomowi kultury”. Tymczasem
zasadniczym problemem była ogromna przepaść między tymi górnolotnymi
ambicjami i niemiecką rzeczywistością. Według ówczesnych standardów, nie
mówiąc już o późniejszych, Niemcy lat 20. i 30. nie były zamożnym
społeczeństwem, przy czym aby uniknąć niejasności, warto chyba podkreślić,
że bynajmniej nie był to krótkoterminowy efekt Wielkiej Depresji. Problem
międzynarodowej nierówności gospodarczej był osadzony dużo głębiej.
TABELA NR 3. NIEMCY W ŚWIATOWEJ GOSPODARCE W
LATACH 30. (PRZECIĘTNA Z LAT 1924-1935)

badania z lat 30. (Colin Clark) badania z roku 2001 (Angus Maddison)

całkowity dochód per capita całkowity dochód całkowity PKB w PKB całkowity PKB
narodowy w w jednostkach dochód per mln jednostek per PKB w capita
jednostkach międzynarodowych narodowy capita w międzynarodowych capita stosunku stosunku
międzynarodowych w Geary-Khamis z do USA
międzynarodowych w Geary-Khamis z do USA
stosunku do USA
($) stosunku 1990 roku
do USA
do USA =
= 100
100

Stany 66 203 542 100 100 727 803 5963 100 100
Zjednoczone

Kanada 5084 494 8 91 44 787 4347 6 73

Wielka 21 854 477 33 88 242 385 5287 33 89


Brytania

Szwajcaria 1917 476 3 88 23 877 5922 3 99

Nowa Zelandia 691 468 1 86 7142 4839 1 81

Australia 2543 399 4 74 32 395 5091 4 85

Holandia 2624 335 4 62 41 443 5289 6 89

Francja 12 480 302 19 56 177 404 4287 24 71

Dania 1008 285 2 53 17 734 5006 2 84

Niemcy 17 580 271 27 50 243 983 3762 34 63

Belgia 2033 253 3 47 38 842 4832 5 81

Austria 1613 242 2 45 22 103 3314 3 56

Czechosłowacja 2680 193 4 36 38 091 2318 5 39

Węgry 1205 177 2 33 19 975 1796 3 30

Grecja 922 145 1 27 14 304 2261 2 38

Włochy 5320 131 8 24 119 207 2934 16 49

Polska 3428 122 5 23 51 620 1204 7 20

Rumunia 1471 104 2 19 17 027 1239 2 21

Bułgaria 524 87 1 16 7623 2736 1 46

Związek 14 710 87 22 16 255 719 1461 35 25


Radziecki

Źródła: A. Maddison, Quantifying and Interpreting World development: Macromeasurement before


and after Colin Clark, „Australian Economic History Review”, 44 (2004), s. 1-34; Maddison, The
World Economy: A Millennial Perspective, Paris 2001.

I.
W roku 1938 prestiżowe hamburskie czasopismo „Weltwirtschaftliches
Archiv” opublikowało artykuł Colina Clarka, młodego Australijczyka, który
zdążył już zdobyć sobie reputację jednego z czołowych światowych
statystyków3. Tytuł publikacji brzmiał „Międzynarodowe porównanie
dochodu narodowego”, a jej znaczenie polegało na tym, że po raz pierwszy
wykonano tutaj systematyczną pracę, która wyszła poza proste przeliczanie
dochodu narodowego za pomocą bieżących kursów walutowych i zbadała
skomplikowaną kwestię parytetów siły nabywczej4. To pionierskie
opracowanie ukazało obraz, który, choć rozwijany i udoskonalany, nie
zmienił się istotnie przez kolejnych 70 lat badań. W kategorii dochodu per
capita Clark ocenił, że Niemcy cieszyły się standardem życia, który był
połową istniejącego w Stanach Zjednoczonych oraz był przynajmniej o jedną
trzecią niższy od powszechnego w Wielkiej Brytanii. Wykorzystując studia
dokonane w ciągu ostatnich 30 lat, możemy porównać te liczby nie tylko w
przestrzeni, ale i w czasie5. W warunkach późnego wieku XX niemiecki
dochód narodowy na głowę z roku 1935 sięgał około 4,5 tys. $ w porównaniu
do aktualnego dochodu narodowego na głowę w Niemczech wynoszącego
około 20 tys. $. W dzisiejszej tabeli rozwoju gospodarczego Trzecia Rzesza
mieściłaby się obok Republiki Południowej Afryki, Iranu i Tunezji. To
porównanie jest rzecz jasna naciągane, ponieważ Iran i Południowa Afryka z
początków XXI wieku mogą importować wysoką technologię, czy są to
reaktory jądrowe, komputery, czy też odrzutowce, od bardziej
zaawansowanych społeczeństw na warunkach, które nie były dostępne
hitlerowskim Niemcom. Jest ono więc korzystniejsze niż to było w
rzeczywistości dla tych ostatnich, mimo to dość sugestywnie pokazuje, jak
bardzo nierównorzędny był niemiecki rozwój gospodarczy lat 30.
Przepaść pomiędzy Niemcami i Stanami Zjednoczonymi była jednak tym
najmniej zaskakującym z wniosków Clarka. Do lat 20. standardowe atrybuty
XX-wiecznej masowej konsumpcji – samochód, lodówka, radio – stały się już
normą w Stanach Zjednoczonych, a tymczasem cieszenie się tymi samymi
towarami było w Europie wciąż ograniczone do zamkniętego kręgu wyższej
klasy średniej6. Jak zauważył Hitler w swojej Drugiej Księdze, tej wielkiej
różnicy standardów życia nie dawało się wyjaśnić bez odniesienia się do
bogactwa zasobów naturalnych i ogromnej skali rynku konsumenckiego
Stanów Zjednoczonych. Te właśnie okoliczności skłaniały do rozwijania
technologii produkcyjnych, które umożliwiały przeciętnym Amerykanom
osiągnięcie materialnego standardu życia, o jakim zwykły mieszkaniec
Europy mógłby tylko pomarzyć. Źródła tego „systemu amerykańskiego”
datują się przynajmniej na połowę XIX wieku i wczesną, masową produkcję
karabinów w rządowych arsenałach Stanów Zjednoczonych7. Gdy nadszedł
nowy wiek, idea tego typu wytwórstwa była stopniowo przenoszona na coraz
bardziej skomplikowane urządzenia: z karabinów na maszyny do szycia, z
maszyn do szycia na rowery, z rowerów na samochody. We wczesnych latach
20. to triumfalne przejście do nowej ery produkcji przemysłowej ucieleśniał
przede wszystkim Ford Model T. W swoich fabrykach samochodów w
Highland Park, a później w River Rouge w Detroit, Henry Ford
zapoczątkował zasadnicze elementy tego, co wkrótce stało się znane jako
„fordyzm”: szybkie składanie przy ruchomych taśmach; użycie nowych
rodzajów narzędzi do wysokoilościowej produkcji, w szczególności szlifierek
i automatycznych tokarek; rozmieszczenie gdzie to tylko możliwe urządzeń
specjalnie zaprojektowanych do optymalizacji produkcji poszczególnych,
zestandaryzowanych towarów; bezwzględne wysiłki zmierzające do
zduszenia kosztów surowców i komponentów poprzez integrację pionową, tj.
od surowców do końcowego składu; zatrudnienie wielkiej liczby
niewykwalifikowanych i częściowo wykwalifikowanych pracowników; oraz
porozumienie z robotnikami, na podstawie którego nadzwyczajny poziom
wysiłku był zamieniany na zdumiewające płace. Końcowym rezultatem był
standardowy towar, produkowany masowo po niezwykle małych kosztach.
Samochody te były tak tanie, a siatka płac tak wysoka, że sama siła robocza
Forda dostarczała głównego rynku na wytwarzane przez siebie pojazdy.
Sytuacja taka była w Europie praktycznie nie do pomyślenia.
Naiwnością byłoby oczywiście brać mit Forda dosłownie. Henry Ford
byłby nikim, gdyby nie był zdolnym propagandystą8. Także przemysł
europejski początków XX wieku bynajmniej nie był ignorantem w
technologii produkcji masowej9. IG Farben, Vereinigte Stahlwerke, Siemens i
AEG były także wertykalnie zintegrowanymi korporacjami, rywalizującymi
ze swoimi amerykańskimi konkurentami i czerpiącymi korzyści z ogromnej
produkcji towarowej, sięgającej od barwników tekstylnych do
farmaceutyków, blachy i żarówek10. A szczebel niżej od tych korporacyjnych
gigantów były w Niemczech jeszcze dosłownie setki innych, mniejszych
masowych producentów wytwarzających wszystko, od śrubek do lamp
gazowych i organków11. Koszmarna rzeź pierwszej wojny światowej byłaby
przecież niemożliwa, gdyby nie fakt, że każda ze stron wojujących była
zdolna do masowej produkcji na ogromną skalę środków zniszczenia. Chyba
najbardziej wyróżniała się tutaj trwająca do roku 1918 wzajemna licytacja
Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec i Włoch w produkcji samolotów
bojowych, z pewnością najbardziej spektakularnego wynalazku
mechanicznego początków XX wieku12. Pomiędzy rokiem 1914 i 1918 same
Niemcy wyprodukowały 47 tys. samolotów wszystkich typów, rekord wcale
nie niższy od produkcji amerykańskiej, która sięgnęła w roku 1918 14 tys.
sztuk. Mimo że te latające maszyny były delikatnym sprzętem złożonym z
drewna, drutu i impregnowanego płótna, to jednak pod każdym innym
względem były one dość skomplikowane. Napędzane były przez silniki
lotnicze, które ledwie 15 lat po pierwszym locie braci Wright były już od 20
do 30 razy mocniejsze od ich mizernego, 12-konnego urządzenia. Nic z tego
nie byłoby możliwe bez gwałtownego postępu w metalurgii i maszynach, co
w żadnym wypadku nie było wyłączną domeną Detroit. Niemniej pomimo że
w wynalazkach nowoczesnej obróbce metalu Europa wcale nie pozostawała z
tyłu, to jednak niezaprzeczalna była ogromna amerykańska przewaga
osiągnięta nad europejskimi konkurentami w dziedzinie produkcji masowej.
Według ówczesnych danych w połowie lat 30. przekraczała ona w większości
działów 2:1, rosnąc do 4:1, a nawet 5:1 w produkcji pojazdów silnikowych i
odbiorników radiowych13.
Co jest jeszcze bardziej zaskakujące z naszej perspektywy początków XXI
wieku, to fakt, że Niemcy były relatywnie gorsze od Wielkiej Brytanii.
Według Clarka ta ostatnia miała nie tylko wyższy dochód per capita. Uważał
on też, że pomimo dużo mniej licznej populacji jej gospodarka była z jakiegoś
powodu wciąż większa od niemieckiej. Ostatnie obliczenia wniosek ten
jednak zmodyfikowały i obecnie uważamy, że w latach 30. to raczej
niemiecka gospodarka była nieco większa. Potwierdziła się natomiast teza, że
dochód na głowę mieszkańca był w Niemczech istotnie niższy niż w Wielkiej
Brytanii. Różnicy tej nie dało się jednak wyraźnie przyporządkować do
jakiejś różnicy jakościowej w produktywności brytyjskich i niemieckich
fabryk14. W praktycznie każdym sektorze przemysłu firmy obu tych państw
były blisko siebie, a tym, co ciągnęło Niemcy w dół, był ich wielki i wysoce
nieefektywny sektor rolniczy oraz znaczny ogon w postaci małych sklepików
i warsztatów w sektorach rzemiosła i usług. W latach 30. produkcja na głowę
w niemieckim rolnictwie wynosiła połowę tego, co w niemieckim przemyśle,
i to w czasach, gdy ponad 9 mln ludzi było ciągle zatrudnionych w
gospodarstwach rolnych15.
Oczywiście zwykli Niemcy nie byli zaznajomieni z aktualnymi szacunkami
statystycznymi, niemniej liczby Clarka potwierdzały panujące wtedy
powszechnie odczucia. W latach 90. XIX wieku i w pierwszej dekadzie XX
wieku wilhelmińskie Niemcy pocieszały się wiarą, że szybko doganiają
Wielką Brytanię16. Choć była to na pewno dobra wiadomość, niosła ona ze
sobą także przyznanie się do relatywnego zacofania. Później, w obliczu
następstw pierwszej wojny światowej, hiperinflacji i wymuszenia dotkliwego
reżimu reparacyjnego, zwykły zdrowy rozsądek mówił, że niemiecka
gospodarka cofnęła się o dekady. To przekonanie było tak silne, że
statystyczne dowody na coś przeciwnego witane były głosami oburzenia i
niedowierzania17. Powszechnie uważano, że brytyjscy robotnicy cieszą się
wyższym standardem życia niż ich niemieccy koledzy, z którym to faktem
wielu łączyło chroniczne w brytyjskim przemyśle w latach 20. wykonywanie
pracy poniżej kwalifikacji i możliwości. Zauważalna zamożność w okresie
międzywojennym tamtejszej klasy średniej nie miała swojego odpowiednika
w Niemczech, a wrażenie brytyjskiej potęgi gospodarczej było dodatkowo
powiększone jej imperialnymi posiadłościami. Niemcom wydawało się, że
Wielka Brytania i inne mocarstwa kolonialne oraz Ameryka całkowicie
kontrolują światową bazę surowcową18. Choć oczywiście i one miały własne
giganty korporacyjne, to właśnie wielonarodowe spółki z londyńskiego City
czy kompanie naftowe i kauczukowe uosabiały niesamowity, globalny zasięg
nowoczesnego kapitalizmu. Zważywszy dzisiejszy status Niemiec, jednego z
najbogatszych i najpotężniejszych gospodarczo krajów świata, trudno nam
pojąć tamto głęboko zakorzenione poczucie niższości. Niemniej bez tego
niemożliwe jest zrozumienie istoty wszechobecnego ubóstwa, którym w
całym okresie międzywojennym zajmowała się niemiecka debata publiczna. I
właśnie na tym tle powinniśmy postrzegać materialne ambicje Hitlera
dotyczące Volksgemeinschaft.
Jeśli mamy wkroczyć w życie codzienne zwykłych Niemców, musimy
zejść z abstrakcyjnych wyżyn porównywania narodowych ksiąg
rachunkowych. W latach 30. stawka godzinowa dla większości Niemców była
liczona nie w markach ani nie w dolarach z 1990 roku używanych do liczenia
parytetu siły nabywczej, ale w fenigach. Tylko najlepiej płatni robotnicy, jak
wykwalifikowani operatorzy maszyn albo zecerzy, zarabiali więcej niż markę
za godzinę. Na drugim końcu skali znajdowali się najgorzej płatni robotnicy
tartaków i zakładów włókienniczych, których stawka godzinowa wynosiła 59
fenigów19. Niewykwalifikowane robotnice w tekstyliach albo przemyśle
żywnościowym mogły spodziewać się nie więcej niż 42-45 fenigów. W roku
1936, gdy niemiecka gospodarka działała przy niemal pełnym zatrudnieniu,
14,5 mln ludzi, tj. 62% niemieckich podatników, podawało roczny dochód
mniejszy niż 1,5 tys. marek, co odpowiadało tygodniowym zarobkom rzędu
nieco ponad 30 marek i godzinowej stawce około 60 fenigów20. Kolejne 21%,
tj. 5 mln pracowników fizycznych i umysłowych – pomiędzy 1,5 tys. i 2,4
tys. marek (tj. tygodniówki między 30 i 50 markami). Tylko 17% podatników
notowało dochody powyżej 2,4 tys. marek, tj. 50 marek tygodniowo.
Piramida dochodów kreśliła ostry podział między klasami społecznymi i
płciami. Pracujący fizycznie mężczyźni przynosili w roku 1936 przeciętnie do
domów 1761 marek, podczas gdy robotnice tylko 952 marki. Urzędnik
mężczyzna zarabiał 3 tys. marek, czyli prawie dwa razy więcej niż jego
żeńska odpowiedniczka. Przechodzenie od dochodów indywidualnych do
łącznych dochodów gospodarstwa domowego jest ryzykowne, niemniej
pokazane liczby dają pewien wgląd w możliwą skalę różnic. Robotnicze
gospodarstwo domowe z pracującymi kobietą i mężczyzną byłoby szczęśliwe,
gdyby osiągnęło łączny dochód większy niż 2,7 tys. marek rocznie. Dla
porównania urzędnicze gospodarstwo domowe poprzez dodanie do
przeciętnej pensji mężczyzny drugiego dochodu, może nawet należącego do
niezamężnej córki, mogło wyciągnąć swój łączny dochód do ponad 4 tys.
marek.
Realne znaczenie tych niewielkich liczb staje się jasne, kiedy porównujemy
je z cenami płaconymi przez niemieckie gospodarstwa domowe za
podstawowe produkty21. Kilogramowy bochenek ciemnego chleba kosztował
w latach 30. 31 fenigów, tj. ekwiwalent pół godziny pracy wielu
niskopłatnych niemieckich robotników. 5 kg ziemniaków, zasadniczego
pożywienia niemieckiej klasy robotniczej, można było kupić za zaledwie 50
fenigów. Kilogram szynki kosztował pół dnia pracy, tj. 2 marki i 14 fenigów.
Z kolei masło było nadzwyczaj drogie, gdyż w roku 1936 cena kilograma
wynosiła 3 marki 10 fenigów. 250-gramowa kostka masła kosztowała więc
więcej niż godzinne wynagrodzenie. Powiedzenie „płakać nad rozlanym
mlekiem” nabierze nowego znaczenia, gdy docenimy fakt, że litr tego
cennego napoju kosztował 23 fenigi. Także jajka po 1,44 marki za tuzin
wcale nie były tanie i nawet piwo po 88 fenigów za litr było poważnym
obciążeniem żywnościowego budżetu klasy robotniczej. Nie jest
niespodzianką, że większość Niemców żyło na skromnej i monotonnej diecie,
złożonej z chleba, dżemu, ziemniaków, kapusty i wieprzowiny, popijanymi
wodą i małymi dawkami mleka albo piwa. Stąd wzięło się pejoratywne
określenie „kraut”22, popularne tak we Francji, jak i w Wielkiej Brytanii.
Niemcy byli także namiętnymi amatorami kawy i jej substytutów,
konsumując jej ogółem prawie 5 kg rocznie, a także byli nałogowymi
palaczami, paląc dwa papierosy dziennie na osobę. Przy cenie zaledwie 3
fenigów za sztukę te ostatnie były jednak akurat tym luksusem, na który
nawet najbiedniejszy mógł sobie pozwolić. Ogólnie rzecz biorąc, wydatki na
żywność i tytoń stanowiły w robotniczych gospodarstwach domowych 43%
do 50% ich przeciętnych budżetów23. Czynsz to kolejne 12%, co oznaczało,
że przeciętne wydatki na dom ponoszone przez niemiecką klasę robotniczą
wynosiły 24 marki miesięcznie. Kolejne 5% szło na media. Miesięcznie
zostawało więc w gospodarstwie czworga ludzi tylko 67 marek na inne typy
wydatków: odzież, sprzęt domowy, transport, opiekę zdrowotną,
ubezpieczenia oraz opłaty socjalne i edukacyjne. Para męskich butów
kosztowała 10 marek, podzelowanie ich – 4 marki. Obuwie dziecięce nie było
natomiast dostępne za dużo mniej niż 6 marek, tj. za dzienne wynagrodzenie
większości robotników. A jeśli pan domu potrzebował nowego garnituru, to
zabierało to praktycznie cały dyspozycyjny dochód rodziny.
Jasne jest więc, że w Niemczech Hitlera tylko niewielka mniejszość
ludności żyła w warunkach, które dzisiaj określamy jako komfortowe24, co
zresztą potwierdziły także międzynarodowe badania porównawcze. W roku
1929 Ford Motor Company zamówił oszacowanie zarobków, jakie w każdej z
jego 14 europejskich siedzib byłyby niezbędne do umożliwienia tamtejszym
robotnikom osiągnięcia standardu życia pracownika z najniższego poziomu
siatki wynagrodzenia opracowanej w Dearborn25. Badanie przeprowadzone
przez Międzynarodowe Biuro Pracy w Genewie przy finansowym wsparciu
płynącym ze Stanów Zjednoczonych przyniosło wstrząsający obraz przepaści,
jaka dzieliła Amerykę od Europy. Chyba nie jest niespodzianką, że przy
porównywaniu rozległych przestrzeni Środkowego Zachodu i zatłoczonych
miast europejskich najbardziej jaskrawa różnica dotyczyła warunków
mieszkaniowych. Nawet najgorzej płatni robotnicy z Detroit mieli
zapewnione 4 pokoje z kuchnią, co wywołało u badaczy z Frankfurtu i
Berlina niejakie zakłopotanie, ponieważ tak obszerne mieszkanie „zazwyczaj
nie było zajmowane przez robotników”. Roczny czynsz za zwykłe 4 pokoje z
kuchnią wyniósłby przynajmniej 1020 marek. Gdyby były tam jakieś
udogodnienia, takie, które były w Stanach Zjednoczonych normalne, jak
oddzielna sypialnia i kuchnia, wewnętrzna toaleta i bieżąca woda, czynsz
mógł wynieść nawet 1380 marek, a to już było z grubsza 4 razy więcej niż to,
co w Niemczech podobna rodzina robotnicza wydawała w rzeczywistości na
mieszkanie. Ogólnie więc dorównanie we wczesnych latach 30. czy to we
Frankfurcie, czy w Berlinie standardowi życia w Detroit wymagałoby
dochodu pomiędzy 5380 i 6055 marek, tj. sum, które były poza
najśmielszymi marzeniami większości niemieckich robotników.
Dla każdego standardowo wyszkolonego w nowoczesnej ekonomii
człowieka rozwiązanie niemieckich problemów było oczywiste. Aby uciec od
swojej relatywnej biedy, Niemcy potrzebowały wzrostu gospodarczego o
szerokiej podstawie, napędzanego zmianą technologiczną i akumulacją
zarówno rzeczowego, jak i ludzkiego kapitału. To umożliwiłoby zwiększoną
produktywność pracy, lepsze płace i niższe ceny na towary wysokiej jakości,
pozwalając tym samym na ogólny wzrost standardu życia. Były oczywiście
głosy wewnątrz i na zewnątrz Trzeciej Rzeszy, które prezentowały tego typu
podejście26, w efekcie czego debata nad „produktywizmem” i
„racjonalizacją” była tam w latach 20. już dobrze zakorzeniona27. Gdy rynek
pracy zaczął się w połowie lat 30. kurczyć, przemysł niemiecki, który właśnie
wyszedł z recesji, aktywnie zaangażował się w racjonalizację i inwestował w
nowe wyposażenie. Jak to jeszcze zobaczymy, do początku lat 40. korzystał
on z inwestycyjnego boomu niepodobnego do żadnego w jego historii. Reżim
nazistowski zwracał także wytężoną uwagę na „kapitał ludzki”.
Udoskonalenia systemu szkolenia przemysłowego były w latach 20.
intensywnie dyskutowane, a od roku 1933 nauka zawodu i staże cieszyły się
ogromnym wsparciem państwa. Wśród różnych potrzeb było bowiem też
stworzenie dla fabryk pracujących dla Luftwaffe zupełnie nowej, złożonej z
profesjonalnych metalowców siły roboczej. Zgodnie z jej retorycznym
dowartościowywaniem niemieckiej pracy Trzecia Rzesza ustanowiła zasadę,
że każdy młody Niemiec powinien aspirować przynajmniej do statusu
półwykwalifikowanego robotnika28. I nie były to tylko słowa. W roku 1939
tylko 30 tys. kończących szkołę mężczyzn zasiliło siłę roboczą jako robotnicy
niewykwalifikowani, gdy w roku 1934 było ich 200 tys. Dla wielu rodzin
robotniczych lata 30. i 40. były okresem prawdziwego społecznego ruchu, nie
w sensie awansu do klasy średniej, ale w ramach robotniczej hierarchii
profesjonalizmu, skłaniając jednego z autorów do mówienia o
„deproletarializacji” niemieckiej klasy robotniczej29.
Trzecia Rzesza nie odrzucała więc produktywizmu i racjonalizacji, ale nie
da się uchwycić specyfiki nazistowskiego myślenia o gospodarce, jeśli
skupiamy się tylko na tym jednym aspekcie. Tak samo jak w istocie nie
zrozumiemy także szerokiego środowiska intelektualnego okresu
międzywojennego. Nie można przecenić faktu, że we wczesnych latach 30.
Niemcy miały w pamięci prawie 20 lat, podczas których kryzys gospodarczy i
niepewność przeważały nad doświadczeniem prosperity i postępu. W czasie
poprzedniej dekady międzynarodowa integracja gospodarcza spowodowała
kryzys, inwestycje skończyły się bankructwem, a setki tysięcy młodych ludzi,
którzy z optymizmem rozpoczęli praktyki albo mieli dyplomy
uniwersyteckie, znalazło się w beznadziejnej sytuacji jako bezrobotni. W
świetle takich przeżyć nie trzeba było być radykalnym, prawicowym
ideowcem ani paranoicznym antysemitą, aby zwątpić w skuteczność
liberalnej teorii postępu30. Niemcy zawsze ciężko pracowali, pilnie
oszczędzali i inwestowali, a ich technologia przemysłowa nie miała sobie
równych w Europie, a mimo to nie były bogaty krajem. Przy takim obrocie
sprawy, jaka racja przemawiała za tym, aby uwierzyć, że wkrótce będą mogły
one wrócić na tę ścieżkę stabilnego wzrostu, która wydawała się już ujawniać
w szczęśliwych latach przed rokiem 1914? Nawet zawodowi ekonomiści nie
obiecywali za dużo31. Byli oczywiście i tacy, którzy wciąż twardo trzymali
się liberalnego optymizmu rodem z XIX wieku, jednak w latach 30. to w
żadnym razie nie oni byli najgłośniejsi. Niemieccy ekonomiści rozmyślający
nad kwestą długoterminowego wzrostu gospodarczego powtarzali nawet
poglądy Róży Luksemburg, gdy dowodzili, że dążenie do rozbudowy
przemysłu prowadzi do jeszcze dzikszej konkurencji na rynkach
eksportowych i tej rywalizacji, która dostarczyła zarówno Stresemannowi, jak
i Hitlerowi ich zasadniczych wytłumaczeń katastrofy pierwszej wojny
światowej32. Większymi optymistami nie byli w latach 30. także zwolennicy
„nowej ekonomii”. Wbrew powojennemu spłycaniu jego prac Keynes w
latach 30. nie był apostołem wzrostu. Ogólna Teoria Keynesa z roku 1936
wskazywała sposoby, w jakie poprzez rządową politykę wydatkową można
starać się ożywić tkwiącą w depresji deflacyjnej gospodarkę, ale nie była to
magiczna formuła wzrostu. W istocie Keynes i wielu jego czołowych
akolitów w Stanach Zjednoczonych byli sceptyczni wobec możliwości
trwałej, długofalowej ekspansji33.
WYKRES NR 7. 42 LATA NIEMIECKIEGO ROZWOJU
GOSPODARCZEGO Z PUNKTU WIDZENIA ROKU 1933 (DOCHÓD
NARODOWY PER CAPITA W ROKU 1913 = 100)

Całe to tło jest niezbędne, jeśli mamy zrozumieć odmowę Hitlera


akceptacji liberalnej ewangelii postępu gospodarczego. Wzrost gospodarczy
nie mógł być brany za pewnik, a Hitler wcale nie był jedyną osobą, która tak
mówiła. Jak już wspominaliśmy, teza o życiu gospodarczym jako polu
zmagań była w pełni uformowana już w Mein Kampf i Drugiej Księdze, a to
darwinowskie spojrzenie zostało tylko utwierdzone przez późniejszą Wielką
Depresję. Z kolei zważywszy niemiecką gęstość zaludnienia i upór Hitlera co
do nieuchronności konfliktu spowodowanego wzrostem napędzanym przez
eksport, podbój nowego Lebensraumu był z pewnością jednym ze sposobów
na podwyższenie poziomu niemieckiego dochodu per capita. Hitler nie mógł
być bardziej stanowczy i konsekwentny w obronie tego stanowiska. Jak
widzieliśmy, przedstawił swoją opinię w roku 1933, już w pierwszych dniach
istnienia swojego rządu, wielokrotnie później powtarzając tę wiarę.
Agresywna, oparta na sile militarnej polityka zagraniczna była jedynym,
realnym fundamentem gospodarczego prosperity. W krótkim okresie doszło
jednak do specjalnych interwencji politycznych, które akurat można było
uczynić, aby naprawić uszczerbki uczynione niemieckiemu standardowi życia
przez lata szkód i zaniedbań. Hitler i jego akolici byli mocno przekonani, że
jego podwyższanie było wstrzymywane od roku 1918 przez diabelskie
przymierze samolubnych burżuazyjnych liberałów i prymitywnych
socjalistów34. Spisek małych celów działał tylko na rzecz niemieckiej
burżuazji, za to pozbawiał większość Niemców wszelkich korzyści
związanych z nowymi technologiami masowej produkcji. Ford miał
przedsiębiorczą wizję zerwania z przeszłością i przekształcenia tego, co
kiedyś było produktem luksusowym, w towar powszechnie dostępny. W
Niemczech natomiast niezbędnym do przełamania impasu był akt stanowczej
woli politycznej. Trzecia Rzesza uznała więc za swoją misję wykorzystanie
autorytetu państwa do koordynacji wysiłków przemysłu zmierzających do
opracowania zestandaryzowanych i uproszczonych wersji podstawowych
dóbr konsumpcyjnych. Miały być one produkowane po najniższych
możliwych cenach, umożliwiając niemieckiej ludności natychmiastowy skok
na wyższy standard życia. Wyrazem zazwyczaj dołączanym do tych
produktów był „Volk”: Volksempfänger (radio), Volkswohnung
(mieszkanie), Volkswagen, Volkskühlschrank (lodówka), Volkstraktor
(ciągnik)35. Lista ta zawiera tylko te produkty, które cieszyły się oficjalnym
wsparciem jednego albo wielu urzędów Trzeciej Rzeszy, niemniej prywatni
producenci już dawno temu docenili duży potencjał marketingowy terminu
„Volk” i także podążyli za tą modą. Wśród różnych rzeczy, które
sprzedawali, były Volksgramophone (ludowe gramofony), Volksmotorräder
(ludowe motorowery) i Volksnaehmaschinen (ludowe maszyny do szycia).
Faktycznie do roku 1933 użycie terminu „Volk” stało się już tak duże, że
nowo utworzona niemiecka rada reklamowa została zmuszona do zabronienia
jego stosowania bez zezwolenia.
Jak to jeszcze zobaczymy, większość Volksprodukte było
niepowodzeniem, a zważywszy powszechną w Niemczech słabość siły
nabywczej, nie jest też trudno zrozumieć dlaczego. Jednak nie powinniśmy
zbyt pochopnie uznawać tych wysiłków jako zwykłą konsekwencję
irracjonalności hitlerowskiego reżimu36. Jeśli mamy sprawiedliwie osądzić
Trzecią Rzeszę, musimy usiłować zrozumieć ją w jej własnym świecie. Nie
ma na to szans, jeśli będziemy wychodzić z dzisiejszych koncepcji wzrostu
gospodarczego, tj. mającego szeroką bazę i w efekcie możliwość
nieograniczonej ekspansji. Wiedząc to, co wiemy o niemieckim rozwoju
gospodarczym po roku 1945, moglibyśmy podawać przekonujące sposoby
osiągnięcia trwałości i niepowstrzymanego pędu długookresowego wzrostu
gospodarczego, ale niby dlaczego ta akurat wersja miałaby być wiarygodna
dla Niemiec roku 1933? Zważywszy, że zdecydowanym politycznym
interwencjom szeroko przypisywano wtedy doprowadzenie do
spektakularnego ożywienia w zatrudnieniu, dlaczego nie miałyby one ujawnić
podobnych zbawiennych skutków w przypadku konsumpcji?

II.
Pierwszy Volksprodukt ogłoszony przez reżim hitlerowski, ludowy
radioodbiornik, był zarówno najbardziej wyraźnie motywowany politycznie,
jak i był też zdecydowanie największym sukcesem. Jak widzieliśmy, Hitler
jako kanclerz wygłosił swoje pierwsze przemówienie radiowe już 1 lutego
1933 roku, tj. w kilka dni po objęciu władzy. W tym czasie jednak na 66 mln
mieszkańców Niemiec było zarejestrowanych tylko 4,3 mln odbiorników
radiowych. Zaledwie więc czwarta część niemieckich gospodarstw
domowych mogła usłyszeć mowę Führera37 i jeśli radio miało spełnić
nadzieje jako narzędzie propagandowe, to ta sytuacja musiała bezwzględnie
ulec zmianie. Tymczasem główną przeszkodą dla szerszego
rozprzestrzenienia się odbiorników radiowych była ich cena. Najtańszy na
rynku kosztował bowiem we wczesnych latach 30. ponad 100 marek,
wyraźnie zbyt dużo, zważywszy omawiane właśnie liczby ukazujące
dochody. Jeśli sygnał radiowy miał kiedyś dotrzeć do większości ludności,
trzeba było coś zrobić, aby zaprojektować i wyprodukować tańszy model. W
maju 1933 roku inicjatywę przejął minister propagandy. Doszedł do
porozumienia z grupą producentów odbiorników radiowych i przeforsował
produkcję na wielką skalę nowego, zestandaryzowanego urządzenia38.
Musiało być tańsze niż jakiekolwiek radio obecne wcześniej na rynku, ale
musiało być też odpowiednie pod względem jakości, aby umożliwić
słuchaczom odbiór tak regionalnych stacji radiowych, jak i ważnych
transmisji ogólnokrajowych. Aby zapewnić mu niszę rynkową, członkowie
radiowego kartelu zgodzili się oferować w tym zakresie cenowym produkty
niekonkurencyjne. Na cześć daty mianowania Hitlera na kanclerza (30
stycznia 1933 roku) urządzenie to dumnie nazwano Volksempfänger (VE)
301 i wyceniono na zaledwie 76 marek. Wciąż było jednak jasne, że dla
przeciętnego niemieckiego gospodarstwa domowego zakup VE 301 był
poważnym obciążeniem finansowym. Aby więc zwiększyć ich atrakcyjność,
wiele spółek użyteczności publicznej oferowało sprzedaż ratalną, zgodnie z
którą klient mógł kupić urządzenie już po pierwszej wpłacie w wysokości
7,25 marki, a następnie za 18 miesięcznych rat po 4,40 marek39. Goebbels
pokazał VE 301 w sierpniu 1933 roku na berlińskiej wystawie radiowej, gdzie
podobno całą wstępną partię wyprzedano już do końca pierwszego dnia.
Natychmiast złożono więc dodatkowe, ogromne zamówienie, w efekcie w
ciągu kolejnych 12 miesięcy sprzedano ponad 650 tys. sztuk oraz następne
852 tys. w latach 1934-193540. Radio stało się jednym z autentycznych
sukcesów przemysłowych lat 30., pobudzając nie tylko produkcję
elektroniczną, ale także wytwórstwo bakelitu i drewnianych skrzynek. W
roku 1935 przemysł radiowy wykazywał już wszelkie symptomy bańki
spekulacyjnej. Produkcja prześcignęła popyt, zapasy osiągnęły niebezpieczne
poziomy, a trzech mniejszych producentów, w tym Seibt, którego naczelny
projektant był odpowiedzialny za Volksempfänger, zbankrutowało41.
Wkrótce potem, pod przywództwem Telefunkena jako dominującego
producenta, postęp był już jednak bardziej stabilny, a w roku 1937 korzyści
skali były tak duże, że cena za standardowy VE 301 mogła zostać
zmniejszona do 59 marek. W roku 1938 obłożenie wielkich miast
odbiornikami radiowymi sięgnęło 70%, jednak na wsi wciąż pozostawały
luksusem. Relatywna bieda Niemiec ciągle była jaskrawo widoczna w
statystykach porównawczych. W drugiej połowie 1938 roku tylko połowę
niemieckich rodzin stać było na radio, w porównaniu do 68% brytyjskich i
84% amerykańskich42. Wielki przełom nastąpił rok później wraz z
wprowadzeniem nowego, prostszego modelu o nazwie Deutscher
Kleinempfänger (DKE), wycenionego na zaledwie 35 marek. Potocznie
zwany „gębą Goebbelsa” („Goebbels Schnauze”) DKE posłużył do
wprowadzenia radia w zasięg praktycznie każdej niemieckiej rodziny. W
ciągu 12 miesięcy sprzedano milion sztuk, a interes kwitł nawet w czasie
wojny. W ciągu 8 lat pomiędzy latami 1934 i 1942 obłożenie Niemiec
radioodbiornikami niemal się podwoiło. Z drugiej strony naiwnym byłoby
proste przypisywanie tego tylko programowi Volksempfängera. Nie uszło
uwadze, że poza granicami Niemiec za cenę zwykłego Volksempfängera
można było kupić dużo lepszy odbiornik superheterodynowy amerykańskiej
produkcji43. Tymczasem Volksempfänger był na światowych rynkach
całkowicie niekonkurencyjny, mając znikomą liczbę zagranicznych
kupujących. Jest zatem zupełnie wyobrażalne, że w Niemczech wolnych od
gorsetu kontroli walutowej Schachta i otwartych na wszystkie zalety handlu
międzynarodowego rozpowszechnienie się radioodbiorników mogłoby być
nawet jeszcze szybsze. Mimo to związek Volksempfängera z boomem
radiowym uczynił go wzorem dla następnych Volksproduktów.
Dla Hitlera nie mogło być żadnych wątpliwości, że to samochód był
największym symbolem nowoczesnego, konsumpcyjnego stylu życia44.
Tymczasem we wczesnych latach 30. był to ciągle luksus zarezerwowany
tylko dla wąskiej grupy Niemców45. W roku 1932 było w całym kraju tylko
486 001 zarejestrowanych samochodów. W 4-milionowym Berlinie było
mniej niż 51 tys. samochodów. Dla porównania dzisiaj ulice tego miasta są
zatłoczone 1,2 mln samochodów. Jeśli wyobrazimy sobie teraz ulicę jakiegoś
nowoczesnego miasta z usuniętymi z pola widzenia 29 na każdych 30
samochodów, dostaniemy obraz tego, jak ekskluzywne były pojazdy
mechaniczne w nazistowskich Niemczech46. Gdy liczymy samochody w
stosunku do gospodarstw domowych, proporcja ta wynosiła w roku 1933 1 do
37. Jest to jednak mylące podejście, ponieważ sprawia fałszywe wrażenie,
jakoby samochody w Niemczech lat 30. były przede wszystkim obiektami
użytku gospodarstw domowych. W rzeczywistości tylko niewielki margines
zarejestrowanych samochodów był w pierwszym rzędzie do użytku
prywatnego, przeważająca większość była bowiem w hitlerowskich
Niemczech trzymana dla celów biznesowych.
Nawet jeszcze przed ogłoszeniem programu Volkswagena Hitler nie czynił
sekretu ze swojego życzenia ujrzenia wzrostu liczby właścicieli samochodów.
Był pierwszym kanclerzem Niemiec, który otwierał Międzynarodowy Salon
Samochodowy w Berlinie, w dodatku znalazł czas na tę wizytę podczas
szalonej kampanii z lutego 1933 roku. Znaczenie, jakie przywiązywał do
motoryzacji, jasno ukazał w swojej deklaracji, że „jeśli wcześniej próbowano
mierzyć standard życia ludności liczbą kilometrów linii kolejowych, to w
przyszłości będzie się do tego używać kilometrów dróg przystosowanych do
ruchu samochodowego”47. Hitler był jednak w pełni świadom, że Niemcy w
roku 1933 nie prezentowały się pod tym względem najlepiej. Tylko 25%
głównych niemieckich dróg miało w tym czasie utwardzone nawierzchnie,
odpowiednie dla dużego ruchu pojazdów. Aby zlikwidować ten deficyt, latem
ogłoszono projekt autobahnów, a do początku roku 1934 odpowiedzialność za
budowę i naprawę dróg krajowych znalazła się w rękach Fritza Todta. W
kwietniu 1933 roku władze ogłosiły także likwidację podatku
samochodowego na wszystkie nowo zakupione pojazdy. Przed rokiem 1933
należał on do najwyższych w Europie i był przynajmniej 10 razy większy od
powszechnie obowiązującego w przeciętnym stanie Stanów Zjednoczonych48.
Nie jest niespodzianką, że rezultatem tych działań był znaczny i nagły wzrost
produkcji samochodów i liczby ich właścicieli: z ogółem 486 001 sztuk w
roku 1932 liczba zarejestrowanych pojazdów wzrosła do tego czasu ponad
dwukrotnie, a w roku 1938 sięgnęła 1271 tys.
Jak jednak sugerują powyższe liczby, rozwój motoryzacji miał swoje dość
wyraźne granice i Niemcy w późnych latach 30. były ciągle społeczeństwem,
w którym posiadanie samochodu było domeną niewielkiej mniejszości, gdyż
w stosunku do dochodów przeciętnej rodziny były one po prostu zbyt drogie.
W roku 1938 gruntowne badania przeprowadzone przez Institut für
Konjunkturforschung pokazały, że minimalny koszt zakupu samochodu i
przejazd nim 10 tys. km rocznie kosztowało 67,65 marek miesięcznie49.
Czteroosobowa rodzina robotnicza z dochodem 2,3 tys. marek rocznie
znalazłaby się więc w sytuacji, w której, po uwzględnieniu kosztów
żywności, mieszkaniowych i innych rachunków, utrzymanie samochodu
skonsumowałoby cały pozostały do jej dyspozycji dochód. Według Urzędu
Statystycznego Rzeszy kwoty, które w połowie lat 30. taka „przeciętna”
rodzina wydawała realnie na transport, sięgały 27 marek rocznie,
uwzględniając opłaty za transport publiczny i koszt utrzymania roweru. Była
to jedna trzydziesta wydatków niezbędnych w przypadku nawet najtańszego
samochodu. Badania Instytutu odsłoniły także dwie główne przeszkody dla
wdrożenia programu tańszego pojazdu: koszt zakupu stanowił od 30% do
35% miesięcznego kosztu, a kolejnym zasadniczym czynnikiem była cena
benzyny.
Do późnych lat 30. cena litra benzyny wynosiła w Trzeciej Rzeszy 39
fenigów (około 1,70 dolara z roku 1990). Przy tej kwocie 160-kilometrowy
rodzinny wyjazd ekonomicznym samochodem kosztował cały dzień pracy
przeciętnego niemieckiego robotnika50. Jednak tylko mała część tej
wygórowanej sumy pochodziła z rynkowej ceny ropy. Zważywszy jej
światowy nadmiar, przez całe lata 30. cena litra benzyny w Zatoce
Meksykańskiej wahała się pomiędzy 2 i 3 fenigami, tj. około 10% tego, co
płacili niemieccy kierowcy. Uwzględniając transport morzem, benzyna była
dostępna w porcie w Hamburgu po 5,13 feniga za litr. Koszty dystrybucji i
marketingu to dodatkowe 13 fenigów. Innymi słowy cena benzyny po
kosztach wynosiła prawdopodobnie około 20 fenigów za litr, tj. tyle, ile
płacili konsumenci w Stanach Zjednoczonych51. Tym jednak, co określało
rzeczywistą jej cenę w Trzeciej Rzeszy, była polityka. Pod tym względem
Trzecia Rzesza niczym nie różniła się od Republiki Weimarskiej czy
większości dzisiejszych państw europejskich, o czym trzeba pamiętać przy
każdej poważnej analizie nazistowskiej polityki wobec motoryzacji. Cenę
benzyny podwajały podatki oraz prawny obowiązek dodawania do niej
alkoholu krajowej produkcji. Gdyby promocja motoryzacji była naczelnym
priorytetem reżimu Hitlera, można byłoby tylko poprzez rezygnację z tych
podatków ściąć operacyjne koszty utrzymywania małego rodzinnego
samochodu aż o 15%. To jednak było niemożliwe. IG Farben wygrał ten spór,
gdyż od popularyzowania motoryzacji dużo większe znaczenie strategiczne
miały dla reżimu Hitlera problemy z bilansem płatniczym i związany z tym
projekt paliwowej autarkii, a to wymuszało utrzymywanie w Niemczech ceny
paliwa na poziomie dużo wyższym niż na rynku światowym. W latach 30.
bowiem koszt benzyny produkowanej przez fabrykę IG Farben w Leunie
wynosił 15-17 fenigów za litr, co pociągało za sobą cenę na stacji benzynowej
wynoszącą przynajmniej 30 fenigów za litr. Podatek na importowane paliwo
był zatem niezbędny do zapewnienia działania programu produkcji paliwa
syntetycznego. Zresztą w miarę jak w latach 30. rosła presja na finanse
Rzeszy, ten strategiczny nakaz połączył się z bardziej oczywistymi
potrzebami Ministerstwa Finansów Rzeszy. Podatek na importowaną ropę stał
się znacznym źródłem wpływów, dostarczając w roku 1936 421 mln marek,
tj. trzeciej części ogółu dochodów uzyskiwanych przez państwo niemieckie z
ceł. A od grudnia 1936 roku, gdy wspomniana presja dalej narastała, także
paliwo produkowane w kraju obłożono podatkiem w wysokości przynajmniej
4 fenigów za litr.
To właśnie ta bezdyskusyjność podatku paliwowego zmusiła żyjących pod
władzą Hitlera zwolenników masowej motoryzacji do skoncentrowania się z
jeszcze większą intensywnością na kosztach samego pojazdu. Ówczesnemu
niemieckiemu przemysłowi motoryzacyjnemu, ukształtowanemu przy
obsłudze skromnego niemieckiego rynku samochodowego, daleko było
jeszcze od tej wszechwładnej potęgi, jaką miał się stać później w
dwudziestym stuleciu52. Mnogość małych, drogich producentów utrzymywała
się tylko dzięki sporym cłom na importowane pojazdy. Choć fordyzm był w
kręgach zarządczych szeroko dyskutowany, niewielkie rozmiary niemieckich
zakładów sprawiały, że większość z nich była w stanie osiągnąć tylko
znikome, jeśli w ogóle jakieś, korzyści skali. Naczelnym wyjątkiem od tej
reguły był Opel, który od roku 1929 był w całości własnością General
Motors. Ironią losu było, że to nie Ford, ale jego największy rywal wdrażał w
niemieckim przemyśle metalowym masową produkcję typu fordowskiego53.
Także znaczny wzrost liczby właścicieli samochodów, w czym reżim Hitlera
przodował po roku 1933, był w większej części spowodowany decyzjami
inwestycyjnymi podejmowanymi właśnie przez GM w Detroit.
Wykorzystując wydajność supernowoczesnej fabryki w Rüsselsheim, to
również Opel jako pierwszy wprowadził na rynek nową generację małych
rodzinnych sedanów, oferujących przyzwoity kompromis pomiędzy osiągami,
niezawodnością i komfortem. I to właśnie on zaczął przewodzić w kosztach,
zduszając cenę swojego modelu P4 do sensacyjnej kwoty tylko 1450 marek
na wyjeździe z fabryki. W efekcie w roku 1936 samochody o pojemności
poniżej 1,5 tys. litrów stanowiły już 70% wszystkich nowo zarejestrowanych
w hitlerowskich Niemczech, a ze 150 tys. sprzedanych w tej klasie niemal
połowę wyprodukowała ta niemiecka filia GM. Jednak nawet dla Opla te
1450 marek było problemem. A ponieważ nawet po tej cenie samochody były
dostępne i tak tylko dla bardzo niewielkiej mniejszości niemieckiej populacji,
trudno było w połowie lat 30. zrozumieć, jak niemiecki przemysł
samochodowy mógłby wkrótce zdobyć prawdziwie masowy rynek. Całkowita
motoryzacja niemieckiego społeczeństwa musiała więc poczekać z
potoczeniem się dalej na wzrost gospodarczy, który pozwoliłby na stopniowe
rozprzestrzenianie się większej niż kiedykolwiek siły nabywczej na
najszersze do tej pory grupy społeczne.
Hitler był jednak niecierpliwy. 7 marca 1934 roku na odbywającej się w
Berlinie drugiej w Trzeciej Rzeszy Międzynarodowej Wystawie
Samochodowej wykorzystał okazję nie tylko do ogłoszenia narodowego
programu paliwowego, ale także do zadeklarowania swojego zamiaru
stworzenia samochodu ludowego54. Tym, co Hitler miał dokładnie na myśli,
był rodzinny sedan o mocy 30 KM, zdolny do wożenia w umiarkowanym
komforcie 4 osób, wyceniony na nadzwyczajnie niską kwotę zaledwie 1 tys.
marek. Nie jest niespodzianką, że media z przejęciem zareagowały na ten
nowy śmiały projekt. Przemysł samochodowy pałał jednak dużo mniejszym
entuzjazmem. Biorąc pod uwagę aktualny stan technologii produkcyjnych i
koszt surowców, nikt nie rozumiał, jak można będzie wyprodukować taki
samochód za mniej niż 1 tys. marek. Nie było także jasne, jak Rzeszę będzie
stać na niezbędne dla masowej motoryzacji benzynę i kauczuk, zważywszy
jej chroniczne problemy z bilansem płatniczym. Mimo to przy ogromnej
ekscytacji prasy Daimler-Benz i Auto Union poczuły się w obowiązku
przynajmniej rozpocząć rozmowy na temat projektu Volkswagena. Dwaj
główni niemieccy producenci bali się, że inaczej reżim może uciec się do
przymusu albo nawet do tego, że targ zostanie dobity, ale z Detroit. Daimler-
Benz i Auto Union zgodziły się zatem na stworzenie wraz ze Związkiem
Niemieckiego Przemysłu Samochodowego kierowanej przez Ferdinanda
Porsche grupy badawczej mającej na celu przeanalizowanie spełnienia żądań
Hitlera.
Porsche był bez wątpienia utalentowanym inżynierem, miał także
doskonałe relacje z Hitlerem, oparte na ich wspólnym, entuzjastycznym
stosunku do sportów motorowych. Jednak tym, co szczególnie odpowiadało
przemysłowi samochodowemu, był fakt, że wydawał się zgadzać z jego
zasadniczym stosunkiem do projektu Volkswagena, polegającym na uznaniu
za nierealne oczekiwania, że produkcja wysokiej jakości samochodu
rodzinnego będzie kosztować mniej niż 1,2 tys. marek za sztukę. Przemysł
postawił na Porsche’a jako na człowieka, który miał przekonać Hitlera do tej
nieprzekraczalnej granicy ekonomicznej. Producenci samochodów nie
docenili jednak zarówno zdecydowanej determinacji Hitlera, jak i
bezwzględnej ambicji Porsche’a. Zamiast wycofać się z Volkswagena Hitler
ponowił swoje zobowiązanie, które zawarł w mowie z lutego 1935 roku
otwierającej Międzynarodową Wystawę Samochodową. Natomiast Porsche
później, ale jeszcze w tym samym roku, rozpoczął testy drogowe pierwszego
prototypu „garbusa”, jednak, jak zresztą można było przypuszczać, nie udało
mu się rozwiązać problemu kosztów. W poufnej korespondencji umieścił
metkę cenową na VW pomiędzy 1400 i 1450 marek, tj. innymi słowy wcale
nie taniej niż to, co najniżej ostatnio proponował Opel. Porsche nie dał się
jednak tak łatwo zniechęcić. Z postępującymi szybko pracami nad
prototypami i depczącym po piętach Oplem, który ogłosił nową kampanię
obniżek cen na swoje prostsze modele, zaczął intensywnie intrygować
przeciwko własnym zwierzchnikom z przemysłu motoryzacyjnego. W
styczniu 1936 roku, bez powiadamiania nawet Związku, zaprosił Hitlera na
pierwszą oficjalną jazdę próbną VW „garbusa”. Kiedy Związek odpowiedział
raportem, w którym skrytykował projekt Porsche’a oraz ujawnił fakt, że był
on aktualnie wyceniany na 1,6 tys. marek za sztukę, Hitler w mowie, którą
wygłosił w lutym 1936 roku na otwarciu Międzynarodowej Wystawy
Samochodowej, wyładował swoją furię nie na Porsche’u, ale na całym
przemyśle. Po wielokrotnym powtórzeniu swojej wiary, że tylko techniczny
geniusz może wytyczyć drogę do masowej motoryzacji, zwrócił się
przeciwko niemieckiemu przemysłowi samochodowemu. Oskarżył go o
nieświadomą uległość wobec snobistycznej wizji samochodu jako
kosztownego dobra luksusowego. Było po prostu nie do zaakceptowania,
żeby liczące połowę ludności Ameryki Niemcy miały aż 50 razy mniej
samochodów. Nikt nie powinien wątpić w determinację rządu
narodowosocjalistycznego w doprowadzeniu projektu VW do szczęśliwego
końca55. Jak Hitler zapewniał Porsche’a, projekt ten, jeśli byłoby to
konieczne, zostanie przeforsowany dekretem nawet wobec oporu przemysłu.
Planowaną cenę osiągnięto by przez narzucenie przymusowych cięć w
kwotach, które Porsche płacił za stal i aluminium.
W lipcu 1936 roku projekt zaczął już definitywnie wymykać się z rąk
niemieckiego przemysłu. Po zakończonym sukcesem pokazie, który odbył się
11 lipca 1936 roku w Obersalzbergu, Hitler postanowił, że samochód
Porsche’a nie będzie produkowany w żadnej z istniejących w Niemczech
fabryk samochodów, ale w nowym, specjalnie do tego celu zaprojektowanym
zakładzie, który, jak twierdził, można zbudować za 80-90 mln marek.
Fabryka ta miała charakteryzować się mocami produkcyjnymi rzędu 300 tys.
samochodów rocznie, a dostawy miały rozpocząć się na początku 1938 roku,
razem z Międzynarodową Wystawą Samochodową. W obliczu niemożności
osiągnięcia w warunkach rynkowych ceny 1 tys. marek niemiecki przemysł
samochodów prywatnych wydawał się ogólnie rzecz biorąc zadowolony, że
Porsche’em i jego kłopotliwym projektem zajął się sektor państwowy. Jako
projekt komercyjny VW był nieopłacalny, zaś fabryka wybudowana w
konsekwencji przymusowej zrzutki prywatnego biznesu, mniej więcej tak jak
to było w przypadku Brabagu, zaszkodziłoby całej branży. Dużo lepsze
byłoby wykorzystanie funduszy publicznych albo raczej funduszy
Niemieckiego Frontu Pracy (DAF). Ta sugestia wydaje się wyszła od Franza
Josepha Poppa, założyciela BMW, który zasiadał także w radzie nadzorczej
Daimler-Benz. Sugerował on, że DAF powinien przejąć Volkswagena jako
projekt non-profit, który to status kwalifikowałby fabrykę do przyznania jej
ulg podatkowych obniżających końcową cenę samochodu. Co ważniejsze
jednak, z punktu widzenia przemysłu pozwoliłoby to ograniczyć sprzedaż
Volkswagena wyłącznie do robotniczych członków DAF-u, zachowując w ten
sposób dla producentów prywatnych dochodowy rynek średniej klasy
samochodów. Szefostwo DAF-u skorzystało z okazji. Jak to ujął później jego
przywódca Robert Ley, partia w roku 1937 weszła tam, gdzie przemysł
prywatny ze względu na swoją „krótkowzroczność, złośliwość i chciwość
kompletnie zawiódł”56. W maju 1937 roku, przy płatnościach dla Porsche’a i
jego zespołu projektowego wynoszących ogółem 1,8 mln marek, przemysł
postanowił zminimalizować swoje straty i jednak związać się z projektem
VW. 28 maja 1937 roku Porsche i jego wspólnicy założyli Gesellschaft zur
Vorbereitung des Deutschen Volkswagens mbH (Gezuvor), a rok później
zaczęła się budowa fabryki Porsche’a w Fallersleben w środkowych
Niemczech. W październiku 1938 roku, razem z Fritzem Todtem i
projektantami samolotów Willim Messerschmittem i Ernestem Heinkelem,
Porsche został nagrodzony przez Hitlera Niemiecką Nagrodą Narodową,
hitlerowskim odpowiednikiem Nagrody Nobla.
Podstawowa kwestia pozostawała jednak nierozwiązana. Jak
wyprodukować Volkswagena po cenie dostępnej dla większości Niemców?
DAF twierdził wprawdzie, że był on teraz zgodnie z nazistowską ideologią
promowany jako narzędzie polityki społecznej, a nie osiągania zysków,
niemniej to też nie pokazywało jakiegoś spójnego systemu finansowania.
Tymczasem od samego początku jasne było, że przy sprzedaży samochodów
po cenie 990 marek za sztukę koszty budowy fabryki nie zwrócą się nigdy.
Budowa zakładu musiała być zatem finansowana ze środków innych niż
komercyjne. DAF, który odziedziczył znaczne operacje biznesowe
niemieckich związków zawodowych, miał w roku 1937 aktywa szacowane na
aż 500 mln marek, a także zarządzał ogromnym rocznym napływem składek
od swoich 20 mln członków. Potrzeby związane z budową fabryki VW były
jednak olbrzymie. Zamiast 80-90 mln marek, o których na początku mówił
Hitler, plany Porsche’a przewidywały teraz budowę największego zakładu
motoryzacyjnego na świecie. Koszty pierwszej fazy, tj. osiągnięcie mocy
produkcyjnych rzędu 450 tys. samochodów rocznie, szacowano na 200 mln
marek. W swojej trzeciej i ostatniej fazie fabryka miała produkować rocznie
1,5 mln samochodów, tj. dość, aby prześcignąć nawet fabryki Henry’ego
Forda w River Rouge. Inwestycja na taką skalę obciążała DAF ogromnymi
wymaganiami. Wstępna transza 50 mln marek, niezbędna do tego, aby
fabryka w ogóle zaczęła działać, mogła zostać zebrana tylko dzięki sprzedaży
po zaniżonych cenach przejętych po 1 maja 1933 roku budynków biurowych i
innych aktywów związków zawodowych. Kolejne 100 mln zgromadzono
dodatkowo obciążając fundusze domu bankowego DAF-a i towarzystwa
ubezpieczeniowego DAF-a. Natomiast za same samochody miał zapłacić tzw.
„system oszczędnościowy VW”, w ramach którego zamiast dostarczać swoim
klientom kredytów na zakup samochodów DAF pobierał oszczędności
przyszłych właścicieli Volkswagenów. Aby kupić samochód klienci musieli
składać na nieoprocentowanym rachunku DAF-a cotygodniowy depozyt w
wysokości przynajmniej 5 marek. Kiedy stan rachunku osiągał 750 marek,
klient nabierał uprawnień do otrzymania VW, a w międzyczasie DAF
dostawał jeszcze procent z oszczędności w wysokości 130 marek za
samochód. Dodatkowo od kupujących wymagano, aby wykupili polisy za
cenę 200 marek. Umowy oszczędnościowe VW były, oprócz przypadku
śmierci, niezbywalne, a wycofanie się z kontraktu zwykle oznaczało
przepadek całej zdeponowanej sumy. Niezwykłe jest, że do końca 1939 roku
aż 270 tys. ludzi podpisało te umowy, zaś do zakończenia wojny liczba
oszczędzających na VW wzrosła do 340 tys. Razem DAF przejął w
depozytach 275 mln marek. A jednak w Trzeciej Rzeszy ani jeden
Volkswagen nie został nigdy dostarczony żadnemu cywilnemu klientowi. Po
roku 1939 cała produkcja została bowiem zarezerwowana do użytku
państwowego wszelkiego rodzaju, a większość na wpół ukończonej fabryki
Porsche’a przekierowano na produkcję wojskową. 275 mln marek odłożonych
przez oszczędzających na VW zjadła natomiast powojenna inflacja. Po
długiej batalii prawnej pierwsi klienci VW otrzymali częściową rekompensatę
dopiero w latach 60. Ale nawet gdyby nie było przeszkody w postaci wojny,
postęp do roku 1939 jasno pokazał, że cała koncepcja „ludowego samochodu”
była katastrofalną klapą. Aby zbliżyć się choćby do tej bajecznej ceny 990
marek za egzemplarz, ogromna fabryka VW musiałaby produkować
samochody w liczbie przynajmniej 450 tys. rocznie, a to oznaczało ponad
dwukrotnie więcej niż cała bieżąca produkcja niemieckiego przemysłu
samochodowego i znacznie przekraczało liczbę wszystkich osób, które do
końca 1939 roku podpisały umowę. Zakładając produkcję „tylko” 250 tys.
pojazdów rocznie – co stanowiło i tak znacznie więcej niż był w stanie
wchłonąć niemiecki rynek – przeciętny koszt samochodu przekraczał 2 tys.
marek, skutkując stratą w wysokości ponad 1 tys. marek na samochodzie
sprzedanym po cenie oficjalnej. Co więcej, nawet ten wyceniony na 990
marek VW był poza zasięgiem olbrzymiej większości Niemców. Obejmujące
300 tys. ludzi oszczędzających na VW badanie z roku 1942 ujawniło, że
przeciętny z nich miał roczny dochód rzędu około 4 tys. marek, co lokowało
go wygodnie w górnym przedziale niemieckiego rozkładu dochodu.
Pracownicy fizyczni, prawdziwy cel retoryki Volksgemeinschaft, stanowili
nie więcej niż 5% potencjalnych kupców VW.

III.
Volksempfänger i Volkswagen były pożądanymi towarami
konsumpcyjnymi i atrakcyjnymi symbolami nowoczesności, niemniej
podlegały ściśle uznaniowej dystrybucji i tylko marginalnie wpływały na
codzienne materialne troski ogromnej większości Niemców, koncentrujące
się wokół żywności, odzieży i domu. Ograniczenia nałożone na branże
włókienniczą i odzieżową omawialiśmy już w poprzednim rozdziale; dość
powiedzieć, że ubrania były główną częścią budżetu konsumenckiego, po
roku 1933 nawet znacząco powiększoną ze względu na wzrost cen. Kwestią
żywności w powiązaniu z rolnictwem będziemy się zajmować w następnym
rozdziale. Dom jednak zasługuje na szczególną uwagę, ponieważ był to
obszar polityki dotykający serca takiej wspólnoty, jaką narodowy socjalizm
chciał wykreować. I inaczej niż w przypadku radioodbiorników i
samochodów była to sprawa, co do której każdy niemiecki rząd musiał zająć
stanowisko. Był to też ten rodzaj konsumpcji, który od początku wieku stawał
się coraz bardziej i bardziej upolityczniony i miał okazać się zupełnie
nieskłonny szybkiego załatwienia w jakikolwiek sposób.
Najczęstszym wyrażeniem stosowanym do opisania sytuacji
mieszkalnictwa w Niemczech w okresie międzywojennym było coś w rodzaju
„brak mieszkań”. Konkurencyjne grupy interesów rywalizowały, aby określić
ten deficyt, z szacunkami wahającymi się w zależności od autora pomiędzy 1
i 2 mln mieszkań57. Koncepcja braku jest jednak problematyczna. Na
„wolnym”, samorównoważącym się rynku nie ma żadnych niedoborów:
nadmiar popytu nad podażą będzie powodował wzrost cen, skutkujący
zmniejszeniem efektywnego popytu i zwiększeniem podaży i likwidujący tym
samym deficyt. Symptomy braków na rynku mieszkaniowym w
międzywojennych Niemczech były zatem przede wszystkim
odzwierciedleniem zniekształceń zaistniałych w wyniku wprowadzenia po
zakończeniu pierwszej wojny światowej kontroli czynszów58. Była ona w
czasie inflacji niezbędna do zapobieżenia epidemii eksmisji i masowej
bezdomności i pod tym względem była bardzo skuteczna. Jako jeden z
elementów weimarskiego państwa opiekuńczego nie była jednak darmowa. Z
czynszami ustalonymi dla większości zasobów mieszkaniowych na
poziomach, które realnie były znacznie poniżej tych przeważających w roku
1913, budowa nowych mieszkań stała się dla prywatnych inwestorów skrajnie
nieatrakcyjna. Władze weimarskie próbowały ulżyć tej sytuacji poprzez
program subsydiowanych ze środków publicznych budów na wielką skalę.
Były one opłacane z podatku nałożonego na właścicieli istniejących
nieruchomości – Hauszinssteuer – co było uzasadnione niespodziewanymi
zyskami, jakie spadły na nich, gdy hiperinflacja wyczyściła ich długi
hipoteczne59. To publiczne finansowanie stanowiło bez wątpienia duży wkład
w zasoby mieszkaniowe, a nowe nieruchomości często okazywały się
zaprojektowane w miłej dla oka modernistycznej wersji. Jednak dla
większości ludności był to tylko rodzaj pośredniej korzyści, skoro po
uwzględnieniu przeciętnych kosztów budowy minimalny czynsz miesięczny,
nawet włączając w to subsydium, wynosił 40 marek, w większości
wykraczając poza sumy, które rodziny robotnicze uznawały za przystępne. W
międzyczasie narodowy spis ludności przeprowadzony w szczycie
weimarskiego boomu budowlanego ujawnił symptomy, jeśli nie zupełnego
braku mieszkań, to poważnego ich niedoboru. W roku 1927 w niemieckich
miastach aż jedno na sześć mieszkań mieściło lokatorów albo najemców
razem z głównymi lokatorami. Wśród nich było przynajmniej 377 tys. rodzin
złożonych z trzech lub więcej osób, które mieszkały teraz u obcych ludzi. W
dodatku statystycy szacowali, że w Niemczech jest co najmniej 750 tys.
mieszkań zakwalifikowanych jako przeludnione. Setki tysięcy rodzin
robotniczych było zmuszonych do zajmowania we dwie albo więcej jednego
pomieszczenia. Wiele tłoczyło się w jedno- albo dwupokojowych
mieszkaniach bez łazienki i oddzielnej kuchni. Ówczesne informacje opisują
rodziny żyjące na wietrznych strychach i w wilgotnych piwnicach. Kiedy
masowe bezrobocie doprowadziło tysiące do bezdomności, na
przedmieściach największych niemieckich miast wyrosły prowizoryczne
slumsy mieszczące dziesiątki tysięcy ludzi.
Wielka Depresja fatalnie podcięła weimarski system publicznego
subsydiowania budownictwa. Kiedy więc dochody podatkowe spadły za to
wydatki na opiekę społeczną wzrosły, skończył się też napływ środków
publicznych do nowego budownictwa. Ze szczytowej kwoty 1,34 mld marek
w roku 1928 subsydia spadły do zaledwie 150 mln marek w roku 1932, co
wywołało niszczycielskie skutki w budownictwie60. W ponad 4-milionowym
Berlinie w ostatnim półroczu 1931 roku rozpoczęto budowę zaledwie 2606
nowych mieszkań. W tej ekstremalnej sytuacji Rzesza przedsięwzięła
nadzwyczajne kroki w postaci ogłoszenia dotowania samodzielnie
budowanych na obrzeżach niemieckich miast osiedli dla bezrobotnych i ich
rodzin. Każde miało być zaopatrzone w spłachetek ziemi wystarczający, aby
zapewnić wysoki stopień żywnościowej samowystarczalności61. Rzesza
dostarczyłaby subsydiowanego kredytu w wysokości 2,5 tys. marek na
budowę, reszta zaś pochodziłaby z samopomocy samych osiedleńców.
Tymczasem dojście do władzy Hitlera raz na zawsze skończyło z
weimarskim systemem bezpośredniego subsydiowania budowy mieszkań. W
Trzeciej Rzeszy były ważniejsze cele dla dochodów z Hauszinssteuer niż
tworzenie lokali socjalnych, a zresztą deflacja w pewnym sensie
doprowadziła do ponownego zrównania czynszów z resztą wynagrodzeń i
cen, polepszając tym dochodowość prywatnych właścicieli mieszkań. Mimo
to jakiekolwiek znaczniejsze budownictwo wciąż opierało się na takiej czy
innej formie subsydium. Największy pojedynczy wkład Hitlera w niemieckie
mieszkalnictwo pochodził z programu tworzenia miejsc pracy z lat 1932 i
1933, z którego pochodziło ogółem 667 mln marek przeznaczone na
subsydiowanie remontów i przebudowę istniejących wielkich apartamentów
na mniejsze lokale. Dodatkowo 45 mln marek napłynęło jako dotacja na
budowę domów prywatnych. Skutki tego programu były znaczące, ale
skoncentrowane głównie na przebudowach mieszkań na mniejsze, bardziej
nadające się do wynajęcia pomieszczenia. Ogólnie jednak polityka
mieszkaniowa Trzeciej Rzeszy w jej pierwszych latach polegała na
przerzucaniu tego obowiązku z powrotem na sektor prywatny. Podczas gdy za
czasów Republiki Weimarskiej 42,4% całego finansowania mieszkalnictwa
dostarczały władze, to do roku 1936 wskaźnik ten spadł do 8%.
Najefektywniejszym opracowanym przez reżim Hitlera nowym
mechanizmem polityki mieszkaniowej był Reichsbürgschaft, czyli państwowa
gwarancja dla długów hipotecznych zaciągniętych przez prywatnych
właścicieli. Nie wymagało to od państwa żadnych funduszy, ale już sama
wola Rzeszy zabezpieczenia kredytodawców na wypadek niewypłacalności
ich klientów pomogła zredukować koszt kredytu62.
Jeśli reżim Hitlera miał w ogóle jakąś ideologiczną politykę mieszkaniową,
to w pierwszych latach polegała ona na przyspieszeniu wprowadzania
sponsorowanego przez państwo programu osiedlowego, po raz pierwszy
wdrożonego w roku 1931. Osiedla podmiejskie nie były już postrzegane jako
miejsce ucieczki bezrobotnych robotników przed gospodarką przemysłową,
wręcz przeciwnie – zostały teraz ogłoszone przyszłością niemieckiego
mieszkalnictwa. Nazistowski ideolog Gottfried Feder, który w roku 1934
pełnił przez krótki czas funkcję Głównego Komisarza ds. Osiedli
(Reichskommissar für das Siedlungswesen), zaplanował gigantyczny,
rozciągnięty w czasie aż do lat 80. program rozmieszczania ludności, w
ramach którego 10 do 15 mln Niemców miało znaleźć domy w małych
miasteczkach o tak atrakcyjnych nazwach jak Hitlerburg czy Göringen63.
Rzeczywistość jednak zupełnie nie odpowiadała tej wizji. W porównaniu do
miliardów wydanych na lokale socjalne przez Republikę Weimarską reżim
Hitlera dostarczył na subsydiowanie programu osiedlowego ogółem tylko 180
mln marek. Nawet przyjmując najskromniejszą sumę potrzebną na ich
budowę oraz zakładając, że osiedleńcy sami wykonają większość pracy,
wystarczałoby to na zbudowanie zaledwie 35 tys. mieszkań. Osiedlowe domy
otaczały rozległe działki ziemi, wszystko to było jednak, nawet jak na
ówczesne standardy, zbyt surowe pod względem poziomu życia, jaki
oferowano mieszkańcom. Materiały użyte do budowy były tak słabej jakości,
że w niektórych przypadkach kredytodawcy hipoteczni uważali te budynki za
nie dość trwałe, aby mogły stanowić niezbędne zabezpieczenie pożyczek.
Osiedla nie posiadały ani elektryczności, ani bieżącej wody. Nie było
żadnych systemów kanalizacyjnych, ponieważ założono, że mieszkańcy będą
chcieli używać swoich ścieków do nawożenia działek64. W tej sytuacji nie
może być chyba zaskoczeniem, że zasiedlanie było dalekie od entuzjazmu.
Mimo że idea osiedli wciąż była promowana przez partyjne agendy, Trzecia
Rzesza wyraźnie potrzebowała nowej polityki mieszkaniowej.
W obliczu permanentnego problemu przeludnienia miast minister pracy
Rzeszy wdrożył w roku 1935 alternatywną wizję narodowosocjalistycznego
mieszkalnictwa, która przybrała postać tzw. Volkswohnungen65. Zniknęła
koncepcja osiedli i szersza ambicja przywiązania niemieckiej ludności do
ziemi. Program ten miał po prostu dostarczyć klasie robotniczej mieszkań w
miastach, bez udogodnień, zbudowanych według pierwszych szacunków za
ledwie 3-3,5 tys. marek. Gorąca woda bieżąca, centralne ogrzewanie i
przyzwoita łazienka zostały wykluczone jako zbyt drogie. Elektryczność
miała być doprowadzona, ale tylko do oświetlenia. Każde mieszkanie miało
być subsydiowane państwowymi pożyczkami w kwocie maksimum 1,3 tys.
marek, zaś czynsz miał być ustalony na poziomie, który nie przekraczał 20%
dochodów ludzi z dołu robotniczej hierarchii, czyli między 25 i 28 marek
miesięcznie66. Aby osiągnąć tak niskie koszty, Volkswohnungen nie mogły
być jednak większe niż 34 do 42 m2 i mimo że jedynie to było realne, to i tak
propagandyści Volksgemeinschaft byli dalecy od usatysfakcjonowania.
Ministerstwo Goebbelsa odmówiło akceptacji używania określenia
„Volkswohnung” jako nazwy dla zakwaterowania o tak niskim standardzie,
zaś DAF upierał się, że minimalne rozmiary mieszkania robotniczego
powinny wynosić od 50 do 70 m2, tj. wystarczająco dużo, aby rodzina mogła
mieszkać w 3-4 pokojach67. Jak jednak pokazało doświadczenie, minister
pracy był w rzeczywistości zbytnim optymistą. Do roku 1939 jedyny możliwy
koszt budowy nawet małych Volkswohnungen musiał zostać podniesiony do
6 tys. marek, podwyższając jednocześnie czynsze do 60 marek miesięcznie,
czym wypchnięto z powszechnego rynku wynajmu nawet to skromne
zakwaterowanie. 35 marek miesięcznie – tyle wynosiła bowiem największa
kwota, jaką rodziny były skłonne zapłacić za mieszkanie. W efekcie zamiast
300 tys. rocznie, jak to zamierzał minister pracy, w latach 1935-1939
rozpoczęto budowę tylko 117 tys. Volkswohnungen.
Podobnie jak w przypadku Volkswagena tym, z czym reżim Hitlera nie
mógł sobie poradzić, była sprzeczność pomiędzy aspiracjami dotyczącymi
niemieckiego standardu życia i rzeczywistą siłą nabywczą ludności.
Niemniej, ponownie tak samo jak przy Volkswagenie, nie odstręczyło to
DAF-u od opowiedzenia się za utopijnym programem budownictwa
przyszłości68. Do późnych lat 30. oficjalnym ideałem „ludowego mieszkania”
był wielki, rodzinny apartament, co najmniej 74-metrowy, w pełni
zelektryfikowany i z trzema sypialniami, po jednej dla rodziców i dzieci:
chłopca i dziewczynki. Jednocześnie szacowano, że takie mieszkanie
wybudowane według specyfikacji DAF-a kosztowałoby około 14 tys. marek,
tj. 40% więcej niż nawet to zbudowane przez Republikę Weimarską.
Tymczasem budżetowe ograniczenia niemieckiej rodziny wymagały, aby te
hojne powierzchnie oferowano Volksgenossen za miesięczny czynsz w
wysokości najwyżej 30 marek, z czego wynikał prosty wniosek, że część
kosztów musiałaby ponosić Rzesza. DAF miał jednak nadzieję, że jak w
przypadku Volkswagena rozwiązania dostarczy masowa produkcja. W roku
1938 eksperci racjonalizacyjni DAF-a szacowali, że tylko 5% normalnego
budynku składało się z masowo produkowanych materiałów, podczas gdy w
przypadku VW miało to być 100%. DAF miał nadzieję, że przy pomocy
efektywnej, dużej produkcji będzie w stanie obniżyć koszty swoich
szczodrych Volkswohnungen do zaledwie 7 tys. marek69. Jak w przypadku
VW kusząca logika ekonomii skali połączona z nieskrępowanymi subsydiami
państwowymi miały urzeczywistnić hołubioną przez narodowych socjalistów
wizję bogatego Volksgemeinschaft.

IV.
Najmniej, co można powiedzieć, to, że w oczywisty sposób do późnych lat
30. realizacja tej ostatniej wizji była niekompletna. Mierzone w stosunku do
związanych z nimi ambicjami Volksprodukte nie zdały egzaminu. Nie
możemy się jednak na tym zatrzymać. Musimy pociągnąć tę konkluzję dalej,
pytając, jakie znaczenie mógł przywiązywać reżim do tych porażek. I od razu
po zadaniu tego pytania jasne jest dla nas, że frustracja związana z
Volksproduktami nie zakwestionowała żadnego z podstawowych dogmatów
ideologicznych narodowego socjalizmu. Stało się tak nie dlatego, że
osiągnięcie wyższego standardu życia było celem drugorzędnym, bo to
nieprawda. Jak Hitler wielokrotnie podkreślał, zasadniczym zadaniem jego
polityki było wydźwignięcie niemieckiego narodu z jego stanu relatywnej
biedy i doprowadzenie do standardu życia właściwego dla jego aryjskiego
statusu, przy czym ograniczenia siły nabywczej Niemców nie były dla Hitlera
i innych prawdziwych ideowców żadną niespodzianką. Skoro Niemcy byli
zmuszeni do zajmowania nieodpowiedniego dla nich Lebensraumu, który był
zewsząd otoczony wrogimi potęgami, podpuszczanymi w swoim
antagonizmie wobec Niemców przez światowy spisek żydowski, nie było
niespodzianką, że nie mogli sobie oni pozwolić na samochody. Nie było
zaskoczeniem, że niemieckie rodziny robotnicze walczyły o zapłacenie
czynszu za nędzne 40 m2 nieprzystosowanego mieszkania. Projekt
Volksproduktów był tylko zwiastunem nowej przyszłości, ale byłoby
ogromną naiwnością myśleć, że może się on urzeczywistnić sam. Jak to ujął
Hitler w Drugiej Księdze, jeśli państwo niemieckie nie będzie umiało
zapewnić niemieckiemu narodowi dostatecznego Lebensraumu, to „wszystkie
nadzieje socjalne” będą tylko „utopijnymi obietnicami bez najmniejszej
realnej wartości”70. Prawdziwym narzędziem osiągnięcia bogactwa
konsumpcyjnego w amerykańskim stylu był natomiast na nowo wyposażony
Wehrmacht, instrument, poprzez który Niemcy osiągnęłyby przestrzeń
życiową typu amerykańskiego.
Powszechnym zwyczajem w opisywaniu dziejów Trzeciej Rzeszy jest
przeciwstawianie sobie zbrojeń i „cywilnych” celów reżimu, jak gdyby były
one wzajemnie wykluczającymi się alternatywami, a pogląd ten często
podsumowuje się wyborem pomiędzy „masłem i armatami”. I jest w tym
jakaś niezaprzeczalna prawda. Jak już wspominaliśmy, od roku 1934 Nowy
Plan Schachta uprzywilejowywał import surowców, których finalnym
przeznaczeniem były zbrojenia, w stosunku do tych potrzebnych do
konsumpcji cywilnej. Jednocześnie Rzesza, aby zapłacić za swoje zbrojenia,
wyssała podatki i prywatne oszczędności w wysokości ogółem niemal 60 mld
marek. Bez tych wydatków państwa konsumpcja gospodarstw domowych i
prywatne inwestycje mogłyby być oczywiście istotnie wyższe. Jeśli chodzi o
udział w dochodzie narodowym, to wydatki wojskowe wspięły się do roku
1938 do poziomu 20%, tj. dość, aby zapłacić nawet za najbardziej
gigantyczny program mieszkaniowy. Równocześnie jednak fraza o „maśle i
armatach” jest myląca. Na poziomie strategicznym działa były bowiem w
końcu postrzegane jako środki do otrzymania większej ilości masła i to
całkiem dosłownie, bo poprzez podbicie Danii, Francji i bogatych rolniczo
terytoriów Europy Wschodniej. W tym sensie były więc inwestycją w
przyszłą prosperity. Niemniej choć może to wiernie oddawać myślenie
Hitlera, Göringa i innych członków niemieckiego przywództwa polityczno-
wojskowego, wymagało to mimo wszystko pewnego wglądu w ostateczne
cele zbrojeń, co z pewnością nie było dziełem przeciętnego Niemca żyjącego
w latach 30. Tutaj jednak pojawia się pytanie, czym w takim razie były w
tych czasach dla Niemców zbrojenia. Czy rzeczywiście słusznym jest
postrzegać je po prostu jako spowolnienie osiągania zamierzonego standardu
życia, jako jeszcze jedną przeszkodę na drodze realizacji marzeń o masowej
konsumpcji? Czy może byłoby właściwsze w istocie odwrócić tę logikę i
pomyśleć o zbrojeniach jako o szczególnej formie zbiorowej masowej
konsumpcji? W taki zresztą właśnie sposób widzą wydatki wojskowe analizy
konwencjonalnej ekonomii: nie jako formę inwestycji produkcyjnych, ale
jako rodzaj nieproduktywnej konsumpcji państwowej. Na tym analitycznym
poziomie nie ma żadnej różnicy pomiędzy kupowaniem czołgów i samolotów
wojskowych a wydatkami na budowę budynków publicznych, aren czy
gigantycznych kurortów wypoczynkowych nad Bałtykiem. Podobnie z
ekonomicznego punktu widzenia ponowne wprowadzenie w roku 1935
poboru powszechnego stanowiło olbrzymi, zbiorowy urlop dla milionów
młodych mężczyzn, którzy byli żywieni i ubierani na koszt państwa, nie
będąc zaangażowanymi w jakąś produktywną pracę. Ponadto ciężko jest
zaprzeczyć, że istnieje pewien stopień pokrewieństwa pomiędzy różnymi
masowymi organizacjami młodzieżowymi działającymi przy partii
nazistowskiej a zorganizowaną, zbiorową aktywnością wojskową oraz
zorganizowaną, masową aktywnością sportowo-rekreacyjną KdF (Kraft durch
Freude71). W życiu młodych ludzi organizacje te tworzyły szlak, który
prowadził ich z Hitlerjugend poprzez Wehrmacht w szeregi DAF i jego KdF.
Ponadto w wymiarze symbolicznym Wehrmacht tworzył jądro wielu
zrytualizowanych imprez masowych reżimu. Od roku 1934 Dzień
Wehrmachtu stał się popularną i nieodłączną częścią norymberskich wieców
partyjnych, z drobiazgowo przygotowanymi symulacjami bitew z udziałem
dziesiątek tysięcy żołnierzy, tysięcy koni i samochodów, a także całych
pułków czołgów72. Wehrmacht wydawał się także cieszyć wielkim uznaniem
na masowych zjazdach rolników73, gdzie czasami nawet zrzucał
spadochroniarzy na gapiące się masy wiejskiej ludności. Choć więc temat ten
nie został dotychczas właściwie przebadany, nie ma większych wątpliwości,
że zbrojenia były w latach 30. w takim samym stopniu teatrem dla gawiedzi,
jak i drenowaniem niemieckiego standardu życia, innymi słowy więc formą
spektakularnej konsumpcji publicznej. Jesteśmy dzisiaj zszokowani
entuzjazmem, jaki wiosną 1935 roku przywitał ponowne wprowadzenie
powszechnego poboru74, a poniższy, odkryty przez historyków pracy
niezwykły dowód pokazuje namiętną, wyraźnie odczuwaną w latach 30.
identyfikację milionów niemieckich robotników z wytwarzaną przez siebie
bronią. Bez wątpienia po części wynikało to z dużej wartości
wykwalifikowanej pracy włożonej w tego typu produkcję75, ale miało też coś
wspólnego z bronią jako taką. To nie był zwykły towar. To było
potwierdzenie narodowej siły, wspólna własność niemieckiego narodu,
mająca być użyta przez kwiat niemieckiej męskości. Opublikowany podczas
wojny podręcznik użycia czołgu przekonująco zwracał uwagę jego młodej
załogi na ten właśnie związek:
Za każdy pocisk, który wystrzeliłeś, twój ojciec zapłacił 100 marek z podatków, a twoja matka
pracowała przez tydzień w fabryce… Tygrys kosztuje w sumie 800 tys. marek i 300 tys. godzin
pracy. 30 tys. ludzi musiało oddać całą tygodniówkę, 6 tys. ludzi pracowało przez tydzień, żebyś
miał Tygrysa. Ludzie Tygrysa, oni wszyscy pracują dla ciebie. Pomyśl, co masz w swoich
rękach!76

Ponadto, jakie by nie było ograniczenie zaopatrzenia cywilów w


skomplikowane towary konsumpcyjne, Wehrmacht umożliwiał szczególnie
męskiej populacji masową konsumpcję wszystkich owoców przemysłowej
nowoczesności77. I nie o to chodzi, że Wehrmacht uniknął wad niemieckiej
gospodarki, gdyż był on dokładnym odzwierciedleniem niepełnej
modernizacji niemieckiego społeczeństwa. Większość żołnierzy Hitlera
maszerowała do bitwy na piechotę, a transport na ogół korzystał z koni. W
tym sensie niemiecka armia lat 30. i 40. była skazana na pozostawanie, jak
ujął to jeden z historyków wojskowości, „biedną armią”. Ale jako członkowie
Wehrmachtu młodzi ludzie byli włączeni do organizacji, która była
niezaprzeczalnie wehikułem przemysłowej modernizacji. Tak jak i w
pierwszej wojnie światowej, powołanie do armii dostarczyło wielu z nich
pierwszego namacalnego kontaktu z ciężarówkami czy innymi pojazdami
silnikowymi78. Niezależnie od wad Volksempfängera dzięki setkom
milionów marek zainwestowanych w latach 30. w wyposażenie radiowe i
infrastrukturę elektroniczną Wehrmachtu każdy niemiecki żołnierz
zaznajomił się z podstawowymi zasadami działania systemu radiowego.
Najbardziej wyjątkowe było zaś Luftwaffe. Choć armia niemiecka była pod
wieloma względami wciąż zakorzeniona w wieku XIX, to jednak idea
„biednego lotnictwa” jest sprzecznością samą w sobie. Do późnych lat 30.
Luftwaffe i związany z nim przemysł zatrudnił setki tysięcy ludzi. Nawet jeśli
tylko kilka tysięcy z nich wyszkolono na załogi samolotów, to przecież setki
tysięcy więcej było częścią infrastruktury niezbędnej do obsługi lotników, a
milionom innych Luftwaffe dostarczyło duchowej identyfikacji,
urzeczywistniając po 10 latach sen o narodowej potędze lotniczej79.
Przynajmniej w tym sensie idea bogatego Volksgemeinschaft była czymś
więcej niż tylko zwykłą retoryką. Skoro Niemcy nie mogły dorównać Stanom
Zjednoczonym w sferze masowej konsumpcji, liczby samochodów,
radioodbiorników czy lodówek w gospodarstwie domowym, to mogły
przynajmniej cieszyć się dużo większymi narodowymi zasobami samolotów
bojowych i czołgów.
1 Wdzięczność za zwrócenie naszej uwagi na ten aspekt myślenia Hitlera należy się R. Zitelmannowi i
jego Hitler: Selbstverstaendnis eines Revolutionaers, Stuttgart 1987.
2 Na ten temat i dalej patrz W. Koenig, Das Scheitern einer nationalsozialistischen
Konsumgesellschaft, „Zeitschrift fuer Unternehmensgeschichte”, 48 (2003), s. 152-3.
3 C. Clark, International Vergleich der Volkseinkommen, „Weltwirtschaftliches Archiv”, 47 (1938), s.
51-76, i następująca po tym jego najważniejsza praca, The Conditions of Economic Progress, London
1940.
4 Bez wątpienia waga analiz Clarka została doceniona w Niemczech, jak można wnioskować z
półoficjalnej odpowiedzi, jaką otrzymał od przedstawiciela Urzędu Statystycznego Rzeszy. Patrz P.
Jostock, Wieweit sind Volkseinkommen international vergleichbar?, „Weltwirtschaftliches Archiv”,
49 (1939), s. 241-73, oraz P. Jostock, Die Berechnung des Volkseinkommens und ihr Erkenntniswert,
Stuttgart 1941.
5 Patrz A. Maddison, The World Economy: A Millennial Perspective, Paris 2001. Walutą
porównawczą, jakiej używa się do tych księgowych prac, jest tzw. dolar Geary-Khamisa z 1990 roku.
6 Zupełnie niepotrzebne polemiczne omówienie „narzucenia” Europie amerykańskiego standardu życia
w V. de Grazia, Irresistible Empire: America’s Advance through Twentieth-Century Europe,
Cambridge, Mass., 2005. Patrz także W. Koenig, Geschichte der Konsumgesellschaft, Stuttgart 2000,
s. 108-22.
7 Na temat dalszych informacji patrz literatura zaprezentowana w S. L. Engermann i R. E. Gallman,
The Cambridge Economic History of the United States, t. III, Cambridge 2000, s. 829-45.
8 H. Ford, My Life and Work, London 1923, zostało natychmiast przetłumaczone na niemiecki, tak
samo zresztą jak H. Ford, The International Jew [Żyd Międzynarodowy (przyp. tłum.)] (Leipzig
1922).
9 T. von Freyberg, Industrielle Rationalisierung in der Weimarer Republik, Frankfurt 1989, oraz T.
Siegel i T. von Freyberg, Industrielle Rationalisierung unter dem Nationalsozialismus, Frankfurt
1991. Na temat rozpowszechnienia w niemieckim przemyśle w okresie międzywojennym
innowacyjnych sposobów użycia obrabiarek patrz J. A. Tooze, „Punktuelle Modernisierung”: Die
Akkumulation von Werkzeugmaschinen in „Dritten Reich”, „Jahrbuch fuer Wirtschaftsgeschichte”, 1
(2003).
10 A. Chandler, Scale and Scope: The Dynamics of Industrial Capitalism, Cambridge, Mass., 1990, s.
393-502.
11 Na przykład Hohner, który w roku 1929 produkował blisko 22 miliony sztuk organek, eksportując je
praktycznie do każdego kraju świata. Patrz H. Berghoff, Zwischen Kleinstadt und Weltmarkt: Hohner
und die Harmonika 1857-1961, Paderborn 1997, s. 391.
12 J. H. Morrow, German Air Power in World War I, Lincoln, Nebr., 1982, oraz L. Budrass,
Flugzeugindustrie und Luftruestung in Deutschland, Düsseldorf 1998, s. 21-66. Engermann i
Gallman, Cambridge Economic History of the US, III. s. 839.
13 L. Rostas, Industrial Production, Productivity and Distribution in Britain, Germany and the United
States, „Economic Journal”, 53 (1943), s. 39-54.
14 Na temat porównania Anglii i Niemiec z punktu widzenia Wielkiej Brytanii patrz S. Broadberry, The
Productivity Race: British Manufacturing in International Perspective, 1850-1990, Cambridge 1997.
15 Wartość dodana na głowę w rolnictwie sięgnęła w roku 1936 1,2 tys. marek z roku 1913 w
porównaniu do produktywności pozarolniczej w kwocie 2,4 tys. marek; liczby pochodzą z W. G.
Hoffmann, Das Wachstum der deutschen Wirtschaft, Heidelberg 1965, s. 205-6 i 454.
16 Patrz K. Helfferich, Deutschlands Volkswohlstand 1888-1913, 3 wyd., Berlin, 1914.
17 Patrz kontrowersje otaczające ówczesne szacunki wielkości krajowych inwestycji, omawiane w J. A.
Tooze, Statistics and the German State 1900-1945: The Making of Modern Economic Knowledge,
Cambridge 2001, s. 172.
18 Jest to teza powtarzająca się w ogromnie popularnych książkach A. Zischki na temat surowców, w
tym Der Kampf um die Weltmacht Baumwolle, Leipzig 1935, Wissenschaft bricht Monopole, Leipzig
1936, (616 tys. sprzedanych egzemplarzy), Brot fuer Zwei Milliarden Menschen, Leipzig 1938,
Oelkrieg, Leipzig 1939 oraz Englands Buendnisse, Leipzig 1940. Całkowita sprzedaż książek Zischki
szła przed rokiem 1945 w miliony.
19 Liczby dotyczą roku 1939 i pochodzą ze SRA (Urzędu Statystycznego Rzeszy), „Statistisches
Jahrbuch fuer das Deutsche Reich (1941/ 42)”, Berlin 1942, s. 382. Patrz szczegółowe omówienie w
R. Hachtmann, Industriearbeit im „Dritten Reich’’, Göttingen 1989.
20 Na ten temat i dalszych informacji patrz G. Thost, Das Einkommen der Arbeiter, Angestellte und
Beamten, „Die Deutsche Volkswirtschaft”, 20 (1939), s. 776-80.
21 SRA, „Statistisches Jahrbuch fuer das Deutsche Reich”, s. 377-80.
22 Kapusta, ale i pogardliwa nazwa Niemca (przyp. tłum.).
23 Ibid., s. 448. Według Clarka, Conditions, s. 69, Amerykanie wydawali na żywność praktycznie taką
samą sumę, jak Niemcy, ale stanowiła ona tylko 21,5% ich dochodów. Różnica pomiędzy Niemcami
i Wielką Brytanią była mniej wyrazista, niemniej i tak była znacząca, gdyż brytyjskie gospodarstwa
domowe wydawały na żywność tylko 30% swoich dochodów.
24 Obrazowy, bogato ilustrowany opis życia codziennego w międzywojennych Niemczech w G.
Kaehler (red.), Geschichte des Wohnens, Stuttgart 1996, IV.
25 ILO, An International Enquiry into Costs of Living: A Comparative Study of Workers’ Living Costs
in Detroit (USA) and Fourteen European Cities, 2 wyd. popr., Geneva 1931, s. 33-45. [Dearborn –
siedziba Ford Motor Company (przyp. tłum.)].
26 Na temat ówczesnej wizji historii gospodarczej, pisanej z powyższego, liberalnego punktu widzenia
patrz G. Stolper, German Economy: 1870-1940. Issues and Trends, New York 1940.
27 Patrz C. S. Maier, Society as Factory, w jego In Search of Stability: Explorations in Historical
Political Economy, Cambridge 1987, s. 19-69, oraz M. Nolan, Visions of Modernity: American
Business and the Modernization of Germany, Oxford 1994.
28 A. Luedtke, The „Honour of Labour”, w D. F. Crew (red.), Nazism and German Society 1933-1945,
London 1994, s. 67-109.
29 J. Gillingham, The „Deproletarianization” of German Society: Vocational Training in the Third
Reich, „Journal of Social History”, 19 (1986), s. 423-32.
30 Na temat upadku wiary w postęp gospodarki liberalnej patrz na przykład książka austriackiego
emigranta i przyszłego guru zarządzania P. F. Druckera, The End of Economic Man, New York 1939.
31 Na temat dalszych informacji patrz A. Ritschl, Die NS-Wirtschaftsideologie –
Modernisierungsprogramm oder reaktionaere Utopie?, w M. Prinz i R. Zitelmann (red.), National-
sozialismus und Modernisierung, Darmstadt 1991, s. 48-70.
32 R. Luxemburg, The Accumulation of Capital, 1913.
33 Patrz wykład maltuzjański, który Keynes wygłosił w Towarzystwie Eugenicznym w roku 1937,
opublikowany w „Population and Development Review”, 4 (1978), s. 517-23, oraz odczytane przez
A. Hansena przemówienie prezydenta do Amerykańskiego Towarzystwa Ekonomicznego z roku
1938, opublikowane w „Population and Development Review”, 30 (2004), s. 329-42.
34 Patrz uwagi Hitlera na temat berlińskiej wystawy samochodowej z roku 1934, Domarus, I. s. 369-71,
7 marca 1934 roku.
35 W. Koenig, Volkswagen, Volksempfaenger, Volksgemeinschaft: „Volksprodukte” im Dritten Reich.
Vom Scheitern einer nationalsozialistischen Konsumgesellschaft, Paderborn 2004.
36 Ibid., s. 243-57.
37 IfK, „Raport Tygodniowy”, 22 sierpnia 1935 roku.
38 Koenig, Volkswagen, s. 25-99.
39 To złagodziło problemy z przepływami pieniężnymi, ale istotnie powiększyło koszty sprzętu,
ponieważ oznaczało stopę procentową w wysokości niemal 14%. Patrz kopia na świetnej stronie
internetowej www.ve301.de.
40 „IfK, „Raport Tygodniowy”, 11 sierpnia 1938 roku, s. 61-4.
41 Koenig, Volkswagen, s. 145, oraz wpisy na temat Seibta, Bruckern & Starka, Lumophona i Owina na
stronie www.radiomuseum.org/dsp_hersteller_detail.cfm.
42 Dzięki ogromnej sprzedaży taniego odbiornika DKE 3 lata później Niemcy zrównały się z Wielką
Brytanią. Patrz Koenig, Volkswagen, s. 84.
43 To porównanie jest oczywiście ułomne, a to za sprawą przewartościowania niemieckiego kursu
walutowego, niemniej odzwierciedla przytłaczającą przewagę amerykańskich producentów. Ibid., s.
80-81.
44 Patrz zrównanie samochodów i samolotów, którym Hitler rozpoczął swoje przemówienie na
Międzynarodowej Wystawie Samochodowej w lutym 1933 roku, Domarus, I. s. 208.
45 R. Flik, Von Ford lernen? Automobilbau und Motorisierung in Deutschland bis 1933, Köln 2001.
46 Ponieważ ludność Berlina w istocie zmniejszyła się pomiędzy latami 1933 i 2002 z 4,23 mln do 3,38
mln, gęstość samochodów w stosunku do populacji w rzeczywistości zwiększyła się 30-krotnie.
47 Domarus, I. s. 209.
48 Die steuerliche Belastung der Kraftfahrzeuge im In- und Ausland, „Vierteljahrshefte zur Statistik des
Deutschen Reichs”, 42 (1933), s. 136-46.
49 IfK, Haltungskosten von Personenkraftfahrzeugen, Jena 1938, s. 42-3 i 68.
50 Przy założeniu zużycia paliwa na poziomie 8,5 l na 100 km, dziennych zarobków w kwocie 5 marek
i ceny benzyny w wysokości 39 fenigów za litr.
51 Flik, Von Ford lernen, s. 78.
52 Ibid., s. 131-241.
53 Na temat ówczesnego fenomenu, jakim był Rüsselsheim, patrz fotoreportaże H. Hausera Am
laufenden Band, Frankfurt 1936 i Im Kraftfeld von Ruesselsheim, München 1942, oba ze zdjęciami P.
Wolfa, w tym drugi zawierający bezprecedensową liczbę kolorowych fotografii.
54 O ile nie zaznaczono inaczej, następne strony opierają się na H. Mommsen i M. Grieger, Das
Volkswagenwerk und seine Arbeiter im Dritten Reich, Düsseldorf 1996, s. 53-226.
55 Domarus, I. s. 577-8.
56 Mommsen i Grieger, Das Volkswagenwerk, s. 129.
57 M. Fuehrer, Mieter, Hausbesitzer, Staat und Wohnungsmarkt: Wohnungsmangel und
Wohnungszwangswirtschaft in Deutschland 1914-1960, Stuttgart 1995, s. 27-46. Udokumentowane
wyliczenie patrz IfK, dodatek do „Raportu Tygodniowego”, 22 kwietnia 1936 roku, gdzie się
sugeruje, że było 750 tys. gospodarstw domowych mających dość funduszy, aby móc sobie pozwolić
na małe mieszkanie, o ile takowe byłoby dostępne, i kolejne 750 tys., które potrzebowały mieszkania,
ale nie dysponowały odpowiednim dochodem.
58 G. Schulz, Die Diskussion ueber Grundlinien einer Nachkriegssozialpolitik im Nationalsozialismus,
w M. Prinz i M. Frese (red.), Politische Zaesur und gesellschaftlicher Wandel im 20. Jahrhundert,
Paderborn 1996, s. 111.
59 Na temat sytuacji pod koniec lat 20. patrz Deutsche Bau- und Bodenbank AG, Die Entwicklung der
deutschen Bauwirtschaft im ersten Halbjahr 192.9, Berlin, bd., s. 20-21.
60 Kaehler (red.), Geschichte des Wohnens, tablica nr 12, s. 720.
61 T. Harlander, Zwischen Heimstaette und Wohnmaschine: Wohnungsbau und Wohnungspolitik in der
Zeit des Nationalsozialismus, Basel 1995, s. 30-53.
62 F. Luetge, Wohnungswirtschaft, Jena 1940, s. 199-206.
63 Harlander, Zwischen Heimstaette und Wohnmaschine, s. 60.
64 K. C. Fuehrer, Das NS Regime und die „Idealform des deutschen Wohnungsbaues”, „VWSG” 89
(2002), s. 141-66.
65 Fuehrer, Mieter, s. 230-50, oraz Harlander, Zwischen Heimstaette und Wohnmaschine, s. 97-100.
66 Pewna spółka budowlana zaangażowana w budowę mieszkań stwierdziła, że spośród jej własnych
pracowników 18% płaciło czynsze w kwocie powyżej 30 marek, 37% pomiędzy 20 i 30 markami, a
45% poniżej 20 marek. Patrz BAH R131, s. 594, Niederschrift ueber die Sitzung des Beirates der
Industrieabteilung der Wirtschaftskammer Duesseldorf, 14 October 1940.
67 Koenig, Volkswagen, s. 115-24.
68 Harlander, Zwischen Heimstaette und Wohnmaschine, s. 198-206.
69 Omówienie racjonalizacji w przemyśle budowlanym w późnych latach 30. w Luetge,
Wohnungswirtschaft, s. 107-12.
70 Zweites Buch, s. 144.
71 „Siła przez radość” – nazistowska organizacja zajmująca się organizowaniem masowych imprez
turystycznych i sportowych (przyp. tłum.).
72 W. Landhoff, Die grossen Militaerparaden des dritten Reiches, Kiel 2002.
73 Patrz w W. J. Spielberger, Die Panzerkampfwagen I und II, Stuttgart, 3 wyd., 1991, s. 41, zdjęcie
tłumów oglądających w Bückebergu prawdopodobnie w roku 1935 oddział czołgów Panzer I.
74 Stoever, Volksgemeinschaft, s. 180-82, gdzie odnotowuje się także poparcie dla remilitaryzacji
Nadrenii.
75 Ibid., s. 139, z przykładami z Dorniera, Messerschmitta, Heinkla i MAN-a.
76 Aby uniknąć nieporozumień w kwestii czołgów: Tygrys zaczął być produkowany dopiero w roku
1943, a jego rzeczywisty koszt dla Wehrmachtu wynosił 300 000 marek, włączając w to pełny zapas
amunicji do armaty 88 mm. Mimo wszystko jednak język ten jest bardzo wymowny. W. J.
Spielberger, Tiger and King Tiger Tanks, Sparkford 1987, s. 104 i 220-21.
77 A. Luedtke, Ikonen des Fortschrittes, w A. Luedtke, I. Marssolek i A. von Saldern (red.),
Amerikanisierung: Traum und Alptraum im Deutschland des 20. Jahrhunderts, Stuttgart 1996, s.
199-210. Bardziej zniuansowane informacje na temat ewolucji propagandy Wehrmachtu w E.-M.
Unger, Illustrierte als Mittel zur Kriegsvorbereitung in Deutschland 1933 bis 1939, Köln 1984, s.
137-270.
78 K. Moeser, World War I and the Creation of Desire for Automobiles in Germany, w S. Strasser, C.
McGovern i M. Judt, Getting and Spending: European and American Consumer Societies in the
Twentieth Century, Cambridge 1998, s. 195-222.
79 P. Fritzsche, A Nation of Fliers: German Aviation and the Popular Imagination, Cambridge, Mass.,
1992, s. 185-219.
6. NA RATUNEK ROLNIKOM

ołym okiem widać, że zdecydowanie najbardziej uderzającą różnicą

G pomiędzy sytuacjami gospodarczymi Niemiec, Wielkiej Brytanii i


Stanów Zjednoczonych było całkowite panowanie tych ostatnich nad
surowcami i ziemią, będące skutkiem kontynentalnej ekspansji Ameryki
Północnej i rozległego zasięgu Imperium Brytyjskiego. Głód ziemi był
jednym, i chyba nawet najważniejszym, z impulsów stojących za
rozprzestrzenianiem się Europejczyków po świecie, które od XVII wieku
głęboko przemodelowało globalną strukturę władzy1. Jeśli europejski
Renesans i Oświecenie oraz ich racjonalistyczne dziedzictwo w postaci nauki
i techniki były zasadniczymi składnikami modernizacji, to takim była też
nienasycona europejska chęć radzenia sobie z niedoborami poprzez podbój i
zasiedlanie rozległych, „pustych” połaci ziemi, czy to w Eurazji, Amerykach,
czy też w Australazji. Rezultatem tego była jednak dramatyczna przemiana,
jaka zaszła do późnego wieku XIX w rozdziale ziemi i rozkładzie ludności. W
tym czasie tubylcze populacje Ameryki Północnej, większej części Ameryki
Łacińskiej i Australazji stały się obiektem bardziej lub mniej celowego
ludobójstwa. 30 mln afrykańskich niewolników wysłano w rejs przez
Atlantyk do pracy na polach ryżowych i plantacjach trzciny cukrowej albo
bawełny, zaś 40 mln europejskich osadników wyruszyło za morza w
poszukiwaniu wyższego standardu życia. W odwrotną stronę płynęły
natomiast towary wytworzone na nowych obszarach podboju i osadnictwa,
który to napływ w końcu wieku XIX, kiedy spadły koszty transportu,
upodobnił się do zalewu. Skutkiem była spektakularna rewolucja w
globalnym systemie zaopatrzenia w żywność, co z kolei odbiło się echem na
ogromnej europejskiej ludności rolniczej2.
To właśnie tę epopeję globalizacji powinniśmy mieć na uwadze, gdy
zajmujemy się analizą narodowego socjalizmu, a zwłaszcza jego polityki
rolnej. Zbyt często troska Hitlera i jego zwolenników o kwestie Lebensraumu,
żywności i rolnictwa jest postrzegana jako domniemany dowód na ich
atawizm i zacofanie. Nic podobnego. Poszukiwanie większego terytorium i
zasobów naturalnych nie było dziwaczną obsesją rasistowskiej ideologii. Od
przynajmniej 200 lat był to powszechny europejski trend, choć oczywiście
proces ekspansji w większej części zatrzymał się już przed rokiem 1914.
Znaczącym wyjątkiem od tej reguły była jednak Eurazja z wciąż trwającymi
wysiłkami Rosji zmierzającymi do zaludnienia rozległych obszarów na
wschód od Uralu. I to właśnie na te tereny liczył Hitler jako na kierunek
ekspansji niemieckiego narodu. A pytanie, jak społeczeństwa europejskie i
ich rolnicza ludność powinny odpowiedzieć na nową światową gospodarkę
żywnościową, nie było marginalne. To był jeden z bardziej fundamentalnych
problemów, jakie stały przed nimi w XX wieku.
Choć Wielka Brytania była tutaj znaczącym wyjątkiem, to jednak wszędzie
indziej w Europie duże frakcje społeczne wciąż, i to aż do drugiej połowy XX
wieku, były zatrudnione w rolnictwie3. W Niemczech lat 30. to sławione
przez nazistowskich agrarystów chłopskie życie nie było archaiczną fantazją,
a same ideologie agrarne zahaczały o istotną prawdę społeczną. Choć
powszechnie postrzega się niemiecką gospodarkę początków XX wieku jako
czołowego światowego gracza, nowoczesnego i dynamicznego, w
rzeczywistości do lat 50. istotna mniejszość Niemców utrzymywała się z
ziemi, ciągle z trudem i w wielu przypadkach w warunkach nadzwyczajnego
zacofania4. Spis ludności z roku 1933 podawał co najmniej 9342 tys.
pracujących na roli, tj. niemal 29% całej siły roboczej. A oprócz rolników
pracujących w pełnym wymiarze wiele milionów innych Niemców
wytwarzało na małych działkach albo z hodowanych w gospodarstwie świń i
kur przynajmniej część żywności do własnego użytku5. Według spisu z roku
1933 32,7% ludności żyło w gminach wiejskich liczących mniej niż 2 tys.
mieszkańców. Jeśli dodamy do tej liczby osoby żyjące w małych miastach
targowych liczących pomiędzy 2 tys. i 20 tys. mieszkańców, to udział ten
zwiększy się do 56,8%. Tym jednak, co te statystyki nie są w stanie pokazać,
jest całkowite zacofanie większej części niemieckiego życia wiejskiego i to
jeszcze w latach 30. Pod tym względem lepszym przewodnikiem są zdjęcia
archiwalne W okresie międzywojennym fotografie klas wiejskich szkół
podstawowych zwykle pokazują obrazki rzędów bosonogich dzieci, których
rodzice są zbyt biedni, aby stać ich było na buty dla nich, a już na pewno nie
na letnie6. Zdjęcia prac polowych to zmęczeni ludzie, zgięci w pół nad
ciągniętymi przez wyczerpane bydło prymitywnymi pługami7. Koszenie
trawy, młócka i błotnista gehenna zbierania ziemniaków czy buraków były
wykonywane ręcznie. I gdy połowa ludności Niemiec żyła w bezpośredniej
bliskości wsi, to dużo więcej przechowywało wspomnienia niedawnej
migracji do miasta. Sam Hitler postanowił rozpocząć Mein Kampf od
opowieści jak jego ojciec „syn biednego chłopa”, odbył drogę z górskich
prowincji Dolnej Austrii do Wiednia tylko po to, aby po zrobieniu kariery w
służbie cywilnej odpocząć na farmie „niedaleko targowej wioski Lambach. …
w ten sposób na drugim krańcu długiego i pracowitego życia powrócił do
miejsc pochodzenia swoich przodków”8. Nazistowski agraryzm z jego
kwiecistą i rasistowską retoryką krwi i ziemi oraz z górnolotnymi pomysłami
dotyczących przyszłości niemieckiego chłopa nie był tylko atawistycznym
blichtrem na nowoczesnej industrialnej władzy. Nazizm, zarówno jako
ideologia, jak i masowy ruch polityczny, był wytworem społeczeństwa wciąż
będącego w trakcie transformacji.
Podobnie zakorzeniona w ówczesnej rzeczywistości była także obsesyjna
troska Hitlera o żywność. Choć głodu pozbyto się w Europie Zachodniej w
drugiej połowie XIX wieku, głównie dzięki umiejętności wykorzystania
nowych i ogromnych zamorskich źródeł zaopatrzenia, pierwsza wojna
światowa z powrotem postawiła tę kwestię na porządku dziennym
europejskiej polityki9. Francuska i brytyjska blokada, choć nie zdołała
doprowadzić do całkowitego głodu, wywołała w Niemczech i Austrii
epidemię chronicznego niedożywienia, które powszechnie obwiniano o
zabicie co najmniej 600 tys. ludzi10. Następnie Wielka Depresja i masowe
bezrobocie spowodowały nawrót masowego ubóstwa11. I nawet w
najlepszych czasach na dnie niemieckiej drabiny społecznej permanentne
niedożywienie było dość powszechne, tak jak to się działo na początku XX
wieku w każdym innym europejskim społeczeństwie. Praktycznie więc każdy
żyjący w latach 30. mieszkaniec Niemiec mocno osobiście doświadczył
dłuższego, niezaspokojonego głodu. Także masowy rozmiar tego zjawiska nie
był dalekim zagrożeniem ograniczonym tylko do Afryki i Azji. We
wczesnych latach 20. na wschodnich rubieżach Niemiec, w Rosji, Polsce i na
Ukrainie chaos wojny, rewolucji i wojny domowej spowodował rolniczą
katastrofę, która do roku 1923 pochłonęła być może aż 5 mln ofiar12.
W pewnym sensie można powiedzieć, że to właśnie oryginalność i
radykalizm narodowego socjalizmu leżą u podstaw jego odmowy zezwolenia
na usunięcie powyższych zasadniczych kwestii modernizacyjnych z XX-
wiecznej listy spraw do załatwienia. Aż nazbyt dobrze bowiem
odpowiadałaby sytym zwycięzcom pierwszej wojny światowej deklaracja, że
kwestia Lebensraumu jest już zamknięta. W przeciwieństwie do gęsto
upakowanych Niemiec Francja, podobnie jak jej własne, znaczne imperium,
miała bowiem bardzo korzystny stosunek ludności do ziemi, zaś Wielka
Brytania i Stany Zjednoczone kontrolowały rolnicze serca obu kontynentów
amerykańskich, a także Australazji. Nie było więc żadnym zaskoczeniem, że
uwzględniając ich całkowite panowanie nad szlakami morskimi, byli
szczęśliwi, gdy widzieli upadające niemieckie rolnictwo i ludność miejską
staczającą się w uzależnienie od importowanej żywności. Poprzez odmowę
akceptacji nieuchronności tego stanu rzeczy nazistowskie Niemcy wcale nie
usiłowały cofnąć wskazówek zegara, ale po prostu nie zgadzały się, żeby
podział ziemi, zasobów i ludności, który był skutkiem toczonych w wiekach
XVIII i XIX imperialnych wojen, był traktowany jako ostateczny. Odmawiały
przyjęcia do wiadomości faktu, że Niemcy są rzemieślniczą gospodarką
średnich rozmiarów, w całości zależną od importowanej żywności. Była to,
tak widział to Hitler, recepta na „śmierć rasy”, gdyż w obliczu przeludnienia i
małych zarobków osiąganych w miastach tamtejsze rodziny zrobią wszystko,
aby zmniejszyć swoją dzietność. Najlepsi i najinteligentniejsi wyemigrują w
nowe rejony, gdzie zaoferuje się im większe możliwości awansu, ponieważ z
powodu braku zasobów naturalnych niemiecka gospodarka nigdy nie będzie
w stanie dorównać bogactwu reprezentowanemu przez Stany Zjednoczone. A
jeśli Niemcy kiedykolwiek okazałyby się poważnym rywalem handlowym,
nastąpiłoby to tylko z łaski brytyjskich i żydowskich propagandystów
światowego liberalizmu, którzy zresztą nie wahaliby się też rozpętać drugiej
rujnującej wojny światowej, paraliżującej niemieckie zaplecze poprzez
blokadę.

I.
W istocie rolnictwo było dla całej nacjonalistycznej prawicy kwestią
kluczową. I nie było przypadkiem, że w sformowanym 30 stycznia 1933 roku
rządzie stanowisko ministra rolnictwa zostało najpierw przyznane Alfredowi
Hugenbergowi. Choć ociągał się z kreowaniem nowych miejsc pracy, to do
tej akurat kwestii zabrał się skrupulatnie, utwierdzając protekcjonistyczny
mur, który izolował niemieckie rolnictwo od rynku światowego13. Aby
wzmocnić ochronę interesów hodowców zbóż, ustanowił centralny urząd
zakupowy, który miał gwarantować wszystkim producentom cenę minimalną.
W czerwcu 1933 roku skutecznie oddzielono od zwykłego systemu
kredytowego zadłużonych niemieckich rolników, dostarczając im pełnej
ochrony przed wierzycielami. Import zaczął podlegać kontyngentom, tak jak
tego od dawna domagało się lobby rolnicze. To właśnie takie podejście
Hugeneberga do ochrony rolnictwa, oparte na zasadzie „wszystkie chwyty
dozwolone”, dało społeczności międzynarodowej pierwszą oznakę tej
otwartej agresji, której można się było spodziewać po rządzie Hitlera. W
porównaniu do Hugenberga nawet Hjalmar Schacht wydawał się liberałem, a
i tak najgorsze miało dopiero nadejść. Kiedy w następstwie skandalu na
Światowej Konferencji Gospodarczej Hugeneberg zrezygnował ze wszystkich
swoich funkcji, Ministerstwo Żywności i Rolnictwa przekazano Richardowi
Waltherowi Darre, przywódcy działającej przy partii nazistowskiej
organizacji chłopskiej. Tym samym minister rolnictwa był od tej chwili
jedynym fanatycznym nazistą wśród ministrów resortów gospodarczych. Do
pomocy w ministerstwie Darre dobrał sobie Herberta Backe, swojego
bliskiego współpracownika i długoletniego członka partii. Razem stworzyli
program polityki rolnej, który miał zmienić wielką część niemieckiej
gospodarki.
Richard Walther Darre urodził się w roku 1895 w Argentynie w rodzinie
niemieckiego osadnika. Był, jak Hitler, człowiekiem ocalałym z pierwszej
wojny światowej14. Jego kariera szkolna zakończyła się porażką, bez matury,
tego paszportu do zyskania powagi członka klasy średniej. Niemniej wojna
dostarczyła Darremu drugiej szansy. Znajomości zawarte w okopach
sprawiły, że mógł ponownie rozpocząć naukę, załatwiając sobie miejsce w
Szkole Rolniczej w Halle. Tam w 1925 roku został magistrem chowu trzody
chlewnej. W latach następnych połączył swoją specjalistyczną wiedzę z
zakresu genetyki zwierząt ze skrupulatnym czytaniem klasycznych tekstów
XIX-wiecznego antysemityzmu i w końcu sformułował szczególnie skrajną
wersję agrarnego rasizmu. Po napisaniu dwóch książek stał się czołowym
młodym ideologiem prawicy, blisko związanym z nacjonalistycznym sabatem
znanym jako Artamenen15. W roku 1930 Darre został w Turyngii
przedstawiony przez wspólnych przyjaciół Hitlerowi i wkrótce potem
dołączył do partii nazistowskiej obarczony zadaniem specjalnym zbudowania
organizacji rolniczej. Na przestrzeni trzech lat podbiła ona niemiecką wieś,
całkowicie marginalizując inną organizację rolników, która od zawsze była
zdominowana przez interesy junkrów. W wyborach z marca 1933 roku
rolnicze okręgi wyborcze północnych i wschodnich Niemiec były wśród tych
kilku regionów kraju, które obdarzyły Hitlera upragnioną przez niego
absolutną większością. Oprócz niewątpliwej wewnętrznej wagi tej kwestii
samo znaczenie chłopstwa jako wyborców dało Darremu, ich
niekwestionowanemu liderowi, w pierwszych latach nazistowskiej władzy
znaczne polityczne wpływy. W pozorowanych wyborach do całkowicie
nazistowskiego Reichstagu z listopada 1933 roku Darre okazał się być
siódmym na wyborczej liście kandydatów, po Hitlerze, Rudolfie Hessie
(zastępcy Hitlera), Wilhelmie Fricku (nazistowskim ministrze spraw
wewnętrznych), Göringu, Goebbelsie i Röhmie (przywódcy SA). Doroczne
dożynki, po raz pierwszy zorganizowane w październiku 1933 roku na
dolnosaksońskiej górze Bückeberg, były świetnymi pokazami jego
politycznej siły. Większe niż coroczne zjazdy w Norymberdze były
wydarzeniami, których elita polityczna nowego reżimu nie mogła
zlekceważyć.
Ale Darre był nie tylko bardzo sprawnym politycznym organizatorem,
wywierał także głęboki wpływ na Heinricha Himmlera i jego SS. Himmler
poznał się z Darrem jeszcze przed rokiem 1930 w Artamenen. Obaj
uczęszczali do Szkoły Rolniczej i dzielili niekłamane zainteresowanie
archeologią i mistyczną, wczesną historią plemion germańskich16. To na
prośbę Darrego SS rozpoczęło proces przekształcania się z zaprzysiężonego
bractwa w trwałą i rozszerzającą się społeczność rodzin o potwierdzonej
czystości rasowej – Sippengemeinschaft (społeczności rodowej), zaś SS-mani
chcący wziąć ślub musieli teraz wnioskować o zezwolenie do SS-Sippenamtu
(biura rodowego SS). Od tego czasu SS i elity przywódcze agrarnego
skrzydła nazistów rozwijały się jako środowiska powiązane wewnętrznie, a
Darre oczekiwał od wszystkich swoich współpracowników z Ministerstwa
Rolnictwa dołączenia do SS. Zwłaszcza Backe miał tam później pełnić
wyższe funkcje i cieszyć się bliski relacjami z Himmlerem. Była oczywiście
też i rywalizacja17. W późnych latach 30. osobiste stosunki pomiędzy Darrem
i Himmlerem bardzo się pogorszyły, jednak współpraca pomiędzy SS i
Herbertem Backe, już jako ministrem rolnictwa, była bardzo ścisła.
Uwzględnienie tych trwałych związków pomiędzy agrarystami i SS jest
kluczowe, jeśli mamy zrozumieć, jak bliźniacze problemy wychowywania
niemieckiego chłopstwa i zarządzania krajowym zaopatrzeniem
żywnościowym były zdolne zrodzić niektóre z najbardziej skrajnych,
morderczych działań Trzeciej Rzeszy.
Dla Walthera Darre i większości ultranacjonalistów stawką nie była
bowiem po prostu zdrowa gospodarka rolna, była nią długoterminowa
przyszłość niemieckiej rasy. Wybitnie skrajna wersja ideologii chłopskiej
autorstwa Darrego była zakorzeniona w wybiórczym czytaniu powstałych na
przełomie wieków archeologii, lingwistyki i socjobiologii. Według Darrego
historyczny charakter niemieckich plemion określały ich dzieje wrośniętych
w ziemię chłopskich uprawiaczy roli. Ich wielkimi wrogami byli zawsze
niezakorzenione elementy nomadyczne, wśród których
najniebezpieczniejszym byli Żydzi, zaś nowoczesną formą tego zjawiska były
nieprzywiązana do ziemi ludność miast. Kryzys, jaki dotknął na początku XX
wieku niemieckie chłopstwo, był rezultatem długotrwałego ataku i erozji
wywołanych wpływem niezakorzenionych Żydów. Proces rugowania z ziemi
zaczął się w całej Europie już w XVI wieku, a nabrał tempa w kolejnych
stuleciach, przyjmując w następstwie Rewolucji Francuskiej spektakularny
kształt polityczny. W imię wolności XIX-wieczni liberałowie zerwali wtedy
fundamentalną więź łączącą naród niemiecki z ziemią. Wyrugowali miliony
chłopów, a samą ziemię zamienili w towar, który można było swobodnie
kupić i sprzedać. To właśnie ta kapitalistyczna konfiskata wprawiła w ruch
katastrofalny proces migracyjny, a także degeneracyjny, który uszczuplił
niemiecką wieś. Od zjednoczenia w roku 1871 każdy narodowy spis ludności
rejestrował bowiem coraz niższy udział ludności zatrudnionej w rolnictwie.
Według Darrego przerażające konsekwencje tych postępów były
najjaskrawiej widoczne w liczbie urodzeń. Począwszy od roku 1870, kiedy
wskaźnik ten był jeszcze identyczny dla miasta i wsi i wynosił 40 na 1000
mieszkańców, zaczął on w miastach ostro spadać i w latach 20. był już nie
większy niż 17 na 1000 ludności. A od wojny także wieś zaczęła podążać
zgodnie z tym samym, katastrofalnym trendem, w efekcie w roku 1930
wskaźnik urodzeń wynosił tam już zaledwie 20 na 1000. W opinii Darrego
potwierdzało to tylko najbardziej zasadnicze tezy jego teorii. Niemiecka rasa,
u której podstaw leżały głęboko zakorzenione więzi z ziemią, po prostu nie
była zdolna do przeżycia w społeczeństwie zdominowanym przez kulturę
miejską, propagowaną przez żydowskich agentów komercji i wolnego handlu,
w konsekwencji ograniczona do miast skazana była na wyginięcie.
Archeologiczna i antropologiczna oprawa, którą Darre uwielbiał nadawać
swoim rozważaniom, skazuje je na ukazywanie się naszym oczom jako
manifestacja dziwacznego atawizmu. Tymczasem od myślenia o Darrem jak
o ideologu patrzącym w przeszłość bardziej pouczające jest postrzeganie go,
owszem, jako agrarnego fundamentalistę i człowieka głęboko krytycznego w
stosunku do teraźniejszości, jednak którego ambicją nie było doprowadzenie
do całkowitego cofnięcia się do warunków sprzed roku 1800, ale realizacja
wizji odrodzenia, renesansu18. Volkistyczni19 myśliciele okresu
międzywojennego świadomie dystansowali się zarówno od XIX-wiecznego
romantyzmu z jednej strony, jak i od fatalistycznego pesymizmu
spopularyzowanego przez bestseller Spenglera pt. Zmierzch Zachodu z
drugiej. Nikt, kto rzeczywiście spróbował przeczytać książki Darrego, nie
może uciec od wrażenia, że ich autor jest przekonany, że zasada „Blut und
Boden” jest mocno zakorzeniona w wynikach ostatnich badań historycznych,
antropologicznych i biologicznych. Co najmniej w swojej „metodologii” jego
rasizm był ufundowany nie na ślepych uprzedzeniach, ale na przypuszczalnie
systemowym rozumieniu wiecznych, ponadhistorycznych cech
20
charakterystycznych przynależnym różnym rasom i kulturom . Tym, co
nadawało myśli Darrego ten jej szczególny nierealny i archaiczny rys, była
jego niezdolność do jaśniejszego wyrażenia wizji tego, jak określona przez jej
archeologiczne i biologiczne pochodzenie „wieczna charakterystyka
niemieckiej rasy” miała się do historycznego procesu modernizacji, który od
początku XIX wieku tak wpłynął na przemianę niemieckiego społeczeństwa.
To właśnie ta nieumiejętność dostarczenia przekonującego opisu tego
zjawiska tworzyła wrażenie, że Darre miał zamiar doprowadzić do zupełnego
powrotu do przeszłości. Niemniej w rzeczywistości ta charakterystyczna luka
w jego rozumowaniu miała niewiele, jeśli w ogóle jakieś, praktycznych
implikacji dla jego polityki. Ahistoryczna albo ponadhistoryczna wizja
Darrego był tylko jednym z wątków nazistowskiego agraryzmu, a tam, gdzie
on skończył, podjął kwestię Herbert Backe, jego prawa ręka, dyplomowany
agronom i sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa.
Backe (1896-1947) często był charakteryzowany jako zwykły „skuteczny”
i „apolityczny” technokrata pokroju Alberta Speera21. Jako taki służy za
przeciwieństwo Walthera Darre. Tymczasem w rzeczywistości wcale nie był
on mniejszym nazistowskim ideologiem niż ten drugi albo, w interesującej
nas kwestii, Heinrich Himmler22. W przypadku Backego, urodzonego w
Batumi w Gruzji syna niemieckiego przedsiębiorcy i przedstawicielki
wirtemberskiej rodziny, która osiedliła się w Rosji na początku XIX wieku,
„ciąg na wschód” (Drang nach Osten) był częścią jego biografii. Niepokojony
już od rewolucji 1905 roku znalazł się w roku 1914 na Uralu jako
internowany. Głęboko rozczarowany uciekł w roku 1918 do Niemiec, gdzie w
skrajnie trudnych warunkach zmagał się z dokończeniem edukacji i
utrzymywaniem swojej rodziny. W roku 1922 wstąpił do partii nazistowskiej
z numerem członkowskim 22766 i już na tym wczesnym etapie wyróżniał się
swoją obsesją na punkcie kwestii rasowych. Po przerwie, która nastąpiła w
latach 20., Backe reaktywował w roku 1931 swoje członkostwo, a w roku
następnym za zachętą Darrego dał się wybrać do pruskiego parlamentu. W
latach 40., jak to jeszcze zobaczymy, miał współpracować z Himmlerem przy
realizacji zbrodni ludobójstwa na niebywałą skalę. Różnica między Darrem i
Backem nie polegała na różnych stopniach politycznego zaangażowania, ale
na tym, jak wyobrażali sobie oni historyczną misję narodowego socjalizmu.
Backe poprzez swoją konwencjonalną, etapową wizję dziejów przerzucił
pomost pomiędzy wiecznymi prawdami Darrego i historyczną realnością
początków XX wieku23. Backe postrzegał narodowy socjalizm bardzo
podobnie jak Hitler, tj. jako coś, czemu wyznaczono rolę przezwyciężenia
sprzeczności XIX-wiecznego kapitalizmu oraz pogodzenia niemieckiego
narodu i utrzymującej go gospodarki. Pomimo wszystkich jej problemów
Backe postrzegał XIX-wieczną modernizację niemieckiej gospodarki i
społeczeństwa jako nieuchronne i niezbędne przygotowanie do wykorzystania
okazji, jakie oferował wiek XX. Jak to Hitler ujął w lutym 1933 roku, nowa
Rzesza zostanie zbudowana nie tylko na wiecznych fundamentach istnienia
niemieckiego Volku, skorzysta ona także ze wszystkich „osiągnięć i tradycji
powstałych w ostatnich czasach”24.
Backe dobrze znał historię gospodarczą i punktem początkowym swoich
analiz uczynił właśnie historię globalizacji, od której zaczęliśmy. Nie miał
żadnych złudzeń co do tego, że była jakaś możliwość powrotu do stanu
rzeczy sprzed pojawienia się w początkach XIX wieku systemu światowego
wolnego handlu. Jednocześnie jednak miniony wiek ukazał także zgubne
konsekwencje doprowadzenia do skrajności tej rewolucyjnej, „żydowskiej”
teorii. Wolny handel był po prostu zasłoną dymną, za którą imperialistyczna
Wielka Brytania, ulubiony wehikuł żydowskiego parlamentaryzmu i
liberalizmu, usiłowała zmonopolizować bogactwa całego świata. Miejsce
samowystarczalnej produkcji chłopskiej zajął błyskawicznie wyłaniający się
światowy rynek, najpierw wełny i bawełny uprawianych na plantacjach
Ameryki Południowej i gigantycznych ranczach Ameryki Łacińskiej,
Południowej Afryki i Australii. Potem, po roku 1870 wraz z pojawieniem się
taniego transportu dalekomorskiego, globalny podział pracy wchłonął także
podstawy europejskiego rolnictwa: zboże, mięso i nabiał. Na całym świecie
zdywersyfikowane uprawy chłopskie zostały zastąpione przez
monokulturowe plantacje, a nowy globalny rynek żywności miał wreszcie
zlikwidować głód w industrialnych metropoliach. Tymczasem, jak wskazywał
Backe, ten rodzaj kapitalistycznego rolnictwa rozpowszechnił na rozległych
połaciach świata tylko żywnościową niepewność, gdyż w znanej historii
nigdy nie było tak poważnych i częstych klęsk głodu jak w wieku XIX25, a
nawet kryzys rolny lat 20. i 30. XX wieku był jedynie ostatnią fazą
katastrofalnej liberalnej kampanii podboju.
W wizji Backego rasistowski agraryzm Darrego mieszał się z bardziej
konwencjonalną krytyką kapitalizmu jako przekształcającej siły historycznej.
Wykorzystując populistyczny antykapitalistyczny kanon, ulubiony zarówno
przez lewicę, jak i prawicę, nazistowscy ideologowie przywoływali obrazy
palonego i wysypywanego do morza ziarna oraz tysięcy hektarów ziemi
leżącej odłogiem, podczas gdy w tym samym czasie głodowały armie
bezrobotnych Europejczyków i Amerykanów. Podobnie jak Hitler Backe
widział misję narodowego socjalizmu w zastąpieniu zgniłych rządów
burżuazji. Daleka od niepraktyczności ideologia Backego dostarczała
wielkiego historycznego uzasadnienia dla już wdrożonego przez
nazistowskich agrarystów skrajnego protekcjonizmu. Równie daleka od
oglądania się wstecz dawała też narodowemu socjalizmowi cel w postaci
pogodzenia nierozwiązywalnych sprzeczności XIX-wiecznego liberalizmu.
To nie narodowy socjalizm, ale wiktoriańska ideologia wolnego rynku była
przestarzałym reliktem minionej epoki26. Po katastrofie gospodarczej
początku lat 30. nie było już żadnego sensownego powodu, żeby kurczowo
trzymać się tak niebezpiecznej i archaicznej doktryny. Przyszłość należała do
nowego systemu gospodarczej organizacji, zdolnej zarówno do zapewnienia
bezpieczeństwa krajowego zaopatrzenia w żywność, jak i podtrzymania
zdrowej społeczności rolniczej jako źródła rasowej witalności.
II.
Jak wciąż i niezmordowanie nazistowscy przywódcy głosili swojemu
narodowi i szerokiemu światu, fundamentalnym problemem niemieckiej
polityki był niedobór ziemi. Niemcy miały dużo większą gęstość zaludnienia
niż Francja, a przy tym brakowało im ujść w postaci kolonii, czym z kolei
dysponowała Wielka Brytania. Dla dzisiejszych, żyjących w postrolniczych
społeczeństwach czytelników tego typu retoryka jest już raczej tylko pustym
dźwiękiem. Trudno uwierzyć, że poprzez Lebensraum Hitler miał na myśli
rzeczywiście tylko ziemię, a nie coś wartościowszego, na przykład surowce
dla przemysłu. Tak myśląc, popadamy jednak w niebezpieczeństwo
zignorowania faktu, że „niedobór ziemi” był w latach 30. ciągle jedną z
głównych bolączek niemieckiego społeczeństwa. W porównaniu z
bogatszymi krajami Europy Zachodniej, nie mówiąc już o bajecznie
obfitujących w ziemię osadach północnoamerykańskich, Niemcy były pod
tym względem naprawdę bardzo ubogie. Miały wprawdzie więcej od Wielkiej
Brytanii terenów, które możne było poświęcić rolnictwu, ale ich wiejska
populacja była nieproporcjonalnie większa. Od francuskiej była względnie
mniejsza, ale Francja była znowu dużo hojniej obdarzona ziemią. Choć w
kategoriach PKB per capita Niemcy były porównywalne z krajami takimi, jak
Wielka Brytania czy Stany Zjednoczone, to pod względem ziemi na rolnika
miały dużo więcej wspólnego z „narodami chłopskimi”, jak Irlandia, Bułgaria
czy Rumunia. Pośród wielkich krajów Europy Zachodniej tylko Włochy
miały wyższy stosunek populacji wiejskiej do posiadanej ziemi.
TABELA NR 4. ROLNICZA SIŁA ROBOCZA I ZIEMIA UPRAWNA

ludność rolnicza w tys. ziemia ziemia uprawna rolnika w ha ziemia uprawna na rolnika
uprawna Niemcy = 100
w tys. ha

Kanada 1107 23 120 20,9 1009,5

Stany Zjednoczone 10 752 137 333 12,8 617,4

Dania 561 2663 4,7 229,4

Wielka Brytania 1413 5329 3,8 182,3

Związek Radziecki 71 734 223 916 3,1 150,9

Francja 7709 21 386 2,8 134,1

Irlandia 678 1484 2,2 105,8

Niemcy 9388 19 422 2,1 100


Polska 10 269 18 557 1,8 87,3

Włochy 8008 12 753 1,6 77

Rumunia 9207 13 866 1,5 72,8

Bułgaria 2464 3711 1,5 72,8

Indie Brytyjskie 179 947 125 397 0,7 33,7

Źródło: SRA, Statistisches Jahrbuch fuer das Deutsche Reich 1937, Berlin 1937, s. 38 i 41.

Niedobór ziemi, jaki dręczył chłopskich rolników, był jeszcze potęgowany


przez kwestię jej dystrybucji. Po pierwszej wojnie światowej celem
zapobieżenia powstaniom chłopskim przeprowadzono w całej Europie
Wschodniej radykalne reformy rolne, które oddały większość terenów,
zwłaszcza na równinie naddunajskiej, w ręce małorolnych chłopów27.
Tymczasem w Niemczech nie wykonano żadnego takiego radykalnego
posunięcia. W roku 1933 7 tys. posiadłości powyżej 500 ha, nieco ponad
0,2% wszystkich gospodarstw, wciąż obejmowało niemal 25% niemieckiej
ziemi uprawnej. Dla porównania 74% wszystkich niemieckich gospodarstw –
ogółem 2,36 mln – miało tylko 19% ziemi o bardzo różnym areale od 0,5 ha
do 10 ha. Pomiędzy tymi grupami były większe gospodarstwa chłopskie o
powierzchni pomiędzy 10 ha i 100 ha, stanowiące 25% wszystkich
gospodarstw i posiadające 43% ziemi uprawnej. Tak posegregowana
własność, złożona z małej liczby wielkich majątków, potężnej grupy
dochodowych gospodarstw chłopskich i roju walczących o życie wąskich
spłachetków, stworzyła podobnie zróżnicowaną wiejską populację.
Niemieckie gospodarstwa liczące od 2 ha do 20 ha były w zupełności
uzależnione od pełnozakresowej pracy całej rodziny, wykonywanej przez
właścicieli gospodarstwa, tak mężczyzny, jak i kobiety, oraz osoby od nich
zależne. Poniżej 2 ha przeważała praca niepełnozakresowa, natomiast
powyżej 20 ha obciążenie obowiązkami było już zbyt duże dla pojedynczej
rodziny. Gospodarstwa pomiędzy 20 i 100 ha były jednak o tyle słusznie
postrzegane jako jeszcze chłopskie, że zatrudniały głównie mieszkających na
miejscu bezżennych „parobków” (Knechte) i służące, którzy dostawali
znaczną część swojego wynagrodzenia raczej w naturze niż w formie
pieniężnej28. W majątkach ponad stuhektarowych w przypadku rolniczej siły
roboczej dominująca była już normalna praca za pensję, z istotną rolą garstki
personelu nadzorczego, administracyjnego i rzemieślników.
Dla wszystkich z wyjątkiem najbardziej uprzywilejowanych członków
wiejskiej społeczności życie w gospodarstwie było ciężkie. Zwłaszcza w
zagrodach chłopskich przeżycie zależało od nadzwyczaj długich godzin
pracy, przekraczających 12 i przez 6 dni w tygodniu, kobiety i mężczyzny29.
Praca była brudna i często niebezpieczna, warunki mieszkaniowe daleko
odbiegały od i tak skromnych standardów niemieckich miast, mieszkańcy wsi
nie mieli też miejskich udogodnień, zaś stopa zwrotu z jednostki pracy w
gospodarstwie była rozpaczliwie mała. Gospodarstwa powyżej 20 ha
przynajmniej oferowały perspektywę przyzwoitego życia dla gospodarza i
jego rodziny30, a na niektórych obszarach, z dobrą glebą i w pobliżu
miejskich targów, ciągle jeszcze opłacalne było gospodarstwo 10-hektarowe.
Jednak każda rodzina zależna od mniejszego areału, o ile nie był on położony
nadzwyczaj atrakcyjnie albo nie posiadał gleby wyjątkowej jakości,
doświadczała zniechęcających męczarni spowodowanych biedą i
przepracowaniem. Spisy ludności dostarczają przynajmniej ogólnego,
ilościowego opisu tej sytuacji. Krytyczny próg pomiędzy pracą w
częściowym i pełnym wymiarze pojawiał się przy 2 ha31. 70%, albo i więcej,
gospodarstw poniżej 2 ha opierało się na pracy niepełnozakresowej, zaś w
odróżnieniu od tego dwie trzecie gospodarstw mających pomiędzy 2 ha i 5 ha
było uprawianych przez ich właścicieli w pełnym wymiarze czasu pracy.
Niemiecki spis ludności z roku 1933 podawał ogółem 1,1 mln właścicieli
gospodarstw, tj. rolników pracujących w pełnym zakresie w gospodarstwach
liczących od 2 ha do 10 ha, oraz 3,9 mln osób będących na ich utrzymaniu.
Nie wszyscy członkowie takich rodzin pracowali tylko dla swoich
gospodarstw. Wyliczono, że z 3,9 mln osób zależnych 450 tys. miało swój
własny zawód. Zakładając równy rozkład w populacji rolniczej ludzi
dorabiających gdzie indziej, wychodzi na to, że niemal połowa rodzin
rolniczych z tej marginalnej grupy gospodarstw o areale pomiędzy 2 ha i 10
ha była beneficjentami znaczącego źródła dodatkowego dochodu. Niemniej
wciąż pozostaje 2,3 mln ludzi całkowicie uzależnionych od swojej własności,
a nawet 2,6 mln, jeśli policzymy utrzymujących się z jeszcze mniejszych
działek. Dla tych rodzin głód ziemi był rozpaczliwą i coraz bardziej naglącą
realnością. A jeśli przyjmiemy szerszą definicję, prawdziwe rozmiary
problemu staną się jeszcze bardziej widoczne. Jeśli bowiem uznamy dopiero
20 ha za satysfakcjonujący standard, to wtedy niedobór ziemi zacznie
dotyczyć co najmniej aż 88% ludności rolniczej uprawiającej ponad 0,5 ha, tj.
12 mln ludzi albo 18% całej populacji Niemiec. Dla tej ogromnej grupy, w
której wielu było dalekimi od wyrażenia zgody na opuszczenie swojej wsi,
ciągle przywoływany w nacjonalistycznej propagandzie brak ziemi miał
bardzo konkretne znaczenie.
Parcelacja wielkich wschodnich majątków o powierzchni powyżej 500 ha
na liczne skromniejsze gospodarstwa była oczywistym rozwiązaniem tego
problemu przeludnienia, który dotykał przede wszystkim prowincje
południowe i południowo-zachodnie. Od końca XIX wieku reforma rolna
miała więc wielu zwolenników i to w szerokim spektrum niemieckiej opinii
publicznej, od narodowych liberałów w centrum – w tym „świętego” Maxa
Webera – do agrarnych radykałów na skrajnej prawicy32. Mieli nadzieję, że
masowe osadnictwo chłopskie na latyfundiach Prus Wschodnich wzmocni
rolniczą ludność Niemiec. Intensywna uprawa ziemi prowadzona przez
chłopów we wschodnich prowincjach pomogłaby też podnieść plony i
miałaby swój udział w narodowej samowystarczalności. Ale najważniejsze
było to, że stworzenie nowej klasy niemieckiego chłopstwa w rzadko
zaludnionych wschodnich marchiach zbudowałoby etniczny wał obronny
przeciwko napływowi polskich imigrantów. W roku 1919 Republika
Weimarska jawnie popierała tę nacjonalistyczną część reformy społecznej, a
nowa konstytucja uznała własność ziemi rolnej za społeczny obowiązek.
Nigdzie w Rzeszy udział ziemi należącej do wielkich posiadłości nie mógł
przekroczyć 10%. W prowincjach, gdzie ten wynik nie został jeszcze
osiągnięty, komisje zakupowe stopniowo wykupywały wielkie posiadłości i
przekazywały ziemię w ręce chłopskich osadników. W praktyce jednak,
ponieważ przygotowywanie działek dla osadnictwa chłopskiego było bardzo
kosztownym zajęciem, zaś nastawienie junkrów było wrogie, realne postępy
tego wielkiego programu Republiki Weimarskiej były nadzwyczaj skromne.
Pomiędzy latami 1919 i 1933 nowym osadnikom przekazano tylko 939 tys.
ha, tj. mniej niż 10% ziemi majątków o powierzchni powyżej 100 ha. Nie
tylko wpływy junkrów ograniczały impet osadnictwa. Zwykła arytmetyka
wskazywała, że nawet całościowy program reformy rolnej nie mógłby
zaspokoić ambicji niemieckich agrarystów, polegających na doprowadzeniu
do zasadniczej zmiany proporcji pomiędzy społecznościami wiejską i
miejską. Gdyby nawet cała ziemia gospodarstw o powierzchni powyżej 500
ha została w roku 1933 skonfiskowana i w pełni wykorzystana do stworzenia
rodzinnych farm o powierzchni 20 ha, to całkowita liczba nowych
gospodarstw wyniosłaby najwyżej 500 tys., co umożliwiłoby wsparcie tylko
tej części chłopskich właścicieli areału o powierzchni poniżej 10 ha, która
była najbardziej niepewna swojego losu. A to z kolei nie zatrzymałoby na
dłuższą metę zmniejszania się liczebności ludności rolniczej. W
rzeczywistości nawet gdyby cała ziemia rolna kraju była dostępna dla
redystrybucji, to i tak starczyłoby jej tylko na tyle, żeby każdą z 3 mln
niemieckich rodzin rolniczych obdarzyć przeciętnie 13 ha. Wniosek był więc
nieuchronny: nawet przy najkorzystniejszych założeniach terytorium Niemiec
nie było na tyle duże, aby, uwzględniając standardy życia akceptowalne w
porównaniu do tych powszechne panujących w miastach, utrzymać populację
rolniczą na znacząco wyższym poziomie niż ten, do jakiego zredukowano ją
do roku 1933.
Ta konkluzja została dobrze zrozumiana przez nazistowskich ideologów.
Ich agrarystów wyróżniał w istocie właśnie sceptycyzm w stosunku do
traktowania osadnictwa jako lekarstwa na niemieckie problemy. Jak to Hitler
przedstawił w czwartym rozdziale Mein Kampf, idea zasiedlania wschodnich
terytoriów Niemiec była godna uwagi33, ale postrzeganie tego jako
zasadniczego wyjścia z niemieckich kłopotów było niebezpiecznym
złudzeniem. Był to bowiem tylko kolejny przejaw liberalnego mitu
mówiącego, że Niemcy mogą prosperować w oparciu o coraz intensywniejsze
wykorzystywanie swoich narodowych zasobów. Tymczasem tylko poprzez
podbój nowego Lebensraumu mogły się one naprawdę szybko rozwijać, przy
czym kierunek osadnictwa był oczywisty: Trzecia Rzesza miała zacząć tam,
gdzie germańskie plemiona odpuściły… 600 lat wcześniej. „Zatrzymamy
niemiecką migrację na południe i zachód i skierujemy nasz wzrok w kierunku
ziemi na wschodzie”34. Choć podczas procesu norymberskiego Darre
próbował się przedstawić jako nieszkodliwy obrońca chłopstwa35, to jednak
w rzeczywistości nie można mieć żadnych większych wątpliwości, że
zarówno on, jak i Backe od samego początku w pełni solidaryzowali się z
tymi zaborczymi marzeniami Hitlera. Nieszczęsna praca doktorska Backego z
roku 1926 nosiła tytuł Rosyjska gospodarka zbożowa jako podstawa narodu i
gospodarki Rosji36, przy czym nie było to zwykłe studium na temat
rosyjskiego rolnictwa, ale w istocie był to manifest rasistowskiego
imperializmu. Dla jego autora jakikolwiek konstruktywny rozwój Rosji mógł
być zapoczątkowany tylko przez „infiltrację zagranicznych elementów
etnicznych o wyższej jakości, które uformowałyby się w klasę wyższą i
stoczyłyby walkę z masą ludności. Rezerwuarem [tej infiltracji] będzie
‘Naród bez przestrzeni’ [Niemcy]…”37. Egzaminatorom Backego należy się
szacunek, że odrzucili jego pracę, jednak w kręgach volkistowskich takie
inspirowane rasowo wizje podboju były na porządku dziennym. Gdy w
euforii lata 1932 roku partia nazistowska przygotowywała się do objęcia
władzy, Darre w bardzo specyficznych słowach szczegółowo omawiał już
przyszłą misję SS, a czynił to w raporcie przesłanym na tajną konferencję
przywództwa dotyczącą przyszłej polityki wschodniej Trzeciej Rzeszy38. Jak
Hitler wyjaśniał zarówno w Mein Kampf, jak i w Drugiej Księdze, nie mogło
być mowy o inkorporowaniu ludności zamieszkującej Europę Wschodnią.
Wstępem do masowego programu niemieckiego osadnictwa musiałoby być
zatem całościowe „przeorganizowanie” demograficzne. Ci, którzy zostaliby
na miejscu, służyliby w niemieckich gospodarstwach osadniczych (Adelhöfe)
jako niewolnicza siła robocza. Natomiast SS miało być tarczą i mieczem
ruchu osiedleńczego. Troskliwie pielęgnowana społeczność rasowa Himmlera
i Darrego znalazłaby swój ostateczny dom w postaci solidnego muru
rasowego, tj. zwartego pasa gospodarstw osadniczych rozciągniętych wzdłuż
wschodnich marchii Rzeszy, za którym niemieccy chłopi mogliby realizować
swoją misję kolonizacyjną. Nie trzeba przypominać, że celem takich wizji
wcale nie była powszechna konsumpcja, nie ma jednak wątpliwości, że były
one przez nazistowskie przywództwo traktowane poważnie. Pomimo
trudności, z jaką przychodzi nam przyznanie tego, ideologia agrarna jest
kluczowa do zrozumienia nie archaiczności reżimu Hitlera, ale jego
nadzwyczajnej wojowniczości.

III.
Oczywiście nie może być też żadnych wątpliwości, co do ogólnej energii
bijącej w pierwszych latach tej władzy z chłopskiego programu Darrego. 1
października 1933 roku pół miliona ludzi udało się na pochyłe zbocza
położonej tuż obok Hameln (Hamelin) góry Bückeberg, aby uczestniczyć w
pierwszych dożynkach Rzeszy, nowego święta narodowego ustanowionego
na cześć niemieckiego rolnika39. Przez cały dzień setki pociągów przybywało
z każdej rolniczej gminy położonej na północnoniemieckich równinach,
wioząc tysiące delegacji chłopskich, wiele z nich ubranych w tradycyjnych
stroje. Większość tej publiczności przyjechała z własnej woli, skuszona
perspektywą wolnego dnia oraz szansą zobaczenia Führera na żywo. Gorliwi
biurokraci partyjni zrobili, co tylko było w ich mocy, aby mieć pewność, że
wydarzenie to będzie sukcesem. Według jednego z lokalnych koordynatorów
z regionu hanowerskiego „tylko nieudacznik, słabeusz i apatyczny leń miał
zostać w domu, podobnie jak elementy wrogie państwu”. Wylewająca się ze
stacji kolejowych otaczających Hamelin gigantyczna masa ludzi maszerowała
ramię w ramię szóstkami w szpalerze ochranianym z każdej strony przez
umundurowanych członków SA i Służby Pracy oraz żołnierzy Reichswehry.
Instrukcje były dostarczane z góry przez głośniki umieszczone na
wojskowych balonach obserwacyjnych, które uwiązano w strategicznych
punktach drogi. Można sobie tylko wyobrazić wrażenie, jakie ten miting
musiał wywrzeć na chłopach z prowincjonalnych mieścin. Intencją było
oczywiście zorganizowanie przytłaczającego pokazu siły i autorytetu
kierownictwa politycznego. W roku 1933 nie udało się to jednak z powodu
chaosu panującego na zboczach samego Bückebergu. Ci, którzy przybyli
najwcześniej, godzinami czekali na Hitlera, oglądając ze stoków wzgórza
niekończące się, wspinające z doliny i wijące kolumny. Jego samolot w końcu
wylądował w Hamelin dopiero wczesnym wieczorem, po intensywnym dniu
spędzonym w stolicy na przyjmowaniu dziesiątek chłopskich delegacji. Gdy
Hitler maszerował triumfalnie na szczyt Bückebergu, tłum szaleńczo wzbierał
wokół niego. Zdjęcia sugerują, że, inaczej niż w późniejszych latach na
zjazdach w Norymberdze, chłopom pozwolono podejść do Hitlera na tyle
blisko, aby mogli go dotknąć. Dziesiątki dzieci, dzierżąc naręcza kwiatów,
pojawiło się przed jego świtą. Niemal godzinę zajęło ostatnie 600 m
podchodzenia Hitlera do mównicy. A w tym czasie zebrane razem orkiestry
Reichswehry ryczały Badenweiler Marsch, przeplatający się z ekstatycznymi
okrzykami tłumu: „sieg heil”. Razem z kultem Führera, agraryzmem i
pseudoreligią żywotnym składnikiem programu Bückebergu był także ludowy
militaryzm. Choć to dopiero w kolejnych latach drobiazgowe symulacje bitew
były jedną z głównych atrakcji dożynek, to jednak już w 1933 roku żołnierze
byli zasadniczym elementem spektaklu. Kiedy bowiem Hitler w końcu dotarł
do mównicy, ton nadały fanfary, a po nich salut z 21 salw baterii haubic. A w
poprzek spowitej mgłą doliny Wezery można było zobaczyć 13. Pułk
Kawalerii formujący w pełnym galopie obracającą się wokół własnej osi
swastykę.
Masowe wiece na miarę Bückebergu nie były dobrym miejscem na
dyskusje polityczne, niemniej i tak były kluczowymi datami w politycznym
kalendarzu, dyktującymi rozkład czasowy berlińskich działań politycznych.
Dostarczały zwolennikom okazji do świętowania osiągnięć reżimu, ale
służyły także jako forum, które mogło dać wskazówki dotyczące możliwych
przyszłych kierunków polityki. Dożynki z Bückebergu z 1 października 1933
roku posłużyły w obu przypadkach. Do początku tego miesiąca Hitler już
zdecydował o najradykalniejszym publicznym zerwaniu ze społecznością
międzynarodową poprzez wyjście z Ligi Narodów oraz opuszczenie
prowadzonych w Bazylei międzynarodowych rozmów rozbrojeniowych, a
ujawnił to teraz w swoim przemówieniu w charakterystycznych,
złowieszczych słowach40. Ponadto w świetle późniejszych wydarzeń celowy
pokaz na Bückebergu znów ożywionej biegłości militarnej nabrał raczej
ponurego znaczenia, nawet jeśli Reichswehra nie była na razie zdolna do
niczego więcej poza kawaleryjską szarżą. Tymczasem jednak ekscytacja
zwolenników Darrego nie dotyczyła polityki zagranicznej, gdyż chłopi
fetowali na tych zboczach niezwykle udane żniwa roku 1933. Byli tam także
po to, aby wychwalać rząd, który w ostatnim miesiącu uchwalił dwa spośród
najdalej w nowożytnej historii idących aktów dotyczących polityki rolnej,
dorównujących tylko liberalnym reformom z początków XIX wieku, ale
mających odwrotne intencje.
26 września 1933 roku Darre i Backe przedłożyli zaskoczonemu
gabinetowi radykalny projekt zagwarantowania raz na zawsze własności
ziemi dla niemieckich chłopów. Ten Reichserbhofgesetz wprowadzał do
niemieckiego prawa ideologię Darrego „Blut und Boden”41. Celem obrony
chłopstwa jako „źródła krwi dla niemieckiego narodu” ustawa proponowała
stworzyć nową kategorię gospodarstwa, tzw. Erbhof (gospodarstwo
dziedziczne), chronione przed zadłużeniem, izolowane od sił rynkowych i
przekazywane z pokolenia na pokolenie w obrębie czystych rasowo
chłopskich rodzin. Przepisy stosowały się do wszystkich gospodarstw o
rozmiarze wystarczającym, aby móc zapewnić niemieckiej rodzinie właściwy
standard życia (Ackernahrung, później określone jako minimum około 7,5
ha), ale nieprzekraczającym 125 ha. Od każdego właściciela takiego
gospodarstwa wymagano, aby złożył wniosek o wpisanie go do Erbhofrolle
(wykaz Erbhofów), zaś termin „gospodarz” (Bauer) był od tego momentu
definiowany jako tytuł honorowy, zarezerwowany tylko dla właścicieli
zarejestrowanych w powyższej Rolle. Tych, których tam nie było, nazywano
teraz „rolnikami” (Landwirte). Wpis do Rolle na zawsze uwalniał od
koszmaru odebrania własności, jednocześnie jednak narzucał pewne
wymagania. Erbhof nie mógł być sprzedany ani też używany jako
zabezpieczenie długu hipotecznego, co uniemożliwiało bezpośredniemu
właścicielowi swobodne nim dysponowanie. Niezależnie też od istniejących
porozumień między małżonkami Erbhofy mogły mieć tylko pojedynczego
męskiego właściciela, który, podobnie jak urzędnicy cywilni, był
zobowiązany do udokumentowania swojego drzewa genealogicznego
przynajmniej do roku 1800. „Gospodarze” mieli być Niemcami albo
„podobnego pochodzenia” (Stammesgleich), który to przepis wykluczał
Żydów lub kogokolwiek o częściowo żydowskim pochodzeniu. Ponadto mieli
być fizyczne i honorowo zdolni, a ten z kolei ogólny zapis dotyczył mężów
Żydówek, ale także inwalidów i bezpłodnych. W praktyce oczywiście liczba
Żydów posiadających ziemię, nie mówiąc już o całych gospodarstwach, była
znikoma, nieprawdopodobne było także, aby była jakaś większa liczba
niemieckich chłopów mających żydowskich przodków. Mimo wszystko
jednak umieszczenie rasistowskiej doktryny w prawie własności miało swoje
istotne, symboliczne znaczenie. Niemniej dla przeciętnego chłopa dużo
ważniejszy był fakt, że ustawa o Erbhofach pozbawiała go prawa do wyboru
spadkobierców, zaś linię dziedziczenia określało teraz prawo. Całe
gospodarstwo miało być przekazywane pojedynczemu, męskiemu
dziedzicowi (Anerbenrecht), zwykle najstarszemu albo najmłodszemu
synowi, w drugiej kolejności ojcu albo bratu właściciela. Kobiety były
odsunięte od spadkobrania najbardziej, jak to tylko było możliwe, jedynie
żyjące wdowy były uprawnione do otrzymania opieki. Inni potencjalni
zgłaszający się do dziedziczenia byli w całości wykluczeni. Rodzeństwo,
które nie miało przejąć dziedzictwa, miało tylko prawo do uzyskania
szkolenia zawodowego właściwego dla pozycji społecznej gospodarstwa. W
przypadku przyszłych trudności życiowych mogło też domagać się pomocy
od pozostałej na ziemi rodziny.
Wraz z tą nadzwyczajną ingerencją w prawo własności niemieckich
chłopów nastąpił też równie drastyczny program redukcji ich długów. Backe i
Darre proponowali, aby rolnicy z Erbhofów mogli przyjmować kolektywną
odpowiedzialność za swoje zobowiązania. Długi wszystkich gospodarstw,
szacowane różnie na między 6 i 9 mld marek, miały być przekazane do
finansowanego przez państwo banku hipotecznego Rentenbank Kreditanstalt,
który miał spłacić pierwotnych kredytodawców po stopie procentowej między
2% i 4% w zależności od zabezpieczenia kredytu. Ze swojej strony wszystkie
Erbhofy, zadłużone i nie, miałyby w przyszłości dokonywać do Rentenbanku
wpłat rocznych szacowanych na 1,5% wartości gospodarstw (Einheitswert).
Ponieważ nieobciążone długami gospodarstwa byłyby tym samym w
oczywisty sposób obejmowane nowym podatkiem, w ramach odszkodowania
te i te mniej zadłużone otrzymywałyby talony, które uprawniałyby ich synów
do uprzywilejowanego traktowania przy zasiedlaniu Prus Wschodnich. Backe
miał przez to nadzieję nie tylko na powstanie solidarności wśród Erbhofów,
ale także na powiązanie redukcji długów z przyspieszonym programem
osadnictwa.
Ustawa o Erbhofach była przeznaczona dla solidnych, średnich ziemian, tj.
ogółem dla około miliona gospodarstw. Nie było jej celem objęcie
niewielkich własności, nie mówiąc już o spłachetkach chłoporobotników, ani
też, co znaczące, nie była adresowana do tradycyjnych beneficjentów rolnego
protekcjonizmu, czyli wielkich majątków. Darre nie był w związku z tym
zbyt popularną figurą wśród junkrów. Podczas gdy Hugenberg i nacjonaliści
byli lojalni wobec interesów ziemian, o nadzorujących obecnie ministerstwo
„agrarnych bolszewikach” chodziły plotki, że planują ten ogromny program
reformy rolnej, aby zakończyć władzę arystokratów na Wschodzie.
Tymczasem ze wszystkich kroków gospodarczych podjętych przez rząd
Hitlera w pierwszych latach jego działalności ustawa o Erbhofach była tym
najbardziej wyróżniającym się swoją specyficznie nazistowską ideologią.
Rolniczy protekcjonizm, odmowa spłaty długów, bilateralizm w handlu
zagranicznym i zbrojenia były posunięciami, które raczej jednoczyły
rywalizujące w partii nazistowskiej frakcje: Hjalmara Schachta, nacjonalistów
i wojskowych. Ustawa o Erbhofach nie była taka. Był to krok przeniknięty w
pierwszej kolejności sformułowanym przez Darrego i Backego specyficznie
agrarystycznym rodzajem nazizmu. W pełni świadom swojej ważnej pozycji
Darre zajął się otrzymaniem zgody Hitlera na projekt podczas wizyty w
Obersalzbergu na początku września 1933 roku42. W rolnictwie, podobnie jak
i w innych obszarach polityki, żadne większe posunięcie nie mogło być
zrealizowane bez aprobaty Hitlera. W rządzie Darre i Backe napotkali jednak
duży opór. Minister Sprawiedliwości Prus był oburzony krótkim okresem
wyprzedzenia, z jakim ten „krok o nadzwyczajnym i zasadniczym znaczeniu”
(„Schritt von ungebeurer grundsätzlicher Bedeutung”) przedkładano rządowi.
Z kolei Schmitt jako minister gospodarki był zatroskany, że ochrona
oferowana przez ustawę o Erbhofach stworzy nowy gatunek leniwych
„rolników państwowych” w ogóle niezainteresowanych wydajnością. Prezes
Reichsbanku natomiast potępił tę propozycję za podkopywanie wszystkich
podstaw hipotecznych kredytów rolnych.
Mimo tych mających swoją wagę sprzeciwów i tak to zgoda Hitlera była
decydująca, kiedy więc ten oświadczył, że zasada Erbhofów jest
nieodwołalna, ustawa nie mogła już być zastopowana. Jednocześnie jednak
sam zasugerował, żeby główne strony sporu kontynuowały rozmowy na temat
wdrażania detali. Rezultatem tego była toczona w kolejnych miesiącach i
zakończona istotnym kompromisem bitwa pomiędzy Reichsbankiem, RWM i
agrarystami. Proponowany program zbiorowej ulgi kredytowej, kluczowy
element gospodarczy projektu Erbhofów, został odłożony na półkę, a
niezadłużone gospodarstwa uchroniono przed narzuceniem im spłaty długów
innych rolników. Schacht w swoim sporze z Darrem poszedł nawet jeszcze
dalej. Skoro Erbhofy nie miały możliwości zaoferowania swojej ziemi jako
zabezpieczenia, wydał instrukcję, żeby odmawiać im długoterminowego
kredytu w jakiejkolwiek formie. Oczywiście miał nadzieję, że w ten sposób
zmusi Darrego do wycofania się, jednak pozycja tego ostatniego we
wczesnych latach reżimu była zbyt silna, żeby ulec takiemu szantażowi. Jego
własny resort dopilnował, aby rolnicy w ciężkiej sytuacji otrzymywali albo
bezpośrednie granty albo kredyty gwarantowane przez ministerstwo43. W
wielu przypadkach sądom ziemskim perswadowano, aby łagodziły wysoce
restryktywne zasady wykorzystywania Erbhofów jako zastawu. A statystyki
oczywiście sugerują, że wystarczyło to w kolejnych latach do zapobieżenia
jakimś poważniejszym przeszkodom w inwestycjach rolnych44.
W rzeczywistości większym problemem było przekonanie do ustawy o
Erbhofach samych chłopów. W południowych i zachodnich regionach, gdzie
podział majątku był regułą, nowe prawo przyjęto ze zdecydowaną wrogością.
Ale nawet na równinach północnych Niemiec, gdzie Anerbenrecht było już
od dłuższego czasu powszechne, początkowy entuzjazm związany z
Reichserbhofgesetz szybko przekształcił się w niezadowolenie. Generalna
zasada niedzielenia rodzinnego gospodarstwa była tam dość popularna,
niemniej nigdy nie uchylała ona wyrażanego w ostatniej woli prawa
gospodarza do decydowania o podziale jego własności. Wszędzie normą było
zadośćuczynienie rodzeństwu, które nie odziedziczyło ziemi, nigdy też żony
rolników ani ich córki, które często wnosiły istotne wiano do małżeństwa, nie
były traktowane tak nierówno. I jak rolnik mógł dokonywać inwestycji i
zarządzać swoimi finansami bez dostępu do kredytu hipotecznego? Na
początku 1934 roku oddział Gestapo w Hanowerze, obszarze z wielkimi i
dobrze prosperującymi gospodarstwami chłopskimi, meldował o szeroko
rozpowszechnionym oburzeniu powstałym w związku z nowymi zasadami.
Jeśli Darre i jego ludzie popierali wielodzietne rodziny, to powinni wszystko
jeszcze raz przemyśleć, gdyż te ustawowe zasady dziedziczenia wyeksportują
na wieś tylko rodziny z jednym albo z dwojgiem dzieci. Poza tym krzywym
okiem patrzono na duże gospodarstwa, które nie podlegały przepisom ustawy.
Na terenie Dolnej Saksonii, która mogła być postrzegana jako sprzyjająca
temu systemowi, lokalni urzędnicy raportowali wprost: „większość rolników
nie wierzy, że będą mogli żyć pod ustawą o Erbhofach”45. W praktyce jednak
tym, co rozbroiło początkowy opór chłopów, była seria uzupełnień
oryginalnej ustawy przy zachowaniu jej niezmiennych ram oraz nieprzerwany
proces targowania się w nowym systemie sądów ziemskich. W kluczowej
kwestii własności dodano zezwolenie na współwłasność Erbhofu w
pierwszym pokoleniu, sądy natomiast łagodnie rozpatrywały wnioski o nowe
kredyty zabezpieczone gospodarstwem, podobnie tolerancyjne były przy
sprzedaży ziemi. Na południu jedną z głównych kości niezgody była definicja
dolnej granicy wpisania na listę Erbhofów, co również traktowano
elastycznie. Przy jednej zasadzie władze stały jednak murem: jakiekolwiek
ustępstwo uczyniono na rzecz aktualnego pokolenia rolników, przyjęcie
prawa w momencie przejęcia spadku było bezwarunkowe, a dziedziczenie
przez jednego właściciela było w przypadku Erbhofów rygorystycznie
egzekwowane w całych Niemczech, niezależnie od lokalnych wrażliwości.
Zważywszy te zastrzeżenia, nie jest chyba niespodzianką, że listy raczej nie
zapełniały się tak szybko, jak by na to wskazywały nadzieje powstałe w
ekscytujących dniach pierwszych dożynek Rzeszy. Ustawa o Erbhofach nie
zmieniła jednak struktury własności ziemskiej w Niemczech, gdyż po prostu
nie było wystarczająco wielu gospodarstw o właściwym rozmiarze. Mimo to
w klasie, która bezpośrednio podpadała pod ten zakres, tj. pomiędzy 10 ha i
100 ha, stopień zapisów był wysoki. Ogromna większość średnich i dużych
gospodarstw chłopskich podlegała nowym przepisom, a w tych regionach,
gdzie takie gospodarstwa przeważały, Erbhofy stały się wkrótce normą. W
tym sensie ustawa osiągnęła swój cel, gdyż zgrupowała gospodarstwa,
których średni rozmiar, biorąc pod uwagę cały kraj, był nieco mniejszy niż 20
ha, czyli tyle, ile wkrótce zdefiniowano jako idealny rozmiar dla wydajnej
gospodarki rodzinnej w nowej organizacji niemieckiego rolnictwa.

IV.
Drugim fundamentalnym krokiem podjętym przez Darrego i Backego było
stworzenie jesienią 1933 roku Reichsnährstandu (RNS)46. Nie będzie
przesadą, jeśli powiemy, że powołanie tej organizacji i związanego z nią
systemu kontroli produkcji i cen było końcem swobodnego handlu
produktami rolnymi w Niemczech. Produkcja rolna i żywnościowa, która do
połowy wieku XIX wieku była najważniejszą i ogromną częścią niemieckiej
gospodarki i która w latach 30. wciąż miała znaczny udział w produkcie
narodowym, została odcięta od wpływu sił rynkowych. Jak to Backe jasno
obwieścił jeszcze przed rokiem 1933, mechanizm ustalania cen był
kluczowy47. RNS wykorzystywało je do regulowania produkcji: wyższe były
używane do jej stymulowania, obniżanie służyło zaś przekierowywaniu na
inne tory. Same ceny nie były już swobodnie określane przez równowagę
popytu i podaży, ale ustalali je centralnie urzędnicy RNS. Co więcej, aby być
pewnym, że produkcja rozwija się tak efektywnie, jak to tylko możliwe,
rozciągnięto kontrolę i nadzór na każde pole, podwórko i oborę w kraju. W
odróżnieniu od ustawy o Erbhofach, która wyodrębniła tylko mniejszość
gospodarstw, RNS wtrącało się w każdy zakamarek i szparę łańcucha
pokarmowego48. W każdej z 55 tys. niemieckich wsi odpowiedzialnym za
nadzór nad codzienną działalnością był Ortsbauernführer, który raportował do
500 Kreisbauernführerów, a ci z kolei sprawozdawali do 1 z 19
Landesbauernführerów. Od Rzeszy w dół, aż do poziomu Kreisu49,
organizacja ta była podzielona na trzy funkcjonalne oddziały odpowiedzialne
za ogólną ideologię, gospodarstwa i kwestie rynkowe. Jej polityczny autorytet
miał swoje źródło w Berlinie, gdzie zarządzali wszystkim Darre i Backe, ale
duchowym sercem nowej władzy była Dolna Saksonia, jądro
północnoniemieckiej kultury rolniczej. Sam Darre był właścicielem
gospodarstwa w tym regionie, zaś miasto Goslar gościło zarówno coroczne
zjazdy niemieckich Bauernstandów, jak i departamentu ideologicznego RNS.
Miały tam także swoje siedziby Związek Rolników Nordyckich i nowo
utworzony międzynarodowy urząd spraw rolnych. Goslar był także siedzibą
Uniwersytetu Rolniczego (Bauernhochschule) i dwóch rolniczych liceów, zaś
tylko kilka kilometrów dalej był Bückeberg, emocjonalne centrum rolniczego
imperium Darrego.
RNS, jak Niemiecki Front Pracy Roberta Leya, było samofinansującą się
organizacją, działającą w ścisłej współpracy z Ministerstwem Rzeszy
Żywności i Rolnictwa. Fundusze były gromadzone poprzez opodatkowanie
każdego gospodarstwa w kraju w kwocie 2 marek za każde 1 tys. marek
wartości posiadłości (Einheitswert). Do późnych lat 30. dostarczało to RNS
środków na zatrudnianie od poziomu Kreisu w górę ponad 20-tysięcznego
stałego personelu oraz dawało roczny budżet przekraczający 100 mln marek.
Nie jest niespodzianką, że imperium to powodowało ciągły wzrost
podskórnego niezadowolenia, zarówno wśród chłopstwa, dla którego nasilony
nadzór przywoływał wspomnienia z pierwszej wojny światowej, jak i w lobby
biznesowym, nieufającym regulacyjnym ambicjom RNS50. Zwłaszcza
Hjalmar Schacht był nieugięty w swoim krytycyzmie. Jednak jeśli
uświadomimy sobie rozmiary produkcji rolnej w Niemczech w latach 30., to
zauważymy, że organizacja ta była nieproporcjonalnie mała51. W każdym
roku wartość samego zebranego zboża była równa rocznej produkcji
niemieckiego przemysłu ciężkiego – kopalni i hut. A przecież różnica w
wysiłku organizacyjnym poświęconym tym dwóm dziedzinom była ogromna.
Zacofanie większości niemieckiego rolnictwa objawiało się jednak w
chronicznym braku kadry kierowniczej i nadzoru, który to deficyt RNS
usiłowało naprawić poprzez niekończący się strumień książek, materiałów
edukacyjnych i kursów, a także bardziej bezpośrednimi interwencjami w
chłopską praktykę rolną.
Z ekonomicznego punktu widzenia jedną z najbardziej znaczących
innowacji RNS było to, że rozciągało się ono nie tylko na gospodarstwa, ale
na cały powiązany z nimi przemysł. Miało w swoich kompetencjach
spółdzielnie kredytowe, z których rolnicy otrzymywali fundusze na zakup
corocznych zapasów ziarna na zasiew, oraz spółdzielnie i handlarzy, dokąd
dostarczali swoją produkcję, podlegały mu także mleczarnie, młyny i zakłady
przetwórstwa żywności dla celów konsumpcji w miastach. RNS nie domagało
się tylko dla siebie organizacyjnej kontroli nad przemysłem żywnościowym i
dzieliło ją z grupami gospodarczymi Schachta oraz z odnośnymi
organizacjami rzemieślniczymi. Jednak jego wpływ był ogromny, ponieważ
kontrolowało ceny, jakie przetwórcy płacili za surowce. W efekcie mając w
garści zarazem rolnictwo i przemysł żywnościowy RNS było naprawdę
pokaźną organizacją. Egzekwując bardziej lub mniej bezpośrednią kontrolę
nad ponad 25% niemieckiego PKB, było, jak szczycił się Darre, największą
jednostką gospodarczą na świecie ze sprzedażą o wartości ponad 30 mld
marek52. Przy ogółem 6 mln niezależnych producentów nadzorowało ponad
40% całkowitej niemieckiej siły roboczej. Jeszcze bardziej bezpośredni
wpływ miało na niemieckie gospodarstwa domowe, ponieważ kontrolowało
ceny, po jakich kupowały one żywność, co stanowiło przeciętnie 50%
budżetów rodzinnych. RNS było największą podstawową komórką
niemieckiej gospodarki. Ukryte ambicje Darrego i Backego szły zresztą we
wczesnych latach 30. jeszcze dalej. Przy każdej okazji, jaka im się nadarzyła
w latach 1933 i 1934, reklamowali oni model RNS jako wzór organizacji
gospodarczej. W czasie gdy w roku 1934 struktura nowej organizacji
przemysłowej Schachta była wciąż jeszcze nierozstrzygnięta, Darre lobbował
za podporządkowaniem RNS producentów sprzętu rolniczego, tj. jednej z
największych części niemieckiego przemysłu maszynowego. Plotki głosiły,
że w roku 1933 po upadku Hugenberga, a później znowu w roku 1934 po
rezygnacji Kurta Schmitta, Darre zgłosił się do objęcia Ministerstwa
Gospodarki. Podczas kryzysu walutowego roku 1934 Ferdinand Fried, jeden z
czołowych propagatorów autarkii, opublikował projekt zorganizowania całej
gospodarki przemysłowej według modelu RNS53. Zamiast luźnego systemu
karteli i grup gospodarczych istniałaby pojedyncza, zwarta instytucja z
cenami i zadaniami produkcyjnymi nadzorowanymi bezpośrednio przez
władze centralne. Każde takie rozszerzenie modelu RNS było jednak
blokowane przez opór zarówno Schachta, jak i przemysłowych grup interesu.
Decydujące w tej kwestii były także wydarzenia lata i jesieni 1934 roku. Do
jesieni bowiem to Darre znalazł się w sytuacji obrony straconych pozycji
przed dominującym naciskiem systemu Schachta wymiany walut i kontroli
handlu, które to zmagania podyktowane były faktem, że niemieckie rolnictwo
nie mniej niż niemiecki przemysł zależało od napływu importu.
W roku 1933 nastroje w gospodarstwach polepszyły się nie tylko na skutek
aktywności nowego rządu, ale także z racji doskonałej pogody i znakomitych
żniw. RNS rozpoczęło więc swój żywot od miłego zadania wykupu
znacznych zapasów zboża po subsydiowanych cenach minimalnych.
Rezultatem były jego wielkie rezerwy w maju 1934 roku do konsumpcji
zarówno przez ludzi, jak i zwierzęta, co miało w pierwszych latach dostarczyć
RNS ważnego zabezpieczenia. Hojne ceny płacone rolnikom przerzucono
bezpośrednio na konsumentów, którzy stanęli w obliczu ostrego wzrostu
kosztów życia. Po latach spadków oficjalny indeks cen żywności wzrósł
pomiędzy latami 1933 i 1934 ze 113,3 do 118,3. W końcu 1933 roku
bezpośrednia interwencja RNS podniosła ceny mleka do 22 fenigów za litr.
Zmiany te mogą wyglądać na niewielkie, ich znaczenie dostrzeżemy jednak,
jeśli skonfrontujemy je z najskromniejszym budżetem, przy jakim niemieckie
gospodarstwo domowe musiało sobie radzić tydzień po tygodniu. Ponadto
inflacja była bardzo nierówno rozłożona w czasie. Jeden z urzędów pracy w
Hamburgu informował na początku 1934 roku o panicznych zakupach, gdy
konsumenci stanęli w obliczu wzrostu cen żywności o 10% w jednym tylko
miesiącu. Jak już wspominaliśmy, powszechne obawy o taką inflację cen
żywności były jednymi z bardziej niepokojących objawów raportowanych w
roku 1934 przez Gestapo. Tak poważne były te lęki, że wydawały się w
znacznym stopniu przeważać nad wszelką propagandą korzyści uzyskanych
w toku zmagań z bezrobociem. Ta skrajnie negatywna reakcja na wzrost cen
podczas kryzysu gospodarczego i politycznego roku 1934 miała znaczny i
długotrwały wpływ na politykę w obszarze produkcji rolnej Trzeciej Rzeszy.
Wkrótce potem RNS stanęło w obliczu ogromnej presji politycznej, aby
powstrzymać się od jakiegokolwiek dalszego podwyższania cen, nawet jeśli
byłoby to konieczne do stymulacji produkcji.
Co gorsza, do wczesnego lata 1934 roku stało się już jasne, że nie będzie
żadnej powtórki rekordowych żniw z 1933 roku. Zbiory zboża ostro spadły.
W rezultacie 21 lipca 1934 roku Darre był zmuszony do stanięcia naprzeciw
swoich politycznych rywali w rządzie, aby poprosić o dzienny przydział na
zakup importowanej żywności i paszy obcej waluty w kwocie 1,6 mln
marek54, gdyż bał się, że bez tych pieniędzy będzie musiał rozważyć
drastyczną akcję ograniczenia konsumpcji gospodarstw domowych.
Zważywszy niepewne nastroje opinii publicznej, byłoby to wysoce
niekorzystne rozwiązanie, jednak w obliczu kryzysu niemieckiego bilansu
płatniczego nie wchodził w rachubę żaden kolejny wzrost importu towarów
rolnych. Latem 1934 roku Schacht rozdzielał walutę codziennie już tylko na
najniezbędniejszy import oraz podjął olbrzymie ryzyko dyplomatyczne
odmowy spłaty wielkiej części niemieckiego długu zagranicznego. Jak to już
wcześniej zrobił przy swoich zmaganiach ze Schmittem, wykorzystał teraz
kwestię przydziału obcej waluty jako broń przeciwko Darremu. Zażądał, żeby
RNS wyprzedał zapasy zboża zgromadzone w poprzednim roku, a także
oskarżył Darrego o stworzenie rozdętego biurokratycznego monstrum55. Ten
ostatni odpowiedział rozpowszechnieniem pogłosek, że Schacht,
najważniejszy nienazistowski członek rządu, był w rzeczywistości agentem
międzynarodowej masonerii56. Pod tą gorzką retoryką tkwił jednak realny
dylemat. Od ostatnich dekad XIX wieku niemiecka dieta była coraz bogatsza
w zwierzęce tłuszcze i białko, a choć mięso i mleko pochodziły w znacznym
stopniu od niemieckich zwierząt, to te z kolei zależały od obfitych dostaw
importowanej, wysokoenergetycznej, bogatej w białko paszy. Od lat 20.
bowiem rośliny oleiste, jak soja czy orzeszki ziemne, stały się istotnym
wsparciem niemieckich gospodarstw mlecznych. Z pomocą wysokobiałkowej
i tłuszczowej diety możliwy był skok przeciętnego udoju w niemieckim
stadzie mlecznym do 2,2 tys. litrów rocznie, z najlepszymi stadami
przekraczającymi 4 tys. litrów rocznie57. Zważywszy względne ceny mleka i
roślin oleistych, było to wprawdzie dochodowe z punktu widzenia rolników,
ale poważnie obciążało niemieckie zasoby waluty. W latach 1928 i 1929
import roślin oleistych wyniósł bowiem ponad 850 mln marek rocznie58.
Spadek cen towarów podczas recesji w dużym stopniu wpłynął na
zmniejszenie tej kwoty, ale wciąż był to taki wydatek, na który Reichsbank
tylko z ledwością mógł sobie pozwolić.
Po rozczarowaniu żniwami roku 1934 i rozpaczliwym kryzysie walutowym
nowym wyzwaniem dla organizacji Darrego i Backego było sprawdzenie się
nie tylko jako system wspierania przychodów rolników, ale też jako wehikuł
narodowej samowystarczalności. Pożyczywszy znane hasło Mussoliniego59,
dożynki roku 1934 dostały swój własny slogan: „Bitwa o produkcję” („Die
Erzeugungsschlacht”): miało zostać zrobione wszystko, aby w roku 1935
zapewnić lepsze zbiory. Zmobilizowane zostało całe RNS, odbyło się ponad
400 tys. spotkań, w każdej wsi rozdano miliony ulotek i broszur traktujących
o wydajności produkcji60, wydzielono specjalny budżet propagandowy celem
finansowania ogromnej kampanii reklamowej. W retoryce RNS ludowy
militaryzm był coraz bardziej zastępowany językiem krwi i ziemi. Rolników z
Erbhofów ogłoszono teraz „wojskami uderzeniowymi” w bitwie o zboże, a
nowy slogan RNS brzmiał: „Gospodarze z Erbhofów na front!” („Die
Erbhofbauern vor die Front!”)61. Ta „Bitwa o produkcję” jest powszechnie
deprecjonowana jako coś niewiele większego od akcji propagandowej62. Nie
jest to jednak sprawiedliwe w odniesieniu do wkładu pracy ze strony RNS
czy wymagań, przed jakimi stało. Po uwzględnieniu redukcji importu
produkcja rolnicza ze źródeł krajowych pomiędzy latami 1927 i 1936 poszła
bowiem w górę o 28%63. Zważywszy strukturę niemieckiego rolnictwa i
skład diety lat 30., nie jest żadną niespodzianką, że RNS nigdy nie osiągnęło
samowystarczalności. Przy bardzo zredukowanym imporcie białka i
tłuszczów oraz bez możliwości istotnego podwyższenia cen płaconych
rolnikom już samo utrzymanie produkcji, nie mówiąc już o jej wzroście, było
trudnym zadaniem. Niemniej tym, co RNS był w stanie osiągnąć, był nie
tylko znaczący wzrost krajowego wytwórstwa żywności, ale także znaczne
polepszenie odporności niemieckiego rolnictwa na zaskakujące sytuacje64.
Kluczowe w podjętych w latach 30. działaniach RNS było zarządzanie
krajowymi zapasami zboża z jednej strony i stanowczy wysiłek zmierzający
do zmniejszenia uzależnienia od importu panującego w obszarze żywienia
zwierząt. Za kulisami RNS przeprowadzało więc znaczącą zmianę w bazie
żywieniowej trzody chlewnej i gospodarstw mlecznych65. Po roku 1933
Reichsbank nigdy nie przydzielił na import roślin oleistych więcej niż 260
mln marek, tj. mniej niż połowę poziomu z czasów Republiki Weimarskiej, w
efekcie choć pasza w latach 30. była dużo tańsza, ogółem import makuchów
został pomiędzy latami 1932 i 1936 obcięty z 2,3 mln ton do mniej niż 1,1
mln ton rocznie, przy czym ilość importowanej paszy węglowodanowej, na
przykład kukurydzianej, którą łatwiej można było zastąpić krajową
produkcją, zmniejszono o jeszcze większy margines. W konsekwencji w roku
1936 niemieckie hodowle konsumowały tylko połowę importowanego białka
dostępnego dla nich jeszcze w latach 1928-1929 oraz 30% przywożonych
wtedy węglowodanów66. Aby pokryć tę różnicę, rolnicy byli zachęcani do
zastępowania ich sianem, rzepą i pożywnymi produktami ubocznymi uprawy
buraków cukrowych – nacią i czubkami. Celem uczynienia tej paszy zjadliwą
dla zwierząt ze stad mlecznych, RNS forsowało niemal powszechne
stosowanie silosów fermentacyjnych (Gärfutterbehälter). W latach 20.
fermentacja paszy była w niemieckich gospodarstwach jeszcze dość rzadka,
ale do roku 1939 RNS nadzorowało instalację silosów już na ponad 8 mln
m3 pojemności. Podobnie przekształcano też bazę żywieniową trzody
chlewnej67. Pogłowie świń, głównego źródła mięsa do konsumpcji przez
ludzi, było istotnym elementem w łańcuchu pokarmowym, ze stadami świń
fluktuującymi pomiędzy 23 i 25 mln zwierząt w zależności od ceny
wieprzowiny oraz dostępności i ceny paszy. Z punktu widzenia RNS
zasadniczą troską był kompromis pomiędzy wykorzystywaniem ziemniaków i
ziarna chlebowego jako paszy i bezpośrednio do konsumpcji przez człowieka.
Przed powstaniem tej organizacji normalne było, że całe żyto powyżej 2 mln
ton wchodziło w łańcuch pokarmowy wieprzowiny raczej niż chleba,
niemniej po roku 1935, zważywszy trudności w zapewnieniu zaopatrzenia w
zboże do konsumpcji przez człowieka, było to już nie do utrzymania. Cena
zboża została podwyższona, a niemieckie świnie karmiono przeważnie
ziemniakami oraz innymi paszami krajowej produkcji.
Tym, czym RNS nie mogło się zająć, było manipulowanie pogodą. Po
wyjątkowym lecie żniw roku 1933 kolejne kilka lat przyniosło fatalne wyniki.
Pomiędzy latami 1934 i 1937 zbiory pszenicy i żyta były rozczarowujące, a
ziemniaków w roku 1935 wręcz katastrofalne. Najważniejszym źródłem przy
radzeniu sobie z tymi trudnościami było wielkie zapasy zboża zgromadzone
podczas obfitych żniw roku 1933. Niedobory lat 1934 i 1935 pokryły więc
plony z pierwszego dobrego roku Trzeciej Rzeszy, co jednak ze swojej natury
było tylko rozwiązaniem na krótką metę. Do lata 1936 roku rezerwy zboża,
które na początku roku 1934 wynosiły 3,5 mln ton, spadły do
niebezpiecznego poziomu poniżej 700 tys. ton, tj. tylko tyle, aby starczyło na
wytrwanie do nowych żniw. Już latem 1935 roku doszło więc do rozmów o
potrzebie wprowadzenia kartek na chleb, co zresztą z oczywistych względów
było politycznie nieakceptowalne. Zamiast tego RNS uciekło się do
zorganizowanego programu substytucji, w ramach którego mąka do wyrobu
chleba była rozcieńczana mączką kukurydzianą, a nawet skrobią
ziemniaczaną68. W przypadku mięsa i masła władze były bardziej stanowcze i
celem rozdziału znikomych ilości masła wprowadzono jesienią 1935 roku
ukryty system racjonowania w formie przechowywanych w miejscach
sprzedaży detalicznej list klientów. Podobnie na zaopatrzenie w mięso nie
mogła nie wpłynąć w jakimś stopniu katastrofalna sytuacja, jaka dotknęła w
roku 1935 zbiory ziemniaków. Aby być pewnym, że jest ich wystarczająco
dużo dla ludzi, RNS przetrzebiło pogłowie trzody chlewnej i przeforsowało
ostry wzrost cen produktów wieprzowych. W Berlinie cena gotowanej szynki
wzrosła pomiędzy latami 1934 i 1936 o niemal 30%. Od roku 1936 RNS
uzupełniało niemiecki bilans żywnościowy także poprzez import. W tym roku
przywieziono ponad milion ton zboża, a w roku 1937 import wzrósł do ponad
1,6 mln ton. W roku 1936 nie mogło być żadnych wątpliwości, że była to już
wtedy ostatnia deska ratunku, wymuszona dwoma latami słabych zbiorów i
wyczerpywaniem się zapasów69, niemniej nie oznaczało to zasadniczego
zwrotu w strategii RNS i z pewnością nie było wycofaniem się z „Bitwy o
produkcję”70. Od roku 1937 była ona już na tyle wysoka, żeby zaspokoić
krajowy popyt, zaś import wykorzystywano nie do wspierania bieżącej
konsumpcji, ale żeby odbudować narodowe zapasy zboża, które do roku 1939
były już wystarczające, aby zapewnić całoroczne zaopatrzenie ludności w
chleb71.
Łatwo o nieporozumienie przy tym ciągłym omawianiu kryzysu, jaki
dotknął RNS. Otóż w żadnym momencie niemiecka ludność nie była nigdy
zagrożona realnym brakiem żywności72. „Niedobory” mięsa i masła nie były
spowodowane załamaniem się podaży, ale ogromnym wzrostem popytu,
zwłaszcza u konsumentów z klasy robotniczej. Mając pieniądze w
kieszeniach, znów pracujący Niemcy po prostu nie chcieli już jeść surowej
wegetariańskiej diety, za którą zresztą publiczne opowiadało się przywództwo
nazistowskie ze swoimi niedzielnymi obiadami złożonymi z gulaszu
warzywnego. Oczywiście w normalnych warunkach rynkowych różnica
pomiędzy podażą a popytem zostałaby zniwelowana przez wzrost cen, co
osłabiłoby popyt, jednocześnie stymulując większy wysiłek produkcyjny u
części niemieckich rolników i przyciągając falę importu z zagranicy. I RNS
oczywiście skorzystał z tej opcji w przypadku szczególnie brakujących
towarów. Generalnie jednak całościowa podwyżka cen żywności była
wykluczona z obawy przed sprowokowaniem czegoś w rodzaju publicznego
oburzenia, co już ujawniło się w roku 1934. To właśnie polityczne
zamrożenie systemu cen stworzyło wrażenie niedoborów, zmuszając RNS do
zwrócenia się w kierunku bardziej lub mniej otwartych form racjonowania.
Dopiero w 1938 roku, wraz z pojawieniem się prawdziwych problemów z
zaopatrzeniem w nabiał, władze podniosły w końcu ceny płacone rolnikom za
mleko, ale nawet wtedy nie zostało to przerzucone na konsumentów. W ten
sposób wzrost cen pomógł w stymulacji produkcji, ale nie uczynił nic, aby
powściągnąć popyt.
Tymczasem RNS stało w obliczu skarg nie tylko z powodu niedoborów
żywności. Tajna policja, która z niepokojem monitorowała nastroje panujące
wśród chłopstwa, znalazła jeszcze dużo innych dowodów niezadowolenia.
Nieustanne narzekano na niskie ceny i ingerencje administracji73. Rolnicy
oczywiście uważali się za bardziej skrępowanych niż kiedykolwiek wcześniej
w czasie pokoju, gdyż w pierwszych dwóch latach rządów nazistów wydano
aż 250 nowych przepisów dotyczących rolnictwa: 1 na każde 3 dni74.
Prawdopodobnie najbardziej uciążliwymi restrykcjami były te wymagające
od rolników dostaw kontyngentów mleka do licencjonowanych przez RNS
mleczarni. Była to kluczowa ingerencja, ponieważ codzienna dostawa mleka i
masła do miasta była najważniejszym źródłem gotówki dla większości
chłopskich gospodarstw. Mleczarnie naturalnie też płaciły gotówką, ale
rolnicy musieli teraz akceptować centralnie narzucone ceny i plany dostaw.
Dla gospodarstw położonych w miejscach, z których był łatwy dostęp do
miejskich targów, był to poważny cios. W okręgu Hamelin oceniano, że
rolnicy stracili roczne dochody w wysokości aż 2 tys. marek na
gospodarstwo. Trzeba było nakładać surowe kary, aby wymusić
przestrzeganie kontyngentów. We wrześniu 1935 roku, widząc setki
gospodarstw, które dostarczyły do lokalnych mleczarni podejrzanie małe
ilości mleka, Gestapo raportowało już nawet o „strajku mlecznym” w okręgu
Wesermünde. Jednocześnie posterunki schwytały na drodze do Bremy sześciu
rolników przemycających 88 funtów masła celem jego nielegalnej sprzedaży
w mieście75.
Przykłady te są z pewnością malownicze, niemniej narzekania chłopstwa
rzadko są dobrą wytyczną dla prowadzenia gospodarki wspierającej
rolnictwo. Niemieccy rolnicy mieli długą pamięć i troskliwie pielęgnowane
poczucie swoich praw. Nawiązywali przy tym do złotych lat początku XX
wieku, kiedy to z północnoamerykańską konkurencją poradzono sobie za
pomocą niskich cen i minimalnej ingerencji państwa. Te dni już jednak
dawno minęły, a jeśli uświadomimy sobie katastrofalne położenie
światowego rolnictwa w latach 30., jasne będzie, że niemieccy rolnicy w
rzeczywistości cieszyli się bezprecedensowym w historii poziomem protekcji
i nie jest żadną niespodzianką, że trzeba było za to jakąś cenę zapłacić. W
zamian więc za wykluczenie z krajowego rynku zagranicznej konkurencji
małorolni chłopi musieli zaakceptować wszechstronne regulacje i nadzór.
Rolnictwo w Niemczech, podobnie jak i w całej w Europie, w ogóle od lat 30.
coraz mniej przypominało kierowany rynkiem przemysł, a coraz bardziej
dziwną hybrydę prywatnej własności i państwowego planowania. Realna
historia to poziomy cen płacone niemieckim rolnikom porównane do tych,
jakie otrzymywaliby oni, gdyby byli wystawieni na pełną siłę zagranicznej
konkurencji. Na tym tle wynik jest bardzo niejednoznaczny. Prawdą jest, że
producenci zbożowi wyraźnie cieszyli się większym marginesem ochrony niż
rolnicy mleczni, niemniej dla wszystkich ważniejszych płodów rolnych ceny
płacone niemieckim chłopom były pod rządami narodowego socjalizmu
przynajmniej dwukrotnie wyższe niż te przeważające na światowych rynkach.
Oczywiście w Nowym Planie Schachta także przemysł cieszył się całkowitą
protekcją. Naprawdę wyrazisty postęp po roku 1933 dokonał się więc w
szybkim udoskonaleniu warunków wymiany handlowej pomiędzy nim a
rolnictwem. Podczas Wielkiej Depresji ceny produktów rolnych spadły
bardziej niż artykułów przemysłowych, natomiast po roku 1933 te „nożyce”
pomiędzy cenami przemysłowymi i rolniczymi raptownie się zamknęły. Te
płodów rolnych wzrastały szybciej niż przemysłu, co znowu przeczyło
trendom rozwojowym obecnym na rynkach światowych, gdzie rolnictwo
wciąż było z tyłu.
Złożona nocą 30 stycznia 1933 roku obietnica Hitlera dotyczyła
przywrócenia w ciągu 4 lat niemieckiemu rolnictwu gospodarczego
dobrobytu, które to przyrzeczenie RNS naturalnie wypełniło. Zgodnie z
liczbami podanymi przez najbardziej wiarygodną niemiecką badawczą
agencję gospodarczą ogólny dochód gospodarstw, w których produkty
pochodzenia zwierzęcego stanowiły więcej niż 60%, wzrósł w latach 1933-
1934 o niemal 14% i o kolejne 11,5% w latach 1934-1935. Jednocześnie
ciężar podatków i odsetek znacząco zmalał76. Dodatkowo uwzględnienie
ogólnej deflacji cenowej podwyższa ich pieniężne dochody w skali większej
niż tylko odrobienie strat z lat Wielkiej Depresji. A sytuacja byłaby jeszcze
lepsza, gdyby w roku 1934 nie było brzydkiej pogody i słabych zbiorów.
WYKRES NR 8. CENY W PRZEMYŚLE I ROLNICTWIE, NIEMCY I
ŚWIAT 1929-1938 (1929 = 100)
W swojej niezdolności do pełnego usatysfakcjonowania jakiegokolwiek
większego kręgu wyborców RNS stało się ofiarą swojego własnego wysiłku
zmierzającego do rozciągnięcia nadzoru na każdy aspekt produkcji żywności.
Utworzenie tej instytucji bez wątpienia dało reżimowi nazistowskiemu
bezprecedensowy stopień kontroli nad tą żywotną częścią gospodarki,
niemniej jednocześnie upolityczniało rozległą połać codziennego życia.
Organizacyjny wpływ RNS objął każdy wiejski dom i z punktu widzenia
chłopstwa można było je i jego ingerencje obwinić z jakiś powodów
praktycznie za wszystko poza pogodą. Podobnie konsumenci zauważyli, że
ich codzienne zakupy żywności, a nawet przygotowywanie rodzinnych
posiłków podlegały teraz politycznej interwencji i propagandowemu
komentarzowi77. Jednak w ostatecznym rozrachunku trudności, przed jakimi
stanęło RNS, nie da się przyporządkować ideologicznym kaprysom Darrego
czy spowalniającej wszystko niekompetencji jego organizacji. Problemy te
były efektem niemieckich zmagań z zarządzaniem swoim błyskawicznym
ożywieniem gospodarczym i masowym programem restrukturyzacji
przemysłu przy krępujących wymogach bilansu płatniczego. Od roku 1934, w
próbie zapobieżenia rozprzestrzenieniu się inflacji i dalszego pogorszania się
niemieckiej konkurencyjności, wstrzymano wzrosty cen artykułów
przemysłowych oraz zarobków, a to z kolei oznaczało, że ceny płodów
rolnych nie mogły zostać znacząco podniesione bez spowodowania
uszczerbku w miejskim standardzie życia. Jednocześnie niedobór
zagranicznej waluty radykalne zahamował rozwój produkcji białka i
tłuszczów poprzez zmniejszenie ilości i pogorszenie się jakości pasz
dostępnych dla stad zwierząt. Wszystko to oznaczało, że różnica pomiędzy
konsumenckimi aspiracjami niemieckiej ludności miejskiej i zdolnościami
produkcyjnymi niemieckiego rolnictwa musiała być boleśnie odczuwana.
Okrakiem na tej rozbieżności siedzieli Darre i Reichsnährstand.

V.
Najpóźniej w roku 1936 było już zupełnie jasne, że nawet przy najbardziej
wytężonym zarządzaniu było po prostu niemożliwe, aby Niemcy w swoich
ówczesnych granicach osiągnęły coś na kształt samowystarczalności,
oczywiście jeśli reżim był zdeterminowany utrzymać aktualny standard życia
i strukturę rolnictwa. Można naturalnie spekulować o możliwościach, które
mogły się otworzyć, gdyby Trzecia Rzesza była wystarczająco zdecydowana
przeforsować pewnego rodzaju szokowe zmiany organizacyjne, które właśnie
wymuszał Stalin w Związku Radzieckim. Rzecz jasna nie było mowy o
kolektywizacji, przynajmniej do roku 1945, kiedy to zwycięska Armia
Czerwona w końcu urzeczywistniła swoją długofalową ambicję przebudowy
wielkich państw wschodnich78. Jednak w późnych latach 30. byli już w
Niemczech agronomowie, którzy zaczynali rozważać możliwość
przezwyciężenia problemów rolniczych poprzez przeprowadzenie radykalnej
koncentracji całej dostępnej ziemi w gospodarstwach o efektywnym
rozmiarze, umożliwiając w ten sposób RNS realizację radykalnego programu
racjonalizacji i mechanizacji79. Żaden z nich nie był jednak w latach 30.
praktykującym politykiem. Zamiast tego problemy stojące przed Niemcami
potwierdzały tylko wiarę części nazistowskich agrarystów, a także Hitlera, że
ich ostateczne rozwiązanie wiąże się z podbojem Wschodu. Wyliczenia
agronomów z RNS sugerowały, że aby przy ówczesnej technologii i
standardzie życia osiągnąć pełną samowystarczalność, Trzecia Rzesza
musiałaby dodać do 34 mln ha aktualnie znajdujących się w jej granicach
jeszcze 7-8 mln pustych ha ziemi uprawnej80. Może się wydawać zbyt daleko
posuniętą tezą, że to kłopoty niemieckiego rolnictwa napędzały postępującą
radykalizację reżimu Hitlera, niemniej kiedy spróbował on nadać swojemu
pomysłowi Lebensraumu konkretny wymiar, to wykorzystał do tego właśnie
ten obszar gospodarki.
Udokumentowane wypowiedzi dotyczące w pełni imperialistycznych
ambicji przywództwa nazistowskiego są z przyczyn oczywistych rzadkie.
Gdyby przecież wygadała się o tym publicznie jakaś ważniejsza figura
hitlerowskiego reżimu, wywołałoby to międzynarodową furię81. Jednak mimo
że pozostawało to w dużym stopniu niewypowiedziane, mogą być tylko
niewielkie wątpliwości, że ten ostateczny cel mający postać ekspansji na
wschód dostarczał wszystkim znaczniejszym osobistościom nazistowskiego
przywództwa ważnego punktu odniesienia. Jak już wspominaliśmy, Darre
ujawnił tę perspektywę już jesienią 1932 roku, tj. na kilka miesięcy przed
objęciem władzy. Hitler zaś zrobił to w lutym 1933 roku, gdy po raz pierwszy
zwracał się do niemieckich elit wojskowych, i jeszcze raz na początku 1934
roku w obecności tego samego audytorium. Z kolei na początku 1936 roku w
mowie, która dopiero niedawno ujrzała w archiwum światło dzienne, Darre
nakreślił publiczności złożonej z urzędników RNS niezwykle konkretną wizję
niemieckich podbojów82. Regionalni, fachowi doradcy, do których się
zwracał, byli w tej instytucji ważnymi osobistościami. Wszyscy byli
członkami partii, jednak rzecz jasna nie należeli do wewnętrznego kręgu
nazistowskiego przywództwa. W tym kontekście tym bardziej znacząca jest
chęć Darrego skonkretyzowania długoterminowych aspiracji reżimu.
Po dłuższym wywodzie na temat centralnej w nazistowskiej ideologii
kategorii rasy i różnicy pod tym względem pomiędzy narodowym
socjalizmem i włoskim faszyzmem Darre przeszedł do sedna. Przyszłość
niemieckiego Volku zależała przede wszystkim od podboju nowych ziem w
celu przeprowadzenia rolniczej akcji osiedleńczej. W zupełności zgadzając
się w tej kwestii z Hitlerem, Darre odrzucał wszelką możliwość zamorskiego
osadnictwa kolonialnego, a jedyny możliwy obszar ekspansji widział na
kierunku wschodnim. Dotąd przypomina prostego, wnikliwego czytelnika
Mein Kampf, jednak to, co powiedział później, było nieco bardziej
specyficzne i zaskakujące:
Naturalnym dla niemieckiego narodu obszarem osadnictwa jest terytorium na wschód od
niemieckich granic aż do Uralu, ograniczone od południa Kaukazem, Morzem Kaspijskim, Morzem
Czarnym i działem wodnym, który oddziela basen Morza Śródziemnego od Bałtyku i Morza
Północnego. Zasiedlimy tę przestrzeń na tej zasadzie, że nadludzie zawsze prawo mają do podboju i
objęcia na własność ziemi należącej do podludzi.

Kwestie moralne są bez znaczenia. Niemiecki Volk ma prawo domagać się


tego ogromnego terytorium i wysiedlenia jego mieszkańców, na świecie zaś
istnieje tylko jedno prawo: słaby ma ustąpić silnemu. Darre przyznawał, że
niektórzy ze słuchających go mogą uznać te idee za fantastyczne albo
przesadzone, ale on proponował im uświadomienie sobie, że całe terytorium
od Renu do Uralu jest w istocie nie większe niż Australia czy Kanada.
Rozmiar tego przyszłego niemieckiego imperium odpowiadałby zatem
obszarowi tylko jednego brytyjskiego dominium. Dla Niemców, mistrzów
całej nowoczesnej techniki transportu, takie rozmiary były dalekie od zbyt
wielkich. Darre wyraźnie nie miał na myśli żadnej średniowiecznej fantazji,
kiedy przypominał swojej publiczności, że:
To my Niemcy jesteśmy liderami na polu statków powietrznych i najnowocześniejszego
komercyjnego lotnictwa. To my Niemcy zbudowaliśmy najnowocześniejsze drogi na świecie i
mamy superszybkie, opływowe samochody wyścigowe jeżdżące po naszych torach wyścigowych i
znacznie przewyższające pod względem szybkości każdy normalny pociąg.

Był oczywiście w pełni świadom, że Niemcy aktualnie nie miały środków


do osiedlenia się na takim terytorium, ale to było nieważne.
Przede wszystkim konieczne jest, aby mieć cel na horyzoncie i interesować się nim. Taki, jak ten,
cel polityczny musi przenosić się z ust do ust, od jednego niemieckiego gospodarstwa do drugiego,
musi być podstawą uczenia naszych rolników w szkołach. A wtedy pewnego dnia nasz naród
podąży za mężem stanu, który wykorzysta daną mu szansę objęcia dla Narodu Bez Granic ziemi na
Wschodzie.

Przy czym jednak, jak Darre przestrzegał słuchających, nie była to kwestia
odległej przyszłości:
Europa uwolniła się od paraliżu pokoju wersalskiego i jest w ruchu. 10 lat nie minie jak
polityczny krajobraz Europy będzie znów wyglądał całkiem inaczej niż dzisiaj. Do tego czasu
naród niemiecki musi być gotowy do sprostania wyzwaniom, które stoją przed jego rasą.
1 J. C. Weaver, The Great Land Rush and the Making of the Modern World, 1650-1900, Montreal
2003, oraz A. W. Crosby, Ecological Imperialism: The Biological Expansion of Europe, 900-1900,
Cambridge 1986.
2 Współczesne refleksje patrz D. Goodman i M. Watts (red.), Globalising Food: Agrarian Questions
and Global Restructuring, London 1997.
3 Obrazowo podany ówczesny stan wiedzy patrz H. H. Tiltman, Peasant Europe, London 1934.
4 Informacje, które podkreślają ten dualizm niemieckiej gospodarki w okresie międzywojennym,
znajdują się w B. Lutz, Der kurze Traum immerwaehrender Prosperitaet, Frankfurt 1989.
5 Na temat górników patrz M. Prinz i H. Hanke, „Man weiss nicht, was noch kommt”: Zum Wandel
wirtschaftlicher Zukunftsvorstellungen seit dem Ersten Weltkrieg im Spiegel bergmaennischen
Wohnens, w M. Prinz i M. Frese (red.), Politische Zaesuren und gesellschaftlicher Wandel im 20.
Jahrhundert, Paderborn 1996, s. 35-58.
6 Patrz komentarze Bessela w M. Fulbrook (red.), German History since 1800, London 1997, s. 251.
7 L. Wiethaler, Lust und Plage der alten Bauernarbeit, Mirskofen 1983.
8 A. Hitler, Mein Kampf, Boston 1947, s. 4-5.
9 A. Offer, The First World War: An Agrarian Interpretation, Oxford 1989.
10 C. P. Vincent, The Politics of Hunger: The Allied Blockade of Germany, 1915-1919, Athens, Ohio
1985, s. 124-51.
11 A. Luedtke, Hunger in der Grossen Depression: Hungerfahrungen und Hungerpolitik am Ende der
Weimarer Republik, „Archiv fuer Sozialgeschichte”, 27 (1987), s. 145-76.
12 R. W. Davies, M. Harrison i S. G. Wheatcroft, The Economic Transformation of the Soviet Union,
1913-1945, Cambridge 1994, s. 62-4.
13 G. Corni i H. Gies, Brot, Butter, Kanonen: Die Ernaehrungswirtschaft in Deutschland unter der
Diktatur Hitlers, Berlin 1997, s. 43-62.
14 Na temat dalej podanych informacji patrz G. Corni i H. Gies, Blut und Boden: Rassenideologie und
Agrarpolitik im Staat Hitlers, Idstein 1994, s. 17-24.
15 R. W. Darre, Das Bauerntum als Lebensquell der Nordischen Rasse (1928).
16 F.-L. Kroll, Utopie als Ideologie: Geschichtsdenken und politisches Handeln im Dritten Reich,
Paderborn 1998, R. Breitman, The Architect of Genocide: Himmler and the Final Solution, London
1991, oraz P. Padfield, Himmler Reichsfuehrer SS, London 1990.
17 U. Mai, „Rasse und Raum”: Agrarpolitik, Sozial- und Raumplanung im NS-Staat, Paderborn 2002, s.
113-54.
18 W tym sensie Darre mieści się idealnie w charakterystyce faszyzmu autorstwa R. Griffina opisanej w
The Nature of Fascism, London 1991.
19 Volkizm – powstała w XIX wieku rasistowska ideologia niemiecka czerpiąca z neopogańskiego
mitu „ziemi i krwi” („Blut und Boden”), tj. zależności pomiędzy ziemią i rasą; wprowadzała pojęcia
ras gorszych i lepszych (przyp. tłum.).
20 Corni and Gies, Blut und Boden, s. 68.
21 Patrz naiwna charakterystyka Backego w J. K. Galbraith, Germany was Badly Run, „Fortune”
(grudzień 1945 roku), s. 177.
22 Krótka biografia Backego znajduje się w J. Lehmann, Technokrat und Agrarideologe, w R. Smelser,
E. Syring i R. Zitelmann (red.), Die Braune Elite: 22 biographische Skizzen, Darmstadt 1993, II. s. 1-
12.
23 Opis ideologicznej wizji Backego oparty jest na H. Backe, Das Ende des Liberalismus in der
Wirtschaft, Berlin 1938, oraz H. Backe, Um die Nahrungsfreiheit Europas: Weltwirtschaft oder
Grossraum, Leipzig 1942. To ostatnie dzieło zostało niemal z całą pewnością napisane przez kogoś
innego, ale dobrze oddaje rozumowanie Backego.
24 Przemówienie w Reichsracie, 2 lutego 1933 roku, Domarus, I. s. 237.
25 Backe, Um die Nahrungsfreiheit, s. 15, argument, który w niesamowity sposób zwiastuje krytykę
liberalnego imperializmu znajdującą się w M. Davies, Late Victorian Holocausts, London 2001.
26 H. Backe, Grundsaetze einer lebensgesetzlichen Agrarpolitik, „Deutsche Agrarpolitik”, 3 (wrzesień
1932 roku), s. 164-77.
27 M. Sering (red.), Die agrarischen Umwaelzungen im ausserrussischen Osteuropa, Berlin 1930.
28 F. Wunderlich, Farm Labor in Germany 1810-1945, Princeton 1961, s. 14-17.
29 Patrz księgi rachunkowe w A. Muenzinger, Der Arbeitsertrag der baeuerlichen Familienwirtschaft,
t. I i II, Berlin 1929.
30 Na temat pojawienia się 20 ha jako ideału obowiązującego w nazistowskich planach dotyczących
rolnictwa patrz Mai, Rasse und Raum, s. 155-88.
31 Według ówczesnych agronomów w mniejszych gospodarstwach uprawianych bardzo intensywnie na
każde 2-2,5 ha potrzebny był jeden człowiek pracujący w pełnym zakresie. Patrz E. Laur,
Landwirtschaftliche Betriebslehre fuer baeuerliche Verhaeltnisse, Aarau 1927, s. 191.
32 G. Corni, Hitler and the Peasants: Agrarian Policy of the Third Reich, 1930-1939, Oxford 1990, s.
4-5 i 222, oraz Mai, Rasse und Raum, s. 16-47.
33 Hitler, Mein Kampf, s. 133-43.
34 Ibid., s. 654.
35 IMT II. s. 332-4.
36 Patrz H. Backe, Die russische Getreidewirtschaft als Grundlage der Land- und Volkswirtschaft
Russlands, Berlin 1941, wersja opublikowana w roku 1941 przez niemieckie władze w okupowanej
części Związku Radzieckiego.
37 Ibid., s. 168.
38 Corni, Hitler and the Peasants, s. 28.
39 Na temat dalej podanych informacji patrz znakomita strona internetowa prowadzona przez
Bernharda Gelderbloma: www.gelderblom-hameln.de.
40 Domarus, I. s. 304-5, 1 października 1933 roku.
41 F. Grundmann, Agrarpolitik im Dritten Reich: Anspruch und Wirklichkeit des Reichserbhofgesetzes,
Frankfurt 1979, oraz Mai, Rasse und Raum, s. 48-58.
42 Corni i Gies, Blut und Boden, s. 33-7.
43 B. Herlemann, „Der Bauer klebt am Hergebrachten”: Bauerlicher Verhaltensweisen unterm NS auf
dem Gebiet des heutigen Landes Niedersachsen, Hannover 1993, s. 105-6.
44 Patrz W. G. Hoffmann, Das Wachstum der deutschen Wirtscbaft, Heidelberg 1965, s. 225-6.
45 Herlemann, Der Bauer, s. 93-4.
46 Corni i Gies, Brot, Butter, Kanonen, s. 75-396, oraz A. Barkai, Das Wirtschaftssystem des
Nationalsozialismus, Frankfurt 1988, s. 131-49. [Reichsnährstand – Stan Żywnościowy Rzeszy
(przyp. tłum.)].
47 Backe, „Grundsaetze”, s. 175.
48 K. Meyer, Gefuege und Ordnung der deutschen Landwirtschaft, Berlin 1939, s. 636-78.
49 Powiat (przyp. tłum.).
50 Corni i Gies, Brot, Butter, Kanonen, s. 101-21. Na temat pierwszej serii opracowanych przez
Reichsbank raportów na temat RNS i innych agencji partyjnych patrz BAL R2501 6506, s. 114-22.
51 Według analiz przygotowanych dla Hitlera przez Darrego koszty administracyjne organizacji
zarządzania rynkiem przez RNS wynosiły tylko 30 mln marek w porównaniu do ogólnych obrotów w
kwocie 30 mld marek. Zważywszy zyski ze sprzedaży importowanej żywności dla zwierząt instytucja
ta z pewnością zarobiła na siebie. Patrz Corni i Gies, Brot, Butter, Kanonen, s. 164.
52 Dane z Hoffmann, Das Wachstum, s. 454-5 oraz załączone tablice.
53 F. Fried, Die Zukunft des Aussenhandels, Jena 1934.
54 Corni i Gies, Brot, Butter, Kanonen, s. 269.
55 Corni, Hitler and the Peasants, s. 160-61.
56 Masoni znajdowali się w demonologii Heinricha Himmlera i SS na drugim miejscu, ustępując tylko
Żydom.
57 E. Woermann, Die Veredlungswirtschaft, Berlin 1933. Woermann był jednym z głównych doradców
rolniczych RNS.
58 Hoffmann, Das Wachstum, s. 528.
59 Mussolini w latach 20. prowadził kampanię pod hasłem „Battaglia del grano” – „Bitwa o zboże”
(przyp. tłum.).
60 Corni, Hitler and the Peasants, s. 159.
61 Grundmann, Agrarpolitik, s. 121.
62 Niestety Corni i Gies kontynuują ten zwyczaj w Brot, Butter, Kanonen, s. 309-15. Bardziej
umiarkowane podsumowanie w M. Kutz, Kriegserfahrung und Kriegsvorbereitung: Die
agrarwirtschaftliche Vorbereitung des Zweiten Weltkrieges … II. Teil, „Zeitschrift fuer
Agrargeschichte und Agrarsoziologie”, 32 (1984), s. 135-64, oraz jedna z ostatnich świetnych prac na
temat historii gospodarczej Niemiec Wschodnich: R. Berthold (red.), Produktivkraefte in
Deutschland 1917/18 bis 1945, Berlin 1988, s. 224-83.
63 H. von der Decken, Entwicklung der Selbstversorgung Deutschlands mit landwirtschaftlichen
Erzeugnissen, Berlin 1938, s. 13.
64 H. von der Decken i H. Liebe, Die Ernaehrungswirtschaft Deutschlands im Weltkrieg und heute,
„Vierteljahrshefte zur Wirtschaftforschung”, 1 (1940/41), s. 5-28.
65 Na temat paszy patrz IfK, „Raport Tygodniowy”, 30 maja 1934 roku, s. 20-21 i 93-94. Na temat
rynku zboża patrz IfK, dodatek do „Raportu Tygodniowego”, 7 listopada 1934 roku. A. Hanau i R.
Plate, Die deutsche landwirtschaftliche Preis- und Marktpolitik im Zweiten Weltkrieg, Stuttgart 1975,
s. 82.
66 Von der Decken, Entwicklung, s. 92-3. Omówienie kwestii paszy w Corni i Gies, Brot, Butter,
Kanonen, s. 267-8 i 309-310, jest mylące, ponieważ koncentruje się tylko na jednym rodzaju paszy –
zbożowej – i używa roku 1933 jako podstawy do porównań, tj. roku obfitych zbiorów, kiedy to
Niemcy praktycznie w ogóle nie potrzebowały importować zboża. Jak pokazują dane Deckena,
długotrwałe zmniejszenie importu paszy było dużo większe niż są w stanie przyznać Corni i Gies.
67 Hanau i Plate, Preis- und Marktpolitik, s. 41-2.
68 Lista kroków podjętych celem poradzenia sobie z niedoborem zboża w roku 1936 patrz BAL R43II
31, s. 155-64.
69 Patrz krytyczny, jak było do przewidzenia, raport opracowany przez Reichsbank, BAL R2501 6799,
s. 107, 20 października 1936 roku.
70 Wbrew Corni i Gies, Brot, Butter, Kanonen, s. 274, oraz Corni, Hitler and the Peasants, s. 165-7.
71 Statistisches Handbuch von Deutschland, München 1949, s. 489-90, oraz Hanau i Plate, Preis- und
Marktpolitik, s. 49. Przez niezauważenie odbudowy zapasów Corni i Gies niewłaściwie interpretują
import 2,5 mln ton zboża w latach 1938/9 jako oznakę „niedoborów”. Patrz Corni i Gies, Brot,
Butter, Kanonen, s. 314.
72 Przekonująca polemika z przesadzonymi raportami brytyjskich mediów na temat kryzysu w IfK,
dodatek do „Raportu Tygodniowego”, 10 lutego 1937 roku.
73 Doprowadziło to niektórych autorów do opisywania chłopstwa, jeśli nawet nie jako ofiar nazizmu, to
przynajmniej jako grupę, którą reżim pogardzał. Patrz H. James, The German Slump, Oxford 1986, s.
357, oraz A. von Saldern, Mittelstand im „Dritten Reich”, Frankfurt 1979, s. 125-6.
74 Herlemann, Der Bauer, s. 145.
75 Ibid., s. 147-50.
76 Statistisches Handbuch von Deutschland, s. 607.
77 N. R. Reagin, Marktordnung and Autarkic Housekeeping: Housewives and Private Consumption
under the Four-Year Plan, 1936-1939, „German History”, 19 (2001), s. 162-84.
78 Paradoksalnie komunistyczna reforma rolna nie stworzyła wielkich spółdzielni czy nawet
dochodowych 20-hektarowych gospodarstw, ale masę małych własności o rozmiarach pomiędzy 5 i
10 ha. Patrz A. Bauerkaemper, Antinomien der Modernisierung: Die Bodenreform in Mecklenburg
1945, w Prinz i Frese, Politische Zaesuren, s. 361-87.
79 Uderzający przykład patrz w A. Muenzinger, Aussiedlung als letztes Mittel der Erhaltung des
Bauerntums, „Berichte ueber die Landwirtschaft”, 23 (1938), s. 205-45. Patrz także Mai, Rasse und
Raum, s. 69-74. W. Pyta, Menschenoekonomie: Das Ineinandergreifen von laendlicher
Sozialraumgestaltung und rassenbiologischer Bevoelkerungspolitik im NS-Staat, „HZ” 273 (2001), s.
31-94.
80 IfK, „Raport Tygodniowy”, 10 sierpnia 1939 roku, s. 198.
81 Ironią losu jedno z najszczerszych wyznań prawdziwych celów nacjonalistycznego programu
pochodziło nie od Hitlera ani nazistów, ale od starego agrarysty Hugenberga. Wygłoszone na
Światowej Konferencji Gospodarczej w roku 1933 (patrz rozdział 2) nie zostało przeoczone przez
Stalina. Patrz J. V. Stalin, Report to the 17th Party Congress, January 1934, w J. V. Stalin, Problems
of Leninism, Peking 1976, s. 690-92.
82 Dalej podane informacje pochodzą z A. D’Onofrio, Rassenzucht und Lebensraum: Zwei Grundlagen
im Blut- und Boden-Gedanken von Richard Walther Darre, „Zeitschrift fuer
Geschichtswissenschaft”, 49 (2001), s. 141-57.
CZĘŚĆ II
WOJNA EUROPEJSKA
7. ROK 1936: CZTERY LATA DO WOJNY

Z perspektywy czasu wydaje się oczywiste, że świat zaczął staczać się ku


1
wojnie nie w roku 1939, ale już 4 lata wcześniej . W październiku 1935
roku Mussolini rozpoczął bowiem swój niczym niesprowokowany atak na
Abisynię, w efekcie czego w maju 1936 roku cesarz Hajle Syllasje był już
wygnańcem, a Włosi instalowali ludobójczy reżim, który wymordował setki
tysięcy Etiopczyków. Dwa miesiące później, w lipcu 1936 roku, prawicowi
oficerowie rozpętali w Hiszpanii rewoltę przeciwko nowo wybranemu
rządowi Frontu Ludowego i w ciągu kilku tygodni kraj ogarnęła krwawa
wojna domowa. Z kolei chwiejną równowagę panującą po drugiej stronie
świata zdestabilizowało obalenie 6 marca 1936 roku rządu liberalnego
japońskiego premiera Okady Keisuke i zastąpienie go prowojennym
ministrem spraw zagranicznych Hirotą Koki. W rezultacie latem 1937 roku
wznowiono w Chinach otwarte działania wojenne. Nazistowskie Niemcy nie
pozostawiały u nikogo wątpliwości co do tego, jakie stanowisko zajmowały w
tej rosnącej polaryzacji światowej polityki. Hitler popierał Mussoliniego w
Afryce, wykorzystał też powstały między Anglią i Francją rozdźwięk i wysłał
wojska do Nadrenii, rażąco łamiąc tym postanowienia Traktatu Wersalskiego.
Z kolei latem 1936 roku niemieckie transportowe Ju 52 przewiozły Franco i
jego zbuntowane wojska z Maroka na kontynent europejski, zaś kilka
miesięcy później Legion Condor z Luftwaffe wszedł nad Madrytem do akcji.
Krótko potem, w listopadzie 1936 roku, Niemcy zawarły w ramach paktu
antykominternowskiego sojusz z Japonią, głównym azjatyckim agresorem.
Groźba wojny była oczywista, w istocie nawet aż tak oczywista, że
największy światowy rynek ubezpieczeniowy – Lloyd’s of London – zawiesił
do końca 1936 roku transakcje ubezpieczania własności na wypadek wojny2.
Pytanie brzmiało, czy była ona nieuchronna. Rządy zarówno Francji, jak i
Wielkiej Brytanii pragnęły uniknąć większego konfliktu, nie dlatego, że
spodziewały się przegranej, ale ponieważ uważały, że skorzystają na tym
tylko ościenne mocarstwa – Stany Zjednoczone, Związek Radziecki i Japonia.
W dużym uproszczeniu ich odpowiedź na niemieckie działania składała się z
trzech elementów3. Tak dla Francji, jak i Wielkiej Brytanii naczelnym
priorytetem było zapewnienie sobie możliwości prowadzenia negocjacji z
pozycji dużej defensywnej siły militarnej. W tym celu oba kraje podjęły w
roku 1936 poważne wysiłki mające być reakcją na niemieckie zbrojenia4.
Drugim kluczowym elementem było naprawienie szkód poczynionych przez
Wielką Depresję poprzez odtworzenie pewnego stopnia gospodarczej
spoistości pomiędzy trzema wielkimi zachodnimi mocarstwami – Francją,
Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi5. Od roku 1933 Wielka Brytania i
Stany Zjednoczone wychodziły wprawdzie już z recesji, niemniej ciągle
spierały się co do nowej amerykańskiej listy głównych punktów
zmierzających do liberalizacji handlu. Natomiast Francja ze swojej strony
więdła w zaciskającym się gorsecie standardu złota. Wreszcie trzeci,
najbardziej znany aspekt polityki ugłaskiwania (appeasementu) to wysiłki
zmierzające do stworzenia pakietu ustępstw na tyle dużych, aby przywiązać
Hitlera do trwałego układu pokojowego w Europie. Po swoim powtórnym
wyborze w listopadzie 1936 roku Roosevelt odnowił też amerykańską
koncepcję multilateralizmu, która spaliła na panewce w zamęcie lat 1932-
1933, topiąc przy okazji ideę drugiej europejskiej konferencji pokojowej
mającej zająć się rozbrojeniem, handlem i ponownym podziałem obszarów
kolonialnych i związanych z nimi surowców6. Brytyjczycy byli jednak
ostrożni. Opinie w Londynie były podzielone co do zaufania, jakim można
było obdarzyć Stany Zjednoczone. Co jednak ważniejsze, o głównym
priorytecie Roosevelta, czyli rozbrojeniu, Brytyjczycy mieli ochotę
dyskutować tylko z pozycji znacznej siły defensywnej, ogólna konferencja
musiała zatem poczekać na dostateczne wzmocnienie brytyjskich sił
powietrznych. Do tego czasu Chamberlain wolał podchodzić do rzeczy
stopniowo, oferując ustępstwa w koloniach, handel i kredyty w nadziei, że
otworzy to drogę do porozumienia o pokoju i bezpieczeństwie.
Sprawa ustępstw zyskała zresztą potężne wsparcie poprzez fakt, że reżim
Hitlera, po przetrwaniu fali oburzenia, która nastąpiła po podjętej w marcu
1936 roku akcji w Nadrenii, wydawał się wchodzić w fazę względnej
„przyzwoitości”. Latem 1936 roku Niemcy gościły na Igrzyskach
Olimpijskich w Berlinie sportowców z całego świata, którym towarzyszył
tłum międzynarodowych dziennikarzy. Goebbels gryzł wargi, gdy instruował
niemiecką prasę, aby zdawała obszerne relacje z triumfów Jesse Owensa i
innych murzyńskich atletów amerykańskich7. Z kolei w roku 1937 pawilon
niemiecki był jedną z głównych atrakcji paryskiej Wystawy Światowej8. W
swoim piątym roku reżim Hitlera mógł się prezentować jako modelowa
dyktatura. Bezrobocie spadło do znikomego poziomu, gospodarka przeżywała
rozkwit, a życie milionów gospodarstw domowych powracało do czegoś w
rodzaju normalności9. Dzika fala represji z lat 1933-1934 spełniła swój cel,
więc liczba więźniów w obozach koncentracyjnych Himmlera zmalała do
ledwie kliku tysięcy. Na pewien czas złagodzono także reżimowy
antysemityzm. W porównaniu do przypominających prawdziwe wojny agresji
faszystowskich Włoch w Afryce i cesarskiej Japonii w Chinach, nie
wspominając już o szeroko nagłośnionych ekscesach stalinowskich procesów
pokazowych, rząd Hitlera wydawał się pozytywnie umiarkowany. Byli
oczywiście tacy, którzy nigdy nie zachwiali się w swojej wierze, że żaden
pokój nie jest możliwy, dopóki Hitler pozostaje u władzy, ale byli oni w
mniejszości. Większość Brytyjczyków i Francuzów, z jaką by odrazą nie
patrzyli na reżim hitlerowski, wyraźnie nie miało nic przeciwko wykrojeniu
mimo wszystko dla autorytarnych Niemiec jakiegoś miejsca w Europie. Po
roku 1936 porozumienie z mocarstwami zachodnimi było ofertą, która byłaby
tylko niewielkim albo zgoła żadnym wyzwaniem dla wewnętrznej organizacji
władzy reżimu hitlerowskiego, za to pozwoliłoby Trzeciej Rzeszy na zajęcie
swojego miejsca w zrekonstruowanych międzynarodowych strukturach
finansowo-handlowych.
Co więcej, nawet większość Niemców prawdopodobnie zaakceptowałaby
taki układ jako wysoce satysfakcjonujący rezultat rozpoczętej w roku 1933
„Narodowej Rewolucji”. Wszystkie świadectwa dotyczące głosu opinii
publicznej sugerują, że niezależnie od jej niechętnego stosunku do wyniku
pierwszej wojny światowej ludność Niemiec była głęboko zaniepokojona
wojną w Europie i z ulgą przywitałaby porozumienie oparte na status quo z
roku 193610. Świadectwa postaw obecnych wśród społeczności biznesowej są
wprawdzie irytująco ubogie, niemniej w roku 1936 nie mogło już być
żadnych wątpliwości, że waga argumentów przechyliła się z wyłącznej
koncentracji na rynkach wewnętrznych na stronę powrotu do
międzynarodowego handlu. Jak wskazywał w swoim raporcie z początku
maja 1936 roku wiarygodny berliński Instytut Badań nad Cyklem
Koniunkturalnym, głównym problemem stojącym teraz przed niemiecką
gospodarką był dostęp do surowców11. A to z kolei zależało od wzrostu
eksportu, przy czym na wiosnę 1936 roku były w tej kwestii przynajmniej
małe podstawy do optymizmu. Instytut zaliczył bowiem Stany Zjednoczone,
Wielką Brytanię, Japonię, Szwecję, Argentynę, Chile, Brazylię, Norwegię,
Austrię i Belgię do tych ważnych gospodarek, które były teraz w trakcie
pełnego ożywienia, a tylko państwa standardu złota, z Francją na czele,
pozostawały w recesji.
Możliwości osiągnięcia większego ożywienia w handlu światowym były
wtedy wyraźne i, jak jeszcze zobaczymy, taka Francja próbowała to
wykorzystać, od lata 1936 roku radykalnie odwracając swoją politykę
gospodarczą. Tymczasem Hitler i jego współpracownicy z niemieckich elit
przywódczych systematycznie odmawiali zbliżenia z zachodnimi
mocarstwami. Antykomunizm był jednym ze stałych elementów politycznej
działalności Hitlera, niemniej w roku 1936 osiągnął on swój szczyt. Podczas
gdy co normalniejsze umysły wietrzyły okazję na ponowne dołączenia do
światowej gospodarki, Hitler i jego otoczenie odczytały utworzenie rządów
Frontów Ludowych we Francji i Hiszpanii jako oznakę gwałtowanego
wzrostu międzynarodowej aktywności komunistycznej. Zważywszy
ideologiczny światopogląd Hitlera, miało to szersze implikacje. „Po okresie
relatywnej retorycznej rozwagi”, kiedy to Hitler, Goebbels i reszta
powstrzymywali się od publicznego rozprawiania o konsekwencjach ich
antysemickiej kosmologii, w roku 1936 znowu wróciły na forum „zasadnicze
zagadnienia żydowskiego spisku”12. W obliczu tego egzystencjalnego
zagrożenia Hitler nie był w nastroju do zawierania kompromisów. Popierany
w tym przez Göringa i armię uchylił się więc od wysiłków Brytyjczyków,
Francuzów i Amerykanów wabiących go do rozmów o porozumieniu, w
którym gospodarcze ustępstwa wymieniono by na powściągnięcie
niemieckich zbrojeń. Prywatnie natomiast Hitler był szczery już od lata 1936
roku. Po skonsolidowaniu swojej władzy i rozpoczęciu procesu zbrojeń chciał
teraz przygotować Niemcy do wojny. Choć musiał jeszcze ukazać konkretne
kroki, nie zachwiał się w swojej naczelnej idei i wciąż był zdeterminowany
zrealizować swoje marzenie rozszerzenia Lebensraumu niemieckiego narodu.
Wiedział przy tym, że musi to doprowadzić do konfliktu zbrojnego i to na
pewno już do początku lat 40., oraz że wiązało się to z ogromnym ryzykiem,
niemniej był zdecydowany zmaksymalizować niemieckie szanse na sukces
zarówno poprzez systematyczne przygotowania wojskowo-gospodarcze, jak i
oportunistyczną dyplomację.
Historię tę opowiedziano już oczywiście niezliczoną liczbę razy,
przynajmniej cztery pokolenia naukowców szperały w dokumentach a jednak
ta szczególna kwestia, którą zajmujemy się w niniejszej książce, ciągle
wyróżnia się swoją niejasnością. Aż do dzisiaj nie otrzymaliśmy pełnego i
spójnego opisu roli odgrywanej przez czynniki gospodarcze w hitlerowskim
pędzie do wojny13. W sercu każdego takiego omówienia musi być dynamika
gospodarki zbrojeniowej14, gdyż z jednej strony zbrojenia były tym aspektem
działalności przemysłowej i gospodarczej, którym Hitler wykazywał ciągłe i
niesłabnące zainteresowanie, z drugiej zaś to właśnie wydatki wojskowe
coraz bardziej sterowały zachowaniem się niemieckiej gospodarki.
Zwiększenie wydatków wojskowych Rzeszy odpowiadało bezpośrednio za
niemal połowę (47%) ogólnego wzrostu krajowej produkcji, jaki dokonał się
pomiędzy latami 1935 i 193815. Jeśli dodamy do tego inwestycje, z których
bardzo duża część była podyktowana albo priorytetami związanymi z
autarkią, albo zbrojeniami, proporcja ta rośnie do dwóch trzecich (67%). W
porównaniu do tego konsumpcja prywatna stanowiła w tym samym okresie
tylko 25% wzrostu, mimo że w roku 1935 było to aż 75% całej aktywności
gospodarczej. Gdy natomiast rozważamy tylko tę część działalności, która
była pod bezpośrednią kontrolą państwa, przewaga wydatków wojskowych
jest jeszcze bardziej wyrazista. Udział Wehrmachtu w towarach i usługach
zakupionych przez Rzeszę wynosił w roku 1935 70%, a trzy lata później –
80%. Nie jest zatem niespodzianką, że dyskusja nad każdym aspektem
polityki gospodarczej była coraz bardziej dominowana przez zbrojenia. Poza
tym to właśnie dzięki nim przyszłość niemieckiej gospodarki była
nierozerwalnie związana z najważniejszym problemem, który stał teraz przed
rządem Hitlera, tj. kwestią pokoju albo wojny.

I.
Hjalmar Schacht był, jak widzieliśmy, jednym z głównych architektów
nowego niemieckiego Wehrmachtu. Oddano mu zresztą należne uznanie, gdy
podczas zjazdu w Norymberdze w roku 1935 cała plejada niemieckiej broni
została po raz pierwszy wystawiona na widok publiczny16. Jednak zbrojenia,
tak jak to było planowane przez Schachta latem 1933 roku, miały swoje
limity: 35 mld marek w ciągu 8 lat w przeciętnej kwocie 4,3 mld marek
rocznie. Sumę tę wyliczono w taki sposób, aby zrealizować dwuetapowy plan
zbrojeń opracowany w roku 1933: 4 lata na zbudowanie podstawowych
zdolności obronnych i 4 kolejne lata, aby stworzyć znaczną ofensywną siłę
uderzeniową. W roku 1934 wydatki wojskowe wyniosły 4,2 mld marek, zaś
w roku 1935 wzrosły do pomiędzy 5 i 6 mld marek, ogólnie rzecz biorąc
utrzymywały się więc w obrębie wytycznych Schachta. Z tego powodu
kuszące jest opisanie tego okresu jako rodzaj „umiarkowanych” zbrojeń17,
niemniej, jak już wspominaliśmy, byłoby to mylące, gdy uwzględnimy
wymyśloną w roku 1934 politykę priorytetów. Samo to przestrzelenie
wydatków wojskowych w roku 1935 było czymś więcej niż tylko zwykłym
brakiem dyscypliny budżetowej i wskazywało raczej na potężną dynamikę
przyspieszenia. Coraz bardziej zbrojenia Trzeciej Rzeszy były napędzane
przez nacisk międzynarodowego wyścigu zbrojeń, który rozpętały zresztą
same Niemcy. Ich działania pobudzały bowiem potencjalnych wrogów do
reakcji. Na wiosnę 1935 roku Francja wydłużyła zasadniczą służbę wojskową
do 2 lat, a rząd brytyjski ogłosił gruntowny przegląd swojej polityki
obronnej18. Później, w maju 1935 roku, Francja zabezpieczyła się zawartym
ze Związkiem Radzieckim traktatem o wzajemnej pomocy, który
wzmocniono na niemieckiej granicy wschodniej podobnym układem
podpisanym między Sowietami i Czechosłowacją. Do roku 1936 Francja,
Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Związek Radziecki zwiększyły swoje
wydatki wojskowe, a niemieckie elity wojskowe zamiast reagować
powściągliwością odpowiadały na każdy nowy traktat wzmożeniem tempa
przygotowań19. W grudniu 1933 roku armia planowała stan pokojowy w
liczbie 21 dywizji. Do końca 1934 roku było to już zbyt mało i w marcu 1935
roku Hitler ogłosił światu utworzenie niemieckich sił liczących w czasie
pokoju co najmniej 36 dywizji i już ta eskalacja wystarczała, aby złamać
wytyczne wydatkowe Schachta. Na jesieni 1935 roku generał Ludwig Beck,
nowy szef sztabu, uświadomił sobie, że nawet jeśli Niemcy zachowają swoje
nastawienie obronne, to i tak będą potrzebowały sił zdolnych do agresywnej
odpowiedzi na jakiekolwiek zagrożenie ich granic. A to wymagało rewizji
dwufazowego schematu, który od roku 1931 leżał u podstaw planów
zbrojeniowych, oraz radyklanych ulepszeń jakościowych. Jedyną bowiem
bronią, jaka oferowała jakieś szanse odniesienia sukcesu w walce przeciwko
dobrze ufortyfikowanym sąsiadom, był czołg. W efekcie w grudniu 1935
roku Beck dodał do planowanych 36 dywizji 48 batalionów czołgów,
przyspieszając przynajmniej o rok stworzenie ofensywnej siły uderzeniowej,
co początkowo planowano na drugą fazę zbrojeń20. Jednocześnie Luftwaffe
rozpoczęło swoją ostatnią fazę rozwoju, tj. rozbudowę podnoszącą w
zamierzeniu jego siły z 48 eskadr w sierpniu 1935 roku do ponad 200 w
październiku 1938 roku21. W marcu 1936 roku z kolei Hitler przyspieszył
rzecz jeszcze bardziej, zezwalając Luftwaffe na natychmiastowe rozpoczęcie
wprowadzania do linii najnowszej generacji opływowych, całkowicie
metalowych samolotów22.
Skutki gospodarcze były jednak dramatyczne. Siły zbrojne planowały na
rok 1936 budżet sporo wykraczający poza roczne wydatki uzgodnione przez
Schachta w roku 193323. Nie mniej poważne były także konsekwencje dla
bilansu płatniczego, gdyż na rok 1936 Wehrmacht domagał się już dwa razy
więcej importowanych metali, rudy żelaza, kauczuku i ropy od tego, co
otrzymał w roku 1935. Ponadto zbrojenia na taką skalę miały poważne
długoterminowe implikacje dla struktury niemieckiej gospodarki. Setki
tysięcy miejsc pracy uzależniono by tylko od biznesu wojskowego, którego
przyszłość, poza bezpośrednim okresem zbrojeń, była dość niepewna.
Wehrmacht miał już jednak dość okazywania umiaru. 18 listopada 1935 roku
minister obrony Blomberg nakazał wszystkim rodzajom sił zbrojnych
ignorowanie wszelkich ograniczeń finansowych24. Jak widzieliśmy, w roku
1934 Schacht okpił swojego rywala w RWM, Kurta Schmitta, obiecując
Wehrmachtowi wszystko, czego będzie potrzebował, teraz więc wręczono mu
za to rachunek. Kiedy jednak w grudniu 1935 roku dotarły do niego żądania
surowcowe Blomberga, odpowiedź Schachta była kategoryczna:
Oczekuje Pan ode mnie, że powinienem wystarać się na jego potrzeby o niezbędną walutę.
Muszę odpowiedzieć, że w aktualnych warunkach nie widzę żadnej możliwości zrobienia tego…
jeśli aktualne potrzeby dotyczą… zwiększonych zbrojeń, to oczywiście jestem daleki od zmiany
poparcia, jakiego od lat, tak przed, jak i po objęciu władzy, udzielam największym możliwym
zbrojeniom. Jest jednak moim obowiązkiem wskazać gospodarcze ograniczenia, które krępują
każdą taką politykę25.

