You are on page 1of 340

1

anicl L. Schacter jest dziekanem


W\ działu Psychologii Uniwersytetu
Harvarda. Za swoją pierwszą
książkę, Searching for Memory
(W poszukiwaniu pamięci), otrzyma!
liczne nagrody i wyróżnienia, m.in.
Amerykańskiego Towarzystwa
Psychologicznego - William James
Book Award (1997).
Prezentowana tu praca, oparta na
najnowszych badaniach naukowych,
wyjaśnia zarówno powszechnie znane
wady pamięci, które pojawiają się
nieustannie w naszym codziennym
życiu, jak i ich zaskakująco dobre
strony. Na pewno dostarczy
ogromnej otuchy każdemu: od zbyt
zabieganych dwudziestolatków,
przez osoby w średnim wieku,
przebąkujące o „wczesnym
Alzheimerze", do ludzi starych,
martwiących się o to, jak dużo
powinni, a jak mało mogą sobie
przypomnieć.
Mojej rodzinie:
Susan, Hannah i Emily
PODZIĘKOWANIA

Czasem wydaje się niesprawiedliwością, że książka nosi


tylko nazwisko autora, chociaż wiele innych osób przyczy-
niło się do powstania koncepcji, jej rozwoju i wreszcie wy-
dania. Ta książka nie jest wyjątkiem. Miałem szczęście kon-
sultować poruszane na jej kartach tematy z wieloma kole-
gami i studentami - zbyt wieloma, by dziękować każdemu
z osobna. Mam nadzieję, że ci, których mam na myśli,
wiedzą, że odnosi się to do nich, i zdają sobie sprawę z te-
go, jak bardzo cenię sobie ich sugestie. Szczególnie jestem
wdzięczny członkom zespołu mojego laboratorium z ostat-
nich kilku lat. Ich pomysły i opinie były dla mnie nieoce-
nione przy pisaniu tej książki i w moich innych poczyna-
niach naukowych.
Mam szczególny dług wobec tych, którzy znaleźli czas
na przeczytanie i skomentowanie maszynopisu. Moshe
Bar, Chad Dodson, Marc Hauser, Lael Schooler, David
Sherry i Gabriella Vigliocco opatrzyli poszczególne roz-
działy wnikliwymi uwagami, co pomogło mi w przemyśle-
niu kilku ważnych kwestii i uchroniło przed popełnieniem
rozmaitych błędów i przeoczeń. Randy Buckner, Wilma
Koutstaal, Richard McNally i Anthony Wagner przeczy-
tali cały manuskrypt, przekazując wiele pomocnych suge-
stii i konstruktywnych uwag krytycznych, co w znacznym
stopniu wpłynęło na ostateczny kształt książki. Moi asy-
stenci naukowi - Steve Prince, Carrie Racine i Danicllc
Unger - pomogli mi w zbyt wielu sprawach, bym mógł je
tu wymienić. Chciałbym jednak, żeby wiedzieli, jak bar-
dzo cenię ich czas i wysiłek.
Laura van Dam, moja redaktorka z wydawnictwa
Houghton Mifflin, entuzjastycznie wspierała powstawanie
tej książki i szczegółowo komentowała kolejne wersje ewo-
luującego manuskryptu. Jej spostrzegawcze oko, zwraca-
jące uwagę zarówno na styl, jak i treść, w istotny sposób
pomogło mi w udoskonaleniu ostatecznej wersji. Moja
agentka, Susan Rabiner, poświęciła projektowi wydania
książki swoją mądrość i energię, co bardzo sobie cenię.
Rozpocząłem Siedem grzechów pamięci w czasie urlopu
naukowego, uzyskanego dzięki stypendium John Simon
Guggenheim Memoriał Fellowship oraz nagrodzie z Ja-
mes McKeen Cattel Fund, bez których nie ukończyłbym
tej pracy. Kilka miesięcy tego urlopu spędziłem w Institu-
te for Cognitive Neuroscience w University College w Lon-
dynie, gdzie napisałem część książki. Jestem zobowiązany
profesorowi Timowi Shallice'owi za umożliwienie mi tego
pobytu, a kolegom i personelowi instytutu za uczynienie
mojej wizyty zarówno miłą, jak i owocną. Jestem także
wdzięczny instytucjom wspierającym finansowo moje ba-
dania: Human Frontiers Science Program, National Insti-
tute on Aging, National Institute of Mental Health oraz
National Institute on Neurological Disorders and Stroke.
Znaczną część finansowanych przez nich badań opisuję na
tych stronach.
Mojej żonie Susan McGlynn i córkom Hannah i Emily
Schacter zawdzięczam tak wiele, że właściwie nie wiem
nawet, jak rozpocząć podziękowania dla nich. Na począ-
tek dedykuję im tę książkę.
Wstęp

BŁOGOSŁAWIEŃSTWO ZESŁANE
PRZEZ BOGÓW

W przewrotnym opowiadaniu Yasunari Kawabaty „Yumiu-


ra" powieściopisarz zostaje niespodziewanie odwiedzony
przez kobietę, która twierdzi, że poznała go trzydzieści lat
wcześniej. Spotkali się, gdy odwiedzał on miasto Yumiura
podczas festiwalu portowego - wyjaśnia kobieta. Mimo to
pisarz nie może sobie jej przypomnieć. Dręczony ostatnio
innymi kłopotliwymi lukami w pamięci, uznaje ten przy-
padek za kolejny objaw popadania w niemoc umysłową.
Wątpliwości potęgują się, gdy kobieta dostarcza dalszych
rewelacji dotyczących tego, co wydarzyło się pewnego dnia,
kiedy bohater odwiedził jej pokój. „Poprosiłeś mnie o rę-
kę" - wspomina tęsknie. Pod pisarzem uginają się nogi na
myśl o ogromie tego, co zapomniał. Kobieta twierdzi, że
zawsze będzie pamiętać wspólnie spędzone chwile i cią-
gle czuje się poruszona tymi wspomnieniami.
Kiedy kobieta wychodzi, wstrząśnięty pisarz zaczyna po-
szukiwać planów miasta Yumiura z nadzieją, że przypo-
mni sobie to miejsce i powody, dla których tam przeby-
wał. Ale żadne mapy ani książki nie wspominają o takim
mieście. Pisarz zdaje sobie wtedy sprawę z tego, że w cza-
sie, o którym mówiła kobieta, nie mógł znajdować się
w części kraju przez nią opisanej. Mimo że kobieta była
przekonana, że jej drobiazgowe i szczere wspomnienia są
wierne, w rzeczywistości były one całkowicie fałszywe.
Opowiadanie Kawabaty w sposób dramatyczny ilustru-
je różne sposoby popadania w kłopoty z pamięcią. Czasa-
mi zapominamy przeszłość, a czasami ją zniekształcamy;
niektóre niepokojące wspomnienia męczą nas latami. Jed-
nakże ciągle polegamy na pamięci przy wykonywaniu za-
dziwiająco różnorodnych zadań w naszym codziennym
życiu. Przywoływanie na pamięć rozmów z przyjaciółmi lub
wspominanie rodzinnych wakacji; pamiętanie o zleceniach
czy umówionych spotkaniach, na które właśnie musimy
biec; wypowiadanie słów, co umożliwia nam rozmawianie
i rozumienie innych ludzi; pamiętanie, jakie potrawy lubi-
my, a jakich nie; przyswajanie wiedzy koniecznej do zdo-
bycia nowej pracy - wszystko to w taki czy inny sposób
zależy od naszej pamięci. Pamięć odgrywa tak ogromną
rolę w codziennym życiu, że często uznajemy jej istnienie
za oczywistość, dopóki przypadek zapomnienia lub znie-
kształcenia wspomnienia nie przykuje naszej uwagi.
W książce tej rozpatruję naturę niedoskonałości pamięci
i przedstawiam nowy sposób myślenia o tym problemie
oraz rozważam, jak możemy omijać lub zmniejszać dotkli-
we efekty tej niedoskonałości. Błędy pamięci od dawna
fascynowały naukowców, a w ostatniej dekadzie zajęły tak-
że poczesne miejsce wśród innych problemów całego spo-
łeczeństwa. Wraz ze starzeniem się pokolenia powojenne-
go wyżu demograficznego kłopoty z pamięcią są wśród tej
części populacji coraz powszechniejsze. W 1998 roku
„Newsweek" w głównym artykule stwierdził, że pamięć sta-
ła się podstawowym problemem zdrowotnym zabieganych,
zestresowanych i zapominałskicn przedstawicieli tego
pokolenia - oraz wielu innych ludzi. Zapomniane spotka-
nia, zgubione okulary, niemożność przypomnienia sobie
imion znajomych osób zdarzają się regularnie wielu doro-
słym osobom usiłującym sprostać obowiązkom w pracy
i w domu oraz starającym się dać sobie radę z ciągle po-
większającą się gamą nowych technologii komunikacyj-

it)
nych. Jak wiele haseł i PIN-ów musisz zapamiętać tylko
po to, by załatwić swoje sprawy w Internecie, nie wspomi-
nając już o poczcie głosowej lub telefonie komórkowym?
Czy zdarzyło ci się kiedyś starać o czasowy PIN w sieci, bo
zapomniałeś, jaki jest twój stały numer? Mnie oczywiście
już to spotkało.
Oprócz konieczności radzenia sobie z frustracjami wy-
wołanymi błędami pamięci w codziennym życiu niepokój
wywołuje straszne widmo choroby Alzheimera. Gdy opi-
nia publiczna staje się coraz bardziej świadoma związanych
z nią koszmarów, przez przypadki tej miary, co walka
Ronalda Reagana z tą chorobą, perspektywy życia pod-
porządkowanego katastroficznemu zapominaniu tylko
wzmacniają nasze zainteresowanie pamięcią.
Chociaż zniekształcenia pamięci kobiety z opowiadania
„Yumiura" wydają się przekraczać granice wiarygodności,
to samo życie już im dorównało albo je przewyższyło. Roz-
ważmy historię Binjimina Wilkomirskiego, którego dzien-
nik z Holokaustu - „Fragmenty" - zdobył w 1996 roku
ogólnoświatowe uznanie za opisanie życia w obozie kon-
centracyjnym z perspektywy dziecka. Wilkomirski przed-
stawił czytelnikom wyraziste wspomnienia niewyobrażal-
nego terroru, jakiego doświadczył, będąc małym chłopcem.
Jego proza osiągnęła taką siłę i wymowę, że jeden z kry-
tyków uznał, iż „Fragmenty" są „tak ważne z moralnego
punktu widzenia i tak dalece wolne od wszelkiej literac-
kiej sztuczności, że zastanawiam się, czy będę kiedykol-
wiek miał prawo chociaż spróbować je pochwalić". Co
bardzo znaczące, Wilkomirski spędził większość swego
dorosłego życia, nie znając tych traumatycznych wspo-
mnień z dzieciństwa, uświadamiając je sobie dopiero
w czasie terapii. Ponieważ historia i wspomnienia Wilko-
mirskiego stały się inspiracją dla całej rzeszy innych ludzi,
on sam został uznany za osobę o międzynarodowej pozy-
cji i bohatera dla żyjących ofiar Holokaustu.
Jednakże cała historia zaczęła się wyjaśniać pod koniec
sierpnia 1998 roku, gdy Daniel Ganzfried, dziennikarz
szwajcarski, którego matka przeżyła Holokaust, opubliko-
wał zaskakujący artykuł w zuryskiej gazecie. Ganzfried
ujawnił, że Wilkomirski to tak naprawdę Bruno Dossek-
ker, urodzony w 1941 roku jako syn młodej kobiety -
Yvone Berthe Grosjean - która oddała go do przytułku
i adopcji. Mały Bruno spędził całą wojnę ze swoimi przy-
branymi rodzicami, Dossekkerami, w bezpiecznych grani-
cach rodzinnej Szwajcarii. Jakiekolwiek byłyby podstawy
jego traumatycznych „wspomnień" nazistowskich horro-
rów, nie mogły pochodzić z dziecięcych doświadczeń
w obozie koncentracyjnym. Czy Dossekker/Wilkomirski
jest po prostu kłamcą? Prawdopodobnie nie: nadal usil-
nie wierzy, że jego wspomnienia są prawdziwe.
Wszyscy jesteśmy zdolni do wypaczania własnej prze-
szłości. Przypomnij sobie swój pierwszy rok w szkole śred-
niej i spróbuj odpowiedzieć na następujące pytania: Czy
twoi rodzice zachęcali cię do uprawiania sportu? Czy re-
ligia była ci wtedy pomocna? Czy otrzymałeś kiedyś karę
cielesną? Daniel Offer, psychiatra z Northwestern Univer-
sity, i jego współpracownicy zadali te i podobne pytania
sześćdziesięciu siedmiu mężczyznom dobiegającym pięć-
dziesiątki. Ich odpowiedzi są szczególnie interesujące,
ponieważ Offer zadał te same pytania tym samym męż-
czyznom podczas pierwszego roku ich nauki w szkole śred-
niej, trzydzieści cztery lata wcześniej.
Wspomnienia mężczyzn dotyczące ich nastoletniego ży-
cia miały niewiele wspólnego z tym, co mówili o sobie jako
pierwszoklasiści w szkole średniej. Mniej niż 40% przypo-
mniało sobie zachęty rodziców do uprawiania sportu, pod-
czas gdy wcześniej około 60% twierdziło, że rodzice za-
chęty takie czynią. Zaledwie jedna czwarta przypomniała
sobie, że religia była dla nich pomocna, chociaż jako na-
stoiatkowie przyznawali się do tego w 70%. I chociaż tyl-
ko jedna trzecia z dorosłych przypomniała sobie kary fi-
zyczne sprzed dziesięcioleci, to w wieku kilkunastu lat
blisko 90% odpowiedziało na to pytanie twierdząco.
Błędy pamięci są równie fascynujące, jak ważne. Jaki
rodzaj systemu pozwala na zniekształcenia takie, jak te opi-
sane w fikcyjnej historii Kawabaty lub te w przypadku Wil-
komirskiego, a także nieścisłości udokumentowane w ba-
daniu Offera? Dlaczego czasami nie możemy sobie przy-
pomnieć imienia osoby, której twarz świetnie znamy? Jak
wytłumaczyć przypadki zawieruszonych kluczy, portfeli po-
szukiwanych w złych miejscach i tym podobne pomyłki?
Dlaczego pewne doświadczenia wydają się znikać z naszych
umysłów bez śladu? Dlaczego uporczywie pamiętamy
bolesne doświadczenia, o których wolelibyśmy raczej za-
pomnieć? I co możemy zrobić, aby unikać, zapobiegać lub
przynajmniej minimalizować takie kłopotliwe cechy nasze-
go systemu pamięciowego?
Psychologowie i inni naukowcy zajmujący się systemem
nerwowym napisali wiele artykułów dotyczących specyficz-
nych aspektów zapominania bądź zniekształceń pamięci,
ciągle nie ma jednak ujednoliconego zarysu teorii, która
opisywałaby różne sposoby, jakimi pamięć czasem sprowa-
dza nas na manowce. W tej książce prezentuję taki właśnie
zarys. Rozwijam tu nowe podejście do rozumienia przy-
czyn i konsekwencji niedoskonałości pamięci, które po raz
pierwszy pozwala objąć bardzo szeroki zakres problemów.
Błędy pamięci intrygowały mnie od dawna - jako ba-
dacza zajmującego się pamięcią przez ponad dwadzieścia
lat. Ale dopiero pewnego słonecznego ranka w maju 1998
roku, w czasie codziennego spaceru, zadałem sobie pro-
ste pytanie: jakimi sposobami pamięć może wpędzać nas
w kłopoty? Nagle zdałem sobie sprawę, że postawienie tego
pytania jest koniecznością, jeżeli chce się dążyć do szero-
kiego rozumienia błędów pamięci. Jednocześnie uświado-
miłem sobie, że do tej pory to pytanie jeszc/e nie padło.

13
Przez następne kilka miesięcy zbierałem wszystko, co wie-
działem o niedoskonałościach pamięci, i próbowałem ja-
koś uporządkować ogromną listę pomyłek, błędów i znie-
kształceń. Tworzyłem rozmaite schematy systematyzujące
te różnorodne obserwacje, ciągle bez satysfakcji, i w koń-
cu wpadłem na sposób myślenia, który umożliwił ustawie-
nie wszystkiego na właściwym miejscu.
Proponuję podzielenie braków pamięci na siedem pod-
stawowych wykroczeń lub „grzechów". Są to: nietrwałość,
roztargnienie, blokowanie, błędna atrybucja, podatność na
sugestię, tendencyjność i uporczywość. Tak jak odwieczne
siedem grzechów głównych, siedem grzechów pamięci
często objawia się w codziennym życiu i może mieć po-
ważne konsekwencje dla każdego z nas.
Nietrwałość, roztargnienie i blokowanie to grzechy po-
mijania: nie udaje nam się przywołać myślą pożądanego
faktu, zdarzenia lub idei. Nietrwałość odnosi się do osła-
biania lub utraty pamięci z czasem. Prawdopodobnie nie
sprawia ci trudności pamiętanie tego, co robiłeś w ciągu
ostatnich kilku godzin. Ale jeśli zapytałbym cię o te same
czynności za sześć tygodni, sześć miesięcy lub sześć lat,
szansę ich przypomnienia byłyby coraz mniejsze. Nietrwa-
łość to podstawowa cecha pamięci i przyczyna wielu pro-
blemów.
Roztargnienie to awaria powiązań pomiędzy uwagą
a pamięcią. Błędy roztargnionej pamięci - zawieruszanie
kluczy lub okularów lub zapominanie o umówionym lun-
chu - na ogół pojawiają się, ponieważ jesteśmy zajęci in-
nymi sprawami, które przeszkadzają nam w skupieniu
uwagi na tym, co powinniśmy zapamiętać. Nie tracimy
z czasem potrzebnej informacji; raczej w ogóle nie trafia
ona do pamięci lub też nie szukamy jej, gdy jest potrzeb-
na, ponieważ nasza uwaga skierowana jest gdzie indziej.
Trzeci grzech - blokowanie - oznacza niemożność przy-
wołania informacji, którą próbujemy desperacko wydobyć

14
z pamięci. Każdemu zdarzyło się kiedyś nie móc wypowie-
dzieć imienia na widok znajomej twarzy. To frustrujące do-
świadczenie przytrafia się nam nawet mimo tego, że uważ-
nie staramy się wykonać zadanie, a także mimo tego, że
potrzebna nam nazwa nie znika całkowicie z naszego
umysłu - o czym dotkliwie się przekonujemy, gdy po kilku
godzinach lub dniach nieoczekiwanie wydobędziemy z pa-
mięci zablokowane słowo.
W przeciwieństwie do trzech pierwszych grzechów, któ-
re są grzechami pomijania (omission), cztery kolejne: błęd-
nej atrybucji, podatności na sugestię, tendencyjności
i uporczywości są grzechami przetwarzania (commission):
jakaś forma pamięci jest obecna, lecz albo nieprawidło-
wa, albo niechciana. Grzech błędnej atrybucji oznacza
przypisanie śladu pamięciowego do niewłaściwego źródła:
pomylenie fantazji z rzeczywistością lub nieprawidłowe
pamiętanie, że to od przyjaciela usłyszałeś jakiś banał, pod-
czas gdy naprawdę przeczytałeś o tym w gazecie. Fałszy-
we przypisywanie jest znacznie powszechniejsze, niż sądzi
większość ludzi, i potencjalnie może mieć ogromne kon-
sekwencje dla wymiaru sprawiedliwości. Wiąże się z tym
grzech ulegania sugestii polegający na „zaszczepianiu"
wspomnień w wyniku pytań naprowadzających, komenta-
rzy i sugestii czynionych, gdy osoba stara się przypomnieć
zdarzenie z przeszłości. Błędy wynikające z podatności na
sugestię (podobnie jak te wynikające z błędnej atrybucji)
są szczególnie niebezpieczne w przypadku postępowań
sądowych.
Grzech tendencyjności odzwierciedla ogromny wpływ
aktualnie posiadanej wiedzy i przekonań na to, jak pamię-
tamy naszą przeszłość. Często odczytujemy na nowo lub
całkowicie przerabiamy nasze przeszłe doświadczenia -
bezwiednie i nieświadomie - w świetle tego, co obecnie
wiemy i w co wierzymy. Wynikiem tego może być skrzy-
wione ujmowanie poszczególnych wydarzeń lub nawet
dłuższych okresów w naszym życiu. Mówi to więcej o tym,
jak czujemy się teraz, niż o tym, co zdarzyło się kiedyś.
Siódmy grzech - uporczywość - powoduje powtarza-
jące się przypominanie nieprzyjemnych informacji lub
zdarzeń, które wolelibyśmy całkowicie usunąć z naszych
myśli: pamiętamy to, czego nie możemy zapomnieć, cho-
ciaż byśmy chcieli. Każdy w pewnym stopniu doświadcza
uporczywości pamięci: przypomnij sobie, kiedy ostatni
raz nagle obudziłeś się o trzeciej nad ranem, niezdolny
do utrzymania poza swoimi myślami dotkliwej gafy po-
pełnionej w pracy lub rozczarowującego wyniku ważne-
go egzaminu. W bardziej skrajnych przypadkach poważ-
nej depresji lub doświadczeń traumatycznych uporczy-
wość może całkowicie obezwładniać lub wręcz zagrażać
życiu.
W książce tej omawiam nowe odkrycia, także te oparte
na ostatnich, przełomowych badaniach nad układem ner-
wowym, które pozwalają przyjrzeć się mózgowi w działa-
niu - kiedy uczy się i zapamiętuje - i które są początkiem
wyjaśniania podstaw siedmiu grzechów. Badania te pozwa-
lają ujrzeć w nowym świetle to, co dzieje się w naszych
głowach podczas frustrujących sytuacji pomyłek i luk pa-
mięciowych. I dlatego mogą one mieć znaczący wpływ na
nasze codzienne życie. Rozważam także, jak rosnąca wie-
dza o siedmiu grzechach pamięci może pomóc nam w prze-
ciwstawianiu się im. Jednak by głębiej zrozumieć siedem
grzechów, musimy także zapytać, dlaczego nasz system
pamięciowy doprowadził do ujawnienia się tych kłopotli-
wych, a czasem niebezpiecznych cech: Czy są to pomyłki
Matki Natury popełnione w procesie ewolucji? Czy pamięć
została uszkodzona w sposób narażający nasz gatunek na
niepotrzebne ryzyko? Nie sądzę, by tak było. Wręcz prze-
ciwnie, utrzymuję, że każdy z siedmiu grzechów jest pro-
duktem ubocznym skądinąd pożądanych i przystosowaw-
czych cech ludzkiego umysłu.

in
Rozważmy przez analogię siedem grzechów głównych.
Pycha, gniew, zazdrość, chciwość, łakomstwo, nieczystość,
lenistwo stanowią potencjalnie poważne zagrożenie. A jed-
nak każdy z grzechów głównych może być rozpatrywany
jako przesadny przykład cechy pożytecznej lub czasem ko-
niecznej do przeżycia. Łakomstwo może doprowadzić nas
cło mdłości, ale nasze zdrowie zależy od spożywania wy-
starczającej ilości pokarmu. Zdradzający mąż może zapła-
cić za niewierność zmianą uczuć żony, ale popęd seksual-
ny ma kluczowe znaczenie dla przetrwania genów. Gniew
może doprowadzić do niebezpiecznego wzrostu ciśnienia
krwi, ale jednocześnie gwarantuje, że będziemy się ener-
gicznie bronić w obliczu zagrożenia. I tak dalej.
Przekonuję do podobnego podejścia wobec grzechów
pamięci. Zamiast opisywać je jako wewnętrzne słabości czy
wady w konstrukcji systemu, sugeruję, że dostarczają one
wglądu w przystosowawczą siłę pamięci. Siedem grzechów
pozwala nam docenić, że pamięć działa tak dobrze przez
większość czasu, oraz zobaczyć, dlaczego rozwinęła się
w taki, a nie inny system. Mimo że skupiam się na proble-
mach życia codziennego powodowanych przez siedem
grzechów, moim celem nie jest ani ośmieszenie, ani oczer-
nienie pamięci. Próbuję natomiast pokazać, dlaczego pa-
mięć jest głównym wiarygodnym przewodnikiem po naszej
przeszłości i przyszłości, chociaż czasami dokuczliwie nas
zawodzi, ukazując jednocześnie swoje cechy.
Rozpocznę od badania natury i konsekwencji grzechu
nietrwałości w rozdziale 1. Pod koniec dziewiętnastego
wieku pionierscy psychologowie po raz pierwszy zmierzyli
spadek pamiętania z czasem i wyznaczyli słynną krzywą
zapominania. Nowsze badania pokazały, jakie rodzaje
informacji są bardziej, a jakie mniej podatne na zapomi-
nanie z czasem. Tego typu prace mają znaczenie dla tak
różnorodnych tematów jak: zeznania prezydenta Clinto-
na przed Sądem Najwyższym dotyczące tego, co zapamic-

17
tał ze spotkań z Moniką Lewinsky i Vernonem Jordanem;
tego, co ty możesz pamiętać z dnia spędzonego w biurze;
albo tego, jak zapominanie zmienia się wraz z wiekiem.
Rozważymy także nowe, ekscytujące dokonania najnow-
szych technik obrazowania mózgu, które dostarczają jego
migawek w działaniu - kiedy się uczy i zapamiętuje. Moja
grupa badawcza używała obrazowania, poszukując przy-
czyn nietrwałości w aktywności mózgu w momencie, gdy
nowe wspomnienie właśnie powstaje. Wgląd w podstawy
nietrwałości podpowiada także nowe metody przeciwsta-
wiania się jej. Prześledzę całą gamę możliwości radzenia
sobie z nietrwałością, łącznie z psychologicznymi techni-
kami lansującymi wzmacnianie kodowania nowej infor-
macji, efekty tak popularnych produktów jak Ginkgo bilo-
ba i ostatnie postępy neurobiologii, rzucające światło na
geny odpowiedzialne za pamiętanie i zapominanie.
Rozdział 2 skupia się na najbardziej denerwującym
z siedmiu grzechów: roztargnieniu. Wszyscy mieliśmy wię-
cej trudności ze zgubionymi kluczami i zapomnianymi
poleceniami, niż mamy ochotę pamiętać. Błędy roztargnie-
nia mogą znacząco zakłócić nasze życie, jak to było w przy-
padku wielkiego skrzypka Yo-Yo Ma, który w październi-
ku 1999 roku zostawił swoje skrzypce warte 2,5 miliona
dolarów w bagażniku taksówki. Na szczęście dla Ma, po-
licja od razu odzyskała instrument. Przytoczę również inny
podobny przypadek o dziwnym zakończeniu. Aby zrozu-
mieć, dlaczego pojawiają się błędy roztargnienia, musimy
prześledzić związek pomiędzy uwagą i pamięcią, przeana-
lizować rolę kluczy i wskazówek pomagających nam w wy-
pełnianiu codziennych zadań oraz wyjaśnić istotną rolę
zautomatyzowanych zachowań w codziennych czynno-
ściach. Sporą częścią naszego życia zawiaduje „automa-
tyczny pilot", co pomaga nam wykonywać efektywnie ru-
tynowe zadania, ale przez co stajemy się podatni na błędy
roztargnienia. Nowy obszar badań nad zjawiskiem, które

18
psychologowie nazywają „pamięcią prospektywną", zaczy-
na ukazywać, jak i dlaczego dochodzi do różnych rodza-
jów zapominania z powodu roztargnienia.
Nie ma zbyt wielu bardziej działających na nerwy do-
świadczeń niż przekonanie, że na spokojnie wiedziałbyś na
pewno, jak znajomy ma na imię albo jaka jest odpowiedź
na banalne pytanie - niemniej nie udaje ci się wydobyć
takiej informacji, gdy tego potrzebujesz. Rozdział 3 wyja-
śnia, dlaczego od czasu do czasu jesteśmy podatni na tego
typu zdarzenia blokowania. Szczególnie nieodporne na to
są imiona własne ludzi i miejsc. Przyczyny tego stanu rze-
czy pomagają w wyjaśnieniu podstaw grzechu blokowania.
W fascynującym zaburzeniu neurologicznym, które prze-
analizuję, znanym jako „anomia nazw własnych", pacjen-
ci z uszkodzeniami określonych regionów lewej półkuli nie
są"w stanie wydobyć z pamięci nazw własnych osób (cza-
sami także miejsc), mimo że z łatwością mogą przywołać
nazwy pospolite przedmiotów. Pacjenci ci często wiedzą
całkiem sporo o ludziach i miejscach, których imiona
i nazwy mają zablokowane, np. znają zawód danej osoby
lub wiedzą, gdzie miasto znajduje się na mapie. Sytuacja
tych ludzi przypomina znany stan „na końcu języka", kie-
dy nie możemy wypowiedzieć jakiejś nazwy własnej lub po-
spolitej, ale często możemy dostarczyć sporo informacji na
jej temat, w tym pierwszą literę czy liczbę sylab, z jakiej
się składa. Porównam konkurencyjne teorie stanu „na
końcu języka" i zaproponuję sposoby przeciwstawiania się
tej i zbliżonym formom zablokowania.
Zablokowanie pojawia się także, gdy ludzie starają się
przypomnieć sobie własne doświadczenia. Przytoczę zadzi-
wiające przypadki, w których pacjenci czasowo utracili do-
stęp do obszernych fragmentów swojej własnej przeszło-
ści, oraz nowe badania z użyciem technik obrazowania
mózgu, które dają nam pierwszy rzut oka na to, co dzieje
się w nim podczas blokowania tego typu. Badania labora-
toryjne bardziej prozaicznych form blokowania, w których
przypomnienie pewnych słów z uprzednio przeczytanej
listy utrudnia dostęp do innych, mają intrygujące konse-
kwencje dla takich sytuacji z życia wziętych, jak przesłu-
chiwanie naocznych świadków zbrodni.
Rozdział 4 omawia pierwszy z grzechów przetwarzania:
błędną atrybucję. Czasem pamiętamy, że robiliśmy rzeczy,
które tylko sobie wyobrażaliśmy, lub przypominamy sobie,
że widzieliśmy kogoś w określonym miejscu czy czasie, róż-
nym od tego, w którym faktycznie natknęliśmy się na tę
osobę. Przypominamy sobie pewne aspekty zdarzenia pra-
widłowo, ale mylnie przypisujemy mu złe pochodzenie.
Pokażę, że błędne przypisywanie jest obecne w tak pozor-
nie odmiennych zjawiskach, jak deja vu, nieintencjonalny
plagiat czy przypadki błędnej identyfikacji przy konfron-
tacji. Czy pamiętasz niesławny przypadek Johna Doe II 1
z wybuchu w Oklahoma City? Wyjaśnię, dlaczego był on
niemal na pewno wynikiem klasycznej błędnej atrybucji.
Psychologowie wymyślili przebiegłe metody skuteczne-
go wywoływania błędów atrybucji w laboratorium. Ludzie
nieprawidłowo twierdzą - często z wielkim przekonaniem
- że brali udział w zdarzeniach, które nie miały miejsca.
Poza wyjaśnieniem, dlaczego takie fałszywe wspomnienia
się pojawiają, spróbuję odpowiedzieć na pytanie o ogrom-
nych konsekwencjach teoretycznych i praktycznych: czy
istnieje sposób na odróżnienie wspomnień prawdziwych
od fałszywych? Nasz zespół badawczy używał technik ob-
razowania mózgu do badania osób podczas doświadcza-
nia prawdziwych i fałszywych wspomnień. Wyniki dostar-
czają pewnego wglądu w to, dlaczego fałszywe wspomnie-
nia mogą być subiektywnie tak przekonujące. Przedstawię
również pacjentów, którzy mają szczególną skłonność do
błędnego przypisywania i fałszywych wspomnień. Pewien

' Amerykański odpowiednik .lana Kowalskiego (przyp. tłum.).

20

IIi
pacjent był przekonany, że wszędzie spotyka gwiazdy fil-
mowe - myląc nieznane twarze ze znanymi. Zrozumienie,
co złego dzieje się w takich przypadkach, może pomóc
w wyjaśnieniu podstaw błędnego przypisywania u ludzi
zdrowych.
W rozdziale 5 rozważam to, co łatwo może stać się naj-
bardziej niebezpiecznym grzechem pamięci: uleganie su-
gestii. Nasze wspomnienia są czasem podatne na wpływy
zewnętrzne: pytania naprowadzające lub informacje zwrot-
ne uzyskiwane od innych ludzi mogą powodować zasuge-
rowane fałszywe wspomnienia zdarzeń, które nigdy nie
nastąpiły. Podatność na sugestię zasługuje na szczególną
uwagę w kontekście prawnym. Przyjrzymy się przypadkom,
w których sugerujące przesłuchiwanie przez funkcjonariu-
szy organów ochrony porządku publicznego doprowadzi-
ło do poważnych błędów w rozpoznawaniu przez naocz-
nych świadków, oraz przypadkom, w których zawierające
sugestie procedury stosowane przez psychoterapeutów
wywoływały traumatyczne wspomnienia zdarzeń nigdy nie
mających miejsca. Małe dzieci są szczególnie podatne na
wpływ sugerujących pytań, co pokazuje tragiczny przykład
prywatnego przedszkola z Massachusetts, w którym cała
rodzina trafiła do więzienia z powodu dziecięcych wspo-
mnień skażonych - o czym jestem przekonany - pytania-
mi zawierającymi sugestie. Sugestywność może także do-
prowadzić ludzi do przyznania się do zbrodni, której wca-
le nie popełnili. Przedyskutuję takie przypadki, biorąc pod
uwagę ostatnie badania eksperymentalne wskazujące, że
wywołanie fałszywych wyznań jest zaskakująco łatwe tak-
że poza środowiskiem kryminalnym.
Jak pokazałem w mojej wcześniejszej książce - Sear-
ching for Memory (W poszukiwaniu pamięci) - mamy ten-
dencję do traktowania wspomnień jak migawek z rodzin-
nych albumów, które - jeśli są odpowiednio przechowy-
wane - mogą zostać wydobyte dokładnie w takim samym
stanie, w jakim zostały schowane. Ale teraz wiemy już, że
nie rejestrujemy naszych doświadczeń tak samo, jak robi
to aparat fotograficzny. Nasza pamięć działa inaczej.
Wyławiamy kluczowe elementy z naszych doświadczeń
i przechowujemy je. A następnie raczej rekonstruujemy lub
wręcz tworzymy na nowo ich obrazy, niż wydobywamy
kopie. Czasami w procesie rekonstruowania dodajemy
uczucia, przekonania lub nawet wiedzę, którą zdobyliśmy
później. Innymi słowy, ukierunkowujemy nasze wspomnie-
nia dotyczące przeszłości przez przypisywanie im emocji
lub wiedzy nabytej już po samym zdarzeniu.
W rozdziale 6 rozpatruję kilka różnych typów tenden-
cyjności pamięci, która czasem wypacza nasze wspomnie-
nia. Na przykład tendencja do spójności prowadzi do
takiego przeformułowania dawniejszych uczuć i przeko-
nań, żeby pasowały do tego, co czujemy i do czego jeste-
śmy przekonani obecnie. Zobaczymy, jak tendencja do
uspójniania kształtuje nasze wspomnienia w przeróżnych
sytuacjach, począwszy od tego, jak zwolennicy Rossa Pero-
ta pamiętają swoje uczucia z okresu, gdy wycofał się on
z wyścigu do fotela prezydenckiego, aż do tego, jak pary
małżeńskie i narzeczeńskie przypominają sobie własne
uczucia sympatii czy miłości w różnych momentach prze-
szłości. „Tendencja egocentryczna" przeciwnie, ukazuje,
że często pamiętamy przeszłość w sposób samowzmacnia-
jący. Pokażę na różnorakich przykładach, że tendencja
egocentryczna może wpłynąć na przypominanie: będą to
zarówno przypadki małżeństw rozwiedzionych wracają-
cych pamięcią do rozpadu swojego małżeństwa, jak i stu-
dentów wspominających poziom lęku przeżywanego przed
egzaminem. „Tendencja do stereotypizacji" wpływa na
wspomnienia i postrzeganie dotyczące świata społeczne-
go. Doświadczenia z różnymi grupami ludzi prowadzą do
wytworzenia się stereotypów zawierających ogólne cechy
danej grupy, co może zrodzić nieprawidłowe i niewiary-
godne oceny poszczególnych jednostek. Przytoczę nowe
przykłady, kiedy badano, jak tendencja taka może rozpa-
lać uprzedzenia rasowe, a nawet doprowadzać do ,,pa-
miętania" nazwisk nieistniejących przestępców. Chociaż
niewiele wiemy o mechanizmach mózgowych wywołują-
cych tę sugestię, omówię pewne intrygujące wskazówki
pochodzące z badań pacjentów z rozszczepionym mó-
zgiem, których półkule mózgowe zostały od siebie od-
dzielone.
W rozdziale 7 skupiam się na najbardziej destrukcyj-
nym z siedmiu grzechów pamięci: uporczywości. Spróbuj
pomyśleć o jednym z większych rozczarowań w swoim życiu
- porażce w pracy lub w szkole czy romantycznym związ-
ku, po którym pozostała gorycz. Wszystko wskazuje, że
wspominałeś to doświadczenie wiele razy w ciągu dni i ty-
godni następujących bezpośrednio po nim, mimo że pra-
gnąłeś je zapomnieć. Uporczywość miewa się świetnie
w emocjonalnej atmosferze depresji i rozpamiętywania.
Może mieć głębokie konsekwencje dla zdrowia psychicz-
nego, jak zobaczymy to na przykładzie baseballisty, który
dosłownie został doprowadzony do śmierci przez uporczy-
we wspominanie fatalnego rzutu. Aby zrozumieć źródła
uporczywości, odwołam się do danych wskazujących, że
emocje są ściśle związane z percepcją i rejestrowaniem
docierających do nas informacji, co z kolei wpływa na
tworzenie się nowych śladów pamięciowych.
Największą siłę uporczywość objawia po doświadcze-
niach traumatycznych: wojnach, klęskach żywiołowych, po-
ważnych wypadkach i molestowaniu w dzieciństwie. Pra-
wie każdy natrętnie pamięta traumatyczne zdarzenie bez-
pośrednio po jego wystąpieniu, ale tylko niektórzy zostają
„przykuci do przeszłości" na lata lub dziesięciolecia. Za-
stanowimy się, dlaczego tak się dzieje. Traumatyczne wspo-
mnienia mogą być tak przygniatające, że jest rzeczą cał-
kiem naturalną, że próbujemy uniknąć ponownego ich do

23
świadczenia. Jednak, paradoksalnie, próby uniknięcia
pamiętania traumy mogą tylko zwiększyć prawdopodo-
bieństwo uporczywego wspominania jej przez długi czas.
Badania struktur mózgowych i fizjologii dostarczają istot-
nych informacji dotyczących nerwowych podstaw uporczy-
wości pochodzenia traumatycznego, a także wskazują nowe
metody redukowania uporczywości.
Po przeczytaniu pierwszych siedmiu rozdziałów można
łatwo dojść do wniosku, że ewolucja obarczyła rodzaj ludz-
ki skrajnie nieskutecznym systemem pamięci - tak podat-
nym na błędy, że często wystawia to na niebezpieczeństwo
nasze dobro. W rozdziale 8 polemizuję z takim wnioskiem
i, przeciwnie, argumentuję za tym, że siedem grzechów
pamięci jest ubocznym produktem jej przystosowawczych
skądinąd właściwości. Pokażę, na przykład, że nietrwałość
dostosowuje pamięć do istotnych cech otoczenia, w któ-
rym działa system pamięciowy. Przytoczę także kilka nie-
zwykłych przypadków wyjątkowej pamięci, które dowodzą,
że pewne niewątpliwe ograniczenia pamięci powodujące
roztargnienie są w rzeczywistości pożądanymi właściwo-
ściami systemu. Wyjaśnię, jak w wyniku selektywnego
i efektywnego kodowania informacji zamiast bezkrytycz-
nego przechowywania szczegółów powstaje błędna atrybu-
cja, i prześledzę, jak tendencyjność może ułatwić nam
dobre samopoczucie. Będę także opowiadał się za tym, że
uporczywość jest ceną, jaką płacimy za to, że system pa-
mięciowy - ku naszemu pożytkowi - daje priorytet zda-
rzeniom mogącym zagrozić naszemu przeżyciu. Zaprezen-
tuję ostatnie dokonania biologii ewolucyjnej i psycholo-
gii, aby umiejscowić moje wnioski w szerszym kontekście,
który pozwoli nam lepiej ocenić możliwe źródła siedmiu
grzechów pamięci.
W „Yumiurze" Kawabaty kobieta pamiętająca przygo-
dę miłosną, która ewidentnie się nie wydarzyła, wygłosiła
refleksję nad darem pamięci. „Czy nic sądzisz, że wspo-

24
mnienia są czymś, za co powinniśmy być wdzięczni?", za-
pytała osłupiałego pisarza. „Bez względu na to, w jakich
okolicznościach ostatecznie człowiek się znajdzie, ciągle
może pamiętać rzeczy z przeszłości - myślę, że musi to być
błogosławieństwo zesłane nam przez bogów." Wygłosiła
tak wielką pochwałę, mimo że system pamięci, który wy-
chwalała, sprowadził ją, bez jej wiedzy, na ścieżkę ułudy.
Droga prowadząca przez tę książkę jest w pewnym sensie
podobna: najpierw zanurzymy się w mrocznych stronach
pamięci, by ostatecznie móc w pełni docenić owo „błogo-
sławieństwo zesłane przez bogów".
Rozdział 1

GRZECH NIETRWAŁOŚC1

Trzeciego października 1995 najbardziej sensacyjna spra-


wa karna naszych czasów zakończyła się szokującym wnio-
skiem: sąd uniewinnił O J . Simpsona od zarzutu popełnie-
nia morderstwa. Słowa uniewinniającego orzeczenia zo-
stały błyskawicznie rozpowszechnione, niemal każdy
reagował albo oburzeniem, albo radością, a wielu ludzi nie
rozmawiało o niczym innym przez następne dni i tygodnie.
Werdykt w sprawie Simpsona zdaje się jednym z tych zna-
czących zdarzeń, które większość z nas zawsze będzie żywo
pamiętała: jak zareagowaliśmy i gdzie byliśmy, gdy usły-
szeliśmy wiadomość.
Czy przypominasz sobie, w jaki sposób dowiedziałeś się,
że Simpson został uniewinniony? Wszystko wskazuje na
to, że jednak nie pamiętasz tego albo też pamiętasz błęd-
nie. Kilka dni po ogłoszeniu wyroku grupa kalifornijskich
studentów dostarczyła badaczom szczegółowych opisów
tego, jak dowiedzieli się o decyzji sądu. Kiedy badacze
sprawdzili pamięć studentów po piętnastu miesiącach,
tylko połowa z nich przypomniała sobie dokładnie, w jaki
sposób to nastąpiło. Kiedy spytano ich o to ponownie po
trzech latach od wyroku, poprawnych było mniej niż 30%
wspomnień. Blisko połowa była obarczona poważnymi
błędami.
W tym przypadku sprawcą był grzech nietrwałości: za-
pominanie z czasem tego, co się wydarzyło. Codzienne

27
konsekwencje nietrwałości pamięci są nam wszystkim -
czasem dotkliwie - znane. Wyobraź sobie na przykład, że
bierzesz udział w corocznym spotkaniu grupy zawodowej
lub towarzyskiej. Na drugim końcu korytarza pojawia się
uśmiechnięta twarz i ktoś zbliża się do ciebie z wyciągnię-
tą ręką, wołając cię po imieniu i mówiąc, jak wspaniale
znowu cię spotkać. Uśmiechasz się uprzejmie i próbujesz
zyskać na czasie, ale w środku czujesz narastające uczucie
paniki: kto to jest? Dlaczego nie pamiętasz, żebyś wcze-
śniej go spotkał? On spostrzega twoje zaniepokojenie
i przypomina ci, jak rok wcześniej na tym samym spotka-
niu miło dyskutowaliście przy wspólnej kawie, między in-
nymi o twoich ciągłych niepokojach związanych ze złą
pogodą, która przeszkodziła ci w planach podróżnych.
Gdybyś zobaczył tę osobę godzinę lub dzień po waszym
spotkaniu, na pewno byś ją rozpoznał. Ale po roku czu-
jesz się jak otępiały pisarz w „Yumiurze", który nie mógł
przypomnieć sobie kobiety twierdzącej, że proponował jej
małżeństwo. I ty zmagasz się z sobą i ciągle nie jesteś
w stanie przypomnieć sobie zdarzenia. Mrucząc niewyraź-
nie coś w rodzaju „mniej więcej pamiętam...", czujesz się
faktycznie tak, jakbyś spotkał tę osobę pierwszy raz.
Nietrwałość może czasami wprawić nas w zakłopota-
nie. Moja znajoma była na ślubie przyjaciółki, której
męża wcześniej nie poznała. Kilka miesięcy później na
pięćdziesiątych urodzinach tejże przyjaciółki spostrzegła
w kącie pokoju nieznajomego mężczyznę. Dyskretnie za-
pytała gospodynię o nieznajomego - który był jej mężem.
Znajoma twierdzi, że do dziś wzdryga się na myśl o tym
zdarzeniu.
Nietrwałość to zapewne najbardziej wszechobecny ze
wszystkich grzechów pamięci: działa niepostrzeżenie, ale
i nieustannie: przeszłość nieubłaganie zaciera się wraz
z pojawianiem się nowych doświadczeń. Psychologowie
i badacze układu nerwowego odkryli przyczyny nietrwało-

2S
ści i pracują nad sposobami jej przezwyciężania. Ścieżka
ku nowej erze została wyznaczona, gdy młody filozof nie-
miecki podróżujący po Europie w późnych latach siedem-
dziesiątych XIX w., szperając w paryskim antykwariacie,
doznał olśnienia, które odmieniło przyszłość jego samego
i całej psychologii.

GDY PAMIĘĆ BLAKNIE

Filozof nazywał się Herman Ebbinghaus, a książka, na


którą się natknął - autorstwa wielkiego filozofa i naukow-
ca niemieckiego Gustawa Fechnera - prezentowała eks-
perymentalne metody badania percepcji. Gdy Ebbinghaus
dostał w 1878 r. swoją pierwszą posadę akademicką w Ber-
linie, nadal trzymał się olśniewającego przebłysku, które-
go doświadczył w Paryżu: pamięć można badać, używając
naukowych metod. Opublikowanie odkryć zajęło mu sie-
dem lat, ale jego monografia z 1885 r. wyznaczyła kieru-
nek badaniom na nadchodzące dziesięciolecia. Badając
swoją własną pamięć za pomocą tysięcy pozbawionych
znaczenia ciągów liter (psycholodzy nazywają je nonsen-
sownymi sylabami), których sumiennie starał się uczyć bez
konća* Ebbinghaus przedstawił pierwsze eksperymental-
ne dowody na istnienie nietrwałości pamięci. Sprawdzał
siebie samego w sześciu różnych odstępach czasu po za-
poznaniu się z listą nonsensownych sylab - począwszy od
jednej godziny aż do miesiąca. Ebbinghaus zauważył rap-
towny spadek utrzymania w pamięci sylab podczas pierw-
szych kilku sprawdzeń. Dziewięć godzin po zapoznaniu się
z listą bezsensownych sylab zapominał około 60% całej
listy. Później tempo zapominania gwałtownie malało. Po
miesięcznym odstępie Ebbinghaus zapomniał niewiele
ponad 75% tego, czego początkowo się nauczył- nieznacz-
nie więcej niż zapomniał po odstępie dziewięciu god/in.

29
Ebbinghaus przeprowadzał swoje eksperymenty w ste-
rylnych warunkach laboratoryjnych, daleko od złożoności
codziennego życia; zajmował się pozbawionymi znaczenia
ciągami liter, a nie złożonymi i różnorodnymi doświadcze-
niami osobistymi. Jednakże, pomimo oczywistych ograni-
czeń, te badania sprzed stu lat, w których jeden człowiek
uczył się i zapominał nonsensowne sylaby, mają pewien
związek z tym, czy przypomnimy sobie zeszłotygodniowc
śniadanie robocze za sześć miesięcy albo czy zapamiętamy,
co przeczytaliśmy we wczorajszej gazecie, na dłużej niż kil-
ka godzin lub dni. Jego wniosek, że najszybsze zapomina-
nie następuje po krótkich odstępach czasu, a później w dłuż-
szej perspektywie czasowej ulega spowolnieniu, został po-
twierdzony niezliczonymi eksperymentami laboratoryjnymi.
Współcześni badacze pamięci rozszerzyli zastosowanie krzy-
wej Ebbinghausa poza ściany laboratorium, pokazując, że
opisuje ona kluczową własność nietrwałości.
We wczesnych latach dziewięćdziesiątych psycholog
Charles Thompson i jego współpracownicy z Uniwersyte-
tu Stanowego w Kansas poddali badaniu pamięć studen-
tów college'u. Studenci prowadzili w czasie semestru dzien-
niki, w których notowali jedno wyjątkowe zdarzenie każ-
dego dnia. Zapominanie nie było aż tak szybkie, jak
w badaniu Ebbinghausa, ale kształt krzywej zapominania
codziennych zdarzeń był generalnie podobny do wyników,
które inni uzyskiwali w laboratorium. Studenci Thompsona
notowali i starali się zapamiętać doświadczenia różniące
się ważnością. Niewiele z nich miało duże znaczenie oso-
biste („zerwałam z moim chłopakiem Jakiem"), większość
była raczej mało urozmaicona („oglądałem u Jima filmy
na wideo od 8.00 wieczorem do 3.45 nad ranem"; „Zaczę-
liśmy z Markiem robić karmelową kukurydzę, ale szybko
zorientowaliśmy się, że brakuje nam sody"). Inne dane -
dotyczące corocznego, ważnego dla wielu ludzi wydarze-
nia - obiadu w dniu Święta Dziękczynienia - jedno/.nacz-

30
nie wskazują, że nawet wydarzenia istotne z osobistego
punktu widzenia nie są odporne na nietrwałość, która jest
opisywana przez krzywą Ebbinghausa.
Jak dokładnie możesz przypomnieć sobie swój ostatni
obiad z okazji Święta Dziękczynienia? Badanie ponad
500 studentów college'u sugeruje, że to, co pamiętasz,
w ogromnym stopniu zależy od tego, kiedy dokładnie
zadano ci to pytanie. Przez sześć miesięcy po Święcie
Dziękczynienia, w regularnych odstępach czasu, studenci
byli pytani o ogólną wyrazistość wspomnień dotyczących
obiadu, a także o charakterystyczne szczegóły. Wyrazi-
stość pogarszała się gwałtownie przez pierwsze trzy mie-
siące, po czym - przez pozostałe trzy miesiące - następo-
wał znacznie wolniejszy spadek. Po raz kolejny zaobser-
wowano zasadniczy kształt krzywej Ebbinghausa - tym
razem dla zdarzeń o istotnym znaczeniu osobistym.
Jednakże spadek nie był tak gwałtowny jak w przypad-
ku badania Thompsona opartego na prowadzonych dzien-
nikach. Różnica może wynikać z tego, że pewne aspekty
świątecznego obiadu możemy „pamiętać" na podstawie
ogólnej wiedzy o poprzednich takich obiadach. Wiemy, że
prawdopodobnie jedliśmy indyka, nawet jeśli nie pamię-
tamy szczególnych cech tegorocznego dania. Wiemy też,
że zapewne spotkaliśmy się z rodziną. Tego typu ogólna
wiedza, dotycząca tego, co zwykle dzieje się w Święto
Dziękczynienia, nie zanika w ciągu kilku miesięcy. Zgod-
nie z tym wyjaśnieniem, wspomnienia studentów dotyczą-
ce tego, co jedzono i kto brał udział w obiedzie, zanikały
we względnie wolnym tempie. Ale wspomnienia dotyczą-
ce szczegółów charakterystycznych wyłącznie dla ostatnie-
go święta - takich jak ubrania, jakie mieli na sobie uczest-
nicy obiadu, albo tematy rozmów, jakie prowadzili - prze-
padały znacznie szybciej.
Podobny proces zachodzi, gdy ludzie przypominają
sobie dzień pracy. Spróbuj odpowiedzieć szczegółowo na

31
następujące trzy pytania: Co robisz w typowym dniu w pra-
cy? Co robiłeś wczoraj? Co robiłeś tydzień temu? Kiedy
dwunastu pracowników działu inżynieryjnego dużej fa-
bryki artykułów biurowych odpowiadało na te pytania,
wystąpiła dramatyczna różnica pomiędzy tym, co przypo-
mnieli sobie z dnia wczorajszego, i sprzed tygodnia. Pra-
cownicy pamiętali mniej czynności sprzed tygodnia niż
z poprzedniego dnia, a te sprzed tygodnia wydawały się
elementami „typowego" dnia. Czynności nietypowe - od-
biegające od utartego schematu - były pamiętane znacz-
nie częściej po jednym dniu niż po tygodniu. Następnego
dnia pamięć była bliska dosłownemu zapisowi poszcze-
gólnych zdarzeń, pamięć po upływie tygodnia przybliżała
się raczej do ogólnego opisu tego, co zwykle się zdarza.
Podobnie badanie Thompsona z dziennikami pokazało,
że specyficzne szczegóły, takie jak umiejscowienie zda-
rzenia, ludzie, którzy tam się znajdowali, oraz konkretna
data zanikają znacznie szybciej niż ogólne znaczenie tego,
co się wydarzyło. Obserwacje te są potwierdzone innymi
badaniami laboratoryjnymi wskazującymi, że wspomnie-
nia dotyczące czasu i miejsca zdarzenia albo tego, co
mówiły poszczególne osoby, są najbardziej narażone na
przemijanie.
Przy względnie krótkich odcinkach czasu zaznaczanych
na krzywej zapominania - minutach, godzinach, dniach lub
czasem dłuższych - pamięć zachowuje stosunkowo szcze-
gółowy zapis, pozwalający nam na odtworzenie przeszło-
ści z sensowną lub wręcz doskonałą dokładnością. Jednak
z upływem czasu szczegóły blakną, a wzrastają możliwości
interferencji - generowanej przez późniejsze, podobne do-
świadczenia - zacierającej nasze wspomnienia. Zatem
opieramy się coraz bardziej na przekonaniu, co z grubsza
się zdarzyło lub zdarza się zwykle, i próbujemy zrekonstru-
ować szczegóły przez wnioskowanie lub wręcz czyste do-
mysły. Nictrwałość powoduje stopniowe przechodzenie od

32
szczegółowych wspomnień odtwarzających do bardziej
ogólnych opisów tworzonych na nowo.
Kiedy próbujemy zrekonstruować przeszłe zdarzenia
na podstawie ogólnej wiedzy dotyczącej tego, co zwykle
się zdarza, stajemy się szczególnie podatni na grzech ten-
dencyjności: wtedy właśnie nasza obecna wiedza i prze-
konania przesiąkają do wspomnień o zdarzeniach z prze-
szłości (zob. rozdział 6). Kombinacja nietrwałości i ten-
dencyjności może wpędzić nas w kłopoty. Konsultant do
spraw zarządzania opowiadał mi o spotkaniu, podczas
którego wspólnik dużego przedsiębiorstwa dokonywał
prezentacji ważnemu klientowi, w obecności dyrektora
generalnego i kilku zagranicznych inwestorów. Wspól-
nik odwołał się do historii - związanej z sytuacją klienta
- dotyczącej tego, jak pewna sieć fast foodów zastosowa-
ła strategię podnoszenia cen. Historia opierała się na
zdarzeniu, które wspólnik pamiętał sprzed roku lub
dwóch. Jednakże, zamiast odwołać się do szczegółowej
pamięci reproduktywnej, zrekonstruował nieświadomie
detale na podstawie swojej obecnej wiedzy - tak napraw-
dę sieć nie podniosła cen. Co gorsza, osoba pracująca
^poprzednio w tej sieci niespokojnie się wierciła. „Zaczę-
ła robić miny, kiedy to mówił - wspominał konsultant. -
Kiedy wspólnik kończył opowiadać, zwróciła się do swo-
jego współpracownika siedzącego obok, sądząc, że mówi
4szeptem. Głosem, który był niestety słyszalny w sporej
części pokoju, powiedziała: «on nie wie, o czym mówi,
oni nigdy nie podnosili cen»." Speszony wspólnik stra-
cił szczegółowy ślad pamięciowy, ale był tego nieświa-
domy.
Nietrwałość odegrała równie kłopotliwą rolę w innym,
znacznie szerzej znanym zajściu, w którym pytania doty-
czące natury zapominania osiągnęły wagę państwową:
chodzi o przypadek przesłuchania przed ławą przysięgłych
Williama Jeffersona Clintona w 1WS roku.
ZAPOMINAJĄC MONIKĘ

Popołudnie 17 sierpnia 1998 roku było przełomowym


momentem śledztwa w sprawie ewentualnego postawie-
nia w stan oskarżenia prezydenta Chntona. Zeznając przed
ławą przysięgłych zwołaną przez niezależnego prokurato-
ra Kennetha Starra, Clinton odpowiadał na pytania doty-
czące szczegółów jego związku z Moniką Lewinsky oraz
związanych z tym zeznań w styczniu 1998 w sprawie Pauli
Jones. Nie ma wątpliwości, że uwagi Clintona z 17 sierp-
nia zapamięta wiele osób i że znajdą się one w książkach
historycznych - a to z powodu utarczek słownych z oskar-
życielami dotyczących ścisłej definicji „relacji seksual-
nych".
Jednakże z perspektywy badacza pamięci terminologicz-
ne dzielenie włosa na czworo przez Clintona nie jest tak
interesujące, jak druga walka, którą stoczył tamtego po-
południa: walka z właściwą pamięci nietrwałością i narzu-
canymi przez nią ograniczeniami. Luki pamięci Clintona
w zeznaniach przed ławą przysięgłych i wcześniejsze ze-
znania pod przysięgą w sprawie Jones powszechnie były
postrzegane jako wyrachowany i wygodny sposób ominię-
cia kłopotliwych wyznań. Podejmowane przez oskarżycie-
li próby wyjaśnienia tej kwestii opierały się na ich intuicji
dotyczącej tego, co można, a czego nie można zapomnieć
z doświadczeń w różnych odstępach czasu od ich zajścia.
Dyskusję tę - nad nietrwałością pamięci - obrazowo ilu-
struje wymiana zdań pomiędzy Clintonem a oskarżycie-
lem Solem Wisenbergiem dotycząca spotkania prezyden-
ta z Vernonem Jordanem wieczorem 19 grudnia 1997 roku.
Wcześniej tego dnia Jordan spotkał się ze skrajnie zde
nerwowaną Moniką Lewinsky, która właśnie dowiedziała
się. że niezależne biuro śledcze wysłało do niej wezwanie.
Jordan powiedział następnie Clintonowi o rozwoju sytua-
cji. 17 sierpnia, blisko osiem miesięcy później, Wisenbetr

34
skupił się na tym, co Clinton powiedział o spotkaniu z Jor-
danem w styczniu 1998. Kiedy spytano go, czy ktokolwiek
inny, poza jego adwokatami, kiedykolwiek powiedział mu,
że Lewinsky doręczono wezwanie biura śledczego, Clin-
ton odpowiedział adwokatom Jones: „Nie sądzę." Ale to
stwierdzenie nie wydało się Wisenbergowi przekonujące:
„Panie prezydencie, trzy i pół tygodnia wcześniej pan Jor-
dan specjalnie udał się do Białego Domu, aby powiedzieć
panu, że Lewinsky dostała wezwanie, jest zrozpaczona i ma
na pana punkcie obsesję. A pan nie może sobie tego przy-
pomnieć trzy i pół tygodnia później?".
Clinton odpowiedział, że jego pamięć nie jest taka jak
kiedyś, i przytoczył możliwe wyjaśnienia swoich ostatnich
problemów dotyczących zapominania:
...Chciałbym powiedzieć coś na temat mojej pamięci - zostałem
obdarowany i uprzywilejowany w życiu dobrą pamięcią. Jestem zaszo-
kowany, podobnie jak członkowie mojej rodziny i moi przyjaciele tym,
jak wiele rzeczy zapomniałem w ciągu ostatnich sześciu lat. Sądzę, że
wynika to z tempa życia oraz wagi wydarzeń w życiu prezydenta, po-
łączonych z presją tego czteroletniego dochodzenia i wszystkich innych
spraw, które się wydarzyły. Jestem zdumiony - wielokrotnie zdarzało
mi się, że dosłownie nie pamiętałem ostatniego tygodnia.

Wisenberg natychmiast podchwytuje zwierzenia Clin-


tona dotyczące jego problemów z pamięcią. „Czy twierdzi
pan, że kiedy pana o to pytano, zapomniał pan, że Vernon
Jordan przyszedł 19 grudnia -jedyne trzy tygodnie wcze-
śniej - i powiedział o spotkaniu i o tym, że Monika dosta-
ła wezwanie?". Nie potwierdzając wprost, Clinton przyzna-
je, że mógł zapomnieć pewne szczegóły wizyty Jordana.
„Jest całkiem możliwe, że pogubiłem się", uznaje, a na-
stępnie stwierdza bardziej zdecydowanie: „Mogę jedynie
powiedzieć, że nie pamiętałem wszystkich szczegółów tej
rozmowy."
Biorąc pod uwagę natrętne ściganie Clintona przez
"iuro śledcze, pytania Wiscnberga można by uznać za
niewybredne wiercenie dziury w brzuchu przez agresyw-
nego oskarżyciela. Jednakże inne fragmenty zeznania pod
przysięgą wskazują, że Wisenberg nie podawał w wątpli-
wość twierdzeń Clintona dotyczących zapominania, gdy
wydawały się one bardziej przekonujące. Porównajcie
kontrowersyjną wymianę zdań na temat zapominania
w przeciągu trzech tygodni z przypadkiem, który wydarzył
się później podczas zeznań pod przysięgą przed ławą
przysięgłych. Clinton zostaje zapytany o spotkanie ze
swoim bliskim współpracownikiem Johnem Podestą sie-
dem miesięcy wcześniej. Dwudziestego trzeciego stycz-
nia, dwa dni po tym, jak sprawa Lewinsky została upu-
bliczniona, Clinton rzekomo powiedział Podeście, że nie
utrzymywał z Lewinsky żadnego rodzaju stosunków in-
tymnych. Pytany o tę rozmowę, Clinton przyznaje, że
starannie zaprzeczał takim twierdzeniom wobec wielu
różnych osób, pośród których mógł także znajdować się
Podestą, ale ponownie twierdzi, że nie pamięta szcze-
gółów:

CLINTON: Nic pamiętam tego konkretnego spotkania, o które pan


pyta, ani konkretnych wypowiedzi, do których się pan odwołuje.
WISENBERG: Nie pamięta pan...
CLINTON: Siedem miesięcy temu, nie - niemożliwe, żebym pa
miętał.

W przeciwieństwie do swego dociekliwego sondowania


na temat pozornego zapominania o spotkaniu sprzed
trzech tygodni, Wisenberg pozostawia to stwierdzenie be/
komentarza. Jest gotowy uznać słabą pamięć w sprawie
względnie rutynowej rozmowy sprzed siedmiu miesięcy, ale
jest podejrzliwy, gdy chodzi o jakiekolwiek stwierdzenia
dotyczące zapominania w czasie zaledwie trzech tygodni
Sedno problemu sprowadza się więc do pytania Ebbing-
hausa: Jak dużo można rzeczywiście zapomnieć w różnych
odstępach czasu od danego zdarzenia?
Jakakolwiek była motywacja Clintona podczas zeznań,
jego własne wyznanie - dotyczące zamętu związanego ze
szczegółami tego, co się wydarzyło - jest dokładnie tym
rodzajem zapominania, jakiego można się spodziewać
zarówno na podstawie badań laboratoryjnych, jak i pro-
wadzonych w warunkach naturalnych. Niemniej jednak
sceptycyzm Wisenberga wobec tego, że Clinton mógł cał-
kiem zapomnieć spotkanie z Jordanem po zaledwie trzech
tygodniach, jest w pełni uzasadniony. Z drugiej strony,
Clinton wykazał się dogłębną świadomością różnicy pomię-
dzy pamięcią ogółów a pamięcią szczegółów. Na przykład,
kiedy opisywał swoje pierwsze kontakty z Lewinsky w po-
czątku 1996 roku, przyznał, że spotkał ją prawdopodob-
nie około pięciu razy, ale szczegółowo pamięta tylko dwa
spotkania. Clinton podaje jednoznaczne rozróżnienie
pomiędzy swoimi szczegółowymi wspomnieniami a tymi
bardziej ogólnymi:

Pamiętam dokładnie - mam szczegółowe wspomnienia dotyczące


dwóch spotkań. Nie pamiętam, gdzie to było. Ale pamiętam, kiedy
dwukrotnie, w niedzielne popołudnie, przyniosła mi papiery, została
i byliśmy sami.
I jestem szczerze przekonany - chociaż nie pamiętam tego w szcze-
gółach, jestem właściwie pewien - że zdarzyło się to więcej razy, za-
pewne jeszcze dwa, trzy razy. Tyle mogę powiedzieć. Tyle mogę sobie
przypomnieć. Ale nie pamiętam, kiedy to było. o jakiej porze dnia i co
się dokładnie działo. Mam tylko ogólne wspomnienie - powiedział-
bym, że z pewnością widziałem ją więcej niż dwa razy w okresie od
stycznia do kwietnia 1996, kiedy tam pracowała.

Czy Clinton przekręcał swoje zeznania, aby uniknąć nie-


wygodnego wyznania? Możliwe, że tak, ale z perspektywy
zarówno badań laboratoryjnych, jak i prowadzonych w wa-
runkach naturalnych, trudno byłoby znaleźć bardziej traf-
ną ilustrację tego, jak pamięć blaknie z czasem.
NARZEKANIA ŚREDNIEGO POKOLENIA

Jakiekolwiek by były przyczyny utyskiwania ponadpięćdzie-


sięcioletniego Clintona na własną pamięć, nie jest on je-
dyny wśród swoich rówieśników: rekordowo duża liczba
przedstawicieli starzejącego się pokolenia powojennego
wyżu demograficznego narzeka na nasilającą się skłonność
do zapominania. Badania laboratoryjne wskazują, że część
tych konstatacji może być w pełni uzasadniona. Liczne eks-
perymenty poświadczają, że starsi ludzie (przede wszyst-
kim po sześćdziesiątce lub siedemdziesiątce, ale także cza-
sem już po pięćdziesiątce) mają poważniejsze niż studen-
ci college'u trudności z zapamiętywaniem informacji,
o której nauczenie się byli proszeni przez eksperymenta-
tora. Co więcej, nawet jeśli starsi będą pamiętać listę słów
lub inny materiał eksperymentalny równie dobrze, jak
młodsza grupa po upływie kilku minut, ich pamięć pogor-
szy się gwałtownie po kilku dniach lub tygodniach. Defi-
cyty pamięciowe są widoczne zwłaszcza wtedy, kiedy oso-
by starsze są proszone o przypomnienie sobie szczegółów
danego doświadczenia, takich jak: kiedy i gdzie dokładnie
zostało ono przeprowadzone. Ludziom starszym umykają
pewne specyficzne szczegóły i mają oni - silniejszą niz
młodzi - tendencję do polegania na ogólnym przekona-
niu, że coś się wydarzyło.
Od kiedy starzenie się zaczyna wpływać na pogorsze-
nie się pamięci? To pytanie jest ważne dla milionów przed
stawicieli wyżu demograficznego wchodzących właśnie
w wiek czterdziestu i pięćdziesięciu lat (wiąże się ono tak
że ze stwierdzeniami Clintona, który w sierpniu 1998 miai
52 lata). Ponieważ większość badań nad starzeniem się pa
mięci porównywała studentów college'u z emerytami
względnie mało wiadomo o ludziach w wieku pośrednim
W jednym z niedawnych badań ludzie, którzy osiągnę!'
trzydziestkę, czterdziestkę, pięćdziesiątkę, sześćd/iesiątk-
lub siedemdziesiątkę, przechodzili różnorodne testy pa-
mięciowe (pierwszy raz w 1978 roku i ponownie w 1994).
Osoby, które na początku eksperymentu (w 1978) miały
pięćdziesiąt lat lub więcej, słabiej wypadały przy uczeniu
się i przywoływaniu z pamięci list słów i historyjek w roku
1994, niż robiły to w roku 1978. Te, które miały trzydziest-
kę w 1978, w drugim etapie wypadały słabiej tylko przy hi-
storyjkach. Porównując wyniki trzydziestolatków i pięćdzie-
sięciolatków z roku 1978 stwierdzono, że starsza grupa była
słabsza zarówno w przypominaniu sobie słów, jak i histo-
ryjek. A zatem problemy z przypominaniem sobie historii
zaczynają się najpóźniej pod koniec czterdziestki, a naj-
wcześniej około 45 roku życia, podczas gdy problemy z za-
pamiętywaniem słów nie pojawiają się przed osiągnięciem
pięćdziesiątki. Pomyślną wiadomością jest to, że w żadnym
przypadku obniżenie sprawności nie było duże, osoby star-
sze średnio przypominały sobie około 10-15% materiału
mniej niż młodsze.
Kiedy człowiek osiąga sześćdziesiątkę lub siedemdzie-
siątkę, nietrwałość pamięci staje się bardziej wyrazista
i konsekwentna. Ale nawet wśród tych grup badanych sła-
be przypominanie nie jest nieuchronną konsekwencją sta-
rzenia się: osoby starsze znacząco różnią się pomiędzy sobą
pod względem nietrwałości pamięci. Na przykład w jed-
nym z badań liczna grupa siedemdziesięciolatków (około
20%) przypomniała sobie tyle samo słów z uprzednio pre-
zentowanej listy, co studenci.
Dlaczego niektóre osoby w starszym wieku systema-
tycznie wykazują większą podatność na przemijalność śla-
dów pamięciowych niż ludzie młodsi z grupy porównaw-
czej, podczas gdy u innych pogorszenie prawie nie nastę-
puje? Kilka doniesień wskazuje, że zapewne odgrywa tu
rolę poziom wykształcenia. Na przykład w niedawnym ba-
daniu holenderskim osobom starszym (w wieku: od 65 do
69; od 70 do 74; od 75 do 79 oraz od 80 do 85 lat) dawano
do nauczenia się listy słów. Następnie proszono je o od-
tworzenie list bezzwłocznie oraz po upływie 30 minut.
Utrata informacji po trzydziestominutowym odstępie była
znaczniejsza i zauważalna we wcześniejszym wieku u lu-
dzi z niższym wykształceniem niż u tych o wyższym pozio-
mie wykształcenia. Podczas gdy sześćdziesięciopięcio-,
sześćdziesięciodziewięciolatkowie w obu podgrupach po
upływie 30 minut odtwarzali ok. 65% nauczonego mate-
riału, osiemdziesięcio-, osiemdziesięciopięciolatkowie
0 wyższym wykształceniu ciągle pamiętali 60%, a ci o niż-
szym jedynie 50%.
Badacze zwrócili uwagę, że wyniki te mogą odzwiercied-
lać powszechniejsze występowanie choroby Alzheimera
1 innych form demencji u osób z niższym poziomem wy-
kształcenia. Możliwe, że wiąże się to z mniejszymi niż u lu-
dzi lepiej wykształconych „rezerwami umysłowymi", któ-
re można uruchomić w razie potrzeby. Naukowcy dawno
rozróżnili normalne osłabienie pamięci towarzyszące sta-
rzeniu się (czasem mówi się o nim jako o „łagodnym roz-
targnieniu starości") od bardziej znaczącego pogorszenia,
towarzyszącego faktycznej patologii mózgu, jaką jest cho-
roba Alzheimera. Mózg pacjentów z chorobą Alzheimera
jest zniekształcony przez osadzanie się płytek starczych -
białek zwanych amyloidami, oraz przez skręcone włókna
nerwowe zwane splotami neurofibrylarnymi, które zabu-
rzają prawidłowe funkcjonowanie komórek nerwowych.
Eksperymenty pokazały, że w porównaniu z osobami zdro-
wymi chorzy na Alzheimera zachowują w pamięci niewie-
le ze swoich ostatnich przeżyć.
Ważna seria badań neurologa Hermana Buschke i jego
współpracowników wykazała, że na podstawie poziomu za-
pominania w testach pamięci słów można odróżnić zdro-
we osoby w starszym wieku od tych z chorobą Alzheime-
ra. W najprostszej wersji testu osoby badane widziały kart
kę z czterema słowami należącymi do różnych kategorii

40
Kiedy eksperymentator wypowiadał nazwę kategorii (np.
warzywo), badany wskazywał na odpowiednie słowo na
kartce (np. ziemniak). Procedura ta zapewnia utrzymanie
uwagi na słowach i sprawdza ich rozumienie. Po kilku
minutach badani mieli sami zapamiętać słowa, ale dosta-
wali wskazówki w postaci nazw kategorii, gdy któregoś
zapomnieli. Porażka w przypomnieniu sobie słowa, gdy
jako wskazówka podana zostaje kategoria, prawdopodob-
nie odzwierciedla utratę śladu pamięciowego w krótkim
odstępie czasu. Słabe wykonanie tego zadania jest niemal
bez wyjątku związane z występowaniem choroby Alzhei-
mera lub innej formy demencji. Test ten działa, ponieważ
choroba Alzheimera znacząco nasila nietrwałość pamięci
w porównaniu z jakimikolwiek zmianami związanymi
z normalnym starzeniem się.
Psychologowie i neurofizjologowie badający pamięć zga-
dzają się co do tego, że nietrwałość jest wszechobecna i na-
rasta z wiekiem. Strawili jednak dziesięciolecia, ścierając
się z pozornie prostym, a jednak irytująco trudnym pyta-
niem: dlaczego tak się dzieje?

NARODZINY ŚLADU PAMIĘCIOWEGO

Ludzki mózg jest zapewne najbardziej skomplikowanym


obiektem w całym wszechświecie, składając się z około stu
miliardów komórek nerwowych i jeszcze większej liczby
połączeń (synaps) pomiędzy nimi. Badacze układu nerwo-
wego, którzy zwykle badają pamięć u szczurów, królików.
małp, ptaków, a nawet ślimaków morskich, mogą rejestro-
wać sygnały elektryczne lub chemiczne bezpośrednio z po-
jedynczych neuronów lub usuwać dokładnie pewne części
mózgu. Tego typu nieograniczony dostęp do mózgu zawsze
wywoływał pewną zazdrość ze strony psychologów, takich
jak ja. Nie mieliśmy technik do badania wnętrza mózgu

41
ludzkiego porównywalnych precyzją z metodami stosowa-
nymi w badaniach nad zwierzętami, a względy etyczne nic
pozwalały na dokonywanie lezji w eksperymentach na
mózgu ludzkim. To trochę tak, jakby bożki nauki dopuści-
ły innych badaczy układu nerwowego do samego środki!
sanktuarium mózgu, a psychologom pozostawiły jedynie
dostęp do informacji pośrednich.
Usilnie dążąc przynajmniej do rzucenia okiem na
wnętrze sanktuarium, psychologowie opierali się przede
wszystkim na eksperymentach samej natury: przypadkach
w których ludzie doświadczali utraty pamięci w wyniku
uszkodzeń określonych części mózgu. W najsłynniejszym
- z kiedykolwiek opisanych - przypadku młody mężczy-
zna, znany pod inicjałami HM, był w 1953 roku operowa
ny z powodu trudnej w leczeniu epilepsji. Neurochiruru
William Beecher Scoville usunął wewnętrzne części płata
skroniowego w obydwu półkulach mózgu HM (zob. rys. 1
i 2). Po operacji pacjent wydawał się zachowywać normal-
nie pod niemal każdym względem. Postrzegał świat wokół
siebie, prowadził zwykłe rozmowy, a w testach inteligencji
osiągał takie same wyniki, jak przed operacją. A jednak
działo się coś straszliwie złego: HM zdawał się zapominać
codzienne doświadczenia natychmiast po tym, gdy one
nastąpiły. Nie był w stanie zapamiętać rozmowy sprzed
kilku minut. Nie rozpoznawał lekarzy, którzy pracowali
z nim na co dzień. Zapominał, że zjadł lunch, gdy tylkt*
zabrano ze stołu talerz. Tak niesamowita forma krótko
trwałości pamięci nękała go blisko pięćdziesiąt lat: nigd\
nie zaobserwowano nawet śladu poprawy.
Przypadek HM ukazał zadziwiające powiązania nietrwa
łości pamięci z wewnętrznymi partiami płata skroniowego
Ponieważ jego amnezja była tak rozległa, struktur}', które
zostały usunięte z jego mózgu - a były to między innymr
hipokamp, o kształcie podkowy, i część obszaru położone
go za nim. zwana zakrętem hipokampa — fascynował

42
badaczy pamięci, odkąd przypadek HM został po raz pierw-
szy opisany. Struktury te są najwcześniej atakowane i naj-
poważniej uszkadzane przez płytki starcze i sploty neurofi-
brylarne w chorobie Alzheimera, co najprawdopodobniej
wyjaśnia, dlaczego chorzy mają największe problemy z pa-
miętaniem niedawnych doświadczeń.
Ostatnio bożki nauki stały się przychylniejsze psycho-
logom. W minionej dekadzie byliśmy świadkami rozwo-
ju nowych, doniosłych narzędzi obrazowania mózgu, któ-
re pozwalają nam na dostęp do niego podczas uczenia
się i zapamiętywania. Technika najbardziej w tej chwili
fascynująca badaczy to wykorzystanie czynnościowego re-
zonansu magnetycznego, w skrócie fMRI. Mechanizm
działania polega na wychwytywaniu zmian w dopływie
krwi do mózgu. Kiedy jakiś rejon mózgu się uaktywnia,
potrzebuje więcej krwi niż w warunkach niższej aktyw-
ności. Jednakże kiedy wzrasta przepływ krwi, dzieje się
coś dziwnego: następuje czasowa przewaga hemoglobi-
ny natlenionej w stosunku do odtlenionej, co zwiększa
sygnał fMRI. Używając tej techniki, badacze mogą okre-
ślić, które części mózgu „rozświetlają się" w trakcie ak-
tywności poznawczych.
Stosowanie fMRI pozwala nam na całkiem precyzyjną
lokalizację zmian w przepływie krwi, z dokładnością do kil-
ku milimetrów. Dokładnie tak jak astronomowie mogli
spojrzeć na niebo dzięki teleskopowi, biologowie wejrzeć
w komórki organizmów żywych dzięki mikroskopowi,
fMRI (podobnie jak powiązana z nim technika zwana
pozytronową tomografią emisyjną, inaczej PET) otworzy-
ło ludzki mózg przed psychologami i wszystkimi badacza-
mi układu nerwowego.
Kiedy badacze pamięci zaczęli stosować metody fMRI
i PET, zapanowało ogromne podniecenie związane z moż-
liwością naocznego przekonania się, co dzieje się w czę-
ściach płata skroniowego, które usunięto HM obsza

43
kora ruchowa
kora czuciowa
płat czołowy , płat ciemieniowy

płat potyliczny
płat skroniowy

kora
mózgowa

\ ^

ciało
migdałowate
hipokamp

móżdżek

44
rach w sposób oczywisty mających kluczowe znaczenie dla
zrozumienia nietrwałości pamięci. Jednakże po pierw-
szych obiecujących doniesieniach nastąpiło pasmo nie-
powodzeń.
Pod koniec 1997 roku mój zespół badawczy sięgnął po
nowy sposób testowania tego problemu za pomocą fMRI.
Rozważmy następujące pytania: Jeżeli mierzę aktywność
twojego mózgu, w momencie kiedy uczysz się listy słów,
czy mogę na podstawie tej aktywności przewidzieć, które
słowa będziesz później pamiętał, a które zapomnisz? Czy
pomiar aktywności mózgu, w momencie gdy percepcja jest
przekształcana w pamięć, pozwala naukowcom przewidzieć
p~rzyszłe pamiętanie lub zapominanie tego konkretnego
zdarzenia? Jeżeli tak, które regiony należy obserwować,
żeby to przewidzieć? Z powodu ograniczeń technicznych
wczesne badania z użyciem fMRI (i PET) nie pozwalały

RYSUNEK 1. Pomimo że nic ma prostego - jeden-do-jednego - od-


wzorowania pomiędzy poszczególnymi obszarami mózgu i grzechami pa-
mięci, pewne obszary mózgu szczególnie wiążą się z konkretnymi „prze-
winieniami". Zaczniesz rozumieć lokalizację obszarów, gdy zauważysz, że
każda półkula mózgowa dzieli się na cztery płaty, czołowy, skroniowy, cie-
mieniowy i potyliczny. Rysunek 1 przedstawia każdy z tych płatów z per-
spektywy powierzchni lewej półkuli. Rysunek 2 pozwala na zajrzenie pod
powierzchnię i zobaczenie struktur znajdujących się we wnętrzu mózgu.
RYSUNEK 2. Hipokamp i sąsiadujące z nim struktury w wewnętrz-
nych częściach płata skroniowego są szczególnie istotne dla grzechu nie-
trwałości. Części piąta czołowego (rys. I) także mają znaczenie dla nie-
trwałości, ale odgrywają istotniejszą rolę w grzechach roztargnienia i błęd-
nej atrybucji, a tak/e mogą hyc zwia/anc / gr/cchem podatności na
sugestię. Obszar usytuowany / przodu piąta skroniowego (rys. (. u dołu
z lewej) okazuje się mice znaczenie dla gizecłm blokowania. Ciało migda
owate jest ściśle /wiązane / grzechem uporczywości. Niewiele wiadomo
o tym, które obszary mózgu związane sa z grzechem tendencyjności, ale
mogą to być fragmenty lewej półkuli Hędę pokazywał iclacje pomięd/\
unkcjami mózgu i każdym z s.'ivi-chow pamięci w poszczcólnwli rozdzr.i
'ach.
na stawianie takiego pytania. W 1997 badania te były ju?
na tyle zaawansowane, że można było, przynajmniej teo-
retycznie, takie pytanie postawić i uzyskać na nie odpo-
wiedź.
Dzięki wspólnym staraniom nasza grupa w centrum ob-
razowania Massachusetts Generał Hospital, pod kierow-
nictwem dwóch młodych talentów w badaniach fMRI -
Anthony'ego Wagnera i Randy'ego Bucknera, zapropono-
wała eksperyment wymagający od uczestników znacznego
wysiłku. Skaner MRI nie jest luksusowym apartamentem:
leżąc na wznak, zostajesz wepchnięty głową naprzód do
wąskiej rury. Potem leżysz kompletnie nieruchomo przez
godzinę albo dwie (ruch zaburza zapis sygnału fMRI).
wykonując zadanie wymyślone przez eksperymentatora.
Przez cały ten czas skaner nadaje głośny urywany sygnał,
ponieważ do wykrywania aktywności mózgowej używane
jest mocne pole magnetyczne.
Przebywając bez ruchu w tej hałaśliwej rurze uczestni-
cy naszego eksperymentu widzieli kilkaset słów, wyświet
lanych co kilka sekund za pomocą komputera i specjalne
go systemu luster. Aby upewnić się, że zwracają oni uwa-
gę na każde słowo, prosiliśmy naszych ochotników
o decydowanie przy każdym słowie, czy odnosi się ono do
czegoś abstrakcyjnego (tak jak „myśl"), czy do czego^
konkretnego (tak jak „ogród"). Dwadzieścia minut po
zakończeniu skanowania pokazywaliśmy badanym wyra
zy, które już widzieli, pomieszane z taką samą liczbą wy
razów, których nie widzieli, i prosiliśmy o wskazywanie
które pamiętają, a które nie. Wiedzieliśmy na podstawił
wstępnych badań, że pewne słowa zapamiętają, a intu
zapomną. Czy na podstawie siły sygnału fMRI można było
przewidzieć, które z nich będą pamiętane, a które zosta
ną zapomniane?
Można było. Dwa obszary mózgu wykazywały zwiększę
ną aktywność, gdy ludzie dokonywali oceny (wg kryterium

46
abstrakcyjne/konkretne) słów, które później pamiętali,
w porównaniu z poziomem aktywności przy słowach na-
stępnie zapomnianych. Co najistotniejsze, jeden z obsza-
rów znajdował się w wewnętrznej części płata skroniowe-
go: był to zakręt hipokampa w lewej półkuli - ten frag-
ment, który chirurg usunął HM.
Drugi obszar, którego aktywność pozwala przewidzieć
późniejsze pamiętanie, był usytuowany bardziej z przodu,
w dolnej lewej części rozległej strefy zwanej płatami czoło-
wymi. Nie był to zupełnie nieoczekiwany wynik, ponieważ
wcześniejsze badania z użyciem technik obrazowania mó-
zgu wskazywały już, że dolna lewa część płatów czołowych
pracuje szczególnie ciężko podczas opracowywania no-
wych informacji przez kojarzenie ich z tym, co już się wie.
Psychologowie poznawczy wiedzieli od lat, że na nietrwa-
łość pamięci wpływa to, co dzieje się w czasie rejestrowa-
nia, czyli kodowania nadchodzących informacji: generalnie
więcej opracowywania w trakcie kodowania prowadzi do
polepszenia pamięci. Wyobraźmy sobie na przykład, że
pokazuję ci listę słów do zapamiętania zawierającą słowa:
słoń, SAMOCHÓD, stół i DRZEWO. Przy połowie słów
proszę o ocenę, czy odnoszą się one do istot ożywionych,
czy nie; przy drugiej połowie proszę o decyzję, czy są
pisane małymi, czy wielkimi literami. Gdy wszystkie inne
warunki będą jednakowe, zapamiętasz znacznie więcej słów,
które oceniałeś według kryterium żywotności, niż tych oce-
nianych według typu liter. Zastanawianie się, czy słowo
odnosi się do czegoś ożywionego, czy nie, pozwala na
..opracowanie" słowa w odniesieniu do tego, co wcześniej
wiedziałeś o jego znaczeniu. Natomiast ocena typu liter
w niewielkim tylko stopniu powoduje powiązanie słowa
z posiadaną wiedzą. Inne eksperymenty wykazały, że pa-
mięć się polepsza, gdy ludzie układają zdania lub historyjki
łączące ze sobą informację przeznaczoną do zapamiętania
ze znanymi im faktami i skojarzeniami.

47
Sądziliśmy, że coś podobnego nastąpi w naszym eks-
perymencie z użyciem fMRI. Kiedy lewy płat czołowy
był silnie pobudzony, ludzie mogli lepiej „opracowywać'"
słowo z listy, w sensie odnoszenia go do indywidualnej
wiedzy - przywoływania skojarzeń lub wyobrażeń - niż
kiedy obszar ten był słabiej aktywowany. Przypuszczali-
śmy, że lewy zakręt hipokampa pomaga następnie w za-
chowaniu tego „opracowania" w pamięci. Oba te obsza-
ry mózgu, pracując razem, pomagają w przekształceniu
spostrzeżenia danego słowa w trwałą pamięć jego pre-
zentacji.
Mniej więcej w tym samym czasie, gdy przeprowadza-
liśmy nasze badanie, inna grupa - z Uniwersytetu Stan-
forda - zakończyła podobny projekt. W czasie skanowa-
nia ludzie oglądali obrazki przedstawiające codzienne
scenki (zamiast słów) i następnie po kilku minutach pró-
bowali je sobie przypomnieć. Wyniki były niemal identycz-
ne jak nasze, poza tym, że dotyczyły prawej półkuli. Po-
ziom aktywności dolnej części prawego płata czołowego
oraz równocześnie lewego i prawego zakrętu hipokampa
pozwalały przewidywać następujące później przypomina-
nie sobie lub zapominanie obrazków, które oglądali uczest-
nicy badania. Oba odkrycia układają się w sensowną ca-
łość: wcześniejsze badania sugerowały, że prawa półkula
jest odpowiedzialna za kodowanie obrazów, podczas gdy
lewa odpowiada za przetwarzanie słów.
Wyniki tych dwóch badań były ekscytujące między in-
nymi dlatego, że jest coś fascynującego, niemal jak w scien
ce fietion, w zaglądaniu do czyjegoś mózgu i przepowiada
niu na tej podstawie, co w przyszłości będzie on pamięta!
a co zapomni. Poza próbą naukowego przepowiadania
przyszłości w badaniach tych udało się uchwycić ślady naj-
wcześniejszych przyczyn zawodności pamięci w trwających
ułamek sekundy operacjach kodowania informacji w mo-
mencie narodzin śladu pamięciowego. To, co dzieje się

48
w obszarach płatów czołowych i zakrętów hipokampa
w tych krytycznych momentach, determinuje - co najmniej
częściowo - czy doświadczenie zostanie zapamiętane na
całe życie, czy też podąży drogą opisaną przez Ebbinghau-
sa aby popaść w nicość zapomnienia.

PIERWSZE SEKUNDY PO SPOSTRZEŻENIU

W późnych latach 50. w czasopismach psychologicznych


ukazały się dwa artykuły, które wprawiły w osłupienie tych
nielicznych wtedy naukowców, którzy specjalizowali się
w badaniu pamięci. Wychowani w tradycji Ebbinghausa,
byli oni przyzwyczajeni do obserwowania trajektorii zapo-
minania w czasie mierzonym w godzinach, dniach czy ty-
godniach. Nowe badania pokazały, że gdy ludziom dawa-
no do wykonania niewątpliwie proste zadanie: zapamię-
tania trzech bezsensownych sylab, zapominali je oni niemal
całkowicie przed upływem 20 sekund. Nic podobnego ni-
gdy wcześniej nie zaobserwowano.
Klucz do zrozumienia tej ewidentnej anomalii leży w za-
sadniczej zmianie zachodzącej w momencie narodzin śla-
du pamięciowego: przejściu z pamięci chwilowej, czyli krót-
kotrwałej, do bardziej trwałej formy - pamięci długotrwa-
łej. Zachowanie informacji przez dnie, tygodnie lub lata
zależy od dwóch podstawowych postaci pamięci długotrwa-
łej. Pamięć epizodyczna wspiera zachowywanie osobistych
doświadczeń, które zdarzyły się w konkretnym czasie
i przestrzeni: takich jak przyjęcie urodzinowe-niespodzian-
ka, w którym brałeś udział w zeszłym tygodniu, czy pierw-
sze przedstawienie na Broadwayu, jakie widziałeś podczas
wizyty w Nowym Jorku, gdy byłeś dzieckiem. Pamięć se-
mantyczna pozwala na nabycie i wykorzystanie wiedzy
ogólnej i pewnych faktów: np. tego. że John Adams i Tho-
mas Jefferson byli głównymi twórcami Deklaracji Niepod-
ległości. a Yankee Stadium to Dom Zbudowany przez
Rutha 2 .
Jednakże pomiędzy momentem spostrzegania a osta-
tecznym ustaleniem się długotrwałego śladu w pamięci epi-
zodycznej lub semantycznej włącza się trzeci rodzaj pamię-
ci. Określany jako „pamięć robocza", pozwala na podtrzy-
manie małej ilości informacji przez krótki okres, w czasie
gdy człowiek zajmuje się takimi czynnościami poznawczy-
mi jak: czytanie, słuchanie, rozwiązywanie problemów,
wnioskowanie czy myślenie. Potrzebujesz pamięci roboczej
do zrozumienia każdego ze zdań, które dotychczas napi-
sałem. Jeżeli nie masz możliwości przechowania początku
zdania w trakcie odczytywania dalszego ciągu, nie będziesz
wiedział, co miałem na myśli, gdy dojdziesz do jego koń-
ca. Rozważmy następujące dwa zdania:
Kurs był tak zły, że Jan nudził się jak potępieniec.
Kurs był tak zły, że Jan zdecydował się nie wymieniać
pieniędzy.
Nie jesteś w stanie rozstrzygnąć, czy kurs odnosi się do
zajęć w szkole, czy do waluty, jeśli nie utrzymasz w pamię-
ci tego słowa do końca zdania. Pamięć robocza właśnie to
ci umożliwia, jednakże system musi ciągle wymazywać
wszystko, co nie jest na bieżąco potrzebne, aby przezna-
czyć swe zasoby na czasowe przechowanie napływających
informacji. Jeśli nie zostanie dokonany szczególny wysi-
łek - taki jak wielokrotne powtarzanie zdania - informa-
cja zostanie utracona przez system niemal natychmiast po
tym, jak się do niego dostanie.
Zaskakujące ukazanie procesu gwałtownego zapomina-
nia pod koniec lat 50. dotyczyło tej właśnie właściwości
pamięci roboczej. Natychmiast po prezentacji bezsensów^
nej sylaby, której trzeba było się nauczyć, badani byli pro-

Polskim odpowiednikiem mogłoby być: „Pałac Kultury to dai


narodu radzieckiego" (przyp. tłum.).