Starcie z wojskiem było dla Schachta takim szokiem, że zaczął ponownie


rozważać wszystkie zasady polityki, jaką prowadził od roku 1933. W
listopadzie 1935 roku ambasada brytyjska w Berlinie uznała za wiarygodne
informacje, że „skorzysta on z dogodnej okazji, aby dokonać dewaluacji
marki do poziomu funta szterlinga”26. Jakiego by zaufania nie mieć do takich
plotek, pewne jest, że uważał się za stojącego w obliczu ponownego kryzysu
bilansu płatniczego. Jesienią 1935 roku Reichsbank przewidywał, że w
nadchodzącym roku Niemcy zmierzą się z deficytem w wysokości
przynajmniej 400 mln marek, tymczasem do jego pokrycia Reichsbank
chował rezerwy w kwocie zaledwie 88 mln marek. W marcu 1936 roku, po
dwóch latach zmniejszonego eksportu, niemieckie zapasy zagranicznych
surowców były w stanie krytycznym i istniało realne zagrożenie, że produkcja
przemysłowa dozna poważnych zakłóceń27. To samo, jak widzieliśmy,
tyczyło zboża. A co najważniejsze, przemysł stalowy, na czele z Ernstem
Poensgenem z Vereinigte Stahlwerke, był poważnie zaniepokojony swoimi
kurczącymi się zapasami rudy żelaza i złomu. Aby zachować te rezerwy i
uniknąć nagłego przerwania zaopatrzenia, Zagłębie Ruhry opowiadało się za
ogólnym zmniejszeniem tempa produkcji stali. Przemysłowcy wstrzymali się
od implementacji tego typu środków ostrożnościowych tylko dlatego, że
Ministerstwo Gospodarki Rzeszy bało się wybuchu paniki w kraju28.
Wojskowych natomiast bardziej martwiły kauczuk i ropa. W roku 1936
niemieccy producenci gumy funkcjonowali mając zapasy surowców
wystarczające do zapewnienia mniej niż 2 miesiące normalnej produkcji29.
Jeszcze groźniejsza była sytuacja w odniesieniu do ropy, w przypadku której
Niemcy pozostawały uzależnione od dostaw z Rumunii. Schacht, choć to on
właśnie znacznie przyczynił się do wprawienia w roku 1934 w ruch
rozszerzonego programu produkcji syntetycznego paliwa, był teraz oskarżany
o dreptanie w miejscu. A ropa nie była jedynym punktem spornym. Na
początku 1936 roku Schacht uczynił sobie wroga z Wilhelma Kepplera,
osobistego doradcy gospodarczego Hitlera, wetując propozycję jego zespołu
ulżenia ograniczeniom przemysłu stalowego poprzez zwiększenie wytopu w
efekcie wzrostu wydobycia słabej jakości niemieckiej rudy żelaza30. W roku
1934 Keppler i Schacht byli sojusznikami, obecnie ostro się ze sobą ścierali.
Bezpośrednim rezultatem przyspieszenia wyścigu zbrojeń było
wykształcenie się w kierownictwie Trzeciej Rzeszy linii podziału. Schacht
kłócił się nie tylko z Darrem i agrarystami, ale także z wojskowymi oraz
Kepplerem i jego ludźmi. Tylko Hitler mógł rozwiązać tak poważny spór. Na
początku 1936 roku uwagę Hitlera pochłaniała jednak zbliżająca się
remilitaryzacja Nadrenii – dotychczas zdecydowanie jego najśmielsze i
najniebezpieczniejsze posunięcie w polityce zagranicznej. Dopiero więc gdy
7 marca doprowadzono tę sprawę do triumfalnego zakończenia, rozwiązał
kwestię priorytetów gospodarczych. 4 kwietnia 1936 roku mianował
Hermanna Göringa komisarzem specjalnym do spraw walut i surowców31.
Wcześniej odgrywał on tylko marginalną rolę w polityce gospodarczej,
niemniej wśród nazistowskich elit cieszył się reputacją proprzedsiębiorczo
nastawionego konserwatysty. Rzeczywiście, Schacht na początku popierał
jego nominację w nadziei, że będzie on dla Reichsbanku i Ministerstwa
Gospodarki tarczą przeciwko krytyce ze strony partii nazistowskiej. Był to
jednak poważny błąd w obliczeniach, Göring był bowiem chorobliwie
ambitny i bezwzględny. I, co ważniejsze, jako dowódca Luftwaffe absolutnie
przywiązany do priorytetu zbrojeń. Poza tym instrukcje Hitlera dla niego były
całkowicie jasne. Jego misją nie było znalezienie złotego środka pomiędzy
potrzebami wojskowymi i cywilnymi, zadaniem komisji było zapewnienie
„ciągłości przygotowań wojskowych”.
Do końca kwietnia 1936 roku Göring zebrał swój własny zespół ekspercki i
rozpoczął serię spotkań mających na celu przedyskutowanie przyszłości
Nowego Planu Schachta32. Jego rezultaty nie były zachęcające. Wywodzące
się z tego planu subsydia eksportowe dawały pewien efekt, jednak ich
skuteczność zależała w dużym stopniu od stanu zagranicznego popytu, a nad
tym Niemcy nie miały już kontroli. Tymczasem surowcowe wymagania
Wehrmachtu wzrastały z miesiąca na miesiąc, przy czym z racji ożywienia w
międzynarodowej gospodarce ceny importowanych surowców wzrosły od
roku 1935 przynajmniej o 10%. Ponadto na początku lata 1936 roku rozmowy
nie toczyły się już tylko o zbrojeniach. 12 maja 1936 roku Göring poprosił
komitet ds. eksportu o zastanowienie się, skąd Niemcy mogłyby brać
surowce, „gdybyśmy od jutra mieli wojnę”. Przy innych okazjach
złowieszczo rozmawiano na temat „nagłych wypadków” albo „scenariusza
A”33. Stojąc więc w obliczu już nawet takiej możliwości, Wehrmacht
rozpoczął kolejną rundę planowania rozbudowy. W czerwcu 1936 roku
sekretarz stanu w Ministerstwie Lotnictwa Milch wydał rozkaz, żeby
niemieckie siły lotnicze osiągnęły pełną siłę do wiosny 1937 roku, a nie 1938
roku. Siły lądowe podniosły ze swojej strony swój docelowy pokojowy stan z
36 dywizji do 43, w tym 3 pancerne i 4 zmotoryzowane. Ponadto w czerwcu
1936 roku przygotowano nowy plan, który wzywał do zapewnienia do
października 1940 roku infrastruktury i wyposażenia niezbędnych dla armii
polowej liczącej 102 dywizje i ponad 3,6 mln żołnierzy34. Była to siła
większa nawet od tej, jaką dowodził Kajzer w roku 1914. Implikacje tego
nadzwyczajnego programu ekspansji zostały szczegółowo wyjaśnione przez
generała majora Friedricha Fromma, szefa centralnego biura
administracyjnego niemieckiej armii (Allgemeines Heeresamt), w
memorandum, które oznacza punkt zwrotny w historii Trzeciej Rzeszy35. Nie
tylko dawało najwyraźniejszy obraz rodzaju armii, którą usiłowano
zbudować, Fromm z brutalną prostotą opisał także konsekwencje takiego
programu zbrojeń dla niemieckiej gospodarki.
Siła ofensywna, którą jako pierwszy projektował Ludwig Beck jeszcze w
grudniu 1935 roku, miała oczywiście swoje pancerne ostrze36. Fromm
zabudżetował 3 pełne dywizje pancerne, każda z ponad 500 czołgami37, i
dodał do nich 4 w pełni zmotoryzowane dywizje piechoty i 3 tzw. dywizje
lekkie, które w późnych latach 30. miały zostać wyposażone w ponad 200
pojazdów opancerzonych. Dodatkowo armia wojenna miała w roku 1939
dysponować 7 samodzielnymi brygadami pancernymi, każda zdolna do
stworzenia zalążka dywizji pancernej. Wszystkie te jednostki miały tworzyć
część stałej armii, tak aby w chwili wybuchu wojny być gotowym do
natychmiastowej akcji. Zważywszy zmieniające się założenia organizacyjne
tych nowatorskich formacji, dokładna liczb czołgów przewidziana przez
Becka i Fromma nie jest łatwa do oszacowania, niemniej ich ogólna liczba nie
może być mniejsza niż 5 tys. pojazdów. Tymczasem w roku 1936 jedynymi
produkowanymi seryjnie w Niemczech czołgami były czołgi lekkie Panzer I i
Panzer II, oba modele uzbrojone tylko w karabiny maszynowe i wyraźnie
nieodpowiednie dla celów ofensywnych, o których myślał Beck. W tymże
roku planowano już jednak, że twarde jądro niemieckich pancernych sił
bojowych składać się będzie z 1812 czołgów średnich Panzer III i Panzer IV,
choć te były w roku 1936 ciągle w fazie rozwoju i nie spodziewano się ich
wejścia do produkcji do roku 1938. Fromm nie oczekiwał, żeby realna siła
Niemiec pod względem zdolnych do walki czołgów średnich przekroczyła w
roku 1939 dużo ponad 870 pojazdów. To była oczywiście znaczna liczba,
niemniej nie należy sądzić, że ten niemiecki plan wojskowy z roku 1936
wystarczał do zapewnienia Wehrmachtowi przygniatającej przewagi w
międzynarodowym wyścigu zbrojeń. Planowana produkcja francuskich
czołgów średnich i ciężkich znacznie przewyższała tę niemiecką z późnych
lat 3038.
Większe wrażenie od sił pancernych nowej armii Hitlera robiła sama jej
wielkość. Plan Fromma przewidywał 68 dywizji piechoty wspartych przez 21
dywizji Landwehry drugiego rzutu. Najlepiej wyposażone, liczące 17,7 tys.
ludzi dywizje piechoty były zaopatrzone w 500-600 ciężarówek oraz 390
innych samochodów i podobną liczbę motocykli, większość transportu
niemieckiej armii polegała jednak na koniach39. W wojennym uzupełnieniu
do liczby 120 tys. ciężarówek, głównie ściągniętych od prywatnego biznesu,
Fromm dodawał także 630,7 tys. koni, tj. 1 zwierzę na 4 żołnierzy czynnej
armii polowej. W przeciętnej dywizji piechoty Wehrmachtu samochodów
osobowych i ciężarówek było mniej niż wozów i furmanek i nawet większość
ciężkiej artylerii miała trakcję konną40. Pouczające jest także
przeanalizowanie zawartego w budżecie Fromma podziału wydatków. Z 35,6
mld marek przeznaczonych do wydania pomiędzy latami 1937 i 1941 mniej
niż 5% (4,7%) obejmowało czołgi i inne pojazdy silnikowe. W
przeciwieństwie do tego artyleria i amunicja miały zapewnione 32% budżetu.
Fortyfikacje, głównie na zachodniej granicy Niemiec, stanowiły przynajmniej
8,7%, tj. prawie dwa razy tyle co wydatki na wojska zmotoryzowane. Żadna z
tych rzeczy nie poddaje jednak w wątpliwość jakościowego skoku, jakim był
opracowany w roku 1936 plan dla wojska. Niemiecka armia rozpoczynała
właśnie pospieszną budowę gigantycznej siły, której znaczący element był
wyraźnie pomyślany z zamiarem prowadzenia mobilnych, ofensywnych
operacji. Jednak trzeba też od razu zakwestionować ideę, że wysiłek
zbrojeniowy Trzeciej Rzeszy był precyzyjnie kształtowany w celu budowy
zmotoryzowanego walca „Blitzkriegu”. W kategoriach ilościowych
rozbudowa niemieckiej armii bez wątpienia ustanawiała nowe standardy, ale
w kategoriach jakościowych, nawet w chwilach najbardziej rozbuchanego
fantazjowania, wojsko to wciąż było zakorzenione w społeczeństwie
charakteryzującym się bardzo nierównym rozwojem.
Raport Fromma nie pozostawiał żadnych wątpliwości co do tego, że
budowa tak ogromnych sił bojowych obciąży niemiecką gospodarkę do
granic jej możliwości. Zebranie na przestrzeni tylko 4 lat wyposażenia dla
wojennej armii liczącej 102 dywizje wymagałoby olbrzymiego przyspieszenia
wydatków wojskowych. Przez następne 3 lata same tylko siły lądowe
musiałyby wydawać 9 mld marek rocznie, tj. dwa razy więcej niż latem 1933
roku uzgodniono dla całego Wehrmachtu. Odłożywszy nawet na bok kwestię,
czy w ogóle można było dostarczyć niezbędną ilość zagranicznej waluty, i tak
konsekwencje dla niemieckiej gospodarki i finansów Rzeszy byłyby
drastyczne. Aby wyprodukować w ciągu tylko 4 lat wyposażenie wojenne dla
siły liczącej ponad 4 mln ludzi, trzeba by było przeorganizować wielką część
niemieckiego przemysłu, a nowe fabryki musiałyby zostać doprowadzane do
stanu produkcyjnego w najkrótszym możliwym czasie. Przy tym należało
sobie odpowiedzieć na pytanie, co zrobić z tymi mocami produkcyjnymi po
osiągnięcia celów, jakie stały za przyspieszeniem ich rozszerzenia. Jeśli
fabryki miałyby być utrzymywane w stanie gotowości do wojny, urząd
zamówień zbrojeniowych musiałby konsekwentnie składać ogromną liczbę
wniosków o produkcję wyposażenia, daleko wykraczającą poza pokojowe
potrzeby sił zbrojnych. Jeśli natomiast Rzesza chciałaby uniknąć tych
kosztów, musiałaby podjąć skrajnie trudny proces konwersji na aktywność
cywilną i byłoby dużym zaskoczeniem, jeśli można byłoby tego dokonać bez
spowodowania poważnego bezrobocia. A nawet gdyby się to udało,
uczyniłoby Niemcy niegotowymi do właściwego zaopatrywania swojej
ogromnej armii na wypadek wojny. Jak to ujął Fromm: „Krótko po
zakończeniu fazy zbrojeń Wehrmacht musi być użyty, inaczej nastąpi
obniżenie popytu albo poziomu gotowości do wojny”. Zatem zanim armia
rozpocznie tę ekspansję na złamanie karku, polityczne przywództwo musi
odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest „zdecydowany zamiar użycia
Wehrmachtu w ściśle ustalonej dacie”?
Pytanie o wojnę i pokój było więc już teraz nie do uniknięcia, gdyż
gigantyczna maszyneria mobilizacji nie mogła być utrzymywana w
niekończącym się ruchu. Jeśli nie było żadnego zamiaru użycia armii w z
góry ustalonym terminie, to trzeba by zakwestionować cały sens zbrojeń
prowadzonych w tempie, jaki przewidywano dla nich latem 1936 roku.
Zważywszy skalę niezbędnych do tego zasobów, nie można już było
oddzielać środków od celu, a samą wojnę należało rozważać teraz już nie jako
opcję, ale jako logiczną konsekwencję prowadzonych przygotowań.

II.
Nie jest zaskoczeniem, że memorandum Fromma nie rozeszło się zbyt
szeroko. Jednak i tak latem 1936 roku dla każdego, kto był w Berlinie blisko
związany z polityką, musiało być oczywiste, że Trzecia Rzesza jeszcze raz
stanęła na rozdrożu, gdyż podobnie jak w roku 1934 sama w sobie sytuacja w
obszarze wymiany walutowej była znów na tyle zła, że wymuszała drastyczne
działania41. Aby zapobiec natychmiastowej katastrofie, Göring nakazał
dokonać drakońskiego pogwałcenia prywatnej własności. Każdy dolar, frank
czy funt, każda uncja złota i wszelkie inne pozostałe jeszcze w Niemczech
zagraniczne aktywa miały zostać przekazane do dyspozycji Rzeszy. Co
znaczące, człowiekiem, którego Göring uczynił odpowiedzialnym za
utworzenie specjalnej służby ds. aktywów w obcej walucie, był Reinhard
Heydrich z SS42. Schacht sprzeciwiał się tym krokom, bojąc się, że te oznaki
desperacji zachwieją zaufaniem do marki. Mimo to przez następne 12
miesięcy zespół Göringa skonfiskował 473 mln marek w zagranicznej
walucie, tj. dość, aby przeprowadzić niemiecką gospodarkę przez kolejnych
18 miesięcy43. Przy okazji, w ramach przygotowań do ostatecznej rozprawy,
Göring rozpoczął umacnianie swojej pozycji względem Schachta. 6 lipca,
dzień przed nominacją Heydricha, wezwał Kepplera i Herberta Backe z
Ministerstwa Rolnictwa na spotkanie, którego tematem było utworzenie
nowej, nadzorowanej przez Göringa organizacji odpowiedzialnej za
wszystkie działania zmierzające do przygotowania Niemiec do wojny poprzez
rozbudowę krajowych źródeł żywności i surowców. Göring gwarantował
zarówno konieczne fundusze, jak i niezbędną polityczną osłonę przed
Schachtem. Oświadczył także, że ma zamiar przedyskutować całą tę kwestię
z Führerem podczas jego letniego wypoczynku, który spędzał w
Berchtesgaden44. Jednocześnie Göring zamówił jedną i ostateczną serię
raportów eksperckich dotyczących problemów niemieckiego bilansu
płatniczego. Tym razem miały one skupić się na wielkim tabu nazistowskiej
polityki gospodarczej, czyli kwestii dewaluacji: czy obniżenie kursu marki do
bardziej konkurencyjnego poziomu może złagodzić presję na bilans
płatniczy?
O analizę dewaluacji z technicznego punktu widzenia poproszono doktora
Trendelenburga, weterana urzędów cywilnych, który zajmował teraz
kluczową pozycję w państwowym holdingu przemysłowym VIAG45. Jego
raport został uznany za tak drażliwy, że drukarze wydrukowali tylko pięć
ponumerowanych egzemplarzy nakładu. Zniszczono też wszystkie istniejące
w Reichsdruckerei matryce drukarskie, a dokumenty komitetu pocięto na
strzępy. Göring zamówił następnie u Carla Goerdelera, oberbürgermeistera
Lipska i byłego komisarza Rzeszy ds. cen, opracowanie na podstawie danych
zebranych przez Trendelenburga ogólnej oceny powagi decyzji stojących
przed Niemcami.
Goerdeler rozpoczął od odrzucenia istniejącego systemu promocji eksportu
autorstwa Schachta. Nowy Plan w znacznym stopniu udał się, gdy chodzi o
zrównoważenie cenowej niekonkurencyjności, jednak Goerdeler nie wierzył,
że partnerzy handlowi Niemiec będą długo tolerować system równoznaczny z
subsydiowanym przez państwo dumpingiem. Zamiast promowania handlu
niemiecki wysiłek zmierzający do podwyższenia eksportu skutkowałby więc
tylko wrogimi i agresywnymi kontrposunięciami. Jasnego dowodu na to
dostarczyło dalsze pogorszenie się i tak już napiętych stosunków handlowych
ze Stanami Zjednoczonymi46. 11 czerwca 1936 roku zagroziły one Niemcom
nałożeniem karnych ceł, dopóki nie zniosą systemu subsydiów.
Dyplomatyczne wysiłki mające na celu zakończenie tego kryzysu zostały
przez sekretarza stanu Cordella Hulla zignorowane i na początku sierpnia
Niemcy zostały zmuszone do kapitulacji. Zważywszy tragiczny stan
niemieckich rezerw walutowych, Schacht nie mógł sobie pozwolić na
kompleksową wojnę handlową z Ameryką, która mogła przy okazji stać się
wzorem do naśladowania dla Kanady i reszty Imperium Brytyjskiego47.
Konfrontacji na pełną skalę uniknięto, ale za cenę niemieckiego eksportu do
Stanów Zjednoczonych, który teraz stoczył się do zupełnie już znikomego
poziomu. W rozumieniu Goerdelera jedynym sposobem uniknięcia stałego
pogarszania się niemieckiej międzynarodowej pozycji gospodarczej była
dewaluacja połączona z liberalizacyjnymi posunięciami w obszarze wymiany
walutowej. Miał świadomość związanego z tym ryzyka, ale wskazywał także
na ogromne korzyści. Poprzez zrównanie niemieckiego poziomu cen z tym
istniejącym u ich konkurentów dewaluacja uczyniłaby niepotrzebnym cały
niewydolny aparat promocji handlu, zaś niemieckie firmy byłyby wreszcie w
stanie rywalizować na uczciwych warunkach. Takie dostosowanie mogło się
jednak udać tylko wtedy, jeśli zyskałoby akceptację niemieckich partnerów
handlowych. Gdyby natomiast ich odpowiedzią była zgoda na dewaluację ich
własnych walut albo nałożenie restrykcji handlowych, niemieccy eksporterzy
nie zyskaliby nic. Dewaluacji, jeśli miałaby przynieść pełne korzyści,
musiałoby więc towarzyszyć dyplomatyczne zbliżenie z Wielką Brytanią i
Ameryką.
Latem 1936 roku paryski rząd Frontu Ludowego Leona Bluma także drążył
taką opcję48. W czasie gdy Roosevelt i Hull doprowadzali Niemcy na
krawędź wojny handlowej, w Waszyngtonie przywitano tajną delegację
francuską przybyłą, aby omówić wspólne wysiłki na rzecz ponownego
zrównania kursów światowych walut. Gdy więc Hiszpania rzucała się w
otchłań wojny domowej, rządy zarówno francuski, jak i amerykański
uchwyciły się kwestii walutowych, potraktowawszy to jako okazję do
scementowania solidarności „trzech wielkich demokracji” i ugruntowania
podstaw przyszłego „liberalnego pokoju i prosperity”. Brytyjczykom, trzeciej
„wielkiej demokracji”, nie podobała się taka górnolotna retoryka, niemniej
Ministerstwo Skarbu i Bank Anglii udzieliły swojego pełnego poparcia
francuskiej chęci odejścia od złota, obiecując powstrzymanie się od
jakichkolwiek działań odwetowych. Nie było też zbiegiem okoliczności, że w
czerwcu 1936 roku dołączyli oni w końcu do rozmów o ewentualnym
porozumieniu handlowym ze Stanami Zjednoczonymi. Jak to ujął sekretarz
stanu w brytyjskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych Anthony Eden, „jeśli
pokój jest celem dyplomacji”, to „nie ma przed nami większego zadania niż
przytrzymać dobrą wolę Stanów Zjednoczonych”49.
Jest tutaj wyraźna analogia z argumentami podnoszonymi w tym samym
czasie w Berlinie. W swoim memorandum dla Göringa Goerdeler stanowczo
podkreślił „wielką możliwość” tego, żeby niemiecki powrót do światowej
gospodarki obwieścił początek nowej ery międzynarodowej współpracy
gospodarczej50. Jej warunkiem wstępnym musiałby być jednak koniec
unilateralizmu, gdyż Niemcy potrzebowałyby w tym wsparcia Brytyjczyków i
Francuzów. Trzeba by było oddać też swoje wydatki wojskowe pod kontrolę,
a Goerdeler szedł nawet dalej. Uważał, że należałoby również poczynić
ustępstwa w „kwestiach żydowskiej, masońskiej, rządów prawa, kościelnej”:
„Mogę sobie świetnie wyobrazić, że będziemy musieli doprowadzić pewne
sprawy… do większego stopnia dostosowania do nieuchwytnych postaw
innych ludzi, nie tyle w treści, co w sposobie postępowania z nimi”51. Kusi
powiedzieć, że zaważywszy nastroje panujące w Londynie i Paryżu,
Goerdeler przesadzał z ceną, jaką Niemcy musieliby zapłacić za układ
gospodarczy. Przyhamowanie zbrojeń było oczywiście warunkiem sine qua
non, niemniej pomysł, że Brytyjczycy i Francuzi uczyniliby przedmiotem
sporu również przepisy antyżydowskie z roku 1935 albo postawę wobec
Kościołów, był zbyt daleko posunięty. Niemniej Goerdeler drążył tematy w
równym stopniu krajowe, co i międzynarodowe. Tym, czego chciał dla
Niemiec, był powrót do konserwatywnej przyzwoitości. Wyraźnie uważał
zgodność ze światową opinią za formę zabezpieczenia przed wszelką dalszą
radykalizacją reżimu Hitlera. Taka sama logika działała też w przypadku
polityki gospodarczej. Jedną z głównych zalet dewaluacji i liberalizacji
wymiany miał być właśnie ich ożywczy wpływ na niemieckie finanse
publiczne, gdyż aby utrzymać później zaufanie rynków walutowych, Niemcy
potrzebowałyby powrotu do dyscypliny fiskalnej. Na krótką metę skutki dla
niemieckiej gospodarki mogłyby być poważne, nawet, jak obliczał Goerdeler,
2 do 2,5 mln bezrobotnych. Niemniej, jako weteran deflacji Brüninga, nie bał
się takich kłopotów. Liberalna polityka wymagała długookresowego
spojrzenia i w odpowiednim czasie niemiecki przemysł eksportowy by ożył, a
jeśli Niemcy doprowadziłyby świat z powrotem do harmonijnego pokoju
handlowego, długofalowe perspektywy byłyby nieograniczone. Zresztą
Niemcy nie miały wielkiego wyboru. W roku 1936 mogły wciąż jeszcze
przejąć inicjatywę, ale od tego momentu, w miarę jak ich sytuacja stawałaby
się coraz bardziej napięta, „wróg” zyskiwałby już rosnącą władzę dyktowania
warunków. Im dłużej więc Niemcy zwlekały, tym gorsza była ich pozycja
negocjacyjna.
Memorandum Goerdelera było rzadkim aktem indywidualnej odwagi, tak
jak i jego decyzja, podjęta krótko po roku 1936, żeby stać się czołową
postacią opozycji wobec reżimu Hitlera52. Był już na prostej drodze, która od
startu w roku 1936 doprowadziła go w końcu do nieudanego zamachu
bombowego z lipca 1944 roku i więzienia Plötzensee, gdzie dokonano na nim
egzekucji 2 lutego 1945 roku. Bardzo niewielu członków niemieckich elit
miało ochotę za nim podążać, niemniej nie ma większych wątpliwości, że
jego odczucia względem polityki gospodarczej były dość szeroko
rozpowszechnione. Prominentni przedsiębiorcy wyrażali swoje poparcie, w
tym Vögler z Vereinigte Stahlwerke oraz Robert Bosch i Hermann Bücher z
AEG53, podzielając pogardę Goerdelera dla parweniuszowskiej korupcji partii
nazistowskiej oraz jego obawę, że nie do utrzymania jest ożywienie
napędzane tylko przez wciąż rosnące wydatki państwowe. Jak widzieliśmy, w
roku 1934 Schacht i Hitler tłumili wszelką debatę na temat dewaluacji i wtedy
konserwatyści, jak Goerdeler, ich w tym wspierali54. Teraz jednak nawet tacy
ludzie, jak on i Trendelenburg zrozumieli, że dewaluacja była jedynym
sposobem powrotu Niemiec do czegoś w rodzaju gospodarczej normalności.
Zgodnie z szerzącymi się plotkami na wiosnę 1936 roku przedsiębiorcy
intensywnie lobbowali u Schachta na rzecz porzucenia systemu podatku
eksportowego i rozpoczęcia procesu dostosowywania kursu walutowego55.
Było czymś więcej niż zbiegiem okoliczności, że po drugiej stronie Renu
francuscy konserwatyści dokładnie w tym samym momencie przechodzili
dokładnie taką samą konwersję. W obliczu perspektywy uzupełnienia –
formuła Schachta od roku 1933 – polityki kreacji krajowych miejsc pracy,
jaką prowadził zależny od wsparcia komunistów rząd Frontu Ludowego
Leona Bluma, o kontrolę wymiany walutowej, francuska prawica raptownie
porzuciła swoje psie przywiązanie do standardu złota. Jeśli do wyboru była
dewaluacja franka we współpracy z Wielką Brytanią i Ameryką albo
podążanie za Niemcami w kierunku „faszyzmu gospodarczego”, to decyzja
była prosta56.
Jednak w Niemczech Hitlera niemożliwa była żadna otwarta dyskusja57. W
ciągu lata różni członkowie zarządu Reichsbanku zamawiali w jego zespołach
ekonomicznych dotyczące za i przeciw dewaluacji oraz skutków dla Niemiec
francuskiego odejścia od standardu złota. Inaczej niż w roku 1934, kiedy to
poufne memoranda Reichsbanku wyraźnie trzymały się z dala od
jakiejkolwiek wzmianki o zbrojeniach, związek ten był teraz zbyt oczywisty,
aby go ignorować. Chyba najbardziej wszechstronny z tych dokumentów,
opracowany przez trzech kierowników departamentów, nosił tytuł Niemiecka
waluta w przypadku dewaluacji standardu złota58. Był on daleki od
optymizmu, gdyż konsekwencje francuskiej dewaluacji byłyby dla Niemiec z
pewnością poważne. Niemniej udzielenie właściwej odpowiedzi miało tu
związek z fundamentalnymi kwestiami strategicznymi. Udana dewaluacja, jak
urzędnicy Reichsbanku zgadzali się z Goerdelerem, musiałaby być
zabezpieczona przez konsolidację fiskalną:
Decyzja, czy powinniśmy w takim przypadku utrzymywać nasz parytet [w stosunku do złota]
musi być oceniana w pierwszym rzędzie w odniesieniu do kwestii zbrojeń. Utrzymywane parytetu
uczyni zbrojenia trudniejszymi, ale nie niemożliwymi. Dewaluacja i zbrojenia, przeciwnie,
wzajemnie się wykluczają; trzeba wybrać jedno bądź drugie. Inaczej dewaluacja przejdzie w
inflację, nastąpi druga, definitywna dewaluacja, w efekcie zbrojenia tak czy owak staną59.

Ponieważ w aspekcie perspektyw Niemiec raport był przygnębiający


niezależnie od tego, czy zdecydują się one dewaluować, czy nie, trudno jest
uciec od wniosku, że realną troską ekonomistów Reichsbanku była nie tyle
kwestia dewaluacji co nadzwyczajne finansowe potrzeby zbrojeń. Jak
widzieliśmy Schacht podniósł ten problem już w grudniu 1935 roku, a jego
rosnący krytycyzm wobec przesadnych wydatków wojskowych wsparła na
początku 1936 roku seria raportów wewnętrznych Reichsbanku
podkreślających poważną nierównowagę bilansu płatniczego i budżetu
Niemiec60. Latem 1936 roku nie niósł on już jednak ze sobą tej siły
politycznej, jaką miał w pierwszych 18 miesiącach reżimu, zaś dyktatura
Hitlera była teraz już bowiem zbyt silnie usadowiona. Nie było więc żadnego
generalnego oświadczenia kierownictwa Reichsbanku, zamiast tego bank
wciąż trzymał się skomplikowanego systemu kontroli wymiany walutowej i
handlu, który od roku 1931 został jeszcze bardziej wzmocniony, i spiskował
w sekrecie przeciwko raportom Trendelenburga i Goerdelera. Nie było też
żadnej spójnej opozycji w stosunku do kursu nadanego przez Göringa. Ten
ostatni uczynił z Goerdelera naiwniaka. W oficjalnej rozmowie odrzucił jego
argumenty jako „kompletnie bezużyteczne”61, prywatnie natomiast był mniej
grzeczny. Jego osobista kopia tego memorandum jest naszpikowana
obraźliwymi notatkami na marginesie – „no, na pewno”, „co za tupet”,
„bzdura”. Göring przekazał raport dalej do Berchtesgaden, gdzie Führer sam
pisał memorandum na temat polityki gospodarczej, z następującym
komentarzem: „To może być dość ważne, mój Führerze, dla Twojego
memorandum, ponieważ ujawnia zupełny zamęt i brak pojęcia panujące
wśród naszych burżuazyjnych przedsiębiorców. Na przemian ograniczenie
zbrojeń, defetyzm, niezrozumienie sytuacji polityki zagranicznej. Jego
[Goerdelera] zalecenia są dobre dla burmistrza, ale nie dla kierownictwa
państwa”62.
W końcu więc wszystko zawisło na Hitlerze, a ten wyraźnie doceniał
powagę chwili. Nie miał w zwyczaju wydawania oświadczeń politycznych i
czynił tak tylko w decydujących momentach historii swojej władzy,
memorandum z sierpnia-września 1936 roku zostało więc zapamiętane przede
wszystkim z powodu deklaracji dotyczącej polityki gospodarczej63. W istocie
powszechnie nazywa się je „Memorandum o Planie 4-letnim” jako
dostarczające Göringowi gwarancji dla jego nowego programu
gospodarczego. Niemniej to oświadczenie ma równie dużo co w kwestiach
gospodarczych do powiedzenia na temat wielkiej strategii i zbrojeń. Było to
typowe dla chaotycznego stylu Hitlera, niemniej zważywszy kwestie, przed
jakimi stały Niemcy w roku 1936, w oczywisty sposób wymagana była
szeroko zakrojona odpowiedź. Spór bowiem nie dotyczył już tylko bilansu
płatniczego, stawką była przyszłość Trzeciej Rzeszy.
Zgodnie z oczekiwaniami Hitler zaczął swoje memorandum od
potwierdzenia podstawowych tez Mein Kampf. Sensem polityki jest
„historyczna walka narodów o życie”. Manifestuje się to w kolejnych
wielkich starciach: chrześcijaństwa przeciwko inwazji barbarzyńców,
rozwojowi islamu, Reformacji. Rewolucja Francuska oznacza początek ery
nowożytnej. Od tego czasu świat zmierza „z wciąż rosnącą szybkością w
kierunku nowego konfliktu, czego najbardziej skrajnym rezultatem jest
bolszewizm; a sensem i celem bolszewizmu jest likwidacja tych warstw
rodzaju ludzkiego, które dotychczas dostarczały przywództwa, i zastąpienie
ich światowym żydostwem”. Kompromis jest niemożliwy: „Zwycięstwo
bolszewizmu nad Niemcami doprowadziłoby nie do Traktatu Wersalskiego,
ale do ostatecznego zniszczenia, faktycznie do unicestwienia narodu
niemieckiego…”. Zważywszy apokaliptyczną naturę tej groźby, zbrojenia nie
mogły być „zbyt duże ani ich tempo zbyt szybkie”. „Jak dobrze by nie
zrównoważyć ogólnego modelu życia narodu, muszą nastąpić w niektórych
okresach pewne zakłócenia równowagi wydatków na inne, mniej żywotne
cele. Jeśli nie uda się nam doprowadzić niemieckiej armii tak szybko, jak to
tylko możliwe, do pozycji pierwszej armii na świecie… to Niemcy będą
zgubione!”. Polityka gospodarcza ma być w pełni podporządkowana temu
najważniejszemu priorytetowi: „Naród nie żyje dla gospodarki, dla
gospodarczych liderów czy dla teorii finansowych i gospodarczych;
przeciwnie, to finanse i gospodarka, liderzy gospodarczy i teorie winni są
świadczyć wszystkie usługi w tych zmaganiach o samopotwierdzenie naszego
narodu”. Niemieckie problemy w tej walce o przeżycie były dobrze znane.
„Jesteśmy przeludnieni i nie możemy się wyżywić z naszych własnych
zasobów”. Niemniej po 4 latach rządów Hitler był już zmęczony borykaniem
się z tymi starymi problemami i teraz niecierpliwie oczekiwał działania. „Nie
ma żadnego sensu niekończące powtarzanie, że brakuje nam żywności i
surowców; to, co jest ważne, to podjęcie takich kroków, które mogą
doprowadzić do ostatecznego rozwiązania w przyszłości, a na razie do
złagodzenia warunków okresu przejściowego”. Hitler nie rozwodził się w tym
miejscu na temat tego „ostatecznego rozwiązania”, poza wielokrotnym
przywoływaniem eufemizmów z Mein Kampf: „Ostateczne rozwiązanie
polega na poszerzeniu naszej przestrzeni życiowej…”, i dopiero w
końcowych linijkach memorandum wrócił do tego punktu. Większość
dokumentu pochłonęło jednak wyjaśnianie niezbędnych kroków, które
należało do tego czasu podjąć. Hitler odrzucał bez ogródek wszelką ideę, że
Niemcy mogą się uratować poprzez zwiększenie eksportu. Zważywszy
konkurencję na zagranicznych rynkach, były tylko niewielkie widoki na jakąś
pomoc z tej strony. Nie zmarnował też jednego słowa na ewentualność
dewaluacji. Zamiast tego upierał się, że niemieckie przygotowania
gospodarcze powinny być planowane w tym samym „tempie”, przy tej samej
„determinacji” i „bezwzględności”, które stosowano do spraw wojskowych.
Niemcy musiały zwłaszcza wzmóc swoje wysiłki zmierzające do zastąpienia
importowanych surowców krajowymi substytutami. Trzy obszary miały
naglącą wagę: benzyna, kauczuk i ruda żelaza. Kwestie ekonomicznej
dochodowości, technicznej wykonalności „i innych takich wymówek” miały
być odłożone na bok.
Nie jest kwestią dyskusji, czy mamy czekać jeszcze dłużej… nie jest sprawą… rządu łamać sobie
głowę nad metodami produkcji… Albo posiadamy dzisiaj prywatny biznes, a wtedy to jego sprawą
będzie łamanie sobie głowy nad metodami produkcji; albo uznajemy, że jest zadaniem rządu
określać metody produkcji, a w tym przypadku nie potrzebujemy już prywatnego biznesu.
Urzędy państwowe nie mają żadnego interesu w popieraniu prywatnego zarządu, jak to Schacht
zrobił kilka miesięcy wcześniej, wspierając Vestag przeciwko Kepplerowi w sprawie niemieckiej
rudy żelaza.
Zadaniem ministra gospodarki jest po prostu wyznaczyć narodowe zadania gospodarcze;
prywatny biznes musi je wypełnić… Albo niemiecki przemysł pojmie nowe zadania gospodarcze,
albo też pokaże, że jest niezdolny do przeżycia dłużej w tej nowożytnej erze, w której państwo
sowieckie opracowuje gigantyczny plan. Ale w tym przypadku to nie Niemcy zbankrutują, ale co
najwyżej kilku przemysłowców.

Charakterystyczne, że groźby Hitlera osiągnęły swój szczyt w końcowym


akapicie memorandum, poświęconym uchylaniu się biznesu od kontroli obcej
waluty. W zupełnej zgodzie z rekwizycyjnymi dążeniami Göringa i
Heydricha Hitler pomstował na tych, którzy gromadzili zagraniczne aktywa:
W niektórych przypadkach stoi za tym ukryta i godna pogardy żądza posiadania na wszelki
wypadek pewnych rezerw za granicą, które w ten sposób wstrzymuje się od wykorzystania przez
krajową gospodarkę. Uważam to za celowy sabotaż… obrony Rzeszy, a więc uważam za
konieczne, żeby Reichstag przyjął następujące ustawy:
1. ustawę przewidującą karę śmierci za sabotaż gospodarczy oraz
2. ustawę czyniącą całe żydostwo odpowiedzialnym za szkody wyrządzone niemieckiej
gospodarce przez indywidualnych osobników tej społeczności przestępców…

Oprócz tych szczególnych kroków Hitler wzywał także do opracowania


„wieloletniego planu”, aby zmierzyć się z tymi różnymi wyzwaniami, które
właśnie nakreślił. Sens tego był jednak polityczny: tylko wtedy, gdy
narodowy socjalizm okaże wymagane sytuacją bezwzględne przywództwo,
będzie możliwe wezwanie narodu niemieckiego do poświęceń, które również
mogą być teraz konieczne. W szczególności Hitler wydawał się mieć na myśli
przerażające prognozy na lato sugerujące, że ostry niedobór zagranicznej
waluty wymusi wprowadzenie kartek na odzież i tłuszcze zwierzęce. Taki
ciężar byłby do uniesienia, tylko jeśli naród niemiecki wiedziałby, że partia
mocno dzierży przywództwo. Zatem konkluzją memorandum Hitlera był
dwojaki cel planu gospodarczego:
I. W ciągu 4 lat armia niemiecka ma być gotowa do działań.
II. W ciągu 4 lat niemiecka gospodarka ma zostać dostosowana do wojny.
I właśnie w taki sposób Hitler odpowiedział na pytania zadane przez
Goerdelera i Fromma, będąc w tym w pełnej zgodzie z ogólnym
stanowiskiem, jakie przyjął jeszcze w latach 20. Ostateczne ocalenie Niemiec
mogło przyjść tylko w oparciu o podboje, a nie handel, zaś horyzont czasowy
rozpoczęcia takiej kampanii wynosił 4 lata, w pełnej harmonii z planem
rozbudowy armii.
Na znaczenie tych nakazów wskazuje sposób, w jaki później traktowano
„Memorandum o Planie 4-letnim”. We wrześniu 1936 roku pełny tekst dostali
tylko Göring i minister wojny Blomberg. W roku 1942 Albert Speer
odziedziczył kopię po Fritzu Todtcie. Natomiast Hjalmar Schacht, wyraźnie
przeciwko któremu było skierowanych wiele argumentów Hitlera, nigdy nie
zobaczył jego całej treści. Kiedy jednak wyczuł, jakie zawiera on intencje,
spanikował i wczesnym popołudniem 2 września zatelefonował do
pułkownika Thomasa z wydziału wojskowo-gospodarczego Wehrmachtu,
jednego ze swoich najbliższych sojuszników w wojsku, błagając go o
wstawienie się za nim razem z Blombergiem. Technologie syntetyczne, w
których Hitler pokładał takie zaufanie, nie były jeszcze gotowe, zaś
ogłaszając zamiar Niemiec zerwania ze światowym rynkiem, Hitler „zaciskał
pętlę na naszej własnej szyi”64. Ich partnerzy handlowi zareagują gniewem,
zaprzepaszczając wszystkie wysiłki Schachta zmierzające do zwiększenia
eksportu. Rzeczywiście, Wielka Brytania i inne kraje europejskie mogły
poczuć się zmuszone do pójścia w ślady Amerykanów i zamknąć swoje rynki
dla subsydiowanego niemieckiego eksportu. Jednak dawni wojskowi
przyjaciele Schachta teraz go opuścili: Blomberg odmówił wstawienia się,
osamotniony Thomas zaś nie podjął żadnej inicjatywy65. 4 września 1936
roku Göring odczytał na tajnym spotkaniu pruskiej rady ministrów kluczowe
fragmenty z memorandum Hitlera66. W stenograficznych notatkach do
protokołu jego przekaz został zredukowany do następujących, proroczych
wersów: „Zaczyna się od założenia, że starcie z Rosją jest nieuniknione. Co
Rosjanie są zdolni zrobić, my także możemy”. W przyszłości wszystkie kroki
gospodarcze mają być podejmowane, „jak byśmy byli w stanie zbliżającej się
wojny!”. 5 dni później Plan 4-letni Führera ogłoszono wiwatującym tłumom
na corocznym zjeździe partyjnym w Norymberdze, gdzie przy okazji poparto
go brutalnymi, antysemickimi tyradami w wykonaniu zarówno Goebbelsa,
jak i Hitlera67. Ta jego wersja nie wspominała jednak o wojnie, celem Planu
4-letniego było bowiem tylko zapewnienie niemieckiego standardu życia oraz
zatrudnienia niemieckim robotnikom po zakończeniu zbrojeniowego boomu.
Kolejne tygodnie wypełniała znaczna niepewność. Choć Göring publicznie
uznawał się za wykonawcę nowego „planu wieloletniego”, nie miał jednak na
to oficjalnego mandatu Hitlera. Populistyczne elementy w partii były
wściekłe na pozycję, jakiej domagał się dla siebie Göring, który był szeroko
uważany za członka establishmentu68. Także Schacht nie był jeszcze zupełnie
zmarginalizowany. W końcu sierpnia przebywał w Paryżu na rozmowach
dotyczących polepszenia francusko-niemieckich stosunków gospodarczych.
Podobno podnosił tam kwestię ustępstw kolonialnych i zbliżającego się
problemu zapewnienia surowców w ilości wystarczającej do dalszego
normalnego funkcjonowania niemieckiego przemysłu69. W jednym z
raportów twierdzono jednak nawet, że szukał „regulacji walutowej” z Francją,
tj. skoordynowanej dewaluacji marki i franka. W rzeczywistości wydaje się,
że Schacht mógł chcieć zaprząc markę do trójstronnego porozumienia
walutowego, które zostało w końcu ogłoszone światowej prasie rankiem 26
września 1936 roku. W kolejnych tygodniach drogą dewaluacji poszli za
Francuzami Szwajcarzy, Holendrzy, Czesi i Włosi. Wynikłe z tego spory,
jakie wybuchły w Berlinie, zostały zapisane w dzienniku Josepha Goebbelsa,
który pod datą 30 września umieścił następujący krótki wpis: „Schacht chciał
dewaluować…”. Powstrzymała go tylko błyskawiczna interwencja Waltera
Funka, byłego redaktora naczelnego gazety o tematyce gospodarczej, a od
roku 1933 sekretarza stanu w goebbelsowskim Ministerstwie Propagandy.
Usłyszawszy o zamiarach Schachta, pisał Goebbels, „Funk poszedł prosto do
Führera…, a ten interweniował”. Tylko dzięki temu wykonanemu w samą
porę swojemu działaniu, chwalił się Goebbels, Funk „zapobiegł inflacji w
Niemczech”70.
Stanowisko Hitlera sformułowane w „Memorandum o Planie 4-letnim”
było ostateczne: nie będzie żadnej dewaluacji ani odwrotu od priorytetu
zbrojeń. 18 października Göring otrzymał formalną zgodę na objęcie funkcji
głównego pełnomocnika ds. Planu 4-letniego. W kolejnych dniach
zaprezentował dekrety uprawniające go do wzięcia odpowiedzialności za
praktycznie każdy aspekt polityki gospodarczej, nawet kontrolę prasy
ekonomicznej71. Schacht pozostał zarówno ministrem gospodarki, jak i
prezesem Reichsbanku. Osoby dobrze poinformowane odnotowały jednak, że
Göring zrezygnował ze swojego oficjalnego tytułu premiera Prus i teraz
nazywał się już po prostu premierem. Obecnie był drugim człowiekiem w
Rzeszy, nie tylko jako szef Luftwaffe i całej pruskiej administracji, ale także
jako nowy nadzorca polityki gospodarczej. Mimo wszystko jednak istota
powyższych, podjętych jesienią 1936 roku decyzji nie dotyczyła pozycji
politycznej Göringa, ale zbrojeń, co zdecydowanie i wyraźnie wyszło na jaw
w nadchodzących tygodniach. Na początku grudnia Ministerstwo Lotnictwa,
nie zważając na protesty Schachta i Ministerstwa Finansów, zabrało się do
przygotowań do wprowadzenia pełnego zakresu nowych samolotów
bojowych72. 5 grudnia Göring przewodniczył spotkaniu sił zbrojnych, na
którym ogłosił, że w przyszłości to on będzie odpowiedzialny za finanse
wojska. Surowce i praca, a nie pieniądze, podyktują tempo niemieckiej
ekspansji militarnej73. Dzień później generał Fritsch formalnie zatwierdził
jako naczelny dowódca sił lądowych monumentalny plan rozbudowy
autorstwa Fromma, uznając go za podstawę do wszelkich dalszych działań74.
17 grudnia 1936 roku w Preussenhaus w Berlinie Göring zwrócił się do
czołowych przemysłowców w tonie wręcz apokaliptycznym75. Przypomniał
swojemu audytorium o niszczącym wpływie blokady podczas pierwszej
wojny światowej i o ogromnej mobilizacji, do której Niemcy okazały się
wtedy zdolne. Przed wojną ludzie z niepokojem mówili o wydaniu ledwie
kilku miliardów na obronę, a tymczasem konflikt kosztował aż 160 mld
marek. Teraz przedsiębiorcy znowu ociągali się z rozbudową swoich fabryk
ze strachu, że zostaną obciążeni nadmiernymi mocami produkcyjnymi. To
absurd. Jak zapewniał Göring słuchaczy:
W perspektywie nie ma żadnego zakończenia zbrojeń. Walka, do której się zbliżamy, wymaga
kolosalnych mocy produkcyjnych… W tym przypadku jedyną decydującą rzeczą jest zwycięstwo
albo zniszczenie. Jeśli wygramy, wtedy biznes zostanie dostatecznie wynagrodzony… Jest zupełnie
nieistotne, czy w każdym przypadku nowe inwestycje dadzą się zamortyzować. Gramy teraz o
najwyższą stawkę… Wszystkie egoistyczne interesy muszą zostać odłożone na bok. Zagrożony jest
cały nasz naród. Żyjemy w czasach, kiedy w zasięgu wzroku jest ostateczna bitwa. Jesteśmy już u
progu mobilizacji i w stanie wojny, tylko działa jeszcze nie zagrzmiały.

Tydzień później, w Boże Narodzenie 1936 roku, Göring zadekretował, że


przemysł Luftwaffe ma przejść na stopę mobilizacyjną. Zamówienia miały
być realizowane bez zważania na budżet Ministerstwa Lotnictwa. Robotnicy
przemysłowi z całych Niemiec, którzy przeszli szkolenie w zakresie
produkcji samolotów, mieli objąć stanowiska wyznaczone im wcześniej na
czas wojny76.
Podczas gdy cywilna administracja gospodarcza wciąż pozostawała w
znacznym stopniu pod kontrolą Schachta, Göring stworzył sobie celem
realizacji zadań Planu 4-letniego nową organizację77. Główny personel
rekrutował się z wojskowych, jak pułkownik Fritz Loeb, jeden z architektów
rozbudowy Luftwaffe. Byli także ludzie z partii, jak Herbert Backe, który do
swojego stanowiska ministra rolnictwa dodał zajmowanie się tą dziedziną w
Planie 4-letnim, czy gauleiter Joseph Wagner, odpowiedzialny za ceny i
kontrolę płac. Następnie byli też bliscy osobiści asystenci Göringa, jak Erich
Neumann, pruski urzędnik cywilny, który w Planie podjął się prowadzenia
kwestii wymiany walutowej. Göring mógł także wykorzystać znaczną liczbę
inżynierów, którzy od roku 1934 czynnie działali w programach
autarkicznych. W departamencie surowcowym Loeba odpowiedzialnym za
badania i rozwój uczyniono Carla Kraucha, czołowego specjalistę od paliwa
syntetycznego w IG Farben. Paul Pleiger i Hans Kehrl, obaj aktywni
członkowie partii, zostali dokooptowani z zespołu Wilhelma Kepplera, aby
zająć się odpowiednio metalami i tekstyliami. Wszystko to były osoby, które
sprawdziły się w pierwszych latach reżimu, a wiele z nich doskonale znało się
już ze sobą78. Choć budżet Planu 4-letniego nie mógł równać się z
wydatkami, jakie były przedmiotem rozważań w armii i Luftwaffe,
inwestycje planowane przez nową organizację Göringa były mimo wszystko
ogromne. Do końca 1937 roku potencjalny budżet inwestycyjny Planu 4-
letniego wzrósł do blisko 10 mld marek79. Ogółem miał stanowić między
20% i 25% wszystkich inwestycji dokonanych w niemieckiej gospodarce
pomiędzy latami 1936 i 1940. Celem tych wydatków było zmniejszenie o
połowę niemieckiego rachunku importowego poprzez stworzenie możliwości
produkcji surowców na kwotę 2,3 mld marek, czyli z grubsza 5% całej
niemieckiej produkcji przemysłowej.
Plan 4-letni oczywiście nie startował od zera. Pomiędzy latami 1934 i 1936
Hans Kehrl zdążył już zorganizować nowy przemysł włókna czesankowego
(Zellwolle) z rocznymi mocami produkcyjnymi w wysokości 45 tys. ton. Po
jego bezceremonialnym wcieleniu do Planu 4-letniego wyznaczył sobie nowy
cel w postaci osiągnięcia w roku 1940 160 tys. ton80. Z kolei Carl Krauch
nadzorował rozwój produkcji paliwa syntetycznego, która do roku 1936
osiągnęła już wysokość 1,78 mln ton, niemniej z powodu jednoczesnego
wzrostu zużycia paliwa w Niemczech pokrywało to jedynie 34% krajowego
zapotrzebowania81. Tymczasem Hitler domagał się teraz osiągnięcia w ciągu
18 miesięcy samowystarczalności w zakresie paliwa silnikowego, należało
więc podjąć intensywne działania, aby dodać kolejne 1 mln ton mocy
produkcyjnych. W ciągu 4 lat Niemcy miały natomiast całkowicie
uniezależnić się od importu ropy poprzez osiągnięcie krajowych mocy rzędu
5,4 mln ton. Realizacja celu w postaci samowystarczalności paliwowej zużyła
lwią część wszystkich zasobów zainwestowanych w Plan 4-letni, ale Krauch
mógł przynajmniej skorzystać z technologii, która była w użyciu już od
późnych lat 20. Jedynym obszarem, w przypadku którego przewidywano w
roku 1936 radykalny skok technologiczny, była produkcja syntetycznego
kauczuku82. We wrześniu tego roku, tj. wtedy, gdy Hitler wygłaszał swoją
mowę na zjeździe w Norymberdze, nikt nigdzie na świecie nie miał jeszcze
technologii do produkcji w ilościach przemysłowych wysokiej jakości
syntetycznego kauczuku. W roku 1936 całkowita produkcja IG Farben
dochodziła do najwyżej kilkuset ton, eksperymentalny ośrodek produkcyjny
w Schkopau, szacowany na zaledwie 2,5 tys. ton rocznie, był ciągle w
budowie, niemieccy wojskowi wciąż jeszcze nie zaakceptowali syntetycznego
kauczuku jako właściwego materiału na opony, a fabryki gumy jeszcze nie
wymyśliły, jak przetwarzać ten materiał. Kiedy pokonano wreszcie tę
zniechęcającą listę problemów, początkowym celem, zanim w ciągu 4
kolejnych lat rozpocznie się budowa następnych trzech fabryk kauczuku
syntetycznego, stało się zwiększenie produkcji w Schkopau do 24 tys. ton
rocznie.
TABELA NR 5. PLAN 4-LETNI: PROPONOWANE POZIOMY
WYDATKÓW

Plan II Plan III Plan IV


(styczeń 1937 roku) (maj 1937 roku) (grudzień 1937 roku)

mln marek % mln marek % mln marek %

oleje mineralne 1438 16,7 1989 22,6 2684 28,3

kauczuk syntetyczny 517 6 687 7,8 654 6,9

inne chemikalia 2351 27,3 1100 12,5 778 8,2

drogi wodne 1826 21,2 1567 17,8 1518 16

metale nieżelazne 353 4,1 317 3,6 351 3,7

żelazo i stal 232 2,7 449 5,1 360 3,8

tekstylia 344 4 449 5,1 484 5,1

żywność 267 3,1 643 7,3 1518 16

węgiel 43 0,5 194 2,2 199 2,1

energia 947 11 1171 13,3 721 7,6

drewno 86 1 26 0,3 66 0,7

maszyny i wyposażenie 198 2,3 194 2,2 76 0,8


skóra 9 0,1 18 0,2 9 0,1

mieszkalnictwo 0 0 66 0,7

inwestycje w mld marek 8611 100 8802 100 9485 100

Źródło: D. Petzina, Autarkiepolitik im Dritten Reich, Stuttgart 1968, s. 8.

TABELA NR 6. KAUCZUK I RUDA ŻELAZA: PODWÓJNY


PRIORYTET PLANU 4-LETNIEGO (W TYS. TON)

kauczuk ruda żelaza

import kauczuku kauczuk import rudy wydobycie rudy żelaza na terytorium Niemiec sprzed roku
naturalnego żelaza 1938
syntetyczny

1929 59 10 670 2080

1930 51 7271 1845

1931 45 4856 841

1932 50 3254 442

1933 61 4104 828

1934 72 6822 1372

1935 74 0 9995 1849

1936 83 1 8430 2259

1937 100 4 9690 2759

1938 92 6 10 470 3360

1939 77 22 10 043 3928

1940 19 41 6874 5019

1941 27 71 12 513 4755

1942 24 101 13 581 4137

1943 8 120 15 150 4080

Źródła: G. Plumpe, Die IG Farbenindustrie AG, Berlin 1990, s. 385; Statistisches Handbuch, s. 281.

Jak już wspomniano, w wyniku włączenia kopalń węgla ciężar


finansowania i budowy pierwszej generacji fabryk syntetycznego paliwa
rozłożył się na cały niemiecki przemysł energetyczny. IG Farben było realne
niezastąpione w roli dostarczyciela technologii, ale i tak wraz z ogłoszeniem
Planu 4-letniego partnerstwo pomiędzy IG i reżimem nazistowskim nabrało
zupełnie nowej intensywności. Poprzez mianowanie Carla Kraucha szefem
badań i rozwoju w departamencie surowcowym Planu scementowano
zaangażowanie, które datowało się przynajmniej od lat 1933-1934. Wkrótce
potem Krauch zrezygnował ze swojej funkcji w zarządzie IG, obejmując w
zamian stanowisko w radzie nadzorczej, której w roku 1940 został
przewodniczącym83. Gdzie dokładnie leżał w tych stosunkach punkt
równoważący władzę i interesy, pozostaje kwestią sporną. W obszarze swojej
pracy w ramach Planu 4-letniego Krauch wyraźnie działał przede wszystkim
na rzecz tego, co uważał za korzystne dla programu autarkicznego. Niemniej
zważywszy jego gruntowną wiedzę na temat ogromnych możliwości
technicznych IG, nie jest żadną niespodzianką, że, na ile miał na to wpływ,
najlepszym wyjściem było zazwyczaj „rozwiązanie IG”. Wszyscy ważniejsi
doradcy Kraucha, do spraw paliw, kauczuku, materiałów wybuchowych czy
innych chemikaliów, byli jego współpracownikami z IG. Co więcej, otwarcie
lobbował za zasadą, żeby kierownictwo wszystkich programów chemicznych
było w rękach nie wojskowego establishmentu, ale prywatnego przemysłu.
Jednocześnie jednak trzeba dostrzec, że uwikłanie w Plan 4-letni zmieniło IG
Farben. Pomimo ogromnych rozmiarów IG i jego technologicznych
muskułów, przepuszczanie przez nie przez państwo ogromnej ilości zasobów
mogło mieć tylko dramatyczny efekt.
Taki przynajmniej sens bardzo wyraźnie wyłania się z głębokich,
powojennych przemyśleń dra Georga von Schnitzlera, aż do roku 1945
zastępcy prezesa IG84. W pisemnym oświadczeniu, złożonym pod przysięgą
w bolesnych miesiącach przed swoim procesem w Norymberdze, opisał on
iście faustowski pakt zawarty pomiędzy reżimem Hitlera i młodszą generacją
inżynierów IG85. „Możliwości” dane przez program autarkiczny „bez
wątpienia rzuciły wielki urok na naszych inżynierów”, pisał Schnitzler.
„Plany, o których tak długo, jak funkcjonowała normalna gospodarka nie
mogli myśleć w kategoriach ich praktycznej realizacji, stały się nagle realne,
a najbardziej fascynujące perspektywy zdawały się leżeć tuż za progiem”.
Oczywiście, w zwykłych warunkach ogromne fundusze niezbędne do budowy
fabryk syntetycznego paliwa i kauczuku byłyby ściśle nadzorowane przez
komitety finansowe zarządu IG. Tymczasem od wczesnych lat 30. roczne
inwestycje IG zwiększały się w sposób niemal niekontrolowany od zaledwie
10-12 mln marek u progu recesji do 500 mln marek na początku lat 40. Ten
nadzwyczajny wzrost był napędzany nie przez przymus, ale przez otoczenie
finansowe o bezprecedensowej hojności. Jak przyznawał Schnitzler „duży
procent naszych obrotów… był bardziej lub mniej gwarantowany przez
Wehrmacht. Zawierano porozumienia najróżniejszych rodzajów, ale niemal
wszystkie opierały się na solidnych finansowych podstawach, gdy Rzesza
gwarantowała amortyzację albo załatwiała cła ochronne, albo nakazywała
wykorzystanie przez przemysł konsumencki…”. To usunięcie finansowych
wymagań miało głęboko szkodliwy wpływ na delikatny system
korporacyjnego podejmowania decyzji w IG. „Rzekomo świetna sytuacja
bilansowa IG osłabiła administrację centralną. Młodzi, rzutcy inżynierowie,
jak Ambros [kauczuk syntetyczny], Bütefisch [benzyna syntetyczna]”, z
których obaj pracowali w ramach Planu 4-letniego dla programów Kraucha,
„…byli samodzielnie odpowiedzialni za problemy o najwyższej wadze, a
nawet podejmowali większe zobowiązania. Kiedy pytano ich o uzasadnienie
dla tych działań, mieli zwyczaj powoływania się na ‘instrukcje [Auflage] z
jakiegoś wydziału Wehrmachtu’”. Jednak, jak twierdził Schnitzler,
„czasami… nie było do końca jasne, czy czasem nasi inżynierowie celowo
nie wpływali na Wehrmacht, aby wydawał im te instrukcje. Centralna
administracja IG Farben księgowała fakt rozliczenia wydatków, ale miała w
tej kwestii bardzo mało do powiedzenia”.
Cokolwiek by jednak nie powiedzieć o tym wszystkim, nadzwyczajna
stabilność związków pomiędzy IG i Planem 4-letnim wskazuje na ich dość
praktyczną naturę. Carl Krauch był od roku 1933 do roku 1945 stałym
punktem polityki przemysłowej nazistowskich Niemiec. Odgrywając już w
grudniu 1933 roku kluczową rolę w negocjacjach nad Benzinvertrag, jeszcze
12 lat później, w ponurych dniach lat 1944-1945, był ciągle ważną częścią
wojennego wysiłku przemysłu. To dało IG Farben w Trzeciej Rzeszy
absolutnie wyjątkowe miejsce, które jednak ostro kontrastuje z dużo bardziej
problematycznymi stosunkami panującymi pomiędzy władzą i niemieckim
przemysłem ciężkim.

III.
Choć mowa Hitlera o Planie 4-letnim odpowiadała na strategiczne pytania
zadawane latem 1936 roku, to jednak w żadnym punkcie nie zająknęła się o
pewnej pilnej sprawie praktycznej, jaką była kwestia, jak w obliczu
ogromnych problemów z bilansem płatniczym przeprowadzić ogromną akcję
zbrojeniową. Na krótką metę z racji dodania się do ożywającego właśnie
popytu wewnętrznego i programu inwestycyjnego Göringa mogła ona tylko
pogorszyć sprawę, przekierowując do spożytkowania w kraju towary
przeznaczone na eksport, a jednocześnie zasysając do produkcji wielkich
zakładów przemysłowych więcej zagranicznych surowców. Tymczasem tym,
co potrzebowały Niemcy, było coś dokładnie odwrotnego. Aby zapewnić
adekwatny napływ twardej waluty, a tym sposobem żywności i surowców,
Schacht chciał zdusić popyt wewnętrzny i równocześnie rozwinąć eksport.
Mówiąc najogólniej, zbrojenia musiałyby się dostosować do tego
przesunięcia środków, ponieważ bez importowanych towarów i żywności
niemiecka gospodarka stanęłaby po prostu w miejscu. Dewaluacja
dostarczyłaby mechanizmu do osiągnięcia tego celu, redukując zagraniczne
ceny niemieckiego eksportu i podnosząc koszty towarów importowanych. Po
jej ponownym odrzuceniu reżim był jednak zmuszony, jak w roku 1934,
znów uciec się do wzmożonych regulacji biurokratycznych.
W miesiącach, które nastąpiły po ogłoszeniu Planu 4-letniego, kwestia
zapewnienia wystarczającej ilości stali odsunęła na bok każdy inny problem
niemieckiej polityki przemysłowej. Choć Göring i jego zespół walczyli, aby
uleczyć te braki poprzez zwiększenie wytopu z niemieckiej rudy żelaza, ich
długoterminowy program w żaden sposób nie odpowiadał na pytania stojące
przed przemysłem w roku 1936, gdyż Plan 4-letni mógł istotnie ulżyć
stalowemu wąskiemu gardłu dopiero najwcześniej za 2 lata. Jak widzieliśmy,
Ernst Poensgen i Grupa Gospodarcza Stali przynajmniej od początku 1936
roku ostrzegali o zbliżającym się kryzysie zaopatrzenia w stal. W listopadzie
tego roku dostali wreszcie to, czego chcieli: nakazane przez rząd obcięcie
produkcji o 15% w interesie zachowania i tak już niebezpiecznie niskiego
stanu zapasów rudy żelaza i złomu86. Może nie wydawać się to drakońskim,
niemniej skoro eksport musiał być za wszelką cenę utrzymany, całe to cięcie
spadło na popyt krajowy. Z ogólnej produkcji miesięcznej wynoszącej na
początku 1936 roku około 1,725 mln ton 1,325 mln ton było wykorzystywane
w kraju, zaś reszta była, pośrednio albo bezpośrednio, eksportowana. W
listopadzie 1936 roku to krajowe zaopatrzenie w stal został obcięte o 25% do
zaledwie 1,070 mln ton, z czego trzeba było zaspokoić wszystkie potrzeby
Wehrmachtu i Planu 4-letniego oraz inwestycje i konsumpcję87. Był to
oczywiście dokładnie ten sam rodzaj przesunięcia, jaki spowodowałaby także
dewaluacja, tym razem jednak było to narzucone arbitralną decyzją rządu. Jak
przewidywało ministerstwo, nastąpiła panika zakupowa. W walcowniach
piętrzyły się niemożliwe do zrealizowania w przewidywalnej przyszłości
zamówienia na setki tysięcy ton towaru. W normalnych warunkach
odpowiedzią byłaby podwyżka cen88, jednak władze Rzeszy rozpaczliwie
chciały uniknąć sytuacji, w której niedobór surowców przekształca się w
ogólną inflację. Odpowiedzialny w Planie 4-letnim za kontrolę cen gauleiter
Wagner wydał więc 26 listopada 1936 roku całkowity zakaz dokonywania ich
podwyżek89. Zarządzanie rozwojem gospodarczym zaczęło się już na
początku lat 30., natomiast to posunięcie skutecznie wyeliminowało
mechanizm rynkowy jako metodę regulacji niedoborów w niemieckiej
gospodarce. Logicznie kolejnym krokiem, jak to już przynajmniej rok
wcześniej przećwiczył RNS w rolnictwie, było wprowadzenie racjonowania,
tj. przezwyciężenie braków poprzez biurokratyczne rozdawnictwo zamiast
przez rynek. Racjonowanie metali nieżelaznych zostało uchwalone w styczniu
1937 roku, zaś takie samo postępowanie w stosunku do stali nakazano 23
lutego 1937 roku90. Aby oczyścić walcownie z zaległych obowiązków,
anulowano wszystkie nadzwyczajne zamówienia na stal, które nie mogły być
zrealizowane do końca kwietnia 1937 roku. Od końca lutego mogły być
składane tylko na podstawie specjalnych upoważnień wydanych w zgodzie z
narodowymi priorytetami, zdefiniowanymi przez Ministerstwo Gospodarki
Rzeszy. Dla realnej działalności niemieckiej gospodarki wprowadzenie
racjonowania stali było dużo ważniejsze niż ogłoszenie 6 miesięcy wcześniej
Planu 4-letniego91. Los każdego przedsięwzięcia przemysłowego w
nazistowskiej gospodarce, wspomnianego planu i całego programu zbrojeń
zależał teraz od tego, jak dużo stali może zostać wyprodukowane oraz jak
dużo zostanie jej rozdane w systemie racjonowania. Ironią losu było, że choć
wdrożenie tego systemu podczas pokoju było krokiem niezwykłym,
wywracającym codzienne funkcjonowanie niemieckiego przemysłu, system w
pierwszych 15 miesiącach swojego działania nie przyniósł radykalnych
zmian. Ku jego ogromnej frustracji Wehrmacht zamiast dostać wielkie ilości
dodatkowej stali miał kontyngenty nie większe niż te kupowane rok
wcześniej normalnymi kanałami92. W efekcie zamówienia i produkcję
wojskową zamrożono na poziomie z roku 1936. Było to istotne z każdego
punktu widzenia, ale najgorzej wyglądało w świetle zadań nakreślonych przez
Fromma. Aby osiągnąć zaakceptowany w grudniu 1936 roku cel w postaci
utworzenia do roku 1940 armii czasu wojny liczącej 3,6 mln żołnierzy,
wojsko potrzebowało 270,5 tys. ton stali miesięcznie, zaś rzeczywisty
miesięczny przydział w lutym 1937 roku wynosił tylko 195 tys. ton93. W
rezultacie departament Fromma oceniał, że zapasy amunicji sił lądowych
osiągną przewidywane poziomy dopiero jesienią 1942 roku, zaś system
fortyfikacji wymieniony w opracowanym w roku 1936 planie nie zostałby
zakończony aż do roku 194894. Luftwaffe i Plan 4-letni także dotknęłyby
bolesne restrykcje. Pierwotny plan z jesieni 1936 roku – przygotowanie
niemieckiej gospodarki i Wehrmachtu do wojny w ciągu 4 lat – wymykał się
z rąk zaledwie kilka tygodni po jego ogłoszeniu. W końcu maja 1937 roku
dowództwo armii poczuło się w obowiązku poinformować Ministerstwo
Wojny, że niedobór surowców jest już tak poważny, że planowana na rok
1940 siła bojowa nie będzie w nadchodzących latach w rzeczywistości
możliwa do osiągnięcia, który to problem „polityczne przywództwo musi
wziąć pod uwagę”95. Armia rozbudowywałaby się zgodne z planem, ludzie
byliby rekrutowani i szkoleni, ale niewłaściwe wyposażenie niemieckiej armii
i tak czyniłoby ją nieprzygotowaną do wojny96. Tymczasem Göring
zatwierdził już dla Luftwaffe skorygowany program, który nakazywał
natychmiastowe zwolnienie 10% robotników pracujących w przemyśle
lotniczym97. Na jesieni 1937 roku Luftwaffe mówiło o obcięciu swoich
planów produkcyjnych o 25%, a programu rozbudowy fabryk o 66%98, czego
rezultaty objawiły się w statystykach. Zamiast ekspansji, jakiej domagano się
w roku 1936, produkcja samolotów pomiędzy kwietniem 1937 roku i latem
1938 roku miała w istocie trend zniżkowy99. Luftwaffe przechodziło właśnie
przezbrojenie na nowoczesne samoloty bojowe, ale kosztem drastycznego
zmniejszenia produkcji wszystkich innych typów maszyn, zwłaszcza
szkolnych.
Tym, co podyktowało to spowolnienie zbrojeniowego pędu, był absolutny
priorytet bilansu płatniczego. Schacht i nazistowscy przywódcy polityczni
bezwzględnie zgadzali się co do konieczności uniknięcia ostrego kryzysu,
takiego jak ten, który w roku 1934 o mało co nie zatrzymał ożywienia
gospodarczego. Naczelnym priorytetem miały być zatem restrykcje
importowe i podniesienie przychodów w twardej walucie poprzez
rewitalizację eksportu, który po ustabilizowaniu się w latach 1934 i 1935 na
przeciętnym poziomie 330-340 mln marek miesięcznie wzrósł do ponad 400
mln marek w sierpniu 1936 roku, a potem wspiął się aż do 530 mln marek
latem 1937 roku. Nie byłoby to możliwe bez tego niezwykle oczernianego
systemu subsydiowania eksportu autorstwa Schachta, dzięki któremu na
początku 1937 roku każdą markę niemieckiego eksportu wspierano kwotą
około 30 fenigów100. Jednak ponieważ system ten działał od 1935 roku, to
naprawdę tym, co tłumaczyło nagłą zmianę w niemieckim eksporcie, było
gwałtowne ożywienie w handlu światowym. W samym tylko roku 1937
obroty handlowe wzrosły na świecie o 25%. Po raz pierwszy od lat 20.
pojawił się rosnący popyt na niemieckie towary i niemieccy eksporterzy byli
wyraźnie zdeterminowani, aby to wykorzystać. Nawet jeśli Schacht i
Goerdeler przegrali polityczny spór ze zwolennikami autarkii, to IG Farben,
Vereinigte Stahlwerke i Siemens oraz tysiące innych, mniejszych eksporterów
nie miało ochoty cofnąć się do uzależnienia tylko od krajowego rynku. Jeśli
był do obsłużenia dochodowy rynek światowy, to niemiecki biznes też chciał
być tam obecny.
Jednak, jak dobrze rozumiał Schacht, szansy tej nie można było uznawać
za pewnik. Zważywszy niemiecką odmowę spłaty długów i ich wysoce
manipulatorski system promocji handlu, prosty fakt zwiększania się
światowego popytu nie skutkował tym, że niemieckim firmom rzeczywiście
pozwoli się z tego skorzystać. Jak widzieliśmy Stany Zjednoczone już podjęły
kroki, aby zablokować subsydiowany import z Niemiec. Gdyby tylko naszła
ich na to ochota, także inni niemieccy partnerzy handlowi mogliby pójść za
ich przykładem i odciąć swoje rynki od Trzeciej Rzeszy. I były głosy w
Wielkiej Brytanii wzywające do wykonania właśnie takiego posunięcia101. W
końcu 1936 roku anglo-niemiecki Standstill Agreement dojrzał właśnie do
odnowienia. Porozumienie to po raz pierwszy wprowadzono w życie pod
naciskiem Amerykanów w roku 1931, aby ograniczyć niemieckie
zobowiązania wobec krótkoterminowych wierzycieli. W roku 1936 brytyjskie
banki clearingowe pod przywództwem Reginalda McKenny, wpływowego
prezesa Midland Bank i liberała od Asquitha102, wszczęły agresywną
kampanię przeciwko wszelkim kolejnym ustępstwom na rzecz Niemiec. W
opinii McKenny w wyniku odpuszczenia przez City żądania całości spłaty nie
zyskano nic oprócz ułatwienia Niemcom zbrojeń, które wraz z ogłoszeniem
Planu 4-letniego wyraźnie weszły w nową i niebezpieczną fazę. Domagał się
teraz od Wielkiej Brytanii takiej odpowiedzi, jak w roku 1934, z groźbą
wojny handlowej i przymusowych rozliczeń, dopóki Berlin nie zacznie
honorować wszystkich swoich finansowych zobowiązań. Schacht jednak był
nieugięty, odmawiając jakichkolwiek kompromisów, gdyż nie mógł pozwolić
na umożliwienie Wielkiej Brytanii rozmontowania tej całej struktury
dwustronnych porozumień, jaką zbudował od 1934 roku, której zresztą
Anglo-Niemieckie Porozumienie o Spłatach było kamieniem węgielnym.
Wiedział także, że mógł liczyć na wpływowych przyjaciół po brytyjskiej
stronie. Jak mniemała brytyjska ambasada w Berlinie, fiasko Anglo-
Niemieckiego Porozumienia o Spłatach „wstrząsnęłoby zaufaniem u obu
stron, a także osłabiło pozycję Schachta”, który teraz, tj. po nominacji
Göringa, był postrzegany jako niezbędny łagodzący czynnik wpływu na
reżim Hitlera. Aby wzmocnić jego pozycję, Londyn uznał za najlepsze
wyjście trzymać otwarte drzwi dla niemieckiego handlu
międzynarodowego103. Rzeczywiście, kuszące jest wyciągnąć wniosek, że to
właśnie z tego powodu Hitler utrzymywał Schachta na stanowisku, jako
przynętę na Brytyjczyków. Nie powinniśmy jednak ignorować dowodów,
które sugerują, że przynajmniej w jednym sensie strategia brytyjska
rzeczywiście zadziałała. Ustępstwa gospodarcze na rzecz Niemiec nie mogły
zmienić politycznej równowagi władzy w Berlinie, jednak w świetle
rozpaczliwej potrzeby posiadania zagranicznej waluty Schacht był w stanie
upierać się, że na początku 1937 roku naczelny priorytet powinny mieć nie
zbrojenia czy Plan 4-letni, ale eksport. W pierwszych miesiącach tego roku
przydział stali dla sektora eksportowego ustalono na 505 tys. ton miesięcznie
– tyle, ile Wehrmacht i Plan 4-letni razem104. Powołana została specjalna
komisja, która miała za cel zapewnienie, żeby potrzeby Wehrmachtu i Planu
4-letniego były „skoordynowane” z absolutnym priorytetem eksportu105.
Natomiast Ernsta Poensgena, prezes Vestagu, obarczono zadaniem
znalezienia zagranicznych rynków na dodatkowe 100 tys. ton miesięcznie
niemieckiej stali106.
Ponieważ źródłem niedoboru stali była decyzja o ograniczeniu jej
produkcji, wymuszona na Niemczech ostrym brakiem zagranicznej waluty,
wyraźnie głównym priorytetem było znalezienie sposobu na wzrost jej
wytopu bez nakładania na rachunek walutowy niemożliwych do zniesienia
ciężarów. A oczywistą drogą do tego było zintensyfikowanie wydobycia
rozległych niemieckich złóż rudy żelaza. Jak już zauważyliśmy, spór na ten
temat wrzał już od początku 1936 roku107. W jednym narożniku stał
dowodzony przez Ernsta Poensgena stalowy region Zagłębia Ruhry. Firmy
stamtąd były legalnymi właścicielami niemieckich złóż rudy żelaza, niemniej
przynajmniej do roku 1937 stanowczo opierały się wykorzystaniu tych mało
wartościowych kopalin. Z przyczyn ekonomicznych Zagłębie Ruhry
preferowało import wysokiej jakości skandynawskiej rudy, a stanowisko to
było silnie wspierane przez Schachta i RWM. W drugim narożniku stał Paul
Pleiger, ekspert ds. stali w zespole surowcowym Kepplera, który upierał się,
że rozległe złoża znajdujące się koło Salzgitter mogą zostać przystosowane
do dostarczania milionów ton rudy rocznie, co wystarczyłoby do potrojenia
ilości żelaza czerpanego przez niemiecki przemysł z krajowych źródeł, z
około 2 mln ton rocznie do około 6 mln ton rocznie, dając produkcji stali
istotną podstawę osiągnięcia samowystarczalności. W ciągu roku 1936
Pleiger wraz z resztą zespołu Kepplera zdryfował w orbitę Göringa i tak też,
w pewnym sensie, zrobił przemysł stalowy. W obliczu ostrego niedoboru stali
w sposób oczywisty nie do obrony było dla firm z Zagłębia Ruhry opieranie
się rozwojowi eksploatacji krajowych zasobów. Do czerwca 1937 roku
przemysł stalowy we współpracy z biurami Planu 4-letniego wypracował
program podniesienia niemieckiej produkcji stali z jej bieżącego maksimum
19,3 mln ton do „finalnej zdolności produkcyjnej” 24 mln ton, tj. ilości, którą
uważano za wystarczającą do zaspokojenia mocy produkcyjnych przemysłu
metalowego108. Ten wzrost miał być w pełni oparty na zwiększonym
wykorzystaniu niemieckiej rudy żelaza, dokładnie tak, jak tego domagał się
Pleiger. Program 24 mln ton nie był jednak planem tworzenia nowego
przemysłu. Był to umiarkowanie kosztowny projekt organicznego rozwoju,
wymagający tylko 10-procentowego zwiększenia liczby wielkich pieców i
proporcjonalnego wzrostu liczby pieców koksowniczych tak, aby można było
w pełni wykorzystać istniejące niemieckie huty i walcownie.
Gdyby propozycja ta przyszła 6 miesięcy wcześniej, bez większych
wątpliwości zakończyłaby wspomniany spór, jednak latem 1937 roku było
już za późno109. Po miesiącach uporczywego oporu ze strony Poensgena i
jego kolegów Pleiger był już teraz zdecydowany nie tyle po prostu rozwinąć
niemieckie wydobycie rudy żelaza, ile rozbić istniejący silny blok przemysłu
ciężkiego Zagłębia Ruhry. Jego celem było ustanowienie niezależnego,
kontrolowanego przez państwo, pionowo zintegrowanego stalowego
konglomeratu środkowych Niemiec, wystarczająco dużego, aby stawić czoło
nawet Vereinigte Stahlwerke110. Kluczową osobą był tutaj Hermann Röchling
(1872-1955), czołowy przemysłowiec tej branży z Zagłębia Saary. Był to
genialny metalurg, ale też i człowiek mający tendencje do snucia radykalnych
wizji, poza tym niemiecki nacjonalista starej szkoły, który po utracie Alzacji i
Lotaryngii znalazł się w niewygodnym położeniu zmuszony do sprowadzania
z Francji całej swojej rudy żelaza. Tym samym w jego dobrze pojętym
interesie było rozwijanie nowych technologii niezbędnych do wytapiania
niemieckich, zakwaszonych rud. Stosunki między Röchlingiem i Pleigerem
miały się wprawdzie wkrótce pogorszyć, ale to właśnie przez niego Pleiger
zyskał dostęp do Hermanna Brasserta, amerykańsko-niemieckiego inżyniera i
obieżyświata, który cieszył się sławą osobiście zaangażowanego w budowę
przynajmniej 20% najnowocześniejszych na świecie wielkich pieców111.
Wcześniej w latach 30. zbudował nawet fabrykę w Corby w Anglii, która
wykorzystywała zakwaszoną rudę i to nawet gorszej jakości niż ta dostępna w
Salzgitter. Problemem Pleigera było jednak to, że Brassert był dobrze znany
także Vereinigte Stahlwerke, gdyż w latach 20. występował jako doradca-
ekspert przy emisji na amerykańskim rynku finansowym wartych 40 mln $
stalowych obligacji112. Najważniejsze było więc, aby dotrzeć do niego zanim
to zrobi ta spółka. Z czającym się za jego plecami Göringem Pleiger działał
szybko. Na początku lata 1937 roku skontaktował się przez radiotelefon z
będącym na środku Atlantyku Brassertem i przekonał go do złapania
następnego liniowca do Londynu. Aby zapobiec próbie przekupstwa ze strony
Vestaga, Pleiger zaopatrzył go w 24-godzinną eskortę i odesłał z powrotem
do Niemiec na pokładzie osobistego Ju-52 Göringa, samolotu znanego w
całym kraju, ponieważ miał na sobie charakterystyczną czerwień eskadry
Richthofena. Po tej przygodzie Pleiger i Göring byli już gotowi do
frontalnego ataku na Vestag. Pierwszy strzał oddano 16 czerwca 1937 roku na
spotkaniu poświęconym omówieniu niewłaściwego poziomu niemieckich
mocy produkcyjnych stali, kiedy to Göring zignorował nowe propozycje
wzrostu liczby wielkich pieców, a także zwymyślał przemysłowców branży
stalowej za niepowodzenie przy zwiększaniu niemieckich zapasów rudy
żelaza. Miesiąc później, 15 lipca 1937 roku, Pleiger formalnie podpisał
umowę spółki akcyjnej Reichswerke Hermann Göring o kapitale
początkowym w wysokości 5 mln marek, w całości objętym przez Rzeszę. W
Salzgitter Brassert miał teraz zbudować w pełni przystosowaną,
supernowoczesną hutę, zdolną do produkcji na początku 1 mln ton rocznie, a
później nawet 4 mln ton, co uczyniłoby ją konkurencją dla samego Vestaga.
Tydzień później, 23 lipca, Göring zaprosił 300 przedstawicieli niemieckiego
przemysłu stalowego do Ministerstwie Lotnictwa na pokolacyjne
przemówienie. Wcześniej tego wieczora wezwano na prywatne spotkanie
przedstawicieli sześciu czołowych firm. Najpierw Göring kazał czekać przez
jakiś czas swoim znamienitym gościom, a potem wtargnął do pokoju w
galowym mundurze i w otoczeniu całej świty urzędników i wojskowych.
Inaczej niż w lutym 1933 roku tym razem nie przyszedł prosić o przysługę, za
to głośnym i agresywnym tonem przeczytał przygotowane oświadczenie.
Niemiecki przemysł ciężki zawiódł przy rozwoju jednego ze skarbów
narodowych. Hitler dał im 4 lata, ale oni ten czas zmarnowali i teraz Göring
stracił już swoją cierpliwość. Jego zadaniem było „zniszczyć sabotażystów
zbrojeń i Planu 4-letniego i wysłać ich tam, gdzie jest ich miejsce [do
piekła]”113. Państwo okazało się zdolne do realizacji gwałtownego wzrostu
produkcji aluminium i ekspansji w sektorze Luftwaffe i teraz te same metody
zastosowano by przy stali. Cała prywatna własność niemieckich złóż rudy
żelaza zostałaby skupiona w pojedynczej państwowej spółce. Na złożach tych
zbudowano by trzy gigantyczne stalownie, a ta w Salzgitter miała stać się
jedną z największych na świecie. Następnie każdemu z zaskoczonych
przemysłowców wręczono mapę pokazującą złoża należące do ich firm, które
miały zostać skonfiskowane na rzecz nowej Reichswerke. Potem Göring
osobiście odczytał zatwierdzony przez Hitlera dekret zezwalający na
przymusową odsprzedaż.
Niezwykłe, że Poensgen i władze Vestagu nie ulegli natychmiast tej jawnej
próbie zastraszenia, a zamiast tego usiłowali stworzyć zjednoczony front
opozycji wobec projektu Reichswerke. Mieli w tym pełne wsparcie Hjalmara
Schachta, który wciąż pozostawał zarówno prezesem Reichsbanku, jak i
ministrem gospodarki. Niemiecki przemysł zgodził się już na eksploatację
krajowych zasobów rudy żelaza w ramach programu rozbudowy zdolności
produkcyjnych stali do ilości 24 mln ton. Nie sprzeciwiał się nawet
pomysłowi budowy wielkich pieców blisko tych złóż, gdyż Zagłębie Ruhry
miałoby duży pożytek z dodatkowych źródeł surówki. Ale tym, czego
Niemcy nie potrzebowały, było wydanie 200 mln marek na nowe stalownie,
wyposażone w wielkie piece i walcownie. Obarczyłoby to Niemcy
nadmiernymi mocami produkcyjnymi, podbiło koszty i wywołało chaos w
regulującej europejski handel stalą wielkiej sieci międzynarodowych
karteli114. Teraz jednak Pleiger i Göring zmobilizowali do działań cały aparat
państwa policyjnego. Mieli swoich informatorów zarówno w Ministerstwie
Gospodarki Rzeszy, jak i w stalowych kartelach i to właśnie oni, oraz
zajmujące się podsłuchami telefonicznymi prywatne służby Göringa, dali
wyprzedzające ostrzeżenie o strategii realizowanej przez Schachta i
Poensgena. Kluczowe dla nich spotkanie odbyło się 24 sierpnia 1937 roku w
Stahlhofie, mieszczącej się w Düsseldorfie kwaterze głównej stalowego
stowarzyszenia. W środku zebrania wszystkie oprócz Vestaga
przedsiębiorstwa stalowe otrzymały telegram od Göringa, który brzmiał
następująco: „Usilnie was proszę, abyście w Düsseldorfie nie przystępowali
do memorandum stowarzyszenia stalowego. Działania tego ostatniego
przeciwko Reichswerke coraz bardziej nabierają kształtu sabotażu. Heil
Hitler! Göring”115. Sekretarz Göringa Paul Körner powiedział później biuru
Flicka, „że ten telegram był najłagodniejszym wyrazem nastrojów panujących
powszechnie w rezydencji Hitlera w Obersalzbergu”116.
Jednak nawet bez tych otwartych gróźb i tak podczas spotkania w Stalhofie
ujawniły się głębokie podziały istniejące w niemieckim przemyśle stalowym.
Chorobliwie ambitny prezes Mannesmanna Wilhelm Zangen już na samym
początku odmówił wyrażenia sprzeciwu wobec projektu Reichswerke117.
Röchling także chciał udzielić mu swojego pełnego poparcia. Dla niego,
podczas pierwszej wojny światowej herolda aneksjonizmu, stawką były tutaj
kwestie zupełnie zasadnicze. Zważywszy zwiększenie się populacji Niemiec i
rozwój nowych branż metalowych, nie widział praktyczne żadnych
ograniczeń dla przyszłego popytu na stal. Miał także swoje osobiste
wspomnienia dotyczące krótkowzroczności z roku 1914, kiedy to generał
Falkenhayn oświadczył, że nie będzie potrzebował pełnej produkcji nawet
trzech państwowych arsenałów. Jak widział to Röchling: „nie mamy żadnych
szans w tej szalonej Europie. Pewnego dnia staniemy w obliczu naprawdę
wielkiej konfrontacji… Czytacie sprawozdania z wojny w Hiszpanii. Jakie
wnioski trzeba z niej wyciągnąć?”. Jeśli niemiecki przemysł stalowy nie zrobi
wszystkiego „celem dostarczenia Niemcom podstaw do tego, aby były stanie
przetrwać, przynajmniej do pewnego momentu, taką konfrontację”, to kto
przyjmie tę odpowiedzialność? Jako weteran wilhelmińskiej polityki
przemysłowej i powojennych dyskusji o reparacjach Röchling miał pewną
wiarygodność, kiedy mówił te słowa: „Znałem osobiście praktycznie
wszystkich europejskich mężów stanu aż do 1934 roku… Nie powinniście
panowie mieć żadnych złudzeń co do tego, co nas czeka”118. W obliczu takiej
opozycji wysiłki Poensgena zmierzające do zbudowania zjednoczonego
frontu spełzły na niczym. 27 sierpnia Vereinigte Stahlwerke, Hoesch i Krupp
rozpoczęły negocjacje mające na celu sprzedanie swoich udziałów w
górnictwie Paulowi Pleigerowi i Reichswerke. Z kolei Schacht w pierwszym
tygodniu września wziął w RWM urlop, formalną rezygnację złożył zaś w
listopadzie.
W kolejnych latach Pleiger i Brassert nie tylko zakończyli pierwszą fazę
budowy gigantycznej stalowni w Salzgitter, która rozpoczęła produkcję w
październiku 1939 roku, ale także Reichswerke stało się środkiem do
przeprowadzenia nadzwyczajnej kampanii korporacyjnego imperializmu119.
Do wczesnych lat 40. przedsiębiorstwo to przemieniło się w coś, co mogło
być największym przemysłowym konglomeratem na świecie120. W roku 1938
Pleiger przejął bowiem od państwowego holdingu VIAG kontrolę nad
Rheinmetall, czołowym producentem broni, zaś po anszlusie Austrii
Reichswerke wykupiło duże interesy przemysłowe, w znacznym stopniu
kosztem Vereinigte Stahlwerke. W roku 1939 po zajęciu Pragi do działu
maszynowego Reichswerke dołączono gigantyczną fabrykę Skody. Ekspansja
trwała jeszcze po zajęciu Polski, gdyż w latach 1940 i 1941 na okupowanych
i anektowanych terytoriach Europy Zachodniej doszło do kolejnych przejęć.
Mimo wszystko jednak ta nadzwyczajna budowa imperium może dać tylko
fałszywe wrażenie znaczenia Reichswerke w całej historii gospodarczej
nazistowskiego reżimu. Liczne filie dołączone w ramach procesu rozbudowy
były tylko luźno kontrolowane przez kierownictwo spółki, wielu po roku
1941 się pozbyto. Ponieważ ekspansja Reichswerke była wynikiem głównie
raczej przejęć niż wewnętrznych inwestycji, w niewielkim tylko stopniu
dodawała się ona do całkowitej dynamiki tej napędzanej zbrojeniami
gospodarki. Choć technologiczna zagrywka Pleigera opłaciła się i huta
Salzgitter wytwarzała zupełnie dobrą stal, to nigdy nie osiągnęła ona
dominującej pozycji w przemyśle stalowym, a to było przecież celem Göringa
i Pleigera. Jedynym kluczowym sektorem, w którym Reichswerke zajęło
czołową pozycję, był węgiel. Tutaj Pleiger czerpał korzyści zarówno z
przeprowadzonych przez Friedricha Flicka bezlitosnych transakcji
aryzacyjnych, jak i z przejęcia po roku 1938 wielkich śląskich spółek
górniczych121. W latach 40. to węgiel, a nie stal, miał uczynić Paula Pleigera
kluczową figurą w systemie niemieckiej gospodarki wojennej.

IV.
Tak jak Plan 4-letni zrobił mało albo zgoła nic dla ulżenia Niemcom w
obliczu nadchodzącego niedoboru zagranicznej waluty, tak projekt
Reichswerke nie uczynił wiele dla rozwiązania zbliżającego się niedoboru
stali. Stalowy uścisk trwał nie słabnąc, co zmusiło do zaangażowania się
samego Hitlera. Latem 1937 roku za sprawą napisanego mocnymi słowami
memorandum z kierowanego przez pułkownika Thomasa wydziału
wojskowo-gospodarczego Ministerstwa Wojny dotarł bezpośrednio do jego
świadomości fakt wykolejenia się programu zbrojeń122. Jak to Thomas ujął w
tym piśmie: „Żołnierze nie rozumieją, dlaczego państwu, partii
[nazistowskiej] i biznesowi pozwala się przedsiębrać wielkiej projekty
budowlane, gdy z oni powodu braku koszar spędzają zimę na poligonach [pod
namiotami]”123. Jedynym i oczywistym sposobem odpowiedzi na tę krytykę
ze strony wojska było przydzielenie obowiązków związanych z
racjonowaniem stali żołnierzowi i na początku lipca 1937 roku Göring
wyznaczył do tego niewdzięcznego zadania pułkownika Hermanna von
Hannekena, szefa sztabu Wydziału Zamówień Sił Lądowych
(Heereswaffenamt). Ten robił, co tylko było w jego mocy, aby
zreorganizować system i zapewnić armii otrzymanie na czas jego części, ale
nie był w stanie uzyskać istotnego wzrostu przydziału stali124. We wrześniu
minister Blomberg nie widział już żadnego innego wyjścia, jak tylko
domagać się decyzji od Hitlera125. Przyspieszony program zbrojeń z 1936
roku mógł zostać zrealizowany tylko w przypadku otrzymywania przez
Wehrmacht przynajmniej 507 220 ton miesięcznie, tj. 70% więcej niż
aktualnie dostawał. Sprawa wyglądała jednak tak, że już wszystkie programy
niebezpiecznie odstawały od planów. Rezultatem, jak złowieszczo deklarował
Blomberg, będzie „tak poważne zmniejszenie gotowości ofensywnej…, że
może to mieć tylko wpływ na swobodę działań przywództwa politycznego
Rzeszy”126.
Po raz drugi w ciągu 2 lat Hitler był więc zmuszony zareagować na
trudności gospodarcze zasadniczym przemodelowaniem strategicznych
priorytetów i tym razem nastąpiło to 5 listopada 1937 roku na spotkaniu z
wyższym dowództwem niemieckich sił zbrojnych. Zgodnie z notatkami, które
dotrwały do naszych czasów, autorstwa pułkownika Friedricha Hossbacha
Hitler domagał się, żeby nawet w przypadku jego śmierci jego oświadczenia
wygłoszone przy niniejszej okazji traktowano jako „jego ostatnią wolę i
testament”127. Jak zwykle rozpoczął od nakreślenia sytuacji strategicznej,
które różniło się od tego będącego wstępem do Planu 4-letniego128. Tym, co
było nowe i miało ogromną siłę rażenia, były oznaki, że Hitler zaczynał już
myśleć konkretnie, gdy chodziło o terytorialną ekspansję Rzeszy. W
szczególności ogłosił, że jest zdecydowany podjąć działania wojenne
przeciwko Czechosłowacji. Kraj ten nie był elementem wielkiego programu
przedstawionego w Mein Kampf czy Drugiej Księdze, niemniej, nie licząc
skrywanego przez wielu członków niemieckiego przywództwa głęboko
zakorzenionego antyczeskiego uprzedzenia, jeden rzut oka na mapę
przedwojennej Europy wystarcza, aby zrozumieć, dlaczego Czechosłowacja
wraz z Austrią były logicznie pierwszym celem hitlerowskiej agresji.
„Sztuczne” czechosłowackie państwo narodowe zostało utworzone w
Wersalu jako integralna część antyniemieckiego systemu bezpieczeństwa.
Było związane sojuszem wojskowym zarówno z Francją, jak i od roku 1935
ze Związkiem Radzieckim, poza tym wbite głęboko w południowe Niemcy
było postrzegane jako naturalna baza dla nalotów na Berlin i południe kraju.
Dla Hitlera najważniejsze było coś w rodzaju właściwego dopasowania
czasowego. Kluczowym było, aby rozwiązać problem Lebensraumu jeszcze
przed latami 1943-5, ponieważ spodziewał się, że po tym okresie zmniejszy
się względna przewaga Niemców w wyścigu zbrojeń. Ten punkt odniesienia
jest istotny, ponieważ sugeruje modyfikację rozkładu czasowego
proponowanego w Memorandum o Planie 4-letnim. Hitler wiedział przecież o
zwolnieniu w ciągu ostatnich 12 miesięcy tempa zbrojeń. Oświadczenie to
wskazuje także na świadomość zagrożenia stwarzanego przez tego typu
posunięcia innych europejskich mocarstw. Ale Hitler szedł jeszcze dalej.
Gdyby przed rokiem 1943 Francja stała się bezbronna w wyniku nagłej
eskalacji rozruchów wewnętrznych, tak jak to się zdarzyło na początku 1934
roku, albo jeśli uwaga Wielkiej Brytanii i Francji zostałaby rozproszona przez
konflikt w obszarze Morza Śródziemnego, to mogłoby być korzystne dla
Niemiec zacząć działać, nawet jeśli ich własne przygotowania wojenne nie
byłyby w pełni zakończone. A to wskazuje na fakt, że choć Hitler jasno
rozumiał skomplikowanie rozkładu czasowego zbrojeń, to jego decyzja o
wojnie ostatecznie i tak zależała od niemożliwej do przewidzenia ewolucji
sceny międzynarodowej.
W odniesieniu do sprawy stali Hitler ponownie potwierdził swoje
przywiązanie do podjętej w roku 1936 decyzji o zbrojeniach i w kolejnych
tygodniach poparł to stanowczymi działaniami. Konferencja
„hossbachowska” nie przyniosła żadnego natychmiastowego ani radykalnego
polepszenia sytuacji w kwestii jej przydziału Wehrmachtowi129. Armia wciąż
pozostawała daleko poza celami wyznaczonymi w roku 1936 i otrzymywała
dużo mniej stali niż było potrzebne do likwidacji niedoborów, na jakie
cierpiała w roku 1937130. Aby przełamać ten impas, niezbędny był znaczący
wzrost produkcji i to nie z Reichswerke Hermann Göring – co zajęłoby lata –
ale z istniejących już niemieckich wielkich pieców i walcowni. I właśnie tym
zajęto się w tygodniach następujących po wspomnianej konferencji. 22
listopada 1937 roku pułkownik Hanneken poinformował Grupę Gospodarczą
Żelaza i Stali, że restrykcje, które krępowały produkcję stali od jesieni 1936
roku mają być zniesione. „Poprzez zwiększone krajowe wydobycie rudy
żelaza i wzrost importu” niemiecka produkcja surowego żelaza miała się
podnieść do „granic zdolności produkcyjnych”131. Hanneken uważał, że o ile
wciąż obowiązywałyby istniejące ograniczenia w konsumpcji, to powinno to
wystarczyć do zaspokojenia przynajmniej najpilniejszych potrzeb
niemieckiego przemysłu. A biurokracja Wehrmachtu zareagowała na to na
początku lutego 1938 roku ponowną dyskusją nad przyspieszeniem
zbrojeń132.
Jednak w roku 1937 szkoda już się stała. Zamiast dokonywać radykalnej
rozbudowy, jak to wyraźnie zamierzano w roku 1936, zamówienia broni
stanęły w miejscu. W istocie w całej przedwojennej historii reżimu Hitlera
rok 1937 był jedynym, w którym znacznie nie wzrosły wydatki wojskowe133.
I, jak przewidywał Blomberg, miało to strategiczne konsekwencje. W grudniu
1937 roku najwyższe dowództwo niemieckiej armii nie spodziewało się, aby
przed wiosną 1943 roku armia stanu wojny była w pełni wyekwipowana i
gotowa do walki134. Według wojskowych konsekwencje były jasne. Jak to
będziemy omawiać w następnym rozdziale, pułkownik Beck, szef sztabu
wojsk lądowych, zareagował na uwagi Hitlera wygłoszone na konferencji
„hossbachowskiej” niepokojącą oceną strategiczną, radząc mu przy tym nie
podejmować żadnych agresywnych działań przeciwko Czechom. Hitler miał
jednak inne plany. W roku 1936 nakreślił rozkład czasowy, w ramach którego
droga do wojny miała zostać wytyczona jako skutek 4-letniej, całkowitej
mobilizacji wewnętrznej. Nie osiągnął tego. Był, co zademonstrował na
konferencji, na tyle realistą, że rozumiał praktyczne skargi Wehrmachtu.
Niemniej, inaczej niż generałowie, nie musiał z góry akceptować ani
niemieckich stosunków z sąsiadami, ani aktualnego poziomu gospodarczej
mobilizacji. Wojskowi odpowiedzieli poprzez dostosowanie swoich
horyzontów czasowych, a Hitler zareagował zmianą parametrów. Robił
wszystko, co tylko było możliwe, aby zwiększyć produkcję stali i przydzielić
ją wojsku, a jednocześnie teraz podnosił też nieprzerwanie poziom
międzynarodowego napięcia. W efekcie to nie krajowa mobilizacja tworzyła
warunki do rozpoczęcia wojny, ale napięcie międzynarodowe miało się stać
obecnie główną dźwignią, poprzez którą przywództwo Trzeciej Rzeszy – w
fachowym towarzystwie kluczowych przemysłowców i zawodowych
żołnierzy – katapultowałoby niemiecką gospodarkę na radykalnie wyższy
poziom przygotowań. To międzynarodowa eskalacja napięcia otwierała drzwi
dla krajowej mobilizacji, a nie odwrotnie135.
O ile jakaś pojedyncza indywidualność napędzała ten proces, to był nią
Hitler. Konsolidacja zimą lat 1937-1938 nazistowskiej władzy wokół osoby
Führera była w ewolucji Trzeciej Rzeszy momentem decydującym136.
Najdramatyczniej było w pierwszym tygodniu lutego 1938 roku, kiedy to
nastąpiła nagła reorganizacja na szczytach hierarchii wojskowej, wymuszona
skandalami otaczającymi ministra obrony Blomberga i naczelnego dowódcę
sił lądowych generała-pułkownika Wernera von Fritscha137. Minister obrony
zupełnie jawnie poślubił kobietę „z przeszłością”, zaś policyjne akta Fritscha
okazały się zawierać niewyjaśnione oskarżenia o homoseksualizm. Hitler
natychmiast zdymisjonował obu i zakończył kryzys poprzez ustanowienie
Wehrmachtu jako oddzielnego podmiotu organizacyjnego, niezależnego od
trzech rodzajów sił zbrojnych i z sobą samym jako wodzem naczelnym.
Göring, który chciał objąć stanowisko Blomberga, otrzymał zamiast tego
stopień marszałka polnego. Wilhelm Keitel, dotychczas prosty oficer,
awansował do roli głównego doradcy wojskowego Hitlera jako szefa
Wehrmachtu. Z kolei pułkownik Thomas, naczelny gospodarczy ekspert
Wehrmachtu, objął nowe biuro gospodarczo-wojskowe. Dowództwo sił
lądowych oddano Wenerowi von Brauchitschowi, szanowanemu
zawodowemu oficerowi, ale człowiekowi o słabym charakterze, który nie był
zdolny przeciwstawić się Hitlerowi. Jednocześnie rozpoczęto wielką czystkę
w MSZ. Odsunięto konserwatywnego Neuratha, ministra od roku 1932, a jego
miejsce zajął ambasador w Londynie Joachim von Ribbentrop, człowiek dużo
bardziej pasujący do nowego, agresywnego stylu Hitlera.
W tym samym czasie rozstrzygał się też los Ministerstwa Gospodarki
Rzeszy. Do zastąpienia Schachta jako RWM (pozostał prezesem
Reichsbanku) Hitler wybrał Walthera Funka, bliskiego współpracownika
Goebbelsa. Göring był rozczarowany nieotrzymaniem także tego stanowiska,
tutaj jednak przynajmniej wykorzystał czas po odejściu Schachta do
połączenia administracji Planu 4-letniego z aparatem ministerialnym138.
Wszystkie kluczowe departamenty ministerstwa znalazły się więc teraz w
rękach jego politycznie zaufanych ludzi. Nowe nastroje w ministerstwie
świetnie podsumowuje dowcip krążący wśród zasiedziałych urzędników
cywilnych, którzy opisywali nowicjuszy od Göringa jako „radę robotniczą i
żołnierską”, tj. powrót do rewolucyjnych dni 1918 roku139. Hans Kehrl,
kluczowa figura zespołu surowcowego Wilhelma Kepplera, dostał bliżej
niesprecyzowane zadanie zapewnienia zgodności z nową polityką autarkii i
racjonowania.
Jeszcze ważniejsza była rola, którą Hitler przydzielił w polityce
gospodarczej samemu sobie. Oczywiście ani Göring, ani on nie mieli odwagi
zajmować się tymi okropnymi detalami polityki przemysłowej, niemniej obaj
byli mocno zainteresowani programem zbrojeń, a to oznaczało, że musieli się
poważniej przyjrzeć kwestiom racjonowania surowców. Od listopada 1937
roku aż do końca Trzeciej Rzeszy nie było więc nawet jednego przypadku,
żeby przydział stali, podstawowego surowca w gospodarce przemysłowej,
został znacząco zmieniony bez osobistej akceptacji Hitlera. To potwierdzenie
swojej kontroli nad polityką gospodarczą zasługuje na postawienie obok
innych, bardziej znanych aspektów tego „drugiego objęcia władzy”.
Tworzyło zasadniczą, ale bardzo niedocenianą cechę rządów Hitlera140.
Dopiero kiedy skupimy razem wszystkie trzy aspekty – dyplomatyczny,
wojskowy i przemysłowy – będziemy mogli naprawdę zrozumieć sposób, w
jaki zabierał się on do rozmontowywania europejskiej równowagi sił.
1 Całościowy opis patrz Z. Steiner, The Triumph of the Dark: European International History, 1933-
1939, Oxford 2006. W przypadku Niemiec wciąż najlepszym omówieniem pozostaje Weinberg,
Foreign Policy I, s. 239-356.
2 A. W. Schatz, The Anglo-American Trade Agreement and Cordell Hull’s Search for Peace 1936-
1938, „Journal of American History”, 57 (1970), s. 87.
3 Stanowisko brytyjskie patrz F. McDonough, Neville Chamberlain, Appeasement and the British Road
to War, Manchester 1998, R. A. C. Parker, Chamberlain and Appeasement: British Policy and the
Coming of the Second World War, New York 1993, oraz G. Schmidt, The Politics and Economics of
Appeasement: British Foreign Policy in the 1930s, New York 1986.
4 Na temat Francji patrz R. Frankenstein, Le Prix du rearmement francais 1935-1939, Paris 1982, s.
65-81. Na temat Wielkiej Brytanii patrz Parker, Chamberlain and Appeasement, s. 272-82.
5 Krótkie podsumowanie w P. Clavin, The Great Depression in Europe, 1929-1939, Basingstoke 2000,
s. 186-97.
6 A. O. Offner, American Appeasement: United States Foreign Policy and Germany, 1933-1938,
Cambridge, Mass. 1969, s. 171-82.
7 P. Gassert, Amerika im Dritten Reich, Stuttgart 1997, s. 190-94.
8 D. Ades i in., Art and Power: Europe under the Dictators 1930-1945, London 1996, s. 58-118.
9 Na temat niejednoznaczności „normalizacji” lat 30. patrz U. Herbert Die guten und die schlechten
Zeiten, w L. Niethammer (red.), „Die Jahre weiss man nicht, wo man die heute hinsetzten soll”:
Faschismuserfahrungen im Ruhrgebiet, Berlin 1983, s. 67-96.
10 Przykład w sprawozdaniach autorstwa wygnanych socjaldemokratów dotyczących obecnego na
początku 1936 roku powszechnego strachu przed wojną, „Deutschland Berichte”, 3 (1936), s. 300-
14; 4 (1936), s. 460-78; 6 (1936), s. 675-80; 8 (1936), s. 963-8; 9 (1936), s. 1097-104.
11 IfK, „Raport Tygodniowy”, 6 maja 1936 roku.
12 Patrz świetna analiza w S. Friedlaender, Nazi Germany and the Jews, London 1997, I. 177-89.
13 Ważnym punktem odniesienia są wciąż rozdziały autorstwa H.-E. Volkmanna i W. Deista w DRZW
1, s. 211-640, które po raz pierwszy ukazały się w roku 1979. Uaktualnione podsumowanie, które
jednak jest w wielu kluczowych punktach nieprzekonujące, patrz K. H. Roth, Von der
Ruestungskonjunktur zum Raubkrieg, w W. Roehr, B. Berlekamp i K. H. Roth, Der Krieg vor dem
Krieg: Politik und Oekonomik der „friedlichen” Aggression Deutschlands 1938/1939, Hamburg
2001, s. 29-97.
14 Świetne, krótkie podsumowanie patrz M. Geyer, Deutsche Ruestungspolitik 1860-1980, Frankfurt
1984.
15 Dalsza treść opiera się na danych z załączników do A. Ritschl, Deutschlands Krise und Konjunktur
1924-1934, Berlin 2002, oraz Deficit Spending in the Nazi Recovery, 1933-1938: A Critical
Reassessment, „Working Paper” nr 68, Institute of Empirical Research in Economics, University of
Zurich (grudzień 2000).
16 N. Muehlen, Der Zauberer: Leben und Anleihen des Dr Hjalmar Horace Greeley Schacht (Zurich, 2
wyd.., 1938), s. 166. Obraz ten został uchwycony w krótkim filmie dokumentalnym w reżyserii Leni
Riefenstahl pt. Tag der Freiheit (1935).
17 Jak w R. Overy, The Nazi Economic Recovery 1932-1938, Cambridge 1996, s. 44-5.
18 H. Sirois, Zwischen Illusion und Krieg: Deutschland und die USA 1933-1941, Paderborn 2000, s. 74.
19 Teza obecna w W. Deist, The Wehrmacht and German Rearmament, London 1981, teraz jeszcze
poszerzona w B. R. Kroener, „Der starke Mann im Heimatkriegsgebiet”: Generaloberst Friedrich
Fromm. Eine Biographie, Paderborn 2005, s. 232-8.
20 Kroener, Fromm, s. 242-7.
21 K.-H. Voelker, Die deutsche Luftwaffe 1933-1939: Aufbau, Fuehrung und Ruestung der Luftwaffe
sowie die Entwicklung der deutschen Luftkriegstheorie, Stuttgart 1967, s. 98.
22 E. L. Homze, Arming the Luftwaffe, Lincoln, Nebr. 1976, s. 149.
23 Reichsbank zadręczał się, jak sfinansować ogółem ponad 6 mld marek. BAL R2501 6627,
Denkschrift, 21 listopada 1935 roku, s. 224-7.
24 M. Geyer, Aufruestung oder Sicherheit: Die Reichswehr in der Krise der Machtpolitik 1924-1936,
Wiesbaden 1980, s. 446.
25 IMT XXXVI. s. 292., Schacht do Blomberga, 24 grudnia 1935 roku.
26 James, Innovation and Conservatism in Economic Recovery: The Alleged „Nazi Recovery” of the
1930s, w I. Childers i J. Caplan (red.), Reevaluating the Third Reich, New York 1993, s. 130.
27 Na temat poważnego znaczenia restrykcji dla branży tekstylnej w roku 1936 patrz G. Hoeschle, Die
deutsche Textilindustrie zwischen 1933 und 1939: Staatsinterventionismus und oekonomische
Rationalitaet, Stuttgart 2004, s. 74-106.
28 Proces negocjacji jest udokumentowany w BAH R13I 605 oraz BAL R13I447, s. 141-5. Władze
były na początku przychylne, ale w maju wycofały się z tego pomysłu.
29 Na temat rosnącego zainteresowania wojska syntetycznym kauczukiem patrz IMT VII, NI-4713, s.
778-84.
30 M. Riedel, Eisen und Kohle fuer das Dritte Reich: Paul Pleigers Stellung in der NS-Wirtschaft,
Göttingen 1973, s. 66-8.
31 A. Kube, Pour le Merite und Hakenkreuz: Hermann Goering im Dritten Reich, München 1986, s.
140-46, R. J. Overy, Goering, London 1984, s. 39-47, D. Petzina, Autarkiepolitik im Dritten Reich,
Stuttgart 1968, s. 30-48.
32 Na temat spotkań, które odbyły się w maju i czerwcu, patrz BAL R26I 36, s. 1-48.
33 Riedel, Eisen und Kohle, s. 86.
34 Deist, Wehrmacht, s. 45.
35 Kluczowa dokumentacja znajduje się w BAMA RH15/70. Patrz też K. J. Mueller, Armee und Drittes
Reich 1933-1939, Paderborn 1989, doc. 136-140, s. 296-308. Tło patrz Kroener, Fromm, s. 254-61.
Patrz też Deist, Wehrmacht, s. 36-53.
36 Szczegóły planu Fromma patrz BAMA RH15/70, s. 110-47.
37 Na temat standardowych stanów liczebnych pojazdów patrz B. Mueller-Hillebrand, Das Heer 1933-
1945, Darmstadt 1954, I. s. 71. Cenne wprowadzenie do ewolucji organizacji dywizji pancernej patrz
strona internetowa http://www.achtungpanzer.com prowadzona przez George’a Paradę.
38 Na temat francuskiej produkcji czołgów patrz Frankenstein, Le Prix, s. 228 i 311.
39 Mueller-Hillebrand, Das Heer, I. s. 71, oraz R. L. DiNardo, Mechanized juggernaut or Military
Anachronism? Horses and the German Army of World War II, New York 1991.
40 Wiosną 1938 roku 74% niemieckiej artylerii, w tym większość ciężkiej, miało trakcję konną. Patrz
F. Hahn, Waffen und Geheimwaffen des deutschen Heeres 1933-1945, Bonn, 3 wyd., 1998, I. s. 15.
41 BAL R2501 6608, s. 2-15 zawiera memorandum z połowy sierpnia 1936 roku, w którym
Reichsbank rozważa wprowadzenie racjonowania odzieży na wypadek nagłego niedoboru importu
opłacanego twardą walutą.
42 P. Longerich, Politik der Vernichtung: Eine Gesamtdarstellung der nationalsozialistischen
Judenverfolgung, München 1998, s. 119.
43 BAL R2501 6446, s. 13-19.
44 Riedel, Eisen und Kohle, s. 88-9.
45 Dalsza treść opiera się na zawartości Moskiewskiego Archiwum Specjalnego (dalej: MA) 700 VJP
1/2. Na temat Goerdelera patrz S. Gillmann i H. Mommsen (red.), Politische Schriften und Briefe
Carl Friedrich Goerdelers, München 2003, s. 267-9 i 411-64.
46 Offner, American Appeasement, s. 146-53, oraz G. Kuemmel, Transnationale
Wirtschaftskooperation und der Nationalstaat: Deutsch-amerikanische Unternehmensbeziehungen in
der dreissiger Jahren, Stuttgart 1995, s. 89.
47 W uderzającym kontraście do konfliktu między Stanami Zjednoczonymi i Niemcami była rosnąca
współpraca między Stanami Zjednoczonymi i Imperium Brytyjskim. Kanada i Stany Zjednoczone
podpisały w roku 1938 porozumienie handlowe. Patrz I. M. Drummond i N. Hillmer, Negotiating
Freer Trade: The UK and the US, Canada and the Trade Agreements of 1938, Waterloo, Ont. 1989,
s. 39-45.
48 K. Moure, Managing the Franc Poincare: Economic Understanding and Political Constraint in
French Monetary Policy, 1928-1936, Cambridge 1991, s. 191-273. Podkreślając radykalizm tego
przełomu i stojąc na gruncie ortodoksji standardu złota, Margairaz mówi o „veritable mutation
mentale et culturelle pour l’Etat”. Patrz M. Margairaz, L’Etat, les finances et l’economie: Histoire
d’une conversion, 1932-1952, Paris 1991, I. s. 263.
49 Drummond i Hillmer, Negotiating Freer Trade, s. 35.
50 Goerdeler powoływał się na „grandiose Möglichkeit”. Najlepsze omówienie jego memorandum to
wciąż G. Ritter, Carl Goerdeler und die deutsche Widerstandsbewegung, Stuttgart 1954, s. 76-9.
51 MA VJP 700 1/2, 82, Goerdeler do Staatsrat Neumanna, 2 września 1936 roku, s. 12.
52 Na temat obecnych w kręgach opozycyjnych pomysłów gospodarczych patrz E. Mueller, Widerstand
und Wirtschaftsordnung, Frankfurt 1988, s. 49-69.
53 Poglądy Büchera patrz P. Hayes, Industry and Ideology: IG Farben in the Nazi Era, Cambridge
1987, s. 130-31. J. Scholtyseck, Robert Bosch und der liberate Widerstand gegen Hitler 1933 bis
1945, München 1999, s. 183-224.
54 Na temat sprzeciwu Goerdelera z roku 1934 wobec „Währungsexperimente” patrz Ritter, Carl
Goerdeler, s. 68-70, oraz Gillmann i Mommsen, Politische Schriften, raport dotyczący sierpnia 1934
roku, s. 361.
55 Patrz wycinki z różnych europejskich gazet z wiosny 1936 roku w BAL R2501 2629.
56 Moure, Managing, s. 238-9. C. Maddison, French Inter-war Monetary Policy, opracowanie EUI,
1997, s. 436-545.
57 Na temat powszechnego plotkowania na temat dewaluacji patrz SOPADE, Deutscbland Berichte, 3
czerwca 1936 roku, s. 706-10.
58 BAL R2501 6424, s. 290-327 (Die deutsche Waehrung im Falle einer Abwertung des Goldblocs).
59 BAL R2501 6424, s. 327.
60 Listopad 1935 roku, BAL R2501 6516, s. 119-34, oraz R2501 6627, s. 224-7; grudzień 1935 roku,
R2501 6517, s. 31-5; luty 1936 roku, R2501 6627, s. 228-38; kulminacja w maju 1936 roku, R2501
6517, s. 314-19 i 294-303. Ostatni z tych dokumentów sugeruje wydanie generalnego oświadczenia
kierownictwa Reichsbanku, w rodzaju tego ze stycznia 1939 roku.
61 Petzina, Autarkiepolitik, s. 47.
62 MA VJP 700 1/2.
63 .W. Treue, Hitlers Denkschrift zum Vierjahresplan 1936, „VfZ” 3 (1955), s. 184-210.
64 IMT XXVII, 1301-PS, s. 153-4.
65 DRZW 1. s. 525.
66 IMT XXXVI, 416-EC, s. 488-91.
67 Friedlaender, Nazi Germany, I. s. 183-4.
68 Kube, Pour le Merite, s. 160-61. Według Kubego to niezadowolenie jest dowodem, że Plan 4-letni
nie był przedsięwzięciem partyjnym, co jest wyraźnym wyolbrzymianiem istoty tych rozbieżności.
69 Muehlen, Der Zauberer, s. 187. Patrz także raport ambasadora USA Dodda na stronie
http://www.fdrlibrary.marist.edu/psf/box32/t300io7.html Dodd do Moore’a, 31 sierpnia 1936 roku.
70 Podziękowanie za wydobycie tej perełki należy się Haroldowi Jamesowi, który w będącym w
powszechnym użyciu wydaniu dzienników Goebbelsa dostrzegł niewłaściwe tłumaczenie słowa
„abwerten” [dewaluować (przyp. tłum.)] jako „abwarten” [doczekać (przyp. tłum.)]. James,
„Innovation”, s. 130.
71 Kube, Pour le Merite, s. 158-60. Göring ogłosił swoją strategię na posiedzeniu Rady Ministrów,
które odbyło się w dniu 21 października 1936 roku, BAL RO26IV, 4 fol. 1, s. 16-17.
72 Homze, Arming, s. 149.
73 BAMA RH15/148, s. 2-4.
74 BAMA RH15/70, s. 80.
75 IMT VII, NI-051, Dowód procesowy nr 421, mowa Göringa w „Preussenhaus” z dnia 17 grudnia
1936 roku, s. 815-17.
76 L. Budrass, Flugzeugindustrie und Luftruestung in Deutschland, Düsseldorf 1998, s. 480-81.
77 Na temat sprzecznych opinii dotyczących organizacji Planu 4-letniego patrz Petzina, Autarkiepolitik,
s. 58-9, Kube, Pour le Merite, s. 160-61, G. Mollin, Montankonzerne und „Drittes Reich”, Göttingen
1988, s. 60-61, W. A. Boelcke, Die deutsche Wirtschaft 1930-1945, Düsseldorf 1982, s. 178-92,
Overy, Goering, s. 58-60, oraz Budrass, Flugzeugindustrie, s. 471-2.
78 H. Kehrl, Krisenmanager im Dritten Reich, Düsseldorf 1973, s. 101.
79 Petzina, Autarkiepolitik, s. 81-2.
80 Kehrl, Krisenmanager, s. 87-96.
81 Petzina, Autarkiepolitik, s. 83-4.
82 J. Streb, Technologiepolitik im Zweiten Weltkrieg: Die staatliche Foerderung der
Synthesekautschukproduktion im deutsch-amerikanischen Vergleich, „VfZ” 50 (2002), s. 367-97,
oraz G. Plumpe, Die IG Farbenindustrie AG, Berlin 1990, s. 356-78.
83 Najbardziej wiarygodne źródło opisujące rolę odgrywaną przez Kraucha to wciąż Hayes, Industry
and Ideology, s. 156-8.
84 Urodzony w 1884 roku prawnik z wykształcenia Schnitzler dołączył do zarządu IG w 1926 roku i
przewodniczył jego tradycyjnemu „skrzydłu” barwników. Jako taki był nastawiony bardziej
międzynarodowo od niektórych jego kolegów z syntetycznej części spółki.
85 IG Farben Case VII, NI-5196, s. 1503-17.
86 W styczniu 1937 roku niemieckie zapasy rudy żelaza wystarczały do pokrycia zaledwie miesięcznej
produkcji. Patrz BAH R13I 619, s. 132.
87 Liczby te pochodzą z BAH R13I 408, s. 105-8.
88 Na temat presji na ceny złomu i inne żelazo patrz BAH R13I 605, s. 34-41.
89 Projekt znajduje się w BAL R26IV 4, s. 69-84.
90 Na temat wynikających z tego działań Stahlwerks-Verband patrz BAH R13I 459, s. 107-10.
91 Do dzisiaj najbardziej wiarygodnym opracowaniem jest niepublikowana dysertacja T. Sarholza pt.
Die Auswirkungen der Kontingentierung von Eisen und Stahl auf die Aufruestung der Wehrmacht von
1936 bis 1939, Darmstadt 1983, która koncentruje się na skutkach dla Wehrmachtu.
92 Patrz protest w BAMA RH15/148, s. 10-15.
93 BAMA RH15/148, s. 139-47.
94 Sarholz, „Auswirkungen”, s. 225, oraz Kroener, Fromm, s. 306-12.
95 Sarholz, „Auswirkungen”, s. 232.
96 BAMA RH15/148, s. 66-7 i 75-85.
97 BAMA RL3/2477 oraz Homze, Arming, s. 153. Na Luftwaffe nałożono natychmiastową restrykcję
polegającą na cięciach w wydatkach, co jednak i tak było połączone z odpowiadającą temu redukcją
w rozdziale surowców, patrz Sarholz, „Auswirkungen”, s. 219-36.
98 Homze, Arming, s. 145.
99 Patrz liczby znajdujące się w BAMA RL3/2617.
100 BAL R2 31.034. Patrz dyskusja prowadzona w kręgach związanych z przemysłem stalowym w
BAH R13I 619, s. 71-2. M. Ebi, Export um jeden Preis: Die deutsche Exportfoerderung von 1932-
1938, Stuttgart 2004, s. 192-222. Choć Ebi dostarcza świetnego technicznego opisu funkcjonowania
systemu, zupełnie lekceważy zarówno strategiczną decyzję uprzywilejowania eksportu przy rozdziale
stali, jak i szerszy polityczny kontekst, tak krajowy, jak i międzynarodowy, w jakim to wszystko
działało.
101 S. Newton, Profits of Peace: The Political Economy of Anglo-German Appeasement, Oxford 1996,
s. 60-63.
102 Herbert Henry Asquith (1852-1928) – polityk brytyjski, premier Wielkiej Brytanii z ramienia Partii
Liberalnej w latach 1908-1916, które to stanowisko złożył w następstwie konfliktu ze swoim
podwładnym i kolegą partyjnym Davidem Lloyd George’em; ten ostatni przejął po nim tekę
premiera, a w roku 1926 także przywództwo w Partii Liberalnej (przyp. tłum.).
103 Na temat kontaktów Schachta z Francją i Wielką Brytanią w roku 1937 patrz Weinberg, Foreign
Policy II, s. 67-94.
104 IMT XXXVI, EC 286, s. 282-91. Patrz w załączniku tabela A3.
105 BAH R13I 619, s. 107-9.
106 Petzina, Autarkiepolitik, s. 111.
107 Riedel, Eisen und Kohle, s. 62-154, oraz Mollin, Montankonzerne, s. 70-76.
108 BAH R13I 597, s. 176-222.
109 Riedel, Eisen und Kohle, s. 101-226.
110 IMT XII, Pleiger testimony, s. 630-48.
111 Oprócz swojej współpracy z Göringiem i Pleigerem Brassert był pomiędzy latami 1936 i 1938
zaangażowany także w kontrowersyjny japoński projekt pozyskiwania rudy ze złóż Koolan Island w
Yampi Sound w Zachodniej Australii. Patrz Documents of Australian Foreign Policy, 1937-1938, 1,
dostępne online na stronie http://www.info.dfat.gov.au/info/historical/HisDocs.nsf
112 C. R. S. Harris, Germany’s Foreign Indebtedness, New York 1978, s. 117, oraz A. Reckendrees,
Das „Stahltrust-Projekt”, München 2000, s. 255.
113 Riedel, Eisen und Kohle, s. 172.
114 BAH R13I 597, s. 106-17.
115 Flick otrzymał swoją kopię 24 sierpnia 1937 roku o godzinie 13.49. Patrz BAL R8122 7, s. 19.
116 BAL R8122 7, Flick, s. 11-14.
117Dwie różne interpretacje cynicznego zachowania Zangena patrz BAL R8122 7, s. 51-2, oraz BAH
R13I 597, s. 64-9.
118 BAH R13I 597, s. 106-17.
119 R. J. Overy, War and Economy in the Third Reich, Oxford 1994, s. 144-74, oraz Goering, s. 111-
18. A. Meyer, Hitlers Holding: Die Reichswerke Hermann Goering, München 1999.
120 Kompletna lista jego różnych aktywów patrz BAL R2Anh84, s. 94-113.
121 Na temat rozczłonkowania imperium węglowego Petscheka patrz Mollin, Montankonzerne, s. 184-
7, oraz H. James, The Deutsche Bank and the Nazi Economic War against the Jews, Cambridge 2001,
s. 100-104. Na temat przejęcia czeskich i śląskich aktywów patrz W. Roehr, Zur Rolle der
Schwerindustrie im annektierten polnischen Oberschlesien fuer die Kriegswirtschaft Deutschlands
von 1939 bis 1949, „Jahrbuch fuer Wirtschaftsgeschichte”, 4 (1991), s. 9-58. Na temat ekspansji
Reichswerke na inne terytoria aktywności przemysłu ciężkiego patrz H. Radant, Die Vitkovicer Berg-
und Eisenhuetten-Gewerkschaft als Organisationszentrum der Reichswerke AG „Hermann Goering”
fuer die Beherrschung der Eisen- und Stahlwirtschaft suedosteuropaeischer Laender, „Jahrbuch fuer
Wirtschaftsgeschichte”, 3 (1973), s. 17-41.
122 BAMA RH15/148, s. 170-73.
123 Sarholz, „Auswirkungen”, s. 237.
124 BAMA RH15/149, 40. Sarholz, „Auswirkungen”, s. 246.
125 BAMA RH15/149, s. 36-8.
126 BAMA RH15/149, s. 57-62. Sarholz, „Auswirkungen”, s. 253.
127 IMT XXV, 386-PS, s. 402-13.
128 Weinberg, Foreign Policy II, s. 18-51. Nacisk Weinberga na „koncepcję Blitzkriegu”, za którą
rzekomo opowiadał się Hitler już w listopadzie 1937 roku, w ogóle nie znajduje swojego
uzasadnienia w notatce Hossbacha.
129 BAMA RH15/149, s. 84-97.
130 Sarholz, „Auswirkungen”, s. 257-9.
131 Ta najwyższej wagi decyzja, która dotychczas była przez literaturę niedostrzegana, jest zachowana
w BAH R13I 472, s. 204, i potwierdzona w BAH R13I 606, s. 178-86, oraz BAL R8122, s. 347, 25
lutego 1938 roku i 3 marca 1938 roku.
132 BAMA RH15/150, s. 12-13, znaczące, bo datowane jest to na 24 lutego 1938 roku, tj. na wiele
tygodni przed eskalacją napięcia po anszlusie.
133 Pierwszym, który nagłośnił tą kluczową kwestię, był Geyer w Deutsche Ruestungspolitik, s. 146-7.
134 BAMA RH15/149, s. 106-13.
135 Opinia najjaśniej wyartykułowana przez M. Knoxa w Conquest, Foreign and Domestic, in Fascist
Italy and Nazi Germany, „Journal of Modern History”, 56 (1984), s. 1-57.
136 M. Broszat, Der Staat Hitlers, München 1969, s. 363-75.
137 I. Kershaw, Hitler 1936-1945: Nemesis, London 2000, s. 51-60.
138 Boelcke, Die deutsche Wirtschaft, s. 182.
139 Ibid., s. 183.
140 W monumentalnej biografii autorstwa Kershawa zasadnicza kwestia stali nie zasłużyła nawet na
pojedyncze hasło indeksowe. Patrz Kershaw, Hitler: Nemesis.
8. KU STREFIE ZAGROŻENIA

rowadzona w dniu 11 marca 1938 roku na porannym spotkaniu

P korporacyjnego komitetu handlowego IG Farben rutynowa dyskusja nad


krokami ostrożnościowymi, które miały być podjęte w przypadku
zagrożenia wojennego, czyli nad tzw. kwestią M, przybrała nagle szokująco
realną postać1.
Już o godzinie 9.30 dotarła do nas pierwsza niepokojąca wiadomość. Dr Fischer wrócił przejęty
po odbyciu rozmowy telefonicznej i poinformował, że Deutsche Gasoline AG [spółka zależna IG]
otrzymał nakaz zaopatrzenia w paliwo wszystkich stacji w Bawarii i w innych regionach
południowych Niemiec leżących na kierunku granicy czechosłowackiej. Kwadrans później
zadzwonił telefon z Burghausen, z którego wynikało, że wezwano do wojska wielu robotników.
Mobilizacja w Bawarii była w pełnym toku. Z braku oficjalnych informacji, które nadeszły dopiero
wieczorem, nie mieliśmy pewności, czy jednocześnie z marszem na Austrię, dla nas już pewnym,
nie odbędzie się także „szybkie uderzenie” na Czechosłowację, ze wszystkimi zrodzonymi przez to
międzynarodowymi komplikacjami.

Dyrektorzy rzucili się do telefonów, aby zadzwonić do delegacji szefów


IG, która była właśnie w drodze do Cannes na rozmowy z międzynarodowym
kartelem molibdenowym. „W tych warunkach”, zapisał protokolant,
„konferencja na temat kwestii M przybrała bardzo szczególne oblicze. Nagle
zdaliśmy sobie sprawę – jak przy gromie z jasnego nieba – że sprawa, którą
kiedyś traktowano mniej lub bardziej teoretycznie, mogła zmienić się w
śmiertelnie poważną…”.

I.
Przyłączanie Austrii do Niemiec rozpoczęto 11 marca, a zakończono 2 dni
później2. Anszlus był klasycznym triumfem polityki zagranicznej w stylu
podobnym do remilitaryzacji Nadrenii z marca 1936 roku. Jak wspomniano,
niemiecka agresja na Czechosłowację była dyskutowana już od listopada
1937 roku, sama aneksja Austrii była natomiast oczywistym pierwszym
krokiem zmierzającym do zburzenia istniejącego w Europie Środkowej
układu sił. Zważywszy rosnące publiczne i indywidualne naciski wywierane
od początku 1938 roku na Austrię, anszlus, kiedy się już wydarzył, nie był
niespodzianką. Koordynacja czasowa była w tym przypadku u Hitlera idealna
i zależała od odczytania przy użyciu chłodnego umysłu szerszej
dyplomatycznej sceny3. Kluczowe było zasygnalizowanie przez Włochy
troski tylko o obszar Morza Śródziemnego i braku zainteresowania sprawami
Austrii. Na początku 1938 roku Hitler najpierw przedstawił kanclerzowi
Austrii Kurtowi Schuschniggowi serię ultimatów, a potem pozwolił mu
wykonać pierwsze złe posunięcie, jakim było ogłoszenie referendum
dotyczącego narodowej niepodległości, które miało odbyć się w dniu 14
marca. Aby zapobiec temu wydarzeniu, które prawdopodobnie zakończyłoby
się korzystnie dla sprawy niezależności, Wehrmacht przeprowadził
pośpieszną, częściową mobilizację, a potem zajął Austrię z pomocą lokalnej
partii nazistowskiej i jej zwolenników. Reszta mocarstw europejskich nie
miała nawet czasu zareagować.
Austria dostarczyła niemieckiej gospodarce pożytecznej stymulacji4.
Anszlus dodał do aktualnej niemieckiej produkcji przemysłowej nieco mniej
niż 8%, przy czym stosunkowo skąpe były zapasy austriackiego przemysłu
ciężkiego. W roku 1937 kraj ten produkował tylko 600 tys. ton stali, co
stanowiło prawie 4% niemieckiej produkcji, z czego więcej niż połowa była
przeznaczona na eksport. Dwie trzecie z tego należy zapisać na konto
Österreichisch-Alpine Montangesellschaft, inaczej Alpine, właściciela
Erzbergu, legendarnej góry z 200 mln ton najwyższej jakości rudy żelaza.
Alpine był jej głównym dostarczycielem nie tylko dla austriackiej gospodarki,
ale także dla przemysłów czeskiego i włoskiego. Była to oczywista perła w
koronie przemysłu austriackiego, która poprzez udziały powinna wpaść teraz
w ręce mającego z nią długoletnie związki Vereinigte Stahlwerke. Zamiast
tego jednak została przejęta przez Reichswerke Hermann Göring, które w ten
sposób zdobyło znaczący wpływ na gospodarkę całej południowo-wschodniej
Europy5. Dla niemieckiej gospodarki jako całości główną korzyścią z
anszlusu było zyskanie pracujących poniżej swoich kwalifikacji austriackich
robotników. Zgodnie z oficjalnymi danymi przybyło w efekcie 401 tys.
bezrobotnych, podnosząc o 30% do 40% dostępną w Niemczech rezerwę rąk
do pracy.
W porównaniu do powyższego wpływ anszlusu na bilans płatniczy nie był
jednoznaczny. W dłuższym terminie efekty były wyraźnie negatywne.
Podobnie jak Niemcy Austria była uzależniona od importu zarówno
żywności, jak i surowców przemysłowych i tak samo walczyła o utrzymanie
eksportu na wystarczająco wysokim poziomie6. Spodziewano się więc, że
ożywienie na większą skalę gospodarki austriackiej może tylko dorzucić
kłopotów niemieckiemu bilansowi płatniczemu. W krótkim okresie jednak
problemy te były równoważone przez ogromny łup, jaką była zagraniczna
waluta uzyskana w wyniku wprowadzenia drakońskich regulacji, które
narzucono dużo liberalniejszej gospodarce austriackiej. Zapasy złota i jej
rezerwy przechowywane w samym tylko banku centralnym były warte
ogółem 345 mln marek niemieckich7. Ogółem austriacki posag wniesiony w
postaci obcej waluty dochodził do przynajmniej 782 mln marek, tj. więcej niż
dwukrotność niemieckich rezerw. Te środki były kluczowe, ponieważ w
pierwszych tygodniach 1938 roku sytuacja niemieckiego bilansu płatniczego
wyglądała wyjątkowo źle. Zabierane od 1936 roku prywatne oszczędności
gromadzone w obcej walucie zostały już w większości wydane, zaś ożywienie
eksportu, które podtrzymywało bilans płatniczy przez cały rok 1937,
wyraźnie się już skończyło. Gdy w pierwszej połowie 1938 roku gospodarka
światowa gwałtownie się załamała, globalny wolny handel spadł o 20%8 i od
stycznia 1938 roku Reichsbank notował co miesiąc znaczny deficyt
handlowy9, który w normalnych warunkach wymusiłby natychmiastowe
ograniczenie wydatków. I na spotkaniu w dniu 10 lutego 1938 roku w sprawie
Planu 4-letniego była już mowa o cięciach nie tylko w prywatnej konsumpcji,
ale także w projektach władzy i to tych mających najwyższy priorytet10.
Tymczasem zamiast tego dzięki austriackiemu łupowi Niemcom udało się
przetrwać rok 1938 z deficytem handlowym w wysokości niemal 450 mln
marek, większym niż kiedykolwiek od roku 1929. Przynajmniej na krótki
moment anszlus uwolnił niemieckie władze od ograniczeń bilansu
płatniczego.
Motywacją anszlusu nie były jednak łupy. Prawdziwy cel był strategiczny.
Połączenie Niemiec i Austrii radykalnie zwiększyło bowiem siłę Rzeszy w
stosunku do mniejszych krajów środkowej i południowo-wschodniej Europy.
Od niepamiętnych czasów Wiedeń był ośrodkiem, wokół którego kręcił się
handel wschodniej i południowo-wschodniej części kontynentu. Rozpad
Cesarstwa Austro-Węgier oraz spustoszenia Wielkiej Depresji osłabiły tę
pozycję, jednak teraz, po anszlusie, zadośćuczynieniem oferowanym
wiedeńczykom za degradację ich miasta do roli drugiego w Rzeszy było
mianowanie go stolicą niemieckiego „Imperium” południowo-wschodniej
Europy. Przyłączenie austriackiego handlu do niemieckiego podniosło
uzależnienie importowe Węgier od Niemiec z 26% do 44%, zaś niemiecki
udział w imporcie jugosłowiańskim wzrósł z 32% do 43%11. W kolejnych
miesiącach Niemcy zdołały użyć swojej powiększonej siły nacisku do
zawarcia nowych traktatów handlowych zarówno z Polską, jak i z Węgrami12.
Z drugiej strony dla Czechosłowacji anszlus był jak niszczycielski cios.
Rozmieszczenie wojsk niemieckich we wschodnich prowincjach Austrii
oznaczało bowiem, że Czechy były teraz okrążone z trzech stron. Mimo że
część wojskowa przeszła bez zakłóceń, a reakcja mocarstw zachodnich była
wyciszona, anszlus wyznaczył granicę, za którą lęk przed wojną w Europie
zaczął przybierać już bardzo konkretną formę. W Pradze nastroje były bliskie
panice. Przez całą wiosnę 1938 roku krążyły tam plotki o zbliżającym się
niemieckim ataku, które osiągnęły swój szczyt 20-21 maja podczas „kryzysu
weekendowego”. Zaalarmowany fałszywymi raportami o gromadzących się
wzdłuż granic niemieckich wojskach rząd czechosłowacki zmobilizował nie
tylko swoje siły zbrojne, ale także zaalarmował swoich sojuszników w Paryżu
i Londynie. Brytyjczycy przeprowadzili pilną ewakuację niepotrzebnego
personelu swojej ambasady oraz formalnie ostrzegli, że gdyby Niemcy
zaatakowali, to Francuzi poczują się zobowiązani bronić swoich
czechosłowackich sojuszników, a wtedy oni też nie będą stali z boku13.
Jak się okazało, przesadzano z niemiecką gotowością do wojny. Plany
agresji na Czechosłowację były właśnie w trakcie przygotowań, a i Hitler nie
miał żadnego zamiaru rozpoczynania ataku już 20 maja. Był jednak wściekły,
że „kryzys weekendowy” stworzył wrażenie zmuszenia go do spuszczenia z
tonu z powodu groźby międzynarodowej interwencji14. Jego reakcja była
charakterystyczna: 28 maja, tydzień po kryzysie, zwołał spotkanie
najwyższego dowództwa wojskowego i ogłosił swoją determinację dobrania
się przy najbliższej możliwej okazji także do Czechosłowacji15. Spodziewał
się użyć środków natury militarnej, nakazano więc Wehrmachtowi gotowość
do działania w każdym czasie po 1 października 1938 roku. Hitler miał
nadzieję, że zdoła odizolować Czechosłowację, dzięki czemu uniknie
wciągnięcia w to Wielkiej Brytanii i Francji. Ciągle łudził się, że Brytyjczycy
zachowają się rozsądnie, a konfrontację z Francją będzie można odroczyć do
lat 1943-1944, do którego to czasu niemiecka armia zakończy swoją
rozbudowę. Ale gdyby mocarstwa zachodnie były zdecydowane opierać się
jego pierwszym krokom poczynionym w ramach ekspansji na wschód, nie
będzie unikał konfliktu. Od wiosny 1938 roku zaczął już bowiem na
poważnie rozważać potrzebę wywołania większej wojny na zachodzie jako
preludium do swoich działań przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Choć
biorąc pod uwagę późniejszy los Czechosłowacji może trudno w to wszystko
uwierzyć, ale to właśnie była ta zasadnicza lekcja, jaką wyniesiono: z zajść
wczesnej wiosny 1938 roku: Trzecia Rzesza musiała teraz postrzegać
Imperium Brytyjskie jako siłę sprzeciwiającą się marzeniom Hitlera o
podbojach na Wschodzie16.
Ciężko byłoby przecenić znaczenie tej zmiany postawy strategicznej, która
nastąpiła w miesiącach następujących po anszlusie. Dla każdego, kto myślał
rozsądnie, nie powinno to było być jednak niespodzianką17. Od czasu traktatu
morskiego z roku 1935 nie uczyniono żadnych postępów w kwestii zawarcia
porozumienia z Wielką Brytanią, natomiast wydarzenia roku 1936
podwyższyły tylko poziom uświadomienia sobie przez opinię publiczną
głębokiej przepaści istniejącej pomiędzy „demokracjami” a agresywnymi
„dyktaturami”. Najpóźniej od roku 1937 szef sztabu wojsk lądowych Beck
traktował przy opracowywaniu swoich planów brytyjską wrogość jako
aksjomat, zaś od kwietnia 1938 roku takie samo założenie przyjęły także
zarówno Luftwaffe, jak i marynarka. Tymczasem dla Hitlera było to wyraźnie
niezwykle frustrujące. O ile było jakieś racjonalne jądro w wizji strategicznej
wyłożonej po raz pierwszy w Mein Kampf, to była nim teza, że Niemcy nie
będą mogły prowadzić wojny zdobywczej na Wschodzie, jeśli oznaczałaby
ona jednoczesny konflikt z koalicją Zachodu. Wrogość Francji zawsze była
uważana za pewnik, ale kraj ten, gdy postrzegać go w izolacji, nie stanowił
już aż tak niepokonanej przeszkody. Kluczowym czynnikiem była więc
Wielka Brytania. Niemiecki marsz na Wschód potrzebował przynajmniej
przyzwolenia Brytyjczyków. Skoro Niemcy mają zmusić do uległości i
Francję, i Wielką Brytanię, to w takim przypadku, wedle wszelkich
racjonalnych kalkulacji, perspektywa kampanii podboju na Wschodzie gaśnie
gdzieś w odległej przyszłości. Nasze myślenie na ten temat zdaje się
przysłaniać nasza wiedza o druzgocącym zwycięstwie Blitzkriegu w roku
1940. Otóż w roku 1938 nikt – ani Niemcy, ani ich przeciwnicy – nawet nie
przeczuwał „wojny błyskawicznej”. Dla rozsądnych niemieckich planistów
strategicznych imperia francuskie i brytyjskie, ze swoimi przyjaciółmi w
Europie Wschodniej oraz wsparte zza Atlantyku, wyglądały na naprawdę
trudnych przeciwników. To przecież ta koalicja pokonała Niemcy w roku
1918. Jak już wspominaliśmy, projektowana w roku 1936 armia była,
owszem, duża, ale znowu nie na tyle, aby mieć przekonujący margines
przewagi w broni ofensywnej, a zwłaszcza w czołgach. Niemieccy
generałowie nie lekceważyli Francuzów, w dodatku byli w pełni świadomi
poważnych przeszkód, na które ich program rozbudowy natrafił w roku 1937.
Co więcej, niezależnie od rozmiarów armii ofensywa lądowa nigdy nie
wystarczyłaby do pokonania Imperium Brytyjskiego, a patrolujące Atlantyk i
Morze Śródziemne floty brytyjska i francuska zapewniały dostęp do
surowców na całym świecie. Tylko gdyby Niemcy były w stanie połączyć
swoje mizerne siły morskie z włoskimi i japońskimi, mogłyby w ogóle
rozważać otwartą bitwę z Royal Navy18. W wyścigu lotniczym Luftwaffe
Göringa było wprawdzie zdecydowanie na czele, ale też nie było żadnego
powodu, aby wątpić, że brytyjski i francuski przemysły samolotowe nie
dysponowały potencjałem niezbędnym do dogonienia i prześcignięcia
Niemiec. Ale przede wszystkim konfrontacja z mocarstwami zachodnimi
zmuszała reżim nazistowski do liczenia się z ogromną potęgą gospodarczą
Stanów Zjednoczonych. Nie trzeba było zagłębiać się w szczegółowe
porównania statystyczne, żeby uświadomić sobie, że gdyby Ameryka
udzieliła wsparcia Wielkiej Brytanii i Francji, nawet nie wchodząc do wojny
jako strona wojująca, Niemcy byłyby bez szans.

II.
Do wiosny 1938 roku wyścig zbrojeń rozpętany przez agresje niemiecką,
włoską i japońską nabrał już takich rozmiarów, że groził zupełnym
zniweczeniem hitlerowskiego cudu gospodarczego. Do czasu kryzysu
majowego z 1938 roku Francja, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone były
już w pełni zaangażowane w znaczące zbrojenia19. Przewaga na morzu, jaką
cieszyły się już wtedy te mocarstwa, była ogromna. Tym, którzy mieli dostęp
do tajnego budżetu wojskowego Niemiec, najoptymistyczniejsze ówczesne
dane sugerowały, że Royal Navy wydała od roku 1933 o 30% więcej niż
Niemcy. W pierwszych ośmiu latach rządów Hitlera nie tyle zmniejszyła się
różnica, co w rzeczywistości wzrosła i tak już miażdżąca przewaga Wielkiej
Brytanii w liczbie posiadanych okrętów wojennych20. To niemieckie
odstawanie zostało jeszcze bardziej uwydatnione 17 maja 1938 roku, na kilka
dni przed „kryzysem weekendowym”, kiedy to prezydent Roosevelt podpisał
ustawę o rozbudowie marynarki. Kwota 1,15 mld $ była największymi
pokojowymi funduszami wojskowymi w amerykańskiej historii, zapewniając
Stanom Zjednoczonym przegonienie pod względem wydatków każdego
rywala w światowym wyścigu zbrojeń morskich21. Jeszcze większym
niepokojem napawał wyraźny brytyjski zamiar zrównania się z Niemcami w
lotnictwie. W końcu kwietnia 1938 roku, lekceważąc problemy finansowe
Ministerstwa Skarbu oraz zasadę, że brytyjski przemysł powinien móc działać
według swoich planów, Londyn przyjął nowy, ambitny program samolotowy
(Plan L), który wzywał do wyprodukowania w ciągu najbliższych 2 lat 12 tys.
nowoczesnych samolotów bojowych22. Z kolei we Francji podjęto decyzję o
intensyfikacji budownictwa okrętowego, powiększeniu sił lądowych i
całkowitej wymianie sprzętu sił lotniczych w ramach tzw. Planu V23. A w
maju 1938 roku nowy prawicowy rząd Eduarda Daladiera walczył jeszcze o
podwojenie budżetu wojska.
Jeśli Niemcy miały zlikwidować swoje ogromne braki w zbrojeniach
morskich, jeśli Luftwaffe miało przekształcić się w naprawdę skuteczną broń
strategiczną, a jednocześnie armia miała zakończyć swoją rozbudowę na
lądzie, wydatki wojskowe Rzeszy musiałyby być bezprecedensowe.
Wspominaliśmy już o trudnościach, które uniemożliwiły Trzeciej Rzeszy
realizację opracowanego w roku 1936 programu rozbudowy armii. Mimo to
w dniach po kryzysie majowym 1938 roku Hitler wydał już swój rozkaz24.
Niemcy dążyły teraz do wojny, a wszystkie troski o gospodarkę cywilną
miały być odłożone na bok. Pełna armia wojenna miała zostać stworzona do
kwietnia 1939 roku, wcześniej nawet niż to przewidywała pierwotna data
docelowa, którą był kwiecień 1940 roku. Ponadto armii nakazano zgromadzić
zapasy amunicji wystarczające przynajmniej na 3 miesiące walki. W dodatku,
jako bezpośrednia konsekwencja gróźb ze strony Paryża i Londynu, Hitler
rozpoczął przyspieszoną budowę Wału Zachodniego, swojej własnej Linii
Maginota. Jego zadaniem było zapewnienie osłony granicy zachodniej w
czasie, gdy większość niemieckiej armii byłaby zajęta Czechosłowacją. Jak
już mówiliśmy, miało to wszystko kosztować przynajmniej dwa razy więcej
niż kwoty już zabudżetowane dla sił zbrojnych. W ciągu tygodnia pomiędzy
25 i 31 maja 1938 roku niemiecka armia potroiła swoje żądania stali z 400
tys. dodatkowych ton do ponad 1,2 mln25. A to był dopiero początek.
Bezpośrednio po kryzysie majowym plany Luftwaffe także doświadczyły
skoku jakościowego, a to dlatego, że Göring złożył zamówienie na flotę
powietrzną nie mniejszą niż 7 tys. dwusilnikowych bombowców Ju 8826.
Czyniąc tak, obciążył ponad połowę siły roboczej Luftwaffe produkcją
bombowca średniego zasięgu, którego jedynym strategicznym sensem były
operacje ofensywne przeciwko Francji i Wielkiej Brytanii. W szczególności
liczył tutaj na prezesa Junkersa Heinricha Koppenberga i jego wielkie
marzenie o masowej produkcji typu fordowskiego. Wszystkie firmy
zaangażowane obecnie w produkcję bombowców miałyby zostać
zorganizowane wokół głównej siedziby Junkersa w Dessau. Każda fabryka
koncentrowałaby się na produkcji jednego dużego komponentu: silnika,
kadłuba, skrzydeł, albo też na finalnym składzie. Dzięki „amerykańskim”
oszczędnościom skali Niemcy zapewniłyby sobie przewagę nad swoimi
europejskimi przeciwnikami. Koppenberg obiecał dostarczać za mniej niż 2
lata 250 sztuk najnowocześniejszych bombowców miesięcznie. Planowanie
budowy okrętów szło w bardziej leniwym tempie, niemniej też skupiało się
na radykalnej eskalacji27. 24 maja Hitler rozkazał przyspieszyć wodowanie
pancerników F i B (Bismarck i Tirpitz) oraz nakazał, na wypadek wojny z
Wielką Brytanią, realizację rozszerzonego programu budowy U-Bootów.
TABELA NR 7. „DEMOKRATYCZNE” OCEANY: ŚWIATOWE
WYDATKI NA MARYNARKĘ (W MLN MAREK PARYTETU SIŁY
NABYWCZEJ)

Wielka Brytania Stany Francja Niemcy Włochy Japonia „demokracje” „dyktatury” ratio
Zjednoczone

1929 1142 1558 409 201 262 525 3109 988 3,1

1930 1072 1571 448 198 309 501 3091 1008 3,1

1931 1009 1560 462 192 352 590 3031 1134 2,7
1932 871 1457 399 187 346 593 2728 1126 2,4

1933 877 1268 469 312 326 827 2614 1465 1,8

1934 938 1376 485 497 278 859 2799 1634 1,7

1935 1108 1798 476 695 256 928 3382 1879 1,8

1936 1388 2072 517 1161 300 938 3977 2399 1,7

1937 1595 1866 444 1479 313 1056 3905 2848 1,4

1938 1878 2026 462 1756 339 1049 4366 3144 1,4

1939 2277 2872 724 2390 424 1256 5873 4070 1,4

ogółem 1929-39 14 156 19 424 5295 9067 3505 9122 38 875 21 694 1,8

ogółem 1933-39 10 061 13 278 3577 8289 2236 6913 26 916 17 438 1,5

Źródła: Institut für Konjunkturforschung, „Wochenbericht”, 13 lipca 1939 roku, s. 169-72; J. Duelffer,
Weimar, Hitler und die Marine: Reichspolitik und Flottenbau, 1929-39, Düsseldorf 1973, s. 563.

Wszystko to nakładało na Plan 4-letni olbrzymie wymagania28, ale tutaj


Göring także mógł liczyć na inicjatywę ze strony kompleksu wojskowo-
przemysłowego. Na czele stanęli, co było zresztą do przewidzenia, Carl
Krauch i jego bliski współpracownik Otto Ambros – jeden z dobrze
zapowiadających się fachowców29. Oceniali, że po zakończeniu w latach
1942-1943 realizacji nowych planów zbrojeniowych Rzeszy roczne
zapotrzebowanie państwa na benzynę i ropę wzrośnie do co najmniej 13,8
mln ton. Tymczasem przez niedobór stali Plan 4-letni się opóźniał. W roku
1938 produkcja syntetyków nie miała przekroczyć 2,4 mln ton, zaś dostawy
paliwa lotniczego były jeszcze bardziej niedostateczne. Nie mniej jaskrawe
były braki w materiałach wybuchowych i prochu strzelniczym. W roku 1918
cesarskie Niemcy produkowały miesięcznie 13,6 tys. ton materiałów
wybuchowych i 13 250 ton prochu strzelniczego, tymczasem latem 1938 roku
zdolności produkcyjne Trzeciej Rzeszy nie były większe niż 5,4 tys. ton
każdej z tych rzeczy. Aby zapełnić te luki, 12 lipca 1938 roku Göring
zatwierdził nową wersję Planu 4-letniego, znaną pod nazwą Nowy Plan
Produkcji Gospodarki Zbrojeniowej (Wehrwirtschaftliche Neuer
Erzeugungsplan)30. Do połowy 1941 roku Krauch zamierzał osiągnąć
miesięczną produkcję w wysokości 17,1 tys. ton materiałów wybuchowych i
18,1 tys. ton prochu. Produkcję paliwa syntetycznego zaplanowano na 8,3
mln ton w latach 1942-1943 i 11 mln ton w roku 1944. Mimo wszystko
jednak nawet i to by nie wystarczyło w sierpniu 1938 roku, gdy ledwie za
kilka tygodni mogła wybuchnąć wojna o Sudety. Aby do końca 1939 roku
osiągnąć poziomy z pierwszej wojny światowej, Krauch rozpoczął więc
realizację Schnellplanu, krótkoterminowego programu awaryjnego o
absolutnie najwyższym priorytecie wśród licznych innych programów
Wehrmachtu. Aby być pewnym, że Krauch ma wszystkie konieczne zasoby,
Göring awansował go na specjalną funkcję głównego pełnomocnika ds.
szczególnych problemów produkcji chemicznej (GB Chem), z którego to
stanowiska już do końca wojny panował nad niemieckim przemysłem
chemicznym31.
Krauch w chemikaliach i Koppenberg w Junkersie byli dwoma czołowymi
przedstawicielami nowego, beztroskiego przemysłu wojennego. Ich wizja
technologiczna była urzekająca, tak jak ich retoryka „damy radę”, z jaką
dowodzili przedsiębiorcami. Znaleźli zresztą chętne audytorium w postaci
Göringa. Pomimo jednak śmiałych wypowiedzi realizacja ich obietnic
uzależniona była od przydziału zasobów. Już od listopada 1937 roku Hitler
obiecywał hojniejsze racjonowanie stali i teraz, po miesiącach frustrującego
oczekiwania, wreszcie się z tego wywiązał. 17 czerwca 1938 roku podniósł na
spotkaniu z Göringiem kontyngent stali dla Wehrmachtu z 325 tys. ton do 500
tys. ton32, co w kolejnych miesiącach uzupełniono jeszcze do 658 333 ton. Do
sierpnia 1938 roku skierowano do Wehrmachtu 35,6% niemieckiej produkcji
stali, a kiedy doda się do tego przydziały dla Planu 4-letniego i programu
budowy dróg, udział wojska wyniesie ponad 40%. W przypadku bardziej
poszukiwanych, importowanych metali, jak miedź, ta liczba była jeszcze
większa. Latem 1938 roku, choć nominalnie niemiecka gospodarka była
ciągle w stanie pokojowym, nazistowska władza wpychała ją już jednak na
stopę wojenną.
Tymczasem skutki finansowe były tragiczne. Jeszcze przed anszlusem, bo
na początku 1938 roku, minister finansów Rzeszy Schwerin von Krosigk i
prezes Reichsbanku Schacht porozumieli się co do potraktowania przegrzanej
niemieckiej gospodarki dozą fiskalnego konserwatyzmu33. Od marca 1938
roku miało już nie być wydawania weksli Mefo34. Od tej pory, uzgodnili,
państwo stosowałoby zwykłe reguły finansów publicznych. Bieżące płatności
byłyby ograniczone do ilości, która mogłaby być pokryta z podatków, zaś
jednorazowe wydatki i długoterminowe inwestycje byłyby finansowane z
krajowych oszczędności poprzez normalny, nieinflacyjny kanał
długoterminowych pożyczek. Spowodowana anszlusem Austrii dramatyczna
eskalacja międzynarodowego napięcia zniweczyła jednak ten ograniczający
program i zamiast skurczenia się, jak na to mieli nadzieję Schacht i Krosigk,
wydatki wojskowe błyskawicznie wzrosły. 30 maja Göring poinformował
armię, że „co do pieniędzy… nie musimy się już martwić… zajmowanie się
tą kwestią jest w gestii przywództwa”35. Choć Reichsbankowi udało się
obronić stanowisko w sprawie weksli Mefo, to jednak krótkoterminowych
bonów skarbowych (Schatzanwei;sungen), które w pierwotnym zamierzeniu
miały dostarczyć Rzeszy ograniczonych sposobów elastycznego
finansowania, użyto teraz do opłacenia masowego szaleństwa wydatków
wojskowych. Pomiędzy kwietniem i październikiem 1938 roku same
niemieckie siły lądowe wydały co najmniej 4,9 mld marek, tj. ponad 5%
dochodu narodowego36. Dla całego roku kalendarzowego udział wydatków
wojskowych w dochodzie narodowym sięgnął 19%.
Ten ogromny wzrost oznaczał decydujący punkt zwrotny. Choć ekspansja
sektora zbrojeniowego była gwałtowna i w końcu wymuszała kompromisy na
swoją korzyść, zwłaszcza w odniesieniu do priorytetów importowych, to
jednak do roku 1938 postępowała ramię w ramię ze wzrostem w innych
częściach gospodarki. W porównaniu do dna z czasów recesji w 1932 roku,
do roku 1937 odnotowano umiarkowane ożywienie zarówno w inwestycjach
biznesowych, jak i konsumpcji gospodarstw domowych, a było to w dużym
stopniu możliwe dlatego, że tak duży był margines niewykorzystanych
zasobów. Przy 6 mln bezrobotnych w roku 1933 zarówno wydatki
Wehrmachtu, jak i cywilna działalność gospodarcza mogły się rozwijać
razem, zaś głównym ograniczeniem niemieckiej gospodarki były zewnętrzne
limity nałożone przez bilans płatniczy. Niemniej w roku 1938 niemiecka
gospodarka osiągnęła granicę kontynuacji intensywnego wzrostu tego typu i
niemożliwe było już pogodzenie 70-procentowego zwiększenia wydatków
wojskowych oraz programu rozległych inwestycji Planu 4-letniego z
jakimkolwiek dalszym wzrostem konsumpcji. W gospodarce, w której
produkcja rosła o 8% rocznie, konsumpcja gospodarstw domowych była teraz
w stagnacji37, co umniejsza nieco radykalizm postępującego procesu
transformacji. Jeszcze bardziej znacząca jest tutaj kwestia stali. Mierzona w
stali ilość materiałów dostępnych dla celów niezwiązanych z Wehrmachtem
spadła o 25% pomiędzy marcem i lipcem 1938 roku, ze szczytu w wysokości
1345 tys. ton do 1041 tys. ton38. Redukcja ta byłaby nawet poważniejsza,
gdyby nie podjęta pod koniec 1937 roku decyzja o podniesieniu do granic
możliwości niemieckiej produkcji tego towaru. Dzięki mobilizacji całej
dostępnej siły roboczej, zbiórce złomu i specjalnej dostawie najwyższej
jakości szwedzkiej rudy żelaza, niemieckie stalownie osiągnęły w roku 1938
rekordową roczną produkcję wynoszącą niemal 21,5 mln ton39. Przy znowu
wpadającej w recesję amerykańskiej gospodarce Niemcy mogły uważać się
teraz, przynajmniej przez krótki czas, za czołowego światowego producenta
stali.
Skutki dla reszty niemieckiej gospodarki takiego rozdziału zasobów były
oczywiście drastyczne, ale przy wyglądającej na nieuniknioną wojnie
nazistowskie przywództwo się już nie wahało. Latem 1938 roku Göring
powiedział w obecności przedstawicieli armii: „Siły zbrojne nie powinny się
martwić o los gospodarki. Jedynym odpowiedzialnym jest marszałek polny
[tj. Göring], a upadek części gospodarki jest bez znaczenia. Sposoby się
znajdą i Rzesza dostarczy wsparcia”40. 8 lipca opisał w długim przemówieniu
adresowanym do czołowych przedstawicieli przemysłu samolotowego
konsekwencje dla pojedynczych przedsiębiorców. Rwanym od ciężaru jego
emfazy językiem postawił wreszcie sprawę jasno. Niemcy stały w obliczu
możliwości „wojny światowej, w której” do grona ich wrogów należeć będą
„Francja i Anglia, Rosja [i] Ameryka jako siły główne”41. Czy Ameryka
wejdzie do wojny jako strona wojująca, czy nie, Göring nie miał wątpliwości,
że Wielka Brytana i Francja będą w stanie sięgnąć do swoich „ogromnych
zasobów surowcowych”42. Zważywszy potęgę tej olbrzymiej koalicji, stali
oni teraz w obliczu „najważniejszej godziny, jaką los im zgotował od
początków historii Niemiec”. Wszystko należało postawić na masowy
wysiłek zbrojeniowy. „Moja szczera opinia – nie zdołamy uratować naszej
ojczyzny, jeśli nie wykrzeszemy z siebie całej naszej pasji”. Niemiecki
przemysł powinien odłożyć na bok wszelkie obawy o nadmierne moce
produkcyjne. Jedyne co się liczyło, to wygranie wojny.
W tym celu musimy jednak podjąć ryzyko. Musimy uczynić wszystko co w naszej mocy… nikt
tutaj nie żyje dzięki sobie… wszyscy stoją i upadają wraz z istnieniem Niemiec… Nie ma
znaczenia, gdy ktoś mówi – W ogóle nie popieram systemu narodowego socjalizmu. Nie dbam o to.
Niech sobie nie popiera, ale to jest jednak ciągle system, który w tej chwili decyduje o losie
Niemiec. Oto dlaczego chcąc nie chcąc musi współpracować… Panowie… nawet przez sekundę,
przez sekundę mówię, nie będę się wahał – jak to pokazałem w odniesieniu do innej sprawy
[Reichswerke] – interweniować z natychmiastową konfiskatą… całego interesu, jeśli będę
zmuszony dojść do wniosku, że ten ktoś nie rozumie, że widzi świat tylko z perspektywy deski
klozetowej własnego przedsiębiorstwa [Klosettdeckelhorizont] i nie potrafi spojrzeć dalej… taki
ktoś musi odejść. Jednym pociągnięciem mojego pióra straci swój interes i majątek.

Odkładając na bok nadęte straszenie Göringa, jasne jest jednak, że


administracja gospodarcza Rzeszy w pełni rozumiała problem, jaki w roku
1938 stał przed nią w kwestii zarządzania makroekonomicznego43.
Departament ekonomiczny Reichsbanku przynajmniej od roku 1936
analizował kwestię nadmiernego popytu i zagrożeń tym spowodowanych. Pod
koniec lipca 1938 roku Ministerstwo Gospodarki Rzeszy powołało specjalną
sekcję odpowiedzialną za zarządzanie narodowymi inwestycjami44, która
korzystając z najbardziej w całym w świecie zachodnim skomplikowanego
systemu statystyki makroekonomicznej, skupiła się na monitoringu
występujących w niemieckiej gospodarce rywalizujących ze sobą źródeł
popytu45. Żadna kapitalistyczna gospodarka nigdy nie działała w czasie
pokoju przy wydatkach wojskowych na takim poziomie, o jakim myślano
teraz w nazistowskich Niemczech. Jeśli założymy, że władze Rzeszy były
zdeterminowane przeforsować priorytety Wehrmachtu i Planu 4-letniego, to
oznacza to, że na zbrojenia miało zostać przeznaczone grubo ponad 20%
dochodu narodowego. Pytanie brzmiało, w jaki sposób dokonać tak
ogromnego transferu zasobów. Arbitralny rozdział surowców takich, jak stal
czy miedź, był najbardziej bezpośrednim możliwym sposobem. Zamknięcie
budów o niskim priorytecie i obcięcie ich kontyngentów stali także
skutkowało, teoretycznie przynajmniej, uwolnieniem kolejnych brakujących
surowców, podobnie jak siły roboczej i maszyn. Niemniej w najlepszym
przypadku był to prymitywny mechanizm, czego dowodziły rozsiane po
całych Niemczech na wpół ukończone projekty budowlane, czekające na
ponowne przesunięcie stalowych priorytetów na swoją korzyść, a na razie
pełne bezczynnych maszyn i pracowników pracujących poniżej swoich
kwalifikacji. Myślenie w kategoriach ilościowych nie było jednak jedynym
sposobem zarządzania gospodarką. Pomimo retorycznych pogróżek Göringa,
pieniądze i ceny ciągle się w Trzeciej Rzeszy liczyły. Nawet w przypadku
przemysłu stalowego, który był już przecież teraz objęty spójnym systemem
nakazowo-kontrolnym, transakcje były realizowane na zasadzie płatności
pieniężnych. Przy wciąż istniejącej normie w postaci prywatnej własności
motyw dochodowy ciągle był tym ostatecznym bodźcem do produkcji. A z
tego punktu widzenia problem stojący przed władzami Rzeszy był
klasycznym zagadnieniem zarządzania makroekonomicznego: jak
wyregulować całościowy wolumen popytu tak, aby zrealizować główne
priorytety zbrojeń i autarkii, a jednocześnie być pewnym, że Niemcy nie
ześlizgną się w inflację?
Problemem ministerstw Rzeszy był bowiem nadmierny popyt. Po
uwzględnieniu wydatków konsumpcyjnych, finansowanych bezpośrednio z
dochodów gospodarstw domowych, stojąca po jednej stronie równania
całkowita wartość planowanych wydatków rządowych oraz inwestycje
przedsiębiorstw znacznie przewyższały dostępne źródła pieniędzy, tj.
dochody podatkowe, zatrzymane zyski przedsiębiorstw i oszczędności
gospodarstw domowych. Na rok 1938 RWM spodziewało się dziury
sięgającej przynajmniej 8,1 mld marek46. Aby ująć to w jakiejś perspektywie,
powiedzmy, że dochody Rzeszy i lokalnych władz z podatków i ceł wynosiły
22,2 mld marek. Do roku 1938 niemieckie gospodarstwa domowe już i tak
zaoszczędziły niezwykle wysoką część swoich dochodów, a więc były
niewielkie widoki na zwiększone „fundowanie” z tej strony. Zasadniczą
alternatywą było zatem podniesienie podatków albo stłumienie prywatnych
inwestycji. Często mówiono, że Trzecia Rzesza mogła bardziej podwyższać
podatki47, co jednak ignoruje fakt, że Niemcy w późnych latach 30. były
najbardziej opodatkowanym społeczeństwem Europy48. Zważywszy skromny
standard życia niemieckiej ludności, były tylko niewielkie możliwości
poszerzenia bazy podatkowej czy podniesienia podatków konsumpcyjnych.
Minister finansów postępował więc selektywnie. Podatki od osób prawnych
podniesiono jesienią 1938 roku49, a jednocześnie Rzesza plądrowała skarbce
lokalnych rządów, przekierowując setki milionów marek na narodowe
priorytety. Ministerstwo Finansów Rzeszy wydało też ścisłe zalecenia
wstrzymujące wszystkie publiczne budowy niezatwierdzone wyraźnie przez
Berlin50. Celem zapewnienia, żeby to państwo, a nie sektor prywatny, zyskało
lwią część niemieckich prywatnych oszczędności, Reichsbank wywierał
systematyczną presję na banki oszczędnościowe i firmy ubezpieczeniowe,
aby inwestowały swoje fundusze w obligacje rządowe i krótkoterminowe
papiery51. Najdramatyczniejsze były jednak stanowcze działania Rzeszy
zmierzające do zahamowania prywatnego budownictwa, najważniejszej
formy prywatnych inwestycji. Reichsbank zabronił udzielania od jesieni 1938
roku nowych kredytów hipotecznych52. Powagi tej restrykcji nie da się
przecenić, zważywszy znaczenie zarówno prywatnych, jak i publicznych
kontraktów budowlanych dla dziesiątek tysięcy rozproszonych po całym
kraju małych interesów oraz wagę braków mieszkaniowych jako kwestii
społecznej. W czasie gdy Niemcy doświadczały największego niedoboru
mieszkań w swojej historii, dekrety z lata 1938 roku oznaczały koniec
finansowanego ze środków publicznych budownictwa mieszkaniowego. W
tych okolicznościach zdesperowany urzędnik mieszkaniowy w Urzędzie
Pracy Rzeszy konstatował: „Poważny kryzys zaufania [publicznego] i
rozgoryczenie były nieuniknione”53.
WYKRES NR 9. INFLACJOGENNA NIERÓWNOWAGA POMIĘDZY
POTRZEBAMI FINANSOWYMI I DOSTĘPNYMI FUNDUSZAMI,
DANE Z EPOKI (W MLD MAREK)
Frustracja z powodu braku mieszkań była bez wątpienia głęboka, ale
bardziej jeszcze niepokojące dla władz Rzeszy były efekty
niedoinwestowania niemieckiej sieci kolejowej. Do roku 1938 Reichsbahn
stawał się coraz bardziej niezdolny do jednoczesnej realizacji potrzeb
Wehrmachtu i rozwijającej się gospodarki. Inwestycje kolejowe zostały
bowiem mocno ograniczone przez niedobory stali. W roku 1938
Reichsbahnowi nie było dane otrzymać nawet połowy tego, czego
potrzebował na bieżące utrzymanie infrastruktury kolejowej i taboru54. Od
lata wszędzie pojawiały się już poważne opóźnienia. Na robotników
kolejowych wywierano silny nacisk, aby podkręcili tempo załadunku i
wyładunku, mimo to w ostatnich dniach września, w samym szczycie kryzysu
monachijskiego, Reichsbahn był bliski upadku. Mniej niż połowę zamówień
na wagony towarowe realizowano na czas i nie było już wyboru, jak tylko
przejść do otwartego systemu racjonowania, w którym przywilejami objęto
przede wszystkim Wehrmacht oraz łatwo psującą się żywność, węgiel, buraki
cukrowe i zamówienia eksportowe o wysokim priorytecie55. Władze robiły co
mogły, aby tuszować raporty techniczne mówiące o pogarszaniu się
systemu56, niemniej symptomy przeciążenia i dezorganizacji były zbyt
oczywiste, aby można je było ukryć przed szeroką publicznością. Jesienią
1938 roku pociągi towarowe regularnie odjeżdżały ze stacji udekorowane
czerwonymi paskami awaryjnymi oznaczającymi niesprawne hamulce, a
pogorszenie się dumnego niegdyś niemieckiego kolejnictwa stało się na tyle
poważne, że zaczęło przyciągać międzynarodowe komentarze57.
Do lata 1938 roku było już jasne, że mimo osłony w postaci aparatu
kontroli cen i racjonowania, raptowne przyspieszenie po roku 1933 wydatków
wojskowych wytworzyło w niemieckim życiu gospodarczym sytuację
poważnej nierównowagi. Taki przynajmniej wniosek płynął z całodniowej
konferencji, która odbyła się w dniu 2 czerwca 1938 roku, a w której
uczestniczył kwiat najwybitniejszych niemieckich profesorów ekonomii,
goszczonych przez Reichsbank oraz biuro gospodarczo-wojskowe
Wehrmachtu58. Spotkanie rozpoczęło przemówienie Schachta na temat
pieniądza i kredytu, po czym nastąpiła długa dyskusja. Po spotkaniu
Reichsbank opracował listę najważniejszych punktów, dającą dobry przegląd
kwestii, jakie nurtowały wtedy elity nazistowskich Niemiec kreujące politykę
latem w trakcie kryzysu sudeckiego. Oto ta lista:
Techniki finansowania środkami zastępczymi (Mefo i inne);
Zagrożenia ze strony nieskonsolidowanego długu Rzeszy;
Limity długu publicznego;
Możliwości dalszych restrykcji konsumpcyjnych;
Nadzór Reichsbanku nad kreacją pieniądza i kredytu;
Możliwości zaspokojenia ewentualnego wzrostu popytu na kredyt ze strony sektora
przedsiębiorstw;
Niebezpieczeństwo symptomów deflacyjnych w przypadku przerwania zamówień rządowych;
Groźba bańki cenowej poza sektorem publicznym (zaciąganie kredytów konsumpcyjnych…);
Niebezpieczeństwa ze strony powszechnego fałszywego przekonania o dużej płynności;
Niebezpieczeństwa ze strony samofinansowania [przedsiębiorstw].

Protokół konkludował, że spotkanie spełniło swoje zadanie pod takim


względem, że osiągnięto „w najistotniejszych kwestiach szeroki konsensus
pomiędzy opiniami Reichsbanku i zespołu wojskowo-ekonomicznego
Wehrmachtu z jednej strony oraz profesorów z drugiej”. Jednomyślnie
stwierdzono, że głównym problemem było, jak pogodzić popyt ze strony
państwa, inaczej mówiąc zbrojenia, z ograniczeniami niemieckiej gospodarki.
Ekonomiści zgodzili się także ze swoimi gospodarzami „że jesteśmy już… w
strefie zagrożenia i że inflacja w gospodarce czasu pokoju byłaby tyleż
bezowocna, co psychologicznie nieakceptowalna”.

III.
Dwoma obszarami największego niepokoju były latem 1938 roku rynek
pracy i rosnący chaos w niemieckim systemie cenowym59. Oba były zresztą
ze sobą ściśle powiązane. Zgodnie z wszelkimi normalnymi standardami
niemiecka gospodarka w roku 1938 była w pełni wykorzystana, tymczasem
faktycznie Niemcy cierpiały na ostry brak rąk do pracy60. W wielu branżach
zarówno robotnicy, jak i maszyny pracowali ponad normę. 14 lipca 1938 roku
Ministerstwo Pracy raportowało do Kancelarii Rzeszy, że w całym Altreichu
(Niemcy przed anszlusem) było tylko 292 327 bezrobotnych, ledwie 1% siły
roboczej, z czego ogółem tylko 28 tys. osób było w pełni zdolnych do
pracy61. W ostatnim kwartale 1938 roku w Berlinie, jednym z największych
niemieckich ośrodków produkcji przemysłowej, urzędy pracy zarejestrowały
tylko 35 170 bezrobotnych, z czego najwyżej 6 tys. w pełni nadawało się do
pracy, a z tych co najmniej jedna trzecia miała „zawód artystyczny” i
pragnęła być aktorami albo muzykami, którzy cieszyli się uprzywilejowanym
statusem jako opłacający składki członkowie państwowych korporacji
pracowników kultury. Zajmowanie się tymi pozostałościami bohemy było
przyczyną szczególnych problemów pracowników berlińskich urzędów pracy,
którzy gdy „tylko zasugerowali” jakąś zmianę profesji, byli świadkami
„wybuchów gniewu” i „zabierających czas narzekań”. W czas narodowej
potrzeby berliński główny urząd pracy zmuszony był wyrazić filisterską
uwagę, że jest z całą pewnością niedopuszczalne, żeby „tak wielka liczba w
pełni sprawnych Volksgenossen była odsunięta… od radykalnego
przebranżowienia”62.
Sytuacja urzędników Ministerstwa Pracy byłaby może lepsza, gdyby nie
rezultaty zamrożenia płac, które zostały wzmocnione w listopadzie 1936 roku
zastopowaniem także wzrostu cen. Pomogło to w uniknięciu przekształcenia
się nadmiernego popytu w ogólną inflację wynagrodzeń, ale sprawiło także,
że nie było mechanizmu rynkowego, który mógłby doprowadzić do
„spontanicznego” przemieszczenia się robotników do sektorów mających
najwyższy priorytet. Także tutaj reżim Hitlera pozbawił się jednego z
najbardziej efektywnych, elastycznych i bezproblemowych systemów
zarządzania niedoborami. W rzeczywistości w roku 1938 strach przed presją
inflacyjną, o której każdy wiedział, że wisi nad niemiecką gospodarką, był
taki, że wszelka elastyczność w ustalaniu płac narażała na oskarżenie o brak
dyscypliny albo nawet sabotaż63. Jeśli rynkowi nie pozwalano swobodnie
funkcjonować, logiczną alternatywą było rozdzielanie rąk do pracy metodami
administracyjnymi, tak jak przy racjonowaniu stali. I w roku 1938 Trzecia
Rzesza wyraźnie już zmierzała w tym kierunku. Od czasu kryzysu bezrobocia
we wczesnych latach 30. urzędy pracy Rzeszy monitorowały coraz większą
część niemieckiej siły roboczej za pomocą szczegółowych kart
ewidencyjnych zawierających indywidualną historię wykonywanej pracy64, a
wraz z wprowadzeniem w roku 1935 przymusowych książeczek pracy ten
system informacyjny uczyniono już w pełni wyczerpującym. Identyfikował
on każdego zatrudnionego w niemieckiej gospodarce i dostarczał wszelkich
szczegółów na temat jego wykształcenia, poziomu kwalifikacji i historii
pracy65. Jeden egzemplarz książeczki przechowywano w lokalnym urzędzie
pracy, a drugi u pracodawcy. Co więcej, na początku lat 30. w ramach działań
zmierzających do poradzenia sobie z największymi czarnymi punktami
bezrobocia administracja podjęła kroki mające na celu ograniczenie
regionalnych migracji. Teraz nawet w pewnym momencie urzędy pracy,
usiłując zatrzymać robotników na wsi, zabroniły ludziom, którzy wcześniej
pracowali w rolnictwie, podejmować nierolnicze zatrudnienie. Z kolei w
lutym 1937 roku popyt ze strony Planu 4-letniego i zbrojeń uczynił
koniecznym wydanie specjalnego dekretu dotyczącego pracowników
przemysłu metalowego, który nakazywał im wystarać się przed zmianą pracy
o specjalne pozwolenie66. Dodatkowo przy sięgających nowych szczytów
wysiłkach zbrojeniowych dekret Göringa z 22 czerwca 1938 roku o
Zapewnieniu Pracy przy Zadaniach Szczególnej Wagi Państwowej
(Verordnung zur Sicherstellung des Kräftebedarfs für Aufgaben von
besonderer staatspolitischer Bedeutung) wyposażał Rzeszę w prawo do
dokonywania powszechnych powołań67. Robotnicy mogli być teraz zabierani
przez państwo na każdy okres, a jednocześnie ich poprzedni pracodawcy byli
zobligowani do utrzymywania ich na swojej liście płac. Do końca 1939 roku
przynajmniej 1,3 mln robotników zostało objętych tym przymusowym
nakazem pracy68.
Choć przymus nie był normą w stosunkach z niemieckimi robotnikami, a
przynajmniej nie bardziej niż to było w relacjach władz z niemieckim
biznesem, to wprowadzono teraz możliwość, że jeśli wymagały tego
zbrojenia, państwo mogło wtrącić się w życie zawodowe każdego
pojedynczego człowieka. Także pod tym względem reżim Hitlera latem 1938
roku wyraźnie przekroczył pewien Rubikon. Chyba nie jest niespodzianką, że
racjonowanie pracy funkcjonowało nawet gorzej niż racjonowanie stali.
Dekret zabraniający robotnikom rolnym podejmowania pracy w przemyśle
musiał zostać odwołany, ponieważ celem uchronienia swoich dzieci od
podlegania tym przepisom rodziny wiejskie zaczęły w pierwszym rzędzie
trzymać je z dala od rozpoczynania pracy w gospodarstwie69. Z kolei w
gorących punktach inflacyjnych miast Niemiec próba stłumienia
mechanizmów rynkowych znalazła tylko ograniczone powodzenie. Przede
wszystkim ani w interesie pracodawców, ani pracowników nie było
przestrzeganie urzędowych restrykcji płacowych. Pracownicy chcieli
wyższych płac, a pracodawcy – zainteresowani skorzystaniem z ożywienia
gospodarczego – mieli ochotę za ich pracę zapłacić. Zważywszy formalny
zakaz wzrostu płac, wynikające z powyższego dostosowanie zarobków było
procesem tajnym, ukrytym w przyspieszonych awansach, praktykach
zawodowych wymagających wysokich kwalifikacji, programach
przekwalifikujących, dodatkach za zmianę pracy, ulepszonych warunkach
pracy i różnych dodatkowych świadczeniach socjalnych. Skala tych
częściowych podwyżek zależała od stopnia podlegania przez pracodawców
bezpośredniemu nadzorowi urzędniczemu. Ironią losu było, że bezpośredni
producenci broni, którzy przeszli pod kontrolę wojskowych inspektorów, byli
często w gorszej sytuacji od swoich przyciągających mniejszą uwagę
podwykonawców i dostawców. Niemniej w 1938 roku nie dało się już
zaprzeczać postępującemu zniekształcaniu siatki płac70. Ponadto, choć
wyłaniający się system zróżnicowania wynagrodzeń cierpiał od stopnia
arbitralności i był ostro krytykowany jako oznaka braku dyscypliny
inflacyjnej, te nielegalne bodźce pieniężne spełniały swoją funkcję przy
zasysaniu pracowników do tych sektorów, w których najbardziej ich
potrzebowano. Podczas gdy liczba zatrudnionych w przemysłach
konsumpcyjnych, jak włókienniczy czy odzieżowy, pozostawała niższa od tej
przed rokiem 1929, to pracujących w branżach takich, jak maszyn
budowlanych i elektrotechnicznej gwałtownie przybyło, a zmiana ta była
dużo większa niż można by to przypisać środkom administracyjnym.
Podczas gdy branże metalowa, chemiczna i budowlana rozwijały się,
inflacyjna bitwa o zasoby zbierała swoje znaczące żniwo na niekorzyść
najsłabszego sektora niemieckiej gospodarki, czyli rolnictwa71. Większość
niemieckich gospodarstw opierała się głównie na członkach rodzin, niemniej
płatna praca była niezbędna do funkcjonowania gospodarstw ponad 20-
hektarowych. 27 listopada 1938 roku podczas Bauerntagu Walther Darre był
zmuszony ogłosić, że ostatni przegląd książeczek pracy przeprowadzony
przez urzędy pracy ujawnił spadek od roku 1933 populacji płatnych
robotników rolnych o 400 tys., tj. na przestrzeni zaledwie 5 lat wystąpiła
prawie 20-procentowa redukcja. Uwzględniwszy spodziewany w tym samym
czasie, jak uważał Darre, naturalny wzrost, doszedł on do zaskakującej liczby
700 tys. pracowników straconych dla rolnictwa od roku 193372. Praca w
rolnictwie była oczywiście już od dłuższego czasu na dnie hierarchii
zawodów, jednak teraz rasistowscy ideologowie nazistowskiego agraryzmu
obawiali się, że stawała się ona także miejscem skupiania się najmniej
wartościowego elementu niemieckiego społeczeństwa73. Eksperci RNS
straszyli się nawzajem badaniami takimi, jak to przeprowadzone w okolicach
Göttingen, gdzie w próbie tylko 26 panien naliczono 4 przypadki
„nienormalne” i 2 przymusowe sterylizacje. W Marienburgu sytuacja nie była
lepsza z 6 przypadkami „nienormalnych” i 1 przypadkiem sterylizacji na 38
osób. Nie trzeba przypominać, że to nie było to, co Darre i jego grupa
wyobrażali sobie jako przyszłość wsi.
TABELA NR 8. PRACOWNICY FIZYCZNI I UMYSŁOWI, ROK 1938
W PORÓWNANIU DO ROKU 1933 (W TYS.)

spis z roku 1933 spis z roku 1938 z książeczek pracy zmiana zmiana
w procentach
robotnicy rolni 2494 1981 -513 -21

włókiennictwo 2030 1701 -329 -16


i przemysł odzieżowy

żywność 1207 953 -254 -21

handel 2686 2494 -192 -7

zdrowie i opieka 595 494 -101 -17


społeczna

leśnictwo 689 623 -66 -10

górnictwo 756 713 -43 -6

rozrywka 124 84 -40 -32

transport 983 975 -8 -1

razem 11 564 10 018 -1546 -13

woda, gaz, elektryczność 188 195 7 4

papiernictwo 499 521 22 4


i drukarstwo

materiały budowlane 587 632 45 8

chemikalia 353 453 100 28

usługi domowe 1280 1438 158 12

żelazo i stal 1314 1533 219 17

budownictwo 1745 2071 326 19


i powiązane

służby publiczne 725 1226 501 69

przemysł maszynowy itp. 1561 2307 746 48

razem 8252 10 376 2124 26

Źródło: T. W. Mason, Arbeiterklasse und Volksgemeinschaft, Opladen 1975, s. 1247-8.

Może wydawać się dziwnym ten powrót w momencie dużego napięcia


międzynarodowego do spokojnych pól wsi niemieckiej, niemniej nie może
być żadnych wątpliwości, że latem 1938 roku przywódcy Trzeciej Rzeszy
odczuwali groźbę wybuchu kryzysu zaopatrzenia kraju w żywność. Dla
agrarystów, skądinąd istotnego lobby połączonego żywymi związkami
ideologicznymi z samym jądrem partii nazistowskiej, kwestia rolna czyniła
wątpliwymi wszystkie osiągnięcia rządu Hitlera. Przede wszystkim kręgi
RNS było zaalarmowane sposobem, w jaki rodziny w gospodarstwach
reagowały na niedobór rąk do pracy. Kobiety w gospodarstwach były
najbardziej przepracowaną grupą wśród populacji wiejskiej, a zmniejszenie
liczby dzieci było najoczywistszym sposobem ulżenia temu ciężarowi74. W
Dolnej Saksonii, prawdziwym sercu niemieckiego chłopstwa, liczba dzieci na
małżeństwo spadła w jednym pokoleniu aż o 33%75. Jednocześnie brak rąk do
pracy zagrażał także wysiłkom RNS zmierzającym do podniesienia krajowej
produkcji. Już w 1937 roku żniwa miały wszelkie cechy nadzwyczajnej
„Aktion”76, kiedy to normalną siłę roboczą z gospodarstw musieli wesprzeć
junacy z Frontu Pracy, żołnierze, skazańcy i uczniowie szkół. Jednak bardziej
niepokojące były oznaki wskazujące na fakt, że utrzymujący się brak rąk do
pracy skłaniał niemieckie gospodarstwa komercyjne do ograniczenia bardziej
pracochłonnych form produkcji. Po spisie pogłowia bydła z roku 1938 w
RNS pojawiły się ogromne obawy o przyszłość stad mlecznych77. Choć dla
postronnego obserwatora widoczne w niemieckich statystykach rolniczych
małe zmiany w produkcji wcale nie wydawały się uzasadniać stanu ostrego
alarmu, nie ma wątpliwości, że były one w Berlinie traktowane bardzo
poważnie. Powszechna w Trzeciej Rzeszy szkoła myślenia obwiniała za
załamanie się podczas pierwszej wojny światowej niemieckiej sytuacji
wewnętrznej niepowodzenie przy utrzymaniu zaopatrzenia w żywność, a nikt
inny jak sam szef sztabu wojsk lądowych Ludwig Beck wielokrotnie
podkreślał, że satysfakcjonujące zbiory w roku 1938 to kluczowy warunek
wstępny gotowości do wojny78. Realnie niepokojono się, że pełna mobilizacja
armii z jej potrzebami zarówno ludzi, jak i koni doprowadzą sytuację siły
roboczej w rolnictwie do załamania. I to częściowo z tego powodu Hitler
ustalił datę uderzenia na Czechosłowację na październik, gdy żniwa już
dawno przebrzmią.
Tym, co powodowało drenowanie rolnictwa, było ogromne zróżnicowanie
płac i standardów życia w mieście i na wsi. Ta nierównowaga była w
Niemczech motorem wewnętrznej migracji za pracą przynajmniej od połowy
XIX wieku, a ostry niedobór rąk do pracy w późnych latach 30. tylko
przyspieszył ten przepływ. Szczególne atrakcyjny był dla
niewykwalifikowanej siły roboczej z gospodarstw wzrastający popyt na
robotników budowlanych. Intensywne działania zmierzające do utworzenia
wzdłuż granicy francuskiej Wału Zachodniego były powszechnie obwiniane
za wtrącenie w zupełny chaos rynku pracy zachodnich Niemiec79. W drugiej
połowie 1938 roku wiejskie karczmy trzęsły się od plotek o bajecznych
sumach, które były do zarobienia na nowych, gigantycznych budowach
Führera. A Ministerstwo Pracy Rzeszy dało specjalną wzmiankę o jednym
szczęściarzu, który po położeniu nieco betonu w swoim gospodarstwie, już
został zatrudniony jako kierownik na Wale Zachodnim za nadzwyczajną
stawkę 350 marek miesięcznie. Jak komentowali z niesmakiem ministerialni
urzędnicy: „Krótko potem rolnik ten przyjechał w odwiedziny do swojej
rodzinnej miejscowości, cały wystrojony w nowe ubranie, ale uwagę, jakiej
można się było spodziewać, zwrócił na siebie tylko w miejscowej oberży”80.
Plotki głosiły, że niektórzy wykwalifikowani robotnicy budowlani zarabiali
lepiej niż wyżsi oficerowie armii. I nie był to przypadek. W maju 1938 roku
Hitler zdjął nadzór nad Wałem Zachodnim z wydziału inżynieryjnego wojsk
lądowych i przekazał go w ręce Fritza Todta, człowieka ubóstwianego jako
mistrz budowy autostrad. Jego zadaniem było ukończyć fortyfikacje zanim
zaczną się działania wojenne, a miał to zrobić nie zważając na koszty. Dekret
Göringa o możliwości powoływania do pracy dostarczył Todtowi wszystkich
niezbędnych możliwości prawnych, aby zapewnić sobie te ćwierć miliona
robotników, jakich potrzebował81. Mimo to dokonywał on dodatkowych
powołań w sposób typowy dla sytuacji niemieckiej gospodarki późnych lat
30., tj. w oparciu o bodźce pieniężne. Także wykonawcy przy Wale
Zachodnim nie podlegali standardowym zasadom wojskowych zamówień, co
pozwalało im zwiększać zarówno swoje zyski, jak i płace. W lecie 1939 roku
Todt zakończył swoją misję. Najbardziej wrażliwe odcinki niemieckiej
granicy zachodniej zostały wzmocnione tysiącami bunkrów i stanowisk dla
dział, jednak ceną za to był ogromny szok inflacyjny na rynku pracy.
W ten sposób rolnictwo ilustrowało najbardziej podstawowy problem
dotykający zarządzania niemiecką gospodarką w lecie 1938 roku: chaos
decyzyjny spowodowany upolitycznieniem każdego aspektu życia
gospodarczego. Kto miał powiedzieć, jaki był właściwy poziom dochodu
robotników rolnych? Zdaniem RNS niskie dochody niemieckich rolników
były odbiciem ciągłego niedowartościowania pracy w rolnictwie, co znowu
było gorzkim ideologicznym spadkiem odziedziczonym przez Trzecią Rzeszę
po jej skorumpowanych poprzednikach. Dla poparcia tej tezy agronomowie z
RNS porównali części dochodu narodowego per capita wypracowane przez
robotników przemysłowych i rolnych i doszli do wniosku, że praca w
gospodarstwach była niedoszacowana przynajmniej o 25%82. Tym, czego
potrzebowano, było więc przywrócenie równowagi dochodów rolniczych i
przemysłowych, na co RNS podawał różne sposoby83. Jednym z wyjść był
nakaz płacenia przez ludność miejską przynajmniej 10% więcej za żywność,
co niwelowałoby „nadmiar” popytu miejskiego i pozwalało płacić rolnikom
wyższe wynagrodzenia. Jeśli wykluczono by to jako inflacjogenne, RNS
proponował wydłużenie dnia pracy w przemyśle o godzinę z dochodami
przekazywanymi do rolnictwa, co równałoby się w efekcie 10-procentowemu
podatkowi od miejskich dochodów. Alternatywnie RNS sugerował ogólną
deflację wszystkich miejskich cen i wynagrodzeń, aby zrównać je z tymi
płaconymi rolnikom.
Odkładając na bok szok dla miejskiej gospodarki, jaki każda z tych
propozycji by wywołała, założenia, na których opierają się te argumenty, są
warte zauważenia. RNS wychodziło z przesłanki, że wszystkie formy pracy
są równe co do wartości, można się zatem spodziewać w całej gospodarce
równej dystrybucji dochodów per capita. To założenie jest obce każdemu
typowi konwencjonalnego rozumowania ekonomicznego, które zakłada, że
względne dochody ostatecznie odzwierciedlają wkład produkcyjny mierzony
cenami określonymi przez podaż i popyt. Z tego punktu widzenia
podstawowe wytłumaczenie biedy niemieckiego rolnictwa było proste: niska
produktywność pracy. Zgodnie ze zwykłymi miarami produktywność ponad 9
mln ludzi zatrudnionych w niemieckich gospodarstwach była z grubsza tylko
połową tej charakteryzującej typowego nierolniczego robotnika84. Tym,
czego rzeczywiście brakowało na wsi, była nie praca, ale niezbędny kapitał i
technologie, aby tę pracę efektywnie wykorzystać.
Takie porównanie produktywności oczywiście zależało także od
względnych cen płaconych za towary rolne i przemysłowe. I RNS żądała
wyższych cen za towary rolne, ale to znowu ignorowało ogromną przepaść
pomiędzy cenami płaconymi za żywność przez niemieckich konsumentów a
tymi przeważającymi na rynkach światowych85. Tymczasem w końcu lat 30.
„rynek światowy” stawał się dla Niemiec coraz bardziej nieistotną abstrakcją.
Biorąc pod uwagę upolitycznienie ich handlu zagranicznego, Niemcy nie
kupowały już po cenach „światowych”, a zamiast tego import towarów
rolnych był elementem negocjacji w skomplikowanej sieci bilateralnych
umów, w ramach których kraj ten często realizował znaczne dopłaty w
zamian za wolę jego partnerów handlowych pozostania lojalnymi wobec
Trzeciej Rzeszy86.
W rzeczywistości upolitycznienie niemieckiego systemu gospodarczego
zaszło do późnych lat 30. już tak daleko, że praktycznie niemożliwe było
znaleźć jakąkolwiek wiarygodną podstawę oszacowania wartości czy to pracy
w rolnictwie, czy też jakiegoś towaru. Była to przykra konkluzja serii
opracowanych przez Reichsbank poufnych raportów na temat „prawdziwej”
zewnętrznej wartości marki niemieckiej87. Do roku 1938 jej przeszacowanie,
które dominowało w debacie jeszcze kilka lat wcześniej, zastąpiła bardziej
zasadnicza kwestia. Argument na korzyść dewaluacji opierał się bowiem na
założeniu, że istniał spójny system niemieckich cen, który był niezgodny z
tym powszechnym w innych krajach, przy czym problem ten można by
rozwiązać poprzez dostosowanie zewnętrznej wartości marki. Tymczasem
według Reichsbanku to już nie była prawda. Od wielu lat stawki, po jakich
wymieniano towary, nie były określane przez anonimowe i nieprzerwane
działanie systemu rynkowego, ale przez szereg doraźnych i niespójnych
decyzji politycznych. Skutek był zaś taki, że dla celów handlu zagranicznego
marce brakowało teraz właściwie ustalonej wartości. Siła nabywcza marki w
transakcjach zagranicznych zależała w całości od tego, jaki to był towar i
jakie było źródło jego pochodzenia. Weźmy towar o szczególnym znaczeniu
– surową bawełnę. Niemcy płaciły blisko cen światowych za import z Egiptu,
z bonusem tylko 15-procentowym za ten z Indii Brytyjskich, 28-
procentowym dla swoich amerykańskich dostawców, co najmniej 47- i 72-
procentowym w przypadku nowych źródeł dostaw odpowiednio z Brazylii i
Peru. Gdy chodzi o masło, import duński był po cenach światowych, podczas
gdy holenderski wyróżniał się 63-procentowym dodatkiem. Nie było też
spójnego modelu „dodatków krajowych”. W porównaniu do ogromnej marży
na peruwiańską bawełnę, dodatek do rafinowanej benzyny pochodzącej z tego
samego państwa wynosił tylko 10%. Podobnie bonusy płacone Rumunii
wahały się pomiędzy 27% za pszenicę a 48% za kukurydzę. Nie było też
żadnej odpowiadającej temu różnicy w umowach handlowych zawartych z
Jugosławią i Węgrami, gdyż oba te kraje otrzymywały mniej niż 30%
zarówno za pszenicę, jak i za kukurydzę. Jak konkludował Reichsbank, rosła
bezcelowość dyskusji o „właściwej” dewaluacji niezbędnej do zrównania
niemieckiego i międzynarodowego systemu cenowego, ponieważ „cała
struktura cenowa handlu zagranicznego, tak w odniesieniu do towarów, jak i
krajów, była już tak zagmatwana, że właściwie niewiarygodna”88.
Kiedy jesienią 1938 roku Walther Darre przemawiając na powszechnym
zjeździe niemieckich rolników (Bauerntag) stwierdził otwarcie, że problem
pracy w rolnictwie może być pokonany tylko „jeśli NSDAP… podejmie
nieodwołalną decyzję o przezwyciężeniu go niezależnie od okoliczności”89,
nie było to wyrazem ekonomicznej ignorancji. Była to sensowna opinia na
temat tej podstawowej sprawy, jakim był podział zasobów w nazistowskich
Niemczech90. W tym przypadku apel Darrego był daremny, gdyż przywódcy
nazistowscy mieli wtedy co innego na głowie. Mimo że sytuacja w rolnictwie
wydawała się być poważna, to jednak latem 1938 roku to nie kwestia dojarek
i cen nabiału realnie spędzała sen z powiek reżimowi Hitlera. Po miesiącach
ostrej dyskusji kwestia gospodarstw mlecznych otrzymała polityczne
„uregulowanie” w postaci podniesienia cen mleka z gospodarstw o 2 fenigi. A
od kiedy Rudolf Hess uczynił jasnym, że wzrost cen płaconych przez
konsumentów był poza dyskusją, konflikt rozwiązał się kosztem mleczarni,
którym skurczyła się marża zysku. To ani nie powściągnęło popytu na mleko,
ani też nie wystarczyło do zlikwidowania deficytu dochodów niemieckich
rolników mlecznych, ale przynajmniej wysłało polityczny sygnał, że reżim
nie był nieświadomy interesu wyborców rolniczych91. Prawdziwym
problemem, który stał przed Trzecią Rzeszą latem 1938 roku, nie była
kwestia, jak poradzić sobie z irytującymi społecznymi skutkami ubocznymi
przeprowadzanych na złamanie karku zbrojeń. Tym, z czym trzeba było
stanąć twarzą w twarz, była sprawa pokoju albo wojny. I to właśnie w
kontekście tej żywotnej decyzji pojawiła się groźba powstania
niebezpiecznych pęknięć pomiędzy różnymi frakcjami istniejącymi wewnątrz
przywództwa hitlerowskiego reżimu.

IV.
Nigdy nie było jakiejś dużej spoistości wśród przeciwników rozpoczęcia
wojny w 1938 roku. Byli wśród nich zmarginalizowani konserwatyści, jak
Ulrich von Hassel czy Carl Goerdeler, ale także ludzie z większymi
wpływami, jak Hjalmar Schacht, Schwerin von Krosigk z Ministerstwa
Finansów czy nowo mianowany sekretarz stanu w MSZ Carl Friedrich von
Weizsäcker92. Większość armijnych generałów także była przeciwna wojnie z
Wielką Brytanią i Francją, przy czym najwięcej z nich czyniło tak z czysto
militarnych powodów, niemniej niektórzy wyciągali szersze wnioski,
zwłaszcza Ludwig Beck i jego następca na stanowisku szefa sztabu wojsk
lądowych Franz Halder. Nawet Hermanna Göringa, pomimo roli, jaką
odgrywał przy eskalacji żądań wysiłków wojennych, trzeba zaliczyć do
przeciwników przedwczesnej wojny w 1938 roku93. Tym, co wszyscy ci
ludzie mieli ze sobą wspólnego, nie była na pewno pryncypialna opozycja
wobec władzy Hitlera, nie byli też przeciwni wojnie jako takiej. Łączyła ich
za to opinia, że zważywszy na stan zbrojeń Wehrmachtu i sytuację
niemieckiej gospodarki, Trzecia Rzesza latem 1938 roku nie była w stanie
zaryzykować wielkiej wojny z Wielką Brytanią i Francją, szczególnie jeśli
kraje te byłyby wspierane przez Stany Zjednoczone.
Generał Beck jako pierwszy argumentował przeciwko wojnie, a zrobił to w
memorandum będącym bezpośrednią odpowiedzią na uwagi Hitlera
wygłoszone na konferencji „Hossbacha” w dniu 5 listopada 1937 roku. Potem
powtórzył te same zasadnicze powody w szeregu raportów i mów
opracowanych i wygłoszonych do sierpnia 1938 roku94. W jego opinii
należało poważnie potraktować brytyjską i francuską reakcję na kryzys
majowy. Akcja wojskowa Niemiec przeciwko Czechosłowacji byłaby
nierozerwalnie związana z interwencją mocarstw zachodnich. A wtedy
Niemcy stanęłyby naprzeciwko największej armii lądowej Europy, tj. tej
wystawionej przez Francuzów, powiązanej z ogromnymi zasobami
gospodarczymi Imperium Brytyjskiego, znajdującymi się pod pewną ochroną
Royal Navy. Co więcej, mitem było postrzeganie Francji i Wielkiej Brytanii
jako izolowanych. Beck uznał za aksjomat, że w przypadku konfliktu z
Niemcami obydwie potęgi będą mogły skorzystać z zasobów gospodarczych
Stanów Zjednoczonych. „Pod tym względem”, pisał 5 maja 1938 roku,
„bardzo istotne są kroki podjęte przez oba państwa zmierzające do
wykorzystania Ameryki jako dostawcy materiałów wojennych, ponieważ są
one teraz dużo dalej posunięte niż to było w roku 1914”. Niemcy w roku 1938
stały naprzeciw „koalicji Czechów, Francuzów, Brytyjczyków i
Amerykanów, których współpraca na wypadek wojny już byłaby ściślej
skoordynowana niż w roku 1914”95. Beck nie zagłębiał się w szczegółowe
porównywanie sił. Nie musiał tego robić. Dla wszystkich zainteresowanych
było oczywiste, że grupa zachodnia miała miażdżąca przewagę materiałową,
ich morska wyższość już była ogromna, zaś jakieś braki w powietrzu mogły
zostać przy pomocy Amerykanów łatwo wyeliminowane. Zamiast ryzykować
natychmiastową ofensywę Wielka Brytania i Francja usiłowałyby wciągnąć
Niemcy w długotrwałą wojnę na wyczerpanie. Wehrmacht mógł mieć tylko
nadzieję na wyprowadzenie szybko po sobie decydujących uderzeń tak
przeciwko Czechom, jak i Francuzom, to jednak zależało od przygotowania
niemieckich armii i lotnictwa do prowadzenia walki od samego początku.
Beck nie mówił nic o Luftwaffe, niemniej tamtejsze źródła wewnętrzne jasno
dawały do zrozumienia, że jesienią 1938 roku było ono daleko od gotowości
do wojny96. Armia niemiecka z całą pewnością pokonałaby Czechów, ale
tym, co niepokoiło Becka, była możliwość francuskiej interwencji na
zachodzie w czasie, gdy większość niemieckich sił zbrojnych będzie
związana w Czechosłowacji. Co więcej, nawet jeśli Niemcom udałoby się
przetrwać ten początkowy, niebezpieczny okres, ich armia w roku 1938 w
oczywisty sposób i tak nie byłaby w stanie wydać Francuzom decydującej,
zwycięskiej bitwy. Nawet żeby zrealizować plany z 1936 roku potrzeba było
jeszcze ogromnego wzrostu wysiłku zbrojeniowego, a Beck z pewnością
odrobił lekcję z komplikacji roku 1937. Czy stałe „przyspieszanie zbrojeń jest
możliwe”, czy nie, pisał na początku lata 1938 roku, „wymaga zbadania.
Wiele lat doświadczeń sugeruje, że takie próby były zawsze niweczone przez
ograniczenia narzucane przez rzeczywistość”97.
Były powody, dla których można by było dyskutować z analizą Becka
ryzyka związanego z działaniami w Czechosłowacji, a zwłaszcza z jego oceną
prawdopodobieństwa natychmiastowego francuskiego ataku na niemiecką
granicę zachodnią98. W każdym razie błędem ze strony Becka było mieszanie
tego typu operacyjnych trosk ze swoimi ważniejszymi i wiarygodniejszymi
ocenami strategicznymi. Jak to pokazał ostatni tydzień września 1938 roku,
gdyby Hitler upierał się przy użyciu sił wojskowych do likwidacji
Czechosłowacji, rządy francuski i brytyjski nie wycofałyby się. 28 września
1938 roku Europa stanęła przecież na krawędzi wojny99, której rezultat byłby
dla Niemiec z całą pewnością katastrofą. Jak to Beck wyraźnie rozumiał,
uwzględniając leżący u podstaw bilans ludności, surowców i możliwości
finansowych, to Niemcy, a nie Brytyjczycy czy Francuzi, potrzebowali
błyskawicznych militarnych rozstrzygnięć. Zgodnie z logiką analizy Becka
najbardziej nieprawdopodobne było, że Francuzi podejmą ryzyko większej
ofensywy na zachodzie, zamiast tego mieliby się zadowolić długotrwałą
wojną na wyczerpanie, gdyż zachowanie administracji Roosevelta dawało im
wszelkie powody, żeby spodziewać się amerykańskiej pomocy100. Ponadto
Beck miał wyraźnie rację w swojej ocenie stanu niemieckiej armii. Jak by nie
był precyzyjny rozkład czasowy podboju Czech, Niemcy w roku 1938 z
pewnością nie miały środków militarnych do przeprowadzenia zaraz po
inwazji Czechosłowacji błyskawicznego i rozstrzygającego uderzenia na
Francję. Trzecia Rzesza byłaby zatem zmuszona do przyjęcia postawy
defensywnej, okrążona zarówno od wschodu, jak i zachodu przez jeszcze
bierne albo już działające wrogie mocarstwa.
Ciekawe, że kiedy Beck rozważał, kogo by jeszcze włączyć w swoje
sprzeciwiające się wojnie działania, jego lista nie zawierała Hjalmara
Schachta, za to obejmowała Göringa – nie tylko naczelnego dowódcę
Luftwaffe, ale i człowieka, którego Beck uważał za odpowiedzialnego za
usunięcie Blomberga i Fritscha, a więc mogącego mieć chętkę „w dogodnym
momencie pozbyć się także Führera”101. Chcąc mieć argumenty gospodarcze,
Beck miał nadzieję dołączyć ministra finansów Rzeszy Schwerina von
Krosigka. Co znaczące, uważał że w kwestii interwencji u Hitlera będzie
mógł liczyć na niego dopiero w drugiej połowie września, „ponieważ do tego
czasu zmusi go do tego stan skarbu państwa”102. I ta ocena była właściwa. W
sierpniu 1938 roku Krosigk, podobno z własnej inicjatywy, skontaktował się
z sekretarzem stanu w MSZ Weizsäckerem, aby uzyskać u źródeł opinię na
temat sytuacji dyplomatycznej. Weizsäcker ze swojej strony już w czerwcu
1938 roku wyciągnął wniosek, że w przypadku wojny z Wielką Brytanią i
Francją Niemcy staną naprzeciw „światowej koalicji” (Weltkoalition)
obejmującej zarówno Stany Zjednoczone, jak i Związek Radziecki. Nawet
jeśli mogłyby liczyć na pomoc Japonii i Włoch, rezultat takiego konfliktu nie
przedstawiał żadnych wątpliwości: Niemcy „zostałyby wyniszczone i
poniosłyby porażkę” (Erschöpfung und Niederlage)103. Wkrótce potem
Krosigk poprosił Hitlera o rozmowę, a kiedy Führer odmówił mu tego
przywileju, opracował memorandum opisujące sytuację finansów Rzeszy i
skutki tego dla niemieckiej dyplomacji104. Argumentując, nie mógł po prostu
postawić Hitlera wobec otwartego stwierdzenia bankructwa, gdyż mogłoby to
fatalnie podkopać jego wiarygodność105. Z drugiej strony był jednak
zdecydowany uzmysłowić Hitlerowi powagę sytuacji finansowej Rzeszy.
Chcąc zacząć od pozytywnej uwagi, Krosigk rozpoczął swoje memorandum
od przypomnienia, jaką rolę odegrało Ministerstwo Finansów Rzeszy przy
programach kreacji nowych miejsc pracy i zbrojeń, które do roku 1938, jak
twierdził, były finansowane w większości z dochodów podatkowych i
długoterminowych papierów dłużnych. Ta pierwsza faza ekspansji
doprowadziła na wiosnę 1938 roku do efektu w postaci zakończenia
wydawania weksli Mefo. Aby zapewnić będący następstwem anszlusu
gwałtowny wzrost wydatków wojskowych, Krosigk był zmuszony uciec się
do stosownej podwyżki podatków oraz emisji krótkoterminowych papierów,
co zresztą wystarczyło tylko na maj i czerwiec. Teraz jednak z powodu
nadzwyczajnego przyspieszenia zbrojeń Rzesza stanęła w obliczu poważnego
kryzysu płynności. W sierpniu armia wydała 900 mln marek, we wrześniu
suma ta wzrosła do 1,2 mld marek. Do końca miesiąca zapasy gotówkowe
Rzeszy zostałyby „wyczerpane”. Zapewnienie niezbędnych funduszy poprzez
„drukowanie waluty” było „poza dyskusją”, dlatego Krosigk rozpaczliwie
potrzebował rozpisać nową pożyczkę, jednak w miarę jak Europa wydawała
się staczać ku wojnie, rynki finansowe ogarniała fala pesymistycznych
nastrojów. Pomiędzy kwietniem 1938 roku i końcem sierpnia niemiecka
giełda spadła o 13%106. Rzeszę, twierdził Krosigk, opanowała rosnąca fala
„wojennej i inflacyjnej psychozy”. „Psychozę” tę wzmacniały widoczne w
całej niemieckiej gospodarce symptomy rozpoczynającej się inflacji. Jednak
przede wszystkim ten stan rynków był obrazem faktu, że Rzesza „sterowała
ku poważnemu kryzysowi finansowemu…”, przyspieszonemu dążeniem do
wojny. „Plotki pojawiające się we wszystkich kręgach ludności”
przewidywały rozpętanie się wojny na 1 października, co, jak widzieliśmy,
było ustaloną przez Hitlera datą ewentualnej akcji przeciwko Czechom107. Na
rynku obligacji resztki zaufania udało się utrzymać tylko dzięki urzędowej
interwencji, Ministerstwo Finansów odkupiło bowiem swoje własne papiery
dłużne po cenach wyższych od tych oferowanych przez inwestorów
prywatnych. Jednak dzięki realizowanemu przynajmniej do wiosny 1938 roku
podejściu ostrożnościowemu nie wszystko było jeszcze stracone i Krosigk
mocno upierał się, że finansowa stabilizacja była ciągle możliwa. Wielka
inflacja lat 20. zniosła większość finansowych zobowiązań państwa, a więc
ogół długu obciążającego Rzeszę był daleki od obezwładniającego. Dopóki
władze będą podejmować drastyczne kroki przy zarządzaniu rynkiem
kapitałowym i utrzymywaniu porządku we własnym domu, potrzebom
pożyczkowym reżimu da się zaradzić. Jednak jeśli ma do tego dojść w
normalnym trybie, tj. poprzez długoterminowe pożyczki, Niemcy muszą
przywrócić zaufanie rynków poprzez „wyjaśnienie” swojej polityki
zagranicznej. I tutaj Krosigk dochodził do sedna swojego memorandum.
„Ponieważ każda przyszła wojna będzie prowadzona nie tylko za pomocą
środków militarnych, ale będzie także wojną gospodarczą na najwyższą
skalę”, uważał za swój „bezwzględny obowiązek” przedstawienie „w całej
prawdzie i z całą szczerością swojego głębokiego niepokoju o przyszłość
Niemiec…”. To, czy w przypadku ostatecznej rozprawy z Czechami wojna
pozostałaby lokalną, zależało głównie od Wielkiej Brytanii. Jako absolwent
Rhodes Scholarship Krosigk uważał się za kogoś w rodzaju eksperta od
Anglików i jako taki czuł się w obowiązku ostrzec Hitlera przed
niedocenianiem ich determinacji. „Fakt, że Anglia nie jest gotowa do wojny
pod względem militarnym, nie przeszkodzi Anglii w jej wzbudzeniu. A to
dlatego, że posiada dwie wielkie karty atutowe. Jedną jest oczekiwany szybki
udział w wojnie Stanów Zjednoczonych Ameryki”. Dla Krosigka, nie mniej
niż dla Göringa, Weizsäckera czy Becka, amerykańskie wsparcie dla wrogów
Trzeciej Rzeszy było aksjomatem108. Drugi brytyjskim „asem atutowym”
była ich znajomość niemieckich „słabości finansowych i gospodarczych”, z
którą to myślą Wielka Brytania i Francja prowadziłyby wojnę na
wyczerpanie. „Zachodnie mocarstwa nie rzucą się na Wał Zachodni, ale
pozwolą niemieckiej słabości gospodarczej wywierać swoje skutki, aż my, po
początkowych sukcesach wojskowych, będziemy się stawać słabsi i słabsi, a
w końcu stracimy swoją przewagę militarną z powodu dostaw uzbrojenia i
samolotów ze Stanów Zjednoczonych”. Wszystko w opinii Krosigka
przemawiało za odłożeniem wojny w czasie. Niemcy mogły „tylko zyskać na
czekaniu” i to właśnie dlatego „komuniści, Żydzi i Czesi” przejawiali tak
„fanatyczną żądzę” wciągnięcia Hitlera już teraz w katastrofalny,
przedwczesny konflikt. Była to ich „ostatnia szansa wywołania wojny” i
„zniszczenia znienawidzonej Trzeciej Rzeszy”. Zamiast więc reagować na ich
prowokacje Niemcy powinny „czekać na swój czas”, kończyć swoje
zbrojenia i budować „równowagę pomiędzy przygotowaniami wojskowymi i
gospodarczymi …”. A potem nadejdzie ten moment, kiedy Niemcy będą
mogły zadać „ostateczny coup de grace” Czechom bez wplątywania się w
katastrofalną konfrontację z Wielką Brytanią i Francją.
W gruncie rzeczy trudno jest powiedzieć, jak poważnie należy traktować
istniejącą latem 1938 roku wewnętrzną „opozycję” wobec Hitlera109. Źródła
są po prostu zbyt skąpe i niewiarygodne. Do czasu, kiedy Krosigk skończył
swoje memorandum, Ludwig Beck zdążył już zrezygnować ze stanowiska
szefa sztabu wojsk lądowych, odnosząc porażkę w swoich wysiłkach
zmobilizowania politycznego przywództwa do wspólnego postawienia się
Hitlerowi. Zdumiewające, że Beck zgodził się nawet na utrzymanie swojego
odejścia w tajemnicy do momentu aż minie kryzys. Wydaje się jednak, że
wydarzenie to nie było końcem spiskowania w armii. Franz Halder, następca
Becka na stanowisku szefa sztabu, podzielał jego analizę sytuacji
strategicznej i miał nawet ochotę pójść o krok dalej w kierunku organizacji
otwartego wojskowego zamachu stanu. W brzemiennym w skutki ostatnim
tygodniu września, gdy Europa zawisła na krawędzi wojny, grupka
spiskowców podobno stała w Berlinie gotowa wstrząsnąć Kancelarią Rzeszy i
aresztować Hitlera i innych nazistowskich przywódców110. Czasami mówiło
się, że stanowczość tej grupy skruszała pod wpływem podjętej przez
Chamberlaina akcji pojednawczej ostatniej szansy, choć przecież działania te
w rzeczywistości zakończyły się niepowodzeniem. Gdyby Hitler chciał wojny
1 października 1938 roku, to mógłby ją mieć, gdyż Francuzi i Brytyjczycy
osiągnęli punkt, w którym nie mogli już dokonywać żadnych kolejnych
ustępstw111. Ponadto armie Francji i Związku Radzieckiego przeprowadziły
mobilizacje, a Royal Navy stała w pełnej gotowości. Jednak 29 września 1938
roku to sam Hitler się cofnął, nie jego oponenci, i nie ma lepszego
wytłumaczenia dla tej nagłej zmiany kursu niż oczywista waga świadectw,
argumentów i nacisków, które skupiły się na nim w poprzednich tygodniach.
Słyszał wyrazy niepokoju nie tylko od Becka czy Krosigka, ale także od
Göringa i, co chyba najważniejsze, od Mussoliniego, który 28 września nawet
interweniował osobiście112. Nikt nie może oskarżyć Göringa czy
Mussoliniego o sprzeciwianie się co do zasady wojnie, niemniej żaden z nich
nie chciał ryzykować starcia z Wielką Brytanią i Francją już w roku 1938.
Poza tym w przypadku powstrzymania się Hitlera od otwartej agresji
militarnej, Brytyjczycy i Francuzi wyraźnie mieli ochotę dać mu praktycznie
wszystko, o co tylko mógłby poprosić. Hitler więc niechętnie, ale się wycofał
i zaakceptował nadzwyczaj hojne porozumienie zaoferowane mu na
pośpiesznie zwołanej konferencji w Monachium. Czyniąc tak, niemal z całą
pewnością ocalił swój reżim od katastrofy.

V.
Stłumiona latem 1938 roku gwałtowna energia nagromadzona wewnątrz
ruchu nazistowskiego rozładowała się nie na wojnie, ale w bezprecedensowej
napaści na ludność pochodzenia żydowskiego. Począwszy już od lata 1938
roku partia nazistowska knuła falę antysemickich rozruchów, które osiągnęły
swój szczyt w pogromie o zasięgu krajowym z 9 listopada 1938 roku. Było to
wydarzenie nieporównywalne z niczym w nowożytnej historii Europy
Zachodniej113. Dostrzeganie związku między kryzysem sudeckim a
Kristallnacht jest czymś więcej niż tylko zwykłym socjopsychologicznym
wnioskowaniem. W swoich raportach na temat pogromu z listopada 1938
roku lokalne oddziały wywiadu SS (SD) jednomyślnie podsuwały jako swoje
wyjaśnienie, że to właśnie zachowanie żydowskiej mniejszości podczas
kryzysu pchnęło ludność niemiecką do wywarcia gwałtownego odwetu.
Przywództwo SS było przy tym wyraźnie opętane strachem, że Niemcy mogą
znaleźć się w sytuacji zaangażowania w wielką wojnę, mając jednocześnie
setki tysięcy wciąż obecnych w kraju Żydów. To właśnie ten lęk przed
„żydowską działalnością wywrotową” doprowadził w październiku SS do
brutalnego wyrzucenia z Niemiec 70 tys. polskich Żydów, w tym rodziców
Herszela Grynszpana, młodzieńca, który spartaczył zamach na niemieckiego
ambasadora w Paryżu, zapalając tym natychmiast lont pod wybuch
listopadowego pogromu.
Z kolei inny, bardziej długofalowy motyw drastycznej eskalacji
antysemickich gwałtów z roku 1938 ujawnia chronologia żydowskiej
emigracji z Niemiec i Austrii. Najprościej rzecz ujmując kluczowe jest tutaj
to, że po początkowym wzroście w roku 1933 żydowska emigracja stanęła na
„tylko” 20 tys. ludzi rocznie. W tym tempie, włączając w to także naturalny
wskaźnik umieralności starzejącej się żydowskiej populacji, cel SS w postaci
pozbycia się z Niemiec tej mniejszości osiągnięto by dopiero w późnych
latach 40. Można wymienić wiele czynników, które wyjaśniałyby stosunkowo
mały stopień emigracji, ale wyraźnie najważniejszą pojedynczą przeszkodą
był skrajnie wysoki koszt wyjazdu z Niemiec. To z kolei było podyktowane
tym samym problemem, który dotykał praktycznie każdego innego aspektu
polityki nazistowskiej, tj. niedoborem zagranicznej waluty. Nakłoniony przez
partyjnych urzędników z Austrii departament ekonomiczny Reichsbanku
przeprowadził w kwietniu 1938 roku krótkie badania na temat: „Jak dużo
zagranicznej waluty byłoby potrzebne do transferu całego zasobu
żydowskiego majątku zainwestowanego w Niemczech?”. Dla samych
niemieckich Żydów, bez wliczania w to populacji austriackiej, szacunki
dochodziły do między 2,2 mld a 5,15 mld marek. Bez dużych zagranicznych
kredytów było to wielokrotnie więcej niż rezerwy twardej waluty
Reichsbanku114. W świetle tej nierównowagi nie jest żadną niespodzianką, że
Rzesza nakładała karne podatki na niedoszłych emigrantów i w miarę jak po
roku 1936 pogarszała się sytuacja państwa w obszarze twardej waluty,
eskalowała też te kary finansowe115. Paradoksalnie sam fakt zmuszania
Żydów do emigracji czynił ich od razu podejrzanymi o chęć potajemnego
wywiezienia z kraju kapitału. Zamiast więc ułatwiać wyjazd biurokracja
zajmująca się wymianą walut oraz emigracją stawała się dodatkowym
czynnikiem prześladowań i dyskryminacji116. Będąc od roku 1936 blisko
kwestii wymiany walutowej, Reinhard Heydrich i SD nie byli w żadnym
wypadku naiwni co do tych finansowych przeszkód stawianych przed
„dobrowolną emigracją”. W nadziei wystarania się do tego celu o więcej
zagranicznej waluty SD prowadzili latem 1938 roku z RWM bezpośrednie
negocjacje w tej sprawie117, które jednak, co nie jest zaskoczeniem
zważywszy na sytuację Reichsbanku, zakończyły się rozczarowaniem. W ten
sposób antyżydowska polityka SD znalazła się w impasie. I właśnie to tło
pokazuje realne i praktyczne znaczenie rosnącej w roku 1938 fali
antysemickich gwałtów i dyskryminacji. Jeśli już SS nie mogło ułatwić
emigracji, to mogło przynajmniej zwiększyć bodźce do niej poprzez fizyczny
terror i prześladowania, które czyniły życie Żydów w Niemczech
nieznośnym.
Zaledwie kilka godzin po tym, jak dyrektorzy IG Farben omawiali nowe,
ekscytujące, poszerzone przez anszlus perspektywy, koszmarna fala gwałtów
wylała się na austriackich Żydów. Jeden ze świadków wspominał wieczór 11
marca 1938 roku jako „otwarcie bram piekielnych”, burzę „zawiści,
wrogości, nienawiści, ślepej i złośliwej żądzy zemsty”118. Nawet sami
Niemcy byli zaniepokojeni potokiem ludowego antysemityzmu, który
wywołali w Austrii. W ciągu kilku tygodni praktycznie każdy tamtejszy
żydowski interes był już pod nadzorem samozwańczego nazistowskiego
komisarza. 26 kwietnia 1938 roku do akcji wkroczył Berlin. Wszyscy
niemieccy i austriaccy Żydzi z aktywami o wartości ponad 5 tys. marek byli
zobowiązani do zgłoszenia tego do oficjalnego rejestru. Od tej pory
administracja Planu 4-letniego miała zapewnić „spożytkowanie” żydowskich
aktywów „w interesie niemieckiej gospodarki”. Także od tego samego dnia
wszelka sprzedaż żydowskich interesów została uzależniona od zezwolenia
regionalnych doradców gospodarczych partii nazistowskiej, co w praktyce
formalizowało tylko rolę, jaką ci urzędnicy odgrywali od roku 1933. Aby
zwiększyć nacisk na ich sprzedaż, Ministerstwo Gospodarki Rzeszy,
Ministerstwo Finansów i Reichsbank systematycznie utrudniały działalność
pozostałym jeszcze niearyjskim firmom. Przedsiębiorstwa żydowskich
właścicieli były na ostatnim miejscu przy rozdziale surowców, Reichsbank
nakazał swoim oddziałom wstrzymanie udzielania im kredytów, a przepisy
podatkowe i dotyczące wymiany walutowej były stosowane z wyjątkową
gorliwością. Efekt był taki, że wkrótce znikły istniejące jeszcze bastiony
społeczności żydowskich przedsiębiorców, a sprzedaż „aryzacyjna” objęła w
1938 roku 340 większych fabryk, niemal każda z nich włókiennicza albo
odzieżowa, 370 hurtowni i co najmniej 22 prywatne banki, w tym tak
prestiżowe marki jak Warburg czy Bleichröder119.
Zarówno zwykli Niemcy, jak i czołowi przedstawiciele niemieckiego
korporacyjnego kapitalizmu skorzystali z szansy zakupu po zaniżonych
cenach interesów, majątku czy innych aktywów. Zaciekle rywalizowały o
„aryzacyjny” biznes większe banki na czele z Deutsche i Dresdner120.
Zachłanne grupy przemysłu ciężkiego, jak Flick i Mannesmann, także w pełni
skorzystały121. Jednak skupiona na łupieniu żydowskiego biznesu nasza
uwaga ostatnich lat zasłoniła to, co było prawdopodobnie najistotniejszym
rezultatem oficjalnej rejestracji majątku. Ogółem niemieccy i austriaccy
Żydzi poinformowali o aktywach o wartości brutto 8,5 mld marek, 7 mld
marek po potrąceniu zobowiązań, przy czym z tej znaczącej sumy tylko 1,19
mld marek było aktywne biznesowo. Biorąc pod uwagę fakt, że majątek netto
austriackich Żydów był wart podobno nieco ponad 2 mld marek, nie wydaje
się prawdopodobne, żeby żydowski kapitał biznesowy w Niemczech znacznie
wykraczał poza 850 mln marek. Był to więc pod każdym względem mały
udział w działających w niemieckiej gospodarce aktywach ogółem. Aryzacja
natomiast bez wątpienia odmieniła oblicze głównych ulic handlowych w
takich miastach, jak Berlin czy Hamburg, a także zmieniła strukturę
własności nieruchomości w niektórych bardziej wyróżniających się osiedlach
willowych. Niemniej jej szerszy wpływ był ograniczony. Zaledwie w garstce
sektorów spowodowała znaczniejszą zmianę własności, najbardziej w handlu
detalicznym, a zwłaszcza w sklepach wielkopowierzchniowych, a także we
włókiennictwie, przemyśle odzieżowym i prywatnej bankowości. Ogólnie
pomysł, że niewielka mniejszość żydowska kiedykolwiek zajmowała
„dominującą pozycję” w gospodarce, a zatem że aryzacja może stworzyć
zasadniczy punkt zwrotny w narodowym życiu gospodarczym, powinien być
uznany za to, czym zawsze był – absurdalnym antysemickim mitem.
Zdecydowanie największym beneficjentem ekonomicznego
prześladowania niemieckich Żydów nie był niemiecki biznes, ale państwo
niemieckie, a tym samym pośrednio ogół niemieckich podatników122. Od
roku 1933 Rzesza przodowała w ogałacaniu ludności żydowskiej z majątku, a
to poprzez podatek wyjazdowy i dyskonto potrącane przez Reichsbank.
Pójście dalej wymagałoby już aktu otwartego prześladowania fiskalnego. Jak
już wspominaliśmy, idea „żydowskiego podatku” była dyskutowana
wielokrotnie od czasu, kiedy Hitler dał w Memorandum o Planie 4-letnim
instrukcję, aby czynić Żydów odpowiedzialnymi za każdą szkodę uczynioną
niemieckiej gospodarce. Jednak ministerstwa wahały się123 i dopiero rosnące
napięcie związane z kryzysem sudeckim przełamało ich blokadę. W miarę jak
oczekiwanie wojny wzmagało się aż do osiągnięcia swojego szczytu we
wrześniu 1938 roku, wzrastała też atmosfera przemocy wobec Żydów.
Władze samorządowe Monachium i Norymbergi ustanowiły ważny precedens
w postaci zdemolowania w lecie tamtejszych synagog, po czym w całych
południowych i południowo-zachodnich Niemczech nastąpił wysyp
antysemickich ataków i demonstracji, które według SD przybrały „po części
charakter pogromów”124. W Wiedniu wrogość była nieustanna. Do jesieni
mieszkańcy osiedli żydowskich zostali siłą przeniesieni do tymczasowego
kwaterunku, gdzie mieli pozostawać do momentu „dobrowolnej” emigracji.
Ogólnokrajowy pogrom nakazany przez Hitlera na noc 9 listopada tym
samym osiągnął swój koszmarny finał w postaci okresu przedłużonej
eskalacji. Zgodnie z drobiazgowymi informacjami zebranymi przez
niemieckich likwidatorów ubezpieczeniowych szkody rzeczowe miały
wartość ponad 220 mln marek. Przynajmniej 91 obywateli pochodzenia
żydowskiego zostało zamordowanych, a setki popełniło samobójstwo.
Rozpoczęte w roku 1936 i systematycznie kontynuowane rozbudowy systemu
obozów koncentracyjnych umożliwiło SS uwięzienie przynajmniej 30 tys.
żydowskich mężczyzn w ciągu jednej nocy125. Zostali wypuszczeniu dopiero
po wyrażeniu zgody na złożenie wniosku o emigrację.
Trzy dni po pogromie, 12 listopada, Göring potwierdził swoją władzę przy
okazji wielkiej konferencji na temat kwestii żydowskiej. Jako szef Planu 4-
letniego był oburzony prowadzoną w ostatnich dniach bezsensowną
dewastacją majątku. „Mam dość tych demonstracji! Nie szkodzą Żydom, ale
mnie, który jest najwyższą władzą koordynującą niemiecką gospodarkę”.
Göringa szczególnie rozwścieczył fakt złupienia w Berlinie futer i biżuterii,
nawet wydał specjalne rozkazy aresztowania osób za to odpowiedzialnych.
Poważniejszą sprawą było, że niemieckie ulice zaśmiecały pozostałości
tysięcy zbitych okien wystawowych. Żydzi mieli zapłacić rachunek za
uprzątnięcie bałaganu, ale już wstawienie wysokiej jakości belgijskich szyb
kosztować będzie Reichsbank 3 mln marek w cennej obcej walucie126. Jak to
ujął Göring: „Wolałbym, żebyście zabili 200 Żydów, a nie niszczyli tak
kosztowne rzeczy”. Kwestia żydowska miała być teraz „raz na zawsze
skoordynowana i rozwiązana tak albo inaczej”. Oznaczało to w pierwszej
kolejności nałożenie podatku karnego. Jak mówiły słowa dekretu
ogłoszonego formalnie właśnie 12 listopada: „Wrogie nastawienie żydostwa
wobec ludności niemieckiej i Rzeszy… czyni koniecznymi stanowczą obronę
i surowe zadośćuczynienie”. Społeczności żydowskiej nakazano zapłatę kary
w wysokości 1 mld marek, dodatkowo niemieccy Żydzi zostali też zmuszeni
do naprawy wszelkich szkód wyrządzonych 9 listopada, tracąc jednocześnie
swoje roszczenia ubezpieczeniowe wobec państwa niemieckiego.
Ministerstwo Finansów Rzeszy tak bardzo spieszyło się położyć rękę na tych
funduszach, że przekonało konsorcjum największych berlińskich banków do
udzielenia mu zaliczki na poczet dochodów z „żydowskiego podatku”127.
Jednocześnie Pierwszy Dekret o Usunięciu Żydów z Życia Gospodarczego
(Erste Verordnung zur Ausschaltung der Juden aus dem Wirtschaftsleben)
zrobił dokładnie to, co obiecywał tytuł, tj. zabronił wszystkim Żydom handlu
detalicznego i trudnienia się rzemiosłem, odsunął ich od sprzedaży towarów
na jarmarkach i wykluczył od pełnienia jakichkolwiek funkcji we władzach
firm128.
Wzięte razem te różne kroki podjęte w roku 1938 były równoznaczne z
gruntowną konfiskatą majątku ludności żydowskiej. Ogromna większość z
zarejestrowanej latem 1938 roku sumy 1,1 mld marek aktywów
przedsiębiorstw została sprzedana do końca tego roku, a korzyści w kwocie
kilkuset milionów marek przypadły całemu spektrum najbardziej zachłannych
niemieckich firm. W ciągu 3 lat podatek majątkowy z 12 listopada zasilił
konto Rzeszy kwotą ogółem 1,127 mld marek. Dodatkowo setki milionów
zabrano w ramach „podatku wyjazdowego” opuszczającym teraz kraj
dziesiątkom tysięcy żydowskich rodzin, a miliardy więcej zostały na
rachunkach instytucji finansowych, które zarządzały procesem transferowym.
3 grudnia całe niesprzedane pożydowskie mienie, w tym osobiste
kosztowności jak biżuteria czy dzieła sztuki, umieszczono pod nadzorem
niemieckich funduszy powierniczych do czasu ich przyszłej sprzedaży129.
Nominalnie zarządzane wciąż w imieniu społeczności żydowskiej aktywa
były inwestowane w rządowe obligacje, czym łagodziły sytuację finansową
Rzeszy130. Do końca roku, przy dużym udziale przepisów dotyczących
sprzedaży nieruchomości, praktycznie cały pozostały w Rzeszy majątek
żydowski został policzony i skarb państwa wzbogacił się o kilka miliardów
marek. Aby uniknąć nieporozumień, warto podkreślić, że był to tylko czysto
finansowy transfer, a same prześladowania w żaden sposób nie poprawiły
ogólnej sytuacji niemieckiej gospodarki. Można było się oczywiście
spodziewać jakiegoś wzrostu wydajności związanego z zamknięciem wielu
należących do Żydów małych i nieefektywnych interesów
rzemieślniczych131, ale nie powinniśmy za bardzo skupiać się na tym
racjonalizacyjnym skutku. Zważywszy niewielką skalę takich biznesów, ilość
pracy i innych zasobów uwolnionych tymi metodami nie może być większa
niż znikoma. Nie powinniśmy również przesadzać z korzyściami fiskalnymi
uzyskanymi przez Rzeszę. Zgodnie z danymi Ministerstwa Finansów dochód
z dwóch głównych podatków nałożonych na Żydów, majątkowego i
wyjazdowego, w roku budżetowym 1938-1939 wyniósł odpowiednio 498,5
mln marek i 342,6 mln marek132, a stanowiło to tylko 5% całego dochodu
Rzeszy pochodzącego z podatków i ceł133, przy czym w roku 1939 udział ten
był jeszcze mniejszy. Z drugiej strony to wyciągnięte tak w roku 1938, jak i
1939 około miliarda marek było dla społeczności niemieckich Żydów
rujnujące, natomiast finansom Rzeszy dostarczyło mile widzianej ulgi w
czasie przeżywania poważnych kłopotów budżetowych. Mimo wszystko
jednak bezsensowne jest wyobrażanie sobie, że prześladowanie finansowe
wąskiej i coraz bardziej biedniejącej mniejszości mogło wnieść znaczący i
trwały wkład w ogromne koszty niemieckich zbrojeń.
Co więcej, choć eskalacja prześladowań i przemocy dała już niemieckiej
społeczności żydowskiej wszelkie możliwe bodźce do wyjazdu, to jednak nie
został rozwiązany problem zapewnienia wystarczającej do tego ilości obcej
waluty. Kilka dni po anszlusie, 25 marca 1938 roku, prezydent Roosevelt
zaproponował utworzenie międzynarodowej komisji do zajęcia się kwestią
„uchodźców politycznych” z Niemiec i z dopiero co anektowanej Austrii134.
6 lipca delegaci z 32 krajów, na czele ze Stanami Zjednoczonymi, Wielką
Brytanią i Francją, spotkali się w hotelu Royal we francuskim kurorcie Evian.
W konferencji uczestniczyli także przedstawiciele 39 organizacji
pozarządowych oraz tłum co najmniej 200 dziennikarzy, którzy przez
kolejnych 9 dni byli raczeni żenującym spektaklem. Oczywistym warunkiem
wstępnym „rozwiązania” problemu uchodźców była wola przyjęcia większej
ich liczby, jednak, oprócz bardziej czy mniej wyraźnego uprzedzenia
antysemickiego, którego otwarte wyrażanie dostarczało nazistowskiej prasie
dużego pola do popisu, główną przeszkodą dla wszelkiego tego typu
zwiększenia kontyngentów była kwestia finansów. Jak uchodźcy
utrzymywaliby się w krajach, z których wszystkie borykały się ze znaczącym
bezrobociem? Odpowiedź na to pytanie, co do tego zgadzali się wszyscy,
zależała od woli Niemiec pozwolenia potencjalnym emigrantom zabrania ze
sobą przynajmniej części ich osobistych aktywów. Niemiecki rząd odmówił
jednak jakiejkolwiek współpracy z konferencją w Evian, potępiając ją jako
wspólny wysiłek zmierzający do pozbawienia Niemiec resztek pozostałych
im jeszcze rezerw walutowych. Ten impas trwał przez całą jesień, z
niemieckim MSZ i SS unikającymi wszelkich kontaktów z nowo powołaną
Międzynarodową Komisją ds. Uchodźców i jej dyrektorem George’em
Rublee. Dopiero po spotkaniu z Göringiem, które odbyło się 12 listopada
1938 roku, prezes Reichsbanku Hjalmar Schacht został upoważniony do
podjęcia ostatniej próby cynicznej finansowej magii135.
We współpracy z austriackim ministrem gospodarki Hansem Fischböckiem
Schacht obmyślił plan, który umożliwiłby Niemcom „eksport” swojej
ludności żydowskiej bez narażania na szkody stanu posiadania obcej waluty.
Idea polegała na użyciu majątku austriackich i niemieckich Żydów, który był
teraz pod realną kontrolą Rzeszy, jako zabezpieczenia kredytów w obcej
walucie do sumy przynajmniej 1,5 mld marek. Ten fundusz, subskrybowany
przez „międzynarodowe żydostwo”, pozwoliłby wszystkim fizycznie
zdolnym do emigracji na start za granicą do nowego życia. W grudniu 1938
roku Schacht pojechał do Londynu, aby przedyskutować ten plan z Rublee.
Hitler już wszystko zaakceptował, także Göring wydawał się traktować to
poważnie136. W końcu stycznia ustanowił nawet Heydricha odpowiedzialnym
za Centralny Urząd Żydowskiej Emigracji (Zentralstelle für jüdische
Auswanderung), aby przyspieszyć wyjazdy na zasadach Schachta. Jak się
wydaje, nie ma większych powodów, aby wątpić, że gdyby Trzecia Rzesza
była w stanie wydalić setki tysięcy Żydów, jednocześnie istotnie podnosząc
swoje zasoby obcej waluty poprzez międzynarodowy kredyt, to poszłaby na
takie rozwiązanie. Tymczasem fakt był taki, że „globalna sieć wielkiej
żydowskiej finansjery”, na którą liczył Schacht, że podwyższy mu fundusze,
była tylko wymysłem antysemickiej wyobraźni. Wszystkie istniejące plany
„wykupienia” Żydów z Niemiec zmagały się bowiem ze znacznym oporem ze
strony społeczności żydowskich zarówno wewnątrz, jak na zewnątrz kraju i z
wyjątkiem syjonistycznego programu Haavara żadne większe pieniądze nie
pojawiły się nigdy nawet na horyzoncie137. W efekcie dobrze zorganizowany
wyjazd został zastąpiony przez pogrom. Pomiędzy marcem 1938 roku i
wrześniem 1939 roku uciekło z Niemiec i Austrii ponad 200 tys. Żydów138.
Zrobili tak pomimo skrupulatności zachłannej niemieckiej biurokracji, która
obrabowała ich praktycznie z całego ich materialnego majątku139. Poddali się
tej gehennie, ponieważ niebezpieczeństwa, jakie czekały ich teraz w
Niemczech, uczyniły wyjazd wartym zapłacenia chyba każdej ceny.

VI.
W drugiej połowie 1938 roku międzynarodowe oburzenie spowodowane
złym traktowaniem przez Niemcy własnej ludności żydowskiej, a także
antysemickie fantazje przywództwa narodowosocjalistycznego, rosnąca
konfrontacja pomiędzy Niemcami i mocarstwami zachodnimi oraz niemieckie
wewnętrzne napięcia społeczno-gospodarcze stworzyły razem iście
wybuchowy koktajl140. Hitler i inne kluczowe osobistości nazistowskiego
kierownictwa interpretowały rosnącą konfrontację pomiędzy Trzecią Rzeszą i
„mocarstwami zachodnimi” jeszcze bardziej zdecydowanie już nie tylko w
zwykłych kategoriach wielkiej rywalizacji mocarstw, ale także przez
soczewki swojej antysemickiej kosmologii. Dla nazistowskiego przywództwa
powstająca międzynarodowa koalicja sprzeciwiająca się agresji Hitlera była
jasnym dowodem światowego zasięgu żydowskiego spisku. Paradoksalnie
Göring, Heydrich i inni zdawali się wierzyć, że ich powodzenie w
wyekspediowaniu emigracji w rzeczywistości powiększy tylko żydowską
agitację przeciw Niemcom, ponieważ była to najlepsza metoda
unieszkodliwienia antysemickich nastrojów, które wzrosły w krajach
przyjmujących uchodźców. Taką opinię wygłosił Göring w dniu 8 lipca 1938
roku na samym początku swojego mocnego przemówienia do
przemysłowców lotniczych: „Żydzi… agitują za wojną na całym świecie. To
zupełnie jasne – antysemityzm powiększył się w każdym kraju jako logiczna
konsekwencja nadmiernego wzrostu liczby Żydów w tych krajach i Żydzi
mogą spodziewać się ocalenia tylko wtedy, jeśli powiedzie się im rozpętanie
powszechnej wojny światowej”. Wyraźnie Göring poczuł teraz, w tym
towarzystwie, jakąś potrzebę usprawiedliwienia tego wybuchu emocji, więc
dodał: „Jeśli wspominam o żydowskiej agitacji za wojną, to mam poważne
powody po temu, skoro Żyd, który panuje nad większością światowej prasy,
ma możliwość użycia jej do propagandy psychologicznej”141. Jak
widzieliśmy, Krosigk używał podobnego argumentu w swoim wrześniowym
apelu do Hitlera o unikanie wojny o Czechosłowację. I w rzeczywistości nie
byli całkowicie bez racji. W roku 1938 istniał związek pomiędzy
nazistowskim antysemityzmem i eskalacją napięcia międzynarodowego,
niemniej to raczej międzynarodowa odraza do gwałtów popełnianych przez
nazistów, a nie żydowska agitacja, poczyniła szkody142. Pod tym względem
Kristallnacht była decydującym punktem zwrotnym. W jej następstwie Lord
Halifax, brytyjski minister spraw zagranicznych, porzucił swoje wcześniejsze
poparcie dla polityki ustępstw na rzecz bardziej agresywnej formy obrony143.
Jednak bardziej długofalowe znaczenie miała reakcja Stanów Zjednoczonych.
Wspominaliśmy już, że w ciągu tych 18 miesięcy, które doprowadziły do
rozpętania wojny we wrześniu 1939 roku, USA ledwie figurowały w różnych
rozważaniach strategicznych Hitlera144. Choć jest to prawdą w odniesieniu do
jego twierdzeń dotyczących wielkiej strategii, zwłaszcza tych, które wygłosił
do dowódców wojskowych w maju i sierpniu 1939 roku, to jednak w wielu
żywotnych aspektach należy się tu pewne uściślenie145. Jak widzieliśmy
Beck, Göring i Krosigk uważali potencjał przemysłowy Stanów
Zjednoczonych za czynnik strategiczny o zupełnie kluczowym znaczeniu,
przy czym opinia ta, jak jeszcze zobaczymy, miała być w pierwszej połowie
1939 roku znowu dość przekonująco formułowana przez głosy dochodzące
zarówno z wewnątrz wyższego dowództwa Wehrmachtu, jak i administracji
Planu 4-letniego. Jest oczywiście możliwe, że Hitler odrzucił to wszystko,
choć stoi to w niezgodzie z późniejszymi świadectwami, które ukazują go
jako całkowitego realistę w kwestii zagrożenia Niemiec ze strony potęgi
amerykańskiej gospodarki. Nie można jednak zaprzeczyć wielkiej wagi
Stanów Zjednoczonych dla przynajmniej jednego z kluczowych problemów
Hitlera, tj. kwestii żydowskiej. Od roku 1938 „międzynarodowa kwestia
żydowska” zaczęła być rozumiana w Trzeciej Rzeszy jako synonim
Ameryki146. Grunt pod to przygotował antyniemiecki ruch bojkotujący z
wczesnych lat 30., zaś rola Roosevelta przy rozkręceniu konferencji w Evian
oraz jego późniejsze wtrącanie się w kwestię państwa żydowskiego w
Palestynie utwierdziło tylko ten spiskowy światopogląd. Niemniej to
Kristallnacht było głównym punktem zwrotnym147. Ameryka odpowiedziała
na wydarzenia 9 listopada „huraganem” publicznego oburzenia148. Jak
zauważył tamtejszy nieszczęsny ambasador Rzeszy, stanął on w obliczu fali
tak intensywnych publicznych emocji, że uczyniła ona „niemożliwą” wszelką
„normalną pracę” na rzecz niemieckich interesów149. Krótko potem został
wezwany do Berlina w następstwie amerykańskiej decyzji o zabraniu swojego
ambasadora z Niemiec. W kolejnych tygodniach tylko interwencja sekretarza
stanu Cordella Hulla zapobiegła nałożeniu przez Departament Skarbu USA
surowych karnych ceł na niemiecki eksport. W swoim orędziu o stanie
państwa z 4 stycznia 1939 roku Roosevelt wyciągnął już brutalne wnioski150.
Łącząc bezpośrednio kwestie ideologiczne z polityką zagraniczną, podkreślił
zagrożenie zarówno dla bezpieczeństwa, jak i dla podstawowych zasad
Stanów Zjednoczonych ze strony państw, „w których religia i demokracja
zanikły” i gdzie „dobra wola i rozsądek w sprawach międzynarodowych
ustąpiły miejsca hałaśliwym ambicjom i brutalnej sile”. Po Sudetenlandzie i
Kristallnacht nikt już nie musiał podawać nazw konkretnych krajów.
Nazistowska prasa odpowiedziała złośliwą kampanią propagandy
antysemickiej i antyamerykańskiej, w której Roosevelt był opisywany jako
narzędzie żydowskiego kapitału151. 25 stycznia niemiecki minister spraw
zagranicznych puścił w obieg wśród swoich urzędników analizę „kwestii
żydowskiej jako czynnika polityki zagranicznej w roku 1938”, gdzie Stany
Zjednoczone zostały precyzyjnie zidentyfikowane jako „kwatera główna
światowego żydostwa”152. A sam Hitler odpowiedział Rooseveltowi swoim
przemówieniem w Reichstagu z 30 stycznia 1939 roku, w rocznicę objęcia
władzy.
Jego „mowa z 30 stycznia” jest powszechnie przywoływana jako
zapowiedź holocaustu, ale nas interesuje tutaj jej znaczenie jako wyznacznika
jego szerszej oceny sytuacji gospodarczej i militarnej panującej na początku
1939 roku. Poważne groźby kierowane przez Hitlera pod adresem
europejskich Żydów umieszczone były w obszerniejszym kontekście
retorycznym, który jest kluczowy do zrozumienia bojowego nastroju, jaki
zapanował w przywództwie Trzeciej Rzeszy w następstwie Monachium i
Kristallnacht. Antysemickie tezy przenikały całą tę mowę, ale były one
splecione z jednej strony ze starym tematem Lebensraumu, a z drugiej z
nowym, otwartym wyzwaniem wobec Wielkiej Brytanii i Ameryki. Jak
zwykle Hitler ustanowił alternatywę pomiędzy przyszłością Niemiec opartą
na eksporcie i na poszerzeniu Lebensraumu. Ślepy opór podżegających do
wojny zachodnich mocarstw blokował niemiecką drogę ekspansji na wschód,
zatem w krótkim terminie Niemcy nie miały wyjścia, jak tylko „eksportować
albo ginąć”153. Jeśli demokratyczne mocarstwa wciąż będą stały im na
drodze, jeśli Stany Zjednoczone będą piętrzyć przeszkody przed niemieckimi
wysiłkami zwiększenia handlu z Ameryką Łacińską, wtedy Niemcy będą
zmuszone do walki na śmierć i życie, do której, dzięki narodowemu
socjalizmowi, są obecnie dobrze przygotowane. Wszystko to oczywiście nie
musi się wydarzyć, ponieważ Niemcy chcą tylko żyć w pokoju ze swoimi
wielkimi europejskimi sąsiadami, niemniej jeśli pchające do wojny
„żydowskie media” w Ameryce oraz ich sojusznicy wśród brytyjskich i
amerykańskich polityków postawią na swoim, to narodowy socjalizm stoi
gotowy do bitwy. I to właśnie ten specyficzny kontekst frustracji po
Monachium i po Kristallnacht doprowadził teraz Hitlera do wygłoszenia jego
słynnego „proroctwa”: „Jeśli międzynarodowej finansjerze żydowskiej w
Europie i poza nią powiedzie się pogrążenie narodów jeszcze raz w wojnie
światowej, rezultatem nie będzie bolszewizacja planety i przez to zwycięstwo
żydostwa, ale anihilacja rasy żydowskiej w Europie!”.
W miarę jak agresja Hitlera napotykała coraz bardziej zgodną opozycję, a
groźba wojny w Europie stawała się realniejsza, Hitler i przywództwo
nazistowskie byli coraz bardziej przekonani, że pracowały przy tym ręce
Żydów. W ten sposób Ameryka, ten rodzący się globalny hegemon,
powróciła do centrum światopoglądu Hitlera jako punkt oparcia się
światowego spisku żydowskiego zmierzającego do zrujnowania Niemiec i
reszty Europy.
1 IG Farben Case VII, s. 1538-9, dokument NI-14507.
2 Weinberg, Foreign Policy II. Na temat procesu decyzyjnego patrz G. C. B. Waldenegg, Hitler,
Goering, Mussolini und der „Anschluss” Oesterreichs an das Deutsche Reich, „VfZ” 51 (2003), s.
147-82.
3 A nie od, jak to mało przekonująco sugeruje K. H. Roth, gospodarczych nacisków w Niemczech. Na
temat zarówno opinii Rotha, jak i jej przekonującej krytyki patrz W. Roehr, B. Berlekamp i K. H.
Roth (red.), Der Krieg vor dem Krieg: Politik und Oekonomik der „friedlichen” Aggression
Deutschlands 1938/1939, Hamburg 2001.
4 Na temat dalszego tekstu patrz IfK, „Raport Tygodniowy”, II, 16 marca 1938 roku, 4 kwietnia 1938
roku i 14 grudnia 1938 roku.
5 G. Mollin, Montankonzerne und „Drittes Reich”, Göttingen 1988, s. 115-24.
6 Patrz oszacowanie urzędników VJP w BAL R26IV 5, s. 166-170, oraz RO26IV, 4 fol. 1, s. 56-64.
7 R. Banken, Die deutsche Goldreserven und Devisenpolitik 1933-1939, „JbW” 1 (2003), s. 49-78.
8 IfK, „Raport Tygodniowy”, II, 29 czerwca 1938 roku, s. 193-6.
9 M. Ebi, Export um jeden Preis: Die deutsche Exportfoerderung von 1932-1938, Stuttgart 2004, s.
223-37.
10 BAL RO26IV, 4 fol. 1, s. 39-44.
11 Patrz analiza w IfK, „Raport Tygodniowy”, II, 4 kwietnia 1938 roku, s. 118.
12 D. E. Kaiser, Economic Diplomacy and the Origins of the Second World War: Germany, Britain,
France and Eastern Europe, 1930-1939, Princeton 1980, s. 244.
13 Na temat majowej paniki i następującego po niej antybrytyjskiego zwrotu patrz J. Henke, England in
Hitlers politischem Kalkuel 1935-1939, Boppard 1972, s. 150-62.
14 Świadomy ryzyka brytyjski rząd robił co mógł, aby złagodzić prasowe komentarze. Patrz R. A. C.
Parker, Chamberlain and Appeasement: British Policy and the Coming of the Second World War,
New York 1993, s. 149.
15 R. Overy, Germany and the Munich Crisis, „Diplomacy and Statecraft”, 10 (1999), s. 191-215. K. J.
Mueller, Armee und Drittes Reich 1933-1939, Paderborn 1989, doc. 152, s. 333-5. K. J. Mueller,
General Ludwig Beck: Studien und Dokumente zur politisch-militaerischen Vorstellungswelt und
Taetigkeit des Generalstabschefs des deutschen Heeres 1933-1938, Boppard 1980, s. 512-20.
Ponieważ S. Kley w Hitler, Ribbentrop und die Entfesselung des Zweiten Weltkrieges, Paderborn
1996, s. 59-62, lekceważy dowody z gospodarki zbrojeniowej, nie docenia też znaczenia
oświadczenia z 28 maja 1938 roku.
16 Na temat znaczenia roku 1938 dla powstania u Hitlera otwartego antagonizmu wobec Zachodu patrz
Weinberg, Foreign Policy II, s. 355 i 465-6. W. Michalka, Ribbentrop und die deutsche Weltpolitik
1933-1940, München 1980, s. 228-9.
17 Na temat niemieckich ocen patrz eseje w F. Knipping i K. J. Mueller (red.), Machtbewusstsein in
Deutschland am Vorabend des Zweiten Weltkrieges, Paderborn 1984.
18 Świetna analiza poczucia pewności siebie w brytyjskim planowaniu morskim znajduje się w J. A.
Maiolo, The Royal Navy and Nazi Germany, 1933-1939: A Study in Appeasement and the Origins of
the Second World War, Basingstoke 1998, szczególnie s. 111-20.
19 T. C. Imlay, Facing the Second World War: Strategy, Politics and Economics in Britain and France
1938-1940, Oxford 2003.
20 Ówczesna analiza międzynarodowych wydatków na marynarkę i budownictwo okrętowe znajduje
się w IfK, „Raport Tygodniowy”, 20 lipca 1938 roku. Zgodnie z tym raportem Niemcy miały
zaledwie jedną dziesiątą tonażu nowoczesnych okrętów wojennych dostępnych Wielkiej Brytanii.
Dane opublikowane w lecie 1939 roku przez IfK w „Raporcie Tygodniowym” z 12 lipca 1939 roku,
pokazują, że nawet po udzieleniu na początku 1939 roku najwyższego priorytetu Kriegsmarine
niemieckie wydatki na marynarkę przewyższały te zabudżetowane w Wielkiej Brytanii o najwyżej
5%.
21 H. Sirois, Zwischen Illusion und Krieg: Deutschland und die USA 1933-1941, Paderborn 2000, s.
159.
22 M. M. Postan, British War Production, London 1952, s. 14-23. C. Peden, British Rearmament and
the Treasury: 1932-1939, Edinburgh 1979, s. 128-34. S. Ritchie, Industry and Air Power: The
Expansion of British Aircraft Production 1935-1941, London 1997.
23 R. Frankenstein, Le Prix du rearmament francais 1935-1939, Paris 1982, s. 88-92 i 195-7. H.
Chapman, State Capitalism and Working-Class Radicalism in the French Aircraft Industry, Berkeley
1991, s. 149-74.
24 Patrz nakazy drastycznego wzrostu zamówień od wojsk lądowych w BAMA RH15/150, s. 80.
25 Porównaj BAMA RH 15/150, s. 56-7, z s. 86-9.
26 L. Budrass, Flugzeugindustrie und Luftruestung in Deutschland, Düsseldorf 1998, s. 536-56.
27 J. Duelffer, Handbuch zur deutschen Militaergeschichte 1648-1939, VII, München, 1978, s. 475,
oraz J. Duelffer, Weimar, Hitler und die Marine: Reichspolitik und Flottenbau, 1920-1939,
Düsseldorf 1973, s. 468-9.
28 W. Birkenfeld, Der synthetische Treibstoff 1933-1945, Göttingen 1964, s. 112-25. D. Petzina,
Autarkiepolitik im Dritten Reich, Stuttgart 1968, s. 116-30. P. Hayes, Industry and Ideology: IG
Farben in the Nazi Era, Cambridge 1987, s. 206-11. G. Plumpe, Die IG Farbenindustrie AG, Berlin
1990, s. 722-40.
29 Urodzony w roku 1901 Ambros zrobił spektakularną karierę jako czołowy ekspert IG do spraw
syntetycznego kauczuku oraz jeden z bliskich współpracowników Kraucha. Do późnych lat 30. był
członkiem zarządu tej firmy i przewodniczył komitetowi syntetycznego kauczuku.
30 Podsumowanie różnych planów na podstawie IMT VII. s. 874-909. Pomocny, ale niekonieczny,
polemiczny przegląd to Plumpe, Die IG Farbenindustrie, s. 722-34.
31 Krótko potem Göring użył podobnej tytulatury celem pokazania związku priorytetu produkcji Ju 88
z planami chemicznymi, mianując Koppenberga na stanowisko Sonderbevollmächtigte des
Generalfeldmarschalls Görings für die Herstellung der Ju 88. Patrz L. Budrass, Unternehmer im
Nationalsozialismus: Der „Sonderbevollmaechtigte des Generalfeldmarschalls Goering fuer die
Herstellung der Ju 88”, w W. Plumpe i C. Kleinschmidt (red.), Unternehmen zwischen Markt und
Macht, Essen 1992, s. 74-89.
32 T. Sarholz, Die Auswirkungen der Kontingentierung von Eisen und Stahl auf die Aufruestung der
Wehrmacht von 1936 bis 1939, opracowanie, Darmstadt 1983, s. 310.
33 Na temat istniejącej na początku 1938 roku finansowej presji na Ministerstwo Lotnictwa patrz E. L.
Homze, Arming the Luftwaffe, Lincoln, Nebr. 1976, s. 155-6. Na temat obaw Reichsbanku patrz
raporty w BAL 2501 6520.
34 W. A. Boelcke, Die Kosten von Hitlers Krieg: Kriegsfinanzierung und finanzielles Kriegserbe in
Deutschland 1933-1948, Paderborn 1985, s. 33.
35 BAMA RH15/150, s. 108.
36 M. Geyer, Ruestungsbeschleunigung und Inflation, „MGM” 30 (1981), s. 145.
37 Patrz liczby po uwzględnieniu cen w A. Ritschl, Deutschlands Krise und Konjunktur 1924-1934,
Berlin 2002, tablica B.8.
38 Geyer, Ruestungsbeschleunigung, s. 163. Patrz załącznik, tablica A3.
39 Na temat tego celowego przyspieszenia patrz BAH R13I 606, s. 178-86, 151-69, 111-20, 66-75 i 51-
3, R13I 692, s. 105-20, oraz BAL R8122, s. 347.
40 Sarholz, Auswirkungen, s. 309, oraz B. R. Kroener, „Der starke Mann im Heimatkriegsgebiet”:
Generaloberst Friedrich Fromm. Eine Biographie, Paderborn 2005, s. 314-15.
41 Ten i następne cytaty patrz IMT XXXVIII. s. 376-400, R-140.
42 Na temat uświadomienia sobie przez Göringa na wiosnę 1938 roku, że Stany Zjednoczone muszą
być postrzegane jako wróg narodowego socjalizmu, patrz A. O. Offner, American Appeasement:
United States Foreign Policy and Germany, 1933-1938, Cambridge, Mass. 1969, s. 242-3.
43 Bardzo kompetentne omówienie w Gerold von Minden, Wirtschaftsfuehrung im Grossdeutschen
Reich, Berlin 1939. Minden był doradcą Funka na stanowisku Generalbevollmächtigter für die
Wirtschaft.
44 BAL R3102 2700.
45 J. A. Tooze, Statistics and the German State 1900-1945: The Making of Modern Economic
Knowledge, Cambridge 2001, s. 177-245.
46 Patrz wykresy i oszacowania statystyczne w BAL R3102 3154.
47 Ostatnio G. Aly w Hitlers Volksstaat, Frankfurt 2005.
48 Takie przynajmniej było idee fixe panujące wśród biurokracji państwowej. Patrz omówienie
istniejących w maju 1938 roku względnych możliwości finansowych w BAL R2501 6639, s. 292-
307, oferowane uzasadnienie społeczne w R2501 6521, s. 1-17, oraz wszechstronne porównanie
stawek podatkowych w R2501 6652, które ukazuje niemieckie podatki od wynagrodzeń i emerytur
jako najwyższe w północno-zachodniej Europie. Podatek od kapitału był dla większości typów firm
wyższy niż gdziekolwiek oprócz Francji.
49 Sens pilności, która motywowała tę decyzję, jest dobrze pokazany w „Der Deutsche Volkswirt”, 12,
5 sierpnia 1938 roku, s. 45.
50 IMT XII. 503-9, NG-53Z8, okólniki Krosigka, 5 lipca 1938 roku.
51 Patrz oszacowania możliwości finansowania w BAL R2501 6639, s. 339-41 i 347-64.
52 Deutsche Bau- und Bodenbank, Die Entwicklung der deutschen Bauwirtschaft int Jahre 1938, Berlin
1939, s. 6-7 i 28-9.
53 T. Harlander, Zwischen Heimstaette und Wohnmaschine: Wohnungsbau und Wohnungspolitik in der
Zeit des Nationalsozialismus, Basel 1995, s. 139-40.
54 A. C. Mierzejewski, The Most Valuable Asset of the Reich: A History of the German National
Railway, II: 1933-1945, Chapel Hill, NC 2000, s. 67-9.
55 Ibid., s. 54-6.
56 „Deutschland Berichte”, 5, 5 listopada 1938 roku, s. 1221.
57 The Difficulties of Germany’s Railways, „The Economist”, 3 czerwca 1939 roku, s. 544.
58 Krótki protokół znajduje się w BAL R2501 6520.
59 W końcu grudnia 1937 roku Reichsbank rozpoczął swoje własne badania inflacji wynagrodzeń i
cenowej, niezależne od oficjalnych indeksów publikowanych przez Urząd Statystyczny Rzeszy. BAL
R2501 6581, s. 353-91.
60 IfK, dodatek do „Raportu Tygodniowego”, 26 stycznia 1938 roku, The Limits of the Labour Supply.
61 T. Mason, Arbeiterklasse und Volksgemeinschaft, Opladen 1975, doc. 144, pismo RAM z 14 lipca
1938 roku, s. 836.
62 Ibid., s. 898.
63 Jest to powtarzające się hasło w dokumentach zebranych w ibid., s. 601-979.
64 H. Kahrs, Die ordnende Hand der Arbeitsaemter: Zur deutschen Arbeitsverwaltung 1933 bis 1939,
w W. Gruner i in., Arbeitsmarkt und Sondererlass: Menschenverwertung, Rassenpolitik und
Arbeitsamt, Berlin 1990, s. 9-61.
65 R. von Valta, Das Arbeitsbuch in der Statistik, „Allgemeines Statistisches Archiv”, 27 (1937-81), s.
263-73.
66 Mason, Arbeiterklasse, s. 251.
67 Wehrmacht i administracja zajmująca się problemami pracy już 3 tygodnie wcześniej zgodzili się co
do potrzeby wydania takiego dekretu. Patrz BAMA RH15/150, s. 109-10.
68 Mason, Arbeiterklasse, s. 127 i 735-43.
69 G. Corni i H. Gies, Blut und Boden: Rassenideologie und Agrarpolitik im Staat Hitlers, Idstein 1994,
s. 168.
70 Patrz tajny raport Reichsbanku w BAL R2501 6581, s. 353-72.
71 Analiza migracji opracowana przez Urząd Statystyczny Rzeszy w P. Bramstedt, Lohngefaelle und
Landflucht, „Die Deutsche Volkswirtschaft”, 8 (1939), s. 285-90.
72 G. Corni, Hitler and the Peasants: Agrarian Policy of the Third Reich, 1930-1939, Oxford 1990, s.
220.
73 A. Schuermann, Niedersachsen, w K. Meyer i K. Thiede (red.), Die laendliche Arbeitsverfassung im
Westen und Sueden des Reiches: Beitraege zur Landfluchtfrage, Heidelberg 1941, s. 31.
74 D. Muenkel, „Du, deutsche Landfrau bist verantwortlich!”. Bauer and Baeuerin im NS, „Archiv
fuer Sozialgeschichte”, 38 (1998), s. 141-64; B. Herlemann, „Der Bauer klebt an Hergebrachten”.
Bauerlicher Verhaltensweisen unterm NS auf dem Gebiet des heutigen Landes Niedersachsen,
Hanover 1993, s. 169-71; S. Jacobeit, Zum Alltagder Baeuerinnen in Klein- und Mittelbetrieben
waehrend der Zeit des deutschen Faschismus 1933 bis 1939 „JbW”, 1 (1982), s. 7-30.
75 Schuermann, Niedersachsen, s. 35.
76 Corni i Gies, Blut und Boden, s. 167-9.
77 Ibid., s. 56 i 171-82.
78 Mueller, Beck, s. 493-6 i 521-8. Geyer, Ruestungsbeschleunigung, s. 136.
79 Geyer, Ruestungsbeschleunigung, s. 154.
80 Mason, Arbeiterklasse, doc. 150, s. 866.
81 Dane na temat zatrudnienia przy budowie Wału Zachodniego i samej budowy znajdują się w IWM
EDS, Mi. 14/351.
82 W. Bauer i P. Dehen, Landwirtschaft und Volkseinkommen, „Vierteljahrshefte zur
Wirtschaftsforschung”, 13 (1938-9), s. 411-32. H. L. Fensch, Die Unterbewertung der Landarbeit in
den verschiedenen Betriebsgruppen der deutschen Landwirtschaft, „Berichte ueber die
Landwirtschaft”, NS 28/2 (1942), s. 169-224.
83 Corni i Gies, Blut und Boden, s. 171-85.
84 Z zawartych w W. G. Hoffmann, Das Wachstum der deutschen Wirtschaft, Heidelberg 1965, s. 205-
6 i 454, danych dotyczących zatrudnienia i wartości dodanej w cenach stałych wynika wartość
dodana per capita w rolnictwie w roku 1936 w wysokości 1,2 tys. marek w porównaniu do
produktywności nierolniczej per capita w kwocie 2,4 tys. marek.
85 Opinia wyrażona dość jasno przez Reichskommissar für Preisbildung J. Wagnera w Preispolitik und
Landwirtschaft w „Die Deutsche Volkswirtschaft”, 1 (1939), s. 15-17. Patrz także sceptyczne
komentarze w Landwirtschaft und Volkseinkommen, „Die Deutsche Volkswirtschaft”, 32 (1939), s.
1163-4.
86 A. S. Milward, The Reichsmark Bloc and the International Economy, w G. Hirschfeld i L.
Kettenacker (red.), Der „Fuehrerstaat”: Mythos und Realitaet, Stuttgart 1981, s. 377-428.
87 Patrz raporty w BAL R2501 6591, s. 24-66, oraz R2501 6522.
88 BAL R2501 6591, s. 39.
89 Mowa Darrego na 6. Bauerntagu w Goslarze, 27 listopada 1938 roku, W. Darre, Aufbruch des
Bauerntums: Reichsbauerntagreden 1933 bis 1938, Berlin 1942, s 115 i 119.
90 W przeciwieństwie do Corniego, który opisuje apel Darrego jako „irracjonalny”. Patrz Corni, Hitler
and the Peasants, s. 220.
91 Ibid., s. 258.
92 G. Ritter, Carl Goerdeler und die deutsche Widerstandsbewegung, Stuttgart 1954, oraz S. Gillmann i
H. Mommsen (red.), Politische Schriften und Briefe Carl Friedrich Goerdelers, München 2003. R.
A. Blasius, Fuer Grossdeutschland – gegen den grossen Krieg: Ernst von Weizsaecker in den Krisen
um die Tschechoslowakei und Polen, Köln 1981. U. von Hassel, Die Hassel-Tagebuecher 1938-
1944: Aufzeichnungen vom andern Deutschlands, Berlin 1989.
93 A. Kube, Pour le Merite und Hakenkreuz: Hermann Goering im Dritten Reich, München 1986, s.
363-4, oraz R. J. Overy, Goering, London 1984, s. 80-81.
94 Patrz dokumenty zgromadzone w Mueller, Armee, s. 309-57.
95 Mueller, Beck, s. 504 i 523.
96 W. Murray, The Change in the European Balance of Power, 1938-1939, Princeton 1984, s. 245-53.
K.-H. Voelker, Die deutsche Luftwaffe, 1933-1939: Aufbau, Fuehrung und Ruestung der Luftwaffe
sowie die Entwicklung der Luftkriegstheorie, Stuttgart 1967, s. 160.
97 Mueller, Beck, s. 527.
98 Ibid., s. 299-304.
99 B.-J. Wendt, Grossdeutschland: Aussenpolitik und Kriegsvorbereitung des Hitler-Regimes München
1987, s. 150-52. Weinberg, Foreign Policy II, s. 378-464.
100 D. Reynolds, From Munich to Pearl Harbor: Roosevelt’s America and the Origins of the Second
World War, Chicago 2001, s. 40.
101 Mueller, Beck, s. 561.
102 Ibid., s. 559.
103 Blasius, Fuer Grossdeutschland, s. 44.
104 Wszystkie kolejne cytaty pochodzą z IMT XII. 419, s. 509-14, RFM do Hitlera, 1 września 1938
roku.
105 Kwestia zignorowana przez Overy’ego, który twierdzi, że „konserwatywna opozycja” miała
tendencję do wyolbrzymiania powagi niemieckich trudności gospodarczych. Patrz R. J. Overy, War
and Economy in the Third Reich, Oxford 1994, s. 208-12.
106 Patrz analiza Reichsbanku w BAL R2501 6549 oraz IfK, „Raport Tygodniowy”, II, 7 września
1938 roku, Der Kursrueckschlag am Aktienmarkt, s. 251-4.
107 Dalsza treść pochodzi z IMT XII. 419, s. 511-12, RFM do Hitlera, 1 września 1938 roku.
108 Wrogość Ameryki była jasna przynajmniej od października 1937 roku i Quarantine Speech
Roosevelta [przemówienie wygłoszone 5 października 1937 roku przez prezydenta F. D. Roosevelta,
w którym wzywał on do obłożenia „międzynarodową kwarantanną” państw-agresorów; mimo że
żadne nazwy nie padły, wiadomo było, że chodzi o Niemcy, Włochy i Japonię (przyp. tłum.)]. W
ciągu roku 1938 tylko się zintensyfikowała. Patrz Sirois, Zwischen Illusion, s. 105-10 i 117-28.
109 Ostatnie oceny istniejącego w roku 1938 wojskowego „ruchu oporu” znajdują się w DRZW 9/1, s.
751-6.
110K. J. Mueller, Das Heer und Hitler: Armee and nationalsozialistisches Regime 1933-1940, Stuttgart
1969, s. 361.
111 Na temat kryzysu z brytyjskiego punktu widzenia patrz Parker, Chamberlain and Appeasement, s.
174-81.
112 I. Kershaw, Hitler 1936-1945: Nemesis, London 2000, s. 113-25.
113 Na temat dalszej treści patrz P. Longerich, Politik der Vernichtung: Eine Gesamtdarstellung der
nationalsozialistischen Judenverfolgung, München 1998, s. 153-225.
114 BAL R2501 6446, s. 128-31.
115 Rozsądny ówczesny opis patrz ADAP D V doc. 575, Reichsstelle fuer Devisenbewirtschaftung an
das Auswaertiges Amt, 7 grudnia 1937 roku, s. 650-53.
116 F. Bajohr, „Aryanisation” in Hamburg: The Economic Exclusion of Jews and the Confiscation of
their Property in Nazi Germany, Oxford 2002, zasługuje na uznanie za podkreślenie znaczenia
prześladowania administracyjnego. Tym, czego nam ciągle brakuje, jest jasne wyczucie stopnia
dyskryminacji, jaką cierpieli Żydzi w ramach ogólnie opresyjnego systemu kontroli.
117 Longerich, Politik, s. 181.
118 Cytat w H. Safrian, Eichmann und seine Gehilfen, Frankfurt 1995, s. 29.
119 Cytat w A. Barkai, From Boycott to Annihilation: The Economic Struggle of German Jews,
Hanover 1989, s. 129. Jak wskazuje Bajohr, Barkai z powodu swojego nie dość ostrożnego
wykorzystywania spisów statystycznych do ustalenia liczby żydowskich interesów działających w
roku 1933 radykalnie przecenia stopień aryzacji, jaka zaszła przed rokiem 1938. Patrz Bajohr,
„Aryanisation”, s. 108.
120 H. James, The Deutsche Bank and the Nazi Economic. War against the Jews, Cambridge 2001.
121 W. Moenninghoff, Enteignung der Juden: Wunder der Wirtschaft Erbe der Deutschen, Hamburg
2001, s. 91-106.
122 Przynajmniej w tym można się w pełni zgodzić z Aly’ym, Hitlers Volksstaat.
123 Barkai, Boycott, s. 118-19, oraz Longerich, Politik, s. 161.
124 Longerich, Politik, s. 192.
125 Na temat fali aresztowań we Frankfurcie patrz M. Kingreen (red.), „Nach der Kristallnacht”:
Juedisches Leben und antijuedische Politik in Erankfurt am Main 1938-1945, Frankfurt 1999, s. 19-
90.
126 Mason, Arbeiterklasse, s. 908-33, Göring na 1. posiedzeniu Reichsverteidigungsrat, 18 listopada
1938 roku, s. 915-16.
127 Aly, Hitlers Volksstaat, s. 60-66.
128 IMT XII, dokument 1412-PS, dekret Göringa opublikowany w Reichsgesetzblatt 1938 I, 1579, 12
listopada 1938 roku. Longerich, Politik, s. 212.
129 Ibid., s. 213.
130 Aly, Hitlers Volksstaat, s. 54-6.
131 Opinia po raz pierwszy wyrażona przez G. Aly’ego i S. Heima w Vordenker der Vernichtung:
Auschwitz und die deutschen Plaene fuer eine neue europaeische Ordnung, Hamburg 1991, s. 22-49.
132 Liczby pochodzą z BAL R2Anh78, s. 213-29, Archiv des ehem. RFM, Massnahmen gegen die
juedische Bevoelkerung und ihre Einrichtungen seit 1933, 20 lutego 1949 roku.
133 Zgodnie z Statistisches Handbuch, s. 555, całkowity dochód Rzeszy z podatków i ceł wyniósł w
latach 1938-1939 18,2 mld marek. Podstawa, na której Aly (Hitlers Volksstaat, s. 62) opiera swój
szacunek wyższy aż o 9%, nie jest jasna, ale wydaje się, że przypisuje cały dochód z podatku
majątkowego tylko jednemu rokowi, 1938, podczas gdy faktycznie był on rozciągnięty na 3 lata
budżetowe. W tym kontekście może być też istotne, że na stronach, na których zajmuje się tą kwestią,
Aly cytuje materiały z BAL R2Anh, a nie przywołane wyżej szczegółowe opracowanie.
134 Na temat dalszej treści patrz R. Weingarten, Die Hilfeleistung der westlichen Welt bei der
Endloesung der deutschen Judenfrage, Frankfurt 1981, oraz T. Sjoeberg, The Powers and the
Persecuted, Lund 1991.
135 Na temat dalszej treści patrz dokumenty w ADAP D V, s. 753-91, Weingarten, Die Hilfeleistung, s.
97-147, Sjoeberg, The Powers, s. 44-58, C. Browning, The Final Solution and the German Foreign
Office, New York 1978, s. 17-19, oraz S. Friedlaender, Nazi Germany and the Jews, London 1997, I.
s. 311-16.
136 Longerich, Politik, s. 211.
137 W styczniu 1939 roku Schacht i Rublee omawiali mniej ambitną wersję tego planu, bardziej
przypominającą porozumienie Haavara. BAL R2501 6641, s. 44-56.
138 Liczby pochodzą z H. A. Strauss, Jewish Emigration from Germany – Nazi Policies and Jewish
Responses, I i II, „Leo Baeck Institute Year Book”, 25 (1980), s. 313-62, i 26 (1981), s. 343-410, oraz
W. Rosenstock, Jewish Emigration from Germany, „Leo Baeck Institute Year Book”, 1 (1956), s.
373-90.
139 Safrian, Eichmann, s. 23-67.
140 Na temat dalszego tekstu patrz Friedlaender, Nazi Germany, I. s. 308-16.
141 IMT XXXVIII. 140-R, s. 377.
142 Weinberg, Foreign Policy II, s. 517-22.
143D. C. Watt, How War Came: The Immediate Origins of the Second World War, 1938-1939, London
1989, s. 91.
144Najbardziej znane zestawienie to G. L. Weinberg, Hitler’s Image of the United States, „American
Historical Review”, 69 (1964), s. 1006-21.
145 Opinia Weinberga o braku związku Stanów Zjednoczonych z kalkulacjami Hitlera została
gruntownie zakwestionowana przez serię prac, z których najbardziej wyraziste to S. Friedlaender,
Prelude to Downfall: Hitler and the United States 1939-1941, London 1967, A. Hillgruber, Hitlers
Strategie, Frankfurt 1965, s. 192-206, A. Hillgruber, Hitler und die USA, w D. Junker (red.),
Deutschland und die USA 1890-1985, Heidelberg 1986, s. 27-41, D. Junker, Kampf um die
Weltmacht: Die USA und das Dritte Reich 1933-1945, Düsseldorf 1988, P. Gassert, Amerika im
Dritten Reich, Stuttgart 1997, oraz Sirois, Zwischen Illusion.
146 Dla badaczy stosunków amerykańsko-niemieckich to nowe znaczenie „kwestii żydowskiej”, jakie
przybrała ona w latach 1938-1939, jest zupełnie oczywiste. Patrz Gassert, Amerika, s. 199-209 i 257-
61, oraz Sirois, Zwischen Illusion, s. 126-35. W odróżnieniu do tego ta zmiana spojrzenia Zachodu na
kwestię żydowską, która odpowiada przekierowaniu polityki zagranicznej po roku 1938, przeszła w
literaturze dotyczącej Holocaustu w większości niezauważona. Friedländer jest wyjątkiem, kiedy
zauważa, że „zachodnie demokracje, a zwłaszcza Stany Zjednoczone, tymczasowo zajęły miejsce
bolszewickiej Rosji jako siedziby międzynarodowej władzy żydowskiej” (Nazi Germany, s. 311).
Niemniej nie bada on szerszych konsekwencji tej zmiany. Jeszcze wyraźniejsza była w umysłach
przywództwa SS identyfikacja Roosevelta z masonerią. Patrz Meldungen II, Jahreslagebericht 1938,
s. 8-20.
147 Na temat wcześniejszego ujawnienia się tematów antysemickich patrz Gassert, Amerika, s. 199-
209. Koncentrując się na pojedynczej kwestii emigracji, Friedländer pomniejsza wpływ Kristallnacht
na zarówno brytyjskie, jak i amerykańskie relacje z Niemcami; Friedlaender, Nazi Germany, s. 298-
302.
148S. Casey, Cautious Crusade: Franklin D. Roosevelt, American Public Opinion and the War against
Nazi Germany, Oxford 2001, s. 20.
149 Documents of German Foreign Policy (dalej: DGFP), seria D IV, s. 639-640.
150 Reynolds, From Munich, s. 50-54.
151 Niezwykłe karykatury w „Deutschland-Berichte”, 6 (1939), s. 145-9.
152 ADAP D V doc. 664, s. 782. Na temat długoletniego antysemityzmu panującego w niemieckim
Ministerstwie Spraw Zagranicznych patrz Browning, The Final Solution, s. 11-22. Na temat
rosnącego po roku 1938 wpływu SS na niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych patrz H.-J.
Doescher, Das Auswaertige Amt im Dritten Reich: Diplomatie im Schatten der „Endloesung”, Berlin
1986.
153 Domarus, II. s. 1053.
9. ROK 1939: CZAS DZIAŁA NA
NIEKORZYŚĆ

ilka dni po zawarciu układu monachijskiego departament

K ekonomiczny Reichsbanku opracował memorandum, które choć nigdy


nie wyszło poza biura banku centralnego, to jednak zasługuje na
uznanie go za pomnik wieńczący karierę Hjalmara Schachta w Trzeciej
Rzeszy: „Wraz z wcieleniem Sudetenlandu do Rzeszy”, oświadczał
Reichsbank, „Führer zakończył dzieło, które nie ma sobie równych w historii.
W ciągu zaledwie pięciu lat narodowosocjalistycznych rządów Niemcy
osiągnęły swobodę wojskową, suwerenną kontrolę nad swoim terytorium oraz
wcielenie Saarlandu, Austrii i Sudetenlandu. Dzięki temu przekształciły się z
tworu bez politycznej wartości w wyróżniającą się potęgę kontynentalnej
Europy”1. Hitler osiągnął ostateczny cel niemieckiego nacjonalizmu, tj.
utworzenie Großdeutschland, co nie udało się nawet Bismarckowi, a uczynił
to, nie wywołując wojny. To nadzwyczajne odrodzenie narodowe opierało się
przede wszystkim na gigantycznym wysiłku zbrojeniowym, którym
kierowano w taki sposób, żeby dać Niemcom pełne zatrudnienie, a
jednocześnie uniknąć kursu inflacyjnego, co także było wyjątkowym
osiągnięciem historycznym. Niemniej jesienią 1938 roku, w momencie
największego triumfu Hitlera, stanęły pod znakiem zapytania ekonomiczne
podstawy tego sukcesu. Reichsbank zmuszony był dostrzec, że pomimo jego
największych wysiłków, nie istniała „już… zupełnie stabilności niemieckiej
waluty” i zaczęła się „inflacja marki”, nawet jeśli „nie było to jeszcze w pełni
widoczne”. Opinię tę Schacht powtórzył kilka tygodni później w raporcie dla
Komisji Rynku Kapitałowego (Kapitalmarktauschuss) – ciała złożonego z
RFM (Ministerstwa Finansów Rzeszy), RWM (Ministerstwa Gospodarki
Rzeszy) i Reichsbanku, nadzorującego zbieranie funduszy na niemieckim
rynku finansowym2. Przed frontem swoich współpracowników stwierdził
otwarcie: „Nie da się zaprzeczyć…, że stoimy już u progu inflacji”. Aby
przywrócić stan godny wielkiego mocarstwa, Niemcy potrzebowały
przywrócenia stabilności monetarnej i fiskalnej. Od wiosny 1938 roku finanse
Rzeszy pikowały w kierunku katastrofy, od miesięcy Ministerstwo Finansów
żyło „z dnia na dzień”, a Reichsbank był zmuszany do „inflacjogennej kreacji
pieniądza”3. Podobnie jak kilka tygodni wcześniej Krosigk, tak teraz i
Reichsbank powiązał tę swoją ocenę sytuacji budżetowej Rzeszy z szerszą
panoramą strategiczną. „Niemiecka historia osiągnęła oczywiście dzisiaj swój
punkt zwrotny. W kategoriach bieżących zadań politycznych pozostaje już
tylko odzyskanie kolonii i likwidacja bolszewizmu. To pierwsze najłatwiej
osiągnąć poprzez negocjacje, to drugie poprzez wewnętrzną dezintegrację
obecnej władzy sowieckiej”. Niemcy nie mają żadnych roszczeń
terytorialnych w Europie, o które musieliby się bić, zaś po Monachium Hitler
uznał się za „usatysfakcjonowanego”. Ten polityczny punkt zwrotny powinno
się więc teraz kontynuować poprzez analogiczną transformację w sferze
monetarnej. Jak to ujął Reichsbank: „Waluta musi teraz wspierać nie politykę
ekspansywnej siły, ale pokojowej budowy. Pod względem historycznym
mamy przed sobą takie samo zadanie przebudowy, jak Fryderyk Wielki po
wojnie siedmioletniej, premier Peel po wojnach napoleońskich czy Mussolini
po wojnie w Abisynii. Głównym zadaniem jest zarządzanie przejściem od
bieżącej gospodarki wojennej do gospodarki pokojowej”. Transformacja ta
nie będzie bezbolesna ani wolna od ryzyka, ale nie ma alternatywy, zaś
finansowane ekspansją pieniężną kolejne wydatki rządowe dodałyby się tylko
do nawisu nadmiernej siły nabywczej, co można by opanować tylko poprzez
dalszą rozbudowę i tak już niewydolnego i niekierowalnego aparatu nadzoru i
kontroli. To z kolei skutkowałoby chronicznym pogarszaniem standardu
życia, „czego politycznych i społecznych konsekwencji nie trzeba przecież
omawiać”. „Nie powinno się zatem wzmacniać wałów, ale raczej redukować
ciężar, który na nie naciska”. Reichsbank wiedział, że czyniąc to musi
postępować ostrożnie. Choć skok inflacji ciągle można było jeszcze
opanować, zawierało to w sobie pewne ryzyko. Zbyt gwałtowne zmniejszenie
wolumenu kredytu mogło łatwo zamienić trudną transformację w
katastrofalny „kryzys deflacyjny”. Zamiast tego Reichsbank proponował więc
spuścić powietrze z siły nabywczej poprzez emisję długoterminowych
obligacji, umożliwiającą Ministerstwu Finansów opanowanie jego niepewnej
sytuacji budżetowej. Co ważniejsze jednak, istniała pilna potrzeba
zapewnienia szybkiego wzrostu produkcji dóbr konsumpcyjnych, bowiem
tylko zaopatrzenie w realny towar, absorbując przynajmniej część nadmiaru
siły nabywczej, mogło zahamować zagrożenie inflacyjne. Tym, do czego
wzywał Reichsbank w krótkim terminie, była więc radykalna zmiana
priorytetów: ostra redukcja „produkcji nierynkowej” dla celów państwowych,
która według ówczesnych szacunków stanowiła w roku 1938 30% produkcji
przemysłowej, na rzecz wytwarzania dóbr konsumpcyjnych dla gospodarstw
domowych4. Jednak warunkiem wstępnym dalszych działań była konieczność
zwiększenia eksportu, gdyż najpoważniejszym niebezpieczeństwem dla
niemieckiej gospodarki była możliwość wybuchu ostrego kryzysu bilansu
płatniczego. Nagła przerwa w imporcie podstawowych surowców i żywności,
jak ta z roku 1934, byłaby fatalna z punktu widzenia zaufania społecznego i
mogła bardzo zagrozić delikatnemu procesowi transformacji, którym
Reichsbank próbował sterować. Projekt memorandum z 3 października 1938
roku konkludował dramatycznym ostrzeżeniem:
Państwowemu przywództwu narodowosocjalistycznemu udało się, pomimo krytycznej sytuacji
istniejącej w ostatnich czasach, uniknąć wojny, która mogła zagrozić jego wcześniejszym
sukcesom. Teraz, po osiągnięciu politycznych punktów zwrotnych, stoi ono w obliczu kolejnego
zadania w postaci uniknięcia inflacji, której konsekwencje byłyby nieomal tak samo niebezpieczne.
To trudne zadanie, ponieważ mimo wszystkich dokonanych wysiłków presja inflacyjna zwiększyła
się, a także z powodu kolejnych celów finansowych, które trzeba realizować. Tym niemniej jest to
możliwe, ponieważ polityczne warunki początkowe są doskonałe, a będzie to dużo łatwiejsze, im
szybciej i bardziej stanowczo stawimy czoła temu problemowi.

I.
Urzędnicy Reichsbanku oddawali się jednak myśleniu życzeniowemu, jeśli
uważali, że pokojowe osiągnięcie Großdeutschland było ostatecznym celem
Hitlera. Jak to przewidywał sam Schacht, Hitler z ledwością mógł opanować
swoją frustrację z powodu rezultatów konferencji monachijskiej5. Dostał
Sudetenland, ale przecież nie o to chodziło. Do zlikwidowania wciąż
pozostawał „tył” Czechosłowacji, ale też i zachodnie mocarstwa pokazały
swoją prawdziwą twarz. Hitler i jego dowódcy mieli sobie teraz uświadomić,
że Niemcy, zanim będą mogły przeprowadzić na wielką skalę kampanię
podboju na wschodzie, będą zmuszeni walczyć na zachodzie. Dopiero więc
po kryzysie czeskim dały się zauważyć pełne militarno-przemysłowe skutki
antyzachodniego zwrotu w niemieckiej strategii. Generał-major Thomas z
biura wojskowo-gospodarczego Oberkommando der Wehrmacht (OKW)
zanotował pod koniec września w swoim dzienniku: „Dzień Monachium.
Otrzymałem instrukcje przez telefon: od teraz wszystkie przygotowania do
wojny z Anglią, termin 1942!”6. Dwa tygodnie później, 14 października 1938
roku, w wielkiej mowie wygłoszonej w sali konferencyjnej Ministerstwa
Lotnictwa Göring ogłosił nowy program. Uwzględniwszy „sytuację na
świecie, Führer wydał rozkaz… realizacji gigantycznego programu, w
porównaniu z którym wcześniejsze osiągnięcia są bez znaczenia”7. W jak
najkrótszym czasie Luftwaffe miało zostać rozbudowane pięciokrotnie,
marynarka wojenna miała przyspieszyć swoje wysiłki zbrojeniowe, zaś siły
lądowe miały wystarać się o więcej broni ofensywnej, zwłaszcza o działa
artylerii ciężkiej i ciężkie czołgi. Dodatkowo zamierzano „wysunąć na
pierwszy plan” paliwo, kauczuk, proch strzelniczy i materiały wybuchowe. I
jeszcze do tego wszystkiego Göring wzywał do przyspieszenia inwestycji na
kolei, w autostrady i kanały, aby wyeliminować oczywiste braki w
niemieckiej infrastrukturze transportowej.
W kolejnych tygodniach wszystkie trzy rodzaje sił zbrojnych Wehrmachtu
odpowiedziały na te nowe wyzwania. Co do armii głównym priorytetem było
dokończenie jej rozpoczętej w 1936 roku ogromnej rozbudowy. 20
października 1938 roku ogłosiła, że będzie zmuszona domagać się na rok
1939 co najmniej 4,5 mln ton stali, tj. niemal czwartej części całej niemieckiej
produkcji, liczby, której nie osiągnięto aż do kulminacji bitwy stalingradzkiej
w 1942 roku8. Jeszcze dramatyczniejsze w skutkach było ogłoszone 14
października przez Göringa pięciokrotne powiększenie Luftwaffe9. W ciągu 4
lat miało osiągnąć siłę pokojową liczącą 21 750 samolotów. Była to logiczna
kontynuacja podjętej 5 miesięcy wcześniej decyzji, aby oprzeć niemiecką
flotę powietrzną na aż 7 tys. średnich bombowców Ju 88, wspartych przez
ponad 800 ciężkich, czterosilnikowych bombowców (He 177) i roje
myśliwców eskortujących dalekiego zasięgu oraz przechwytujących
Messerschmittów10. Z kolei marynarka rozpoczęła nowy program budowy
floty zaprojektowany tak, aby w ciągu 6 lat Niemcy stały się rywalami Royal
Navy11. W grudniu 1939 roku Hitler i admirał Raeder uzgodnili plan, który
największy priorytet przydawał budowie 6 gigantyczny pancerników, a w
drugiej kolejności floty 249 U-Bootów i 8 krążowników do operacji
dalekiego zasięgu. W roku 1948 niemiecka marynarka miała składać się z 797
okrętów, wszystko to za cenę wydania przez te 9 lat ogółem 33 mld marek.
Podobnie jak w przypadku programu Luftwaffe koszty stworzenia
infrastruktury dla tej olbrzymiej floty były ogromne. W Wilhelmshaven i
Hamburgu niezbędne były nowe, przepastne suche doki. Wyspa Rugia miała
zostać opróżniona, tak aby dostarczyć osłony dla gigantycznej bazy morskiej.
Morski Plan Z, ostatni w wielkich przedwojennych planów zbrojeniowych,
wszedł w życie 27 stycznia 1939 roku, dając marynarce Rzeszy absolutny
priorytet przed wszystkimi innymi projektami przemysłowymi Trzeciej
Rzeszy.
Zważywszy wyrażane przez Reichsbank i ministra finansów Krosigka
obawy, wiadomo było, że zbrojenia na tę skalę musiały wywrzeć drastyczne
skutki na reszcie polityki gospodarczej, przy czym, jak to już wspominaliśmy,
generał Friedrich Fromm doszedł do tego wniosku już latem 1936 roku.
Mimo to żądania z wiosny i początku lata 1938 roku były bezprecedensowe,
zaś plany sformułowane w październiku tego roku miały rozmach jeszcze
większy. Jeśli Trzecia Rzesza chciała mieć jakąś nadzieję na ich realną
realizację, istniejący, ale walący się system planowania i kontroli musiałby
zostać sprawnie przekierowany na tłumienie, z korzyścią dla Wehrmachtu,
cywilnej działalności gospodarczej. Już w sierpniu 1938 roku Reichsbank
doszedł do wniosku, że przy zarządzaniu wojskowym popytem „metody
pokojowej gospodarki nie są już wystarczające i trzeba zamiast nich
rozpocząć sięganie po twardsze środki gospodarki wojennej”12. Wszystko
wskazuje na to, że jesienią 1938 roku taka zmiana została uzgodniona
pomiędzy Göringiem, wojskowymi oraz cywilną administracją gospodarczą.
Aby dostarczyć niezbędnej władzy politycznej, Göring mianował nową Radę
Obrony Rzeszy (Reichsverteidigungsrat), a wspierał go generał-major Georg
Thomas i jego biuro wojskowo-gospodarcze z nowo utworzonego przez
Hitlera OKW.
Thomas jest jedną z najbardziej niejednoznacznych postaci obecnych w
niemieckim wysiłku wojennym13. Urodzony w roku 1890 w rodzinie
przemysłowców rozpoczął w roku 1908 karierę w armii, która obejmowała
zarówno służbę na pierwszej linii frontu podczas pierwszej wojny światowej,
za co został odznaczony Krzyżem Żelaznym, jak i pewien okres spędzony w
Sztabie Generalnym. Po wojnie pozostał w Reichswehrze i służył w tym
samym okręgu wojskowym Königsberg, co Ludwig Beck, przyszły szef
sztabu. W roku 1928 przeniósł się centrum niemieckiej polityki wojskowej, tj.
Berlina, gdzie w roku 1933 doszedł do stanowiska szefa sztabu w Wydziale
Zamówień Sił Lądowych (Heereswaffenamt). W roku 1934, jak widzieliśmy,
aktywnie współpracował z Schachtem przy popieraniu interesu zbrojeń w
kontekście kryzysu walutowego. Nie było przypadkiem, że we wrześniu 1934
roku został awansowany do stopnia pułkownika, aby objąć Dienststelle
Wehrwirtschafts und Waffenwesen im Wehrmachtsamt des
Reichswehrministeriums (wydział w Ministerstwie Reichswehry zajmujący
się zbrojeniami i gospodarką wojskową). Z tego biura kierował tworzeniem
krajowej struktury inspektoratów gospodarczo-wojskowych oraz
14
skomplikowanego systemu przygotowań mobilizacyjnych . W miarę jednak
jak rosły ambicje biurokratyczne Thomasa, coraz bardziej rozszerzała się
pojemność jego wizji organizacji wojskowo-gospodarczej15. Był zażartym
rzecznikiem absolutnego priorytetu zbrojeń nad wszystkimi innymi
problemami kraju, jednocześnie jednak wspierał Schachta w naciskach na
potrzebę promocji eksportu i zapewnienia Niemcom stabilizacji finansowej.
Jednak to, że te priorytety – z jednej strony zbrojenia, a z drugiej zwykła
stabilność gospodarcza – są w rzeczywistości ze sobą sprzeczne, było
zupełnie jasne najpóźniej od roku 1937. Aby więc zyskać choć częściowe
pogodzenie jednego z drugim, Thomas stał się największym obrońcą
drakońskiego systemu organizacji gospodarczej, w ramach której interesy
każdego aspektu cywilnej gospodarki byłyby systematycznie
podporządkowywane podwójnemu priorytetowi zbrojeń i eksportu. I
dokładnie taka radykalna reorganizacja wydawała się być w zasięgu jesienią
1938 roku.
Kompilując statystyki zarówno Wehrmachtu, jak i Reichsbanku, to właśnie
biuro Thomasa przygotowało mowę Göringa, którą wygłosił w dniu 18
listopada 1938 roku na pierwszym posiedzeniu Rady Obrony Rzeszy16. Nie
ukrywano w niej powagi niemieckiej sytuacji, potrzeby zrównoważania
potrzeb zbrojeniowych i eksportowych, zagrożenia inflacyjnego i szkód
uczynionych finansom publicznym w wyniku rozrzutności miesięcy letnich.
Göring był echem Krosigka i Schachta, kiedy opisywał stan finansów Rzeszy
jako „bardzo krytyczny”, a rezerwy walutowe jako „nieistniejące”. Niemniej
przecież Führer wydał rozkaz, a to znaczy, że całość niemieckiej produkcji
zbrojeniowej musi zostać potrojona. Celem umożliwienia tego zadania
Göring opracował program radykalnej mobilizacji i racjonalizacji.
Konwulsyjne przyspieszenie aktywności w zakresie zbrojeń z roku 1938 było
katalizatorem nadchodzącego pożenienia tych dwóch kluczowych koncepcji
występujących w polityce hitlerowskiego reżimu: mobilizacji i
racjonalizacji17. Ludzie tacy jak Koppenberg i Porsche wskazali drogę
poprzez swoje wielkie plany masowego wytwórstwa bombowców i
rodzinnych samochodów, ale później ten modernistyczny język produkcji
masowej dalej spełniał swoje zadanie jako uzasadnienie dla rozwoju
przedsiębiorczości aż do samego końca reżimu Hitlera. Niemniej zważywszy
ogólniejszy rozziew, który od roku 1938 jeszcze się powiększał, pomiędzy
celami nazistowskiego przywództwa i środkami dostarczanymi przez
niemiecką gospodarkę, racjonalizacja ta przyjęła również szerszy, społeczny
wymiar. Kierowana przez Göringa Rada Obrony ogłosiła, że cała ludność ma
zostać wpisana w narodowego rejestru administrowanego przez szefa SS i
policji generała Kurta Daluege, co miało umożliwić urzędom pracy
przydzielanie każdego mężczyzny i kobiety do najbardziej z ich punktu
widzenia produktywnych punktów gospodarki narodowej18. Państwowa
administracja prawna i podatkowa miały zostać uproszczone, aby uwolnić siłę
roboczą, a wprowadzone w roku 1933 cywilne urzędy pracy miały zostać z
powrotem zredukowane. „Wielki projekt budowy Führera będzie
wprowadzany w życie z powodu swojego znaczenia dla narodowego morale i
psychiki”, za to wszystkie inne projekty budowlane powinny zostać
zarzucone. Fabryki podlegałyby inspekcji celem ustalenia czy efektywnie
wykorzystują siłę roboczą. Przemysł samochodowy miał zostać oddany w
ręce specjalnego pełnomocnika, który miał znaleźć oszczędności liczone w
setkach milionów marek. Trzeszczący pod naporem działającej na pełnych
obrotach niemieckiej gospodarki krajowy system kolejowy był beneficjentem
wielomiliardowego programu inwestycyjnego19. Göring wielokrotnie
powtarzał, że w gospodarce tak napiętej do ostatnich granic, jak niemiecka
nie ma miejsca na akty równie bezsensownego wandalizmu, jak Kristallnacht.
Niemieccy Żydzi mieli za to wnieść swój wkład poprzez nowy olbrzymi
podatek majątkowy, ale nie tylko oni mieli mu podlegać. Göring wspomniał o
możliwości wezwania całej ludności Niemiec do dokonania „narodowej
ofiary dziękczynnej” (Dankesopfer der Nation) w formie jednorazowego
zrzeczenia się majątku20 celem „zapewnienia produkcji zbrojeniowej na
wielką skalę”. Stojąc w obliczu wyzwania w postaci trzykrotnego wzrostu
produkcji broni, Göring powiedział nowo mianowanej Radzie Obrony: „Ktoś
może nawet dojść do wniosku: non possumus. Ta postawa była już nieraz
wobec mnie wyrażana”, ale on „nigdy się nie poddaje i w końcu znajduje
drogę wyjścia”21.
I za słowami Göringa popłynęły czyny. 24 listopada wytyczne cenowe
stosowane od roku 1936 dla kosztów zamówień wojskowych zostały
rozszerzone na wszystkie publiczne kontrakty. Miesiąc wcześniej niemiecki
biznes rozpoczął wprowadzanie standardowej rachunkowości kosztów, która
w przyszłości miała stworzyć podstawy kontroli cen. 15 listopada pułkownik
Adolf von Schell został mianowany głównym pełnomocnikiem ds. pojazdów
silnikowych (Generalbevollmächtigter für das Kraftfahrzeugwesen) z
zadaniem koncentracji wszystkich dostępnych mocy produkcyjnych na
efektywnym wytwarzaniu tych modeli, które cieszyły się największym
zainteresowaniem wojska22. Niecały miesiąc później Göring mianował Fritza
Todta, na nowo ulubieńca Hitlera, tym razem z powodu Wału Zachodniego,
aby przejął pełną odpowiedzialność za cały sektor budowlany. Choć nic nie
słyszano o nim jako o ekonomiście, można było przynajmniej liczyć, że
zapewni absolutny priorytet wysiłkowi zbrojeniowemu. I faktycznie, wiosną
1939 roku Todt mógł sprawozdać, że z całkowitego wolumenu budowlanego
w wysokości nieco ponad 12 mld marek 50% zarezerwowano dla
Wehrmachtu, 20% przydzielono niemieckiemu przemysłowi, a kolejne 10%
zachowano na projekty publiczne, w efekcie tylko 20% pozostawiono na
zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych ludności, dając zresztą przy tym
pierwszeństwo robotnikom Planu 4-letniego23. Podobnie drastyczne kroki
podjęto celem przeforsowania nowego, gigantycznego programu rozbudowy
marynarki. Bezpośrednio po akceptacji Planu Z prywatne stocznie zostały
poinformowane, że Kriegsmarine ma teraz prawo weta wobec wszelkich prac
wykonywanych na rzecz innych podmiotów24. Wydaje się, że racjonalizacja i
priorytetyzacja miały być zastosowane w ogóle do całego Wehrmachtu. 11
listopada 1938 roku Keitel, szef OKW, zanotował: „Po zorientowaniu go
przez głównodowodzącego w programach zbrojeniowych Führer zamierza
uprzywilejować zgodnie z kryteriami uniformizacyjnymi cały program
zbrojeniowy Wehrmachtu i podzielić go od razu na wiele lat, uzgodniwszy to
z dostępną pracą, surowcami i funduszami”25. W praktyce oznaczało to, że
niemiecki program zbrojeniowy miał być organizowany wokół horyzontu 4-
letniego, zgodnie z rozkładem czasowym, jaki został zakomunikowany
pułkownikowi Thomasowi w dniach konferencji monachijskiej.
Krótko mówiąc, wydaje się, że w następstwie kryzysu sudeckiego
wykonano realne działania zmierzające do narzucenia zarządzaniu niemiecką
gospodarką nowej dyscypliny i koordynacji26. Co więcej, ponieważ zarówno
Göring, jak i OKW mieli podwójne kompetencje, tj. przy formułowaniu
polityki zagranicznej i gospodarczej, są mocne powody, aby uważać, że
nowy, bardziej harmonijny program zbrojeniowy był skoordynowany,
przynajmniej teoretycznie, z przyjętą po Monachium linią polityki
zagranicznej27. Koncentrując się teraz ściśle na konfrontacji z Francją i
Wielką Brytanią, OKW i MSZ Ribbentropa rozpoczęły realizację strategii
budowania sojuszy. Oprócz likwidacji „tyłu” Czechosłowacji jej pierwszym i
kluczowym elementem było dokooptowanie Polski i Włoch do ofensywnego
aliansu wymierzonego przeciwko Wielkiej Brytanii i Francji. W tym celu 24
października Ribbentrop skontaktował się z Polakami, aby zasugerować
antysowiecki sojusz z 25-letnią gwarancją granicy polsko-niemieckiej, zaś
OKW ze swojej strony opracowało szkicowe plany skoordynowanej akcji
Niemiec i Włoch przeciwko Francji28. Do tej kombinacji mieli być dodani
jeszcze Japończycy zarówno jako przeciwwaga dla Royal Navy, jak i czynnik
odstraszający dla Związku Radzieckiego.
Gdy uwzględni się powszechnie panujące przeświadczenie na temat
polityki wewnętrznej Trzeciej Rzeszy, ta sugestia harmonijnych i
długoterminowych przygotowań może niektórych czytelników uderzać jako
zbyt daleko posunięta. Jednak dowody na to są w październiku i listopadzie
1938 roku, zaś najlepszym powodem, żeby uznać, że w ostatnich miesiącach
1938 roku reżim Hitlera osiągnął pewien stopień ogólnej spójności
strategicznej, jest szok spowodowany kryzysem sudeckim. We wrześniu 1938
roku niemieckie przywództwo stanęło przed realną możliwością, że wkrótce
będzie zaangażowane w powszechną wojnę europejską. Chyba nie jest
niespodzianką, że w następstwie tego, otrzymawszy swego rodzaju „drugą
szansę”, Göring, Keitel, Thomas i Ribbentrop byli zdolni do osiągnięcia
przynajmniej jakiegoś stopnia jednomyślności, gdyż jeśli Niemcy miały
uniknąć katastrofy, to w oczywisty sposób musiała zostać wypracowana jakaś
strategia. Jeśli Trzecia Rzesza naprawdę miała walczyć z Wielką Brytanią i
Francją, to przygotowania musiałyby być realizowane na ogromną skalę. Jeśli
zaś miały one wyglądać choć trochę realistyczne, to musiały obejmować
horyzont czasowy sięgający przynajmniej wczesnych lat 40. Ponadto w takiej
wojnie Niemcy potrzebowałyby wszystkich sojuszników, jakich uda im się
zdobyć. Ponieważ ofensywny sojusz z Wielką Brytanią był już poza dyskusją,
to oczywistymi partnerami Niemiec były Włochy i Japonia. Do tego momentu
był to zwykły zdrowy rozsądek. Jak bardzo Göring, Ribbentrop i Keitel
osiągnęli realną jedność strategiczną, pozostaje pytaniem otwartym, ale,
odkładając na moment na bok sceptycyzm, jeśli był w latach 30. jakiś okres,
kiedy Niemcy Hitlera miały zadatki na spójną średniookresową strategię, to
było to właśnie wtedy – te kilka tygodni spokoju, które nastały po kryzysie
sudeckim. Nie miało to jednak potrwać długo.

II.
Gdy wyjdziemy poza powierzchowne działania obejmujące koordynację
organizacyjną, jasne się stanie, że plany zbrojeniowe z października 1938
roku nigdy nie miały szansy na realizację, a już na pewno nie podczas pokoju.
Cel w postaci trzykrotnego zwiększenia wysiłku zbrojeniowego, przy i tak już
jego wysokim poziomie osiągniętym w roku 1938, był po prostu
nierealistyczny. Dla kraju o średnim dochodzie narodowym, jakim w latach
30. były Niemcy, wydatki wojskowe na skalę rozważaną w listopadzie tego
roku nie dawały się pogodzić nawet z pozorami normalnego standardu życia,
a jeszcze bardziej z zachowaniem albo stabilnych cen, albo równowagi
bilansu płatniczego.
Zdecydowanie najradykalniejszy w skutkach był program Luftwaffe. Jego
prawdziwy absurd leżał nie w rocznych planach produkcji samolotów, ale w
celu w postaci rozpoczynania wojny z flotą powietrzną liczącą 21 tys.
samolotów. Podczas drugiej wojny światowej maksymalna siła Luftwaffe
ledwo przekroczyła 5 tys. samolotów w grudniu 1944 roku. Wielka Brytania,
która większą część swojego wysiłku zbrojeniowego poświęcała na wojnę w
powietrzu, w roku 1944 w końcowej fazie swojej ofensywy bombowej
zdołała zebrać nieco ponad 8,3 tys. samolotów. Związek Radziecki osiągnął
swój szczyt w liczbie 17 tys. samolotów na froncie w kwietniu 1945 roku, z
czego tylko mała część była ciężkimi bombowcami. Nawet potężna US Army
Air Force miała w pierwszej linii nie więcej niż 21 tys. samolotów
bojowych29. Dla średniej wielkości krajów europejskich, jak Wielka Brytania
czy Niemcy, koszty infrastrukturalne floty powietrznej 21 tys. samolotów
były po prostu szalone. Pierwsze szacunki pełnych kosztów pięciokrotnego
powiększenia Luftwaffe dochodziły do 60 mld marek30. Oznaczałoby to
wydatkowanie na lotnictwo w latach 1938-1942 o 50% więcej niż wydano na
cały Wehrmacht w latach 1933-1938. Jeszcze bardziej zniechęcające były
potrzeby paliwowe. Żeby utrzymać flotę powietrzną liczącą 21 tys. latających
samolotów, Luftwaffe musiałoby rozpocząć wojnę z zapasami przynajmniej
10,7 mln m3 paliwa. Aby zgromadzić tak gigantyczne zasoby, Niemcy
musiałyby kupować paliwo we wczesnych latach 40. w ilościach rzędu 3 mln
m3 rocznie, dwukrotnie więcej niż ówczesny poziom całej produkcji31.
Własny wydział techniczny Luftwaffe opisywał te wymagania jako
„nadludzkie” (übermenschlich)32. Podobne problemy prześladowały też
morski Plan Z. Biorąc pod uwagę czas, pracę i stal, niemieckie stocznie
mogłyby prawdopodobnie zbudować pancerniki Hitlera, ale naprawdę
nieprzezwyciężalną przeszkodą było zapewnienie ich zaopatrzenia w paliwo.
Spodziewano się, że w ramach Planu Z zapotrzebowanie marynarki na mazut
wzrośnie z pierwotnie planowanych w roku 1936 1,4 mln ton rocznie do 6
mln ton w latach 1947-1948, a na olej napędowy zwiększy się 400 tys. ton do
2 mln ton. Tymczasem nawet przy najbardziej optymistycznych założeniach
nie oczekiwano, że krajowa produkcja przekroczy do lat 1947-1948 2 mln ton
mazutu i 1,34 mln ton oleju napędowego. Niemiecka marynarka musiałaby
zatem polegać na zgromadzonych zapasach, które w roku 1939 wynosiły
mniej niż 1 mln ton dla mazutu i oleju napędowego razem. Obliczano, że w
celu zapewnienia sobie choćby 12-miesięcznych nieograniczonych działań
Kriegsmarine będzie musiała zbudować co najmniej 9,6 mln m3 bezpiecznych
zbiorników33.
Jak się jednak okazało, gigantycznym planom zbrojeniowym z końca roku
1938 nigdy nie dano szansy pokazania charakteryzującej ich absurdalności, a
cały wysiłek wkładany w zbudowanie spójnych ram dla toczących się
niemieckich zbrojeń został przerwany po kilku tygodniach przez finansowe
skutki sudeckiej akcji. Do końca roku Rzesza znalazła się w sytuacji zarówno
kryzysu płynności, jak i poważnej presji na jej rachunek walutowy,
blokujących wszelkie istotniejsze postępy zmierzające do celu Hitlera w
postaci potrojenia produkcji broni.
Jak wspominaliśmy, rynki finansowe były czułym wskaźnikiem odczuć
powszechnie panujących w niemieckiej gospodarce. W sierpniu 1938 roku
Ministerstwo Finansów pomimo rozpaczliwych potrzeb gotówkowych
zmuszone było obejść się bez nowej pożyczki, a to z powodu niepewności
wywołanej kryzysem sudeckim. Ostry spadek nastrojów rynkowych uczynił
niebezpiecznym dokonywanie przez rząd nowej emisji obligacji. Jednak na
początku października rynki, podobnie jak i Reichsbank, były już uniesione
nadzieją, że teraz Niemcy mogą z ufnością oczekiwać ery pokojowej
prosperity. W przypływie optymizmu drobni ciułacze, fundusze
ubezpieczeniowe i inne instytucje finansowe łyknęli nie tylko ofertę obligacji
rządowych na kwotę 1,5 mld marek, ale także kolejne 350 mln dodane na
krótki termin przez głodne gotówki Ministerstwo Finansów34. Jak to ujął
jeden z ekspertów: „Po Monachium… wydawało się, że nie ma końca chęć
Niemców posiadania długu publicznego…”35. Miało się to jednak wykazać
dość krótkim żywotem, gdyż w końcu listopada wysiłki Reichsbanku
zmierzające do upłynnienia czwartej pożyczki, o wartości 1,5 mld marek,
poniosły już spektakularną porażkę. Niemal trzecia część nowych obligacji
nie znalazła nabywców36. Rynki strajkowały. Było to krytyczne wydarzenie,
ponieważ radykalnie redukowało pole manewru Rzeszy przy równoważeniu
rywalizujących ze sobą potrzeb wydatków publicznych i prywatnych
inwestycji. Jeśli Rzesza nie będzie mogła już zbierać funduszy poprzez
bezpieczne długoterminowe pożyczki, to wtedy nie będzie już alternatywy dla
zaangażowania się w mniej lub bardziej otwartą inflację albo dokonania
bolesnych cięć w wydatkach rządowych i dalszego podnoszenia podatków.
Taki wybór z jaskrawą wyrazistością wyłaniał się z gorzkiej wymiany zdań
Reichsbanku i RWM z listopada 1938 roku.
W następstwie katastrofalnego niepowodzenia operacji emisji obligacji,
RWM, które od rezygnacji Schachta w listopadzie 1937 roku znalazło się pod
wpływem Planu 4-letniego, było wysoce krytyczne wobec decyzji
Reichsbanku o wypuszczeniu w tak niestosownym pośpiechu nowej transzy
tych papierów37. Zaledwie 3 tygodnie po zakończonej sukcesem
październikowej emisji rynek był po prostu niegotowy do zaabsorbowania
jeszcze większej ilości rządowego długu. Efektem tak nagłej i na tak wielką
skalę podaży na rynku obligacji było wyssanie pieniędzy z giełdy. „Obawa,
że obligacje Rzeszy będą teraz emitowane co 4 tygodnie, sparaliżowała cały
popyt na giełdzie…”, co z kolei uniemożliwiło licznym ważnym spółkom
przemysłowym emisje akcji i obligacji, co było im potrzebne do własnych,
wymaganych Planem 4-letnim projektów inwestycyjnych. Zamiast emitować
nową pożyczkę, dowodził RWM, państwo powinno było podeprzeć się do
stycznia krótkoterminowymi kredytami bankowymi, dając w ten sposób
rynkowi kapitałowemu swobodę przy zaspokajaniu potrzeb Planu.
Charakterystyczne, że rozwiązanie proponowane przez urzędników
Ministerstwa było organizacyjne. Odtąd RWM domagał się równego z
Ministerstwem Finansów i Reichsbankiem głosu przy decydowaniu o
momencie rozpisywania nowych pożyczek, co zapewniłoby właściwy namysł
nad szerszymi interesami Planu 4-letniego. Kilka dni później przyszła
odmowa Reichsbanku. Jak tłumaczyli jego ekonomiści, problem nie był
organizacyjny i nie poddawał się rozwiązaniom technicznym. Tym, co
ujawniło niepowodzenie listopadowej pożyczki, było po prostu przeciążenie
niemieckiej gospodarki. Reichsbank był w pełni świadom niebezpieczeństw,
ale zważywszy finansowe potrzeby państwa nie miał wyboru. „Sytuacja
finansowa Rzeszy prezentowała się w połowie listopada tego roku… jako
wyjątkowo trudna: był deficyt płynności w wysokości 2 mld marek; staliśmy
w obliczu nieuchronnej możliwości przerwania przez Rzeszę realizacji
płatności”. Skoro wszystkie strony zgodziły się co do rezygnacji z
odwoływania się do maszyn drukarskich, państwo intensywnie zasięgało
opinii banków na temat możliwości krótkoterminowej pożyczki pomostowej.
To także musiało zostać odrzucone, gdyż niemożliwe było utrzymanie tego w
całkowitym sekrecie, zaś „opinia publiczna zarówno u nas, jak i za granicą,
gdyby uświadomiła sobie te awaryjne kroki, doszłaby do słusznego wniosku,
że finansowanie projektów Rzeszy na obecnych zasadach nie jest już
możliwe…, a to wydawało się nie do zaakceptowania… nawet z powodów
prestiżowych”. W każdym razie, zważywszy na fakt, że Rzesza musiała
pożyczyć ponad 1 mld marek tylko po to, żeby zapłacić swoje
przedświąteczne rachunki, efekt wywarty na rynku musiał być poważny,
niemniej fundusze zostały zebrane. Gdyby natomiast Rzesza zaciągnęła
ogromny kredyt, banki byłyby niezdolne do dyskontowania weksli
handlowych, kurcząc płynność przemysłu i zmuszając go do wyprzedaży
posiadanych akcji. Ponadto w obliczu zbliżającego się sporządzania bilansów
rocznych zaszkodziłoby to bardzo międzynarodowej pozycji niemieckich
banków, jeśli ich rachunki byłyby obciążone ogromnymi krótkoterminowymi
pożyczkami dla Rzeszy. Sprawa wyglądała tak, że przy listopadowej
pożyczce, która przyniosła zaledwie 1,138 mld marek, Rzesza wybrnęła tylko
dzięki rozpaczliwemu krokowi w postaci sprzedania rezerwowego portfela
papierów i sięgnięcia po kredyty w rachunkach bieżących Poczty Rzeszy i
Reichsbahnu. Pozostały deficyt w wysokości 300-400 mln marek został
pokryty drukiem nowych banknotów. Zważywszy sytuację państwa i nastroje
na rynkach finansowych, Ministerstwo będzie musiało się pogodzić, że
„realizacja tych zadań z obszaru powszechnej gospodarki zbrojeniowej i
Planu 4-letniego, za które dźwiga szczególną odpowiedzialność, nie będzie
możliwe na zamierzoną skalę”. Reichsbank obawiał się, że gdyby uczyniono
próbę narzucenia rynkowi jeszcze większych pożyczek, efekt mógłby być
katastrofalny. „Spadek cen obligacji, który byłby naturalnym rezultatem
każdego takiego kroku, automatycznie zrodziłby groźbę wprawienia w ruch
całego bloku długu Rzeszy. Taki rozwój sytuacji oznaczałby koniec
jakiegokolwiek finansowania państwa za pomocą pożyczek”. Tak długo, jak
istniał deficyt Rzeszy brak zaufania na rynkach kapitałowych oznaczał stałe
zagrożenie, że państwo będzie zmuszone do „wstrzymania płatności”. Jedyną
realną alternatywą była decyzja o „bezlitosnym obcięciu wydatków w
sektorach cywilnym i wojskowym…”.
Zarząd Reichsbanku nie zadowolił się zresztą tylko tą odmową udzieloną
RWM. Gdzieś w grudniu Schacht umówił się z Hitlerem na omówienie z nim
po Nowym Roku sytuacji finansowej Niemiec38. W oczekiwaniu na to
spotkanie zarząd Reichsbanku przygotował nowy dokument dotyczący
sytuacji gospodarczej Niemiec, który 7 stycznia 1939 roku został przedłożony
w sekretariacie Hitlera. W świetle upadku zaufania na rynku obligacji
Reichsbank z nową pilnością powrócił do żądań po raz pierwszy
sformułowanych na początku października, tj. bezpośrednio po Monachium.
Niemcy stały obecnie w obliczu ostrego ryzyka rozpętania się inflacji,
będącej skutkiem „przeciążenia wydatkami publicznymi i
39
krótkoterminowymi kredytami” . Reichsbank był zadowolony z odegranej
przez siebie roli w programie Hitlera narodowej przebudowy, na którą
składały się „dwie wielkie akcje w Austrii i Sudetenlandzie”. Niemniej był
też głęboko zaniepokojony, że choć program narodowej reintegracji
doprowadzono do triumfalnego zakończenia, wciąż nie było żadnego sygnału
zelżenia tempa wydawania pieniędzy. Zamiast tego „wszelkie oznaki”
sugerowały, że planowane było „dalsze rozszerzanie wydatków”. Mimo że
zarząd Reichsbanku „chętnie współpracował przy osiągnięciu wielkiego celu”
narodowych zbrojeń, teraz „przyszedł czas na zatrzymanie tego”. Szkody
uczynione walucie w ciągu ostatnich 10 miesięcy można by naprawić, pod
warunkiem wszakże ścisłego utrzymywania równowagi budżetowej. Od
lutego 1938 roku niemiecka podaż pieniądza wzrosła „bardziej niż przez 5
wcześniejszych lat”. Ten nagły wybuch monetarnej ekspansji, napędzanej
przez wyróżniające się programy robót publicznych i zbrojeń, pogłębił
jaskrawe rozbieżności pomiędzy zarobkami różnych grup pracowników.
Słowami Reichsbanku „struktury zarobków i cen całkowicie się rozpadły”.
Wyliczając obawy, wielokrotnie artykułowane w ciągu ostatnich 6 do 9
miesięcy, Reichsbank wskazywał na ogromne różnice w poziomach cen i płac
pomiędzy różnymi sektorami. Ponadto choć przeciętne ceny były
utrzymywane na stosunkowo stałym poziomie, to jednak widać było
pogorszenie pod względem jakościowym i ilościowym dóbr codziennego
użytku. „Ubranka dziecięce i odzież pracownicza, które kiedyś mogły być
używane latami, teraz przeżywały tylko miesiące, za to kosztowały tyle samo
albo i więcej”. A podstawowa przyczyna tego nieuporządkowania była jasna.
„Nie ma żadnej ‘recepty’ ani systemu techniki finansowej czy pieniężnej,
niezależnie od tego, jak mogą być one pomysłowe albo dobrze pomyślane,
nie ma żadnych środków organizacyjnych ani kontrolnych, które byłyby
wystarczająco efektywne, aby zapobiec polityce nieograniczonych wydatków,
mającej katastrofalny wpływ na walutę”.
Ważne jest, aby mieć jasność w kwestii natury ostrzeżenia Reichsbanku.
Bank uważał, że aktualny poziom presji inflacyjnej może być kontrolowany,
choć za cenę rosnących biurokratycznych regulacji i nieefektywności
gospodarki. Jeśli jednak Rzesza zacznie wydawać tyle, ile potrzeba, aby
spełnić żądanie Hitlera potrojenia produkcji zbrojeniowej, to istniało realne
ryzyko katastrofy inflacyjnej. W pierwotnej prognozie Fromma z roku 1936
armia planowała wydatki rzędu 49 mld marek do końca roku budżetowego
1942. Plan pięciokrotnej rozbudowy Luftwaffe z roku 1938 został wyceniony
na 60 mld marek przez 4 lata. Plan ekspansji marynarki, którego ostateczny
projekt powstał na początku stycznia 1939 roku, doszedł do 33 mld marek w
ciągu 10 lat40. W przybliżeniu te przeciętne roczne koszty skutkowały
ogólnymi wydatkami Wehrmachtu w kwocie 30 mld marek każdego roku
pomiędzy latami 1939 i 1942, tj. 30% niemieckiego dochodu narodowego z
roku 1938, a nie uwzględnia się tutaj Planu 4-letniego i innych państwowych
projektów. W rzeczywistości rozkład czasowy planowanych wydatków był
bardziej nierówny niż na to by wskazywały te przeciętne i dla lat 1939-1940
całkowite potrzeby budżetowe Wehrmachtu dochodziły do „tylko” 24-25 mld
marek41. Niemniej zobaczywszy, jakie już były skutki wydatków
wojskowych, wynoszących na razie dla roku 1938 18 mld marek, Reichsbank
miał wszelkie powody obawiać się konsekwencji takich kosztów.
Jego interwencja zimą 1938-1939 reprezentowała ostatnią próbę Schachta i
jego współpracowników użycia w formie nacisku argumentów
ekonomicznych celem zepchnięcia Hitlera z wybranego przez niego kursu.
Jak jednak i przy poprzednich tego typu sytuacjach, ten okazał się nie
tolerować takich dywersji. W ciągu 2 tygodni od otrzymania wniosku
Reichsbanku zwolniono ze stanowiska Schachta, wiceprezesa Friedricha
Dreyse i dyrektora Ernsta Huelse, zaś dwaj inni sygnatariusze listu
zrezygnowali w ramach solidarności. Schachta zastąpił w funkcji prezesa
„człowiek do wszystkiego” Walther Funk. W czerwcu 1939 roku statuty
Reichsbanku zostały poprawione w kierunku zniesienia jakichkolwiek
formalnych ograniczeń dla ekspansji podaży pieniądza. Choć zewnętrzna
wartość marki wciąż oficjalnie opierała się o parytet złota, odejście od tego
standardu, czego od lat 20. domagali się nazistowscy teoretycy monetarni,
zostało wreszcie uznane za realnie dopuszczalne. Hitler jako Führer narodu
niemieckiego otrzymał władzę ustalania podaży pieniądza wedle swojej woli.
Wytyczona została tym samym ścieżka do nieograniczonych wydatków
wojskowych, w efekcie choć Wehrmacht nie dostał wszystkiego, czego
chciał, to utrzymano jego ogromne koszty z roku 1938. Tajny budżet Rzeszy
na rok 1939 przewidywał dla niego ogółem 20,86 mld marek, z czego 11,6
mld miało być poświęcone wydatkom stałym, a 9,199 mld jednorazowym,
przeznaczonym na rozbudowę42. Marynarka i Luftwaffe miały przyzwoite
przydziały odpowiednio 2,744 mld marek i 7,018 mld marek. Siły lądowe
musiały zadowolić się „zaledwie” 10,449 mld marek, co było kwotą nieco
mniejszą niż wydały w roku 1938. Aby ulżyć swoim problemom
płynnościowym, Rzesza zastosowała nową metodę, przyjętą w postaci
Nowego Planu Finansowego (Neuer Finanzplan) z 20 marca 1939 roku43.
Zgodnie z jego zapisami od dostawców towarów i usług dla państwa
wymagano akceptacji zapłaty za przynajmniej 40% wartości kontraktu nie w
gotówce, ale w formie odpisu podatkowego. Byłoby to oddane w kolejnych
latach przy okazji spełniania obowiązków podatkowych, umożliwiając
podmiotom uprawnionym skorzystanie ze znacznej ulgi podatkowej, nie
przewidywano jednak odsetek. W efekcie więc była to przymusowa,
niskooprocentowana pożyczka dla państwa, która już do października 1939
roku wzrosła do ogółem 4,831 mld marek44. Idea stojąca za Nowym Planem
Finansowym mówiła, że popyt Rzeszy na kredyt może być zaspokojony
poprzez płacenie jej dostawcom w certyfikatach podatkowych, a wtedy rynki
kapitałowe będą w stanie dostarczyć przynajmniej 1 mld marek pożyczki
celem zaspokojenia potrzeb Planu 4-letniego. Od samego początku jednak te
awaryjne metody niewiele pomagały w ukryciu finansowych kłopotów
reżimu45. Techniczne półśrodki nie mogły uleczyć leżącego u podstaw tego
wszystkiego problemu nadmiernego popytu46, zaś redukując udział płatności
gotówkowych Nowy Plan Finansowy tylko poważne ograniczał płynność
rządowych kontrahentów. Także skala tego procederu nigdy nie była na tyle
istotna, aby zatkać finansową dziurę budżetową Rzeszy. Budżet na rok 1938
zamknął się bowiem kwotą 5,7 mld marek nadwyżki wydatków nad
dochodami podatkowymi i bezpiecznymi, długoterminowymi pożyczkami, a
razem z dodatkowym niedoborem przynależnym już budżetowi na rok 1939
była to suma 6 mld marek47. Jedynym możliwym źródłem „finansowania”
tego deficytu były krótkoterminowe pożyczki z Reichsbanku, które w istocie
oznaczały drukowanie pieniędzy. W pierwszych 8 miesiącach 1939 roku
krótkoterminowy dług Rzeszy zwiększył się więc o co najmniej 80%, zaś
wolumen pieniądza w obiegu podwoił się w stosunku do poziomu, jaki
przeważał jeszcze przed 2 latami.
W ten sposób wysiłki, aby narzucić finansowy umiar wydatkom
zbrojeniowym spełzły na niczym. Podobnie jak w roku 1934 oraz w latach
1936-1937 czynnikiem, który także w roku 1939 dyktował ostateczne tempo
zbrojeń, był bilans płatniczy i niedobór zagranicznej waluty, co zresztą było
w zupełności do przewidzenia. Jak wspominaliśmy, na początku 1938 roku w
tygodniach przed anszlusem eksperci Planu 4-letniego już spodziewali się
złego roku, wtedy jednak chwilowej ulgi dostarczyły austriackie zapasy.
Ogółem w roku 1938 Reichsbank wydał 546 mln marek w obcej walucie,
zabranej albo w Austrii, albo w wyniku trwającej likwidacji prywatnych
aktywów zagranicznych. Jedna trzecia niemieckiego zapotrzebowania na
„gotówkę walutową” – nie dotyczyło to importu, który mógł być spłacany z
kredytów rozliczeniowych – była finansowana ze źródeł
48
„nieodnawialnych” . Jak to ujął sam Göring, przemawiając 14 października
1938 roku do rady Planu 4-letniego: „W ostatnich miesiącach, aby osiągnąć
nasze polityczne cele, musieliśmy zaangażować się w świadomą politykę
ogałacania się z zasobów obcej waluty i zaniedbywania… eksportu”49. W
miarę bowiem jak niemieckie rezerwy walutowe znowu zbliżały się do
wyczerpania, także dochody z tego ostatniego ostro spadały. W sierpniu 1938
roku dostawy eksportowe były o 20% niższe niż rok wcześniej, a ogół
nowych zamówień był jeszcze mniejszy50. W styczniu 1939 roku zarząd
Reichsbanku otwarcie stwierdził w swoim raporcie dla Hitlera: „Złoto i
rezerwy walutowe Reichsbanku już nie istnieją”51. Bilans handlowy szybko
się pogarszał. „Zezwolenia na wymianę walut, które urzędy nadzorcze
wydały w momencie importu, nie mają już dzisiaj pokrycia w rzeczywistej
walucie, a zatem istnieje ryzyko, że kiedyś nie dojdzie do zapłaty… a wtedy
legnie w gruzach najmniejszy zagraniczny kredyt pokrywający nasz import
towarów”52. Zważywszy spodziewane skurczenie się rezerw walutowych, w
listopadzie 1938 roku było już jasne, że Niemcy będą wkrótce musieli
porzucić swój totalny pęd zbrojeniowy na rzecz ponownej koncentracji na
eksporcie53. W rzeczywistości Göring zdążył wezwać do tego już w połowie
października 1938 roku54. Na początku listopada Wehrmacht został
poinformowany, że zamówienia eksportowe będą miały teraz priorytet przed
wszystkimi innymi kontraktami, także tymi wojskowymi55. I, jak
widzieliśmy, ta nowa linia działania dostała największe możliwe wsparcie w
postaci brzemiennej w skutki mowy Hitlera wygłoszonej w Reichstagu 30
stycznia 1939 roku56.
Mowa ta jest sławna przede wszystkim z powodu gróźb, które Hitler rzucał
wobec międzynarodowego „żydostwa”. Co jest jednak często lekceważone, te
złowieszcze słowa przeznaczone dla „wrogów Niemiec” powiązane były z
apelem do niemieckiej ludności o nową dyscyplinę i stanowczość w obliczu
uporczywych trudności gospodarczych ich kraju. Żadne „upadające warstwy
społeczne” ani „społeczne szkody” nie mają prawa stanąć na drodze nowej
mobilizacji. Zważywszy odmowę mocarstw zachodnich zezwolenia Niemcom
na rozszerzenie ich Lebensraumu, naród niemiecki stawał przed prostym
wyborem: „eksportować albo ginąć”57. Aby oprzeć się temu
egzystencjalnemu zagrożeniu, Hitler ogłosił nową erę w polityce
gospodarczej narodowego socjalizmu. Plan 4-letni zostanie zintensyfikowany,
zaś niemiecka siła robocza zorganizowana w najefektywniejszy możliwy
sposób. Dzięki „racjonalizacji” i technicznemu udoskonaleniu niemiecka
gospodarka miałaby zostać doprowadzona do poziomu działania
umożliwiającego jej zaspokojenie rywalizujących ze sobą popytów ze strony
krajowych inwestycji, eksportu i zbrojeń. Środki techniczne dostarczano by
poprzez mechanizmy rynku kapitałowego w ramach Nowego Planu
Finansowego. Jednak tym, czego potrzebowano przede wszystkim, było
zjednoczone przywództwo narodowosocjalistyczne i entuzjastyczna
współpraca każdego Niemca i każdej Niemki. To właśnie ten stan
narodowego zagrożenia nakazywał usunięcie Schachta i umieszczenie
Reichsbanku pod silnym przywództwem narodowosocjalistycznym. A także
wymagał nowego, harmonijnego podejścia do polityki gospodarczej, które
widzieliśmy, jak wyłaniało się od października 1938 roku.
Od głównego dylematu jednak nie dało się uciec. Coś trzeba było zrobić,
aby ożywić niemiecki, słabnący eksport, a to było związane z dobraniem się
do kosztów programów zbrojeniowych. Już 24 listopada 1938 roku siły
zbrojne otrzymały informację, że w nadchodzącym roku ich całkowity
przydział stali trzeba z powrotem obciąć z 530 tys. ton do zaledwie 300 tys.
ton58. Okazało się to zupełnym szokiem zarówno dla sił lądowych, jak i
lotnictwa, które jeszcze kilka tygodni wcześniej pławiło się w poczuciu
nieograniczonych możliwości. Armii, najbardziej zależnemu od stali
rodzajowi sił zbrojnych, powiedziano, że może spodziewać się przydziału
ledwo ponad kwotę z roku 1937, ze specjalnymi ograniczeniami dla typów
stali, na które był największy popyt59. Do niedoli armii przyczynił się jeszcze
naczelny priorytet dany w styczniu 1939 roku marynarce. Stalowe potrzeby
floty nie były ogromne, ale wziąwszy pod uwagę ogólną redukcję
kontyngentów dla Wehrmachtu, zmiana uprzywilejowania była bolesna.
Nawet uwzględniając zawodowy pesymizm wojskowych planistów, sytuacja
była nadzwyczaj poważna. Do wiosny 1939 roku zamówienia armijne
znalazły się w pełnym odwrocie, przy czym jak zwykle największe cięcia
spadły na tych, którzy ze stali korzystali najbardziej. Ku konsternacji
przemysłowych dostawców armii obniżono zapotrzebowanie na masową
produkcję amunicji60. Jak zauważył w liście protestacyjnym do najwyższego
dowództwa Wehrmachtu naczelny dowódca sił lądowych von Brauchitsch,
nagłe i, jak się zdaje, arbitralne odwołanie zamówień „poważnie zagraża
zaufaniu społeczności przedsiębiorców do planowania gospodarczego
państwa. Częste w ostatnich dniach zapytania od przedsiębiorców… czynią to
dość jasnym”61. Produkcja amunicji dla piechoty runęła. Wiosną 1939 roku
przerwano całkowicie wytwarzanie pocisków moździerzowych, zaś pociski
artyleryjskie wprawdzie wciąż były produkowane, ale już bez miedzianych
pierścieni wiodących. Dotknięta została zresztą nie tylko amunicja. Niedobór
stali budowlanej był tak duży, że w końcu 1939 roku 300 batalionów nie
miało stosownych koszar i garaży. Armia niemiecka urosła tak bardzo, że
mogła kwaterować tylko pod namiotami. W lipcu 1939 roku doszło do cięć
nawet w programach zbrojeniowych armii. Pierwotne plany na lata 1930-
1940 przewidywały produkcję 61 tys. sztuk karabinów maszynowych model
34, tj. nowego lekkiego karabinu maszynowego, który miał dostarczyć
oddziałom piechoty ich zasadniczej siły ognia. Po redukcji stalowego
kontyngentu dla sił lądowych zmniejszono to do zaledwie 13 tys.
egzemplarzy. Podobnie cel dla lekkiej haubicy polowej kalibru 105 mm, wołu
roboczego niemieckiej artylerii, został obcięty z 840 do 460 sztuk62.
Produkcję standardowego karabinu piechoty model 98k trzeba było na jesieni
1939 roku zupełnie przerwać. Chyba dramatyczniejsze w świetle
późniejszych wydarzeń było to, że program pancerny, który zmierzał do
produkcji pomiędzy październikiem 1939 roku i październikiem 1940 roku
1,2 tys. czołgów średnich i wozów dowodzenia, miał teraz zostać obcięty o
połowę63. W efekcie poważnie niedoposażonych byłoby ogółem 34 ze 105
niemieckich dywizji czasu wojny. Z odpowiedzialnych za szkolenie nowych
rekrutów jednostek zapasowych tylko 10% miałoby w ogóle jakąś broń.
Ponadto fabryki specjalistycznego uzbrojenia byłyby zmuszone do usunięcia
ze swoich list płac ponad 100 tys. wykwalifikowanych robotników64.
Ponieważ przechwyciliby ich natychmiast inni pracodawcy, uczyniłoby to
daleko trudniejszym rozpoczęcie masowej produkcji, gdy zaczęłaby się
wojna. Zarządzający armią oceniali teraz, że osiągnięcie szczytu zajmie
fabrykom amunicji 6 miesięcy od wybuchu wojny, zapasy amunicji
Wehrmachtu wystarczały zaś na zaledwie 14 dni ciężkich walk.
WYKRES NR 10. PRODUKCJA SAMOLOTÓW I AMUNICJI, 1937-
1939 (CZERWIEC 1937 ROKU = 100)

Luftwaffe zostało uderzone w ten sam sposób. Plany opracowane w roku


1939 cofnęły się w porównaniu do wizji rozbudowy z roku 193865. Produkcja
przewidywana w dokumentach sporządzonych pomiędzy latem 1938 roku i
latem 1939 roku mieściła się na ogół w ramach ustalonych w idealistycznym
programie nr 9 Göringa z grudnia 1938 roku, gdzie domagano się 21 tys.
samolotów do roku 1942, ale działo się tak tylko dzięki przesuwaniu coraz
większych części produkcji na lata późniejsze. Cele dla lat 1939 i 1940 były
stopniowo zmniejszane, razem zresztą z zakresem typów samolotów, które
składały się na te plany. Opracowane w sierpniu i grudniu 1939 roku Plany nr
8 i 9 przewidywały na rok 1939 produkcję 10 tys. albo więcej samolotów
każdy. W styczniu 1939 Plan nr 10 roku obciął to do 8299 sztuk. Plan nr 12 z
lipca 1939 roku zmniejszył tę liczbę o kolejne 20% dla samolotów innych niż
Ju 88. Aby utrzymać program budowy tego ostatniego, Plan nr 12
przewidywał przyspieszone stopniowe wycofywanie ze służby starszych
modeli, takich jak Ju 87 Stuka66. Choć ten bombowiec nurkujący potwierdził
już swoją wartość w Hiszpanii, to jednak musiał zostać usunięty, aby
utorować drogę nowej generacji samolotów, z których większość nie była
jeszcze nawet przetestowana. W ten sposób celem poradzenia sobie z
problematycznym zaopatrzeniem w surowce Luftwaffe przyjmowało coraz
ryzykowniejszą strategię wojskowych zamówień broni. W przypadku
aluminium, najważniejszego materiału przy produkcji kadłubów, przydział na
styczeń 1939 roku był o jedną trzecią niższy niż ten wymagany do
zaspokojenia najskromniejszych nawet zamówień przewidzianych Planem nr
10. Z kolei dla miedzi początkowo ustalono, że będzie to 50% potrzeb, ale w
lipcu 1939 roku obcięto to do śmiesznych 20%67.
Wykres nr 10 pokazuje wpływ zarówno na zamówienia Luftwaffe, jak i
armii najpierw recesji zbrojeniowej z roku 1937, a później jeszcze
dramatyczniejszego, spowodowanego niedoborami surowcowymi spadku
produkcji w roku 1939. W obu przypadkach reakcja w liczbie broni oddanej
do użytku była odłożona o kilka miesięcy, ale nie mogło być inaczej, skoro
surowce potrzebowały do 9 miesięcy, aby przejść całą drogę przez
przemysłowy metabolizm. Nie można lepiej pokazać ogólnego modelu
boomu i bankructwa. Jedynym rodzajem broni Wehrmachtu, którego nie
dotknęło to nagłe kurczenie się, była flota. Jej stosunkowo małe przydziały
stali rosły do stycznia 1939 roku i nie ma żadnych oznak, żeby braki
materiałowe w jakikolwiek sposób wstrzymywały jej programy budowy.
Ironią losu był jednak fakt, że rezultatem tego wcale nie był wzrost jej siły
bojowej. Plan Z marynarki dawał bowiem priorytet nowej generacji
gigantycznych pancerników i doków niezbędnych do ich budowy, a na to
potrzebowano lat.

III.
III.
Plany zbrojeniowe nie były też jedynym elementem antyzachodniej
strategii Hitlera, który wywrócił się w pierwszych miesiącach 1939 roku.
Niemiecka polityka zagraniczna również poniosła porażkę68. Ambicją
Ribbentropa było połączenie likwidacji „tyłu” Czechosłowacji z działaniami
na rzecz wpisania Polski na listę sojuszników Niemiec. Jednocześnie MSZ
miało też nadzieję na zdobycie poparcia Japonii i Włoch przeciwko Wielkiej
Brytanii i Francji. Do wiosny 1939 roku Ribbentrop nie dał rady osiągnąć
żadnego z tych celów. Polska odrzuciła początkowe awanse i miała nawet
czelność polepszyć swoje stosunki ze Związkiem Radzieckim, Japonia była
zaś zajęta swoją wojną w północnych Chinach i nie miała żadnego interesu w
dodawaniu sobie wrogów. Włochy były, owszem, zdecydowane na agresję,
ale raczej taką, która kierowała się w kierunku wschodnim, na Bałkany, niż
zachodnim, na Francję. Kiedy 15 marca 1939 roku Hitler wysłał niemieckie
wojska do Pragi, aby stworzyć tam protektorat nad Czechami, rezultatem była
dyplomatyczna katastrofa69. Chociaż zajęcie Czech oskrzydlało obronę granic
Polski, Warszawa definitywnie odrzuciła wszelką możliwość aliansu z
Niemcami. A w końcu miesiąca Wielka Brytania przedsięwzięła
bezprecedensowy krok, publicznie ogłaszając gwarancje integralności
terytorialnej Polski. Aby nadać treść tej obietnicy, Wielka Brytania i Francja
rozpoczęły ze Związkiem Radzieckim negocjacje nad możliwością zawarcia
układu bezpieczeństwa, który uchroniłby resztę Europy Wschodniej przed
dalszą niemiecką agresją. Gdy patrzymy wstecz, jasne jest dla nas, że
negocjacje te były z góry skazane na porażkę, przy czym paradoksalnie to
właśnie gwarancje dla Polski uczyniły układ z Sowietami niemożliwym.
Tymczasem wiosną 1939 roku utworzenie wymierzonego w Hitlera
potrójnego sojuszu Francji, Wielkiej Brytanii i Związku Radzieckiego
wydawało się nieuniknione70. Pomimo rezerwy Chamberlaina gabinet
brytyjski był autentycznie zaangażowany w szukanie porozumienia z
Sowietami i choć niepokojące było zastąpienie na stanowisku ministra sprawa
zagranicznych Maksyma Litwinowa przez Wiaczesława Mołotowa, także
Stalin i jego nowy minister z pewnością poważnie potraktowali możliwość
zawarcia układu z Zachodem.
Brytyjska i francuska karta została ponadto wzmocniona jasnym
zapewnieniem, że europejskie demokracje mogą liczyć na wsparcie Stanów
Zjednoczonych. Zawarte 2 listopada 1938 roku anglo-amerykańskie
porozumienie handlowe wysłało Berlinowi wyraźny sygnał71. Gdy Wielka
Brytania i Ameryka świętowały swoją nową jedność celów, Goebbels wydał
ścisłe instrukcje zabraniające niemieckiej prasie jakichkolwiek komentarzy
dających do zrozumienia, że Niemcy oceniają ten układ jako znaczące
„zwycięstwo dla demokracji”72. Chamberlain był szczególnie zadowolony z
tych raportów wywiadu, które sugerowały, że według Niemców zawarte są
tam „tajne zapisy wojskowe”73. W rzeczywistości nie było tam żadnych
takich rzeczy, choć do października 1938 roku opinia Ameryki w kwestii
dostaw broni zdążyła się już zmienić. Roosevelt rozpoczął „wielkie działania
polityczne i administracyjne” zmierzające do odejścia od amerykańskiej
postawy ścisłej neutralności i otworzenia drzwi zarówno amerykańskim
zbrojeniom, jak i możliwości udzielania militarnej pomocy swoim
przyjaciołom w Europie74. Pod koniec roku Francuzi wysłali misję handlową
z instrukcjami kupna aż tysiąca amerykańskich samolotów bojowych, a
prezydent osobiście interweniował u amerykańskich sił zbrojnych, aby
zapewnić pokazanie Francuzom najlepszej broni, jaką przemysł amerykański
miał do zaoferowania75. Roosevelt wspaniale mówił o Stanach
Zjednoczonych zaopatrujących zachodnie demokracje w ponad 20 tys.
samolotów76, a jednocześnie stanowisko jego administracji w stosunku do
Niemiec było bardziej antagonistyczne niż kiedykolwiek. Po horrorze
Kristallnacht tylko interwencja Cordella Hulla zapobiegła surowym decyzjom
sekretarza skarbu Henry’ego Morgenthaua, ale po zajęciu Czechosłowacji w
marcu 1939 roku nie było już żadnych ograniczeń. Roosevelt nałożył 25-
procentowe karne cło na import z Niemiec, a krok ten uznano w Berlinie za
równoznaczny z wypowiedzeniem wojny handlowej77.
Choć zajęcie Pragi fetowano jako ogromny triumf, to ożywiło ono upiora
niemieckiej strategii, jakim było okrążenie ze wschodu i z zachodu, na co
Hitler realnie nie miał żadnej odpowiedzi78. Mimo to, tak jak w maju 1938
roku, jego natychmiastową reakcją była agresja. Nakazał Wehrmachtowi
rozpocząć przygotowania do akcji zbrojnej przeciwko Polsce, która miała
zostać przeprowadzona w przypadku, gdyby udało mu się umieścić ten kraj w
dyplomatycznej izolacji. OKW zaprezentowało Hitlerowi te nowe plany 1
kwietnia w Wilhelmshaven podczas ceremonii towarzyszących wodowaniu
nowego gigantycznego pancernika Tirpitz79. Była to naturalna okazja do
antybrytyjskiego ataku i Hitler wykorzystał ją najlepiej, jak mógł. W
wieczornej mowie wzbudził u swojej publiczności pamięć o brutalnej
brytyjskiej blokadzie i wściekle zaatakował hipokryzję, z jaką Brytyjczycy
zazwyczaj stroili się w moralną wyższość, podczas gdy sami przemocą
władali ponad jedną czwartą globu. Ostatnie wysiłki Brytyjczyków
zmierzające do wejścia w sojusz ze Związkiem Radzieckim dowodziły
prawdziwych sił pracujących za kulisami. „Państwo za państwem albo padną
pod żydowsko-bolszewicką bestią albo się obronią”. Tylko wtedy, gdy
„żydowski klin” zostanie ostatecznie usunięty ze spraw światowych, będzie
możliwy pokój. W kolejnych tygodniach tę antybrytyjską i antysowiecką
retorykę potwierdziła popularna linia propagandowa, co jednak nie pomogło
w złagodzeniu realnej groźby izolacji, w obliczu której stały teraz Niemcy.
W wydziałach Planu 4-letniego prawdziwą powagę stanu rzeczy
zarejestrował Carl Krauch w szeregu memorandów dotyczących sytuacji
surowcowej kraju, jaka powstałaby w przypadku wybuchu wojny. Jego
punktem wyjścia było uświadomienie sobie, że Niemcy coraz bardziej tracili
zdolność do dyktowania tempa wydarzeń.
Kiedy 30 czerwca 1938 roku cele dla wzrostu produkcji… zostały wyznaczone przez marszałka
polnego [Wehrwirtschaftlicher Neuer Erzeugungsplan Göringa], wydawało się, że [niemieckie]
przywództwo polityczne będzie miało możliwość samo określać czas i skalę politycznej
transformacji w Europie – jednocześnie unikając konfrontacji z silną grupą na czele z Anglią. Od
marca tego roku [1939] nie może być już żadnych wątpliwości, że taka możliwość nie istnieje.
Wojna handlowa przeciwko mocarstwom antykominternowskim, która już się zdążyła potajemnie
rozpocząć pod przywództwem Anglii, Francji i Stanów Zjednoczonych, teraz została otwarcie
wypowiedziana i z czasem przybierze surowsze niż kiedykolwiek formy80.

Idąc w ślady mowy Hitlera z Wilhelmshaven, Krauch domagał się, aby


Plan 4-letni nie patrzył biernie jak mocarstwa zachodnie kończą swoje
paraliżujące okrążenie. Trzeba skonsolidować antykominternowski sojusz
Niemiec, Włoch, Węgier i Hiszpanii Franco aż do osiągnięcia formy
zjednoczonego bloku gospodarczego, zdolnego do prowadzenia
przeciągającej się „wojny obronnej” (Verteidigungskrieg) przeciwko siłom
„niemal całej reszty świata” (fast der ganzen übrigen Welt). Tym, czego
chciał Krauch, był gigantyczny nowy wysiłek zmierzający do budowy u
każdego z niemieckich sojuszników fabryk syntetycznego paliwa, kauczuku i
metali lekkich. Kierowanie tym programem miało znajdować się przy
przemyśle, tj. IG Farben, i oczywiście miało być wsparte nowymi, hojnymi
przydziałami stali. Niemniej, jak wyraźnie dostrzegał Krauch, zważywszy
skalę zagrożenia stojącego przed Niemcami, autarkia już nie wystarczała.
Jeśli Trzecia Rzesza naprawdę ma przetrwać globalną wojnę, musi
systematycznie rozszerzać swoje wpływy na pola naftowe Rumunii i Iranu,
przez co strategicznego znaczenia nabiera Turcja jako brama do Środkowego
Wschodu. W dodatku Niemcy pilnie potrzebowały podtrzymywania swoich
stosunków handlowych ze Związkiem Radzieckim. „W wyniku prowadzonej
przez naszych nieprzyjaciół otwartej polityki okrążania wytworzyła się nowa
sytuacja… Jeśli te pomysły nie przełożą się na natychmiastowe działanie,
wtedy żadna ofiara krwi w następnej wojnie nie uchroni nas przed gorzkim
końcem, na który już kiedyś skazały nas brak przewidywania i stanowczości”.
Krokiem we właściwym kierunku był niemiecko-rumuński traktat
handlowy z 23 marca 1939 roku81. Wywołał on wielki niepokój w Londynie i
Paryżu, ponieważ Rumunia była jedynym w Europie Wschodniej większym
producentem ropy oraz dlatego, że układ ten był wyraźnie rezultatem w
równym stopniu przymusu co przekupstwa82. W Berlinie umowę ogłoszono
wielkim przełomem, który w dającej się przewidzieć przyszłości zapewni
zaopatrzenie Niemiec w ropę i zboże. Tymczasem wydaje się, że dla
Rumunów była ona czymś niewiele większym niż tylko sposobem na
odparcie nacisków ze strony Niemiec i Węgier. Kilka tygodni po jej zawarciu
Rumunia nakłoniła bowiem Francję do zagwarantowania jej, razem z Polską,
bezpieczeństwa, po czym Wielka Brytania była zmuszona zrobić to samo. Po
zajęciu Pragi ustaliła się w południowo-wschodniej Europie chwiejna
równowaga83. Podczas gdy Niemcy próbowały wciągnąć w swoją orbitę
Rumunię, Turcja optowała za mocarstwami zachodnimi, zabezpieczając tym
na Środkowym Wschodzie prawą flankę Imperium Brytyjskiego84. Decyzja
Turcji opierała się na powszechnym na wiosnę 1939 roku przeświadczeniu, że
wkrótce nastąpi ogłoszenie potrójnego sojuszu łączącego mocarstwa
zachodnie i Związek Radziecki. Kierowani tym samym założeniem
Jugosłowianie, Grecy, a nawet Bułgarzy dryfowali więc latem 1939 roku w
stronę Londynu i Paryża, a nie Berlina. Nawet rumuńska umowa handlowa
zawiodła niemieckie oczekiwania. Kiedy zmniejszyło się zagrożenie
węgierską akcją wojskową, wola Bukaresztu do zaopatrywania Niemiec w
ropę uzależniona została od niemieckich możliwości realizacji odwrotnych
dostaw, zwłaszcza broni85. W czerwcu Rumunia po raz pierwszy przerwała
przesył, zmuszając niemieckich negocjatorów handlowych do zgody na
przekazanie ostatniego modelu Messerschmitta. 22 lipca Hitler osobiście
interweniował, aby zawetować to porozumienie, gdyż w jego opinii nie było
zbyt pewne, czy w przypadku wojny można było liczyć na stanięcie Rumunii
u boku Niemiec. Z punktu widzenia Planu 4-letniego wzbudzało to jednak
obawę, że trzeba będzie wkrótce wprowadzić racjonowanie paliwa i to w
czasie pokoju. Tyle już przecież wiedziano, że bez importu rumuńskiej ropy
Niemcy by długo nie przeżyły. Zaledwie kilka tygodni później Göring
odwołał więc rozkaz Hitlera i Rumunia dostała swoje myśliwce. Wniosek z
tego był jednak nieunikniony: wysiłki zmierzające do ustanowienia środkami
pokojowymi niemieckiego panowania gospodarczego nad południowo-
wschodnią Europą osiągnęły swoją granicę. W rzeczywistości biuro
wojskowo-gospodarcze Wehrmachtu już w kwietniu 1939 roku
wydedukowało, że dostawy ropy z Rumunii wystarczą do pokrycia potrzeb
Niemiec, tylko jeśli kraj ten zostanie zajęty przez ich wojska, a cały tamtejszy
przemysł naftowy, w którym aktualnie dominujący udział miały Francja i
Wielka Brytania, zostanie obrócony na produkcję dla Niemiec86.
Zasadniczym problemem Berlina było, że w następstwie Pragi, ze
zjednoczonymi Wielką Brytanią i Francją mogącymi, jak się wydaje, liczyć
na wsparcie Stanów Zjednoczonych, każda konwencjonalna analiza
strategiczna pokazywała, że Niemcy byli słabsi. Tylko jeśli uzyskaliby
porozumienie dotyczące wspólnych działań z Japończykami i Włochami,
poważnie rozciągnęliby Imperia Francuskie i Brytyjskie, tymczasem w roku
1939 to właśnie ten wielki sojusz wymykał się z rąk dyplomacji Ribbentropa.
Ani Japonia, ani Włochy nie chciały przywiązywać się ściśle do
niebezpiecznego kursu Hitlera. Nie było też w Berlinie żadnej niejasności co
do skali wyzwania wojskowo-gospodarczego, przed jakim stały Niemcy. 24
maja 1939 roku naczelny ekonomista Wehrmachtu, generał-major Thomas,
zaprezentował członkom MSZ jasną i niezwykle pesymistyczną analizę
równowagi sił87. Przedstawił swojej publiczności najświeższe porównanie
wydatków obronnych zaplanowanych przez „trzy demokracje” na lata 1939-
1940 oraz planów wydatków Włoch i Niemiec. Konkludował, że jeśli
uwzględnimy różnice w sile nabywczej, Wielka Brytania, Francja i Stany
Zjednoczone prześcigną w nadchodzącym roku Niemcy i Włochy na kwotę
przynajmniej 2 mld marek. Jeszcze bardziej uderzające było, kiedy Thomas
przeszedł do obciążenia zbrojeniami pod względem makroekonomicznym
poprzez umieszczenie wydatków wojskowych w stosunku do dochodu
narodowego. Tutaj odstawanie było jeszcze bardziej widoczne. Podczas gdy
Niemcy w roku 1939 już zaplanowały przeznaczenie na Wehrmacht aż 23%
swojego dochodu narodowego, liczba ta dla Francji wynosiła 17%, dla
Wielkiej Brytanii 12% i tylko 2% dla Stanów Zjednoczonych, przy czym
dwie ostatnie wartości były kluczowe. Zważywszy na fakt, że gospodarki
brytyjska i niemiecka były względnie porównywalne, sojusz francusko-
brytyjski zawsze cieszyłby się znaczną przewagą w europejskim wyścigu
zbrojeń. Poza tym, czego Thomas był w pełni świadom, brytyjskie
planowanie strategiczne nie było ograniczone tylko do Europy, gdyż Wielka
Brytania liczyła na „całe Imperium i Stany Zjednoczone jako arsenał i
rezerwuar surowców”. Przy grającym po stronie Wielkiej Brytanii i Francji
wielkim potencjale przemysłowym Stanów Zjednoczonych niemiecka słabość
była przytłaczająca.
Dokonując tych porównań, Thomas mógł równie dobrze mieć zamiar
ponownie rozpocząć tę dyskusję strategiczną, którą w sierpniu porzucił
Ludwig Beck. Wiemy, że był przeciwny przedwczesnej wojnie z Wielką
Brytanią i Francją, mógł więc teraz szukać sojuszników pośród wyższych
urzędników cywilnych MSZ-u. Z drugiej strony, jeśli ktoś się nastawił na
wojnę, jak coraz bardziej okazywali się takimi Hitler i Ribbentrop, dane
zaprezentowane przez Thomasa mogły dostarczyć także alternatywnego
wniosku. W wyścigu zbrojeń na pełną skalę z „demokracjami” czas wyraźne
grał na niekorzyść Niemiec88. Gdyby dać wiarę liczbom Thomasa, tj. jeśli
demokracje już w roku 1939 prześcignęły je w wydatkach o 2 mld marek i to
przy minimalnym wkładzie Stanów Zjednoczonych, to jak wielka mogła być
ich przewaga za klika lat? Ten argument stosował się z największą siłą do
Luftwaffe, gdzie nadzwyczaj błyskawiczny rozwój technologii lotniczej w
latach 30. skutkował wyrównaniem poziomu na europejskim boisku. Pomimo
okresowych wybuchów aktywności Göringa jasne było, że Brytyjczycy
koncentrują wszystkie dostępne zasoby na Royal Air Force, w pierwszej
kolejności jako sile obronnej, ale ostatecznie także jako zagrożeniu
ofensywnemu. Nie było żadnego powodu, aby uważać, że niemiecki przemysł
samolotowy cieszył się jakąś wyraźną przewagą techniczną nad brytyjskim.
Choć wywiad obu stron był kiepski, to jeśli chodzi o wiosnę 1939 roku,
brytyjska produkcja lotnicza dorównywała tej Trzeciej Rzeszy. Z drugiej
strony, na krótką metę, z powodu trwającego od roku 1933 szybkiego tempa
ekspansji niemieckie siły lotnicze ciągle miały widoczny margines przewagi
zarówno pod względem liczby samolotów zdolnych do boju, jak i ogólnej
gotowości do wojny89. Kiedy 15 kwietnia 1939 roku Göring rozmawiał z
włoskim ministrem spraw zagranicznych Galeazzo Ciano, wyrażana przez
niego opinia była taka, że sytuacja państw Osi z punktu widzenia równowagi
lotniczej będzie „najkorzystniejsza za 9 do 12 miesięcy”90.
Tym, czego nikt, kto był w jakikolwiek sposób zaznajomiony z sytuacją
gospodarczą Niemiec, nie mógł oczekiwać, było dalsze przyspieszanie
wysiłków zbrojeniowych. Jak widzieliśmy, wysiłki armii na rzecz
zgromadzenia amunicji i broni w ilościach wystarczających do
wyekwipowania milionów żołnierzy były chaotyczne. Program Luftwaffe
kurczył się, a nie rozszerzał. Co więcej, wiemy, że Hitler był o tej sytuacji w
pełni poinformowany. W lutym 1939 roku, kiedy to po raz pierwszy dały się
odczuć cięcia, Brauchitsch podjął krok w postaci napisania bezpośrednio
właśnie do niego91. Było to śmiałe posunięcie, ponieważ było
nieposłuszeństwem wobec wydanego ostatnio rozkazu zabraniającego
członkom sztabu prób przekonywania Hitlera za pomocą pesymistycznych
raportów o stanie uzbrojenia. Choć temu ostatniemu zajęło aż kilka tygodni,
aby formalnie odpowiedzieć Brauchitschowi, to był on jednak wyraźnie
zaniepokojony. W lutym 1939 roku wyższy urzędnik Heereswaffenamt
otrzymał następującą instrukcję:
Jak poufnie poinformował mnie adiutant Führera kapitan Engel, Führer życzy sobie, jeśli to
możliwe do końca pierwszego tygodnia marca, otrzymać następujące informacje:
1. dostępna ilość broni i amunicji;
2. z podziałem na te w posiadaniu wojska i w składach kwatermistrzowskich;
3. jakich ilości należy się spodziewać dodatkowo92.

Racjonalnym wydaje się jedynie założyć, że Hitler próbował


poinformować się o sytuacji niemieckiej armii w momencie, kiedy planował
zajęcie Pragi. Tymczasem miesiąc później, 15 kwietnia 1939 roku,
Brauchitsch przygotował dla niego raport, który opisywał w porażających
szczegółach wpływ nie tylko ogólnych cięć stali, ale także jeszcze
ostrzejszego niedoboru stali nierdzewnej Wsparty trzydziestoma stronami
statystyk i wykresów puentował:
Sytuacja powstała dzisiaj przez niedobór stali nierdzewnej w pewnym sensie koresponduje z
sytuacją sprzed Wielkiej Wojny. Wtedy utworzenie trzech korpusów armijnych, które w pierwszym
roku wojny były niezbędne do osiągnięcia błyskawicznego rozwiązania, zostało udaremnione przez
odmowę parlamentu przekazania koniecznych funduszy. Dzisiaj armia jest pozbawiana stali
nierdzewnej na swoje wyposażenie w nowoczesną broń ofensywną. Konsekwencje mogą być takie,
jak w roku 191493.

Kilka miesięcy później to już nie tylko stal, ale także metale nieżelazne, a
zwłaszcza miedź, zmusiły Brauchitscha do zwrócenia się zarówno do Hitlera,
jak i do Keitela jako szefa najwyższego dowództwa Wehrmachtu. Miedź była
najbardziej wrażliwym wskaźnikiem sytuacji w obszarze wymiany
walutowej, ponieważ Niemcy były w całości uzależnione od zagranicznej
rudy. Po trwającym 6 miesięcy zmniejszonym przydziale stali Brauchitsch
opisał nowe racje metali nieżelaznych jako równoznaczne „w swojej istocie…
likwidacji wysiłku zbrojeniowego armii”94. Pomimo zakazu wyciągania
politycznych wniosków z tego typu problemów Brauchitsch naciskał na
Keitela, że „niezależnie od okoliczności muszą być znalezione środki i
sposoby, aby zapobiec nagłemu końcowi rozbudowy armii, szczególnie w
czasie takiego napięcia politycznego”. W miarę jak zbliżała się wojna z
Polską, program zbrojeń niemieckiej armii groził praktycznie stanięciem w
miejscu. Sekretariat Hitlera znów zareagował notatką do zbrojeniowych
biurokratów: „Führer życzy sobie otrzymać spodziewany poziom zbrojeń na 1
kwietnia 1940 roku i 1 października 1940 roku według tego samego formatu
co dostarczone ostatnio dokumenty dla roku 1939… Prosimy o dotrzymanie
terminu”95. Wydaje się, że Hitler wnikliwie śledził wpływ odmowy
przydziału surowców na produkcję armii i próbował wyrobić sobie zdanie na
temat prawdopodobnej siły, jaką będzie miał do dyspozycji w ciągu
następnych 12 do 18 miesięcy. W świetle uwag Brauchitscha nie było
niespodzianką, że Wydział Zamówień Sił Lądowych odpowiedział na tę
prośbę o informację wysoce pesymistyczną perspektywą. Zamiast
„idealnego” maksimum w wysokości 375 mln nabojów amunicji dla piechoty
miesięcznie, przydział surowców na lipiec 1939 roku pozwalał na co
najwyżej 37 mln sztuk. Zamiast 650 tys. pocisków przeciwpancernych kalibru
37 mm miesięcznie, niemiecki przemysł miał ich wyprodukować 39 tys.
Zamiast 450 tys. pocisków do lekkich haubic miesięcznie byłoby 56,3 tys.
Wykres nr 11 podsumowuje przyszłość niemieckiej produkcji amunicji, tak
jak to zostało latem 1939 roku zaprezentowane Hitlerowi przez sztab armii.
WYKRES NR 11. ZAPREZENTOWANA HITLEROWI PRZYSZŁA
NIEMIECKA PRODUKCJA AMUNICJI, LIPIEC 1939 ROKU
(STYCZEŃ-LUTY 1942 ROKU = 100)

Wykres skonstruowany w oparciu o liczby opisujące rzeczywistą produkcję


do maja 1939 roku. Dane po tej dacie są przewidywanymi poziomami
produkcji, przeliczonymi na wskaźnik przy użyciu właściwej dla każdego
typu amunicji wagi. Wartości „idealne” dotyczą sytuacji, w której moce
produkcyjne dostępne dla wytwarzania amunicji wystarczają jednocześnie do
zaspokojenia zamówień eksportowych i potrzeb cywilnych, wszystko przy
założeniu nieograniczonych przydziałów surowców.
Żądanie przez Hitlera informacji było tak pilne, że szef armijnych
zamówień broni nie miał nawet czasu na sprawdzenie danych zebranych
przez jego podwładnych96. Wyraźnie martwił się też o reakcję. Gdyby Führer
odczuł, że armia poprzez prezentację tych ponurych statystyk próbuje
wpłynąć na proces podejmowania przez niego decyzji, prawdopodobnie
byłaby ona niedobra. A więc po tym, jak już dane te zostały wysłane do
adiutanta Führera, oficer dowodzący powtórnie się jeszcze upewnił, chcąc
potwierdzić nadzwyczaj niskie prognozy, które przedstawiono w kontekście
amunicji piechoty. Zespół zamówień odpowiedział natychmiast, gruntowne
tłumacząc swoje obliczenia. Aby otrzymać te liczby, oszacowano przyszłe
przydziały stali, jakich oczekiwano od trzeciego kwartału 1939 roku. Jeszcze
ważniejszym czynnikiem ograniczającym był zmniejszony przydział miedzi,
który od lipca 1939 roku był spodziewany na nie więcej niż 415 ton
miesięcznie. Dodatkowo trzeba było uwzględnić specjalny priorytet, jaki
Hitler nakazał uczynić dla armat czołgowych, moździerzy, ciężkiej artylerii
piechoty i min lądowych. Zakładając, że 60% dostępnej stali zostanie
przydzielone do powyższych broni o najwyższym priorytecie, szacunki
wielkości produkcji standardowej amunicji piechoty kalibru 7.92 mm były w
rzeczywistości i tak za duże.
Jak dokładnie odpowiedział Hitler na te prognozy, źródła nie ujawniają.
Rzeczą, którą można jednak wykluczyć, jest, że jesienią 1939 roku miał on
jeszcze jakieś złudzenia co do wykonalności długoterminowego programu
zbrojeniowego opracowanego w następstwie Monachium. Zważywszy na
problemy finansowe i surowcowe napotykane od października 1938 roku,
realizacja tych ogromnych celów nie była już realna. W styczniu 1939 roku
Hitler zwolnił Schachta, usuwając ostatnią poważną polityczną przeszkodę na
drodze do otwartego inflacyjnego finansowania, ale ograniczeń bilansu
płatniczego nie można było już tak łatwo przeskoczyć. Choć sytuacja
strategiczna wyraźnie wymagała przyspieszenia niemieckich zbrojeń i choć
jesienią 1938 roku było to już wyraźnie zaplanowane, wszystko uniemożliwił
niedobór importowanych surowców. Niemiecka gospodarka zbrojeniowa
jeszcze raz znalazła się w impasie, który powtarzając się od roku 1934 wciąż
przeszkadzał w jej ekspansji. Oczywiście ekstremalnymi środkami dałoby się
podnieść udział dochodu narodowego przeznaczonego dla wojska do
poziomu ponad 20-procentowego, już osiągniętego w roku 1938, ale tylko
kosztem odrzucenia wszelkich pretensji do prowadzenia normalnej,
pokojowej polityki gospodarczej. Alternatywnie Niemcy mogły zrobić
jeszcze to, co uczyniły w latach 1936-1938, tj. mogły powstrzymać się od
przyspieszania zbrojeń na czas od 12 do 18 miesięcy i zgromadzić
wystarczającą ilość zagranicznej waluty na tę jedną, ostatnią erupcję
wydatków wojskowych. Nie była to jednak żadna atrakcyjna perspektywa,
jeśli weźmiemy pod uwagę statystyki Thomasa dotyczące światowego
wyścigu zbrojeń. Przy blisko 20% swojej gospodarki narodowej już
poświęconej wydatkom wojskowym oraz udziale Wehrmachtu w kluczowych
surowcach wahającym się między 20% i 30% niemiecka „gospodarka
wojenna jak pokojowa” sięgnęła już swojego progu krytycznego.
Jeśli z jednej strony Hitler wiedział, że widoki na najbliższą przyszłość
niemieckiego wysiłku zbrojeniowego nie były najlepsze, to latem 1939 roku
był także świadomy, że Trzecia Rzesza zgromadziła zarówno największe, jak
i najlepiej przygotowane do walki siły lądowe w Europie, na równi z
najdoskonalszymi siłami lotniczymi. Już w marcu 1939 roku w rozmowie z
ambasadorem włoskim stwierdził, że „co się tyczy sił zbrojnych, Niemcy
znajdują się obecnie w sytuacji konieczności stawienia czoła wszelkim
ewentualnościom”97. Od roku 1933 armia niemiecka zrekrutowała i
przeszkoliła 4 mln mężczyzn, ale nigdy nie była w stanie utrzymać stopnia
ekspansji, jakiego by sobie życzyła, gdyż przeszkody zarówno w roku 1937,
jak i w 1939 były poważne. Nie zakończono wymiany sprzętu jednostek
liniowych na ostatnie generacje czołgów i karabinów maszynowych, a zapasy
amunicji pozwalały na zaledwie kilka tygodni walk. Jednak postępy
poczynione od roku 1938, kiedy to sama myśl o wojnie o Czechosłowację
wystarczała do doprowadzenia niemieckiej armii niemal na krawędź buntu,
były niezaprzeczalne. Latem 1939 roku, pomimo protestów Wydziału
Zamówień, niemiecka armia była gotowa do krótkiej wojny i nie ulega żadnej
wątpliwości, że poradziłaby sobie z Polską. Kiedy wiosną 1939 roku Hitler
wydał rozkaz przygotowania się do ataku, nie pojawiło się nawet słowo
sprzeciwu ze strony generałów98. Celem rozgromienia 30 polskich dywizji
piechoty i 7 brygad kawalerii99 Niemcy mogły rozmieścić 54 dywizje, w tym
6 pancernych wyposażonych w przynajmniej trochę średnich i ciężkich
czołgów100. Co więcej, fakt zajęcia przez Niemcy okrążających pozycji w
Prusach Wschodnich i byłej Czechosłowacji oznaczał, że sukces był
praktycznie zapewniony. Jednak myśl o wojnie przeciwko Wielkiej Brytanii i
Francji wciąż onieśmielała, przy czym była tylko śladowa koncepcja, albo i
zgoła nie było żadnej, jak właściwie można wygrać wojnę na zachodzie.
Gdyby Francuzi skorzystali z okazji do zdecydowanego ataku od zachodu w
czasie, gdy większość Wehrmachtu i Luftwaffe znajdowałaby się w Polsce,
efekty byłyby prawdopodobnie katastrofalne. Mimo to Niemcy przynajmniej
nie były już bezbronne. Koncentrując większość swoich sił na wschodzie,
Wehrmacht był w stanie jednocześnie bronić swojej zachodniej granicy
przynajmniej 11 pierwszoliniowymi dywizjami w porównaniu do 5 w roku
1938. Ponadto dzięki wysiłkom Todta brama do Nadrenii pomiędzy Renem i
Mozelą była teraz solidnie ufortyfikowana101. Wał Zachodni, który jeszcze
we wrześniu 1938 roku był czymś nieco tylko większym od placu budowy,
tworzył teraz głęboko urzutowany system obronny, nabity 11 283 bunkrami i
stanowiskami dla dział. Siły lotnicze wzrosły do blisko 4 tys. samolotów
pierwszej linii, a ponieważ Luftwaffe rozpoczęło w roku 1936 wymianę
sprzętu, wszystkie samoloty były nowoczesne. Co więcej, od lata 1938 roku
Schnellplan Kraucha umożliwiał, jeśli tylko zaistniałaby taka potrzeba,
otrzymywanie aż nadto materiałów wybuchowych, prochu i gazów bojowych.
Krótko mówiąc, uwzględniając tylko dynamikę wysiłku zbrojeniowego,
możliwe było znalezienie sensownych podstaw do wojny na jesieni 1939
roku. Jeśli była ona nieunikniona, a tak uważał Hitler, to Wehrmacht nic nie
zyskałby na czekaniu102. I Hitler oczywiście przy wielu okazjach opowiadał
się dokładnie za taką logiką. Uzasadniając swoją decyzję o uderzeniu na
Polskę bez zważania na niebezpieczeństwa, odnosił się wyraźnie do presji
ekonomicznej. Najsłynniejszy przypadek to ten, gdy 22 sierpnia 1939 roku w
swojej mowie do zebranych w Berchtesgaden niemieckich elit wojskowych
powiedział z naciskiem: „Nie mamy nic do stracenia; mamy wszystko do
zyskania. Z powodu naszych ograniczeń nasza sytuacja gospodarcza jest taka,
że możemy utrzymać się jeszcze tylko przez kilka lat. Göring może
potwierdzić. Musimy działać…”. Zgodnie z innym zapisem tego
przemówienia było ono mniej pochwalne dla Göringa: „Plan 4-letni nie
powiódł się i jeśli nie osiągniemy zwycięstwa w nadchodzącej wojnie, to już
po nas”103. Albert Speer, który w roku 1939 spotykał się z Hitlerem niemal
codziennie, przypominał go sobie dającego argument za wojną, który był
bezpośrednio oparty na dynamice wyścigu zbrojeń. Uważał podobno, że od
roku 1940 niemiecka „względna przewaga” będzie się „stale zmniejszać”. „Z
drugiej strony właśnie teraz mamy nową broń we wszystkich obszarach, a
druga strona jej przestarzałe typy”104. Jak jeszcze zobaczymy, kiedy
wybuchła wojna, Hitler stał się jeszcze bardziej wyrazisty w kwestii presji
czasu, pod którą, jak uważał, działał, i przedstawiał swoją decyzję o działaniu
jako świadomy wybór podjęcia ofensywy przeciwko zbierającej się wrogiej
koalicji. Na początku marca 1940 roku napisał do Mussoliniego w niezwykle
dobitnych słowach: „Od czasu wprowadzenia w Anglii powszechnego poboru
[na wiosnę 1939 roku] było całkowicie jasne, że kręgi decyzyjne w rządzie
brytyjskim zdecydowały się już na następną wojnę przeciwko państwom
totalitarnym”. Cele tych tajemniczych „kręgów” obejmowały wszystko, były,
jak pisał Hitler, „totalne”. „Nic mniej” w rzeczywistości „niż eliminacja
[Beseitigung] tych reżimów”, zwłaszcza Niemiec i Włoch, „które w samej
swojej istocie tworzą zagrożenie dla feudalno-reakcyjnej plutokracji”. W
obliczu tej groźby unicestwienia horyzont czasowy Hitlera się skrócił.
W świetle celowych wysiłków zbrojeniowych Wielkiej Brytanii, jak również uwzględniając
zamiar Anglii mobilizacji wszystkich wyobrażalnych posiłków… wydawało mi się w końcu
właściwe… niezwłocznie rozpocząć kontratak [Abwehr], nawet ryzykując tym przyspieszenie o
dwa czy trzy lata planowanej przez mocarstwa zachodnie wojny. W końcu, Duce, na ile nasza broń
byłaby lepsza za dwa czy trzy lata? Jeśli chodzi o Wehrmacht, to w świetle silnych zbrojeń Anglii
znacząca zmiana równowagi sił na naszą korzyść jest ledwo wyobrażalna. A im dalej na wschód
sytuacja może się już tylko pogarszać105.

W świetle poważnych przeszkód stojących latem 1939 roku na drodze


niemieckich wysiłków zbrojeniowych, w pełni pokazanych w tym rozdziale,
to uzasadnienie zaproponowane przez Hitlera dla jego decyzji o pójściu na
wojnę zasługuje na poważnie potraktowanie, a nie odrzucanie ako jakiejś
„półprawdy” i uzasadniania ex post facto106. Hitler był dobrze
poinformowany o stanie niemieckiej produkcji broni i zasadniczo miał rację
w swojej ocenie, że Niemcy osiągnęły już punkt, od którego kontynuując
pokojowy wyścig zbrojeń, miały one już bardzo niewiele do zyskania.
Ewidentnie wynika to zarówno z ogólnej, makroekonomicznej analizy
zbrojeń autorstwa Thomasa, jak i z porównania liczb dla lotnictwa
wojskowego. Przecież w ciągu roku 1939 Wielka Brytania i Francja już
Luftwaffe doganiały. Jeśli, jak uważał Hitler, wojna była nieunikniona, to w
kategoriach swojej własnej „szalonej logiki” miał interes w przeprowadzeniu
ofensywy przy najbliższej korzystnej okazji. A takiej dostarczyło mu latem
1939 roku nadzwyczajne odwrócenie się niemieckiej fortuny dyplomatycznej.

IV.
Przy coraz bardziej spolaryzowanej sytuacji panującej w środkowej i
wschodniej Europie decydujące znaczenie strategiczne miały mocarstwa
ościenne. Niemcom nie udało się zyskać Polski jako sojusznika, nie zdołano
także cofnąć brytyjskich i francuskich gwarancji. Z drugiej jednak strony do
końca sierpnia 1939 roku Hitlerowi i Ribbentropowi udało się rozdzielić
międzykontynentalną koalicję, która zdawała się zagrażać Trzeciej Rzeszy po
zajęciu Pragi.
Pierwszymi, które się zachwiały, były Stany Zjednoczone. Od czasu
Monachium Roosevelt jeszcze bardziej jednoznacznie opowiadał się
przeciwko ekspansjonizmowi Hitlera. Podstawową kwestią było jednak, czy
prezydent jest w stanie zbudować w Stanach Zjednoczonych niezbędną
koalicję wewnętrzną wspierającą jego coraz bardziej wojowniczą postawę.
Gdy Europa przesuwała się coraz bliżej ku wojnie, jego wciąż obowiązywał
mocno krępujący Akt o Neutralności z roku 1937. Po zajęciu Pragi
rozpoczęły się więc w Kongresie działania mające na celu poluzowanie jego
ograniczeń, tak aby pozwolić stronom wojującym na kupno broni na zasadzie
„cash and carry”107. Jednak do początku lata te próby rewizji były zwalczane
aż do zatrzymania ich w miejscu przez izolacjonistyczną mniejszość obecną
zarówno w Izbie Reprezentantów, jak i w Senacie. 18 lipca Roosevelt został
zmuszony do odłożenia wysiłków do następnego posiedzenia. W Paryżu i
Londynie wybuchła konsternacja, zaś w obozie faszystowskim media
radowały się, że amerykańskie obietnice były puste108. Jak to
profaszystowska L’Action Française szydziła z gorzkim sarkazmem:
„Ameryka jest z nami! 120 mln wolnych obywateli Stanów Zjednoczonych aż
pali się, żeby pomóc naszym żołnierzom!”109. Według stanu na lato 1939
roku Stany Zjednoczone nie mogły więc w przypadku wojny zaopatrywać ani
Wielkiej Brytanii, ani Francji w broń czy amunicję. Ciężko jednak sobie
wyobrazić, żeby w poważnych kręgach opiniotwórczych w Rzymie czy
Berlinie były jakieś realne wątpliwości co do tego, co się stanie, jeśli wojna
rzeczywiście wybuchnie. Także izolacjoniści nie sprzeciwiali się wysiłkom
Roosevelta zmierzającym do wzrostu poziomu własnych zbrojeń Ameryki.
Niemniej to, co było jasne latem tamtego roku, to, że w przypadku wojny w
Europie upłyną miesiące, jeśli nie lata, zanim amerykańskie wojsko i
przemysłowa potęga zostaną doprowadzone do pełnego rozkwitu110.
Podczas gdy zaangażowanie Stanów Zjednoczonych po stronie Wielkiej
Brytanii i Francji tylko falowało, stanowisko Związku Radzieckiego zmieniło
się daleko bardziej radykalnie. Jak już wspominaliśmy, po tym, jak Niemcy
15 marca zajęli Pragę, powszechnie zakładano, że potrójny sojusz wkrótce
zwiąże Francję, Wielką Brytanię i Związek Radziecki w defensywnym
systemie wymierzonym przeciwko Niemcom. Tak wielkie było zagrożenie
dla tych trzech krajów ze strony nieustającej niemieckiej agresji, że obiekcje
ideologiczne z pewnością zostałyby odsunięte na bok. Powiedział to zresztą w
końcu maja w brytyjskim parlamencie sam Chamberlain, najżarliwszy
antykomunista, jaki tylko mógłby być111. Rozmowy wojskowe i
dyplomatyczne pomiędzy Francją, Wielką Brytanią i Związkiem Radzieckim
trwały przez całe lato112. Hitler zaś ze swojej strony wciąż naciskał na
zawiązanie globalnego sojuszu z Japonią i Włochami, jedyną nadzieję
Niemiec na przeciwstawienie się obezwładniającej przewadze morskiej
Wielkiej Brytanii i Francji. Nie uszło to uwadze Brytyjczyków. „Potrójne
zagrożenie” ze strony sojuszu Osi na Atlantyku, Morzu Śródziemnym i
Pacyfiku było prawdziwym koszmarem strategów z Royal Navy113. Dążenie
do globalnego przeciwstawienia się Wielkiej Brytanii dyktowało, żeby
Niemcy nie parli do bliższych stosunków ze Związkiem Radzieckim,
ponieważ Japończycy i Sowieci byli wplątani w napiętą sytuację patową w
Mandżurii. W Moskwie łatwo rozpoznawalne były jednak oznaki nowego
podejścia do europejskiego bezpieczeństwa114. Wraz z coraz większym
japońskim wycofywaniem się z silnego militarnego związku z Niemcami i
Włochami, Sowieci dryfowali w stronę Hitlera.
Niemieccy dyplomaci dobrze rozumieli, że rosnące od wiosny 1939 roku
akcentowanie przez Stalina klasycznej tezy Lenina o nieuchronności wojny
między kapitalistami otwiera przed Niemcami znaczne możliwości115. W
końcu sojusz z nimi oferował Związkowi Radzieckiemu najlepszą szansę na
czerpanie korzyści z wojny pomiędzy największymi potęgami
kapitalistycznymi. Za to Niemcy ze swojej strony, jeśli poważnie mówiły o
wojnie z Polską i ciągle mieli nadzieję na odstraszenie Wielkiej Brytanii i
Francji, rozpaczliwie potrzebowały sojuszu z kimkolwiek, jeśli już nie z
Japonią, to z Moskwą. Już 26 maja Ribbentrop opracował pełny zestaw
instrukcji dla niemieckiej ambasady w Moskwie, w którym mocno podkreślał
w istocie antybrytyjski ton niemieckiej polityki zarówno tej prowadzonej w
Europie, jak i w ich stosunkach z Japonią116. Nie został on jednak nigdy
wysłany, ponieważ negocjacje z Japończykami osiągały właśnie punkt
krytyczny117. Dopiero na początku lipca, kiedy ostatecznie runęły nadzieje na
pakt militarny z Japonią, niemiecki korpus dyplomatyczny dostał wolną rękę
do prześcignięcia Wielkiej Brytanii i Francji w wyścigu do porozumienia z
Moskwą118. Dodatkowego bodźca dostarczył fakt poinformowania 31 maja
Berlina przez Włochów, że pomimo ich niedawnego ponownego
zaangażowania się w Osi nie będą gotowi do wojny przed rokiem 1943119.
Niekiedy Göring i Hitler rozmawiali ze swoimi włoskimi partnerami o takiej
odłożonej w czasie agresji120, ale było to w czasach, gdy rozważali
trójstronny atak na Brytyjczyków we współpracy z Japończykami.
Tymczasem z trzech rodzajów sił zbrojnych Wermachtu właściwie tylko
marynarka nie była gotowa w roku 1939 do żadnej wojny, poza tym do lata
sojusz morski z Japonią spadł już z porządku dziennego, za to szybko
przyspieszało brytyjskie przezbrojenie lotnicze, a niemieckie siły lądowe
znalazły się w impasie. Rozkład czasowy Hitlera skrócił się więc, a
preferowany przez niego sojusz zmienił. Dla celów niezwłocznej wojny
powietrznej i lądowej z Polską i jej zachodnimi aliantami idealnym partnerem
nie była Japonia, ale Związek Radziecki.
Kontakty niemiecko-radzieckie stały się w czerwcu bliższe niż
kiedykolwiek i szybko przeszły od wąskich spraw gospodarczych do
szerszych trosk strategicznych. Na początku lipca niemiecki ambasador po
raz pierwszy spotkał się z ministrem spraw zagranicznych Mołotowem121. W
sierpniu negocjacje postępowały już szybko i 19 tego miesiąca uzgodniono
ramy dla porozumienia kredytowego i handlowego. W pierwszych godzinach
24 sierpnia 1939 roku minister spraw zagranicznych Hitlera Ribbentrop
podpisał pakt o nieagresji ze Związkiem Radzieckim, który zawierał tajne
zapisy dotyczące rozbicia Europy Wschodniej na oddzielne strefy wpływów,
przy czym Polska miała zostać podzielona. Stalin i Hitler, zaprzysięgli
wrogowie ideologiczni, związali się paktem o nieagresji i wzajemnej pomocy.
Szok i rozczarowanie w ruchu komunistycznym, które nastąpiły po
ogłoszeniu paktu Hitler-Stalin, są dobrze udokumentowane. Po stronie
niemieckiej także wybuchła konsternacja, ale głównie wśród tych, którzy
zaliczali się teraz do wrogów reżimu. Faszystowski przemysłowiec Fritz
Thyssen był tak przerażony, że uciekł na wygnanie do Szwajcarii, pozwalając
Göringowi skonfiskować swoje znaczne udziały, jakie posiadał w Vereinigte
Stahlwerke122. Jednak przez ideologicznych zwolenników nazizmu układ ten
nigdy nie wydawał się być postrzegany jako coś więcej niż dogodne
zawieszenie broni. Antykomunizm Hitlera był niewątpliwy, niemniej teraz
absolutnym imperatywem było uniknięcie wojny na dwa fronty. Hitler miał
ciągle nadzieję na odciągnięcie Wielkiej Brytanii od wypełnienia jej
zobowiązań wobec Polski123, ale skoro nie udało mu się jej skłonić do
zrozumienia, że wszelkie wysiłki Niemiec są w ostateczności skierowane
przeciwko żydowsko-bolszewickiemu zagrożeniu ze wschodu, skoro zmusiła
ona Niemcy do wojny na zachodzie, to tymczasowe porozumienie z Rosją
było strategiczną koniecznością124.
Wieczorem 23 sierpnia, kiedy Ribbentrop przystępował do zawierania
układu, w Berlinie nastrój ulgi był wręcz namacalny. Hitler nie mógł się
doczekać ogłoszenia wiadomości z Moskwy i chwalił się swoim
zdenerwowanym generałom, że Niemcy nie muszą się już teraz bać żadnej
blokady125. Natychmiast rozpoczęły się też negocjacje gigantycznej umowy
handlowej, której dokładne warunki wypracowano w końcu w lutym 1940
roku. Wolumen handlu na nadchodzący rok ustalono na 600-700 mln marek.
Było to mniej niż Niemcy miały nadzieję uzyskać, ale to był tylko układ, a
nie absolutna wielkość sowieckich dostaw, a to właśnie miało kluczowe
znaczenie126. Związek Radziecki błyskawicznie stał się głównym źródłem
importowanej paszy, ponadto w roku 1940 zaspokoił 74% niemieckich
potrzeb, jeśli chodzi o fosforany, 67% ich importu azbestu, 65% zaopatrzenia
w rudę chromu, 55% manganu, 40% importu niklu i dostarczył 34%
importowanej ropy127. Jak to ujął naczelny kwatermistrz niemieckiej armii
pułkownik Eduard Wagner, „zawarcie tego traktatu nas ocaliło”128.

V.
Hitler wybrał na rozpoczęcie konfliktu wrzesień 1939 roku i zrobił to
pomimo świadomości, że agresja na Polskę najprawdopodobniej sprowokuje
wypowiedzenie wojny przez Wielką Brytanię i Francję129. Swój pierwszy
rozkaz do ataku wydał, jak tylko dowiedział się, że pakt w Moskwie został
już ostatecznie podpisany. Był gotowy do wojny już 26 sierpnia, ale odłożył
ją, ponieważ elastyczność rozkładu czasowego niemieckiej mobilizacji
dawała mu jeszcze trzy dni na dyplomację, której celem nie było uniknięcie
konfliktu, ale rozbicie alianckiej koalicji i przesunięcie ciężaru „winy za
wojnę” na Wielką Brytanię i Francję. Od 28 sierpnia Hitler parł już jednak w
kierunku agresji, w pełni świadom prawdopodobnego zaangażowania
Brytyjczyków. Zarówno w czasie tych wydarzeń, jak i po nich w
przywództwie Trzeciej Rzeszy i wokół niego byli tacy, którzy odmawiali
uznania, że Hitler mógł celowo narazić się na tak potworne ryzyko130. My
jednak nie powinniśmy się bać takiej opinii. Mówienie o „błędzie w
obliczeniach” i „pomyłkach” w stosunku do wybuchu drugiej wojny
światowej jest niedocenianiem umyślności intencji Hitlera131. Jak to
wykazywaliśmy w tym rozdziale, do podążania kursem szybko następujących
po sobie agresji skłoniły go splatające się naciski gospodarcze i strategiczne.
Celowo unikaliśmy tutaj jakiegokolwiek mówienia o „kryzysie”. W roku
1939 Trzecia Rzesza nie przeżywała żadnego kryzysu, ani politycznego, ani
gospodarczego132. Środki przymusu i kontroli, rozwijane niemal od czasów
problemów gospodarczych doświadczanych w roku 1934, były zbyt
skuteczne, aby na to pozwolić. Za to w maju 1939 roku tym, czego nie dało
się już ukryć, było zupełne zniweczenie średniookresowej wizji strategicznej
ukształtowanej w następstwie Monachium133. Nie powiodły się wysiłki
zmierzające do skonstruowania globalnego aliansu, który miał wesprzeć
ogromny pęd zbrojeniowy Niemiec. Niezdolność Ribbentropa do włączenia
albo Włochów, albo Japończyków do silnego sojuszu militarnego przeciwko
Wielkiej Brytanii uczyniły akademickim zawarte w Planie Z długoterminowe
projekty marynarki. A z powodu ponownego wybuchu poważnych
problemów związanych z bilansem płatniczym Niemcy stały teraz w obliczu
utraty swojej przewagi w wyścigu zbrojeń i to wcześniej niż Hitler
spodziewał się tego w listopadzie 1937 roku. W efekcie jego horyzont
czasowy się skrócił. Jeśli jednak nawet perspektywy na przyszłość były
ponure, to w roku 1939 Niemcy miały jeszcze przynajmniej możliwość
przeprowadzenia ograniczonej wojny ofensywnej z pewnymi nadziejami na
sukces. Wehrmacht mógł spodziewać się, że na ziemi i w powietrzu będzie
cieszyć się co najmniej okresową przewagą. Tymczasem latem 1939 roku
sytuacja strategiczna Niemiec nagle zmieniła się na lepszą. Czechosłowacja
została jako zagrożenie wyeliminowana, Roosevelt był sfrustrowany
odradzeniem się izolacjonizmu, a dzięki kilku gorączkowym
dyplomatycznym tygodniom Ribbentrop przełamał okrążenie, jakie
wydawało się zagrażać po zajęciu Pragi. Zamiast pomagać Francji i Wielkiej
Brytanii Związek Radziecki zobowiązał się do wspierania agresji Hitlera. To
z kolei ogromnie wzmocniło kartę Hitlera w stosunkach z mniejszymi krajami
południowo-wschodniej Europy, które teraz z pewnością znajdą się w
ogródku Osi. Ostatecznie więc nie wydaje się zbyt sensownym toczyć spór z
osobistym zdaniem Hitlera, które polegało na tym, że wybrał on wojnę we
wrześniu 1939 roku, ponieważ nic już nie mógł zyskać na dalszym
odwlekaniu134.
Niemniej nawet jeśli w decyzji Hitlera o rozpętaniu powszechnej wojny
europejskiej była w ten sposób zawarta jakaś „szalona logika”, mimo
wszystko wciąż wiązało się to z ogromnym ryzykiem. Pakt Hitler-Stalin był
aktem z gruntu oportunistycznym, a także był miarą niemieckiej desperacji.
Sygnalizował porzucenie nie tylko strategicznego projektu zapoczątkowanego
w Mein Kampf, ale również tej zrewidowanej strategii antyzachodniej z
okresu pomonachijskiego. Pakt nazistowsko-sowiecki zmieniał na korzyść
Niemiec układ sił w Europie, ale jednocześnie niweczył jakąkolwiek szansę
na zawarcie układu z Japonią. Natychmiast po jego ogłoszeniu w Tokio podał
się do dymisji proniemiecki gabinet, a władza przeszła w ręce armii, która
była zainteresowana trzymaniem Sowietów z dala od Mandżurii.
Równocześnie Mussolini jasno zapewnił o swojej niezdolności do dołączenia
do Niemiec w przypadku przedwczesnego wybuchu wojny przeciwko
mocarstwom zachodnim135. Natomiast Brytyjczycy ze swojej strony mogli
odetchnąć z dużą ulgą, czując się bezpieczni ze świadomością, że w
przewidywalnej przyszłości nie będą musieli się zmagać z potrójnym
zagrożeniem ze strony flot Niemiec, Włoch i Japonii. Także Sowieci nie
zawarli układu z powodu żywienia uczucia jakiejś szczególnej przyjaźni do
Trzeciej Rzeszy. Stalin kupował tylko czas, zakładając, że Niemcy wplączą
się wkrótce w przeciągającą się i krwawą wojnę z Wielką Brytanią i
Francją136. Odłożywszy na bok fakt, że był to problem militarny na
niezwykłą skalę, tylko Związek Radziecki i Stany Zjednoczone mogły
skorzystać na wyczerpaniu „starych” potęg Europy Zachodniej. W końcu
właśnie to było główną przyczyną, dla której zarówno francuscy, jak i
brytyjscy politycy chcieli tak daleko posuwać się w swoim ustępowaniu
Niemcom. Wielka Brytania i Francja nie robiły tego, bo spodziewały się, że
zostaną pokonane przez Wehrmacht, ale dlatego, że, słowami francuskiego
prawicowego premiera Daladiera, kolejna wojna europejska oznaczać będzie
„kompletne zniszczenie cywilizacji europejskiej”, tworząc próżnię, która
może zostać wypełniona tylko przez „hordy kozackie i mongolskie” i ich
„kulturę” sowieckiego komunizmu137. Ta sama logika, ale w mniej
apokaliptycznym języku została zgrabnie wyłożona przez jednego z
dyplomatycznych przedstawicieli „mongolskich hord” w Londynie. Zgodnie
ze standardami księgowości, zauważył radziecki dyplomata, straty RAF stoją
po jednej stronie bilansu, a straty Luftwaffe po drugiej, zaś Związek
Radziecki „umieszcza je w jednej kolumnie i dodaje do siebie”138.
Prawda zaś była taka, że późnym latem i jesienią 1939 roku nikt w Europie,
może z wyjątkiem Hitlera, nie spodziewał się w nadchodzących miesiącach
znaczniejszych wydarzeń natury militarnej. Nastroje w Paryżu i Londynie
były rodzajem zrezygnowanego optymizmu. A już z całą pewnością nikt nie
oczekiwał natychmiastowego niemieckiego zwycięstwa139. Choć niemieckie
armia i lotnictwo były we wrześniu 1939 roku gotowe do wojny, Wehrmacht
nie miał przecież przytłaczającej przewagi materialnej nad swoimi
przeciwnikami. Z punktu widzenia konwencjonalnych strategicznych
umysłów perspektywy Niemiec wyglądały źle, a racjonalny „wybór” polegał,
co było jasne, na zrobieniu kroku w tył i rezygnacji z wojny z Polską. Oprócz
wszystkiego innego także po to, żeby wraz z upływem czasu dały się w pełni
odczuć w całej środkowej i wschodniej Europie konsekwencje paktu Hitler-
Stalin. Dlaczego więc Hitler naciskał na wojnę z tak wściekłą
intensywnością? Dlaczego stawiał wszystko na jedną kartę?140 Do pewnego
stopnia wyjaśniają to presja wyścigu zbrojeń i potrzeba wykorzystania
dyplomatycznej okazji. Jednak ten argument z kategorii „okna okazji” aż
prosi się o pytanie, dlaczego właściwie Hitler doszedł do postrzegania wojny
z mocarstwami zachodnimi jako nieuniknionej, i to tak bardzo, że jedyną
sensowną była decyzja o wyborze bitwy „wcześniej”, a nie „później”.
W tym miejscu naszego opisu musimy wskazać na rolę, jaką odegrała tutaj
panująca wtedy ideologia, choć może się to wydawać dziwną sugestią w
świetle faktu, że Hitler wszedł do wojny we wrześniu 1939 roku w sojuszu ze
Związkiem Radzieckim przeciwko Imperium Brytyjskiemu, podczas gdy w
Mein Kampf wzywał do czegoś dokładnie przeciwnego. Niemniej ten sposób
konfrontowania „ideologii” z rzeczywistością jest zbyt prosty. Prawdziwym
kamieniem węgielnym myśli Hitlera nie był plan strategiczny z Mein Kampf,
naprawdę centralną ideą była nieuchronność walki pomiędzy rasami. W
sensie ogólnym żyło to w jego umyśle od zawsze, ale od roku 1938 ta
pobudzająca kierownictwo Trzeciej Rzeszy apokaliptyczna wizja radykalnie
nabrała na intensywności. Hitler patrzył na rodzącą się koalicję Zachodu
przeciwko Niemcom w szczególności przez szkła antysemityzmu. Po
Kristallnacht to właśnie prezydent Roosevelt coraz bardziej sytuował siebie, i
to na gruncie otwarcie ideologicznym, jako naczelnego przeciwnika Trzeciej
Rzeszy, za co ta ostatnia, jak widzieliśmy, odpłacała mu pięknym za nadobne.
Tymczasem dla konwencjonalnych myślicieli strategicznych, takich jak
Ludwig Beck czy generał Thomas, zbliżenie pomiędzy Wielką Brytanią,
Francją i Stanami Zjednoczonymi nie było w żadnym wypadku
zaskoczeniem, gdyż w świetle ich doświadczeń z pierwszej wojny światowej
sojusz transatlantycki wydawał się naturalną przeciwwagą dla niemieckiej
potęgi w Europie. Dla Hitlera przeciwnie, było to głęboko wbrew jego
intuicjom, a zwłaszcza biegło w poprzek jego głębokiej wierze, wyrażonej
jasno w Drugiej Księdze, że interesy brytyjskie i amerykańskie są zasadniczo
ze sobą sprzeczne141. Tym zatem, co tłumaczyło rodzący się sojusz anglo-
amerykański, była złośliwa siła światowego „żydostwa” uosobiona w ich
„wybrańcu”, tj. prezydencie Roosevelcie142. Choć w dyskusjach
strategicznych toczonych z dowództwem wojskowym w maju i sierpniu 1939
roku Hitler ledwie co wspominał o Stanach Zjednoczonych, to jednak w tym
samym okresie nastąpiła radykalna eskalacja antysemickiej retoryki, a także
propagandy wyraźnie skierowanej przeciwko Ameryce. A sednem tego
antysemityzmu była przypuszczalna rola Roosevelta i amerykańskiego
„żydostwa” w podżeganiu do wojny poprzez obietnice dostaw broni i pomocy
dyplomatycznej dla Wielkiej Brytanii, Francji i Polski. Karykatura z
haczykowatym nosem Bernarda Barucha, architekta amerykańskiego wysiłku
wojennego w pierwszej wojnie światowej oraz arcyprzedstawiciela
żydowskich podżegaczy wojennych z Wall Street, to było prawdziwe
niebezpieczeństwo stojące za zagrażającym Niemcom okrążeniem. To
właśnie rzecznik międzynarodowego „żydostwa”, czyli prezydent Roosevelt,
nakłaniał Brytyjczyków i Polaków do upartego oporu i podnosił hałas za
wojną143. To jego administracja robiła, co tylko mogła, aby odciąć Niemcy od
żywotnych dla nich rynków eksportowych. Wreszcie to wielkość i czas
przybywania do Wielkiej Brytanii i Francji amerykańskich dostaw broni
zadecydują o równowadze sił w Europie144.
Złowieszcza konstelacja sił nie była taka, jaką przewidział Hitler, ani taka,
jakiej by sobie życzył, ale skoro wrogowie Trzeciej Rzeszy improwizowali, to
i Niemcy musiały działać tak samo. Tym, czego Hitler nie mógł zrobić w
kontekście „woli unicestwienia” (Vernichtungswillen), jaką nazistowska
teoria spiskowa przypisywała wrogom Niemiec, było ustępowanie albo
wahanie145. Wojna z zachodnimi mocarstwami związana była z ogromnym
ryzykiem, ale zważywszy rosnącą, niekontrolowalną dynamikę światowego
wyścigu zbrojeń oraz stojące przypuszczalnie przed Niemcami egzystencjalne
zagrożenie ze strony gromadzących się sił „światowego spisku żydowskiego”,
Hitler nie mógł widzieć innej alternatywy, jak tylko przejście do ofensywy.
1 Na temat ten i dalszych informacji patrz BAL R2.501 6521, s. 291-305.
2 BAL R2501 6521, s. 119-26, Entwurf, 15 października 1938 roku.
3 BAL R2501 6521, s. 291-305, Teilentwurf, 3 października 1938 roku, s. 295.
4 Na temat tego oszacowania patrz M. Geyer, Zum Einfluss der nationalsozialistischen
Ruestungspolitik auf das Ruhrgebiet, „Rheinische Vierteljabresblaetter”, 45 (1981), s. 255.
5 U. von Hassel, Die Hassel-Tagebuecher 1938-1944: Aufzeichnungen vom andern Deutschlands,
Berlin 1989, s. 51.
6 G. Thomas, Geschichte der deutschen Wehr- und Ruestungswirtschaft, Boppard 1966, s. 509.
7 IMT XII. s. 515-18, 1301-PS, protokół z konferencji w Ministerstwie Lotnictwa Rzeszy, 14
października 1938 roku, s. 515. Patrz także instrukcja dla Planu 4-letniego w BAL R26IV 5, s. 180-
85, 31. Posiedzenie Generalratu, 14 października 1938 roku.
8 Na temat armii patrz BAMA RHi5/150 212, s. 228-30. IMT XXVII. s. 164-6, 1301-PS, raport
datowany 27 października 1938 roku. Całkowite potrzeby Wehrmachtu sięgały 1,08 mln ton
miesięcznie w porównaniu do produkcji rzędu zaledwie 1,8 mln ton.
9 L. Budrass, Flugzeugindustrie und Luftruestung in Deutschland, Düsseldorf 1998, s. 557-75.
10 Patrz plan zamówień w BAMA RL3 2199, 20 października 1938 roku.
11 J. Duelffer, Weimar, Hitler und die Marine: Reichspolitik und Flottenbau, 1920-1939, Düsseldorf
1973, s. 471-512. Duelffer, Handbuch zur deutschen Militaergeschichte 1648-1939, München 1977,
VIII. s. 482-4. IMT, TMWC doc. 854-D.
12 BAL R2501 6639, s. 371.
13 Thomas, Geschichte, s. 1-3.
14 Najlepsze podsumowanie działań Thomasa znajduje się w B. A. Carroll, Design for Total War: Arms
and Economics in the Third Reich, Den Haag 1968.
15 M. Geyer, Ruestungsbeschleunigung und Inflation, „MGM” 30 (1981), s. 127-9.
16 Ogólne tło w ibid. Materiały dostarczone przez Reichsbank do biura Thomasa patrz BAL R2501
6446, s. 201-5. IMT, Nazi Conspiracy and Aggression, Washington 1946-7, VI. s. 267-70, 3575-PS,
oraz T. Mason, Arbeiterklasse und Volksgemeinschaft, Opladen 1975, s. 907-33.
17 Budrass, Flugzeugindustrie, s. 515-75.
18 Na temat tego planu patrz G. Aly i K. H. Roth, Die restlose Erfassung, Berlin 1984, s. 44-52.
19 Patrz omówienia stanu sieci kolejowej w BAL RO26IV 4 fol. 1, 10. Sitzung des kleinen Generalrats,
13 października 1938 roku; R26IV 5, 32. Sitzung des Generalrats, 28 października 1938 roku.
20 Idea popularna w Reichsbanku. Patrz BAL R2501 6641, s. 27-36, memo z 3 listopada 1938 roku.
21 Mason, Arbeiterklasse, s. 932.
22 H. Mommsen i M. Grieger, Das Volkswagenwerk und seine Arbeiter im Dritten Reich, Düsseldorf
1996, s. 333-4.
23 F. W. Seidler, Fritz Todt: Baumeister des Dritten Reiches, Frankfurt 1986, s. 212. Patrz także
Deutsche Bau- und Bodenbank, Die Entwicklung der deutschen Bauwirtschaft in ‚Jahre 1938, Berlin
1939, s. 6-13, gdzie ocenia się, że w roku 1938 publiczne budowy stanowiły 80% całej działalności
budowlanej.
24 A. Meyhoff, Blohm & Voss im „Dritten Reich”, Hamburg 2001, s. 234-43.
25 M. Geyer, Ruestungsbeschleunigung und Inflation, „MGM” 30 (1981), s. 181.
26 Zgadzam się w tym punkcie z R. Overym, Reply, „Past and Present”, 122 (1989), s. 222-40.
Niemniej, jak to zostanie niżej wyjaśnione, strategia ta upadła niemal już w momencie, kiedy została
sformułowana.
27 Na temat pomonachijskiej antyzachodniej polityki niemieckiej patrz Weinberg, Foreign Policy II, s.
465-534. J. Henke, England in Hitlers politischen Kalkuel 1935-1939, Boppard 1972, s. 162-221, S.
Kley, Hitler, Ribbentrop und die Entfesselung des Zweiten Weltkrieges, Paderborn 1996, s. 147-258,
oraz W. Michalka, Ribbentrop und die deutsche Weltpolitik 1933-1940, München 1980, s. 239-94.
28 Kluczowym dokumentem jest notatka Wehrmachtu dla Ribbentropa z 30 listopada 1938 roku na
temat włosko-niemieckich rozmów wojskowych, nr 411, DGFP D IV, s. 529-32.
29 Liczba dla Ameryki jest dużo wyższa tylko jeśli dodamy US Navy Air Force oraz samoloty służące
w US Marine Corps. Całkowite amerykańskie siły lotnicze w samolotach bojowych i niebojowych na
wszystkich teatrach działań wojennych przekraczały pod koniec 1944 roku 90 tys. maszyn. Patrz J.
Ellis, The World War II Databook, London 1993, s. 231-43.
30 E. L. Homze, Arming the Luftwaffe, Lincoln, Nebr. 1976, s. 223.
31 Budrass, Flugzeugindustrie, s. 558-63.
32 BAMA RL3 2199, s. 314-8.
33 Patrz P. W. Zieb, Logistik Probleme der Kriegsmarine, Neckargemünd 1961, s. 105-6, oraz W.
Meier-Doernberg, Die Oelsversorgung der Kriegsmarine 1955 bis 1945, Freiburg 1973, s. 19-31.
34 BAL R2501 6549, s. 73.
35 H. James był pierwszym, który podkreślił znaczenie tego epizodu w swoim tekście zamieszczonym
w L. Gall i in., The Deutsche Bank 1870-1995, London 1995, s. 289-91.
36 IMT, Nazi Conspiracy and Aggression, VII, EC 369, s. 426.
37 Wymiana opinii, z której zaczerpnięto poniższe wersy i cytaty, znajduje się w BAL R3 003847, s.
189-93.
38 Hassel, Hassel-Tagebuecher, s. 81.
39 To i dalsze informacje pochodzą z IMT, Nazi Conspiracy and Aggression, VII, EC-369, s. 427-32.
40 IMT XXXV, D-855, s. 597.
41 W oparciu o liczbę 16 mld marek dla armii pochodzącą z T. Sarholz, Die Auswirkungen der
Kontingentierung von Eisen und Stahl auf die Aufruestung der Wehrmacht von 1936 bis 1939,
Darmstadt, opracowanie, 1983, s. 412, oraz liczby dla Luftwaffe pochodzące z Homze, Arming, s.
228.
42 Patrz w Institut für Zeitgeschichte, Da 03.03, Reichshaushalt, 1939, niepublikowane liczby z
budżetu.
43 G. Albrecht, Der neue Finanzplan, „Finanzarchiv”, 7 (1940), s. 147-51. IfK, dodatek do „Raportu
Tygodniowego”, 20 kwietnia 1939 roku.
44 W. A. Boelcke, Die Kosten von Hitlers Krieg: Kriegsfinanzierung und finanzielles Kriegserbe in
Deutschland 1933-1948, Paderborn 1985, s. 21.
45 Hassel, Hassel-Tagebuecher, s. 87.
46 Tak jak przewidywał Reichsbank, BAL R2501 6641, s. 126-57.
47 3 mld marek plus 2.7 mld marek w krótkoterminowych papierach wyemitowanych przez Wehrmacht
podczas szczytu kryzysu czechosłowackiego, które miały być spłacone dopiero w kolejnym roku
podatkowym, Institut für Zeitgeschichte, Da 03.03, Reichshaushalt 1939.
48 BAL R2501 6646, s. 425-6.
49 BAL R26IV 5, s. 181.
50 BAL R2501 6446, s. 419-24.
51 Jak to pokazał R. Banken w Die deutsche Goldreserven und Devisenpolitik 1933-1939, „JbW” 1
(2003), s. 49-78, mówiąc ściśle, nie była to prawda. Reichsbank przez całe późne lata 30.
przechowywał na „czarną godzinę” ukrytą rezerwę złota o wartości między 370 mln i 550 mln marek,
wystarczającą do sfinansowania około miesiąca importu. Tym, czego Banken nie docenia, jest fakt,
że zgromadzenie tej rezerwy zależało nie tylko od zakupu dodatkowej obcej waluty dzięki
wyprzedaży prywatnych aktywów niemieckich, ale także od skoordynowanego programu zarządzania
bilansem płatniczym, omawianego w tym i w poprzednich rozdziałach. Zbrojenia nie były absolutnie
najważniejsze, jak przypuszcza, ale stale szacowane w stosunku do potrzeb eksportowych. Zatem
niemieckie rachunki walutowe są ex post zmienne i próby Bankena wnioskowania z tych danych o
naciskach działających na decydentów są nieuchronnie zwodnicze, ponieważ ci reagowali właściwie
tylko na spodziewaną ex ante przyszłą katastrofę. Fakt, że Reichsbankowi udało się utrzymać
przynajmniej minimalne rezerwy walutowe, nie wskazuje, że kryzys był niemożliwy, pokazuje po
prostu, że jego strategia zarządzania kryzysem była skuteczna. Stanowisko bliskie tutaj wyrażonemu
znajduje się w A. Ritschl, Die deutsche Zahlungsbilanz 1936-1941 und das Problem des
Devisenmangels vor Kriegsbeginn, „VfZ” 39 (1991), s. 103-23.
52 IMT, Nazi Conspiracy and Aggression, VII, EC-369, s. 430. Wspomniany kredyt to ten rozciągnięty
na okres pomiędzy dostawą i płatnością za towary.
53 Na temat bilansu handlowego patrz W. Graevell, Stoerungen im Aussenhandel, „Die Deutsche
Volkswirtschaft”, 1 (1939), s. 43-50.
54 BAL R26IV 5, s. 180-81.
55 Boelcke, Kosten, s. 59, oraz Geyer, „Ruestungsbeschleunigung”, s. 144.
56 Patrz omówienie gigantycznej, 2,5-godzinnej mowy w Domarus, II. s. 1047-67.
57 Domarus II. s. 1053.
58 Sarholz, „Auswirkungen”, s. 351. IMT, Nazi Conspiracy and Aggression, III. s. 868, oraz 1301-PS.
59 BAMA RH15/151, s. 5-6.
60 BAMA RH15/151, s. 44-8.
61 BAMA RH15/151, s. 61-3.
62 Sarholz, „Auswirkungen”, s. 427-8.
63 BAMA RH15/152, s. 37.
64 BAMA RH15/151, s. 197, sugeruje 91 tys. osób pracujących przy produkcji amunicji. RH15/152, s.
5, ocenia na 100 tys. osoby pracujące prawdopodobnie przy produkcji broni.
65 Pierwszą gruntowną analizę tego zjawiska zawdzięczamy wczesnemu artykułowi autorstwa
Richarda Overy’ego. Patrz R. Overy, The German Pre-war Aircraft Production Plans, „English
Historical Review”, 90 (1975), s. 778-97. Overy jednak traktuje ten odwrót raczej jako idiosynkrazję
planowania Luftwaffe niż oznakę szerszych problemów gospodarki zbrojeniowej.
66 BAMA RL3 2630 LC 7, 21 lipca 1939 roku, Aktennotiz.
67 Budrass, Flugzeugindustrie, s. 585-7. Patrz także RL3 2630 GL, 24 lipca 1939 roku, Protokoll.
68 Weinberg, Foreign Policy II, s. 535-602.
69 Na temat rosnącej frustracji Hitlera patrz D. C. Watt, How War Came: The Immediate Origins of the
Second World War 1938-1939, London 1989, s. 190.
70 Patrz opinie „stron trzecich”, takich jak Turcja czy Rumunia, opisane w ibid., s. 284-5.
71 A. W. Schatz, The Anglo-American Trade Agreement and Cordell Hull’s Search for Peace 1936-
1938, „Journal of American History”, 57 (1970), s. 85-103.
72 H. J. Schroeder, Machtpolitik und Oekonomie: Zur nationalsozialistischen Aussenpolitik im Jahre
1938, w F. Knipping i K.-J. Mueller (red.), Machtbewusstsein in Deutschland am Vorabend des
Zweiten Weltkrieges, Paderborn 1984, s. 221.
73 C. A. Macdonald, The United States, Britain and Appeasement 1936-1939, London 1981, s. 114.
74 D. Reynolds, From Munich to Pearl Harbor: Roosevelt’s America and the Origins of the Second
World War, Chicago 2001, s. 42-8, oraz C. Macdonald, Deterrent Diplomacy: Roosevelt and the
Containment of Germany, 1938-1940, w R. Boyce i E. M. Robertson (red.), Paths to War: New
Essays on the Origins of the Second World War, New York 1989, s. 297-329.
75 J. M. Haight, American Aid to France 1938-1940, New York 1970, s. 18-102.
76 Jak przyznaje Weinberg, „przyszłe stanowisko stawało się już jasne, przynajmniej w zarysie”.
Wein;berg, Foreign Policy II, s. 521. W kwestii Hitlera było to już z pewnością coś więcej niż
„zarys”.
77 DGFP D VI nr 14, s. 14. Szacowano, że obcięło to niemiecki eksport do Stanów Zjednoczonych z
200 mln marek do 115 mln marek, zagrażając dostępowi do amerykańskiej bawełny. DGFP D VI nr
130, s. 159-60. Sirois, Zwischen Illusion, s. 162-9.
78 Patrz niespójność ocen strategicznych zawartą w mowie z 23 maja 1939 roku do
głównodowodzących rodzajami sił zbrojnych, IMT XXXVII, doc. O79-L, s. 546-56.
79 Watt, How War Came, s. 190-92.
80 IMT VII, EC 282, s. 944-56.
81 DGFP D VI nr 78, s. 91-6.
82 Patrz drobiazgowa informacja autorstwa przedstawiciela Göringa Wohlthata, która potwierdza
znaczenie wywierania presji militarnej na Węgry, sojusznika Niemiec. DGFP D VI nr 131, s. 160-66.
83 Watt, How War Came, s. 271-312, podkreśla sukces francusko-brytyjski. W odróżnieniu do tego
Weinberg w Foreign Policy II, s. 584-92, przypisuje Niemcom ograniczony sukces w postaci
zabezpieczenia przynajmniej ich najbardziej podstawowych interesów.
84 Patrz niepokój w Berlinie na wieść o plotkach dotyczących tureckiego przejścia do obozu francusko-
brytyjskiego. DGFP D VI nr 59, s. 68.
85 D. E. Kaiser, Economic Diplomacy and the Origins of the Second World War: Germany, Britain,
France and Eastern Europe, 1930-1939, Princeton 1980, s. 269-71.
86 Ibid., s. 278.
87 IMT XXXVI, doc. EC 028, s. 113.
88 Zgadzam się w tym z Carrollem, Design, s. 104, oraz Weinbergiem, Foreign Policy II, s. 28.
89 G. Schreiber, Das strategische Lagebild von Luftwaffe und Kriegsmarine im Jahre 1938, w
Knipping i Mueller, Machtbewusstsein, s. 188. Jest to, podkreślmy, stwierdzenie tylko względnie
prawdziwe. Żadne z europejskich wojsk lotniczych, w tym Luftwaffe, nie miało w tym momencie sił
potrzebnych do prowadzenia nieprzerwanej kampanii bombardowań strategicznych. To także było
przedmiotem raportów sztabu Luftwaffe sporządzonych później w tym samym roku. Patrz Homze,
Arming, s. 243-5.
90 IMT, Nazi Conspiracy and Aggression, IV. s. 4-6, rozmowa Göring-Ciano, 15 kwietnia 1939 roku,
1874-PS. 11 miesięcy później także Hitler potwierdził ocenę sytuacji w lotnictwie panującej w roku
1939 w rozmowie z Mussolinim: „Ostatniej jesieni niemiecka przewaga lotnicza była bardzo
znacząca. Mimo to Niemcy bały się, że może ona być częściowo utracona w wyniku szeroko
nagłośnionych programów rozbudowy realizowanych w Anglii i Francji oraz dostaw z Ameryki”.
Rozmowa Hitler-Mussolini, 18 marca 1940 roku. DGFP D IX nr 1, s. 1-16, doc. 1.
91 B. R. Kroener, „Der starke Mann im Heimatkriegsgebiet”: Generaloberst Friedrich Fromm. Eine
Biographie, Paderborn 2005, s. 317-22. Wczesne projekty w BAMA RH15/151, s. 162-72.
92 IWM EDS, box 71, 71433.
93 BAMA RH15/152, s. 46.
94 BAMA RH15/152, s. 174-9. Sarholz, „Auswirkungen”, s. 436.
95 IWM EDS, Mi. 14/521, 71527.
96 Poniższa ciekawa wymiana zdań znajduje się w IWM EDS, box 71, 71534 i 71535.
97 DGFP D VI nr 52, s. 57-62. Natychmiast uściślił, że chodzi o marynarkę.
98 C. Hartmann i S. Slutsch, Franz Halder und die Kriegsvorbereitungen im Fruehjahr 1939, „VfZ” 45
(1997), s. 467-95.
99 Polskich brygad kawalerii było w rzeczywistości 11 (przyp. tłum.).
100 Kroener w DRZW 5/1. 711. W porównaniu do tego we wrześniu 1938 roku Wehrmacht był w
stanie wystawić przeciwko Czechom tylko 37 dywizji, w tym 3 pancerne.
101 W. Murray, The Change in the European Balance of Power, 1938-1939, Princeton 1984, s. 348-50.
102 Poszerzenie i wzmocnienie opinii wyrażonej przez J. Duelffera w Der Beginn des Krieges 1939:
Hitler, die innere Krise und das Maechtesystem, „GG” 2 (1976), s. 443-70, oraz B.-J. Wendta w
Durch das „strategische Fenster” in den Zweiten Weltkrieg, w W. Backes, E. Jesse i R. Zitelmann
(red.), Die Schatten der Vergangenheit: Impulse zur Historisierung des Nationalsozialismus, Berlin
1990, s. 344-74.
103 Różne wersje tej mowy w K. J. Mueller, Das Fleer und Hitler: Armee und nationalsozialistisches
Regime 1933-1940, Stuttgart 1969, s. 409-11; B.-J. Wendt, Grossdeutschland: Aussenpolitik und
Kriegsvorbereitung des Hitler-Regimes, München 1987, s. 163; DRZW 1. s. 842; Kaiser, Economic
Diplomacy, s. 281.
104 A. Speer, Inside the Third Reich, London 1970, s. 236.
105 ADAP D VIII, doc. 663, Hitler do Duce, 8 marca 1940 roku, s. 687.
106 Opinia wyrażona przez A. Hillgrubera w Die Zerstoerung Europas: Beitraege zur
Weltkriegsepoche 1914 bis 1945, Frankfurt 1988, s. 212.
107 Reynolds, From Munich, s. 49-50 [„cash and carry” – płać (gotówką) i zabieraj (przyp. tłum.)].
108 Watt, How War Came, s. 268.
109 Haight, American Aid, s. 124-31.
110 Znaczenie czynnika czasu było podkreślane we wszystkich niemieckich dyskusjach strategicznych,
które toczyły się w 1939 roku. Patrz DGFP D VI nr 107, s. 129-35.
111 R. A. C. Parker, Chamberlain and Appeasement: British Policy and the Coming of the Second
World War, New York 1993, s. 227-31.
112 G. Roberts, The Alliance that Failed: Moscow and the Triple Alliance Negotiations, 1939,
„European History Quarterly” (1996), s. 383-414.
113 Patrz datowane na 15 czerwca 1939 roku nienajlepsze prognozy marynarki dotyczące względnych
sił flot w J. Maiolo, The Royal Navy and Nazi Germany, 1933-1939: A Study in Appeasement and the
Origins of the Second World War, Basingstoke 1998, s. 183.
114 Szczegółowe informacje na temat zmiany stanowiska Stalina w ciągu 1939 roku w S. Pons, Stalin
and the Inevitable War, 1936-1941, London 2002. Na temat późniejszej daty zmiany sowieckiego
stanowiska patrz G. Roberts, The Soviet Decision for a Pact with Nazi Germany, „Soviet Studies”, 44
(1992), s. 57-78, krytykowane przez J. Haslama w Soviet-German Relations and the Origins of the
Second World War: The Jury Is Still Out, „Journal of Modern History”, 69 (1997), s. 785-97.
115 Kluczowy punkt reinterpretacji Ponsa. Patrz DGFP D VI nr 112, s. 138-40.
116 DGFP D VI nr 441, s. 589-93.
117 DGFP D VI nr 424, s. 558-9, oraz nr 446, s. 597-8.
118 Na temat rosnącego niemieckiego rozczarowania Japonią oraz coraz większej troski japońskiej o jej
wojnę w Chinach patrz DGFP D VI nr 447, s. 599-600, nr 457, s. 614-15, nr 538, s. 737-40, nr 548, s.
750-51, nr 597, s. 821-2, nr 619, s. 58-60. Na początku lipca wydawało się już oczywiste, że z
Japonią nie zostanie zawarty żaden układ zobowiązujący ją w przypadku wybuchu konfliktu w
Europie do wojny z Wielką Brytanią i Francją. Weinberg, Foreign Policy II, s. 601-27.
119 DGFP D VI nr 459, s. 617-20.
120W rozmowie z Mussolinim Göring zasugerował, że bilans na morzu będzie korzystny najwcześniej
w latach 1942-1943. DGFP D VI nr 21, s. 258-63.
121 DGFP D VI nr 607, s. 834-6.
122F. Thyssen, I Paid Hitler, London 1941, s. 52-7. G. Mollin, Montankonzerne und „Drittes Reich”,
Göttingen 1988, s. 124-8.
123 Na temat ewolucji poglądów Hitlera w stronę akceptacji wkalkulowanego ryzyka wojny na
zachodzie patrz J. Henke, England, s. 235-302.
124 Hillgruber słusznie akcentuje zasadnicze znaczenie tego stwierdzenia, wypowiedzianego wobec C.
J. Burckhardta w sierpniu 1939 roku, dla podkreślenia umyślności drogi, jaką Hitler kierował się ku
konfrontacji z mocarstwami zachodnimi. Patrz Hillgruber, Zerstoerung, s. 208.
125 DRZW 4.142.
126 RWM opisywało dostawy zboża, ropy i fosforanów jako „życiodajne” (lebenswichtig), DRZW
4.147.
127 H. Schwendemann, Die wirtschaftliche Zusammenarbeit zwischen dem Deutschen Reich und der
Sowjetunion von 1939 bis 1941: Alternative zu Hitlers Ostprogramm?, Berlin 1993, s. 373.
128 E. Wagner (red.), Der Generalquartiermeister: Briefe und Tagebuchaufzeichnungen des
Generalquartiermeisters des Heeres General der Artillerie Eduard Wagner, München 1963, s. 106.
129 Jak zauważa Weinberg w Foreign Policy II, s. 629; patrz także s. 638-46. Brytyjskie
wypowiedzenie wojny w dniu 3 września było rozczarowaniem, ale nie niespodzianką.
130 Jedna z opinii mocno akcentowanych w Kley, Hitler, Ribbentrop, s. 258-320. Brak zrozumienia
tego w armii jest dobrze udokumentowany w Kroener, Fromm, s. 342-50.
131Inaczej niż u R. Overy’ego, Hitler’s War Plans and the German Economy, w Boyce i Robertson,
Paths to War, s. 96-127. Patrz także I. Kershaw, Hitler 1936-1945: Nemesis, London 2000, s. 155-80.
132 W tym kluczowym punkcie musimy się pożegnać z tezami wysuwanymi w różnych formach przez
T. Masona w Nazism, Fascism and the Working Class, Cambridge 1995, s. 33-52, 104-30 i 295-322.
133 Podejmując sformułowanie zaproponowane przez Budrassa w Flugzeugindustrie, s. 574.
134Patrz Weinberg, Foreign Policy II, s. 654. Patrz także wnikliwe uwagi J. A. Maiola w Armaments
Competition, w R. Boyce i J. A. Maiolo (red.), The Origins of World War Two: The Debate
Continues, Basingstoke 2003, s. 286-307.
135 J. Gooch, Fascist Italy, w Boyce i Maiolo, The Origins of World War Two, s. 45-8. Patrz także B.
R. Sullivan, Italy’s Path from Non-alignment to Non-belligerency to War, 1937-1940, w N. Wylie
(red.), European Neutrals and Non-belligerents During the Second World War, Cambridge 2002, s.
119-49.
136 Na temat pewności Stalina co do sowieckiego stanowiska z jesieni 1939 roku patrz Pons, Stalin, s.
186-7.
137 Kaiser, Economic Diplomacy, s. 239.
138 Cytat z G. L. Weinberg, A World at Arms: A Global History of World War II, Cambridge 1994, s.
164.
139 Patrz godny uwagi opis w E. R. May, Strange Victory: Hitler’s Conquest of France, New York
2000, s. 195-212.
140 Jak to Hitler powiedział do Göringa, grał „va banque”; Hillgruber, Zerstoerung, s. 212. Słynne
wyrażenie odnosi się do gry o dużą pulę w bakarata, kiedy gracz stawia kwotę równą posiadanej
przez bankiera.
141 Na temat jego ciągłego przywiązania do tej interpretacji stosunków anglo-amerykańskich patrz S.
Friedlaender, Prelude to Downfall: Hitler and the United States 1939-1941, London 1967, s. 90.
142 Patrz T. Jersak w DRZW 9/1, s. 295-6.
143 Interpretacja wzmocniona w umysłach teoretyków antysemickiego spisku przez dokumenty
dyplomatyczne przechwycone w Warszawie w 1939 roku. Wydawały się one dostarczać jasnych
dowodów na rolę Ameryki odgrywaną przy prowokowaniu polskiego oporu przeciwko Niemcom i
były wodą na młyn nazistowskiej teorii spiskowej. Patrz ADAP D VIII, doc. 665, spotkanie
Ribbentrop-Mussolini, 10 marca 1940 roku, s. 696. Patrz także Friedlaender, Prelude, s. 73-7.
144 Na temat tendencji w niemieckich przewidywaniach dotyczących koordynacji czasowej
amerykańskiej pomocy patrz P. Gassert, Amerika im Dritten Reich, Stuttgart 1997, s. 269.
145 Będąca skutkiem Vernichtungswillen groźba całkowitego unicestwienia została wywołana przez
Ribbentropa w rozmowie z Mussolinim odbytej w dniu 10 marca 1940 roku, który wyraźnie
sugerował się wyżej przywołaną zapisaną ideą Hitlera. Patrz ADAP D VIII, doc. 665, s. 696. Termin
Vernichtungskrieg został także użyty przez niemieckiego przedstawiciela w Waszyngtonie w raporcie
do Berlina z 17 maja 1939 roku. Patrz H. Sirois, Zwischen Illusion und Krieg: Deutschland und die
USA 1933-1941, Paderborn 2000, s. 184.
10. JAZDA PO KRAWĘDZI: PIERWSZA
WOJENNA ZIMA

W ostatnich dniach sierpnia 1939 roku generał major Thomas podjął


ostateczną próbę zmuszenia Hitlera do spojrzenia faktom w twarz . 1
Przerażony perspektywą, że agresja na Polskę doprowadzi do wojny z Wielką
Brytanią i Francją, bombardował tabelami i wykresami zarówno swojego
bezpośredniego przełożonego, generała Keitela, jak i Hitlera. W jego
zamierzeniu miało to uzmysłowić dramat gorszej sytuacji Niemiec pod
względem potencjału przemysłowego w porównaniu do Wielkiej Brytanii i
Francji przy założeniu ich wsparcia ze strony Stanów Zjednoczonych2.
Dziennik Thomasa przechowuje odpowiedź, jaką otrzymał:
Sobota, 26 sierpnia, przed kampanią polską: Znów z generałem pułkownikiem Keitelem.
Wyjaśniłem sytuację na podstawie wykresów i tabel. Niezbyt dobrze przyjęte, ale zgodził się
jeszcze raz pomówić z Führerem.
Niedziela, 27 sierpnia, przed wojną w Polsce, gdy nadszedł telegram z Londynu: zrób jeszcze raz
prezentację! Wskaż, że można się spodziewać kryzysu amunicyjnego, szczególnie w stosunku do
prochu i materiałów wybuchowych: znów ostre skarcenie. Odpowiedź: zostałem wyrzucony.
Führer: przestań zanudzać mnie tą cholerną sytuacją Zachodu3.

Adolf Hitler, który jako młody człowiek znajdował się wśród


rozentuzjazmowanych mas wypełniających w sierpniu 1914 roku ulice
Monachium, mógł być teraz tylko zaskoczony jaskrawo innymi nastrojami,
jakie witały jego wojnę we wrześniu 1939 roku. Nie było żadnych
wiwatujących tłumów, żadnych girland na pociągach wojskowych. I były ku
temu powody. W kategoriach militarnych Niemcy nie były gotowe na
konfrontację z mocarstwami zachodnimi. Thomas z Wehrmachtu nie był
jedynym wojskowym, którego ogarniała rozpacz. Głównodowodzący
niemieckiej floty admirał Raeder zanotował 3 września pełen rezygnacji:
„Jeśli chodzi o marynarkę, to… nie jest ona wyposażona stosownie do
wielkich zmagań…”. Niemiecka flota była liczebnie tak ogromnie
zdystansowana przez Royal Navy, że „zakładając, że zostanie cała
zaangażowana w walkę – może tylko pokazać, że wie, jak pójść na dno z
honorem…”, i dzięki temu heroicznemu gestowi samopoświęcenia może
położyć podwaliny pod „późniejszą rekonstrukcję”. Rzecz jasna w wojnie
morskiej przeciwko Wielkiej Brytanii nie można było spodziewać się
zwycięstwa4. Z kolei niemieckie siły lotnicze, jako największe i
najnowocześniejsze w Europie, były w lepszej formie, jednak studia
wykonane przez zespół Luftwaffe w roku 1938 pokazywały, że dopóki
Niemcy w jakiś sposób nie uzyskają kontroli nad bazami lotniczymi
rozmieszczonymi wzdłuż wybrzeży Kanału, poza dyskusją była strategiczna
wojna przeciwko Wielkiej Brytanii5.
Zważywszy pesymizm głównych ekspertów ekonomicznych Wehrmachtu,
a także dowódców marynarki i Luftwaffe, wszystko zależało od sił lądowych.
Armia była decydującym elementem towarzyszącym rozwojowi reżimu
Hitlera od czasu jego powstania. Inaczej niż w roku 1938 nie ma żadnych
dowodów na to, że eskalacja napięcia w stosunkach z Polską wzbudzała
wśród generałów jakieś zasadnicze obawy6. Pod względem militarnym wynik
był z góry przesądzony, zaś politycznie Polska stała w demonologii
niemieckiego nacjonalizmu nawet wyżej niż Wielka Brytania, w efekcie
zniszczenie państwa polskiego i „oswobodzenie” mniejszości niemieckiej
było tak samo popularne wśród generałów, jak i u szerokiej opinii publicznej.
Optymizm armii potwierdziły zresztą fakty, kampania polska była bowiem
niezwykłym sukcesem. Po zaledwie trzech tygodniach poddała się
Warszawa7, a armia polska była rozbita. Na okładce magazynu „Time”
znalazł się fotogeniczny głównodowodzący niemieckiej armii generał Werner
von Brauchitsch, a ciemne chmury, które pojawiły się w związku z faktem
wypowiedzenia wojny, zaczęły się rozwiewać8. Wracające do domu
zwycięskie wojska podejmowano szalonymi fetami9. Po kampanii polskiej
wielkie masy ludności oczekiwały teraz zmiażdżenia Francji i Wielkiej
Brytanii jeszcze przed Bożym Narodzeniem, które to oczekiwania rozpalił
szeroko rozreklamowany sukces Günthera Priena i załogi U-47: wejście do
macierzystej bazy Home Fleet w Scapa Flow i zatopienie tam pancernika
Royal Oak10. W kolejnych tygodniach tajniacy SS w całych Niemczech
podsłuchiwali dzieci recytujące nową, bluźnierczą wersję modlitwy Ojcze
Nasz kierowaną do ojca naszego Chamberlaina, „który jesteś w Londynie,
niech sczeźnie imię twoje, zniknie królestwo twoje…”11. Moralizujący
komentatorzy z SD byli zbulwersowani, za to Goebbels był niezwykle
szczęśliwy, że może wykorzystać te nowe, entuzjastyczne nastroje
antybrytyjskie12.
Także Hitler domagał się natychmiastowych działań na froncie zachodnim.
Jeśli przemysłowo-wojskowe argumenty za przyspieszeniem były w jego
stwierdzeniach sprzed września 1939 roku wyrażane tylko połowicznie, to
teraz był już w tej sprawie absolutnie jednoznaczny. 27 września powiedział
do Brauchitscha i jego szefa sztabu Franza Haldera: „Zasadniczo ‘czynnik
czasu’ nie jest po naszej stronie, chyba że go wykorzystamy do końca. Środki
gospodarcze drugiej strony są większe. [Wrogowie] mogą płacić gotówką i
zabierać”13. Ostatni punkt wyraźnie odnosił się do korekty amerykańskiego
ustawodawstwa dotyczącego neutralności i otwarcia ogromnego
amerykańskiego potencjału na zamówienia brytyjskie i francuskie. 9
października Hitler wielokrotnie powtórzył jeszcze tę samą strategiczną
ocenę, gdy uczynił bardzo niezwykły krok w postaci opracowania
gruntownego memorandum na temat prowadzenia wojny na zachodzie.
Natychmiastowy atak na zachód był konieczny, dowodził, ponieważ w
przedłużającą się wojnę będą mogły się wtrącić Stany Zjednoczone14. Kilka
tygodni później miał wygłosić tę opinię jeszcze bardziej otwarcie: „Z powodu
swoich ustaw neutralnościowych, Ameryka jeszcze nie jest dla nas
niebezpieczna. Wzmocnienie naszych wrogów przez Amerykę nie jest jeszcze
znaczące. Stanowisko Japonii nie jest jeszcze pewne… Wszystko wskazuje
na to, że teraz jest sprzyjający moment, ale za 6 miesięcy może już go nie
być”15. Jednocześnie Hitler dalece nie był pewny swojego nowego sojusznika
na wschodzie i czuł, że w przypadku długiej wojny na Związku Radzieckim
polegać nie można. W efekcie domagał się natychmiastowego ataku na
zachodzie, wyznaczając datę natarcia Wehrmachtu na granicę francuską na 12
listopada 1939 roku.
Tymczasem nastroje w dowództwie armii były całkowicie odmienne. Tym
przecież, co w roku 1938 pobudziło armię niemal do buntu, nie była
perspektywa wojny z Czechami, ale fakt, że agresja ta uważana była za
prawdopodobny zapalnik do wojny z Wielką Brytanią i Francją, a teraz
stawiano czoła dokładnie takiej samej sytuacji. Ponadto, pomimo światowej
sensacji wywołanej błyskawicznym zwycięstwem nad Polską, tych kilka
tygodni ostrych walk ujawniło poważne braki w naprędce składanej machinie
wojennej Hitlera. Niedobór surowców, który ograniczał produkcję broni w
roku 1937 i 1939, spowodował, że Niemcy poszły na wojnę bez stosownych
zapasów wyposażenia. Od razu potwierdziła się prognoza Thomasa dotycząca
kryzysu amunicyjnego16. W ciągu tych paru tygodni działań Luftwaffe
poważnie nadwerężył swoje zapasy bomb, których miesięczne zużycie w
Polsce siedmiokrotnie przekroczyło produkcję z września 1939 roku17. Z
powodu braków w wyszkoleniu piechota nie dorównywała wysokim
standardom, jakich oczekiwano od niemieckiej armii18, i były przypadki
paniki wśród oddziałów rezerwowych, tworzących wielką część siły bojowej.
I nawet tak zachwalane nowe dywizje pancerne wykazały niepokojące
słabości. Wysoki był poziom zmienności wśród ich różnorodnej kolekcji
pojazdów. Po mniej niż miesiącu walk czwarta część początkowej liczby
czołgów była albo zniszczona, albo uszkodzona19. Przestarzałe typy Panzer I i
Panzer II, w które jednak większość dywizji pancernych wciąż była
wyposażona, wyraźnie nie nadawały się do wzięcia udziału w ataku na
zachodzie. We Francji czekały na nie przecież straszliwe Char B, przy swoich
32 tonach najcięższy i najpotężniejszy pojazd na świecie. Przynajmniej na
papierze armie Francji, Wielkiej Brytanii, Holandii i Belgii dorównywały
Wehrmachtowi tak w ludziach, jak i w sprzęcie. Nie przekonywał też nikogo
plan ataku na Francję, pospiesznie opracowany przez naczelne dowództwo
armii jesienią 1939 roku20. Była to dziwaczna przeróbka Planu Schlieffena,
przewidująca wybicie sobie przez niemiecką armię drogi do wybrzeża
Kanału, tak aby dostarczyć Luftwaffe i marynarce baz do bliskich ataków na
Wielką Brytanię. Nawet jeśli Wehrmacht zdołałby tam dotrzeć, plan ten nie
oferował żadnej perspektywy rozbicia armii francuskiej, w efekcie Niemcy
znalazłyby się w sytuacji przedłużającej się wojny na wyczerpanie przeciwko
dwóm potężnym wrogom, wspartym zasobami gospodarczymi Stanów
Zjednoczonych.
Tym, czego domagali się Brauchitsch, naczelny dowódca wojsk lądowych,
i Franz Halder, jego szef sztabu, była więc chwila wytchnienia21. Pragnęli
wprawdzie stoczyć wojnę przeciwko Francji, ale musieli najpierw ponownie
wyposażyć swoje poszarpane wojska, a także przepuścić przez intensywne
szkolenie milion nowych poborowych. Mogli przy tym ulegać życzeniowej
nadziei, że w przypadku rozwiązania kwestii polskiej po myśli Niemców
mocarstwa zachodnie zostaną z powrotem doprowadzone do stołu
negocjacyjnego, zanim jeszcze rozpoczną się prawdziwe walki. Hitler
odmówił jednak jakiegokolwiek odroczenia. W czasie gdy wojska zmagały
się z przemieszczeniem swoich dywizji na zachód, Führer pozostawał
niewzruszony w swojej opinii, że ofensywa powinna się rozpocząć na
początku listopada. W obliczu tego nadzwyczajnego żądania nastroje w
siedzibie najwyższego dowództwa wojsk lądowych w Zossen stały się
buntownicze22. Spiskowcy, którzy byli już bliscy zamachu stanu przeciwko
Hitlerowi we wrześniu 1938 roku, na nowo rozpoczęli swoje przygotowania,
a generał Halder odwiedził dowódców trzech niemieckich grup armii, aby
usłyszeć ich opinie na temat natychmiastowego ataku na Francję i możliwego
wojskowego obalenia reżimu nazistowskiego. Tymczasem Hitler ze swojej
strony doprowadzał się do stanu rosnącej wściekłości, a jego odwieczna
antypatia w stosunku do klasy dziedzicznych oficerów przeistaczała się w
jawną pogardę. W miarę jak zbliżała się ustalona data ataku na zachód,
napięcie wzrastało do niebotycznych rozmiarów. 5 listopada Brauchitsch
doprowadził do osobistego spotkania z Hitlerem, a to w celu przekonania go o
niemożliwości przeprowadzenia udanej ofensywy. Jako dowód Brauchitsch
przyniósł ze sobą statystyki dostarczone mu przez naczelnego kwatermistrza
generała Eduarda Wagnera, które uwypuklały niewłaściwy stan armijnego
wyposażenia23. Rezultatem była eksplozja. Po niecierpliwym wysłuchaniu
raportu Hitler zareagował gwałtowną tyradą24 i przez następne godziny
pozostawał w stanie wielkiego wzburzenia, wściekając się na „sabotaż w
dowództwie amii”. Brauchitsch natomiast wyszedł ze spotkania roztrzęsiony i
w stanie szoku i choć nie był osobiście zaangażowany w spisek, natychmiast
przekazał swojemu szefowi sztabu oskarżenie Hitlera z komentarzem, że
„znał ducha Zossen i był zdecydowany go zgnieść”. Halder spanikował.
Bojąc się, że Gestapo spenetrowało już jego spisek, zniszczył wszystkie
obciążające plany. Bez poparcia szefa sztabu armii większość młodych
konspiratorów straciła swoje centrum. Zamach został odwołany, więc wśród
wojskowych spiskowców zapanowało zamieszanie. Z kolei Hitler był ze
swojej strony wyraźnie w pełni świadom skrajnych napięć, jakie wywołała
jego decyzja o wojnie, istniejących zresztą nie tylko wśród żołnierzy.
Przemawiając 27 sierpnia 1939 roku do partyjnych aparatczyków, każdemu,
kto nie wierzył, że jego decyzja o wojnie była motywowana miłością do
Niemiec, udzielił prawa do zastrzelenia go25. Halder wyznał później jednemu
ze swoich najbliższych współpracowników, że uczestnicząc jesienią 1939
roku w niemal codziennych spotkaniach z Hitlerem, miał mocny zamiar
„zastrzelenia Emila” (spiskowy kryptonim Hitlera) i w tym celu nosił w
kieszeni naładowany pistolet. Tym, co uratowało Führera, była odwieczna
żołnierska krew, która płynęła w jego żyłach. Generał nie potrafił się bowiem
zmusić do zabicia człowieka, któremu zaprzysiągł osobistą lojalność.
W tym przypadku jednak to zła pogoda wymusiła odwołanie ataku
planowanego na 12 listopada, gdyż nawet Hitler musiał przyznać, że bez
wsparcia Luftwaffe ofensywa miała małą szansę powodzenia. Czyniąc to,
niemal z całą pewnością ocalił swój reżim od katastrofy. Zbyt często nasza
obecna wiedza o późniejszych, nadzwyczajnych zwycięstwach osiąganych
przez Wehrmacht latem 1940 roku zaciemnia nam tymczasowość położenia
Hitlera zimą lat 1939-1940. W tym krytycznym momencie nie mógł przecież
liczyć ani na niekwestionowane przywiązanie armii, ani na jednoznaczne
poparcie narodu niemieckiego. Dynamika wojny totalnej, która miała wkrótce
silnie scementować niemieckie społeczeństwo w poparciu dla reżimu, dopiero
zaczynała działać. Opinia publiczna była rozedrgana i w żadnym wypadku nie
można byłoby na nią liczyć w przypadku długiej i wyczerpującej wojny.
Kiedy możliwość negocjacji pokoju z mocarstwami zachodnimi została
wykluczona, Hitler miał już tylko jedną opcję: doprowadzić do wojennego
zwycięstwa tak szybko, jak to tylko możliwe. Tymczasem wojna przeciwko
Wielkiej Brytanii i Francji była najgorszym scenariuszem w niemieckiej
strategii i tylko perspektywa czasu skłania nas do niedoceniania tego faktu.
Elity reżimu Hitlera stanęły w obliczu takiej ewentualności dopiero wiosną
1938 roku i, jak widzieliśmy, nie udało im się opracować żadnej spójnej
strategicznej odpowiedzi, zaś armia aż do momentu wybuchu wojny nawet
nie rozpoczęła planowania ataku na zachód. Nie jest zatem żadną
niespodzianką, że jesienią 1939 roku panował w Berlinie pewien stopień
chaosu i zakłopotania. Chybiona jest szeroko rozpowszechniona opinia
mówiąca, że pierwszy rok wojny charakteryzował się samozadowoleniem26.
W rzeczywistości wybuch wojny skutkował usunięciem wielu ograniczeń,
które przeszkadzały niemieckim zbrojeniom w latach wcześniejszych, a reżim
Hitlera zareagował na stojące przed nim wyzwanie egzystencjalne poprzez
kombinację oportunizmu, radykalizmu technokratycznego i inspirowanej
ideologicznie przemocy.

I.
Po drugiej stronie Atlantyku agresja Hitlera na Polskę wywołała u
amerykańskiej opinii publicznej falę szoku. W ciągu kilku tygodni od
wybuchu wojny izolacjoniści stracili w Kongresie wszystkie swoje koronne
argumenty27 i 3 listopada 1939 roku prezydent Roosevelt podpisał ustawę
„cash and carry”, która zniosła restrykcyjne amerykańskie zapisy o
neutralności, zabraniające sprzedaży broni za granicę. Tak długo, jak Francja
i Wielka Brytania płaciły w gotówce i transportowały swój amerykański
ładunek na własnych statkach, mogły wybierać pośród ogromnego potencjału
przemysłowego Stanów Zjednoczonych. Teoretycznie także Niemcy mogli
bez problemu robić to samo, w praktyce jednak nie mieli oni ani twardej
waluty, ani środków ochrony swoich wysyłek podczas ich długiego rejsu
statkami przez Atlantyk. Podczas gdy zespół ekonomiczny Wehrmachtu
oceniał aktywa dolarowe Wielkiej Brytanii i Francji na mniej więcej 7,37
mld, Niemcy przy najoptymistyczniejszych nawet założeniach dochodziły do
ogółem najwyżej 700 mln28. Goebbels robił, co tylko mógł, aby wyciszyć
spekulacje na temat amerykańskiego zaangażowania się w wojnę, jednak na
początku 1940 roku niemiecka gazeta wojskowa doniosła, że francuskie i
brytyjskie zamówienia na samoloty wyniosły między 5 a 8 tys. sztuk29. W
rzeczywistości wielkość ta wykraczała poza stopień alianckich zleceń
dokonanych w pierwszych miesiącach wojny, mimo to trwały właśnie ważne
negocjacje z przedstawicielami potężnego amerykańskiego przemysłu
motoryzacyjnego zmierzające do załatwienia sobie wzrostu mocy
produkcyjnych w obszarze samolotów i silników lotniczych. W końcu Wielka
Brytania i Francja uzgodniły swój wspólny program zamówień począwszy od
marca 1940 roku30. Celowo zorganizowano to w taki właśnie sposób, aby
pozwolić Europejczykom, jeśli zaszłaby taka potrzeba, rozciągnąć na wiele
lat korzystanie z ich rezerw walutowych. Ale i tak do lata 1940 roku
otrzymano już zlecenia na ponad 10 tys. samolotów bojowych – ekwiwalent
niemieckiej rocznej produkcji – do dostarczenia do końca 1941 roku.
WYKRES NR 12. WOLUMEN IMPORTOWANYCH DO NIEMIEC
SKŁADNIKÓW PRZEMYSŁOWYCH NIEZBĘDNYCH DO
PRODUKCJI (W MLN MAREK, CENY Z ROKU 1928)

W tym samym czasie gdy Ameryka otwierała swoje podwoje dla


zachodnich aliantów, Niemcy stawały w obliczu gospodarczej izolacji. Na
początku drugiej wojny światowej, w wyniku brytyjskiej i francuskiej wojny
gospodarczej, problemów transportowych i ograniczonych możliwości
płacenia, znalazły się one w sytuacji odcięcia w dużej mierze od swoich
zamorskich dostawców surowców31. Krążące w poufnych raportach Urzędu
Statystycznego Rzeszy miesięczne dane dotyczące wolumenu importowanych
surowców wykazywały zdumiewająco duże spadki32. W ciągu kilku miesięcy
od wybuchu wojny niemiecki import został zredukowany do zaledwie ułamka
poziomu niezbędnego do podtrzymania wysiłku zbrojeniowego na wielką
skalę. Dostawy rudy z Narwiku zostały przerwane33, import miedzi i ropy
także spadł praktycznie do zera. W pierwszych miesiącach drugiej wojny
światowej Niemcy były pod względem gospodarczym w większej izolacji niż
kiedykolwiek przed latami 1944-1945. Układ handlowy ze Związkiem
Radzieckim obiecywał wprawdzie pewną ulgę, niemniej znaczenia nagłego
odłączenia od rynku światowego nie da się przecenić. Ciążyło to podczas
pierwszych, decydujących miesięcy wojny nad każdym aspektem niemieckiej
strategii wojskowej i polityki gospodarczej34. W świetle ogromnego szoku,
jakiego doznał bilans handlowy, sugestia, że niemiecka gospodarka dalej
funkcjonowała jako „gospodarka wojenna jak pokojowa” jest po prostu
niewiarygodna. Pomimo największych wysiłków Planu 4-letniego wciąż była
poważne uzależniona od surowców sprowadzanych zza granicy, a więc w
obliczu nagłej redukcji importu o 80% „normalnie” działać nie była w stanie.
W ciągu 6 miesięcy od wybuchu wojny do Niemiec przywieziono realnie
mniej niż jedną trzecią surowców, które wykorzystały one w roku 1932, czyli
u progu Wielkiej Depresji. A przecież w tamtych czasach ponad połowa
potencjału niemieckiego przemysłu ciężkiego stała bezużyteczna, zaś
większość przemysłowej siły roboczej była bezrobotna albo pracowała w
niepełnym wymiarze. To, że po wybuchu wojny reżim Hitlera nie tylko był w
stanie uniknąć przemysłowej katastrofy, ale w rzeczywistości zwiększył
nawet swoją produkcję zbrojeniową, dowodzi nie normalnej działalności, ale
szeregu drakońskich interwencji w funkcjonowanie gospodarki35.
Najpóźniej od wiosny 1939 roku Hitler był pchany do przodu poczuciem,
że czas nie jest jego sprzymierzeńcem. Kiedy wojna została już
wypowiedziana, konfrontacja gromadzących się i wzmocnionych przez Stany
Zjednoczone sił zachodniej koalicji z niemiecką kruchością gospodarczą i ich
nową zależnością od Związku Radzieckiego tylko utwierdzała go w tym
przekonaniu. W pogoni za błyskawicznym i zdecydowanym zwycięstwem na
zachodzie Hitler był gotów zaryzykować wszystko. I było to prawdą nie tylko
w odniesieniu do wojskowego planu ataku na Francję, przyjął bowiem tę
samą linię postępowania także w stosunku do gospodarki wojennej. Za
pośrednictwem swoich najbliższych współpracowników – Hermanna
Göringa, Fritza Todta i generała Keitela z naczelnego dowództwa
Wehrmachtu – Hitler wielokrotnie podkreślał swoje życzenie realizacji
maksymalnej kampanii produkcyjnej, bez względu na konsekwencje czy to
dla ludności cywilnej, czy też dla długofalowej opłacalności niemieckiego
wysiłku wojennego. Zważywszy istniejącą w roku 1939 koalicję, nawet przy
wsparciu ze strony umowy handlowej z Sowietami Hitler nie widział żadnej
korzyści w prowadzeniu przeciągającej się wojny. Wszystko zależało teraz od
odniesienia przy najbliższej możliwej sposobności decydującego zwycięstwa
na zachodzie.
Absolutny w latach 1939-1940 priorytet wysiłku wojennego jest wart
podkreślenia, ponieważ często stawiano tezę, że czynnikiem ograniczającym
tego typu działania była troska Hitlera o sytuację wewnętrzną36. Niektórzy
twierdzili nawet, że jego żądza osiągnięcia błyskawicznego sukcesu na
zachodzie była motywowana głównie chęcią zminimalizowania wpływu
wojny na niemiecką ludność. Jest to jednak poważny błąd w odczytaniu
kalkulacji strategicznej Hitlera z roku 1939. Prawdą jest, że wewnątrz ruchu
nazistowskiego były głosy wzywające do ochrony kraju przed nadmiernymi
napięciami. Pod tym względem szczególnie głośni byli gauleiterzy,
zazdrośnie broniący lokalnych interesów gospodarczych przed potrzebami
wojska. I faktem jest też, że mogli oni zawsze liczyć na przychylne przyjęcie
w Berlinie, gdyż częścią ich pracy było przecież podtrzymywanie bieżących
kontaktów pomiędzy Führerem i zwykłymi ludźmi. W październiku 1939
roku ich protesty odniosły skutek przy odwiedzeniu Walthera Funka,
nieudolnego ministra gospodarki, od implementowania przygotowanego
przez jego ludzi drakońskiego pakietu dekretów mobilizacyjnych37. W
konsekwencji napotkania tej kłopotliwej przeszkody Funk usiłował
przedstawić tę swoją rezygnację jako uzasadnioną decyzję działającą na rzecz
spokojnej mobilizacji, nie ma jednak dowodu, żeby miała ona kiedykolwiek
poparcie Hitlera, dla którego liczyło się jedynie wygranie wojny. Jeśli
Wehrmacht będzie w stanie pokonać Francję i Wielką Brytanię, to i nastroje
opinii publicznej też się poprawią. W swoim pragnieniu dogodzenia
gauleiterom Walther Funk wyjątkowo więc źle ocenił kierunek, w którym
wiał polityczny wiatr, i za to zapłacił swoją cenę38. W grudniu ministrowi
gospodarki Rzeszy odebrano jego szczególną kompetencję obejmującą
wojenną organizację gospodarki cywilnej39. Jako jedyna osobistość ze
szczytów niemieckiego rządu w pełni opowiadająca się za wezwaniem do
modernizacji Funk był więc pierwszą polityczną ofiarą wojny. Przyczyna, dla
której Hitler postawił wszystko na potężny atak w roku 1940, nie polegała na
tym, że martwił się o nałożenie na niemiecką ludność nadmiernych obciążeń,
ale po prostu dlatego, że, jak myślał, był to jedyny sposób na wygranie wojny.
Niezależnie od tego, jak intensywna byłaby mobilizacja wewnętrzna, Niemcy
i tak przegrałyby przedłużającą się wojnę, ponieważ połączona potęga
gospodarcza ich wrogów była wręcz miażdżąca. Musiano zatem
skoncentrować wszystkie zasoby do uderzenia przy najbliższej możliwej
okazji pojedynczym, rozstrzygającym ciosem. Jeśli oznaczało to tymczasowe
poświęcenie potrzeb cywilnej konsumpcji, to trudno. Jak to na początku
listopada Hitler tłumaczył szefowi zamówień wojsk lądowych generałowi
Karlowi Beckerowi: „Wojny z Anglią nie można wygrać kuchenkami i
pralkami”40.
Kwestią, która zajmowała głównych berlińskich graczy w ich pogoni za
zwycięstwem, nie było więc, jak zrównoważyć potrzeby wysiłku wojennego i
cywilnej gospodarki. Pytanie brzmiało, jak najlepiej zorganizować
gospodarkę do wojny totalnej. Wydział Gospodarczo-Wojskowy OKW,
Ministerstwo Gospodarki i Reichsnährstand (narodowa organizacja rolna)
znajdowały się zupełnie pod zaklętym urokiem wspomnień z lat 1914-1918, a
w świetle tamtych doświadczeń nieodpowiedzialnym wydawało się już w
pierwszym roku wojny ryzykować wszystko dla osiągnięcia decydującego
sukcesu na polu bitwy41. W ich opinii jedynym bezpiecznym kursem dla
Niemiec było wzmocnienie gospodarki tak, aby wytrzymała długie i
przeciągające się zmagania. Najwyższy priorytet musiał być oczywiście dany
produkcji zbrojeniowej, ale przy długiej wojnie bezpośrednie wymagania
walczących wojsk trzeba było równoważyć z potrzebami inwestycji w
infrastrukturę celem pozwolenia krajowi przetrwania blokady. W takim
konflikcie uprzywilejować należało także podtrzymywanie eksportu, tak aby
móc cieszyć się importem kluczowych surowców od posiadanych jeszcze
partnerów handlowych. Wysoki priorytet musiał być nadany także rolnictwu,
ponieważ bez żywności sytuacja wewnętrzna załamałaby się, tak jak to się
stało w Rosji w roku 1917 i w Niemczech w 1918. Wszystko to może
wyglądać na strategię faworyzującą gospodarkę cywilną, ale jest to tylko
pozór, gdyż było motywowane tylko i wyłącznie długofalowym
podtrzymaniem wysiłku wojennego. Nikt w roku 1939 nie spodziewał się, że
Niemcy są w stanie przetrwać tak długo, jak to było w pierwszej wojnie
światowej, zbyt poważny był bowiem w Trzeciej Rzeszy niedobór
zagranicznej waluty i zapasów surowców. Mimo to Reichsnährstand pod
kierownictwem sekretarza stanu Backego przygotowywał się na trzyletnią
wojnę42, zaś generał Thomas z OKW i jego koledzy z Ministerstwa
Gospodarki uważali, że przy ostrożnym i umiejętnym gospodarowaniu
niemieckie zapasy surowców przemysłowych mogłyby wystarczyć na
podobny okres czasu43.
Przynajmniej na pierwszy rzut oka powyższa strategia ekspertów
wojskowo-gospodarczych zawierała w sobie pewną obiecującą logikę. Jeśli
nie oczekiwano żadnej szybkiej decyzji militarnej, to wyraźnie niezbędne
było skupienie wszelkich wysiłków na zapewnieniu Niemcom przeżycia
swoich nieprzyjaciół44. Jednak uwzględniając ich sytuację w roku 1939, ten
ciąg logiczny skrywał przy tym nieco drastycznych wskazówek dla
prowadzenia wojny. Aby uczynić niemieckie zapasy wystarczającymi na
ponad trzy lata, Wehrmacht musiałby bowiem powstrzymać się od
jakichkolwiek poważnych działań ofensywnych45. W przygotowanym w
OKW przez biuro Thomasa 3-letnim planie wykorzystania surowców racje
przydzielane produkcji zbrojeniowej były dużo niższe niż te wymagane dla
osiągnięcia na tym obszarze rozmachu na pełną skalę. Zespół wojskowo-
gospodarczy OKW proponował, żeby po szybkim zwycięstwie w Polsce
Wehrmacht walczył przez resztę wojny nastawieniem defensywnym. W
szczególności armia powinna odpuścić sobie wszelkie działania ofensywne,
gdyż główny wysiłek zmierzający do osiągnięcia zwycięstwa na polu bitwy
angażowałby kurczące się zapasy surowców i paliwa, aż osiągnęłyby one tak
krytyczny poziom, że nie udałoby się już powrócić do możliwego do
utrzymania na dłużej nastawienia defensywnego. Konsekwentne stosowanie
„strategii długiej wojny” oznaczało więc od samego początku rezygnację z
wykorzystania jakiejkolwiek szansy sięgnięcia po decydujący triumf
militarny. To więc, co zaczynało się jako co najwyżej rozsądny środek
ostrożnościowy na wypadek gdyby sukces na polu bitwy miał się okazać
nieuchwytnym, stało się teraz koncepcją, która w ogóle uniemożliwiała
odniesienie takiego zwycięstwa. A to z kolei aż prosiło się o pytanie, czy
Niemcy miały realnie jakąś szansę na wygraną w „długiej wojnie”, do której
Thomas i Backe tak pilnie się przygotowywali. Czy aby „strategia długiej
wojny” nie grała bezpośrednio na korzyść Wielkiej Brytanii i Francji? Jak to
w pełni pokazały pierwsze miesiące „dziwnej wojny”, kraje te w żadnym
razie nie spieszyły się, aby dokonać ataku na Niemcy, i to nawet wtedy, gdy
ogromna większość Wehrmachtu była zaangażowana w Polsce. Wolały
czekać na odpowiedni moment, pewne swojego poglądu, że w długiej wojnie
decydujące znaczenie będzie miała przewaga uzyskana dzięki
amerykańskiemu wsparciu, w czasie gdy Niemcy będą poddawane
powolnemu zaduszaniu przez blokadę morską. Gdyby nawet usiłowały
przywrócić jakąś równowagę poprzez wysłanie U-Bootów przeciwko
atlantyckim liniom transportowym, tak jak to zrobili w roku 1916,
sprowadziłoby to na Wehrmacht całą siłę amerykańskiej potęgi, a wtedy
rezultat militarny nie budziłby już żadnych wątpliwości. W istocie jeśliby
działano zgodnie z faworyzowaną przez generała majora Thomasa „strategią
długiej wojny”, największą nadzieją Niemiec byłoby załagodzenie konfliktu
środkami dyplomatycznymi, zanim wyższość materiałowa ich wrogów dałaby
się odczuć w sposób rozstrzygający. I im szybciej by tak zrobiły, tym lepiej.
Przedłużanie zmagań uczyniłoby pokój tylko bardziej kosztownym. I w ten
sposób pozorna racjonalność „strategii długiej wojny” okazywała się
przynosić skutki przeciwne do zamierzonych.
Hitler jednak nie chciał mieć nic wspólnego z tego rodzaju logiką46.
Dokonał ataku na Polskę, akceptując tym samym niebezpieczeństwo
zaangażowania się Wielkiej Brytanii i Francji, i teraz, gdy Niemcy już były w
stanie wojny z mocarstwami zachodnimi, które zresztą ze swojej strony nie
miały ochoty na negocjacje, nie było już innej alternatywy, jak tylko
zaryzykować jeszcze raz, tym razem wykonując spektakularny najazd na
Francję. Przy tym Hitler miał pełną jasność co do konsekwencji
gospodarczych, jakie to za sobą pociągało. Musiał więc skłonić ekspertów
ekonomicznych Wehrmachtu do porzucenia ostrożności i od razu naciskać na
wydanie wszystkich dostępnych zasobów celem przygotowania do ofensywy
w roku 1940, nie zważając na długofalowe skutki tego dla opłacalności
niemieckiego wysiłku wojennego47. Wśród dokumentów pozostawionych
przez generała Thomasa znajduje się szereg interwencji Keitela, Göringa i
Todta, gdzie występują oni w roli ust Führera, wszyscy z tym samym
przekazem. Wymowna wymiana zdań nastąpiła w pierwszych dniach grudnia
1939 roku, kiedy to Thomas próbował perswadować Keitelowi potrzebę
przydziału surowców dla produkcji eksportowej48. Zgodnie ze swoją teorią
„długiej wojny” domagał się, żeby Wehrmacht zezwolił na wzrost ilości stali
przydzielanej na potrzeby eksportu, ponieważ „nie możemy przetrwać
długotrwałej wojny, skoro już dziś żyjemy na koszt okresów przyszłych”.
Odpowiedź Keitela była natychmiastowa i kategoryczna: „Führer sam
zauważył, że nie możemy przetrwać długotrwałej wojny. Wojna musi się
skończyć błyskawicznie. Zatem trzeba wykonać wielkie uderzenie, jeśli to
możliwe to nawet jeszcze przed Świętami. Wszystko musi zostać postawione
na tę kartę, w tym wykorzystanie zapasów, tak samo jak surowców [sic]. To,
co niezbędnie potrzebne, zostanie bez litości wyciągnięte z sektora
eksportowego”. I Keitel kontynuował, dodając kolejną myśl: „Wszystko
trzeba skupić tak, aby skończyć z mocarstwami zachodnimi tak szybko, jak to
tylko możliwe, ponieważ nie jest jasne, jak długo będą przy nas obstawać
Rosjanie”. Dokładnie ta sama linia była powtarzana w kolejnych miesiącach,
najpierw w końcu stycznia 1940 roku przez Göringa, a później na początku
marca przez Fritza Todta. 24 marca generał Thomas zanotował następującą
konwersację z tym ostatnim: „Führer raz jeszcze energicznie podkreślił, że
wszystko trzeba robić tak, żeby wojna mogła się zakończyć wielkim
zwycięstwem militarnym jeszcze w 1940 roku. Od roku 1941 czas działa
przeciwko nam (potencjał USA)”49.
Oczywiście były jeszcze do przemyślenia pewne względy praktyczne.
Pomimo potrzeby skoncentrowania całego wysiłku na roku 1940 mobilizacji
gospodarczej nie można było przecież osiągnąć z dnia na dzień. W przypadku
głównych projektów przemysłowych 12-miesięczny horyzont czasowy był po
prostu zbyt krótki. Ku wielkiej frustracji Thomasa plany wielkiej ekspansji z
roku 1938 – chemiczne plany Kraucha oraz plany Luftwaffe – nawet po
wybuchu wojny wciąż jeszcze wywierały znaczący wpływ na niemiecki
wysiłek zbrojeniowy. Przewidywano, że osiągną swój szczyt w latach 1941-
1942, jeśli więc wpasować to w wymiar praktyczny, to niemieckie programy
zbrojeniowe ciągle miały przed sobą dwuletni okres. Zresztą w końcu jeśli
nawet armia francuska zostałaby w pierwszym roku wojny pobita jednym,
wielkim uderzeniem, wojna powietrzna i morska przeciwko Wielkiej Brytanii
prawdopodobnie rozciągnęłaby się na drugi rok, a po wojnie na zachodzie
Hitler miał jeszcze kolejne cele dla niemieckiej ekspansji. W gruncie rzeczy
jednak nie mogło być kompromisu pomiędzy strategiami „wojny krótkiej” i
„wojny długiej”, a i to, czy plany były dostosowane do horyzontu 12- albo
18-miesięcznego, czy nie – wcale nie było kluczową kwestią. Prawdziwym
pytaniem było, jaki rodzaj wojny należy toczyć w roku 1940 – ofensywną czy
defensywną. A w tej kwestii Hitler nigdy się nie wahał. Niechętnie zgodził się
na odłożenie ataku, który zarządził na 12 listopada 1939 roku, a już zupełne
powstrzymanie się od operacji ofensywnych, chcąc tym przeciągnąć wojnę,
nie było po prostu żadną opcją. Ofensywa na zachodzie w roku 1940 będzie
więc atakiem wykonanym na pełnych obrotach.