50
szeni o odliczanie wstecz trójkami, poczynając od stu.
Uniemożliwiono im w ten sposób powtarzanie sylab i tym
samym utrzymanie ich w umyśle, a to spowodowało gwał-
towną utratę informacji z pamięci roboczej.
Wszyscy doświadczyliśmy tego rodzaju nietrwałości pa-
mięci. Po wykręceniu numeru operatora w celu połącze-
nia się z jakimś numerem musisz dokonać wyboru pomię-
dzy zapłaceniem kilku dodatkowych centów za połącze-
nie przy pomocy asystentki, lub wykonaniem tego samemu.
Jeśli poświęcisz czas na podejmowanie takiej decyzji, nu-
mer, o który ci chodzi, zniknie z twojej pamięci, ponieważ
nie powtarzasz go w myślach. Najprawdopodobniej ope-
ratorzy telefoniczni zdają sobie sprawę z konsekwencji
błyskawicznego zapominania: zapomniawszy numer w cza-
sie podejmowania decyzji, ludzie mogą być bardziej skłonni
zapłacić trochę więcej za pomoc telefonistki, niż ponow-
nie sprawdzać numer. Podobnie wszyscy bywaliśmy sfru-
strowani nagłą utratą wątku podczas swobodnej pogawęd-
ki. Słuchając przyjaciela, przypominasz sobie raptem
o czymś ważnym, co chcesz mu powiedzieć. Ale jeśli ten
nieoczekiwanie zmieni temat i zacznie wyjawiać ci ostat-
nie plotki na temat wspólnego znajomego, nagle zdasz
sobie sprawę, że zapomniałeś własną ciekawostkę, którą
chciałeś mu przekazać. Zawrócenie z obranego toru my-
ślenia i powrót do tego, co chciałeś powiedzieć, może
wymagać od ciebie sporego wysiłku.
Główną przyczyną natychmiastowej utraty informacji
z systemu pamięci roboczej jest jej element zwany pętlą
fónologiczną.
Termin ten został po raz pierwszy zaproponowany przez
brytyjskiego psychologa Alana Baddclcya. Pętla fonolo-
giczna umożliwia nam czasowe utrzymanie informacji ję-
zykowej. Baddeley uważa pętlę za „niewolniczy" podsys-
tem, który wspomaga centralny ośrodek wykonawczy pa-
mięci roboczej. Ośrodek ten reguluje przepływ informacji

51
do i z pamięci długotrwałej. Jednakże z powodu ciągłego
bombardowania nadchodzącymi informacjami często wy-
maga on wspomagania. Dostarcza je właśnie pętla fono-
logiczna, czasowo przechowując słowa, cyfry i inne elemen-
ty mowy.
Początkowo na istnienie tego podrzędnego systemu
wskazywały badania przypadków pacjentów z urazami
mózgu, których problemy z pamięcią są niemal dokład-
nym lustrzanym odbiciem zaburzeń pacjenta HM. Mimo
że jego pamięć długotrwała dotycząca codziennych do-
świadczeń praktycznie nie istnieje, HM nie ma żadnych
trudności, gdy prezentuje mu się ciąg liczb i prosi o ich
natychmiastowe powtórzenie. Może on z łatwością odtwo-
rzyć ciąg sześciu lub siedmiu cyfr - tak samo jak robią to
ludzie zdrowi. Na początku lat 70. neuropsychologowie
Tim Shallice i Elizabeth Warrington opisali intrygujący
przypadek pacjenta, znanego pod inicjałami KF, który nie
miał żadnych trudności w zapamiętywaniu codziennych
doświadczeń w pamięci długotrwałej, natomiast nie był
w stanie odtworzyć natychmiastowo więcej niż jednej cy-
fry! KF (i inni pacjenci z podobnymi objawami) doświad-
czyli udaru, który spowodował zniszczenie tylnej części
płata ciemieniowego na powierzchni lewej półkuli, ale nic
dotknął wewnętrznych partii płata skroniowego (które usu-
nięto HM).
Odwrócony obraz zaburzeń u HM i KF pokazuje, że
pętla fonologiczna może funkcjonować niezależnie od
pamięci długotrwałej. Wyniki te skłaniają jednak do po
stawienia pytania, jaką ona pełni funkcję. Skoro osoby
z zaburzoną pętlą nie mają problemów z utrwalaniem no-
wych śladów pamięciowych w pamięci długotrwałej, to do
czego w ogóle jej potrzebują? Z całą pewnością system
ten nie wyewoluował po to, by pomóc nam w zapamięty-
waniu numerów telefonicznych na kilka sekund. Do lal
80. funkcja pętli fonologicznej wydawała się tak niejasna
że pewien cynik szydził z niej jako z „pryszcza na twarzy
poznania".
Teraz wiemy już, jak znaczące i poważne konsekwencje
związane są z natychmiastowym zapominaniem spowodo-
wanym uszkodzeniem tego elementu. Pierwsze wskazów-
ki pochodziły z analizy przypadku innego pacjenta z uszko-
dzeniem mózgu powodującym wyeliminowanie pętli fono-
logicznej. Pacjent ten mógł uczyć się par słów w swoim
języku ojczystym (włoskim) równie szybko jak grupa kon-
trolna (osoby zdrowe). Ale w przeciwieństwie do zdrowych
rodowitych użytkowników języka włoskiego nie był w sta-
nie nauczyć się słów włoskich zestawionych z nieznanymi
słowami rosyjskimi. Kolejne badania przyniosły podobne
rezultaty: pacjenci z uszkodzoną pętlą fonologiczną byli
niemal całkowicie niezdolni do nauczenia się obcego słow-
nictwa.
Pętla fonologiczną okazała się furtką do nabywania no-
wego słownictwa. Pomaga nam ona w łączeniu dźwięków
w nowych słowach. Jeśli nie działa prawidłowo, nie jeste-
śmy w stanie utrzymać w pamięci dźwięków na tyle długo,
by móc przekształcać nasze spostrzeżenia w trwałe ślady
pamięciowe. Tego typu natychmiastowe przemijanie pa-
mięci ma konsekwencje wykraczające poza problemy do-
rosłych z uszkodzeniami mózgu. Badania małych dzieci
wykazują, że umiejętność powtarzania nieistniejących słów
stanowi czułą miarę funkcjonowania pętli fonologiczncj.
Dzieci, które sprawnie wykonują to zadanie, znacznie ła-
twiej uczą się słownictwa od tych, które wypadają słabo.
Liczba nonsensownych słów, którą dziecko może od razu
powtórzyć, jest świetnym predyktorem rozwoju słownic-
twa. Baddeley i psycholożka Susan Gathercole pokazali,
że dzieci z deficytami językowymi wypadają szczególnie
słabo w testach sprawdzających działanie pętli fonologicz-
nej. I odwrotnie - inne badania pokazują, że ludzie szcze-
gólnie uzdolnieni lingwistycznie poligloci, który opano-
wali po kilka języków -wykonują takie same zadania szcze-
gólnie dobrze. Okazało się zatem, że zamiast być „prysz-
czem na twarzy poznania" pętla fonologiczna odgrywa klu-
czową rolę w jednej z fundamentalnych zdolności czło-
wieka: w uczeniu się nowego języka.
Badania z użyciem technik obrazowania mózgu, sto-
sujące skanowanie fMRI i PET, zaczęły odkrywać pewne
podsystemy neuronalne związane z szybkim zapomina-
niem. Na przykład wyizolowano w nich miejsce odpowie-
dzialne za działanie pętli fonologicznej: tylną część płata
ciemieniowego. Jest to o tyle ważne, że - jak już wiemy
- pacjenci dotknięci natychmiastową przemijalnością pa-
mięci mają uszkodzoną właśnie tę część mózgu. Inna
część pętli fonologicznej, decydująca o aktywnym powta-
rzaniu informacji utrzymywanej w pamięci krótkotrwa-
łej, zależy od niższych obszarów lewej kory czołowej -
leżących w pobliżu opisywanego wcześniej rejonu odpo-
wiedzialnego za zaawansowane kodowanie. Ten sam
obszar pełni istotną rolę w wytwarzaniu mowy. Jeśli zdro-
wa osoba doświadcza tego typu natychmiastowego zapo-
minania, o jakim była do tej pory mowa - zapomina, co
chciała powiedzieć, albo nie pamięta numeru telefonu,
który odczytała kilka sekund wcześniej - dzieje się tak
zapewne dlatego, że nie udało jej się uaktywnić tych
właśnie części lewej kory czołowej. Informacja znika więc
z pamięci roboczej i jest niedostępna przy dalszym za-
awansowanym kodowaniu w pamięci długotrwałej. Lu-
dzie zdrowi mogą pokonać natychmiastowe zapominanie,
dokonując zdecydowanego wysiłku w celu powtórzenia
informacji, co stymuluje niższe obszary kory czołowej. Ale
osoby z uszkodzeniami mózgu, takie jak pacjent KF, sa
nieustannie skazane na niekończące się napady gwałtow-
nego zapominania z powodu braku niezbędnych do pa
miętania struktur mózgowych.

54
PO KILKU PIERWSZYCH SEKUNDACH

Pamięć robocza i procesy kodowania są kluczowe dla ro-


zumienia nietrwałości pamięci, ale to jeszcze nie wyczer-
puje problemu. To, czy doświadczenie zostanie szybko za-
pomniane, czy też będzie pamiętane latami, zależy rów-
nież od tego, co dzieje się po kilku pierwszych sekundach
od powstania śladu pamięciowego. Ludzie lubią opowia-
dać i często są to opowieści o nich samych. Myślenie
i opowiadanie o własnych doświadczeniach nie tylko po-
maga nadać sens przeszłości, ale także zwiększa praw-
dopodobieństwo przypomnienia ich sobie w przyszłości.
Te epizody i wydarzenia, które roztrząsamy i do których
wracamy, zostają uchronione, przynajmniej częściowo,
przed nietrwałością pamięci. Te, o których nie rozmyśla-
my i których nie wspominamy, mają tendencję do zani-
kania w pamięci znacznie szybciej. Oczywiście, może być
tak, że zdarzenia, do których powracamy myślami i któ-
re w kółko rozważamy, są po prostu same z siebie łatwiej
zapamiętywalne. Po tym jak trzęsienie ziemi Loma Prie-
ta nawiedziło rejon Zatoki Kalifornijskiej w 1989 roku,
ci którzy doświadczyli go na własnej skórze, tak palili się
do relacjonowania swoich wspomnień o tym wyjątkowym
i zatrważającym wydarzeniu, że słuchający szybko zaczę-
li odczuwać przesyt niekończącymi się historiami w ro-
dzaju: „kiedy zaczęło się trzęsienie, byłem...". Wkrótce
popularne stały się T-shirty z napisami skłaniającymi in-
nych do powstrzymania się od opowiadań związanych
z tym przeżyciem.
W badaniu z użyciem dzienników, przeprowadzonym
przez Charlesa Thompsona i współpracowników, zdarze-
nia, o których studenci najczęściej mówili lub myśleli, pa-
miętane były najszczególowiej. Liczne badania laborato
ryjne pokazały jasno, że nawet wtedy, gdy kontrolowane
lv
są możliwe różnice we wstępnej zapamiętywalności. n "

55
sienie lub mówienie o minionym zdarzeniu wzmacnia jego
zapamiętanie w porównaniu z tymi, które nie są wspomi-
nane. Wyniki te mają bezpośrednie konsekwencje dla ra-
dzenia sobie z nietrwałością w codziennym życiu: myśle-
nie i mówienie o codziennych doświadczeniach to jeden
z najlepszych sposobów na przypomnienie ich sobie w przy-
szłości.
Nietrwałość może także nasilić się w związku z tym, co
dzieje się już po wstępnym kodowaniu. Rozważmy przyta-
czane wcześniej badanie, w którym sprawdzano, co ludzie
pamiętają z typowego dnia pracy. Następnego dnia ich
wspomnienia były bogate i szczegółowe; po tygodniu stały
się one niemal wyłącznie ogólnymi opisami tego, co zwy-
kle dzieje się w pracy. Wyobraźmy sobie jednak, że po
opuszczeniu pracy w poniedziałek część osób udaje się na
tygodniowe wakacje, zamiast pracować przez resztę tygo-
dnia. Jest wielce prawdopodobne, że po powrocie będą oni
mieli znacznie bardziej szczegółowe i bogate wspomnie-
nia dotyczące wydarzeń w pracy w ostatni poniedziałek,
niż ci, którzy pracowali przez cały tydzień. Zdarzenia po-
dobne do tych, które chcemy zapamiętać, stanowią inter-
ferencje osłabiające pamięć. Ci, którzy nie wyjeżdżają na
wakacje, wykonują we wtorek, środę, czwartek i piątek
wiele czynności bardzo podobnych do wykonywanych w
poniedziałek, a to powoduje istotną interferencję. Ludzie
udający się na wakacje angażują się w całkowicie odmien-
ne działania, dlatego interferencja jest niewielka lub nie
występuje w ogóle.
Jednakże przemijalności pamięci w dłuższej perspekty-
wie czasowej nie można prawdopodobnie całkowicie wy-
jaśnić interferencją podobnych zdarzeń: utrata informacji
z czasem pojawia się nawet wtedy, gdy interferencja ma
nieznaczną możliwość odegrania jakiejś roli. Na przykład
psycholog Harry Bahrick sprawdzał utrzymanie w pamię-
ci hiszpańskiego słownictwa u osób uczących się lego je
zyka w szkole średniej lub college'u. Przeprowadził on testy
w różnych odstępach czasu, począwszy od momentu bez-
pośrednio po zakończeniu nauki. Najdłuższy odstęp wy-
nosił pięćdziesiąt lat. Bahrick opisał gwałtowne pogorsze-
nie pamiętania hiszpańskich słów w ciągu pierwszych
trzech lat od zakończenia nauki, po którym następowało
powolne zapominanie w następnych latach. To uszczuple-
nie zasobu słownictwa przez kilka pierwszych lat można
prawdopodobnie przypisać spontanicznemu niszczeniu lub
utracie informacji.
Co dzieje się z tymi wspomnieniami, które jesteśmy
w stanie pamiętać po jednym dniu, ale nie po roku? Czy
znikają całkowicie? A może czają się gdzieś w tle, wyma-
gając jedynie właściwego bodźca - szczególnego głosu lub
ostrego zapachu - by mogły ponownie pojawić się w umy-
śle? Badacze pamięci dyskutowali nad tą sprawą przez
dziesięciolecia. Odpowiedź - przynajmniej moja odpo-
wiedź - zawiera częściowe „tak" dla obu możliwości. Ba-
dania neurobiologiczne przeprowadzane na zwierzętach
dostarczają coraz więcej dowodów, że zapominanie cza-
sami oznacza dosłowną utratę informacji. Siady pamięcio-
we są, zdaniem większości neurobiologów, kodowane
poprzez modyfikację siły połączeń pomiędzy neuronami.
Kiedy czegoś doświadczamy lub dowiadujemy się czegoś
nowego, w połączeniach między neuronami - zwanymi
synapsami - zachodzą złożone zmiany chemiczne. Ekspe-
rymenty wskazują, że modyfikacje te mogą stopniowo
zanikać. Zatem połączenia neuronalne kodujące ślady
pamięciowe mogą z czasem słabnąć, co prawdopodobnie
znajduje odzwierciedlenie w kształcie krzywej zapomina-
nia, po raz pierwszy opisanej przez Ebbinghausa. Jeśli po-
uczenia nie są później wzmacniane za pomocą opisywa-
nia i przywoływania w umyśle zdarzenia, to słabną w ta-
kirn stopniu, że w końcu przypomnienie zdarzenia staje
się niemożliwe.
Jednocześnie jednakże niezliczone badania pokazują,
że informacja wyglądająca na utraconą może powrócić
dzięki kluczom czy wskazówkom, które przypominają nam.
jak kiedyś zapamiętywaliśmy dane zdarzenie. Wraz z upły-
wem czasu i gromadzeniem się interferencji informacja
może być stopniowo tracona, aż do momentu gdy jedynie
bardzo silny bodziec jest w stanie naruszyć pozornie nie-
odwracalne efekty przemijalności, wydobywając pozosta-
łe fragmenty wspomnienia spośród ciągle słabnących po-
łączeń neuronalnych.
Ten ostatni punkt widzenia dobrze ilustruje badanie psy-
chologa Willema Wagenaara oparte na dzienniku zawie-
rającym jego własne wspomnienia. Przez cztery lata Wa-
genaar codziennie zapisywał różne aspekty poszczególnych
zdarzeń: kto brał w nich udział, co się wydarzyło, gdzie
i kiedy dane zdarzenie nastąpiło, i inne wyróżniające się
szczegóły. Nie przeglądał swojego dziennika ani razu w
ciągu tych czterech lat zapisywania faktów ze swojego ży-
cia. Rozpoczął testowanie siebie samego w dzień po za-
kończeniu fazy prowadzenia dziennika i wypróbowywal
własną pamięć, używając różnych kombinacji wskazówek
(na przykład: kto, co, gdzie, kiedy).
Wagenaar orzekł, że im więcej wskazówek użył, tym bar
dziej było prawdopodobne, że przypomni sobie zasadni
cze elementy zdarzenia. Jednakże było wiele takich, dla
których żadna liczba wskazówek nie wywoływała wspo-
mnienia w jakiejkolwiek formie. Wagenaar, zaintrygowa
ny pytaniem, czy zdarzenia te całkowicie znikły z jego pa
mięci, zwrócił się do osób zaangażowanych w dziesięi
spośród tych, które ocenił jako „całkowicie zapomniane'
We wszystkich przypadkach osoby te były w stanic przyto
czyć dodatkowe szczegóły, które umożliwiły Wagenaaro
wi przypomnienie.
Badanie Wagenaara ujawnia częsty efekt nietrwałości
następujący po miesiącach i latach: zapominanie niezupci

58
ne - pozostawiające w stanie czuwania porozsypywane ele-
menty zdarzenia. Mgliste wrażenie znajomości, ogólna
wiedza o tym, co się wydarzyło, lub pojedyncze szczegóły
zdarzenia są najczęstszymi pozostałościami po działaniu
grzechu nietrwałości.

REDUKOWANIE NltTRWAŁOSCI

Wszyscy chcielibyśmy pamiętać więcej niż pozostawia nam


w pamięci wciąż czuwająca nietrwałość. Każda próba
zmniejszenia wpływu tego procesu powinna starać się oprzeć
na kontrolowaniu tego, co dzieje się w pierwszych chwilach
formowania śladu pamięciowego, kiedy procesy kodowa-
nia silnie wpływają na los nowego wspomnienia. Wszystkie
zestawienia ogólnie dostępnych porad dotyczących uspraw-
niania pamięci opierają się na tym fundamentalnym wnio-
sku, próbując nauczyć ludzi, jak opracowywać nadcho-
dzące informacje. Wiele dostępnych książek i artykułów
dostarcza pomocnych opisów szczegółowych technik. Naj-
częściej opisywane są formy mnemotechnik z użyciem wy-
oJBrjgni wzrokowej: radzi się ludziom, aby opracowywali
informację, którą chcą zapamiętać, przekształcając ją w ży-
we lub wręcz dziwaczne wyobrażenie wzrokowe. A więc,
jeżeli chcesz na przykład zapamiętać, że nazywam się Da-
niel Schacter, możesz wyobrazić sobie mnie otoczonego
przez stado lwów (Daniel w jaskini lwów), wpatrzonego
w chałupę (ang. shack - gra słów odnosząca się do nazwi-
ska autora), do której mam nadzieję zwiać w poszukiwaniu
schronienia.
Mnemotechnika opierająca się na wyobrażeniach wzro-
kowych została odkryta przez starożytnych Greków ponad
dwa tysiące lat temu, a jest używana przez większość pro-
fesjonalnych mnemoników do prezentowania efektownych
Możliwości ich fachu - zapamiętywania książki telefonie/-
nej lub nazwisk setek ludzi na podstawie trwającego jedy-
nie kilka sekund kontaktu z materiałem. Kontrolowane ba
dania laboratoryjne także jasno wykazały, że zwykli ludzie
mogą stosować mnemotechnikę do rozszerzenia pamięci
w odniesieniu do list słów, nazwisk i innego materiału. Jest
jednak pewien problem. Techniki wyobrażeniowe są mi
ogół złożone, wymagają użycia znacznych zasobów po
znawczych, a zatem trudno jest używać ich spontanicznie
Początkowo, gdy tworzysz w umyśle dziwne obrazy lub hi
storie, może być to dla ciebie wyzwaniem i dobrą zabawa
Jednak zadanie ciągłego tworzenia obrazów do zapamię-
tania staje się w końcu na tyle uciążliwe, że ludzie prze-
stają je stosować. W pewnym badaniu, na przykład, doro-
słe osoby były w stanie używać mnemotechniki zgodnie
z instrukcją w laboratorium, jednak tylko jedna trzeci;;
z nich przyznawała się do stosowania takich technik w ży
ciu codziennym.
Szeroko reklamowane programy usprawniania pamię
ci, takie jak Mega Memory, opierają się głównie na wy-
obrażeniach wzrokowych i podobnych im technikach
Materiały promocyjne Mega Memory zawierają kusząca
wizję osiągnięcia dzięki treningowi „pamięci fotograficz
nej", która umożliwi zapamiętywanie nazwisk i twarzy
przypominanie sobie list albo umów bez zapisywania cze
gokolwiek, a nawet robienie wrażenia na znajomych
i rodzinie dzięki demonstracjom gimnastyki umysłowej
Entuzjastyczne świadectwa sugerują efektowne osiągnie
cia osób, które wzięły udział w szkoleniu.
Nie ma wielu powodów, by wątpić, że tego typu pro
gramy okażą się pomocne dla tych, którzy dokonują wy
siłku, aby używać wyuczonych technik na co dzień. Podcj
rzewam jednak, że część tych ludzi nie zdaje sobie spra
wy. że aby osiągnąć skuteczność, muszą stosować \& z,
każdym razem, gdy chcą zapamiętać jakieś zdarzenie I u I
fakt. Kiedy odpowiadałem na pytania podczas audyci

60
radiowej, jedna ze słuchaczek zapytała, czy ukończenie
kursu Mega Memory spowoduje, że jej mózg będzie tak
wytrenowany, ahy „robić zdjęcia" gwarantujące pamięta-
nie. Oczekiwała ona, lub przynajmniej miała nadzieję, że
metoda ta poprawi jej pamięć w taki sam sposób, w jaki
okulary pomagają nam lepiej widzieć: wystarczy je nało-
żyć i bez jakiegokolwiek wysiłku zauważamy natychmia-
stową poprawę w widzeniu. Niestety - wyjaśniłem jej -
mnemotechniki nie są pamięciowym odpowiednikiem
okularów: pozytywne efekty są możliwe do osiągnięcia, ale
wymagają wysiłku wkładanego w użycie techniki do zapa-
miętania każdej, pojedynczej twarzy, nazwiska, zdarzenia
czy faktu.
W niewielu starannych badaniach weryfikowano pro-
gramy usprawniania pamięci oferowane na zasadach ko-
mercyjnych. Jednakże, w jednym z niedawnych badań
sprawdzano efektywność treningu w programie Mega
Memory i w podobnym Memory Power (z zastosowaniem
nagrań magnetofonowych) u dorosłych. Po wykonaniu
różnorodnych zadań pamięciowych uczestnicy badania
przechodzili trening w jednym z dwóch programów lub byli
zapisywani na listę oczekujących. Większość badanych
zdołała przejść przez cały kurs i na ogół wyrażała wysoki
poziom zadowolenia oraz miała subiektywne poczucie, że
w wyniku treningu ich pamięć się polepszyła. Wbrew ocze-
kiwaniom okazało się jednak, że nie było żadnych dowo-
dów na poprawę pamięci osób, które z powodzeniem
'jkoficzyły którykolwiek z kursów w porównaniu z tymi,
k.t°Ie nie ukończyły żadnego. Badacze orzekli, że korzyści
płynące z obu programów dla osób dorosłych są znacznie
przejaskrawiane.
Aby odnieść korzyści ze stosowania mnemotechniki lub
jakiegokolwiek innego sposobu usprawnienia kodowania.
konieczne jest, aby metoda była tak prosta, by można było
u
zywaćjcj regularnie. Jeden ze sposobów spełniających lo
kryterium został udokumentowany w wielu badaniach la-
boratoryjnych: jest to szczegółowe opracowywanie infor-
macji, którą chcesz zapamiętać, polegające na odnoszeniu
jej do posiadanej już wiedzy. Prostą metodą osiągnięcia
celu jest zadawanie pytań dotyczących tego, co chcesz
zapamiętać, które skłonią cię do następującego opracowa-
nia: Jakie cechy twarzy kobiety, którą właśnie spotkałeś, są
wyróżniające? Kogo ze znajomych przypomina ci ona i ja-
kie są ich cechy wspólne i różnice?
Obiecujące wyniki stosowania podobnego podejścia po-
chodzą z badań nad kodowaniem przeprowadzonych na
niecodziennej populacji: zawodowych aktorach. Helga
i Tony Noice dokonali intrygującego odkrycia, badając, jak
zawodowi aktorzy uczą się i zapamiętują swoje teksty.
Zamiast stosować strategię nauki słowa po słowie, akto-
rzy uczyli się ról, zadając sobie pytania, jak konkretne sło-
wa używane przez bohatera świadczą o jego charakterze
i dążeniach. Szczegółowa składnia, interpunkcja i inne ele-
menty języka służyły jako wskazówki do poznania planów,
motywacji i intencji bohatera. Na przykład, kiedy jeden
z aktorów napotkał w swojej roli krótką odpowiedź „tak.
zrobiłem to", analizując tekst, napomknął: „Nie mówię nic
więcej, niż muszę powiedzieć. Krótkie odpowiedzi." Inn\
aktor rozważał fragment: „Hm... dzięki. Dzięki." Pomy-
ślał, że sugeruje on próbę bycia luzackim i światowym, ale
że bohater lekko się zacina.
Niedawno Helga i Tony Noice sprawdzali, czy studenci
college'u i starsze osoby dorosłe mogą odnieść korzyść
z instrukcji skłaniającej do „aktywnego doświadczania".
stosowanego przez aktorów. Jak dotąd, wyniki są zachę
cające. W kilku badaniach pokazali, że krótki trening u
tego typu strategii polepszał dosłowne odtwarzanie tekstu
przez studentów psychologii i osoby starsze w porówna
niu z uczestnikami badania, którym po prostu polecone
zapamiętanie tekstu. Podobnie jak w przypadku mnemo
techniki wyobrażeniowej aktywne doświadczanie wymaga
znaczącego wysiłku, kwestią do sprawdzenia jest więc, czy
ludzie będą używać tej techniki regularnie. Mimo to pierw-
sze, obiecujące wyniki przypominają nam, że główna za-
sada przeciwstawiania się przemijalności - polepszanie
kodowania przez szczegółowe opracowywanie informacji
-"wraz z narzędziami służącymi realizacji tej zasady, zo-
stała potwierdzona w badaniach eksperymentalnych.
Główną przeszkodą jest teraz efektywne zastosowanie
technik kodowania w codziennym życiu.
Ponieważ zarówno kodowanie przez opracowywanie,
mnemotechnika wyobrażeniowa, jak i inne związane z nimi
podejścia wymagają wysiłku poznawczego, ciągle niewąt-
pliwie pociąga nas perspektywa znalezienia prostego i trwa-
łego antidotum na przemijalność - mnemonicznego od-
powiednika szkieł korekcyjnych. Sądząc po ilości reklam,
można by sądzić, że magiczne szkła mnemoniczne zostały
odnalezione w ekstrakcie z liści jednego z najstarszych
drzew - miłorzębu (Ginkgo biloba). Wszyscy widzieliśmy
ogłoszenia z informacjami, że przyjmowanie tego ekstraktu
podwyższa sprawność umysłową i polepsza pamięć. I fak-
tycznie w wielu badaniach wykazano, że miłorząb ma zba-
wiennjLWpływ na krążenie mózgowe. W kilku dobrze kon-
trolowanych badaniach pamięci, w których porównywano
działanie miłorzębu i placebo, uzyskano umiarkowaną
poprawe u osób, które wcześniej zgłaszały poważne pro-
blemów z pamięcią. Jednakże u osób zgłaszających drobne
kłopoty lub ich brak następowała jedynie nieznaczna po-
prawa bądź wręcz żadnego polepszenia pamięci nie zaob-
serwowano. Inne badania pokazały, że u pacjentów z cho-
robą Alzheimera po przyjmowaniu ekstraktu z miłorzębu
nastąpiła niewielka poprawa w zakresie wielu symptomów,
Co
najprawdopodobniej było spowodowane ogólnym wzro-
stem czujności. Nie ma jednak żadnych dowodów, że mi-
łorząb wywiera specyficzny wpływ polegający na zmniej-

63
szaniu przemijalności pamięci. Mając wybór pomiędz\
zażywaniem miłorzębu a włożeniem wysiłku i czasu
w rozwijanie strategii kodowania przez szczegółowe opra-
cowywanie informacji, ludzie zdrowi powinni być zachę-
cani do skupienia się na tej drugiej możliwości.
Wiele innych ziół i witamin zachwalano jako wspiera-
jące pamięć, ale w przeważającej mierze dowody ich sku
teczności są nikłe bądź żadne. Sugestywnie pozytywna
wyniki uzyskano w kilku badaniach, w których wykorzy
stano dodatek żywieniowy o nazwie fosfatydylseryna (PS
od ang. phosphatidylserine). Podobnie jak miłorząb, PS
wydaje się wpływać pozytywnie na wykonywanie szerokie
go wachlarza zadań, w tym także pewnych testów pamię
ciowych. Niektórzy posunęli się tak daleko, że propago
wali PS jako „lekarstwo na pamięć" - na wszelkiego ro-
dzaju problemy z pamięcią związane ze starzeniem się
Jednakże oczywista wszechstronność wpływu PS - umiar
kowane polepszenie uwagi, koncentracji, szybkości odpo
wiedzi itp. - sugeruje, że działa ona przede wszystkim przez
podwyższanie pobudzenia i czujności - podobnie jak fili
żanka mocnej kawy. Tymczasem autorzy sześciostopnio
wego programu uzdrawiania pamięci, polegającego na
regularnym przyjmowaniu PS, jednocześnie lansują stoso
wanie technik kodowania przez opracowywanie, które
omawiałem wcześniej. Jest wielce prawdopodobne, ze
właśnie ta część programu wpływa na sukcesy kliniczne
przez nich opisywane.
Inne podejścia koncentrują się na hormonach, które w\
dają się związane z nietrwałością pamięci. Na przykład
badacze sprawdzali ewentualne korzyści wynikające z pi
dawania estrogenu kobietom po menopauzie. Kobies-
często skarżą się wówczas na kłopoty z pamięcią, a bada
nia laboratoryjne starszych kobiet sugerują, że z niskin-
poziomem estrogenu wiąże się słabsze utrzymywanie w p ••
mięci informacji językowych, takich jak listy czy pary słov

64
Ostatnie wyniki wskazują, że podawanie estrogenu może
poprawić osłabioną pamięć informacji słownych i obraz-
kowych.
'Sposoby leczenia, które efektywnie zwalczają nietrwa-
łość pamięci, działają zapewne bezpośrednio na procesy
fizjologiczne odpowiedzialne za przechowanie śladów pa-
mięciowych. Grupa neurobiologów pod kierunkiem Jose-
pha Tsiena wykonała ostatnio zasadniczy krok w tym kie-
runku dzięki zidentyfikowaniu - w eksperymencie na
myszach - genu, który znacząco poprawia przechowywa-
nie informacji. Gen ten odpowiada za wytwarzanie białka
potrzebnego na wejściu neuronalnym, odgrywającym klu-
czową rolę w procesach pamięci, znanym jako receptor
NMDA. Receptor NMDA pomaga w zharmonizowaniu
przepływu informacji z jednego neuronu do drugiego,
przez szczelinę zwaną synapsą. Kilka dziesięcioleci wcześ-
niej kanadyjski psycholog Donald Hebb sugerował, że ślad
pamięciowy powstaje wtedy, gdy wzrasta siła połączeń
synaptycznych między neuronami, które są aktywne w tym
samym czasie - jest to sytuacja opisywana przez slogan
,Neurons that fire together, wire together"?
Receptor NMDA otwiera się, jeśli otrzyma dwa różne
sygnały mniej więcej w tym samym czasie, co powoduje
ułatwienie przetwarzania zwane długotrwałą potencjacją.
Przypuszcza się, że to z kolei sprzyja wzmacnianiu połą-
czeń-gynaptycznych i w rezultacie utworzeniu śladu pamie-
' ciowego. U młodych osobników receptor NMDA pozostaje
otwarty przez dłuższy czas niż u starszych, co zwiększa
długotrwałą potencjację i ułatwia tworzenie nowych połą-
czeń. Grupa badawcza Tsiena skopiowała u myszy labora-
toryjnych pewien gen, powodując większą aktywność re-
ceptorów NMDA. Myszy z dodatkową kopią genu testo-

".Neurony, które jednocześnie się uaktywniają, łączą się." (przyp.wp


tłum.). ' . . . .
wano w wielu różnych zadaniach. Było to uczenie się ukła-
dów przestrzennych, rozpoznawanie przedmiotów i przy-
pominanie sobie strachu wywołanego szokiem (warunko-
wanie reakcji strachem). Mysie mutanty wykazywały zwięk-
szoną długotrwałą potencjację podczas uczenia się i lepiej
wykonywały wszystkie trzy zadania pamięciowe niż normal-
ne myszy. Ta przewaga utrzymywała się u dorosłych osob-
ników, co pozwalało starszym myszom uczyć się tak jak
młodym.
Grupa Tsiena kończy swój artykuł kuszącą sugestią, że
pozytywny wpływ ekspresji genu u myszy „ukazuje obie-
cującą strategię tworzenia modyfikacji genetycznych u in-
nych ssaków, w celu polepszenia ich pamięci i inteligen-
cji". Mimo ekscytacji takimi wynikami należy jednak za-
uważyć, że jak dotąd nikt nie wie, kiedy tego typu podejście
doprowadzi do rozwoju sposobów leczenia, które zapobie-
gać będą przemijalności pamięci u pacjentów z zaburze-
niami lub nawet u osób o zwykłej pamięci. Możliwości
zarówno kuszą, jak i niepokoją. Tim Tully, neurobiolog,
który przeprowadził pionierskie badania na temat gene-
tycznych podstaw pamięci, obawia się, że leki wpływające
na jej polepszenie mogłyby ostatecznie znaleźć zastosowa-
nia, które on osobiście uznałby za budzące odrazę. „Po-
myśl o presji, jakiej podlega generał mający pół godziny
na przekazanie grupie pilotów danych dotyczących szcze-
gółów zamierzonego bombardowania, przed wylotem
i zrzuceniem bomb - podsuwa Tully. - Sądzisz, że będzie
wkuwał, czy weźmie wzmacniacz pamięci? Będą chcieli
mieć coraz lepsze leki poprawiające pamięć." Tully jest pa-
cyfistą, który postrzega ten rodzaj zastosowań jako zaprze-
czenie intencjom jego własnych i innych badań. „Nic
chciałbym nigdy zobaczyć, że nasze odkrycia udoskonala
ją sztukę wojenną, ze wszystkimi jej ukrytymi i jawnymi
potwornościami, którymi ludzie siebie nawzajem za
rzucają."
Potencjalne konsekwencje edukacyjne stosowania le-
ków polepszających pamięć są zarazem obiecujące i nie-
pokojące. „Co by było, gdyby dziecko łykało pigułkę
wzmacniającą pamięć codziennie przed wyjściem do szko-
ły? - zastanawia się Tully. - Co działoby się w głowie ta-
kiego dziecka po dwunastu latach edukacji? Co osiągnę-
łoby z taką porcją informacji?" Możliwość wyprodukowa-
nia generacji superuczniów, wolnych od ograniczeń
narzucanych przez nietrwałość pamięci, wydaje się wielce
pożądana. Ale jak mózg poradziłby sobie z takim natło-
kiem informacji? Co z dziećmi nie mającymi dostępu do
najnowszego leku? Czy pozostaną z tyłu, najpierw w szko-
le, a potem w życiu? „Nie wiemy", przyznaje Tully. Takie
same pytania odnieść można do dorosłych w ich miejscu
pracy. Wyobraź sobie, że prawdopodobieństwo uzyskania
awansu wzrasta, jeżeli nauczysz się i będziesz pamiętać
więcej informacji związanych z wykonywaną pracą, co
możesz osiągnąć, zażywając lek polepszający pamięć. Je-
żeli nie weźmiesz lekarstwa, możesz znaleźć się w nieko-
rzystnej pozycji we współzawodnictwie. Czy zażyłbyś je,
nawet jeżeli wywoływałoby kłopotliwe skutki uboczne lub
jeżeli skutki uboczne byłyby nieznane? To właśnie są py-
tania, z którymi w końcu będziemy musieli się zmierzyć,
sądząc po tempie rozwoju badań nad neurobiologią pa-
mięci.
Powszechna ekscytacja szansą odkrycia genów i leków,
które zredukowałyby lub wyeliminowały zapominanie, od-
zwierciedla prawdopodobnie ukryty strach przed tragicz-
nymi skutkami choroby Alzheimera lub nawet łagodniej-
szymi efektami zwykłego pogorszenia pamięci związane-
go ze starzeniem się. W swoim krótkim, ale poruszającym
opowiadaniu „Niemal bez pamięci" Lydia Davis opisuje
kobietę, której wspomnienia dotyczące wszystkich prze-
szłych zdarzeń - nawet tych, które miały miejsce wczoraj
lub godzinę temu można opisać jako coś w rodzaju
mglistego, niezupełnego zapomnienia, które normalnie
dotyka większość z nas po dłuższym odstępie czasu. Bo-
haterka opowiadania zapisuje swoje myśli i wrażenia w no-
tatnikach, by odzyskać poczucie własnej jaźni i własnej
przeszłości. Ale skutek tego ćwiczenia jest raczej kłopotli-
wy niż pomocny:

Wiedziała zatem, że te notatki rzeczywiście mają wiele z nią wspól-


nego, chociaż było jej trudno zrozumieć - i doskwierały jej próby zro-
zumienia tego - w jaki sposób to, co zapisała, jest z nią związane.
W jakim stopniu zapiski są jej, a w jakim są wobec niej zewnętrzne -
nie jej, kiedy leżą na półce, będąc tym, co wiedziała, ale czego nie wie;
będąc tym, co czytała, ale nie pamięta czytania; będąc tym, co myśla-
ła, ale teraz nie myśli bądź nie pamięta myślenia. A kiedy pamiętała,
nie wiedziała, czy myśli o tym teraz, czy tylko kiedyś o tym pomyślała,
i nie rozumiała, dlaczego miała tę samą myśl kiedyś i teraz po latach,
czy nie była to może wcale ta sama myśl.

To zagmatwane wyznanie dociera do sedna zagadnie-


nia, dlaczego przemijalność jest zapewne najbardziej
przerażającym z siedmiu grzechów pamięci: odkrywa rolę
pamięci w łączeniu nas z naszymi dawnymi myślami i czy-
nami, które określają, kim jesteśmy. Wielki poeta brytyj-
ski William Wordsworth zauważył ten związek. W swojej
Odzie: O przeczuciach nieśmiertelności ze wspomnień wcze-
snego dzieciństwa rozważa on właściwości spłowiałych dzie-
cięcych wspomnień, przyznając z pewnym żalem: „O rze-
czach, jakiem widział, dziś wzrok mój nic nie wie." Opie-
wał wagę nikłych ech, które pozostały z jego na zawsze
zatartej przeszłości:

...I za te pierwsze wzruszenia,


Za te niejasne wspomnienia.
Cii, jakakolwiek ich istota,
Są źródłem, skąd płynie cała jasność ztota,
Sa wszakże głównym źródłem tean. co widzicie.
Rozdział 2

GRZECH ROZTARGNIENIA

W straszliwie zimny dzień w lutym 1999 roku siedemna-


ście osób zgromadziło się w biurze na dziewiętnastym pię-
trze drapacza chmur na Manhattanie, aby współzawodni-
czyć o tytuł znany tylko niewielu poza tym pokojem: Na-
rodowego Mistrza Pamięci. Zwycięzca amerykańskiego
konkursu miał pojechać na mistrzostwa pamięci, odbywa-
jące się kilka miesięcy później w Londynie.
Uczestników proszono o zapamiętanie tysięcy liczb
i słów, stronic zapełnionych twarzami i nazwiskami, dłu-
gich wierszy i potasowanych talii kart. Zwyciężczyni tej
bitwy wirtuozów mnemotechniki, dwudziestosiedmioletnia
sekretarka Tatiana Cooley, opierała się na klasycznych
technikach kodowania przez opracowanie: na tworzeniu
wyobrażeń wzrokowych, historyjek i skojarzeń, które łą-
czyły nową informację z tym, co już wiedziała. Biorąc pod
uwagę jej dowiedzione zdolności utrzymania w pamięci
ogromnych ilości informacji, można by się spodziewać, że
jej życie będzie wolne od problemów z pamięcią, które
prześladują innych. A jednak mistrzyni uważa samą siebie
za osobę niebezpiecznie zapominalską. „Jestem niewiary-
godnie roztargniona", powiedziała Cooley reporterowi.
Bojąc się, że zapomni o codziennych obowiązkach, Cooley
polega na listach rzeczy do zrobienia i notkach gryzmolo-
n
ych na karteczkach samoprzylepnych. „Dzięki nim żyje".
Przyznała 7 żalem.

69
Obraz Narodowego Mistrza Pamięci uzależnionego od
kartek samoprzylepnych ma paradoksalny albo wręcz sur-
realistyczny wydźwięk. Dlaczego ktoś mający zdolność do
zapamiętywania kolosalnej liczby informacji musi w ogó-
le cokolwiek zapisywać? Czy Tatiana Cooley nie może
oprzeć się na tych samych zdolnościach i strategiach, któ-
re stosuje do zapamiętania setek słów czy tysięcy liczb, aby
pomóc sobie w zapamiętaniu, że powinna kupić w sklepie
butelkę mleka? Ewidentnie nie może: przepaść oddziela-
jąca mistrzowską pamięć Cooley od jej zapominalskiego
życia codziennego ilustruje różnicę pomiędzy nietrwało-
ścią pamięci i grzechem roztargnienia.
Techniki mnemoniczne opanowane przez Cooley pomo-
gły jej w przezwyciężeniu skutków grzechu nietrwałości.
Daj zwykłym ludziom długi ciąg liczb do zapamiętania,
a kiedy jego długość przekroczy znacznie siedem lub osiem
elementów, te elementy, które były na początku listy, za-
nikną. Nie u biegłej mnemonistki jednak, takiej jak Cooley,
która koduje liczby w sposób czyniący je łatwo dostępny-
mi, nawet mimo upływu czasu i kodowania następnych
liczb. Ale ten typ codziennych porażek pamięciowych,
którym Cooley próbuje zapobiec notatkami na kartkach
samoprzylepnych - o sprawach do załatwienia, umówio-
nych spotkaniach itp. - ma niewiele wspólnego z nietrwa-
łością pamięci. Taki typ kłopotów z pamięcią odzwiercie-
dla natomiast grzech roztargnienia: chwile nieuwagi, któ-
rych wynikiem jest fiasko zapamiętania informacji - albo
nigdy nie zostaje ona właściwie zakodowana (jeśli w ogó-
le), albo pozostaje w pamięci, ale przeoczamy ją w mo-
mencie, gdy próbujemy ją wydobyć.
Aby zdać sobie sprawę z różnicy pomiędzy nietrwałością
i roztargnieniem, rozważmy następujące trzy przykłady:

Mężczyzna ustawia na podkładce piłkę golfowa i odbija ja prosto


w dół alei. Fo odczekaniu kilku chwil, aby jego partner te/ mógł odbić

70
piłkę, mężczyzna ponownie ustawia piłkę na podkładce, zapomniaw-
szy, że pierwsze uderzenie ma już za sobą.

Mężczyzna odkłada okulary na brzeg kanapy. Kilka minut później


zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie ich znaleźć, i spędza kolejne
pół godziny, przeszukując cały dom, zanim na nie się natknie.

Człowiek odkłada na chwilę skrzypce na dach swojego samocho-


du. Zapomniawszy o tym, odjeżdża ze skrzypcami wciąż leżącymi na
samochodzie.

Na pierwszy rzut oka wszystkie trzy przykłady pokazu-


ją podobny rodzaj szybkiego zapominania. Jest jednak
wielce prawdopodobne, że każdy z nich miał inną przy-
czynę.
Pierwszy przypadek zdarzył się we wczesnych latach
osiemdziesiątych, gdy grałem w golfa z pacjentem biorą-
cym udział w badaniach nad pamięcią przeprowadzanych
w moim laboratorium. Pacjent był we wczesnym stadium
choroby Alzheimera i miał poważne problemy z zapamię-
tywaniem niedawnych zdarzeń. Bezpośrednio po wykona-
niu swojego uderzenia był bardzo podniecony, ponieważ
strzelił dokładnie w środek; wiedział, że będzie miał teraz
łatwe zagranie jak najbliżej dołka. Innymi słowy, zakodo-
wał to zdarzenie we względnie rozbudowany sposób, któ-
ry w normalnych warunkach skutkowałby doskonałym
zapamiętaniem. Tymczasem, gdy zaczął szykować się do
ponownego uderzenia i zapytałem go o pierwsze, zupeł-
nie go nie pamiętał. Pacjent ten był ofiarą nietrwałości
pamięci: był niezdolny do zachowania informacji, którą
zakodował w złożony sposób, i żadna liczba wskazówek czy
zachęt nie mogła jej przywołać.
W drugim wypadku, dotyczącym niewłaściwie położo-
nych okularów, zachodzą zupełnie inne procesy. Przykro
powiedzieć, ale przykład ten pochodzi z mojego własnego
doświadczenia - i zdarza się znacznie częściej, niż chciał-
bym się do tego przyznać. Nie zwracając uwagi na In, co
robię, położyłem okulary w miejscu, gdzie na ogół ich nie
kładę. Zacznijmy od tego, że właściwie nie zarejestrowa-
łem tej czynności - mój umysł pochłonięty był artykułem
naukowym, który właśnie czytałem. Nie wiedziałem, co
począć, gdy zorientowałem się, że ich nie mam. Kiedy
w końcu znalazłem je na kanapie, nie przypomniałem sobie
wcale, abym je tam kładł. Ale w przeciwieństwie do przy-
padku pacjenta z chorobą Alzheimera przyczyną nie była
nietrwałość pamięci: nigdy porządnie nie zakodowałem
informacji, gdzie położyłem okulary, a więc następnie nie
miałem czego wydobywać z pamięci.
Trzeci przykład, dotyczący zapomnianych skrzypiec,
przerodził się w coś znacznie poważniejszego niż chwilo-
wa frustracja. W sierpniu 1967 roku David Margetts grał
drugie skrzypce w Roth String Quartet w UCLA. Jego
opiece powierzono autentycznego stradivariusa, należące-
go do Wydziału Muzycznego. Po tym jak Margetts poło-
żył skrzypce na dachu swojego samochodu i odjechał nim,
Uniwersytet dołożył wszelkich starań, aby odzyskać instru-
ment. Mimo to jego los był nieznany przez dwadzieścia
siedem lat, do 1994 roku, gdy przyniesiono go do naprawy
i lutnik egzemplarz rozpoznał. Po długiej batalii w sądzie
skrzypce powróciły do UCLA w 1998 roku.
Nie ma oczywiście sposobu, aby dowiedzieć się dokład-
nie, o czym myślał Margetts, kiedy kładł skrzypce na da-
chu. Być może był zajęty innymi sprawami, podobnie jak
ja, gdy zawieruszyłem moje okulary. Jednakże, ponieważ
człowiek na ogół nie kładzie gdzieś bezcennego stradiva-
riusa, nie zwracając kompletnie uwagi na to, co robi, po-
dejrzewam, że gdyby Margettsowi przypomniano o instru-
mencie bezpośrednio przed odjazdem, świetnie by wie-
dział, gdzie położył skrzypce. Innymi słowy, to nie by!
sabotaż zgotowany przez nietrwałość pamięci Margettsa
ani też niepowodzenie w początkowym zakodowaniu in-
formacji o zdarzeniu. Rac/ej w przypadku Margettsa za

72
pomnienie przypisać można roztrzepaniu, które nie pozwo-
liło mu zauważyć skrzypiec w momencie, gdy powinien
sobie przypomnieć, gdzie je położył. Nie trafił na odpo-
wiednią wskazówkę - skrzypce leżące na dachu samocho-
du - która z pewnością przypomniałaby mu, że powinien
zdjąć instrument.
Błędy pamięci spowodowane roztargnieniem są równie
zabawne, co zatrważające.
Aby zrozumieć ich podłoże, musimy zająć się rolą uwa-
gi w procesach kodowania, a także zbadać, jak wskazówki
pomocne w wydobywaniu, czyli przypominaniu informa-
cji pomagają nam pamiętać o tym, co mieliśmy zamiar
zrobić.

UWAGA I PAMIĘTANIE: JAK WIELE ZAUWAŻAMY?

Przekonaliśmy się już, że stopień i rodzaj rozbudowanego


kodowania, które ludzie wprowadzają w życie, silnie wpły-
wa na przemijalność pamięci. Kiedy jednak takie kodo-
wanie nie nastąpi, tworzy się sposobność do zaistnienia
irytujących błędów wynikających z roztargnienia, które
czasem wydają się naturalnym elementem naszej codzien-
ności: to właśnie są zawieruszone okulary, zgubione klu-
cze, przeoczone spotkania itd.
Jednym ze sposobów na niedopuszczenie do rozbudo-
wanego kodowania jest zakłócenie lub odwrócenie uwa-
gi podczas nabywania nowej informacji. W badaniach nad
podzielnością uwagi uczestnicy eksperymentu dostają ze-
staw wyjściowych materiałów do zapamiętania, takich jak
Usta słów. historyjka bądź seria obrazków. W tym samym
czasie są proszeni o wykonanie dodatkowego zadania,
odciągającego ich uwagę od materiału, który mają zapa-
miętać. Na przykład mogą zostać poproszeni, aby w tym
samym czasie, gdy próbują nauczyć się listy słów do pó/-
niejszego sprawdzianu, śledzili ciąg dźwięków i zaznacza-
li, kiedy usłyszą wysoki lub niski ton. Podczas nauki mogą
być też proszeni o słuchanie serii liczb i reagowanie, gdy
pojawią się - jedna po drugiej - trzy kolejne liczby nie-
parzyste. W sytuacji uczenia się w warunkach podzielo-
nej uwagi ludzie wykazują skrajnie słabą pamięć, w po-
równaniu z sytuacją, gdy mogą poświęcić całą uwagę
zadaniu.
Ostatnie badania sugerują, że podzielona uwaga w cza-
sie kodowania nie zawsze uniemożliwia ludziom zarejestro-
wanie przynajmniej części informacji dotyczących zdarze-
nia. Badacze pamięci uważają, że warto rozróżnić dwa
sposoby, dzięki którym pamiętamy przeszłe doświadcze-
nia. Są to: wspomnienia i wrażenie znajomości. Wspomnie-
nie wymaga przywołania w umyśle specyficznych szczegó-
łów minionych zdarzeń, takich jak: gdzie dokładnie sie-
działeś w restauracji podczas kolacji w zeszłym tygodniu;
ton głosu obsługującego cię kelnera czy też rodzaj przy-
praw, którymi doprawiona była zamówiona przystawka w
stylu Cajun. Wrażenie znajomości wiąże się z bardziej
podstawowym odczuciem, iż coś się uprzednio wydarzyło,
ale bez przywoływania szczegółów. Możesz, na przykład,
zauważyć w restauracji przy sąsiednim stoliku kogoś, co
do kogo jesteś pewien, że go kiedyś poznałeś, a jednak nie
jesteś w stanie przypomnieć sobie jego nazwiska ani miej-
sca poprzedniego spotkania. Badania laboratoryjne wska-
zują, że podzielona uwaga ma bardzo silny wpływ na wspo-
mnienia, ale prawie żadnego na wrażenie znajomości. Zja-
wisko to bierze się najpewniej stąd, że podzielona uwaga
uniemożliwia nam rozbudowane opracowanie szczegółów
koniecznych później do wytworzenia wspomnienia, pozwą
la natomiast na zarejestrowanie podstawowych informa
cji, które potem wywołują w nas poczucie znajomości
Kiedy uwaga jest podzielona, ciągle możemy zarejestro
wac wystarczająco dużo informacji o twarzy, aby pr/\

74
ponownym kontakcie wydawała się nam znajoma, chociaż
nie zaangażowaliśmy się dostatecznie w rozbudowane
opracowanie informacji, aby móc później przypomnieć
sobie nazwisko, zawód czy inne szczegóły dotyczące danej
osoby.
Wiele błędów roztargnienia można zapewne wyjaśnić
jakimś rodzajem „podzielonej uwagi", która przenika
nasze codzienne życie. Mając myśli zajęte planowaniem
jutrzejszego ważnego wystąpienia i przeglądając swoje
notatki, kładziesz klucze samochodowe w nietypowym
miejscu. Albo myśląc, jaka kwota pozostała jeszcze na
twoim koncie po wypisaniu ostatniego czeku, zostawiasz
książeczkę czekową na stole w jadalni. Nawet jeśli jakieś
szczątkowe wrażenie znajomości rzeczy pozostaje ci z tych
sytuacji, nie wystarcza ono, aby zapobiec późniejszemu za-
pominaniu: musisz przecież być w stanie przypomnieć
sobie dokładnie, gdzie konkretnie położyłeś klucze czy
książeczkę czekową. Lew Lieberman, sześćdziesięciosied-
mioletni emerytowany profesor psychologii, opisuje szcze-
gólnie denerwujący przypadek tego typu:

Nie ma dnia, abym nie musiał poświęcać czasu na szukanie czegoś.


Dziś potrzebowałem nowych czeków do książeczki czekowej. Kiedy
poszedłem je wziąć, okazało się, że nic mam ostatniej wkładki z cze-
kami. Ewidentnie kiedyś wcześniej, nie mogąc znaleźć książeczki cze-
kowej, musiałem użyć czeku z kolejnej wkładki. Jednakże nie byłem
wstanie jej znaleźć i kompletnie nie pamiętałem, abym coś z nią ro-
bił. A więc, gdzie znikła wkładka?

Niewystarczająca uwaga w czasie kodowania może być


szczególnie ważnym czynnikiem w powstawaniu błędów
roztargnienia u osób starszych. Seria eksperymentów prze
prowadzonych przez psychologów Fergusa Craika i Lar
tyego Jacoby wskazuje, że starzenie się może powodować
stan przypominający coś w rodzaju chronicznie podzielo-
nej uwagi. Zaobserwowali oni podobny wzorzec działania
pamięci u osób starszych (sześćdziesięcio- i siedemdzie-
sięciolatków), którzy mieli możność poświęcić całą uwagę
docierającym do nich informacjom w fazie kodowania,
i u studentów college'u, których uwaga musiała być w tej
fazie podzielona.
Na przykład, w eksperymentach Jacoby'ego obie grupy
wykazały słabsze przypominanie minionych zdarzeń niż
grupa studentów, która w fazie kodowania poświęcała całą
uwagę nowym informacjom. Mimo to we wszystkich trzech
grupach wrażenie znajomości było na podobnym pozio-
mie. Podzielona uwaga ogranicza dostępny zasób środków
poznawczych - „dostawcy energii" napędzającego kodo-
wanie - które mogą zająć się docierającymi informacjami.
Podobnie Craik i inni argumentują, że starzenie się jest
związane z obniżeniem sprawności poznawczej, co skut-
kuje wzorcami zachowań przypominającymi te powodo-
wane przez podzieloną uwagę.
Luki w uwadze, które wywołują zapominanie przez roz-
targnienie, są szczególnie częste w przypadku rutynowych
czynności, które nie wymagają rozbudowanego kodowa-
nia. Na wczesnych etapach wykonywania skomplikowanych
działań, takich jak prowadzenie samochodu lub pisanie na
maszynie, musimy zwracać uwagę na dokładnie każd\
komponent takiej czynności. Ale gdy wraz z praktyka
nabieramy wprawy, potrzebujemy coraz mniej uwagi do
wykonania tych samych zadań, które początkowo wyma-
gały mrówczego wysiłku. Liczne eksperymenty pokazały
że praktyka w wielu różnych rodzajach zadań i sprawno-
ści powoduje przechodzenie od wykonania wymagające
go pełnej uwagi i wysiłku do wykonania automatycznego
angażującego uwagę w minimalnym stopniu lub w ogóle
„Włączenie automatyki" daje nam myślową swobodę
umożliwia skupienie się na sprawach nie związanych np
z prowadzeniem samochodu, które kiedyś pochłaniało ca!
kieni naszą uwagę. Ale automatyka kosztuje: praktyczna

76
zupełnie nie pamiętamy czynności wykonanych automa-
tycznie. W szczególności większość doświadczonych kie-
"Towców zna dobrze niepokojące przeżycie: jadą z prędko-
ścią sześćdziesięciu pięciu mil na godzinę sześciopasmo-
wą autostradą międzystanową i nagle uświadamiają sobie,
że nie pamiętają zupełnie drogi przebytej przez ostatnie
pięć mil. Doświadczony kierowca, zaabsorbowany sprawa-
mi nie mającymi nic wspólnego z prowadzeniem samocho-
du, polegając na dobrze wyuczonych czynnościach, które
pozwalają na bezpieczną jazdę nawet „na automatyce", nie
skupia się na tym, co dzieje się wokół niego, i dlatego nic
z tego nie pamięta. Ponad sto lat temu brytyjski powie-
ściopisarz Samuel Butler, który rozwinął ważną teorię
ewolucji umysłowej, przypisującej ogromne znaczenie roz-
wojowi zachowań zautomatyzowanych, wnikliwie scharak-
teryzował pamięć czynności automatycznych na przykła-
dzie pianisty koncertowego, który właśnie zagrał pięcio-
minutowy utwór:

Z tysięcy pojedynczych czynności, które wykonał w czasie pięciu


minut, od razu po zakończeniu nie będzie pamiętał niemal żadnej. Jeśli
przywoła w myślach cokolwiek poza głównym faktem, że grał taki a taki
utwór, będzie to zapewne fragment, który sprawił mu większą trud-
ność niż pozostałe i z któremu podobnymi nie miał do tej pory do
czynienia. Całą resztę zapomni tak zupełnie, jak oddech, który brał,
grając.

Ten rodzaj amnezji czynności automatycznych może


prowadzić do działających na nerwy sytuacji. To on jest
zapewne odpowiedzialny za zapomnienie, którego do-
świadczyłem, gdy automatycznie odłożyłem swoje okulary
w
nietypowe miejsce. Bywa gorzej: ludzie opisują ciągłe
Poszukiwanie okularów, które przed chwila odruchowo
zsunęli na czoło, lub przeczesywanie mieszkania w poszu-
kiwaniu kluczy, które trzymają w ręku. Moim najbardziej
frustrującym przypadkiem „amnezji odautomatycznej" jest
historia, która zdarzyła się po zakończeniu partii golfa
zeszłego lata. Odniosłem kije do samochodu i szykowałem
się do odjazdu. Zwykle podczas gry wkładam klucze sa-
mochodowe do torby golfowej, ale nie mogłem ich tam
znaleźć. Panikując, opróżniłem całą torbę - daremnie. Nie
znalazłem ich także w kieszeniach, więc wywnioskowałem,
że musiały wypaść mi z torby podczas gry. Zacząłem prze-
klinać pod nosem, zastanawiając się, co dalej robić. I wte-
dy kątem oka zauważyłem otwartą klapę bagażnika z klu-
czykami zwisającymi z zamka. Działając automatycznie,
użyłem wcześniej kluczy, aby otworzyć bagażnik, ale kom-
pletnie tego nie pamiętałem.
Techniki obrazowania mózgu zaczynają dostarczać nam
informacji o tym, co dzieje się w nim w warunkach podzie-
lonej uwagi i zachowań automatycznych. Tim Shallice
i jego współpracownicy przeprowadzali skanowanie PET
w czasie, gdy ochotnicy próbowali się nauczyć par słów.
Część skanowania przeprowadzono, gdy osoby te wyko-
nywały równocześnie łatwe zadanie rozpraszające, które
odbierało niewielką część ich uwagi: mieli przesuwać drą-
żek (zawsze w tym samym, przewidywalnym kierunku) przy
każdym przykładzie. Kolejne skanowanie zostało wykona-
ne, gdy ochotnicy wykonywali trudne zadanie rozprasza-
jące, odciągające ogromną część ich uwagi od kodowania
par słów. musieli przesuwać drążek, ale za każdym razem
w nowym, nieprzewidywalnym kierunku. Dolna część le-
wego płata czołowego była mniej aktywna podczas trud-
nego zadania rozpraszającego niż podczas łatwego. Jak do-
wiedzieliśmy się w poprzednim rozdziale, aktywacja dol-
nego rejonu lewego płata czołowego podczas kodowania
jest ściśle związana z późniejszym pamiętaniem bądź za-
pominaniem. Eksperyment Shallice'a sugeruje, że podzie-
lona uwaga uniemożliwia dolne] części lewego płata czo-
łowego odegranie swojej zwykłej roli w rozbudowanym
kodowaniu. Kiedy region ten nie jest zaangażowam

78
w kodowanie nowej informacji lub jest zaangażowany je-
dynie w minimalnym stopniu, następujące później przy-
pominanie będzie znacznie osłabione i zapewne pojawi
się typ zapominania charakterystyczny dla sytuacji roztar-
gnienia.
~" Podobne badania z użyciem obrazowania mózgu rów-
nież wiążą lewą dolną część płata czołowego z zachowa-
niem automatycznym. Neurolog Marcus Raichle i jego
grupa przeprowadzili skanowanie PET w czasie prezen-
towania ochotnikom serii rzeczowników pospolitych, do
których mieli podawać skojarzenia czasownikowe. Na
przykład po prezentacji słowa pies uczestnik mógł podać
słowo szczekać lub biegać. Kiedy badani wykonywali to
zadanie po raz pierwszy, generowanie czasowników wią-
zało się z rozległą aktywacją dolnej części lewego płata
czołowego (i wielu innych części mózgu). Aktywacja ta
prawdopodobnie odzwierciedla coś w rodzaju rozbudowa-
nego kodowania związanego z myśleniem o właściwościach
psów i różnych czynnościach, które psy wykonują. Ale
kiedy uczestnicy wyćwiczyli to zadanie, powtarzając je
z użyciem tych samych rzeczowników, i zaczęli podawać
skojarzenia czasownikowe szybciej i bardziej automatycz-
nie, aktywacja dolnej części lewego płata czołowego stop-
niowo się zmniejszała. Wynik ten nasuwa możliwość, że
zachowania automatyczne w codziennym życiu - zasadni-
cza przyczyna błędów roztargnienia - mogą wiązać się
z aktywnością właśnie tej części mózgu.
W nowszym badaniu z użyciem fMRI, przeprowadzo-
nym w moim laboratorium przez Anthony"ego Wagnera,
uzyskaliśmy kolejne dane świadczące o tym, jak zachowa-
nie automatyczne, odzwierciedlane przez redukcję aktyw-
ności w dolnej części lewej okolicy czołowej, działa prze-
cinko tworzeniu się żywych wspomnień. Badacze pamięci
wiedzieli już od czasów pionierskich prac Hermana
Ebbinghausa, prowadzonych ponad wiek temu. ze powta-
rzanie polepsza pamiętanie tego, co jest powtarzane. Co
więcej, rozłożenie kolejnych powtórzeń w dłuższym cza-
sie skutkuje lepszym pamiętaniem niż kumulowanie ich
w krótkim przedziale czasowym. Tak więc, jeżeli na przy-
kład chcesz przygotować się do testu, który masz zdawać
za tydzień i jesteś w stanie przerobić materiał dziesięcio-
krotnie, będzie lepiej, jeżeli rozłożysz powtarzanie na okres
całego tygodnia, zamiast ścieśniać je w czasie (studenci
często wybierają masowe napychanie się materiałem tuż
przed egzaminem, dzięki któremu można osiągnąć krót-
kotrwałe utrzymanie w pamięci wiadomości, podczas gdy
rozłożenie powtarzania w czasie generalnie powoduje lep-
sze wyniki długotrwałe).
Prezentowaliśmy ludziom słowa do odtworzenia pod-
czas późniejszego testu: albo na dzień wcześniej przed po-
wtórnym ich pokazaniem - było to powtarzanie rozłożo-
ne w czasie (tym razem z użyciem skanera), albo na kilka
minut wcześniej (powtarzanie skumulowane w czasie).
Zgodnie z przewidywaniami w teście lepiej wypadli ci,
którzy powtarzali słowa w dłuższym odstępie czasu. Co
najważniejsze, aktywacja dolnej lewej okolicy czołowej była
słabsza, kiedy badani ponownie widzieli słowa po kilku
minutach od pierwszej prezentacji, niż kiedy widzieli" je
następnego dnia. Powtarzanie słów w krótkim odstępie
czasu ewidentnie prowadziło do bardziej automatycznego
kodowania przy drugim powtarzaniu, z czym wiązała się
niższa aktywacja rzeczonego obszaru mózgu i w konse-
kwencji słabsze pamiętanie później. Wyniki te dobrze
pasują do wyników eksperymentu Raichle'a z generowa-
niem skojarzeń czasownikowych i mogą nam pomóc w zro-
zumieniu, dlaczego automatyczne kodowanie może pro-
wadzić do błędów pamięci opisywanych jako roztargnienie.
Automatyczne bądź powierzchowne poziomy kodowa-
nia mogą przejawiać się także w innych typach błędów roz-
targnienia. Jednym z najbardziej intrygujących jest „śle-
pata na zmianę". W badaniach ludzie obserwują przed-
mioty lub sceny zmieniające się w czasie. Eksperymenta-
tor dokonuje subtelnych bądź znacznych zmian, aby spraw-
dzić, czy ludzie je spostrzegają. „Ślepota na zmianę" ma
miejsce, kiedy osobom badanym nie udaje się dostrzec
zmiany dokonanej przez eksperymentatora. Psychologo-
wie Daniel Levin i Daniel Simons przeprowadzili jedne
z najbardziej pomysłowych badań dotyczących tego zjawi-
ska. Pokazywali na przykład badanym film, w którym mło-
dy blondyn siedzi przy biurku. Następnie wstaje, odcho-
dzi od biurka i opuszcza pokój. Scena przenosi się poza
pokój, w miejsce, z którego mężczyzna wykonuje telefon.
Obserwatorzy nie wiedzą, że mężczyzna siedzący za biur-
kiem i ten, który telefonuje, to dwie różne osoby (chociaż
obydwaj są młodymi blondynami w okularach, kiedy przyj-
rzeć im się uważnie, są w oczywisty sposób rozróżnialni).
Jedynie jedna trzecia widzów zauważyła zmianę.
W innym filmie pokazane są dwie kobiety siedzące
naprzeciw siebie przy stole, sączące colę i pogryzające
jedzenie w trakcie rozmowy. Kiedy kamera przechodzi od
jednej do drugiej, wszystko wydaje się całkiem zwykłe i pro-
zaiczne. Kiedy spytać osoby badane, co zmieniało się
w trakcie krótkiego filmu, zwykle odpowiadają, że nie za-
uważyły żadnej zmiany, albo wymieniają jedną. A jednak
w każdym ujęciu było wiele zmian w ubraniu kobiet, re-
kwizytach na stole itp.
Nieusatysfakcjonowani samym tylko pokazaniem zjawi-
ska ślepoty na zmiany, Levin i Simons zadali sobie pyta-
nie, czy takie efekty można zaobserwować w życiu codzien-
nym. Aby to sprawdzić, jeden eksperymentator pytał ko-
goś w campusie uniwersyteckim o drogę. Kiedy rozmawiali,
dwóch ludzi przechodziło pomiędzy nimi, niosąc drzwi, za
którymi ukryty był drugi eksperymentator. Za drzwiami
eksperymentatorzy zamieniali się miejscami i kiedy ludzie
niosący drzwi odchodzili, osobą pytającą o drogę był już
ktoś inny. Co znaczące, jedynie siedmiu z piętnastu bada-
nych odnotowało tę zmianę!
W kolejnych eksperymentach Simons pokazał jeszcze
bardziej dramatyczne efekty, uzyskane przez zawężenie
uwagi na obiekcie. Rozważ następujący scenariusz: gdy-
byś przyglądał się kręgowi ludzi odbijających piłkę do ko-
szykówki i ktoś ubrany w strój goryla wszedłby w ten krąg,
zaczął bić się w piersi, po czym wyszedł, oczywiście zauwa-
żyłbyś go natychmiast, nieprawdaż? Simons i psycholog
Chris Chabris sfilmowali taką scenę i pokazali ją osobom,
które prosili o obserwowanie ruchu piłki i liczenie odbić
wykonanych przez jednego z członków zespołu. Mniej
więcej połowa badanych nie zauważyła goryla. Skupieni
na podążaniu za ruchem piłki ludzie byli „ślepi" na inne,
poboczne obiekty i nie dostrzegali nagłej zmiany. To wy-
jaśnienie potwierdzają także dane pochodzące z podob-
nych badań eksperymentalnych z obrazowaniem mózgu.
Kiedy ludzie są proszeni o zwracanie uwagi na ciąg liter
nałożony na konturowe rysunki przedmiotów, części le-
wych płatów czołowego, skroniowego i ciemieniowego
reagują silniej na znaczące coś słowa niż na przypadkowe
litery. Ale kiedy badani są proszeni o zwrócenie uwagi na
rysunki, obszary te przestają reagować inaczej na słowa
i losowo ułożone litery - nawet gdy patrzą oni wprost na
ciągi literowe.
We wcześniejszych przykładach ślepoty na zmianę, gdy
ludzie mogli zwracać swobodnie uwagę na to, na co chcie-
li, zjawisko to pojawiało się prawdopodobnie dlatego, że
ludzie kodują cechy danej sceny na bardzo płytkim pozio-
mie, rejestrując ogólny sens sceny, ale niewiele z konkret-
nych szczegółów. Parafrazując Simonsa i współpracowni-
ków: trafne zauważenie zmiany pojawia się raczej wtedy,
gdy ludzie kodują w rozbudowany sposób dokładnie te
cechy, które odróżniają dwa zmieniane obiekty lub osoby.
W „badaniu / drzwiami" ludzie, którym nie udało się za-

82
uważyć, że zza drzwi wynurzyła się inna osoba, najczęściej
byli w średnim wieku lub jeszcze starsi. Studenci college'u
częściej zauważali zmianę. Starsi mogli postrzegać pierw-
szego (młodego) eksperymentatora generalnie jako „stu-
denta", podczas gdy studenci (dla których osoba pytająca
0 drogę była rówieśnikiem) kodowali obraz osoby bardziej
szczegółowo. Aby sprawdzić, czy studenci są bardziej po-
datni na niedostrzeganie zmiany, gdy kodują na poziomie
ogólnym, Simons i Levin powtórzyli „badanie z drzwiami",
odziewając eksperymentatorów w stroje robotników bu-
dowlanych. Studenci mogliby teraz postrzegać ich w bar-
dziej ogólnych kategoriach i zatem wykazać wyższą skłon-
ność do „ślepoty na zmianę". I tak było: jedynie czterech
z dwunastu studentów zwróciło uwagę na to, że zza drzwi
pokazał się inny robotnik, pytający o drogę. A zatem po-
wierzchowne kodowanie, które nie wychodzi poza ogólny
obraz, skutkuje słabszym rozpoznaniem szczegółów sceny
1 w konsekwencji podatnością na „ślepotę na zmianę".
Ślepotę na zmianę można (przynajmniej częściowo) przy-
pisać do tego samego rodzaju czynności automatycznego
kodowania, które nieraz zmuszają nas do szukania okula-
rów spoczywających nad naszym czołem lub kluczy ściska-
nych w dłoni.

PAMIĘTANIE O TYM, CO CHCESZ ZROBIĆ

W monumentalnych dociekaniach nad własną pamięcią -


W poszukiwaniu straconego czasu - Marcel Proust, pragnąc
odtworzyć utracone chwile z dzieciństwa, zdaje się trafnie
ujmować, po co potrzebna jest nam pamięć: tworzy ona
połączenie pomiędzy przeszłością i teraźniejszością. A jed-
nak w codziennym życiu pamięć dotyczy w tym samym
stopniu przeszłości, co przyszłości. Wszyscy znamy te zda-
jące się nie mieć końca listy rzeczy do zrobienia, które mają
przypominać nam to, o czym powinniśmy pamiętać w przy-
szłości. Kupić mleko i płatki w drodze do domu, zadzwo-
nić w sprawie rezerwacji lotu, zostawić maszynopis w po-
koju współpracownika, potwierdzić jutrzejsze spotkanie na
lunchu, wysłać raty kredytu hipotecznego w terminie; prze-
nieść pieniądze z lokaty na konto a vista - spis mógłby ciąg-
nąć się bez końca.
Obecnie psychologowie używają terminu: pamięć pro-
spektywna (ang. prospective niemoty), aby opisać pamię-
tanie o rzeczach do zrobienia w przyszłości. Wcześniej
badacze niemal wyłącznie zajmowali się rzeczami minio-
nymi, które stanowiły obiekt tęsknoty w dziele Prousta,
pomimo że ludzie wyrażają więcej zainteresowania zapa-
miętaniem tego, co mają zrobić, w porównaniu z retrospek-
tywnie nastawionymi aspektami pamięci. Może tak się
dziać dlatego, że kiedy pamięć retrospektywna zawodzi -
zapomnimy nazwiska, zdarzenia albo pomylimy miejsce
lub czas dwóch zdarzeń - to pamięć jest postrzegana jako
zawodna. Ale gdy zawiedzie pamiętanie prospektywne -
zapomnimy o umówionym spotkaniu albo wysłaniu pacz-
ki, którą komuś obiecaliśmy - to jako zawodna postrzega-
na jest osoba. Zapomniałeś kiedyś wysłać miesięczną ratę
spłaty kredytu hipotecznego albo obciążenia karty kredy-
towej? Jeżeli tak, to wiesz, że wadliwa pamięć nie jest wy-
starczającym usprawiedliwieniem, aby uniknąć płacenia
karnych odsetek. Błędy roztargnienia dotyczące pamięci
prospektywnej są denerwujące nie tylko ze względu na ich
pragmatyczne konsekwencje, ale także dlatego, że inni
mają tendencję do interpretowania ich jako świadczących
o wiarygodności osoby, a nawet jej charakterze, w sposób,
w jaki słaba pamięć retrospektywna nie jest odczytywana.
Dlaczego pamięć prospektywna zawodzi? Aby zacząć
odpowiadać na to pytanie, posłużę się rozróżnieniem po
raz pierwszy zaproponowanym przez psychologów Gille-
sa Einsteina i Marka McDaniela. Wyróżnili oni pamięć

84
prospektywną opartą na zdarzeniach oraz opartą na cza-
sie. Typ pierwszy obejmuje pamiętanie o wykonaniu zada-
*" nia w momencie, kiedy nastąpi określone zdarzenie. Jeśli
twój przyjaciel Frank mówi, „Jak zobaczysz Harry'ego dziś
w biurze, powiedz mu, żeby do mnie zadzwonił", to prosi
cię o zapamiętanie, że masz wykonać określoną czynność
(powiedzieć Harry'emu, żeby zadzwonił do Franka), kie-
dy nastąpi pewne zdarzenie (spotkasz Harry'ego w biurze).
Pamięć prospektywną oparta na czasie, w przeciwieństwie
do pierwszej odmiany, obejmuje pamiętanie o wykonaniu
czynności w określonym czasie w przyszłości. Pamiętanie
o wyjęciu ciasteczek z pieca po dwudziestu minutach albo
o zażyciu lekarstwa o jedenastej wieczorem to przykłady
zadań związanych z pamięcią prospektywną opierającą się
na czasie.
Zapominanie może następować z różnych powodów
w zależności od tego, czy mamy do czynienia z zadaniem
dotyczącym pamięci prospektywnej opartej na zdarzeniach,
czy na czasie. W zadaniach pierwszego typu problemy po-
jawiają się wtedy, gdy zdarzenie, które miało wywołać przy-
pomnienie o czynności do wykonania, nie spełni swojej roli;
na przykład widzimy Harry'ego w biurze, ale nie przypomi-
na nam się, że mamy mu powiedzieć o telefonie do Franka.
W zadaniach drugiego typu jest inaczej - problemy poja-
wiają się zwykle, ponieważ nie udaje się nam utworzyć lub
natrafić na wskazówkę, która przypomniałaby o zamierzo-
nej czynności. Kiedy mam wziąć lekarstwo o jedenastej
wieczór, albo muszę spontanicznie pamiętać o tym właśnie
o jedenastej, albo wcześniej powinienem pomyśleć o zaaran-
żowaniu wskazówek, które ułatwiłyby mi przypomnienie
sobie o lekarstwie właśnie o jedenastej. Wiedząc, że praw-
dopodobnie przed jedenastą będę myl zęby przed położe-
niem się spać, kładę, na przykład, tabletkę koło umywalki,
gdzie nie mogę jej nie zauważyć. Z tej perspektywy pamięć
prospektywną oparta na zdarzeniach wymaga zrozumienia.
dlaczego klucze czy wskazówki czasem spontanicznie wy-
wołują przypomnienie o zamierzonej czynności, a czasem
nie. Pamięć oparta na czasie zaś wymaga zrozumienia, jak
tworzymy wskazówki, które potem pomagają nam w pa-
miętaniu.
Najpierw zajmijmy się pamięcią prospektywną opartą
na zdarzeniach. Frank poprosił cię, żebyś przekazał Har-
ry'emu prośbę o telefon, ale zapomniałeś to zrobić. Fak-
tycznie widziałeś Harry'ego, ale nie przypomniałeś sobie
o wiadomości od Franka, bo ktoś wspomniał o zakładzie,
który dotyczył studenckich mistrzostw w koszykówce od-
bywających się poprzedniego wieczora, a który zrobiłeś z
Harrym. Zanim usiadłeś do pracy, przechwalałeś się chwilę
swoim zwycięstwem. Kiedy później Frank pyta cię, co
stało się z Harrym, przepraszasz go wylewnie i głośno się
zastanawiasz, cóż takiego strasznego stało się z twoją
pamięcią. Najprawdopodobniej nic złego. Pamięć pro-
spektywną nie zadziałała, ponieważ osoba Harry'ego po-
tencjalnie może przypominać ci o wielu innych rzeczach,
oprócz wiadomości od Franka. Najlepsze „wyzwalacze"
dla pamięci prospektywnej to zazwyczaj wysoce rozróż-
nialne wskazówki, dla których mamy niewiele skojarzeń
w pamięci długotrwałej, dzięki czemu na ogół nie przypo-
minają nam o innych, nieistotnych w tym momencie spra-
wach.
Eksperymenty Gillesa Einsteina i Marka McDaniela
używające prostych laboratoryjnych odpowiedników pa-
mięci prospektywnej opartej na zdarzeniach pokazują
wagę wyrożnialnosci wskazówek. Uczestnikom dawano do
nauczenia się listę słów. Zadaniem angażującym pamięć
prospektywną było, dla części badanych, zapamiętanie, że
trzeba nacisnąć guzik, kiedy pojawi się określone, znajo-
me słowo, dajmy na to film, albo też (dla innych uczestni-
ków) zapamiętanie, że trzeba nacisnąć guzik, gdy pojawi
się określone, ale nieznajome słowo, na przykład pozba-

86
wionę sensu jolif. Einstein i McDaniel przypuszczali, że
ludzie, mając wiele różnych skojarzeń ze słowem film,
mogą czasem myśleć o nich, zamiast naciskać guzik. Nie
mieli oni natomiast żadnych skojarzeń z jolif, a więc nie-
adekwatne informacje nie powinny ich rozpraszać i powo-
dować zapominania o naciśnięciu guzika. Faktycznie, wy-
niki pokazały, że badani znacznie częściej pamiętali o na-
ciskaniu guzika, gdy wskazówką było jolif, niż gdy było to
słowo film.
Aby dopomóc w przyszłym przypomnieniu sobie cze-
goś, wskazówka powinna być nie tylko wyróżnialna, ale
także wystarczająco informatywna. Ile razy notowałeś
numer telefonu, pod który miałeś zadzwonić, a następnie
odkrywałeś, że nie pamiętasz, czyj to jest numer? Odwie-
dzałem kiedyś college, aby wygłosić wykład o pamięci.
Sekretarka mojego gospodarza pokazała mi notkę, którą
nagryzmoliła sobie wcześniej tego samego dnia na kartecz-
ce samoprzylepnej. Było tam napisane jedynie „Nat". Nie
miała pojęcia, kogo lub co miała na myśli, pisząc to słowo.
Kiedy robimy dla siebie jakąś notkę, pełna informacja na
temat sprawy jest nam dostępna w pamięci roboczej, a więc
notka wydaje się całkowicie adekwatna. Możemy wtedy nie
wziąć pod uwagę podstawowego wniosku wypływającego
z poprzedniego rozdziału: pamięć często jest przemijają-
ca. Notatka, która wydawała się oczywista, gdy związane
z nią informacje były dostępne w pamięci roboczej, staje
się zaszyfrowaną - i frustrującą - zagadką po zatarciu in-
formacji w pamięci. Aby wspomóc przyszłe przypomina-
nie, sporządzając notki, musimy uwzględnić tak wiele
szczegółów z pamięci roboczej, jak tylko jest to możliwe.
Pamięć prospcktywna oparta na zdarzeniu może takie
zawieść, ponieważ jesteśmy tak zajęci innymi sprawami i po-
święcamy tak niewiele uwagi zdarzeniu, o które chodzi, ze
spontanicznie nie przypomnimy sobie niczego. Jeżeli zoba-
czyłeś Harryego w biurze na kilka minut przed ważną pre-
zentacją, którą miałeś zrobić w obecności swojego dyrekto-
ra naczelnego, mogłeś poświęcać tyle wysiłku umysłowego
na przygotowanie się do tego wystąpienia, że widok Har-
ry'ego nie zdołał wywołać u ciebie żadnego skojarzenia.
Eksperymenty z użyciem wariantów procedury Einsteina-
-McDaniela potwierdzają tę możliwość. Badanym pokazy-
wano listę słów i proszono o pamiętanie, że przy określo-
nym słowie powinni nacisnąć guzik. Część badanych wyko-
nywała też zadanie wymagające uwagi. Na przykład, w jed-
nym eksperymencie część osób miała jak najszybciej
wypowiadać ciąg liczb w losowym porządku, jednocześnie
czytając słowa i pamiętając o wykonywaniu zadania doty-
czącego pamięci prospektywnej. W porównaniu z grupą,
która mogła wypowiadać liczby spokojnie, osoby, którym
narzucono szybkie tempo, wykazały się o wiele większą licz-
bą luk pamięci prospektywnej - to znaczy częściej zapomi-
nały nacisnąć guzik, gdy pojawiało się wskazane słowo. Były
one zajęte, próbując szybko wypowiadać liczby w losowym
układzie, więc słowa-wskazówki często nie zdołały im przy-
pomnieć, co powinny były zrobić. Podobnie dzieje się, gdy
ktoś zajęty przygotowywaniem wystąpienia zapomina o prze-
kazaniu wiadomości koledze z pracy spotkanemu w trakcie
przygotowań. W innych eksperymentach, w których uczest-
nikom dawano dodatkowe zadania nie angażujące zbytnio
myśli, takie jak ciągłe powtarzanie słowa the w trakcie czy-
tania słów, przy jednoczesnym pamiętaniu o naciskaniu
guzika, gdy pojawi się wyznaczone słowo, pamięć prospek-
tywna się nie pogarszała.
Niedawny eksperyment z zastosowaniem skanowania
PET, którego celem było zbadanie aktywności mózgu
w czasie wykonywania zadań związanych z pamięcią pro-
spektywną opartą na zdarzeniach, lepiej naświetla wcześ-
niejsze wyniki. Badanym, pod kontrolą skanera, polecano
powtarzanie serii słów. Mieli jeszcze pamiętać o klaska-
niu, gdy wypowiedzą określone słowo. Takie zadanie wią

88
zało się z silniejszą aktywacją kilku obszarów płata czoło-
wego, w porównaniu z sytuacją, gdy badani powtarzali sło-
wa, ale nie musieli pamiętać o wykonaniu później dodat-
kowej czynności. Niektóre z tych obszarów wcześniej wska-
zywano jako odpowiedzialne za pamięć roboczą -
przechowywanie informacji on-line w krótkich odcinkach
czasu. Chociaż ciągle nie wiemy, jak takie wyniki labora-
toryjne mają się do codziennych błędów roztargnienia,
można pokusić się o przypuszczenie, że pewne obszary
płata czołowego, które wykazywały podwyższoną aktywa-
cję podczas pamiętania prospektywnego, są „przechwyty-
wane" przez rozpraszające czynności, zajmujące nas i przy-
czyniające się do pogorszenia tego typu pamiętania. Zo-
baczmy, na przykład, co może się dziać, gdy zostaniemy
poproszeni o przekazanie wiadomości współpracowniko-
wi, ale jesteśmy zajęci wymaganiami rywalizującego zada-
nia - myśleniem o tym, co powiedzieliśmy, a czego nie,
podczas spotkania, które z tą osobą odbyliśmy dziś rano.
Te obszary płata czołowego, które mają znaczenie dla
dobrego pamiętania prospektywnego, mogą być zajęte
przez nasz wewnętrzny monolog i przez to nie odegrać
swojej zwykłej roli w umożliwieniu przyszłego przypomnie-
nia sobie o prośbie. Skutkiem tego będzie porażka w roz-
poznaniu zdarzenia jako wskazówki przypominającej o wy-
konaniu zamierzonej czynności.
Zestresowani przedstawiciele pokolenia powojennego
wyżu demograficznego, którzy martwią się, że każda nowa
pomyłka pamięciowa związana z roztargnieniem sygnali-
zuje obniżenie sprawności umysłowej z powodu ich wieku
lub wręcz początki choroby Alzheimera, powinni znaleźć
pocieszenie w odkryciu, że wskazówki dotyczące przyszłych
działań często nie wywołują przypomnienia o nich, gdy
ludzie są zajęci sprawami wymagającymi poświęcenia
uwagi. Źródłem kłopotów niepokojących osoby w średnim
wieku może równie dobrze być nawał konkurujących ze

89
sobą spraw zawodowych i osobistych, które absorbują ich
energię umysłową i obniżają efektywność wskazówek
mających przypominać im o wykonywaniu przyziemnych,
ale koniecznych czynności. Kiedy dana wskazówka przy-
pomni o wykonaniu określonego zadania, nie ma już pro-
blemu, co trzeba zrobić.
Starzenie się ma bardziej zauważalny wpływ na zada-
nia wymagające pamięci prospektywnej opartej na czasie.
Kiedy mamy pamiętać o wzięciu lekarstwa przed pójściem
spać, musimy sami wymyślić jakieś wskazówki, które nam
o tym przypomną. Na przykład w badaniach laboratoryj-
nych Einsteina i McDaniela starsi i młodsi dorośli byli
proszeni o pamiętanie o naciśnięciu przycisku po dziesię-
ciu lub dwudziestu minutach. Aby pomóc badanym w kon-
trolowaniu upływu czasu, ustawiano za nimi zegarek.
W tym badaniu osoby starsze zapominały nacisnąć przy-
cisk istotnie częściej niż osoby młodsze. Bez dostępnej
wskazówki do wyzwolenia przypomnienia starsi byli mniej
skłonni do przejawienia czynności sami z siebie. Wynik ten
dobrze pasuje do innych danych wskazujących, że dla osób
starszych samodzielne inicjowanie przypominania jest
zadaniem trudnym, zapewne dlatego, że wymaga aktyw-
ności znacznych zasobów poznawczych, która maleje
z wiekiem.
Osoby starsze mogą jednak dobrze radzić sobie z zada-
niami dotyczącymi pamięci prospektywnej opartej na cza-
sie, dzięki przekształcaniu ich w zadania oparte na zda-
rzeniu, czyli dzięki wymyślaniu wskazówek, które mogą być
dostępne w określonym momencie, aby przypomnieć
o tym, co mają zrobić. Niektórzy starsi badani, poprosze-
ni przez eksperymentatora o wykonanie telefonu o wyzna-
czonej godzinie, przekształcali to oparte na czasie zada
nie, wiążąc je ze zdarzeniem pojawiającym się w ich co-
dziennym życiu w tym samym czasie, gdy powinni byli
wykonać polecenie. Na przykład, jedna z uczestniczek
położyła sobie notkę przypominającą o telefonie obok
zlewu, a inny badany powiązał dzwonienie z poranną kawą.
Wyniki te mają konsekwencje dla takich codziennych,
ale ważnych zadań angażujących pamięć prospektywną, jak
przyjmowanie lekarstw. Wielu starszych ludzi zażywa róż-
ne lekarstwa i branie ich o określonej porze ma zasadni-
cze znaczenie dla ich zdrowia. Ankiety wskazują, że około
30 do 50% ludzi starszych nie stosuje się do harmonogra-
mu zażywania lekarstw. Bezpośrednie obserwacje poka-
zują, że dotyczy to przede wszystkim osób po siedemdzie-
siątce lub osiemdziesiątce. „Młodzi" staruszkowie (po
sześćdziesiątce) generalnie nie mają z tym kłopotów. Jak
wcześniej pokazałem, branie lekarstwa o jedenastej wie-
czorem, będące zadaniem opartym na czasie, można prze-
kształcić w zadanie oparte na zdarzeniu przez, powiedz-
my, położenie lekarstwa obok szczoteczki do zębów, jeże-
li regularnie myjemy zęby przed położeniem się spać o tej
godzinie. Na słabą punktualność w przyjmowaniu lekarstw
wpływa wiele czynników, ale można osiągnąć poprawę
sytuacji przez przeformułowanie zadania opartego na cza-
sie w zadanie oparte na zdarzeniu.
Pamięć prospektywną oparta na czasie zapewne zawo-
dzi jeszcze częściej niż pamięć oparta na zdarzeniach,
ponieważ ludzie są tak zajęci innymi sprawami, że nawet
nie próbują ustalić odpowiednich wskazówek pomagają-
cych w przypominaniu. W badaniu, w którym wymagano
od uczestników wykonania telefonu o określonym czasie,
najczęstszą przyczyną niewykonania zadania, jaką poda-
wali sami badani, było to, że byli „zajęci", albo „rozpro-
szeni" przez coś. Niestety, często jedynie napominamy
siebie, aby pamiętać o zrobieniu czegoś w przyszłości,
zamiast ustalić konkretny bodziec - zdarzenie, które nam
o tym przypomni. Siedząc w domu przy biurku, powtarzasz
sobie sumiennie: „Nie zapomnij o opłaceniu jutro wydat-
ków z karty kredytowej". Ale jeżeli nie przekształcisz tego
zadania opartego na czasie w zadanie oparte na zdarze-
niu przez znalezienie wskazówki, takiej jak położenie ra-
chunku w miejscu, na które spojrzysz jutro rano przed wyj-
ściem do pracy, rachunek najprawdopodobniej pozosta-
nie niezapłacony na wierzchu twojego biurka. Psycholog
Susan Whitbourne opowiedziała rai szczególnie irytujący
przypadek tego typu:

Przed dwudniową podróżą do Baltimore „powiedziałam" sobie, że


rano, kiedy nie będę już potrzebować w domu pojemnika do szkiei
kontaktowych, koniecznie muszę go zapakować. Jednakże zapomnia-
łam to zrobić, o czym przekonałam się wieczorem w hotelu, gdy po-
szukiwałam go w swojej torbie. Zauważywszy dwie szklanki z poręcz-
nymi papierowymi pokrywkami, pomyślałam, że włożę do każdej po
soczewce, przykryję i wszystko będzie w porządku. Byłam już dosyć
zmęczona po całodziennej podróży i wieczornych spotkaniach. Rano
podeszłam do umywalki i ze zgrozą zobaczyłam, że jedna ze szklanek
została przestawiona i jest pusta. Szklanka wody, którą wzięłam sobie
w środku nocy, zawierała to małe szkiełko, które nie miało już więcej
wspomagać mojego oka. Na szczęście byłam w stanie wygłosić wykład,
mając tylko jedno szkło kontaktowe, ale było to wyjątkowo niemiłe
doświadczenie, nie wspominając już o kosztach tej wpadki pamięcio-
wej.