II.
Podstawowe priorytety niemieckiego wysiłku zbrojeniowego podyktował
Hitlera w serii decyzji podjętych pomiędzy wrześniem i listopadem 1939
roku. Już w kilka godzin po rozpoczęciu wojny poświęcił Plan Z marynarki –
program przewidujący budowę gigantycznej floty oceanicznej zdolnej
zmierzyć się z Royal Navy – któremu jeszcze w styczniu 1939 roku przyznał
absolutny priorytet50. Prace nad największymi okrętami, które nie mogły być
zakończone w roku 1940, zostały wstrzymane ze skutkiem natychmiastowym.
Stocznie w Hamburgu, Bremie i Kilonii zerwały się do przerzucania siły
roboczej do produkcji standardowego U-Boota typu VII51. Wraz z tą decyzją
Hitler porzucił swoje ambicje uczynienia z Niemiec wielkiej potęgi morskiej,
niemniej taki był warunek wstępny przywrócenia z grubsza porządku w
programie zbrojeniowym Wehrmachtu. Odtąd marynarka nigdy nie uzyskała
prymatu nad armią i Luftwaffe i w żadnym okresie wojny jej udział w
wydatkach zbrojeniowych nie urósł ponad 15%, a najwięcej, na co mogli
realnie liczyć jej planiści, to była intensywna wojna handlowa na Atlantyku.
„Program U-Bootów”, który zastąpił Plan Z, przewidywał wodowanie 25
okrętów podwodnych miesięcznie. Teoretycznie miał on się cieszyć wysokim
priorytetem przy rozdziale surowców i siły roboczej, jednak rzeczywista
produkcja w pierwszych 12 miesiącach wojny była śmiesznie mała52.
Główny ciężar wojny przeciwko Wielkiej Brytanii miała teraz ponosić nie
marynarka, ale Luftwaffe, a zwłaszcza flota bombowców Ju 88, które od
wiosny 1938 roku tworzyły rdzeń planów Ministerstwa Lotnictwa. Jak
wspominaliśmy, do lipca 1939 roku wskutek postępujących ograniczeń w
przydziale surowców ministerstwo cięło swoje plany na potęgę. W lecie 1939
roku koniecznym stało się już rozważanie rezygnacji z wszelkiej dalszej
produkcji bombowców nurkujących Stuka i samolotów rozpoznawczych, aby
tylko utrzymać program Ju 88. Aby uzyskać wyższy priorytet przydziałów dla
Luftwaffe, Ministerstwo Lotnictwa, wspierane w tym przez prezesa Junkersa
Heinricha Koppenberga, zaangażowało się w szaleńczą akcję lobbingową53. 3
lipca 1939 roku uraczono Hitlera niesławnym „magicznym show”, które
odbyło się w ośrodku doświadczalnym lotnictwa w Rechlin, z
oszałamiającym pokazem cudów broni lotniczej – w tym myśliwców
odrzutowych, samolotów rakietowych i wielkich działek samolotowych –
wszystko rzekomo zaledwie na miesiące od wejścia do produkcji. Potem, w
trzecim tygodniu sierpnia, kiedy Hitler był zajęty zbliżającą się wojną,
Koppenberg i Ernst Udet, szef wydziału technicznego w RLM (Ministerstwie
Lotnictwa Rzeszy), nakłonili go do podpisania Rozkazu Führera, ponownie
przywracającego programowi Ju 88 status naczelnego priorytetu.
Konsekwencje były dramatyczne, bo przez resztę wojny Luftwaffe miała
domagać się przynajmniej 40% niemieckiego wysiłku wojennego.
Prawdziwym punktem zapalnym polityki zbrojeniowej była jednak w
pierwszych miesiącach wojny amunicja i to przede wszystkim z przyczyn
politycznych. Długo pozostawał w pamięci kryzys amunicyjny sprzed 25 lat,
tj. z początku pierwszej wojny światowej54. Jako weteran piechoty Wielkiej
Wojny Hitler był człowiekiem mającym ustaloną opinię na temat wielkich
dział i pocisków55. Co więcej, produkcją dla zarówno Luftwaffe, jak i dla
armii zajmował się Wydział Zamówień Sił Lądowych, wielka instytucja
wojskowa będąca idealnym kozłem ofiarnym dla pogardzających każdą
formą państwowej biurokracji ideologów z partii nazistowskiej56. Myśl, że
armijni przekładacze papierów mogą być bliscy zduszenia pełnokrwistej
ofensywy, którą planował na rok 1940, wystarczała, aby wprawić Hitlera we
wściekłość. Jego Wehrmacht miał zostać zaopatrzony we wszystkie środki
ogniowe, których potrzebował, aby osiągnąć efekt, który tak bezpowrotnie
umknął armii Kaisera w roku 1914. Ale nie tylko te urzędnicze gierki
uczyniły amunicję w pierwszym roku nazistowskich działań wojennych
prawdziwą kością niezgody. Zasadniczym pytaniem było to o zasoby.
Wymagane przez nowoczesną wojnę zapotrzebowanie w ogromne ilości
amunicji było podczas drugiej wojny światowej zdecydowanie największym
po produkcji samolotów przemysłowym wyzwaniem stojącym przed
niemiecką gospodarką. Nie przypadkiem fabryki amunicji należały do
ikonicznych przedstawień wydarzeń z lat 1914-1918. Choć mniej widoczne w
repertuarze wizualnym 25 lat później, pod względem przemysłowym wcale
nie były mniej znaczące. Amunicja była bowiem w swoim apetycie na
surowce niezwykle żarłoczna. W ostatnim roku pierwszej wojny światowej
fabryki te zużywały co najmniej 400 tys. ton stali miesięcznie. Była to
czwarta część całkowitej niemieckiej produkcji stali jesienią 1939 roku. Łuski
i ładunki konsumowały także największe ilości miedzi, której szczególnie
brakowało. Przy Hitlerze naciskającym na wielką ofensywę na zachodzie
przy najbliższej możliwej okazji wyraźnie niezbędne były pilne działania
zmierzające do zapełnienia nieprzygotowanych niemieckich magazynów.
Aby rzecz jeszcze skomplikować, Wydział Zamówień Sił Lądowych przy
zarządzaniu produkcją amunicji nie współpracował z tym rodzajem
producentów zależnych, jaki otaczał Ministerstwo Lotnictwa Rzeszy. Główni
producenci amunicji byli bowiem gigantami niemieckiego przemysłu,
firmami takimi jak Vereinigte Stahlwerke, Krupp, Klöckner czy Reichswerke
Hermann Göring. Do jesieni 1939 roku, po trzech latach bezładnego
funkcjonowania systemu racjonowania stali, firmy te zgromadziły pokłady
frustracji, które teraz wyładowały się na Wydziale57.
Hitler dokonał swojej pierwszej ingerencji w tę kwestię w październiku,
kiedy to naciskał na uprzywilejowanie amunicji do artylerii58. Z kolei w
połowie listopada, gdy konflikt z Brauchitschem i Halderem zbliżał się do
swojego szczytu, zażądał produkcji trzy razy ponad poziom przewidziany
przez Wydział Zamówień Sił Lądowych59. Do końca miesiąca tzw.
Führerforderung (Wezwanie Führera) zaczęło przybierać już bardziej
konkretne formy. Opierając się na liczbach, które spisał z popularnej historii
Wielkiej Wojny, Hitler udzielił priorytetu przede wszystkim haubicom i
ciężkim moździerzom – decydującym broniom dla wojny w okopach60. 12
grudnia 1939 roku osobiście zaakceptował ostateczną wersję
Führerforderung, którego najdramatyczniejszym punktem było żądanie
zwiększenia do jesieni 1940 roku miesięcznej produkcji pocisków do lekkich
haubic do 3 mln sztuk, do ciężkich haubic – 650 tys. sztuk, zaś amunicji
moździerzowej kalibru 210 mm do co najmniej 150 tys. sztuk61. Co się tyczy
standardowych w Wehrmachcie pocisków do haubic kalibru 105 mm, Hitler
życzył sobie wzrostu niemal ośmiokrotnego62. W stosunku do bieżącej
produkcji z jesieni 1939 roku Führerforderung sugerował 3,5-krotne,
mierzone w ciężarze pocisku, zwiększenie w ciągu następnych 12 miesięcy i
5-krotne do jesieni 1941 roku. Liczby te są ważnym świadectwem rodzaju
wojny, jakiej Hitler spodziewał się, że będzie musiał toczyć w nadchodzącym
roku. W listopadzie i grudniu 1939 roku wydawał się obmyślać swój program
zbrojeniowy nie wokół świetlanej wizji Blitzkriegu, ale w odniesieniu do
pierwszego armijnego planu inwazji Francji. Jak wspominaliśmy,
przewidywał on nie tyle wymiatającą wojnę manewrową, co niszczycielski
pęd do Kanału, a potem bombardowanie Wielkiej Brytanii. Jeśli już więc
byłoby jakieś błyskawiczne uderzenie, to wykonałoby je Luftwaffe przeciwko
zapleczu Wielkiej Brytanii, a na pewno nie działoby się ono na polach
bitewnych Flandrii. Swoimi bliźniaczymi decyzjami w kwestiach Ju 88 dla
lotnictwa i programu produkcji amunicji dla armii Hitler określił tym samym
podstawową strukturę niemieckiego wysiłku zbrojeniowego. W gąszczu
komentarzy historyków na temat niemieckiej polityki produkcji wojennej, z
których wielu ma dużo do zawdzięczenia rozgoryczonemu generałowi
Thomasowi, fakt ten ma tendencje do bycia lekceważonym63. Dalekie od
nieposiadania jasnych priorytetów wojenne funkcjonowanie niemieckiego
przemysłu było zdominowane jedynie przez dwa elementy: samoloty i
amunicję. Tylko one rościły sobie pretensje do ponad dwóch trzecich
zasobów oddanych do dyspozycji całej produkcji zbrojeniowej w pierwszych
10 miesiącach wojny. W czerwcu 1940 roku, gdy program amunicyjny
Hitlera osiągał swój szczyt, ich wspólny udział doszedł do 70%. Cokolwiek
można powiedzieć o organizacji niemieckiej gospodarki wojennej, w żaden
sposób nie może być ona obwiniana o brak koncentracji. Czołgi, inne
pojazdy, uzbrojenie i wszystkie potrzeby marynarki musiały poradzić sobie,
mając tylko jedną trzecią zasobów przeznaczonych na zbrojenia.
Prawdziwym problemem nie był więc brak wyraźnych priorytetów, ale
trudności z przełożeniem rozkazów Hitlera na wyniki produkcyjne. Pomiędzy
wrześniem 1939 roku i styczniem 1940 roku, po początkowym, osiągniętym
latem 1939 roku odbiciu się od dna, niemiecka produkcja amunicji wpadła w
stagnację64. Sytuacja w sektorze Luftwaffe, gdzie cięcia z lata 1939 roku
potrzebowały więcej czasu na ujawnienie swoich pełnych skutków, była
jeszcze gorsza65. Politykę zbrojeniową zdominowały teraz spory zmierzające
do wskazania winnego tego ułomnego postępu. Chronione zarówno przez
samowystarczalność bloku Luftwaffe, jak i polityczne znaczenie Göringa
Ministerstwo Lotnictwa samo prało swoje brudy. Armia nie miała tyle
szczęścia. Przywództwo partyjne i najwyższe dowództwo Wehrmachtu,
popierane w tym przez największe interesy przemysłowe, uczyniły z
Wydziału Zamówień Sił Lądowych swojego kozła ofiarnego i sprawcę
pierwszych problemów, jakie dotknęły cały wysiłek wojenny66.
W kraju, który już od roku 1933 angażował się w intensywny program
zbrojeń, słaba postawa przemysłu w tym obszarze w pierwszych miesiącach
drugiej wojny światowej jest z całą pewnością czymś dziwnym. Jednak
będzie to mniej zaskakujące, jeśli przywołamy z pamięci to, co działo się od
początku 1939 roku. W pierwszej połowie tego roku gospodarka zbrojeniowa
była w pełnym odwrocie, przy czym skutki drastycznych cięć w przydziałach
surowców, jakie nastąpiły od stycznia, były wciąż odczuwalne jeszcze 9
miesięcy później67. Jednak latem wraz ze zbliżaniem się wojny polepszała się
także sytuacja surowcowa Wehrmachtu. Uzyskany przez Luftwaffe nowy
priorytet silnie ożywił ten sektor i jesienią 1939 roku rozpoczęła się wreszcie
długo oczekiwana masowa produkcja Ju 88. Mimo to na odwrócenie
spowolnienia z pierwszej połowy roku potrzeba było jeszcze kilku miesięcy.
W przypadku Luftwaffe 6 miesięcy to był najszybszy okres, po którym, po
przejściu swojej drogi przez przemysłowy metabolizm, zwiększone dostawy
surowców mogłyby przynieść jakieś efekty. Czas zajęły także wybór nowych
fabryk zbrojeniowych, rozdzielnie niezbędnego wyposażenia i projektów oraz
doprowadzenie produkcji do pełnej wydajności. Te nieuniknione opóźnienia
spotęgowała jeszcze pełna mobilizacja sił zbrojnych z sierpnia 1939 roku, na
kilka tygodni przed wydaniem nakazu powszechnej mobilizacji gospodarki,
która dotyczyła tylko firm działających pod bezpośrednim nadzorem sił
zbrojnych, gdyż ich pracownicy byli z poboru zwolnieni68. Jednak
wykluczenie 4 mln ludzi z pozostałej części gospodarki nieuchronnie musiało
spowodować zakłócenia. Wśród dotkniętych nimi było wielu ważnych
podwykonawców przemysłu wojennego i dostawców surowców do niego. A
tymczasem później, jesienią 1939 roku, w gospodarkę uderzył jeszcze nawrót
problemów transportowych, które po raz pierwszy pojawiły się zimą lat 1937-
193869.
W połowie XX wieku niemiecka gospodarka, tak samo jak i jej
europejskich partnerów, była ciągle potężnie uzależniona od węgla. 90% jej
sektora energetycznego było zaopatrywane w takiej bądź innej formie albo w
węgiel brunatny, albo w antracyt (węgiel kamienny). W dodatku węgiel i jego
pochodne, jak miał węglowy czy gaz koksowniczy, były surowcami o
żywotnym znaczeniu dla produkcji stali i wielu chemikaliów. Był to
jednocześnie jedyny ważny surowiec przemysłowy, którego Niemcy mieli
pod dostatkiem, jednak ich kopalnie były silnie skoncentrowane wzdłuż
zachodnich i wschodnich rubieży Rzeszy, tj. w Zagłębiu Ruhry i na Śląsku.
Setki tysięcy ton węgla musiało być zatem codziennie wysyłane spod granic
do przemysłowych i miejskich skupisk położonych na północy, południu i w
centrum kraju. Każdego dnia przynajmniej trzecia część tonażu ładunków
transportowanych niemiecką koleją składała się z węgla i jego pochodnych70.
Funkcjonowanie całej gospodarki zależało więc od zdolności systemu
kolejowego do utrzymania tych dostaw. Tymczasem pomiędzy latami 1929 i
1938 Reichsbahn wycierpiał niemal dekadę systematycznego
zaniedbywania71. Pieniądze z kolei przekierowywano na budowę autostrad i
finansowanie inwestycji rozwijających transport autobusowy i ciężarowy,
jednocześnie godzono się z pogarszaniem stanu taboru kolejowego. Pomiędzy
latami 1933 i 1937 kolej kupowała mniej niż 2 tys. odkrytych wagonów
rocznie, czyli cząstkę tego, co było potrzebne do zastąpienia zużytego
sprzętu. W rezultacie liczba sprawnych wagonów towarowych spadła z
przeciętnie ponad 670 tys. sztuk w późnych latach 20. do mniej niż 575 tys.
sztuk w roku 1937. Reichsbahn robił co mógł, aby zrekompensować to sobie
poprzez bardziej wydajne użytkowanie kurczącej się floty, ale od roku 1937
różnica pomiędzy wymaganym natężeniem ruchu i możliwościami sieci
kolejowej nieubłaganie coraz bardziej się powiększała.
WYKRES NR 13. REICHSBAHN POD PRESJĄ

W roku 1939 normalne sezonowe problemy zostały spotęgowane jeszcze


przez masowe przesunięcia wojsk, najpierw na ich pozycje wyjściowe wzdłuż
granicy wschodniej, a później do granicy zachodniej. Po całym systemie
rozlały się wąskie gardła i korki, mnożyły się wypadki, w tym dwie wielkie
katastrofy tuż przed Świętami, w których zginęło 230 ludzi i które
wstrząsnęły zaufaniem publicznym72. Zimą lat 1939-1940 informatorzy
Gestapo raportowali o powszechnym na peronach całego kraju oburzeniu na
opóźnienia i arbitralne odwoływanie kursów73, gdyż administracja kolejowa
walczyła o złagodzenie problemów ruchu towarowego poprzez zmniejszenie
masowego ruchu pasażerskiego, ale nawet te drastyczne środki nie mogły
zapobiec kryzysowi. Na początku roku 1940 dziesiątki tysięcy wagonów stało
w kilometrach zatorów, a czas jazdy tam i z powrotem wzrósł w styczniu do
ponad tygodnia. Efektywna zdolność przewozowa taboru kolejowego
Reichsbahnu sięgnęła dna, a bezpośrednim rezultatem tego była przerwa w
dostawach węgla. Już w grudniu kopalnie zostały ostrzeżone o nadchodzącej
„zapaści transportowej”. W mroźnym Berlinie węgiel wyczerpywał się tak
szybko, że nawet czołowe firmy zbrojeniowe, jak Rheinmetall, nie mogły
uchronić swoich dostaw od rekwizycji ze strony zdesperowanych lokalnych
władz74. Tymczasem u bram kopalń Zagłębia Ruhry góry niedostarczonego
węgla urosły do tak niebezpiecznego poziomu, że wymusiły spowolnienie
wydobycia. Ogółem w pierwszych miesiącach 1940 roku niemal 10%
niemieckich fabryk zbrojeniowych zostało dotkniętych niedoborami tego
surowca75, zaś w położonym wokół Kassel centralnym okręgu
przemysłowym udział ten wyniósł aż 27%. W efekcie w styczniu 1940 roku
Göring uznał transport za problem niemieckiej gospodarki wojennej76.
I to właśnie na takim tle zawodów, przeszkód i kryzysów Wydział
Zamówień Sił Lądowych stawał w obliczu żądań Hitlera radykalnego wzrostu
produkcji amunicji. Może wydawać się dziwne, że armia miała się temu
sprzeciwiać, w końcu w zamierzeniu była przecież pierwszym beneficjentem
tego programu. Miała ona jednak jeszcze inne poza amunicją priorytety, a
była także największym pojedynczym odbiorcą stali i innych metali. W
efekcie dopóki nie byłoby znaczącego wzrostu przydziałów, główną ofiarą
gargantuicznego Führerforderungu padłyby własne programy armii
obejmujące broń, czołgi i inne pojazdy. Wymagane w planie amunicyjnym
Hitlera wielkości stali i metali zapierały bowiem dech w piersiach. Armia
szacowała, że w pierwszym kwartale 1940 roku będzie potrzebować 566 tys.
ton stali i ponad 8 tys. ton miedzi w porównaniu do bieżącego przydziału
odpowiednio tylko 300 tys. ton i 3,8 tys. ton77. Jeśli historia by się powtórzyła
i te plany rozwojowe nie zostałyby poparte przez stosowne ilości materiałów,
to Führerforderung stałby się ostatnią z serii zbrojeniowych baniek
mydlanych. Armijni biurokraci czegoś się do tej pory jednak nauczyli.
Obawiali się, że jeśli ich lokalne inspektoraty zbrojeniowe zdołają nawet
znaleźć i „uwolnić” dostateczne moce produkcyjne przemysłu metalowego, to
fabryki, które zarezerwują dla celów militarnych, będą teraz cierpiały głód
albo żelaza, albo miedzi, albo innych podstawowych materiałów. Po serii
takich wpadek reputacja armii w kręgach przemysłowych i tak już była
poważnie nadszarpnięta. Co więcej, na podstawie wcześniejszych wyników
wątpiono, czy Carl Krauch i chemiczna strona Planu 4-letniego są w stanie
osiągnąć 4-krotny wzrost produkcji prochu i materiałów wybuchowych, które
były niezbędne do wypełnienia łusek Hitlera. Przecież w tym celu Krauch
będzie potrzebował zarówno zwiększonych przydziałów stali, jak i siły
roboczej, a skąd miałyby one niby pochodzić? Jeśli nie spełniłby tych
oczekiwań, miliony sztuk amunicji piętrzyłyby się bezużytecznie na stertach,
bez materiałów wybuchowych, które powinny je wypełniać. W efekcie 3 mln
ton stali, 40,6 tys. ton aluminium i 10 tys. ton miedzi zostałoby wyłączone z
obiegu, podczas gdy reszta wojennej produkcji głodowałaby na brak
podstawowych metali78. A na końcu winą za to obarczono by
„niekompetentnych wojskowych biurokratów”.
W pierwszych miesiącach 1940 roku problem amunicyjny przesunął się do
centrum bitwy toczącej się pomiędzy Hitlerem i dowództwem wojskowym.
27 stycznia Brauchitsch poinformował Thomasa z OKW, że zważywszy
bieżący poziom przydziału surowców, żądania amunicyjne Führera nie mogą
być spełnione79. Ponadto protestował, że OKW nie ma prawa dyktować armii
szczegółów jej planów zbrojeniowych. W przyszłości jej najwyższe
dowództwo zaakceptuje tylko te nakazy Wehrmachtu, a w konsekwencji
Hitlera, które będą poparte wystarczającymi przydziałami surowców.
Odpowiedź Keitela na ten protest była bezkompromisowa. Bez ogródek
odmówił ponownego otwierania tematu priorytetów. Führer zadecydował w
sprawie programu amunicyjnego i jego żądania muszą być spełnione, ze
współpracą albo bez współpracy Wydziału Zamówień Sił Lądowych. Jak
zanotował Thomas w swoim dzienniku: „Program musi być zrealizowany i
jeśli wydział zamówień [sił lądowych] nie jest w stanie tego zrobić, to Führer
przekaże to zadanie innemu urzędowi”. I najwyraźniej nie była to czcza
groźba. Nigdy od czasu wybuchu kryzysu surowcowego na początku 1939
roku Brauchitsch tak się nie bał, że do „uporządkowania” sektora
amunicyjnego może zostać wskazany niewojskowy „pełnomocnik”80.
Używany język był bardzo emocjonalny, a i polityczna stawka nie mogła
już być wyższa. Przyszłość niemieckiego wysiłku wojennego zawisła w
powietrzu, niemniej w kategoriach praktycznego nim zarządzania
rozwiązanie było jasne od początku. Moment na otwarty bunt minął już przed
miesiącami. Teraz, w lutym 1940 roku, Franz Halder i jego planiści
operacyjni byli właśnie w trakcie procesu opracowywania nowego, śmiałego
planu ataku na Francję. W obliczu odległej zaledwie o kilka miesięcy inwazji
armia nie mogła poważnie sprzeciwiać się udzielaniu natychmiastowego
priorytetu kwestii amunicji. Zresztą, idąc w dół łańcucha dowodzenia,
dokumenty regionalnych inspektoratów zbrojeniowych jasno pokazują, że tak
oczerniani wojskowi biurokraci robili wszystko, co było w ich mocy, aby
zrealizować wezwanie Hitlera81. Podjęli nawet na poważnie pomysł, aby
składować puste łuski, które zostałyby później wypełnione zgodnie z
nakazami sytuacji militarnej i dostępnością składników chemicznych. Poza
tym ani Keitel, ani Hitler nie lekceważyli tak po prostu profesjonalnych opinii
urzędów zamówieniowych. W lutym Keitel zgodził się pozwolić armii
zadecydować, które rodzaje amunicji, zważywszy posiadane surowce,
powinny być produkowane. Zresztą to, co się realnie liczyło, to była tylko
produkcja następnych 9 miesięcy. Uwzględniwszy „mgłę wojny” planowanie
na 2 lata nie mogło być niczym więcej, jak tylko spekulacją, a poza tym, jak
generał major Thomas wielokrotnie przypominał swoim przełożonym, jeśli
produkcja amunicji zostanie dociągnięta do poziomu żądanego przez Hitlera,
Niemcy wkrótce wyczerpią swoje zapasy miedzi i innych metali
nieżelaznych, a po tym to już nie Hitler i nie armia, ale powolny napływ
importowanych, zagranicznych surowców będzie dyktować opracowywanie
programu zbrojeniowego. Teraz celem było po prostu wytworzenie takiej
ilości amunicji, ile tylko jest możliwe, i tak szybko, jak tylko można. Keitel
powiedział Thomasowi w styczniu 1940 roku: „Najważniejszą rzeczą jest, że
można mieć wrażenie, że program amunicyjny wystartował na wielką skalę, a
więc trzeba by rozważyć latem, czy przy naszej sytuacji w obszarze
surowców powinno się go kontynuować na tę wielką skalę zaproponowaną
przez Führera. Ale on mógłby zadecydować o tym dopiero latem”82.
WYKRES NR 14. NIEMIECKA PRODUKCJA ZBROJENIOWA,
WRZESIEŃ 1939-GRUDZIEŃ 1941 (STYCZEŃ-LUTY 1942 = 100)

Tymczasem statystyki pokazują, że pomimo politycznych sprzeczek, kiedy


przejściowe problemy i kryzys transportowy zostały już przezwyciężone,
Hitler dostał dokładnie to, o co prosił: gwałtowne przyspieszenie w produkcji
zbrojeniowej zdominowane przez ogromny wzrost produkcji amunicji i
samolotów bojowych, skoordynowane czasowo z atakiem na Francję. W
ciągu zaledwie 7 miesięcy, pomiędzy styczniem i lipcem 1940 roku,
niemiecka produkcja zbrojeniowa podwoiła się i miał to być najtrwalszy i
najgwałtowniejszy jej wzrost w całej wojnie. Swoim stopniem przewyższył
wszystko, co osiągnięto w jakimkolwiek porównywalnym okresie, nawet pod
słynnym przywództwem Alberta Speera. A był możliwy tylko dzięki
bezwzględnej mobilizacji zasobów, bez zważania ani na potrzeby ludności
cywilnej, ani na perspektywy gospodarki wojennej. Tak pod względem
ekonomicznym, jak i militarnym nazistowskie Niemcy jechały po krawędzi.
Co więcej, nie może być żadnych poważnych wątpliwości, że
podziękowania za ten wzrost produkcji amunicji należą się biurokratom z
Wydziału Zamówień Sił Lądowych i regionalnych inspektoratów
zbrojeniowych Wehrmachtu83. Rozpoczął się on w lutym, czyli na miesiące
przed jakąś większą zmianą w systemie zamówień. Z punktu widzenia
polityki ta odmiana w produkcji broni przyszła jednak zbyt późno, aby
uratować Wydział. Kiedy w świeżo opublikowanych w lutym 1940 roku
danych statystycznych uwidoczniła się pełna skala kryzysu zimowego, Hitler
pienił się ze złości. Najpierw Brauchitsch i Halder sabotowali jego plan
natychmiastowego ataku na Francję już w listopadzie 1939 roku, a teraz
arogancja i niekompetencja Wydziału Zamówień Sił Lądowych zagrażała
całemu wysiłkowi wojennemu. I jasne było też, skąd musi przyjść
rozwiązanie. W końcu lutego Hitler odszedł na chwilę od swojej zwykłej,
wojennej rutyny, aby wziąć udział w obchodach 20 rocznicy manifestu partii
nazistowskiej. Aby wyróżnić tę okazję, uczestniczył w Monachium w
wielkim wiecu „starych bojowników” oraz był w Berlinie gospodarzem
przyjęcia dla gauleiterów. Wydaje się, że to pogrążenie się w ideologicznej
atmosferze utwierdziło go w jego postanowieniu, żeby „biurokratyczny
letarg” armii pokonać dynamizmem „zahartowanego w walkach” ruchu
narodowosocjalistycznego. W końcu miesiąca Keitel dostał rozkaz napisania
do Brauchitscha:
Führer i naczelny wódz Wehrmachtu, po zwróceniu swojej uwagi na ostatnio raportowane
miesięczne produkcje broni i amunicji [tj. za styczeń 1940 roku], wyraził wobec mnie swoje
niezadowolenie z powodu niskiego poziomu osiągniętych od początku wojny wyników… Skromna
styczniowa produkcja amunicji do najważniejszych kalibrów daje tylko niewielką nadzieję, że
Führerforderung zostanie zrealizowany do 1 kwietnia 1940 roku. Führer stwierdził, że konieczna
jest reorganizacja systemu zamówień84.

Człowiekiem, który miał zastąpić biurokratów w kwestii


odpowiedzialności za produkcję amunicji – najważniejszy, poza lotnictwem,
aspekt produkcji zbrojeniowej – był ulubiony cudotwórca Hitlera Fritz
Todt85. To właśnie Todt zrealizował wizję Hitlera krajowego systemu
autostrad i to także on pokazał w roku 1938 na Wale Zachodnim, że
inicjatywa politycznie wyznaczonego inżyniera, poskramiając energię
prywatnego biznesu, może dać to, czego człapiąca biurokracja wojskowa
najwyraźniej nie jest w stanie zrobić. I to Todt został zgodnie z
oczekiwaniami mianowany przez Hitlera 17 marca 1940 roku na szefa
nowego Ministerstwa Amunicji. To rozmyślne lekceważenie oficerów
Wydziału Zamówień Sił Lądowych zostało przez nich odczute z goryczą. Na
początku kwietnia 1940 roku generał Becker, szef Wydziału, uczynił ostatnią
próbę zjednania Hitlera poprzez propozycję połączenia swojego zespołu w
ramach pojedynczego, centralnego urzędu zamówień dla całego Wehrmachtu.
Podjęto także próbę zapewnienia sobie przychylności przemysłu poprzez
dokooptowanie Waltera Borbeta, przywódcy Bochumer Verein, w
charakterze doradcy ds. amunicyjnych. Na początku Hitler wydawał się ujęty
tą postawą, ale w ostatniej chwili, w nocy 8 kwietnia, wysiłki Beckera
zmierzające do uratowania pozycji armii spełzły na niczym w wyniku
sabotażu Ericha Müllera, znanego też jako „Müller-armata” (Kannonen-
Müller), głównego projektanta broni u Kruppa, człowieka, który zrobił
karierę na zaspokajaniu osobliwych pomysłów Hitlera dotyczących
wielkokalibrowych dział artyleryjskich. Wykorzystując okazję, odbył
zdawkową rozmowę w prywatnym pociągu Führera, w której uzmysłowił mu,
że niemiecki przemysł chce, aby nowe Ministerstwo Amunicji było
kierowane nie przez żołnierza, ale przez Todta, po czym dodał jeszcze kilka
insynuacji na temat prywatnego życia generała Beckera. Krótko potem ten
ostatni został poinformowany, że jego plan utrzymania wojskowej kontroli
nad zamówieniami nie wypalił. Po następnych kilku godzinach ten czołowy
ekspert balistyczny Niemiec zastrzelił się.
Czasami sugeruje się, że nominacja Todta była bezpośrednio rezultatem
intrygi niemieckich kapitalistów. Nie da się zaprzeczyć, że wielki biznes był
jednym z głównych tego beneficjentów86, jednak, jak to zwykle bywa, nie jest
łatwo udowodnić, że to jego właśnie interesy były rzeczywiście tym
mechanizmem, który wprawił to wszystko w ruch. Prawdą jest, że zimą lat
1939-1940 przemysłowcy skarżyli się na to, co postrzegali jako przesadną
biurokrację armijną, a mogło to być motywowane wyjątkowo
nieprzemyślanym oświadczeniem generała majora Thomasa, że, jak oczekuje,
motyw zysku nie będzie grał roli w organizacji niemieckiego wysiłku
wojennego. Nie wzbudziło to u niemieckiego przemysłu wielkiego szacunku
do wojskowych. Z pewnością nie został zapomniany zawód wywołany
odwołaniem w latach 1937 i 1939 programu amunicyjnego, jest też prawdą,
że liczni przemysłowcy, w tym „Müller-armata”, ale także Walter Borbet,
mieli uprzywilejowany dostęp do Hitlera. Jednak, zważywszy napięcie
panujące pomiędzy Hitlerem i dowództwem armii oraz rozczarowujące
wyniki produkcji zbrojeniowej w pierwszych miesiącach wojny, Hitler w
ogóle nie potrzebował zachęcania do podjęcia tych drastycznych kroków. A
poza tym człowiek, którego wybrał, nie był przemysłowcem, tylko członkiem
partii.
Niemniej jeśli nawet Todt nie zawdzięczał swojej nominacji spiskowi
biznesu, nie można zaprzeczyć, że kiedy był już na stanowisku, aktywnie
poszukiwał sojuszu z niemieckim przemysłem i że Grupa Przemysłu Rzeszy
(RgI, Reichsgruppe Industrie) odpowiedziała na to z entuzjazmem87. W
dniach, które nastąpiły po jego nominacji, Todt rozmawiał z Albertem
Pietzschem z RwK (Izba Gospodarcza Rzeszy) i Wilhelmem Zangenem z
RgI, zaś generałowi Thomasowi z OKW kazał na razie czekać. Miał także
spotkania z Philippem Kesslerem z Fachgemeinschaft Eisen und
Metallindustrie, Borbetem z Bochumer Verein, Karlem Lange z Grupy
Gospodarczej Przemysłu Maszynowego oraz Rudolfem Bingelem z
Siemensa88. Do końca swojego pierwszego tygodnia na stanowisku Todt
obiecał utworzyć stałą radę przemysłową, zaś RgI dostarczyła mu listę
kluczowych priorytetów89 zawierającą: modyfikację rygorystycznego
systemu kontroli cen, „aby stymulować apetyty” przedsiębiorców; większy
samorząd największych korporacji przy rozdziale kontraktów na zamówienia;
oraz reorganizację systemu racjonowania surowców, gdyż nie dostarczał
największym firmom tego, co uważały, że się im należy. Todt zaakceptował
wszystkie te sugestie i zrobił, co tylko było w jego mocy, aby
zaimplementować je w kolejnych miesiącach. Co jednak najważniejsze,
zmusił Wydział Zamówień Sił Lądowych do akceptacji zmodyfikowanego
systemu ustalania cen na zamówienia amunicyjne – producentom o
najniższych kosztach, zamiast nękać ich powtarzającymi się kontrolami,
oferowano teraz ceny standardowe – oraz zabrał się za decentralizację
systemu dystrybucji zamówień na amunicję. W każdym z regionów,
określonych według inspektoratów zbrojeniowych Wehrmachtu, organizacje
przedsiębiorców miały utworzyć grupy robocze producentów
90
zainteresowanych każdym kalibrem amunicji , koordynowane przez
regionalną komisję amunicyjną. Odtąd oficerowie zamówieniowi armii mieli
wysyłać swoje zlecenia do tych komisji, dzięki czemu sami przemysłowcy
przejęli odpowiedzialność za przyznawanie kontraktów najwłaściwszym z
firm. W najważniejszym inspektoracie Zagłębia Ruhry funkcję
przewodniczącego regionalnej komisji amunicyjnej dostał zgodnie z
oczekiwaniami Walter Borbet91. Aby zapewnić koordynację pomiędzy
regionami, utworzono w Berlinie Radę Amunicyjną, będącą w kontakcie z
ministerstwem Todta i krajowymi organizacjami przedsiębiorców przemysłu
metalowego. W swoim czasie rola tych komisji została jeszcze poszerzona,
aby obejmować nie tylko dystrybucję zamówień, ale także nadzorować moce
produkcyjne wszystkich fabryk na ich obszarze. Zostały przez Todta
upoważnione do składania wszelkich zamówień koniecznych do zapewnienia
osiągnięcia ich celów oraz do odmawiania producentom, którym brakowało
niezbędnej siły roboczej albo surowców. W maju 1940 roku Todt odszedł od
ściśle regionalnego systemu na rzecz utworzenia w Berlinie krajowych
podkomisji (Fachausschüsse) dla wszystkich głównych rodzajów amunicji.
Latem kontynuował to poprzez ogłoszenie powołania Krajowej Komisji ds.
Produkcji Czołgów, która jesienią 1940 roku rozpoczęła swoje posiedzenia
pod przewodnictwem Waltera Rohlanda z Deutsche Edelstahlwerke.
Wreszcie w listopadzie 1940 roku ministerstwo Todta utworzyło Krajową
Komisję Nadzoru nad Produkcją Dział i Artylerii z, co było w zasadzie do
przewidzenia, Müllerem-armatą od Kruppa na czele.
W ten sposób wojna rozpoczęła się konwulsjami reorganizacji władzy i
wpływów w ramach segmentu gospodarki zbrojeniowej obejmującego wojska
lądowe, przy czym przegranymi byli tutaj wojskowi. Po samobójstwie
Beckera Wydział Zamówień Sił Lądowych nigdy nie odzyskał już swoich
wpływów. W dodatku ambicja organizacji wojskowo-gospodarczej
Wehrmachtu, aby sprawować ogólny nadzór nad całą gospodarką
zbrojeniową, otrzymała straszliwy cios w postaci wyłonienia się Fritza Todta
jako niezależnego podmiotu polityki prowadzonej w tej dziedzinie.
Zwycięzcami w tych zmaganiach sił oprócz Todta i partii nazistowskiej byli
także przywódcy niemieckiego przemysłu, którzy w kwietniu 1940 roku
zjednoczyli się wokół nowego Ministerstwa Amunicji. Pod względem
politycznym ich wygrana była tym bardziej decydująca, że zbiegła się z
nadzwyczaj gwałtownym wzrostem produkcji zbrojeniowej w pierwszej
połowie 1940 roku i następującym po tym triumfie Wehrmachtu we Francji.
Połączenie zwycięstwa militarnego i rosnących statystyk produkcyjnych było
upajającym koktajlem propagandowym, który został w całej pełni
wykorzystany przez Fritza Todta i jego zwolenników w partii nazistowskiej.
W swojej zwycięskiej mowie z lata 1940 roku Hitler złożył podziękowania za
wysiłek zbrojeniowy tylko Todtowi, złośliwie ignorując zarówno armijnych
urzędników zamówieniowych, jak i generała Thomasa z OKW92. Ta retoryka
wprawdzie dokładnie odpowiadała wynikowi politycznej bitwy, ale z realiami
produkcyjnymi nie miała zbyt wiele wspólnego.
Ogromny wzrost produkcji amunicji, za co domagali się podziękowań Todt
i jego współpracownicy, był w rzeczywistości efektem napływu surowców.
To właśnie olbrzymie po wrześniu 1939 roku zwiększenie przydziałów stali i
miedzi dla armii, a nie czynione w ostatniej chwili wysiłki i racjonalizacja
Todta, doprowadziły do tego znaczącego skoku z pierwszej połowy 1940
roku. Jak to sarkastycznie ujął generał Fromm, główny szef zaopatrzenia
armii, Todtowi „posłano już łóżko”93. Miesięczne wyniki produkcji amunicji
pokazują całkiem jednoznacznie, że odbicie pojawiło się już w lutym 1940
roku, na co najmniej 1,5 miesiąca przed tym, jak ministerstwo Todta zaczęło
działać94. Zważywszy istniejący przy produkcji amunicji czas realizacji
zamówienia, kroki podejmowane przez Todta od kwietnia mogły mieć
najwyżej marginalny wpływ na boom, który przecież wystrzelił w lipcu. Jeśli
już te działania organizacyjne odegrały jakąś rolę w spowodowaniu tego
gwałtownego wzrostu, to kluczowe były tutaj wysiłki regionalnych
inspektoratów Wehrmachtu. Już w grudniu 1939 roku, gdy starano się
przyspieszyć szukanie i „rezerwowanie” fabryk odpowiednich do zawierania
z nimi kontraktów amunicyjnych, główne biuro berlińskie odpowiedzialność
za ich przydzielanie przekazało niżej, tj. do lokalnych inspektoratów
zbrojeniowych95. I w przeciwieństwie do tego, co głosił mit Todta, wojskowi
w żadnym wypadku nie byli ślepi na wagę podtrzymywania silnych relacji z
przemysłem. Do wiosny 1940 roku przy wszystkich inspektoratach dokonano
regionalnych ustaleń konsultacyjnych. W rzeczywistości to inspektorat
zbrojeniowy Zagłębia Ruhry ustanowił w formie Porozumienia z
Gelsenkirchen wzór dla krajowego systemu komisji96. W ramach tego
uzgodnienia wspólna komisja przemysłowców i oficerów zamówieniowych
pod przewodnictwem Ernsta Poensgena, szefa potężnego Vereinigte
Stahlwerke, została obciążona zadaniem znalezienia firm, które można by
włączyć do produkcji amunicji. Zważywszy to potężne wsparcie, nie jest
niespodzianką, że dopiero na kilka tygodni przed nominacją Todta na ministra
amunicji Porozumienie z Gelsenkirchen zostało zaaprobowane przez
Wilhelma Zangena, przewodniczącego Grupy Przemysłu Rzeszy, jako model
dla ogólnokrajowej współpracy97. To symptomatyczne dla polityki wobec
„kryzysu amunicyjnego”, że zarówno Todt, jak i przedstawiciele przemysłu
zdecydowali się zignorować te wczesne doświadczenia i ogłosić komisje
amunicyjne zasadniczym zerwaniem z całą wcześniejszą praktyką. Aż za
dobrze pasowała liderom niemieckiego biznesu pomoc Fritzowi Todtowi w
łączeniu w obrzydliwym koktajlu teorii przywództwa nazistowskiego
(Führertum) i, służącej im właśnie, retoryki dynamizmu przedsiębiorczości
(Unternehmertum), która miała wkrótce stać się przewodnią ideologią
niemieckiej gospodarki wojennej.

III.
Z drugiej strony, jeśli chcemy zrozumieć rzeczywiste działanie niemieckiej
produkcji wojennej, musimy skupić wnikliwe spojrzenie na wejściach do
przemysłowej machiny i wyjściach z niej. W pierwszym roku wojny reżim
nazistowski podniósł przeznaczony na wojsko udział w dochodzie
narodowym z 20% do ponad jednej trzeciej, czyli był to 60-procentowy
wzrost z i tak już wyśrubowanego przedwojennego poziomu. Jak można było
oczekiwać, tej redystrybucji zasobów towarzyszyły polityczne przepychanki.
Niektóre z bardziej spektakularnych kroków, pierwotnie planowanych na
moment wypowiedzenia wojny, skorygowano na rzecz przeprowadzenia
„cichych” przygotowań. W szczególności obmyślony przez ministra
gospodarki Rzeszy Funka plan zmierzający do finansowania wojny poprzez
ostry wzrost opodatkowania został zarzucony na rzecz wszechstronnego
programu racjonowania oraz zwiększenia krajowych oszczędności. I właśnie
to rzekome wahanie dało paliwo wrażeniu, że polityczne przywództwo
nazistowskie robi wszystko co tylko możliwe, aby zapewnić cywilom ich
standard życia. A jednak jest to błędne mniemanie. Jest oczywiście prawdą,
że spory wzrost stóp podatkowych w pierwszych miesiącach wojny wysłałby
jaśniejszy sygnał co do zamiarów władzy. Finansowanie wojny poprzez
podwyżki podatków zminimalizowałoby także ryzyko inflacyjne. Niemniej
na krótką metę nie było wielkiej różnicy między tym, czy cywilna
konsumpcja byłaby ograniczona w wyniku opodatkowania, czy też ostrego
racjonowania prowadzącego do większych oszczędności. W każdym razie i
tak została ona zmniejszona, a zasoby – siła robocza, moce produkcyjne i
surowce – zostały „uwolnione” do produkcji wojennej. Patrząc pod tym
względem, kroki podjęte przez nazistowskie Niemcy były nadzwyczaj
efektywne98.
Na obszarze przedwojennych terytoriów Rzeszy już ograniczony poziom
cywilnej konsumpcji spadł w pierwszym roku wojny o 11% (licząc per
capita), zaś w roku 1941 wydatki tego typu były niższe o 18% w stosunku do
roku 1938. W miarę jak znikały, niewydana gotówka spływała do kieszeni
niemieckiego systemu finansowego. Najwyraźniejszego wskaźnika tej
wywołanej wojną fali oszczędności dostarczają miesięczne wyniki
niemieckich kas oszczędnościowych99. Inaczej niż w bardziej znanych
instytucjach, takich jak Deutsche Bank i Dresdner, które obsługiwały
stosunkowo ekskluzywną klientelę, Sparkassen były bankami zwykłych ludzi.
Do późnych lat 30. praktycznie każda rodzina w Niemczech miała
przynajmniej jedną „książeczkę oszczędnościową” (Sparbuch). W ten sposób
konta kas dostarczają bezpośredniego wglądu w codzienne zarządzanie
finansami niemieckich gospodarstw domowych. I tak w miesiącach
bezpośrednio poprzedzających wojnę ukazywały niezwykle wysokie wypłaty
środków netto, gdy miliony rodzin robiły, co mogły, aby zgromadzić artykuły
pierwszej potrzeby. Potem, od pierwszych miesięcy 1940 roku, gdy zaczynało
już doskwierać racjonowanie, a półki niemieckich sklepów opustoszały, konta
w kasach pękały w szwach od zupełnie bezprecedensowych sum
oszczędności. Do roku 1941 wpływało bowiem na nie ponad miliard marek
miesięcznie.
WYKRES NR 15. CICHE FINASOWANIE W PRAKTYCE (W MLN
MAREK)

W normalnych warunkach fundusze te zaczęłyby pracować jako pożyczki


dla lokalnych rządów albo kredyty hipoteczne dla małego biznesu, jednak
restrykcje wojenne uderzyły nie tylko w konsumpcję cywilną, ale także
zdusiły cywilne inwestycje. Podczas gdy budowa nowego potencjału
zbrojeniowego po wrześniu 1939 roku przyspieszyła, to inwestycje w
mieszkalnictwo zostały obcięte do ziemi. W roku 1937, szczytowym w
Trzeciej Rzeszy pod względem budownictwa cywilnego, do zasobów
kwaterunkowych dodano ogółem 320 057 mieszkań. W roku 1939 roczny
dodatek netto spadł pod presją potrzeb budownictwa wojskowego do niewiele
ponad 206 tys. Rok 1940 był świadkiem tylko 105 458 mieszkań dołączonych
do zasobów, zaś w roku 1942 roczny wynik sięgnął mniej niż 40 tys., tj. spadł
w stosunku do roku 1937 o 85%100. Przy zastoju w cywilnych inwestycjach
krążące w niemieckim systemie finansowym fundusze zostały uwolnione i
mogły być skierowane do skonstruowanego przez Reichsbank „cichego
systemu finansowania wojny” (geräuschlose Kriegsfinanzierung)101. Po
swoich problematycznych doświadczeniach z publiczną ofertą z końca 1938
roku Reichsbank i Ministerstwo Finansów Rzeszy w żadnym razie nie
zamierzały już opierać się na patriotycznym odwoływaniu się do obligacji
wojennych. Zamiast tego pożyczyły pieniądze przez pośredników poprzez
wyssanie pieniędzy zgromadzonych w sejfach lokalnych rządów, zakładów
ubezpieczeniowych i regionalnych kas oszczędnościowych102. W roku 1940
same tylko Sparkassen odprowadziły na cele wojenne 8 mld marek, zaś w
roku 1941 ich wkład wyniósł już 12,8 mld marek. Prywatni inwestorzy,
którzy przechowywali swoje fundusze poza bezpośrednim zasięgiem
Reichsbanku, byli natomiast przyciągani do długu rządowego bardzo
prostymi sposobami w postaci ograniczenia emisji wszelkich innych form
oprocentowanych papierów oraz ukrócenia spekulacji giełdowych103. Nie był
więc konieczny żaden przymus. Po prostu nie było nic innego do
inwestowania poza rządowym długiem.
Przez pierwsze 4 lata wojny ta mało rzucająca się w oczy, ale wysoce
efektywna metoda pozwoliła stosunkowo bezpiecznie rozłożyć ciężar
niemieckich wydatków wojennych na cały system finansowy. Miała też tę
polityczną zaletę, że nie stanowiła bezpośredniej ingerencji w dochody
gospodarstw domowych czy zyski biznesowe. A płace wciąż rosły przez całą
wojnę i mimo że wielka część niemieckich prywatnych środków nie mogła
być wydana, to obiecywała wyższy standard życia po zakończeniu wojny.
Przez to jednak cichy system finansowania nie dostarczał żadnej
bezpośredniej presji na realokację zasobów, ciężar czego spadł w efekcie
całkowicie na system racjonowania. I to właśnie poprzez bezpośrednie
ograniczenie konsumpcji i kierowanie przepływem siły roboczej i surowców
władze niemieckie zapobiegały przełożeniu się rosnących dochodów na
cywilną konsumpcję i inwestycje. Racjonowanie dóbr konsumpcyjnych było
jak pierwsza linia obrony. W ciągu pierwszych tygodni wojny zostało
wprowadzone dla dwóch najbardziej podstawowych artykułów, których
dotyczyły wydatki gospodarstwa domowego: żywności i odzieży104. Pewna
część gotówki, która nie mogła być wydana na oficjalne przydziały,
wyciekała na czarny rynek, ale na początku wojny zjawisko to miało znikome
znaczenie. Nieco gospodarstw domowych wolało same gromadzić swoje
niewydane pieniądze niż zawierzać je bankom, jednak ogromna większość
takich dochodów wpływała na rachunki oszczędnościowe, a tym samym do
„cichego systemu” finansowania wojny105. W ten sposób racjonowanie
działało od strony popytowej na rzecz ograniczania aktywności cywilnej
gospodarki. Nie byłoby to jednak skuteczne, gdyby nie było poparte
regulowaniem produkcji i zaopatrzenia poprzez systematyczne
przekierowywanie surowców i siły roboczej. Powszechnie wyraża się opinię,
że działania niemieckiego systemu racjonowania surowców były chaotyczne.
Jednak zważywszy nacisk wywierany na niego przez inny, politycznie
niezbędny system finansów wojennych, bardziej zaskakującą rzeczą jest, że w
ogóle on funkcjonował. Centrami koordynującymi proces racjonowania były
OKW, które zbierało wojskowe potrzeby, i RWM, nadzorujące całościowy
rozdział. Rezultaty w najlepszym wypadku były prowizoryczne, a mimo to
system był bezsprzecznie skuteczny także przy przemianie ogromnych ilości
surowców w produkcję zbrojeniową.
Tak jak i przed wojną zasadniczą sprawą przy rozdziale surowców była
stal. Tutaj sytuacja pogorszyła się w momencie wybuchu konfliktu, a to z
powodu nagłego niedoboru importowanej rudy żelaza oraz zamknięcia
stalowni położonych koło wystawionej na atak granicy zachodniej, zwłaszcza
tych umiejscowionych nad Saarą. Mimo to, celem zaspokojenia popytu
Wehrmachtu, produkcję utrzymano na ilości 1,6 mln ton miesięcznie, nawet
jeśli oznaczało to przejadanie ograniczonych niemieckich zapasów rudy106.
Do pierwszego kwartału 1940 roku Wehrmacht otrzymał już z tego 55%,
czyli 885 tys. ton, co można porównać do zaledwie 620 tys. ton, jakie było
dostępne dla produkcji zbrojeniowej w szczytowym momencie pierwszej
wojny światowej, albo podobnej wielkości dostarczonej podczas kryzysu
monachijskiego w roku 1938107. Ten ogromny kontyngent Wehrmachtu dał
się „zafundować” tylko dzięki poczynieniu bolesnych cięć we wszystkich
innych formach konsumpcji stali. Prestiżowe projekty reżimu, w tym budynki
partyjne i autostrady, zostały niemal zupełnie wykreślone poprzez redukcję
przydziału do zaledwie 6% ich przedwojennego poziomu, zaś żelazo dla
gospodarstw domowych zmniejszono do odpowiednio 25%. W rezultacie już
podczas pierwszej wojennej zimy dały się odczuć poważne braki w
podstawowym wyposażeniu domowym, jak kuchnie czy piece108. Podobnie
poważne obniżki dotknęły przydziały stali dla zupełnie zasadniczych branż,
jak energetyczna, węglowa czy stalowa. Sektor maszynowy, który poza
innymi rzeczami produkował części zamienne dla rozbudowanych
niemieckich fabryk, doznał cięć na projekty inne niż dla Wehrmachtu do 29%
poziomu przedwojennego. I tak samo zmniejszono, pomimo protestów
zwolenników długiej wojny, ilość stali przydzielanej przemysłowi
eksportowego. W efekcie już w styczniu 1940 roku niemiecki system jej
racjonowania uprzywilejowywał bezpośrednie potrzeby Wehrmachtu ponad
innymi czynnikami, w tym długoterminową stabilnością przemysłowej
produkcji wojennej.
W jeszcze większe problemy wtrąciły system żądania amunicyjne Führera
z grudnia 1939 roku, kiedy to, jak wspominaliśmy, sama armia domagała się
przynajmniej 560 tys. ton stali miesięczne. Na początku pułkownik Hermann
von Hanneken, który od roku 1937 odpowiadał w Ministerstwie Gospodarki
Rzeszy za jej racjonowanie, odrzucał wezwania do dalszego zwiększenia
udziału Wehrmachtu. Kolejne redukcje w przydziałach dla innych jej
użytkowników nie były żadnym rozwiązaniem, zważywszy niebezpiecznie
niskie poziomy, do jakich były one już obcięte, zaś wykraczające poza
rzeczywistą produkcję wydawanie uprawnień do nowych kontyngentów
doprowadziłoby po prostu do „inflacji” certyfikatów i zatorów nadliczbowych
zamówień w stalowniach. Jedynym sposobem zapewnienia Wehrmachtowi
realnego zwiększenia ilości otrzymywanej stali był wzrost jej całkowitej
produkcji, co jednak przyspieszyłoby stopień, w jakim Niemcy wyczerpywały
swoje zapasy rudy żelaza. Przy niepewności skandynawskich dostaw byłaby
to decyzja potencjalnie fatalna w skutkach, mimo to należało ją podjąć, aby
zrealizować Führerforderung. Göring nakazał więc Hannekenowi zwiększyć
stalowy kontyngent Wehrmachtu do 1,1 mln ton, „opłaciwszy” to wzrostem
ogólnej produkcji109. Göring był w pełni świadom konsekwencji tej decyzji
ale, jak to wyjaśniał Thomasowi 30 stycznia 1940 roku, długofalowe
rozważania nie miały znaczenia.
Führer jest silnie przekonany, że główny atak na zachodzie da mu już w roku 1940 zdecydowane
zwycięstwo w wojnie. Zakłada, że Belgia, Holandia i północna Francja wpadną w nasze ręce, i
wymyślił sobie [sic], że obszary przemysłowe Douai i Lens oraz Luksemburga, Longwy i Briey
mogą zastąpić dostawy surowców ze Szwecji. W konsekwencji Führer zadecydował o pełnym
rozdziale naszych rezerw surowcowych, bez zważania na przyszłość i koszty późniejszych lat
wojny110.

IV.
Oprócz surowców kolejnym niezastąpionym składnikiem produkcji była
siła robocza. W ciągu całej wojny to właśnie praca miała okazać się głównym
ograniczeniem dla niemieckiej gospodarki wojennej111. Początkowy szok w
tym względzie był dość duży. Według Urzędu Statystycznego Rzeszy 31
maja 1939 roku niemiecka siła robocza składała się z 24,5 mln pracujących
mężczyzn, 14,6 mln kobiet i 300 tys. osób określanych jako „obcokrajowcy i
Żydzi”, co razem dawało 39,4 mln ludzi. Rok później liczba niemieckich
mężczyzn spadła o 4 mln, tj. do 20,5 mln i liczba pracujących niemieckich
kobiet także lekko się obniżyła, bo do 14,4 mln. Te zmniejszenia do pewnego
stopnia zrekompensował wzrost do 800 tys. liczby pracujących w Niemczech
obcokrajowców, niemniej ogółem siła robocza spadła do niewiele ponad 36
mln ludzi. Ten zasadniczy trend ciągnął się przez resztę wojny: liczba
mężczyzn spadała, kobiet utrzymywała się na stałym poziomie, zaś udział
jeńców wojennych i obcokrajowców w sile roboczej wzrastał z roku na rok.
Fakt, że nie zmobilizowano do pracy dla wojny większej liczby kobiet, jest
czasami uznawany za jeszcze jedną oznakę niezdolności nazistowskiego
reżimu do wymuszania poświęceń od niemieckiej ludności. Pod tym
względem porównywano go do Wielkiej Brytanii, gdzie wzrost udziału kobiet
w sile roboczej był kluczem do podtrzymywania wysiłku wojennego. Takie
zestawienia są jednak kompletnie chybione, ponieważ ignorują fakt, że udział
kobiet w rynku pracy w Niemczech już w roku 1939 był wyższy niż
osiągnięty w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych nawet pod koniec
wojny112. W tym roku była w Niemczech aktywna w gospodarce trzecia
część mężatek, a pracowała ponad połowa wszystkich kobiet w wieku
pomiędzy 15 i 60 lat. W rezultacie jeszcze zanim wojna się rozpoczęła
kobiety stanowiły ponad jedną trzecią siły roboczej Niemiec, co porównać
można do jednej czwartej ich udziału w Wielkiej Brytanii. Rok później
stanowiły one 41% krajowej siły roboczej w porównaniu do mniej niż 30% w
Wielkiej Brytanii. Nie jest niespodzianką, że w latach następnych Wielka
Brytania goniła Niemcy, ale nawet w roku 1944 pracowało tylko 41%
brytyjskich kobiet w wieku od lat 15 do 65 w stosunku do minimum 51% w
Niemczech już w roku 1939. W większości różnicę tę tłumaczą strukturalne
odmienności gospodarek brytyjskiej i niemieckiej. Z 14 mln niemieckich
kobiet pracujących w roku 1939 tylko 2,7 mln zatrudniał przemysł, zaś
zdecydowanie największym sektorem wykorzystującym ich pracę były
gospodarstwa chłopskie, gdzie w tym roku pracowało ich niemal 6 mln. W
odróżnieniu do tego z 6 mln pracujących kobiet w Wielkiej Brytanii mniej niż
100 tys. było zatrudnionych na farmach. Jak już wspominaliśmy, ciężar
utrzymywania przeważających w niemieckim rolnictwie małych gospodarstw
chłopskich w nieproporcjonalnie dużym stopniu spadał właśnie na ich barki.
A kiedy mężczyźni stamtąd zostali zrekrutowani na wojnę stał się bardziej niż
kiedykolwiek nie do zniesienia. W takich regionach, jak Wirtembergia czy
Bawaria, tj. gęsto zaludnionych mieszkańcami gospodarstw chłopskich,
udział kobiet w tego typu zajęciach już w 1939 roku przekraczał 60%. Nie
trzeba przypominać, że dzięki podtrzymywaniu zaopatrzenia w żywność
oddawały one niezastąpioną przysługę nazistowskiemu wysiłkowi
wojennemu. Jednak nawet uwzględniając tę różnicę w strukturze
ekonomicznej, niemiecki poziom mobilizacji był i tak wyższy od
brytyjskiego. W Berlinie, głównym ośrodku zatrudnienia w sektorze zarówno
przemysłowym, jak i usługowym, bez praktycznie robotników rolnych, w
roku 1939 pracowało aż 53% kobiet113. Tak samo było we wschodnim
centrum przemysłowym, czyli w Saksonii. Nawet w miastach portowych
Hamburgu i Bremie czy w ośrodkach przemysłu ciężkiego Zagłębia Ruhry,
gdzie specyfika zawodów była szczególnie niekorzystna dla ich zatrudniania,
pracę miało 40% kobiet w wieku produkcyjnym, tj. równą przeciętnej
osiągniętej pod koniec wojny w Wielkiej Brytanii.
Skoro krajowa siła robocza była już w roku 1939 mocno eksploatowana, w
pierwszych latach wojny niemiecki wysiłek wojenny utrzymywano przede
wszystkim poprzez przydziały robotników. Reżim nazistowski nie wahał się
wymuszać takich przesunięć. W roku 1939 22% niemieckiej przemysłowej
siły roboczej określano jako pracującą na kontraktach Wehrmachtu, zaś rok
później odsetek ten wzrósł rzekomo do 50,2%. Choć statystyki te, wykonane
przez Grupę Przemysłu Rzeszy, niemal z całą pewnością wyolbrzymiają
stopień „konwersji” do pracy dla celów wojennych, to jednak dają
przynajmniej jakąś wskazówkę co do skali i kierunku tych przenosin. Setki
tysięcy robotników, szczególnie debiutantów na rynku pracy, napływało w
sposób „naturalny” do przemysłu wojennego, przyciąganych wysokimi
zarobkami. W dodatku w końcu lat 30. reżim wyposażył się w szerokie
możliwości przymusu, pozwalające zarządzającym rynkiem pracy siłą
powoływać kobiety i mężczyzn do najistotniejszych zajęć. Dzięki przepisom
o służbie obowiązkowej (Dienstverpflichtung) do początku 1940 roku niemal
milion niemieckich robotników zostało przywiązanych do swoich miejsc
pracy. W pierwszych 12 miesiącach wojny próbowano także siłą zamknąć
małe biznesy, nieodpowiednie do pracy dla wojny, uwalniając ich siłę
roboczą i maszyny do wykorzystania gdzie indziej. Nie jest zaskoczeniem, że
program ten był ogromnie niepopularny, został zresztą wkrótce zarzucony
jako marnowanie wysiłku administracji. Zdecydowanie największy stopień
konwersji został osiągnięty albo poprzez rozdawanie kontraktów Wehrmachtu
firmom wcześniej zaangażowanym w prace cywilne, albo poprzez rozdział
siły roboczej wśród przedsiębiorstw, które miały już doświadczenia z
Wehrmachtem. W pierwszym roku wojny liczba mężczyzn pracujących na
cywilnych umowach w „przemyśle konsumpcyjnych” spadła z 1,3 mln w
maju 1939 roku do niewiele ponad 750 tys. latem 1940 roku.
Priorytet wysiłku wojennego był wyraźny. Prawdziwy dylemat nie
dotyczył jednak wyboru pomiędzy nim, a „sektorem cywilnym”, ale
pomiędzy rekrutowaniem mężczyzny do sił zbrojnych a zostawieniem ich w
fabryce do dyspozycji produkcji dla celów wojennych. Po podniesieniu
swojej liczebności z 1,131 mln latem 1939 do 4,548 mln we wrześniu 1939
roku Wehrmacht jeszcze zaciągnął milion mężczyzn podczas Świąt lat 1939-
1940114. Ogółem między majem 1939 roku i majem 1940 roku powołał 750
tys. rolników i robotników rolnych, 1,3 mln pracowników przemysłowych,
930 tys. mężczyzn z sektora rzemieślniczego, 220 tys. pracowników
transportu, 600 tys. handlu i 600 tys. urzędników. Zamiarem niemieckich
planistów mobilizacyjnych było jednak zawsze takie zarządzanie tym
wielkim zabieraniem siły roboczej, aby zidentyfikować i uchronić od poboru
tych pracowników, którzy są niezbędni dla produkcji wojennej. System ten
funkcjonował zadowalająco dla rdzenia firm zbrojeniowych, nadzorowanych
bezpośrednio przez inspektoraty zbrojeniowe Wehrmachtu. Nie jest chyba
jednak niespodzianką, że tego samego nie dało się powiedzieć o ich
rozległym zapleczu w postaci przedsiębiorstw przemysłowych, które
dostarczały podzespołów oraz półfabrykatów służących do końcowej
produkcji broni. Było tutaj wielu wykwalifikowanych metalowców, którzy
teraz byli przechwytywani przez Wehrmacht. W rezultacie jesienią 1939 roku
wielu ważnych dostawców wojennych zagroziło zupełnym zatrzymaniem
produkcji. Lepsza organizacja z pewnością by pomogła, ale i tak nie było
ucieczki od tego dylematu. Wehrmacht nie miał przecież zamiaru traktować
wykwalifikowanych robotników jako mięsa armatniego, gdyż mechanicy,
monterzy i elektrycy byli potrzebni wojsku z tych samych powodów, dla
których byli też niezbędni przemysłowi. Przydzielano ich do wojsk
inżynieryjnych, warsztatów naprawczych, naziemnej obsługi Luftwaffe czy
okrętowych przedziałów silnikowych115. Potrzebowano ich w coraz
większych ilościach, aby utrzymywać skomplikowane sieci elektroniczne, od
jakich uzależniona była wojskowa łączność. Problemy Wehrmachtu
powiększył zresztą fakt, że realizowane w latach 30. na złamanie karku
zbrojenia zbiegły się akurat z ponownym wprowadzeniem poboru. Młodzi
mężczyźni po raz pierwszy przechodzący podstawowe szkolenie wojskowe
byli tymi samymi, których w nieproporcjonalnie dużych ilościach wciągały w
swój wir nowe niemieckie branże zbrojeniowe116. Od początku zatem
Niemcy stały w obliczu trudnego wyboru pomiędzy uzupełnianiem swoich sił
zbrojnych aż do uzyskania pełnej siły i uszczuplaniem siły roboczej własnego
przemysłu zbrojeniowego.

V.
Jednak sektorem, w którym pobór w czasie drugiej wojny światowej
poczynił najpoważniejsze i najbardziej bezpośrednie szkody, było rolnictwo.
Jak widzieliśmy, niemieckie gospodarstwa od późnych lat 30. zmagały się z
uporczywym problemem braku siły roboczej. Być może mając to właśnie na
uwadze, Wehrmacht w swoich pierwszych wezwaniach nieproporcjonalnie
mało powoływał poborowych z rolnictwa. Mimo wszystko jednak rekrutacja
niemal 800 tys. będących w najlepszym wieku do pracy mężczyzn
wystarczyła do wywołania paniki w Ministerstwie Żywności i Rolnictwa.
Sekretarz stanu Herbert Backe rozpoczął więc tę wojnę w ponurym nastroju,
choć dalekie to było od tego, jak dobrze RNS zareagowało na wyzwanie w
postaci przedłużonej wojny. Ustalone 25 września 1939 roku racje
żywnościowe były bowiem właściwe: 2570 cal dla „zwykłego” cywila i dalej
rosnące aż do niemal 4 tys. cal dziennie dla wojska. Zważywszy powszechną
w niemieckim społeczeństwie nierówność standardu życia klas, racjonowanie,
jak w wojennej Wielkiej Brytanii, w rzeczywistości polepszało przynajmniej
o 40% dietę robotniczych gospodarstw domowych117. A jednak władze w
Berlinie były nerwowe. Główny urzędnik medyczny, dr Leonardo Conti, już
w październiku 1939 roku oświadczył, że długie godziny pracy i ograniczone
wojenne diety przypierają społeczeństwo do ściany. Celem Backego było
teraz korzystanie ze swoich zapasów tak, aby wystarczyły na przynajmniej
trzy lata walk. Tymczasem żniwa roku 1939 były wyraźnie dużo gorsze od
niezwykle udanych zbiorów z roku 1938, zaś nagła redukcja siły roboczej
groziła zainicjowaniem katastrofalnej reakcji łańcuchowej. Gospodarstwa
ograniczyłyby pracochłonną uprawę ziemniaków i roślin okopowych, a to
zmniejszyłoby ilość paszy dla zwierząt, w efekcie spadłaby podaż mleka i
mięsa. Wszystkich prześladowało bowiem doświadczenie pierwszej wojny
światowej118.
W obliczu takiej ewentualności Backe zażądał uczynienia wszystkiego dla
dokonania poza granicami Niemiec dodatkowego zaciągu siły roboczej119. W
roku 1938 jej ostry niedobór w rolnictwie już zmusił Berlin do negocjacji
porozumienia z rządem polskim celem przyjęcia 60 tys. pomocników do
żniw. Teraz, przy większej części Polski znajdującej się pod niemiecką
kontrolą, Backe wymyślił dużo obszerniejszy plan. Pierwszą powołaną grupą
było 300 tys. polskich jeńców wojennych. To jednak nie wystarczało do
zaspokojenia niemieckiego głodu na pracę. Na początku 1940 roku Hans
Frank nowy zarządca Generalnego Gubernatorstwa, czyli niezaanektowanej
przez Niemcy „tyłowej” części Polski, rozpoczął program przyciągnięcia
bezrobotnych Polaków do pracy w Rzeszy w charakterze robotników
tymczasowych. 25 stycznia 1940 roku Göring błyskawicznie wydał
podstawowy dekret określający rolę Generalnego Gubernatorstwa w stosunku
do niemieckiej gospodarki. Zamiast traktowania go jako śmietnik, miało być
ufundowane na opłacalnej zasadzie stałego rezerwuaru siły roboczej. Z
samego Generalnego Gubernatorstwa do pracy w Niemczech miało zostać
zrekrutowanych milion Polaków, z czego 750 tys. do rolnictwa, po połowie
kobiety i mężczyźni. W porównaniu do polskiej migracji sezonowej do
Niemiec z lat 20. liczby te może nie były nadzwyczajne, niemniej dotyczyły
one teraz terytorium, na którym żyła tylko niewiele ponad jedna trzecia
ludności przedwojennej Polski i które było utworzone z regionów
niemających tradycji wyjazdów za pracą. Żądanie dostarczenia miliona
„gastarbeiterów” spośród liczącej nieco ponad 11 mln nieżydowskiej
populacji Generalnego Gubernatorstwa było zatem bardzo trudne do
zrealizowania. Tymczasem Backe pilnie potrzebował robotników i w
pierwszych miesiącach 1940 roku oczekiwał już 10 pociągów dziennie, każdy
wypełniony tysiącem z nich.
Napięcia narodowościowe pomiędzy Polakami i Niemcami trwały
oczywiście od wieków, a bardziej lub mniej surowa dyskryminacja w życiu
codziennym była powszechna w regionach granicznych, zwłaszcza od czasu
utworzenia po pierwszej wojnie światowej polskiego państwa narodowego120.
Jednak system obejmujący polskich robotników w nazistowskich Niemczech
był zupełnie bezprecedensowy. Przede wszystkim był zaprojektowany przez
urzędników działających w imieniu Heinricha Himmlera, szefa policji
niemieckiej. A jeśli chodzi o Polskę, to SS działało według swoich własnych
zasad121. Krótko po rozpoczęciu wojny Himmler został mianowany
Komisarzem Rzeszy ds. Zabezpieczenia Niemieckiej Rasy (RKF), w której to
roli jego misją było usunięcie z byłych terytoriów polskich, teraz wcielonych
do Rzeszy, Żydów i tylu Polaków, ile tylko możliwe. Jednocześnie miał
wprawić w ruch gigantyczne przemieszczenie ludności poprzez repatriowanie
etnicznych Niemców z anektowanych przez Stalina państw bałtyckich oraz z
północnowłoskiego Tyrolu i osiedlenie ich na terytoriach opróżnionych z
Polaków i Żydów. W pewnym sensie żądanie Backego ogromnego napływu
zagranicznej siły roboczej było komplementarne w stosunku do tego
programu, gdyż dostarczało Himmlerowi bezpośredniej wymówki dla
wyrzucenia setek tysięcy Polaków z terytoriów wcielonych do Rzeszy.
Jednak, co bardziej istotne, takie dołączenie ich do niemieckiej siły roboczej
było zupełnie sprzeczne z wizją Himmlera państwa rasowego. Jest zatem
symptomatyczne dla alarmistycznego nastroju panującego na początku roku
1940 w Berlinie, że został on zmuszony do zawarcia kompromisu. Nie tylko
zobowiązano go do spowolnienia procesu deportowania en masse Żydów i
Polaków przez granicę do Generalnego Gubernatorstwa, lecz także zmuszono
go do opracowania zestawu wytycznych uszczegółowiających warunki, pod
którymi ponad milionowi Polaków pozwolono by korzystać z możliwości
tymczasowego przynajmniej zamieszkania w Rzeszy. Rezultatem był system
restrykcyjnego apartheidu. Polscy robotnicy w Niemczech byli ograniczeni do
przebywania tylko w miejscu pracy i przydzielonych im kwaterach. Musieli
nosić przez cały czas naszywki identyfikacyjne z literą P. Aby być pewnym,
że ich status jest zawsze niższy od ich niemieckich współpracowników, ich
zarobki zostały odgórnie obniżone do maksimum 25 marek miesięcznie.
Polscy robotnicy mieli zakaz wstępu do publicznych środków transportu i
utrzymywania kontaktów towarzyskich z Niemcami. Pruderia elity Himmlera
ujawniła się w zakazie chodzenia do niemieckich kin, na tańce, do barów,
teatrów i kościołów, a kontakty płciowe z Niemcami były karane śmiercią.
Każde inne wykroczenie, w tym wymigiwanie się od pracy, miało skutkować
zesłaniem do obozu koncentracyjnego. Pod żadnym pozorem unikający pracy
nie mogli być odsyłani do Polski. Niemcy nie mieli wątpliwości, że kroki te
stanowiły złamanie prawa międzynarodowego122, w szczególności jasne było,
że te przepisy SS nie mogą być stosowane do setek tysięcy polskich jeńców
wojennych, którzy cieszyli się ochroną Konwencji Genewskiej. Rozwiązanie
było jednak proste: wraz ze zniknięciem państwa polskiego byli żołnierze
armii polskiej zostali „uwolnieni” ze swojego statusu jeńców wojennych, a
więc jako cywile mogli być „przeniesieni” do zwykłego statusu polskich
robotników w nazistowskich Niemczech. Szczególne traktowanie było
zarezerwowane tylko dla 60 tys. polskich jeńców zidentyfikowanych jako
Żydzi. Podlegali oni morderczemu reżimowi głodu i przepracowania, który
do wiosny 1940 roku zabił aż 25 tys. z nich.
Nie jest niespodzianką zważywszy brutalne nastawienie władz
niemieckich, że działania zmierzające do rekrutacji polskich robotników na
zasadzie dobrowolności nie przyniosły sukcesu. Tylko 200 tys. polskich
cywilów przybyło do Niemiec do wiosny 1940 roku, daleko mniej niż
wynosił cel Backego. W Generalnym Gubernatorstwie gubernator Hans Frank
zinterpretował tę odmowę Polaków ochotniczego zgłaszania się na roboty
jako „wrogość”, gdyż poprzez niezgodę na oddanie się do „dyspozycji”
Rzeszy angażowali się w umyślny akt sabotażu w stosunku do niemieckiego
wysiłku wojennego123. Przynajmniej od lutego 1940 roku Frank wyczuwał
już wzrost polskiego ruchu oporu, który potrzebował pilnie stłumić, ponieważ
było to warunkiem wstępnym nie tylko masowej rekrutacji robotników, ale
także realizacji planów SS przesiedlenia ludności. To ostatnie w bieżących
okolicznościach stanowiłoby zagrożenie dla porządku publicznego w
Generalnym Gubernatorstwie. Backe ze swojej strony przepowiadał
katastrofę, jeśli niemieckim gospodarstwo nie dostarczy się potrzebnej im siły
roboczej. Na radzie Planu 4-letniego wyraziście zobrazował koszmar reżimu
nazistowskiego, czyli zapaść systemu zaopatrzenia w żywność podobną do
tej, która rozpętała rewolucję 1918 roku. W obliczu takich perspektyw Backe
nie wykluczał niczego. Żądał najszybciej, jak to tylko możliwe, co najmniej
400 tys. robotników, aby zapewnić w następnym roku dostawy zboża i
ziemniaków. Jeśli zaś Polacy nie będą się zgłaszać dobrowolnie, domagał się
wyposażenia Wehrmachtu we władzę „spowodowania siłą transportu do
Niemiec niezbędnej liczby robotników”124. W kwietniu zarządzający
Generalnym Gubernatorstwem zgodzili się na to wszystko, w efekcie,
pomimo zastrzeżeń MSZ, Frank wprowadził obowiązkowe zapisy dla
wszystkich mieszkańców w wieku od 14 do 25 lat. W ten sposób polska
młodzież miała rozwiązać niedobór rąk do pracy w niemieckim rolnictwie125.
Już w kilka godzin po ogłoszeniu tego nowego dekretu jasne się jednak
stało, że skutkiem przymusowej deportacji będzie rozwój polskiego ruchu
oporu, co zresztą Frank przewidywał. Natychmiast zaczęły krążyć plotki, że
młodych ludzi aresztuje się na ulicach, w kinach i na mszach. W
rzeczywistości niemieckie podejście do „złamania kręgosłupa” polskiego
narodu było bardziej ukierunkowane. Jak byli tego w pełni świadomi Frank i
jego szef SS Obergruppenführer Friedrich-Wilhelm Krüger, nie mieli oni w
Generalnym Gubernatorstwie wystarczająco dużo ludzi, aby siłą zabrać setki
tysięcy osób126. Zamiast tego Niemcy wsparli swoje dążenie do uzyskania
zapisów precyzyjnymi uderzeniami w to, co uważali za przywództwo
rodzącego się polskiego ruchu oporu127. Koniecznej zasłony dla tej dobrze
zaplanowanej eskalacji przemocy dostarczył długo wyczekiwany atak na
zachodzie. Do tego momentu Frank czuł się spętany skierowaną na Generalne
Gubernatorstwo międzynarodową uwagą medialną, ale teraz dramatyczne
bitwy dostarczyły dokładnie tego jej rozproszenia, jakiego potrzebował. W
ciągu kilku dni od rozpoczęcia kampanii na zachodzie niemiecka policja
rozpoczęła realizację systematycznego programu zabójstw politycznych,
ledwo zakamuflowanych rutynowymi wyrokami sądów wojskowych.
Zamordowano 2 tys. już przetrzymywanych przez Niemców członków
polskich elit, kolejne 2 tys. wyznaczono do aresztowania i natychmiastowej
egzekucji jako dodatek do 3 tys. tzw. „zawodowych przestępców”128. W
ciągu mniej niż roku od wybuchu działań wojennych zabójcza przemoc stała
się w ten sposób oficjalnie usankcjonowanym elementem zarządzania
niemieckim wysiłkiem wojennym. W istocie w kwestii zaopatrzenia
żywnościowego Generalnego Gubernatorstwa Frank i jego współpracownicy
wyszli nawet poza selektywne czystki i zaczęli realizować bardziej
kompleksową politykę ludobójstwa.
Generalne Gubernatorstwo, tak jak zostało ukonstytuowane w roku 1939,
było terytorium o poważnym deficycie żywności, gdyż najlepsze pod
względem rolniczym tereny polskie zostały przyłączone do Rzeszy. Na
początku 1940 roku, aby zapobiec wybuchowi głodu w głównych miastach,
sekretarz stanu Backe zgodził się dostarczać Frankowi przynajmniej 10 tys.
ton ziarna chlebowego miesięcznie, tj. dość, aby zaopatrzyć mieszkańców
Warszawy w ćwierć kilograma chleba dziennie129. W kwietniu, w dniach
bezpośrednio następujących po decyzji o narzuceniu rekrutacji na roboty,
Backe odwiedził Franka celem omówienia sytuacji żywnościowej. Aby
pomóc mu w utwierdzeniu jego panowania w Generalnym Gubernatorstwie
oraz aby umożliwić skuteczne wprowadzenie polityki zapisów, której
niemieckie rolnictwo tak rozpaczliwie potrzebowało, Backe zgodził się dodać
pojedynczy przydział 135 tys. ton zboża z niemieckich zapasów.
Wystarczyłoby to, aby największe miasta dotrwały do nowych żniw, po
których spodziewano się już osiągnięcia samowystarczalności tych terenów.
Jak uzgodnili Frank i Backe, zboże dostępne w Generalnym Gubernatorstwie
miało być rozdawane ściśle według potrzeb niemieckiej okupacji. Na dnie tej
rasowej i rzeczywistej hierarchii byli Żydzi. Na temat żyjącej w Generalnym
Gubernatorstwie populacji przynajmniej 2,5 mln Żydów Frank zauważył
tylko:
Nie interesują mnie Żydzi. Czy zdobędą jakąś paszę do wykarmienia się [füttern], czy nie, to
ostatnia rzecz, która mnie obchodzi…
Druga kategoria składa się z Polaków [być może nawet aż 10 mln ludzi], o ile mogę mieć z nich
jakiś pożytek. Będę żywił tych Polaków tym, co mi zostanie albo co możemy zaoszczędzić. Inaczej
każę Polakom samym sobie radzić… Interesuję się Polakami tylko o ile widzę w nich rezerwuar
siły roboczej, ale też nie do tego stopnia, żeby czuć gubernatorski obowiązek zagwarantowania im,
że dostaną konkretną ilość jedzenia. Nie mówimy o racjach dla Polaków, ale o możliwościach ich
żywienia130.

Nad Polakami była ukraińska mniejszość w Generalnym Gubernatorstwie,


która miała być traktowana lepiej. Ponad nią Frank umieścił jeszcze kilka
tysięcy uprzywilejowanych Polaków, tj. takich, którzy pracowali w ważnych
służbach publicznych, takich jak kolej albo fabryki produkujące dla
wojennych celów Niemiec. Wreszcie na szczycie hierarchii stały liczone w
tysiącach niemieckie władze okupacyjne, które dostawałyby takie racje, jak w
Rzeszy. W praktyce oznaczało to, że w stosunku do racji niemieckich w
wysokości ponad 2,6 tys. cal na początku 1940 roku „racja” dla mieszkańców
głównych polskich miast została ustalona na 609 cal dziennie, zaś Żydzi
dostawali 503 cal. Do końca roku polska racja zwiększyła się do 938 cal,
podczas gdy ta dla Żydów zmniejszyła się do 369 cal. Zgodnie z zasadami
Ligi Narodów racja obowiązującą Generalnym Gubernatorstwie w roku 1940
była wystarczająca, aby przeciętnie dostarczyć polskiej społeczności
miejskiej 20% zalecanej dziennej dawki białka i mniej niż 5% koniecznych
tłuszczów. W efekcie już na wiosnę 1940 roku działające na terytoriach
okupowanych inspektoraty zbrojeniowe Wehrmachtu informowały o
przypadkach, gdy wykwalifikowani robotnicy fabryczni mdleli z
niedożywienia na swoich stanowiskach pracy. A na regularnych
posiedzeniach zespołu gospodarczo-wojskowego Wehrmachtu w Berlinie,
którym przewodniczył generał Thomas, całkiem otwarcie omawiano już
perspektywę pojawienia się głodu131.

VI.
Wojna, którą Hitler rozpętał we wrześniu 1939 roku, nie była taką, jaką
chciał prowadzić, ani też taką, do której Niemcy były dobrze przygotowane.
Kiedy już pozbędziemy się efektów patrzenia z perspektywy późniejszych
wydarzeń, nie może być żadnych większych wątpliwości, że wypowiedzenie
wojny przez Wielkiej Brytanię i Francją postawiło Hitlera w obliczu
najpoważniejszego wyzwania od momentu objęcia przez niego władzy. Pod
względem wojskowym daleko nieoczywiste było, że Niemcy cieszyły się
jakimś istotniejszym marginesem przewagi, oczywiście jeśli rozważać
marynarkę na równi z lotnictwem i siłami lądowymi. Z kolei pod względem
gospodarczym wszyscy zgadzali się co do tego, że Wielka Brytania i Francja
były silniejsze. Sojusz z Moskwą dostarczył wprawdzie Trzeciej Rzeszy
pewnego złagodzenia druzgocącego efektu blokady, niemniej dużo większe
znaczenie miała tutaj możliwość mocarstw zachodnich korzystania z zasobów
Stanów Zjednoczonych. Także wewnątrz kraju pozycja Hitlera została
wystawiona na duże ryzyko, gdyż wojna ta była bezpośrednim rezultatem
jego polityki zagranicznej. Oczywiście dowództwo Wehrmachtu też zgodnie
do niej dążyło, a i Ribbentrop dodał swoje, ale to Hitler był tym, który
przyspieszył konflikt. I gdyby Niemcy dotknęły jakieś poważne komplikacje,
to on byłby obwiniany, jeśli nawet nie przez ogół ludności, to z pewnością
przez dowództwo armii. W efekcie wojnę tę Hitler musiał wygrać i to wygrać
szybko. Dlatego po krótkiej chwili wahania jesienią 1939 roku jego reżim
zareagował nie biernością i samozadowoleniem, ale radykalnym wysiłkiem
zmierzającym do mobilizacji zasobów zarówno Niemiec, jak i dopiero co
zajętych terytoriów Polski. Hitler rzucał na szalę wszystko dla osiągnięcia
zwycięstwa na zachodzie i w pogoni za tym celem nic nie mogło go już
powstrzymać. Jak pokazuje jednak szczegółowy opis polityki zbrojeniowej,
jeszcze na wiosnę 1940 roku nie miał on spójnej strategii osiągnięcia
zwycięstwa. Rzecz jasna jego plany były ogólnie nakierowane na
zmaksymalizowanie w krótkim okresie siły ognia Wehrmachtu, ale zamiar
operacyjny, w kierunku którego te programy wydawały się zmierzać, nie
obiecywał natychmiastowego triumfu militarnego. Program amunicyjny
Hitlera mógł być zaprojektowany tak, aby pozwolić wspartemu obfitą siłą
ognia artylerii Wehrmachtowi wywalczyć sobie drogę do wybrzeża, ale
przecież i Francja, i Wielka Brytania dalej uczestniczyłyby w wojnie co
najmniej do końca 1940 roku. Plan wojenny, który miał ostatecznie pozwolić
Hitlerowi uciec od tego strategicznego impasu, pojawił się, spóźniony i
głównie przez przypadek, dopiero w zimowych miesiącach lat 1939-1940.
Przyjęto go w lutym 1940 roku, do którego to czasu wielka kampania
amunicyjna zdążyła już osiągnąć pełen rozkwit. I nawet po tym, jak
niemieckie dowództwo armii w końcu zaakceptowało ten śmiały nowy plan,
wielu wciąż pozostawało głęboko sceptycznymi. Hitler zagrał we wrześniu
1939 roku o wszystko, a wynik ważył się aż do ostatnich tygodni maja 1940
roku.
1 Tytuł tego rozdziału wybrano naśladowczo w hołdzie I. Kershaw, Hitler 1936-1945: Nemesis,
London, 2000, s. 181-242.
2 Informacje na temat tych wydarzeń oraz kopie tabel podobnych do tych prezentowanych przez
Thomasa patrz IWM EDS, al 1492, oraz BAMA RW19/205, s. 120-43.
3 G. Thomas, Geschichte der deutschen Wehr- und Ruestungswirtschaft, Boppard 1966, s. 509-10.
4 G. Wagner (red.), Lagevortraege des Oberbefehlhabers der Kriegsmarine vor Hitler 1939- 1945,
München 1972, s. 20-21.
5 K.-H. Voelker, Die deutsche Luftwaffe, 1933-1939 – Aufbau, Fuehrung und Ruestung der Luftwaffe
sowie die Entwicklung der deutschen Luftkriegstheorie, Stuttgart 1967, s. 159-62, oraz E. L. Homze,
Arming the Luftwaffe, Lincoln, Nebr. 1976, s. 240-47.
6 C. Hartmann i S. Slutsch, Franz Halder und die Kriegsvorbereitungen im Fruehjahr 1939, „vfz” 45
(1997), s. 467-95.
7 W rzeczywistości Warszawa poddała się po 4 tygodniach wojny, tj. 28 września (przyp. tłum.).
8 „Time”, 34 (25 września 1939 roku), s. 13.
9 Meldungen, 9 października 1939 roku, s. 331.
10 Ibid., 18 października 1939 roku, s. 364, 20 października 1939 roku, s. 372.
11 Ibid., 23 października 1939 roku, s. 382. „Vater Chamberlain, der du bist in London, vertilgt werde
dein Name, dein Reich verschwinde …”. Była także uwspółcześniona wersja kolędy „Tannenbaum”.
12 Ibid., 25 października 1939 roku, s. 390.
13 Dziennik Haldera, 27 października 1939 roku, s. 62, oraz A. Hillgruber, Die Zerstoerung Europas:
Beitraege zur Weltkriegsepoche 1914 bis 1945, Frankfurt 1988, s. 210.
14 Ibid., s. 211.
15 Fragment ten pochodzi z przemówienia do dowództwa Wehrmachtu wygłoszonego 23 listopada
1939 roku. Weinberg w swoim dobrze znanym eseju pt. Hitler’s Image of the United States
zniekształca jego znaczenie poprzez wyjęcie go z kontekstu i pominięcie w swoim tłumaczeniu
kluczowego słowa „jeszcze”. Co dziwne, w swoim kolejnym opracowaniu koryguje błędne
tłumaczenie, ale w ogóle nie odnosi się do tej różnicy. Patrz G. L. Weinberg, World in the Balance:
Behind the Scenes of World War II, London 1981, s. 63 i 81. Bardziej przekonujące informacje patrz
S. Friedlaender, Prelude to Downfall: Hitler and the United States 1939-1941, London 1967, s. 86-7,
oraz H. Sirois, Zwischen Illusion und Krieg: Deutschland und die USA 1933-1941, Paderborn 2000,
s. 189-209.
16 Thomas, Geschichte, s. 170-78.
17 F. Hahn, Waffen und Geheimwaffen des deutschen Heeres 1933-1945, Bonn, 3 wyd., 1998, II. s.
198-9.
18 Dziennik Haldera, 24 września 1940 roku, s. 61. Na temat reakcji patrz Kroener w DRZW 5/2. s.
819-24, oraz W. Murray, The German Response to Victory in Poland: A Case Study in
Professionalism, „Armed Forces and Society”, 7 (1981), s. 285-98.
19 Hahn, Waffen, II. s. 194-6.
20 K.-H. Frieser, Blitzkrieg-Legende: Der Westfeldzug 1940, München 1996, s. 71-7.
21 Na temat wywołanego tym sporu z Hitlerem patrz dziennik Haldera, 27 września 1939 roku-24
listopada 1939 roku, s. 61-82.
22 E. R. May, Strange Victory: Hitler’s Conquest of France, New York 2000, s. 215-26, oraz Kershaw,
Hitler: Nemesis, s. 233-79.
23 E. Wagner (red.), Der Generalquartiermeister: Briefe und Tagebuchaufzeichnungen des
Generalquartiermeisters des Heeres General der Artillerie Eduard Wagner, München, 1963, s. 147.
24 G. Engel, Heeresadjutant bei Hitler 1938-1943: Aufzeichnungen des Majors Engel, wyd. Hildgard
von Kotze, Stuttgart 1974, s. 66-7. Kershaw, Hitler: Nemesis, s. 270.
25 Patrz Hillgruber, Zerstoerung, s. 215.
26 Brzemiennym w skutki opisaniem wczesnego wysiłku wojennego Niemiec jako „gospodarki
wojennej jak pokojowej” jest książka R. Wagenführa Die deutsche Industrie im Kriege, Berlin 1954,
s. 25. Mocna krytyka tego patrz R. J. Overy, War and Economy in the Third Reich, Oxford 1994, s.
233-314. Na temat głównie opisu politycznego i organizacyjnego patrz Müller w DRZW 5/1. s. 349-
90.
27 J. M. Haight, American Aid to France 1938-1940, New York 1970, s. 132-88.
28 DRZW 1. s. 417
29 Friedlaender, Prelude, s. 83-4.
30 Haight, American Aid, s. 189-231. H. D. Hall, North American Supply, London 1955, s. 117-68.
31 Oficjalna historia blokady autorstwa Medlicotta, która zaczyna się od sławnej, pesymistycznej
uwagi: „zbyt wiele… spodziewano się po blokadzie” – w rzeczywistości przywołuje nieliczne, albo
zgoła żadne, świadectwa z punktu widzenia strony niemieckiej i nie docenia powagi problemów
importowych Rzeszy. W. N. Medlicott, The Economic Blockade, London 1952, 1. s. 411.
32 Patrz kwestie wyliczone w SRA (Statistische Reichsamt), Monatlicher Nachweisueber den
Auswaertigen Handel, 1939-44.
33 BAMA RW19/172, 23 października 1939 roku.
34 W. Murray, Luftwaffe, London 1985, s. 62-3.
35 R. D. Müller, choć poświęca się opisowi chaosu organizacyjnego, znajduje niewiele dowodów na
przeszkody stojące na drodze produkcji cywilnej. Patrz Müller w DRZW 5/1. s. 380. Jeśli chodzi o
sektor zbrojeniowy, to Wehrmacht był zadowolony, mogąc zameldować, że nie ma tu do czynienia z
szokiem; BAMA RH15/159, s. 330-33. Opis Wagenführa tzw. „szoku wojennego”, czyli
„Kriegsstoss”, składa się raczej z politycznych przytyków niż z treściwej analizy. Patrz Wagenfuehr,
Die deutsche Industrie, s. 24-8.
36 W kolejnych wersjach teza ta stawała się coraz wyrazistsza. Klein wygłasza najpierw ten argument
raczej ostrożnie: „Hitler był mniej skłonny podporządkowywać prywatne interesy… niż się
powszechnie zakłada”; B. H. Klein, Germany’s Economic Preparations for War, Cambridge, Mass.
1959, s. 25. 6 lat później Milward jest już bardziej stanowczy: „Dokumenty z biura naczelnika
berlińskiej policji były zapełnione przerażającymi przewidywaniami politycznego niepokoju
spowodowanego nieznacznymi trudnościami wynikającymi z niemieckiego programu inwestycji
kapitałowych”, zaś Blitzkrieg był atrakcyjny, ponieważ pozwalał Hitlerowi nie ograniczać
konsumpcji; A. S. Milward, The German Economy at War, London 1965, s. 12. Wreszcie Mason w
roku 1966 stwierdził: „Funkcja planów Blitzkriegu w polityce wewnętrznej tkwiła w ich obietnicy
doprowadzenia wojny do błyskawicznego i zwycięskiego końca bez wymagania od narodu
niemieckiego jakichś nadmiernych ofiar”; T. Mason, Nazism, Fascism and the Working Class,
Cambridge 1995, s. 69.
37 Müller w DRZW 5/1. s. 375-83.
38 Patrz atak Göringa na Funka w BAMA RH 15/159, s. 275-9.
39 Müller w DRZW 5/1. s. 410-15.
40 BAMA RW19/205, s. 125.
41 Müller w DRZW 5/1. s. 384.
42 NA T77 339 Wi/IF 5.2151, Stellungnahme für Chef des WFA, 18 października 1939 roku.
43 Patrz raport Hannekena dla VJP z początków stycznia 1940 roku, IWM EDS, al 1905 ex Wi. If. 5. s.
405.
44 Na temat przekonania Thomasa, że wojna na zachodzie będzie Materialschlacht, patrz jego uwagi na
temat prawdopodobnych potrzeb transportowych w BAMA RW19/172, s. 27.
45 NA T77 339 Wi/IF 5.2151, memo bez daty znajdujące się w dokumentach Wi Rü Amt,
prawdopodobnie początek 1940 roku.
46 Weinberg, Foreign Policy II, s. 19-20, oferuje zwięzłą wersję tej krytyki ze strony Hitlera. Co jednak
dziwne, umieszcza ją w roku 1937, podczas gdy w rzeczywistości Hitler konfrontował się ze
stanowiskiem Thomasa dokładnie w latach 1939-1940.
47 Bez zważania także na perspektywy długofalowe. Jesienią 1939 roku odmówił przyznania
najwyższego priorytetu, które domagali się armia i Albert Speer, dla realizowanego w Peenemünde
programu rakietowego na podstawie tego, że co najmniej przed rokiem 1941 nie będzie on mógł mieć
żadnego wpływu na wojnę. Patrz BAMA RH15/153, s. 123-5.
48 IWM EDS, al 1571, Chef Wi Rü Amt Aktennotiz, 4 grudnia 1939 roku. Patrz wcześniejsze pismo
Thomasa z podobnymi argumentami w IMT, Nazi Conspiracy and Aggression, Washington 1946-7,
VII, EC-615, s. 603.
49 IWM EDS, al 1571, Inspekteurbesprechung, 24 marca 1940 roku.
50 Patrz podsumowanie w BAMA RW19/172 OKW, 23 października 1939 roku.
51 Na temat szoku, jaki wywołało to w stoczniach, patrz A. Meyhoff, Blohm & Voss im „Dritten
Reich”, Hamburg 2001, s. 243-53.
52 E. Roessler, Geschichte des deutschen U-Bootbaus, Augsburg 1996, I. s. 192-208.
53 L. Budrass, Flugzeugindustrie und Luftruestung in Deutschland, Düsseldorf 1998, s. 587-90.
54 H. Strachan, The First World War, Oxford 2001, I. s. 993-1048.
55 Jak to się stało jasne w październiku 1939 roku na jego pierwszej wojennej konferencji
zbrojeniowej, BAMA RH15/159, s. 330-33.
56 E. Leeb, Aus der Ruestung des Dritten Reiches (Das Heereswaffenamt 1938-1945), Berlin 1958.
57 Patrz uwagi na temat szkód uczynionych jeszcze w 1937 roku reputacji armii wśród
przemysłowców, BAMA RH15/149, s. 3-22.
58 BAMA RH15/159, s. 330-33.
59 BAMA RW19/205, s. 129, oraz Müller w DRZW 5/1. s. 425-6.
60 BAMA RW19/173, s. 246-59. Jak wskazywali armijni eksperci, jakość amunicji radykalnie się od
czasów pierwszej wojny światowej polepszyła zarówno pod względem zasięgu, jak i siły wybuchu.
Osiągnięcie jednak ówczesnego poziomu produkcji byłoby możliwe tylko kosztem powrotu do
żeliwnych łusek wypełnionych ersatzem materiałów wybuchowych.
61 BAMA RW19/164, s. 3-10, OKW Tagebuch. Szczegóły w BAMA RH15/160, Waffenamt, 10
stycznia 1940 roku.
62 Na temat braku zaufania do armijnych zamówień patrz BAMA RH15/160, s. 264. Na temat tej
naprawdę wszechobecnej, ale i niedocenianej broni patrz Hahn, Waffen, s. 146-61. W czasie wojny
znaczna część niemieckiego przemysłu ciężkiego zajmowała się właśnie produkcją 17 tys. lekkich
haubic oraz milionów pocisków, które one wystrzeliły.
63 Najwięcej zawdzięcza mu Müller w DRZW 5/1. s. 349-426, gdzie skupia się na „policentrycznej”
polityce niemieckiego wysiłku wojennego. Także Overy, choć pisze z innej perspektywy, podkreśla
nieefektywność będącą rezultatem porażki organizacyjnej z pierwszych lat wojny. Patrz Overy, War
and Economy, s. 313 i 343-56.
64 Dalsze informacje opierają się na ponownie przeliczonym miesięcznym wskaźniku produkcji broni,
czego szczegóły są dostępne na stronie internetowej autora oraz w jego książce pt. Arming the Reich:
Armaments Production in Hitler’s Germany, także dostępnej na stronie autora.
65 Patrz BAMA RL3 2630, Beschaffungslage, grudzień 1939 roku.
66 Göring już w końcu listopada zainicjował kampanię przeciwko Wydziałowi Zamówień Sił
Lądowych. Patrz BAMA RH15/i59, Vortragsnotiz, 29 listopada 1939 roku.
67 Opinia wyrażona z naciskiem w odpowiedzi krytykom przez zespół zamówień armii. Patrz BAMA
RH15/153, s. 128-30, oraz RH15/159, s. 248-50, zignorowana jednak przez Wagenführa, Müllera i
Overy’ego..
68 IWM, M14/328, Niederschrift über Rü In Besprechung, 8/9 stycznia 1940 roku, s. 2-3.
69 Pierwsze niepokojące dyskusje na temat problemu transportowego odbyły się w listopadzie 1939
roku. Patrz BAMA RW19/172, s. 22-30, oraz BAH R131 607, s. 81-6.
70 Statistisches Handbuch von Deutschland, München 1949, s. 349-51.
71 A. C. Mierzejewski, The Most Valuable Assest of the Reich: A History of the German National
Railway, II: 1933-1945, Chapel Hill, NC 2000, s. 57-93.
72 Meldungen, III: 27 grudnia 1939 roku, s. 606. Niezwykłe, że w roku 1939 w wypadkach kolejowych
w całych Niemczech zginęło 1920 osób (bez samobójstw) oraz było 4523 rannych. Obie liczby były
o 100% wyższe niż od tych z roku 1937. Patrz SRA, Statistisches Jahrbuch fuer das Deutsche Reich
(1941/42), Berlin 1942, s. 242.
73 Meldungen, III: 17 stycznia 1940 roku, s. 652, 29 stycznia 1940 roku, s. 705-6.
74 IWM FD717/46, box 248 255 ff., Rheinmetall Informationsbericht, 1939. Na temat wpływu
niedoboru węgla na nastroje w Berlinie i wszędzie indziej patrz Meldungen, III: 8 stycznia 1940
roku, s. 622-4, 26 stycznia 1940 roku, s. 686-7.
75 BAMA RW19/263, Raport OKW, 2 kwietnia 1940 roku, s. 6-13.
76 IWM EDS, al 1571, 16 lutego 1940 roku, Besprechung.
77 Dziennik Haldera, 27 stycznia 1940 roku, s. 173-4.
78 BAMA RH15/160, s. 254-69.
79 To i cytowana dalej odpowiedź Keitela pochodzą z IWM EDS, al 1492.
80 BAMA RH15/151, s. 104-5.
81 IWM. Mi. 14 328, Rü In Besprechung, 8/9 stycznia 1940 roku.
82 IWM EDS, al 1492, Aktennotiz Vortrag bei Keitel, 27 stycznia 1940 roku.
83 Müller odwrotnie, choć w pełni rozumie polityczną naturę „kryzysu amunicyjnego”, bezkrytycznie
identyfikuje się z ówczesnymi atakami na „wojskowych biurokratów” i postrzega każdy sprzeciw
wobec nominacji Todta jako krok przeciwko większej efektywności. Patrz Müller w DRZW 5/1. s.
423 i 453-66.
84 IWM EDS al 1492, szef OKW do Oberbefehlhaber des Heeres, 2 marca 1940 roku.
85 BAMA RW19/164, wpis w dzienniku pod datą 4 marca 1940 roku, s. 65-6. Müller w DRZW 5/1. s.
462-78. K. H. Ludwig, Technik und Ingenieure im Dritten Reich, Düsseldorf 1974, s. 344-60.
86 D. Eichholtz, Anatomie des Krieges: Neue Dokumente ueber die Rolle des deutschen
Monopolkapitals bei der Vorbereitung und Durchfuehrung des Zweiten Weltkrieges, Berlin 1969, s.
243-58.
87 Eichholtz, I. s. 121-32.
88 W kolejnych dniach spotkał się także z Albertem Vöglerem z Vestagu, Helmuthem Röhnertem z
Rheinmetall i Erichem Tgahrtem, prezesem Hoesch AG.
89 Stowarzyszenia przemysłowe dostarczyły mu także listę kandydatów do jego komisji. Patrz BAH
R131 657, s. 51 i 53-9.
90 Patrz instrukcje Todta dla RgI w BAMA RW19/263.
91 W. Weber, Walter Borbet (1881-1942), w W. Weber (red.), Ingenieure im Ruhrgebiet, Münster
1999, s. 252-3.
92 Domarus, II. s. 1540-59.
93 Müller w DRZW 5/1. s. 467.
94 Herbst, Das nationtakżezialistische Deutschland 1933-1945, Frankfurt 1996, s. 304, przywołuje
liczby dotyczące kwartalnej produkcji amunicji w latach 1939-1940, ale nie wyciąga z nich
właściwych wniosków.
95 IWM 14/328, styczeń 1940 roku, Rü In Besprechung, 8/9 stycznia 1940 roku.
96 Na temat funkcjonowania tego porozumienia z punktu widzenia przemysłowców patrz BAH R131
593, Niederschrift, 15 marca 1940 roku. Müller w DRZW 5/1. s. 448. Ten ostatni odrzuca to
porozumienie, ponieważ przemysł zbrojeniowy był zbyt selektywny przy rzeczywistym wyborze
firm, które miały w tym uczestniczyć, co jest dziwne, skoro zarzuca jednocześnie wojskowym brak
segregacji w procedurach zamówieniowych.
97 Jak wskazuje Budrass, konkretny model kontraktowania, o jakim wspominano w roku 1940, to ten
Junkersa w Luftwaffe. Budrass, Flugzeugindustrie, s. 654-5.
98 Pierwszym historykiem, który wygłosił tę kluczową opinię, sprzeczną z powszechnym
przekonaniem, był Overy. Patrz Overy, War and Economy, s. 259-314.
99 Na temat ich wskaźnikowego charakteru patrz G. Aly, Hitlers Volksstaat, Frankfurt 2005, s. 334-9.
100 Liczby opisujące uzupełnienia netto pochodzą z Statistisches Handbuch, s. 340-41.
101 Patrz oszacowanie w BAL R2501 7006, s. 321-4.
102 Eichholtz, III. s. 703-8.
103 BAL R2501 6557, s. 505-6.
104 Müller w DRZW 5/1. s. 396-405. G. Corni i H. Gies, Brot, Butter, Kanonen: Die
Ernaehrungswirtschaft in Deutschland unter der Diktatur Hitlers, Berlin 1997, s. 555-75. H. Kehrl,
Krisenmanager im Dritten Reich, Düsseldorf 1973, s. 178-84.
105 Reichsbank i SRA szacowały, że nawet dla robotniczych gospodarstw domowych o niskich
dochodach spadek wydatków będący bezpośrednim rezultatem racjonowania wyniesie około 12%.
BAL 2501 6610, s. 391-6. Dla tych o wyższych dochodach efekt będzie większy.
106 BAH R13I 607, s. 113-27 i 81-6.
107 Był to już większy udział niż przydział dla zbrojeń z roku 1917, realizowany w ramach programu
Hindenburga. Patrz BAL R2501 7006, s. 83-90. Był także większy niż ilość stali przydzielona w tym
samym czasie na cele wojenne w Wielkiej Brytanii. Patrz W. P. Howlett, The Competition Between
the Supply Departments and the Allocation of Scarce Resources in the Second World War,
Cambridge, praca doktorska, 1988, s. 65.
108 Meldungen, III: 8 grudnia 1939 roku, s. 552. Patrz lista brakujących produktów w BAH R13I 677.
109 BAMA RW19/164, s. 28-9. Hanneken określił to w BAMA RW19/173, s. 58, po prostu jako
„nieodpowiedzialne”. Patrz zdziwiona reakcja przedstawicieli korporacji Flicka, odnotowana w BAL
R8122 58, Notiz für Herrn Flick, 13 lutego 1940 roku. Patrz także zupełnie niemożliwe do
utrzymania przydziały metali nieżelaznych w BAMA RW19/173, s. 121 i 139-41.
110 IWM EDS, al 1571, szef Wi Rü Amt, 30 stycznia 1940 roku. 9 lutego 1940 roku wielokrotnie
powtarzał tę opinię wobec większego audytorium, BAMA RW19/173, s. 114-17.
111 Podstawowym źródłem jest tutaj Kroener w DRZW 5/1 i 5/2.
112 Kluczowa opinia wyrażona zarówno przez Overy’ego w War and Economy, s. 291-303, jak i T.
Siegela w Leistung und Lohn in der nationtakżezialistischen „Ordnung der Arbeit”, Opladen 1989, s.
161-73.
113 Patrz dane dotyczące regionalnych modeli zatrudnienia w SRA, Statistisches Jahrbuch fuer das
Deutsche Reich, s. 54-65.
114 Kroener w DRZW 5/1. s. 819-29.
115 Na temat rodzajów siły roboczej preferowanej przez Luftwaffe patrz Voelker, Luftwaffe, s. 115-25.
116 Budrass, Flugzeugindustrie, s. 767-8.
117 Müller w DRZW 5/1. s. 401.
118 Na temat niedoboru na początku 1940 roku ziemniaków, czyli podstawy niemieckiego wyżywienia,
patrz Meldungen, 15 stycznia 1940 roku, s. 648-9, 31 stycznia 1940 roku, s. 714-15, oraz 14 lutego
1940 roku, s. 756.
119 U. Herbert, Hitler’s Foreign Workers: Enforced Foreign Labour in Germany under the Third
Reich, Cambridge 1997, s. 61-94. C. Madajczyk, Die Okkupationspolitik Nazideutschlands in Polen
1939-1945, Berlin 1987, s. 216-32.
120 Napięcia rosyjsko-polskie były zapewne jeszcze większe. Na temat systemu represji ustanowionego
jesienią 1939 roku na terytoriach polskich zagarniętych przez Stalina patrz B. Musial,
„Konterrevolutionaere Elemente sind zu erschiessen”: Die Brutalisierung des deutsch-sowjetischen
Krieges im Sommer 1941, München 2000, s. 25-97.
121 G. Aly, „Endloesung”: Voelkerverschiebung und der Mord an den europaeischen Juden, Frankfurt
1995, oraz G. Aly i S. Heim, Vordenker der Vernichtung: Auschwitz und die deutschen Plaene fuer
eine neue europaeische Ordnung, Hamburg 1991.
122 M. Spoerer, Zwangsarbeit unter dem Hakenkreuz, Stuttgart 2001, s. 45. Nie więcej niż kilkuset
przeżyło wojnę.
123 H. Frank, Das Diensttagebuch des deutschen Generalgouverneurs in Polen 1939-1945, wyd. W.
Praeg i W. Jacobmeyer, Stuttgart 1975, s. 176-7, posiedzenie na temat kwestii pracy, 21 kwietnia
1940 roku.
124 IMT, Nazi Conspiracy and Aggression, VIII, NG-1408, s. 328.
125 IMT XII, NID-15581, 8. Posiedzenie Wydziału Głównego, 17 kwietnia 1940 roku, s. 959-60.
126 Patrz uwagi w Frank, Das Diensttagebuch, s. 148-9 i 200-201. Aby uniknąć nieporozumień,
powiedzmy, że te komentarze odnoszą się do wiosny i lata 1940 roku, kiedy większość Wehrmachtu
była na zachodzie, oraz do z grubsza okupowanego Generalnego Gubernatorstwa, a nie do terytoriów
Polski przyłączonych do Niemiec. Wcześniej w swoich działaniach zmierzających do „likwidacji
polskich elit” Niemcy zamordowali już na zajętych obszarach 43 tys. Polaków i 7 tys. polskich
Żydów. Patrz A. B. Rossino, Hitler Strikes Poland: Blitzkrieg, Ideology and Atrocity, Lawrence, Kan.
2003.
127 Ulubionym eufemizmem Franka było „program przywracający spokój” (Befriedungsprogramm).
Patrz Frank, Das Diensttagebuch, s. 202-3.
128 30 maja 1940 roku Frank zapewnił swoich urzędników, że ma bezpośrednie zezwolenie Hitlera na
dokonywanie tych mordów, patrz Frank, Das Diensttagebuch, s. 211-12.
129 Ibid., s. 88-9.
130 Ibid., s. 188-9.
131 IWM Mi. 14/328, Niederschrift…, 8/9 stycznia 1940 roku, s. 68-72.
11. ZWYCIĘSTWO NA ZACHODZIE –
SIEG IM WESTEN

10 maja 1940 roku o godzinie 5.35 rano, po miesiącach „dziwnej wojny”,


1
front zachodni nagle zagrzmiał życiem . Tysiące niemieckich dział
zaczęło okładać położone naprzeciw pozycje francuskie, belgijskie i
holenderskie. Dowódcy kompanii zadęli w swoje gwizdki, sygnalizując
natarcie piechoty. Czołgi i ciężarówki zwiększyły obroty silników, a
strumienie bombowców i myśliwców poleciały, bucząc nad głowami, w
kierunku zachodnim. Najdramatyczniejsza akcja została przeprowadzona w
północnej części frontu, gdzie słynne belgijskie fortyfikacje nad Mozą
zdobyto w wyniku zuchwałego ataku komandosów i piechoty szybowcowej
sił specjalnych. W tym czasie niemieccy spadochroniarze desantowali się też
na przedmieściach Hagi, Rotterdamu oraz na mostach w Dordrechcie i
Moerdijk. Te spektakularne akcje połączone ze zdecydowanym atakiem
niemieckiej Grupy Armii B w kierunku linii Mozy odniosły swój zamierzony
skutek. Większość armii francuskiej wspomaganej przez Brytyjski Korpus
Ekspedycyjny szybko pomaszerowała na północ. Ten dobrze wytrenowany
manewr miał w zamierzeniu zatrzymać niemiecką armię niedaleko wybrzeża
Kanału, wzdłuż rzeki Dyle na linii biegnącej od Bredy w Holandii do Dinant
w Belgii. Gdyby Brytyjczycy i Francuzi mieli do czynienia z pierwotnym
niemieckim planem z października 1939 roku albo nawet z niemiecką armią
cesarską z roku 1914, to byłaby to bardzo skuteczna odpowiedź. W tym
jednak przypadku ta ich natychmiastowa reakcja było preludium do
katastrofy. Niemiecki atak na Holandię i północną Belgię był bowiem tylko
wybiegiem, ponieważ główne uderzenie nie było skierowane na Holandię, ale
przez leżące 100 km na południe od niej lasy Ardenów. Nieodkryte przez
alianckie rozpoznanie 7 z 9 niemieckich dywizji pancernych, zgrupowanych
pod rozkazami Grupy Armii A, pognało spiesznie wzdłuż krętych leśnych
dróg, które przez Belgię i Luksemburg prowadziły na zachód ku granicy
francuskiej. Ich celem były mosty na Mozie między Dinant i Sedanem.
Gdyby Grupa Armii A zdobyła te punkty przeprawowe, wtedy miałaby
swobodę przy realizacji rajdu dalej na zachód, w próżnię utworzoną przez
północne rozmieszczenie Brytyjczyków i Francuzów. Dwie stojące naprzeciw
siebie armie okręciłyby się jak w drzwiach obrotowych, zamykając wojska
francuskie i brytyjskie w okrążeniu pomiędzy stojącą w Holandii i Belgii
niemiecką Grupą Armii B a czołgami Grupy Armii A strzegącymi od strony
północnej Francji.
Z punktu widzenia każdych wojskowych standardów niemiecki plan był
zdumiewająco śmiały. W przypadku gdyby Francuzi i Brytyjczycy
utrzymywali na tyłach znaczne odwody, zakleszczający ruch Grupy Armii A
byłby narażony na kontratak albo nawet na kontrokrążenie. Tutaj jednak
wszystko zadziałało perfekcyjnie. Mosty w Sedanie i Dinant padły już 13
maja, zanim jeszcze Francuzi i Brytyjczycy w ogóle uświadomili sobie
niebezpieczeństwo. Następnie generałowie z jednostek pancernych świetnie
wykorzystali to przełamanie i jadąc blisko za czołowymi oddziałami w
specjalnie przystosowanych pojazdach z radiostacjami, prowadzili swoje siły
na zachód na zaplecze francuskiej armii, zupełne dezorganizując aliantów i
zapobiegając utworzeniu przez nich jakiejkolwiek zwartej linii obrony.
Kontratak przeciwko wysuniętym skrzydłom, którego tak bardzo się
obawiano, nie nastąpił nigdy. Dokonując katastrofalnego błędu w
obliczeniach, Francuzi rozmieścili wszystkie swoje odwody na zachodnim
krańcu swojego przesunięcia w stronę Dyle-Breda. Tempo wydarzeń
prześcignęło ślamazarne procedury dowódcze armii alianckich i większość sił
anglo-francuskich wciąż kontynuowała ruch w kierunku północnym, nawet
gdy te były już od południa okrążane przez czołgi Grupy Armii A. 20 maja o
godzinie 8.30 wieczorem, 10 dni po rozpoczęciu kampanii, straż przednia 2.
Dywizji Pancernej dotarła do Abbeville, miejsca, gdzie rzeka Somma wpada
do morza, i pułapka się zamknęła. W efekcie gigantycznego, odcinającego jak
kosą uderzenia Grupa Armii A wykroiła worek mierzący 200 km długości i
140 km szerokości. Było to największe okrążenie w historii wojskowości, a i
zyski były nadzwyczajne. Złapano między młotem a kowadłem niemieckiego
ataku co najmniej 1,7 mln alianckich żołnierzy, w tym całe armie holenderską
i belgijską, cały Brytyjski Korpus Ekspedycyjny i to co najlepsze z armii
francuskiej. Do 24 maja już tylko porty w Dunkierce i Ostendzie ostały się
jako drogi ucieczki. Korzystając z pierwszej w ciągu 2 tygodni przerwy w
niemieckiej ofensywie, Brytyjczycy zdołali wyciągnąć stamtąd na łodziach i
stateczkach 370 tys. ludzi. Kolejne 100 tys. francuskich żołnierzy wymknęło
się z tego kotła w kierunku południowym. Wszyscy zostawili jednak za sobą
swoją artylerię, czołgi i ciężarówki. Klęska była zupełna. Niemcy wzięli 1,2
mln jeńców wojennych. Nawet na wschodzie żadna pojedyncza porażka
Armii Czerwonej nie mogła się równać z anglo-francuską katastrofą z maja
1940 roku2. Choć zażarte walki były jeszcze kontynuowane w całym
francuskim interiorze przez następny miesiąc, to jednak bitwa była już
skończona. 22 czerwca Francuzi poprosili o rozejm, zaś Niemcy nie
oszczędzili im żadnego upokorzenia. Zawieszenie broni zostało podpisane w
tym samym wagonie kolejowym stojącym w lasku Compiègne, w którym 22
lata wcześniej sami Niemcy byli zmuszeni do zaakceptowania przegranej.
Wehrmacht dokonał tego największego zwycięstwa w drugiej wojnie
światowej zdumiewająco małym kosztem, zdobycie Francji kosztowało go
bowiem tylko 49 tys. zabitych i zaginionych. Za to francuskie ofiary oddają
prawdziwszy obraz intensywności walk: w ciągu zaledwie 6 tygodni Francuzi
stracili 120 tys. zabitych.

I.
Nadzwyczajny bieg wydarzeń, który rozpoczął się wczesnym rankiem 10
maja, był dla większości Niemców pod każdym względem uwiarygodnieniem
się Hitlera i jego reżimu3. Führer najpierw parł nieprzerwanie do wojny, a
kiedy ta się rozpoczęła, dążył później do ofensywy przy pierwszej możliwej
okazji. Uparcie argumentował przeciwko wciągnięciu Niemiec w konflikt na
wyczerpanie. Zaryzykował i wygrał. Za jednym zamachem wyrzucił z wojny
Francję, Belgię i Holandię, zaś Wielką Brytanię przepędził z kontynentu. Jeśli
chodzi o gospodarkę, to Niemcy kontrolowały teraz zasoby i moce
produkcyjne całej zachodniej części kontynentalnej Europy. Pierwsza wojna
światowa była daremnym, wlokącym się niemiłosiernie starciem, ostatecznie
rozstrzygniętym dzięki możliwości skorzystania przez aliantów zachodnich z
większej niż cesarskie Niemcy ilości siły roboczej i materiałów. Teraz, latem
1940 roku, gdy Wehrmacht przywrócił militaryzmowi jego dumne miejsce
jako prawdziwie decydującego czynnika w sprawach świata, wydawało się,
że Niemcy Hitlera znalazły wyjście z tej przerażającej materialistycznej
logiki. Można bowiem, przy odpowiednim doświadczeniu i zapale, osiągać
wielkie rezultaty stosunkowo skromnym nakładem sił. A jeśli ta interpretacja
wydarzeń 1940 roku jest prawidłowa, to w oczywisty sposób stawia ona
wyzwanie każdej analizie ekonomicznej drugiej wojny światowej4. Musimy
zatem, zanim przejdziemy do oceny ich gospodarczych konsekwencji,
poświęcić nieco miejsca anatomii wydarzeń militarnych z maja i czerwca
1940 roku.
Z późniejszego punktu widzenia jednym ze sposobów racjonalnego
wytłumaczenia zwycięstw odniesionych w roku 1940 było przypisywanie ich
strategii Blitzkriegu5. Widzieliśmy jak w latach 30. niemieccy przywódcy
byli przybici perspektywą przedłużającej się wojny na wyczerpanie. Wniosek
wydawał się nieuchronny: Trzecia Rzesza celowo zabrała się za tworzenie
nowego rodzaju organizacji wojskowej, złożonej ze skrzypiących czołgów i
wyjących Stukasów, tak zaprojektowanej, aby osiągnąć zwycięstwo w bitwie
jednym błyskawicznym uderzeniem. W oparciu o taki pogląd wydarzenia
roku 1940 były wprawdzie nadzwyczajne, ale wytłumaczalne w kategoriach
udanego obmyślenia przez reżim Hitlera „syntezy strategicznej”, tj. spójnej
odpowiedzi na strategiczny dylemat Niemiec, w której technika obecna na
polu bitwy, wojskowe planowanie, dyplomacja i przygotowania gospodarczo-
wojskowe były połączone w niszczycielsko skuteczną jedność6. Ta
interpretacja jest kusząca, ponieważ wydaje się dostarczać racjonalnego
wyjaśnienia dla inaczej niewytłumaczalnych wydarzeń. Nadaje też ważną rolę
polityce gospodarczej jako części powyższej spójnej syntezy strategicznej
oraz jest zgodna z obrazem Blitzkriegu rodem z kronik filmowych, tj. bitwy
zdominowanej przez nowe technologie czołgu i bombowca nurkującego. Na
poparcie tej tezy może wskazywać fakt argumentowania przez Hitlera co
najmniej od roku 1936, że czas nie gra na korzyść Niemiec. Kiedy zaś mówił
o wojnie na zachodzie, lubił opisywać ją w kategoriach „zaskakującego
ataku”. Prawdą jest też, że zimą lat 1939-1940 stanowczo interweniował
celem zmuszenia niemieckiej armii do skupienia się wyłącznie na walce,
która miała być stoczona najbliższego lata. Mimo wszystko jednak
wnioskowanie z tego wszystkiego, że uparcie dążył on do realizacji strategii
Blitzkriegu stoi w sprzeczności z naszą wiedzą o tym, co działo się zarówno
wewnątrz nazistowskiego reżimu, jak i na polach bitew w roku 1940.
Niemieckiej armii, która dokonała najazdu na Francję w maju 1940 roku,
daleko było do troskliwie wypieszczonej broni przystosowanej do
prowadzenia nowoczesnej wojny pancernej7. Wśród 93 niemieckich dywizji
gotowych do walki w dniu 10 maja 1940 roku tylko 9 było pancernych z
ogółem 2439 czołgami w składzie. Jednostki te stały naprzeciw bardziej
zmotoryzowanej, bo posiadającej 3254 czołgi, armii francuskiej. Razem
belgijskie, holenderskie i francuskie siły pancerne liczyły co najmniej 4,2 tys.
pojazdów, mocno w tym dystansując Wehrmacht. W dodatku niemiecka
słabość ilościowa wcale nie była rekompensowana pod względem
jakościowym. Czy porównamy uzbrojenie, czy pancerz większość
niemieckich czołgów wysłanych do boju w roku 1940 było gorszych od ich
francuskich, brytyjskich, a nawet belgijskich odpowiedników. Nie można też
bez zastrzeżeń zaakceptować popularnej opinii, że decydującą przewagę
dawała koncentracja niemieckich czołgów w wyspecjalizowanych dywizjach
pancernych. Wprawdzie po jednostkach piechoty było rozsianych wiele
francuskich czołgów, ale przy ich obfitych zasobach tych pojazdów Francuzi
mogli sobie z powodzeniem na to pozwolić. A większość najlepszego sprzętu
i tak była skoncentrowana w dywizjach pancernych, które, przynajmniej na
papierze, pod każdym względem dorównywały niemieckim. Ani też
Luftwaffe, pomimo swojej straszliwej reputacji, nie miało przewagi liczebnej.
Oceniano je na 3578 samolotów bojowych w maju 1940 roku w porównaniu
do alianckiej liczebności ogółem 4469 sztuk. Przy czym siły francuskie
znacznie zwiększyły się do maja 1940 roku w wyniku dostawy ponad 500
amerykańskich maszyn, w tym wysokiej jakości myśliwców w pełni zdatnych
do odnoszenia zwycięstw nad pewnymi siebie najeźdźcami z Luftwaffe8.
Wyraźnie widać, że w świetle tych liczb nie da się przypisać niemieckiego
sukcesu przytłaczającej przewadze w technicznym wyposażeniu
przystosowanym do prowadzenia nowoczesnej wojny. Mimo to może być też
prawdą, że Niemcy, owszem, dążyli do spójnej strategii Blitzkriegu, ale po
prostu zabrakło im czasu na zrównoważenie tej istotnej wyższości Wielkiej
Brytanii i Francji, jaką cieszyły się one w roku 1933. Niemniej, gdy
dokonujemy przeglądu bezładnych postępów niemieckich zbrojeń,
omawianych szczegółowo w poprzednich rozdziałach, dość trudno, jak się
wydaje, znaleźć tam dowody na „strategiczną syntezę” postulowaną przez
rzeczników tezy o Blitzkriegu. Choć istniejące po roku 1933 przyspieszenie i
skala wydatków zbrojeniowych z pewnością robią wrażenie, to najbardziej
charakterystyczne dla tych dążeń Hitlera jest brak w nich jakiegokolwiek
jasnego uzasadnienia strategicznego oraz realistycznej wizji wojny, której
prowadzenia Niemcy mogłyby się realnie spodziewać. Z całą pewnością
przesłanek gigantycznych planów zbrojeniowych z lat 1936 i 1938 nie można
nazwać wyraźnymi zapowiedziami Blitzkriegu. Dawały priorytet
wyposażeniu i wyszkoleniu dużej, ale tylko częściowo zmechanizowanej
armii, strategicznym siłom lotniczym i pełnomorskiej flocie. Jak widzieliśmy,
w pierwszej połowie 1939 roku programy te ogarnął chaos spowodowany
poważnymi perturbacjami bilansu płatniczego Rzeszy. Zaś w czasie kryzysu
zamówieniowego z lata 1939 roku trudno jest w ogóle dostrzec jakąś wspólną
strategię. Wybuch wojny pomógł wprawdzie skupić myśli i wrzucić
rozbudowę wojska na najwyższy bieg, ale, jak to pokazaliśmy w poprzednim
rozdziale, nawet tutaj nie ma dowodów na istnienie ożywiającej niemiecki
program zbrojeń spójnej koncepcji Blitzkriegu. Na ile dotyczyło to sił
lądowych, najwyższego priorytetu udzielono amunicji, na mocy jednak
decyzji, która wydawała się bardziej inspirować wspomnieniem roku 1914
niż przewidywaniami tego, co się zdarzy w roku 1940. Ogromne inwestycje
włożone w średni bombowiec Ju 88 były oczywiście motywowane ówczesną
wiarą w skuteczność bombardowania jako drogi do osiągnięcia świetnego
zwycięstwa, ale to był akurat jeden z tych aspektów idei Blitzkriegu, który
szybko okazał się zupełna iluzją.
Brak związku pomiędzy niemieckimi przygotowaniami wojskowo-
przemysłowymi i walką, którą Wehrmacht w rzeczywistości stoczył, jest
jeszcze bardziej widoczny, gdy odtworzymy sobie zawiłą drogę
podejmowania decyzji o znaczeniu militarnym9. Przed wrześniem 1939 roku
niemiecka armia nie opracowała właściwie żadnych planów działań
ofensywnych przeciwko Francji. Zważywszy siłę armii francuskiej i jej
sojuszników, to nie był raczej ten wypadek wojenny, który armia miała
ochotę rozważać. Pierwszy plan, opracowany w pośpiechu w październiku
1939 roku, nie usatysfakcjonował nikogo, ale to właśnie według tego
schematu, polegającego w skrócie na przebiciu się na północy w stronę
wybrzeża Kanału, a potem przeprowadzeniu kampanii lotniczej przeciwko
Wielkiej Brytanii, niemiecka produkcja zbrojeniowa wydawała się kierować
od grudnia 1939 roku. Ograniczone cele tego planu stały w zupełnej
niezgodzie z wielokrotnie powtarzanym zamiarem Hitlera zakończenia wojny
na zachodzie pojedynczym, rozstrzygającym uderzeniem. Wszystko to
obowiązywało jednak tylko do połowy lutego 1940 roku, gdyż wtedy to nad
francuskim terytorium zestrzelono dwóch nieostrożnych oficerów mających
przy sobie teczkę z mapami sztabowymi. I to właśnie ten wypadek otworzył
drogę śmiałej, alternatywnej wizji ruchu oskrzydlającego przez las ardeński,
co jako pierwszy rozwijał generał Erich von Manstein, znakomity szef sztabu
Grupy Armii A. W grudniu 1939 roku Brauchitsch i Halder z naczelnego
dowództwa armii odrzucili jego propozycję jako absurdalnie ryzykowną i
dopiero w ostatnim tygodniu lutego, przy wielkich naciskach ze strony
Hitlera, wreszcie zgodzili się wyznaczyć większość niemieckiej armii do
mansteinowskiego „cięcia sierpem”, czyli operacji, która miała ostatecznie
przynieść im tak oszałamiający sukces. W tym momencie było już jednak
daleko za późno na kolejne modyfikacje w programie zbrojeń. Tym samym
błyskawiczne zwycięstwo we Francji objawiło się nie jako logiczny punkt
końcowy troskliwie obmyślonej strategicznej syntezy, ale jako natchniona,
wysoce ryzykowna improwizacja i „szybkie, wojskowe rozwiązanie”
dylematów strategicznych, których Hitlerowi i niemieckiemu dowództwu
wojskowemu nie udawało się rozgryźć aż do lutego 1940 roku10.
Ani aliantom, ani Niemcom nie pasowało później eksponowanie
zadziwiająco chaotycznej drogi, po której Wehrmacht dotarł do swojego
najświetniejszego sukcesu militarnego. Mit Blitzkriegu był wygodny dla
Brytyjczyków i Francuzów, ponieważ dostarczał innego niż militarna
nieudolność wytłumaczenia dla ich żałosnej porażki. Gdy jednak Anglikom
odpowiadało podkreślanie rzekomej wyższości niemieckiego sprzętu, własna
propaganda Niemiec postrzegała Blitzkrieg w mniej materialistycznych
kategoriach. Przecież tego rodzaju technologiczny determinizm stał w
zasadniczej sprzeczności z woluntarystycznymi i antymaterialistycznymi
aksjomatami nazistowskiej ideologii. Latem 1940 roku wyraźnie widniało to
w umysłach szwajcarskich cenzorów, kiedy nakazywali swoim gazetom,
jednemu z najważniejszych w kontynentalnej Europie źródeł neutralnej
informacji, aby oddawały należne uznanie „wyjątkowej żołnierskiej postawie
niemieckiej armii”11. Efekt bezstronności i równowagi mógł być zachowany,
tylko gdy niemiecki sukces nie będzie przypisywany w „poniżający” sposób
„‘maszynie’ i ‘wykorzystaniu techniki’”. Z kolei armia niemiecka zamówiła
celem uczczenia swojego triumfu film zatytułowany Sieg im Westen12. Jak
można oczekiwać, był to kolaż materiałów kroniki filmowej, w którym dużo
miejsca poświęcano dramatycznemu pochodowi niemieckich dywizji
pancernych. Kampania ta została oczywiście odmalowana jako ruchowa
wojna maszyn, niemniej film nikogo pod tym względem nie dyskryminuje.
Kiedy tylko pojawiają się w nim Francuzi i Brytyjczycy, to także są
reprezentowani głównie przez swoje maszyny. Czołgi i samoloty były
wspólnym mianownikiem nowoczesnej wojny i w żadnym miejscu nie
sugeruje się, że powodem niemieckiego zwycięstwa była przewaga
techniczna. Jeśli już film oferuje jakieś wyjaśnienie, to dokładnie odwrotne.
Zdecydowanie najdramatyczniejsza sekwencja pokazuje samotnego
niemieckiego sapera, który w pojedynkę rozbija gigantyczny belgijski
bunkier. W kluczowym miejscu pod koniec Sieg im Westen znajduje się
poszerzona relacja z niszczenia przez Niemców Linii Maginota, tak
obmyślona, aby podkreślić nadzwyczajną, przemysłową nowoczesność
fortyfikacji w konfrontacji z heroicznymi działaniami pojedynczych
niemieckich żołnierzy obracających je w gruzy. U szczytu akcji głos w tle
mówi: „Pełni ideologicznego ferworu młodzi niemieccy mężczyźni pokonują
technologię i materiał”. Dla Hitlera, i nie tylko dla niego, zwycięstwo
Wehrmachtu było potwierdzeniem wyższości niemieckiej rasy oraz geniuszu
jego własnego przywództwa. Był to triumf, którego osiągnięcie było od
zawsze przeznaczeniem sławnej niemieckiej armii, żywy dowód związku
pomiędzy Trzecią Rzeszą i mitycznym momentem stworzenia narodu we
wrześniu 1870 roku na dokładnie tym samym polu bitwy pod Sedanem13. To
właśnie w następstwie francuskiej kapitulacji marszałek polny Keitel
uroczyście ogłosił Hitlera największym wodzem wojennym wszechczasów
(Gröβter Feldheer Aller Zeiten, skrócone w ówczesnym żargonie do Gröfaz).
W swoich oficjalnych stwierdzeniach OKW przypisywało zwycięstwo
„rewolucyjnej dynamice Trzeciej Rzeszy i narodowosocjalistycznemu
przywództwu”14. Zwycięstwo we Francji utwierdziło także opinię o
niezwyciężoności Wehrmachtu mogącego pokonać wszystkie przeciwności
losu, która to mania wielkości miała stać się niekwestionowanym założeniem
niemieckich planów wojskowych. Paradoksalnie więc ostatnie badania
historyczne w swoim obalaniu technologicznej wersji mitu Blitzkriegu mają
tendencję do stania po stronie własnej narracji reżimu15. Jedno z
największych zwycięstw w europejskiej historii wojskowości zostało więc
osiągnięte mimo przeszkód oraz dzięki geniuszowi Mansteina i większej sile
bojowej niemieckich wojsk. A od tego jest już tylko mały krok do
stwierdzenia, że w tym kluczowym momencie bilans sił materialnych
wpływał na wynik wojny mało albo wcale, co z kolei podnosi kwestię jego
znaczenia w ogólności. Można się wręcz zacząć zastanawiać, dlaczego alianci
w ogóle wygrali16.
I w tym właśnie miejscu musi wybrzmieć pewna przestroga. Jest prawdą,
że Blitzkrieg nie był rezultatem starannie wykalkulowanej syntezy
strategicznej, ale są także podstawy do sceptycyzmu w kwestii nadmiernie
spontanicznego rozumienia wydarzeń roku 1940. Tym, co trzeba dostrzec, są
bardzo szczególne warunki, w jakich talenty i wyszkolenie niemieckich
żołnierzy mogły osiągnąć tak dramatyczny efekt17. Choć nie było żadnej
wielkiej syntezy strategicznej, sukces planu Mansteina w znacznym stopniu
zależał od mobilizacji niemieckiej gospodarki w roku 1939, a jeszcze silniej
od bardzo specyficznej konfiguracji zachodnioeuropejskiego pola bitwy.
Rozpocznijmy od najbardziej oczywistego punktu: choć jest prawdą, że
całościowe liczby dla sił pancernych z maja 1940 roku pokazują jasno, że
Niemcy nie miały czegoś takiego, jak jedyny od roku 1933 cel w postaci
produkcji czołgów, nie powinno to nas prowadzić do ignorowania znaczącego
wkładu ze strony błyskawicznej mobilizacji niemieckiego przemysłu w latach
1939-1940. Mimo że ogół niemieckich sił pancernych z pewnością nie był w
maju 1940 roku oszałamiający, wypadki mogły się potoczyć dużo gorzej,
gdyby nie rozpoczęta jesienią 1939 roku kampania produkcyjna czołgów. Po
udanym zakończeniu w październiku 1939 roku kampanii polskiej siły
pancerne niemieckiej armii przeżywały zaskakujący kryzys. Wehrmacht miał
tylko 2701 zdolnych do boju pojazdów, z których olbrzymia większość była
przestarzałymi Panzer I i Panzer II18. Było tylko 541 nadających się do walki
i odpowiednich do zastosowania przeciwko Francji czołgów średnich19.
Gdyby ten nieprzystosowany sprzęt został rzucony przeciwko alianckiej
obronie na linii Breda-Dyle, jak to zamierzano zrobić zgodnie z pierwotnym
niemieckim planem z października 1939 roku, Wehrmacht miałby szczęście,
gdyby wyszedł z tego z remisem20. W zimie lat 1939-1940 nie przykładano
wprawdzie takiej wagi do czołgów, jak do Ju 88 czy programu amunicyjnego,
mimo to 7 miesięcy pomiędzy końcem kampanii polskiej i początkiem bitwy
o Francję było świadkiem radykalnego polepszenia się jakości niemieckich sił
pancernych. Do 10 maja 1940 roku liczebność niemieckich czołgów średnich
i ciężkich pola bitwy niemal potroiła się w stosunku do sytuacji z końca
wojny w Polsce. Niemcy miały teraz 785 Panzer III, 290 Panzer IV i 381
czeskich czołgów średnich, razem 1456 tych pojazdów. Żaden z nich nie
dorównywał najcięższym czołgom francuskim ani też Niemcy nie mieli dział
przeciwpancernych zdolnych do powstrzymania Char B, czego dowiodły
liczne szokujące incydenty, kiedy to pojedyncze francuskie maszyny
masakrowały całe kolumny niemieckiej piechoty21. Niemniej ze swoimi
dobrze zaprojektowanymi przedziałami bojowymi i świetnym wyposażeniem
radiowym, niemiecki sprzęt miał już wiosną 1940 roku zadatki na wysoce
skuteczną broń pancerną.
Wszystko zależało teraz od sposobu, w jaki siły te zostaną rozmieszczone.
O ile było jakieś jedno wytłumaczenie fantastycznego zwycięstwa Niemiec
we Francji, to była nim kapitalna koncepcja ataku Mansteina. Jednak,
niezgodnie z legendą, plan ten nie kierował się ani nowymi, rewolucyjnymi
doktrynami wojny zmotoryzowanej, ani mistyczną wiarą w wyższość
niemieckiego żołnierza22. Zasadą dla Mansteina było klasyczne napoleońskie
równanie: osiągnąć sukces poprzez koncentrację w jednym miejscu
większego potencjału sił niż nieprzyjaciel. Była to innymi słowy synteza
brutalnego materializmu i sztuki wojennej. Skoro Niemcy nie miały
całościowej przewagi materialnej (miały ogółem 135 dywizji przeciwko 151
alianckim), lokalna mogła być osiągnięta tylko poprzez największe możliwe
skupienie i największe możliwe zaskoczenie. To właśnie ta przepiękna
realizacja klasycznych zasad teorii operacyjnej, a nie wyższość sprzętu czy
morale, tłumaczy sukces Blitzkriegu. Kluczowa dywersja została wykonana
przez Grupę Armii B poprzez jej atak na Holandię i północną Belgię. Ta
część operacji zaangażowała tylko 29 niemieckich dywizji, za to przyciągnęła
uwagę co najmniej 57 alianckich, pośród nich śmietanki brytyjskiej i
francuskiej armii. Z kolei na południu, wzdłuż odsłoniętej na całej swojej
długości doliny Renu, Niemcy rozmieścili tylko 19 jednostek drugiej
kategorii, podczas gdy Francuzi utrzymywali tam aż 36 dywizji, schowanych
jak w grobowcach w potężnych betonowych stanowiskach obronnych Linii
Maginota. Zatem na flankach Niemcy zmniejszyli swoje szanse do stosunku
1:2, ale to właśnie umożliwiło im skoncentrowanie w Ardenach nie mniej niż
45 doświadczonych dywizji przeciwko francusko-belgijskiej zasłonie
obronnej złożonej z zaledwie 18 drugorzędnych jednostek. Choć na całej
długości frontu było ich mniej, konsekwentne planowanie pozwoliło
Niemcom w miejscu ataku osiągnąć proporcję niemal 3:1 na swoją korzyść.
W tym sensie to zwycięstwo nie łamie reguły, że decydująca jest liczebność.
Po prostu potwierdziło tylko opinię, że w równo zbilansowanej sytuacji
przewaga materialna konieczna do osiągnięcia decydującego przełamania
może być osiągnięta jedynie przez maksymalną koncentrację sił. Ponadto jeśli
nie można założyć bierności nieprzyjaciela, ta przewaga może być utrzymana
tylko dzięki strategicznemu podstępowi i najwyższej prędkości manewru.
Z kolei wszystko to zawierało w sobie też znaczny element ryzyka. Co
najważniejsze, Niemcy rozpoczęli swój atak na Francję bez nawet jednej
formacji pancernej w odwodzie. Aby osiągnąć ogromną przewagę liczebną w
kluczowym miejscu, każda jednostka musiała walczyć już od pierwszego
dnia. Jeśli więc atak by się nie udał, Niemcy nie mieliby już żadnych
mobilnych jednostek, którymi mogliby zareagować na ewentualny aliancki
kontratak. Jeśli chodzi o niemiecką armię, to jej strategia sprawdziła się
akurat bezbłędnie. Walki były zażarte, a dzienny poziom strat był wysoki, ale
skoro walki skończyły się po kilku tygodniach, to ogólny ich koszt był jak
najbardziej akceptowalny. Niemniej to, co jest często pomijane w opisach
niemieckiego zwycięstwa z maja 1940 roku, to fakt, że powyższe równanie
było dużo mniej korzystne dla Luftwaffe23. Niemieckie siły powietrzne były
w początkowym ataku obciążone zadaniami intensywniej nawet od sił
lądowych, jednak Alianci, którzy, odwrotnie, oczekiwali przewlekłych walk
obronnych, trzymali wielką część swoich sił powietrznych w odwodzie.
Rezultatem miało więc być przechylenie się szans zdecydowane na stronę
Niemców, ale cena, jaką zapłacili oni za swoje panowanie w powietrzu, była
dużo wyższa niż ta za zwycięstwo na ziemi. Samego tylko 10 maja Luftwaffe
poświęciło dla zdobycia przewagi już pierwszego dnia operacji co najmniej
347 samolotów, w tym praktycznie wszystkie transportowe użyte w akcjach
w Holandii i Belgii24. Do końca maja spisano na straty 30% maszyn, z jakimi
Luftwaffe rozpoczęło kampanię, zaś kolejne 13% było poważnie
uszkodzonych.
Niemcy nie tylko po prostu użyli swoich czołgów i samolotów. W
najściślejszej zgodzie z zasadą Schwerpunktu25 zrobili to na zdumiewająco
wąskim froncie. W sektorze Grupy Armii A większość wojsk pancernych
zostało zgrupowanych razem w pojedynczej, gigantycznej formacji Grupy
Pancernej Kleista, złożonej z 1222 czołgów, 545 samochodów pancernych i
39 373 ciężarówek i innych samochodów, jak również licznych
pomocniczych jednostek saperskich i przeciwlotniczych26. Gdyby tę masę
rozmieścić na jednej drodze z początkiem w Luksemburgu, to jej koniec
sięgałby Królewca, tj. 1540 km dalej na wschód. Zresztą rzeczywistość była
tylko trochę mniej osobliwa. W pierwszych dniach kampanii Grupa Pancerna
Kleista przebijała się do górnej Mozy po tylko 4 wąskich drogach, a każda z 4
kolumn zbliżających się do żywotnych przepraw na tej rzece miała długość
niemal 400 km. Ponadto ich zadanie wywalczenia sobie drogi naprzód
realizowane było pod ekstremalną presją czasu. Najważniejsze było, żeby
straż przednia osiągnęła linię Mozy, z siłą wystarczającą do zdobycia
mostów, do wieczora 13 maja, gdyż inaczej alianci zyskaliby czas na
przeprowadzenie akcji w kierunku Schwerpunktu i ponowne ustanowienie
swojej ogólnej przewagi. Ta nadzwyczajna koncentracja sił zawierała w sobie
ogromne ryzyka. Gdyby alianckie bombowce przeleciały przez osłonę
myśliwską nad Ardenami, mogłyby dokonać spustoszenia wśród wolno
jadących pojazdów. Nigdy wcześniej nie skoncentrowano ich tak wiele na tak
małym obszarze europejskiej sieci drogowej i potencjalny korek dużo
bardziej zaprzątał głowy Niemców niż podobno nieprzejezdny teren
Ardenów. Zarówno 11, jak i 12 maja 1940 roku marsz Grupy Pancernej
Kleista groził przerodzeniem się w największy na świecie zator. Katastrofie
zapobiegło tylko energiczne kierowanie ruchem przez oficerów sztabu
jeżdżących tam i z powrotem na motocyklach oraz latających nad głowami w
małych samolotach. Sukces przejazdu bezwzględnie zależał także od
precyzyjnie wyliczonego planu logistycznego. Niemieckie zapasy benzyny,
które w maju 1940 roku wystarczały do pokrycia nie więcej niż 5 miesięcy
wojny ruchowej, wydano w całości celem zapewnienia możliwie najbardziej
bezproblemowego przemarszu. Na samym czele niemieckich kolumn
pancernych łatwopalne cysterny przeplatały się z pojazdami bojowymi.
Wzdłuż wszystkich dróg przejazdu zaplanowano składy paliwa, gdzie załogi
czołgów mogły wyrzucić puste pojemniki dla ich ponownego wykorzystania,
wziąć nowe kanistry, a następnie tankować w drodze, gdziekolwiek tylko
ruch się zatrzymywał. Zresztą pojazdy nie tylko musiały ciągle podążać
naprzód. Plan domagał się także od niemieckich kolumn pancernych robienia
tego przez trzy dni i trzy noce bez przerwy. Aby zapewnić kierowcom
możliwość jazdy bez snu, kwatermistrzowie wysuniętych jednostek
zaopatrzyli się w dziesiątki tysięcy dawek Pervitinu, co było pierwotną nazwą
amfetaminy, dzisiaj znanej jako „spid”, ale wtedy, w roku 1940, bardziej jako
„pancerna czekolada” (Panzerschokolade)27.
Natarcie Grupy Armii A było manewrem zdumiewającym w swojej
śmiałości, który później wyznaczał standardy nawet dla nowoczesnych
operacji wojskowych XXI wieku, niemniej wrażenie nowatorstwa i
mobilności, które otaczało całą tę operację, było do pewnego stopnia tylko
iluzją. Benzyna i amfetamina była zarezerwowana tylko dla tych kilkunastu
dywizji szturmowych, zaś olbrzymia większość niemieckich wojsk napadła
na Francję, Belgię i Holandię pieszo, ze swoim zaopatrzeniem wywiezionym
z końcowych stacji kolejowych klasycznym XIX-wiecznym sposobem, tj.
koniem i wozem. Pomimo wysokiej jakości planowania logistycznego i
naprawdę niezwykłej postawy niemieckiej piechoty w czasie przemarszu,
sukces nie byłby możliwy, gdyby nie szczególna natura tego pola bitwy.
Wybrzeże Kanału dostarczało armii niemieckiej naturalnej przeszkody, do
której mogła ona przyprzeć swoich nieprzyjaciół, w dodatku do osiągnięcia
już kilkaset kilometrów za niemiecką granicą. W takim promieniu dobrze
zorganizowany system zmotoryzowanego zaopatrzenia może funkcjonować
nieprzerwanie i efektywnie, a różnica w tempie posuwania się naprzód
pomiędzy jednostkami pancernymi i resztą niemieckiej armii nie będzie zbyt
rażąca. W dodatku Niemcy czerpali korzyści z gęstej sieci dobrych dróg oraz,
aby się wyżywić podczas marszu, obfitych zasobów bogatej
zachodnioeuropejskiej wsi. We wrześniu 1939 roku w Polsce Wehrmacht stał
w obliczu dużo trudniejszych warunków i musiał walczyć o utrzymanie pędu
swoich wojsk zmotoryzowanych. A i w przyszłości przyjdzie mu jeszcze
znowu się z tym zmagać.
Sukces niemieckiego ataku na Francję w maju 1940 roku może zatem nie
podlegać wyjaśnieniu opartemu o prostą logikę „brutalnej siły”, niemniej
wyobrażanie sobie, że bilans sił materialnych jest dla wyniku końcowego
nieważny, to padanie ofiarą prymatu woli. Wehrmacht nie wywrócił
podstawowych zasad prowadzenia wojny. Zwycięstwo z maja 1940 roku nie
jest tajemniczym wydarzeniem wytłumaczalnym jedynie w kategoriach
niesamowitego zapału niemieckiej armii i niechęci Francuzów do walki.
Przeszkody stojące przed Niemcami nie były małe, ale nie były też na tyle
duże, żeby nie można ich było przezwyciężyć za pomocą lepszego
planowania i manewrów. Bliższa analiza mechanizmów Blitzkriegu ujawnia
zdumiewający stopień osiągniętej koncentracji, ale także ogromne ryzyko,
które Hitler i Wehrmacht podjęli 10 maja. Właśnie dlatego, że zawierał w
sobie tak skoncentrowane użycie siły, plan Mansteina był „akcją na jeden
strzał”28. Gdyby początkowy atak się nie udał, a mógł się przecież nie
powieść i to z wielu powodów, Wehrmacht zużyłby się jako siła ofensywna.
Ryzyko się w końcu opłaciło, niemniej wbrew pozorom Niemcy nie odkryli
jakiejś patentowanej recepty na wojenne cuda. Miażdżący sukces z maja 1940
roku, którego rezultatem była klęska w ciągu kilku tygodni głównej
europejskiej potęgi, nie była wynikiem do powtórzenia w przyszłości. W
rzeczywistości, jeśli dostrzeżemy olbrzymie niebezpieczeństwo zawarte w
planie Mansteina, atak na Francję wydaje się bardziej niż to się zazwyczaj
przypuszcza podobny do innej wielkiej i ryzykowanej operacji, jaką była
napaść na Związek Radziecki w czerwcu 1941 roku. W obu przypadkach
Wehrmacht nie trzymał żadnych znaczących sił w odwodzie. W obu
kampaniach Niemcy ryzykowali w celu osiągnięcia decydującego zwycięstwa
już w pierwszej fazie ataku, a wszystko inne oznaczało katastrofę. Zaś
zupełnie inne wyniki tych działań są w pełni wytłumaczalne w kategoriach
zwykłej logiki militarnej. Przeciwko przeciwnikowi posiadającemu większy
margines materialnej przewagi, lepiej dowodzonemu i dysponującemu
większą przestrzenią do manewrowania podstawowe napoleońskie kryterium
wojennego sukcesu – przewaga sił w kluczowym punkcie – jest znacznie
trudniejsze, jeśli nie niemożliwe, do osiągnięcia. Natchniona żołnierka też ma
swoje ograniczenia.

II.
Jednak latem 1940 roku, inaczej niż po zwycięstwie nad Polską,
Wehrmacht nie troszczył się zbytnio o samokrytyczną analizę pobitewną.
Porażka Francji radykalnie zmieniła układ sił w Europie Zachodniej29. To od
tak dawna wyróżniające się państwo narodowe kontynentalnej Europy zostało
nagle zredukowane do statusu mocarstwa drugiego kategorii. Holandia i
Belgia, małe kraje europejskie, ale posiadacze wielkich imperiów
kolonialnych, były pod niemiecką okupacją. Wielka Brytania została z
kontynentu przepędzona. W całej Europie zarówno kraje okupowane, jak i
neutralne zaczęły grawitować wokół nowego ośrodka siły. Przynajmniej
przez krótki okres niemiecka hegemonia była bezdyskusyjna na obszarze od
Morza Północnego do Morza Czarnego i od Bałtyku do Cieśniny
Gibraltarskiej.
Jeszcze przed atakiem na Francję Niemcy skierowały znaczne siły
wojskowe celem ochrony północnej flanki30. Szwedzka ruda była dla
niemieckiej gospodarki wojennej po prostu zbyt cenna, żeby pozwolić
Skandynawii pozostawać w wygodnej neutralności. W roku 1940 ponad
połowę niemieckiego zapotrzebowania na rudę żelaza pokrywał import,
którego aż 83% pochodziło ze Szwecji. Gdyby we wrześniu 1939 roku
szwedzkie dostawy ustały, niemiecka produkcja zbrojeniowa zaczęłaby się
gwałtownie kurczyć najpóźniej od jesieni 1940 roku. Nie o to chodzi, że
reżim Hitlera mógł się czegoś obawiać ze strony Szwedów31. Podobnie jak
nad Szwajcarią Niemcy trzymały też bat nad tym krajem, a to dlatego, że oba
państwa były uzależnione od nich w kwestii dostaw węgla. Zresztą już w
kwietniu 1939 roku socjaldemokratyczny rząd w Sztokholmie zapewnił
Berlin o swojej woli kontynuowania dostaw rudy żelaza nawet w przypadku
wybuchu wojny. Szwecja nie była więc problemem, za to była nim Norwegia
ze swoją wystawioną na Morze Północne linią brzegową, a w szczególności z
portem w Narwiku, przez który szwedzka ruda była podczas zimowych
miesięcy transportowana morzem do Niemiec. Gdyby Brytyjczycy przejęli
kontrolę nad Narwikiem, mogliby zadusić Zagłębie Ruhry, zanim by się
prawdziwa wojna w ogóle rozpoczęła, co było zresztą wyraźnym zamiarem
Churchilla. Dlatego 1 marca Hitler wydał rozkaz o kryptonimie „Ćwiczenia
nad Wezerą”, tj. wojskowego zajęcia Danii połączonego z lądowaniem w
Norwegii. Jednocześnie Brytyjczycy przygotowywali siły ekspedycyjne
celem odpowiedzi na niemiecką interwencję. Walki na podejściach do
Narwiku zawiązały się już 9 kwietnia. Po 3 miesiącach przepychanek
Brytyjczycy zostali jednak wyrzuceni i niemiecki dostęp do szwedzkiej rudy
był zapewniony na okres trwania całej wojny.
Z równą stanowczością Niemcy działały w Europie południowo-
wschodniej, a to w celu zapewnienia sobie dostaw ropy z Rumunii32. W
pierwszych miesiącach wojny Wielka Brytania i Francja wywierały na
Bukareszt stałą presję, aby ten zmniejszył swój eksport do Niemiec33, w
efekcie do lutego rozbrzmiewały już w Berlinie dzwonki alarmowe: o ile nie
podejmie się drastycznych kroków, do końca lata niemieckie zapasy ropy
spadną do poziomu krytycznego34. Od początku 1940 roku niemieckie MSZ i
Abwehra admirała Wilhelm Canarisa, tj. służba wywiadu Wehrmachtu,
rzuciły się zatem do wielkiej kontrofensywy. Cynicznie grając na rumuńskim
strachu przed Związkiem Radzieckim, Hitler zaoferował królowi Rumunii
Karolowi ochronę przed tym głównym sojusznikiem Niemiec. W marcu 1940
roku MSZ rozpoczęło natomiast proces osłabiania anglo-francuskiej
dominacji nad okręgiem naftowym Ploesti poprzez zawarcie
bezprecedensowego układu „broń za ropę”35. Rumunia gwarantowała w nim
Niemcom zwiększone dostawy po preferencyjnych cenach w zamian za ich
protekcję i znaczące ilości broni, w większość zabranej Polakom.
Porozumienie to jednak było tylko tymczasowe, gdyż ustalono, że wygaśnie
po zaledwie 2 miesiącach. Negocjacje nad trwalszą umową rozpoczęły się na
początku maja, co było dość dogodne dla Niemców. W miarę jak wieści o
pancernym marszu we Francji ogarniały światowe media, postawa rządu
rumuńskiego stawała się bowiem życzliwsza i wreszcie 27 maja Bukareszt
pospiesznie zgodził się na pakt naftowy (Ölpakt), dzięki któremu Niemcy
dostały monopol na rumuńskie dostawy ropy. Od lipca 1940 roku eksport do
Wielkiej Brytanii, który zaledwie kilka miesięcy wcześniej stanowił niemal
40% produkcji Ploesti, stanął zupełnie. Niemcy przeciwnie, mogły teraz
liczyć na stałe dostawy w wysokości 200-300 tys. ton miesięcznie, co w
nadchodzących latach miało stworzyć podstawę niemieckiego zaopatrzenia w
to paliwo.
Państwa południowej Europy nieuczestniczące w wojnie oraz neutralne
zachowywały się w podobny sposób36. Najbardziej spektakularne było
odwrócenie się jesienią 1939 roku poglądów Mussoliniego o 180° i
wypowiedzenie przez niego 10 czerwca 1940 roku wojny Francji i Wielkiej
Brytanii. Ostrożniejszy generał Franco zmienił tylko stanowisko Hiszpanii ze
ścisłej neutralności do „kraju nieuczestniczącego w wojnie”37. W obliczu U-
Bootów mogących teraz swobodnie działać z baz morskich znajdujących się
na francuskim wybrzeżu Atlantyku nawet Portugalia, najstarszy sojusznik
Wielkiej Brytanii, poczuła potrzebę zdystansowania się od Londynu. Jeszcze
więcej mówiącym symptomem zmieniającego się układu sił były nowe
nastroje w Szwajcarii38. W miesiącach, które nastąpiły po kapitulacji Francji,
podniosły się tam zarówno w kręgach biznesowych, jak i w szerokim
spektrum prawicowych polityków głosy argumentujące za ponownym
przyjrzeniem się szwajcarskiej neutralności. Na spotkaniu przedsiębiorców w
Bernie w lipcu 1940 roku jeden z dyrektorów generalnych Schweizerischen
Nationalbank postawił sprawę jasno: „Wydarzenia ostatniego tygodnia
kompletnie zburzyły równowagę porządku rzeczy w Europie, co, jak mi się
wydaje, nie będzie tylko chwilową aberracją. Świat, a razem z nim nasz kraj,
jest konfrontowany z nowymi okolicznościami, do których trzeba się będzie
dostosować”39. Jeśli Szwajcaria pozostanie bierna w odniesieniu do nowej
potęgi Niemiec, ryzykuje marginalizację: „Nasz kraj będzie musiał
świadomie poszukać swojego miejsca w tym nowym świecie i musi zmierzać
do odgrywania w nim aktywnej roli”. Latem 1940 roku współpraca z
hitlerowskimi Niemcami była po prostu kwestią zwykłego zdrowego
rozsądku. Szwajcarska polityka handlowa została więc znacznie
zmodyfikowana w kierunku zapewnienia hojniejszych kredytów
eksportowych dla Berlina, a jednocześnie nałożenia surowych restrykcji na
„eksport strategiczny” do Wielkiej Brytanii. Pod naciskiem Niemiec lista
towarów, które szwajcarscy przedsiębiorcy mogli swobodnie eksportować
bez oficjalnych zezwoleń, została zredukowana do zaledwie 28
nieszkodliwych kategorii, w tym świeżych i mrożonych owoców, serwetek i
koronek, wszelkiego rodzaju wyrobów ze słomy, kapeluszy, piecyków,
kuchenek, pralek i bielizny pościelowej. Obrabiarki o wysokiej precyzji oraz
działka przeciwlotnicze kalibru 20 mm zarezerwowano zaś tylko dla
Niemców40.
Ogółem Wielkie Niemcy, terytoria okupowane i kraje neutralne
popierające Niemcy tworzyły wcale pokaźny blok. Francja, Belgia,
Luksemburg i Holandia miały znaczny przemysł stalowy, poza tym były
wykwalifikowanymi producentami pojazdów silnikowych, broni, samolotów,
elektroniki i towarów konsumpcyjnych wszystkich rodzajów. Francja i
Norwegia były także głównymi producentami aluminium i chemikaliów. Gdy
dodać do tego jeszcze ogromne możliwości produkcyjne Niemiec, Austrii,
polskiego Śląska, czeskiego protektoratu i północnych Włoch, to był w tym
potencjał do utworzenia potężnego bloku gospodarczego. Gdyby było
możliwe zachować aktywność na przedwojennym poziomie, europejski blok
niemiecki stanowiłby gospodarkę o połączonym PKB większym niż miały
Stany Zjednoczone czy Imperium Brytyjskie41. Była to strefa wpływów z
populacją licząca 290 mln ludzi oraz zajmująca terytorium tylko trochę
mniejsze od USA. Jeśli zaś włączyć do tej kalkulacji również imperia
francuskie, belgijskie, holenderskie i włoskie, rozmiary niemieckiej domeny
wydają się wywierać jeszcze większe wrażenie. Przynajmniej potencjalnie
niemiecka sfera wpływów rozszerzyła się po podboju Europy Zachodniej do
około jednej piątej populacji świata, mniej więcej takiego samego udziału w
zamieszkanych obszarach planety oraz 30% światowego PKB. Pod względem
całkowitego terytorium jej jedynym rywalem było tylko Imperium Brytyjskie.
A przecież te porównania nie obejmują Związku Radzieckiego ani Cesarstwa
Japonii, z których oba były potencjalnymi sojusznikami nazistowskich
Niemiec. Latem 1940 roku blok ten był oczywiście podmiotem jeszcze
nieskonsolidowanym, nieznana była też przyszłość imperiów francuskiego,
belgijskiego i holenderskiego. Czy przejdą one na niemiecką stronę, czy też
połkną je inne drapieżniki, takie jak Japonia, a może wybiorą stanięcie u boku
Wielkiej Brytanii? Co więcej, dalekie było od oczywistości, że będzie można
utrzymać gospodarczą aktywność tego niemieckiego bloku mocarstwowego
na jego przedwojennym poziomie. Mimo wszystko jednak liczby te dają
jakieś poczucie ogromnych zmian w globalnej równowadze sił, jakimi groziły
zwycięstwa Blitzkriegu.
Tymczasem latem 1940 roku zyski z podbojów mogły już spokojnie
wywołać zawrót głowy. Grabież, nawet jeśli dokonywana przez Niemców,
nie jest wprawdzie działalnością, która nadaje się do precyzyjnego,
statystycznego wyliczenia, jednak wartość towarów zdobytych przez
zwycięski Wehrmacht była z całą pewnością ogromna42. Francuskie
wyliczenia dotyczące rzeczy złupionych przez Niemców w latach 1940-1944
podają co najmniej 154 mld franków, czyli 7,7 mld marek po kursie
oficjalnym43. Z tej ogromnej sumy trzecia część obejmuje francuskie
wyposażenie wojskowe. Wśród uzbrojenia wojsk lądowych znajdowało się
314 878 karabinów, 5017 dział, 3,9 mln pocisków i 2170 czołgów44. Z tych
ostatnich setki były dalej używane przez Wehrmacht we Francji, a także rok
później na Bałkanach, zaś jeszcze istotniejszy wkład w obronę
nazistowskiego imperium miała zdobyta francuska artyleria. W marcu 1944
roku z całego niemieckiego parku artyleryjskiego liczącego 17 589 dział co
najmniej 47% miało zagraniczne pochodzenie, a z tego najwięcej było
francuskich45. Kolejną trzecią część niemieckiego łupu stanowił sprzęt
służący do transportu i łączności oraz usługi dostarczane przez francuską
kolej. Największym składnikiem były tutaj „pożyczone” przez Reichsbahn
tysiące lokomotyw i dziesiątki tysięcy wagonów towarowych. Ogólnie rzecz
biorąc, francuskie, belgijskie i holenderskie koleje dostarczyły Niemcom
4260 lokomotyw i 140 tys. wagonów, a liczby te wydają się olbrzymie w
porównaniu z poczynionymi w latach 30. własnymi inwestycjami Rzeszy w
tabor kolejowy. Następne na francuskiej liście były surowce wycenione na 13
mld franków, których strategiczne znaczenie dla Niemiec mocno wykraczało
poza ich pieniężną wartość dla ich francuskich właścicieli. Z Francji, Belgii i
Holandii Wehrmacht zabrał 81 tys. ton miedzi, tj. dość, aby wydłużyć zapasy
Rzeszy do 8 miesięcy. Niemcy znalazły także wystarczająco dużo cyny i
niklu, aby pokryć nimi zapotrzebowanie na cały rok. Kluczowe było jednak
przejęcie znacznych zapasów benzyny i ropy. W efekcie dzięki obfitym
dostawom z Rumunii, łupom wziętym we Francji i niskiemu poziomowi
aktywności wojskowej w drugiej połowie roku do końca 1940 roku
zażegnano niepokojący spadek niemieckich rezerw paliwa. Główną troską
zimy lat 1940-1941 był raczej problem znalezienia odpowiednich do ich
magazynowania zbiorników.
TABELA NR 9. NOWY PORZĄDEK ŚWIATA?

ludność terytorium PKB w roku 1938 (w mln $ parytetu siły nabywczej, ceny z roku 1990)
(w mln) (w tys. km2 )

Wielka Brytania 48 245 284

brytyjskie dominia 30 19 185 115

brytyjskie kolonie 454 14 994 285

Imperium Brytyjskie ogółem 531 34 424 683

Stany Zjednoczone 131 7856 800

Niemcy 69 470 351

Austria 7 84 24

Czechosłowacja 11 140 30

Polska 35 389 77

Francja 42 551 186

Holandia 9 33 45

Belgia 8 30 40

Dania 4 43 21

Norwegia 3 323 12

Finlandia 4 383 13

Węgry 9 117 24

Bułgaria 7 103 11
Bułgaria 7 103 11

Jugosławia 16 248 22

Rumunia 16 295 19

Szwajcaria 4 41 26

Szwecja 6 449 30

Włochy 43 310 141

europejski Groβraum 292 4009 1071

kolonie włoskie 9 3488 3

kolonie francuskie 71 12 099 49

kolonie holenderskie 68 1904 77

kolonie belgijskie 11 2337 6

ewentualne imperium Osi 159 19 228 134

Japonia 72 382 169

kolonie japońskie 60 1602 63

ZSRR 167 21 176 359

Źródło: M. Harrison (red.), The Economics of World War II, Cambridge 1998, s. 7-8; A. Maddison,
The World Economy: Historical Statistics, Paris 2003; SRA, Statistisches Jahrbuch fuer das Deutsche
Reich (1941/42), Berlin 1942.

III.
Jeszcze zanim ucichły działa, niemieckie MSZ, urzędy Planu 4-letniego
Göringa, Ministerstwo Gospodarki oraz Reichsbank zaczęły pilną dyskusję na
temat przyszłej organizacji europejskiej gospodarki46. Bezzwłoczność, z jaką
debata ta się rozpoczęła, wyraźnie odzwierciedlała żywość myślenia o tym,
które było obecne w Niemczech już od lat 2047. Ideą przewodnią tej dyskusji
była potrzeba stworzenia wielkiej, zunifikowanej przestrzeni gospodarczej,
porównywalnej pod względem rozmiarów, ludności i zasobów do Imperium
Brytyjskiego i Stanów Zjednoczonych. W latach 30. zawężono się do
koncentracji przede wszystkim na nieformalnym niemieckim imperium
Europy Południowo-Wschodniej. Choć oferowało ono ważne surowce oraz
ogromne dostawy produktów rolnych, to jednak z biznesowego punktu
widzenia Bałkany były wyraźnie gorszym wyborem. Po prostu siła nabywcza
tych biednych państw była zbyt ograniczona. Nie jest zatem niespodzianką,
że kiedy Wehrmacht oczyścił drogę, niemieckie think tanki gospodarcze
szybko przekierowały swoją uwagę na dużo bardziej obiecujące perspektywy
związane z Europą Zachodnią. Zerwanie silnych handlowych i finansowych
więzi z Francją było od roku 1931 jednym z głównych kosztów
unilateralizmu, ale teraz ponowne połączenie gospodarek Niemiec i Francji
oraz dodanie do nich potencjału ekonomicznego Włoch, Beneluksu i
Skandynawii oferowało dużo bardziej kuszące wizje gospodarczego
Groβraumu niż wszystko, co wydawało się możliwe w latach 30.
Patrząc bardziej ogólnie, ta gorączkowa debata z lata 1940 roku wskazuje
także na skrajne napięcie, które od początku lat 30. charakteryzowało
niemiecką politykę gospodarczą48. W konsekwencji nadzwyczajnych
zwycięstw Wehrmachtu wydawało się teraz, że Niemcy są już w stanie
odrzucić wiele z uciążliwych regulacji, które nękały ich biznes od czasów
kryzysu bankowego i walutowego z roku 1931. W Berlinie panowała
powszechna zgoda co do tego, że przyszłemu hegemonowi Europy nie do
twarzy w gorsecie Nowego Planu Schachta49. Reparacje narzucone
przegranym mocarstwom ulżyłyby ostremu niemieckiemu niedoborowi
zagranicznej waluty, a i Reichsbank zostałby kosztem innych banków
centralnych Europy wyposażony w strategiczną rezerwę walutową w kwocie
przynajmniej 10 mld marek. Od Wielkiej Brytanii zażądano by poniesienia
odpowiedzialności za odrażające „polityczne długi” z lat 20. Rzesza byłaby
nawet w stanie ponownie rozpocząć zamrożone 6 lat wcześniej negocjacje na
temat spłaty amerykańskich pożyczek, przy czym pokazawszy swoją
umiejętność życia bez Stanów Zjednoczonych, rozmawiałaby teraz z pozycji
siły. Chyba najbardziej niezwykłe było sugerowanie przez Ministerstwo
Finansów Rzeszy, zaniepokojone spiralą kosztów systemu subsydiowania
eksportu, żeby Niemcy wykorzystały ten moment maksymalnej siły i prestiżu
do dewaluacji marki i skorygowania w ten sposób wieloletniego
niedopasowania do reszty światowych walut50. Nie jest zaskoczeniem, że
propozycja ta nie utrzymała się zbyt długo. Godzina zwycięstwa nie była
dobrym momentem na dostosowywanie niemieckiej waluty i to obniżające jej
zewnętrzną wartość. Od tej chwili to marka miała wyznaczać standardy.
Stopień przewartościowania w stosunku do satelickich gospodarek Europy
był zresztą całkiem dobrze widziany, gdyż umożliwiał tani import51. W
efekcie jeśli kurs wymiany marki i dolara potrzebował zrównania, to dolar
miał się dostosować, a nie odwrotnie.
Jednak najambitniejsze cele miało MSZ. Chciało wykorzystać ten
wyjątkowy moment, jaki zaoferowało zwycięstwo militarne, aby szybko
wejść w unię celną i walutową z tak wieloma krajami, jak to tylko możliwe.
Dania, pierwszy kraj, z którym próbowano zrealizować ten projekt, uchyliła
się jednak od niemieckiej propozycji, zaś Reichsbank, RWM i administracja
Planu 4-letniego żywiły niechęć do wszelkich nazbyt pospiesznych
przesunięć niemieckich granic gospodarczych i wolały stopniowe podejście.
Pierwszym krokiem miało być objęcie całej Europy Zachodniej
scentralizowanym systemem rozliczeń, który umożliwiałby wielostronne
spłaty długów w momencie, gdy pasowałoby to Niemcom. Narzucony w
sierpniu 1940 roku stał się podstawą dla jeszcze intensywniejszego włączania
gospodarek europejskich do niemieckiej strefy wpływów. Choć byli tacy,
którzy widzieli w tym obraz gospodarczej przyszłości, jego bezpośrednim
praktycznym celem było dostarczenie Niemcom praktycznie
nieograniczonego deficytu handlowego. Brutalna logika wojennego systemu
rozliczeniowego została objaśniona z niezwykłą szczerością przez jego
głównego architekta dr Gustawa Schlotterera, młodego urzędnika
narodowosocjalistycznego52. Przemawiając w lipcu 1940 roku do audytorium
złożonego z niemieckich przedsiębiorców, tłumaczył:
Jest prawdą, że trzymamy wiele krajów w tak silnym uścisku, że możemy skonfrontować je z
bardzo poważnym problemem dotyczącym uzgodnienia [deficytów rozliczeniowych]. W Danii i
Norwegii przyjęliśmy stanowisko, że bilansowanie handlu rozliczeniowego [tj. niemieckich
deficytów] takim problemem już nie jest… Naszym zamiarem jest użycie sztuczki, podstępu i
ewentualnie przemocy w celu rozpoczęcia przez kraje europejskie sprzedaży swoich towarów do
Niemiec, ale pozostawiania swoich należności, gdy będą się gromadzić, w Berlinie… Nie wiemy,
jak daleko będziemy w stanie posunąć się z tymi pomysłami. Ale uważamy, że w przypadku
krajów okupowanych powinny zadziałać53.

Najlepszą miarą sukcesu cynicznego systemu Schlotterera był gigantyczny


deficyt, jaki Niemcy były w stanie skumulować do końca wojny. Normalnie
oczywiście prywatni dostawcy z Francji, Belgii czy Holandii nie mieliby
ochoty dostarczać towarów zagranicznemu klientowi, który ma dziesiątki
miliardów marek w niespłaconych wekslach. Jednak już od lat 30. system
rozliczeniowy Reichsbanku był tak zaprojektowany, żeby usuwać tego typu
przeszkody. Eksporterzy w każdym kraju otrzymywali płatności nie od
niemieckich klientów, ale w swojej walucie od własnych banków centralnych,
które dopisywały deficyt do berlińskiego rachunku rozliczeniowego Niemiec.
Niemcy otrzymywali więc swoje towary, zagraniczni dostawcy dostawali
natychmiastową zapłatę, za to rachunku nie regulowano nigdy i w końcu
1944 roku Reichsbank miał zapisane blisko 30 mld marek na rzecz członków
tego systemu. Francja, największy handlowy kredytodawca Niemiec, miał
wierzytelności na kwotę 8,5 mld marek, niemal 6 mld było niezapłaconych na
rzecz Holendrów, 5 mld Niemcy byli winni Belgii i Luksemburgowi, zaś 4,7
mld Polsce54.
Choć system ten dostarczał Niemcom wielkiego deficytu handlowego netto
– innymi słowy nieodwzajemnionego niemieckim eksportem napływu
towarów i usług – błędna byłaby sugestia, że handel w obrębie imperium
nazistowskiego szedł w całości w jednym tylko kierunku. W rzeczywistości
niemiecki eksport przez całą wojnę był na irytująco wysokim poziomie i pod
tym względem to doświadczenie było zupełnie różne od brytyjskiego. Przez
cały ten okres zagraniczny wkład netto w wojenne gospodarki tych krajów
był porównywalny, ale Niemcy przez całą wojnę utrzymywali dużo wyższy
wolumen eksportu niż Wielka Brytania. W stosunku do poziomu z roku 1938
w roku 1942 był dwa razy, a rok później trzy wyższy niż brytyjski55. Dla
niemieckiego biznesu nie był to żaden ciężar. Wręcz przeciwnie, niemieccy
eksporterzy bardzo chcieli utrzymać swoich europejskich klientów i cieszyć
się znakomitą marżą zysku otrzymywaną w handlu zagranicznym. Jednak dla
niemieckiego wysiłku wojennego każda tona wyeksportowanych towarów
była stratą netto. Eksport był podtrzymywany tylko dlatego, że był
praktycznie i politycznie niezbędny, robiono tak, aby wesprzeć gospodarki
wojenne i standardy życia swoich sojuszników. Z takimi jak Rumunia,
Włochy, Finlandia czy Chorwacja oraz z ważnymi krajami neutralnymi, jak
Szwecja czy Turcja, Niemcy utrzymywali zrównoważony bilans handlowy56.
Pod tym względem rok 1940 zaznaczył się diametralną zmianą niemieckiej
sytuacji handlowej. Podczas gdy ich deficyty w rozliczeniach z satelitami z
południowo-wschodniej Europy były w latach 30. duże, to teraz płaciły za ich
wojskową lojalność proporcjonalnie większym eksportem. Największe
deficyty rozliczeniowe miały za to z nowo zajętymi terytoriami zachodnimi.
Norwegia i Generalne Gubernatorstwo były wyjątkowymi przypadkami
terytoriów okupowanych, z którymi Niemcy utrzymywały nadwyżkę
handlową netto, co było oznaką skrajnej wrażliwości tych małych gospodarek
na efekty blokady i okupacji. Ale nawet w tych przypadkach, w których
Niemcy generowały pokaźne deficyty, to i tak przynajmniej do pewnego
stopnia odwdzięczały się eksportem, przy czym najważniejszy był ten do
Francji. Czyniły tak nie z przyczyn politycznych, ale dlatego, że francuska
gospodarka, utraciwszy swoje związki z Wielką Brytanią, była po prostu
niezdolna do funkcjonowania bez importu z Niemiec, do której to sprawy
jeszcze wrócimy57.
Oprócz reorganizacji europejskiego handlu drogą systemu rozliczeniowego
innym kluczowym elementem niemieckiego programie podporządkowania
sobie kontynentalnej gospodarki było wejście ich kapitału w interesy Europy
Zachodniej. Nie jest niespodzianką, że aktywnym uczestnikiem było tutaj IG
Farben, największa firma Niemiec i kluczowy gracz w światowym przemyśle
chemicznym. Wykorzystało swoje wieloletnie kontakty utrzymywane w
ramach międzynarodowego kartelu farbiarskiego, aby poprzez trust Francolor
przejąć kontrolę nad francuskim przemysłem tej branży58. Nie mniej istotne
było ponowne objęcie przemysłu ciężkiego Alzacji i Lotaryngii. Firmy, które
w momencie, gdy na podstawie Traktatu Wersalskiego przekazano
Lotaryngię Francji, miały tam dużo fabryk, domagały się teraz odzyskania
kontroli nad swoimi byłymi interesami59. Jednak stawką nie były tutaj tylko
dawne niemieckie huty czy kopalnie. Po roku 1940 żadnej francuskiej firmie
nie pozwolono posiadać pakietu kontrolnego w jakiejkolwiek części
niemieckiego przemysłu, w tym we wszystkich przedsiębiorstwach na
obszarach niedawno włączonych do Rzeszy. W efekcie choć ostateczne
uzgodnienia prawne przełożono na czas po wojnie, już wtedy wystartował
wyścig po znajdujące się w Lotaryngii ważniejsze francuskie
przedsiębiorstwa przemysłowe60. Nie jest niespodzianką, że najcenniejszy
klejnot, konglomerat górniczo-hutniczy De Wende, zdobył Reichswerke
Hermann Göring. Natomiast Flick został za swoją służbę Göringowi
nagrodzony Rombacher Hütte. Inni chętni na francuskie aktywa, w
szczególności Röchling, bastion niemczyzny w Zagłębiu Saary, musieli
obejść się smakiem. Poza Lotaryngią Niemcy nie angażowali się już w
hurtową konfiskatę prywatnych aktywów, z jedynym wyjątkiem własności
żydowskiej, którą na wszystkich terytoriach okupowanych błyskawicznie
poddano aryzacji. Zwłaszcza w Holandii łączyło się to z przeniesieniem
wielkiej części handlu detalicznego i sektora bankowego w niemieckie ręce61,
nigdzie jednak żydowskie udziały nie stanowiły istotnego fragmentu kapitału
przemysłowego. Główne firmy z tej branży, które Niemcy byli w stanie
przejąć, były jeszcze przed okupacją kontrolowane przez państwo albo miały
zagranicznych właścicieli, jak elektrotechniczna firma Thomson we Francji62.
To właśnie poprzez objęcie „powiernictwa” nad zagranicznymi interesami
Niemcy były w stanie zdominować norweski przemysł aluminium i
energetyczny63. Z kolei w Holandii Rheinmetall poprzez przejęcie
państwowych holdingów zdołał położyć rękę na dwóch największych firmach
produkujących maszyny, NV Werkspoor i Staatlichen Artileerie Inrichtingen.
Algemeene Kunztzide Unie (AKU), holenderskie przedsiębiorstwo
produkujące włókna syntetyczne, także znalazło się w orbicie niemieckich
wpływów64. Za to tamtejsze wielkie korporacje międzynarodowe – Philips,
Unilever i Shell – w całości uniknęły wejścia Niemców poprzez przeniesienie
właścicielstwa do biur zamorskich. Niczego znaczącego nie zdobyto także ani
w Belgii, ani w nieokupowanej części Francji. Najbardziej chyba znany
przypadek to uniknięcie rywali przez wielki, ponadgraniczny stalowy
olbrzym Arbed, trzeci zaledwie, po Vereinigte Stahlwerke i Reichswerke,
wśród gigantów europejskiego przemysłu ciężkiego65. Firma zdominowała
gospodarkę Luksemburga, choć była kontrolowana przez kapitał belgijski z
potężnym Société Générale z Brukseli na czele. Reichswerke, Vereinigte
Stahlwerke, Mannesmann oraz banki Dresdner i Deutsche zostały tutaj na
końcu wymanewrowane przez Alexandra Galopina, niezwykle pewnego
siebie prezesa Société. Po roku 1941 Arbed działał wprawdzie pod ścisłym
nadzorem Niemców, ale pozostawał niezależną siłą w polityce europejskiego
przemysłu ciężkiego.
Udaremnienie wejścia niemieckiego kapitału było rezultatem lokalnej
obstrukcji oraz niechęci Niemców do wprowadzania u swoich
zachodnioeuropejskim sąsiadów „kolonialnego stylu” przewłaszczania, przy
czym trzeba mieć tutaj także w pamięci kontekst makroekonomiczny. Jak na
spotkaniu niemieckich bankierów w październiku 1940 roku przypomniał
Josef Abs, dyrektor generalny Deutsche Banku, zakup większych fragmentów
zagranicznych aktywów niesie ze sobą wypływ kapitału66. W normalnych
warunkach kraj może utrzymywać taki znaczący eksport netto tylko wtedy,
gdy ma nadwyżkę w rachunku obrotów bieżących. Aby więc móc zgłosić
ofertę zakupu własności istotnej części gospodarki zachodnioeuropejskiej,
Niemcy potrzebowały ofensywy eksportowej. Jesienią 1940 roku Abs
dostrzegał taką możliwość, ale tylko w przypadku znacznej redukcji popytu
ze strony produkcji wojennej. Innymi słowy finansowym warunkiem
wstępnym naprawdę poważnej ofensywy kapitałowej był zwycięski pokój.
Tymczasem jesienią 1940 roku wydatki na projekty wojskowo-gospodarcze
Wehrmachtu przyspieszały, a niemiecki rachunek obrotów bieżących celowo
utrzymywano pod kreską. Niemcy nie miały więc należności u gospodarek
Europy Zachodniej, za to tamte kraje, poprzez swoje rozliczenia
wierzytelności, nabywały coraz większych roszczeń wobec Niemiec.
Jedynym powodem, dla którego ten wielomiliardowy deficyt nie ujawniał się,
jak to się działo za czasów Republiki Weimarskiej, w długach prywatnych
czy w transferze niemieckich aktywów w zagraniczne ręce, była osobliwa
struktura systemu rozliczeniowego. Długi Niemiec nie należały bowiem do
niemieckich firm prywatnych, ale do Rzeszy. Gromadziły się zresztą tak
bardzo, że w kolejnych etapach wojny Reichsbank był już na tyle
zaniepokojony o górę swoich zobowiązań wobec zagranicy, że nawet
poważnie rozważał koncepcję spłaty przez Niemcy przynajmniej części
długów rozliczeniowych poprzez zaoferowanie swoim zachodnioeuropejskim
partnerom handlowym dużych pakietów niemieckich akcji67. Innymi słowy
podbite terytoria objęłyby udziały w niemieckim biznesie, a nie odwrotnie.
Nie jest niespodzianką, że pomysł ten został odrzucony, niemniej wskazuje
on na bezcelowość prób zgłaszania się po europejski majątek, gdy
jednocześnie miało się gigantyczny deficyt w rachunku obrotów bieżących.
Oczywiście Niemcy miały sposób na tę kwadraturę koła. Aby dostarczyć
sobie niezbędnych funduszy zarówno do utrzymywania dużego deficytu
handlowego, jak i kupowania zagranicznych udziałów musiały tylko narzucić
okupowanym terytoriom „reparacje”. I w końcowym rozrachunku to raczej
one, a nie długi rozliczeniowe, zdominowały transfer zasobów z obszarów
okupowanych. Ponieważ słowo „reparacje” po Wersalu brzydko pachniało
oraz dlatego, że Niemcy nie były zainteresowane zawieraniem formalnego
pokoju, zanim nie sięgną po pełne zwycięstwo, płatności te przyjęły formę
„kosztów okupacji”, jakie były im winne od lata 1940 roku Polska i wszystkie
kraje Europy Zachodniej68. Jasne jest, że Niemcy ponosiły znaczne koszty
utrzymywania tysięcy żołnierzy w garnizonach stacjonujących na całym
obszarze nowego imperium. Wzrosły one gwałtownie, kiedy Luftwaffe
zaczęło budować bazy lotnicze, a marynarka konstruować wzdłuż całego
wybrzeża atlantyckiego i Morza Północnego gigantyczne schrony dla U-
Bootów. W latach 1943 i 1944 do ogólnego rachunku dodała się jeszcze
budowa monstrualnego Wału Atlantyckiego jako zapory przeciwko alianckiej
inwazji69. Jednak od początku równie jasne było także to, że sumy żądane
przez Niemców daleko wykraczały poza to wszystko, co mogło być
bezpośrednio wykorzystane przez wojsko. Francuzi szacowali, że żądane od
nich 20 mln marek za każdy dzień wystarczyłoby na utrzymanie armii
liczącej 18 mln ludzi. Nawet uwzględniając fakt, że Wehrmacht żył jak
„królowie Francji”, ewidentnie było w tym dużo wolnego grosza. Konkretny
użytek, jaki robiono z tych olbrzymich wpływów, był niezrozumiały nawet
dla samego Wehrmachtu70. Niemniej jest oczywiste, że ta masa pieniędzy
była wykorzystywana do dalszego niemieckiego importu, że ponad miliard
marek było zapłatą za zakup surowców i towarów konsumpcyjnych na
czarnym rynku71 i że ogół płatności dokonanych w ramach kosztów okupacji
był tak duży, że wyraźnie przewyższał wielki deficyt piętrzący się na
rachunkach rozliczeniowych.
Ponieważ roszczenia z tytułu kosztów okupacyjnych były ogromne,
Niemcy usłużnie zasugerowały Francji, ich najważniejszej ofierze, że
mogłyby przyjąć płatności w formie udziałów, po korzystnej cenie, we
francuskich spółkach. W najgorszym przypadku stworzyłoby to jednak z całą
pewnością mechanizm masowego transferu kapitału i Francuzi oparli się tej
ofercie, przynajmniej co do firm francuskich. Tym, co się niechętnie zgodzili
sprzedać, były ich interesy we wschodniej i południowo-wschodniej
Europie72. Od końca XIX stulecia ich kapitał przekazywał bowiem fundusze
na rozwój przemysłu wielkiej części Europy Wschodniej. Wiadomo, że
wielka część tych inwestycji przepadła w następstwie Rewolucji
Październikowej, ale i tak w latach międzywojennych francuscy bankierzy
zachowali istotne, choć przynoszące duże straty, udziały w polskim
przemyśle ciężkim oraz w Jugosławii i Rumunii. Do końca 1941 roku
przewłaszczono je więc na rzecz Niemiec zamiast reparacji. Najważniejszy z
niemieckiego punktu widzenia był znaczny udział Francji w rumuńskim
przemyśle naftowym, który teraz stworzył podwaliny pod nowo utworzoną
niemiecką „wielonarodową naftę”, Kontinentale Öl AG73. Żywotne znaczenie
strategiczne miał także francuski składnik Mines de Bor z Jugosławii,
największej w Europie kopalni miedzi. Od roku 1939 francuskie udziały były
tam wykorzystywane do sztucznych restrykcji wobec dostaw
jugosłowiańskiej miedzi do Niemiec, teraz kopalnia przeszła zupełnie pod ich
kontrolę. We wszystkich trzech przypadkach jednak to nie prywatne interesy
były głównymi beneficjentami. Prawdziwą siłą przewodnią niemieckiego
imperializmu korporacyjnego były w latach 40. takie podmioty, jak
Reichswerke Hermann Göring czy Kontinentale Öl, tj. hybrydy, które
zawierały wprawdzie prywatny przemysł, ale były zdominowane przez
działających pod protekcją Hermanna Göringa ludzi partii74.
TABELA NR 10. JAK „KRÓLOWIE FRANCJI” (W MLN MAREK
KWARTALNIE)

daniny okupacyjne Francji dodatki do francuskich


wierzytelności rozliczeniowych

III/1940 249

IV/1940 1510 43

I/1941 1208 76

II/1941 1295 146

III/1941 1331 262

IV/1941 1253 327

I/1942 1657 409

II/1942 1812 336

III/1942 2209 408

IV/1942 2194 555

I/1943 2645 769

II/1943 2240 908

III/1943 2418 845

IV/1943 2495 793


ogółem 24 526 5887

Źródło: A. S. Milward, The New Order and the French Economy, Oxford 1984, s. 279.

IV.
Niemieckie zwycięstwo nad Francją dało im niezwykle silną pozycję w
kontynentalnej Europie, jednak jasne było, że ich długofalowe plany w
całości zależą od ostatecznego wyniku wojny. Mocno podniecona sukcesem
odniesionym w ostatnich dniach maja 1940 roku Wilhelmstraβe75 szkicowała
przyszłość Groβraumu w oparciu o założenie, że Imperium Brytyjskie
wkrótce się z tym wszystkim pogodzi. I w tygodniach następujących po
upadku Francji Hitler wyraźnie miał nadzieję, że Wielka Brytania odpowie na
utratę swojego głównego kontynentalnego sojusznika poprzez akceptację
niemieckiej oferty imperialnego partnerstwa. Zachowałaby wtedy swoje
Imperium w zamian za zgodę na niemieckie panowanie nad kontynentem
europejskim, pozwalając tym Hitlerowi zrealizować wreszcie swój projekt
rodem z Mein Kampf. Jednak nawet bez zdecydowanego przywództwa
Churchilla nie byłoby wielkich widoków na zgodę brytyjskiego gabinetu na
takie porozumienie. Licząc na amerykańskie wsparcie, Londyn już w końcu
maja 1940 roku zdecydował o odrzucaniu wszelkich ofert negocjowanego
pokoju76. Wielka Brytania miała kontynuować swój opór wobec niemieckiej
dominacji w Europie i występować jako punkt zborny sił antynazistowskich z
całego kontynentu. A sygnały z Waszyngtonu były, rzecz jasna w
niemieckich oczach, złowieszcze. Roosevelt rzucił Amerykę do własnego
programu gruntownych zbrojeń, a 19 lipca, gdy zgłaszał swoją kandydaturę
na trzecią kadencję, jeszcze raz podkreślił osobistą nieprzejednaną wrogość
wobec Niemiec. Dla gotowej już do wojny ambasady niemieckiej w
Waszyngtonie sytuacja była jasna: „Jako rzecznik żydostwa… Roosevelt
chce, aby Anglia kontynuowała walkę i przedłużała wojnę… aż zbrojenia
Stanów Zjednoczonych osiągną pełne obroty…”. „Nigdy przedtem
odpowiedzialność Roosevelta za wojnę nie była aż tak oczywista”77. Zaś
ostatnie wypowiedzi potwierdzały tylko jego rolę jako agenta światowego,
antyniemieckiego spisku żydowskiego78.
W obliczu tej przeszkody Hitler wybrał jeszcze raz ofensywę i 12 lipca
nakazał całkowite przekierowanie niemieckich zbrojeń na marynarkę i
Luftwaffe, tj. rodzaje sił zbrojnych potrzebne do ujarzmienia Wielkiej
Brytanii79. Walthera Funka, nerwowego szefa cywilnej administracji
gospodarczej, powiadomiono, że wszelkie rozmowy o natychmiastowym
zakończeniu wojny i szybkim powrocie do warunków gospodarki pokojowej
są przedwczesne. W sierpniu poparto to rozkazem dla Wehrmachtu
przygotowania się do ataku na Związek Radziecki. Wraz z rozbudową
marynarki i sił powietrznych miała więc teraz zostać wzmocniona także
armia. I to właśnie pod presją tych intensywnych zbrojeń Göring wydał
dekret z 26 sierpnia 1940 roku wzywający do intensywnej eksploatacji
terytoriów okupowanych: „Jest politycznie niezbędne dla realizacji zamówień
złożonych celem dalszego prowadzenia wojny, żeby moce produkcyjne
okupowanych obszarów zachodnich i tamtejsze surowce były
wykorzystywane w zaplanowany sposób i żeby zrobić tyle, ile możliwe, dla
wsparcia niemieckiej produkcji zbrojeniowej i zwiększenia potencjału
wojennego”80.
Tymczasem w miarę jak pełne euforii miesiące letnie przechodziły w
jesień, najbardziej na świecie wyrafinowane barometry opinii publicznej,
jakimi były Instytut Gallupa w Stanach Zjednoczonych i Gestapo w
Niemczech, zarejestrowały przeciwstawne zmiany w nastrojach. We wrześniu
Gestapo raportowało o rosnącej niecierpliwości wśród niemieckiej opinii
publicznej, której największą nadzieją było przełożenie się zwycięstwa na
kontynencie na natychmiastowy koniec wojny z Wielką Brytanią. Do
października jednak to optymistyczne przeczucie ustąpiło w całych
Niemczech niepewności, rezygnacji i coraz większej obojętności81. Z drugiej
strony w Stanach Zjednoczonych Instytut Gallupa zanotował pomiędzy
czerwcem i sierpniem 1940 roku gwałtowne odbicie w powszechnej wierze w
ostateczne zwycięstwo Wielkiej Brytanii82. Podczas gdy bezpośrednio po
klęsce Francji Amerykanie byli równo podzieleni w opinii na temat
prawdopodobnego rezultatu wojny, to do jesieni ci oczekujący końcowego
zwycięstwa Wielkiej Brytanii znowu zdystansowali, w stosunku 3 do 1,
spodziewających się niemieckiego sukcesu. Pomimo triumfu Wehrmachtu we
Francji brytyjska hardość uwydatniła teraz zasadniczy problem niemieckiej
strategii: Hitler rozpętał wojnę z Wielką Brytanią bez spójnego planu
odnośnie tego, w jaki sposób właściwie ten kraj pokonać83. Przewaga armii
niemieckiej była niekwestionowana, ale jak ją wykorzystać? I to właśnie
pytanie prześladowało niemieckich strategów przez następne 12 miesięcy.
1 Przy tym opisie ogromnie dużo zawdzięczam K.-H. Frieserowi, Blitzkrieg-Legende: Der Westfelzug
1940, München 1996.
2 W największym wschodnim kotle, pod Kijowem latem 1941 roku, Niemcy wzięli 665 tys.
radzieckich jeńców. Pod Stalingradem sami Niemcy stracili „tylko” 110 tys. jeńców.
3 I. Kershaw, Hitler 1936-1945: Nemesis, London 2000, s. 297-300. Meldungen, 6 czerwca 1940 roku,
s. 1218; 17 czerwca 1940 roku, s. 1261; 20 czerwca 1940 roku, s. 1274-5 i 1284.
4 Patrz na przykład argumentacja zawarta w M. Harrison (red.), The Economics of World War II,
Cambridge 1998, s. 1-2.
5 Na temat powstania tej tezy patrz Frieser, Blitzkrieg-Legende, s. 5-12.
6 Klasyczne objaśnienie tej tezy znajduje się w A. S. Milward, War, Economy and Society 1939-1945,
Harmondsworth 1977, s. 23-30. Oparte jest na Milward, The German Economy at War, London
1965, oraz B. H. Klein, Germany’s Economic Preparations for War, Cambridge, Mass. 1959, które z
kolei dużo zawdzięczają United States Strategic Bombing Survey, The Effects of Strategic Bombing
on the German War Economy, Washington 1945.
7 R. H. S. Stolfi, Equipment for Victory in France in 1940, „History”, 55 (1970), s. 1-20, opracowane w
oparciu o Frieser, Blitzkrieg-Legende, s. 33-65.
8 J. M. Haight, American Aid to France 1938-1940, New York 1970, s.139 i 238-50. W pewnej
szczególnej walce stoczonej na początku listopada 1939 roku 9 świeżo przybyłych amerykańskich P-
36 starło się z 27 Me 109 i bez strat własnych zestrzeliło 9 z nich.
9 H. A. Jacobsen, Fall Gelb: Der Kampf um den deutschen Operationsplan zur Westoffensive 1940,
Wiesbaden 1957, Frieser, Blitzkrieg-Legende, s. 66-116, oraz E. R. May, Strange Victory: Hitler’s
Conquest of France, New York 2000, s. 215-26.
10 M. Geyer, Restorative Elites, German Society and the Nazi Pursuit of War, w R. Bessel (red.),
Fascist Italy and Nazi Germany: Comparisons and Contrasts, Cambridge 1996, s. 139-44.
11 D. Bourgeois, Das Geschaeft mit Hitlerdeutschland: Schweizer Wirtschaft und Drittes Reich, Zurich
2000, s. 165.
12 Sieg im Westen. Ein Film des Oberkommando des Heeres, Berlin 1940, dystrybucja International
Historic Films, Chicago 1985.
13 K.-H. Frieser, Ardennen, Sedan: Militaerhistorischer Fuehrer durch eine europaeische
Schicksalslandschaft, Frankfurt 2000.
14 DRZW 9/1. s. 511.
15 W. Murray, The German Response to Victory in Poland: A Case Study in Professionalism, „Armed
Forces and Society”, 7 (1981), s. 285-98, oraz R. A. Doughty, The Breaking Point: Sedan and the
Fall of France, 1940, Hamden, Conn. 1990.
16 Pytanie zadane w R. Overy, Why the Allies Won, London 1995.
17 Na temat permanentnego nacisku na ofensywę patrz G. P. Gross, Das Dogma der Beweglichkeit, w
B. Thoss i H.-E. Volkmann (red.), Erster Weltkrieg: Zweiter Weltkrieg, Paderborn 2002, s. 143-66.
18 Panzer I był uzbrojony tylko w karabiny maszynowe. Panzer II miał działko kalibru 20 mm. Obydwa
były przebijane przez najmniejsze nawet działka przeciwpancerne. W. J. Spielberger, Die
Panzerkampfwagen I und II, Stuttgart, 3 wyd., 1991.
19 DRZW 5/1. s. 554.
20 W rzadkich w maju 1940 roku przypadkach, kiedy wojska pancerne napotykały dobrze
przygotowane francuskie pozycje obronne, nie odnosiły one sukcesu, okazując się wrażliwymi na
francuską przewagę w artylerii. Patrz J. A. Gunsburg, The Battle of Gembloux, 14-15 May 1940: The
„Blitzkrieg” Checked, „Journal of Military History”, 64 (2000), s. 97-140.
21 Na temat słynnej walki stoczonej przez garstkę Char B w dniach 15 i 16 maja podczas bitwy pod
Stonne patrz Frieser, Blitzkrieg-Legende, s. 259-65.
22 Dalszy opis patrz ibid., s. 105-6 i 415.
23 W. Murray, Luftwaffe, London 1985, s. 69-78.
24 Liczbę tę powiększa 170 samolotów transportowych straconych podczas desantu, mimo to jest ona i
tak nadzwyczaj wysoka. Patrz Frieser, Blitzkrieg-Legende, s. 428.
25 Punkt ciężkości (przyp. tłum.).
26 Ibid., s. 117-35.
27 Na temat stosowania Pervitinu w elitarnej 1. Dywizji Pancernej patrz ibid., s. 136.
Niekonwencjonalne omówienie tematu narkotyków w Trzeciej Rzeszy patrz W. Pieper (red.), Nazis
on Speed: Drogen im 3. Reich, Loherbach, bd., s. 114-54.
28 W. Murray, The Change in the European Balance of Power, 1938-1939, Princeton 1984, s. 361.
29 Patrz świetne podsumowanie w D. Reynolds, 1940: Fulcrum of the Twentieth Century?,
„International Affairs”, 66 (1990), s. 325-50.
30 DRZW 2. s. 189-234. G. L. Weinberg, A World at Arms: A Global History of World War II,
Cambridge 1994, s. 77-8 i 113-21.
31 J.-J. Jaeger, Die wirtschaftliche Abhaengigkeit des Dritten Reiches vom Ausland: Dargestellt am
Beispiel der Stahlindustrie, Berlin 1969, s. 133.
32 P. Marguerat, Le IIIe Reich et le petrole roumain, 1938-1940, Leiden 1977.
33 W. N. Medlicott, The Economic Blockade, London 1952, I. s. 250-59.
34 Patrz skrajna obawa wyrażona w IWM EDS, al 1057, 1058.
35 BAMA RW19/173, s. 37-8.
36 A. Hillgruber, Hitlers Strategic, Frankfurt 1965, s. 126-44, C. Leitz, Nazi Germany and Neutral
Europe During the Second World War, Manchester 2000, N. Wylie (red.), European Neutrals and
Non-belligerents During the Second World War, Cambridge 2002.
37 C. Leitz, Economic Relations between Nazi Germany and Franco’s Spain, 1936-1945, Oxford 1996,
s. 131-5. Odnosząc się do naszego późniejszego argumentu, Leitz odnotowuje także szybkość, z jaką
do jesieni 1940 roku hiszpańskie stanowisko z powrotem zmieniło się na przeciwne Niemcom.
38 N. Wylie, Britain, Switzerland and the Second World War, Oxford 2003.
39 Bourgeois, Das Geschaeft, s. 64.
40 P. Hug, Schweizer Ruestungsindustrie und Kriegsmaterialhandel zur Zeit des Nationtakżezialismus,
Zurich 2002.
41 Pierwszym, który zastosował uaktualnione statystyki makroekonomiczne do historii gospodarczej
drugiej wojny światowej, był Harrison w The Economics of World War II.
42 DRZW 5/1. s. 216-25.
43 A. S. Milward, The New Order and the French Economy, Oxford 1984, s. 81. W tym kontekście
„łupy” odnoszą się do rzeczy skonfiskowanych francuskim obywatelom albo instytucjom.
44 F. Hahn, Waffen und Geheimwaffen des deutschen Heeres 1933-1945, Bonn, 3 wyd., 1998, II. s.
205.
45 Ibid., s. 178-9.
46 J. Freymond, Le IIIe Reich et la reorganisation economique de I’Europe 1940-1941, Leiden 1974.
Milward, The New Order. DRZW 5/1. s. 210-64. R. Opitz (red.), Europastrategien des deutschen
Kapitals 1900-1945, Bonn 1994. R. J. Overy, G. Otto i J. Houwink ten Cate, Die „Neuordnung”
Europas: NS-Wirtschaftspolitik in den besetzten Gebieten, Berlin 1997.
47 R. Frommelt, Paneuropa oder Mitteleuropa: Einigungsbestrebungen im Kalkuel deutscher
Wirtschaft und Politik 1925-1933, Stuttgart 1977, E. Teichert, Autarkie und Grossraumwirtschaft in
Deutschland 1930-1939, München 1984, oraz V. R. Berghahn, Quest for Economic Empire:
European Strategies of German Big Business in the Twentieth Century, Oxford 1996.
48 Szczególnie interesujące pod tym względem jest M. Buggeln, Waehrungsplaene fuer den
europaeischen Grossraum, w Europaeische Integration: Deutsche Hegemonialpolitik gegenueber
Westeuropa 1920-1960, Göttingen 2002, s. 41-76.
49 Patrz zawarte w BAL R8122 uwagi Schlotterera z RWM dla RgI.
50 Buggeln, Waehrungsplaene, s. 63. W marcu 1940 roku Departament Ekonomiczny Reichsbanku
zaproponował 50-procentową dewaluację po zwycięskim zakończeniu wojny. Patrz BAL R2501
6433, s. 369-83.
51 Szacunki Reichsbanku stopnia przeszacowania marki w stosunku do walut europejskich według
stanu na czerwiec 1940 roku zawarte są w BAL R2501 6612, s. 491-503.
52 Urodzony w roku 1906 syn mistrza piekarskiego z Wirtembergii Schlotterer wstąpił do NSDAP już
w roku 1923 jako entuzjastyczny młody praktykant bankowy. Później ukończył studia handlowe i
napisał pracę doktorską z ekonomii marksistowskiej. W czasie obejmowania władzy przez Hitlera
stał się wpływową osobistością polityczną w Hamburgu oraz siłą napędową wczesnych kroków
aryzacyjnych, potem przeszedł w roku 1935 do RWM. Od roku 1938 był kluczową figurą w
ministerialnej polityce handlowej. Po wojnie zrobił owocną karierę w międzynarodowym handlu
stalą, emeryturę spędził w Düsseldorfie, gdzie zmarł w roku 1989. Buggeln, Waehrungsplaene, s. 51.
53 Ibid., s. 61. Warto odnotować, że zaledwie kilka miesięcy później Schlotterer wygłosił
przemówienie do tej samej publiczności, w którym wycofał się z tej drakońskiej retoryki z lata 1940
roku i akcentował raczej kooperację niż dominację. Patrz BAL R8122 125, s. 1-32.
54 H. Berger i A. Ritschl, Die Rekonstruktion der Arbeitsteilung in Europa: Eine neue Sicht des
Marshallplans in Deutschland 1947-1951, „V/Z” 45 (1995), s. 495. Autorzy ci wyrazili także pogląd,
że kluczową częścią powojennej polityki amerykańskiej w Europie było zapewnienie skutecznego
umorzenia tych długów. Pomoc z planu Marshalla została udzielona w formie kredytu, który był
uprzywilejowany ponad wszystkie inne niemieckie długi. Tak długo jak Stany Zjednoczone
odmawiały żądania spłaty, niemieccy wojenni wierzyciele rozliczeniowi byli pozbawieni możliwości
domagania się pieniędzy, które im się należały, i w ten sposób umożliwiały Niemcom Zachodnim
występowanie jako wiarygodny pod względem kredytowym partner handlowy, wolny od zobowiązań
wojennych.
55 Liczby dotyczące wolumenu eksportu w roku 1938 pochodzą z A. Maddison, Dynamic Forces of
Capitalist Development, Oxford 1991, s. 316-19.
56 Milward, The New Order, s. 283.
57 Podczas gdy ogólny wolumen niemieckiego eksportu w roku 1942 był o 25% niższy od poziomu z
roku 1937, sprzedaż zarówno surowców, jak i półfabrykatów w pełni się odrodziła, podwyższając
swój udział w handlu eksportowym z 22% do 32%. Patrz Statistisches Handbuch von Deutschland,
München 1949, s. 394-5.
58 P. Hayes, Industry and Ideology: IG Farben in the Nazi Era, Cambridge 1987, s. 278-90. IMT VII.
s. 1446-58, tłumaczenie dokumentów NI-6840 i NI-11252, memo IG Farben 7 sierpnia 1940 roku.
59 Jak uzgodniono z Rzeszą latem 1940 roku, ostateczne uregulowanie kwestii własnościowych zostało
odłożone do czasów powojennych. Patrz BAH R13I 607, s. 22-4.
60 G. Mollin, Montankonzerne und „Drittes Reich”, Göttingen 1988, s. 220-51.
61 The Final Report of the Second World War Assets Contact Group, Amsterdam 2000, szacuje ogół
aktywów złupionych holenderskim Żydom na miliard guldenów, czyli około 1,3-1,5 mld marek, z
czego mniej więcej 300 mln guldenów mogło być aktywami biznesowymi.
62 Thomson, jak i niemieckie AEG, był od dawna partnerem biznesowym General Electric of the
United States i to właśnie AEG przydzielono kontrolę nad tą francuską firmą. Patrz H. Homburg,
Wirtschaftliche Dimensionen der deutschen Besatzungsherrschaft in Frankreich 1940-1944: Das
Beispiel der elektrotechnischen Industrie, w W. Abelshauser, J.-O. Hesse i W. Plumpe (red.),
Wirtschaftsordnung, Staat und Unternehmen: Neue Forschungen zur Wirtschaftsgeschichte des
Naziontakżezialismus, Essen 2003, s. 181-204.
63 R. Bohn, Reichskommissariat Norwegen: „Nationtakżezialistische Neuordnung” und
Kriegswirtschaft, München 2000, s. 296-301.
64 Omówienie ograniczonego wejścia niemieckiego kapitału do Holandii w G. Aalders, Three Ways of
German Economic Penetration in the Netherlands: Cloaking, Capital Interlocking and
„Aryanization”, w Overy, Otto i Cate (red.), Die „Neuordnung” Europas, s. 273-98, oraz L. Nestler
(red.), Europa unterm Hakenkreuz: Die faschistische Okkupationspolitik in Belgien, Luxemburg und
den Niederlanden (1940-1945), Berlin 1990, s. 160.
65 Mollin, Montankonzerne, s. 245-9.
66 Dokument nr 124 w Opitz, Europastrategien, s. 794-9. Jest to oczywiście stwierdzenie ogólne.
Nawet jeśli kraj ma deficyt na rachunku obrotów bieżących, możliwe jest przejęcie własności za
granicą przez pojedynczą firmę. Dopóki jednak nie są dostępne alternatywne źródła finansowania, nie
da się tego robić na dużą skalę.
67 Patrz omówienie problemów rozliczeniowych istniejących w drugiej połowie 1943 roku w BAL
R2501 6448, 6449.
68 Patrz negocjacje francusko-niemieckie zawarte w IMT XIII. s. 767-89.
69 Na temat budów Wehrmachtu w Norwegii patrz Bohn, Reichskommissariat, s. 355-76.
70 Patrz nadzwyczajna wymiana zdań dowodząca zakłopotania niemieckich władz wojskowych i
cywilnych w latach 1942-3 w IMT, Nazi Conspiracy and Aggression, Washington 1946-7, IV, 1741-
PS, s. 228.
71 IMT XII, NG-4526, fragmenty raportu Wiehla, 26 listopada 1942 roku, s. 813-15.
72 Milward, The New Order, s. 97-100.
73 Na temat przejęcia francuskich interesów naftowych w Rumunii patrz Eichholtz, I. s. 238, oraz
Milward, The New Order, s. 96-8. Opis Kontinentale Öl podkreślający jego szersze ambicje związane
ze Środkowym Wschodem w T. Kockel, Eine Quelle zur Vor- und Gruendungsgeschichte der
Kontinentale Oel AG aus dem Jahr 1940, „Jahrbuch fuer Wirtschaftsgeschichte”, 1 (2003), s. 175-
208.
74 R. J. Overy, War and Economy in the Third Reich, Oxford 1994, s. 144-74 i 315-42.
75 Przy Wilhelmstraβe znajdowała się w tamtych czasach Kancelaria Rzeszy, siedziba kanclerza
(przyp. tłum.).
76 D. Reynolds, Churchill and the British „Decision” to Fight on in 1940: Right Policy, Wrong
Reasons, w R. Langhorne (red.), Diplomacy and Intelligence during the Second World War,
Cambridge 1985, s. 147-67, oraz D. Reynolds, The Creation of the Anglo-American Alliance 1937-
41: A Study in Competitive Cooperation, London 1981, s. 88-108.
77 ADAP D X doc. 195, Boetticher i Thomsen do AA, 20 lipca 1940 roku, s. 209-10, oraz doc. 199,
memo Dieckhoffa, 21 lipca 1940 roku, s. 213-14.
78 Według niemieckiego MSZ rola potwierdzona w zdobytych w Warszawie materiałach ambasady.
Patrz ADAP D X, doc. 252, memo Dieckhoffa, 29 lipca 1940 roku, s. 287-96.
79 BAMA RW19/164, oraz retrospektywa w IWM EDS al 1492, Chef Wi Rü Amt, 20 sierpnia 1940
roku, Aktennotiz.
80 Milward, The New Order, s. 65.
81 Pomiędzy sierpniem i październikiem 1940 roku Gestapo odnotowało dramatyczny spadek zaufania
publicznego. Patrz Meldungen, V. s. 1424-689. Kiedy rozczarowanie drugą wojenną zimą zostało
przezwyciężone, w grudniu odbiło z powrotem, patrz Meldungen VI. s. 1808-77.
82 S. Casey, Cautious Crusade: Franklin D. Roosevelt, American Public Opinion, and the War Against
Nazi Germany, Oxford 2001, s. 26.
83 L. Gruchmann, Der Zweite Weltkrieg, München, 2 wyd., 1971, s. 77.
12. WIELKA BRYTANIA I AMERYKA:
STRATEGICZNY DYLEMAT HITLERA

W lipcu 1940 roku, w desperackiej próbie wyprzęgnięcia Związku


Radzieckiego z paktu z Niemcami, Churchill wysłał Stafforda Crippsa,
swojego nowego ambasadora w Moskwie, na spotkanie z sowieckim
dyktatorem. Stalin wytłumaczył wtedy z zimną jasnością logikę, która stała za
zawarciem przez niego przed 11 miesiącami układu z Hitlerem: celem
Sowietów było wywrócenie równowagi sił w Europie i to paktowi Hitler-
Stalin udało się znakomicie. Kiedy Cripps odpowiedział, że sowiecki sojusz z
Hitlerem w praktyce zlikwidował wszelką równowagę i że cały kontynent jest
teraz zagrożony niemiecką hegemonią, Stalin odwarknął: „Nie jestem aż tak
naiwny, żeby wierzyć w niemieckie zapewnienia, że nie mają żadnej woli
hegemonii, ale to, o czym jestem przekonany, to jej fizyczne
nieprawdopobieństwo, ponieważ Niemcom brakuje niezbędnej siły na
morzu”1. Stalin miał z pewnością rację2. Niemieckie zwycięstwa na
zachodzie wstrząsnęły aż do fundamentów strukturą europejskich sił,
niemniej wszelka dyskusja o ich hegemonii była przedwczesna. Mimo tak
wyraźnej latem 1940 roku rozpaczliwej sytuacji Wielkiej Brytanii, Trzecia
Rzesza jeszcze wojny ani nie zakończyła, ani jej nie wygrała.
Obecni w szeregach każdej ze stron patrzący przyszłościowo ludzie
usiłowali w latach 30. uniknąć większej wojny właśnie dlatego, że nie
potrafili dostrzec żadnej możliwości skorzystania przez którekolwiek z
europejskich mocarstw na takim konflikcie, którego najbardziej
prawdopodobnym wynikiem miał być krwawy impas, skutkujący tylko
powszechną ruiną. Nie mieli oni wprawdzie racji co do natury bitwy
stoczonej na lądzie, porażka Francji w ciągu kilku zaledwie tygodni była dla
wszystkich przerażającą niespodzianką, ale do jesieni 1940 roku wojna mimo
wszystko znalazła się w sytuacji patowej. Wielka Brytania i Niemcy stały
naprzeciw siebie i żadna ze stron nie miała broni koniecznej do wymuszenia
rozstrzygnięcia. W przypadku tego pierwszego kraju sytuacja była w
oczywisty sposób opłakana. Jeśli Wielka Brytania miała przetrwać jako
wielkie mocarstwo, nie miała innego wyboru, jak tylko kontynuować walkę,
aby jednak to robić, musiała oddać się na łaskę Stanów Zjednoczonych3.
Sytuacja Niemiec była rzecz jasna daleko bardziej komfortowa, niemniej
kiedy w listopadzie 1940 roku Roosevelt został ponownie pewnie wybrany na
prezydenta i sojusz anglo-amerykański zaczął nabierać konkretnych
kształtów, także Trzecia Rzesza stanęła przed dużym dylematem
strategicznym4. Na krótką metę ani Wielka Brytania, ani Ameryka nie
stanowiły bezpośredniego militarnego zagrożenia, ale w średnim okresie ich
ogromny potencjał gospodarczy czynił z nich przeciwników, których trzeba
było traktować nadzwyczaj poważnie.

I.
Aby rozpocząć inwazję Wielkiej Brytanii, Niemcy potrzebowały kontroli
nad Kanałem, tak z powietrza, jak i z morza. Pomimo euforii, która nastąpiła
po organizowanych w roku 1940 paradach zwycięstwa, te podstawowe
warunki wstępne zwycięstwa nie zostały jednak nigdy spełnione5. W żadnym
momencie wojny Niemcy nie zgromadziły sił morskich i powietrznych
niezbędnych do opanowania Wysp Brytyjskich i to nie z powodu braku prób.
Zadanie to było przy niemieckim potencjale przemysłowym po prostu
niewykonalne, przy czym największe niedobory dotyczyły marynarki. We
wrześniu 1939 roku przepaść między brytyjskimi i niemieckimi siłami
morskimi wystarczała, aby wtrącić admirała Raedera w nastroje samobójcze.
A po stratach poniesionych w trakcie kampanii norweskiej sytuacja była
jeszcze gorsza. Za zapewnienie sobie rudy żelaza ze Szwecji niemiecka
marynarka zapłaciła bowiem stanowczo zbyt wygórowaną cenę6. Pierwszego
dnia operacji „Weserübung” garnizon Oslo haniebnie załatwił ze starej,
kupionej z drugiej ręki od Kruppa baterii nadbrzeżnej najnowszy niemiecki
ciężki krążownik Blücher. Potem Royal Navy posłała na dno całą flotę 10
nowoczesnych niszczycieli, które wcześniej dostarczyły niemiecki desant do
fiordów Narwiku. Wreszcie Raeder wysłał dodatkowo na wody Norwegii 2
ciężkie krążowniki, Gneisenau i Scharnhorst, tylko po to, aby zostały
unieszkodliwione przez brytyjskie torpedy. Po dołączeniu zatopienia Grafa
Spee7 straty okazywały się paraliżujące. W efekcie w czerwcu 1940 roku,
kiedy niemiecka armia rozbijała się po całej Francji, niemiecka flota nawodna
była już wyeliminowana jako istotny element tego konfliktu. I gdy nadszedł
czas rozważania możliwości inwazji przez Kanał, wszystko, co mógł dla jej
osłony zaoferować admirał Raeder, to było: ciężki krążownik, 2 lekkie
krążowniki i 4 nowe niszczyciele. W porównaniu do tego sama brytyjska
Home Fleet miała 5 pancerników, 11 krążowników oraz siły szybkiego
reagowania złożone z co najmniej 30 niszczycieli bazujących w obrębie
łatwego dostępu do plaż inwazyjnych, a to był tylko fragment brytyjskiej
potęgi morskiej8. Nawet podczas najbardziej nerwowych miesięcy lata 1940
roku admiralicja trzymała przynajmniej połowę floty w Gibraltarze, w
gotowości raczej do operacji ofensywnych przeciwko Włochom niż do
obrony przed nieprawdopodobną ewentualnością niemieckiej inwazji.
Latem 1940 roku admirał Raeder i Kriegsmarine rozszerzyli wprawdzie
swoje plany budowy nowej generacji gigantycznych pancerników9,
urzeczywistnienie tego zajęłoby jednak lata i zważywszy przygniatającą na
początku przewagę brytyjską, było oderwane od prawdziwej rywalizacji. Jak
powinno być od razu jasne, jedyną nadzieją Niemiec na podjęcie
bezpośredniego wyzwania ze strony supremacji Royal Navy było rozpoczęcie
systematycznego projektowania i budowania tego, co brytyjscy stratedzy
morscy nazywali „dziwaczną” flotą10. Oprócz okrętów podwodnych
kluczowym składnikiem takiej niekonwencjonalnej siły byłaby znaczna liczba
bardzo szybkich krążowników zaprojektowanych specjalnie celem
dezorientacji i rozpraszania patrolujących grup bojowych Royal Navy.
Niemniej biorąc pod uwagę, że od czasów pierwszej wojny światowej
technologia konstrukcji U-Bootów nie zdołała się zbytnio posunąć do przodu,
sukces osiągnięty nimi samymi nigdy nie był uważany za prawdopodobny.
Także szansa na skupienie się na budowie krążowników została do roku 1940
zaprzepaszczona. Jednocześnie jednak podbój Morza Północnego i wybrzeża
atlantyckiego zmienił możliwości operacyjne niemieckiej marynarki, trzeba
więc zadać pytanie, dlaczego Niemcy nie rzuciły U-Bootów do totalnej
kampanii już latem 1940 roku?11 Churchill z całą pewnością postrzegał
polujące na transatlantyckich liniach zaopatrzeniowych „wilcze stada” jako
najpoważniejsze zagrożenie dla przetrwania Wielkiej Brytanii, a i w samym
Berlinie stale przekonywał do tej kwestii admirał Karl Dönitz, dowódca floty
niemieckich okrętów podwodnych i fanatyczny narodowy socjalista.
Na początku wojny Wielka Brytania dysponowała co najmniej 18 mln ton
własnych statków handlowych i miała opcję wzięcia w leasing albo
wyczarterowania milionów więcej. Poza tym brytyjskie stocznie były w
stanie zwodować ponad milion nowych ton rocznie, a jeszcze więcej można
było zamówić w Stanach Zjednoczonych. Dönitz obliczał, że aby osiągnąć
decydujący sukces przeciwko tak pokaźnym wielkościom, jego załogi będą
musiały przez okres przynajmniej roku posyłać na dno co najmniej 600 tys.
ton miesięcznie. Do „rzucenia Anglii na kolana” Niemcy potrzebowały więc
minimum 300 U-Bootów, co by wystarczyło, aby w każdym momencie 100 z
nich działało na północnym Atlantyku. Jednak jak każda opcja strategiczna
także i ta była kwestią zasobów i czasu. Niemiecka marynarka rozpoczynała
wojnę z zaledwie 57 U-Bootami, z których 32 były zdolne do wykonywania
operacji na Atlantyku. Po odwołaniu na początku września Planu Z
marynarka robiła, co mogła, aby przystosować się do nowej rzeczywistości.
10 października Raeder zaprezentował Hitlerowi swój plan budowy 658 U-
Bootów, tj. dość, aby po uwzględnieniu strat osiągnąć do końca 1942 roku cel
Dönitza. Koszt każdego był znikomy w porównaniu do kosztów
pojedynczego pancernika – od 2 do 4 mln marek za sztukę w porównaniu do
ponad 200 mln marek za pancernik klasy Bismarck12. Mimo to wybudowanie
setek okrętów podwodnych nie było łatwym przedsięwzięciem. Oprócz
początkowego wydatku wielu miliardów marek U-Booty potrzebowały
nieproporcjonalnie dużo surowców, szczególnie miedzi i kauczuku, przy
czym akurat obu bardzo brakowało podczas pierwszej wojennej zimy13.
Ponadto niezbędna tak dużej flocie U-Bootów infrastruktura była nadzwyczaj
oszałamiającym wyzwaniem. W przeddzień ataku na Francję, kiedy trzeba
było dać priorytet nie cierpiącym zwłoki potrzebom armii i Luftwaffe, Rzesza
nie mogła sobie pozwolić na długofalowy program tego rodzaju. W efekcie z
powodu braku siły roboczej i surowców pomiędzy wrześniem 1939 roku i
czerwcem 1940 roku wyprodukowano tylko 20 U-Bootów. Uwzględniwszy
stały poziom strat, liczba okrętów realnie dostępnych na Atlantyku spadła
więc latem 1940 roku do zaledwie 25. Choć do marca 1940 ta niewielka siła
zdołała zatopić niemal 680 tys. ton brytyjskiej floty handlowej14, to był to
jednak dla niej tylko niewielki uszczerbek.
W lipcu 1940 roku Hitler na krótko udzielił programowi U-Bootów
najwyższego priorytetu w ramach niemieckiej produkcji zbrojeniowej15.
Dziesiątki tysięcy ton stali przesunięto z armijnego programu amunicyjnego
na budowę okrętów podwodnych, a cele produkcyjne podniesiono do 25 sztuk
miesięcznie. Ta morska bonanza nie trwała jednak długo. Do jesieni 1940
roku priorytet znowu powrócił do armii, zaś rzeczywiste dostawy wyniosły
pomiędzy czerwcem 1940 roku i marcem 1941 roku zaledwie 72 sztuki, z
których większość zaspokoiła potrzeby szkoleniowe. Liczba U-Bootów
działających na Atlantyku ciągle spadała, sięgając w lutym 1941 roku
najniższego poziomu tylko 2216. Tymczasem przy rosnącym doświadczeniu i
dużym szczęściu flota ta poczyniła straszliwe szkody, zatapiając pomiędzy
czerwcem 1940 roku i marcem 1941 roku ponad 2 mln ton brytyjskiej floty
handlowej. Przez krótki czas wiosną 1941 roku, zanim jeszcze Stany
Zjednoczony zaczęły stanowczo ingerować w wojnę na morzu, wydawało się,
że brytyjskie linie zaopatrzeniowe mogą zostać odcięte, jednak dzięki
odszyfrowaniu Enigmy, nowej, agresywniejszej taktyce konwojowej oraz
coraz większemu zaangażowaniu Amerykanów wkrótce szala z powrotem
przechyliła się na niekorzyść U-Bootów. Do lata 1941 roku straty brytyjskiej
floty handlowej sięgnęły już bezpiecznego poziomu poniżej 100 tys. ton
miesięcznie. Daleko było więc jeszcze do osiągnięcia szybkiego
rozstrzygnięcia, a przecież ostatecznie to właśnie czynnik czasu najbardziej
decydująco grał przeciwko strategii U-Bootów17. W optymistycznych
miesiącach letnich 1940 roku Dönitz oceniał, że z pełną ich flotą będzie w
stanie dopiero na jesieni 1941 roku dokończyć izolacji Wielkiej Brytanii18, po
czym dużo więcej miesięcy zabierze mu jeszcze zagłodzenie Brytyjczyków.
Nie tego jednak potrzebował Hitler, który pragnął rozstrzygnąć wojnę w dużo
krótszej skali czasowej. Niemieckim dylematem strategicznym latem 1940
roku nie było zatem po prostu pytanie, jak pokonać Wielką Brytanię,
problemem było, w jaki sposób ją zneutralizować, zanim Ameryka będzie
mogła dokonać decydującej interwencji po jej stronie. Rzucenie U-Bootów na
anglo-amerykańską pępowinę było z pewnością najbardziej bezpośrednim
rozwiązaniem tej kwestii, ale nie była to operacja szybka. A poza tym była to
strategia, która niosła ze sobą najwyższe ryzyko sprowadzenia na Niemcy
całego ciężaru amerykańskiej potęgi.
W kwestii osiągnięcia szybkiego zwycięstwa nad Wielką Brytanią bez
dalszego zaostrzania napięcia w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi Hitler
liczył na Luftwaffe. W górnolotnej retoryce Churchilla toczone w sierpniu i
wrześniu 1940 roku walki z Royal Air Force jawiły się jako decydujący punkt
zwrotny wojny19, niemniej patrząc z dzisiejszego punktu widzenia, wydaje
się, że była to gra do jednej bramki. Jeszcze przed 13 sierpnia, tj. przed
Adlertag, oficjalnym rozpoczęciem niemieckiej ofensywy lotniczej,
Luftwaffe cierpiało już na poważne zużycie20. Jak wspominaliśmy, działania
we Francji kosztowały je niemal 30% początkowej siły, a straty wśród
myśliwców trwały jeszcze przez całe lato, przy czym samoloty można było
zastąpić, ale pilotów już nie. Początkowy efekt niemieckiej napaści lotniczej
na Wielką Brytanię był nawet duży. W ostatnich dniach sierpnia siły
myśliwskie RAF były już niebezpiecznie słabe, ale i Luftwaffe brakowało
sprzętu do zadania ostatecznego ciosu i nie można było za to obwinić jakichś
osobliwych niemieckich planów czy przygotowań. Do wykonania tego
zadania trzeba było po prostu dużo większej i silniejszej floty bombowców
oraz wielkiej, długodystansowej eskorty myśliwców. Jak to potwierdziły
wielkie dzienne bitwy stoczone 15 sierpnia i 15 września 1940 roku,
istniejące myśliwce eskortujące Luftwaffe były przerażająco nieodpowiednie.
15 sierpnia Luftwaffe straciło aż 20% wysłanych z Norwegii maszyn. Z kolei
doświadczenia dowództwa bombowego RAF mówiły, że do skutecznych
nocnych bombardowań Göring potrzebowałby ogromnej floty ciężkich
bombowców. W roku 1938 Ministerstwo Lotnictwa Rzeszy zamówiło
wprawdzie 500 He 177 z dostawą do lat 1941-194221. W projekcie Heinkla
pojawiły się jednak pewne problemy techniczne, ale nawet gdyby zostały
rozwiązane, 500 sztuk do lat 1941-1942 to i tak było zbyt mało i zbyt późno.
Dużo zrobiono też podczas krytycznych miesięcy bitwy o Anglię w kwestii
nierówności niemieckiej i brytyjskiej produkcji samolotów. W drugiej
połowie 1940 roku rozpaczliwe wysiłki Brytyjczyków umożliwiły im
wyprodukowanie dwukrotnie większej liczby myśliwców niż Niemcy, co
było bez wątpienia uspokajające, gdyż dawało dodatkowy margines
bezpieczeństwa22. Ale wcale nie to było rozstrzygające dla bitwy. Zasadnicza
kwestia była prosta: w roku 1940 ani Wielka Brytania, ani Niemcy nie
rozwinęły technologii ani nie zmobilizowały zasobów niezbędnych do
zapewnienia na tyle przygniatającej przewagi powietrznej, żeby ich
ewentualne inwazje przez Kanał stały się zadaniami wykonalnymi.
W ten sposób do września 1940 roku Hitler stanął przed prawdziwie
strategicznym dylematem. Niemiecka armia udowodniła, że jest
niszczycielsko skuteczna, ale zawiodły zarówno marynarka, jak i Luftwaffe,
w efekcie jedyna rozstrzygająca niemiecka broń nie mogła być użyta
przeciwko Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy byli oczywiście w daleko cięższym
położeniu. Ich siły lądowe nie miały broni, zaś Royal Navy i RAF w
większości ograniczały się do zadań obronnych, mimo to Wielka Brytania
wciąż była zagrożeniem dla Trzeciej Rzeszy. Blokada ze strony Royal Navy
ciągle wymuszała wprowadzanie w niemieckim kontynentalnym Groβraumie
bolesnych restrykcji23. Celem uderzenia w same Niemcy Brytyjczycy jesienią
1940 roku rozpoczęli realizację szerokiego planu budowy floty ciężkich
bombowców, za pomocą których Churchill chciał „zetrzeć na proch cały
przemysł i strukturę naukową, na której opiera się wysiłek wojenny i życie
gospodarcze nieprzyjaciela…”24. RAF szacował, że aby osiągnąć taki
rezultat, będzie potrzebować w pierwszej linii przynajmniej 4 tys. średnich i
ciężkich bombowców, tj. 4 razy więcej niż Hitler był w stanie wysłać
przeciwko Wielkiej Brytanii w roku 194025. Nikt wprawdzie w roku 1940 nie
myślał jeszcze o jakimkolwiek natychmiastowym powrocie Brytyjczyków do
Europy i wbrew późniejszej legendzie D-Day nie zaprzątał umysłu
Churchilla, niemniej włoskie wypowiedzenie wojny z czerwca 1940 roku już
teraz przynajmniej pozwoliło skierować siły lądowe Imperium Brytyjskiego
przeciwko „miękkiemu podbrzuszu” Osi. Do końca stycznia 1941 roku
brytyjskie siły imperialne pokonały armię włoską w Afryce Północnej i były
gotowe do przejęcia kontroli nad całym południowym wybrzeżem Morza
Śródziemnego26. Miesiąc później zakończyły rozbijanie imperium włoskiego
w Afryce Wschodniej, w wyniku czego Etiopia została wyzwolona z
ludobójczego reżimu narzuconego jej po podboju faszystowskim w latach
1936-1938. Tymczasem w kwietniu 1941 roku stanowcza interwencja
Niemiec i Erwina Rommla, który przejął dowództwo nad połączonymi siłami
niemieckimi i włoskimi bazującymi w Trypolisie, z powrotem przechyliła
szalę na stronę Osi. W dodatku Wehrmacht wyrzucił Brytyjczyków z Grecji,
a także dramatycznym desantem spadochronowym zdobył Kretę. Mimo
wszystko jednak w kategoriach strategicznych te triumfy Osi były mniej
istotne niż odniesiony pomiędzy majem i lipcem 1941 roku sukces Wielkiej
Brytanii polegający na stłumieniu wspieranego przez Niemcy powstania w
Iraku i wyrwaniu Syrii z rąk wojsk Vichy. Pod względem militarnym starcia
te mogły mieć stosunkowo niewielką wagę, ale dawały one pewność, że
afrykańskie posiadłości Włoch, Francji i Belgii nie połączą się już w jedno
imperium Osi, oraz wzmacniały brytyjski uścisk wokół żywotnej strefy
Kanału Sueskiego. Z okopaną po obu stronach Oceanu Indyjskiego Wielką
Brytanią tworzyła się w ten sposób pozycja blokująca pomiędzy europejskim
imperium niemieckim i Japonią na wschodzie. A to z kolei pozwoliło
prezydentowi Rooseveltowi ogłosić, że podejścia do Kanału Sueskiego nie są
już strefą wojenną i usunąć w ten sposób formalne przeszkody
uniemożliwiające amerykańskiej flocie handlowej realizację bezpośrednich
dostaw do obecnych w Egipcie sił Imperium Brytyjskiego.
Nikt oczywiście nie wyobrażał sobie, że te zyski zwiastowały jakieś
natychmiastowe zwycięstwo, ale Wielka Brytania stanowczo potwierdziła
nimi swoją determinację w kontynuowaniu walki. A dla Hitlera stworzyły one
zasadniczy problem strategiczny. Bo tak długo, jak Wielka Brytania
pozostawała w wojnie, Stany Zjednoczone miały możliwość użycia swojej
niesamowitej potęgi przemysłowej przeciwko nazistowskim Niemcom.

II.
Latem 1940 roku, gdy uwaga była zwrócona na armie niemieckie
paradujące po Champs-Élysées, powyższe mogło się wydawać jeszcze
odległą przyszłością, jednak patrząc z perspektywy początków XXI wieku
niemieckie triumfy z 1940 roku sprawiają wrażenie mniej znaczących od
pospiesznych decyzji podejmowanych wtedy w Waszyngtonie.
Zaniepokojona niemiecką chęcią wywrócenia równowagi sił w Europie i
popierana w tym w Kongresie przez większość złożoną z obu partii
administracja Roosevelta podjęła pilne kroki zmierzające do przekształcenia
Stanów Zjednoczonych w wybijające się supermocarstwo wojskowe, jakim
pozostaje do dzisiaj. Sekwencja wydarzeń była błyskawiczna.16 maja 1940
roku, 3 dni po tym, jak Grupa Pancerna Kleista przebiła się do Mozy,
prezydent Roosevelt przedłożył Kongresowi projekt budowy największego na
świecie kompleksu wojskowo-przemysłowego, bazy produkcyjnej zdolnej
dostarczyć Stanom Zjednoczonym przynajmniej 50 tys. samolotów rocznie27.
Choć Roosevelt wziął tę liczbę z sufitu i nie było jasne, jak miałoby to
wyglądać w praktyce, to jednak mu się udało. Luftwaffe i RAF nawet w
momentach swojej największej świetności nigdy nie myślały o produkcji
samolotów na tę skalę. „50 tys. rocznie” było zresztą nie tyle celem planu, co
stwierdzeniem amerykańskiej supremacji przemysłowej. Zaledwie kilka
tygodni później Kongres uchwalił Ustawę o Rozbudowie Marynarki Dwóch
Oceanów (Two Oceans Navy Expansion Act), kładąc tym podwaliny pod
wielką flotę lotniskowców, przy pomocy których wciąż jeszcze Stany
Zjednoczone przerzucają swoje siły w każdy zakątek świata. Potem latem
nastąpiło bezprecedensowe wprowadzenie poboru powszechnego w czasie
pokoju, tak zaplanowanego, aby podnieść przeszkolone wojsko do liczby 1,4
mln żołnierzy28. W efekcie do roku 1941 Ameryka, kraj ciągle niebędący w
stanie wojny, produkowała tyle broni co Niemcy albo Wielka Brytania, przy
czym robiła to, ciesząc się jednocześnie pierwszym od końca lat 20. trwałym
wzrostem konsumpcji cywilnej29.
To, co było złowieszcze z niemieckiego punktu widzenia, to fakt, że ta
ogromna akumulacja sił w końcu i tak kierowała się przez Atlantyk celem
wsparcia Wielkiej Brytanii i jej wojny z Hitlerem30. Wola Wielkiej Brytanii
kontynuowania oporu przeciwko Niemcom zależała w sposób zasadniczy od
przyjęcia założenia, że Stany Zjednoczone dostarczą jej ogromnej pomocy
materialnej. Na początku trzeba było oczywiście zapłacić. Wielka Brytania
jednak, inaczej niż Niemcy, nie była bankrutem. W roku 1939 ciągle była
wielkim międzynarodowym wierzycielem, z zagranicznymi aktywami
szacowanymi na 5 mld $ (15-20 mld marek), tj. dość, aby samymi tylko
zakupami za granicą dorównać całej niemieckiej rocznej produkcji
uzbrojenia. Niemniej żeby pokonać Niemcy, Wielka Brytania rzecz jasna
potrzebowała dużo więcej31. Przesłanką brytyjskiej strategii było więc, jak to
Churchill powiedział Rooseveltowi, że zapłaci tyle, ile będzie mogła, ale
„jeśli już nie będzie mogła, to wy będziecie dalej bez zmian dawali nam
towar”. Chyba nie jest niespodzianką, że Roosevelt nie odpowiedział na to
śmiałe przyznanie się do brytyjskiego uzależnienia. Wciąż jeszcze świeżo w
pamięci były męczarnie towarzyszące spłatom długów wojennych z pierwszej
wojny światowej32. Tymczasem Wielka Brytania miała być doprowadzona do
punktu finansowego wyczerpania jeszcze przed tym, jak wiosną 1941 roku
Kongres otworzy tamy lend-lease’u, Londyn miał więc wszelkie powody do
podenerwowania. Cała gra Churchilla była jednak w sposób oczywisty oparta
na zasadniczo słusznej ocenie strategicznej. Roosevelt co najmniej od
listopada 1938 roku był całym sercem za wielkim udziałem amerykańskim w
wymierzonym w Niemcy lotniczym wysiłku produkcyjnym33. Na jesieni
1940 roku nie było zresztą trudno przekonać olbrzymią większość
Amerykanów, że stawką jest teraz przetrwanie Wielkiej Brytanii. W
listopadzie więc, po swoim triumfalnym ponownym wyborze, Roosevelt
otwarcie zobowiązał się w imieniu Ameryki do zaopatrywania Wielkiej
Brytanii we „wszystko oprócz wojny”. Brytyjczycy walczyliby, ale to
Amerykanie dostarczaliby im „środki do wykonywania tego zadania”.
Jakie by jednak nie istniały polityczne problemy sojuszu anglo-
amerykańskiego, całkowity wolumen zagranicznych zasobów, z których
Wielka Brytania mogła skorzystać w niebezpiecznym okresie lat 1940 i 1941,
był niezwykły. Fakt ten jest zbyt często lekceważony przy porównywaniu
względnego stopnia niemieckiej i brytyjskiej mobilizacji we wczesnych
fazach drugiej wojny światowej34. Pomimo całej retoryki Churchilla o krwi,
pocie i łzach Wielka Brytania nigdy nie dorównała Niemcom w ich
wykorzystaniu krajowych zasobów35, natomiast tym, co pozwoliło jej
radykalnie skrócić dystans do niemieckiej produkcji zbrojeniowej, była
możliwość oparcia się na swoim imperium i na Stanach Zjednoczonych. W
roku 1940 import zza granicy, czy to zapłacony w gotówce, czy też w
kredycie, stanowił przynajmniej jedną trzecią brytyjskiego wysiłku
wojennego. W przeciwieństwie do tego Niemcy, choć kontrolowały całą
Europę Zachodnią, doświadczały poważnych trudności przy mobilizowaniu
do celów wojennych podbitych terytoriów. Makroekonomiczne agregaty nie
są w stanie zbytnio przyczynić się do wyjaśnienia niemieckiej zdolności do
pokonania Francji w maju 1940 roku36, ale z pewnością pomogą nam
zrozumieć, dlaczego Wielka Brytania kontynuowała walkę, nie dając
Hitlerowi szansy na przekształcenie swojego oszałamiającego Blitzkriegu w
przekonujący, zwycięski koniec wojny37.
W rozpaczliwym lecie 1940 roku ogołocona armia brytyjska została więc
ponownie wyposażona w pobrane z amerykańskich magazynów zapasy
karabinów rocznik 1918, karabinów maszynowych i dział. Z kolei w sierpniu
została wzmocniona eskorta konwojów, a to w wyniku wynegocjowania
sławnej umowy „niszczyciele za bazy”38, na mocy której Stany Zjednoczone
w zamian za bazy morskie na Nowej Fundlandii, Karaibach i brytyjskich
wyspach atlantyckich dostarczyły 50 niszczycieli z pierwszej wojny
światowej. Mniej powszechnie dostrzega się jednak stopień, w jakim wspólne
anglo-amerykańskie planowanie zaczęło już wykraczać poza takie awaryjne
kroki. Już latem 1940 roku Brytyjczycy i Amerykanie razem zmierzali w
kierunku uzgodnionej strategii pokonania Niemców w powietrzu, a to
poprzez zupełnie bezprecedensowy rozwój produkcji samolotów i silników
lotniczych39. Uwzględniwszy dużą niepewność otaczającą na tym wczesnym
etapie stosunki anglo-amerykańskie, rozmowy te były okryte tajemnicą,
mimo to owoc zrodziły obfity. Dowód z rekordu produkcji samolotów jest
tutaj nie do podważenia. Radykalny jej wzrost u Amerykanów od ostatniego
kwartału 1941 roku, przechylający szalę zdecydowanie na niekorzyść
Luftwaffe, nie może być wyjaśniony inaczej niż poprzez odniesienie się do
rozbudowy mocy produkcyjnych, która musiała się zacząć najpóźniej jesienią
1940 roku, tj. na długo przed ogłoszeniem lend-lease’u, nie mówiąc już o
Pearl Harbor40. Akcent położony na wojnę w powietrzu także nie było
przypadkiem, gdyż, jak widzieliśmy, przemysł lotniczy był w samym sercu
nowoczesnego kompleksu wojskowo-przemysłowego. Nie było przecież
zbiegiem okoliczności, że w zdominowanej przez Niemców Europie to
właśnie Luftwaffe stało na czele poszukiwania sposobów mobilizacji
gospodarek okupowanej Europy41. Ale choć logika pobudzająca obie strony
była taka sama, kontrast skali ich możliwości był zupełnie nadzwyczajny.
TABELA NR 11. PRZYJACIÓŁ POZNAJE SIĘ W BIEDZIE:
MOBILIZACJA KRAJOWYCH I ZAGRANICZNYCH ZASOBÓW W
WIELKIEJ BRYTANII I NIEMCZECH

Wielka Brytania Niemcy

% produktu z czego: % produktu z czego:


krajowego krajowego
zmobilizowany zmobilizowany
do celów dostarczone dostarczone % udziału do celów dostarczone dostarczone % udziału
wojennych z zagranicy z kraju zagranicznego wojennych z zagranicy z kraju zagranicznego
w wysiłku w wysiłku
wojennym wojennym

1938 7 5 2 71 17 -1 18 -6

1939 16 8 8 50 25 1 24 4

1940 48 17 31 35 44 8 36 18

1941 55 14 41 25 56 12 44 21

1942 54 11 43 20 69 17 52 25

1943 57 10 47 18 76 16 60 21

1944 56 9 47 16

1945 47 11 36 23

Źródło: M. Harrison, Resource Mobilisation for World War II, „Economic History Review” (1988), s.
184.

Francja była kluczowa dla obu stron. Jako trzecia w Europie gospodarka
przemysłowa miała znaczny przemysł samolotowy i silników lotniczych,
potencjalnie zdolny do wytwarzania tysięcy samolotów. Niemniej w roku
1939 strategia francuska, tak jak i brytyjska, uzależniona była od pomnożenia
własnych mocy poprzez zamówienia wielkiej liczby samolotów w Stanach
Zjednoczonych. Kiedy w czerwcu 1940 roku Francja padła, Niemcy
odziedziczyły jej fabryki samolotów, zaś Wielka Brytania jej amerykańskie
zlecenia. Wraz z kontraktami, które sama Wielka Brytania zawarła od
początku wojny, Londyn w końcu czerwca 1940 roku mógł oczekiwać w
ciągu następnych 18 miesięcy dostaw ze Stanów Zjednoczonych co najmniej
10,8 tys. samolotów i 13 tys. silników lotniczych42, wszystko w ramach
dodatku do własnej produkcji w wysokości 15 tys. maszyn bojowych.
Jednocześnie brytyjskie Ministerstwo Produkcji Lotniczej negocjowało z
Amerykanami zamówienie wielu tysięcy więcej. Dla porównania całkowita
niemiecka produkcja samolotów w roku 1940 wyniosła tylko 10 826
samolotów, zaś w roku 1941 powiększyła się do zaledwie 12 tys., co było
dość rozczarowującym wynikiem, którą to sprawę omówimy dalej bardziej
szczegółowo. Dodatkowo był jeszcze własny, gigantyczny program
zbrojeniowy Ameryki, który jeszcze bardziej przechylał szalę na niekorzyść
Niemiec. W rzeczywistości tak duży był połączony popyt programów
brytyjskiego i amerykańskiego, że napiął do granic możliwości nawet
amerykańskie zasoby przemysłowe. A jednak Stany Zjednoczone nie
odpowiedziały na to usiłowaniem ograniczenia brytyjskich zakupów. Wręcz
przeciwnie. 23 lipca 1940 roku rezydujący w Waszyngtonie brytyjski
urzędnik zamówieniowy został zaproszony na tajne spotkanie z
amerykańskimi planistami przemysłowymi, w konsekwencji którego wyłonił
się plan rozbudowy mocy produkcyjnych przemysłu samolotowego Stanów
Zjednoczonych, tak żeby był on w stanie dostarczyć co najmniej 72 tys.
samolotów rocznie, gwarantując przy tym dostawy dla Brytyjczyków w
wysokości 3 tys. maszyn miesięcznie, tj. trzy razy więcej niż bieżąca
produkcja Niemiec43. Jak się okazało, Wielka Brytania nigdy nie otrzymała
samolotów w takiej liczbie, nigdy też nie stanęła przed pytaniem, jak ma za
nie zapłacić, niemniej wprawiona w ruch w roku 1940 ekspansja
amerykańskiego przemysłu była jak najbardziej realna. W roku 1940 Stany
Zjednoczone wyprodukowały 6019 samolotów wojskowych, z czego Wielka
Brytania dostała 2006, a Francja 55744, w roku 1941 – 19 433 sztuki, tj.
więcej niż Wielka Brytania czy Niemcy, z czego udział brytyjski wyniósł
501245. W roku 1942 liczba samolotów wojskowych wyprodukowanych w
Stanach Zjednoczonych wystrzeliła do niemal 48 tys. maszyn, a więc tuż
poniżej celu Roosevelta. Wielka Brytania otrzymała z tego tylko 7775 sztuk,
co jednak było bez znaczenia, skoro Stany Zjednoczone same już
uczestniczyły w wojnie. W roku 1943 Ameryka przekroczyła wreszcie
„utopijny” cel 72 tys. samolotów swoim kosmicznym wynikiem
produkcyjnym wynoszącym 85 898 maszyn, a jeszcze więcej miało być w
roku 1944. Może wydawać się niespójne czasowo odwoływanie się do tych
liczb przy omawianiu lata 1940 roku, ale to jest właśnie sedno rzeczy.
Mobilizacja amerykańskiej gospodarki po Pearl Harbor jest tematem legend,
niemniej nie zaczęła się ona w grudniu 1941 roku. Podwaliny pod miażdżącą
aliancką przewagę lotniczą położono już latem 1940 roku w bezpośredniej
reakcji na niemieckie zwycięstwo we Francji. To, czy bombowce będą
pilotowane przez brytyjskich, czy amerykańskich pilotów pozostawało
jeszcze do rozstrzygnięcia, podobnie drażliwa kwestia finansów, tak czy
owak samoloty już jednak napływały.

III.
Lekceważące opinie Hitlera na temat degeneracji amerykańskiego
społeczeństwa są dobrze udokumentowane, ale podobnie jest w przypadku
jasnej świadomości Berlina zagrożenia ze strony ich potencjału
przemysłowego i potrzeby skontrowania tego zdecydowanym działaniem46.
Nie była przy tym Ameryka zagrożeniem li tylko materialnym. Roosevelt, jak
już wspominaliśmy, był od stycznia 1939 roku odmalowywany jako
największy wróg i najniebezpieczniejszy przedstawiciel światowego spisku
żydowskiego. Antysemityzm przepełniał zresztą każdy aspekt niemieckiej
oceny strategicznej. Pierwsza linijka raportu na temat lend-lease autorstwa
ambasady w Waszyngtonie, otrzymanego przez MSZ, najwyższe dowództwo
Wehrmachtu, armię i Ministerstwo Lotnictwa, mówił bez ogródek: „Ustawa
Lend-Lease aktualnie w Kongresie… wywodzi się ze stajni żydowskich
zaufanych prezydenta. Jej celem jest dać możliwość nieograniczonej
realizacji jego polityki wpływania na wojnę wszystkimi środkami ‘oprócz
wojny’. Wraz z uchwaleniem ustawy żydowski światopogląd mocno
zaznaczy się w Stanach Zjednoczonych”. Dopiero potem wyszczególniano
ogromne dostawy, których mogą się spodziewać „Anglia, Chiny i inni
wasale”47.
Jak już pisaliśmy, w pierwszych miesiącach wojny bardzo zajmowała
Hitlera amerykańska pomoc przemysłowa dla Francji i Wielkiej Brytanii. W
marcu 1940 roku Fritz Todt zwrócił uwagę na jego niepokój co do
„potencjału USA”, a 15 miesięcy później wielokrotnie pisał o tym w swoim
retrospektywnym przeglądzie generał Thomas: „Zwycięski koniec wojny miał
być za wszelką cenę osiągnięty już w roku 1940 przede wszystkim dlatego,
żeby uniemożliwić amerykańską pomoc dla mocarstw zachodnich, której
możliwe przyspieszenie… już wtedy było częścią naszych kalkulacji”48.
Stawkę dodatkowo podwyższał uporczywy opór Wielkiej Brytanii. Na skutek
amerykańskich decyzji zbrojeniowych Hitler nakazał 21 lipca najwyższemu
dowództwu Wehrmachtu „rozważyć poważnie kwestie rosyjską i
amerykańską”49. W swoich publicznych wypowiedziach mieszał Amerykę z
błotem, co jednak nie jest żadną niespodzianką w świetle powszechnego
strachu przed amerykańską potęgą przemysłową. Euforię otaczającą
zwycięstwo nad Francją w wielkiej części zawdzięczano przecież faktowi, że,
jak się wydawało, czyni ona amerykańską interwencję w konflikcie
niemożliwą50. Lokalne biura Gestapo były jednomyślne w raportowaniu
powszechnego zainteresowania wszystkim co amerykańskie: pomocą dla
Wielkiej Brytanii, perspektywami reelekcji Roosevelta i prawdopodobnym
wejściem Ameryki do wojny51. Celem poradzenia sobie z tymi niepokojami
Goebbels przyjął uważną strategię zarządzania informacjami52.
Wprowadzono więc całkowity zakaz podawania wiadomości dotyczących
umowy na niszczyciele, którą zresztą w Berlinie za zamkniętymi drzwiami
uznano za już ostateczne złamanie amerykańskiej neutralności53. Nie miało
też być żadnych informacji o amerykańskich zbrojeniach. Opinia publiczna
potrzebowała uspokojenia, podobnie jak zagraniczni dyplomaci, którzy
wizytowali Berlin jesienią 1940 roku54. Hitler wcale nie przeczył, że
Ameryka właśnie subwencjonowała brytyjski wysiłek wojenny, jednak wciąż
wierzył, że Niemcy mają jeszcze trochę czasu. Po reelekcji Roosevelta
powiedział węgierskiemu premierowi, że amerykańskie transporty morskie do
Wielkiej Brytanii nie dadzą się w pełni zrealizować przed zimą lat 1941-
1942, którą to opinię przyswoiła sobie także niemiecka marynarka55. Była to,
jak się okazało, całkiem słuszna ocena, która miała wyraźny wpływ na
niemiecką strategię. 17 grudnia 1940 roku, w dniu, w którym Roosevelt
ogłosił w światowych mediach „lend-lease”, Hitler w bezpośredniej reakcji na
to amerykańskie zagrożenie sformułował swój własny strategiczny pogląd. W
obecności dowódców z OKW wyraził opinię, że „wszelkie kontynentalne
problemy europejskie” muszą być rozwiązane w nadchodzącym roku,
ponieważ w roku 1942 Stany Zjednoczony będą już w stanie dokonać
rozstrzygającej interwencji w wojnie56.
Z oczywistych powodów Niemcy śledzili szczególnie uważnie anglo-
amerykański program lotniczy. Jesienią Wehrmacht zakładał, że dostawy do
Wielkiej Brytanii wynosiły już około 300 sztuk miesięcznie57. Nie był to
jeszcze oszałamiający wynik, ale zważywszy, że niemiecka produkcja ledwo
przekraczała tysiąc samolotów na miesiąc, było to już istotne dla przechylenie
szali na korzyść Brytyjczyków. Prawdziwym zagrożeniem, co Niemcy w
pełni rozumieli, był jednak fakt, że ten transatlantycki dopływ wkrótce
radykalnie się zwiększy zarówno pod względem jakościowym, jak i
ilościowym. Na długofalowy potencjał amerykańskiego przemysłu zwracało
uwagę Ministerstwa Lotnictwa wielu różnych przemysłowców58 i wszystko
wskazuje na to, że urzędnicy Göringa nie puścili tego mimo uszu. Faktycznie,
są pewne sygnały, że w zimie lat 1940-1941 dowództwo Luftwaffe taką samą
uwagę koncentrowało na wstępnych warunkach zbliżającej się wojny
powietrznej z Wielką Brytanią i Ameryką co na nieuchronnej inwazji na
Związek Radziecki. Jak zobaczymy w następnym rozdziale, od jesieni 1940
roku zaczęto wiele inwestować w powiększenie mocy produkcyjnych i to
właśnie przede wszystkim zagrożenie dostawami amerykańskimi
zmotywowało Ministerstwo Lotnictwa Rzeszy do podjęcia poważnego
wysiłku zmierzającego do potraktowania podbitych terytoriów Europy
Zachodniej jako bazy do tej produkcji59. Tymczasem jednak gdy Wielka
Brytania była zachęcana przez Amerykanów do rozważenia zamówień
wynoszących wiele dziesiątków tysięcy samolotów, możliwości dane
Niemcom przez podbitą Europę były dużo skromniejsze. Zlecenia, które
miały być na początku złożone we Francji, opiewały na między 2,5 tys. i 3
tys. samolotów, ze szczytem dostaw w wysokości 60 miesięcznie, co
stanowiło jedną piątą liczby dyskutowanej w Waszyngtonie60. Przy tym
nawet ta skromna oferta przewlekała się miesiącami z powodu francuskich
wahań i niemieckich nacisków na to, że powinni dostać pakiet kontrolny
francuskich państwowych fabryk samolotów. Wreszcie w końcu stycznia
1941 roku cierpliwość Göringa się wyczerpała. Wiele mówiącym językiem
wygłosił wtedy tyradę do niemieckiego zespołu negocjacyjnego: „Musicie
zrozumieć, że dla nas… [opracowany przez Luftwaffe program produkcji we
Francji] jest sprawą o żywotnym znaczeniu i że jest absolutnie niemożliwe,
żebyśmy czekali. Anglia robi, co tylko może, aby mieć do swojej dyspozycji
cały kontynent… My musimy robić to samo na tyle, na ile nam pozwolą
nasze możliwości’61.
I 12 lutego 1941 roku Luftwaffe w końcu dostała swoją umowę. Francja
zgodziła się na produkcję 3 tys. samolotów na licencji, podobnie jak 13,5 tys.
silników lotniczych. Ministerstwo Lotnictwa Rzeszy tak bardzo pragnęło
rozpoczęcia produkcji, że zrezygnowało ze swojego żądania przejęcia
własności francuskich fabryk, za to pozostała inna, niezwykle istotna i
nierozwiązana kwestia. Aby produkować samoloty, Francja potrzebowała
aluminium ale, choć miała boksyty i możliwości wytapiania go z nich,
brakowało jej węgla niezbędnego do produkcji elektryczności. Francuzi
obliczali, że dla spełnienia niemieckich żądań będą potrzebować dostaw w
wysokości 120 tys. ton węgla miesięcznie, a Niemcy mogli obiecać tylko 4
tys. ton62. Tymczasem po drugiej stronie Atlantyku kilka tygodni później
przeszła przez ostatnie stadia legislacji długo oczekiwana Ustawa o Lend-
Lease. 11 marca 1941 roku Kongres dokonał bezzwłocznie przydziału 8,3
mld $ na brytyjskie zaopatrzenie wojenne, co, wynosząc w zależności od
kursu wymiany od 25 do 33 mld marek, było ekwiwalentem 2-letniej
niemieckiej produkcji zbrojeniowej. Aż 2 mld $ przeznaczono na
natychmiastowe zamówienie 11,8 tys. samolotów wojskowych, dublując w
ten sposób liczbę już zakontraktowanych przez Wielką Brytanię egzemplarzy.
A w tym samym czasie ogół zamówień Wehrmachtu w okupowanej Europie
liczył razem 3 mld marek, czyli z grubsza 750 mln $63. Do końca 1941 roku,
gdy Wielka Brytania otrzymała ze Stanów Zjednoczonych 5012 kompletnych
samolotów, Niemcy dostały z Francji i Holandii wszystkiego 78 sztuk64.
Natomiast w roku 1942, przy większości amerykańskiej produkcji
zatrzymanej do własnego użytku i brytyjskich dostawach ograniczonych do
7775 samolotów, Luftwaffe otrzymała z okupowanych obszarów Zachodu
zaledwie 743 maszyny. Razem podczas całej wojny Luftwaffe, ten
najłapczywszy zleceniodawca Wehrmachtu, otrzymał 2517 samolotów z
Francji i 947 z Holandii i wkrótce żałowało zamawiania tych wszystkich
samolotów na terytoriach okupowanych. Wydajność pracy we francuskich
fabrykach była tak niska, że wyprodukowanie jednego niemieckiego samolotu
we Francji wymagało 4-krotnie większej liczby robotników niż w przypadku
takiego samego modelu w Niemczech. W świetle tych wartości nie jest
niespodzianką, że głównym bezpośrednim wkładem terytoriów okupowanych
w produkcję zbrojeniową Rzeszy był pobór stamtąd do pracy w Niemczech
milionów zagranicznych robotników.

IV.
Terytoria, które Niemcy podbiły w roku 1940, choć przyniosły znaczne
łupy i były podstawowym źródłem siły roboczej, nie wytrzymywały
porównania z bogactwem dostarczonym Wielkiej Brytanii przez Amerykę65.
Lotniczy wyścig zbrojeń był wyróżniającym się anglo-amerykańskim
wkładem w wojnę i bezpośrednio oddziaływał na rzecz amerykańskiej
dominacji w produkcji, niemniej choć tutaj akurat różnica w wysokości
dostaw była nadzwyczajna, to nie było to nietypowe zjawisko. Podobnie
głęboka przepaść istniała także w przypadku surowców energetycznych,
najistotniejszego koła zamachowego nowoczesnego miejskiego i
przemysłowego społeczeństwa. Podczas gdy sojusz anglo-amerykański miał
ich mnóstwo, Niemcy i ich zachodnioeuropejski Groβraum cierpiał na brak
żywności, węgla i ropy.
Najpoważniejsza była nierówność w odniesieniu do ropy. Pomiędzy latami
1940 i 1943 mobilność niemieckich sił lądowych, marynarki i lotnictwa, nie
wspominając już o krajowej gospodarce, zależała od rocznego importu,
głównie z Rumunii, 1,5 mln ton ropy66. Dodatkowo niemieckie fabryki
syntetycznego paliwa produkowały za cenę ogromnych kosztów strumień
benzyny, który wzrósł z 4 mln ton w roku 1940 do swojego maksimum w
wysokości 6,5 mln ton w roku 1943. Zagarnięcie w ramach łupu wojennego
francuskich zapasów w żaden sposób nie przekreśliło tego fundamentalnego
uzależnienia. W rzeczywistości zwycięstwa z roku 1940 miały nawet
odwrotny efekt, gdyż do własnego, krajowego deficytu paliwa dodało się
wielu kolejnych konsumentów ropy. Ze swoich najwyżej 8 mln ton paliwa
rocznie Niemcy musiały teraz zaspokoić potrzeby nie tylko swoje, ale i reszty
Europy Zachodniej, a przecież przed wojną taka gospodarka francuska
zużywała przynajmniej 5,4 mln ton rocznie, tj. per capita 60% więcej niż
Niemcy67. Efektem niemieckiej okupacji było więc teraz cofnięcie Francji do
epoki wręcz przedmotoryzacyjnej. Od lata 1940 roku zaopatrzenie w paliwo
zredukowano tam bowiem do zaledwie 8% jego przedwojennego poziomu. W
gospodarce przyzwyczajonej do wysokiego zużycia ropy rezultaty tego były
dramatyczne. Aby dać jeden przykład, tysiące litrów mleka marnowało się
codziennie na francuskiej wsi, ponieważ nie było benzyny, żeby zapewnić
regularne jego zabieranie. Jedną z pilniejszych trosk niemieckich planistów
wojskowych były włoskie siły zbrojne, które w całości zależały od paliwa
przysyłanego z Niemiec bądź z Rumunii. W lutym 1941 roku włoska flota
zagroziła nawet wstrzymaniem wszelkich swoich działań na Morzu
Śródziemnym, jeśli Niemcy nie dostarczą przynajmniej 250 tys. ton ropy68.
Problemy te nie były zresztą w żadnym razie ograniczone tylko do
niemieckich satelitów. Same Niemcy radziły sobie tylko dzięki skrajnym
oszczędnościom. W końcu maja 1941 roku generał Adolf von Schell,
człowiek odpowiedzialny za przemysł motoryzacyjny, poważnie sugerował,
że w świetle chronicznego niedoboru ropy wskazane byłoby przeprowadzić
częściową „demotoryzację” Wehrmachtu69. Powszechnie zwraca się uwagę,
że w późniejszych fazach wojny to w wielkiej części właśnie z winy braku
paliwa lotniczego Luftwaffe cierpiało z powodu niewłaściwego wyszkolenia
swoich pilotów70. Tymczasem już w roku 1941 niedobór benzyny był tak
poważny, że Wehrmacht zezwalał żołnierzom na jazdę niedotartymi ciężkimi
ciężarówkami z przebiegiem mniejszym nawet niż 15 km, który to krok
obwiniano o szokująco szybkie zużywanie się pojazdów w czasie kampanii
rosyjskiej71. Braki dawały się we znaki całej niemieckiej gospodarce. Tak
niskie były przydziały paliwa, że w listopadzie 1941 roku Opel był zmuszony
przerwać produkcję w swojej fabryce w Brandenburgii, największej
niemieckiej fabryce ciężarówek, ponieważ nie było benzyny niezbędnej do
sprawdzania pomp paliwowych pojazdów schodzących z linii produkcyjnej.
Musiano dopiero przez biuro gospodarcze Wehrmachtu załatwić specjalny
przydział 104 m3 paliwa celem zapewnienia, żeby nie było już żadnych
kolejnych tego typu przerw72.
Pod tym względem różnica z sojuszem anglo-amerykańskim nie mogła być
wyrazistsza. Wielka Brytania produkowała wprawdzie ledwie milion ton
syntetycznego paliwa rocznie, ale wynagradzała to sobie z nawiązką
importem ropy po fenomenalnie niskiej cenie. W roku 1942, pomimo
szalejących na Atlantyku zaciętych bitew morskich, zdołała przywieźć jej
10,2 mln ton, tj. pięć razy więcej niż ilość dostaw z Rumunii do Niemiec w
czasie, gdy Wehrmacht miał armię liczącą ponad 3 mln ludzi i był
zaangażowany w intensywne walki na froncie wschodnim. W roku 1944,
podczas przygotowań do lądowania w Normandii, transporty morskie ropy do
Wielkiej Brytanii osiągnęły swój szczyt osiągając wielkość ponad 20 mln ton,
tj. dziewięć razy więcej niż maksymalna ilość niemieckiego importu
zrealizowanego podczas tej wojny73. W styczniu 1941 roku, czyli w czasie,
gdy opisuje się niekiedy Niemcy jako „zalane” ropą, ich zapasy wynosiły
nieco ponad 2 mln ton, tymczasem w Londynie zawsze bito na alarm, gdy
spadały one poniżej 7 mln ton. Tak wielka była ta nierówność, że
odpowiedzialne za ocenę niemieckiej sytuacji gospodarczej brytyjskie
Ministerstwo Wojny Gospodarczej miało trudności w uwierzeniu w swoje
niezwykle rzetelne szacunki niemieckich zapasów ropy. Brytyjczykom
wydawało się niewiarygodne, że Hitler mógł rzekomo rozpocząć wojnę z tak
małym marginesem bezpieczeństwa paliwowego. Niedowierzanie to było
podzielane także przez Sowietów i Amerykanów, którzy zgodzili się, że
oszacowanie niemieckich zapasów ropy należy podnieść przynajmniej o
100%74.
Przy ropie problemem był jej absolutny brak, zaś w przypadku węgla, na
którym gospodarki zachodnioeuropejskie opierały 80% produkcji swojej
energii, niedogodnością był tylko jego względny niedobór. Przed wojną wiele
krajów europejskich kupowało jego znaczne ilości w Wielkiej Brytanii. Te w
całości uzależnione od importowanych surowców energetycznych to m.in.
Szwecja, Norwegia, Dania, Szwajcaria i Włochy, z których wszystkie były
teraz kluczowymi partnerami handlowymi hitlerowskich Niemiec.
Największą i najważniejszą wszakże dostawą było jednak 30 mln ton, które
Francja musiała otrzymać, aby zaspokoić 40% swojego rocznego
zapotrzebowania. Aby zrównoważyć te braki, Niemcy sprawowały kontrolę
nad ogromnymi złożami węgla obecnymi na Śląsku, w Zagłębiu Ruhry,
Belgii i północnej Francji75. Porównując całkowity popyt z ogólną podażą,
deficyt głównych krajów niemieckiego Groβraumu wynosił tylko 11 mln ton,
tj. nie więcej niż kilka procent ogólnej konsumpcji. Na papierze możliwe było
zatem stworzenie w Europie systemu realnej dystrybucji węgla76, jednak
osiągnięcie równowagi wymagało niemal heroicznego wysiłku
produkcyjnego, organizacyjnego i logistycznego. Trzeba było wpuścić w sieć
kolejową Europy dziesiątki milionów ton ładunku, przy czym Francja
musiałaby też albo istotnie zwiększyć wydobycie ze swoich złóż węgla, albo
znacznie obniżyć krajową konsumpcję. Jak to ujął czołowy historyk
europejskiego przemysłu węglowego: „Przy nadzwyczajnej trosce,
znakomitej organizacji i pełnej technicznej współpracy deficyt węgla w
Europie mógł zostać przezwyciężony”77. Nie jest więc żadną niespodzianką,
że nie został.
W rzeczywistości kontrolowana przez Niemców część Europy Zachodniej
znalazła się w latach 1940-1941 w sytuacji rosnących problemów
dotyczących zarówno wydobycia węgla, jak i jego transportu. Największe
trudności występowały na terytoriach okupowanych. Jak widzieliśmy, celem
zapobieżenia powtórce katastrofalnego kryzysu kolejowego z zimy 1939-
1940 niemieckie siły okupacyjne rozebrały tabor Francji, Belgii i Holandii.
Do jesieni 1940 roku podniosła się w ten sposób rezerwa wagonów
dostępnych niemieckiej gospodarce, bez potrzeb Wehrmachtu, do 800 tys.
sztuk w porównaniu do 650 tys. w roku 193878. Na obszarach okupowanych
efekty były jednak katastrofalne, zwłaszcza we Francji, gdzie występowały
regularne przerwy w przewozie węgla z hałd kopalnianych do miast. Głód
tego surowca mógł zostać zaspokojony, tylko jeśli Niemcy byłyby w stanie
podnieść wydobycie z głównych złóż francuskich, belgijskich i
holenderskich. Francja była bowiem nie tylko największym w Europie
importerem węgla, była także trzecim, po Niemczech i Wielkiej Brytanii,
europejskim jego producentem. Tymczasem wydobycie we Francji nie
zwiększało się, a nawet wręcz przeciwnie: w roku 1940 spadło o 18% i nigdy
się już nie podniosło. Wydajność górnika we Francji także nieubłaganie się
zmniejszała. Ponadto latem 1941 roku niemieckie władze okupacyjne musiały
zmagać się z wielką falą strajków, które wybuchły w Belgii i północnej
Francji. Powody nie były tajemnicą. Pierwszej okupacyjnej zimy żony
górników wystawały przed ratuszami całej Walonii, machając w milczącym
proteście pustymi workami na ziemniaki79. Dobrze poinformowane
niemieckie źródła szacowały, że gdyby można było podnieść racje
żywnościowe, pozwoliłoby to na wzrost belgijskiego wydobycia o 10-15%80.
To jednak napotykało na kolejne zasadnicze ograniczenie europejskiej
gospodarki. Jak jeszcze zobaczymy, Europie nie brakowało tylko węgla czy
ropy, był także niedobór żywności. Przy okazji problemy z węglem
wywierały też osłabiający efekt na przemysł ciężki. Gdy ilość węgla dostępna
dla francuskiego przemysłu spadła do zaledwie połowy swojego
przedwojennego poziomu, wraz z nią runęła również produkcja stali w
Lotaryngii i północnej Francji81.
TABELA NR 12. CHWIEJNA RÓWNOWAGA WĘGLOWA W
GROβRAUMIE

produkcja w 1937 roku (w tys. ton) import (-)/ eksport (+) % importowanego węgla (-)/
% eksportowanego węgla (+)

importerzy netto

Francja 44 657 -29 263 -40

Włochy 1229 -12 933 -91

Szwecja 460 -9719 -95

Dania 0 -6278 -100

Belgia 29 859 -4234 -12

Szwajcaria 0 -3509 -100

Austria 1851 -3450 -65

Norwegia 780 -2735 -78

razem 78 836 -72 121 -48

eksporterzy netto

Niemcy 230 690 45 733 20

Polska 36 222 11 291 31

Czechosłowacja 27 564 2734 10

Holandia 14 368 1268 9

razem 308 844 61 026 20

bilans ogólny 387 680 -11 095 -3

Źródło: C. Lewis, Nazi Europe and World Trade, Washington 1941, s. 116.

Na początku Niemcy uchroniły się przed najgorszymi efektami niedoborów


węglowych i władzom Rzeszy udało się uniknąć powtórki spektakularnego
kryzysu zaopatrzeniowego z poprzedniej zimy. Jednak na początku roku 1941
nie mogło już być wątpliwości, że także i niemieckie kopalnie znalazły się w
kłopotach. W pierwszej kolejności były to problemy natury politycznej. W
początkach 1941 roku wytworzyła się napięta sytuacja patowa pomiędzy
potężnymi regionalnymi konsorcjami producentów węgla a Komisarzem
Rzeszy ds. Węgla Paulem Walterem, mianowanym w 1939 roku przez
Göringa celem implementowania w tym przemyśle politycznego
kierownictwa82. Walter był budzącym w przemyśle dużą nieufność partyjnym
działaczem Niemieckiego Frontu Pracy Roberta Leya. W roku 1940 udało mu
się jeszcze powiększyć ten antagonizm poprzez propozycję gruntownej
reorganizacji handlu węglem, która pozbawiłaby producentów kontroli nad
jego dystrybucją83. W styczniu 1941 roku krążyły plotki, że planuje jeszcze
narzucenie przemysłowi węglowemu systemu organizacji rynku
(Marktordnung) podobnego do tego, jaki był powszechny w rolnictwie.
Pozwolił sobie do tego na nieprzemyślany wybuch antykapitalistycznej
retoryki, atakując nieuzasadnione zyski handlarzy węglem gromadzone
kosztem górników, nowych ulubieńców wybranych spośród nazistowskiej
społeczności robotniczej. Tym jednak, czego Walter nie dostrzegł, była
radykalna zmiana w polityce przemysłu węglowego wywołana rozrostem
kierowanego przez Paula Pleigera Reichswerke Hermann Göring. Pleiger był
człowiekiem partii o nieskazitelnych kwalifikacjach, który poprzez
kombinację umów aryzacyjnych w Czechosłowacji i przejęć na byłym
polskim Śląsku uczynił z siebie także jednego z czołowych w Rzeszy
producentów węgla84. A przy tym nie miał nic wspólnego z niewczesnym
antykapitalizmem Waltera. Do lutego 1941 roku przemysł węglowy z
Pleigerem na czele był już w otwartym konflikcie ze swoim komisarzem. W
końcu Walter został odsunięty, a konsorcja błyskawicznie wcielone do nowej,
kierowanej przez Pleigera narodowej organizacji węglowej
(Reichsvereinigung Kohle). Stowarzyszenie to wchłonęło istniejącą wcześniej
strukturę karteli i związało je bezpośrednio z Ministerstwem Gospodarki
Rzeszy, gdzie dyktował teraz politykę przemysłową Hans Kehrl, bliski
przyjaciel Pleigera. Po zatrudnieniu zespołu świetnych statystyków rodem z
czołowego w Niemczech Instytutu Badań Gospodarczych organizacja
Pleigera stworzyła system zarządzania produkcją, który miał być wzorem dla
reorganizacji przemysłu ciężkiego w roku 194285.
WYKRES NR 16. POWIĄZANIE WĘGLA I STALI: FRANCJA 1910-
1944 (1910 = 100)
Żadna ilość reorganizacji nie mogła jednak zamaskować problemów
produkcyjnych przemysłu. W końcu 1940 roku niemiecki przemysł stalowy
zamówił u uznanego inżyniera Hermanna Winkhausa raport dotyczący
maksimum produkcji stali możliwej do wykonania na obszarach
kontrolowanych przez Niemców. Była to, jak wszyscy byli świadomi,
kluczowa zmienna przy określaniu gospodarczej przyszłości imperium
Hitlera, ograniczająca każde plany przemysłowe czy to w czasie wojny, czy
pokoju. Konkluzja raportu Winkhausa była taka, że maksymalne bieżące
możliwości produkcyjne w kontrolowanej przez Niemców strefie są rzędu 46
mln ton rocznie, z czego 17,5 mln pochodziłoby z Zagłębia Ruhry. To, czy
Niemcy mogłyby zbliżyć się do tej liczby, zależało od dostaw rudy, niemniej
po uruchomieniu złóż krajowych i zdobyciu tych francuskich nie był to już
czynnik ograniczający. Prawdziwym problemem był za to węgiel koksujący.
Niemcy nie mogły się zbliżyć do realizacji pełnego potencjału produkcji stali,
o ile produkcja węgla w Niemczech, Belgii i Holandii nie wzrosłaby o 15 mln
ton86. Tymczasem od roku 1939 wydobycie w Niemczech zamiast rosnąć
było w stagnacji. Na produkcję w nadgranicznym regionie Saary negatywnie
wpłynęły walki na zachodzie. Z kolei Górny Śląsk, jedyne niemieckie złoża,
który wykazywały jakąś realną dynamikę, został w roku 1941 niekorzystnie
dotknięty przemieszczeniem się Wehrmachtu na granicę wschodnią. Zagłębie
Ruhry, które dawało prawie 70% niemieckiego rocznego wydobycia węgla i
praktycznie całą produkcję koksu, osiągnęło swój szczyt w roku 1939 z nieco
ponad 130 mln ton rocznie. W roku 1941 tamtejsze wydobycie spadło
pomiędzy marcem i sierpniem o 2 mln ton miesięcznie87. A przyczyna tych
problemów była oczywista88. Choć od lat 20. Niemcy przewodziły w Europie
pod względem mechanizacji, górnictwo było wciąż wysoce pracochłonnym
przemysłem, który cierpiał na chroniczne problemy z rekrutacją siły roboczej.
Podobnie jak rolnictwo, tak i ten zawód, cieszący się złą sławą z powodu
brudu, niebezpieczeństw i kiepskich zarobków, był poważnie upośledzony w
rywalizacji o młodych robotników. Jednak, inaczej niż w przypadku
rolnictwa, reżim nazistowski był tutaj zdeterminowany przywrócić
równowagę. Jesienią 1940 roku Robert Ley ogłosił nowy, radykalny program
Niemieckiego Frontu Pracy zmierzający do przywrócenia porządku w całym
systemie wynagrodzeń pracowników fizycznych, tak aby najwyższe płace
otrzymywali wykwalifikowani górnicy89. Przemysł węglowy miał jednak
tutaj pilniejszy problem. Choć niemiecka administracja rynku pracy już od
początku wojny pilnowała, aby nie cierpiał on na odpływ netto robotników,
pobór do Wehrmachtu i tak zabrał najwartościowszych młodych mężczyzn,
czego rezultatem był stały spadek wydajności per capita. We właściwym
czasie przemysł mógłby wynagrodzić sobie to dalszymi inwestycjami, ale na
krótką metę Pleiger potrzebował kroków nadzwyczajnych. Od wiosny 1941
roku prozą życia stały się więc w Zagłębiu Ruhry niedzielne szychty,
niepozwalające ludziom nawet na jeden dzień odpoczynku po ich
wyczerpującym tygodniu pracy. Aby przywrócić jakość sile roboczej,
skłoniono Wehrmacht do zwrotu do kopalń tylu, ile tylko było możliwe
przyuczonych górników. Jak przyznawała z niezwykłą szczerością
administracja wojskowa, to ustępstwo było konieczne przede wszystkim z
przyczyn politycznych. Gdyby wybuchł kolejny kryzys węglowy, taki jak ten
z pierwszej wojennej zimy, żywotne znaczenie miało, aby to nie armia była
obwiniana o katastrofę90. Niemniej w coraz bardziej rosnącym zakresie
przemysł uciekał się do poboru zagranicą, w efekcie do maja 1941 roku było
już w niemieckich kopalniach niemal 70 tys. zagranicznych robotników,
tysiące Polaków, dziesiątki tysięcy francuskich jeńców, a także wiele tysięcy
Ślązaków przymuszonych do pracy na podstawie dekretu Göringa z 1938
roku o poborze91. Także w tym Pleiger i przemysł węglowy byli prekursorami
„systemu Speera”.
Pobór robotników był jedną rzeczą, ale dopóki nie byli oni właściwie
żywieni, byli bezużyteczni. Nie było w roku 1940 innego przemysłu, w
którym korelacja między wydajnością pracy i wkładem kalorycznym byłaby
bardziej bezpośrednia niż w górnictwie92. Tymczasem po roku 1939
zaopatrzenie Europy Zachodniej w żywność nie było bardziej ograniczone niż
w węgiel93. Podobnie jak w Niemczech wysoce intensywne gospodarstwa
mleczne z Francji, Holandii i Dani były uzależnione od importowanej paszy.
Import zboża wynosił w końcu lat 30. ponad 7 mln ton rocznie i pochodził
głównie z Argentyny i Kanady, które to źródła były teraz odcięte przez
brytyjską blokadę. Dodatkowo Europa Zachodnia importowała ponad 700 tys.
ton roślin oleistych94. Oczywiście Francja sama była głównym producentem
zboża, niemniej tamtejsze plony, podobnie jak i niemieckie, zależały od
wielkich ilości nawozów wytwarzanych na bazie azotu, który z kolei mógł
być dostarczany tylko kosztem produkcji materiałów wybuchowych. Ponadto,
znów podobnie jak w Niemczech, gospodarstwa w Europie Zachodniej
opierały się na ogromnych stadach zwierząt pociągowych i codziennej pracy
milionów robotników rolnych. Spowodowana wybuchem wojny utrata koni,
siły roboczej, nawozów i paszy dla zwierząt zainicjowała na gruncie
delikatnej ekologii europejskiego rolnictwa chłopskiego katastrofalną reakcję
łańcuchową i do lata 1940 roku Niemcy stali już w obliczu
ogólnoeuropejskiego kryzysu rolnego95. Duńscy rolnicy zaczęli
systematyczne likwidować stada świń i drobiu, zaś holenderskie zbiory ciągle
się pogarszały w miarę, jak spadały dostawy nawozów. Najdramatyczniejsza
była jednak sytuacja Francji, gdzie żniwa w roku 1940 były o ponad połowę
gorsze niż te w roku 193896. W samych Niemczech rok 1940 także przyniósł
zauważalny spadek plonów zboża, spotęgowany słabymi zbiorami u
największych dostawców Rzeszy, tj. w Jugosławii i na Węgrzech97.
Niemiecki import zboża stamtąd zmniejszył się w roku 1940 o prawie 3 mln
ton, który to niedobór zrównoważył dopiero radykalny wzrost dostaw z
Rumunii.
Racje ustalone dla niemieckiej ludności w momencie wybuchu wojny były
stosunkowo hojne i w latach 1940-1941 mogłyby być utrzymywane tylko
poprzez poważne zmniejszenie wielkich zapasów nagromadzonych od roku
1936. Reichsnährstand miał na początku wojny rezerwy w ilości 8,8 mln ton
zboża, tj. prawie tyle, żeby przez cały rok dostarczać niemieckiej ludności
chleba98. W pierwszym roku wojny zostały one zredukowane o zaledwie 1,3
mln ton, niemniej słabe żniwa w Europie w latach 1940-1941 potwierdziły
najgorsze obawy Herberta Backe: o ile Niemcy nie znajdą dodatkowych
źródeł milionów ton zboża, wkrótce będą zmuszone dokonać poważnych cięć
w racjach żywnościowych, począwszy od masowego wyrzynania stad
zwierząt, co na trwałe zmniejszy dostępność białka i tłuszczy. A przecież i tak
dużo gorsza niż w Niemczech była sytuacja w ośrodkach miejskich
terytoriów okupowanych, gdzie do roku 1941 występowały już oznaki
rosnącego niezadowolenia z powodu niewłaściwego zaopatrzenia
żywnościowego. W Belgii i Francji oficjalna racja przydzielana „zwykłym
konsumentom” w wysokości zaledwie 1,3 tys. cal dziennie była otwartym
zaproszeniem do uciekania się do czarnego rynku. Dzienne przydziały w
Norwegii i czeskim protektoracie oscylowały natomiast wokół 1,6 tys. cal99.
W roku 1938 opanowane teraz przez Niemcy kraje Europy Zachodniej
wyróżniały się pokaźną siłą ekonomiczną, ze zsumowanym PKB większym
niż Wielkiej Brytanii. Jednak połączony efekt brytyjskiej blokady i
niemieckiej okupacji miał zredukować je do cienia ich dawnego
charakteru100. Podczas gdy produkcja zarówno w Niemczech, jak i w
Wielkiej Brytanii wzrosła istotnie podczas wojny, a Stany Zjednoczone wręcz
wystrzeliły w górę, niemieckie imperium europejskie było obrazem nędzy i
rozpaczy. Pomimo nienasyconego popytu ze strony niemieckiej produkcji
wojennej żaden okupowany w roku 1940 kraj Europy Zachodniej nie
doświadczył przez następne 5 lat wzrostu gospodarczego. Na dwóch
najmniejszych obszarach, Danii i Norwegii, produkcja przejściowo stanęła w
miejscu, ale to i tak było dużo w porównaniu z sytuacją dużo większych
gospodarek Belgii, Holandii i przede wszystkim Francji, gdzie działalność
gospodarcza, która zanikła w roku 1940, nigdy się już nie odrodziła.

V.
Pomimo nadzwyczajnej skali zwycięstw Wehrmachtu obszar będący na
jesieni 1940 roku pod niemiecką kontrolą nie był zatem tym
samowystarczalnym Lebensraumem, o jakim marzył Hitler. Także Europa
Zachodnia nie dostarczała obiecującej podstawy do prowadzenia walki w
długiej wojnie o przetrwanie, którą Wielka Brytania i jej poplecznicy w
Stanach Zjednoczonych byli wyraźnie zdeterminowani wymusić na
Niemcach. Również pod względem gospodarczym zwycięstwa Wehrmachtu
w roku 1940 nie wyswobodziły Niemiec od ich uzależnienia od Związku
Radzieckiego, w które wpadły rok wcześniej101. W rzeczywistości jedynym
sposobem utrzymania w krótkim okresie aktywności gospodarczej
niemieckiego zachodnioeuropejskiego Groβraumu na poziomie choć trochę
przypominającym ten przedwojenny było zapewnienie dużego wzrostu
dostaw paliwa i surowców ze Związku Radzieckiego102. Tylko Ukraina
produkowała rolnicze nadwyżki netto niezbędne do wsparcia gęsto obsypanej
zwierzętami hodowlanymi Europy Zachodniej. Tylko w Związku Radzieckim
był węgiel oraz rudy żelaza i innych metali potrzebne do podtrzymania
kompleksu wojskowo-przemysłowego. Tylko na Kaukazie była ropa
konieczna do uniezależnienia Europy od jej zamorskiego zaopatrzenia. I tylko
mając dostęp do tych zasobów Niemcy mogłyby z jakąś nadzieją na
zwycięstwo stawić czoła długiej wojnie przeciwko Wielkiej Brytanii i
Ameryce. Do zimy lat 1940-1941 Roosevelt uzgodnił już warunki, na jakich
Stany Zjednoczone dostarczą Wielkiej Brytanii „rzeczy, których potrzebuje
do kontynuowania wojny”, tymczasem w przypadku Hitlera i Stalina kwestia
ta wciąż czekała na swoje rozwiązanie103.
Hitler oczywiście miał opcję kontynuowania wojny ze Stalinem jako
swoim sojusznikiem, a nie śmiertelnym wrogiem104. Latem 1940 roku pakt
nazistowsko-sowiecki ciągle obowiązywał, a po oszałamiającym niemieckim
zwycięstwie nad Francją Związek Radziecki nie miał żadnego zamiaru jego
zrywania. W krótkim okresie pomiędzy lipcem i październikiem 1940 roku
obudziło to, zwłaszcza w MSZ, nadzieje, że Niemcy mogą skontrować
rodzącą się koalicję anglo-amerykańską poprzez sformowanie własnego
„bloku kontynentalnego”, tj. rozszerzonego na wschód
zachodnioeuropejskiego Groβraumu, tak namiętnie dyskutowanego latem
1940 roku105. Krokiem w tym kierunku wydawał się zawarty 27 września
1940 roku przez Japonię, Włochy i Niemcy Pakt Trzech. W pierwszej
kolejności jego celem było wskrzeszenie brytyjskiego koszmaru
strategicznego i zmuszenie Royal Navy do wyboru pomiędzy Morzem
Śródziemnym i Singapurem. Ale zobowiązywał on także strony do
wzajemnej pomocy w przypadku zaatakowania ich przez państwo obecnie
niezaangażowane w wojnę. Skoro stosunki ze Związkiem Radzieckim były
wyraźnie wyłączone z zapisów porozumienia, jasne było, że jest to
wymierzone w Stany Zjednoczone. Jeśli jednak ten trójstronny sojusz miał w
swoim zamierzeniu odstraszać, to faktycznie jego efekt był przeciwny. W
Waszyngtonie uznano go za potwierdzenie agresywnych zamiarów mocarstw
Osi, posłużył więc tylko do przyspieszenia rosnącego zaangażowania
Roosevelta po stronie Wielkiej Brytanii jako głównego bastionu przeciwko
zarówno Niemcom w Europie, jak i Japonii w Azji106. Jak to sobie jasno
uświadamiał minister spraw zagranicznych Ribbentrop, jedyną rzeczą, która
realnie pozwoliłaby zamienić się z sojuszem anglo-amerykańskim rolami,
było poszerzenie Paktu Trzech celem włączenia do niego Związku
Radzieckiego i stworzenie tym samym naprawdę pokaźnego eurazjatyckiego
aliansu, rozciągającego się od Atlantyku do Pacyfiku. To jednak wymagałoby
zażegnania japońsko-sowieckiego antagonizmu, który latem 1939 roku zdążył
się już nawet przekształcić w toczone w Mandżurii otwarte walki. Japońskie
elity przywódcze były od zawsze podzielone w tej kwestii, niemniej sprawę
zbliżenia ze Związkiem Radzieckim wsparły możliwość błyskawicznego
uderzenia na południe celem przejęcia kontroli nad holenderskimi,
francuskimi i brytyjskimi posiadłościami kolonialnymi oraz fakt coraz
bardziej agresywnej postawy przejawianej przez Stany Zjednoczone w
stosunku do Japonii107. Związek Radziecki zaś ze swojej strony, postawiony
wobec nieoczekiwanego triumfu Niemiec na zachodzie, był już tylko
zainteresowany uspokojeniem swojej wschodniej granicy. W efekcie w
kwietniu 1941 roku japoński minister spraw zagranicznych Yosuke Matsuoka
został serdecznie przyjęty w Moskwie, gdzie podpisał pięcioletni traktat o
neutralności. Tymczasem w Berlinie zwolennicy kontynentalnego bloku
strategicznego skrycie fantazjowali już na tematy imperialne. Eurazjatycka oś
antybrytyjskiego aliansu miała zostać dopełniona nowym afrykańskim
imperium opartym o gigantyczne posiadłości belgijskie w bogatym w
minerały Kongo. Jesienią 1941 roku intensywnie rywalizowano już w
Berlinie o przyszłe stanowiska w nowej niemieckiej administracji kolonialnej.
Ta afrykańska wizja niemieckiego MSZ zawierała także groteskową
propozycję „ewakuacji” do kolonii francuskiej Madagaskaru całej żydowskiej
ludności Polski i okupowanej przez Niemców Europy Zachodniej108. Żydzi
zostaliby w ten sposób bezpiecznie wyeliminowani jako „zanieczyszczający”
europejskie sprawy. Setki tysięcy zmarłoby z pewnością podczas transportu,
ci jednak, którzy by przeżyli, byliby trzymani jako zakładnicy na wypadek,
gdyby Żydzi z Wall Street próbowali popchnąć Roosevelta do
wypowiedzenia otwartej wojny.
Choć blok kontynentalny mógł z pewnością zadowolić zarówno
„ideologiczne”, jak i „pragmatyczne” kryteria, to jednak zwolennicy
długofalowego sojuszu ze Związkiem Radzieckim nigdy nie mieli większości
w Berlinie, za czym zresztą także stały przyczyny tak pragmatyczne, jak i
ideologiczne. W długim okresie autentyczny alians niósłby ze sobą bowiem
nieakceptowalny stopień niemieckiego uzależnienia od Sowietów. Jak w
grudniu 1940 roku zanotował w swoim dzienniku generał Halder: „Każda
słabość będącej w takim położeniu Osi wywoła naciski ze strony Rosjan. Nie
mogą podyktować warunków tego układu, ale wykorzystają każdą
sposobność, aby osłabić pozycję Osi”109. W eurazjatyckim bloku
kontynentalnym to Związek Radziecki, a nie Japonia czy Niemcy, ostatecznie
zajmowałby, jako mocarstwo centralne, dominującą pozycję. Trzecia Rzesza
nie miała bynajmniej zamiaru przyjmować na siebie tego rodzaju pokornej
zależności, w jakiej znajdowała się teraz Wielka Brytania w stosunku do
Stanów Zjednoczonych, zastawiająca swoje aktywa i sprzedająca swoje
tajemnice tylko po to, aby podtrzymać własny wysiłek wojenny. To, że i
Niemcy mogły rzeczywiście zmierzać w takim kierunku, stało się oczywiste
już wiosną 1940 roku. Tuż przed niemiecką ofensywą na zachodzie Moskwa
zażądała bowiem w ramach częściowej zapłaty za dostawy surowców
budowy w Związku Radzieckim dwóch fabryk chemicznych: jednej do
hydrogenizacji węgla (syntetyczne paliwo), drugiej celem stosowania
rewolucyjnego procesu Buna autorstwa IG Farben (syntetyczny kauczuk)110.
Związek Radziecki chciał mieć przy tym pełny dostęp zarówno do planów,
jak i całego oprzyrządowania niezbędnego do monitorowania reakcji
zachodzących pod wysokim ciśnieniem. Nie jest niespodzianką, że IG Farben
był temu niechętny i przy poparciu niemieckich wojskowych umowa została
zablokowana, niemniej fakt, że Sowieci mogli stawiać nawet takie żądania,
wskazuje na powagę niemieckiego dylematu. Ogromnie zwiększony
wolumen handlu, konieczny do podtrzymywania przy życiu objętego blokadą
niemieckiego Groβraumu, musiał w konsekwencji dać Związkowi
Radzieckiemu wciąż rosnącą możliwość wywierania nacisków.
To niemieckie uzależnienie od dostaw surowców, paliwa i żywności ze
wschodu wytworzyło do jesieni 1940 roku wręcz schizofreniczną sytuację. W
negocjacjach handlowych niemieckie obrabiarki były jednym z najwyżej
wycenianych przez Sowietów punktów. Ich eksport stał jednak w
bezpośrednim konflikcie z własnymi przygotowaniami niemieckich sił
zbrojnych do inwazji na Związek Radziecki. Zdumiewające, że zamiast
przerwania wysyłki do Sowietów i uprzywilejowania Luftwaffe Göring na
początku października 1940 roku nakazał, żeby przynajmniej do 11 maja
1941 roku dostawy do Związku Radzieckiego, a tym samym dla Armii
Czerwonej, miały priorytet równy potrzebom Wehrmachtu111. Jeszcze w
bezpośrednim preludium do operacji Barbarossa Niemcy nie mogły sobie
pozwolić na działanie bez sowieckich: ropy, zboża i stopów metali.
Wola zaangażowania się w tak dziwaczny kompromis odzwierciedlała
rosnący niepokój Berlina w kwestii niepewnej sytuacji niemieckiego
zaopatrzenia w surowce112. Jak w końcu października 1940 roku
konkludował Wydział Gospodarczo-Wojskowy Wehrmachtu: „Aktualnie
korzystna sytuacja w obszarze surowców (polepszona dzięki zapasom
zdobytym na terytoriach nieprzyjaciela) w przypadku przedłużonej wojny i po
wykorzystaniu istniejących rezerw znowu okaże się wąskim gardłem. Od lata
1941 roku spodziewać się tego można w odniesieniu do paliwa, ale także
tłuszczy technicznych i smarów”113. Tymczasem niemieckie uzależnienie
stało się jeszcze ostrzejsze z powodu słabych żniw roku 1940. Kiedy
radziecki minister spraw zagranicznych Mołotow złożył w listopadzie tego
roku trzydniową wizytę w Berlinie, jednym z pierwszych punktów
niemieckiej agendy była pilna prośba o podwojenie importu zboża ze
Związku Radzieckiego z aktualnego poziomu wynoszącego milion ton
rocznie114. W końcu 1940 roku tymi sprawami interesowało się nawet
dowództwo armii. W kontekście sytuacji żywnościowej generał Halder
zanotował pełen obaw w swoim dzienniku: „Będziemy kombinować przez
cały rok 1941”115, gdyż od tego czasu przyszłość stawała się już
nieprzewidywalna. W tym przypadku jednak niespodziewany ratunek
przyszedł na początku stycznia 1941 roku, kiedy to Sowieci więcej niż
podwoili swoje dostawy, godząc się dla zaspokojenia próśb Niemców nawet
na sięgnięcie do własnych, krajowych rezerw zboża116. Ironią losu było
jednak, że ta próba „przekupienia” Niemców miała efekt odwrotny od
zamierzonego. Zdolność do tak znacznych ustępstw i to robionych z tak
krótkim wyprzedzeniem, jak się wydaje, wzmocniła tylko wiarę Hitlera, że
podbój Ukrainy był oczywistym kolejnym krokiem w jego kampanii agresji.
W rzeczywistości już nawet przed niepomyślnym rozstrzygnięciem bitwy o
Anglię Hitler zdawał się być przekonany, że militarny podbój Związku
Radzieckiego w roku 1941 był kluczem do ostatecznego zwycięstwa w całej
wojnie. Na konferencji z dowódcami wojskowymi, która odbyła się w
Berghofie w dniu 31 lipca 1940 roku, wyraził pogląd, że jeśli Wielka
Brytania ma być przywołana do porządku, a wsparcie amerykańskie
zneutralizowane, to Związek Radziecki musi zostać wyeliminowany117.
„Nadzieje Wielkiej Brytanii pokładane są w Rosji i w Stanach
Zjednoczonych. Jeśli Rosja zejdzie z pola widzenia, także Ameryka będzie
stracona dla Wielkiej Brytanii, ponieważ eliminacja Rosji ogromnie zwiększy
siłę Japonii na Dalekim Wschodzie”. Rosja była według Hitlera
„dalekowschodnim mieczem Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych” z
ostrzem wymierzonym w Japonię118. Zaatakowanie i zadanie w roku 1941
decydującej klęski Związkowi Radzieckiemu zabierze Wielkiej Brytanii jej
„sztylet na lądzie stałym” i rozwiąże ręce Japonii. Gdyby jednak Wielka
Brytania wybrała wtedy kontynuację wojny, a japońska agresja
sprowokowała wejście do niej Amerykanów, to pełna kontrola nad
eurazjatycką masą lądową przynajmniej zapewniłaby Niemcom zasoby,
których potrzebowały do realnego wejścia w transatlantycką konfrontację. Jak
to ujął Hitler 9 stycznia 1941 roku, po podboju Lebensraumu na Wschodzie
Niemcy będą już gotowe do „wojny przeciwko kontynentom”119. W istocie
wydaje się, że oceniał potencjał gospodarczy tego swojego imperium na
nawet większy niż Wielkiej Brytanii i Ameryki razem. Do tej właśnie wizji
wspólnej japońsko-niemieckiej wojny przeciwko Anglosasom wrócił 6
miesięcy później, kiedy to podczas euforycznych pierwszych tygodni lipca
1941 roku zaproponował ambasadorowi japońskiemu ofensywny sojusz
przeciwko Stanom Zjednoczonym120.
Teraz natomiast tym, czego potrzebował, było trzymanie się tego kraju z
dala od wojny, dopóki sam nie pokona Związku Radzieckiego. I oczywiście
nie było żadnego przypadku w tym, że 30 stycznia 1941 roku, 2 lata po tym,
jak wygłosił swoje pierwsze publiczne groźby co do losu europejskich
Żydów, Hitler zdecydował się znowu zrobić to samo121. Jak wspominaliśmy,
w zimie lat 1940-1941 Berlin coraz bardziej niepokoił się niebezpiecznym
tempem amerykańskich zbrojeń. 30 stycznia 1941 roku, inaczej niż przy
podobnej okazji w styczniu 1939 roku, wypowiedział więc swoje groźby już
bezpośrednio pod adresem Stanów Zjednoczonych, ostrzegając je, aby
powstrzymały się od wszelkiej interwencji w Europie. Symptomatyczne
jednak, że antydatował swoje wcześniejsze oświadczenie z 30 stycznia 1939
roku na 1 września, tj. na dzień, kiedy Niemcy zaatakowały Polskę. W
umyśle Hitlera groźba wojny światowej, Amerykanie i Żydzi – wszystkie te
rzeczy były ze sobą nierozerwalnie splecione. Realna presja światowego
wyścigu zbrojeń i wymyślone koszmary jego ideologicznego światopoglądu
zbiegły się zaś teraz razem w operacji „Barbarossa”, tej syntezie
nadzwyczajnych ambicji i przemocy122.
Z perspektywy czasu trudno uniknąć wniosku, że po klęsce Francji Niemcy
zrobiłyby lepiej, gdyby przyjęły postawę defensywną, konsolidując swoją
pozycję w Europie Zachodniej, atakując brytyjskie pozycje nad Morzem
Śródziemnym i zmuszając Brytyjczyków i Amerykanów do
wybombardowania sobie drogi na kontynent. Zważywszy, że Armia
Czerwona w końcu okazała się przekleństwem Wehrmachtu, trudno temu
zaprzeczyć. Niemniej tym, co jest często lekceważone w tego typu
teoretycznych argumentach, to rosnąca w Berlinie świadomość, że nawet po
zajęciu Europy Zachodniej Niemcy i tak nie będą mieli przewagi w długiej
wojnie przeciwko Wielkiej Brytanii i Ameryce. Chroniczny niedobór ropy,
słabość europejskich kopalni węgla i delikatność łańcucha żywnościowego
wydawały się czynić niezwykle mało prawdopodobnym, żeby Niemcy były
faktycznie w stanie „skonsolidować” swoje podboje z roku 1940 bez
popadania w nadmierne uzależnienie od Związku Radzieckiego. Nawet jeśli
byłoby to możliwe, to połączone moce produkcyjne Wielkiej Brytanii i
Ameryki i tak mocno przewyższały te będące aktualnie pod niemiecką
kontrolą, a to z kolei oznaczało katastrofę w przedłużającej się wojnie
powietrznej. Z drugiej strony armia potwierdziła już swoją zdolność do
osiągnięcia decydującego zwycięstwa nad tym, co było uważane za
najsilniejsze armie w Europie. Kiedy uzmysłowimy sobie to spektrum
czynników, łatwiej będzie nam docenić, dlaczego strategia defensywna
wydawała się być jesienią 1940 roku dopiero „drugim wyborem”. Po klęsce
Francji sen o gigantycznym imperium lądowym był, jak się zdawało, w
zasięgu ręki, a przy tym zważywszy wyłaniającą po drugiej stronie Atlantyku
potęgę przemysłową, nie było już czasu do stracenia.
1 Cytat w języku niemieckim w A. Hillgruber, Die Zerstoerung Europas: Beitraege zur
Weltkriegsepoche 1914 bis 1945, Frankfurt 1988, s. 342. Patrz także S. Pons, Stalin and the
Inevitable War, 1936-1941, London 2002, s. 202-3.
2 Paradoksalnie także generał Franco zajął podobne stanowisko, gdy był naciskany przez Niemców,
żeby wejść do wojny w styczniu 1941. Patrz I. Kershaw, Hitler 1936-1945: Nemesis, London 2000, s.
330.
3 D. Reynolds, 1940: Fulcrum of the Twentieth Century?, „International Affairs”, 66 (1990), s. 325-50.
4 Zawarta w tej części książki moja interpretacja zawdzięcza ogromnie dużo monumentalnej pracy
habilitacyjnej Andreasa Hillgrubera pt. Hitlers Strategic, Frankfurt 1965. Jednym ze smutniejszych
skutków ubocznych niesławnego niemieckiego „sporu historyków” (Historikerstreit) [toczona w
końcu lat 80. dyskusja niemieckich historyków na temat natury nazizmu, który dla jednych był po
prostu totalitaryzmem jak inne, a dla innych – zupełnie wyjątkowym ludobójczym systemem
politycznym (przyp. tłum.)] był sposób, w jaki przyćmił on ogromny wkład profesora Hillgrubera w
nasze rozumienie Trzeciej Rzeszy. Jest mi miło zgadzać się z Götzem Aly w docenianiu tego długu.
Patrz posłowie do Aly, Endloesung: Voelkerverschiebung und der Mord an den europaeischen
Juden, Frankfurt 1995, s. 448.
5 DRZW 2. s. 368-74.
6 M. Salewski, Die deutsche Patrzkriesgsleitung 1935-1945, Frankfurt 1970, I. s. 175-207. DRZW 2. s.
224. Strategiczne implikacje zostały wyjaśnione w G. L. Weinberg, A World at Arms: A Global
History of World War, Cambridge 1994, s. 117-18.
7 Niemiecki pancernik „kieszonkowy” Admiral Graf Spee został 17 grudnia 1939 roku zatopiony przez
Brytyjczyków u ujścia La Platy pod Montevideo w Urugwaju (przyp. tłum.).
8 Hillgruber, Hitlers Strategic, s. 168 i 179-80.
9 Weinberg, World at Arms, s. 175-82.
10 J. A. Maiolo, The Royal Navy and Nazi Germany, 1933-1939: A Study in Appeasement and the
Origins of the Second World War, Basingstoke 1998, s. 66-74.
11 Dalsza treść pochodzi z DRZW 2. s. 182-5 i 345-8.
12 A. Meyhoff, Blohm & Vass im „Dritten Reich”, Hamburg 2001, s. 139-49, podaje koszt 196,8 mln
marek za Bismarcka i pomiędzy 2,4 mln i 4,3 mln za U-Boota. E. Roessler, Geschichte des deutschen
U-Bootsbaus, Augsburg 1996, s. 170 i 218, podaje ceny z końca roku 1943 pomiędzy 2 mln marek za
standardowego, masowo produkowanego U-Boota typu VII C a 7,5 mln marek za większy model z
którejś z krótszych serii.
13 Program U-Bootów wymagałby potrojenia przydziału kauczuku dla marynarki. Patrz Salewski, Die
deutsche Patrzkriegsleitung, I. s. 131.
14 Krótkie streszczenie bitwy o Atlantyk patrz W. Murray i A. R. Millett, A War to be Won: Fighting
the Second World War, Cambridge, Mass. 2000, s. 234-61.
15 Müller w DRZW 5/1. s. 502-22. O pilności tej sprawy mówi fakt, że zmiana ta była przewidywana
już 23 maja 1940 roku, zaledwie po 2 tygodniach ofensywy we Francji. Patrz BAMA RW19/164, s.
88.
16 DRZW 6. s. 313-36.
17 Hillgruber, Hitlers Strategie, s. 159-62.
18 Bardziej realistyczny rozkład czasowy produkcji i wejścia do służby większej floty U-Bootów
wynosił 2 lata. Patrz W. Rahn, Strategische Optionen, w B. Thoss i H.-E. Volkmann (red.), Erster
Weltkrieg: Zweiter Weltkrieg, Paderborn 2002, s. 235. Skutkiem planów marynarki z października
1939 roku, które przewidywały wzrost produkcji U-Bootów do aż 29,3 miesięcznie i zakładały straty
tylko 10% miesięcznie, było, że cel ten zostałby osiągnięty dopiero w końcu 1943 roku. Patrz A.
Niestle, Wechselwirkung, w Thoss i Volkmann, Erster Weltkrieg, s. 249. W rzeczywistości dzięki
dużej produkcji i mniejszych niż oczekiwane stratach Dönitz osiągnął ogólną liczebność 346 U-
Bootów już w sierpniu 1942 roku, ale był w stanie rozmieścić na Atlantyku dużo mniejszą ich część
niż się spodziewano.
19 D. Reynolds, In Command of History: Churchill Fighting and Writing the Second World War,
London 2004, s. 184-9.
20 Tę kluczową kwestię zawdzięczamy W. Murrayowi, Luftwaffe, London 1985, s. 69-107.
21 L. Budrass, Flugzeugindustrie und Luftruestung in Deutschland, Düsseldorf 1998, s. 557-62, i R. J.
Overy, From „Uralbomber” to „Amerikabomber”: The Luftwaffe and Strategic Bombing, „Journal
of Strategic Studies”, 1 (1978), s. 54-78.
22 Patrz liczby dla jedno- i dwusilnikowych bombowców zamieszczone w British Bombing Survey
Unit, The Strategic Air War Against Germany 1939-1945, London 1998, s. 100.
23 Z niezwykłą precyzją brytyjskie Ministerstwo Wojny Gospodarczej przewidziało, że „można się
spodziewać, że w drugiej połowie 1941 roku blokada surowcowa wywrze poważny efekt” na
gospodarkach niemieckiej i włoskiej. Nie uwierzono w to. W. N. Medlicott, The Economic Blockade,
London 1952, I. s. 415-21.
24 Reynolds, In Command, s. 175.
25 M. M. Postan, British War Production, London 1952, s. 123-6.
26 Weinberg, World at Arms, s. 205-34.
27 I. B. Holley, Buying Aircraft: Materiel Procurement for the Army Air Forces, Washington 1964, s.
209-28.
28 H. C. Thomson i L. Mayo, The Ordnance Department: Procurement and Supply, Washington 1960,
s. 24-5.
29 Opinie różnią się w kwestii, co dokładnie stało się z amerykańską konsumpcją, kiedy Stany
Zjednoczone weszły do wojny, nie ma jednak sporu, że w latach 1940 i 1941 zbrojenia pozytywnie
wpływały na amerykański standard życia. H. Rockoff, The United States, w M. Harrison (red.), The
Economics of World War II, Cambridge 1998, s. 91.
30 Reakcja Berlina na wypowiedzi Roosevelta na temat zbrojeń patrz S. Friedlaender, Prelude to
Downfall: Hitler and the United States 1939-1941, London 1967, s. 94-7.
31 H. D. Hall, North American Supply, London 1955, s. 128-9.
32 P. Clavin, The Great Depression in Europe, Basingstoke 2000, s. 154-7.
33 Zainteresowanie Roosevelta dostawami samolotów wyraźnie podkreśla D. Reynolds w From
Munich to Pearl Harbor: Roosevelt’s America and the Origins of the Second World War, Chicago
2001, s. 43-6.
34 O pomocy zewnętrznej nie wspomina ani B. H. Klein w Germany’s Economic Preparations for War,
Cambridge, Mass. 1959, s. 96-101, ani Müller w DRZW 5/1. s. 523-6.
35 M. Harrison, Resource Mobilization for World War II, „Economic History Review” (1988), s. 184.
36 Pogląd mocno akcentowany w Harrison, The Economics of World War II, s. 1-8.
37 Patrz ówczesne oszacowania zawarte w G. Crowther, Ways and Means of War, Oxford 1940. Choć
celem pobudzenia morale prezentowane w różowych kolorach, strategiczne szacunki Crowthera były
solidnie oparte na wiedzy o brytyjskich przewagach makroekonomicznych.
38 Hall, North American Supply, s. 131-45.
39 Ibid., s. 146-203. W swym sztandarowym dziele na temat tworzenia się sojuszu anglo-
amerykańskiego Reynolds nie docenia długofalowego znaczenia powyższych rozmów dotyczących
samolotów. Patrz D. Reynolds, The Creation of the Anglo-American Alliance 1937-41: A Study in
Competitive Cooperation, London 1981, s. 108-32. Piszący z perspektywy Niemiec Friedländer jest
w Prelude, s. 121, bliższy nadaniu im tej wagi, na jaką zasługują.
40 Pomiędzy ostatnim kwartałem 1940 roku i ostatnim kwartałem 1941 roku produkcja samolotów
wojskowych w Stanach Zjednoczonych potroiła się do ponad 600 sztuk miesięcznie. Do trzeciego
kwartału 1942 roku jeszcze się podwoiła do 1,2 tys. miesięcznie. Skoro zakontraktowanie na budowę
i sama budowa działającej fabryki samolotów trwały przynajmniej 12 miesięcy oraz co najmniej 6
miesięcy mijało od dostawy surowców do skończenia samolotu, ten rozwój musiał być
zapoczątkowany latem 1940 roku. Liczby pochodzą z British Bombing Survey Unit, The Strategic
Air War, s. 100.
41 R. Overy, The Luftwaffe and the European Economy 1939-1945, „MGM” 2 (1979), s. 55-78.
42 Hall, North American Supply, s. 146-55.
43 Ibid., s. 170.
44 H. D. Hall i C. C. Wrigley, Studies of Overseas Supply, London 1956, s. 30. Hall, North American
Supply, s. 133.
45 Ibid., s. 217-18 i 265.
46 Zasadnicza teza Hillgrubera obecna w Hitlers Strategie, s. 192-397. W przeciwieństwie do tego
Weinberg stale, ale nieprzekonująco, dowodził, że Hitler i niemieccy przywódcy lekceważyli albo
zaniżali anglo-amerykańską potęgę gospodarczą. Patrz G. L. Weinberg, World in the Balance:
Behind the Scenes of World War II, London 1981, s. 53-95, oraz Weinberg, World at Arms, s. 170-86.
47 ADAP D XII, doc. 88, s. 132-4.
48 BAMA RW19/473, s. 171, memo opracowane w czerwcu 1941 roku, na miesiące przed
amerykańskim wejściem do wojny.
49 DRZW 4. s. 28.
50 Meldungen, IV: 10 czerwca 1940 roku, s. 1236; 13 czerwca 1940 roku, s. 1249; 17 czerwca 1940
roku, s. 1262.
51 Na temat niepokojów i opinii wyrażanych w ciągu 5 miesięcy przed reelekcją Roosevelta patrz
Meldungen, V: 25 czerwca 1940 roku, s. 1415; 29 czerwca 1940 roku, s. 1424; 12 sierpnia 1940
roku, s. 1460; 22 sierpnia 1940 roku, s. 1492; 9 września 1940 roku, s. 1550; 30 września 1940 roku,
s. 1620; 14 października 1940 roku, s. 1665; 17 października 1940 roku, s. 1677; 24 października
1940 roku, s. 1700; 31 października 1940 roku, s. 1719; 7 listopada 1940 roku, s. 1739; 11 listopada
1940 roku, s. 1751-2.
52 P. Gassert, Amerika im Dritten Reich, Stuttgart 1997, s. 281-8.
53 Friedlaender, Prelude, s. 121-6.
54 Ibid., s. 160-63.
55 A. Hillgruber, Staatsmaenner und Diplomaten bei Hitler, Frankfurt 1967, I. s. 344-5. Tydzień
wcześniej, w nadziei na uprzedzenie amerykańskich działań, przekonywał do włączenia się do wojny
także Hiszpanów; ibid., s. 329.
56 DRZW 4. s. 58. P. Schramm (red.), Kriegstagebuch des Oberkommandos der Wehrmacht, Frankfurt
1961, I. s. 996. Patrz także dziennik Haldera, 18 stycznia 1941 roku, s. 311.
57 Friedlaender, Prelude, s. 163.
58 W tym Koppenberg z Junkersa, William Werner z Auto Union i Fritz Siebel, osobisty znajomy
Göringa i Udeta. Na temat Siebela patrz Müller w DRZW 5/1. s. 527-8. Jak wskazuje Budrass, nie
ma właściwie żadnego dowodu na często powtarzane twierdzenie, że Hitler rzekomo wyśmiał
ostrzeżenia Siebela. Budrass, Flugzeugindustrie, s. 707-8. IWM, dokumenty Milcha, vol. 56, s. 2926-
33.
59 Na temat perspektywy francuskiej patrz H. Chapman, State Capitalism and Working Class
Radicalism in the French Aircraft Industry, Berkeley 1991, s. 237-55.
60 A. S. Milward, The New Order and the French Economy, Oxford 1984, s. 84.
61 Ibid., s. 84, całkowicie sprzeczne z przywoływanymi przez Weinberga w World in the Balance, s.
84, obraźliwymi pogróżkami Göringa wobec amerykańskiego potencjału militarnego.
62 Milward, The New Order, s. 85.
63 BAMA RW19/177, s. 7.
64 Wszystkie liczby pochodzą z Overy, The Luftwaffe and the European Economy.
65 Sami Niemcy pokazali przygnębiające porównanie tego, co Japonia robi dla nich, i tego, co Stany
Zjednoczone dla Wielkiej Brytanii. Patrz Weinberg, World in the Balance, s. 87.
66 W. Birkenfeld, Der synthetische Treibstoff 1933-1945, Göttingen 1964, s. 219-20.
67 Obliczone w oparciu o szacunki zużycia ropy, ibid., s. 218, oraz Milward, New Order, s. 262.
68 BAMA RW19/164, s. 127, groźba powtórzona w jeszcze drastyczniejszym tonie w listopadzie 1941
roku: RW19/166, s. 5.
69 BAMA RW19/165, s. 347.
70 Murray, Luftwaffe, s. 337-8.
71 BAMA RW19/166, s. 211.
72 BAMA RW19/166, s. 19.
73 Central Statistical Office, Fighting with Figures, London 1951, s. 99. Przy oglądaniu tych tabel
osoby przyzwyczajone do realiów niemieckich muszą uważać, żeby nie pomylić brytyjskich wartości
tygodniowych z niemieckimi miesięcznymi.
74 Medlicott, The Economic Blockade I. s. 51-2.
75 Na temat polskich złóż węgla patrz W. Roehr, Zur Rolle der Schwerindustrie im annektierten
polnischen Oberschlesien fuer die Kriegswirtschaft Deutschlands von 1939 bis 1949, „Jahrbuch fuer
Wirtschaftsgeschichte”, 4 (1991), s. 9-58.
76 Patrz szacunek 97-procentowej samowystarczalności bezkrytycznie przytoczony w DRZW 5/1. s.
211.
77 Na ten temat i dalsza treść patrz J. R. Gillingham, Industry and Politics in the Third Reich: Ruhr
Coal, Hitler and Europe, London 1985, s. 152. Niemal to samo można było powiedzieć o innych
kluczowych europejskich branżach przemysłowych, jak azotowa, gdzie choć teoretyczny poziom
samowystarczalności wynosił 85%, to rzeczywista produkcja jesienią 1940 roku pokrywała z powodu
trudności transportowych tylko 50% zapotrzebowania. Patrz BAMA RW/19/164, s. 99.
78 Patrz BAH R131 594.
79 Gillingham, Industry and Politics, s. 153.
80 Patrz omówienie w Wg Eisen, 6 czerwca 1941 roku, BAH R131 595, s. 244.
81 Związek potwierdzony dla Lotaryngii przez Wehrmacht w BAMA RW19/205, s. 2-21. Informowano
także o problemach z zaopatrzeniem w węgiel na wschodzie. Latem 1941 roku Wg Eisen szacował
niedobór węgla we Francji na 50%, a w Belgii na 40%. Patrz BAH R131 595, s. 245.
82 Patrz rzetelne podsumowanie sytuacji w BAMA RW19/164, s. 172.
83 Patrz dossier z materiałami dokumentującymi skargi przemysłu w BAH R10VIII, s. 2.
84 G. Mollin, Montankonzerne und „Drittes Reich”, Göttingen 1988, s. 180-83.
85 H. Kehrl, Krisenmanager im Dritten Reich, Düsseldorf 1973, s. 260-63.
86 BAH R131621, s. 27-9.
87 U. Herbert, Hitler’s Foreign Workers: Enforced Foreign Labour in Germany under the Third Reich,
Cambridge 1997, s. 143.
88 Patrz wyjaśnienie Pleigera dla Thomasa z OKW, BAMA RW19/165, s. 68-9.
89 To z kolei wydaje się rozpętało spór pomiędzy Walterem i przemysłem, ponieważ Walter był
postrzegany jako marionetka Leya, zaś nowe propozycje powodowały ogromny wzrost kosztów płac
w przemyśle węglowym.
90 BAMA RW19/165, s. 75-6.
91 Patrz Herbert, Hitler’s Foreign Workers, s. 88-9 i 96.
92 Dla całego okresu wojny istniała 84-procentowa korelacja pomiędzy wartością odżywczą górniczej
diety i efektami pracy przy wydobywaniu węgla. W. F. Werner, Bleib Uebrig! Deutsche Arbeiter in
der nationalsozialistischen Kriegswirtschaft, Düsseldorf 1983, s. 300-302.
93 B. Martin i A. S. Milward (red.), Agriculture and Food Supply in the Second World War, Ostfildern
1985, oraz K. Brandt, Management of Agriculture and Food in the German-occupied and Other
Areas of Fortress Europe, Stanford, Calif. 1953.
94 C. Lewis, Nazi Europe and World Trade, Washington 1941, s. 18-22 i 25-31. Własny niemiecki
import zboża wynosił w roku 1937 4116 tys. ton, a ich import tłuszczów 604 tys. ton.
95 Brandt, Management of Agriculture and Food in the German-occupied and Other Areas of Fortress
Europe, s. 518-19. W Hiszpanii sytuacja w zimie lat 1940-1941 zbliżyła się do głodowej i
niezdolność Niemiec do zagwarantowania wystarczającego zaopatrzenia w zboże była głównym
czynnikiem, który przekonał Franco do niewłączania się do wojny po niemieckiej stronie. Patrz E.
Hernandes-Sandoica i E. Moradiellos, Spain and the Second World War, 1939-1945, w N. Wylie
(red.), European Neutrals and Non-belligerents During the Second World War, Cambridge 2002, s.
241-59. Na temat głodu w Grecji patrz M. Mazower, Inside Hitler’s Greece, New Haven 1993, s. 23-
52.
96 P. Barral, Agriculture and Food Supply in France, w Martin i Milward, Agriculture and Food
Supply, s. 89.
97 SRA, Statistisches Jahrbuch fuer das Deutsche Reich (1941/42), Berlin 1942, s. 295 i 42-3*.
98 A. Hanau i R. Plate, Die deutsche landwirtschaftliche Preis- und Marktpolitik im Zweiten Weltkrieg,
Stuttgart 1975, s. 49.
99 H.-E. Volkmann, Oekonomie und Expansion: Grundzuege der NS-Wirtschaftspolitik, München
2003, s. 393.
100 Zauważmy u Harrisona, The Economics of World War II, s. 7-10, wyraźną różnicę pomiędzy tabelą
1.2, która oblicza „zyski Osi” do roku 1942 w PKB z roku 1938, i tabelą 1.3 pokazującą prawdziwy
wojenny PKB Francji.
101 DRZW 4. s. 150-51.
102 W długim okresie były oczywiście szerokie możliwości rozwoju zachodnioeuropejskiego bloku
gospodarczego. Patrz na przykład H. von der Decken, Die Intensivierung der europaeischen
Landwirtschaft, „Vierteljahrshefte zur Wirtschaftsforschung”, NF 2/3 (1940-41), s. 94-119. Niemniej
były one bez znaczenia przy narzuconych przez wojnę parametrach czasowych.
103 Opieram sią na Weinbergu przy podkreślaniu symetrii tych stosunków, trzeba jednak przyznać, że
bilans był ogromnie na korzyść Wielkiej Brytanii. Patrz Weinberg, World in the Balance, s. 84.
104 Jest to główna teza H. Schwendemanna, Die wirtschaftliche Zusammenarbeit zwischen dem
Deutschen Reich und der Sowjetunion von 1939 bis 1941: Alternative zu Hitlers Ostprogramm?,
Berlin 1993.
105 Hillgruber, Hitlers Strategie, s. 241-5 i 317-20.
106 Reynolds, From Munich, s. 89-92.
107 Hillgruber, Hitlers Strategie, s. 409-19.
108 C. R. Browning, The Path to Genocide: Essays on Launching the Final Solution, Cambridge 1992,
s. 18-19. C. R. Browning, The Origins of the Final Solution: The Evolution of Nazi Jewish Policy.
September 1939-March 1942, Lincoln, Nebr. 2004, s. 81-8.
109 Dziennik Haldera, 5 grudnia 1940 roku, s. 294.
110 DRZW 4. s. 151-2.
111 BAMA RW19/164, s. 114. DRZW 4. s. 204. Niemcy potraktowali poważnie także sowieckie skargi
z maja 1941 roku na niedostateczne dostawy węgla, BAMA RW19/165, s. 69.
112 Na temat obaw z października 1940 roku dotyczących kauczuku patrz BAMA RW19/164, s. 80-85.
113 BAMA RW19/164, s. 117.
114 DRZW 4. s. 204-5.
115 Dziennik Haldera, 23 grudnia 1940 roku, s. 308. DRZW 5. s. 200.
116 DRZW 4. s. 207, oraz dziennik Haldera, s. 291.
117 DRZW 4. s. 38-41.
118 Dziennik Haldera, 31 lipca 1940 roku, s. 244, oraz Hillgruber, Zerstoerung, s. 192.
119 DRZW 4. s. 159.
120 Hillgruber, Zerstoerung, s. 193-4. Jak wskazuje Weinberg, „próbując już od 1938 roku zwrócić
Japonię przeciwko zachodnim mocarstwom”, Hitler był „szczęśliwy, że nadał paktowi najszerszą i
najagresywniejszą interpretację”; Weinberg, World in the Balance, s. 86.
121 Kershaw, Hitler: Nemesis, s. 349-53.
122 Ostatnie usiłowania Jersaka oddzielenia strategicznych i ideologicznych motywacji od „interesów
konkretnej polityki gospodarczej i żywnościowej” wydają się nadzwyczaj sztuczne. Strategia Hitlera
była zabarwiona ideologią, a jednocześnie już od czasów Mein Kampf i Drugiej Księgi jego
kalkulacje strategiczne stale obracały się wokół „konkretnych” kwestii zaopatrzenia w żywność i
surowce oraz mocy produkcyjnych. Patrz rozdział T. Jersaka w DRZW 9/1. s. 284-5.
CZĘŚĆ III
WOJNA ŚWIATOWA
13. PRZYGOTOWANIA DO DWÓCH
WOJEN NA RAZ

31 lipca 1940 roku, kilka tygodni po zwycięstwie nad Francją, Hitler


nakazał Wehrmachtowi rozpocząć przygotowania do kampanii mającej
na celu zniszczenie Związku Radzieckiego. Do początków 1941 roku decyzja
o tym była już nieodwołalna. Z powodu skomplikowania działań i ciągłych
kłopotów z dostępem do materiałów archiwalnych znajdujących się w byłym
Związku Radzieckim nasza wiedza o walkach na froncie wschodnim jest
wciąż daleka od kompletności. Mimo to poza dyskusją jest fakt, że to one
właśnie wykrwawiły Trzecią Rzeszę i że to Armia Czerwona była w głównej
mierze odpowiedzialna za zdruzgotanie Wehrmachtu. Wydając rozkaz do
ataku na Związek Radziecki, Hitler doprowadził więc tym samym do
unicestwienia samego siebie.
Czy taki rezultat był nieunikniony? Dla niektórych pytanie to wciąż
pozostaje otwarte1. John Kenneth Galbraith, ekonomista-celebryta, który już
po walkach dokonywał wyliczeń dla US Army Air Force, w artykule
opublikowanym w roku 1945 w magazynie „Fortune” stwierdził bez ogródek:
„Prosty fakt jest taki, że Niemcy nie powinny nigdy przegrać tej wojny…”2.
Według niego inwazja Wehrmachtu na Związek Radziecki zakończyła się
katastrofą tylko dlatego, że dyktaturze nazistowskiej nie udało się
zmobilizować niemieckiej gospodarki w stopniu dostatecznym do
zaopatrzenia armii w sprzęt niezbędny do sięgnięcia po zwycięstwo. Według
niego winna temu była mieszanka zbytniej pewności siebie i niekompetencji,
spotęgowana jeszcze przez notoryczny brak woli politycznej. W efekcie kraj
nigdy nie został poproszony o ten rodzaj poświęceń, jaki dla przeciwników
były normalnością. Galbraith wyciągał z tego dość daleko idące wnioski.
Niemiecka klęska była dla niego „ostatecznym dowodem na nieodłączną dla
dyktatur nieefektywność i nieodłączną dla wolności efektywność”3. Opinia ta
nie była oryginalna. Zaczerpnął ją z przesłuchań Alberta Speera i jego
zespołu, które silnie utwierdziły go w jego osobistej interpretacji. Według
głównego statystyka Speera reżim Hitlera wybrał przed rokiem 1942
działanie w ramach „gospodarki pokojowej w czasie wojny”4. Z kolei Speer,
którego powszechnie ceniono za wybudzenie z drzemki niemieckiej
gospodarki wojennej, sugerował, że gdyby dano mu władzę 2 lata wcześniej,
Wehrmacht mógłby najechać Związek Radziecki dwukrotnie lepiej
uzbrojony5. Podobny, bardzo krytyczny pogląd miał Hans Kehrl, zapalony
nazista, który w roku 1943 został szefem zespołu Speera. To właśnie
nieudolność i dezorganizacja wysiłku wojennego obecne w latach 1940 i
1941 kosztowały Niemców przegraną wojnę6. Ten rodzaj argumentów wciąż
wpływa na główny nurt piśmiennictwa historycznego zajmującego się Trzecią
Rzeszą7.
Celem niniejszego rozdziału będzie zasugerowanie interpretacji
alternatywnej. Jeśli pragniemy zrozumieć działania podejmowane przez
Niemców w przeddzień operacji „Barbarossa”, tym, na czym musimy się
skoncentrować, jest ich sytuacja strategiczna. Jak wcześniej dowodziliśmy,
pomimo fantastycznego zwycięstwa we Francji była ona daleka od bardzo
prostej. Klęska Francji nie wygrała wojny Niemcom. Wielka Brytania nie
została pokonana, a przy tym od wiosny 1941 roku mogła już liczyć na
ogromne wsparcie ze strony Stanów Zjednoczonych. Zważywszy
gospodarczą delikatność nowego imperium niemieckiego, strategiczne widoki
Trzeciej Rzeszy miały raczej tendencje do pogarszania się począwszy od roku
1942. Takie położenie sprawiało, że podboju Związku Radzieckiego, nawet
jeśli miał być ogromnym przedsięwzięciem i nawet jeśli odpowiadał
podstawowym zasadom nazistowskiej ideologii, nie można było postrzegać w
izolacji. Była to bowiem droga do konsolidacji niemieckich pozycji przed
ostateczną konfrontacją z mocarstwami zachodnimi. A to z kolei tłumaczy
dlaczego ich wysiłek wojenny nie mógł być dostosowany wyłącznie do
pokonania Armii Czerwonej ani nawet do szybkiej produkcji broni. Trzecia
Rzesza przykroiła atak na Związek Radziecki do swoich pełnych zadufania
oczekiwań prędkiego i zdecydowanego zwycięstwa, tak żeby przy najbliższej
możliwej okazji można było uwolnić jak najwięcej zasobów do wsparcia
trwających zmagań z Wielką Brytanią i jej poplecznikami ze Stanów
Zjednoczonych8. Tak widząc sprawy, należy stwierdzić, że to w istocie
dopiero przed „Barbarossą” nazistowskie Niemcy naprawdę przyjęły w pełni
rozwiniętą strategię Blitzkriegu, tj. syntezę planowania kampanii, techniki
wojskowej i przemysłowego programu zbrojeń, a wszystko oparte na
założeniu błyskawicznego sukcesu na polu bitwy. Żadna taka wielka synteza
nie mogła być obmyślona przed kampanią we Francji, ponieważ efekty, które
można było wtedy osiągnąć poprzez połączenie nowoczesnej techniki z
klasycznymi maksymami wojny operacyjnej, okazały się zaskakujące nawet
niemieckiego dowództwa. Dopiero po tej klęsce możliwość odniesienia na
przestrzeni kilku miesięcy decydującego zwycięstwa w polu zaczęła być
uważana jako pewny i integralny składnik strategii wojennej Hitlera. I
dopiero teraz można było zacząć na tym właśnie założeniu organizować
politykę zbrojeniową.
Dla uniknięcia nieporozumień ważne jest jednak podkreślenie, że celem
przyjęcia jesienią 1940 roku strategii Blitzkriegu wcale nie było ulżenie
sytuacji wewnętrznej kraju. Jak już wspominaliśmy, teza, że kraj był w
pierwszych miesiącach wojny „niedomobilizowany”, jest w rzeczywistości
niczym innym jak tylko mitem. Własna siła robocza była wykorzystywana do
granic możliwości tak bardzo, że aby utrzymać produkcję rolniczą, władze
zmuszone były do przywiezienia setek tysięcy rasowo niepożądanych
Polaków. Produkcja przemysłowych dóbr konsumpcyjnych – odzieży, mebli i
wszelkiego rodzaju sprzętu domowego – była już poważnie ograniczona i
pomimo euforii lata 1940 roku decyzja ta nigdy nie została cofnięta. I nie
chodzi o to, że niemieckie władze nie były zainteresowane stanem moralnym
cywilów. Jesienią 1940 roku Hitler wygłosił liczne dramatyczne oświadczenia
o korzyściach, które pojawią się po ostatecznym zwycięstwie Niemiec.
Najbardziej znane dotyczyły programu budowy luksusowych mieszkań,
wycenionego w najłagodniejszej wersji na 63 mld marek, oraz podobnych
rozmiarów planu modernizacji niemieckiego rolnictwa9. Były to jednak
projekty na czas po wojnie, a to oznaczało, nawet przy optymistycznych
założeniach „Barbarossy”, że będą mogły się rozpocząć najwcześniej w roku
1942. Na razie priorytety Hitlera dotyczące niemieckiej ludności były dość
szczególne: zapewnienie zaopatrzenia w żywność i ochrona Niemiec przed
nalotami. A tak, jak sobie Hitler i wojskowi tę wojnę wyobrażali, nie było
żadnej sprzeczności pomiędzy tymi celami i potrzebą dalszego rozszerzenia
konfliktu. Wręcz przeciwnie, najmocniejszymi argumentami za rzuceniem się
w roku 1941 na podbój Związku Radzieckiego były właśnie rosnący niedobór
zboża oraz potrzeba wyeliminowania z konfliktu Wielkiej Brytanii, zanim ta
zacznie stanowić duże zagrożenie lotnicze. Znaczenie przyjętej w latach
1940-1941 strategii Blitzkriegu nie polegało więc na tym, że pozwalała ona
utrzymywać ogólną mobilizację na poziomie minimalnym, ale na tym, że
umożliwiła niemieckiemu wysiłkowi wojennemu podzielenie się na dwie
części. Fabryki produkujące dla armii skupiły się na dostarczaniu
wyposażenia do realizacji szybkiego, zmotoryzowanego Blitzkriegu
przeciwko Związkowi Radzieckiemu, a tymczasem reszta kompleksu
wojenno-przemysłowego zaczęła już się szykować do powietrznej
konfrontacji z Wielką Brytanią i Ameryką.
Ponieważ strategia ta zawierała w sobie zrównoważenie różnych,
rywalizujących ze sobą celów, musiała stworzyć pomiędzy różnymi
funkcjonującymi w państwie nazistowskim zainteresowanymi grupami
konflikty dotyczące dystrybucji. Możliwy jest zatem zapis historii drugiej
wojny światowej w formie zawiłego opisu biurokratycznej walki
wewnętrznej10. Kiedy bowiem minął kryzys amunicyjny roku 1940, oferta
Fritza Todta przejęcia pełnej kontroli nad produkcją amunicji straciła na
znaczeniu i pomiędzy nim, Wydziałem Gospodarczo-Wojskowym OKW z
generałem Thomasem na czele i biurami zamówień wszystkich trzech
rodzajów sił zbrojnych wytworzyła się nerwowa sytuacja patowa. Te
przepychanki skomplikowały dodatkowo podwójna funkcja Göringa jako
dowódcy sił lotniczych i szefa Planu 4-letniego oraz okazjonalne ingerencje
Walthera Funka, szefa cywilnej administracji gospodarczej. Wszystkie, liczne
strony tej biurokratycznej bitwy obrzucały się wzajemnie zarzutami o
nieskuteczność i niekompetencję. W konsekwencji te archiwalne ślady
dokumentalne wydają się dobrym uzasadnieniem dla wyliczonych na
późniejszym etapie wojny przez ministerstwo Speera wskaźników
statystycznych, które rzekomo ukazują nieefektywność i niepełną mobilizację
niemieckiej gospodarki wojennej w latach 1940 i 1941. Tymczasem jeśli
interesują nas realne efekty wysiłku zbrojeniowego, to te berlińskie
biurokratyczne potyczki tylko rozpraszają naszą uwagę. Polityka
niemieckiego wysiłku wojennego mogła być nieuporządkowana, mimo to
osiągnięty pomiędzy czerwcem 1940 roku i czerwcem 1941 roku rekord
produkcji przemysłowej nosi w rzeczywistości na sobie łatwo rozpoznawalne
piętno strategicznego projektu. Produkcja zbrojeniowa i polityka gospodarcza
były podpięte pod strategiczny plan wojny i jeśli starannie przeanalizować
dane, to dowody sugerują, że strategii tej z powodzeniem udało się dokonać
kolejnej, pokaźnej mobilizacji niemieckiej gospodarki. Inna sprawa, że to i
tak nie wystarczyło do pobicia Związku Radzieckiego.

I.
Potrzeby niemieckiej armii w kontekście „Barbarossy” –
Rüstungsprogramm B – zostały uzgodnione w ciągu dwóch tygodni od
rozkazu Hitlera przygotowania się do ataku na Związek Radziecki. Program
ten miał od sierpnia 1940 roku przez kolejne 8 miesięcy kierować produkcją
niemieckiej gospodarki zbrojeniowej11. Historycy tak bardzo chcieli pokazać
niekompetencję i brak energii reżimu nazistowskiego w tym decydującym
okresie, że grozi nam utrata z zasięgu wzroku tego znacznego wysiłku, który
uczyniono w przeddzień „Barbarossy”. Atak rozpoczęty przez Wehrmacht 22
czerwca 1941 roku był bowiem największą znaną w historii pojedynczą
operacją wojskową12. Zaangażowano w niego siły liczące co najmniej 3050
tys. żołnierzy, zorganizowane w trzy gigantyczne Grupy Armii, działające
jednocześnie na trzech frontach i na linii o długości ponad tysiąca
kilometrów. Słusznie „Barbarossa” może domagać się uznania jej za finalny
punkt rozciągającej się przynajmniej od XVIII wieku europejskiej tradycji
wojny operacyjnej. Podczas przygotowań do tej ogromnej kampanii Trzecia
Rzesza nie była bezczynna. Armia powiększyła się pomiędzy majem 1940
roku i czerwcem 1941 roku do 180 dywizji13. Oczywiście nie wszystkie nowe
dywizje mogły być użyte w Rosji. Znaczne siły trzeba było skierować do
obrony młodego niemieckiego imperium od zachodu, także zajęcie Jugosławii
i Grecji na wiosnę 1940 roku oraz kampanie w Afryce Północnej wiązały się
z dalszym rozproszeniem sił. Z drugiej jednak strony łupów wojennych z
roku 1940 było aż nadto, aby wyposażyć nimi dywizje Wehrmachtu
stacjonujące na spokojniejszych obszarach imperium Hitlera.
Tym, co Rüstungsprogramm B miał w zamierzeniu przynieść, był znaczący
wzrost niemieckiej ofensywnej siły ognia, a więc, w przeciwieństwie do
przygotowań do ataku na Francję, priorytety produkcyjne niemieckiej armii
były teraz wprost skupione na potrzebach wojny pancernej. Po swoim
zdumiewającym sukcesie odniesionym we Francji czołgi nigdy już nie zeszły
z pola widzenia Hitlera. Nawet w pierwszych tygodniach lipca 1940 roku,
kiedy to poważnie rozważał redukcję na większą skalę liczebności armii,
wykluczył z tych cięć „schnellen Truppen” (wojska szybkie)14. Zamiast tego
liczba dywizji pancernych podwoiła się nawet pomiędzy latem 1940 roku i
latem 1941 roku, tj. wzrosła z 10 do 20. Można bagatelizować tę rozbudowę
poprzez wskazywanie na fakt, że ilość czołgów wcale nie wzrosła
proporcjonalne do liczby dywizji, jednak, jak już ustaliliśmy, ogólny stan
liczbowy pojazdów nie ma znaczenia jako wskaźnik efektywnej siły bojowej
dywizji pancernych. Tym bowiem, co się liczyło, był ogół zdolnych do walki
czołgów średnich – Panzer III, IV oraz 36- i 38-tonowych produkcji
czechosłowackiej. Jeśli skupimy się tylko na tej grupie, to niemiecka siła
pancerna podwoi się nam pomiędzy majem 1940 roku i czerwcem 1941 roku
dokładnie proporcjonalnie do liczby dywizji pancernych15. Proporcjonalny
był także wzrost liczebności transporterów opancerzonych, nadających
mobilność 10 dywizjom zmotoryzowanym, których postawa była kluczem do
sukcesu Blitzkriegu. Czołgi mogły jechać i strzelać, ale nie były w stanie
utrzymać terenu, o ile nie wspierała ich szybko posuwająca się piechota.
Kampania produkcyjna czołgów z lat 1940-1941 jest istotna także pod tym
względem, że wykreowała ona jedną z najtrwalszych struktur
organizacyjnych niemieckiej gospodarki wojennej. Jasno dostrzegając swoją
szansę, Fritz Todt przyłączył Główną Komisję ds. Czołgów do swojego
Ministerstwa Amunicji i Broni i latem 1940 roku przejął inicjatywę w
biurokratycznej bitwie16. Główne czynniki sukcesu tej komisji były dość
oczywiste. Program czołgowy był właściwie zaopatrywany w surowce, siłę
roboczą i moce produkcyjne, a system Todta zapisywania producentów na
przydziały kontraktów zdążył już udowodnić swoją efektywność jako
narzędzie mobilizacji. Głównej Komisji przewodniczył w latach 1940-1943
dr Walter Rohland, energiczny szef Deutsche Edelstahlwerke Krefeld,
jednego z czołowych dostawców płyt pancernych. Jego autorytet wypływał z
kolei z jego statusu członka zarządu giganta Vereinigte Stahlwerke i
człowieka Alberta Vöglera, niekwestionowanie najpotężniejszej osoby w
niemieckim przemyśle ciężkim. To właśnie z jego błogosławieństwem
Rohland zastąpił w roku 1943 Ernsta Poensgena na stanowisku szefa całego
kompleksu Vereinigte Stahlwerke. Był on członkiem partii od roku 1933,
niemniej prawdziwie politycznej siły dostarczał Głównej Komisji Karl Otto
Saur, kłótliwy zastępca Fritza Todta. Pilnował on produkcji czołgów
nieprzerwanie od lata 1940 roku do końca wojny i zyskał sobie mocno
uzasadnioną reputację jednego z najbardziej fanatycznych nadzorców
gospodarki wojennej. Uosabiany przez Rohlanda i Saura związek władzy
politycznej i przemysłowej dodał energii ówczesnym członkom kartelu
czołgowego, podobnie zresztą jak zapisy na produkcję. W roku 1941 czołg
średni Panzer III, który właśnie zastępował Panzer II w roli trzonu dywizji
pancernych, był produkowany przez przynajmniej 4 różne fabryki – MAN w
Norymberdze, MIAG w Brunszwiku oraz berlińskie oddziały Alkett i
Daimler Benz17. Rozdział na tak wiele miejsc nie był obliczony na
osiągnięcie optymalnych korzyści skali, ale był to szybki sposób na
powiększenie mocy wytwórczych. Minimalizowano też w ten sposób spory
między producentami, a przy tym rozproszenie produkcji miało uczynić
niemiecki przemysł czołgowy nadzwyczaj niewrażliwym na bombardowania
lotnicze.
Przygotowania do operacji „Barbarossa” nie były ograniczone tylko do
powiększania sił pancernych. Program zakładał także znaczny wzrost siły
ognia dywizji piechoty poprzez zwiększenie liczby lekkich haubic polowych i
całkowite zastąpienie przez nowoczesne MG 40 ciągle będących w
powszechnym użytku karabinów maszynowych pochodzących z pierwszej
wojny światowej18. Co znaczące, program uszczegóławiał także
udoskonalenie na dużą skalę niemieckiej obrony przeciwlotniczej, ze
szczególnie obszernymi planami dotyczącymi dział kalibru 88 mm i 105 mm,
tj. broni, która bezpośrednio rywalizowała z potrzebami artyleryjskimi sił
lądowych. Jak można zobaczyć w załączniku w tabeli A4, cele
Rüstungsprogramm B zostały w większość osiągnięte. W porównaniu do
maja 1940 roku Wehrmacht wzrósł do lata 1941 roku nie tylko pod względem
liczby żołnierzy, ale także siły ognia.
W wyznaczonym dla Rüstungsprogramm B okresie, tj. od października
1940 roku do kwietnia 1941 roku, wzrost rok do roku produkcji broni i
pojazdów wojskowych wyniósł 54%, dla samolotów liczba ta wyniosła 40%,
dla produkcji U-Bootów – ponad trzy razy19. Co może zaciemniać nam ten
znaczny wzrost produkcji broni, to jednoczesny spadek produkcji amunicji,
która, jak widzieliśmy, była w pierwszych 9 miesiącach wojny priorytetem
numer jeden Hitlera. Ta zmiana akcentów jest charakterystyczną cechą
niemieckich zbrojeń pomiędzy latem 1940 roku i wiosną 1942 roku, przy
czym możemy lepiej docenić jej znaczenie, jeśli przypomnimy sobie, że gdy
do lipca 1940 roku amunicja stanowiła co najmniej 36% całkowitej produkcji
zbrojeniowej, to do lata 1941 roku jej udział spadł do mniej niż 20%. To
nagłe zmniejszenie ważności amunicji na liście priorytetów musiało
nieuchronnie spowodować pewien zamęt i trochę marnotrawstwa, szczególnie
w przemyśle ciężkim, gdzie wytwarzano pociski artyleryjskie. Po raz trzeci
po latach 1937 i 1939 niemiecki przemysł wyposażył się do kampanii
produkcyjnej amunicji tylko po to, aby spostrzec się, że zamówienia na nią są
odwoływane. Jednak zważywszy wielkie zapasy nagromadzone do lata 1940
roku, byłoby absurdem kontynuować produkcję w ilościach nakazanych przez
Hitlera 6 miesięcy wcześniej. Do września 1940 roku niemiecka armia
zeskładowała co najmniej 21,9 mln pocisków do haubicy 105 mm, każdy
zawierający ponad 30 kg stali i 3 kg cennej miedzi20. Dla większości
kalibrów było pod ręką dość amunicji, aby pozwolić na więcej niż 12
miesięcy ciężkich walk. Choć więc nie wyglądało to dobrze w statystykach
zbrojeń, wstrzymanie jej nadprodukcji było wyraźnie pierwszym priorytetem
racjonalnej strategii zbrojeniowej21.
Uwzględniwszy wielkie zapasy amunicji zgromadzone do lata 1940 roku,
można było teraz bez zmniejszenia efektywnej siły uderzeniowej niemieckiej
armii odebrać natychmiastowej produkcji zbrojeniowej jej przydziały stali.
Pomiędzy drugim kwartałem 1940 roku i drugim kwartałem 1941 roku udział
ten został obcięty o ponad jedną trzecią, a mimo to siła uderzeniowa wzrosła
o z grubsza ten sam procent22. Stal uwolniona z sił lądowych nie została
jednak przydzielona do użytku cywilnego. W drugiej połowie 1940 roku
redukcja w zaopatrzeniu armii w ten surowiec niemal dokładnie odpowiadała
wzrostowi przydziału do eksportu (patrz w załączniku tabela A3). Zatem
nawet po wybuchu wojny wciąż z produkcją zbrojeniową konkurowały
potrzeby bilansu płatniczego jako jedne z głównych gospodarczych trosk
reżimu nazistowskiego. Jak widzieliśmy, Niemcy w roku 1940 robiły, co
tylko mogły, aby mieć ogromny deficyt handlowy, mimo to w ciągu 12
miesięcy od października 1940 roku eksport wzrósł aż o 25% w stosunku do
dna, które osiągnął pierwszego lata wojny. Ten przepływ towarów był jednak
kluczowy dla utrzymania relacji nie tylko z sojusznikami, w tym Związkiem
Radzieckim, Węgrami i Rumunią, ale także z ważnymi krajami neutralnymi,
jak Hiszpania czy Szwecja. W istocie, jak już wspominaliśmy, Wydział
Gospodarczo-Wojskowy Wehrmachtu jako jeden z głównych zwolenników
eksportu w czasie wojny był nim nie dlatego, że chciał faworyzować
„cywilną gospodarkę”, ale ponieważ uważał nieprzerwany handel za
niezastąpiony dla przetrwania Niemiec w długiej wojnie.
Inny klucz do interpretacji niemieckiej strategii gospodarczo-wojskowej
realizowanej przed „Barbarossą” można znaleźć w zarządzaniu siłą
roboczą23. Podobnie jak w przypadku stali zostało to zorganizowane tak, aby
pozwolić armii dokończyć swój program, a jednocześnie uwalniać zasoby do
innych zastosowań. To, co z pewnością się nie zdarzyło, to jakakolwiek
redukcja ogólnego poziomu mobilizacji. Bezpośrednio po klęsce Francji
niemieckiemu przemysłowi obiecano „zwycięską dywidendę” w formie dużej
redukcji pierwszoliniowej siły armii. Tymczasem w konsekwencji rozkazu
Hitlera o przygotowaniach do ataku na Związek Radziecki decyzja ta już po
kilku tygodniach została cofnięta. Po krótkim spadku z osiągniętej w czerwcu
1940 roku liczebności 5767 tys. jesienią 1940 roku Wehrmacht znowu zaczął
rosnąć, aż sięgnął następnego lata ogólnej liczby 7,3 mln żołnierzy. Roczniki
nastolatków dostarczały wprawdzie rocznie około 660 tys. poborowych,
niemniej większość tego wzrostu wynikała z dalszego poszerzenia poboru o
mężczyzn wcześniej wyłączonych ze względu na ich znaczenie dla
gospodarki wojennej. W porównaniu do maja 1940 roku spis siły roboczej z
maja 1941 roku doliczył się dodatkowych 1,4 mln robotników wezwanych do
odbycia służby wojskowej. Latem 1941 roku populacja niemieckich
mężczyzn w wieku pomiędzy 16 i 56 lat była więc podzielona na trzy
nierówne grupy: 7388 tys. było pod bronią, zaś kolejne 2,12 mln nastolatków
pomiędzy 16 i 19 rokiem życia przechodziło właśnie szkolenie wojskowe; 3,6
mln mężczyzn wszystkich roczników zostało zdyskwalifikowanych jako
niezdolni do służby wojskowej, głównie z przyczyn zdrowotnych; reszta,
ogółem 5516 tys., to wyłączeni jako niezbędni dla gospodarki wojennej
(Unabkömmlich)24. Tymczasem do tegoż lata 1941 roku Wehrmacht skrobał
już łyżką po dnie miski. Z powodu małej liczby dzieci urodzonych podczas
pierwszej wojny światowej Niemcy nie miały innego wyboru jak tylko
wysłać wszystkich młodych mężczyzn na wojnę25, w efekcie spośród tych w
wieku pomiędzy 20 i 30 lat, którzy byli pod względem fizycznym zdolni do
służby wojskowej, aż 85% było latem 1941 roku w Wehrmachcie. Tylko 640
tys. mężczyzn z tej najlepszej wiekowo grupy miało zagwarantowane
wyłączenie z powodu swojego znaczenia dla gospodarki wojennej. W tej
kategorii przeważali więc mężczyźni powyżej 30 roku życia i to właśnie tylko
wśród tej populacji żonatych mężczyzn w średnim wieku, kręgosłupa branży
zbrojeniowych, można było w przyszłości przeprowadzić jakikolwiek
pobór26. „Barbarossa” była więc kampanią Blitzkriegu także w tym sensie, że
najlepsza dostępna siła ludzka została w pełni zaangażowana już w
pierwszym ataku, w rezerwie zaś pozostało niewiele albo zgoła nic.
Aby rozwiązać tę kwadraturę koła, zimą lat 1940-1941 wymyślono
skomplikowany system zwalniania doświadczonych żołnierzy z powrotem do
niemieckiego przemysłu, gdy jednocześnie Wehrmacht miał szkolić
maksymalną liczbę nowych rekrutów. W tym tzw. „planie urlopów
zbrojeniowych” doświadczeni w walkach weterani mieli wytwarzać broń,
którą oni i ich towarzysze będą następnego lata używać w Związku
Radzieckim. Tym samym jednak wysiłek przemysłu, aby zakończyć
Rüstungsprogramm B, był ograniczony czasowo do kwietnia 1941 roku27.
Kiedy Ostheer (Armia Niemiecka na Wschodzie) zaczęłaby się powiększać
do swojej maksymalnej siły, gotowej już do właściwej inwazji Związku
Radzieckiego, przemysł niemiecki byłby bowiem stopniowo ogołacany z
niektórych swoich najwartościowszych robotników, na czym musiałaby
ucierpieć produkcja przemysłowa. A więc po zimowym „urlopie
zbrojeniowym” z kolei niemiecka gospodarka wzięłaby „urlop wojenny”. I to
oczywiście tylko przy założeniu, że operacja „Barbarossa” byłaby krótka.
Hitler obiecywał swoim żołnierzom, że będą z powrotem przy swoich
warsztatach do końca sierpnia28, a jeszcze w ostatnich tygodniach
października 1941 roku Wehrmacht ciągle planował niedługie rozpuszczenie
jednej trzeciej armii i skierowanie setek tysięcy ludzi do produkcji broni na
wojnę przeciwko Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym29.
Tym, co chcielibyśmy znać, jest oczywiście wydajność, z jaką niemiecki
przemysł wykorzystywał tę ograniczoną ilość siły roboczej, która była do
jego dyspozycji w latach 1940 i 1941. Zważywszy bardzo śmiałe
stwierdzenia, jakie padały w odniesieniu do cech charakterystycznych
wojennego wysiłku niemieckiego przemysłu, warto chyba sobie przypomnieć,
że już przed wojną zgadzano się co do tego, że niemiecki sektor produkcyjny
zdecydowanie dorównywał pod względem wydajności pracy Wielkiej
Brytanii, będąc zaledwie drugim po Stanach Zjednoczonych. A mimo to na
zestawie raczej przybliżonych danych, które rzekomo wskazują na
katastrofalne załamanie wydajności pracy w pierwszym roku wojny,
zbudowano całą opowieść o „nieefektywności, egotyzmie i
niekompetencji”30. Taki rezultat otrzymano na skutek porównania statystyk
liczby pracujących dla Wehrmachtu pomiędzy latami 1939 i 1941 z
najpowszechniej przywoływanym wskaźnikiem produkcji zbrojeniowej.
Zgodnie z tymi źródłami, gdy w tym czasie niemiecka siła robocza podwoiła
się, produkcja zbrojeniowa podniosła się tylko o 70%. W istocie w przypadku
Luftwaffe twierdzono nawet, że wzrost siły roboczej o 50% pomiędzy latami
1939 i 1941 podniósł produkcję tylko o 15%31. Oba porównania, jeśli tylko
byłyby prawdziwe, oznaczałyby katastrofalny spadek produkcji na robotnika.
W rzeczywistości jednak opinie te powinny nosić napisy ostrzegawcze, gdyż
statystyki, na których bazują, są skrajnie niezadowalające i nie wytrzymują
bliższej weryfikacji.
WYKRES NR 17. WYKORZYSTANIE SIŁY ROBOCZEJ A
PRODUKCJA ZBROJENIOWA (1. KWARTAŁ 1940 ROKU = 100)

Wykres nr 17 pokazuje nowe obliczenie wskaźnika miesięcznej produkcji


broni w porównaniu do zrewidowanego szacunku siły roboczej zatrudnionej
przy zbrojeniach32. Pomimo miesięcznych fluktuacji ogólne kierunki są do
siebie równoległe, sugerując, że nie było żadnej katastrofy wydajnościowej.
Mogą być gorsze wyniki w ostatnich miesiącach 1941 roku, co jednak nie jest
żadną niespodzianką, zważywszy zakłócenia wywołane poborem do
„Barbarossy”. System transportowy był znowu w chaosie, a poza tym mimo
że ogólna liczba robotników w przemyśle Wehrmachtu ciągle rosła,
produkcja była zakłócana zabieraniem stamtąd kluczowego personelu. Z
powodu trudności w otrzymaniu naprawdę porównywalnych danych zarówno
dla produkcji, jak i siły roboczej w sektorze zbrojeniowym mamy jednak
poważne problemy z wyjściem poza tego rodzaju ogólnikowe stwierdzenia.
W przypadku sił lądowych i marynarki niemal z całą pewnością nie było
pogorszenia się wydajności pracy, ponieważ, jak wspominaliśmy, produkcja
okrętów wojennych i wyposażenia dla armii wzrosła dość radykalnie
pomiędzy latami 1940 i 1941, podczas gdy siła robocza w fabrykach
armijnych powiększyła się tylko o 20%, a w przypadku marynarki – o 7%33.
Jakikolwiek spadek zawdzięczany jest zmniejszeniu produkcji amunicji i
musi być opisany jako wynik celowej polityki, a nie braku wydajności.
Najbardziej prawdopodobnym podejrzanym o spadek wydajności w okresie
poprzedzającym „Barbarossę” jest Luftwaffe, gdzie większą część wzrostu
oficjalnej siły roboczej zarejestrowano pomiędzy latami 1940 i 1941.
Oficjalne liczby, które są przesadzone, choć nie do końca wiadomo o ile,
pokazują tutaj 40-procentowy wzrost pracujących pomiędzy wiosną 1940
roku a jesienią 194134. Porównanie tego do wyników opisujących produkcję
samolotów mogłoby wskazywać na stagnację wydajności pracy w roku 1941,
ale z pewnością nie na jej upadek. Jak będziemy jeszcze mówić dalej,
specyficzne czynniki techniczne hamowały w latach 1940-1941 wytwórstwo
samolotów w Niemczech, a przy tym sektor ten także ucierpiał od zakłóceń
spowodowanych „Barbarossą”. Co ważniejsze jednak, zbyt pospieszne
porównania produkcji i zatrudnienia w roku 1941 nie biorą pod uwagę faktu,
że budowa samolotu zabiera czas – przynajmniej 6 miesięcy od dostarczenia
surowców do skończonego egzemplarza. Nie jest zatem żadną niespodzianką,
że wielki wzrost siły roboczej Luftwaffe w roku 1941 nie przekładał się
bezpośrednio na wzrost produkcji. Nie można oczekiwać, aby efekty pracy
dodatkowej siły roboczej pojawiły się w wiarygodnych danych dotyczących
na długo przed wiosną 1942 roku. I w istocie dokładnie to się wydarzyło:
wielki wzrost siły roboczej Luftwaffe z roku 1941 wyprzedził ogromny
wzrost produkcji o 6 do 9 miesięcy. Zwykle zasługę przypisuje się „cudowi
zbrojeniowemu” Alberta Speera, który na wiosnę 1942 roku zaczął wielką
reorganizację wysiłku wojennego. Tymczasem w rzeczywistości dowody
wskazują, że powinniśmy się raczej zainteresować przygotowaniami
rozpoczętymi przynajmniej rok wcześniej35.

II.
W każdym razie, mimo że może się to wydawać zaskakujące, kluczem do
zrozumienia niemieckiej strategii zbrojeniowej w roku 1941 jest dostrzeżenie,
że inaczej niż w pierwszych miesiącach wojny nie była ona w pierwszym
rzędzie skierowana na natychmiastową maksymalizację produkcji36. Od
początku 1941 roku szczególnie Luftwaffe skupiało swoją uwagę w równym
stopniu na kontynuacji wojny przeciwko Wielkiej Brytanii i Stanom
Zjednoczonym, jak na „Barbarossie”. Sam Hitler zresztą zarządził takie
nastawienie w swoim przemówieniu do najwyższych dowódców
wygłoszonym w Berchtesgaden 9 stycznia 1941 roku. Traktując porażkę
Związku Radzieckiego jako rzecz pewną, nakreślił przyszłe niewyczerpane
możliwości prowadzenia przez Niemcy „bitwy o kontynenty”, przez co
wyraźnie rozumiał wojnę ze Stanami Zjednoczonymi37. Aby zapewnić sobie
taką właśnie przyszłość światowego mocarstwa, niemiecka strategia
zbrojeniowa musiała w roku 1941 w takim samym stopniu jak produkcję
bieżącą obejmować także inwestycje w przyszłe moce produkcyjne. W
przededniu „Barbarossy” armia, Plan 4-letni i Luftwaffe zaangażowały się
zatem w całości w wielką kampanię inwestycyjną, największą spośród
programów rozbudowy uruchomionych w roku 1938 i tych bardziej
ukierunkowanych inwestycji zapoczątkowanych na początku 1940 roku przez
program amunicyjny Führera. Teraz wywołała ona boom inwestycyjny,
jakiego nie widział jeszcze niemiecki przemysł38.
Na ile dotyczyło to wojsk lądowych, kluczowymi priorytetami były czołgi i
materiały wybuchowe. Niemiecka armia podzielała pogląd, że pomimo
ogromnej skali operacji „Barbarossa” ostatecznym wrogiem Trzeciej Rzeszy i
tak były Wielka Brytania i Stany Zjednoczone. Ponadto spodziewała się, że
po zwycięstwie na Wschodzie będzie walczyć o zaznaczenie swojej
obecności z konkurencyjnymi roszczeniami ze strony Luftwaffe i marynarki.
Jako alternatywę dla wojny powietrznej i morskiej ludzie z sił lądowych
obmyślili więc różne działania, za pomocą których można by uderzyć w Azji
Zachodniej na Imperium Brytyjskie. Po pokonaniu Związku Radzieckiego
wysłano by na Środkowy Wschód i do północnych Indii potężne kolumny
pancerne z baz w Libii, Anatolii i na Kaukazie. Aby zadać ten śmiertelny
cios, generałowie śnili o ogromnej masie 36 dywizji pancernych, każdej
liczącej 15 tys. żołnierzy39. Opracowany przez armię w maju 1941 roku
wewnętrzny dokument planistyczny przewidywał w ciągu następnych trzech
lat produkcję niemal 40 tys. czołgów i 130 tys. transporterów
opancerzonych40. Choć te plany eurazjatyckiej wojny na skalę niewidzianą od
czasów Aleksandra Wielkiego uważane były powszechnie za niewiele więcej
niż eksperyment myślowy, to w rzeczywistości produkcja czołgów z
nawiązką przekroczyła do końca wojny ilości wymieniane w kontekście
mezopotamskich fantazji armii41. A było to możliwe tylko dlatego, że te
armijne plany nie pozostały po „Barbarossie” tylko na papierze42. W roku
1942 zainwestowano bowiem w przemysł czołgowy setki milionów marek.
Henschel & Sohn dobudował w Kassel niemal 100 tys. m2 nowej powierzchni
fabrycznej. W Sankt Valentin w Austrii otwarto gigantyczną nową fabrykę o
nazwie Nibelungenwerk, a dwie inne – Vomag w Plauen i Maschinenfabrik
Niedersachsen – przekierowano na produkcję czołgów43. Rok 1941 był
świadkiem także ważnej zmiany technologicznej. Niemcy porzuciły wreszcie
produkcję na wielką skalę przestarzałych czołgów i skoncentrowały
wszystkie dostępne siły na projektach czołgów średnich, które miały
wesprzeć Wehrmacht latem 1943 roku. Ponadto podjęto decyzję o
przyspieszeniu rozwoju czołgów ciężkich, zwłaszcza w celu przeciwstawienia
się nadzwyczajnym maszynom T-34 i KW-1, które sprawiły tyle kłopotów w
Rosji. Podobnie więc jak w przypadku Luftwaffe przyszłość niemieckich sił
pancernych została rozstrzygnięta nie w roku 1942 czy 1943, ale latem i
jesienią 1941 roku.
Program czołgów był tylko jednym z wielu większych programów
inwestycyjnych podjętych przez armię, a funduszy na to wszystko dostarczał
MONTAN GmbH, armijny holding inwestycyjny44. Jego bilans dostarcza
niezwykłego wglądu w ekspansję niemieckiego kompleksu przemysłowo-
wojskowego w pierwszych latach wojny. Wyraźnie widać tam olbrzymie
potrzeby kapitałowe, szczególnie w chemicznej części zbrojeń. Pociągnięta w
górę dzięki Schnellplanowi z roku 1938 i wymaganiom Hitlera z początków
roku 1940 produkcja materiałów wybuchowych stanowiła 70-80%
dokonanych podczas drugiej wojny światowej armijnych inwestycji w moce
produkcyjne.
TABELA NR 13. BILANSE MONTAN GMBH W LATACH 1938-1943:
PRZEMYSŁOWA INWESTYCJA ARMII NIEMIECKIEJ (W MLN
MAREK)

aktywa na aktywa dodane na koniec roku 1939/ 1940/ 1941/ 1942/ aktywa na 31
budżetowego 1938/39 40 41 42 43 marca 1943 roku
31 marca
1938 roku

obrabiarki 3,9 1,9 0,6 0,5 1,7 0,3 8,9

broń, pojazdy, czołgi 61,3 48,7 72,6 106,8 124,8 81 495,2

ładunki 77,3 9,9 9,8 9,1 4,9 7,9 118,9

łuski 13,5 1,6 1,8 3,1 -17,5 74,2 76,7

zapalniki 18,3 2,2 -0,5 0,2 -0,1 4,2 24,3

materiały wybuchowe i 139 237,9 387,4 852,1 911,3 347,1 2874,8


chemikalia

budownictwo 2,5 12,3 30,3 75,9 68 78,7 267,7


mieszkaniowe

tylko aktywa 313,3 302,2 471,7 971,8 1025,1 514,7 3598,8


produkcyjne

aktywa ogółem 315,8 314,5 502 1047,7 1093,1 593,4 3866,5

Źródło: B. Hopman, Von der MONTAN zur Industrieverwaltungsgesellschaft (IVG) 1916-1951,


Stuttgart 1996, s. 120.
WYKRES NR 18. WOJENNY BOOM INWESTYCYJNY: KAPITAŁ
AKCYJNY NIEMIECKIEGO PRZEMYSŁU (W MLD MAREK)

Chemia była wspólnym mianownikiem wielkiej części niemieckiego


wojennego boomu inwestycyjnego. Jak widzieliśmy, zimą lat 1940-1941
odczuwano rosnący niepokój o długofalową sytuację surowcową, przy czym
podstawowym problemem był nieodpowiedni poziom zaopatrzenia w
kauczuk i ropę. Oba te braki zostały wprawdzie złagodzone zapasami
zdobytymi latem 1940 roku, żaden z nich nie został jednak zlikwidowany.
Przy założeniu, że od wiosny Wehrmacht znowu wejdzie do akcji w pełnej
swojej sile, zespół gospodarczo-wojskowy prognozował na drugą połowę
1941 roku poważne niedobory zarówno ropy, jak i kauczuku. Jednym z
możliwych lekarstw na to były ponowne działania zmierzające do
rozszerzenia mocy produkcyjnych syntetycznego paliwa, innym był podbój
Kaukazu. W latach 1941 i 1942 Trzecia Rzesza dążyła do obu celów.
Zimą lat 1940-1941 Carl Krauch, teraz występujący jako zarówno
przewodniczący rady nadzorczej IG Farben, jak i chemiczny szef Planu 4-
letniego, znowu znalazł się w samym środku niemieckiego wysiłku
wojennego45. Jak zanotował później generał Thomas, Krauch bardzo
poważnie potraktował kwestię „konkurencji USA”46. Jego pierwszym
priorytetem miało być zatem radykalne podniesienie produkcji paliwa
lotniczego, a drugim – kauczuku. W listopadzie 1940 roku Krauch nakazał IG
Farben rozbudowę trzech istniejących, należących do tego koncernu fabryk
stosujących system Buna oraz budowę czwartego kompleksu na nowo
przyłączonych terytoriach Polski, tj. dostatecznie daleko na wschód, aby być
zabezpieczonym przed brytyjskimi bombowcami. W lutym 1941 roku ustalił
cele ekspansji paliwowej, które zmierzały do podniesienia produkcji Niemiec
ze spodziewanych w roku 1941 4,3 mln ton do ponad 6 mln ton w roku
194347. Celem długoterminowym, po raz pierwszy postawionym już w roku
1938, było natomiast osiągnięcie do roku 1945 produkcji ponad 10 mln ton.
I właśnie w samym końcu 1940 roku Carl Krauch i IG Farben zaczęli
skupiać swoją uwagę na małym górnośląskim miasteczku Auschwitz48.
Położone na równinie, blisko podkrakowskich złóż węgla oraz środkowego
Górnego Śląska, szczycące się zarówno obfitym dostępem do wody, jak i
świetnymi połączeniami kolejowymi było idealnym miejscem dla wielkiego
kompleksu chemicznego. W pierwszej kolejności zespół Kraucha wybrał je
na jedną z nowej generacji fabryk hydrogenizacyjnych, która miała być
zbudowana na licencji IG Farben. Tymczasem w grudniu 1940 roku samo IG
Farben oglądało ten teren, poszukując lokalizacji dla swojej mającej
najwyższy priorytet fabryki kauczuku, w efekcie czego do lutego 1941 roku
załatwiło sobie u SS przekazanie działki przemysłowej o rozmiarach 8 km na
3 km, tuż na wschód od Auschwitz. W tym momencie znajdujący się w tym
mieście mały obóz koncentracyjny SS nie wyróżniał się jeszcze w planach
Himmlera, ale we właściwym czasie Krauch, IG i SS radykalnie zwiększyli
swoje ambicje. W kategoriach przemysłowych Auschwitz było później
uznawane nie za zwykłą fabrykę wytwarzającą kauczuk w procesie Buna, ale
za kompleksowy, nowoczesny konglomerat chemiczny przystosowany do
produkcji kauczuku, metanolu, karbidu, izooktanu, czyli istotnych dodatków
do paliwa lotniczego dla Luftwaffe. Całkowity budżet fabryki w Auschwitz
wyniósł 776 mln marek, czyniąc z niej największą pojedynczą inwestycję w
całym portfelu Planu 4-letniego. W rzeczywistości do końca wojny wydano
przynajmniej 610 mln marek49, pod względem czystej skali ta fabryka
chemiczna przyćmiewała więc rozwijane przez SS zaledwie o milę na zachód
centrum zagłady. Nie było też Auschwitz inwestycją izolowaną. Decyzja IG
Farben o wybudowaniu czwartej fabryki kauczuku w Auschwitz-Monowitz
(Monowice) włączyło je w trójkąt ogromnych chemicznych projektów
funkcjonujących na wschodnim Górnym Śląsku. Innymi centrami były
Heydebreck (Kędzierzyn), utworzony także przez IG Farben celem produkcji
izooktanowego paliwa lotniczego, oraz druga fabryka syntetycznego paliwa
zbudowana w Blechhammer (Blachownia) przez firmę, która miała pierwotne
dostać miejsce w Auschwitz. W sumie na ten górnośląski kompleks
chemiczny trzeba było wydać około 1,3 mld marek, czyli w przeliczeniu na
dzisiejszą walutę 13 mld euro. Powszechnie uznaje się to za nic innego jak
„inwestycyjną ruinę” (Investitionsruinen), ćwiczenie z ludobójczej
bezużyteczności, które nie miało żadnych praktycznych związków z
niemieckim wysiłkiem wojennym50. Skoro wszystkie te trzy ośrodki
przemysłowe stworzono co najmniej jako część koncentracyjnego obozu
pracy, podstawy do takiej opinii są jak najbardziej zrozumiałe. Budowa
fabryki IG Farben w Monowitz kosztowała przecież życie przynajmniej 30
tys. więźniów51. W świetle takiego horroru łatwiej jest myśleć o Auschwitz
jako o miejscu samego zła, czystej, prostej destrukcji52. Niestety,
rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana i kłóci się z tego rodzaju
myśleniem. Jest prawdą, że, jak to się powszechnie uważa, IG Auschwitz
nigdy nie wyprodukował żadnego kauczuku, niemniej w roku 1942 nie była
to już po prostu fabryka systemu Buna. Będąc pod silną presją władz w
Berlinie i chcąc uzasadnić swoje ogromne inwestycje, tamtejsze
kierownictwo IG postanowiło latem 1942 roku rozpocząć przy najbliższej
możliwej okazji produkcję metanolu53. Metanol był istotnym elementem
produkcji wojennej, zarówno w kontekście paliwa lotniczego, jak i jako jeden
z podstawowych składników stosowanych przy wytwórstwie materiałów
wybuchowych54. Wyjazd z Auschwitz-Monowitz w październiku 1943 roku
pierwszej cysterny wypełnionej tym środkiem był okazją do zorganizowania
wielkiej uroczystości, na którą, co nie jest zaskoczeniem, IG zaprosiło
komendanta obozu koncentracyjnego Rudolfa Hössa. W roku 1944 kierowane
przez Alberta Speera Ministerstwo Broni oczekiwało, że Auschwitz będzie
dostarczać jedną dziesiątą całkowitego zapotrzebowania na metanol.
Heydebreck miał zaś nawet dwukrotnie wyższe plany. Śląski kompleks był
gotowy do pracy, kiedy brytyjskie i amerykańskie bombowce zaczęły w roku
1944 powodować poważne szkody w fabryce IG Farben w Leunie. Wtedy to,
według amerykańskiego raportu na temat bombardowań strategicznych,
Auschwitz i Heydebreck „okazały się ratunkiem” dla niemieckiego wysiłku
wojennego55. Do końca 1944 roku Auschwitz było odpowiedzialne za 15%
niemieckiej produkcji metanolu, a jako wyraz uznania za sukces fabryki, dr
Johann Giesen, człowiek odpowiedzialny za jej program paliwowy, z
inicjatywy Ministerstwa Broni Speera przejął nadzór nad sektorem
metanolowym w całej Rzeszy. Choć z pewnością jest prawdą, że nakłady
zasobów na Śląsku były nieproporcjonalnie wysokie w stosunku do
otrzymanego zysku netto, to była to wina raczej krótkiego czasu niż
wewnętrznej logiki. Głównymi beneficjentami ogromnego programu
inwestycyjnego Kraucha okazali się Sowieci, którzy zdemontowali wiele
urządzeń wysokociśnieniowych, a także Polacy dziedziczący budynki oraz
generatory elektryczne. Do lat 50. ośrodek Auschwitz-Oświęcim stał się pod
zmienioną nazwą centrum chemii organicznej w regionie śląskim56. Fabryka
przetrwała także upadek komunizmu i jest dzisiaj trzecim największym
producentem syntetycznego kauczuku w Europie, o zdolności produkcyjnej
równej około 5% światowego zużycia. Według stanu na rok 2003
przynajmniej trzech czołowych światowych producentów opon zaopatruje się
w gumę w fabryce w Oświęcimiu, której fundamenty położono w roku 1941,
kiedy to Carl Krauch otrzymał swój największy dotychczas przydział stali.
Według dokumentów Planu 4-letniego w latach 1940 i 1941 wydano na jego
projekty chemiczne co najmniej 2,5 mld marek57.
Jedynymi konkurentami przemysłu chemicznego w wyścigu po inwestycje
wojenne były branże przemysłowe Luftwaffe. W latach 1940-1941 to
Luftwaffe, a nie wojska lądowe, było sednem niemieckiego strategicznego
dylematu. Armia miała walczyć ze Związkiem Radzieckim, marynarka z
Brytyjczykami, zaś Luftwaffe było jedynym rodzajem sił zbrojnych, który
stał w obliczu wszystkich wymagań wojny prowadzonej na dwóch frontach.
Będzie także pierwszym, który stawi czoła straszliwej potędze przemysłowej
Stanów Zjednoczonych. I to właśnie amerykańskiego wkładu w wojnę w
powietrzu poczynionego w ramach alianckiego wysiłku wojennego Niemcy
bali się naprawdę. Oświadczenie Roosevelta z maja 1940 roku, że chce
widzieć amerykański przemysł wytwarzający przynajmniej 3 tys. samolotów
miesięcznie i osiągający finalny poziom produkcji 50 tys. sztuk rocznie,
wywołało w Ministerstwie Lotnictwa Rzeszy falę szoku. Mitologia otaczająca
amerykańską produkcję masową, a zwłaszcza jej fenomenalny sukces
odniesiony w sektorze silników spalinowych, była, żeby powiedzieć
najłagodniej, zniechęcająca. Choć to William S. Knudsen z General Motors
kierował rozmowami z Brytyjczykami, w Berlinie zadawano pytanie: „Co
zrobi Ford?” („Was macht Ford?”). W rzeczywistości w związku z
izolacjonistycznymi poglądami Henry’ego Forda ta akurat spółka się wahała.
Mimo to we wrześniu 1940 roku w River Rouge wbito pierwszą łopatę pod
budowę nowoczesnej fabryki silników lotniczych, a do wiosny 1941 roku
trwała już także budowa w Willow Run, gdzie Ford miał stworzyć swoją
słynną fabryką produkującą na masową skalę ciężkie bombowce B-2558.
Willow Run wystartowało dopiero w dużo późniejszej fazie wojny, ale
odgłosy dochodzące z Ameryki były dostatecznie niepokojące dla
przemysłowców w rodzaju Fritza Siebela, znajomego Hermanna Göringa, aby
apelować o pilny wzrost niemieckiej produkcji samolotów59.
Tymczasem w latach 1940 i 1941 fundamentalny problem był nie tyle typu
ilościowego, co jakościowego. Jeśli była jakaś jedna rzecz, którą jasno
udowodniła bitwa o Anglię, to były to wady programu rozbudowy Luftwaffe.
Samoloty, które były już w produkcji, potwierdziły, że są niezdolne do
osiągnięcia decydującego zwycięstwa nad RAF-em. Średni bombowiec
Junkers Ju 88 dalece nie okazał się tym uniwersalnym, wygrywającym wojny
samolotem bojowym, jakiego sprzedawano Göringowi w roku 1938. Raport
pobitewny zamówiony u eskadr stacjonujących na wybrzeżu Kanału mówił,
że załogi „nie bały się nieprzyjaciela, bały się Junkersa Ju 88”60. Był
powolny, brakowało mu skutecznego uzbrojenia obronnego, a dla celów
bombardowania strategicznego miał beznadziejnie nieodpowiedni udźwig.
Wyposażone w ulepszone silniki obie starsze generacje średnich
bombowców, He 111 i Do 17, wykazywały zdolność do uzyskiwania
lepszych osiągów niż wyznaczony na ich następcę Ju 88. I nie chodziło tu
tylko o kwestie techniczne, bowiem cały przemysłowy plan Luftwaffe był od
roku 1938 konstruowany tylko wokół prymatu Ju 88, korporacji Junkersa oraz
jej prezesa Heinricha Koppenberga. Kwestionowanie cech Ju 88 było więc
kwestionowaniem całej istoty rozwoju Luftwaffe w ciągu poprzednich 3 lat
oraz inwestycji wartych setki milionów marek.
Messerschmitt Bf 109, inny podstawowy samolot Luftwaffe, był świetnym
myśliwcem przechwytującym krótkiego zasięgu, ale był on w użyciu już od
hiszpańskiej wojny domowej i utrzymywano go na przyzwoitym poziomie
tylko dzięki powtarzającym się udoskonaleniom. W zimie lat 1940-1941
trudności z wprowadzeniem do produkcji Bf 109 E, czyli „Emila”, ku
wielkiemu zakłopotaniu Luftwaffe w dużym stopniu przyczyniły się do
ostrego spadku produkcji samolotów. I jasne było też, że w przewidywalnej
przyszłości on także będzie musiał zostać zastąpiony. Focke Wulf FW 190,
będący na początku 1941 roku blisko gotowości bojowej, oferował istotny
postęp we właściwościach lotniczych, ale zarząd Focke Wulfa nie miał
wpływów Willy’ego Messerschmitta, zaś silnik gwiazdowy BMW, na bazie
którego samolot ten był zaprojektowany, okazał się nadzwyczaj zawodny.
Inna ważna maszyna Messerschmitta, jakim był ciężki myśliwiec Me 110, był
jedną z prawdziwych ofiar bitwy o Anglię. Będąc w zamierzeniu eskortą
dalekiego zasięgu dla niemieckich bombowców, był bezlitośnie deklasowany
przez myśliwce RAF-u. Według planów Ernsta Udeta Me 110 miał wkrótce
zostać zastąpiony przez dużo lepszego Me 210, ten jednak okazał się jedną z
największych katastrof rozwojowych tamtej wojny61. To samo można
powiedzieć o bombowcu strategicznym dalekiego zasięgu Heinkla,
czterosilnikowym He 177. Tymczasem od osiągów tego modelu zależały
przyszłość Luftwaffe jako broni strategicznej oraz przyszłość Heinkla jako
głównego projektanta samolotów. Do ufundowanych przez państwo zakładów
Heinkla w Oranienburgu dobudowano specjalny aneks fabryczny, tak
zaplanowany, aby umożliwić w ramach nowego, naczelnego eksperymentu
branż zbrojeniowych wykorzystanie na wielką skalę siły roboczej z obozu
koncentracyjnego62. Mimo to, w głównej mierze dzięki absurdalnym
specyfikacjom, które domagały się od niego cech bombowca nurkującego, He
177 okazał się katastrofą. Jego skrzydła były podatne na odpadanie, a
osobliwa konfiguracja silników, ustawionych jeden z drugim, skutkowała
częsty samozapłonem63.
W świetle tych technicznych trudności nie jest żadną niespodzianką, że
Ministerstwo Lotnictwa Rzeszy uznało na początku 1941 roku za zbyt trudne
wymyślenie spójnego, długofalowego planu produkcyjnego. Luftwaffe pilnie
potrzebowało nowej generacji samolotów, przy czym wydawało się to coraz
ważniejsze, zważywszy niepokojące wieści dotyczące amerykańskich planów
masowej produkcji. Jedyną nadzieją Niemców była więc, jak się zdawało,
jakość przeciwstawiona ilości. Jak to ujął we wrześniu 1941 roku w tonie
dalekim od optymistycznego szef sztabu Luftwaffe: „Jeśli jest jakiś sposób
dla niemieckich sił lotniczych na osiągnięcie decydującego zwycięstwa nad
amerykańsko-brytyjskim przeciwnikiem powietrznym, to może to być tylko
przewaga jakościowa ich broni”64. Skoro nowe modele, które były już
zaplanowane do produkcji seryjnej, okazały się problematyczne, czołowe
firmy projektowe, Junkers, Heinkel i Messerschmitt, rzuciły się do nowej fali
projektowania – Ju 288 jako następca Ju 88, Me 209 jako następca Me 109 –
licząc na zyskanie zdecydowanej przewagi przy następnej wielkiej rundzie
zamówień. Tymczasem wytwarzający samoloty na licencji producenci
drugiego szeregu mieli wszelkie powody, aby zabezpieczać swoje kontrakty
poprzez unikanie nadmiernych zamówień na jakieś pojedyncze projekty albo
części samolotu. Rezultatem tej rywalizacji była obfitość prototypów i
innowacji, ale już nie optymalne wykorzystane korzyści skali. Nie może to
jednak przysłaniać nam przyspieszenia, które, jako bezpośrednia odpowiedź
na anglo-amerykańskie zagrożenie lotnicze, już w ostatnich miesiącach 1940
roku zaczynało cechować proces planowania niemieckich sił lotniczych. W
jego sercu były ogromne nowe plany Carla Kraucha produkcji syntetycznego
kauczuku i paliwa lotniczego. W latach 1940-1941 przedsiębiorczość
Kraucha została jeszcze zmultiplikowana przez równie energiczną działalność
Heinricha Koppenberga z Junkersa. Aby sprostać amerykańskiej produkcji
masowej, rozpoczął on ogromną rozbudowę mocy produkcyjnych zarówno
aluminium, jak i silników lotniczych, tej nie mniej znaczącej nowej
inwestycji. Także pod tym względem podwaliny pod wzrost produkcji
samolotów położono na długo przed rezultatami, które dały się odczuć w roku
1942.
W roku 1940, dzięki podjętej przez Wehrmacht ogromnej ekspansji,
Niemcy stały się światowym liderem w produkcji aluminium z roczną
produkcją w wysokości 300 tys. ton. Jesienią tego roku urzędnicy
Ministerstwa Lotnictwa Rzeszy i administracji Planu 4-letniego zostali jednak
zaalarmowani wiadomością, że Stany Zjednoczone planują do roku 1942
podnieść swoją do 450 tys. ton65. Aby zniwelować to zagrożenie, Rzesza
rozpoczęła realizację gigantycznego programu europejskiego z centrum w
Norwegii. W rezultacie posiadania naturalnego daru w postaci złóż
minerałów oraz z racji obfitego korzystania z hydroelektrowni kraj ten stał się
w okresie międzywojennym głównym w Europie ośrodkiem wydobycia i
wytapiania rud metali. Przemysł ten był w wielkiej części własnością
zagraniczną, a tym samym był narażony na bezpośrednią niemiecką
penetrację. Dla Heinricha Koppenberga była to okazja do realizacji jego
fordowskiej wizji w pełni zintegrowanego konglomeratu samolotowego,
wytwarzającego wszystko, od surowców do skończonego produktu66. Chcąc
uprzedzić jakiekolwiek ruchy ze strony zasiedziałych niemieckich
producentów aluminium, pojechał do Norwegii jeszcze przed zakończeniem
walk. Następnie do końca roku założył tam niemiecki konglomerat
aluminium, którego celem było czterokrotnie zwiększyć do 1944 roku
norweską produkcję, z 45,9 tys. ton do przynajmniej 200 tys. ton. Ten
gigantyczny program kosztował na początku 300-400 mln marek i miał być
prawdziwym paneuropejskim interesem. Boksyty i inne surowce miały być
transportowane z Francji, Chorwacji i Grecji do Norwegii, gdzie by je
wytapiano, potem surowce byłyby wysyłane na południe celem przetworzenia
w środkowoniemieckich fabrykach Junkersa. Do lata 1941 roku, gdy
Luftwaffe powiększyła swoje plany produkcyjne samolotów, Koppenberg
odpowiednio dopasował do nich skalę swojego programu aluminiowego. W
czerwcu zaś omówił z Göringiem plan podniesienia kosztem 1,5 mld marek
produkcji wewnątrz niemieckiego Groβraumu do co najmniej 1 mln ton.
Koppenberg był także siłą napędową propozycji zbudowania nowej,
gigantycznej fabryki silników lotniczych67. Pomysł przedsiębiorstwa w
„amerykańskim stylu” zajmującego się tym na masową skalę był już
dyskutowany w Berlinie co najmniej od 1938 roku. Jesienią 1940 roku
nabrało to jednak nowego, pilniejszego znaczenia. W listopadzie Koppenberg
raportował do jednego z przedstawicieli Heinkla w Berlinie, że Amerykanie
planują zbudować nową fabrykę silników zdolną produkować ich tysiąc
miesięcznie68. Według niego „jedynym sposobem” sprostania temu
wyzwaniu była także budowa zakładu o podobnych rozmiarach,
przystosowanego do czerpania pełnych korzyści z masowej produkcji. W
listopadzie 1940 roku Koppenberg nakazał biuru inżynieryjnemu Junkersa
opracować projekt fabryki o mocy produkcyjnej tysiąca silników miesięcznie
dla celów zaspokojenia potrzeb zgłaszanych przez program Ju 288. Do maja
1941 roku Junkers lobbował już za przydziałem co najmniej 685 mln marek
na budowę Flugmotorenwerk Ost (FMO), ulokowanego bezpiecznie poza
zasięgiem alianckich bombowców, bo w Austrii. W praktyce jednak miało się
to stać jedną z naprawdę katastrofalnych inwestycji Trzeciej Rzeszy69. Po
dwóch wymianach zarządów ta fabryka „tysiąca silników” osiągnęła bowiem
w roku 1944 swoją maksymalną produkcję na bardzo skromnym poziomie
zaledwie 198 sztuk miesięcznie.
Prace nad FMO nie powinny jednak odwracać naszej uwagi od
rzeczywistego powiększenia mocy produkcyjnych w sektorze silników
lotniczych, zapoczątkowanego jesienią 1940 roku70. Większość inwestycji
napływała bowiem nie do dziewiczych miejsc, ale do istniejących już fabryk
kadłubów i silników lotniczych, takich jak zakłady Daimler-Benz w
Genshagen, będących dokładnym przeciwieństwem fiaska FMO. We
wrześniu 1940 roku, w tym samym czasie, kiedy Koppenberg obmyślał swój
wielki zamek z piasku, Daimler-Benz zgodził się podnieść moce produkcyjne
swojego głównego przedsiębiorstwa produkującego silniki lotnicze z 350 do
800 sztuk miesięcznie i to stosunkowo małym kosztem jedynie 50 mln marek.
Latem 1941 roku cel został podniesiony do 1,2 tys. silników miesięcznie, tym
razem jednak wymagano już inwestycji rzędu 170 mln marek. W praktyce
stopa zwrotu okazała się w Genshagen lepsza, gdyż w drugim kwartale 1944
roku Daimler osiągnął tam produkcję przynajmniej 1,2 tys. sztuk miesięcznie,
a wszystko za cenę zaledwie 98 mln marek71. A ta ekspansja była
spotęgowana przez inwestycje w inne fabryki, produkujące na licencji jego
silnik DB 605. Bez tych zainicjowanych w latach 1940-1941 działań ogromny
wzrost w późniejszej fazie wojny produkcji myśliwców Me 109 byłby po
prostu niemożliwy. Twierdzi się, że pomiędzy wrześniem 1939 roku i
styczniem 1942 roku przemysł Luftwaffe utopił w rozbudowie ogółem 5,18
mld marek, co jest sumą tak dużą, że aż wydaje się ona niewiarygodna72. Z
większą pewnością możemy powiedzieć, że pomiędzy grudniem 1940 roku i
marcem 1941 roku Ministerstwo Lotnictwa Rzeszy zezwoliło na inwestycje
na ogółem 762,8 mln marek, z czego 533,4 mln skierowano do przemysłu
silników lotniczych.
Tamy dla planów Luftwaffe otworzyły się wreszcie latem 1941 roku wraz z
zakończeniem armijnego programu „Barbarossa” i długo oczekiwaną decyzją
o przesunięciu priorytetu na wojnę powietrzną. W czerwcu 1941 roku
Ministerstwo Lotnictwa zaproponowało podwojenie produkcji, do 20 tys.
samolotów rocznie, przez następne trzy lata73. Aby wprowadzić to w życie,
zespół Göringa doszedł do porozumienia z Fritzem Todtem w kwestii
przesunięcia przydziałów zasobów z armii do Luftwaffe na „zasadzie
obopólnej zgody”. Sam Todt miał nadzorować znajdywanie wolnych mocy
produkcyjnych oraz zapewnić ciągłość pracy dla kontrahentów armii74. Kilka
dni po inwazji na Związek Radziecki Luftwaffe ujawniło ogromną pilność i
ambicje swojego nowego planu. Na spotkaniu z przedstawicielami OKW
sekretarz stanu Milch ogłosił, że zgodnie z informacjami niemieckiego
wywiadu połączona produkcja brytyjska i amerykańska według stanu na 1
maja 1941 roku przewyższyła już niemiecką i włoską. Same Stany
Zjednoczone wytwarzają miesięcznie 2,8 tys. sztuk wysokiej jakości silników
lotniczych. Zgodnie z aktualnymi trendami produkcja anglo-amerykańska
będzie więc do końca 1942 roku dwa razy większa do produkcji Osi. „Nie ma
już nawet minuty do stracenia…” oświadczył Milch. Do lata 1942 roku
Niemcy muszą podnieść swoją produkcję o 150%, tj. do około 3 tys.
samolotów miesięcznie75. Precyzyjny cel ustalony przez Milcha był nowy, ale
nie zasadnicza istota jego uwag. Jak widzieliśmy rozbudowa mocy
produkcyjnych zaczęła się już na jesieni 1940 roku, najnowsze zamiary
wymagały tylko dalszego zwiększenia jej skali. Już wcześniej w tym roku
Krauch przewidywał wzrost w średnim okresie produkcji paliwa lotniczego z
1 mln do 1,5 mln ton, teraz podniósł to do co najmniej 3 mln ton. Zważywszy
koszt procesu hydrogenizacji, nierealistycznym było zakładać, że można by to
wyprodukować z niemieckiego węgla. Hydrogenizacja była po prostu zbyt
droga. Obietnica Kraucha wisiała więc na założeniu, że Wehrmacht w ciągu
kilku następnych miesięcy podbije Kaukaz i Niemcy do roku 1942 zaczną
importować rosyjską ropę w wysokości przynajmniej miliona ton rocznie76.
Taki był zresztą w skrócie perwersyjny sens „Barbarossy”. Podbój leżących 2
tys. km w głąb Związku Radzieckiego roponośnych pól Kaukazu nie był
traktowany jako fenomenalne przedsięwzięcie militarno-gospodarcze, którym
rzeczywiście było. Był to w gruncie rzeczy tylko dodatek, warunek wstępny
realizacji gargantuicznego planu przemysłowego obmyślonego, aby
umożliwić Luftwaffe wojnę powietrzną nie przeciwko Związkowi
Radzieckiemu, ale rodzącej się flocie powietrznej Wielkiej Brytanii i Stanów
Zjednoczonych.

III.
Jak by nie był optymistyczny Wehrmacht w ocenach własnych możliwości,
sam ogrom zadań stojących przed nim w Związku Radzieckim nie może być
przedmiotem sporu. Co najważniejsze, Niemców było o wiele mniej. Nawet
uwzględniając niewiarygodność stalinowskich statystyk, ludność Związku
Radzieckiego nie mogła być w roku 1941 mniejsza niż 170 mln. Niemiecka w
roku 1939 wynosiła mniej niż połowę tego: 83,76 mln77. Choć niemiecka
armia, która napadła na Związek Radziecki, miała przewagę liczebną nad
stacjonującymi w zachodnich sektorach wojskami sowieckimi, Niemcy
praktycznie dokonali już poboru wszystkich mężczyzn. W przeciwieństwie do
tego Armia Czerwona mogła wezwać jeszcze miliony rezerwistów. Od
początku było więc jasne, że Wehrmacht nie może dać się wciągnąć w wojnę
na wyczerpanie. A przy tym tę nierównowagę sił ludzkich potęgowały jeszcze
ogromny bezmiar i zupełna nieprzejezdność sowieckiego terytorium. Gdyby
więc Armia Czerwona była w stanie wycofać się w dobrym porządku,
stworzyłoby to Niemcom nie lada problemy do pokonania. Jeśli jednak z
drugiej strony jej spoistość załamałaby się, wtedy trudności komunikacyjne
przeszkadzałyby w jej odtworzeniu nie mniej niż hamowałyby niemieckie
postępy78. Wszystko jak we Francji zależało więc od decydujących walk
stoczonych w pierwszych tygodniach kampanii i na tym właśnie założeniu
opierała się „Barbarossa”79. Potężne uderzenie w centrum z kierunkiem na
Moskwę, z towarzyszącymi mu na flankach manewrami okrążającymi siły
sowieckie złapane w pułapki na północy i południu, pozwoliłoby rozbić
Armię Czerwoną przed linią rzek Dniepr-Dźwina, położoną w odległości 500
km od byłej granicy polsko-niemieckiej. Linia ta była kluczowa, ponieważ za
nią największego znaczenia nabrałyby dla niemieckiej armii trudności
logistyczne80. Tego typu ograniczenia dla nowego niemieckiego stylu
Blitzkriegu nie były jeszcze widoczne w roku 1940, ponieważ głębia
operacyjna potrzebna dla uderzenia odcinającego Mansteina (Sichelschnitt)
nie przekraczała nigdzie 100-200 kilometrów, dzięki czemu cała operacja
mogła być zaopatrywana ciężarówkami przekraczającymi tam i z powrotem
niemiecką granicę. W oparciu o te swoje doświadczenia z Francji zespół
logistyczny Wehrmachtu obliczał, że całkowity skuteczny zasięg
samochodów wynosił 600 km, co dawało 300-kilometrową głębię operacyjną.
Poza tą linią same ciężarówki zużywały już tak dużo wiezionego przez siebie
paliwa, że stawały się nieefektywne jako środki transportu. Zważywszy
jednak charakterystyczne dla Związku Radzieckiego wielkie odległości, taka
głębia operacyjna była absurdalnie mała. Aby więc poszerzyć zasięg sieci
logistycznej, Wehrmacht podzielił swoją pulę pojazdów na dwie części. Jedna
grupa ciężarówek miała jechać do przodu razem z jednostkami pancernymi i
dostarczać im paliwo oraz amunicję ze składów pośrednich, które byłyby
uzupełniane przez flotę główną dojeżdżającą od granic Generalnego
Gubernatorstwa. Dzięki temu nadzwyczajnemu krokowi była nadzieja, że
początkowy zasięg logistyczny może zostać wydłużony nawet do 500 km, co
szczęśliwie zbiegało się akurat dokładnie z linią Dniepr-Dźwina. Szef sztabu
armii Halder miał jasną świadomość zasadniczej wagi tego ograniczenia. W
swoim dzienniku zanotował pod koniec stycznia 1941 roku, że sukces
„Barbarossy” zależał od szybkości. „Szybkość! Żadnych postojów! Nie
czekać na kolej! Robić wszystko samochodami!”. Nie może być „żadnych
zatrzymań”, „tylko to gwarantuje zwycięstwo”81.
Jeśli poważne walki rozciągnęłyby się jednak poza tę początkową fazę
natarcia, to od początku było oczywiste, że problemy Wermachtu zaczęłyby
się coraz bardziej mnożyć. W przypadku uniknięcia przez Armię Czerwoną
rozbicia na linii Dniepr-Dźwina Wehrmacht nie będzie już w stanie
zaangażować się w zajadły pościg, ponieważ najpierw będzie musiał zapełnić
swoje bazy zaopatrzeniowe położone bliżej linii frontu. Potem zaś wszelkie
działania będą ostatecznie uzależnione od możliwości sowieckiej sieci
kolejowej i szybkości, z jaką Wehrmacht będzie mógł wybudować wysunięte
bazy zaopatrzeniowe, aby wesprzeć kolejny 500-kilometrowy marsz.
Problemy, jakie Niemcy napotkali przy przystosowywaniu rosyjskich
szerokotorowych linii kolejowych, są dobrze znane, co gorsza, Armia
Czerwona okazała się nadzwyczaj sprawna w ewakuowaniu taboru oraz
niszczeniu mostów, torów i innych instalacji. Były jednak bardziej zasadnicze
problemy niż to, ewidentne już na etapie planowania. Istniejąca rosyjska
infrastruktura, nawet gdyby została zdobyta nietknięta, i tak była
niewystarczająca do zaopatrywania niemieckiej armii. Jej eksperci logistyczni
lubili każdej jednostce o rozmiarach armii dla zasady oddawać do dyspozycji
przynajmniej jedną linię kolejową o dużej przepustowości. Tymczasem
dziesięciu armiom, z jakimi najechali Związek Radziecki, Wehrmacht był w
stanie przydzielić tylko trzy główne linie kolejowe, po jednej dla każdej z
grup armii82, przy czym sytuacja Grupy Armii „Środek”, gdzie miała być
skoncentrowana większość niemieckich sił, była szczególnie zła. Od początku
zatem trzeba było założyć, że nie wszystkie jednostki będą równie dobrze
zaopatrywane. Kluczowe magazyny miały być zarezerwowane przede
wszystkim dla podstawowej siły w postaci 33 dywizji pancernych i
zmotoryzowanych, jeśli więc walki rozciągnęłyby się poza pierwsze miesiące
inwazji, siła bojowa reszty niemieckiej armii błyskawicznie by się skurczyła.
W istocie Wehrmacht był „biedną armią”83. Szybkie, zmotoryzowane
elementy niemieckiej armii liczyły w roku 1941 tylko 33 na 130 dywizji. Trzy
czwarte wojska wciąż polegało na bardziej tradycyjnych środkach transportu:
nogach i koniach. Niemiecka armia najechała w roku 1941 Związek
Radziecki z od 600 tys. do 750 tys. koni84, które wcale nie służyły do
jeżdżenia na nich, ale do przemieszczania dział, amunicji i zaopatrzenia.
Kilka tygodni przed inwazją wydano jednostkom piechoty 15 tys. wozów
panje85, które miały podążać śladami szybko posuwających się czołgów.
Olbrzymia większość niemieckich żołnierzy pomaszerowała do Rosji tak jak
do Francji, tj. na piechotę. Oczywiście wszystko wyszłoby lepiej, gdyby
Niemcy mieli trzy razy więcej czołgów i ciężarówek. Wyobrażanie sobie
jednak w pełni zmotoryzowanego Wehrmachtu gotowego do ataku na
Związek Radziecki jest tylko zimnowojenną fantazją, a nie realistyczną wizją
istniejących w roku 1941 możliwości. Mówiąc konkretnie, to fantazja
amerykańska. Anglo-amerykańskie siły inwazyjne z roku 1944 były jedynymi
wojskami w drugiej wojnie światowej, które w pełni spełniały standardy
nowoczesnego modelu zmotoryzowanej armii. Przy czym armia niemiecka
nie była uboga w środki transportu motorowego dlatego, że zaniedbała
właściwe przygotowania. Była taka z powodu niedokończonego rozwoju
gospodarczego i przemysłowego samych Niemiec. Większość niemieckiego
transportu towarowego w latach 40. było dokonywane koleją, ale na krótkich
dystansach konie wciąż były niezbędne zarówno w mieście, jak i na wsi.
Oczywiście niemiecki przemysł motoryzacyjny mógłby zostać nakłoniony do
produkcji większej liczby ciężarówek, ale głównym ogranicznikiem
użytkowania pojazdów silnikowych w wojennej Europie nie była podaż
pojazdów, ale chroniczny niedobór paliwa i kauczuku. Jak już
wspominaliśmy, na koniec 1941 roku spodziewano się tak poważnych
braków paliwowych, że Wehrmacht poważnie rozważał demotoryzację jako
sposób na redukcję swojego uzależnienia od brakującej ropy86.
Wszystko zatem oparte było na założeniu, że Armia Czerwona załamie się
pod naciskiem pierwszego, decydującego uderzenia. Liczono, że podobnie jak
Francuzi także i siły sowieckie rozpadną się, pozwalając się następnie dobić
w serii bitew w okrążeniu. W drugiej fazie operacji armia niemiecka
posuwałaby się w kierunku Moskwy, napotykając już tylko
zdezorganizowany opór i przyspieszając polityczny upadek reżimu Stalina.
Podczas pierwszej wojny światowej doprowadzenie do dezintegracji carskiej
armii zabrało połączonym siłom cesarskich Niemiec i Austro-Węgier niemal
4 lata. Teraz założenie było wyraźnie takie, że reżim komunistyczny był
słabszy, a więc zadany przez Wehrmacht początkowy cios będzie daleko
bardziej dramatyczny w skutkach. Wbudowane w ten aksjomat niemieckiego
planowania rasistowskie spojrzenie jest oczywiste, tym niemniej wcale nie
było to aż tak bardzo pozbawione sensu. Wielka różnica w rozwoju pomiędzy
Niemcami i Związkiem Radzieckim najtreściwiej wyraża PKB per capita.
Zgodnie z najwiarygodniejszymi dzisiaj szacunkami niemiecki był w roku
1940 2,5 razy większy od sowieckiego. Były więc solidne powody, żeby
opierając się na tych danych, uważać, że ogromna przewaga ilościowa, którą
najwyraźniej cieszyła się Armia Czerwona, okaże się iluzoryczna. Sukces
miały przynieść dużo większe zdolności organizacyjne Wehrmachtu, wyższa
jakość sprzętu i lepsze wyszkolenie żołnierzy. W końcu była to armia, która
w 6 tygodni pokonała połączone siły Francji, Brytyjskiego Korpusu
Ekspedycyjnego, Belgii i Holandii. Poprzez wysłanie swojej armii na
Związek Radziecki, zamiast kontynuować bezpośredni atak z powietrza i
morza na Wielką Brytanię wspieraną przez jej zwolenników w Stanach
Zjednoczonych, Trzecia Rzesza nie dokonywała irracjonalnego pod
względem strategicznym wyboru87. Było to skierowanie swojej najlepszej
broni przeciwko temu, co wciąż wydawało się „najsłabszym ogniwem
łańcucha”.
I nie jest też tak, że Niemcy byli nieświadomi modernizacji, jaką Związek
Radziecki przeszedł od czasów pierwszej wojny światowej. Jak dobrze
wiedział zespół gospodarczy Wehrmachtu, stalinowski Plan 5-letni istotnie
zmienił geografię sowieckiej gospodarki. Na podstawie wiarygodnych
zachodnich szacunków uważamy dzisiaj, że reżim Stalina podniósł pomiędzy
latami 1928 i 1940 całkowitą produkcję przemysłową 2,6 razy, przy czym w
przypadku broni liczba ta była o wiele wyższa88. W swojej pogoni za
industrializacją sowieccy planiści, owszem, umieścili dużą ilość inwestycji w
zachodnich strefach ekonomicznych, narażonych na nagłą niemiecką
napaść89. Jednak, jak dobrze rozumiano w Berlinie, pierwszy Plan 5-letni z lat
1928-1932 stworzył przy okazji nową sowiecką bazę przemysłową położoną
bezpiecznie na wschód od Uralu, gdzie mogła się utrzymywać
samowystarczalna populacja o liczebności przynajmniej 40 mln ludzi90.
Nawet jeśli napastnikowi udałoby się przejść większą część zachodniego
Związku Radzieckiego, produkcja wojenna mogłaby być kontynuowana w
nowych ośrodkach przemysłowych, takich jak gigantyczne fabryki w
Swierdłowsku. Ogólnie rzecz biorąc, sowieckie moce produkcyjne były więc
bez wątpienia znaczne. W roku 1939 niemiecki związek stalowy umieścił w
swojej branży Związek Radziecki daleko przed Wielką Brytanią, bo na
trzecim miejscu, po Stanach Zjednoczonych i Niemczech, z roczną produkcją
18 mln ton stali w porównaniu do niemieckich 23,3 mln ton91. Także Armia
Czerwona, przynajmniej na papierze, była pokaźną siłą. Przez całą wiosnę
1941 roku Halder zapisywał rozważania Hitlera na temat ogromnych
sowieckich stanów posiadania czołgów i samolotów92. Hitler wiedział, że
Sowieci mają nowoczesne lotnictwo i „mamucie” czołgi z olbrzymimi
armatami, ale pocieszał się faktem, że większość tego sprzętu była
przestarzała. Zakładając, że Wehrmacht będzie w stanie osiągnąć w
strategicznych punktach masową koncentrację, z radością przewidywał, że
Sowieci „przewrócą się pod ogromnym naciskiem naszych czołgów i
samolotów”.
Nikt jednak nie mógł zaprzeczyć ogromowi Związku Radzieckiego i już
samo to czyniło „Barbarossę” zadaniem onieśmielającym. Pod otaczającą jej
planowanie grubą warstwą pychy i optymizmu można było znaleźć w
Berlinie takich, którzy od samego początku wyrażali poważne obawy.
Wątpliwości, co ciekawe, były dwojakiego rodzaju. Było przynajmniej kilku
oficerów, którzy kwestionowali samą wykonalność operacji. Znaczące, że
wśród nich był marszałek polny Fedor von Bock, dowódca Grupy Armii
„Środek”, któremu przypadło nieziemskie zadanie rozbicia na drodze do
Moskwy sił głównych Armii Czerwonej. Był tak zaniepokojony skalą misji
przydzielonej jego grupie, że w końcu stycznia 1941 roku zmusił Haldera,
szefa sztabu sił lądowych, do przyznania, że istnieje duże
prawdopodobieństwo ucieczki Armii Czerwonej za linię Dniepr-Dźwina93.
Kluczową kwestią było, co stałoby się w takim przypadku. Jedna z
pierwszych gier wojennych przeprowadzonych celem przetestowania planu
„Barbarossa” pokazała, że jeśli rozbicie Armii Czerwonej i zdobycie Moskwy
nie zostaną dokonane w kilka miesięcy, Niemcy staną w obliczu „długo
przeciągającej się wojny, poza możliwościami niemieckich sił zbrojnych
dalszego jej prowadzenia”94. Generał-major Marcks, oficer, któremu
rozkazano przygotować pierwszy szkic planu ataku, opracował przy okazji
szeroką, strategiczną ocenę kampanii, gdzie rozważał możliwość przedłużenia
walki Armii Czerwonej poza jesień 1941 roku. Wtedy, przyznawał, Niemcy
będą musiały przygotować się na wojnę na dwa fronty przeciwko koalicji
złożonej ze Związku Radzieckiego i Imperium Brytyjskiego, wspartej
potencjałem gospodarki Stanów Zjednoczonych. W obliczu tych mało
zachęcających perspektyw Marcks pocieszał się wiarą, że gdy Niemcy
zawładną już żyznymi ziemiami Ukrainy i zapewnią sobie zupełną kontrolę
nad Morzem Bałtyckim, nie będą się musiały zbytnio obawiać oszałamiającej
potęgi gospodarczej swoich przeciwników95.
Tymczasem to właśnie w tym kluczowym punkcie jasno ukazywała się
prawdziwa kruchość „Barbarossy”. Idąc tym samym tokiem myślenia co
Marcks, Hitler stale stawiał na pierwszym miejscu potrzebę zabezpieczenia
przy najbliższej możliwej okazji zasobów przemysłowych i gospodarczych
zachodniego Związku Radzieckiego96. W tym celu przewidywał taką
ewentualność, że duże elementy Grupy Armii „Środek” Bocka mogą być
zmuszone do skierowania się zarówno na północ, aby zabezpieczyć wybrzeże
Bałtyku, jak i na południe na Ukrainę. Dopiero gdy te zasadnicze cele
gospodarcze zostaną osiągnięte, siły główne niemieckiej armii skręcą na
wschód w kierunku Moskwy. Taki był priorytet zawarty w Poleceniu
(Weisung) nr 21 Hitlera, które przyjęło swój finalny kształt 17 grudnia 1940
roku. Uprzywilejowywanie celów gospodarczych stało jednak w zasadniczej
sprzeczności z planem kampanii, takim jak widział go Halder, dla którego
pierwszeństwo Moskwy było absolutne. Uważał, że tylko poprzez
koncentrację sił na tym celu można zmusić Armię Czerwoną do bitwy i
ostatecznie pokonać. Kwestia ta była dla Haldera na tyle fundamentalna, że
decyzja Hitlera o rozmiękczeniu priorytetu Moskwy zmotywowała go do
zakwestionowania sensu całej kampanii. Pod datą 28 stycznia 1941 roku
zanotował w swoim dzienniku: „Barbarossa: cel niejasny. Nie uczynimy
szkody Anglikom. Nasza baza gospodarcza nie będzie istotnie lepsza. Ryzyka
na wschodzie nie należy lekceważyć. Możliwe, że Włochy upadną po utracie
kolonii i dostaniemy front południowy w Hiszpanii, Włoszech i Grecji. Jeśli
będziemy wtedy związani w Rosji, zła sytuacja stanie się jeszcze gorsza”97.
Zatem jak na jesieni 1939 roku Hitler i Halder znów byli w poważnym sporze
i jak w latach 1939-1940 stawką była przyszłość Niemiec. Ale inaczej niż w
roku 1939 Halder nie forsował tej kwestii do punktu graniczącego z buntem,
gdyż po spektakularnym sukcesie kampanii francuskiej naczelne dowództwo
armii nie mogło już zaznaczać swojej absolutnej władzy w kwestiach
wojskowych. Za zwycięstwo odniesione we Francji Hitler mógł domagać się
przynajmniej uznania i Halder o tym wiedział. Zarazem mógł także liczyć, że
kiedy już rozpętają się walki z Armią Czerwoną, jego wizja kampanii i tak
przeważy. Przede wszystkim jednak każdy przytakiwał, gdyż miał nadzieję,
że główna niszczycielska praca będzie możliwa do wykonana jeszcze przed
linią Dniepr-Dźwina.
Inna ukryta niezgoda ujawnia się w uwadze Haldera, że podbój Związku
Radzieckiego nie „polepszy istotnie” niemieckiej „bazy gospodarczej”. Jest to
niezwykłe, ponieważ przeczy fundamentalnemu założeniu Hitlera o zyskach
do osiągnięcia z zajęcia zwłaszcza Ukrainy. Jednak do połowy lutego 1941
roku to właśnie pesymistyczna ocena Haldera odzwierciedlała poglądy
głównego nurtu w Berlinie. Zakończone 10 sierpnia 1940 roku armijne studia
wojskowo-geograficzne Związku Radzieckiego dużo spodziewały się po
podboju Ukrainy, ale wykluczały wszelki namysł nad kaukaskimi polami
roponośnymi jako będącymi poza bezpośrednim zasięgiem nawet dywizji
pancernych. Podkreślały za to znaczny sowiecki potencjał przemysłowy
znajdujący się na nieosiągalnym dla Niemców Uralu98. W październiku
członek zespołu ambasady w Moskwie, Gebhardt von Walther, wystosował
do Haldera jeszcze bardziej pesymistyczną opinię, która ostrzegała przed
spodziewaniem się jakiegokolwiek natychmiastowego upadku na skutek
niemieckiego ataku oraz pomniejszała oczekiwane korzyści wynikające z
posiadania Ukrainie. Terytorium to było nawet bardziej przeludnione i
zabiedzone niż wtedy, gdy wpadło w ręce Niemców w roku 1917, a już wtedy
było rozczarowaniem99. W styczniu 1941 roku zarówno zespół wojskowo-
gospodarczy Wehrmachtu, jak i urzędnicy Planu 4-letniego poświęcili dużo
pracy na tworzenie negatywnych ocen. 22 stycznia zespół generała Thomasa
wskazywał, że inwazja przeszkodzi w dostawach stopów metali, jak na
przykład manganu, w przypadku którego Związek Radziecki był aktualnie
jedynym niemieckim źródłem zaopatrzenia100. Ponadto każda większa
ofensywa przyspieszyłaby kurczenie się już i tak nieodpowiednich zapasów
paliwa i kauczuku101. Podobne wnioski wyciągała administracja Planu 4-
letniego. Jedynym istotnym wyjątkiem był sekretarz stanu Backe z
Ministerstwa Rolnictwa, który od dawna był zwolennikiem ekspansji na
wschód. To, co dokładnie powiedział Hitlerowi w styczniu 1941 roku, nie
było jasne nawet dla osób tak dobrze poinformowanych, jak generał Thomas.
Jak ujęło to jedno z pism OKW: „Mówi się, że sekretarz stanu Backe
poinformował Führera, że posiadanie Ukrainy uwolni nas od trosk
gospodarczych. Właściwie tym, co Backe powinien był powiedzieć, jest, że
jeśli w ogóle jakieś terytorium miałoby nam pomóc, to jest to Ukraina. Tylko
Ukraina ma w tym regionie nadmiar [zboża], europejska część Rosji jako
całość nie”102. Jak jeszcze zobaczymy, to rozróżnienie nabierze wkrótce
złowieszczego znaczenia.
Tymczasem, w konsekwencji meldunków, jakie otrzymywał na temat
osobistego poglądu Hitlera na tę kampanię, generał Thomas przemyśliwał już
o nagłym zwrocie o 180° w opiniach przyjętych przez jego zespół103. Jeszcze
22 stycznia 1941 roku informował swojego szefa, Keitela, że planuje
przedłożyć raport apelujący o ostrożność w kwestiach gospodarczo-
wojskowych korzyści z inwazji104. Teraz odwrócił kierunek. Kiedy stało się
jasne, że Hitler uzasadniał „Barbarossę” przede wszystkim jako kampanię
podboju gospodarczego, Thomas zaczął stopniowo przechodzić na stronę
Führera. Nakazał też swojemu zespołowi bliską współpracę z Backem przy
formułowaniu planu rolniczej eksploatacji Związku Radzieckiego, którą to
decyzję uzasadniała wstępna reakcja Hitlera z drugiego tygodnia lutego na
dokumenty zespołu opisujące możliwe niedobory paliwa i kauczuku. Führer
dał wtedy do zrozumienia, że takie krótkoterminowe obawy nie zachwieją
jego strategicznymi osądami. Już w roku 1940 był ostrzegany o zbliżającym
się wyczerpaniu niemieckich zapasów, a mimo to jego strategia wysokiego
ryzyka została triumfalnie potwierdzona. Atak na Związek Radziecki, z
Ukrainą jako bezpośrednim celem, i tak zostanie przeprowadzony.
Odpowiadając na ten sygnał, Thomas przedłożył więc 20 lutego Hitlerowi
zupełnie bezprecedensowy w swoim optymizmie raport. OKW twierdziło
teraz, że w wyniku swojego pierwszego uderzenia Wehrmacht będzie w
stanie przejąć kontrolę nad przynajmniej 70% potencjału przemysłowego
Związku Radzieckiego, co uczyniłoby długofalowy opór Armii Czerwonej
bezsensownym, a korzyści byłyby ogromne. Razem z Backem zespół
Thomasa opracował plan „uwolnienia” z Ukrainy przynajmniej 4 mln ton
zboża. Przy tym Thomas poszedł nawet dalej niż wszelkie wcześniejsze
analizy, upierając się, że naturalnym uzupełnieniem zajęcia Ukrainy był
podbój Kaukazu. W istocie bez tego Ukraina miałaby małą wartość, ponieważ
Niemcy będą potrzebowały do przeprowadzenia żniw ogromnej floty
traktorów i ciężarówek, dla których paliwo mogło pochodzić wyłącznie ze
Związku Radzieckiego. Co ciekawe, Thomas w żaden sposób nie
skomentował logistycznych i operacyjnych zastrzeżeń związanych z
rozszerzeniem niemieckiej inwazji o 2 tys. km w kierunku wschodnim105.
Badanie tej znacznej kolekcji uzasadnień jasno ukazuje przynajmniej trzy
rzeczy. Przede wszystkim autorytet Hitlera był po sukcesie we Francji zbyt
duży, żeby ktokolwiek mógł podjąć poważne wyzwanie wobec jego decyzji o
inwazji Związku Radzieckiego. Halder wycofał się przed otwartym starciem,
a generał Thomas zrobił nawet w tył zwrot, aby tylko dostosować się do jego
punktu widzenia. Oczywiste jest jednak, że pod fasadą konsensusu tkwiły
głębokie podziały zarówno co do planu operacji, jak i jej strategicznego
sensu. Jeszcze wiosną 1941 roku MSZ ciągle sprzeciwiało się zbliżającej się
wojnie, preferując kontynuację skierowanego przeciwko Imperium
Brytyjskiemu sojuszu ze Związkiem Radzieckim106. Ale jeszcze potężniejsza
od mitu Führera była w tej cichnącej debacie powszechna wiara w
Wehrmacht. Jeśli Armia Czerwona zostanie faktycznie rozbita w ciągu
pierwszych tygodni kampanii na zachód od linii Dniepr-Dźwina, to tak jak w
roku 1940 wcześniejsze obawy i tak wkrótce zostaną zapomniane. Nie byłoby
już potrzeby spierania się co do sprzeczności względnych priorytetów
gospodarczych z celami czysto militarnymi. Zasoby zachodniego Związku
Radzieckiego dodano by do niemieckiego wysiłku wojennego i Trzecia
Rzesza w końcu byłaby w stanie narzucić swoją wolę całemu kontynentowi
europejskiemu. To założenie natychmiastowego sukcesu militarnego było
jednak także główną słabością całego planu Wehrmachtu. Już w lutym 1941
było oczywiste, że jeśli szok początkowego ataku nie rozsadzi reżimu Stalin,
Trzecia Rzesza stanie w obliczu strategicznej katastrofy.
1 Poglądy historyków wojskowości patrz A. J. Levine, Was World War II a Near-run Thing?, „Journal
of Strategic Studies”, 8 (1985), s. 51-7.
2 J. K. Galbraith, Germany was Badly Run, „Fortune”, grudzień 1945, s. 200. Gruntowna krytyka w P.
Hayes, Polycracy and Policy in the Third Reich: The Case of the Economy, w T. Childers i J. Caplan
(red.), Reevaluating the Third Reich, New York 1993, s. 190-210.
3 Galbraith, Germany, s. 200.
4 R. Wagenfuehr, Die deutsche Industrie im Kriege, Berlin 1954, s. 25. Krytyczna analiza ułomnych
statystyk Wagenführa patrz J. A. Tooze, No Room for Miracles, „GG”, 31 (2005), s. 439-64.
5 A. Speer, Inside the Third Reich, London 1970, s. 250-65, oraz W. Bleyer, Der geheime Bericht
ueber die Ruestung des faschistischen Deutschlands vom 27. Januar 1945, „Jahrbuch fuer
Wirtschaftsgeschichte” (1969), s. 347-68.
6 Patrz H. Kehrl, Kriegswirtschaft und Ruestungsindustrie, w Bilanz des Zweiten Weltkrieges.
Erkenntnisse und Verpflichtungen fuer die Zukunft, Oldenburg 1953, s. 272-7. Na temat związków
Kehrla z rewizjonistyczną skrajną prawicą patrz jego artykuł Zum Untergang des Dritten Reiches,
„Historische Tatsachen”, 8, Vlotho 1981, opublikowany przez Verlag für Volkstum und
Zeitgeschichtsforschung.
7 R. J. Overy, Goering, London 1984, s. 138, podsumowuje lata 1940-1941 jako „erę egotyzmu i
niekompetencji”, okres, w którym Niemcy zaprzepaścili swoją szansę na zwycięstwo w wojnie. W
przeciwieństwie do wielu Overy, co godne pochwały, jest szczery w swojej woli wiązania tego
rodzaju poglądów z otwarcie teoretycznymi spekulacjami na temat możliwości alternatywnych
wyników wojny. W przeciwieństwie do tego historia drugiej wojny światowej opracowana przez
„Militärgeschichtliches Forschungsamt” mówi o niemieckim „zaprzepaszczeniu przewagi w
uzbrojeniu” w latach 1940 i 1941, ale jest mniej chętna do angażowania się w czysto teoretyczną
dyskusję. DRZW 5/1. s. 486-522.
8 S. Friedlaender, Prelude to Downfall: Hitler and the United States 1939-1941, London 1967, s. 158,
wskazuje, że rozkazy dla Thomasa z OKW o przygotowaniu się do długiej wojny nadeszły już w
kilka dni po reelekcji Roosevelta 6 listopada 1940 roku.
9 M. L. Recker, Nationalsozialistische Sozialpolitik im Zweiten Weltkrieg, München 1985, s. 128-54,
oraz G. Corni i H. Gies, Blut und Boden: Rassenideologie und Agrarpolitik im Staat Hitlers, Idstein
1994, s. 61.
10 Pogląd ten najskrupulatniej przedstawia Müller w DRZW 5/1.
11 Patrz podsumowanie sytuacji we wrześniu 1940 roku w BAMA RW19/205, s. 22-39.
12 Opinia czasami umykająca w co bardziej akademickich omówieniach, ale z dramatyczną siłą
podkreślona w A. Clark, Barbarossa: The Russian-German Conflict 1941-1945, London 1965, s. 44-
57.
13 Müller, w DRZW 5/1. s. 513.
14 Jak to wyjaśniał Todt w BAMA RW19/164, s. 100.
15 Dane u Müllera w DRZW 5/1. s. 554-5. Na temat kluczowego znaczenia Panzer III w planach
dotyczących czołgów patrz dziennik Haldera, 5 grudnia 1940 roku, s. 297.
16 Na temat dalszej treści patrz H. H. Knittel, Panzerfertigung im Zweiten Weltkrieg:
Industrieproduktion fuer die deutsche Wehrmacht, Herford 1988, s. 30-44.
17 O tej ważnej zmianie technicznej pisze W. J. Spielberger, Die Panzer-Kampfwagen I und II,
Stuttgart, 3 wyd., 1991, oraz W. J. Spielberger i F. Wiener, Die deutschen Panzerkampfwagen III und
IV mit ihren Abarten 1935-1945, München 1968.
18 We wrześniu 1939 roku z posiadanych przez Wehrmacht 126 800 karabinów maszynowych tylko 84
078 sztuk było nowoczesnego typu MG 34. Patrz F. Hahn, Waffen und Geheimwaffen des deutschen
Heeres 1933-1945, Bonn, 3 wyd. 1998, I. s. 56-61.
19 Szczegóły patrz J. A. Tooze, Arming the Reich: Armaments Production in Hitler’s Germany,
dostępne na stronie internetowej autora. Patrz także Eichholtz, II. s. 7-9 i 36-40.
20 BAMA RH81 1012, s. 202.
21 Znaczenie produkcji amunicji jest często niezauważane w niekorzystnych dla Niemiec
porównaniach wczesnych mobilizacji gospodarek niemieckiej i brytyjskiej. Tabele porównawcze w
M. Harrison (red.), Economics of World War II, Cambridge 1998, s. 15-16, w całości ignorują
amunicję. W rzeczywistości niemiecka produkcja przewyższała brytyjską w stosunku 4 do 1 w
pociskach artyleryjskich w roku 1940 i 2 do 1 w roku 1941. B. H. Klein, Germany’s Economic
Preparations for War, Cambridge, Mass. 1959, s. 98.
22 Liczby dotyczące przydziałów stali patrz Müller, w DRZW 5/2. s. 555.
23 Na temat dalszej treści patrz rozdziały Kroenera w DRZW 5/1 i 5/2. Jedyne zastrzeżenie, jakie
można mu uczynić, to że jego opis polityki w dziedzinie zatrudnienia nie jest wystarczająco
powiązany z równoczesnymi decyzjami dotyczącymi surowców.
24 Dane pochodzą od Kroenera, w DRZW 5/2. s. 854-5.
25 Kroener, w DRZW 5/1. s. 883.
26 Kroener, w DRZW 5/1. s. 959.
27 Patrz końcowy raport datowany 16 maja 1941 roku, BAMA RW19/294, s. 6-20. Jak to jasno wynika
z jego gniewnej reakcji na majową rozbieżność pomiędzy rzeczywistą produkcją i maksymalnymi
możliwościami, Hitler nie do końca to rozumiał. Patrz BAMA RW19/165, s. 55 i 61.
28 BAMA RW19/164, s. 192.
29 Kroener, w DRZW 5/1. s. 868-9.
30 Krytyczny ponowny przegląd w Tooze, No Room for Miracles.
31 R. J. Overy, War and Economy in the Third Reich, Oxford 1994, s. 346. W rzeczywistości w świetle
danych produkcyjnych przywołanych przez samego Overy’ego w jego pracy doktorskiej jest to
wyraźny fałsz. Patrz R. J. Overy, German Aircraft Production 1939-1942: A Study in German War
Economy, Cambridge, Ph.D. 1978, s. 151. Dane z tej drugiej publikacji powinny być traktowane jako
odnoszące się tylko do roku 1941. W całym okresie pomiędzy rokiem 1939 i 1941 zarówno
zatrudnienie, jak i produkcja z grubsza się podwoiły.
32 Źródło w Tooze, Arming the Reich.
33 Patrz dane dla siły roboczej armii, marynarki i Luftwaffe u Kroenera w DRZW 5/1. s. 788, oraz PRO
FO 1078/138.
34 Podziękowania dla Lutza Budrassa za dostarczenie danych o zatrudnieniu dla Luftwaffe pomiędzy
latami 1939 i 1943.
35 Odłożenie na bok nieprzekonujących stwierdzeń na temat wydajności, oto zasadniczy przekaz
płynący z Overy, German Aircraft Production, s. 53.
36 Zostało to jasno wyrażone przez Keitela 20 maja 1941 roku przy okazji omówienia programu
zbrojeniowego dla czasu po „Barbarossie”. Patrz BAMA RW19/165, s. 55.
37 DRZW 4. s. 159.
38 R. Krengel, Anlagevermoegen, Produktion und Beschaeftigung der Industrie im Gebiete der
Bundesrepublik von 1924 bis 1956, Berlin 1958.
39 Knittel, Panzerfertigung, s. 49. Dane te sugerowałyby liczebność czołgów w dywizji podobną do tej
powszechnej wiosną 1940, tj. przed „odchudzeniem” poprzedzającym „Barbarossę”.
40 DRZW 4. s. 221.
41 Fantastyczny aspekt tych planów nie leżał w liczbach opisujących miesięczną produkcję, ale w
pomyśle działania wojskami pancernymi liczącymi 15 tys. pojazdów. Ogromna większość czołgów
wyprodukowanych po maju 1941 została zniszczona w walkach w ciągu kilku miesięcy od
opuszczenia fabryki. W roku 1944, w szczytowym punkcie swojej pancernej siły, Wehrmacht
dysponował niespełna 9,7 tys. walczących maszyn, z czego połowa była stosunkowo tanimi działami
samobieżnymi. Patrz Müller, w DRZW 5/2. s. 654.
42 Knittel, Panzerfertigung, s. 49. Podobnie jak w omawianym wyżej przypadku Luftwaffe
przedmiotem dyskusji jest waga decyzji podjętych przed lutym 1942 roku.
43 USSBS, Tank Industry Report, Washington 1945, s. 6-7.
44 B. Hopmann, Von der MONTAN zur Industrievertvaltungsgesellschaft (IVG) 1916-1951, Stuttgart
1996, książka, której tytuł w żaden sposób nie oddaje żywotnej wagi jej tematu.
45 Patrz decyzja Göringa dotycząca priorytetów, 3 lutego 1941 roku, BAMA RW19/164, s. 129.
46 BAMA RW19/166, s. 233, tak jak to też potwierdził komentarz Kraucha z wiosny 1939 roku.
47 W. Birkenfeld, Der synthetische Treibstoff 1933-1945, Göttingen 1964, s. 164.
48 Na ten mocno kontrowersyjny temat patrz P. Hayes, Industry and Ideology: IG Farben in the Nazi
Era, Cambridge 1987, s. 347-68, G. Plumpe, Die IG Farbenindustrie AG, Berlin 1990, s. 378-90, R.
J. van Pelt i D. Dwork, Auschwitz: 1270 to the Present, New Haven 1996, s. 197-235, P. Hayes i H.
Deichmann, Standort Auschwitz: Eine Kontroverse, 1999, 11 (1996), s. 79-101, F. Schmaltz i K. H.
Roth, Neue Dokumente zur Vorgeschichte des IG Farben-Werks Auschwitz-Monowitz, 1999, 13
(1998), s. 100-16, oraz B. C. Wagner, IG Auschwitz: Zwangsarbeit und Vernichtung von Haeftlingen
des Lagers Monowitz 1941-1945, München 2000.
49 Hayes, Industry and Ideology, s. 351, oraz Plumpe, Die IG Farbenindustrie, s. 389.
50 Patrz H. Mommsen, Mythen der Modernisierung: Zur Entwicklung der Ruestungsindustrie im
Dritten Reich, Essen 1999.
51 Wagner, IG Auschwitz, s. 7, 10 i 287.
52 Jak wskazała Sybille Steinbacher, obóz i teren przemysłowy były fundamentem udanego
eksperymentu z zakresu germanizacji miast na wschodnim Śląsku. Patrz S. Steinbacher,
„Musterstad” Auschwitz: Germanisierungspolitik und Judenmord in Ostoberschlesien, München
2000.
53 Patrz uwagi poczynione przez Himmlera 18 lipca 1942 roku podczas jego wizyty na placu budowy
IG. IMT, IG Farben Case VIII, NI 14551, s. 477-8.
54 Rola, jaką odgrywał przy rozwijaniu produkcji metanolu w Auschwitz dyrektor z IG Farben Johann
Giesen, później zatrudniony przez szwajcarski przemysł chemiczny, została nagłośniona przez
Lukasa Straumanna w jego znajdującym się na stronie internetowej OnlineReports.ch tekście pt. Das
dunkelste Kapitel in Christoph Blochers Ems Chemie. Patrz także J. R. White, Target Auschwitz:
Historical and Hypothetical German Responses to Allied Attack, „Holocaust and Genocide Studies”,
16 (2002), s. 54-76.
55 USSBS, Over-all Report (European War), Washington 1945, s. 51.
56 Obecnie Synthos Dwory 7 Sp. z o.o., będąca częścią polskiej Grupy Kapitałowej Synthos SA,
największego producenta kauczuków emulsyjnych w Europie (przyp. tłum.).
57 D. Petzina, Autarkiepolitik in Dritten Reich, Stuttgart 1968, s. 183.
58 Szczegółowe informacje na temat wojennej produkcji Forda patrz historia firmy w Benson Ford
Research Center, Acc. 435.
59 L. Budrass, Flugzeugindustrie und Luftruestung in Deutschland, Düsseldorf 1998, s. 707-11.
60 Ibid., s. 636.
61 Na temat Me 110 i jego nieudanego następcy patrz H. J. Ebert, J. B. Kaiser, K. Peters, Willy
Messerschmitt, Bonn 1992, s. 150-75, P. Schmoll, Die Messerschmittwerke im Zweiten Weltkrieg,
Regensburg 1998, s. 56-60, oraz A. van Ishoven, Messerschmitt: Aircraft Designer, London 1975, s.
149-65.
62 K. Orth, Das System der nationalsozialistischen Konzentrationslager, Hamburg 1999, s. 175-9,
Budrass, Flugzeugindustrie, s. 775-87.
63 M. Griehl i J. Dressel, Heinkel He 177, 277, 274, Shrewsbury 1998. Ogień powodował płyn
hydrauliczny wyciekający na gorący wydech. Patrz H.-J. Braun, Krieg der Ingenieure?, w B. Thoss i
H.-E. Volkmann (red.), Erster Weltkrieg: Zweiter Weltkrieg, Paderborn 2002, s. 208.
64 R. Schabel, Die Illusion der Wunderwaffen: Duesenflugzeuge und Flugabwehrraketen in der
Ruestungspolitik des Dritten Reiches, München 1994, s. 177.
65 P. Bohn, Reichskommisariat Norwegen: „Nationalsozialistische Neuordnung” und Kriegswirtschaft,
München 2000, s. 395. Co ciekawe, Stany Zjednoczone są już tutaj bez wahania identyfikowane jako
wrogie mocarstwo.
66 Budrass, Flugzeugindustrie, s. 602-18.
67 Ibid., s. 645-9.
68 Mogło tu równie dobrze chodzić o instalację Forda do masowej produkcji w River Rouge silników
gwiazdowych Pratt and Whitney. Benson Ford Research Center, Acc. 435, box 5.
69 N. Gregor, Daimler-Benz in the Third Reich, New Haven 1998, s. 128-31.
70 Ibid., s. 84-100.
71 Ibid., s. 118 i 125-6.
72 Budrass, Flugzeugindustrie, s. 648 i 659.
73 Ibid., s. 715-16.
74 Eichholtz, II. s. 13-19. Budrass, Flugzeugindustrie, s. 718.
75 Patrz treść prezentacji Milcha dla Wydziału Gospodarczo-Wojskowego OKW z 26 czerwca 1941
roku w G. Thomas, Geschichte der deutschen Wehr- und Ruestungswirtschaft, Boppard 1966, s. 448-
51. To właśnie prawdopodobnie ta prezentacja wywołała mocno pesymistyczne refleksje Thomasa
datowane na „koniec czerwca”, BAMA RW19/473, s. 167-76, w których pisał o „skutecznym
wejściu do wojny Stanów Zjednoczonych po stronie Anglii”.
76 Birkenfeld, Der synthetische Treibstoff, s. 164, Budrass, Flugzeugindustrie, s. 718, oraz Eichholtz,
II. s. 13-18. Niemiecka marynarka czyniła w listopadzie 1941 roku takie samo założenie, domagając
się zajęcia Majkopu do grudnia 1941 roku, tak aby do wiosny 1942 roku umożliwić rozpoczęcie
wydobycia ropy. Patrz W. Meier-Doernberg, Die Oelversorgung der Kriegsmarine 1935 bis 1945,
Freiburg 1973, s. 59.
77 Harrison, The Economics of World War II, s. 7-8.
78 Dziennik Haldera, 5 grudnia 1940 roku, s. 297.
79 DRZW 4. s. 271-94.
80 K. A. F. Schueler, Logistik im Russlandfeldzug, Frankfurt 1987.
81 Dziennik Haldera, 28 stycznia 1941 roku.
82 Schueler, Logistik, s. 190-91 i 198-9.
83 Świetny przegląd w M. van Creveld, Supplying War: Logistics from Wallenstein to Patton,
Cambridge 1977, s. 142-201.
84 R. L. DiNardo, Mechanized Juggernaut or Military Anachronism? Horses and the German Army of
World War II, New York 1991, s. 35-54.
85 Drabiniaste wozy chłopskie (przyp. tłum.).
86 R. Goralski i R. W. Freeburg, Oil & War, New York 1987, s. 348.
87 Za podkreślenie tej kwestii jestem szczególnie wdzięczny M. Harrisonowi.
88 Patrz Davies, Industry, w R. W. Davies, M. Harrison i S. G. Wheatcroft, The Economic
Transformation of the Soviet Union, 1913-1945, Cambridge 1999, s. 150.
89 M. Harrison, Soviet Industrialization and the Test of War, „HWJ”, 29 (1990), s. 65-84.
90 DRZW 4. s. 272-3.
91 Liczby odnoszą się do roku 1938. Patrz Statistisches Jahrbuch fuer die Eisen- und Stahlindustrie,
Düsseldorf 1939, s. 204.
92 Dziennik Haldera, 17 lutego 1941 roku, s. 320, oraz 30 marca 1941 roku, s. 345.
93 DRZW 4. s. 59.
94 W. Goerlitz, Paulus and Stalingrad, London 1963, s. 107.
95 DRZW 4. s. 278-9.
96 DRZW 4. s. 288-94.
97 Dziennik Haldera, 28 stycznia 1941 roku, s. 313-14.
98 DRZW 4. s. 272-3.
99 DRZW 4. s. 158-9.
100 BAMA RW19/164 106, s. 119.
101 BAMA RW19/164 108, s. 115.
102 BAMA RW19/164, s. 126. Patrz także dokonane przez Reichsnährstand obliczenia dotyczące 10-
procentowej redukcji sowieckiej konsumpcji żywności, RW19/164, s. 150.
103 Druzgocąca krytyka diametralnej zmiany poglądów przez Thomasa patrz DRZW 4. s. 170-71.
104 BAMA RW19/164, s. 108.
105 Ironią losu, gdy kampania się już rozpoczęła, Thomasa znowu opadły głębokie wątpliwości. Patrz
BAMA RW19/473, s. 167-76.
106 Patrz von Weizäcker w DRZW 4. s. 185, oraz DGFP, D XII, s. 661-2, doc. 419.
14. WIELKA STRATEGIA WOJNY
RASOWEJ

W ostatnich czterech rozdziałach koncentrowaliśmy się na rozplątywaniu


ogółu gospodarczo-wojskowych czynników, które powodowały
Hitlerem i jego reżimem pomiędzy latami 1939 i 1941. Gdy dostrzeżemy już
skalę międzynarodowej eskalacji, którą Hitler wprawił w ruch w roku 1938, a
która osiągnęła swój szczyt latem 1940 roku wraz z radykalnymi decyzjami
zbrojeniowymi Stanów Zjednoczonych, możliwa jest rekonstrukcja stojącej
za tymi działaniami zrozumiałej i konsekwentnej logiki strategicznej. Choć
do późnych lat 30. nazistowskie Niemcy były zdecydowanie najbardziej
zmobilizowanym społeczeństwem Europy Zachodniej, to jednak wciąż była
to tylko skromnie obdarzona zasobami europejska gospodarka i do lata 1939
roku były już w pełni widoczne ograniczenia niemieckich pokojowych mocy
produkcyjnych. Połączone potencjały gospodarcze europejskich mocarstw
ustawione naprzeciw Niemiec były nadzwyczaj onieśmielające, a kiedy
dodały się do tego jeszcze Stany Zjednoczone, nierówność stała się już
zupełnie przytłaczająca. Od roku 1938 ich poparcie dla mocarstw zachodnich
uchodziło w Berlinie za pewnik, zaś od roku 1939 zakładano, że Ameryka
dokona wkrótce decydującego wkładu w antyniemieckie zbrojenia. Jeśli
Hitler miał zrealizować swoje marzenie o zasadniczym wywróceniu globalnej
równowagi sił, musiał uderzać szybko, mocno i za wszelką cenę utrzymywać
inicjatywę. To właśnie ta konsekwentna, nawet jeśli „szalona”, logika
pobudziła go najpierw do podjęcia pierwszej decyzji o zaryzykowaniu we
wrześniu 1939 roku powszechnej wojny o Polskę, następnie do pójścia za
ciosem i bez zważania na niebezpieczeństwa zaatakowania Francji, a krótko
potem do rozpoczęcia przygotowań do inwazji na Związek Radziecki.
Uwzględniając zagrożenie wypływające ze strony brytyjskich i
amerykańskich zbrojeń, w świetle słabości zablokowanej europejskiej
gospodarki, ale także rzekomej niezwyciężoności niemieckiej armii były
wszelkie powody po temu, aby iść naprzód tak szybko, jak to tylko możliwe.
Akcentowanie tej strategicznej logiki nie oznacza jednak w żadnym razie
zaciemniania manichejskiej ideologii rasistowskiej, która dostarczała rządowi
Hitlera jego siły napędowej. Dla niego „konwencjonalna strategia” była
nierozerwalnie spleciona z rasizmem, a jej istota polegała na zmaganiach
rasowych. Jeśli nawet jest prawdą, że jego decyzja o kampanii przeciwko
Związkowi Radzieckiemu była już w roku 1941 motywowana strategiczną
kalkulacją skoncentrowaną na wojnie z Zachodem, to wcale nie czyni to tej
inwazji mniej „ideologiczną”. Jak widzieliśmy, rok 1938 zaznaczył się dla
Hitlera i nazistowskiego przywództwa fundamentalną zmianą. Tak jak
rozumiano to w Berlinie, wojnę z Zachodem wymusił na Niemczech
światowy spisek żydowski, pociągający za sznurki w Londynie i
Waszyngtonie1. Od czasów kryzysu sudeckiego te obłudnie skrywane związki
zaczęły przejawiać się w osobach Roosevelta z jednej strony oraz Churchilla,
największego przeciwnika polityki ustępstw, z drugiej. I, jak wspominaliśmy,
ta spiskowa interpretacja była konsekwentnie utrzymywana przez cały rok
1940 oraz 1941. Dokumenty zdobyte w ministerstwach spraw zagranicznych
w Warszawie i Paryżu posłużyły tylko do potwierdzenia opinii, że decyzja
Hitlera o wypowiedzeniu wojny w roku 1939 zapobiegła złośliwemu
spiskowi zmierzającemu do okrążenia i zaduszenia Niemiec. Identyfikacja
Roosevelta ze „światowym spiskiem żydowskim” była nieustanna. Oglądana
pod tym kątem wątpliwość, czy Hitler był motywowany do swojego ataku na
Związek Radziecki w pierwszym rzędzie przez potrzebę wyeliminowania
Wielkiej Brytanii z wojny, a tym samym uprzedzenia amerykańskiej
interwencji, czy też przez pogoń za swoją odwieczną ideologiczną wizją
rasowego konfliktu okazuje się oparta na fałszywej alternatywie. Podbój
Lebensraumu na Wschodzie był oczywiście zawsze naczelnym strategicznym
celem Hitlera, zaś zagrożenie ze strony anglo-amerykańskiego sojuszu
będącego dziełem światowego „żydostwa” czyniło to po prostu pilniejszym i
bardziej koniecznym niż kiedykolwiek.
Nie może być jednak żadnych wątpliwości, że w swoim wykonaniu, o ile
już nie w samym uzasadnieniu, „Barbarossa” stanowiła zasadniczy przełom.
22 czerwca 1941 roku Trzecia Rzesza nie tylko rozpoczęła najbardziej
masową kampanię w historii wojskowości, rozpętała także równie
bezprecedensową kampanię ludobójczej przemocy. Okazało się przy tym, że
skoncentrowany nacisk na wytępienie ludności pochodzenia żydowskiego
zaczął być postrzegany jako prawdziwie definiujący ją aspekt tej kampanii.
Niemniej w Europie Wschodniej, epicentrum Holocaustu, ludobójstwo
Żydów nie było tylko odizolowanym aktem mordu. Niemiecka inwazja na
Związek Radziecki daleko lepiej da się zrozumieć jako ostatnie w długiej i
krwawej historii europejskiego kolonializmu wielkie zagarnięcie ziemi2.
Zniszczenie żydowskiej populacji było pierwszym krokiem w kierunku
wyrwania z korzeniami państwa bolszewickiego. To, co miało nastąpić, było
gigantyczną kampanią oczyszczania terenu i kolonizacji, co zawierało w
sobie także „wyczyszczenie” z ogromnej większości ludności słowiańskiej i
zasiedlenie niemieckimi kolonistami milionów hektarów wschodniego
Lebensraumu. Uzupełnieniem tego długofalowego programu demograficznej
inżynierii była krótkoterminowa strategia eksploatacji, motywowana
„praktyczną” potrzebą zabezpieczenia bilansu żywnościowego w niemieckim
Groβraumie. Osiągnięcie tego całkowicie „pragmatycznego” celu wymagało
co najmniej wymordowania poprzez zorganizowane zagłodzenie całej
populacji miejskiej zachodniego Związku Radzieckiego. Jak pokazali to już
na wiosnę 1940 roku w Generalnym Gubernatorstwie Hans Frank i Herbert
Backe, Hitler i jego reżim byli zdeterminowani, żeby w tej wojnie światowej
to nie Niemcy głodowali aż po klęskę.

I.
Od momentu kiedy we wrześniu 1939 roku Niemcy najechały Polskę,
ludobójcze impulsy wypływające z nazistowskiej ideologii, skierowane
zarówno przeciwko Żydom, jak i Słowianom, przybrały konkretną formę w
nadzwyczajnym programie przesiedlenia ludności i osadnictwa
kolonizacyjnego3. Architektami tego planu byli Heinrich Himmler i jego
zespoły techniczne z Reichssicherheitshauptamt (RSHA, Główny Urząd
Bezpieczeństwa Rzeszy) oraz z wydziałów Reichskommissar für die
Festigung deutschen Volkstums (RKF, Komisarz Rzeszy ds. Utwierdzenia
Niemieckiej Rasy). Praktyczny sukces tego wczesnego programu był
ograniczony, niemniej był on kluczowy w umocnieniu się w myśleniu SS
bliskiego związku pomiędzy usunięciem Żydów a szerszymi projektami
rasowej reorganizacji oraz niemieckiego osadnictwa.
Jak już wspominaliśmy, idea kolonizacji Wschodu przez dłuższy czas była
zasadniczą dla radykalnego niemieckiego nacjonalizmu. W roku 1939
spotęgowały ją jeszcze dwa bardziej bezpośrednie impulsy. Wcielenie
wielkiej część terytorium polskiego do Rzeszy postawiło przed Niemcami
pytanie, co zrobić z milionami nowych, nieniemieckich mieszkańców. Z
drugiej strony porozumienia zawarte we wrześniu i październiku 1939 roku
ze Związkiem Radzieckim i Włochami oznaczały, że Niemcy muszą
zapewnić „powrót” do Rzeszy setkom tysięcy etnicznych Niemców z krajów
bałtyckich i południowego Tyrolu. Aby zrobić miejsce dla tego napływu, SS
przygotowywało usunięcie z terytoriów polskich teraz anektowanych przez
Rzeszę zarówno całej populacji żydowskiej, jak i ogromnej większości
polskiej4. Jedna z wcześniejszych wersji Generalplanu wyszczególniała cel w
postaci deportowania miliona Żydów i 3,4 mln Polaków5. Jedynymi
miejscowymi, którzy mieli pozostać, były znikoma mniejszość uznana za
pasującą do wcielenia do niemieckiej społeczności rasowej oraz obfity zasób
ludzki przeznaczony do pracy przymusowej. Okazało się jednak, że jest to
daleko zbyt ambitne zadanie. Na początku 1940 roku Himmler i Heydrich
liczyli na wypędzenie z nowo zaanektowanych terytoriów do Generalnego
Gubernatorstwa 600 tys. ludzi. Realizacja tego spowodowałaby jednak chaos,
więc do kwietnia 1940 roku „tylko” 261 517 ludzi zostało przesiedlonych, po
połowie Żydów i polskich chłopów. Do końca 1940 roku całość wzrosła do
305 tys. ludzi. Zamiast usuwać Żydów niemieccy administratorzy uciekli się
teraz do skupiania ich w wielkich gettach miejskich, z największym w Łodzi.
Miliony Polaków były natomiast kierowane na roboty do Niemiec albo do
przymusowej pracy na byłej polskiej ziemi. W efekcie do końca 1940 roku
180 tys. etnicznych Niemców zostało osiedlonych w polskich
gospodarstwach, któremu to procesowi towarzyszyły brutalne wysiedlenia i
duża reklama. Nierównowaga liczebna była jednak wciąż irytująca. Do
stycznia 1941 roku ponad 530 tys. etnicznych Niemców zostało więc
repatriowanych do Rzeszy, zostawiając za sobą, w swojej pierwotnej
ojczyźnie gospodarstwa i inną własność o wartości co najmniej 3,315 mln
marek6. Tymczasem zamiast objęcia najlepszych kolonii rolniczych,
większość powracających wegetowała w prowadzonych przez SS obozach
tranzytowych.
Praktyczna porażka nie osłabiła jednak entuzjazmu Heydricha i SS. Proces
rasowego przesiewania zaczął się toczyć na poważnie we wrześniu 1940 roku
wraz z wprowadzeniem Volkslisty. Ze znajdujących się w obrębie
niemieckich granic 8,53 mln Polaków tylko milion uznano za wartych
wpisania. Zostali uszeregowani w 4 klasy w zależności od szybkości, z jaką
według „rasowych naukowców” SS mogli zasymilować się z niemiecką
społecznością. Los 7 mln reszty Polaków pozostawał niepewny. Ich status
prawny został zredukowany do „będących na utrzymaniu Rzeszy z
ograniczonymi prawami obywatelskimi” (Schutzangehörige des deutschen
Reiches mit beschränkten Inländerrechten). W końcu 1940 roku Ministerstwo
Rolnictwa Rzeszy poinformowało, że na nowych niemieckich terytoriach
większość polskich chłopów odmówiła obsiewania pól na kolejny sezon,
ponieważ nie spodziewają się, żeby gdy nadejdą żniwa, byli jeszcze
właścicielami swoich gospodarstw7. Zważywszy, co chodziło po głowie
Heydrichowi, było to dla nich rzeczywiście jedyne sensowne wyjście. W
styczniu 1941 roku zainicjował on bowiem nową rundę planowania
dotyczącego zarówno „ostatecznego rozwiązania” problemu żydowskiego,
który w roku 1941 był ciągle w głównej mierze problemem Żydów polskich,
jak i masowego przesiedlenia miejscowych Polaków. Jego najbardziej
bezpośrednim celem było znalezienie domów dla repatriowanych etnicznych
Niemców poprzez wysiedlenie przy najbliższej możliwej okazji 770 tys.
Polaków do Generalnego Gubernatorstwa. To jednak stało w konflikcie z
warunkami panującymi w Gubernatorstwie oraz potrzebami transportowymi
armii niemieckiej istniejącymi w przededniu „Barbarossy”, w efekcie zamiast
250 tys. ludzi, których Heydrich miał nadzieję przesiedlić do maja 1941 roku,
SS faktycznie udało się to zrobić tylko w stosunku 25 tys. osób. Były to
jednak tylko krótkoterminowe trudności. Wieści o zbliżającym się ataku
Niemiec na Związek Radziecki wywołały w szeregach SS euforię. Kraj ten
oferował szansę na rozwiązanie problemu terytorium i ludności na skalę w
granicach Polski niewyobrażalną. Niechciane, duże grupy pochłonęłyby
pustkowia Wschodu, zaś ogromne połaci ziemi można by przydzielić pod
niemieckie osadnictwo. Wreszcie nadszedłby ten etap, kiedy to rozwiązano
by problemy ludnościowe i przestrzenne w prawdziwie radykalny sposób. 30
stycznia 1941 roku Hitler powtórzył zebranym w Sportpalast ekstatycznym
tłumom groźby, które wystosował już dwa lata wcześniej8. Przemówienie
skupiające się przede wszystkim na zapewnianiu o bezcelowości
kontynuowania przez Wielką Brytanię wojny przeciwko Niemcom zakończył
ponownym wygłoszeniem swojego „proroctwa”, że „jeśli to żydostwo
wrzuciło świat w wojnę, to rola Żydów będzie w Europie skończona”. Inaczej
niż w roku 1939 nie była to już jednak tylko warunkowa groźba. To był
stanowczy zamiar. Agitacja Ameryki przeciwko Niemcom była przecież
uznanym faktem. Czy Niemcy były zaangażowane w otwartą wojnę
światową, czy nie, walczyły ze światową koalicją, a wkrótce miały stanąć w
obliczu pełnego zalewu lend-lease’u. Hitler mógł zatem stwierdzać z niejaką
pewnością: „Nadchodzące miesiące i rok udowodnią, że także w tym
przypadku prawidłowo prorokowałem”. Już kilka tygodni wcześniej Heydrich
otrzymał swój pierwszy rozkaz przygotowania się do prawdziwie
gruntownego rozwiązania problemu europejskich Żydów9. Z całej Europy, z
Rzeszy i z Polski zostaliby wysłani na śmierć w bagniste place budowy na
opuszczonych terytoriach Wschodu, ogołoconych już do nagiej ziemi przez
niemieckie wojska okupacyjne. W marcu Wehrmacht i SS opracowały
wytyczne przewidujące likwidację wszystkich elementów, które mogłyby być
niebezpieczne dla niemieckich władz na nowo zdobytych terytoriach.
Kategorię tę Göring zdefiniował dla Heydricha jako zawierającą „GPU,
komisarzy politycznych, Żydów itd.”10. Do 6 czerwca naczelne dowództwo
sił lądowych sformalizowało to pod nazwą cieszącego się złą sławą Rozkazu
o Komisarzach, który wzywał do bezwzględnej i natychmiastowej egzekucji
wszystkich politycznych przedstawicieli państwa sowieckiego.
Pozostawionymi za plecami Wehrmachtu miały zająć się Einsatzgruppen – 3
tys. policjantów i SS-manów, którzy od drugiej połowy maja przechodzili
ideologiczne szkolenie Szkole Straży Granicznej w Pretzsch koło Lipska.
Chociaż mieli być skierowani w pierwszej kolejności przeciwko organom
państwa sowieckiego, Heydrich na swoich częstych spotkaniach z dowódcami
Einsatzgruppen wielokrotnie przypominał o roli Żydów odgrywanej przez
nich przy narodzinach bolszewizmu i złowieszczo, jakby na zapas, wciąż
domagał się likwidacji każdego z nich będącego w służbie partii czy
państwa11. W ciągu kilku dni od inwazji równowaga pomiędzy tymi trzema
kategoriami miała się radykalnie zmienić.
Tymczasem zbliżający się atak na Związek Radziecki miał ożywczy wpływ
na zainicjowany w Polsce szerszy program rasowego przemodelowania. W
połowie czerwca 1941 roku niemieckie wydziały planistyczne zaczęły
rozważać możliwość usunięcia polskiej ludności nie tylko z terytoriów
zaanektowanych przez Niemcy, ale także z Generalnego Gubernatorstwa12.
Zaczęły innymi słowy rozważać ludobójstwo całej polskiej populacji. 21
czerwca 1941 roku Himmler nakazał swojemu zespołowi z RKF przygotować
ogólny plan demograficznej reorganizacji całego obszaru wschodniego, co do
którego spodziewano się, że zostanie objęty niemiecką kontrolą13, zaś kilka
tygodni wcześniej zażądał dodatkowych funduszy na powołanie niezależnej
administracji budowalnej SS. Przez następne 12 miesięcy ewolucja polityki
wobec Żydów i rozwój długofalowego planu osadnictwa w Europie
Wschodniej postępowały w stałej współpracy pomiędzy wydziałami RSHA i
RKF oraz administracją gospodarczą SS14. Pierwszy szkic tzw. Generalplan
Ost został w kilka tygodni opracowany przez eksperta osadniczego RKF,
profesora Konrada Meyera. Zaprezentowano go Himmlerowi 15 lipca 1941
roku, a jesienią wydano rozkaz o budowie w Polsce licznych obozów
bazowych, w oparciu o które kolumny niewolniczej siły roboczej zaczęłyby
realizować ogromny program budowlany zawarty w Generalplan Meyera.
Tymczasem RSHA Reinharda Heydricha pracowało zarówno nad zarysem
planu „ostatecznego rozwiązania”, jak i nad kolejną wersją Generalplanu.
Główna zasada tego pierwszego, tj. objęcie nim nie tylko milionów Żydów z
Polski i Związku Radzieckiego, ale także ich dużo mniejsze społeczności
żyjące w Europy Zachodniej, była gotowa do grudnia 1941 roku15. Naradę
trzeba było odłożyć do stycznia 1942 roku, ale kiedy sekretarze stanu zjechali
się w końcu do Wannsee, propozycja Heydricha nie spotkała się z krytyką. W
przeciwieństwie do niej drugie ogólne opracowanie Generalplan Ost, które
kierowało się nie ku mniejszości żydowskiej, ale ku dużo większej
nieżydowskiej ludności Polski i Związku Radzieckiego, napotkało tak
gwałtowne ataki urzędników Rzeszy, że zadanie przygotowania tego planu
przekazano z RSHA z powrotem profesorowi Meyerowi z RKF16. Ten
ukończył ostatecznie swój projekt w maju 1942 roku, następnie po
konsultacjach z Hitlerem został on zatwierdzony przez Himmlera w lipcu
1942 roku jako zarys przyszłej działalności osiedleńczej SS na Wschodzie17.
Pokazuje on faktyczny rodzaj porządku społecznego, jaki kierownictwo SS
miało nadzieję stworzyć w Europie Wschodniej.
Pierwszym i najbardziej fundamentalnym założeniem całego terytorialnego
planowania SS było od roku 1939 stwierdzenie, że integracja Europy
Wschodniej jako niemieckiego Lebensraumu wymaga usunięcia olbrzymiej
większości miejscowej populacji. Generalplan Meyera nie mówił konkretnie
o Żydach, niemniej ich wyrzucenie było wyraźnie założone z góry. Tylko w
Polsce i na Ukrainie Żydzi tworzyli wystarczająco dużą mniejszość, aby
pozbycie się ich znacznie zaburzyło równowagę ludnościową. Meyer jednak
w pierwszej kolejności adresował swój plan do słowiańskiej większości. Dla
Polski przewidywał usunięcie 80-85% miejscowej populacji, po czym miało
nastąpić wydalenie 64% ludności Ukrainy i 75% Białorusi18, zaś terytorium
rosyjskie wokół Leningradu miało zostać opróżnione zupełnie. Różne szkice
Generalplanu różniły się w swoich szacunkach co do rzeczywistej liczby
objętych nim ludzi, ale najniższą wartością było 31 mln przesiedlonych osób,
nie licząc mniejszości żydowskiej. Bardziej realistyczne szacunki, które
uwzględniały naturalny stopień wzrostu liczby ludności w okresie
wprowadzania w życie programu, wymieniały liczbę ofiar bliższą 45 mln19.
Ciągle nie było absolutnej jasności w kwestii ostatecznego losu
deportowanych, niemniej nie było żadnych wątpliwości co do tego, że proces
„ewakuacji” będzie wiązał się z masowymi zgonami na niespotykaną skalę.
Tylko zdolni do pracy byli w kręgu zainteresowania Niemców. Do końca
1942 roku chodziły słuchy o możliwym „fizycznym unicestwieniu” całych
populacji nie tylko mniejszości żydowskiej, ale także Polaków i Ukraińców20.
Wszelkie skrupuły moralne już dawno odłożono na bok. Teraz chodziło tylko
o użyteczność.
Ludobójcze konsekwencje Generalplan Ost wyraźnie ujawniły się w
zorganizowanej latem 1942 roku „akcji próbnej”. 18-19 lipca 1942 roku, w
tym samym czasie, kiedy Himmler wydawał ostateczny rozkaz
wymordowania Żydów w Generalnym Gubernatorstwie, nakazał on także
Odilo Globocnikowi przeprowadzenie „ewakuacji” całej polskiej ludności z
regionu Zamościa21. W zamierzeniu był to pierwszy krok w kierunku
rozszerzenia procesu germanizacji poza granice Rzeszy. Po zakończeniu
„ewakuacji” całej ludności żydowskiej Odilo Globocnic zaczął drugą rundę
Selektionen, która podzieliła polską populację na 4 grupy według wieku, płci
i stopnia politycznego zagrożenia. Mężczyźni i kobiety zdolni do pracy
utworzyli dwie oddzielne grupy, dokładne tak jak na konferencji w Wannsee
Heydrich domagał się w odniesieniu do Żydów. Polskie dzieci odebrano
rodzinom i losowo przydzielono kobietom i mężczyznom w wieku powyżej
60 lat. Te źle dobrane „grupy rodzinne” zostały następnie wysłane do tak
zwanych „wiosek emeryckich”, które były faktycznie osadami opróżnionymi
w wyniku zagazowania ich żydowskich mieszkańców. Czwartą grupę
Polaków, tj. tych uznanych przez władze niemieckie za
najniebezpieczniejszych, wysłano bezpośrednio do Auschwitz i Majdanka,
gdzie dokonano ich egzekucji albo zapracowali się na śmierć22. W praktyce
jednak zamojska ewakuacja nie zakończyła się sukcesem. Wysiłki SS
zmierzające do gromadzenia mieszkańców napotykały intensywny zbrojny
opór i wymagały mobilizacji tysięcy niemieckich policjantów, żołnierzy i
wojsk pomocniczych. Dziesiątki tysięcy Polaków uciekło do lasu23. W
efekcie latem 1943 roku Globocnic został zmuszony do zarzucenia akcji. W
porównaniu do otwartego mordu na żydowskiej ludności Generalnego
Gubernatorstwa zamojski eksperyment miał małą skalę, mimo to był bardzo
istotny jako wskazówka pełnego zakresu ludobójczych ambicji Trzeciej
Rzeszy. Generalplan Ost ustalił rozkład czasowy wytępienia całej populacji
Europy Wschodniej i powinien być traktowany nie mniej poważnie niż
program zarysowany przez Heydricha na konferencji w Wannsee.
Zważywszy rozważaną przez SS skalę horroru, groteskowe może się
wydawać przedstawianie „konstruktywnego” planu, nad jakim zastanawiano
się w kontekście obszarów opuszczonych przez dziesiątki milionów ludzi,
których zamierzano wymordować albo wykorzenić. Trzeba to jednak zrobić,
jeśli mamy zrozumieć, w jaki sposób sprawcy racjonalizowali swój program
mordów, oraz znaczenie nadawane przez nich idei Lebensraumu. Na
ogromnej przestrzeni opróżnionej przez Generalplan Ost Himmler i jego
ludzie przewidywali osiedlenie w ciągu 20-30 lat przynajmniej 10 mln
Niemców. Etniczne granice rasy niemieckiej miały zostać przesunięte o tysiąc
kilometrów na wschód24. Zaangażowani w tę dyskusję planiści z SS byli aż
nazbyt świadomi, że wywoływanie obrazu teutońskich książąt grozi im, że
zaczną wydawać się dziwacznie archaiczni, a przecież w swoim własnym
rozumieniu byli oni absolutnym tego przeciwieństwem. Nie o to chodzi, że
Konrad Meyer i jego ludzie dystansowali się od tradycji niemieckiego
osadnictwa na Wschodzie, ale pojmowanie tego jako przywiązania do
archaizmów było myleniem pojęć. Jak to wyjaśnił jeden z urzędników Franka
z Generalnego Gubernatorstwa, Trzecia Rzesza wracała do swojej
historycznej misji modernizacyjnej. „W rzeczywistości Mistrzowie
Niemieckiego Porządku, a przede wszystkim liderzy osadnictwa [Lokatoren],
którzy zbudowali i zasiedlili wsie i gospodarstwa na zasadach komercyjnych
byli… wszystkim tylko nie romantykami. Byli zimnymi księgowymi i w
wielkiej liczbie pochodzili z klas handlowych”25. Nie był to też w swojej
intencji projekt niepraktyczny albo „tylko ideologiczny”. Wschód mógł
zaoferować pomyślną przyszłość będącemu pod dużą presją niemieckiemu
chłopstwu. Według Konrada Meyera, architekta Generalplan Ost, była to
szansa na nowy początek poza przeludnionymi granicami Rzeszy. Jak to ujął
w swoim artykule programowym:
Rolnicy jutra będą innymi ludźmi od tych dzisiejszych… Dla naszej wiejskiej populacji świt tej
nowej ery oznacza zasadniczą zmianę charakteru… wybór pomiędzy tradycją a postępem,
prymitywnym i nowoczesnym może być rozstrzygnięty na korzyść zdrowej, powszechnie
uświadomionej idei postępu i pracy. To pociąga za sobą jasną decyzję na korzyść walki i odróżnia
od tych… którzy widzą ocalenie chłopstwa w ochronie naturalnych rezerwatów. Nie może być
powrotu do „starych, dobrych lat”. Lepiej jest więc przestać narzekać, że „stare chłopstwo”
odeszło, i zaakceptować nowe chłopstwo Trzeciej Rzeszy i walczyć o nie26.

Wizja, która zainspirowała niemiecki projekt kolonialny na Wschodzie,


miała więcej wspólnego z amerykańską teorią pogranicza27 niż ze
Średniowieczem. Jesienią 1941 roku Hitler często powracał podczas dyskusji
o przyszłości Niemiec na Wschodzie do tego przykładu. Wołga, oświadczał,
będzie Missisipi Niemiec, a krwawy podbój amerykańskiego Zachodu
dostarczy Niemcom historycznego uzasadnienia, którego potrzebują dla
usprawiedliwienia oczyszczenia z ludności słowiańskiej. „Tutaj na
Wschodzie po raz drugi powtórzy się podobny proces jak podczas podboju
Ameryki”. „Wyższa” populacja osadników wyprze „niższą” ludność
miejscową, otwierając tym drogę do nowej ery gospodarczych okazji.
„Europa – a nie Ameryka – będzie ziemią nieograniczonych możliwości”28.
Generalplan Ost przewidywał nie tyle powrót do przeszłości, co nową fazę
ekspansji niemieckiego rozwoju gospodarczego. Znajduje się w towarzystwie
ogłoszonego jesienią 1940 roku ogromnego programu mieszkaniowego
Niemieckiego Frontu Pracy oraz przedwojennego planu Volkswagenów. Na
Wschodzie nowe bogactwa zasobów naturalnych połączą się z niemieckimi
know-how i kapitałem, aby umożliwić radykalny wzrost standardu życia.
Najzwięźlejszym wyrażeniem tej ambicji była gęstość zaludnienia. W
początkowym planie dla Polski została ona ustalona na 100 osób na km2.
Kiedy do Generalplan Ost wcielono terytorium Związku Radzieckiego, cel
ten został zredukowany do 80 osób na km2, tj. znacznie mniej niż gęstość
zaludnienia Niemiec w roku 1939, która wynosiła 133 osób na km2, ale
więcej niż w tych czasach we Francji29. Agronomowie pracujący wtedy dla
SS nie mieli też złudzeń co do standardu życia, jakiego można było się
spodziewać w społeczności złożonej w całości tylko z małorolnych chłopów.
Zamiast tego ideałem Meyera była struktura ludnościowa Bawarii albo
regionu Hanoweru, które w latach 30. utrzymywały nie za gęstą równowagę
pomiędzy rolnictwem, przemysłem i usługami30. Generalplan przewidywał
udział rolnictwa w sile roboczej nie wyższy niż jedna trzecia oraz podobne
udziały zatrudnionych w przemyśle, rzemiośle, handlu i służbach
publicznych. W długofalowym rozwoju niemieckiej struktury zawodowej
wizja SS oznaczała cofnięcie wskazówek zegara nie do Średniowiecza, ale do
roku 1900.
TABELA NR 14. PROPONOWANY PODZIAŁ LUDNOŚCI WEDŁUG
GENERALPLAN OST

% ludności utrzymującej się z ideał SS (Hanower i Bawaria) przeciętna Rzeszy w roku 1933

rolnictwa 35 21

rzemiosła 35 39

przemysłu i handlu 15 17

służb publicznych 7 8

inni 8 15

Źródło: C. Madajczyk (red.), Vom Generalplan Ost zum Generalsiedlungsplan, München 1994, s. 3-14,
doc. 1.

W świetle problemów istniejących w Rzeszy doprowadzenie do właściwej


dystrybucji ziemi było wyraźnie kluczową kwestią dla kolonizacji Niemiec na
Wschodzie. Większość niemieckich osadników dostałaby samowystarczalne,
co najmniej 20-hektarowe gospodarstwa (zwane Hufen). Jak wspominaliśmy,
20-30-hektarowe majątki były podporą Erbhöfe w Rzeszy. Na tych jednak
obszarach, gdzie jakość ziemi wymagała gospodarstw powyżej 30 ha, te
rodzinne nie byłyby już jednak majątkami opłacalnymi. Te terytoria oddano
by pod większe posiadłości prowadzone przez weteranów SS,
wykorzystujących w charakterze rąk do pracy brygady Słowian. Początkowy
plan dla Polski przewidywał, że dwie trzecie ziemi zostanie podzielone
pomiędzy 150 tys. Hufen, każde utrzymujące niemiecką rodzinę chłopską, a
jedna trzecia zarezerwowana na 12 tys. wielkich Wehrbauernhöfe dla
oficerów SS. Cel w postaci pełnej germanizacji nigdy nie zostałby jednak
osiągnięty, jeśli niemieccy rolnicy byliby zmuszeni do oparcia się przy
wykonywaniu większości prac polowych na miejscowych Słowianach.
Ziemia została więc także tak rozdzielona, aby dostarczyć działek dla
znacznej populacji niemieckich robotników rolnych.
Osadnictwo na Wschodzie było bezpośrednio związane z wysiłkami RNS
zmierzającymi do realizacji ogłoszonej przez Darrego w końcu roku 1940
całościowej racjonalizacji rolnictwa na obszarze Niemiec31. Słowami
wczesnego dokumentu planistycznego zakładano, że „konstruktywny wysiłek
na Wschodzie… pozwoli na rekonstrukcję obszarów Starej Rzeszy, na
których można było podzielić schedę. Tylko z Wirtembergii i Badenii
dostępnych będzie 100 tys. rodzin chłopskich i rzemieślniczych”32. Latem
1940 roku grupy ekspertów z Reichsnährstandu, pod kierownictwem
wszechobecnego profesora Meyera, dokonały gruntownego spisu wiejskich
obszarów Niemiec33. W ramach starannych wizji lokalnych przebadali próbkę
4,5 tys. niemieckich wsi z ogółem 5 mln mieszkańców. Wszędzie każde
gospodarstwo zaszeregowano według jego opłacalności. W przyszłości
niedopuszczalne byłoby w Niemczech tworzenie takich, które nie
przynosiłoby dochodu w wysokości przynajmniej 3 tys. marek rocznie,
umieszczającego rodzinę rolniczą znacznie powyżej mediany podziału
dochodu narodowego. W praktyce oznaczało to, że gospodarstwa musiałyby
mieć minimalny rozmiar 18 ha, a w niektórych regionach bliżej nawet 30 ha.
Na obszarach, na których możliwy był podział schedy, takich jak Nadrenia,
do konsolidacji bądź likwidacji przeznaczono ponad 30% wszystkich
gospodarstw. Gdyby można było zupełne zlekceważyć lokalną wrażliwość,
stopień konsolidacji dochodziłby do 50%. Przy tym zespoły Meyera nie
oceniały tylko gospodarstw, ale także ich mieszkańców. Ciężko pracującym
chłopom, którym brakowało ziemi, miała pomóc konsolidacja mniejszych
majątków zabranych rolnikom pracującym w niepełnym wymiarze lub
niezbyt satysfakcjonującym pod innymi względami. Młode rodziny z dobrym
niemieckim rodowodem byłyby zachęcane do skorzystania z okazji do
osiedlenia się na Wschodzie. Ustalona przez Meyera w roku 1942 ostateczna
wersja Generalplan Ost przewidywała zabranie z przeludnionych obszarów
wiejskich Rzeszy przynajmniej 220 tys. rodzin. Dodatkowo SS miało
nadzieję, że będzie w stanie przyciągnąć dalszych 220 tys. rozpoczynających
życie w rolnictwie młodych par i przynajmniej 2 mln kolonistów z miejskich
obszarów Niemiec34. Rolniczy planiści nie zamierzali jednak tyko
przejmować ziemi i przydzielać jej ludności. Cel w postaci stworzenia
Lebensraumu „o wysokiej intensywności” (hochintensiven) mógł być
osiągnięty tylko poprzez znaczne inwestycje35. Za niemieckimi osadnikami
musiałby podążyć na wschód ogromny strumień niemieckiego kapitału.
Gospodarstwa trzeba było dobrze wyposażyć w żywy inwentarz i maszyny,
ale najważniejsze ze wszystkiego było polepszenie infrastruktury
transportowej, gdyż nowoczesne rolnictwo nie mogło prosperować bez
połączeń z małymi i wielkimi miastami. Wstępny kosztorys Meyera dla
Generalplan Ost wyniósł więc 40 mld marek, co wkrótce po naciskach
Himmlera zostało powiększone do aż 67 mld marek36. Było to tyle, ile
Niemcy wydały na zbrojenia pomiędzy latami 1930 i 1939, więcej niż
wszystkie razem inwestycje w gospodarkę dokonane w latach 1933-1938 i
około dwóch trzecich niemieckiego PKB z roku 194137. Pół miliona marek
miało zostać utopionych w każdym metrze kwadratowym nowego,
ogromnego, wschodniego imperium Niemiec. Zakładając, że terytorium to
będzie zaludnione 80 osobami na km2, wychodziło 6250 marek na
mieszkańca. I także w tym nie ma żadnego śladu tęsknoty za przeszłością. W
popieranych przez Himmlera i Hitlera planach rekultywacja terenu i rolnictwo
wymagałyby tylko 36% niemieckich inwestycji na Wschodzie, reszta zaś była
przeznaczona na infrastrukturę transportową, przemysł i osadnictwo
miejskie38. A był to tylko państwowy składnik rozwoju gospodarki Wschodu.
Oczekiwano bowiem, że wielkie sumy napłyną także z przemysłu
prywatnego. Rzesza, liczono, dostarczy przynajmniej 15,67 mld marek z
budżetu państwowego; 4,29 mld przyjdzie z specjalnego funduszu będącego
w dyspozycji Heinricha Himmlera jako RKF; od niemieckiego rządu
lokalnego spodziewano się dostarczenia 3,04 mld marek. Te fundusze
publiczne skierowano by przede wszystkim na leśnictwo, infrastrukturę,
budowę dróg i udoskonalenia rolnicze. Od Reichsbahnu oczekiwano wkładu
przynajmniej 1,5 mld marek na rozbudowę sieci kolejowej. Wreszcie
uważano, że z górą 20 mld marek zostanie na mniej lub bardziej
komercyjnych zasadach zebrane na cele związane z rozwojem przemysłowym
i urbanistycznym. Gdyby więc Generalplan Ost został kiedykolwiek
zrealizowany, pociągnąłby za sobą przemieszczenie na wschód niemieckiego
kapitału narodowego39.
To właśnie przez kwestię kosztów i wynikającą z niej decyzję oparcia się
na pracy przymusowej Generalplan Ost został bezpośrednio powiązany z
„ostatecznym rozwiązaniem”40. Jak to latem 1942 roku ujął Himmler na
spotkaniu wyższych dowódców SS:
Jeśli nie zapełnimy naszych obozów niewolnikami – w tym pokoju mam zamiar stawiać sprawy
zdecydowanie i bardzo jasno – niewolnikami roboczymi, którzy bez względu na jakiekolwiek straty
wybudują nasze miasta, nasze wsie, nasze gospodarstwa, to nawet po wielu latach wojny nie
będziemy mieli dość pieniędzy, aby być w stanie wyposażyć osady w taki sposób, żeby prawdziwy
niemiecki naród mógł tam żyć i w tym pierwszym pokoleniu zapuścić korzenie41.

Planiści tacy jak Konrad Meyer i szef budownictwa SS Hans Kammler


wyrażali się w mniej drastycznym języku, ale ich intencja była nie mniej
jasna42. Potrzebna w pierwszej fazie realizacji Generalplan Ost siła robocza
była szacowana na około 400-800 tys. ludzi. Minimalną liczbę
przymusowych robotników ustalono na 175 tys. – „Żydów, Polaków i jeńców
wojennych”43. Jak oceniał Meyer, zatrudnienie niewolniczej siły roboczej
zredukowałoby koszty budowy średnio o 40% w gotówce. Połowa tych
oszczędności zamieniłaby się jednak na koszty utrzymania siły roboczej w
postaci żywności i odzieży, co Meyer dodawał niemalże w formie
niezobowiązującego komentarza.
TABELA NR 15. PROPONOWANE PRZEZ GENERALPLAN OST
PRIORYTETY INWESTYCYJNE (WERSJA Z WIOSNY 1942 ROKU)

inwestycje, w % cel
mld marek całości

przebudowa krajobrazu 3,3 7

w tym: zalesianie 0,6 11 tys. km2 do zalesienia

rekonstrukcja krajobrazu 0,6 żywopłoty ochronne i zalesianie obszarów rolniczych

uzbrajanie terenu 2,2 200 tys. km2 ziemi uprawnej potrzebującej właściwego drenażu

rolnictwo 13,5 30

w tym: reorganizacja rolna 8,6 całkowita reorganizacja rolnictwa na większej części obszaru Polski

rzemiosło wiejskie 0,8 40 tys. małych zakładów rzemieślniczych i innych niezbędnych z punktu
widzenia ludności

przemysł wiejski 0,4 przetwórstwo żywności na wielką skalę, przemysł drzewny itp.

wiejskie obiekty kulturalne 1 budynki użyteczności publicznej, szkoły, ośrodki Hitlerjugend, ośrodki
pomocy społecznej, przedszkola, obiekty sportowe

inne wiejskie budownictwo 0,9 dla rolników i nauczycieli, lekarzy, urzędników cywilnych, robotników
mieszkaniowe

infrastruktura wsi 1,8 lokalna infrastruktura: drogi, tory, lokalna elektryfikacja i połączenia
telefoniczne

transport i infrastruktura 7,8 17

w tym: budowa dróg 1,2 celem jest osiągnięcie gęstości dróg jak w Prusach Wschodnich

budowa autostrad 1 dwie drogi północ-południe i dwie drogi wschód-zachód

budowa linii kolejowych 1,5 budowa sieci kolejki wąskotorowej celem połączenia obszarów rolniczych z
siecią ogólnokrajową

drogi wodne 2,6 instalacje przeciwpowodziowe i żeglugowe na Wiśle i Warcie

dostarczanie prądu 1,5 osiągnięcie poziomu elektryfikacji Prus Wschodnich

przemysł 5,2 11 650 tys. miejsc pracy w przemyśle z około 8 tys. marek inwestycji w jedno

miasta 15,4 34

w tym: budownictwo 9 milion dużych mieszkań dla 4,3 mln mieszkańców miast
mieszkaniowe w miastach

miejskie obiekty kulturalne 2 minimum obiektów edukacyjnych i kulturalnych oraz szpitali, reszta do
zbudowania ze środków własnych
zbudowania ze środków własnych

rzemiosło miejskie 0,8 45 tys. zakładów rzemieślniczych i innych niezbędnych z punktu widzenia
ludności

miejskie usługi komunalne 3,6 infrastruktura lokalna oraz gaz, kanalizacja i lokalne instalacje transportowe

sprzęt budowlany 0,5 1

ogółem 45,7 100

Źródło: C. Madajczyk (red.), Von Generalplan Ost zum Generalsiedlungsplan, München 1994, s. 91-
123, dok. 13.

Dla przyszłości systemu obozów koncentracyjnych zarządzanych przez SS


liczby te miały ważne implikacje44. W pierwszej połowie 1941 roku
populacja obozów liczyła najwyżej 60 tys. ludzi, wyraźnie potrzebne było
więc jej radykalne powiększenie. Aby zaspokoić potrzeby Generalplanu,
zespół budowlany SS nakazał 27 września 1941 roku budowę dwóch nowych
obozów, każdy na 50 tys. więźniów. Jeden miał być usytuowany w Lublinie-
Majdanku, kolejny wybudowany w Birkenau, wiosce sąsiadującej z
istniejącym obozem koncentracyjnym w Auschwitz45. Do końca roku SS
podwyższyło swoje cele, przewidując populację obozów w Majdanku na 125
tys. ludzi, a w Auschwitz na 150 tys. Oba miejsca były pierwotnie
zaplanowane do zakwaterowania sowieckich jeńców wojennych, ale z
przyczyn, które wkrótce staną się jasne, ogromna większość bloków w
Auschwitz skończyła jako zajęta przez Żydów. W każdym razie
instrumentalizacja obozów koncentracyjnych jako źródła przymusowej siły
roboczej była już silnie wdrożona w ostatnim tygodniu stycznia 1942 roku,
kiedy to Himmler pisał do wydziału SS odpowiedzialnego za zarządzanie
nimi, aby poinformować co następuje:
Ponieważ jeńców rosyjskich nie można się już spodziewać w najbliższej przyszłości, zamierzam
wysłać do obozów dużą liczbę Żydów i Żydówek, którzy właśnie emigrują [sic] z Niemiec.
Przygotujcie się proszę na przyjęcie do obozów koncentracyjnych w ciągu najbliższych czterech
tygodni 100 tys. żydowskich mężczyzn i do 50 tys. żydowskich kobiet. Główne zadania
gospodarcze zostaną przekazane obozom koncentracyjnym w najbliższych tygodniach46.

Tydzień wcześniej Heydrich gościł naradę w ośrodku konferencyjnym w


Wannsee, gdzie grupę najwyższych urzędników cywilnych zapoznawano z
wizją SS „ostatecznego rozwiązania”. Heydrich nie odniósł się tam ani do
gazowania, ani do rozstrzeliwania jako sposobów pozbycia się z Polski i
Europy Zachodniej ludności żydowskiej. Zamiast tego zaproponował
ewakuowanie jej w gigantycznych kolumnach budowalnych na wschód:
„Żydzi mają być teraz rozmieszczani pod odpowiednią komendą do pracy na
Wschodzie jako część ostatecznego rozwiązania. W wielkich kolumnach
roboczych, z podziałem według płci, zdolni do pracy Żydzi mają być
poprowadzeni, budując jednocześnie drogi, na to terytorium w procesie, w
trakcie którego bez wątpienia wielka część odpadnie z powodu naturalnego
ubytku”47. Jak widzieliśmy, Generalplan Ost Meyera wyszczególniał nowe
drogi jako główną potrzebę; na ich konstrukcję przeznaczono 1,2 mld marek.

II.
Pełny zakres ludobójczych aspiracji SS jest zdumiewający i z oczywistych
przyczyn utrzymuje się w centrum uwagi historii. Mniej powszechnie
dostrzega się jednak, że Wehrmacht wszedł do Związku Radzieckiego
zdeterminowany nie na jednym, ale na dwóch programach masowego
mordu48. Podczas gdy Generalplan Ost i „ostateczne rozwiązanie” były
sekretami ściśle strzeżonymi przez SS z obawy, oprócz innych czynników,
przed zrażaniem lokalnych społeczności, drugi program, który otwarcie
przewidywał zabicie w ciągu pierwszych 12 miesięcy niemieckiej okupacji
dziesiątek milionów ludzi, został już na wiosnę 1941 roku uzgodniony
pomiędzy Wehrmachtem, wszystkimi kluczowymi ministerstwami cywilnymi
i nazistowskim kierownictwem politycznym. Ten tzw. Plan Zagłodzenia nie
może być także uznany za sekret, gdyż nawiązywano do niego w rozsyłanych
do tysięcy podwładnych oficjalnych instrukcjach. I, co chyba najważniejsze,
nie włożono żadnego wysiłku, aby ukryć szersze uzasadnienie dla
poszczególnych aktów brutalności, których ten program wymagał. Wręcz
przeciwnie, wszyscy niemieccy żołnierze i administracja okupacyjna
działająca na byłym terytorium sowieckim mieli nakazane poznać jego
strategiczną podstawę i się mu poddać. Ten ludobójczy plan domagał się tak
szerokiego wsparcia, ponieważ dotyczył praktycznej kwestii, waga której, po
niemieckich doświadczeniach z pierwszej wojny światowej, była oczywista
dla wszystkich: potrzeby zapewnienia niemieckiej ludności zaopatrzenia w
żywność, jeśli to konieczne, nawet kosztem populacji Związku Radzieckiego.
Jak to już omawialiśmy, „ukraiński kosz z chlebem” odgrywał kluczową
rolę w różnych wojskowo-gospodarczych ocenach kampanii „Barbarossa”
przygotowywanych zimą lat 1940-1941. Dla Hitlera był to naczelny priorytet,
do realizacji przed jakimkolwiek czynnikiem militarnym, znaczenie którego
tylko wzmocnił niepokojący spadek niemieckich zapasów zboża. W grudniu
1940 roku całe wojskowe i polityczne kierownictwo Trzeciej Rzeszy było
przekonane, że był to ostatni rok, w którym mogli rozważać kwestię
żywnościową jeszcze z jakąś dozą pewności. Nie był to zresztą tylko ich
problem, gdyż wszystkie obszary zachodnioeuropejskie, które wpadły w roku
1940 pod niemieckie panowanie, miały znaczny deficyt netto zboża. Bez
zapewnienia dodatkowych źródeł paszy jedynym wyjściem byłoby masowe
wybijanie europejskich stad zwierząt hodowlanych, przypominające sławną
„rzeź świń” z roku 1916. Zważywszy na spowodowaną brytyjską blokadą
izolację kontynentu europejskiego, tylko Ukraina mogła zaopatrzyć Europę
Zachodnią w miliony ton zboża, której potrzebowała do utrzymania swojego
pogłowia zwierząt. Nie jest zatem niespodzianką, że kiedy Hitler wydał na
początku grudnia 1940 roku ostateczny rozkaz rozpoczęcia przygotowań do
ataku na Związek Radziecki, Herbert Backe, sekretarz stanu w Ministerstwie
Rolnictwa, zareagował na to z entuzjazmem.
Dla Backego była to chwila o istotnym znaczeniu osobistym. Od lat 20. był
zafiksowany na punkcie podboju terytorium rosyjskiego jako ostatecznym
końcu problemów „narodu bez przestrzeni” (Volk ohne Raum)49. Teraz
najpilniejszą potrzebą było, żeby Niemiecka Armia na Wschodzie – licząca 3
mln ludzi i 600 tys. koni – była żywiona z terytorium Związku Radzieckiego.
Jak to jednak Backe dobrze rozumiał, Ukraina nie była tym spichlerzem bez
dna z imperialnego frazesu. W rzeczywistości produkowała tylko niewielką
nadwyżkę zboża na eksport poza Związek Radziecki. Była to z jednej strony
wina zacofania rosyjskiego rolnictwa, a z drugiej nadzwyczajnego wzrostu
sowieckiej ludności miejskiej. Od roku 1928 Stalin wyrwał ze wsi i przeniósł
do miast 30 mln ludzi, a żywność dla tego nowego, ogromnego miejskiego
proletariatu pochodziła właśnie z Ukrainy. Dla konwencjonalnych analityków
ekonomicznych z Berlina oznaczało to, że nawet jeśli uda się ją zdobyć,
Niemcy mogą się spodziewać tylko niewielkich natychmiastowych
korzyści50, miną przecież lata zanim wydajność istotnie wzrośnie. Herbert
Backe jednak wyciągnął radykalnie inne wnioski. Aby umożliwić kierowanie
nadwyżki zboża z Ukrainy od razu na potrzeby Niemiec, konieczne było
wycięcie z łańcucha żywnościowego sowieckich miast. Po 10 latach
stalinowskiej urbanizacji, populacja miejska zachodniego Związku
Radzieckiego miała więc teraz zostać zagłodzona na śmierć.
To, że taki plan wyszedł spod pióra Herberta Backe, nie może być żadną
niespodzianką. Był on przecież teoretykiem ideologii rasistowskiej,
długoletnim współpracownikiem Walthera Darre i osobistym przyjacielem
Reinharda Heydricha. Zademonstrował już zresztą, jak widzieliśmy, w
pierwszym roku wojny swoją wolę użycia żywności jako narzędzia
ludobójstwa w Polsce. Bardziej chyba zaskakująca jest ochota, z jaką
zapierająca dech w piersiach propozycja Backego została przyjęta przez
resztę ministerialnej biurokracji w Berlinie, a przede wszystkim przez
naczelnego eksperta ekonomicznego Oberkommando der Wehrmacht
(OKW), generała Thomasa. Jak widzieliśmy, choć czasami bawił się on w
opozycję w stosunku do wojny Hitlera, to jednak w głębi serca był
bezwzględnym pragmatykiem. Jego jedyną troską była przyszłość Niemiec
jako wielkiego mocarstwa, zaś raison d’être jego wydziału w OKW było
zapobieżenie czemuś w rodzaju takiego kryzysu wewnętrznego, jaki
sparaliżował niemiecki wysiłek wojenny podczas pierwszej wojny światowej.
Thomas miał pełną świadomość niepewnej sytuacji żywnościowej Niemiec i
nie widział żadnego powodu, żeby kwestionować obliczenia Backego. Co
więcej, Hitler najwyraźniej podjął już decyzję w tej sprawie i całym sobą
nastawił się na Ukrainę. Wreszcie, aby rozstrzygnąć już tę kwestię, Thomas
miał jeszcze na poparcie propozycji Backego argumenty natury specyficznie
wojskowej. Na początku 1941 roku niemiecką armię ogarniał bowiem
rosnący niepokój związany z logistycznymi przygotowaniami do
„Barbarossy”. Prowadzone przez sztab kwatermistrzowski próby na mapie
ujawniły rażące rozbieżności pomiędzy potrzebami zaopatrzeniowymi
niemieckiej armii i ograniczoną przepustowością linii kolejowych
prowadzących do Związku Radzieckiego. Nawet przy
najoptymistyczniejszych założeniach trudno było znaleźć sposób, w jaki
można byłoby przepchnąć przez to wąskie gardło potrzebne ilości żywności,
paliwa i amunicji. Gdyby jednak Wehrmacht mógł zaspokoić swoje potrzeby
żywnościowe i paszowe ze źródeł lokalnych, to pozwoliłoby to
skoncentrować wszystkie dostępne moce transportowe na głównych
priorytetach wojska, tj. paliwie i amunicji.
2 maja 1941 roku sekretarze stanu reprezentujący wszystkie główne agendy
ministerialne spotkali się na konferencji z generałem Thomasem, aby
opracować plany okupacji. Rezultatem był jeden z najbardziej
biurokratycznych tekstów w historii reżimu nazistowskiego. W dużo bardziej
wyrazistym języku niż był kiedykolwiek używany w stosunku do Żydów
wszystkie najważniejsze urzędy niemieckiego państwa zgodziły się na
program masowego mordu, który zdystansował to, co Heydrich miał
zaproponować w naradzie w Wannsee 9 miesięcy później. Według
sekretariatu generała Thomas spotkanie to zakończyło się następującymi
wnioskami:
1) Wojna może być kontynuowana, tylko jeśli w trzecim roku wojny cały
Wehrmacht będzie żywiony z Rosji.
2) Jeśli zabierzemy z tego kraju to, czego potrzebujemy, nie może być
żadnych wątpliwości, że wiele milionów ludzi umrze z głodu.
3) Najważniejszymi kwestiami są zebranie i wywóz roślin oleistych i
makuchów i dopiero wtedy wywóz zboża51.
Protokół nie uszczegóławia, ile milionów ludzi Niemcy zamierzali
zagłodzić, niemniej piętno Backego na tej dyskusji jest łatwo
rozpoznawalne52. To on sam wstawił liczbę „nadmiaru ludnościowego”
Związku Radzieckiego pomiędzy 20 mln i 30 mln, co w następnych
miesiącach stało się już powszechnym punktem odniesienia. W połowie
czerwca, na tydzień przed inwazją na Związek Radziecki, Himmler zwrócił
się do SS Gruppenführerów w kwestii zbliżającej się „wojny rasowej”
(Volkstumskampf). Będzie to, jak mniemał, walka na śmierć i życie, w
trakcie której „w wyniku działań wojskowych i problemów żywnościowych
umrze 20 do 30 mln Żydów i Słowian”53. Natomiast w listopadzie Göring
chwalił się włoskiemu ministrowi spraw zagranicznych hrabiemu Ciano, że
zasadniczym elementem niemieckiej polityki okupacyjnej jest zagłodzenie
20-30 mln sowieckich obywateli. Podążające ściśle za myślą Backego
wydane przez OKW wytyczne dla zarządzających rolnictwem na
okupowanych terytoriach wschodnich – tzw. Zielona Książeczka – wzywały
do odcięcia od źródeł żywności wszystkich miejskich i przemysłowych
ośrodków Rosji oraz zalesionego regionu pomiędzy Leningradem i
Moskwą54. W rezultacie niemieckim władzom okupacyjnym nakazano
przygotować się na katastrofę humanitarną na bezprecedensową skalę. „Wiele
milionów ludzi stanie się na tym obszarze zbędne i umrze albo zostanie
zmuszone do emigracji”55. Na wypadek gdyby władze okupacyjne chciały
łagodzić sytuację, wytyczne jeszcze raz stwierdzały zasadniczy związek
pomiędzy masowym głodem i kontynuacją niemieckiego wysiłku wojennego:
Działania zmierzające do ocalenia ludności od śmierci głodowej poprzez skorzystanie z
nadwyżek posiadanych przez regiony z czarnoziemami możliwe są tylko kosztem zaopatrzenia
żywnościowego Europy. Osłabia to wytrzymałość Niemiec w wojnie oraz opór Niemiec i Europy
wobec blokady. Musi być absolutna jasność w tej kwestii… Prośby [lokalnej] społeczności w
stosunku do niemieckiej administracji… mają być z miejsca odrzucane.