Poza niebezpieczeństwem zdrowotnym związanym z po-


łknięciem szkła kontaktowego błąd roztargnienia Whit-
bourne doprowadził do względnie łagodnego, choć irytu-
jącego rezultatu. Niestety, w innych sytuacjach z luki
w przypominaniu opartym na czasie mogą wyniknąć po-
ważniejsze konsekwencje.
Frapującym przypadkiem jest kontrola ruchu powietrz
nego. Kontrolerzy często znajdują się w sytuacjach, kiedy
muszą zarzucić wykonywanie jakiejś czynności i pamiętać,
aby wykonać ją później. Na przykład jeżeli pilot pross
o zwiększenie wysokości lotu, nie można jej przyznać, do-
póki nie przelecą samoloty znajdujące się w pobliżu. Kon-
troler musi zapamiętać, aby dać zezwolenie później. Aby
wspomóc własną pamięć, kontrolerzy używają prostokąt
nych papierowych pasków, zwanych „paskami przebiegu
lotu", które zawierają informacje o wysokości, trasie, por-
cie przeznaczenia i innych parametrach lotu, za który dany
kontroler jest odpowiedzialny. Kontroler, który odbiera
prośbę o zwiększenie wysokości, mógłby, na przykład, użyć
paska danego lotu jako wskazówki, zaznaczając coś na nim
lub oddzielając go od innych pasków.
Paski przebiegu lotu zostaną w końcu zastąpione przez
elektroniczne, zautomatyzowane listy, którymi kontrole-
rzy nie będą mogli fizycznie manipulować. Aby pomóc
w ustaleniu, jak kontrolerzy mogliby używać takich wska-
zówek jak najefektywniej, badacze z University of Okla-
homa we współpracy z Federalną Agencją Lotnictwa (Fe-
deral Aviation Administration) przeprowadzili symulacyj-
ne badanie kontroli ruchu lotniczego. Wyobraź sobie
kontrolera, który właśnie odroczył prośbę lotu Delta 692
o większą wysokość, dopóki nie ustanie trwający właśnie
ruch, i wprowadził do komputera przyszłe polecenie, aby
przypomniało mu samemu o wydaniu pozwolenia dla Delty
692 za minutę. Jedną z możliwości jest sprawienie, aby
wskazówka elektroniczna była widoczna przez minutowy
czas oczekiwania, aby pomóc kontrolerowi w „powtarza-
niu sobie" polecenia, ale niewidoczna w momencie, kiedy
polecenie trzeba wydać. Inną możliwością jest, aby elek-
troniczna wskazówka była widoczna tylko w momencie, gdy
polecenie powinno zastać przypomniane i wydane. A trze-
cia możliwość to taka, aby była ona widoczna zarówno
w czasie odroczenia wydawania polecenia, jak i w momen-
cie zamierzonego przypomnienia. Porównaliśmy to z sy-
tuacją braku jakiejkolwiek wskazówki elektronicznej. Przy-
pominanie prospektywne polepszało się jedynie wtedy, gdy
wskazówka była widziana dokładnie w momencie, kiedy
miało nastąpić „odpamiętanie" polecenia. Wskazówka wi-
dziana jedynie podczas oczekiwania na wydanie polece-
nia nie przynosiła korzyści. Również wskazówka widziana
zarówno w czasie oczekiwania, jak i w momencie odpo-
wiednim na wydanie polecenia nie była bardziej skutecz-
na w porównaniu z sytuacją, gdy pojawiała się jedynie
w momencie, w którym polecenie powinno być wydane.
O tym, że dostępność wskazówki w momencie, w któ-
rym zamierzona czynność powinna zostać wykonana, jest
ważniejsza niż wcześniejsze przypomnienie o konieczno-
ści jej wykonania, przekonałem się boleśnie, kiedy pew-
nego ranka odebrałem telefon od własnej żony. Przypo-
minała mi o zostawieniu gotówki dla naszej pomocy do-
mowej, która miała przyjść jak zwykle co tydzień tego dnia.
Przypomniała mi również, żebym nie włączał alarmu, bo
pomoc nie zna kodu. Od razu wyjąłem pieniądze i położy-
łem je na stole kuchennym. Wróciłem następnie do tego.
co właśnie robiłem (pisałem właśnie ten rozdział), a po-
tem wyszedłem do pracy. Dwie godziny później dostałem
wiadomość od przyjaciela, który został poinformowany
przez firmę ochroniarską, że w naszym domu wyje syrena
alarmowa. Policja przybyła niezwłocznie i nasza pani do
sprzątania została postawiona przed kłopotliwym zada-
niem wytłumaczenia, że miała zamiar posprzątać dom.
a nie „sprzątnąć" to, co w nim mamy. Zalecenie żony, że-
bym zostawił pieniądze, zadziałało, ponieważ mogłem zro-
bić to natychmiast. Ale jej prośbę, abym nie włączał alar-
mu, musiałem odłożyć na później, upominając siebie sa-
mego, żebym o niej nie zapomniał (podobnie jak Susan
Whitbourne powiedziała sobie, że ma zapakować pojem-
nik do szkieł kontaktowych). Niestety, ostatecznie zapo-
mniałem o tym, gdyż wskazówka nie była dostępna wtedy,
gdy powinienem powstrzymać się przed włączeniem alar
mu, opuszczając dom kilka godzin później.
Ponieważ pamięć prospektywna tak silnie zależy od
dostępności wskazówek wyzwalających zamierzoną czyn-
ność, najefektywniejszym sposobem unikania porażek z nią
związanych a wynikających z roztargnienia jest zadbanie
o zewnętrzną pomoc dla pamięci i stosowanie jej. I tak
wskazówka, aby była jak najbardziej efektywna, powinna
spełniać dwa kryteria opisane wcześniej: musi być wystar-
czająco informatywna i dostępna w momencie, gdy czyn-
ność ma zostać wykonana. Przysłowiowe zewnętrzne wspo-
maganie pamięci - sznurek zawiązany na palcu [polski
supeł zawiązany na chusteczce - przyp. tłum.] - spełnia
drugi z tych warunków, ale pierwszego nic. Obwiązanie
palca sznurkiem jest potencjalnie pomocne, ponieważ jest
zawsze widoczne. Ale wystawia nas na niebezpieczeństwo
kłopotów tego samego rodzaju, jak ten, który miała sfru-
strowana sekretarka, nie mogąca odgadnąć, co miała na
myśli, pisząc „Nat": łatwo jest zapomnieć, o czym miał
przypominać sznurek. Nawet jeżeli spisujemy wystarczają-
co dokładnie, co mamy do zrobienia, musimy cały czas
mieć pewność, że notka będzie łatwo dostępna wtedy,
kiedy powinniśmy wykonać daną czynność. Kartki samo-
przylepne poukrywane w naszych torebkach i notatnikach,
do których nigdy nie zaglądamy, mogą zawierać wszystkie
niezbędne informacje, ale nie rozwiążą problemu, jeśli do
nich nie zajrzymy.
Wiele szkół podstawowych i średnich rozwinęło efek-
tywne programy stosowania zewnętrznego wspomagania
pamięci, aby walczyć z bardzo pospolitym wśród uczniów
błędem roztargnienia: zapominaniem o zrobieniu pracy
domowej. Na przykład, w jednej ze szkół w okolicy Atlan-
ty uczniowie zapisują, co jest zadane, w specjalnym zeszy-
cie do planowania, a rodzice są proszeni o codzienne
podpisywanie go. Dyrektor szkoły sprawdza zeszyty i tym,
którzy mają podpisy z całego tygodnia, przyznaje w nagro-
dę lody lub cukierki. W innej szkole, w celu upowszech-
nienia takiego zeszytu, używa się go jako przepustki do
auli, a w jeszcze innej jest on wymagany przy wodotrysku
i przy wchodzeniu do łazienki. Nieformalne doniesienia
mówią o obniżeniu liczby uwag za brak pracy domowej.
Wiele efektywnych, codziennych sposobów wspomaga-
nia pamięci, które uważamy za oczywiste, spełnia oba
kryteria, informatywności i obecności, w momencie odpa-
miętywania. Gwiżdżący czajnik przypomina ci dokładnie,
co masz zrobić, dokładnie wtedy, kiedy masz to zrobić.
Podobnie niektóre żelazka z elektronicznym czujnikiem
mają alarm dźwiękowy, który włącza się, kiedy zbyt długo
stoją na płask. Są już dostępne znacznie bardziej wyrafi-
nowane urządzenia elektroniczne mające pomagać nam
w zapisywaniu i planowaniu naszych przyszłych działań.
Dzięki ankiecie przeprowadzonej we wczesnych latach
dziewięćdziesiątych zidentyfikowano trzydzieści rodzajów
dostępnych w sklepach urządzeń wspomagających pamięć,
a bez wątpienia lista ta wydłużyła się w ciągu ostatniego
dziesięciolecia. Co ciekawe, różnice w postrzeganej uży-
teczności poszczególnych typów wspomagania występowały
w zależności od wieku i stylu życia. Młodzież i dwudzie-
stolatkowie byli najbardziej zainteresowani wspomaganiem
typu „high-tech", na przykład elektronicznymi notatnika-
mi, których można używać w szkole i w pracy. Osoby
w średnim wieku, mające rodziny, za najbardziej użytecz-
ny uznawały sprzęt zmniejszający zapominanie o pracach
do wykonania w domu, taki jak „żelazko z pamięcią". Naj-
starsi, przeważnie emeryci, byli najbardziej zainteresowa-
ni produktami pomagającymi w wykonywaniu codzien-
nych, rutynowych zadań w domu i poza nim, takimi jak
„przypominacz o kwiatkach", który wsadzony do ziemi
dzwoni, kiedy kwiaty trzeba podlać.
Kiedy Joseph Tsien i jego grupa badawcza opublikowali
swoje przełomowe badanie nad polepszaniem pamięci
u myszy przez manipulacje genetyczne, media gubiły się
w domysłach dotyczących leków najnowszej generacji,
które mogłyby całkowicie położyć kres zapominaniu.
A jednak Narodowa Mistrzyni Pamięci z roku 1999 Tatia-
na Cooley ciągle zapomina o rzeczach do zrobienia i usi
łuje przezwyciężyć błędy swojej pamięci spowodowane roz-
targnieniem. Wciąż nie ma gwarancji, że jakiekolwiek przy-
szłe leki - nawet jeśli będą zapobiegać nietrwałości pamięci
- zmniejszą także nasze roztargnienie. Jednakże, jak od-
kryła Cooley, zwalczanie tej przypadłości nie wymaga in-
terwencji genetycznych: kartki samoprzylepne, na których
polega, czy inne bardziej wyrafinowane zewnętrzne spo-
soby wspomagania pamięci, są adekwatnymi środkami za-
pobiegawczymi, jeśli używa się ich efektywnie. Roztargnie-
nie jest najbardziej kłopotliwe dla osób zabieganych, któ-
re ciągle próbują pogodzić ze sobą wiele zadań, a zatem
nieustannie organizują swoją przyszłość. Psycholożka El-
len Langer zwróciła uwagę, że zawieruszenie kluczyków
samochodowych albo okularów zwykle oznacza, że poświę-
camy swoje zasoby poznawcze sprawom większej wagi:
zmagamy się z osobistym dylematem albo myślimy, jak dać
sobie radę z nadchodzącym spotkaniem w pracy. Ale czy
są także roztargnione myszy, zajęte tyloma ważnymi spra-
wami, że prowadzi to do zachowań automatycznych i zwią-
zanego z tym zapominania? A może mamy specjalny gen
odpowiedzialny za typ zapominania, który mógłby pomóc
w przezwyciężaniu takich problemów z pamięcią? Jeżeli
taki gen istnieje, to czy chcielibyśmy zrobić z niego uży-
tek? To wszystko intrygujące pytania bez jednoznacznych
odpowiedzi. Podejrzewam jednak, że w przewidywalnej
przyszłości kierunek w wynikach przeciwstawiania się roz-
targnieniu wyznaczać będzie nie inżynieria genetyczna, lecz
poznawcza.
Rozdział 3

3RZECH BLOKOWANIA

- Jak nazywa się to coś, co chciałem poradzić twojej mamie, żeby


iżyla?
- Poczekaj sekundę. Wiem.
- Wiesz, co mam na myśli?
- To na sen czy na niestrawność?
- Mam to na końcu języka.
- Czekaj sekundę. Czekaj. Wiem to.

W tej wymianie zdań z powieści Dona DeLillo „Un-


derworld" Nick Shay i jego żona, Marian, oddają poczu-
cie zaniepokojenia, jakie wiąże się z dobrze znanym, ale
frustrującym doświadczeniem: zablokowaniem informa-
cji, o której wiemy, że ją znamy. Czasem zdarzenie takie
jest czymś więcej niż tylko umiarkowanie denerwującą
osobliwością, jak w przypadku Nicka i Marian. W innych
kontekstach może wywołać silny niepokój. Na przykład,
na służbowym przyjęciu rozmawiasz sobie przy kieliszku
ze swoim kolegą z pracy, Martinem. Podchodzi do was
młoda kobieta - z którą pracowałeś przy wielu okazjach,
ale której nie widziałeś od kilku miesięcy - chcąc dołą-
czyć się do rozmowy. Powinieneś przedstawić ją Marti-
nowi i normalnie byłoby ci bardzo miło to zrobić. Nie-
stety, mimo że wiesz, na jakim stanowisku pracuje, jak
długo jest związana z firmą, a nawet co lubi jeść, drżysz
na myśl, że nie jesteś w stanie przypomnieć sobie jej
imienia. Sądzisz, że zaczyna sie na C lub K. i ma kilka
sylab, wydaje się, że masz je na końcu języka. Ale bez
względu na to, jak usilnie się starasz, pełne imię po pro-
stu nie pojawia się w twojej głowie. Usiłując uniknąć
zakłopotania u każdej ze stron, próbujesz zręcznie po-
kierować sytuacją, tak żeby twoi znajomi przedstawili się
sobie nawzajem, nie polegając na tobie. „Znacie się,
prawda?", pytasz niewinnie. I z miejsca odczuwasz jed-
nocześnie ulgę i złość na siebie samego, gdy Katrina
wyciąga rękę do Martina i sama się przedstawia.
Grzech blokowania to rodzaj zapominania, który różni
się od roztargnienia i przemijalności. W przeciwieństwie
do porażek pamięciowych związanych z roztargnieniem
krnąbrne imię lub słowo zostało zakodowane i jest prze-
chowywane w pamięci, a czasem jest także dostępna wska-
zówka, która normalnie uaktywniłaby przypomnienie.
W przeciwieństwie do porażek związanych z przemijalno-
ścią informacja nie zniknęła z pamięci: gdzieś się czai.
Wydaje się gotowa do ujawnienia przy odrobinę większym
wysiłku, a jednak pozostaje poza zasięgiem, gdy jest po-
trzebna. Blokowanie jest wyjątkowo dokuczliwe, gdyż jest
całkowicie oczywiste, że powinieneś być w stanie wydobyć
potrzebną informację i jednocześnie stajesz wobec faktu,
że nie możesz tego zrobić.

BLOKOWANIE IMION

Blokowanie może pojawiać się w rozmaitych sytuacjach.


Zajęty przypadkową rozmową, blokujesz się na jakimś
słowie w środku zdania. Aktorzy sceniczni obawiają się
tego rzadkiego, ale kłopotliwego momentu na scenie,
kiedy zatną się podczas swojej kwestii. Studenci boją się
strasznego uświadomienia sobie, że zacięli się na odpo-
wiedzi egzaminacyjnej, której sumiennie się uczyli i co
więcej, po egzaminie przypomną sobie co trzeba. Ale naj-
częściej blokowanie dotyczy imion ludzi. W ankietach do-
tyczących różnych rodzajów porażek pamięciowych
w życiu codziennym zacinanie się na imionach znajomych
osób niezmiennie pojawia się na samym początku listy
lub bardzo blisko niego. Blokowanie imion jest szczegól-
nie dokuczliwe dla ludzi starszych: to -jak dotąd - naj-
częstsza skarga dotycząca trudności poznawczych u osób
po pięćdziesiątce.
Te odczucia są potwierdzone przez obiektywne dane.
Osoby w wieku dwudziestu, czterdziestu i siedemdzie-
sięciu lat przez miesiąc prowadziły dzienniki, zapisując
samoczynnie pojawiające się blokady w przypomnieniu
sobie czegoś, którym towarzyszyło wrażenie, że mają to
„na końcu języka". Blokowanie od czasu do czasu do-
tyczyło nazw obiektów (na przykład: glony) i słów abs-
trakcyjnych (na przykład: idiomatyczny). Jednakże we
wszystkich trzech grupach wiekowych najczęściej doty-
czyło ono nazw własnych - przede wszystkim imion lu-
dzi, a dopiero potem takich, jak nazwy państw czy miast.
Blokada nazw własnych była częstsza w grupach czter-
dziestolatków i siedemdziesięciolatków niż w grupie
dwudziestolatków. Blokada imion znajomych osób była
częstsza u siedemdziesięciolatków niż w obu młodszych
grupach.
Dlaczego zacinamy się na imionach lub nazwiskach lu-
dzi? Aby zacząć odpowiadać na to pytanie, rozważmy zja-
wisko zwane przez psychologów paradoksem Baker/baker.
Dwóm grupom uczestniczącym w eksperymencie pokazu-
je się pojedynczo zdjęcia nieznajomych twarzy męskich.
W pierwszej grupie podawane są nazwiska, które mają hyc
skojarzone ze zdjęciami, w drugiej są to nazwy zawodów.
Trik polega na tym. że nazwiska i nazwy zawodów są tymi
samymi słowami. Na przykład grupie „nazwisk" mówi się.
że pierwsza osoba to Baker, druga to Potter itd., a w gru-
pie ..zawodów", że pierwsza osoba jest piekarzem, druga
garncarzem itd.* Kiedy później pokazuje się zdjęcie i prosi
0 przypomnienie towarzyszącego mu poprzednio słowa,
przypominanie zawodów jest istotnie lepsze niż przypo-
minanie nazwisk. Wynik ten jest istotą paradoksu Baker/
baker: dlaczego przypominanie sobie tych samych słów
różni się w zależności od tego, czy są one użyte jako na-
zwy własne, czy pospolite nazwy zawodów?
Współczesne podejścia do rozwiązania tego paradoksu
odwołują się do podobnej obserwacji poczynionej przez
Johna Stuarta Milla, ponad 150 lat temu. „Nazwy własne nie
njają charakteru konotacyjnego - zaobserwował Mili. -
Wskazują na jednostki, które nazywają, ale nie wskazują na
żadne cechy, które można by tym jednostkom przypisać."
Innymi słowy, kiedy mówię ci, że mój przyjaciel nazywa się
John Baker, mówię ci o nim bardzo niewiele albo nic, poza
tym, że ma względnie pospolite imię i anglosaskie nazwisko.
Jeśli jednak powiem ci, że jest on piekarzem (ang. a baker),
mówię o nim znacznie więcej: masz ogólne wyobrażenie, jak
1 gdzie spędza on dzień, czego używa w pracy i jakiego
rodzaju produkty wytwarza. Nazwa zawodu: „piekarz" wy-
wołuje bogactwo skojarzeń i wiadomości opartych na do-
tychczasowych doświadczeniach z piekarzami. Imię własne
„Baker" jest pod tym względem praktycznie odizolowane.
W eksperymencie pokazującym paradoks Baker/baker lu-
dziom łatwiej jest oprzeć się na wcześniejszej wiedzy i zna-
nych skojarzeniach w czasie kodowania i przy pamiętaniu
zawodu „piekarz" niż nazwiska „Baker".
Pomysł, że imiona mówią nam niewiele o charaktery-
styce ich posiadaczy, pomaga wyjaśnić, dlaczego nowe
imiona są trudne do nauczenia się i pamiętania. Dopro-
wadził on także do przypuszczenia, że blokowanie znanych

* W angielskim różnica polega jedynie na dodaniu lodzajnika nie


określonego przed nazwą zawodu - u haka; a potlcr; przed imionami
własnymi rodzajnik nigdv nie występuje pr/yp. tłum.

101
imion spowodowane jest tym, że są one słabiej niż rzeczow-
niki pospolite zintegrowane z odpowiadającymi im poję-
ciami, wiedzą i skojarzeniami. Rozważmy staranny ekspe-
ryment przeprowadzony przez psychologów Serge'a Bre-
darta i Tima Valentine'a. Pokazywali oni badanym obrazki
z postaciami z filmów rysunkowych i komiksów. Część
postaci miała imiona opisowe, nawiązujące do ważnej
cechy postaci (Grumpy - Zrzęda, Snów White - Królew-
na Śnieżka, Scrooge - Sknerus), a część arbitralne (Ala-
dyn, Mary Poppins, Pinokio). Pomimo że oba typy imion
były równie znajome dla uczestników eksperymentu, zaci-
nali się oni znacznie rzadziej na imionach opisowych niż
na arbitralnych.
Imiona i nazwiska ludzi we współczesnej kulturze Za-
chodu zazwyczaj nie mówią nic o cechach ich posiadaczy,
ale w innych kulturach tak bywa. Na przykład, członkom
indiańskiego plemienia Yuman z Arizony nadaje się imio-
na określające jakiś szczególny aspekt czasu i miejsca ich
urodzenia. W pewnych wioskach greckich bogaci rolnicy
mają nazwiska określające ważne funkcje religijne, człon-
kowie klasy średniej noszą nazwiska pochodzące od imion
męskich, a ubogim pasterzom nadawane są nazwiska two-
rzone od absurdalnych przezwisk. W tych i innych kultu-
rach, w których nazwiska odzwierciedlają specyficzne ce-
chy jednostki, blokowanie może być mniejszym problemem
niż we współczesnych społeczeństwach zachodnich.
Modele teoretyczne pamięci nazw własnych i pospoli-
tych mogą pomóc nam w pełniejszym zrozumieniu, w jaki
sposób blokowanie nazw własnych wynika z ich nikłych
związków z wiedzą pojęciową. Większość modeli wyróż-
nia kilka rodzajów wiedzy, potrzebnych do wypowiedze-
nia nazwy własnej lub pospolitej. Na początek rozważmy
trzy fundamentalne poziomy wiedzy. Pierwszy to reprezen-
tacja wzrokowa tego, jak przedmiot lub osoba wyglądają
- prostokątny kształt książki, ostry brzeg noża, zadarty nos

102
i rzednące ciemne włosy Martina, twojego kolegi z pracy.
Reprezentacja wzrokowa dla „piekarza" będzie zawierała
mieszaninę kształtów, cech i faktur pochodzących od róż-
nych piekarzy, których spotkałeś. Reprezentacja wzroko-
wa „Johna Bakera" może zawierać kanciasty kształt twa-
rzy plus różne cechy szczególne, takie jak okulary w rogo-
wej oprawce, zmierzwioną siwą brodę itd.
Drugi poziom to reprezentacja pojęciowa, zawierająca
informacje o funkcjach, jakie obiekt pełni, czynnościach
charakterystycznych dla osoby lub jakichś zdarzeniach bio-
graficznych danej jednostki. Reprezentacja pojęciowa „pie-
karza" mogłaby zawierać informacje takie jak: „pracuje
w kuchni", „piecze chleb i bułki", „wstaje wcześnie" itd.
Reprezentacja „Johna Bakera" zawierałaby na przykład:
„adwokat", „prezes stowarzyszenia sąsiedzkiego" i „dobry
gracz w golfa".
Po trzecie - reprezentacja fonologiczna, która zawiera
dźwięki składające się na słowo, takie jak sylaby, z których
się ono składa: „Ba" i „ker". Reprezentacje fonologiczne
[w angielskim - przyp. tłum.] dla nazwiska „Baker" i na-
zwy zawodu „baker" są jednakowe.
Jeżeli widziałeś Johna Bakera i twój mózg uaktywnił je-
dynie reprezentację wzrokową, twarz będzie ci się wyda-
wała znajoma, ale nie będziesz znał imienia ani nie bę-
dziesz o nim nic wiedział. Jeśli twój mózg uaktywnił tylko
reprezentacje wzrokową i pojęciową, to wtedy John Ba-
ker będzie ci się wydawał znajomy, będziesz wiedział, że
jest adwokatem z sąsiedztwa, który lubi grać w golfa, ale
jego imię pozostanie zablokowane.
Większość modeli odszukiwania imion w pamięci zakła-
da, że aktywacja reprezentacji fonologicznej zachodzi do-
piero po aktywacji reprezentacji pojęciowej i wzrokowej.
To wyjaśnia, dlaczego ludzie czasem mogą mieć dostęp do
informacji pojęciowej o obiekcie lub osobie, którego/któ-
rej nie mogą nazwać, ale nie odwrotnie. Na przykład ba-
113
dania oparte na dziennikach wskazują, że ludzie często
przypominają sobie zawód danej osoby, nie pamiętając jej
imienia, ale nie zostały udokumentowane żadne przypad-
ki, w których następowało przypomnienie imienia bez ja-
kiejkolwiek wiedzy pojęciowej o osobie. W eksperymen-
tach polegających na nazywaniu zdjęć znanych ludzi
uczestnicy, którzy nie zdołali przywołać na pamięć imie-
nia i nazwiska „Charlton Heston", często sobie przypomi-
nali, że postać na zdjęciu to aktor. Jednak każdy, kto pa-
miętał nazwisko, pamiętał też, że Charlton Heston był ak-
torem. Zatem kiedy zablokujesz się na imieniu „John
Baker", możesz sobie łatwo przypomnieć, że jest on ad-
wokatem lubiącym golfa, ale jest raczej niemożliwe, abyś
przypomniał sobie nazwisko, ale nie pamiętał żadnej z jego
cech.
Jeżeli wydobywanie nazwy własnej z pamięci jest ostat-
nim etapem w kilkustopniowej sekwencji, wtedy wydaje się
sensowne, że możemy zaciąć się na imieniu znajomego, o
którym wiele wiemy. Ale schemat ten sam w sobie nie
pomaga zrozumieć, dlaczego ludzie częściej blokują się na
nazwach własnych niż na rzeczownikach pospolitych. Aby
pojąć tę frustrującą cechę pamięci, musimy trochę skom-
plikować sprawę, dodając jeszcze jeden poziom reprezen-
tacji.
Modele przetwarzania informacji językowej zasadniczo
zawierają jeszcze poziom interpretacji pośredniczący po-
między poziomem pojęciowym i fonologicznym, który tu
nazwę poziomem leksykalnym. Reprezentacje leksykalne
określają, jak słowo lub imię może zostać użyte w szerszym
kontekście językowym, takim jak zdanie. Najistotniejsze
jest to, że połączenia pomiędzy poziomem pojęciowym
i leksykalnym dla rzeczowników pospolitych i nazw wła-
snych mogą się istotnie różnić.
Rozważmy model zaproponowany przez psychologów
Deborah Burkę i Donalda MacKaya, który składa się z sic

104
ci wzajemnie powiązanych reprezentacji mogących pobu-
dzać czy aktywować się wzajemnie. Jak pokazane jest na
rysunku 3, dla nazwy pospolitej, takiej jak piekarz (ang.
a baker), reprezentacja wzrokowa jest powiązana z każdą
z reprezentacji pojęciowych, takich jak „pracuje w kuch-
ni", „piecze chleb" i „wstaje wcześnie". Z kolei każda z tych
reprezentacji ma bezpośrednie połączenie z reprezenta-
cją Icksykalnąpiekarz, która następnie ma powiązanie z re-
prezentacją fonologiczną (sylab).

RYSUNEK 3. Deborah Burkę i Donald MacKay zaproponowali teo-


rię wyjaśniającą, dlaczego ludzie częściej blokują się na imionach własnych,
takich jak „John Baker", niż na nazwach pospolitych, takich jak „baker"
(piekarz). Rysunek przedstawia graficzną wersję teorii. Kropki oznaczają
węzły w sieci, reprezentujące poszczególne typy informacji. Reprezenta-
cja wzrokowa osoby lub przedmiotu jest związana z reprezentacją poję-
ciową, uszczegółowiającą, co dana osoba/przedmiot robi. W przypadku
nazw pospolitych reprezentacje pojęciowe zbiegają się bezpośrednio w węź-
lcreprezentaeji leksykalnej, który umożliwia dostęp do reprezentacji fo-
nologicznych (dźwięków) potrzebnych do wypowiedzenia nazwy. Dla nazw
własnych jednakże reprezentacje pojęciowe zbiegają się w „węźle identy-
fikacji osoby", który z kolei jest związany z reprezentacjami leksykalnymi
pojedynczym połączeniem. Według Burkę i MacKaya to pojedyncze, kru-
che połączenie pomiędzy „wę/łem identyfikacji osoby" a reprezentacja
leksykalną czvni na/wy własne bardziej podatnymi na zakłócenia i bloko-
wanie od na/w pospolitych.
W schemacie Burkę i MacKaya podział taki oznacza,
że kiedy widzimy piekarza (ang. a baker), uaktywnia się
reprezentacja wzrokowa piekarza, następnie pobudzenie
zostaje przekazane do reprezentacji pojęciowych. Każda
z reprezentacji pojęciowych uaktywnia się i w rezultacie
pobudzenie zostaje przekazane do reprezentacji leksykal-
nej piekarza. A kiedy ten poziom zostanie silnie aktywo-
wany, przekazuje pobudzenie do reprezentacji fonolo-
gicznej. Ostatecznie słowo piekarz zostaje wydobyte z pa-
mięci.
Natomiast w przypadku nazw własnych każda, pojedyn-
cza reprezentacja pojęciowa przekazuje pobudzenie do
specjalnej reprezentacji identyfikacji osoby - „węzła iden-
tyfikacji osoby" (termin zaproponowany przez psycholo-
ga Andrew Younga). Zatem reprezentacja pojęciowa „ad-
wokat" łączy się z węzłem identyfikacji osoby „John Ba-
ker" i podobnie dzieje się z reprezentacjami pojęciowymi
„prezes stowarzyszenia sąsiedzkiego" oraz „dobry golfista".
W ten sposób wszystko, co wiemy o osobie „John Baker",
zbiega się w celu zidentyfikowania osoby.
Najpoważniejsza różnica pomiędzy nazwami pospolity-
mi i własnymi pojawia się w kolejnym przejściu w sieci:
węzeł identyfikacji osoby dla Johna Bakera łączy się z po-
ziomem reprezentacji leksykalnych pojedynczymi wiąza-
niami z „John" i „Baker". Te pojedyncze wiązania jaskra-
wo odróżniają się od układu właściwego nazwom pospo-
litym, w którym wszystkie reprezentacje pojęciowe
bezpośrednio łączą się z reprezentacją leksykalną, prze
syłając tam zsumowane pobudzenie, które niezawodnie ja
aktywuje. Tymczasem reprezentacja leksykalna będąca
nazwą własną otrzymuje pobudzenie słabsze i bardzie;
nietrwałe (bo poprzez pojedyncze połączenie). Ten niedo-
miar pobudzenia czyni nazwy własne bardziej podatnymi
na blokadę przy wydobywaniu z pamięci, nawet jeżeli re
prezentacje wzrokowa i pojęciowa są silnie aktywowane

106
i czujemy, że wiemy o danej osobie wszystko, poza tym, że
nie umiemy podać jej imienia.
Model ten może również pomóc w wyjaśnieniu, dla-
czego blokowanie imion znajomych osób wydaje się poja-
wiać częściej u osób starszych. Ponieważ połączenie po-
między reprezentacjami pojęciowymi i leksykalnymi jest
szczególnie słabe dla nazw własnych, może być łatwiej
zrywane z powodu wystąpienia takiego czynnika, jak ogól-
ne obniżenie sprawności poznawczej. W licznych bada-
niach pokazywano, że procesy poznawcze są spowalniane
z wiekiem, zapewne z powodu obniżania się prędkości
transmisji neuronalnej. Zgodnie z modelem Burkę i Mac-
Kaya nazwami własnymi, które są najbardziej podatne na
blokowanie przy przypominaniu, są nazwy znane, ale nie
używane w ostatnim czasie. Każdy kontakt z osobą akty-
wuje zarówno reprezentacje pojęciowe, jak i reprezenta-
cję leksykalną dla tej osoby, a zatem wzmacnia połącze-
nia między tymi poziomami. I odwrotnie, jeżeli długo
kogoś nie widzimy, to i tak słabe połączenie pomiędzy
reprezentacją pojęciową i leksykalną jeszcze bardziej się
osłabia. Co więcej, ponieważ osoby starsze żyją dłużej,
jest bardziej prawdopodobne, że znają ludzi, których nie
spotykały przez długi czas. I faktycznie, w badaniu z uży-
ciem dzienników Burkę i MacKay stwierdzili, że uczestni-
cy najczęściej doświadczali blokowania imion, gdy spoty-
kali znajomych nie widzianych od co najmniej kilku mie-
sięcy. Czas ten był istotnie dłuższy w przypadku ludzi
starszych.
Model Burkę i MacKaya formalizuje ogólny pomysł, że
nazwy własne są mniej bezpośrednio powiązane z wcześ-
niejszą wiedzą i skojarzeniami niż nazwy pospolite. Ale
istnieją zapewne jeszcze inne przyczyny, dla których na-
zwy własne są szczególnie podatne na blokowanie przy
przypominaniu. W przypadku nazw własnych musi zostać
przywołana jedna jedyna reprezentacja fonologiczna - np.

107
konkretne imię danej osoby. Gdy chodzi o nazwy pospo-
lite, często możliwy jest dostęp do wielu reprezentacji
fonologicznych. Na przykład, aby nazwać dany przedmiot,
można użyć kilku synonimów: jeżeli nie możemy wypowie-
dzieć wersalka, mając zamiar na niej usiąść, możemy po-
wiedzieć kanapa albo sofa. Przedmioty mogą też być opi-
sywane na różnych poziomach ogólności: możesz nazwać
to, co właśnie przed tobą przejeżdża: Accord, Honda, se-
dan, nie wspominając o samochodzie, aucie czy pojeździe.
Ta wielość określeń daje nam łatwość generowania nazw.
redukując tym samym prawdopodobieństwo wystąpienia
blokady.
Aby sprawdzić, czy konieczność przypomnienia kon-
kretnej nazwy wiąże się jakoś z blokowaniem imion i na-
zwisk, Serge Bredart prosił ludzi o nazywanie zdjęć akto-
rów. Część z nich można było rozpoznać i pod ich pseu-
donimami scenicznymi, i pod nazwiskami bohaterów
przedstawionych na zdjęciach, takimi jak Harrison Ford,
Indiana Jones czy Sean Connery/James Bond. Innych
można było rozpoznać tylko pod pseudonimem, ale nie
pod nazwiskiem bohatera ze zdjęcia, jak na przykład:
Richard Gere/Zack Mayo i Julia Roberts/Vivian Ward.
Uczestnicy badania mogli używać w odpowiedzi zarówno
pseudonimów, jak i nazwisk bohaterów. Nawet pomimo
tego, że osoby badane były jednakowo zaznajomione z ak-
torami w obydwu zestawach zdjęć, znacznie mniej blokad
w przypominaniu było w przypadku tych aktorów, którz\
mogli być rozpoznani także pod nazwiskiem granej przez
nich postaci.
Takie wyniki mogą mieć interesujące implikacje między
kulturowe. Jak wspomniałem wcześniej, w pewnych spo
łeczeństwach imiona odzwierciedlają cechy osób, które je
noszą. W innych jednostki mogą być znane pod kilkoma
różnymi imionami. W pewnych plemionach afrykańskich
ta sama osoba ma imię gwizdane, różne od imienia grane

los
go na bębnie i od imienia mówionego, albo też ta sama
osoba może być inaczej nazywana przez różnych członków
rodziny. Nie jest też niezwykłe - w niektórych afrykańskich
plemionach - zmienianie imienia na różnych etapach ży-
cia. Eksperyment Bredarta sugeruje, że w takich społecz-
nościach blokowanie imion powinno być rzadsze niż w na-
szej kulturze.
Chociaż zacinanie się na imionach znajomych jest de-
nerwujące i czasami kłopotliwe, ludziom udaje się na ogół
z powodzeniem przypomnieć sobie większość imion wła-
snych, które starają się zapamiętać. Nawet ci, którzy są
bardziej skłonni do blokowania się na imionach, tak jak
na przykład osoby po siedemdziesiątce - zgłaszają nie
więcej niż dwie, trzy sytuacje blokady imienia kogoś zna-
jomego na miesiąc. Jest jednak wąska grupa ludzi, dla
których przypomnienie sobie imienia kogoś znajomego jest
najtrudniejszym możliwym zadaniem poznawczym. Dla
nich blokowanie imion jest częścią codzienności, taką jak
poranna kawa albo wieczorna przechadzka.

CZŁOWIEK, KTÓRY NIE MÓGŁ NAZWAĆ NIKOGO

W lipcu 1988 roku czterdziestojednoletni Włoch, pracow-


nik sklepu żelaznego, w wyniku wypadku podczas jazdy
konnej odniósł obrażenia głowy. Mężczyzna znany w lite-
raturze medycznej jedynie pod inicjałami LS, doznał
uszkodzeń części płatów czołowego i skroniowego w le-
wej półkuli mózgowej. Szczęśliwie zdolności poznawcze
LS praktycznie nie został)' zaburzone w wyniku tych uszko-
dzeń. Nie miał trudności z rozumieniem języka, mógł
płynnie i jasno mówić i świetnie wypadał w standardo-
wych testach umiejętności językowych. Percepcja, pamięć
i inteligencja także /ostały w ogromnej mierze nic/.ahu-
rzone.

(
10 >
Wypadek spowodował jednak bardzo specyficzny, ale
całkowicie zakłócający codzienne funkcjonowanie pro-
blem: LS stał się praktycznie niezdolny do wypowiadania
nazw własnych, mimo że nie miał trudności z wypowiada-
niem nazw pospolitych. Kiedy spotykał znajomych, roz-
poznawał ich bez trudu, ale nie mógł przypomnieć sobie
imion. Testy laboratoryjne wykazały, że deficyt ten był
niezwykle wyrazisty. Kiedy LS pokazano pięćdziesiąt zna-
nych przedmiotów, podał nazwy wszystkich. Ale gdy po-
kazano mu dwadzieścia pięć zdjęć bardzo znanych osób,
które przez ludzi zdrowych były rozpoznawane i nazywa-
ne bez żadnego problemu, jemu udało się podać nazwi-
ska jedynie dwóch. Jednakże nazwiska nie zniknęły z
pamięci LS całkowicie. Kiedy pokazywano mu zdjęcie
znanej osoby i proszono o wybranie właściwego nazwiska
spośród kilku podanych możliwości, nie miał z tym żad-
nego problemu. Mógł także doskonale wypowiedzieć imio-
na i nazwiska, których nie był w stanie sobie przypo-
mnieć: kiedy osoba badająca powiedziała głośno imię, LS
potrafił je od razu powtórzyć. Ale żeby nie wiadomo jak
się starał, bardzo rzadko był w stanie samodzielnie wypo-
wiedzieć nazwisko, kiedy pokazywano mu zdjęcia albo
dawano szczegółowy opis osoby.
Takie problemy z wydobywaniem z pamięci nazw wła-
snych dotyczyły nie tylko nazwisk, ale i innych słów z tej
kategorii. Na przykład LS nie był w stanie przypomnieć
sobie nazw miast i państw, kiedy wskazywano mu miejsce
w atlasie albo czytano opis konkretnego miejsca. Mógł
jednak wydobyć z pamięci spore porcje wiedzy pojęciowej
związanej z tymi osobami i miejscami. Poprawnie powie-
dział, na przykład, że twarz, której nazwiska nie udało mu
się podać, była twarzą premiera, a w atlasie (który nie miał
wpisanych nazw) prawidłowo wskazywał miasta i kraje,
których nazw nie mógł wypowiedzieć. Sprawiało to wra-
żenie, jakby nieustannie żył z poczuciem posiadania sło-

110
wa na końcu języka, przynajmniej wtedy, gdy chodziło
0 znane mu osoby i miejsca.
LS był jednym z pierwszych pacjentów z uszkodzenia-
mi mózgu, opisanych w literaturze przedmiotu, których
problemy ograniczały się do przypominania sobie nazw
własnych - stanu określanego obecnie mianem anomii
nazw własnych. Odkąd w 1989 roku został opublikowany
opis przypadku LS, stopniowo pojawiały się kolejne ra-
porty opisujące pacjentów z podobnymi problemami.
Niektórym z tych pacjentów, podobnie jak LS, sprawiało
trudność przypomnienie sobie zarówno nazwisk, jak
1 nazw miejsc. Inni mieli kłopoty wyłącznie z imionami
i nazwiskami osób. Analizując wszystkie te przypadki,
psychologowie Richard Hanley i Janice Kay doszli do
wniosku, że upośledzenie w przypominaniu sobie nazw
miejsc występuje jedynie u pacjentów z najcięższymi pro-
blemami dotyczącymi nazwisk. Pacjenci z łagodniejszy-
mi postaciami zaburzenia, wykazując pewne kłopoty
z imionami i nazwiskami, raczej nie mieli problemów
z nazwami miejsc, co sugeruje, że przypominanie sobie
nazw miejsc nie jest tak trudne, jak przypominanie imion.
Pomysł ten dobrze pasuje do danych uzyskanych na oso-
bach zdrowych, wskazujących, że więcej blokad w przy-
pominaniu pojawia się przy nazwiskach i imionach niż
przy nazwach miejsc.
Pacjenci z anomią nazw własnych zaskakują tym bar-
dziej, że mogą bardzo dużo wiedzieć o ludziach i miej-
scach, których nie potrafią nazwać. Jedna z pacjentek
dała radę wydobyć z pamięci jedynie dwa spośród czter-
dziestu słynnych nazwisk (dla porównania grupa kontro-
lna osób zdrowych średnio podawała dwadzieścia pięć na
czterdzieści), ale potrafiła podać prawidłowo zawody
trzydziestu dwóch z nich - tyle samo, ile podawały osoby
zdrowe. Kiedy pokazywano jej zdjęcia znakomitości i ich
sławnych małżonków, pacjentka nie była w stanie podać

111
ani nazwiska któregokolwiek, ani jego współmałżonka,
mogła natomiast podać zawody i inne szczegóły dotyczą-
ce tych osób. tak samo dokładnie, jak robiły to osoby
zdrowe.
W przypadku anomii nazw własnych zatem połączenie
pomiędzy informacją pojęciową o osobie a kodem fono-
logicznym, konieczne do wypowiedzenia imienia - a zale-
żące, nawet w uszkodzonym mózgu, od pojedynczego, sła-
bego wiązania - jest przerwane. To zaburzenie ciągle po-
zostawia pacjentowi możliwość rozpoznawania twarzy jako
znajomych, identyfikowania ludzi na podstawie wiedzy
pojęciowej, dopasowywania z łatwością nazwisk do twa-
rzy, bezbłędnego powtarzania imion i wypowiadania po-
spolitych nazw przedmiotów, które mają silniejsze powią-
zania z informacjami pojęciowymi. A jednak pacjenci tacy
są niemal całkowicie bezsilni, kiedy muszą wypowiedzieć
samo imię.
Z tej perspektywy poznanie lokalizacji uszkodzenia mó-
zgu w anomii powinno wyjaśnić, które części mózgu są od-
powiedzialne za wydobywanie nazw własnych z informa-
cji pojęciowej. We wszystkich opisanych przypadkach ano-
mii uszkodzona była lewa półkula. Chociaż dokładna
lokalizacja uszkodzenia różni się w zależności od pacjen-
ta, anomię często kojarzy się z obszarem w przedniej czę-
ści lewego płata skroniowego, znanym jako biegun skro-
niowy. Neuropsychologowie Hanna i Antonio Damasio
opisali grupę ponad stu pacjentów neurologicznych,
wszystkich po prostej lezji, u których ingerencja w lewym
biegunie skroniowym często skutkowała deficytami przy-
pominania sobie nazw własnych. Obserwacje te potwier-
dza także niedawne studium przypadku, w którym chirur-
dzy usunęli czterdziestosiedmioletniemu cieśli lewy biegun
skroniowy (ale bez naruszania innych obszarów mózgu),
aby uzyskać poprawę w epilepsji. U mężczyzny zaobser-
wowano ciężki przypadek anomii nazw własnych, mimo że
właściwie nie miał żadnych innych problemów poznaw-
czych. Jednakże uszkodzenie tego fragmentu mózgu nic
zawsze prowadzi do problemów z wydobywaniem z pamię-
ci nazw, a niektóre przypadki są związane z uszkodzenia-
mi innych fragmentów lewego płata skroniowego albo
innych obszarów lewej półkuli.
Badania z użyciem obrazowania mózgu na zdrowych
ochotnikach dostarczają dalszych danych: w eksperymen-
tach ze skanowaniem PET przy wydobywaniu z pamięci
nazw własnych zaobserwowano aktywację kilku obszarów
w lewym płacie skroniowym, w tym bieguna skroniowego.
Chociaż przypominanie sobie nazw własnych aktywuje
kilka tych samych obszarów lewego płata skroniowego, to
prowadzi także do wysokiej aktywacji bardziej cofniętych
fragmentów płata skroniowego. Niewątpliwie inne części
mózgu, poza płatem skroniowym, są także zaangażowane
w wydobywanie z pamięci nazw własnych. Ale lewy bie-
gun skroniowy wydaje się pełnić jakąś rolę w umożliwia-
niu ludziom - w większości przypadków - zachowania
kruchego łącza pomiędzy charakterystyką osoby i arbitral-
ną nazwą, którą inni znają jako jej lub jego nazwisko.

NA KOŃCU JĘZYKA

Miasteczko Greenwich w Anglii, nieopodal Londynu, le-


żące na południku zerowym, znane jest na całym świecie
jako punkt odniesienia do wyznaczania oficjalnego czasu.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych okolice Greenwich stały
się znane także jako miejsce budowy ogromnego i drogie-
go centrum sportowo-rozrywkowego Millennium Donie,
które miało być jednym z największych tego typu komplek-
sów w Europie. Wicepremier John Prescott nie mógł po-
czuć się bardzo zaskoczony, kiedy w lutym 1998 roku, na
konferencji młodzieży w Londynie, został wobec kilku

113
tysięcy nastoletnich uczestników poproszony o uzasadnie-
nie olbrzymich i ciągle rosnących kosztów tego przedsię-
wzięcia. „Pieniądze pochodzą z... wiecie... jak to się nazy-
wa", wyjąkał podenerwowany Prescott. Zaciął się na na-
zwie loterii powszechnej, ostatecznie wyduszając z siebie
w desperacji „...losowanie". W odpowiedzi na śmiech
i gwizdy z sali Prescott próbował pokazać, że jednak wie
coś o słowie, którego nie był w stanie wypowiedzieć: „Nie
zajmuję się tym osobiście", wyjaśnił słabym głosem. Prze-
wodniczący zgromadzenia wychylił się i dyskretnie wyszep-
tał: „loteria", ale już było za późno, aby ukryć wpadkę
związaną z wydobyciem słowa z pamięci i uniknąć kom-
promitacji następnego dnia w „Timesie", gdzie ukazał sie
artykuł opisujący gafę Prescotta.
Jak przekonał się w niecodzienny sposób wicepremier,
nazwy własne nie są jedynymi słowami, które czasem uty-
kają nam na końcu języka. Opis zaproponowany w 1966
roku przez psychologów z Harvardu Rogera Browna i Da-
vida McNeilla, którzy jako pierwsi opublikowali badania
dotyczące zjawiska „na końcu języka" [TOT od ang. tip of
the tongue], sugestywnie przedstawiając pojawienie się go
u uczestnika eksperymentu, na pewno pasowałby do sytu-
acji Prescotta. „Oznaki były jednoznaczne - pisali Brown
i McNeill. - Było widać, że do czegoś się szykuje, jakby
chciał, ale nie mógł kichnąć, a kiedy odnalazł właściwe
słowo, bardzo mu ulżyło." Dane dotyczące występowania
tego zjawiska, pochodzące z dzienników, sugerują, że stu-
denci doświadczają go mniej więcej raz, dwa razy w tygo-
dniu, podczas gdy u osób starszych występuje ono od
dwóch do czterech razy tygodniowo. Ludzie w średnim
wieku plasują się gdzieś pomiędzy tymi danymi. Chociaż
TOT dotyczy najczęściej imion i nazwisk ludzi, może rów
nież wystąpić w odniesieniu do innych nazw własnych,
takich jak nazwy miejsc, tytuły książek, filmów czy znanych
melodii, jak również nazw pospolitych.

114
Uczucie, że zablokowane słowo lub imię jest na końcu
języka, wydaje się niemal powszechnym doświadczeniem.
Psycholog poznawczy Bennett Schwartz przeanalizował
pięćdziesiąt jeden języków i stwierdził, że w czterdziestu
pięciu występują wyrażenia zawierające wyraz ..język",
stosowane do opisu sytuacji, w których osoba mówiąca
czuje się tak, jakby zablokowane słowo było na granicy
wydobycia. Wyrażenia najczęściej używane w przeanalizo-
wanych językach są niemal dosłownymi odpowiednikami
sformułowania „na końcu języka". We włoskim jest to sulla
punta delia lingua, a w afrykanerskim op die punt van my
tong. Inne bliskie tym warianty to estońskie keele ostapeal,
czyli „na głowie języka", albo czejeńskie navonntootse'a,
co oznacza „zgubiłem to na moim języku". Najbardziej
poetyczna jest wersja koreańska Hyeu kkedu-te mam-dol-
-da, co tłumaczy się jako „skrzące się na końcu języka".
Jedynymi sześcioma językami w analizie Schwartza, w któ-
rych nie używa się jakiejś wersji „na końcu języka" lub
podobnego wyrażenia, były: islandzki, dwa języki subsa-
haryjskie, indonezyjski oraz amerykański język migowy.
Dlaczego wyrażenie „na końcu języka" (lub bliskie mu
warianty) jest tak powszechnie używane? Zapewne z po-
wodu poczucia bliskości czegoś, uchwyconego przez Brow-
na i McNeilla - jednoznacznie rozpoznawalnego przeczu-
cia, że „zaraz kichnę", i jednoczesnego przekonania, że wie
się sporo o zablokowanym słowie. Jak widzieliśmy wcześ-
niej, przy omawianiu blokowania imion, ludzie często znają
zawód i inne cechy osoby, której imię lub nazwisko pozo-
staje uwięzione „na końcu języka". Podobnie dzieje się
przy blokowaniu innych słów. Na przykład Brown i McNeill
oraz wielu innych wywoływali takie doświadczenia, poda-
jąc badanym definicje słów. Poniżej znajduje się dziesięć
takich definicji z niedawno przeprowadzonego badania.
Spróbuj wypowiedzieć słowo, o które chodzi przy każdej
definicji. Jeśli nie byłbyś w stanie tego zrobić, zwróć uwa-

115
gę, czy czujesz się tak, jakbyś miał je na końcu języka,
czy nie:

Metalowy lub powleczony metalem drąg używany do rzutów na


odległość
Materiał tkany w skomplikowane wzory na specjalnym warsztacie
Łagodna lub ostra przyprawa, często używana do gulaszu
Napis na grobie
Niepalny, odporny na chemikalia materiał, używany w osłonach
przeciwogniowych
Instrument nawigacyjny używany do pomiaru wysokości kątowej
słońca lub gwiazd nad horyzontem
Wytrzymała, elastyczna tkanka wchodząca w skład szkieletu
Ciężki, dobrze wyostrzony nóż albo toporek, używany zwłaszcza
przez rzeźników
Podstawowy, żywy składnik wszystkich komórek roślinnych i zwie-
rzęcych
Cukier krystaliczny występujący naturalnie w owocach, miodzie itp.

A teraz zadaj sobie następujące pytania dotyczące każ-


dego ze słów, którego nie udało ci się wypowiedzieć. Jaka
jest pierwsza litera tego słowa? Czy możesz podać inne
litery tego słowa? Ile sylab ma to słowo? Czy przychodzą
ci do głowy jakieś inne wyrazy, związane z tym zabloko-
wanym, chociaż jesteś niemal pewny, że nie są one tym.
o które chodzi? Prawidłowe odpowiedzi do zadania z
definicjami znajdują się w przypisach do tego rozdziału
na końcu książki.
Począwszy od Browna i McNeilla, badacze stwierdzali,
że ludzie doświadczający stanu TOT często znają pierw-
szą literę zablokowanego słowa, rzadziej podają ostatnią,
a jeszcze trudniej jest im podać litery środkowe. Zwykle
dostępna jest też informacja o liczbie sylab danego słowa.
Generalnie ludzie są dokładniejsi w podawaniu liter sło-
wa i jego liczby sylab wtedy, gdy mają poczucie posiada-
nia go „na końcu języka", niż kiedy takiego poczucia nie
mają. Wszystko wskazuje, że jeśli doświadczyłeś TOT

116
w przypadku którejkolwiek z dziesięciu podanych defini-
cji, to mogłeś podać pierwszą literę lub liczbę sylab szuka-
nego słowa.
Ten rodzaj częściowego przypominania został wykorzy-
stany w gagu ze zwariowanej komedii „Tajemnica Irmy Vep"
(The Mystery oflrma Vep), w którym staroegipska księżnicz-
ka zostaje ożywiona przez ekscentrycznego archeologa.
Przebudzona, wykrzykuje podniecona: „Cairo! Cairo!" Ale
okrzyk nie odnosi się do stolicy. Próbuje ona desperacko
przezwyciężyć uczucie TOT, wywołane przez palącą potrze-
bę ulżenia bólowi pleców, po 3500 lat mumifikacji. Widow-
nia rozumie, o co chodzi, gdy księżniczka tryumfalnie wy-
powiada brakujące dwie sylaby: „practor" 4 .
Podczas doświadczania TOT ludzie nie tylko przypo-
minają sobie brzmienie i znaczenie zablokowanego sło-
wa. Wiedzą także coś na temat jego właściwości grama-
tycznych. Ta właściwość zjawiska TOT najbardziej wyrazi-
ście została pokazana na rodowitych użytkownikach
włoskiego. Wszystkie włoskie rzeczowniki są albo rodzaju
męskiego, albo żeńskiego. Rodzaj gramatyczny rzeczow-
nika ma ważne konsekwencje gramatyczne: determinuje
on użycie rodzajników oraz formę przymiotników. Jed-
nakże rodzaj gramatyczny rzeczownika nie ma nic wspól-
nego z jego znaczeniem: wyrazy sasso i pietra oba ozna-
czają skałę, pierwszy jest rodzaju męskiego, a drugi żeń-
skiego. Są także rzeczowniki, których rodzaj nie jest
związany z brzmieniem wyrazu. Co istotne, w kilku bada-
niach pokazano, że Włosi, gdy doświadczają TOT, są w sta-
nie podać rodzaj gramatyczny zablokowanego wyrazu,
z trafnością powyżej poziomu losowego. Mogą więc wy-
dobyć z pamięci abstrakcyjną informację dotyczącą wła-
ściwości gramatycznych wyrazu, która jest przechowywa-

4
Cairu-practor (chiropractor) to kręgarz (przyp. tłum.).

117
na niezależnie od formy dźwiękowej i znaczenia. Podob-
nie jak w badaniach nad TOT z użyciem imion i nazwisk
pokazano, że ludzie mogą przytoczyć praktycznie całą
swoją wiedzę dotyczącą osoby oprócz jej imienia, tak w ba-
daniach nad TOT z użyciem rzeczowników pospolitych
ludzie mogą wykazać się niemal pełną wiedzą o przedmio-
cie z wyjątkiem jego nazwy.
Przeżywając stan TOT, ludzie często znajdują słowa po-
dobne brzmieniowo lub związane znaczeniowo z szukanym
słowem. Jeśli zablokowałeś się na którymkolwiek z dzie-
sięciu słów, wykonując zadanie, mogłeś myśleć o wyrazie
podobnym do poszukiwanego, będąc jednocześnie pew-
nym, że to nie o ten wyraz chodzi. Wicepremier Prescott
odnalazł słowo „losowanie", poszukując „loterii", i wiedział
też, że zablokowane słowo odnosi się do czegoś, czym sam
się nie zajmuje. Coś podobnego działo się, kiedy ekspery-
mentatorzy wywoływali stan TOT, dając do przesłuchania
osobom badanym tematy przewodnie z seriali telewizyj-
nych z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych i pytając o ich
tytuły. Ci, którzy zablokowali się na tytule „The Munsters",
czasem podawali tytuł „The Addams Family", a niektórzy
z tych, którzy nie mogli przypomnieć sobie „Leave It to
Beaver", wymyślali w zamian „Dennis the Menace".
Niektórzy badacze posunęli się tak daleko, że twierdzi-
li, iż to właśnie owo związane, ale niewłaściwe słowo, któ-
re przychodzi do głowy podczas doświadczania TOT, po-
woduje blokadę poszukiwanego wyrazu. W badaniu opar-
tym na dziennikach ponad czterdzieści osób zapisywało
przez cztery tygodnie wszystkie sytuacje doświadczania
TOT w swoim codziennym życiu. W ponad połowie z tych
sytuacji wystąpiło powtarzające się przypomnienie sobie
słowa podobnego brzmieniowo lub znaczeniowo do tego.
które było zablokowane. Prowadzący dzienniki ocenili, że
zablokowane słowa napotykali albo rzadziej, albo dawniej
niż powtarzających się intruzów. Obserwacje te stały się

118
przyczyną sugestii poczynionej przez badaczy, że łatwiej
wydobywane z pamięci słowa tłumią czy powstrzymują
wydobycie właściwych. Niedawne lub częste „wystawienie"'
na te niechciane słowa uczyniło je tak łatwymi do wydo-
bycia, że zdominowały one świadomość i wyparły te po-
trzebne, które w innej sytuacji zwyczajnie przyszłyby nam
na myśl.
Przywołując historię Kopciuszka i jej szkaradnych sióstr.
które bezpodstawnie próbowały wkraść się w łaski księ-
cia, jako pełnoprawne właścicielki zagubionego trzewika,
psycholog brytyjski James Reason nazwał niechciane, ale
natarczywe słowa, blokujące te pożądane, szpetnymi sio-
strami. Z powodu bliskiego związku z zablokowanym sło-
wem szpetne siostry mogą nadmiernie zająć uwagę i inge-
rować w odszukiwanie tego, które jest potrzebne. Bada-
nia eksperymentalne publikowane w końcu lat
osiemdziesiątych wydawały się dostarczać mocnych do-
wodów na rzecz poglądu, że szpetne siostry faktycznie są
głównym czynnikiem powodującym powstawanie stanu
TOT. Kiedy eksperymentatorzy wprost dostarczali słów
podobnych brzmieniowo do słowa szukanego, uczestnicy
badania częściej doświadczali stanu TOT, niż kiedy do-
datkowo podawane słowa miały inne brzmienie. A więc
TOT pojawiało się częściej, kiedy szukanemu słowu al-
chemia, definiowanemu jako „średniowieczny prekursor
chemii", towarzyszyło słowo olcha [w oryginale ze wzglę-
du na różnice w wymowie: alchemy - axial, przyp. tłum.],
a rzadziej, gdy słowu inkubacja, definiowanemu jako „pro-
ces przechowywania jajek w cieple przed wylęgiem", to-
warzyszyło słowo symulować.
Ostatnio jednakże nadeszły ciężkie czasy dla hipotezy
szpetnych sióstr. Badania, w których stworzono dodatko-
we warunki kontrolne, nie uwzględniane we wcześniej-
szych eksperymentach, podważyły ideę, że to szpetne sio-
stry są przyczyną blokowania w zjawisku TOT. W ściślej
kontrolowanych eksperymentach podsuwanie osobom
badanym podobnie brzmiących „szpetnych sióstr" nie
wpływało na wystąpienie stanu TOT. W innym badaniu
porównywano częstość stanów TOT dla słów, które brzmią
podobnie do wielu innych słów, z tymi, dla których nie ma
dużo podobnie brzmiących. Na przykład, w angielskim
słowa takie jak pawn albo cold brzmią podobnie do wielu
innych słów - mają wielu „sąsiadów fonologicznych" -
podczas gdy takie jak public i syntax nie mają ich dużo.
Jeżeli szpetne siostry brzmiące podobnie do zablokowa-
nych wyrazów powodują wystąpienie stanu TOT, to stan
ten powinien częściej odnosić się do słów mających wielu
„fonologicznych sąsiadów" niż do tych, które mają ich
mało. Eksperymenty wykazały jednak dokładnie coś od-
wrotnego. Dowiodły także, że niezależnie od podobień-
stwa fonologicznego stan TOT występuje częściej w przy-
padku słów rzadko używanych (takich jak ang. pawn, syn-
tax) niż w przypadku słów o wysokiej frekwencji (cold,
public).
Wyniki te są niekorzystne dla hipotezy „szpetnych
sióstr". Potwierdzają za to model Burkę i MacKaya opisa-
ny wcześniej w odniesieniu do blokowania słów. W mode-
lu tym blokowanie i stan TOT pojawiają się wtedy, gdy
reprezentacje fonologiczne są aktywowane tylko częścio-
wo z powodu osłabionego połączenia z reprezentacją
leksykalną. A zatem czynniki wpływające na osłabienie
aktywacji reprezentacji fonologicznej powinny podwyż-
szać prawdopodobieństwo wystąpienia stanu TOT. Po-
mysł ten dobrze pasuje do konkluzji, że stan TOT częściej
dotyczy słów o niskiej frekwencji: brak okazji do używa-
nia tych słów może osłabiać połączenia pomiędzy repre-
zentacjami fonologiczną i leksykalną. Jest również spójny
z wynikami pokazującymi, że blokowanie imion najczę-
ściej dotyczy tych przypadków, z którymi od dawna się nie
stykaliśmy. Sugeruje to także, że częstość występowania

120
stanu TOT mogłaby zostać zredukowana przez prezento-
wanie ludziom wyrazów, na których mogliby się zabloko-
wać, zanim zostaną poproszeni o ich wydobycie z pamięci
w odpowiedzi na definicje. Burkę i jej współpracownicy
opisali eksperymenty, w których uzyskali dokładnie takie
wyniki.
Przypomnijmy, że nazwy własne są szczególnie narażo-
ne na blokowanie i występowanie w zjawisku TOT. ze
względu na ich izolację od wiedzy pojęciowej. Dane po-
kazujące, że stan TOT szczególnie często dotyczy wyra-
zów mających mało „fonologicznych sąsiadów", potwier-
dzają dodatkowo, że wiedza izolowana jest wyjątkowo
podatna na blokowanie.
Jeżeli szpetne siostry nie są główną przyczyną występo-
wania stanu TOT, to czy w ogóle odgrywają jakąś rolę w tej
sprawie? Tak, odgrywają. Burkę i MacKay sugerują, że
mogą one przyczyniać się do przedłużania tego stanu.
Chociaż początkowo blokada może być spowodowana sła-
bą aktywacją rzadko używanej reprezentacji fonologicznej,
kiedy przyjdzie nam do głowy podobnie brzmiące słowo,
może ono zepchnąć nas na niewłaściwy tor i przez to
opóźnić zakończenie stanu TOT. Niestety, często chętnie
chwytamy się szpetnych sióstr, bo dostarczają nam pocie-
szającego uczucia, że jesteśmy bliscy właściwego słowa.
Upewniają nas w ten sposób, że stan TOT zaraz się skoń-
czy. Możemy więc w kółko powtarzać „szpetną siostrę",
aby przybliżyć się do poszukiwanego słowa, chociaż stra-
tegia ta, paradoksalnie, może przedłużać wrażenie, że
wciąż mamy je na końcu języka.
Pomysł, że szpetne siostry są konsekwencją, a nie głów-
ną przyczyną stanu TOT, pomaga także w interpretacji wy-
ników dotyczących starzenia się i stanów TOT. Przekona-
liśmy się już, że ludzie starsi są bardziej podatni niż mło-
dzi na wystąpienie takiego stanu zarówno w odniesieniu
do nazw własnych, jak i rzeczowników pospolitych. W kil-

121
ku badaniach pokazano jednak, że starsi tworzą mniej
szpetnych sióstr niż młodzi. Gdyby szpetne siostry były
przyczyną zjawiska TOT, oczekiwalibyśmy odwrotnej re-
lacji. Co więcej, w tych samych badaniach wykazano, że
w czasie doznawania stanu „na końcu języka" osoby star-
sze są w stanie dostarczyć mniej cząstkowych informacji
0 szukanym słowie - takich jak pierwsza litera, liczba sy-
lab itp. - niż ludzie młodzi. Ludzie starsi często opisują
swój stan jako „wyciąganie pustego losu", podczas gdy
młodzi na ogół podają lawinę cząstkowych informacji
1 szpetnych sióstr.
Informacja cząstkowa o słowie może pomóc w zakoń-
czeniu stanu TOT przez dostarczenie klucza, który osta-
tecznie wywoła przypomnienie całego słowa. I mimo że
szpetne siostry mogą przedłużyć ten stan, sprowadzając
poszukiwania na mylne tory, pewne słowa brzmiące po-
dobnie mogą pomóc rozwiązać zagadkę w sposób zbliżo-
ny do informacji cząstkowej - przez dostarczenie klucza,
który sprowokuje prawidłową odpowiedź. Burkę i Mac-
Kay opisują osobę, która zablokowała się na nazwie ka-
lifornijskiego miasta Ojai (wymawianego: oh-haj) i sfru-
strowana mruczała „oh, heli" (piekło). To podobnie
brzmiące wyrażenie natychmiast wywołało przypomnie-
nie właściwego słowa. Nie pełniło ono roli szpetnej sio-
stry i nie zepchnęło poszukiwań na boczny tor, ponieważ
nie było elementem przeszukiwanej domeny („miasta ka-
lifornijskie"), na której osoba ta się skupiła. Tak więc
chociaż młodzi ludzie mogą być bardziej podatni niż starsi
na uwikłanie się w przedłużające się stany TOT - z po-
wodu rozpraszających szpetnych sióstr - jednocześnie
mają możliwość szybkiego znalezienia rozwiązania w in-
nych sytuacjach tego typu, dzięki temu, że łatwiej jest im
tworzyć potencjalne wskazówki - cząstkowe informacje
i podobne brzmienia - nie poprzestają oni na „ciągnię-
ciu pustego losu".

122
Szpetne siostry odciągają naszą uwagę od właściwego
słowa i dlatego mogą wydłużać stany TOT. Stąd też cza-
sem radzimy sobie nawzajem, żeby zająć się czymś zupeł-
nie innym, w nadziei że brakujące słowo samo wskoczy do
głowy, kiedy nasza uwaga przestanie być zajęta szpetną
siostrą. Matka mojej znajomej radziła córce, aby myślała
0 czekoladowym ciastku, kiedy nie może znaleźć właści-
wego słowa. I faktycznie, analizy dzienników wskazują, że
około jednej trzeciej do jednej drugiej stanów TOT zosta-
je zakończonych nagłym odnalezieniem właściwego słowa,
które wydaje się pojawiać znikąd. W innych sytuacjach
TOT problem zostaje rozwiązany albo dzięki świadome-
mu stosowaniu strategii naprowadzających - przeszukiwa-
niu według alfabetu czy powtarzaniu słów podobnie
brzmiących - albo dzięki korzystaniu z zewnętrznych źró-
deł, takich jak encyklopedia i słownik.
Być może zakończenie stanu TOT przez niespodziewa-
ne pojawienie się brakującego słowa staje się możliwe, po-
nieważ wpływ szpetnych sióstr z czasem słabnie. Mogłoby
także odzwierciedlać ukryte procesy zachodzące poza świa-
domością: zapewne umysł ciągle pracuje nad „usunięciem"
blokady w odszukiwaniu słowa, nawet kiedy nasza uwaga
zostanie zwrócona gdzie indziej. Jest jednak niewiele da-
nych potwierdzających taką interpretację. Sam podejrze-
wam, że wiele sytuacji wyglądających na „nagłe przypomnie-
nia" faktycznie jest wynikiem działania wskazówek, których
nie zauważamy, chociaż to one przypominają nam właści-
we słowo. Człowiek, który nie mógł przypomnieć sobie
imienia kobiety będącej bożyszczem Ala Capone'a, wybrał
się kilka dni później na wycieczkę rowerową. Pomyślał wte-
dy, jak to cudownie jest jeździć na rowerze w „majowe dni",
1 w tym momencie nagle przypomniał sobie brakujące sło-
wa: Daisy Mae. W podnieceniu wynikłym ze znalezienia
rozwiązania łatwo jest przegapić albo zapomnieć wskazów-
kę, która spowodowała przypomnienie, co przyczynia się do

123
zawyżonych szacunków „niespodziewanych przypomnień".
Rzeczywiście w badaniach laboratoryjnych, w których
uczestnicy są proszeni o głośne myślenie, wtedy gdy próbu-
ją poradzić sobie z blokadą w wydobywaniu słowa z pamię-
ci, niemal wszystkim sukcesom towarzyszyły celowe strate-
gie naprowadzające. Nie zaobserwowano prawie żadnego
„niespodziewanego przypomnienia". Wynik ten można
wyjaśnić warunkami laboratoryjnymi, kiedy ludzie są
całkowicie skupieni na własnych procesach umysłowych
i o wiele częściej zwracają uwagę na subtelne wskazówki,
które wyzwalają wydobycie słowa z pamięci.
Pomysły teoretyczne i wnioski dotyczące procesów roz-
wiązywania problemu w stanie TOT mogą wpływać na spo-
soby przezwyciężania tego stanu w życiu codziennym.
Wiele z tych sytuacji zostaje rozwiązanych w ciągu minuty
lub szybciej. W innych zwykłe przeczekanie blokady, za-
pewne ze zgryźliwym narzekaniem (w przypadku osób
starszych) na „złe czasy", może być najmniej bolesnym
rozwiązaniem. Nawet jeżeli nie nastąpi natychmiastowe
rozładowanie sytuacji, dobrze jest nie poddawać się zbyt
szybko. Badania pokazują, że im dłużej ludzie starają się
przypomnieć brakujące słowo, tym większa szansa, że im
się to uda.
Co jednak robić w sytuacjach społecznych, takich jak
opisana na początku rozdziału, w których zapominasz imie-
nia bliskiego znajomego, niezręcznie jest ci się do tego
przyznać i desperacko chcesz przypomnieć je sobie jak naj-
szybciej? Jeśli jakaś informacja cząstkowa - pierwsza lite-
ra albo liczba sylab - nie przychodzi ci do głowy sama.
pomocne może być przeszukanie według alfabetu. Bada-
nia pokazały, że kiedy ludzie widzą znaną twarz, a nie mogą
przypomnieć sobie nazwiska osoby, dostarczenie jego
pierwszych liter jest skuteczniejsze niż podawanie infor-
macji semantycznej, takiej jak zawód tej osoby. Jeżeli ju/
udało ci się wydobyć z pamięci pierwsze litery imienia lub

124
nazwiska, spróbuj użyć tej informacji przy przypominaniu
sobie wcześniejszych sytuacji, w których spotkałeś tę oso-
bę i używałeś jej imienia. Unikanie fałszywego powabu
szpetnych sióstr także może pomóc. Szpetne siostry zawie-
-fają zapewne dźwięki podobne do właściwego słowa i dla-
tego mogą zostać użyte jako wskazówki wyzwalające przy-
pomnienie, ale powtarzanie bez końca słowa lub imienia,
o którym wiesz, że jest nieprawidłowe, tylko dlatego, że
daje ci poczucie bliskości z poszukiwanym, może wyłącz-
nie przedłużyć konanie.
W przypadku imion ludzi można też przyjąć postawę
proaktywną. Opierając się na pomyśle, że imiona trudno
jest wydobyć z pamięci, ponieważ są one odizolowane od
wiedzy pojęciowej, warto systematycznie przeglądać listę
imion wszystkich znajomych - zwłaszcza tych spotykanych
rzadko lub wręcz sporadycznie - tak, by uczynić je bar-
dziej znaczącymi. Na przykład to, że wiesz, iż twój dorad-
ca podatkowy nazywa się „Bili Collins", nie mówi ci o nim
nic istotnego. A ponieważ widujesz go raz albo dwa razy
do roku - zwykle wczesną wiosną -jego imię jest dobrym
kandydatem do zablokowania. Możesz jednak sprawić, aby
imię to nabrało dla ciebie jakiegoś znaczenia: wyobraź so-
bie bilę porwaną z kieszeni twego doradcy przez rozbry-
kanego owczarka collie. Taka technika kodowania była
z powodzeniem stosowana do uczenia ludzi całkowicie no-
wych imion. Może być ona także przydatna przy ponow-
nym kodowaniu imion znanych, ponieważ pomaga we
wzmocnieniu kruchego połączenia pomiędzy wiedzą fono-
logiczną i pojęciową, które czyni imiona szczególnie po-
datnymi na blokowanie. Dokonanie wysiłku „uprzedzają-
cego" - kodowanie na nowo imion, które już sprawiały nam
kłopot albo są potencjalnymi kandydatami do spowodo-
wania stanu TOT (kiedy ich posiadaczy spotykaliśmy daw-
no lub rzadko), powinno obniżyć prawdopodobieństwo po-
nownego wystąpienia blokady.

125
NOWE SPOJRZENIE NA WYPARCIE

W marcu 1998 roku dwudziestoletnia kobieta, Cynthia


Anthony, została uniewinniona przez sąd w Toronto w pro-
cesie o zabicie swojego dwudziestotrzydniowego dziecka.
Czołówka „Toronto Sun" z 19 marca nagłośniła linię obro-
ny: „Matka: Zapomniałam o upadku." Anthony stwierdzi-
ła, że potknęła się o kabel telewizyjny i upuściła dziecko
na twardą terakotę. Nie wspomniała jednak o tym wypad-
ku, gdy była przesłuchiwana przez policję, krótko po śmier-
ci dziecka. Podczas procesu Anthony powiedziała, że po
straszliwym zdarzeniu była w szoku i wypadek został „za-
blokowany" w jej pamięci. Wyjaśniła przed sądem, że przy-
pomniała go sobie kilka miesięcy później, w czasie oglą-
dania zdjęć dziecka. Następnego dnia psychiatra zeznał na
korzyść tego zeznania. „Blokada pamięci była możliwa -
zeznaje lekarz", napisał „Sun". „Ogrom tragedii, której do-
świadczyła, mógł uczynić ją bardziej podatną na amnezję",
potwierdził dr Graham Glancy.
Jedną sprawą jest zablokowanie imienia osoby, której
dawno nie widzieliśmy, ale zupełnie inną - zablokowanie
traumatycznego zdarzenia sprzed kilku minut lub godzin.
Czy blokowanie zachodzi też w pamięci epizodycznej do-
tyczącej osobistych doświadczeń, także tych traumatycz-
nych?
Różne rodzaje danych wskazują, że blokowanie przeżyć
osobistych w pamięci może zachodzić w szczególnych wa-
runkach i z pewnymi ograniczeniami. Ten rodzaj amnezji,
której doświadczyła Cynthia Anthony - wybiórcze i całko-
wite zapomnienie o traumie przeżytej minutę, godzinę czy
dzień wcześniej - jest często opisywane w literaturze, ale
rzadko zdarza się bez fizycznego urazu głowy (i mózgu).
Przeciwnie, jak piszę o tym w rozdziale 7, niedawne prze-
życia traumatyczne są zwykle pamiętane żywo i uporczy-
wie. Kiedy ludzie nie są w stanie przypomnieć sobie dopie-

126
ro co przeżytego wstrząsu, zazwyczaj w grę wchodzi uraz
głowy, alkohol, narkotyki albo utrata przytomności. W tych
przypadkach zapewne to nie blokowanie jest odpowiedzial-
ne za amnezje. Bardziej prawdopodobne, że zdarzenie nie
zostało nigdy prawidłowo zakodowane, a zatem nie było
podstaw do prawidłowego przechowania. Mimo to obrona
Anthony oparta na blokadzie pamięci przekonała sąd w
Toronto: uwolniono ją od zarzutu popełnienia zabójstwa
drugiego stopnia.
Bardziej przekonujące dane świadczące o blokowaniu
pamięci epizodycznej pochodzą ze znacznie bardziej zwy-
czajnych badań laboratoryjnych, nie dotyczących zdarzeń
traumatycznych, lecz neutralnych emocjonalnie. Rozważ-
my następujący eksperyment. Pokazuję ci listę słów z wy-
branych kategorii, takich jak ptaki albo owoce: jabłko,
kanarek, drozd, gruszka, wrona, banan itd. Następnie prze-
prowadzam test pamięci, w którym podaję niektóre słowa
z listy, na przykład: gruszka, kanarek, i proszę cię o przy-
pomnienie sobie reszty. Czy sądzisz, że podanie słów grusz-
ka i kanarek ułatwi przypominanie innych, w porównaniu
z testem, w którym nie podałbym żadnych słów z listy?
Intuicyjnie, odpowiedź na to pytanie brzmi oczywiście
„tak" - podanie słów z listy powinno posłużyć jako wska-
zówka. Wbrew tym intuicjom, eksperymenty wykazują coś
wręcz odwrotnego. Wygląda na to, że słowa prezentowa-
ne jako wskazówki w teście zachowują się jak „szpetne
siostry", pojawiające się w stanie TOT i powodujące prze-
sunięcie poszukiwań w pamięci na boczne tory, co bloku-
je czy też hamuje dostęp do innych słów z listy.
Eksperymenty wykazały też, że sama czynność wydoby-
cia informacji z pamięci może następnie hamować przy-
pomnienie związanej z nią innej informacji. Wyobraź so-
bie, że uczysz się par słów takich jak: czerwony I krew, jedze-
nie/rzodkiewka. Następnie dostajesz wskazówkę: czerwony
i przypominasz, że drugim elementem pary było słowo

127
krew. Sam fakt przypomnienia wzmacnia pamięć tych słów
jako pary - tak, że następnym razem gdy usłyszysz czerwo-
ny, łatwiej będzie ci przypomnieć sobie krew. Znaczące jest
jednak, że przypomnienie sobie: krew łączy się z czerwo-
nym, utrudni następnie przypomnienie, że parą Ao jedze-
nie było rzodkiewkal Podczas ćwiczenia pary czerwony/krew
konieczne jest stłumienie pamiętania innych niż krew
„czerwonych rzeczy", z którymi ostatnio się zetknąłeś.
Dzięki temu nie zaśmiecasz sobie umysłu niepotrzebnymi
słowami, które przeszkadzałyby ci w wydobyciu tego wła-
ściwego. Kosztem jest jednak zahamowanie wydobycia
niepożądanych słów, takich jak rzodkiewka: stają się one
trudniej dostępne, nawet gdy wskazówką jest słowo jedze-
nie, które wydaje się nie mieć nic wspólnego z „czerwono-
ścią".
Czy ten rodzaj hamowania związanego z przypomina-
niem jest odosobnioną osobliwością, obserwowaną wyłącz-
nie w badaniach z uczeniem się list słów, czy zdarza się
regularnie? Jeśli oglądasz zdjęcia z wakacji spędzonych
w Europie i rzut okiem na opactwo Westminster przypo-
mina ci o jego witrażowych oknach, czy wspomnienie to
utrudni ci przypomnienie sobie okien Notre Damę? Wy-
niki eksperymentu przeprowadzonego przez psycholożkę
Wilmę Koutstaal w moim laboratorium sugerują, że jest
to możliwe. Uczestnicy wykonywali proste czynności, ta-
kie jak wbijanie gwoździa w kawałek drewna czy pokazy-
wanie Australii na globusie. Następnie oglądali zdjęcia
przedstawiające niektóre z tych czynności, co polepszało
przypominanie ich sobie w późniejszym teście. Ciekawsze
jest jednak to, że oglądanie tych samych fotografii pogar-
szało przypominanie sobie czynności, które nie znalazły się
na zdjęciach (w porównaniu z sytuacją, kiedy żadnych zdjęć
nie prezentowano).
Coś podobnego może się zdarzyć w sytuacjach o poważ-
nych konsekwencjach prawnych: zeznaniach naocznych

128
świadków. Świadkowie są najczęściej wybiórczo pytani
o specyficzne aspekty zdarzenia. Czy powtarzające się przy-
pominanie sobie tych szczegółów w odpowiedzi na pyta-
nia może spowodować utrudnienie w przypominaniu so-
bie innych aspektów doświadczenia - tych. o które w ogó-
le nie pytano? Byłoby to wielce niepożądanym skutkiem
ubocznym, ponieważ ten, kto przesłuchuje, może później
chcieć powrócić do tych fragmentów wydarzenia, którymi
na wstępie się nie zajmował.
W sytuacji laboratoryjnej analogicznej do zeznań na-
ocznych świadków badanym pokazywano kolorowe slajdy
pokazujące akt przestępstwa - pokój studencki, w którym
pojawia się złodziej. Eksperymentatorzy pytali następnie
uczestników badania wybiórczo o pewną kategorię obiek-
tów pojawiających się w tej scenie. Na przykład pytania
dotyczyły koszulek uniwersyteckich, które było widać w po-
koju, ale nie dotyczyły innych koszulek - które też tam były.
Żadne pytanie nie odnosiło się do innych znajdujących się
w pokoju przedmiotów, na przykład podręczników. Przy-
pominanie sobie później koszulek, o które pytano, było
lepsze od przypominania sobie innych koszulek - w po-
równaniu do pamięci dotyczącej podręczników. Dostęp do
nie przywoływanych elementów ze wspominanej katego-
rii był zapewne blokowany przez te pochodzące z tej sa-
mej kategorii, które badani podczas przepytywania sobie
przypomnieli.
Michael Anderson, psycholog z University of Oregon,
zaproponował zasadę mówiącą, że ilekroć wybiórczo przy-
pominamy sobie coś konkretnego w odpowiedzi na jakąś
wskazówkę, jednocześnie następuje osłabienie tej części
informacji, która nie była przypominana. Jeżeli spędzasz
z kolegą ze szkolnej ławy miły wieczór na wspominaniu
lat studenckich, to inne wasze wspólne wspomnienia ule-
gają zahamowaniu. Przyczyną tego zatajania jest fakt przy-
pominania sobie zdarzeń, o których rozmawiacie.

129
Anderson sugeruje też, że pomysł ten może rzucić nowe
światło na kontrowersyjną kwestię zapominania i przypo-
minania sobie na nowo molestowania seksualnego w dzie-
ciństwie. Lata dziewięćdziesiąte były napiętnowane gorą-
cymi, a często wręcz niesmacznymi dyskusjami dotyczący-
mi zgodności z rzeczywistością traumatycznych
wspomnień, które wydawały się zapomniane przez lata czy
dekady, a zostawały na nowo odzyskane w trakcie psycho-
terapii lub w odpowiedzi na jakiś wyzwalający je wypadek.
Glosy w pierwszych dyskusjach były jednoznaczne. Z jed-
nej strony argumentowano, że praktycznie wszystkie takie
wspomnienia są prawdziwe, a z drugiej, że wszystkie są
fałszywe. Mimo że radykalne podziały pozostały, ostatnie
dyskusje potwierdziły, że istnieją zarówno prawdziwe, jak
i fałszywe odzyskane wspomnienia traumatycznych zdarzeń
z dzieciństwa. Próbowano także określić mechanizmy
odpowiedzialne za każde z nich. Do tematu fałszywych
wspomnień z dzieciństwa powrócę w rozdziale 5, gdy będę
rozważał problem podatności na sugestię.
Zaskakujące są wyniki badań ludzi twierdzących, że byli
jako dzieci molestowani seksualnie, które sugerują, że re-
lacje dotyczące czasowego zapominania molestowania są
częstsze, gdy zboczeniec jest członkiem rodziny, niż gdy
do rodziny nie należy. Dlaczego?
Anderson proponuje jedną z możliwych interpretacji.
Kiedy rodzic albo inny obdarzony zaufaniem opiekun
dopuszcza się molestowania, dziecko ciągle pozostaje za-
leżne emocjonalnie i fizycznie od tej osoby, a zatem ciąg-
le musi podtrzymywać relację funkcjonalną z krzywdzicie-
lem. Pamięć o molestowaniu może stać na przeszkodzie
realizacji tego celu przez wywoływanie niepokoju i nieuf-
ności, podczas gdy przypominanie sobie bardziej pozytyw-
nych doświadczeń związanych z opiekunem może ułatwiać
relacje przystosowawcze. Dlatego właśnie, twierdzi Ander-
son, dziecko musi wybiórczo przypominać sobie nie trau-

130
matyczne, ale pozytywne zdarzenia z udziałem opiekuna.
Taka sytuacja może promować hamowanie wywołane przy-
pominaniem - kiedy musimy przypomnieć sobie coś wy-
biórczo w odpowiedzi na jakąś wskazówkę (w tym przy-
padku - członka rodziny).
Wyjaśnienie wskazujące, że ten rodzaj blokowania od-
grywa znaczącą rolę w konkretnych przypadkach zapomi-
nania i odzyskiwania wspomnień dotyczących traumatycz-
nych przeżyć wywołanych przez członka rodziny, ciągle
wymaga potwierdzenia, ale hipoteza jest przekonująca
i warta sprawdzenia empirycznego.
Jednak nie wszystkie przypadki zapominania o mole-
stowaniu w dzieciństwie dotyczą członków rodziny. Na
przykład, psycholog Jonathan Schooler z uniwersytetu
w Pittsburghu szczegółowo udokumentował przypadek
trzydziestoletniego mężczyzny - o inicjałach JR - poru-
szonego filmem, w którym główny bohater szamocze się
ze wspomnieniami dotyczącymi molestowania seksualne-
go. Wieczorem tego dnia JR ogarnęło nagłe i żywe wspo-
mnienie, jak był molestowany przez księdza w czasie wy-
jazdu pod namiot, kiedy miał dwanaście lat. Schooler
zdołał ustalić, że JR zupełnie nie myślał o tym wypadku
przez wiele lat. „Gdybyś przeprowadzał ankietę wśród
ludzi wchodzących do kina, kiedy tam szedłem - zastana-
wiał się JR - i pytał wszystkich o molestowanie seksualne
w dzieciństwie, czy kiedykolwiek spotkałeś się z tym sam
albo znasz kogoś, kto tego doświadczył, bez najmniejszej
wątpliwości, kategorycznie odpowiedziałbym nie!" Zdarze-
nie nastąpiło w 1986 roku, na długo przed eksplozją pro-
blemu odzyskanych wspomnień na początku lat dziewięć-
dziesiątych: „Byłem zaszokowany i cokolwiek zdezorien-
towany. Rozumiesz: wspomnienie było niezwykle żywe,
a poza tym... nie wiedziałem nic o stłumionej pamięci."
Dlaczego JR zapomniał o molestowaniu na tak długo?
Bez wątpienia pewną rolę odegrała nietrwałość pamięci -

131
mogła ona z czasem słabnąć - ale opisywana ostrość wspo-
mnienia JR sugeruje, że nie da się wyjaśnić wszystkiego
przemijalnością. Zdarzenie mogło zostać zablokowane lub
zahamowane w wyniku procesu znanego jako „ukierun-
kowane zapominanie". Eksperymenty wykazały, że ludzie
instruowani, aby zapomnieli listę nauczonych słów, w na-
stępującym później, niespodziewanym teście pamięciowym
wypadają gorzej od tych, którzy byli proszeni o zapamię-
tanie jej. Psycholog Robert Bjork i jego współpracownicy
z UCLA przekonująco argumentują, że tego typu efekt
ukierunkowanego zapominania może być związany właśnie
z tą formą blokowania, którą określamy jako hamowanie
wydobycia. Takie hamowanie może zostać ..zwolnione",
kiedy napotkamy odpowiednio silny klucz, który spowo-
duje powtórne przeżycie zdarzenia, w jego pierwotnej
postaci. Prawdopodobnie JR świadomie próbował unikać
wspomnień dotyczących swojego kontaktu z księdzem
i dlatego na długi okres zahamował dostęp do nich. To, co
zobaczył na filmie, potencjalnie mogło wyzwolić emocje
podobne do tych, które przeżywał w czasie pierwotnego
zdarzenia, i to pozwoliło mu przezwyciężyć hamowanie.
Pojęcia takie jak „hamowanie wydobycia z pamięci" nie-
uchronnie przywołują na myśl freudowskie wyparcie. Czy
takie hamowanie jest po prostu nowym hasłem na okre-
ślenie starej idei Freuda, która została zdyskredytowana
z braku potwierdzenia eksperymentalnego? Nie całkiem.
Pojęcie wyparcia u Freuda jest psychologicznym mecha-
nizmem obronnym, który nierozerwalnie wiąże się z pró-
bami emocjonalnego wykluczenia ze świadomości zagra-
żającego materiału. We współczesnych dyskusjach podej-
mowanych przez takich teoretyków jak Bjork czy
Andcrson, hamowanie wydobycia informacji z pamięci jest
znacznie szerszym konstruktem obejmującym zarówno do-
świadczenia związane z emocjami, jak i nie związane
z nimi.

132
Niemniej jednak, są pewne ciekawe punkty styczne po-
między współczesnym pojęciem hamowania a freudowskim
wyparciem, mające konsekwencje dla mechanizmu bloko-
wania. Na przykład psychologowie kliniczni z Uniwersy-
tetu Londyńskiego - Lynn Myers i Chris Brewin - badali
działanie hamowania u grupy osób określanych jako „re-
presorzy "5 . Osoby takie mówią o niskim poziomie własne-
go niepokoju i stresu, nawet jeżeli wskaźniki fizjologiczne
pokazują silne reakcje emocjonalne na inną osobę lub
sytuację. Może to być na przykład czerwona jak burak
twarz, której towarzyszy zaprzeczanie jakiemukolwiek
wzburzeniu. Represorzy to ten rodzaj ludzi, których inni
często określają jako ..defensywnych". Kilka badań wyka-
zało, że represorzy przypominają sobie mniej zdarzeń
negatywnych ze swojego życia niż osoby nie wykazujące
tej cechy.
""Myers i Brewin używali procedury, w której uczestnicy
najpierw uczyli się miłych lub niemiłych słów, a następnie
dostawali polecenie ukierunkowanego zapominania. Repre-
sorzy skuteczniej niż grupa kontrolna używali hamowania,
aby zablokować przypominanie uprzednio nauczonych nie-
miłych słów. Tymczasem nie było różnic pomiędzy obiema
grupami w blokowaniu przypominania miłych słów.
Jak daleko mogą się posunąć represorzy w stosowaniu
hamowania, aby zablokować pamięć nieprzyjemnych zda-
rzeń? Czy mogą zapominać o niedawnej traumie, jak
w przypadku sprawy o zabójstwo, wytoczonej Cynthii
Anthony w Toronto, czy wręcz blokować dłuższe odcinki
swojego życia? Ciągle nie znamy odpowiedzi na te pyta-
nia. Wiemy jednak, że hamowanie wydobycia w dużej skali
może objawić się w przypadkach amnezji „psychogennej",
kiedy pacjenci zablokowują pamięć o ogromnej części

Od angielskiego represion - wyparcie (przyp. tłum.).


swojej osobistej przeszłości po różnego rodzaju stresach
psychicznych. Pacjenci tacy zazwyczaj utrzymują zdolność
do tworzenia i wydobywania nowych wspomnień, ale pa-
miętają niewiele z własnej autobiografii - co dotyczy tak-
że ich tożsamości - sprzed początku amnezji. W przewa-
żającej mierze pacjenci ci byli odsuwani w sferę zaburzeń
psychiatrycznych. Ostatnie badania z zastosowaniem tech-
nik obrazowania mózgu zaczynają rzucać pierwsze świa-
tło na mechanizmy neuronalne odpowiedzialne za bloko-
wanie pamięci epizodycznej. W niedawno opisywanym
przypadku pacjent, Niemiec o inicjałach NN, niespodzie-
wanie zniknął z domu, by pojawić się po pewnym czasie
w mieście odległym o setki kilometrów. Był zupełnie nie-
świadomy własnej tożsamości i niezdolny do przypomnie-
nia sobie niemal niczego ze swojej przeszłości. Ostatecz-
nie trafił do szpitala, a jego rodzina została odnaleziona.
NN cierpiał z powodu wielu stresów w życiu codziennym
przed swoim zniknięciem, ale nic nie wskazywało na bez-
pośrednie uszkodzenie mózgu. Pacjent przeszedł skano-
wanie PET podczas słuchania opisów wydarzeń z różnych
momentów swojej przeszłości. Kiedy ludzie zdrowi wyko-
nywali podobne zadanie - przypominanie sobie ważnych
emocjonalnie zdarzeń z własnej przeszłości - skanowanie
wykazywało wzmożoną aktywność fragmentów prawej
półkuli mózgowej, szczególnie w tylnych częściach płata
czołowego i przednich płata skroniowego. Tymczasem
u NN nie wystąpiła podwyższona aktywność tych regionów,
natomiast aktywne były znacznie mniejsze rejony płata
czołowego i skroniowego w l e w e j półkuli.
Obserwacje te są szczególnie intrygujące, ponieważ inne
badania pokazały, że pacjenci neurologiczni, którzy nie byli
w stanie przypomnieć sobie dużej części własnej przeszło-
ści, chociaż mogli tworzyć nowe wspomnienia, w przeszło-
ści często doświadczali uszkodzenia tylnej części płata czo-
łowego i przedniej płata skroniowego.