III.
Po miesiącach dyskusji 22 czerwca 1941 roku zaczęła się inwazja na
Związek Radziecki. Nigdy przedtem ani potem tak wielu ludzi nie toczyło
batalii z taką zaciekłością i na tak rozciągniętym froncie. Kiedy niemieckie
straże przednie wdarły się już głęboko w zachodni Związek Radziecki,
bezpośrednio za linią czołówek Wehrmachtu swoją morderczą robotę
rozpoczęły SS Einsatzgruppen. Choć wszystkie cztery (A – Bałtyk, B –
Białoruś, C – Ukraina, D – Rumunia i Krym) liczyły ogółem tylko 3-3,5 tys.
ludzi, to jednak SS błyskawicznie zgromadziło wokół nich dziesiątki tysięcy
lokalnej milicji56. W dodatku od jesieni 1941 zostały wzmocnione świeżymi
kontyngentami Niemców z Waffen SS i licznych batalionów uzbrojonej
policji niemieckiej. Skala mordowania w wykonaniu Einsatzgruppen zależała
od szybkości, z jaką „ich” Grupa Armii posuwała się do przodu, oraz gęstości
zaludnienia napotkanej populacji żydowskiej. Einsatzgruppe A była z
pewnością najbardziej niszczycielska. Była odpowiedzialna za wytępienie
całej żydowskiej społeczności Litwy i Łotwy, co rozpoczęła już 25-26
czerwca przerażającym pogromem w Kownie. Do wiosny 1942 roku
przyznawała się do 270 tys. ofiar, przytłaczająca większość z których była
Żydami, tj. ponad połowy wszystkich zabitych przez cztery Einsatzgruppen.
Podobnie jak inne jednostki SS Einsatzgruppe A mordowała „ręcznie”,
używając do tego karabinów, pistoletów i karabinów maszynowych. Jej
lokalni pomocnicy uciekali się czasami nawet do kijów i kilofów. W obliczu
bezbronnej i w dużym stopniu łagodnej społeczności wystarczyło to do
dokonania spustoszenia i w ten sposób ludobójstwo Żydów szybko nabrało
odrażającej i konkretnej realności. W istocie doświadczenie to było tak
intensywne, że wprawiło w ruch proces doskonalenia, który do końca 1941
roku doprowadził do pierwszych eksperymentów z samochodami gazowymi,
metody uznanej za właściwszą z punktu widzenia „człowieczeństwa”
sprawców. Nie przyjęło się to jednak, gdyż były to powolne prowizorki, a
także podlegały tym samym ograniczeniom, co reszta niemieckiego
transportu zmotoryzowanego w Rosji. Jako metoda zabijania duszenie
tlenkiem węgla było po prostu zbyt wolne. Podczas gdy w Polsce rozpoczęły
się już doświadczenia z wydajniejszymi, stacjonarnymi instalacjami do
gazowania, w Związku Radzieckim jeszcze w drugim pogromie w roku 1942,
który kosztował życie kolejnych 360 tys. Żydów z Białorusi i Ukrainy,
najczęstszą praktyką wciąż były egzekucje „ręczne”. Z kolei w Galicji, gdzie,
jak się ocenia, podczas niemieckiej okupacji zabito aż pół miliona Żydów,
rozstrzeliwania i gazowania były, jak to zamierzał Heydrich, łączone z
„unicestwieniem przez pracę” (Vernichtung durch Arbeit)57. Okazji po temu
dostarczyła budowa głównej strategicznej autostrady, niezbędnej dla
zapewnienia linii zaopatrzeniowej dla Grupy Armii „Południe”.
W przeciwieństwie do bezpośredniej realności działań Einsatzgruppen Plan
Zagłodzenia autorstwa Backego był bardziej abstrakcyjny. Niemieckie
władze zdawały się wyobrażać sobie, że wielomilionowe zagłodzenie można
wywołać po prostu przez rekwizycję całego dostępnego zboża i zamknięcie
miast. W praktyce ta wizja masowego głodu jako rezultatu systematycznej
bierności okazała się naiwnością58, gdyż ludność sowiecka wcale nie czekała
na swoją śmierć. Jedynymi dużymi grupami, co do których okazało się
możliwe wymordowanie po prostu przez ich nieżywienie, były wyróżniające
się w populacji miejskiej mniejszości oraz ludzie zamknięci w niewoli:
innymi słowy miejska ludność żydowska i sowieccy jeńcy wojenni.
Natychmiast po przybyciu wojsk niemieckich Żydzi nierozstrzelani przez
Einsatzgruppen zostali odcięci od targów żywnościowych i bezpośrednich
kontaktów z rolnikami oraz innych okazji do kupna brakujących rodzajów
żywności, takich jak jajka, masło, mleko, mięso i owoce. Na Białorusi, w
sektorze działań Grupy Armii „Środek”, racje przydzielane żydowskim
mieszkańcom Mińska i innych miast nie były wyższe niż 420 cal dziennie59,
ale w większości miejsc i tak dawano mniej. W efekcie zimą lat 1941-1942
dziesiątki tysięcy żydowskich mężczyzn, kobiet i dzieci zmarło z głodu albo
ze związanych z nim chorób.
Jednak swoje największe żniwo Plan Zagłodzenia zebrał wśród sowieckich
jeńców wojennych60. W pierwszej fazie „Barbarossy” w ręce niemieckich
wojsk wpadło co najmniej 3,3 mln żołnierzy Armii Czerwonej. Wehrmacht
nie mógł twierdzić, że brakowało mu doświadczenia w zajmowaniu się
jeńcami wojennymi, gdyż na froncie zachodnim całkiem dobrze poradził
sobie z 2 mln wziętych do niewoli w ciągu zaledwie 2 miesięcy. Jednak przed
operacją „Barbarossa” wydano rozkaz o wyłączeniu sowieckich jeńców spod
powszechnie przyjętych standardów Konwencji Genewskiej. Opracowano
specjalne wytyczne dotyczące izolacji i egzekucji żołnierzy uznanych za
politycznie niebezpiecznych. Jeńcy mieli być podzieleni na odrębne kategorie
etniczne. Nie zostały podjęte żadne stosowne przygotowania mające na celu
zakwaterowanie ich w miesiącach zimowych. O ile coś w ogóle pomyślano w
tej kwestii, to jak się wydaje założenie było takie, żeby sami sobie wykopali
ziemianki. Przewidziano też specjalne racje dostarczające dużo mniej
wartości odżywczych niż w przypadku każdej innej kategorii jeńców
wojennych. Nawet te dobrze zarządzane obozy jenieckie nie są miejscami
zdrowymi, a przecież wielu żołnierzy Armii Czerwonej było w słabej
kondycji już wtedy, gdy zostali schwytani. Mnóstwo z nich było rannych albo
cierpiało z powodu szoku czy wyczerpania, wielu od dawna nie jadło, a jakby
mało było tego nieszczęścia, zmuszeni byli do wymaszerowania ze strefy
walk ciągnącymi się setkami kilometrów pochodami. Uwzględniając więc już
normalny stopień śmiertelności, można było się spodziewać dziesiątek tysięcy
zgonów, niemniej statystyki nie pozostawiają wątpliwości, że poza tym
„zwykłym wycieńczeniem” Wehrmacht systematycznie głodził swoich
jeńców wojennych na śmierć. Do końca grudnia 1941 roku zgodnie z jego
własnymi zapiskami liczba wziętych do niewoli sięgnęła 3,35 mln61, z czego
tylko 1,1 mln było wciąż przy życiu, a zaledwie 400 tys. było w na tyle
dobrym stanie fizycznym, aby nadawać się jeszcze do pracy. Z tych 2,25 mln,
które zmarło, przynajmniej 600 tys. to rozstrzelane ofiary Kommissarbefehl,
zezwalającego niemieckiej armii i SS Einsatzgruppen na egzekucję każdego
obywatela sowieckiego uznanego za politycznie niebezpiecznego. Reszta
zmarła z przyczyn „naturalnych”, z czego 600 tys. tylko pomiędzy grudniem
1941 roku a lutym 1942 roku. Gdybyśmy zatrzymali zegar na początku 1942
roku, ten program masowego mordu byłby największą pojedynczą zbrodnią
popełnioną przez reżim Hitlera.
Daleko trudniejsze okazało się natomiast wyniszczenie miejskiej ludności
okupowanej Rosji. Zupełne odcięcie Mińska, Kijowa czy Charkowa od ich
rolniczego zaplecza wymagałoby bowiem tajnej operacji o znacznych
rozmiarach62, do czego przy trwających na wszystkich frontach poważnych
walkach Wehrmachtowi brakowało niezbędnych sił. Ponadto udręczona
administracja okupacyjna mogła nie widzieć żadnego sensu w niepotrzebnym
antagonizowaniu ludności cywilnej poprzez implementację programu
natychmiastowego ludobójstwa. Konieczne było nawet zrobić przynajmniej
jakiś pokaz dożywiania społeczeństwa. W efekcie, chociaż Niemcy w obawie,
że mogłoby to stworzyć pewne uprawnienie, zawsze unikali wszelkiego
mówienia o oficjalnych racjach, żywność zaczęła być jednak rozdawana.
Rezultatem był dziwaczny kompromis, opisany ze zdumiewająco zimną
krwią przez miejscowego administratora z ramienia Wehrmachtu:
W ostatnich miesiącach po raz pierwszy, potem coraz częściej, pojawiły się pogłoski o
zaopatrywaniu w żywność cywilów w dni pracy. Tego, że Rosjanie będą wciąż tutaj, nigdy
naprawdę nie rozważaliśmy. Choć nie jest to całkiem prawda. Zgodnie z oficjalnymi instrukcjami
nie byliśmy… zobowiązani do brania ich pod uwagę. Ale wojna przybrała inny obrót… W tych
okolicznościach nie możemy sobie pozwolić na brak myślenia o ludności w kategoriach
żywnościowych. Ale skąd niby mamy cokolwiek wziąć?63

Na to pytanie nigdy nie udzielono satysfakcjonującej odpowiedzi. Ludność


miejska zachodniej Rosji przeżyła dzięki odwołaniu się do czarnego rynku
oraz, w coraz większym stopniu, opuszczaniu miast i powrotom do
zamieszkiwania z członkami rodziny, którzy wciąż żyli na wsi. Z kolei
Wehrmacht ze swojej strony robił, co mógł, aby wyżywić się z tej ziemi.
Przez kilka tygodni od rozpoczęcia inwazji głównym zadaniem wielkiej
części niemieckiej armii była rekwizycja żywności64. Wojska złupiły wielkie
ilości zboża, żywego inwentarza i nabiału, mimo to armie niemieckie nie były
w stanie utrzymać się na oczekiwanym poziomie. Szczególnie na Białorusi,
gdzie skoncentrowano większość sił, miejscowe źródła okazały się
nieodpowiednie pod każdym względem i wielkie ilości nadwyżek
żywnościowych trzeba było wysyłać na wschód z Niemiec65. Zważywszy
jednak nieodpowiedni stan infrastruktury transportowej, nawet to nie dawało
rezultatów. Grupa Armii „Środek” nigdy nie cierpiała głodu porównywalnego
z tym, który prześladował stojące naprzeciw wojska sowieckie, niemniej zimą
lat 1941-1942, przy nieuporządkowanym systemie transportowym, wielu
niemieckich żołnierzy żyło bez racji żywnościowych bez przerwy przez kilka
dni, a nawet tygodni66.
Co istotne jednak, Plan Zagłodzenia nigdy nie został wprowadzony w życie
w całym swoim koszmarze, ponieważ niemiecka strefa okupacyjna nigdy nie
objęła dwóch największych aglomeracji miejskich Związku Radzieckiego,
czyli Moskwy i Leningradu. Choć gdy planowano „Barbarossę” były one
celami, Wehr;macht nie zdobył żadnego z tych miast, co pośrednio jednak
było realizacją zadania Planu Zagłodzenia. Linia frontu odcięła bowiem
miliony sowieckich obywateli od ich głównych źródeł żywności, tym samym
pozwalając Niemcom skorzystać z ukraińskich żniw, gdy tymczasem Sowieci
byli zmuszeni do żywienia swojego wysiłku wojennego z tej mizerii, która
pozostała im z ich rolnictwa. W rezultacie za ich liniami wszechobecne było
niedożywienie, a w wielu przypadkach nawet otwarty głód, czego
najdramatyczniejszym przykładem był oblężony Leningrad67. Niemieckie i
fińskie kleszcze zamknęły się wokół tego miasta na początku października
1941 roku. 2,5 mln cywilów i żołnierzy zostało zamkniętych w gigantycznym
okrążeniu. Niepewna co do sytuacji sowieckich obrońców niemiecka 18.
Armia, która była odpowiedzialna za oblężenie, zaczęła rozważać różne opcje
potraktowania ludności68. Armijny sztab zaproponował trzy możliwości:
otoczyć miasto i „zagłodzić wszystkich” (alles verhungert); ewakuować
cywilów na zachód do niemieckiej strefy okupacyjnej; albo zorganizować ich
ewakuację za linie sowieckie. Notatka nie zawierała żadnej decyzji, za to
prezentowała wady i zalety każdej z opcji. Zagłodzenie ludności Leningradu
na śmierć wyeliminowałoby wielką liczbę komunistów i uwolniłoby
Niemców od brzemienia żywienia milionów ludzi. Jedyna realna
niedogodność była typu propagandowego, zagraniczne media miałyby
bowiem pole do popisu. Dodatkowo 18. Armia bała się też psychologicznego
wpływu na swoich żołnierzy obserwacji z bliżej położonych pozycji jak 4 mln
cywilów głodzi się na śmierć. Ewakuacja ludności cywilnej na zachód do
kontrolowanych przez Niemców obszarów tyłowych pozbawiłaby aliantów
okazji do tworzenia „koszmarnych opisów”, ale wymusiłaby też znalezienie
żywności dla 4 mln dodatkowych ludzi, a tutaj nie mogło być żadnych
złudzeń: „Wielka część ludzi opuszczających Petersburg i tak będzie
głodować”, co także denerwowałoby wojska. Wreszcie była możliwość
wystarania się u Sowietów o przyjęcie uchodźców. Miałoby to zalety
propagandowe, mimo to Wehrmacht obawiał się, że exodus z Leningradu
może się przerodzić w piarowską katastrofę. W drodze do sowieckich linii z
pewnością zginęłyby dziesiątki tysięcy cywilów. Jedyna opcja, która nigdy
nie była rozważana, to możliwość żywienia sowieckiej ludności z
niemieckich magazynów. Do grudnia 1941 roku Leningrad był już w uścisku
poważnego głodu. W okresie Świąt i w styczniu 1942 roku mężczyźni,
kobiety i dzieci umierali w liczbie blisko 4 tys. dziennie69. Zgodnie z
najwiarygodniejszymi dostępnymi świadectwami w ciągu pierwszych 11
miesięcy oblężenia zmarło 653 tys. leningradczyków70, zaś do roku 1944 głód
i spowodowane nim choroby mogły spowodować śmierć nawet 700 tys. ofiar.
1 P. Burrin, Hitler and the Jews: The Genesis of the Holocaust, London 1994, s. 84-5.
2 Przegląd odnośnej literatury porównawczej w J. Zimmerer, Holocaust und Kolonialismus,
„Zeitschrift fuer Geschichtswissenschaft”, 51 (2003), s. 1098-119. Jak wskazuje Zimmerer, główną
różnicą pomiędzy rokiem 1941 i XIX-wiecznym kolonializmem jest wyróżniająca się rola państwa.
3 Zawdzięczamy to fundamentalne zgłębienie tematu przede wszystkim C. Madajczykowi, Die
Okkupationspolitik Nazideutschlands in Polen 1939-1945, Berlin 1987, czego pierwsze polskie
wydanie ukazało się w roku 1970, po czym pojawiły się G. Aly i S. Heim, Vordenker der
Vernichtung: Auschwitz und die deutschen Plaene fuer eine neue europaeische Ordnung, Hamburg
1991, oraz G. Aly, „Endloesung”: Voelkerverschiebung und der Mord an den europaeischen Juden,
Frankfurt 1995.
4 Aly, „Endloesung”, s. 59-138.
5 C. Madajczyk (red.), Vom Generalplan Ost zum Generalsiedlungsplan, München 1994, s. 3-14, doc.
1.
6 Aly, „Endloesung”, s. 163-206. W czasie wojny firma powiernicza DUT [Deutsche Umsiedlungs-
Treuhand, Niemieckie Powiernictwo Przesiedleńcze (przyp. tłum.)] miała zarządzać aktywami o
wartości 5-6 mld marek. Patrz IMT XII. s. 599-643. Przewodniczącym jej rady nadzorczej był
Wilhelm Keppler.
7 Aly, „Endloesung”, s. 210.
8 I. Kershaw, Hitler 1936-1945: Nemesis, London 2000, s. 348-53.
9 P. Longerich, Politik der Vernichtung: Eine Gesamtdarstellung der nationalsozialistischen
Judenfolgung, München 1998, s. 287-91. Aly, „Endloesung”, s. 268-79.
10 Kershaw, Hitler: Nemesis, s. 354.
11 Na temat potwornych masakr dokonanych na okupowanych terenach polskich przez wycofujące się
oddziały NKWD na „elementach kontrrewolucyjnych”, co później utwierdziło tylko ten związek w
umysłach zarówno Niemców, jak i miejscowej ludności nieżydowskiej, patrz B. Musial,
„Konterrevolutionaere Elemente sind zu erschiessen”: Die Brutalisierung des deutsch-sowjetischen
Krieges im Sommer 1941, München 2000, s. 98-297.
12 Aly, „Endloesung”, s. 290. D. Pohl, Von der „Judenpolitik” zum Judenmord: Der Distrikt Lublin
des Generalgouvernements 1939-1944, Frankfurt 1993, s. 89 i 95-7. Hitler wydał podobno w marcu
1941 roku rozkaz usunięcia całej polskiej populacji. J. E. Schulte, Zwangsarbeit und Vernichtung:
Das Wirtschaftsimperium der SS, Paderborn 2001, s. 248.
13 Madajczyk, Vom Generalplan Ost, s. 14-15, doc. 2, prof. dr Konrad Meyer do Himmlera, 15 lipca
1941 roku. Patrz także I. Heinemann, „Rasse, Siedlung, deutsches Blut”: Das Rasse- und
Siedlungshauptamt der SS und die rassenpolitische Neuordnung Europas, Göttingen 2003, s. 359-76.
14 Nowatorskie zaakcentowanie znaczenia administracji gospodarczej i budowlanej patrz Schulte,
Zwangsarbeit, s. 239-79.
15 Na temat statystycznego obrazu rozszerzającego się pomiędzy czerwcem 1940 roku i końcem 1941
roku zakresu „ostatecznego rozwiązania” patrz Aly, „Endloesung”, s. 303.
16 Madajczyk, Vom Generalplan Ost, s. 50-81, doc. 16, Stellungnahme und Gedanken von Dr Erhard
Wetzel zum Generalplan Ost.
17 Ibid., s. 91-130, doc. 23, Denkschrift Generalplan Ost rechtliche wirtschaftliche und raeumliche
Grundlagen des Ostaufbaus, czerwiec 1942 roku.
18 Ibid., s. 265, doc. 74, notatki sporządzone przez Hermanna Krummeya w dniach 1-2 lutego 1943
roku.
19 C. R. Browning wskazuje w The Origins of the Final Solution: The Evolution of Nazi Jewish Policy.
September 1939-March 1942, Lincoln, Nebr. 2004, s. 241, że wersja Generalplanu z maja 1942 roku
zawiera fragment, który łagodzi żądanie natychmiastowej i całkowitej ewakuacji miejscowej
ludności. Jest to jednak dwuznaczne, gdyż odnosi się do potrzeb zyskania poparcia lokalnej
społeczności, a także przeniesienia jej do kołchozów, co poskazuje, że było to ustępstwo, które
stosowało się tylko do byłego terytorium sowieckiego, a nie Polski. To, że zupełne Eindeutschung
[zniemczenie (przyp. tłum.)] Generalnego Gubernatorstwa, Estonii i Łotwy ma zostać osiągnięte w
ciągu 20 lat, zostało kilka tygodni później jednoznacznie potwierdzone przez Himmlera. Patrz
Madajczyk, Vom Generalplan Ost, s. 133-4, doc. 27.
20 M. Roessler i S. Schleiermacher, Der „Generalplan Ost”: Hauptlinie der nationalsozialistischen
Planungs- und Vernichtungspolitik, Berlin 1993, s. 48-52, doc. 2, referat dr Ehlicha, 10-11 grudnia
1942 roku.
21 Patrz dokumenty w C. Madajczyk, Zamojszczyzna – Sonderlaboratorium SS, Warszawa 1977, I. s.
49-140, Madajczyk, Die Okkupationspolitik, s. 424-7, Heinemann, „Rasse”, s. 376-415, oraz Pohl,
Von der „Judenpolitik”, s. 113-57.
22 Madajczyk, Sonderlaboratorium, s. 155-7 i 175-6.
23 Przerażające osobiste świadectwo polskiego lekarza i antykwariusza dotyczące chaotycznej sytuacji
panującej w regionie zamojskim patrz Z. Klukowski, Diary from the Years of Occupation 1939-1944,
Urbana, 111. 1993.
24 Patrz mapy w Roessler i Schleiermacher, Der „Generalplan Ost”, s. 62-6.
25 Madajczyk, Vom Generalplan Ost, s. 389, Anlage 2.
26 K. Meyer, Neues Landvolk, w K. Meyer, Landvolk im Werden, Berlin 1942, s. 21. Patrz także
omówienie w W. Pyta, Das Dorf im Fadenkreuz der Politik, w D. Muenkel (red.), Der lange
Abschied vom Agrarland, Göttingen 2000, s. 209-26.
27 Teoria (1893) amerykańskiego historyka Fredericka Jacksona Turnera (1861-1932) odnosząca się do
amerykańskich XIX-wiecznych pionierów obejmujących ziemię położoną coraz bardziej na zachód i
dowodząca, że pograniczna lokalizacja sprzyjała poczuciu nieograniczonych możliwości,
optymizmu, zorientowania na przyszłość, ale także dostarczała okazji do nadmiernej eksploatacji
uznawanych za niewyczerpane zasobów naturalnych (przyp. tłum.).
28 Kershaw, Hitler: Nemesis, s. 434.
29 W roku 1939 Francja miała gęstość zaludnienia 75,1 osób na km2 w porównaniu do 133,5 w
Niemczech, 194,6 w Wielkiej Brytanii i 283,3 w Belgii. Patrz SRA, Statistisches Jahrbuch fuer das
Deutsche Reich (1941/42), Berlin 1942, s. 7*.
30 Madajczyk, Vom Generalplan Ost, s. 3-14, doc. 1 Planungsgrundlagen, kwiecień-maj 1940 roku.
31 W kategoriach organizacyjnych Meyer miał tworzyć element łączący Ministerstwo Rolnictwa i SS,
patrz Madajczyk, Vom Generalplan Ost, s. 132-3, doc. 26.
32 Ibid., s. 12, doc. 1.
33 W. Pyta, Menschenoekonomie: Das Ineinandergreifen von laendlicher Sozialraumgestaltung und
rassenbiologischer Bevoelkerungspolitik im NS-Staat, „HZ” 273 (2001), s. 31-94.
34 Madajczyk, Vom Generalplan Ost, s. 127, doc. 23.
35 Ibid., s. 48, doc. 14.
36 Ibid., s. 91-123, doc. 23. W tak zwanych dolarach Geary-Khamisa z roku 1990 było to odpowiednio
172 mld $ i 288,1 mld $. Zamiana międzywojennych marek na dolary z roku 1990 odbywa się
poprzez pomnożenie liczby marek przez 4,3. Liczba ta jest wynikiem podzielenia oszacowania
niemieckiego PKB z roku 1937 autorstwa Maddisona, wynoszącego 317,7 mld $ z roku 1990, przez
ówczesne oszacowanie PKB z roku 1937 w markach wynoszące 73,757 mld marek.
37 Tak patrząc, skala Generalplanu w „warunkach współczesnych” jest jeszcze bardziej ogromna.
Propozycja wydania dwóch trzecich niemieckiego PKB z roku 2001 na pojedynczy projekt
inwestycyjny oznaczałaby wydatek rzędu biliona dolarów z 1990 roku.
38 Madajczyk, Vom Generalplan Ost, s. 88, doc. 21.
39 Ibid., s.109, doc. 23.
40 Schulte, Zwangsarbeit, s. 332-64.
41 J. E. Schulte, Vom Arbeits- zum Vernichtungslager: Die Entstehungsgeschichte von Auschwitz-
Birkenau 1941/42, „VfZ” 50 (2002), s. 48.
42 Dr Hans Kammler, urodzony w 1901 roku, studiował w Technische Hochschule Danzig oraz w
Monachium, po latach pracy w lokalnej administracji budowlanej w listopadzie 1932 roku uzyskał
tytuł doktora. Wstąpił do partii w marcu 1932 roku, do SS w maju 1933 roku, a w skład
Reichsernährungsministerium wszedł w roku 1933. Przeniósł się do Ministerstwa Lotnictwa w
czerwcu 1936 roku, zaś w sierpniu 1940 roku dołączył do administracji SS jako pełnoetatowy
urzędnik w randze SS Standartenführera. Miał się stać czołowym w SS zwolennikiem przemocy.
43 Dokładnie te same grupy, choć w innej kolejności, zostały wskazane przez Kammlera na początku
lutego. Patrz Schulte, Zwangsarbeit, s. 346.
44 Dobre podsumowanie transformacji w latach 1941-1942 systemu obozów koncentracyjnych znajduje
się w K. Orth, Das System der nationalsozialistischen Konzentrationslager, Hamburg 1999, s. 141-
68. Patrz także J. Tuchel, Dimensionen des Terrors: Funktionen der Konzentrationslager in
Deutschland 1933-1945, w D. Dahlmann i G. Hirschfeld (red.), Lager, Zwangsarbeit, Vertreibung
und Deportation: Dimensionen der Massenverbrechen in der Sowjetunion und in Deutschland 1933
bis 1945, Essen 1999, s. 371-89.
45 R.-J. van Pelt, A Site in Search of a Mission, w Y. Gutman i M. Berenbaum (red.), Anatomy of the
Auschwitz Death Camp, Bloomington, Ind. 1994, s. 93-156, oraz Schulte, Vom Arbeits- zum
Vernichtungslager. Do października cel dla Auschwitz został podwyższony do 100 tys. więźniów.
46 Longerich, Politik, s. 480.
47 Nie widzę żadnego powodu, aby traktować tę propozycję jako eufemistyczną zasłonę dla tajnego
programu egzekucji, czy to przez rozstrzelania, czy też przez gazowania, i pod tym względem
podzielam opinię Longericha zawartą w Politik, s. 466-82, Kershawa w Hitler: Nemesis, s. 491-3,
oraz H. Mommsena w Auschwitz 17. Juli 1942, München 2002, s. 160-63. W przeciwieństwie do
nich zarówno Aly w Endloesung, s. 362, jak i Browning w The Origins, s. 411-12, twierdzą, że
decyzja o natychmiastowych egzekucjach została już podjęta, i że Heydrich mówił szyfrem.
48 Naszą świadomość tego niezwykłego faktu zawdzięczamy w pierwszym rzędzie zawartej w DRZW
4. s. 184-93, części autorstwa R.-D. Müllera, pierwotnie opublikowanej w roku 1982, a bardziej
współcześnie pracom Aly’ego i Heima Vordenker der Vernichtung, s. 365-93, C. Gerlacha
Kalkulierte Morde: Die deutsche Wirtschafts- und Vernichtungspolitik in Weissrussland 1941 bis
1944, Hamburg 1999, oraz C. Gerlacha Krieg, Ernaehrung, Voelkermord: Deutsche
Vernichtungspolitik im Zweiten Welt;krieg, Zurich, 2 wyd., 2001.
49 Był to temat nieudanej pracy doktorskiej Backego Die Russische Getreidewirtschaft als Grundlage
der Land- und Volkswirtschaft Russlands (1925-6), która w roku 1941 została opublikowana jako
poufna informacja ogólna przeznaczona dla władz okupacyjnych działających w Związku
Radzieckim.
50 Patrz pesymistyczny raport Reichsbanku z czerwca 1941 roku, BAL R2501 7007, s. 233-56.
51 IMT XXXI. s. 84.
52 Poniższe informacje patrz Gerlach, Kalkulierte Morde, s. 46-59.
53 Browning, The Origins, s. 240.
54 Ta opinia była wielokrotnie powtarzana jesienią 1941 roku. Patrz IMT XIII. s. 855-63, NI-440.
55 Wirtschaftspolitische Richtlinien, 23 maja 1941 roku, w IMT XXXVI. s. 141.
56 H. Krausnick, Die Truppe des Weltanschauungskrieges: Die Einsatzgruppen der Sicherheitspolizei
und des SD, 1938-1942, Stuttgart 1981, oraz P. Klein (red.), Die Einsatzgruppen in der besetzten
Sowjetunion, 1941/42, Berlin 1997.
57 T. Sandkuehler, Judenpolitik und Judenmord im Distrikt Galizien, 1941-1942, w U. Herbert (red.),
Nationalsozialistische Vernichtungspolitik 1939-1945: Neue Forschungen und Kontroversen,
Frankfurt 1998, s. 122-47.
58 Gerlach, Kalkulierte Morde, s. 265-318.
59 Ibid., s. 668-74.
60 Patrz nadzwyczajne, przełomowe opracowanie C. Streita pt. Keine Kameraden: Die Wehrmacht und
die sowjetischen Kriegsgefangenen 1941-1945, Stuttgart 1978, po którym pojawiło się A. Streim,
Behandlung sowjetischer Kriegsgefangenen im „Fall Barbarossa”, Heidelberg 1981.
61 Streit, Keine Kameraden, s. 128-37.
62 Patrz na przykład apel Göringa o więcej dywizji zabezpieczających celem uniemożliwienia ludności
prowadzenia „życia cygańskiego” i konsumowania, co tylko było dostępne do jedzenia. BAL R26IV
51, 18 września 1941 roku.
63 KTB WiKdo Bobruisk, styczeń 1942 roku, cytowane w Gerlach, Kalkulierte Morde, s. 277.
64 Ibid., s. 255.
65 Pod koniec listopada 1941 roku uzgodniono dostawy uzupełniające przez 6 miesięcy oraz stworzenie
2-miesięcznej rezerwy, ale tylko pod warunkiem, że zostaną obniżone racje żywnościowe
Wehrmachtu. BAMA RW19/166, s. 25 i 36.
66 BAMA RW19/166, s. 665.
67 J. Barber i A. R. Dzeniskevich (red.), Life and Death in Besieged Leningrad, Basingstoke 2005, oraz
H. E. Salisbury, The 900 Days: The Siege of Leningrad, London 1969.
68 Na temat dalszej treści patrz Madajczyk, Vom Generalplan Ost, s. 440-42, Anlage 8, oraz G. Hass,
Leben, Sterben und Ueberleben im belagerten Leningrad (1941-1944), „Zeitschrift fuer
Geschichtswissenschaft”, 50 (2002), s. 1080-98.
69 D. M. Glantz, The Siege of Leningrad, 1941-1944, Staplehurst 2001, s. 75-81.
70 N. Cherepina, Assessing the Scale of the Famine and Death, w Barber i Dzeniskevich (red.), Life and
Death, s. 28-71.
15. GRUDZIEŃ 1941 ROKU: PUNKT
ZWROTNY

W ciągu 6 miesięcy, jakie upłynęły pomiędzy czerwcem i grudniem 1941


roku, historia Trzeciej Rzeszy osiągnęła swój kulminacyjny punkt
zwrotny. Był to ten czas, kiedy Hitler i jego reżim wydawali się już mieć w
zasięgu ręki pełną realizację swoich ideologicznych wizji, a tymczasem wraz
z zimą przyszła strategiczna katastrofa. Atakując w czerwcu 1941 roku
Związek Radziecki Hitler zaryzykował wytrzymanie wojny na dwa fronty, o
ile Armia Czerwona zostanie rozbita do końca roku. Jak napisał
Mussoliniemu w liście napisanym wczesnym rankiem 22 czerwca:
„Cokolwiek się teraz zdarzy, Duce, nasza sytuacja nie może w rezultacie tego
kroku stać się gorsza; ona może się tylko polepszać”1. Jak to się jednak miało
stać jasne do listopada 1941 roku, były to próżne nadzieje. Ledwo rozpoczął
się niemiecki program depopulacji i kolonizacji, gdy kontrofensywa Armii
Czerwonej z przedpola Moskwy ujawniła jak marne zasoby wojskowe
wspierały imperialne ambicje Hitlera. W ciągu pierwszych dwóch tygodni
grudnia 1941 roku, dokładnie w momencie, kiedy Reinhard Heydrich
planował zapoznanie ministerstw Rzeszy ze swoimi planami ostatecznego
rozwiązania „europejskiego problemu żydowskiego”, warunki realizacji tego
odrażającego zadania oderwały się od realiów Trzeciej Rzeszy. I to właśnie
porażka „Barbarossy” jako projektu wojskowego zdeterminowała fakt, że
ofiary Holocaustu liczyły niemal 6 mln, a nie 11,3 mln, jak je obliczał
Heydrich. Zanim więc w pełni odkrył swoją morderczą stronę, już nie
powiódł się wysiłek Trzeciej Rzeszy zmierzający do zniszczenia Związku
Radzieckiego i stworzenia wiecznego imperium na Wschodzie oraz
kompletnego wywrócenia globalnej równowagi sił.

I.
Jak już wspominaliśmy, sukces „Barbarossy” zależał od zdolności
Wehrmachtu do sparaliżowania i rozbicia Armii Czerwonej na linii rzek
Dniepr-Dźwina, położonej w odległości 500 km od granicy. Nazwać to
optymistycznym to mało powiedzieć. Także pod tym względem „Barbarossa”
kwalifikuje się na ostatni wielki przykład kolonialnego zagarnięcia ziemi, tj.
nadzwyczaj bezczelnej próby narzucenia przez średniej wielkości państwo
europejskiego swojej zabójczej woli rzekomo mniej rozwiniętemu, dużo
liczniejszemu narodowi. Co istotne, w niemieckich założeniach sowieckie
dowództwo było tak słabe i niekompetentne, że niezdolne do wykorzystania
swojej przewagi w sile ludzkiej i swojego pokaźnego sprzętu wojennego do
wciągnięcia Niemiec w wojnę na wyczerpanie. Ogromne zyski z pierwszych
tygodni kampanii wydawały się zresztą początkowo tę arogancję
usprawiedliwiać. Już 3 lipca szef sztabu sił lądowych Franz Halder
podsumował w słynnych słowach, że wojna została wygrana2, a większość
Armii Czerwonej została zlikwidowana „po tej stronie Dźwiny i Dniepru”.
Dokończenie kampanii na Wschodzie będzie wymagało nastawienia się przez
Wehrmacht na operację oczyszczającą i to będzie akurat dobry czas dla
niemieckich przywódców na skierowanie swoich myśli na przyszłe działania
przeciwko pępkowi Imperium Brytyjskiego, czyli drodze lądowej łączącej Nil
z Eufratem.
Tymczasem zaledwie kilka tygodni później bańka mydlana pękła. Do
końca lipca 1941 roku wszystkie trzy niemieckie grupy armii osiągnęły już
praktyczne limity działania swoich systemów zaopatrzeniowych i postępy
stanęły. I choć Armia Czerwona poniosła druzgocące ofiary, to jednak nie
została rozbita3. Wciąż walczyła i zadawała poważne straty, a
najkrytyczniejsza sytuacja wytworzyła się w środkowej części linii frontu,
wokół Smoleńska4. Doprowadziwszy swoje czołgi do granic wytrzymałości,
Heinz Guderian zdołał jeszcze domknąć w ostatnich dniach lipca kolejne
gigantyczne okrążenie i przejął kontrolę nad „mostem lądowym” pomiędzy
górnymi biegami rzek Dźwina i Dniepr. Moskwa była teraz odległa już o
mniej niż 400 km, jednak wykonując to spektakularne uderzenie, Guderian
wyprzedził swoje linie zaopatrzeniowe i zostawił siły główne Grupy Armii
„Środek” wlokące się za nim setki kilometrów na zachód od siebie. W obliczu
wściekłych sowieckich kontrataków jego nadmierne rozciągnięte jednostki
zostały teraz zmuszone do okopania się i obrony zewnętrznego pierścienia
swojego okrążenia5. Tymczasem Armia Czerwona, czując, że właśnie
nadszedł moment krytyczny, rzuciła przeciwko Grupie Armii „Środek” co
najmniej 17 armii, z których 6 skoncentrowała przeciwko Guderianowi6.
Choć krwawe koszty były straszliwe, nieprzerwane sowieckie kontrataki
osiągnęły zamierzony efekt. Jak zanotował w swoim dzienniku
głównodowodzący Grupy Armii „Środek” feldmarszałek Fedor von Bock:
„jak nowa operacja ma się rozpocząć z tych pozycji, przy powoli spadającej
wartości bojowej wojska, jeszcze właściwie nie wiem”7. A kilka dni później
zapisał: „Jeśli Rosjanie wkrótce się gdzieś nie załamią, to bardzo trudno
będzie uderzyć na nich przed zimą tak mocno, żeby ich wyeliminować”8.
Grupa Armii „Środek” mogłaby wznowić natarcie na Moskwę
najwcześniej we wrześniu9 i był to dokładnie ten rodzaj postoju, przed
którym tak stanowczo przestrzegał Halder w swojej wczesnej ocenie planu
„Barbarossa”. Na początku 1941 roku napisał, że sukces gwarantuje tylko
nieprzerwany rajd, uniemożliwiający przegrupowanie się Armii Czerwonej.
Teraz, przy postępach wstrzymanych na całej linii, Halder był zmuszony do
konkluzji, że niemiecka inwazja Związku Radzieckiego oparta była na
fundamentalnej pomyłce. Na początku sierpnia w jego dzienniku znalazło się
następujące wymowne przyznanie się:
Na frontach niezaangażowanych w ruchy ofensywne panuje cisza zmęczenia. To, co teraz
robimy, jest ostatnią, desperacką próbą zapobieżenia temu, żeby nasza linia frontu zastygła w
wojnie pozycyjnej… Nasze ostatnie odwody zostały już rozdysponowane. Każde przegrupowanie
jest teraz zwykłym wymienianiem się sił na linii bazowej pomiędzy poszczególnymi sektorami
grup armii… W całej tej sytuacji coraz bardziej jasnym staje się, że rosyjski kolos, który
przygotowywał się do wojny z całym nieskrępowaniem charakterystycznym dla państw
totalitarnych, nie został przez nas doceniony. To prawda zarówno, kiedy rozważa się siły
organizacyjne, jak i ekonomiczne czy system transportowy, ale przede wszystkim pod względem
zdolności czysto wojskowych. Na początku wojny liczyliśmy się z około 200 nieprzyjacielskimi
dywizjami. Teraz doliczyliśmy się już 360. Dywizje te nie są oczywiście uzbrojone i
wyekwipowane, tak jak my to rozumiemy, w wielu przypadkach mają nieodpowiednie dowództwo
taktyczne. Ale one tam są. I kiedy tuzin zostanie zmieciony, to Rosjanie wstawiają kolejny tuzin10.

W rzeczywistości Halder wciąż nie doceniał skali wyzwania, jakie stało


przed Wehrmachtem w Rosji. Do końca 1941 roku Armia Czerwona
wystawiła bowiem w polu nie 360, ale ogółem aż 600 dywizji 11.
Jak przyznawał teraz Halder, jeśli w latach 30. i 40. była jakaś siła, która
uosabiała faszystowski slogan o „trumfie woli” nad warunkami materialnymi,
to nie były to nazistowskie Niemcy ani faszystowskie Włochy, ale
marksistowska dyktatura Stalina. Nie tylko sowiecki reżim nie załamał się jak
jego carski poprzednik, ale okazał się zdolny do przyjęcia na siebie ofiar
daleko większych niż te poniesione przez jakąkolwiek inną stronę wojującą. I
pomimo swojego względnego zacofania gospodarczego okazał się też zdolny
do zmobilizowania w czasie zagrożeń z lat 1941-1942 większej niż one części
narodowych zasobów gospodarczych12. Zamiast dostosowywać się do swojej
rzekomej siermiężności Związek Radziecki boksował kilka klas powyżej
swojej wagi. W dużym stopniu był to efekt terrorystycznego przymusu,
niemniej polityczna władza Stalina była też nierozerwalnie związana z
realnymi osiągnięciami sowieckiej industrializacji, czego najlepszym
wyrazem było świetne wyposażenie Armii Czerwonej13. W roku 1940 we
Francji Wehrmacht znalazł sposoby na pokonanie ślamazarnych czołgów
Char B. Na tysiące zwinnych, silnie opancerzonych T-34, które teraz zaczęły
wysypywać się z sowieckich linii produkcyjnych, Niemcy nie miały już
żadnej odpowiedzi.
Samego Hitlera wątpliwości ogarnęły jeszcze nawet przed jego generałami.
Już w końcu lipca zaczął rozważać ewentualność, że Armia Czerwona może
jednak nie zostać rozbita w roku 1941. To z jego nakazu naczelne dowództwo
Wehrmachtu wydało dyrektywę strategiczną otwarcie to przyznającą14. W
istocie ta chwila strategicznego realizmu Hitlera wydawała się obejmować
nawet więcej. Kiedy 18 sierpnia 1941 roku Goebbels odwiedził kwaterę
główną w Kętrzynie, był zszokowany faktem, że zastał swojego Führera
rozmawiającego o negocjowanym pokoju ze Stalinem15. Ponadto dla Hitlera
sama możliwość powstania na Wschodzie sytuacji patowej już tworzyła sobą
bezpośrednie skutki operacyjne. Już od czasu pierwszych sztabowych studiów
nad „Barbarossą” zakładał wraz z naczelnym dowództwem Wehrmachtu, że
jeśli nie uda się w pierwszym ataku zniszczyć Armii Czerwonej, priorytetu
nabiorą strategiczne czynniki gospodarcze. Jeśli Niemcy miały stawić czoła
długiej wojnie na dwa fronty, najważniejsze było zapewnienie sobie pełnej
kontroli nad zbożem i surowcami Ukrainy, a także zupełnego panowania nad
Bałtykiem, bez czego nie można było mieć gwarancji dostaw rudy żelaza ze
Skandynawii.
A pod koniec lata 1941 roku z całą pewnością były powody do
strategicznego niepokoju16, gdyż po ogłoszeniu lend-lease’u anglo-
amerykański sojusz wykazywał wszelkie oznaki dalszej konsolidacji. W lipcu
Stany Zjednoczone zajęły Islandię, aby jeszcze bardziej rozciągnąć swoją
osłonę atlantyckich szlaków transportowych17. Zbrojne starcia pomiędzy
flotami niemiecką i amerykańską zdarzały się już w każdym miesiącu i,
podobnie jak Luftwaffe, także niemiecka marynarka zaczęła z rosnącymi
obawami obserwować gwałtowny wzrost amerykańskiej produkcji. O ile nie
będzie można wkrótce rozpocząć kompleksowego ataku na atlantyckie trasy
żeglugowe i na poważnie zainicjować procesu głodzenia Wielkiej Brytanii,
ogromne możliwości amerykańskich stoczni będą w stanie unieważnić każde
straty, jakie będą mogły zadać U-Booty18. Tymczasem Stany Zjednoczone
ogłaszając 14 sierpnia 1941 Kartę Atlantycką roku przypieczętowały swoje
nieodwołalne zaangażowanie w brytyjski wysiłek wojenny. Churchill miał
wprawdzie nadzieję na wypowiedzenie wojny, ale Roosevelt nie mógł pójść
aż tak daleko. Mimo to w Berlinie wybuch otwartego konfliktu ze Stanami
Zjednoczonymi był już teraz uznawany tylko za kwestię czasu. Hitler także
nie myślał o długich terminach19. Od lata 1941 roku mówił o wojnie ze
Stanami Zjednoczonymi jako będącej sprawą zaledwie najbliższych miesięcy,
zaś idealnie by było, gdyby rozpoczęła się ona po pomyślnym zakończeniu
operacji wschodniej. Wszystko jednak zależało od Japończyków20. U-Booty
mogły posyłać na dno amerykańskie statki na Atlantyku, ale to Japonia ze
swoją potężną i nowoczesną flotą była jedyną szansą Niemiec na
przeciwstawienie się sile amerykańskiej marynarki. Z tego samego powodu
była też ich największą nadzieją na uderzenie bezpośrednio w Imperium
Brytyjskie. W lipcu 1941 roku Hitler zaoferował więc Japonii sojusz
ofensywny przeciwko Amerykanom, jeśli ta weszłaby również do wojny
przeciwko Wielkiej Brytanii, Japończycy czekali jednak jeszcze na
odpowiedni moment. A wszystkie te czynniki strategiczne razem czyniły
coraz bardziej naglącym zapewnienie sobie osiągnięcia w Związku
Radzieckim kluczowych celów gospodarczych.
W sierpniu 1941 roku załamał się też kruchy konsensus, na którym
opierały się przygotowania do „Barbarossy”. Jak już wspominaliśmy, Halder
zawsze postrzegał uderzenie na południe, na żyzne ziemie Ukrainy, jako
dywersję w stosunku do realnego celu, jakim było zniszczenie Armii
Czerwonej naprzeciwko Moskwy. Pomimo toczących się zażartych walk pod
Smoleńskiem Halder wciąż jeszcze chciał skoncentrować wszystkie dostępne
siły w sektorze centralnym celem wykonania najwcześniejszej jak to tylko
możliwe natarcia w kierunku sowieckiej stolicy21. Nie był jednak w stanie
zorganizować sobie podczas krytycznych tygodni sierpnia 1941 roku pełnego
poparcia dla tego ani ze strony Grupy Armii „Środek”, ani Brauchitscha,
naczelnego dowódcy sił lądowych. W efekcie, po serii prowadzonych raczej
bez wiary rozmów, to Hitler postawił na swoim. Zamiast przygotowań do
ofensywy na Moskwę, która mogła się rozpocząć najwcześniej w połowie
września, skręcił w gigantycznym lewym haku 21 sierpnia na południe
główne siły pancerne Grupy Armii „Środek”. Z manewru tego wyniknęło coś,
co było prawdopodobnie największym pojedynczym zwycięstwem Niemiec
odniesionym w wojnie na Wschodzie. W ciągu trzech tygodni zażartych walk
okrążono Kijów, wzięto do niewoli 600 tys. jeńców i otwarto drogę do
całkowitego podboju donieckiego okręgu przemysłowego. Podniecenie tym
zwycięstwem oraz, również dokonanym na początku września, otoczeniem
Leningradu zepchnęło sierpniowe spory na plan dalszy22, gdyż teraz już
wydawało się, że mimo wszystko znajdzie się czas na sięgnięcie w ciągu
jednego roku po komplet celów „Barbarossy”. 6 września Grupa Armii
„Środek” dostała więc rozkaz rozpoczęcia planowania bezpośredniego
uderzenia w kierunku sowieckiej stolicy, bronionej, jak zakładano, tylko
przez to, co było ostatnimi pozostałościami Armii Czerwonej23.
Tygodnie otaczające rozpoczęcie tej operacji, o kryptonimie „Tajfun”, były
kluczowym czasem w postępującej radykalizacji reżimu nazistowskiego.
Według Goebbelsa Hitler myślał, że Wehrmacht będzie się wkrótce posuwał
w kierunku Stalingradu i Donu, zaś Wielka Brytania wreszcie nie będzie
miała innego wyjścia jak tylko pogodzić się z faktami. Premier Churchill
zostanie więc odsunięty od władzy, zaś Imperium Brytyjskie pozostanie
wprawdzie nietknięte, ale „Anglia… nie ma przyszłości w Europie”24.
Eurazjatycka masa lądu zostanie zarezerwowana dla Niemiec, dostarczając im
zasobów, jakich potrzebowały do przekształcenia się w prawdziwe światowe
mocarstwo. W swoim przemówieniu z 2 października do wojsk Grupy Armii
„Środek” Hitler nie robił tajemnicy z tego, o co toczyła się gra. Powiązał przy
tym bezpośrednio bitwę pod Moskwą ze zmaganiami rasowymi. Niemcy byli
teraz w stanie wojny zarówno z kapitalistyczną Wielką Brytanią, jak i
bolszewicką Rosją, które to systemy gospodarcze, choć na pozór różne, były
w rzeczywistości zasadniczo do siebie podobne. Bolszewizm nie był wcale
lepszy od najgorszego rodzaju kapitalizmu. Był twórcą biedy i braku środków
do życia, a „utrzymujący ten system” byli „w obu przypadkach” „ci sami:
Żydzi i tylko Żydzi!”. Natarcie na Moskwę miało zadać „śmiertelny cios”
temu odwiecznemu wrogowi niemieckiego narodu25.
Wciąż pozostaje niejasne czy wtedy w październiku 1941 roku Hitler
podjął już definitywną decyzję o natychmiastowym wymordowaniu całej
populacji żydowskiej, czy też nie26. Co jest jednak poza wszelkimi
wątpliwościami, to fakt, że euforia otaczająca niemieckie zwycięstwo na
Ukrainie i sukces pierwszych tygodni „Tajfunu” zbiegły się z gwałtowną
eskalacją antysemickich polityki i retoryki. 15 października rozpoczęła się w
końcu długo oczekiwana ewakuacja żydowskiej ludności Niemiec i Austrii,
zaś w lasach pod Łodzią Eichmann dokonał inspekcji czegoś, co wkrótce
miało się stać eksperymentalnym obiektem przeznaczonym do gazowania. Z
kolei 17 października w obecności ministra uzbrojenia Fritza Todta i
gaulaietera Fritza Sauckela Hitler przedstawił istną panoramę przyszłości
podbitego Wschodu. Słowiańscy mieszkańcy mieli być potraktowani jak
Indianie (Indianer). Ci, którzy byliby użyteczni, zostaliby zachowani, ludność
miast miała być natomiast zagłodzona na śmierć. Wszystkie destrukcyjne
elementy żydowskie miały być natychmiast eksterminowane. Hitler nie
mówił przy tej okazji nic o gazowaniu, a swoje bezpośrednie groźby
ograniczył do „destrukcyjnych Żydów”, niemniej w świetle mordów
dokonanych już przez Einsatzgruppen, wielomilionowego głodu sowieckich
jeńców wojennych i planowanej liczby ofiar Planu Zagłodzenia, nie jest łatwo
dostrzec, jakie znaczenie powinno się nadać tego typu rozróżnieniom.
Niezależnie od tego, czy Heydrich już opracował konkretny i szczegółowy
plan wytępienia stosunkowo małej populacji żydowskiej Europy Zachodniej,
Trzecia Rzesza i tak była zaangażowana w program wielomilionowej rzezi,
którego celem była co najmniej przebudowa demograficzna Europy
Wschodniej.
Na początku operacja „Tajfun” spełniała wszelkie oczekiwania.
Wehrmacht zadał straszliwe straty, aż sześć sowieckich armii pochłonęły dwa
kotły, pod Wiaźmą i Briańskiem, w efekcie 600 tys. jeńców wojennych
powlokło się na zachód za niemieckie linie na śmierć27. W drugim tygodniu
października 1941 roku reżim Stalina zbliżał się już do granic
wytrzymałości28. Na skutek plotek o ucieczce z miasta komunistycznego
kierownictwa ludność Moskwy wpadła nawet na krótko w panikę, szybko
jednak przywrócono porządek. Stalin został w stolicy, a generałowi
Georgijowi Żukowowi udało się zbudować jeszcze jedną linię obrony. 7
listopada Armia Czerwona uczciła rocznicę bolszewickiej rewolucji
wyzywającą paradą, która odbyła się na Placu Czerwonym. Tymczasem
znowu dały o sobie znać ograniczenia logistyczne krępujące ruchy
Wehrmachtu. Już podczas przygotowań do operacji „Tajfun” koncentracja
wszystkich niemieckich sił ofensywnych w jednej grupie armii stworzyła
ogromne wąskie gardło transportowe. We wrześniu i październiku składy
zaopatrzenia w Homlu, Rosławlu, Smoleńsku i Witebsku były zaś szczęśliwe,
jeśli w jakimś dniu dostały choćby dwie trzecie zapasów koniecznych do
utrzymania pełnego impetu operacji „Tajfun”29. I choć Armia Czerwona
także cierpiała straszliwie, to i Wehrmacht płacił wysoką cenę. Do połowy
października liczebność 4. Dywizji Pancernej zmalała po niszczycielskim
starciu z T-34 z I Korpusu Strzelców Gwardii do zaledwie 38 pojazdów30.
Czołgi nie były już niezwyciężone, a szczęście Wehrmachtu się
wyczerpywało. W ciągu dwóch tygodni od rozpoczęcia operacji „Tajfun” 10.
Dywizja Pancerna straciła 140 ze swoich 200 czołgów. Duma dywizji
porucznik Walter Rubarth, który 13 maja 1940 roku sam tylko ze swoim
oddziałem sforsował przeprawę na Mozie, padł 26 października 1941 roku w
zaciętej walce o szosę Mińsk-Moskwa. Porucznik Heinrich Hanbauer, który
tego heroicznego dnia nad Mozą szedł za Rubarthem, zginął na moście na
Berezynie 4 miesiące wcześniej31. I jakby dla uzmysłowienia sobie kontrastu
z tamtym heroicznym nastrojem maja 1940 roku, 8 października zaczęły się
jesienne deszcze. W ciągu kilku dni cały środkowy sektor niemieckiej armii
przekształcił się w nieprzejezdną breję. Do końca października Grupa Armii
„Środek” zatrzymała się zaledwie 100 km przed Moskwą.

II.
Przez całą jesień skala zwycięstw Wehrmachtu była na tyle wystarczająca,
żeby tuszować rosnące dysonanse w niemieckiej sytuacji strategicznej. W
trzecim tygodniu sierpnia 1941 roku Keitel przewodniczył jako szef OKW
spotkaniu mającemu na celu koordynację planów zbrojeniowych wszystkich
trzech gałęzi Wehrmachtu, przy czym wyraźnym założeniem było, że wojna
na lądzie jest już faktycznie zakończona. Zasoby mogły zostać zatem
przesunięte z armii do Luftwaffe celem stawienia czoła rosnącemu zagrożeniu
ze strony anglo-amerykańskiej floty powietrznej32. Paradoksalnie
determinacja niemieckich sił lądowych zmierzająca do zakończenia wojny do
końca 1941 roku przyczyniła się tylko do umocnienia ich w tym złudzeniu, w
efekcie pomimo trwających wciąż walk armijne wydziały zamówień
podniosły tylko małe albo żadne protesty w stosunku do tej natychmiastowej
zmiany priorytetów. Tymczasem do października, gdy operacja „Tajfun”
osiągnęła w błocie swoją pierwszą kulminację, niemiecka gospodarka
wojenna zaczęła już rozłazić się w szwach.
Sytuacja paliwowa, jak to już od dawna przewidywał Wydział
Gospodarczo-Wojskowy Wehrmachtu, błyskawicznie zbliżała się do punktu
krytycznego i do początku roku 1942 to wcale nie rosyjskie błoto, ale
wyczerpanie się niemieckich dostaw paliwa doprowadziłoby do
„kompletnego paraliżu armii”33. W tym przypadku jej mobilność utrzymano
jeszcze poprzez sięgnięcie do operacyjnych rezerw Wehrmachtu oraz
stłumienie konsumpcji34, ale marynarka nie miała już tyle szczęścia. W
listopadzie 1941 roku sytuacja flot zarówno włoskiej, jak i niemieckiej jeśli
chodzi o mazut była opisywana przez Wehrmacht jako „katastrofalna”35. W
maju 1941 roku Royal Navy zatopiła pancernik Bismarck, gdy ten podjął
daremną próbę ucieczki na atlantyckie szlaki żeglugowe, zaś do jesieni reszta
niemieckiej floty nawodnej została zepchnięta do portów nie tylko z powodu
Brytyjczyków, ale i chronicznego braku paliwa36. Do zaspokojenia
minimalnych potrzeb floty wojennej i marynarki handlowej wynoszących
około 90 tys. ton mazutu miesięcznie Niemcy dysponowały miesięczną
produkcją w wysokości tylko 52 tys. ton oraz zapasami w ilości zaledwie 220
tys. ton37. Atlantyckie operacje największych niemieckich okrętów
podwoiłyby zużycie i zagroziły natychmiastowym stanięciem całego ruchu
morskiego państw Osi. Jak konkludował Wydział Gospodarczo-Wojskowy
Wehrmachtu: „Wynika to z tego, że po prostu nie jesteśmy w stanie
prowadzić wojny jednocześnie trzema rodzajami sił Wehrmachtu”38.
A nie tylko wojskowi się martwili. Naciski wywierane przez „Barbarossę”
na program zbrojeniowy oraz nowe, ogromne plany Luftwaffe groziły
zdestabilizowaniem niepewnej równowagi fiskalnej i pieniężnej całej
niemieckiej gospodarki. 17 września 1941 roku departament ekonomiczny
Reichsbanku konkludował, że sytuację niemieckiej waluty można
podsumować w dwóch zwięzłych zdaniach: zaopatrzenie w dobra
konsumpcyjne obniżyło się o połowę; wolumen pieniądza w obiegu się
podwoił39. Rezultatem była poważna nierównowaga pomiędzy popytem i
podażą oraz rosnąca presja inflacyjna40. Co szczególnie niepokoiło
Reichsbank, to dramatyczne przyspieszenie od kwietnia 1941 roku stopnia
ekspansji pieniężnej. Pomiędzy kwietniem i sierpniem ilość pieniądz w
obiegu wzrosła o 10,9%, tj. 3,5 razy więcej niż w tym samym okresie w roku
1940. Jednocześnie względna sprzedaż papierów rządowych bankom
zmniejszyła się. Choć Reichsbank nie wątpił w wolę społeczeństwa
zaakceptowania poważnej redukcji cywilnego standardu życia, to jednak
widoczne były już oznaki rosnącego uciekania się do czarnego rynku. Wśród
ludzi mających dostęp do brakujących dóbr, jak rolnicy, rzemieślnicy czy
mali sklepikarze, normą stała się wymiana barterowa41. Przy bieżącej stopie
ekspansji monetarnej istniejący od połowy lat 30. nadzór nad cenami i
płacami zostałby wkrótce unicestwiony, a Niemcy stanęłyby wówczas w
obliczu katastrofalnego ześlizgnięcia się w inflację, z załamującą się
wydajnością i niepokojami społecznymi na miarę tych z początku lat 2042.
„Gdybyśmy się musieli liczyć tylko z krótką wojną” ciągnął Reichsbank
„można by w ostateczności zaakceptować nawet taki rozwój sytuacji”. Jednak
krótka wojna wydawała się obecnie „nieprawdopodobna”, skoro wciąż
istniały „trzy główne zadania wojenne [Związek Radziecki, Morze
Śródziemne, Anglia], których wykonanie zabierze dużo czasu”. W świetle
takiego położenia strategicznego Niemiec Reichsbank nie mógł sobie
pozwolić na bezczynność. Niezbędne były pilne „kontrśrodki”
(Gegenmassnahmen), w tym energiczna walka z czarnym rynkiem i nowa
kampania propagandowa zachęcająca do powszechnego oszczędzania43.
Reichsbank proponował także plan przymusowych wojennych oszczędności i
wielki wzrost podatków, aby „zebrać nadmierną siłę nabywczą”. Celem
zminimalizowania wydatków wojskowych domagał się „drastycznej redukcji
cen płaconych za broń”.
W kolejnych miesiącach władze Rzeszy podjęły stanowcze działania
zmierzające do przywrócenia Niemcom równowagi fiskalnej. Jak często
zauważano44, Trzecia Rzesza nigdy nie uciekła się do wielkiej podwyżki
podatków osobistych celem finansowania wojny. Nie jest to jednak żadnym
zaskoczeniem, zważywszy istniejące jeszcze przed wojną skromny standard
życia i wysokie obciążenia podatkowe per capita. Tym, co państwo robiło
zamiast tego, było zachęcanie do oszczędzania oraz podnoszenie podatków
od zysków i wyższych przychodów45. W połowie 1941 roku standardowa
stopa podatku od spółek została podwyższona z 40% do 50%, a potem, od
stycznia 1942 roku, do 55%. Dochód z tego źródła wzrósł w latach 1941-
1942 o 1,5 mld marek i o kolejne 1,8 mld marek w latach 1942-194346.
Ważniejsze były jednak hipoteki pod przyszłe dochody z Hauszinssteuer
(podatek od czynszów), który to krok został po raz pierwszy zaproponowany
przez Ministerstwo Finansów Rzeszy w grudniu 1941 roku. Jak pamiętamy
podatek ten został wprowadzony przez Republikę Weimarską w latach 20.
celem finansowania publicznej budowy mieszkań i zasadniczo przynosił 850
mln marek rocznie. Aby sprostać wojennemu zagrożeniu fiskalnemu,
Ministerstwo Finansów pierwotnie zaproponowało przedpłatę 4-letniej
wartości podatku, ale pod naciskiem między innymi Ministerstwa Finansów
Prus podniesiono to do jednorazowej zapłaty 10-letniego podatku47.
Przynajmniej 4,5 mld marek wypłynęło w konsekwencji tego z bankowych
rachunków obrotowych firm i rezerw gotówkowych prywatnych właścicieli;
reszta została zebrana w formie nowych zastawów pod hipoteki. Ogółem ten
jednorazowy krok przyniósł w roku 1942 8 mld marek. Razem ze wzrostem
wkładu ze strony terytoriów okupowanych było to dość, aby podnieść w roku
1942 udział płatności Rzeszy pokrytych z dochodów podatkowych do ponad
54% i to pomimo ostrego wzrostu wszystkich wydatków. Spirala inflacyjna
została zatrzymana.
Nie jest jednak zaskoczeniem, że największą furię wywołała sugestia
poważnych cięć w cenach broni. Od czasu kampanii racjonalizacyjnej po
kryzysie sudeckim z jesieni 1938 roku ceny publicznych kontraktów były
regulowane przez tzw. system LSO. Choć daleki od optymalnego nie był on,
jak się to czasami sugeruje, pozwoleniem na wielkie marnotrawstwo48. Przy
LSO ceny były ustalane w oparciu o szacowane koszty oraz procent zysku,
zwykle 5%, skalkulowany nie jako część tych kosztów, ale zaangażowanego
kapitału. Po dokonaniu uzgodnień ceny były już stałe i jeśli koszty
jednostkowe spadły poniżej szacowanych, zysk, przynajmniej na początku,
szedł do producenta. Była to więc wyraźna zachęta do cięcia kosztów i
większej wydajności. I świadectwa sugerują, że kontrahenci zbrojeniowi na
tym korzystali. Pomimo faktu, że urzędy kontroli cenowej Wehrmachtu
chwaliły się zbiciem w pierwszych dwóch latach wojny cen broni o
przeciętnie 18%, panuje ogólna zgoda co do tego, że i tak był to najlepszy
okres pod względem dochodowości spółek49. W istocie do końca 1940 roku
zyski zarobione na kontraktach zawartych na zasadach LSO stały się na tyle
nadmierne, że komisarz Rzeszy ds. cen gauleiter Josef Wagner zaczął
domagać się podjęcia drastycznych kroków50. Wilhelm Zangen, szef Grupy
Przemysłu Rzeszy, zdołał odparować ten wstępny atak51, ale jesienią 1941
roku, gdy niepokój ogniskował się wokół kryzysu inflacyjnego, komisarz
przyjął nagle bardziej konfrontacyjne stanowisko. W świetle puchnącego
długu Rzeszy i rozdymających się wydatków wojskowych uzgodniony
system dodatkowych zysków był niewystarczający, podobnie jak oferowane
ad hoc przez przemysł redukcje cen. Aby sprostać fiskalnemu zagrożeniu,
gauleiter Wagner zaproponował więc zmniejszenie z mocą wsteczną o 20%
dozwolonych stóp zysku za lata 1940-1941, zaś przepisy dotyczące
ponadnormatywnych zysków miały być stosowane wstecznie aż do całego
roku podatkowego 1939-1940. Ponadto wszystkie zezwolenia na odpisy
amortyzacyjne na urządzenia, które nie mogły być dokonane podczas wojny,
miały być przekazane państwu. Z kolei w przyszłości zamiast dostarczać
zindywidualizowanych cen każdemu kontrahentowi rządowemu, tak jak to
było pod rządami LSO, domagano by się od firm dotrzymania standardowych
cen ustalonych na poziomie kosztów osiągniętych przez „dobrą firmę” minus
10%52. Komisarz ds. cen miał nadzieję, że ten pakiet środków przyniesie
ogółem przynajmniej 2 mld marek53. Reakcją przemysłu, co nie jest
niespodzianką, było jednak otwarte oburzenie. Zangen i jego zastępca Stahl
zagrozili dymisjami. Ich przemysłowi wyborcy straciliby do nich zaufanie,
gdyby kwestia odbierania sobie zysków „została załatwiona w 100% inaczej
niż to było uzgodnione przez wiele miesięcy spotkań z komisarzem ds. cen”.
Nowe, radykalne propozycje podkopałyby podstawy, na jakich „przemysł
pracował i zarządzał swoimi sprawami” przez ostatni rok54. W tym akurat
przypadku to jednak nie Zangen i Stahl odeszli, ale komisarz ds. cen Wagner,
rzekomo w rezultacie niezwiązanych z tymi kwestiami intryg SS55. Mimo
wszystko incydent ten jest symptomatyczny dla napięć tworzących się
wewnątrz niemieckiej gospodarki wojennej. Jesienią 1941 roku nawet
stosunkowo harmonijne relacje pomiędzy niemieckim przemysłem i
kierownictwem zbrojeń – od czasu nominacji Todta na wiosnę 1940 roku
polityczny fundament wysiłku wojennego – były zagrożone.
Jeszcze pilniejsze wyzwania pojawiły się w kontekście coraz słabszej
kondycji niemieckiego przemysłu ciężkiego. Jak zwykle problemy
ogniskowały się wokół węgla i stali. Pod koniec wiosny 1941 roku zapasy
tego pierwszego w Niemczech praktycznie nie istniały, a i wydobycie także
dalece nie nadążało za potrzebami. W końcu czerwca generał Hanneken
poinformował na naradzie dotyczącej Planu 4-letniego, że niemiecki
Groβraum stoi w obliczu ogólnego deficytu węgla w wysokości 40 mln ton,
co odzwierciedlało zarówno nienadążające wydobycie kopalń, jak i wciąż
rosnące żądania niemieckiego przemysłu56. W rezultacie terytoria okupowane
zaopatrywano w stopniu zaledwie 60% w stosunku do ich potrzeb57, zaś w
Niemczech przemysł stalowy zredukował swoje zużycie węgla o 15%, a
istniało zagrożenie, że wkrótce trzeba będzie to zwiększyć do 25%58. Nawet
producenci elektryczności i gazu nie mogli być już dłużej traktowani ulgowo.
Obcięcie przydziałów dla gospodarstw domowych nie wchodziło w grę, gdyż
żeby zapewnić kontynuację dostaw dla przemysłu w pierwszej połowie 1941
roku, już i tak nie poczyniono odpowiednich przygotowań do zgromadzenia
przez nie zapasów niezbędnych na nadchodzącą zimę59. Jeśli w ciągu
najbliższych miesięcy nie zostałby podjęty poważny wysiłek zmierzający do
zapewnienia właściwych ilości węgla, doszłoby w kraju do piarowej
katastrofy. Krążyły nawet słuchy o drastycznej 40-procentowej redukcji w
zaopatrzeniu mniej istotnych odbiorców przemysłowych, aby tylko zrobić
miejsce dla najważniejszych dostaw. Jak to powiedział Hanneken Thomasowi
z OKW: „Nadeszła chwila, kiedy to sam Führer musi postanowić, co na czas
zimy należy zrobić w kwestii surowców”60. Niedobory były tak duże, że
uczyniły absurdalnymi gigantyczne plany rozwoju chemicznego, które
Krauch opracował ledwie kilka tygodni wcześniej. Aby dostarczyć surowców
i energii dla związanych z tym hydrogenizacji paliwa i kontynuacji produkcji
kauczuku przy zastosowaniu procesu Buna, niemieckie wydobycie węgla
musiałoby się zwiększyć o kolejne 30 mln ton, ponad istniejący już deficyt
liczący 35-40 mln ton61.
W końcu jednak to nie Hitler interweniował, ale Keitel z naczelnego
dowództwa Wehrmachtu. Na serii spotkań odbytych pomiędzy 14 i 16
sierpnia 1941 roku próbował zmusić trzy rodzaje sił zbrojnych Wehrmachtu
do przycięcia swoich programów zbrojeniowych, aby dopasować je do
ograniczeń narzuconych przez niedobór węgla. Zamiast miesięcznej
produkcji stali rzędu 2 mln ton Niemcy musiały sobie poradzić tylko z 1,65
mln ton62. W połączeniu z oczywistymi limitami zdolności produkcyjnych
niemieckiego przemysłu metalowego oznaczało to, że całkowity przydział
Wehrmachtu musi być ostro przykrojony, aby zapobiec dalszemu
przyspieszeniu już i tak poważnej „stalowej inflacji”. Fizycznym
odpowiednikiem tego nawisu pieniężnego, który tak niepokoił Reichsbank,
był bowiem ogół 12 mln ton uprawnień, czyli ekwiwalentu około 6-
miesięcznej produkcji, niedopasowanych do żadnej odpowiadającej im nowo
wyprodukowanej stali. Kilka tygodni po ogłoszeniu gigantycznego programu
Göringa Luftwaffe zostało więc zmuszone przez Keitela do przystania na
nadzwyczaj skromny cel w postaci zwykłego zastąpienia samolotów
zniszczonych w ciągu ostatnich 2 miesięcy na froncie wschodnim. W
przewidywalnej przyszłości nie było też ani stali, ani siły roboczej do
dokończenia budowy ogromnych fabryk syntetycznego paliwa i kauczuku
koniecznych do zaopatrywania przewidywanej jeszcze kilka miesięcy
wcześniej ogromnej floty powietrznej. Jeśli w przypadku Luftwaffe
zlikwidowano tylko plany rozwoju, to już siły lądowe stanęły w obliczu
prawdziwie rujnujących cięć. 25 października 1941 roku przydział stali dla
armii został ustalony na marne 173 tys. ton miesięcznie, tj. do poziomu
widzianego ostatnio przed majowym kryzysem 1938 roku63. Ta drastyczna
zmiana była w pełni zgodna z obowiązującą od jesieni 1940 roku niemiecką
strategią zbrojeniową – przesunięcie zasobów do Luftwaffe i marynarki, jak
tylko zostanie wygrana wojna na Wschodzie. Tymczasem stało to w ostrej
sprzeczności z rzeczywistością, z którą miał do czynienia Wehrmacht w
Rosji. Gdy bowiem na szosie smoleńskiej dogorywała operacja „Tajfun”,
niemieccy generałowie zaczynali wreszcie dorastać do świadomości, że
Armia Czerwona w roku 1941 już pokonana nie zostanie. W obliczu
drastycznych cięć przydziałów wydział zamówień armii wpadł więc teraz w
panikę64, gdyż bez dodatkowej stali nie widział żadnej możliwości takiego
ponownego zaopatrzenia Ostheer, żeby móc prowadzić wojnę w roku 1942. I
armia nie bluffowała. Jak widzieliśmy, produkcja amunicji została w latach
1940 i 1941 celowo zmniejszona, w efekcie teraz, po miesiącach
intensywnych walk, zapasy pocisków i nabojów spadły do niebezpiecznie
niskich poziomów65. Jeśli Wehrmacht miał kontynuować aktywne działania
w roku 1942, rozpaczliwie potrzebował ich uzupełnienia. Co więcej,
zważywszy zaskakującą wyższość wielu rodzajów uzbrojenia Armii
Czerwonej, potrzebował też całej nowej generacji czołgów i broni piechoty.
To, czego Trzecia Rzesza doświadczała w październiku 1941 roku, nie
było kolejnym okresem przepychanek między służbami. To było bankructwo
jej całej strategii prowadzenia wojny. Tym niemniej Keitelowi pasowało
zrzucanie winy za problemy na armię. Potępił jej nowe stalowe żądania jako
„bezczelny szantaż” (unerhörte Erpressung) i natychmiast podjął kroki, aby
włączyć w to Hitlera. Ten jednak nie był w nastroju do sprzeczek o surowce.
Jak zanotował wydział Thomasa: „Odmawia uwierzenia, że nie ma dość
surowców. W końcu podbił całą Europę. Siły zbrojne mają dostać, czego
sobie życzą”66. Zaledwie 2 dni po tym, jak OKW ogłosiło odebranie armii jej
przydziałów stali, Hitler zarządził, że Wehrmacht powinien zupełnie
zignorować cały system racjonowania surowców67. Zamiast postępować dalej
zgodnie z decyzją o zmianie priorytetów na rzecz Luftwaffe każdy rodzaj sił
zbrojnych miał do końca roku swobodę w zamawianiu tylu materiałów, ile
chciał. Gdy wszystko było uzależnione od gasnących postępów Grupy Armii
„Środek” w kierunku Moskwy, porzucono po prostu wszelkie pretensje do
strategicznej spójności przy organizacji niemieckiego wysiłku
zbrojeniowego68. W rzeczywistości w świetle wyczerpywania się zarówno
siły roboczej, jak i dostaw węgla Wydział Gospodarczo-Wojskowy
Wehrmachtu z nieskrywanym utęsknieniem oczekiwał nadchodzącego sezonu
świątecznego. W końcu listopada wydział generała Thomasa rekomendował
nawet, żeby niemiecka gospodarka zbrojeniowa przerwała pracę na czas
pomiędzy 24 grudnia i 1 stycznia 1942 roku, umożliwiając tym samym
oszczędzenie zarówno węgla, jak i siły roboczej69.
Podczas gdy niemiecka gospodarka wojenna osiągnęła w ten sposób
całkowity impas, przetrzebione resztki dywizji pancernych wywalczyły sobie
drogę do miejsca, z którego było już widać Moskwę70. Jak to jednak
przewidywały obliczenia logistyczne z początku listopada, były one teraz już
zbyt zmęczone, aby móc wymusić jeszcze jakieś rozstrzygnięcie. Ostheer
(Armia Niemiecka na Wschodzie) jeszcze raz dotarła do granic swoich
możliwości transportowych. Niemożliwe było podtrzymywać główną
ofensywę przy zaciętym oporze Sowietów w odległości niemal 500 km od
położonych wokół Smoleńska wysuniętych składów zaopatrzenia. Ostheer
była teraz w poważnym niebezpieczeństwie. Nie poczyniono żadnych
przygotowań do prowadzenia aktywnych działań w zimie. Zapasy
wyposażenia na zimną pogodę dostarczono tylko zredukowanym siłom
okupacyjnych, a i to nawet nie mogło być podwiezione dalej z powodu
potrzeby uprzywilejowania transportu paliwa i amunicji. Grupa Armii
„Środek”, gdzie była skoncentrowana większość niemieckich sił, została więc
wystawiona na ogromne niebezpieczeństwo. Prąc na Moskwę, nie zostawiła
sobie czasu na przygotowanie właściwej osłony ani pozycji obronnych dla
wojsk, zaś jednostki znajdujące się na linii frontu były wyczerpane
miesiącami nieprzerwanych walk i ponad tysiąckilometrowym pochodem.
Dziesiątki tysięcy żołnierzy padło ofiarą odmrożeń, gdy na początku grudnia
1941 roku temperatura spadła do -25°F.
W pełni świadoma zbliżającego się wyczerpania Wehrmachtu Armia
Czerwona z kolei umiejętnie gospodarowała wszystkimi dostępnym
zasobami, tak aby móc wykonać silne kontruderzenie. Poinformowani przez
swoje świetne źródła wywiadowcze, że Japończycy bezwzględnie zamierzają
honorować Pakt o Neutralności z kwietnia 1941 roku, Sowieci przesunęli z
Syberii i znad granicy mandżurskiej do Moskwy znaczną liczbę wojsk
pierwszej linii celem sformowania tam 1. Armii Uderzeniowej oraz 10. i 20.
Armii71. Ogółem Front Zachodni Żukowa dysponował na początku grudnia
1941 roku siłą ofensywną liczącą 1,1 mln ludzi, 7652 dział i moździerzy, 774
czołgi i 1370 samolotów. Zważywszy ogromne straty poniesione od czerwca,
nie było już żadnego marginesu przewagi liczebnej, ale Armia Czerwona
miała inicjatywę, a także osiągnęła totalne zaskoczenie72. Po raz pierwszy w
tej wojnie armia niemiecka zamieniła się rolami. Ofensywa zaczęła się 5
grudnia na północ od Moskwy i w ciągu kilku dni Grupa Armii „Środek”
została rzucona na kolana. Dziennik działań bojowych 3. Grupy Pancernej
informował o dramatycznym stanie załamania: „Dyscyplina upada. Coraz
więcej żołnierzy kieruje się na zachód pieszo, bez broni, prowadząc cielaka
na sznurku albo ciągnąc sanki wyładowane ziemniakami. Droga podlega
ciągłym nalotom. Zabici bombami nie są już grzebani. Wszystkie oddziały
pomocnicze (wojska transportowe, Luftwaffe, tabory) spływają na tyły w
panicznej ucieczce”73. Feldmarszałek Fedor von Bock był tak przybity, że
musiał zostać zdjęty ze stanowiska. Do końca 1941 roku w jego ślady poszli
naczelny dowódca sił lądowych Brauchitsch, generał Guderian oraz obaj
głównodowodzący zarówno Grupy Armii „Północ”, jak i „Południe”.
Od Bałtyku do Morza Czarnego Wehrmacht stracił w ciągu 2 miesięcy
intensywnych walk 380 tys. żołnierzy: 150 tys. zabitych, rannych i
zaginionych, resztę od chorób i odmrożeń74. Zdaniem najlepszych analityków
wojskowych pozycje Grupy Armii „Środek” były w pierwszych dniach
stycznia 1942 roku nie do utrzymania75. Niemiecka 4. Armia, której czołgi
stały na czele uderzenia w kierunku Moskwy, była zagrożona okrążeniem
zarówno od północnej, jak i południowej flanki. A gdyby Grupa Armii
„Środek” została rozbita, cały Ostheer zostałby, w najlepszym przypadku,
zmuszony do głębokiego odwrotu. Moskwa mogła w roku 1941 stać się
równie dobrze katastrofą dla Wehrmachtu i to nawet większą niż ta, której
doświadczył 12 miesięcy później pod Stalingradem. Co jednak tragiczne,
właśnie to przeczucie zbliżającego się zwycięstwa doprowadziło Stalina do
przeliczenia się z własnymi siłami. Wierząc, że jest w stanie już wygrać
wojnę, 7 stycznia 1942 roku wydał Armii Czerwonej rozkaz ofensywy na
całej 1500-kilometrowym froncie76. W efekcie straty, jakie zadała w
kampanii zimowej, były poważne. W lutym i marcu 1942 roku było to
kolejne 190 tys. niemieckich ofiar walk, utracili oni także 150 tys. ludzi od
chorób i odmrożeń. Razem kryzys zimowy przyniósł stratę ponad 700 tys.
żołnierzy i dopiero w kwietniu 1942 roku posiłki dla Ostheer zaczęły
przewyższać miesięczne straty, co umożliwiło Wehrmachtowi odbudowę77.
Jednak z dzisiejszego punktu widzenia brak ze strony Stalina koncentracji
wszystkich sił przeciwko najsłabszemu punktowi w niemieckiej linii był
straszliwą pomyłką, pozwalającą Grupie Armii „Środek” na stabilizację jej
położenia w odległości 100-150 km od Moskwy. Z Niemcami wciąż
tkwiącymi głęboko w Związku Radzieckim w marcu 1942 roku na froncie
wschodnim ponownie zapanował relatywny spokój.

III.
Powszechnie mówi się, że Wehrmachtowi „nie udało” się zdobyć Moskwy,
co jednak nie oddaje pełnej sprawiedliwości bezmiarowi szoku wywołanego
przez Armię Czerwoną zimą lat 1941-1942. Grupa Armii „Środek”, duma
niemieckiej armii, poniosła druzgocącą porażkę w polu, ale jeszcze bardziej
katastrofalne w skutkach było odwrócenie się niemieckiego położenia
strategicznego. Wybierając w roku 1941 eskalację wojny, Hitler postawił na
zdolność Wehrmachtu do podboju Związku Radzieckiego zanim Ameryka
wejdzie do konfliktu, wskutek czego miał nadzieję na postawienie Wielkiej
Brytanii w beznadziejnej sytuacji. Tymczasem gdy Wehrmacht wydawał się
właśnie pokonywać Związek Radziecki, bezpośrednim tego efektem było
popchnięcie Roosevelta i Churchilla bliżej ku sobie niż to było kiedykolwiek
wcześniej. Karta Atlantycka z sierpnia 1941 roku umocniła tylko Stany
Zjednoczone w roli centrum koalicji antynazistowskiej, w Berlinie zaś
odczytano ją jako równoznaczną z wypowiedzeniem wojny. Flota Stanów
Zjednoczonych była już przecież aktywnie zaangażowana w polowanie na
niemieckie U-Booty na środkowym Atlantyku, w dodatku Brytyjczycy i
Amerykanie dalej intensyfikowali swoje wspólne wysiłki zbrojeniowe. Do
października połączony komitet planowania zaczął pracę nad programem
określanym po prostu jako „potrzeby zwycięstwa”. Kiedy w pierwszym
tygodniu grudnia 1941 roku podsumowano liczby, okazało się, że
przewidywał on wydatki w kwocie co najmniej 150 mld $ (ponad 500 mld
marek) tylko przez następne 2 lata78. To było więcej niż Trzecia Rzesza miała
wydać na zbrojenia przez całą wojnę, a przecież Stany Zjednoczone nawet nie
weszły jeszcze aktywnie w konflikt.
Choć Hitler oczywiście wciąż podtrzymywał na duchu siebie i swoje
otoczenie grzmiąc o niższości amerykańskich „mieszańców”, to jednak dużo
potężniejsze było w Berlinie fatalistyczne przeczucie, że stan wojny
pomiędzy Niemcami i Ameryką był już nie do uniknięcia79. Zrozumiałe było,
że kwestie wyborcze i niewielka przewaga w Kongresie wciąż hamowały
wrogość Roosevelta, mimo to Brytyjczycy, których cała strategia wojenna
była uzależniona od Stanów Zjednoczonych, wielokrotnie odczuwali zawód
w swojej nadziei na wypowiedzenie wojny przez Amerykę80. Niemniej
zważywszy widoczny nieubłagany postęp, od lata 1940 roku, kiedy to Stany
Zjednoczone zaczęły dostarczać Wielkiej Brytanii aktywnej pomocy
wojskowej, poprzez ogłoszenie lend-lease’u w grudniu 1940 roku do bardziej
lub mniej otwartego zaangażowania marynarki Stanów Zjednoczonych w
bitwę o Atlantyk, wszystko zdawało się wskazywać na wojnę. Oczywisty
interes Brytyjczyków we wciągnięciu w nią Amerykanów, równie ewidentna
korzyść amerykańskiego biznesu z rozwoju gospodarki zbrojeniowej oraz
otwarta wrogość Roosevelta wobec Niemiec były całkowicie racjonalnymi
elementami tej oceny. Niemniej jak widzieliśmy było to przynajmniej od roku
1938 dodatkowo spotęgowane przez potężne nasilenie antysemickiej teorii
spiskowej. Idea, że Roosevelt działał przy tworzeniu wszechobejmującej
koalicji antynazistowskiej jako agent „międzynarodowego żydostwa”, była
kamieniem węgielnym myślenia Hitlera co najmniej od gwałtownej reakcji
amerykańskiej na Kristallnacht. Tak też było w jego przemówieniu ze
stycznia 1939 roku, z przepowiednią zguby, do której powrócił raz jeszcze w
drugiej połowie 1941 roku. Wyraźnie pokazał ten związek w sierpniu 1941
roku i ponownie pod koniec października po tym, jak zaczęła się deportacja
niemieckich Żydów81. 12 sierpnia, gdy Roosevelt i Churchill spotkali się w
Placentia Bay na Nowej Fundlandii, Hitler nie mógł już wyrazić się jaśniej,
kiedy oświadczył hiszpańskiemu ambasadorowi: „Najbardziej winną stroną
tej wojny… są Amerykanie, Roosevelt i jego masoni, Żydzi i pełnia
żydowskiego bolszewizmu. Rezultatem tej wojny przeciwko bolszewizmowi
musi być wielka jedność Europy. Amerykanie to najwięksi łajdacy…
Ameryka zapłaci wysoką cenę”82. I ten sam temat powrócił 2 tygodnie
później podczas wizyty Mussoliniego w kwaterze głównej Hitlera na
Ukrainie, kiedy to Führer raczył swoją przymusowo zebraną publiczność
„szczegółowymi analizami żydowskiej kliki otaczającej Roosevelta i
eksploatującej naród amerykański”83.
Uwzględniając te działające za kulisami ciemne siły, pytanie nie brzmiało
już, czy Niemcy będą musiały stawić czoła oszałamiającej potędze
przemysłowej Stanów Zjednoczonych, ale jak szybko i w jakich warunkach.
W tej kalkulacji, jak to było jasne najpóźniej od jesieni 1940 roku,
kluczowym czynnikiem była Japonia. Ribbentrop z pewnością popierał
dopisanie Japończyków do listy sojuszników przeciwko Rosji, niemniej dla
Hitlera to akurat była sprawa drugorzędna, gdyż nawet po niepowodzeniu
operacji „Tajfun” wciąż żył w przekonaniu, że Wehrmacht jest w stanie sam
wygrać batalię z Armią Czerwoną. Choć pełna skala klęski pod Moskwą była
wiadoma już w końcu grudnia, pozostał przy tej swojej pewności jeszcze w
roku 1942. Niepowodzenie Ostheer w zimie 1941 roku było głównie porażką
dowództwa, co Hitler miał teraz chęć naprawić osobiście. W istocie wydawał
się postrzegać wojnę na froncie wschodnim jako test dla całego narodu
niemieckiego. Jak to ujął w końcu stycznia 1942 roku: „Jeśli naród niemiecki
nie jest gotowy do pełnego zaangażowania się w walkę o swoje przetrwanie,
to trudno: powinien zniknąć!”84. Natomiast kwestią do rozstrzygnięcia w
relacjach z Japonią, jak zawsze od roku 1938, było, czy chce ona podjąć
działania ofensywne przeciwko brytyjskim i amerykańskim pozycjom w Azji
i na Pacyfiku. Logika ataku prewencyjnego, którą obserwujemy w akcjach
Hitlera od lata 1939 roku, wciąż obowiązywała, nawet po fiasku
„Barbarossy”. Jeśli Japonia byłaby gotowa do rzucenia na szalę swojego
znacznego ciężaru militarnego przeciwko Wielkiej Brytanii i Ameryce, to
kupiłoby to Wehrmachtowi dość czasu, aby zniszczyć Armię Czerwoną i
wzmocnić hitlerowski uścisk kontynentu europejskiego. Zważywszy
założenie Hitlera, że wojna z Ameryką była w każdym przypadku
nieunikniona, zasadniczą rzeczą było po prostu skończyć wojnę na
Wschodzie jeszcze w roku 1942.
Prawdziwą zmorą niemieckiej strategii była natomiast ewentualność, że
Japonia może pogodzić się ze Stanami Zjednoczonymi, zostawiając Niemcy
same w walce z Wielką Brytanią i Ameryką. Aby temu zapobiec, Hitler już
wiosną 1941 roku zaoferował wypowiedzenie wraz z Japonią wojny Stanom
Zjednoczonym85. Wtedy jednak Japończycy odmówili zaangażowania, a
zamiast tego przystąpili do ostatniej rundy negocjacji z Ameryką, których
kulminacją była sierpniowa sugestia spotkania na szczycie Roosevelta i
premiera Fumimaro Konoe. Dopiero w październiku, po upadku rządu
Konoe, Berlin mógł poczuć pewność, że japońsko-amerykańskie rozmowy
nie zmierzają już w żadnym kierunku86. I kiedy w listopadzie 1941 roku
Tokio zaczęło sygnalizować, że Japonia jest bliska wejścia do gry przeciwko
Zachodowi, dla Berlina był to powód do graniczącej z euforią ulgi87.
Wreszcie Hitler i Ribbentrop dostali szansę dokończenia tworzenia
światowego sojuszu strategicznego, na jaki mieli nadzieję już od roku 1938. I
nie zwlekali z tym. Bez wcześniejszej wiedzy o japońskim planie
niespodziewanego ataku na Pearl Harbor Hitler zobowiązał się do
wypowiedzenia wojny Stanom Zjednoczonym zaraz po Japonii. Odpowiednio
zmieniona wersja Paktu Trzech została zatwierdzona 11 grudnia, akurat na
czas dla niemieckiej deklaracji.
Polityczne i ideologiczne implikacje tego dramatycznego zwrotu wydarzeń
zostały wyjaśnione przez Hitlera reichsleiterom i gauleiterom partii
nazistowskiej 12 grudnia podczas audiencji w jego prywatnych pokojach w
Berlinie. Istota jego uwag była według Goebbelsa następująca: „Co do
kwestii żydowskiej, Führer jest zdeterminowany zrobić czystkę.
Przepowiedział Żydom, że jeśli jeszcze raz wywołają wojnę światową,
rezultatem będzie ich własne wytępienie. I nie była to żadna metafora. Wojna
światowa jest, więc wytępienie Żydów musi być nieuchronną tego
konsekwencją”88. Einsatzgruppen oczywiście były do tego czasu już w pełni
zaangażowane w swoje działania, a w ostatnim tygodniu listopada miały na
swoim koncie nawet pierwsze ofiary spośród Żydów niemieckich. 25 i 29
listopada w Kownie oddziały Einsatzgruppe A rozstrzelały 5 tys. mężczyzn,
kobiet i dzieci niedawno przybyłe z Berlina, Wrocławia, Monachium,
Frankfurtu i Wiednia. Heydrich wyraźnie wyczuł, że jest to dobry moment na
objaśnienie reszcie służb cywilnych pełnego zakresu projektu i stanowcze
potwierdzenie czołowej roli SS w egzekucjach związanych z „ostatecznym
rozwiązaniem”. Spotkanie z przedstawicielami ministerstw Rzeszy
wyznaczono na 9 grudnia, następnie w ostatniej chwili je odwołano ze
względu na dramatyczny zwrot w przebiegu wydarzeń wojennych. Zamiar
wytępienia całej żydowskiej ludności Europy był już jednak mocno
ugruntowany, a tym, co pozostawało niejasne, był tylko sposób, w jaki ma to
zostać zrobione. Jak to 16 grudnia wyjaśniał Hans Frank swoim podwładnym:
„Tych 3,5 mln Żydów [z Generalnego Gubernatorstwa] nie możemy
rozstrzelać. Nie możemy ich wytruć. Ale mimo wszystko podejmiemy kroki,
które w jakiś sposób doprowadzą do sukcesu eksterminacyjnego, w
szczególności w związku z wielkimi środkami, które będą omawiane na
poziomie Rzeszy. Generalne Gubernatorstwo musi stać się ‘wolne od Żydów’
jak Rzesza”89. Nie jest jasne, czym dokładnie były te „wielkie środki”, ale
kiedy 20 stycznia 1942 roku Heydrich przemawiał w Wannsee do urzędników
cywilnych wyrażona przez niego sugestia mówiła, że powinni do śmierci
pracować w ramach Generalplan Ost przy infrastrukturze transportowej90.
Zważywszy solidność jego ram ideologicznych oraz fatalistyczną wolę
ryzykowania, Hitlera wcale nie zbiła z tropu istniejąca w grudniu 1941 roku
światowa konstelacja. Sojusz Wielkiej Brytanii i Związku Radzieckiego
wsparty przez Stany Zjednoczone był strategicznym koszmarem, którym
generał Ludwig Beck starał się go straszyć już w roku 1937, ale przecież od
tych czasów maszerował od triumfu do triumfu. Wehrmacht wyeliminował
Francję i wyrzucił z kontynentu Wielką Brytanię, zaś Armia Czerwona
została poważnie osłabiona, o ile nie zniszczona. Niemcy stawały teraz
naprzeciw Stanom Zjednoczonym jako strona wojująca, ale, inaczej niż
Kajzer w roku 1917, Hitler miał Japonię jako silnego sojusznika wojennego91.
Nawet jeśli Japończycy mieli w końcu ulec Stanom Zjednoczonym, to
przynajmniej zobowiązali się w traktacie z 11 grudnia do niestarania się o
separatystyczny pokój. Jak widzieliśmy, Hitler od roku 1939 wielokrotnie i
jasno zwracał uwagę na czynnik czasu, a jego decyzja o wypowiedzeniu w
grudniu 1941 roku wojny Stanom Zjednoczonym była właśnie jeszcze jedną
skalkulowaną grą z czasem92. I byli tacy w niemieckim kierownictwie
wojskowym, którzy podzielali optymistyczny pogląd Hitlera93. Ulga
odczuwana po Pearl Harbor zarówno przez naczelne dowództwo
Wehrmachtu, jak i niemiecką marynarkę potwierdza wstecznie strategiczne
niepokoje, które uwypuklaliśmy jako siłę napędową stojącą za decyzją Hitlera
sprzed 12 miesięcy o rozpoczęciu ataku na Związek Radziecki. Jak
pamiętamy, Hitler uzasadniał w grudniu 1940 roku pilność „Barbarossy”
wskazując dokładnie na ryzyko, że jeśli Niemcy nie zaczną szybko działać,
inicjatywa strategiczna może w roku 1942 przejść w ręce Wielkiej Brytanii i
Ameryki. „Barbarossa” się nie udała, niemniej teraz, w swojej strategicznej
ocenie z 14 grudnia 1941 roku, to właśnie w gwałtownej japońskiej
ofensywie Wehrmacht widział możliwość pozbawienia aliantów zachodnich
tej ich szansy. W najmniej korzystnym scenariuszu ciągle musiał jednak
mierzyć się z ewentualnością, że Wielka Brytania i Ameryka będą
przestrzegać strategii „Niemcy najpierw” i w tym przypadku Niemcy będą z
pewnością mieć do czynienia z próbą inwazji na pełną skalę już w roku 1943.
Mimo to, jak podkreślali eksperci z niemieckiej marynarki, takie
wykluczające wszystko inne skupienie się tylko na teatrze europejskim było
akurat najmniej prawdopodobne. Upadki Hong Kongu i Singapuru zimą lat
1941-1942 pokazały, że Wielka Brytania i Ameryka tylko z trudem mogłyby
sobie pozwolić na lekceważenie wojny w Azji, gdzie w kilka tygodni Japonia
zadała Imperium Brytyjskiemu niszczycielski cios. W przewidywalnej
przyszłości działania zachodnich mocarstw będą więc raczej rozproszone po
całym świecie. Tymczasem dla Hitlera naczelnym priorytetem był wciąż
Związek Radziecki. Jak to czynił od lata 1940 roku, wciąż uznawał jego
udane wyeliminowanie za zasadniczy warunek wstępny globalnej wojny
przeciwko Wielkiej Brytanii i Ameryce. W późnych początkach lata 1942
roku Hitler przewidywał, że uderzenia wykonane przez Japończyków w
połączeniu ze świeżymi sukcesami niemieckimi odniesionymi przeciwko
Armii Czerwonej wystarczą do rozpadu nienaturalnego sojuszu Wielkiej
Brytanii i Ameryki. Jak aż nazbyt wyraźnie pokazywały wydarzenia w Azji,
Wielka Brytania była już bezpośrednio zagrożona utratą swojego imperium i
tylko Ameryka mogłaby czerpać korzyści z kontynuacji zmagań. Gdyby
druga niemiecka operacja rozbiła Armię Czerwoną, naród brytyjski z
pewnością uświadomiłby sobie szaleństwo swojego rządu. Churchill zostałby
odsunięty, a Wielka Brytania związałaby swój los z Niemcami. I właśnie to
ciągłe liczenie na nieuchronny brytyjski upadek czyniło Hitlera głuchym na
wszelkie dochodzące z Moskwy sygnały o możliwości zawarcia
kompromisowego pokoju. Z drugiej strony, gdyby Wielka Brytania pozostała
jednak w wojnie, to podbój Kaukazu oferował przynajmniej Niemcom
nadzieję na przejście do silnej strategicznej defensywy.
Poczucie pilności działań zostało u Hitlera znacznie wzmocnione przez
jednoznacznie pesymistyczne analizy sporządzone przez ludzi
odpowiedzialnych za niemiecką gospodarkę wojenną. W miarę jak docierała
do świadomości porażka „Barbarossy”, nastroje pośród tych najlepiej
zaznajomionych z ekonomicznymi parametrami wojny stawały się coraz
bardziej ponure. Ernst Udet, szef struktury zamówieniowej Luftwaffe,
zastrzelił się już 17 listopada 1941 roku94. Częściowo można by za to obwinić
intrygę sekretarza stanu Erharda Milcha, który pragnął odsunąć go od nadzoru
nad zamówieniami lotniczymi, a jednak to nie biurokratyczne przepychanki
doprowadziły go do samobójstwa. Od poprzedniej jesieni wielokrotnie
usiłował uświadomić Hitlerowi i Göringowi niebezpieczeństwo stwarzane
przez anglo-amerykański program lotniczy. Ministerstwo Lotnictwa
wiedziało, że w roku 1942 Luftwaffe będzie walczyć w niezwykle
niekorzystnych warunkach, nawet wyłączając front wschodni. Ernst Udet
miał więc oczywiście dość powodów, aby szukać desperackiego sposobu
ucieczki, nie był też jedynym członkiem dowództwa Luftwaffe, który mógłby
tak zrobić. Generał Thomas z OKW, który od samego początku wahał się nad
sensem „Barbarossy”, już latem 1941 roku przygotował rozpaczliwy
dokument na temat beznadziejności niemieckiego położenia95. W końcu
grudnia zaś zorganizował spotkanie oficerów zaopatrzeniowych, którzy
dostarczyli przygnębiającego tour d’horizon sytuacji Ostheer. Podsumowanie
Thomasa było charakterystycznym samousprawiedliwieniem: „Przeszkody
były z góry określone przez problemy zaopatrzeniowe. Sztab główny
przewidział je i wielokrotnie na nie wskazywał. Jego ostrzeżenia nie zostały
jednak potraktowane poważnie przez dowództwo”96. Do Nowego Roku
samopoczucie Thomasa stało się jeszcze bardziej pesymistyczne. 2 stycznia
1942 roku miał rozmowę z feldmarszałkiem Keitelem dotyczącą
niemieckiego zaopatrzenia w paliwo i skutków tego dla działań w
nadchodzącym roku. Nawet Keitel niepokoił się, „że Ostheer nie odbuduje się
do lata, a wtedy nie będzie już benzyny”97. Thomas był natomiast bardziej
zajęty swoim miejscem w historii: „Musimy teraz zaprezentować zupełnie
jasny obraz, bo kiedyś ktoś może zostać pociągnięty do
odpowiedzialności”98.
Nawet tak zagorzały nazista jak Minister Uzbrojenia Rzeszy Fritz Todt nie
miał żadnych złudzeń co do sytuacji Niemiec. Według zarówno Waltera
Rohlanda, szefa Głównej Komisji ds. Produkcji Czołgów, jak i Hansa Kehrla
Todt już od najwcześniejszych dni skrywał poważne zastrzeżenia w stosunku
do kampanii rosyjskiej99. W listopadzie 1941 roku, gdy Grupa Armii
„Środek” wyrąbywała sobie drogę do Moskwy, Todt wysłał Rohlanda wraz z
grupą przemysłowców z branży zbrojeniowej na samo czoło niemieckiego
natarcia, aby odwiedzić generała Guderiana w jego kwaterze głównej w Orle.
Powrócili mocno przygnębieni. W przeciwieństwie do sił sowieckich, gdzie
ludzie i sprzęt byli oczywiście dobrze przystosowani do walki w warunkach
ekstremalnych, Wehrmacht zamarzał na śmierć. W oczach głównych
przedstawicieli niemieckiego przemysłu obraz prezentowany przez Ostheer w
listopadzie 1941 roku był głęboko szokujący. Jak raportował Rohland: „Nasi
żołnierze byli daleko zbyt lekko ubrani, w niektórych przypadkach owinięci
w koce! Widok przeróżnych samochodów zamarzniętych i porzuconych na
skraju drogi i wozów panje ciągniętych przez rosyjskie koniki, robiące co
tylko w ich mocy, aby dostarczyć niedostateczne zaopatrzenie. Czołgi nie
mogą być używane; jeśli nawet silniki i skrzynie biegów mimo wszystko
działają, to z powodu zamarznięcia zawodzi broń”100. Po swoim powrocie
Rohland natychmiast zorganizował spotkanie w Zagłębiu Ruhry z Albertem
Vöglerem, przewodniczącym rady nadzorczej Vestagu, i Borbetem z
Bochumer Verein. 28 listopada odbyli rozmowę z Todtem, która według
Rohlanda zakończyła się wnioskiem, że „wojna z Rosją nie może być
wygrana!”. Następnego dnia Todt i Rohland spotkali się w obecności
naczelnego dowódcy sił lądowych Brauchitscha z Hitlerem w jego kwaterze
głównej. Rohland opowiedział o swoich doświadczeniach z Rosji i
połączywszy to ze swoją gruntowną znajomością przemysłów brytyjskiego i
amerykańskiego, odmalował apokaliptyczny obraz: kiedy Stany Zjednoczone
wejdą do konfliktu, nie będzie już żadnej możliwości wygrania wojny. Potem
Todt jeszcze mocnej postawił tę kwestię, podkreślając, że: „Ta wojna nie
może już być wygrana środkami militarnymi”. Hitler słuchał spokojnie, a
następnie zapytał: „Jak więc mam ją zakończyć?”. Na co Todt odpowiedział
oczywistym wnioskiem: „Może być zakończona tylko w sposób polityczny”.
Jak wspominaliśmy, Hitler omawiał już tę ewentualność z Goebbelsem w
sierpniu 1941 roku, teraz jednak, przy trwających negocjacjach z Japonią,
miał inne pomysły.
Spotkanie Hitlera, Todta i Rohlanda nie było też jedyną taką dyskusją na
temat ewentualnego pokoju przeprowadzoną w kwaterze Führera w
listopadzie 1941 roku. 24 listopada, gdy pochód na Moskwę zbliżał się już do
swojego końca, Halder odnotował rozpaczliwy nastrój generała Friedricha
Fromma, dowódcy armii rezerwowej i szefa zbrojeń sił lądowych: „Fromm
podaje ogólny obraz naszej produkcji broni. Spadające wyniki! Myśli o
konieczności zawarcia pokoju!”101. 6 tygodni później, kiedy wydawało się, że
sowiecka kontrofensywa może wyrwać serce niemieckiego frontu, Fromm
poważnie rozważał ogołocenie wszystkich krajowych jednostek
szkoleniowych armii z ich doświadczonych instruktorów, aby w ten sposób
móc dostarczyć ostatniego kontyngentu 15 pierwszorzędnych dywizji
piechoty102. Pomogłoby to w odtworzeniu położenia Grupy Armii „Środek”,
ale także wstrzymałoby szkolenie jakichkolwiek nowych rekrutów. Fromm
postanowił zatem jeszcze się wstrzymać aż do „ostatniej godziny Niemiec”
(Deutschlands letzte Not), ale fakt, że rozważał takie skrajności, był już sam
w sobie symptomatyczny. 20 stycznia 1942 roku Hitler i Goebbels nerwowo
konferowali o defetyzmie szerzącym się w całym najwyższym dowództwie,
armii i administracji gospodarczej. Właśnie ostatnio minister gospodarki
Walther Funk popadł w niełaskę podczas przyjęcia urodzinowego, gdzie
posępnie mówił o „nieszczęściu, które rozpętało się nad narodem”103. Dla
Borbeta z Bochumer Verein, jednego z tych, do których Rohland żywił
największe zaufanie, klęska to było już za wiele. W styczniu 1942 roku
poszedł w ślady Udeta i także się zastrzelił104, a zakłopotanie władz miał
ukryć pospiesznie zorganizowany państwowy pogrzeb, w którym
uczestniczyli wszyscy dygnitarze niemieckiego przemysłu.
Jest jasne, że ani Todt, ani Fromm nie mieli żadnych złudzeń co do sytuacji
Niemiec, jednak niezależnie od tego, czy miały one walczyć, czy negocjować
musiały to robić z pozycji siły. A to znowu zależało od odbudowania siły
bojowej Wermachtu celem realizacji w roku 1942 drugiej wielkiej operacji na
Wschodzie. W szczycie pierwszego wojennego kryzysu Trzeciej Rzeszy Todt
robił, co tylko było w jego mocy, aby skupić wokół wysiłku wojennego.
czołowych niemieckich przemysłowców. Istniejący system regionalnych i
krajowych komisji zbrojeniowych został zreorganizowany w strukturę pięciu
Głównych Komisji: trzech istniejących, tj. ds. Amunicji, Broni i Czołgów,
oraz dwóch nowych, tj. Inżynieryjną i Ogólnego Wyposażenia Wehrmachtu.
Todt utworzył także ministerialny komitet doradczy, aby włączyć do niego
przedstawicieli zarówno „jego” branż przemysłowych, jak i tych
Luftwaffe105. 7 lutego 1942 roku Todt opuścił Berlin po pierwszym
posiedzeniu plenarnym nowych komisji celem odbycia w Kętrzynie kolejnej
rundy spotkań z Hitlerem106. Nie przetrwał żaden zapis tej ostatniej rozmowy
Todta z jego Führerem. Świadectwa tych, którzy byli wtedy tam obecni,
sugerują, że nie przeszła ona dobrze. Być może Todt przypomniał o
rozmowie z listopada, co wywołało wybuch Hitlera, ale to teza niczym nie
poparta. W każdym razie po krótkim nocnym śnie Todt wszedł do samolotu,
aby wrócić do Berlina. Kiedy maszyna się podniosła, skręciła gwałtownie w
lewo, jak gdyby chciała dokonać awaryjnego lądowania, i po kilku sekundach
eksplodowała w powietrzu. Gdy Rohland o tym usłyszał, od razu był
przekonany, że Todt został zabity przez SS, i trzymał się tej wersji wydarzeń
jeszcze długo po roku 1945. Dowody nie wspierają tego poglądu, niemniej
jakie by nie były prawdziwe okoliczności tej śmierci, fakt, że takie
podejrzenia rodziły się u człowieka tak wysoko postawionego jak Walter
Rohland, jest dowodem na przepełniające kierownictwo Trzeciej Rzeszy
głębokie poczucie kryzysu. Nie mniej znaczące jest, że na miejsce Todta
Hitler wybrał nie osobę dobrze zaznajomioną z wysiłkiem wojennym, ale
człowieka o niekwestionowanej osobistej lojalności czyli Alberta Speera.
Podczas gdy Speer zapuszczał korzenie w swoim nowym biurze, generał
Fromm, który zachował odpowiedzialność za potencjał ludzki armii oraz
zbrojenia, bardzo pragnął, aby Hitler zmierzył się w końcu z wojskowymi
realiami107. Zważywszy straszliwe straty poniesione przez Wehrmacht w
roku 1941 i brak istotnych rezerw ludzkich, Fromm widział tylko dwa
wyjścia. Hitler mógł rozproszyć dostępnych żołnierzy po całym Ostheer, co
dodałoby siły niemieckim liniom, ale nie wystarczyłoby do odtworzenia
zdolności ofensywnych u którejkolwiek z grup armii i Armia na Wschodzie
musiałaby się pogodzić z czekaniem na letnią ofensywę sowiecką. Jako
alternatywę Fromm proponował, żeby Grupy Armii „Północ” i „Środek”
zostawić w ich „wypalonym” (ausgebrannt) stanie, a wszystkie dostępne
rezerwy skoncentrować w Grupie Armii „Południe”, przygotowując ją do
pchnięcia w kierunku kaukaskiej ropy108. Nie było bowiem sporu co do tego,
że teraz priorytet powinien przenieść się na sprawy gospodarcze, a to właśnie
ropa była ze wszystkiego najważniejsza. Także Hitlera nie trzeba było do tego
przekonywać. Jednak ani on, ani Fromm nie spodziewali się już wygrania
wojny w wyniku pojedynczego uderzenia. Najwięcej na co mogły liczyć
Niemcy, to wyeliminowanie zagrożenia ze strony Armii Czerwonej i
wzmocnienie bazy surowcowej niezbędnej do prowadzenia długiej wojny
przeciwko Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym. Według Alberta Speera
Fromm był w rzeczywistości przekonany, że w zasadzie już tylko cudowna
broń może uchronić Niemcy od klęski109, a tym, co miał na myśli, była
nadzwyczajna praca grupy fizyków, z których teorii wynikało, że energia
zawarta w cząstkach elementarnych materii może być nieograniczona, a także
dostarczyć potencjalnie wygrywającej wojny bomby. Fromm jako szef
wydziału broni niemieckiej armii był w pełni poinformowany o
możliwościach tego projektu, ale uważał go za długotrwały110. Horyzont
czasowy armii był zaś teraz krótki, dlatego liczył na przeniesienie go do
sektora cywilnego. Po miesiącach sporów organizacyjnych latem 1942 roku
fizycy dokonali wielkiej prezentacji przed publicznością, wśród której obecny
był Albert Speer. Wszyscy obecni byli pod wrażeniem nadzwyczajnego
potencjału programu, ale przyciśnięci Werner Heisenberg i jego
współpracownicy potwierdzili opinię Fromma, że bomba atomowa była
propozycją na długi termin. Projekt miał się urzeczywistnić najwcześniej za
dwa, trzy lata, wymagając przy tym ogromnych inwestycji. Zważywszy
sytuację Niemiec w roku 1941, nie miało to żadnego znaczenia dla sprawy,
gdyż tym, czego szukało kierownictwo Trzeciej Rzeszy, był rozstrzygający
sukces na froncie wschodnim odniesiony już najbliższego lata.
Z pespektywy czasu jasne jest, że decyzja podjęta wtedy przez Speera i
jego współpracowników była zasadniczo słuszna. Przecież nawet pracując
przy praktycznie nieograniczonych zasobach Amerykanie nie ukończyli
gotowej do użycia broni atomowej tak, żeby zdążyć zastosować ją przeciwko
Niemcom. Niemniej zapał, z jakim zachodni alianci rzucili się na bombę
atomową dokładnie w tym samym momencie, kiedy w Niemczech spadła ona
z listy priorytetów, jest jeszcze większym dowodem na przepaść dzielącą
przemysłowe i techniczne możliwości obu stron111. Poinformowany przez
swojego głównego doradcę naukowego we wrześniu 1941 roku, że program
bomby atomowej ma szansę na sukces gdzieś pomiędzy 1 na 2 a 1 na 10,
Churchill nie zwlekał z nakazaniem brytyjskim naukowcom przyspieszenia
programu najbardziej jak to tylko możliwe. Sianie spustoszenia wewnątrz
Niemiec było sednem brytyjskiej strategii, a bomba atomowa była w
oczywisty sposób idealną bronią do tego zadania. 7 maja 1942 roku brytyjski
gabinet formalnie zgodził się, żeby dowództwo bombowe RAF-u zburzyło 58
największych niemieckich miast, „pozbawiając domu” przynajmniej 22 mln
ludzi112. Razem z tymi szerokimi celami Planu Zwycięstwa także
Amerykanie, jeszcze zanim Japończycy uderzyli na Pearl Harbor, podjęli
decyzję o podkręceniu tempa tego, co zamieniło się później w Projekt
Manhattan. Zresztą już sama ewentualność, że Niemcy mogą pracować nad
podobną bronią, wymagała zabezpieczenia. Na tego rodzaju strategiczną
kalkulację Trzecia Rzesza nigdy nie była w stanie sobie pozwolić.

IV.
Przejście narracyjne w tym i poprzednich rozdziałach – od ludobójczego
imperializmu Niemiec poprzez porażkę Grupy Armii „Środek” do bomby
atomowej – może na pierwszy rzut oka wydawać się dziwne, niemniej
odzwierciedla zaskakującą „jednoczesność niejednoczesnego”
113
(Gleichzeitigkeit des Ungleichzeitigen ), która charakteryzuje ten kluczowy
punkt zwrotny w historii świata. Jego istotą nie jest to, że niemiecki
imperializm w Europie Wschodniej reprezentował regres do atawistycznego
barbarzyństwa. Program ludobójstwa był oczywiście barbarzyński, ale, jak
widzieliśmy, był on przy tym powiązany z ambitny projektem osadnictwa
kolonialnego i radykalnej modernizacji. Sednem nie jest więc, że nazistowski
rasizm był atawistyczny, ale że był anachroniczny. Konkretna manifestacja
niemieckiego imperializmu w roku 1941 – małe czołgi wstydliwie
zdeklasowane przez ich sowieckich przeciwników, ubłocona armia koni i
wozów panje, prostacka brutalność Einsatzgruppen, nerwowe próby
stworzenia komór duszących – wszystko to wydaje się groteskowo
prymitywne w porównaniu z najnowocześniejszą fizyką i wysokiej klasy
techniką inżynieryjną, które na pustyniach Nowego Meksyku otwierały drzwi
do ery nuklearnej. „Barbarossa” była spóźnionym i zgniłym odrostem
europejskiej tradycji kolonialnych podbojów i osadnictwa, tradycji, która nie
była jeszcze w pełni świadoma swojej przestarzałości. Symptomatyczna jest
tutaj ignorancka protekcjonalność okazywana przez wszystkie strony, nie
tylko przez Niemców, ale przez także Brytyjczyków i Amerykanów, w
stosunku do siły bojowej Armii Czerwonej. Tymczasem, jak to Wehrmacht
odczuł na własnej skórze, Związek Radziecki nie był przedmiotem, który
można było traktować na sposób edwardiańskiego imperializmu114. To, co
Niemcy napotkały w Rosji Sowieckiej w roku 1941, nie było „słowiańskim
prymitywizmem”, ale pierwszym i najradykalniejszym przykładem udanej
dyktatury nastawionej na rozwój, zaś tym, co ujawnił uciążliwy pochód
Wehrmachtu w kierunku Moskwy, nie było zacofanie Rosji, ale własna,
niemiecka, częściowa tylko modernizacja.
W latach 40. XX wieku nie istniała już XIX-wieczna mapa mocarstw
wojskowych i gospodarczych z centrum w ustabilizowanych państwach
Europy Zachodniej. To był ten najbardziej zasadniczy mit leżący u podstaw
wysiłku Trzeciej Rzeszy zmierzającego do stworzenia imperium na
Wschodzie. Wyłonienie się Ameryki jako gospodarczego supermocarstwa z
jednej strony i eksplozja rozwoju Związku Radzieckiego z drugiej zasadniczo
zmieniły równowagę sił na świecie. Hitler nie był nieświadomy tej zmiany.
Znajomość stawki tej gry jasno wyziera zarówno z Mein Kampf, jak i z jego
Drugiej Księgi, potem ten sam temat wielokrotnie powtarza się w jego
strategicznych ocenach z lat 30. i wczesnych 40. Podbój Lebensraumu na
Wschodzie nie był przecież finalnym punktem rozpoczętej przez niego
historycznej trajektorii. Zdobycie zasobów naturalnych i terytoriów
odpowiadających tym charakterystycznym dla Ameryki Północnej było
zaledwie warunkiem wstępnym do prawdziwego programu „modernizacji”
zarówno niemieckiego społeczeństwa, jak i wojska. To właśnie poprzez
zdobycie Lebensraumu na amerykańską skalę Trzecia Rzesza miała nadzieję
na osiągnięcie standardu bogactwa i wszechogarniającego zasięgu
światowego mocarstwa już uzyskanych przez Wielką Brytanię i Stany
Zjednoczone. Jak to jasno pokazały wydarzenia dziejące się pomiędzy
czerwcem i grudniem 1941 roku, nazistowskim Niemcom zabrakło jednak
zarówno czasu, jak i surowców, żeby zrobić choćby ten pierwszy krok.
1 DGFP D XII, s. 1066-9.
2 Dziennik Haldera, 3 lipca 1941 roku, s. 446-7.
3 Ibid., 26 lipca 1941 roku, s. 486-7.
4 Na temat kluczowego znaczenia bitwy pod Smoleńskiem patrz A. Hillgruber, Die Bedeutung der
Schlacht von Smolensk, w A. Hillgruber, Die Zerstoerung Europas: Beitraege zur Weltkriegsepoche
1914 bis 1945, Frankfurt 1988, s. 296-312.
5 Dziennik Haldera, 20 lipca 1941 roku, s. 482, 22 lipca 1941 roku, s. 483, 26 lipca 1941 roku, s. 485,
30 lipca 1941 roku, s. 489, 3 sierpnia 1941 roku, s. 494.
6 W. Murray i A. R. Millett, A War to be Won: Fighting the Second World War, Cambridge, Mass.
2000, s. 128. D. M. Glantz i J. M. House, When Titans Clashed: How the Red Army Stopped Hitler,
Lawrence, Kan. 1995, s. 58-61.
7 Cytowane w Hillgruber, Smolensk, s. 30, oraz w K. A. F. Schueler, Logistik im Russlandfeldzug,
Frankfurt 1987, s. 359.
8 Cytowane w K. Reinhardt, Moscow – the Turning Point: The Failure of Hitler’s Strategy in the
Winter of 1941-1942, Oxford 1992, s. 47.
9 Idea, że Grupa Armii „Środek” nie wykorzystała szansy pójścia bezpośrednio na Moskwę już w
sierpniu 1941 roku, promowana zarówno w czasie wojny, jak i po niej głównie przez Franza Haldera,
lekceważy ograniczenia logistyczne, które uniemożliwiały wykonanie jakiegokolwiek większego
ataku przed połową września 1941 roku. Patrz M. van Creveld, Supplying War: Logistics from
Wallenstein to Patton, Cambridge 1977, s. 16-174, oraz Schueler, Logistik, s. 368-84.
10 Dziennik Haldera, 12 sierpnia 1941 roku, s. 505-6.
11 Glantz i House, When Titans, s. 68.
12 M. Harrison, Resource Mobilization for World War II, „Economic History Review” (1988), s. 184.
13 Symbioza świetnie opisana w S. Kotkin, Magnetic Mountain: Stalinism as Civilization, Berkeley
1997.
14 Reinhardt, Moscow, s. 39, oraz I. Kershaw, Hitler 1936-1945: Nemesis, London 2000, s. 417.
15 Ibid., s. 412.
16 DRZW 9/1. s. 304-9.
17 Na temat dalszej treści patrz P. Herde, Japan, Deutschland und die Vereinigten Staaten, oraz J.
Rohwer, Die USA und die Schlacht im Atlantik 1941, w Rohwer i E. Jaeckel (red.), Kriegswende
Dezember 1941, Koblenz 1984, s. 36-54 i 81-103.
18 W. Rahn, Strategische Optionen, w B. Thoss i H.-E. Volkmann (red.), Erster Weltkrieg: Zweiter
Weltkrieg, Paderborn 2002, s. 237.
19 Hillgruber, Hitler und die USA, w Zerstoerung, s. 195.
20 Kershaw, Hitler: Nemesis, s. 442-4.
21 Dziennik Haldera, od 21 lipca 1941 roku do 24 sierpnia 1941 roku, s. 482-516.
22 Kershaw, Hitler: Nemesis, s. 415-16.
23 Reinhardt, Moscow, s. 57-60.
24 Kershaw, Hitler: Nemesis, s. 416.
25 Schueler, Logistik, s. 400. Kershaw, Hitler: Nemesis, s. 431.
26 Jak dowodzi C. R. Browning w The Origins of the Final Solution: The Evolution of Nazi Jewish
Policy. September 1939-March 1942, Lincoln, Nebr. 2004, s. 370-73. Na temat odwrotnej tezy, która
umiejscawia w sierpniu decyzję o przygotowaniach do kompleksowego mordu, ale podkreśla fakt, że
czas oraz metodę zabijania pozostawiono otwartymi, patrz Jersak w DRZW 9/1. s. 304-5.
27 Murray i Millett, War to be Won, s. 131-3. Glantz i House, When Titans, s. 78-81.
28 J. Barber i M. Harrison, The Soviet Home Front, 1941-1945: A Social and Economic History of the
USSR in World War II, London 1991, s. 64.
29 Schueler, Logistik, s. 403.
30 Glantz i House, When Titans, s. 80-81.
31 Jak wyjaśnia K. H. Frieser w Blitzkrieg-Legende: Der Westfeldzug 1940, München 1996, s. 208-11,
gdyby nie ich brawura, atak na Sedan mógł się poważnie opóźnić.
32 Patrz dyskusja pod przewodnictwem Keitela z dnia 18 sierpnia 1941 roku, BAMA RW19/177, s.
222-34.
33 BAMA RW19/165, s. 297, notatka OKW Wi Rü Amt, 24 października 1941 roku.
34 BAMARWi9/166, s. 71.
35 BAMA RW19/166, s. 2. Patrz także W. Meier-Doernberg, Die Oelversorgung der Kriegsmarine
1935 bis 1945, Freiburg 1973, s. 59-63.
36 Brakowało nie tylko paliwa. Stała presja na naprawę uszkodzeń wielkich okrętów, spowodowanych
przez bomby i torpedy podczas ich krótkich i w znacznym stopniu bezcelowych rejsów, blokowała
cenne miejsca w stoczniach i ograniczała budowę U-Bootów. Patrz Rahn, Strategische Optionen, w
Thoss i Volkmann (red.), Erster Weltkrieg, s. 236.
37 BAMA RW19/177, s. 135-8.
38 BAMA RW19/166, s. 5-6.
39 BAL R2501/7007, s. 266-9.
40 Późniejszy raport Reichsbanku oceniał, że pomimo oficjalnych kontroli ceny brakujących towarów
cywilnych wzrosły o 60%. Patrz BAL R2501/7007, s. 330-38.
41 BAL R2501/7007, s. 268.
42 BAL R2501/7007, s. 332.
43 L. Herbst, Der Totale Krieg und die Ordnung der Wirtschaft: Die Kriegswirtschaft im
Spannungsfeld von Politik, Ideologie und Propaganda 1939-1945, Stuttgart 1982, s. 190.
44 Ostatnio G. Aly, Hitlers Volksstaat, Frankfurt 2005.
45 Na temat nowego programu oszczędnościowego, znanego jako Eisernes Sparen, patrz sugestie
reklamowe w BAL R2501/7007, s. 341 i 102, oraz M. L. Recker, Nationalsozialistische Sozialpolitik
im Zweiten Weltkrieg, München 1985, s. 194-206.
46 Aly, Hitlers Volksstaat, s. 78.
47 Sprzeczne informacje patrz w ibid., s. 79-81, oraz w M. Fuehrer, Mieter, Hausbesitzer, Staat und
Wohnungsmarkt: Wohnungsmangel und Wohnungszwangswirtschaft in Deutschland 1914-1960,
Stuttgart 1995, s. 228-30.
48 Świetne ostatnie opracowanie korygujące wcześniejsze błędy obecne w literaturze patrz C. Rauh-
Kuehne, Hitlers Hehler? Unternehmerprofite und Zwangsarbeiterloehne, „HZ” 275 (2002), s. 1-55.
49 G. Thomas, Geschichte der deutschen Wehr- und Ruestungswirtschaft, Boppard 1966, s. 137.
50 Jak to wyjaśniono w przemówieniu Zangena do RgI z 19 grudnia 1940 roku, BAH R13I/594, s. 50-
59. Patrz także sceptyczny komentarz Reichsbanku do pozytywnego sprawozdania urzędu kontroli
cen OKW, BAL 2501/7007, s. 409-11.
51 Zabiegi dokumentuje BAL R8122/336 i 337 oraz R13I 599.
52 Patrz opis przebiegu negocjacji w BAL R2501/7008, s. 94-8.
53 BAL R2501/7007, s. 412-13.
54 BAL R8122/338, Notiz, 8 listopada 1941 roku.
55 Zgodnie z ogólnie akceptowaną wersją wydarzeń Wagnera usunięto ze względu na jego nadmierne
przywiązanie do katolicyzmu. Jednak jak wskazuje Rauh-Kühne w Hitlers Hehler, s. 25-6,
ewentualne związki z jego sporem z Grupą Przemysłu Rzeszy nie były dotychczas badane.
56 Równowaga pomiędzy czynnikami podaży i popytu jest dobrze wyjaśniona w przemówieniu dr.
Regula z Reichsvereinigung Kohle, BAH R13I/595, s. 168-9.
57 BAMA RW19/177, s. 165.
58 BAH Ri31/652, s. 9.
59 Ta kluczowa kwestia znajduje się w BAMA RW19/177, s. 9-10.
60 BAMA RW19/165, s. 169-70, Wi Rü Amt Stab, 28 lipca 1941 roku.
61 BAMA RW19A65, s. 131.
62 Patrz konferencja z dnia 18 sierpnia 1941 roku, BAMA RW19/177, s. 226.
63 BAMA RW19/177, s. 269-73. Jeszcze bardziej ekstremalna była redystrybucja miedzi, w przypadku
której armii przydzielono tylko 800 ton w porównaniu do 3,3 tys. ton dla marynarki i 4 tys. ton dla
Luftwaffe.
64 B. R. Kroener, „Der starke Mann im Heimatkriegsgebiet”: Generaloberst Friedrich Fromm. Eine
Biographie, Paderborn 2005, s. 417-21.
65 Patrz uwagi na temat pocisków moździerzowych i innej amunicji w BAMA RW19/166, s. 141.
66 BAMA RW19/165, s. 554.
67 Müller, w DKZW5/1. s. 610.
68 Jak to odnotował 22 listopada 1941 roku OKW Wi Rü Amt Stab, BAMA RW19/166, s. 28.
69 Patrz BAMA RW19/166, s. 35.
70 Reinhardt, Moscow, s. 222-8 i 243-8, oraz Schueler, Logistik, s. 404.
71 Ibid., s. 279-83.
72 J. Erickson, The Road to Stalingrad: Stalin’s War with Germany, London 1975, s. 269-73.
73 E. F. Ziemke i M. E. Bauer, Moscow to Stalingrad: Decision in the East, New York 1988, s. 77.
74 Kroener, w DRZW 5/1. s. 885.
75 Reinhardt, Moscow, s. 326.
76 Erickson, The Road to Stalingrad, s. 297-342.
77 DRZW 6. s. 780-81.
78 H. D. Hall, North American Supply, London 1955, s. 328-35.
79 Na temat kluczowego znaczenia tej myśli dla racjonalizacji polityki Hitlera patrz S. Friedlaender,
Prelude to Downfall: Hitler and the United States 1939-1941, London 1967, s. 307-14.
80 D. Reynolds, The Creation of the Anglo-American Alliance 1937-41: A Study in Competitive
Cooperation, London 1981, s. 213-30.
81 Browning, The Origins, s. 318.
82 Spotkanie Hitlera z hiszpańskim ambasadorem, 12 sierpnia 1941 roku, cytowane w A. Hillgruber
(red.), Staatsmaenner und Diplomaten bei Hitler, Frankfurt 1967, I, doc. 86, s. 624.
83 Hitler-Mussolini, 25 sierpnia 1941 roku, DGFP D XIII, s. 383-8, doc. 242, s. 387. Friedlaender,
Prelude, s. 266-9.
84 Hitler Monologe, s. 239, cytowane przez Wegnera, w DRZW 6. s. 114. Patrz także Reinhardt,
Moscow, s. 376, oraz Kroener, w DRZW 5/1. s. 965-6.
85 Kershaw, Hitler: Nemesis, s. 364.
86 Friedlaender, Prelude, s. 270-85.
87 Kershaw, Hitler: Nemesis, s. 442-6.
88 Browning, The Origins, s. 407.
89 H. Frank, Das Diensttagebuch des deutschen Generalgouverneurs in Polen 1939-1945, Stuttgart
1975, s. 458. Longerich, Politik, s. 468.
90 Patrz uwagi w poprzednim rozdziale na temat konkurencyjnych interpretacji tego spotkania.
91 E. Jaeckel, Die deutsche Kriegserklaerung an die Vereinigten Staaten von 1941, w F. J. Kroneck i T.
Oppermann (red.), Im Dienste Deutschlands und des Rechtes, Baden-Baden 1981, s. 117-37.
92 DRZW 6. s. 110-12.
93 DRZW 6. s. 97-127.
94 L. Budrass, Flugzeugindustrie und Luftruestung in Deutschland. Düsseldorf 1998, s. 724.
95 BAMA RW19/473, memo Thomasa, koniec czerwca 1941 roku.
96 BAMA RW19/166, s. 79.
97 BAMA RW19/166, s. 87.
98 BAMA RW19/166, s. 676.
99 W. Rohland, Bewegte Zeiten: Erinnerungen eines Eisenhuettenmannes, Stuttgart 1978, s. 75, oraz H.
Kehrl, Krisenmanager im Dritten Reich, Düsseldorf 1973, s. 217-18. Patrz także K. H. Ludwig,
Technik und Ingenieure im Dritten Reich, Düsseldorf 1974, s. 386-93 i 401-3. Ludwig traktuje Todta
wyraźnie ulgowo jako „sprzeciwiającego się”. Za to krytyka Speera, która następuje po tym, jest już
gruntowna.
100 Na ten temat i dalszej treści patrz Rohland, Bewegte Zeiten, s. 77-8.
101 Dziennik Haldera, s. 564. Kroener, Fromm, s. 409-17.
102 Kroener, w DRZW 5/1. s. 921-2.
103 E. Froehlich (red.), Die Tagebuecher von Joseph Goebbels, München 1994, II/3, 20 stycznia 1942
roku, s. 154-5.
104 W. Weber, Walter Borbet (1881-1942), w Weber (red.), Ingenieure im Ruhrgebiet, Münster 1999,
s. 253-6.
105 Patrz instrukcje w BAH R13I 658, s. 108.
106 Rohland, Bewegte Zeiten, s. 79-81.
107 Müller, w DRZW 5/1. s. 668, oraz Kroener, w DRZW 5/1. s. 920-21.
108 Müller, w DRZW 5/1. s. 667-8, oraz Kroener, Fromm, s. 427-31.
109 A. Speer, Inside the Third Reich, London 1970, s. 314. To przeświadczenie było po stronie Fromma
poparte jedynie rozmową z szefem Abwehry Canarisem, patrz Kroener, Fromm, s. 437-45 i 482-92.
110 Jak to jest wyjaśnione w M. Walker, German National Socialism and the Quest for Nuclear Power
1939-1949, Cambridge 1989, s. 46-80, kwestia dostosowania czasowego była kluczowa przy
podejmowaniu przez Niemcy decyzji dotyczącej bomby.
111 R. Rhodes, The Making of the Atomic Bomb, London 1986, s. 394-407.
112 DRZW 6. s. 509-10.
113 Oparta na marksistowskiej koncepcji nierównomiernego rozwoju teza niemieckiego filozofa Ernsta
Blocha (1885-1977), zawarta w książce Erbschaft dieser Zeit (1935), który źródeł nazizmu
dopatrywał się w obecnych u niemieckiego społeczeństwa anachronicznych cechach,
uniemożliwiających mu odpowiednie przystosowanie się do nowoczesnych warunków życia, w
jakich żyło i działało (przyp. tłum.).
114 Mowa o czasach panowania króla Anglii Edwarda VII (1901-1910), syna królowej Wiktorii, kiedy
to Wielka Brytania osiągnęła szczyt swojego imperialnego znaczenia, tak pod względem
politycznym, jak i kulturalnym (przyp. tłum.).
16. SIŁA ROBOCZA, ŻYWNOŚĆ I
LUDOBÓJSTWO

W konsekwencji kryzysu wojennego lat 1941-1942 ciężkim kłopotem dla


niemieckiej gospodarki wojennej stali się ludzie. W swoim daremnym
wysiłku dorównania Armii Czerwonej, która była oparta przecież na
populacji dwa razy większej od niemieckiej, Trzecia Rzesza zaangażowała się
teraz w wojnę na wyczerpanie, niepodobną do niczego, co doświadczało
jakiekolwiek z mocarstw zachodnich. Wykres nr 19 prezentuje najbardziej
zwięzły wskaźnik tego wykrwawiania się. W ciągu trzech lat, jakie upłynęły
pomiędzy czerwcem 1941 roku i majem 1944, przeciętna wysokość strat
Wehrmachtu poniesionych na froncie wschodnim wynosiła niemal 60 tys.
zabitych miesięcznie, przy czym w ostatnich 12 miesiącach wojny upust krwi
osiągnął już zupełnie nadzwyczajne rozmiary1.
Sposób, w jaki Trzecia Rzesza odpowiedziała na ten katastrofalny drenaż
sił ludzkich, miał się stać jedną z charakterystycznych cech reżimu Hitlera.
Jak wspominaliśmy, Wehrmacht już w czasie trwania „Barbarossy” sięgnął
dna beczki z zasobami ludzkimi. Na jesieni 1941 roku nie było już
praktycznie 20-letnich mężczyzn, którzy nie zostaliby powołani. Świeże
kohorty nastolatków dostarczyły Wehrmachtowi w roku 1942 mniej niż
milion nowych rekrutów, tj. tylko tyle, żeby uzupełnić straty zadane przez
Armię Czerwoną. Aby doprowadzić do jakiegokolwiek wzrostu, komisje
poborowe musiały więc sięgnąć do Niemców w średnim wieku wcześniej
zwolnionych z poboru, w tym wielkiej liczby pracowników branż
zbrojeniowych. W pierwszej połowie 1942 roku zaciąg Wehrmachtu składał
się z przynajmniej 200 tys. mężczyzn zabranych z fabryk broni2. W czasie,
kiedy Niemcy rozpaczliwie potrzebowały wzrostu swojej produkcji
zbrojeniowej, była to katastrofa3.
WYKRES NR 19. MIESIĘCZNE STRATY ŚMIERTELNE
WEHRMACHTU NA FRONCIE WSCHODNIM, CZERWIEC 1941-
GRUDZIEŃ 1944
Jedynym oczywistym rozwiązaniem była dalsza mobilizacja niemieckich
kobiet. Powszechne stało się wskazywanie na mniejszą niż w Wielkiej
Brytanii mobilizację niemieckiej kobiecej siły roboczej w czasie drugiej
wojny światowej. Abstrahuje to jednak od oczywistej prawdy, że Niemki, jak
wspominaliśmy, już w roku 1939 były bardziej zaangażowane w pracę niż
Brytyjki nawet pod koniec wojny. Kiedy jesienią 1943 roku główny statystyk
Ministerstwa Pracy Rzeszy prześledził tę kwestię, doszedł do wniosku, że
udział kobiet w pracy na rzecz wojny wynosił w Stanach Zjednoczonych
25,4%, w Wielkiej Brytanii 33,1%, zaś w Niemczech 34%, mimo że opierał
się w tych wyliczeniach na danych, które były dla Niemiec bardzo
niekorzystne4. Kolejne studium porównawcze z wiosny 1944 roku doszło do
takich samych konkluzji. A więc choć brytyjskie przepisy dotyczące powołań
wydawały się obejmować szerszy zakres wiekowy, to i tak niemiecki poziom
mobilizacji w rzeczywistości przekroczył ten brytyjski5. Urzędowi eksperci
odrzucali także wszelkie niekorzystne porównania z pierwszą wojną
światową, a tymczasem w szczycie bitew pod Verdun i nad Sommą udział
pracy kobiecej wynosił 45,3%, tj. nieco mniej niż wkład ich córek 25 lat
później. Oczywiście, że można było z niemieckiej populacji kobiecej
wycisnąć jeszcze więcej, ale nie można też przesadzać ze stopniem
„lenistwa”. Kampania rejestracyjna do „wojny totalnej” z roku 1943,
obejmująca wszystkie kobiety w wieku od 16 do 45 lat, przyniosła tylko 1,5
mln potencjalnych robotnic, z czego przynajmniej 700 tys. wymagało
stanowisk w niepełnym wymiarze czasowym6. Było to frustrujące, mimo to
pełnomocnik Rzeszy ds. pracy twierdził w roku 1944, że nawet przy „potędze
Stalina” byłby w stanie zmobilizować najwyżej 1 mln dodatkowych kobiet7.
A Hans Kehrl, jeden z najbardziej drakońskich zwolenników totalnej
mobilizacji, nigdy nie liczył na więcej niż 700 tys. nowych robotnic8. A to nie
był ten rząd wielkości, który mógłby zbytnio zaważyć. Niemcy potrzebowały
bowiem nie setek tysięcy, ale milionów dodatkowych robotników, a jedynymi
miejscami, skąd mogli ich zrekrutować w takich liczbach, były kraje
okupowanej Europy.
21 marca 1942 roku, w Dzień Bohaterów Narodowych, Hitler mianował
gauleitera Fritza Sauckela na nowe stanowisko Głównego Pełnomocnika ds.
Mobilizacji do Pracy (GBA). Można to na wiele sposobów postrzegać jako
przeciwieństwo jego decyzji sprzed kilku tygodni o zastąpieniu Fritza Todta
Albertem Speerem. Podczas gdy nowy minister uzbrojenia był przystojnym,
miejskim technokratą, gauleiter Sauckel był krępym, wąsatym
przedstawicielem populistycznego, „socjalistycznego” skrzydła partii
nazistowskiej, istnym archetypem wykorzenionego, małostkowego
drobnomieszczanina9. W nagraniach dźwiękowych z procesu norymberskiego
ciągle jeszcze można usłyszeć w jego ciężkim frankońskim akcencie i
sztucznej wymowie wyraźne ślady plebejskiego pochodzenia. I nie były to
tylko populistyczne pozory. Urodził się w roku 1894 jako syn urzędnika
pocztowego i szwaczki, a jego rodziny nawet nie było stać na zapewnienie
mu ukończenia liceum. Po wczesnym, awanturniczym okresie, kiedy to był
marynarzem skandynawskich flot handlowych, Sauckel powrócił w roku
1919 z francuskiej niewoli do Niemiec, zdeterminowany dopełnić swojej
edukacji. Aby za siebie zapłacić, podjął pracę tymczasową jako tokarz w
Schweinfurth, w jednej z wielkich fabryk łożysk kulkowych. Jednak w roku
1923 ostatecznie porzucił swoje nadzieje na uzyskanie dyplomu
uniwersyteckiego, ożenił się z córką brygadzisty, wstąpił do partii
nazistowskiej i na całe życie zaangażował się w populistyczną działalność
polityczną. Sauckel był oczywiście Alter Kämpferem. W Norymberdze
nadano mu niski, bo tylko 1395, partyjny numer członkowski, plasując go
tym samym w najtwardszym rdzeniu ruchu Hitlera. Od roku 1927 był liderem
regionalnym w Turyngii, tworząc ze swojego gaua jeden z prawdziwych
bastionów narodowego socjalizmu. I nawet po roku 1933 Sauckel pozostał
wierny swojemu pochodzeniu, będąc zażartym obrońcą lewicowej linii
nazistowskiej ideologii oraz łącząc wyrazisty antysemityzm z głęboką
podejrzliwością wobec liberalnego kapitalizmu oraz z kwiecistym
zaangażowaniem w opiekę nad „zwykłymi” niemieckimi kobietami i
mężczyznami. Przywiązując dużą wagę do populistycznych chwytów
piarowskich, dołączył też jako pasażer na gapę do jednego z pierwszych U-
Bootów wysłanych przeciwko Royal Navy.
Ta bufonada nie powinna jednak nikogo skłaniać do błędnej oceny jego
osoby. Prosty kontrast między pomiędzy Sauckelem-plebejskim radykałem i
Spee;rem-technokratą podwójnie prowadzi na manowce. Jak tego będziemy
dowodzić w następnym rozdziale, w ten sposób nie tyko radykalne nie
docenia się politycznej roli odgrywanej przez Alberta Speera, ale też
lekceważy się Sauckela. Ten ostatni był bowiem kimś więcej niż tylko
lojalnym zwolennikiem Hitlera. Jako gauleiter Turyngii kierował bowiem po
roku 1933 jednym z kluczowych ośrodków niemieckiego kompleksu
wojskowo-przemysłowego10. Usytuowana w sercu Niemiec Turyngia leżała
na najdalszym zasięgu alianckich bombowców. Jena była siedzibą Carla
Zeissa, jednego z najbardziej niezastąpionych dostawców Wehrmachtu, zaś
Suhl i Zella Mehlis były najstarszymi w Niemczech ośrodkami produkcji
dział. Rheinmetall, czołowy po Kruppie producent pancerzy, prowadził
wielką fabrykę w Sömmerda. Z kolei sam Sauckel przeprowadził szybką
aryzację Simsonsa & Co., jednego z największych niemieckich producentów
pistoletów, karabinów i broni maszynowej. W roku 1936 został on wchłonięty
przez Wilhelm Gustloff Stiftung, osobisty holding zbrojeniowy Sauckela,
który do wczesnych lat 40. miał roczne obroty rzędu kilkuset milionów
marek. Nadając duże znaczenie potencjałowi gospodarczemu więziennego
kompleksu Himmlera, Sauckel zapewnił sobie, żeby największy z drugiej
generacji obozów koncentracyjnych został umiejscowiony w Buchenwaldzie,
tuż za stolicą regionu Weimarem. Wreszcie to nie przypadek sprawił, że to
właśnie w Turyngii usytuowano podziemne instalacje produkcyjne dla
pierwszych w świecie samolotów odrzutowych i rakiet balistycznych. Mówić,
że Fritz Sauckel nie był nowicjuszem w polityce przemysłowej Trzeciej
Rzeszy, to niewiele powiedzieć.
Obarczony przez Hitlera w marcu 1942 roku szczególną
odpowiedzialnością za rekrutację zagranicznej siły roboczej gauleiter Sauckel
wprawił w ruch jeden z największych programów pracy przymusowej, jaki
kiedykolwiek widział świat11. Już na wiosnę 1941 roku Niemcy zatrudniły
1,2 mln jeńców wojennych, głównie Francuzów, i 1,3 mln robotników
„cywilnych” głównie polskich, co razem stanowiło 8,4% całej siły roboczej.
W ciągu 1941 roku liczba cywilnych robotników wzrosła o kolejny milion,
znów głównie Polaków. Jak wspominaliśmy, zapoczątkowały ten program
potrzeby Ministerstwa Żywności i Rolnictwa Rzeszy, wymagania przemysłu
stały się główną przyczyną importu zagranicznych robotników dopiero po
klęsce pod Moskwą. Sauckel odpowiedział mobilizacją dosłownie milionów
ludzi z całej Europy. Przybysze byli głównie młodymi mężczyznami i
kobietami. Ponad połowa kobiet zabrana z Europy Wschodniej była
nastolatkami pomiędzy 12 i 22 rokiem życia12, wyciągniętymi z
okupowanych terytoriów Związku Radzickiego – republik bałtyckich,
Białorusi, Ukrainy oraz, w mniejszym stopniu, z Rosji. Niemniej obszarem
najintensywniejszej rekrutacji Sauckela była Polska, uprawiał on także swój
brutalny proceder w czeskim protektoracie, Francji, Belgii, Holandii i
Włoszech. Pomiędzy styczniem 1942 roku i końcem czerwca 1943 roku GBA
dostarczył do Niemiec 2,8 mln zagranicznych robotników, tj. co tydzień przez
78 tygodni ekwiwalent załogi wielkiej fabryki – 34 tys. ludzi. Do lata 1943
roku ogół cudzoziemskiej siły roboczej w Niemczech wzrósł do 6,5 mln
ludzi, z czego 4,95 mln było raczej cywilami niż jeńcami wojennymi. Po lecie
1943 roku tempo trochę spadło, jednak Sauckel wciąż kontynuował
przywożenie robotników. Do lutego 1944 roku całkowita liczba cywilów i
jeńców wojennych wzrosła do 7,356 mln, zaś na jesieni 1944 roku osiągnęła
swoje maksimum w wysokości 7,907 mln ludzi. W tym momencie
cudzoziemscy robotnicy stanowili już ponad 20% niemieckiej siły roboczej,
przy czym w branży zbrojeniowej z zagranicy pochodziła więcej niż jedna
trzecia pracujących. W fabrykach Reichswerke Hermann Göring i Luftwaffe
udział obcokrajowców zwykle przekraczał 40%13, a na pojedynczych liniach
produkcyjnych mógł być nawet wyższy. Jak w czerwcu 1943 roku chwalił się
sekretarz stanu Milch, Ju 87 Stuka był „w 80% wytwarzany przez Rosjan”14.
Od kiedy Trybunał Norymberski wprowadził termin „pracy niewolniczej”,
Sauckel i jego program byli opisywani rozmaicie, w tym jako „tysiącletni”
albo „faraoniczny”15. Słowa te oczywiście odnoszą się do coraz
brutalniejszych środków, do jakich uciekał się Sauckel przy rekrutowaniu
„swoich” robotników, ale tak anachroniczny język wykazuje także tendencję
do skrywania faktu, że niemiecki program zagranicznej pracy był zgodny z
najbardziej podstawowymi zasadami klasycznej ekonomii. Od roku 1939
rozpaczliwie brakowało w Niemczech rąk do pracy. Wydajność per capita
była tutaj jednak dużo wyższa niż gdziekolwiek indziej na kontynencie, miało
zatem sens dla „racjonalnego dyktatora gospodarczego” takie
przemieszczenie robotników Europy, żeby skupić ich w niemieckich
fabrykach. Fakt, że Sauckel ze swoją mglistą retoryką
narodowosocjalistyczną nie pasował do idealnego typu technokraty, nie
powinien przysłaniać nam zasadniczej racjonalności, która leżała u podstaw
jego wysiłków. Oczywiście przymusowa rekrutacja miała na terytoriach
okupowanych kosztowne „skutki uboczne”, co w późniejszej fazie wojny
miało przekonać Alberta Speera do faworyzowania zwiększonej wymiany
handlowej z Francją zamiast wyciągania stamtąd w ramach ostatniej deski
ratunku milionów dodatkowych robotników16. Jednak akurat logika tej jego
„strategii europejskiej” była polityczna, nie ekonomiczna. Speer chciał
bowiem ustabilizować stosunki z zachodnim sąsiadem Niemiec, a przy okazji
także pozbyć się Sauckela17. Natomiast w kategoriach gospodarczych,
zważywszy rozpaczliwy brak siły roboczej w Niemczech oraz rosnącą
przepaść w wydajności pomiędzy nimi i upadającą gospodarką francuską,
wciąż istotną pozostawała sprawa koncentracji w Rzeszy tylu robotników, ile
to tylko możliwe. Znaczące jest, że w Berlinie nikt nigdy, nawet w roku 1944,
nie kwestionował konieczności kontynuacji zmuszania do pracy polskich i
sowieckich robotników. Gdy w drugiej połowie 1943 roku stanęła w miejscu
świeża rekrutacja z Europy Zachodniej, to na Wschodzie dalej była ona
prowadzona z niesłabnącą brutalnością18. Pomiędzy październikiem 1943
roku i latem 1944 roku wycofujące się niemieckie armie ewakuowały z
tamtejszych stref wojennych do pracy w Niemczech ponad 400 tys. ludzi19.
Zatem w swoim najbardziej podstawowym sensie ta bezpośrednia reakcja
Trzeciej Rzeszy na kryzys zimowy lat 1941-1942 była „racjonalna”.
Niemcom brakowało rąk do pracy i nie było żadnego sposobu, aby zgodnie z
zachodnimi standardami zwiększyć mobilizację krajowej siły roboczej.
Gauleiter Sauckel i jego ludzie dokonali więc ucieczki do przodu i przywieźli
dosłownie miliony dodatkowych zagranicznych robotników. Rezultat był taki,
że aż do ostatnich stadiów wojny Trzecia Rzesza była społeczeństwem
odgrywającym rolę gospodarza dla co najmniej tylu cudzoziemców, co
dzisiejsze wielokulturowe Niemcy. Z powodu ogromnego nacisku na nabór
młodych robotników reprezentacja obcokrajowców w miejscach pracy – tak
w przemyśle, jak i w rolnictwie – była dużo większa niż to było wcześniej czy
później. Przed rokiem 1942 byli oni w większości widoczni tylko na wsi, za
to po wielkich kampaniach rekrutacyjnych Sauckela ogromne tłumy
mężczyzn i kobiet wyciągniętych z każdego zakątka nazistowskiego
imperium zaludniały już Berlin, Hamburg, Kolonię, Monachium i każde inne
przemysłowe miasto Niemiec. Obozami i hotelami robotniczymi dla
cudzoziemców nabite były wszystkie miasta i miasteczka. Aby dać jeden
tylko przykład, Monachium, stolica Bawarii, było siedzibą przynajmniej 120
obozów jenieckich, 266 koszar i hoteli robotniczych dla robotników
cywilnych, 7 filii obozów koncentracyjnych i 2 obiektów służących do
reedukacji przez pracę, a także domu publicznego dla cudzoziemskich
robotników20. Całkowita pojemność obozów przekraczała 80 tys. łóżek.
Zdecydowanie największym pracodawcą dla zagranicznych robotników było
w Monachium BMW, jeden z głównych dostawców silników lotniczych dla
Luftwaffe. We wrześniu 1944 roku tylko w tamtejszej swojej fabryce
wykorzystywało ponad 16,6 tys. cudzoziemców, zakwaterowanych w 11
przeznaczonych dla nich obiektach, w tym w obozie jenieckim i cieszącej się
szczególnie złą sławą filią obozu koncentracyjnego w Dachau, zlokalizowaną
w podmiejskiej miejscowości Allach21.

I.
I.
Podchodząc do badania tego ogromnego zjawiska przymusowej migracji,
nie należy zapominać, że w ciągu ostatniego półtora wieku rzekomo liberalne
społeczeństwa często w paradoksalny sposób reagowały na przepływy
ludzkie spowodowane szybkimi przemianami gospodarczymi. Do dzisiaj
praktyczne wszystkie bogate kraje na świecie stosują głęboko różne przepisy
imigracyjne, a ich politycy walczą o coś, co by choć trochę przypominało
racjonalne zarządzanie kwestiami migracji, azylu i stosunków rasowych.
Tymczasem Trzecia Rzesza była prawdziwą antytezą liberalnego
społeczeństwa. Jak widzieliśmy, zaledwie klika miesięcy przed tym, jak
Sauckel rozpoczął swój program zagranicznej pracy, nazistowskie Niemcy
wszczęły na całkowicie bezprecedensową skalę i z takimż okrucieństwem
różnorodne programy masowych mordów. Ponadto wiemy, że już od samego
swojego powstania na wiosnę 1940 roku program pracy obcokrajowców biegł
równolegle z wściekłą dyskryminacją rasową. Ciągnęło się to nawet po roku
1942, gdy zagraniczna praca była już naczelnym priorytetem. Rezultatem był
szereg upiornych sprzeczności. Z jednej strony gauleiter Sauckel czynił
wytężone wysiłki zmierzające do mobilizacji milionów robotników celem
zatrudnienia w Rzeszy, a równocześnie SS i Wehrmacht celowo mordowały
miliony ludzi, którzy przecież także mogliby przysłużyć się niemieckiej
gospodarce wojennej. W stosunku do kardynalnego problemu siły roboczej
trudno jest uniknąć wrażenia, że Trzecia Rzesza stanęła w obliczu
nierozwiązywalnej sprzeczności pomiędzy swoją ludobójczą ideologią
rasową i praktycznymi nakazami produkcji.
Stało się to drastycznie ewidentne w przypadku schwytanych w pierwszych
miesiącach „Barbarossy” milionów jeńców sowieckich. Jak widzieliśmy, na
samym początku Wehrmacht zabrał się do głodzenia tych całych armii
pierwszorzędnej siły roboczej. Jednak biorąc pod uwagę impas na froncie
wschodnim, już w listopadzie 1941 roku Hitler podjął decyzję, że sowieccy
jeńcy wojenni mają być wykorzystywani nie tylko na obszarach tyłowych, ale
i w samych Niemczech22. Setki tysięcy mężczyzn zostało więc w kolejnych
miesiącach przeniesionych, ale złe traktowanie trwało nadal, skutkując
masowymi zgonami w obozach jenieckich znajdujących się już w samych
Niemczech i kontynuowaniem marnowania siły roboczej23. Jeszcze przed
nominacją Sauckela Wydział Gospodarczo-Wojskowy OKW i Grupa
Przemysłu Rzeszy poskarżyli się Ministerstwu Żywności, że jest wręcz bez
sensu importowanie setek tysięcy robotników tylko po to, aby umarli od
niewłaściwego odżywiania24. Na początku marca Mitteldeutsche
Motorenwerke, kontrahent Ministerstwa Lotnictwa, poczuł się zmuszony do
wyjaśnienia różnicy pomiędzy używaniem robotników ze Wschodu jako
pracowników budowlanych i w fabryce silników lotniczych: „Jeśli w
przypadku budowy dróg na Wschodzie zatrudnimy 2 tys. Rosjan i w
rezultacie niewłaściwego zaopatrzenia w żywność będziemy tracić kilkuset
kwartalnie, brakujący pracownicy będą mogli być po prostu zastąpieni przez
nowych Rosjan”. W przeciwieństwie do tego „w procesie produkcji w fabryce
uzbrojenia jest po prostu niemożliwe wymienić nagle człowieka, który
kierował specjalistyczną częścią maszynerii, na innego robotnika”25.
W nieco mniej skrajnej formie to samo paradoksalne traktowanie dotyczyło
także ostarbeiterów, już w coraz większych ilościach rekrutowanych do
Niemiec w roku 1942. Po części było to związane z oczywistym sukcesem
kampanii rekrutacyjnej Sauckela, która przytłoczyła niemieckie władze
lokalne. Latem 1942 roku dosłownie tysiące nowych robotników przybywało
codziennie do wielkich ośrodków przemysłowych i niemożliwe było
zorganizowanie im czy to właściwego zakwaterowania, czy też racji
żywnościowych. Warunki różniły się pomiędzy miastami i pracodawcami, ale
w wielu przypadkach, szczególnie chyba na obszarach zdominowanych przez
przemysł ciężki, sytuacja była okropna. W grudniu 1942 roku komisja śledcza
z Ostministerium i Wistab Ost odwiedziła ostarbeiterlagry w całym Zagłębiu
Ruhry, a ton ich raportów wyrażał szok. Jako jeden tylko przykład wyróżnili
obóz zarządzany przez Bochumer Verein, członka trustu Vestag, gdzie byli
świadkami obrazu „nędzy i rozpaczy”, który „nigdy już nie zostanie
stłumiony”26. Jak na pochodzące od „niesentymentalnych” biurokratów z
dużym doświadczeniem na Wschodzie były to mocne słowa. I potwierdziły je
zachowania samych ostarbeiterów. Od pokoleń anglo-amerykańska opinia
publiczna raczona jest historiami o śmiałych ucieczkach brytyjskich i
amerykańskich lotników i żołnierzy. Tymczasem już od roku 1942 liczebnie
dystansowali ich uciekający sowieccy jeńcy wojenni oraz ostarbeiterzy.
Gestapo twierdziło, że pomiędzy kwietniem i lipcem 1942 roku złapało ich 34
45727. Zważywszy te liczby, wyraźnie niepraktyczne było jednak
kontynuowanie stosowania konwencjonalnych metod policyjnych. We
wrześniu 1942 roku sam szef Gestapo gruppenführer Heinrich Müller przejął
osobistą odpowiedzialność za działania nadzorcze nad populacją robotników
ze Wschodu i zamiast uganiać się z dziesiątkami tysięcy indywidualnych
przypadków, wprowadził w całym kraju nowy kompleksowy system
policyjnych kordonów na wszystkich drogach głównych, stacjach kolejowych
i w centrach miast28.
Z powodu sytuacji panującej w obozach do jesieni 1942 roku dziesiątki
tysięcy półżywych ostarbeiterów musiało zostać w koszmarnych warunkach
odesłanych na wschód. Jeden z takich transportów został we wrześniu
opisany w apokaliptycznych słowach: „W powrotnym pociągu byli nieżywi
pasażerowie. Kobiety w tym pociągu rodziły dzieci, które podczas jazdy były
wyrzucane z otwartych okien, w tym samym wagonie jechali ludzie chorzy na
gruźlicę i choroby weneryczne. W wagonie towarowym leżał bez słomy
umierający, a jeden ze zmarłych został… zrzucony na nasyp”29. Oczywiście
ta informacja jest przepojona nadzwyczajną przesadą, jednak wiele
sprawozdań potwierdza tezę, że wychudłe ciała ostarbeiterów były wyrzucane
na niemieckie nasypy kolejowe30, nie wspominając już o tym, że pociągi
wyładowane robotnikami ze Wschodu były rutynowo odstawiane na bocznice
kolejowe na całe godziny, na oczach normalnych niemieckich pasażerów i
bez żadnych udogodnień sanitarnych. Listy do domu i informacje
przenoszone z ust do ust sprawiły, że wkrótce rozeszły się plotki o rodzaju
traktowania, jakiego ostarbeiterzy mogli spodziewać się w Niemczech. Nie
jest więc niespodzianką, że do września 1942 roku kierownicy ukraińskich
obozów dla robotników cudzoziemskich meldowali już o
„Transportangstpsychosen”. Do końca lata napływ ochotników sięgnął
zupełnego zera, co z kolei nasiliło skrajną eskalację przemocy ze strony
urzędników rekrutacyjnych Sauckela31.
Tak ewidentnie przerażające i tak bledło to w porównaniu z jeszcze
bardziej szokującą sprzecznością związaną z rozszerzającą się akcją
ludobójstwa Żydów. Rozpętany klęską pod Moskwą kryzys siły roboczej o
kilka miesięcy wyprzedził morderczy szczyt Holocaustu z drugiej połowy
1942 roku. Jak widzieliśmy, egzekucje prowadzone na terytorium sowieckim
przez Einsatzgruppen zaczęły się już w czerwcu 1941 roku i te dokonywane
przez oddziały egzekucyjne masowe mordy trwały na okupowanych
terytoriach Związku Radzickiego dokładnie aż do ostatecznej ewakuacji
Niemców w roku 1944. Ludobójstwo Żydów osiągnęło jednak swój szczyt w
roku 1942 wraz z decyzją o zlikwidowaniu liczącej grubo ponad 2 mln ludzi
ludności żydowskiej przedwojennej Polski. Setki tysięcy zostało rozstrzelane,
zapracowało się na śmierć albo umarło z głodu i chorób w gettach, niemniej
podstawowym sposobem zabicia większości były trzy specjalnie do tego
wyznaczone ośrodki zagłady, Treblinka, Sobibór i Chełmno, podobnie jak
kompleks komór gazowych w Auschwitz. Podczas gdy pierwsze trzy zostały
zamknięte w roku 1943, Auschwitz kontynuował działanie, stając się w latach
1942 i 1943 ostatnim etapem dla setek tysięcy Żydów z całej Europy
Zachodniej oraz w roku 1944 dla tych z Węgier.
Nawet zakładając, że Żydzi mieli być używani tylko do najprostszych
rodzajów pracy, Holocaust pociągał za sobą katastrofalne unicestwianie siły
roboczej. Licząc nawet na podstawie samych niemieckich, konserwatywnych
standardów, ofiarą Holocaustu padło przynajmniej 2,4 mln potencjalnych
robotników. Dodając to do innych nazistowskich aktów masowych mordów
dokonanych po styczniu 1942 roku, dochodzimy do zdumiewających
wyników ogólnych. Spośród 1,65 mln więźniów obozów koncentracyjnych
wykorzystywanych w różnym czasie w niemieckiej gospodarce – dotyczy to
obozów nie objętych fazą eksterminacyjną „ostatecznego rozwiązania” –
wojnę przeżyło nie więcej niż 475 tys.32. Oznacza to śmierć co najmniej 1,1
mln robotników, z których przynajmniej 800 tys. nie da się wliczyć w szeregi
ofiar Holocaustu. Z 1,95 mln sowieckich jeńców wojennych uznanych za
zatrudnionych w Niemczech po listopadzie 1941 roku przetrwała mniej niż
połowa. Aż więc milion z nich mogło umrzeć po tym, jak zostali już
wyznaczeni do stania się potencjalnym składnikiem niemieckiego wysiłku
wojennego. I dodać do tego trzeba jeszcze 2 mln z nich, którzy zmarli z głodu
zimą lat 1941-1942. Z kolei z 2,775 mln sowieckich cywilów, którzy zostali
zarejestrowani jako pracujący w Niemczech w latach 1941-1945, szacuje się,
że przynajmniej 170 tys. zmarło podczas swojego pobytu w Rzeszy. To z całą
pewnością niedoszacowanie, ponieważ nie bierze się tutaj pod uwagę liczby
„zużytych” robotników, repatriowanych na niepewny los na wschód. Jednak
co najbardziej złowieszcze, ignoruje się też liczoną w setkach tysięcy różnicę
w niemieckich statystykach pomiędzy deportowanymi z terytoriów
wschodnich i zarejestrowanymi jako robotnicy w Rzeszy. Podobnie sprawa
się ma w przypadku Polaków, z których podczas pobytu w Niemczech zmarło
przynajmniej 130 tys. Wśród „robotników zachodnich” grupą, która
ucierpiała najbardziej, byli włoscy żołnierze internowani przez Niemców po
kapitulacji Włoch jesienią 1943 roku. Spośród tych nieszczęśników nie mniej
niż 32 tys. zostało zagłodzonych lub zapracowało się na śmierć zimą lat 1943-
1944. Sumując zgony wśród różnych kategorii przymusowej siły roboczej,
które nastąpiły po styczniu 1942 roku, otrzymujemy liczbę być może 2,4 mln
nieżydowskich robotniczych ofiar reżimu nazistowskiego. Dodawszy to do
przynajmniej 2,4 mln potencjalnych żydowskich robotników, dochodzimy do
ogółem przynajmniej 4,8 mln robotników zamordowanych przez Trzecią
Rzeszę, po tym, jak stanęła ona w obliczu kryzysu wojennego z lat 1941-
1942, i blisko 7 mln, jeśli włączymy w to sowieckich jeńców wojennych
zabitych w roku 1941.

II.
Można wywnioskować z tych zdumiewających liczb, że Trzecia Rzesza
była reżimem, dla którego problemy gospodarcze miały po prostu znaczenie
drugorzędne. W ostatecznej instancji prymat polityki był absolutny, a zagłada
milionów wrogów rasowych bez względu na ich potencjalną przydatność dla
niemieckiej gospodarki wojennej jest niezaprzeczalnym tego dowodem.
Jasne jest, że absurdem byłoby w całości zaprzeczać sile tego argumentu.
Jednak w ostatnich trzech dekadach historycy zebrali masę świadectw
sugerujących daleko bardziej zniuansowany obraz. Jedyny sposób myślenia o
tym problemie to kompromis pomiędzy bardziej i mniej ideologicznymi
składnikami nazistowskiego reżimu33. Jeśli akceptuje się, że zagłada Żydów
była czystą ideologią, prawdziwie obsesyjnym szaleństwem nazistowskiego
kierownictwa, to można nawet uznać program przymusowych robót i
ludobójstwo nie za sprzeczność, ale uzupełnienie. Sukces gauleitera Sauckela
w rekrutacji milionów robotników z całej Europy Wschodniej i Zachodniej
sprawił, że, jak się wydawało, Żydzi stali się zbędni34. Tylko w Polsce i na
Ukrainie Żydzi stanowili więcej niż tylko małą mniejszość, a więc wszędzie
indziej mogli być wymordowani bez skutku w postaci poważnej redukcji
ogólnej siły roboczej będącej w niemieckiej dyspozycji35. Ponadto ten proces
eksterminacji miał swoją autonomiczną biurokratyczną logikę, ponieważ
toczył się w oparciu o niezależną inicjatywę SS i pod jego kierownictwem, z
RSHA stojącym ponad wszystkim oraz poparciem na samym szczycie Hitlera
i Himmlera. Interpretację tę wzmacniają jeszcze świadectwa archiwalne
autorstwa średniego szczebla okupacyjnej biurokracji Europy Wschodniej.
Ukazują one lokalnych przedstawicieli SS argumentujących za zabiciem
wykwalifikowanych robotników żydowskich wbrew interesom Wehrmachtu i
innych agend zatrudniających ich do pracy dla wojny, czego najsłynniejszym
przykładem jest Oskar Schindler w Generalnym Gubernatorstwie36. W tych
dokumentach SS prezentuje się jako aktywna mniejszość narzucająca
program ludobójstwa Żydów nierozumiejącej niczego administracji
wojskowej37. Jak jeszcze zobaczymy, sam Himmler lubował się w tego
rodzaju retoryce, gdy chodziło o likwidację gett na ziemiach polskich w
latach 1942 i 1943. Oglądany w ten sposób Holocaust może się wydawać
ustępstwem wyrwanym przez ideologicznie zaangażowane kierownictwo SS
z pragmatycznego głównego nurtu niemieckiej administracji państwowej.
Byłaby to koncesja na rzecz ideologii umożliwiona przez odniesiony przez
Sauckela sukces związany z naborem w całej Europy nieżydowskiej siły
roboczej. Żydowskich robotników można się było pozbyć, skoro wydawało
się, że są inni na zastępstwo.
W rzeczywistości jednak mimo używanej przez Himmlera retoryki SS nie
była nieświadoma problemów ekonomicznych wynikających z zabijania
ludności żydowskiej. Praktyka „Selektion” była wszechobecnym pierwszym
krokiem przy praktycznie każdej masakrze38. Populacja była dzielona na
niezdolnych i zdolnych do pracy. Oznaczało to, że gdy już pokonano
początkowe zahamowania, to kobiety, dzieci i starcy byli bardziej narażeni na
śmierć w pierwszej kolejności, szczególnie w roku 1942, szczytowym czasie
ludobójstwa Żydów. Zajmując się wielką społecznością żydowską Ukrainy i
Galicji, SS przy wielu okazjach powracało do tych samych miejsc albo
dzielnic, coraz bardziej redukując ludność żydowską do „niezastępowalnego
rdzenia”. W wielu przypadkach produktywne resztki były później
transportowane celem dalszej ich eksploatacji do centralnego getta, zanim
ono samo nie zostało w końcu zlikwidowane w roku 1943 albo nawet jeszcze
w roku 1944. W Polsce praktyka ta została po raz pierwszy zastosowana w
końcu 1944 roku w tzw. Warthegau, jednej z nowo przyłączonych do
Niemiec prowincji. Uznani za niezdolnych do pracy byli wśród pierwszych,
którzy mieli zostać zabici gazem w eksperymentalnym obiekcie znajdującym
się w Chełmnie. Tych jeszcze możliwych do wykorzystania skoncentrowano
w getcie w Łodzi (Litzmannstadt), które było później, aż do początków 1944
roku, ośrodkiem produkcji wojennej. Działania te ustanowiły wzór do
stosowania przy „czyszczeniu” Generalnego Gubernatorstwa z żydowskiej
populacji, szacowanej na konferencji Wannsee na co najmniej 2,28 mln ludzi.
Tutaj także Selektion było pierwszym krokiem. W kierowanym przez Odilo
Globocnika dystrykcie lubelskim nakazano Judenratowi na początku 1942
roku wydać karty identyfikacyjne i sporządzić listy wszystkich Żydów,
„którzy nie pracują produktywnie”39. Zgodnie z wpisem w dzienniku
Goebbelsa z wiosny 1942 roku założenie było takie, że „60% będzie musiała
zostać zlikwidowana, podczas gdy tylko 40% może być jeszcze zatrudniona
jako siła robocza”40.
Początkowo los przeznaczony grupie wybranej do pracy wydawał się być
tym nakreślonym przez Heydricha na konferencji w Wannsee. Mieli zostać
podzieleni według płci i do śmierci pracować na rozległych placach budów
Generalplan Ost. Była to bardzo realna propozycja przynajmniej do jesieni
1942 roku. 16 lipca 1942 roku Himmler odwiedził w entuzjastycznym
nastroju swojego masażystę i zaufanego Felixa Kerstena. Jego radość była
spowodowana spotkaniem sprzed kilku dni, na którym zapoznał Hitlera z
ostateczną i pełną wersją Generalplanu, z mapami i planami
architektonicznymi niemieckich wsi. W czasie gdy armie w ostatniej, letniej
ofensywie Wehrmachtu z rykiem posuwały się w kierunku Kaukazu, Hitler
był znowu przekonany, że wojna na Wschodzie zostanie wkrótce wygrana.
Jak to relacjonował Himmler: „Führer nie tylko mnie słuchał, on nawet
powstrzymywał się od ciągłego przerywania, jak to ma w zwyczaju… dzisiaj
poszedł tak daleko, że zaakceptował moje propozycje, zadając pytania i
zwracając moją uwagę na ważne detale”. „To najszczęśliwszy dzień w moim
życiu” oświadczył Himmler. „Wszystko, co rozważałem i planowałem na
małą skalę może być teraz realizowane. Biorę się od razu do przygotowań na
dużą skalę…”41.
Kluczową rzeczą jest tutaj fakt, że koncepcja Himmlera pracy Żydów była
zawsze bardzo specyficzna. Była ona blisko związana z „faraonicznymi”
planami budów rodem z Generalplan Ost i dotyczyła niewolniczych kolumn
robotników pracujących pod ścisłą strażą SS, setki, o ile nie tysiące
kilometrów na wschód od Rzeszy. Himmler stale sprzeciwiał się
wykorzystywaniu Żydów przy produkcji, a szczególnie w przemyśle
wojennym. Były rodzaje zajęć, które powinny być najszybciej jak to tylko
możliwe realizowane innymi formami pracy cudzoziemców. Dopiero gdy
nadszedł Stalingrad i perspektywa natychmiastowego niemieckiego
osadnictwa na Wschodzie w końcu zeszła z pola widzenia, Himmler stracił
swoje zainteresowanie zachowaniem żydowskiej siły roboczej i to w ogóle
jakiejkolwiek. Tymczasem jedyni Żydzi, jacy do tego czasu pozostali w
Polsce przy życiu, to byli ci zatrudnieni w pracujących dla Niemców
fabrykach, skupionych w garstce wielkich obozów pracy i gett. Nie wpłynęło
to jednak wcale na zmianę jego stanowiska w kwestii nacisków na ich
likwidację jeszcze w 1943 roku42.
Kierowane głównie do Auschwitz transporty Żydów z Zachodniej i
Południowo-Wschodniej Europy podlegały takiej samej podstawowej
procedurze43. Często już na samym początku ich formowania dochodziło do
„preselekcji” na grupy przeznaczone albo do wykorzystania, albo do
natychmiastowej eksterminacji. Alternatywnie SS przeprowadzało też
Selektion po przyjeździe na bocznicę kolejową w Auschwitz. Zgodnie z
konserwatywnymi szacunkami pomiędzy latami 1941 i 1945 deportowano
tam 1,1 mln Żydów, z czego 900 tys. zostało zabitych od razu, a 200 tys.
zachowano przy życiu jako siłę roboczą. Oczywiście selekcja do pracy była
tylko wstrzymaniem egzekucji, niemniej dla tych, którzy uniknęli
natychmiastowego zagazowania, proces zabijana był w niektórych
przypadkach przedłużony o wiele miesięcy, a nawet lat. Pomimo swojego
głównego znaczenia jako miejsca eksterminacji Auschwitz nigdy nie stracił
przecież swojej oryginalnej identyfikacji jako obozu pracy. Oprócz 200 tys.
Żydów wybranych do eksploatacji komendantura obozu zarządzała także
stałym napływem więźniów nieżydowskiego pochodzenia, w tym ogółem 140
tys. Polaków, około 20 tys. Romów z różnych krajów, ponad 10 tys.
sowieckich jeńców wojennych i ponad 10 tys. więźniów innych narodowości.
Razem więc przez cały czas istnienia obozu w księgach Auschwitz
Stammlager zarejestrowano jako więźniów 400 tys. ludzi, z czego połowa
była Żydami. Warunki, szczególnie w przypadku tych ostatnich, były
przerażające, w efekcie większość zmarła w ciągu kilku miesięcy. W dodatku
dziesiątki tysięcy więźniów przenoszono w obrębie systemu obozów
koncentracyjnych, tak jak dyktowały to potrzeby. Sam Auschwitz osiągnął
swoją maksymalną liczebność jesienią 1943 roku, gdy kompleks obozowy
liczył 90 tys. więźniów. W każdym czasie za wystarczająco zdolnych do
pracy było uznawanych pomiędzy 50% i 60% z nich. Ta siła robocza nigdy
nie została zatrudniona na rozległych placach budowy Generalplan Ost, jak to
było zamiarem, kiedy obóz był rozbudowywany w roku 1941, mimo to
większość pracy wykonywanej przez nią była w taki czy inny sposób
związana z programem germanizacji Wschodu, a zacząć należy od samego
Auschwitz. Więźniowie tego obozu pomagali przy budowie w Auschwitz-
Monowitz prestiżowych obiektów chemicznych IG Farben, podobnie jak
wielu innych obiektów przemysłowych, które upstrzyły teren wschodniego
Śląska44. W ten sposób kładli fundamenty pod śląski kompleks przemysłowy,
który miał rywalizować z Zagłębiem Ruhry. Jednak większość więźniów
pracowała w samym obozie, nie gorszym bastionie niemieckiego osadnictwa
na Wschodzie niż dużo większe zakłady przemysłowe, które rozkwitały
wokół. Do roku 1942 architekci SS opracowali dla Auschwitz-Birkenau plany
budowy kompleksu permanentnej pracy niewolniczej, liczącego co najmniej
600 budynków, z których ponad 300 ukończono do końca wojny. Dodatkowo
tysiące więźniów pracowało w majątku Himmlera o powierzchni 4 tys. ha,
który wykroił on sobie z okolicznych terenów wiejskich i który w
zamierzeniu miał być czołowym na niemieckim Wschodzie ośrodkiem badań
agrarnych45. Aby utrzymać obóz pod względem ekonomicznym, SS
zarządzało różnymi małymi zakładami przemysłowymi, w tym cementownią
portlandzką, kamieniołomem, rzeźnią, mleczarnią i obozową piekarnią.
Dopiero na końcowych etapach wojny te wszystkie projekty SS zeszły na
plan dalszy na rzecz bezpośredniej produkcji wojennej. W ten sposób
połączenie pracy i destrukcji osiągnęło swój szczytowy punkt latem 1944
roku, gdy Żydzi z Węgier stali się ostatnią wielką grupą ludności, która miała
być wciągnięta w wir zagłady46. Podczas gdy komory gazowe pracowały
pełną mocą, aby zabić setki tysięcy węgierskich Żydów uznanych za
nieodpowiednich do pracy, dziesiątki tysięcy młodych kobiet i mężczyzn
wyselekcjonowano celem wysyłki po całych Niemczech do mających
największy priorytet fabryk broni Rzeszy.
W przypadku Holocaustu nakazy ideologiczne były więc wyraźnie
najważniejsze, niemniej podlegały wymuszonemu okolicznościami
pragmatycznemu kompromisowi. Z kolei program przymusowej siły roboczej
Sauckela można opisać jako konsensus pomiędzy mającymi przeciwne znaki
ideologią i praktyczną koniecznością. Potrzeby gospodarki wojennej miały
największą wagę, ale musiały być pogodzone z wymaganiami
ideologicznymi. Jak widzieliśmy, kiedy Niemcy najechały na Polskę w roku
1939, ich zamiarem nie było zasilenie niemieckich gospodarstw armią
polskich robotników. Himmler jako naczelnik policji niechętne zgodził się na
żądania Backego i tylko pod ścisłymi warunkami. Jasne było przy tym dla
wszystkich zainteresowanych, że warunki te były kontrproduktywne w tym
sensie, że czyniły ochotniczą rekrutację praktycznie niemożliwą, co obniżało
wydajność robotników, gdy znaleźli się oni już w Niemczech. Tworzenie
czystego rasowo społeczeństwa było jednak projektem, w który reżim Hitlera
zainwestował zbyt wiele, żeby go teraz tak po prostu porzucić. Mając to w
pamięci, możliwe jest przypisanie wczesnej katastrofy programu
ostarbeiterów w roku 1942 powolnemu wychodzeniu na wierzch tej
sprzeczności pomiędzy ideologią i wymogami praktycznymi47. Sauckel z
pewnością wydawał się mieć wszelki zamiar zapewnienia „swoim”
robotnikom, kiedy są już w Niemczech, wystarczająco dobrego traktowania,
aby mogli się dołożyć do wysiłku wojennego48. Ponadto program
zagranicznej siły roboczej miał służyć celom ideologicznym,
rozprzestrzeniając po całej Europie wieści o korzyściach wynikających z
rewolucji narodowosocjalistycznej dla zwykłych ludzi pracy. Stare nawyki
nie dały się jednak łatwo wyplenić. Kierownicy obozów pracy dla
cudzoziemców byli często nieudolni i arbitralni w kwestii dystrybucji
żywności, a racje przydzielane przez Ministerstwo Żywności Rzeszy rzadko
były rozdawane we właściwych proporcjach. Istnieje szereg dobrze
udokumentowanych przypadków korupcji, kiedy to żywność przewidziana
dla robotników Sauckela znajdowała drogę na czarny rynek. Zakorzeniony
wśród niemieckiej ludności powszechny rasizm wyrażał się w ciągłych
plotkach o względach okazywanych cywilnym robotnikom. Włosi byli
wystawieni na szczególną krytykę, gdyż ich racje, aby upodobnić je do diety,
do której byli przyzwyczajeni, zawierały większy udział owoców i warzyw.
Dogmaty rasowe uczyniły też trudnym sformułowanie uzasadnienia dla
programu pracy cudzoziemców. Z drugiej strony jasne jest też, że na jesieni
1942 roku niemiecki przemysł zaczął systematycznie szukać rozwiązania
swoich nowych problemów związanych z zarządzaniem siłą roboczą. Jak
mają być traktowani robotnicy różnej rangi? Jakie sankcje są dozwolone, aby
wyegzekwować wyniki? Jak daleko mogą się posunąć majstrzy i kierownicy
w usiłowaniu wymuszenia na swoich cudzoziemskich robotnikach jak
najlepszej postawy?
Umysły niemieckiej kadry kierowniczej szczególnie zaprzątała kwestia kar
cielesnych. Czy było dopuszczalne dla firm zezwalanie na bicie krnąbrnych
robotników? Sauckel jako GBA podkreślał, że kary cielesne były
równoznaczne ze zwykłą napaścią i tak winny być traktowane przez sądy49.
Zagraniczni robotnicy powinni podlegać najściślejszej dyscyplinie, ale
odpowiedzialność za pilnowanie tego miała należeć do policji, sądów i SS,
które mogły użyć reedukacyjnych obozów pracy i obozów koncentracyjnych
jako potężnych środków odstraszających50. Procedury te były jednak
rozwlekłe, a często też oznaczały, że taki robotnik był dla pracodawcy
„stracony”51. W wielu przypadkach wydawało się oczywiste, że efektywniej
będzie załatwić sprawę tu i teraz, w miejscu pracy. W końcu doraźna przemoc
fizyczna nie była bynajmniej nieznana niemieckiemu przemysłowi, a
szczególnie dotyczyło to górnictwa, gdzie zresztą kwestie dotyczące
właściwego wykorzystywania ostarbeiterów były stawiane najostrzej. Jak
wspominaliśmy, od wiosny 1941 roku niedobory węgla i górników były
zasadniczą troską niemieckiej produkcji wojennej. Dostarczenie pracowników
będącym pod dużą presją kopalniom Pleigera należało do głównych
priorytetów Sauckela52, niemniej jeśli robotnicy ci nie byliby odpowiednio
żywieni i dyscyplinowani, i tak byliby bezużyteczni dla niemieckiego wysiłku
wojennego. W rezultacie Pleiger wsparł Sauckela, gdy ten żądał
zwiększonych przydziałów żywności. Bez dodatkowych kalorii, białka i
tłuszczów mógł po prostu nie dostać tego węgla, którego tak rozpaczliwie
potrzebował niemiecki przemysł ciężki53. Jednocześnie jednak bronił także
systematycznego stosowania przymusu. Na początku października 1942 roku
razem z Robertem Leyem z DAF-u przewodniczył w luksusowym otoczeniu
hotelu Kaiserhof w Essen roboczemu spotkaniu zarządzających kopalniami
Zagłębia Ruhry. Jako szef DAF-u Ley był wspólnie z Sauckelem
odpowiedzialny za nadzór nad zagranicznymi robotnikami. Głównym
punktem agendy narady w Kaiserhofie była kwestia „jak traktować Rosjan”54.
Spisane przez dyrektora od Kruppa nadzwyczaj dosłowne sprawozdanie ze
spotkania daje zaskakujący wgląd nie tylko w brutalną praktykę programu
cudzoziemskiej siły roboczej, ujawnia także przerażające lęki, które kłębiły
się w głowach liderów niemieckiego przemysłu, gdy tylko zatrzymywali się,
aby rozważyć ogólniejsze położenie Trzeciej Rzeszy. Robert Ley był jak
zwykle pijany. A kiedy Ley był pijany, miał skłonność do mówienia od serca:
„Co by się miało nie zdarzyć, węgiel być musi. Jeśli nie z wami, panowie, to
wbrew wam”. Gdyby Zagłębie Ruhry poniosło porażkę, to razem z nim
przegra też cały wysiłek zbrojeniowy, przy czym akurat podczas tej
stalingradzkiej jesieni oznaczałoby to katastrofę. „Po nas nie ma już nic,
wszystko będzie skończone… Niemcy będą zniszczone. Wszyscy zostaną
wyrżnięci, zamordowani, spaleni i wytępieni. Przecież spaliliśmy wszystkie
mosty, celowo zresztą. Praktycznie rozwiązaliśmy w Niemczech problem
żydowski. To jedno tylko jest czymś tak wspaniałym”. Przy tak wielkiej
stawce nie ma miejsca na współczucie czy grzeczność. Żaden poziom
przymusu nie był zbyt duży i Ley oczekiwał od zarządzających kopalniami
poparcia ich sztygarów, gdy będą zaprowadzać konieczną dyscyplinę. Jak
powiedział: „Kiedy rosyjska świnia ma być zbita”, to będzie musiał to
uczynić zwykły niemiecki robotnik. „Nie wy to będziecie robić ani nie ja”.
Aby upewnić się, że wszystko to dotarło do dyrektorów kopalń, Pleiger dodał
z charakterystycznym cynizmem: „Pod ziemią jest ciemno, a Berlin jest
daleko stąd”. Wyraźnie Ley i Pleiger oczekiwali po niemieckich górnikach
zlekceważenia świętoszkowatych zaleceń Sauckela. Jeśli ostarbeiter nie
pracuje, ma być bity, ale jeśli pracodawca woli bardziej formalny sposób
karania, to na policję Heinricha Himmlera też można zawsze liczyć. Pleiger
entuzjastycznie odwołał się do wyników osiągniętych przez „małe, ale
perfekcyjnie zorganizowane obozy koncentracyjne”, którymi w Reichswerke
dyscyplinował swoją siłę roboczą55.
Dokładnie w czasie spotkania w Kaiserhofie przemysł górniczy na Górnym
Śląsku rozpoczął eksperymentowanie z nowym systemem, który przekształcał
żywność w główny środek dyscyplinujący. Niemieccy pracodawcy szeroko
używali różnego rodzaju nagród, ale Günther Falkenhahn, dyrektor generalny
Pleβschen Werke, kopalni, która zaopatrywała śląski kompleks chemiczny IG
Farben, przeniósł bonusy na nowy, egzystencjalny poziom. Pod rządami
systemu nazwanego przez niego Leistungsernährung, czyli „żywienie
wyników”, podzielił swoich ostarbeiterów na trzy klasy. Tylko ci osiągający
właściwe średnie wyniki otrzymywaliby normalne racje. Tym poniżej normy
uszczuplano by je, a potrącenia służyłyby jako bonusy dla tych z
ponadprzeciętnymi rezultatami56. System był tak zaprojektowany, aby
zarządzać brakami, i nie skutkował żadnym ogólnym wzrostem racji
żywnościowych. Po prostu nagradzał silnych kosztem słabych. Naczelną ideą
było skupić dostępną żywność przy tych robotnikach, którzy dostarczali
najlepszych wyników na jednostkę kalorii. Dla ostarbeiterów skutkowało to
formą selekcji zdrowotnej, gdyż spadający poniżej normy wpadali w
śmiertelną spiralę niedożywienia i słabych wyników. Falkenhahn pełnił
funkcję przewodniczącego Zjednoczenia Węglowego Rzeszy na Górnym
Śląsku i przy jego zachęcie system żywienia wyników został wkrótce
zaadaptowany w całym regionie jako najlepsza praktyka działania, W roku
1943 zyskał uznanie w całym kraju, a Albert Speer osobiście
zarekomendował go w swoim kończącym rok przemówieniu57. Do końca
1944 roku „żywienie wyników” zostało nakazem Ministerstwa Uzbrojenia
ogłoszone standardową procedurą w pracy ostarbeiterów58.
Najbardziej nadzwyczajną wersją tego kompromisu pomiędzy ideologią i
pragmatyzmem była praktyka „likwidacji przez pracę” (Vernichtung durch
Arbeit). Obozy koncentracyjne SS, w przeciwieństwie do założonych w roku
1942 obiektów eksterminacyjnych, miały więźniów, z których niektórzy już
od końca lat 30. byli zatrudniani przy przemysłowych projektach SS59. W
roku 1942, zważywszy na kryzys siły roboczej, w obliczu którego stała
Rzesza, Himmler gorąco opowiadał się za rozszerzenia używania siły
roboczej z obozów koncentracyjnych. W tym czasie jednak ogólna populacja
więźniów była zbyt mała, aby ich eksploatacja mogła wnieść istotny wkład w
wysiłek wojenny. Od roku 1942 SS zaangażowało się zatem w świadomą
politykę jej powiększania oraz uzasadniania istnienia tych instytucji usługami,
jakie świadczyły na rzecz produkcji wojennej. Urzędem odpowiedzialnym za
to był kierowany przez Oswalda Pohla Wydział SS ds. Administracji
Gospodarczej, który nadzorował obozy koncentracyjne niewyłącznie
zajmujące się „ostatecznym rozwiązaniem”, w tym w szczególności Dachau,
Mauthausen, Sachsenhausen, Buchenwaldem, Majdankiem, Stutthofem i
Auschwitz60. Pod rządami Pohla populacja obozów koncentracyjnych
wystrzeliła w górę. Znaczna część nowych więźniów była żydowskimi
kobietami i mężczyznami, którym z tego czy innego powodu wyznaczono los
inny niż natychmiastowa egzekucja. Jednak większość tworzyli niemieccy
więźniowie polityczni, sowieccy jeńcy, których przyłapano na ucieczce albo z
innych przyczyn przyciągnęli uwagę Gestapo, oraz dyscyplinowani przez SS
ostarbeiterzy. Niektórzy nieszczęśnicy zostali normalnie zrekrutowani jako
zagraniczni robotnicy, ale przekazani w ręce SS, aby powiększyć jego siłę
roboczą.
Pierwszym obozem, gdzie na wielką skalę zagospodarowano więźniów, był
Auschwitz, który oprócz placu budowy IG Farben w Monowitz zaopatrywał
w robotników także inne, zlokalizowane na całym Śląsku projekty przemysłu
ciężkiego. Po nim był Oranienburg, który we wrześniu 1942 roku
zakontraktował 800 więźniów dla Heinkla, i Ravensbrück dostarczający
robotnic Siemensowi. Niedługo potem relacje ze Steyr Daimler Puch
nawiązał Mauthausen. Sachsenhausen świadczył natomiast usługi fabryce
Daimlera-Benza w Genshagen, a Dachau prowadził interesy z BMW. Inni
znani partnerzy SS to m. in. Reichswerke Hermann Göring, fabryka VW w
Fallersleben, Akkumulatorenfabrik AG w Hanowerze oraz Rax, filia
Henschla w Wiedniu61. Do końca 1943 roku to przemysł samolotowy był z
pewnością głównym przemysłowym pracodawcą więźniów, z Heinklem,
Messerschmittem i BMW na czele62, niemniej na późniejszych etapach wojny
ciężko znaleźć jakiś większy obiekt zbrojeniowy, który nie byłby budowany
przy założeniu, że będzie tam używana siła robocza z obozu
koncentracyjnego. 23 lutego 1944 roku Albert Speer osobiście napisał do
swojego „drogiego towarzysza partyjnego Himmlera”, aby prosić go o
dołożenie wszelkich starań celem dostarczenia fabrykom broni więźniów do
pracy63. A Himmler nie przeciągał sprawy. Szacuje się, że do końca 1944
roku jego obozy koncentracyjne dały niemieckiej produkcji wojennej
przynajmniej 500 tys. robotników, czyli około 5% krajowej przemysłowej
siły roboczej: 140 tys. zatrudniono na nadzorowanych przez SS budowach
gigantycznych podziemnych fabryk, 130 tys. pracowało dla Organizacji
Todta, która była odpowiedzialna za projekty na terytoriach okupowanych, a
230 tys. wypożyczono do przemysłu prywatnego64.
We wszystkich obozach koncentracyjnych praca produkcyjna była
związana ze złym traktowaniem, przepracowaniem i głodem, co skutkowało
masowymi zgonami. Działo się to na oczach niemieckiej kadry kierowniczej i
robotników, nie mówiąc już o wolnej ludności cywilnej, która często
mieszkała po sąsiedzku z filami obozów, jak w należącym do BMW obozie
Allach. Tymczasem ogólnie rzecz biorąc, zapracowywanie się więźniów na
śmierć było tylko trochę mniej irracjonalne niż otwarte ich mordowanie. Tutaj
jednak kluczowym jest rozróżnienie pomiędzy logiką działania w skalach
makro i mikro oraz rozważenie czynnika czasu. Podczas gdy skazywanie
coraz większej liczby potencjalnych robotników na więzienie w morderczych
obozach koncentracyjnych było wyraźnie irracjonalne z punktu widzenia
całościowego wysiłku wojennego, to dla indywidualnego pracodawcy obozy
koncentracyjne były często wybawieniem. Jeszcze w 1944 roku Himmler
ciągle był w stanie dostarczać nowych robotników. Choć ludzie ci szybko się
wytracali, zaletą SS było właśnie to, że było w stanie zaoferować swoim
przemysłowym klientom rzekomo nieograniczony napływ nowych więźniów.
Tutaj także słowem-kluczem było Selektion65. Tak długo jak nadzorcy z SS
przeprowadzali regularne inspekcje, usuwając tych robotników, których
wydajność spadła poniżej akceptowalnych poziomów, i zastępując ich
świeżymi więźniami, pracodawca nie mógł się bardzo skarżyć. Ten proces
ciągłej selekcji i wymiany był istotą systemu koncentracyjnych obozów
pracy, zaś siła robocza stamtąd nie była stała, tylko była ciągłym
przepływem. SS nie podejmowało się dostarczać firmom poszczególnych
osób, ale jednostki siły roboczej, i to SS, a nie pracodawca, było
odpowiedzialne za utrzymanie tego strumienia. Mimo to w niektórych
przypadkach pracodawcy wyraźnie uważali za uzasadnione uczynić
przynajmniej niewielki wysiłek zmierzający do ustabilizowania ich
więziennej załogi. W Auschwitz IG Farben negocjowało z SS dostarczanie
dodatkowej żywności jako bonusów66. Z drugiej strony, gdy niezbędna była
kara, miejscowy zarząd tej firmy wyrażał się jasno, że wolałby, aby bicie
odbywało się za drutami obozu koncentracyjnego67. Nie kwestionowano
prawa SS do traktowania swoich więźniów w taki sposób, jaki chciało, ale
uważano, że „nad wyraz nieprzyjemne sceny, które zdarzają się na placu
budowy” z powodu chłosty, „zaczęły wywierać demoralizujący wpływ na
wolnych robotników [Polaków], podobnie jak i na Niemców”. W obrębie
samych obozów toczył się równoległy proces dostosowywania się do nowego
priorytetu pracy w warunkach wojennych. Istotą życia obozowego, tak jak się
ono rozwijało od roku 1933, było stosowanie środków w postaci kar i
niedożywiania obliczonych na złamanie woli więźniów oraz, w większości
przypadków, doprowadzenie do powolnej agonii. W efekcie do roku 1942
śmiertelność w obozach stała się tak przerażająco wysoka, że administracja
gospodarcza SS była niezdolna do wypełnienia celów postawionych przez
Himmlera ludności niewolniczej. Jeśli obozy koncentracyjne naprawdę miały
służyć jako istotny rezerwuar siły roboczej, stopień jej wycieńczenia musiał
zostać w oczywisty sposób obniżony. Aby tego dokonać, administracja
gospodarcza SS przedsięwzięła praktyczne kroki68. Kadrom medycznym
obozów nakazała poważne traktować swoją odpowiedzialność za utrzymanie
wydajności więźniów, a co najważniejsze, rozkazała od zimy lat 1942-1943
podnieść racje żywnościowe. Za przykładem IG brutalne traktowanie było
coraz częściej łączone z bonusami w postaci jedzenia albo papierosów,
obliczonymi na stymulowanie produkcji. W rezultacie śmiertelność w roku
1943 znacząco spadła w całym systemie.
Kto dokładnie najbardziej skorzystał na wykorzystywaniu siły roboczej z
obozów koncentracyjnych, na tym najbardziej barbarzyńskim aspekcie
niemieckiego programu pracy obcokrajowców, jest przedmiotem pewnego
sporu69. Jasne jest, że w produkcji przemysłowej porównanie kosztów pracy
więźniów, wyszczególnionych jako „opłaty” na rzecz SS, i wydajności
przeciętnego robotnika-więźnia było bardzo korzystne dla pracodawcy. W
budownictwie, gdzie używano większej części więziennej siły roboczej,
bilans nie był już jednak tak pozytywny. Tutaj wszystko zależało od stopnia
uzupełnień nowymi więźniami. W przypadku zajęć wymagających
niewielkich kwalifikacji pracodawcy w rzeczywistości mieli okrutny bodziec
do przyspieszania tempa selekcji. Czy taki układ był mniej czy bardziej
korzystny od zatrudniania niemieckich robotników zależało od precyzyjnego
porównania relatywnej wydajności więźniów, opłat dla SS, dodatkowych
narzutów związanych z wykorzystywaniem więziennej siły roboczej oraz
ceny za wykonaną pracę wyznaczaną przez oficjalny urząd zamówieniowy.
Ta ostatnia zmienna była w ekonomii pracy przymusowej prawdziwą
niewiadomą, zarówno w przypadku więźniów obozów koncentracyjnych, jak
i innych kategorii robotników70. Dla ogromnej większości firm, którym
przydzielono zagraniczną siłę roboczą oraz, w szczególności, więźniów
obozów koncentracyjnych, Rzesza była bowiem nie tylko dostawcą pracy, to
był także końcowy klient. Państwowi urzędnicy zamówieniowi nie mieli więc
żadnego interesu w zostawianiu swoim kontrahentom „niekoniecznych
zysków” zarobionych dzięki zatrudnieniu taniej siły roboczej dostarczonej na
koszt Rzeszy. Kompletny układ powiązań pomiędzy kosztami pracy,
wydajnością i cenami jest jednak w pełni udokumentowany tylko w garstce
przykładów, z których jednym jest tunel Loibl łączący Karyntię w Austrii i
Słowenię71. Szczegółowy rachunek kosztów przygotowany przez Universale
Hoch und Tiefbau AG, pierwszego kontrahenta, który zatrudnił
wielonarodową, liczącą 800 więźniów siłę roboczą z obozu koncentracyjnego
Mauthausen, pokazuje, że ich wydajność była przeciętnie o 40% mniejsza niż
niemieckich pracowników. Mimo to, nawet uwzględniając pełne koszty
wynagrodzenia SS, dodatkowego personelu strażniczego, zastępstwa tych
robotników, którzy byli zbyt słabi do pracy, i bonusów, zatrudnienie
więźniów obozów koncentracyjnych wciąż było bardziej opłacalne od
przyjmowania innych pracowników. Kontrahent ten nie miał jednak
zezwolenia na zatrzymanie wszystkich tych ponadnormatywnych zysków i
aby uwzględnić usługi świadczone przez więźniów SS, państwo domagało się
od niego automatycznej redukcji ceny kontraktowej, co precyzyjnie
skalkulowano na 3,515%.
TABLICA 16. OSZCZĘDNOŚCI NA NIEWOLNICZEJ SILE
ROBOCZEJ

opłata dla SS za normalna wydajność, przy jakiej siła rzeczywista siła robocza
wypożyczenie niemiecka robocza z obozów wydajność siły bardziej albo mniej
wykwalifikowanej płaca koncentracyjnych jest obojętna roboczej z opłacalna od
więziennej siły pod względem kosztów, jako % obozów zwykłej niemieckiej
roboczej w niemieckich norm koncentracyjnych siły roboczej przy
markach wydajnościowych przy założeniu jako % założeniu
niemodyfikowanych cen niemieckich niemodyfikowanych
kontraktowych norm cen kontraktowych
wydajnościowych

przemysł metalowy

wykwalifikowani 0,545 1,21 45 40-60 T

półwykwalifikowani 0,364 1,011 36 40-60 T

robotnicy 0,364 0,795 46 30-50 ?

robotnice 0,364 0,582 63 60+ T

przemysł
elektrotechniczny

robotnice 0,364 0,629 58 60+ T


budownictwo

cieśle, betoniarze 0,545 0,969 56 28-38 N

murarze 0,545 0,829 59 28-38 N

robotnicy drogowi 0,364 0,684 53 28-38 N

Źródło: M. Spoerer, Profitieren Unternehmen von KZ-Arbeit?, „HZ” 268 (1999).

Wyraźnie więc znaleziono sposoby na pogodzenie morderczych


ideologicznych impulsów reżimu z racjonalnym systemem eksploatacji,
dobrze funkcjonującym z punktu widzenia indywidualnego pracodawcy, jeśli
nie gospodarki wojennej jako całości. Ten „proces uczenia się” rozpoczął się
w roku 1940, zintensyfikowany został po szoku kryzysu zimowego lat 1941-
1942, a zakończył wśród ruin niemieckiej ojczyzny jesienią i zimą 1944 roku.
Najpoważniejsze sprzeczności pojawiły się dlatego, że najpierw inwazja na
Związek Radziecki w czerwcu 1941 roku rozpętała niekontrolowany szał
ideologii nazistowskiej, a potem kryzys wojenny pod Moskwą wymusił nagłą
i zupełnie nieoczekiwaną zmianę priorytetów produkcji wojennej. Holocaust
rozpoczął się w czerwcu 1941 roku, przyspieszył w 1942 i osiągnął swój kres,
z wyjątkiem Żydów węgierskich, do końca 1943 roku. W roku 1942
jednoczesna intensyfikacja rekrutacji zagranicznej siły roboczej i
nierozładowane napięcie pomiędzy ideologią i pragmatyzmem skutkowały
chaosem i morderczym zamieszaniem w obozach jeńców wojennych i
ostarbeiterów. Mimo to w roku 1943 najbardziej kontrproduktywne złe
traktowanie ostarbeiterów trwało nadal. Tych, co przeżyli, kierowano do
coraz intensywniejszej pracy. Śmiertelność, zwłaszcza wśród sowieckich
jeńców, ciągle była wysoka. Jednak w przypadku cywilnych ostarbeiterów
statystki sugerują, że do jesieni 1943 toku sytuacja znalazła się, oględnie
mówiąc, „pod kontrolą”. W lipcu i sierpniu 1943 roku, dwóch miesiącach, dla
których mamy dokładne statystyki, było „tylko” 2,3 tys. zgonów w populacji
liczącej w Niemczech 1,6 mln cywilnych ostarbeiterów72. Była to tylko dwa
razy większa śmiertelność niż u ludności niemieckiej, jednak ta kategoria
zagranicznych robotników z pewnością już nie cierpiała na „masowe
wycieńczenie”. Sauckel jako GBA, pracodawcy i SS osiągnęli już wtedy
kompromis, który zaspokoił zasadnicze żądania wszystkich stron.
Ostatecznie to wydajność musi posłużyć za miernik programu
przymusowych robót. Pod tym względem dowody wyraźnie wspierają
właśnie przytoczony opis kompromisu i dostosowania. Przeważające w
pierwszej, chaotycznej fazie programu ostarbeiterów niesatysfakcjonujące
warunki dobrze ilustruje sytuacja panująca jesienią 1942 roku w macierzystej
fabryce Kruppa Guss;tahlfabrik w Essen73. Na przestrzeni zaledwie kilku
miesięcy lata tamtego roku Krupp stał się gigantycznym pracodawcą
zagranicznej siły roboczej. Jej kontyngent w Gusstahlfabrik, który w styczniu
1942 roku liczył tylko 2861 ludzi, wzrósł w ciągu jednego roku ponad 9 razy i
w końcu roku niemal 25 tys. zagranicznych robotników było zatrudnionych w
stalowniach Essen. Nie jest zaskoczeniem, że zarząd miał trudności w
poradzeniu sobie z tą nadzwyczajną przemianą jego siły roboczej, a
bezpośrednie skutki dla wydajności były poważne. Dane wycinkowe z
listopada 1942 roku sugerują, że największa grupa zagranicznych robotników
Kruppa, francuscy cywile, była gorsza od jej niemieckich odpowiedników o
15-30%. Francuscy jeńcy wojenni i kobiety z Europy Wschodniej mieli
podobne wyniki74, ale już mężczyźni z Europy Wschodniej wykonywali
średnio 57% pracy swoich niemieckich odpowiedników, przy czym dla
sowieckich jeńców wojennych wartość ta była jeszcze niższa, bo wynosiła
42%. Gdy brało się pod uwagę specjalne podatki nałożone na pracodawców
zagranicznej siły roboczej, płace należne robotnikom oraz koszt ich
zakwaterowania i wyżywienia, jasne było, że cudzoziemcy byli znacznie
drożsi od Niemców pracujących u Kruppa. Nie oznacza to jednak, że
zatrudnianie zagranicznych robotników było niedochodowe, ale że Krupp
miał dobre powody, aby preferować przyjmowanie Niemców, gdyby tylko
miał okazję tak robić. Tymczasem wykorzystywał (i jest to, rzecz jasna,
prawda także w odniesieniu do większości innego niemieckiego biznesu)
zagranicznych robotników, gdyż nie miał alternatywy. Czynił tak nie dlatego,
że byli szczególnie dochodowi, ale ponieważ byli jedyną dostępną siłą
roboczą, a przy tym zatrudnienie ich było w ogóle wstępnym warunkiem
kontynuacji produkcji. Po roku 1942 był to po prostu bilet wstępu do
gospodarki wojennej.
Wszelkie następne badania wyników zagranicznej siły roboczej sugerowały
znaczące polepszenie wydajności w stosunku do 1942 roku75. 8 miesięcy po
obserwacjach Kruppa francuskim robotnikom przypisywano już 80-90%
niemieckiej normy. Także kobiety ze Wschodu były bliskie dorównania
swoim niemieckim odpowiedniczkom. Co do ostarbeiterów płci męskiej,
wszystkie pomiary także pokazywały wzrost wydajności, choć jego zakres
był szeroki: 60-80% w jednym badaniu, 80-100% w innym, ale w żadnym
przypadku nie spadł poniżej 60% niemieckiego poziomu. Tylko wyniki
więźniów obozów koncentracyjnych i rosyjskich jeńców wojennych
wykorzystywanych w budownictwie pozostawały na 50% niemieckiego
poziomu albo mniej. Nie ma zatem specjalnych powodów, aby wątpić, że w
miarę jak populacja zagranicznej siły roboczej zwiększała swoje rozmiary, jej
przeciętny poziom wydajności wzrastał, oczywiście w porównaniu do
katastrofalnych poziomów z roku 1942. Niemieccy dyrektorzy znajdywali
sposoby na uczynienie systemu pracy obcokrajowców opłacalnym.

III.
Biorąc pod uwagę ciężar dowodów zgromadzonych na poparcie
interpretacji „kompromisowej”, nie ma większych wątpliwości, że dotyka ona
zasadniczych cech polityki nazistowskiej. Oczywiście w ostatniej instancji i
tak decydowała ideologia, zwłaszcza w przypadku ludobójstwa Żydów, gdyż
nie może być żadnego innego powodu wymordowania jednej społeczności z
tak odrażającą drobiazgowością. Światopogląd nazistowski z góry i
nieodwołalnie zakładał walkę ras. Z drugiej strony jest także jasne, że w
miarę trwania wojny podtrzymywanie wysiłku wojennego w coraz większym
stopniu zyskiwało pierwszeństwo nad wszelkimi innymi celami reżimu
Hitlera. Rezultatem była pewna segmentacja polityki, w ramach której
zezwolono SS na postępowanie zgodnie z ideologicznym imperatywem
eksterminacji Żydów, a jednocześnie traktowanie zagranicznej siły roboczej,
populacji obozów koncentracyjnych i drobnych resztek ludności żydowskiej
stopniowo „ekonomizowano”, tak aby uwzględnić potrzeby gospodarki
wojennej. Sama w sobie jest to dość przekonująca rama interpretacyjna. Jej
podstawową słabością jest jednak fakt, że dotyka tylko dwóch, sprzecznych
nakazów: ideologicznego imperatywu masowej zagłady i produkcyjnej
potrzeby zaangażowania większej siły roboczej. Tymczasem poprzez
redukcję „imperatywu ekonomicznego” tylko do kwestii pracy lekceważy się
nie mniej ważną kwestię żywności. Tym samym doprowadza się do
ignorowania czegoś, co w roku 1941 było niezależnym i silnym
„ekonomicznym” nakazem masowego mordowania76.
Pozwolimy sobie przypomnieć, że w pierwszych tygodniach 1941 roku
Ministerstwo Żywności Rzeszy i zespół gospodarczo-wojskowy Wehrmachtu
zgodzili się na Plan Zagłodzenia, który przewidywał celowe zagłodzenie co
najmniej 30 mln mieszkańców Związku Radzieckiego. To wyraźne
zaangażowanie się w masowy mord uczyniono oficjalną polityką na miesiące
przed tym, jak SS zaczęło formułować konkretny i szczegółowy plan
eksterminacji ludności żydowskiej w Europie. Problem żywnościowy dotykał
obu stron sprzeczności pomiędzy potrzebą siły roboczej i imperatywem
ludobójstwa. Dostarczał Trzeciej Rzeszy brutalnie ekonomicznego bodźca do
mordowania nawet na większą skalę niż Holocaust, a ponadto zaopatrzenie w
żywność było sednem całego kryzysu programu zagranicznej siły roboczej,
jaki wystąpił w roku 1942. To właśnie przez jej niedostatek sowieccy jeńcy
wojenni, więźniowie obozów koncentracyjnych i inni ostarbeiterzy marli w
tak przerażających ilościach, i to nawet gdy zostali już przewidziani do
rozdziału dla celów związanych z produkcją wojenną. I to właśnie
polepszenie się zaopatrzenia w żywność tych robotników po jesieni 1942
roku było w dużym stopniu odpowiedzialne za stabilizację ich sytuacji i
wzrost wydajności77. A zatem więcej powodów niż tylko wymogi narracyjne
zmusza nas do powrotu do Planu Zagłodzenia, który tyle miejsca zajął w
poprzednich rozdziałach. Gdy umieścimy go obok ideologicznych impulsów
mających na celu masową zagładę oraz pragmatycznych potrzeb gospodarki
wojennej, wiele sprzeczności, które wydają się charakteryzować politykę
nazistowską głównie w roku 1942, zniknie w koszmarnym, spójnym modelu.
Kryzys wojenny zimy lat 1941-1942 udaremnił realizację bezpośredniego
celu Herberta Backego, jakim było doprowadzenie do kompleksowej
reorganizacji bilansu żywnościowego na terytoriach wschodnich.
Jednocześnie jednak potwierdził też jego najgłębsze niepokoje. Backe nie
bluffował w roku 1941. W konsekwencji przeciągnięcia się wojny na
nieokreśloną przyszłość Niemcy stawały w obliczu poważnego problemu
żywnościowego78. Niemieckie żniwa zarówno w roku 1940, jak i w 1941
były poniżej średniej, nie polepszał też sprawy import z obszarów
okupowanych79. Z powodu braku paszy trzoda chlewna została od początku
wojny zredukowana już o 25%, co zapoczątkowało cięcia w racjach mięsa od
czerwca 1941 roku80. Przydziały chleba utrzymano tylko dzięki znacznemu
sięgnięciu do zapasów zboża, które w efekcie w końcu 1941 roku były już
bliskie wyczerpania. Gdy w listopadzie 1941 roku Göring wydał po raz
pierwszy rozkaz wysłania do Niemiec wielkiej liczby robotników ze
Wschodu, Backe ostro zaprotestował81. 400 tys. sowieckich jeńców
wojennych obecnych wtedy w Niemczech to już było więcej niż mógł
zaopatrzyć, na co Göring mimochodem wspomniał o żywieniu robotników ze
Wschodu mięsem kocim i końskim82. Backe przejrzał statystyki i stwierdził
ponuro, że nie ma aż tylu kotów, aby dostarczyć racji dla robotników ze
Wschodu, a konina była już używana do uzupełniania racji przeznaczonych
dla ludności niemieckiej83. Jeśli Rosjanie mieli dostać mięso, musieli być
zaopatrywani kosztem ludności niemieckiej. W efekcie uzgodniona w grudniu
1941 roku oficjalna racja dla sowieckich jeńców i ostarbeiterów była
wyraźnie nieodpowiednia dla mężczyzn, których przeznaczeniem była ciężka
praca. Składała się z tygodniowego przydziału 16,5 kg rzepy, 2,6 kg „chleba”
(upieczonego w 65% z żyta, 25% z odpadków z buraków cukrowych i w 10%
ze słomy albo liści), 3 kg ziemniaków, 250 g skrawków koniny albo innego
mięsa, 130 g tłuszczu, 150 g Nährmittel (drożdże), 70 g cukru i 2,3 l chudego
mleka. Okropna jakość chleba poważne szkodziła układowi trawiennemu oraz
skutkowała chronicznym niedożywieniem. Warzywa musiały być gotowane
godzinami zanim stały się jadalne, przez co traciły większość swoich wartości
odżywczych. Choć była to dieta stosunkowo bogata w węglowodany i
dostarczająca dziennie nominalnie 2,5 tys. cal, występował w niej wielki
deficyt tłuszczów i białka, niezbędnych do wytrzymania ciężkiej, fizycznej
pracy. Z pewnością nie wystarczała do przywrócenia do dobrego zdrowia na
wpół zagłodzonych sowieckich jeńców. Co gorsza, w olbrzymiej większości
przypadków poza tymi oficjalnymi racjami nigdy niczego już więźniom nie
dawano.
Wehrmacht, który wraz z Backem był współautorem Planu Zagłodzenia,
wyciągnął z tego radykalne wnioski. Zaledwie kilka dni po spotkaniu z
Sauckelem, w czasie gdy GBA ciągle jeszcze opracowywał swoje plany
masowej rekrutacji, Wydział Gospodarczo-Wojskowy Wehrmachtu wyjaśnił
mu podstawowe równanie zachodzące pomiędzy kaloriami i siłą roboczą:
Koncepcje pracy normalnej, ciężkiej i bardzo ciężkiej muszą być postrzegane w kategoriach
obiektywnych, niezależnych od czynników rasowych, jak przerób kalorii i wysiłek mięśniowy.
Złudne jest wierzyć, że można osiągnąć takie same wyniki u 200 ludzi nieodpowiednio żywionych
i u 100 właściwie odżywionych robotników. Przeciwnie: 100 dobrze żywionych wytwarza dużo
więcej, a ich wykorzystywanie jest dużo bardziej racjonalne. W przeciwieństwie do tego minimalne
racje dystrybuowane tylko po to, aby utrzymać człowieka przy życiu, ponieważ nie odpowiadają
żadnym wynikom, muszą być uznane z punktu widzenia narodowej gospodarki wojennej jako
czysta strata, która jest jeszcze powiększona o koszty transportu i administracyjne [występujące
przy rekrutacji]84.

To nie jest „antyekonomiczna” logika antysemityzmu, ale bezlitosna


materialistyczna logika Planu Zagłodzenia, która sprzeciwiała się programowi
przymusowej rekrutacji autorstwa Sauckela. Wniosek z Planu był taki, że
trzeba zabić miliony ludzi nie na zasadzie walki rasowej, ale z powodu
bilansu żywnościowego. Tę samą logikę Wehrmacht opisywał teraz w
stosunku do siły roboczej, gdzie problem polegał na tym, aby osiągnąć
najbardziej efektywną równowagę pomiędzy kaloriami i wysiłkiem
mięśniowym. Miliony właśnie przywożonych zagranicznych robotników
doda niewiele do efektywnej niemieckiej siły roboczej, jeśli nie będzie
właściwie żywiona. W istocie utrzymując ich wielką liczbę w stanie
wegetatywnym, Niemcy w całości obciążały się nową populacją
„bezużytecznych zjadaczy” (unnütze Esser), a w takim przypadku dużo lepiej
byłoby powrócić do radykalnej logiki Planu Zagłodzenia. Jeśli nie było dość
żywności do utrzymania każdego na optymalnym poziomie efektywności,
dużo lepiej byłoby skoncentrować dostępne racje na mniejszych grupach
wydajnych robotników. Tym, na co z pewnością nie było stać „narodowej
gospodarki wojennej”, było przydzielanie żywności zagranicznym
robotnikom tylko po to, aby utrzymać ich przy życiu.
Backe ze swojej strony był w pełni świadomy tych argumentów. W swoich
uwagach OKW poszerzało przecież tylko logikę opracowanego właśnie przez
niego Planu Zagłodzenia. Niemniej Backe był w sytuacji bez wyjścia. Führer
żądał więcej robotników, gauleiter Sauckel został wyznaczony do ich
dostarczenia i teraz obaj domagali się ich żywienia, co było w oczywisty
sposób konieczne, o ile mieli być wydajni. Tymczasem zważywszy poziom
zapasów zboża, Backe nie był w stanie zaspokoić tych wymagań. Potrzeba
było raczej zmniejszenia konsumpcji, a nie dodatkowego zaopatrzenia dla
milionów nowych robotników. Powaga sytuacji zaczęła być jasna dla szerszej
publiczności na wiosnę 1942 roku, gdy Ministerstwo Żywności ogłosiło
cięcia w racjach żywnościowych niemieckiej ludności. Uwzględniając
śmiertelny lęk reżimu przed szkodzeniem morale, cięcia racji z kwietnia 1942
roku były niezaprzeczalnym dowodem, że kryzys żywnościowy był realny.
Obniżenie racji było krokiem politycznym najwyższej mocy, którego Backe
by nigdy nie zasugerował, gdyby sytuacja tego absolutnie nie wymagała85. Z
kolei Wehrmacht przygotowywał się na lata 1942-1945 poprzez
zadekretowanie cięć w racjach walczących wojsk. Kiedy ogłoszono redukcję
przydziałów cywilnych, reakcja, która po tym nastąpiła, uzasadniła wszelki
niepokój panujący po stronie kierownictwa nazistowskiego. 23 marca 1942
roku SD informowało, że wieści o zbliżających się cięciach wzbudziły wśród
niemieckich cywilów skrajne oburzenie. Było to, mówili informatorzy SD,
„niszczące” jak „praktycznie żadne inne zdarzenie podczas wojny”86. Do
kłopotów przywództwa dołączyły się jeszcze badania ekspertów od żywienia.
Powszechne od początku wojny zredukowane racje miały poważny wpływ na
rezerwy tkanki tłuszczowej w ciele. Kompletnie zanikła tendencja robotników
fabrycznych wykonujących ciężkiej prace fizyczne do zyskiwania na wadze
w wieku średnim. To był powód do niepokoju, ponieważ ich rezerwy tkanki
tłuszczowej działały w pierwszych latach wojny jak bufor. Teraz należało
oczekiwać, że wszelka dalsza redukcja racji będzie skutkować nagłym
spadkiem wyników, zwłaszcza w takich branżach jak górnictwo87.
Takie tło ogólne sprawiało, że nie było nadziei na przeforsowanie
jakiegokolwiek powiększenia racji dla nowo przybyłych robotników
Sauckela. To oczywiście prawda, że będący w najtrudniejszej sytuacji
ostarbeiterzy i jeńcy sowieccy liczyli na wiosnę 1942 roku razem niewiele
ponad milion ludzi i że istotne podwyższenie ich przydziałów wymagałoby
tylko bardzo skromnych dalszych cięć w zaopatrzeniu żywnościowym
niemieckiej ludności. Niemniej zważywszy nastroje panujące zarówno w
Ministerstwie Żywności, jak i wśród wolnej ludności, wszelka taka
redystrybucja była poza dyskusją. Opinia publiczna domagała się, że skoro
niemiecka racja ma zostać zmniejszona, to żeby także zagraniczni robotnicy
jedli gorzej. Backe zareagował na te sprzeczne żądania najlepiej jak mógł. Z
jednej strony wprowadził nowe, wyższe racje dla ostarbeiterów
wykonujących ciężką pracę88, a z drugiej obciął te dla najniższej kategorii
„normalnych” ostarbeiterów do grubo poniżej standardowego poziomu
niemieckiego. W dodatku odcięto im zupełnie dostęp do najbardziej
poszukiwanych towarów, na przykład jajek. W każdym razie żadne z tych
ustalonych w kwietniu 1942 roku racji nie były wystarczające do uczynienia z
robotników ze Wschodu prawdziwej siły roboczej. Podczas gdy biuro
Sauckela daremnie wysyłało memoranda wzywające do właściwego
traktowania ostarbeiterów, z obszarów wschodnich przybywały setki tysięcy
niedożywionych i niewłaściwie ubranych ludzi po to tylko, aby zostać
zamkniętymi w obozowiskach z kolczastymi drutami i dietą prowadzącą do
powolnego zagłodzenia. Jedna z firm zbrojeniowych informowała na wiosnę
1942 roku, że niemal codziennie ma przypadki „chcących pracować
Ukraińców padających bez przytomności przy swoich maszynach”89. Co
charakterystyczne dla ówczesnego stanu umysłów w Niemczech, poczuła się
ona w obowiązku zauważyć, że jej skarga nie ma nic wspólnego z
sentymentalnym humanitaryzmem. Domagano się więcej żywności dla
swoich robotników „tylko w celu wyciśnięcia większych możliwych
wyników z robotników ukraińskich, którzy bez wątpienia są sumienni i
pożyteczni”. W tym samym duchu informowała latem 1942 roku swój
regionalny urząd żywnościowy fabryka Daimler-Benz w Untertürkheim,
której kontyngent Rosjan odmówił pracy z powody braku żywności.
Przywódców buntu zesłano wprawdzie do obozu koncentracyjnego, niemniej
celem dopełnienia tych sankcji trzeba było zwiększyć racje, aby utrzymać
zarówno morale, jak i siły fizyczne robotników. Zarząd prosił zwłaszcza o
większe ilości węglowodanów, choćby nawet kosztem obniżki jakości90. W
końcu lata już nawet sam Sauckel był głęboko sfrustrowany. Sprostał
wyzwaniu rekrutacji dla Niemiec setek tysięcy robotników, tymczasem ich
potencjał produkcyjny marnował się w konsekwencji zupełnie niewłaściwej
diety, jaką przydzieliło im Ministerstwo Żywności Rzeszy. Na początku
września na spotkaniu z przedstawicielami DAF-u Sauckel tupnął nogą. Sam
Führer wyraził się jasno, że jest zupełnie nieakceptowalne głodowanie
kogokolwiek na terytorium Niemiec, skoro Wehrmacht ma pod swoją
całkowitą kontrolą Ukrainę. Jeśli racje zarówno Niemców, jak i ostarbeiterów
nie zostaną natychmiast podniesione, wybuchnie „skandal największych
rozmiarów”. I Sauckel nie cofał się przed niczym: „Znajdę sposoby i środki,
aby skorzystać z ukraińskiego zboża i bydła, nawet jeśli będę musiał zrobić z
wszystkich Żydów Europy żywy pas transmisyjny, żeby wynieść załadowane
skrzynki z Ukrainy”91.
Groźba obozu koncentracyjnego, fizyczne zastraszanie i „żywienie
wyników” oferowały tylko mikroskalowe wyjścia z kryzysu programu
zagranicznej pracy z roku 1941. A przecież jeśli ludzie zrekrutowani przez
Sauckela mieli być wykorzystywani wydajnie, wyraźnie potrzebne było
polepszenie ogólnej sytuacji zaopatrzenia w żywność. Jeśli cięcia racji z
wiosny 1942 roku zostałyby utrzymane albo nawet, jak się tego niektórzy
obawiali, powtórzone jesienią, pojawiłby się chroniczny i nieodwracalny
spadek wydajności zarówno niemieckich, jak i zagranicznych robotników
oraz rosnący, poważny problem utrzymania porządku publicznego. Wszystko
zależało od odwrócenia tendencji spadkowej zapasów żywności, której to
konieczności polityczne kierownictwo reżimu nazistowskiego było w pełni
świadome. Kryzys żywnościowy z roku 1942 przyspieszył reorganizację na
szczytach Trzeciej Rzeszy, co jest kluczowe do zrozumienia historii
nazistowskiej gospodarki wojennej. Jak już zauważyliśmy, powszechnie
przeciwstawia się nominację „technokratycznego” Alberta Speera wyborowi
na GBA gauleitera Sauckela. Ten fałszywy kontrast przysłania nie mniej
znaczącą zmianę, jaka zaszła w Ministerstwie Żywności i Rolnictwa92. Po
fatalnym obcięciu racji w kwietniu 1942 roku Hitler wykonał bardzo
niezwykły krok, odwołując Walthera Darre, jednego z najdłużej służących mu
ministrów, i awansując Herberta Backe z funkcji sekretarza stanu na p.o.
ministra. Od roku 1936 Backe działał w Planie 4-letnim jako reprezentant
rolnictwa, był zatem w zażyłych stosunkach z Göringiem i jego zespołem, a
jako wieloletni członek SS i bliski przyjaciel Reinharda Heydricha miał także
znakomite kontakty z Himmlerem. Świadectwa sugerują, że od kwietnia 1942
roku Backe stał na czele koalicji niektórych najbardziej radykalnych
elementów reżimu nazistowskiego ukierunkowanych na zapewnienie
Niemcom za wszelką cenę zaopatrzenia w żywność. W tej koalicji on i
Heinrich Himmler dostarczali energii wykonawczej, ciesząc się w tym
pełnym poparciem zarówno Göringa, jak i samego Hitlera.
Istotą strategii Backego był powrót do zasad Planu Zagłodzenia. Inaczej
jednak niż w roku 1941 program ten miał teraz być bezpośrednio powiązany z
programem rasowego ludobójstwa, w tym przede wszystkim z jego centralną
częścią, jaką było wymordowanie polskich Żydów. Do końca maja 1942 roku
Backe spotkał się zarówno z Hitlerem, jak i generalnym gubernatorem
Frankiem i uzgodnił całkowitą zmianę dystrybucji żywności. W roku 1942
miały zostać przerwane wszelkie jej dostawy z Rzeszy do walczącego w polu
Wehrmachtu, zaś armie niemieckie miały zacząć się teraz żywić z obszarów,
które okupowały, bez zważania na konsekwencje dla miejscowej ludności93.
Z zaopatrzenia miały zostać wykluczone całe grupy, zwłaszcza Żydzi. Jak
zanotował w swoim dzienniku Goebbels, nowe przepisy będą opierać się na
zasadzie, że przed zagłodzeniem Niemiec „w kolejce stoi wiele innych
ludów”. Slogan ten, powszechnie przypisywany Hitlerowi, miał niemal
dosłownie być powtarzany przez cały rok 1942. Głównym źródłem
dodatkowych dostaw żywności po żniwach 1942 roku miały być Ukraina i
Francja, jednak to w Generalnym Gubernatorstwie związek pomiędzy
polityką żywnościową i ludobójstwem był najbardziej jednoznaczny.
Jak wspominaliśmy, po zajęciu jesienią 1939 roku najżyźniejszych
regionów Polski zostały one przyłączone do Niemiec, co uczyniło z
Generalnego Gubernatorstwa obszar deficytu rolniczego. W pierwszym roku
niemieckiej okupacji Backe i generalny gubernator Frank uzgodnili import
żywności z Rzeszy, który wystarczał, aby dać żywność tym Polakom, którzy
pracowali dla Niemców. Większość polskiej ludności została wtedy
pozostawiona samej sobie. Rezultatem była epidemia niedożywienia i otwarty
głód, szczególnie wśród zamkniętej w gettach ludności żydowskiej. W 1942
roku, w obliczu niedoboru żywności, Backe poszedł już znacznie dalej.
Domagał się teraz, żeby generalny gubernator odwrócił przepływ: zamiast
otrzymywać zaopatrzenie z Niemiec, Generalne Gubernatorstwo miało samo
zorganizować znaczne dostawy. W krytycznych tygodniach pomiędzy majem
i sierpniem 1942 roku, kiedy to zagłada Żydów z Polski przyspieszyła do
swojego najbardziej odrażającego poziomu intensywności, Backe i Himmler
zjednoczyli się w ogromnej presji na zarządzających Generalnym
Gubernatorstwem, aby zmniejszyli konsumpcję na swoim terytorium. W tych
negocjacjach Backe wiązał swoje żądania szczególnie z eliminacją z łańcucha
żywnościowego polskich Żydów. 23 czerwca 1942 roku, na 2 miesiące przed
żniwami, po raz pierwszy zapoznał zarządzających Generalnym
Gubernatorstwem z nowymi wymaganiami Rzeszy. Kiedy miejscowi
urzędnicy protestowali mówiąc, że istniejące polskie racje są już i tak zbyt
niskie i niemożliwe jest podniesienie obowiązkowych dostaw, Backe
odpowiedział: „Obecnie w Generalnym Gubernatorstwie jest wciąż 3,5 mln
Żydów. Polska ma być w nadchodzącym roku wyczyszczona”94. Eliminacja
Żydów nie tylko zmniejszyłaby liczbę ludzi, którzy potrzebowali żywienia,
zlikwidowałaby także dużą część kluczowego dla życia getta czarnego rynku,
a tylko kontrolując każdy etap wprowadzania zboża na rynek, Niemcy byłyby
w stanie zapewnić duży wzrost jego zaopatrzenia, czego domagał się Backe.
Po swojej początkowej rundzie spotkań w Polsce Backe zatwierdził 4 i 5 lipca
1942 roku nowe plany u Hitlera i Göringa. Kilka dni później odbyli też
naradę Hitler i Himmler – spotkanie to wprawiło Himmlera w stan euforii i
przyspieszyło jego brzemienny w skutki letni objazd Śląska i Generalnego
Gubernatorstwa. Po wizycie w Auschwitz i wyznaczeniu go na centrum
zagłady Żydów z Europy Zachodniej wydał 18-19 lipca nie jeden, ale trzy
rozkazy dla Globocnika i Krügera w Lublinie. Wszyscy nieprzydatni do pracy
Żydzi z Polski mieli zostać zabici do końca roku, program osadnictwa w
Generalnym Gubernatorstwie miał rozpocząć się od oczyszczenia regionu
Lublin-Zamość, wreszcie Himmler przekazał drakoński zestaw instrukcji
dotyczących żniw, które w tym momencie były odległe o zaledwie kilka
tygodni. W Generalnym Gubernatorstwie polowanie na zboże miało być
prowadzone bez żadnej litości. Przez cały sierpień Warszawa miała być
odcięta od swojego rolniczego zaplecza. Chłopi, którzy nie dostarczyliby
swoich kontyngentów, mieli być natychmiast rozstrzelani95. Kopie tego
ostatniego rozkazu, uważanego przez władze Generalnego Gubernatorstwa za
bardzo kontrowersyjny, poszły do Backego, Göringa i gauleitera Sauckela.
Himmler i Backe wysyłali tym samym sygnał do swoich współpracowników
w Berlinie oznajmiający, że teraz nastąpią poważne działania zmierzające do
rozwiązania wspólnych problemów żywności i pracy.
Potwierdzono to wyraźnie pod koniec lipca 1942 roku, najpierw 22 lipca na
11. posiedzeniu Zentrale Planung, gdzie problemy Backego i Sauckela
umieszczono w tym samym punkcie agendy, a potem podczas oddzielnych
spotkań Speera z Backem, a później Backego, Göringa i Sauckela, z którego
ten ostatni wyszedł z obietnicą, że racje zarówno niemieckich, jak i
zagranicznych robotników zostaną wkrótce powiększone96. Backe i Göring
podnieśli teraz swoje wymagania w stosunku do Generalnego Gubernatorstwa
z omawianych w czerwcu 100-150 tys. ton do nadzwyczajnej ilości 500 tys.
ton. Polityczny urok tych nowych projektów był tak nieodparty, że do akcji
włączył się też Göring. 5 sierpnia 1942 roku w obecności Speera
przewodniczył nerwowemu spotkaniu z gauleiterem, na którym dali upust
narastającemu u niemieckiej ludności urazowi97. Następnego dnia ogłosił
przedstawicielom wszystkich okupowanych terytoriów pełen zakres nowego
programu żywnościowego Backego. Miała nastąpić, oświadczył, zasadnicza
reorganizacja zaopatrzenia żywnościowego Europy: Trzecia Rzesza
kontroluje
regiony…, jakich nigdy nie mieliśmy podczas ostatniej wojny, a jeszcze muszę racjonować
niemieckiemu narodowi chleb, na co już nie ma uzasadnienia. Przywiozłem zagranicznych
robotników do Niemiec ze wszystkich regionów i ci zagraniczni robotnicy, bez względu na to, skąd
pochodzą, oświadczyli, że w domu mają lepsze jedzenie niż tutaj, w Niemczech… Führer
wielokrotnie mówił i ja powtarzam to za nim: jeśli ktokolwiek ma chodzić głodny, to nie będą to
Niemcy, ale inne ludy… Na każdym z okupowanych obszarów widzę ludzi najedzonych do syta, a
wśród naszego narodu panuje głód.

To był czas na powrót do ducha Planu Zagłodzenia, którego Göring był


entuzjastycznym zwolennikiem. Podczas pierwszej, trudnej zimy w Związku
Radzieckim trzeba było poczynić pewne ustępstwa na rzecz porządku
publicznego, ale teraz, przy pomyślnie rozwijającej się letniej ofensywie,
Göring chciał ponownego potwierdzenia zasadniczych priorytetów. „Bóg wie,
że nie jesteście wysłani tam [na okupowane terytoria] do pracy dla szczęścia
ludzi będących pod waszą opieką, ale do wydostania z nich jak najwięcej,
żeby mógł żyć niemiecki naród”. Potem Göring przeszedł do kontyngentów
dostaw, które omawiał poprzedniego dnia z Backem.
Mam przed sobą raporty dotyczące tego, czego spodziewamy się po was, że dostarczycie… w
związku z tym jest mi obojętne, gdy mówicie, że wasi ludzie będą głodować. Niech i tak będzie,
jak długo Niemcy padają z głodu. Jeśli byliście tutaj obecni, kiedy przemawiał gauleiter,
zrozumiecie moje bezgraniczne oburzenie na fakt, że odwagą naszych wojsk zdobyliśmy tak
ogromne terytoria, a mimo to naszemu narodowi narzuca się mizerne racje z pierwszej wojny
światowej… Interesuję się tylko tymi ludźmi w okupowanych regionach, którzy pracują dla
produkcji zbrojeniowej i żywnościowej. Muszą otrzymywać dokładnie tyle, żeby umożliwić im
kontynuowanie pracy98.

Każde żywienie ich ponad to będzie tylko zachęcać do oporu. W rękopisie


protokołu ze spotkania w dniu 6 sierpnia brakuje jednej kluczowej strony, na
której Göring jasno odnosi się do Żydów, łącząc to bezpośrednio z kwestią
zaopatrzenia w żywność. Strona zniknęła. Nie zachowała się nawet w
oryginale dokumentu, wydobytego na początku lat 90. z Archiwum
Specjalnego w Moskwie, można więc wnioskować, że usunięto ją jeszcze
zanim wpadła w ręce Sowietów. Wszystko, co pozostało, to poniższa
wymowna kwestia wygłoszona, chyba w odpowiedzi na pytanie Göringa,
przez Komisarza Rzeszy dla Ostlandu Hinricha Lohse: „Na to także nie mogę
odpowiedzieć. Tylko małe grupy Żydów są jeszcze przy życiu, wiele tysięcy
już zginęło”.
Sformułowane przez Backego i Göringa żądania zmierzające do
rozwiązania kryzysu żywnościowego z roku 1942 były zupełnie
bezprecedensowe i wywołały początkowo gorącą dyskusję wśród
zarządzających obszarami okupowanymi. Według sekretarza Göringa Paula
Körnera niemiecki komendant wojskowy Francji uznał nowe kontyngenty za
tak szokujące, że odmówił przekazania informacji o nich władzom w
Paryżu99. Jednak Backe odmówił ustępstw, przy czym w przypadku
Generalnego Gubernatorstwa było to oczywiste. W efekcie dla okupowanej
Polski skutki były bardzo drastyczne. Uwzględniając oczekiwane zbiory i
nowy poziom niemieckich żądań, Frank spodziewał się, że przynajmniej 3
mln Polaków, którzy żyli w miastach, ale nie pracowali bezpośrednio dla
Niemców, zostanie od 1 marca 1943 roku pobawionych przydziału chleba.
Wynikający z tego masowy głód z pewnością miałby poważne skutki dla
porządku publicznego, ale Frank odpowiadał na to, powtarzając slogan
Hitlera: „Takie konsekwencje trzeba zaakceptować, ponieważ zanim ludność
niemiecka zacznie głodować, muszą zapłacić inni”100. Pierwszą grupą byli
tutaj Żydzi. Podczas gdy polskie racje miały być obcięte w marcu 1943 roku,
żywienie 1,2 mln Żydów miało zostać przerwane natychmiast. Od jesieni
1942 roku tylko 300 tys. z nich, zakwalifikowanych jako robotnicy,
otrzymywałoby jakiś oficjalny przydział żywności. Gdyby niektórzy z 1,2
mln „skazanych na zagłodzenie” zdołali dostać żywność przez czarny rynek,
wtedy administracja Generalnego Gubernatorstwa „miała nadzieję”, że
doprowadzi to do „przyspieszenia antyżydowskich kroków”. Frank i jego
współpracownicy nie musieli się jednak kłopotać. Jesienią 1942 roku
Treblinka, Chełmno i Bełżec działały z całą mocą, w efekcie pod koniec roku
liczba polskich Żydów, którzy pozostali przy życiu, wynosiła 300 tys. osób.
Ta nadzwyczajna seria kroków spowodowała, że do końca sierpnia 1942
roku w całym Berlinie rozprzestrzenił się odczuwalny nastrój ulgi. Backe,
Himmler i Göring zahamowali katastrofalną równię pochyłą zaopatrzenia
żywnościowego. Backe zakończył rozmowy z Hitlerem, Himmlerem i
Göringiem 24-26 sierpnia, gdy operacja żniwna była już na pełnych obrotach.
6 września Himmler raportował Göringowi o postępach w żniwach w
Generalnym Gubernatorstwie, a 2 dni później Backe podziękował
Himmlerowi za pomoc udzieloną przez SS przy zabezpieczaniu zboża
zarówno tam, jak i na Ukrainie. W drugiej połowie sierpnia, gdy Warszawa
była „pod zamknięciem”, a ludność getta była wysyłana do Treblinki, Joseph
Goebbels złożył jako gauleiter Berlina osobistą wizytę w Generalnym
Gubernatorstwie, aby zapewnić zwiększone dostawy warzyw dla ludności
niemieckiej stolicy. W końcu września 1942 roku w swoim przemówieniu
otwierającym akcję zimowej pomocy Hitler nie omieszkał w szczególności
podkreślić znaczenia Ukrainy dla zaopatrzenia żywnościowego Niemiec101.
Goebbels zaś ze swojej strony ukuł nową propagandową frazę. Niemcy,
oświadczył, „przetrawiały terytoria okupowane”. Kilka dni później na
corocznych dożynkach Göring triumfalnie ogłosił bliskie przywrócenie w
Niemczech wcześniejszych racji żywnościowych102. Od 19 października
zostały one znacznie podwyższone zarówno w przypadku Niemców, jak i
zagranicznych robotników w Niemczech, za które to polepszenie „zapłaciły”
obfite krajowe zbiory oraz ogromny wzrost dostaw zaopatrzenia dla Trzeciej
Rzeszy z terytoriów okupowanych. Ogółem europejskie dostawy zboża
prawie potroiły się z 2 mln ton rocznie do ponad 5 mln ton po żniwach lat
1942-1943. Nastąpił także ogromny wzrost dostaw ziemniaków i tłuszczów.
Porównując lata 1940-1941 i 1942-1943, ogólne dostawy zboża, mięsa i
tłuszczów z Francji i zajętych obszarów Związku Radzieckiego zwiększyły
się z 3,5 mln ton do 8,78 mln ton (mierzone w ekwiwalencie zbożowym)103.
W latach 1942-1943 okupowane terytoria Europy dostarczyły Niemcom
więcej niż jedną piątą ich zboża, jedną czwartą tłuszczy i niespełna 30%
mięsa104. Większość z tego zaopatrzenia nigdy jednak nie przekroczyła
niemieckiej granicy, gdyż trafiła bezpośrednio do Wehrmachtu. Z tych
dostaw, które wjechały do Rzeszy, z Generalnego Gubernatorstwa pochodziło
zdumiewające 51% niemieckiego importu zboża, 66% owsa i 52%
ziemniaków, a bezpośredni koszt tego poniosła miejscowa ludność. Dzięki
niezwykle dobrym zbiorom w Generalnym Gubernatorstwie racje nie zostały
jednak zupełnie obcięte, jak to przewidywał Frank w sierpniu 1942 roku,
niemniej pozostawały na żałosnym poziomie aż do czasu po żniwach 1943
roku. Do tego momentu cała ludność żydowska, oprócz znikomej resztki, była
już martwa.
Rezultatem powyższego ciągu argumentów jest korekta pod wieloma
względami wielkiej sprzeczności pomiędzy ekonomią a ideologią, od której
zaczęliśmy ten rozdział. Nie tylko przebiegała ona pomiędzy wymogami
pracy na rzecz gospodarki wojennej i ludobójczymi impulsami reżimu,
„zmiękczonymi” procesem kompromisu i funkcjonalnej specjalizacji. W
rzeczywistości nadrzędna potrzeba polepszenia sytuacji żywnościowej
wytworzyła także okrutny, praktyczny związek pomiędzy eksterminacją
żydowskiej ludności Generalnego Gubernatorstwa i polepszeniem racji
żywnościowych, niezbędnym dla utrzymania siły roboczej pracującej w
kopalniach i fabrykach Rzeszy. Leżąca u podstaw tego logika
zmodyfikowanego Planu Zagłodzenia była wciąż ślepa na rasy, jak to
wyjaśniał komentarz OKW z początków 1942 roku. Była to po prostu kwestia
kalorii i siły mięśniowej. Jest także jasne, że gdyby żniwa w Generalnym
Gubernatorstwie nie były tak dobre, jakimi się okazały być w roku 1942, to
miliony Polaków nieżydowskiego pochodzenia skazano by następnej wiosny
na zagłodzenie. Niemniej latem 1942 roku to właśnie zorganizowana
eksterminacja polskich Żydów dostarczyła najbardziej bezpośrednich i
bezpiecznych sposobów uwolnienia żywności celem realizacji dostaw do
Niemiec.

IV.
W ramach reakcji na kryzys na froncie wschodnim zaszły na wiosnę 1942
roku w organizacji niemieckiego wysiłku wojennego trzy kluczowe zmiany.
Dwie z nich omówiliśmy w tym rozdziale: pojawienie się w obszarze
żywności sojuszu Backe-Himmler-Göring oraz nominacja gauleitera Sauckela
na wiosnę 1942 roku na GBA105. Trzecia, mianowanie ulubieńca Hitlera
Alberta Speera na miejsce Fritza Todta jako Ministra Uzbrojenia Rzeszy,
będzie tematem następnego rozdziału. Wszystkich trzech dokonano pomiędzy
lutym i kwietniem 1942 roku. Stanowiły one zdecydowane wzmocnienie
uścisku trzymanego na wewnętrznym kręgu nazistowskiego zarządzania
niemieckim wysiłkiem wojennym, co z kolei rzuca na następstwa kryzysu
moskiewskiego nieco inne światło niż to, w jakim zwykle są one
przedstawiane. Kierownik nowej kampanii zbrojeniowej Albert Speer nie
tylko był, jak to zostanie zaraz dowiedzione, sam w sobie znakomitym
aktorem, ale także warunki wstępne dla jego „cudu zbrojeniowego”
wykreowało paru bezwzględnych wykonawców ideologii nazistowskiej:
gauleiter Sauckel, jako impresario programu pracy, oraz Herbert Backe i
Heinrich Himmler, jako wygaszacze kryzysu żywnościowego.
Upolitycznienie produkcji Trzeciej Rzeszy nie jest niespodzianką, jeśli
przypomnimy sobie druzgocące ciosy wymierzone w pierwszych tygodniach
grudnia 1941 roku niemieckim perspektywom wojennym. Mimo to ważne
jest, żeby to podkreślać, gdyż zadaje kłam stawianiu naprzeciw siebie
ideologicznego zaangażowania i praktycznej skuteczności, co wciąż leży u
podstaw wielu tekstów historycznych o Trzeciej Rzeszy. Stereotypy o
niekompetencji, obsesji ideologicznej i biurokratycznej walce wewnętrznej do
tego stopnia wciąż prześladują literaturę, że czasami trudno jest zrozumieć,
jak Trzecia Rzesza była w stanie kontynuować wojnę tak długo, jak jej się to
w rzeczywistości udało, o ile rzecz jasna nie założy się, że gospodarka
wojenna po kryzysie moskiewskim była od reszty reżimu oddzielona i
umieszczona pod kierownictwem „apolitycznych” przedsiębiorców i
technokratów. Tymczasem w rzeczywistości prawdą było coś przeciwnego.
Po fiasku strategii Blitzkriegu na jesieni 1941 roku kierownictwo Trzeciej
Rzeszy okazało się zdolne do jeszcze jednego aktu innowacyjnej,
strategicznej improwizacji. Od wiosny 1942 roku nowi liderzy niemieckiej
gospodarki łączyli szerokie działania zmierzające do mobilizacji przemysłu z
niektórymi z najbardziej niszczycielskich składników nazistowskiej ideologii,
tak aby ukształtować radykalnie nową syntezę wojny totalnej. Nie była to
strategia, która obiecywała nazistowskim Niemcom jakąś realną szansę
zwycięstwa, i w tym sensie punkt zwrotny z grudnia 1941 roku był ostateczny
i rozstrzygający. Jednak pozwoliła ona przetrwać reżimowi jeszcze aż trzy i
pół roku i to pomimo miażdżącej przewagi materiałowej jego przeciwników.
Umożliwiła też SS zakończenie wielkiej części misji nakreślonej przez
Heydricha w Wannsee, a także doprowadziła do tego, że Trzecia Rzesza,
inaczej niż cesarstwo wilhelmińskie, faszystowskie Włochy i cesarska
Japonia, ginąc w walce zabrała ze sobą miliony swoich nieprzyjaciół. Klucz
do wytłumaczenia tej odrażającej odporności Trzeciej Rzeszy leży właśnie w
ukształtowanym w następstwie Moskwy sojuszu niektórych z
najbrutalniejszych wykonawców nazistowskiej ideologii z najważniejszymi
rozgrywającymi niemieckiej gospodarki. Głównym nadzorującym to
współbrzmienie politycznych wpływów i przemysłowych mięśni był zaś
Albert Speer.
1 R. Overmans, Deutsche militaerische Verluste im Zweiten Weltkrieg, München 1999, s. 238-9.
Ponieważ liczby te obejmują tylko ofiary śmiertelne, poważnie zaniżają rzeczywiste niemieckie straty
poniesione z powodu ran, chorób i niewoli.
2 Kroener, w DRZW 5/2. s. 792.
3 Patrz niepokój zespołu gospodarczo-wojskowego OKW, BAMA RW19/166, s. 115.
4 W. Naasner, Neue Machtzentren in der deutschen Kriegswirtschaft 1942-1945, Boppard 1994, s. 88.
5 IWM FD 3354/45, 196 ZP 54. posiedzenie.
6 Eichholtz, II. s. 230-32.
7 Naasner, Neue Machtzentren, s. 68-9.
8 Patrz ówczesne wykresy reprodukowane bez komentarza w H. H. Knittel, Panzerfertigung in Zweiten
Weltkrieg: Industrieproduktion fuer die deutsche Wehrmacht, Herford 1988, s. 126.
9 P. W. Becker, Fritz Sauckel, w R. Smelser, E. Syring i R. Zitelmann (red.), Die Braune Elite: 22
biographische Skizzen, Darmstadt 1993, I. s. 236-45.
10 J. John, Ruestungswirtschaftlicher Strukturwandel und NS Regionalpolitik, w D. Heiden i G. Mai
(red.), Nationalsozialismus in Thueringen, Weimar 1995, s. 213-45.
11 Najlepsze opracowania to U. Herbert, Hitler’s Foreign Workers: Enforced Foreign Labour in
Germany under the Third Reich, Cambridge 1997, M. Spoerer, Zwangsarbeit unter dent Hakenkreuz,
Stuttgart 2001, oraz E. L. Homze, Foreign Labor in Nazi Germany, Princeton 1967.
12 Spoerer, Zwangsarbeit, s. 223.
13 G. Wysocki, Arbeit fuer den Krieg, Braunschweig 1992, s. 67-75, oraz L. Budrass,
Flugzeugindustrie und Luftruestung in Deutschland, Düsseldorf 1998, s. 799.
14 Ibid., s. 771.
15 A. S. Milward, The New Order and the French Economy, Oxford 1984, s. 149. „Faraoniczny” to
słowo użyte przez sędziego Jacksona w mowie przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w
Norymberdze.
16 Samousprawiedliwiające informacje na temat tego konfliktu autorstwa Hans Kehrla patrz Kehrl,
Krisenmanager in Dritten Reich, Düsseldorf 1973, s. 341-52. Opracowanie naukowe patrz Milward,
The New Order, s. 147-80, oraz Kroener, w DRZW 5/2. s. 896-916.
17 Müller, w DRZW 5/2. s. 379. Jesienią 1942 roku Speer wspierał Sauckela przeciwko niemieckiemu
dowództwu wojskowemu we Francji, opierając się właśnie na tym argumencie, że francuscy
robotnicy są lepiej wykorzystywani w niemieckich fabrykach. Patrz BAL R3/1736, 26 października
1942 roku, s. 83.
18 Kolejne Sauckel-Aktionen we Francji przyniosły w czerwcu-grudniu 1942 roku 240 tys. ludzi, w
styczniu-kwietniu 1943 roku 250 tys., w maju-październiku 1943 roku 106 tys. i tylko 36 tys.-50 tys.
między styczniem i czerwcem 1944 roku. Patrz R. Frankenstein, Die deutschen
Arbeitskraefteaushebungen in Frankreich, w W. Dlugoborski, Zweiter Weltkrieg und sozialer
Wandel, Göttingen 1981, s. 211-23.
19 R. D. Mueller, Die Rekrutierung sowjetischer Zwangsarbeiter, w U. Herbert (red.), Europa und der
„Reichseinsatz”, Essen 1991, s. 236.
20 A. Heusler, Auslaendereinsatz: Zwangsarbeit fuer die Muenchener Kriegswirtschaft, München 1996,
s. 32-41.
21 H. Moennich, The BMW Story: A Company in its Time, London 1991, s. 283-4.
22 Herbert, Hitler’s Foreign Workers, s. 143-50.
23 W Stalagu X B Sandbostel, w którym przebywali jeńcy sowieccy i zachodnioeuropejscy, 35 tys. tych
pierwszych mogło umrzeć podczas zimy lat 1941-1942 i dalsze 3,6-3,7 tys. w każdym kolejnym roku
wojny. Patrz W. Borgsen i K. Volland, Stalag XB Sandbostel, Bremen 1991, s. 22-3 i 252. Badanie
Obozu 326, położonego w regionie Senne w Westfalii, podaje 65 tys. jako wiarygodny szacunek
liczby sowieckich jeńców, którzy tam zmarli. Patrz K. Hueser i R. Otto, Das Stammlager 326 (V/K)
Senne 1941-1945, Bielefeld 1992, s. 190. Niższe, ale nie mniej przerażające wartości mogą pojawić
się po drobiazgowym przebadaniu źródeł sugerowanych przez R. Kellera i R. Otto w Das
Massensterben der sowjetischen Kriegsgefangenene und die Wehrmachtbuerokratie, „MGM” 57
(1998), s. 149-80. Trzeba także podkreślić, że liczby te odnoszą się tylko do tych jeńców sowieckich,
którzy dotarli do Niemiec, i nie odzwierciedlają jeszcze wyższej śmiertelności panującej na
Wschodzie, bezpośrednio za linią frontu.
24 Eichholtz, II. s. 215-16.
25 Spoerer, Zwangsarbeit, s. 131.
26 Eichholtz, II. s. 26.
27 Ibid., s. 289.
28 Ibid., s. 290.
29 IMT XXV. s. 161-4.
30 IMT XXV, doc. 054-PS, s. 100-10.
31 Równia pochyła brutalności, o której Albert Speer był w pełni poinformowany. Patrz BAL R3/1736,
1 września 1942 roku, s. 68.
32 Spoerer, Zwangsarbeit, s. 229.
33 „Kompromis” jest głównym tematem prac Herberta. Przykłady użycia tego terminu patrz Herbert,
Hitler’s Foreign Workers, s. 64, 93-4, 134-5 i 143. Jednak, jak wskazuje Naasner, słowo to wykazuje
tendencję do wyolbrzymiania konfliktu interesów pomiędzy Sauckelem jako dostarczycielem siły
roboczej i SS jako pilnującego dyscypliny. Naasner woli mówić o „syntezie ideologiczno-
pragmatycznej”, co gdyby nie było tak niezgrabne, byłoby godne polecenia; Naasner, Neue
Machtzentren, s. 111.
34 Jest to argument wysunięty przez U. Herberta w Arbeit und Vernichtung, w D. Diner (red.), Ist der
Nationalsozialismus Geschichte?, Frankfurt 1987, s. 198-236, oraz w U. Herbert, Labour and
Extermination: Economic Interest and the Primacy of Weltanschauung in National Socialism, „Past
and Present”, 138 (1993), s. 144-95.
35 Na temat decyzji o deportacji w roku 1941 niemieckich robotników żydowskiego pochodzenia patrz
W. Gruner, Der „Geschlossene Arbeitseinsatz”, w M. Kingreen (red.), „Nach der Kristallnacht”:
Juedisches Leben und antijuedische Politik in Frankfurt am Main 1938-1945, Frankfurt 1999, s. 259-
88.
36 Na temat stanowiska administracji Generalnego Gubernatorstwa latem 1942 roku, w tym
Rüstungsinspektora Schindlera, który ciągle uznawał Żydów za niezastąpioną siłę roboczą, patrz
spotkanie w Krakowie Hauptabteilungsleiterów w H. Frank, Das Diensttagebuch des deutschen
Generalgouverneurs in Polen 1939-1945, Stuttgart 1975, 22 czerwca 1942 roku, s. 515-17.
37 Typowy przykład przytaczają J. Noakes i G. Pridham w Nazism, Exeter 1988, III. s. 821 i 1098.
38 Patrz P. Longerich, Politik der Vernicbtung, München 1998, s. 476.
39 Na temat ewolucji polityki w stosunku do siły roboczej złożonej z polskich Żydów pomiędzy lutym i
lipcem 1942 roku patrz D. E. Pohl, Von der „Judenpolitik” zum judenmord: Der Distrikt Lublin des
Generalgovernements 1939-1944, Frankfurt 1993, s. 110-29.
40 E. Froehlich (red.), Die Tagebuecber von Joseph Goebbels, München 1994, II/3. s. 561, wpis z 27
marca 1942 roku. Trzeba zauważyć, że w normalnych warunkach około 50-60% populacji jest
aktywna gospodarczo. Wartość 40% oznacza zamiar użycia ogromnej większości gospodarczo
aktywnych Żydów.
41 F. Kersten, The Kersten Memoirs 1940-1945, London 1956, s. 132-40. Ponieważ źródło to jest dość
zgodne z innymi materiałami na temat Generalplanu, traktuję je poważnie, tak jak robią to R. J. van
Pelt i D. Dwork w Auschwitz: 1270 to the Present, New Haven 1996, s. 307-15.
42 Na temat niechętnej zgody Himmlera na pracę Żydów w fabrykach Generalnego Gubernatorstwa w
roku 1942 oraz na temat ich późniejszej likwidacji patrz Pohl, Von der „Judenpolitik”, s. 157-67,
oraz E. Georg, Die wirtschaftlichen Unternehmungen der SS, Stuttgart 1963, s. 90-99.
43 Dalsza treść oparta jest na F. Piper, Die Ausbeutung der Arbeit der Haeftlinge, w W. Dlugoborski i
F. Piper, Auschwitz 1940-1945: Studien zur geschichte des Konzentrations- und Vernichtungslagers
Auschwitz, Oświęcim 1999, II. s. 83-167.
44 B. C. Wagner, IG Auschwitz: Zwangsarbeit und Vernicbtung von Haeftlingen des Lagers Monowitz
1941-1945, München 2000.
45 S. Heim, Kalorien, Kautschuk, Karrieren: Pflanzenzuechtung und landwirtschaftliche Forschung in
Kaiser-Wilhelm Instituten 1933-1945, Göttingen 2003, s. 172-93.
46 C. Gerlach i G. Aly, Das letzte Kapitel: Der Mord an den ungarischen Juden, Stuttgart 2002.
47 Narracja, którą posługuje się Herbert w Hitler’s Foreign Workers, s. 137-252.
48 Ibid., s. 176-82. Jak Sauckel pospieszył podkreślić, wynikało to z zupełnie „niesentymentalnych”
przyczyn.
49 Patrz wyrazy frustracji ze strony IG Auschwitz spowodowane restrykcyjnym stanowiskiem
Sauckela, IMT VIII. s. 490-91, NI-14532 IG, raport tygodniowy Auschwitz 80 i 81, 30 listopada-13
grudnia 1942 roku.
50 Na temat obozów reedukacyjnych (Arbeitserziehungslager) patrz G. Lotfi, KZ der Gestapo:
Arbeit;serziehungslager im Dritten Reich, Stuttgart 2000.
51 Patrz uwagi ze strony placów budów IG Farben w Auschwitz w IG Farben Case VIII, s. 90-91.
52 Przegląd źródeł patrz H. Menne i M. Farrenkopf, Zwangsarbeit im Ruhrbergbau waehrend des
Zweiten Weltkrieges: Spezialinventar der Quellen in nordrheinwestfaelischen Archiven, Bochum
2004. Gdy książka niniejsza poszła już do druku, ukazało się wielkie opracowanie H.-C. Seidela i K.
Tenfelde’a pt. Zwangsarbeit im Bergwerk: Der Arbeitseinsatz im Kohlenbergbau des deutschen
Reiches und der besetzten Gebiete im Ersten und Zweiten Weltkrieg, Essen 2005.
53 Patrz uwagi w W. A. Boelcke, Deutschlands Ruestung im Zweiten Weltkrieg: Hitlers Konferenzen
mit Albert Speer 1942-1945, Frankfurt 1969, s. 172.
54 Cała dalsza treść pochodzi od W. Abelshausera, w L. Gall (red.), Krupp im 20. Jahrhundert, Berlin
2002, s. 412.
55 Ibid., s. 412.
56 Eichholtz, II. s. 277.
57 Ibid., III. s. 248.
58 N. Gregor, Daimler-Benz in the Third Reich, New Haven 1998, s. 191, oraz Spoerer, Zwangsarbeit,
s. 129-30.
59 T. Allen, The Business of Genocide, Chapel Hill, NC 2002, s. 1-77, H. Kaienburg, Die Wirtschaft
der SS, Berlin 2003, s. 114-138, oraz J. E. Schulte, Zwangsarbeit und Vernichtung: Das
Wirtschaftsimperium der SS, Paderborn 2001, s. 103-25.
60 Ibid.
61 Kaienburg, Die Wirtschaft der SS, s. 434-5. Schulte, Zwangsarbeit, s. 392-4.
62 Budrass, Flugzeugindustrie, s. 775.
63 Schulte, Zwangsarbeit, s. 398.
64 Herbert, Europa, s. 14. Odrobinę różniące się liczby w Schulte, Zwangsarbeit, s. 401.
65 J.-C. Wagner, Noch einmal: Arbeit und Vernichtung, w N. Frei, S. Steinbacher i B. C. Wagner (red.),
Ausbeutung, Vernichtung, Oeffentlichkeit, München 2000, s. 11-41.
66 Wagner, IG Auschwitz, s. 129-33.
67 IMT VIII. s. 392-3, NI-14543, raport tygodniowy na temat programu budowlanego w Auschwitz, 9
sierpnia 1941 roku, s. 393. Z czasem kierownictwo placu budowy IG zaczęło osłabiać swoje
stanowisko wobec stosowania kar cielesnych w miejscu pracy i poza nim. Patrz Wagner, IG
Auschwitz, s. 230-38.
68 Ten proces o nazwie „Ökonomisierung” został po raz pierwszy wyśledzony w pionierskiej pracy F.
Pingela pt. Haeftlinge unter SS-Herrschaft, Hamburg 1978.
69 M. Spoerer, Profitierten Unternehmen von KZ-Arbeit, „HZ” 268 (1999), s. 61-95.
70 C. Rauh-Kuehne, Hitlers Hehler? Unternehmerprofite und Zwangsarbeiterloehne, „HZ” 275 (2002).
71 Patrz upamiętnienie w sieci na stronie http://loibl-memorial.uni-klu.ac.at. Po 60 latach ciągle
intensywnie eksploatowany tunel Loibl został uznany w roku 2002 za najniebezpieczniejszy w
Europie i przechodził od listopada 2002 roku radykalną przebudowę w związku ze wstąpieniem
Słowenii do UE.
72 Spoerer, Zwangsarbeit, s. 227-8.
73 Patrz prekursorskie opracowanie Herberta pt. Hitler’s Foreign Workers, s. 205-38, do którego
odrobinę dodaje jeszcze Abelshauser w Gall (red.), Krupp, s. 400-17.
74 Herbert, Hitler’s Foreign Workers, s. 300.
75 Naasner, Neue Machtzentren, s. 155-6, oraz Herbert, Hitler’s Foreign Workers, s. 305.
76 Choć nie formułuje on tego jasno, jak my tutaj, jako odpowiedzi na poglądy Herberta dotyczące
zagranicznej siły roboczej, zawdzięczmy ten kluczowy temat przede wszystkim Christianowi
Gerlachowi. Patrz Gerlach, Kalkulierte Morde: Die deutsche Wirtschafts- und Vernichtungspolitik in
Weissrussland 1941 bis 1944, Hamburg 1999, oraz Krieg, Ernaehrung, Voelkermord: Deutsche
Vernichtungspolitik im Zweiten Weltkrieg, Zurich, 2. wyd., 2001.
77 Na temat zagranicznej siły roboczej i żywności patrz Herbert, Hitler’s Foreign Workers, s. 182-3 i
288-95, oraz Naasner, Neue Machtzentren, s. 129-62. Na temat systemu obozów koncentracyjnych
patrz Naasner, Neue Machtzentren, s. 274-8, oraz Pingel, Haeftlinge unter SS-Herrschaft, s. 130-38.
78 Patrz szczery raport datowany 11 marca 1942 roku, BAL R161V 51, s. 81-73. Patrz także w
załączniku tablica A5.
79 Na temat rozczarowujących dostaw ze Związku Radzieckiego i Rumunii patrz BAMA RW19/166,
odpowiednio s. 14 i 17.
80 BAMA RW19/473, s. 177-9, oraz RW19/177, s. 19. Intencją rozkazów Hitlera było cofnąć cięcia
podczas najbliższej zimy, w oparciu o mięso zabrane ze Związku Radzieckiego, RW19/177, s. 164.
81 Patrz jego natychmiastowa odpowiedź w BAMA RW19/165, s. 310.
82 IMT XXVII, doc. 1206-PS, s. 67.
83 IMT XXXIX, 177-USSR, s. 446-8. Odręczne notatki na temat tego raportu autorstwa Körnera,
sekretarza stanu u Göringa, sugerują presję wywieraną na Backego: „Sprawdź proszę dokładnie
sytuację, ponieważ Backe wydaje się tracić nerwy”.
84 Eichholtz, II. s. 216.
85 Patrz rozszerzone uzasadnienie zawarte w raporcie datowanym 11 marca 1942 roku, BAL R16IV 51,
s. 81-73. Co interesujące, nie ma tam jeszcze sugestii co do wielkiej realokacji kosztem
okupowanych terytoriów.
86 Meldungen, IX: 23 marca 1942 roku, s. 3504-5. Ogłoszenie poprzedziły tygodnie domysłów, potem
przyszły miesiące niezadowolenia. Patrz Meldungen, X: 30 marca 1942 roku, s. 3543; 2 kwietnia
1942 roku, s. 3566; 9 kwietnia 1942 roku, s. 3595; 16 lipca 1942 roku, s. 3951. Jak to zapisano w
Meldungen, X z 13 kwietnia 1942 roku, s. 3614, ogłoszenie wyroków śmierci dla czarnorynkowych
handlarzy nieco podniosło nastroje. Patrz także G. Corni i H. Gies, Brot, Butter, Kanonen: Die
Ernaehrungswirtschaft in Deutschland unter der Diktatur Hitlers, Berlin 1997, s. 562-4, oraz
Herbert, Hitler’s Foreign Workers, s. 189.
87 BAL R3102 (R24), s. 55. W. F. Werner, Bleib Uebrig! Deutsche Arbeiter in der
nationalsozialistischen Kriegswirtschaft, Düsseldorf 1983, s. 300-302.
88 Eichholtz, II. s. 216. Herbert, Hitler’s Foreign Workers, s. 173, nie dostrzega różnicy pomiędzy
racjami żywnościowymi w przypadku normalnej i ciężkiej pracy.
89 Eichholtz, II. s. 215.
90 Gregor, Daimler-Benz, s. 186.
91 IMT XXV, doc. 025-PS, s. 86-7. Naasner, Neue Machtzentren, s. 105.
92 Znaczenie nominacji Backego było umniejszane szczególnie pod naciskiem Goebbelsa. Patrz
Froehlich (red.), Die Tagebuecher von Joseph Goebbels, II/4. s. 327-8, wpis z 21 maja 1942 roku.
Rzecz ta jest raczej zdawkowo potraktowana w Corni i Gies, Brot, Butter, Kanonen, s. 416-19.
Gerlach był pierwszym, który zauważył jej realną wagę. Patrz Gerlach, Krieg, Ernaehrung,
Voelkermord, s. 192-7.
93 Patrz rozkaz OKW z 29 sierpnia 1942 roku, IMT XXXIX, 175-USSR.
94 Cytowane w Gerlach, Krieg, Ernaehrung, Voelkermord, s. 175.
95 Frank, Das Diensttagebuch, s. 522.
96 Patrz protokół z Zentrale Planung, BAL R10III 81, s. 2-4. Na temat spotkania Speera i Backego w
dniu 27 lipca 1942 roku patrz BAL R3/1736, s. 58. Należy uważać je za jeszcze jedno ogniwo w
łańcuchu zdarzeń łączącym Alberta Speera z Holocaustem.
97 Na temat obecności Speera patrz BAL R3/1736, 5 sierpnia 1942 roku, s. 60.
98 IMT XXXIX, 170-USSR, s. 384-412.
99 IMT XIII. s. 838-40.
100 Frank, Das Diensttagebuch, Regierungssitzung, 24 sierpnia 1942 roku, s. 549.
101 Domarus, II. s. 1913-24.
102 Herbert, Hitler’s Foreign Workers, s. 192.
103 Ten ogromny wzrost pokrył mniejszy od niego spadek dostaw z Danii i południowo-wschodniej
Europy. K. Brandt, Management of Agriculture and Food in the German-occupied and Other Areas
of Fortress Europe, Stanford Calif., 1953, s. 614.
104 Ibid., s. 610.
105 Tym samym umniejszam znaczenie decyzji Himmlera z początków 1942 roku o silniejszym
zaangażowaniu obozów koncentracyjnych w gospodarkę wojenną, które to postanowienie gra rolę
trzeciego filara w znakomitym opracowaniu Naasnera. Patrz Naasner, Neue Machtzentren, s. 197-
429. SS stało się w końcu ważnym elementem gospodarki wojennej, ale nastąpiło to dopiero po
drugiej połowie 1943 roku. W roku 1942 znaczyło mniej niż sojusz żywnościowy Backe-Himmler-
Göring, po raz pierwszy uwypuklony przez Gerlacha.
17. ALBERT SPEER: „CUDOTWÓRCA”

lbert Speer, od lata 1942 roku do roku 1945 minister uzbrojenia

A Trzeciej Rzeszy, uratował szyję w Norymberdze dzięki starannie


dobranej mieszance przyznania się, skruchy i zaprzeczania, które
zwieńczyła skierowana do sądu mowa końcowa zawierająca dziwaczną
erupcję pseudofilozofii tyczącej obecnych w nowoczesnym życiu zagrożeń
technologicznych1. Gdy już wypuszczono go w roku 1966 z zakładu karnego
Spandau, podobny koktajl miał uczynić światowymi bestsellerami jego
pamiętniki oraz dziennik więzienny. W istocie zainteresowanie publiczności
Speerem trwa po dziś dzień, co sprawiło, że stał się tematem biografii,
telewizyjnych filmów dokumentalnych i sztuk teatralnych2. Istnieją dwa
główne wątki mitologii jego osoby. Pierwszy to sugestia, że Speer był
„apolityczny”. W jednej wersji tego mitu jest przedstawiany jako dusza
artystyczna, architekt, który niechętnie dał się nakłonić do przyjęcia większej
odpowiedzialności. Taki właśnie był obraz siebie samego, jaki Speer
sprzedawał Hitlerowi3. Nieco mniej romantyczna interpretacja obsadza go w
roli „apolitycznego technokraty”, człowieka, któremu wyznaczono zadanie
odrodzenia niemieckiej produkcji wojennej i który wykonał tę pracę bez
zadawania pytań o jej głębszy cel czy też szersze działania reżimu, któremu
służył. Ta wersja „apolitycznego Speera” jest solidnie ufundowana na drugim
filarze mitu, czyli tzw. „cudzie zbrojeniowym”. Odnosi się to do rzekomo
zarządzanego przez niego po lutym 1942 roku niezwykłego wzrostu produkcji
broni, któremu powszechnie przypisywano utrzymanie się Niemiec w wojnie
(patrz w załączniku tabela A6). Przy założeniu, że nazistowska ideologia i
technokratyczna efektywność wzajemnie się wykluczały, ten triumfalny
rekord produkcyjny Speera sam w sobie w zupełności wystarczał do
zaznaczenia dystansu między nim a innymi, mniej apetycznymi lokatorami
norymberskiej ławy oskarżonych. Był on po prostu zbyt inteligentny i zbyt
fachowy w swojej robocie, aby móc porównywać go z prymitywnymi
antysemitami w rodzaju Juliusa Streichera czy takimi samolubnymi
monstrami, jak Hermann Göring.
A jednak twierdzenie Speera, że był on zaledwie apolitycznym aktorem,
było zawsze ewidentnym absurdem. Speer (1905-1981) złożył wniosek o
członkostwo w partii nazistowskiej na początku 1931 roku na pierwszej fali
sukcesu wyborczego Hitlera, choć działo się to jeszcze w momencie, kiedy
partia ta wciąż była daleko od głównego nurtu niemieckiego życia
politycznego. Od najwcześniejszych obchodów 1 Maja z roku 1933 był
osobiście odpowiedzialny za realizację publicznego, teatralnego wizerunku
reżimu. Coroczne zjazdy w Norymberdze, gigantyczne dożynki RNS i
Igrzyska Olimpijskie z roku 1936 były w całości jego kreacją. Budował swoją
karierę na kontaktach wewnątrz partii nazistowskiej, a przede wszystkim na
bliskich relacjach osobistych z Hitlerem, tej swojej karcie atutowej, którą grał
do bólu. Speer ze sprytem i bezwzględnością kluczył pomiędzy politycznymi
biurkami Trzeciej Rzeszy4. Był blisko związany zarówno z Fritzem Todtem,
jak i, poprzez Erharda Milcha, z Ministrem Lotnictwa Göringiem. Od
późnych lat 30. utrzymywał także relacje robocze z Heinrichem Himmlerem i
SS. Po wybuchu wojny Speer zgromadził duży portfel projektów, w tym cały
program budowlany Luftwaffe, a także liczne najważniejsze budowy
realizowane na okupowanych terytoriach wschodnich. Kiedy w tajemniczym
wypadku zginął Fritz Todt, Speer nie był chyba jeszcze jego najbardziej
oczywistym sukcesorem, ale też nie był zupełnym outsiderem. Był wyraźnie
jednym z niewielu ludzi, którym Hitler naprawdę ufał, i na tym przede
wszystkim opierały się jego ogromne wpływy, jakie miał po roku 1942.
Dla naszych celów istotniejszą kwestią jest jednak drugi składnik mitu
Spee;ra, tj. jego znaczenie dla gospodarki zbrojeniowej. Zamiast postrzegać
jej wyniki w kategoriach dowodu na status Speera jako apolitycznego
technokraty zaprezentujemy tu tezę o niezwykle politycznej roli „cudu
zbrojeniowego”, jaką odgrywał on w reżimie Hitlera. Z całego wkładu
Alberta Speera do propagandy nazistowskiej ten był zdecydowanie
najważniejszy. Od pierwszych dni swojej nowej pracy miał on pełną
świadomość symbolicznego znaczenia wysiłku zbrojeniowego. Speer nie
wyprodukował po prostu więcej broni, on sprawił, że fakt ten stworzył pewną
narrację. W zamierzeniu nadzwyczajne statystyki produkcji miały bowiem
pokazywać narodowi niemieckiemu, że dzięki wysiłkowi niemieckiego
robotnika połączonemu z bohaterstwem żołnierzy na froncie wojna ciągle
może być wygrana. Oderwana od realnej sytuacji retoryka rekordów
produkcyjnych miała natomiast służyć przytłumieniu ogólniejszych
problemów, które kłębiły się w umysłach niemieckich przywódców podczas
kryzysu zimowego lat 1941-1942. Jak już wspominaliśmy, wtedy właśnie
wszystkie osoby blisko związane z organizacją niemieckiej produkcji
wojennej doszły do wniosku, że wojny nie da się wygrać. Generałowie
Fromm i Thomas oraz Fritz Todt w pełni zgadzali się, że w świetle klęski pod
Moskwą jedyną sensowną rzeczą, jaką mogą zrobić niemieckie władze, jest
poszukiwanie rozwiązania „politycznego”. I to był jedyny realny sens
„apolityczności” Speera: przerwał on ciąg rozumowania, który wyszedł od
racjonalnej oceny możliwości wojennych Niemiec i przez porównanie z
potencjałem militarnym przeciwników doszedł do „politycznej” sugestii o
potrzebie zakończenia wojny. Dzięki podniesieniu niemieckiej produkcji
broni i sprawieniu, że historia ta była opowiadana jak cudowna bajka o
odrodzeniu, Speer umożliwił reżimowi nazistowskiemu kontynuację wojny i
to nie tylko w kategoriach praktycznych, dostarczając Wehrmachtowi
większej ilości sprzętu, ale także pod względem politycznym, poprzez snucie
politycznej opowieści o rzekomo nieograniczonych możliwościach. Cud
zbrojeniowy miał być jeszcze jednym przypadkiem triumfu woli, a geniusz
nazistowskiego przywództwa połączony z żelazną determinacją niemieckiego
narodu miał pokonać wszelkie przeciwności.
W ciągu kilku miesięcy po objęciu stanowiska Speer nadał produkcji broni
nową, zdecydowanie optymistyczną twarz5. W rozmowie z Hitlerem obmyślił
szczegółowy pokaz propagandowy podkreślający nowy dynamizm
gospodarki wojennej i jej bliski związek z Wehrmachtem, który to obraz miał
zostać pokazany całemu narodowi w serii kronik filmowych6. Jak to Speer
powiedział dziennikarzom w czerwcu 1943 roku, był zdeterminowany nie
powtórzyć błędu z roku 1917, kiedy to władza Kajzera pozwoliła niemieckiej
opinii publicznej wpaść w defetystyczny nastrój, a przyczyną tego była
porażka polityki odpowiedniego informowania jej o niezwykłych wynikach
krajowego przemysłu7. W kwietniu 1942 roku kronika filmowa zaczęła więc
po raz pierwszy zwracać większą uwagę na sprawy krajowe, włączając
materiał ukazujący budowę czołgu w gigantycznej hali montażowej, który to
film przyciągnął mnóstwo publicznych komentarzy. Publiczność była pod
wrażeniem faktu, że „niemieckie czołgi wyglądały na potężniejsze i bardziej
kompaktowe” niż pokazane dalej modele sowieckie. „Wspaniała masowa
produkcja” sprawdziła się i wzmogła nadzieje na odniesienie w
nadchodzących bitwach decydującego sukcesu8. Kilka tygodni później kraj
został zaskoczony teatralną ceremonią publiczną, jaka odbyła się w stolicy na
cześć „najbardziej wydajnego robotnika branży zbrojeniowej w Niemczech”
– majstra Franza Hahne z fabryki czołgów Alkett (Rheinmetall) w Berlinie –
który 20 maja 1942 roku otrzymał upragniony Ritterkreuz zum
Kriegsverdienstkreuz (Krzyż Rycerski Krzyża Zasługi Wojennej)9. Order
przypiął mu do piersi sławny bohater wojenny kapral Krohn10. W
uroczystości uczestniczyli ponadto Göring, Speer, Erhard Milch z
Ministerstwa Lotnictwa, Keitel z Wehrmachtu, generałowie Fromm i Leeb z
armii oraz sekretarz stanu Backe. Był to imponujący pokaz nowego systemu
nagradzania obowiązującego w niemieckiej gospodarce wojennej.
Jednocześnie z berlińską ceremonią w fabrykach w całych Niemczech
przyznano bowiem jeszcze tysiąc Krzyży Zasługi Wojennej 2 klasy. Kroniki
pokazywały potem Hahnego paradującego przed gwardią honorową złożoną z
żołnierzy, marynarzy, lotników i Waffen SS, podczas gdy głos w tle
intonował: „Najlepsi żołnierze pokonają nieprzyjaciela najlepszą bronią”.
Później, ale jeszcze w tym samym tygodniu, uraczono ludność kroniką
tygodniową po raz pierwszy poświęconą wyłącznie produkcji broni. Była to
sekwencja dotychczas utajnionych ujęć z fabryk zbrojeniowych, co do
których Goebbels myślał, że będą „oszałamiająco mocne”, pokrzepiające kraj
i zniechęcające wroga11.
Jesienią 1942 roku Speer powołał komitet do regularnych kontaktów z
ministerstwem Goebbelsa, zajmujący się szczególnie „propagandą
zbrojeniową”12. Jego slogan był prosty: „Najlepsza broń przynosi
zwycięstwo”. Pośród broni, którą zamierzano potraktować w pełni
propagandowo, był nowy niemiecki karabin maszynowy MG 42 z
przypisywaną mu fenomenalną szybkostrzelnością 3 tys. strzałów na
minutę13. W roku 1943 Speer usiłował dalej utrzymać swój piarowski pęd
najpierw poprzez bombastyczną retorykę opisującą rozpoczęty bezpośrednio
po Stalingradzie Program Pancerny Adolfa Hitlera, a potem „raportem
generalnym” dla Hitlera z 13 maja na temat sukcesów produkcji
zbrojeniowej, przy której to okazji uhonorowano Speera nagrodą w postaci
Pierścienia dr. Todta14. Następnie 5 czerwca 1943 roku Speer przemówił w
Sportspalast w Berlinie do wielkiego zjazdu 10 tys. pracowników branży
zbrojeniowej, gdy po raz pierwszy wszyscy główni przemysłowcy i kadra
zarządzająca produkcją wojenną zostali odznaczeni za swoją służbę dla
narodu niemieckiego15. Speer zasypał publiczność spektakularnymi
statystykami, dowodzącymi sześciokrotnego wzrostu od roku 1941 produkcji
amunicji i czterokrotnego artylerii. Produkcja dział przeciwpancernych
zwiększyła się 4 razy, zaś dostawy czołgów w maju 1943 roku były, według
niego, 12,5 razy większe niż średnia w roku 1941. Dobrze zaznajomieni z
tematem zauważyli jednak, że Speer nie podał żadnych konkretnych liczb16.
W ogóle też nie wspomniał, że wskaźniki były wyliczone w odniesieniu do
specjalnie dobranych okresów z roku 1941, kiedy produkcja była szczególnie
niska, a także zupełnie zignorował fakt, że rekordy produkcyjne Niemiec w
całości niknęły pod przytłaczającą masą materiałów rzucaną przeciwko nim
przez przeciwników.
Oczywiście celem podkreślania ideologicznej funkcji „cudu
zbrojeniowego” Speera nie jest bynajmniej sugerowanie, że była to zwykła
szarlataneria. Przynajmniej do lata 1944 roku powyższa retoryka statystyczna
nie była kłamliwa. Produkcja broni rzeczywiście rosła. W istocie unikalne
znaczenie narracji Speera dla machiny propagandowej polegało tylko na tym,
że był to jedyny typ wiadomości, który reżim był jeszcze w stanie
kontrolować. Podczas gdy Goebbelsowi coraz boleśniej dawały się we znaki
kłopoty związane z zarządzaniem złymi wieściami wojennymi, niemiecki
wysiłek zbrojeniowy przynajmniej do wiosny 1943 roku rozwijał się w dużej
mierze bez przeszkód ze strony aliantów. To była jedyna arena, na której
wciąż jeszcze można było się opierać na solidnie wyuczonych technikach
reżyserowania spektaklem. Można było bić rekordy, a efektowne bronie
prezentować dokładnie w urodziny Führera. Każdy czołg i każdy samolot,
które opuszczały fabrykę, po wielokroć przypominały o tym samym,
oderwanym od rzeczywistości motywie: tak długo jak Niemcy mogą
kontynuować produkcję w coraz większych ilościach tak wspaniałej broni,
ich los z pewnością nie jest jeszcze przesądzony.
Wzrost produkcji broni był więc dość realny, niemniej zważywszy wysoce
polityczną funkcję „cudu zbrojeniowego”, do tego historycznego rekordu
ministerstwa Speera trzeba podchodzić bardzo ostrożnie. Zbyt wielu
historyków było zanadto bezkrytycznych w swojej akceptacji retoryki Speera
dotyczącej racjonalizacji, efektywności i produktywizmu17. Chłodne
sprawdzenie statystyk pokazuje bowiem, że wzrosty osiągnięte po lutym 1942
roku wcale nie były tak wyjątkowe, jak to się powszechnie uważa. Nagłe
zwiększenie produkcji broni było dalekie od cudownego, gdyż zawdzięczano
je czysto naturalnym przyczynom w postaci: reorganizacji i racjonalizacji
rozpoczętych na długo przed tym, jak Speer objął władzę; bezwzględnej
mobilizacji czynników produkcji; trwania strumienia inwestycji
poczynionych wcześniej w czasie wojny; oraz celowego poświęcenia jakości
na rzecz natychmiastowego wzrostu ilościowego. Ta krytyka nie jest tylko
zwykłą małostkowością. Dotyczy samego serca ideologicznej wizji Speera
gospodarki wojennej jako nieograniczonego wypływu produkcji,
uwolnionego przez energiczne kierownictwo i technologiczny geniusz.
Podstawowa teza jest prosta: „cud” Speera miał swoje granice. Niemiecką
gospodarkę wojenną krępowały po roku 1942 te same fundamentalne
kompromisy, co w pierwszych latach wojny. I do lata 1943 roku ograniczenia
te połączone z pierwszymi systematycznymi nalotami alianckich bombowców
na niemiecki przemysł doprowadziły „cud” Speera do zupełnego zastoju. To
nagłe przerwanie boomu zbrojeniowego latem 1943 roku oraz kluczowe
polityczne skutki tego nie były dotychczas doceniane18. Stanęła nie tylko
produkcja broni, ale złudzeniem okazało się najbardziej podstawowe
założenie Speera: przy wszystkich swoich wysiłkach nie był w stanie wraz ze
swoimi współpracownikami zrobić nic, co mogłoby zmienić trudne położenie
strategiczne Niemiec. W lipcu 1943 roku zapatrzony w siebie balon
propagandy zbrojeniowej Speera został przekłuty szeregiem tak tragicznych
klęsk militarnych, że nie można już było dłużej ukrywać przed ludnością
Niemiec perspektywy przegranej. I to właśnie w tamtej chwili kryzysu Speer
pokazał swoją prawdziwą twarz. Niezachwiany w swej lojalności do Führera
nie unikał odwoływania się do najskrajniejszych form przymusu, jeśli tylko
były niezbędne dla realizacji kolejnego etapu ofiarnej mobilizacji.

I.
Jeśli po grudniu 1941 roku był jeszcze jakiś strategiczny sens niemieckiej
produkcji zbrojeniowej – oprócz zwykłej walki o przeżycie – to było tak w
pierwszym roku urzędowania Speera, od lutego 1942 roku do początków
1943 roku. Wąskie rozmiary tego okna nadziei są warte podkreślenia,
ponieważ sprzeciwia się to popularnemu traktowaniu „ery Speera” jako
pojedynczej jednostki czasu, jednostajnego bezmiaru rosnącej produkcji broni
i samych sukcesów19. Wyrazistość tej początkowej fazy jest jednak
bezpośrednią konsekwencją podjętej przez Hitlera w listopadzie i grudniu
1941 roku rozpaczliwie ryzykownej gry. Jak widzieliśmy, po wypowiedzeniu
w grudniu 1941 roku wojny przez Stany Zjednoczone głównym celem stało
się zupełne rozgromienie Armii Czerwonej do zimy lat 1942-1943, przy czym
zamierzano to zrobić za pomocą zdecydowanego rajdu w kierunku Kaukazu.
To rzuciłoby Związek Radziecki na kolana oraz radykalnie zmieniło
równowagę sił w całej zachodniej Azji. Posiadając zarówno Ukrainę, jak i
Kaukaz, Niemcy miałyby żywność, surowce i ropę potrzebne do
kontynuowania wojny przeciwko Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym.
W połączeniu z udaną ofensywą Afrika Korps stanowiłoby to śmiertelne
zagrożenie dla brytyjskich pozycji na Środkowym Wschodzie. A zatem
nadrzędnym priorytetem było odbudowanie zdolności Ostheer do
przeprowadzenia drugiej wielkiej ofensywy, z wszelkimi dostępnymi
zasobami skoncentrowanymi w Grupie Armii „Południe”20.
Czynnik czasu był w tej strategicznej kalkulacji najważniejszy. Wejście do
wojny Ameryki mogłoby wcale nie mieć aż tak fatalnych skutków, o ile
Niemcy zdążyłyby w następnym roku skończyć wojnę na Wschodzie. Jak to
wyjaśniał swoim najbliższym współpracownikom sam Speer, rzeczą o
żywotnym znaczeniu było, żeby Wehrmacht dostał dodatkowy zapas siły
ofensywnej, której potrzebował do rozstrzygnięcia walk na froncie
wschodnim już zimą lat 1942-1943. W innym przypadku konflikt stoczyłby
się do poziomu „wojny na wyczerpanie”, a wtedy dałby się odczuć cały ciężar
koalicji anglo-amerykańskiej i jeśli nie w roku 1943, to z pewnością w 1944
Niemcy stanęłyby w obliczu tego, co Speer potrafił opisać już tylko jako
„inną sytuację”21. Nawet dla tych, którzy jeszcze wierzyli, jasne było, że
Niemcy będą mogły zachować inicjatywę, tylko jeśli Wehrmacht zada w
ciągu najbliższych 12 miesięcy naprawdę druzgocący cios Związkowi
Radzieckiemu. Sezon wojenny roku 1942 był zatem ostatnim okresem w
historii Trzeciej Rzeszy, kiedy produkcją broni powodowało jakieś
uzasadnienie strategiczne charakteryzujące się pewnym stopniem
wiarygodności. I pomimo kryzysu zaufania, jaki pojawił się na skutek klęski
pod Moskwą w grudniu 1941 roku, to właśnie ten element racjonalności
sprawił, że niemiecki wysiłek wojenny w roku 1942 ciągle jeszcze opierał się
na szerokim konsensusie, obejmującym zarówno elity gospodarcze, jak i
większość siły roboczej22. A Speer oczywiście potrzebował wsparcia, skąd
tylko się dało.
Kiedy w lutym 1942 roku Speer został nominowany na ministra uzbrojenia,
jego zakres obowiązków nie był szerszy niż Fritza Todta. Nie nadzorował
więc całości gospodarki zbrojeniowej, nie mówiąc już o reszcie przemysłu.
Jego bezpośrednia władza rozciągała się na potrzeby sprzętowe sił lądowych,
a tylko w sprawach amunicji miał kompetencje obejmujące wszystkie trzy
rodzaje sił zbrojnych. Do lata 1943 roku jego władza obejmowała już jednak
około 45% sektora zbrojeń, wykorzystującego prawdopodobnie jedną szóstą
produkcji przemysłowej23. Jak widzieliśmy, urzędnicy zamówieniowi sił
lądowych doświadczyli już w wyniku nominacji Todta w roku 1940 istotnego
ograniczenia ich zakresu odpowiedzialności. Teraz zaś główną ofiarą
wyniesienia do władzy w roku 1942 Speera był zarządzany przez generała
Thomasa Wydział Gospodarczo-Wojskowy Wehrmachtu, który rozbito i
pozbawiono wszelkich pretensji do sprawowania ogólnego kierownictwa nad
gospodarką wojenną24. Zarówno marynarka, jak i lotnictwo zachowały jednak
swoje autonomiczne władze zamówieniowe. Marynarka została wchłonięta
do sfery kontroli Speera dopiero w czerwcu 1943 roku, zaś Luftwaffe, które
samo stanowiło 35-40% całego wysiłku zbrojeniowego, zachowało swoją
autonomiczną strukturę przemysłową aż do wiosny 1944 roku i w tym
obszarze to nie Albert Speer, ale Erhard Milch dyktował warunki.
Uwzględniając rozkład kompetencji, niemiecka produkcja wojenna po lutym
1942 roku może być właściwie zrozumiana tylko jako partnerstwo Milcha i
Speera25. Z wzrostu produkcji broni, który został osiągnięty pomiędzy lutym
1942 roku i latem 1943 roku, zaledwie połowę można przypisać „sektorom
Speera”. 40% zawdzięczane jest Luftwaffe, reszta zaś należała do marynarki i
struktury chemicznej Planu 4-letniego.
Praktycznym i politycznym centrum tego sojuszu było Zentrale Planung,
centralny komitet planistyczny, który był bez wątpienia najbardziej znaczącą
organizacyjną innowacją, jaka wyłoniła się z nominacji Speera26. Nie była to
dobudówka do Ministerstwa Uzbrojenia, ale ogólne ciało kierowane wspólnie
przez Speera, Milcha (reprezentującego Luftwaffe) i Paula Körnera,
sekretarza Hermanna Göringa. W posiedzeniach często uczestniczyli też Hans
Kehrl z Ministerstwa Gospodarki Rzeszy, gauleiter Sauckel jako specjalny
pełnomocnik do spraw pracy oraz Herbert Backe z Ministerstwa Żywności.
Dodatkowo sprawy tam poruszane wymagały także częstej obecności
zarówno Plei;gera, jako szefa przemysłu węglowego, jak i głównych
przedstawicieli sektora stalowego. To właśnie przewodniczenie temu ciału
dało Speerowi naturalne pretensje do sprawowania ogólnej władzy. W
praktyce jednak tym, co wyniknęło z Zentrale Planung, był kolektywny
wysiłek zdominowany przez Speera i Milcha, którzy razem kontrolowali 90%
gospodarki zbrojeniowej. Ten ostatni brał udział w praktycznie każdym
posiedzeniu i przemawiał z pozycji absolutnego autorytetu w swoim
sektorze27. Istotna różnica między nimi była natury politycznej, a nie
praktycznej. Nieporównanie większy dostęp Speera do Hitlera uczynił go
głównym kanałem, którym w dół drabiny kompetencyjnej przekazywano
priorytety Führera.
Od roku 1936 poczyniono już wiele wysiłków zmierzających do stworzenia
centralnych władz zarządzających niemiecką produkcją broni i wszystkie na
różny sposób koncentrowały się wokół osoby Göringa. Nawet w roku 1942
oficjalnym tytułem Speera był specjalny pełnomocnik Göringa ds. zbrojeń, a i
Zentrale Planung musiało otrzymać jego formalne błogosławieństwem.
Uwzględniwszy to wszystko, prawdziwe znaczenie tej ostatniej organizacji
leżało w fakcie, że ciało to rzeczywiście spotykało się regularnie, stając się
tym samym realnie działającą instytucją, a także w tworzeniu przez nie coraz
bardziej sformalizowanych procedur i właściwej listy zadań do wykonania.
Ogółem pomiędzy 27 kwietnia 1942 roku i końcem wojny Zentrale Planung
spotkało się 62 razy, z czego 52 razy w ciągu pierwszych 20 miesięcy jego
istnienia, czyli pomiędzy kwietniem 1942 roku i końcem 1943 roku odbywało
około jednego posiedzenia na 10 dni, czyniąc z siebie w ten sposób
prawdziwy wojenny gabinet niemieckiej gospodarki.
Podczas gdy Zentrale Planung było odpowiedzialne za organizację
zaopatrzenia w surowce, produkcja broni w sektorze Speera przed i po lutym
1942 roku była nadzorowana przez system komisji ustanowionych przez
Fritza Todta w następstwie „kryzysu amunicyjnego” z roku 194028.
Odpowiedzialnym za komisje w ramach Ministerstwa Uzbrojenia był tzw.
Technisches Amt, którego szefem był Karl Otto Saur. Każdy pomysł, że
ministerstwo Speera było jakimś rajem „aideologiczej efektywności”, obraca
w absurd fakt zajmowania tam centralnego stanowiska przez Saura. Saur
(1902-1966) był żywym wcieleniem „politycznego inżyniera”. Były
pracownik stalowni Thyssena wstąpił do partii w latach 20. Do późnych lat
30. awansował w kręgu narodowosocjalistycznego związku inżynierów
niemieckich, aby w końcu stać się zastępcą Fritza Todta. Po jego śmierci
szybko rozwinął bliskie relacje służbowe ze Speerem, a później, aż do
ostatnich dni wojny, występował w roli rottweilera Ministerstwa Uzbrojenia.
Do tego czasu Saur zdążył zdobyć w całym niemieckim przemyśle złą sławę
jako mówiący prosto z mostu, nieokrzesany gbur, który bynajmniej nie stronił
od używania siły fizycznej. Co najmniej przy jednej okazji wizyty w fabryce
osobiście rzucił się na grupę krnąbrnych robotników29. Speer ze swojej strony
nie czynił żadnej tajemnicy ze swojego podziwu dla Saura, a w istocie nawet
fascynacji tą osobą. Wszystko to razem dobrze pasuje do faktu, że po swoim
rozczarowaniu Speerem Hitler w kwietniu 1945 roku w swojej ostatniej woli i
testamencie mianował Saura jego następcą na stanowisku ministra uzbrojenia.
Komisje Saura były zarówno podstawowymi instrumentami zarządzania
produkcją broni, jak i głównymi miejscami, w których zbiegały się polityczne
związki władz Rzeszy i niemieckiego przemysłu. Po tym, jak w końcu
listopada 1941 roku Walther Rohland zdał relację ze swojego
apokaliptycznego objazdu frontu wschodniego, nastroje w salach posiedzeń
zarządów w Zagłębiu Ruhry nie były wesołe. Nie mogło być żadnych
wątpliwości, że kryzys wstrząsnął wiarą nawet najlojalniejszych liderów
biznesu nazistowskich Niemiec. Dla niektórych, jak dla Waltera Borbeta z
Bochumer Verein, szok spowodowany pierwszą porażką Niemiec to było już
zbyt wiele. Ten kiedyś jeden z najbardziej entuzjastycznych zwolenników
zbrojeń został 4 stycznia 1942 roku znaleziony martwy w swoim biurze.
Mimo to większość niemieckich liderów przemysłu jak nigdy przedtem
zgromadziła się wokół reżimu. Jeszcze w roku 1939 niemieckie elity były
podzielone, ale spektakularne pierwsze sukcesy Wehrmachtu bardzo
przyczyniły się do uleczenia tych pęknięć. Nastrój euforii i nieograniczone
możliwości, jakie otworzyły się po klęsce Francji, wykreowały ich
identyfikację z Hitlerem i jego reżimem i to bardziej kompletną niż
kiedykolwiek wcześniej czy później30. Inaczej niż w przypadku ataku na
Francję z maja 1940 roku, na który czekano z przeraźliwą trwogą, inwazja
Związku Radzieckiego była już oczekiwana z niecierpliwością. Zbliżający się
najazd był w Berlinie od jesieni 1940 roku tajemnicą poliszynela. Kierowany
przez generała Thomasa wydział Wehrmachtu odbywał regularne spotkania z
czołowymi niemieckimi korporacjami mającymi za sobą doświadczenia w
kontaktach ze Związkiem Radzieckim, a IG Farben, Siemens i AEG
przekazywały swoje ekspertyzy. Dyskusje zaszły nawet tak daleko, że
obejmowały już przydzielanie sowieckich fabryk poszczególnym niemieckim
przedsiębiorstwom31. A kiedy inwazja się rozpoczęła, zaangażowanie
niemieckiego biznesu w sprawowanie władzy na terenach okupowanych tylko
się zintensyfikowało.
Dodatkiem do tej imperialnej euforii była finansowa bonanza pierwszego
roku wojny. Boom przemysłowy, którym dyrygował od roku 1933 reżim
nazistowski, trwał niesłabnąco do lat 40. Branże powiązane z wojną były
zalane zamówieniami, inwestycje w maszyny i urządzenia przyspieszyły do
rekordowych poziomów, a od lata 1940 roku dało się zauważyć także znaczne
ożywienie w lukratywnych zamówieniach eksportowych. Oczywiście biznes
nie był zadowolony z biurokracji gospodarki wojennej, kontroli cen, kłótni o
surowce, trudności w zaopatrzeniu w wykwalifikowaną siłę roboczą, ale
przecież i tak w roku 1940 zyski wystrzeliły przy kwitnącym popycie
wewnętrznym do zupełnie bezprecedensowych poziomów32. I z pewnością
symptomatycznym dla panującego w reżimie Hitlera układu wpływów był
fakt, że dwaj członkowie partii, którzy ośmielili się rzucić najbardziej
bezpośredni wyzwanie interesom biznesu – Paul Walter w węglu i Josef
Wagner jako komisarz ds. kontroli cen – zostali w 1941 roku
bezceremonialnie wyrzuceni ze swoich stanowisk. Ponadto, choć kryzys
zimowy lat 1941-1942 był wyraźnie głębokim szokiem dla niemieckiego
społeczeństwa, to jednak nieoczekiwana odbudowa Armii Czerwonej
oznaczała, że wojna była już teraz sprawą życia i śmierci. Porażka
oznaczałaby upokorzenie narodu i unicestwienie władzy Hitlera. Odrażające
widmo stalinizmu krążyło już nad Niemcami, przy czym żadna grupa nie
mogła bać się sowieckiego zwycięstwa bardziej niż liderzy niemieckiego
biznesu.
Systemowym wyrazem zintensyfikowania sojuszu reżimu i
przedsiębiorców było rozszerzenie struktury organizacji przemysłowych
Todta, co nastąpiło między grudniem 1941 roku i majem 1942 roku. Jeszcze
na początku grudnia Todt ogłosił reorganizację komisji. Obok istniejących
Głównych Komisji ds. Amunicji, Broni, Czołgów i Wyposażenia
Elektronicznego powołano Główną Komisję ds. Ogólnego Wyposażenia
Wehrmachtu (Allgemeines Wehrmachtsgerät). Pełniła ona ważną funkcję,
gdyż gromadziła tysiące dostawców Wehrmachtu niezaangażowanych
bezpośrednio w produkcję broni. Oczywistym kandydatem do kierowania tą
„ogólną” komisją był Wilhelm Zangen (1891-1971). Ten od roku 1938 szef
Grupy Przemysłu Rzeszy był bezwzględnym karierowiczem, który jako
prezes Mannesmanna wykroił sobie w następstwie serii okazyjnych transakcji
aryzacyjnych znaczne imperium przemysłowe. Pewny jego pełnego poparcia
Todt przemówił do niemieckich elit przemysłowych na radzie Grupy
Przemysłu Rzeszy, która odbyła się 13 stycznia 1942 roku, zaś pomiędzy 4 i 6
lutego 1942 roku przewodniczył trzydniowej konferencji wszystkich
czołowych producentów broni33. W tygodniach następujących po śmierci
Todta Speer podtrzymał jego pęd organizacyjny poprzez dodanie dwóch
nowych głównych komisji, jednej ds. lokomotyw, aby zająć się niedoborami
kulejącego Reichsbahnu, drugą ds. budowy okrętów. Co do Luftwaffe, to
jesienią 1941 roku także Erhard Milch zainicjował równoległą reorganizację
swojej sfery działalności34.
Tym samym jeśli chodzi o końcowy montaż, to Speer niewiele dodał do
stworzonej przez Todta i Milcha zasadniczej struktury organizacji
przemysłowych. Jego oryginalną inicjatywą, zasugerowaną mu chyba przez
Alberta Vöglera z Vereinigte Stahlwerke, było ustanowienie nowego systemu
instytucji, zwanych „kołami” (Ring), zarządzających zaopatrzeniem w
surowce, półfabrykaty i podzespoły35. Było pięć głównych kół – ds. żelaza i
produkcji stali, żelaza i przetwarzania stali, metali nieżelaznych, elementów
maszyn oraz wyposażenia elektrotechnicznego. Przewodniczących kół, co
było do przewidzenia, wybrano spośród największych dostawców
przemysłowych, w tym Siemensa i Reichswerke Hermann Göring, jednak
człowiekiem, którego Speer wyznaczył do nadzoru nad całą strukturą, było
polityczne zwierzę w typie Saura. Walther Schieber (1896-1960) był
weteranem nazistowskiej polityki przemysłowej, który wcześniej wykazał się
już w przemyśle prywatnym36. W latach 30. był mającym na swoim koncie
sukcesy dyrektorem fabryki IG Farben oraz działaczem partii nazistowskiej w
Turyngii, blisko powiązanym z gauleiterem Sauckelem. W roku 1935
Schieber opuścił IG Farben, aby przejąć nadzór nad dopiero co wybudowaną
przez Hansa Kehrla fabryką włókien czesankowych. Dzięki temu
zaangażowaniu stał się teraz bliskim współpracownikiem Kehrla, który od
roku 1938 był w Ministerstwie Gospodarki Rzeszy czołowym nazistowskim
praktykiem. W roku 1939 Schieber został mianowany doradcą gospodarczym
Turyngii, zaś w kolejnym roku przeniósł się do Berlina, aby służyć Fritzowi
Todtowi w charakterze głównego doradcy ds. chemicznych. Kultywował
także bliskie kontakty z SS, ciesząc się honorowym stopniem SS
Brigadeführera i regularnie uczestnicząc w spotkaniach Freundeskreis
Heinrich Himmler, grupy przedsiębiorców blisko współpracujących z
reżimem. Po śmierci Todta jedynym logicznym wyjściem było, aby tak jak
Saur również on odgrywał kluczową rolę w ministerstwie Speera jako szef
Rüstungslieferungsamt (Wydziału ds. Dostaw Uzbrojenia). Żeby jeszcze
umocnić relacje między ministerstwem i społecznością przedsiębiorców,
Schieber został upoważniony do występowania w Grupie Przemysłu Rzeszy
w charakterze zastępcy Zangena37.
Ogółem pod koniec 1942 roku książka telefoniczna ministerstwa Speera
liczyła 249 komisji, podkomisji, kół i podkół38. Oczywiście tak rozgałęziona
organizacja nie poddaje się prostemu przyporządkowywaniu, dlatego własne
hasło Speera brzmiało „Selbstverantwortung”, „samoodpowiedzialność”
przemysłu. Ministerstwo Uzbrojenia Rzeszy ustalałoby cele, pozostawiając
odpowiedzialność za ich osiągnięcie niemieckiemu przemysłowi. Przy
bliższym przyjrzeniu się przekrojowi przewodniczących komisji i kół Speera
wydaje się, że starannie wyważono w nich układ niemieckich elit
przemysłowych. Z listy stu największych w roku 1938 firm przemysłowych
nie było ani jednej, która nie dzierżyłaby kierownictwa nad przynajmniej
jedną z podkomisji lub jednym z kół Speera, a wiele z przydzielonych każdej
ze spółek szefostw odpowiadało przypuszczalnej hierarchii rozmiaru i
politycznego znaczenia. Vestag, czołowy niemiecki konglomerat przemysłu
ciężkiego, miał przynajmniej 12 przewodnictw albo bezpośrednio, albo przez
swoje spółki zależne. Dorównywało mu w tym Reichswerke Paula Pleigera.
Siemens był szeroko reprezentowany przez dr Friedricha Lueschena,
zajmującego kluczowe stanowisko przewodniczącego zarówno Głównej
Komisji ds. Wyposażenia Łącznościowego, jak i Głównego Koła ds.
Podzespołów Elektronicznych. Ogółem Siemens miał 8 przewodniczących.
Byli tam także Krupp, AEG, Mannesmann, Rheinmetall, Flick i GHH. IG
Farben miało tylko 4 przewodniczących, co jednak nie było żadną
niespodzianką, zważywszy rodzaje produktów, jakimi zajmował się system
komisji, oraz rolę odgrywaną przez Carla Kraucha w Planie 4-letnim. Przy
nim jako przewodniczącym rady nadzorczej IG kontrolującym jednocześnie
planowanie całej produkcji chemicznej firma ta nie potrzebowała za bardzo
brudzić sobie jeszcze rąk pracą w komisji. Zeiss i Zeiss-Ikon nadzorowały 3
podkomisje ds. optyki precyzyjnej. Bosch był odpowiedzialny za wtrysk
paliwa, a jego spółka zależna Blaupunkt nadzorowała wyposażenie
elektroakustyczne. Vereinigte Deutsche Metallwerke (zdominowane przez
Metallgesellschaft) było odpowiedzialne za nieżelazne komponenty dla
przemysłu samolotowego. Jednak na równi z objęciem systemem Speera
największych niemieckich korporacji przemysłowych jego ważną cechą było
włączenie doń także dziesiątek mniejszych dostawców podzespołów i części.
Oprócz należących do pierwszej setki było tam jeszcze 70 innych firm, które
przewodniczyły jednej albo więcej podkomisji czy kołu: Bauer & Schaurte
ds. śrub i mocowań; Mahle ds. tłoków; Kugelfischer ds. łożysk tocznych;
Koch & Sterzel ds. transformatorów elektrycznych; Klein, Schanzlin &
Becker ds. zaworów; Karl Schmidt z Neckarsulm ds. części pojazdów; Behr
ds. chłodnic; Warnecke & Böhm ds. specjalistycznej farby samolotowej;
Rohm & Haas ds. kabin pleksiglasowych. 60 lat później te same firmy – o
nazwach powszechnie znanych w kręgach technicznych – wciąż tworzą
kręgosłup niemieckiego przemysłu towarów wysokiej jakości39.
Wewnątrz tej skomplikowanej struktury współpracy reżimu Hitlera z
najważniejszymi elementami niemieckiego przemysłu było oczywiście wiele
punktów zapalnych oraz rywalizacji, do niektórych z nich wrócimy jeszcze
dalej, jednak jeśli była jakaś jedna kwestia, która miała potencjał popsucia
relacji na bardziej ogólnym poziomie, to były to sprawy ustalania cen,
zysków i podatków. Jak wspominaliśmy, debata na ten temat toczyła się już
od końca 1940 roku. W listopadzie 1941 roku w kontekście rosnącego
zaniepokojenia inflacją bliski wybuchu wydawał się poważny spór pomiędzy
komisarzem ds. cen gauleiterem Wagnerem i Grupą Przemysłu Rzeszy, który
w pewnym momencie skłonił Wilhelma Zangena nawet do grożenia swoją
dymisją. W następnych miesiącach różnice te załagodzono w kompromisie,
który był bardzo charakterystyczny dla ery Speera40. Choć inicjatywa ta
poprzedziła o wiele miesięcy jego wejście w centrum wydarzeń, Speer
zaprezentował wynikającą z niej reformę publicznego systemu wyceny jako
kluczowy element swojego cudu zbrojeniowego. W jego opisie działający do
listopada 1941 roku publiczny system zamówień był anormalnym przerostem
biurokracji, który wręcz zachęcał do nieefektywności poprzez gwarantowanie
firmom marży zysku proporcjonalnej do podstawy ich kosztów. Im wyższe
więc były koszty firmy, tym większe jej zyski41. Od roku 1942, twierdził
Speer, system ten został odrzucony i zastąpiony przez to, co jest zwykle
określane jako „system cen stałych”. Wszyscy producenci byli proszeni o
dostosowanie się do pojedynczej standardowej ceny. Wszelkie zyski, jakie
otrzymaliby w wyniku redukcji kosztów poniżej tej wartości, mogliby sobie
zatrzymać. W ten sposób jednym pociągnięciem pióra zniesiono silną zachętę
do nieefektywności, a niemiecki przemysł skierowano na kurs wiodący do
efektywności i racjonalizacji.
Choć ta opowieść jest pod względem retorycznym nie do odparcia i wciąż
pociąga historyków, w rzeczywistości jest to parodia prawdziwego przebiegu
wydarzeń42. Jak widzieliśmy, w istniejących wytycznych gwarantowane
zyski nie były faktycznie wyliczane jako procent poniesionych kosztów, ale
jako część zaangażowanego kapitału43. Oczywiście także zasady liczenia
kosztów były bardzo ścisłe44. Z punktu widzenia nowej, racjonalizacyjnej
agendy zasadniczym mankamentem systemu obowiązującego przed Speerem
wcale nie było to, że pozwalał on producentom rozdymać koszty i ceny, jak
tylko chcieli, ani to, że był pozbawiony bodźców do efektywności. Kiedy
cena została już uzgodniona, była przecież stała, a wtedy kontrahenci mieli
wszelkie zachęty do cięcia kosztów45. W początkowych latach wojny to
właśnie kwestia jak odebrać wynikające z tego „ponadnormatywne zyski”
była źródłem kontrowersji istniejących pomiędzy Grupą Przemysłu Rzeszy,
komisarzem Rzeszy ds. cen i władz fiskalnych. Prawdziwym mankamentem
systemu z punktu widzenia akcji racjonalizacyjnej było natomiast to, że nie
ustalał on jednej standardowej ceny dla wszystkich producentów celem
dostosowania się do niej. To także nie było zwykłą niekompetencją władz.
System był tak zaprojektowany, aby umożliwić państwu zawieranie
kontraktów z najszerszym możliwym kręgiem nowych producentów
uzbrojenia, nawet jeśli nie mogliby oni dotrzymać standardów produkcji
praktykowanych u uznanych i doświadczonych dostawców. W tym sensie był
to system dobrze dostosowany do wczesnych faz mobilizacji wojennej, kiedy
nowi producenci potrzebowali wejścia en masse w nieznane im linie
produkcyjne, podczas gdy jednocześnie kontrolowano zyski zarobione przez
bardziej doświadczone, solidnie już umocowane w branży firmy. Natomiast
system wyraźnie poświęcał efektywność wtedy, gdy bez powodzenia
wymagał od mniej wydajnych producentów dotrzymania powszechnej „ceny
najlepszego działania”. Ponadto ściśle skrojone kontrakty zmuszały do
przeprowadzania powtarzających się uciążliwych kontroli ze strony
wojskowych audytorów, którzy, co nie było niespodzianką, woleli skupiać
swoją uwagę na większych firmach, czyniąc system niepopularnym wśród
bardziej wpływowych członków Grupy Przemysłu Rzeszy.
W listopadzie 1941 roku w ramach dyskusji na temat konsolidacji
wydatków podjęto decyzję o przyjęciu nowego systemu cen standardowych.
Miały być oparte na kosztach „ponadprzeciętnego” producenta, wyliczonych
zgodnie z istniejącymi zasadami. Początkowo ten krok był proponowany jako
część pakietu konsolidacji wydatków, zaprojektowanego, aby ograniczyć
zyski korporacji, zredukować wydatki państwa i w ten sposób pomóc
przekłuć bańkę inflacyjną. W imię racjonalizacji od wszystkich cen
standardowych odejmowano 10%. Ponadto większe odbieranie sobie zysków
było zagrożone w stosunku do tych zarobionych w latach 1940 i 1941.
Tymczasem po odejściu gauleitera Wagnera i zastąpieniu go przez
austriackiego bankiera Hansa Fischböcka ton znacznie złagodniał46. Rzecz
jasna nie było już więcej gróźb dymisji ze strony Zangena i jego
współpracowników. Nowemu systemowi cen standardowych towarzyszyła
natomiast żelazna obietnica Speera, że ci, którzy dotrzymają ceny, będą
zwolnieni z wszelkich dalszych inspekcji i będą mieli wolną rękę przy
zachowaniu większej części zysków, jakie zarobili zbijając normalne koszty.
Odpowiedzialność za zajmowane się ponadnormatywnymi zyskami przeszła z
komisarza ds. cen na Ministerstwo Finansów, zaś wytyczne ich dotyczące
wydane w końcu marca 1942 roku w niewielkim tylko stopniu ostudziły
entuzjazm przemysłu. Tylko zyski o 50% wyższe od tych zarobionych w roku
1938 podlegały podatkowi od ponadnormatywnych dochodów, co dawało od
razu przewagę tym firmom, które już wzbogaciły się na zbrojeniach przed
wojną47. Albert Speer dał też jasno do zrozumienia, że akceptuje niewtrącanie
się w tę sferę działalności wścibskich „biurokratów” z Ministerstwa Finansów
oraz komisarza ds. cen. Natomiast paragraf 14 wytycznych dotyczących
ponadnormatywnych zysków pozwalał tym firmom, które zaakceptowały
nowe ceny standardowe ustalone przez Ministerstwo Uzbrojenia, domagać się
zwrotu znacznej części ich płatności dokonanych z tytułu osiągnięcia tego
typu zysków48. Z punktu widzenia Speera ogólniejsze troski tyczące spirali
wydatków i inflacji były nieistotne. Wszystko, co się liczyło, to
entuzjastyczna współpraca niemieckiego biznesu w jego kampanii
maksymalizacji produkcji.

II.
Tym krokom reorganizacyjnym towarzyszyła retoryka reform i
racjonalizacji, która obiecywała rozwiązanie niemieckich problemów
produkcyjnych przez wytwarzanie więcej za mniej. W słownictwie
opisującym niemiecki wysiłek wojenny ten trop ideologiczny zawsze jednak
rywalizował z nie mniej stanowczym naciskiem na radykalną mobilizację, ale
pod tym względem Speer był w dużym stopniu beneficjentem szerszych
działań mających na celu wzmocnienie i stabilizację reżimu.
Choć Speer celowo uniemożliwiał władzom fiskalnym Rzeszy jakieś
poważniejsze dobranie się w roku 1942 do zysków spółek, sukces jego
ministerstwa w nie mniejszej mierze zawdzięczany był utrzymującej się
stabilności marki. A to z kolei w wielkiej części zależało od jednorazowych
fiskalnych wymagań nałożonych w roku 1942 szczególnie na posiadaczy
majątku. Wielki wkład w dochody Rzeszy pochodził oczywiście także z
terytoriów okupowanych. Razem wzrost dochodów ze źródeł krajowych i
zewnętrznych był wystarczający do zastopowania zagrożenia inflacyjnego na
co najmniej 18 miesięcy. Jeszcze istotniejsze dla podtrzymania niemieckiego
wysiłku wojennego były przybyłe w latach 1942-1943 z obszarów
okupowanych zwiększone dostawy zarówno żywności, jak i siły roboczej.
280 tys. robotników wziętych z fabryk broni w ciągu 12 miesięcy po kryzysie
moskiewskim z nawiązką zrównoważono napływem 970 tys. cudzoziemców
dostarczonych przez Sauckela. A najwięksi beneficjenci tego znajdowali się
w sektorze Speera49. Podczas gdy ogólny wzrost siły roboczej w branży
zbrojeniowej w roku 1942 wyniósł tylko 15%, w sektorze Speera, tj.
produkcji na rzecz sił lądowych, przekroczył 30%. Ze zwiększenia o 513 tys.
ludzi, które można było przydzielić jednemu z trzech rodzajów sił zbrojnych
Wehrmachtu, obszar kompetencji Speera domagał się aż 420 tys.50. Jego
najbardziej priorytetowe programy były zaopatrzone w sposób imponujący.
Siła robocza dla czołgów wzrosła w roku 1942 o niemal 60%, a w roku 1943
o jeszcze więcej. W przypadku produkcji lokomotyw, jednego z najczęściej
wciskanych opisów sukcesu, radykalna poprawa rocznych wyników z 1918
sztuk w roku 1941 do 5343 w roku 1943 był poparta 90-procentowym
wzrostem siły roboczej w samym tylko roku 194251. Wszystko to było
dokładną odwrotnością schematu z roku 1941, kiedy to pierwszymi
beneficjentami mobilizacji siły roboczej były Luftwaffe i marynarka52.
W przypadku pieniędzy, żywności i pracy Speer mógł liczyć na innych,
natomiast jego własny, szczególny wkład w zaopatrzenie mobilizacji dotyczył
sfery surowców. Choć Zentrale Planung było oczywiście wielką innowacją
organizacyjną, to tematyka posiedzeń była boleśnie znajoma. Nadrzędną
troską była stal: 30 z 62 spotkań zajmowało się bezpośrednio tą kwestią53.
Oprócz tego 11 posiedzeń poświęcono węglu, który był ważny przede
wszystkim dlatego, że jego dostawy determinowały ilość stali, którą można
było wytopić. Kolejne 8 posiedzeń dotyczyło kwestii związanymi z
zaopatrzeniem w siłę roboczą, gdzie kopalnie węgla miały absolutne
pierwszeństwo. Nawet na rzekomo niezwiązanych z tym polach, takich jak
program chemiczny, i tak kluczową sprawą była stal. Chemia była dla
Zentrale Planung kwestią nie do uniknięcia, ponieważ bez paliwa cała
machina wojenna stanęłaby w miejscu. Poza tym azot był kluczowym
składnikiem zarówno materiałów wybuchowych, jak i nawozów. Zentrale
Planung rościło sobie nawet prawo do nadzoru nad Carlem Krauchem i jego
chemikami, ponieważ ich gigantyczne fabryki potrzebowały znacznych
przydziałów stali. Wniosek był nieunikniony: ktokolwiek byłby
odpowiedzialny za gospodarkę zbrojeniową i jak by nie były zorganizowane
jej władze, stal przed i po lutym 1942 roku pozostawała w sercu niemieckiej
polityki zbrojeniowej.
Była ona niezastąpiona przy produkcji każdej broni w sektorach nie
należących do Luftwaffe, ale i ten ostatni rodzaj broni potrzebował jej do
produkcji bomb, dział przeciwlotniczych i urządzeń lotniskowych. Jak to
jednak wielokrotnie widzieliśmy od roku 1937, w ramach stalowego budżetu
Wehrmachtu wielką, decydującą zmienną była ilość stali przydzielana do
produkcji amunicji. Najprostszym sposobem zdjęcia presji wywieranej na
niemiecki przemysł ciężki było więc ponowne obcięcie produkcji amunicji,
uwalniające stal do innego wykorzystania. Zrobiono tak w roku 1937, latem
1939 roku i znowu latem 1940 roku, ale w roku 1942, w obliczu perspektywy
długiej i krwawej wojny w Rosji, to już na pewno nie było rozwiązanie. W
miesiącach, które nastąpiły po kryzysie pod Moskwą, Hitler powrócił do
obsesji dręczącej go w pierwszych miesiącach wojny54. „Program
zbrojeniowy na rok 1942”, ogłoszony 10 stycznia, tj. na miesiąc przed tym,
jak Speer objął swoje stanowisko, przewidywał stworzenie nowego zapasu
amunicji wystarczającego do pokrycia 6-miesięcznego zapotrzebowania przy
tak wysokim poziomie zużycia, jakiego doświadczono w roku 1941. Cele te
wyszczególniono z myślą już o letniej ofensywie, ale teraz Hitler musiał
zabezpieczyć się także przed perspektywą długiej wojny na dwa fronty. W
końcu marca, OKW zanotowało: „Führer rozkazał Speerowi podnieść
produkcję amunicji do naprawdę dużej skali, tak aby wojna pozycyjna na
dwóch frontach mogła być toczona przez 4 lata”55. Nikt nie może zarzucić
braku logiki skoncentrowaniu się w pierwszej kolejności na amunicji, tym
niemniej z powodu swoich ogromnych rozmiarów program amunicyjny
warunkował wszystkie podejmowane później decyzje. Amunicja nie dostała
w propagandzie zbrojeniowej Speera tyle miejsca, co inne, bardziej okazałe
rzeczy, takie jak czołgi56. Należała ona bardziej do wizualnego repertuaru
pierwszej wojny światowej niż do kampanii Blitzkriegu wojny Hitlera.
Tymczasem pociski, bomby i naboje stanowiły w rzeczywistości aż 50%
całkowitego zwiększenia produkcji zbrojeniowej w ciągu pierwszych 8
miesięcy urzędowania Speera57. Nawet w połowie 1943 roku, w końcu
pierwszej fazy cudu zbrojeniowego, amunicja stanowiła połowę wzrostu
osiągniętego w obszarze jego osobistej odpowiedzialności. Właściwy obraz
proporcji dostaniemy, gdy przyjrzymy się względnemu zakresowi trzech
głównych komisji zbrojeniowych nadzorowanych przez ministerstwo Speera.
Jesienią 1943 roku 450 tys. robotników było zatrudnionych przy produkcji
amunicji, w porównaniu do 160 tys. wytwarzających czołgi i 210 tys. inne
bronie58. Pod względem stali dominacja amunicji była jeszcze wyraźniejsza.
W ostatnim kwartale 1942 roku zajęła więcej niż połowę całkowitego
przydziału dla sił lądowych, w porównaniu do po 15% przeznaczonych na
czołgi i inne bronie59. Nie mniej znaczące były polityczne konsekwencje tego
programu. Jak w latach 1939-1940 spełnienie ogromnych żądań
amunicyjnych Hitlera wymagało natychmiastowej zmiany przydziałów,
wyszarpującej surowce innym branżom, skutki czego mogły być złagodzone
dopiero w średnim terminie dzięki znaczącemu wzrostowi produkcji stali.
Skala zmian była dramatyczna. W ostatnim kwartale 1941 roku armia
niemiecka, działając w zgodzie z ustalonymi przed „Barbarossą” priorytetami
planów zbrojeniowych, zaproponowała ze swojego marnego przydziału 185
tys. ton stali oddać na amunicję tylko 25 tys. ton. Teraz jednak Hitler domagał
się, aby program amunicyjny był ufundowany na regularnych miesięcznych
kontyngentach co najmniej 350 tys. ton stali, wzrost był więc 14-krotny60.
Jeszcze przed objęciem stanowiska przez Speera całkowity przydział armii
został podwojony do ponad 350 tys. ton miesięczne w pierwszym kwartale
1942 roku. Zostało to częściowo „opłacone” cięciami w programie
rozbudowy Luftwaffe, ostrymi redukcjami w produkcji bomb i pocisków
przeciwlotniczych oraz obniżono przydział dla marynarki. Jednak i to jeszcze
nie było dość, aby zrobić miejsce dla nowych potrzeb armii. W roku 1942
wielkie ilości stali ciągle jeszcze były przydzielane na programy inwestycyjne
rozpoczęte w latach 1940 i 1941, znaczne jej ilości szły też wciąż na
zamówienia eksportowe. Bezpośrednim efektem kryzysu na froncie
wschodnim i nagłej potrzeby nadania najwyższego priorytetu siłom lądowym
było zatem spotęgowanie „stalowej inflacji”, która była już przyczyną
problemów jesienią 1941 roku. Wydano znacznie więcej uprawnień do
nabycia stali niż wynosiła jej rzeczywista ilość. Różnica ta była na tyle duża,
że groziła dezorganizacją całej produkcji wojennej. Producenci stali,
przeładowani zamówieniami, z których wszystkie były poparte oficjalnymi
dokumentami, mieli wolną rękę w wybieraniu sobie klasy stali, którą
wytwarzali. Programy o najwyższym priorytecie były zmuszone czekać
miesiącami zanim spełniono ich potrzeby, a tymczasem setki tysięcy ton szło
na marne, ponieważ dostarczano je, gdy programy zbrojeniowe, na które były
kierowane, były już odwołane.
Pierwszym zadaniem nowej administracji Speera miało więc być wzięcie w
karby „inflacji przydziałów”. Jak widzieliśmy, kryzys sektora węglowego w
roku 1941 doprowadził do utworzenia w marcu 1941 roku Zjednoczenia
Węglowego Rzeszy (RVK) z Paulem Pleigerem na czele, które zarządzało
zarówno wydobyciem, jak i dystrybucją węgla. Na wiosnę 1942 roku
Ministerstwo Gospodarki Rzeszy zaczęło naciskać na powołanie podobnej
organizacji dla przemysłu stalowego, co w końcu ziściło się 1 czerwca 1942
roku w formie Reichsvereinigung Eisen (RVE)61. Tym, co początkowo
ministerstwo wydawało się mieć na myśli, była przemysłowa dyktatura
kierowana przez jednego człowieka, „stalowego cara”, ale to, co w
rzeczywistości się wyłoniło, było klasycznym kompromisem zawartym przez
działające w przemyśle stalowym główne grupy interesu. Był to handel
wymienny pomiędzy Speerem i Albertem Vöglerem, który jako
przewodniczący rady nadzorczej Vestagu wciąż był dominującą postacią w
niemieckiej stali62. Zamiast niewykonalnej idei dyktatora, który nie uniknąłby
wzbudzania wrogości w jednym albo więcej stalowych regionów, RVE było
kierowane przez przewodniczącego otoczonego przez potężne prezydium,
gdzie były reprezentowane wszystkie najważniejsze stalowe interesy.
Początkowo Speer sugerował Hitlerowi, że to sam Vögler powinien
przewodniczyć RVE, ale, jak zanotował, „On [Hitler] uważa moją propozycję
za do zaakceptowania, ale uważa, że Röchling wykona tę robotę jeszcze
lepiej. Zostawia decyzję nam”63. Speer oczywiście zrozumiał aluzję.
Hermann Röchling był z pewnością jednym z najbardziej prominentnych
współpracowników reżimu w przemyśle, ale nie był przy tym żadnym
zwolennikiem dyktatu tam państwa. Wśród aktywnych podczas wojny
przemysłowców był jedną z tych z wysoko postawionych osobistości, których
historia sięgała jeszcze debat aneksjonistycznych z pierwszej wojny
światowej. Przez całą długą karierę nadrzędną troską Röchlinga było
rozciągnięcie niemieckiej kontroli na Lotaryngię i sąsiadujące z nią obszary64.
Pomimo jednak swojego znaczenia i świetnych kontaktów w partii
nazistowskiej nie był faworyzowany przy ostatecznym rozdziale w styczniu
1941 roku francuskich aktywów, przegrywając z Flickiem i Reichswerke
Hermann Göring. W roku 1942 był już tak uprzedzony do Reichswerke, że z
ochotą współpracował z przedsiębiorcami z Zagłębia Ruhry przy
niedopuszczaniu do dalszego rozciągnięcia interesów Pleigera65. Ten ostatni
zaś ze swojej strony był na tyle podejrzliwy w stosunku do elit przemysłu
ciężkiego, że odmówił nawet wejścia w skład prezydium RVE.
10 dni po swojej nominacji Röchling precyzyjnie wyłuszczył
zgromadzeniu czołowych przemysłowców stalowych, co było teraz stawką66.
Branża stalowa miała wejść na nowy poziom wyników. Od jej sukcesu
zawisły zarówno przyszłość niemieckiego wysiłku wojennego, jak i
„przyszłość gospodarki prywatnej”. Bitwy szalejące na froncie wschodnim
nie pozostawiały wątpliwości co do powagi sytuacji. Wyniki sowieckiego
przemysłu, jak szczerze przyznawał Röchling, były bez przesady cudem.
Nawet w oblężonym Leningradzie nowe czołgi bez przerwy schodziły z linii
produkcyjnych. Pomimo zniszczenia co najmniej 20 tys. sowieckich
samolotów, siły lotnicze Armii Czerwonej ciągle rzucały do walki nowe
maszyny. Jak Związek Radziecki zdołał stworzyć i utrzymać możliwości
produkcyjne tak dużych ilości przy tak solidnej jakości? Batalia na froncie
wschodnim była prawdziwą bitwą dwóch systemów. Nie było rolą Röchlinga
spekulowanie na temat militarnego wyniku wojny, ale na ile dotyczyło to
gospodarki, sprawa była jednoznaczna. „Aby usprawiedliwić istnienie
prywatnej gospodarki, musimy osiągnąć nadzwyczajne wyniki… Jeśli się
nam nie uda, naród prawdopodobnie spróbuje innych środków”. I, ciągnął
Röchling, „w końcu chodzi o to, czy gospodarka prywatna może osiągnąć
niezbędne wyniki… czy też potrzebne są inne formy organizacji”. Z
pewnością jest to najlepsza charakterystyka systemu Speera, oczywiście w
jego pierwszych 18 miesiącach: to, co wyłoniło się jako konsekwencja
kryzysu zimowego z roku 1941, było sojuszem pomiędzy reżimem Hitlera a
czołowymi elementami niemieckiego kapitalizmu przemysłowego
zmierzającym do zapewnienia ich wspólnego przetrwania w walce na śmierć i
życie ze stalinizmem67.
Przed branżą stalową stały dwa podstawowe wyzwania: zwiększyć
produkcję i zreorganizować system racjonowania. Zadanie reorganizacji
wyznaczono komisji przemysłowców stalowych pod kierownictwem
wszędobylskiego Vöglera68, który z kolei powierzył szczegóły techniczne
Hansowi Kehrlowi z RWM. Ten ostatni nie był żadnym ekspertem w
sprawach stali, ale dzięki narzuceniu ściśle zdyscyplinowanego systemu
racjonowania w sektorze tekstylnym umocnił swoją reputację jako jednego z
najtwardszych realizatorów nazistowskiej polityki gospodarczej. Zastępując
normalną walutę talonami, drastycznie ograniczył popyt gospodarstw
domowych na ubrania. Przyczynił się także, we współpracy ze swoim
przyjacielem Paulem Pleigerem, do reorganizacji przemysłu węglowego.
Teraz zastosował te same metody do zarządzania gospodarką stali, a to za
pomocą systemu, który zaprezentował Zentrale Planung 15 maja 1942 roku69.
Ogromne zaległości w zamówieniach stalowych miały być zlikwidowane.
Aby być pewnym, że nie będzie już dalej inflacji, przydziały miały być w
przyszłości wydawane tylko do 90% ogólnej produkcji stali, zostawiając
rezerwę 10% na kontrakty o najwyższym priorytecie. Stalownie ze swojej
strony musiałyby przyjmować tylko tyle zamówień, ile byłyby w stanie
zrealizować w rozsądnym okresie czasu70. Następnie w trzecim kwartale
1942 roku całkowitą ilość przydziałów stali obniżono tak, aby dorównać
realnej produkcji. Wojsku ogółem obcięto je o 7%, czego główną ofiarą padła
marynarka, za to przydział dla sił lądowych wciąż rósł. W odróżnieniu do
tego całkowita ilość stali dla celów innych niż zbrojeniowe została obniżona o
niemal jedną czwartą, a najdotkliwiej odczuł to sektor eksportowy. Wywołało
to protesty nie tylko ze strony cywilnej administracji gospodarczej, ale nawet
naczelnego dowództwa Wehrmachtu, które było poważnie zaniepokojone
skutkami dla sojuszników Niemiec, szczególnie Włoch. Mimo to kiedy bitwa
pod Stalingradem sięgała swojego straszliwego szczytu, Speer nie napotkał
już większych przeszkód, gdy naciskał na udzielenie najwyższego priorytetu
siłom lądowym.
Tak załatwiono przydziały stali, niemniej wyraźnie bardziej
fundamentalnym problemem była jej nieodpowiednia produkcja. Jak
wspominaliśmy, pod koniec lata i jesienią 1941 roku niemiecki wysiłek
wojenny prześladował strach przed poważnymi komplikacjami przy wytopie
stali jako rezultatu trudności w zaopatrzeniu w węgiel. Dzięki żonglowaniu
jej typami i tylko dodawaniu wysokiej jakości zagranicznej rudy żelaza i
złomu huty jakoś zdołały, przynajmniej do ostatniego kwartału 1941 roku,
faktycznie utrzymać produkcję na stosunkowo wysokim poziomie71. Po tym
czasie jednak zaczęła ona ostro spadać, osiągając najniższy poziom na
początku 1942 roku, kiedy zaopatrzenie w węgiel zostało poważnie zakłócone
przez ponowny kryzys niemieckiego systemu kolejowego, tym razem
spowodowanym napięciem związanym z wykorzystywaniem dodatkowych
setek kilometrów torów znajdujących się w Związku Radzieckim. Przy
reorganizacji systemu przydziałów stali i dostosowaniu ich do rzeczywistej
produkcji nadrzędnym priorytetem Röchlinga było podniesienie wytopu. Już
w końcu czerwca 1942 roku Speer i Hitler zgodzili się, że Niemcy będą
potrzebować zwiększenia miesięcznych wyników o przynajmniej 600 tys. ton
do końca roku72. Jak to Röchling przedstawił przemysłowi stalowemu latem
1942 roku, bezpośrednim celem było dopasowanie się do żądań Hitlera i
Speera poprzez podniesienie produkcji z jej obecnego poziomu około 31 mln
ton rocznie do przynajmniej 36 mln ton73. W dłuższym okresie Röchling
praktycznie nie widział żadnych granic dla popytu na ten podstawowy towar.
W nadchodzących latach był w stanie przewidywać produkcję europejską
przekraczającą nawet 85 mln ton, tj. większą niż Stany Zjednoczone w swoim
szczycie. Problemem był jednak węgiel. Przemysłowcy stalowi twierdzili, że
aby osiągnąć cel Hitlera i Speera, potrzebują dodatkowo 400 tys. ton koksu
miesięcznie, tak samo jak bardziej wykwalifikowanej siły roboczej i wielkich
ilości złomu do wytopienia. Tymczasem, jak się wydawało, w tym właśnie
punkcie nie było możliwości pogodzenia żądań Röchlinga i jego
współpracowników z prognozami wydobycia dostarczonymi przez Paula
Pleigera i Zjednoczenie Węglowe Rzeszy.
Jesienią 1942 roku cały „system Speera” niemal rozpadł się na tym śliskim
obszarze polityki gospodarczej, jakim był przemysł ciężki. Sytuacja była na
tyle krytyczna, że doprowadziła do dłuższego spotkania z Hitlerem, które
odbyło się 11 sierpnia 1942 roku. Oprócz Speera uczestniczyli w nim Hans
Kehrl (RWM), Sauckel jako pełnomocnik ds. siły roboczej, Pleiger od węgla
oraz trzyosobowa grupa kierująca przemysłem stalowym: Röchling, Rohland
i, następca tronu u Kruppa, Alfred Krupp. Początkowo Pleiger obstawał przy
swoim, deklarując swoją niezdolność do dostarczenia niezbędnego koksu. Jak
już wspominaliśmy, zaopatrzenie w węgiel osiągnęło wtedy poziom
krytyczny w całym niemieckim imperium. Pleiger ciągle walczył o
podniesienie wydobycia w starych niemieckich kopalniach, wydajność w
Belgii i północnej Francji szybko spadała, zaś Norwegia i Szwecja koniecznie
potrzebowały odbudowy swoich zapasów, jeśli miały uniknąć katastrofy w
nadchodzących miesiącach zimowych. A przy tym Pleiger musiał jeszcze
mieć na uwadze niemiecką sieć elektryczną i fabryki syntetycznego paliwa
Kraucha. Morale cywilów już cierpiało z powodu niedoboru węgla dla
potrzeb gospodarstw domowych. Sugestia Speera, że brytyjskie racjonowanie
węgla było jeszcze ostrzejsze, została natychmiast obalona przez statystyki
RVK. Pleiger nie widział żadnego sposobu zaspokojenia żądań przemysłu
stalowego, o ile Sauckel nie da mu dziesiątek tysięcy doświadczonych
górników z Ukrainy i Polski. W tym miejscu gauleiter Sauckel wtrącił się,
żeby zapewnić Hitlera o swojej pełnej zdolności do dostarczenia wymaganej
przez Pleigera siły roboczej. Hitler zgodzi się z nim. „Jeśli kwestii tej nie da
się rozwiązać dobrowolnie, zgodzę się na środki przymusu i to także w
stosunku do zachodnich obszarów okupowanych, nie tylko na Wschodzie”74.
Jednak biorąc pod uwagę jego doświadczenie ze źle odżywianymi i
zdemoralizowanymi robotnikami ze Wschodu, wcale Pleigera to nie
uspokoiło. Jak widzieliśmy, wydajność w kopalniach od wybuchu wojny
spadała, a wygłodniała wschodnia siła robocza nie była dobrym zastępstwem
dla pierwszorzędnych niemieckich górników.
W tym miejscu jednak Hitler uciął nagle wszelką dalszą dyskusję takim oto
oświadczeniem: „Herr Pleiger, jeśli z winy niedoboru koksu produkcja
przemysłu stalowego nie będzie mogła być podniesiona jak planowano, to
wojna jest przegrana”. Jak wspominaliśmy, Hitler nie miał złudzeń co do
wąskich rozmiarów okienka niemieckiej strategicznej okazji, mimo to rzadko
przedstawiał prognozy dla Niemiec z tego rodzaju brutalną jasnością. Po
chwili wypełnionej ciężką ciszą Pleiger nie miał już innego wyjścia, jak tylko
odpowiedzieć: „Mein Führer, zrobię wszystko, co jest w ludzkiej mocy, aby
osiągnąć ten cel”75. W jakiś więc jednak sposób żelazna determinacja
kierownictwa narodowo-socjalistycznego zatriumfowała nad naturalnymi
limitami europejskich złóż węgla. Widzieliśmy już, jak w październiku 1942
roku na zakrapianym spotkaniu w Kaiserhofie w Essen Plei;ger i Ley
wyłuszczali reszcie węglowego bractwa brutalne konsekwencje tego nakazu.
Jeśli to konieczne, zagraniczna siła robocza będzie pracować do śmierci. Jak
to ujął Ley, „po nas nie ma nic, wszystko będzie skończone… Niemcy będą
zniszczone. Wszyscy zostaną wyrżnięci, zamordowani, spaleni i
wytępieni”76. Mimo to w sierpniu 1942 roku, w trzeźwiejszym już otoczeniu
Führerhauptquartier, Pleiger naciskał na zaprotokołowanie jego „głębokiej
rezerwy” w stosunku do wykonalności tego stalowego planu77.
Jak się można było spodziewać, osiągnięte 11 sierpnia porozumienie nie
było końcem stalowej sagi. Do października 1942 roku było już jasne, że
Pleiger nie będzie w stanie osiągnąć celów wymuszonych na nim na tym
spotkaniu. Kiedy 23 października wyszło to na światło dzienne na
posiedzeniu Zentrale Planung, Speer stanął w obliczu kryzysu całego
„systemu”78. Aby osiągnąć jego cele rozbudowy, przemysł stalowy twierdził,
że potrzebuje 2,12 mln ton stali miesięcznie, tymczasem w październiku 1942
roku otrzymał tylko 1,4 mln ton, a Pleiger proponował teraz jeszcze obniżenie
tego do 925 tys. ton. A to już skutkowałoby 40-procentowym spadkiem
wytopu żelaza z katastrofalnymi konsekwencjami dla całego programu
zbrojeniowego. Jednak bez odpowiednich robotników Pleiger nie mógł
wydobywać węgla, a Sauckel nie dostarczył mu obiecanych 120 tys. ludzi.
Kopalniom brakowało 107 417 górników, zaś dalszych 9 tys. ludzi
potrzebowała obsługująca je sieć kolejowa. Co gorsza, Zagłębie Ruhry
cierpiało na epidemię absencji, z niektórymi szychtami meldującymi, że mają
60% chorych79. Tym, co obecnie zagrażało niemieckiej gospodarce, była
reakcja łańcuchowa, podobna do tej, która spowodowała takie zakłócenia
podczas zim lat 1939-1940 i 1941-194280. Nieodpowiednie zaopatrzenie w
węgiel doprowadziłoby do odcięcia prądu i powstania wąskich gardeł
oddziaływujących na całą gospodarkę. Z kolei dla Speera porażka przy
rozwiązywaniu problemów węgla i stali byłaby polityczną katastrofą. Jak to
powiedział na posiedzeniu Zentrale Planung, byłoby to „zakończenie, które
wyrządziłoby poważne szkody teorii, której generalnie jestem zwolennikiem,
mianowicie, że zajdziemy dalej, opierając się na samoodpowiedzialności
przemysłu”81. Ukryta groźba była oczywista. Niezdolność Pleigera
osiągnięcia celów zaopatrzeniowych „pociągała za sobą tak poważne
konsekwencje, że czyniło to niemożliwym przyjęcie na siebie
odpowiedzialności przez kogokolwiek w Zentrale Planung: takie rzeczy
mogłyby być teraz załatwiane tylko z marszałkiem Rzeszy [Göringem] i
Führerem”. Jak stwierdził Röchling, niepowodzenie przy zaspakajaniu
potrzeb produkcji wojennej narazi na niebezpieczeństwo stosunki współpracy
pomiędzy Ministerstwem Uzbrojenia i przemysłem, od roku 1940
dostarczające fundamentów niemieckiej gospodarce wojennej.
W desperackim wysiłku zmierzającym do odwrócenia klęski ostatnie dni
października 1942 roku były wypełnione emocjonalnymi spotkaniami
Schiebera, Kehrla oraz przedstawicieli stowarzyszeń węglowych i stalowych.
Przeplatały się one z okresowymi sesjami plenarnymi Zentrale Planung, na
których Speer wygłaszał tyrady do Pleigera i Rohlanda, przypominając o ich
złamanych obietnicach złożonych Führerowi. W tym przypadku jednak
wszystkie strony zbyt dużo zainwestowały w „system Speera”, aby pozwolić
mu spalić na panewce. Niezbędny węgiel „wyciśnięto” dzięki obłożeniu
krajowych konsumentów 10-procentowymi obniżkami, co oznaczało, że
niemiecki przydział per capita był teraz o 15% niższy niż w Wielkiej
Brytanii82. W dodatku Pleiger wprowadził nowe, surowe przepisy, w ramach
których od kopalni należących do największych przedsiębiorstw stalowych
wymagano, aby dołączały swoje wydobycie do dostaw dostępnych w
dystrybucji ogólnej. Jedynie ci producenci stali, którzy oszczędzali na zużyciu
węgla, byli nagradzani zezwoleniem na zachowanie większego udziału w
swoim „własnym” surowcu. W efekcie zamiast spadku, czego bało się RVE,
produkcja stali w pierwszym kwartale 1943 roku wzrosła na przedwojennym
terytorium Niemiec do wysokości 2,1 mln ton miesięcznie, rekordu tamtej
wojny. Dla niemieckiego Groβraumu jako całości miesięczna przeciętna
wynosiła na początku 1943 roku 2,7 mln ton. I właśnie u szczytu tego boomu,
który wydarzył się w przemyśle ciężkim, Speer dokonał „cudu
zbrojeniowego”. Do lutego 1943 roku ogólny wskaźnik zbrojeniowy
dwukrotnie przekroczył poziom, jaki miał, gdy przychodził Speer, niemniej
siła napędowa tego spektakularnego wzrostu na pewno nie była cudowna.
Powtórzmy jeszcze raz, że w obszarze odpowiedzialności Speera
najważniejszym czynnikiem była amunicja, a akurat jej zwiększona produkcja
nie była w pierwszym rzędzie efektem racjonalizacji czy reorganizacji. Był to
bezpośredni rezultat mocno podwyższonych przydziałów stali83. Między
wrześniem 1939 roku i końcem 1943 roku widać niemal doskonałą korelację
pomiędzy tym właśnie a wyprodukowaną amunicją84. Gdy dawano mnóstwo
stali, to i produkcja amunicji była wysoka. Kiedy dostawy były ograniczone,
to samo działo się z amunicją, i ta relacja utrzymuje się zarówno przed, jak i
po lutym 1942 roku. Do tego zresztą stopnia, że w obszarze kompetencji
ministerstwa Speera odnotowano nawet wielki wzrost wydajności pracy, i
choć wskaźnik ten używany jest zazwyczaj do oceny sukcesu racjonalizacji,
to tutaj w rzeczywistości potwierdza decydującą dla wyników rolę stali. Bez
wystarczającej ilości surowców ani siła robocza, ani dostępne urządzenia
przemysłowe nie mogły być efektywnie wykorzystywane.
WYKRES NR 20. PRODUKCJA AMUNICJI I PRZYDZIAŁY STALI
DO TEGO CELU
III.
Po bliższym przyjrzeniu się jasne staje się więc, że zwiększona mobilizacja
pieniędzy, siły roboczej i surowców była fundamentalna dla umożliwienia
Speerowi radykalnego podniesienia produkcji. Jednocześnie jednak nie da się
zaprzeczyć, że zjawisko to zostało spotęgowane przez pozytywne efekty
racjonalizacji. Co więcej, racjonalizacja była wyraźnie kluczowym terminem
dla samoświadomości ludzi odpowiedzialnych po kryzysie zimowym lat
1941-1942 za niemiecką gospodarkę wojenną. Możliwość osiągnięcia dużo
wyższej produkcji bez żadnych dodatkowych nakładów albo siły roboczej,
albo materiałów – żaden inny koncept nie streszczał tak dobrze centralnego
tematu propagandy zbrojeniowej Speera. Zważywszy przytłaczającą koalicję
przemysłową stojącą teraz naprzeciw Trzeciej Rzeszy, to właśnie od siły tej
oddolnej inicjatywy zależał przyszły niemiecki wysiłek wojenny. Zbieżność
czasowa nie mogła być tu bardziej znacząca. Racjonalizacja jako hasło
polityki rządowej wysunęło się na plan pierwszy już jesienią 1941 roku, w
środku kryzysu na froncie wschodnim. W tym momencie, gdy wojna Hitlera
siadła na zaśnieżonych przedmieściach Moskwy, nazistowskie Niemcy
niczego tak pilnie nie potrzebowały, jak magicznej kuli85. 3 grudnia 1941
roku Hitler posunął się nawet tak daleko, że wydał dekret czyniący
racjonalizację najwyższym priorytetem niemieckiej produkcji wojennej86.
Fakt, że normalne zajęcie inżynierów odpowiedzialnych za produkcję
przekształcono w kwestię polityczną tej wagi, wskazuje na ostrożność, z jaką
należy podchodzić do tego tematu. Prosta narracja Spee;ra, że niemiecka
gospodarka wojenna do roku 1941 była nieefektywną studnią bez dna dla siły
roboczej i surowców i że dopiero po grudniu tego roku, dzięki dekretowi
Hitlera i natchnionemu kierownictwu Speera, obudziła się na potrzeby
efektywności, jest zwykłym mitem. Jak już widzieliśmy, statystyki
przywoływane zazwyczaj dla poparcia takiego opisu epoki „przed Speerem”
po prostu nie wytrzymują szczegółowego oglądu, zaś z drugiej strony sukces
Speera polegający na radykalnym zwiększeniu produkcji uzbrojenia w jego
sektorze zawdzięczano w dużym stopniu wzrostowi wytwórstwa amunicji,
który z kolei najlepiej tłumaczyła nie racjonalizacja, ale nagła mobilizacja
surowców.
Tymczasem miejscem, gdzie odgrywała ona naprawdę zasadniczą rolę, nie
był sektor Speera, ale obszar aktywności Erharda Milcha i Ministerstwa
Lotnictwa. Pomiędzy początkiem 1942 roku i początkiem 1943 roku
miesięczna produkcja samolotów zwiększyła się ponad dwukrotnie, ale
inaczej niż w sektorze sił lądowych nastąpiło to przy dużo mniejszym
wzroście siły roboczej i przy w ogóle żadnym, jeśli chodzi o przydział
surowców. Z pewnością sugeruje to bardzo poważny przyrost efektywności,
równocześnie jednak bliższe przyjrzenie się rekordowej produkcji Luftwaffe
ujawnia także dwuznaczną złożoność idei racjonalizacji w nazistowskiej
polityce przemysłowej87.
Będąc czołową nową branżą metalową lat 30., kompleks przemysłowo-
lotniczy Trzeciej Rzeszy był już od samego swojego powstania
prześladowany przez „amerykańską” wizję racjonalizacji i masowej
produkcji. Jak widzieliśmy, najbardziej optymistycznym przedstawicielem tej
ideologii był Heinrich Koppenberg, człowiek postawiony w roku 1933 na
stanowisku prezesa Junkersa. Jego wysiłki zmierzające do stworzenia
„fordowskiej” firmy samolotowej koncentrowały się na poszukiwaniu jak
największej skali produkcji i maksymalnej integracji pionowej. Ju 88
sprzedano Ministerstwu Lotnictwa w roku 1938 jako samolot zaprojektowany
właśnie z myślą o masowej produkcji. W roku 1940 kontynuował swoje
działania już w bezpośredniej reakcji na amerykańskie zagrożenie,
opracowując ogromne plany budowy fabryki silników lotniczych
wytwarzającej tysiąc sztuk miesięcznie oraz wielkiego kompleksu
aluminiowego z centrum w Norwegii. Zważywszy ogromne liczby opisujące
produkcję, jakimi chwalili się Brytyjczycy i Amerykanie, oraz powszechną w
międzywojennej Europie fascynację fordyzmem, takie wizje miały swój
nieodparty i wciąż powracający urok. Podążały one naturalnie po śladach
gigantów, pozostawionych przez kompleks stalowy Pleigera Salzgitter i nie
mniej gargantuiczną fabrykę volkswagenów Porsche’a w Fallersleben.
Choć ryzyko niepowodzenia było odpowiednio wysokie, czego przykładem
takie zamki na piasku, jak nieudana „fabryka tysiąca silników” w Austrii,
dążenie do wielkiej skali nie było zwykłą iluzją. Jak widzieliśmy, fabryka
silników lotniczych Daimler-Benz w Genshagen z powodzeniem powiększyła
swoje moce produkcyjne do ponad tysiąca silników miesięcznie w bardzo
rozsądnym koszcie. Były także inne historie sukcesu, na przykład kompleks
czołgowy pod Linzem88. Zalety koncentracji produkcji w garstce
gigantycznych fabryk były całkiem realne. Umiejętność tak Stanów
Zjednoczonych, jak i Związku Radzieckiego zarządzania naprawdę
olbrzymimi obiektami położonymi poza zasięgiem nieprzyjacielskich
bombowców wyraźnie miała swój udział w przewadze wydajności, jaką
cieszyły się te kraje zarówno nad Niemcami, jak i Wielką Brytanią89. Także
rekordy produkcyjne Ministerstwa Lotnictwa Milcha i Ministerstwa
Uzbrojenia Speera, choć na mniejszą skalę, nie byłyby możliwe, gdyby nie
programy inwestycyjne, które rozpoczęły się jesienią 1940 roku i były z
powodzeniem kontynuowane w roku 1943.
W ten sposób jednak jednym z głównych kół napędowych
wewnątrzprzemysłowej rywalizacji w pogoni za „efektywnością” i „skalą”
było także skupianie u siebie zasobów, co całkowicie kłóciło się z
efektywnym zarządzaniem całą produkcją wojenną. Erhard Milch był tego aż
nazbyt świadomy po niemal dekadzie doświadczeń z bezwzględnym
egoizmem niemieckich producentów samolotów. Przed wielkim programem
rozbudowy Luftwaffe z lata 1941 roku zainicjował zatem szereg zmian w
zarządzaniu przemysłem samolotowym, które miały okazać się kluczowe dla
jego późniejszych działań racjonalizacyjnych90. W maju 1941 roku, na 10
miesięcy przed objęciem urzędu przez Speera, Milch powołał w
Ministerstwie Lotnictwa radę przemysłową (Industrierat), gdzie uważnie
przeglądano plany zamówieniowe urzędu. Jako ciało quasiparlamentarne
ściśle kontrolowało działaniami poszczególnych firm zmierzające do
wywarcia nadmiernego wpływu na ministerstwo. Następnie Milch przytarł
nosa największym producentom, a to dzięki spektakularnej serii udanych
przejęć zarządzania spółkami. Junkers i BMW były pierwszymi, które
podporządkowano nowym władzom. BMW oddano pod kontrolę Williama
Wernera, eksperta ds. efektywności zrekrutowanego u producenta
samochodów Auto-Union91, po szeregu niepowodzeń tej firmy odniesionych
w związku z rozwojem silników gwiazdowych. W Junkersie zaś Koppenberg
został bezceremonialnie wysłany na emeryturę, a samą spółkę poddano
nowemu, ścisłemu reżimowi nadzoru finansowego. W Messerschmitcie Milch
wykorzystał zakłopotanie Willy’ego Messerschmitta porażką Me 210 (o czym
powiemy więcej nieco dalej) do odsunięcia go od kontroli zarządczej. I aby
jeszcze bardziej powściągnąć autonomię spółek, skończył z łatwymi
uzgodnieniami finansowymi, w wyniku których producenci otrzymywali
zaliczki na swoje dostawy dla Ministerstwa Lotnictwa. W Heinklu wywołało
to kryzys finansowy, który Milch wykorzystał do restrukturyzacji zarządu i
zepchnięcia Ernsta Heinkla do roli osoby zajmującej się li tylko sprawami
rozwojowymi. W ten sposób wszyscy trzej główni producenci – Junkers,
Messerschmitt i Heinkel – zostali wciągnięci pod ministerialny nadzór.
I dopiero gdy ostatecznie na nowo odbudował władzę Ministerstwa
Lotnictwa, Milch zaczął promować system racjonalizacji rozumianej jako
optymalizację efektywności produkcji. Dla płatowców, silników lotniczych i
wyposażenia samolotów Milch ustanowił system kół, które później zmieniły
tę nazwę, aby dopasować się do głównych komisji Todta i Speera. Karl
Frydag, naczelny inżynier z korporacji Henschla, przewodził Kołu
Płatowców, William Werner kierował Kołem Silników Samolotowych, zaś
Hans Heyne z AEG-Telefunken nadzorował przemysł wyposażenia
samolotowego92. Oni także byli zwolennikami masowej produkcji „w stylu
amerykańskim”. Werner pracował przecież w Chryslerze, zaś Heyne był
protegowanym General Electric. Niemniej inaczej niż u budowniczych
imperiów z lat 30. ich mantrą było „więcej za mniej”. Zwłaszcza Werner
wsławił się w roku 1941 serią druzgocących raportów opisujących
powszechne przy produkcji silników lotniczych przedpotopowe praktyki
obróbki metalu93. Był szczególnie rozwścieczony marnotrawstwem
surowców wynikającym ze stosowania tradycyjnych technik cięcia metalu.
Jak to ujął w swoim najczęściej cytowanym opracowaniu, niemiecki przemysł
silników lotniczych produkował pod względem wagi więcej wiórów
odpadowych niż silników94.
Oczywiście nie może być większych wątpliwości, że miał rację, jednak
jego agresywną retorykę reformy i ulepszania trzeba widzieć w pewnym
kontekście. Tym, co wyrażał, była krytyka rozwijana już od początku lat 30.
przez zwolenników nowoczesnych technologii, zastępujących tradycyjne
narzędzia do cięcia metalu, na przykład tokarki, szlifowaniem, odlewaniem,
tłoczeniem i prasowaniem, z których wszystkie te metody były dużo
oszczędniejsze w swoim wykorzystaniu zarówno materiałów, jak i pracy.
Frydag w Henschlu był na tym polu światowym liderem95. Niemniej
dosłownie przyjmowanie racjonalizacyjnej retoryki ludzi takich, jak Werner
czy Frydag i wnioskowanie z tego, że branże Luftwaffe cierpiały przed
listopadem 1941 roku na wyjątkowy poziom nieefektywności, byłoby
naiwnością. Wysoki poziom marnotrawstwa przy obróbce metalu był
zupełnie normalny w latach 20. i 30. zarówno w Niemczech, jak i w Stanach
Zjednoczonych96. Ponadto błędem byłoby przeciwstawianie systemu
Wernera, Frydaga i innych jako „racjonalnej” racjonalizacji „fantastycznym”
planom wcześniej zachwalanym przez takich ludzi, jak Koppenberg czy Ernst
Heinkel. W rzeczywistości jesienią 1941 roku w trapionej kryzysem polityce
nazistowskich władz jedna retoryka racjonalizacji zastąpiła po prostu inną.
Krytyka Wernera istniejącej praktyki produkcyjnej mogła równie dobrze
dotyczyć praktycznie każdej fabryki w Niemczech – albo, w tym względzie,
gdziekolwiek na świecie – i w każdym czasie od początku lat 30. W istocie
Werner argumentował w tej sprawie do Ministerstwa Lotnictwa od
przynajmniej 2 lat, zanim nie został w końcu przez Fritza Todta wyciągnięty
na poziom krajowy97. Jego krytyka została wysunięta na plan pierwszy
dopiero w październiku 1941 roku, dokładnie w momencie, kiedy stało się
jasne, że nie ma już ani materiałów, ani siły roboczej do realizacji ogromnych
planów rozbudowy, które Milch i Göring rozpoczęli tak pewni siebie
zaledwie kilka miesięcy wcześniej. W tym sensie to Luftwaffe dało początek
„zestawowi retorycznemu”, który został rozszerzony na całą gospodarkę
zbrojeniową dekretem racjonalizacyjnym Hitlera z 3 grudnia: drobiazgowa
uwaga przy procesie produkcyjnym odblokuje praktycznie nieograniczoną
produkcję i umożliwi Niemcom wyjście poza wszelkie limity, jakie nakładał
na nie stan zasobów. Realistyczny Werner oczywiście obiecywał coś dużo
skromniejszego. Mówił o możliwości podniesienia produkcji o może 40%.
Ponadto, jak to było oczywiste dla wszystkich zainteresowanych, masowa
produkcja tak skrajnie skomplikowanych maszyn, jak samoloty, miała swoją
cenę98. Musiała być ograniczona do niewielkiej liczby modeli, a także
„zamrożona” na wystarczająco długi okres czasu, tak aby fabryki zdążyły
zyskać istotne oszczędności skali. Był to zatem nieunikniony kompromis
pomiędzy ilością i jakością, którego jednak od momentu, kiedy Niemcy nie
mogły już mieć nadziei na rywalizację z Ameryką pod względem wolumenu
produkcji, nie było już tak łatwo wymierzyć. Jak wspominaliśmy, w roku
1941 Udet powstrzymał się od przydzielenia większej ilości surowców do
masowej produkcji istniejących modeli, gdyż miał właśnie taką nadzieję, że
obmyślane wtedy nowe samoloty, szczególnie Me 210 i He 177, zaoferują
znaczny postęp technologiczny. Pod koniec roku, gdy zmarł Udet, Milch
stanął w obliczu tych dwóch upokarzających katastrof rozwojowych. Trzeba
być jednak ostrożnym w doszukiwaniu się zbyt wiele w tych problemach.
Daleki od prawdy jest wniosek, że odzwierciedlały one głęboko zakorzenione
strukturalne słabości niemieckiego kompleksu przemysłowo-wojskowego99.
Niemcy były przecież już mocno zaawansowane w rozwoju nowej generacji
samolotów z silnikami odrzutowymi, które były wtedy ostatnim krzykiem
inżynierii lotniczej. Natomiast kłopoty, które napotkano przy okazji Me 210,
zawdzięczano ryzykownej grze o dużą stawkę, w jaką Luftwaffe
zaangażowało się pod koniec lat 30100. Zamiast przechodzić przez normalny,
4-letni cykl rozwojowy od prototypu do produkcji seryjnej Ministerstwo
Lotnictwa spróbowało skoku do przodu w wyścigu lotniczym poprzez
skrócenie tego czasu do 3 lat. Zawarte w tym było świadome ryzyko
związane z przyspieszeniem seryjnej produkcji samolotów, które nie były
jeszcze w pełni przetestowane. W przypadku Ju 88 wszystko to się opłaciło.
Choć nie była to ta cudowna broń, którą obiecywał Göring, z pewnością był
to samolot zdolny do pełnienia służby. Także ciężki myśliwiec Me 210 i
pechowy He 177 Heinkla nie były całkowitymi niewypałami. W roku 1943
oba okazały się dość przyzwoitymi samolotami bojowymi. Tym, czego te
dwie maszyny potrzebowały, było więcej czasu na rozwój i sensowniejszy
projekt techniczny. Na początku 1942 roku było to jednak dla Erharda Milcha
tylko niewielkie pocieszenie. Setki niebezpiecznie niestabilnych Me 210
schodziło z linii produkcyjnych fabryk Messerschmitta w Ratyzbonie i
Augsburgu, jeszcze więcej na wpół ukończonych samolotów tłoczyło się w
halach montażowych, a w magazynach były już części do kolejnych 800.
Milch nie miał innego wyjścia jak tylko ograniczyć straty i odwołać cały
program. Zamiast niego, w desperackiej próbie uzupełnienia jakości ilością,
Milch postanowił skoncentrować całe dostępne moce produkcyjne na
masowej produkcji tych modeli, które zostały już wypróbowane i
przetestowane w pierwszych latach wojny101.
Nowy nacisk na masowość dał oczywiście rezultaty. Do lata 1943 roku
produkcja wzrosła ponad dwukrotnie w stosunku do poziomu z zimy lat
1941-1942, istotnie zmniejszając lukę, która utworzyła się pomiędzy Wielką
Brytanią i Niemcami. Po raz pierwszy niemiecki przemysł samolotowy był
też w stanie osiągnąć znaczne oszczędności skali. Zasoby wpompowane w
Luftwaffe w latach 1940-1941 skoncentrowały się teraz na masowym
montażu, a posiadane obrabiarki zostały efektywnie rozmieszczone do
produkcji długich serii identycznych samolotów. W procesie tym nie było
jednak nic cudownego. Od lat 20., kiedy to wprowadzono w pełni metalowy
samolot, niemieccy inżynierowie lotniczy oceniali, że w miarę jak skala
produkcji będzie wzrastać, koszty będą się zmniejszać w postępie
geometrycznym102. Nawet wyliczyli wzór opisujący matematycznie ten tzw.
efekt „krzywej uczenia się”, zaś doświadczenie lat 40. pokazało, że
przewidywania te były niezwykle wiarygodne. Koszty spadały w miarę jak
każda fabryka koncentrowała się na „swoim” standardowym modelu. Niemcy
wciąż produkowały nieco mniejsze serie niż Amerykanie, ale to, co jest
uderzające w rekordzie produkcyjnym, jaki wystąpił po roku 1942, to nie jak
była daleko, ale jak blisko dotarła ich wydajność per capita. Podczas gdy w
większości branż przemysłowych Stany Zjednoczone cieszyły się przewagą
nad Niemcami rzędu przynajmniej 2 do 1, to różnica w przypadku płatowców
wynosiła w latach 1942 i 1943 co najwyżej 50%103.
Jednak cena, jaką Niemcy zapłaciły za tę ilościową ekspansję, należała do
tych wyższych: rosnąca techniczna przestarzałość sprzętu Luftwaffe. Już w
październiku 1941 roku komisja złożona z lotników frontowych, którym sztab
sił lotniczych zlecił zadanie oceny programu rozwojowego Luftwaffe, była
przeraźliwie sceptyczna w stosunku do domagania się przez Milcha
znacznego wzrostu produkcji He 111104. Luftwaffe po raz pierwszy testowało
ten średni bombowiec w lutym 1934 roku, kiedy siły lotnicze Göringa były
jeszcze w fazie utajnienia. W tamtym czasie był to nowoczesny samolot,
który korzystał na ciągłych udoskonaleniach, niemniej jesienią 1941 roku
dowódcy Luftwaffe uważali go już za nieodpowiedniego do działań nad
Wielką Brytanią, nawet pod osłoną nocy. Jak się jednak okazało, He 111,
razem z innymi dwusilnikowymi samolotami takimi, jak Me 110 i 210/410,
zyskał po roku 1942 nowe życie w roli defensywnej, jako nocny myśliwiec w
wojnie z RAF-em. Skoro dowództwo bombowe RAF-u wysyłało swoje misje
bez eskorty myśliwców, to prędkość czy manewrowość nie były jakimiś
nadzwyczajnymi atutami przy wykonywaniu zadania nocnego
przechwytywania. Aby wyśledzić i zniszczyć wolno poruszające się fale
bombowców, tym, czego potrzebowały niemieckie załogi, było
nafaszerowanie elektroniką i ciężkie działka, które można było łatwo
pomieścić w dwusilnikowych bombowcach z lat 30. Dopiero kiedy w drugiej
połowie 1943 roku US Army Air Force zaczęło ochraniać dzienne wyprawy
bombowe, bezpośrednio rzucając tym wyzwanie myśliwcom Luftwaffe, dały
się odczuć prawdziwe koszty decyzji rozwojowych Milcha. Podstawą
dziennych sił obronnych Luftwaffe był Me 109. Myśliwiec ten miał
zdecydowanie największy udział w ogromnym wzroście produkcji samolotów
osiągniętym przez Milcha po roku 1942. Kiedy w 1937 roku przechodził
podczas hiszpańskiej wojny domowej swoje pierwsze testy bojowe, był to
samolot supernowoczesny, ale 5 lat później z powodu wad profilu
aerodynamicznego doszedł już do granicy swoich osiągów. Wyposażona w
nowe, zwaliste silniki wersja Me 109 G, albo „Gustaw”, z 1943 roku mogła
dorównać brytyjskim, amerykańskim czy sowieckim rywalom w szybkości w
locie poziomym, ale tylko dzięki poświęceniu manewrowości. Według
amerykańskiego asa, który latał na wszystkich ważniejszych samolotach
wojskowych drugiej wojny światowej, słabe prowadzenie Me 109 G czyniło
go „nieakceptowalnym w roli myśliwca”, „przestarzałym” od samego startu,
„beznadziejnym zbiorem podskoków na wybojach”105. Przy prędkości
bojowej potrzebował aż 4 sekund na obrócenie się o 45°, absurdalnie wolno
dla samolotu lecącego 500 km/h. Piloci Spitfire’ów i Mustangów zauważyli,
że w walce kołowej na niskich wysokościach zwykle mogli wymusić u
swoich nieszczęsnych niemieckich przeciwników roztrzaskanie się o ziemię,
tak powoli Me 109 G wychodził z każdego gwałtownego manewru. Pomiędzy
rokiem 1942 i końcem 1944 Milch nadzorował produkcję niemal 24 tys.
egzemplarzy tych słabych samolotów. Dla tysięcy niemieckich lotników,
którzy wciskali się do ich ciasnych kabin, masowo produkowane
Messerschmitty stały się niemal śmiertelnymi pułapkami106.
WYKRES NR 21. „UCZENIE SIĘ” PRODUKCJI ME 109 W
ZAKŁADACH MESSERSCHMITTA W RATYZBONIE (GODZINY
NA SAMOLOT)

IV.
IV.
Krótki okres pomiędzy wiosną i jesienią 1942 roku był miodowym
miesiącem Speera. Był to doskonały moment na rozpoczęcie propagandowej
akcji cudu zbrojeniowego. Rosnąca produkcja zbiegła się z ostatnią fazą
wojny, w której siły Osi mogły jeszcze dyktować tempo i intensywność
walk107. Do lata 1942 roku wydawało się jeszcze, że wielka gra Hitlera, tj.
jego sojusz z Japonią przeciwko Stanom Zjednoczonym, mogą się realnie
opłacić. Na początku 1942 roku Japończycy niepowstrzymywani wtargnęli do
Birmy, na Malaje, do Indonezji i na Filipiny, zadając śmiertelny cios jeśli nie
Ameryce, to przynajmniej azjatyckiej części Imperium Brytyjskiemu. Na
Atlantyku U-Booty siały spustoszenie wśród nieosłanianych amerykańskich
statków. Z kolei w Afryce Północnej Rommel poczynił nadzwyczajne
postępy przeciwko swoim nieudolnym przeciwnikom, zdobywając 21
czerwca 1942 roku Tobruk i posuwając się szybko dalej w kierunku Egiptu.
Przy Wielkiej Brytanii wpadającej z jednej katastrofy w drugą wydawało się,
że Hitler ciągle jeszcze może zrealizować swoje najgłębsze marzenie.
Churchill stanął w obliczu wotum nieufności ze strony Izby Gmin108, a więc
być może da się jeszcze wypchnąć Brytyjczyków z wojny. Jak się zdawało,
także Ostheer wyszła już tymczasem z zimowego szoku109.
W maju 1942 roku Wehrmacht odparł spartaczoną sowiecką ofensywę na
Charków, zyskując łup w postaci niemal ćwierci miliona jeńców. Kilka
tygodni później generał Manstein wziął do niewoli na Krymie kolejne 150
tys. Armia niemiecka, która 28 czerwca rozpoczęła wielką ofensywę na
południu, była pod każdym względem słabsza od tej napadającej na Związek
Radziecki rok wcześniej, a mimo to na początku Grupa Armii „Południe”
czyniła zdumiewające postępy. Wszystko dlatego, że Stalin rozmieścił
pozostałe mu odwody nie na południu, ale do obrony Moskwy. Naczelnym
priorytetem jednostek rosyjskich stojących na drodze głównego uderzenia
niemieckiego ataku było więc teraz unikać jakichkolwiek dalszych okrążeń.
Tymczasem w ostatnim tygodniu lipca 1942 roku 1. Armia Pancerna wzięła
szturmem Rostów i południowy sektor sowieckich linii zaczął wykazywać
oznaki rozpadu. Uniesiony tymi pierwszymi sukcesami Hitler podzielił Grupę
Armii „Południe” na dwa kły. Słabsza, północna flanka poszła prosto na
wschód, w kierunku Stalingradu nad Wołgą, siły główne skierowały się zaś
na południowy wschód, w stronę kaukaskiej ropy. 9 sierpnia straże przednie
wojsk górskich docierają do Majkopu, najbliższego pola naftowego.
Tamtejsze instalacje były tak gruntownie uszkodzone, że Niemcy postanowili
wiercić nowe szyby, w tym celu z mozołem przewieziono więc przez
przełęcze górskie ogromną partię sprzętu wiertniczego. Niemiecka zdobycz
była niepewna, poza tym wciąż nie było jasne, jak będą oni transportować z
Kaukazu wielkie ilości ropy, nawet jeśli będą w stanie utrzymać swoje
pozycje. Mimo to psychologiczne ożywienie wynikłe z faktu, że oto
właściwie osiągnięto legendarne pola roponośne, było ogromne. Nawet Baku
wydawało się teraz w zasięgu ręku. 30 sierpnia 3. Dywizja Pancerna zdobyła
przyczółek na rzece Terek, ostatniej większej przeszkodzie naturalnej na
drodze do Groznego i linii kolejowej prowadzącej nad Morze Kaspijskie110.
Przynajmniej publicznie Trzecia Rzesza powróciła teraz do znanego
zuchwałego tonu. Aby być bliżej działań wojennych, Hitler przeniósł w lipcu
swoją kwaterę główną na Ukrainę i 23 dnia tego miesiąca wydał Dyrektywę
nr 45, która głosiła, że „po trwającej nieco ponad 3 tygodnie kampanii
szerokie cele wyznaczone południowej flance frontu wschodniego… zostały
zasadniczo osiągnięte. Tylko słabym siłom nieprzyjacielskim… udało się ujść
z okrążenia…”111. Znowu wydawało się, że jest to moment upadku Związku
Radzieckiego. Zważywszy rozczarowanie poprzednią zimą i wiosną,
niemiecka opinia publiczna była początkowo nawet trochę podejrzliwa112,
jednak w końcu lipca 1942 roku Gestapo raportowało już o fali optymizmu,
co do której Goebbels i Göring robili, co tylko było w ich mocy, aby podsycić
ją do gorączki euforii. Obecnie kładziono bezpośredni nacisk na rabunek,
który miał nastąpić na Ukrainie. Jak widzieliśmy, wznowiono bezwzględne
działania mające na celu realne zapewnienie Niemcom otrzymywania z
terytoriów okupowanych zwiększonych dostaw żywności. Lato 1942 miało
być też ostatnim wielkim czasem projektów osadnictwa na Wschodzie i
tworzenia imperium rasowego. Podczas gdy ekipy naftowe trudziły się w
Majkopie, Kontinental Öl, świeżo ulepiony niemiecki kolos, knuł plany
objęcia kontroli nad brytyjskimi aktywami naftowymi w Egipcie113. Z kolei
w Rosji Einsatzgruppen były już mocno zaangażowane w drugą fazę ich
potwornego programu zagłady. Między 17 i 19 lipca Heinrich Himmler
wizytował Auschwitz i Generalne Gubernatorstwo, aby przekazać
brzemienne w skutki polecenia z Berlina. Szok z grudnia 1941 roku zniknął
gdzieś w tle. Po rozbiciu Armii Czerwonej i podbiciu południowego Związku
Radzieckiego reżim nazistowski nie musiałby już dłużej stawać w obliczu
wielkiego zagrożenia ze Wschodu. Trzeba by mu było tylko bronić imperium
kontynentalnego przeciwko Wielkiej Brytanii i Ameryce i jak w poprzednim
roku Hitler spekulował nawet o możliwości zwolnienia z armii setek tysięcy
wykwalifikowanych niemieckich robotników, aby skoncentrować się na
potrzebach produkcyjnych Luftwaffe i marynarki114.
Jednak pomimo tej fali optymizmu nigdy nie dało się zupełnie stłumić
niepokojów po raz pierwszy rozpętanych przez kryzys zimowy lat 1941-1942.
Jak widzieliśmy, bilans węglowo-stalowy, od którego zależała kontynuacja
cudu zbrojeniowego Speera, już w sierpniu osiągnął stan krytyczny. Rzeczy,
do jakich Hitler zmusił Pleigera 11 sierpnia, stały w ostrym kontraście z
optymizmem tak szeroko rozsiewanym obecnie przez Göringa i Goebbelsa.
Dla Hansa Kehrla, który nie był wtajemniczony w rozpaczliwe rozmowy z
poprzedniej zimy, głęboko niepokojące było otwarte mówienie Hitlera o
możliwości porażki115. Kilka tygodni wcześniej Hitler zszokował słuchaczy
swoją deklaracją, że o ile szyby naftowe Kaukazu nie zostaną zdobyte do
końca roku, będzie to oznaczało koniec wojny116. Coraz bardziej trapiła go
nadchodząca batalia z mocarstwami zachodnimi117. Do sierpnia Churchill
poradził sobie z katastrofami z pierwszej połowy roku i Hitler obawiał się, że
w przypadku nagłego upadku Związku Radzieckiego Brytyjczycy i
Amerykanie spróbują natychmiastowego, improwizowanego lądowania we
Francji bądź Norwegii. Tak poważnie traktował tę możliwość, że rozkazał
przemieszczenie z frontu wschodniego na Zachód szeregu wysokiej jakości
dywizji SS. Oprócz tego 13 sierpnia 1942 roku nakazał przyspieszenie
budowy monstrualnego Atlantikwall, tej swojej nadmorskiej Linii Maginota.
Hitler wiedział, że jeśli wciąż chce paraliżować koalicję antynazistowską,
to ma jeszcze tylko kilka miesięcy na zakończenie wojny na Wschodzie.
Tymczasem podobnie jak w roku 1941, tak i w tym przypadku aż prosiło się o
pytanie: czy Armia Czerwona była już rzeczywiście pokonana? Generał
Halder, szef sztabu sił lądowych, już w końcu lipca był przekonany, że
Ostheer jest zbyt zmęczona, aby być w stanie wymusić jej definitywną
porażkę. 23 lipca, w dniu, kiedy zajęto Rostów i Hitler ogłosił osiągnięcie
głównych celów południowej operacji, Halder zwierzył się w swoim
dzienniku, że „chroniczna tendencja do niedoceniania możliwości
nieprzyjaciela przyjmuje stopniowo groteskowe rozmiary i przekształca w
prawdziwe niebezpieczeństwo”118. Jego przygnębienie potwierdził zaledwie
kilka dni później gwałtowny sowiecki kontratak na położony w sercu Grupy
Armii „Środek” Rżew119. Jak to już w lutym 1942 roku tłumaczył Fromm,
Ostheer brakowało żołnierzy. Od rozpoczęcia swojej ofensywy Grupa Armii
„Południe” straciła 270 tys. ludzi, z czego zastąpiono tylko połowę. W sumie
Halder spodziewał się do listopada 1942 roku braków na poziomie 750 tys.
ludzi, tj. więcej niż cała grupa nastolatków, której przyjścia oczekiwano pod
koniec roku120. A sytuacja pogorszyła się jeszcze pod koniec sierpnia, kiedy
sowiecki front północny podjął wielką próbę przerwania okrążenia
Leningradu121. Grupa Armii „Północ” zdołała zagrodzić drogę sowieckiej
przenikaniu i w końcu zniszczyć atakujące siły, ale stało się to kosztem
przynajmniej 26 tys. ofiar, niwecząc tym ostatnie nadzieje, które Hitler mógł
jeszcze mieć w kwestii zmiażdżenia obrony sowieckiej w mieście122. Pod
koniec września 1942 roku generał Fromm, jako szef zaopatrzenia w broń,
przedłożył Hitlerowi memorandum domagające się negocjowanego końca
wojny jako jedynego sposobu ocalenia Niemiec od katastrofy. Fromm miał
bliskie relacje robocze ze Speerem, który w pełni znał jego poglądy, jednak
teraz go nie poparł. Hitler nie był w nastroju do defetyzmu i do końca
września zastąpił Haldera na stanowisku szefa sztabu, a i Fromm był już na
dobrej drodze do politycznego zapomnienia123.
W miarę jak zażarty opór Armii Czerwonej przeciągał wojnę na Wschodzie
na jej drugi rok, malały też szanse Wehrmachtu. W porównaniu do jesieni
1941 roku, kiedy Niemcy i ich sojusznicy cieszyli się nawet czasami istotną
przewagą liczebną nad Armią Czerwoną, do jesieni 1942 roku stosunek sił
zaczął już przechylać się na korzyść Sowietów większością, która dochodziła
do 2 do 1124. Zważywszy horrendalne straty poniesione przez Sowietów do
jesieni 1942 roku, było to w jednakowym stopniu świadectwem
nadzwyczajnych możliwości mobilizacyjnych reżimu Stalina co
odzwierciedleniem leżącego u podstaw tego bilansu demograficznego.
Jeszcze bardziej niezwykłe było jednak, że w kluczowych miejscach frontu
Sowieci byli w stanie poprzeć swoją przewagę liczebną w ludziach
podobnym stosunkiem sił w działach, czołgach i samolotach. Faktem było
bowiem, że mimo optymistycznej propagandy kronik filmowych Speer i
Milch przegrywali bitwę fabryk. Odkładając nawet na bok Brytyjczyków i
Amerykanów, którzy produkowali w daleko korzystniejszych warunkach,
Niemców prześcigał nawet wojenny Związek Radziecki. Jeśli naprawdę był
jakiś „cud zbrojeniowy” w roku 1942, to zdarzył się on nie w Niemczech, ale
w uralskich fabrykach broni. Pomimo poniesionych strat terytorialnych i
zakłóceń, których skutkiem był 25-procentowy spadek PKB, Związek
Radziecki zdołał w roku 1942 wyprzedzić Niemcy w produkcji praktycznie
każdego typu broni. Przewaga w broni ręcznej i artylerii wynosiła 3 do 1. W
przypadku czołgów osiągnięto zdumiewającą wartość 4 do 1, która to różnica
była jeszcze spotęgowana przez lepsze osiągi czołgu T-34. Nawet w
samolotach bojowych było to 2 do 1125. To właśnie ta przewaga przemysłowa
pozwoliła Armii Czerwonej wbrew wszelkim przewidywaniom najpierw
wchłonąć drugie wielkie natarcie Wehrmachtu, a potem w listopadzie 1942
roku zapoczątkować całą serię druzgocących kontrataków. Byłoby
oczywiście zupełnie niesłusznym przypisywać sukcesy odniesione po lecie
1942 roku tylko i wyłącznie brutalnej sile. Do jesieni 1942 roku dowództwo
Armii Czerwonej rozwinęło na tyle swoje umiejętności planowania
operacyjnego, że niemal dorównało wszystkiemu co najlepsze po niemieckiej
stronie. Z drugiej strony jednak jest także niezaprzeczalne, że triumfy
Żukowa i jego współpracowników byłyby niemożliwe, gdyby nie dostarczony
z fabryk Rosji świetny sprzęt wojskowy.
Żeby uniknąć nieporozumień, powiedzmy jeszcze, że stanowczo jest to
opis sowieckiego sukcesu, a nie niemieckiej porażki. W trzecim pełnym roku
wojny była tylko mała różnica pomiędzy niemieckimi i brytyjskimi ilościami
wyprodukowanej broni. Te dwie gospodarki, które w roku 1936 miały sektory
przemysłowe z grubsza tych samych rozmiarów, teraz produkowały
uzbrojenie na w miarę podobnych poziomach126. Oczywiście Wielka
Brytania korzystała z obfitości lend-lease’u, podczas gdy Niemcy musiały
radzić sobie mając w okupowanej Europie dużo skromniejszy wybór.
Dodatkowo wraz z uzbrojeniem Niemcy w roku 1942 wytwarzały także dużo
więcej niż Wielka Brytania dóbr inwestycyjnych, która to przewaga odpłaci
się w roku 1944 znacznie wyższą produkcją broni. Wyjątkowym
zawodnikiem był tutaj Związek Radziecki, który w roku 1942 wyprodukował
dwa razy więcej broni piechoty, podobną liczbę dział i prawie tyle samo
samolotów i czołgów co Stany Zjednoczone, ten bezdyskusyjny produkcyjny
mistrz świata. Przy tym sowiecki cud nie był zawdzięczany zachodniej
pomocy, gdyż lend-lease zaczął wpływać na bilans na froncie wschodnim
dopiero w roku 1943. Najlepszym pojedynczym wytłumaczeniem tego
niezwykłego triumfu jest nadzwyczajna koncentracja sowieckiej produkcji na
ograniczonej liczbie broni wytwarzanej w garstce gigantycznych fabryk, co
pozwalało na najpełniejszą możliwą w ramach masowej produkcji realizację
oszczędności skali127. Ale co jest także jasne, to fakt, że odbyło się to
kosztem ogromnego poświęcenia ze strony kraju, gdzie setki tysięcy, jeśli nie
miliony ludzi umierały z głodu na rzecz wysiłku wojennego128. Przy rolniczej
sile roboczej ogołoconej do cna, aby tylko umożliwić maksymalną
koncentrację sił ludzkich w Armii Czerwonej i przy produkcji broni, tylko ci,
którzy pracowali, otrzymywali odpowiednie racje. Tym samym jednak
nadzwyczajne natężenie mobilizacji osiągnięte przez Związek Radziecki w
roku 1942 i na początku 1943 było nie do utrzymania i do roku 1944 Niemcy
odzyskały przewagę nad Sowietami w każdej dziedzinie, z tym że wtedy nie
miało to już znaczenia. Jak dobrze wiedzieli Albert Speer i Erhard Milch, rok
1942 był w tej wojnie kluczowy. Jeśli Trzecia Rzesza miała dostać jakąś
szansę na przetrwanie, musieli dać Grupie Armii „Południe” konieczne
wyposażenie, tak aby mogła ona zadać paraliżującą klęskę Armii Czerwonej.
I dzięki nadzwyczajnym wysiłkom Związku Radzieckiego to im się nie udało.
1 Na temat Speera w Norymberdze patrz M. Schmidt, Albert Speer: The End of a Myth, London 1984,
s. 145-68, G. Sereny, Albert Speer: His Battle with Truth, London 1995, s. 563-96, D. van der Vat,
The Good Nazi: The Lifeand Lies of Albert Speer, Boston 1997, s. 239-82, oraz J. C. Fest, Speer:
Eine Biographie, Berlin 1999, s. 383-416.
2 Był on tematem 5-godzinnego filmu telewizyjnego pt. Inside the Third Reich (1982) w reżyserii
Marvina J. Chomskiego i przynajmniej dwóch sztuk teatralnych: jednej autorstwa E. Vilara
(Almeida, 1999) i drugiej Davida Edgara, Albert Speer (Royal National Theatre, 2000). Ostatnio był
też bohaterem 5-odcinkowego filmu dokumentalnego pt. Speer und er w reżyserii Heinricha Breloera
(2005).
3 Patrz uwagi Speera na konferencji gauleiterów, która odbyła się w dniu 24 lutego 1942 roku, BAL
R26IV 51, s. 441-8, i skierowane w dniu 2 marca 1942 roku do kolegów architektów, BAL R3/1736,
Chronik, s. 17. Patrz także omawiany w K. H. Ludwig, Technik und Ingenieure im Dritten Reich,
Düsseldorf 1974, s. 412, nacisk Speera na różnicę pomiędzy architektami i inżynierami.
4 Na temat różnicy między Todtem i Speerem patrz ibid., s. 405-8.
5 Patrz uwagi Speera dla prasy, BAL R3/1736, Chronik 9 kwietnia 1942 roku, s. 25.
6 W. A. Boelcke, Deutschlands Ruestung im Zweiten Weltkrieg: Hitlers Konferenzen mit Albert Speer
1942-1945, Frankfurt 1969, 6/7 maja 1942 roku, s. 109.
7 BAL R3/1737, Chronik czerwiec 1943 roku, s. 79. Goebbels także zauważył różnicę w stosunku do
roku 1917. Patrz E. Froehlich (red.), Die Tagebuecher von Joseph Goebbels, München 1994, II/4, 9
maja 1942 roku, s. 263.
8 Meldungen, X: 23 kwietnia 1942 roku, s. 3665; patrz także 14 maja 1942 roku, s. 3734.
9 Meldungen, X: 28 maja 1942 roku, s. 3753-4. Zdjęcie z uroczystości, Speer, s. 190.
10 BAL R3/1736, Chronik 20 maja 1942 roku, s. 42. Boelcke, Deutschlands Ruestung, s. 117.
11 Speer, Goebbels i Hitler osobiście kolaudowali ten film. Patrz BAL R3/1736, 21 maja 1942 roku, s.
43, oraz Froehlich (red.), Die Tagebuecher von Joseph Goebbels, 23 maja 1942 roku, s. 345.
Podobno lepiej działał na męską niż na kobiecą publiczność. Patrz Meldungen, X: 4 czerwca 1942
roku, s. 3791-2. W następnych miesiącach propaganda zbrojeniowa stała się już regularną częścią
kronik. Patrz ekscytacja w reakcji na gigantyczny moździerz Thor, którym Wehrmacht rozbijał
obronę Sewastopola. Meldungen, X: 9 lipca 1942 roku, s. 3929.
12 Boelcke, Deutschlands Ruestung, s. 184. BAL R3/1736, 2 listopada 1942 roku, s. 85.
13 Ludwig, Technik, s. 439. Jego rzeczywista, możliwa do utrzymania szybkostrzelność była bliższa
500 strzałom na minutę.
14 BAL R3/1737, Chronik 13 maja 1943 roku, s. 59-63.
15 BAL R3/1737, 5 czerwca 1943 roku, s. 74-7.
16 Patrz zarejestrowane przez SS-SD sceptyczne uwagi w Meldungen, XIV: 10 czerwca 1943 roku, s.
5341-2, oraz H. Kehrl, Krisenmanager im Dritten Reich, Düsseldorf 1973, s. 298.
17 Patrz na stronie http://hsozkult.geschichte.hu-berlin.de/rezensionen/id=169 druzgocący przegląd
tekstu R. D. Müllera z DRZW 5/2 autorstwa L. Budrassa.
18 Tylko Sereny znalazł powód, aby poświęcić specjalną notkę względnemu milczeniu Speera na temat
roku 1943, patrz Sereny, Albert Speer, s. 370-71.
19 Paradoksalnie w dwóch najlepszych opracowaniach na temat ministerstwa Speera bardzo mało
miejsca poświęca się rokowi 1942. G. Janssen, Das Ministerium Speer: Deutschlands Ruestung im
Krieg, Frankfurt 1968, przeznacza tylko 12 stron na program zbrojeniowy na rok 1942. Nawet w
znakomitych drugim i trzecim tomach historii autorstwa Eichholtza rok 1942 jest potraktowany po
macoszemu w porównaniu do setek stron poświęconych latom 1943 i 1944-1945.
20 Patrz Müller, w DRZW 5/1. s. 668, Kroener, w DRZW 5/1. s. 920-21.
21 Speer na 21. posiedzeniu Zentrale Planung, 30 października 1942 roku, BAL R3/1697, s. 5. Na temat
rozumienia przez Speera wąskiego zakresu okna strategicznej nadziei patrz Ludwig, Technik, s. 424-
5.
22 Inaczej niż u Abelshausera, który mówi o istniejącej w przemyśle prywatnym „dyktaturze 6 tys.
najdynamiczniejszych, najlojalniejszych i najbardziej stanowczych menadżerów, techników i
inżynierów”. Patrz W. Abelshauser, Modernisierung oder institutionelle Revolution, w Abelshauser,
J.-O. Hesse i W. Plumpe (red.), Wirtschaftsordnung, Staat und Unternehmen: Neue Forschungen zur
Wirtschaftsgeschichte des Nationalsozialismus, Essen 2003, s. 27.
23 Wyliczone na podstawie statystyk znajdujących się w R. Wagenfuehr, Die deutsche Industrie im
Kriege, Berlin 1954, s. 12 i 180.
24 Jak podkreślał Müller w DRZW 5/2. s. 281-98.
25 Stąd widoczny u L. Budrassa w Flugzeugindustrie und Luftruestung in Deutschland, Düsseldorf
1998, s. 865-6 i 891-2, sceptycyzm w stosunku do mitu Speera.
26 Na temat jego oficjalnej inauguracji patrz BAL R3/1562, s. 3-4.
27 Niestety najlepsze źródło informacji o Milchu to wciąż D. Irving, The Rise and Fall of the Luftwaffe:
The Life of Luftwaffe Marshal Erhard Milch, London 1973.
28 Na temat tej linii kontynuacji patrz Ludwig, Technik, s. 415-19.
29 W. Abelshauser w L. Gall (red.), Krupp im 10. Jahrhundert, Berlin 2002, s. 392.
30 L. Herbst, Der Krieg und die Unternehmensstrategie deutscher Industrie-Konzerne in der
Zwischenkriegszeit, w M. Broszat i K. Schwabe (red.), Die deutschen Eliten und der Weg in der
Zweiten Weltkrieg, München 1989, s. 134-5.
31 DRZW 4. s. 177-84.
32 M. Spoerer, Vom Scheingewinn zum Ruestungsboom: Die Eigenkapitalrentabilitaet der deutschen
Industrieaktiengesellschaften 1925-1941, Stuttgart 1996, s. 147.
33 Eichholtz, II. s. 54.
34 Budrass, Flugzeugindustrie, s. 713-14. Pierwotnie nazywane kołami (ds. płatowców, silników
lotniczych i wyposażenia samolotowego) zostały później przemianowane na komisje, aby stworzyć
przynajmniej wrażenie spójnej struktury.
35 Na temat roli Vöglera patrz BAH R13I/599, s. 53-4.
36 Kehrl, Krisenmanager, s. 89-90, 200 i 212-14. Na temat jego działalności w Turyngii patrz D.
Hei;den (red.), Nationalsozialismus in Thueringen, Weimar 1995, s. 230.
37 Patrz tłumaczenie członkom przez Zangena tego nieco zaskakującego awansu, BAH R13I/621, s. 2-
4.
38 Pełna lista w spisie telefonów ministerstwa Speera znajdującym się w PRO FO 93 5/137.
39 Krótka wizyta w Google’u ujawnia, że każdy z tych wpisów w książce telefonicznej Speera jest
ciągle aktualny. Z wyjątkiem Kocha & Sterzela, które miało swoją siedzibę w NRD, wszyscy są
wciąż światowymi liderami w swoich dziedzinach.
40 Dalsza treść oparta jest głównej mierze na C. Rauh-Kuehne, Hitlers Hehler? Unternehmenprofite
und Zwangsarbeiterloehne, „HZ” 275 (2002).
41 BAL R26IV/51, s. 444-5.
42 Między innymi W. A. Boelcke w Die Kosten von Hitlers Krieg: Kriegsfinanzierung und finanzielles
Kriegserbe in Deutschland 1933-1948, Paderborn 1985, s. 44-6, wierzy Speerowi. Prawdziwy
przebieg wydarzeń jest jednak wiarygodniej opisany w usprawiedliwiającym oświadczeniu wydanym
przez kontrolę cenową Wehrmachtu, 1 kwietnia 1942 roku, BAL R8122 364
43 Przejrzyste opisy w S. Lurie, Private Investment in a Controlled Economy, New York 1947, s. 163-
82, oraz Rauh-Kuehne, Hitlers Hehler?, s. 11-15.
44 Patrz w BAMA RW19/173, s. 260-65, dyskusja między OKW i przedstawicielami przemysłu, która
odbyła się 30 listopada 1939 roku i na której wspólnie zgodzono się, że ścisłe stosowanie
wytycznych LSO faktycznie doprowadzi do strat w wielu firmach, ponieważ nie uda im się w pełni
pokryć realnie poniesionych kosztów.
45 To samo było także prawdą dla kontraktów Luftwaffe, które już w marcu 1937 roku opierały się na
zasadzie cen stałych. Patrz L. Budrass, J. Schemer i J. Streb, Demystifying the German „Armaments
Miracle” during World War II (w przygotowaniu).
46 Jak usłyszano w dniu 16 marca 1942 roku na konferencji przemysłowców stalowych, sytuacja w
odniesieniu do kwestii dochodów była teraz „vollständig verändert”, zupełnie zmieniona. BAH R131
621, s. 7.
47 H. J. Weyres, Die deutsche Ruestungswirtschaft von 1942 bis zum Ende des Kriegs, München 1975,
s. 189.
48 Eichholtz, III. s. 700.
49 19 marca Speer spytał się jeszcze Hitlera, chcąc upewnić się, że to raczej siły lądowe, a nie
Luftwaffe, są uprzywilejowane w nowym rozdziale siły roboczej. Boelcke, Deutschlands Ruestung, s.
76.
50 Na temat tych danych patrz zapisy Beschaeftigungsmeldung w PRO FO 1078/137 oraz 1078/138.
51 Na temat liczb dotyczących siły roboczej patrz IMT XXVII, 1739-PS, s. 597. Co do robotników
pracujących przy produkcji lokomotyw, to dane te odnoszą się tylko do roku 1942. Na temat wzrostu
produkcji lokomotyw patrz Müller, w DRZW 5/2. s. 462.
52 Speer wyraźnie doceniał wysiłki Sauckela i jego ludzi. Za dostarczenie dwumilionowego robotnika
rosyjskiego zostali nagrodzeni biletami do Opery Berlińskiej. Patrz BAL R3/1736, 21 sierpnia 1942
roku, s. 65.
53 Eichholtz, II. s. 83.
54 Boelcke, Deutschlands Ruestung, s. 83.
55 BAMA RW19/166, s. 829.
56 Zaniedbanie, które wyraźnie miało swoje praktyczne konsekwencje przy przydziałach siły roboczej i
innych zasobów, jak to latem 1944 roku zostało poniewczasie przyznane w Speer Chronik. Patrz
BAL R3/1739, maj 1944 roku, s. 102-3.
57 Wyliczone na podstawie danych zawartych w Wagenfuehr, Die deutsche Industrie, s. 180-81; patrz
w załączniku tabela A6.
58 Eichholtz, II. s. 171.
59 BAMA RH8v. s. 1025, oraz Müller, w DRZW 5/2. s. 554.
60 Boelcke, Deutschlands Ruestung, s. 122. Patrz w załączniku tabela A3.
61 BAH R10III/32, s. 31-4.
62 Patrz wyjaśnienie, jakiego udzielił Hanneken 1 maja 1942 roku, BAH R10III/32, s. 15-21.
63 Boelcke, Deutschlands Ruestung, s. 106. To zupełnie nie przypomina „weta Hitlera”, o jakim mówi
G. Mollin w Montankonzerne und „Drittes Reich”, Göttingen 1988, s. 305.
64 Manifest Röchlinga z 31 sierpnia 1914 roku przedrukowuje R. Opitz (red.) w Europastrategien des
deutschen Kapitals 1900-1945, Bonn 1994, s. 211-12.
65 Na temat szorstkich relacji pomiędzy Pleigerem i Röchlingem patrz korespondencja znajdująca się w
BAH R10VIII/20, s. 19-21.
66 BAH R10III/31, s. 1-6. Co znaczące, Mollin w Montankonzerne, s. 136, w swoich wysiłkach
zmierzających do pokazania, że RVE było instytucją dyktatorską, cytuje tylko wybrane fragmenty tej
kluczowej mowy.
67 Chyba nie jest niespodzianką, że do końca 1942 roku najbardziej wojownicze elementy reżimu
doszły do wniosku, że RVE jest daleko za mało dyktatorskie. Zwłaszcza Hans Kehrl twierdził, że
zrobiło mało albo zgoła nic dla zmodyfikowania pokojowych wzorców produkcyjnych przemysłu
ciężkiego. W niewytłumaczalny sposób Mollin, który mówiąc najkrócej kładzie nacisk na to, że RVE
oznaczało podporządkowanie przemysłu ciężkiego dyktatowi „gospodarki rozkazu”, zaczyna swoją
książkę od cytatu właśnie tej opinii. Patrz Mollin, Montankonzerne, s. 15-16. Sam Speer zauważył, że
RVE wyróżniało się wśród instytucji zbrojeniowych tym, że jego kierownictwo składało się bardziej
z najważniejszych prezesów niż z niższych kadr technicznych, patrz BAL R3/1740, sierpień 1944
roku, s. 208.
68 Weyres, Ruestungswirtschaft, s. 179. Wszyscy członkowie jego komisji to: Vögler, Hellmuth
Röhnert (z Rheinmetall), Arthur Tix (długoletni współpracownik Speera), Karl Hettlage (ekspert
finansowy Speera z Kommerzbanku) oraz Alfred Stellwaag (weteran przemysłu stalowego jeszcze z
czasów pierwszej wojny światowej, który współpracował także z Todtem). Patrz Eichholtz, II. s. 84-
5.
69 Kehrl, Krisenmanager, s. 257-9.
70 Weyres, Ruestungswirtschaft, s. 179-80. System był następnie ulepszany poprzez racjonalizację
licznych urzędów upoważnionych do wydawania talonów na żelazo oraz regularne kontrole
przeprowadzane przez RWM i ludzi z ministerstwa Speera. Patrz IWM FD 3353/45, 15. posiedzenie
Zentrale Planung z 20 października 1942 roku.
71 BAH R13I/668, s. 75-9.
72 Boelcke, Deutschlands Ruestung, s. 148-9.
73 Weyres, Ruestungswirtschaft, s. 52. Eichholtz, II. s. 363.
74 Boelcke, Deutschlands Ruestung, s. 171.
75 Kehrl, Krisenmanager, s. 278.
76 Abelshauser, w Gall (red.), Krupp, s. 412.
77 Zgodnie z półoficjalnym protokołem znajdującym się w Boelcke, Deutschlands Ruestung, s. 172.
78 Protokół z 16. posiedzenia Zentrale Planung w IMT XIII. s. 987-99.
79 Eichholtz, II. s. 252.
80 BAL R3/1692, 23 października 1942 roku, 16. posiedzenie Zentrale Planung, uwagi Milcha.
81 BAL R3/1699 ZP 23, 3 listopada 1942 roku.
82 BAL R3/1694, s. 3.
83 Sam Speer nie miał żadnych wątpliwości co do tego prostego związku. Patrz jego późniejsze uwagi
na temat Komisji Amunicyjnej z sierpnia 1944 roku, BAL R3/1740, s. 202.b
84 Często przywoływana tabela z United States Strategic Bombing Survey, The Effects of Strategic
Bombing on the German War Economy, Washington 1945, s. 180, która pokazuje silną korelację, ale
tylko do końca 1942 roku, jest myląca, gdyż wiąże produkcję amunicji nie z pierwotnym wytopem
stali, ale ze znajdującym się pomiędzy nimi wytwórstwem elementów stalowych.
85 Freikugel – wyrażenie pochodzące z popularnej niemieckiej legendy ludowej o strzelcu, który
otrzymał od diabła 7 magicznych kul mogących trafić w każdy cel, jaki sobie zażyczył (przyp. tłum.).
86 BAH R131/658, s. 99-104, oraz Müller, w DRZW 5/1. s. 612-20.
87 Na temat dalszej treści patrz znakomity tekst w Budrass, Flugzeugindustrie, s. 705-66.
88 N. Gregor, Daimler-Benz in the Third Reich, New Haven 1998, s. 115-26, oraz H. H. Knittel,
Panzerfertigung im Zweiten Weltkrieg: Industrieproduktion fuer die deutsche Wehrmacht, Herford
1988, s. 52-3 i 95-9.
89 R. Overy, Why the Allies Won, London 1995, s. 180-207, sensownie pisze o Związku Radzieckim i
Stanach Zjednoczonych, ale przesadza, gdy chodzi o trudności Niemiec.
90 Na temat dalszej treści patrz Budrass, Flugzeugindustrie, s. 706-15.
91 Urodzony w roku 1883 w Nowym Jorku William Werner awansował w szeregach niemieckiego
przemysłu maszynowego, następnie spędził kilka lat w Detroit u Chryslera, studiując amerykańskie
metody masowej produkcji. Po powrocie do Niemiec uczyniono go w roku 1929 dyrektorem
technicznym najpierw w Horchu, a potem w roku 1933, po fuzji, w Auto-Union.
92 Urodzony w roku 1900 Hans Heyne pracował w latach 20. i wczesnych 30. w Stanach
Zjednoczonych, potem wrócił do Niemiec, aby na mocy rekomendacji z General Electric objąć
posadę w AEG. Awansował błyskawicznie, aż w roku 1942 został członkiem zarządu tej firmy.
93 PRO FO 178, Werner o BMW.
94 Budrass, Flugzeugindustrie, s. 641 i 710-11. Müller, w DRZW 5/1. s. 602.
95 Budrass, Flugzeugindustrie, s. 417-22.
96 Patrz bardzo podobna krytyka autorstwa ekspertów ds. produkcji z Forda, gdy w końcu lat 40.
wtykali nos w produkcję silników gwiazdowych Pratt and Whitney. Benson Ford Research Center,
Ace. 435, box 5.
97 Budrass, Flugzeugindustrie, s. 641.
98 Milch już 22 października 1941 roku objaśnił OKW zasadniczy program, wyraźnie naciskając na
masową produkcję, tak jak ją opisywał Werner, i ograniczoną liczbę modeli przy założeniu, że w
przewidywalnej przyszłości niemieckie myśliwce pozostaną nowoczesne. Patrz BAMA RW19/177, s.
280-86.
99 Świetna krytyka w R. Schabel, Die Illusion der Wunderwaffen: Duesenflugzeuge und
Flugabwehrraketen in der Ruestungspolitik des Dritten Reiches, München 1994, s. 115-23.
100 H. J. Ebert, J. B. Kaiser i K. Peters, Willy Messerschmitt, Bonn 1992, s. 150-75, P. Schmoll, Die
Messerschmittwerke in Zweiten Weltkrieg, Regensburg 1998, s. 60-64, oraz A. van Ishoven,
Messerschmitt: Aircraft Designer, London 1975, s. 149-65.
101 Budrass, Flugzeugindustrie, s. 738-41.
102 Ibid., s. 844-6.
103 R. Overy, The Air War 1939-1945, London 1980, s. 168. W roku 1944, gdy produkcja amerykańska
złapała swój pełny rytm, przewaga wzrosła do 2 do 1.
104 Budrass, Flugzeugindustrie, s. 739.
105 Płk „Kit” Carson, The Best of the Breed, „Airpower” (1976), 6, s. 4.
106 Na temat taktyki i rodzajów podstępów stosowanych celem utrzymania Me 109 G na poziomie
równym jego przeciwnikom patrz J. Scutts, Messerschmitt Bf 109: The Operational Record,
Shrewsbury 1996, s. 91-102.
107 G. L. Weinberg, A World at Arms: A Global History of World War II, Cambridge 1994, s. 310-56.
108 K. Jeffreys, The Churchill Coalition and Wartime Politics, 1940-1945, Manchester 1991, s. 85.
109 DRZW 6. s. 761-886.
110 DRZW 6. s. 932-51.
111 H. R. Trevor-Roper (red.), Hitler’s War Directives 1939-1945, London 1966, s. 193-7.
112 L. Herbst, Der Totale Krieg und die Ordnung der Wirtschaft: Die Kriegswirtschaft im
Spannungsfeld von Politik, Ideologie und Propaganda 1939-1945, Stuttgart 1982, s. 191-4.
113 Eichholtz, II. s. 409.
114 Kroener, w DRZW 5/2, s. 793.
115 Kehrl, Krisenmanager, s. 278.
116 Eichholtz, II. s. 484. Na temat powagi problemów z ropą pod koniec 1942 roku patrz DRZW 6. s.
945-6.
117 DRZW 6. s. 891-8.
118 Dziennik Haldera, s. 646.
119 Weinberg, World at Arms, s. 427, oraz dziennik Haldera, s. 649-50, 653-4, 657 i 660-61. Próba
Grupy Armii „Środek” odpowiedzi własną ofensywą utknęła po kilku dniach walk.
120 Kroener, w DRZW 5/2. s. 797.
121 D. M. Glantz, The Siege of Leningrad, 1941-1944, Staplehurst 2001, s. 97-107.
122 DRZW 6. s. 903-6.
123 B. R. Kroener, „Der Starke Mann in Heimatkriegsgebief”: Generaloberst Friedrich Fromm. Fine
Biographie, Paderborn 2005, s. 457-71.
124D. M. Glantz i J. M. House, When Titans Clashed: How the Red Army Stopped Hitler, Lawrence,
Kan. 1995, s. 301-3.
125 M. Harrison (red.), The Economics of World War II, Cambridge 1998, s. 15-16.
126 Patrz powszechnie przywoływane liczby w R. Goldsmith, The Powers of Victory: Munitions Output
in World War II, „Military Affairs”, 10 (1946), s. 69-80.
127 Praktycznie wszystko, co wiemy o gospodarce sowieckiej czasu wojny, zawdzięczamy
nadzwyczajnym, pionierskim pracom Marka Harrisona. Patrz M. Harrison, Soviet Planning in Peace
and War, 1938-1945, Cambridge 1985, J. Barber i Harrison, The Soviet Home Front, 1941-1945: A
Social and Economic History of the USSR in World War II, London 1991, M. Harrison, Accounting
for War: Soviet Production, Employment and the Defence Burden, 1940-1945, Cambridge 1996, oraz
J. Barber i M. Harrison, The Soviet Defence-Industry Complex from Stalin to Khrushchev,
Basingstoke 2000, s. 99-117.
128 Barber i Harrison, The Soviet Home Front, s. 77-90.
18. NIE MA MIEJSCA NA WĄTPLIWOŚCI

hoć nie można już było na jesieni 1942 roku dłużej ignorować

C wyczerpania Armii Niemieckiej na Wschodzie, to jednak nie na froncie


wschodnim, a w Afryce Północnej po raz pierwszy w sposób
miażdżący dała o sobie znać przewaga materiałowa przeciwników Hitlera1.
Możliwe jest zresztą bardzo precyzyjne wskazanie momentu przechylenia się
szali. 21 czerwca 1942 roku skromny Afrika Korps Rommla upokorzył pod
Tobrukiem dużo potężniejszą brytyjską 8. Armię. W natychmiastowej reakcji
na to wydarzenie prezydent Roosevelt wysłał do Egiptu pierwszą serię
nadzwyczajnych konwojów załadowanych 400 amerykańskimi czołgami i
działami samobieżnymi. Gdyby dotarły one do Suezu, Afrika Korps, którego
siła pancerna rzadko przekraczała 250 pojazdów, stanąłby w obliczu nie
dającej mu żadnych szans przewagi liczebnej. Po pierwszej krwawej
konfrontacji pod El Alamein z końca lipca 1942 roku Rommel wiedział już,
że ma najwyżej kilka tygodni, podczas których musi osiągnąć decydujący
sukces w walkach przeciwko blokującym mu drogę do Kanału Sueskiego
siłom Wspólnoty Brytyjskiej. Tymczasem 6 września, dzięki uporczywemu
oporowi tych wojsk, ogromnej brytyjskiej przewadze lotniczej i
chronicznemu niedoborowi benzyny, ostatnia ofensywa Rommla zatrzymała
się bez rozstrzygnięcia pod Alam el Halfa. W efekcie w pierwszych dniach
września przybyły do Egiptu pierwsze czołgi typu Sherman, a do 11 dnia tego
miesiąca ich liczba wzrosła do ponad 300. Pewien swojej przygniatającej
przewagi liczebnej generał Montgomery mógł teraz rozpocząć
kontrofensywę. W nocy z 23 na 24 października, w drugiej bitwie pod El
Alamein, 8. Armia zaatakowała gromadą niemal tysiąca czołgów, z których
przynajmniej połowa była produkcji amerykańskiej i była wyposażona w
potężne działo kalibru 75 mm. W przeciwieństwie do tego Rommel miał
tylko 123 unowocześnione Panzer III i Panzer IV, resztę zaś stanowiły
przestarzałe czołgi lekkie. Liczące 200 tys. żołnierzy siły Montgomery’ego
składały się z wojsk pochodzących z Wielkiej Brytanii, Afryki Południowej,
Nowej Zelandii, Australii i Indii. Rommel i jego włoski sojusznik
dysponowali ledwie 100 tys. żołnierzy. Pomimo ciężkich strat poniesionych
przez siły Wspólnoty nie mogło być więc żadnych wątpliwości co do wyniku
operacji. 4 listopada Afrika Korps rozpoczął trzytygodniowy odwrót, który
zatrzymał się dopiero 26 listopada na pozycji Marsa el Brega, prawie 400 km
dalej na zachód wzdłuż wybrzeża libijskiego. Do tego czasu alianci zachodni
zdążyli dać jeszcze jeden wielki pokaz ich strategicznego rozmachu2. 8
listopada 1942 roku flota niemal 700 transportowców z towarzyszącymi im
co najmniej 5 pancernikami, 7 lotniskowcami i 14 krążownikami desantowała
jednocześnie na trzech plażach w Maroku i Algierii 63 tys. ludzi i 430
czołgów. 35 tys. żołnierzy pod dowództwem generała Pattona zostało z
Zatoki Chesapea;ke rzuconych wprost przez Atlantyk, reszta zaś przypłynęła
do Afryki z Firth of Clyde.
Tymczasem na froncie wschodnim kampania letnia toczyła się według już
ustalonego w roku 1941 wzoru3. Ogromny bezkres sowieckiego terytorium i
zażarty opór Armii Czerwonej rozciągnął siły Niemców do granic ich
możliwości. Na trzy trudne miesiące Żukow przykuł 6. Armię do ruin
Stalingradu, skłaniając Hitlera do angażowania tam coraz większych ilości
broni pancernej i piechoty4. W tym czasie Sowieci podstępem i w najwyższej
tajemnicy skupili świeże odwody na położonych wzdłuż Donu i dolnego
biegu Wołgi flankach. Tym razem, inaczej niż w grudniu 1941 roku, Armia
Czerwona miała już po swojej stronie solidną przewagę liczebną. Wzdłuż
całego południowego frontu wynosiła ona prawdopodobnie 2 do 1, ale
ważniejszy był fakt, że Sowieci obecnie doprowadzili do perfekcji zasadę
koncentracji, którą wcześniej podczas tej wojny z takim powodzeniem
stosowali Niemcy. Na odcinku kluczowego Frontu Południowo-Zachodniego,
skąd Armia Czerwona miała wysunąć jedno ramię okrążenia Stalingradu,
zmasowano wzdłuż sektora o długości zaledwie 22 km 12 pełnych dywizji
uderzeniowych z setkami czołgów i ponad 170 tys. ludzi5. Kiedy 19 listopada
rozpętał się szturm, rumuńska 3. Armia i niepełny niemiecki korpus pancerny
zostały wręcz rozdarte na kawałki. Był to, jak napisał później niemiecki
oficer, „obraz horroru. Poganiane strachem przed sowieckimi czołgami
[niemieckie] ciężarówki, wozy dowodzenia, motocykle, jeźdźcy i wozy konne
gnały na zachód, rozbijały się, korkowały, wywracały, blokowały drogę. W
środku pchali, przepychali, przeciskali i przewalali się przez to piesi. Kto
potknął się i upadł na ziemię, nie wstawał już z powrotem na nogi. Był
zadeptywany, przejeżdżany i wgniatany”6. 20 listopada, gdy na południe od
Stalingradu sowiecka 51. Armia jak burza przeszła przez słabą rumuńską
osłonę i popędziła na północny zachód w kierunku Donu, jasny stał się cały
zamiar sowieckiej ofensywy. Jej kleszcze zacisnęły się 23 listopada, otaczając
niemiecką 6. Armię wraz z pozostałościami 4. Armii Pancernej oraz
rumuńskich 3. i 4. Armii. Ostatni, którzy przeżyli, poddali się 2 lutego 1943
roku po 10-tygodniowym oblężeniu po stracie 250 tys. żołnierzy Wehrmachtu
oraz niepoliczonej liczby Włochów, Rumunów i rosyjskich wojsk
pomocniczych. Dwa tygodnie wcześniej sowiecki kontratak wymusił
opuszczenie niemieckiego przyczółka na Kaukazie, w efekcie do połowy
lutego 1943 roku obdarta Ostheer została odepchnięta na pozycje, z jakich w
czerwcu rozpoczynała swoją ofensywę. W tym momencie wyższość
niemieckiej armii na polu bitwy była jeszcze ciągle wystarczająca, aby to
natarcie zatrzymać. Rommel w Afryce Północnej i Manstein na Ukrainie byli
więc w stanie przynajmniej na jakiś czas ustabilizować sytuację i zastopować
alianckie ofensywy. Przerwa była jednak krótka. Gdy na froncie wschodnim
nastał wymęczony spokój, Brytyjczycy i Amerykanie ponowili dobijanie
Afrika Korps w Tunezji, dopełniając swojego nieuchronnego zwycięstwa 13
maja 1943 roku. Ten „Tunisgrad” kosztował Niemcy kolejnych 290 tys. ludzi.
Nie lepiej stały sprawy w wojnie na morzu7. Rozmieściwszy się na wiosnę
1942 roku od wybrzeży Atlantyku do wód Norwegii, niemiecka flota
nawodna bez rozgłosu zakończyła swoją wojnę w grudniu 1942 roku8. Nie
było dostatecznej ilości paliwa, aby kontynuować dalekosiężne operacje, nie
było też lotniskowców, aby dostarczać osłony lotniczej, a katastrofa
propagandowa w postaci utraty wielkiego okrętu była ostatnią rzeczą, która
była Niemcom potrzebna. Daleko ważniejszy był jednak los U-Bootów, które
na wiosnę 1943 roku ciągle przysparzały straszliwych szkód alianckiemu
ruchowi handlowemu. Pomiędzy 16 i 20 marca 1943 roku konwoje HX 229 i
SC 122, razem 100 statków, stoczyły z trzema „stadami” liczącymi łącznie 40
okrętów podwodnych największą pojedynczą bitwę konwojową tamtej wojny.
Alianci stracili 21 statków o wyporności 140 842 tony. Dziesiątki U-Bootów
zostało poważne uszkodzonych, ale tylko jeden poszedł na dno. Choć było to,
jak oświadczył admirał Dönitz, największe zwycięstwo broni podwodnej, to
jednak nawet takie sukcesy nie mogły przysłonić rosnącej jednostronności tej
walki. Z 17 konwojów płynących przez Atlantyk w połowie marca 1943 roku
U-Booty przechwyciły bowiem jedynie 3. Zatopiły w marcu ogółem prawie
650 tys. ton, ale to i tak nie było dość, aby poważnie zagrozić
transatlantyckiej linii zaopatrzeniowej. Straty alianckich statków, które przez
cały rok 1942 i początek 1943 wynosiły ponad 500 tys. ton miesięcznie, z
nawiązką pokrywała ogromna produkcja amerykańskich stoczni, mogących
teraz co miesiąc wytwarzać ponad milion ton wyporności. Mimo
nieprzerwanych ataków U-Bootów od sierpnia 1942 roku alianckie
możliwości transportowe powiększały się, a nie kurczyły. Tymczasem straty
niemieckich okrętów podwodnych niepokojąco rosły. Naprowadzane przez
odszyfrowywaną komunikację radiową U-Bootów, wykorzystujące nowy
sprzęt w postaci sonaru oraz całkowitą przewagę w powietrzu brytyjskie i
amerykańskie okręty w końcu unieszkodliwiły podwodne zagrożenie. Do
maja 1943 roku admirał Dönitz tracił U-Booty wraz z załogami w tempie
jednego dziennie. Gdy więc jedna piąta jego atlantyckiej floty została
zatopiona w ciągu jednego miesiąca, wydał 24 maja 1943 roku wilczym
stadom rozkaz wycofania. Niezdolny do kontynuacji wojny na wyczerpanie
przeciwko przytłaczającej przewadze przemysłowej i technologicznej swoich
przeciwników ten najsłabszy rodzaj niemieckich sił zbrojnych został z
konfliktu wyeliminowany.

I.
Reakcja Hitlera i Speera na klęski z początku 1943 roku była
przewidywalna: zwiększona kampania mobilizacyjna i wzrost „propagandy
zbrojeniowej”9. Żołnierze 6. Armii nie mieli ginąć na darmo10. Powolne
niszczenie ostatnich, bronionych już bez nadziei punktów oporu w
Stalingradzie dało reszcie niemieckiego frontu południowego szansę na
wycofanie się w dość dobrym porządku na prawie te same pozycje, które
zajmowano w czerwcu 1942 roku. Niemcy wciąż kontrolowały większość
Ukrainy oraz węgiel i rudę żelaza w Doniecku, a Hitler rozkazał przez trzy
miesiące kierować całą produkcję ministerstwa Speera wyłączne na front
wschodni11. 13 stycznia 1943 roku Keitel, Hans Lammers i Martin Bormann
mianowali się triumwiratem z misją nadzorowania powszechnej mobilizacji
niemieckiej ludności do pracy dla wojny. Każdy mężczyzna i każda kobieta
obecni w kraju musieli być zarejestrowani przez urzędy pracy i oszacowani
pod względem wkładu, jaki mogą wnieść w produkcję wojenną. Wszystkie
interesy sektora cywilnego stały się przedmiotem bezlitosnej kontroli, w
wyniku której te niebędące ściśle niezbędne dla wysiłku wojennego miały
zostać zamknięte. W efekcie w pierwszych miesiącach 1943 roku produkcja
wzrastała błyskawicznie „na szerokim froncie”. W końcu maja 1943 roku
była o prawie 120% wyższa niż wtedy, kiedy Speer obejmował stanowisko.
Połowę tego wzrostu stanowiło Luftwaffe, resztę sektor Speera, w którym
wciąż dominowały amunicja, artyleria i bronie piechoty. „Postępy na
szerokim froncie” nie były jednak tym jednoczącym okrzykiem, którego
Speer i Hitler potrzebowali tej rozpaczliwej zimy lat 1942-1943. Była nim
„wielka historia” mająca ponownie ożywić kraj. A odpowiedzią był Program
Pancerny Adolfa Hitlera, ogłoszony przy ogłuszających fanfarach 22 stycznia
1943 roku12.
Czołgi nie były oczywiście niczym nowym dla niemieckiej produkcji
wojennej, a i sam Speer od samego początku wyraźnie doceniał ich
symboliczne znaczenie. W kilka dni po objęciu stanowiska wybrał się na
długą wizytę na poligony doświadczalne czołgów w Sankt Johann i
Kummersdorfie, gdzie sfotografowano go u sterów najnowszych pojazdów13.
Jak widzieliśmy, również komisja czołgowa już latem 1941 roku drastycznie
zwiększyła swoje plany produkcyjne. Rok później z niecierpliwością
oczekiwano nowych modeli – Pantery i Tygrysa. W budowie były nowe,
gigantyczne ośrodki produkcyjne, zwłaszcza Nibelungenwerk w Sankt
Valentin pod Linzem. Na początku września 1942 roku Speer uzgodnił z
Rohlandem, przewodniczącym Głównej Komisji ds. Czołgów, główny cel
produkcyjny wynoszący 1,4 tys. pojazdów miesięcznie do wiosny 1944 roku,
w tym 600 Panter, 50 Tygrysów, 150 czołgów lekkich i 600 sztuk mieszanki
dział pancernych i samobieżnej artylerii14. Tymczasem pod wpływem klęski
pod Stalingradem Hitler podjął impulsywną decyzję o podwojeniu tej liczby i
teraz oczekiwał do końca 1944 roku już 900 czołgów i nie mniej niż 2 tys.
dział szturmowych miesięcznie. Sam dekret uprawniający Speera do realizacji
Programu Pancernego Adolfa Hitlera był sformułowany nie w
technokratycznym języku racjonalizacji, ale w radykalnej retoryce wojny
totalnej. Osiągnięcie „natychmiastowego wzrostu produkcji czołgów” miało
„tak decydujące znaczenie dla wyniku wojny, że wszystkie urzędy cywilne i
wojskowe miały wesprzeć tę kampanię produkcyjną wszelkimi dostępnymi
zasobami, pod kierownictwem Ministerstwa Uzbrojenia i Amunicji
Rzeszy”15. Produkcja czołgów miała być „obficie i hojnie” zaopatrzona w siłę
roboczą, surowce, energię i maszyny, „nawet jeśli oznaczało to, że inne
ważne programy gospodarki zbrojeniowej znajdą się czasowo w trudnej
sytuacji”. Robotnicy z zakładów produkujących czołgi mieli być zwolnieni z
powołań do wojska, a wszyscy przyjęci do Wehrmachtu od 18 grudnia 1942
roku mieli wrócić do swoich fabryk. Każdy odmawiający współpracy w
ramach Programu Pancernego Adolfa Hitlera stanie przed obliczem
napawającego lękiem Volksgerichtshof16. Dekret połączono z wielkim
patriotycznym apelem do czołgowej siły roboczej, wygłoszonym przez
Speera i Goebbelsa w Berlinie w fabryce czołgów Alkett-Rheinmetall17.
Przedsiębiorstwa tego rodzaju miały pozwolenie na przejście na 72-godzinny
tydzień pracy, a należące do Henschla, produkujące Tygrysy zakłady w
Kassel od jesieni 1942 roku funkcjonowały przez całą dobę na dwie 12-
godzinne zmiany. Jacyś pociągnięci entuzjazmem do programu Führera
stachanowcy podobno ochotniczo pracowali bez przerwy przez 24 godziny18.
W ramach rekompensaty bohaterowie narodowosocjalistycznej pracy
dostawali dodatkową żywność, pigułki witaminowe i specjalne przydziały
ubrań, a Speer wyznaczał ich do dekoracji. Wyłącznie dla ich rodzin
zarezerwowano cały tyrolski ośrodek wypoczynkowy19. W kronikach
pokazywano Speera jak razem z generałem Guderianem, nowym czołgowym
szefem20, ściska dłonie robotnikom czołgowym i ich dzieciom.
Nie może być żadnych wątpliwości, że Wehrmacht potrzebował więcej
czołgów. Do ostatniego tygodnia stycznia 1943 roku Ostheer została pobita
do punktu, w którym pozostało jej na stanie już tylko 495 czołgów, a i tak nie
wszystkie były zdolne do działań21. Nie może być też żadnego sporu co do
skuteczności Programu Pancernego Adolfa Hitlera. Liczba
wyprodukowanych w maju 1943 roku czołgów była ponad dwukrotnie
wyższa od tej z jesieni 1942 roku, przy czym licząc na wagę, ogólna
produkcja zwiększyła się w rzeczywistości aż o 160%, co było wynikiem
wprowadzenia nowych, cięższych modeli. Mimo to niezwykły szum
propagandowy towarzyszący Programowi Pancernemu Adolfa Hitlera oraz
nadzwyczajne uprawnienia nadane Speerowi celem jego implementacji były
nieproporcjonalne do znaczenia czołgów w całościowym wysiłku wojennym.
Nawet w szczycie programu ich udział w całej produkcji zbrojeniowej nie
przekraczał 7%, gdy tymczasem inne sektory były poważnie upośledzone, tak
pod względem praktycznym, jak i symbolicznym22. Propaganda czołgowa
Speera osiągnęła swój zamierzony efekt w skupieniu się każdego
niemieckiego przemysłowca na głównym priorytecie i nawet jeśli inne
programy były wysoko uprzywilejowane, trudno im było zwrócić na siebie
uwagę najważniejszych podwykonawców. Zwłaszcza w przypadku
Luftwaffe, biorąc pod uwagę priorytet, jakim cieszyła się obecnie fabryka
silników czołgowych Maybach, praktycznie niemożliwe było otrzymać
bezzwłoczną dostawę wałów korbowych do silników lotniczych. Udział
Programu Pancernego Adolfa Hitlera w transporcie także był większy niż
gdyby to uczciwie przydzielać, co wstrzymywało ważne dostawy. Tak
wszechobecny był entuzjazm wywołany tym programem, że Luftwaffe
uciekło się do absurdalnego kroku stosując „priorytet czołgowy” do
zamówień samolotowych, po raz pierwszy uznany przez Zentrale Planung w
kwietniu 1943 roku. A jednak pomimo tych przeszkód to i tak produkcja
samolotów Milcha, a nie program czołgowy Speera była w głównej mierze
odpowiedzialna za kontynuację w pierwszej połowie 1943 roku wzrostu
produkcji broni. W maju 1943 roku Milch dorównał triumfowi czołgowemu
Speera jeszcze świetniejszym własnym rekordem: 2,2 tys. samolotów
bojowych w jednym miesiącu, co było pod każdym względem bardziej
znaczącym osiągnięciem niż głośna produkcja 1270 czołgów. Zdaniem Karla
Frydaga, który jako naczelny inżynier w Henschlu kierował zarówno
produkcją czołgu Tygrys, jak i Główną Komisją ds. Kadłubów, nie było tutaj
porównania: „Produkcja czołgów i produkcja Luftwaffe są zawsze
porównywane jedna do drugiej. To są jednak rzeczy nieporównywalne;
produkcja czołgów to przy Luftwaffe taniocha”23. Patrząc na statystyki
zbrojeniowe, ciężko jest się z nim nie zgodzić. Pod względem wytworzonej
wartości czy też wykorzystanych zasobów produkcja samolotów była od
czołgów przynajmniej 5 razy ważniejsza.
Program Pancerny Adolfa Hitlera podtrzymywał w pierwszej połowie 1943
roku propagandowe podniecenie wokół Ministerstwa Uzbrojenia Speera24,
niemniej tym, co miało określić przyszłość produkcji broni, było zaopatrzenie
w stal. Doprowadzając swoich robotników i maszyny do granic
wytrzymałości huty zdołały w marcu 1943 roku podnieść wytop do ponad 2,7
mln ton, tj. dość, aby „zafundować” rekordowe przydziały dla Wehrmachtu w
wysokości ponad 1,4 mln ton miesięcznie w pierwszym kwartale 1943 roku25.
Po tymczasowym uspokojeniu frontu wschodniego na początku kwietnia
Speer i Hitler z optymizmem dyskutowali więc o możliwości podniesienia
produkcji o kolejny milion ton i umożliwieniu w następnym roku kontynuacji
nadzwyczajnych wzrostów produkcji broni26. Pod koniec maja 1943 roku,
kiedy Ostheer przygotowywała się do ostatniego wielkiego wysiłku
zmierzającego do stabilizacji frontu wschodniego za pomocą ataku na
wystającą sowiecką pozycję pod Kurskiem, Zjednoczenie Stalowe Rzeszy
(RVE) zaprezentowało szczegółowe oszacowanie, co byłoby możliwe, gdyby
Niemcy zachowały kontrolę nad ukraińskimi złożami manganu. Założywszy,
że feldmarszałek Manstein utrzyma miasto Krzywy Róg, RVE przewidywało,
że do października 1944 roku może osiągnąć miesięcznie 3 mln ton stali oraz
wzrost do 3,25 mln ton w kwietniu 1945 roku27. Na tej podstawie Speer
spodziewał się, że przynajmniej przez kolejny rok produkcja broni będzie
rosnąć o ten spektakularny stopień osiągnięty podczas pierwszego roku jego
urzędowania.
Tymczasem wiosną 1943 roku niemiecka gospodarka wojenna sama
została wciągnięta do walki. Jak wspominaliśmy, zagrożenie anglo-
amerykańskimi bombardowaniami zajmowało już przynajmniej od roku 1940
poczesne miejsce w niemieckim myśleniu strategicznym, mimo to do
początków 1943 roku okazywało się, że jest ono niezwykle łatwe do odparcia.
RAF po prostu nie miał dość ciężkich bombowców, aby wyrządzać
nieprzerwane szkody na niemieckim zapleczu, ani też nie miał technologii
niezbędnej do naprowadzenia samolotów nad cele. Wielkie naloty na Lubekę
(28/29 marca 1942 roku) i Rostock (23/24 kwietnia 1942 roku) oraz „rajd
tysiąca bombowców” na Kolonię (30/31 maja 1942 roku) i Essen (1 czerwca
1942 roku) dały pewne wskazówki, co do drzemiącego potencjału, niemniej
nie rozwinęły się one w ciągłą kampanię powietrznej destrukcji28. Dopiero w
marcu 1943 roku dowództwo bombowe RAF-u dostało samoloty, przy
pomocy których mogło pokusić się o dłuższy atak na serce niemieckiego
przemysłu ciężkiego, oraz technologię umożliwiającą doprowadzenie ich nad
cele. Bitwa o Zagłębie Ruhry rozpoczęła się więc 5 marca nalotem na
siedzibę Kruppa, przemysłowe miasto Essen29. Lecąc za niewidocznym
promieniem wygenerowanym przez system elektronicznego naprowadzania
OBOE, 362 bombowce uderzyły między godzinami 20.58 i 21.36 w główny
cel kombinacją bomb zapalających i burzących, pozostawiając za sobą ślad
płonącego zniszczenia30. Tym razem RAF nie tylko atakował w dużej liczbie,
ale jeszcze przez 5 miesięcy wielokrotnie powracał, zrzucając ogółem 34 tys.
ton bomb. Sekwencja ciężkich nalotów nie słabła i przeplatała się z
dziennymi atakami nękającymi małych grup lekkich bombowców Mosquito.
Ciężkie naloty dotknęły wszystkie większe ośrodki aglomeracji Zagłębia
Ruhry: Essen (5 marca, 12/13 marca, 3/4 kwietnia, 30 kwietnia, 27 maja, 25
lipca), Duisburg (26/27 marca, 8/9 kwietnia, 26/27 kwietnia, 12/13 maja),
Bochum (13/14 maja, 12 czerwca), Krefeld (21 czerwca), Düsseldorf (25
maja, 11 czerwca), Dortmund (4 maja, 23 maja), Barmen-Wuppertal (29
maja), Mülheim (22 czerwca), Elberfeld-Wuppertal (24 czerwca),
Gelsenkirchen (25 czerwca, 9 lipca) i Kolonia (16 czerwca, 28 czerwca, 3
lipca, 8 lipca). Na domiar złego 16 maja specjalnie przystosowanymi
bombami zniszczono tamy na rzekach Möhne i Eder, zatapiając okoliczne
pola i odcinając wodę. Bombowce zabiły tysiące ludzi i wyrządziły poważne
szkody miejskim fabrykom, przede wszystkim jednak uderzyły w najbardziej
żywotny niemiecki ośrodek gospodarki przemysłowej i to dokładnie w
momencie, kiedy Hitler, Speer i RVE mieli nadzieję na ożywienie produkcji
zbrojeniowej świeżym wzrostem produkcji stali.
Czytając ówczesne źródła nie ma wątpliwości, że bitwa o Zagłębie Ruhry
zaznaczyła w historii niemieckiej gospodarki wojennej punkt zwrotny, w
wielkim stopniu niedoceniany w powojennych opracowaniach31. Jak przyznał
sam Speer, RAF uderzył we właściwy cel32. Zagłębie Ruhry było nie tylko
najważniejszym europejskim producentem koksu i węgla, ale także
kluczowym źródłem wszystkich rodzajów towarów wymagających dalszego
przetworzenia. Zakłócenie tamtejszej produkcji miało potencjał zatrzymać
linie montażowe w całych Niemczech. Kiedy pierwszy z ciężkich nalotów
uderzył w Kruppa w Essen, Speer natychmiast pojechał do Zagłębia Ruhry z
myślą o otrzymaniu generalnej lekcji zarządzania katastrofą33. Był zmuszony
jeszcze do powrotu w maju, czerwcu i lipcu, aby przydać energii działaniom
nadzwyczajnym i pozyskać siłę roboczą dobrze rozreklamowanymi pokazami
osobistej odwagi34. Status Zagłębia Ruhry podniesiono z krajowego zaplecza
do strefy wojennej. Speer ustanowił specjalny zespół ds. nadzwyczajnych z
władzą absolutną nad lokalną gospodarką, a także opracował plany całkowitej
ewakuacji zbędnej ludności. Pozostająca na miejscu siła robocza miała być
zorganizowana zgodnie z paramilitarnymi zasadami, umundurowana i
zakwaterowana w obozach, tak aby mogła być w mgnieniu oka
przemieszczona do każdej fabryki, która jeszcze funkcjonowała35. Jednak
wszystko, co mógł zrobić Speer, to tylko ograniczać szkody. Nie mógł
zatrzymać bombowców ani zapobiec poważnemu zakłóceniu przez nie
niemieckiego wysiłku wojennego. W konsekwencji rozpoczęcia ciężkich
nalotów wytop stali spadł w pierwszym kwartale 1943 roku o 200 tys. ton.
Spodziewając się wzrostu całej produkcji do ponad 2,8 mln ton miesięcznie i
przydzielając stal według tego, Zentrale Planung stanęło teraz w obliczu
niedoboru w wysokości niemal 400 tys. ton. Cały skrupulatny wysiłek, który
włożono w reorganizację systemu racjonowania, został unicestwiony przez
zdolność Brytyjczyków do mniejszego lub większego zakłócenia produkcji,
kiedy tylko chcieli. W obliczu niedoboru stali Hitler i Speer nie mieli wyjścia,
jak tylko wprowadzić natychmiastowe cięcia w programie amunicyjnym36.
Po więcej niż podwojeniu w roku 1942 produkcja amunicji w roku 1943
wzrosła więc o zaledwie 20%37. I nie tylko amunicja została dotknięta. Latem
1943 roku kłopoty Zagłębia Ruhry manifestowały się w całej niemieckiej
gospodarce w formie tzw. Zulieferungskrise (kryzysie podzespołów). Nagle
deficytowe stały się wszystkie rodzaje części, odlewów i elementów kutych38,
a to wpływało bezpośrednio nie tylko na przemysł ciężki, ale na cały
kompleks zbrojeniowy. Co najistotniejsze, braki w kluczowych
komponentach doprowadziły do nagłego zastopowania szybkiego wzrostu
produkcji Luftwaffe. Między czerwcem 1943 roku i marcem 1944 roku nie
było żadnego dalszego zwiększenia miesięcznej produkcji samolotów.
Natomiast w produkcji broni jako całości okres stagnacji trwał przez całą
drugą połowę 1943 roku. Jak przyznawał sam Speer, bombardowania
alianckie unicestwiły wszelkie plany dalszego wzrostu produkcji39. Siły
bombowe RAF-u zatrzymały w miejscu cały cud zbrojeniowy Speera.
A miało być jeszcze gorzej. Nastrój względnego spokoju, który przeważał
wiosną i wczesnym latem 1943 roku, był spowodowany przede wszystkim
tymczasową stabilizacją na froncie wschodnim. Jasne było jednak dla obu
stron, że ta przerwa nie może trwać wiecznie. Kwestią czasu było tylko
wznowienie przez Armię Czerwoną jej krwawych wysiłków zmierzających
do wyrzucenia niemieckich najeźdźców. W próbie uprzedzenia i zakłócenia
letniej ofensywy sowieckiej Niemcy po tygodniach odkładania w czasie
rozpoczęli 5 lipca swoje własne natarcie na występ kurski. Wynikła z tego
konfrontacja była jedną z największych bitew lądowych w historii40. Z
perspektywy czasu wydaje się to jednak raczej ćwiczeniem w złowieszczym
bezsensie. W roku 1941 Wehrmacht zaatakował Związek Radziecki na trzech
frontach jednocześnie i w linii rozciągającej się na ponad tysiąc kilometrów
od jednego krańca do drugiego. Z kolei w roku 1942 Hitler był już zmuszony
do ograniczenia się do frontu południowego i użycia zaledwie jednej grupy
armii. W roku 1943 operacja „Cytadela” była skierowana już tylko przeciwko
pojedynczemu występowi na styku dwóch grup armii41. Zamiast więc
kulminacyjnym punktem zwrotnym bitwa pod Kurskiem okazała się być
oznaką beznadziejności niemieckiej położenia. Celem odparcia niemieckiego
natarcia i przygotowania się do własnego kontrataku Sowieci zgromadzili w
Frontach Centralnym i Woroneskim 1,3 mln ludzi, kolejne 573 tys. trzymali
natomiast w odwodzie. W przeciwieństwie do tego Niemcy nawet po
ogołoceniu swoich rezerw mogli dysponować tylko 777 tys. ludzi. Działania
związane z Programem Pancernym Adolfa Hitlera oczywiście przysłużyły się
podniesieniu jakości niemieckich sił pancernych. Specjalne do
poprowadzenia ataku zmontowano 200 najnowszych Panter i 146 Tygrysów.
Dodatkowo dywizje pancerne były teraz coraz częściej wyposażane w nowe
wersje Panzer IV z potężną armatą kalibru 75 mm. Sowieci odwrotnie, wciąż
polegali na pierwszej generacji T-34. Problemem niemieckich dywizji
pancernych nie była więc już jakość, ale ilość. Skoncentrowawszy 70%
wszystkich swoich sił pancernych na froncie wschodnim pod Kurskiem,
Wehrmacht mógł wystawić w polu 2451 czołgów i dział szturmowych
naprzeciw sowieckiej potęgi liczącej 5128 pojazdów. Podobny stopień
słabości wykazywało Luftwaffe, za to w artylerii proporcje zwiększały się na
niekorzyść Niemców do ponad 4 do 1. Co najważniejsze, Niemcy stracili
wszystkie elementy zaskoczenia, tego kluczowego składnika ich sukcesów
odniesionych zarówno w roku 1941, jak i w 194242. Dzięki znakomitemu
wywiadowi sowiecka obrona była tak dobrze przygotowana, że armia
niemiecka nie była nawet w stanie osiągnąć jakiegoś istotniejszego
początkowego włamania i po raz pierwszy od początku wojny ich kampania
była przegrana już na najwcześniejszym etapie. Po poniesieniu 50-
tysięcznych strat w ciągu 2 tygodni walk i po obfitym zużyciu materiałów
ostatnia niemiecka ofensywa na froncie wschodnim została przerwana. Tym
razem Wehrmachtowi nie dano jednak szansy na odbudowę i teraz to już
tylko Armia Czerwona dyktowała tempo wydarzeń. Jeszcze przed
wstrzymaniem ataku przez Niemców przeszła ona do ofensywy w centralnej
części frontu43, a w sierpniu zaczęła drugie, potężne natarcie przeciwko
Grupie Armii „Południe”, wypierając ją aż do Dniepru. Związkowi
Radzieckiemu po raz pierwszy towarzyszyła teraz znacząca pomoc ze Stanów
Zjednoczonych. Setki tysięcy amerykańskich samochodów ciężarowych,
kołowych i półgąsienicowych, zmotoryzowało szlaki logistyczne Armii
Czerwonej, umożliwiając jej utrzymanie w latach 1943-1944 nieprzerwanego
tempa posuwania się naprzód44.
WYKRES NR 22. WSTRZYMANY CUD ZBROJENIOWY: 2 LATA
PRODUKCJI BRONI POD KIEROWNICTWEM SPEERA STYCZEŃ-
LUTY 1942 ROKU = 100)
Zaledwie 3 dni po tym, jak Niemcy rozpoczęli swoje natarcie na Kursk,
Brytyjczycy i Amerykanie wylądowali na Sycylii45. Co niewybaczalne,
alianci pozwolili Niemcom ewakuować ich garnizon, dzięki czemu mogli oni
później zażarcie bronić włoskiego buta bez potrzeby kierowania tam
znaczniejszych sił z frontu wschodniego. Mimo to polityczne reperkusje
inwazji były dramatyczne. 25 lipca 1943 roku włoska armia obaliła
Mussoliniego, wywołując u międzynarodowej opinii publicznej falę szoku.
Wyraźnie dni faszystowskich dyktatorów były już teraz policzone. Tej samej
nocy nalot RAF-u na Essen połączono z rozpoznawczym rajdem na Hamburg,
a 3 dni później brytyjskie bombowce powróciły i spaliły to drugie miasto w
Niemczech w apokaliptycznej burzy ogniowej, jakiej dotychczas świat nie
widział46. Żaden ogień nigdy jeszcze nie osiągnął takiej intensywności żaru,
jaki wczesnym rankiem w środę 28 lipca powstał we wschodnich dzielnicach
Hamburga. Szkło się stopiło, a ludzkie ciała zmumifikowały. 40 tys. ludzi
udusiło się lub spłonęło żywcem. W kilka dni brytyjskie i amerykańskie siły
lotnicze zniszczyły ćwierć miliona domów i sprowadziły wielką część
centrum miasta do góry 43 mln m3 gruzów. 900 tys. ludzi zostało
zmuszonych do ucieczki, a panika i chaos rozprzestrzeniły się na wszystkie
okoliczne miasteczka i wsie. Wydawało się to spełnieniem wszystkich
nadziei, które Churchill i reszta brytyjskiego kierownictwa od tak długiego
czasu pokładali w bombardowaniach strategicznych. Siły bombowe RAF-u w
końcu osiągnęły status broni zdolnej naprawdę wygrywać wojny.

II.
W rzeczywistości jednak dobicie Trzeciej Rzeszy miało zająć jeszcze
blisko 2 lata. We Włoszech walki przeciągnęły się aż do samego końca
wojny, a rozlew krwi na froncie wschodnim osiągnął swój szczyt dopiero w
pierwszych tygodniach 1945 roku. RAF próbował noc w noc, ale w roku
1943 udało mu się wywołać jeszcze tylko jedną burzę ogniową, 22
października w Kassel47. Ta zabiła 6 tys. ludzi, tj. nawet nieco wyższy
procent mieszkańców niż w Hamburgu. 8 tys. ludzi zostało oślepionych na
skutek działania dymu i gorąca, 123,8 tys., czyli 62% populacji, pozbawiono
dachu nad głową. Produkcja czołgów Tygrys i ciężkich dział
przeciwpancernych kalibru 88 mm została wstrzymana na miesiące. Po tym
jednak uwagę RAF-u pochłonęły bezowocne wysiłki zmierzające do
powtórzenia także w Berlinie tego, co osiągnięto w Hamburgu48. Choć
atrakcyjność stolicy jako celu była oczywista, to jednak był to obiekt
położony dużo dalej niż jakiekolwiek z miast Zagłębia Ruhry, znajdując się
już na granicy zasięgu RAF-u. Ponadto w kategoriach przemysłowych Berlin
nie był nawet w najmniejszym stopniu tak obiecujący jak Zagłębie Ruhry.
Nie był też ważnym ośrodkiem produkcji zbrojeniowej, ale za to był
wybitnym ośrodkiem wytwórstwa produktów finalnych w odróżnieniu od
Zagłębia Ruhry, które było głównym niemieckim dostawcą składników
najbardziej podstawowych czyli węgla i stali49. Wyłączenie Zagłębia Ruhry i
przerwanie połączeń z resztą Niemiec mogło więc potencjalnie zakłócić
produkcję w całym kraju. Wielokrotne rajdy na to miejsce, które odbyły się w
roku 1943, spowodowały straszliwe straty w lotnictwie bombowym RAF-u.
Blisko 4 tys. lotników zginęło albo dostało się do niewoli, a 640 bombowców
zostało zestrzelonych albo się rozbiło. Choć zużycie było przerażające, to
jednak między lutym i sierpniem 1943 roku siła bombowa RAF-u właściwie
wzrosła, a to dzięki rosnącej produkcji brytyjskich fabryk samolotów50.
Zagłębie Ruhry było wąskim gardłem i już w 1943 roku RAF miał je w
garści. Niepowodzenie w jego przytrzymaniu i ściśnięciu było tragicznym
błędem operacyjnym. Pełzająca katastrofa, którą Speer i jego ludzie jasno
przewidywali latem 1943 roku, została przełożona na rok następny.
Z perspektywy czasu niewątpliwe jest zatem, że Trzecia Rzesza nie była
jeszcze wtedy skończona, ale też nie można przecenić wpływu na
ówczesnych ludzi wydarzeń z lipca 1943 roku. Nawet najbardziej fanatyczni
zwolennicy Trzeciej Rzeszy nie mogli już zaprzeczyć, że „kres jest tuż za
rogiem”. Hans Kehrl stanął oko w oko z twardą rzeczywistością już pierwszej
nocy dewastacji Hamburga, kiedy to obudził go telefon od jego bliskiego
współpracownika gauleitera Karla Kaufmanna błagającego go o
przyspieszenie przybycia serii pociągów z niegaszonym wapnem,
potrzebnego do szybkiego pozbycia się dziesiątek tysięcy ciał51. Po tym, jak
pospieszył do ministerstwa, gdzie został poinformowany o rozmiarach
katastrofy, Kehrl przeżył chwilowe załamanie. Po raz pierwszy od lat ten
obsesyjny pracoholik został zmuszony do powrotu do domu, gdzie godzinami
wałęsał się w oszołomieniu po ogrodzie. Nic dziwnego, że kiedy wyciekły
wieści z Hamburga, Gestapo zaczęło otrzymywać z całego kraju raporty o
szoku i niepokoju, do której to paniki dołączyło się także nagłe obalenie
Mussoliniego. SD odnotowało, że członkowie partii nie nosili już w
miejscach publicznych partyjnych odznak, zaś zwykli ludzie unikali gdzie
tylko to było możliwe hitlerowskiego pozdrowienia52. Z kolei Speer
zauważył, że nawet publiczność partyjna nie reagowała już na jego chwalenie
się triumfami cudu zbrojeniowego53. Pośród liderów przemysłu, meldowało
SD, nie było już nikogo, kto by wierzył w możliwość zwycięstwa Niemiec54.
Publiczne przyznanie się do czegoś takiego było jednak skrajnie
niebezpieczne.
Kierownictwo nazistowskie zareagowało bowiem na ten kryzys moralny
zdecydowaną eskalacją przemocy55. 24 sierpnia 1943 roku Reichsführer SS
Heinrich Himmler przejął Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, zaś do końca
roku regionalni szefowie partii nazistowskiej, tj. gauleiterzy, zostali formalnie
uznani za władzę nadzorczą nad lokalnymi rządami. W coraz większym
stopniu partia i państwo zlewały się w jedno, z tym że to partia nadawała ton.
Zintensyfikowano upolitycznienie sądownictwa, które zresztą i tak od
początku wojny przybierało coraz agresywniejsze postawy. W roku 1943
sądy wydawały przeciwko Niemcom wyroki śmierci za defetyzm i sabotaż w
liczbie stu tygodniowo. Nawet prominentni przedsiębiorcy nie byli przed tym
chronieni. W istocie Heinrich Himmler i Gestapo celowo wykorzystywali do
szczególnie agresywnych odwetów właśnie burżuazyjnych defetystów.
Jesienią 1943 roku dwóch wysokich kierowników działów Deutsche Banku
zostało aresztowanych i rozstrzelanych za wypowiadanie defetystycznych
uwag56. Osobę wyznaczoną na członka zarządu giganta elektrycznego RWE
spotkał ten sam los i to pomimo interwencji Alberta Vöglera57. W tym pędzie
do narzucania dyscypliny na krajowym podwórku Himmler mógł liczyć na
pełne wsparcie Alberta Speera. W miarę jak kryzys Trzeciej Rzeszy się
pogłębiał, ten ostatni bardziej niż kiedykolwiek wcześniej przybliżał się do
absolutnego centrum władzy, stając się przy tym jednym z czołowych
zwolenników radykalizacji, bezlitośnie wykorzystującym swój autorytet do
tłumienia debaty na temat ogólniejszego sensu wysiłku wojennego.
Speer oczywiście nie był ślepy na powagę sytuacji Niemiec. Hamburg palił
się jeszcze, kiedy 29 lipca 1943 roku spotkało się Zentrale Planung, Speer nie
mógł więc uniknąć wyciągnięcia drastycznych wniosków:
Tylko jeśli nieprzyjacielskie naloty będzie można zastopować, możliwe będzie myślenie o
wzroście produkcji. Jeśli jednak będą kontynuowane na taką skalę jak dotychczas, to w ciągu 12
tygodni automatycznie wypadnie nam [Zentrale Planung] wiele kwestii, o których teraz
dyskutujemy… Większa produkcja samolotów myśliwskich jest jedynym sposobem zapobieżenia
zrujnowaniu wszystkiego, inaczej możemy sobie równie dobrze strzelić w głowę58.

I było kilku członków niemieckiego kierownictwa, którzy wzięli to


dosłownie. 18 sierpnia 1943 zastrzelił się szef sztabu Luftwaffe Hans
Jeschonnek, człowiek najbardziej bezpośrednio odpowiedzialny za
prowadzenie niemieckiej wojny powietrznej59. Z kolei Erhard Milch zupełnie
stracił panowanie nad sobą, składając wobec publiczności złożonej z
gauleiterów, ministrów i wyższych urzędników cywilnych takie oto
oświadczenie: „Przegraliśmy tę wojnę! Definitywnie przegraliśmy”. Hitler
był zmuszony wysłać Goebbelsa do zaordynowania mu czegoś, co nazywano
„zastrzykiem z cementu”60. Natomiast Speer ze swojej strony odmówił
poparcia dla jakiegokolwiek defetyzmu, a sam kryzys z lata 1943 roku
dostarczył mu okazji do rozszerzenia zakresu kompetencji swojego
ministerstwa oraz zmobilizowania dla produkcji wojennej jeszcze większych
zasobów61. Dotychczas to cywilne Ministerstwo Gospodarki było
odpowiedzialne za surowce i miało prawo do nadzoru nad firmami, które nie
były pod kontrolą Wehrmachtu. Tymczasem celem Speera było zdobycie dla
produkcji zbrojeniowej setek tysięcy dodatkowych robotników poprzez
przeprowadzenie kompleksowego „wyczesania” sektora cywilnego.
Celem omówienia warunków fuzji Speer odbył na dzień przed nalotem na
Hamburg spotkanie z Hansem Kehrlem, który do teraz był najważniejszą
osobą w cywilnym Ministerstwie Gospodarki. Kehrl był wprawdzie
bezwzględnym nazistą, ale był też dobrze poinformowany, a i myślał
niezależnie. Przez te wszystkie lata, które spędził w nazistowskiej polityce
przemysłowej, był jednym z najbardziej zajadłych krytyków propagandy
zbrojeniowej Speera. Był świadkiem pojawienia się i zniknięcia Planu 4-
letniego. Nie miał teraz czasu na słuchanie luźnych opowiastek Speera o
cudach zbrojeniowych czy jego zarządzaniu w stylu „zorganizowanej
improwizacji”62. Jako człowiek najmocniej zaangażowany w techniczną
stronę racjonowania surowców Kehrl był w pełni zaznajomiony z realnymi
ograniczeniami, które hamowały niemiecki potencjał militarny. Kiedy Speer
wysunął jak rozkaz swoje żądanie, żeby wraz z całym swoim departamentem
podporządkował się Ministerstwu Uzbrojenia Rzeszy, Kehrl odpowiedział
prośbą o wytłumaczenie mu tego w kontekście szerszych celów
strategicznych niemieckiego wysiłku wojennego63. Speer odpowiedział
zaskoczony i oburzony: „To całkiem dziwaczne” oświadczył „żeby
wyobrażać sobie, że po powrocie z kwatery głównej Führera minister będzie
referował… sytuację polityczną, nie mówiąc już o treści jego rozmów z
Führerem”64. Kehrl poprosił więc o pozwolenie odejścia z ministerstwa.
Tymczasem kilka dni później został poinformowany, że niezastosowanie się
do projektu Speera będzie interpretowane jako równoznaczne z dezercją65. W
kolejnych miesiącach Kehrl i jego zespół surowcowy został więc zgodnie z
oczekiwaniami połączony z Ministerstwem Uzbrojenia, gdzie Kehrl przejął
także odpowiedzialność za zorganizowanie Wydziału Planowania
(Planungsamt), eksperckiego think tanku, który bardzo pomógł w
sprowadzaniu na ziemię dyskusji Zentrale Planung.
Speer nie ograniczał się tylko do słownego zastraszania swoich
współpracowników. Ponieważ cud zbrojeniowy był podstawą jego władzy, a
propaganda i perswazja wyraźnie nie wystarczały już do jego kontynuacji,
Speer uciekł się do pełnego aparatu represji, jakim dysponował reżim
nazistowski. Licząc na ponowny start ekspansji produkcji broni, od lata 1943
roku zmierzał do zawiązania ściślejszego niż dotąd sojuszu z Heinrichem
Himmlerem. W końcu lipca uzgodnił więc, że akcja ochrony fabryk
przemysłu zbrojeniowego będzie nadzorowana przez SS66, a 5 października
1943 roku podpisał z Himmlerem formalne memorandum o współpracy, które
upoważniało sieć informatorów SD do przeprowadzania kontroli produkcji
cywilnej w całym niemieckim przemyśle67. Aby uczcić zawarcie tej umowy,
Speer wygłosił przemówienie do publiczności złożonej z setki urzędników
Gestapo, zaś następnego dnia zorganizowali wraz z Himmlerem demonstrację
swojego nowego partnerstwa na dorocznym zjeździe gauleiterów, który odbył
się w Poznaniu, stolicy Warthegau, w miejskim ośrodku konferencyjnym68.
Program mów wygłaszanych 6 października 1943 roku był niezwykle
obszerny. Oprócz Speera i Himmlera wystąpili admirał Dönitz, który właśnie
przejął kontrolę nad marynarką, Erhard Milch oraz trzech najważniejszych
członków zespołu Speera. Wspólne pokazanie się tych kluczowych dla
produkcji zbrojeniowej osobistości wyraźnie nie było przypadkiem i było
obliczone na uświadomienie regionalnym liderom partii nazistowskiej
zaistnienia w kierownictwie Trzeciej Rzeszy nowego układu sił.
Przemówienie Speera, które wygłosił on bezpośrednio przed obiadem, było
radykalne w tonie i odzwierciedlało krytyczną sytuację militarną Niemiec69.
Celem tej wypowiedzi, jak sam oświadczył, było „pozbawienie was na
przyszłość wszelkiej wymówki, że nie wiedzieliście, z czym mamy do
czynienia… Wciąż i wciąż otrzymuję od poszczególnych gauleiterów
propozycje, które wskazują na niezrozumienie obecnej sytuacji. Proszę was
teraz, w tej właśnie chwili, abyście mieli jasność, że tylko najostrzejsze środki
mogą polepszyć nasze położenie”. Speer przypomniał audytorium swoje
triumfalne przemówienie wygłoszone zaledwie kilka miesięcy wcześniej w
Sportspalast, kiedy to obiecał wzrost produkcji broni o 15-20% miesięcznie.
Zniweczyły to jednak nieprzerwane naloty RAF-u na Zagłębie Ruhry. „Od
początku nalotów” wyjaśniał Speer „mieliśmy, co jest pewne, powolny
wzrost produkcji, ale tylko około 3% do 5% miesięcznie. To jest absolutnie
niewystarczające”70. W rzeczywistości Speer był nazbyt optymistyczny.
Miesięczny wskaźnik zbrojeń nie wykazywał w ogóle żadnego trwałego
wzrostu w drugiej połowie 1943 roku. Speer przyznał także, że Niemcy
pogorszyły się pod względem jakości swojej broni:
Co do wyposażenia armii, żyjemy w czasach, gdy nasze czołgi były gorsze od rosyjskich…
Luftwaffe na przestrzeni ostatnich dwóch lat odczuwało absolutną niższość, techniczną niższość, w
stosunku do broni nieprzyjaciela. I możecie z tego przykładu zobaczyć, co to znaczy być w stanie
załatwić sobie ilość, ale być jakościowo gorszym. To jest w naszej sytuacji zupełnie nie do
utrzymania.

Nadzieja na najbliższe miesiące była taka, że Niemcy będą w stanie


wkrótce dorównać uzbrojeniu swoich wrogów pod względem jakości, a to
dzięki przełomowym wynalazkom swoich naukowców i inżynierów. Tym
natomiast, czego Niemcy teraz potrzebowały, było spotęgowanie ich
technologicznej przewagi ponownym wzrostem ilości produkcji. I Speer
szczególnie akcentował taki oto swój przekaz:
To jest nie tylko możliwe, ale i konieczne. To jest pilnie konieczne, ponieważ nie jesteśmy już w
tym szczęśliwym położeniu, w jakim byliśmy po kampanii francuskiej [lato 1940 roku], kiedy
mogliśmy decydować, co ma zrobić nieprzyjaciel, ale dzisiaj to wróg dyktuje nam swoją produkcją,
co my musimy robić. I jeśli my nie podporządkujemy się temu dyktatowi nieprzyjaciela, wtedy
front na dłuższą metę utrzymać się nie może.

Tym, czego domagał się Speer, była pomoc ze strony gauleiterów w


zmobilizowaniu ostatnich rezerw cywilnej gospodarki. Żadnej współpracy nie
można było oczekiwać ze strony przemysłowców z branż produkujących
dobra konsumpcyjne. „Grupy gospodarcze są w swoim aktualnym składzie
głównie reprezentantami wielkich firm” mówił Speer. „Teraz, kiedy wielkie
firmy z branż konsumpcyjnych mają zostać wyeliminowane, wysyła się do
mnie jedno kłamstwo za drugim. Wszystko, co mi się mówi jest kłamstwem,
czy przychodzi to z przemysłu drukarskiego, wyrobu papieru czy z
odzieżowego, od początku do końca nic tylko kłamstwa i podstęp”. Ponadto
cieszą się one polityczną protekcją, ponieważ niedobór trwałych dóbr
konsumpcyjnych, takich jak lodówki czy radia, przynosi świetne łapówki.
Speer ogłosił, że dla skończenia z tą skandaliczną sytuacją właśnie mianuje
„psy gończe” z sektora zbrojeniowego, aby dopaść całą zbędną produkcję
cywilną. Nie wahał się też powołać na środek ostateczny:
Poprosiłem Reichsführera SS Himmlera, aby oddał do mojej dyspozycji SD celem wytropienia
tego typu produkcji oraz poczyniliśmy uzgodnienia z SD, że ma ono dostęp do wszystkich firm
zbrojeniowych i że może wszcząć niezbędne śledztwa… Jestem gotów ponieść ryzyko, które wiąże
się z tymi zamknięciami. Jestem gotów odpowiedzieć na wszelkie oskarżenia, które nadejdą z
najróżniejszych miejsc.

I poprosił gauleiterów, żeby „zauważyli jedną rzecz: nie może być i nie
będzie miejsca na dawną manierę, gdy pojedyncze okręgi zwalniały się z
programów zamknięć fabryk. Nie jest możliwe, żeby jeden gau jechał na
ostro, a drugi wręcz przeciwnie”. Speer dał gauleiterom 2 tygodnie na
wprowadzenie tego programu, po czym narzuci zamknięcia z Berlina „i mogę
was zapewnić, że jestem w tej sprawie w pełni gotów za wszelką cenę
potwierdzić władzę Rzeszy. Rozmawiałem z Reichsführerem SS Himmlerem
i teraz zajmę się okręgami, które nie wykonują właściwie tych kroków”.
Speer konkludował wiecowym okrzykiem:
Jeśli przeprowadzimy te kroki z niezbędną brutalnością i jeśli dacie mi swoje wsparcie w tej
kwestii, to jestem absolutnie przekonany, że będziemy w stanie przebić się ze swoimi przewagami,
które bez wątpienia osiągnęliśmy w jakości, a także ilości uzbrojenia, tak aby oprzeć się
nieprzyjacielowi, a w końcu go pokonać.

Straciwszy własnego brata pod Stalingradem, Speer nie miał złudzeń co do


istoty tych zmagań, niemniej nie wahał się opowiedzieć za najbardziej
brutalną logiką wyniszczenia wojną:
To my musimy mieć ostatnie dywizje. Szczególnie w walce przeciwko Rosji rozstrzygające jest
bycie tym, kto rzuca rezerwy na pole walki na samym końcu. Nie mam żadnych obaw, że będziemy
w stanie dostarczyć wyposażenie… jesteśmy w stanie to zrobić, jeśli tylko dostaniemy niezbędne
wsparcie.

Nawet przez minutę Speer nie dopuszczał możliwości, że była to batalia,


której Niemcy mogły nie wygrać. Wbrew wszystkim przeciwnym dowodom
naciskał, żeby niemieckie zaplecze ciągle miało wolę kontynuacji, a wtedy
sam sukces był już tylko kwestią przywództwa.
Sama nasza ojczyzna, naród niemiecki, chce nam pomóc. Jest przygotowany do poniesienia
koniecznych ofiar. Czekał wystarczająco długo na moment, kiedy ta poważna koncepcja weźmie
górę. To zależy od nas, tylko od nas, kierownictwa Rzeszy Niemieckiej, czy spotęgujemy tę wolę
narodu.

To, co stało się po tym groźnym apelu Speera, jest przedmiotem dyskusji71.
Speer do śmierci twierdził, że zjadł obiad w Poznaniu i wyjechał w
towarzystwie Waltera Rohlanda, aby uczestniczyć w wieczornym spotkaniu z
Hitlerem. Oprócz samousprawiedliwiających oświadczeń złożonych długo po
tym wydarzeniu pod przysięgą przez Rohlanda i kierownika poznańskiego
centrum konferencyjnego nie ma jednak wiele na poparcie tej wersji zdarzeń.
Dużo bardziej prawdopodobne jest, że Speer był ciągle obecny na
poznańskiej sali konferencyjnej jeszcze późnym popołudniem, kiedy to wstał
i zwrócił się do gauleiterów Heinrich Himmler. Pełny tekst jego
przemówienia z 6 października nie zachował się72, niemniej posiadane
fragmenty sugerują, że było ono niemal identyczne z mową, jaką 2 dni
wcześniej wygłosił w tym samym miejscu do najwyższych dowódców
Waffen SS. Jak można było oczekiwać od głównodowodzącego Waffen SS,
większą część obu pochłonęło bezładne omówienie sytuacji militarnej na
froncie wschodnim. Himmler jakiś czas poświęcił także wykorzystaniu
rosyjskiej siły roboczej, tj. słabemu echu wspaniałych planów z lat 1941 i
1942. Oba przemówienia zawierały jednak także krótki, ale niezwykły akapit,
którym Himmler wciągnął słuchających go w pełny współudział w zagładzie
Żydów. Byłoby naiwnością wyobrażać sobie, że w roku 1943 „ostateczne
rozwiązanie” było czymś nowym dla tej publiczności czy gauleiterów.
Wszyscy oni byli przynajmniej pośrednio zaangażowani w jego realizację,
wielu z nich było nawet głównymi sprawcami. Celem mowy Himmlera było
nie tyle ujawnienie sekretu, co raczej rozwianie samozadowolenia
otaczającego powszechne dyskusje na temat „ostatecznego rozwiązania” i
wyłuszczenie towarzyszom partyjnym, co faktyczne znaczyło dokonać tego
czynu. Podobnie jak Speer Himmler także chciał pozbawić gauleiterów
„wszelkiej wymówki”:
Wszyscy z radością akceptujecie fakt, że nie ma już Żydów w waszych prowincjach. Wszyscy
Niemcy, poza bardzo niewieloma wyjątkami, są doskonale świadomi, że nie moglibyśmy przetrwać
bomb i nerwów czwartego, a być może w przyszłości piątego, a nawet szóstego roku wojny, gdyby
ta niszczycielska zaraza była ciągle obecna wewnątrz naszego ciała społecznego. Krótka sentencja:
„Żydzi mają zostać eksterminowani” jest łatwa do wygłoszenia, ale wymagania wobec tych, którzy
musieli wprowadzić to w życie, są najcięższe i najtrudniejsze na świecie… Proszę was, żebyście
tylko wysłuchali, ale nigdy nie opowiadali o tym, co dzisiaj tutaj powiem. Stanęliśmy, widzicie,
wobec pytania: „Co zrobić z kobietami i dziećmi?”… Musiała zostać podjęta ciężka decyzja, że
mają zniknąć z powierzchni ziemi. Dla organizacji, która musiała wykonywać ten rozkaz, był on
najtrudniejszy, jaki kiedykolwiek otrzymała… Uważam za swój obowiązek teraz właśnie otwarcie
mówić o tej sprawie do was, którzy jesteście najwyższymi dygnitarzami partii i naszego
politycznego układu, politycznym narzędziem Führera,… żeby powiedzieć wam, jak to było.
Do końca tego roku w krajach będących pod naszą okupacją kwestia żydowska będzie
załatwiona … Nie miejcie wątpliwości, że aspekt ekonomiczny nie prezentował wielu trudności,
przede wszystkim przy oczyszczaniu gett: w Warszawie walczyliśmy w bitwach ulicznych przez 4
tygodnie… Ponieważ to getto produkowało futrzane płaszcze i odzież, uniemożliwiano nam
przejęcie go, kiedy było to łatwe: mówiono nam, że przeszkadzamy w ważnej produkcji: „Stop!”
mówili. „To jest produkcja wojenna!”.
Oczywiście nie ma to nic wspólnego z towarzyszem Speerem: to nie ty to robiłeś [kursywa –
AT]. Ten właśnie rodzaj tzw. przedsiębiorstw produkcji wojennej towarzysz Speer i ja sprzątniemy
razem w ciągu następnych tygodni, zrobimy to tak samo bez sentymentów, jak wszystkie rzeczy
mają być robione w tym piątym roku wojny: bez sentymentów, ale z głębi naszych serc, dla
Niemiec…
I tym właśnie chcę zakończyć kwestię Żydów. Jesteście teraz poinformowani i zatrzymajcie tę
wiedzę dla siebie. Później może będziemy mogli rozważyć, czy należy o tym powiedzieć narodowi
niemieckiemu. Ale myślę, że lepiej będzie, żebyśmy – my wszyscy – nieśli tę odpowiedzialność…
odpowiedzialność za czyny, nie tylko za ideę… a potem zabrali tajemnicę ze sobą do grobu.

W latach 70. Speer twierdził, że nie pamięta tej popołudniowej sesji z 6


października 1943 roku. Miał nawet czelność zasugerować, że Himmler
zwrócił się do niego osobiście w krytycznym punkcie przemówienia,
ponieważ Reichsführer SS był krótkowidzem, a nie miał okularów, zatem nie
był świadomy opuszczenia sali przez Speera. W rzeczywistości jest daleko
bardziej prawdopodobne, że i on, i Milch, i inne kluczowe osobistości
produkcji zbrojeniowej siedziały tam podczas całej mowy. A w każdym razie
wielce niewiarygodna jest sugestia, że na jesieni 1943 roku nie byli oni
jeszcze zaznajomieni z bestialstwem popełnianym wobec Żydów w całej
Europie i ogólnie na froncie wschodnim. Nikt nie mógł wizytować Ukrainy
czy Generalnego Gubernatorstwa po roku 1941, nie mówiąc już o
nadzorowaniu pracy tamtejszych fabryk, bez świadomości masowych
mordów, które tam się odbywały. Aby dać jeden przykład, jesienią 1942 roku
w sprawozdaniu dla Erharda Milcha Ernst Heinkel, jeden z czołowych
niemieckich producentów samolotów, zauważył na marginesie, że jest
praktycznie niemożliwe rozpocząć produkcje samolotów w Polsce, a to ze
względu na dezorganizację spowodowaną „eksterminacją Żydów”, przy czym
uwaga ta, jak się wydaje, nie wymagała żadnych dalszych komentarzy73. Jak
widzieliśmy, Paul Pleiger i Robert Ley omawiali jesienią 1942 roku
„ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” z czołowymi przemysłowcami
węglowymi74. Ponadto Speer był w pełni poinformowany o decyzji o zmianie
europejskich przydziałów żywnościowych na rok 1942. Kiedy w roku 1944
SS rozpoczęło wywózkę setek tysięcy węgierskich Żydów do Auschwitz, z
czego tylko mniejszość była przewidziana do pracy, ruch tej ogromnej liczby
ludzi nie spowodował nawet odrobiny zakłopotania w Ministerstwie
Uzbrojenia75. A przecież nikt nie mógł w żadnym wypadku wyobrażać sobie,
że obóz w Auschwitz był zaprojektowany do pomieszczenia tych ludzi
żywymi. Jako zupełne minimum wymagałoby to zwiększonych przydziałów
żywności, tj. kroku, którego nigdy nawet nie omawiano. Prawda jest taka, że
masowa zagłada nie była czymś, co potrzebowało jakiegoś szczególnego
komentarza wśród ludzi, którzy byli zaznajomieni z realiami Generalnego
Gubernatorstwa i terytoriów wschodnich. Nikt oczywiście nie lubił
rozpamiętywać krwawych detali albo osobistego zaangażowania w mordy,
mimo to ogrom zbrodni popełnionych na Żydach, sowieckich jeńcach
wojennych czy ludności cywilnej Europy Wschodniej był publiczną
tajemnicą.
W każdym razie to, co interesuje nas tutaj, to nie kwestia osobistej wiedzy i
winy, ale niezwykły znak równości, jaki Himmler postawił w swoim
przemówieniu pomiędzy wyczyszczeniem warszawskiego getta i
„wyczesaniem” niemieckiego przemysłu dóbr konsumpcyjnych. Zaapelował
do gauleiterów o podejście do bolesnych ofiar wymaganych przez mobilizację
czasu wojny z tym samym rodzajem radykalnego zapału, jaki był dla nich
oczywisty w stosunku do kwestii żydowskiej. Oba zadania były zasadnicze
dla przetrwania reżimu nazistowskiego i oba trzeba było wykonać bez
żadnych sentymentów. Wszyscy tam obecni dzielili za nie odpowiedzialność.
Czy Speer był jeszcze na sali, czy nie, Himmler wyraźnie chciał, żeby
słuchający myśleli, że był. Speer wielokrotnie odwoływał się w swoim
przemówieniu do Himmlera, a ten mu się odwzajemniał. Pomysł, że Speer
albo Milch chcieliby zdystansować się od czegokolwiek, co miał powiedzieć
Reichsführer SS, z pewnością uderzyłby ich publiczność swoją
absurdalnością. Cały cel wspólnej obecności Himmlera i Speera w Poznaniu
to było właśnie podkreślenie uzupełniania się poszerzonej władzy Speera nad
gospodarką cywilną i nowej roli Himmlera jako ministra spraw
wewnętrznych Rzeszy. Jak wspomnieliśmy, do końca roku gauleiterzy mieli
zostać formalnie dokooptowani do tego związku poprzez nadanie im prawa
politycznego nadzoru nad lokalną administracją cywilną jako dodatku do ich
funkcji Reichsverteidigungskommissare (regionalnych komisarzy ds.
obrony)76. Celem spotkania w Poznaniu było zjednoczenie nazistowskiego
kierownictwa wokół nowej osi utworzonej w Berlinie przez Speera i
Himmlera. Wspólną podstawą było dzielone przez nich zaangażowanie w
obronę ostatniej szansy reżimu Hitlera, która to walka motywowana była,
przynajmniej po części, ich wspólną odpowiedzialnością za kampanię
masowych mordów dokonanych na niewyobrażalną skalę.

III.
Jedynym promykiem nadziei, który Speer oferował słuchającym go w
Poznaniu, była perspektywa, że Niemcy będą w stanie wkrótce nadrobić
nagromadzone od początku wojny braki techniczne77. W miarę jak sytuacja
wojenna Niemiec stawała się coraz bardziej beznadziejna, obietnica cudów
technologicznych zaczęła odgrywać ważniejszą niż zwykle rolę w polityce
nazistowskiego wysiłku wojennego. W roku 1942 i na początku 1943 Hitler
lokował wielkie nadzieje w nowej generacji czołgów. Tymczasem pod
Kurskiem ani Pantery, ani Tygrysy nie okazały się decydujące dla przebiegu
bitwy78. W istocie Hitler był tak rozczarowany Panterami, że poważnie
rozważał rozmontowanie ocalałych pojazdów, aby użyć ich dział o dużych
prędkościach wylotowych do statycznej obrony przeciwpancernej. Ten
schemat wygórowanych oczekiwań i następującego po nich niezmiernego
zawodu miał stać się typowym dla rozwoju niemieckiej broni po kryzysie
zimowym lat 1941-1942. Niektórych kusiło nawet interpretowanie tego cyklu
jako symptomu głębokiej dysfunkcji i irracjonalności reżimu, a zwłaszcza
jego niezdolności do stworzenia szerszej sieci powiązań pomiędzy
doświadczeniami wojskowymi i cywilnymi79. Z pewnością jest to jednak
gruba przesada80. W końcu nie można twierdzić, że program rozwoju
niemieckiej broni był znacząco mniej produktywny niż, powiedzmy, ten
Wielkiej Brytanii. Źródło problemu leży nie w osobliwej irracjonalności
„nazistowskiego systemu społecznego”, ale w beznadziejnej sytuacji, w jakiej
znalazły się Niemcy. Rozpaczliwa potrzeba znalezienia rozwiązania
technicznego skutkowała zarówno w wygórowanych nadziejach pokładanych
w pojedynczych systemach broni, jak i w przyspieszonych, wysoce
ryzykownych programach rozwojowych, które stały się jeszcze bardziej
nieprzewidywalne na skutek wywierających na nie stałą presję ograniczeń
związanych z siłą roboczą i materiałami. Me 210, czołgi Pantera i Tygrys,
rakiety V1 i V2, różne samoloty odrzutowe i rakietowe czy U-Booty typu
XXI były całkiem obiecującymi projektami. Do końca konfliktu Pantera,
która była rozczarowaniem pod Kurskiem, rozwinęła się w pojazd bojowy
będący obiektem zazdrości zachodnich mocarstw i wzorem dla rozwoju
powojennych czołgów pola bitwy (Main Battle Tank)81. Jej problemy wieku
dziecięcego, podobnie jak u innych cudownych broni, wynikały z faktu, że
została rzucona do walki i masowej produkcji bez przeprowadzenia
stosownych testów. Ponadto, jak wszyscy jej kuzyni, była bezsilna, jeśli
chodzi o wpływ na beznadziejną sytuację strategiczną Niemiec i tym samym
skazana na sprawienie zawodu.
Jako ilustrację kłopotliwego położenia niemieckiej produkcji wojennej w
ostatniej fazie drugiej wojny światowej kuszące jest wykorzystać gorąco
przyjętego U-Boota typu XXI, który jest przykładem zarówno rosnącego
oderwania niemieckiej propagandy zbrojeniowej od rzeczywistości, jak i
coraz bardziej autorytarnego stylu ministerstwa Speera82. W roku 1942
budownictwo okrętowe było jeszcze obrazem najserdeczniejszych relacji
pomiędzy tym ministerstwem a niemieckim przemysłem. Choć zamówienia
marynarki pozostawały z początku poza kompetencjami Speera, Fritz Todt
już na jesieni 1941 roku omawiał powołanie głównej komisji. Był w tym
entuzjastycznie wspierany przez Rudolfa Blohma, który jako właściciel
stoczni Blohm & Voss w Hamburgu był zdecydowanie najbardziej
prominentnym budowniczym okrętów w kraju. Był to reakcyjny kapitalista
pokroju Röhlinga i jak on był jednym z ulubieńców Hitlera. Jako
przewodniczący od wiosny 1942 roku Głównej Komisji blisko
współpracował z Ernstem Cordsem, przedstawicielem Germaniawerft
Kruppa, przy przeforsowaniu wielkiej reorganizacji produkcji standardowego
okrętu podwodnego typu VII C83. Produkcja długich serii była popierana w
starych stoczniach, przy czym tyle pracy, ile się dało, wyprowadzano do
znajdujących się w głębi kraju firm zajmujących się konstrukcjami
stalowymi. Zważywszy jednak sytuację panującą w bitwie o Atlantyk, wysiłki
Blohma i Cordsa nie wystarczały, aby uratować wojnę U-Bootów. Choć
liczba okrętów dostępnych do operacji na Atlantyku wzrosła z 85 w maju
1942 roku do ponad 200 rok później, okręty podwodne typu VII C, które
tworzyły trzon niemieckiej floty, były coraz bardziej deklasowane przez
lotnictwo i technologię elektroniczną wykorzystywaną przez brytyjskie i
amerykańskie okręty. W końcu maja 1943 roku Dönitz, który na początku
roku został mianowany głównodowodzącym marynarki, zwrócił się do Speera
w nadziei, że ten będzie w stanie doprowadzić do cudu zbrojeniowego w
marynarce84. Liczył, że w zamian za podporządkowanie stoczni bezpośrednio
władzy Ministerstwa Uzbrojenia Speer zapewni siłę roboczą i materiały
potrzebne do masowej produkcji nowej generacji zaawansowanych
technicznie okrętów podwodnych. Niemiecka marynarka pokładała swoje
nadzieje w rewolucyjnym U-Boocie typu XXI, prawdopodobnie pierwszym
na świecie okręcie podwodnym z prawdziwego zdarzenia. Przed jego
pojawieniem się jednostki niemieckie i innych marynarek projektowano tak,
aby większość czasu spędzały na powierzchni wody, gdzie celem
utrzymywania przyzwoitej prędkości rejsowej mogły używać silników diesla.
U-Booty zanurzały się i przechodziły na swoje nie tak już mocne silniki
elektryczne, gdy były w bezpośrednim kontakcie z wrogiem. W
przeciwieństwie do tego typ XXI został specjalnie tak zaprojektowany, aby
zmaksymalizować podwodną prędkość i zasięg. Jego opływowy kształt i
baterie wysokiej mocy umożliwiały mu osiągnięcie pod wodą maksymalnej
szybkości 17 węzłów, umożliwiającej prześcignięcie brytyjskich i
amerykańskich systemów sonarowych. I mógł też za jednym zanurzeniem
krążyć dniami pod wodą, potrzebując poprzebywać najwyżej 3 godziny na
dobę na tyle blisko powierzchni, żeby jego silniki diesla zdołały pobrać
powietrze przez dołączone „chrapy”. Problemem, jak we wszystkich
niemieckich cudownych broniach, był czas konieczny do rozwinięcia tego
znakomitego projektu typu XXI do stanu w pełni funkcjonalnej broni, która
nadawałaby się do produkcji masowej. Wiosną 1943 roku niemiecka
marynarka oceniała, że nawet przy przyspieszonym programie
najwcześniejszy moment, kiedy będzie można liczyć na pierwszego takiego
U-Boota, przypadnie w listopadzie 1944 roku. Produkcja seryjna nie mogłaby
się więc zacząć wcześniej niż przed marcem 1945 roku, a to oznaczało
katastrofę. Po ostatniej przegranej w bitwie o Atlantyk nie stać już było
admirała Dönitza na zaofiarowanie aliantom aż 2 lat wytchnienia.
Dla Speera, odwrotnie, problem nie miał cech obiektywnych ograniczeń,
ale wiązał się z nastawieniem mentalnym. Był przekonany, że ospałe tempo
budowy U-Bootów nie było skutkiem niewłaściwego zaopatrzenia w surowce
czy niedoborów wykwalifikowanej siły roboczej, ale wynikiem
zachowawczej kultury zamówień, w której biurokracja marynarki i
„tradycyjni” producenci spiskowali, aby budować U-Booty na zasadzie
„część po części” i z małą troską o efektywność. Dla takich ludzi, jak Blohm,
uważał Speer, „stary system budowy okrętów” stał się „nieomal formą
Weltanschauung”85. Alternatywą, co było zresztą do przewidzenia, byli
Amerykanie. Wiosną i na początku lata 1943 roku gazety na całym świecie
poinformowały o rekordowym sukcesie stoczni Kaisera w budowie statków,
tzw. Liberty, z prefabrykowanych sekcji86. Speer uznał, że to był właśnie
system, którego potrzebowały Niemcy dla swojego U-Boota typu XXI. Skoro
po tradycjonalistach z sektora budowy okrętów nie można się było
spodziewać przeprowadzenia tej rewolucji, to, zgodnie z zasadą Speera,
musiał ją narzucić ktoś z zewnątrz. Na swojego człowieka przy konstrukcji
U-Bootów wybrał Otto Merkera. Nadawał się on idealnie na twarz „systemu
Speera”87. Będąc nieco po 40-tce, wyposażony w CV, które zawierało
pokaźny okres spędzony w fabryce MAN-a przy rozwoju czołgów, Merker
dołączył w roku 1937 do Klöckner-Humboldt-Deutz AG, aby pokierować ich
fabryką maszyn Magirus, tj. czołowym producentem wyposażenia
strażackiego. W ciągu zaledwie 6 lat udało mu się zwiększyć jej obroty ponad
trzykrotnie. Wpadł w oko Speerowi jako energiczny dyrektor Specjalnej
Komisji ds. Wozów Strażackich, która to funkcja, zważywszy nocne naloty
RAF-u z użyciem bomb zapalających, miała potencjał zdobywania
nagłówków gazet. Podczas gdy dla Speera brak doświadczenia stoczniowego
Merkera był pozytywną rekomendacją, dla Rudolfa Blohma, patriarchy
niemieckiego budownictwa okrętowego, zastąpienie go takim człowiekiem
było niesłychanym afrontem88. W niezwykłym i bardzo symbolicznym geście
Blohm odmówił dobrowolnego odejścia na emeryturę ze swoich stanowisk
czy to przewodniczącego Głównej Komisji, czy też Grupy Gospodarczej,
zmuszając w ten sposób Speera do zwolnienia go. Prawdziwy konflikt nie
dotyczył jednak osobistej władzy Blohma, ale przyszłości budowy U-Bootów.
Tym, co doprowadziło Blohma i większość jego współpracowników do
konfliktu ze Speerem, była ich głęboko ugruntowana wiara, że Merker narazi
wysiłek wojenny na szwank, jeśli narzuci system masowej produkcji,
zupełnie niewłaściwy w obliczu panującej w roku 1943 w niemieckich
stoczniach sytuacji.
System Merkera masowej produkcji U-Bootów typu XXI proponował
rozdzielenie jej na trzy etapy. W pierwszym kadłub, który trzeba było
tworzyć z ciężkich płatów metalu, był dzielony na 8 sekcji, a każda z nich
była przydzielana do grupy firm z głębi kraju zajmujących się konstrukcjami
stalowymi, takich jak spółka zależna MAN-a z Gustavsburga, jeden z
czołowych niemieckich budowniczych mostów stalowych89. W drugim etapie
procesu wielkie stalowe przekroje były dostarczane specjalnymi wagonami
towarowymi do stoczni, gdzie otrzymywały wszelkie niezbędne wyposażenie
wewnętrzne i maszynerię. Na końcu prefabrykowane sekcje były przewożone
znowu koleją do trzech wyznaczonych stoczni-montowni: Blohm & Voss w
Hamburgu, Deschimag w Bremie (zakupiona przez Kruppa w roku 1941) i
Schichau na wschodzie. Merker zachwalał swój system jako mający trzy
główne zalety: dzięki wykorzystaniu wewnątrzniemieckich firm
konstrukcyjnych zmobilizuje duży fragment nowych mocy produkcyjnych
leżących poza tradycyjnym sektorem budownictwa okrętowego; suche doki,
które dotychczas były najwęższymi gardłami, będą zajęte przez minimalny
okres czasu, konieczny tylko do złożenia każdego okrętu ze skończonych
segmentów; wreszcie liczono, że w wyniku podziału procesu budowy U-
Boota producenci będą w stanie na każdym etapie łańcucha osiągać znaczne
oszczędności skali. Merker obiecywał, że od fazy walcowania stalowych
blach do dostarczenia całego okrętu budowa zabierze najwyżej 175 dni. Przy
masowej produkcji rozpoczynającej się natychmiast dostawa pierwszego U-
Boota typu XXI była zaplanowana na połowę kwietnia 1944 roku. Do końca
lata 1944 roku obiecywano marynarce flotę przynajmniej 30 rewolucyjnie
nowych okrętów podwodnych oraz kolejne 30 schodzących z linii
produkcyjnych miesięcznie. Po Programie Pancernym Adolfa Hitlera
triumfalna transformacja Merkera przemysłu budowy U-Bootów miała być
następną wielką opowieścią o sukcesie ministerstwa Speera. Miała wszystkie
ważne elementy tej narracji: konserwatywni wojskowi biurokraci i
przemysłowcy pokonani przez młodego, przebojowego menadżera (Merker),
wspartego przez cały autorytet i energię Alberta Speera i dającego nowy,
niesamowity system broni, zdolny do zmiany biegu wojny pomimo wszelkich
przeciwności90. Machina piarowska Speera zapewniła też sobie, że pierwszy
U-Boot typu XXI został zwodowany w Schichau dokładnie w dniu urodzin
Hitlera, tj. 19 kwietnia 1944 roku. 12 maja zaś, krótko po swoim
wyzdrowieniu z poważnej choroby, która osłabiała go od stycznia, Speer
pojawił się u hamburskich stoczniowców, aby schylić głowę przed ich
osiągnięciami: „Doświadczamy naprawdę cudu. Ani jeden z nas nie
uwierzyłby w to po pierwszych nalotach i tym ciężkim nalocie na Hamburg.
Wtedy mówiliśmy sobie: jeśli to potrwa jeszcze kilka miesięcy, jesteśmy
zgubieni”. W rzeczywistości jednak wyszli spod ruin i teraz „sprawy
naprawdę nie wyglądały źle”. Załogi U-Boo;tów, oświadczył Speer, były
najlepszymi z najlepszych. Gdy będą miały „odpowiedni okręt pod swoimi
tyłkami, wyjdą w morze”91. U-Boot typ XXI był zaś jedną z głównych broni
w bitwie o końcowe zwycięstwo (Endsieg). Speer trzymał się tego schematu
także 3 miesiące później w Poznaniu, w sierpniu 1944 roku, w swojej
dorocznej mowie do gauleiterów92. Powracając do swojej obietnicy z
poprzedniego roku, Speer pysznił się, że pomimo alianckich bombardowań
tonaż wyprodukowanych U-Bootów zwiększy się do końca roku trzykrotnie.
W istocie jednak nie było drugiej takiej części niemieckiej produkcji
wojennej, gdzie przepaść pomiędzy propagandą zbrojeniową a
rzeczywistością byłaby bardziej skrajna. „Tępi” stoczniowi biurokraci okazali
się mieć rację pod każdym względem. Próba Merkera wpuszczenia
nieprzetestowanego typu XXI do masowej produkcji była kosztownym
fiaskiem93. Okręt sprezentowany na urodziny Hitlera w Gdańsku był
pospiesznie skleconą makietą, która przeciekała tak strasznie, że jak tylko
tłumy zniknęły, musiała zostać odholowana do suchego doku. Z 80 U-
Bootów typu XXI dostarczonych do końca 1944 roku ani jeden nie był
gotowy do działań, zaś do końca stycznia 1945 roku były takimi tylko 4
cudowne okręty Speera. Ledwo 2 z nich w ogóle wyszły na wzburzone
morze, a żaden nie odniósł choć jednego sukcesu w walce z alianckimi
statkami. Choć zdobyte U-Booty typu XXI dostarczyły w latach 50. wzorca
wielu światowym przemysłom okrętów podwodnych, to jednak na tamtą
wojnę nie wywarły zgoła żadnego realnego wpływu.
Po części rozczarowanie programem typu XXI było zawinione znanym
nam wypychaniem nowego, rewolucyjnego projektu bez szczegółowych
testów prosto z desek kreślarskich do masowej produkcji. Wkrótce stało się
jasne, co nie jest niespodzianką, że nowe okręty wymagają drobiazgowego
usuwania usterek, przy czym najważniejsza była konieczność istotnego
przeprojektowania systemu sterowniczego. Oprócz tego programowi
przeszkadzały jeszcze płynące z ministerstwa Speera dogmatyczne naciski na
koncepcję budowy sekcjami. Eksperci od budowy U-Bootów z Blohm &
Voss od początku wątpili czy niedoświadczone firmy konstrukcyjne z głębi
Niemiec, mające ograniczoną znajomość spraw morskich, będą zdolne
wytworzyć sekcje okrętowe z na tyle wystarczającą dokładnością, żeby
można je było złożyć w bardzo szczelne kadłuby okrętów podwodnych. Mieli
rację. W częściach kadłubów dostarczonych do stoczni montażowych były
odchylenia dochodzące aż do 3 cm oraz uporczywe przecieki tak wokół
przekładni, jak i „chrap”. Brak precyzji w montażu skomplikowanego
systemu sterowniczego prowadził do powtarzającego się blokowania steru. A
co było najpoważniejsze, ale i najłatwiejsze do przewidzenia, to fakt, że kiedy
prefabrykowane sekcje zewnętrznego kadłuba podlegały ekstremalnemu
ciśnieniu, nierówne spawanie powodowało potencjalnie śmiercionośne
pęknięcia. Sekcjom można było zaufać tylko po ich intensywnym
przetestowaniu i dopasowaniu. W sumie więc U-Booty, które zabierały 175
dni produkcyjnych, potrzebowały kolejnych 120 na naprawy, zanim stały się
gotowe do działań. System Merkera wymagał ponadto skomplikowanego
aparatu administracyjnego do nadzoru przepływu przez trzy etapy sekcji i
podzespołów. Nie było to gotowe na czas. W rzeczywistości w roku 1944
brakowało nawet dostępnych dla podwykonawców pełnego zestawu
rysunków technicznych i precyzyjnego oprzyrządowania mocującego, co
oznaczało, że wymierzania trzeba było dokonywać na pierwszych okrętach
podwodnych, które były składane w suchych dokach w Hamburgu i Bremie.
W rezultacie montażyści końcowi nigdy nie doświadczyli gładkiego
przepływu prefabrykowanych sekcji, a od tego zależało działanie systemu
Merkera. Zamiast tego znaleźli się w przymusowej sytuacji poświęcania
wielkiej ilości pracy na wykonywanie zadań, które normalnie należałyby do
podwykonawców. Przynajmniej w krótkim okresie już funkcjonujące, dobrze
przećwiczone i obejmujące szeroki zakres systemy organizacyjne dla typu VII
C przyniosłyby dużo lepsze rezultaty niż radykalny pomysł sekcyjny
Merkera. Ewolucja zamiast rewolucji niemal z pewnością dałaby większe
realne zyski.
Symptomatyczny dla zachowania ministerstwa Speera w ostatnich 18
miesiącach wojny jest fakt, że reagowało ono na te dobrze udokumentowane
problemy nie ponownym przeanalizowaniem swoich planów, ale coraz
bardziej dyktatorskim przymusem94. Jak to ujął Karl Otto Saur: „Ścieżka
została wybrana i będziemy nią podążać z żelazną konsekwencją”95.
Rezultatem była eskalacja napięcia pomiędzy ministerstwem i stoczniami.
Gdy w maju 1944 roku wyszło na jaw fiasko typu XXI, Merker i Rudolf
Blohm wzajemnie oskarżali się już tylko o interesowny konserwatyzm i o
niekompetencję. Miesiąc później Merker wysunął pod adresem Blohma
groźby osobiste, ogłaszając, że aby uratować program, będzie działał „bez
zważania na osoby czy stanowiska… i jeśli nie będzie alternatywy, także z
niezbędną twardością”96. W sierpniu 1944 roku Walther Blohm, brat Rudolfa,
zapisał w swoim dzienniku, że Merker rzucił Blohmowi w twarz oskarżenie o
sabotaż, co było niezwykłym zarzutem, biorąc pod uwagę listę osiągnięć tego
ostatniego. Walther Blohm z kolei przypisał słowa Merkera rozpaczliwej
potrzebie ukrycia „kompletnej porażki jego systemu i jego własnej postawy”.
Jesienią 1944 roku zarzuty tego rodzaju mogły mieć poważne konsekwencje.
Na początku października aliancki nalot zniszczył 6 samolotów na pasie
startowym należącym do lotniczej spółki-córki Blohm & Voss. Za karę
Walther Blohm został zaciągnięty przed oblicze sądu wojskowego i skazany
na 6 miesięcy więzienia za niedopełnienie stosownych na wypadek nalotu
środków ostrożności. Rodzinie Blohma udało się wprawdzie wykorzystać
swoje kontakty w gauleitungu i w Berlinie do uchylenia wyroku, jednak
incydent ten był znaczący dla napięcia, które w końcu 1944 roku wypełniało
każdy poziom niemieckiego wysiłku wojennego. Jeszcze bardziej
symptomatyczny z punktu widzenia stoczni był brak zaufania Merkera i
Speera, na tyle duży, że podjęli oni nadzwyczajny krok w postaci odsunięcia
Rudolfa Blohma od kontroli nad jego własną stocznią, mianując tzw.
Werksbeauftragtena, który był odpowiedzialny bezpośrednio przed
ministerstwem. W praktyce ten komisarz Speera był tylko zaufanym
dyrektorem firmy, a to i tak Rudolf Blohm wydawał się pozostawać osobą
decyzyjną, niemniej już drastyczniej nie dałoby się przeprowadzić
symbolicznej degradacji jednego z najbardziej lojalnych zwolenników reżimu
w przemyśle97. W stoczni Deschimag w Bremie, której od końca 1941 roku
właścicielem był Krupp, ministerstwo Speera posunęło się jeszcze dalej98.
Tak jak Blohm także tamtejszy dyrektor naczelny Franz Stapelfeldt
wielokrotnie krytykował schemat sekcyjny Merkera i podobnie uważał za
niemożliwe spełnienie wygórowanych celów ministerstwa. Po miesiącach
coraz bardziej zjadliwych wymian opinii Stapelfeldt został więc 3
października aresztowany przez Gestapo i był przetrzymywany jako
zakładnik do wiosny 1945 roku, co zmusiło Kruppa do mianowania nowego
dyrektora, bardziej odpowiadającego ministerstwu Speera.