134
Zupełnie niedawne badanie z użyciem PET przeprowa-
dzone w Institute of Cognitive Neurology w Londynie
dostarcza dalszych wskazówek. Pacjent PN w wieku około
czterdziestu lat doznał wylewu, który zniszczył jego lewy
płat czołowy. Miał też ostatnio kilka komplikacji w życiu
osobistym, w tym rozwód, kłopoty w pracy i własne ban-
kructwo. Zapewne w wyniku zarówno uszkodzeń neuro-
logicznych, jak i problemów psychicznych związanych
z niedawnymi trudnościami u PN rozwinęła się amnezja
obejmująca dziewiętnaście lat przed wylewem. Poddano
go skanowaniu PET podczas oglądania fotografii rodzin-
nych, zrobionych w ciągu tych dziewiętnastu lat, których
nie pamiętał; przed tym okresem, lub po nim (z pamięta-
niem zdarzeń, które nastąpiły po wylewie, nie miał on pro-
blemów). Oglądając fotografie zrobione w czasie dziewięt-
nastu lat, które uległy zapomnieniu, PN wykazał się mniej-
szą aktywnością fragmentów prawego płata czołowego,
w porównaniu z sytuacją, gdy oglądał zdjęcia sprzed tego
okresu lub późniejsze. Rejon prawego płata czołowego,
który miał obniżoną aktywność, był całkiem bliski analo-
gicznemu obszarowi, którego nie udało się uaktywnić pa-
cjentowi NN, a który w podobnych warunkach jest aktyw-
ny u ludzi zdrowych.
Jednak szczególnie frapujące jest pewne dodatkowe od-
krycie. Kiedy PN oglądał zdjęcia z dziewiętnastoletniego
okresu, którego nie pamiętał, wzrastała aktywność obsza-
ru w pobliżu tyłu centralnej części mózgu - przedklinka -
który często jest aktywny, gdy ludzie zdrowi przypominają
sobie przeszłe zdarzenia. Badacze sugerują, że aktywność
ta może oznaczać najwcześniejsze stadia mającego się
rozpocząć procesu przypominania. Aby przeszukiwanie
pamięci mogło być kontynuowane i ostatecznie doprowa-
dziło do przypomnienia zdarzenia pokazanego na zdjęciu,
musi wejść do akcji system umieszczony w płacie czoło-
wym, który kieruje i kontroluje procesem wydobywania

135
informacji z pamięci. Ale w tym momencie, podczas prób
odzyskania wspomnień przez PN, system kontrolny płata
czołowego wydawał się wyłączony, co uniemożliwiało mu
przypomnienie sobie czegokolwiek.
Dlaczego system ten miałby być wyłączony tylko dla zda-
rzeń, które nastąpiły w ciągu dziewiętnastoletniej luki? Sys-
tem sam w sobie nie jest uszkodzony, ponieważ aktywuje
się, gdy PN próbuje przypominać sobie doświadczenia
bądź wcześniejsze, bądź późniejsze. Zważmy, że luka obej-
muje kluczowe niepomyślne wydarzenia z jego życia. Być
może negatywne emocje, przywoływane gdy PN zaczyna
wydobywać z pamięci negatywne wydarzenia autobiogra-
ficzne (wczesna faza wydobywania sugerowana przez ak-
tywność przedklinka) prowadzą do wyłączenia systemu
w płacie czołowym lub je umożliwiają. Czy ta wzajemna
zależność pomiędzy przedklinkiem i systemem umieszczo-
nym w płacie czołowym stanowi neuronałny odpowiednik
tego rodzaju blokowania, które przypomina freudowskie
dynamiczne pojęcie wyparcia? Czy osoby określane jako
represorzy wykazują podobny wzorzec podwyższonej ak-
tywności przedklinka przy obniżonej aktywności czołowe-
go systemu kontrolnego, kiedy są pytane o negatywne
zdarzenia ze swojej przeszłości?
Pierwsze wyniki badań z użyciem technik obrazowania
mózgu nad blokowaniem osobistych wspomnień są ciągle
niejednoznaczne, ale ciągle też podtrzymują kuszącą moż-
liwość, że po ponownej analizie pozwolą nam być może
zrozumieć te rzadkie, ale fascynujące zjawiska. Badania
takie mogłyby nawet pomóc lekarzom w leczeniu pacjen-
tów przejawiających silną amnezję przy braku wykrywal-
nych uszkodzeń mózgu. Klinicyści często podejrzewają, że
tacy pacjenci symulują amnezję, aby uniknąć osobistych
lub nawet prawnych trudności. Nie ma testów, które rze-
telnie rozróżniałyby amnezję autentyczną od udawanej.
Jeśli badania z użyciem obrazowania mózgu wskazałyby

136
wiarygodne wzorce blokowania pamięci, odróżnialne od
symulowanych, stanowiłoby to ważną wskazówkę dla kli-
__njcystów, których zadaniem jest formułowanie planu pra-
cy z pacjentami z amnezją. Wciąż jesteśmy dalecy od ro-
zumienia zawiłości blokowania, ale badania obrazowania
mózgu dają nam realną szansę naświetlenia tego najbar-
dziej irytującego ze wszystkich grzechów pamięci.
Rozdział 4

GRZECH BŁĘDNEJ ATRYBUCJI

24 lutego 1896 roku członkowie Societe Medico-Psycho-


logiąue w Paryżu dowiedzieli się o przedziwnym przypad-
ku zaburzeń pamięci. Doniesienia o pacjentach cierpią-
cych na amnezję nie były niezwykłe w latach dziewięćdzie-
siątych XIX wieku, ale opisany tego dnia trzydziestoczte-
roletni mężczyzna miał inny problem: pamiętał zdarzenia,
które nigdy się nie wydarzyły. Po przebytej kilka lat wcze-
śniej malarii Louisa regularnie ogarniało poczucie znajo-
mości sytuacji, które w rzeczywistości były całkowicie nowe.
Podczas ceremonii ślubnej swojego brata czuł się pewny,
że uczestniczył w tym samym zdarzeniu rok wcześniej. Po
przyjęciu do nowego szpitala z powodu problemów emo-
cjonalnych Louis był pewien, że już wcześniej tam był.
Kiedy po raz pierwszy spotkał doktora Arnaud, francuskie-
go psychiatrę, który przedstawiał jego przypadek przed
Societe Medico-Psychologiąue, upierał się: „Pan mnie zna.
doktorze! Spotkaliśmy się rok temu, o tej samej porze dnia.
w tym samym pokoju. Zadawał mi pan te same pytania,
a ja udzielałem tych samych odpowiedzi."
Przypadek Louisa spotkał się z ogromnym zaintereso-
waniem psychologów i psychiatrów, którzy zgromadzili się
w Paryżu, aby wysłuchać wykładu Arnauda. Koniec dzie-
więtnastego stulecia nazywany był złotym wiekiem w ba-
daniach nad pamięcią, a psychologia francuska miahi
w tym niemały udział. Chociaż teraz najbardziej znane są

138
przełomowe eksperymenty Ebbinghausa z 1885 roku, czte-
ry lata wcześniej psycholog francuski Theodule Ribot na-
pisał klasyczną książkę „Choroby pamięci", w której opi-
sywał, jak uszkodzenie mózgu lub zaburzenia psychiczne
mogą wywołać amnezję dalszej lub bliższej przeszłości.
Ribot opisał także przypadki, w których pamięć jest obec-
na, ale błędna. Zniekształcenia te, nazwane paramnezją
.albo fałszywą pamięcią zapoczątkowały ożywioną, a cza-
sem wręcz gorącą dyskusję: jak bardzo rozpowszechnione
są takie fałszywe wspomnienia w ogólnej populacji? Czy
sygnalizują obecność patologii klinicznej? Czy istnieje tyl-
ko jeden rodzaj paramnezji, czy jest ich wiele? Zwolenni-
cy przeciwstawnych poglądów debatowali nad tym w wy-
daniu specjalnym „Revue Psychologiąue" z 1893 roku.
Kiedy Arnaud na spotkaniu towarzystwa w 1896 roku
w Paryżu prezentował przypadek Louisa, opisał jego pro-
blemy ściśle w kontekście trwającej debaty, ale odrzuca-
jąc pojęcia najczęściej używane do opisu zaskakującej
pamięci. „Wierzę, że byłoby lepiej porzucić terminy «fał-
szywa pamięć» i «paramnezja» - stwierdził śmiało, argu-
mentując, zdawałoby się paradoksalnie, dalej że - opisy-
wane zjawisko może w ogóle nie być związane z pamię-
.jcią." Areaud zaproponował nowe wyrażenie na określenie
mylnego poczucia znajomości, które prześladowało pacjen-
tewTakich jak Louis: iluzja deja vu. Upierał się, że deja vu
jest szczególnym doświadczeniem, różnym od innych znie-
kształceń pamięci ze względu na swoją intensywność i prze-
konanie, że obecne zdarzenie jest identyczne z przeszłym,
oraz uczucie, że wiadomo dokładnie, co za chwilę się
wydarzy.
Arnaud pomógł wprowadzić wyrażenie „deja vu" do po-
wszechnego użycia, ale nie był pierwszym, który opisał
zjawisko. Dante Gabriel Rossetti uchwycił je w wierszu
z 1854 r. „Nagłe światło". Jeszcze wcześniej, w 1849, Ka-
rol Dickens napisał o podobnym doświadczeniu w Dawi-
dzie Copperfieldzie. „Zdawało mi się, że Uriah puchnie, ro-
śnie, brzmieniem swego głosu wypełnia cały pokój -wspo-
mina David pierwsze spotkanie z Uriahem Heapem. -
Zdawało mi się zarazem, żem wszystko to wiedział od
dawna, od bardzo dawna, wiedziałem też dokładnie, co
dalej posłyszeć miałem."*
Ale co miał na myśli Arnaud, kiedy stwierdzał, że do-
świadczenie deja vu Louisa „może w ogóle nie być zwią-
zane z pamięcią"? Wiele wcześniejszych interpretacji deja
vu zmierzało ku mistycznym domysłom, że odzwierciedla
ono pamięć o poprzednim życiu, dostarczając dowodów
na istnienie reinkarnacji, albo też ukazuje telepatyczne
podsłuchiwanie czyjejś pamięci. Inne, mniej egzotyczne wy-
jaśnienia uznawały, że ludzie mają uczucie deja vu, kiedy
bieżące zdarzenie wzbudza podobne - chociaż nie iden-
tyczne - doświadczenie z przeszłości. Jednakże dla Arnau-
da deja vu nie miało nic wspólnego ani z paranormalny-
mi, ani z cząstkowymi wspomnieniami dotyczącymi podob-
nych zdarzeń z przeszłości. Zamiast tego charakteryzował
je jako rodzaj nieprawidłowego osądu: błędnego przypi-
sania do przeszłości aktualnych doznań i doświadczeń.
Aby lepiej zrozumieć, co Arnaud miał na myśli w 1896
roku, szybko przenieśmy się w czasie o sto lat i przyjrzyj-
my się eksperymentowi Bruce'a Whittlesea, kanadyjskie-
go psychologa poznawczego. Uczestnicy najpierw uczyli się
listy słów. W późniejszym teście pamięciowym niektóre
słowa z listy i inne nowe pojawiały się pisane drukowany-
mi literami na końcu zdania. Badani mieli określić, czy
pojawiły się one już wcześniej. W niektórych zdaniach sło-
wo na końcu było łatwo przewidywalne na podstawie wczc-

* K. Dickcns, Dzieje, przygody, doświadczenia i zapiski Dawida


Copperfielda juniora, rodem z Blunderstone (których nigdy ogłaszać dni
kiem nie zamierzał). T. 1. Tłum. W. Zyndram-Kościałkowska. Czytcl
nik. Warszawa 1974.

140
śniejszych wyrazów: „Szalejące morze miotało ŁODZIĄ."
W innych było trudniej przewidywalne: „Zaoszczędziła pie-
niądze i kupiła LAMPĘ."
Kiedy drukowany wyraz nie pojawił się wcześniej na li-
ście do nauczenia, uczestnicy powinni odpowiedzieć
„nowy'", ale czasem nieprawidłowo mówili „stary". Co
najważniejsze, ludzie częściej nieprawidłowo twierdzili, że
uprzednio widzieli już wyrazy łatwo przewidywalne niż
trudniej przewidywalne. Whittlesea twierdzi, że badani
błędnie przypisywali swoje szybkie reakcje na łatwo prze-
widywalne słowa temu, że wcześniej je napotkali, co w rze-
czywistości nie miało miejsca: szybkie, płynne odpowiada-
nie - konsekwencja przewidywalności słowa - było błęd-
nie przypisywane jego znajomości.
A zatem w eksperymencie tym ludzie twierdzili, że
uprzednio czegoś doświadczyli - widzieli słowo na liście -
z powodów nie mających nic wspólnego z pamięcią, tak
jak orzekł to Arnaud o deja vu wiek wcześniej. Sądził on,
że deja vu może się pojawiać, ponieważ cechy obecnej
sytuacji wyzwalają reakcje, zapewne analogiczne do spraw-
nego przetwarzania przewidywalnych słów w eksperymen-
cie Whittlesea, które zostają błędnie przypisane przeszłe-
mu doświadczeniu.
Deja vu pojawia się względnie rzadko i ciągle nie ma
przekonującego wyjaśnienia, jakie dokładnie cechy aktu-
alnego zdarzenia miałyby wywoływać ten rodzaj błędnego
osądu, o którym mówił Arnaud przed swoją paryską pu-
blicznością. Jednakże błędne atrybucje dotyczące pamię-
tania zdarzają się zaskakująco często. Czasem pamiętamy
zdarzenia, które nigdy się nie wydarzyły, myląc szybkie
przetwarzanie nadchodzącej informacji albo sugestywne
obrazy pojawiające się w umyśle ze wspomnieniami prze-
szłych zdarzeń, które nie miały miejsca. Czasem przypo-
minamy sobie prawidłowo coś, co się wydarzyło, ale przy-
pisujemy to do niewłaściwego miejsca lub czasu. W jesz-

141
cze innych przypadkach błędna atrybucja działa w innym
kierunku: mylnie uznajemy spontaniczne wyobrażenie lub
myśl naszej własnej wyobraźni, podczas gdy w rzeczywi-
stości przypominamy sobie - nieświadomie - coś, co wcześ-
niej czytaliśmy lub słyszeliśmy. Mimo że od czasów Arnau-
da o deja vu wiemy niewiele więcej, sporo dowiedzieliśmy
się o innych rodzajach błędnej atrybucji. To ciężko zdoby-
ta wiedza, o potencjalnie ważkich konsekwencjach dla spo-
łeczeństwa: błędna atrybucja może zmienić nasze życie
w dziwny i nieprzewidywalny sposób.

BŁĘDNE ATRYBUCJE NAOCZNYCH ŚWIADKÓW


I PAMIĘĆ ŹRÓDŁA

Każdy, kto pamięta wybuch w Oklahoma City w 1995 roku.


zapewne przypomina sobie także nieudane poszukiwania
Johna Doe II. John Doe I - szybko zidentyfikowany jako
Timothy McVeigh - został zatrzymany krótko po ataku
w kwietniu tego samego roku. W tym samym czasie FBI
rozwinęło zakrojone na skalę całego kraju poszukiwania
drugiego podejrzanego, który - zgodnie z przekonaniem
FBI - towarzyszył McVeighowi, gdy ten wypożyczał cięża-
rówkę z warsztatu Elliott's Body w Junction City, w Kan-
sas, na dwa dni przed wybuchem. Portret pamięciowy
Johna Doe II, przedstawiający młodego mężczyznę o kan-
ciastej twarzy, ciemnych włosach i krępej budowie ciała,
ubranego w biało-niebieską czapkę, pojawiał się regular-
nie w telewizji i był drukowany w gazetach w całym kraju.
Pomimo zmasowanych wysiłków, które doprowadziły do
skutecznego oskarżenia McVeigha i jego kolegi Terry'ego
Nicołsa oraz do tego, że w sondażach siedmiu na dziesię-
ciu Amerykanów było przekonanych, że kolejny wspólnik
uniknął kary, John Doe II nigdy nie został odnaleziony.
Co się stało?

142
Po wpadnięciu na ślad wypożyczonej ciężarówki
McYeigha FBI przesłuchało pracowników Elliott"s Body.
Sekretarka i właściciel warsztatu przypomnieli sobie, że
tylko jeden człowiek - odpowiadający opisowi McVeigha
- wypożyczył ciężarówkę 17 kwietnia 1995 roku, na dwa
dni przed wybuchem. Dokonał rezerwacji pod nazwiskiem
Robert Kling. Mechanik Tom Kessinger, obecny przy za-
wieraniu umowy, przypomniał sobie dwóch mężczyzn.
Jeden pasował do opisu McVeigha: szczupły i wysoki,
z jasnymi włosami. Drugi był niższy, masywniejszy, ciem-
nowłosy, w biało-niebieskiej czapce i miał tatuaż poniżej
lewego rękawa. Poszukiwania Johna Doe II rozpoczęły się
na podstawie tego. co przypomniał sobie Kessinger.
Jednakże źródłem wspomnienia Kessingera wydaje się
nie związana z tą historią wizyta w warsztacie Elliotfs Body
dzień później. Wtedy to sierżant Michael Hertig i jego
przyjaciel, szeregowy Todd Bunting, wypożyczyli inną cię-
żarówkę, także w obecności Kessingera. Hertig, podobnie
jak McVeigh, był szczupły i wysoki. Bunting był niższy i ma-
sywniejszy, ciemnowłosy, nosił biało-niebieską czapkę oraz
miał tatuaż poniżej lewego rękawa - odpowiadał opisowi
Johna Doe II. Po zakończeniu niefortunnych poszukiwań
nieuchwytnego drugiego podejrzanego agenci FBI prze-
glądali zapisy wizyty Hertiga i Buntinga w warsztacie.
Z ociąganiem przyznali, że opis Johna Doe II odpowiada
opisowi szeregowego Todda Buntinga, niewinnego człowie-
ka, nie mającego nic wspólnego z wybuchem. Kessinger
prawidłowo przypomniał sobie cechy Buntinga - ujęte
w słynnym portrecie Johna Doe II, który obiegł cały kraj
- ale błędnie przypisał je wydarzeniu, które zaszło dzień
wcześniej.
Ten rodzaj mylnej identyfikacji nie jest bezprecedenso-
wy. W słynnej sprawie z połowy lat pięćdziesiątych brytyj-
ski kasjer, obrabowany z użyciem broni, zidentyfikował
później jako napastnika z bronią - niewinnego maryna-

143
rza. Marynarz kupował poprzednio bilety u tego kasjera,
a ten mylnie przypisał znajomą twarz do rabunku. W ko-
lejnym przypadku psycholog Donald Thomson został
oskarżony o gwałt na podstawie szczegółowego zapamię-
tania przez ofiarę jego twarzy. Thomson został oczyszczo-
ny z zarzutu, ponieważ miał znakomite alibi: w momencie
gwałtu właśnie udzielał na żywo wywiadu w telewizji (o iro-
nio, na temat omylnosci pamięci). Ofiara oglądała program
i mylnie przypisała twarz Thomsona gwałcicielowi.
Zarówno Thomsonowi, jak i brytyjskiemu marynarzo-
wi udało się uniknąć niesłusznego uwięzienia. Ale jak wiele
razy podobne błędne atrybucje kończyły się fałszywymi ze-
znaniami naocznych świadków, co powodowało skazanie
niewinnej osoby? Nikt nie wie tego na pewno, weźmy jed-
nak pod uwagę dwa fakty. Po pierwsze, zgodnie z szacun-
kami z końca lat osiemdziesiątych, każdego roku w USA
ponad siedemdziesiąt pięć tysięcy spraw karnych było roz-
strzyganych na podstawie zeznań naocznych świadków. Po
drugie, niedawna analiza czterdziestu przypadków, w któ-
rych badanie DNA dowiodło niewinności niesłusznie uwię-
zionych osób pokazała, że trzydzieści sześć z nich (90%)
opierało się na błędnej identyfikacji przez naocznych
świadków. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że inne takie
przypadki ciągle nie zostały sprostowane.
Te mrożące krew w żyłach liczby stwarzają poczucie na-
glącej potrzeby lepszego rozumienia natury błędnych atry-
bucji i podjęcia kroków minimalizujących je. Szczególny
rodzaj błędnej atrybucji, jaki wystąpił w sprawie Johna
Doe II, jest czasami nazywany „nieświadomym przeniesie
niem". Chodzi o to, że świadek, taki jak Kessinger, nie-
prawidłowo przypisuje znajomą twarz do niewłaściwego
źródła, ponieważ nieświadomie przenosi pamięć dotyczą-
cą osoby z jednego kontekstu do drugiego. Ostatnie ba-
dania laboratoryjne wskazują, że kiedy ktoś dokonuje błęd-
nej atrybucji tego typu. nie zawsze jest nieświadomy, że

144
uprzednio spotykał daną osobę w różnych kontekstach. Na
przykład, uczestnicy badania oglądający film o rabunku,
na którym w oddzielnych scenach widoczna była niewin-
na osoba postronna, później czasami pomyłkowo identy-
fikowali ją jako rabusia. Ale proces, który prowadził do
błędnej identyfikacji, nie był całkowicie nieświadomy: wielu
badanych było przekonanych - niewłaściwie - że jest to ta
sama osoba.
Ten rodzaj błędnej identyfikacji przez świadka - świa-
domy czy nieświadomy - zaobserwowany w przypadkach
Johna Doe II i innych, dobrze pasuje do badań pokazują-
cych, że ludzie często mgliście przypominają sobie dokład-
ne szczegóły ubiegłych wydarzeń - kiedy i gdzie natknęli
się na daną osobę lub przedmiot. Ta niejasność tworzy
podatny grunt dla pojawienia się „błędnych atrybucji źró-
dła". W przypadkach takich ludzie prawidłowo przypomi-
nają sobie coś, czego uczyli się wcześniej, lub też rozpo-
znają twarz albo przedmiot widziany uprzednio, ale błęd-
nie określają źródło swojej wiedzy. Eksperymenty
pokazały, na przykład, że ludzie mogą świetnie pamiętać,
że widzieli pokazywaną im wcześniej twarz, ale mylnie
zidentyfikować czas albo miejsce. Podobnie stało się w
przypadku Toma Kessingera w warsztacie Elliotfs Body.
Zastanówmy się, co się dzieje, gdy zapamiętujemy szcze-
góły dotyczące wyglądu danej osoby i miejsca, gdzie ją spo-
tykamy. Bierzesz udział w spotkaniu roboczym, odbywa-
jącym się we wspaniałym biurze w centrum miasta. Jest
wtorek rano i spotykasz tam dwóch ważnych członków kie-
rownictwa firmy, z którymi będziesz prowadził negocjacje:
Thomasa Wilsona, siwego wiceprezesa noszącego rogowe
okulary i tradycyjny granatowy garnitur, oraz Franka Al-
berta, analityka finansowego, lat około trzydziestu, noszą-
cego muchę i kolorowe szelki. Po południu udajesz się na
przedmieścia, aby spotkać się z dwoma ewentualnymi
klientami, którzy właśnie otworzyli nowa firmę, w dość

145
ciasnych pomieszczeniach. Programista Eric Merton jest
niedawnym absolwentem college'u, ubranym w dżinsy
i mającym srebrny kolczyk w uchu. Prezes firmy Elaine
Green jest panią w średnim wieku, ubraną w bardziej tra-
dycyjną biznesową garsonkę.
Gdybym po tygodniu zapytał cię o spotkania z ostat-
niego wtorku, aby zrelacjonować je dokładnie, musiałbyś
pamiętać cechy charakterystyczne osób i miejsc, które
odwiedzałeś. Nie wystarczy jednak przypomnieć sobie
wiceprezesa, analityka finansowego, programistę i preze-
sa; rogowe okulary, kolorowe szelki, muchę, srebrny kol-
czyk, dżinsy i tradycyjną garsonkę; nazwiska: pana Wilso-
na, pana Alberta, pana Mertona i pani Green; przestron-
ne śródmiejskie biuro i małe biuro na przedmieściu. Musisz
jeszcze pamiętać, która osoba co nosiła i które nazwisko
dopasować do której twarzy, kto pracuje na przedmieściu,
a kto w centrum oraz kto zajmuje jakie stanowisko. Poza
zakodowaniem i odtworzeniem pojedynczych cech musisz
jeszcze połączyć je w pamięci, tak byś mógł przypomnieć
sobie odpowiednie skojarzenia pomiędzy nazwiskami, stro-
jem, stanowiskami i miejscami.
Psychologowie określają taki proces łączenia jako pro-
blem „wiązań pamięciowych": sklejania różnych składni-
ków doświadczenia w jednolitą całość. Kiedy pojedyncze
elementy doświadczenia są zachowane w pamięci, ale
zawodzi „wiązanie", otwiera się pole dla błędnej atrybucji
źródła, którą widzieliśmy na przykładzie sprawy Johna
Doe II oraz innych przypadków nieprawidłowego przypo-
minania przez naocznych świadków.
Pomyłki związane ze źródłem wiedzy można czasem
przypisać brakowi „wiązania": w momencie zdarzenia
czynność lub przedmiot nie zostają właściwie dowiązane
do określonego czasu i miejsca. Błędy wiązania mogą tak-
że wyjaśniać pomyłki pamięciowe, polegające na myleniu
rzeczywistego zdarzenia z tym, o czym jedynie myśleliśm>

146
lub co sobie wyobrażaliśmy. Wychodząc z domu, myślisz
o zamknięciu drzwi do piwnicy. Godzinę później w samo-
chodzie ogarnia cię panika: czy faktycznie zamknąłeś
drzwi, czy tylko wyobrażałeś sobie, że to robisz?
Profesor psychologii Lew Lieberman po przejściu na
emeryturę był coraz bardziej poirytowany swoimi pomył-
kami tego typu. „To trochę tak, jakbyś zanim coś zrobisz,
miał w sobie obraz tego, jak to robisz, a potem nie pamię-
tasz, czy był to tylko obraz, czy rzeczywistość." Intereso-
wało go, czy inni doświadczają czegoś podobnego. Faktycz-
nie, w licznych eksperymentach pokazano, że kiedy ludzie
wyobrażają sobie, że widzą jakiś przedmiot albo że wyko-
nują jakąś czynność, później zdarza im się twierdzić, że
rzeczywiście to widzieli lub robili.
W jednym, szczególnie starannym eksperymencie, oso-
by młode i starsze widziały przedmiot - szkło powiększa-
jące. Następnie były proszone o wyobrażenie sobie liza-
ka (przedmiot podobny do szkła powiększającego). Albo
też widziały wieszak, a później miały wyobrazić sobie śru-
bokręt (przedmiot niepodobny do widzianego). Starsi
częściej niż młodzi utrzymywali, że faktycznie widzieli
lizak, ale w równym stopniu co młodzi twierdzili tak
o śrubokręcie. Starsi mieli szczególne trudności z wiąza-
niem wyglądu postrzeganego przedmiotu (np. „okrągłe-
go kształtu") z kontekstem prezentacji. Dlatego po zo-
baczeniu jednego okrągłego przedmiotu - szkła powięk-
szającego - i wyobrażeniu sobie drugiego o podobnym
kształcie - lizaka - starsi uczestnicy badania nie mogli
przypomnieć sobie szczegółów związanych z bezpośred-
nią percepcją szkła i przez to byli podatni na błędną atry-
bucję źródła.
Jeżeli różne szczegóły dotyczące zdarzenia są powią-
zane z przedmiotem lub czynnością, to przypomnienie so-
bie, czy nastąpiło ono naprawdę, staje się łatwiejsze. Za-
stanawiając się w samochodzie, czy zostawiłeś drzwi piw-

147
niczne otwarte na oścież, przeprowadzasz w głowie
w kółko poszukiwania, próbując przypomnieć sobie ja-
kiś szczególny przedmiot lub czynność, które potwierdzi-
łyby, że rzeczywiście wykonałeś to, o czym myślałeś, że
powinieneś to zrobić. Uspokajasz się, kiedy przypomnisz
sobie, że podczas zamykania widziałeś kota wybiegają-
cego z piwnicy. Ale jeśli nie związałeś spostrzeżenia do-
tyczącego kota z faktem zamykania drzwi, ciągle będziesz
próbował odróżnić rzeczywistość od wyobrażeń.
Porażki dotyczące „wiązania" mogą także powodo-
wać zaskakujące złudzenie, znane jako „błąd sklejania
śladów pamięciowych". Poznawszy pana Wilsona i pana
Alberta na spotkaniu roboczym, śmiało odpowiadasz na
pytanie wspólnika o nazwisko wiceprezesa ich firmy:
„pan Wilbert". Zapamiętałeś prawidłowo części składo-
we obydwu nazwisk, ale pomyłkowo „skleiłeś" je, two-
rząc nowe. Psychologowie poznawczy opracowali proce-
dury eksperymentalne, w których ludzie wykazują się
dokładnie tego typu błędnym łączeniem części różnych
słów, obrazków, zdań, a nawet twarzy. A więc, nauczyw-
szy się słów spaniel i varnish, czasem twierdzą, że uczyli
się słowa Spanish. Albo też zobaczywszy dwa rysunki
przedstawiające twarze (takie jak jest to pokazane na
rys. 4), ludzie często są przekonani, że widzieli inną -
nową twarz (rys. 4), która łączy cechy dwóch poprzed-
nich, rzeczywiście widzianych. Jeśli pojedyncze cechy
słowa czy twarzy zostają zachowane w pamięci, ale nie
są ze sobą właściwie związane wtedy, gdy następuje
pierwsza nauka, wówczas mogą wystąpić „błędy skleja-
nia śladów pamięciowych".
Niedawne badania pacjentów z uszkodzeniami mózgu
sugerują, że istotną rolę w procesach wiązania odgrywa hi-
pokamp. Zakłócenie jego pracy może przyczyniać się do
powstawania błędów sklejania. Pacjenci z uszkodzeniami
ograniczonymi jedynie do hipokampa częściej niż ludzie

148
RYSUNEK 4. Po zobaczeniu twarzy z lewej strony i pośrodku ludzie
nietrafnie sądzą, że pamiętają twarz z prawej strony, która jest połącze-
niem cech dwóch pierwszych. Ten rodzaj błędnej atrybucji znany jest jako
„błąd sklejania śladów pamięciowych".

zdrowi z grupy kontrolnej robią błędy pamięciowe doty-


czące ostatnio poznanych słów i twarzy. Pacjenci ci postrze-
gają słowa lub twarze jako całości, ale kiedy są testowani
kilka sekund lub minut później, często przestawiają syla-
by między słowami lub błędnie łączą poszczególne cechy
twarzy. Zniszczony hipokamp przestał dostarczać mnemo-
nicznego kleju, potrzebnego do utrzymania w pamięci
Wszystkich części słowa lub twarzy jako całości. Dalszego
potwierdzenia dla tego pomysłu dostarczają badania ob-
razowania mózgu z użyciem skanowania PET. Kiedy ich
uczestnicy uczyli się par nie związanych ze sobą słów (na
przykład poziom/próbować), które to zadanie wymaga spo-
rego zaangażowania procesów wiązania, hipokamp wyka-
zywał szczególną aktywność.
Błędne atrybucje źródła i błędy sklejania mogą także
pojawiać się z powodu nieprawidłowych procesów wydo-
bywania informacji z pamięci. Kiedy twarz wydaje się
znajoma, człowiek musi się nad tym zastanowić, inaczej:
„monitorować" efekty działania pamięci, aby określić,
dlaczego tak się dzieje. Pacjenci z uszkodzonymi w wyni-
ku urazu płatami czołowymi lub po operacji częściowego
ich usunięcia mają problemy z uaktywnianiem tego typu

149
procesów monitorowania wydobycia informacji z pamię-
ci. Mają oni skłonność do dokonywania błyskawicznych
osądów dotyczących źródła poczucia znajomości i doko-
nują więcej błędnych atrybucji niż ludzie zdrowi.
Zdrowe osoby starsze, źle wypadające w testach czu-
łych na nieprawidłowości funkcjonowania płatów czoło-
wych, są szczególnie skłonne do dokonywania błędnych
atrybucji źródła. Pamiętajmy, że właśnie ludzie starsi czę-
sto twierdzili, że widzieli poprzednio lizaka, którego jedy-
nie sobie wyobrażali, podczas gdy naprawdę widzieli szkło
powiększające o podobnym kształcie. Kiedy uczestnicy
tego badania wykonywali zadanie dwa dni po oglądaniu
i wyobrażaniu sobie przedmiotów, ci ze starszej grupy, któ-
rzy wypadli szczególnie słabo w niezależnych testach na
prawidłowość działania płatów czołowych, zrobili także
najwięcej błędów, myląc przedmioty widziane z wyobra-
żanymi. Ale kiedy zadanie trzeba było wykonać po pięt-
nastu minutach od pierwszej fazy, nie było żadnego związ-
ku pomiędzy wynikami testów dotyczących płatów czoło-
wych a liczbą błędnych atrybucji. Procesy monitorowania
zależne od funkcjonowania płatów czołowych są prawdo-
podobnie bardziej wystawione na próbę po dwudniowym
odstępie czasu, kiedy przypomnienie sobie, czy przedmiot
był widziany, czy wyobrażany, jest już bardzo trudne i wy-
maga poważnego namysłu. Po upływie kwadransa zada-
nie pamięciowe jest prostsze i nie obciąża w takim stop-
niu płatów czołowych.
Podobne porażki w wydobywaniu informacji z pamięci
także mają znaczenie dla błędów sklejania. Susan Rubin
i jej współpracownicy zaobserwowali, że w grupie osób star-
szych ci, którzy mieli najsłabsze wyniki w testach funkcjo-
nowania płatów czołowych, popełniali także dużo błędów
sklejania. Na przykład uważali, że pamiętają słowo barley
z wcześniejszej listy, kiedy naprawdę widzieli barter i vai
ley. Osobom tym nie udawało się przeanalizować wystar-

150
czająco swojej pamięci, polegały one jedynie na silnym
poczuciu znajomości wywołanym przez zobaczenie „skle-
jonego" słowa takiego jak barley.
Silne poczucie ogólnej znajomości, wspólnie z brakiem
szczegółowego przypominania dają w efekcie idealną re-
.eeptę na wystąpienie błędnej atrybucji. Zrozumienie tego
faktu może mieć kluczowe znaczenie dla ograniczenia
poważnych konsekwencji błędnej atrybucji w zeznaniach
naocznych świadków. Gary Wells i jego grupa z Iowa Sta-
te University wykazała, że powszechna praktyka identyfi-
kacji przez konfrontację często może działać na rzecz błęd-
nej atrybucji, ponieważ ludzie są zachęcani do polegania
na poczuciu znajomości. W standardowej procedurze
konfrontacyjnej świadkom prezentuje się pewną liczbę
podejrzanych. Po przyjrzeniu się wszystkim mają oni spró-
bować zidentyfikować winowajcę. Wells stwierdził, że w ta-
kich warunkach świadkowie często polegają na osądach
względnych: wybierają tę osobę, która w porównaniu z in-
*yfni konfrontowanymi jest najbardziej podobna do prze-
stępcy. Problem polega na tym, że nawet kiedy sprawcy
nie ma w grupie prezentowanej świadkowi, będzie on miał
tendencję do wybrania osoby najbardziej go przypomina-
jącej. Nawet jeżeli świadkom brakuje szczegółowych śla-
dów pamięciowych, polegają oni na ogólnym podobień-
stwie twarzy z prezentowanej grupy do twarzy faktyczne-
go winowajcy. Jednakże Wells pokazał też na szczęście, jak
minimalizować skłonność do takich względnych osądów:
zamiast czekać na opinię świadka do momentu, gdy wszyst-
kie twarze podejrzanych zostaną pokazane, należy prosić
świadków o podejmowanie decyzji „tak/nie" bezpośrednio
po prezentacji każdej twarzy. Taka procedura skłania
świadków do dokładnego analizowania tego, co pamięta-
ją, i sprawdzania, czy przedstawiani podejrzani odpowia-
dają szczegółowym śladom pamięciowym. Szczęśliwie
funkcjonariusze organów ochrony porządku publicznego

151
wiedzą coraz więcej o tej i podobnych do niej metodach,
podwyższających trafność zeznań naocznych świadków. Na
początku 1998 roku minister sprawiedliwości (USA) Janet
Reno utworzyła grupę roboczą, w której skład weszli psy-
chologowie (w tym Gary Wells), policjanci i adwokaci. Jej
celem było opracowanie wskazań dotyczących prowadze-
nia przesłuchań naocznych świadków. Grupa ta opubliko-
wała szeroko dostępny pakiet wytycznych, opartych na
wnikliwych badaniach naukowych.
Badania Wellsa nad redukowaniem fałszywych alarmów
w zeznaniach naocznych świadków wiążą się z oddziela-
niem mnemonicznego ziarna od plew - dotyczą stworze-
nia warunków, które skłonią ludzi do odwoływania się do
dokładnych wspomnień rzeczywistych wydarzeń zamiast
polegania na ogólnym podobieństwie, które wiedzie na ma-
nowce. Dla mnie badania te prowadzą też do fundamen-
talnego pytania o dalekosiężnych konsekwencjach: czy jest
możliwe odróżnienie prawdziwych wspomnień od fałszy-
wych?

W POSZUKIWANIU MACHINY PRAWDY

Latem 1996 roku pomagałem w prowadzeniu zajęć z neu-


ropsychologii poznawczej w Darmouth College. Mieszka-
łem z rodziną w urokliwym wiejskim zajeździe usytuowa-
nym w okolicy Vermont. Wracając tam po dniu wykładów
wygłaszanych przez wybitnych prelegentów, zostałem zasko-
czony niespodziewanym, wręcz surrealistycznym widokiem:
drzwi do naszego pokoju były dokładnie pokryte kartecz-
kami, na których wypisane były wiadomości od dziennika-
rzy prasowych, telewizyjnych i radiowych. Wszystkie media
chciały ze mną rozmawiać - natychmiast.
Tego ranka, we wtorkowym dziale naukowym „New
York Timesa". ukazał się artykuł opisujący nowe badania

152
z użyciem skanowania PET, jakie przeprowadziłem z kil-
koma współpracownikami, a które dotyczyły aktywności
mózgu w trakcie doświadczania prawdziwych i fałszywych
wspomnień. Chociaż w innych badaniach używano już
skanowania PET albo fMRI, aby zajrzeć do środka mó-
zgu w momencie przypominania autentycznych wydarzeń,
żadne badanie nie dotyczyło aktywności mózgu podczas
przywoływania fałszywych wspomnień dotyczących wyda-
rzeń nieistniejących. Ewentualność, że obrazowanie mó-
zgu może posłużyć jako rodzaj nowoczesnego wykrywacza
kłamstw, bezbłędnie oddzielającego prawdziwe wspomnie-
nia od fałszywych, niezaprzeczalnie jest intrygująca.
Uzyskanie prawdziwych wspomnień od badanych pod-
czas skanowania jest proste: wystarczy zapytać ich o sło-
wa lub obrazki, które pokazało się im przed skanowa-
niem, albo wypytać o przeszłe zdarzenia spoza laborato-
rium. Ale jak wywołać fałszywe wspomnienia w skanerze
PET? Rok przed przeprowadzeniem naszego badania
psychologowie Henry L. Roediger i Kathleen McDermott
na nowo odkryli procedurę wprowadzoną w latach pięć-
dziesiątych przez Jamesa Deese'a, która niezawodnie
prowadzi ludzi do upierania się przy tym, że doświadczyli
czegoś - np. widzieli słowo na liście - co tak naprawdę
nigdy się nie zdarzyło (procedurę nazywa się „DRM" albo
procedurą Deese'a/Roedigera-McDermott). Ekspery-
mentator najpierw czyta listy kojarzących się ze sobą słów.
Jedna lista może zawierać przykładowo: nitka, szpilka,
oczko, szycie, ostre, czubek, ukłucie, naparstek, stóg, ko-
lec, skaleczenie, zastrzyk, strzykawka, tkanina, dzianina.
A druga: łóżko, odpoczynek, obudzony, zmęczony, sen, czu-
wanie, drzemka, koc, przyśniecie, uśpienie, chrapanie, sje-
sta, spokój, ziewanie, senny. W następującym później te-
ście pamięciowym badani mają decydować o każdym
z poniższych słów, czy były wcześniej czytane: szycie, drzwi,
igła, spanie, cukierek, obudzony. W większości przypad-
ków ludzie prawidłowo pamiętają, że słyszeli szycie i obu-
dzony, oraz prawidłowo stwierdzają, że nie słyszeli drzwi
i cukierek. Bardziej interesujące jest częste twierdzenie -
z dużą pewnością, ale niepoprawnie - że słyszeli też sło-
wa igła i spanie. Sam mogłeś popełnić ten błąd, kiedy prze-
glądałeś słowa z listy.
Ten efekt fałszywej pamięci pojawia się, ponieważ
wszystkie słowa z pierwszego zestawu są związane ze sło-
wem igła, a wszystkie z drugiego zestawu są skojarzenia-
mi do spanie. Usłyszenie każdego słowa z odczytywanej
listy pobudza czy aktywuje związane z nim inne wyrazy.
Ponieważ igła i spanie kojarzą się ze wszystkimi słowami
z list, zostają pobudzone silniej - są uaktywnione w ta-
kim stopniu, że już kilka minut później ludzie przysięga-
ją, że eksperymentator je czytał. Czy skanowanie PET
umożliwi rozróżnienie tych prawdziwych i fałszywych
przypomnień, nawet jeżeli sami uczestnicy badania nie
są w stanie tego zrobić?
W naszym eksperymencie uczestnicy na kilka minut
przed rozpoczęciem skanowania słyszeli serię list skoja-
rzeniowych. Następnie podczas pierwszego skanowania
mieli osądzać, czy rozpoznają wcześniej prezentowane
słowa, takie jak szycie i obudzony. A podczas kolejnego
mieli rozpoznawać słowa, które poprzednio nie pojawiły
się na listach, takie jak igła i spanie. Zgodnie z oczekiwa-
niami ludzie twierdzili, że pamiętają te wyrazy, których
nie było w pierwotnych zestawach, niemal tak samo czę-
sto, jak twierdzili, że pamiętają, które na listach faktycz-
nie się znajdowały. Aktywność mózgu była, ogólnie rzecz
biorąc, niezwykle podobna podczas prawdziwych i fałszy-
wych wspomnień: układ obszarów wykazywał podwyższo-
ną aktywność niezależnie od tego, czy ludzie twierdzili,
że pamiętają słowa, które wcześniej słyszeli, czy skoja-
rzenia, o których tylko myśleli, że je słyszeli. W trakcie
zarówno prawidłowego, jak i błędnego rozpoznawania

154
płaty czołowe odpowiadały bardzo silnie, były także ozna-
ki aktywności w wewnętrznych częściach płata skronio-
wego, w pobliżu hipokampa. Skoro hipokamp i sąsiadu-
jące z nim rejony odgrywają tak znaczną rolę w pamięci
prawdziwej, uznaliśmy, że aktywacja w tym obszarze
podczas wydobywania fałszywych śladów pamięciowych
może błędnie prowadzić ludzi do głębokiego poczucia.
że słyszeli już słowo, które tak naprawdę nigdy nie było
im prezentowane.
Ale oprócz uderzających podobieństw w aktywowanych
obszarach podczas prawidłowego i błędnego rozpoznawa-
nia słów były także zastanawiające oznaki różnic. Część
płata czołowego uznawana za obszar zaangażowany w ana-
lizowanie lub monitorowanie śladów pamięciowych wyka-
zywała silniejszą aktywność podczas błędnego rozpozna-
-wania niż podczas prawidłowego. Tak, jakby ludzie czuli,
że coś jest nie tak ze słowami spanie albo igła, i analizowa-
li je szczególnie uważnie przed poddaniem się silnemu
złudzeniu pamięciowemu. W czasie prawidłowego rozpo-
znawania większą aktywność - w porównaniu z błędnym
rozpoznawaniem - stwierdzono na powierzchni płata skro-
niowego lewej półkuli. Jest to rejon odpowiedzialny za
przechowywanie dźwięków mowy. Czy skanowanie PET
zdołało uchwycić nikłe echo usłyszanego słowa, które rze-
czywiście było prezentowane?
Możliwość użycia techniki obrazowania mózgu do roz-
różniania prawdy od fikcji - zapewne w gabinecie terapeu-
tycznym albo w sądzie - wygląda na surrealistyczną czy fu-
turystyczną wizję. W napisanej z polotem powieści Jame-
sa Halperina „Machina prawdy" technika skanowania
mózgu rozwinęła się do tego stopnia, że bezbłędnie od-
różniano prawdę od oszustwa. Politycy muszą więc skła-
dać obietnice pod czujnym okiem skanera, który natych-
miast ujawni pokrętne intencje. Chociaż odróżnianie praw-
dy od zamierzonego oszustwa jest czym innym niż

155
rozróżnianie prawdziwych i fałszywych śladów pamięcio-
wych - kłamca zamierza oszukać, a ten, kto nieprawidło-
wo pamięta, próbuje być prawdomówny - wizja „machiny
prawdy" zawładnęła wyobraźnią reporterów, których nu-
mery telefoniczne były przylepione do moich drzwi. Czy
moglibyśmy teraz użyć skanowania PET do rozstrzygnię-
cia debaty nad odzyskanymi wspomnieniami dotyczącymi
molestowania w dzieciństwie, kiedy jedna osoba bardzo
wyraziście pamięta okrutne wykorzystywanie seksualne,
a druga równie stanowczo mu zaprzecza? Czy może ska-
nowanie mogłoby pomóc nam w decydowaniu, kiedy pa-
mięć naocznych świadków jest wiarygodna?
Pytania tego rodzaju są fascynujące, a ich potencjalne
konsekwencje dla społeczeństwa przeogromne. Ale wyni-
ki naszych badań zmusiły mnie do ostudzenia spekulacji
dotyczących ich odległych konsekwencji. Podobieństwo po-
między prawidłowym i mylnym rozpoznawaniem było ude-
rzające i miało szeroki zakres. Różnice były niewielkie i co
najwyżej coś zwiastowały. Relacja pomiędzy zadaniem eks-
perymentalnym, którego użyliśmy, a życiem codziennym
jest nieznana. Poza tym sprawdzaliśmy tylko jeden rodzaj
warunków testowania. Nie wiemy, czy uzyskalibyśmy ta-
kie same wyniki po zmianie jakiegokolwiek aspektu na-
szej procedury. Nie ma podstaw, aby - wykorzystując nasz
eksperyment - użyć niebawem obrazowania mózgu do
decydowania o prawdziwości pamięci, zarówno w sądzie,
jak i gdziekolwiek indziej.
Wkrótce podążyliśmy śladem naszych pierwszych wy-
ników i kolejne dane uzasadniły moją powściągliwość.
Okazało się, że różnice w aktywności mózgu podczas pra-
widłowego i błędnego rozpoznawania zależą od szczegó-
łów procedury testowej. Z powodu ograniczeń technolo-
gii PET musieliśmy sprawdzać wszystkie poprzednio od-
czytywane słowa w czasie jednego skanowania, wszystkie
nowe skojarzenia z poznanymi słowami w czasie drugiego

156
i wszystkie nie związane nowe słowa w czasie trzeciego.
Ta cecha testowania pomagała badanym uważnie analizo-
wać własną pamięć, zanim odpowiedzieli: „stare" lub
„nowe", ponieważ wszystkie słowa w danym skanowaniu
wydawały się jednakowo znajome (lub nieznajome). Są-
dziliśmy, że właśnie ta uważna analiza przyczyniła się do
różnych wzorców aktywności mózgu podczas prawidłowe-
go i błędnego rozpoznawania.
Aby sprawdzić tę hipotezę, rejestrowaliśmy aktywność
elektryczną w mózgu w różnych miejscach czaszki, używa-
jąc „potencjałów wywołanych", które odzwierciedlają od-
powiedź elektryczną mózgu na specyficzne bodźce senso-
fyczne. Potencjały wywołane dają możliwość śledzenia ak-
tyjwności mózgu przez zaledwie kilka tysięcznych sekundy.
W przeciwieństwie do PET - które ukazuje obraz aktyw-
ności mózgu uśredniony dla mniej więcej minuty - techni-
ka potencjałów wywołanych pozwala na wymieszanie
wszystkich słów - słyszanych, kojarzonych i nie związanych
- w jednym teście pamięci. W takim teście słowa poznane
wcześniej i słowa łatwo się z nimi kojarzące wypadają
podobnie, różniąc się od nowych, nie kojarzących się słów.
W obydwu przypadkach (znanych i nowych, kojarzących
się słów) ludzie częściej dokonywali szybkich osądów niż
przy nowych, nie kojarzących się słowach. Zatem w tych
warunkach nie było istotnych różnic w aktywności elek-
trycznej mózgu podczas prawidłowego i błędnego rozpo-
znawania.
Z wyników tych wypływa ważny i pozytywny wniosek.
Podobnie jak w badaniach Gary'ego Wellsa okazało się,
że określone warunki obniżają ryzyko pojawienia się fał-
szywych alarmów w zeznaniach naocznych świadków, tak
nasze dane fizjologiczne sugerują, że warunki skłaniające
ludzi do uważnego analizowania śladów pamięciowych
zwiększają różnice pomiędzy prawdziwymi i fałszywymi
wspomnieniami. Dalsze badania z użyciem rozmaitych

157
procedur do wywoływania błędnego rozpoznawania po-
twierdzają ten wniosek.
Inni badacze stosowali zapis aktywności elektrycznej
mózgu do badania błędów sklejania (na przykład pamięta-
nie słowa Spanish, zamiast spaniel i vamish). Błędy tego typu
pojawiają się, gdy ludzie nieprawidłowo przypisują silne
poczucie znajomości wywołane przez dwie wcześniej widzia-
ne sylaby temu, że widzieli je razem jako jedną zintegrowa-
ną jednostkę. Wyniki tych badań wskazują, że możliwe jest
odróżnienie takich błędów od prawidłowego przypomina-
nia. Reakcja elektryczna mózgu różniła się, gdy studenci
poprawnie przypominali sobie wcześniej widziane słowa
i gdy mylnie twierdzili, że pamiętają całkowicie nowe słowa
albo słowa z „sylabą-wabikiem" (czyli takie, które mają
jedną wspólną sylabę z jakimś wcześniej poznanym słowem,
np. Spanish, po zobaczeniu tylko vamish). Reakcja elektrycz-
na w sytuacji pamięciowych błędów łączenia była jedno-
znacznie odróżnialna od reakcji występującej przy popraw-
nym pamiętaniu, ale nie różniła się znacząco od reakcji po-
wstającej przy fałszywych alarmach na zupełnie nowe słowa
oraz od reakcji na słowa z sylabą-wabikiem.
Przyczyną fałszywych alarmów było ogólne poczucie
znajomości. Najsilniejsze było ono w przypadku słów łą-
czonych (obie sylaby występowały w słowach z uczonej
listy), a najsłabsze dla całkowicie nowych (żadna sylaba nie
pochodziła ze znanej listy). W pewnym sensie słowa łączo-
ne były tak samo znajome jak te, które były faktycznie pre-
zentowane: w obydwu przypadkach uczestnicy widzieli obie
sylaby danego słowa. Ale prawidłowe odpowiedzi wiązały
się z dokładnym przypomnieniem sobie, że widziało się
dwie sylaby razem. Te szczegółowe ślady pamięciowe wią-
zały się z zupełnie innym wzorcem aktywności elektrycz-
nej niż wzorzec właściwy dla ogólnego poczucia znajomo-
ści - prowadzący do nieprawidłowego stwierdzenia, że
widziało się nowe łączone słowo.

158
W kilku podobnych badaniach z pomiarem aktywności
elektrycznej mózgu lub z użyciem fMRI również pokaza-
no, że aktywność mózgu jest inna, gdy ludzie przypomina-
ją sobie szczegóły dotyczące doświadczeń z przeszłości,
a inna, gdy reagują na podstawie wrażenia ogólnej znajo-
mości. Co więcej, u osób, które są wysoce podatne na ilu-
zję pamięciową DRM - to znaczy równie często udzielają
odpowiedzi nieprawidłowych, co prawidłowych - występuje
identyczna aktywność elektryczna mózgu podczas prawi-
dłowego i nieprawidłowego przypominania.
Wyniki te sugerują, że można by zminimalizować błęd-
ne atrybucje przez skłanianie ludzi do opierania swo-
ich decyzji na szczegółowych śladach pamięciowych, za-
miast na ogólnej znajomości. Na przykład, w procedurze
Deese'a/Roedigera-McDermott badani po usłyszeniu wie-
lu kojarzących się ze sobą słów mogą przestawać być czuj-
ni na szczegółowe różnice, polegając przy podejmowaniu
decyzji raczej na poczuciu ogólnej znajomości - przez
sprawdzanie, czy nowe słowo kojarzy się silnie ze słowami
z listy.
Lana Israel i ja sprawdziliśmy, czy jest tak faktycznie,
pokazując ludziom obrazki w tym samym czasie, gdy od-
czytywano listę. Tak więc, gdy słyszeli słowa: buttet; flour,
milk, dough, każdemu z nich towarzyszyła ilustracja przed-
stawiająca: kawałek masła, kupkę mąki, karton mleka, kulę
ciasta itd. Później pytaliśmy uczestników, czy pamiętają
usłyszane słowa, takie jak butter, oraz czy pamiętają koja-
rzące się z nimi wyrazy, których nie słyszeli, takie jak
bread (chleb). Sądziliśmy, że nie będzie problemów z za-
pamiętaniem tylko tych słów, dla których będą mogli przy-
pomnieć sobie również obrazek. I dokładnie tak było.
Na podstawie kilku eksperymentów postawiliśmy hipo-
tezę, że oglądanie obrazków podczas prezentacji słów po-
maga uczestnikom eksperymentu w odwołaniu się do „heu-
rystyki wyróżnialności": zanim powiedzą, że coś pamięta-
ją, odwołują się do śladów pamięciowych wyróżniających
się szczegółów doświadczenia. Weźmy pod uwagę nastę-
pujące pytanie: Czy przypominasz sobie, że na poprzed-
niej stronie tej książki wyznałem, że cierpię na zaburzenie
zwane osobowością wieloraką i obecnie mam dziewiętna-
ście różnych osobowości, a dla każdej oddzielne imię?
Możesz orzec, że na pewno czegoś takiego nie napisałem,
ponieważ stosujesz heurystykę wyróżnialności: gdybym
poczynił takie wyznanie stronę wcześniej, byłbyś zaskoczo-
ny; na pewno szczegółowo zapamiętałbyś, co napisałem
i jak na to zareagowałeś. Jednakże w eksperymentach
z użyciem procedury DRM badani na ogół nie oczekują,
że będą mieli wydobyć z pamięci konkretne, wyróżniające
się słowa, i dlatego mylnie rozpoznają nowe skojarzenia,
których wcześniej nie słyszeli. Ale po dodaniu obrazków
do słów ludzie oczekują od swojej pamięci czegoś więcej.
Dlatego odrzucają przykłady, dla których nie mogą wyróż-
nić informacji obrazkowej - tak jak ty z łatwością odrzu-
ciłeś moje rzekome stwierdzenie o osobowości wielorakiej.
Heurystyka wyróżnialności może pomóc w unikaniu
błędnego rozpoznawania ludziom starszym, którzy czasem
są na nie szczególnie podatni. Ludzie starzy męczą się
znacznie bardziej niż młodzi przypominaniem sobie szcze-
gółów i częściej polegają na ogólnej znajomości rzeczy -
co potencjalnie zwiększa szansę wystąpienia błędnej atry-
bucji. Jeśli jednak dostarczymy im dobrze zapadających
w pamięć informacji, będą w stanie zastosować heurysty-
kę wyróżnialności tak efektywnie jak ludzie młodzi.
Jednakże ludzie starsi często nie oczekują po sobie przy-
pominania dokładnych szczegółów ubiegłych doświadczeń.
Tak naprawdę w tej kwestii mogą spodziewać się niewiele
albo niczego. Niestety, brak oczekiwań wobec własnej
pamięci może, w przypadku ludzi starych, powodować
poważne problemy. Psycholog poznawczy Larry Jacoby
zwrócił uwagę, że kanciarze wiedzą dokładnie, jak wyko-

160
rzystać tę cechę starzejącej się pamięci. W Cleveland
Better Business Bureau przestrzega się przed przekrętem
zwanym: „gdzie jest czek?" Oszuści dzwonią do osób star-
szych i uzyskują od nich dane personalne. Dzwoniąc na-
stępnego dnia, naciągacz sprawdza, czy dana osoba zapo-
mniała o wcześniejszej rozmowie, co może znaczyć, że
łatwo zapomni i resztę. Jeśli tak, oszust wygłasza kłamstwo
o czymś, co nigdy nie miało miejsca: „Otrzymaliśmy pana
czek na 1200 dolarów, ale kwota powinna wynieść jedynie
950, więc zwrócimy panu pierwszy czek." W innym warian-
cie oszust stwierdza: „Z naszych danych wynika, że zapła-
cił pan 2400 dolarów, a więc do zapłacenia pozostało jesz-
cze 600. Proszę wysłać czek dzisiaj, aby uregulować należ-
ność." Nie pamiętając rozmowy - i nie oczekując tego po
sobie - wielu zakłopotanych seniorów wysyła czek, aby
uniknąć dalszych kłopotów.
Ten smutny i drogi finał wynika z niemożności przywo-
łania heurystyki wyróżnialności: gdybym wysłał czek na
1200 albo 2400 dolarów, na pewno bym to pamiętał. Po-
nieważ wielu starych ludzi zazwyczaj przypomina sobie sto-
sunkowo niewiele charakterystycznych, szczegółowych in-
formacji o doświadczeniach z przeszłości, część z nich
w ogóle nie oczekuje, że będą pamiętać o wypisanym cze-
ku, nie są więc zaskoczeni, kiedy okazuje się, że o tym za-
pomnieli. Nasze badania z użyciem procedury DRM i po-
dobnych zadań pokazują, że ludzie starsi uzbrojeni w szcze-
gółowe wspomnienia mogą skutecznie stosować heurystykę
wyróżnialności. Wraz ze starzeniem się generacji powojen-
nego wyżu demograficznego coraz więcej ludzi będzie bez
wątpienia stawało się ofiarami oszustów, żerujących na za-
mglonej pamięci i niskich oczekiwaniach dotyczących przy-
pominania sobie szczegółów. Aby zmniejszyć narażenie
ludzi starych na tego typu kanciarstwo, warto byłoby zmie-
nić ich oczekiwania wobec własnych możliwości, na przy-
kład przez włączenie do kursów wzmacniających pamięć,

161
organizowanych dla starszych obywateli, treningu wyjaśnia-
jącego, czym jest heurystyka wyróżnialności i jak się ją sto-
suje.
Dobrą wiadomością wynikającą z naszych badań jest.
że z niewielką pomocą - ucząc się, jak uważnie analizo-
wać swoje wspomnienia - ludzie starsi mogą bronić się
przed błędami pamięci.

GWIAZDY FILMOWE NA KAŻDYM KROKU

Uszkodzenie mechanizmów chroniących nas przed błęda-


mi przypisania może powodować, że twierdzenia dotyczą-
ce przeszłości będą kompletnie mijać się z rzeczywistością.
W 1991 roku pewien czterdziestoletni brytyjski fotograf,
w literaturze medycznej znany jako MR, zaczął mieć pro-
blemy ze wzrokiem, a następnie z pamięcią. Nie mógł przy-
pomnieć sobie ani wydarzeń niedawnych, ani tych z dale-
kiej przeszłości. Co gorsza, MR doświadczał intensywne-
go uczucia znajomości wobec ludzi, których nigdy
przedtem nie widział. Ciągle pytał żonę, czy przechodzą-
ca właśnie obok osoba jest kimś znanym - na przykład
aktorem, spikerem telewizyjnym czy jakąś lokalną osobi-
stością. Uczucie było tak silne, że czasem MR nie mógł
się powstrzymać: podchodził do zdziwionych przechodniów
i pytał, czy rzeczywiście są sławnymi ludźmi. Zaniepoko-
jony tym, że „wszędzie widzi gwiazdy filmowe", MR udał
się do psychiatry, który stwierdził, że jego kłopot nie ma
nic wspólnego z problemami psychologicznymi.
Podczas przeprowadzonych testów MR rozpoznawał
twarze prawdziwych gwiazd filmowych tak dobrze jak oso-
by zdrowe. Jednak „rozpoznał" też jako gwiazdy filmowe
trzy czwarte zdjęć nieznajomych, podczas gdy zdrowym
osobom zdarza się to bardzo rzadko. Badania neurologicz-
ne wykazały, że MR cierpi na stwardnienie rozsiane. Cho-

162
roba, która atakuje otoczkę mielinową ochraniającą ko-
mórki nerwowe, w jego przypadku poczyniła największe
zniszczenia w okolicach płatów czołowych.
Fakt, że części mózgu MR zostały zniszczone przez
stwardnienie rozsiane, stanowi ważną wskazówkę w po-
szukiwaniach źródeł jego dziwnej przypadłości (zwykle
pacjenci ze stwardnieniem rozsianym nie mają tego ro-
dzaju zaburzeń). Inne wskazówki pochodzą z badań prze-
prowadzonych na Uniwersytecie Arizony przez neurolo-
ga Stevena Rapcsaka, który opisał pacjentów z uszkodze-
niami w dolnej wewnętrznej strefie prawego płata
czołowego. Pacjenci ci także błędnie rozpoznawali nowe
twarze.
W zdrowym mózgu okolice płatów czołowych grają waż-
ną rolę w ocenie i monitorowaniu sygnałów docierających
z innych obszarów mózgu. W przypadkach błędnego uzna-
wania twarzy za znajome uszkodzenie mogło spowodować
zerwanie połączenia między płatem czołowym a tym ob-
szarem mózgu, który odpowiedzialny jest za rozpoznawa-
nie twarzy. Brytyjski neuropsycholog Andrew Young wy-
sunął teorię, że napotkanie znajomej twarzy pobudza
„ośrodek rozpoznawania twarzy", zawierający opis wyglą-
du danej osoby. Pobudzenie ośrodka powoduje wysyłanie
sygnałów, które dla innych regionów mózgu oznaczają, że
dana twarz jest znajoma. Sygnały te jednak nie dostarcza-
ją żadnych szczegółów dotyczących tożsamości. Przywoła-
nie tych informacji wymaga zaktywizowania odrębnego
„węzła identyfikacji osób" (patrz rozdział 3), który prze-
chowuje szczegóły dotyczące zawodu, zainteresowań, po-
chodzenia i innych cech.
Rapcsak twierdzi, że pacjenci z uszkodzonym płatem
czołowym nie są w stanie wystarczająco dokładnie moni-
torować czy sprawdzać sygnałów wysyłanych przez słabo
pobudzony ośrodek rozpoznawania twarzy. Inne badania
pokazują, że także okolice zlokalizowane w tylnej części

163
mózgu, w dolnych obszarach płata skroniowego i sąsiadu
jących z nimi okolicami płata potylicznego, zaangażowa-
ne są w zapamiętywanie i przechowywanie obrazów twa-
rzy. Na przykład badania aktywności pojedynczych komo
rek nerwowych u małp wskazują na istnienie „komórek
twarzy", które uaktywniają się silniej w obecności twarz\
niż innych obiektów. Ostatnie badania z użyciem czynno-
ściowego obrazowania rezonansem magnetycznym (fMRI i
u ludzi wskazują na podobne zjawisko. Zakręt wrzeciono-
waty, kluczowa część regionu wzrokowego w tylnej części
mózgu, wykazuje znacznie silniejszą aktywność, gdy ludzie
patrzą na twarze, niż na inne rodzaje obiektów. Uszko-
dzenie zakrętu wrzecionowatego zwykle powoduje utratę
tej zdolności.
Według Rapcsaka i innych, gdy patrzymy na czyjąś
twarz, zakręt wrzecionowaty staje się bardzo pobudzony,
co z kolei aktywizuje „ośrodek rozpoznawania twarzy"
Jednak ponieważ ośrodek ten zawiera jedynie informacje
wzrokową, źródło znajomości pozostaje nieokreślone. Nie-
wierny, czy wrażenie znajomości pochodzi z doświadcze-
nia, czy jedynie z podobieństwa do innych. Jeśli twar/
należy do osoby znajomej, aktywizacja powinna pobudzić
związany z nim „węzeł identyfikacji osób", co pozwala m<
ustalenie innych danych. Problem powstaje wtedy, gd\
nowa twarz pobudza nieco ośrodek rozpoznawania twa
rzy - powodując słabe poczucie znajomości - ale nic
wystarcza do wydobycia szczegółowej informacji z „węzła
identyfikacji osób". W tym właśnie momencie system
monitorowania zlokalizowany w płacie czołowym powi
nien interweniować i zażądać szczegółów. Pacjenci z uszko-
dzonym płatem czołowym, których badał Rapcsak i jego
współpracownicy, nie są zdolni do spontanicznego włą-
czania tego rodzaju monitorujących operacji, akceptując
bez zastrzeżeń sygnały z pobudzonego regionu rozpozna
wania jako oznakę znajomości osoby. Co ważniejsze, Rapc

164
sakowi udało się zredukować efekt fałszywych rozpoznań
u swych pacjentów dzięki instrukcji, w której prosił
o odpowiedź „ta twarz jest mi znana" tylko wtedy, gdy
pacjentowi udało się przywołać szczegóły dotyczące danej
osoby. Pacjenci nie potrafią wydobyć szczegółowej infor-
macji o właścicielach nie znanych im twarzy, więc po-
wstrzymują się przed impulsywnym stwierdzeniem o zna-
jomości.
Dodatkowym zaburzeniem, jakiego doświadczał MR
oprócz „spotykania" wszędzie gwiazd filmowych, było fał-
szywe rozpoznawanie wymyślonych nazwisk, które brzmia-
ły jak nazwiska gwiazd rocka (np. Sharon Sugar) czy po-
staci historycznych (np. Horatio Felles). Kiedy pytano go
o tożsamość owych nieznanych osób, które wydawały się
tak znajome, MR był w stanie podać tylko bardzo ogólni-
kowe informacje: piosenkarz, polityk, sportowiec. Jednak
MR nie zdarzało się fałszywie rozpoznawać nazw miejsco-
wości: wiedział, że Dżakarta jest nazwą istniejącej miej-
scowości, natomiast Wabera nie. MR nie popełniał także
błędów fałszywego rozpoznania wymyślonych słów, takich
jak legify [nogować] czy flotrical [kwiateczny]. Można więc
twierdzić, że problemy MR ograniczone były do rozpozna-
wania ludzi, co wskazuje, że ośrodki płata czołowego mogą
zawodzić w przypadku przetwarzania informacji z jakiejś
jednej specyficznej dziedziny, a działać normalnie w przy-
padku informacji z innych.
Nie jesteśmy w stanie dokładnie wyjaśnić tego zjawiska.
Jednak powyższe badania mogą rzucić nieco światła na naj-
dziwniejszy z błędów przypisania, mianowicie urojenie
Fregołego. W roku 1927 francuscy psychiatrzy Courbon
fFail opisali przypadek kobiety cierpiącej na schizofrenię.
która twierdziła, że jest „ofiarą prześladowców". Pacjent-
ka była przekonana, że dwie francuskie aktorki zmówiły
się, by ją prześladować. Courbon i Fail nazwali to uroje-
nie nazwiskiem aktora włoskiego, Leopolda Fregołego.

\b5
który w owym czasie zachwycał paryską publiczność zdol-
nością naśladowania innych ludzi. Najbardziej charakte-
rystyczną cechą urojenia Fregolego jest przeświadczenie,
że obca osoba jest „zamieszkana" przez znajomego, krew-
nego lub osobę sławną. Podczas gdy pacjenci tacy jak MR
doświadczali ogólnego błędnego poczucia, że znają dana
osobę, pacjenci cierpiący na urojenie Fregolego są ofiara-
mi specyficznych fałszywych wspomnień.
Urojenie Fregolego zwykle pojawia się u pacjentów
z zaburzeniami psychicznymi, ale ostatnio neurologowie
i neuropsychologowie opisali także przypadki, w których
wystąpiło ono po uszkodzeniu mózgu, nawet gdy pacjent
nie miał wcześniej takich zaburzeń. W jednym z opisanych
przypadków dwudziestosiedmioletnia kobieta z Madery.
studiująca w Londynie, doznała poważnego urazu głowy,
kiedy wypadła z niespodziewanie ruszającego autobusu,
gdy właśnie miała wysiadać. Pacjentka IR miała uszkodzo-
ne dolne i wewnętrzne regiony płata czołowego — czyli
obszary związane ze zjawiskiem fałszywych rozpoznań -
oraz inne regiony kory czołowej. Kiedy po wypadku leża-
ła w szpitalu, zaczęła podejrzewać, że leżąca na sąsiednim
łóżku pacjentka jest w rzeczywistości jej matką. To subiek-
tywne odczucie stało się tak silne, że IR kilkakrotnie pró-
bowała wejść do łóżka przerażonej pacjentki i podążyła za
nią, kiedy ta została przeniesiona na inny oddział. Uroje-
nie Fregolego w końcu znikło po miesiącu, kiedy ojciec
IR potwierdził, że jej matka znajduje się w szpitalu w Ma-
derze. IR wkomponowała fragment prawdziwej informa-
cji - że jej matka przebywa w szpitalu - w silne urojenie.
Dokładniejsze badania pokazały, że IR miała jeszcze
inne liczne problemy z pamięcią. Od czasu do czasu zda-
rzało jej się wymyślać nieistniejące zdarzenia, na przykład
była przekonana, że jej mały kuzyn także trafił do szpita-
la. Lekarze, którzy badali IR, stwierdzili, że część proble-
mów wynika prawdopodobnie z uszkodzenia systemu mo-

166
nitorującego w płacie czołowym, odpowiedzialnego za
weryfikowanie informacji. Problemy IR wydawały się po-
legać na błędnej interpretacji sygnałów docierających
z ośrodków reprezentujących dane o tożsamości konkret-
nych osób. IR nie myślała, że ..wszędzie widzi gwiazdy fil-
mowe", lecz raczej myliła tożsamość określonych osób. Na-
dal dokładnie nie wiadomo, dlaczego pacjenci mogą mieć
tak różne formy błędnego przypisania, ale jest nadzieja,
że nowoczesne techniki obrazowania mózgu wkrótce po-
mogą nam wyjaśnić te zagadki.

MIAŁEM WSPANIAłY POMYSŁ: NIEBEZPIECZEŃSTWA


KRYPTOMNEZJI

William Wallace jest legendą szkockiej historii. Jego po-


stać została spopularyzowana w 1995 roku dzięki filmowi
Waleczne Serce z Melem Gibsonem w roli głównej oraz
przyjętej z uznaniem biografii, wydanej w tym samym roku,
której autorem był Szkot, James Mackay. Jednak świat
Mackaya wkrótce zatrząsł się w posadach pod gradem
oskarżeń, że popełnił plagiat, przepisując znaczne frag-
menty swej książki z biografii Wallace'a napisanej w 1938
roku przez szkockiego historyka Sir Jamesa Fergusona.
„Zapewniam, że stało się to zupełnie nieświadomie,
poza moją kontrolą - twierdził Mackay. - Zawsze staram
się znaleźć nowe materiały dotyczące ludzi, o których pi-
szę." Czy jest możliwe nieświadome powielenie znaczącej
części czyjejś pracy? Twierdzenie Mackaya o mimowolnych
wpływach przeczytanej biografii należy traktować z pew-
ną dozą sceptycyzmu: był on oskarżany o plagiat w przy-
padku innych swych książek, a szkocki historyk Geoffrey
Barrow nazwał jego biografię Wallace"a ..najgorszym przy-
padkiem plagiatu, jaki widziałem w ciągu ostatnich lat.
a może nawet jaki w ogóle widziałem". Jednak istnieją inne

Hi7
dowody, że ludzie mogą w dobrej wierze odtwarzać z pa-
mięci prace lub idee innych autorów, błędnie przypisując
je sobie. Taki rodzaj błędnego przypisania nazywa się kryp-
tomnezją. Kryptomnezja to zwierciadlane odbicie niektó-
rych błędów przypisania, o których pisałem wcześniej
w tym rozdziale. Na przykład w przypadku fałszywego roz-
poznania ludzie błędnie przypisują poczucie znajomości
nowemu zdarzeniu, natomiast w przypadku kryptomnezji
ludzie przypisują cechę nowości czemuś, co powinno im
się wydać znane.
W początkach dwudziestego wieku psycholog Carl Jung
odkrył, że Fryderyk Nietzsche przejął fragmenty swego
dzieła Tako rzecze Zaratustra z historii, którą przeczyta1
w młodości. Nietzsche napisał:

Czasu gdy Zaratustra bawił na wyspach szczęśliwości, przyjezdny


okręt zarzucił kotwicę u wyspy z górą ognistą, a załoga jego przybiła
do lądu na łowy królików. W południowej porze, gdy kapitan z ludźmi
swymi powrócił już na pokład, ujrzano nagle w powietrzu postać czło-
wieka i usłyszano zarazem głos wyraźny: „Czas już! Czas najwyższy."
Gdy postać owa zbliżyła się do okrętu - a niosła się ona chyżo, sunąc
jako cień w stronę góry ognistej - poznano ku wielkiemu przerażeniu,
że to Zaratustra.

Jung zauważył podobieństwo tego fragmentu do starej


historii napisanej przez niemieckiego lekarza i poetę Kernera:

Czterej kapitanowie i kupiec, pan Bell, wylądowali na brzegu wy-


spy Stromboli, by polować na króliki. O trzeciej po południu, gdy
właśnie rozkazali załodze powrócić na statek, ku ich niewypowiedzia-
nemu zdumieniu nagle ujrzeli dwóch mężczyzn lecących w powietrzu
w ich kierunku... Minęli ich w bardzo bliskiej odległości, poruszając
się bardzo szybko, po czym - ku ich przerażeniu - wpadli w płomienie
wewnątrz krateru straszliwego wulkanu, Mount Stromboli. Mężczyź-
ni zostali rozpoznani jako znajomi z Londynu.

Podobieństwo tych dwóch fragmentów jest uderzają-


ce, Jung jednak stwierdził, że Nietzsche nie powielił in-

168
tencjonalnie pracy Kemem, a raczej zapomniał, skąd ta
historia pochodzi. Kolejny niezwykły przypadek nieinten-
cjonalnego plagiatu został odkryty, gdy napisana w 1971
roku książka George'a H. Danielsa, Science in American
Socieły (Nauka w społeczeństwie amerykańskim), otrzy-
mała pozytywne recenzje na łamach czasopisma ..Scien-
ce". W liście do „Science" Daniels napisał, że wkrótce
po opublikowaniu recenzji zdał sobie sprawę, że jego
książka zawiera fragmenty z innych źródeł, które wymie-
nił tylko w sposób ogólny. „Cytowanie jako źródła zna-
nej pracy znanego autora - wyjaśniał Daniels - który
w dodatku może być recenzentem mojej książki, a po-
tem intencjonalne przepisywanie fragmentów pracy wy-
magałoby znacznie większego stopnia naiwności niż ten,
który posiadam." Cóż więc się stało? Analizując swoją
pracę, Daniels napisał, że widocznie zapamiętał i nieświa-
domie powielił treści zawarte w kilku książkach. Podczas
gdy był przekonany, że opisuje je w sposób jedynie ogól-
ny, w rzeczywistości cytował materiał w nich zawarty.
„Oczywiście wiedziałem, że mam niezwykłą zdolność pa-
miętania materiału, kiedy tego chcę - pisał Daniels
w przepraszającym tonie - jednak nie wiedziałem, że
mogę robić to nieświadomie."
Wszyscy jesteśmy potencjalnymi ofiarami kryptomne-
zji i czasem zdarza nam się na niej przyłapać samych sie-
bie. Psycholog Graham Reed opisuje, jak obudził się pew-
nej nocy, gdyż przyśniła mu się wpadająca w ucho melo-
dia. Następnego ranka przypomniał ją sobie i z zapałem
opracowywał cały następny dzień. Kiedy zastanawiał się
nad tytułem, zdał sobie sprawę, że tytuł już jest: „Nad
pięknym modrym Dunajem"! Ludzie mogą nawet popeł-
niać plagiat wobec swoich własnych pomysłów. Nieżyjący
już psycholog B. F. Skinner pisał: „jednym z najbardziej
zniechęcających doświadczeń starości jest odkrywanie, że
twierdzenie, które właśnie wygłosiliśmy - tak ważne i tak
pięknie sformułowane - zostało już wcześniej napisane
przez nas w artykule opublikowanym dawno temu".
Wydaje się, że kryptomnezję bardzo trudno jest badać
w warunkach kontrolowanych: w jaki sposób eksperymen-
tator może sprawić, by ktoś niechcący popełnił plagiat
W roku 1989 Alan Brown i Dana Murphy z Southern Mc
thodist University wpadli na pomysł, jak to zrobić. Prosili
uczestników badania, by podawali, jeden po drugim, prze-
kłady przedmiotów należących do jakiejś kategorii. Na
przykład, gdy eksperymentator mówił „owoc", uczestnia
mogli powiedzieć, kolejno: „jabłko", „gruszka", „pomarań-
cza", „brzoskwinia". W późniejszym teście proszono ba-
danych o podanie nowych przykładów z tej samej katego-
rii, takich, które nie były wymienione przez żadnego uczest-
nika. Mimo wyraźnej instrukcji, by nie powtarzać nazw
wymienionych już wcześniej, uczestnicy czasem powielali
odpowiedzi, podając przykłady takie jak „jabłko" cz\
„gruszka".
W tym eksperymencie przypadki kryptomnezji można
prawdopodobnie przypisać nieświadomemu wpływowi pa-
mięci znanemu jako „torowanie". Kiedy ludzie słyszą
wymieniane przez innych słowa takie jak „jabłko" cz\
„gruszka", zostają one zaktywizowane, czyli torowane
w pamięci. Pobudzenie trwa przez pewien czas, więc gd\
badani próbują podać później nowe przykłady kategorii,
słowa te przychodzą na myśl najłatwiej. Ludzie jednak ich
nie pamiętają i myślą, że oni podają je pierwsi.
Ostatnio przeprowadzone badania wskazują, że efeki
kryptomnezji można złagodzić, prosząc ludzi o zwracanie
pilnej uwagi na to, skąd pochodzą ich pomysły. Psycholoe
Richard Marsh z Uniwersytetu Georgii poprosił grupę
studentów, by wymyślili propozycje rozwiązań dwóch pro-
blemów: 1. W jaki sposób można usprawnić funkcjonowa-
nie uniwersytetów i 2. Jak można zredukować liczbę wy-
padków drogowych w Stanach Zjednoczonych. Podobnie

170
jak w badaniach przedstawionych powyżej, uczestnicy pro-
szeni byli tydzień później o wymyślenie nowych propozy-
cji rozwiązań, nie wymienionych w pierwszej sesji. Studen-
tów podzielono na dwie grupy. W pierwszej, w której nie
podano żadnych dodatkowych instrukcji, znów zdarzało
się, że niektórzy podawali jako swoje pomysły znane już
z pierwszej sesji. Studentów drugiej grupie poproszono do-
datkowo, by zastanowili się, czy propozycja, którą mają
zamiar przedstawić, na pewno jest nowa, czy też związana
jest w jakiś sposób z propozycjami z pierwszej sesji.
W drugiej grupie plagiaty zdarzały się o wiele rzadziej. Lu-
dzie często nie zastanawiają się spontanicznie, skąd po-
chodzą ich pomysły, co sprawia, że łatwo poddają się dzia-
łaniu torowania. Podanie instrukcji, by zastanowić się nad
źródłem pomysłu, który przyszedł nam do głowy, może,
przynajmniej w pewnym stopniu, przezwyciężyć efekt to-
roWania i pozwolić dotrzeć do informacji o jego pocho-
dzeniu.
Efekty błędnego przypisania w kryptomnezji są wyni-
kiem działania tych samych czynników, które są odpowie-
dzialne za efekty fałszywego rozpoznania: jest to przede
wszystkim pominięcie specyficznych informacji dotyczą-
cych źródła danego wspomnienia. Taka kombinacja może
mieć poważne konsekwencje w codziennym życiu. Wystar-
czy przypomnieć sobie poszukiwania Johna Doe II, oszu-
stów, którzy wykorzystują osoby starsze, czy też dziwne
przejawy urojenia Fregolego.
Larry Jacoby zauważył podobieństwo między procesa-
mi atrybucji w przywoływaniu informacji z pamięci i pro-
cesami atrybucji w sytuacjach społecznych. W słynnych już
dziś eksperymentach przeprowadzonych przez psycholo-
ga społecznego Stanleya Schachtera, ludziom wstrzykiwa-
no adrenalinę i poddawano działaniu przyjemnej lub stre-
sującej sytuacji. Badani w grupie pierwszej byli weseli,
w drugiej natomiast zirytowani. Adrenalina wywołała wiec

171
niespecyficzne uczucie podniecenia, które następnie zo-
stało przypisane pozytywnym lub negatywnym czynnikom
działającym w danej sytuacji. Wywołany przez adrenalinę
stan niespecyficznego pobudzenia przypomina płynna
i szybką aktywność umysłową, którą ludzie czasem - trat-
nie lub nie - przypisują poczuciu znajomości opartemu na
poprzednich doświadczeniach. Może właśnie to UCZUCK
miał na myśli psychiatra francuski Arnaud, kiedy próbo-
wał wyjaśnić dziwne złudzenie deja vu, które tak często
nękało jego pacjenta. To było tak, jakby Louis czuł prz\
pływy adrenaliny i próbował jakoś je zinterpretować, przy-
pisując je doświadczeniom z przeszłości, które jednak
w rzeczywistości wcale nie istniały.
Dziwne doświadczenia pacjentów takich jak Louis oraz
irytujące błędy przypisania, tak powszechne w życiu co-
dziennym, dają nam ważną lekcję na temat natury pamię
ci. Często musimy dawać sobie radę z niejasnymi sygnała-
mi, takimi jak poczucie znajomości czy ulotne wyobraże-
nia, które mogły powstać w wyniku specyficznych wydarzeń
w przeszłości albo subtelnych wpływów obecnych w aktu-
alnej sytuacji. Poleganie na racjonalnej ocenie w wyjaśnia
niu takich odczuć czasami prowadzi na manowce. Kiedy
błędne przypisanie połączy się z innym grzechem pamięci
- podatnością na sugestię - ludzie mogą rozwinąć szcze-
gółowe i niezachwianie pewne wspomnienia złożonych
sytuacji, które w rzeczywistości nigdy nie nastąpiły.
W ostatniej dekadzie wspomnienia takie powstawały w wy-
niku niepokojących zdarzeń w gabinetach terapeutów,
w sądach i w przedszkolach. Fala uderzeniowa będąca ich
wynikiem zniszczyła wiele rodzin i zmarnowała życie wie
lu osób.
Rozdział 5

G R Z E C H PODATNOŚCI NA SUGESTIĘ

Czwartego października 1992 roku samolot transporto-


wy El Al wystartował z amsterdamskiego lotniska Schip-
hol. Wkrótce po starcie nastąpiła awaria dwóch silni-
ków. Piloci próbowali zawrócić na lotnisko. Nie udało
im się. Samolot roztrzaskał się o jedenastopiętrowy blok
mieszkalny, zabijając trzydzieści dziewięć osób. Zginęła
także cała - czteroosobowa - załoga samolotu. Wkrótce
na zgliszczach pojawiły się kamery i reporterzy. Przez
kilka dni w holenderskich wiadomościach mówiło się
właściwie tylko o tej tragedii. W całym kraju ludzie
oglądali sceny z miejsca wypadku, czytali, słuchali i mó-
wili o nim.
Kilka miesięcy później grupa holenderskich psycholo-
gów zapytała swych uniwersyteckich kolegów, co z owych
wydarzeń pozostało im w pamięci. Badacze zadawali pro-
ste pytanie: „Czy widziałeś/widziałaś w telewizji moment,
w którym samolot uderza w budynek?" Pięćdziesiąt pięć
procent pytanych odpowiedziało twierdząco. W badaniu
przeprowadzonym później w sposób bardziej rygorystycz-
ny twierdząco odpowiedziało dwie trzecie pytanych. Pa-
miętali oni szczegóły takie jak prędkość i kierunek lotu
samolotu w momencie uderzenia w budynek, czy samolot
palił się przed uderzeniem i co się stało z korpusem sa-
molotu po kolizji. Wyniki te są zaskakujące, gdyż żadnego
filmu z samego momentu kolizji nie było.

173
Psychologowie zadawali pytanie, które było silnie su-
gerujące: implikowało bowiem, że telewizja rzeczywiście
taki film pokazywała. Pytani na pewno oglądali materia!
zdjęciowy ze sceny wypadku i prawdopodobnie czytali.
wyobrażali sobie lub rozmawiali o tym, co mogło się wy-
darzyć w momencie uderzenia. Sprowokowani przez na
prowadzające pytanie badani błędnie przypisywali infor-
macje z tych lub jeszcze innych źródeł filmowi, którego
nigdy nie oglądali.
W roku 1997 widzowie telewizji publicznej oglądając}
program dokumentalny „Nowości nauki amerykańskiej"',
prowadzony przez aktora Alana Aldę, mogli przekonać się.
że podobne zjawisko może zajść podczas niewinnej i co-
dziennie wykonywanej aktywności, takiej jak oglądanie
zdjęć. Z pomocą producentów programu zorganizowałem
eksperyment dotyczący pamięci, oparty na najnowszych
wynikach badań z mojego laboratorium. Alda był w nim
osobą badaną. Spotkaliśmy się w parku w Brookline
w Massachusetts, rano w słoneczny jesienny dzień. Usie-
dliśmy na ławce niedaleko pary młodych ludzi, którzy wła-
śnie rozpoczynali piknik. Kamera filmowała ich i Alda
wiedział, że są oni aktorami, podejrzewał więc, że będzie
sprawdzana jego pamięć. Uważnie obserwował, jak mło-
dzi pili napoje, smarowali się olejkiem, czesali, jedli ka-
napki, robili zdjęcia i mnóstwo innych czynności, jakie
zwykle wykonuje się podczas pikniku w słoneczny dzień.
Dwa dni później spotkaliśmy się w moim gabinecie
w Harvardzie. Pokazałem Aldzie zdjęcia bukolicznej sce-
ny w parku, prosząc go jedynie, by ocenił je pod wzglę-
dem estetycznym. Alda szybko wyczuł, że coś kombinuję.
Kiedy zobaczył zdjęcie aktorów, na którym jedzą oni
chrupki ziemniaczane - a nie przypominał sobie takich
chrupek na pikniku - szybko odkrył główny punkt ekspe-
rymentu. Niektóre zdjęcia pokazywały rzeczywiste scem
z pikniku, podczas gdy inne były jedynie sugestiami: po-

174
kazywały zdarzenia, które mogły były się zdarzyć, ale któ-
re nie miały miejsca. Alda zastanawiał się głośno, czy pró-
bujemy bawić się jego pamięcią.
Po obejrzeniu zdjęć przeczytałem Aldzie listę przed-
miotów i czynności i poprosiłem go, by mówił „tak" za
każdym razem, gdy przypomni sobie, że widział dany
przedmiot czy czynność podczas pikniku. Ostrzegłem go,
że powinien być uważny, gdyż - tak jak podejrzewał - nie-
które z przedmiotów czy zdarzeń widział jedynie na zdję-
ciach, które oglądał kilka minut temu, a nie było ich na
pikniku. Mimo sceptycznej postawy i ogólnie dobrej pa-
mięci Alda szybko zaczął się mylić. Twierdził na przykład,
że widział na pikniku, jak dziewczyna piłuje sobie paznok-
cie, mimo że taka scena była jedynie na zdjęciu. Podob-
nie twierdził, że butelka wody była przedmiotem obec-
nym na pikniku, a nie tylko na zdjęciu. Alda przyjął in-
formacje o swych błędach z charakterystyczną dla siebie
pogodą ducha, a ja zapewniłem go, że takie pomyłki są
powszechne.
Podatność na sugestię w przypadku pamięci oznacza
tendencję jednostki do włączania mylącej informacji z in-
nych źródeł - pochodzącej od innych ludzi, ze zdjęć, gazet
czy innych mediów - do osobistych wspomnień. Jest bar-
dzo blisko spokrewniona z błędnym przypisaniem, gdyż
przekształcenie sugestii w błędny ślad pamięciowy zawie-
ra błędną atrybucję. Jednak błędne przypisanie możliwe
jest bez jawnej sugestii, co czyni podatność na sugestię od-
rębnym grzechem pamięci.
Zasugerowane wspomnienia mogą wydawać się tak
prawdziwe jak pamięć rzeczywistych wydarzeń. Trzydzie-
stego pierwszego maja 2000 roku na pierwszej stronie
„New York Times" opisał niezwykły przypadek Edwarda
Daly, weterana wojny w Korei, który opowiadał ze szcze-
gółami historie swych dokonań wojennych, jak się okaza-
ło, całkowicie wymyślone. Jedna z tych historii dotyczyła

175
udziału Daly'ego w straszliwej masakrze, która rzeczywi-
ście się zdarzyła, ale w której z całą pewnością nie uczest-
niczył. Podczas opowiadań Daly'ego obecni byli inni we-
terani, którzy rzeczywiście brali udział w masakrze i któ-
rym Dały „przypomniał" o swych heroicznych czynach. Ich
pamięć łatwo uległa sugestii. „Wiem, że Dały tam był -
mówił jeden z nich - po prostu to wiem."
Podatność na sugestię jest niebezpieczna z wielu po-
wodów: naprowadzające pytania mogą spowodować złą
identyfikację przestępców przez naocznych świadków:
procedury psychoterapeutyczne, które sugerują pewne
fakty, mogą doprowadzić do przywołania zdarzeń, które
nie miały miejsca; agresywny sposób prowadzenia prze-
słuchań małych dzieci może prowadzić do zniekształceń
w przywołaniu z pamięci informacji o molestowaniu przez
nauczycieli czy inne osoby. W takich przypadkach staw-
ka jest wysoka, więc zrozumienie i przeciwdziałanie po-
datności na sugestię jest ważne nie tylko dla postępu
teorii psychologicznych, ale także z powodów społecznych
i prawnych.

WPŁYWANIE NA ŚWIADKÓW NAOCZNYCH

W przytoczonym wcześniej holenderskim studium wspo-


mnień związanych z katastrofą samolotu El Al badacze do-
starczyli pytanym nieprawdziwą informację dotyczącą ist-
nienia filmu, w którym zarejestrowano moment zderzenia
samolotu z budynkiem. Czyniąc to, wykorzystali powszech
nie używaną w studiach nad pamięcią procedurę, po raz
pierwszy zastosowaną przez psycholożkę z Uniwersytetu
Waszyngtońskiego, Elizabeth Loftus. Badani najpierw
oglądają jakieś codzienne zdarzenie na slajdach lub wideo,
następnie odpowiadają na pytania zawierające fałszywe
sugestie, w końcu sprawdza się ich pamięć epizodu, któr\

176
widzieli na początku. W eksperymencie przeprowadzonym
niedawno przez psychologa Philipa Highama z Uniwersy-
tetu Kolumbii Brytyjskiej uczestnicy oglądali kasetę wideo
przedstawiającą napad rabunkowy na sklep. Następnie
podano im mylącą informację dotyczącą części garderoby
sprzedawcy, po czym mieli przypomnieć sobie, jak napraw-
dę był ubrany sprzedawca oraz inne szczegóły sceny.
Opisując z pamięci tę procedurę badawczą grupie stu-
dentów, asystent, który pomagał w przeprowadzaniu eks-
perymentu, powiedział, że sprzedawca nosił biały fartuch.
Z dużą pewnością siebie opisywał dalej przeprowadzony
eksperyment do momentu, w którym zorientował się, że
sam niechcący zademonstrował na sobie działanie efektu,
który był badany. Na pokazanym filmie sprzedawca bo-
wiem nie miał wcale białego fartucha, był to jedynie szcze-
gół zasugerowany później osobom badanym.
Badania pokazują, że pytania naprowadzające znie-
kształcają pamięć, stwarzając problemy z pamięcią źródła
informacji, jak te opisane w poprzednim rozdziale: uczest-
nicy błędnie przypisują informację podaną im w pytaniu
obejrzanemu wcześniej filmowi. Wyniki badań Highama
dodają jeszcze jeden interesujący szczegół. Otóż okazało
się, że u badanych, którzy test pamięci wykonywali tuż po
zadanym pytaniu (i którzy pamiętali, że „biały fartuch"
pojawił się w treści pytania), zniekształcenia pamięci były
równie silne jak u badanych, którzy byli testowani dwa dni
później i którzy w związku z tym mieli więcej czasu, by
zapomnieć, z jakiego źródła pochodzi informacja o bia-
łym fartuchu. Wyniki wskazują, jak silny jest wpływ suge-
rujących pytań: mogą spowodować powstanie fałszywych
wspomnień nawet wtedy, gdy pamiętamy, że błędna infor-
macja była sugerowana.
-Rezultaty takich badań mają ważne konsekwencje dla
sposobu dokonywania przesłuchań naocznych świadków
przez policję, gdyż implikują, że gdy pytania są sugerują

177
ce, pamięć zdarzenia może zostać zniekształcona, nawet
gdy przesłuchiwany wie, że dana informacja została poda-
na w pytaniu. Mimo że nie ma wielu danych dotyczących
obiektywności przesłuchań, pewne angielskie badanie
oparte na prawdziwych przesłuchaniach wskazuje, że su-
gerujące było co szóste pytanie zadawane naocznym świad-
kom przez policjantów.
W wielu badaniach inspirowanych przez prace Eliza-
beth Loftus zniekształcenia pamięci są wynikiem jawnych
sugestii zawartych w pytaniach, w których podaje się nie-
prawdziwą informację, na przykład że sprzedawca byl
ubrany w biały fartuch. Jednak nawet bardziej subtelne
sugestie, nie zawierające specyficznych niedokładności
także mogą wpłynąć na zeznania naocznych świadków.
Weźmy pod uwagę fragment przesłuchania w przypadku
z Missouri:

ŚWIADEK NAOCZNY, IDENTYFIKUJĄC PODEJRZANEGO


W TRAKCIE OKAZANIA: O Boże... nie wiem... to jeden z tych
dwóch, ale nie wiem... o rany... ten mały facet, trochę wyższy niż nu
mer dwa... to jeden z tych dwóch, ale nie wiem, który.
ŚWIADEK NAOCZNY TRZYDZIEŚCI MINUT PÓŹNIEJ (na-
dal w trakcie okazania, nie mogąc podjąć decyzji): No, nic wiem.,
numer dwa?
OFICER PROWADZĄCY IDENTYFIKACJĘ: OK.
KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ OBROŃCA W CZASIE PROCI
SU: Była pani pewna, że to numer dwa? Bez wahania?
ŚWIADEK: Nie miałam żadnych wątpliwości. Byłam całkowicie
pewna.

Świadek spędziła około trzydziestu minut, próbując


wśród pokazanych jej czterech mężczyzn zidentyfikować
tego, który ją napadł. Podczas dokonywania wyboru wa-
hała się, jednak później, podczas rozprawy, zaprzeczyła,
że odczuwała choćby ślad niepewności. Psycholog Gan
Wells zastanawiał się, czy potwierdzający komunikat zwrot
ny od oficera policji - czyli jego proste „OK" - mógł spel

178
nić rolę sugestii, wzmacniając zaufanie świadka do jej
własnej pamięci. Jeśli rzeczywiście było to możliwe, ma to
ważne konsekwencje dla procedury zeznawania świadków
w sądzie: pewność siebie naocznego świadka jest najważ-
niejszym czynnikiem decydującym, czy ława przysięgłych
wierzy, że prawidłowo zidentyfikował podejrzanego. W
obliczu bardzo pewnego siebie świadka przysięgli mają
tendencję koncentrować się na jego wiarygodności, a nie
na warunkach identyfikacji zachodzących w momencie
przestępstwa, które mogły wcale nie sprzyjać trafności tej
identyfikacji. Mimo że przysięgli bardziej wierzą świadkom
pewnym siebie niż niepewnym, poczucie pewności świad-
ka ma słaby związek (jeśli w ogóle) z prawdziwością do-
starczonych przez niego informacji. Pewni siebie świadko-
wie często wcale nie są bardziej dokładni niż ci, którzy się
wahają. Co więcej, sprawę pogarsza jeszcze fakt, że pew-
ność siebie świadka może się wzmocnić, gdy mu się po-
wie, że inny świadek wskazał na tego samego podejrzane-
go, a także wtedy, gdy świadek musi wielokrotnie powta-
rzać swoje zeznania podczas rozprawy i przygotowań do
niej. Widać jasno, że świadkowie nie mają stuprocentowej
pewności, w momencie gdy zachodzi dane wydarzenie. Czy
jednak pewność ta jest czymś tak plastycznym, że nawet
aiewinna, wydawałoby się, informacja zwrotna - samo
„OK" - może zmienić ją tak radykalnie?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, Wells i Amy Bradfield
pokazywali ludziom film nakręcony kamerą systemu za-
bezpieczenia, na którym widać, jak jakiś mężczyzna wcho-
dzi do sklepu, a następnie mówili im, że zaraz potem za-
mordował on strażnika. Zadaniem badanych było ziden-
tyfikowanie przestępcy pośród zbioru fotografii, w którym
fotografii właściwego człowieka w ogóle nie było. Niektó-
rzy spośród badanych otrzymali potwierdzającą informa-
cję zwrotną: „Świetnie, udało ci się rozpoznać przestęp-
cę". Inni nie otrzymali żadnej informacji zwrotnej, a jesz-
cze inni otrzymali informację, że przestępca był na innci
fotografii niż ta, którą wybrali. W dalszej części badania
wszyscy uczestnicy oceniali, jak dobrze widzieli podejrza-
nego, a także stopień pewności, jasność i inne cechy zapa-
miętanych informacji.
W porównaniu z badanymi, którzy otrzymali negatyw-
ną informację zwrotną lub nie otrzymali jej wcale, ci.
którzy otrzymali potwierdzenie swej identyfikacji, z wiek
szą pewnością twierdzili, że pamiętają zaobserwowane
zdarzenia, mówili też, że dobrze widzieli przestępcę i le-
piej pamiętają szczegóły jego twarzy. Oczywiście twier-
dzenia te były bezpodstawne: badani we wszystkich trzech
grupach mieli takie same warunki, by zobaczyć i zapamię-
tać przestępcę. Mimo że świadkowie tak bardzo się mylili,
ich twierdzenia, wypowiadane z dużą dozą pewności sie-
bie, byłyby na pewno bardzo przekonujące dla przysięg
łych.
Wyniki tych badań są szczególnie ważne w świetle kry-
teriów prawnych oceny wiarygodności zeznań naocznych
świadków. W obliczu dowodów na to, że pytania sugeru-
jące mogą wpłynąć na zeznania naocznych świadków,
w 1972 roku Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych zde-
cydował w sprawie Neil kontra Biggers, że takie procedu-
ry nie dyskwalifikują jednak zeznań świadka naocznego,
jeśli istnieją inne podstawy, by wierzyć, że zeznanie to jes!
w zasadzie dokładne. Kryteria ustalone w sprawie Bigger-
sa jako czynniki zwiększające prawdopodobieństwo zgod
ności z prawdą zeznań naocznych świadków to: stopień
pewności świadka, zdolność do opisania podejrzanego
i okoliczności, w jakich świadek obserwował przestępstwo
(dodatkowym czynnikiem wpływającym na dokładność
zeznań jest też czas, jaki upłynął między przestępstwem
a próbą identyfikacji podejrzanego). Jednak jak pokazują
badania Wellsa i Bradfield, takie zdarzenie jak potwier-
dzająca informacja zwrotna może wpłynąć na różne kry

180
teria stosowane właśnie w celu ustalenia wiarygodności do-
wodów otrzymanych w wyniku sugerującej procedury. Po-
wstaje sytuacja jak w Paragrafie 22:

...argument, że użycie informacji zwrotnej może zasugerować świad-


ka, nie spowoduje niedopuszczenia dowodu w sprawie, gdyż w takich
sytuacjach świadek naoczny jest pewny swych zeznań, twierdzi, że miał
dobry ogląd sytuacji itd. Oczywiście świadek jest pewien swych zeznań.
twierdzi, że miał dobry ogląd sytuacji itd. właśnie z powodu sugerują-
cej procedury, jednak kryteria ustalone w sprawie Biggersa nie pozwa-
lają na taki wniosek (...).
Twierdzenie, że procedura sugerująca nie jest problemem, gdyż
świadek otrzymuje wysokie oceny według kryteriów Biggersa, jest jak
twierdzenie, że sądowa procedura pobierania DNA, która zanieczysz-
cza próbkę krwi podejrzanego krwią pobraną na miejscu zbrodni, nie
jest wcale problemem, bo wyniki laboratoryjnych badań wskazują, że
dopasowanie próbek jest właściwie idealne.

W świetle wyników badań Wellsa i Bradforda oraz fak-


tu, że sądy nadal opierają się na kryteriach Biggersa, nie
sposób przecenić wagi ograniczenia do absolutnego mini-
mum procedur sugerujących podczas wywiadów policyj-
nych. Jednak podatność na sugestię nie jest jedynym zmar-
twieniem policjanta przesłuchującego naocznego świad-
ka: jego celem nadrzędnym jest uzyskanie jak największej
ilości dokładnych informacji. Niektórzy specjaliści poli-
cyjni proponują użycie hipnozy w celu polepszenia pa-
mięci naocznych świadków. Hipnotyzer stosuje technikę
indukcji, nakazującą badanemu rozluźnienie się i skon-
centrowanie na określonym przedmiocie lub działaniu: na
przykład na wyobrażeniu, że leży na gorącej plaży, lub
patrzeniu na wiszący przed nim obraz, podczas gdy hip-
notyzer sugeruje, że powieki badanego stają się coraz cięż-
sze. Po osiągnięciu wystarczająco głębokiego stanu hip-
"fiotycznego hipnotyzer próbuje wywołać wspomnienia,
prosząc badanego, by cofnął się w czasie i ponownie prze-
żył oryginalne zdarzenie albo by wyobraził sobie wielki

181

lik
ekran, na którym przedstawione jest zdarzenie, którego
był świadkiem.
W wyniku procedury hipnotycznej użytej w przypadku
rzeczywistych przestępstw uzyskuje się czasem zadziwia
jąco dobre wyniki. Jeden z najbardziej niezwykłych prz\
padków zdarzył się w 1976 roku, kiedy porwano szkolm
autobus z dwadzieściorgiem sześciorgiem dzieci oraz kic
rowcą w Chowchilla, w stanie Kalifornia. Trzej zamasko-
wani mężczyźni użyli broni, by sterroryzować kierowcę,
uprowadzili autobus, następnie zabrali dzieci i kierowco
do kamieniołomu i zakopali sześć stóp pod ziemią. Kie-
rowca i dzieci cudem uciekli. Agenci FBI bezskutecznie
próbowali wydobyć od nich informacje o porywaczach
W końcu kierowca autobusu poddał się przesłuchaniu
w hipnozie i przypomniał sobie pięć czy sześć cyfr nume-
ru rejestracyjnego samochodu porywaczy. Ta kluczowa in-
formacja doprowadziła do aresztowania i skazania wszyst-
kich trzech przestępców.
Mimo tego i innych spektakularnych sukcesów status
zeznań uzyskanych dzięki hipnozie pozostaje kontrower-
syjny. Procedura hipnotyczna często prowadzi do zeznań
niedokładnych, a czasem zwiększa efekt zasugerowania
się fałszywą informacją. Ostatnie przeglądy literatury
naukowej nie przyniosły potwierdzenia, że hipnoza
w istotny sposób zwiększa wiarygodność przypomnień na-
ocznych świadków. Jednak znowu - hipnoza może
wzmocnić pewność siebie świadka, co z kolei może mieć
potencjalnie silny wpływ na ławę przysięgłych. Dlatego
spektrum wypowiadanych z pewnością siebie, lecz nie-
zgodnych z prawdą zeznań pochodzących od świadków,
którzy poddali się hipnozie, pozostaje źródłem poważ-
nego zaniepokojenia.
Obrońcy uzyskiwania zeznań w stanie hipnozy, tacy jak
psycholog sądowy Martin Reiser, podkreślają ogromne
sukcesy i twierdzą, że hipnoza niekoniecznie musi prowa-

182
ić do podwyższonej podatności na sugestię. I rzeczywi-
ście, jeśli śledztwo utknie w martwym punkcie i zawodzą
inne procedury, hipnoza może być użyteczna, pozwalając
na uzyskanie wskazówek, które następnie mogą zostać
sprawdzone dzięki niezależnym dowodom. Hipnoza może
też czasem pomóc świadkowi ..zachować twarz". Świadek
może być bowiem początkowo niechętny ujawnianiu in-
formacji z powodu lęku przed odwetem czy wstydu. Jeśli
zmieni zdanie i w końcu zdecyduje się zeznawać, ale chce
uniknąć przyznania się, że wcześniej kłamał, może twier-
dzić, że odzyskał pamięć dzięki hipnozie. Rzeczywiście
takie przypadki „zachowania twarzy" mogą być odpowie-
dzialne za przynajmniej niektóre rzekome sukcesy hipnozy.
Ponieważ prawdziwość zeznań wspomaganych hipnozą
jest problematyczna, nadal poszukuje się takich procedur
polepszających przywołanie dokładnych informacji od na-
ocznych świadków, k t ó r e j e d n o c z e ś n i e nie zwiększają
prawdopodobieństwa zasugerowania. Jednym z bardziej
skutecznych podejść jest tzw. wywiad poznawczy. Metoda
ta została rozwinięta w latach 80. przez psychologów po-
znawczych R o n a l d a Fishera i E d w a r d a Geiselmana na
podstawie teorii i wyników badań uzyskanych w kontrolo-
wanych w a r u n k a c h laboratoryjnych. Szczególny nacisk
kładzie się w niej właśnie na unikanie pytań sugerujących
czy naprowadzających. Oryginalny wywiad poznawczy
zawierał cztery komponenty. Pierwszy polegał na popro-
szeniu świadka, by przypomniał sobie wszystko, co pamię-
ta o danym incydencie. Jest to ważne, gdyż często w wy-
wiadach przeprowadzanych przez policję zadawane pyta-
nia są zbyt szczegółowe i nie sprzyjają przywołaniu całej
informacji. Np. policjant pyta: „Jakiego koloru była ko-
szula przestępcy'", zamiast: ..Proszę opisać, jak wyglądał
przestępca." Drugi komponent ma za zadanie stymulację
przywoływania szczegółów, k t ó r e zostały p o m i n i ę t e
w pierwszym przywołaniu, i polega na wyobrażeniowym

1S3
w
odtworzeniu przez świadka kontekstu, warunków, w jakich
zdarzył się incydent. Badania eksperymentalne potwier-
dzają, że takie przywołanie kontekstu rzeczywiście może
zwiększyć wiarygodność zeznania. Po trzecie, świadkowie
proszeni są o przywołanie zdarzeń w różnych porządkach
czasowych: od początku do końca, a potem odwrotnie
I w tym przypadku w badaniach eksperymentalnych uzy
skano znaczną poprawę. Wreszcie, badani proszeni są o
przyjęcie różnych perspektyw, na przykład ofiary albo
przestępcy, co powoduje dostrzeżenie cech zdarzenia, któ-
re normalnie zostałyby pominięte. We wczesnych latach
90. do tych czterech procedur poznawczych dodano jesz-
cze procedury poprawiające kontakt i komunikację mię
dzy przesłuchującym a świadkiem.
Porównaniu wywiadu poznawczego ze standardowymi
technikami przesłuchań policyjnych poświęcono wiele
badań eksperymentalnych. Prawie wszystkie potwierdza-
ją, że przynosi ono znaczącą - czasem ogromną - popra-
wę przywołania u świadków. Efekty te zaobserwowano
w przypadku różnych przesłuchujących - od studentów
do doświadczonych oficerów śledczych -jak i w przypad-
ku wielu rodzajów świadków: dorosłych, osób starszych
i dzieci.
Podobnie jak w przypadku hipnozy zastosowanie wywia-
du poznawczego może prowadzić do przywołania większej
ilości informacji nieprawdziwych. Jednak dzieje się to
w mniejszym stopniu - w niektórych badaniach w ogóle
uniknięto tego efektu. Ponadto nie ma dowodów, że wy-
wiad poznawczy może redukować dokładność przywołania.
Większość wyników badań wskazuje więc, że wywiad po-
znawczy polepsza przywołanie bez jednoczesnego wzrostu
podatności na sugestię, i dlatego policja w coraz większej
liczbie krajów - np. w całej Anglii i Walii - otrzymuje tre-
ning wywiadu poznawczego i używa go rutynowo w prze-
słuchaniach świadków. Co więcej, kilka cech wywiadu po-

184
znawczego włączono do instrukcji uzyskiwania dowodów od
naocznych świadków wydanej przez ekipę Janet Reno, kie-
dy była ona ministrem sprawiedliwości (zobacz rozdział 4).
Podatność na sugestię stanowi także problem w przy-
padku innego bardzo niepokojącego zjawiska zachodzą-
cego czasem podczas policyjnych przesłuchań, mianowi-
cie fałszywego przyznania się do winy. Niektóre wynikają
z chęci przesłuchiwanego, by zakończyć już psychiczną lub
nawet fizyczną przemoc, jakiej poddawani są podczas prze-
słuchania. W takim przypadku przesłuchiwany doskonale
wie, że jest niewinny. Zdarza się również, że takie wyzna-
nia są spontaniczne, czynione bez żadnych nacisków i mogą
wynikać z chęci zwrócenia na siebie uwagi lub innych
p o d o b n y c h czynników patologicznych. J e d n a k istnieje
pewna liczba przypadków - nie wiadomo dokładnie, jaki
to jest procent - kiedy przesłuchiwany zaczyna sam wie-
rzyć, że popełnił przestępstwo. Profesor Harvardu H u g o
Munsterberg był pierwszym psychologiem, który zwrócił
uwagę na to zjawisko. W swej klasycznej pracy z roku 1908,
On the Witness Stand (Na ławie świadków), Munsterberg
pisał o napięciu emocjonalnym połączonym z presją spo-
łeczną i sugestią, które może tak b a r d z o zniekształcić
pamięć, że człowiek może uwierzyć, iż sam popełnił prze-
stępstwo.
Fałszywe przyznania się do winy były zjawiskiem po-
wszechnym wśród więźniów politycznych Związku Ra-
dzieckiego za czasów panowania systemu totalitarnego.
„Komuniści są ekspertami w uzyskiwaniu informacji od
więźniów i w nakłanianiu ich do przyznania się do winy",
pisano w 1956 roku w artykule poświęconym komunistycz-
nym technikom przesłuchań. „Wydaje się, że są w stanie
zmusić człowieka, by przyznał się do czynów, których nie
popełnił, a nawet by uwierzył, że jego zeznania są praw-
dziwe, i wyrażał wdzięczność i zrozumienie wobec tych,
którzy go uwięzili."

185
Jednak we współczesnych społeczeństwach zachodnich
także zdarza się, że ludzie wierzą w swoją winę i przyznają
się do czynów, których nie popełnili. W opisywanym w la-
tach 70. przypadku z Wielkiej Brytanii Peter Reilly wrócił
do domu i znalazł ciało swej matki, która została zamor-
dowana. Natychmiast zawiadomił policjantów. którz\
uznali go za podejrzanego i zastosowali test wykrywacza
kłamstw, którego Reilly nie przeszedł. Mimo że począt-
kowo zaprzeczał, jakoby zamordował matkę, wkrótce sam
uwierzył, że jest mordercą, i podpisał zeznanie, w którym
przyznaje się do winy. Dopiero dwa lata później został
oczyszczony z zarzutów, gdy pojawiły się nowe dowod\
wskazujące, że nie mógł popełnić tej zbrodni.
Przypadek Reilly'ego ilustruje zjawisko, które psycho-
log Gisli Gudjonsson nazywa „syndromem niedowierza-
nia własnej pamięci". Mimo że Reilly nie przypomina!
sobie szczegółów popełnionego morderstwa, w obliczu
napastliwego przesłuchiwania zaczął wątpić w swą wła-
sną pamięć i w końcu przestał zupełnie jej wierzyć. Aby
stało się możliwe zwątpienie we własną pamięć tak po-
twornego zdarzenia - czy raczej wiara w niemożność jego
przywołania - Reilly musiał zaprzestać używania strate-
gii kontroli pamięci, którą w rozdziale 4 nazwałem „heu-
rystyką dystynktywności", polegającej na tym, że człowiek
spodziewa się, iż będzie pamiętał szczegóły jakiegoś zda-
rzenia. Zwykle ktoś, kto uczestniczyłby w tak strasznym
zdarzeniu, jak zamordowanie własnej matki, z pewnością
oczekiwałby, że będzie o tym pamiętał. Syndrom zwąt-
pienia we własną pamięć może pojawić się, gdy jest moż-
liwe, że osoba zapomni nawet o morderstwie - na przy-
kład gdy jest pod wpływem substancji odurzających albo
uważa, że potworność zdarzenia uprawdopodobnią wy-
parcie. Kiedy ktoś nie oczekuje, że może pamiętać do-
kładnie zdarzenie, łatwiej jest mu przestać ufać własnej
pamięci.

186
W niektórych przypadkach fałszywego przyznania się do
winy podejrzany początkowo wierzy we własną niewinność.
ale w czasie policyjnego przesłuchania, w którym sugeru-
je się jego winę, mogą pojawić się konkretne wspomnie-
nia zbrodni, której nie popełnił. W głośnej sprawie z po-
łowy lat 90. zastępca szeryfa stanu Waszyngton, Paul In-
gram, przyznał się do molestowania seksualnego swych
dwóch córek oraz uczestnictwa w dziwacznym kulcie, do
którego praktyk należały rytuały satanistyczne, składanie
zwierząt w ofierze, a nawet mordowanie niemowląt. W od-
powiedzi na napastliwe przesłuchania i zastraszanie ze
strony oficerów lokalnej policji, Ingram zrelacjonował
szczegóły owych straszliwych działań - wspomnienia, któ-
re, jak myślał, poprzednio uległy wyparciu z jego pamięci.
Mimo że nie znaleziono żadnych wiarygodnych dowodów,
że wydarzenia, o których opowiadał, w ogóle miały miej-
sce, i mimo że Ingram w końcu wycofał swoje przyznanie
się do winy, został osadzony w więzieniu, gdzie przebywa
do dzisiaj.
Zastraszenie przez policję podczas przesłuchań to czę-
sto jedna z przyczyn fałszywego przyznania się do winy.
Gisli Gudjonsson i jego londyńscy współpracownicy opi-
sali ostatnio niezwykłe zakończenie przypadku siedemna-
stolatka, który był rutynowo przesłuchiwany przez policję
w związku ze sprawą brutalnego morderstwa. Chłopaka
zaczęły nękać „wizje" twarzy ofiary i to spowodowało, że
zaczął się zastanawiać, czy rzeczywiście nie popełnił tej
zbrodni. W końcu dobrowolnie zgłosił się na policję, twier-
dząc początkowo: „To mogłem być ja", ale mówiąc jedno-
cześnie: „Nie wiem, czy to ja ją zabiłem. Ciągle mam ją
przed oczami." Następne dwadzieścia cztery godziny
utwierdziły w nim przekonanie: „To musiałem być ja, bo
ciągle widzę jej obraz." W końcu stwierdził z przekona-
niem: „Jestem pewien, że ją zabiłem... wiem, że to zrobi-
łem." Mimo że i w tym przypadku nie było dowodów rze-

1.S7
czywistej winy, chłopak został uwięziony na podstawie pi-
semnego przyznania się. Spędził w więzieniu dwadzieścia
pięć lat, zanim pojawiły się nowe dowody, które doprow;i
dziły do zmiany jego przekonania.
Ten ostatni przypadek wskazuje, że istnieją ludzie, któ-
rzy szczególnie łatwo przyznają się do winy, gdyż są bar
dzo podatni na sugestię. Gudjonsson opracował skalę do
pomiaru różnic indywidualnych pod względem właściwo-
ści, którą nazwał „podatnością na sugestię podczas prze-
słuchań", czyli tendencji do zmiany twierdzeń dotyczących
przeszłości pod wpływem informacji wprowadzających
w błąd i pytań sugerujących. Gudjonsson stwierdził, że lu-
dzie, którzy przyznali się do przestępstwa, a potem się wy-
cofali, byli bardziej podatni na sugestie zawarte w prze-
słuchaniu niż ci, którzy wypierali się jakiegokolwiek udziału
w przestępstwie mimo istnienia dowodów przeciwko nim.
W standardowych testach pamięci te dwie grupy osób nie
różniły się między sobą.
Trudno zrozumieć, jak ktoś może przyznać się do po-
pełnienia czynu - a tym bardziej morderstwa - którego
w rzeczywistości nie popełnił. Grzechy pamięci, o których
pisałem wcześniej - nietrwałość, roztargnienie, zabloko-
wanie czy pewne typy błędnego przypisania - są tak do-
brze znane z codziennego doświadczenia, że każdy może
łatwo je rozpoznać. Natomiast rodzaj podatności na suge-
stię, o której mówimy w przypadku fałszywego przyznania
się do winy, jest raczej obcy w świecie codziennego zapa-
miętywania i zapominania. Nic dziwnego, że ławy przysię-
głych w zainscenizowanych rozprawach są zwykle bardzo
sceptycznie nastawione do możliwości przyznania się winy
kogoś zupełnie niewinnego.
Eksperymenty przeprowadzone przez grupę Saula Kas-
sina z Williams College pokazują jednak, że fałszywe przy-
znania się do winy mogą nie być wcale tak niecodzienne,
jak się powszechnie wydaje. Instruowali oni studentów sie-

188
dzących przed ekranem komputera, by wpisali serię usły-
szanych liter -jedna z grup badanych wpisywała litery śpie-
sząc się, a druga w dogodnym, powolnym tempie. Wszy-
scy studenci proszeni byli, by nie wciskać klawisza ALT.
gdyż powoduje to zawieszenie się komputera. Żaden ze
studentów nie przycisnął tego klawisza, jednak ekspery-
mentator niesłusznie im to zarzucał. Po zaprzeczeniu
oskarżeniu połowa osób z każdej grupy słyszała, jak „świa-
dek", który ich obserwował (w rzeczywistości pomocnik
eksperymentatora), mówi, że widział, jak popełnili błąd.
Druga połowa każdej grupy nie słyszała żadnych zeznań
świadka. Ponad 70 procent studentów podpisało pisemne
przyznanie się do wciśnięcia klawisza ALT. Wynik był tym
bardziej zadziwiający, że w podgrupie, która miała narzu-
cone szybkie tempo wpisywania i która słyszała zeznania
świadka potwierdzającego oskarżenie, do winy przyznało
się 100 procent badanych, a 35 procent przywołało szcze-
gółowe „wspomnienia", jak to się stało.
Wyniki otrzymane przez Kassina są niepokojące, gdyż
wskazują, że w pewnych warunkach możemy zostać spro-
wokowani do przyznania się do czynu, którego nie popeł-
niliśmy. Oczywiście ludzie mogą oczekiwać, że nie będą
pamiętać, czy rzeczywiście przycisnęli klawisz ALT, czy też
nie, podczas gdy przeważnie są pewni, że zapamiętaliby
coś tak poważnego jak dokonanie zabójstwa. Może być ła-
twiej wmanewrować kogoś, by przyznał się do winy w przy-
padku przyciśnięcia klawisza niż w przypadku prawdziwe-
go przestępstwa, gdyż w sytuacji eksperymentalnej ludzie
rzadziej stosują heurystykę dystynktywności -jeślibym to
zrobił, na pewno bym o tym pamiętał. Taką interpretację
potwierdza fakt, że fałszywe przyznanie się do winy wy-
stąpiło przede wszystkim u osób zmuszonych do pośpie-
chu podczas wykonywania zadania. W związku z tym ocze-
kiwały one prawdopodobnie mniej od swojej pamięci niż
uczestnicy grupy nic ograniczonej czasem, myśląc być
może, że ponieważ pisali tak szybko, mogli popełnić błąd.
o którym potem zapomnieli.
Konsekwencje podatności na sugestię w przypadku ze
znań naocznych świadków i przesłuchań policyjnych mogą
być druzgocące, jednak ich efekty odczuwane są nie tyłki
na arenie publicznej. Podatność na sugestię może ksztal
tować nawet wspomnienia o najbardziej osobistych i pry-
watnych epizodach naszej przeszłości.

WZLOTY I UPADKI SYNDROMU


FAŁSZYWEJ PAMIĘCI

W roku 1992 grupa zaniepokojonych ludzi w średnim


wieku założyła pierwszą na świecie organizację związana
z problemem zniekształceń pamięciowych: Fundację Syn-
dromu Fałszywej Pamięci. Grupa składała się przede
wszystkim z rodziców znajdujących się w konflikcie ze
swymi dorosłymi córkami. Pierwsi członkowie fundacji
opowiadali historie, które wydawały się z początku szo-
kujące, jednak w ciągu kilku następnych lat okazywało
się, że są coraz bardziej powszechne. Wykształcone i in
teligentne młode kobiety, z powodu depresji lub innych
podobnych problemów, rozpoczynały psychoterapię,
w czasie której wychodziły na jaw wyparte wspomnienia
o molestowaniu seksualnym w dzieciństwie, najczęściej
przez ojców, ale czasem także przez matki. Rodzice, któ-
rzy założyli fundację, i wielu im podobnych, żywiołowo
zaprzeczali wiarygodności wspomnień swoich dzieci
Z kolei osoby oskarżające i ich zwolennicy zarzucali ro-
dzicom, że zaprzeczają rzeczywistym zdarzeniom, do któ-
rych nie chcą się przyznać.
Jak wspomniałem w rozdziale 3, niektóre wspomnienia
dotyczące molestowania w dzieciństwie, mimo że nie przy
woływane przez wiele lat, zostały potwierdzone i wydają

190
się dokładne. Jednak gdy pojawiły się pierwsze oznaki
Jcryzysu fałszywych wspomnień w 1992 roku, wielu naukow-
ców i oskarżanych rodziców pochopnie uznało, że epide-
mia fałszywych wspomnień wywołana została przez suge-
rujące techniki używane przez niektórych psychoterapeu-
tów- hipnozę, wyobrażeniowe ćwiczenia naprowadzające.
polegające n a przedstawieniu sobie możliwych scenariu-
szy molestowania itd. - mające pomóc w odtworzeniu
zapomnianych zdarzeń. W ciągu kilku następnych lat co-
raz więcej dowodów wskazywało na to, że wiele przywoła-
nych wspomnień jest nieprawdziwych: kulty satanistyczne,
których dziwaczne praktyki pojawiały się we wspomnie-
niach, nigdy nie istniały; brak było naukowych dowodów
na działanie powszechnie stosowanych technik polepsza-
nia przywołania; ponadto coraz większa liczba kobiet za-
częła wycofywać oskarżenia oparte na własnych wspomnie-
niach. We wczesnym stadium tego kryzysu badacze pamięci
zostali jednak wmieszani w dysputy jako potencjalni arbi-
trzy mający zawyrokować o realności pamiętanych zdarzeń.
W wielu palących kwestiach potrzebowano rzetelnych na-
ukowych odpowiedzi: Czy można stworzyć pamięć fałszy-
wych traumatycznych wydarzeń z własnej przeszłości?
Jakie techniki zwiększają prawdopodobieństwo takich fał-
szywych przywołań? Czy pewni ludzie są bardziej niż inni
podatni na zaszczepienie pamięci zdarzeń, które nigdy nie
miały miejsca?
Na początku lat 90. badacze nie znali odpowiedzi na
te pytania. Psychologowie wiedzieli, że pamięć można za-
sugerować, ale najczęściej musieli polegać na dowodach
uzyskanych za pomocą metod badawczych podobnych do
tych, jakie zapoczątkowała Elizabeth Loftus, w których
pokazywano, że zasugerowane szczegóły wydarzeń prze-
kradają się do pamięci naocznych świadków. Krytycy
całkiem słusznie wskazywali, że taki rodzaj sugerowania
pamięci dotyczy tylko niewielkiej części doświadczeń.

191
Badania te nie pokazywały, że można zasugerować szcze-
gółową pamięć całego wydarzenia tak traumatycznego jak
molestowanie seksualne. Badacze pamięci musieli więc
się bardziej postarać, jeśli chcieli rozwiązać zagadkę.
I tak też uczynili. Paradoksalnie, zjawiska, które miah
tak niszczący wpływ na zaangażowane rodziny i które do
prowadziły do ostrych podziałów w psychologii i psychia-
trii, wywoływały ożywczy wpływ na badania pamięci, gdyż
zapoczątkowały nową falę eksperymentów dotyczących
podatności na sugestię.
Nic dziwnego, że jedną z pierwszych osób, które podję-
ły się takich studiów, była Elizabeth Loftus, główna po-
stać we wcześniejszych badaniach podatności na sugestie
i w debatach dotyczących wspomnień z dzieciństwa. Ona
też doniosła o pierwszym przypadku eksperymentalnego
zaszczepienia pamięci dość traumatycznego wydarzenia
z dzieciństwa. W eksperymencie, który potem określano
jako badanie pt. „zagubiony w centrum handlowym" na-
stolatek o imieniu Chris został zapytany przez swego star-
szego brata, Jima, czy pamięta, jak zgubił się w centrum
handlowym, kiedy miał pięć lat. Początkowo Chris nicze-
go takiego sobie nie przypominał, ale po kilku dniach podał
szczegółowy opis tego wydarzenia. Wynik ten szybko uzy-
skał rozgłos, gdyż - według Jima i innych członków rodzi-
ny - Chris nigdy nie zgubił się w żadnym centrum handlo-
wym. W następnym badaniu przeprowadzonym na więk-
szej grupie osób Loftus pokazała, że z dwudziestu czterech
osób poddanych naprowadzającym pytaniom około jednej
czwartej przypomniało sobie, że jako dziecko zgubiło się
w centrum handlowym lub podobnym miejscu publicznym,
mimo że w ich przypadku w rzeczywistości nie zdarzyło
się nic takiego.
Psycholog Ira Hyman i grupa jego współpracowników
na Uniwersytecie Zachodniego Waszyngtonu zdołali
zaszczepić fałszywe wspomnienia innych doświadczeń

in
z dzieciństwa w pamięci znacznej części uczestników ich
eksperymentów. Hyman pytał badanych - studentów uni-
wersytetu - o różne doświadczenia z dzieciństwa, które
według ich rodziców rzeczywiście miały miejsce, a także
o jedno zdarzenie, które - znów według ich rodziców -
nie było nigdy częścią ich doświadczeń. Badanych pyta-
no na przykład: „Czy pamiętasz, jak miałeś pięć lat i byłeś
na weselu przyjaciół waszej rodziny, i jak biegałeś z in-
nymi dziećmi, potrąciłeś stół i wylałeś całą wazę ponczu
na rodziców panny młodej?" Uczestnicy badania począt-
kowo przypominali sobie dość dokładnie tylko prawdzi-
we zdarzenia i nie pamiętali nieprawdziwego. Jednak
około 20 do 40 procent badanych (w zależności od wa-
runków badania) w późniejszych sesjach przyznawało
także, że pamiętają pewne szczegóły zdarzenia, które nie
miało miejsca. W jednym z eksperymentów ponad poło-
wa badanych, którzy podali opisy rzekomo pamiętanych
zdarzeń, twierdziła, że są one wyraźnymi wspomnienia-
mi, zawierającymi specyficzne szczegóły, takie jak dokład-
ne miejsce wylania ponczu czy sposób, w jaki to się stało.
Tylko mniej niż połowa badanych twierdziła, że pamięta
jakieś szczegóły fałszywych wydarzeń, ale samego zdarze-
nia nie pamięta.
Wyniki badań Hymana wskazują, że winą za stworzenie
sugerowanych wspomnień można obarczyć wyobraźnię
wzrokową. Uczestnicy jego badań, którzy podawali fałszy-
we wspomnienia zdarzeń z dzieciństwa, lokowali się wyżej
na skalach mierzących wyrazistość wyobrażeń wzrokowych
niż ci, których wspomnienia były bardziej dokładne. Co
więcej, gdy Hyman i jego współpracownicy poprosili, by
uczestnicy wyobrazili sobie dane zdarzenie, jeśli nie potra-
fią go sobie przypomnieć, fałszywych przywołań było jesz-
cze więcej niż wtedy, gdy uczestnicy po prostu siedzieli
w ciszy, próbując przypomnieć sobie zdarzenie. Wnioski
takie zdają się jeszcze bardziej prawdopodobne w świetle
innych dowodów, mówiących, że prawdziwe wspomnienia
rzeczywistych zdarzeń także często charakteryzują się bo
gatymi i szczegółowymi wyobrażeniami wzrokowymi. Jeśli
wyobrażenia są pewnym rodzajem umysłowego zapisu praw -
dziwych wspomnień, dodanie do fałszywego wspomnienia
wyrazistego wyobrażenia powinno sprawić, że wyda się ono
prawdziwe.
W ostatnio przeprowadzonych we współpracy z Eliza
beth Loftus badaniach psycholożka Giuliana Mazzoni po-
stanowiła sprawdzić, czy fałszywe wspomnienia mogą po-
wstawać także w wyniku innych procedur sugerujących,
mianowicie interpretacji snów. Niektórzy terapeuci opie-
rają się na treści marzeń sennych swych pacjentów w celu
uzyskania informacji o wydarzeniach z przeszłości. Czy
interpretacja snów może być przyczyną tworzenia raczej
niż przypominania sobie wydarzeń z przeszłości? Mazzo-
ni i Loftus prosiły osoby badane, by oceniły swój stopień
pewności, że różne rodzaje zdarzeń były częścią ich do-
świadczeń. Jedna z grup osób dwa tygodnie później uczest-
niczyła w pozornie nie związanym z tym eksperymencie.
w którym psycholog kliniczny interpretował ich marzenia
senne. Psycholog sugerował, że ich sny zawierają ślady
wypartych wspomnień zdarzeń z wczesnego dzieciństwa
(do trzeciego roku życia). Były to traumatyczne wydarze-
nia, takie jak zapomnienie przez rodziców, zagubienie się
w miejscu publicznym czy samotność i poczucie wyobco-
wania w nieznanym otoczeniu. W poprzednich sesjach ba-
dani zeznali, że nic takiego w ich życiu nie miało miejsca.
Jednak gdy w dwa tygodnie po interpretacji snów znowu
zapytano ich o wczesne doświadczenia, większość twier-
dziła, że pamięta jedno lub więcej z trzech zasugerowa-
nych doświadczeń, do których przedtem się nie przyzna
wali. Zjawiska takiego nie zaobserwowano w grupie kon-
trolnej, w której nie sugerowano niczego, co miałoby
związek z treścią ich snów.

194
Wydarzenia fałszywie przywoływane w badaniach
Loftus, Mazzoni czy Hymana były nieprzyjemne, jednak
nie należały do bardzo traumatycznych. Ostatnio przepro-
wadzone badania wskazują, że podobne wyniki można uzy-
skać w przypadku pamięci bardziej koszmarnych doświad-
czeń. Używając procedur podobnych do stosowanych w ba-
daniu Hymana, kanadyjskiemu psychologowi Stephenowi
Porterowi i jego współpracownikom udało się zaszczepić
fałszywe wspomnienia z dzieciństwa, dotyczące groźnego
ataku zwierzęcia, poważnego wypadku oraz poważnej
krzywdy doznanej od innego dziecka, u jednej trzeciej
studentów uczestniczących w ich eksperymentach. Oczy-
wiście istnieją pewne ograniczenia co do rodzajów wspo-
mnień, jakie można zasugerować. Na przykład w jednym
z eksperymentów 15 procent badanych wytworzyło fałszy-
we wspomnienia dotyczące zgubienia się w centrum han-
dlowym, ale nikt nie miał fałszywego przekonania, że w
dzieciństwie zaaplikowano mu lewatywę.
Mimo to trudno nie być pod wrażeniem tego, jak wiele
różnych rodzajów wspomnień można zasugerować. Weźmy
na przykład twoje najwcześniejsze wspomnienie: co zapa-
miętałaś/łeś jako pierwsze w życiu doświadczenie? Psycho-
analityk Alfred Adler uważał, że wspomnienia pierwszych
zdarzeń mają ogromne znaczenie psychologiczne i mogą
dostarczyć wielu wskazówek co do natury osobowości jed-
nostki. Dla większości z nas najwcześniejsze wspomnienia
datują się z okresu od trzeciego do piątego roku życia; nie
ma dowodów, że ludzie rzeczywiście pamiętają zdarzenia
przed ich drugimi urodzinami, prawdopodobnie dlatego,
że obszary mózgu związane z pamięcią epizodyczną nie są
jeszcze w tym wieku w pełni dojrzałe.
W pewnym przeprowadzonym niedawno badaniu lu-
dzie podawali jako najwcześniejsze wspomnienia zdarze-
nia z okresu, kiedy mieli trzy czy cztery lata, jak w więk-
szości wcześniejszych badań. Jednak w tym eksperymen-

195
cie wprowadzono następnie procedurę sugerującą, która
polegała na tym, że badanych proszono, by wyobrazili
sobie siebie w wieku niemowlęcym i próbowali „skontak-
tować się" z wcześniejszymi swoimi wspomnieniami. Za-
pewniano ich. że właściwie każdy może pamiętać hardzi >
wczesne wydarzenia, takie jak swoje drugie urodziny, jeśli
tylko ,,wyluzuje się" i naprawdę spróbuje to sobie w\
obrazić. Po takiej procedurze sugerującej ludzie „przypo
minali" sobie zdarzenia z wieku około osiemnastu mięsie
cy - czyli o wiele wcześniejsze, niż pozwalałaby na to
„amnezja dziecięca". Jedna trzecia osób badanych pod-
danych sugestii twierdziła, że ich najwcześniejsze pamię-
tane zdarzenie pochodzi z okresu przed dwunastym mie-
siącem życia, czego nie zaobserwowano u żadnej z osób.
które nie przeszły procedury sugerującej. Nie istnieją
żadne dowody, że ludzie rzeczywiście mogą pamiętać
zdarzenia z tak wczesnego okresu, więc niemal na pewno
owe nowo odkryte „wspomnienia" nie są pamięcią rze
czywistych zdarzeń. Wniosek taki potwierdza fakt, że
osoby, które po procedurze sugerującej przywołały zda
rżenia z okresu przed drugim rokiem życia, miały wyższ\
wynik na skali „podatności na sugestię podczas przesłu-
chań" Gudjonssona niż ci, którzy takich przywołań nie
mieli.
Wizualizacja nie jest jedyną procedurą sugerującą, jaka
może mieć wpływ na to, co ludzie w swoim mniemaniu
pamiętają. W innym badaniu sugestia hipnotyczna spo-
wodowała fałszywe przywołanie zdarzeń pochodzących
z bardzo wczesnego okresu życia. Cztery osoby z dziesię-
ciu twierdziły, że pamiętają zdarzenia z wieku dwunastu
miesięcy lub jeszcze wcześniej.
Jeśli czytelnik ma jeszcze wątpliwości, że wspomnieniu
z okresu przed drugimi urodzinami są wynikiem sugestii
wyniki z pracowni nieżyjącego już kanadyjskiego badacz;,
hipnozy. Nicholasa Spanosa. powinny je rozwiać. Rozważ-

1%
ip.

my następujące pytanie: czy pamiętasz, że w szpitalu, gdzie


się urodziłaś/łeś, nad twoją kołyską wisiała kolorowa pozy-
tywka? Oczywiście, że nie możesz tego pamiętać. Spanos
i jego współpracownicy powiedzieli badanym, że chcieli do-
wiedzieć się, czy nad ich kołyskami w szpitalu, w którym się
urodzili, były kolorowe pozytywki, czy też nie. Jedną z grup
poinformowali, że hipnoza umożliwia ludziom przypomnie-
nie sobie wydarzeń z pierwszych dni życia dzięki przeniesie-
niu ich w tamten okres, tak by mogli ponownie je przeżyć.
Osoby te następnie poddano regresji w hipnozie, tak by
umysłowo przeniosły się w okres tuż po swoich narodzinach.
Druga grupa badanych słuchała tych samych informacji na
temat hipnoz}' i jej zdolności do odblokowywania wczesnych
wspomnień, ale potem powiedziano im, że zostaną poddani
równie skutecznemu oddziaływaniu niehipnotycznemu o na-
zwie „restrukturyzacja metodą mnemotechnicznego napro-
wadzania". Zachęcano ich, by spróbowali „ponownie prze-
zyć" okres tuż po narodzinach, ale nie poddawano ich pro-
cedurze regresji hipnotycznej. Grupa kontrolna nie
otrzymała żadnych informacji ani na temat hipnozy, ani na
temat technik polepszania pamięci i po prostu starała się
przypomnieć sobie, co wisiało nad ich kołyską w szpitalu,
w którym się urodzili.
Żadna z osób z grupy kontrolnej nie przypominała so-
bie, żeby nad ich kołyską wisiała kolorowa pozytywka,
jednak w pozostałych dwóch grupach ponad połowa osób
takie wspomnienia wytworzyła. Niezależnie od tego, czy
zostali poddani regresji hipnotycznej, czy nie, część osób,
które utwierdzono w przekonaniu, że przypomnienie so-
bie takiego faktu z pierwszych dni życia jest możliwe,
z przekonaniem twierdziła, że rzeczywiście coś takiego pa-
miętają.
Mimo że nie bezprecedensowe - w innych badaniach
ludzie czasem „pamiętali" swoje poprzednie życia albo po-
rwanie przez UFO. zwykle pod działaniem hipnozy -

1M7
wyniki te są istotne, gdyż podkreślają, jak ważną role
w tworzeniu fałszywych wspomnień grają oczekiwania.
Sama sugestia, że uczestnicy badania powinni spodziewać
się, iż przywołają jakieś zdarzenia z pierwszych dni życia
wystarczyła, by połowa grupy zupełnie przeciętnych stu-
dentów uniwersytetu uwierzyła, że pamiętają coś, czego pa-
miętać nie mogą na pewno.
W świetle tego, co pisałem w rozdziale 4 na temat heu-
rystyki dystynktywności, oraz oczekiwań wobec własnej
pamięci, być może nie ma w tym nic dziwnego, że ludzie
tak łatwo „przypominają" sobie zdarzenia z okresu dzie-
ciństwa i niemowlęctwa, które naprawdę nie miały miej-
sca. Zwykle nie spodziewamy się, że przypomnimy sobie
zdarzenia z wczesnego dzieciństwa tak jasno i wyraźnie,
jak te z niedawnej przeszłości. Jest niezwykle trudno za-
szczepić fałszywe wspomnienia ważnych osobistych wy-
darzeń (takich jak np. zgubienie się w centrum handlo-
wym), które rzekomo nastąpiły wczoraj, gdyż oczekuje-
my, że nasza pamięć wczorajszych wydarzeń powinna byc
jasna i szczegółowa. Dla niedawnych wydarzeń możemy
zastosować heurystykę dystynktywności: jeśli sugerowa-
ne zdarzenie rzeczywiście miało miejsce - pamiętaliby-
śmy je wyraźnie. Jednak nie spodziewamy się wiele po
naszej pamięci zdarzeń z okresu wczesnego dzieciństwa,
więc jest bardziej prawdopodobne, że zinterpretujemy
niewyraźne obrazy i niejasne odczucie znajomości jako
oznaki wyłaniających się wspomnień, szczególnie w sy-
tuacji, w której przekonano nas, że takie wspomnienia
są rzeczywiście możliwe.
Zgubne efekty podatności na sugestię podkreślają fakt.
że pamiętanie przeszłości nie polega jedynie na aktywacji
czy pobudzeniu uśpionego w naszym umyśle śladu lub
obrazu, lecz raczej na złożonej interakcji między bieżącym
środowiskiem, tym, czego spodziewamy się po swojej pa-
mięci, i tym, co rzeczywiście jest zachowane z przeszłości.

198
w

Techniki sugerujące powodują zachwianie równowaei


między tymi czynnikami w taki sposób, że obecne w bie-
żącej chwili wpływy odgrywają znacznie większą rolę
w określeniu zawartości naszej pamięci niż to. co rzeczy-
wiście kiedyś się zdarzyło.
Jednocześnie wyniki takich badań jak eksperymenty
Spanosa i innych pozwalają trzeźwiej spojrzeć na kontro-
wersje wokół odzyskanych nagle wspomnień. Wspomnie-
nia wczesnych doświadczeń są bardzo plastyczne, podat-
ne na kształtowanie w o wiele większym stopniu niż skłonni
byliśmy przypuszczać jeszcze przed dziesięciu laty. Tech-
niki sugerujące, jak hipnoza czy wyobrażenia naprowadza-
jące, używane w celu odzyskania wspomnień z dawnych
okresów dzieciństwa, stają się potencjalnie niebezpieczną
receptą na tworzenie fałszywych przeżyć. Wywiady z psy-
choterapeutami przeprowadzane w pierwszej połowie lat
90. wskazują, że wielu z nich jest przekonanych, iż hipno-
za i wyobrażenia naprowadzające mogą rzeczywiście od-
blokować głęboko ukryte wspomnienia z dzieciństwa, i uży-
wają tych technik, by ułatwić przywołanie u swych klien-
tów. Jednak w świetle przedstawionych tu danych nie
powinno być zaskoczeniem, gdyby okazało się, że część
z owych wspomnień dotyczy zdarzeń, które nigdy nie mia-
ły miejsca.
Ludzie, którzy mają szczególnie wyraziste wyobraże-
nia, i ci, którzy wykazują wysoki stopień podatności na
sugestię, podczas przesłuchań wydają się bardziej niż inni
narażeni na ryzyko, że w pewnych przypadkach ich wspo-
mnienia będą zasugerowane. Według Iry Hymana także
osoby, które mają wysoki wynik na skali mierzącej zaob-
serwowane u samego siebie tendencje do chwilowej utraty
koncentracji i luk pamięci, częściej tworzą fałszywe wspo-
-mnienia z dzieciństwa niż osoby z wynikiem niskim. Ba-
dania przeprowadzane na studentach uniwersytetu wy-
kazują, że wyższe wyniki na tej skali współwystępują tak-

199
że z silniejszą tendencją do fałszywego rozpoznania sko-
jarzeń semantycznych - czyli rozpoznania takich słów jak
„słodki" po uprzednim uczeniu się związanych seman
tycznie wyrazów, np. „lizak", „kwaśny", „cukier", „gorz-
ki" itp. (por. rozdział 4). Doświadczenie przeprowadzi;
ne niedawno w mojej pracowni przez Susan Clancy uk;i
zało istnienie podobnego związku w populacji dorosłych
kobiet. W badaniu tym wykazano, iż kobiety twierdzące
że odzyskały wspomnienie molestowania seksualnego
w dzieciństwie także mają tendencję do częstszego fal
szywego rozpoznania skojarzeń semantycznych w porów
naniu z kobietami, które doznały molestowania w dziecin
stwie i nigdy o tym nie zapomniały, oraz w porównania
z grupą kontrolną pozbawioną jakichkolwiek wspomnień
molestowania.
Oczywiście możliwe jest, że kobiety, które przekona-
ne o molestowaniu w dzieciństwie rzeczywiście przeżyh
coś takiego, następnie zapomniały, a później odzyskah
to wspomnienie. Traumatyczne wydarzenie mogło w tym
wypadku być odpowiedzialne za zaburzenia pamięci. Jed
nak hipoteza ta nie wyjaśnia, dlaczego kobiety, któri.
twierdziły, że odzyskały wspomnienia o molestowaniu
popełniały więcej błędów w rozpoznawaniu skojarzeń se-
mantycznych niż te, które zawsze pamiętały o traumatycz
nym zdarzeniu z dzieciństwa. Inną możliwością jest więc
że zdarzenia z dzieciństwa jednak nie miały miejsca
a ich przywołanie odzwierciedla podatność na zniekształ-
cenia pamięci, która przejawia się także w fałszywym roz-
poznawaniu skojarzeń semantycznych. Trudno w tym
przypadku wyrokować o kierunku związku przyczynowe
go: czy to wczesne doświadczenia traumatyczne powodują
zwiększenie prawdopodobieństwa fałszywych przywołań
skojarzeń semantycznych, czy też odwrotnie - większa
ogólna podatność na zniekształcenia pamięci powoduje
fałszywe przywołanie wspomnień traumatycznych wyda

200
m.
rżeń? Clancy przeprowadziła ostatnio jeszcze jedno ba-
danie, w którym wykazała, że ludzie, którzy „pamiętają",
że byli porwani i maltretowani przez przedstawicieli ob-
cych cywilizacji, także mają tendencję do fałszywego roz-
poznawania skojarzeń semantycznych. Zdarzenia upro-
wadzenia przez UFO są z pewnością nieprawdziwe, więc
na podstawie wyniku tych badań można przyjąć, że ten-
dencja do fałszywego rozpoznawania skojarzeń w sytu-
acji laboratoryjnej rzeczywiście świadczy o podwyższonym
ryzyku tworzenia rzekomych wspomnień w codziennym
życiu. Wyniki naszych badań wskazują co najmniej na to,
że pewni ludzie mają większą tendencję do fałszywych
rozpoznań niż inni.
W końcu lat 90. pojawiły się oznaki, że kryzys wywoła-
ny niejasnym statusem odzyskanych wspomnień zaczyna
ustępować. Stało się to możliwe prawdopodobnie także
dzięki naszej nowo zdobytej wiedzy, dotyczącej podatno-
ści na sugestię i natury pamięci, w której świetle terapeuci
zaczęli z większym dystansem ustosunkowywać się do od-
zyskanych wspomnień. Liczba nowych spraw, w których
głównym dowodem były odzyskane wspomnienia, znacz-
nie się zmniejszyła, być może między innymi z powodu
procesów przeciw terapeutom wygranych przez klientów,
którzy odwołali swe odzyskane wspomnienia. W zimowym
wydaniu biuletynu Fundacji Syndromu Fałszywej Pamięci
z 1999 roku dyrektor Pamela Freyd donosiła, że do fun-
dacji zgłasza się zdecydowanie mniej ludzi proszących
o pomoc. Freyd podsumowuje: „spadek zgłoszeń jest tak
wielki, że możemy w końcu zaniechać działalności tej czę-
ści FSFP, która zajmowała się rozpoznaniami nowych przy-
padków". Wzloty i upadki syndromu fałszywej pamięci
przypominają kryzys, u którego podstawy znalazła się po-
datność na sugestię dotycząca najbardziej delikatnych
wspomnień z dzieciństwa.
PODATNOŚĆ NA SUGESTIĘ W OKRESIE
PRZEDSZKOLNYM

W dniu 19 kwietnia 1999 roku prawnik z Bostonu, Ja-


mes Sułtan, przesłał mi kopię raportu amicus złożonegr
kilka dni wcześniej w sprawie stanu Massachusetts prze
ciw Cheryl Amirault LeFave. LeFave, jej brat Geraki
i matka Violet zostali dziesięć lat wcześniej oskarżeni
o molestowanie dzieci w ich rodzinnie prowadzonym
przedszkolu Fells Acres w Malden, na północnych przed-
mieściach Bostonu. Historia rodziny Amirault przypomi-
nała inne głośne przypadki, które rozprzestrzeniały się
zastraszająco w latach osiemdziesiątych i wczesnych la
tach dziewięćdziesiątych, takie jak McMartin w Los
Angeles czy Little Rascals w Edenton, w Karolinie Pół
nocnej. W tych ostatnich przypadkach dzieci uczęszcza
jące do przedszkoli twierdziły, że były przedmiotem
obrzydliwych i straszliwych aktów. Oskarżenia dzieci
dotyczyły nie tylko molestowania seksualnego, ale także
zawierały dziwaczne twierdzenia o krwawych torturach,
morderstwach, zmuszaniu do jedzenia martwych niemow-
ląt, a nawet o wycieczkach na latających talerzach. Brak
jednak było dowodów medycznych, że dzieci były w jaki-
kolwiek sposób molestowane, i żaden z dorosłych odwie-
dzających oskarżane przedszkola nigdy nie zauważył ni-
czego niezwykłego. Żaden z owych ośrodków nie miał też
przedtem tego rodzaju problemów - Fells Acres na przy-
kład działało przez osiemnaście lat, w czasie których ani
razu nie było podejrzeń o nieprawidłowości, aż do oskar
żenią Geralda Amiraulta w 1984 roku. Dzieci, które
dokonywały oskarżeń, prawie zawsze przechodziły pro-
cedurę sugerujących przesłuchań dokonywanych prze/
policję lub pracowników przedszkoli.
Między innymi przedszkolami a przypadkiem Fells
Acres była jednak jedna zasadnicza różnica, o której wspo

202
minano także w raporcie, który otrzymałem, W przypad-
ku McMartina prokurator nie uzyskał wyroku skazujące-
go i sprawę oddalono. Opiekunowie z przedszkola Little
Rascals w końcu zostali oczyszczeni z zarzutów, gdy poja-
wiły się nowe dowody. Jednak mimo skoordynowanych
wysiłków obrońców oraz nowych wyników badań w dzie-
dzinie pamięci dziecięcej prokurator stanu Massachusetts
zdecydował o skazaniu Cheryl Amirault LeFave na karę
więzienia.
Amirault LeFave i jej matce Violet zaproponowano uła-
skawienie w 1992 roku, w zamian za przyznanie się do winy,
ale oskarżone odmówiły, twierdząc, że nie są winne żad-
nego przestępstwa (taka propozycja nie została zaofero-
wana Geraldowi Amirault). W 1995 roku przyznano im
prawo do kolejnego procesu, po którym wypuszczono je
na wolność. Jednak w roku 1997 oskarżyciele odwołali się
do Sądu Najwyższego Massachusetts, który zakwestiono-
wał prawo pań Amirault do nowego procesu w 1995 i na-
kazał im powrót do więzienia. Po burzy prawniczych ma-
newrów, jaka potem nastąpiła, w maju 1997 roku sędzia
Isaac Borenstein uchylił wyrok w sprawie Cheryl i Violet
na podstawie argumentu proceduralnego, że nie pozwo-
lono im na bezpośrednią konfrontację w sądzie z ich oskar-
życielami (dziećmi z przedszkola Fells Acres). Violet
Amirault zmarła na raka we wrześniu 1997 roku. Proku-
rator przygotowywał właśnie odwołanie od decyzji, która
nakazała zwolnienie Cheryl z więzienia, kiedy jej prawnik,
James Sułtan, poinformował sąd, że posiada nowe dowo-
dy, które uzasadniają otworzenie nowego postępowania.
Sułtan poprosił o pomoc dr Maggie Bruck z Uniwersy-
tetu McGill w Montrealu, która jest uznanym ekspertem
w dziedzinie podatności dziecięcych wspomnień na suge-
stię. Doktor Bruck uważała, że stan Massachusetts winien
jest Cheryl jeszcze jeden proces, gdyż nowe badania doty-
czące podatności dzieci na sugestię bezpośrednio wskazy-

203
wały, że techniki wywiadu używane w przypadku dzieci
z Fells Acres spowodowały zeznania niezgodne z prawdą.
Raport amicus, który dostałem w kwietniu od Jamesa
Sułtana, zgadzał się z interpretacją nowych badań przed-
stawioną przez Bruck i z tym, że są one ważne dla osądze-
nia, czy Cheryl Amirault LeFave jest winna, czy nie. Dwu-
dziestu dziewięciu naukowców posiadających pewną reno-
mę w dziedzinie badania pamięci podpisało raport, łącznic
ze mną.
Dowody opisane w raporcie amicus pochodziły z za-
skakujących badań dotyczących natury i stopnia podatno-
ści na sugestię dzieci wspominających własne doświadcze-
nia. Już na początku dwudziestego wieku badacze stwier-
dzili, że zeznania dzieci dotyczące ich przeszłości mogą
ulegać zmianie pod wpływem sugestii i to w większym
stopniu niż zeznania osób dorosłych. Jednak przed ro-
kiem 1990 prawie wszystkie badania koncentrowały się na
dzieciach starszych niż przedszkolaki, o których pamięci
decydowano w przypadku Fells Acres i jemu podobnym.
W czasie procesu rodziny Amirault znano wyniki jedynie
kilku badań dotyczące podatności na sugestię dzieci w wie-
ku przedszkolnym, czyli takich, jakie zeznawały w proce
sie. Co więcej, owe wczesne badania zajmowały się głów-
nie tym, czy możliwe jest zasugerowanie dzieciom drób
nych szczegółów dotyczących zdarzeń poprzez zadawanie
im mylących pytań. Te dzieci, które na przykład zapytane
o kolor włosów łysego mężczyzny, który je odwiedził
odpowiadały, że miał czarne, uznawano za podatne. Jed
nak badania te dalekie były od ustalenia, czy pytani;)
zawierające sugestie mogą spowodować, że dzieci „przy
pomną sobie" całe zdarzenia, które tak naprawdę IIK
miały miejsca.
Wątpliwości Sułtana i Bruck w sprawie Amirault dot\
v
czyly przede wszystkim przesłuchań dzieci z Fells Acre
przez pielęgniarkę dziecięcą Susan Kelley. Żadne z dzier

204
uczęszczających do przedszkola Fells Acres nigdy sponta-
nicznie nie wspomniało o molestowaniu swoim rodzicom
i pytane z początku, zaprzeczały, że coś takiego się zda-
rzyło. Wspomnienia pojawiły się dopiero w odpowiedzi na
pytania rodziców, policji, pielęgniarki Kelley i innych pro-
wadzących śledztwo (pytania z kolei zapoczątkowane zo-
stały przez incydent, w którym jedno z dzieci zostało przy-
łapane na zabawie erotycznej ze swym kuzynem). Fakt ten
ma tutaj kluczowe znaczenie, gdyż z badań wynika, że
spontaniczne wspomnienia dzieci są raczej dokładne, pod-
czas gdy ich odpowiedzi na specyficzne pytania częściej za-
wierają zniekształcenia. Na przykład w badaniu przepro-
wadzonym w roku 1996 dzieci w wieku od dwóch do pię-
ciu lat pytano o zdarzenia, w jakich brały udział tuż przed
wywiadem w gabinecie zabiegowym. Badacze stwierdzili,
że kiedy dzieciom zadawano pytania otwarte, takie jak „Co
się wydarzyło?", opisywały one swoje doświadczenia zgod-
nie z prawdą i szczegółowo. Jednak gdy dzieciom zadawa-
no pytania bardziej specyficzne, takie jak „Gdzie się ude-
rzyłeś?", liczba przypadków niedokładności przypomina-
nia sobie szczegółów wzrastała dramatycznie: z 9 procent
w odpowiedzi na pytania otwarte do 49 procent w odpo-
wiedzi na pytania specyficzne.
Bruck zauważyła, że w przesłuchaniach dzieci z Fells
Acres Susan Kelley nigdy nie zaczynała od pytań otwar-
tych, takich jak: „Co się wydarzyło?" Zamiast tego zada-
wała od razu pytania specyficzne, np. dotyczące określo-
nego wychowawcy, dociekające, czy był miły, i tak dalej.
Kelley często także powtarzała pytania specyficzne, tak
jakby odmawiała przyjęcia odpowiedzi negatywnej. Na
przykład w śledztwie pojawiła się hipoteza, że odwiedza-
jący przedszkole klaun, o którym wspominały dzieci, miał
jakiś związek z rzekomym molestowaniem. W poniżej
przedstawionym fragmencie wywiadu Kelley wielokrotnie
Pyta dziecko o lo, co robił klaun:

205
KELLEY: Czy klaun cię dotykał?
DZIECKO: Nie...
KELLEY: Powiedziałaś, że klaun zdjął twoje ubranie.
DZIECKO: No, tak.
KELLEY: I co się dalej stało?
DZIECKO: No, właściwie nic.
KELLEY: Czy klaun dotknął twojej... czy możesz pokazać mi.
której części ciała dotknął klaun?
DZIECKO: Nie, nie dotykał mnie.
KELLEY: Zobacz, udawajmy, że to jesteś ty. Czy klaun cię doty-
kał? Gdzie klaun cię dotknął?
DZIECKO: Tutaj [pokazuje na stopę].
KELLEY: Czy zdjął ci majteczki?
DZIECKO: [brak odpowiedzi]
KELLEY: A potem, co zrobił?
DZIECKO: Nic.
KELLEY: Nic? Dotykał cię?
DZIECKO: Chcę teraz to nałożyć.
KELLEY: Och, ale ja bym chciała dowiedzieć się, czy klaun cic
dotykał?
DZIECKO: No, tak.

Dzieci z Fells Acres były przesłuchiwane wielokrotnie,


jeśli pierwsze wywiady nie dawały oczekiwanych rezulta-
tów. Skutki były podobne jak w przytoczonym fragmen-
cie: odpowiedzi negatywne były w końcu zastępowane
przez pozytywne. Takie wielokrotne przesłuchiwanie jest
alarmujące, gdyż w badaniach przeprowadzonych prze/
Bruck i innych stwierdzono, że gdy dzieci są przesłuchi-
wane dwa razy i w drugim wywiadzie pojawiają się nowe
szczegóły, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że są one
niezgodne z prawdą. W podobnych eksperymentach Bruck
i psycholog z Uniwersytetu Cornella Stephen Ceci wielo
krotnie zadawali dzieciom pytania o zdarzenia, które -jak
wiedzieli od rodziców dzieci - nigdy nie miały miejsca,
takie jak przytrzaśnięcie palca w pułapce na myszy c/>
pobyt w szpitalu. Dzieci zachęcono do myślenia o takich
zdarzeniach i do wyobrażenia ich sobie. Po wielokrotnym

206
przesłuchiwaniu 58 procent dzieci w wieku przedszkolnym
przywołało szczegółowe wspomnienia przynajmniej jedne-
go zdarzenia, o którym początkowo twierdziły, że nigdy
nie nastąpiło, zaś 25 procent wytworzyło fałszywe wspo-
mnienia większości sugerowanych wydarzeń.
Niektóre z efektów zniekształcenia pamięci przez su-
gerujące pytania można przypisać ogólnej niestabilności
pamięci u małych dzieci. Coraz większa liczba badań wska-
zuje, że dzieci mają szczególne kłopoty z zapamiętywaniem
informacji na temat źródła - to znaczy kiedy i gdzie miał
miejsce dany incydent czy zdarzenie. Wielokrotne zapyty-
wanie dziecka może sprawić, że po pewnym czasie zda-
rzenie wyda mu się znajome tylko dlatego, że pytający
0 nim wspominał. W obliczu braku dokładniejszych infor-
macji na temat przyczyn tego poczucia znajomości dzieci
w wieku przedszkolnym mogą zacząć zestawiać ze sobą ele-
menty przeszłych wydarzeń czy nawet dodawać elementy
fantazji czy wyobrażeń. Problemy z pamięcią źródła mogą
także być odpowiedzialne za to, że rodzice czasem niechcą-
cy sugerują dzieciom doświadczenia, które w rzeczywisto-
ści nigdy się nie zdarzyły. W jednym z badań przedszkola-
ki odwiedziły „Pana Naukowca" w pracowni uniwersytec-
kiej i patrzyły, jak przeprowadza jakieś eksperymenty.
Cztery miesiące później rodzice dzieci otrzymali opisy eks-
perymentów, które rzeczywiście dzieci widziały, opisy eks-
perymentów, których nie widziały, oraz opis zdarzenia
nieistniejącego w rzeczywistości podczas wizyty na uniwer-
sytecie: „Pan Naukowiec wytarł ręce i twarz [imię dziec-
ka] mokrą szmatką. Szmatka dotknęła ust [imię dziecka]
1 miała wyjątkowo obrzydliwy smak." Rodzice mieli za za-
danie przeczytać dzieciom opisy trzy razy. Kiedy później
zapytano dzieci o to, co widział}' w pracowni Pana Naukow-
ca, często podawały eksperymenty, o których słyszały tyl-
ko od swoich rodziców. Na pytanie, czy Pan Naukowiec
przytknął im do ust coś obrzydliwego, więcej niż połowa

207
dzieci odpowiedziała „tak". Prawdopodobnie zawiniła tu
właśnie słaba pamięć źródła.
Niektóre z zeznań uzyskiwanych od dzieci w sytuacjach
podobnych do przypadku przedszkola Fells Acres mogą
być spowodowane presją społeczną, która często jest obec-
na podczas przesłuchań. Na przykład Maggie Bruck wska-
zała, że w wielu momentach przesłuchania Susan Kelley
obiecywała coś dzieciom w zamian za zeznanie.
W czasie procesów Cheryl Amirault LeFave nie zda-
wano sobie w pełni sprawy, jak czynniki społeczne mogą
wpływać na jakość przywołania pamięciowego u dzieci.
W latach osiemdziesiątych badacze zwykle zajmowali się
efektami zadawania sugerujących pytań bez uwzględnie-
nia czynników społecznych, które często charakteryzowa-
ły sytuacje przesłuchań w przypadkach molestowania
w przedszkolach. I rzeczywiście w niektórych z tych ba-
dań stwierdzono, że kiedy dziecku zada się tylko jedno
sugerujące pytanie, rzadko tworzy ono fałszywe wspo-
mnienia dotyczące centralnych cech zdarzenia - takich
na przykład jak to, czy obca osoba zdejmowała im ubra-
nie.
Nowsze badania zaczęły wypełniać tę lukę. W 1998 roku
psychologowie Sena Garven, James Wood i ich współpra-
cownicy z Uniwersytetu Teksaskiego w El Paso wykorzy-
stali nowe źródło informacji, które w czasie trwania pro
cesu Fells Acres było niedostępne: transkrypty wywiadów
ze sprawy McMartina. Podobnie jak w przypadku wywia
dów prowadzonych przez Susan Kelley, przesłuchująca
w sprawie McMartina stosowali różne rodzaje nacisków
społecznych, próbując uzyskać informacje od opornych
przedszkolaków. Obok zadawania sugerujących pytań
przesłuchujący obiecywali dzieciom nagrody i pochwal)
w zamian za informacje, jakich oczekiwali, wyrażali ro/
czarowanie lub niezadowolenie, gdy dzieci nie udzielal\
„właściwych" odpowiedzi, powtarzali wielokrotnie pytania

208
które początkowo nie dawały zadowalających odpowiedzi,
oraz zachęcali dzieci, by zgadywały, co się wydarzyło, po-
przez odgrywanie lub wyobrażanie sobie scen.
Garven i jego współpracownicy porównali techniki uży-
wane w sprawie McMartina do warunków kontrolnych,
w których przesłuchujący zadawał jedynie sugerujące py-
tania. Dzieci w wieku przedszkolnym patrzyły i słuchały,
jak student, przedstawiony jako Manny Morales, opowia-
dał im historię „Dzwonnika z Notre D a m ę " . Następnie
rozdawał on dzieciom ciastka i serwetki, mówił „do widze-
nia" i wychodził. Tydzień później dzieci w grupie kontrol-
nej pytano o kilka szczegółów, które Manny zrobił rzeczy-
wiście, takich jak zdjęcie kapelusza czy poproszenie dzie-
ci, by siedziały cicho i słuchały. Zadawano także pytania
sugerujące, dotyczące rzeczy, których Manny nie robił,
takich jak darcie książki, przylepienie naklejki na kolano
dziecka, powiedzenie brzydkiego wyrazu, rzucenie kred-
ką w dziecko, które gadało, i tak dalej. Dzieciom w grupie
eksperymentalnej zadawano dokładnie te same pytania,
ale stosowano także zachęty typu społecznego, jakie zo-
stały zauważone w transkryptach ze sprawy McMartina.
""Wyniki tych badań były niepokojące. W grupie, w któ-
rej stosowano zachęty społeczne, pięcio- i sześciolatki od-
powiedziały „tak" na ponad połowę pytań sugerujących
błędne informacje, podczas gdy w grupie kontrolnej dzie-
ci w tym samym wieku odpowiedziały „tak" tylko na 10
procent takich pytań. Podobne wyniki uzyskano w przy-
padku dzieci w wieku czterech lat, natomiast w grupie
trzylatków sprawy miały się jeszcze gorzej: odpowiadały
one „tak" na 81 procent sugerujących pytań w warunkach
stosowania zachęt społecznych i na 31 procent w grupie
kontrolnej. Wyniki te nie pozostawiają wicie miejsca na
Wątpliwości: techniki zachęt społecznych podobne do tych,
jakie stosowano w przypadku McMartina i przedszkola
Fells Acres rzeczywiście mają dewastujący wpływ na do-

20l>
kładność zeznań dzieci w wieku przedszkolnym dotyczą-
cych wydarzeń z ich przeszłości.
W innym znanym przypadku dziewiętnastu dorosłych
w małym miasteczku Wenatchee w stanie Waszyngton
skazano za zorganizowaną pedofilię. Wyrok jednak zakwe-
stionowano, gdyż trzynastoletnia dziewczynka, która była
głównym świadkiem, wycofała zeznanie, twierdząc, że prze-
słuchujący oficer śledczy zmusił ją do zmyślenia oskarżeń
o molestowanie seksualne. „Musiałam to wszystko wymy-
ślić - mówiła. - Najpierw powiedziałam, że nic się nie
zdarzyło... ale potem on mnie zmusił, żebym skłamała.'7
Wyniki eksperymentów przeprowadzonych przez psycho-
logów Jennifer Ackil i Marię Zaragozę wskazują, że zmu-
szanie dzieci w wieku szkolnym do odpowiadania na pyta-
nia sugerujące dotyczące tego, co widziały na taśmie wi-
deo, może być przyczyną poważnego problemu z pamięcią
źródła: dzieci nie wiedziały, czy informacje pochodzą z ich
własnych odpowiedzi, czy też z oglądanego filmu.
Mimo że dowody dotyczące podatności dzieci na suge-
stię dostarczone przez nowe badania były przekonujące dla
dwudziestu dziewięciu naukowców, którzy podpisali się
pod raportem amicus dr Bruck, prokuratorzy nadal utrzy-
mywali, że nie ma wystarczających podstaw, by Chery!
Amirault LeFave miała prawo do nowego procesu. W zi-
mie 1998 Maggie Bruck opisała wyniki nowych badań
sędziemu Isaakowi Borensteinowi, podkreślając różnice
między tymi a wcześniejszymi, których wyniki były dostęp-
ne w czasie pierwszego procesu Amirault. Mimo sprzęci
wu prokuratorów sędzia Borenstein uznał, że argumentv
Bruck są przekonujące. Wyliczył zarzuty przeciwko dowo-
dom oskarżenia i zdecydował, że ma się odbyć nowy pro-
ces. Okazało się jednak, że nie miał ostatniego słowa.
W sierpniu 1999 roku Sąd Najwyższy Stanu Massachusetts.
przychylając się do twierdzenia prokuratury, że dowoiK
dotyczące podatności dzieci na sugestię dostępne były ju/

210
w czasie pierwszego procesu i że raport Bruck nie wnosi
niczego fundamentalnie nowego, unieważnił decyzję Bo-
rensteina i utrzymał w mocy wyrok skazujący. Decyzja
wydawała się oznaczać, że Amirault LeFave będzie mu-
siała wrócić do więzienia. Jednak w ostatnich dniach przed
datą ponownego uwięzienia, w końcu października 1999
roku, prokurator i obrońcy zawarli ugodę: Amirault Le-
Fave zostaje uwolniona, czas spędzony w więzieniu zali-
czony w poczet kary, ale nadal pozostaje osobą skazaną
za przestępstwo. Przez dziesięć lat, które jeszcze ma w za-
wieszeniu, nie wolno jej omawiać sprawy w telewizji czy
w jakikolwiek sposób osiągać korzyści z faktu, że jest
w nią zamieszana. Gerald Amirault pozostał w więzieniu,
a jego siostra nie mogła nawet go odwiedzać.
Mimo że konsekwencje są tragiczne dla Amiraultów, dla
rodziców i dzieci z Fells Acres i innych osób zamieszanych
w ten i podobne przypadki, błędy popełnione przy prze-
słuchaniach w latach 80. są także przyczyną gwałtownego
rozwoju badań w latach 90., które powinny być korzystne
zarówno dla dzieci, jak i dla reszty społeczeństwa. Wiedza
dotycząca tego, co może zwiększyć podatność na sugestię
u małych dzieci - pytania naprowadzające, zachęty natury
społecznej, wymuszanie odpowiedzi i tym podobne - może
pomóc tę podatność obniżyć. Przesłuchujący, którzy pole-
gają raczej na prostych pytaniach otwartych i unikają ry-
zykownych technik używanych w przeszłości, mają duże
szansę uzyskania dokładnej informacji nawet od bardzo
małych dzieci.
Podatność na sugestię nadal jest niepokojącą wadą
pamięci, szczególnie w przypadku małych dzieci. Jednak
mimo że jej konsekwencje mogą powodować więcej znisz-
czeń niż którykolwiek z pozostałych sześciu grzechów,
jest ona najłatwiej neutralizowana. Podczas gdy łagodze-
nie na przykład nietrwałości pamięci czy roztargnienia
wymaga zainwestowania wysiłku w złożone techniki ko-
dowania czy wykonanie zewnętrznych pomocy pamięcio-
wych, uniknięcie szkodliwych konsekwencji podatności
na sugestię jest możliwe, jeśli wiemy, czego nie robić.
Policjanci, psychologowie czy psychiatrzy przesłuchujący
dzieci lub dorosłych, czy to w sądzie, czy dla celów terapii
nie powinni już popełniać tych samych błędów, które
robiono, zanim psychologowie wypowiedzieli swoistą „ba-
dawczą wojnę" temu zjawisku w latach dziewięćdziesią-
tych. Dzięki uświadomieniu, jak bardzo nasze wspomnie-
nia mogą być przez sugestię zniekształcone, nowe bada-
nia dają nam broń, która może pozwolić na lepszą ochronę
pamięci przed wpływami zewnętrznymi.
Rozdział 6

GRZECH TENDENCYJNOŚCI

W ponurej wizji życia w totalitarnym systemie politycznym,


stworzonej przez George'a Orwella w powieści Rok 1984,
rządząca partia utrzymywała panowanie psychologiczne nad
poddanymi poprzez tendencyjne zmienianie przeszłości.
„Kto rządzi przeszłością - głosił jeden ze sloganów Partii -
w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością,
w tego rękach jest przeszłość." Rządowe Ministerstwo Praw-
dy próbowało zmieniać historyczne źródła pisane, a nawet
manipulować samym doświadczeniem pamiętania:

Według partyjnej argumentacji przeszłe wydarzenia nie istnieją


obiektywnie, a tylko w formie zapisów i wspomnień. Przeszłość jest
więc tym, co do czego zapisy i pamięć ludzka są zgodne (...) panowanie
nad przeszłością zależy głównie od odpowiedniego szkolenia pamięci
członków Partii. Chcąc sprawić, aby wszystkie archiwalne zapisy zga-
dzały się z aktualnie obowiązującą wersją, wystarczy wprowadzać sto-
sowne zmiany. Partia jednak wymaga także i tego, by p a m i ę t a n o ,
że wszystko zdarzyło się tak, jak sama akurat twierdzi, a ilekroć zacho-
dzi konieczność dokonywania przeszufladkowań we własnej pamięci
i przerabiania zapisów, należy o tym zaraz z a p o m i n a ć. Tej sztuczki
można się nauczyć równie łatwo jak innych procesów myślowych."

Społeczeństwa totalitarne, takie jak to opisane przez


Orwella, przestały istnieć wraz z upadkiem wschodnioeu-
ropejskich reżimów komunistycznych. Jednak czynniki,
które w pewnym sensie przypominają Orwellowskie Mi-
nisterstwo Prawdy, nadal działają: wewnątrz naszych umy-

213
słów. Wspomnienia z przeszłości są często „przekształca-
ne" w ten sposób, by zgadzały się z naszymi bieżącymi po-
glądami i potrzebami. Grzech tendencyjności pamięci po-
lega na zniekształcaniu naszej wiedzy, poglądów i odczuć
dotyczących nowych doświadczeń lub pamięci o nich.
W przytłaczającym klimacie psychologicznym Roku 1984
Ministerstwo Prawdy używało pamięci jak pionka w grze
zgodnej z regułami partii. W bardzo podobny sposób znie-
kształcenia w pamięci przeszłych doświadczeń pokazują,
że pamięć może być pionkiem w grze według reguł rzą-
dzących naszym systemem poznawczym.
To, jak pamięć realizuje swoje zadania, może być zilu-
strowane przez pięć głównych typów tendencyjności. Ten-
dencja do spójności i złudzenie zmiany pokazują, w jaki
sposób nasze teorie o samych sobie mogą prowadzić do
rekonstrukcji przeszłości, tak by - zgodnie z bieżącymi
potrzebami - była bardzo podobna lub bardzo różna od
teraźniejszości. Zniekształcenie zwane efektem znajomo-
ści wyniku dowodzi, że przypominanie sobie zdarzeń
z przeszłości jest filtrowane przez bieżącą wiedzę. Z kolei
zniekształcenia egocentryczne ukazują, jak wielka jest rola
„ja" w organizowaniu spostrzeżeń i pamięci rzeczywisto-
ści. Stereotypizacja zaś pokazuje, w jaki sposób ogólne
przekonania kształtują interpretację świata, nawet gdy nic
jesteśmy świadomi, że je posiadamy i że na nas wpływają.

TO, JACY BYLIŚMY, ZALEŻY OD TEGO, JACY JESTEŚMY

Kiedy Ross Perot niespodziewanie wycofał swą kandyda


turę w wyborach prezydenckich 16 lipca 1992 roku, dla jcg<>
gorących zwolenników był to potężny cios. Stał się znie-
nawidzony przez prasę - „Newsweek" poświęcił mu okład
kę, tytułując artykuł na jego temat „The Ouitter" (Czło-
wiek bez wytrwałości) - a jego zwolennicy pogrążyli SM

214
w mieszanych uczuciach złości, smutku i nadziei, że może
jeszcze zmieni decyzję. Kiedy znów zdecydował się kan-
dydować w początkach października, ci, którzy przedtem
go wspierali, zareagowali na wiele różnych sposobów.
Lojaliści nigdy go nie opuścili i podwoili jeszcze wysiłki
na rzecz kampanii. Byli też tacy, którzy dołączyli do inne-
go kandydata, jednak gdy Perot podjął walkę wyborczą,
szybko wrócili na jego stronę (nazwijmy ich odzyskanymi
zwolennikami). Byli w końcu i tacy, którzy opuścili Pero-
ta, kiedy się wycofał, i nigdy już nie poparli jego kandyda-
tury (nazwijmy ich utraconymi zwolennikami).
Kilka dni po tym, jak Perot wycofał się w lipcu, psycho-
lożka z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine, Linda Le-
vine, spytała jego zwolenników, co o tym myślą i jak się
teraz czują. Swoje pytania ponowiła już po wyborach w li-
stopadzie. Lojaliści, odzyskani zwolennicy i utraceni zwo-
lennicy do pewnego stopnia pamiętali smutek, złość i na-
dzieję, jakich doświadczyli po lipcowym oświadczeniu
Perota. Jednak widać było także oznaki przystosowania
pamięci do tego, jak czuli się w listopadzie. Po wyborach
lojaliści nie doceniali smutku odczuwanego w momencie,
kiedy Perot się wycofał, odzyskani zwolennicy twierdzili,
że czuli mniej złości niż było tak w rzeczywistości, zaś utra-
ceni zwolennicy twierdzili, że mieli mniejszą nadzieję, niż
rzeczywiście deklarowali po lipcowym oświadczeniu
Perota.
Ta tendencyjność pamięci uzgadniająca przeszłość z te-
raźniejszością pojawia się w wielu różnych kontekstach.
Na przykład przypominanie sobie doznanego kiedyś bólu
w dużym stopniu zależy od bólu doświadczanego w da-
nym momencie. Kiedy pacjenci dotknięci chronicznym
bólem odczuwają w danym momencie wysoki jego po-
ziom, twierdzą, że ból odczuwany w przeszłości też był
silny. Gdy jednak w danym momencie ból nie jest tak do-
tkliwy, oceny bólu z przeszłości także są niższe. Złudzę-
nie zgodności pojawia się także w przypadku postaw
wobec kwestii politycznych i społecznych. Ludzie, których
poglądy na temat jakichś kwestii politycznych się zmie-
niły, często - niezgodnie z prawdą - pamiętają swoje
poprzednie poglądy jako bardziej podobne do obecnych.
Pamiętane dawne czasem mogą bardziej przypominać
obecne poglądy niż rzeczywiste z tamtego okresu. W pew
nym badaniu poproszono uczniów liceów, by wyrazili swe
opinie na temat obowiązkowego dowożenia autokarami
uczniów z biednych dzielnic na imprezy kulturalne (tzw
busing). Następnie uczniowie słuchali argumentów za
albo przeciw takim praktykom. Mimo że często zmienia
li oni poglądy na bardziej zgodne z przedstawianą argu-
mentacją, twierdzili, że zawsze mieli takie zdanie, jakie
podali po jej wysłuchaniu.
Aby zrozumieć, dlaczego pamięć ludzka tak często ule-
ga złudzeniu zgodności, spróbuj przypomnieć sobie two)c
poglądy na karę śmierci sprzed pięciu lat. Czy możesz przy-
pomnieć sobie ze szczegółami, co wtedy myślałaś/łes?
Kanadyjski psycholog społeczny Michael Ross zauważ)i.
że ludzie często nie pamiętają dokładnie, w co wierzyli i ci
czuli w przeszłości, i w związku z tym wnioskują o swych
poglądach, postawach i uczuciach na bazie stanów obce
nych. Dlatego też, jeśli tylko nie ma powodów, by wierzu.
że twoje poglądy na karę śmierci zmieniły się w ciągu oslai
nich pięciu lat, prawdopodobnie zastanowisz się nad swo-
ją obecną opinią i przyjmiesz, że pięć lat temu myślała-*
łeś mniej więcej podobnie. Postępując w ten sposób U1
Ross nazywa stosowaniem „ukrytej teorii stabilności i-
podasz poglądy prawdziwe, jeśli rzeczywiście się nie znue
niły, natomiast fałszywe (zniekształcone przez złudzeni'.'
zgodności), jeśli uległy w tym czasie zmianie.
Ludzie jednak nie zawsze stosują ukrytą teorię stahn
ności. Czasem myślimy, że zmieniliśmy się lub że powin-
niśmy się zmienić pod pewnymi względami w danym e/
sie. Takie przekonania mogą być wykorzystywane w pro-
gramach pomocy samemu sobie. Gdy ludzie zainwestują
czas i energię w program, który ma pomóc im się zmienić
- na przykład schudnąć, przygotować do egzaminu na stu-
dia czy więcej się gimnastykować - po zakończeniu pro-
gramu mogą przeceniać zmiany, jakie zaszły w rzeczywi-
stości. Studenci, którzy ukończyli program mający popra-
wić ich umiejętności uczenia się, pamiętali swój
początkowy poziom tej zdolności jako niższy niż deklaro-
wany przez nich samych przed przystąpieniem do progra-
mu. Natomiast studenci, którzy byli na liście oczekujących
na przystąpienie do programu, nie wykazywali takiego
złudzenia.
Złudzenie zmiany wpływa także na to, jak kobiety oce-
niają swój stan emocjonalny podczas menstruacji. Jak
wskazują badania, kobiety na ogół myślą, iż są w tych
dniach bardziej podatne na irytację i depresję. Tymczasem
badania, mimo iż wyraźnie wskazują na podwyższone
prawdopodobieństwo bólu krzyża, głowy czy brzucha, nie
wykazują wcale częstszego występowania depresji czy
podobnych zmian nastroju. Być może dyskomfort fizycz-
ny powoduje myślenie, że to menstruacja jest przyczyną
także obniżenia nastroju i innych negatywnych zmian psy-
chicznych. W badaniu grupy Michaela Rossa kobiety pod-
czas menstruacji przyznawały się do większej liczby przy-
krych objawów fizycznych niż poza okresem menstruacji,
ale nie wykazywały różnic w kwestionariuszowych pomia-
rach nastroju czy osobowości. Jednak podczas menstru-
acji oceniały swój stan emocjonalny pomiędzy okresami
jako bardziej pozytywny niż był w rzeczywistości, potwier-
dzając tym samym własne teorie, że menstruacja wywołu-
je zły nastrój. Teorie takie przyczyniają się także do prze-
ceniania pamiętanych negatywnych objawów psychicznych
w czasie menstruacji: im bardziej kobieta wierzy, że pod-
czas menstruacji ma obniżony nastrój, tym większą wyka-

217
żuje tendencję do wyolbrzymiania takich symptomów po
jej zakończeniu, lecz nie w czasie trwania.
Prawdopodobnie efekty złudzeń zgodności i zmiany ni-
gdzie nie są tak ewidentne jak w przypadku wspominania
bliskich związków międzyludzkich. Przypomnijmy sobie
piosenkę Barbry Streisand z 1970 roku „Jacy byliśmy":

Wspomnienia
Mogą być piękne lecz
Jeśli pamięć boli
Po prostu wolimy zapomnieć;
Gdy wspomnimy
jacy byliśmy
Będziemy pamiętać
śmiech

Tak jak mówi piosenka, a także wyniki badań i powyż


sze przemyślenia, trudno jest oddzielić pamięć tego, jacy
byliśmy, od oceny tego, jacy jesteśmy teraz. Złudzenie
zgodności często zmienia ocenę przez partnerów związku,
w jakim kiedyś byli, zależnie od tego, jaki jest obecny stan
owej relacji. Studenci uniwersytetu pozostający w związ-
kach pytani byli o ocenę siebie i swoich partnerów pod
względem uczciwości, uprzejmości, inteligencji itp. ora/
proszeni o deklarację, jak bardzo lubią i kochają swych
partnerów. Eksperyment odbywał się w dwóch sesjach od-
dzielonych dwoma miesiącami przerwy. Podczas drugiej
sesji uczestnicy mieli sobie także przypomnieć swoją wczc
śniejszą opinię. Studenci, których oceny stały się w ciągu
tego okresu bardziej negatywne, początkowe pamiętali tak-
że jako bardziej negatywne, niż były w rzeczywistości. Stu
denci, którzy twierdzili, że lubią czy kochają swych part
nerów bardziej niż w pierwszej sesji, pamiętali, że dekla-
rowali początkowo większą sympatię czy miłość. Pamięć
przeszłych uczuć czy wrażeń została przefiltrowan;i
i „uzgodniona" z obecnymi odczuciami i wrażeniami.

2IS
Złudzenia zgodności często występują zarówno u par
małżeńskich, jak i u partnerów związków nieformalnych.
Zadaj sobie pytanie o swojego partnera/partnerkę - jak
bardzo jesteś do niej/niego przywiązana/ny? Czy jesteś
szczęśliwa/y w tym związku? Jak często twój partner/part-
nerka cię denerwuje? Jak bardzo go/ją kochasz? A teraz
spróbuj odpowiedzieć na te same pytania, myśląc o okre-
sie sprzed roku. Pary małżeńskie i partnerskie, którym za-
dano te pytania dwukrotnie w odstępie ośmiu miesięcy lub
czterech lat, często pamiętały, że odpowiadały dwa razy
na te same pytania. Jednak ci, których uczucia uległy
w tym okresie zmianie, mieli tendencję błędnie sądzić, że
zawsze czuli tak samo. Próbując sobie przypomnieć, co
czuły cztery lata wcześniej, cztery na pięć osób, których
uczucia się nie zmieniły, robiły to dokładnie, natomiast
tylko jedna na pięć z tych, których uczucia uległy zmianie,
mogła poszczycić się tym samym. Wyniki były jeszcze bar-
dziej wyraźne w grupie, w której dwie sesje dzieliło tylko
osiem miesięcy: 89 procent kobiet i 85 procent mężczyzn,
których uczucia się nie zmieniły, dokładnie pamiętało po-
czątkowe oceny, podczas gdy u tych, u których nastąpiła
zmiana, dokładną pamięcią mogło wykazać się jedynie
22 procent kobiet i 15 procent mężczyzn! Osoby te zda-
wały się myśleć: „czuję dziś to samo, co czułam/czułem za-
wsze" - bez względu na to, czy tak było rzeczywiście.
Takie zniekształcenia pamięci mogą czasem pogarszać
problemy, jakie pary przeżywają w pierwszych latach mał-
żeństwa. Kiedy skończy się „miodowy miesiąc", wiele par
doświadcza nagłego spadku poziomu satysfakcji z małżeń-
stwa. Podczas tych pierwszych lat, kiedy trudno jest da-
wać sobie radę z bieżącymi kłopotami, sprawy komplikują
się jeszcze bardziej, gdy złudzenia zgodności zabarwiają
przeszłość nieprzyjemnymi odcieniami teraźniejszości.
W pewnym badaniu, w którym wzięło udział prawie czte-
rysta młodych małżeństw z Michigan, wyka/ano, ze w tych
parach, które w ciągu czterech lat trwania badania do-
świadczały degradacji swego małżeństwa, mężczyźni bled-
nie pamiętali początki małżeństwa jako negatywne, mimo
że według własnych zeznań czuli się wtedy szczęśliwi. ..Ta-
kie złudzenia mogą prowadzić do eskalacji problemów -
zauważył jeden z badaczy przeprowadzających te obser-
wacje. - Im gorsza jest bieżąca opinia o partnerze związ-
ku, tym gorsze wspomnienia o nim, co jeszcze wzmacnia
obecne negatywne postawy."
Mimo że złudzenie zgodności jest potężną siłą kształ-
tującą pamięć o związkach międzyludzkich, złudzenie
zmiany też może odgrywać tu pewną rolę, i to czasem
nawet pozytywną. W latach 60. popularna była piosenka
z tekstem: „I love you morę today than yesterday" (Dziś
kocham cię bardziej niż wczoraj). Ludzie chcieliby wierzyć,
że ich przywiązanie do drugiej osoby wzmacnia się z cza-
sem. Kiedy pary pozostające w stałych związkach proszo-
no raz do roku o ocenę obecnej jakości relacji i przypo-
mnienie sobie, jak oceniali ją rok wcześniej, wyniki po-
twierdziły słowa piosenki. Te pary, które były ze sobą przez
cztery lata trwania badania, twierdziły, że siła uczuć w icli
związku wzmocniła się od czasu, kiedy ostatnio ich o to
pytano. Jednak analiza ich odpowiedzi w odpowiednich
okresach wykazywała, że deklarowana miłość i przywiąza-
nie wcale się nie zmieniały, czyli że obiektywnie rzecz bio
rąc, pary te nie kochały się bardziej dziś niż wczoraj. Jec!
nak subiektywna soczewka pamięci kazała im myśleć, że
tak jest w istocie.
Zależność ta różni się od efektów złudzenia zgodności
jakie zaobserwowano u innych par małżeńskich i związ-
ków nieformalnych, wskazując na istnienie pewnej ihi/ji
poprawy. Partnerzy błędnie pamiętali przeszłość jako mnie;
pozytywną niż była rzeczywiście, przez co teraźniejszość
przedstawiała się im w bardziej różowych barwach. Złu
dzenia zgodności i zmiany mogą pojawiać się i domino

220
ć w różnych okresach związku, w zależności od tego,
jaka jest natura związku i w jakim stadium znajduje się
relacja między dwojgiem ludzi. Benjamin Kearney z Uni-
wersytetu Florydzkiego i Robert Coombs z Uniwersytetu
Kalifornijskiego w Los Angeles przez dwadzieścia lat ba-
dali odczucia zamężnych kobiet wobec ich małżeństw.
Badanie rozpoczęto w roku 1969, kiedy kobiety te były
w wieku dwudziestu kilku lat. Naukowcy analizowali osob-
no pierwsze dziesięć lat małżeństwa, kiedy następowało
przejście do okresu rodzicielstwa, i drugie dziesięć lat,
kiedy małżonkowie wkraczali w okres osobistej i finanso-
wej stabilności. Kobiety odpowiadały na pytania ogólne
(Jak szczęśliwa czujesz się w małżeństwie?) oraz bardziej
szczegółowe (Jak wiele zainteresowań podzielasz ze swym
mężem?).
Kiedy kobiety patrzyły na pierwsze dziesięć lat swego
małżeństwa, często pojawiało się złudzenie zmiany: pamię-
tały swe pierwsze oceny jako gorsze niż były w rzeczywi-
stości. Takie zniekształcenie sprawiało, że aktualne uczu-
cia wyglądały pozytywniej w porównaniu z poprzednimi,
mimo że przeważnie żony czuły się mniej usatysfakcjono-
wane po dziesięciu latach małżeństwa, niż na początku.
Kiedy po dwudziestu latach patrzyły na drugie dziesięć lat
swego małżeństwa, częściej pojawiało się złudzenie zgod-
ności: uważały, niezgodnie z prawdą, że uczucia sprzed
dziesięciu lat były podobne do obecnych. W rzeczywisto-
ści jednak po dwudziestu latach małżeństwa oceniały je
gorzej niż po dziesięciu. Oba typy złudzenia są na swój
sposób pomocne w radzeniu sobie z małżeństwem. Im
bardziej wspomnienia kobiet były zniekształcone w kierun-
ku pozytywnej oceny związku po upływie dziesięciu lat. tym
wyżej oceniały one swoje małżeństwo po dwudziestu la-
tach. W tym okresie małżeństwa kobiety najbardziej za-
dowolone ze swego związku wykazywały najmniejsze znie-
kształcenie pamięci, natomiast te, które były zadowolone

Ł
najmniej - największe. Być może odzwierciedla to nieusta-
jące próby radzenia sobie z nieszczęśliwą teraźniejszością
poprzez zafałszowanie przeszłości. Pamiętanie, „jacy byli-
śmy", nie tylko zależy od naszego aktualnego stanu, ale
także przyczynia się do tego, jacy obecnie jesteśmy.
Złudzenia zgodności i zmiany pomagają redukować coś.
co psychologowie społeczni nazywają „dysonansem po
znawczym" - czyli psychologiczny dyskomfort powodowa-
ny współistnieniem sprzecznych ze sobą myśli i uczuć.
Zdarza się, że ludzie za wszelką cenę dążą do redukcji
owego dysonansu. Na przykład alkoholik, który przeczyta
najnowszy raport służby zdrowia podkreślający niebezpie-
czeństwa nadużywania alkoholu, może próbować zredu-
kować dysonans, przekonując samego siebie, że pije nie-
wiele i głównie w towarzystwie, lub dyskredytując staty
styki. Podobnie kobieta nieszczęśliwa w małżeństwie, któr;i
uważa, że jej małżeństwo powinno być szczęśliwe, może
redukować dysonans poznawczy, zniekształcając przeszłość
według złudzenia zgodności lub zmiany, co czyni teraźniej
szość bardziej przyjazną.
Redukcja dysonansu może dokonać się nawet wtedy,
gdy ludzie nie przypominają sobie zdarzenia odpowiedział
nego za powstanie rozbieżności odczuć. Rozpatrzmy na-
stępujący scenariusz: jesteś w galerii sztuki i zakochujesz
się w dwóch grafikach tego samego artysty, ale masz pie-
niądze tylko na jedną z nich. Najpierw decydujesz się na
pierwszą, potem na drugą, w końcu podejmujesz ostatecz-
ną decyzję i kupujesz jedną z nich, ale wychodząc z galerii
nadal żałujesz, że musiałeś zostawić drugą. Jednak juz
następnego dnia zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę
znacznie bardziej wolisz tę grafikę, którą kupiłeś, i dyso
nans wytworzony przez konieczność podjęcia trudnej de-
cyzji zanika. Dokładnie taki efekt uzyskano w kontrolo
wanych warunkach laboratoryjnych: ludzie zmuszeni wy
bierać między dwiema grafikami, które - jak wynikali*
z wcześniejszych ocen - podobają im się jednakowo, po
podjęciu decyzji twierdzili, że grafika, którą wybrali, po-
doba im się bardziej, zaś ta, którą odrzucili - mniej niż
podczas pierwszych ocen. Co więcej, w badaniu przepro-
wadzonym przez psychologów społecznych Matthew Lie-
bermana i Kevina Ochsnera ustalono, że pacjenci cierpią-
cy na amnezję także starają się redukować dysonans po-
wstały w momencie wyboru między dwiema grafikami,
które jednakowo im się podobały, i to w taki sam sposób
jak opisane powyżej osoby z normalną pamięcią. Jednak
pacjenci z amnezją w ogóle nie pamiętali dokonywania
wyboru, który spowodował dysonans! Być może więc roz-
maite operacje mające na celu redukcję dysonansu, łącz-
nie ze złudzeniami zgodności i zmiany, działają nawet
wtedy, gdy ludzie mają ograniczoną świadomość źródła
konfliktów, z którymi próbują dać sobie radę.