IV.
Jednak błędem byłoby uważać fiasko programu U-Boota typu XXI za
symbol polityki przemysłowej prowadzonej przez ministerstwo Speera w
późniejszych fazach wojny99. Nie o to chodzi, że inne cudowne programy z
lat 1943-1945 były znacząco bardziej udane pod względem ich wpływu na
wynik konfliktu, ale o to, że ciężko jest mimo wszystko znaleźć jakąś inną
branżę przemysłową, w której relacje pomiędzy władzą i biznesem
pogorszyłyby się aż tak strasznie, jak to się stało w budownictwie okrętowym.
Inaczej niż w tym przypadku programy rakietowy i samolotów odrzutowych
wykazują ścisły jak nigdy sojusz pomiędzy przemysłem zbrojeniowym
Alberta Speera, systemem pracy niewolniczej Heinricha Himmlera i
czołowymi firmami przemysłowymi. Jak U-Boot typ XXI, tak nagłe
przyspieszenie programu rakietowego V2 w roku 1943 było wyraźnym
pokazem siły w wykonaniu Alberta Speera, przy czym rakieta V2 była także
reakcją na porażkę. W tym przypadku niemieckie kierownictwo szukało
sposobów ofensywnej odpowiedzi na brytyjskie i amerykańskie
bombardowania. Luftwaffe nie zdołało stworzyć własnego ciężkiego
bombowca, a nawet jeśli He 177 był lepszym projektem, niemieckiemu
przemysłowi i tak brakowało zasobów do utrzymania tego rodzaju ogromnej
floty powietrznej, jaką posługiwały się obecnie Wielka Brytania i Stany
Zjednoczone. Za to rakieta A4 (V2) Wernhera von Brauna obiecywała dać
Niemcom środek do ataku, przeciwko któremu nie istniała żadna skuteczna
obrona. Było to jednak także wielkie technologiczne ryzyko i już od samego
początku nie było pewne, czy Niemcy będą kiedykolwiek w stanie
wyprodukować dość egzemplarzy, aby zadać prawdziwie rozstrzygający cios
Wielkiej Brytanii. Gdy latem 1942 roku rakieta zaczęła być po raz pierwszy
poważnie dyskutowana, Hitler miał dobrego nosa uznając ją za projekt
nierealny100. Jako program sił lądowych broń A4 leżała jednak w całości w
obszarze kompetencji Speera i dlatego miał on interes w promowaniu jej jako
sposobu na ogranie Luftwaffe. Charakterystyczne, że decyzja o zajęciu się
produkcją rakiet na wielką skalę zapadła w styczniu 1943 roku, tj. gdy wyszły
na jaw klęski pod Stalingradem i w Afryce Północnej. Chcąc pokazać swoje
poważne podejście do tematu, Speer nakazał utworzenie Specjalnej Komisji
ds. Rakiet kierowanej przez Gerharda Degenkolba, bohatera intensywnego
programu produkcji lokomotyw z roku 1942101. Decyzja o przejściu do
masowej produkcji została zatwierdzona w marcu, po udanej próbie
ogniowej. W końcu w lipcu 1943 roku Hitler tzw. Zarządzeniem A4 udzielił
temu projektowi priorytetu, co z kolei dało Speerowi prawo przejęcia
zasobów nawet tych przydzielonych Luftwaffe. Tym samym więc był to
idealny sukcesor Programu Pancernego Adolfa Hitlera, który w następstwie
porażki pod Kurskiem stracił znacznie na swej atrakcyjności. Wraz z
projektem U-Bootów V2 był programem o najwyższym priorytecie, którego
Speer potrzebował w rozpaczliwym lecie 1943 roku, aby utrzymać pęd
ekspansji swojego biurokratycznego imperium, i oczywiście przyjął on
robiące wrażenie rozmiary. W ostatnich latach wojny program A4 miał
okazać się największym pojedynczym programem zbrojeniowym reżimu
nazistowskiego, kosztującym 2 mld marek; wysoki rachunek jak na broń,
która nie mogła uczynić nic poza przypadkowymi zniszczeniami na
przedmieściach Londynu czy Antwerpii.
Typowe dla Speera było także to, że postanowił zaryzykować reputację
swojego ministerstwa, stawiając na te „cudowne programy”, które były z
natury ofensywne. Zarówno program U-Bootów, jak i rakiet odwoływały się
do propagandowej potrzeby odwetu, tym samym jednak nie wpływały one na
sytuację strategiczną. Tym, czego Niemcy potrzebowały po roku 1942, nie
były bowiem środki ofensywne, ale defensywne. Pod tym względem program
Luftwaffe budowy samolotów odrzutowych był dużo bardziej obiecujący. Me
262, pierwszy operacyjny samolot odrzutowy świata, był naprawdę
nadzwyczajnym osiągnięciem technicznym. Fakt, że w roku 1945, tj. w
warunkach najtrudniejszych, Niemcy były w stanie wyprodukować setki
egzemplarzy tych samolotów zadaje kłam wszystkim twierdzeniom o
nieodłącznych słabościach niemieckiego „systemu technologicznego”. Z listy
dei ex machina, którymi Hitler mógł zmienić bieg wojny, ten jest
przywoływany najpowszechniej102. Niemniej jest to także jedna z tych broni,
które są najsilniej owiane powojenną, odrealnioną mitologią. Po wojnie Ernst
Heinkel, Willy Messerschmitt i dowódca niemieckich sił myśliwskich Adolf
Galland zmówili się, żeby stworzyć bardzo jednostronny opis historii Me 262,
tak ułożony, aby oddać hołd niemieckiej technologii, a jednocześnie
zademonstrować niekompetencję nazistowskiego kierownictwa. W ich
narracji, spopularyzowanej przez bestsellerowe biografie i wywiady
telewizyjne, to tylko wtrącanie się Hitlera, Göringa i Milcha pozbawiło
Gallanda i jego bohaterskich pilotów broni, przy pomocy której mogliby
obronić Niemcy przed bezlitosnymi napadami bombowców. Był to mit, który
odwoływał się do licznych w powojennej niemieckiej kulturze politycznej
motywów: goryczy z powodu zmarnowanej szansy odniesienia zwycięstwa,
pociechy płynącej z rzekomej wyższości „niemieckiej techniki” czy dumnego
upamiętnienia straszliwych alianckich bombardowań. W rzeczywistości
jednak, w przeciwieństwie do tej legendy, wszystkie dowody wskazują, że
Ministerstwo Lotnictwa Rzeszy skorzystało z okazji zastosowania napędu
odrzutowego najszybciej, jak to tylko było możliwe. Tym, co uniemożliwiło
Me 262 wywarcie decydującego wpływu na wojnę w powietrzu, nie były
niekompetencja ani konserwatyzm, ale osłabiające materiałowe ograniczenia
gospodarki wojennej Niemiec.
Jak tylko Heinkel przetestował w sierpniu 1939 roku pierwszy prototyp z
napędem odrzutowym, zarówno on, jak i Messerschmitt natychmiast zaczęli
tworzyć samolot bojowy. W istocie tak aktywnie zajmowali się tą opcją, że
rzucili w początkach lat 40. cień technicznej bezsensowności na cały program
rozwoju silników tłokowych. Latem 1942 roku pierwsze projekty Me 262
zwróciły na siebie uwagę Hitlera, który natychmiast udzielił im swojego
entuzjastycznego poparcia103. W końcu maja 1943 roku, po kolejnych testach,
Ministerstwo Lotnictwa już definitywnie zaangażowało się w naciski na
masową produkcję tego samolotu i zaczęło wywierać silną presję na
Messerschmitta, aby poświęcił na ten projekt wszystkie swoje zasoby. Jeśli
była w tym momencie jakaś przeszkoda dla przyspieszenia produkcji, to
nadeszła ona właśnie ze strony tej firmy. Po wojnie Willy Messerschmitt i
Ernst Heinkel lubili sugerować swojej publiczności, że Me 262 był „gotowy”
w roku 1943, a nawet w 1942. To wielkie przeinaczenie. W każdym
programie rozwoju samolotu krok od prototypu do produkcji seryjnej jest
poprzedzony dosłownie tysiącami godzin testów104, potem następuje
eksperymentalna seria produkcyjna i dopiero po zakończeniu tego
niezbędnego procesu uczenia się można bezpiecznie zacząć poważnie
inwestować w instalacje służące do masowej produkcji. W roku 1943
Messerschmitt ciągle jeszcze nie wydobył się z katastrofy, jakiej doświadczył
na skutek nazbyt pospiesznej produkcji Me 210. Zamiast forsować masową
produkcję Me 262 oferował więc Ministerstwu Lotnictwa cały pakiet innych
projektów, w tym konwencjonalnego, tłokowego następcę myśliwca Me
109105. W istocie zaś intrygował przez cały rok 1943 ze Speerem, aby
utrudniać działania Milcha zmierzające do koncentracji wszystkich
dostępnych zasobów na masowej produkcji odrzutowców106. I tak jednak
główne problemy techniczne dotyczyły nie kadłuba, ale silników, tego
prawdziwie rewolucyjnego elementu projektu. Dlatego też nawet jeśli
prototypy zostałyby z powodzeniem przetestowane, pierwszy na świecie
operacyjny myśliwiec odrzutowy byłby ciągle daleki od gotowości do
masowej produkcji. Nie jest to zresztą żadną niespodzianką, zważywszy
ogromne przeszkody technologiczne, które trzeba było przezwyciężyć, a
związane nie tylko z masową produkcją zupełnie nowego systemu
napędowego, ale także z chęcią równoczesnego zaoszczędzenia na wysokiej
jakości stopach metali107. Pomimo nadzwyczajnego tempa prac rozwojowych
silnik odrzutowy Junkers-Jumo nie był gotowy przed latem 1944 roku nawet
do wypuszczenia go w ograniczonej serii.
W działaniach zmierzających do skierowania do masowej produkcji rakiet
Speera i myśliwców odrzutowych Milcha ujawniła się też okrutna współpraca
pomiędzy niemieckim przemysłem, Ministerstwem Uzbrojenia i SS108. 18
sierpnia 1943 roku, bezpośrednio po niezwykle udanych rajdach bombowych
RAF-u na instalacje rakietowe w Pennemünde, Speer podniósł kwestię
przeniesienia produkcji A4 do podziemnych tuneli. Aby zrealizować to
herkulesowe zadanie budowlane, szybko zgodzili się razem z Hitlerem, że
oczywistym wykonawcą może być tutaj tylko SS i jego przymusowa siła
robocza złożona z więźniów obozów koncentracyjnych. W ciągu kilku dni
Speer i Saur uzgodnili warunki z Himmlerem. Odpowiedniej podziemnej
lokalizacji dostarczył ogromny magazyn paliwa w Turyngii, a cały projekt
uzyskał niezależność wraz z powołaniem Mittelwerke GmbH, którego zarząd
składał się z generała Hansa Kammlera, szefa budowlanego SS, i dwóch
kluczowych osobistości aparatu Speera – znanego z lokomotyw Degenkolba
oraz Karla Marii Hettlage, oddelegowanego z Commerzbanku eksperta
finansowego. Właściwe funkcjonowanie fabryki nadzorowali inni weterani
cudu zbrojeniowego, w tym Albin Sawatzki, który podczas ekscytujących dni
Programu Pancernego Adolfa Hitlera był u Henschla odpowiedzialny za
produkcję czołgu Tygrys. Początkowy kontrakt opiewał na 12 tys. rakiet V2 o
wartości ogółem 750 mln marek109. Do końca miesiąca Kammler otrzymał do
pracy przy nowym obiekcie oddział więźniów z obozu koncentracyjnego w
Buchenwaldzie. Natomiast do końca roku jego niewolnicza siła robocza
wzrosła już do takiego stopnia, że obóz koncentracyjny Dora wydzielono jako
oddzielną operację110.
Z dekretem o A4 w ręce Speer zapewnił sobie w ten sposób tymczasową
przewagę nad Ministerstwem Lotnictwa. Milch deptał mu jednak po piętach.
On także miał znakomite relacje z SS. Od roku 1942 to właśnie Luftwaffe
wytyczało szlak w kwestii wykorzystywania przy produkcji broni siły
roboczej z obozów koncentracyjnych111. Zarówno Heinkel, jak i
Messerschmitt byli pod tym względem szczególnie przedsiębiorczy. Kiedy w
końcu sierpnia 1943 roku Milch nakazał BMW i Junkersowi rozpocząć
przygotowania do masowej produkcji silników odrzutowych, od razu
zakładał, że wezmą oni robotników z obozów Dachau i Oranienburg112. Do
końca 1943 roku uzgodniono natomiast, że tunele Kammlera będą mieścić
linie produkcyjne zarówno V2, jak i odrzutowca Me 262 Milcha. Po wojnie
Speer został poproszony przez sędziego sądu badającego sprawę obozu
koncentracyjnego Dora o objaśnienie trójkąta relacji pomiędzy SS,
Ministerstwem Lotnictwa i Ministerstwem Uzbrojenia. Wskazując na fakt, że
Kammler pracował jednocześnie dla Himmlera, Göringa i Speera, sędzia
zasugerował, że „musiało to z pewnością prowadzić do sporów”, na co Speer
odparł: „…albo do współpracy… próbowaliśmy wszystkiego, aby
doprowadzić do ścisłej współpracy”113. Jest to wyznanie bardzo znaczące,
ponieważ pochodzi od tego samego Speera, który miał później całą
interpretację Trzeciej Rzeszy budować wokół rzekomej walki na śmierć i
życie z SS114.
Swoimi działaniami budowlanymi, w których łączył szybkość z
bezwzględną brutalnością, Hans Kammler już w końcu roku doprowadził
kompleks tunelowy Mittelbau do stanu gotowości do produkcji115. Aby
uczcić ten niezwykły wyczyn, Speer i jego zespół odwiedzili to miejsce 10
grudnia116. To, co zobaczyli, zrobiło na nich niezatarte wrażenie. Siedząc na
ławie oskarżonych w Norymberdze Speer zaprzeczał, że kiedykolwiek
widział prawdziwe warunki życia w obozie koncentracyjnym, ale w swoich
pamiętnikach nie ukrywał już horroru, jakiego był świadkiem w Mittelbau.
Aby nadążyć za narzuconym przez Ministerstwo Uzbrojenia Speera
rozkładem czasowym, Kammler poświęcał życie więziennej siły roboczej117.
Nie marnowano czasu na mieszkanie na kwaterach. Robotnicy spali na
miejscu, w tunelach, widząc światło słoneczne najwyżej raz w tygodniu,
pozbawieni dostępu do czystej wody i urządzeń sanitarnych118. Umierali
tysiącami119. Aby skłonić do pracy tych jeszcze żywych, Kammler wieszał
krnąbrnych na krokwiach. Speer i jego zespół widzieli fabrykę zaśmieconą
ciałami. Speer twierdził później, że ten objazd inspekcyjny sprawił wielu jego
ludziom prawdziwą przykrość. W jego dzienniku urzędowym znajduje się
mniej emocjonalny zapis mówiący, że wysiłek związany z projektem
Mittelbau zmusił niektórych pracowników ministerstwa do wzięcia
dodatkowych urlopów120. Jaka by nie była prawda w tej kwestii, nie osłabiło
to zaangażowania Speera w sojusz z Himmlerem i jego podziwu dla
naczelnego poganiacza niewolników. Tydzień po inspekcji Dory przesłał
Kammlerowi wylewne gratulacje za jego niezwykły wyczyn „przekształcenia
podziemnych instalacji w Niedersachsenwerfen (Mittelbau) z ich surowych
warunków sprzed 2 miesięcy w fabrykę, która nie ma sobie równych w
Europie i która jest niedościgła nawet, jeśli mierzyć ją standardami
amerykańskimi. Korzystam z okazji, aby wyrazić moje uznanie za to
naprawdę wyjątkowe osiągnięcie, a także poprosić Pana o pomaganie w
przyszłości Herr Degenkolbowi w tak cudowny sposób”121.
1 stycznia 1944 roku Degenkolb i Sawatzki dostarczyli pierwsze trzy
rakiety, z których wszystkie cierpiały na poważne defekty produkcyjne122. Do
końca stycznia produkcja wzrosła do 56 sztuk, a w maju osiągnęła szczyt w
liczbie 400 miesięcznie. Ciągle były jednak problemy z jakością, co
skutkowało katastrofalnymi niedolotami zdarzającymi się tak już na
wyrzutniach, jak i po wystrzeleniu. Sama produkcja także była daleko zbyt
niska jak na ambitny cel w ilości tysiąca miesięcznie. Do lata 1944 roku
pojawiły się także natrętne pytania o sens całego tego programu, których
skutkiem był szereg zmian priorytetów pomiędzy V2, mniejszym i tańszym
V1 „Robakiem” oraz odrzutowcem Me 262. Pomimo wszystko jednak
pierwsza rakieta z Mittelwerke została 8 września 1944 roku pod osobistym
nadzorem Kammlera z sukcesem wystrzelona na Londyn i w tym samym
miesiącu produkcja wzrosła do ponad 600 miesięcznie, przy czym poziom ten
utrzymano do lutego 1945 roku123. Nie można chcieć bardziej wymownego
świadectwa dwuznaczności dyskusji o racjonalizacji w Trzeciej Rzeszy.
Koszmarny kompleks tunelowy w Turyngii wyprodukował bowiem dwie
najbardziej przyszłościowe, poza bombą atomową, bronie drugiej wojny
światowej. Sama fabryka była wyraźnie uznawana za triumf amerykańskiej
logiki wielkiej skali124. Została też wybudowana w rekordowym czasie dzięki
bezlitosnemu, ale wysoce efektywnemu zastosowaniu niewolniczej siły
roboczej. Choć ten ściśle tajny projekt nie mógł stać się tematem propagandy
zbrojeniowej, to i tak był doskonałą kontynuacją „cudu zbrojeniowego”
Speera. Przede wszystkim zaś był triumfalnym potwierdzeniem słuszności
zawarcia nowego sojuszu pomiędzy dwoma silnymi ludźmi reżimu Hitlera –
Albertem Speerem i Heinrichem Himmlerem.
1 DRZW 6. s. 630-709. W. Murray i A. R. Millett, A War to be Won: Fighting the Second World War,
Cambridge Mass. 2000, s. 271. J. Ellis, Brute Force: Allied Strategy and Tactics in the Second World
War, London 1990, s. 253-88.
2 DRZW 6. s. 710-39.
3 DRZW 6. s. 962-1063.
4 A. Beevor, Stalingrad, London 1998.
5 DRZW 6. s. 1000.
6 DRZW 6. s. 1022.
7 DRZW 6. s. 298-321 i 347-69.
8 Fuehrer Conferences on Naval Affairs 1939-1945, Trowbridge 1990, s. 306-8.
9 Na temat rozmów Speera z Goebbelsem i Göringiem dotyczących propagandy zbrojeniowej patrz
BAL R3/1737, marzec 1943 roku, s. 34.
10 W. Wette i G. R. Ueberschaer (red.), Stalingrad, Frankfurt 1992, s. 43-60.
11 Müller, w DRZW 5/2. s. 649, oraz Eichholtz, II. s. 123.
12 Eichholtz, II. s. 121 i 262, oraz Müller, w DRZW 5/2. s. 572.
13 BAL R3/1736, luty 1942 roku, s. 15-16.
14 W. A. Boelcke, Deutschlands Ruestung im Zweiten Weltkrieg: Hitlers Konferenzen mit Albert Speer
1942-1945, Frankfurt 1969, s. 179; Müller, w DRZW 5/2. s. 569-71, oraz H. J. Weyres, Die deutsche
Ruestungswirtschaft von 1942 bis zum Ende des Kriegs, München 1975, s. 78.
15 Eichholtz, II. s. 12.
16 Trybunał Ludowy – utworzony w 1934 roku sąd specjalny do rozpatrywania najcięższych
przestępstw przeciwko państwu, takich jak zdrada, sabotaż, szpiegostwo, defetyzm itp. (przyp. tłum.).
17 BAL R3/1737, 3 lutego 1943 roku, s. 17.
18 T. Vollmer i R. Kulla, Panzer aus Kassel: Die Ruestungsproduktionen der Firmen Henschel und
Wegmann, Kassel 1994, s. 18-19.
19 Müller, w DRZW 5/2. s. 572.
20 Heinz Guderian był od 1 marca 1943 roku Generalnym Inspektorem Wojsk Pancernych (przyp.
tłum.).
21 W. Murray, Luftwaffe, London 1985, s. 221.
22 PRO FO 1078/142, Ueber die Gruende der erhoehten Lieferungen, s. 15-22.
23 L. Budrass, Flugzeugindustrie und Luftruestung in Deutschland, Düsseldorf 1998, s. 866.
24 Niezwykłe, że Speer jeszcze w maju 1944 roku ciągle nawiązywał do sukcesu Programu
Pancernego, kiedy wzywał stocznie do prześcignięcia przemysłu czołgowego. Patrz BAL R3/1739, s.
85.
25 R. Wagenfuehr, Die deutsche Industrie im Kriege, Berlin 1954, s. 168-9.
26 Weyres, Ruestungswirtschaft, s. 124.
27 Eichholtz, II, 28 maja 1943 roku, s. 365.
28 DRZW 6. s. 513-20.
29 A. W. Cooper, The Air Battle of the Ruhr: RAF Offensive March to July 1943, Shrewsbury 1992.
30 Dopiero przy okazji nalotu na Düsseldorf RAF wydoskonalił technikę bombardowania
sekwencyjnego, używając bomb burzących do usuwania dachów, tak aby pozwolić bombom
zapalającym wpaść do wnętrz budynków. R. Neilland, The Bomber War: Arthur Harris and the
Allied Bomber Offensive 1939-1945, London 2001, s. 219.
31 Z powodu braku poświęcania stałej uwagi, zamiast powojennym wypowiedziom, pochodzącym z
wnętrza niemieckiej gospodarki wojennej świadectwom z epoki cała dotychczasowa literatura nie
docenia wagi bitwy o Zagłębie Ruhry. Pierwszy lekceważący komentarz znajduje się w United States
Strategic Bombing Survey, The Effects of Strategic Bombing on the German War Economy,
Washington 1945, s. 104-5. W RZW 7. s. 16-21, Horst Boog mówi na marginesie o utracie 4-6
tygodniowej produkcji Zagłębia, jak gdyby był to nieznaczący uszczerbek w zbrojeniach, które
wcześniej rosły w tempie 7-8% miesięcznie. Metodologia przyjęta przez British Bombing Survey do
oceny szkód wyrządzonych przez bombardowania wydaje się niemal obliczona na minimalizowanie
ich wpływu, patrz British Bombing Survey Unit, The Strategic Air War Against Germany 1939-1945,
London 1998, s. 88-97.
32 BAL R3/1737, 23 czerwca 1943 roku, s. 96. Było to na tyle alarmujące, że Speer natychmiast
usiłował wywrzeć wpływ na cele dla Luftwaffe.
33 BAL R3/1737, 18 marca 1943 roku, s. 34.
34 Patrz obrazowy opis w BAL R3/1738, 11 czerwca 1943 roku, s. 83-5.
35 Müller, w DRZW 5/2, s. 357, oraz Eichholtz, II. s. 143.
36 Rozmowy Hitlera ze Speerem przeprowadzone w dniach 13-15 maja 1943 roku. Weyres,
Ruestungswirtschaft, s. 144. Eichholtz, II. s. 233.
37 Na temat niepokoju otaczającego zaopatrzenie programu amunicyjnego w stal patrz BAL R3/ 1738,
Chronik, druga połowa 1943 roku, s. 126.
38 Na temat bezpośredniego związku pomiędzy bitwą o Zagłębie Ruhry, niedoborami w dostawach
stali i Zulieferungskrise patrz BAL R3/1737, 10 lipca 1943 roku, spotkanie w Ruhrstahl, s. 83; IWM
FD 3353/45, vol. 180, 29 lipca 1943 roku, 44. posiedzenie Zentrale Planung; BAL R3/1738, 15
września 1943 roku, s. 145.
39 Patrz jego przemówienie w Berlinie do gauleiterów, 21 czerwca 1943 roku, Müller, w DRZW 5/2. s.
357.
40 Dalsza treść oparta jest na przekonującym, krytycznym opracowaniu N. Zetterlinga i A. Franksona,
Kursk 1943: A Statistical Analysis, London 2000, które ma wsparcie ze strony M. Glantza.
41 Jodl z OKW nakazywał propagandzie nazywanie niemieckiego ataku kontrofensywą, aby
zamaskować dramatyczną redukcję skali niemieckich możliwości ofensywnych. Patrz E. F. Ziemke,
Stalingrad to Berlin: The German Defeat in the East, Washington 1968, s. 130.
42 Stosunki sił patrz D. M. Glantz i J. M. House, When Titans Clashed: How the Red Army Stopped
Hitler, Lawrence, Kan. 1995, s. 165, oraz O. Groehler, Geschichte des Luftkrieges 1910 bis 1980, Ost
Berlin 1981, s. 364.
43 D. M. Glantz i J. M. House, The Battle of Kursk, Shepperton 1999, s. 227-54.
44 Glantz i House, When Titans, s. 150.
45 G. L. Weinberg, A World at Arms: A Global History of World War II, Cambridge 1994, s. 593-601.
46 M. Middlebrook, The Battle of Hamburg: The Firestorm Raid, Harmondsworth 1983.
47 DRZW 7. s. 42.
48 M. Middlebrook w The Berlin Raids: RAF Bomber Command Winter 1943-1944, Harmondsworth
1988, s. 6-9, jasno pokazuje fascynację Berlinem, jaką wykazywali zarówno Churchill, jak i Harris
[dowódca lotnictwa bombowego Europie (przyp. tłum.)]. DRZW 7. s. 75-87.
49 Kapitalny opis znaczenia Zagłębia Ruhry patrz A. C. Mierzejewski, The Collapse of the German
War Economy, 1944-1945, Chapel Hill, NC 1988.
50 Murray, Luftwaffe, s. 235.
51 H. Kehrl, Krisenmanager im Dritten Reich, Düsseldorf 1973, s. 299-301.
52 L. Herbst, Der Totale Krieg und die Ordnung der Wirtschaft: Die Kriegswirtschaft im
Spannungsfeld von Politik, Ideologie und Propaganda 1939-1945, Stuttgart 1982, s. 232.
53 Patrz komentarze na temat mowy wygłoszonej przez Speera w dniu 24 września 1943 roku do
partyjnych reichsrednerów [urzędników zajmujących się propagandą (przyp. tłum.).] zebranych przez
Goebbelsa w budynku Krolloper, BAL R3/1738, s. 150.
54 Eichholtz, II. s. 145.
55 Na temat mobilizacji partii patrz DRZW 9/1. s. 160-68.
56 H. James, The Deutsche Bank and the Nazi Economic War against the Jews, Cambridge 2001, s.
350.
57 D. Schweer i W. Thieme (red.), „Der Glaeserne Riese” RWE: Ein Konzern wird transparent, Essen
1998, s. 139-40.
58 IWM FD 3353/45, vol. 180, 44. posiedzenie Zentrale Planung, 29 lipca 1943 roku.
59 DRZW 7. s. 230-33.
60 DRZW 7. s. 40.
61 Müller, w DRZW 5/2. s. 331-51.
62 Kehrl, Krisenmanager, s. 297.
63 Mueller, Kehrl, s. 98-101.
64 BAL R3/1737, 27 lipca 1943 roku, s. 113-14.
65 Kehrl, Krisenmanager, s. 310.
66 Eichholtz, II. s. 173.
67 Müller, w DRZW 5/2. s. 340.
68 Eichholtz, II. s. 174, oraz Müller, w DRZW 5/2. s. 341.
69 Angielska transkrypcja całego przemówienia w NA T73, s. 192.
70 Eichholtz II. s. 175.
71 G. Sereny, Albert Speer: His Battle with Truth, London 1995, s. 388-401.
72 Dalsza treść patrz B. F. Smith i A. F. Peterson, Heinrich Himmler Geheimreden 1933 bis 1945 und
andere Ansprachen, Frankfurt 1974, s. 169-70.
73 Budrass, Flugzeugindustrie, s. 784. Nie może być też żadnych wątpliwości, że Heinkel mówił o
holocauście. Użył słowa „Ausrottung” i odnosił się do fabryki położonej w trójkącie Lublin, Kraków,
Lwów, tj. w samym epicentrum zagłady Żydów.
74 W. Abelhauser, w L. Gall (red.), Krupp im 20. Jahrhundert, Berlin 2002, s. 413.
75 Sereny, Albert Speer, s. 420-21, oraz następny rozdział 19.
76 Na temat rosnącej roli partii w wysiłku zbrojeniowym patrz DRZW 9/1. s. 168-76.
77 K. H. Ludwig, Technik und Ingenieure im Dritten Reich, Düsseldorf 1974, s. 444-51.
78 Boelcke, Deutschlands Ruestung, s. 292.
79 R. J. Overy. The Air War 1939-1945, London 1980, s. 2-4 i 209-11.
80 Na podstawie R. Schabel, Die Illusion der Wunderwaffen: Duesenflugzeuge und Flugabwehrraketen
in der Ruestungspolitik des Dritten Reiches, München 1994.
81 W. J. Spielberger, Panther and its Variants, Hereford 1993.
82 E. Roessler, U-Boottyp XXI, Bonn, 6 wyd. 2002, oraz A. Meyhoff, Blohm & Voss im „Dritten
Reich”, Hamburg 2001, s. 327-491, G. Schulze-Wegener, Die deutsche Kriegsmarine-Ruestung
1942-1945, Hamburg 1997, s. 129-46.
83 E. Roessler, Geschichte des deutschen U-Bootsbaus, Augsburg 1996, s. 213-21.
84 Müller, w DRZW 5/2. s. 373.
85 Meyhoff, Blohm & Voss, s. 409.
86 Uwagę Speera mógł przyciągnąć raport z „Time’a” z lipca 1943 roku, który przypisywał Californian
Shipbuilding Corporation w Los Angeles zdumiewającą produkcję 19 statków w kwietniu i 20 w
czerwcu. Patrz Every 36 Hours, „Time”, 42 (12 lipca 1943 roku), s. 2. [Weltanschauung –
światopogląd (przyp. tłum.)].
87 Patrz radosny ton kroniki ministerstwa przy opisywaniu jego wczesnych starć z „tradycyjnymi”
budowniczymi okrętów, BAL R3/1737, 24 lipca 1943 roku, s. 112.
88 Meyhoff, Blohm & Voss, s. 405-14.
89 G. Neliba, MAN Werk Gustavsburg bei Mainz: 100 Jahre zivile und militaerische Produktion (1860-
1960), Frankfurt 2002, s. 3-110.
90 Wzoru dla tego opisu dostarczyły wczesne działania Gerharda Degenkolba, kolejnej twarzy systemu
Speera, zmierzające do reorganizacji produkcji lokomotyw. Patrz krytyczne omówienia w A. B.
Gottwaldt, Deutsche Kriegslokomotiven 1939-1945, Stuttgart 1973, oraz A. B. Gottwaldt, Deutsche
Eisenbahnen im Zweiten Weltkrieg, Stuttgart 1985.
91 BAL R3/1739, 12 maja 1944 roku, s. 85-7, oraz Müller, w DRZW 5/2. s. 610.
92 Müller, w DRZW 5/2. s. 551, oraz Eichholtz, HI. s. 56.
93 Jednomyślnie sceptyczne opinie patrz Meyhoff, Blohm & Voss, s. 462-78, Schulze-Wegener,
Kriegsmarine-Ruestung, s. 147, Roessler, U-Boottyp XXI, s. 50-55.
94 Jak to Speer przyznał Saurowi, nie był on nieświadomy praktycznych problemów programu,
niemniej obwiniał za nie opór stoczni i swoje własne, niewystarczające wsparcie dla Merkera.
Müller, w DRZW 5/2. s. 376.
95 Na początku 1944 roku kronika Speera wychwalała „żelazną determinację”, z jaką Merker stawiał
czoła przeszkodom. BAL R3/1739, s. 8.
96 Meyhoff, Blohm & Voss, s. 475.
97 Umyślna natura tej kampanii zastraszania jasno wynika z BAL R3/1739, 28 czerwca 1944 roku, s.
133-5. Na temat osobistego zaangażowania Speera patrz Müller, w DRZW 5/2. s. 376. Ta symbolika
została jeszcze bardziej uzmysłowiona nadaniem w sierpniu 1944 roku przez Speera Merkerowi
upragnionego Ritterkreuz zum Kriegsverdienstkreuz. Patrz BAL R3/1740, s. 207.
98 Abelshauser, w Gall (red.), Krupp, s. 349-53.
99 Jak to jest w W. Abelshauser, Modernisierung oder institutionelle Revolution, w Abelshauser, J.-O.
Hesse i W. Plumpe (red.), Wirtschaftsordnung Staat und Unternehmen: Neue Forschungen zur
Wirtschaftsgeschichte des Nationalsozialismus, Essen 2003, gdzie zdaje się wywodzić ogólną
charakterystykę systemu Speera z doświadczeń Kruppa po roku 1943.
100 Boelcke, Deutschlands Ruestung, s. 137.
101 M. J. Neufeld, The Rocket and the Reich: Peenemuende and the Coming of the Ballistic Missile
Era, Cambridge, Mass. 1995, s. 169-75 i 190-95.
102 Świetna krytyczna i szczegółowa analiza w Schabel, Die Illusion, s. 28-31.
103 Boelcke, Deutschlands Ruestung, 23 czerwca 1943 roku, s. 138.
104 Schabel, Die Illusion, s. 117-19.
105 Na temat Me 209 i Me 309 patrz H. J. Ebert, J. B. Kaiser i K. Peters, Willy Messerschmitt, Bonn
1992, s. 137-50.
106 Budrass, Flugzeugindustrie, s. 858-67, oraz Boelcke, Deutschlands Ruestung, s. 294-5.
107 Zwłaszcza niezwykle ważne łopatki wirnika w silniku odrzutowym Junkersa były wytwarzane z
nowego stopu Kruppa zwanego Tinidur, który choć oszczędzał na niklu, był tak kruchy, że wirnik
miał żywotność zaledwie 25-30 godzin. Schabel, Die Illusion, s. 234. Na temat podobnych
problemów z innymi silnikami Luftwaffe patrz H.-J. Braun, Krieg der Ingenieure?, w B. Thoss i H.-
E. Volkmann (red.), Erster Weltkrieg: Zweiter Weltkrieg, Paderborn 2002, s. 208-9.
108F. Freund, Arbeitslager Zement: Das Konzentrationslager Ebenpatrz und die Racketenruestung,
Wien 1989, s. 37-9.
109 M. Bornemann, Geheimprojekt Mittelbau: Die Geschichte der deutschen V-Waffen-Werke,
München 1971, s. 53. Standardowa cena za egzemplarz, gdy już produkcja osiągnie 5 tys. sztuk,
miała wynosić 50 tys. marek.
110 J. C. Wagner, Das Aussenlagersystem des KL Mittelbau-Dora, w U. Herbert, K. Orth i C.
Dieckmann (red.), Die nationalsozialistischen Konzentrationslager, Frankfurt 2002, II. s. 707-29.
111 Messerschmitt zaczął być aktywny na tym polu już w październiku 1942 roku. Budrass,
Flugzeugindustrie, s. 798
112 Schabel, Die Illusion, s. 183, oraz H. Moennich, The BMW Story: A Company in its Time, London
1991, s. 282-3.
113 Eichholtz, III. s. 74.
114 A. Speer, The Slave State, London 1981.
115 Neufeld, Rocket, s. 197-213, oraz T. Allen, The Business of Genocide, Chapel Hill, NC 2002, s.
208-31.
116 Sereny, Albert Speer, s. 403-7, oraz A. Speer, Inside the Third Reich, London 1970, s. 499-501.
117 J.-C. Wagner, Noch einmal: Arbeit und Vernichtung, w N. Frei, S. Steinbacher i B. C. Wagner
(red.), Ausbeutung, Vernichtung, Oeffentlichkeit, München 2000.
118 Nawet kronika przyznaje, że Speer wiedział w styczniu 1944 roku o straszliwych warunkach
zdrowotnych, a nawet w kontekście ich wpływu na wyniki zgodził się na zwiększenie pomocy
lekarskiej. BAL R3/1739, 13 stycznia 1944 roku, s. 8.
119 Bornemann, Geheimprojekt, s. 65-7, twierdzi, że z 17,5 tys. więźniów dostarczonych do Mittelbau
do kwietnia 1944 roku 2937 zmarło do końca marca 1944 roku, a kolejne 2 tys. usunięto jako zbyt
chorych do pracy. Pod koniec 1943 roku brygady robotnicze Kammlera miały najwyższą
śmiertelność w całym systemie obozów koncentracyjnych. Patrz E. Schulte, Zwangsarbeit und
Vernichtung: Das Wirtschaftsimperium der SS, Paderborn 2001, s. 407.
120 BAL R3/1738, 10 grudnia 1943 roku, s. 205.
121 Eichholtz, III. s. 75, oraz Freund, Zement, s. 57.
122 Bornemann, Geheimprojekt, s. 103-10.
123 Wydaje się dziwnym w świetle tych liczb, że Neufeld w Rocket, s. 174, opisuje propozycję
Degenkolba z początków 1943 roku osiągnięcia do września 1944 roku produkcji 600 rakiet
miesięcznie jako „absurdalną” oraz uznaje za dowód na fakt, że Degenkolbowi „nie udało się
zrozumieć, że rakieta jest dużo bardziej skomplikowana od lokomotywy”. Nie jest też w istocie
oczywiste, dlaczego produkowana masowo rakieta balistyczna jest bardziej skomplikowanym
wytworem człowieka od masowo produkowanej lokomotywy. Porównanie cen sugeruje raczej coś
przeciwnego: standardowa cena za V2 wynosiła 50 tys. marek w przeciwieństwie do minimum 100
tys. marek za najprostszą lokomotywę typu Kriegslok serii 52. Nie było także żadnej znaczącej
różnicy pod względem czasu budowy – 12-17 tys. godzin było wymagane dla lokomotywy, 12 950
godzin dla rakiety V2. Patrz Gottwaldt, Kriegslokomotiven, s. 38 i 66, oraz Bornemann,
Geheimprojekt, s. 114.
124 Masowa „skala amerykańska” była cechą charakterystyczną całego programu podziemnej fabryki.
Patrz końcowy raport Saura dla Hitlera z lata 1944 roku, Müller, w DRZW 5/2, s. 361.
19. ROZPAD

guba nie spadła na Trzecią Rzeszę w wyniku jednego ciosu. Uderzała z

Z nieregularnymi przerwami, przechodząc z jednego teatru działań


wojennych na drugi. A w tym czasie zdarzały się chwile spokoju,
podczas których Speer, Goebbels i reszta robili co tylko w ich mocy, aby na
nowo rozniecić ogień fanatycznej wiary. Tymczasem lipiec 1943 roku był
świadkiem upiornego zbiegu komplikacji na wszystkich frontach: w wojnie
powietrznej, we Włoszech i pod Kurskiem. Na Wschodzie przez 6 miesięcy,
które nadeszły po tych wydarzeniach, trwał na pozór niekończący się odwrót.
Dzięki szaleńczym manewrom udało się jednak w jakiś sposób Grupie Armii
„Południe” tak zakończyć rok 1943, że wciąż miała pod kontrolą żywotne
ukraińskie złoża rudy żelaza i innych metali1. Przynajmniej na kilka miesięcy
dłużej utrzymało to przy życiu nadzieje niemieckiej gospodarki wojennej.
Nawet we Włoszech upadek Mussoliniego nie oznaczał natychmiastowej
klęski. Wykorzystując najlepiej, jak tylko się dało, nieprzejezdny teren i
aliancką ostrożność, skromny, liczący 20 dywizji kontyngent Wehrmachtu
był w stanie przytrzymać brytyjską 8. Armię dość daleko od Rzymu, a przy
tym zablokować zbyt słaby amerykański desant pod Anzio2. Jednocześnie w
miarę jak powoli upływała jesień, znikał koszmar z Hamburga. Zamiast
skupiać się na celach przemysłowych znajdujących się w zachodnich
Niemczech siły bombowe RAF-u wykrwawiały się teraz w okrutnej próbie
„wygrania wojny” poprzez samo tylko zrujnowanie Berlina3. Owszem, były
noce, kiedy Brytyjczycy celowali dobrze i „wielkiemu miastu” wyrządzano
straszliwie zniszczenia. 22 listopada 1943 roku bombowce Harrisa zabiły 3,5
tys. ludzi, pozostawiły bez dachu nad głową 400 tys. oraz uzyskały
bezpośrednie trafienia w centra administracyjne niemieckiego rządu, w tym w
biura ministerstwa Speera i zamówień armijnych4. W ciągu tych wielu
miesięcy niemieckim nocnym myśliwcom, dzięki stałej ewolucji taktyki i
techniki, udało się jednak wziąć górę5. Do końca 1943 roku alianckie
bombowce ciągle więc nie wygrały wojny, a kierownictwo nazistowskich
Niemiec zyskało kilka cennych tygodni wytchnienia. Poczucie bezradności i
klęski zeszło na dalszy plan. Speer próbował nawet podnieść nastroje
szeregiem konferencji na temat powojennej odbudowy6. W OKW zaś Alfred
Jodl optymistycznie rozmawiał o ochronnym buforze dostarczonym
Niemcom dzięki gigantycznemu terytorium Związku Radzieckiego. Żadne
uderzenie nieprzyjacielskie nie mogło być w roku 1944 natychmiastowo
śmiertelne. Najczulszym miejscem były natomiast pola naftowe Rumunii,
jedyne niemieckie źródło importowanej benzyny7.
Sowieci nie przyjmowali jednak tego do wiadomości i w Wigilię 1943 roku
zabrali się do zakończenia krwawego pata na południu. Ich uporczywe ataki
na linii Żytomierz-Kijów groziły skręceniem północnego skrzydła Grupy
Armii „Południe”, mimo to Niemcy ciągle kurczowo trzymali się kopalń rudy
w Nikopolu i Krzywym Rogu. Dopiero w lutym ich uścisk został w końcu
złamany i raz na zawsze wyparto Wehrmacht znad brzegów Dniepru8. Teraz
linia frontu Grupy Armii „Południe” była niebezpiecznie zawieszona
pomiędzy Tarnopolem i Morzem Czarnym, bez żadnej, najmniejszej nawet
naturalnej pozycji obronnej, co znów w pełni wykorzystała Armia Czerwona.
4 marca 3. Armia Pancerna Gwardii runęła z Tarnopola prosto na południe,
odcinając cały niemiecki stan posiadania na Ukrainie. Naciskani wzdłuż całej
linii frontu i walczący o utrzymanie w garści swoich rumuńskich sojuszników
Niemcy zwinęli się do tyłu najpierw przez Boh, później przez Dniestr. I
nawet na tej ostatniej, kluczowej rzece nie byli w stanie przeszkodzić Armii
Czerwonej w zdobyciu przyczółków, które były punktami wypadowymi do
przyszłego uderzenia na Rumunię9. Gdyby takowe nastąpiło, byłby to, jak
przyznał Jodl, śmiertelny cios dla niemieckiego wysiłku wojennego. W
pierwszych miesiącach 1944 roku bardziej bezpośrednią groźbą była jednak
nadchodząca klęska Luftwaffe. Na początku tego roku US Army Air Force
sprawiło, że radykalnie odwróciły się role odgrywane w dziennych bitwach, a
to dzięki wprowadzeniu nowej generacji myśliwców eskorty dalekiego
zasięgu o osiągach znacznie lepszych od przestarzałych Messerschmittów
Milcha. Dosłownie tysiące wyposażonych w odrzucane zbiorniki paliwa
Mustangów P51 S towarzyszyło teraz samolotom daleko w głąb Niemiec,
rozstrzeliwując myśliwce Luftwaffe zanim te nawet zdążyły się zbliżyć do fal
bombowców. „Wielki Tydzień” – 20-25 lutego 1944 roku – powszechnie
uznaje się za krytyczny punkt zwrotny w wojnie powietrznej10. Przez 6
kolejnych dni tysiące amerykańskich bombowców rzucano na wszystkie
główne fabryki samolotów. Luftwaffe nie zostało wprawdzie zniszczone w
ten jeden tydzień, ale US Army Air Force dało do zrozumienia, że Niemcy
staną teraz w obliczu stopnia strat, którego w żaden sposób nie będą w stanie
wytrzymać. W lutym utraciły jedną trzecią myśliwców i jedną piątą załóg, w
marcu ponad połowę samolotów myśliwskich, w kwietniu zestrzelono 43%,
zaś w maju i czerwcu straty oscylowały wokół 50%. W pierwszych
miesiącach 1944 roku całe uzupełnienie pilotów myśliwców zostało więc
wybite albo unieszkodliwione. Nieco niemieckich asów przeżyło wprawdzie
na tyle długo, aby osiągnąć nadzwyczajne wyniki, niemniej życie bojowe
przeciętnego pilota Luftwaffe liczyło się już teraz tylko w tygodniach11.

I.
W obliczu bliskiego zaniku niemieckich sił powietrznych Ministerstwo
Lotnictwa Rzeszy poszło w ślady marynarki i złożyło swój los w rękach
kierowanego przez Speera Ministerstwa Uzbrojenia. Rezultatem było
powołanie tzw. Jägerstabu (Sztabu Myśliwskiego). Nominalnie był on
kierowany przez Alberta Speera, ale w pierwszych tygodniach 1944 roku,
dotknęło go, wyczerpanego z przepracowania, załamanie psychiczne i do
początków maja był odsunięty od codziennej pracy w Berlinie. Mimo więc,
że „poddał” niezależność Ministerstwa Lotnictwa, to Erhard Milch wciąż
sprawował, przynajmniej do lata, rzeczywistą kontrolę nad produkcją
Luftwaffe12. Teraz jednak mógł się już odwołać do brutalnej energii Karla
Otto Saura, zespołu wyższych urzędników z ministerstwa Speera i
specyficznego doświadczenia generała SS Kammlera. Wyposażony w
bezdyskusyjny priorytet wśród wszystkich działań zbrojeniowych oraz
upoważniony do podejmowania wszelkich kroków niezbędnych dla
podniesienia wyników Jägerstab z powodzeniem reaktywował „cud
zbrojeniowy”. Liczona wagą kadłubów produkcja samolotów podwoiła się
pomiędzy lutym i lipcem 1944 roku. Wzrost liczbowy był jeszcze bardziej
spektakularny – z 1323 sztuk w lutym 1944 roku do 3538 we wrześniu, z
czego 2,9 tys. było myśliwcami.
To była ta nagła, ale i spóźniona eksplozja produkcji samolotowej, której
ministerstwo Speera zawdzięcza swoją legendarną reputację. W styczniu
1944 roku sprawa bowiem wyglądała tak, że niemiecka produkcja broni po 2
latach kierownictwa Speera była „tylko” o 130% wyższa niż w chwili, kiedy
objął urząd13, zaś od czasu traumatycznych wydarzeń z lipca 1943 roku nie
było już żadnego postępu. I nagle w lutym 1944 roku wskaźnik produkcji
zbrojeniowej, który teraz był wyliczany w oparciu o stałe dane przez Wydział
Planowania kierowany przez Hansa Kehrla, wystrzelił w górę o niemal 50%
w ciągu zaledwie 5 miesięcy. Jeśli przyjmiemy, że w momencie obejmowania
urzędu przez Speera wynosił on 100, a w lutym 1944 roku – 230, to w lipcu
1944 roku urósł do rekordowego poziomu 330. Dwie trzecie tego wzrostu
można przypisać osiągniętym rzutem na taśmę triumfom Jägerstabu. I Speer, i
Saur byli oczywiście w pełni świadomi znaczenia tego niezwykłego, późnego
wzrostu dla reputacji ministerstwa. Tworzył on idealny ostatni rozdział
propagandowej narracji o cudzie zbrojeniowym, gdzie Ministerstwo
Uzbrojenia jeden po drugim dobierało się do kluczowych składników
niemieckiego wysiłku wojennego: najpierw wojska lądowe i Reichsbahn,
potem program pancerny, następnie program U-Bootów, po nim cud
Mittelbau i V2, a teraz Speer i jego ludzie mieli przynieść ratunek Luftwaffe.
A tajemnica ich sukcesu była zawsze taka sama: „racjonalizacja” połączona z
„samoodpowiedzialnością przemysłu”.
Nie da się wytłumaczyć, dlaczego alianccy śledczy, którzy w roku 1945
zagłębiali się w ruinach niemieckiej gospodarki wojennej, przyjęli ten opis
dosłownie, postanawiając wśród tylu innych właśnie Karla Otto Saura
uczynić jednym ze swoich głównych źródeł informacji dotyczących
produkcji14. W rzeczywistości, podobnie jak w przypadku Programu
Pancernego Adolfa Hitlera, także do wersji historii Jägerstabu autorstwa
Saura-Speera należy podchodzić z maksymalną ostrożnością. Co jest
bezsporne, to fakt, że instytucja ta wniosła ze sobą do gospodarki
zbrojeniowej nowy środek w postaci przymusu i przemocy, rozciągające się
od niemieckich zarządzających do niemieckiej siły roboczej, ale przede
wszystkim do różnych klas robotników zagranicznych wykorzystywanych
przy produkcji Luftwaffe15. Milch odpowiadał za to przed Trybunałem
Norymberskim jako oskarżony o zbrodnie przeciw ludzkości, jak natomiast
udało się Saurowi uniknąć ławy oskarżonych, tego nie sposób pojąć.
Zachwalany najpierw przez Todta, a potem przez Speera system
„samoodpowiedzialności przemysłu” w przypadku Jägerstabu całkiem
naturalnie przekształcił się bowiem w nieskrępowaną żadnymi regułami
prawnymi czy zasadami cywilizacyjnymi dyktaturę. Po pierwszej fali
amerykańskiego uderzenia bombowego z końca lutego 1944 roku Saur i
Milch przejechali się po wszystkich fabrykach samolotów w specjalnym
pociągu o kryptonimie „Hubertus”, z którego wymierzali doraźne wyroki
dyrektorom fabryk, co do których uważali, że zawiedli w swoich
obowiązkach16. W Ratyzbonie postawili przed sądem wojennym dwóch
kontrahentów za rzekome wstrzymywanie przebudowy fabryki
Messerschmitta, gdyż żądali przyzwoitego zakwaterowania dla swoich
niemieckich robotników17. 25 marca Erhard Milch przemawiał do
publiczności złożonej z inżynierów lotniczych i naczelnych kwatermistrzów,
wtedy też w najbardziej drastycznych słowach zapoznał ich z pracą kadry
kierowniczej:
Idźcie, proszę, gdzie tam macie iść i obalcie każdego, kto stoi wam na drodze! My tutaj wszystko
załatwimy. Nie pytajmy, czy on [sic] może, czy nie może. Dla nas nie ma nic innego poza tym
jednym zadaniem. Jesteśmy w tej kwestii fanatykami… Nie istnieje rozkaz, który uniemożliwiłby
mi wypełnienie tego zadania. Ani też nigdy nie dostanę takiego rozkazu… nie pozwólcie niczemu
was odwieść i doprowadźcie waszych ludzi do punktu, w którym ich też nikt nie odwiedzie…
Panowie, wiem, że nie każdy podwładny potrafi sobie powiedzieć: dla mnie prawo już nie
istnieje…
Takie słabsze dusze potrzebowały „kogoś, kto będzie ich kryć… Jeśli…
będziecie w kontakcie [z Jägerstabem] i natychmiast wyjaśnicie trudne
punkty, tak aby można było coś zrobić, wtedy jesteśmy skłonni przyjąć
odpowiedzialność, czy to jest zgodne z prawem, czy nie”. Przetrwanie
Niemiec wymuszało system zupełnie nieograniczony czymkolwiek poza
priorytetem produkcji. Przy Luftwaffe tracącym każdego miesiąca połowę
samolotów Milch mógł widzieć
tylko dwie możliwości dla siebie i dla Niemiec: albo nam się uda i tym samym ocalimy Niemcy,
albo będziemy kontynuować te niechlujne metody i dostaniemy to, na co zasługujemy. Wolę…
robić raczej coś, co jest niezgodne z przepisami, ale jest słuszne i rozsądne i zostać wezwanym do
złożenia rachunku z tego i, jeśli chcecie, wisieć niż być powieszonym, ponieważ ojczulek Stalin
albo Anglik będzie tutaj w Berlinie. Nie chcę tego… Jesteśmy w piątym roku wojny. Powtarzam:
rozstrzygnięcie przyjdzie w ciągu najbliższych 6 tygodni!18!

Pierwszym kluczem do zwiększonej produkcji był oczywiście zwiększony


czas pracy. We wszystkich zakładach samolotowych i wytwarzających silniki
lotnicze 72-godzinny tydzień roboczy był normą już od wiosny 1944 roku.
Wzorem Programu Pancernego Adolfa Hitlera to wyczerpujące tempo
utrzymywano dzięki dostarczaniu uprzywilejowanym pracownikom
dodatkowych racji żywnościowych, słodyczy, papierosów, spirytusu,
swetrów, ciepłej bielizny, skarpetek, a nawet specjalnych przydziałów
witamin19. Te bonusy były jednak w większości zarezerwowane tylko dla
niemieckiej siły roboczej i bardzo dobrze pracujących cudzoziemców.
Reszcie Milch i Saur oferowali tylko niezwykle surową dyscyplinę.
Zagraniczni robotnicy, skarżył się Milch,
uciekają. Nie dotrzymują żadnej umowy. Są kłopoty z Francuzami, Włochami, Holendrami. Jeńcy
wojenni są… niesforni i wypoczęci. Ci ludzie będą przypuszczalnie dokonywać sabotażu. Tych
elementów nie można uczynić efektywniejszymi skromnymi środkami. Po prostu nie są trzymani
wystarczająco krótko. Jeśli porządny majster walnie któregoś z tych niesfornych facetów, ponieważ
chłop nie chce pracować, to sytuacja się wkrótce zmieni. Prawo międzynarodowe nie może być
tutaj przestrzegane. Wyrażam się bardzo jasno i wraz z Saurem reprezentuję twardy pogląd, że
jeńcy, z wyjątkiem Anglików i Amerykanów, powinni być zabrani władzom wojskowym. Jak
pokazało doświadczenie, wojskowi nie są w stanie poradzić sobie z tymi ludźmi. Podejmę bardzo
ścisłe kroki w tym względzie i postawię takiego jeńca przed moim sądem wojennym. Jeśli dopuścił
się sabotażu albo odmówił pracy, powieszę go tam, w jego własnej fabryce. Jestem przekonany, że
nie pozostanie to bez efektu.

Metody rodem z Mittelbau Kammlera zostały w ten sposób rozciągnięte na


cały sektor Luftwaffe20.
Ten coraz bardziej drakoński stosunek do dyscypliny pracy sięgnął granic
w kampanii mobilizacji rezerw siły roboczej pochodzącej z obozów
koncentracyjnych. Dwa tygodnie po powołaniu Jägerstabu Himmler napisał
do Milcha, aby go poinformować, że Luftwaffe zatrudnia aktualnie w swoich
fabrykach 36 tys. więźniów i że ma nadzieję na zwiększenie tego w
najbliższej przyszłości do 90 tys.21. Jako przykład konstruktywnej współpracy
podał przypadek fabryki myśliwców Messerschmitta w Ratyzbonie, która
zawarła umowę o podwykonawstwo z obozem koncentracyjnym z
Flossenbürga. Zamiast pracować w mających złą sławę kamieniołomach
tamtejsi więźniowe produkowali teraz aerodynamiczne kołpaki na silniki i
osłony chłodnic do Me 109. W lutym Ratyzbona zaczęła też sprowadzać
części do kadłubów z obozu koncentracyjnego Mauthausen. Ocenia się, że
latem 1944 roku 35% przypisywanej tej fabryce Messerschmitta produkcji
faktycznie zawdzięczano jej podwykonawcom22. Zapewniając sobie w ten
sposób udział w rekordach produkcyjnych ministerstwa Speera, Flossenbürg i
jego podobozy zrobiły to kosztem życia przynajmniej 20 tys. ludzi, nie licząc
wielu tysięcy więcej, które zmarło w Mauthausen23.
Choć więźniowie obozów koncentracyjnych stawali się przy produkcji
broni coraz bardziej wszechobecni, to jednak do wiosny 1944 roku
więźniowie żydowscy, najniższa kategoria w nazistowskiej hierarchii
rasowej, byli z takiego zatrudniania wykluczeni. Tymczasem Jägerstab złamał
nawet to ideologiczne tabu. Aby mieć pewność, że Węgry odegrają swoją rolę
w obronie przed Armią Czerwoną, zostały one 19 marca 1944 roku zajęte
przez Wehrmacht. W ciągu kilku tygodni od tego wydarzenia z ekscytacją
dyskutowano już w kwaterze głównej Führera o możliwości wykorzystania
do pracy dla wojny setek tysięcy tamtejszych Żydów24. Najwyższy priorytet
przy przydziale tej siły roboczej miały gigantyczne podziemne place budowy
Kammlera, niemniej zważywszy niebezpieczeństwo zagrażające Luftwaffe,
także możliwość wykorzystania Żydów w fabrykach samolotów nie była już
wykluczona. Eichmann zaczął deportacje w liczbie 12-14 tys. ludzi dziennie
w połowie maja. Zgodnie ze znaną zasadą „Selektion” większość miała zostać
zagazowana, spodziewano się jednak, że przynajmniej jedna trzecia będzie
nadawać się do przymusowej pracy w Rzeszy. Auschwitz miało służyć jako
„obóz zbiorczy” dla napływających transportów, zaś wybrani do pracy mieli
być przydzielani bezpośrednio Sauckelowi, organizacji budowlanej Todta
albo innym pracodawcom o wysokim priorytecie, takim jak Jägerstab25.
Ocenia się, że z 509 tys. Żydów ostatecznie deportowanych z Węgier ponad
120 tys. przeżyło wojnę jako przymusowi robotnicy26. W Jägerstabie ich
wykorzystanie omawiano najpierw 26 maja 1944 roku, na pierwszym
spotkaniu, w którym uczestniczył uzdrowiony Albert Speer, kiedy to bardzo
chciano się dowiedzieć, na jaką liczbę można było liczyć. Wysłuchano wtedy
raportu urzędnika, który, jak się zdaje, był w stałym kontakcie z Auschwitz.
Jak na liczącą już 11 dni operację Eichmanna wieści z obozu nie były dobre.
Od czasu pierwszych transportów Ministerstwu Uzbrojenia oferowano tylko
„dzieci, kobiety i starców, z którymi niewiele dałoby się zrobić”. Najlepsza
męska siła robocza, jak można przypuszczać, została zatrzymana na
Węgrzech do kopania dla Wehrmachtu pułapek przeciwczołgowych. Protokół
podsumowywał lakonicznie, że „o ile następne transporty nie przywiozą
mężczyzn w wieku odpowiednim do pracy, cała akcja nie zakończy się
zbytnim sukcesem”27. Na tym etapie wojny nikt nie mógł mieć realnych
wątpliwości co do losu tych Żydów, którzy nie byli uważani za odpowiednich
do pracy, ale to już nie było troską Speera czy Jägerstabu. Miesiąc później
napływ materiału ludzkiego był lepszy i Jägerstab był zadowolony, widząc,
że Auschwitz był już obecnie gotowy do wypełnienia swoich obietnic.
Zwłaszcza SS miało nadzieję na dostarczenie „13 tys. węgierskich Żydówek
w grupach po 500. W ten sposób mniejsze firmy także będą miały możliwość
lepszego wykorzystania tych Żydówek z obozu koncentracyjnego”28.
Ale mimo wszystko to tylko przymusowa dyscyplina pracy i mobilizacja
dziesiątek tysięcy więźniów obozów koncentracyjnych może dobrze wyjaśnić
ten niezwykły wzrost produkcji samolotów w pierwszej połowie 1944 roku.
Karl Otto Saur, kiedy tłumaczył triumfy Jägerstabu swoim łatwowiernym
przesłuchującym z Bombing Survey, skupiał się jednak, co nie dziwi, na
innych kwestiach. Zgodnie z jego wersją kluczem do tych sukcesów była
„totalna rewolucja”, którą sztab zaprowadził w produkcji samolotów, ta
„pojedyncza” interwencja o „rozstrzygających efektach”29. Przed rokiem
1944, twierdził Saur, działalność ta była źle zorganizowana i dopiero
stanowcza akcja ministerstwa Speera zmusiła przemysł do skupienia całej
uwagi na maksymalizacji wytwórstwa. Tak mówiąc, cytował w zasadzie tylko
standardową linię propagandową. Sugestia, że producenci Luftwaffe, którzy
od roku 1941 byli pod butem takich ludzi, jak Karl Frydag (kadłuby) czy
William Werner (silniki), mieli się dużo nauczyć o racjonalizacji od Karla
Otto Saura, jest, żeby powiedzieć najmniej, niewiarygodna. I nie jest chyba
niespodzianką, że urzędnicy Ministerstwa Lotnictwa Rzeszy raczej gorzko
przyjęli rozgłos otaczający osiągnięcia Jägerstabu. Zakłopotane ogłaszanymi
przez Saura rekordami ministerstwo to przeprowadziło latem 1944 roku
szczegółową analizę nagłego, cudownego wzrostu produkcji, który pojawił
się odkąd zajęli się tym ludzie Speera. Jak wyjaśnia ich raport, na krytyczne
przebadanie zasługuje nie tylko zbrodnicza amoralność Jägerstabu30.
Przede wszystkim opis Saura nie bierze pod uwagę nieuniknionego przy
produkcji samolotów poślizgu czasowego. Budowa nawet najprostszego
myśliwca zabierała 6 miesięcy od surowców do skończonej maszyny.
Ponieważ sam Jägerstab powstał w lutym 1944 roku, skutki kroków, które
podjął, i wykorzystania zasobów, jakie zmobilizował, nie mogły się
zaprezentować w pełni przed sierpniem 1944 roku. Wielką część wzrostu
produkcji do lipca można wyjaśnić tylko w oparciu o działania zaistniałe
jeszcze przed utworzeniem Jägerstabu. A najważniejszym z nich było
wyciągnięcie przez Ministerstwo Lotnictwa w ciągu roku 1943 od Sauckela
dla branż Luftwaffe 317 tys. robotników, do których doliczyć należy 243 tys.
uzyskanych na własną rękę. W tej liczbie ministerstwo domagało się
„wdzięczności” za dodatkowe 100 tys. więźniów obozów koncentracyjnych
dostarczonych przez SS w latach 1943 i 1944. Ministerstwo wprawiło także w
ruch wzrost produkcji silników lotniczych, bez czego nie byłoby możliwe
ogromne zwiększenie liczby budowanych w roku 1944 samolotów. Co jednak
najbardziej denerwowało, to niekonsekwentne stanowisko ministerstwa
Speera. Istotą opisu Saura było, że to tylko „błyskawiczna reakcja” Speera i
jego zespołu ocaliła Luftwaffe od natychmiastowej katastrofy w lutym 1944
roku31. Tymczasem ignoruje się fakt, że na początku jesieni 1943 roku
Ministerstwo Lotnictwa, jako bezpośredni skutek bombardowania Hamburga,
opracowało swój własny plan zwiększenia ochrony myśliwskiej Niemiec32.
Wersja robocza tego tzw. Reichsverteidigungsprogramm (program Luftwaffe
224) przewidywała do lipca 1944 roku miesięczną produkcję co najmniej
5390 samolotów, z czego dwie trzecie miało być myśliwcami. Kluczową
częścią była tutaj ostra redukcja budowy starszych modeli na rzecz
przyspieszonej, masowej produkcji myśliwca odrzutowego Me 262. Wtedy
jednak Speer zamiast pomóc Milchowi w implementacji głównej kampanii
produkcyjnej, spiskował z Willim Messerschmittem w celu zlikwidowania
priorytetu Me 262. Jednocześnie Saur i jego „eksperci racjonalizacyjni”
ogłosili, że cele te są nieosiągalne33. Jesień była wypełniona nieprzyjemnymi
spotkaniami, na których Speer przeprowadzał dramatyczne ataki personalne
na Williama Wernera, tj. na tego samego człowieka, który 2 lata wcześniej
zyskał powszechne uznanie jako czołowy ekspert od masowej produkcji i
któremu Speer w roku 1943 osobiście powierzył całą odpowiedzialność za
produkcję silników, mimo nawet protestów Maybacha, zasiedziałego
monopolisty w sektorze czołgów34. A tymczasem w lutym 1944 roku, kiedy
nadzór nad produkcją samolotów przeszedł do ministerstwa Speera, wszystko
nagle się zmieniło. Nie tylko to, że Jägerstab Speera zebrał zasługi za zasoby
zgromadzone w 1943 roku przez Ministerstwo Lotnictwa. Saur i jego ludzie
bez krępacji przyjęli także latem 1944 roku program 226, który był
praktycznie identyczny z „nierealną” propozycją Ministerstwa Lotnictwa
sprzed 9 miesięcy.
Choć Ministerstwo Lotnictwa miało w tym oczywiście swój własny interes,
to i tak na uroszczenia Jägerstabu w imieniu „systemu Speera” niewątpliwie
trzeba patrzeć sceptycznie. Ministerstwo przygotowało swoimi inicjatywami
z drugiej połowy 1943 roku grunt pod radykalny skok produkcji samolotów,
który nastąpił na początku roku następnego. W porównaniu do rozpętanej
retoryki zagrożenia towarzyszącej w 1944 roku akcjom Jägerstabu ono akurat
otrzymało dla swoich działań małe albo i żadne wsparcie ze strony Saura i
Speera. Dopiero kiedy Milch się poddał i zgodził na podział nadzoru nad
sektorem Luftwaffe, Speer raczył zezwolić na posłużenie się całą władzą
posiadaną przez Ministerstwo Uzbrojenia Rzeszy z praktycznymi
korzyściami, jakie to dawało. Nawet w 1944 roku nie było tu żadnych cudów
racjonalizacyjnych, a produkcja samolotów, wbrew zapewnieniom Saura,
wcale nie lewitowała. Choć zamęt roku 1944 nie pozwala na precyzyjny
rachunek, jasne jest jednak, że to nieograniczone możliwości Jägerstabu
umożliwiły mu wsparcie zwiększonej produkcji myśliwców Me 109 i FW
190 bezprecedensowymi ilościami surowców, siły roboczej, żywności i usług
transportowych. W istocie sam Speer potwierdził tę interpretację swoją
nieuważną wypowiedzią dla dziennikarza z czerwca 1944 roku. Aby wyjaśnić
nadzwyczaj mocne odbicie się produkcji samolotów, powiedział: „Muszę
dodać… że tutaj zmiana systemu zaszła w ciszy, w której od lutego, tak jak to
robiliśmy w innych gałęziach, ściągaliśmy moce produkcyjne z branż
czołgowych i pancernych do przemysłu samolotowego. To jest, moim
zdaniem, przyczyna tego szybkiego ożywienia”35. Jak szczerze przyznaje
poufny dziennik ministerstwa Speera, w obliczu nieprzerwanych
bombardowań alianckich niesamowita moc produkcji czołgów w roku 1943
zależała tylko od zdolności Speera do wsparcia Głównej Komisji
dodatkowymi przydziałami stali, wyciągniętymi z „sekretnych źródeł”,
nieznanych ani Kehrlowi, ani Zentrale Planung. I teraz Jägerstab korzystał z
tych samych „korupcyjnych” funduszy. Jak podejrzewało Ministerstwo
Lotnictwa, to właśnie zazdrośnie strzeżona kontrola Speera nad kluczowymi
zasobami i jego uprawnienie do nadawania „pancernego priorytetu” były tymi
naprawdę rozstrzygającymi czynnikami36.

II.
Ktokolwiek ostatecznie zasługiwał na uznanie, to jednak Jägerstab
utworzył latem 1944 roku trampolinę do jeszcze jednej rundy propagandy
zbrojeniowej, służącej już ostatniej radykalizacji wysiłku wojennego.
Powróciwszy ze swojej przedłużonej rekonwalescencji, Albert Speer z
zapałem wkroczył z powrotem w centrum zainteresowania jako zbawiciel
nazistowskiego reżimu. Propaganda „cudu zbrojeniowego” powróciła w maju
1944 roku wraz z jego przemówieniem do robotników stoczniowych, w
którym uczcił ich sukces mający postać doprowadzenia do masowej produkcji
nowej generacji U-Boota typ XXI. Wygodnie ominął fakt, że żaden z tych
okrętów nie wyjdzie w morze aż do początku następnego roku i żaden nie
będzie gotowy do walki do kwietnia 1945 roku. 9 czerwca, bezpośrednio po
alianckim lądowaniu w Normandii, Speer zebrał środowiska Zagłębia Ruhry
na wiecu pod prostym hasłem „Cud zbrojeniowy” (Das Wunder der
Rüstung)37. Z tekstu przemówienia oraz późniejszych komentarzy
wygłoszonych na starannie dobranej konferencji prasowej jasno wynika, że
czuł się obecnie zobligowany do obrony systemu „samoodpowiedzialności”,
tak zasadniczego dla całej mitologii jego władzy. System ten był poddawany
krytyce zarówno z szeregów przemysłowych, jak i z wewnątrz ministerstwa.
Radykałowie jak Hans Kehrl chcieli przekształcić coraz bardziej
bałaganiarski układ komisji, kół i zespołów nadzwyczajnych w stałą,
zoptymalizowaną strukturę pod państwowym kierownictwem, opartą o
wspólne, skonsolidowane wydatki38. Jednocześnie Speer stał w obliczu
rosnącego wśród biznesu sprzeciwu wobec coraz brutalniejszych interwencji
jego ministerstwa39. Postawiony w centrum tych przeciwstawnych tendencji
Speer zagrał swoją najsilniejszą kartą: bezkonkurencyjnymi stosunkami z
Führerem. Relacje Speer-Hitler przeszły od października 1943 roku burzliwe
chwile, niemniej w maju 1944 roku Speer wznowił swoją zażyłość z
Führerem. Choć zdrowie Hitlera psuło się już bardzo i był on coraz bardziej
niechętny publicznym przemówieniom, zgodził się jeszcze na wielkie
wystąpienie na rzecz Speera. 24-25 czerwca ten ostatni zorganizował pod
ścisłą ochroną wojskowych w Linzu konferencję dla kluczowych osobistości
gospodarki zbrojeniowej, razem dla 300 osób40. Publiczność potraktowano
bogatym programem wykładów. Własne przemówienie Speera trwało 3
godziny i było obficie ilustrowane slajdami i wykresami, odmalowującymi
triumfy Ministerstwa Uzbrojenia Rzeszy oraz osiągnięcia jego głównych
współpracowników – Saura, Degenkolba, Schiebera i innych. Prezentacja
była tak zaprojektowana, aby usprawiedliwić atakowany system
„samoodpowiedzialności” i zademonstrować jego niezastąpione znaczenie dla
wysiłku wojennego. Wieczory wypełniał dodający otuchy program muzyki
klasycznej, składający się z Brucknera, muzyki kameralnej na instrumentach
z epoki i występu Herberta von Karajana41. Dla wybranej grupy delegatów
punkt kulminacyjny nadszedł natomiast 26 czerwca wraz z wizytą w
Plattenhof w Berchtesgaden, gdzie uzyskali przywilej wysłuchania tego, co
okazało się ostatnim publicznym wystąpieniem Hitlera, faktycznie napisanym
przez Speera. Zgodnie ze swoim scenariuszem wyposażył on Hitlera w treści
ponownie potwierdzające komunikat, który Ministerstwo Uzbrojenia
rozpowszechniało przez ostatnie 2 miesiące. „Samoodpowiedzialność”
przemysłu była kluczem do sukcesu. Dotychczasowe osiągnięcia były
cudowne, a defetyzm nieuzasadniony. Jednak do osiągnięcia przewagi
Niemcy potrzebowały jeszcze ostatniego wysiłku. Jeśli niemieckiemu
przemysłowi nie uda się zaspokoić wojennych potrzeb, konsekwencje będą
katastrofalne i ten punkt Speer chciał wyraźnie podkreślić. Nie można się
było spodziewać żadnej litości, nawet od zachodnich aliantów. Notatki Speera
dla Hitlera były stanowcze: „Jeśli przegramy wojnę!… będzie bezlitosna
zagłada niemieckiego przemysłu, aby wyeliminować konkurencję z rynku
światowego. Wróg ma konkretne plany gospodarcze, które to
potwierdzają”42. Aby uchronić się przed tą odrażającą perspektywą,
usprawiedliwione jest praktycznie każde poświęcenie, trzeba więc pogodzić
się z brutalnymi metodami Jägerstabu. Za to kiedy osiągnie się już
zwycięstwo, niemiecki biznes będzie mógł oczekiwać powrotu wolności
gospodarczej. Jak to ujęli Speer z Hitlerem: „Gdy już tę wojnę
rozstrzygniemy naszym zwycięstwem, prywatna inicjatywa niemieckiego
biznesu doświadczy swoich najświetniejszych chwil!”. Hitler obiecał
niemieckim przedsiębiorcom „może największy rozkwit wszechczasów”43. W
apogeum najbardziej gwałtownego przymusu Speer namawiał Hitlera do
publicznego wyrażenia swojej wiary w „dalszy rozwój ludzkości poprzez
promocję prywatnej inicjatywy, w której jako jedynej widzę warunek
wstępny każdego realnego postępu”.
Niełatwo sobie wyobrazić jak żenująco musiały zabrzmieć takie zdania
wypowiedziane w środku horroru roku 1944. W swoich wspomnieniach Hans
Kehrl przywołuje też szok związany z widokiem pogorszenia się stanu
Hitlera, który obecnie jawił się jako stary, schorowany człowiek44. To
rozwianie złudzeń było jednak dalekie od powszechnego. Walter Rohland,
obecnie prezes Vereinigte Stahlwerke i ciągle jeden z głównych stronników
Speera w przemyśle ciężkim, należał do osób najbardziej zainteresowanych
publicznym opowiedzeniem się Hitlera po stronie inicjatywy gospodarczej.
Kilka dni po tym wydarzeniu napisał do Speera list z gratulacjami z powodu
„konferencji zbrojeniowej, która przebiegła naprawdę cudownie dobrze”45.
Jeśli Hitler wydawał się w Linzu rozkojarzony, to miał do tego dobry
powód: 6 czerwca Brytyjczycy i Amerykanie w końcu wylądowali we
Francji46. Jak było do przewidzenia, przygniatająca aliancka przewaga w
powietrzu uniemożliwiła Wehrmachtowi na tyle szybką reakcję, aby wrzucić
najeźdźców z powrotem do morza. W Dniu D całe Luftwaffe stacjonujące na
Zachodzie wykonało tylko 275 lotów w porównaniu z 14 tys. alianckich
samolotów47. 3 tygodnie później Brytyjczycy obracali już w gruzy Caen, a
Amerykanie grozili okrążeniem w Bretanii dziesiątek tysięcy niemieckich
żołnierzy. Skala tej batalii na zachodzie była jednak mała i powolna w
porównaniu z epokowym dramatem, który rozgrywał się na Wschodzie48. 22
czerwca, w trzecią rocznicę napaści Niemiec na Związek Radziecki, Armia
Czerwona rozpoczęła przeciwko Grupie Armii „Środek” operację
„Bagration”49. Potęgując liczebną i jakościową przewagę swojego sprzętu
lepszym wywiadem i wsparciem logistycznym dostarczanym przez
amerykańskie ciężarówki kołowe i półgąsienicowe, marszałkowie Żukow i
Wasilewski dokonali czegoś, co jest powszechnie uznawane za „najbardziej
imponującą operację lądową świata”50. W ciągu kilku dni natarcia rozbili trzy
całe armie niemieckie. Do 4 lipca siły sowieckie wyzwoliły Mińsk i były na
dobrej drodze do dotarcia do granicy polskiej. 11 lipca Wehrmacht
zameldował, że Grupa Armii „Środek” straciła 28 dywizji i 300 tys.
żołnierzy, do końca bitwy o Białoruś liczba ta wzrosła do 450 tys. ludzi51.
Szerokimi alejami Moskwy defilowały ogromne kolumny obdartych
niemieckich jeńców. 24 lipca lewoskrzydłowe armie wojsk marszałka
Konstantego Rokossowskiego wyzwoliły pierwszy większy obóz
koncentracyjny, Majdanek pod Lublinem, a 4 dni później, po trwającym 6
tygodni niemal 600-kilometrowym pościgu, Armia Czerwona wreszcie
zatrzymała się na przedmieściach Warszawy. Po 3 latach zażartych walk
Wehrmacht został odrzucony na swoją linię startową z czerwca 1941 roku.
Tymczasem alianckie siły powietrzne skoncentrowały w końcu swoją siłę
przeciwko niemieckim fabrykom syntetycznego paliwa52. Dosłowny protokół
ze spotkań odbytych w dniach 22-23 maja sugeruje, że po pierwszej rundzie
ataków nawet Speer na chwilę stracił swoją zimną krew53. Niepowstrzymany
minister uzbrojenia wkrótce jednak odzyskał swój wigor, a sama ostateczna
agonia niemieckiego wysiłku wojennego będzie jednocześnie tą chwilą, kiedy
jego władza sięgnie zenitu54. W czerwcu 1944 roku, w okresie
poprzedzającym konferencję w Linzu, zmusił bowiem Göringa do uznania
logicznych konsekwencji utworzenia Jägerstabu, w efekcie z dniem 1 sierpnia
1944 roku cały kompleks przemysłowy Luftwaffe podporządkowano
bezpośrednio nadzorowi superministerstwa Speera. Po raz pierwszy w historii
Trzeciej Rzeszy cała produkcja zbrojeniowa została więc formalnie
skoncentrowana w jednym ręku. I to jeszcze nie było wszystko. Zagrożenie
militarne wymagało, aby dosłownie każdy aspekt niemieckiego życia
społecznego zaprząc w służbie wysiłkowi wojennemu. 12 lipca Speer napisał
do Hitlera domagając się, żeby razem z nadaniem mu rozszerzonych
uprawnień w zakresie kierowania gospodarką zbrojeniową także Josepha
Goebbelsa uczynić odpowiedzialnym za mobilizację krajowego zaplecza, a
Heinricha Himmlera za tworzenie rezerw sił lądowych. Niemcy może
uratować tylko bezwzględna determinacja narodowosocjalistycznego
kierownictwa. Nawet na tym ostatnim etapie Speer odmawiał uznania
porażki. W swoim sprawozdaniu dla Hitlera podkreślał, że „przy pomocy
nowych, doskonalszych technicznie broni, samolotów, U-Bootów, a także
wykorzystując [rakietę] A4 oraz wzrost produkcji czołgów i dział
szturmowych, za 3 do 4 miesięcy pokonamy szczyt kryzysu, który, jak dotąd,
ciągle jeszcze jest przed nami…”55. Nominacja Goebbelsa na pełnomocnika
Rzeszy ds. wojny totalnej nadeszła 18 lipca56, zaś awans Himmlera – 2 dni
później57. W ten sposób w dniach poprzedzających 20 lipca Speer ściśle
związał się z dwoma ludźmi, którzy mieli okazać się głównymi filarami
reżimu nazistowskiego w tych rozpaczliwych chwilach, jakie nadeszły po
zamachu na życie Hitlera. W momencie, kiedy w bunkrze wybuchła bomba,
Speer był z Goebbelsem i pozostawał z nim nieprzerwanie przez kolejne
godziny. Pomimo kłamliwych krętactw zawartych w jego pamiętnikach nie
może być także żadnych wątpliwości co do tego, po której stronie leżała jego
sympatia58. 4 dni po fiasku tej próby zamachu stanu, gdy SS zgarniało już
tysiące podejrzanych, Speer w entuzjastycznych słowach uczcił nowe
nominacje Himmlera i Goebbelsa. Powiedział swojemu zespołowi, że ludzie
ci są właśnie po to, aby być pewnym, że wojna totalna nie jest już kwestią „do
dyskusji, ale faktem”59. Na początku sierpnia 1944 roku, z okazji wchłonięcia
przez ministerstwo sektora Luftwaffe, Speer uderzył w te same tony w
stosunku do nowo utworzonego Zespołu Zbrojeniowego, organizacji
wzorowanej na nieistniejącym już Jägerstabie. Speer mówił o „wybranych”
nielicznych, którzy byli teraz odpowiedzialni za Rzeszę, „na czele której pod
naszym Führerem stoją tacy ludzie, jak Himmler i Goebbels”60. Zważywszy
sytuację militarną Niemiec, zadanie Zespołu Zbrojeniowego jest, jak
podkreślał Speer, tyleż praktyczne, co psychologiczne. Oprócz kontynuacji
podnoszenia produkcji broni jego główną misją jest rozpowszechnianie ducha
„optymizmu i spokoju”. Jako „zaprzysięgła wspólnota” zrodzona z lat
wspólnej pracy dla produkcji broni mieli wytrzymać do końca61.
Z kolei własne wysiłki Speera zmierzając do promocji optymizmu sięgnęły
szczytu kilka dni później w Poznaniu, gdzie podobnie jak w roku 1943
przemawiali wraz z Himmlerem do gauleiterów. Mowa Speera składała się ze
zwykłej mieszanki imponująco brzmiących statystyk zbrojeniowych, jednak
przy tej okazji posunął się o krok dalej. Aby być pewnym, że wyniki za lipiec
1944 roku są rzeczywiście rekordowe, dodał do nich prognozę produkcji na
pierwszy tydzień sierpnia62. Speer uległ więc ostatniej pokusie „wielkiego
kłamstwa”. Już nie dramatyzował po prostu rzeczywistości, nie wzmacniał jej
i nie manipulował nią, ale angażował się w świadomy akt oszustwa. Na
najbliższe miesiące obiecał gauleiterom dalszy wielki wzrost produkcji
wszystkich podstawowych rodzajów broni oraz kalibrów amunicji. W
wygłoszonym następnego dnia w swojej kwaterze głównej pokonferencyjnym
przemówieniu do gauleiterów Hitler potwierdził naczelną pozycję Speera, nie
zapominając o położeniu szczególnego nacisku na osiągnięcia jego
ministerstwa z ostatniego roku. Pomimo jednak niezmiernego optymizmu
Speera niemiecki wysiłek wojenny przeszedł już swój szczyt. Od lipca
produkcja zbrojeniowa spadała, aż załamała się na początku 1945 roku, choć
nie zmniejszała w tym samym tempie dla wszystkich rodzajów broni. Broń
ręczna i czołgi osiągnęły swoje najwyższe poziomy dopiero w ostatnich
miesiącach 1944 roku, zaś amunicja we wrześniu. Niemniej produkcja
samolotów, ten najbardziej skomplikowany składnik systemu przemysłu
wojennego oraz ta branża, którą najczęściej brały na cel alianckie
bombardowania, załamała się gwałtownie już latem 1944 roku.
Ponieważ faktycznie oznaczało to koniec wyścigu zbrojeń, który jest
jednym z tematów rządzących naszym opisem przynajmniej od końca lat 30.,
warto zatrzymać się, aby zrobić przegląd63. W świetle tego, co zostało już
powiedziane, do przewidzenia było, że różnica w ogólnej produkcji pomiędzy
Niemcami i ich wrogami będzie drastyczna. Na bazie triumfów Jägerstabu
Niemcy zdołały w roku 1944 wyprodukować ogółem 34,1 tys. samolotów
bojowych. W porównaniu do tego połączona produkcja ich głównych
przeciwników – Wielkiej Brytanii, Związku Radzieckiego i Stanów
Zjednoczonych – wyniosła 127,3 tys., z czego na Stany Zjednoczone
przypadło 71,4 tys., co oznacza przewagę w stosunku 3,7 do 164. W czołgach
rozbieżność była podobnie duża: 18,3 tys. wyprodukowanych przez Niemcy i
54,1 tys. przez aliantów, w tym 29 tys. przez Związek Radziecki. Stosunek sił
w artylerii, karabinach i karabinach maszynowych był nieco mniej
niekorzystny dla Niemiec, oscylując pomiędzy 2,1 a 2,7 do 1. Rok 1944 był
przy tym szczytowym rokiem produkcji Niemiec, podczas gdy jeśli chodzi o
powyższe rodzaje broni, ich wrogowie osiągnęli swoje maksima w roku 1943.
Mówiąc krótko, nic z tego, co Albert Speer i jego współpracownicy uczynili
od roku 1942, nie zmieniło zasadniczego trudnego położenia Wehrmachtu.
Mimo to choć z jednej strony triumfalizm, który otacza ministerstwo Speera,
z pewnością trzeba traktować co najmniej z dystansem, to z drugiej strony nie
ma powodu opisywać tego w kategoriach porażki. Kiedy Niemcy starli się
zarówno z Wielką Brytanią, jak i Związkiem Radzieckim oraz gdy Stany
Zjednoczone rzuciły na szalę cały swój ciężar, przewaga nad Trzecią Rzeszą
musiała stać się miażdżąca. W roku 1941, przed niemiecką inwazją na
Związek Radziecki, ale także zanim amerykańska gospodarka złapała swój
pełny rytm, połączony PKB Wielkiej Brytanii, Związku Radzieckiego i
Stanów Zjednoczonych przewyższał niemiecki w stosunku 4,36 do 1.
Podobnie w latach 30. ogólny wytop stali był w tych krajach niemal
dokładnie 4 razy większy niż w Niemczech i to w czasach, kiedy przemysł
amerykański był daleko poniżej swojego maksimum65. W roku 1944 stosunek
produkcji stali, nawet jeśli po niemieckiej stronie dodamy wyniki Belgii,
Francji i Polski, wynosił 4,5 do 1 na niekorzyść Niemiec. Tym, w obliczu
czego stały one w roku 1944, była przygniatająca przewaga materialna, której
zawsze bali się niemieccy stratedzy.
Podboje Niemiec z początku wojny z pewnością przyczyniły się do
złagodzenia tego niekorzystnego położenia, a dalsza mobilizacja
„zagranicznych mocy produkcyjnych”, zwłaszcza Francji, była jedną z kart
atutowych, jakimi Speer usiłował jesienią 1943 roku dać niemieckiemu
wysiłkowi wojennemu drugi oddech66. Pomiędzy 17 i 19 września 1943 roku
Speer i Kehrl gościli w Berlinie francuskiego ministra produkcji Jeana
Bichelonne, aby omówić z nim możliwość poważniejszego wzrostu ilości
zleceń produkcyjnych dla Francji. Zważywszy stan francuskiej gospodarki,
była to jednak ostatnia deska ratunku o małym znaczeniu praktycznym. Mimo
to w całym okresie 1939-1945 obszary okupowane były dla niemieckiego
wysiłku wojennego niezaprzeczalnie ważne. Przede wszystkim dostarczały
siły roboczej, żywności i surowców, ale dawały także gigantyczną poduszkę
terytorialną, bez której Wehrmacht nigdy by nie przeciągnął wojny aż do roku
1945. To, czego nie mogły jednak zrobić, to zniwelować przytłaczającej
przewagi przemysłowej, jaką europejscy nieprzyjaciele Niemiec zyskali
dzięki zaangażowaniu się Stanów Zjednoczonych. Widzieliśmy jak śmieszna
była wartość produkcji zleconej na początku wojny przez Luftwaffe do
realizacji zachodnim obszarom okupowanym. W późniejszym okresie
sytuacja nie poprawiła się znacząco. W roku 1943, tj. ostatnim pełnym roku
okupacji, połączone dostawy sprzętu wojskowego do Niemiec z Francji,
Belgii, Holandii, Generalnego Gubernatorstwa, Danii, Norwegii i Serbii
stanowiły tylko 9,3% całej produkcji broni67. Tylko w budownictwie
okrętowym, sprzęcie łącznościowym i pojazdach silnikowych terytoria
okupowane wniosły szczególniejszy wkład do wyposażenia Wehrmachtu.
Ogólnie wszystkie przeznaczone dla wojska dostawy z okupowanej Europy
osiągnęły w roku 1943 wartość 4,6 mld marek68. W porównaniu do tego z
całej amerykańskiej produkcji uzbrojenia, która w roku 1943 miała wartość
54,4 mld $ (ok. 150 mld marek), Wielka Brytania otrzymała w dostawach 6,7
mld $ (ok. 20 mld marek)69. Nawet przy bardzo korzystnych założeniach co
do kursów walutowych stosunek zaopatrzenia z zewnątrz w broń tych dwóch
europejskich mocarstw nie będzie niższy niż 4 do 1 na niekorzyść Niemiec.
Zważywszy rozpaczliwie niską wydajność obecną na zajętych obszarach,
program zagranicznej siły roboczej był z pewnością zdecydowanie
najważniejszym wkładem okupowanej Europy w niemiecką produkcję
zbrojeniową. W roku 1944 jeden na trzech robotników wytwarzających broń
dla Wehrmachtu był cudzoziemcem70.
TABELA NR 17. PRODUKCJA ZBROJENIOWA PAŃSTW OSI I
ALIANCKICH W LATACH 1942-1944 W STOSUNKU DO ICH
POTENCJAŁÓW GOSPODARCZYCH

w tys. sztuk w $ parytetu siły nabywczej z 1990


roku

karabiny pistolety działka działa moździerze czołgi samoloty większe PKB PKB produkcja produkcja
maszynowe bojowe okręty w w stali w stali w
wojenne 1941 1944 1939roku 1944 roku
roku roku

Stany 10 714 1685 2291 512 61,6 86 153,1 6755 1094 1499 55 731 81 321
Zjednoczone

Wielka 2052 3682 610 317 65,3 20,7 61,6 651 344 346 13 716 12 337
Brytania

Związek 9935 5501 1254 380 306,5 77,5 84,8 55 359 495 18 796 16 350
Radziecki

ogółem alianci 22 701 10 868 4155 1209 433,4 184,2 299,5 7461 1797 2340 88 243 110 008

Niemcy 6501 695 889 262 66 35,2 65 703 412 437 21 528 24 218

Włochy 83 7 11,3 2 8,9 218 144 137 2283 1025

Japonia 1959 3 341 126 4,3 2,4 40,7 438 196 189 6693 6366

ogółem 8460 698 1313 395 81,6 39,6 114,6 1359 752 763 30 504 31 609
państwa Osi

alianci/państwa 2,7 15,6 3,2 3,1 5,3 4,7 2,6 5,5 2,4 3,1 2,9 3,5
Osi

alianci/Niemcy 3,5 15,6 4,7 4,6 6,6 5,2 4,6 10,6 4,4 5,4 4,1

Źródła: Statistisches Handbuch, s. 292; M. Harrison (red.), The Economics of


World War II, Cambridge 1998, s. 17.

III.
Zadawane przez aliantów w ostatnich latach wojny niszczycielskie ciosy
wstrząsały gospodarką wojenną Niemiec aż do fundamentów. Mimo to
przypisywanie odpowiedzialności za końcowe załamanie się tylko tym
„zewnętrznym wstrząsom” znów byłoby dołączaniem do mitologicznej
narracji Speera. W rzeczywistości w 1944 roku nie dało się już dłużej ukryć
faktu, że niemiecka gospodarka wojenna rozpada się od wewnątrz. Do lata
tego roku było już jasne, że zakaz podejmowania prawdziwie drastycznych
kroków doprowadzi wkrótce Niemcy do inflacji nie mniej ostrej niż ta, która
zburzyła strukturę państwa wilhelmińskiego między rokiem 1914 i 1923.
Wskazuje to na jeszcze jedną lukę w heroicznej opowieści autorstwa
ministerstwa Speera. Wysoce niesprawiedliwe byłoby twierdzenie, że latem
1944 roku ministerstwo było nieświadome znaczenia pieniądza jako
zasadniczego instrumentu zarządzania makroekonomicznego. Jak
widzieliśmy, w interesie maksymalizacji produkcji broni Speer sprzeciwiał
się w roku 1942 wysiłkom komisarza ds. cen i Ministerstwa Finansów
zmierzającym do zabierania ponadnormatywnych zysków. Cały system
zarządzania gospodarczego Ministerstwa Uzbrojenia opierał się bowiem tylko
na rozszerzeniu i udoskonaleniu mechanizmu fizycznej kontroli nad
niemieckim przemysłem. W roku 1944 problem inflacji jednak Speera
dogonił. Pieniądz nie mógł być już dłużej ignorowany, nawet przez
najżarliwszych zwolenników bezpośredniego, fizycznego nadzoru.
W lipcu 1944 roku Wydział Planowania Hansa Kehrla opracował
memorandum pt. „Siła nabywcza, ceny i wojenne finanse”, które zaczynało
się od dramatycznych słów: „Niemieckiej gospodarce” twierdziło biuro
Kehrla „grozi wpadnięcie w anarchię, walka z którą będzie daremna nawet
przy pomocy rozszerzonego i ulepszonego systemu zarządzania
gospodarczego [Wirtschaftslenkung]”71. Od góry do dołu erozja wartości
pieniądza pozbawiała podmioty gospodarcze bodźców do dostosowywania się
do potrzeb reżimu, podobnie jak podstawowych zasad kalkulacji
ekonomicznej. Niemcy stały na śliskim zboczu prowadzącym od gospodarki
centralnie sterowanej, w której prywatne podmioty gospodarcze zgodnie ze
swoją wolną wolą reagują na bodźce dostarczane przez władzę, do gospodarki
państwowej (Staatswirtschaft) w pełnym tego słowa znaczeniu, gdzie
działalność gospodarczą motywowały tylko „przymus albo idealizm” (Zwang
oder Idealismus). A, jak wskazywało memorandum Kehrla, nawet „totalnie
planowana gospodarka Związku Radzieckiego” nauczyła się, jakie znaczenie
ma utrzymywanie stabilnego standardu pieniężnego jako podstawy pomiarów
księgowych i statystycznych.
Zagrażająca Niemcom inflacja była bezpośrednim rezultatem ogromnego
napięcia wywołanego w gospodarce przez wysiłek wojenny. Jak to zauważyły
wszystkie główne strony walczące, można poradzić sobie z finansowymi
konsekwencjami konfliktu, o ile ciężary nie są nadmierne, a autorytet rządu
wystarczający do nałożenia podatków i zapewnienia gładkiego
funkcjonowania systemu racjonowania oraz kontroli cen72. Oprócz tego
pożyczanie od drobnych ciułaczy, na rynkach finansowych czy banków
dostarczało kluczowego źródła łagodzenia sytuacji, choć oczywiście zależało
ono od utrzymania publicznego zaufania do wojny. Inflacja, która groziła
destabilizacją niemieckiej produkcji wojennej, była dowodem na to, że do
roku 1944 krytyczne progi zostały przekroczone. Nic dziwnego, że proces
rozpadu zaczął się na peryferiach nazistowskiego imperium, a najgorzej było
na Bałkanach73. Do połowy 1942 roku poziom cen w Grecji wrósł o ponad
340%74. W Rumunii, kluczowym kraju źródłowym zarówno jeśli chodzi o
zboże, jak i ropę, ceny podwoiły się na jesieni 1942 roku. W Bułgarii i na
Węgrzech wzrosły o przynajmniej 70%. Podobnie szybka inflacja wystąpiła
we Francji i Belgii, choć kraje te wolały nie publikować oficjalnych
wskaźników. Do roku 1943 cała okupowana przez nazistów Europa
Zachodnia była wyraźnie w uścisku fali inflacyjnej, która przyniosła ze sobą
rosnącą dezorganizację i załamanie produkcji. W roku 1943 produkcja w
Grecji była połową tego, co było przed wojną. Nie tak okrutna w swoich
skutkach, za to istotniejsza pod względem gospodarczym była postępująca
dezintegracja gospodarki francuskiej, gdzie produkcja w roku 1943 spadła do
jednej trzeciej poziomu przedwojennego. Nie było żadnej tajemnicy co do
powodu tego załamania się monetarnego. W przypadku Francji niemieckie
potrzeby mogły stanowić w roku 1943 aż 50% produktu narodowego, tj.
ciężar niemożliwy do sfinansowania czy to poprzez podatki, czy też rozsądne
długoterminowe pożyczki75.
Jak wspominaliśmy, w rezultacie ogromnych wydatków wojskowych
niemiecka gospodarka przynajmniej od 1938 roku cierpiała na znaczny
nadmiar popytu. Mimo to do roku 1943 symptomy dysfunkcji inflacyjnej były
stosunkowo dobrze kontrolowane. Dobrze działał ustanowiony jesienią 1939
roku cichy system finansowania wojny. Podwyżki podatków w latach 1941-
1942 połączone z coraz większym wkładem ze strony terytoriów
okupowanych pozwoliły Ministerstwu Finansów Rzeszy na sfinansowanie ze
swoich przychodów 54% wydatków z roku 1942 i 44% z 194376. W roku
1942 dochody podatkowe były na tyle wysokie, że państwo mogło w
rzeczywistości zmniejszyć w stosunku do roku poprzedniego swoje
uzależnienie od pożyczek. Ponadto dopływ oszczędności gospodarstw
domowych był w roku 1943 wystarczający, aby przynajmniej 17%
wszystkich wydatków publicznych sfinansować z bezpiecznych pożyczek
długoterminowych. Ciągle wprawdzie w latach budżetowych 1941, 1942 i
1943 było między 28% i 33% wydatków do pokrycia pożyczkami
krótkoterminowymi, Reichsbank był jednak w stanie ulokować większość
tego „krótkiego długu” na rynku finansowym. W tym czasie urzędowo
ustalone ceny pozostawały stałe, zaś legalny barter surowe przepisy wojenne
ograniczały tylko do handlu pomiędzy gospodarstwami domowymi. Czarny
rynek był karany poza Niemcami, ale nie w Rzeszy. Goebbels wykorzystał
kryzys zimowy lat 1941-1942 do rozpętania wielkiej kampanii reklamowej
przeciwko nielegalnej działalności rynkowej, która pomogła wzmocnić
publiczną wrogość w stosunku do tych, którzy się wzbogacili. W pewnym
optymistycznym oszacowaniu czarny rynek stanowił w pierwszych latach
wojny zaledwie 2% wydatków konsumpcyjnych77. Pomimo katastrofalnych
komplikacji, które ujawniły się na froncie wschodnim, oraz ogromnej
mobilizacji zarówno krajowych, jak i zagranicznych zasobów, w co
zaangażowali się Speer i jego współpracownicy, stabilność porządku
gospodarczego była powszechnie utrzymywana. W istocie możemy nawet
pójść dalej. Bez tego w dużej mierze niezauważonego sukcesu monetarnych i
fiskalnych władz Rzeszy, polegającego na zachowaniu do lata 1943 roku
ogólnej równowagi gospodarczej, triumfy Ministerstwa Uzbrojenia byłyby
trudniejsze, jeśli nie niemożliwe, do osiągnięcia. Jak z opóźnieniem przyznał
Wydział Planowania Kehrla, gdyby pozwolono rozszaleć się inflacji, potrzeba
byłoby dużo większego stopnia przymusu przy mobilizowaniu zasobów dla
produkcji wojskowej. Dobrze działający system monetarny był zasadniczym
smarem cudu zbrojeniowego.
Tymczasem od początku lata 1943 roku stopniowo załamywała się ta
chwiejna równowaga niemieckich finansów wojennych. Ostatnia runda
mobilizacji zbrojeniowej Speera stawiała gospodarce wymagania, które były
już w coraz większym stopniu nie do utrzymania. Zgodnie z najlepszymi
dostępnymi oszacowaniami w roku 1943 krajowe finansowanie wydatków
wojennych stanowiło 60% niemieckiego PKB netto, co było proporcją
wyższą niż w jakimkolwiek innym walczącym kraju78. A w roku 1944
mobilizacja wzrosła jeszcze bardziej. W miarę jak wydatki Wehrmachtu
wzrastały, jeszcze bardziej kurczyły się konsumpcja cywilna i inwestycje. W
piątym roku wojny, pomiędzy wrześniem 1943 roku i sierpniem 1944 roku,
Wehrmacht wydał astronomiczną kwotę 99,4 mld marek, tj. więcej niż
całkowity dochód narodowy w końcu lat 30. W przeciwieństwie do tego
dochody podatkowe zarówno w Niemczech, jak i na terytoriach
okupowanych zatrzymały się na swoim najwyższym poziomie osiągniętym w
roku 1942 oraz, co bardziej niepokojące, instytucje finansowe Niemiec
osiągnęły granice możliwości absorbowania długu państwowego. Gestapo
mogło represjonować otwarte wyrażanie defetyzmu, ale nie było w stanie
bezpośrednio kontrolować dzień po dniu finansowych decyzji niemieckiej
ludności. Gestapowscy tajniacy informowali o rosnącej chęci do uciekania się
do czarnego rynku już w konsekwencji Stalingradu79. W miarę jak
gospodarstwa domowe coraz bardziej opierały się na tego typu nielegalnych
źródłach, występował też odpowiadający temu spadek ich skłonności do
składania na nie donosów. I podobnie jak podczas pierwszej wojny światowej
także ten konflikt uczynił ze zwykłych, praworządnych mieszkańców
przestępców, a sądom przekazano ponad 100 tys. spraw o złamanie przepisów
dotyczących gospodarki wojennej. Niezależne szacunki wskazują, że czarny
rynek stanowił pod koniec wojny przynajmniej 10% konsumpcji gospodarstw
domowych. W miarę jednak jak gotówka wypływała nielegalnymi kanałami,
rozpadał się system odzyskiwania nadwyżki siły nabywczej. Dokładnie na
początku lata 1943 roku, kiedy po raz pierwszy stanął w miejscu cud
zbrojeniowy Speera, także pierwszy raz od początku wojny ostro spadły
depozyty oszczędnościowe80. A latem 1944 roku doszło już do całkowitego
załamania monetarnego. Sprzedaż długoterminowych produktów
inwestycyjnych, takich jak ubezpieczenia na życie, poważnie zmniejszyła się
już na wiosnę, zaś banki w całym kraju raportowały o znacznych wypłatach
środków z rachunków. Także instytucje finansowe coraz bardziej odwracały
się zarówno od długo-, jak i od krótkoterminowych papierów rządowych,
zmuszając tym Reichsbank do absorbowania coraz większych ich ilości na
swój rachunek. W efekcie gwałtownie wzrosła gotówka w obiegu. Pomiędzy
wrześniem 1944 roku a końcem kwietnia 1945 roku wolumen banknotów
urósł o ponad 80%81 i Niemcy stanęły oko w oko z groźbą hiperinflacji, co z
kolei podkopywało funkcjonowanie „gospodarki realnej”. Zważywszy, że
coraz mniej można było kupić w sklepach dóbr konsumpcyjnych, a przy tym
niemal nieuchronne było też wyczyszczenie przez powojenną inflację
niewydanych oszczędności, traciły na znaczeniu zarobki płacone robotnikom
w pieniądzu. To właśnie zmusiło do odwoływania się do bodźców
materialnych, takich jak dodatkowe racje żywnościowe, papierosów czy
ubrań, i to także nakręciło spiralę przymusu. Gdy bowiem pozytywne bodźce
zawiodły, przyszedł czas na nieuniknione groźby i sankcje policyjne. Z kolei
firmy miały mały interes w gromadzeniu na rachunkach bankowych
dochodów, które i tak by wkrótce wyparowały, jak tylko rozpętałaby się
powojenna inflacja. Zamiast tego robiły więc, co tylko mogły, aby
przechować swoje fundusze w zapasach surowców, nowych budynkach,
wyposażeniu i akcjach innych spółek, gdyż wszystko to mogło zachować
swoją wartość bez względu na zaburzenia systemu pieniężnego. Na tyle, na
ile to było możliwe, zaczęły także eksportować kapitał z Niemiec do
bezpiecznych miejsc w Szwecji, Szwajcarii i Portugalii82. Jednak z punktu
widzenia ministerstwa Speera ten „pęd do majątku trwałego” (Drang zur
Substanz) był głęboko niepraktyczny. Szedł dokładnie wbrew woli planistów
ograniczenia nagromadzonych zapasów i uniemożliwienia przedsiębiorstwom
składania zamówień na nowy sprzęt, który prawdopodobnie nie wniósłby
żadnego bezpośredniego wkładu w wysiłek wojenny. W roku 1944 każda
marka zainwestowana w nową obrabiarkę albo nowy budynek odrywała
zasoby od bezpośredniej produkcji broni83.
Dopiero więc latem 1944 roku ministerstwo Speera zostało wreszcie
zmuszone do przemyślenia ogólniejszych konsekwencji gospodarczych
swojej nieprzerwanej kampanii produkcyjnej. Do tego momentu było
zadowolone, widząc zarówno producentów, jak i robotników dobrze pod
względem finansowym wynagradzanych za swój coraz większy wkład w
produkcję wojenną. Kiedy jednak rozpad systemu pieniężnego uczynił te
mikroekonomiczne bodźce nieefektywnymi, Ministerstwo Uzbrojenia w
końcu zaczęło przyglądać się szerszemu obrazowi. Aby uzdrowić sytuację,
Wydział Planowania domagał się w pierwszej kolejności kolejnych kontroli,
zawężenia przydziałów surowców i coraz bardziej wścibskich regulacji
działalności spółek oraz praktyk zatrudnieniowych84. Jednak, jak to
przyznawało memorandum z lipca 1944 roku, to zawarte w mechanizmie
planowania niekończące się poszukiwanie doskonałości skazane było na
bezcelowość, o ile nie było powiązane z równie zdeterminowanym wysiłkiem
zmierzającym do przywrócenia właściwego funkcjonowania systemu
pieniężnego. Zespół Kehrla wzywał dlatego do ostrego wzrostu podatków od
wydatków konsumpcyjnych oraz ustanowienia systemu przymusowych
oszczędności, za pomocą którego kontrahentom zbrojeniowym i robotnikom
wypłacano by część ich dochodów nie w gotówce, ale w formie papierów
rządowych podlegających wykupieniu dopiero po zakończeniu wojny.
Jak już wspominaliśmy, pomysł zbierania nadwyżki zysków zarobionych w
sektorze zbrojeniowym był wielokrotnie omawiany od początku wojny,
niemniej dopiero latem 1944 roku dostał w końcu wsparcie ze strony
zarządzających produkcją broni. W roku 1943 Ministerstwo Finansów
zaproponowało zestaw kroków, które przyniosłyby dodatkowe 8 mld marek
rocznie85. Niebezpieczeństwa związane z wszelkimi podwyżkami podatków
były jednak oczywiste od czasu doświadczeń z lata 1942 roku, kiedy to
niemiecki system bankowy opanowała plotka, że państwo jest bliskie decyzji
nałożenia karnego podatku na oszczędności. Banki oszczędnościowe,
krytyczne ogniwo w pasie transmisyjnym „cichego finansowania”,
zaniepokoiła wtedy seria panicznych wypłat z rachunków. Co było do
przewidzenia, proponowany pakiet podwyżek podatków został na początku
1943 roku zawetowany przez Hitlera i władze partyjne, a Akademia Prawa
Niemieckiego, która dostarczała głównego forum dla teoretycznych rozważań
nad problemami fiskalnymi Rzeszy, zamknęła odnośną komisję86. 22
września 1944 roku Hitler ponownie zawetował wszelką dyskusję nad
większą podwyżką podatków. W lutym 1945 roku, kiedy podaż pieniądza
wymknęła się spod kontroli, Ministerstwo Finansów wystosowało ostatni,
desperacki apel o wyciągnięcie przynajmniej 25 mld marek87. I gdy Trzecia
Rzesza już upadała, zdezorientowany i tracący kontakt z rzeczywistością
Führer pozwolił się wreszcie przekonać i złożył swój podpis na dekrecie o
podatkach. Zrobił to jednak pod warunkiem, że podwyżki wejdą w życie
dopiero po zakończeniu wojny.
Wiele dałoby się wywnioskować z tej niechęci Trzeciej Rzeszy do
obarczenia Volksgenossen pełnymi kosztami wojny. Można to odczytać jako
symptom głęboko zakorzenionego w reżimie „populizmu”. Niemniej ironią
losu było oczywiście to, że decyzja o nieopodatkowywaniu wcale nie
oznaczała rezygnacji z obciążania ludności Niemiec realnym ciężarem
konfliktu. Czy były one bezpośrednio przywłaszczane przez państwo, czy nie,
rosnący udział zarobków i świadczeń socjalnych wypłacanych podczas wojny
i tak nie mógł być wydany, chyba że na zakupy po kosmicznych cenach na
czarnym rynku. W tym sensie naiwnością byłoby wnioskować z nieudanych
prób nałożenia drakońskich podatków wojennych, że Trzecia Rzesza nie
chciała przerzucać na swoich obywateli pełnych kosztów wojny88. Cokolwiek
działo się z dochodami pieniężnymi, racjonowanie i ograniczenia w produkcji
dóbr konsumpcyjnych oraz wpływ brytyjskich i amerykańskich
bombardowań poważnie obniżały realny standard życia niemieckiej ludności.
Jednak decyzja o nie łączeniu tego rzeczywistego pogorszenia się z
nakładaniem mających podobny efekt podatków od dochodów pieniężnych
była w swoich skutkach w najlepszym razie dwuznaczna. Mogła wywoływać
u niektórych ludzi poczucie bycia bogatszymi ze względu na fundusze
zgromadzone na rachunkach oszczędnościowych albo w obligacjach
wojennych, ale to były przecież tylko obietnice przyszłych zakupów, których
realna wartość zależała od sukcesu władz Rzeszy w utrzymywaniu wartości
marki. A jednocześnie zagrożenie inflacyjne ze strony tłumionej siły
nabywczej wymuszało coraz surowszą kontrolę, a to pociągało za sobą
zapewne coraz większe polityczne koszty. Kiedy Wydział Planowania Kehrla
bronił opodatkowania latem 1944 roku, traktował to nie jako „rygor”, ale jako
sposób na uniknięcie katastrofalnych zaburzeń, które byłyby skutkiem
inflacyjnego załamania się waluty. Dodatkowe podatki, o ile pomagały
odpędzić inflację, w rzeczywistości dostarczały najlepszej ochrony dla tej
minimalnej wersji wolności gospodarczej, jaką Trzecia Rzesza wciąż dawała
swoim obywatelom. Mogło to być w krótkim terminie politycznie
niewygodne, ale z punktu widzenia samego reżimu, nie mówiąc już o całej
populacji, stabilna sytuacja monetarna była wyraźnie lepsza od
hiperinflacyjnej anarchii czy totalnej kontroli państwa.

IV.
W tym przypadku polityczne kierownictwo Trzeciej Rzeszy nigdy jednak
nie miało stanąć w obliczu pełnych konsekwencji tej swojej bezczynności
fiskalnej. Jesienią 1944 roku, pomimo niepewnych postępów brytyjskich i
amerykańskich armii oraz ciągłych, straszliwych ofiar Armii Czerwonej,
ostateczna klęska Wehrmachtu była już wyraźnie tylko kwestią miesięcy. Co
było jeszcze w tych ostatnich miesiącach wojny niejasne, to kto się załamie
pierwszy: Wehrmacht czy gospodarka wojenna Niemiec. Straty terytorialne
poniesione od początku 1944 roku oznaczały dla tej drugiej wyrok śmierci.
Opuszczenie ukraińskich kopalni rudy w lutym 1944 roku ograniczyło
horyzont czasowy produkcji stali do najwyżej 18 miesięcy89. Dostawy ropy z
Rumunii – absolutny warunek wstępny kontynuacji wojny ruchowej na
wielką skalę – zostały odcięte w kwietniu 1944 roku. Te straty wyznaczały
limit czasowy przetrwania Niemiec, ale same z siebie nie powodowały
jeszcze natychmiastowego załamania. W swoim typowo optymistycznym
oszacowaniu przygotowanym dla Hitlera w pierwszym tygodniu września
1944 roku Speer twierdził, że niemieckie zapasy surowców wystarczały do
kontynuacji produkcji, nawet jeśli Niemcy byłyby zmuszone do całkowitego
wycofania się z Bałkanów, Europy Zachodniej, północnych Włoch i połowy
Węgier90. To nie straty terytorialne sparaliżowały niemiecką gospodarkę, ale
rozpętanie kampanii bombardowań lotniczych o zupełnie bezprecedensowej
intensywności91.
W pierwszej połowie 1944 roku koncentrację brytyjskich i amerykańskich
sił powietrznych rozproszyły przygotowania do inwazji w Normandii. Alianci
nie pozostawiali niczego przypadkowi i teraz aby uchronić przyczółki na
plaży przed szybkim niemieckim kontratakiem, metodycznie obracali w
niwecz cały francuski system transportowy. Jedynym znaczącym
odstępstwem od tego taktycznego bombardowania była seria niszczycielskich
ataków na niemieckie instalacje do hydrogenizacji paliwa. Dopiero kiedy
Normandia była już bezpieczna, bombowce mogły wreszcie swobodnie
skierować całą swoją uwagę na Niemcy, co też zrobiły z przerażającą
intensywnością. Cztery długie i bolesne lata upłynęły od czasu, kiedy latem
1940 roku podjęto brzemienne w skutki decyzje o zbudowaniu anglo-
amerykańskiej broni lotniczej, ale teraz wygrywająca wojny flota powietrzna
była już gotowa. W marcu 1943 roku, na starcie kampanii bombowej,
Brytyjczycy i Amerykanie dysponowali tysiącem samolotów o ogólnym
udźwigu 4 tys. ton92. Do lutego 1944 roku, na moment frontalnej ofensywy
Wielkiego Tygodnia, wspólne siły powiększyły się do 3 tys. bombowców i
dalej rosły błyskawicznie, aż osiągnęły w lipcu tego roku 5250 sztuk, na
którym to poziomie ustabilizowały się przez resztę wojny. 5 razy więcej
samolotów niż w roku 1943 było teraz w stanie przenieść za jednym startem
zdumiewające 20 tys. ton bomb. I od czerwca 1944 roku ta przerażająca broń
została bez litości skierowana przeciwko Rzeszy. Pomiędzy czerwcem i
październikiem Brytyjczycy i Amerykanie zrzucili na Niemcy deszcz co
najmniej pół miliona ton bomb, więcej niż podczas całej dotychczasowej
wojny. W ciągu następnych 6 tygodni spadło kolejne 545 tys. ton. Berlin i
Zagłębie Ruhry nawiedzały naloty o niespotykanej intensywności. 8. Armia
Lotnicza Stanów Zjednoczonych uderzyła na stolicę Niemiec 3 lutego 1945
roku siłą tysiąca ciężkich bombowców, a efektem tego nalotu były 2893
ofiary. Jednak nie tylko wielkie miasta były teraz celami, także dziesiątki
mniejszych zostało spustoszonych przez ogień i bomby: Darmstadt 12
września 1944 roku (8,4 tys. zabitych), Freiburg 27/28 listopada (2 tys.
zabitych), Heilbronn 4 grudnia (7 tys. zabitych), Norymberga 2 stycznia 1945
roku (1790 zabitych) i jeszcze 20 i 21 lutego, Magdeburg 16 stycznia 1945 (4
tys. zabitych), Drezno 13/14 lutego (35 tys. zabitych), Würzburg 16/17 lutego
(5 tys. zabitych), Pforzheim 23/24 lutego (17 tys. zabitych) oraz Swinemünde
12 marca (5 tys. zabitych). Ostatni większy nocny nalot RAF-u dotknął 14/15
kwietnia 1945 roku Poczdam, w której to akcji 500 bombowców zabiło
przynajmniej 3,5 tys. ludzi i spaliło historyczne archiwum pruskiej armii93.
W powszechnym odczuciu powyższe zniszczenia miały swój wyraźny
udział w zakłóceniu działalności niemieckiego zaplecza, ewidentnie
zaspakajały też szczerą żądzę odwetu. Tymczasem najcięższym w całej
wojnie miesiącem bombardowań był marzec 1945 roku, kiedy to całkowity
zrzucony ładunek wyniósł 133 329 ton, a odbywało się to w czasie, gdy
naloty takie nie miały już na nic żadnego wyobrażalnego wpływu, nawet na
przyspieszenie końca walk. Nie o to chodzi, że te niszczycielskie
bombardowana nie miały poważnych skutków gospodarczych. Fabryki były
doszczętnie zniszczone, spalone, zasypane górami gruzów albo sparaliżowane
brakiem surowców i energii, mimo to korelacja pomiędzy dywanowymi
bombardowaniami miast a załamaniem się produkcji wojennej jest w
najlepszym wypadku dość luźna. Chyba nie było fabryki, której alianci
poświęcaliby więcej uwagi, niż Gusstahlfabrik Kruppa w Essen, największy
symbol niemieckiego militaryzmu przemysłowego94. Pod koniec wojny była
celem przynajmniej 25 nalotów, a już w roku 1943 była wielokrotnie
bombardowana w ramach bitwy o Zagłębie Ruhry. Jednak produkcja stali
zakończyła się tam definitywnie dopiero 23-25 października 1944 roku, kiedy
Essen zaatakowało ogółem 1,2 tys. samolotów, które w wyniku zniszczenia
elektrowni zakończyły udział Gusstahlfabrik w niemieckim wysiłku
wojennym. Tymczasem najcięższy atak ze wszystkich nadszedł w marcu
1945 roku, gdy bombowce robiły już niewiele więcej niż orkę na polu
gruzów. Bezsensowne niszczenie niemieckich miast mogło zakłócić
produkcję, ale nie mogło doprowadzić do jej zupełnego zastoju. Sposobem, w
jaki bombowce osiągnęły ten efekt, było natomiast odcięcie linii kolejowych i
dróg wodnych łączących Zagłębie Ruhry z resztą Niemiec.
Katastrofa zaczęła się w końcu września wraz z nalotem sił bombowych
RAF-u, który osuszył kanał Dortmund-Ems95. Gigantyczna stacja rozrządowa
w Hamm była wielokrotnie atakowana we wrześniu i październiku, co
zmniejszyło jej wydajność o 75%. Ren został zablokowany 14 października
po zawaleniu mostu Kolonia-Mülheim. Pomiędzy 14 i 18 października
wysyłki koleją węgla z Zagłębia Ruhry były zupełnie wstrzymane. Jeszcze
poważniejsze były zakłócenia w ruchu odwrotnym. Na początku października
udało się dotrzeć do Zagłębia Ruhry tylko 1 na 50 pociągów z rudą. Z
powodu braku rudy żelaza tamtejsza produkcja stali spadła w styczniu 1945
roku w stosunku do roku poprzedniego o 66%. Choć alianckie
bombardowania strategiczne właściwie odeszły w listopadzie i grudniu od
absolutnego uprzywilejowywania celów transportowych, to i tak cały
zrzucony tonaż wystarczył do doprowadzenia do niemal totalnego załamania.
Między listopadem 1944 roku i styczniem 1945 roku brytyjskie i
amerykańskie siły lotnicze zrzuciły na cele transportowe, głównie kolejowe
stacje rozrządowe, co najmniej 102 706 ton bomb. 11 listopada Speer
meldował Hitlerowi, że Zagłębie Ruhry zostało skutecznie odcięte od reszty
Rzeszy96. Niedobór antracytu z Zagłębia pomiędzy sierpniem 1944 roku i
styczniem 1945 roku wynosił aż 36,5 mln ton, tj. przynajmniej 6 tygodni
normalnego zużycia. W grudniu 1944 roku Niemcy stanęły w obliczu
pierwszej z trzech kolejnych zim bez odpowiedniego zaopatrzenia w węgiel.
Dopiero w roku 1948 odtworzono trwałe połączenia pomiędzy kopalniami
Zagłębia Ruhry i ośrodkami miejskimi kraju. Dla społeczeństwa żyjącego w
połowie XX wieku oznaczało to nadciągający paraliż. Już w styczniu 1945
roku poważnie we znaki dał się wpływ głodu węgla. W południowym
centrum przemysłowym Mannheim-Ludwigshafen, położonym w górnym
biegu rzeki Ruhry, niedobór tego surowca odpowiadał za 80-procentowy
spadek produkcji w Brown, Boveri i Sp., jednego z głównych w Rzeszy
wytwórców transformatorów elektrycznych. Opel w Rüsselsheim i BMW w
Monachium zostały z powodu braku węgla zamknięte na początku 1945 roku.
Na wiosnę współcześni zauważyli, że po raz pierwszy od pokoleń Ren płynął
czysty, gdyż nie było działających fabryk, które mogły go zanieczyścić97.
I w tym momencie Ministerstwo Uzbrojenia było już pokonane.
Bombowce były nie do powstrzymania i załamanie się produkcji
przemysłowej w Niemczech było już tylko kwestią czasu. Jednak jesienią
1944 roku wojna przechodziła jeszcze przez ostatni ze swoich okresów
stagnacji, tak istotnych dla zbierania się reżimu Hitlera w sobie i
przekonywania raz za razem, że nie wszystko jeszcze stracone. We wrześniu
1944 roku alianckie postępy we Francji zatrzymały się na granicy Rzeszy.
Nastąpiły miesiące męczących bitew obronnych, podczas których posuwanie
się zwalniało aż do zaniku, a wyższe umiejętności bojowe Wehrmachtu
ujawniły się w jego niezwykłych osiągnięciach. Z kolei na wschodzie Armia
Czerwona stanęła na przedmieściach Warszawy i przez następne miesiące
walki na froncie ograniczały się w dużej mierze tylko do flanek. Niemiecka
Grupa Armii „Północ” została odcięta i złapana w pułapkę z wybrzeżem
Bałtyku za plecami. Na południu po tym, jak Armia Czerwona zajęła w biegu
Rumunię, jej postępy przez Węgry były już dużo wolniejsze i w końcu
listopada Wehrmacht jeszcze ciągle trzymał kurczowo Budapeszt. W ten
sposób rok całkowitej militarnej katastrofy zakończył się, jak to przewidział
Alfred Jodl, przy nietkniętych granicach Rzeszy. Dzięki mobilizacji
przemysłu czołgowego przez Speera Hitler mógł 16 grudnia pozwolić sobie
jeszcze na ostatnie wielkie zaskoczenie tej wojny: ofensywę w Ardenach98.
W absurdalnej próbie powtórzenia sukcesu z maja 1940 roku 1,8 tys.
czołgów, każdy z tym tylko, co miał w pełnych zbiornikach, rzuciło się przez
belgijskie wzgórza w kierunku Mozy oraz gigantycznych alianckich składów
benzyny znajdujących się pod Antwerpią99. W Wigilię Bożego Narodzenia
1944 roku osiągnęły one przeprawę przez rzekę w Dinant, co 4 lata wcześniej
było punktem zwrotnym walk. Tym razem jednak nie posunęły się już dalej.
Zaskoczone początkowym atakiem jednostki amerykańskie, choć nie tak
liczne, to jednak uparcie walczyły w walkach odwrotowych, dając tym
Eisenhowerowi czas na reakcję. Jak tylko podniosły się zimowe chmury,
znów pojawiła się aliancka przewaga w powietrzu oraz pospieszyły posiłki.
Były to, jak to ujął Patton, „jasne, zimne Święta, piękna pogoda na zabijanie
Niemców”100. W praktyce jednak aż do końca stycznia 1945 roku alianci
odzyskiwali to, co stracono w ostatniej, daremnej ofensywie Wehrmachtu.
Tymczasem w kwaterze głównej Führera duch jeszcze nie upadł101. Speer
uspokoił Goebbelsa, że pomimo straty wszystkich terytoriów okupowanych
produkcja broni może być kontynuowana przynajmniej przez kolejny rok.
Utrata na rzecz Armii Czerwonej w końcu stycznia 1945 roku Górnego
Śląska, pierwszego większego niemieckiego regionu przemysłowego, który
wpadł w ręce nieprzyjaciela, zmusiła go wprawdzie do rewizji tej oceny,
mimo to był zdeterminowany do, jak to powiedział Goebbelsowi, „zrobienia
tego, co tylko mogło być zrobione”. W istocie domagał się od Hitlera
ostatecznego już rozszerzenia jego władzy administracyjnej, tj. przejęcia
kontroli nad całym systemem transportowym Rzeszy, tak aby być pewnym,
że priorytet branż wojskowych i zbrojeniowych był chroniony przed
sterroryzowanymi cywilami uciekającymi przed Armią Czerwoną.
Na początku marca Speer odbył ostatnią wizytę w Zagłębiu Ruhry, której
celem było sprawdzenie pracy wykonanej przez jego najważniejszych
współpracowników w niemieckim przemyśle, Alberta Vöglera i Waltera
Rohlanda, teraz stojących na czele nadzwyczajnego zespołu
odpowiedzialnego za utrzymanie produkcji zbrojeniowej tego regionu102. Pod
wrażeniem tej wizyty Speer napisał raport, który 15 marca przekazał
Hitlerowi i w którym bardzo słusznie dowodził, że zamiast prowadzić
kompleksową taktykę spalonej ziemi Wehrmacht powinien, owszem, podjąć
kroki zmierzające do sparaliżowania niemieckiego przemysłu na zachodzie,
ale na trwałe go nie niszczyć. Dostarczyłoby to przynajmniej niemieckiej
ludności minimalnych środków do przeżycia. Tym, co ostatnio wypłynęło z
archiwów, jest jednak drugie memorandum, przedłożone Hitlerowi 3 dni
później, w którym dla terytoriów będących jeszcze pod kontrolą Niemiec
bronił już kompletnie innej strategii. Speer mógł sprzeciwiać się
bezsensownemu niszczeniu przemysłu na zachodzie, ale na wschodnim
brzegu Renu 15 marca Wehrmacht ciągle obsadzał nadające się do obrony
pozycje. W tym samym czasie Armia Czerwona została zatrzymana na
Wiśle103 i tej wewnętrznej strefy Niemiec, zawartej pomiędzy Renem i Wisłą,
proponował bronić do ostatniego człowieka. Nie był to obszar ekonomicznie
samowystarczalny i Speer pogodził się już, że „załamanie gospodarcze” było
obecnie nieuchronne, niemniej ciągle wierzył, że produkcja broni może być
kontynuowana jeszcze przez okres 8 tygodni. Wszyscy dostępni żołnierze
mieli więc zostać zmasowani wzdłuż brzegów rzeki celem doprowadzenia do
ostatniej rzezi. Nawet teraz Speer nie porzucił nadziei, że Niemcy miały siły,
żeby wpłynąć na wynik konfliktu. „Uporczywa obrona aktualnej linii frontu
przez kilka tygodni” pisał „może jeszcze wymusić na wrogu respekt i być
zdolna pozytywnie wpłynąć na zakończenie wojny”.
Nie powinno się nie doceniać konsekwencji tego typu myślenia części
politycznego kierownictwa Trzeciej Rzeszy. Druga wojna światowa w
Europie nie zakończyła się skomleniem, a ostatnie jej bitwy były
najkrwawszymi w całym konflikcie. Odkładając na bok ofiary poniesione
przez Sowietów, Amerykanów, Brytyjczyków wraz z ich sojusznikami ze
Wspólnoty Brytyjskiej, same straty Wehrmachtu były już dostatecznie
horrendalne. Klęski roku 1944 kosztowały Niemców 1,8 mln zabitych104. W
pierwszych 5 miesiącach 1945 roku, tj. gdy Speer zachęcał swojego Führera
do ostatniej demonstracji oporu, swoją śmierć znalazło jeszcze 1,4 mln
niemieckich żołnierzy, z czego 450 tys. tylko w styczniu. A i tak nie obejmuje
to dziesiątek tysięcy cywilów, którzy padli ofiarą alianckich bombardowań.
Opisywanie zniszczeń Niemiec dokonanych w 1945 roku językiem
Holocaustu jest równie bluźniercze, co niewłaściwe105. To była wojna, a nie
masakra niewinnych ludzi. Mogło być odczuwane jako rzeź przez tych,
którzy byli tego ofiarami, ale to był tylko efekt użytych środków, a nie
przemyślany rezultat. Alianci zachodni nie złamali takiego prawa wojennego,
które nie zostałoby wcześniej sto razy złamane przez Wehrmacht. Armia
Czerwona zachowywała się wprawdzie barbarzyńsko na zajętych terytoriach,
ale Sowieci nie popełnili zbrodni ludobójstwa. Nazistowskie Niemcy rzuciły
wyzwanie trzem z największych na Ziemi mocarstw przemysłowych, którym
doprowadzenie swoich potęg produkcyjnych do pełnej mocy zajęło 5 długich
lat. Jednak teraz ich machiny wojenne były już całkowicie zorganizowane i w
pierwszych pięciu miesiącach 1945 roku przecięły cały obszar Niemiec z
prawdziwie straszliwymi skutkami. Skala siły ognia, z jaką alianci prowadzili
wojnę, była niepodobna do zastosowanej kiedykolwiek w poprzednich
konfliktach. Rezultaty były koszmarne, a byłyby jeszcze gorsze, gdyby nie
fakt, że polityka „Niemcy najpierw” zniszczyła reżim nazistowski, zanim
gotowa do użytku była bomba atomowa.
Niecały tydzień po tym, jak Speer napisał swoją poradę ofiarnej destrukcji,
pękła cienka obrona niemiecka na Renie. Minister uzbrojenia wrócił do
Berlina na ostatnie urzędowe spotkanie z Hitlerem, które odbyło się 29/30
marca106. Nie ma zapisu tej rozmowy, są tylko drwiący komentarz w
dzienniku Goebbelsa i niewiarygodne wspomnienia Speera. Wydaje się, że
Hitler wyciągnął od Speera obietnicę zrobienia wszystkiego celem
„zwiększenia oporu do najwyższych granic”, zaś Speer nie był w stanie
przekonać Hitlera do wycofania rozkazu o „spaleniu ziemi” przed
najeźdźcami. Goebbels napisał po prostu, że Speer „się poddał”. Zarówno on,
jak i Hitler postanowili utrzymać istniejące obecnie między nimi relacje do
samego końca. Speer sprzeciwiał się „neronowemu” rozkazowi Hitlera, ale
nie ośmielił się powiedzieć mu tego w twarz. Dopiero po tej ostatniej
konferencji z Führerem wydał szczegółowe instrukcje realizacji nakazu
ewakuacji, skutecznie krzyżujące zamiary Hitlera. Lokalne władze dostały
zezwolenie na paraliżowanie niemieckich obiektów przemysłowych i
czynienie mostów bezużytecznymi, ale bez ich wysadzania. Teraz więc
największe znaczenie miały akcje na poziomie lokalnym. Tymczasem w
miarę jak państwo niemieckie się rozpadało, to samo dotykało gospodarką
narodową, a regiony, firmy i pojedyncze osoby zajmowały się już tylko
rozpaczliwymi strategiami przeżycia. W Zagłębiu Ruhry Albert Vögler i
Walter Rohland bez efektu spierali się z lokalnymi dowódcami wojskowymi
o zniszczenie jednego z najważniejszych mostów na rzece Ruhr. Uzgodnili
tylko, że choć należy uczynić go nieprzekraczalnym, przesył wody, energii i
gazu mają pozostać nietknięte. W końcu to, co przetrwało bombardowania,
zostało ocalone dzięki przybyciu sił amerykańskich. Na tyłach, w mieszczącej
się w stolicy kwaterze głównej, Herbert Backe, który niegdyś planował
zaopatrzenie żywnościowe dla całej Europy, był teraz głównie zajęty
napełnieniem spichlerzy Berlina w nadziei, że można będzie podtrzymać
życie miasta przynajmniej do czasu następnych żniw. Z kolei Hans Kehrl
wciąż gorączkowo pracował nad swoimi planami107. Założywszy, że to
rolnictwo i żywność będą w najbliższych latach główną troską Niemiec,
współpracował z Backem przy nadzwyczajnym programie produkcyjnym
sprzętu rolniczego. Przygotował także na okres po upadku program
zapewnienia ludności niemieckiej minimalnych dostaw odzieży. W tym
momencie kwestią nie do uniknięcia było już także osobiste bezpieczeństwo
jego rodziny. Z pomocą Hellmutha Röhnerta, prezesa Rheinmetall, Kehrl
wysłał swoją żonę i młodą córkę na zachód, na poligon w Lüneburger Heide,
leżący bezpiecznie poza zasięgiem mściwej Armii Czerwonej. Dużą część
Ministerstwa Gospodarki, byłego urzędu Kehrla, wysłano do Turyngii
piętrowym autobusem wyładowanym papierami, gotówką i złotem. A
tymczasem Rolf Wagenführ, główny statystyk ministerstwa Speera, zabierał
się za przygotowywanie imponującej kolekcji danych, które do dzisiaj
dostarczają nam najcenniejszych informacji na temat niemieckiego wysiłku
wojennego108. Żaden welon tajemnicy nie miał być zaciągnięty nad cudem
zbrojeniowym. W miarę jak wreszcie staczała się w nicość straszliwa
rzeczywistość nazistowskiej gospodarki wojennej, jednocześnie zaczynało się
pisanie jej historii.
1 Na temat determinacji Hitlera utrzymania regionu donieckiego patrz W. A. Boelcke, Deutschlands
Ruestung im Zweiten Weltkrieg: Hitlers Konferenzen mit Albert Speer 1942-1945, Frankfurt 1969, s.
288, oraz świadectwo Mansteina w E. von Manstein, Lost Victories, Chicago 1958, s. 450-512.
2 J. Ellis, Brute Force: Allied Strategy and Tactics in the Second World War, London 1990, s. 306-42.
3 M. Middlebrook, The Berlin Raids: RAF Bomber Command Winter 1943-1944, Harmondsworth
1988.
4 BAL R3/1738, s. 190-92. Speer nie mógł się oprzeć wykorzystaniu nawet tej okazji do zabłyśnięcia
na koszt wojska. Odsunąwszy na bok oficerów zamówieniowych, przejął osobistą odpowiedzialność
za działania ratunkowe. Powtarzając mające złą sławę goebbelsowskie hasło „marsz bez bagażu jest
łatwiejszy”, wyraził nawet ulgę, że zniszczyło się tak dużo uciążliwych papierów. Hans Kehrl, który
miał realistyczniejsze pojęcie o tym, z czym wiązało się kierowanie gospodarką wojenną, był
wściekły. Patrz H. Kehrl, Krisenmanager im Dritten Reich, Düsseldorf 1973, s. 326-30.
5 DRZW 7. s. 75-87 i 272-81.
6 Müller, w DRZW 5/2. s. 379.
7 IMT XXXVII, doc. 1 172, 662.
8 E. F. Ziemke, Stalingrad to Berlin: The German Defeat in the East, Washington 1968, s. 218-47.
9 Ibid., s. 272-95.
10 W. Murray, Luftwaffe, London 1985, s. 319-20, oraz DRZW 7. s. 87-111 i 261-72.
11 Obliczając na podstawie alianckich standardów wynoszących 5 zestrzeleń, do kategorii asów
kwalifikowało się przynajmniej 5 tys. pilotów Luftwaffe. Porównując to do najlepszego wyniku
alianckiego, 65 zestrzeleń Rosjanina Iwana Kożeduba, było 82 niemieckich pilotów ze 100 albo
więcej zwycięstwami i 7 z ponad 200, w tym Erich Hartmann ze zdumiewającymi 352
zestrzeleniami. Patrz J. Scutts, Messerschmitt Bf 109: The Operational Record, Shrewsbury 1999, s.
132. Na temat drugiego końca listy patrz Murray, Luftwaffe, s. 338.
12 Jak notuje kronika Speera, Jägerstab do powrotu Speera 26 maja 1944 roku „za mocno” bazował na
Ministerstwie Lotnictwa. Patrz BAL R3/1739, 26 maja 1944 roku, s. 93.
13 Fakt oczywisty, ale zbyt często pomijany, należycie odnotowany przez Boelckego w jego wstępie do
Deutschlands Ruestung, s. 12.
14 Patrz wysoce pozytywne uwagi na temat Saura jako potencjalnego źródła w PRO FO 935/161, Saur
FD 3250/45, USSBS team 86 Record. Abelshauser także zauważa przerażającą ironię związaną z
obecnością Saura na powojennych procesach przemysłowców nie jako oskarżonego o zbrodnie
przeciwko ludzkości, ale jako świadka oskarżenia. Patrz W. Abelshauser, w L. Gall (red.), Krupp im
20. Jahrhundert, Berlin 2002, s. 470.
15 T. Allen, The Business of Genocide, Chapel Hill, NC 2002, s. 232-9.
16 Informacje o pociągu, który mieścił centrum konferencyjne i zakwaterowanie dla 60-80 osób, patrz
BAL R3/1740, sierpień 1944 roku, s. 205.
17 P. Schmoll, Die Messerschmittwerke im Zweiten Weltkrieg, Regensburg 1998, s. 144.
18 Milch Case, II. s. 527, NOKW-017 54.
19 Eichholtz, III. s. 23.
20 Po wybuchu na wiosnę 1944 roku niesubordynacji w zakładach Erla produkujących dla
Messerschmitta Kammler zalecił Jägerstabowi praktykę wieszania 20 albo 30 wybranych
wichrzycieli. „Ponieważ wisieli, wszystko wróciło do normy”. O. Groehler, Geschichte des
Luftkrieges 1910 bis 1980, Ost-Berlin 1981, s. 415. Niemiec jasno daje do zrozumienia, że
pozostawiono ich wiszącymi jako przykład dla ich kolegów.
21 IMT, Nazi Conspiracy and Aggression, Washington 1946-7, IV, 1584-III*-PS, s. 118-24.
22 Schmoll, Messerschmittwerke, s. 7 i 186-7. Z drugiej strony Luftwaffe było największym
pracodawcą dla siły roboczej z Flossenbürga, wykorzystując 50% z 34 tys. niewolników, jakich
dostarczył ten obóz. Kolejnym byli producenci amunicji z 17,5%, zaś 12% więziennej siły roboczej
pracowało przy czołgach. Patrz K. Orth, Das System der nationalsozialistischen Konzentrationslager.
Hamburg 1999, s. 239.
23 Na temat kontraktów dotyczących siły roboczej zawartych z Flossenbürgiem i Mauthausen patrz H.
Brenner, Der Arbeitseinsatz der KZ-Haeftlinge in den Aussenlagern des KZ-Flossenbuerg, oraz B.
Perz, Der Arbeitseinsatz im KZ-Mauthausen, w U. Herbert, K. Orth i C. Dieckmann (red.), Die
nationalsozialistischen Konzentrationslage, Frankfurt 2002, II. s. 682-706 i 533-57.
24 C. Gerlach i G. Aly, Das letzte Kapitel: Der Mord an den ungarischen Jude, Stuttgart 2002, s. 163-
71.
25 Eichholtz, III. s. 239.
26 Orth podaje nieco inne liczby: 458 tys. deportowanych do Auschwitz z Węgier i 350 tys.
zagazowanych. Patrz Orth, Das System, s. 256-7.
27 Milch Case, II. s. 555, posiedzenie Jägerstabu, 26 maja 1944 roku, NOKW-336.
28 Milch Case, II. s. 557-8, posiedzenie Jägerstabu, 27 czerwca 1944 roku, NOKW-359. Do tej samej
grupy odnosi się także kronika Speera, aczkolwiek nie jest ona identyfikowana jako Żydzi, patrz
BAL R3/1739, czerwiec 1944 roku, s. 137.
29 PRO FO 935/161, Saur, FD 3250/45, protokół z przesłuchania Herr Saura, 7 czerwca 1944 roku, s.
26.
30 PRO FO 1078/142, Über die Gründe der erhoehten Lieferungen.
31 PRO FO 935/161, Saur, FD 3250/45, USSBS team 86 R, s. 4.
32 W październiku 1943 roku Milch chwalił się nawet, że niemiecka produkcja w roku 1944 wkrótce
prześcignie tę Stanów Zjednoczonych. Patrz DRZW 7. s. 237.
33 Do takiego samego wniosku dochodzi L. Budrass w Flugzeugindustrie und Luftruestung in
Deutschland, Düsseldorf 1998, s. 867-8.
34 Patrz skargi w BAL R3/1738, s. 128-9, 136, 145 i 186. Na temat wychwalania Wernera przez Speera
jeszcze zaledwie rok wcześniej patrz R3/1736, 7 sierpnia 1942 roku, s. 61, oraz na temat jego
nacisków na zwierzchnictwo Wernera nad Maybachem patrz R3/1737, 3 marca 1943 roku, s. 30-31,
oraz 18 kwietnia 1943 roku, s. 46.
35 Patrz uwagi na konferencji prasowej w NA T73 192.
36 Patrz BAL R3/1738, 2 grudnia 1943 roku, s. 201.
37 Müller, w DRZW 5/2. s. 550, oraz Eichholtz, III. s. 44.
38 L. Herbst, Der Totale Krieg und die Ordnung der Wirtschaft: Die Kriegswirtschaft im
Spannungsfeld von Politik, Ideologie und Propaganda 1939-1945, Stuttgart 1982, s. 339 i 436-7;
Eichholtz, III. s. 43. Kronika Speera jest pełna krytycznych komentarzy na temat obecnych u Kehrla
nazbyt biurokratycznych tendencji. Patrz zwłaszcza BAL R3/1738, 17 grudnia 1943 roku, s. 207.
39 Już w styczniu Speer omawiał z Gestapo-SD kroki niezbędne do ochrony jego współpracowników
przed nieuzasadnioną krytyką. Patrz BAL R3/1739, s. 14. Wymusił także porozumienie pomiędzy
Kehrlem z jednej strony oraz Haylerem i Ohlendorfem, esesmanami, którzy obecnie nadzorowali
Ministerstwo Gospodarki, z drugiej dotyczące potrzeby „pozytywnego stosunku do systemu
Selbstverantwortung”. BAL R3/1739, s. 20.
40 Herbst, Totale Krieg, s. 334. Eichholtz, III. s. 47-8. Müller, w DRZW 5/2. s. 351-2. NA T73 192,
448 FD 3353/45, s. 90.
41 BAL R3/1739, 23 czerwca 1944 roku, s. 130.
42 Herbst, Totale Krieg, s. 334.
43 Eichholtz, III. s. 48.
44 H. Kehrl, Krisenmanager im Dritten Reich, Düsseldorf 1973, s. 395-7.
45 Eichholtz, III. s. 48.
46 DRZW 7. s. 536-56.
47 Murray, Luftwaffe, s. 374.
48 Na temat zaniepokojenia Hitlera w tym momencie frontem wschodnim patrz H. Heiber (red.),
Hitlers Lagebesprechungen: Die Protokollfragmente seiner militaerischen Konferenzen 1942-1945,
Stuttgart 1962, s. 583-621. Patrz także uwagi ze strony ministerstwa Speera na temat skrajnej powagi
sytuacji w BAL R3/1740, 9 lipca 1944 roku, s. 156-7.
49 Ziemke, Stalingrad to Berlin, s. 313-32; J. Erickson, The Road to Berlin, London 1983, s. 215-46; D.
M. Glantz i J. M. House, When Titans Clashed: How the Red Army Stopped Hitler, Lawrence, Kan.
1995, s. 195-215.
50 W. Murray i A. R. Millett, A War to be Won: Fighting the Second World War, Cambridge, Mass.
2000, s. 450. Szczegóły patrz D. M. Glantz i H. S. Orenstein (red.), Belorussia 1944: The Soviet
General Staff Study, London 2001. Według szacunków Związek Radziecki dostał w 1944 roku 125
tys. amerykańskich ciężarówek i 150 tys. po styczniu 1945 roku. Typowy sowiecki pułk haubic na
wiosnę 1944 roku opierał swoją mobilność na 7 sowieckich ciężarówkach 1,5-tonowych, 35
amerykańskich samochodach 2,5-tonowych i jeepie. Patrz W. S. Dunn, Soviet Blitzkrieg, London
2000, s. 76-7.
51 Glantz i House, When Titans, s. 214.
52 Eichholtz, III. s. 37, oraz Murray, Luftwaffe, s. 367.
53 Eichholtz, III. s. 33.
54 G. Janssen, Das Ministerium Speer: Deutschlands Ruestung itn Krieg, Frankfurt 1968, s. 265-82.
55 Eichholtz, III. s. 112.
56 Eichholtz, III. s. 50.
57 Müller, w DRZW, 2. s. 346-7 i 570, W. Naasner, Neue Machtzentren in der deutschen
Kriegswirtschaft 1942-1945, Boppard 1994, s. 77-8.
58 Porównaj A. Speer, Inside the Third Reich, London 1970, s. 507-31, z ówczesnymi informacjami i
działalności Speera zawartymi w BAL R3/1740, 20-21 lipca 1944 roku, s. 168-9.
59 Eichholtz, III. s. 53.
60 Müller, w DRZW 5/2. S. 402-3.
61 Ibid., s. 402. Kronika Speera odnotowuje falę entuzjazmu, która ogarnęła administrację wojenną w
następstwie tego bombowego spisku. Patrz BAL R3/1740, 27 lipca 1944 roku, s. 171. We wrześniu
1944 roku Speer uciekł się do wydawania specjalnych zielonych krawatów tym swoim pracownikom,
którzy okazywali szczególnie duży optymizm. Patrz BAL R3/1740, 19 września 1944 roku, s. 258.
62 Müller, w DRZW 5/2. s. 551.
63 Patrz fascynujące omówienie bardzo nieścisłych szacunków z tamtych czasów w Eichholtz, III. s.
95-113. Dalsza treść oparta jest nie na tym, ale na M. Harrison (red.), The Economics of World War
II, Cambridge 1998, s. 10-17.
64 Lotnictwo było jednym z obszarów, na którym produkcja japońska realnie przyczyniła się do zmiany
bilansu ze swoimi 21 tys. samolotów wyprodukowanych w 1944 roku. Jednak liczby przywoływane
tutaj nie zauważają pewnego mankamentu państw Osi, ponieważ pokazują liczbę samolotów, a nie
wagę kadłubów albo wartość wyprodukowanych maszyn. Produkcja brytyjska i amerykańska
zawierała dużą liczbę niezwykle drogich ciężkich bombowców, których żadnych odpowiedników nie
miały ani Japonia, ani Niemcy.
65 Statistisches Handbuch von Deutschland, München 1949, s. 292.
66 Kehrl, Krisenmanager, s. 316-18. Müller, w DRZW 5/2. s. 365-9.
67 Eichholtz, II. s. 508.
68 Liczba ta oczywiście dotyczy wyposażenia innego niż broń. DRZW 5/2. s. 187.
69 R. G. D. Allen, Mutual Assistance between the US and the British Empire, 1941-1945, „Journal of
the Royal Statistical Society” (1946), s. 243-77, oraz Special Combined Committee of Combined
Production and Resources Board, The Impact of the War on Civilian Consumption in the United
Kingdom, the United States and Canada, London 1945, s. 8-9.
70 Zakładając, że ich przeciętna wydajność wynosiła 70% ich niemieckich kolegów i że udział pracy w
całkowitej produkcji (w odróżnieniu od udziału mogącego być przypisanym niemieckiemu
kapitałowi) wynosił także 70%, wkład zagranicznej pracy w niemiecką produkcję zbrojeniową może
być z grubsza oszacowany na 15%.
71 Dwa egzemplarze są w IWM FD 3038/49, Sc. 395, odpowiednio s. 145-53 i 154-8. Cytaty pochodzą
z drugiego dokumentu. Patrz także Herbst, Totale Krieg, s. 420-21.
72 Na temat światowych doświadczeń z inflacją podczas drugiej wojny światowej patrz A. J. Brown,
Great Inflation, 1939-1951, London 1955, oraz A. S. Milward, War, Economy and Society 1939-
1945, Harmondsworth 1977, s. 105-9.
73 W. A. Boelcke, Die Kosten von Hitlers Krieg: Kriegsfinanzierung und finanzielles Kriegserbe in
Deutsch;land 1933-1948, Paderborn 1985, s. 112.
74 Dalsza treść pochodzi z BAL R 2501 6452, raport Reichsbanku, 31 sierpnia 1942 roku. Na temat
greckiej gospodarki pod okupacją patrz G. Etmektsoglou, Changes in the Civilian Economy as a
Factor in the Radicalization of Popular Opposition in Greece, 1941-1944, w R. J. Overy, G. Otto i J.
Houwink ten Cate, Die „Neuordnung” Europas: NS-Wirtschaftspolitik in den besetzten Gebieten,
Berlin 1997, s. 193-240, oraz M. Mazower, Inside Hitler’s Greece, New Haven 1993, s. 53-72.
75 A. S. Milward, The New Order and the French Economy, Oxford 1984, s. 136-7 i 273. Oczywiście
te potrzeby związane z żywnością, dobrami konsumpcyjnymi, zaopatrzeniem przemysłu i usługami
budowlanymi daleko wykraczały poza omawiane wyżej dostawy broni.
76 Dane pochodzą z Statistisches Handbuch von Deutschland, s. 555, podobne wyniki są także w
Boelcke, Kosten, s. 83-114.
77 W. A. Boelcke, Die deutsche Wirtschaft 1930-1945, Düsseldorf 1982, s. 344.
78 M. Harrison, Resource Mobilization for World War II, „Economic History Review” (1988), s. 184.
79 M. Brackmann, Vom Totalen Krieg zum Wirtschaftswunder: Die Vorgeschichte der westdeutschen
Waehrungsreform 1948, Essen 1993, s. 69-74.
80 G. Aly, Hitlers Volksstaat, Frankfurt 2005, s. 334-9.
81 Boelcke, Kosten, s. 106-7.
82 Eichholtz, III. s. 567-71.
83 Na temat frustracji Kehrla z powodu niemożności kontrolowania przez niego inwestycji patrz
Herbst, Totale Krieg, s. 405.
84 IWM FD 3038/49, Sc. 395, s. 145-53 i 154-8.
85 Brackmann, Vom Totalen Krieg, s. 71. M. L. Recker, Nationalsozialistische Sozialpolitik im Zweiten
Weltkrieg, München 1989, s. 217-33.
86 Ibid., s. 47.
87 Herbst, Totale Krieg, s. 419.
88 Jest to jeden z poważniejszych błędów interpretacyjnych, który osłabia naczelną tezę Aly’ego
zawartą w Hitlers Volksstaat.
89 Müller, w DRZW 5/2, s. 432.
90 Eichholtz, III. s. 54-5.
91 Świetny opis w A. C. Mierzejewski, The Collapse of the German War Economy, 1944-1945, Chapel
Hill, NC 1988.
92 British Bombing Survey Unit, The Strategic Air War Against Germany 1939-1945, London 1998, s.
41.
93 DRZW 9/1. s. 443-57.
94 Abelshauser, w Gall (red.), Krupp, s. 437.
95 Mierzejewski, The Collapse, s. 103-76.
96 Eichholtz, III. s. 65.
97 J. F. Trent, Food Shortages in Germany and Europe 1945-1948, w G. Bischof i S. E. Ambrose (red.)
Eisenhower and the German POWs, Baton Rouge, La. 1992, s. 104.
98 DRZW 7. s. 619-34.
99 Ellis, Brute Force, s. 421.
100 Murray i Millett, War to be Won, s. 470.
101 Patrz Heiber (red.), Hitlers Lagebesprechungen, s. 724-80.
102 Wszystkie następne cytaty pochodzą z H. Schwendemann, Lebenslaeufer ueber verbrannte Erde,
„Frankfurter Allgemeine Zeitung”, 26 kwietnia 2000 roku, oraz H. Schwendemann, Drastic
Measures to Defend the Reich at the Oder and the Rhine … A Forgotten Memorandum of Albert
Speer of 18 March 1945, „Journal of Contemporary History”, 38 (2003), s. 597-614. Angielskie
tłumaczenie tego dokumentu zawarte w powyższym artykule odmalowuje Speera w jeszcze gorszych
barwach niż niemiecki oryginał zamieszczony w „FAZ”.
103 W rzeczywistości w tym czasie Sowieci docierali już do Odry (przyp. tłum.).
104 Dalsza treść patrz R. Overmans, Deutsche militaerische Verluste im Zweiten Weltkrieg, München
1999.
105 Jest to główny mankament poza tym przekonującej książki Jörga Friedricha pt. Der Brand:
Deutschland im Bombenkrieg 1940-1945, München 2002.
106 Na temat dalszej treści patrz Eichholtz, III. s. 663-9.
107 Kehrl, Krisenmanager, s. 419-34.
108 Kopia raportu Wagenführa patrz IWM FD 3057/49, FIAT Report, s. 1312, później opublikowana
pt. Die deutsche Industrie im Kriege, Berlin 1954.
20. ZAKOŃCZENIE

leszcze klęski zacisnęły się w końcu na Trzeciej Rzeszy w ostatnim

K tygodniu kwietnia 1945 roku. Tuż przed południem 25 dnia tego


miesiąca wysunięte patrole należące do 69. Dywizji Piechoty z
amerykańskiej 1. Armii oraz do sowieckiego 1. Frontu Ukraińskiego spotkały
się nad brzegami Łaby w małym saksońskim miasteczku Strehla, wśród
makabrycznych szczątków niemieckiego szlaku ucieczkowego. Brzegi te w
miejscu, gdzie żołnierze porucznika Alberta Kotzebue obejmowali się ze
swoimi sowieckimi odpowiednikami, zaśmiecone były rozczłonkowanymi
ciałami dziesiątek starców, kobiet i dzieci. 3 dni wcześniej padli oni ofiarą
wycofujących się żołnierzy Wehrmachtu, którzy tak desperacko chcieli
uniknąć złapania przez Armię Czerwoną, że wysadzili prowizoryczny most
pontonowy w czasie, gdy jeszcze sunęły nim setki cywilów. Wskutek dwóch
detonacji aż 400 osób mogło utonąć albo zostać rozerwanych na strzępy.
Nic dziwnego, że tak oficjalne wydarzenie o światowym znaczeniu, jakim
było sowiecko-amerykańskie spotkanie, przesunięto o 45 km w dół rzeki do
miasta Torgau, gdzie kontakt nawiązano nieco później tego samego
popołudnia. Zrobiona na tamtejszym uszkodzonym moście oficjalna
fotografia została natomiast wykonana następnego dnia. Jakkolwiek nie było
to ukartowane, ten uścisk dłoni był bardzo symptomatyczny. Idąc wzdłuż
biegu Łaby, Torgau leży w połowie drogi pomiędzy wypalonym splendorem
Drezna i kolebką luterańskiej Europy Wittenbergą. Parę mil dalej na północ
znajduje się Dessau, siedziba nie tylko fabryk bombowców Junkers, ale także
prekursorskiego modernizmu Bauhausu z początków XX wieku. Nie było w
Niemczech bardziej symbolicznego obszaru, gdzie można było odegrać
epokową zmianę w światowej równowadze sił: ze starej Europy do nowych
potęg Stanów Zjednoczonych i Związku Radzieckiego.
Z gospodarczego punktu widzenia Torgau było logicznym rezultatem
dwóch prawdziwie dramatycznych postępów, które naznaczyły sobą początek
XX wieku. Pierwszy i najbardziej oczywisty to wyłonienie się Stanów
Zjednoczonych jako siły dominującej w światowej gospodarce. Drugim, który
stał się widoczny dopiero w latach 30., była wykuta przez dyktaturę
bolszewicką olśniewająca transformacja Imperium Rosyjskiego. Połączenie
się amerykańskich i sowieckich piechurów głęboko w sercu Europy
Środkowej potwierdziło, że historii kontynentu w pierwszej połowie XX
wieku, historii Niemiec i historii reżimu Hitlera nie można zrozumieć, jak
tylko w odniesieniu do tego bliźniaczego rozwoju wydarzeń, jaki zaszedł w
Stanach Zjednoczonych i Związku Radzieckim. I oczywiście takie właśnie tło
ma też ten szczególny opis wzrostu i upadku nazistowskiej gospodarki.
Hitler nigdy nie ustawał w odwoływaniu się do rewolucji, które ogarnęły
Europę w latach 1917-1918. Antykomunizm był niezachwianym składnikiem
jego polityki, ściśle splecionym z wyjątkowo toksyczną formą spiskowego
antysemityzmu, był on jednak tak samo ugruntowany na niemieckiej prawicy,
jak ekspansja na wschód. Ponadto choć nie dawała się ukryć niepokojąca
obecność Związku Radzieckiego w sprawach europejskich, niemniej od
późnych lat 20-tych zwrócił się on do wewnątrz i w latach 30. raczej
zmniejszała się jego rola jako elementu europejskiej polityki siły. Wydawało
się więc, że z punktu widzenia nakreślenia osobliwości i pobudzającej
dynamiki reżimu Hitlera bardziej treściwe będzie skupienie się w pierwszych
rozdziałach niniejszej książki na stosunkach panujących pomiędzy Trzecią
Rzeszą i mocarstwami zachodnimi.
Rozwój Stanów Zjednoczonych postawił Niemcy, tak samo zresztą jak i
Wielką Brytanię czy Francję, przed strategicznym wyborem. Mając
Stresemanna jako ministra spraw zagranicznych, Republika Weimarska
zareagowała na nową sytuację z niezwykłą elastycznością i realizmem. Jak
pokazywaliśmy, oparła ona całą swoją strategię bezpieczeństwa na potędze
gospodarczej Stanów Zjednoczonych zarówno jako gwaranta jej
bezpieczeństwa, jak i dźwigni, dzięki której można będzie naciskać na Wielką
Brytanię i Francję w kierunku rewizji Traktatu Wersalskiego. I, jak
widzieliśmy, ta decyzja strategiczna nieprzerwanie określała politykę jeszcze
nawet za czasów ostatniego przyzwoitego rządu Republiki Weimarskiej, aż
do lata 1932 roku Dopiero po końcowym spazmie Wielkiej Depresji, który
wydarzył się w latach 1932-1933, i upadku amerykańskiej hegemonii w
Europie otworzyła się realnie ścieżka dla realizacji hitlerowskiego hasła
agresywnie unilateralnego nacjonalizmu.
W jednej ze swoich ostatnich rozmów z Martinem Bormannem, odbytej w
lutym 1945 roku, Hitler zauważył: „Nieszczęśliwy przypadek historyczny
sprawił, że moje objęcie władzy musiało zbiec się z momentem, w którym
wybranek światowego żydostwa Roosevelt miał przejąć stery w Białym
Domu… Wszystko jest zrujnowane przez Żydów, którzy usadowili się w
Stanach Zjednoczonych, ich najsilniejszym bastionie”1. Tym, co obciążało
myśli Hitlera w ostatnich miesiącach wojny, była więc kluczowa rola, jaką
odegrał Roosevelt w udaremnieniu jego projektu podboju kontynentu.
Tymczasem w roku 1933 wpływ Stanów Zjednoczonych był całkiem
odwrotny. Gdy Hitler doszedł do władzy, a Roosevelt objął urząd,
amerykańską gospodarkę nękał ostatni, niszczycielski kryzys bankowy.
Podjęta bez oglądania się na międzynarodowe konsekwencje decyzja
Waszyngtonu o odłączeniu dolara od złota zburzyła to, co było małą szansą
na zorganizowanie wspólnego, międzynarodowego frontu mającego utrzymać
w ryzach władzę Hitlera, zanim ten wzmocni swój uścisk nad Niemcami.
Zbieg przejęcia władzy przez Hitlera z tymczasowym wycofaniem się
Ameryki ze spraw światowych – które zostawiło Europę tak osieroconą, jaką
nie była od czasów pierwszej wojny światowej – miał więc nieobliczalne
skutki.
Choć głęboko nie zgadzał się ze strategią Stresemanna w stosunku do
Stanów Zjednoczonych, Hitler nie był bynajmniej nieświadomy istnienia
zmienionego świata lat 20. W swojej napisanej w roku 1928 Drugiej Księdze
z uderzającą jasnością postawił naczelną kwestię strategiczną: jak Niemcy
jako państwo europejskie mają zareagować na „niebezpieczną, globalną
hegemonię Ameryki Północnej?”. Jak mogą zapobiec na pozór nieuchronnej
dominacji gospodarczej i militarnej Ameryki? Jak niemieckie kierownictwo
polityczne powinno odpowiedzieć na materialne aspiracje rozbudzone u
swojej ludności pod wpływem przykładu amerykańskiego bogactwa? Są to
bezspornie pytania na miarę naszych czasów, które w rzeczywistości ciągle
nas dotyczą. Odpowiedzi Hitlera były jednak radykalne. Jego rozwiązaniem
nie był bowiem sojusz Niemiec ze Stanami Zjednoczonymi albo przyjęcie
amerykańskich modeli życia i produkcji. Każda taka próba „amerykanizacji”
związana była ze skutkiem w postaci frustracji i katastrofy. Za Ameryką stały
przecież złowrogie siły światowego „żydostwa”, ukryte w przebraniu
liberalizmu, kapitalizmu i demokracji. Jedyną właściwą odpowiedzią na
amerykańskie wyzwanie było stworzenie Lebensraumu dla niemieckiej
ludności, dostatecznie dużego, aby dorównać temu podarowanemu Stanom
Zjednoczonym przez ich kontynent. Przestrzeń na tę skalę dostępna była tylko
w Europie Wschodniej i mogła być osiągnięta tylko poprzez podbój. Nie ma,
jak się wydaje, żadnego powodu, żeby wątpić, że ta właśnie misja była stałą
ambicją reżimu Hitlera. Dla niego taka wojna zaborcza nie była tylko jedną z
wielu opcji politycznych. Albo niemiecka rasa wywalczy sobie Lebensraum,
albo jej wrogowie rasowi skażą ją na wytępienie.
Sprostanie takiemu wyzwaniu wymagało strategii dyplomatycznej i
wielkiej akcji militarnej, z których obie te rzeczy opierały się ostatecznie o
gospodarkę. Ogromny wysiłek narodowej mobilizacji musi być centralnym
ogniwem każdego opisu historii gospodarczej reżimu Hitlera. W porównaniu
do kompleksu militarno-przemysłowego różne, wdrażane pomiędzy
czerwcem i grudniem 1933 roku programy tworzenia cywilnych miejsc pracy
czy inicjatywy dotyczące krajowej polityki socjalnej oraz idące za tym
nieudane projekty masowej konsumpcji nie były niczym innym, jak tylko
tymczasowymi działaniami, mogącymi nabrać jakiegoś realnego znaczenia
dopiero po udanej kampanii podboju. Przy czym błędem byłoby zakładać, że
remilitaryzacja niemieckiego społeczeństwa była czymś narzuconym dołom
przez górę, z większością Niemców wolącą masło od armat. Dla wielu
milionów przebudowa Wehrmachtu była wyraźnie najbardziej udanym
aspektem wewnętrznej polityki władz, a kolektywna, masowa „konsumpcja”
uzbrojenia była czymś więcej niż tylko wystarczającym zamiennikiem dla
prywatnego bogactwa.
Jak to powinno w oczywisty sposób wynikać z pierwszej połowy niniejszej
książki, zbrojenia były siłą nadrzędną i determinującą, od najwcześniejszych
etapów pobudzającą politykę gospodarczą. Wszystko inne było im
poświęcone. W ciągu 6 lat, jakie upłynęły pomiędzy styczniem 1933 roku i
jesienią kryzysu monachijskiego, reżim Hitlera podniósł udział krajowej
produkcji kierowanej do wojska z mniej niż 1% do niemal 20%. Nigdy
wcześniej w kraju kapitalistycznym podczas pokoju nie była tam
przekazywana na taką skalę i z taką szybkością. Ten nadzwyczajny wysiłek
redystrybucyjny był oczywiście ułatwiony przez równoczesny wzrost
niemieckiej produkcji. Wysłanie do pracy 6 mln bezrobotnych zaspokoiło
potrzeby Wehrmachtu, a także pozwoliło na wzrost inwestycji cywilnych i
konsumpcji. Nietrudno jednak zapomnieć, że porównując to z ich dzisiejszym
bogactwem, Niemcy byli w latach 30. pokoleniem dalekim od zamożności, a
standard życia większości populacji był bardzo skromny. Zbrojenia stały się
poważnym kosztem, tym cięższym z powodu często paraliżujących
ograniczeń narzuconych przez niemiecki bilans płatniczy. Już w 1934 roku
interesy zarówno przemysłu dóbr konsumpcyjnych, jak i rolników były
poświęcane na rzecz produkcji broni. Od roku 1935 masło i mięso były w
wielu niemieckich miastach skrycie racjonowane. Zaś od roku 1938, przy
wydatkach wojskowych osiągających już wtedy poziom wojenny, skala
wymiany konsumpcji na zbrojenia stawała się już naprawdę poważna. To, że
reżim Hitlera był w stanie narzucić taką redystrybucję zasobów, wskazuje nie
na jego nieefektywność czy dezorganizację, ale na istnienie systemu, który
był wysoce skuteczny w pogoni za swoimi naczelnymi celami. Co więcej,
powinno nas to zaprowadzić do zakwestionowania wszelkiej interpretacji
reżimu Hitlera opartej na założeniu, że brakowało mu solidnych
wewnętrznych fundamentów. Powtórzmy jeszcze raz: Trzecia Rzesza
przekierowywała na użytek wojska w czasie pokoju więcej zasobów niż
jakikolwiek inny reżim kapitalistyczny w historii. I ta jej przewaga pod
względem mobilizacji potencjału wewnętrznego utrzymywała się przez całą
następną wojnę światową.
Tak daleko idące były interwencje władzy w gospodarkę Niemiec –
począwszy od kontroli wymiany walut, a skończywszy na racjonowaniu
wszystkich kluczowych surowców i przymusowym w okresie pokoju
powoływaniu robotników cywilnych – że kuszące mogą być porównania ze
Związkiem Radzieckim Stalina. Z pewnością są one wymowne, gdy wskazują
na pewien typ syntezy militaryzacji i wewnętrznej reorganizacji społecznej i
gospodarczej, mogącej być konieczną dla spełnienia ambicji Hitlera. Od
czasu wyłonienia się w początkach XX wieku Stanów Zjednoczonych jako
światowego mocarstwa tylko zbrojenia w sowieckim stylu były w stanie
rzucić wiarygodne i trwałe wyzwanie tej hegemonii. W istocie jednak,
oceniając na podstawie reżimu Stalina, można scharakteryzować państwo
Hitlera jako „miękką dyktaturę”. Taki był zresztą, jak widzieliśmy, wniosek,
do którego jesienią czasu klęski Barbarossy w 1941 roku doszli dobrze
poinformowani obserwatorzy, tacy jak generał Franz Halder. W
szczególności w porównaniu ze Związkiem Radzieckim Trzecia Rzesza
ucieka od radyklanego usprawnienia najbardziej zacofanych warstw swojego
społeczeństwa, tj. drobnego rolnictwa i rzemiosła, choć krok ten mógłby
„uwolnić” miliony dodatkowych robotników. Niemniej uwzględniając to, co
obecnie wiemy o Generalplan Ost i gruntownej restrukturyzacji rolnej, jaką
zamierzano rozpocząć, wydaje się, że było to jednak tylko kwestią wyboru
dobrego momentu. Całościowa reorganizacja niemieckiego społeczeństwa
została po prostu przełożona na czas po podboju Lebensraumu na Wschodzie.
Jeśli zatem trzeba oddać partii nazistowskiej, że inaczej niż kadry
sowieckiego komunizmu nie była zahartowaną w walkach bronią do walki
klasowej, to jednak, jak na standardy Europy Zachodniej, nie może być w
żadnym wypadku obwiniana o brak energii do redystrybucji. Nigdy wcześniej
w czasie pokoju skomplikowana kapitalistyczna gospodarka nie była
reorientowana tak celowo.
Odkładając na bok to teoretyzowanie o przyszłym stalinizmie, można
równie dobrze zadać pytanie przeciwne. Jak Trzecia Rzesza zdołała tak
dalece, jak to zrobiła, objąć kontrolą niemiecką gospodarkę? Dlaczego
niemieckie lobby biznesowe tolerowało radykalne po roku 1933 wtrącanie się
władzy państwowej? W końcu zaledwie dekadę wcześniej właśnie „wielki
biznes” odegrał ważną rolę przy udaremnianiu reformatorskich ambicji
wczesnej Republiki Weimarskiej. Udzielona tutaj odpowiedź składa się
zasadniczo z czterech elementów. Przede wszystkim należy uwypuklić
szkody wyrządzone przez Wielką Depresję niezależnej sile biznesowego
lobby. Nawet jeśli byliby skłonni tak zrobić, wielcy przedsiębiorcy Niemiec i
tak nie byliby w stanie w roku 1933 podjąć poważnej walki. Po drugie, choć
nazistowski zwrot ku autarkii stał oczywiście w sprzeczności z
międzynarodowymi poglądami niemieckiego lobby biznesowego, krajowy
autorytaryzm koalicji Hitlera był bardzo po ich myśli, tak jak i związane z
tym pokaźne zyski, które masowo napływały od połowy lat 30. Po trzecie,
choć radykalne zaznaczenie się władzy państwa nad biznesem było po roku
1933 wyraźnie, czysty przymus był stosowany selektywnie i w wielu sferach
reżim ograniczał się tylko do chęci poskramiania niezależnej inicjatywy
przedsiębiorców, menadżerów i inżynierów. Wreszcie zważywszy bardzo
nierówny status struktur właścicielskich i organizacyjnych obecnych w
niemieckiej gospodarce oraz brak jedności wśród konkurującymi ze sobą
kapitalistycznych interesów, szereg dobrze dobranych taktycznych sojuszy
było wszystkim, co potrzeba było do popchnięcia istotnych części przemysłu i
handlu w pożądanym przez władze kierunku.
Mając w pamięci ograniczenia, przy jakich działała, trudno uciec od
wniosku, że Trzecia Rzesza była nadzwyczaj efektywnym reżimem
mobilizacyjnym. Ponadto jasne jest, że mobilizacja ta była od początku
nakierowana na powrót Niemiec do statusu potęgi militarnej i w pewnym
ogólnym sensie na osiągnięcie zaborczych celów Hitlera. Jeśli jednak spytać,
czy była ona częścią jednolitej strategii syntezy, jeśli zapytać, czy
dyplomacja, planowanie wojskowe i mobilizacja gospodarki były po roku
1933 zjednoczone w koherentnym planie wojennym, odpowiedź, jakiej
udziela niniejsza książka, będzie negatywna. Pod tym względem ciągle
walczymy o neutralizację efektu spojrzenia wstecz. Ponieważ wiemy, że aż
do zniweczenia „Barbarossy” jesienią 1941 roku armie Hitlera odnosiły same
sukcesy, wydaje się nam trudne do wyobrażenia, że ta niezwykła przewaga
militarna nie była rezultatem długotrwałych przygotowań. A jednak taki
właśnie oszałamiający wniosek podsuwa nam dzisiaj historia wojskowości.
Niemcy rozpoczęły wojnę we wrześniu 1939 roku bez żadnej istotnej
przewagi materialnej czy technicznej nad lepiej zorganizowanymi
mocarstwami militarnymi Zachodu. Dopiero nieszczęśliwe ułożenie się
alianckich i niemieckiego planów operacyjnych doprowadziło do klęski
Francji w ciągu zaledwie kilku tygodni maja i czerwca 1940 roku. To z kolei
popchnęło Wehrmacht do jego szaleństw w południowej i wschodniej
Europie w roku 1941, co w końcu, i zgodnie z przewidywaniami, zostało
zastopowane przez ogromny rozwój Związku Radzieckiego i uparty, choć źle
dowodzony, opór Armii Czerwonej. Kluczowe rozdziały tej książki
poświęcone są rozwiązaniu puzzli, które są efektami tych nieodpartych
wyników badań historyków wojen. Jeśli ogromna kampania zbrojeniowa lat
30. oraz aneksja Austrii i Czechosłowacji nie wystarczyły, żeby dać
Niemcom znaczną przewagę materialną nad ich wrogami, za to jeśli tego
bezpośrednim skutkiem było skłonienie Wielkiej Brytanii i Francji do
porzucenia pacyfizmu na rzecz strategii agresywnej obrony oraz zmuszenie
zarówno Waszyngtonu, jak i Moskwy do zrewidowania poglądów na ich
pozycję w Europie, to dlaczego Hitler w ogóle poszedł na wojnę we wrześniu
1939 roku?
W obliczu tego pytania niektórzy historycy decydują się dowodzić, że po
prostu się przeliczył. Twierdzą, że nie miał zamiaru wywoływać powszechnej
wojny europejskiej. Po swoich monachijskich doświadczeniach z roku 1938
oczekiwał raczej, że Wielka Brytania i Francja odsuną się od Europy
Wschodniej. I to nie Hitler, ale zachodnie mocarstwa postanowiły
przekształcić Polskę w casus belli. Ta kontrowersyjna opinia jest tutaj
odrzucana, ponieważ nie zgadza się ze świadectwami dyplomatycznymi z
ostatnich dni poprzedzających wojnę. Podobnie jak we wrześniu 1938 roku
także w sierpniu roku następnego Hitler stanął w obliczu niemal pewności, że
Wielka Brytania i Francja wypowiedzą mu wojnę. W pierwszym przypadku
cofnął się, w drugim postanowił odwrotnie. To, dlaczego rzucił się naprzód
zamiast zawrócić, książka wyjaśnia poprzez nowatorską syntezę trzech
różnych elementów.
Pierwszy punkt, który należy podkreślić, to posiadana przez Hitlera od lata
1939 roku świadomość, że nie powiodły się jego działania związane z
realizacją długofalowego programu przygotowań do wojny z mocarstwami
zachodnimi. W istocie jest to jedno z kluczowych odkryć tej książki. Choć w
roku 1938 reżim Hitlera usiłował odpowiedzieć na rosnący opór mocarstw
zachodnich rozpoczęciem gigantycznego programu „pełnozakresowych”
zbrojeń i mimo że Hitler i Ribbentrop próbowali stworzyć światowy sojusz o
zasięgu zdolnym dorównać wyłaniającej się koalicji Zachodu, to próby te
były daremne. Do lata 1939 roku wyraźnie nie udały się niemieckie wysiłki
zmierzające do zespolenia się z Włochami i Japonią w potrójną groźbę dla
Wielkiej Brytanii. Ponadto, jak książka niniejsza po raz pierwszy pokazuje ze
wszystkimi szczegółami, niemiecka gospodarka zbrojeniowa była latem 1939
roku poważnie osłabiona przez utrzymujące się problemy z bilansem
płatniczym. Nie o to chodzi, że Trzecia Rzesza stała w obliczu kryzysu
gospodarczego. Ustanowiona w latach 30. kombinacja punktów kontrolnych
była bezsprzecznie skuteczna w zapobieganiu nawrotu powszechnego
kryzysu w rodzaju tego, który o mało nie zdestabilizował reżimu Hitlera w
roku 1934. Mimo to w roku 1939 niepewna sytuacja niemieckiego bilansu
płatniczego nie pozwalała na żadne dalsze przyspieszenie produkcji broni. A
skoro dokładnie w tym samym momencie Wielka Brytania, Francja, Stany
Zjednoczone i Związek Radziecki podkręcały na potęgę tempo swoich
zbrojeń, Hitler uznał, że stoi w obliczu ostrego pogorszenia się równowagi sił
i to dużo wcześniej niż się tego spodziewał.
Nacisk na natychmiastową akcję powiększała radykalna zmiana w
globalnej konstelacji dyplomatycznej. Swoją ryzykowną agresywnością z
roku 1938 i początku 1939 Hitler rozmontował opierający się na
Czechosłowacji francuski kordon bezpieczeństwa w Europie Środkowej.
Mimo to po zajęciu Pragi na wiosnę 1939 roku fronty dyplomatyczne na
skutek brytyjskich i francuskich gwarancji dla Polski i Rumunii utwardziły
się i wszystko teraz zawisło od postawy dwóch mocarstw ościennych, tj.
Stanów Zjednoczonych i Związku Radzieckiego. Decyzja Stalina z lata 1939
roku wyboru strategii bazującej na podżeganiu do wojny między kapitalistami
naruszyła równowagę na korzyść Niemiec. Pakt nazistowsko-sowiecki
gwarantował Niemcom brak drugiego frontu na wschodzie i chronił go przed
najgorszymi skutkami budzącej wielki lęk blokady anglo-francuskiej. Można
zatem zbudować nieodparte strategiczno-gospodarcze uzasadnienie dla
decyzji Hitlera o pójściu na wojnę we wrześniu 1939 roku. Zważywszy
pogarszającą się sytuację gospodarczą Niemiec i niespodziewanie korzystną
zmianę układu dyplomatycznego, Hitler nie mógł już nic więcej zyskać
czekaniem. I, jak widzieliśmy, Hitler po wrześniu 1939 roku tłumaczył w
praktycznie tych właśnie słowach tę logikę każdemu, kto tylko chciał słuchać.
Jednak ograniczanie się tylko do tych racjonalnych składników strategii
byłoby traceniem z oczu trzeciego, kluczowego składnika podejmowania
decyzji przez Hitlera. Argumentowanie w kategoriach strategicznego okienka
okazji aż prosi się o pytanie, na jakiej podstawie Hitler wierzył, że wojna z
mocarstwami zachodnimi jest nieunikniona. Dlaczego czuł się zobowiązany
wykorzystać sposobność i zaryzykować na wojnie z Wielką Brytanią i
Francją przyszłość całej swojej władzy i to w momencie, kiedy Niemcy
cieszyły się co najwyżej tylko nieznaczną przewagą wojskową? Aby
wytłumaczyć tę decyzję, musimy odwołać się do ideologii, co może się
wydawać paradoksalne w świetle faktu, że Hitler tak rażąco odstępował od
programu nakreślonego w Mein Kampf. W książce tej, dyktowanej 15 lat
wcześniej w celi więziennej w Landsbergu, wzywał bowiem do sojuszu
anglo-niemieckiego skierowanemu przeciwko zagrożeniu judeo-
bolszewickiemu. W roku 1939 poszedł zaś na wojnę w odwrotnym układzie:
w aliansie ze Stalinem przeciwko Wielkiej Brytanii. Jest to jednak
uproszczenie. Sednem ideologii Hitlera nie był jakiś szczególny plan
dyplomatyczny, ale jego obsesyjne skupienie na walce ras, a zwłaszcza na
antagonizmie pomiędzy Aryjczykami i Żydami. W „Memorandum o Planie 4-
letnim” z 1936 roku wszędzie kładzie się nacisk na spisek judeo-bolszewicki.
Jednak 2 lata później, gdy polityka zagraniczna i zbrojeniowa coraz wyraźniej
zwracają się przeciwko Zachodowi, uderzająco podobna do tego jest też
zmiana kierunku antysemickiej retoryki reżimu. Od roku 1938 kwestia
żydowska w jej szerokim sensie jest w publicznych wypowiedziach Hitlera
zdecydowanie domeną Zachodu, a przede wszystkim Ameryki. Jak to
pokazaliśmy w rozdziałach 8 i 9, od konferencji w Evian, a coraz
intensywniej po Kristallnacht, prezydent Roo;sevelt jest identyfikowany jako
główny agent światowego spisku żydowskiego, dążącego za wszelką cenę do
zniszczenia narodowosocjalistycznych Niemiec. Nie było przypadku w tym,
że słynna hitlerowska groźba unicestwienia z 30 stycznia 1939 roku pojawiła
się jako bezpośrednia reakcja na orędzie Roosevelta o stanie państwa. Stany
Zjednoczone, jak to wszyscy rozumieli, były kluczem do rozstrzygnięcia
wyścigu zbrojeń. Gdyby Wielka Brytania i Francja mogły bezproblemowo
liczyć na ich pomoc, ich pozycja byłaby niemal nienaruszalna. Jednak
stanowisko Stanów Zjednoczonych charakteryzowała chwiejna równowaga.
Podczas gdy Roosevelt prowadził retoryczny atak na Hitlera i zagrzewał
Wielką Brytanię, Francję i Polskę w ich oporze przeciwko nazistowskiemu
ekspansjonizmowi, silne były także nurty izolacjonistyczne. Tymczasem
Hitler i reszta nazistowskiego przywództwa nie byli w stanie inaczej
zinterpretować tej skomplikowanej sytuacji, jak tylko poprzez swoje mroczne
otumanienie manichejskim antysemityzmem. Dla nich było oczywiste, że to
obecne w Waszyngtonie, Londynie i Paryżu żydowskie elementy, zawzięcie
dążące do zniszczenia nazistowskich Niemiec, zaciskały ten międzynarodowy
pierścień. I to właśnie paranoidalne poczucie zagrożenia przyspieszyło
decyzję Hitlera o dokonaniu uderzenia na Polskę, a potem na koalicję
Zachodu, wciąż uparcie stojącą mu na drodze.
Nie jest chyba niespodzianką, że czynnik powyższy nie był podkreślany w
przemówieniach Hitlera wygłoszonych do dowódców wojskowych pomiędzy
majem i sierpniem 1939 roku – a z pewnością nie w notatkach sporządzonych
przez tych, którzy przy tym byli. Niemniej po fakcie Hitler nie czynił już
tajemnicy z jego wagi. Zarówno on, jak i Ribbentrop najbardziej stanowczo
naciskali na rolę światowego „żydostwa” w dyktowaniu tempa wydarzeń w
roku 1939 w odbytej wiosną 1940 roku rozmowie z przywódcami włoskimi.
Ta osobliwa kombinacja czynników strategicznych i gospodarczych, nad
którymi wznosiła się stała antysemicka obsesja Hitlera, jest w stanie wyjaśnić
nie tylko jego decyzję o pójściu na wojnę. Może także nadać sens późniejszej
żądzy eskalacji konfliktu aż do największej dotąd skali. Decyzja o
zaryzykowaniu europejskiej wojny o Polskę, decyzja z lata 1940 roku, tj. po
pokonaniu Francji, ale jeszcze nie Wielkiej Brytanii, aby zacząć
natychmiastowe przygotowania do ataku na Związek Radziecki i wreszcie
decyzja z listopada-grudnia 1941 roku, aby wesprzeć Japonię w jej agresji na
Stany Zjednoczone – wszystko to działo się wedle tego samego wzoru. W
obliczu koalicji przeciwników, która po raz pierwszy ujawniła się w roku
1938 i została uknuta, jak uważał Hitler, przez „wybrańca światowego
żydostwa”, wiedział on, że czas nie jest jego sprzymierzeńcem. Połączona
potęga gospodarcza mocarstw zachodnich, a po czerwcu 1941 roku
dodatkowo jeszcze Związku Radzieckiego, była przytłaczająca. Jeśli miał
kiedyś zapewnić Lebensraum, którego Niemcy potrzebowały do osiągnięcia
realnej swobody strategicznej, musiał uderzać szybko i mocno.
Co do pierwszych lat drugiej wojny światowej, należy podkreślić, jako
wnioski z niniejszej książki, cztery nowe punkty.
Antyzachodni zwrot nazistowskiego antysemityzmu, który uznaliśmy za
istotne zagadnienie dla lat 1938-1939, trwał niesłabnąco przez całe lata 1940 i
1941. Przyspieszywszy wojnę poprzez swoje poparcie dla Wielkiej Brytanii i
Francji w ich gwarancjach dla Polski, Roosevelt przedłużał teraz konflikt
wspieraniem Churchilla w jego odmowie kapitulacji, który to sojusz mógł być
w Berlinie tłumaczony tylko w odniesieniu do złowieszczej roli odgrywanej
przez Żydów w Waszyngtonie i Londynie. To z kolei oznacza, że jeśli chodzi
o motywy, to jakiekolwiek większe rozróżnienie pomiędzy wojnami na
Zachodzie i Wschodzie musi być złagodzone, jeśli nie w ogóle porzucone.
Choć pod względem sposobu prowadzenia różniły się one drastycznie między
sobą, myślenie o nich jako o spowodowanych fundamentalne innymi
przyczynami jest błędem. Wojna na Zachodzie przeciwko Churchillowi i
Rooseveltowi była nie mniej ideologiczna niż ta o Lebensraum na Wschodzie.
Także ten ostatni konflikt trzeba postrzegać jako część większej walki
przeciwko światowemu „żydostwu”, choć pierwszoplanową motywacją dla
inwazji Związku Radzieckiego już w roku 1941, a nie później, było
przyspieszenie biegu wydarzeń na Zachodzie poprzez skłonienie Wielkiej
Brytanii do uległości, zanim Ameryka będzie mogła zainterweniować.
Odróżnianie tego „strategicznego uzasadnienia” od odwiecznej ideologicznej
wizji Hitlera wojny zaborczej na Wschodzie jest stawianiem fałszywej
alternatywy. Od roku 1938 Hitler widział siebie zamkniętego w globalnej
konfrontacji ze światowym „żydostwem”, zatem łączenie kampanii na
Wschodzie z wojną na Zachodzie w niczym nie umniejsza ideologicznego
kontekstu tej pierwszej.
Wyjaśniwszy to możliwe źródło nieporozumień, drugi punkt, jaki chcemy
podać, to istnienie nieodpartych ekonomicznych podstaw dla decyzji Hitlera o
rozszerzeniu wojny w roku 1941. Zdumiewająca klęska Francji wczesnym
latem 1940 roku była obietnicą całkowitej zmiany, w rzeczywistości jednak to
spektakularne zwycięstwo Wehrmachtu nie rozwiązywało zasadniczego
dylematu strategicznego Hitlera. Niemieckie flota i siły lotnicze były zbyt
słabe, aby zmusić Wielką Brytanię do zajęcia miejsca przy stole
negocjacyjnym. W latach 1940 i 1941 wciąż miała zastosowanie logika
rywalizacji w wyścigu zbrojeń. Zanim została ocalona przez lend-lease,
Wielka Brytania zamiast poddać się woli Hitlera wykazywała raczej chęć
dojścia do punktu narodowego bankructwa. A dzięki jej stosunkowo obfitym
rezerwom walutowym oraz amerykańskiej pomocy mogła zmobilizować w
tym krytycznym momencie wojny dużo większą proporcję zagranicznych
zasobów niż Niemcy. W Berlinie odwrotnie, kiedy euforia zwycięstwa
ustąpiła, nadeszło głębokie rozczarowanie ekonomiczną opłacalnością
nowego niemieckiego Groβraumu. Podbicie większości Europy Zachodniej
dodało do już poważnych niedostatków Niemiec drastyczny niedobór ropy,
irytujące trudności w zaopatrzeniu w węgiel i znaczny brak paszy. Ludność
tamtejsza była istotnym aktywem, podobnie jak moce produkcyjne, ale
zważywszy ograniczenia nałożone przez brytyjską blokadę, daleko niejasne
było, czy te zasoby mogą być w ogóle efektywnie wykorzystane. Dopóki
Niemcy nie zapewnią sobie dostępu do nadwyżek zboża i ropy Związku
Radzieckiego i nie doprowadzą do trwałego wzrostu wydobycia węgla,
kontynentalnej Europie groził długotrwały spadek produkcji, wydajności i
standardu życia. W dodatku kilka dni po niemieckim przełamaniu pod
Sedanem Roosevelt rozpoczął własny, spektakularny program zbrojeń.
Strategiczna presja na Hitlera, aby ubiec rozstrzygającą amerykańską
interwencję w wojnie, może być naprawdę doceniona, jeśli oddamy pełną
sprawiedliwość skali anglo-amerykańskiego wysiłku trwającego już od lata
1940 roku. Pod tym względem wiele mówiąca jest wręcz ogromna
rozbieżność pomiędzy ich zamówieniami samolotów i stosunkowo
niewielkim wyprowadzaniu produkcji przez Niemcy do Francji i Holandii.
Nierównowaga ta nie umknęła uwadze Göringa i Ministerstwa Lotnictwa.
Uświadomienie sobie realnej wagi, jaką w niemieckich kalkulacjach z lat
1940-1941 miał transatlantycki wyścig zbrojeń, pomoże nam także w
wyjaśnieniu kolejnej zagadki, która wciąż nurtuje badaczy reżimu
nazistowskiego i poważnie wpływa na sposób opisywania jego historii. W
przeciwieństwie do tez niektórych autorów Ostheer była w roku 1941
znacznie silniejsza niż armia, która najechała Francję. Równie bezsporne jest
jednak, że była to siła w pełni dopasowana do założenia, że możliwe jest
rozbicie Armii Czerwonej w krótkiej kampanii. Niemiecki plan nie dawał
żadnego marginesu na pomyłkę. Zatem nawet przy życzliwym odczytaniu
kampania „Barbarossy” była obarczona ogromnym ryzykiem. Wygląda to
wszystko irracjonalnie i lekkomyślnie, gdy powyższe świadectwo
minimalnego przygotowania powiążemy z najpowszechniej przywoływanymi
statystykami przemysłowymi, które zdają się pokazywać stagnację w
produkcji broni i katastrofalne załamanie się wydajności pracy pomiędzy
latami 1940 i 1941. W świetle tych danych wydaje się, że samozadowolenie i
nieefektywność po zwycięstwie nad Francją w połączeniu z rasistowskim
poczuciem wyższości wobec Sowietów uniemożliwiły Wehrmachtowi
maksymalizację jego szans w tym, co w oczywisty sposób było decydującą
kampanią tamtej wojny. Gdyby było to prawdą, ten moment „porażki”
powinien wyraźnie stać w centrum całej interpretacji reżimu Hitlera. Jednak
gdy rozważymy ogólniejszą sytuację strategiczną i włączymy w to krytyczną
analizę świadectw gospodarczych, wyłoni się nam zupełnie inny obraz. Idea,
że w latach 1940-1941 produkcja zbrojeniowa w Niemczech odstawała od
normy i że doszło do dramatycznego załamania wydajności, jest w wielkiej
części statystyczną iluzją. Co więcej, wąskie skupienie się na produkcji broni
ignoruje to, co było jedną z najbardziej wyróżniających się cech wczesnego
niemieckiego wysiłku wojennego, czyli ogromną falę inwestycji, która trwała
niemal nieprzerwanie pomiędzy latami 1939 i 1942. Gdy nadamy temu
należną wagę, uzmysłowimy sobie coś kluczowego. Dzięki amerykańskiemu
wsparciu dla Wielkiej Brytanii, Niemcy wciąż pozostawały zamknięte w
logice transatlantyckiego wyścigu zbrojeń, nawet gdy zwierały szyki do
„Barbarossy”. Ich zasoby przemysłowe nie mogły być więc w pełni
skoncentrowane na konflikt ze Związkiem Radzieckim, ponieważ
jednocześnie trzeba było wdrożyć wielkie przygotowania do zbliżającej się
wojny powietrznej z Wielką Brytanią i Ameryką. Zatem właśnie po świetnym
niemieckim zwycięstwie wojskowym we Francji Hitler przyjął coś, co można
słusznie opisać jako strategię Blitzkriegu, tj. skoordynowaną strategię, w
której produkcja zbrojeniowa i planowanie strategiczne oparte były na
założeniu błyskawicznego i rozstrzygającego zwycięstwa nad Armią
Czerwoną. Jej celem nie było jednak zabezpieczenie ludności cywilnej, ale
pozwolenie Niemcom na walkę w dwóch wojnach naraz.
W rzeczywistości można powiedzieć, że na wiosnę 1941 roku Trzecia
Rzesza przygotowywała się nawet nie do dwóch, ale do trzech wojen: jednej
przeciwko Armii Czerwonej, drugiej przeciwko Brytyjczykom i
Amerykanom i trzeciej przeciwko ludności cywilnej Europy Wschodniej,
począwszy od Żydów. I tutaj także były ze sobą nierozdzielnie splecione
bardzo „pragmatyczna ekonomicznie” motywacja oraz ideologia ludobójstwa.
Z jednej strony zaczynające się od Żydów programy SS ludobójczego
wyczyszczenia populacji były elementem nadzwyczajnej wizji rolniczej i
przemysłowej kolonizacji zawartej w Generalplan Ost. Z drugiej strony w
uzgodnionym przez ministerstwa na wiosnę 1941 roku Planie Zagłodzenia
najprostsza, pragmatyczna kalkulacja zaopatrzenia żywnościowego
powiązana była z założeniami hierarchii rasowej, aby w efekcie stworzyć plan
masowej zagłady, który przyćmił nawet program z Wannsee.
Światowy Blitzkrieg, ta wielka strategia wojny rasowej, okazał się jednak
być strategią nie zwycięstwa, ale porażki. Już w lipcu-sierpniu 1941 roku pod
Smoleńskiem „Barbarossa” osiadła na mieliźnie. W tym czasie Ameryka była
najsilniej jak dotąd zaangażowana w dostarczanie pomocy zarówno Wielkiej
Brytanii, jak i Związkowi Radzieckiemu. W obliczu największej jak dotąd
pewności co do konieczności walki na dwóch albo nawet trzech frontach,
nadzwyczajna synteza strategiczna, którą Trzecia Rzesza obmyśliła w
przeciągu ostatnich 12 miesięcy, rozpadła się. W grudniu Hitler, wierny
swojej spiskowej logice, wypowiedział w sojuszu z Japończykami wojnę
Stanom Zjednoczonym. Przekonany, że otwarta wojna z nimi była i tak
kwestią tylko miesięcy, skwapliwe skorzystał teraz ze strategicznej dywersji
dokonanej przez japońską ofensywę na Pacyfiku. To właśnie do swojej
werbalnej wymiany zdań z Rooseveltem ze stycznia 1939 roku wracał
wielokrotnie jesienią 1941 roku, gdy przemyśliwał nad końcowym kształtem
„ostatecznego rozwiązania” i możliwości strategicznej ucieczki od wojny na
dwa fronty, w której Trzecia Rzesza się teraz znalazła.
Każda racjonalna ocena mówiła, że wypowiedzenie przez Hitlera wojny
Stanom Zjednoczonym przypieczętowuje losy Niemiec. Potencjał
gospodarczy i wojskowy nagromadzony przeciwko Trzeciej Rzeszy na
początku 1942 roku był miażdżący. Jak pokazywaliśmy, tę fatalistyczną
opinię podzielali wszyscy, którzy do kryzysu pod Moskwą byli najbardziej
zaangażowani w zarządzanie niemieckim wysiłkiem wojennym. Udet z
Luftwaffe, Fromm z armii, Thomas z naczelnego dowództwa Wehrmachtu,
Todt z Ministerstwa Uzbrojenia, Canaris z wywiadu, Rohland i jego koledzy
z Zagłębia Ruhry, wszyscy oni doszli do tego samego wniosku. Ludzie ci
związali swoje losy z reżimem Hitlera, ale nie byli nieświadomi
podstawowych trendów obecnych w początkach XX wieku. Jak ogromna
większość im współczesnych byli przekonani o kluczowym znaczeniu
gospodarki Stanów Zjednoczonych. Żaden z nich nie wątpił, że gdy zostaną
zmobilizowane amerykańskie moce przemysłowe – a mieli pełną świadomość
kroków podjętych w latach 1940-1941 – sytuacja Niemiec stanie się gorsza
niż w roku 1918. Uważać inaczej byłoby zaprzeczaniem ówczesnemu
zdrowemu rozsądkowi, dobrze odzwierciedlonemu w niepokoju opinii
publicznej, który wiernie oddawali informatorzy Gestapo. Pełna skala
triumfów produkcyjnych Ameryki osiągniętych po roku 1942 była
niespodzianką nawet dla samych Amerykanów, niemniej zasadniczy
scenariusz został napisany już w latach 1917-1918 oraz przez niekończące się
powtarzanie przez całe lata 20-te i 30-te fordystowskiej narracji. I oczywiście
było też faktem, że ten pesymizm czołowych niemieckich ekspertów nie
doceniał w pełni znaczenia nadzwyczajnej przemysłowej i militarnej
wytrzymałości Związku Radzieckiego, a to właśnie w rzeczywistości okazało
się być głównym problemem Wehrmachtu w latach 1942 i 1943.
Ten pesymizm każe przy tym rzucić mocniejsze światło na grupę ludzi,
którzy w konsekwencji kryzysu moskiewskiego przejęli odpowiedzialność za
niemiecki wysiłek wojenny. Nigdy nie było sporu co do motywacji osób
pokroju Herberta Backego, organizatora Planu Zagłodzenia, czy gauleitera
Fritza Sauckela i jego paneuropejskich łapanek, ale też nie powinno już być
żadnych dalszych kontrowersji co do Alberta Speera. Nie byli apolitycznymi
przedstawicielami technokratycznej skuteczności. Byli zwolennikami Hitlera,
chcącymi robić dla Trzeciej Rzeszy to, co do nich należało aż do jej
gorzkiego końca. Byli to ludzie, na których Hitler mógł polegać nawet w
ostatnich miesiącach wojny, a oni nie cofnęli się dosłownie przed niczym, aby
móc kontynuować walkę. „Cud zbrojeniowy” Speera opierał się na zasobach
zmobilizowanych w każdym segmencie nazistowskiego państwa. Reichsbank,
Ministerstwo Gospodarki i Ministerstwo Finansów przynajmniej do początku
1944 roku odgrywały ważną, aczkolwiek szerzej niedocenianą rolę w
utrzymaniu stabilności niemieckiej waluty. Przemysł zebrał całą swoją
energię w rozpaczliwym wysiłku zmierzającym do uzyskania przewagi nad
Związkiem Radzieckim. Jednak te na pozór niewinne składniki niemieckiego
wysiłku wojennego były po wielokroć wewnętrznie powiązane ze złowrogim
węzłem politycznej władzy utworzonym wokół kwestii pracy i żywności
przez gauleitera Sauckela, sekretarza stanu Herberta Backego, Hermanna
Göringa i Heinricha Himmlera. W rezultacie ich wspólnych wysiłków w roku
1942 zmobilizowano do niemieckiego przemysłu milion dodatkowych
robotników, a bilans żywnościowy Europy został drastycznie
przeorganizowany, tak aby zapewnić kalorie i białko niezbędne do
napędzania cudu zbrojeniowego Alberta Speera. Jak to pokazaliśmy w
rozdziale 16, w tej zradykalizowanej formie wojny totalnej nawet
kompleksowe zagazowywanie polskich Żydów latem 1942 roku było
czynione w służbie celu praktycznego. A od lata 1943 roku Speer
doprowadził do jeszcze większego oparcia się na wymuszonym partnerstwie z
Heinrichem Himmlerem i SS.
Nacisk na racjonalizację w zarządzaniu niemieckim wysiłkiem wojennym,
jaki pojawił się w efekcie kryzysu roku 1941, był z pewnością czymś nowym
i po nominacji Speera produkcja broni rzeczywiście wzrosła. Jednak
traktowanie tego jako apolitycznego wyrazu jego umiejętności
technokratycznych jest nieporozumieniem. Cały cel „cudu zbrojeniowego”
był polityczny. Głośno obwieszczany w nowej linii „propagandy
zbrojeniowej” służył jako odpowiedź na zasadniczą wątpliwość, która coraz
bardziej doskwierała niemieckiemu wysiłkowi wojennemu. Naczelnym
przekazem kampanii racjonalizacyjnej było bowiem, że oczywista gorsza
sytuacja kraju pod względem materiałowym nie musi być decydująca. Przy
prawidłowym wykorzystaniu siły woli i energicznej, młodzieńczej
improwizacji więcej może być produkowane za mniej. A jak to tak często
demonstrował Wehrmacht, nie było granicy, jakiej żołnierz niemiecki by nie
sięgnął, pod jednym wszakże warunkiem, że miał niezbędną broń.
Istotą nie jest rzecz jasna dyskwalifikacja w całości wzrostu produkcji
zbrojeniowej osiągniętego przez Speera i Milcha. Ten był dość realny, ale nie
mniej realna była jego strategiczna porażka. Istotą gry Hitlera w grudniu 1941
roku było dopasowanie czasowe. Po wypowiedzeniu wojny Stanom
Zjednoczonym pilniejsza niż kiedykolwiek stała się potrzeba decydującego
sukcesu w walce z Armią Czerwoną. I w tej kluczowej sprawie kierowane
przez Speera Ministerstwo Uzbrojenia zawiodło. W roku 1942, w czasie
pierwszego pełnego rozkwitu „cudu zbrojeniowego”, Niemcy zostały
znacznie prześcignięte w produkcji przez nadzwyczaj zmobilizowaną
gospodarkę sowiecką. I choć wysiłek ten był nie do utrzymania i do roku
1944 udało się dogonić i przegonić Związek Radziecki, to jednak, jak
wiedzieli zarówno Sowieci, jak i Niemcy, letnie, jesienne i zimowe bitwy lat
1942-1943 były kluczowe dla wyniku wojny na froncie wschodnim. I w tym
właśnie krytycznym okresie to sowieckie fabryki były tymi, które osiągnęły
przewagę. To okienko okazji było tak ważne, ponieważ przez większość 1942
roku działania Wielkiej Brytanii i Ameryki przeciwko Trzeciej Rzeszy były
marginalne pod względem skali swojego wpływu. Tymczasem od jesieni
1942 roku już tak nie było. Ciężar materiałowy Wielkiej Brytanii i Ameryki
dał się odczuć najpierw w Afryce Północnej i na obszarze
śródziemnomorskim, potem poprzez porażkę niemieckich U-Bootów oraz, od
wiosny 1943 roku, w stałych bombardowaniach lotniczych. W połączeniu z
wyeliminowaniem Mussoliniego w lipcu 1943 roku otwarcie tego ostatniego,
istotnego „drugiego frontu” wywołało naprawdę dramatyczny skutek. W
ciągu 6 miesięcy 1943 roku w wyniku zakłóceń spowodowanych brytyjskimi
i amerykańskimi bombardowaniami udało się wstrzymać cud zbrojeniowy
Speera, zaś niemieckie zaplecze zostało wstrząśnięte poważnym kryzysem
morale. W efekcie w lipcu 1943 roku wojna była już z całą pewnością
przegrana.
Słynne końcowe przyspieszenie niemieckiej produkcji zbrojeniowej w roku
1944, na czym w dużym stopniu opiera się renoma Ministerstwa Uzbrojenia
kierowanego przez Sperra, odbyło się w wirze apokaliptycznej przemocy, za
cenę życia milionów ludzi i spustoszenia wielkiej części kontynentu.
Najpierw w Mittelbau, a potem w brutalnych praktykach Jägerstabu
przeszczepiono na grunt gospodarki wojennej mordercze zbrodnie
policyjnego państwa SS. Dziesiątki tysięcy przestarzałych myśliwców
wyciśnięto z niemieckich fabryk w pierwszej połowie 1944 roku w wyniku
mobilizacji całej dostępnej siły roboczej i materiałów, stosując przy tym
praktycznie nieograniczone metody represji i wykorzystując każdą możliwość
uzyskania oszczędności skali. Latem 1944 roku Speer i Jägerstab
utrzymywali telefoniczną gorącą linię z rampą w Auschwitz, gdzie strażnicy
SS zajmowali się Żydami z Węgier, ostatnią wielką grupą ludności
przeznaczoną do zapełnienia komór gazowych. To w wilgotnych, śmiertelnie
ponurych podziemnych fabrykach Hansa Kammlera Trzecia Rzesza podjęła
swoją ostatnią, daremną próbę dorównania amerykańskiej masowej produkcji.
Hitler przepowiedział, że jeśli Niemcy nie osiągną przewagi nad swoimi
nieprzyjaciółmi, staną w obliczu narodowej katastrofy niepodobnej do
czegokolwiek w nowożytnej historii. Od roku 1942 on i jego
współpracownicy z Albertem Speerem na czele kierowali kraj prosto na to
rozwiązanie. Nawet teraz szkody poczynione przez reżim Hitlera i jego
bezsensowną wojnę są, gdy się o nich pomyśli, niemal niemożliwe do
uniesienia. Dekady po tym wydarzeniu pamięć o wyrządzonym złu – ludności
Europy, fizycznemu porządkowi codziennego życia, samej idei cywilizcji
europejskiej – wciąż wystarcza do tego, aby poczuć rozpacz, wściekłość i
resentyment, a dotyczy to nie tylko ofiar Niemiec. To nie miejsce na próbę
przeglądu tego horroru, ale skoro historycy gospodarki mają sposoby na
wyjęcie z długofalowej trajektorii wzrostu gospodarczego takich katastrof, jak
ta, którą Niemcy sprowadziły na siebie w 1945 roku, warto zatrzymać się
nieco i nad tym obrazem.
Skala zniszczenia i ludzkiej biedy obecna w Niemczech w roku 1945 jest
niemal nieopisywalna2. Zostawiając już wielomilionowe mordy, które
Niemcy popełniły w całej Europie, powiedzmy, że w momencie gdy Trzecia
Rzesza upadła, ponad jedna trzecia chłopców urodzonych w niemieckich
rodzinach pomiędzy latami 1915 i 1924 była albo zabita, albo zaginiona.
Wśród tych urodzonych pomiędzy latami 1920 i 1925 straty wynosiły 40%.
Reszta niemieckiej populacji została poddana wykorzenieniu i przesiedleniu
na prawdziwie epokową skalę. Podczas gdy 11 mln żołnierzy Wehrmachtu w
służbie czynnej, którzy przeżyli wojnę, zgromadzono w tymczasowych
obozach jenieckich administrowanych przez siły okupacyjne, podobna liczba
9-10 mln wysiedlonych ludzi innych narodowości cieszyła się niezwykłym
stopniem swobody, czekając na repatriację do domów w Europie Wschodniej
i Zachodniej. Jednocześnie 9 mln niemieckich uchodźców spływało z
powrotem w kierunku swoich zdewastowanych miast. Tymczasem na
wschodzie przewalała się nadzwyczajna lawina ludzi, gdy 14-16 mln
etnicznych Niemców było systematycznie wyrzucanych ze swoich domów w
Europie Wschodniej i Środkowej przez rozeźloną populację Słowian. W tym
spektakularnym exodusie przynajmniej 1,71 mln z nich umrze po drodze, zaś
kraj, do którego „powrócą”, będzie przedstawiał niemożliwą do opisania
scenerię zniszczenia i nędzy. Wielkie części Niemiec zostały zredukowane do
„pustkowia gruzów, gdzie żywi często zazdrościli umarłym”3. Zburzonych
zostało przynajmniej 3 mln z zasobu 19 mln mieszkań. W miastach najsilniej
doświadczonych przez bombardowania straty w zasobach mieszkaniowych
wynosiły 50%4. Stłoczona w przepełnionych i na wpół zrujnowanych izbach
ludność niemiecka, która do jesieni 1944 roku była całkiem dobrze
odżywiana, teraz głodowała i marzła.
Inaczej niż Niemcy podczas swojego panowania w Europie alianci uczynili
wszystko, co było niezbędne, aby utrzymać ludność niemiecką przy życiu.
Robili to jednak z zastrzeżeniami. Jak to ujął w czerwcu 1945 roku zastępca
Eisenhowera generał Lucius D. Clay: „Warunki będą skrajnie trudne w
Niemczech tej zimy i będzie dużo głodu i zimna. Trochę głodu i zimna będzie
jednak konieczne, żeby naród niemiecki uświadomił sobie konsekwencje
wojny, którą wywołał”5. Mimo to Clay podkreślał, że „ten rodzaj cierpienia
nie powinien rozciągać się do punktu, w którym będzie skutkował masowym
głodem i chorobami”6. Dyrektywa nr 1067 Połączonego Komitetu Szefów
Sztabów, podstawowa instrukcja wydana siłom okupacyjnym w roku 1945,
uszczegóławiała, że żywność powinna być dostarczana do Niemiec w
ilościach wystarczających tylko do zapobieżenia „chorobom i niepokojom”.
Mimo to do roku 1948 zaopatrzenie żywnościowe we wszystkich czterech
strefach okupacyjnych spadło daleko poniżej tego, co było potrzebne. Jako
bezpośredni rezultat decyzji podjętych w latach 1943 i 1944 przez Speera i
Zentrale Planung nawozy azotowe niezbędne w niemieckich gospodarstwach
rolnych zostały zamiast tam skierowane do produkcji materiałów
wybuchowych i amunicji. Plony drastycznie spadły. Co gorsza, położone na
wschód od linii Odra-Nysa niemieckie obszary najbogatsze w nadwyżki
zboża przyznano na konferencji w Poczdamie Polakom. Zaopatrzenie
przywożono z drugiej strony Atlantyku, ale i tak do początku lata 1946 roku
racje w wielu częściach Niemiec wynosiły poniżej tysiąca kalorii dziennie.
Pomimo kwitnącego czarnego rynku łatwo znaleźć dowody na poważne
niedożywienie. Wzrosła śmiertelność oraz liczba przypadków chorób
wywołanych głodem. W strefach brytyjskiej i amerykańskiej podwoiły się
zarażenia czerwonką, tyfusem i gruźlicą. Drastycznie spadła waga
noworodków. Nawet najbardziej nieustraszeni statystycy ociągali się ze
zmierzeniem dna, do jakiego dotarły Niemcy w końcu 1945 roku. Pieniądze
dawno temu przestały funkcjonować w jakimkolwiek normalnym tego słowa
znaczeniu. Pewien szacunek dla roku 1946 ocenia PKB per capita na nieco
ponad 2,2 tys. $, tj. wartość niewidzianą tam od lat 80. XIX wieku i jedną
dziesiątą poziomu, jakim Niemcy cieszą się dzisiaj. A i tak z pewnością
wyolbrzymia to rzeczywisty poziom aktywności gospodarczej w drugiej
połowie 1945 roku. Wydobycie węgla, podstawa życia nowoczesnego
społeczeństwa miejskiego, spadło o 80%, a ten, który był dostępny, nie mógł
być dystrybuowany ze względu na zniszczenie sieci kolejowej.
Nie należy także nie doceniać intensywności nienawiści odczuwanej w
stosunku do Niemców przez ich sąsiadów i byłych wrogów. Jeśli jest prawdą,
że Niemcy po roku 1945 były zmuszone do doznania częściowo przynajmniej
uczucia bycia ofiarą, to nie mniej prawdą jest także to, że ich dawni
przeciwnicy uważali za stosowniejsze zapomnieć o własnym poczuciu złości,
które jako bezpośrednie następstwo wojny wyraźnie powodowało dużą
częścią alianckiej polityki. W roku 1945 wzdłuż granicy holendersko-
niemieckiej amerykańscy żołnierze przechodzili obok tablic mówiących: „Tu
kończy się cywilizowany świat”7. Jednym z najbardziej uporczywych mitów
powojennej historii jest przeświadczenie, że alianci odrobili lekcję z
pierwszej wojny światowej i nie ściągali reparacji. W rzeczywistości obie
połówki Niemiec zapłaciły je po roku 1945 w znacznie wyższych kwotach niż
kiedykolwiek Republika Weimarska. Nie jest niespodzianką, że w pogoni za
zadośćuczynieniem najbardziej zdeterminowani byli Sowieci. Coś, co miało
stać się później Niemiecką Republiką Demokratyczną, doświadczyło
rozmontowania przynajmniej 30% jej przemysłowego kapitału akcyjnego
oraz płaciło Związkowi Radzieckiemu koszty okupacji i reparacje, które
jeszcze w 1953 roku ciągle wynosiły ogółem niemal 13% dochodu
narodowego8. Z kolei Republikę Federalną Niemiec potraktowano wprawdzie
łagodniej, ale ona także pomiędzy latami 1953 i 1992 dokonała wypłat na
ogólną kwotę przekraczającą 90 mld marek. A przecież nie chodziło tu tylko
o najzwyczajniej rozebrany majątek rzeczowy. W strefie sowieckiej dziesiątki
tysięcy podejrzanych o członkostwo w partii nazistowskiej było
wyłapywanych na przesłuchania i stawianych przed sądami doraźnymi. Wiele
tysięcy stało się ofiarami egzekucji. Mocarstwa zachodnie, co nie dziwi,
przyjęły bardziej praworządne procedury. Około 200 tys. nazistowskich
podejrzanych aresztowano i przetrzymywano w obozach internowania, w tym
wielu przywódców niemieckiego wielkiego biznesu. Z 5153 oskarżonych o
poważniejsze przestępstwa wojenne 668 zostało skazanych przez sądy
wojskowe na śmierć. Oprócz tego alianci zachodni w pierwszym wybuchu
entuzjazmu zdymisjonowali w swoich strefach niemal połowę urzędników
cywilnych oraz wymusili na milionach ludzi rejestrowanie się celem
denazyfikacji. Choć proces ten w końcu zdegenerował się do cynicznej farsy,
we wczesnych fazach był postrzegany przez ludność niemiecką jako groźna
ingerencja w strukturę życia społecznego, oglądany zaś w powiązaniu z
szeroko nagłaśnianymi procesami norymberskimi był jeszcze jedną oznaką
niskiego statusu Niemiec.
W ten sposób początkowy okres powojenny znacznie przyczynił się do
potwierdzenia apokaliptycznego poglądu Hitlera na politykę: Niemcy
zakończyły swoją egzystencję jako podmiot polityczny, siła militarna i
jednostka gospodarcza. Porażającą ironią jest jednak to, że w latach, które
nadejdą, wygra już nie logika Hitlera, ale Stresemanna. Patrząc na zagrożenie
bolszewickie na Wschodzie, przewidywał on w roku 1919, że wkrótce
nadejdzie czas, kiedy Niemcy znowu będą potrzebne. Po drugiej wojnie
światowej, przy Armii Czerwonej w Wiedniu i Berlinie, potrzeba było ledwie
dwóch lat, aby taka sama myśl zakiełkowała w Waszyngtonie i Londynie.
Aby cofnąć upadek kraju oraz wzrost poparcia dla partii komunistycznej,
odbudowa zaczęła się już zimą lat 1946-1947. W latach 20. Stresemann
zakładał, że niemiecka gospodarka jest tak zintegrowana z całą gospodarką
europejską, że w interesie żadnego ze zwycięskich mocarstw nie będzie leżało
tolerowanie jej stanu permanentnego paraliżu. I w roku 1947 amerykański
sekretarz stanu generał George Marshall złożył swoją słynną ofertę pomocy
Europie, uzależniwszy ją od włączenia do niej Niemiec. Na początku było to
trudne do przełknięcia dla Francji. Jej narodowy program odbudowy po roku
1945 bazował bowiem na założeniu, że to ten kraj, a nie Niemcy, będzie
kontrolować zasoby Zagłębia Ruhry. Mimo to już w kilka lat od komunikatu
Marshalla to właśnie Francuzi, tak samo zresztą, jak to zrobili w roku 1929,
wyszli naprzód z propozycjami integracji europejskiej, opartej tym razem o
Europejską Wspólnotę Węgla i Stali oraz Europejską Wspólnotę Obronną.
Aby dopełnić miary gorzkiej ironii, Konrad Adenauer, który jako kanclerz
Republiki Federalnej Niemiec miał w latach 1949-1963 sterować Niemcami
Zachodnimi w kierunku umieszczenia ich w sercu zarówno Wspólnoty
Europejskiej, jak i NATO, był w rzeczywistości tylko o 2 lata starszy od
Gustawa Stresemanna, mającego gdy umierał w roku 1929 zaledwie 51 lat9.
Działający system parlamentarny, sojusz z Ameryką i ściślejsza integracja
gospodarcza były celami, do których Stresemann wyraźnie aspirował. Jednak
w latach 20. polityka weimarska była ciągle powodowana ideą, która w końcu
ją zdestabilizowała, że Niemcy pewnego dnia ponownie wyłonią się jako
wielka potęga w klasycznym, XVIII- i XIX-wiecznym stylu. Idealny sens
tego był wątpliwy już w następstwie pierwszej wojny światowej, tego pokazu
bezskuteczności wojny jako środka prowadzenia wielkomocarstwowej
polityki. Niemniej „swoboda działań” w stosunkach międzynarodowych była
wyraźnie ciągle zasadnicza dla pełnej suwerenności, tak według Stresemanna,
jak i większości innych Europejczyków. Po horrorze nazizmu i drugiej wojny
światowej demokratyzacja, sojusz zachodni i ściślejsza integracja europejska
znów w całej swojej pełni wróciły na pierwszy plan. Apokaliptyczna pokusa
militaryzmu w dużym stopniu została w Europie wyklęta. Jej dogasający żar
już tylko okazjonalnie wystrzeliwał płomieniem podczas z góry przegranych
imperialnych akcji. Z tym wszystkim wiązało się jednak też aspirowanie do
jakiejś „swobody”, którą kiedyś pociągał za sobą status wielkiego mocarstwa.
Tymczasem już na jesieni 1943 roku, po bitwie pod Kurskiem, Stany
Zjednoczone uświadomiły sobie, że w przewidywalnej przyszłości
dominującą potęgą w Europie będzie Związek Radziecki, a nie Wielka
Brytania, nie mówiąc już o Francji. Na początku administracja Roosevelta
miała nadzieję na dostosowanie się do tej nowej rzeczywistości we
współpracy z Sowietami. Te dwa supermocarstwa rządziłyby razem zarówno
Europą, jak i światem, w których to okolicznościach można by sobie nawet
„poradzić bez Niemiec”. W roku 1947 ta opcja była już jednak wyraźnie poza
dyskusją. Najpierw Niemcy Zachodnie, a później Wschodnie zostały
wskrzeszone jako niepodległe państwa. Następujące po tym ożywienia
gospodarcze w obu tych krajach oraz w reszcie Europy były jednym z
prawdziwych cudów XX wieku. Sukces utworzenia demokratycznego sytemu
politycznego w Niemczech Zachodnich był także niezwykły. W istocie były
one już tak wolne od napięcia, które nękało Republikę Weimarską, że
niektórzy skłonni byli uważać ozdrowieńczy ogień narodowego socjalizmu za
niezbędny do wypędzenia niemieckich demonów. Taka opinia ignoruje
jednak fakt, że niemiecka demokracja po roku 1945 nie była tym, co
ktokolwiek mógł sobie wyobrażać w latach 20. Istniała w ramach osobliwej,
kadłubowej formy państwowości i w dużym stopniu podobnie można było
powiedzieć o większości, o ile nie o wszystkich, byłych „wielkich
mocarstwach” Europy. Przez środek terytorium Niemiec biegła bowiem nowa
linia frontu Zimnej Wojny. Po każdej stronie zmasowano ogromne siły
okupacyjne, przy czym były to siły pozaeuropejskie – amerykańskie po jednej
i sowieckie po drugiej. Nad wszystkimi wisiała groźba nuklearnego
unicestwienia. I choć Niemcy Zachodnie z pewnością miały sprawnie
działającą demokrację, zakres politycznej debaty był nieporównywalnie
bardziej ograniczony niż w latach 20-tych. Kwestie w polityce weimarskiej
najbardziej wybuchowe – sprawy integralności terytorialnej i parytetów
wojskowych – usunięto z politycznej agendy, jak się wydawało, raz na
zawsze. Tak jak w przypadku reszty Europy wieczną troską republiki
zachodnioniemieckiej był cud gospodarczy. Radykalizm 25 lat
bezprecedensowego wzrostu gospodarczego zepchnął „politykę” w jej
klasycznym sensie na ubocze. Nawet niezwykły projekt integracji
europejskiej zamienił się w niekończący się proces targowania o kwoty
mleczne i narodowe rabaty. Katastrofa Trzeciej Rzeszy nie doprowadziła do
zaniku Niemiec, za to tym, co zrobiła, było zaciągnięcie kurtyny nad
klasyczną erą polityki europejskiej. 60 lat po tym wydarzeniu pytaniem
otwartym pozostaje, czym jeszcze w Europie może zajmować się polityka
poza nużącymi sprzeczkami o niezadowalający poziom zamożności.
1 Hitlers politisches Testament, Hamburg 1981, s. 103.
2 Użyteczne podsumowanie w H.-U. Wehler, Deutsche Gesellschaftsgeschichte, München, 2 wyd.
2003, IV. s. 941-54.
3 M. R. Marrus, Unwanted: European Refugees in the Twentieth Century, New York 1985, s. 324.
4 G. W. Harmsson, Reparation, Sozialprodukt, Lebensstandard: Versuch einer Wirtschaftsbilanz,
Bremen 1948, s. 57.
5 J. E. Smith (red.), The Papers of General Lucius D. Clay, Bloomington Ind. 1974, I. s. 24.
6 Ibid., I. s. 41.
7 G. Bischof i S. E. Ambrose (red.), Eisenhower and the German POWs, Baton Rouge La. 1992, s. 17.
8 R. Karlsch, Allein bezahlt? Die Reparationsleistungen der SBZ/DDR 1945-1953, Berlin 1993, s. 234.
9 J. Wright, Gustav Stresemann, Oxford 2002, s. 515.
ZAŁĄCZNIK
DANE UZUPEŁNIAJĄCE

TABELA A1. BILANS OBROTÓW BIEŻĄCYCH: UZALEŻNIENIE


NIEMIEC OD REZERW WALUTOWYCH

bilans obrotów bilans handlowy (2) bilans usług, procentów, dywidend i reparacji (3)
bieżących (1)

1913 939 -673 1612

1924 -1664 -1816 152

1925 -3045 -2444 -601

1926 -39 793 -832

1927 -4244 -2960 -1284

1928 -3192 -1311 -1881

1929 -2469 -44 -2425

1930 -610 1558 -2168

1931 1040 2778 -1738

1932 257 1052 -795

1933 132 666 -534

1934 -534 -373 -161

1935 -107 -8 -99

1936 615 544 71

1937 259 437 -178

1938 -566 -319 -247

1939 53 376 -323

1940 -1012 -72 -940

1941 -3331 39 -3370


Kolumna (1) jest sumą kolumn (2) i (3). Dodatnia wartość w bilansie obrotów bieżących oznacza, że
Niemcy zgromadziły należności od innych gospodarek. Z drugiej strony ujemna wartość oznacza, że
Niemcy pożyczały od zagranicy albo w inny sposób pozyskały bez świadczeń wzajemnych obcą walutę
lub złoto, np. poprzez przejęcie kontroli nad austriackimi rezerwami złota albo narzucenie opłat
okupacyjnych, nieujętych jako reparacje.
Źródło: W. G. Hoffmann, Das Wachstum der deutschen Wirtschaft, Berlin 1965, s. 816-28; A. Ritschl,
Die deutsche Zahlungsbilanz 1936-1941, „VfZ” 39 (1991), s. 12.

TABELA A2: PRODUKCJA KLUCZOWYCH SKŁADNIKÓW


SUROWCOWYCH, TERYTORIUM NIEMIEC PRZED 1938 ROKIEM

produkcja w tys. ton produkcja w stosunku do roku 1929

węgiel stal stal aluminium składniki włókno produkcja węgiel stal stal aluminium
(antracyt) surowa wytopiona do czesankowe przemysłowa (antracyt) surowa wytopiona
elektrycznie hydrolizy i sztuczny ogółem elektrycznie
paliwa, jedwab
wiercenia
ropy oraz
benzol

1929 163 441 16 246 131 34 499 28 100 100 100 100 100

1930 142 695 11 538 95 32 546 29 83 87 71 73 94

1931 118 634 8292 83 31 575 31 66 73 51 63 91

1932 104 731 5764 71 24 535 28 58 64 35 54 69

1933 109 905 7612 120 18 584 33 67 67 47 91 54

1934 124 891 11 926 172 37 690 46 83 76 73 131 109

1935 143 013 16 446 260 71 994 62 97 88 101 198 208

1936 158 407 19 216 380 97 1294 88 107 97 118 289 285

1937 184 489 19 849 526 128 1621 156 119 113 122 401 374

1938 186 186 22 656 697 166 1928 220 132 114 139 531 486

1939 187 956 22 508 914 200 2344 280 140 115 139 697 585

1940 184 354 19 141 992 211 3318 317 135 113 118 756 620

1941 186 531 20 836 1163 234 3946 383 138 114 128 886 686

1942 187 920 20 480 1276 264 4649 411 140 115 126 973 774

1943 190 482 20 758 528 250 5149 411 157 117 128 402 733

1944 166 059 18 318 1512 244 4018 389 154 102 113 1152 716

Źródła: Statistisches Handbuch von Deutschland; Statistisches Jahrbuch fuer das Deutsche Reich
(różne lata); R. Wagenfuer, Die deutsche Industrie im Kriege, Berlin 1954.
TABELA A3: PRODUKCJA STALI I JEJ PRZYDZIAŁY, 1937-1944
(W TYS. TON MIESIĘCZNIE)

produkcja stali w produkcja całkowity Wehrmacht siły Plan eksport obszar Groβraum,
przedwojennych stali w przydział ogółem/ lądowe 4-letni przed
stal do
Niemczech Groβraumie bezpośrednio na OKW 1938
innych
zbrojenia rokiem,
celów
stal do
innych
celów

1937/II 1531 300 146 120 505 606

1937/III 1580 235 146 120

1937/IV 1638 268 146 105

1938/I 1881 302 146 145

1938/II 1891 325 146 100 398 1068

1938/III 1994 658 387 140 398 798

1938/IV 2011 593 387

1939/I 2090 525 210

1939/II 2026 628 210

1939/III 1976 575 215

1939/IV 1819 859 306 206 173 581

1940/I 1678 1835 924 342 247 200 307

1940/II 1736 1884 880 445 252 200 404

1940/III 1820 1885 900 305 225 258 437

1940/IV 1916 2204 1017 350 242 330 327

1941/I 1922 2298 2258 1000 290 287 364 271 647

1941/II 1970 2374 2375 1040 270 304 451 175 579

1941/III 1970 2378 2519 1120 227 355 455 40 448

1941/IV 1961 2362 2309 1032 180 322 403 605

1942/I 1786 2141 2644 1153 349 388 418 182

1942/II 1857 2283 2777 1073 350 371 418 421

1942/III 1975 2473 2217 994 400 294 170 915

1942/IV 2141 2684 2611 1253


1943/I 2687 2654 1414

1943/II 2511 2896 1475

1943/III 2517 2431 1298

1943/IV 2486 2374 1269

1944/I 2573 2562 1338

1944/II 2496 2600 1363

1944/III 2236 2328 1246

1944/IV 1314 2054 1179

Przydziały przed rokiem 1938 są pomniejszone, aby uwzględnić fakt, że po roku 1938 były one liczone
w ciężarze stali gotowej, który jest zasadniczo mniejszy niż stali surowej, a tę ostatnią miarę stosowano
w pierwszych miesiącach racjonowania.
Źródła: USSBS, The Effects of Strategic Bombing, s. 250-51; R. Wagenfuer, Die deutsche Industrie im
Kriege, Berlin 1954, s. 168; M. Geyer, Ruestungsbeschleuningung und Inflation, „MGM” 30 (1981), s.
163; Müller, w DRZW 5/2. s. 555.

TABELA A4: UZBROJENIE WEHRMACHTU

liczba sztuk broni % wzrostu

październik maj czerwiec styczeń październik maj czerwiec siła ognia na siła ognia
1939 roku 1940 1941 1942 1939 roku- 1940 1941 żołnierza, na
roku roku roku maj 1940 roku- roku- październik 1939 żołnierza,
roku czerwiec styczeń roku- maj 1940
1941 1942 maj 1940 roku roku-
roku roku czerwiec
1941
roku

karabiny wz. 98 2 569 300 3 228 4 372 4 717 25,7 35,4 7,9 7,1 13,8
500 800 500

MP 38 i 40 5711 27 800 166 700 205 386,8 499,6 23,2 315 403,9
450

MG 103 300 150 203 250 206 45,6 35,1 1,6 24,1 13,6
400 500

Flak wz. 30 895 1487 2153 2690 66,1 44,8 24,9 41,6 33,7

Pak 37 mm 10 560 14 257 15 522 13 348 35 8,9 -14 15,1 8,1

lekkie 5062 9957 16 129 15 579 96,7 62 -3,4 67,7 36,1


moździerze

ciężkie 3959 7091 11 767 11 719 79,1 65,9 -0,4 52,7 39,4
moździerze

Nebelwerfer 179 288 1112 953 60,9 286,1 -14,3 37,2 224,5
Nebelwerfer 179 288 1112 953 60,9 286,1 -14,3 37,2 224,5
100 mm

lekkie działa 2931 3365 4176 4022 14,8 24,1 -3,7 -2,1 4,3
piechoty wz. 18

ciężkie działa 367 491 867 866 33,8 76,6 -0,1 14,1 8,9
piechoty wz. 33

lekkie haubice 4919 5538 7076 6772 12,6 27,8 -4,3 -4 7,4
wz. 16 i 18

ciężkie haubice 2434 2383 2867 2746 -2,1 20,3 -4,2 -16,5 1,1

ciężka artyleria 47 163 442 348 246,8 171,2 24 195,7 127,9


210-420 mm

amunicja 6665 8459 9774 7176 26,9 15,5 -26,6 8,2 -2,9
piechoty,
mln sztuk

pociski 36 77 79 69 115,4 2 -11,7 83,6 -14,3


czołgowe
i ppanc, mln
sztuk

pociski 29 57 90 64 94,7 58,2 -29,7 66 32,9


artyleryjskie,
mln sztuk

PzKampfW I 1305 1266 966 817 -3 -23,7 -15,4 -17,3 -35,9

PzKampfW II 991 1110 1159 996 12 4,4 -14,1 -4,5 -12,3

PzKampfW III 151 785 1440 1866 419,9 83,4 29,6 343,2 54,2

PzKampfW IV 143 290 572 511 102,8 97,2 -10,7 71,9 65,7

PzKampfW 38 122 238 754 434 95,1 216,8 -42,4 66,3 166,2
t

razem czołgów 2296 2376 2125 1813 3,5 -10,6 -14,7 -11,8 -24,8
lekkich

razem czołgów 416 1313 2766 2811 215,6 110,7 1,6 169,1 77
średnich

transportery 5200 7997 15 642 19 129 53,8 95,6 22,3 31,1 64,4
półgąsienicowe

liczebność 4 556 000 5 766 7 309 7 648 26,6 26,8 4,6


Wehrrnachtu 448 000 000

liczebność 3 706 000 4 347 5 200 5 428 17,3 19,6 4,4


000 000 000
sił lądowych

Źródło: Kroener, w DRZW 5/1. s. 731, 826, 834 i 959; Müller, w DRZW 5/1. s. 554-5.

TABELA A5. ZAOPATRZENIE NIEMIEC W ZBOŻE, 1932-1944 W


MLN TON)
MLN TON)

1932-3 1933-4 1934-5 1935-6 1936-7 1937-8 1938-9

plony żniwne 22,8 24,3 20,3 21 20,9 21,1 24,9

import netto 0,4 -0,4 1,1 0 1,2 1,6 1,6

zapasy na początku roku 1 2 3,1 3,4 1,7 2 3,2

ilość dostępna 25,1 27 24,8 22,8 24,1 25,8 33,1

ziarno na zasiew oraz straty 2,5 2,5 2,4 2,4 2,4 2,3 2,5

konsumpcja krajowa 19,8 20,3 18,8 20,4 19,5 19,1 20,7

zapasy na koniec roku 2 3,1 3,4 1,7 2 3,2 6,6

1938-9 1939-40 1940-1 1941-2 1942-3 1943-4

plony żniwne 29,6 27,5 24 23,6 22,7 23,9

import netto 2,5 2,1 2,2 3 5,1 4,6

zapasy na początku roku 4,8 8,8 7,5 3,1 1,8 2,5

ilość dostępna 36,9 38,4 33,7 29,7 29,6 31

ziarno na zasiew oraz straty 3 3 2,9 3 2,9 2,9

konsumpcja krajowa 25,1 27,9 27,7 24,9 24,2 25

zapasy na koniec roku 8,8 7,5 3,1 1,8 2,5 3,1

Źródła: A. Hanau i R. Plate, Die deutsche landwirtschaftliche Preis- und Marktpolitik im Zweiten
Weltkrieg, Stuttgart 1975, s. 49; Statistisches Handbuch von Deutschland, s. 489-90; Statistisches
Jahrbuch fuer das Deutsche Reich 1937, s. 367.

TABELA A6. WSKAŹNIK PRODUKCJI UZBROJENIA


MINISTERSTW SPEERA

wskaźnik broń czołgi pojazdy samoloty okręty, w tym amunicja proch materiały
zbrojeniowy podwodne wybuchowe

rok 1941 97 106 81 bd. 97 110 102 96 103

rok 1942 133 137 130 120 133 142 166 129 132

rok 1943 216 234 330 138 216 182 247 200 191

rok 1944 277 348 536 110 277 157 306 212 226

styczeń 1942 roku 103 98 93 108 112 90 98 103 101


styczeń 1942 roku 103 98 93 108 112 90 98 103 101

luty 1942 roku 97 102 107 93 88 111 102 97 99

marzec 1942 roku 129 111 80 129 151 109 115 111 123

kwiecień 1942 133 122 129 123 135 162 124 108 125
roku

maj 1942 roku 135 150 152 125 133 113 144 116 141

czerwiec 1942 144 125 122 137 131 165 173 129 149
roku

lipiec 1942 roku 153 148 122 131 145 113 177 132 138

sierpień 1942 roku 153 135 134 123 140 136 201 134 122

wrzesień 1942 155 149 131 103 142 133 202 160 131
roku

październik 1942 154 150 144 116 133 134 209 151 147
roku

listopad 1942 roku 165 155 146 109 134 202 222 148 153

grudzień 1943 181 195 199 135 155 187 229 153 150
roku

styczeń 1943 roku 182 169 154 128 172 190 215 168 176

luty 1943 roku 207 185 169 132 227 164 230 184 169

marzec 1943 roku 216 216 210 168 205 233 239 185 200

kwiecień 1943 215 212 289 145 216 185 229 194 169
roku

maj 1943 roku 232 236 465 144 211 207 245 205 191

czerwiec 1943 226 238 340 161 233 208 230 200 199
roku

lipiec 1943 roku 229 238 367 146 236 163 238 214 192

sierpień 1943 roku 224 240 328 139 228 158 245 200 189

wrzesień 1943 234 260 495 128 222 191 259 201 194
roku

październik 1943 242 269 454 133 237 171 265 216 206
roku

listopad 1943 roku 231 264 364 122 216 168 282 219 211

grudzień 1943 222 280 415 116 186 140 288 208 198
roku

styczeń 1944 roku 241 274 438 142 232 140 281 204 208
luty 1944 roku 231 284 460 122 186 170 303 219 234

marzec 1944 roku 270 301 498 133 262 153 314 226 163

kwiecień 1944 274 320 527 121 285 127 302 230 254
roku

maj 1944 roku 285 337 567 126 295 152 301 242 276

czerwiec 1944 297 361 580 133 321 107 307 223 276
roku

lipiec 1944 roku 322 384 589 117 367 139 319 209 267

sierpień 1944 roku 297 382 558 116 308 141 323 224 182

wrzesień 1944 301 377 527 84 310 184 335 219 175
roku

październik 1944 273 372 516 79 255 217 321 205 205
roku

listopad 1944 roku 268 375 571 78 174 124 307 173 201

grudzień 1944 263 408 598 63 224 233 263 166 178
roku

styczeń 1945 roku 227 284 557 60 231 164 226 162 128

Źródło: R. Wagenfuer, Die deutsche Industrie im Kriege, Berlin 1954, s. 180-1.


Zapraszamy do wzięcia udziału w dyskusji na temat niniejszej publikacji
na forum historycy.org pod adresem:
www.historycy.org/index.php?showtopic=139597

Zapraszamy do zapoznania się z naszą ofertą ponad 500 publikacji z


zakresu historii wojskowości. Pełna i aktualna oferta naszego
wydawnictwa znajduje się na naszej stronie:
www.napoleonv.pl
Zapraszamy również autorów do współpracy, gwarantujemy
profesjonalne wydanie pracy, telefon kontaktowy: 602511192

You might also like