A NIE MÓWIŁEM?

Kiedy drużyna Red Sox z Bostonu pokonała drużynę In-


dians z Cleveland podczas eliminacji baseballowych w paź-
dzierniku 1999, kibice Bostonu już cieszyli się perspekty-
wą spotkania ich drużyny z mistrzem świata New York
Yankees w mistrzostwach Ligi Amerykańskiej. Rozentu-
zjazmowani słuchacze dzwonili do radia podczas audycji
sportowych, wyliczając powody, dla których ich przeżywa-
jąca długotrwały kryzys drużyna Red Sox ma teraz dosko-
nałą szansę, by wreszcie zdetronizować wszechpotężną -
i znienawidzoną - drużynę Yankees. Powody były rozma-
ite: Red Sox nabrali impetu, wygrywając ze zdecydowanie
przegranej pozycji mecz z Cleveland; żadna drużyna nie
mogła uderzyć piłki po rzucie ich doskonałego miotacza
Pedro Martineza; w krótkim sezonie baseballowym wszyst-
ko jest możliwe.

223
Po tym jak Red Sox przegrali turniej, słuchacze rozgło-
śni sportowych rozumowali w zupełnie inny sposób. ..Ni-
gdy nie myślałem, że drużyna Red Sox ma jakiekolwiek
szansę", mówili smutno kolejni słuchacze. „Byłem pewien.
że nie mieli wystarczająco dobrych odbijających, by rywa-
lizować skutecznie z innymi", mówili inni; „zawsze myśla-
łem, że są zbyt słabi", przypominali jeszcze inni. „Wiedzia-
łem, że Yankees są dla nas za dobrzy", przyznawali nawet
najzagorzalsi kibice drużyny Red Sox.
Pamięć słuchaczy dzwoniących do radia wydaje się zmie-
niać pod wpływem wyniku turnieju: teraz, już po fakcie,
wszyscy zdawali się wiedzieć od dawna, że Red Sox s<i
skazani na porażkę. Mimo że trudno jest wyciągać wnio-
ski na podstawie nienaukowej obserwacji opinii w progra-
mie radiowym (być może po prostu optymistyczni słucha-
cze dzwonili przed meczem, a pesymiści po), rygorystycz-
nie kontrolowane badania innych kibiców sportowych
potwierdzają tę pierwszą interpretację. Kibice uczelnianej
drużyny futbolowej z Northwestern University oceniali
szansę swej drużyny na wygraną przed i po meczach roz-
grywanych na własnym terenie w 1995 roku z drużynami
Uniwersytetów Wisconsin, Penn State i Iowa. Drużyna
Northwestern University, która w roku 1995 miała wyjąt-
kowo udany sezon, wszystkie trzy mecze wygrała. Kibice
którzy po każdym meczu byli proszeni o przypomnienie
sobie, co myśleli przed meczem, twierdzili, że oceniali
szansę swojej drużyny znacznie wyżej niż kibice, któr/>
dokonywali oceny przed meczem.
Kibice sportowi nie są jedyną grupą osób, które zdają
się „wiedzieć już dawno". Przypomnijmy sobie głośne
wydarzenie, na którego temat wielu ludzi wyrażało zdec\
dowane opinie: decyzję ławy przysięgłych w procesie
O.J. Simpsona. Czy pamiętasz, jak oceniałeś prawdopo
dobieństwo, że ława przysięgłych wyda wyrok skazujący'.'
Dwie godziny przed wydaniem wyroku poproszono stu

224
dentów o ocenę tego prawdopodobieństwa. Dwa dni po
uniewinnieniu O J . znów poproszono studentów, którzy
oczywiście znali werdykt, o przypomnienie sobie własnej
oceny. Ocena prawdopodobieństwa okazała się niższa po
wydaniu wyroku niż przed.
Opinie na temat sportu i procesu O J . Simpsona ilu-
strują znane z codziennego życia zjawisko: kiedy pozna-
my już wynik jakiegoś zdarzenia, wydaje nam się, że zna-
liśmy go zawsze. Psychologowie nazywają ten fenomen
efektem znajomości wyniku. Polega on na tym, że wynik
jakiegoś zdarzenia, widziany z perspektywy zdarzenia
dokonanego, wydaje się nieunikniony. Efekt ten jest bli-
sko spokrewniony ze złudzeniem zgodności: rekonstruuje-
my przeszłość jako zgodną z tym, co wiemy w danej chwili.
Efekt znajomości wyniku zdaje się szczególnie częsty
w okresie wyborów politycznych, kiedy to rozmaici eksper-
ci śpieszą z wyjaśnieniami, dlaczego jakiś wynik politycz-
nej rywalizacji naprawdę nie mógł być inny niż był. Czy
jednak rzeczywiście wiedzieli wszystko tak dokładnie, za-
nim policzono głosy? Dzień przed wyborami prezydenc-
kimi w 1980 roku poproszono studentów, by przewidzieli
wynik. Innych studentów zaś poproszono, by dzień po
wyborach powiedzieli, jakie były ich przewidywania dzień
przed wyborami. Ci, których pytano po fakcie, twierdzili,
że przewidywali wyższy procent głosów dla Reagana, a niż-
szy dla Cartera i kandydata niezależnego Johna Anderso-
na, niż ci, których pytano przed wyborami.
Zniekształcenie spojrzenia wstecz jest szczególnie wy-
raźne, gdy ludzie podają po fakcie wyjaśnienie, które okre-
śla deterministyczną przyczynę wyniku. Weźmy na przy-
kład badanie, w którym oceniano alternatywne wyniki
wojny między Brytyjczykami i Gurkhami w Nepalu w dzie-
więtnastym wieku. W sytuacji kiedy wynik wojny był nie-
znany, ludzie czytali o niej i oceniali prawdopodobieństwo
różnych zakończeń. W innej sytuacji badawczej uczestni-
kom powiedziano, jaki był rezultat (Brytyjczycy zwycięży-
li) i następnie eksperymentator poprosił badanych o oce-
nę różnych możliwych wyników, jak gdyby nie wiedzieli,
co tak naprawdę się stało. Mimo tak sformułowanego
polecenia, kiedy uczestnicy badania wiedzieli, jak zakoń-
czy się wojna, pojawiał się efekt znajomości wyniku. Efekt
ten był szczególnie silny, gdy eksperymentator podawał
deterministyczną przyczynę zwycięstwa Brytyjczyków,
większe zdyscyplinowanie wojska. Zniekształcenie to nie-
mal zanikało, gdy sugerowana przyczyna miała charakter
losowy: niespodziewana burza. Odkryte prawidłowości po-
twierdza fakt, że efekt znajomości wyniku był szczególnie
wyraźny u tych kibiców futbolu Northwestern, którzy -
kiedy po meczu poproszono ich o przypomnienie sobie
wcześniejszych przewidywań - podawali przyczynowe wy-
jaśnienia rezultatu meczu, takie jak „nasza obrona zupeł-
nie ich unieruchomiła" albo „nie strzelili najważniejszego
gola". Ludzie czują najsilniej, że zawsze przewidywali koń-
cowy rezultat, wtedy, gdy mogą skonstruować zadowala-
jący scenariusz przyczynowy, według którego wynik wyda
je się nieunikniony.
Efekt znajomości wyniku jest tak silny, że występuje na-
wet wtedy, kiedy osoby wyraźnie proszone są o nieuwzględ-
nianie rzeczywistego zakończenia zdarzenia. Wydaje się.
że wiedza o wyniku jest natychmiast integrowana z pozo
stałą wiedzą ogólną w pamięci semantycznej i ludzie po
prostu nie potrafią traktować tej nowej informacji inaczei
niż wszystkich innych dotyczących sądu, którego maja
dokonać. To, że efekt ten utrzymuje się nawet wtedy, gd\
ludzie świadomie próbują ominąć wiedzę o wyniku, m;i
v
ważne konsekwencje w codziennych sytuacjach. Kiedy kto
zasięga niezależnej opinii medycznej w sprawie wątpliwe i
diagnozy, chce, by nowy lekarz miał świeże spojrzenie n.i
pacjenta, nie zniekształcone przez opinię wydaną prze/
pierwszego lekarza. Jednak z powodu siły efektu znanej!"

226
wyniku wiedza o diagnozie pierwszego lekarza może mieć
wpływ na diagnozę drugiego, mimo że próbuje on tę in-
formację ignorować. Tak właśnie zdarzyło się, gdy lekarze,
którzy otrzymali diagnozy, takie jak „białaczka" czy „Alz-
heimer", wraz z instrukcją, by nie brali ich pod uwagę,
poproszeni zostali o podanie własnych wyników. Lekarze
ci mieli nadal tendencję do podawania diagnozy zgodnej
z pierwszą w porównaniu z grupą, która jej nie otrzymała.
Podobne zjawisko może zajść u przysięgłych w sądzie.
Przypuśćmy, że prokurator przedstawi dowody z pozornie
obciążającej rozmowy telefonicznej, obrona wniesie sprze-
ciw i sędzia uzna, że dowód nie może zostać przyjęty.
Następnie upomina surowo ławę przysięgłych, aby ferując
wyrok, nie brała pod uwagę przedstawionego dowodu.
Wiele badań wskazuje, że przysięgli postawieni w takiej
sytuacji w inscenizowanych procesach nie umieją ignoro-
wać dowodu, który został im przedstawiony, ale który nie
został przyjęty - mimo wyraźnych instrukcji, że mają go
zignorować. Prawdopodobieństwo wyroku skazującego jest
w takich przypadkach większe niż w „procesach", w któ-
rych dowodu nie przedstawiono wcale. To samo można
powiedzieć o obciążających dowodach upublicznianych
przez prasę, które przysięgli powinni pomijać. Kiedy już
jakiś fakt zostanie przez przysięgłych zapamiętany, mają
oni tendencję, by twierdzić, iż „zawsze wiedzieli", że oskar-
żony jest winny.
Efekt znanego wyniku jest wszechobecny: ludzie zdają
się mieć silną potrzebę rekonstrukcji przeszłości w obli-
czu aktualnej wiedzy. W świetle wiedzy o wyniku zdarze-
nia łatwiej przywołują z pamięci incydenty i przykłady.
które ten wynik potwierdzają. Najnowsze badania upatrują
przyczynę takiego selektywnego pamiętania w połączonym
działaniu dwóch różnych czynników: wiedzy ogólnej, któ-
ra wpływa na spostrzeganie i rozumienie zdarzeń, i podat-
ności na błędne przypisanie źródła informacji.

227
Rozważmy następujący przypadek: Barbara, dwudzie-
stoczteroletnia panna mieszkająca w Nowej Anglii, spoty-
ka na zajęciach studiów doktorskich towarzyskiego i inteli-
gentnego mężczyznę o imieniu Jack i zaczynają wspólnie
przygotowywać się do pracy seminaryjnej. Spotykają się po
zajęciach, rozmawiają o uczelni, karierze i narciarstwie,
które oboje uwielbiają. Pewnego dnia idą do restauracji.
gdzie Jack kłóci się z kelnerem i krzyczy na Barbarę, kióra
wybiega z restauracji we łzach i wraca do domu. Celebrując
ukończenie kursu, Jack i Barbara bawią się całą noc, po
czym Barbara przyjmuje zaproszenie Jacka na weekend,
który mają spędzić w daczy jego rodziców w górach w Wer-
moncie, jeżdżąc na nartach. Pierwszego wieczoru Barbara
pije wino przy obiedzie i potem całuje Jacka. Po nartach
następnego dnia Jack zaprasza Barbarę na romantyczną
kolację. Piją wino, a Jack trzyma Barbarę za rękę. Po
obiedzie wracają do domu i Jack mówi Barbarze, że jest
sexy i że ją kocha, a Barbara mówi Jackowi, że go lubi.
Psycholożka Linda Carli poprosiła studentów Wellesley
College, by przeczytali historyjkę o Jacku i Barbarze jako
część historii przypadku kobiety, z którą przeprowadzano
wywiad w badaniu ważnych doświadczeń życiowych. Carli
przedstawiła dwa zakończenia tej historii. Jedna grupa stu-
dentów przeczytała, że Jack zaproponował Barbarze mał-
żeństwo, a druga, że ją zgwałcił. Dwa tygodnie później Carli
poprosiła studentów, by ocenili prawdopodobieństwo każ-
dego z zakończeń tak, jakby nie znali prawdziwego zakoń-
czenia i by przeszli test pamięci polegający na określeniu,
czy podawane przez eksperymentatorkę szczegóły historii
miały miejsce, czy nie.
Carli potwierdziła istnienie efektu znajomości wyniku:
studenci, którzy przeczytali wersję opowiadania końeząi..i
się propozycją małżeństwa, oceniali taką propozycję jaki'
bardziej prawdopodobną niż studenci, którzy czytali wei
sję kończącą się gwałtem - i odwrotnie. Studenci, ktoi \

22S
czytali wersję kończącą się propozycją małżeństwa, mieli
też tendencję do fałszywego rozpoznawania incydentów,
które nie były przedstawione w historii, ale które są
oczekiwanymi zdarzeniami przed oświadczynami, takich
jak: „Jack dał Barbarze pierścionek" czy: „Barbara i Jack
jedli kolację przy świecach" lub „Barbara bardzo chciała
założyć rodzinę". Natomiast grupa studentów, którzy czy-
tali wersję opowiadania zakończoną gwałtem, rozpozna-
wała - także błędnie - twierdzenia, które nie padły w ory-
ginalnej historii, ale były zgodne ze scenariuszem gwałtu,
takie jak: „Jack nie miał powodzenia u kobiet", „Barbara
zachowywała się prowokująco" czy „Jack i Barbara po
pracy często się upijali". Co więcej, tendencja do błędne-
go pamiętania zdarzeń była dobrym predyktorem siły
efektu znajomości zakończenia opowiadania dla danej
osoby: im więcej błędnie rozpoznanych twierdzeń zgod-
nych z zakończeniem, tym silniejszy efekt znajomości
wyniktł.
Rezultaty tych badań wskazują, że studenci, próbując
zrekonstruować oryginalne opowiadanie, przywoływali
ogólną wiedzę związaną z poznanym zakończeniem histo-
rii - oświadczynami lub gwałtem. Czasem błędnie przypi-
sywali ową ogólną wiedzę samej historii, co prowadziło do
błędnego rozpoznawania twierdzeń zgodnych z zakończe-
niem oraz do odczucia, że „cały czas wiedzieli", iż historia
skończy się tak, jak się skończyła.
Efekt znajomości wyniku jest niepokojący dlatego, że
może osłabiać czy nawet uniemożliwiać uczenie się z do-
świadczenia: jeśli myślimy, że cały czas wiedzieliśmy, co
się wydarzy, to mniej skorzystamy z lekcji, których mogli-
byśmy nauczyć się z poszczególnych zdarzeń czy incyden-
tów. Jednocześnie uczucie, że zawsze umiemy przewidzieć.
jak dana historia się zakończy, powoduje, że czujemy się
pewniej i mamy wyższą ocenę własnej wiedzy i przewidy-
walności. Owa cecha efektu znajomości wyniku niewatpli-
wie potęguje jego moc, gdyż zniekształcenia, które fawo-
ryzują własną osobę, często charakteryzują próby rekon-
strukcji przeszłości.

PAMIĘTAM TO DOSKONALE

W musicalu Gigi z 1958 roku byli kochankowie, których


grali Maurice Chevalier i Hermione Gingold, wspomina-
ją przeszłość, a konkretnie, przypominają sobie swoje
ostatnie spotkanie. Jak widać z piosenki „Pamiętam to do-
skonale", mimo że każde z nich wyraziście pamięta owo
wydarzenie, ich wspomnienia nie mogłyby być bardziej
różne.

ON: Pamiętam wszystko, jakby to było wczoraj. Spotkaliśmy


się o dziewiątej.
ONA: Spotkaliśmy się o ósmej.
ON: Byłem punktualnie.
ONA: Spóźniłeś się.
ON: O, tak, pamiętam doskonale. Kolację jedliśmy z przyja
ciółmi.
ONA: Kolację jedliśmy tylko we dwoje.
ON: Śpiewał tenor.
ONA: Baryton.
ON: O, tak. Pamiętam doskonale. Ten niesamowity kwietniu
wy księżyc.
ONA: Tej nocy nie świecił księżyc. I było to w czerwcu.

Dalsze słowa piosenki są serią kolejnych niezgodnych


wspomnień. Jedno z nich musi nie mieć racji, ale żadne
nie wycofuje się ze swojej rekonstrukcji historii. Większość
1
par może przypomnieć sobie podobne - choć może nie a,
tak drastyczne - przykłady ze swego życia. Niedawno na
przyjęciu z okazji świąt Bożego Narodzenia doktorantka
z mojej pracowni omal nie pobiła się ze swoim mężem
o to, kto zrobił pączki na przyjęcie w zeszłym roku. I on;i

230
i on dokładnie pamiętali szykowanie pączków i podawa-
nie ich gościom.
Przeważnie dajemy więcej wiary własnym wspomnie-
niom niż wspomnieniom innych wtedy, kiedy nasza pamięć
łatwo podsuwa nam wyraziste i przekonujące szczegóły
wydarzeń. Nigdy nie będziemy wiedzieli, jak wyraziste
i przekonujące są wspomnienia innych i dlatego trzyma-
my się własnych i upieramy, że są prawdziwe. Takie ego-
centryczne zniekształcenie jest w części odpowiedzialne za
kłopoty związane z przypominaniem sobie wspólnych
momentów z życia par. Badania par małżeńskich oraz
partnerskich pokazują, że każdy członek związku pamięta
siebie jako bardziej odpowiedzialnego/odpowiedzialną za
wydarzenia z przeszłości niż druga strona. Przypominając
sobie, jaki udział mieli w planowaniu budżetu, rodzinnej
podróży lub podobnego przedsięwzięcia, jeden członek
rodziny może twierdzić, że jego udział to 80 procent, a dru-
gi, że 40. Mimo że oboje zgadzają się, że jedno z nich było
bardziej odpowiedzialne, albo jedno z nich, albo oboje
przeceniają swój wkład w podejmowanie decyzji. Takie
egocentryczne zniekształcenie zdarza się nawet przy przy-
pominaniu wydarzeń negatywnych, kiedy małżonkowie
przypisują sobie zbyt dużą odpowiedzialność za wywoły-
wanie kłótni. Zniekształcenie to pojawia się prawdopodob-
nie dlatego, że każdy członek pary łatwiej przypomina
sobie swoje własne działania i odczucia niż to, co powie-
dział czy zrobił partner. Badania przeprowadzone w labo-
ratorium pokazują, że rzeczywiście własne słowa i czyny
pamiętamy lepiej niż słowa i działania innych.
Egocentryczne zniekształcenia pamięci ukazują, jak waż-
ną rolę w organizacji i regulacji naszego życia umysłowego
odgrywa pojęcie „ja". Wielu psychologów przedstawia re-
prezentację „ja" jako bogato ustrukturyzowaną wiedzę,
zawierającą całość zachowanych informacji dotyczących
własnych atrybutów i doświadczeń. Liczne eksperymenty

231
pokazały, że gdy kodujemy nową informację w_odniesieniu
do własnej osoby, informacja ta będzie pamiętana lepiej,
niż gdybyśmy zakodowali ją w jakiś inny sposób. Jeśli
poproszę cię, byś zdecydował, czy takie cechy, jak „uczci-
wy" czy „inteligentny" odnoszą się do ciebie, czy nie, jest
większe prawdopodobieństwo, że zapamiętasz te słowa, ni/
wtedy, gdy poproszę, byś ocenił, czy te słowa odnoszą się
do innych osób - przyjaciela czy jakiejś znanej osoby.
Kodowanie w odniesieniu do „ja" jest także bardziej sku-
teczne niż kodowanie przez elaborację znaczenia słów lub
innych cech, nie związanych bezpośrednio z „ja".
Jednak „ja" nie jest neutralnym obserwatorem świata.
Jednostki w naszym społeczeństwie motywowane są, by
myśleć o sobie pozytywnie, i często mają nierealistyczni^
wysokie mniemanie o swoich zdolnościach i osiągnięciach.
Badania podsumowane przez psycholożkę społeczną Shel-
ley Taylor i jej współpracowników wskazują, że ludzie są
często podatni na tzw. złudzenie pozytywne, czyli maja
tendencję do zbyt wysokiej oceny własnej wartości. Więk-
szość ludzi, na przykład, postrzega pozytywne cechy cha
rakteru jako pasujące bardziej do ich opisu niż do opisu
przeciętnej osoby, podczas gdy niepożądane cechy osobo
wości widzą jako mniej odnoszące się do nich niż do oso-
by przeciętnej. W normalnej populacji większość ludzi nic
może raczej być lepsza niż przeciętna osoba, więc praw
dopodobnie dla niektórych z nas to optymistyczne widze-
nie siebie jest złudzeniem. Podobnie ludzie chętniej przy
pisują sobie sukcesy niż porażki, a za swoje porażki winia
raczej czynniki zewnętrzne.
Istotna rola, jaką „ja" odgrywa w kodowaniu i wydoby-
waniu informacji, w połączeniu z tendencją do widzenia
samego siebie w pozytywnym świetle, tworzy podatny gruni
dla zniekształceń pamięci, które pozwalają zachować prze-
szłość w sposób faworyzujący własną osobę. W jednym
z badań studenci uniwersytetu zostali przekonani, że in-
trowersja jest pożądaną cechą osobowości, która jest pre-
dyktorem sukcesu akademickiego, a następnie mieli przy-
pomnieć sobie zdarzenia ze swojego życia, w których za-
chowali się introwertycznie lub ekstrawertycznie. W po-
równaniu ze studentami, których przekonano, że to raczej
ekstrawersja jest cechą pożądaną, studenci ci generowali
łatwiej wspomnienia tych wydarzeń, w których zachowali
się introwertycznie, niż tych, w których zachowali się eks-
trawertycznie. Przeszukiwanie pamięci było więc tenden-
cyjne, zniekształcone przez potrzebę widzenia siebie
~w pozytywnym świetle, co spowodowało, że studenci wy-
bierali te zdarzenia, w których ujawniali pożądaną cechę
osobowości.
Z podobnymi procesami mamy do czynienia na co dzień
w sytuacjach, gdy ludzie starają się opowiadać o swej prze-
szłości w taki sposób, by podwyższyć bieżącą samoocenę.
Czy pamiętasz, jakie stopnie miałeś w szkole średniej? Ile
było piątek, a ile dwój? Prawdopodobnie pamiętasz wię-
cej dobrych stopni niż złych. Kiedy poproszono studentów
uniwersytetu, by przypomnieli sobie swoje stopnie z li-
ceum, a następnie sprawdzono ich odpowiedzi z zacho-
wanymi świadectwami, okazało się, że byli dokładni, gdy
chodziło o przypomnienie sobie piątek (89 procent po-
prawnie) i bardzo niedokładni, gdy chodziło o dwójki (tyl-
ko 29 procent poprawnie).
Zniekształcenia pamięci faworyzujące własną osobę
mogą się też nasilić w sytuacji rozwodu. W ocenach mał-
żeństw przez niedawnych rozwodników widać wyraźne
różnice, gdyż każdy z byłych małżonków ma tendencje do
przedstawiania małżeństwa z takiej perspektywy, która go
faworyzuje. Poszukując przyczyn rozpadu swojego związ-
ku, jeden z mężczyzn twierdził: „Ona tylko chciała pienię-
dzy zapełniających konta bankowe", natomiast jego była
żona twierdziła: ..Mój mąż zdawał się mieć obsesję na
punkcie zarabiania pieniędzy." Inny mężczyzna uważał, że

233
jego małżeństwo rozpadło się, gdyż poznał inną kobietę,
która była „młodsza i ładniejsza", podczas gdy jego była
żona scharakteryzowała ją jako „lalunię" i powiedziała, że
także inni używali wobec owej kobiety niepochlebnych
określeń.
Zniekształcenia stawiające w pozytywnym świetle wła-
sną osobę dotyczą także wyolbrzymiania trudności prze-
szłych doświadczeń, na przykład gdy boisz się trudnego
egzaminu, uczysz się, podchodzisz do niego, a potem oka-
zuje się, że zdałeś. Jak bardzo bałeś się przed egzaminem?
W pewnym badaniu poproszono studentów, by ocenili
poziom lęku przed ważnymi egzaminami, a następnie
poproszono ich dwa miesiące później, by przypomnieli
sobie, jak bardzo się bali. Okazało się, że studenci przece-
niali swój lęk przedegzaminacyjny i to zniekształcenie było
większe u tych, którzy wiedzieli, że zdali egzaminy. Pamię-
tanie wyższego poziomu lęku niż doświadczany w rzeczy-
wistości sprawiało, że studenci mieli poczucie większego
osiągnięcia, czuli się bardziej dumni i pewniejsi możliwo-
ści radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Podobne znie-
kształcenie pamięci obserwuje się u dawców krwi, którzy
przeceniają poziom lęku przed zabiegiem, co sprawia, że
czują się odważniejsi i zdolni do pokonania przeszkód, b\
spełnić bohaterski obowiązek.
Aby utrzymać lub poprawić obecny wizerunek, ludzie
czasem także deprecjonują to, jacy byli kiedyś. „Musze
powiedzieć, że ze wszystkich żyć, które przeżyłam, obecne
najbardziej mi odpowiada - powiedziała aktorka Mar\
Tyler Moore w pewnym wywiadzie. - Jestem dumna, że
stałam się lepszą osobą niż kiedykolwiek przypuszczałam
Jestem mniej krytyczna niż kiedykolwiek byłam i w zwią/
ku z tym jestem też mniej krytyczna w stosunku do siebie
samej." Być może rzeczywiście Tyler Moore zmieniła sie
na lepsze. Jednak przez to, że pamięta dawną siebie jako
mniej życzliwą i bardziej krytyczną, stawia w lepszym świe

234
tle swoją obecną osobę, jak mówi psycholog Michael Ross.
Ross zauważył, że ludzie przeważnie mówią lepiej o sobie
obecnym niż o sobie dawnym. Podobnie jak w przypadku
Tyler Moore, może to być odzwierciedleniem rzeczywistej
zmiany lub tendencji do deprecjonowania swojego daw-
nego „ja". Zgodnie z tą drugą możliwością większość stu-
dentów i dorosłych ocenia swoje obecne, a nie dawne „ja"
jako ponadprzeciętne w swojej grupie wiekowej. Jak pisa-
łem wcześniej, znaczna większość ludzi nie może wykra-
czać ponad średnią w porównaniu z innymi. Dane te świad-
czą więc, że ludzie mają tendencję do przeceniania bieżą-
cej własnej wartości, jednocześnie deprecjonując siebie
w przeszłości.
Egocentryczne zniekształcenia pamięci przejawiają się
więc w kilku związanych ze sobą manewrach: selektywnym
przypominaniu, wyolbrzymianiu przeszłych trudności i de-
precjonowaniu dawnych siebie. Wszystkie one mają na celu
otoczenie „ja" teraźniejszego przytulnym światłem pozy-
tywnej iluzji.

GWIŻDŻĄC VIVALDIEGO

Kiedy amerykański dziennikarz afrykańskiego pochodze-


nia Brent Staples przyjechał jako student na Uniwersytet
Chicagowski, lubił spacerować wieczorami nad brzegiem
jeziora. Pewnego razu zauważył, że biała kobieta, która
nagle go zobaczyła, przestraszyła się i zaczęła uciekać.
Bardzo go to zdenerwowało. „Jaki byłem głupi - mówił. -
Chodziłem sobie po ulicach, uśmiechając się do nieznajo-
mych, a oni się mnie po prostu bali." Ponieważ martwiło
go, że może straszyć ludzi, aby uspokoić przechodniów co
do swoich intencji, Staples zaczął gwizdać Cztery pory roku
Vivaldiego, by pokazać, że jest po prostu nieszkodliwym
spacerowiczem. „Ludzie wyraźnie się odprężali, kiedy to

235
słyszeli - mówił Staples. - Niektórzy nawet uśmiechali się.
mijając mnie w ciemnościach."
Staples gwizdał Vivaldiego, gdyż jego obecność aktyw i-
zowała w pamięci innych stereotyp, który zniekształcał jego
obraz w oczach białych obcych ludzi: na cichej uliczce,
w nocy, czarny mężczyzna oznacza niebezpieczeństwo. Po-
mysłowy Staples wymyślił skuteczną metodę uniknięcia
klasyfikacji do tego - błędnego - stereotypu.
Stereotyp to ogólny opis przeszłych doświadczeń, kto
rego używamy, by kategoryzować ludzi i przedmioty. Wielu
psychologów społecznych rozumie stereotypy jako sposo-
by oszczędzania energii poznawczej, upraszczające zada-
nie rozumienia naszego świata społecznego. Ponieważ kon-
ceptualizacja każdego nowego człowieka, którego napo-
tykamy, jako odrębnej jednostki może wymagać dużego
wysiłku poznawczego, często łatwiej jest zdać się na ste-
reotypowe generalizacje stworzone na podstawie różnych
źródeł - rozmów z innymi ludźmi, gazet, książek, radia,
telewizji i osobistych przeszłych doświadczeń. Mimo ze
poleganie na owych generalizacjach ułatwia nam życie.
może mieć także niepożądane konsekwencje: kiedy w ja-
kimś konkretnym przypadku stereotyp znacznie odbiega
od rzeczywistości - jak w przypadku Brenta Staplesa
zniekształcenia wynikające z jego stosowania są przyczy
ną niewłaściwych ocen i nieadekwatnego zachowania.
Słynny psycholog społeczny Gordon Allport był jednym
z pierwszych naukowców, który zauważył, w jaki sposób
owa podwójna natura stereotypów przyczynia się do rasi
stowskich tendencji. Przyznając, że stereotypy są użytec/
nym narzędziem kategoryzowania świata, Allport twierdzi!
jednak, że „często popełniamy błędy, kategoryzując wyda
rżenia, co może przysporzyć nam kłopotów". W swej kla-
sycznej już dziś książce z 1954 roku „The Naturę ot Pre
judice" (Natura uprzedzenia) Allport przewidział całkiem
dobrze sytuację, której Brent Staples doświadczył kilka

236
dekad później. „Osoba o ciemnej skórze zaktywizuje ta-
fcie pojęcie Murzyna, jakie jest akurat w naszym umyśle
dominujące. Jeśli kategoria dominująca jest złożona z ne-
gatywnych postaw i przekonań, będziemy automatycznie
unikać owej osoby lub przyjmiemy takie procedury odrzu-
cenia, jakie są dla nas najbardziej dostępne."
Ocena Allporta była szczególnie prorocza w świetle
nowych badań, które pokazują, że zniekształcenia przez
stereotypy odbywają się automatycznie, bez udziału świa-
dpjaeśei. Pierwsze dowody pochodzą z eksperymentów,
które- aktywizowały stereotypy poprzez prezentację pod-
progową słów. Procedura ta, zwana torowaniem podpro-
gowyjo^polega na prezentacji słów przez tak krótki czas,
-leme są one świadomie rejestrowane. Po zaktywizowaniu
stereotypu Murzyna takimi słowami jak: zapomoga, getto
itp., biali studenci amerykańscy z większym prawdopodo-
bieństwem oceniali wyobrażonego mężczyznę o nieustalo-
nej rasie jako osobę nastawioną wrogo, niż kiedy torowa-
no podprogowo słowami neutralnymi. Co więcej, owa
tendencja była równie silna u tych studentów, którzy
w badaniu kwestionariuszowym wcale, lub tylko w niewiel-
kim stopniu, wykazywali uprzedzenia rasowe, jak i u tych,
którzy otwarcie się do nich przyznawali.
Ten ostatni wynik jest szczególnie niepokojący, gdyż
ukazuje, że nawet u ludzi, którzy się nie przyznają do
uprzedzeń rasowych, w sposób automatyczny pojawia się
aktywizacja stereotypów zniekształcających myślenie. Jed-
nak ostatnie badania brytyjskie wskazują, że jednostki
o wysokim i niskim stopniu uprzedzenia jednak różnią się
pod tym względem. Podobnie jak studenci amerykańscy,
studenci brytyjscy, zarówno ci o niskim, jak i wysokim stop-
niu uprzedzeń rasowych, mieli tendencję do postrzegania
osoby o niesprecyzowanym pochodzeniu rasowym jako
wrogiej po torowaniu podprogowym słowami bezpośred-
nio aktywizującymi stereotyp, takimi jak: narkotyki, czar-

237
nuch, przestępstwo itp. Jednak tylko jednostki o silnych
uprzedzeniach wykazywały tę samą tendencję po torowa-
niu słowami negatywnymi, uaktywniającymi ogólną kate-
gorię „czarnoskórych", takimi jak: czarni, kolorowi, afro itp.
Zniekształcenia stereotypowe mogą powodować także
niepokojącą tendencję do „pamiętania" doniesień o nie-
istniejących czarnych kryminalistach. Mahzarin Banaji i jej
współpracownicy na Uniwersytecie Yale przedstawiali stu-
dentom nazwiska mężczyzn, mówiąc, że niektóre mogą
brzmieć znajomo, gdyż należą do przestępców, o których
niedawno mówiono w mediach. Mimo że żadne z nich nie
było nazwiskiem kryminalisty, o którym ostatnio wspomi-
nano, studenci prawie dwa razy częściej identyfikowali jako
należące do przestępców nazwiska typowe dla czarnych
(Tyrone Washington, Darnell Jones) niż dla białych (Adam
McCarthy, Frank Smith). Tendencja ta występowała na-
wet wtedy, gdy osobom badanym mówiono, że „ludzie,
którzy są rasistami, często wskazują raczej na nazwiska
typowe dla czarnych niż typowe dla białych; prosimy
o ignorowanie rasy danej osoby podczas podejmowania
decyzji".
Zniekształcenia takie nie są ograniczone do stereoty-
pów rasowych. W serii innych badań Banaji i współpra-
cownicy prezentowali badanym nazwiska znanych i niezna-
nych osób, a następnie prosili o ocenę, czy te i inne nazwi
ska należą do osób publicznych. W poprzednich badaniach
wykazano, że po prezentacji nazwiska ludzie, zetknąwszy
się z nim ponownie, czasem błędnie klasyfikują je jako na
zwisko osoby znanej. Nazwiska obcych osób wydają się bo
wiem znajome, ponieważ prezentowano je we wcześniej
szej fazie eksperymentu, jednak badani zapominają, gdzie
się z nimi spotkali -jest to błąd przypisania, podobny do
tych, którymi zajmowaliśmy się w rozdziale 4. W badaniu
Banaji ludzie częściej popełniali ów błąd uznania za sławę
osoby nieznanej w stosunku do mężczyzn niż w stosunku

238
do kobiet. Tendencja ta świadczy o działaniu stereotypu
płci - mężczyźni częściej są sławni niż kobiety.
Można zaryzykować twierdzenie, że takie tendencje ste-
reotypowe nie są w zasadzie błędami i rządzą się pewną
racjonalnością. W końcu w naszym społeczeństwie jest rze-
czywiście większa liczba sławnych mężczyzn niż kobiet; po-
dobnie w więzieniach znajduje się więcej mężczyzn czar-
nych niż białych. Ten ostatni fakt motywował też zapewne
zachowanie nocnych spacerowiczów, którzy starali się
unikać Brenta Staplesa: okolica Uniwersytetu Chicagow-
skiego, gdzie mieszkał Staples, znajduje się w sąsiedztwie
znanych z przestępczości dzielnic, zamieszkanych głównie
przez czarnoskórych. Tak więc jeśli myśleć w terminach
statystycznych, zastosowanych do całych grup ludzi -
mężczyźni i kobiety, czarni i biali - tendencje stereotypo-
we nie są koniecznie błędami. Problem powstaje wtedy,
gdy ludzie postanawiają działać na podstawie owych ste-
reotypów w przypadkach, kiedy nie mają one żadnych
podstaw, prowadząc do -jak nazywa to Banaji - „przypi-
sywania winy przez skojarzenie", zamiast na podstawie
czyjegoś zachowania: osoby postrzegane są negatywnie,
ponieważ należą do jakiejś grupy społecznej, a nie dlate-
go, że mają takie, a nie inne cechy lub zachowują się w ten,
a nie inny sposób.
Aktywizowane stereotypy zniekształcają nie tylko to, jak
myślimy i jak się zachowujemy, ale także wpływają na to,
co zapamiętujemy. Jeśli powiem, że Julian jest artystą, jest
twórczy, porywczy, hojny i odważny, prawdopodobnie
najlepiej zapamiętacie dwie pierwsze cechy, które pasują
do stereotypu artysty, niż pozostałe dwie. które nie są
z owym stereotypem silnie związane. Jeśli powiem wam,
że Julian jest skinheadem i wymienię kilka jego cech, znów
łatwiej zapamiętacie, że jest buntowniczy i agresywny, niż
że ma szczęście i jest skromny. To zniekształcenie zgod-
ności pojawia się szczególnie wtedy, gdy ludzie mają silny
stereotyp dotyczący jakiejś grupy społecznej. Na przykład
osoba o zdecydowanych uprzedzeniach rasowych będzie
znacznie lepiej pamiętać te cechy podane w opisie Ame-
rykanina afrykańskiego pochodzenia, które pasują do ste-
reotypu, i znacznie gorzej pamiętać zachowania i cechy,
które do tego stereotypu nie pasują. Taka tendencja two-
rzy samonapędzający się cykl, w którym zniekształcenia
stereotypowe powodują przypominanie potwierdzających
je incydentów, co z kolei wzmacnia owe stereotypy.
Zniekształcenia stereotypowe często pojawiają się wte-
dy, gdy nie czynimy specjalnych wysiłków, by zauważyć jed-
nostkowe, szczególne cechy danej osoby, gdyż nasz umysł
w danym momencie zajęty jest czymś innym. W kontrolo
wanych eksperymentach tendencje stereotypowe ujawniają
się najsilniej, gdy ludziom daje się do rozwiązania trudne
zadania do wykonania i jednocześnie prosi o ocenę wra-
żenia, jakie wywołuje w nich dana osoba. Największe praw-
dopodobieństwo, że zapamiętasz, iż Julian-artysta jesi
twórczy i porywczy, a zapomnisz, że jest hojny i odważny,
istnieje wtedy, gdy podczas pierwszego z nim spotkania
twoja uwaga zaprzątnięta jest przyszłymi zobowiązaniami
czy nadchodzącym egzaminem. Kiedy zaś można poświe
cić osobie Juliana więcej wysiłku poznawczego, prawdo
podobieństwo zapamiętania informacji niezgodnych ze
stereotypem jest znacznie większe. Jeśli zauważymy, że Ju
lian wydaje się, na przykład, bardzo zrównoważony, byc
może zaczniemy się zastanawiać, dlaczego tak bardzo różni
się od naszych stereotypowych oczekiwań, że artyści są po
rywczy. W wyniku takiego kodowania rozbudowującego
informację, które potrzebne jest do rozwiązania owej nie-
zgodności, później lepiej będziemy pamiętać zrównowa
żony sposób bycia Juliana.
Kiedy zdarzenia przebiegają w sposób, który nie zga-
dza się z naszymi oczekiwaniami opartymi na stereotypach
i ogólnej wiedzy o świecie, może się okazać, że nasza pa

240
mięć fabrykować będzie incydenty, które nie miały miej-
sca, a które podporządkowują zawartość naszej pamięci
oczekiwaniom. Rozważmy dwie wersje historii mężczyzny
o imieniu Bob, który bardzo chce poślubić swą dziewczy-
nę, Margie, ale nie chce mieć dzieci i boi się, jak Margie
zareaguje, kiedy jej o tym powie. W jednej wersji Margie
okazuje się bardzo zadowolona z tego, że Bob nie chce
mieć dzieci, gdyż zgadza się to z planami jej kariery.
W drugiej wersji Margie jest przerażona, bo bardzo chce
mieć dzieci. Rozważmy teraz dwa możliwe zakończenia:
Bob i Margie pobierają się i Bob i Margie rozstają się.
Gdybyś przeczytał, że Margie była zachwycona wyzna-
niem Boba, to na podstawie swojej ogólnej wiedzy o związ-
kach między dwojgiem ludzi oczekiwałbyś planowania
ślubu i byłbyś prawdopodobnie zaskoczony, gdyby się
okazało, że jednak się rozstali. Jednak jeślibyś przeczytał
0 przerażeniu Margie na wieść, że Bob nie chce mieć
dzieci, oczekiwałbyś rozstania i byłbyś zdziwiony, gdyby
jednak się pobrali. W badaniach, w których użyto podob-
nych opowiadań, okazało się, że ludzie po przeczytaniu
zakończenia nie pasującego do całej historii często błęd-
nie pamiętali kluczowy incydent tak, by zakończenie na-
brało sensu. Na przykład uczestnicy badania po informa-
cji o przerażeniu Margie, a potem przeczytaniu, że Bob
1 Margie się pobrali, twierdzili błędnie: „Najpierw się
rozstali, ale potem, po przedyskutowaniu sprawy, uświa-
domili sobie, że miłość jest najważniejsza." Z kolei uczest-
nicy badania, którzy przeczytali, że Margie była zadowo-
lona, że Bob nie chce mieć dzieci, a potem, że się rozstali,
wymyślali nowe incydenty: „Były jakieś problemy z jed-
nym z ich rodziców", albo pamiętali wręcz, że „Bob
i Margie n i c z g a d z a l i s i ę co do tego, czy chcą
mieć dzieci."
Podobnie jak Ministerstwo Prawdy w Orwcllowskim
Roku 19H4 zmieniało historię, by pasowała do leraźnici
szych celów, nasza ogólna wiedza zniekształca pamięć
w taki sposób, by zgadzała się z bieżącymi spostrzeżenia-
mi i oczekiwaniami. W Roku 1984 odpowiedzialność za po-
prawki i tworzenie historii spoczywała na ramionach pra-
cowników Ministerstwa Prawdy, takich jak bohater powie-
ści Winston Smith. W świecie pamięci poprawki wydają
się związane z działaniem jednego z najbardziej zadziwia-
jących podsystemów ludzkiego mózgu.

PODŁOŻE ZNIEKSZTAŁCEŃ

W końcu lat 60. neuropsychologowie opisali zaskakujący


zespół zaburzeń, który natychmiast pobudził wyobraźnię
zarówno naukowców, jak i szerszej publiczności. Po ope-
racji rozdzielenia lewej i prawej półkuli mózgu w celu za
pobieżenia konsekwencjom nieuleczalnej epilepsji - tzw
rozszczepienia mózgu - pacjenci zachowywali się tak, jak-
by mieli dwa mózgi w jednym ciele. Lewa półkula odpo
wiedzialna była za język i symbole, natomiast prawa była
wyspecjalizowana w przetwarzaniu informacji niewerbal-
nych, takich jak wyobrażenia czy informacje przestrzen-
ne. Niezależnie od tego, że podczas zwykłych konwersacji
i interakcji społecznych pacjenci owi wydawali się zupeł
nie normalni, dokładniejsze testy psychologiczne pokaza
ły, że w pewnych sytuacjach jedna z półkul może przetwa
rzać przychodzące informacje bez świadomości tego, cze-
go doświadcza druga.
Mimo że lewa półkula nie wie, co dzieje się w prawej,
może tworzyć całkiem pomysłowe wyjaśnienia i racjonali
zacje dziwnych sytuacji będących wynikiem operacyjnego
rozdzielenia półkul. Naukowiec z Uniwersytetu Darł
mouth, Michael Gazzaniga, który zapoczątkował wiele stu
diów nad pacjentami z rozszczepionym mózgiem, jess
autorem pomysłowych procedur eksperymentalnych stwa

242
rzających konflikty między prawą i lewą półkulą. Badania
te ujawniają niezwykłą zdolność lewej półkuli do tworze-
nia wyjaśnień i racjonalizacji. Na przykład gdy do pola
wzrokowego odbieranego przez prawą półkulę podana
została komenda „idź", czego lewa półkula nie była świa-
doma, pacjent wykonywał polecenie. Zapytany, dlaczego
zaczął iść, pacjent - pozostawiony na łasce swej „werbal-
nej", lewej półkuli - twierdził, że chciał sobie przynieść coś
do picia. W innej, klasycznej już dziś demonstracji, Gaz-
ząjiiga pokazał prawej półkuli pacjenta obrazek pokryte-
go śniegiem domu, natomiast lewej kurzą łapkę. Pacjent
miał za zadanie wybrać (spośród kilku możliwości) rysu-
nek mający związek z tym, co przed chwilą widział. Prawa
ręka pacjenta (kontrolowana przez lewą półkulę) wskazy-
wała koguta, który najbardziej pasował do kurzej łapki,
podczas gdy lewa ręka (kontrolowana przez prawą półku-
lę) wybierała szuflę do odgarniania śniegu, która najbar-
dziej pasowała do obrazka zaśnieżonego domu. Pacjent,
w obliczu dziwnego faktu, że jego dwie ręce wskazują na
zupełnie różne rzeczy, szukał wyjaśnienia w swej lewej,
związanej z językiem, półkuli (która nie miała żadnych
informacji dotyczących sceny zimowej prezentowanej tyl-
ko półkuli prawej) i natychmiast je podawał. Wybrał szu-
flę, twierdził, gdyż można jej użyć do czyszczenia kurnika!
Nieświadoma tego, że lewa ręka pacjenta wybrała szuflę
z powodu sceny zimowej prezentowanej do niewerbalnej,
prawej półkuli, lewa półkuia z dużą pewnością siebie - choć
błędnie - generowała wyjaśnienie, które sprawiało, że
dziwaczny wybór nabierał sensu.
Na podstawie tych i podobnych obserwacji Gazzaniga
postulował, że lewa półkula zawiera coś w rodzaju „inter-
pretatora", który nieustająco konsultuje się z ogólną wie-
dzą i pamięcią przeszłych doświadczeń, by porządkować
nasz świat psychologiczny. Proces taki może być przyczy-
ną podobnych zniekształceń pamięci jak te, które opisy-

243
„ V Ł V oiuvj w imiicjs/ym rozaziaie. JNa przykład Gaz
zaniga i jego współpracownica Elizabeth Phelps pokazy-
wali pacjentom z rozszczepionym mózgiem sekwencje slaj-
dów przedstawiające codzienne czynności, takie jakie
wykonuje człowiek wstający rano do pracy. Później testo-
wali, co prawa i lewa półkula zapamiętały, przedstawiając
epizody prezentowane wcześniej na slajdach - takie jak
mężczyzna patrzący na budzik - oraz nowe zdarzenia, któ-
re nie miały nic wspólnego z wcześniej prezentowanymi
sekwencjami, np. ten sam mężczyzna naprawiający tele-
wizor. Najważniejsze jednak było zapytanie każdej z pół-
kul o incydenty, które pasowały do stereotypu (czy sche
matu) porannego wstawania do pracy, lecz które nie były
prezentowane w oryginalnej sekwencji slajdów - na przy-
kład mężczyzna siedzący na łóżku, myjący zęby i tym po-
dobne.
Lewa półkula często błędnie rozpoznawała nowe incy
denty, które były zgodne ze schematem, podczas gd\
prawej nie zdarzało się to prawie nigdy. Prawdopodobnie
znów jest to sprawka „interpretatora" w lewej półkuli,
mającego tendencję do odpowiadania na podstawie ogól-
nej wiedzy o czynnościach, które zwykle wykonywane są.
kiedy wstajemy rano do pracy. Mimo że odpowiedzi lewej
półkuli były sensowne - ludzie przeważnie rzeczywiście
przed wstaniem siadają na łóżku i myją rano zęby - to
były błędne w odniesieniu do tego konkretnego pokazu
slajdów.
Podobieństwo tego zjawiska do opisanego wcześniej
zniekształcenia stereotypowego jest uderzające. Interpre
tator w lewej półkuli polega na wnioskowaniu, racjonali
zacjach i generalizacjach, próbując odnieść do siebie prze
szłość i przyszłość. W procesie tym nie są mu też prawdo
podobnie obce zniekształcenia wynikające ze złudzeń
zgodności i zmiany, efekt znajomości wyniku oraz znie-
kształcenia egocentryczne. Interprclator ma za zadanie

244
wprowadzanie porządku, pozwalając pogodzić nasze obec-
ne postawy z przeszłymi zachowaniami i uczuciami, co
pomaga wytworzyć pocieszające poczucie, że zawsze
w gruncie rzeczy wiedzieliśmy, iż coś potoczy się tak, jak
się potoczyło, i zachować dobrą opinię o samym sobie. Jed-
nak przez to stwarza też możliwość poprowadzenia naszej
świadomości drogą złudzeń. Kiedy powierzchowne,
uproszczone wyjaśnienia i racjonalizacje oferowane przez
interpretatora powodują znaczne zniekształcenia, które nie
pozwalają nam zobaczyć samych siebie w realistycznym
świetle, nie uczymy się na błędach i jesteśmy narażeni na
powtarzanie swoich porażek w przyszłości.
Na szczęście interpretator z lewej półkuli jest równo-
ważony przez podsystemy w półkuli prawej, bardziej wraż-
liwe na rzeczywiste ograniczenia świata zewnętrznego.
Wybadaniu pamięci przeprowadzonym przez Phelps i Gaz-
zanigę prawa półkula „przyznawała się do pamiętania tyl-
ko tych zdarzeń, których naprawdę doświadczała, i pra-
wie nigdy nie zdarzało jej się rozpoznać jako znanego
wydarzenia, które nie miało miejsca". W badaniach
z wykorzystaniem czynnościowego rezonansu magnetycz-
nego, przeprowadzanych w mojej pracowni przez Wilmę
Koutstaal, odkryliśmy, że część kory wzrokowej w prawej
półkuli jest wrażliwa na to, czy obiekt prezentowany przy
dwóch różnych okazjach jest identyczny (np. ten sam ob-
razek stołu) i reaguje inaczej, gdy prezentowany obiekt jest
tylko podobny (np. obrazki dwóch różnych stołów). Nato-
miast lewa półkula reaguje właściwie tak samo na obiekty
jidentyczne i na obiekty podobne.
Skłonność prawej półkuli do reagowania na dosłowne,
konkretne własności bodźców może służyć powstrzymywa-
niu jej bardziej ekspansywnej i skłonnej do popełniania
błędów sąsiadki. W książce Orwella Ministerstwo Praw-
dy, będąc instytucją władzy absolutnej, nie miało żadnych
sił kontrujących jego działania, czego rezultatem była tra-

245
gedia państwa totalitarnego. Pozostawiony samemu sobie,
nasz lewopółkulowy interpretator doprowadziłby prawdo-
podobnie do podobnie koszmarnego stanu indywidualne-
go umysłu: nieskorygowane zniekształcenia i racjonaliza-
cje mogłyby wtrącić nas w bezdenną otchłań własnych
urojeń. Na szczęście dla naszego gatunku, mózg ludzki
stworzył system mechanizmów gwarantujących zachowa-
nie równowagi, których brak było w koszmarze Orwella.
Mimo to jednak różne formy zniekształceń są tak głęboko
zakorzenione w ludzkim poznawaniu, że nie istnieje wiele
skutecznych sposobów ich przezwyciężania lub unikania.
Być może najlepsze, co możemy zrobić, to po prostu przy-
znać, że nasza wiedza, przekonania i uczucia mogą wpły-
wać na pamięć zdarzeń z przeszłości i kształtować nasze
obecne wrażenia dotyczące ludzi i przedmiotów. Dzięki
odpowiedniej czujności i rozpoznaniu możliwych źróde)
przekonań zarówno o przeszłości, jak i o teraźniejszości,
możemy zmniejszyć zniekształcenia pojawiające się wte-
dy, gdy pamięć staje się pionkiem w grze swoich władców.
Rozdział 7

GRZECH UPORCZYWOŚCI

Pewnego pogodnego popołudnia w październiku 1986 roku


zachwycony tłum kibiców dopingował swą drużynę Cali-
fornia Angels wygrywającą właśnie z drużyną Red Sox
z Bostonu w mistrzostwach Ligi Amerykańskiej w basebal-
lu. W dziewiątej rundzie szóstej rozgrywki turnieju druży-
na kalifornijska miała - wydawałoby się - niepodważalną
przewagę: wygrywali już 5 do 2, a potrzebowali tylko jed-
nego zwycięstwa, by wygrać cały turniej. Ale drużyna Red
Sox nagle zerwała się do walki, zmniejszyła różnicę na 5 do
4 i zdołała ustawić biegacza na pierwszej bazie przy dwóch
autach przeciwnika. Chcąc szybko skończyć grę, trener
Angelsów Gene Mauch wystawił rewelacyjnego miotacza,
Donnie Moore'a, by stawił czoło początkującemu pałka-
rzowi, Dave'owi Hendersonowi. Moore szybko rzucił dwie
dobre piłki, których Henderson nie trafił. Kiedy wyraźnie
przytłoczony Henderson ledwo uderzył piłkę, by uniknąć
wypadnięcia z gry po trzech chybionych piłkach, kibice
i gracze Angelsów już zaczęli świętować. Jednak wtedy
Henderson, wbrew wszelkim szansom, uderzył następną
piłkę rzuconą przez Moore'a głęboko na lewą stronę pola,
co pozwoliło mu spokojnie zaliczyć wszystkie bazy (w base-
ballu nazywa się to „home run"). Okazało się, że był to
moment decydujący. Moore, jego koledzy z drużyny oraz
tłumy na widowni z niedowierzaniem patrzyli, jak Hender-
son truchcikiem pokonuje kolejne bazy. Angelsi nie /do-
łali już odrobić straconych punktów i drużyna Red So.\
awansowała do World Series.
Czas mijał, gracze i kibice Angelsów w końcu pozbierali
się po tej porażce. Ale nie Donnie Moore. Ciągle nawie-
dzało go i przytłaczało wspomnienie „home run" Hender-
sona. Mimo że koledzy z jego drużyny próbowali przypo-
mnieć mu o wszystkich meczach, które wygrali dzięki nie-
mu w trakcie całego sezonu, Moore pamiętał tylko ter,
decydujący rzut, winiąc się za porażkę drużyny. Kibice
i media przyczynili się do umocnienia wyrazistego wspo-
mnienia przez ciągłe powracanie do tej sceny. Niezdolny
uwolnić się od niego Moore pogrążał się w depresji, która
zaczęła niszczyć jego małżeństwo i karierę. W lipcu 198ci
roku nastąpił tragiczny koniec. Jak donosiła agencja Asso-
ciated Press: „Torturowany przez wspomnienie jednego
rzutu i nieszczęśliwy z powodu kończącej się kariery i pro-
blemów małżeńskich, były miotacz drużyny California An-
gels, Donnie Moore, najpierw strzelił wielokrotnie do swej
żony, a następnie zastrzelił siebie - donosi policja." Agent
Moore'a, Dave Pinter, komentował: „Nawet gdy mu mówi-
liśmy, że jeden rzut nie decyduje o całym sezonie, nie mógł
tego przeboleć. Ten «home run» go zabił."
Mimo że upadku Moore'a nie można chyba przypisać
wyłącznie temu jednemu incydentowi, jego los jest drama-
tycznym przykładem siódmego i prawdopodobnie najbar-
dziej destrukcyjnego grzechu pamięci: uporczywości.
W odróżnieniu od nietrwałości, roztargnienia czy zablo-
kowania, polegających na zapominaniu informacji czy
zdarzeń, które chcielibyśmy pamiętać, uporczywość pole-
ga na ciągłym przypominaniu sobie rzeczy, które chcieli-
byśmy zapomnieć. Czasem uporczywość jest tylko irytują-
ca. Wszyscy na pewno doświadczyliśmy jej, kiedy powra-
cała do nas ciągle ta sama piosenka czy melodia. Na
początku może się to nawet wydawać zabawne, ale w miarę
upływu czasu męczymy się tym, że ciągle słyszymy ten sani

248
kawałek i usiłujemy wyrzucić go ze świadomości. Czasem
takie uporczywe wspomnienia mogą odciągać nas od waż-
niejszych zajęć. Pamiętam, jak się denerwowałem, kiedy
w szkole średniej podczas egzaminu ciągle słyszałem
w głowie ulubioną piosenkę Led Zeppelin, przez co zu-
pełnie nie mogłem się skoncentrować. Laurie Gordon, stu-
dentka uczęszczająca na moje seminaria, opowiadała o po-
dobnym irytującym zdarzeniu i o tym, jakie kroki podjęła,
by mu zapobiec:

Na końcowy egzamin pozwolono nam przynieść jedną stronę no-


tatek. Na marginesie zostało mi trochę miejsca, zapisałam więc słowa
pięciu ulubionych piosenek, by nie znaleźć się w sytuacji z wczorajsze-
go egzaminu, kiedy nie mogłam się skoncentrować, bo ciągle słysza-
łam w głowic pewną denerwującą piosenkę. Podczas egzaminu mo-
głam ją zablokować dzięki patrzeniu na słowa innych piosenek, zapi-
sane obok notatek.

Mimo że jest to irytujące, owo zjawisko melodii „grają-


cej" w naszej głowie zdarza się raczej rzadko, nie ma po-
ważniejszych konsekwencji i można z nim sobie skutecznie
poradzić za pomocą takich technik jak użyta przez Gordon.
Jednak taki rodzaj uporczywości, jaki doprowadził do zgu-
by Donniego Moore'a, jest o wiele groźniejszy. Chociaż
historia Moore'a jest niezwykła, dobrze ilustruje podstawo-
we pole działania uporczywości. Są nim uczucia rozczaro-
wania, żalu, porażki, smutku i traumy. Doświadczenia, któ-
re powracają ciągle w naszej pamięci, mimo że rozpaczli-
wie staramy się ich pozbyć, często dotyczą naszego obrazu
„ja" i tego, kim chcielibyśmy być, czasem zaś mu zagrażają.

GORĄCE WSPOMNIENIA

Uporczywość jest silnie związana z naszym życiem emo-


cjonalnym, więc by zrozumieć ten siódmy grzech, musimy
przyjrzeć się dokładniej relacji między emocjami i pamię-

24 1 )
cią. Zarówno codzienne doświadczenie, jak i badania la-
boratoryjne wskazują, że naładowane emocjonalnie wspo-
mnienia są lepiej pamiętane niż wspomnienia nie mające
takiego ładunku. Emocje działają już w momencie powsta-
wania śladu pamięciowego, kiedy to uwaga i elaboracja de-
cydują, czy dane doświadczenie będzie zapamiętane, czy
raczej nie. Z przypadków roztargnienia widać, że kiedy nie
zwrócimy dostatecznej uwagi na jakąś informację lub nie
zakodujemy jej w odpowiednio rozbudowany sposób,
mamy niewielkie szansę, by ją potem pamiętać.
Doświadczenia pokazują, że informacja o ładunku
emocjonalnym przyciąga uwagę szybko i automatycznie.
W elegancki sposób ilustruje to eksperyment, w którym
wykorzystano wariant słynnego „efektu Stroopa". Napisz
słowo „żółty" na żółto, „czerwony" na niebiesko, a „zie-
lony" na czarno, a potem spróbuj nazwać kolory tuszu,
którym owe słowa są napisane. Zauważycie zapewne, że
w przypadku „niebieskiego" i „czarnego" zabiera to wię-
cej czasu niż w przypadku „żółtego", dlatego, że nie
można powstrzymać się przed analizą na poziomie zna-
czenia słów „czerwony" i „zielony", co koliduje z nazwa-
mi kolorów, które usiłujesz wymienić. Podobne zjawisko
może wystąpić w przypadku słów będących nazwami
emocji, takich jak „smutny" czy „radość": w porównaniu
z takimi słowami jak „mokry" nazywanie kolorów, któ-
rymi napisano zarówno pozytywnie, jak i negatywnie sło-
wa, zajmuje więcej czasu. Słowa, które są nazwami emo-
cji, wydają się automatycznie przyciągać uwagę, co prze
szkadza w nazywaniu kolorów. W ułamku sekundy, jaki
zabiera przeczytanie słowa, jego znaczenie emocjonalne
jest wydobyte i ocenione, determinując sposób nazwani.!
i zakodowania.
Po tej pierwszej automatycznej ewaluacji znaczeniY
emocjonalnej informacji podlega ocenie w świetle naszych
bieżących celów i zainteresowań. Cele mogą być za równe

250
krótkoterminowe -jak spowodowanie wypadnięcia pałka-
rza z gry, by zakończyć mecz baseballowy - lub długoter-
minowe - jak poprawne granie przez cały sezon basebal-
lowy, by otrzymać wyższe wynagrodzenie. Kiedy nasze
działania nie pozwalają nam osiągnąć celu - tak jak zda-
rzyło się w przypadku Donniego Moore'a - czujemy smu-
tek, frustrację, rozczarowanie. Kiedy pozwolą - przypuść-
my, że Donnie Moore pokonałby Dave ; a Hendersona -
czujemy się szczęśliwi, czasem nawet wpadamy w euforię.
Kiedy odnosimy bieżące doświadczenie do naszych celów
krótko- lub długoterminowych, dokonujemy pewnego ro-
dzaju refleksji i analizy - rozbudowanego kodowania -
które pomaga utrwalić ślad pamięciowy tego doświadcze-
nia.
Mimo że pamięć zdarzenia emocjonalnego zwykle zy-
skuje zarówno na automatycznej ocenie wstępnej, jak i na
późniejszej refleksji, jest z tym związany także pewien
koszt. Rozważmy sytuację świadka napadu na bank. Ucie-
kając, złodziej wymachuje pistoletem. Czując strach, świa-
dek natychmiast koncentruje się na broni. W związku z tym
może później odtworzyć z pamięci szczegółowy wygląd
pistoletu, ale gdy policja zapyta, jak wyglądał rabuś, świa-
dek może sobie przypomnieć tylko niejasny obraz jego
twarzy - zbyt mało, by pomóc w śledztwie. Psychologowie
nazywają to zjawisko „koncentracją na broni". Emocjonal-
nie pobudzający obiekt przyciąga automatycznie uwagę,
nie zostawiając wiele środków poznawczych, by zakodo-
wać resztę sceny. Eksperymenty pokazały, że zazwyczaj
ludzie pamiętają dobrze centralny punkt emocjonalnie
nacechowanego zdarzenia kosztem pamięci szczegółów
drugorzędnych.
Korzyści wynikające z pobudzenia emocjonalnego dla
późniejszego przywołania pamięciowego istnieją zarów-
no w przypadku wydarzeń negatywnych, jak i pozytyw-
nych: pamiętamy więcej wzlotów i upadków naszego ży-

25!
cia niż codziennych zdarzeń. Pozytywne doświadczenia,
tak samo jak negatywne, pamiętane są bez naszej woli
i często uporczywie powracają. Około 90 procent studen-
tów, którzy zapisywali emocjonalnie nacechowane zda-
rzenia w prowadzonych dziennikach, twierdziło, że póź-
niej doświadczali natrętnych wspomnień owych wydarzeń
zarówno pozytywnych, jak i negatywnych i że im bardziej
emocjonalnie naznaczone było wydarzenie, tym częściej
powracało. Różnica polega oczywiście na tym, że powra-
canie wspomnienia pozytywnego witamy z przyjemnością
- lubimy wygrzewać się w blasku niedawnego sukcesu
zawodowego czy sportowego lub romantycznego spotka-
nia - podczas gdy wspomnienia negatywne są po prostu
intruzami.
Psychologowie od dawna spierają się, które zdarzenia
- pozytywne czy negatywne - są lepiej pamiętane. Mimo
że jak dotąd niewiele jest danych eksperymentalnych do-
tyczących tego problemu, badania przeprowadzone w mo-
jej pracowni przez Kevina Ochsnera ujawniły intrygującą
różnicę jakościową. Ochsner przedstawił studentom uni-
wersytetu serię fotografii pozytywnych, negatywnych
i neutralnych, tj. przedstawiających np. uśmiechnięte dziec-
ko, zniekształconą twarz lub zwykły budynek. Uczestnicy
badania mieli następnie rozpoznać, które fotografie wi-
dzieli. Okazało się, że rozpoznają trafniej fotografie po-
zytywne i negatywne niż neutralne i między tymi dwoma
pierwszymi rodzajami nie było prawie różnicy. Ale kiedy
Ochsner spytał uczestników, dlaczego twierdzą, że widzieli
już daną fotografię, zaczęły ujawniać się różnice między
pamięcią zdjęć pozytywnych i negatywnych. Rozpoznając
zdjęcie pozytywne, osoby badane twierdziły, że zdjęcia po
prostu wydają się znajome, natomiast rozpoznając ncga
tywne, mówili o szczegółowych specyficznych wspomnie-
niach tego, co czuli i myśleli, kiedy patrzyli pierwszy raz
na dane zdjęcie. Jeśli rzeczywiście jest tak, że zdarzeni;]

252
negatywne pamiętamy dokładniej niż pozytywne, istnieje
ryzyko, że będą do nas uporczywie powracać bolesne szcze-
góły tych doświadczeń, które najbardziej chcielibyśmy
zarjpflinieć.

GDY WSPOMNIENIE BOLI

Prawdopodobieństwo tego, że będziemy chronicznie na-


wiedzani przez jakieś nieprzyjemne wspomnienie, zależy
częściowo od tego, co stanie się po nim. W miarę upływu
czasu ukłucie bólu związane z negatywnymi wydarzenia-
mi staje się mniej dotkliwe. Wszyscy przeżyliśmy kiedyś
trudne chwile - śmierć kogoś bliskiego, odrzucenie przez
kochanka, porażkę w pracy - wydarzenia, które przyspa-
rzały nam cierpień jeszcze przez długie dni i tygodnie.
Krótko po takim wydarzeniu będziemy ponownie je prze-
żywać, stając się chwilowo nieobecni duchem w bieżącej
rzeczywistości, jednak w końcu ten pierwotny ból male-
je. Najnowsze dane wskazują, że emocje negatywne praw-
dopodobnie tracą swoją moc nawet szybciej niż pozytyw-
ne. W pewnym badaniu poproszono studentów, by zapi-
sywali w dziennikach codzienne doświadczenia, oceniali,
na ile były one przyjemne, oraz opisywali inne ich cechy,
a następnie próbowali przypomnieć sobie owe doświad-
czenia i związane z nimi emocje w różnych odstępach
czasu, zaczynając od trzech miesięcy, a kończąc na czte-
rech latach od zapisywania. Okazało się, że pamięć nie-
przyjemnych zdarzeń blakła szybciej niż pamięć wydarzeń
przyjemnych.
Normalne wygaszanie bolesnych doświadczeń może
być spowolnione przez czynniki, które przypominają nam
trudne chwile. Wielki pisarz Gabriel Oarcfa Marquez
zaczyna tym zjawiskiem jedną ze swych powieści Miłość
w czasach zarazy. „To było nieuniknione: zapach gorzkich
migdałów przypominał mu zawsze los trudnych miłości.'
Ciągłe przypominanie może wzmocnić pamięć przykrych
szczegółów do tego stopnia, że stanie się to nie do znie-
sienia. Reporterzy, kibice i media całymi miesiącami
męczyli Donniego Moore'a wspomnieniami „home run"
Hendersona, co nie pozwoliło mu znaleźć ukojenia w na-
turalnym procesie słabnięcia śladu pamięciowego. Jego
kolega z drużyny, Brian Downing, oskarżał dziennikarzy
że ciągle przypominali Moore'owi to zdarzenie. „Zruj-
nowaliście człowiekowi życie przez jeden rzut - komen-
tował z pretensją, po otrzymaniu wiadomości o samobój-
stwie Moore'a. - Słuchaliśmy i czytaliśmy o tym jednym
jedynym rzucie."
Czynniki przypominające nieprzyjemne zdarzenia mogą
także spowodować, że zaczniemy angażować się w coś, co
psychologowie nazywają „myśleniem kontrfaktycznym" -
czyli generować alternatywne scenariusze tego, co się
mogło lub powinno było wydarzyć. Każdy, kto kiedykol-
wiek inwestował na giełdzie, na pewno zna moc myślenia
kontrfaktycznego. Siedzisz cenę pewnych obiecujących
akcji, która stale rośnie. Wreszcie zdobywasz się, by zain-
westować, i w krótkim czasie twoje najgorsze obawy się
sprawdzają: następuje korekcja rynku i w ciągu kilku dni
tracisz 20 procent zainwestowanych pieniędzy. Patrząc
bezradnie na spadającą wartość akcji, zaczynasz żałować
swego pochopnego działania. Gdybyś tylko był trochę
bardziej cierpliwy i przeczekał załamanie rynku, wyrzucasz
samemu sobie, wspominając momenty poprzedzające two-
ją decyzję o zainwestowaniu pieniędzy. Budzisz się w no
cy, rozpamiętując tę decyzję, wyobrażając sobie, jak bar
dzo byłbyś szczęśliwy, gdybyś poczekał jeszcze jeden cz\
dwa dni. Takie „gdybanie" często prowadzi do efektu zna
nego wyniku, o jakim pisaliśmy w rozdziale 6.
Mnie samemu też zdarza się takie myślenie kontrfak
tyczne. Jeden z nieprzyjemnych incydentów, który je wy

254
wołał, zdarzył się podczas niedawnej podróży na konfe-
rencję na Florydzie w środku zimy. Miałem wrócić do
Bostonu w piątek w nocy, ale usłyszałem w radio, że nad-
ciągają burze śnieżne, które na pewno spowodują odwo-
łanie lotów. Musiałem zdecydować: czy skrócić pobyt o je-
den dzień i spróbować dotrzeć do domu przed burzami,
czy przeczekać złą pogodę na północy, wygrzewając się
przez parę dni na florydzkim słońcu? Po pewnym waha-
niu wybrałem tę pierwszą opcję. Moja strategia prawie za-
działała: dostaliśmy pozwolenie na lądowanie w Bostonie
i wydawało się, że dotrę do domu, zanim rozpętają się
burze. Jednak nagle warunki się pogorszyły i pilot nie
zdołał wylądować, polecieliśmy więc na lotnisko w Maine,
gdzie nastąpiło awaryjne lądowanie. Tam dopiero rozpo-
częła się moja osiemnastogodzinna odyseja: czekanie,
ponowna próba lądowania w Bostonie, przekierowanie na
lotnisko Kennedy'ego w Nowym Jorku i w końcu nocna
jazda samochodem do Bostonu z kilkoma innymi zdener-
wowanymi pasażerami. Dlaczego nie zostałem, by powy-
grzewać się spokojnie na słońcu? Ciągle zadawałem sobie
to pytanie, gdy sytuacja ulegała pogorszeniu. Myśląc
o chwili, w której zdecydowałem się prześcignąć burzę, wy-
obraziłem sobie siebie samego telefonującego do biura linii
lotniczych i podejmującego - jak okazało się poniewcza-
sie - jedyną słuszną decyzję pozostania na Florydzie tro-
chę dłużej.
Uporczywe myślenie kontrfaktyczne jest tym bardziej
dotkliwe, kiedy człowiek uważa, że mógł lub powinien był
zrobić coś, by zapobiec niepożądanemu zdarzeniu. Na
przykład przyjaciół i krewnych osób, które popełniły sa-
mobójstwo, często nękają myśli, co mogli zrobić, by nie
doszło do tragedii. „Niektórzy winią się za to, że nie po-
mogli w odpowiednim czasie - mówi brytyjski specjalista
w dziedzinie samobójstw, Mark Williams - i nieustannie
zastanawiają się, co mogli zrobić, by powstrzymać samo-
bójce." Nawet kiedy bliska osoba umiera w wyniku nie-
uleczalnej choroby, pogrążona w żałobie rodzina „ciągle
rozpamiętuje wydarzenia poprzedzające śmierć, często
wciąż na nowo wspominając sam koniec tak, jakby mogli
dzięki temu odwrócić lub zmienić bieg zdarzeń". Pewna
wdowa, nękana przez taki właśnie typ myślenia warunko-
wego, tak je opisuje: „Ciągle przypominam sobie ostatni
tydzień w szpitalu. Tak jakby w moim umyśle pozostał}
zdjęcia tych zdarzeń." Owe codzienne odczucia potwier
dzane są przez badania naukowe, w których wykazano, że
wydarzenia negatywne częściej prowadzą do owego warun-
kowego myślenia typu „gdybym tylko..." niż wydarzenia po-
zytywne.
Tak tragiczne wydarzenia jak śmierć kogoś bliskiego pra
wie zawsze wywołują uporczywe myślenie kontrfaktyczne
Jednak reakcja na inne rozczarowania i porażki nie musi
być taka. Zależy ona, przynajmniej w pewnym stopniu, od
przeszłych doświadczeń, które kształtują nasz obraz same
go siebie. Nawet ciągłe przypominanie nieprzyjemnego
zdarzenia nie musi wcale prowadzić do uporczywego gdy
bania czy do stanu, w jakim pogrążył się Donnie Moore.
Weźmy na przykład przypadek Jeana Van de Velde. Ten -
przedtem nieznany - francuski golfista przyciągnął uwage
świata sportu w lipcu 1999, kiedy to nieoczekiwanie pro
wadził w ostatniej rundzie prestiżowego turnieju British
Open. Do końca rundy pozostał tylko ostatni, osiemnast\
dołek i wydawało się, że zwycięstwo mającego trzypunk
tową przewagę Van de Velde'a jest już przesądzone. Tył
ko kompletna katastrofa mogła go powstrzymać. Nagle
jednak Van de Veldc zaczął grać fatalnie: wybijał piłkę n.i
odległe obszary porośnięte krzewami lub do wody. Milio
ny kibiców golfowych z niedowierzaniem patrzyło, jak
osiemnasty dołek kończy się wynikiem osiem, czyli tr/\
powyżej par. Van de Velde znalazł się w sytuacji potrójne
go remisu i w dogrywce przegrał turniej. Był to przykład

25 r.
najbardziej spektakularnej porażki lidera w historii pro-
fesjonalnego golfa.
Analizując ogrom klęski, następnego dnia artykuły lon-
dyńskich gazet przewidywały, że gorzkie wspomnienie tego
załamania będzie dręczyć Van de Velde'a przez resztę
życia. Tak się jednak nie stało. Mimo że przez kilka dni po
porażce Van de Velde był wstrząśnięty i rozczarowany, nie
stał się więźniem koszmarnych wspomnień, tak jak Don-
nie Moore. Nie nękało go też rozpamiętywanie, co mógł-
by lub powinien był zrobić, rozgrywając ostatni dołek.
Zamiast tego wyjaśnił powody kontrowersyjnych decyzji
dotyczących zagrań - decyzji, które okazały się błędne -
i umieścił to doświadczenie w szerszej perspektywie, twier-
dząc, że golf jest tylko grą i tylko częścią jego życia. Van
de Velde umiał też cieszyć się nagłą popularnością, którą
zyskał dzięki uczestnictwu w turnieju o międzynarodowym
statusie. „Może to mój temperament - mówił w kilka ty-
godni później, kiedy reporterzy pytali go, dzięki czemu tak
dobrze poradził sobie z tą sytuacją i uniknął rozpamięty-
wania nieszczęsnego ostatniego dołka - ale nie żyję prze-
szłością."
Odmienne losy Donniego Moore'a i Jeana Van de
Velde'a wskazują, że długotrwałe, uporczywe rozpamięty-
wanie nie jest nieuniknioną konsekwencją wszelkich nie-
powodzeń. Nasze reakcje na przeciwności losu i to, czy
będziemy nękani przez wspomnienia porażek, zależą od
oceny wydarzeń, w których uczestniczymy. Kompilacja
przeszłych doświadczeń, która wpływa na ocenę bieżących
zdarzeń, nazywana jest przez psychologów „schematem
«jąa",_Taki schemat konstruowany jest przez całe życic
^zawiera wartościowanie cech naszej osobowości. Roz-
strzygnij, czy następujące słowa odnoszą się do ciebie:
smutny, optymistyczny, odnoszący sukcesy, letargiczny.
Oceny takie wymagają konsultacji ze schematem „ja",
który zawiera odpowiednie informacje oparte na indywi-

257
dualnych doświadczeniach i na złożonych obrazach róż-
nych faz twojego życia. Ludzie zdrowi pod względem emo
cjonalnym mają tendencję przypisywania sobie większej
liczby cech pozytywnych niż negatywnych, natomiast lu-
dzie z depresją przypisują sobie więcej cech negatywnych.
Depresja związana jest z wysoce negatywnym schematem
„ja", co prowadzi do chronicznego postrzegania siebie jako
jednostki nieadekwatnej czy niepełnowartościowej.
Wielki rosyjski poeta Aleksander Puszkin w wierszu
Przypomnienie opisał emocje związane z uporczywymi
wspomnieniami, które wzmacniają negatywny schemai
samego siebie:

Kiedy dla śmiertelników ucichną dnia gwary


I noc wpółprzejrzystą szatę
Rozciągając nad głuchej stolicy obszary
Spuszcza sen, trudów zapłatę:
Wtenczas mnie samotnemu rozmyślań godziny
W ciszy leniwo się wleką,
Wtenczas mnie ukąszenia serdecznej gadziny
Bezczynnemu srożej pieką.
Mary wrą w myśli, którą tęsknota przytłacza,
I trosk oblegają roje;
Wtenczas i Przypomnienie w milczeniu roztacza
Przede mną swe długie zwoje.
Ze wstrętem i z przestrachem czytam własne dzieje,
Sam na siebie pomsty wzywam
I serdecznie żałuję i gorzkie łzy leję,
Lecz smutnych rysów nie zmywam.

Negatywny schemat własnej osoby ułatwia powstanie


depresji, gdyż stanowi bogatą sieć informacji, która poma-
ga kodować i później przypominać sobie negatywne zda
rżenia. Kiedy pacjenci z depresją decydują, czy słowa ta-
kie jak „porażka" lub „szczęśliwy" odnoszą się do nich.
pamiętają później więcej słów negatywnych, ale nie wic
cej słów pozytywnych niż osoby zdrowe. Psycholożka z Hai
wardu Patricia Deldin przeprowadziła badania, z których

25 X
wynika, że osoby z depresją mają inny wzorzec aktywno-
ści mózgu podczas kodowania informacji pozytywnych i ne-
gatywnych niż osoby bez depresji. Pacjenci z depresją
wykazywali silniejsze reakcje w odpowiedzi na negatywne
niż na pozytywne informacje i to w większym stopniu niż
w przypadku osób zdrowych. Różnice te, ujawniające się
w owych krótkich momentach, kiedy rodzi się nowy ślad
pamięciowy, prowadzą do sytuacji, w której łatwiej jest
przywołać wspomnienia negatywne, co - z kolei - może
pogłębić depresję. W ten sposób powstaje błędne koło,
z którego trudno się wyrwać.
Nie wiemy, czy Donnie Moore miał wyjątkowo nega-
tywny schemat „ja" i czy to uczyniło go ofiarą uporczywych
wspomnień, nie wiemy też, czy Jean Van de Velde miał
z kolei bardzo pozytywny obraz samego siebie, który uchro-
nił go przed owym siódmym grzechem pamięci. Wiemy
jednak, że pacjenci cierpiący na kliniczną depresję są szcze-
gólnie podatni na uporczywość wspomnień. Badania prze-
prowadzone na Uniwersytecie Londyńskim przez psycho-
loga Chrisa Brewina i współpracowników pokazują, że
pacjenci z depresją znacznie częściej są nękani przez wspo-
mnienia negatywnych doświadczeń niż osoby zdrowe.
W jednym z badań na przykład Brewin pokazał, że prawie
wszyscy pacjenci, którzy popadli w depresję na skutek
niedawnej śmierci kogoś bliskiego, problemu ze zdrowiem
czy molestowania lub napaści, przyznawali, że są nękani
przez uporczywe wspomnienia związane z owymi zdarze-
niami.
Brewin studiował także uporczywe wspomnienia u lu-
dzi, którzy niedawno odkryli, że chorują na raka. Niektó-
rzy z nich pogrążyli się w głębokiej depresji, inni wyka-
zywali średnie nasilenie stanu depresyjnego, zaś jeszcze
inni w ogóle depresji nie przejawiali. Okazało się, że
pacjenci z silną depresją znacznie częściej nawiedzani byli
przez niechciane myśli, dotyczące przede wszystkim cho-

259
roby, uszkodzeń ciała i śmierci, niż pacjenci ze średnia
depresją oraz ci, którzy depresji nie mieli. Intensyfikacje
uporczywości pamięci można przypisać negatywnemu
nastrojowi, który przeważa w stanie silnej depresji. Ba-
dania laboratoryjne pokazują, że bieżący nastrój wpływa
na rodzaj przywoływanych wspomnień: w dobrym łatwie]
przypominamy sobie pozytywne doświadczenia, nato-
miast w stanie pogorszonego nastroju obserwujemy od
wrotną tendencję. Uporczywość negatywnych myśli
w przypadku pacjentów, u których wykryto raka, można
także przypisać negatywnemu schematowi „ja", przyczy-
niającemu się do rozwoju samej depresji. Możliwe, że pa-
cjenci owi mają większy zasób wspomnień negatywnych
niż pacjenci, którzy są emocjonalnie odporni w obliczu
diagnozy raka. I w tym przypadku mamy więc do czynie-
nia z doskonałymi warunkami do powstania samonapę-
dzającego się cyklu, w którym negatywne schematy „ja
i obniżony nastrój tworzą podatny grunt dla uporczywe
go przywoływania negatywnych wspomnień, które z ko-
lei pogłębiają jeszcze depresję.
Psycholożka z Uniwersytetu Michigan, Susan Nolen-
-Hoeksema i jej współpracownicy ustalili, że ludzie mają-
cy tendencję do rozpamiętywania i obsesyjnie koncentru-
jący się na swym bieżącym negatywnym nastroju i prze
szłych negatywnych zdarzeniach są szczególnie podatni
na uwięzienie w takich samonapędzająeyeh się cyklach
Ludzie skłonni do takich analiz przechodzą dłuższe okre
sy depresji niż ci, którzy nie rozpamiętują przeszłości
W jednym z badań, przed trzęsieniem ziemi wLoma
Prieta, które w 1989 nawiedziło północną Zatokę Kalifoi
nijską, Nolen-Hoeksema zmierzyła nastrój i tendencje d"
rozpamiętywania u dużej grupy studentów. Następnie
zbadała ich samopoczucie i reakcje emocjonalne w okre
sie dni i tygodni po katastrofie. Okazało się, że studenci
którzy przed katastrofą mieli tendencję do rozpamięu
wania, częściej wykazywali objawy depresji w kilka tygo-
dni po trzęsieniu ziemi niż studenci bez takich skłonności.
Im intensywniej rozpamiętywali samo zdarzenie, tym dłuż-
sza i głębsza była depresja. Nolen-Hoeksema zaobserwo-
wała podobne zjawisko u osób opiekujących się śmiertel-
nie chorymi, które także narażone są na depresję. Opie-
kunowie wykazujący tendencję do rozpamiętywania
obecnych i przeszłych negatywnych zdarzeń, częściej po-
padali w depresję w okresie trwania choroby niż ci pozba-
wieni takich skłonności.
Badaczom zespołu kierowanego przez Nolen-Hoekse-
mę udało się ostatnio dokładniej ustalić charakter powią-
zań między rozpamiętywaniem, depresją i pamięcią. Stu-
dentów, z których część była w nastroju depresyjnym,
poproszono o wykonanie dwóch typów zadań. Jedno z nich
wymagało od uczestników rozpamiętywania i koncentra-
cji na obecnym nastroju, poziomie energii oraz przeszłych
doświadczeniach, które doprowadziły do tego, że stali się
takimi ludźmi, jakimi są. Drugie zadanie, które polegało
na wyobrażeniu sobie twarzy Mony Lisy czy chmur two-
rzących się na niebie, odciągało uwagę studentów od ich
nastroju i zmartwień. Następnie proszono studentów
o przypomnienie sobie zdarzeń z przeszłości. Okazało się,
że studenci o obniżonym nastroju, gdy wykonywali zada-
nie wymagające rozpamiętywania, przywoływali więcej
negatywnych wspomnień ze swego życia, niż gdy wykony-
wali zadanie rozpraszające.
Tendencje do rozpamiętywania mogą też wyjaśniać róż-
nice w reakcjach na depresję między kobietami i mężczy-
znami. Przez jeden miesiąc Nolen-Hoeksema badała epi-
zody depresji u kobiet i mężczyzn. Zauważyła, że kobiety
częściej niż mężczyźni rozmyślają nad swym depresyjnym
stanem, zaś mężczyźni częściej angażują się w działania
odciągające uwagę, spędzając więcej czasu w pracy czy
poświęcając się jakiemuś hobby. Silniejsza tendencja do

261
rozpamiętywania przyczyniała się do tego, że epizod\
depresji u kobiet były dłuższe i bardziej dotkliwe niż u męż-
czyzn. Znów mamy więc do czynienia z samonapędzają-
cym się cyklem: rozpamiętywanie—pamięć.-^depresja.
Kobiety zastanawiały się, dlaczego są w depresji, co akty-
wizowało wiele negatywnych wspomnień dawnych sytuacji,
w których czuły się nieadekwatne lub widziały się w nega-
tywnym świetle. Te nieprzyjemne wspomnienia pogarsza-
ły jeszcze i tak już czarny nastrój, co prowadziło do dłuż-
szych i głębszych depresji. Mężczyźni, dzięki umiejętności
angażowania się w inne działania, unikali wciągnięci;!
w taką spiralę.
Ważne jest, by odróżnić tu samodzielne rozpamiętywa-
nie bolesnych doświadczeń od mówienia o nich innym
osobom. Rozpamiętywanie bowiem zawiera rodzaj obse-
syjnego powracania myśli i wspomnień związanych z da-
nym nastrojem czy sytuacją, co tylko pogarsza sprawę
Opowiedzenie o trudnych doświadczeniach innym osobom
może zaś mieć bardzo pozytywny efekt. Psycholog James
Pennebaker i jego współpracownicy z Uniwersytetu Tek
saskiego przeprowadzili badania, w których poproszone1
osoby, by przez kilka dni mówiły lub pisały o swoich trud
nych doświadczeniach. Narracje, które ludzie tworzą w ta
kich sytuacjach, przynoszą niespodziewane korzyści. Na-
strój poprawia się, polepsza się funkcjonowanie systemu
odpornościowego, zmniejsza liczba wizyt u lekarza, wzni
sta średnia ocen w przypadku studentów, spada liczba
zwolnień lekarskich, a nawet rosną szansę znalezienia no
wej pracy w przypadku jej utraty. Mimo że powody takich
zmian na lepsze są jeszcze tematem debat, wyniki te wska-
zują, że ujęcie wzburzonych emocji w formę narracji wpł>
wa w znaczący sposób na nasz stan nawet na poziom K
fizjologicznym.
Różnice między tworzeniem celowych narracji a nic
ustannym rozpamiętywaniem widać bardzo wyrazili'

262
w przypadku bardzo głębokiej lub suicydalnej depresji. Pa-
cjenci cierpiący na depresję suicydalną mają trudności
z utworzeniem spójnych narracji, gdyż uporczywie przypo-
minają sobie i przerabiają w myślach coś, co brytyjski psy-
cholog Mark Williams nazywa „zbyt zgeneralizowanymi
wspomnieniami". Kilka lat temu Williams rozpoczął ba-
cteTTia nad pamięcią autobiograficzną u pacjentów z depre-
sją suicydalną, stosując popularną technikę słów-wskazó-
wek. Spróbuj przypomnieć sobie konkretne wydarzenie ze
swego życia dla każdego z następujących słów: szczęśliwy,
przykry, zły, udany. Dla większości ludzi zadanie takie nie
nastręcza żadnych trudności. Na przykład ze słowem
„szczęśliwy" kojarzy mi się stan, w jakim byłem, gdy moja
córka Hannah w niedawnym meczu koszykówki w lidze
czwartoklasistów zdobyła sześć punktów. Ze słowem „przy-
kry" kojarzy mi się stan, w jakim znajdowała się moja
koleżanka, gdy zgubiła slajdy, których używałem do mo-
ich wykładów na jej uniwersytecie.
Williams zauważył, że pacjenci z głęboką depresją rzad-
ko przywołują z pamięci konkretne wydarzenia - zarów-
no w odpowiedzi na słowa pozytywne, jak i na negatywne
- mimo że, jak pisałem wcześniej, wyniki badań Kevina
Ochsnera wskazują na naszą naturalną skłonność, by szcze-
gółowo pamiętać zdarzenia negatywne. Pacjenci z depre-
sją zamiast opisów konkretnych zdarzeń podawali podsu-
mowania, takie jak: „kiedy robię coś źle" w przypadku
słowa „przykry", lub „mój ojciec" w przypadku słowa
„szczęśliwy". Williams zauważa, że ciągłe przywoływanie
takich zgeneralizowanych wspomnień może przyczynić się
nawet do decyzji o samobójstwie. Negatywne wydarzenie,
które okazuje się ostatnią kroplą przepełniającą miarę,
może działać w ten sposób, że powoduje przywołanie i za-
trzymywanie się nad ogólnymi negatywnymi stwierdzenia-
mi typu: „Nigdy nic mi się nie udaje", czy „Nikt nigdy mnie
nie lubił". Takie uporczywe powracanie negatywnych opi-

263
sów samego siebie może w końcu przyczynić się do zała-
mania i decyzji o odebraniu sobie życia.
Badania wzorców aktywności mózgu u pacjentów
z depresją dostarczają pewnych wskazówek dotyczących
neurofizjologicznych podstaw uporczywych zgeneralizowa-
nych wspomnień. Wyniki niektórych badań wskazują na
przykład na redukcję aktywności mózgu w pewnych ob-
szarach lewego płata czołowego, szczególnie na powierzch-
ni bocznej (obszar czołowy, dorsolateralny) u pacjentów
z depresją, zarówno wtedy, gdy odpoczywają, jak i wtedy
gdy wykonują zadania poznawcze. Ci, którzy przeszli wy-
lew w tych okolicach mózgu, często popadają w depresję,
podczas gdy pacjenci, którzy przeszli podobny wylew
w okolicach prawego płata czołowego, zwykle nie wyka-
zują do niej skłonności. Zatem ów obszar w lewym płacie
czołowym może odgrywać ważną rolę w generowaniu
emocji pozytywnych.
Badania aktywności mózgu wskazują, że podobne ob-
szary lewego płata przedczołowego zaangażowane s;i
w refleksję nad przeszłymi doświadczeniami oraz w wydo-
bywanie ich specyficznych aspektów. W badaniach prze-
prowadzonych na uniwersytecie Yale psycholożka Marek!
Johnson i jej współpracownicy ustalili, że aktywność
w lewej korze przedczołowej podczas wydobywania śladów
pamięciowych była największa, gdy ludzie przypominali
sobie szczegóły przeszłych zdarzeń. Jeśli u pacjentów
z głęboką depresją kora mózgowa w tym obszarze pozo
staje mniej aktywna, być może to właśnie stanowi przycz\
nę przywoływania przez nich wspomnień zgeneralizowa
nych. Osoba zdrowa jest w stanie skompensować przypc
mnienie sobie negatywnych zdarzeń przez przywołana
pozytywnych doświadczeń. Jeśli odrzucenie mojego artv
kułu przez recenzentów czasopisma naukowego spowoduj-,
przypomnienie innych przypadków odrzucenia i konklu
zje. że jestem kiepskim naukowcem, mogę zaws/e pr/\
pomnieć sobie inne artykuły, które zostały zaakceptowa-
ne entuzjastycznie. Wspomagany tymi pozytywami zaczy-
nam znów wierzyć w swoje możliwości, decyduję się po-
pracować jeszcze nad artykułem i wysłać go do innego cza-
sopisma. Lecz gdybym miał depresję, nie byłbym
prawdopodobnie w stanie przypomnieć sobie pozytywnych
zdarzeń i uporczywe ogólne refleksje, zgodne z obecnym
nastrojem, mogłyby mnie przytłoczyć. Myślałbym: „zawsze
miałem problemy z przyjęciem moich artykułów do naj-
lepszych czasopism" lub: „znów czuję, że nic mi się nie
udaje", co tylko pogłębiłoby moje przygnębienie. Złe funk-
cjonowanie obszaru lewego płata czołowego prawdopo-
dobnie sprzyja powstawaniu takiego destruktywnego cy-
klu.
Uporczywości pamięci sprzyja więc klimat rozczarowa-
nia, smutku i żalu. Ale by zrozumieć, od czego zależy siła
tego siódmego grzechu pamięci, musimy zająć się zagad-
nieniem samych doświadczeń traumatycznych.

DOŚWIADCZANIE PRZERAŻAJĄCYCH ZDARZEŃ

Trzęsienie ziemi, które przeżyli w Sacai (...) było tak strasznym do-
świadczeniem, że wielu pozostawiło otępiałymi; inni byli tak wstrzą-
śnięci tym okropnym widokiem, że nawet nie potrafili powiedzieć, co
wtedy czynili. Blasius, chrześcijanin i reporter, był tak przerażony, że
jeszcze po dwóch miesiącach nie był całkiem sobą i nie mógł pozbyć
się tego wspomnienia. Jeszcze wiele razy. nawet po latach, będą na
nowo przeżywać te zdarzenia w pamięci czy w wyobraźni - być może
nawet przez całe życic, jeśli tylko ktoś o tym wspomni.

W swej klasycznej siedemnastowiecznej rozprawie


„Anatomia melancholii'" brytyjski pisarz Robert Burton
opisuje druzgocące konsekwencje psychologiczne dawne-
go trzęsienia ziemi. Doświadczenie Blasiusa i innych miesz-
kańców Sacai powtarzało się w naszej historii niezliczona
ilość razy. Traumatyczne wydarzenia prawie zawsze powo-
dują uporczywie nawracające wspomnienia.
W dwudziestym wieku szkodliwy wpływ traumatycznych
doświadczeń na pamięć i inne funkcje umysłowe został za-
uważony podczas I wojny światowej. Lekarze zaczęli le
czyć przypadki nerwicy frontowej, w których żołnierze,
którzy przeżyli zagrażające życiu sytuacje, byli paraliżowani
nawracającymi koszmarami sennymi i wspomnieniami swe-
go „spotkania ze śmiercią". Po wojnie rząd brytyjski utwo-
rzył komisję, której zadaniem było rozstrzygnięcie, czy żoł-
nierze, na których wykonano egzekucję za tchórzostwo,
w rzeczywistości nie cierpieli na przypadki nerwicy fron-
towej. Druga wojna światowa spowodowała nową falę przy-
padków tego rodzaju. Jednak to, co obecnie nazywamy
nerwicą pourazową, zostało zaakceptowane jako choroba
i formalnie sklasyfikowane przez lekarzy dopiero po woj-
nie w Wietnamie. Szpitale i inne organizacje, których za
daniem była opieka nad powracającymi weteranami, zo-
stały wręcz zalane przypadkami, w których uporczywe
wspomnienia wojenne i powracające obrazy bitew unie-
możliwiały weteranom podjęcie normalnego życia i ponow-
ną integrację ze społeczeństwem.
Uporczywie nawracające wspomnienia są konsekwen
cją prawie wszystkich doświadczeń traumatycznych: woj
ny, napaści, gwałtów, molestowania seksualnego, trzęsień
ziemi i innych klęsk naturalnych, tortur i więzienia w złych
warunkach, wypadków samochodowych. Mimo że takie
zdarzenia mogą wydawać się raczej rzadkie, badania epi-
demiologiczne wskazują, że ponad połowa kobiet i pomni
60 procent mężczyzn przeżyje przynajmniej jedno traum;i
tyczne wydarzenie tego typu w życiu. Powracające wspo-
mnienia, które są wynikiem tych doświadczeń, przybiera
ją najczęściej postać wyrazistych obrazów percepcyjnych
zachowujących czasem z najmniejszymi szczegółami wła-
śnie te cechy traumatycznego zdarzenia, które ofiara naj
bardziej chciałaby zapomnieć. Mimo że przypomnienia
mogą dotyczyć każdego z wrażeń zmysłowych, zdecydowa-
nie najczęstsze są wspomnienia wzrokowe. Psycholożka
z Oksfordu, Anke Ehlers, badała własności percepcyjne
uporczywych wspomnień u ludzi, którzy przeżyli molesto-
wanie seksualne lub wypadek drogowy. Dla obu tych ty-
pów traumy wspomnienia obrazowe były najczęstsze u pra-
wie wszystkich ofiar. Niektórzy pamiętali „pojedyncze
zdjęcia" traumatycznych incydentów, inni zaś wieloobra-
zowe fragmenty filmu. Jednak inne zmysły też mogły od-
grywać pewną rolę: ponad połowa zarówno ofiar molesto-
wania, jak i wypadków drogowych twierdziła, że wspomnie-
nia mogą przybierać postać zapachu, dźwięku czy dotyku.
Nerwica pourazowa ma silny związek z depresją. Chris
Brewin porównał uporczywe wspomnienia u pacjentów po
traumie i u pacjentów z depresją, którzy nie przeszli trau-
matycznego wstrząsu. U pacjentów z nerwicą pourazową
uporczywe wspomnienia i powracające obrazy były częst-
sze, ale natura owych wspomnień była podobna u obu grup.
Pacjenci po traumie doświadczali także większej liczby
dysocjacji, kiedy to zdawało im się, że są jedynie obserwa-
torami patrzącymi, jak wypadek zdarza się jakiejś trzeciej
osobie.
" Badania ofiar traumatycznych wydarzeń pokazują, że
prawie wszyscy w ciągu następnych dni i tygodni po wy-
padku nękani są uporczywymi wspomnieniami. Jednak, jak
widzieliśmy w przypadku Jcana Van de Velde, nic u wszyst-
kich stan ten ciągnie się przez miesiące i lata. Ci, którzy
nadal doświadczają uporczywych wspomnień przez lata lub
nawet dziesiątki lat po traumatycznym zdarzeniu i którzy
z tego powodu nie mogą powrócić do normalnego funk-
cjonowania w codziennym życiu, diagnozowani są jako
cierpiący na nerwicę pourazową.
W przypadku niektórych osób siła traumatycznego zda-
rzenia jest tak wielka, że wydają się uwięzieni w przeszło-
ści. Badania weteranów wojny w Wietnamie i ofiar mole-
stowania seksualnego pokazują, że osoby, które po trau
matycznym wydarzeniu koncentrują się przede wszystkim
na przeszłości, mają wyższy poziom dyskomfortu psycho-
logicznego niż ci, którzy koncentrują się na teraźniejszo-
ści i przyszłości. Z kolei wysoki poziom przygnębienia jesz-
cze bardziej pobudza koncentrację na przeszłości, co koń-
czy się podobnym, samonapędzającym się cyklem, jaki
obserwuje się w przypadkach depresji.
Prawdopodobieństwo, że dana osoba nie będzie potra-
fiła wyrwać się z przeszłości, zależy po części od tego, jak
zareaguje bezpośrednio po traumatycznym zdarzeniu
Przypomnijmy sobie straszliwe pożary, jakie nawiedziły
południową Kalifornię w 1993 roku, niszcząc ogromna
liczbę domów, zagrażając życiu wielu osób i zmuszając
całe rzesze ludności do opuszczenia miejsc zamieszkania
Alison Holman i Roxane Silver z Uniwersytetu Kalifor
nijskiego w Irvine przeprowadziły wywiady z osobami
które przeżyły pożary w pobliskich dzielnicach Los Ange
les: Laguna Beach i Malibu-Topanga w kilka dni po kata
strofie, a następnie w sześć miesięcy i w dwanaście mie
sięcy później. Bezpośrednio po pożarach niektóre z osób
twierdziły, że mają zaburzenia poczucia czasu: miały wra-
żenie, że czas się zatrzymał albo że teraźniejszość nic
stanowi już ciągłości z przeszłością i przyszłością. Osoby,
które doświadczały silnej „czasowej dezintegracji" bezpo
średnio po pożarach, były bardziej skłonne do koncentro
wania się na tych wydarzeniach i rozpamiętywania ich
w sześć miesięcy później. W rok po traumatycznych wy
darzeniach te same osoby doświadczały wyższego dy^
komfortu psychicznego niż ludzie, którzy w miesiącacr
między pożarami a wywiadem byli zdolni koncentrov\;u
się na teraźniejszości lub przyszłości. Dezintegracja c/a
sowa w odpowiedzi na traumatyczne zdarzenie zapowia,
dala więc późniejsze kłopoty u ludzi, którzy zostali zabl<

26N
kowani w przeszłości, stali się więźniami swych uporczy-
.wych wspomnień.
Długotrwałe problemy psychologiczne mogą być też wy-
nikiem prób unikania myślenia o traumatycznym wydarze-
niu bezpośrednio po nim. Cierpienie wywołane przez zda-
rzenie i związane z nim uporczywe wspomnienia w natu-
ralny sposób prowadzą do tego, że ludzie chcą unikać
rzeczy, które im o tym przypominają i - o ile to możliwe
-wypierają myśli i wspomnienia związane z traumą. W po-
wieści Sarah Van Arsdale z 1995 r., Toward Arnnesia
(W stronę amnezji), główna bohaterka, Libby, została po-
rzucona przez kochanka i próbuje poradzić sobie z nęka-
jącymi ją wspomnieniami wspólnego życia. Tworzy plan
ucieczki psychologicznej od wspomnień, które ją nawie-
dzają. Powieść zaczyna się od słów: „W Dniu Święta Pa-
mięci zdecydowałam się popaść w amnezję." Najpierw
próbuje osiągnąć swój cel, po prostu nakazując sobie za-
pomnienie: „Żyłam dzięki mantrze: zapomnij, zapomnij,
zapomnij", w końcu jednak ucieka przed rzeczami, które
przypominałyby jej wspólne życie, ucieka przed własną
pamięcią, jadąc kilkaset mil, do Kanady.
Mimo że perspektywa zapomnienia może wydawać się
kojąca po przeżyciu jakiegoś rozczarowania czy traumy,
takie próby mogą mieć także złą stronę. Rozważmy przy-
kład osób z grupy wysokiego ryzyka uporczywych trauma-
tycznych wspomnień, czyli personelu ratownictwa. Załogi
karetek pogotowia, strażacy, ratownicy w przypadkach
klęsk żywiołowych są często narażeni na nieprzyjemne,
czasem przygnębiające doświadczenia. W badaniu prze-
prowadzonym wśród sanitariuszy z karetek pogotowia
Anke Ehlers i jej współpracownicy zauważyli, że właści-
wie wszyscy oni nękani są przez wspomnienia jakichś wy-
darzeń związanych z pracą. Najczęstszymi przypadkami wy-
wołującymi później takie wspomnienia były zgony dzieci
lub znajomych, śmierć w wypadkach, poważne poparzę-
nia oraz nieudane próby ratowania życia. Jednak mimo
powszechności uporczywych traumatycznych wspomnień
wśród pracowników pogotowia ratunkowego tylko jedmt
na pięć osób w próbie badanej przez Ehlers można było
sklasyfikować jako cierpiącą na nerwicę pourazową. Czę-
sto ich początkową reakcją były próby zapomnienia trau
matycznego wydarzenia. Miały one tendencję do interpre-
towania przypomnień traumatycznych wydarzeń jako do-
wodu psychicznego rozprzężenia, popadania w szaleństwo
Zamiast od razu na początku dać sobie radę z traumatycz-
nym zdarzeniem, ludzie ci uciekali w myślenie życzenio-
we, czasem próbując w swych fantazjach zmienić przeszłość
lub udawać, że nic się nie stało. Jednak próby unikania
przykrych wspomnień kończyły się jeszcze silniejszym roz-
pamiętywaniem i cierpieniem w miarę upływu czasu.
Obserwacje te zgodne są z wynikami nowatorskich
badań eksperymentalnych przeprowadzonych przez har
wardzkiego psychologa Daniela Wegnera, dotyczących
paradoksalnego efektu prób stłumienia niechcianych my-
śli. W swych eksperymentach Wegner prosił badanych, by
nie myśleli na podany temat - mogło to być coś emocjo-
nalnie neutralnego, jak na przykład biały niedźwiedź lub
coś osobiście angażującego, jak dawna miłość. Wegner
wykazał, że po okresie stłumienia myśli na dany temai
badani zwykle manifestowali tzw. efekt powracania: to
znaczy, że po upływie pewnego czasu myśleli o zakazanym
przedmiocie częściej i intensywniej, niż gdyby nigdy nic
próbowali tłumić myślenia na jego temat. „Mimo że po
wstrzymywanie się od myślenia na przykry temat może
wydawać się sensowną strategią radzenia sobie - kornen
tuje Wegner - próby zapomnienia nie tylko przedłużaj:!
cierpienie, ale jeszcze je pogłębiają." Poglądy Wegner,!
zgodne są z badaniami pokazującymi, że po obejrzeniu
drastycznych filmów ludzie, których poinstruowano. b\
stłumili myśli związane z filmem, później doświadczaj.!

270
większej liczby niechcianych przypomnień niż ci, którzy nie
próbowali tłumić myśli. Próby unikania myślenia o tragicz-
nym wydarzeniu są częste u tych, którzy je przeżyli, ale
prowadzą raczej do pogorszenia, a nie załagodzenia póź-
niejszych problemów uporczywych wspomnień.
Jedną z możliwych przyczyn takiego stanu rzeczy jest
to, że ponowne przeżywanie w wyobraźni traumatycznego
przeżycia w bezpiecznym pod innymi względami kontek-
ście może złagodzić nieco początkowe cierpienie. Powta-
rzanie każdego bodźca czy doświadczenia powoduje efekt
zwany przez badaczy habituacją - czyli zredukowaniem
fizjologicznej reakcji na bodziec. Jeśli usłyszycie głośny
dźwięk podawany w regularnych odstępach czasu, począt-
kowa reakcja fizjologiczna będzie silna, ale następnie za-
obserwujemy jej osłabienie. To samo można powiedzieć
o traumatycznych wspomnieniach: wielokrotne doświad-
czanie takiego wspomnienia w bezpiecznym otoczeniu
może osłabić początkową silną reakcję fizjologiczną na
traumę. Próby stłumienia pamięci nieprzyjemnych zdarzeń
uniemożliwiają ów normalny proces habituacji. Stłumio-
ne wspomnienia zachowują moc, która zwiększa uporczy-
wość ich powracania.
Być może nie jest więc zaskoczeniem fakt, że próby zwal-
czania uporczywości w terapii osób, które przeżyły trauma-
tyczne wydarzenie, prawie zawsze koncentrują się na tym,
by pozwolić pacjentom na ponowne jego przeżycie w bez-
piecznym otoczeniu i pod opieką terapeuty. Jednym z naj-
bardziej skutecznych podejść okazały się terapie wyobraże-
niowej ekspozycji: pacjenci są wielokrotnie poddawani dzia-
łaniu bodźców skojarzonych z ich traumatycznymi
przeżyciami; przywołują i ponownie przeżywają wyraziste
wyobrażenia wypadków. W początkach lat osiemdziesią-
tych bostoński psycholog Tcrrencc Keane i jego współpra-
cownicy donosili, że terapia ekspozycji redukuje poziom
lęku i częstotliwość niechcianych wspomnień u weteranów
wojny w Wietnamie, natomiast inni badacze twierdzili, że
podobne efekty uzyskuje się u osób, które doświadczył}
molestowania seksualnego. W późniejszych badaniach bez-
pośrednio porównano terapię ekspozycji wyobrażeniowe)
z innymi technikami, które nie zawierały wielokrotnego po-
nownego doświadczania traumatycznych zdarzeń, takimi
jak doradztwo wspierające. Naukowcy z grupy Keane'a i in-
ny zespół kierowany przez psycholożkę Ednę Foa stwier-
dzili, że największą redukcję liczby niechcianych wspomnień,
retrospekcji i innych symptomów nerwicy pourazowej uzy-
skiwano za pomocą terapii ekspozycji.
Psychiatra Stevan Weine i jego współpracownicy ostat-
nio opisali podobne podejście do redukcji uporczywości
wspomnień u ludzi, którzy byli ofiarami represji w pań-
stwach totalitarnych. Uchodźcy, którzy przed kilku laty
uciekli przed czystką rasową w Bośni-Hercegowinie, czę-
sto wykazywali klasyczne objawy nerwicy pourazowej, łącz
nie z przytłaczającymi uporczywymi wspomnieniami. We
ine i jego współpracownicy badają skuteczność podejścia,
które nazywają terapią świadectw, a które polega na tym.
że ofiary opowiadają i ponownie przeżywają traumatycz-
ne zdarzenia i próbują odnieść je do analogicznych sytu
acji, w których ofiarami byli inni członkowie ich społeczen
stwa. Grupa Weinego zebrała wspomnienia ofiar w archi
wum przekazów ustnych, które zostało udostępnione
innym pacjentom jako część procesu terapii świadectw
„W takim kontekście, kiedy ofiary wyraźnie widzą, że ich
wspomnienia stają się częścią zbiorowego poznawani;'
przeszłości - pisze Weine -własne wyznanie może zmnici
szyć indywidualne cierpienie, nawet wtedy, gdy ofiary im
szukały terapii traumy." Wstępne wyniki wskazują, że te
rapia świadectw rzeczywiście redukuje częstość powraca
jących natrętnie wspomnień u bośniackich uchodźców.
Rezultaty te zgodne są także z wynikami badań James•<
Pcnnebakera dotyczących dobroczynnych skutków wy/na

272
nia rozczarowań, strat i innych negatywnych doświadczeń.
W krótkiej skali czasu uporczywe wspomnienia są właści-
wie nieuchronną konsekwencją trudnych doświadczeń.
Jednak na dłuższą metę konfrontacja, wyznanie i integra-
cja tego, co najchętniej wyrzucilibyśmy z pamięci, jest naj-
skuteczniejszym sposobem radzenia sobie z uporczywością.

BIOLOGICZNE PODSTAWY UPORCZYWOŚCI

W lepszym zrozumieniu, dlaczego traumatyczne zdarzenia


są przyczyną tak silnej uporczywości wspomnień, pomoże
nam opis ośrodków nerwowych zaangażowanych w zapa-
miętywanie. W reakcji na traumatyczne zdarzenia najważ-
niejszą rolę pełni mała struktura mózgowa o kształcie
migdała, zwana ciałami migdałowatymi. Znajduje się ona
w głębokich warstwach płata skroniowego i sąsiaduje z hi-
pokampem, jednak funkcje pełnione przez obie te struktu-
ry są zupełnie odmienne. Przypomnijmy, że gdy uszkodzo-
ny jest hipokamp i otaczające go obszary kory mózgowej,
osoba prawie zawsze cierpi na zgeneralizowane zaburzenia
procesu zapamiętywania nowych epizodów własnego do-
świadczenia i późniejszego ich przywoływania. Natomiast
uszkodzenie ciał migdałowatych nie przynosi takich zgene-
ralizowanych efektów pamięciowych. Pacjenci, u których
struktura ta jest uszkodzona, nie mają większych trudności
<W zapamiętywaniu i przypominaniu sobie swych doświad-
czeń. Jednak ich pamięć nie korzysta z aspektu emocjonal-
riego, który zwykle towarzyszy zapamiętywaniu i pomaga
w późniejszym wydobyciu. Rozważmy na przykład, co się
dzieje, gdy zdrowy człowiek ogląda sekwencję slajdów, któ-
ra zaczyna się zupełnie zwyczajnie - mama odprowadza
dziecko do szkoły - a później wydarza się coś, co wywołuje
silne emocje: dziecko zostaje potrącone przez samochód.
W późniejszym teście pamięci zdrowi ludzie pamiętają le-
piej wydarzenie wzbudzające emocje niż wydarzenia zwy-
czajne. Pacjenci z uszkodzonymi ciałami migdałowatymi
wprawdzie pamiętają zwyczajne zdarzenia tak samo dobrze
jak ludzie zdrowi, ale nie wykazują lepszego zapamiętywa-
nia wydarzeń wzbudzających emocje.
Cechą charakterystyczną osób z uszkodzonymi ciałami
migdałowatymi jest zaburzenie reagowania strachem. Pa-
cjenci z wielkim trudem uczą się bać w sytuacjach, które
normalnie napawają lękiem. Na przykład ofiara gwałtu od-
czuwa strach i zdenerwowanie za każdym razem, gdy prze-
jeżdża obok parku, w którym została zgwałcona. Park nie
wzbudza sam z siebie reakcji strachu, jednak dla ofiary stał
się nierozerwalnie związany z traumatycznym wydarze-
niem. Badacze stworzyli procedury warunkowania, które
wykorzystują ten efekt. Ludzie lub zwierzęta poddawani
są działaniu początkowo nie wzbudzających lęku bodźców,
które są kojarzone ze zdarzeniem wywołującym strach.
Procedury te oparte są na wynikach słynnych eksperymen-
tów nad warunkowaniem przeprowadzonych na początku
dwudziestego wieku przez rosyjskiego fizjologa Iwana
Pawłowa. Psy Pawłowa uczyły się reakcji ślinienia na
dźwięk dzwonka, gdyż dźwięk ten został uprzednio skoja-
rzony z pozytywnym zdarzeniem otrzymywania pożywie-
nia. Podobnie jest z reakcją strachu. Wyobraź sobie, że
widzisz serię kolorowych slajdów i że za każdym razem gdy
oglądasz niebieski slajd, rozbrzmiewa nagły, głośny i nie
przyjemny dźwięk. Już po kilku takich prezentacjach po
jawienie się niebieskiego slajdu zacznie wywoływać reak-
cję emocjonalną w oczekiwaniu na okropny dźwięk. Re-
akcję tę mierzy się, monitorując oporność elektryczna
skóry, która może być przybliżonym wskaźnikiem pobu
dzenia emocjonalnego.
Kiedy pacjenci z uszkodzonymi ciałami migdałowatymi
poddawani byli podobnym procedurom warunkowania, n<V
wykazywali żadnych oznak strachu czy pobudzenia emo

274
cjonalnego, gdy pokazywano im niebieski slajd. Psycholoż-
ka Elizabeth Phelps nagrała na wideo pewną pacjentkę,
która właśnie poddawana była takiemu warunkowaniu. Pa-
cjentka bardzo dobrze wiedziała, że gdy pojawia się nie-
bieski slajd, zabrzmi też nieprzyjemny dźwięk. „Niebieski
slajd, głośny dźwięk", powiedziała z pewnością siebie do
doktor Phelps. Mimo to pacjentka nie wykazywała żadnych
oznak wyuczonego strachu - czyli fizjologicznego pobu-
dzenia w odpowiedzi na niebieski slajd - w żadnym mo-
mencie procedury warunkowania.
Wyniki te zgodne są z rezultatami wielu badań prze-
prowadzanych na szczurach i innych zwierzętach doświad-
czalnych, które dowodzą, że uszkodzenie ciał migdałowa-
tych prowadzi do niemożności uwarunkowania reakcji stra-
chu. Kiedy normalny szczur otrzymuje wstrząs elektryczny
po usłyszeniu określonego tonu, wkrótce będzie zachowy-
wał się tak, jakby się bał już po usłyszeniu samego tonu.
Neurofizjolog Joseph LeDoux, autor pionierskich badań
nad warunkowaniem strachu, w ten sposób opisuje prze-
rażonego szczura:

Już po bardzo niewielu przypadkach jednoczesnego podania dźwię-


ku i wstrząsu szczur zaczyna się zachowywać tak, jakby się bal, kiedy
słyszy dźwięk: zatrzymuje się i przyjmuje charakterystyczną zastygnię-
tą pozycję - przykurczając się i pozostając bez ruchu, poza rytmiczny-
mi ruchami klatki piersiowej koniecznymi przy oddychaniu. Futro
szczura jeży się, wzrasta ciśnienie krwi i tętno, a do krwi wydzielane są
hormony związane ze stresem. Takie i inne uwarunkowane reakcje
u każdego szczura przejawiają się właściwie w ten sam sposób.
(LeDoux, „The emotional brain", 1W6. s. 141-142)

LeDoux i inni odkryli, że selektywne uszkodzenie okre-


ślonych obszarów w ciałach migdałowatych eliminuje po-
wyższe oznaki strachu. Grupa LeDouxa wykazała także.
że ślady pamięciowe wytworzone przez zdrowe zwierzęta
podczas warunkowania strachu są niezwykle trwałe - bvć

275
może nawet niezacieralne. W połączeniu z wynikami ba-
dań pacjentów z uszkodzeniami mózgu obserwacje te su-
gerują, że ciała migdałowate pełnią ważną funkcję w pro-
cesie generowania uporczywych wspomnień, które później
nękają uczestników traumatycznych wydarzeń.
Jak twierdzi LeDoux, funkcja ciał migdałowatych może
polegać na kierowaniu oceną znaczenia napływających in-
formacji dla osobnika, co jest esencją reakcji emocjonal-
nej. Porównuje ciała migdałowate do piasty koła: otrzy-
mują one surową informację sensoryczną ze wzgórza, które
jest główną podkorową stacją przekaźnikową, a także bar-
dziej przetworzone informacje z obszarów korowych wyż-
szego rzędu oraz sygnały z hipokampa dotyczące ogólne-
go kontekstu danego zdarzenia. Na podstawie tego zbio-
ru informacji ciała migdałowate mogą sygnalizować
pojawienie się zdarzenia znaczącego.
Ciała migdałowate mają także znaczny wpływ na układ
hormonalny, który aktywizuje się, gdy mamy do czynienia
ze zdarzeniami wzbudzającymi strach czy inne emocje.
Wydzielanie hormonów związanych ze stresem, takich
jak adrenalina i kortyzol, mobilizuje mózg i ciało w obli-
czu zagrożenia czy innych źródeł stresu, a także powoduje
lepsze utrwalenie danego doświadczenia w pamięci (praw-
dopodobnie wpływając na aktywność hipokampa). Kiedy
jednak następuje uszkodzenie ciał migdałowatych, hor-
mony związane ze stresem nie powodują polepszeni;:
zapamiętywania. Możemy więc powiedzieć, że struktura
ta reguluje, czy moduluje, utrwalanie w pamięci poprze/
pobudzanie wydzielania hormonów, które pozwalają na
szybką reakcję, a jednocześnie powodują wyraziste - cza-
sem także uporczywe - pamiętanie zagrażających cz\
traumatycznych sytuacji.
Techniki obrazowania aktywności mózgu dostarczają
nowych danych dotyczących roli ciał migdałowatych i in
nych struktur mózgowych w powodowaniu uporczywość

27(>
wspomnień wydarzeń traumatycznych. Kilka badań, w któ-
rych wykorzystano pozytronową tomografię emisyjną
(PET) i czynnościowy rezonans magnetyczny (fMRI), po-
kazało, że ciała migdałowate są szczególnie silnie aktywi-
zowane poprzez prezentację bodźców awersyjnych: zdjęć
zmasakrowanych ciał, sekwencji filmowych przedstawia-
jących traumatyczne zdarzenia, a nawet twarzy z wyraza-
mi strachu lub gniewu. Owe badania, wykorzystujące ob-
razowanie pracy mózgu, są szczególnie interesujące, gdyż
samo oglądanie twarzy wyrażającej strach nie zawsze wzbu-
dza reakcję emocjonalną u patrzącego. Eksperymenty
przeprowadzane przez Paula Whalena, neurofizjologa
z Uniwersytetu Wisconsin, i jego współpracowników do-
wodzą, że nawet gdy twarze wyrażające emocje są prezen-
towane tak krótko, że ludzie nie potrafią świadomie roz-
poznać ekspresji - tzn. uczestnicy badań twierdzili, że
twarz, którą widzieli, nie wyrażała żadnych emocji - po-
budzenie aktywności w ciałach migdałowatych jest nadal
większe dla twarzy wyrażających strach niż dla twarzy
wyrażających radość. Te i podobne wyniki badań upoważ-
niły Whalena do twierdzenia, że ciała migdałowate „włą-
czają się" w obecności bodźców sygnalizujących potencjal-
ne zagrożenie.
Kiedy na skutek jakiegoś zagrażającego czy nieprzyjem-
nego wydarzenia aktywność nerwowa w ciałach migdało-
watych wzrasta, na podstawie wielkości tego wzrostu
można przewidzieć, jak dobrze osoba zapamięta dane
wydarzenie. Larry Cahill i James McGaugh na Uniwersy-
tecie Kalifornijskim w Irvine wykonali pozytronową tomo-
grafię emisyjną na osobach, które oglądały filmy zawiera-
jące zarówno neutralne, jak i nieprzyjemne wydarzenia.
Po pewnym czasie uczestników badania poproszono
o przypomnienie sobie epizodów ukazanych w filmie. Po-
ziom aktywności w ciałach migdałowatych był silnie zwią-
zany z liczbą pamiętanych nieprzyjemnych wydarzeń: im
większa aktywność w ciałach migdałowatych, tym wiece;
negatywnych zdarzeń pamiętali badani. Taka zależność nic
zachodziła dla incydentów neutralnych (co ciekawe, po-
ziom aktywności w hipokampie korelował z jakością pa-
mięci dla zdarzeń neutralnych, a nie awersyjnych).
Badania wykorzystujące obrazowanie aktywności neu-
ronalnej pokazały także, że - podobnie jak u szczurów
i innych zwierząt laboratoryjnych - także u człowieka cia-
ła migdałowate uaktywniają się podczas warunkowania re
akcji strachu. Nie jest więc zaskoczeniem, że w kilku ba-
daniach u ludzi, którzy przeżyli traumatyczne wydarzenia,
takich jak żołnierze walczący w Wietnamie czy ofiar\
molestowania seksualnego, zaobserwowano aktywację cia)
migdałowatych podczas przywoływania wydarzeń, których
wspomnienia dręczyły ich na co dzień. W badaniach tych
udokumentowano podwyższoną aktywność także w kilku
innych obszarach mózgu, o których wiadomo, że pełnią
ważne funkcje w reakcjach strachu i lęku. Jeden z nich
znajduje się w głębi obszaru czołowego, inny zaś blisko
krańca płata skroniowego. Obserwacje te mogą pomóc
w wyjaśnieniu, dlaczego uporczywe wspomnienia traumy
często naładowane są strachem i lękiem, podobnie jak
wydarzenia będące ich źródłem.
Zgodnie z badaniami na zwierzętach, w których zauwa-
żono rolę hormonów związanych ze stresem w warunko-
waniu reakcji strachu, badania ofiar czy świadków trau-
matycznych wydarzeń wykazały, że hormony te pełnią tak-
że rolę w nękających owe osoby wspomnieniach. Kiedy
poziom hormonów związanych ze stresem zwiększa się
podczas doświadczania emocjonującego wydarzenia, po-
budzają one wydzielanie pewnego typu substancji zwa-
nych katecholaminami. Badacze skupili się przede wszyst-
kim na roli noradrenaliny, jednej z najważniejszych kate-
cholamin. Kilka badań weteranów wojny w Wietnamie
i ofiar molestowania seksualnego pokazało, że im wyższy

278
poziom noradrenaliny (mierzonej w próbkach moczu), tym
częściej traumatyczne wydarzenia powracają we wspo-
mnieniach. Co więcej, kiedy pacjentom podano johimbi-
nę, substancję, która podwyższa poziom noradrenaliny
"*w pewnych obszarach mózgu, ponad połowa z nich do-
świadczyła bardzo wyrazistych przypomnień traumatycz-
nego wydarzenia, często z towarzyszącym mu poczuciem
strachu, a nawet paniki.
Johimbinę można kupić bez recepty w aptekach i skle-
pach ze zdrową żywnością, gdzie reklamuje się ją jako
afrodyzjak, środek polepszający potencję u mężczyzn
i ogólnie dodający energii. Kilku pacjentów zdiagnozowa-
nych jako cierpiących na nerwicę pourazową po zażyciu
johimbiny doświadczyło nagłych nawrotów pamięci i ata-
ków paniki. „Myślałem, że wariuję - mówił pewien wete-
ran wojenny, który zażył johimbinę jako afrodyzjak, a za-
miast efektów w postaci zwiększonej potencji został osa-
czony przez obrazy walk, w których brał udział. - Nagle
wydało mi się, że mój towarzysz jest ranny, a ja jestem
lekarzem i muszę go ratować."
Mimo że efekty johimbiny najbardziej dramatyczne są
w przypadku osób cierpiących na nerwicę pourazową,
badania pokazały, że podanie tej substancji zdrowym
ochotnikom podczas oglądania filmów przedstawiających
zdarzenia wywołujące silne emocje polepsza późniejsze
przywołanie tych zdarzeń, prawdopodobnie poprzez
zwiększenie poziomu noradrenaliny podczas ich kodowa-
nia. Noradrenalina dostarcza chemicznej „iskry", która
potem może stanowić zapalnik dla niechcianych wspo-
mnień.
Zrozumienie chemicznych i hormonalnych podstaw
uporczywości pamięci także dostarcza wskazówek, jak za-
pobiegać jej farmakologicznie. Jeśli johimbina czy inne
substancje, które zwiększają wydzielanie hormonów zwią-
zanych ze stresem i noradrenaliny, zwiększają także upor-
czywość, to można przypuszczać, że substancje, które ob-
niżają poziom tych hormonów, powinny również łagodzić
uporczywość pamięci. Poparcie dla takiej tezy Larry Ca-
hill i James McGaugh uzyskali w badaniu, w którym użyto
substancji blokującej receptory (beta-blokera) zwanej_pro-
pranololem, blokującej wydzielanie hormonów związanych
ze stresem. Jedna grupa uczestników eksperymentu oglą-
dała pokaz slajdów przedstawiających codzienne zdarze-
nia, natomiast drugiej grupie między zdarzeniami codzien-
nymi pokazano także zdarzenie nacechowane emocjonal-
nie. Połowa uczestników z każdej grupy otrzymała
propranolol, natomiast drugiej połowie podano placebo.
Okazało się, że osoby, które otrzymały propranolol, pa-
miętały przedstawiane zdarzenia zwyczajne tak samo do-
brze jak grupa placebo. Jednak między tymi grupami ujaw-
niła się jedna ważna różnica: pamięć zdarzenia wywołują-
cego emocje była znacznie lepsza w grupie placebo, ale
w grupie, której podano propranolol, nie różniła się od pa-
mięci codziennych zdarzeń. Propranolol zablokował więc
efekt polepszenia pamięci na skutek pobudzenia emocjo-
nalnego.
Pojawia się więc interesująca możliwość, że beta-blo-
kery, takie jak propranolol, podane osobom, które prze-
żyły traumatyczne zdarzenie, złagodzą uporczywość wspo-
mnień tego zdarzenia. Być może substancje te można
byłoby podawać zawczasu, np. ratownikom przed wejściem
na teren katastrofy, co w ogóle zahamowałoby tworzenie
się wspomnień, które później mogłyby stać się uciążliwe.
Są to możliwości bardzo obiecujące, szczególnie w obli-
czu faktu, że uporczywe wspomnienia mogą na długo
paraliżować. W przypadku personelu ratowniczego i me-
dycznego, który ciągle narażony jest na doświadczenia
potencjalnie traumatyczne, podawanie beta-blokerów
przed akcją ratowniczą mogłoby sprawić, że ten ogromnie
stresujący zawód stanie się bardziej znośny.

280
Jednak strategia owa niesie ze sobą także pewne ryzy-
ko. Widzieliśmy, że próby unikania myślenia o traumatycz-
nych zdarzeniach często obracają się przeciwko nam. Nie-
chciane wspomnienia muszą zostać zauważone, a dopiero
potem można stawić im czoło, pracować nad nimi, by nie
nękały nas w przyszłości. Natrętne wspomnienia trauma-
tycznego zdarzenia są oznakami zaburzonej psychiki, któ-
rej trzeba poświęcić uwagę, by mogła znów normalnie
funkcjonować. Beta-blokery mogą ułatwiać osobom, któ-
re przeżyły traumatyczne zdarzenie, stawienie czoła i zin-
tegrowanie nieprzyjemnych wspomnień, co może sprzyjać
długofalowej adaptacji. Jest jednak także możliwe, że za-
działają przeciwko normalnemu procesowi zdrowienia:
traumatyczne wspomnienia nie będą pojawiać się bowiem
w świadomości na tyle silnie, by zwrócić na siebie uwagę
i zmusić człowieka, by się z nimi uporał. Podawanie beta-
-blokerów może więc wiązać się z wyborem: krótkotermi-
nowa redukcja dotkliwości traumatycznych wspomnień za
cenę długoterminowego wzrostu uporczywości i innych
objawów traumy, z którymi nie poradzono sobie w odpo-
wiednim momencie.
Mimo całej swej destruktywnej siły uporczywość bowiem
pełni ważną funkcję: zdarzenia, z którymi musimy się upo-
rać, pojawiają się w naszym umyśle z siłą, którą trudno
ignorować. Siódmy grzech pamięci - tak jak pozostałe sześć
- nie jest jedynie niewygodą czy uciążliwością, lecz raczej
przejawem jednej z największych zalet ludzkiego umysłu.
Rozdział 8

SIEDEM GRZECHÓW: WADY CZY ZALETY?

Ludzie uwielbiają narzekać na swoją pamięć. Kiedy po-


znaję nową osobę i rozmowa zmierza w stronę tematów
związanych z moją pracą, już wiem, co zaraz nastąpi. „Po-
winien pan badać mnie", mówi prawie zawsze mój roz-
mówca, szczególnie jeśli jest po czterdziestce. Potem zwy-
kle następuje opis irytujących przykładów roztargnienia,
niemożliwości przypomnienia sobie nazwiska itd., a następ-
nie westchnienie ulgi, gdy mówię, że takie problemy z pa-
mięcią są zjawiskiem powszechnym. Właśnie ta powszech-
ność niedoskonałości pamięci, bogato zilustrowana w po-
przednich rozdziałach, może prowadzić do wniosku, że
Matka Natura popełniła jakiś kolosalny błąd, obciążając
nas tak kiepsko działającym systemem. John Anderson,
psycholog poznawczy z Uniwersytetu Carnegie-Mellona,
tak podsumowuje popularne przekonanie, że grzechy
pamięci odzwierciedlają błędną konstrukcję tego systemu:
„Przez wiele lat uczestniczyliśmy w dyskusjach z naukow-
cami zajmującymi się sztuczną inteligencją, dotyczących
perspektyw wykorzystania systemu poznawczego człowie-
ka jako modelu dla systemów sztucznej inteligencji. Nie-
zmiennie w owych dyskusjach padała uwaga: «Oczywiścic
nie chcielibyśmy, by nasz system wyposażony był w coś tak
nierzetelnego jak ludzka pamięć.»"
Istnieje pokusa, by zgodzić się z taką opinią, szczegól-
nie w sytuacji gdy właśnie spędziliśmy cale godziny, szu-

2S2
kając zawieruszonych gdzieś kluczy, przeczytaliśmy staty-
styki dotyczące przypadków zamknięcia w więzieniu nie-
winnych ludzi z powodu błędnych zeznań naocznych świad-
ków, czy obudziliśmy się w nocy pod wpływem uporczy-
wie powracającego wspomnienia pomyłki popełnionej
w pracy. Jednak, podobnie jak Anderson, sądzę, że taka
opinia jest błędna. Błędem jest uważanie siedmiu grze-
chów pamięci za wynik złej konstrukcji systemu pamięci,
która czynić go ma zupełnie nieprzydatnym. Wręcz prze-
ciwnie: sądzę, że siedem grzechów to produkty uboczne
przystosowawczych cech pamięci; to cena, jaką musimy
zapłacić za procesy i funkcje, które są pod wieloma wzglę-
dami niezbędne.
Na poparcie tej tezy chciałbym przedstawić dowody
z wielu źródeł, między innymi z dziedziny biologii i psy-
chologii ewolucyjnej. Psychologia ewolucyjna ostatnio stała
się polem gorących dyskusji. Naukowcy związani z tym po-
dejściem, próbując wyjaśnić aspekty poznania i zachowa-
nia, opierają się na ideach Darwina dotyczących doboru
naturalnego i twierdzą, że nie można w pełni zrozumieć
umysłu bez przyjęcia perspektywy ewolucyjnej. Wydają się
zgodni, że umysł jest zbiorem wyspecjalizowanych zdol-
ności, które powstały w drodze ewolucji, by radzić sobie
z określonymi wyzwaniami środowiska, i że najważniejszym
mechanizmem odpowiedzialnym za złożoną konstrukcję
umysłu jest dobór naturalny. Teoretycy tego podejścia
twierdzą także, że struktura umysłu jest w dużej części
określona przez wrodzone złożone programy genetyczne.
Z takiej perspektywy zadaniem psychologii jest coś, co
jeden z psychologów poznawczych i ewolucyjnych, Steven
Pinker, nazywa „odwrotną inżynierią":

Zgodnie z zasadami zwykłej inżynierii projektuje się maszyny, któ-


re mają coś wykonywać; odwrotna inżynieria polega na odtwarzaniu.
w jakim celu zaprojektowano dana maszynę. Odwrotna inżynierię
uprawiają jajogłowi w firmie Sony, kiedy Panasonic wprowadza now\
produkt, i vice versa. Kupują jeden egzemplarz, przynoszą do labora
torium, biorą śrubokręt i próbują odgadnąć, do czego służą wszystkie
części i jak są złożone, żeby urządzenie działało.

Z kolei krytyków podejścia ewolucyjnego niepokoi kil-


ka aspektów teoretyzowania opartego na zasadach ewo-
lucji. Na przykład martwi ich, że teorie te są w dużej mie-
rze spekulacjami nie popartymi rzetelnymi danymi empi-
rycznymi. Kwestionują w ogóle możliwość odpowiedniej
weryfikacji teorii ewolucyjnych, która pozwoliłaby na zro-
zumienie pochodzenia określonej zdolności, i podają
w wątpliwość sukces „odwrotnej inżynierii". Niektórzy
twierdzą też, że psychologowie ewolucyjni w wyjaśnieniach
zdolności i złożoności umysłu zbyt dużą wagę przypisują
wrodzonym programom genetycznym; inni myślą z kolei,
że umysł jest raczej „rozwiązywaczem problemów" ogól-
nego zastosowania, a nie zbiorem wyspecjalizowanych
zdolności. Jeszcze inni krytycy zastanawiają się, czy per-
spektywa ewolucyjna rzeczywiście dodaje coś nowego do
nieewolucyjnych teorii umysłu konstruowanych przez psy-
chologów.
W dalszej części rozdziału powrócę jeszcze do tych kwe-
stii. Mimo że podzielam uwagi krytyków dotyczące wery-
fikacji twierdzeń ewolucyjnych, w mojej pracy korzystałem
z perspektywy ewolucyjnej i stwierdziłem, że taka orien-
tacja może służyć jako bogate źródło sugestii i hipotez.
W poprzednich rozdziałach tej książki zająłem się przede
wszystkim danymi dotyczącymi każdego z siedmiu grze-
chów pamięci, które uzyskano w badaniach empirycznych.
Ten rozdział zaś ma mieć charakter bardziej eksploracyj-
ny: prezentuję w nim idee dotyczące powstawania grze
chów pamięci, idee, które być może pomogą nam ująć je
w szerszej perspektywie, spojrzeć w nowy sposób i zasta-
nowić się, czy owe grzechy nic są czasem także zaletami.

284
GDY MNIEJ ZNACZY LEPIEJ

By zilustrować główną myśl mojej teorii, chciałbym przed-


stawić ideę Marka Hausera, psychologa ewolucyjnego
z Uniwersytetu Harvarda zajmującego się zachowaniem
zwierząt, dotyczącą tzw. inteligentnych błędów. W swym
przeglądzie badań na temat orientacji przestrzennej u wie-
lu gatunków Hauser zauważa, że zwierzęta czasem robią
pozornie dziwne błędy, gdy przemierzają jakąś przestrzeń.
Na przykład gdy wyuczymy szczura, by odnajdował poży-
wienie w labiryncie, a następnie umieścimy je w połowie
drogi, szczur przebiegnie obok, jakby wcale go nie było,
i podąży do końca wyuczonej drogi, gdzie będzie czekał
na nagrodę. Dlaczego nie zatrzymuje się tam, gdzie było
jedzenie? Hauser twierdzi, że w takich sytuacjach szczur
działa zgodnie z zasadą nazwaną przez niego nawigacją „na
ślepo" - czyli stosuje metodę odnajdowania kierunku w la-
biryncie, która polega na dokładnym monitorowaniu
w każdym momencie prędkości, odległości i kierunku,
w jakim się porusza. Podobnie dziwaczny błąd można za-
obserwować, wyjmując małego myszoskoczka z gniazda,
w którym znajdują się jeszcze inne małe, i umieszczając
go niedaleko, w bezpiecznym miejscu. Podczas gdy matka
szuka swego dziecka, gniazdo zostaje trochę przesunięte.
Kiedy wraca z odnalezionym młodym do gniazda, stosuje
metodę „na ślepo" i biegnie prosto tam, gdzie dawniej
mieściło się gniazdo. Zupełnie ignorując zapach i piski
swych młodych, szuka gniazda tam, gdzie było przedtem.
Z takiego zachowania Hauser wyciąga wniosek, że matka
używa sygnałów pochodzących z jej systemu orientacji
przestrzennej.
Mimo że przedstawione w powyższych przykładach za-
chowanie wydaje się dziwaczne, odzwierciedla ono fakt, że
zwierzę polega na takim rodzaju nawigacji, jaki w większo-
ści sytuacji się sprawdza. System poznawczy jest przystoso-

2<SS
wany do właściwości środowiska zwierzęcia, ale gdy sytu-
acja zmienia się w nieprzewidziany sposób, mogą pojawić
się kłopoty. Na szczęście w normalnych warunkach gniazda
nie przemieszczają się same z siebie - takie zmiany zwykle
wymagają interwencji przebiegłego eksperymentatora.
Podobne zjawisko zachodzi w przypadku zachowania
zwanego wdrukowaniem. Tuż po wykluciu się z jaja pisklę
kury traktuje jako swoją matkę pierwszy poruszający sic
przedmiot, jaki zobaczy. Zwykle rzeczywiście pierwszym
poruszającym się przedmiotem, jaki widzi w swym natural-
nym środowisku, jest jego matka, więc wdrukowanie jest
skutecznym mechanizmem sprawiającym, że pisklę podąża
za matką i otrzymuje odpowiednią opiekę i pożywienie.
Jednak, jak pokazał badacz zachowania zwierząt Konrad
Lorenz, kiedy pisklę zobaczy po wykluciu jakiś inny poru-
szający się obiekt - czerwoną piłkę albo człowieka (w ba-
daniach Lorenza tym obiektem był on sam) - wdrukowa-
nie sprawia, że będzie uważało go za swą matkę i podąży za
nim tak, jak podążyłoby za matką. Lorenz często chodził
na czele stadka małych gąsiąt. Wdrukowanie jest wynikiem
działania wyspecjalizowanego mechanizmu pamięciowego,
który jest przystosowany do regularności zachodzących
w normalnym środowisku pisklęcia. Mimo że zwykle sku
teczne, wdrukowanie prowadzi do problemów, gdy matka
nie jest pierwszym spostrzeżonym obiektem, co jednak
w naturalnym środowisku jest mało prawdopodobne.
Myślę, że w przypadku siedmiu grzechów pamięci może
być podobnie: mechanizmy, które służą nam dobrze
w większości sytuacji, czasem mogą stać się przyczyną pro-
blemów. Najłatwiej prawdopodobnie jest zauważyć poz\
tywną stronę uporczywości. Kartezjusz pisał o tym już kil
kaset lat temu:
...pożytek wszelkich uczuć polega na tym jedynie, iż wzmacniają
one i czynią trwałymi w duszy myśli, których zachowanie jest dobre
a które w przeciwnym razie łatwo mogłyby się zatrzeć. Podobni.

286
wszelkie zło, jakie mogą spowodować, polega na tym. że wzmacniają
one i zachowują owe myśli bardziej niż potrzeba, albo też, że wzmac-
niają one i zachowują inne myśli, przy których nie jest dobrze się za-
trzymywać.
(Kartezjusz, Namiętności duszy, s. 110)

Mimo że uporczywość wspomnień traumatycznego


przeżycia może być paraliżująca, ważne jest, by wzbudza-
jące emocje doświadczenia, które czasem są wynikiem za-
grażających życiu sytuacji, były pamiętane przez długi czas.
Ciała migdałowate i struktury z nimi funkcjonalnie zwią-
zane przyczyniają się do przetrwania owych śladów pamię-
ciowych dzięki wpływowi na proces ich tworzenia. Czasem
prowadzi to do powstania wspomnień, których potem trud-
no się pozbyć. Jednak takie działanie systemu zwiększa
prawdopodobieństwo, że łatwo przywołamy informację
dotyczącą zagrażających czy traumatycznych zdarzeń, co
może pewnego dnia uratować nam życie. Trwała pamięć
wydarzenia zagrażającego życiu - gdzie miało miejsce, kto
lub co był jego sprawcą - zwiększa nasze szansę uniknię-
cia takich sytuacji w przyszłości.
Z kolei nietrwałość pamięci - zapominanie pod wpły-
wem upływu czasu - także ma swoją dobrą stronę. Może
być frustrujące, ale często jest użyteczne, a nawet koniecz-
ne, by pozbyć się informacji nieaktualnych - takich jak
stare numery telefonów czy miejsce, gdzie zaparkowaliśmy
wczoraj samochód. Jak zauważyli psychologowie Robert
i Elizabeth Bjork, informacje nieistotne czy niepotrzebne
nie będą przypominane i powtarzane, w związku z tym
będzie malał efekt wzmacniania i ślad pamięciowy będzie
się zacierał.
John Anderson i jego współpracownicy posunęli się jesz-
cze dalej, twierdząc, że zapominanie z upływem czasu od-
zwierciedla optymalną adaptację do struktury środowiska.
Anderson rozpatrzył różne sytuacje wydobywania informa-
cji i zanalizował związek między historią przypomnień

2S7
określonej informacji a jej używaniem w danym momen-
cie. O k a z a ł o się, że związek ten przypomina w formie
krzywą zapominania: zapotrzebowanie na określoną infor-
mację maleje w miarę upływu czasu od jej ostatniego uży-
cia. Współpracownicy Andersona przejrzeli karty biblio-
teczne i stwierdzili, że książki, które były wypożyczane
niedawno lub były wypożyczane często w przeszłości, mają
większe szansę być wypożyczone w danym momencie niż
te, których dawno nie wypożyczano. Podobna zależność
została zaobserwowana w przypadku nagłówków z „New
York Timesa" z 730 dni w latach 1986 i 1987, kiedy reje- ;
strowano każdorazowe pojawienie się słów. Prawdopodo- '
bieństwo, że dane słowo pojawi się danego dnia, spadało >
wraz ze wzrostem dystansu czasowego od jego ostatniego )
użycia. G r u p a Andersona znalazła inne jeszcze przypadki [
takiej zależności, między innymi analizując użycie słów J
w konwersacjach z dziećmi czy prawdopodobieństwo otrzy- >
mania e-maila od danego nadawcy jako funkcję czasu, jaki )
upłynął od ostatniego e-maila. '
System, który sprawia, że informacja wraz z upływem :
czasu staje się coraz trudniej dostępna, jest więc syste- ;
mem funkcjonalnym, gdyż jeśli d a n e nie są długo używa- )
ne, staje się coraz mniej p r a w d o p o d o b n e , że będą po- {
trzebne. Lepiej więc taką informację odsunąć na bok - y
co jest efektem właśnie nietrwałości pamięci. A n d e r s o n ?
sugeruje, że ogólna n a t u r a zapominania u d o k u m e n t o - >
wana w wielu eksperymentach - krzywa zapominania '
j a k o funkcja czasu - jest taka sama jak związek między }
przeszłym a obecnym użyciem informacji w ogóle. We- >
dług niego nasz system pamięci jest oparty na tej regu- ,
larności i zakłada, że jeśli jakaś informacja nie była ',
ostatnio używana, to prawdopodobnie nie będziemy jej *
potrzebować. Takie założenie sprawdza się w większości
przypadków, czego jednak nie jesteśmy świadomi. Za to '
dotkliwie odczuwamy nieliczne przypadki, w których ;

2X8 [
założenie to jest błędne - gdyż zapomnienie jakiejś in-
formacji jest frustrujące.
Zasada jest tu podobna do tej, którą naukowcy badają-
cy zachowanie zwierząt w naturalnym środowisku nazywają
zasadą „coś za coś". Weźmy na przykład wiewiórkę, która
ostrożnie zbliża się do kawałka ciasteczka leżącego opo-
dal grupy wycieczkowiczów. Wiewiórka odważnie chwyta
ciasteczko, ucieka na najbliższe drzewo i tam dopiero je
zjada. Potem wraca, bierze następny okruszek i znów ucie-
ka na drzewo, by go zjeść. Mimo że nie jest to najefektyw-
niejszy sposób konsumpcji ciasteczek, redukuje prawdo-
podobieństwo spotkania jakiegoś zagrożenia. Badacze za-
uważyli nawet, że wiewiórki chętniej biorą małe kawałeczki
ciastka niż duże, gdyż duże zjada się wolniej i ryzyko wy-
stawienia na zagrożenie staje się większe. Jest to sytuacja,
w której maksymalizacja korzyści płynących z jedzenia
kłóci się z minimalizacją prawdopodobieństwa znalezie-
nia się w niebezpieczeństwie. Wiewiórka działa więc we-
dług zasady „coś za coś", znajdując sensowną równowagę
między tymi dwoma czynnikami. Podobnie w przypadku
pamięci: utrudniony dostęp do informacji, która nie była
dawno używana, a więc prawdopodobnie nie będzie już
potrzebna, pociąga za sobą frustrację i inne koszty zapo-
mnienia informacji istotnej.
Podobne idee dotyczące częstości i świeżości użycia sto-
sują się także do zjawiska blokowania w pamięci seman-
tycznej, co najlepiej widać w przypadku zjawiska „na koń-
cu języka". Jak już pisałem, blokowanie dotyczy przede
wszystkim tych nazwisk czy innych rodzajów informacji,
które nie były używane przez długi czas. Blokowanie po-
wstaje często w wyniku osłabienia połączenia między re-
prezentacją pojęciową (czyli tym, co wiemy o danej oso-
bie czy przedmiocie) a reprezentacją fonologiczną (brzmie-
niem nazwiska c/y nazwy rzeczy). Stan „na końcu języka"
może więc być manifestacją zasady sformułowanej przez

2N<)
grupę Andersona: informacja, która nie była ostatnio uży-
wana, słabnie w naszej pamięci, gdyż zwiększa się szansa,
że już nie będziemy jej potrzebować. Kiedy połączenie
między reprezentacjami pojęciowymi a fonologicznymi nic
jest wzmacniane przez częste używanie, staje się coraz słab-
sze i może nastąpić zablokowanie.
Niektóre rodzaje blokowania są przejawami działania
procesów hamowania, które uniemożliwiają dostęp do in-
formacji (patrz rozdział 3). Psychologowie i neurofizjolo-
gowie już dawno zauważyli, że hamowanie jest fundamen-
talną właściwością układu nerwowego: działanie mózgu
opiera się bowiem zarówno na mechanizmach intensyfiku-
jących aktywność, jak i na takich, które aktywność reduku-
ją. Pomyślmy, co stałoby się, gdyby hamowania nie było:
mielibyśmy system pamięci, w którym wszelkie informacje
potencjalnie związane z jakimś bodźcem zawsze i natych-
miast przychodziłyby do głowy. Zróbmy mały ekspery-
ment: przypomnij sobie jakiś epizod z twojego życia, w któ-
rym pojawił się stół. Co ci się przypomniało? Jak długo
trwało przywołanie tego epizodu? Prawdopodobnie nie
było to trudne zadanie - mogła ci się przypomnieć rozmo
wa prowadzona w czasie wczorajszego obiadu przy stole
czy dyskusja przy stole konferencyjnym w pracy z dzisiej
szego ranka. A teraz wyobraź sobie, że słowo „stół" wywo-
łuje wszystkie wspomnienia związane ze stołem, jakie kie-
dykolwiek zaistniały w twojej pamięci. Takich epizodów sa
zapewne setki czy tysiące. Co stałoby się, gdyby wszystkie
one pojawiły się w naszym umyśle w ciągu kilku sekund po
usłyszeniu słowa „stół"? System działający w ten sposób
prawdopodobnie doprowadziłby do ogólnego bałaganu spo
wodowanego bezustannym przywoływaniem wielu wspó!
zawodniczących ze sobą śladów pamięciowych. Można taka
sytuację porównać do działania wyszukiwarki interneto
wej. której wpisano słowo mające zbyt wiele użyć w światu
wej bazie danych. Podaje ona zbyt wiele informacji, które
potem trzeba porządkować i selekcjonować. Nie chcieliby-
śmy, by nasz system pamięciowy funkcjonował w taki spo-
sób, produkując zalew informacji. Robert i Elizabeth Bjork
twierdzili, nie bez racji, że działanie procesów hamowania
chroni nas przed takim chaosem.
Podstawową myślą przyświecającą naszej analizie nie-
trwałości i blokowania śladów pamięciowych jest to, że
czasem mniej znaczy lepiej. Taka sama zasada stosuje się
- nawet może jeszcze trafniej - do kolejnego grzechu
pamięci: roztargnienia. Błędy roztargnienia zdarzają się
częściowo dlatego, że ustanowienie bogatej reprezentacji
pamięciowej dla informacji, która ma być potem przywo-
łana, wymaga uważnego i rozbudowanego kodowania.
Szansę zapamiętania zdarzeń, którym poświęcamy mało
uwagi i które nie podlegają elaboracji w momencie zaist-
nienia, są niewielkie. Jednak co by się stało, gdyby wszyst-
kie zdarzenia rejestrowane były bardzo szczegółowo, bez
względu na to, jak są dla nas ważne i na jakim poziomie
zostały przetworzone? Powstałby prawdopodobnie bez-
użyteczny i potencjalnie przytłaczający zbiór szczegółowych
i nieprzydatnych informacji, jak w przypadku słynnego
mnemonisty Szereszewskiego. Przypadek ten został opi-
sany przez rosyjskiego neuropsychologa Aleksandra Łu-
rię, który badał go przez kilka lat. Szereszewski zapamię-
tywał szczegółowo wszystko, co mu się przydarzało, zarów-
no rzeczy ważne, jak i zupełnie trywialne. Jednak nie był
w stanie funkcjonować na wyższych poziomach abstrakcji,
gdyż jego pamięć zalewał potok nieistotnych szczegółów
własnych doświadczeń - szczegółów, których najlepiej by-
łoby w ogóle nie dopuszczać do systemu poznawczego.
System, który polega na elaboracji wiadomości, gwaran-
tuje z kolei, że tylko te zdarzenia, które zostaną uznane
za wystarczająco ważne, by je skutecznie zakodować, mają
potem duże szansę na przywołanie w przyszłości. Zdarze-
nia, które nie przyciągają uwagi i których reprezentacja
nie zostaje rozbudowana, widocznie nie były zbyt istotne,
więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie będzierm
ich już potrzebować.
Takie mechanizmy pamięciowe pozwalają też zdawać się
na „automatycznego pilota", co nie obciąża pamięci nie-
potrzebnymi informacjami o czynnościach rutynowych. Jak
pisałem już w rozdziale 2, zadania, które początkowo wy-
magają dużej koncentracji i wysiłku poznawczego, takie
jak uczenie się prowadzenia samochodu, po odpowiednio
długim ćwiczeniu przejmowane są przez procesy automa-
tyczne, uwalniając zasoby poznawcze, które mogą zostać
zaangażowane przez ważniejsze sprawy. Oczywiście ject
rzeczą niezwykle denerwującą, gdy automatycznie odkła-
damy książkę czy portfel w jakieś nietypowe miejsce i po-
tem nie możemy sobie przypomnieć, gdzie je zostawiliśmy.
Przypuśćmy jednak, że odkładając te rzeczy, właśnie byli-
śmy zaabsorbowani myślami dotyczącymi redukcji kosztów
w naszej firmie i przyszedł nam do głowy jakiś wspaniały
pomysł. Działanie automatyczne doprowadziło do irytują-
cego incydentu roztargnienia, ale zaabsorbowanie uwagi
sprawami firmy mogło przynieść długotrwałe i wymierne ko-
rzyści. Kiedy wykonujemy rutynowe czynności, opierając się
na działaniach automatycznych, możemy poświęcić uwagę
sprawom większej wagi. W życiu codziennym taka automa-
tyczna kontrola jest powszechna, a korzyści z niej płynące
są ogromne, więc wystąpienie od czasu do czasu przypad-
ków roztargnienia wydaje się stosunkowo niewielkim kosz-
tem.
Zasada „mniej znaczy lepiej" stosuje się także do dwóch
grzechów pamięci polegających na jej zniekształceniach:
błędnego przypisania i podatności na sugestię. Jak pisa
łem wcześniej, wiele przypadków błędnego przypisania
i podatności na sugestię stanowi konsekwencję słabej pa-
mięci o źródle, z którego pochodzi informacja (patrz ro/
dział 4 i >). Brak dokładnej pamięci o tym. kto po in for
mował nas o danym fakcie, gdzie widzieliśmy daną twarz
i czy rzeczywiście byliśmy świadkami jakiegoś zdarzenia.
czy tylko słyszeliśmy o nim później, stanowi zarzewie znie-
kształceń pamięciowych. Gdy nie pamiętamy dokładnego
pochodzenia informacji o zdarzeniu - dlatego, że takie
szczegóły nie zostały odpowiednio silnie zakodowane, albo
dlatego, że ich pamięć osłabła - mogą nam się przydarzyć
błędne przypisania, takie jak przedstawione w rozdziale 4,
które związane są z myleniem źródeł i kryptomnezją (czy-
li nieintencjonalnym plagiatem). Może też się zdarzyć, że
do naszego wspomnienia włączymy późniejsze sugestie
dotyczące natury szczegółów, których dokładnie nie pa-
miętamy. Zaakceptowanie nieprawdziwych sugestii może
mieć poważne konsekwencje dla zeznań świadków naocz-
nych, jak pisałem w rozdziale 5.
Jednak pomyślmy tylko, jakie byłyby konsekwencje
i koszty pamiętania milionów szczegółów dotyczących na-
szych codziennych doświadczeń! Załóżmy, jak twierdziłem
wcześniej, że nasza pamięć jest przystosowana do tego, by
zachowywać przede wszystkim te informacje, które praw-
dopodobnie będą jeszcze potrzebne w środowisku, w któ-
rym żyjemy. Pamięć wszelkich sensorycznych i konteksto-
wych szczegółów naszego każdego doświadczenia najczę-
ściej nie jest wcale konieczna. Czy dobrze przystosowany
system pamięciowy automatycznie zachowywałby wszyst-
kie szczegóły, czy raczej tylko wtedy, gdy sytuacja sugeru-
je, że takie szczegóły będą później potrzebne? Nasza pa-
mięć działa na tej drugiej zasadzie i w większości przypad-
ków dobrze na tym wychodzimy. Ceną, jaką płacimy, jest
niemożność przypomnienia sobie szczegółowych informa-
cji (np. informacji o źródle) dotyczących zdarzenia, które
nie zmusiło nas do specjalnego wysiłku w procesie- kodo-
wania akurat tych informacji.
Niektóre rodzaje błędnego przypisania zdarzają sie
wtedy, kiedy nie udaje nam się przypomnieć sobie okre-
słonych szczegółów jakiegoś doświadczenia, ale jednocze-
śnie pamiętamy ogólny sens zdarzenia. Na przykład w la-
boratoryjnych demonstracjach efektu fałszywego rozpo-
znania opisanych w rozdziale 4, osoby badane twierdzi-
ły, że słyszały słowo „słodki", podczas gdy w rzeczywistości
słyszały jedynie grupę słów semantycznie z nim związa-
nych (np. „lizak", „cukier", „smak"). W podobnym eks-
perymencie osoby badane twierdziły, że widziały wcze-
śniej zdjęcie określonego samochodu czy czajniczka, pod-
czas gdy widziały jedynie podobne samochody czy
czajniczki. Błędne rozpoznanie zdarza się w takich przy-
padkach dlatego, że uczestnicy udzielają odpowiedzi na
podstawie pamięci ogólnego sensu tego, co słyszeli lub
co widzieli.
Jednak zdolność pamiętania ogólnego sensu zdarzenia
jest także jedną z największych zalet pamięci, pozwala
bowiem korzystać z jakiegoś doświadczenia, nawet gdy nie
pamiętamy jego szczegółów. Badania przeprowadzone
w moim laboratorium pokazują, że przypadki błędnego
przypisania, będącego rezultatem pamiętania jedynie ogól-
nego sensu, są przejawem zdrowego systemu pamięciowe-
go. Na przykład pacjenci z amnezją spowodowaną uszko-
dzeniem hipokampa i sąsiednich struktur w płacie skro-
niowym, kiedy uczyli się semantycznie powiązanych słów
takich jak „lizak", „cukier" i tak dalej, pamiętali ich znacz-
nie mniej niż osoby zdrowe, co nie jest oczywiście wyni-
kiem zaskakującym. Ale okazało się także, że pacjenci
z amnezją w porównaniu z osobami zdrowymi popełniali
znacznie mniej błędów polegających na błędnym rozpo-
znaniu słów semantycznie związanych z tymi, których się
uczyli (czyli na przykład słowa „słodki", nie występujące-
go na początkowej liście). Podobne prawidłowości zaob-
serwowano, gdy pacjenci z amnezją próbowali zapamię-
tać materiał prezentowany wzrokowo: zdjęcia samocho-
dów, czajniczków do herbaty i innych przedmiotów.
W porównaniu do ludzi zdrowych rozpoznawali co praw-
da mniej przedmiotów, które widzieli, ale za to popełniali
mniej błędów polegających na fałszywym rozpoznaniu
obiektu, którego nie było w początkowym zestawie. Uszko-
dzenie płata ciemieniowego zaburzyło zarówno pamięć
szczegółów, jak i pamięć ogólnego sensu zdarzeń, redu-
kując liczbę przypomnień, zarówno prawdziwych, jak i fał-
szywych.
Pamięć ogólnego sensu zdarzenia jest fundamentalna
dla zdolności kategoryzacji i rozumienia, gdyż umożliwia
generalizację i organizację doświadczenia. Aby utworzyć
jakąś ogólną kategorię, na przykład „ptaki", trzeba wie-
dzieć, że i kardynał, i wilga są jej członkami, mimo powierz-
chownych różnic w ich wyglądzie. Musimy zauważyć i za-
pamiętać te cechy, które są wspólne wszystkim ptakom,
i zignorować idiosynkratyczne szczegóły, które różnicują
je między sobą. Psycholog poznawczy James McClelland
stworzył model teoretyczny, w którym generalizacja jest
konsekwencją właśnie pamiętania jedynie ogólnego sensu
uprzednich doświadczeń. McClelland twierdzi, że genera-
lizacja „jest nieodzowna dla inteligentnego działania",
jednak w opisie swego modelu przyznaje także, że „inhe-
rentnym produktem ubocznym takich generalizacji są
zniekształcenia".
Pogląd ten znajduje potwierdzenie w zaskakujących wy-
nikach badań nad fałszywym rozpoznaniem u osób z au-
tyzmem. Autyzm związany jest z zaburzeniem zdolności
społecznych, zaburzeniem komunikowania się i bardzo
sztywnym, dosłownym stylem przetwarzania informacji."
Jednak zarówno autystyczne dzieci, jak i dorośli mają
bardzo dobrą, czasem wręcz niewiarygodną, pamięć do nie-
przetworzonych informacji, jak swego czasu pokazano
w filmie „Rain Man" z Dustinem Hoffmanem. Mimo wielu
zaburzeń autystyczny bohater filmu, Raymond Babbitt, był
składem dziwacznych informacji i często zaskakiwał oto-
czenie takimi rodzynkami jak na przykład nazwa jedynej
komercyjnej linii lotniczej, która nigdy nie miała katastrof}
samolotu (Oantas).
Naukowcy opisali także pacjentów z autyzmem, którz\
przejawiają niezwykłą pamięć do dat, nazwisk czy wzorów
graficznych. Neurolog David Beversdorf i jego współpra-
cownicy prezentowali pacjentom z autyzmem i ludziom
zdrowym listę semantycznie powiązanych wyrazów. W póź-
niejszym teście pacjenci z autyzmem rozpoznawali tyle
samo słów co grupa kontrolna, jednak mieli znacznie
mniej fałszywych rozpoznań semantycznie związanych
wyrazów, które nie znajdowały się na liście. Pacjenci
z autyzmem rozróżniali więc dokładniej wspomnienie!
prawdziwe od fałszywych niż ludzie zdrowi pod względem
poznawczym.
Takie prawidłowości procesów pamięciowych kontrastu-
ją z wynikami pacjentów z amnezją, u których zaobserwo-
wano zmniejszenie liczby zarówno prawdziwych, jak i fał-
szywych rozpoznań. Dorośli z autyzmem mieli mniejszą
tendencję niż ludzie zdrowi do generalizowania na pod-
stawie słów z początkowej listy. Zachowywali indywidual-
ne informacje na temat poszczególnych słów. których się
uczyli, nie zaś ogólne znaczenie, które często wprowadza
w błąd normalnych poznawczo dorosłych i prowadzi do
fałszywych rozpoznań. System pamięciowy, który nie jest
podatny na fałszywe rozpoznania związane z pamiętaniem
jedynie ogólnej informacji, mógłby uwolnić nas od zdarza-
jących się od czasu do czasu przypadków błędnego przy-
pisania, ale z drugiej strony mógłby zmienić nas w kogoś
w rodzaju Raymonda Babbitta, obciążonego bazą danych
zawierającą surowe informacje o mało istotnych faktach
i niewrażliwego na ogólne prawidłowości w środowisku,
które zwykle wykorzystujemy. Fałszywe rozpoznania są
więc w pewnym stopniu ceną, jaką płacimy za korzyści
płynące z generalizacji.

2%
Także grzech tendencyjności można częściowo określić
jako produkt uboczny procesów, które decydują o sile sys-
temu poznawczego. Jak pisałem w rozdziale 6, stereotypi-
zacje często prowadzą do nieuzasadnionej oceny jedno-
stek na podstawie uogólnionych doświadczeń z grupami
społecznymi. Mimo że stereotypy są odpowiedzialne za po-
wstanie tych niechcianych efektów, czynią także nasze życie
łatwiejszym, prowadząc do generalizacji, które przeważ-
nie są całkiem zgodne z rzeczywistością. Psycholog spo-
łeczny Gordon Allport zauważył to już w latach pięćdzie-
siątych. Scharakteryzował wtedy stereotypy jako konse-
kwencje zwykłych procesów percepcji i pamięci,
„normalnej i naturalnej tendencji człowieka do tworzenia
uogólnień, pojęć, kategorii, których zawartość reprezen-
tuje uproszczenie doświadczanego świata". Tendencje ste-
reotypowe także są ceną, jaką płacimy za zdolność nasze-
go systemu poznawczego do generalizacji przeszłych do-
świadczeń.
Jak już widzieliśmy, tendencyjność często prowadzi do
wspomnień, które przedstawiają naszą własną osobę w zbyt
pozytywnym świetle. Tendencja egocentryczna powoduje,
że pamiętamy lepsze stopnie, niż rzeczywiście dostawali-
śmy w szkole, lub wyolbrzymiamy we wspomnieniach na-
sze osiągnięcia w pracy lub w domu. Tendencja do zgod-
ności i zmiany może pomóc w uzasadnieniu samemu so-
bie zaangażowania w związek z drugą osobą, zaś efekt
znajomości wyniku może powodować, że postrzegamy sie-
bie jako mądrzejszych niż w rzeczywistości byliśmy. Na
pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że zniekształce-
nia te są niepokojącą, a nawet niebezpieczną tendencją,
która powoduje, że tracimy realistyczny kontakt ze świa-
tem. W końcu zdrowie psychiczne kojarzy się z realistycz-
nym postrzeganiem rzeczywistości, podczas gdy choroby
umysłowe i szaleństwo łączone są z zaburzeniami tego
postrzegania. Jednak, jak napisała psycholo/ka Shellcy

2()7
Taylor w swojej pracy dotyczącej „pozytywnych złudzeń",
zbyt optymistycznie postrzegany obraz siebie samego wy-
daje się sprzyjać zdrowiu psychicznemu, a nie podkopy-
wać je. Ludzie, którzy są najbardziej podatni na pozytyw-
ne iluzje, zwykle radzą sobie dobrze w wielu dziedzinach
życia i wcale nie funkcjonują w zaburzony czy nieoptymal-
ny sposób. Z kolei pacjenci z depresją nie wykazują owych
pozytywnych złudzeń charakteryzujących jednostki zdro-
we. Pamiętanie przeszłości w zbyt jasnych barwach może
zachęcić nas do stawiania czoła nowym wyzwaniom, ofe-
rując optymistyczną wizję przyszłości, natomiast pamięta-
nie przeszłości w sposób dokładniejszy czy negatywny
zniechęca do dalszych działań. Na pewno istnieją granice
funkcjonalności takich efektów, gdyż tendencje pamięci
zniekształcające przeszłość w zbyt dużym stopniu w stro-
nę optymistyczną także prowadzą do problemów. Jednak,
jak pisze Taylor, złudzenia pozytywne są z reguły łagodne
i odgrywają ważną rolę w zachowaniu dobrostanu człowie-
ka. Przejawy tendencyjności pamięci, jeżeli sprzyjają po-
czuciu satysfakcji z naszego życia, mogą być traktowane
jako przystosowawcze elementy systemu poznawczego.

W POSZUKIWANIU ZRODEŁ SIEDMIU GRZECHÓW

Dotąd używałem terminu „przystosowawczy" w sensie dość


ogólnym, jednak by wyjaśnić, skąd biorą się grzechy pa-
mięci, muszę uściślić, co mam na myśli, mówiąc, że jakaś
cecha pamięci jest przystosowawcza. Psychologowie uży-
wają tego terminu przynajmniej na dwa różne sposoby
Pierwsze użycie pochodzi z ewolucyjnej teorii i ma bardzo
wąskie, techniczne znaczenie. Przystosowanie w tej kon-
wencji oznacza cechę gatunku, która zaistniała dzięki dzia
laniu doboru naturalnego, gdyż zwiększała zdolność repro-
dukcyjną jednostek. Argument Darwina dotyczący dobo
ru naturalnego jako jedynego mechanizmu ewolucyjnego,
który potrzebny jest do wyjaśnienia, dlaczego coś jest przy-
stosowawcze, opierał się na trzech podstawowych obser-
wacjach. Po pierwsze, Darwin zauważył, że jedynie części
danej generacji udaje się pozostawić potomstwo. Po dru-
gie, zauważył, że dzieci nie są identyczne z rodzicami -
niektóre są wyższe, inne zwinniejsze czy silniejsze. Taka
zmienność, która może być przekazana następnym poko-
leniom, to zmienność odziedziczalna. Po trzecie wreszcie,
Darwin twierdził, że niektóre aspekty owej odziedziczal-
nej zmienności zwiększają prawdopodobieństwo, że jed-
nostki w nie wyposażone przeżyją i zdołają się rozmno-
żyć. Te cechy organizmu, które są wynikiem doboru natu-
ralnego, nazywamy przystosowaniami.
Jednak psychologowie używają terminu „przystosowa-
nie" w nieco szerszym znaczeniu. Jest to kolokwializm
odnoszący się do takiej cechy organizmu, której posiada-
nie ma pozytywne konsekwencje. Nie ma tu znaczenia, czy
cecha ta powstała w wyniku ewolucji na drodze doboru
naturalnego. W dziedzinie nauki o pamięci na przykład
takie zdolności jak pamiętanie numerów telefonów czy
zdolność do nauczenia się posługiwania komputerem są
przykładami takich „przystosowań" w szerszym znaczeniu
tego słowa. Dość dobrze pamiętamy numery telefonów,
których często używamy, i w tym sensie pamięć może być
uważana za przystosowaną do tego zadania. Jednak tele-
fony stanowią tak niedawny wynalazek, że określona w ten
sposób zdolność nie mogła wytworzyć się w trakcie ewo-
lucji jako przystosowanie powstałe w wyniku doboru na-
turalnego. To samo można powiedzieć o umiejętnościach
potrzebnych do posługiwania się komputerem czy innym
sprzętem nowoczesnej technologii: system naszej pamięci
pozwala nam tego dokonać, ale pamięć nie mogła powstać
jako przystosowanie do uczenia się posługiwania nowocze-
sną technologią.

2W
Harwardzki paleontolog Stephen Jay Gould ukuł ter-
min „egzaptacja" na określenie „cech, które w danym
momencie zwiększają przystosowanie, jednak nie zostały
wybrane w procesie doboru naturalnego z powodu roli.
jaką obecnie pełnią". Egzaptacje są przystosowaniami,
które są zaadaptowane, by pełnić funkcję inną niż ta, dla
jakiej zostały wyselekcjonowane. Na przykład biologowie
ewolucyjni uważają, że ptasie pióra prawdopodobnie po-
czątkowo ewoluowały jako przystosowanie pełniące takie
funkcje jak regulacja temperatury ciała czy polowanie,
a dopiero potem zostały zaadaptowane do całkiem innej
funkcji - lotu. W przypadku ludzkich zdolności poznaw-
czych zdolność czytania jest przykładem egzaptacji. Czy-
tanie stało się czynnością wykonywaną na większą skale
dopiero w ciągu ostatnich kilku wieków. Jednak opiera się
ono na podstawowych zdolnościach spostrzegania i prze-
twarzania informacji, które prawdopodobnie pojawiły się
jako przystosowania. Podobnie nasze zdolności pamięta-
nia numerów telefonów czy posługiwania się komputerem
nie są przystosowaniami ewolucyjnymi, jednak opierają się
na cechach pamięci, które prawdopodobnie ewoluował}
jako przystosowania.
Gould i współpracujący z nim Richard Lewontin opi-
sali także trzeci typ struktury powstałej w wyniku ewolu-
cji, nazwanej przez nich spandrelem. Jest to szczególny
przypadek egzaptacji, będący niezamierzoną konsekwen-
cją czy produktem ubocznym jakiejś innej właściwości
Podczas gdy opisywana powyżej egzaptacja ma za swój
początek konkretne przystosowanie i dopiero później jesi
„zawłaszczana" i zmuszana do pełnienia innej niż pierwot-
nie wyznaczona funkcji, spandrelc nie mają na początku
żadnej funkcji przystosowawczej. Sam termin „spandrelc
jest używany w architekturze na określenie powierzchni luh
przestrzeni pozostałych pomiędzy elementami struktura!
nymi konstrukcji. Jako przykład Gould i Lewontin podaj;'

300
cztery spandrele centralnej kopuły w Katedrze Św. Marka
w Wenecji: przestrzenie pomiędzy łukami a ścianami, które
zostały udekorowane wizerunkami czterech ewangelistów
i czterech biblijnych rzek. Spandrele nie powstały jako
podstawa dla tych obrazów, mimo że jak najbardziej się
do tego nadawały. Podobnie ludzie szukający schronienia
na noc mogą spać między filarami mostu, chociaż filary
i przestrzenie między nimi nie powstały w celu zapewnie-
nia schronienia.
Określenie, które z właściwości naszego umysłu są przy-
stosowaniami, które są egzaptacjami, a które spandrela-
mi, jest zadaniem bardzo trudnym. Stało ono się polem
zaciekłych sporów we współczesnej psychologii i biologii.
Psychologowie ewolucyjni skłonni są ludzkie poznanie i za-
chowania wyjaśniać w terminach przystosowań utrwalo-
nych w drodze doboru naturalnego. „Umysł jest systemem
układów obliczeniowych, zaprojektowanych w drodze
doboru naturalnego w celu rozwiązywania problemów,
z jakimi musieli borykać się nasi przodkowie w swym że-
rującym trybie życia", twierdzi Steven Pinker, który jest
entuzjastycznym zwolennikiem perspektywy ewolucyjnej.
Psycholożka Leda Cosmides i antropolog John Tooby,
pionierzy psychologii ewolucyjnej, piszą w podobnym
duchu: „Umysł człowieka składa się ze zbioru mechani-
zmów przetwarzających informację, realizowanych przez
układ nerwowy, a powstałych w drodze ewolucji." „Me-
chanizmy te i programy rozwojowe, w których wyniku
powstają, są przystosowaniami wytworzonymi w ewolucyj-
nym procesie doboru naturalnego, w środowisku naszych
przodków."
Z kolei krytycy podejścia ewolucyjnego w psychologii,
do których należy Stephen Jay Gould, utrzymują, że wy-
jaśnianie umysłu i zachowania „po fakcie"', z odwołaniem
się do adaptacji i doboru naturalnego jest zbyt łatwe. O ta-
kich wyjaśnieniach mówi się w tym kręgu: „takie sobie
bajeczki". Gould twierdzi, że wiele właściwości współcze-
snego umysłu człowieka to egzaptacje i spandrele (jako
przykłady, poza czytaniem, można tu wymienić zdolność
pisania czy wierzenia religijne). Według Goulda ich wpływ
na kształtowanie umysłu człowieka jest tak duży „jak góra
w porównaniu z krecim pagórkiem przystosowań". Deba-
ty między zwolennikami owych perspektyw, których naj-
lepszym przykładem jest wymiana zdań między Pinkerem
a Gouldem na łamach „New York Review of Books", są
czasem bardzo ostre.
Aby teorie umysłu w ogóle, a pamięci w szczególności,
były czymś więcej niż ćwiczeniem w opowiadaniu bajeczek
pełnych spekulacji, kwestie relatywnej roli przystosowań,
egzaptacji i spandreli powinny być rozstrzygane na dro-
dze empirycznego testowania hipotez i przewidywań ge-
nerowanych przez alternatywne podejścia. Psychologowie
eksperymentalni, tacy jak ja sam, chcą mieć twarde dowo-
dy pochodzące z rygorystycznie kontrolowanych badań, by
zdecydować, którą z rywalizujących hipotez wybrać. Mimo
że ewolucyjna historia ludzkiego poznania nie jest nam
dana bezpośrednio - nie było wtedy psychologów rejestru-
jących zachowania naszych przodków w ich naturalnym
środowisku - nie wyklucza to wcale możliwości rygorystycz-
nej weryfikacji hipotez ewolucyjnych.
Psycholog z Uniwersytetu Teksaskiego, David Buss
i jego współpracownicy ostatnio przedstawili ciekawe pro-
pozycje dotyczące sposobów tej weryfikacji. Opisali trzy-
dzieści przykładów, w których przewidywania z perspek-
tywy ewolucyjnej, wspartej na ideach przystosowania
i doboru naturalnego, doprowadziły do empirycznych od-
kryć dotyczących zachowania i poznania człowieka. Przy-
kłady dotyczą takich zjawisk jak natura męskiej zazdrości
na tle seksualnym, wzorce zabójstw w małżeństwie i mię
dzy jednostkami tej samej płci, specyficznej dla danej
relacji wrażliwości na zdradę, zależności zachowań, maja

302
cych na celu ochronę partnerki jako tej, która ma zdol-
ność reprodukcyjną.
Aby sprawdzić, czy coś jest powstałym w drodze ewolu-
cji przystosowaniem, psychologowie i biologowie polega-
ją na kilku typach dowodów i wnioskowań. Jednym z kry-
teriów jest złożoność czy wyjątkowość struktury: cecha or-
ganizmu jest prawdopodobnie przystosowaniem, jeśli ma
tak złożoną wewnętrzną strukturę, że jest prawie niemoż-
liwe, by powstała przez przypadek lub jako „niezamierzo-
ny" produkt uboczny jakiejś innej cechy. Dobrym przykła-
dem takiej złożonej struktury jest oko u kręgowców. Za-
wiłe współzależności między wieloma elementami czynią
wysoce prawdopodobne, że oko zostało „zaprojektowane"
w drodze doboru naturalnego, by pełnić funkcję widzenia,
zaś wysoce nieprawdopodobne, że powstało przez przypa-
dek lub jako produkt uboczny. W początkach wieku dzie-
więtnastego teolog William Paley twierdził, że taka złożo-
ność strukturalna jest dowodem na istnienie projektanta,
który znał cel projektu. Podając jako przykład zegarmi-
strza, Paley mówił, że skomplikowana budowa zegarka, tak
jak skomplikowana budowa żywego organizmu, odsłania
obecność planu budowy w odniesieniu do konkretnej funk-
cji i nie może być wynikiem szczęśliwego ułożenia wszyst-
kich elementów w pewien jedynie funkcjonalny sposób.
Jednak w swej książce zatytułowanej Ślepy zegarmistrz
Richard Dawkins przedstawił argument Paleya w darwi-
nowskim świetle. Prawdziwy zegarmistrz, twierdzi Daw-
kins, rzeczywiście zabiera się do dzieła, mając za cel skon-
struowanie zegarka, jednak dobór naturalny jest ślepy -
nie ma ani celu, ani planu, ani przewidywań.
Pojawienie się przystosowań prowadzi do zróżnicowa-
nego sukcesu reprodukcyjnego. W związku z tym jeśli ja-
kaś cecha czy właściwość została wyselekcjonowana w pro-
cesie doboru naturalnego, powinno być możliwe znalezie-
nie na to dowodu w liczebności potomstwa u osobników

303
posiadających ową cechę. Na przykład hipoteza, że kobiety
wolą wyższych mężczyzn, potwierdziła się przez obserwa-
cję, że wysocy mężczyźni są ojcami większej liczby dzieci
niż niscy. Fizyczna postawa mężczyzn może więc być -
przynajmniej częściowo - adaptacją wytworzoną na dro-
dze doboru naturalnego.
Działanie doboru naturalnego jest też prawdopodobne
w przypadkach, gdy cecha pojawia się regularnie u róż-
nych gatunków. Weźmy na przykład cechę symetryczności
ciała. Ludzie i inne organizmy różnią się między sobą
w odchyleniu od dokładnej symetrii lewo-prawo. W ba-
daniach, w których uczestnicy oceniali atrakcyjność, do-
kładniejsza symetria ciała prowadziła do wyższych ocen.
Co więcej, symetria jest korzystna w rywalizacji o partne-
rów wśród wielu gatunków zwierząt, w tym owadów, pta-
ków i naczelnych. Biolodzy stwierdzili, że asymetria jest
często związana z istnieniem zaburzeń genetycznych oraz
ekspozycją na negatywne wpływy środowiska, takie jak za-
nieczyszczenia czy pasożyty. Zestawienie tych obserwacji
z powszechnością doboru jednostek o lepszej symetrii ciała
wśród wielu gatunków zwierząt daje podstawy do twier-
dzenia, że symetria ciała jest przystosowaniem powstałym
w wyniku doboru naturalnego. Mimo że taki wniosek nie
jest akceptowany przez wszystkich badaczy - zdania co do
tego, jakie są początki symetrii, nadal są podzielone -
dowody wskazują, że zadziałał tu dobór naturalny.
Istnienie przystosowań może być sygnalizowane także
przez obecność cech, które antropologowie nazywają
ludzkimi uniwersaliami: cech, które znajdujemy u wszyst-
kich kultur ludzkich. Badania międzykulturowe wskazu-
ją na przykład, że atrakcyjność fizyczna jest ceniona
zarówno przez mężczyzn, jak i przez kobiety (choć bar-
dziej przez mężczyzn) i że ludzie z różnych kultur zdają
się zgodni w swych ocenach atrakcyjności twarzy. Aspekt)
atrakcyjności twarzy były z kolei kojarzone ze zdrowiem

304
fizycznym i psychicznym, co jeszcze zwiększa prawdopo-
dobieństwo, że jest to przystosowanie powstałe w proce-
sie ewolucji.
Jednak fakt, że jakaś cecha jest uniwersalna, nie zna-
czy jeszcze, że powstała jako przystosowanie. Antropolo-
gowie Donald Brown i Steven Gaulin twierdzą, że cechy
uniwersalne mogą powstać z tych właściwości kultury, któ-
re są bardzo stare i użyteczne i w związku z tym rozprze-
strzeniły się w wielu społeczeństwach. Na przykład używa-
nie ognia (szczególnie do gotowania) jest taką cechą uni-
wersalną dla gatunku ludzkiego. Nie należy jednak z tego
wyciągać wniosku, że używanie ognia jest wynikiem istnie-
nia wspólnego dla gatunku przystosowania. Prościej jest
założyć, jak czynią zarówno Brown, jak i Gaulin, że przez
tysiąclecia ludzie stykali się z ogniem i doceniali jego uży-
teczność. Jednak - jak zauważa Gaulin - jeśli można wy-
kluczyć taki typ wyjaśnienia kulturowego, pozostałe cechy
uniwersalne mogą stanowić wskazówki do poszukiwania
psychologicznych przystosowań.
I odwrotnie, jeśli jakaś cecha jest obecna we wszystkich
kulturach z jednym wyjątkiem, ten wyjątek wcale nie wy-
klucza, że istnienie tej cechy jest prawdziwym przystoso-
waniem. Być może bowiem istnieją inne, kulturowe czyn-
niki, dzięki którym można wyjaśnić ów brak cechy. Moż-
na więc powiedzieć, że mimo iż istnienie uniwersaliów nie
jest decydującym dowodem istnienia przystosowania, sta-
nowi użyteczną wskazówkę.
Co to ma wspólnego z pamięcią i jej siedmioma grze-
chami? Chociaż nie mamy zbyt wielu dowodów, że cechy
pamięci powstały jako ewolucyjne przystosowania, pewne
dane na to wskazujące uzyskano z badań nad różnicami
W pamięci u kobiet i mężczyzn. Rozważmy jedną z ewolu-
cyjnych hipotez, opisanych w artykule Bussa i współpra-
cowników: kobiety mają lepszą pamięć przestrzennej lo-
kalizacji przedmiotów niż tnę/c/yźni. Kanadyjscy psycho
logowie Marion Eals i Irwin Silverman zauważyli, że dane
archeologiczne i paleontologiczne z okresu zbieractwa-
-łowiectwa (który jest jednym z ważniejszych okresów dla
ewolucji ludzkiego poznania) sugerują, że mężczyźni trud-
nili się głównie łowiectwem, a kobiety głównie zbierac-
twem. Eals i Silverman przypuszczają, że te aktywności
wymagały innych zdolności przestrzennych i pamięcio-
wych. Dobra zbieraczka musi umieć zlokalizować źródło
pożywienia pośród innej roślinności i zapamiętać tę loka-
lizację na przyszłość. Dobór naturalny powinien więc
sprzyjać rozwojowi lepszej pamięci lokalizacji przestrzen-
nej u kobiet niż u mężczyzn.
Eals i Silverman sprawdzili tę hipotezę eksperymental-
nie. Pokazywali oni kobietom i mężczyznom przedmioty
uszeregowane w przestrzeni. W jednym z badań przedmio-
ty przedstawione były na rysunkach, a w innym - rozłożo-
ne na biurkach i stołach w pokoju eksperymentalnym.
W obu eksperymentach kobiety zapamiętywały lokaliza-
cję przedmiotów lepiej niż mężczyźni. Z kolei mężczyźni
lepiej niż kobiety wykonywali zadania przestrzenne, któ-
re, według Eals i Silvermana, wymagają zdolności specy-
ficznych dla dobrego myśliwego.
Niektóre późniejsze badania potwierdziły wyniki uzy-
skane przez Eals i Silvermana, lecz inne ograniczyły ich
ogólność i wprowadziły pewne zastrzeżenia. Kwestia, czy
zdolność do pamiętania lokalizacji u kobiet jest przysto-
sowaniem, które powstało w wyniku selekcji ze względu
na umiejętności zbieractwa, nie jest więc jeszcze przesą-
dzona. Jednak badania te stanowią przykład sposobu for-
mułowania i weryfikacji hipotez, skąd biorą się pewne
właściwości pamięci.
Podobnym typem dowodów wskazujących na selekcje
cech pamięci przestrzennej w zależności od pici są dane
uzyskane przez psychologa Davida Sherry z Uniwersytetu
w Western Ontario. Badał on pamięć u różnych gatunków

306
ptaków, w tym starzyka brunatnogłowego. W procesie roz-
mnażania samica składa jedno jajo w gnieździe innego
ptaka, a resztę dnia spędza, poszukując innych gniazd,
gdzie będzie mogła złożyć jajo następnego dnia. Tylko
samice muszą więc pamiętać lokalizację gniazd, samce
bowiem nie pomagają samicom w owych poszukiwaniach
(u innych gatunków starzyka obie płcie biorą udział w tym
„polowaniu na gniazda").
W przeprowadzonych wcześniej eksperymentach Sher-
ry i inni pokazali, że u ptaków gromadzących pożywienie
hipokamp odgrywa główną rolę w zapamiętywaniu lokali-
zacji ukrytych zapasów. Na przykład orzechówka popiela-
ta może w ciągu jesieni zgromadzić aż trzydzieści tysięcy
ziaren w pięciu tysiącach kryjówek, by powrócić do nich
następnej wiosny. Ptak wykonuje owo zadanie pamięcio-
we z ogromnym sukcesem. Ogólnie okazało się, że hipo-
kamp jest większy u gatunków, które gromadzą pokarm,
a następnie go muszą odnaleźć, niż u tych, które tego nie
robią. Co więcej, uszkodzenie hipokampa powoduje, że
ptaki gromadzące pożywienie mają potem ogromne trud-
ności z jego odnalezieniem.
Jeśli ptasi hipokamp jest tak ważnym organem dla pa-
mięci przestrzennej - rozumował Sherry - to samiczki
starzyka brunatnogłowego powinny mieć większy hipo-
kamp niż samce, jako wynik selekcji ze względu na zdol-
ności przestrzenne u samic, związane z wynajdywaniem
i zapamiętywaniem lokalizacji gniazd. Pomiary objętości
hipokampa w stosunku do całkowitego rozmiaru mózgu
potwierdzają to przypuszczenie: hipokamp jest rzeczywi-
ście relatywnie większy u samic niż u samców tego gatun-
ku. Takich różnic nie zaobserwowano u dwóch innych,
blisko spokrewnionych gatunków, które nic składają jaj do
gniazd innych ptaków.
Badania zdolności przestrzennych u innych gatunków
Wskazują, że kierunek owych różnic między płciami może

307
być odwrotny, gdy presje selekcji sprzyjają raczej ucze-
niu się przestrzennemu samców. Steven Gaulin z Uni-
wersytetu w Pittsburghu badał samce u dwóch typów
gryzoni: poligamicznego nornika łąkowego, który pod-
czas okresu rozrodczego powiększa swój teren żerowa-
nia, by zwiększyć prawdopodobieństwo spotkania part-
nerki, oraz monogamicznego nornika preriowego, który
tego nie czyni. Powiększanie terytorium powinno sprzy
jać selekcji ze względu na zdolności przestrzenne u po-
ligamicznego nornika łąkowego. Kiedy Gaulin zbadał dwa
typy norników w laboratorium, w zadaniu polegającym
na uczeniu się drogi w labiryncie okazało się, że samce
nornika łąkowego miały znacznie lepsze zdolności prze-
strzenne niż samice, natomiast u norników preriowych
nie zaobserwowano różnic ze względu na płeć. Także
hipokamp był większy u męskich niż u żeńskich osobni-
ków norników łąkowych, lecz u norników preriowych
takie różnice nie wystąpiły.
Prace Gaulina, Sherry'ego i ich współpracowników sta-
nowią więc silne poparcie dla ogólnej idei, że niektóre
cechy pamięci są przystosowaniami powstałymi w proce-
sie doboru naturalnego. Nie znam żadnych porównywal-
nych dowodów, które bezpośrednio wskazywałyby na po-
chodzenie siedmiu grzechów pamięci. Jeszcze w latach
osiemdziesiątych napisaliśmy z Davidem Sherrym artykuł
teoretyczny, w którym twierdziliśmy, że niektóre z cech
pamięci są przystosowaniami powstałymi w wyniku dobo-
ru, inne zaś są egzaptacjami, i w którym próbowaliśmy
określić każdą z nich. Przyjmę teraz podobną strategie
w odniesieniu do siedmiu grzechów pamięci.
Najbardziej prawdopodobnymi kandydatami na przy
stosowania są: uporczywość i nietrwałość pamięci. Jeśli
uporczywość powstała jako odpowiedź na zagrażające
życiu sytuacje, zwierzęta i ludzie, którzy byli w stanie do
br/e pamiętać te doświadczenia, byliby oczywiście lawo

3(><X
ryzowani przez dobór naturalny. Zdolność ta wydaje się
tak elementarna, że jeśli rzeczywiście powstała jako przy-
stosowanie, spodziewalibyśmy się, że wiele gatunków po-
siada mechanizmy nerwowe gwarantujące zachowywanie
na długo w pamięci zagrażających życiu doświadczeń. Jak
pisałem wcześniej, uniwersalna obecność jakiejś cechy
u wielu kultur nie gwarantuje jeszcze, że cecha ta jest przy-
stosowaniem, jednak stanowi dla takiej tezy poparcie. Neu-
robiolog Joseph LeDoux zauważył, że ciała migdałowate
i związane z nimi struktury zaangażowane są w trwałe ucze-
nie się reakcji strachu u wielu gatunków zwierząt, w tym
szczurów, kotów, małp oraz u ludzi. Podobnie można ocze-
kiwać, że związek między uporczywością pamięci, funkcjo-
nowaniem ciał migdałowatych i zagrażającymi czy pobu-
dzającymi emocjonalnie wydarzeniami istnieje w wielu róż-
nych kulturach i grupach społecznych. Nie są mi znane
żadne bezpośrednie dowody na poparcie takiego twierdze-
nia, ale międzykulturowe porównania neurobiologicznych
i poznawczych aspektów uporczywości stanowią obiecują-
cy kierunek badań. Pamiętajmy, że - jak pisałem w roz-
dziale 7 - uporczywość ma swoje podłoże w precyzyjnym
współdziałaniu pomiędzy ciałami migdałowatymi i hormo-
nami stresu, które moduluje tworzenie śladów pamięcio-
wych. Wydaje się, że jest to przykład układu wzajemnych
zależności, wskazujący na złożoność struktury.
Argumenty grupy badawczej Andersona przemawiają
za tym, by także nietrwałość pamięci uznać za ewolucyjne
przystosowanie. Jak pisałem wcześniej, twierdzenia Ander-
sona opierają się na idei, że właściwości wygasania w pa-
mięci odzwierciedlają właściwości środowiska, w którym
funkcjonuje pamięć. Jednak w takim rozumowaniu tkwi
pewien problem. Jeśli nietrwałość pamięci jest adaptacją,
powstałą w wyniku doboru naturalnego, to jej natura po-
winna odzwierciedlać właściwości dawnego środowiska,
czyli tego, w którym ewoluowali nasi przodkowie. A skącł

.W*
mamy wiedzieć cokolwiek o cechach środowiska okresu
łowiecko-zbierackiego czy nawet epok jeszcze wcześniej-
szych, które mogły być ważne dla kształtowania naszego
gatunku? Nie jest to łatwe pytanie. Niektórzy antropolo-
gowie badają współczesne grupy/plemiona koczownicze,
które pozostają w izolacji od innych kultur, takie jak
Matsigenka w południowo-wschodnim Peru. Badanie pra-
widłowości dotyczących używania informacji w tych gru-
pach pomogłoby określić, czy nietrwałość pamięci odzwier-
ciedla właściwości środowisk zbliżonych do środowisk
naszych przodków, a nie tylko środowisko człowieka współ-
czesnego. Niestety, nic mi nie wiadomo o takich badaniach.
Psycholog poznawczy Lael Schooler, który współpracował
z Andersonem nad programem badawczym mającym wy-
kazać, że własności pamięci są odbiciem własności środo-
wiska, próbował zbliżyć się do wyjaśnienia tej kwestii
w inny, choć pokrewny sposób.
Schooler wykorzystał dane zebrane przez jego współ-
pracowników Ramona Rhine'a i Juana Carlosa Serio Silve
badających zachowanie naczelnych w dwóch różnych śro-
dowiskach, pod istotnymi względami podobnych do śro-
dowisk, w których ewoluowali nasi przodkowie z rodziny
człowiekowatych: w lasach tropikalnych i na sawannie. Ba-
dali oni wędrówki wyjców żyjących w lesie tropikalnym na
wulkanicznej wyspie Agaltepec w Meksyku oraz pawianów
żyjących na sawannie i otwartych równinach Narodowego
Parku Mikumi w Tanzanii. W obu miejscach badacze ob-
serwowali migracje grup wyjców i pawianów przez okres
kilku miesięcy, gdy zwierzęta przemieszczały się z miejsca
na miejsce. Schooler, Rhine i Silva zanalizowali następ-
nie prawdopodobieństwo, że grupa wróci do danego miej-
sca jako funkcję liczby dni, które upłynęły od ostatniego
tam pobytu. Prawdopodobieństwo powrotu spadało
w miarę upływu czasu i kształt krzywej obrazującej ten
związek był podobny do tego, jaki obserwujemy w przv

310
padku krzywej zapominania. Podobnie jak w przypadku
środowiska współczesnego, badanego przez Andersona
i Schoolera, lasy tropikalne Agaltepecu i sawanna Miku-
mi wydają się środowiskami, w których zapominanie in-
formacji nieużywanej przez długi okres jest dobrą strate-
gią. Nie wiemy, czy owe podobieństwa oparte są na innych
mechanizmach w przypadku małp i ludzi, czy też stano-
wią odzwierciedlenie wspólnych korzeni ewolucyjnych.
Jednak obserwacje te wspierają pogląd, że nietrwałość pa-
mięci stanowi przystosowanie do pewnych stabilnych wła-
ściwości środowiska.
W swych analizach złudzeń pozytywnych Shelley Taylor
sugerowała, że zbyt optymistyczne postrzeganie sytuacji też
może być przystosowaniem powstałym w wyniku ewolu-
cji. Jednak psycholog Steven Heine i jego współpracowni-
cy z Uniwersytetu Pensylwańskiego przedstawili dane
podające tę tezę w wątpliwość. Sugerują oni, że pozytyw-
ne zniekształcenia percepcji własnej osoby są specyficzne
dla niektórych tylko kultur. Cytują na przykład dowody
antropologiczne, socjologiczne i psychologiczne, według
których Japończycy przybierają wobec samych siebie ra-
czej postawę krytyczną, a nie - jak w przypadku kultury
północnoamerykańskiej - zbyt pozytywną. Gdyby tenden-
cja do postrzegania siebie w pozytywnym świetle była
ewolucyjnym przystosowaniem, byłaby cechą wszystkich
kultur. Mimo że -jak pisałem wcześniej - istnienie jedne-
go wyjątku od uniwersalnej prawidłowości nie wyklucza
jeszcze istnienia przystosowania, badania te wskazują, że
międzykulturowe studia nad różnymi formami tendencyj-
ności pamięci są bardzo istotne.
Tendencyjność pamięci związana jest z operacjami po-
znawczymi wyższego rzędu i złożonymi interakcjami spo-
łecznymi (patrz rozdział 6). Są to takie rodzaje procesów.
po których można się spodziewać dużego międzykulturo-
wego zróżnicowania. Na podstawie prac grupy badawczej
Heinego przewiduję, że specyficzne formy tendencyjności
pamięci będą się różnić między kulturami i że są one
raczej produktem norm społecznych i kulturowych niz
adaptacją biologiczną powstałą w drodze doboru natural-
nego. Jednak mimo to możliwe jest, że we wszystkich
kulturach ludzie przejawiają jakieś typy tendencyjności
podczas zapamiętywania, podczas gdy sam typ czy treść
tendencji może się zmieniać. Nawet jeśli tak jest, mani
wrażenie, że tendencyjność pamięci jest przypadkowym
produktem ubocznym takiej właściwości umysłu, która po-
zwala ogólnej wiedzy i przekonaniom sterować aktami
zapamiętywania.
Podejrzewam, że pozostałe grzechy, takie jak zabloko-
wanie, roztargnienie, błędne przypisanie oraz podatność
na sugestię są najprawdopodobniej ewolucyjnymi spandre-
lami. Moje rozumowanie jest częściowo umotywowane ar-
gumentami prawdopodobieństwa: trudno jest wyobrazić
sobie, jak i dlaczego w drodze doboru naturalnego miałby
powstać system szczególnie podatny na błędy roztargnie-
nia, często blokujący informacje o słowach i nazwiskach
oraz „pamiętający" zdarzenia, które nigdy nie nastąpiły.
Jednak jak już widzieliśmy, każdy z tych grzechów może
być rozpatrywany jako uboczny produkt innych, użytecz-
nych właściwości pamięci, które powstały jako przystoso-
wania lub egzaptacje. Błędy roztargnienia, błędne przypi-
sania wynikające z braku pamięci źródła oraz efekty po-
datności na sugestię są - jak twierdzę - produktami
ubocznymi przystosowań i egzaptacji, odpowiedzialnych za
stworzenie systemu pamięci, który nie zachowuje rutyno-
wo wszystkich szczegółów dotyczących źródła informacji
Zablokowanie może być przypadkowym produktem ubocz-
nym efektów związanych ze świeżością i częstością wydo-
bycia informacji, które są podstawą nietrwałości pamięci
Natomiast fałszywe wspomnienia, oparte na ogólnym sen
sie doświadczeń, są produktem ubocznym kategoryzacji
i procesów generalizacji, które stanowią niezbędną cechę
naszego poznawczego funkcjonowania.
Jednak między spandrelami pamięci a architektonicz-
nymi spandrelami omawianymi przez Goulda i Lewonti-
na jest jedna ważna różnica. Spandrele w architekturze nie
mają istotnych konsekwencji: nie przeszkadzają i nie pod-
ważają strukturalnej lub funkcjonalnej integralności bu-
dowli. W przypadku pamięci jest inaczej. Błędy roztargnie-
nia wywołują irytację, zablokowanie jest przyczyną frustra-
cji, natomiast błędne identyfikacje przez naocznych
świadków i fałszywe wspomnienia z powodu podatności na
sugestię lub błędów przypisania mogą mieć skutki, które
- trwale lub permanentnie - zmienią czyjeś życie. Kiedy
musimy znosić konsekwencje tych spandreli, które „zeszły
na złą drogę", nie chce nam się wierzyć, że są ubocznymi
produktami procesów koniecznych, by nasze życie poznaw-
cze funkcjonowało bez zarzutu. Zrozumienie tej relacji
może być łatwiejsze, gdy przypomnimy sobie wiewiórkę,
„rozważającą" korzyści płynące ze zdobycia pożywienia
i koszty możliwego spotkania z drapieżnikiem, która
w związku z tym ucieka do kryjówki z małymi okruszkami
ciastka. Niewydarzone spandrele reprezentują koszt przy-
stosowań pamięci, które mają ważne, choć może mniej wi-
doczne korzyści.
Jeśli moje sugestie dotyczące siedmiu grzechów są sen-
sowne, możemy być raczej pewni, że nie znikną one pręd-
ko z naszej pamięci. Przypomnijmy sobie przypadek
Binjimina Wilkomirskiego, który „pamiętał" okropności
dzieciństwa rzekomo przeżytego w nazistowskim obozie
koncentracyjnym, podczas gdy w rzeczywistości podczas
wojny żył sobie spokojnie i bezpiecznie w Szwajcarii. Praw-
dopodobieństwo, że czyjeś wspomnienia przeżycia jedne-
go z najtragiczniejszych wydarzeń historii mogą okazać się
fałszywe, wydaje się tak niewielkie, że czujemy pokusę, by
przypadek Wilkomirskiego zaklasyfikować jako jednostko-

313
wą, trudną do wyjaśnienia aberrację. Jednak jeśli błędne
przypisanie i podatność na sugestię - główni podejrzani w
sprawie Wilkomirskiego - są prawdziwymi spandrelami.
to Wilkomirski nie powinien być odosobnionym przypad-
kiem. I w istocie tak jest. Kobiety i mężczyźni, którzy wie-
rzyli w swe odzyskane w czasie terapii wspomnienia trau-
matycznych przeżyć z dzieciństwa, by później - po zakoń-
czonej terapii - je odwołać, pokazują nam, że przypadek
Wilkomirskiego nie jest wyjątkowy. Podobnie całe zastę-
py osób uprowadzonych przez kosmitów, które szczegóło-
wo i wyraziście pamiętają niemożliwe zdarzenia, takie jak
molestowanie seksualne przez demonicznych - i nie-
uchwytnych - obcych. Takie wspomnienia mogą powsta-
wać w czasie sugerujących procedur przesłuchiwania, mię-
dzy innymi w hipnozie.
Przypadki fałszywych wspomnień nie są niczym nowym.
W rozdziale 4 omawialiśmy debatę dotyczącą fałszywych
wspomnień i zjawiska deja vu, która rozgorzała w latach
dziewięćdziesiątych XIX stulecia. Już w roku 1881 psycho-
log brytyjski James Sully poświęcił cały rozdział swej książki
pod tytułem: Illusions: A Psychological Study (Złudzenia:
studium psychologiczne) zjawisku, które nazwał „złudze-
niami pamięci", przytaczając wiele przykładów zniekształ-
ceń pamięciowych, które ja w tej książce sklasyfikowałem
jako błędne przypisania i podatność na sugestie. Historyk
Patrick Geary opisał przypadek jedenastowiecznego mni-
cha bawarskiego o imieniu Arnold, „pamiętającego" spo-
tkanie z latającym smokiem, które przydarzyło mu się
podczas jego wędrówek. Fałszywe wspomnienie mnicha
Arnolda było prawdopodobnie wynikiem żywej wyobraź-
ni i podatności na sugestię. Błędy przypisania i podatność
na sugestię towarzyszą nam więc od wielu wieków i z pew-
nością będą jeszcze psocić przez tysiąclecia.
To samo można powiedzieć o innych grzechach pamię-
ci, na przykład o nietrwałości i uporczywości. Ludzie pró-

314
bowali przezwyciężyć ograniczenia nietrwałości od wielu
wieków. Jak pisałem w rozdziale 1, wynalezienie mnemo-
technik opartych na wyobrażeniach wzrokowych przypi-
suje się starożytnym Grekom. Podobnie długą historię ma
uporczywość. Przypomnijmy opis Roberta Burtona doty-
czący doniesień Blasiusa, naocznego świadka trzęsienia
ziemi na Sacai, który przez całe lata nie mógł „wyrzucić
tego wspomnienia ze swego umysłu" (patrz rozdział 7).
Nerwica pourazowa, kiedy efekty uporczywości są jeszcze
bardziej dotkliwe, dopiero ostatnio została przez psycho-
logów i psychiatrów sklasyfikowana jako choroba. Jednak
jej objawy są prawdopodobnie obecne w naszym codzien-
nym życiu tak dawno, jak dawno ludzie przeżywają trau-
matyczne zdarzenia. Idea ta została świetnie zilustrowana
przez psychiatrę Jonathana Shaya w niezwykłej książce
Achilles in Vietnam (Achilles w Wietnamie), w której prze-
prowadza on porównanie między skutkami traumy wojen-
nej weteranów wojny w Wietnamie i u bohaterów Home-
rowskiej Iliady. Shay opisuje incydent, kiedy Achilles przy-
tłoczony jest cierpieniem, gdyż nie udało mu się osłonić
towarzysza broni, który zginął w bitwie. Achilles czuje się
„przebity wspomnieniem": obraz jego towarzysza ciągle
powraca.
Mimo że grzechy pamięci często wydają się naszymi
wrogami, stanowią one integralną część dziedzictwa na-
szego umysłu, gdyż są ściśle związane z tymi cechami pa-
mięci, które sprawiają, że tak dobrze funkcjonuje on
w swym naturalnym środowisku. Pozorna sprzeczność mię-
dzy wadami i zaletami pamięci stała się przedmiotem prze-
myśleń Fanny Price, bohaterki dziewiętnastowieczne] po-
wieści Jane Austen, Mansfield Park. Podziwiając piękną,
obramowaną krzewami aleję, która powstała w miejscu
nieuporządkowanego kawałka terenu, Fanny rozmyśla, jak
wyglądało to kiedyś, i zastanawia się, czy straci to wspo-
mnienie w przyszłości. Ten moment inspiruje ją do rozwa-

3 15
żań nad pozornie sprzecznymi ze sobą właściwościami pa-
mięci:

Jeśli jakąkolwiek zdolność naszej natury można nazwać cudowniej-


szą od pozostałych, to myślę, że jest nią pamięć. Wydaje się, że w sile.
słabości i nierównościach pamięci jest coś bardziej nieodgadnionego
niż w innych naszych władzach umysłowych. Pamięć jest niekiedy Taka
trwała, taka usłużna, taka posłuszna, kiedy indziej - taka zdezoriento-
wana, taka słaba, kiedy indziej znowu - taka bezwzględna, taka nie
poddająca się kontroli. Doprawdy, człowiek jest cudem, pod każdym
względem, ale nasze umiejętności zapamiętywania i zapominania
wydają się szczególnie niepojęte.

Współczesna psychologia i neurofizjologia pokazała, że


Fanny myliła się co do jednego: że nasze zdolności pamię-
tania i zapominania są „szczególnie niepojęte". Jednak jej
błyskotliwa analiza siły i słabości pamięci nie mogła być
bardziej trafna. Siedem grzechów pamięci to nie kłopoty,
które należy za wszelką cenę minimalizować lub unikać.
Rzucają one światło na to, w jaki sposób pamięć korzysta
z przeszłości, by informować teraźniejszość, jak zachowu-
je elementy bieżącego doświadczenia, by użyć ich później,
i w jaki sposób pozwala nam na nowo przeżywać prze-
szłość. Grzechy pamięci są także jej zasługami, fragmen-
tami mostu rozpostartego w czasie, który łączy nasz umysł
z rzeczywistością.
PRZYPISY

WSTĘP: BŁOGOSŁAWIEŃSTWO ZESŁANE PRZEZ BOGÓW

Strona
9 „Yumiura": Kawabata (1999, s. 196).
11 Wilkomirski: Gourevitch (1999) przedstawia szczegółowo histo-
rię całego przypadku. Mimo że książka Wilkomirskiego nie może
być traktowana jako rzeczywisty opis przeszłości, jest wciąż fa-
scynująca wobec rozwoju całej sprawy.
Test pamięci dla szkoły średniej: Offer i in. (2000).
14 Różne rodzaje problemów pamięciowych: Wilma Koutstaal i ja
zawarliśmy wiele kwestii związanych z tym pytaniem w rozdziale
podsumowującym przyczyny niedokładności i niedostępności
w pamięci (Koutstaal i Schacter, 1997b).
Siedem grzechów: pierwszy szkic można znaleźć w: Schacter
(1999b).
18 Yo-Yo Ma: Finkelstein (1999).
25 „Yumiura": Kawabata (1999, s. 194).

1. GRZECH NIETRWAŁOSCI

27 Wspomnienia O. J.: Schmolck i in. (2000).


29 Ebbinghaus: Eksperymenty opisane są w: Ebbinghaus (1885/1964);
opis tła historycznego i współczesnych perspektyw można zna-
leźć w: Slamecka (1985).
Badanie oparte na dziennikach / Kansas State Universitv:
Thompson i in. (1996).
31 Wspomnienia dotyczące Święta Dziękczynienia: Friedman
i deWinstanley (1998).
Wspomnienia dotyczące pracy: Eldridge i in. (1994).
Przypominanie sobie, gdzie i kiedy: Rotnstein i l.eCompie ( 1995).
31 Połączenie nietrwało.ści z tendencyjnością: Brewer (1996)
i Thompson i in. (1996).
34 Dyskutowana przeze mnie kwestia zeznań Clintona opiera się na
zapisanych transkryptach zeznań z 17 sierpnia 1998, stamtąd tez
pochodzą wszystkie cytaty: Starr (1998).
38 Nietrwałość pamięci u ludzi starszych: Huppert i Kopelman
(1989); Carlesimo i in. (1997). Ogólną dyskusję na temat utraty
pamięci w podeszłym wieku można znaleźć w: Albert (1997).
39 Pamięć w 1978 i 1994: Zelinski i Burnight (1997).
Zmienność nietrwałości: obserwacje z: Davis i Klebe, cytowane
przez: Squire i Kandel (1999, s. 202).
40 Badanie holenderskie: Schmand i in. (1997).
Mózg w chorobie Alzheimera: opis niedawnych badań w: Jack
i in. (1998), Price i Morris (1999), Smali i in. (1999); przystępny
przegląd badań naukowych oraz spojrzenie na chorobę Alzhe-
imera z perspektywy członka rodziny w: Pierce (2000).
Test pamięci dla chorych na Alzheimera: Buschke i in. (1999)
i Killany i in. (2000) opisują trafne przewidywania dotyczące wy-
stąpienia i rozwoju choroby Alzheimera u osób starszych, opie-
rające się na skanowaniu struktur mózgu.
42 HM: Scoville i Milner (1957) jako pierwsi opisali przypadek HM.
Łatwe w czytaniu podsumowanie tego znaczącego przypadku
w: Hilts (1995).
43 fMRI: Przegląd technik obrazowania mózgu w: Posner i Raichle
(1994); przegląd niedawnych badań nad pamięcią z użyciem ob-
razowania mózgu w: Buckner (2000); Nyberg i Cabeza (2000):
Schacter i Wagner (1999).
43 Brak aktywności hipokampa: dyskusja możliwych przyczyn tego.
dlaczego czasem trudno jest uzyskać aktywność hipokampa.
w: Schacter i Wagner (1999).
Przewidywanie na podstawie fMRI, co zostanie zapamiętane:
Wagner i in. (1998). W naszym badaniu stosowaliśmy coś w ro-
dzaju „odwróconego przewidywania": najpierw podzieliliśmy
badanych na tych, którzy zapamiętali lub zapomnieli dane sło-
wo, a potem sprawdziliśmy, które obszary mózgu były bardzie]
aktywne w przypadku zapamiętanych niż w przypadku zapomnia-
nych słów. Ogólniejsza dyskusja na temat badania procesów
kodowania z użyciem fMRF w: Wagner i in, (1999).
47 Odnoszenie nowej informacji do wcześniejszej wiedzy: Craik i Tul
l
ving (l )75) opisali klasyczne badania poznawcze wykazujące isloi-
ność „kodowania / opracowaniem". Dalsze dane i dyskusja
w: Schacter (lWfi. ro/dz. 2). Badanie na Uniwersytecie Stanfor
da: Brewer i in. (1WM).

i IX
49 Dwa artykuły o szybkim zapominaniu: Brown (1958) oraz Peter-
son i Peterson (1959). Baddeley (1998) podaje dobry opis roz-
woju tego typu badań.
50 Pamięć robocza: Baddeley (1992. 1998).
51 Pętla fonologiczna: Gathercole i Baddeley (1993).
KF: Shallice i Warrington (1970). Zbiór podobnych przypadków
w: Vallar i Shallice (1990).
53 „Pryszcz na twarzy poznania": Baddeley (1992, s. 21).
Pętla fonologiczna i uczenie się języka: Baddeley i in ( I ^ K ) ,
Gathercole i Baddeley (1993).
Pętla fonologiczna a neuroobrazowanie: Paulesu i in. (1993).
55 Rozmawianie i myślenie o doświadczeniach: Thompson i in.
(1996).
56 Słownictwo hiszpańskie: Bahrick (1984); Bahrick (2000) podsu-
mowuje liczne badania nad pamięcią długotrwałą.
58 Połączenia nerwowe: Bailey i Chen (1989); świetny przegląd od-
nośnych prac w: Squire i Kandel (1999).
Wskazówki przypominające utracone doświadczenia: przegląd
w: Koutstaal i Schacter (1997b).
Dziennik własnej pamięci: Wagenaar (1986).
59 Książki ćwiczące pamięć: Crook i Adderly (1998) i Lorayne i Lu-
cas (1996) podają sensowne przykłady.
Stosowanie mnemotechniki wyobrażeniowej przez ludzi starszych:
Neely i Backman (1993); Plude i Schwartz (1996); West i Crook
(1992).
Mega Memory: Trudeau (1997).
60 Taśmy magnetofonowe Mega Memory i Memory Power: Rebok
i in. (1997, s. 304).
62 Aktorzy i pamięć: Noice i Noice (1996, s. 8).
Aktywne doświadczanie: Noice i in. (1999).
63 Miłorząb (Ginkgo biloba): badania eksperymentalne przeprowa-
dziło kilka grup, w tym: Kanowski i in. (1996) i Wesnes i in. (1997);
Wong i in. (1998) przedstawia ogólny przegląd.
PS: Crook i Adderly (1998).
Podawanie estrogenu: Drakę i in. (2000) opisują związek pomię-
dzy poziomem estrogenu i pamięcią werbalną. Duka i in. (2000)
- wpływ podawania estrogenu na pamiętanie par obrazków,
a Wolt i in. ( 1999) - wpływ na pamięć werbalną. Związek pomię-
dzy poziomem estrogenu i pamięcią może być złożony. Na przy-
kład, Drakę i in. (2000) odkryli, ze wysoki poziom estrogenu
wiązał się / wysokim poziomem pamięci werbalnej, podczas gdy
niski poziom estrogenu łączył sie / wysokim poziomem w/roko-
wej pamięci kształtów. Co więcej, nie we wszystkich badaniach
uzyskano efekt wpływu estrogenu na pamięć: dyskusja w: Duka
i in. (2000).
65 Receptor NMDA: Tang i in. (1999).
Tim Tully i leki na pamięć: Weiner (1999, s. 29).
67 „Niemal bez pamięci": Davis (1997, s. 136).
68 Wordsworth W., Oda: O przeczuciach nieśmiertelności ze wspo-
mnień wczesnego dzieciństwa vi: Angielscy poeci jezior. Tłum.
S. Kryński, Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków 1963, s. 81.

2. GRZECH ROZTARGNIENIA

69 Narodowy Mistrz Pamięci: Levinson (1999).


71 Golf i amnezja: Schacter (1983).
72 Margetts i zapomniane skrzypce: historię opisałem na podstawie
artykułu dostępnego na stronie internetowej Wydziału Muzycz-
nego Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles: www.mu-
sie.ucla.edu/news/strad.html.
75 Podzielona uwaga i pamięć: Baddeley i in. (1984) i Craik i in.
(1996). Obydwaj wykazali, że podzielona uwaga podczas kodo-
wania pogarsza późniejsze pamiętanie. Interesujące, że pokazali
również, iż podzielona uwaga w trakcie przypominania ma nie
wielki wpływ na wykonanie zadania, co sugeruje, że pewne ope-
racje wydobywania informacji z pamięci zachodzą automatycz-
nie i zatem nie potrzebują wiele uwagi. Fernandes i Moscovitch
(2000) określili warunki, w których podzielona uwaga może
wpływać na zadania pamięciowe.
75 Wpływ podzielonej uwagi na szczegółowe przypominanie i po-
czucie znajomości: Jacoby (1991).
75 Lew Lieberman: rozmowa prywatna, 15 kwietnia 1999.
Podzielona uwaga i starzenie się: Craik i Byrd (1982) oraz Jen
nings i Jacoby (1993).
76 Przechodzenie od wykonania zadania z wysiłkiem do wykonania
automatycznego: Anderson i Fincham (1994): Logan (1988).
Samuel Butler o czynnościach automatycznych: Reason i Myeiel
ska (1982. s. 146).
77 Nieustanne poszukiwanie kluczy i okularów: Warren (1996).
Neuroobrazowanie w sytuacji podzielonej uwagi: Shallice i in. (1994)
Neuroobrazowanic w przypadku zachowań automatycznych: Ra
ichle i in. (1994).
7S Neuroobrazowanie w przypadku powtarzania materiału w dlii
uich i krótkich odstępach czasu: Wagner i in. (20(10).

y
80 „Ślepota na zmianę": Simons i Levin (1998); użyteczne podsu-
mowanie badań nad ślepotą na zmianę w: Simons (2000).
82 Jak nie zauważyć goryla: Simons i Chabris (1999). Rees i in. (1999)
opisuje dane dotyczące obrazowania mózgu pokazujące efekt sku-
piania uwagi na ciągach liter i rysunkach konturowych.
Eksperyment z drzwiami: Simons i Levin (1998).
85 „Pamięć prospektywna": Cockburn (1996). Tom, w którym znaj-
duje się rozdział Cockburna (Brandimonte i in., 1996), zawiera
także różnorodne podejścia do pamięci prospektywnej z rozma-
itych perspektyw.
Niewiarygodność pamięci czy osoby: Winograd (1988).
Pamięć prospektywna oparta na zdarzeniu a oparta na czasie: Ein-
stein i McDaniel (1990).
86 Wyróżnialność wskazówek i pamięć prospektywna: McDaniel
i Einstein (1993).
88 Wielozadaniowość i pamięć prospektywna: Marsh i Hicks (1998).
88 Badania nad pamięcią prospektywna z użyciem PET: Okuda i in.
(1998). Obszary płata czołowego, które wykazały podwyższoną
aktywność podczas pracy pamięci prospektywnej, to powierzch-
nia prawego płata czołowego, lewy biegun czołowy i wewnętrzne
(środkowe) rejony płatów czołowych.
90 Starzenie się i pamięć prospektywna: Einstein i in. (1997).
Pamięć prospektywna oparta na czasie i starzenie się: McDaniel i Ein-
stein (1992); Maylor (1996) podsumowuje wiele badań na ten temat.
Zamiana zadań opartych na czasie na zadania oparte na zdarze-
niu: Maylor (1990).
Rozpiski przyjmowania lekarstw i starzenie się: Gould i in. (1997),
Park i Kidder (1996).
92 Susan Whitbourne: rozmowa prywatna, 21 kwietnia 1999.
93 „Paski przebiegu lotu": Vortac i in. (1995).
95 Używanie zewnętrznego wspomagania pamięci w szkole: Stepp
(1996).
96 Ankieta w sprawie urządzeń elektronicznych wspomagających pa-
mięć: Petro i in. (1991).
97 Poświęcanie zasobów poznawczych ważnym sprawom: Langer
(1997, s. 89).

3. GRZECH BLOKOWANIA

98 Rozmowa Nicka i Marian: Del.illo (1998, s. 130-131).


100 Skargi na blokowanie imion w podeszłym wieku: Martin (I9X(>);
Sunderland i in. ( 1986).
Obiektywne dane na temat blokowania imion u ludzi starszych.
Burkę i in. (1991).
Paradoks Baker/baker: Cohen (1990).
101 Obserwacja Milla (1843): cytowana przez Semenza i Sgaramella
(1993. s. 265-266).
Blokowanie znanych imion - w: Cohen (1990) i Semenza i Zet-
tin (1989), gdzie są podstawowe pomysły, i w Bredart i Valentinc
(1998), gdzie opisano eksperyment.
102 Indianie Yuman i wioski greckie: Valentine, Brennen i Bredart
(1996, s. 17).
Reprezentacje wzrokowe, fonologiczne i pojęciowe: ogólny mo-
del w: Ellis i Young (1988).
103 Przypominanie imion a przypominanie zawodów: Young i in. (1985)
przeprowadzili badanie z użyciem dzienników; Hanley i Cowell
(1988) oraz Hay i in. (1991) przedstawiają dane eksperymentalne.
Poziom leksykalny: w niektórych modelach na poziomie leksykal-
nym wyróżnia się dwa typy elementów: „lematy" związane z cecha-
mi składniowymi słowa i „leksemy" związane z cechami fonetyczny-
mi. Inni teoretycy argumentują przeciwko takiemu rozróżnieniu (np.
Caramazza i Miozzo, 1997).
Model sieci: Burkę i in. (1991).
105 Węzeł identyfikacji osoby: Young i in. (1985).
Spowalnianie procesów poznawczych z wiekiem: Salthouse (1996).
Chociaż badacze zgadzają się co do tego, że przypominanie sobie
nazw własnych znacząco pogarsza się z wiekiem, kontrowersją po-
zostaje wciąż, czy wielkość tego pogorszenia jest odwrotnie pro-
porcjonalna do związanego z wiekiem obniżenia sprawności po
znawczej (Maylor, 1997).
108 Podwójne nazywanie: eksperyment przeprowadzony prze/
Bredarta (1993).
Zmiany imienia na przestrzeni życia wśród członków plemienia
indiańskiego: Yalentine i in. (1996, s. 16).
109 Dwie, trzy blokady na miesiąc: Burkę i in. (1991).
LS: Semenza i Zettin (1989). Podobne przypadki były już opisy-
wane przez: McKenna i Warrington (1980) i przez Scinenza
i Zettin (1988).
111 Więcej blokad w przypominaniu ludzi niż miejsc: Hanley i Ka\
(1998).
Znajomość zawodu bez przypomnienia sobie imienia: Hanlc\
(1995) przedstawia szczegółowe studium przypadku tego pacjenta
I 12 Związek wydobywania z pamięci nazw własnych z lewym biegu
nem skroniowym: Damasio i in. (1996) przedstawiają dane po
twierdzające istnienie tego związku, podczas gdy Cappa i in.
(1998) i Semenza i in. (1995) prezentują przeciwne dane.
Neuroobrazowanie i wydobywanie z pamięci nazw: zob. badania
Damasio i in. (1996) i Tempini i in. (1998).
113 Blokada Johna Prescotta: Newton (1998).
Kiedy nie można kichnąć: Brown i McNeill (1966, s. 326).
„Na końcu języka" w różnych językach: Schwartz (1999).
116 Dziesięć definicji: materiały pochodzą z: Vigliocco i in. (1999). Od-
powiedzi: 1) oszczep, 2) żakard, 3) papryka, 4) epitafium, 5) azbest,
6) sekstant, 7) chrząstka, 8) tasak, g) protoplazma, 10) glukoza.
117 „Tajemnica Irmy Vep": sztukę recenzował Canby (1998).
Przypominanie sobie informacji o rodzaju gramatycznym przez
Włochów: Caramazza i Miozzo (1997); Vigliocco i in. (1997).
118 Tematy melodii telewizyjnych: Riefer i in. (1995).
Badanie oparte na dziennikach i „szpetne siostry" Kopciuszka:
Reason i Lucas (1984).
Dane przemawiające za hipotezą szpetnych sióstr: Jones (1989);
Jones i Langford (1987).
Dane sprzeczne z hipotezą szpetnych sióstr: Meyer i Bock (1992)
oraz Perfect i Haniey (1992) przeprowadzili staranniej kontrolo-
wane badania; Harley i Brown (1998) przeprowadzili eksperymen-
ty testujące wpływ „fonologicznych sąsiadów". Kiedy książka ta
była oddawana do druku, Smith (2000) opublikował nowe dane
sugerujące, że słowa blokujące - „szpetne siostry", które są bli-
skie semantycznie poszukiwanemu słowu, mogą spotęgować za-
istniały stan TOT.
121 Redukowanie stanów TOT przez prezentowanie poszukiwanych
słów: Rastle i Burkę (1996).
Przedłużanie stanów TOT: Burkę i in. (1991).
122 Poczucie zbliżenia do poszukiwanego słowa: Reason i Lucas
(1984).
Informacje cząstkowe, starzenie się i stany TOT: Burkę i in. (1991)
oraz Cohen i Faulkner (1986) wykazali, że ludzie starsi podawali
mniej informacji cząstkowych o poszukiwanym słowie oraz mniej
blokujących słów - „szpetnych sióstr" niż ludzie młodzi. Brown i Nix
(1996) także uzyskali mniej informacji cząstkowych od ludzi star-
szych niż od młodych, ale dodatkowo zaobserwowali, że starsi wy-
powiadali więcej słów blokujących niż młodzi. Brown i Nix (19%,
s. 88) sugerują, że ten ostatni wynik można przypisać temu, ze starsi
ludzie w ich badaniu wykazywali się wyższymi zdolnościami werbal-
nymi niż ludzie w tym samym wieku we wcześniejszych badaniach.
„Ójai": Burko i in ( 1991, s. 550).

323
123 Odciąganie uwagi od szpetnej siostry: zob. świetny przegląd w: A.
S. Brown (1991)" Daisy Mae: A. S. Brown (1991, s. 214). Głośne
myślenie podczas blokady przy wydobywaniu z pamięci i wycho-
dzenie ze stanów TOT po dłuższym czasie: Read i Bruce (1982).
125 Podpowiadanie pierwszej litery: Brennen i in. (1990), Hanley
iCowell (1988).
Uczenie się i ponowne kodowanie imion i nazwisk: Milders i in.
(1998).
126 Cynthia Anthony: Drummie (1998).
Uraz głowy i inne czynniki odpowiedzialne za zapominanie trau-
matycznych zdarzeń: omawiam tę sprawę szerzej w: Schacter
(1996, rozdz. 8).
Podawanie niektórych słów z listy: to zjawisko znane jako „pod-
powiadanie częścią listy", po raz pierwszy zostało opisane w:
Slamecka (1968). Nowsza analiza - zob. Sloman i in. (1991).
127 Stłumienie pamiętania „rzodkiewki": Anderson i Spellman
(1995).
Przeszkody w przypominaniu sobie w trakcie oglądania zdjęć: Ko-
utstaal i in. (1999b).
Przypominanie u naocznych świadków: Shaw i in. (1995).
130 Selektywne wydobywanie informacji z pamięci - zob. w: Ander-
son (w druku). Niektóre pomysły Andersona opierają się na teo-
retycznych tezach Freyd (1996).
Odzyskane wspomnienia molestowania w dzieciństwie: przegląd
kontrowersyjnych poglądów z różnych perspektyw - zob. Brewin
i Andrews (1998), Conway (1997), Freyd (1996), Kihlstrom
(1995), Lindsay i Read (1994), Loftus (1993), Pendergrast (1995).
Read i Lindsay (1997), Schacter (1996) i Schooler (1994).
Molestowanie w dzieciństwie przez członków rodziny i innych lu-
dzi: Freyd (1996).
131 JR: Schooler (1994).
Ukierunkowane zapominanie, hamowanie wydobywania z pamięci
i „zwolnienie" hamowania: Bjork i Bjork (1996). Niektóre efekty
zapominania można zapewne przypisać osłabionemu kodowaniu ele-
mentów, które zostaną zapomniane. Zob. Basden i in. (1993), gdzie
znajduje się dyskusja różnych podstaw ukierunkowanego zapomi-
nania w zależności od różnych procedur eksperymentalnych stoso-
wanych w badaniach nad tym zjawiskiem. Koutstaal i Schactei
(1997c) robią przegląd różnych procedur eksperymentalnych uży-
wanych do badania ukierunkowanego zapominania i rozważają moż-
liwe związki ukierunkowanego zapominania z pamiętaniem i zapo
minaniem molestowania w dzieciństwie.

324
133 Wyparcie i hamowanie wydobycia z pamięci: dyskusje na temat
różnych sposobów używania przez Freuda pojęcia wyparcia można
znaleźć w: Erdelyi (1985), Schacter (1996, rozdz. 9).
Osoby wypierające, niewypierające i ukierunkowane zapomina-
nie: Myers i in. (1998).
135 Amnezja psychogenna: Schacter (1996, rozdz. 8).
Neuroobrazowanie w amnezji psychogennej: Markowitsch i in.
(1997) opisuje przypadek NN; w: Markowitsch (1999) znajduje się
ogólniejsza dyskusja dotycząca podobnych przypadków. Fink i in
(1996) podają dane dotyczące ludzi zdrowych.
Pacjenci neurologiczni, którzy nie pamiętają swojej własnej prze-
szłości: przegląd i dyskusja w: Kapur (1999).
Badanie PET pacjenta PN: Costello i in. (1998).

4. GRZECH BŁĘDNEJ ATRYBUCJI

139 Rossettiego „Sudden Light": Cytat z: Sno i in. (1992) dotyczący


deja vu w literaturze i poezji. Zob. też: Sno i Linszen (1990), gdzie
przedstawiono deja vu w szerszej perspektywie.
Louis i dr Arnaud: Berrios (1996, s. 219).
„Diseases of Memory": Ribot (1882).
139 Specjalne wydanie numeru z 1893 roku: Zob. Berrios (1996,
s. 217-219), gdzie znajduje się omówienie debaty z „Revue Philo-
sophique".
140 David Copperfield: cytat za Sno i in. (1992, s. 512).
„May not be associated with memory at all" (Może nie mieć żad-
nego związku z pamięcią): cytat pochodzi z: Berrios (1996, s. 219).
140 Kanadyjski psycholog poznawczy: Whittlesea (1993).
142 John Doe II: Historia została przedstawiona w: Hicks (1998).
144 Przypadek brytyjskiego agenta biura podróży i inne zostały przed-
stawione w: Ross i in. (1994).
Donald Thomson: Przypadek ten opisałem dokładniej w: Schac-
ter (1996, rozdz. 4); zob. też Thomson (1988).
Siedemdziesiąt pięć tysięcy rozpraw kryminalnych: Ross i in.
(1994, s. 918).
145 Film przedstawiający napad z niewinnym świadkiem: Ross i in. (1994).
„Błędne przypisanie źródła": Brown i in. (1977): Davies (1988);
Thomson (1988).
146 „Wiązania pamięciowe": Ogólna dyskusja dotycząca wiązań pa-
mięciowych w odniesieniu do pamięci źródła: zob. Johnson i Chał
fonte (IW4).
Skutki wyobrażania sobie przedmiotów i działań: Goff i Roedi-
ger (1998).
Lew Lieberman, rozmowa prywatna, 31 sierpnia, 1999.
Szkło powiększające i lizak: Henkel i in. (1998).
148 „Błąd sklejania śladów pamięciowych": zob. Reinitz i in. (1994)
i Rubin i in. (1999).
149 Błędy koniunkcji a uszkodzenie hipokampa: Kroll i in. (1996).
Obrazowanie hipokampa podczas uczenia się par słów: Henke
i in. (1999).
Uszkodzenie płatów czołowych, pamięć źródła a starzenie się: Shi-
mamura (1995) i Henkel i in. (1998).
149 Błędy koniunkcji pamięci a funkcje płata czołowego: Rubin i in.
(1999).
Praktyki identyfikacyjne, które sprzyjają błędnej identyfikacji:
Wells i in. (1998) przedstawia eksperymenty mające na celu mi-
nimalizację sądów relatywnych. Wells i in. (2000) przedstawiają
przegląd badań dotyczących poprawienia procedur uzyskiwania
danych od naocznych świadków i opisują rozważania i konklu-
zje, do jakich doszła grupa badaczy powołana przez Janet Reno.
Raport roboczy grupy dostępny jest na stronie internetowej: http:/
/www. ojp.usdoj.gov/nij/pubs-sum/17824o. htm.
152 Artykuł z „New York Timesa": Hilts (1996).
Procedura Deese'a/Roedigera-McDermott: Deese (1959); Roedi-
ger i McDermott (1995).
153 Czy badania z użyciem PET mogą odróżnić wspomnienia fałszy-
we od prawdziwych? Nasze badanie zostało opisane w: Schacter
i in. (1996a).
154 Oddzielanie prawdy od kłamstw: Halperin (1996).
158 Brak różnic w aktywności elektrycznej: Uzyskane przez nas wy-
niki opisane są w: Johnson i in. (1997). W badaniu z użyciem
czynnościowego MRI uzyskaliśmy podobne rezultaty. Pewien ślad
różnic w aktywności mózgu podczas poprawnego i fałszywego roz-
poznania zauważyliśmy tylko w sytuacji, gdy uprzednio prezen-
towane słowa przedstawiane były w oddzielnej sesji niż słowa
z nimi skojarzone, których wcześniej nie prezentowano. Takich
różnic nie wykryto, gdy te dwa rodzaje słów przedstawiano pod-
czas jednej sesji (Schacter i in., 1997a). W badaniach tych uczest-
nicy słuchali listy słów związanych ze sobą semantycznie. W in
nym, niedawno przeprowadzonym badaniu z użyciem czynnościo-
wego MRI próbowaliśmy podawać badanym bogatsze wskazówki,
pokazując im taśmę wideo, na której pomocnik eksperymenta-
tora, kobieta lub mężczyzna, na zmianę wypowiadali słowa, kió-

326
re badani mieli zapamiętać (Cabeza i in., 2000). Dzięki tej pro-
cedurze słowa, które rzeczywiście były na liście, odróżniono od
słów semantycznie związanych, prezentowanych jedynie w teście
rozpoznawania zarówno cechami wzrokowymi, jak i cechami słu-
chowymi. W tym badaniu otrzymaliśmy nieco wyraźniejsze do-
wody na różnice w aktywności mózgu podczas poprawnego i fał-
szywego rozpoznania. Obszar znajdujący się w tylnej części płatu
skroniowego (zakręty hipokampa) wykazywał większą aktywność
podczas poprawnych niż podczas fałszywych rozpoznań, natomiast
obszary hipokampa usytuowane bardziej z przodu wykazywały
podobny poziom aktywności podczas obu rodzajów rozpoznania.
Warunki, które sprzyjają uważnej kontroli pamięci: Dowody na
to, że w takich warunkach zmniejsza się prawdopodobieństwo fał-
szywych rozpoznań, pochodzą z badań Koutstaal i in. (1999a) oraz
Mathera i in. (1997).
Rejestracja aktywności elektrycznej mózgu podczas popełniania
błędów sklejania śladów pamięciowych: zob. Rubin i in. (1999).
159 Różnice w aktywności mózgu podczas przywoływania i poczucia
znajomości: Duzel i in. (1997), Henson i in. (1999).
Różnice indywidualne a zjawisko fałszywego rozpoznania: Cur-
ran i in. (w druku).
Słowa związane semantycznie: Schacter i in. (1999) opisują dane
z badań i przedstawiają ideę heurystyki dystynktywności.
161 Fałszywe rozpoznawanie u osób starszych: badania Norman
i Schacter (1997), Schacter i in. (1999), oraz Tun i in. (1998) wska-
zują, że starsze osoby są czasem bardziej podatne na popełnia-
nie błędów fałszywego rozpoznania słów semantycznie związanych
z wyuczonymi w procedurze Deese'a/Roedigera-McDermott;
Schacter i in. (1999) pokazali, że starsze osoby mogą stosować
heurystykę dystynktywności, by zredukować ten efekt. Koutstaal
i Schacter (1997a) wykazali wyraźniejszą podatność osób starszych
na błąd fałszywego rozpoznania, używając procedury, w której
badani najpierw próbowali zapamiętać przedmioty przedstawio-
ne na rysunkach, należące do różnych kategorii (np. samochody,
buty), a następnie błędnie rozpoznawali nowe przedmioty z tych
kategorii. Jednak i w tym przypadku Koutstaal i in. (19'Wa) po-
kazali, że osoby starsze mogą używać informacji dystynktywnych.
by obniżyć fałszywe rozpoznanie nowych rysunków.
Kanciarze i ludzie starsi: Jacoby (1999).
162 Gwiazdy filmowe na każdym kroku: Ward i in. (1999) przedsta-
wiają szczegółowe studium przypadku. Artykuł ten jest czescia
specjalneno wydania czasopisma ,,('ognitivc Neuropsychology
poświęconego, fałszywym wspomnieniom, które ukazało się tak-
że w formie t : s i ą żki (Schacter. 1999a).
16j Uszkodzenia p ł a t a czołowego a fałszywe rozpoznawanie: Rapc-
sak i in. (199$)
„Ośrodek f a ł ; z y W e g 0 rozpoznawania": zob. Young i in. (1985)
oraz bllis i Yi :)un g (1988)5 gdzie opisane są wczesne teorie doty-
czące o ś r o d k ^ rozpoznawania twarzy. Nowsze analizy i prze-
gląd badań z i l a j d u j ą s i ę w : B r e e n j l n (2000).
Obszary w tyi n e j CZ ęści mózgu: Perrett i in. (1992) omawiają
dowody na i s t n j e n j e komórek rozpoznawania twarzy", natomiast
Kanwisher i | n ( ] 9 9 7 ) o r a z T o n g j i n ( 2 0 00) opisują badania
z użyciem IMRJ^ w których wykazują rolę zakrętu wrzecionowa-
tego w r o z p o z n a w a n i u twaj-zy
166 Francuscy p s y c h i a t r z y Courbon i Fail: Cytat zaczerpnąłem z: Ellis
i in. (1994, s. 134)^ angielskiego przekładu artykułu Courbona
i Faila z 1927 roku; Ellis i in. Przetłumaczyli także inne klasyczne
francuskie a i ^ ^ j y dotyczące urojeniowych błędnych identy-
fikacji.
166 Urojenie F r e ą o l e g o przypadek IR: Box i in. (1999). Feinberg i in.
(1999) także <3pjsują przypadek urojenia Fregolego u osoby, któ-
ra po o t r z y m a n j u r a n y w głowę m i a ł a uszkodzony prawy płat
czołowy oraz CZ ęść lewego płata skroniowego i ciemieniowego.
167 Plagiat biogn l f i i williama Wallace'a: Jack (1998).
Odkrycie Jung a nieintencjonalnego plagiatu popełnionego przez
Nietzschego c 3 p i s a n e zostało w: Taylor (1965, s. 113).
169 Nieumyślny Rlagiat Danielsa: Daniels (1972, s. 124).
rrzyłapując s a m y C n siebie: Incydent związany z walcem „Nad
pięknym m o d ^ Dunajem" opisany jest u Reeda (1988, s. 100).
natomiast S k { n n e r opisuje swe doświadczenia w eseju dotyczą-
cym i n t e l e k t u a | n e g O funkcjonowania w podeszłym wieku (1983.
s. 242).
170 Procedura eksperymentalna do badania kryptomnezji: Brown
i Murphy (19gm
lorowame. P r z egląd badań i teorii dotyczących torowania, zob
Schacter ( 1 9 ' % s ' 6 \ Schacter i Buckner (1998) oraz Wigus
i Martin (199,8)
Koncentracja n a z r o d l e informacji: Marsh i in. (1997).
171 Podobieństwc, m{^7y błędnymi przypisaniami pamięci i społecz-
nymi^błędami, a l r ybucji: Jacoby i in. (1989b). Schachter i Singcr
(1 )6_) opisuj JJ s r y n n e eksperymenty, w których badali interpre-
tacje pobudzt. n i a W y W O | a n e g o p r z e z adrenalinę.

32<S
5. PODATNOŚĆ NA SUGESTIĘ

174 Badanie pamięci związanej z katastrofą samolotu El Al: Crom-


b a g i in. (1996).
Alan Alda: Procedura użyta w programie była wzorowana na eks-
perymentach przeprowadzonych niedawno w moim laboratorium,
opisanych w. Schacter i in. (1997b). Pokazano w nich, że dorośli
po sześćdziesiątce częściej niż studenci mylili zdarzenia widziane
tylko na fotografiach z tymi widzianymi wcześniej na taśmie.
176 Zasugerowane wspomnienia z wojny w Korci: Moss (2000.
s. A22).
Laboratoryjne badania nad zasugerowanymi wspomnieniami:
Przegląd pionierskich badań Loftus znaduje się w: Loftus i in.
(1995). Higham (1998) opisuje badanie z zainscenizowanym na-
padem i fałszywe wspomnienia swego asystenta.
178 Brytyjskie badania dotyczące przesłuchań policyjnych: zob. Fisher
(1995, s. 740).
179 Świadkowie naoczni w przypadku ze stanu Missouri: przypadek
ten opisują Wells i Bradfield (1998, s. 360).
Pewność świadków naocznych nie jest niewzruszona: w: Wells
i Bradfield (1998) znajduje się omówienie dowodów dotyczących
zmienności poczucia pewności świadków naocznych oraz ekspe-
rymentu, w którym badano efekty potwierdzające informacji
zwrotnych.
182 Procedury sugerujące a paragraf 22: Wells i Bradfield (1998,
s. 375) omawiają kryteria Biggersa.
182 Stosowanie hipnozy w uzyskiwaniu zeznań od świadków: obszer-
na dyskusja znajduje się w: Kebbell i Wagstaff (1998).
Sprawa Chowchilla: zob. Reiser (1990), który opisuje użycie hip-
nozy w tym przypadku.
Hipnoza a pamięć: Niedawny przegląd literatury naukowej na ten
temat znajduje się w: Kebbell i Wagstaff (1998) oraz Lynn
i McConkey (1998).
Sukcesy hipnozy: zob. Reiser (1990). Kebbell i Wagstaff (1998)
omawiają ideę hipnozy jako sposobu „zachowania twarzy".
184 „Wywiad poznawczy": Szczegółowy opis procedury wywiadu po-
znawczego i podsumowanie badań, które stanowią jej podstawę,
znajduje się w: Fisher (1995) oraz Fisher i in. (1992). Ostatnie
dane dotyczące ulepszania, modyfikacji i zastosowań wywiadu po-
znawczego opisane są w wydaniu specjalnym czasopisma „Ps\-
chology, Crinie and Law" z 'l999 roku (t. 5, nr 1-2). Artykuły ( lit
forda i Gwvera (1994). Kebbella i in. (1999), nra/ Meinona
i Highama (1999) są szczególnie przydatne w zrozumieniu pro-
blemów, jakie tu poruszałem.
186 Fałszywe przyznania się do winy: Munsterberg (1908).
Fałszywe przyznania się do winy: Hinkle i Wolff (1956, s. 116)
Gudjonsson (1992, rozdz. 6) przedstawia ciekawą dyskusję na
temat tych i podobnych obserwacji.
Przypadek Petera Reilly'ego i syndrom braku zaufania do wła-
snej pamięci: Gudjonsson i MacKeith (1988); zob. też Gudjons-
son (1992, s. 228).
188 Paul Ingram: Wright (1994) szczegółowo opisuje i analizuje ten
przypadek. Zob. też Ofshe (1992).
Fałszywe przyznania się do winy przez siedemnastolatka: Gu
djonsson i in. (1999, s. 456). W artykule tym znajduje się też szcze-
gółowy opis tego przypadku.
189 Skala podatności na sugestię podczas przesłuchań Gudjonssona:
zob. Gudjonsson (1984, 1992).
Sceptycyzm ławy przysięgłych w zainscenizowanych procesach
wobec fałszywego przyznania się do winy: Kassin i Wrightsman
(1981).
Eksperymentalne wywoływanie fałszywego przyznania się do
winy: Kassin i Kiechel (1996).
192 Fałszywe wspomnienia traumatycznych wspomnień z dzieciństwa:
podsumowanie wyników badań znajduje się w: Conway (1997).
Lindsay i Read (1994), Loftus i Ketcham (1994), Pendergrast
(1995), i Schacter (1996, rozdz. 6).
„Zagubiony w centrum handlowym": Loftus i Pickrell (1995).
193 Zasugerowane wspomnienia doświadczeń z dzieciństwa: Hyman
i in. (1995), Hyman i Billings (1998).
Wyobrażenia wzrokowe jako przyczyna zasugerowanych wspo-
mnień: Hyman i Billings (1998) donoszą o wynikach badań wska-
zujących na korelację między wyrazistością wspomnień a tenden-
cją do fałszywych wspomnień; Hyman i Pentland (1996) pokazu-
ją, że instrukcje, by posługiwać się wyobrażeniami wzrokowymi
jako pomocą przy przywoływaniu, prowadzą do częstszych fałszy-
wych wspomnień. Używając innej procedury eksperymentalnej.
Garry i in. (1996) pokazali, że gdy uczestników badania popro-
szono, by wyobrazili sobie mało prawdopodobne zdarzenia /
dzieciństwa, takie jak znalezienie pieniędzy na parkingu, zwięk
szyła się ich pewność, że incydenty te rzeczywiście się wydarzyły.
Goff i Roediger (1998) opisują podobne wyniki uzyskane w pro-
cedurze eksperymentalnej, polegającej na tym, że uczestnic>
wykonywali pewne działania naprawdę, a niektóre tylko sobie

330
wyobrażali. Dewhurst i Conway (1994) z kolei dostarczają ek-
sperymentalnych dowodów na to, że prawdziwym wspomnie-
niom przeszłych zdarzeń często towarzyszą wyraziste wyobraże-
nia wzrokowe.
195 Interpretacja snów a przeszłość: Mazzoni i Loftus (1998).
Zasugerowane wspomnienia bycia zaatakowanym przez zwierzę:
Porter i in. (1999). Pezdek i in. (1997) opisują też nieudane pró-
by zasugerowania wspomnienia lewatywy.
196 Amnezja dziecięca: Dane z eksperymentów i ogólna dyskusja
opisane są w: Usher i Neisser (1993); West i Bauer (1999). Hipo-
tetyczne związki z funkcjonowaniem mózgu, zob. Nadel i Zola-
-Morgan (1984); Schacter i Moscovitch (1984).
Wydobycie wczesnych wspomnień: Malinoski i Lynn (1999).
Pamiętanie wydarzeń przed pierwszymi urodzinami: Green (1999).
Wspomnienia z kołyski: Spanos i in. (1999). Zob. też prace Du-
Breuila i in. (1998) na podobny temat i opisujące podobne wyniki.
199 „Wspomnienia" przeszłych wcieleń i porwania przez kosmitów:
zob. Spanos i in. (199>, 1994).
201 Przegląd praktyk psychoterapeutycznych: Poole i in. (1995).
Różnice indywidualne w podatności na fałszywe wspomnienia:
zob. Hyman i Billings (1998) - wspomnienia z dzieciństwa, Wi-
nograd i in. (1998) - fałszywe rozpoznania słów semantycznie
związanych z prezentowanymi u studentów, oraz Clancy i in.
(2000) - fałszywe rozpoznania u dorosłych kobiet. Badanie przez
Clancy'ego ludzi, którzy „pamiętają" porwanie przez kosmitów,
było przeprowadzone we współpracy z Markiem Lenzenwegerem,
Richardem McNallym, Rogerem Pittmanem oraz mną. Artykut
na ten temat jest w przygotowaniu.
203 Raport amicus. „Stan Massachusetts przeciw Cheryl Amirault
LeFave", Massachusetts Supreme Judicial Court #SJC-7529.
Krótkie streszczenie historii Amiraultów znajduje się w: Pollitt
(1999). Obszerniejsze omówienie tej sprawy z perspektywy
Dana Finnerana, jednego z adwokatów Amiraultów, zob. http:/
/hometown.aol.com/DanFinneran/Amirault Frames.htm. Prze-
gląd rozpraw sądowych o molestowanie w przedszkolu, w któ-
rych stosowano przesłuchiwania sugerujące i w których przy-
wołane wspomnienia były wątpliwe, znajduje się w doskonałych
książkach autorstwa Ceciego i Bruck (1995) oraz Nathan i Sne-
deker (1995).
205 Badania, które nie zdołały wykazać efektów przesłuchiwania su-
gerującego: zob. Bruck i Ccci (1994), gdzie znajduje się omówie-
nie tego problemu i opis badań.

331
Badanie porównujące pytania otwarte i pytania specyficzne - zob.
Peterson i Bell (1996).
207 Fragment przesłuchania dziecka prowadzonego przez Susan Kel-
ley: cytowałem ten materiał z oświadczenia dr Maggie Bruck, któ-
ry była uprzejma mi przesłać 25 października 1999 roku. Przed-
stawiła ten materiał w swych zeznaniach podczas przesłuchania
dowodowego.
208 Rola przesłuchań powtarzanych i wyobrażeń u małych dzieci:
przegląd badań Bruck i Ceciego, zob. Bruck i in. (1997) i Ceci
(1995).
Badanie z „Panem Naukowcem": zob. Poole i Lindsay (1995).
209 Pojedyncze pytania sugerujące rzadko są przyczyną fałszywych
wspomnień: zob. Rudy i Goodman (1991).
Badanie oparte na technice McMartina: Garven i in. (1998).
211 Oskarżenia generowane pod presją: Ackil i Zaragoza (1998.
s. 1359). Amirault LeFave uwolniona po zaliczeniu na poczet kary
czasu spędzonego w więzieniu: Ostatni rozwój wypadków w de-
cyzjach sądowych dotyczących Cheryl Amirault LeFave opisany
jest w serii artykułów opublikowanych w „Boston Globe" z 22-
23 października 1999 roku. Można je przeczytać na stronie in-
ternetowej: www.boston.com.

6. GRZECH TENDENCYJNOŚCI

214 „Ten, kto kontroluje przyszłość": cytat z Orwella (1950/1988,


s. 28).
„Past events, it is argued": Orwell (1950/1988, s. 146). Moja dys-
kusja dotycząca książki Orwella Rok 1984 bierze początek z kla-
sycznego artykułu Greenwalda (1980, s. 609) na temat ego tota-
litarnego. Greenwald używa Roku 1984'yako ilustracji podobnych
twierdzeń do tych, które wysuwam tutaj.
215 Badania zwolenników Perota: Levine (1997).
217 Wspomnienia licealistów dotyczące „busingu": Goethals i Reck-
man (1973). Doskonały przegląd tych i podobnych badań znaj-
duje się w: Dawes (1988) i Ross (1989).
„Ukryta teoria stabilności": Ross (1989).
Program zdolności studiowania: Conway i Ross (1984).
Przypomnienie stanów psychicznych w okresie menstruacji:
McFarland i in. (1989).
219 Tendencyjne wspomnienia u partnerów w /wiązkach: McFarland
i Ross (19K7).

332
221 Zniekształcenia przywoływania u mężczyzn i kobiet, których uczu-
cia się zmieniły: Kirkpatrick i Hazan (1994) badali wspomnienia
po czterech latach; Scharfe i Bartholomew (1998) badali wspo-
mnienia po ośmiu miesiącach.
Badanie par w stanie Michigan: Holmbergi Holmes (1994, s. 286).
„Dziś kocham cię mocniej niż wczoraj": Sprecher (1999).
222 Badanie odczuć mężatek przez okres dwudziestu lat: Karney
i Coombs (w druku).
223 Dysonans poznawczy: Pojęcie dysonansu poznawczego wywodzi
się z klasycznych prac Festingera (1957). Ostatni przegląd badań
na ten temat znajduje się w: Wood (2000).
Badanie wyborów grafik u pacjentów z amnezją: Lieberman i in.
(w druku) opisują ten eksperyment.
224 Efekt znajomości wyniku u kibiców futbolowych Northwestern:
Roese i Maniar (1997).
Efekt znajomości wyniku w przypadku wyroku w procesie O. J.
Simpsona: Bryant i Brockway (1997).
226 „Przewidywania" wyników głosowania w wyborach prezydenckich,
w których rywalizowali Reagan i Carter: Leary (1982).
Deterministyczne i przypadkowe przyczyny zwycięstwa Brytyjczy-
ków: Wasserman i in. (1991).
Dogłębny przegląd badań nad efektem znajomości wyniku, zob.
Hawkins and Hastie (1990).
Grupa kibiców Northwestern: Roese i Maniar (1997).
228 Zniekształcenie diagnoz u lekarzy: Arkes i in. (1981).
Efekt znajomości wyniku i sędziów: zob. dyskusja Hawkinsa i Ha-
stiego (1990, s. 318-319). Hastie i in. (1999) opisuje dramatyczny
efekt znajomości wyniku w sytuacji zaaranżowanego pocesu sądu
cywilnego, w którym proszono osoby spełniające rolę sędziów o oce-
nę odpowiedzialności fabryki za zniszczenie środowiska naturalnego.
229 Tendencyjna pamięć w przypadku historii o Jacku i Barbarze:
Carli (1999).
232 Tendencja egocentryczna w przypadku pamiętania winy w związ-
kach: Ross i Sicoly (1979): Christensen i in. (1983). Dowody eks-
perymentalne na to. że pamiętamy lepiej nasze własne działania,
przedstawiono w: Engelkamp i Zimmer (1996).
Kodowanie informacji o własnym ..ja" a pamięć: szczegółowy
przegląd znajdziemy w: Symons i Johnson (1997).
234 „Złudzenia pozytywne": Taylor i Brown (1988) przedstawiają ba-
dania i argumenty potwierdzające istnienie złudzeń pozytywnych.
Taylor ( 1989) przedstawi! tę kwestię w przystępny sposób dla
szerszej publiczności.
Tendencyjne pamiętanie cech introwersyjnych i ekstrowersyjnych
(1990).
Zniekształcenie pamięci o ocenach w szkole średniej: Bahrick i
in. (1996). Jak piszą Bahrick i współpracownicy, możliwe jest, że
tendencyjność pamięci powoduje niepamięć faktycznie uzyski-
wanych ocen. Jednak zapomnienie o rzeczywistych ocenach może
nastąpić z innych powodów niż tendencyjność pamięci (osłabie-
nie śladów pamięciowych lub inne czynniki, które są przyczyną
nietrwałości pamięci), natomiast tendencyjność może działać
później, wypełniając luki pamięciowe. Bahrick i współpracowni-
cy przedstawiają dowody na poparcie tej drugiej hipotezy.
Rozwód a zniekształcenia pamięci: Gray i Silver (1990, s. 1188).
235 Przesadzone wspomnienia lęku Keuler i Safer (1998) przedsta-
wiają dane dotyczące wspomnień lęku egzaminacyjnego, nato-
miast Breckler (1994) badał wspomnienia u dawców krwi.
Mary Tyler Moore a deprecjonowanie dawnych „ja": Cytat z tek-
stu opublikowanego po raz pierwszy w artykule z 1997 roku z „La-
dies' Home Journal" (Gerosa, 1997) przytaczany przez Rossa
i Wilsona (1999, s. 238).
236 Gwiżdżąc Vivaldiego: Staples (1994) opisuje tę historię w swej
autobiografii (s. 202). Po raz pierwszy słyszałem o tym incyden-
cie w związku ze stereotypami podczas wykładu psychologii spo-
łecznej prowadzonego przez Claude Steele w Uniwersytecie
Harvarda w październiku 1997.
Stereotypy jako struktury oszczędzające energię: zob. Macrae
i in. (1994), gdzie znajduje się przegląd badań i dyskusja.
239 W jaki sposób stereotypy przysparzają nam kłopotów: zob. Allport
(1954, s. 21). W ich doskonałym artykule na temat stereotypów
i uprzedzeń Banaji i Bhaskar (1999, s. 143) cytują ten fragment
i zauważają zdolność przewidywania Allporta.
Torowanie podprogowe stereotypów: Devine (1989).
Brytyjskie badania osób o wysokim i niskim poziomie uprzedzeń:
Lepore i Brown (1997).
Fałszywe rozpoznawanie czarnoskórych przestępców: eksperyment
ten został pokrótce opisany w Banaji i Bhaskar (1999, s. 151).
241 Stereotypy płci a błąd fałszywej sławy: Banaji i Grcenwald (1995).
Prace ich oparte są na wcześniejszych badaniach grupy Larry'ego
Jacoby"a (Jacoby i in., 1989a), w których badano błąd uznania za
sławną osoby nieznanej.
Przypisanie winy przez skojarzenie zamiast na podstawie zacho-
wania: zob. Banaji i Bhaskar (1999) którzy przedstawiają obszer
na dyskusję.

334
242 Zniekształcenia stereotypowe, pamięć a wysiłek: Macrae i in.
(1994).
Bob i Margie: opis eksperymentu: Spiro (1980). Doskonały prze-
gląd prac na ten temat znajduje się w artykule: Alba i Hasher
(1983).
243 Pacjenci z przeciętym spoidłem wielkim: zob. Gazzaniga (1985,
1998).
245 Interpretator w lewej półkuli mózgu: Gazzaniga (1985, 1998)
stworzył i rozwinął pojecie interpretatora. Phelps i Gazzaniga
(1992) opisują eksperymenty pokazujące błędne rozpoznania in-
cydentów zgodnych ze stereotypem przez lewą półkulę; zob. też
Metcalfe i in. (1995), gdzie opisano inne eksperymenty, w któ-
rych uzyskano podobne rezultaty.
246 Badanie rozpoznawania przedmiotów: Koutstaal i in. (w druku).

7. GRZECH UPORCZYWOŚCI

248 Donnie Moore: Biuletyn „The Associated Press" opublikowano


19 lipca 1989 roku. Autorem był Louinn Lota.
250 Sposoby na zwalczanie natrętnej melodii: Laurie Gordon, roz-
mowa prywatna, 13 grudnia 1999 roku.
251 Efekt Stroopa: Macleod (1991) przedstawia dokładny przegląd
ogromnej ilości literatury dotyczącej efektu Stroopa. Przegląd
badań znajduje się w: Williams i in. (1996). Jak zauważają Wil-
liams i in., emocjonalny efekt Stroopa jest najsilniejszy u pacjen-
tów z zaburzeniami emocji. U zdrowych dorosłych pojawia się
rzadko.
Cele a ocena informacji emocjonalnie nacechowanej: zob. Laza-
rus (1991), gdzie przedstawione są teorie na temat oceny emo-
cjonalnej i celów, oraz Ochsner i Schacter (2000), gdzie przed-
stawiony jest dalszy rozwój tych teorii w paradygmacie neurofizjo-
logii poznawczej.
253 Pamięć emocjonalnie pobudzającego szczegółu zdarzenia: zob.
Loftus i in. (1987), gdzie opisane jest zjawisko „koncentracji na
broni", ora/, Heuer i Reisberg (1992), gdzie znajduje się ogólna
dyskusja.
Zapis incydentów wzbudzających emocje w pamiętnikach: Rime
(I99S. s. 274-275).
Rozpoznawanie pozytywnych i negatywnych obrazów: Ochsner
(2(100).
254 Wygaszanie nieprzyjemnych wspomnień: Walkei i in. ( IW7).
„Przypominacze" trudnych chwil: Garcia Marąuez (1994, s. 5).
„Zrujnowaliście człowiekowi życie przez jeden rzut": słowa Downin-
ga przytoczył biuletyn „Associated Press" z 19 lipca 1989 roku.
Myślenie kontrfaktyczne: dobry przegląd tego zjawiska znajduje się
w: Roese (1997).
Badania dotyczące wpływu emocji na myślenie kontrfaktyczne zob.:
Roese i Hur (1997) oraz Zeelenberg i in. (1998).
256 Uporczywe myślenie kontrfaktyczne a samobójstwo: zob. Wil-
liams (1997, s. 224). Cytat dotyczący uporczywości wspomnień po
nieuleczalnej chorobie kogoś bliskiego zaczerpnąłem z: Parkes
(1986, s. 93).
257 Eksperymentalne demonstracje myślenia kontrfaktycznego po
negatywnym doświadczeniu: Roese i Hur (1997).
Jean Van de Velde: cytat pochodzi z artykułu autorstwa D'Ama-
to (1999).
259 Schematy „ja" a depresja: przegląd literatury dotyczącej schema-
tów „ja" i ich związku z depresją znajduje się w: Segal (1998);
przegląd związanych z tym zjawiskiem efektów pamięciowych -
zob. Mineka i Nugent (1995).
Poemat Puszkina Przypomnienie.
Aktywność elektryczna mózgu w czasie przetwarzania informa-
cji pozytywnych i negatywnych: eksperymenty przedstawione są
w: Deldin i in. (w druku).
261 Depresja a natrętne wspomnienia: Brewin i in. (1996).
Natrętne wspomnienia u pacjentów z diagnozą raka znajdujących
się w depresji: Brewin i in. (1998). Badania laboratoryjne doty-
czące wpływu nastroju na pamięć opisane są w: Varner i Ellis
(1998).
262 Rozpamiętywanie a depresja: Nolen-Hoeksema (1991).
Rozpamiętywanie, depresja i dystrakcja: Lyubormirsky i in.
(1998).
Różnice w rozpamiętywaniu między mężczyznami a kobietami:
Nolen-Hoeksema (1991).
263 Mówienie o trudnych przeżyciach: użyteczny przegląd badań po-
kazujący korzystny wpływ ujawniania doświadczeń emocjonalnych
znajduje się w: Pennebaker (1997).
„Zbyt ogólne wspomnienia": zob. Williams (1997), gdzie znajdu-
je się przegląd badań na ten temat i dyskusja (s. 170).
l
264 Aktywność mózgu u pacjentów z depresją: Davidson i in. (199 M
przedstawiają rzetelny przegląd ostatnich badań.
Pamiętanie szczegółów a aktywność lewego płata czołowego: Nol
dc i in. (1W8).

336
266 Trzęsienie ziemi w Sakai: cytat z Burtona (1621/1989, s. 336).
Nerwica frontowa a komitet powołany przez rząd brytyjski: Bo-
gacz (1989).
267 Badania epidemiologiczne traumy: oszacowania wystąpień trau-
my omówione są przez Leskina i in. (1998, s. 984).
Zmysły zaangażowane w traumatyczne wspomnienia: zob. Ehlers
i Steil (1995) oraz Ehlers i Clark (2000).
Natrętne wspomnienia w przypadku traumy a depresja: zob. Rey-
nolds i Brewin (1999).
268 Diagnoza nerwicy pourazowej: omówienie znajduje się w: Ehlers
i Clark (2000), Leskin i in. (1998).
„Uwięzieni" w przeszłości: Holman i Silver (1998).
Próby wywołania amnezji: cytaty pochodzą z: Van Arsdale (1995,
ss. 3, 19).
270 Badania pracowników karetek pogotowia: Clohessy i Ehlers
(1999).
Paradoksalny efekt stłumienia myśli: przegląd badań i teorii do-
tyczących „efektu powracania" znajdziemy w: Wegner (1994).
Wegner i Gold (1995) badali tłumienie myśli w odniesieniu do
prób zapomnienia o dawnych partnerach z dawnych związków.
Cytat pochodzi z Wegnera i Golda (1995, s. 791). Ogólny prze-
gląd problematyki tłumienia myśli w odniesieniu do psychopa-
tologii znajduje się w: Purdon (1999) oraz Koutstaal i Schacter
(1997c).
272 Terapia wyobrażeniowej ekspozycji: przykłady prac Keane'a zwa-
nych także terapią zanurzeniową lub implozywną znajdują się w:
Keane i in. (1989); porównanie między różnymi procedurami le-
czenia nerwicy pourazowej - zob. Foa i in. (1991). Leskin i in.
(1998) przedstawia badania dotyczące tego problemu oraz reko-
menduje określone metody postępowania. Omówienie pokrew-
nych podejść do leczenia nerwicy pourazowej - zob. Foa i Me-
adows (1997) oraz McNally (1999).
273 „Terapia świadectw": Weine i in. (1998, s. 1721).
Ciała migdałowate a pamięć emocjonalna: Cahill i McGaugh
(1998) przedstawiają przegląd badań na ten temat.
274 Uszkodzenie ciał migdałowatych a zaburzenia reakcji strachu:
zob. Adolphs i in. (1994, 1999); LeDoux (1996).
Film wideo przedstawiający warunkowanie pacjentki z uszkodzo-
nymi ciałami migdałowatymi: Phelps i in. (1998) przedstawiają
szczegółowe studium przypadku tej pacjentki.
275 Warunkowanie reakcji strachu u zwierząt: LeDoux (1996) przed-
stawia zajmujący opis swych własnych badań ora/ badań innych

337
naukowców dotyczących warunkowania reakcji strachu u wielu
gatunków zwierząt (s. 141-142).
Ciała migdałowate jako piasta koła: LeDoux (1996, s. 168).
Ciała migdałowate modulują zapamiętywanie: Cahill i McGaugh
(1998).
278 Ciała migdałowate a obrazowanie mózgu: Whalen (1998) przed-
stawia obszerny przegląd. Prace Whalena pokazujące aktywacje
ciał migdałowatych po krótkiej prezentacji twarzy wyrażających
strach opisane są w: Whalen i in. (1998).
Korelacja między aktywnością ciał migdałowatych a późniejszym
przywołaniem nieprzyjemnych zdarzeń: Cahill i in. (1996). Alki-
re i in. (1998) ustalili, że aktywność hipokampa korelowała z przy-
woływaniem zdarzeń neutralnych.
Obrazowanie mózgu a warunkowanie strachu: przeglądu badań
dokonał Whalen (1998). Rauch i in. (1996) i Shin i in. (1997)
przedstawili badania wykorzystujące obrazowanie mózgu świad-
czące o aktywności ciał migdałowatych podczas przywołania trau-
matycznych wspomnień u pacjentów z nerwicą pourazową, nato-
miast Shin i in. (1999) nie zaobserwowali takiej aktywności u rów
noważnej grupy pacjentów. Mimo że nie jest jasne, dlaczego
wyniki tych badań są rozbieżne, Shin i in. (1999, s. 582) sugerują,
że pacjenci w ich badaniach doświadczali być może mniejszego
strachu podczas przywoływania traumatycznych wspomnień niz
pacjenci w innych badaniach.
280 Noradrenalina, johimbina a trauma: przegląd najważniejszych
wyników eksperymentalnych znajduje się w: Southwick i in.
(1999a).
Ataki paniki a wspomnienia wywołane przez johimbinę: South
wiek i in. (1999b, s. 443).
Efekt johimbiny na normalne osoby badane podczas oglądania
slajdów: OCarroll i in. (1999b) opisuje ten eksperyment, nato-
miast inne badania, których wyniki są podobne, podsumowano
krótko w: Southwick i in. (1999a, s. 1199).
Propranolol a pamięć: Cahill i in. (1994) opisują początkowe ba-
dania wykazujące, że propranolol selektywnie blokuje przywoły-
wanie materiału nacechowanego emocjonalnie. Van Stcgeren
i in. (1998) powtórzyli oryginalne badania, otrzymując podobne
rezultaty i rozszerzyli je pokazując, że inny beta-blokcr (nado
lol). który w mniejszym stopniu niż propranolol przenika barierę
krew-mózg, nie powstrzymuje wspomnień naładowanych emocjo
nalnie. Jednak O'Carroll i in. (1999a) użyli nieco innej niż Cahill
i in. (IW4) procedury eksperymentalnej i nie stwierdzili, by pro-

338
pranolol blokował przypominanie emocjonalnie nacechowanych
zdarzeń.
Mimo że nie znamy przyczyn tej rozbieżności wyników, uczestni-
cy badań O'Carroll i in. (1999a) wykazywali inny wzorzec pracy
serca w obliczu emocjonalnych bodźców niż badani Cahilla i in.
(1994) oraz van Stegerena i in. (1998). Różnice te mogą być
związane z niejednolitością wpływu propranololu na pamięć (Lar-
ry Cahill, rozmowa prywatna, 23 marca 2000).

8. SIEDEM GRZECHÓW: WADY CZY ZALETY?

283 Nierzetelność ludzkiej pamięci: cytat ten pochodzi z: Anderson


i Milson (1989, s. 703).
Zwolennicy psychologii ewolucyjnej: wprowadzenie do psychologii
ewolucyjnej z perspektywy jej zwolenników znajduje się w: Bar-
ków i in. (1992), Buss i in. (1998), Cosmides i Tooby (1994) oraz
Pinker (1997b). Krytyka różnych aspektów podejścia ewolucyjne-
go - zob. Coyne (2000), Gould (1991, 1997a, 1997b), oraz Sterel-
ny i Griffiths (1999). Cytat o odwrotnej inżynierii pochodzi z książki
Pinkeraz 1997 roku, s. 21.
284 Perspektywa ewolucyjna we wcześniejszych pracach: Sherry
i Schacter (1987) przedstawiają ewolucyjne wyjaśnienie różnorod-
nych systemów pamięci.
286 „Inteligentne błędy": Hauser (2000, s. 80-84) i Gallistel (1990, s. 68).
Wdrukowanie: Opis pionierskich obserwacji Lorenza (1935/1970).
Przegląd i omówienie późniejszych badań znajdują się w: Shet-
tleworth (1998).
287 Pozytywna strona uporczywości: cytat Kartezjusza pochodzi
z: Renę Descartes Namiętności duszy, s. 110.
Zapominanie przystosowawcze: Bjork i Bjork (1988).
288 Nietrwałość pamięci jako przystosowanie do środowiska: Ander-
son i Schooler (1991, 2000).
Zasada „coś za coś" i zachowanie wiewiórki jedzącej ciasteczka:
zob. Krebs i Davies (1993. rozdział 3). Badacze zachowania zwie-
rząt w ich naturalnych środowisku używają procedur ilościowych,
pozwalających na rygorystyczne analizowanie kosztów i zysków
w sytuacjach „coś za coś". Badacze pamięci nie wypracowali jesz-
cze takich procedur ilościowych, co byłoby wielce użyteczne.
292 Przystosowawcze aspekty hamowania wydobycia informacji: zob.
Bjork i Bjork (1988).
Szeres/ewski: zob. klasyczny opis ł.urii (1968).

33')
295 Obniżenie Liczby fałszywych rozpoznań u pacjentów z amnezja:
zob. Schacter i in. (1996b, 1998), gdzie opisane są badania wyko-
rzystujące paradygmat słów semantycznie związanych. Badania
nad kategoryzacją obrazków - zob. Koutstaal i in. (w druku).
Podobnie, Koutstaal i in. (I999c) donoszą, że pacjenci z amnezja
wykazują mniejszą tendencję do rozpoznawania nowych kształ-
tów, które są podobne do kształtów uprzednio studiowanych.
296 Model teoretyczny generalizacji i zniekształceń: McClelland
(1995, s. 84). Ciekawe jest, że pacjenci z amnezja są w stanie przy-
swajać nową wiedzę o kategoriach w taki sam sposób jak ludzie
zdrowi (Knowlton i Squire, 1993). Uczenie się nowych kategorii
wymaga pamięci ogólnego sensu informacji, tak więc wynik ten
wydaje się być w sprzeczności z obserwacją, że pacjenci z amne-
zja wykazują mniejszą tendencję do fałszywego rozpoznawania
słów semantycznie związanych z wyuczonymi, obrazków przed-
stawiających egzemplarze pokazywanych wcześniej kategorii oraz
kształtów, które to zdolności także polegają na pamięci ogólne-
go sensu. Możliwe przyczyny tych różnic omówione są w: Kout-
staal i in. (1999c).
Wyjątkowe zdolności pamięciowe u pacjentów z autyzmem: Mot-
tron i in. (1998); Waterhouse (1988).
Podwyższona zdolność rozróżniania między prawdziwym a fałszy-
wym rozpoznawaniem u pacjentów z autyzmem: Beversdorf i in.
(2000). Happe (1999) podsumowała badania związane z tym zja-
wiskiem, wskazujące, że pacjenci z autyzmem charakteryzują się
stylem poznawczym, który skupia się na lokalnym raczej niż glo-
balnym przetwarzaniu informacji, co nazywa ona „słabą spójno-
ścią centralną": Pacjenci z autyzmem mają tendencję do koncen-
trowania się na szczegółach bodźca lub sytuacji za cenę ignoro-
wania bardziej ogólnego obrazu.
298 Stereotypy jako konsekwencja zwykłego spostrzegania i pamię-
ci: Allport (1954, s. 27). Banaji i Bhaskar (1999, s. 141) omawiają
idee Allporta i cytują jego prace.
„Złudzenia pozytywne": zob. Taylor (1989) i Taylor i Brown
(1988), gdzie znajduje się przegląd badań na ten temat.
299 Szczegółowa dyskusja dotycząca natury przystosowań: zob. Ree-
ve i Sherman (1993) oraz Williams (1992).
Egzaptacje: zob. Gould (1991), gdzie znajduje się dyskusja i przy-
kłady, s. 47.
^01 Pojęcie „spandrela": zob. Gould i Lewontin (1979).
Wyjaśnianie poznania w terminach przystosowań: Pinker (I997h.
(
v 21 ): loobv i Cosmidcs ( I9 >2. s. 24).

341)
302 Dominacja egzaptaeji i spandrcli: Gould (1991. s. 59). Wymiana
argumentów między Pinkerem a Gouldem - zob. Gould (1997a.
1997b)iPmker'(1997a).
Weryfikacja hipotez ewolucyjnych: Buss i in. (1998). Trzydzieści
predykcji z perspektywy ewolucyjnej: s. 544.
304 Ślepy zegarmistrz: Dawkins (1986). Oryginalny „argument zegar-
mistrza": zob. Paley (1802/1986).
Wysocy mężczyźni mają więcej dzieci niż niscy: Pawlowski i in.
(2000)'.
Dane i teorie dotyczące symetrii/asymetrii ciała: zob. M0ller i
Swaddle (1997) oraz ThornhiH i MMler (1997). Krytyczną anali-
zę ich idei można znaleźć w: Houle (1998).
305 Międzykulturowe badania nad atrakcyjnością twarzy: Cunnin-
gham i in. (1995).
Związek między atrakcyjnością a zdrowiem psychicznym i fizycz-
nym: zob. Shackelford i Larsen (1997, 1999).
Ludzkie uniwersalia: książka D. E. Browna (1991) szeroko przedsta-
wia ten temat. Także Gaulin (1997) przedstawia przemyślaną analizę.
307 Pamięć przestrzenna u mężczyzn i kobiet: Hipoteza „łowiecko-
-zbieracka" oraz popierające ją dane eksperymentalne zostały opi-
sane w artykułach: Eals i Silverman (1994) oraz SiWerman i Eals
(1992). McBurney i in. (1997) przedstawiają dodatkowe dane po-
twierdzające ową hipotezę, natomiast James i Kimura (1997) opisu-
ją wyniki swoich badań, w których nieco zmieniona procedura eks-
perymentalna nie wykazała istnienia różnic między kobietami i męż-
czyznami w zapamiętywaniu lokalizacji przedmiotów.
Prace Sherry'ego nad pamięcią u ptaków: badania starzyków bru-
natnogłowych zostały opisane w: Sherry i in. (1993). Wcześniej-
sze prace dotyczące roli hipokampa w zapamiętywaniu u gatun-
ków ptaków gromadzących pożywienie opisane są w: Sherry i Vac-
carino (1989). Fakt, że samice starzyków brunatnogłowych mają
relatywnie większy hipokamp niż samce tego gatunku, potwier-
dza hipotezę, że owa różnica wielkości wynika z doboru samic ze
względu na zdolności przestrzenne, związane z wyszukiwaniem
i zapamiętywaniem lokalizacji gniazd. Jednak różnice w wielko-
ści hipokampa mogą także być wynikiem różnic w doświadcze-
niu: intensywne używanie hipokampa w poszukiwaniu i zapamię-
tywaniu lokalizacji gniazd mogło powiększyć jego wymiary. Mimo
że nie ma żadnych bezpośrednich dowodów z badań nad starzy-
kami brunatnogtowymi (David Sherry, rozmowa prywatna. 11 lip-
ca, 2000). Cktyton (1M%) ustaliła, ze jeśli powstrzymać małe si
korki ubogie oć gromadzenia pożywienia, ich hipokampy po/o-

341
stają mniejsze niż u sikorek, którym pozwolono na gromadzenie.
Jednak inne badania pokazują, że podobne różnice doświadcze-
nia nie prowadzą do różnic w rozmiarach hipokampa u dorosłych
(Cristol, 1996). Tak więc różnice wielkości hipokampa związane
z gromadzeniem pożywienia nie są prostym wynikiem samego
używania hipokampa. Jednak wydaje się prawdopodobne, że
odpowiednie wczesne doświadczenia mogą być konieczne, by
różnice w rozmiarach hipokampa będące wynikiem doboru natu-
ralnego ujawniły się. Problem ten ma interesujący odpowiednik
w ludzkim poznaniu: tylna część hipokampa u londyńskich kie-
rowców taksówek, którzy mają rozległe doświadczenie w nawi-
gacji i pamięci przestrzennej, jest relatywnie większa niż u osób
z grupy kontrolnej (Maguire i in., 2000). Być może więc wielkość
tylnej części hipokampa zmienia się pod wpływem doświadcze-
nia. Jednak jest też możliwe, że osoby, które mają relatywnie
większą tylną część hipokampa, są bardziej zdolne do nawigacji
przestrzennej, co z kolei przyciąga je do zawodu taksówkarza. Tę
drugą możliwość Maguire i in. próbowali wykluczyć wykazując,
że większe doświadczenie w zawodzie taksówkarza było związa-
ne z większym rozmiarem tylnej części hipokampa w prawej pół-
kuli, co wskazuje, że doświadczenie w nawigacji przestrzennej ma
jednak wpływ.
309 Prace Gaulina nad nornikami łąkowymi: Gaulin i Fitzgerald
(1989); zob. też Hauser (2000, rozdz. 4), gdzie znajduje się dys-
kusja na temat owych wyników.
Artykuł teoretyczny o przystosowaniach pamięci i egzaptacjach:
Sherry i Schacter (1987).
Funkcje ciał migdałowatych u różnych gatunków: LeDoux (1996).
311 Badanie współczesnych grup koczowniczych: Yu i Shepard (1998).
Obserwacje wędrówek małp: Schooler i in. (1999).
312 Kulturowe aspekty tendencji do pozytywnego przedstawiania wła-
snej osoby: Heine i in. (1999).
315 Procedury sugerujące a fałszywe wspomnienia: zob. Pendergrasl
(1995), Spanos i in. (1993. 1994).
Wczesne przypadki błędnego przypisania i podatności na suge-
stię: Sully (1881) przedstawia wiele przykładów natury anegdo-
tycznej: Geary (1994) opisuje historię mnicha Arnolda w kon-
tekście inspirującego omówienia problemu pamięci w Europie
w wieku jedenastym.
316 Achilles przytłoczony cierpieniem: Shay (1994. s. 50).
Obserwacje Farmy Price dotyczące pamięci: Austen (1NI6/1998,
s. 143).
BIBLIOGRAFIA

Ackil J. K. i Zaragoza M. S. 1998. Memoriał conseąuences of forced


confabulation: Age differences in susceptibility to false memories.
„Developmental Psychology" 34, s. 1358-1372.
Adolphs R., Tranel D., Damasio H. i Damasio A. 1994. Impaircd
recognition of emotion in facial expressions following bilateral
damage to the human amygdala. „Naturę", 372, s. 669-672.
Adolphs R., Tranel D., Hamann S. , Yang A. W., Calder A. J., Phelps
E. A., Anderson A., Lee G. R, i Damasio A. R. 1999. Recognition
of facial expression in nine individuals with bilateral amygdala da-
mage. „Neuropsychologia", 37, s. 1111-1117.
Alba J. W. i Hasher L. 1983. Is memory schematic? „Psychological
Bulletin", 93, s. 203-231.
Albert M. S. 1997. The ageing brain: Normal and abnormal memory.
Philosophical Transactions of the Royal Society of London (Series
B: Biological Sciences), 352, s. 1703-1709.
Alkire M. T, Haier R., Fallon J. H. i Cahill L. 1998. Hippocampal,
but not amygdala, activity at encoding corrclates with long-term,
free recall of non-emotional information. „Proceedings of the
National Academy of Sciences", 95. s. 14506-1451(1.
Allport G. W. 1954. The naturę of prejudice. Cambridge, Mass.: Adili-
son-Wesley.
Anderson J. R. i Fincham i. M. 1994. Acąuisition of procedural skills
from examples. ..Journal of Experimental Psychology: Learning.
Memory, and Cognition". 20. s. 1322-1340.
Anderson J. R. i Milson R. 1989. Human memory: An adaptive per-
speetiw. „Psychological Revie\v", %. s. 703-714.
Anderson J. R. i Schooler I... .1. 1991. Rcflections of the environmeni
in memory „Psychological Science', 2, s. 396-408.
Anderson .1. R. i Schooler 1.. J. 2000. The adaptive naturę ot memory.
W: I-.. Tulviim i R.I.M. Craik (red). The (htnrd handhaok ul
SPIS RZECZY

Podziękowania

Wstęp
Błogosławieństwo zesłane przez bogów

Rozdział 1
Grzech nietrwałości

Rozdział 2
Grzech roztargnienia 69

Rozdział 3
Grzech blokowania 98

Rozdział 4
Grzech błędnej atrybucji 138

Rozdział 5
Grzech podatności na sugestię 173

Rozdział 6
Grzech tendencyjności 213

Rozdział 7
Grzech uporczywości 247

Rozdział 8

Siedem grzechów, wady c/y zalety'.' 282

Przypisy 317

Hiblionrafia M3

You might also like